C. S. Lewis powiedział: "Pewnego razu w naszym świecie stajenka miała w sobie coś, co było większe niż cały nasz świat". Prawda jest jednak taka, że choć w dzisiejszych czasach sklepy, reklamy, dekoracje uliczne i platformy audiowizualne nieustannie mówią nam o Bożym Narodzeniu, to stosunkowo niewiele osób przeżywa to święto z transcendentnym poczuciem sensu.
Eskalacja konsumpcjonizmu o tej porze roku osiągnęła poziom tradycji. I choć nikt nie zdaje sobie sprawy, że tym razem okoliczności ekonomiczne skłonią wielu do umiarkowanych wydatków, to jednak od tygodni znów daje się odczuć typowy dla tej pory roku pociąg do konsumpcji. Uderzające jest to, że aż 70% społeczeństwa twierdzi, że wyda na święta tyle samo, co w zeszłym roku (dane pochodzą ze Stowarzyszenia Producentów i Dystrybutorów).
Nie chodzi o zniechęcanie do konsumpcji w tak delikatnym czasie jak ten, ale prawda jest taka, że te z nas, rodzin, które będą musiały zacisnąć pasa w tym świątecznym okresie, mają doskonałą okazję do edukowania naszych dzieci, ucząc je, jak radzić sobie bez wszystkiego, czego nie potrzebują i jak autentycznie przeżywać Boże Narodzenie; jednocześnie sprawiając, że gospodarka rodzinna staje się nieco bardziej realna: dwie pieczenie na jednym ogniu.
Jeśli chodzi o prezenty... mniej znaczy więcej
Jedną z najgorszych rzeczy, jakie możemy zrobić dzieciom, jest dawanie im wszystkiego, o co poproszą. Czasami, jako rodzice, chcemy zawsze dawać im "to, co najlepsze" i unikać wszelkiego cierpienia, nieważne jak małego, nawet jeśli jest ono częścią ich naturalnej nauki. Bo żyjemy w społeczeństwie, w którym celem jest przede wszystkim wygoda.
W nadchodzącym sezonie świątecznym, według badań znanej sieci supermarketów, dwie trzecie hiszpańskich gospodarstw domowych wyda na zabawki nawet 200 euro (średnia liczba dzieci w Hiszpanii to 1,19).
Co roku w okresie Bożego Narodzenia i Święta Trzech Króli dochodzi do tego, co specjaliści nazywają "syndromem nadmiernie uzdolnionego dziecka". Dziecko, które otrzymuje zbyt wiele zabawek, w końcu nie docenia żadnej z nich, odczuwa niezadowolenie, nudę i frustrację. Często zdarza się tak, że wszyscy w otoczeniu dziecka (dziadkowie, ciocie, wujkowie...) chcą je obdarować prezentami i nie ma nikogo - najlepiej powinni to być rodzice - kto by uporządkował tyle bzdur.
W innych przypadkach, co jest jeszcze bardziej problematyczne, nadmierne dawanie prezentów wynika z poczucia winy niektórych rodziców, którzy próbują w ten sposób zrekompensować brak uwagi, jaką poświęcają swoim dzieciom.
Alternatywą jest znana - i wskazana - "zasada czterech prezentów". Zasada ta ma kilka wariantów, ale w skrócie chodzi o to, by ograniczyć liczbę prezentów i nadać im kierunek daleki od kaprysu. Proponuje się więc, aby prezentami były: ubranie lub przedmiot praktyczny, którego dziecko potrzebuje (buty, plecak...); zabawka edukacyjna lub książka; prezent, którego dziecko bardzo pragnie; i wreszcie gra, która pozwala dziecku na interakcję z innymi dziećmi.
Niezależnie od tego, czy korzystamy z tej formuły, czy nie, musimy pamiętać, że w edukacji prawie nic nie osiąga się przez przypadek. Jeśli chcemy wychowywać nasze dzieci z umiarem, będziemy musieli wcześniej modulować ich oczekiwania, na przykład siadając z nimi do pisania listu do Trzech Króli i sprowadzając ich życzenia w sferę rozsądku.
Jasne stwierdzenie dzieciom, że "w tym roku Trzej Mędrcy przyniosą kilka prezentów mniej" lub że "w te święta będziemy więcej planować w domu, bo nie możemy tyle wydać" nie jest czymś, czego należy się wstydzić, a wręcz przeciwnie - świetną lekcją, która pomoże im docenić wartość rzeczy i odróżnić, co jest naprawdę ważne w tym świątecznym okresie.
Wdzięczność i docenianie prostych rzeczy
Ciągłe spełnianie każdej zachcianki otępia umysł i uwiąd wrażliwości, jak więc docenić dobra codziennego użytku - przyrodę, rodzinę, posiadanie domu...? Chesterton, wielki mistrz paradoksu i miłośnik tradycji świątecznych, powiedział "kiedy byliśmy dziećmi, byliśmy wdzięczni tym, którzy napełniali nasze pończochy na Boże Narodzenie. Dlaczego nie podziękować Bogu za napełnienie naszych pończoch naszymi stopami? Albo mówiąc współcześnie: czy dzisiejsze dzieci, które tęsknią za smartfonem czy konsolą do gier, nie powinny najpierw uczyć się wdzięczności za to, że mają rodzinę, dach nad głową, jedzenie i ubranie?
