Urodziłem się w 1961 roku i wychowałem się w okolicach Hannoveru. Tam moja mama na początku lat 60. wstąpiła do Adwentystów Dnia Siódmego. Kiedy moi rodzice się rozwiedli, matka przeniosła się z siostrą do Danii; ojciec i ja pojechaliśmy do Berlina; pamiętam, że atmosfera w szkole była brutalna. Nikt się o mnie nie troszczył; może dlatego szukałem wśród adwentystów czegoś w rodzaju rodziców zastępczych.
Chrzest dorosłych przyjąłem jesienią 1982 roku. W każdy sabat mieliśmy godzinę modlitwy i godzinę studiowania Biblii, plus czytanie pism adwentystycznych, Ellen Gould White i innych. Później dołączyłem do podgrupy - "Adventist Fellowship". Odpoczynek szabatowy", zwany też "Orędzia na nasze czasy". Szybko jednak zorientowałem się, że prawie wszystko kręci się tam wokół pieniędzy. Ponieważ - w przeciwieństwie do kościołów katolickiego i ewangelickiego - nie pobierają podatku kościelnego, muszą zbierać datki.
Coś, co zawsze sprawiało mi wielki problem, to fakt, że przy regeneracji, którą głoszą, nie mogę otrzymać wybawienia od grzechu. Oczywiście Bóg odpuszcza grzechy, ale skąd mam mieć pewność? Nie miałem też nikogo, z kim mógłbym o tych sprawach porozmawiać. Poza tym byłem sam, bo byłem jedynym członkiem sekty w Berlinie. Wiele rzeczy było dla mnie zakazanych, np. chodzenie do kina czy jedzenie na mieście, alkohol, palenie papierosów..., polecono mi również, aby jak najbardziej ograniczyć kontakty z "ludźmi ze świata". W pewnym momencie, z sekundy na sekundę, zerwałem z nimi. Na początku poświęciłem się - jak to się mówi - korzystaniu z życia, robieniu tych wszystkich rzeczy, za którymi tęskniłem od dziesięcioleci.
Na stronie Przemówienie Benedykta XVI do Bundestagu we wrześniu 2011 roku wywarła na mnie głębokie wrażenie. Od tej pory starałem się czytać wszystko, co mówił. Choć przez kilka lat wydawało mi się, że nie robię żadnych postępów, czułem coraz większą sympatię do Kościoła katolickiego. W 2014 roku założyłem własną firmę ze wspólnikiem, do którego początkowo miałem duże zaufanie. Ale kilka miesięcy później zdałem sobie sprawę, że produkt, który sprzedawaliśmy, nie był dobry, co doprowadziło mnie niemal do ruiny. Więc skończyłem z tym freelancerem.
Pod koniec 2014 roku sięgnąłem dna. Od pewnego czasu brałem udział w spotkaniach "klubu palaczy"; ale ponieważ byłem tak zdemoralizowany, wysłałem e-mail, aby usprawiedliwić się z uczestnictwa w pewnej okazji; jednak organizator zadzwonił do mnie i zachęcił mnie do uczestnictwa, ponieważ rozmawialiśmy również o sprawach o pewnym znaczeniu. Uczęszczałem i w ten sposób poznałem członka Kościoła katolickiego, który, o ile mogłem stwierdzić, charakteryzował się wielką głębią duchową. Okazało się, że jest członkiem prałatury personalnej Opus Dei. Wkrótce zaprosił mnie do udziału we Mszy Świętej. Poszedłem z pewnym oczekiwaniem; w młodości doprowadzono mnie do tego, że w Kościele katolickim widziałem "Antychrysta".
Nie rozumiałam zbyt wiele z tego. liturgiaAle od samego początku byłam pod wrażeniem. To, co widziałem, pomogło mi się skoncentrować: Chrystus ukrzyżowany, droga krzyżowa i Najświętsza Maryja Panna uświadomiły mi, że jest tam coś szczególnego, bliskość Boga, jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyłem. Mogłem być świadkiem podawania Komunii Świętej: na kolanach i do ust - co za gest pokory! Postanowiłam kupić książkę katechizmową. Przeczytałem ją i przeszedłem przez nią z pomocą dwóch księży w ośrodku Opus Dei przez dwa lata. Poprzez rozmowy, udział we Mszy Świętej i odmawianie różańca poznałam wiarę katolicką.
Ogromnym krokiem była znajomość sakramentu spowiedzi, a więc pewność przebaczenia, a także możliwość przyjęcia Ciała Chrystusa od wyświęconego kapłana. Tak wiele spraw ciążyło na moim umyśle i sercu, że poczułem potrzebę zostania katolikiem. Tak więc w maju 2019 roku przyjąłem sakramenty chrztu i bierzmowania; od tego czasu nadal rozwijam się duchowo. Krótko przed tym wyrzekłem się już pewnych grzechów, które były we mnie głęboko zakorzenione przez dziesiątki lat i których już więcej nie popełniłem.
Odczułem Boże błogosławieństwo, niespotykaną łaskę. "Gdzie jest twoje zwycięstwo, śmierci, gdzie jest twoje żądło? Dużo się też modliłam, aby uzyskać profesjonalną perspektywę, i moje modlitwy zostały wysłuchane: powoli sprawy zaczęły się poprawiać po tym, jak pod koniec 2014 roku zmieniłam kierunek mojej działalności freelancerskiej. Jestem tak szczęśliwy i zadowolony, że w ogóle nie przeszkadzają mi zarzuty, które niektóre media wysuwają pod adresem Kościoła katolickiego. Wszędzie są grzechy i słyszałem o gorszych rzeczach popełnianych przez innych, ale jedynym prześladowanym jest Kościół katolicki. Boli mnie to, ale nie sprawia, że czuję się niepewnie, że podjęłam właściwą decyzję.