Ekologia integralna

Miguel Ángel Martínez: "Poprzez naukę łatwo jest dotrzeć do Boga".

Miguel Ángel Martínez-González, lekarz i epidemiolog, jest jednym z najważniejszych naukowców na arenie międzynarodowej. W tym wywiadzie opowiada o związku między swoim naukowym i chrześcijańskim obliczem oraz o tym, jak badania są również sposobem służenia innym.

Loreto Rios-6 lipca 2024 r.-Czas czytania: 6 minuty

Miguel Ángel Martínez ©Manuel Castells (Uniwersytet Nawarry)

Miguel Ángel Martínez-González jest lekarzem, badaczem i epidemiologiem, profesorem medycyny prewencyjnej i medycyny Zdrowie Publiczny Uniwersytet Nawarry i profesor nadzwyczajny żywienia na Uniwersytecie Harvarda. Wraz z wydawnictwem Planeta opublikował książki Zdrowie na pewno (2018), Co jesz? (2020), Opieka zdrowotna w płomieniach (2021) y Łosoś, hormony i ekrany (2023). W 2021 r. znalazł się na liście "Highly Cited Researchers 2021" magazynu Clarivategdzie znajduje się wśród 6 600 najczęściej cytowanych naukowców na świecie. W 2022 r. Ministerstwo Nauki i Innowacji przyznało mu prestiżową nagrodę Gregorio Marañón National Research Award in Medicine za jego wkład w znaczenie odżywiania, diety śródziemnomorskiej i zdrowego stylu życia w dziedzinie medycyny prewencyjnej.

W jaki sposób twoja naukowa strona wzbogaca twoją wiarę i odwrotnie?

Myślę, że dla naukowca, zwłaszcza gdy jest się w pierwszej lidze badań, istnieje wiele niebezpieczeństw, które mogą zepsuć całą pracę, związanych z ego, dumą, próżnością, chęcią zaistnienia i tak dalej. A to ma bardzo złe konsekwencje dla pracy zawodowej naukowca, ponieważ często okazuje się, że starsi naukowcy chcą być wszędzie i nie pozwalają młodym ludziom mieć wystarczającego znaczenia i znaczenia lub być w stanie kontynuować swoją pracę w dłuższej perspektywie. Sadzenie drzew, z których cienia mogą korzystać inni, jest czymś, w co jestem bardzo zaangażowany, właśnie ze względu na moją wiarę, ponieważ wydaje mi się, że całe chrześcijaństwo opiera się na idei, że ten, kto daje, jest szczęśliwszy niż ten, kto otrzymuje. Ta postawa hojności, umiejętność ukrywania się w wielu momentach i robienia miejsca innym, aby inni zaczynali tam, gdzie ty skończyłeś, to wartości wiary, które z pewnością sprawiają, że badania są znacznie bardziej produktywne na dłuższą metę. O wiele skuteczniej jest zmusić do pracy trzydzieści osób niż pracować jako trzydzieści osób, ale kiedy ego bierze górę, chce się być wszędzie, pojawiać się i nie pozwala ludziom, którzy współpracują, pokazać głowy. Trzeba umieć zrobić krok w tył w odpowiednim momencie, zwłaszcza gdy osiąga się szczyt kariery i zbliża się do emerytury. Ten krok w tył sprawia, że badania są bardziej produktywne, ponieważ więcej osób angażuje się, przejmuje inicjatywę i przejmuje stery.

I odwrotnie, praca zawodowa wzbogaca wiarę. Zagłębianie się w biologię człowieka zawsze wiąże się z fascynacją tym, jak funkcjonują istoty ludzkie, ich mechanizmy kontrolne, ich narządy, ich fizjologia i tak dalej. I bardzo trudno jest nie prowadzić do Boga. Odkrywa się naprawdę imponujące cuda. Ta fascynacja wydaje mi się być bardzo potężną siłą w zbliżaniu się do wiary i Boga.

