Zasoby

Niektóre aktualne zadania dla teologii moralnej

Ángel Rodríguez Luño -9 lipca 2016 r.-Czas czytania: 10 minuty
Człowiek skacze przez kałużę.

Jaka jest dziś rola teologii moralnej - w Kościele i w świecie? Nie zamierzam na tych stronach przedstawiać pełnego obrazu, aby odpowiedzieć na to pytanie. Chciałbym tylko skupić się na kilku bardziej podstawowych pytaniach, biorąc pod uwagę obawy wyrażone przez papieża Franciszka. Jakie są najpilniejsze zadania?

Aby odpowiedzieć na to pytanie, być może trzeba najpierw zapytać, w jakim stanie jest nasz świat. Nie wdając się w różne proponowane diagnozy, można powiedzieć, że postawa obojętności czy braku zainteresowania prawdą jest powszechna. Za pozorami prawdy dostrzeżono walkę o władzę (Foucault), a poszukiwanie dobra, prawdy i piękna zastąpiono spontanicznym działaniem. Niektórzy autorzy określają nasze społeczeństwo jako społeczeństwo płynne (Bauman); inni wolą nazywać je społeczeństwem wydajności (Byung-Chul Han). Wszystkie te diagnozy wskazują na koniec społeczeństwa dyscyplinarnego, opartego na istnieniu autorytetu. Teraz natomiast działanie ma pierwszeństwo i nie ma dobra ani zła innego niż to, co każda jednostka - lub większość - decyduje. Tym samym spełnia się maksyma Nietzschego, dla którego zbawienia nie należy szukać w wiedzy, lecz w tworzeniu. Stworzenie języka, a na jego podstawie moralności: pojęcia takie jak "przerwanie ciąży", "godna śmierć" czy "związek par" wyznaczają kontury nowej moralności, w której to wola człowieka decyduje o tym, co jest dla niego dobre, a co nie.

Na tym tle, gdy zniknęły same podstawy racjonalnego dyskursu o dobru, co może zrobić teologia moralna? Czego możemy się spodziewać?

Przede wszystkim należy pilnie pamiętać, że Bóg istnieje i jest Bogiem aktywnym i zaangażowanym w świecie. Jest takie stwierdzenie Romano Guardiniego, napisane siedemdziesiąt lat temu w Zmierzchu epoki nowożytnej, które wydaje się być aktualne także dzisiaj: "Świat jedynie profanum nie istnieje; gdy jednak upartej woli udaje się wypracować coś w jakimś stopniu podobnego do tego rodzaju świata, konstrukcja ta nie sprawdza się"; co się wtedy dzieje: "Bez elementu religijnego życie staje się jak silnik bez smaru: grzeje się. W każdej chwili coś płonie" (III.5). The Burnout Society to właśnie tytuł jednego z najlepiej sprzedających się ubiegłorocznych think tanków. Krótko mówiąc, społeczeństwo, które jest sprzeczne z prawdą o człowieku i jego wolności, nie jest zadowalające. Sytuacja ślepoty nie może być też satysfakcjonująca dla człowieka. Papież Franciszek przypomniał nam niedawno: "Nie ma systemów, które całkowicie anulują otwartość na dobro, prawdę i piękno oraz zdolność do reagowania, do której Bóg wciąż zachęca z głębi ludzkich serc. Proszę każdego człowieka na tym świecie, aby nie zapominał o tej godności, której nikt nie ma prawa mu odebrać" (Laudato si', 205). Jednym z zadań otwartych dla teologii moralnej jest zatem przypominanie każdej osobie o jej godności. Wymaga to jednak znalezienia ich miejsca w życiu Kościoła - i w życiu wiernych.

Misja teologii moralnej

W świadomości wielu osób wciąż obecna jest idea moralności jako autorytatywnej instancji - często postrzeganej jako autorytarna - która wskazuje, co wolno, a czego nie, co jest grzeszne, a co nie. Koncepcja ta ma tendencję do przeciwstawiania autorytetu i wolności lub prawa i wolności oraz do umieszczania moralności w pierwszym członie tych dwumianów. Jego zadaniem byłoby jedynie wskazanie na (negatywne) granice ludzkiego działania.

