20 lat temu, Clara Pardo dołączyła jako wolontariuszka w Manos Unidas. Od tego czasu pracowała w obszarze projektów Manos Unidas, pracując w różnych krajach. W maju 2016 roku została wybrana przez Zgromadzenie Delegatów na prezesa, a w maju przyszłego roku, po dwóch kadencjach na czele tej rozwojowej organizacji pozarządowej, pożegna się z funkcją prezesa.
Od marca 2020 roku, wraz z wybuchem pandemii, Clara Pardo przeżywa być może najtrudniejszy okres w ostatnich dekadach. Jednak zdaniem prezesa Manos Unidas "odnotowaliśmy wzrost liczby wolontariuszy i wsparcia dla naszych akcji ratunkowych".
W tym 2022 roku kampania Manos Unidas przypomina nam, że problemy krajów rozwijających się nie tylko trwają, ale zostały zaostrzone przez pandemię, i że musimy wszyscy razem wyjść z tego globalnego kryzysu, dając szanse wszystkim.
Jak ocenia Pan te lata prezesury Manos Unidas?
- Do Manos Unidas dołączyłem 20 lat temu, a od 6 lat jestem prezesem (ponownie wybrany w 2019 roku). To było niezwykłe 20 lat. Mam to szczęście, że wykonuję pracę, która jest tym, co lubię. Nie dostaję wynagrodzenia, jestem wolontariuszem, ale obowiązek i zaangażowanie jest równe płatnej pracy. Nie chodzi tylko o to, żeby pojechać "na kilka godzin". W tej pracy znajdujesz czas tam, gdzie możesz. To, że jesteś wolontariuszem nie oznacza, że jest to "lekkie" zadanie, któremu poświęcasz "chwilę".
Moje sześć lat jako przewodniczącego było absolutnie wyjątkowe. Dla mnie to było szczęśliwe. Było to również obciążenie, to prawda, szczególnie w ubiegłym sezonie, z problemem koronawirusa. Ale jestem bardzo dumna z pracy, jaką wykonała cała Manos Unidas w tym trudnym czasie pandemii. Potrafiliśmy sobie z tym poradzić.
Jak Manos Unidas przeżyło wybuch pandemii?
-Przed pojawieniem się Covida mieliśmy dwie opcje: zamknąć się w domu i pozwolić, by wszystko utonęło, albo zmienić się, by móc dalej walczyć. Manos Unidas to organizacja pozarządowa, która charakteryzuje się surowością i w której mamy wiele starszych osób, więc musieliśmy się zmienić, aby nauczyć się pracować w domu. Wyniki okazały się bardzo dobre. Delegaci w naszych 72 delegaturach pracują głównie nad zwiększeniem świadomości: podnoszeniem wiedzy o głodzie i jego przyczynach oraz pozyskiwaniem funduszy na projekty rozwojowe. Takie imprezy jak kolacje głodowe nie mogły się odbyć, a delegaci wymyślali na nowo. Udało nam się dotrzeć do ludzi poprzez portale społecznościowe, media, telewizję...
Poprzez wymyślenie siebie na nowo, poprzez wspólną walkę, byliśmy w stanie nadal docierać do naszych partnerów, nadal wspierać projekty i być w kontakcie z lokalnymi partnerami w Mozambiku, Peru czy Indiach, nawet jeśli na początku musieliśmy zatrzymać niektóre projekty, na przykład budowlane.
To były bardzo trudne, ale piękne chwile. Wyjeżdżam stąd szczęśliwa. Potrafiliśmy wspólnie walczyć, tak jak 63 lata temu.
Czy uważasz, że po dwóch latach koronawirusa jako głównego tematu naszego życia staliśmy się bardziej czy mniej egoistyczni?
-Na początku pandemii solidarność była na porządku dziennym: postrzegaliśmy to jako globalny problem, z którego musimy wyjść zjednoczeni. Mało tego, niestety, to się odwróciło i staje się projektem "jednostkowym": muszę się ratować, muszę się szczepić... Zapominamy o sytuacji na zewnątrz. Sytuacja skrajnego ubóstwa, które zresztą znacznie się zaostrzyło.
W krajach, w których pracujemy, ludzie żyją z tego, co zbiorą na co dzień, jest to praca niepewna, gospodarka na własne potrzeby. Liczby dotyczące głodu, wielowymiarowego ubóstwa pogorszyły się wraz z pandemią i zamknięciem.
Przez kilka lat bardzo powoli poprawialiśmy wskaźniki rozwoju na całym świecie, ale w ostatnich dwóch latach byliśmy świadkami odwrócenia sytuacji i wzrostu nierówności, w tym w Hiszpanii.
Jak wyglądały kampanie Manos Unidas przez ostatnie dwa lata?
