Klub porażek

Czytając Pismo Święte widzimy, że mężczyźni i kobiety Boże mieli więcej powodów, aby być członkami klubu niepowodzeń, niż aby być mówcami TEDx.

20 lipca 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

Opowiedziano mi niedawno ciekawą anegdotę: dziewczyna, dobra katoliczka, chciała za wszelką cenę przybliżyć swojemu chłopakowi wiarę, gdyż jest on niewierzący, ale bardzo szanowany.

Pewnego dnia, pod koniec Mszy Świętej, rozmawiając ze znajomymi i księdzem z grupy młodzieżowej, w której uczestniczy, skomentowała, że wpadła na pomysł, aby "zabrać" swojego chłopaka na Adorację Najświętszego Sakramentu, ale nic mu nie mówiąc. Powiedziałaby mu, że jadą po coś, czego sama nie może unieść, więc będzie mu towarzyszyć... jej intencja nie była dobra, była cudowna. "Jestem pewna, że się nawróci" - powiedziała, na co ksiądz odpowiedział: "albo nie".

Ta dziewczyna zrozumiała wtedy, że narzucanie momentu nawrócenia jej chłopaka, tym bardziej z kłamstwem w środku.... jest niedorzeczne. Jeśli pytasz mnie, czy poszedł na uwielbienie, czy nie, to owszem, poszedł... ale nie było cudownego nawrócenia... na razie.

Przy najlepszych chęciach, nie mam wątpliwości, możemy często działać w ten sposób: próbując wyznaczać Boże czasy i drogi, nie biorąc pod uwagę najważniejszego dobra w tym "biznesie": wolności każdego z nas. Dla większości z nas, Pan nie powołuje nas do bycia trenerzy katolicyzmu, udanych mężczyzn i kobiet wiary, których miłość do Boga mierzy się w cenie tych, którzy są nawróceni przez nasze wspaniałe sposoby, słowa i pomysły. Nie.

To prawda, że zwłaszcza w naszym "pięknym, bogatym i sławnym" społeczeństwie, nie wydaje się szczególnie przyjemne, aby ciężko pracować bez posiadania czegoś, czym można się pochwalić na Instagramie z naszego życia wiary. Popadamy w wewnętrzne zniechęcenie, gdy obserwujemy, jak inni robią sobie selfies w środowiskach "mlekiem i miodem płynących". Ale tak to już jest. Musimy tylko przejrzeć Pismo Święte, aby zobaczyć, że mężowie Boży, ci prorocy, apostołowie mieli więcej powodów, aby być członkami klubu porażki niż być mówcami TEDx opowiadającymi o swoich wyczynach. I Zbawienie dokonało się w ten sposób, z odrzuconymi kamieniami węgielnymi, z połowicznymi porażkami, z tymi, którzy włożyli wszystkie swoje środki, aby przynieść Boga ludziom, ale którzy być może umarli, nie widząc nawet połowy ściany ziemi obiecanej.

Bóg prosi nas dokładać wszelkich starańPan prosi nas, abyśmy zaprosili naszego chłopaka lub dziewczynę na Adorację Najświętszego Sakramentu, ale przede wszystkim, abyśmy modlili się za niego lub nią w każdym naszym spotkaniu z Panem, nawet jeśli zostaliśmy wysłani do tego śmierdzącego miejsca, gdzie wszyscy znamy wiele osób. Umieść środki w miejscu pamiętając, że celem nie jest, abyś ty i ja zasmakował sukcesu.

Nie ma nic mniej ewangelicznego niż "teologia zasługi" - jeśli robię dobrze Bóg wynagrodzi mnie owocami, jeśli nie widzę owoców to robimy źle.

Oczywiście, gdy wykonujemy swoją pracę z miłości do Boga, dobrze, z poświęceniem, to owoce przyjdą, prędzej czy później. Jak zawsze mówiono nam na uniwersytecie: "dobry scenariusz może zrobić zły film, ale zły scenariusz nigdy nie zrobi dobrego filmu". Nasze pismo będzie dobre, jeśli nie będzie podpisane przez nas, ale przez samego Boga, może dlatego nie ma większego sensu narzucanie form czy czasów Temu, który jest Panem czasu. To, do czego dochodzimy, to używanie ludzkich środków, jakby nie było nadprzyrodzonych, i - jednocześnie - wzywanie Boga całym sercem, jakby nie było ludzkich środków.

AutorMaria José Atienza

Dyrektor Omnes. Absolwentka komunikacji z ponad 15-letnim doświadczeniem w komunikacji kościelnej. Współpracowała z takimi mediami jak COPE i RNE.

Ekologia integralna

Dr Carlos Tornero: "musimy wyjaśnić, że istnieją rozwiązania dla bólu".

Krzesło ustawione przez Uniwersytet Francisco de Vitoria oraz Fundacja Vithas iBędzie promować rozwój badań, nauczania i działań upowszechniających w celu poprawy podejścia i leczenia pacjentów z bólem przewlekłym.

Maria José Atienza-20 lipca 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

"Głównym powodem, dla którego pacjent przychodzi do ośrodka zdrowia, jest ból. Odpowiednie szkolenie w zakresie bólu jest niezbędne, aby móc go prawidłowo wykryć, zdiagnozować i oczywiście leczyć" - podkreśla dr Carlos Tornero, dyrektor katedry zajmującej się bólem, utworzonej przez Fundację Vithas i Uniwersytet Francisco de Vitoria.

Ból fizyczny, ale także psychiczny, to jedna z rzeczywistości, z którą każdy człowiek musi żyć w taki czy inny sposób. Jak zaznacza dr Tornero w rozmowie z Omnes: "katedra zrodziła się z chęci pogłębienia wiedzy o bólu zarówno z punktu widzenia badań podstawowych i stosowanych, jak i w odniesieniu do upowszechniania i szkolenia pracowników służby zdrowia, którzy w swojej karierze zawodowej będą musieli zajmować się pacjentami z bólem". Dyrektor nowej katedry uważa, że "odpowiednie szkolenie w zakresie bólu jest niezbędne, aby móc go prawidłowo wykryć, zdiagnozować i oczywiście leczyć".

Decyzje muszą być podejmowane w sposób świadomy

Badania nad bólem są kluczowe w społeczeństwie, w którym średnia wieku przekracza 40 lat i w którym około 17,5 miliona ludzi (czterech na dziesięciu) żyje z bólem w naszym kraju. "Ból może być rozumiany jako odpowiedź na zewnętrzną agresję, ale jest też chorobą samą w sobie". Z tego powodu, w obliczu takich przepisów jak niedawno zatwierdzona w Hiszpanii ustawa o eutanazji, która wśród swoich założeń zawiera stwierdzenie, że dana osoba uważa za niemożliwe życie bez określonej patologii, dr Tornero podkreśla imperatywną potrzebę "wyjaśnienia, że istnieją rozwiązania dla bólu". Oczywiście zwycięża wolność jednostki, ale potrzebne są informacje o opcjach, jakie możemy zaoferować pacjentom, którzy tak bardzo cierpią każdego dnia".

Pandemia i ból

Od marca 2020 roku w Europie, według danych WHO, poziom lęku i stresu gwałtownie wzrósł. Około jedna trzecia dorosłych osób zgłasza poziom dystresu wynikający z miesięcy spędzonych w zamknięciu. Dla dr Tornero "naprawdę trudno jest dostrzec, jak ta pandemia wpłynęła na wielu pacjentów. W naszych oddziałach bólowych mamy do czynienia z sytuacjami naprawdę trudnymi, ponieważ podstawową kwestią dla poprawy stanu zdrowia w przypadku bólu mięśniowo-szkieletowego, który jest główną przyczyną bólu, jest ruch, aktywność... A połóg bardzo je ograniczył. Teraz pacjenci przychodzą do nas z pogarszającą się jakością życia. Jednak przy wsparciu wielodyscyplinarnych oddziałów bólowych z lekarzami bólu interwencyjnego, psychologami, fizjoterapeutami, dietetykami, farmaceutami możemy osiągnąć dużą poprawę jakości życia pacjentów.

Krzesło bólu

Katedra, promowana przez Fundację Vithas i Uniwersytet Francisco de Vitoria, będzie zachęcać do prowadzenia badań zarówno w zakresie bólu ostrego, jak i przewlekłego, preferując badania kliniczne skoncentrowane na kompleksowym leczeniu bólu. Podobnie upowszechnianie i wiedza o prowadzonych badaniach będą promowane poprzez publikacje i inne działania komunikacyjne. Zadanie upowszechniania, które dr Tornero określa jako ważne, ponieważ konieczne jest, "aby każdy wiedział, że istnieją rozwiązania dla bólu, które nie tylko obejmują farmakologię, ale także uwzględniają interwencyjne techniki bólu, komponent psychologiczny i aspekt społeczny".

Edukacja

"Przez dziesiątki lat my, katolicy, nie przygotowaliśmy się na to, co nadchodzi".

Rozmowa z Manuelem Bustosem Rodríguezem, dyrektorem Ángel Ayala CEU Institute of Humanities z okazji prezentacji stopnia Eksperta w Społecznej Doktrynie Kościoła, który będzie dostępny od przyszłego roku.

Maria José Atienza-19 lipca 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

CEU Ángel Ayala Institute of Humanities oferuje od przyszłego roku m.in. Stopień ekspercki w zakresie społecznej nauki Kościoła, który może być podjęty na miejscu lub mieszany i będzie trwał dziewięć miesięcy. Celem projektu jest kształcenie nauczycieli i naukowców w zakresie Nauki Społecznej Kościoła w celu przekształcania rzeczywistości społecznej.

Manuel Bustos RodríguezDyrektor CEU Institute of Humanities, Ángel Ayala, mówił w rozmowie z Omnes o tej inicjatywie akademickiej i potrzebie dogłębnej znajomości tego obszaru doktryny katolickiej, aby odpowiedzieć na pytania stawiane przez dzisiejsze społeczeństwo.

Obecnie toczy się otwarta debata na temat obecności chrześcijan w świecie intelektualnym, a tym samym w życiu kulturalnym, społecznym i politycznym... W tym sensie są tacy, którzy wskazują na uciszanie katolików w sferze publicznej. Czy chodzi tylko o uciszanie, czy też o mniejsze lub większe zaniedbania ze strony katolików w zakresie ich formacji, a tym samym środków reagowania na dzisiejsze społeczeństwo? 

-Właściwie to po trosze jedno i drugie: polityka hiszpańska i w ogóle europejska coraz bardziej utrudnia katolikom publiczną ekspresję. Istnieje pewien lęk przed publicznym wyrażaniem swoich poglądów. Ale prawdą jest również, że osłonięci przez wpływowy społecznie i kulturowo Kościół, przynajmniej w naszym kraju od dziesięcioleci, lub przesiąknięci duchem światowym, byliśmy źle przygotowani na to, co nadchodzi na naszą drogę.

Czy uważasz, że z katolickich placówek edukacyjnych, kolegiów czy uniwersytetów wychodzą naprawdę przekonani i przekonujący katolicy?

