Avery Dulles przeszedł na katolicyzm w 1940 roku. I częściowo dla lepszego zrozumienia (i zachęty) rodziny i przyjaciół opowiedział tę historię w małej książce: Świadectwo łaski (Świadectwo dla Grace, 1946). Ale aspirował do czegoś więcej: "Ufam, że będzie ona interesująca dla innych [...] w ich zadaniu, tak jak było to moim, określenia swojego stanowiska wobec systemów myślowych - takich jak sceptycyzm, materializm i liberalizm - które [...] całkowicie zdominowały nasze świeckie uniwersytety, a w konsekwencji ton naszego życia intelektualnego". (Przedmowa 1946).
Niezwykłe świadectwo
W przedmowie do wydania z okazji 50-lecia (1996) wspomina: "Składałem Świadectwo łaski na pokładzie statku wycieczkowego FiladelfiaWłaśnie zakończyłem misję jako oficer łącznikowy z francuską marynarką wojenną wczesną jesienią 1944 roku. Właśnie zakończyłem misję jako oficer łącznikowy z armią francuską. [...] Aby uciec od nudy mimowolnej bezczynności, zająłem się maszyną do pisania. Od dawna chciałem utrwalić, choćby tylko dla siebie, procesy psychiczne, które doprowadziły mnie do wstąpienia do Kościoła katolickiego jesienią 1940 roku, gdy byłem studentem pierwszego roku prawa na Harvard Law"..
Tej krótkiej książki (przetłumaczonej na hiszpański w 1963 roku, a także na inne języki) nie można przegapić. Przypomina o innych itinerariach, takich jak ta C. S. Lewisa (Zniewolony przez radość) lub Manuela Garcíi Morente (Niezwykłe wydarzenie). I składa się z dwóch części. W pierwszej opisuje proces myślowy, który doprowadził go do przyjęcia istnienia Boga (którym może być nikt inny jak chrześcijanin). A w drugim - otworzyć się na Bożą łaskę i wiarę.
Czytając ją, trzeba ciągle przypominać sobie, że autor jest 28-letnim studentem uniwersytetu i żeglarzem. Pokazuje bowiem zaskakującą dojrzałość myśli filozoficznej i chrześcijańskiej. W rzeczywistości jest ona bardzo przydatna jako pokarm dla myśli dla Apologetyki lub Teologii fundamentalnej, która później miała być główną linią jego teologicznego nauczania.
Kiedy pięćdziesiąt lat później została ponownie opublikowana, wydawca poprosił go o dodanie trzeciej części, która opowiadałaby o dalszym rozwoju jego pomysłów: Refleksje na temat podróży teologicznej (Refleksje na temat wędrówki teologicznej). A jest to krótki i jasny przegląd tego, co wydarzyło się w Kościele i teologii w ciągu ostatnich 60 lat, z Soborem Watykańskim II w centrum. Jest to naprawdę pouczające, ponieważ jest to wykwalifikowany i wnikliwy świadek.
Pochodzenie i ewolucja
Avery Dulles należał do rodziny o długiej tradycji republikańskiej po obu stronach. Jego ojciec, John Foster Dulles, zostanie sekretarzem stanu (to jemu poświęcone jest waszyngtońskie lotnisko). I jego wuj, Allen, dyrektor CIA. Oba z generałem Eisenhowerem. Zgodnie z tradycją byli prezbiterianami, ściśle utożsamianymi z amerykańską elitą kulturalną i społeczną.
Rozpoczął Humanistykę w Harvard College (przed pójściem na studia prawnicze). I wspomina, że na pierwszym roku był dość mocno skupiony na piciu i na granicy wyrzucenia z uczelni (jak niektórzy jego znajomi). Czuł się agnostykiem, pod wpływem mieszanki myślenia materialistycznego (ewolucyjnego) w jego światopoglądzie oraz liberalizmu społecznego i kulturowego, z wiarą w postęp i relatywizmem moralnym (poza ścisłymi kwestiami sprawiedliwości). I dlatego uważał, że chrześcijaństwo jest po prostu przestarzałe. Miał też niejasne i młodzieńcze aspiracje estetyczne dotyczące życia, niemożliwe do skwitowania z tak materialistyczną i pragmatyczną podstawą.
Kolejny kurs był zupełnie inny. Pasjonował się studiami nad Platonem i Arystotelesem. A ich doktryny całkowicie zmieniły jego ramy myślowe, dały sensowny fundament jego dążeniom i doprowadziły do rozpoznania porządku wszechświata, metafizycznego i moralnego. A na koniec, na poparcie tego, Bóg. Jest to bardzo dobrze poprowadzona narracja. Proces ten trwał przez ponad rok, aż pewnego dnia w 1940 roku padł na kolana i odmówił Modlitwę Pańską w kawałkach, tak jak ją zapamiętał.
