Córki św. Kamila zostały założone w 1892 roku w Rzymie przez błogosławionego Luigiego Tezzę i świętą Giuseppinę Vannini. Siostra Ruby, trzecia z jedenaściorga rodzeństwa, poznała zgromadzenie, gdy miała zaledwie 16 lat.
Dziś mieszka we wspólnocie z 6 innymi siostrami ze zgromadzenia w pierwszym domu założonym przez Córki św. Kamila w dzielnicy Termini w Rzymie, dzielnicy, która choć znajduje się w centrum miasta, nie cieszy się zbyt dobrą reputacją. Oprócz tradycyjnych ślubów ubóstwa, czystości i posłuszeństwa, mniszki kamilianki składają czwarty ślub - służby chorym, nawet z narażeniem własnego życia.
Siostra Maria Ruby wita nas z uśmiechem od ucha do ucha. Ciężko było nam się tu dostać. Nie dlatego, że nie chcą rozmawiać, ale dlatego, że zawsze są bardzo zajęte. W końcu, w pobliżu rzymskiej dzielnicy Termini, umawiamy się na pół godziny, aby wymienić się wrażeniami i poznać się nawzajem.
Siostro, bardzo dziękuję za spotkanie, czy możesz mi powiedzieć coś o sobie i jak poznałaś Zgromadzenie?
Pochodzę z Kolumbii, mam 42 lata, pochodzę z 11-osobowej rodziny i jestem trzecim dzieckiem. Zawsze mieszkaliśmy w wiosce "Aguas claras" w gminie Timaná, która należy do departamentu Huila w Kolumbii. Moi rodzice wychowali mnie i moje rodzeństwo w prostej i prawdziwej wierze chrześcijańskiej.
Jak poznałeś kongregację?
-Poznałam ją 25 lat temu. Byłam bardzo młoda i szczerze mówiąc, zanim poznałam siostry, nigdy nie myślałam o zostaniu zakonnicą. Jeśli już, to miałam w sercu wielkie pragnienie pomagania biednym i chorym. Czułam w sobie tę skłonność do najbardziej pokrzywdzonych. W mojej wiosce, która była bardzo biedna, widziałam potrzebę, aby ktoś opiekował się wieloma ludźmi, którzy tam mieszkali, nie pobierając od nich zbyt dużych opłat, ponieważ możliwości ekonomiczne ludzi były bardzo nierówne; ci, którzy mieli pieniądze, mogli sobie pozwolić na pewne rodzaje opieki, ale było tak wielu, którzy nie mogli sobie na to pozwolić. Pragnienie pomagania ludziom bez środków do życia zawładnęło moim sercem.
Kiedy poczułeś, że Bóg cię wzywa?
-Kiedy byłam małą dziewczynką, zakonnica Zwiastowania przybyła do wioski z misją powołaniową, a wszyscy ludzie w wiosce, w tym moja matka chrzestna bierzmowania, powiedzieli, że prędzej czy później wstąpię do klasztoru i pamiętam, że poszłam do mojej matki, bardzo zdeterminowana, aby powiedzieć jej: "Nie wstąpię do klasztoru, aby stracić najlepsze lata mojego życia". Wygląda na to, że Pan miał inne plany...
Wiele lat później, w 1995 roku, ksiądz diecezjalny, ojciec Emiro, przyniósł do wioski ideę "Focolare", wymyśloną przez Chiarę Lubich, założycielkę Ruchu Focolare, i chciał rozpocząć tę podróż z 7 rodzinami w wiosce, w tym z moją. W ten sposób poznałem Ruch i dzięki nim i działaniom, które przeprowadziliśmy, na przykład Mariapolis w których uczestniczyłem, poznałem Jezusa, który jest ukryty w każdym człowieku i który był także we mnie. To odkrycie wypełniło moje serce, ale nadal czułem w sobie głębokie pragnienie opieki nad chorymi i ubogimi, które nie dawało mi spokoju.
