Historia Leire jest poruszająca. Nie chce być bohaterką niczego, ale w najbliższą niedzielę będzie jednym ze świadectw w rajdzie im. Każde życie ma znaczenieo godz. 12.00 w Puerta de Alcalá (Madryt). Platforma, wraz z uczestnikami spotkania, będzie demonstrować przeciwko brakowi pomocy publicznej dla macierzyństwa, ustawie o eutanazji, nienarodzonych, atakowi na klauzulę sumienia lekarzy oraz reformie kodeksu karnego wymierzonej w wolność słowa pro-liferów.
"Jesteśmy moralnie zobowiązani. Jeśli nie porozmawiamy teraz, to kiedy? Jeśli my tego nie zrobimy, to kto to zrobi? powiedział prezes Hiszpańskie Forum Rodzinne, Ignacio García Juliána konferencji prasowej zorganizowanej w tym tygodniu przez platformę Every Life Matters. Organizatorzy (Foro Español de la Familia, Fundación +Vida, Provida España i Fundación Más futuro - Rescatadores Juan Pablo II) przedstawili w nim szczegóły niedzielnego rajdu wraz z filmem, który można obejrzeć tutaj tutaj.
"Z naszego doświadczenia wynika, że nikt nie pozostaje obojętny, gdy ten temat jest poruszany. Ważne jest, by pokazywać prawdę, bo sama prawda i dobro mają imponującą wartość. Kultura życia jest bardzo silna, to jest nie do zatrzymania - powiedział. Alicja LatorrePrezes Hiszpańskiej Federacji Stowarzyszeń Pro-Life w Hiszpanii.
"Na imprezie bohaterami będą kobiety, chorzy i lekarze. Dlaczego nie pozwolić mówić kobietom, które dokonały aborcji? Chcemy, by społeczeństwo zobaczyło, że te nowe prawa, reformy, zaniedbania i ataki niszczą nasze rodziny - powiedziała. Marta Velardeprezes Więcej przyszłości - Ratownicy Jana Pawła II.
Wśród stowarzyszeń przystępujących są: Zgromadzenie dla Życia, Wolności i Godności, Europejska Federacja Jeden z Nas, Stowarzyszenie Obrony Prawa do sprzeciwu sumienia (ANDOC), Fundacja Jérôme Lejeune, Katolickie Stowarzyszenie Propagandystów (ACdP), Stowarzyszenie w Obronie Życia Człowieka (ADEVIDA), Stowarzyszenie Naukowców i Profesjonalistów dla Życia (CÍVICA), Fundacja Educatio Servanda, 40 dni dla życia, Spanish Association of Catholic Pharmacists, Fundación Villacisneros, AESVIDA, Fundación Valores y Sociedad, Asociación Deportistas por la Vida y la Familia, E- Cristian, Cristianos en Democracia, Asociación de Ayuda a la Madre y al Bebé (AMABE), AYUVI, Asociación Voz Postaborto, Plataforma por la Familia Catalunya-ONU, Asociación Cinemanet , Associació Catalana d'Estudis Bioètics (ACEB), ANDEVI y PROVIDA Alicante, Alcalá de H., Badajoz, Barcelona, Bilbao, Castellón, Gijón, Santander, Walencja, Valladolid, Saragossa, Guadix, Sevilla, Torrejón de Ardoz.
Leire mówi: uwidacznianie traumy poaborcyjnej
Leire Navaridas, konsultant ds. komunikacji i marketingu, będzie na zlocie w Puerta de Alcalá. Młoda kobieta opisuje się na portalach społecznościowych jako "matka 3, żyje tylko 1, który daje mi siłę do walki w obronie miłości, prawdy, życia i związku kobiety i mężczyzny". Ofiara IVE".
