Zasoby

Pandemia, wieloletnia klasyka

W pierwszych wiekach chrześcijaństwa zdarzały się pandemie o wyjątkowej zjadliwości. Ojcowie Kościoła, tacy jak św. Cyprian, biskupi i historycy wspominają, jak chrześcijanie dbali o chorych i umierających, podczas gdy poganie ich porzucali.

Carlos Carrasco-6 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 4 minuty
opieka

Josh Appel /Unsplash

W trzecim roku pandemii, kiedy możemy zastanowić się nad tym, jaki powinien być konkretny chrześcijański wkład w ten kryzys, historia może posłużyć za nauczyciela, ponieważ przed nami, kiedy wiedza medyczna była jeszcze szczątkowa, byli już tacy, którzy mieli bardzo jasny pomysł, jak wykorzystać możliwości.

W 165 roku epidemia ospy wyniszczyła Imperium Rzymskie, w tym samego cesarza Marka Aureliusza. Plagi powodowały bardzo wysoką śmiertelność - do jednej trzeciej populacji - ponieważ dotykały ludzi, którzy nigdy wcześniej nie chorowali. Współcześni historycy wskazują na te epidemie jako jedną z możliwych przyczyn upadku Rzymu, obok spadającego przyrostu naturalnego.

Sto lat później, w 251 roku, wybuchła kolejna epidemia odry, która dotknęła zarówno obszary wiejskie, jak i miasta. W szczytowym okresie jej rozprzestrzeniania się mówi się, że w samym tylko mieście Rzymie codziennie umierało 5 tys. osób. O tej drugiej epidemii mamy świadectwa z tego okresu, zwłaszcza ze źródeł chrześcijańskich. Cyprian pisze z Kartaginy w 251 roku, że "wielu naszych ludzi również umiera na tę epidemię", a Dionizy - biskup Aleksandrii - w swoim orędziu wielkanocnym pisze, że "spadła na nas ta epidemia, okrutniejsza niż jakiekolwiek inne nieszczęście".

Medycyna była rudymentarna i nie była w stanie zaoferować żadnego skutecznego leczenia, co prowadziło do porzucania chorych i izolacji w obawie przed zarażeniem. Sam Galen nawiązuje przelotnie do pierwszej z tych epidemii, bo gdy już udało mu się przeżyć, uciekł z Rzymu i schronił się w wiejskiej wiosce w Azji Mniejszej.

A jednak Ojcowie Kościoła odnoszą się do tych plag w sposób zaskakująco pozytywny, jako do daru dla oczyszczenia i rozwoju sprawy chrześcijańskiej, w refleksjach naładowanych nadzieją, a nawet entuzjazmem. W przeciwieństwie do zaniedbywania chorych przez pogan, miłość bliźniego została doprowadzona do heroicznej skrajności, a to doprowadziło do niezwykłego wzrostu liczby chrześcijan i, o dziwo, znacznie wyższej przeżywalności niż wśród ludności pogańskiej.

Taki jest kontekst listu biskupa Kartaginy, Cypriana, z 251 r.: "Wraz z niesprawiedliwymi umierają także sprawiedliwi, a nie dzieje się to po to, abyście myśleli, że śmierć jest wspólnym przeznaczeniem dobrych i złych. Sprawiedliwi są powołani do wiecznego odpoczynku, a niesprawiedliwi wleczeni są na męki (...) Jakże stosowne i potrzebne jest, aby ta epidemia, ta plaga, która wydaje się straszna i śmiertelna, wystawiła na próbę poczucie sprawiedliwości wszystkich, aby zbadała uczucia rodzaju ludzkiego; ta plaga pokaże, czy zdrowi naprawdę oddają się na służbę chorym, czy krewni kochają swoje rodziny tak, jak powinni, czy głowy rodzin współczują swoim chorym sługom, czy lekarze nie porzucają swoich chorych ..... I gdyby ta fatalna okoliczność nie przyniosła innych konsekwencji, to już przysłużyła się nam chrześcijanom i sługom Bożym przez to, że zaczynamy żarliwie pragnąć męczeństwa, ucząc się jednocześnie nie bać śmierci. Dla nas te wydarzenia są ćwiczeniami, a nie żałobą: ofiarują duszy koronę niezłomności i przygotowują nas do zwycięstwa dzięki pogardzie śmierci. (...) Nasi bracia zostali uwolnieni ze świata dzięki wezwaniu Pana, bo wiemy, że nie straciliśmy ich definitywnie, ale że zostali jedynie wysłani przed nami i poprzedzają nas, jak to się dzieje z tymi, którzy podróżują lub wsiadają. Tych drogich braci należy szukać w myślach, a nie w lamentach (....). Ponadto nie wolno robić poganom okazji do zasłużonego szyderstwa, jeśli opłakujemy jako martwych i straconych na zawsze tych, o których mówimy, że żyją w Bogu".