-Niestety uważam, że tak nie jest. Nie ma koniecznej formacji katolika w dzisiejszych czasach, ani uczniowie, ani w ogóle ich rodziny nie żyją zgodnie z wiarą, którą mówią, że wyznają lub powinni wyznawać.

Wielu katolików nie zna podstawowych zasad Nauki Społecznej Kościoła, a niektórzy mogą być nią nawet zgorszeni z czysto politycznej perspektywy. Jak można zniwelować tę przepaść między życiem wiary a życiem społecznym?

-Poprzez lepsze i głębsze poznanie go. Niewiele jest instytucji, w których się to robi. Naszym skromnym celem jest przełamanie tego ograniczenia.

Czy tego typu inicjatywy są przeznaczone dla konkretnych osób, które pracują lub są zaangażowane w bardzo specyficzne dziedziny, takie jak edukacja czy polityka? Czy każdy katolik może i powinien mieć jasność co do zasad DSI w dzisiejszym życiu? 

Choć nasz dyplom ma charakter uniwersytecki i podyplomowy, to biorąc pod uwagę charakter naszej instytucji, DSI jest dla wszystkich, także dla wyznawców innych religii i niewierzących: jest to korpus myśli na najróżniejsze tematy, myśli Kościoła katolickiego, na przestrzeni około półtora wieku.

Obecnie widzimy ustawy, inicjatywy i postawy całkowicie sprzeczne z godnością życia, osoby... itd. Jest to rzeczywistość, która istnieje, ale jak możemy nadrobić stracony grunt w wielokulturowym społeczeństwie?

-Potrzebne jest osobiste i instytucjonalne zaangażowanie w realizację zadania. Nieustannie pojawiają się inicjatywy sprzeczne z propozycją chrześcijańską, kształtujące mentalność szkodliwą dla samego człowieka. Oprócz tego chrześcijanie muszą być bardziej skoordynowani i zjednoczeni. I oczywiście dużo modlitwy. Czasy wcale nie są łatwe.  

Manuel Bustos Alfonso Bullón de Mendoza i Mons. Luis Argüello podczas prezentacji tytułu.

Tytuł eksperta DSI

Dyplom Eksperta w Społecznej Doktrynie Kościoła będzie składał się z dwóch comiesięcznych spotkań, które odbędą się w piątek po południu i na przemian w sobotę rano, a studenci będą mogli uczestniczyć w nich osobiście lub w formie blended learning od października do czerwca.

Połączenie wykładów i seminariów pozwoli uczestnikom nabyć umiejętności analizy, argumentacji, dialogu społecznego i odpowiedzialnego uczestnictwa w życiu publicznym.

Program składa się z różnych modułów zajmujących się takimi tematami jak teologia; antropologia i historia, źródła i metodologia DSI, a także inne szczegółowe tematy, takie jak bioetyka i ekologia integralna; rodzina; prawo, wspólnota polityczna i międzynarodowa; gospodarka i kultura.

Pismo Święte

Dzieci i Królestwo Boże (Mk 10, 13-16)

Trzy ewangelie synoptyczne (Mateusza, Marka i Łukasza) odnotowują krótki epizod, w którym dzieci zostają przyprowadzone do Jezusa.

Josep Boira-19 lipca 2021 r.-Czas czytania: 4 minuty

Trzy ewangelie synoptyczne (Mateusza, Marka i Łukasza) odnotowują krótki epizod, w którym dzieci zostają przyprowadzone do Jezusa. W ten sposób relacjonuje to Marek: "Przynoszono do niego dzieci, aby je wziąć w ramiona, ale uczniowie upominali je. Gdy Jezus to zobaczył, rozgniewał się i rzekł do nich: "Pozwólcie dzieciom iść ze mną i nie przeszkadzajcie im, bo do takich jak one należy królestwo Boże". Zaprawdę powiadam wam, kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, nie wejdzie do niego". I obejmując ich, błogosławił ich i nakładał na nich ręce". (Mk 10:13-16). Inna bardzo podobna scena pokazuje Jezusa biorącego dziecko i stawiającego je za przykład swoim uczniom, gdy ci spierali się o to, kto jest wśród nich największy: "Bo kto się uniża jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim". (Mt 18, 4). 

Jezus i dzieci

Nierzadko dzieci pojawiają się w Ewangelii jako bohaterowie. Są oni przykładem dla tego niewierzącego "pokolenia", które przypomina tych, którzy nie odpowiadają na zaproszenie dzieci do śpiewu (por. Mt 11, 16-17; Łk 7, 32). Pochwała dzieci, gdy Jezus wchodzi do świątyni, oburza arcykapłanów i uczonych w Piśmie, a Jezus przychodzi w obronie tej szczerej i prostej pochwały maluczkich (por. Mt 11,25), przypominając im Pismo Święte: "Czy nigdy nie czytaliście: 'Z ust niemowląt i ssaków przygotowaliście pochwałę'"? (Mt 21,16; por. Ps 8,2).

Jezus karmił także dzieci w rozmnożeniu chlebów i ryb (por. Mt 14,21; 15,38). Mistrz jest ich najodważniejszym obrońcą przed tymi, którzy źle ich traktują, nawet przez swój zły przykład: "Kto zgorszy jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, lepiej byłoby dla niego, gdyby zawieszono mu u szyi kamień młyński, taki, jaki porusza osioł, i żeby został utopiony w głębi morza". (Mt 18, 6). Wreszcie Jezus wywyższa się w dziękczynieniu, ponieważ mali są odbiorcami objawienia Boga Ojca (por. Mt 11, 25). 

Jezus i ojcowie

Epizod, który komentujemy, u Mateusza i Marka następuje po nauczaniu Jezusa o nierozerwalności małżeństwa. Ta sekwencja jest znacząca: gdy mężczyzna i kobieta są już na zawsze połączeni w małżeństwie, na scenie pojawiają się dzieci, owoc tego związku.

Choć ewangelista nie wskazuje, kto przyprowadza te dzieci do Jezusa, to poprzedni epizod zdaje się na to wskazywać: rodzice.

Jest kilka historii cudów, w których widzimy rodziców błagających Jezusa o uzdrowienie ich dzieci. Jezus uzdrowił syna urzędnika królewskiego (por. J 4,46-54); wypędził demona z córki Syrofenicjanki (por. Mk 7,24-30); i demona niemowy z chłopca, którego ojciec przyszedł do Jezusa niemal w rozpaczy błagając, by go uzdrowił (por. Mk 9,14-29); wskrzesił z martwych córkę Jairusa (por. Mk 5,21-42). We wszystkich tych epizodach, w pewnym momencie narracji, używane są określenia wskazujące na "chłopca" lub "dziewczynkę" (po grecku, paidíon, thygátrion): nie mają one na celu wskazania dokładnego wieku (tylko w przypadku córki Jairusa jest powiedziane, że ma ona dwanaście lat), ale tego, jak widzą ich rodzice: są to "ich dzieci", które umierają.

I tak rosła sława Jezusa jako uzdrowiciela najsłabszych, w tym dzieci. Łatwo więc sobie wyobrazić, że rodzice przyprowadzali do Jezusa swoje małe, słabe jeszcze dzieci, aby je pobłogosławił, aby przez nałożenie rąk, czy po prostu przez dotknięcie ich, uchronił je od chorób i mocy złego. 

Jezus i uczniowie

Nauczanie Jezusa do uczniów w tym kontekście ma ogromne znaczenie. Jezus przychodzi do "złościć się". (w. 14), ponieważ uczniowie odrzucają dzieci, które do Niego przychodzą. Może nas dziwić taka postawa Mistrza, jaki sens może mieć? 

Jezus jest prawdziwym Królem i Mesjaszem Izraela. Inauguruje Królestwo niebieskie i prosi swoich uczniów, aby głosili jego nadejście (por. Mt 10,7). Znakiem, że to Królestwo nadeszło, są dzieci, widziane w ich zasadniczym stanie: są małe, słabe, zależne we wszystkim od opieki rodziców. W tym sensie Jezus utożsamia się z nimi: "Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie Mnie przyjmuje, lecz Tego, który Mnie posłał". (Mk 9, 37). Jezus zwraca się do Ojca nazywając go Abba (Mk 14,36), z gaworzeniem dziecka wołającego do ojca. Można powiedzieć, że jest najmniejszy w królestwie niebieskim (por. Mt 11, 11). Zasadniczym stanem dziecka jest stan Jezusa w jego intymnej relacji z Ojcem. Można lepiej zrozumieć powagę uniemożliwienia dzieciom zbliżenia się do Jezusa. To tak jakby uniemożliwić im zbliżenie się do Boga. Co więcej, jest to jakby oddzielenie samego Jezusa od Boga Ojca. W głębi duszy, nie zdając sobie z tego sprawy, uczniowie odrzucali Jezusa, uniemożliwiając dzieciom zbliżenie się do Niego. 

Wzruszające jest patrzenie na Jezusa otoczonego dziećmi, bawiącego się z nimi, uśmiechającego się do nich, pytającego o ich imiona, wiek...; pouczającego je, że mają być dobrymi dziećmi swoich rodziców, dobrymi braćmi i siostrami...; mówiącego im o ich Ojcu w niebie. Scena ziemska i niebiańska zarazem: ta chwila była wyraźną manifestacją tego, czym ma być Królestwo Niebieskie na ziemi, i odbiciem tego, czym to Królestwo będzie w zaświatach dla tych, którzy na ziemi zachowywali się przed Bogiem jak dzieci.

AutorJosep Boira

Profesor Pisma Świętego

Wielebny SOS

Oszukańcze SMS-y

Posiadanie paczki oczekującej na odbiór jest w dzisiejszych czasach dość powszechne. Od kilku lat stało się zwyczajem, że wiele rzeczy kupujemy w sieci, a do naszego domu docierają one z firmą kurierską. Dziś porozmawiamy o fałszywych SMS-ach dostawczych.

José Luis Pascual-19 lipca 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

Większość agencji wysyłkowych używa SMS-ów, aby powiadomić Cię o zbliżającym się odbiorze lub dostawie, co wielu hakerów wykorzystuje do nieuczciwego wyłudzania pieniędzy. Wielu z nas rzeczywiście otrzymało powiadomienie SMS o paczce i link do jej śledzenia, ale jest to oszustwo, dzięki któremu przestępcy chcą zdobyć Twoje dane i zainstalować złośliwe oprogramowanie (wirus) na swoim urządzeniu. To, co wygląda jak zawiadomienie o nadejściu paczki, w rzeczywistości niszczy lub przejmuje dane w telefonie. Oto co musisz wiedzieć i co możesz zrobić...

-Co się dzieje? Fałszywe ostrzeżenia o przesyłkach: "Twoja przesyłka jest w drodze. Kliknij na poniższy link, aby go śledzić...". Taką wiadomość, lub różne jej wersje z podobnym tekstem, otrzymujesz w fałszywych wiadomościach SMS, które są wysyłane masowo. Zawarte w nich linki są w każdym przypadku inne, podobnie jak numery nadawcy.