W rozmowie z Omnes w ostatni wtorek, oprócz opowiedzenia swojej historii, wydobyła z siebie to, co najlepsze, mówiąc o macierzyństwie, "największym darze na świecie". Wtedy widzimy to. A 48 godzin temu napisała na LinkedIn: "Z mojego doświadczenia, nie tylko jako ofiary, ale także jako towarzyszki innych kobiet, wiem, jak ważne i konieczne jest, dziś bardziej niż kiedykolwiek, uczynienie bólu po-#aborcyjnego widocznym (niełatwe, nawiasem mówiąc, bo traumatyczne). W najbliższą niedzielę będę tam, jak zawsze, dostępny wszędzie, co pozwoli mi rozmontować kłamstwa otaczające #IVE, zwrócić uwagę na konsekwencje utraty syna lub córki oraz podzielić się doświadczeniem uratowania #materstwa, a wraz z nim 1TP5Szczęścia".
Kłamstwa wokół aborcji
Od tej pory jest to Leire która kontynuuje swoją historię. "W 2009 roku w Donosti pozwoliłam sobie na brutalną interwencję w mojej ciąży. Mówię to bardzo świadomie. Bo oni używają słowa IVE, które według nich oznacza Dobrowolne Przerwanie Ciąży, ale ja się z nim nie tylko nie zgadzam, ale całkowicie je odrzucam, bo zawiera bardzo duże kłamstwo, no dwa: po pierwsze, idea "przerwania", tak jakby można było to jakoś wznowić. A po drugie, i ważniejsze, "dobrowolne". I to jest fundamentalne i krytyczne dla kobiet, które przez to przechodzą, bo żeby to było "dobrowolne", musiałyby nam dać: po pierwsze wszystkie informacje, potem świadomość, a po trzecie alternatywy. "A IVE, o którym mówiłam wcześniej, nazywam Interwencją w Ciąży z Przemocą i dla mnie to jest skrót IVE. Zawsze odnoszę się do niego tymi określeniami.
"Nie pokazali mi nawet, że to, co noszę w swoim łonie, to życie mojego syna, który miał już swoje małe serduszko i swoje "wszystko", a tym bardziej nie powiedzieli mi, przez co będę przechodzić, bo kiedy jest się poddanym brutalnemu działaniu, a tak jest w tym przypadku, to osadza się trauma. Niemożliwe jest, aby przemoc nie miała traumatycznych konsekwencji, a po trzecie, nie dano mi żadnej innej alternatywy. Tak więc z myślą, że gdybym dalej to robił, to miałbym problemy psychiczne, zaprzeczali, że robienie tego nie spowoduje ich. To niewiarygodna pułapka - mówi.
Aborcję nazywam brutalną interwencją w ciążę.
Leire
Aborcja w 2009 roku: absolutna samotność
"Mój przypadek poronienia był jednym z najbardziej typowych" - wspomina Leire. "Zachodzisz w ciążę i mówisz 'to mi nie pasuje': bo nie było tego w moich planach, bo mam jeszcze pomysł na rozwój zawodowy, który się nie zmaterializował, a czasem dlatego, że nie jesteśmy w dobrych stosunkach jako para. Zdarzyło mi się to podczas pobytu w Makau, które jest wyspą obok Hongkongu - opowiada Omnes. "Mój partner i ja mieszkaliśmy w Australii, a my postanowiliśmy przyjechać i zamieszkać w Hiszpanii, dla czego wzięliśmy ślub tam w Australii, ale on dostał pracę i pojechałam z nim, ale byliśmy w ogromnym kryzysie, a błędem było uprawianie seksu podczas kryzysu, ale tak się stało i wynikiem była moja pierwsza ciąża.
"Byłam zupełnie nieprzygotowana, w stanie szoku, a przede wszystkim - i to jest bardzo istotne - z absolutnym poczuciem osamotnienia wobec problemu. Co więc robiłem, byłem w Makau, które jest kolebką perwersji, hazardu i bardzo nikczemnego świata. Bardzo chory świat. To jak mini chińska wyspa, replika Las Vegas, i tam właśnie przyjeżdżają wszyscy hazardziści z kontynentu, aby wydać swoje oszczędności, zrujnować swoje rodziny, palić i pić ile się da, a potem wrócić do domu w rozsypce. Sytuacja jest taka, że zaszłam w ciążę, przeżyłam ją jako brąz i wiedząc, że jestem zdana na siebie, miałam poczucie, że nie liczę ani na męża, ani na rodzinę, ani na nic innego - przyznaje otwarcie młoda kobieta.
