Jeśli jesteś chrześcijaninem, to różnisz się od innych. Jeśli jest taki sam jak świat, to nie jest chrześcijaninem.
To dosadne stwierdzenie zderza się z pragnieniem, które wszyscy mamy, aby być jak wszyscy inni, aby zostać przyjętym do grupy. I wtedy pojawia się obronne pytanie: dlaczego chrześcijanin musi być dziwakiem? Dlaczego nie możemy być normalni?
Pytanie brzmi, jakie znaczenie nadaje się terminowi bycie normalnym. Nie postuluję, aby chrześcijanie robili ekstrawaganckie rzeczy, daleko mi do tego. Ale jest dla mnie jasne, że sposób życia Chrystusa, którym podążamy, prędzej czy później zderzy się ze sposobem życia proponowanym nam przez świat. A jeśli będziemy chcieli być tacy jak wszyscy inni, to w końcu przestaniemy być chrześcijanami.
Konieczne jest połknąć krzyż bycia innym. Szczególnie trudny krzyż dla młodych ludzi, ze względu na ich szczególną potrzebę socjalizacji. Gdy tylko pokażesz, że jesteś inny, nieuchronnie zostaniesz wykluczony z grupy, znajdziesz się poza kręgami, w których poruszają się inni. I to jest trudne. A wszyscy wiemy, że dominuje kultura poprawności politycznej, która stała się cichą dyktaturą prowadzącą do nieustannej autocenzury. Kto odważy się być inny, jest natychmiast odwoływany, wyrzucany z kręgów towarzyskich, marginalizowany i poddawany społecznemu ostracyzmowi.
I jest to tak samo prawdziwe w dużych kręgach kulturowych i społecznych, jak i w małych, codziennych środowiskach.
Ale odwaga bycia innym jest warunkiem sine qua non posiadania własnej tożsamości, bycia sobą. Być chrześcijaninem.
Z tego powodu, w przeciwieństwie do systemu szkolenia młodych ludzi, w którym nacisk kładzie się na bycie jednym więcej i robienie tych samych rzeczy, co inni, uważam, że powinniśmy skupić się na szkoleniu, które daje tożsamość i uczy naszych chłopców i dziewczęta bycia innymi, posiadania osobowości, płynięcia pod prąd.
Oznacza to, że edukatorzy muszą ciężko pracować. Jest nad czym pracować. Będziemy musieli pomóc im ukształtować silne osobowości, zdolne do stawienia czoła sprzecznościom, którym będą podlegać. Będziemy musieli zapewnić kryteria i solidną formację, która da uzasadnienie ich wierze i wartościom. Będziemy musieli towarzyszyć procesowi osobistego dojrzewania, wspierać i zachęcać, popychać i namawiać. Trzeba będzie sprzyjać współżyciu z innymi młodymi ludźmi, którzy są chrześcijanami, którzy dają im poczucie przynależności, którzy zapewniają im tę grupę równych sobie, której każdy młody człowiek potrzebuje do socjalizacji.
A przede wszystkim musimy być przykładem i odniesieniem swoim życiem. Jeśli bowiem cokolwiek daje młodemu człowiekowi bezpieczeństwo i pomaga mu zyskać tożsamość, to właśnie towarzystwo dorosłego, który uosabia to, kim chce się stać.
Do tego pierwszymi, którzy muszą zaakceptować, że nie jesteśmy normalni, że jesteśmy inni, są sami wychowawcy.
Od tego musimy zacząć.
Delegat ds. nauczania w diecezji Getafe od roku akademickiego 2010-2011, wcześniej przez siedem lat (2003-2009) pełnił tę posługę w arcybiskupstwie Pampeluny i Tudeli. Obecnie łączy tę pracę z zaangażowaniem w duszpasterstwo młodzieży, kierując Publicznym Stowarzyszeniem Wiernych "Milicia de Santa María" oraz stowarzyszeniem edukacyjnym "VEN Y VERÁS". EDUCACIÓN", której jest prezesem.