Stojąca za nim sztuczka jest zawsze taka sama, przynajmniej we wszystkich wiadomościach, które widziałem: albo jesteś proszony o podanie danych do logowania do różnych usług internetowych, albo lądujesz na stronie, która chce zainstalować na twoim urządzeniu złośliwe oprogramowanie. Jeśli więc otrzymacie taką wiadomość, od razu ją skasujcie, a przede wszystkim pod żadnym pozorem nie klikajcie w link, bo zazwyczaj nie czeka na Was żadna prawdziwa paczka. Możesz rozpoznać ten typ spam lub śmieci ze względu na adres, do którego odnosi się link dołączony do wiadomości. Bo to nie jest zwykle z poczty, DHL czy podobnych, tylko wskazuje na nieznane strony.

-Już ugryziony?Jeśli już wpadłeś w pułapkę i kliknąłeś w link, musisz zachować spokój. W najgorszym przypadku, zostałeś przekonany do zainstalowania aplikacji (aplikacji) z nieznanych źródeł, które nadal rozprzestrzeniają fałszywe wiadomości. Jest to nie tylko bardzo denerwujące, ale może też kosztować Cię sporo pieniędzy. 

Najlepiej zainstalować na telefonie aplikację antywirusową i włączyć tryb samolotowy. Następnie przeskanuj swoje urządzenie pod kątem złośliwego oprogramowania. Jeśli znajdziesz coś podejrzanego, zgłoś to swojemu operatorowi. Być może uda Ci się uzyskać cofnięcie opłat za SMS-y. Należy również złożyć zawiadomienie na policji, na wypadek konieczności zaangażowania ubezpieczyciela.

-Czy Twój numer telefonu komórkowego jest zagrożony?Obecna fala spamu wykorzystuje zestaw danych, które zostały błędnie przeniesione z Facebooka, w tym numery telefonów ponad 500 milionów użytkowników Facebooka. Na stronie https://haveibeenpwned.com/ można szybko sprawdzić, czy Twój numer jest jednym z tych wykradzionych z Facebooka. Wpisz swój numer w formacie międzynarodowym, na przykład +34 123 456 789, a system poinformuje Cię, czy jesteś w niebezpieczeństwie.

-Uniemożliwienie instalacji jakiejkolwiek aplikacji.Aby zminimalizować niebezpieczeństwo, które może nadejść, można zmienić ustawienia w telefonie z systemem Android, aby zapobiec instalowaniu aplikacji z nieznanych źródeł. Na iPhone'ach ten krok nie jest konieczny. A w ogóle, to najrozsądniej byłoby zablokować wiadomości od osób trzecich u operatora telefonu, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście.

-Zablokuj otrzymywanie fałszywych SMS-ówW ustawieniach wielu aplikacji do przesyłania wiadomości możesz ustawić, że chcesz otrzymywać SMS-y tylko od kontaktów z Twojej książki adresowej. Jeśli korzystasz z usług takich jak przypomnienia lub informacje bankowe, powinieneś zapisać te numery. Wiele aplikacji mobilnych lub zabezpieczających oferuje filtry antyspamowe. Dzięki nim można zmniejszyć częstotliwość niechcianych SMS-ów. Jeśli żadną miarą nie pozbędziesz się fali SMS-ów, to może nawet będziesz musiał zmienić numer.

-Kto będzie pokrywał szkody?Jeśli poniosłeś niebotyczne koszty za wysyłanie masowych wiadomości SMS, możesz sprawdzić w swoim ubezpieczeniu od odpowiedzialności cywilnej, czy obejmuje ono takie zdarzenia. Wiele nowoczesnych umów może zawierać klauzule, które obejmują szkody spowodowane przez phishing. Jeśli dokonałeś zakupów w internecie, porozmawiaj ze swoim bankiem, gdyż wiele kart posiada ubezpieczenie na takie ewentualności. I są też specjalne polisy cyber-ubezpieczenia, które obejmują wszystkie problemy, które mogą pojawić się w tego typu sytuacji, gdy korzystamy z internetu.

-wiele innych oszustw.Istnieje wiele odmian tego oszustwa, a jedną z najczęstszych jest żądanie zapłaty za dostarczenie paczki, ponieważ jest ona "zablokowana" u kuriera. Są to zazwyczaj bardzo małe kwoty, najwyżej 3 lub 5 euro, więc z łatwością można się z nimi pogodzić i kontynuować proces płatności. Ale w rzeczywistości w momencie płatności możesz zostać obciążony kwotą do 1200 euro, jeśli nie zdajesz sobie z tego sprawy lub jeśli nie masz włączonego podwójnego uwierzytelniania banku. Dzięki temu ostatniemu systemowi bank wysyła na telefon komórkowy wiadomość z potwierdzeniem, w której widać faktyczną kwotę, którą zapłacimy, jeśli ostatecznie zaakceptujemy.

Rodzina

Dar z siebie, obietnica owocności

Dawanie życia zawsze rodzi życie. Hojność przynosi w końcu owoce.

José Miguel Granados-18 lipca 2021 r.-Czas czytania: 4 minuty

Mali bohaterowie

Na zakończenie wielkiego eposu opowiadanego przez J.R.R. Tolkeina w Władca PierścieniW tym poruszającym pożegnalnym dialogu dwóch "średnich" bohaterów, tj. hobbitów, Frodo i jego wierny towarzysz:

"Ale", powiedział Sam, jak łzy powitał w jego oczach, "Myślałem, że będziesz cieszyć się w Shire, zbyt, lata i lata, po tym wszystkim, co zrobiłeś.

-Też tak myślałem, swego czasu. Ale odniosłem zbyt głębokie rany, Sam. Próbowałem ocalić Shire i ocaliłem; ale nie dla siebie. Tak to już jest, Sam, kiedy rzeczy są zagrożone: ktoś musi z nich zrezygnować, stracić je, aby inni mogli je zachować. Ale ty jesteś moim dziedzicem: wszystko, co mam i co mógłbym mieć, zostawiam tobie. A potem masz Różę, i Elanor; i przyjdzie mały Frodo i mała Róża, i Merry, i Goldilocks, i Pippin; i może inni, których nie widzę. Twoje ręce i głowa będą potrzebne wszędzie. Będziesz burmistrzem, oczywiście tak długo, jak zechcesz, i najsłynniejszym ogrodnikiem w historii; i będziesz czytał strony Czerwona książkai utrwalisz pamięć o epoce, która już przeminęła, aby ludzie zawsze pamiętali o wielkie niebezpieczeństwoi jeszcze bardziej kochać ten ukochany kraj. I to sprawi, że będziesz tak zajęty i tak szczęśliwy, jak to tylko możliwe, dopóki twoja część historii będzie trwała.

Dawanie życia zawsze rodzi życie. Hojność ostatecznie przynosi owoce. Pracowitość i wytrwała wierność w wypełnianiu swojego powołania i misji znajduje szlachetną nagrodę, bo szerzy dobro i upiększa świat.

Dar męża i żony: płodność ciała

Miłość małżeńska jest archetypem miłości ludzkiej, ponieważ zawiera w sobie konkretność służby we wspólnym życiu i szczególną owocność zjednoczenia małżonków w intymności seksualnej. Wzajemny dar męża i żony - którzy "dają współmałżonkowi wyłącznie nasienie z siebie" - prowadzi do boskiego daru w postaci osoby dziecka, które Bóg kocha i obdarza duchową i nieśmiertelną duszą.

Jak nauczał Jan Paweł II, "w swej najgłębszej rzeczywistości miłość jest w istocie darem, a miłość małżeńska, prowadząc małżonków do wzajemnego 'poznania', które czyni ich 'jednym ciałem' (por. Rdz 2, 24), nie wyczerpuje się w małżeństwie, gdyż czyni je zdolnym do największego możliwego daru z siebie, przez który staje się ono współpracownikiem Boga w darze życia nowej osoby ludzkiej. W ten sposób małżonkowie, oddając się sobie nawzajem, dają poza sobą rzeczywistość dziecka, będącego żywym odbiciem ich miłości, trwałym znakiem jedności małżeńskiej oraz żywą i nierozerwalną syntezą ojca i matki" (adhortacja Familiaris consortio, n. 14).

Prawdziwa miłość małżeńska otwiera się na boskie źródła życia. Jest to szczególny udział w cudownym dziele Stwórcy. Rodzice są prokreatorami, uczestnikami nieskończonej boskiej mocy dawania życia ludzkiego, przekazicielami pierwotnego błogosławieństwa płodności. Z wdzięcznym zdumieniem odkrywają wartość generatywną swojej komunii miłości. Są powołani do przeżywania przymierza małżeńskiego w prawdzie pełnego wzajemnego daru z siebie, otwartego na życie, świadomie, w sposób wolny i odpowiedzialny; z wysiłkiem i radością.

Oblubieńcze "my" - "my" komunii trynitarnej - zostaje przedłużone w rodzinnym "my" wraz z pojawieniem się dziecka: "naszego dziecka", jak się mówi. Nieredukowalna godność każdego dziecka - noszącego piętno boskiego obrazu i podobieństwa oraz ukierunkowanego na wieczne przeznaczenie - nadaje rangę i transcendencję niebieskiej chwały ziemskiej miłości małżonków.

Żaden akt miłości nie jest stracony

Ojcostwo i macierzyństwo przedłuża się o uciążliwe zadania związane z wychowaniem i edukacją. Mężowie i żony zwykle poświęcają się z chętną miłością dla swojego potomstwa. Ze swej strony powołanie do ewangelicznego celibatu rozjaśnia duchowy sens spłodzenia, do którego powołani są rodzice jako nauczyciele i przewodnicy swoich dzieci: jest to przedłużenie ojcostwa i macierzyństwa, które dokonuje się poprzez przykład i formację ludzką, a także w całym życiu łaski i modlitwy, w którym przekazują zasługi poprzez tajemnicze działanie Ducha Świętego i przyczyniają się do rodzenia życia Ducha w swoich dzieciach.

Często ten komunikacyjny wysiłek trzeba podtrzymywać przez dłuższy czas, pokonując trudności: z wytrwałością, nie widząc od razu owoców. Boskie obietnice - które zagnieżdżają się w pragnieniach serca, gdy są uporządkowane w prawdzie poddania się - są podstawą niewzruszonej, nadprzyrodzonej nadziei.

W tym sensie papież Franciszek przypomniał, że ci, którzy starają się w misji ewangelizacyjnej, "mają pewność, że żaden z ich trudów miłości nie jest stracony, żadna szczera troska o innych nie jest stracona, żaden akt miłości do Boga nie jest stracony, żadne wielkoduszne zmęczenie nie jest stracone, żadna bolesna cierpliwość nie jest stracona" (adhortacja Evangelii gaudium, n. 279). I zakończył słowami zachęty: "Nauczmy się odpoczywać w czułości ramion Ojca pośród twórczego i hojnego daru z siebie. Idźmy naprzód, dajmy z siebie wszystko, ale niech On będzie tym, który sprawi, że nasze wysiłki będą owocne tak, jak On uzna za stosowne" (tamże).