Czy jednak jest to adekwatna koncepcja teologii moralnej? Być może tego rodzaju krytyka mogłaby - i powinna - dotyczyć niektórych teologii moralnych, które popadły w skrajność drobiazgowej i rozproszonej kazuistyki i nie oferowały organicznej i pozytywnej wizji ludzkiego działania. Wydaje mi się jednak niesprawiedliwe, że ta sama krytyka ma miejsce teraz, po odnowieniu, które miało miejsce. W ostatnich dziesięcioleciach pojawiły się liczne traktaty, które przedstawiają moralne przesłanie Chrystusa jako propozycję wybitnie pozytywną i organiczną. Próby były różne, tak jak różne były sposoby rozumienia życia chrześcijańskiego: jako życie synowskie, jako naśladowanie Chrystusa, jako kroczenie w świetle Miłości, jako odpowiedź na wezwanie do świętości itd. We wszystkich tych przypadkach moralność nie jest już przedstawiana jako lista zakazów, ale jako zaproszenie: propozycja życia, którego celem jest szczęście człowieka, na ziemi i w niebie.
Tak rozumiana teologia moralna ma za zadanie przypominać dzisiejszym kobietom i mężczyznom, że Bóg ma plan dla każdego z nas. Że Bóg nas umiłował i powołał nas w sposób wyjątkowy - jeszcze przed stworzeniem świata (por. Ef 1, 4) - do szczęścia poprzez przeżywanie w pełni naszej własnej ludzkiej kondycji odkupionej przez Chrystusa. Taka prezentacja napotyka na wyzwania, z których kilka odnotowuję poniżej.

Odkryć na nowo piękno Chrystusa

Papież Franciszek powtórzył stary zarzut, przypominając chrześcijanom, że nie mogą zwyczajowo mieć "żałobnej twarzy", że nie byłoby właściwe żyć "wielkopostnym chrześcijaństwem bez Wielkanocy" (Evangelii Gaudium, 6, 10). Jest to stara pokusa starszego syna z przypowieści, która polega na życiu smutną, nudną wiarą, a w głębi duszy patrzy z zazdrością na niemoralne zachowanie tych, którzy żyją z dala od Boga - a przynajmniej z dala od Kościoła. Wiara, która widzi w Bogu pana, dla którego trzeba pracować jako sługa, licząc na sprawiedliwą nagrodę na końcu. Wiara, która widzi w woli Bożej ograniczenie własnej wolności (por. Łk 15, 25 i nast.).

Wobec tej pokusy wybija się jedna z najpewniejszych prawd chrześcijaństwa: że nie jesteśmy sługami, lecz dziećmi, "a jeśli dziećmi, to dziedzicami; dziedzicami Boga i współdziedzicami Chrystusa" (Rz 8,17). Papież nieustannie przypomina nam, że "z Jezusem Chrystusem radość zawsze rodzi się i odradza" (Evangelii Gaudium, 1), ponieważ w Nim rozpoznajemy Boga, który kocha nas bezwarunkowo, który nigdy nie przestaje nam przebaczać i przyjmować nas w swoje ojcowskie objęcia, i który "czuje się odpowiedzialny, to znaczy pragnie naszego dobra i chce widzieć nas szczęśliwymi, wypełnionymi radością i pogodnymi" (Misericordiae vultus, 9).
Zadaniem teologii moralnej jest przedstawienie w sposób organiczny tego zaproszenia Boga, które dotyka każdego aspektu ludzkiego życia. Święty Jan Paweł II lubił przypominać to nauczanie soborowe: "Tajemnica człowieka wyjaśnia się dopiero w tajemnicy Słowa Wcielonego", w takim stopniu, w jakim Chrystus "w pełni objawia człowieka samemu człowiekowi i ukazuje mu wzniosłość jego powołania" (Gaudium et Spes, 22). Jezus Chrystus jest Światłością świata, która rozświetla problemy i troski ludzkości. Jego tajemnica jest dla nas zarówno wezwaniem, jak i odpowiedzią, a więc jest Drogą do Ojca. Droga równie wymagająca, co atrakcyjna. Na niej człowiek odkrywa blask prawdy o sobie i o tym, co dla niego najważniejsze: o życiu i śmierci, małżeństwie i przyjaźni, pracy i cierpieniu.