Kilka lat później Dionizy, biskup Aleksandrii, w liście wielkanocnym napisał: "Większość naszych braci, bez żadnego skrupułu dla siebie, w nadmiarze dobroczynności i braterskiej miłości, jednoczyła się ze sobą, beztrosko odwiedzała chorych i służyła im w cudowny sposób, pomagała im w Chrystusie i radośnie z nimi umierała. Zarażeni chorobą innych, przyciągali do siebie choroby bliźnich i z radością przyjmowali ich cierpienia. Wielu z nich, po tym jak opiekowali się i dawali siłę innym, sami kończyli umierając. (...) Najlepsi z naszych ludzi stracili w ten sposób życie: niektórzy kapłani, diakoni i świeccy zostali sprawiedliwie pochwaleni, do tego stopnia, że ten rodzaj śmierci, owoc wielkiej pobożności i odważnej wiary, nie wydawał się wcale gorszy od męczeństwa".

"Całkiem odwrotne - pisze Euzebiusz z Cezarei - było postępowanie pogan: odpędzali tych, którzy zaczynali chorować, unikali tych, którzy byli im drodzy, wyrzucali umierających na ulicę, traktowali niepogrzebane zwłoki jak odpadki, starając się uniknąć rozprzestrzeniania się i zarażania śmiercią, którą niełatwo było przepędzić mimo wszelkich środków ostrożności". 

Nie przesadzał z kontrastową postawą chrześcijan, którzy nie omieszkali iść do chorych z narażeniem własnego życia. Wiek później Julian (Apostata) rozpoczął kampanię na rzecz ustanowienia inicjatyw naśladujących chrześcijańskie miłosierdzie.

W liście do (pogańskiego) arcykapłana z Kalaty cesarz ubolewał nad niepowstrzymanym rozwojem chrześcijaństwa, ze względu na jego "moralne, choć fikcyjne, zalety" oraz "życzliwość dla obcych i troskę o groby zmarłych". W innym liście pisze: "Myślę, że kiedy ubodzy zostali zapomniani i odrzuceni przez naszych kapłanów, bezbożni Galilejczycy zobaczyli to i postanowili poświęcić się dla nich". Bezbożni Galilejczycy - dodaje - nie oferują wsparcia tylko swoim ubogim, ale i naszym; każdy widzi, że nie dbamy o nasz lud".

Julian nienawidził "Galilejczyków", ale uznawał skuteczność zdumiewającego stanu dobrobytu, jaki osiągnęli, stosując w praktyce przykazanie chrześcijańskiej miłości. Przezwyciężyli swój strach przed cierpieniem i śmiercią.

Świadectwo pierwszych chrześcijan, zachęconych przez swoich Pasterzy, zaskakuje i napełnia nas podziwem. A przede wszystkim stawia pytanie, czy pierwszą reakcją ludzi wiary zawsze powinien być strach. Nie wymyślili epidemii; przynieśli nowy sposób życia, zdolny do radosnego radzenia sobie ze wszystkimi ludzkimi trudnościami.

(Na podstawie Rodney Stark, Epidemie, sieć ad the Rise of ChristianitySemeia56, 1992, s. 159-175).

AutorCarlos Carrasco

Biuletyn informacyjny La Brújula Zostaw nam swój e-mail i otrzymuj co tydzień najnowsze wiadomości z katolickim punktem widzenia.