"Więc co mam z tym zrobić? Otóż zdarzyło mi się zadzwonić do znajomego w Donosti, który jest bardzo blisko spokrewniony z człowiekiem, którego również znałem, a który ma klinikę aborcyjną. Cóż, to klinika ginekologiczna, ale wiedziałam, że dokonują aborcji. W tym czasie mogłam pójść na demonstrację proaborcyjną pod hasłem "Rodzimy, decydujemy". A ponieważ to, co mamy w sobie, wydaje się być niczym więcej jak zlepkiem komórek, który nie ma żadnej innej wartości, można go usunąć jak torbiel czy brodawkę".
"Przyjęłam to jako realne rozwiązanie dla rozwiązania mojej sytuacji, a także z myślą, że będzie to nieszkodliwe i że przeniesie mnie z powrotem do sytuacji sprzed ciąży, bez żadnego rodzaju konsekwencji czy kolejnych historii", ujawnia Leire. "Wróciłem do Donosti, powiedziałem rodzicom. Był rok 2009. Matka mi towarzyszy, płaci za operację, podpisuję, że ją wykonuję, bo podobno ma mi to przysporzyć problemów psychicznych, i tam, jak ktoś idący na depilację woskiem, pozwalam sobie na brutalną ingerencję w moją ciążę".
Ciąża w 2010 r.: "get building".
Leire cierpiała na zawroty głowy od czasów studiów, a po pobycie w Madrycie postanowiła udać się do poleconego jej terapeuty. Pierwszą rzeczą, którą zrozumiała, było to, że "czułam się bardziej samotna niż jedna, co w rzeczywistości jest źródłem zawrotów głowy, i że dzięki leczeniu to zniknęło". Na drugiej sesji z nim "byłam już w 2010 roku w kolejnej ciąży i jakoś znowu przeżyłam to jako niechcianą wiadomość, powiedzmy, że złą. Wiedziałam natomiast, że nie mogę przejść przez to samo jeszcze raz - ujawnia - ale nie dlatego, że byłam świadoma tego, co przeszłam, ale z powodu wyobrażenia, które miałam, że jeśli przejdę przez to jeszcze raz, mój układ rozrodczy zostanie zniszczony i w jakiś sposób nie będę mogła być ponownie matką.
Zobaczyłam, że mam alternatywę, którą było budowanie i świadomość, że to, co jest w środku, to życie mojej córki lub syna.
Leire
"Rzeczywiście miałam złudzenie, że będę matką, potem zobaczyłam, że nie jest to możliwe. Ale jednocześnie nie miałem wyjścia, żadnych opcji. I wtedy zadzwoniłam do terapeuty, który powiedział mi: "nie przejmuj się, przyjdź tu, nie rób nic". To był mój partner i ja, i pamiętam tylko jedno zdanie, które zadziałało magicznie. Powiedział do mnie: "Leire, przestań niszczyć i zacznij budować".
Dzięki temu zdaniu mogłam zrozumieć dryf zniszczenia, jaki miałam w swoim życiu, bo konsumowałam wszystko: narkotyki, seks, związki... a kiedy nie krzywdziłam, pozwalałam im krzywdzić mnie, a więc stała dynamika. Ale zobaczyłam, że mam alternatywę, którą było budowanie, i świadomość, że to, co jest w środku, to życie mojej córki lub syna, nagle cała iluzja tego, co się wydarzy, połączyła się ze mną: pokochałam ideę, że będę mogła czytać piękne historie, a potem będę mogła mu je opowiadać, uczyć się piosenek?