Budzenie sumień

Po tym wszystkim, co zostało powiedziane, pozostaje fundamentalne pytanie: jak obudzić poczucie Boga w świecie, który wydaje się obojętny na cierpienie innych?
Świadectwo chrześcijan jest niewątpliwie ważnym elementem odpowiedzi: "Po tym wszyscy poznają, że jesteście moimi uczniami, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali" (J 13, 35). Wraz z tym trzeba obudzić nieuświadomioną obecność Boga, która jest w sercu każdej kobiety i każdego mężczyzny. W poszukiwaniu szczęścia, spełnienia, trwałej miłości jest pragnienie Boga - które musimy pomóc rozpoznać - przypomniała encyklika Spe Salvi.

I jest też realna obecność Boga w sumieniu moralnym. Dobrze wiadomo, co napisał bł. J.H. Newman w Liście do księcia Norfolk: "Sumienie jest posłańcem Tego, który zarówno w świecie natury, jak i w świecie łaski, poprzez zasłonę przemawia do nas, poucza nas i rządzi nami. Sumienie jest pierwszym z wikariuszy Chrystusa" (n. 5). Sumienie jest światłem, iskrą, którą Bóg umieścił w człowieku, aby osiągnął szczęście na drodze prawdy i dobra. W świecie skoncentrowanym na jednostce, a jednocześnie spragnionym szczęścia i z pewną nostalgią za absolutem, droga sumienia jest kolejną, do której zbadania powołana jest teologia moralna.

Papież Franciszek zrobił to ostatnio na bazie świadomości ekologicznej. Problem środowiska naturalnego jest moralnie istotny dla współczesnego świata, zaprząta uwagę wszystkich i w nim dostrzegamy miejsce na prawdę i dobro. Opierając się na trosce o środowisko naturalne i pilnej potrzebie prawdziwej troski o stworzenie, papież wskazuje na podstawowe uzupełnienie ekologii środowiskowej: ekologię człowieka. Wynika z tego "coś bardzo głębokiego: konieczny związek życia istot ludzkich z prawem moralnym wpisanym w ich własną naturę, który jest niezbędny do stworzenia bardziej godnego środowiska. Benedykt XVI powiedział, że istnieje "ekologia człowieka", ponieważ "również człowiek posiada naturę, którą musi szanować i którą nie może dowolnie manipulować" (Laudato si', 155).

Sumienie jest właśnie miejscem, w którym ta prawda o sobie i o świecie, o tym, co dobrego należy czynić i jak się zachowywać w stosunku do otoczenia i do innych osób, objawia się każdej osobie. "W głębi swego sumienia człowiek odkrywa prawo, którego sam sobie nie nadaje, ale któremu musi być posłuszny i którego głos rozbrzmiewa, gdy trzeba, w uszach jego serca" (Gaudium et Spes, 16).

Krzyk sumienia może być w stanie obudzić śpiący i obojętny świat, o ile nie zostanie zneutralizowany przez pojmowanie go jako reduty subiektywności, którą w rzeczywistości nie jest, ponieważ sumienie również porusza. Istotnie, "godność sumienia wynika zawsze z prawdy: w przypadku sumienia prawego jest to kwestia prawdy obiektywnej, przyjętej przez człowieka; w przypadku sumienia błędnego jest to kwestia tego, co człowiek, błądzący, uważa za subiektywnie prawdziwe" (Veritatis splendor, 63).