Nie wiem, co ojciec Emiro we mnie widział. Po prostu wyrażałam swoje pragnienie pomagania innym, ale jednocześnie byłam bardzo normalną dziewczyną z wioski, mieszkającą z rodzicami, miałam swojego chłopaka, swoje marzenia: chciałam studiować medycynę lub pielęgniarstwo. Ojciec Emiro zapytał mnie, czy chciałabym poznać jakieś siostry zakonne, które pracowały w służbie zdrowia i może mogłabym coś z nimi zrobić. Kiedy o tym myślę, wydaje mi się, że dostrzegł we mnie coś, czego ja wtedy nie widziałam.
Będąc z siostrami zdałam sobie sprawę, że mam w sobie wielką pustkę, czegoś mi brakuje. Widziałam światło w oczach sióstr i pewnego dnia powiedziałam do jednej z nich - siostry Fabioli, która zmarła rok temu - "Chcę tego, co ty masz, a czego ja nie mam". Wtedy zaczęła mi wyjaśniać Boże wezwanie, powołanie.
Co oznacza dla ciebie to słowo?
-Teraz zdaję sobie sprawę, jakie to wspaniałe: to dar, z którego nie zdajesz sobie sprawy dopiero po jakimś czasie. Wtedy tego nie rozumiałem, ale poszedłem porozmawiać z przełożonym i wstąpiłem do nowicjatu. Ale, jak powiedziałem wcześniej, gdyby Bóg nie postawił ojca Emiro w moim życiu, nigdy nie dotarłbym tam, gdzie jestem dzisiaj. Dlatego tak ważne jest dawanie szansy tym, którzy wiedzą więcej od nas. Jeśli ktoś przeczuwa, że może mieć powołanie do życia konsekrowanego, małżeńskiego lub kapłańskiego, ważne jest, aby poradzili mu dobrzy ludzie, którzy rozumieją więcej, którzy służą jako przewodnicy, aby zrobić ten krok.
Jaki jest charyzmat Córek Świętego Kamila?
-Można to podsumować następującym zdaniem: ".Niech nawiedza cię Boże miłosierdzie, abyś nawiedzał Go w tych, którzy cierpią".. Kiedy byłem postulantem lub nowicjuszem, to nasze siostry opiekowały się chorymi i ubogimi, podczas gdy my, postulanci, odbywaliśmy formację.
Od samego początku zrozumiałem, że ten charyzmat polega na byciu "Jezusem Miłosiernym dla cierpiącego Jezusa". To przemieniło mnie całkowicie; otrzymany dar przemienia ciebie; nie mogę już powiedzieć, że w ciągu dnia jestem taki, a kiedy kładę się spać, jestem inny; zawsze jestem taki sam, ponieważ charyzmat jest w tobie.
Po mojej pierwszej profesji przebywałem w domu w Grottaferrata przez 7 lat i czułem w sercu słowa Jezusa, które bardzo mnie wypełniły: "jak jednemu z tych najmniejszych uczyniliście, tak i Mnieście uczynili". I ten charyzmat troski o ubogich, chorych i najbardziej potrzebujących przejawia się we wszystkich okazjach, kiedy muszę uklęknąć i służyć, żyć miłosierdziem wobec siebie i innych, w radości, w pracy lub na studiach.
Zabawną rzeczą był mały kryzys, który miałam, kiedy poproszono mnie o studiowanie pielęgniarstwa. "Musicie być pielęgniarkami", powiedziano nam. Ja, trochę zdenerwowana, poszłam do Matki Przełożonej i powiedziałam jej: "Ale dlaczego prosisz mnie, abym była pielęgniarką, skoro już jestem kimś innym? Jestem kobietą konsekrowaną, nie powinnam być nikim innym". Ale z czasem zrozumiałam, że to całkowite oddanie mojej duszy na służbę najbardziej potrzebującym w tamtym czasie oznaczało studiowanie pielęgniarstwa, a tym samym możliwość bycia obecnym z moim charyzmatem w szpitalu, aby zająć się większą liczbą osób i lepiej służyć, ponieważ niektóre konkretne usługi wymagają większego profesjonalizmu, trzeba wiedzieć, jak nosić chorych, jak zmieniać pozycję ludzi, wiedzieć, co robić z punktu widzenia opieki zdrowotnej, co powiedzieć pacjentowi... Wkrótce zdałam sobie sprawę, że wszystko to było bogactwem, które przyszło mi służyć ubogim.