Ponadto dzięki tej pracy nawiązuje się wiele relacji z innymi ludźmi i widzi się wiele możliwości, aby pomóc im duchowo, aby spróbować zbliżyć ich do Boga z apostolską gorliwością, która jest nieodłączna od chrześcijaństwa. Byłem z kilkoma laureatami National Youth Research Awards, które zostały przyznane po raz pierwszy w zeszłym roku, a rozmowy z nimi, w naturalny sposób, kończyły się przekazywaniem aspektów wiary, aspektów, które masz w sobie ze względu na swoje chrześcijańskie przekonania. To pomaga i to samo jest prawdą, gdy masz ważną pracę naukową, która zajmuje dużo czasu. Daje ci to możliwość, zwłaszcza w kontaktach ze studentami, z ludźmi, których pracami się opiekujesz lub którzy szkolą się u ciebie jako młodzi profesorowie, aby otworzyć ich horyzonty na nadprzyrodzone i zobaczyć, że poprzez naukę łatwo jest dotrzeć do Boga. We wszystkich kwestiach związanych ze stylem życia i zdrowiem publicznym, czyli w dziedzinie, w której rozwinąłem swoją karierę naukową, widać, że ostatecznie to, co jest sprzeczne z ludzką naturą, szkodzi człowiekowi. Widać to na podstawie danych naukowych, a nie tylko wiary. Wprowadzanie do organizmu szeregu substancji, które nie są typowe dla naturalnej żywności, lub pozwalanie sobie na szereg zachowań, które są zasadniczo hedonistyczne, konsumpcyjne, kończy się powstawaniem większej liczby chorób fizycznych i psychicznych. W pewnym sensie mówisz: "Biblia miała rację". Dzięki nauce w końcu widzisz, że pokora, trzeźwość, właściwe użycie rozumu i uporządkowanie naszych sprzecznych apetytów ma wpływ na zdrowie, a kiedy widzisz to na podstawie danych z badań przeprowadzonych na dziesiątkach tysięcy ludzi, wzmacnia to twoją wiarę.

Więc można powiedzieć, że wiara jest zdrowa?

Tak, w Bostonie dwie osoby, które pracują ze mną na Harvardzie, współpracują również z Human Flourishing Centre prowadzonym przez bardzo prestiżowego profesora Harvardu, który przeszedł na katolicyzm, Tylera VanderWeele. Jeden z najbardziej wpływowych artykułów, które opublikował, w jednym z najlepszych czasopism medycznych, pokazuje, w jaki sposób praktyki religijne zapobiegają samobójstwom. Jest to coś, co zostało udowodnione za pomocą danych empirycznych, że posiadanie przekonań religijnych i ich praktykowanie zmniejsza czynniki ryzyka samobójstwa.

Pamiętam, że kiedy zaprojektowałem duże badanie kohortowe, które przeprowadziliśmy w Nawarze 25 lat temu na Harvardzie, z pomocą tamtejszych profesorów, jeden z nich, który nie był do końca wierzący, powiedział mi: "Słuchaj, jeśli zamierzasz rekrutować byłych studentów z Uniwersytetu Nawarry, gdzie jest tak wielu katolików, obniży to wskaźniki śmiertelności, ponieważ będą mniej umierać, będą mieli mniej chorób". Był ateistą, ale powiedział mi: "Mam duże doświadczenie w prowadzeniu badań epidemiologicznych i widzę, że kiedy ludzie mają więcej praktyk religijnych, mają lepsze nawyki zdrowotne, mniej się upijają, mniej biorą narkotyków, są mniej rozwiązli seksualnie, chodzą do lekarza, kiedy przychodzi ich kolej i są bardziej odpowiedzialni za własne zdrowie". Ostatecznie, gdy populacja ma więcej przekonań chrześcijańskich, ma lepsze nawyki zdrowotne, a to zmniejsza śmiertelność. Logicznie rzecz biorąc, jest to więc korzystne dla zdrowia.

Czy Twoje zainteresowanie badaniami ma charakter wyłącznie naukowy, czy jest to również sposób na pomaganie innym?