Droga Miłosierdzia

W tym momencie można wrócić do tego, co widzieliśmy wcześniej. Rzeczywiście, prawdziwą odpowiedzią na ten krzyk sumienia jest Jezus Chrystus. Zło, które popełnił człowiek, może być wielkie, zło w świecie może stać się nie do zniesienia: świadkiem tego był wiek XX. Chrześcijanie wiedzą jednak, że to nie jest ostatnie słowo. Bóg przemówił. Jak napisał w swojej ostatniej książce św. Jan Paweł II: "Granicą nałożoną na zło, którego przyczyną i ofiarą staje się człowiek, jest ostatecznie Boże Miłosierdzie" (Pamięć i tożsamość, 73).

Papież Franciszek przypomina nam o tym teraz ze szczególną pilnością, zachęcając do ponownego odkrycia bezwarunkowej miłości Boga do człowieka, aby postawić ją na pierwszym miejscu misji Kościoła. Miłosierdzie jest podstawowym przejawem wszechmocy Boga, musi być także pierwszym przesłaniem Oblubienicy Chrystusa, do tego stopnia, że jak pisze w Bulli konwokacyjnej Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia: "Wiarygodność Kościoła przechodzi przez drogę miłości miłosiernej i współczującej" (n. 10).

Na czym jednak polega miłosierdzie, jak się je przeżywa, jaka jest jego relacja do prawdy i sprawiedliwości? Są to pytania, których nie można odkładać na później, ponieważ mają one praktyczne konsekwencje dla zwykłego duszpasterstwa Kościoła. W każdym razie warto zauważyć, że choć my, ludzie, możemy mieć konflikty między miłosierdziem a prawdą, między miłosierdziem a sprawiedliwością, to nie możemy zapominać, że w Bogu są one utożsamiane. Błędem byłoby popadanie w banalny antropomorfizm zakładający sprzeczności, które nie mogą istnieć w Bogu. Niemniej jednak pozostaje otwarte pytanie: co w życiu Kościoła oznacza konkretnie kroczenie tą "drogą miłości miłosiernej i współczującej"? Na to pytanie, podobnie jak na poprzednie, teologia moralna musi dać odpowiedź.

Z pewnością jej część można już odnaleźć w wezwaniu do odrzucenia obojętności oraz w postawach kom-pasji, otwartości i przyjęcia, na które tak często wskazywał - słowami i niezliczonymi gestami - papież Franciszek. Jednak ten, kto przyjmuje skruszonego grzesznika, nie jest u celu, ale na początku drogi. Boski model, objawiony w historii zbawienia, jest inny. Wystarczy pomyśleć o historii Wyjścia, którą Kościół odczytuje na nowo każdego roku w okresie Wielkiego Postu: przyjęcie i przebaczenie, a następnie kontynuacja drogi towarzyszenia. Raz po raz Pan przebacza swojemu ludowi, przyjmuje jego pragnienie odnowy i przypomina mu o jego najgłębszym powołaniu oraz o drodze, która prowadzi go do życia jako jego ukochane dzieci. Jest to opowieść o Bogu wiernym, współczującym i miłosiernym. Właśnie jedno z imion miłosierdzia w Starym Testamencie, hesed, ma wiele wspólnego z Bożą wiernością.

Ta sama idea znajduje się w Nowym Testamencie. Jezus przyjmuje grzeszników i chorych, przebacza im grzechy, troszczy się o ich dolegliwości, a potem pozwala im, jak Bartymeuszowi, iść za sobą w drodze (por. Mk 10, 52). "Idź i nie grzesz więcej" - mówi do cudzołożnicy po przebaczeniu jej (J 8,11). Zatem miłosierdzie ma przyjmować, a miłosierdzie ma także towarzyszyć, czyli dawać coraz więcej miejsca światłu Chrystusa w duszach, pomagać duszom "chodzić w prawdzie" (por. 2 i 3Jn). Można powiedzieć, że przebaczenie jest bramą do odnowionego życia, które Chrystus oferuje każdemu; początkiem, tak często powtarzanym w egzystencji człowieka, życia według Ducha, którego dał Chrystus.