Ostatecznie dar miłości jest nieposkromiony: zawsze może pokonać każdą trudność. Bóg bowiem nie zawodzi: "wierny jest ten, który dał obietnicę" (Hbr 10,23). Tak więc "nadzieja nie zawodzi" (Rz 5,5).

Więcej
Ewangelizacja

"Roy, czy identyfikujesz się z wiarą chrześcijańską, czy jest to kaprys?".

W wieku 16 lat Roy Oliveira zaczął badać religie z czystej ciekawości. Tym, czego nie spodziewał się znaleźć, był Bóg, a tym bardziej wiara katolicka, której trzymał się, jak to nazwał, "typowych agnostycznych klisz". 

Maria José Atienza-18 lipca 2021 r.-Czas czytania: 4 minuty

Historia wiary Roya Oliveiry jest niczym innym jak zaskakująca, a także, czemu nie, pełna nadziei. Ten 17-letni chłopak z Vigo, który w przyszłości chce służyć swojemu krajowi poprzez politykę, wychował się w środowisku dalekim od wiary. Choć, jak mówi, przez kilka lat uczęszczał do szkoły katolickiej, to wychowanie w wierze, które otrzymał, było nieco wybrakowane.

Do 16 roku życia jego życie jest podobne do życia wielu młodych ludzi w naszym społeczeństwie, którzy dorastają w "postchrześcijańskich" rodzinach, których kontakt z Kościołem jest bardziej powierzchowny niż cokolwiek innego, a ich wyobrażenie o katolicyzmie to obraz przekazywany im w serialach i filmach.

Bóg, który wychodzi na spotkanie

Roy został wprowadzony do Boga przez szczere pragnienie wiedzy, przez rozumowanie i studiowanie. Tak opowiada swoją historię nawrócenia:

"Zawsze prowadziłem badania na wiele tematów: historia, języki, filozofia... a potem przyszła kolej na religie. To prawda, że wiedziałem wcześniej, co chrześcijaństwo oznaczało dla naszej zachodniej cywilizacji, a kiedy nadszedł czas, skupiłem się na trzech religiach Abrahamowych: judaizmie, islamie i chrześcijaństwie.

Podczas gdy ja prowadziłem badania, przyszło otrzeźwienie i skorzystałem z okazji, by kontynuować badania na ten temat. W tym czasie skupiłem się na chrześcijaństwie: nabyłem Biblię, książki na ten temat... i zacząłem zdawać sobie sprawę, że wbrew typowym "sceptycznym kliszom", Biblia nie jest masą sprzeczności czy fantazji, za jaką ją uważałem.

Byłem zaskoczony, ponieważ byłem przygotowany na to, że znajdę książkę niejasną, pełną błędów. Wręcz przeciwnie, czytając Biblię stwierdziłem, że jest ona bardzo spójna, że wszystko, co w niej napisano, jest zgodne z wydarzeniami historycznymi, które miały miejsce równolegle do tego, co zostało opowiedziane w Piśmie Świętym; wydarzeniami, które ponadto są uzasadnione w świetle wiary i rozumu, podczas gdy tylko rozumem były nieprzejrzyste. To był początek mojego podejścia do wiary.

Wcześniej miałem dość mgliste pojęcie o Bogu... To prawda, że nigdy nie zaprzeczałem istnieniu "czegoś" - nazwij to Bogiem, nazwij to energią - ale dzięki tym studiom nadałem Bogu twarz. Zacząłem zdawać sobie sprawę, że może Bóg mógł się objawić ludzkości i że chrześcijaństwo było religią zgodną z tym objawieniem. To wszystko było bardzo spójne.

Na początku maja 2020 roku naprawdę zastanawiałem się, czy studia kształtują sposób, w jaki widzę świat, czy to tylko przelotne wrażenie. Postanowiłem poświęcić trochę czasu i pomyśleć. Ten czas minął, a ja tylko bardziej zżyłem się z Bogiem i wiarą... więc zadałem sobie pytanie: "Roy, czy w tym momencie naprawdę czujesz się utożsamiony z wiarą chrześcijańską, czy to tylko kaprys? Zrozumiałem, że to nie była faza, ale że to, co trzy miesiące temu wydawało się pantomimą, teraz zostało mi przedstawione jako prawda, którą mogłem doskonale poprzeć. To właśnie wtedy rozważałem nawrócenie. W Ewangelii Chrystus posyła swoich apostołów, aby "czynili uczniów ze wszystkich narodów, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego"; postanowiłem więc pójść za słowami Chrystusa i przyjąć chrzest.

Muszę przyznać, że początkowo nie myślałem o wierze katolickiej, w rzeczywistości studiowałem prawosławie, różne odłamy protestanckie... i ostatecznie Kościół katolicki. Nie na darmo byłem blisko kalwinizmu, ale lektura potwierdzenia przez Chrystusa Piotra jako pierwszego papieża utwierdziła mnie w wierze katolickiej: w Biblii znajduje się uzasadnienie papiestwa, sukcesji apostolskiej i tradycji, której zaprzeczają wyznania protestanckie. To właśnie ta zgodność Kościoła katolickiego z Biblią utwierdziła mnie w tej prawdzie.

To, co trzy miesiące temu wydawało mi się pantomimą, teraz zostało przedstawione jako prawda, którą mogłem doskonale poprzeć.

Roy Oliveira

Szczerze mówiąc, zacząłem studiować całą tę religię, nie szukając niczego szczególnego. To dzięki rozumowaniu i łączeniu się z Bogiem odkryłem, że w głębi duszy szukałem czegoś prawie bezwiednie. Znalazłam "to, czego nie szukałam" i jest to najcenniejszy skarb, jaki będę miała w życiu".

"Wyobraziłem sobie Kościół jak w 'Ojcu Chrzestnym'".

Pomimo swojej dojrzałości, Roy jest wyraźnie "dzieckiem swoich czasów". Sam z rozbawieniem stwierdza, że w momencie podjęcia trudu i pójścia do parafii postawić nogi Przed nawróceniem wyobrażał sobie Kościół katolicki "tak, jak widziałem go w filmach czy serialach". W rzeczywistości myślałem, że znajdę coś podobnego do tego, co widziałem w filmie Ojciec Chrzestny, z obrzędami po łacinie..., itd.".

Gdy już nawiązał kontakt ze swoją parafią, ksiądz "pożyczył mi Katechizm Kościoła Katolickiego które pożerałem w ciągu kilku tygodni. Na początku byłem bardzo zagubiony, miałem wszystkie typowe uprzedzenia, ale muszę powiedzieć, że mimo wszystko w bardzo płynny sposób potwierdziłem swoją wiarę. Dzięki Katechizmowi o wiele lepiej rozumiałem Kościół i doktrynę i wszystko układało się w całość.

Najwyraźniej jego podejście do wiary nie pozostało niezauważone w jego środowisku. Jak zauważa Roy, "najbliżsi mi ludzie nie byli tak zaskoczeni, bo widzieli, jak przeżywam zbliżenie z religią. Otrzymałem natomiast kilka ostrzeżeń, aby podchodzić do tego spokojnie i ostrożnie, ponieważ jest to poważna sprawa, a w moim wieku tego typu rzeczy można uznać za "fazę"".

Dzięki Katechizmowi o wiele lepiej rozumiałem Kościół i doktrynę i wszystko układało się w całość.

Roy Oliveira

Moi przyjaciele, przyzwyczajeni do mojego agnostycyzmu, byli zaskoczeni. Kiedy mnie o to pytają, zawsze mówię im, że badałem religię, wydawała mi się o wiele bardziej spójna niż się spodziewałem i dzięki niej udało mi się nawiązać połączenie z "tym", co w głębi duszy wydawało mi się, że musi istnieć.

"W głębi duszy zazdroszczę tym, którzy wyrośli z wiary".

Często w historiach nawrócenia osób dorosłych można znaleźć pewne zdziwienie naturalnością czy wręcz niedocenianiem sakramentów, tradycji czy prawd wiary ze strony tych, którzy wyrośli w środowiskach katolickich. Rodzaj złego "przyzwyczajenia", które zderza się z entuzjazmem tych, którzy odkrywają bogactwo wiary, jak Roy, który zaznacza, że "być może jest tak, że skoro dopiero niedawno odkryłem wiarę, to bardziej ją cenię; choć w głębi duszy zazdroszczę tym, którzy całe życie wzrastali z wiarą, bo dla nich jest to coś naturalnego, a ja nie miałem tyle szczęścia".

Zazdroszczę tym, którzy całe życie dorastali z wiarą, bo dla nich przychodzi ona naturalnie, a ja nie miałam takiego szczęścia.

Roy Oliveira
Więcej

Mowę nienawiści można odrzucić: za pomocą "szczęśliwego sporu".

Wzbogacenie dialogu w sieciach społecznościowych jest możliwe jedynie poprzez podjęcie osobistego wysiłku, aby uniknąć bezpośredniej konfrontacji i z otwartym umysłem przyjąć opinie innych. 

17 lipca 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

Codziennie, i nie jest to nic nowego, mamy do czynienia z polemicznymi rozmowami w sieci, w których każdy próbuje narzucić swój punkt widzenia na każdy temat, o którym dyskutuje opinia publiczna, od szczepionek po mecz swojej narodowej drużyny piłkarskiej, od spraw drażliwych, należących do sfery duchowej, po wybory polityczne, które często przynoszą efekt przeciwny do zamierzonego. Wszystko jest przypisane, jak czytamy, do pojemnika z mową nienawiści.

Dzieje się tak dlatego, że każdy z nas ma wrodzoną zdolność perswazji (chęć przekonania drugiej osoby o "dobroci" swoich pomysłów), ale priorytetowo traktujemy wynik, a nie drogę do niego. Zapominamy, że duch debaty polega właśnie na tym, by nigdy nie stawiać "kropki nad i", ale by nieustannie zasilać ją nowymi opiniami, punktami widzenia i bodźcami, w procesie ciągłej i owocnej kontrargumentacji dla każdego z pretendentów.

Każdy z nas ma wrodzoną zdolność przekonywania, ale priorytetowo traktujemy wynik, a nie sposób dotarcia do niego.

Giovanni Tridente

Jak zatem możliwe jest niezgadzanie się w rozmowie, generowanie debaty, która może być naprawdę przekonująca dla rozmówców i odbiorców, bez popadania w "dewiacje" argumentacji? Propozycja włoskiego filozofa Bruno Mastroianniego, zawarta w jego książce Szczęśliwy spór Jak nie zgadzać się bez walki na portalach społecznościowych, w mediach i publicznie (Rialp) ma za naczelną zasadę "utrzymanie uwagi, energii i koncentracji na kwestiach i tematach spornych, bez zrywania relacji między dwoma pretendentami, właśnie po to, by karmić się różnicą, która się pojawia" - podkreśla Mastroianni.

