Aktualności

Pielgrzymka do Apostoła

Pielgrzymka do Santiago de Compostela, która rozpoczęła się wraz z odkryciem grobu Apostoła w IX wieku, dała początek niezliczonym doświadczeniom pielgrzyma. W Roku Świętym Jezus Chrystus pragnie w szczególny sposób dotrzeć do głębi duszy pielgrzyma.

Javier Peño Iglesias-9 września 2021 r.-Czas czytania: 7 minuty
Pielgrzymi do Santiago

Kiedy w 1122 r. papież Kalikst II udzielił łaski Roku Jubileuszowego katedrze w Santiago de Compostela, prawdopodobnie nikt nie mógł sobie wyobrazić wielkości, jaką tyle wieków później osiągnie pielgrzymowanie do grobu Apostoła.

Rzeczywiście, w średniowiecznym umyśle nie do pomyślenia była myśl o setkach tysięcy Europejczyków przybywających co roku do małego galicyjskiego miasteczka, nie mówiąc już o tym, że większość z nich nie była nawet katolikami po niedzielnej mszy! Ale, jak to bywa, w tym jakobińskim roku 2021-22 rzeczywistość jest taka, jaka jest. Jednak Droga św. Jakuba nadal jest oczywistą atrakcją, którą Bóg posługuje się, aby nadal wzywać mężczyzn i kobiety wszystkich czasów do spotkania z Nim, tak jak Jezus był tym, który spotkał się z uczniami z Emaus.

Bo mimo rosnącej sekularyzacji, reprezentowanej dziś zapewne w pojęciu "turigrino", różne drogi prowadzące do Composteli nadal mówią o Bogu. Od niezwykłej sztuki chrześcijańskiej, spuścizny po prawie wymarłym chrześcijaństwie, przez przyrodę, jeden ze sposobów udowodnienia istnienia Boga dla św. Tomasza z Akwinu, po chrześcijańskie powitanie w schroniskach. Nie mówiąc już o niezliczonych statkach wycieczkowych, które, zwłaszcza w Galicji, pielgrzymi mogą zobaczyć podczas wędrówki. Nawet miasto założone przez świętego, budowniczego mostów i szpitalnika jakich mało, Santo Domingo de la Calzada. Dlatego mimo utraty wiary w sferze społecznej, Camino de Santiago nadal ma wyraźną tożsamość chrześcijańską - a dokładnie katolicką.

Cisza na Camino

Na Camino de Santiago człowiek, stworzony na podobieństwo Boga, również spotyka się z ciszą, oddaleniem od zgiełku współczesnego życia i choć często nie spocznie, dopóki nie będzie miał dobrego połączenia WiFi, to nieuniknione jest, że będzie musiał przyzwyczaić się do utraty łączności ze światem, do którego jest przyzwyczajony. Szybko zdasz sobie sprawę, jak bardzo jest to wyzwalające, zwłaszcza gdy jesteś na pielgrzymce przez kilka tygodni. Zadanie będzie polegało na tym, aby po powrocie do domu móc żyć równie swobodnie. W każdym razie spotkanie z samym sobą otwiera drzwi do odkrycia, że w głębi ludzkiego serca jest wezwanie do komunii z Bogiem. I, w Bogu, z innymi.

Ta komunia jest jedną z wielkich metafor egzystencjalnych, jakie daje nam Camino de Santiago. Wszyscy zmierzają w to samo miejsce z miejsc tak różnych jak Irún, Roncesvalles, Madryt, Fátima, Sewilla... z każdego miejsca, z którego zaczyna się pielgrzymkę, ponieważ mimo oficjalnych tras nie można powiedzieć, że Camino jest takie czy inne, ale że szlak jakubowy jest każdym szlakiem, który prowadzi do Santiago. Podobnie jedni będą bardziej wysportowani, inni mniej; jedni będą bardziej zdecydowani w swoim postanowieniu, a inni mniej; jedni będą jeździć do schronisk, oszczędzając pieniądze, więc często po prostu wystarczy; będą tacy, którzy śpią w miejscach lepiej wyposażonych, nie myśląc tak bardzo o wydatkach. I tak dalej, i tak dalej. Ale wszyscy jesteśmy pielgrzymami. Tak samo życie chrześcijańskie jest pielgrzymowaniem do Chrystusa, każdy ma swój charyzmat. Wszyscy razem, wszyscy w tym samym celu, ale każdy ze swoimi talentami.

