Można kochać swój kraj, swój zawód, swoich przyjaciół, rodziców, dzieci, współmałżonka, społeczeństwo. Słowo miłość odnosi się przede wszystkim do miłości między mężczyzną a kobietą. "w którym ciało i dusza są nierozerwalnie związane i w którym przed człowiekiem otwiera się pozornie nieodparta obietnica szczęścia, w porównaniu z którą wszystkie inne rodzaje miłości bledną na pierwszy rzut oka". (Deus caritas est, n. 1).
Co się dzieje, gdy między mężczyzną a kobietą zaangażowana jest tylko dusza? Zakochują się w ideale, a nie w osobie, w czymś duchowym, niemal nierealnym. Tak właśnie stało się w przypadku Inés i Salomona. Poznali się w grupie parafialnej. Mieli praktyki chrześcijańskie, mieli ideały, chcieli stworzyć rodzina chrześcijańska. Postanowili się pobrać, aby zrealizować ten projekt. Po ślubie znaleźli się z prawdziwym mężczyzną i prawdziwą kobietą, z wadami, z problemami, a seksualność między nimi była bardzo trudna, ponieważ komunikacja nie była dobra, praktycznie nie istniała. Czy rozmawiali przed ślubem? Tak, ale prawie tylko w kontekście "chrześcijańskiego projektu rodzinnego", zapominając, że oni sami, z krwi i kości, byli częścią fundamentalną.
Nie zapominaj, że ciało to nie tylko aparat genitalno-reprodukcyjny, istnieją inne części, które mogą interweniować w miłości, aby uczynić ją prawdziwą miłością bez konieczności pójścia do łóżka: mózg, spojrzenie, słuch, obecność. W seksuologii mówi się, że najbardziej erogennym obszarem ludzkiego ciała jest mózg. Coś podobnego stało się z Maryją, która wstąpiła do klasztoru, pociągnięta miłością do Chrystusa. Dała siebie z całej duszy, ale zignorowała swoje ciało, które uparcie przyciągało jej uwagę poprzez obżarstwo, ból i niski nastrój. Podsumowując, choć w sposób nienaukowy: "brakuje ci siedmiu uścisków".
Co się dzieje, gdy w relację zaangażowane jest tylko ciało? Dochodzi do spotkania ciał, ale nie osób. Wymieniane są płyny, pieszczoty, wstrząsy, tarcie... ale bez duszy miłość nie jest pełna. Uprawia się seks, a nie kocha, odbywa się stosunek, kopuluje. Coś takiego spotkało Anuskę, która powiedziała. "Wyglądam, jakbym nosił znak z napisem: hej, chcę być twoim kochankiem"..
Złączenie duszy i ciała, studiujemy to w katechizmie i nie chcemy zdegradować ciała, jakby było złem. "Kościół naucza, że prawda o miłości jest wpisana w język naszego ciała. Człowiek jest bowiem duchem i materią, duszą i ciałem; w istotnym zjednoczeniu, tak że seks nie jest w osobie jakąś protezą, ale należy do jej wnętrza. To sam człowiek odczuwa i wyraża siebie poprzez seksualność, tak że bawić się seksem to bawić się własną osobowością".powiedział bp Munilla na jednym z kongresów.
Czy miłość jest jedna, skoro jednym jest Bóg, a wszystkie inne odnoszą się do niego lub z niego wynikają? Nawet jeśli są nazywane miłością w ten sam sposób, to czy są całkowicie różne? Jak coś, co jest materialne i cielesne, może być zintegrowane z tym, co duchowe?
Jak integrujesz seksualność, jeśli jesteś singlem lub celibatem i z nikim nie sypiasz, a jeśli jesteś żonaty, to sypiasz tylko z jedną osobą? Nie sypiasz też z matką, ani z bratem, ani z szefem... a możesz ich bardzo kochać. W tych relacjach - jak to ujął święty Jan Paweł II - obecne są również wartości seksualne i aby były one naturalne, w porządku spontaniczności, który odpowiada każdej z nich, logiczne i naturalne jest to, że powinny być zdrowe i uporządkowane przejawy, ekspresje cielesne, które są spójne z tą relacją.
Po sesji dotyczącej rozwijania potencjału erotycznego pewna dziewczyna napisała do mnie bardzo szczęśliwa, ponieważ uświadomiła sobie, że istnieje inna perspektywa nawiązywania relacji międzyludzkich: najpierw kochać osobę, a potem nawiązywać relacje, zgodnie z tym, kim jest ta osoba i kim jestem ja. W innym spotkaniu, które zatytułowałem "Od miłości do przyjaźni bez chodzenia do łóżka".Przed rozpoczęciem interweniowała dziewczyna: "Przepraszam, plakat ma zły tytuł, prawda? Powinien brzmieć: od przyjaźni do miłości bez chodzenia do łóżka".Sesja była skończona! Zagrałem dokładnie tam, gdzie chciałem.
Moja sugestia jest taka, że jeśli najpierw pokochasz tę konkretną osobę, w jej "uosobieniu" i "personalizacji", zastanowisz się, jaki rodzaj relacji i jaki rodzaj miłości chcesz z nią mieć, tak aby zarówno ty, jak i ona stawali się w tej dynamice bardziej spersonalizowani, ty stajesz się bardziej ty, bardziej wolny, bardziej autentyczny; i tak samo druga osoba. Najpierw kochaj - z pewnym naśladowaniem Boga, który kocha nas jako pierwszych, jako swoich faworytów - a potem zdecyduj, dokąd zaprowadzi cię ta relacja: wyjątkowe osoby, różne miłości.