Szczęśliwy spór polega na działaniu na trzech poziomach, aby stworzyć klimat sprzyjający konfrontacji i dobrej perswazji. Pierwszy poziom to przezwyciężenie mentalności konfrontacyjnej, do której przyzwyczaiły nas media. Drugi poziom to świadomy wybór określonych form wypowiedzi w rozmowie z drugim, unikanie np. dysocjacji ("to nie tak", "to jest złe", "to jest fałszywe"), oburzenie ("nie będę tolerował, że tak się mówi", "to niesłychane"), oceny ad hominem ("nie masz racji", "nie rozumiesz"), uogólnienia ("to typowe dla was katolików/ateistów/obcych/nauczycieli") czy mowa nienawiści.... ponieważ są to wszystkie konfrontacyjne podejścia, które mają wojowniczy wpływ na słuchacza.

Wreszcie, musimy nauczyć się odkładać na bok wyrażenia, które wywołują wrogą reakcję u drugiej osoby, korzystając w razie potrzeby ze zdrowej "siły ignorowania", mając świadomość, że często, a zwłaszcza w sieci, "brak odpowiedzi" jest sam w sobie komunikatem, prawdopodobnie nawet bardziej skutecznym niż wyraźna reakcja na otrzymaną prowokację.

W późniejszej książce -.W razie potrzeby postępowanie sądoweMastroianni idzie dalej i podsumowuje główne walory argumentu w palcach ręki, obrazem, który uznajemy za udany, sugerując, że szczęśliwy spór jest czymś "w zasięgu ręki" i że każdy może go wprowadzić w życie.

Mały palec przywołuje pokorę, wartość granic, by powiedzieć, że "jesteśmy w stanie utrzymać bez kłótni tylko to, czym mało jesteśmy i co wiemy"; palec serdeczny, ten od obrączki, przywołuje więź, a więc wartość zaufania, by nie rozpraszać się podczas niezgody, mając świadomość, że trzeba "dbać przede wszystkim o relacje między ludźmi"; środkowy palec przypomina natomiast o konieczności odrzucenia agresji, odpierania obelg i prowokacji, by pozostać przy temacie sporu; palec wskazujący jest tym, który wybiera, na czym się skupić, a więc jest ściśle związany z tematem, o ile jest on obiektywny, konkretny, istotny i spójny; wreszcie kciuk, czyli palec "lubię to" na portalach społecznościowych, jest naprawdę ceniony, gdy w sporze palec jest zorientowany na siebie, jako forma autoironii, czyli posiadania umiejętności przeżywania rzeczy z dystansem, bez zbyt poważnego traktowania opinii swoich i innych, krótko mówiąc.

Wszystko to ze świadomością, że spór, aby był naprawdę szczęśliwy, musi być ciągły, bo nie ma spraw, o których nie można by dyskutować, i nie ma prawdy, której nie można by odnaleźć za pomocą środków retorycznych, zawsze podatnych na nowe uzgodnienia i nowe przeformułowania.

Watykan

Juan José Silvestre: "Traditionis Custodes wraca do sytuacji z 1970 roku".

Papież Franciszek unieważnił ustępstwa poczynione przez Jana Pawła II i Benedykta XVI w sprawie odprawiania Mszy z księgami przed reformą Soboru Watykańskiego II. Jest to w istocie treść Motu Proprio Traditionis Custodes i List wyjaśniający do wszystkich biskupówopublikowane w dniu 16 lipca 2021 r. Juan José Silvestre, profesor liturgii na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża, wyjaśnia czytelnikom Omnes, co oznacza ta decyzja.

Juan José Silvestre-16 lipca 2021 r.-Czas czytania: 4 minuty

Decyzja papieża Franciszka wpisuje się w ten sam schemat, co Motu Proprio wydane w 2007 roku. Summorum Pontificum, Benedykta XVI. Opublikowano zarówno Motu Proprio właściwe, jak i List, w którym Papież wyjaśniał i motywował decyzje zawarte w tym dokumencie. To samo uczyniono teraz, podobnie jak Motu Proprio Franciszka, zatytułowane. Traditionis custodes, jest bardziej konkretny i nakazowy, podczas gdy List do wszystkich biskupów i wydany razem z nim wyjaśnia nieco bardziej szczegółowo, i z praktycznego i duszpasterskiego punktu widzenia, wskazania Motu Proprio.

Jeśli chcemy być bardzo prości i schematyczni, możemy powiedzieć, że w kwestiach liturgicznych dzięki tej decyzji papieża Franciszka wracamy do sytuacji z 1970 roku, kiedy to został zatwierdzony zreformowany Mszał. Jeśli chodzi o księgi liturgiczne sprzed reformy z 1970 r., ich użycie pozostawia się decyzji biskupa w każdej diecezji, który musi wziąć pod uwagę dokładne wskazania zawarte w Motu Proprio Franciszka. Nie są one ani zakazane, ani uchylone, ale likwiduje się ustępstwa udzielone przez Jana Pawła II i Benedykta XVI w latach 1984, 1988 i 2007, aby można było z nimi sprawować liturgię. Można to zrobić tylko wtedy, gdy biskup uzna to za stosowne: dokładnie taka sytuacja istniała w 1970 roku. Różnica polega na tym, że w ciągu tych pięćdziesięciu lat, a zwłaszcza od Summorum Pontificum W 2007 r. liczba osób, które przestrzegały celebracji według poprzednich ksiąg liturgicznych, wciąż rosła, także wśród młodzieży, o czym przypomina sam papież Franciszek, ale sytuacja ta rodzi konflikty, które zarówno Benedykt XVI, jak i obecnie papież Franciszek próbowali rozwiązać.

W sprawach liturgicznych ta decyzja papieża Franciszka przywraca nas do sytuacji z roku 1970, kiedy to zatwierdzono zreformowany Mszał.

Juan José Silvestre

Główne założenia decyzji podanej do publicznej wiadomości w dniu 16 lipca 2021 r. można streścić w trzech punktach, do których należy dodać kilka uwag.

Przede wszystkimOd tej pory jedyną zwyczajną formą liturgii rytu rzymskiego jest Mszał Pawła VI, który jest jedynym wyrazem "lex orandi" rytu rzymskiego. Nie ma już dwóch formularzy, jednego zwykłego i jednego nadzwyczajnego, ale tylko jeden, którym jest właśnie Mszał z 1970 roku. Z liturgicznego punktu widzenia jest to fundamentalna afirmacja.

Po drugie, możliwość odprawiania z użyciem ksiąg liturgicznych sprzed reformy soborowej nie pozostaje już w rękach kapłana, gdy odprawia on indywidualnie, ani grupy proszącej o ten sposób celebracji, ale powraca do biskupa, który jest najwyższym liturgistą diecezji. Do niego należy określenie, kiedy jest to możliwe, a kiedy nie, według dość restrykcyjnych wskazań, podobnych do tych, które istniały w 1970 r.; dlatego możliwość ta jest rozważana w sposób bardziej restrykcyjny niż ustalony przez Jana Pawła II i Benedykta XVI. Z tym punktem wiąże się fakt, że Kongregacja Kultu Bożego, a w niektórych aspektach także Kongregacja Instytutów Życia Konsekrowanego, jest ponownie kompetentna w tej dziedzinie; można przypomnieć, że w rozporządzeniu Summorum Pontificum forma nadzwyczajna i użycie ksiąg liturgicznych sprzed reformy zależało od komisji ad hoc, którą była Komisja Ecclesia Deii Kongregacji Nauki Wiary.

Po trzecie, zwłaszcza w Liście do biskupów, papież Franciszek docenia i uwzględnia wielkoduszność Jana Pawła II i Benedykta XVI w ich dążeniu do jedności w Kościele, który to cel przyświecał przyznaniu i zezwoleniu na celebrację z użyciem ksiąg liturgicznych sprzed reformy.

Papież Franciszek zwraca uwagę, że po czternastu latach Summorum Pontificum oraz z ankiety przeprowadzonej wśród wszystkich biskupów świata, z rozczarowaniem stwierdził, że tej jedności nie udało się osiągnąć. Wręcz przeciwnie, podział w pewien sposób się pogłębił i mogło dojść do pewnej arbitralności. Z tego powodu, Nie twierdząc w żaden sposób, że to, co zrobili Jan Paweł II i Benedykt XVI nie było dobre i wielkoduszne, Franciszek uważa, że ich środki nie przyniosły oczekiwanego rezultatu i wycofuje się z ustępstw. że ci dwaj papieże zrobili wszystko, by sprzyjać jedności i zabezpieczyć Sobór Watykański. II. Summorum Pontificum jest również unieważnione. Nalegam, by nie jest powiedziane, że poprzedni Mszał był błędny lub został zakazany; Traditionis Custodes to Motu Proprio, które ma na celu wspieranie jedności liturgicznej za pomocą nowych przepisów, przypominających te, które zostały wprowadzone przez Pawła VI w momencie publikacji Mszału z 1970 roku.

Trzy kluczowe punkty:
Od tej pory jedynym zwyczajnym formularzem liturgii rytu rzymskiego jest Mszał Pawła VI.
2. Możliwość odprawiania z użyciem ksiąg sprzed reformy soborowej pozostaje w rękach biskupa diecezjalnego.
3. W przypadku stwierdzenia, że jedność, cel Motu Proprio Summorum Pontificum, nie został osiągnięty, Motu Proprio Summorum Pontificum zostaje uchylone.

Juan José Silvestre

Należy zaznaczyć, że choć w niektórych mediach padło takie stwierdzenie, to Motu Proprio papieża Franciszka nie ogranicza używania łaciny podczas Mszy św. ani celebracji "versus absidem". lub plecami do ludzi. Tutaj mówimy o czymś bardzo precyzyjnym, czyli o używaniu Mszału z 1962 roku. Można na przykład przypomnieć, że typowe wydanie Mszału Pawła VI, jak i wszystkich ksiąg liturgicznych, jest po łacinie; a Mszy z plecami do ludu nie zabrania Mszał z 1970 roku.

Dlatego decyzja o możliwości korzystania z ksiąg z 1962 r. pozostaje w rękach biskupa, który może zezwolić lub nie na ich używanie, a wszystkie decyzje nadane w tym czasie przez Jana Pawła II lub Benedykta XVI będą musiały być potwierdzone przez biskupów w każdym miejscu. Zasadniczo biskup nie powinien przyjmować nowych grup ludzi, dla których jest on odprawiany według poprzednich ksiąg liturgicznych, ani tworzyć nowych parafii personalnych.

Chodzi o to, by dobrze celebrować z księgami liturgicznymi wydanymi przez Sobór Watykański II i opublikowanymi w czasach Pawła VI i Jana Pawła II.

Juan José Silvestre

Karta podkreśla również ważną kwestię: chodzi o jest dobre celebrowanie z księgami liturgicznymi wydanymi przez Sobór Watykański II i opublikowanymi w czasach Pawła VI i Jana Pawła II. Papież Franciszek nawiązuje w swoim Liście także do różnych przejawów "dzikiej twórczości", które zaciemniają i szargają oblicze prawdziwej liturgii, i wskazuje, że to, czego szukają przyjaciele dawnej tradycji, mogą znaleźć w rycie reformowanym zawartym w tych księgach, a zwłaszcza w Kanonie Rzymskim mogą znaleźć świadectwo tradycji.

