Tłumaczenie artykułu na język włoski
W niniejszym artykule proponujemy refleksję nad chrystocentryzmem eucharystycznym, w ciągłości z chrystocentryzmem bronionym przez takich autorów jak Ratzinger, według którego: "Nie zaczyna się być chrześcijaninem przez decyzję etyczną lub wielką ideę, ale przez spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje nowy horyzont życiu, a tym samym decydujące ukierunkowanie" (Benedykt XVI, Deus Caritas Est, n. 1).
Krótko można powiedzieć, że chrystocentryzm jest wizją, w której chrześcijaństwo jest afirmowane jako religia spotkania z osobą, a nie religia czynienia czy działania. To, co jest centralne w chrześcijaństwie, to osobiste spotkanie w wierze z Bogiem, który staje się człowiekiem.
Nie można powiedzieć, że to pytanie jest absolutną nowością, ponieważ akcent eucharystyczny podejścia chrystocentrycznego idzie w tym samym kierunku, w jakim zawsze nauczał Kościół. W tym sensie nie jest on zbyt oryginalny, ponieważ Kościół z uporem podkreślał centralną wartość Eucharystii.
Obecnie jednak wydaje się słuszne, aby promować nowy wysiłek przybliżania ludzi do Jezusa Chrystusa, a zwłaszcza w Eucharystia.
Punkt wyjścia: powszechne zjawisko
Przede wszystkim należy zaznaczyć, że chrystocentryzm eucharystyczny nie jest owocem analizy teoretycznej. Czysto refleksyjne spojrzenie na zagadnienie nie pozwala nam zrozumieć go w jego prawdziwym wymiarze. Obecnie powszechnym doświadczeniem jest to, że kościoły są puste w tak wielu miejscach, przynajmniej w niektórych krajach, które są bardziej rozwinięte gospodarczo i gdzie była silna tradycja katolicka.
Nie chodzi o to, by patrzeć na spadek liczby wiernych na Mszy Świętej, któremu towarzyszy regularne uczestnictwo tak wielu innych, którzy uważają Mszę Świętą za centralny akt ich relacji z Bogiem, i to samo w sobie jest bardzo pozytywne.
Problem nie leży w Mszy Świętej, ale poza nią.
Niestety częstym doświadczeniem jest to, że w kościołach, poza celebracjami liturgicznymi, praktycznie nie ma nikogo. Ten brak ludzi sprawił, że kościoły nie są zbyt bezpiecznymi miejscami i czasem lepiej, żeby były zamknięte, by uniknąć większej krzywdy.
Ten fakt powinien dać nam do myślenia, ponieważ może mieć ważne konsekwencje.
Gdyby kościoły były tylko świątyniami zachowującymi szereg przedmiotów do kultu, lub obiektów artystycznych, to pustka w nich nie miałaby większego znaczenia.
Jednak oprócz wszystkich przedmiotów, które można znaleźć w kościołach, strzegą one również obecności Chrystusa w Eucharystii.
Eucharystia nie jest tylko kolejną rzeczą w świątyni jak posąg czy obraz. Eucharystia jest centrum świątyni i jej przyczyną. Są świątynie, w których można sprawować Eucharystię i aby Eucharystia była zarezerwowana dla kultu mężczyzn.
Osobiste spotkanie z Eucharystią
Kiedy Chrystus postawił stopę na ziemi jakieś dwa tysiące lat temu, prosił ludzi, aby Go słuchali i pokładali w Nim zaufanie. Gdyby Chrystus przyszedł dziś na ziemię jako człowiek, jako człowiek zamieszkujący część tego świata, mielibyśmy obowiązek pójść na Jego spotkanie.
To znaczy, że dla tych, którzy mają wiarę, że Chrystus jest Bogiem, Jego ziemska obecność powinna być nieodpartym wezwaniem do zobaczenia Go w ciele, w Jego spojrzeniu, w Jego słowach, gestach itd.
Otóż Chrystus jest teraz fizycznie obecny w Eucharystii, czeka na nas z taką samą niecierpliwością jak wtedy, gdy żył na ziemi.
Chrystocentryzm zatem afirmuje potrzebę spotkania z Chrystusem-Bogiem, ponieważ to właśnie ta Osoba określa istotę religii.
Teraz ponadto dodajemy, że spotkanie z Chrystusem-Bogiem musi mieć miejsce w Eucharystii, a nie tylko w celebracji Mszy św.
W Eucharystii mamy pewność, że On naprawdę spotyka swoje człowieczeństwo i swoją boskość.
