To, co miałem w kieszeniach, to były moje ręce.
Byłem w drodze na uniwersytet w jeden z tych zimnych marcowych poranków i moje ręce były w kieszeniach. Moje ręce potrzebowały ciepła, a kieszenie je zapewniały. Ale ten obraz rąk w kieszeniach bardzo rzucał się w oczy moim znajomym. Powiedzieli;
- Do szkoły chodzi się lekko.
Przeszedłem 15-minutową podróż pociągiem na uczelnię z rękami w kieszeni i zdałem sobie sprawę, że rzeczywiście nie idzie mi lekko, jak zauważyli moi przyjaciele. To prawda, że byłem bez plecaka i obserwacja moich przyjaciół była słuszna, ale przegapili pewien trik.
Wcześniej czytałem "Ogromne Minutiae" Chestertona i przypomniałem sobie esej "Co znalazłem w kieszeniach" i postanowiłem sprawdzić, co mam w kieszeni. Głębokość moich kieszeni świadczyła o tym, że była to przepastna otchłań i nieznany skarb.
Pierwszą rzeczą w mojej kieszeni był bilet na pociąg. Było na niej napisane wiele rzeczy, ale słowa Roma i Piazza del Popolo wystarczyły, by przykuć moją uwagę. Rzym, miasto wieczne i uniwersalne, które łączy ludzi. Potem rozejrzałem się po pociągu i zobaczyłem ludzi wszystkich ras i usłyszałem różne języki, zarówno te, które mogłem zrozumieć, jak i te, których nie mogłem. Widziałem też młodych i starych, różne pokolenia. To jest Rzym, pomyślałem.
Chesterton porównał swoje kieszenie do British Museum w poszukiwaniu skarbów, ja swoje porównałem do Muzeum Watykańskiego, bo następną rzeczą, jaką znalazłem w kieszeni, był bilet do Muzeum Watykańskiego ze zdjęciem Laocoöna.
Laokon - trojański kapłan z mitologii greckiej, który wraz z dwoma synami został zaatakowany przez dwa wielkie węże morskie. Historia założenia Rzymu łączy się z historią Laocoöna. Wtedy przypomniałem sobie, jak cywilizacja rzymska potrafiła budować na poprzednich cywilizacjach, a nie tylko je erodować. To "kod genetyczny" Muzeum Watykańskiego, który pokazuje, że "wielkie cywilizacje klasyczne i judeochrześcijańskie nie są sobie przeciwstawne, ale zbiegają się w jednym planie Boga". Wtedy przypomniałem sobie naszą obecną kulturę, z jej obsesją na punkcie anulowania wszystkiego, co ją poprzedza, i zrobiło mi się smutno. Ale to nie trwało długo, ucieszyłem się w chwili, gdy ponownie spojrzałem na wizerunek na banknocie, bo jest on wyraźnym przykładem i nadzieją dla naszych czasów.
Następną rzeczą, którą miałem w kieszeni był mój czarny długopis. Wyglądało to jak grube fioletowe pióro. Myślałem o ciemności, o śmierci, o tym, co ukryte i co się robi w tajemnicy jak modlitwa, post i jałmużna. Pomyślałem o tych głębokich korzeniach, które sięgają coraz głębiej w ziemię i zdają się żywić ciemnością. Paradoks utraty życia w celu jego ratowania. Gruby fiolet i czerń. Poszedłem na łatwiznę. Zakończyłem myślą, że wczoraj była Środa Popielcowa i że Meménto pulvis, Memento mori i Memento vivere są ze sobą powiązane (pamiętaj, że jesteś prochem, pamiętaj, że umrzesz i pamiętaj, żeby żyć).
Następną rzeczą, którą miałem, była książka z esejami C. S. Lewisa. Przeczytałem zdanie, które mówiło: "choć Rozum jest Boski, ludzcy rozumowcy nie są" i że "jeśli chcemy być racjonalni, nie od czasu do czasu, ale stale, musimy prosić o dar Wiary". Paradoks rozumu i wiary jasno wyjaśniony.
Tak jak zacząłem myśleć o koncepcji paradoksu, tak następną rzeczą, którą wyciągnąłem z kieszeni był mój telefon. Otrzymałem wiadomość od znajomego, który powiedział: "Wiem, z czego rezygnuję w tym Wielkim Poście: z mięsa i kurczaka". Pomyślałam sobie, że kurczak to nie mięso. Dopiero wtedy pojawił się właściwy komunikat z gwiazdką: "Wołowina i kurczak". Cały czas myślałem o innym paradoksie. Jak głód może nas napełnić. Jak abstynencja może uczynić nas pełniejszymi. Paradoks chrześcijańskiego postu.
Pomyślałem o innym: co by było, gdybyśmy jednocześnie rezygnując z pewnych rzeczy, postawili sobie za cel zdobycie pewnych rzeczy?
Podczas gdy myślałem, byłem zmuszony wyjąć z kieszeni drugą rzecz. Tkanka. Ten miękki biały papier, który w tych dniach jest stałym prezentem. Potrzebowałam go po 15 minutach z białą maską nad dolną częścią twarzy. Pomyślałem o wielu oczach, które widziałem dzięki temu, że górna część twarzy była jedyną odsłoniętą częścią. Przypomniałem sobie język wschodnionigeryjski, który wyrażał pojęcie miłości jako patrzenie w oczy. Nie wiem ile masek miałem w kieszeni przez te ostatnie lata, ale na pewno miałem jedną w kieszeni krótko przed.
Nie mogę powiedzieć o wszystkich rzeczach, które mam w kieszeni, ponieważ moja podróż pociągiem się skończyła. Przestrzeń nie pozwala mi również na opowiedzenie o wizerunkach monet, które miałem, ani o wizerunku Crocifisso mówiącego do św. Tomasza, który dostałem dzień wcześniej w Neapolu. To, co mogę powiedzieć, to że moi znajomi mylili się, mówiąc, że idę na lekko. Niewiele wiedzą o tym, co Chesterton nazwał "Enormous Minutiae", czyli o tych drobiazgach o ogromnej wartości. Jak napisał w przedmowie do książki: "Nie pozwólmy odpocząć oku, bo dlaczego oko ma być tak leniwe? Ćwiczmy oko, aż nauczy się dostrzegać zaskakujące fakty, które biegną przez krajobraz płaski jak malowany płot. Bądźmy sportowcami okularowymi. Uczmy się pisać wypracowania o bezpańskim kocie czy kolorowej chmurce.