W 2018 roku wróciłem do szpitala, tym razem jako osoba odpowiedzialna, i muszę powiedzieć, że było to bardzo intensywne i poruszające doświadczenie, ponieważ widziałem cierpienie chorych, ale także troskę, jaką personel wkładał w opiekę nad nimi, a także widziałem własne cierpienie, które nie wystarczało, aby zaspokoić ich potrzeby. Wziąłem te wszystkie uczucia i zaniosłem je Panu, który był w kaplicy i oddałem Mu je.
Jak teraz żyjesz tą charyzmą na co dzień?
-Od 2019 roku mieszkam w tym domu (dzielnica Termini), który zachęca nas do życia naszym charyzmatem wobec ubogich i młodych; jest to dom, który jest całkowicie poświęcony poruszaniu sumień nowych pokoleń, aby bez strachu szli do tych, którzy cierpią. Przyjmujemy ich i proponujemy działania, które motywują ich do tej skłonności do tych, którzy cierpią, ponieważ wszyscy boimy się bólu i śmierci, a nikt nie chce stawić czoła tym kwestiom.
Robiąc to - przyjmując młodych ludzi - dla mnie jest to okazja, aby wiele się od nich nauczyć, a dla nich, aby zostać wzbogaconym przez ubogich, których spotykamy, przez nieuleczalnie chorych, których odwiedzamy, przez starsze pary, które mieszkają opuszczone w tych dużych budynkach... chodzi o nowe formy ubóstwa, ponieważ w tych budynkach jest tak wielu biednych ludzi, a czasami nawet nie wiemy, ilu z nich mieszka w środku. Nie jest to ubóstwo materialne, ale ubóstwo relacji, ponieważ nie mają nikogo u swego boku.
Jak rozpoczęła się działalność młodzieżowa?
-Zaczęliśmy w 2012 roku od małej grupy, kiedy dwie siostry zaczęły uczestniczyć w spotkaniach dla młodzieży organizowanych przez parafię. Od tego czasu to właśnie poczta pantoflowa przyciągnęła wszystkich młodych ludzi: to oni przychodzą, doświadczają, a następnie wielu z nich decyduje się zaangażować jako wolontariusze. Kiedy jesteśmy z nimi, staramy się pokazać im potrzebę miłości, jaką mają ubodzy, a odwiedzając bezpośrednio niektórych ubogich na początku, rozumieją, że ubodzy często "pojawiają się" jako papiery rzucone na ziemię; jeśli znajdziesz kawałek papieru na ulicy, po prostu nadepniesz na niego bez zastanowienia. W ten sam sposób ubodzy często jawią się jako ktoś, kto nie ma już godności, ale nie dlatego, że ją utracili, ale dlatego, że im jej nie dajemy. Nie patrzymy na niego z szacunkiem, z jakim powinniśmy.
Kiedy przychodzą młodzi ludzie, widzą to, co robią siostry, czyli dbanie o ich ciała z wielkim szacunkiem - jak mawiał św. Kamil: "jak matka o chore dziecko" - i w ten sposób widzą cały proces i to, jak siostry o nich dbają: pielęgnacja, czyszczenie, kąpiel, wszystko zostało przygotowane szczegółowo, z tak wielką czułością, z tak wielką troską, a potem krem, broda, włosy.....
Bardzo pięknym doświadczeniem był chłopiec, który nie czuł się godny pomagać ubogim, ponieważ miał pewne problemy osobiste. Widzieliśmy, jak podszedł do biednego człowieka - może nawet nie czuł się zdolny do czynienia dobra komuś - ale chłopiec zaczął pomagać mu w sprzątaniu, zaczął oddawać się miłości, a ten biedny człowiek pozwolił się kochać, pozwolił się odnaleźć. W końcu jeden otrzymał miłość, a drugi pozwolił się kochać i widzieliśmy, jak obaj się przemienili: mężczyzna z czystymi ubraniami, cały umyty, i chłopiec, pełen tego doświadczenia, pytający, kiedy może wrócić. Istnieje wiele świadectw młodych ludzi, którzy lecząc rany innych, leczą także swoje własne rany.