Jeśli Chrystus pozostał w Eucharystii, to dlatego, że chce być z nami. Dlatego nie powinniśmy być obojętni, gdy nasze kościoły są puste poza wydarzeniami liturgicznymi; jest to znak, że Chrystus-Eucharystia ma dla nas niewielką wartość. Być może nasza wiara oziębła i wierzymy tylko, ze skuteczną wiarą, w obecność Chrystusa w ofierze Mszy Świętej, ale nie w to, co wynika z Jego stałej realnej obecności w Tabernakulum.
Towarzyszenie Jezusowi - Eucharystia
Należy wyjaśnić, że kiedy mówi o towarzyszeniu Jezusowi w Eucharystii, nie odnosi się do potrzeby większej ilości aktów adoracji, wystawień z Najświętszym Sakramentem itp. które są bardzo dobrymi rzeczami, ale nie są tym, do czego odnosi się ten artykuł.
Samotności tabernakulum nie rozwiązuje też kilku, którzy zawsze są w kościołach, aby nigdy nie były one puste. To nie jest droga, którą należy podążać.
Przeciwnie, chodzi o to, że wielu musi przyjść do przybytków swoich kościołów, bo to Jezus czeka na nich z bezgraniczną cierpliwością. Można powiedzieć, że obowiązek ten należy do całej wierzącej wspólnoty. Ci, którzy uważają, że są wyłączeni z tego obowiązku, już teraz pokazują, że mają małą wiarę w Eucharystię.
Chrystus pozostał w Eucharystii, abyśmy do Niego przyszli. A co mamy robić przed Eucharystią? Po pierwsze, po prostu być tam; po drugie, mówić do Niego; i po trzecie, słuchać Go.
Chrystus, który jest Bogiem żywych, a nie umarłych, żyje ze zdolnością słuchania i mówienia do nas. Czy możemy wszędzie mówić do Jezusa? Oczywiście, ale musimy to robić najlepiej tam, gdzie Jezus woli, czyli tam, gdzie On sam się zatrzymał.
Oczywiście możemy rozmawiać z bliską osobą przez telefon, ale nie zaprzeczałoby to miłości, gdybyśmy rozmawiali przez telefon, a nie w jej fizycznej obecności. Chrystus woli bowiem rozmawiać z nami twarzą w twarz, fizycznie.
A jeśli zadajemy sobie pytanie, jak często powinniśmy być z Jezusem-Eucharystią, czy jak długo, ile czasu? Tutaj, logicznie rzecz biorąc, nie ma stałej reguły: zależy to od zobowiązań rodzinnych, społecznych etc., które sam Jezus chce, abyśmy wypełniali.
W każdym razie wskazane jest, aby codziennie chodzić do Tabernakulum.Czas? Cokolwiek Bóg zainspiruje każdego z nas i cokolwiek da nam nasza hojność. Nie trzeba spędzać wielu godzin przed Jezusem w Tabernakulum. Nie, chodzi o to, aby być tam wiele razy (w wielu dniach), w zależności od naszych okoliczności i sił, aby prowadzić dialog z Panem (w wielu przypadkach wystarczy kilka minut).
We wspólnocie eucharystycznej należy uwzględnić dwa wymiary. Pierwszy jest stały i ma związek z naszą osobistą relacją z Jezusem. W tej relacji najważniejsze jest zrozumienie, że Jezus chce być z każdym z nas i nie przejmuje się tym, że zapomnimy o Nim jednego czy drugiego dnia.
Drugi wymiar jest doczesny i wiąże się z masowym opuszczaniem Jezusa w Eucharystii. Powinno to być dla nas zachętą, abyśmy starali się pocieszać Jezusa w Jego samotności. I tutaj, choć nasz osobisty wkład może wydawać się mało znaczący w obliczu obojętności tak wielu, powinniśmy myśleć, że nasze traktowanie go odciąża, ponieważ Jezus nie pragnie miłości wielu, ale miłości każdego, począwszy od naszej własnej.
My chrześcijanie jesteśmy zakorzenieni w Kościele, najczęściej poprzez parafie. Zatem jednym z zadań, które moglibyśmy podjąć jako wierni, jest przyjrzenie się temu, jak dbamy o Jezusa Eucharystycznego, który jest obecny w tabernakulum naszej parafii. Bycie z Bogiem Eucharystii jest najlepszą inwestycją, jaką możemy zrobić z naszego czasu.
Choć mówiło się o obowiązku czy konieczności, w tym zadaniu towarzyszenia Eucharystii nie ma innego obowiązku niż obowiązek naszej miłości. W grę wchodzi miłość, a nie spełnienie obowiązku.