Nagle otworzyła się dla mnie aureola światła i nadziei, a życie stało się cudowne. Miałam dużo radości i entuzjazmu do życia. Złe warunki pracy, w jakich się znajdowałam, wydawały mi się nieistotne, byłam gotowa zrobić wszystko, by mój syn miał wszystko. Pamiętam pierwsze USG, słyszałam jego serduszko, płakałam ze wzruszenia, wszystko było bardzo piękne i bardzo ekscytujące, tylko że na kontroli po trzech miesiącach ginekolog powiedział mi, że serduszko już nie bije i że mój synek już nie żyje".
"Wszystko było znowu bardzo ciężkim ciosem" - ujawnia młoda kobieta z San Sebastian. Zimna jak kamień, powiedziałam sobie: "było miło, póki trwało", nie uroniłam łzy i ani mój partner, ani rodzina, ani wszyscy, którzy wiedzieli, że jestem w ciąży, nie mówili o tym więcej, ta strata znów się rozmyła, została wymazana z mapy z powierzchni ziemi i poszliśmy dalej".
"Ból, straszliwe katharsis".
Trwało to jeszcze przez kilka lat - kontynuuje. "Przeszłam przez aborcję, przeszłam przez to poronienie i jakoś szłam do przodu bez jakiejkolwiek żałoby i świadomości straty. A potem para się rozpadła, ale ja dzięki terapeucie dalej szłam drogą rozwoju osobistego, gdzie lepiej poznawałam siebie i odklejałam warstwy, aż doszłam do tej warstwy, gdzie wyszedł cały ogromny ból, który nosiłam w środku, i to też było bardzo obrazowe, bo ból wyszedł z mojego brzucha i nie mogłam przestać płakać i płakałam, jak straszne katharsis.
Ale to było bardzo miłe, bo powiedzmy, że wyszła miłość, którą czułam do tych dzieci, do moich dzieci. Wtedy mogłam na nowo nawiązać z nimi relację miłosną, mogłam zobaczyć, że po tym całym bólu jest miłość, którą mam jako matka i otwierały się też nowe drzwi. Czułam się bardzo winna, ponieważ byłam już bardzo świadoma tego, co się stało, byłam bardzo świadoma, że straciłam swoje dzieci i czułam się z tego powodu bardzo winna.
Zaproponowałam siebie jako świadka, aby zdemontować te wszystkie kłamstwa i spróbować zapobiec popełnieniu tego samego błędu przez inne kobiety.
Leire
"Druga szansa". Mogę sobie wybaczyć.
"Potem przychodzi poczucie winy, nie możesz sobie wybaczyć, myślisz, że jesteś najgorsza, że jesteś bezduszną, okrutną kobietą, że na nic nie zasługujesz i jakoś tak szukałam kary. I zaczęłam wchodzić w związki z mężczyznami, co było w zasadzie po to, żeby oni skończyli mnie całkowicie niszczyć. Ale cóż, dzięki temu, że wciąż jestem w tym środowisku terapeutycznym, zachowuję odrobinę świadomości, że to bardzo zła droga, a także dzięki mojemu obecnemu partnerowi, który mnie zachęca i namawia do dania sobie drugiej szansy.
"To wtedy udało mi się w końcu wybaczyć sobie, także dzięki zrozumieniu, które było dla mnie bardzo trudne do zaakceptowania, dzięki przyjęciu, że byłam ofiarą systemu, który w tak ukryty i sybarycki sposób promuje przemoc. Ponieważ a priori [aborcja] jest prawem i rozwiązaniem, a bardzo daleko od tego, to w zasadzie niszczy cię i ma potencjał, aby zakończyć twoje życie; i wtedy trochę się oburzyłam na myśl o tym, jak kobieta musi skończyć przechodząc przez coś takiego z braku wsparcia społecznego, i z powodu takiego niespołecznego oszustwa, w które wierzyłam, ponieważ byłam feministką, pro-aborcyjną i wszystko; a potem, kiedy to robisz, widzisz, że to cię niszczy, oprócz tego, że nie możesz już odzyskać życia swoich utraconych dzieci".
"I przybył Lander".
