Osiem lat to niewiele w porównaniu z prawie dwudziestoma siedmioma latami poprzedniego pontyfikatu. Święty Jan Paweł II był papieżem - i chyba najbardziej widocznym i medialnym człowiekiem w historii. Miał też duże doświadczenie na scenie, długi staż biskupi i szczególną wrażliwość w kontaktach z mediami. Z kolei Benedykt XVI, mając 78 lat, musiał nauczyć się witać tłumy.
Irysy islamizmu
Od czasu słynnego Przemówienie z Regensburga stało się jasne, że nowy papież nie jest "przyjazny mediom". Chociaż przemówienie było wysokiej jakości intelektualnej, marginalny cytat dotyczący nietolerancji religijnej skupił uwagę, ponieważ wzbudził gniew islamistów.
Ale przyniosła też niespodziewaną i niezwykłą ofertę dialogu ze strony ważnej grupy muzułmańskich intelektualistów. Anegdota ta oddaje niektóre cechy pontyfikatu. Pewna samotność administracyjna, bo każdy bystry komunikator, który przeczytał przemówienie, mógł go uprzedzić o tym, co się zaraz stanie. Pewna niezgoda na zastosowania i kryteria mediów, które potrzebują prostych profili, fraz do nagłówków i gestów do zdjęć. Ale także niezwykłą głębię, która stawia wiarę chrześcijańską w dialogu z naukami ścisłymi, z polityką, z religiami. I ta głębia wiary, która ewangelizuje poprzez poszukiwanie dialogu, będzie zapewne śladem pozostawionym przez pontyfikat Benedykta XVI.
Przyszedł na pontyfikat z mądrością tylu lat refleksji teologicznej, z ogromnym doświadczeniem sytuacji Kościoła, z pewnymi kwestiami, które wydawały mu się słabo rozwiązane, i z pełną świadomością ograniczeń, jakie nakłada na niego wiek. W krótkim czasie, nie przyjmując żadnej postawy, osiadł w swojej wyczerpującej posłudze, a jego osobowość stała się wyraźna: pogodna, prosta i przyjazna. Jednocześnie nigdy nie tracił pewnej akademickiej powagi, gdy wygłaszał swoje przemówienia, bo był przekonany o tym, co mówi.
Kluczowe przemówienia
Do jego trzech ważnych encyklik, w których łatwo można odkryć starożytne troski, musimy dodać jego zwyczajne magisterium, z kilkoma bardzo ważnymi przemówieniami podczas podróży (Ratyzbona, ONZ, Westminster), a przede wszystkim z wieloma "drobnymi" interwencjami, które mają jego piętno: zwłaszcza audiencje i krótki Anioł Pański. W audiencjach prześledził historię teologii i myśli chrześcijańskiej od najwcześniejszych postaci Ewangelii. A ostatnio proponuje nam cenne rozważania na temat wiary.
Jego umysł wyrażał się ze szczególną żywotnością w mniejszych i bardziej nieformalnych kontekstach, być może dlatego, że pozwalały mu one na większą swobodę. Paradoksalnie, jednym z najważniejszych tekstów pontyfikatu jest jego pierwsze przemówienie do Kurii (22 grudnia 2005). Było to zwykłe spotkanie w celu złożenia życzeń świątecznych. Ale tam dokonał głębokiej diagnozy znaczenia Soboru Watykańskiego II i jego prawdziwej interpretacji jako reformy, a nie zerwania tradycji Kościoła. I dodał trafne rozeznanie wolności religijnej, wielkiego tematu kultury politycznej nowoczesności. Odpowiedział w ten sposób lewakom, dla których sobór jest heretycki właśnie dlatego, że zmienił stanowisko Kościoła w tej kwestii.
Co ciekawe, w swoim pożegnanie z duchowieństwem w Rzymie, 14 lutegowrócił do znaczenia Rady. Po raz kolejny dał jasną ocenę jej osiągnięć, aktualności, a także posoborowych odchyleń i ich przyczyn.
Nie wiemy, w jakim stopniu będzie chciał żyć na emeryturze, ale byłoby wspaniale, gdyby jego mądrość eklezjalna i teologiczna mogła być zebrana w nowych dziełach.
Trzy główne zagadnienia
W słynnym przemówieniu na Boże Narodzenie 2005 roku Benedykt XVI powiedział, że Sobór chce przywrócić dialog ze współczesnym światem i że wyznaczył sobie trzy kręgi pytań. Nie trzeba wielkiej wnikliwości, aby zauważyć, że również dla Benedykta XVI jako teologa, jako prefekta Kongregacji Nauki Wiary i jako papieża pojawiły się trzy poważne pytania. Są nimi: relacja wiary do nauk humanistycznych (w tym egzegezy biblijnej); sytuacja Kościoła w kontekście demokratycznym, zwłaszcza w krajach dawniej chrześcijańskich; dialog z innymi religiami.