Od sentymentu do cnotliwej postawy

Aby zrozumieć, że między miłosierdziem a prawdą nie ma sprzeczności, trzeba odróżnić miłosierdzie jako zwykłe uczucie od miłosierdzia jako cnotliwej postawy miłości. W moim doświadczeniu duszpasterskim zawsze zdarzało się, że gdy stawałem wobec kogoś, kto wyrażał mi swój stan wewnętrznego cierpienia, rodziło się we mnie spontaniczne uczucie współczucia i intensywne pragnienie, by powiedzieć lub zrobić coś, co złagodzi ból innych. Ale kiedy chcesz przejść od tego początkowego uczucia do działania, które pomaga i próbuje rozwiązać problem, musisz zastosować swoją inteligencję, a następnie zadać sobie pytanie: jakie są przyczyny tej smutnej sytuacji, jakie mogą być środki zaradcze? Moje doświadczenie 40 lat pracy jako ksiądz jest takie, że nigdy nie udało mi się niczego naprawić, opierając się na fałszywych danych lub ukrywając rzeczywistość. To tak, jakbyśmy powiedzieli osobie, która przychodzi do nas z głęboką i bardzo źle wyglądającą raną: "Proszę się nie martwić, to nic takiego, nie ma potrzeby bolesnej dezynfekcji, to się samo zagoi". Ta uprzejma lekkość jest często bardzo kosztowna.

Dezynfekcja bywa uciążliwa. Dlatego orędzie Chrystusa bywa też kosztowne. Oznacza to podejmowanie trudnych decyzji i radzenie sobie z bolesnymi sytuacjami. Nie możemy zapominać, że życie Jezusa przechodzi przez drzewo Krzyża, które - jak wskazywali Ojcowie - jest odpowiednikiem drzewa, które wieszczyło pierwszy grzech. Tak więc miłosierdzie, które w ofierze Chrystusa ma swój najwyższy przejaw, jest także otwartą bramą do pokory. Wymaga nauczenia się, by pozwolić się kochać Bogu i uznać, że własne istnienie jest nie tylko zadaniem do wykonania, ale przede wszystkim darem do przyjęcia.

Być może właśnie to jest najtrudniejsze dla dzisiejszego świata, tak naznaczonego powierzchowną zarozumiałością i dziecięcą samowystarczalnością. Jest to coś, o czym papież Franciszek zdaje się bardzo mocno pamiętać: "Nie jest łatwo rozwinąć tę zdrową pokorę i radosną trzeźwość, jeśli stajemy się autonomiczni, jeśli wykluczamy Boga z naszego życia, a nasze "ja" zajmuje jego miejsce, jeśli uważamy, że to nasza własna subiektywność decyduje o tym, co jest dobre, a co złe" (Laudato si', 224). Spotkać miłosierdzie to także pozwolić się przez nie spotkać; pozwolić się zaskoczyć i prowadzić przez tego samego, który mówi do nas: "Przyjdź i chodź za mną". Wymaga to postawy pokory i otwartości, co oznacza, że nie chcemy już określać, co jest dobre, a co złe, ale raczej pozwalamy, by Dobro, Prawda i Piękno determinowały nasze działania.

Wszystko to wymaga od teologii moralnej wysiłku, by wciąż na nowo proponować drogę przebaczenia i uczniostwa, tak aby światło Chrystusa coraz jaśniej świeciło w sumieniu i życiu chrześcijan. W ten sposób to, co zaczęło się jako być może nieoczekiwane spotkanie z uściskiem Ojca, będzie miało swoją kulminację w życiu dziecka, które porusza się tylko miłością.

AutorÁngel Rodríguez Luño 

Profesor teologii moralnej fundamentalnej
Papieski Uniwersytet Świętego Krzyża (Rzym)

Biuletyn informacyjny La Brújula Zostaw nam swój e-mail i otrzymuj co tydzień najnowsze wiadomości z katolickim punktem widzenia.
Banery reklamowe
Banery reklamowe