Prawie półtora roku temu, kiedy zaczęły pojawiać się pierwsze przypadki Covid-19, główny nagłówek w gazecie z Nairobi w poniedziałek rano, nawiązując do zatłoczonego spotkania zielonoświątkowców na świeżym powietrzu poprzedniego dnia, wykrzyknął tłustymi literami "Agenci śmierci". Od tego czasu aż do dziś kościoły i meczety są albo całkowicie zamknięte, albo otwarte w jednej trzeciej. Nabożeństwa były transmitowane przez internet. W ubiegłym roku szkoły były zamknięte przez wiele miesięcy. Oznaczało to, że uczniowie szkół katolickich byli pozbawieni sakramentów i lekcji religii. Zamiast tego byli bardziej narażeni na kontakty społeczne i tym podobne, z których część jest dość szkodliwa - i tak, kontakty społeczne są tak samo rozpowszechnione w afrykańskich ośrodkach miejskich, jak wszędzie indziej na świecie.
Czy kiedy wszystko wróci do stanu sprzed pandemii, jeśli tak się stanie, młodzi ludzie wrócą do kościołów z takim samym zainteresowaniem i zapałem jak wcześniej?
W przeciwieństwie do Europy czy Ameryki, gdzie Kościół zawsze był otwarty dla wiernych, w Afryce od czasów apostolskich mamy do czynienia z sytuacją open-close-open-close, ale w ciągu tych 2000 lat Kościół zawsze podtrzymywał światło wiary płonące gdzieś na tym ogromnym kontynencie.
Jak przypomniał nam św. Jan Paweł II w Eklezja w Afryce (30-37), początki sięgają św. Marka Ewangelisty, i mimo naporu i postępu islamu pozostawili kwitnące wspólnoty w Egipcie i Etiopii do dziś, a w Nubii (dzisiejszy Sudan) do XVII wieku.
Druga faza miała miejsce pod koniec XV, XVI i XVII w. wraz z portugalskimi wyprawami odkrywczymi na zachodnie wybrzeże i ustanowieniem chrześcijańskiego królestwa na terenie dzisiejszej Demokratycznej Republiki Konga - co samo w sobie jest fascynującą historią - ale która zakończyła się w XVIII w. I na wschodnim wybrzeżu, gdzie Franciszek Ksawery odprawił mszę w drodze do Indii, oraz 300 afrykańskich i portugalskich męczenników z Mombasy, których sprawa jest obecnie badana. Kolejna poruszająca historia. W tym czasie na Przylądek przybyli już pierwsi Holendrzy i francuscy hugenoci, aby się osiedlić.
Ostatni rozdział przypadł na XIX i początek XX wieku, czyli wielki zryw misyjny w głąb kontynentu, którego rozmach jest wciąż odczuwalny. Strumień misjonarzy prawie wysechł, a Kościół jest nie tylko w rękach miejscowych duchownych, ale Afryka eksportuje duchownych, aby obsadzić wolne parafie w mocno zlaicyzowanej Europie.
Pytanie brzmi teraz: czy Kościół może wytrzymać zimny wiatr sekularyzacji, który wieje w całej Afryce, początkowo w dużych ośrodkach miejskich, a bardzo szybko wszędzie indziej?
Ludność afrykańska jest młoda i ciekawa świata zewnętrznego, zwłaszcza nowych gadżetów i technologii, co stawia ją na tym samym poziomie, co młodych ludzi w każdym miejscu na świecie, a nawet - jak mają nadzieję - przed nimi. Zawartość mediów społecznościowych jest poza zasięgiem i kontrolą rodziców, nawet tych najlepszych, i może rozmyć wartości i mądrość, które rodzice przekazali; dodaj do tego presję rówieśników.
Mówił o tym prawie 30 lat temu papież Jan Paweł II, gdy przestrzegał przed "wszelkiego rodzaju materialistycznymi uwiedzeniami, pewną sekularyzacją i intelektualną agitacją wywołaną lawiną niewystarczająco krytycznych idei rozpowszechnianych przez media".
A papież Franciszek, spotykając się z ugandyjską młodzieżą w Kampali 28 listopada 2015 r., w podobnym duchu kłuł ich sumienia, przestrzegając przed lękiem przed pójściem pod prąd, przed poddaniem się gratyfikacji i konsumpcji obcej najgłębszym wartościom kultury afrykańskiej. Co ugandyjscy męczennicy powiedzieliby o nadużyciach naszych współczesnych mediów, w których młodzi ludzie są narażeni na zniekształcone obrazy i wizje seksualności, które poniżają ludzką godność, powodując smutek i pustkę?
Papież Jan Paweł II miał jednak wielką wiarę w Afrykę. W Ecclesia in Africa, n. 42, chwalił Afrykanów za ich "głęboki zmysł religijny, zmysł sacrum..." (który afrykańscy filozofowie i teologowie, tacy jak protestant John Mbiti i nieżyjący już ks. Charles Nyamiti, analizowali i doceniali). Papież mówił dalej: "...o istnieniu Boga Stwórcy i świata duchowego. Rzeczywistość grzechu w jego indywidualnych i społecznych formach jest bardzo mocno obecna w świadomości tych ludów, podobnie jak potrzeba obrzędów oczyszczenia i ekspiacji".
Dopóki Covid-19 nie zmienił sytuacji, młodzi Afrykanie podróżowali bardziej niż kiedykolwiek poza Afrykę i byli wystawieni na działanie i zaznajomieni z innymi "wartościami" i "stylem życia" lub przynajmniej czytali o nich w mediach społecznościowych. Co z nimi? Czy zostali nieodwracalnie dotknięci? Czy też zdrowy rozsądek, presja rodziców i dalszej rodziny oraz doświadczenie życiowe pozwolą im sterować we właściwym kierunku, gdy przestaną się kręcić?
Być może mała anegdota może nam coś podpowiedzieć. Założyciel i prezes Kenijskiego Stowarzyszenia Ateistów zostawił wszystko w rękach następcy i dołączył do grupy ewangelicznych chrześcijan, uświadamiając sobie, że tam właśnie należał od zawsze!