-Dla mnie to było imponujące. Kiedy zaczęła się konfirmacja, w 2020 roku mieliśmy właśnie zakończoną kampanię, która odbywa się w drugą niedzielę lutego, więc nie ucierpiała na tym zbiórka na cele mszalne. Nagle wszystko trzeba było zatrzymać i mamy wielu członków, którzy nadal przynoszą koperty na delegacje, a działania takie jak obiady głodowe są twarzą w twarz.
W połowie lat dwudziestych dane ekonomiczne były bardzo niepokojące. Doszliśmy do wniosku, że nie damy rady. W środku tej sytuacji nasi partnerzy zareagowali ponownie. Zawsze powtarzam, że członkowie Manos Unidas to najodważniejsi i najbardziej zaangażowani ludzie, jakich znam. Ludzie, którzy rozumieją wartość euro, które może oznaczać kawę lub możliwość podania szczepionek czy jedzenia.
Liczba członków Manos Unidas wzrosła w ostatnich miesiącach. Oczywiście zmniejszyliśmy liczbę działań, ale szukaliśmy alternatywnych sposobów wspierania kampanii: wirtualne kolacje głodowe itp. Ważne jest to, że ludzie nadal są zaangażowani. Zawsze mówię o ogromnej hojności mieszkańców Hiszpanii, a nasi partnerzy są tego przykładem. Dzięki Bogu, ożywiło się również finansowanie publiczne projektów.
Na koniec, co ciekawe, w 2020 roku mamy wzrost w stosunku do 2019 roku, a w 2021 roku wzrost liczby członków. Ważną pozycją są legaty: ci ludzie, którzy pozostawiają dziedzictwo dla godniejszej przyszłości tak wielu innym. W ciągu tych miesięcy przeprowadziliśmy również kilka akcji ratunkowych, ponieważ Covid uderzył w straszny sposób w krajach takich jak Indie, gdzie na przykład nie było drewna na opał, aby skremować zmarłych.
Manos Unidas jest kościelną NGDO, czy wasi wolontariusze zawsze należą do Kościoła katolickiego?
-Podobnie jak w przypadku naszych beneficjentów, z których większość nie jest chrześcijanami, nie wymagamy od naszych wolontariuszy i osób pracujących w Manos Unidas, aby mieli określoną religię, wiek lub przynależność polityczną... Mimo to jesteśmy organizacją katolicką, więc jeśli chcesz podjąć większe zobowiązanie, które wiąże się z możliwością głosowania w organach zarządzających lub bycia częścią tych organów, musisz być tym, co nazywa się członkiem Manos Unidas. Aby zostać członkiem musisz zadeklarować, że zgadzasz się z zasadami Kościoła Katolickiego i że Twoje życie jest zgodne z tymi zasadami.
Przewodniczący delegatów muszą być członkami Manos Unidas, deklarując tym samym, że są aktywnymi członkami Kościoła, praktykującymi katolikami. Ponadto delegowani przewodniczący muszą być zatwierdzeni przez miejscowego biskupa, a przewodniczący krajowi przez Konferencję Episkopatu. Krótko mówiąc, kierujemy się zasadami Kościoła, nawet jeśli przyjmujemy kogokolwiek jako wolontariusza i oczywiście beneficjenci nie muszą być katolikami, w rzeczywistości w krajach takich jak Indie prawie nie ma chrześcijańskich beneficjentów.
To prawda, że duża część lokalnych partnerów, z którymi współpracujemy, to zgromadzenia zakonne, diecezje czy misjonarze. To nie jest ekskluzywne, ale zawsze to robiliśmy i oni są tam, gdzie nie ma nikogo innego. Kiedy wybucha epidemia Eboli lub pojawia się tajfun, to właśnie zakonnice i misjonarze zostają w tyle. Opieramy się w dużej mierze na całej sieci Kościoła, co daje nam również pewne gwarancje.
Projekty Manos Unidas
W jaki sposób decydują się Państwo na finansowanie projektu z Manos Unidas? Jaka jest rola lokalnych partnerów, do których przywiązują Państwo tak dużą wagę?
-Dużo podróżujemy. Projekty, które mają być finansowane, są wcześniej odwiedzane i ustalane są potrzeby... Z pewnością nie pracujemy w tych samych obszarach we wszystkich krajach.
Nigdy nie przyjeżdżamy do danego miejsca i nie mówimy: "Tutaj potrzebujemy szkoły lub studni". To najlepszy sposób na to, by projekt okazał się porażką. Jeśli z oczu północy będziemy decydować, co jest potrzebne na rozwijającym się obszarze, zawsze będziemy się mylić.
Kiedy przyszedłem do Manos Unidas, dano mi przykład, który zawsze pamiętam: Jakiś czas temu, aby oczyścić swój wizerunek, firmy naftowe wybudowały w Nigerii szereg szkół, do których nikt nie chodził, ponieważ wybudowały je w miejscach, gdzie nie było zapotrzebowania na szkoły. Szkoły były potrzebne w Nigerii, owszem, ale w innych miejscach.