W kierunku tego samego celu

W rzeczywistości w ten sposób powstały różne trasy, które znamy dzisiaj. Wszystko zaczęło się od odkrycia grobu Apostoła w pierwszej tercji IX wieku. Według legend zapisanych w Concordia de Antealtares i w Chronicon Iriense, to kotwica o imieniu Pelayo, ciesząca się opinią człowieka modlitwy, odkryła grobowiec, gdy dostrzegła jasne światła. Kiedy zorientował się i wyczuł, że szczątki znalezione w lesie Libredon należą do kogoś ważnego, szybko przekazał tę wiadomość biskupowi Iria Flavia, Teodomiro, który potwierdził tożsamość człowieka, którego szczątki tam leżały: Jakuba Większego, apostoła Jezusa Chrystusa i pierwszego męczennika spośród Dwunastu Apostołów. Następnie poinformował o tym króla Asturii, Alfonsa II Wstydliwego, który postanowił osobiście udać się na miejsce, aby złożyć pokłon przed człowiekiem, który ugiął kolana przed samym Bogiem uczynionym człowiekiem. W ten sposób dobra nowina stopniowo zyskiwała międzynarodowy zasięg, aż do dotarcia do karolińskiej Francji i Rzymu, a także reszty Półwyspu Iberyjskiego.

W duchu wiary, po usłyszeniu tak wspaniałych wieści, wierzący mężczyźni i kobiety z różnych miejsc wyruszyli do rozpoczynającej się Composteli, wkrótce zaludnionej przez prymitywny kościół, który król kazał zbudować, aby chronić i czcić grób apostolski. Tak narodziły się drogi do Santiago, z tymi pielgrzymami, którzy ze swoich miejsc pochodzenia udawali się na wschodni kraniec półwyspu, aby odwiedzić apostoła św. Jakuba. Oczywiście korzystali z istniejących dróg, zwłaszcza rzymskich, choć w czasach, gdy rzymska Hispania była podbijana przez muzułmanów, nie zawsze było to łatwe. 

Znamienne jest, jak w miarę postępującej na południe chrystianizacji półwyspu, kształtowały się główne szlaki do Composteli. Na przykład prymitywna droga francuska nie przebiegała po obecnej trasie, ale szła po rzymskiej drodze XXXIV (via Aquitana), która łączyła Bordeaux z Astorgą, przechodząc przez Pampelunę, Álavę, Briviescę czy Carrión de los Condes, a nie jak dziś przez Logroño i Burgos. Jednak potrzeba konsolidacji królestw chrześcijańskich, zwłaszcza królestwa Nájery, skłoniła Sancho III Wielkiego do modyfikacji szlaku na południe, czemu sprzyjała również rozpoczynająca się ekspansja klasztorów zależnych od wielkiego benedyktyńskiego opactwa Cluny we Francji. W innym miejscu Półwyspu, na zachodzie, mamy Srebrną Drogę, która w czasach rzymskich łączyła Méridę i Astorgę, a także była wykorzystywana przez osoby pielgrzymujące do Santiago. Jakuba łączyła w sobie przeszłość, teraźniejszość i przyszłość: łączyła infrastrukturę, podnosiła jej wartość - w wielu przypadkach ją chrystianizując - i przekazywała tradycję tym, którzy ją później naśladowali.

Powitanie pielgrzymów

Dominika de la Calzada, człowieka, który nie został przyjęty do życia monastycznego i udał się do odległego lasu, aby spędzić resztę swoich dni na modlitwie, prawie jak pustelnik. Jednakże, jego szczególny uciec od świata przerwali pielgrzymi, którzy ze względu na zarządzone przez króla zboczenie z Camino, mijali je nie wiedząc dokładnie, dokąd idą. Domingo García rozumiał projekty opatrzności i przyjmował je jak samego Chrystusa. Naprawił nawet drogi i zbudował m.in. słynny most, który stoi dziś u wylotu drogi francuskiej z miasta Calceta. Jego najsłynniejszy uczeń, San Juan de Ortega, nie pozostał w tyle za nim i uczynił to samo kilka kilometrów dalej na zachód, o czym przypomina nam klasztor, w którym spoczywają dziś jego relikwie i do którego co roku przybywają setki kobiet, aby urodzić długie dzieci, gdyż w kościele znajduje się stolica Zwiastowania słynąca z tego, że jest oświetlana światłem słonecznym tylko w dni jesiennej, a zwłaszcza wiosennej równonocy, bardzo bliskie uroczystości Zwiastowania.

Te niespodziewane spotkania, które są w stanie ukierunkować całe życie w sposób decydujący na Boga, stanowią, być może, zalążek tego, co Droga św. Jakuba oznacza dla pielgrzyma XXI wieku, o którym mówiliśmy na początku. Jest nas bardzo wielu, którzy spotkali Boga w drodze do Composteli, nawet wtedy, gdy nie byliśmy, ściśle mówiąc, pielgrzymami, ale zwykłymi wędrowcami, nawet wtedy, gdy nie szliśmy do osoby, ale do miejsca. Ale, jak mówi Pan w Apokalipsie, On zawsze jest u drzwi, pukając do naszych drzwi (Ap 3, 20). Chodzi o to, żeby dać się zaskoczyć, bo on zawsze chce być zaskoczony.