"Ale Lander przyjechał" - komentowaliśmy. "Tak, to szczęśliwe zakończenie. Kiedy daję sobie nową szansę na powrót do życia, na powrót do miłości, nie tylko zakochuję się w moim partnerze, ale on daje mi Lander, co jest najwspanialszą rzeczą na świecie. Macierzyństwo jest największym darem na świecie, jeśli nie największym, bo to, czego doświadczam z Landerem, jest wręcz trudne do wytłumaczenia".
"Lander urodził się w grudniu 2017 roku", wyjaśnia Leire. "Byłam na demonstracji 8-M w 2018 roku, z kilkumiesięcznym już dzieckiem Landerem w jego małym plecaku przyczepionym do mnie i oczywiście, gdy zobaczyłam, że wiele z postulatów opiera się na promowaniu aborcji, byłam tak oburzona, że odmówiłam. I wtedy zaczęłam podnosić głos: zaproponowałam siebie jako świadka, aby rozmontować te wszystkie kłamstwa i spróbować zapobiec temu, żeby inne kobiety nie popełniły tego samego błędu co ja, ponieważ kobiety, które promują te plakaty promujące darmową aborcję, bezpłatną i super dostępną, nie są świadome tego, jak bardzo to niszczy kobiety".
"Tak naprawdę, odkąd moje świadectwo dotarło do wielu kobiet, kontaktuje się ze mną wiele innych, bo wreszcie rozumieją, że ktoś je zrozumie, wiedzą, że ja mogę je zrozumieć, że przeszłam przez to samo, że powrót do życia jest możliwy. Wiele z nich podjęło kilka prób samobójczych, a te, które nie podjęły, bo mają już żywe dzieci, ale nie mają wyjścia z tego, co zrobiły, i jest wiele przypadków kobiet, którym towarzyszyłam, które są w strasznym stanie".
Zdarzało mi się to z kobietami, którym towarzyszyłem i przyszedł też taki moment, że powiedziały mi: "to jest to". W końcu kluczem jest miłość.
Leire
"Macierzyństwo, dużo miłości".
Ostatnia część rozmowy dotyczy macierzyństwa. Zatrzymanie Leire jest niemal niemożliwe. Jej argumenty wylewają się na zewnątrz. "Macierzyństwo, dalekie od zniszczenia twojego życia, jest okazją, w której otrzymasz dużo czystej miłości, bo dzieci takie są, i będziesz miała możliwość, dzięki tej inspiracji, przekroczyć każdy rodzaj problemu, każdą trudność, w której mogłaś być zablokowana przez całe swoje życie. Czyli z miłości do nich kobieta jest w stanie zrobić wszystko. Tak więc, daleki od zniszczenia cię i podporządkowania sobie, czy pozbawienia cię czegokolwiek, jest wręcz przeciwnie.
"Dla mnie macierzyństwo jest już, powiedzmy, rzeczywistością, bo jestem matką od pierwszego dziecka, ale kiedy pojawił się Lander, to co mogę powiedzieć, to to, że jestem kobietą z wieloma zasobami, co daje mi niesamowitą siłę, aby pokonać wszystko i osiągnąć wszystko, a także radość i miłość, którą czuję, i złudzenie, aby być z nim każdego dnia, które nie ma porównania z niczym, czego kiedykolwiek doświadczyłam w moim życiu".
Co więcej, dzięki świadomości, jak bezbronne i jak cenne jest życie, Lander jest dzieckiem super szanowanym, super kochanym i wszystko, czego nie udało się zabrać jego starszemu rodzeństwu, zabiera ze sobą, jest szczęśliwym dzieckiem. A sprowadzanie na świat szczęśliwych dzieci wydaje mi się nie tylko pięknym aktem, ale i bardzo potrzebnym, biorąc pod uwagę stan społeczeństwa.
"Zdarzało mi się to z kobietami, którym towarzyszyłem i przychodził też taki moment, że mówiły mi: "to jest to". W końcu kluczem jest miłość. Brak miłości niszczy wiele, a tym, co ratuje, jest miłość" - podsumowuje Leire.