Nie można decydować o tym, czego potrzebuje dana społeczność. To od nich zależy, czy o to poproszą. Nie z niezrozumiałej dobroczynności, ale po to, by je zaangażować.
Kiedy realizujemy jakiś projekt, beneficjenci wnoszą wkład finansowy lub własną pracę, nawet jeśli jest on bardzo mały. Na przykład, jeśli mówimy o szkole, rodzice muszą poprosić o nią poprzez list i coś wnieść, być może w formie przeniesienia worków z piaskiem lub pomocy przy budowie. W ten sposób czynią projekt swoim własnym.
Następnie przez pewien okres czasu przeprowadza się follow-up, ponieważ ważne jest, aby zobaczyć, jak projekt się rozwija i czy odpowiada temu, czego oczekiwano. Jeśli wybudowano np. studnię, sprawdź, czy ma ona swój komitet wodny, ile litrów jest pobieranych, czy woda została wykorzystana do nawadniania ogródków warzywnych itp.
W Indiach robimy wiele projektów animacji dla kobiet. Projekty szkoleniowe, w których uczy się ich zawodu, o który sami proszą, czy to jest szycie, czy robienie mydła. Kobiety, które zostały nauczone pracować, wychodzić z domu, mieć głos, dostęp do rządowych pożyczek, ich życie się zmienia i my to widzimy. Widzimy, jaki mają wpływ i jak przekształcają społeczeństwo.
Czy istnieją "standardowe" projekty w różnych obszarach?
-Tak, w Ameryce Łacińskiej nie ma tak wielu projektów związanych z edukacją, ale mamy wiele projektów dotyczących suwerenności żywnościowej czy wsparcia dla ludności tubylczej, uznania praw.
Afryka jest kontynentem o największych potrzebach. Z kwestii zdrowotnych: poradnie, mobilne kliniki, a także dostęp do wody czy suwerenność żywnościowa i edukacja. W Indiach natomiast znajdziemy mieszankę wszystkiego. Dużo pracujemy również nad zwiększeniem świadomości na temat pomocy publicznej, która im przysługuje, ponieważ jest wiele korupcji, która powoduje, że ta pomoc nie trafia do tych, którzy jej potrzebują, czy też projektów dotyczących alfabetyzacji.
Zależy to również od tego, czy kraje te znajdują się na terenach nadmorskich, na których realizowane są projekty rybackie. W krajach z bogactwem górniczym pracujemy nad prawami pracowników, ponieważ istnieje wiele problemów związanych z zawłaszczaniem lub nadużyciami.
Chociaż w statucie nie ma projektów typizowanych według krajów, w końcu są takie, które są bardziej powszechne w niektórych obszarach niż w innych.
Kobiece spojrzenie w Manos Unidas
Manos Unidas zrodziło się z kobiet Akcji Katolickiej i zawsze miało szczególny wzgląd na świat kobietJaka jest rola kobiet w tych rozwijających się obszarach?
-Jeśli kobiety mają świadomość, że mają prawa, że mają możliwość dostępu do gospodarki czy edukacji, to jako pierwsze walczą o to, by ich córki chodziły do szkoły, a nie były tymi, które zostają w domu, by opiekować się młodszymi braćmi lub idą na pole, podczas gdy chłopcy idą do szkoły. To właśnie te matki uczą je, że mają równą godność. Edukacja kobiety to edukacja rodziny, to edukacja narodu, to nie jest tylko frazes.
Znaczny procent realizowanych przez nas projektów jest skierowany bezpośrednio do kobiet, a wiele innych ma silny komponent kobiecy. Na przykład w projektach zrównoważonego rolnictwa, ogrodach warzywnych itp. Kiedy buduje się studnię, to jest ona dla całej społeczności, ale dzięki temu kobiety nie muszą chodzić godzinę po wodę, na przykład.
Kampania Manos Unidas na rok 2022 podkreśla, jak ważne jest, aby nie przyzwyczajać się do tych sytuacji ubóstwa i nierówności. Dlaczego wybraliście ten pomysł?
- W tym roku chcemy zwrócić uwagę na to, ile razy widzisz w telewizji ostre obrazy i zmieniasz kanał... bo nie chcesz wiedzieć więcej lub uważasz, że "sam mam dość".
Jedynym sposobem na przemianę świata jest udział nas wszystkich, jak powiedział nam papież. Możemy myśleć, że "nie zamierzam nikogo zabić", ale w rzeczywistości, jeśli patrzę w drugą stronę, nie zapobiegam śmierci tej osoby. Tegoroczny plakat Manos Unidas jest bardzo wymowny, w którym kobiety znikają stopniowo: ponieważ nie uznajemy, że taka rzeczywistość istnieje.
Musimy uświadomić ludziom, że to niemożliwe, że gdy na świecie jest wystarczająco dużo żywności, to 811 milionów ludzi głoduje lub nie ma dostępu do opieki zdrowotnej czy edukacji.