Dzisiejsze księgi liturgiczne, krótko mówiąc, gdy są dobrze celebrowane, zachęcają do tego, czego chce Sobór Watykański II, czyli do świadomego, pobożnego i aktywnego uczestnictwa.

Więcej
Hiszpania

Letnie kursy HOAC: odbudowa społeczna po pandemii

Pod tytułem "Godna praca i przyjaźń społeczna w epoce postkomunistycznej" Bractwo Pracowników Akcji Katolickiej (HOAC) zorganizowało w dniach od 12 do 17 lipca nową edycję swoich Kursów Letnich, przestrzeni refleksji, pogłębienia i dialogu, które po raz pierwszy zostały opracowane w całości online, a w których wzięło udział blisko 300 osób, pomiędzy działaczami i sympatykami.

Maria José Atienza-16 lipca 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

W tym roku kurs koncentrował się na analizie konsekwencji pandemii, której doświadczamy i wyzwań, jakie ta sytuacja stawia przed społeczeństwem i Kościołem, a także na sposobie podążania drogami braterstwa i poszukiwania sprawiedliwości, zwłaszcza w świecie pracy i pracy. 

Każdy z mówców, z różnych perspektyw, starał się podkreślić fakt, że pojawienie się COVID-19, które nadal jest odczuwalne w swojej najostrzejszej formie, pogorszyło sytuację w świecie pracy, uderzając najmocniej w pracowników o najgorszej pracy oraz w najbardziej niepewnych i wrażliwych sytuacjach. 

Jak podkreśla HOAC w notatce końcowej tych kursów, warsztaty zostały opracowane w następujący sposób: 

Dzień refleksji dla radnych i animatorów wiaryodbyła się 12 lipca z wykładem Kultywowanie duchowości opieki José García Caro, konsystorz HOAC w Sewilli, wychodząc od teologicznego klucza troski i w propozycji papieża Franciszka, aby "Duch Święty nauczył nas patrzeć na świat oczami Boga i troszczyć się o naszych braci i siostry z łagodnością serca", wzywa nas do wewnętrznej przemiany i uzdrowienia "wszystkich podstawowych relacji osoby ludzkiej" oraz naszej relacji z planetą. 

Dni pogłębionych studiów i dialog Wyzwania i nadzieje dla świata pracy w epoce postkowidowej, Konferencja odbędzie się w dniach 13-15 lipca z prezentacjami Sebastiána Mory, profesora etyki na Papieskim Uniwersytecie Comillas. Jordi Mir-García, doktor nauk humanistycznych z Uniwersytetu Autonomicznego w Barcelonie oraz María José "Coqui" Rodríguez, prezes HOAC Granada. Odbył się także okrągły stół doświadczeń aktywistów w towarzyszeniu pracownikom w konfliktach pracowniczych; z ofiarami wypadków przy pracy; oraz z migrantami. 

Sebastián Mora zwrócił uwagę na niektóre elementy, które pozostawiła nam pandemia, takie jak konieczność ponownego przemyślenia elastyczności jako synonimu prekariatu; przewartościowanie podstawowych miejsc pracy, które jako społeczeństwo uznaliśmy w czasie tego kryzysu, oraz doświadczenie, że w obliczu ryzyka systemowego potrzebujemy zabezpieczenia społecznego. Mora poprosił HOAC o kontynuowanie drogi proroczego donosu, który integruje ekonomię opieki i potrzebę wznowienia debaty na temat czasu pracy wraz z debatą na temat uniwersalnego dochodu podstawowego.

Ze swojej strony Jordi Mir-García chciał skupić się na lekcjach, jakie przyniosła nam pandemia, aby przyczynić się do budowania świata o większej sprawiedliwości społecznej. Ideę tę podzieliła Maria José "Coqui" Rodríguez, prezes HOAC Granada, która zachęcała do poszukiwania nowego stylu życia na drodze braterskiego spotkania i komunii, praktykowania solidarności i przyjaźni społecznej.

Z tego, co zostało usłyszane i omówione podczas tych dni pogłębienia i dialogu, wśród tak wielu wspólnych bogactw, wyłania się:

  • Wezwanie do HOAC i cały Kościół, aby odbiły się echem wrażliwości w którym najbardziej zubożałe sektory klasy robotniczej świata.
  • Potrzeba budowanie mostów między organizacjami pracowniczymi którzy tęsknią za utopią braterstwo i sprawiedliwośćod tego, co szczególne, do tego, co najbardziej uniwersalne.
  • Kultywować miłość polityczną i wprowadzać w życie zasady nauki społecznej Kościoła. (ISD), aby zachęcić instytucje zapewniające wspólne dobro i opiekę nad stworzeniem.

Kursy zakończą się w sobotę, 17 lipca, m.in. dni modlitwy z interwencją na Mistyka, która podtrzymuje nas w propozycji Rovirosa co pozwoli nam rozeznać to podejście w naszym życiu i w naszych zobowiązaniach.

Teologia XX wieku

Il dramma dell'umanesimo ateo, di Henri de Lubac

Pubblicato alla fine della seconda guerra mondiale (1944), il lucido saggio Il dramma dell'umanesimo ateo rappresentava un'analisi cristiana dei fermenti che avevano allontanato la cultura moderna dal cristianesimo e che erano stati, in parte, responsabili della catastrofe.

Juan Luis Lorda-16 lipca 2021 r.-Czas czytania: 7 minuty

Testo originale in inglese qui

Nietrudno było dostrzec, jak zarówno nazizm, jak i komunizm miały swoje źródła w antychrześcijańskim komponencie czasów współczesnych. W obu, na różne sposoby, mieszały się przesłanki filozoficzne (w jednym przypadku Feuerbacha, w drugim Nietzschego, a w obu Hegla) i fałszywe twierdzenia naukowe dotyczące materializmu (dialektyka) czy biologii (rasizm). I obaj próbowali zbudować nowe miasto z kulturą bez Boga na rzecz nowego człowieka. Ale podczas budowy wieży Babilonu, który jest również apokaliptycznym Babilonem, pełnym chrześcijańskiej krwi.

Książka składa się z kilku artykułów, które De Lubac napisał podczas II wojny światowej i okupacji Francji przez Tedeschi. Pierwotnie były to osobne artykuły. Tak z charakterystyczną dla siebie skromnością opisuje je autor w przedmowie. Ma avevano l'unità dell'analisi: "Sotto le innumererevoli correnti che affiorano sulla superficie esterna del nostro pensiero contemporaneo, ci sembra che ci sia [...] qualcosa come un'immensa deriva: per l'azione di una parte consideravole della nostra pensante minoranza, l'umanità occidentale rinnega le sue origini cristiane e si separa da Dio" (s. 9). I kontynuuje: "Nie mówimy o ateizmie woli, który jest typowy, mniej lub bardziej, dla wszystkich czasów i który nie oferuje nic istotnego [...]. Współczesny ateizm jest pozytywny, organicznie konstruktywny. Nie ogranicza się do krytyki, ale ma wolę uczynienia bezużytecznymi żądań, by bezpośrednio dostarczyć rozwiązania. "L'umanesimo positivista, l'umanesimo marxista, l'umanesimo nietzschiano sono, più che un ateismo propriamente detto, un antiteismo e più precisamente un anticristianesimo, per la negazione che ne è alla base" (El drama del humanismo ateo. Encuentro, Madrid 1990, s. 9-10).  

Artykuł podzielony jest na trzy części. Pierwsza część dotyczy Feuerbacha i Nietzschego na temat śmierci Boga i rozpadu ludzkiej natury oraz łączy Nietzschego z Kierkegaardem. Druga część poświęcona jest pozytywizmowi Comte'a i jego ateizmowi zastępczemu. Trzeci, z ekspresyjnego tytułu Prorok Dostojewskiego, pokazuje, jak wrażliwy na to rosyjski pisarz wyczuwał problem: "Nie jest prawdą, że człowiek nie może zorganizować ziemi bez Boga. Pewne jest to, że bez Boga, w ostatecznym rozrachunku, może go zorganizować tylko przeciw człowiekowi. L'umanesimo esclusivo è un umanesimo disumano (pag. 11). Jak wszystkie prace De Lubaca, książka ta jest pełna cytatów i odniesień i wyczuwa się w niej poważny i intensywny wysiłek czytelniczy. I ogromna kultura. Należy też zauważyć, że zawsze traktuje myśli innych w sposób wyważony, z wielkim rozeznaniem i niezrównaną uczciwością intelektualną.

Feuerbach i Nietzsche

De Lubac opisuje chrześcijańską ideę człowieka i jego relacji z Bogiem jako wielką formę wyzwolenia, która przychodzi w świecie starożytnym: "Il Fatum è finito!" (s. 20), tyrania fatum: za nią stoi Bóg, który nas kocha. "Ora questa idea cristiana che era stata accolta come una liberazione comincia a essere percepita come un giogo". Non vuoi essere soggetto a niente, nemmeno a Dio. Socjaliści utopijni, od Proudhona do Marksa, widzą w Bogu usprawiedliwienie, które sankcjonuje niesprawiedliwy porządek społeczny: "z łaski Boga", jak to jest znane w świecie rzeczywistym.

Feuerbach i Nietzsche podważają ten porządek. Feuerbach uczyni to postulując, że idea Boga powstaje poprzez sublimację dążeń istot ludzkich, które pozbawione są myśli, do której dążą, a więc nie może być już ich własna. Dla Feuerbacha religia chrześcijańska jest najdoskonalsza, a przez to najbardziej alienująca. Ta idea była dla Engelsa i Bakunina jak objawienie. A Marks doda w swojej analizie ekonomicznej, że pierwotna alienacja jest tym, co generuje dwie podstawowe klasy, tych, którzy posiadają środki produkcji (właściciele) i tych, którzy ich nie posiadają (robotnicy) i to tworzy w historii strukturę społeczną, która kończy się przyjęciem religii. Nada im również praktyczny i polityczny zwrot: nie chodzi już o myślenie, ale o przekształcanie. Jest to rewolucja bardziej radykalna niż francuska. 