W kierunku wiary
Studia nad Platonem i Arystotelesem zbliżyły go do katolicyzmu, ponieważ doprowadziły go do prac Gilsona, a przede wszystkim Maritaina, który wydał mu się autorem bardzo kompletnym, zajmującym się wieloma dziedzinami filozoficznymi (metafizyką, logiką, estetyką) i posiadającym chrześcijańską myśl polityczną. Podziwiał spójność chrześcijańskiej wizji wszechświata i człowieka oraz doktryny społecznej. Wyznaje, że Maritain bardzo pomógł mu w nawróceniu.
Pomogło mu też żywe przepowiadanie biskupa Fultona Sheena. Mówi, że jego entuzjastyczny styl nie mógł przekonać zimnych protestanckich krytyków, ale poruszyła go chrześcijańska autentyczność, której brakowało mu w protestanckich wspólnotach, przez które krążył w poszukiwaniu punktu odniesienia dla swojej wiary. Nie znalazł w nich żadnej doktryny, która wydawałaby się ważna lub choćby trwała i miała wpływ na życie: nie wykraczały one poza to, co dziś nazwalibyśmy poradami samopomocowymi.
W tej drugiej części pojawiają się, po istnieniu Boga, dwa inne wielkie pytania klasycznej apologetyki: postać Jezusa Chrystusa, jako Mesjasza, Zbawiciela i Syna Bożego; oraz autentyczność Kościoła. Rozumiał konieczność istnienia Kościoła, aby posiąść i żyć wiarą, a także zajmował się identyfikacją prawdziwego Kościoła wśród różnych wspólnot chrześcijańskich obecnych w Stanach Zjednoczonych, studiując poważnie (w wieku 21 lat) temat notatek o Kościele.
Trasa teologiczna
Po czterech latach w wojsku (1942-1946) wstąpił do Towarzystwa Jezusowego. Trzecia część książki opowiada o jego drodze formacyjnej i doświadczeniu jako teologa pośród zmian w Kościele i czasach. Duża część jego formacji teologicznej miała miejsce w Woodstock College (1951-1957), z którym pozostał blisko związany. Doktoryzował się na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie (1958-1960), wracając na Woodstock jako profesor (1960-1974).
Najpierw wykładał apologetykę, objawienie i natchnienie biblijne. Od początku przestrzegał, że historyczna metoda postępowania z Biblią jest niewystarczająca, ponieważ jest ona przede wszystkim świadectwem wiary, skierowanym do ludzi wiary.
Mocno związał się z wielkimi teologami XX wieku, zwłaszcza z De Lubac i Congarem. A interesował go ekumenizm, w szczególności relacje z protestantami. Dwaj jezuiccy profesorowie z Woodstock, John Courtney Murray i Gustave Weigel, z którymi był bardzo blisko, byli periti w okresie soborowym. Podzielił się z nimi swoim doświadczeniem.
Śledził perypetie Ośrodka Teologicznego w Woodstock, przeniósł się do Nowego Jorku, a następnie do Waszyngtonu. Tam był profesorem teologii systematycznej w. Katolicki Uniwersytet Ameryki (1974-1988). I wreszcie, obecnie emeritus, pełnił funkcję McGinley Chair of Religion and Society w Fordham, z seriami wykładów.
Wydał 23 książki, niektóre z nich są dobrze znane i tłumaczone na inne języki. Często oparte na seriach wykładowych i skupiające się głównie na teologii fundamentalnej, eklezjologii i ekumenizmie. "Dziedziny objawienia, wiary, eklezjologii i ekumenizmu nigdy nie przestały mnie fascynować".wyznał na zakończenie swojej teologicznej wędrówki. Opublikował również kilkaset artykułów na te tematy w specjalistycznych czasopismach.
Miał bardzo solidne przygotowanie scholastyczne, bo bardzo interesował się autorami średniowiecznymi i dużo czytał. Z tego powodu jego Historia apologetyki (1971, z tłumaczeniem na język hiszpański) ma spójną część średniowieczną.
Nastrój teologa Dullesa
Z natury był osobą umiarkowaną, a ze stylu intelektualnego lubił raczej dodawać niż konfrontować, szukając powodów, dla których każda ze stron miała rację. To bardzo dobrze koresponduje z jego poczuciem apologetyki i znajduje odzwierciedlenie w całej jego twórczości, a w głównych dziełach, jak np. Modele kościelne (1974) y Modele ujawniania informacji (1983), a także w. Katolickość Kościoła (1983), którą uważa za swoje najbardziej reprezentatywne dzieło z zakresu eklezjologii. Przedstawia różne sposoby rozumienia tematów z zamiarem nadania każdemu z nich wartości i podjęcia próby przybliżenia. Ostatecznie tajemnica Kościoła, a także objawienie, właśnie dlatego, że są tajemnicami, pozostają ponad schematami pojęciowymi, a żadna konceptualizacja nie wyczerpuje tajemnicy.