To w tym kontekście musimy umieścić jego trzy książki o Jezusie z Nazaretu, projekt długoletni, pielęgnowany od lat, planowany jako zajęcie na upragnioną emeryturę, a pisany w wolnych chwilach wyczerpującego harmonogramu. Już wiele lat wcześniej niepokoiła go interpretacja Pisma Świętego, która starając się być naukową, zdawała się zapominać o wierze. We wszystkich trzech książkach stara się dokonać lektury wierzącej, która jednocześnie respektuje naukowe wymogi egzegezy. Szczególnie interesujące są prologi.
Testy i wyzwania
Przychodząc na pontyfikat, miał świadomość bardzo trudnych spraw, z którymi borykał się jako prefekt. W szczególności skandal z udziałem niektórych księży i niektórych instytucji religijnych. Natychmiast zarządził środki dyscyplinarne i ożywił procesy kanoniczne, raczej zapomniane przez pewną posoborową "dobrą wolę". Nie miał nic przeciwko przyznaniu, że właśnie to sprawiło, że cierpiał najbardziej.
Z innych powodów schizma lewacka była niewygodnym tematem. Benedykt XVI nie chciał jednak, by schizma okrzepła. Zrobił wszystko, by zbliżyć do siebie tradycjonalistów, pokonując wszelkie wynurzenia spiętych i trudnych rozmówców oraz ostrą krytykę ze strony innych, którzy potrzebowali poczuć się postępowymi. Posunął się do przodu, nie mogąc dojść do konkluzji.
Częściowo w odpowiedzi na krytykę niektórych, ale przede wszystkim ze względu na kryteria liturgiczne, Benedykt XVI położył kres posoborowej dialektyce między "starą" a "nową" liturgią. Nie ma sensu się im przeciwstawiać, bo ten sam Kościół i z tym samym autorytetem uczynił jedno i drugie. Lekceważąc etykiety, Benedykt XVI chciał dać do zrozumienia, że Kościół prawomocnie zreformował swoją liturgię, ale poprzedni obrządek nigdy nie został oficjalnie zniesiony; dlatego zastrzegł, że może być on odprawiany jako forma nadzwyczajna.
Benedykt XVI kocha liturgię. Deklaruje to w swojej biografii. Na jego wyraźne życzenie tom poświęcony liturgii został wydany jako pierwszy z jego kompletnych dzieł. Oprócz jego osobistej pobożności w celebracji widzieliśmy jego zainteresowanie stylem i pięknem szat i przedmiotów liturgicznych, jego uwagę dla chorału i muzyki sakralnej oraz zalecenie zachowania łaciny w częściach wspólnych liturgii, zwłaszcza w celebracjach mszalnych. Ponadto promowała badania nad niektórymi szczególnymi zagadnieniami (ang. "pro omnes-pro multis", miejsce gestu pokoju itp.).
Zagadnienia kurialne
Benedykt XVI jest człowiekiem myśli, a nie człowiekiem zarządzania. Jako prefekt żył skoncentrowany na swojej pracy i we względnej izolacji. Dlatego od początku opierał się na osobach, które stanowiły jego krąg zaufania w Zgromadzeniu. W szczególności jego sekretarz stanu, kardynał Bertone.
Notoryczne jest, jak bardzo papieżowi nie podobają się kurialne "ruchy", trudności z zaprowadzeniem porządku w sprawach gospodarczych czy zaskakująca sprawa stewarda i wycieku dokumentów. Trudno ocenić, bez większej ilości informacji, jak bardzo to wszystko mogło wpłynąć na jego decyzję o wycofaniu się. Jednak z powodów, które sam podał, wynika, że czuje, iż potrzebuje kogoś z większą energią niż mu pozostała, aby stawić czoła obecnym wyzwaniom związanym z zarządzaniem Kościołem; i że uważa, iż nie należy z tym czekać.
Gdy patrzymy oczami wiary na problemy, z jakimi zawsze borykał się Kościół, widzimy, jak bardzo musimy dziękować Panu za niezwykłą listę papieży, którzy w ostatnich dwóch wiekach sterowali Barką Piotrową. Wszyscy byli ludźmi wiary i każdy dał z siebie wszystko. Jest to lista prawie tak dobra jak lista papieży z pierwszych wieków, z których większość była męczennikami. I to znacznie lepiej niż w innych trudnych wiekach, np. dziesiątym czy piętnastym, kiedy do pontyfikatu dochodzili nawet ludzie niegodni. Trudne czasy oczyszczają wiarę, a łatwe ją gentryfikują.
Benedyktowi XVI zawdzięczamy wiele rzeczy, ale przede wszystkim jego świadectwo wiary i wielkie rozeznanie Soboru oraz ewangelizacyjnego dialogu, jaki Kościół musi prowadzić ze współczesnym światem.