Mówmy jednak pozytywnie, bo korzyści z wychowania dzieci w umiarze, wdzięczności i oszczędności jest wiele: człowiek wdzięczny jest niewątpliwie szczęśliwszy. A dziecko, które nauczy się rezygnować (dobrowolnie, a nie z obowiązku) z rzeczy, które być może są niezbędne dla jego rówieśników, bardziej panuje nad swoim losem i będzie w stanie stawić czoła trudnościom z większą szansą na sukces. Pracujmy z naszymi dziećmi według tych zasad, a uczynimy z nich prawdziwych liderów ich życia i społeczeństwa.
Młodzież: sztuka rozumowania bez narzucania się
Kiedy dzieci wchodzą w okres dojrzewania, zaczynają kwestionować wszystko, w tym oczywiście swoich rodziców, od których nieustannie żądają wyjaśnień. Jeśli chodzi o uczenie poczucia umiaru, będziemy musieli użyć bardziej rozbudowanych argumentów niż w przypadku młodszych dzieci. Musimy mieć świadomość, że dzieci w tym wieku są pod silną presją otoczenia na konsumpcję (ubrania, urządzenia technologiczne, gry wideo itp.). Nie mniej jednak prawdą jest, że mają już wystarczającą dojrzałość intelektualną, aby poradzić sobie z bardziej złożonym rozumowaniem. Pamiętajmy - wszyscy przeszliśmy przez ten etap - że to, czego nastolatki nienawidzą najbardziej, to bycie traktowanym jak dzieci.
Czasami rodzice mają wrażenie, że toczą z dziećmi "wojnę na śmierć i życie", w której wygrywają tylko ci, którzy nie ustępują z pola widzenia: każda wskazówka staje się przedmiotem kontrowersji. Jest to po części naturalne, ale nie wolno nam zapominać, że niezależnie od tego, jak bardzo nastolatek wielokrotnie sprzeciwia się decyzjom swoich rodziców, kiedy podejmujemy wysiłek, aby przedstawić nasz punkt widzenia poprzez dialog, a nie narzucanie, te racje nie pozostają głuche i stopniowo stają się częścią wychowania dziecka.
Dobrą strategią jest szukanie sposobów na połączenie z dominującymi wartościami dzieci w tej grupie wiekowej - bo mainstream Są też dobre strony tego rozwiązania. Faktem jest, że nowe pokolenia są znacznie bardziej świadome konieczności dbania o planetę, a ta troska ma pozytywny wpływ na środowisko. bardzo znaczący ciężar w swoich nawykach konsumpcyjnych. Ponowne wykorzystanie, naprawa przedmiotów, które się psują, kupowanie w sklepach z drugiej ręki, korzystanie z aplikacji circular economy... to w dużej mierze zachowania bardziej naturalne dla wielu dzisiejszych młodych ludzi niż dla ich rodziców. Krótko mówiąc, zrównoważony rozwój na wszystkich poziomach - osobistym, społecznym, środowiskowym... - jest jedynie konsekwencją cnoty umiarkowania (lub, w bardziej nowoczesnym języku, samokontroli i umiarkowania).
Świadomość, że w naszym środowisku czy gdzie indziej jest wielu ludzi, którym brakuje nawet najbardziej podstawowych środków materialnych, jest niewątpliwie ożywcza, która zwykle poruszy sumienia naszych dzieci w tym wieku. Bo nawet jeśli kryzys gospodarczy nas nie dotknie, to czyż nie jest nieprzyzwoitością konsumowanie bez umiaru, gdy tak wielu nie ma tego, co potrzebne do życia? W tym sensie, Ostatnia propozycja papieża Franciszka Pomysł, by w czasie świąt ograniczyć część wydatków i przeznaczyć je na pomoc rodzinom na Ukrainie, może być świetnym sposobem na wydobycie szlachetnych ideałów, które nosi w sobie każdy nastolatek.
Tajna broń rodziców
Nie trzeba dodawać, że w podejściu edukacyjnym, które próbowaliśmy określić w tych liniach, rodzice mają wielkie wyzwanie, aby stawić czoła przytłaczającej machinie reklamowej rynku, z jej algorytmami, strategią omnichannel i setkami myślących głów. Porażka byłaby pewna, gdyby nie fakt, że dysponujemy nieomylną bronią, której dobre skutki poświadczyli wychowawcy wszystkich czasów: przykładem.
Nie ma skuteczniejszego mechanizmu wychowawczego dla dzieci niż zachowanie samych rodziców. Jest to w rzeczywistości podstawowy warunek, aby każda z porad, które podaliśmy w całym tym artykule, zadziałała. Jeśli w te święta nasze dzieci zobaczą, jak rezygnujemy z naszego komfortu, by umilić życie innym; jeśli zobaczą, że my również zachowujemy umiar w wyborze prezentów; jeśli, krótko mówiąc, zdadzą sobie sprawę, że mama i tata są konsekwentni w tym, co głoszą i nie ulegają własnym, dorosłym zachciankom... to mamy połowę bitwy wygraną.
Zbliża się piękna uroczystość: wspomnienie wydarzenia, które na zawsze zmieniło losy ludzkości. Nie pozbawiajmy naszych dzieci doświadczenia autentycznej radości z oglądania narodzin Dziecka w każdej z naszych rodzin. Obyśmy pamiętali, że to On jest prawdziwym darem, który nadaje sens temu ukochanemu świętu.