Kultura

Rosa PichCiosy, które daje ci życie, czynią cię bardziej ludzkim".

Dom rodziny Postigo Pich to "zorganizowany chaos", jak wyjaśnia Rosa, matka. Znana z książki opublikowanej w Palabra, Rosa otwiera drzwi swojego domu i opowiada, jak dają świadectwo.

Fernando Serrano-5 marca 2018 r.-Czas czytania: 3 minuty

"Nazywam się Rosa Pich. Urodziłem się w Barcelonie nieco ponad 50 lat temu i jestem ósmym z 16 rodzeństwa. W 1989 roku ożeniłem się z moją najwierniejszą towarzyszką, Chemą Postigo. Był siódmym z 14 rodzeństwa. Naszym marzeniem było mieć dużą rodzinę i mieliśmy 18 dzieci. Trójka najstarszych zmarła na serce, a lekarze odradzili nam posiadanie kolejnych dzieci. Ale 15 kolejnych urodziło się". Tak zaczyna w swoim blogu bohaterka tego Ludzie, którzy się liczą ich prezentacji.

Rok temu Rosa została owdowiała i pozostawiona pod opieką 15 dzieci. Część z nich pracuje, część jest na studiach, ale większość nadal uczy się w szkole.

Autorka książki, w której opowiada o swoim życiu rodzinnym, występowała w różnych programach telewizyjnych tłumacząc, jak wygląda jej codzienne życie. Palabra rozmawia z nią rok po Chemie, jej mężem, "nie jestem kobietą, jestem mężczyzną".pójdzie do nieba".

Mówi nam, że "Byłem niedawno z dwoma moimi synami w klasztorze klauzurowym, dając świadectwo przed 150 osobami i zadano im to samo pytanieJak przeżywasz śmierć swojego ojca? OdpowiedzieliśmyByło bardzo ciężko, dużo płakaliśmy, ale życie toczy się dalej, nie możemy stać w miejscu". Mówiąc na poziomie osobistym, są tacy, którzy myślą: "....Ubogi, owdowiały, mający 15 dzieci". lub na odwrót, Jakie to szczęście, że owdowiała mając 15 dzieci.

Spojrzenie w stronę innych ludzi

Rosa wykazuje zaskakującą witalność. Zawsze ma uśmiech dla innych, nawet jeśli dzień jest nieco szary. Mówi, że będąc tak licznie w domu, łatwiej jest dawać innym w prostszy i szybszy sposób. "Na drugi dzień, po podróży, przyjechaliśmy wieczorem i to, na co masz ochotę, to kanapa, ale moje dzieci powiedziały miMamo, pojedźmy rowerem. Idziemy całą drogą Avinguda Diagonal od jednego końca do drugiego i idziemy aż do morza", i myślisz: dzieci cię odmładzają, nie masz czasu patrzeć na siebie egoistycznie... Dzieci chcą jechać na rowerze, więc jedziemy. Niektórzy musieli się uczyć, inni byli u znajomych. Z tymi, którzy byli gotowi i odrobili lekcje, wyruszyliśmy"..

Widać, jak stara się wykorzystać kryzysy dnia codziennego, by mieć możliwość awansu. "Te ciosy, które daje ci życie, są ciosami, które czynią cię bardziej ludzkim. Pomagają postawić się w sytuacji innych ludzi. Ten ostatni rok sprawił, że cała rodzina powiększyła się, bardziej zjednoczyła się między nami, wsparła się, pomogła sobie wyjść z naszego egoizmu.".

Wszyscy pracują razem w domu

"Życie codzienne to zorganizowany chaos. Zaczynamy każdego dnia od godziny 7 rano."Rosa mówi nam. Niektóre z jej dzieci mają lekkoatletykę przed szkołą kilka dni w tygodniu. Pracuje w godzinach porannych: ".Wychodzę z domu o 7:45. W tym czasie część z nich wyszła, a inni budzą ich lub pomagają przygotować śniadanie. Wychodzę z osobą odpowiedzialną po chleb, idziemy do piekarni niedaleko domu, która daje nam zniżkę 20 groszy na bochenek. Kupujemy 10 bochenków dziennie". Potem, przed pracą, Rosa zwykle idzie na Mszę św. "Muszę naładować swoje baterie, aby stawić czoła temu, co przyniesie dzień. Spędzam trochę czasu na modlitwie przed Najświętszym Sakramentem, bo muszę się zatrzymać i pomyśleć.  i zorganizować się". W południe ci, którzy uczą się na uczelni lub pracują, spotykają się na obiedzie w domu. "Codziennie jest nas zwykle około 4 lub 5 osób.".

Dom zastępczy

Rzadko zdarza się tydzień, w którym nie mają gościa na kolacji. "W związku z książką dużo podróżowałam, a że Barcelona jest miastem przechodnim, mam znajomych, którzy pytają mnie, czy mogą zatrzymać się u mnie w domu, gdy przyjeżdżają z wizytą.". Często gośćmi są osoby bez wiary lub wyznające inne religie. Rosa mówi nam, że "eBardzo miło jest widzieć, jak moje dzieci uczą się brać do ręki różaniec i modlić się nim. Pamiętam, jak na drugi dzień syn, który mieszka w Korei, powiedział kilku kolegom z pracy, żeby nas odwiedzili. Zjedli obiad i odmawiali z nami różaniec. Powiedzieli do mnieByliśmy zachwyceni, że mogliśmy podzielić się z Tobą obiadem i różańcem". Podczas modlitwy patrzyłem, jak jeden z moich synów pomaga im odmawiać różaniec.". W domu mają wydrukowaną Modlitwę Pańską i Zdrowaś Mario w języku koreańskim".bo mój syn, będąc całyí często wysyła nam przyjaciół i kolegów. Duże wrażenie robi widok tych ludzi modlących się z nami.". 

AutorFernando Serrano

Biuletyn informacyjny La Brújula Zostaw nam swój e-mail i otrzymuj co tydzień najnowsze wiadomości z katolickim punktem widzenia.
Banery reklamowe
Banery reklamowe