Oprócz tego, że po raz pierwszy zobaczyłem swoje powołanie kapłańskie, kiedy wspiąłem się na O'Cebreiro w 2010 roku, przykład tego, co piszę, przydarzył mi się w sierpniu 2019 roku, kiedy ukończyłem Camino z katedry Almudena w Madrycie, gdzie w kwietniu 2018 roku otrzymałem święcenia diakonatu i kapłańskie. Trasa, którą podążaliśmy, nie była oficjalna, ale raczej, aby przejść przez wioskę przyjaciela, z którym pielgrzymowałem, czyli Palaciosrubios, w Salamance, zrobiliśmy objazd drogami rolniczymi do Arévalo, stamtąd szliśmy do Palaciosrubios kilkoma innymi ścieżkami - czasem dosłownie, przechodząc przez niegościnne wioski - a z miasta Salamanka kierowaliśmy się na północny zachód, aby połączyć się z Vía de la Plata w Zamorze, aby, w końcu, podjąć wariant Sanabria. 

Doświadczenia z Camino

Jaki jest powód tej trasy? Bardzo proste: podczas spaceru po miejscach, które nie są chronione i mało uczęszczane, pewnego ranka zostaliśmy otoczeni przez pięć mastifów, które zablokowały nam drogę. To było bardzo napięte kilka minut, ale udało nam się wyjść z problemu. 

Strach towarzyszył mi, gdy modliłem się razem z nim. Z pewnością Pan dopuszczał to wszystko z jakiegoś powodu. Mogę powiedzieć, że te doświadczenia zmieniły sens tamtego roku na Camino i dotarłem do Santiago myśląc, że jedyny lęk, jaki muszę mieć w życiu, to lęk przed grzechem, przed odłączeniem się od Pana. Otóż po przekroczeniu łuków i schodów, które z placu Niepokalanego Poczęcia prowadzą na plac Obradoiro, stanęliśmy przed majestatyczną fasadą, uklękliśmy i wspólnie odmówiliśmy Ojcze Nasz. Kiedy skończyliśmy, kontynuowałem jeszcze trochę, nałożyłem na siebie tę wewnętrzną ciszę, którą mogą zrozumieć tylko ci, którzy ukończyli coś wielkiego, a Pan złożył w moim sercu niezwykłą łaskę, którą, jak zrozumie czytelnik, nie zamierzam się dzielić z poczucia skromności. Faktem jest, że dar łez towarzyszył temu doświadczeniu. Nie wiem jak długo tam byłam, na kolanach, ale wiem, że nikt nie widział tych łez. A ja się tym zająłem. Spojrzałem w dół na ziemię z twarzą zasłoniętą przez ręce i laski i wstałem dopiero, gdy doszedłem do siebie. Poszedłem do mojego przyjaciela i w tym momencie pojawił się pielgrzym, który nie był Hiszpanem i którego wcześniej nie widziałem, podszedł do mnie i powiedział: "Naprawdę zrobiłeś Camino. Jesteś prawdziwym pielgrzymem". Od razu skojarzyłam tę wiadomość z uzyskaną łaską i zrozumiałam, że Pan ją potwierdza. 

Faktem jest, że - jak już powiedziałem - Pan zawsze wzywa i zawsze nas znajduje. Naszym zadaniem jest pozwolić się do tego skłonić, a do tego, bez wątpienia, w tym XXI wieku używa Drogi św. Jakuba jako uprzywilejowanego narzędzia. Dlatego warto wyruszyć do Composteli. Nawet jeśli nie masz najświętszych intencji, wystarczy mały otwór, by łaska mogła wejść. Pielgrzymka to wyraźny strzał w dziesiątkę, a w latach jubileuszowych takich jak ten 2021 (i 2022) Jezus Chrystus chętnie dociera do głębi naszej duszy na Camino. Tak właśnie postąpił z Jakubem, synem Zebedeusza, który potrafił dać Jezusowi to, co miał najbardziej intymnego i osobistego: własne życie.

Oto pełne znaczenie Camino jako metafory życia chrześcijańskiego: ukończyć wyścig, który zaprowadzi nas do nieba. W tym celu, po raz kolejny, przybędziemy do miasta Apostoła, aby oddać się pod jego opiekę, prosić o pomoc i oprzeć nasze serca na tym, który był w stanie uczynić to samo dla Syna Bożego. Przystąpimy do spowiedzi, będziemy uczestniczyć we Mszy Świętej, przyjmiemy Komunię Świętą i po uzyskaniu odpustu zupełnego za nasze grzechy po modlitwie za Ojca Świętego i w jego intencji rozpoczniemy powrót do domu. I gdy ze wzruszeniem będziemy opuszczać katedrę, będziemy kontemplować ten cenny chryzmat na drzwiach Platerías z literami alfa i omega umieszczonymi w odwrotnej kolejności, przypominającymi nam, że koniec jakobickiego szlaku to nic innego jak początek życia w nawróceniu, egzystencji zdecydowanie ukierunkowanej na Boga.

AutorJavier Peño Iglesias

Ksiądz, dziennikarz i pielgrzym do Santiago.

Biuletyn informacyjny La Brújula Zostaw nam swój e-mail i otrzymuj co tydzień najnowsze wiadomości z katolickim punktem widzenia.