Oczywiście pomaganie jest siłą napędową, jest absolutnym priorytetem. Często powtarzam to moim współpracownikom i zawsze staram się o tym pamiętać. Niedawno spotkałem się z grupą kardiologów w Madrycie, ponieważ opracowujemy bardzo ambitne badanie, które zostało sfinansowane przez Europejską Radę ds. Badań Naukowych, i powiedziałem im: "Zamierzamy włączyć do tego badania wielu lekarzy, a oni mogą zapytać: "A jeśli wniosę pacjentów do tego badania, czy zamierzacie wydać mi certyfikat uczestnictwa, czy zamierzacie umieścić mnie w artykułach jako badacza?". Odpowiadam: "Oczywiście, zrobimy to wszystko, ale to nie jest najważniejsze". Musisz myśleć o usługach, które wykonujesz dla wielu pacjentów, którzy mają problem, który zamierzamy rozwiązać. Wyjaśniłem im również, że jeśli lekarz bada pacjenta na oddziale ratunkowym, który przychodzi z bólem w klatce piersiowej, mówi mu, że nic mu nie jest, a pacjent wraca do domu i umiera, ponieważ miał zawał mięśnia sercowego, a ty go nie wykryłeś, to jest to straszna porażka medycyny. Ale w zdrowiu publicznym, jeśli powiesz pacjentowi: "Nie ma nic złego w tym nawyku", a okaże się, że ten nawyk zwiększa śmiertelność o 10 %, ale jest wspólny dla 70 % populacji, miliony zgonów są spowodowane niewłaściwym postępowaniem. To, co robimy w dziedzinie zdrowia publicznego, ma ogromne reperkusje. Pewnego dnia na Harvardzie podczas konferencji, którą prowadziłem, powiedziano mi, że prowadzenie badań nad zdrowiem publicznym wymaga wielkiego poczucia odpowiedzialności i dużej odwagi, ponieważ stawką jest życie i zdrowie milionów ludzi, a logicznie rzecz biorąc, musimy zobaczyć Jezusa Chrystusa w każdym z nich, tak jak robimy to w medycynie klinicznej. Jeśli chodzi o epidemiologię i zdrowie publiczne, dzieje się to na dużą skalę. Może nie widać tego tak od razu, jak w przypadku pacjenta, któremu nie zrobiono EKG i który umiera na atak serca, ale rzeczywistość jest taka, że dzięki decyzjom, które podejmujemy w zakresie zdrowia publicznego i badaniom, które prowadzimy, możemy przynosić korzyści lub szkodzić milionom ludzi. I w tych ludziach musimy widzieć Jezusa Chrystusa, w przeciwnym razie utracimy chrześcijański sens życia.

Czy uważasz, że istnieją uprzedzenia wobec osób wierzących w naukę, czy też zostały one przezwyciężone?

Nie, nie, uprzedzenie istnieje i jest absolutnie niesprawiedliwe, ponieważ jest tylko uprzedzeniem. Rzeczywistość jest taka, że musimy mieć perspektywę, że katolicy nie są istotami drugiej kategorii i że mamy takie samo prawo do dochodzenia, jak każdy inny. Nie możemy być ludźmi zepchniętymi na margines. Tutaj również musimy wykazać się siłą i odwagą, nie dając się zepchnąć do narożnika, nie będąc nieśmiałymi ani samoświadomymi. Wierzę, że my, katolicy, musimy być przekonani, że wiara zapewnia bardziej globalną, komplementarną wizję i że sprawia, że podnosimy wzrok i jesteśmy bardziej rygorystyczni, właśnie dlatego, że mamy wiarę. Ponieważ widzimy, że to, co robimy tutaj, ma reperkusje poza tym życiem, a to daje ci wielkie poczucie odpowiedzialności. Bóg będzie mnie za to wszystko rozliczał. A transcendencja wykraczająca poza życie na tej ziemi jest czymś, co pomaga nam lepiej wykonywać naszą pracę zawodową, a przede wszystkim z wizją św. Tak więc, logicznie rzecz biorąc, patrzymy na tę pracę z dużo większą pewnością, niż gdybyśmy nie mieli wiary.

Biuletyn informacyjny La Brújula Zostaw nam swój e-mail i otrzymuj co tydzień najnowsze wiadomości z katolickim punktem widzenia.