Po części z powodu charakteru, po części z powodu swoich badań, był bardzo wyczulony na to, by argumenty teologii miały należną im spójność, nie nadając im ani większej, ani mniejszej wartości, i potrafił postawić się w umysłach innych i przyjąć wartość każdego stanowiska.
Posiadając to, co najlepsze w nowoczesnej teologii, nie czuł niezgodności ze starą. Czyniło to z niego postać trudną do zaklasyfikowania w ówczesnych kontrowersjach i pozwalało mu odgrywać w amerykańskiej teologii rolę moderatora o rosnącym prestiżu. Przez lata był wybierany do komitetu sterującego Amerykańskiego Katolickiego Towarzystwa Teologicznego (największego na świecie) (1970-1976), zostając prezesem, i tego samego w Amerykańskim Towarzystwie Teologicznym (1971-1979). Służył w niezliczonych radach i komisjach episkopatu i redakcji. Został wybrany do Międzynarodowej Komisji Teologicznej (1992-1997).
W czasach posoborowych
Ale podobnie jak De Lubac, Daniélou i Ratzinger, połączywszy najlepsze osiągnięcia teologiczne, zaniepokoił się dryfami. Opowiada, że po śmierci Weigla, który był jego intelektualnym mentorem, w 1964 roku, drugi profesor, który był ekspertem od Soboru, Murray, poprosił go o podjęcie się zadania właściwego zinterpretowania doktryny i ducha Soboru dla świata amerykańskiego, "zadanie, którego chętnie się podejmowałem przez ponad dekadę. Wydawało mi się konieczne pokazanie, dlaczego zmiany wprowadzone przez Sobór były uzasadnione, a jednocześnie ostrzeżenie przed tendencją do przenoszenia ducha Soboru daleko poza literę i przedstawiania życia katolickiego i dogmatów, jak gdyby podlegały wiecznej rekonstrukcji"..
I wyjaśnia: "Pod koniec lat sześćdziesiątych, próbując przedstawić argumenty za nowymi wytycznymi Vaticanum II, mogłem mieć tendencję do wyolbrzymiania nowości doktryny soborowej i nieadekwatności poprzednich wieków. Ale od 1970 roku, kiedy katolicka lewica stała się bardziej zdecydowana, a młodzi katolicy nie znali już lub ignorowali dziedzictwo poprzednich wieków, uznałem za konieczne położenie większego nacisku na ciągłość z przeszłością. Jak to często bywa, błędem było fiksowanie się na elementach częściowych lub przejściowych, zamiast widzieć obraz jako całość. Żaden segment historii czy perspektywy kulturowej nie może być traktowany jako ucieleśniający całość katolickiej prawdy ani jako standard, według którego należy oceniać wszystkie inne epoki i kultury"..
Ostatnie lata
W tym kontekście z wielką radością i zdecydowanym poparciem przeżywał pontyfikat Jana Pawła II, a później, choć był już w podeszłym wieku, Benedykta XVI. Dulles był wyraźnym obrońcą Jana Pawła II w krytycznych kręgach amerykańskich. Pisał o nim obszernie i kilka znakomitych artykułów w czasopiśmie First Thingsz którymi współpracował w ostatnich latach, zostały zebrane razem w Splendor wiary. Wizja teologiczna papieża Jana Pawła II (1999). W 2001 roku na wniosek kardynała Ratzingera został kreowany na kardynała, razem z Leo Scheffzyckiem.
Przez cały ten czas lawirował w pracach mających na celu rozeznanie sytuacji: Kościół prężnie działający (1977); Układanie zasad: A Church to Believe In. Uczniostwo i Dymetyka Wolności (1982); Przedstawić lepiej wiarę chrześcijańską: The Assurance of Things Hoped For. Teologia wiary chrześcijańskiej (1994), która ma być teologiczną prezentacją odnowionej tradycji chrześcijańskiej; oraz wyjaśnieniem roli teologii w Kościele: Rzemiosło teologii (1992, w jęz. ang. Rzemiosło teologii).
W kwietniu 2008 roku, w swoim ostatnim publicznym wykładzie w Fordham, już na wózku i niezdolny do samodzielnego czytania, tak się sportretował: "Widzę siebie jako umiarkowanego, próbującego zawrzeć pokój między szkołami myślenia. Ale robiąc to, upieram się przy logicznej spójności. I w przeciwieństwie do niektórych relatywistów naszych czasów, odpychają mnie mieszanki sprzeczności.".
W sieci można znaleźć sporo dokumentacji na jego temat, głównie na stronie averydulles.blogspot.com, czy jego artykuły na łamach czasopisma First Things.