Innym działaniem, które z nimi prowadzimy, jest usługa chiropodyczna. Mówimy młodym ludziom, że jest to okazja do wzajemnego poznania się. Nie chodzi tylko o to, co robimy (mycie stóp, obcinanie paznokci, nakładanie kremu itp.), ale o fakt bycia z nimi, słuchania ich historii i w ten sposób staje się to ważnym momentem. Ubodzy są zwykle bardzo wdzięczni za tę usługę, a my mówimy: "Dziękujemy za przybycie i danie nam tej możliwości".
Historia Zgromadzenia
Założenie żeńskiego zgromadzenia zakonnego "Córek św. Kamila" ma swoje początki w "Zakonie Ministrów Chorych" lub "Kamilianów", założonym w 1591 roku przez święty Camilo de LellisMłody Włoch z trudnym dzieciństwem i niesamowitą historią nawrócenia, św. Kamil został beatyfikowany w 1742 r. i kanonizowany w 1746 r. przez Benedykta XIV. Św. Kamil został beatyfikowany w 1742 r. i kanonizowany w 1746 r. przez Benedykta XIV.
W 1886 r. Leon XIII ogłosił św. Kamila, wraz ze św. Janem Bożym, opiekunami wszystkich chorych i szpitali katolickiego świata oraz powszechnym patronem chorych, szpitali i personelu szpitalnego.
Duch św. Kamila, od samego początku założenia jego Zakonu, gromadził mężczyzn i kobiety wokół jego ideału służby. W tym sensie na przestrzeni dziejów powstały różne grupy, instytucje religijne i ruchy świeckich, które dziś nadal podtrzymują pragnienie św. Kamila, by "troszczyć się i uczyć, jak się troszczyć".
Zgromadzenie Córek Świętego Kamila jest jednym ze zgromadzeń żeńskich należących do "wielkiej rodziny kamiliańskiej" - jak same ją nazywają - i zostało założone w 1582 roku przez błogosławionego Luigiego Tezzę i świętą Giuseppinę Vannini, kiedy Zakon Ministrów Chorych poczuł charyzmatyczną potrzebę ujrzenia ducha świętego Kamila wcielonego w kobiety, które mogłyby zaoferować autentyczną macierzyńską czułość cierpiącym. Dziś Córki św. Kamila pracują w szpitalach, klinikach, domach opieki, instytutach psychogeriatrycznych, ośrodkach rehabilitacyjnych, w opiece domowej i w szkołach dla profesjonalnych pielęgniarek.
Zgromadzenie jest obecne na czterech kontynentach: Europa (Włochy, Niemcy, Polska, Portugalia, Hiszpania, Węgry i Gruzja); Ameryka Łacińska (Argentyna, Brazylia, Kolumbia, Peru, Chile i Meksyk); Azja: Indie, Filipiny i Sri Lanka; oraz w Afryce (Burkina Faso, Benin i Wybrzeże Kości Słoniowej).
Błogosławiony Luigi Tezza i święta Józefina Vannini
Błogosławiony Luigi Tezza urodził się w Conegliano 1 listopada 1841 roku. W wieku 15 lat wstąpił jako postulant do Zakonu Posługujących Chorym, a w 1864 r., mając zaledwie 23 lata, został kapłanem. Tezza apostołował we Włoszech, był misjonarzem we Francji i Limie (Peru), gdzie zmarł 26 września 1923 roku.
Święta Józefina Vannini urodziła się w Rzymie 7 lipca 1859 roku. W wieku 7 lat, osierocona przez ojca i matkę, została powierzona sierocińcowi Torlonia w Rzymie, prowadzonemu przez Córki Miłosierdzia. Kontakt z zakonnicami wzbudził w młodej dziewczynie powołanie zakonne, które doprowadziło ją do prośby o zostanie jedną z nich. Po okresie rozeznawania opuściła Instytut, ale opatrznościowe spotkanie z ojcem Tezza pomogło jej poznać wolę Bożą w założeniu nowego zgromadzenia zakonnego: Córek św.