Dla trędowatych, zgodnie z prawem Mojżesza, do bólu związanego z chorobą dochodziła całkowita marginalizacja z ludu i uznanie za grzeszników, tak jakby choroba była bezpośrednią konsekwencją jakiegoś grzechu. Już w pierwszych krokach swojej publicznej działalności Jezus rzuca wyzwanie zwyczajom: wypędził demona w szabat, podszedł do teściowej Piotra i kazał sobie przez nią służyć, co było czymś bardzo uderzającym dla rabina swoich czasów i kultury, w której kobiety nie miały żadnego znaczenia i raczej wypadało ich unikać. Wręcz przeciwnie, dedykuje jej swój pierwszy cud uzdrowienia. Teraz pozwala, by przyszedł do niego trędowaty i zamiast powiedzieć mu: "Jestem nieczysty, odejdź ode mnie", klęka i błaga: "Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić".
Jezus nie stawia dystansu między sobą a trędowatym. Jednym gestem zmienia podejście religii swoich przodków: nie trzymać grzesznika na zewnątrz i daleko, ale oczyścić go i włączyć. Kapłani lewiccy nie mają władzy leczenia trądu: zaświadczają jedynie, czy choroba jest obecna, czy nie. Trędowaty już wie, że Jezus ma taką moc. Lewici mieli tylko władzę sądzenia; Jezus natomiast oczyszcza i uzdrawia. Odwrócili się, Jezus zbliża się i uzdrawia. Jezus, "współczując, wyciągnął rękę i dotknął go, mówiąc: 'Będę: oczyszczony'. I natychmiast trąd zniknął i "został oczyszczony". Jezus odwzajemnia zaufanie współczuciem. "Odesłał go, surowo stawiając mu zarzuty: Nie mów nikomu". Ta surowość może zaskakiwać po czułości, ale chodziło o coś ważnego: gdyby trędowaty się odezwał, Jezus musiałby przerwać swoje przepowiadanie, bo podejrzewano by go o złapanie trądu. Jezus traktuje go jak ojciec swoje małe dziecko, aby swoim nierozważnym zachowaniem nie zagroził integralności swojej i innych. Odsyła go, aby nie widziano ich razem.
Jezus często zaleca, aby nie mówili, jakie dobro to czyni, ponieważ głoszenie prawdy nie jest wartością absolutną, która zawsze obowiązuje: od okoliczności i okazji, a także od realnej możliwości zrozumienia przez adresatów, zależy dobro, które można z tego czerpać, i zło, którego można uniknąć. Wysłał ją do kapłanów "aby służyła jako świadectwo", mając nadzieję, że zrozumieją oni błąd jego podejścia. Ale wiedział, że ci, którzy się litują, potem cierpią. Cierpi w swoim ciele konsekwencje swojej zuchwałości i swojej miłości. Uzdrowiony trędowaty nie słucha go i mówi wszystkim o wszystkim; dlatego Jezus musi udać się na kwarantannę, w miejsca odludne, nie wchodząc do miast. Ale zewsząd przychodzą go szukać. Współczucie, kochanie ludzi, nawet wbrew prawu Mojżesza, przyciąga do Niego ludzi.