Według de Lubaca, Nietzsche nie sympatyzował z Feuerbachem, ale był pod wpływem Schopenhauera i Wagnera. Świat jako volontà i reprezentacja Schopenhauera pozostaje pod wpływem tez Feuerbacha i incanta Wagnera. Volontà di potenza Nietzschego opiera się na oburzeniu na chrześcijańską alienację i na pragnieniu odzyskania całkowitej wolności: "W chrześcijaństwie ten proces wydobycia i rozwoju człowieka osiąga swój szczyt", mówi. E questa indignazione è presente fin quasi dall'inizio del suo lavoro. È necessario esperere l'errore di Dio. Nie chodzi o to, by pokazać, że się nie udało, bo to proces bez sensu, ale o to, że musimy się z nim zmierzyć jak z mężczyzną, który w pewnym momencie staje się bardziej inteligentny, bo widzimy, jak jest uformowany. Occorre proclamare come in una crociata, la "morte di Dio", compito colossale e tragico, perfino spaventoso, come appare in Così parlò Zarathustra. Di conseguenza, tutto va rifatto e soprattutto l'essere umano: ci troviamo di fronte a un umanesimo ateo. "Non vede, komentuje De Lubac, che Colui contro il quale bestemmia ed esorcizza è proprio Colui che gli dà tutta la sua forza e grandezza [...], non si rende conto del servilismo che lo minaccia"(pag.50). De Lubac nie omieszkuje podkreślić, że Nietzsche może drwić z chrześcijańskiego zagrożenia, ponieważ w nowoczesnym chrześcijaństwie, tak wygodnym, nie ma prawie żadnego śladu po drgnieniu chrześcijan, którzy przekształcili świat starożytny.

Kierkegaard ma wiele wspólnych cech z Nietzschem: samotna walka z Borghese, pasja do Hegla i jego astrologii, świadomość samotnej walki z wielkim wyrafinowaniem. Ale Kierkegaard jest człowiekiem radykalnej wiary, "archetypem transcendencji", tego wymiaru, bez którego zamknięta w sobie istota ludzka nie może nie zostać zredukowana do swoich ograniczeń i tępoty.

Comte i chrześcijaństwo 

Długi Corso di Filosofia Positiva Comte'a ukazał się w tym samym roku co L'essenza del cristianesimo Feuerbacha (1842). E come fece notare un commentatore dell'epoca: "L. Feuerbach z Berlina, jak Auguste Comte z Parigi, propone all'Europa il culto di un nuovo Dio: la 'razza umana'" (s. 95).

De Lubac w przejrzysty sposób analizuje słynną "legge dei tre stadi", którą Comte sformułował w wieku 24 lat. "Costituisce la cornice in cui riversa tutta la sua dottrina" (s. 100). Przechodzi od nadprzyrodzonego wyjaśnienia wszechświata z Bogiem i Bogiem ("stan teologiczny"), do filozoficznego wyjaśnienia przyczynami astrologicznymi ("stan metafizyczny") i wreszcie do w pełni naukowego i "naturalnego" wyjaśnienia ("faza pozytywna"). Nie staje się ona pośrednia. Wszystko co powyżej to "fanatyzm", modny wówczas sposób myślenia. Comte nie uważał się za ateistę, lecz za agnostyka: uważał, że wykazał, iż idea Boga została fałszywie osiągnięta i że postulat ten nie ma sensu w społeczeństwie naukowym. Trzeba jednak wypełnić lukę, bo "to, co nie jest zastąpione, nie jest rozpowszechnione" (s.121). I chce zorganizować kult ludzkości. Doprowadzi to do serii dość ekstrawaganckich inicjatyw. De Lubac komentuje: "In pratica porta alla dittatura di un partito, per meglio dire, di una setta. Nega all'uomo ogniertà, ogni diritto" (s. 187). Siamo nella linea dei "fanatismi dell'astrazione" che poi poi denuncerà V. Havla, czy o projektach "inżynierii społecznej", które będą realizować marksiści, ale w tym przypadku, na szczęście, są one niemal niewinne. 

Dostojewskij prorok

Ciekawostką jest, że trzecia część książki nosi tytuł Prorok Dostojewskiego. De Lubac powtarza spostrzeżenie Gide'a: w wielu romansach opisywane są relacje między bohaterami, ale Dostojewski zajmuje się także relacją "z samym sobą i z Bogiem" (s. 195). W tym wewnętrznym dziele Dostojewskiemu udało się przedstawić zmiany, jakie pociąga za sobą w człowieku wybór nichilizmu i życia bez Boga. Dostojewskij jest w tym sensie prorokiem: każe nam widzieć, co dzieje się w duszach, w których powstają nowe idee. Ci permette persino di immaginare cosa sia successo nell'anima dello stesso Nietzsche, l'anima di un ateo in fuga da Dio.

È interessante notare che De Lubac racconta che, nei suoi ultimi anni di lucidità, Nietzsche conobbe l'opera di Dostoevskij (Memorie dal sottosuolo), con cui si sentiì identificato: "È l'unico che mi ha insegnato qualcosa sulla psicologia" (200 ), Incontrò anche L'idiota, dove intravide i lineamenti di Cristo, ma percepì presto Dostoevskij come un amico: "completamente cristiano nel sentimento", conquistato dalla "morale degli schiavi". I skomentuje: "Gli ho concesso uno strano riconoscimento, contro i miei istinti più profondi [...] la stessa cosa accade con Pascal" (s. 200).

Kiedy Dostojewskij planował pod koniec życia wielką operę z tłem autobiograficznym, zauważył: "Głównym problemem, który pojawi się we wszystkich częściach opery, będzie ten, który mnie świadomie lub nieświadomie męczył przez całe życie: istnienie Boga. L'eroe sarà, per tutta la sua esistenza, ora ateo, ora credente, ora fanatico o eretico, ora ancora ateo" (s. 205). Nie napisał jej w pierwszej osobie, ale poprzez różne postacie, które stworzył i które ujawniły nam różne etapy jego wierzącego, ateistycznego, nichilistycznego czy rewolucyjnego ducha.

Czy minął czas na napisanie tej książki?

Konfrontacja Nietzschego i Kierkegaarda pozostaje aktualna, tym bardziej analiza Dostojewskiego, która pozostaje kontrowersyjna. Ale zmieniły się też inne rzeczy. Nazizm jest nieporównywalny z wojną. Komunizm, jak cud, wygasł wraz z XX wiekiem (od 1989 roku). Feuerbacha czy Comte'a wykładano na wydziałach filozofii przed Foucaultem i Derridą (nie wspominając o ich krytykach). Ideologie polityczne są nieporównywalne, co powoduje rozdźwięki kulturowe. 

Jednak tło pozytywistyczne jako jedyna wiara w naukę przetrwało i rozprzestrzenia się, bez dziwactw Comte'a. Nie ma pozytywistycznego kultu i kapłaństwa, nawet jeśli istnieje quasi pontyfikalne Magisterium niektórych "wyroczni nauki", jak nazwał je Mariano Artigas. Ale tak, istnieje rzekomy materializm, który w rzeczywistości ma niewielkie podstawy, biorąc pod uwagę to, co wiemy o pochodzeniu i konstytucji świata. Każdy dzień coraz bardziej wydaje się być ogromną eksplozją inteligencji, do tego stopnia, że jeszcze bardziej nieprawdopodobne jest odbieganie od teorii, że istnieje tylko materia i że wszystko zostało stworzone przeze mnie.

Marksizm jest przestarzały, mówimy, ale ogromna próżnia ideologiczna została wypełniona tymi samymi wymiarami planetarnymi i tymi samymi technikami propagandy i nacisku społecznego, co ideologia świecka, rozwinięta po 1968 roku. A wynika to w dużej mierze z faktu, że syndykat, pozbawiony programu politycznego (marksistowskiego) i orizonte na przyszłość (społeczeństwo bezklasowe), stworzył pretesę moralną, która odrzuca lub przynajmniej radzi sobie z trudną przeszłością. De Lubac, podobnie jak większość jego współczesnych, skompresował całą klasyczną sinistra, byłby zakłopotany. Od lewicy rewolucyjnej przeszliśmy do lewicy libertariańskiej (inspirowanej przez Nietzschego), a stamtąd do nowej machiny ideologicznej, która demontując podstawy naszej demokracji, czyni z jej integralności cnotę. Od końca XVIII wieku nietolerancja nie jest chrześcijańska, ale antychrześcijańska. I ten nowy umanizm wart jest diagnozy, którą De Lubac znajduje u Dostojewskiego: można ipotować świat bez Boga, ale nie da się tego zrobić, nie idąc wbrew człowiekowi. Dostojewskij, prorok, nie wyobrażał sobie tego drylu, ale ogłosił "Tylko piękno uratuje świat". "

Dziewczyna z morza

Pamiętam, jak dziewczyna z morza dodała mi otuchy, mówiąc, że wiele osób modli się za mnie, i ja również przyłączyłam się do okrzyku: "Zdrowaś, Gwiazdo mórz".

16 lipca 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

-Nie chodźcie spać! Trzymaj się, Cheikh, oni nadchodzą".

Głos dziewczyny brzmiał jednocześnie słodko i energicznie w tym dryfującym kajaku, w ciemnościach nocy.

Przypominało mi to moją siostrę Fatou, kiedy budziła mnie rano, żeby iść do szkoły. Często się spóźniałem, ale ona nigdy nie pozwoliła mi opuścić ani jednego dnia. Szkoła to nasze zbawienie" - powtarzała mi. Nie wiesz, jakie mamy szczęście. To, że misjonarze otworzyli szkołę zaledwie pół godziny drogi od naszego domu, to dobra rzecz, na którą nie możemy sobie pozwolić.

Moja biedna, mała siostra Fatou, jak bardzo mnie kochała! Zaopiekowała się mną, gdy zmarła moja matka i upewniła się, że mam wszystko, czego potrzebuję, sprzedając ryby na targu. Została porąbana na śmierć przez tych samych ludzi, którzy później zniszczyli szkołę i spalili nasze domy. Potem przyszła susza, nadużycia firm monopolizujących rybołówstwo, spadek cen złota przez przemytników, który sprawił, że praca w kopalni stała się nie do utrzymania...

Próbowałem wszystkiego, by przetrwać, a teraz jestem tutaj, zagubiony na środku oceanu, wpadając w pułapkę śmierci w mojej próbie ucieczki od niej. Po 20 dniach w tej śmierdzącej łodzi, bez wody i jedzenia, prawie wszyscy umarli. I mam zamiar. Właściwie to nie mogę się doczekać, aż ta tortura się skończy.

-Cheikh, obudź się, idą! -Dziewczyna znów na mnie krzyknęła: "Rozchmurz się, wiele osób modli się za ciebie.

Z dużym wysiłkiem - kiedy jest się odwodnionym, nawet trzepotanie rzęsami jest jak ćwiczenie z podnoszeniem ciężarów - udało mi się otworzyć oczy i zobaczyć ją.Cóż za niespodzianka! Nie była tak młoda jak brzmiał jej głos i trzymała na rękach dziecko. Była niespokojna, zdenerwowana. Wciąż z niepokojem patrzyła na horyzont. Nie miałem pojęcia, że wyruszyła z nami, a poza tym nie wyglądała na kogoś, kto właśnie spędził ponad dwa tygodnie bez jedzenia i picia; ale twarz dziecka wyglądała znajomo....

Wyczerpanie mnie pokonało i właśnie w momencie, gdy miałam ponownie zamknąć oczy, mały chłopiec podszedł do mnie i przytknął swoją dłoń do moich ust. Potok chłodnej wody zdawał się pędzić nagle w dół mojego gardła, moje wargi i język były suche jak podeszwa buta, a w tej samej chwili blask zabrał mi je z oczu.

