Multitasking, czyli umiejętność wielozadaniowości, jest obecnie przedstawiana jako pozytywna umiejętność, która poprawia naszą wydajność w pracy. Coś, co podobno młodym ludziom, ze względu na ich bliski związek z technologią, będzie łatwiejsze niż poprzednim pokoleniom.
Możemy więc zobaczyć osoby, które są na spotkaniu, ale jednocześnie odpowiadają na wiadomości w spotkaniu. whatsapp na telefonie komórkowym lub odpowiadając na e-maile. Uczęszczają na zajęcia, ale sprawdzają też niektóre ze swoich sieci społecznościowych. Czatują z tobą i robią zdjęcia, by zasilić swoje profile.
Oczywistym pytaniem jest, czy ludzie naprawdę potrafią dobrze multitaskingować. Naukowcy twierdzą, że nie możemy. René Marois, ekspert w dziedzinie neuronauki, zwraca uwagę, że "nasz mózg nie radzi sobie dobrze z sytuacjami wielozadaniowymi. Gdy tylko dwa zadania wymagają naszej uwagi, cierpi na tym produktywność".
Tak jest. W rzeczywistości, w przypadku wielozadaniowości to, co robimy, to albo automatyczne wykonywanie jednego z tych zadań, albo przełączanie się z jednego zadania na drugie, nieustanne łączenie i rozłączanie. To, dalekie od usprawnienia naszej pracy, niesie za sobą szereg negatywnych konsekwencji: niższą efektywność, gorszą pamięć, większe ryzyko błędów, zwiększony stres...
Jest to sposób pracy i relacji, który daje nam poczucie skuteczności, maksymalnego wykorzystania naszego czasu, ale w rzeczywistości prowadzi do decentralizacji i fragmentacji. Dokładnie odwrotnie do tego, czego potrzebuje nasza psychika i nasz duch.
Święty Ignacy z Loyoli ukuł zdanie "rób to, co robisz" i można by je powtórzyć nam, mężczyznom i kobietom XXI wieku, z jeszcze większą aktualnością. Wykonywanie tylko jednego zadania i oddawanie się mu całą duszą jest najlepszym sposobem na dobre jego wykonanie. Idea, która w taki czy inny sposób występuje w różnych tradycjach kulturowych i religijnych. Koncentracja, życie w chwili obecnej, robienie tego co się robi... to różne wersje tej jedności umysłu i działania.
W naszym frenetycznym, nastawionym na wydajność świecie wielozadaniowość daje nam fałszywe poczucie skuteczności, a nawet ważności. W rzeczywistości jednak stajemy się ludźmi o mniejszej zdolności do koncentracji i wewnętrzności. I właśnie z tego powodu stajemy się mniej refleksyjni i mniej krytyczni. Funkcjonujemy w dużej mierze na bodźcach zewnętrznych.
Wszystko to ma swoje konsekwencje także w wymiarze duchowym i w naszej relacji z Bogiem. Trudno nam się skupić, a modlitwa staje się żmudnym ćwiczeniem. Potrzebujemy bodźców zewnętrznych, aby poruszyć naszą wrażliwość, ale trudno nam wejść w wewnętrzny dialog z Tym, który mieszka w nas, który jest - jak powiedział św. Augustyn w Wyznania bardziej do wewnątrz niż najbardziej wewnętrzna część mnie i wyżej niż najwyższa część mnie". Bóg mieszka w nas, czyli tam, gdzie możemy go znaleźć.
Nie jest złym postanowieniem noworocznym posłuchać rady żołnierza z Guipuzco i po prostu zrobić to, co powinniśmy zrobić. I zrób to dobrze. Jedno zadanie po drugim. Czekając na swoją kolej.
I to bez popychania.
Delegat ds. nauczania w diecezji Getafe od roku akademickiego 2010-2011, wcześniej przez siedem lat (2003-2009) pełnił tę posługę w arcybiskupstwie Pampeluny i Tudeli. Obecnie łączy tę pracę z zaangażowaniem w duszpasterstwo młodzieży, kierując Publicznym Stowarzyszeniem Wiernych "Milicia de Santa María" oraz stowarzyszeniem edukacyjnym "VEN Y VERÁS". EDUCACIÓN", której jest prezesem.