Błysk okazał się pochodzić od potężnego reflektora statku ratunkowego, który właśnie nas odnalazł. Kilku członków załogi zeszło, by sprawdzić, co z moimi towarzyszami, wzięło mnie na pokład i potwierdziło, że jestem jedynym ocalałym. Co się stało z tą matką i dzieckiem? Miałem ich u swego boku zaledwie kilka minut wcześniej.

W szpitalu zapytałem przez tłumacza o dziwną parę, która pomogła mi się oprzeć. Nikt nie potrafił dać mi wyjaśnienia. Lekarz powiedział mi, że to normalne, że w stanie, w którym się znajdowałem, można doznać halucynacji; ale jeden z pielęgniarzy wyjął rodzaj karty modlitewnej, którą nosił na szyi, z wizerunkiem kobiety i jej dziecka. To szkaplerz Matki Bożej z Góry Karmel - powiedział mi. Jest patronką ludzi morza, którzy powołują się na nią w chwilach zagrożenia. Być może to ona cię uratowała.

Nie wiem, czy to było prawdziwe, czy sen, ale wiem, że od tamtej pory każdej nocy pamiętam o tych, którzy mogą cierpieć w trakcie takiej podróży jak moja. Pamiętam, jak dziewczyna na morzu dodała mi otuchy, mówiąc, że wiele osób modli się za mnie, a ja również przyłączam się do tego okrzyku, dziękując jej słowami, których nauczyła mnie pielęgniarka i które były pierwszymi słowami, jakich nauczyłam się po hiszpańsku, śpiewając jej: Hail, Star of the Seas!

AutorAntonio Moreno

Dziennikarz. Absolwent Nauk o Komunikacji oraz licencjat z Nauk o Religii. Pracuje w diecezjalnej delegaturze ds. mediów w Maladze. Jego liczne "wątki" na Twitterze dotyczące wiary i życia codziennego cieszą się dużą popularnością.

Ewangelizacja

Stella Maris - głosem człowieczeństwa dla ludzi morza w dniu ich patronki

Nie jesteś sam, nie jesteś zapomniany, to motto Dnia Ludzi Morza, który obchodzą 16 lipca, aby zbiegać się ze świętem ich patronki, Virgen del Carmen. Omnes zawiera wiadomości od biskupa Tui-Vigo, Mons. Luis Quinteiro, promotora Stella Maris, oraz od delegatów w Vigo, Mariel Larriba, i Barcelonie, Ricardo Rodriguez-Martos.

Rafał Górnik-16 lipca 2021 r.-Czas czytania: 10 minuty

Był to właśnie biskup Tui-Vigo, promotor Stella Maris w Hiszpanii, Monsignor Luis Quinteiro, który przewodniczył w ostatni weekend Ofiarowanie morza w świątyni wotywnej w Panxón"Virgen del Carmen", hołd wiary i pobożności, który co roku cztery marynarki wojenne - Marynarka Wojenna, Flota Handlowa, Flota Rybacka i Flota Sportowa - oddają Dziewicy Carmen. Można zobaczyć tutaj na koniec śpiew Salve Marinera i Ofiarowanie, po odprawieniu Eucharystii.

Z tej okazji Centrum Marynarzy Stella Maris wybrało Edelmiro Ulloa, nowego kierownika Spółdzielni Armatorów z Vigo (ARVI), na ofiarnika w imieniu całej floty rybackiej, która musiała złożyć ofiarę w tym roku, który upłynął pod znakiem Covid-19. Edelmiro Ulloa podziękował Dziewicy za jej obecność jako "stałego światła i przewodnika do portu dla naszych marynarzy, radości z ponownego spotkania naszych ludzi i wsparcia podczas ich nieobecności, jej towarzystwa w samotności, jaką niekiedy pociąga za sobą życie na pokładzie, pocieszenia dla tych, którzy cierpią z powodu goryczy ostatecznej straty".

Biskup Tui-Vigo, Mons. Luis Quinteiro Fiuza, błogosławi morza z drzwi świątyni wotywnej Panxón.

Jak zwykle, biskup Luis Quinteiro odpowiedział na ofiarę, zachęcając wszystkich wiernych do docenienia, zarówno pod względem społecznym, jak i duchowym, świata morza, który "ma decydujące znaczenie w naszym życiu zawodowym, gospodarczym i społecznym". Rybołówstwo kształtuje społeczeństwa, które mają niezwykłą siłę w swoich zwyczajach i tradycjach, w swoich wierzeniach i w swojej solidarności, stając się przykładem dla całego społeczeństwa".

Na koniec bp Luis Quinteiro pobłogosławił morza od drzwi kościoła Najświętszym Sakramentem, który przemierzał nawy z wiernymi siedzącymi na swoich miejscach, spełniając w ten sposób zalecenia Wikariatu Pastoralnego dla miejsc kultu. Ofiarowanie Morza, obchodzone w Panxón od 1939 roku, stało się okazją do przewartościowania roli marynarzy i uwidocznienia poważnych problemów dotykających ich rodziny.

Drogi godności i sprawiedliwości

Wpisując się w tematykę Dnia, biskup ds. Tui-Vigo i promotor Stella Maris (Duszpasterstwa Ludzi Morza) podkreślił, że "w tych trudnych dla wszystkich czasach, a w sposób szczególny dla ludzi morza, Duszpasterstwo Ludzi Morza chce być blisko każdego z mężczyzn i kobiet morza, aby powiedzieć wam, że nie jesteście sami, że nie jesteście zapomniani". Prałat przypomniał, że Stella Maris "dokonała 100 lat z wami wszystkimii my wszyscy, którzy tworzymy tę wielką rodzinę, chcemy, abyś nadal czuł serce i zaangażowanie Kościoła blisko Ciebie. Będziemy nadal wspólnie wiosłować po ścieżkach godności i sprawiedliwości, wolności i solidarności.

W tym celu "Kościół jest obecny w bardzo bliski sposób w parafiach morskich, w portach morskich, opiekując się marynarzami i ich rodzinami, odwiedzając statki, gdy przybywają z marynarzami, którzy nie znają języka, a potrzebują pilnych rzeczy i towarzystwa przyjaznych ludzi". Stella Maris, Apostolstwo Morza, chce każdego dnia promować obecność Kościoła w każdym porcie, w każdej wiosce nadmorskiej, we wszystkich naszych parafiach położonych blisko morza, ponieważ światło wiary jest najlepszym sposobem walki o godność życia naszych ludzi morza" - podsumował bp Quinteiro.

Największa parafia w Barcelonie

Możliwe, że niektórzy z was czytający te wiersze nie są świadomi dzieła ewangelizacji i apostolstwa Stelli Maris z ludźmi morza. W związku z tym, oto kilka krótkich informacji dzisiaj, w święto patronki, Matki Bożej z Góry Karmel. Ricardo Rodriguez-Martos (Barcelona) i Mariel Larriba (Vigo) wypowiedzieli się dla Omnes.

Pod koniec czerwca br. Podkomisja Episkopatu ds. Migracji i Mobilności Ludzi Konferencji Episkopatu Hiszpanii (CEE), zaprezentował książkę Apostolstwo morskie - duszpasterstwo Kościoła wychodzącego na morze (EDICE), którego autorem jest Ricardo Rodríguez-Martos Dauer (Barcelona, 1948), były kapitan Marynarki Handlowej i wykładowca na Wydziale Nauk Nautycznych w Barcelonie.

Ricardo Rodriguez-Martos jest delegatem diecezjalnym Duszpasterstwa Ludzi Morza przy Arcybiskupstwie Barcelony od 1983 r., czyli od roku, w którym otrzymał święcenia diakonatu z rąk kardynała Narcísa Jubany, który powierzył mu prowadzenie Duszpasterstwa Ludzi Morza w Barcelonie. Pilotuje więc działalność Stella Maris w porcie w Barcelonie od prawie 40 lat, jest żonaty, ma 3 dzieci i 8 wnuków. Instytucja.

W prezentacja książki, Rodriguez-Martos odniósł się na końcu "do tysięcy osób zaangażowanych w porcie w Barcelonie, do tysięcy osób, które każdego roku przewijają się przez niego na pokładach statków, oraz do działalności duszpasterskiej, która ma miejsce w głoszeniu wiary (uroczystości, błogosławienie statków ̶ bardzo morska tradycja ̶ , pogrzeby, śluby, Msze, ważna działalność duszpasterska".

I opowiedział następującą anegdotę: "Biorąc to wszystko pod uwagę, na ostatnim zebraniu, które mieliśmy przed pandemią, kardynał Barcelony, arcybiskup Juan José Omella, powiedział: "Po tym, co usłyszałem, dochodzę do wniosku, że Stella Maris jest największą parafią w Barcelonie".

Następnie, nawiązując do niektórych idei wyrażonych w prezentacji, wskazał: "Wszystko to są elementy wychodzenia Kościoła na zewnątrz i wierzę, że Apostolstwo Morza, Stella Maris, w jakimkolwiek porcie działa, musi starać się iść tą drogą. Zaangażować się gestami i pracami w codzienne życie portów i statków".

Kataloński autor wyjaśnił też, skąd wzięła się inicjatywa napisania książki o apostolstwie Kościoła nad morzem, Stella Maris: "Pomysł na to dzieło powstał w następujący sposób. Kilka lat temu, na zgromadzeniu w Barcelonie, gdzie przedstawialiśmy sprawozdanie roczne, przewodniczył ówczesny biskup pomocniczy Barcelony, Sebastiá Taltavull, obecnie biskup Palma de Mallorca. Po wysłuchaniu różnych wystąpień wyjaśniających, na czym polega nasza działalność, powiedział: "To, co robicie, to jest dokładnie to, co Kościół wychodzi".

Od tego czasu, powiedział Rodriguez-Martos, "rosła we mnie troska o pogłębienie tej koncepcji. Wydawało mi się, że cała działalność, która ma miejsce w Apostolstwie Morza, warta jest skupienia jej w świetle Magisterium, fundamentów biblijnych, pracy duszpasterskiej, aby rzeczywiście mogła być ubogacona tą refleksją i pomagać w postępie i posuwaniu się naprzód. Zacząłem studiować Evangelii gaudiumi byłam zachwycona. Jestem entuzjastą Evangelii Gaudium i dokumentów papieża Franciszka.

Papież, którego weteran żeglarstwa, od wielu lat zaangażowany w pracę ewangelizacyjną, podkreśla to zdanie, by przytoczyć jeden przykład: "Wolę Kościół poobijany i splamiony wyjściem na ulice, niż Kościół schorowany zamknięciem i wygodą trzymania się własnych wygód". To jest bardzo inspirujące. Wyjście na peryferie, zaangażowanie w dzieła i gesty, to jest niezbędne w Apostolstwie Morza".

Obrazy Kościoła w ruchu

Rodríguez-Martos mówi o obrazach, które uważa za "wyjaśniające Kościół wychodzący na zewnątrz" w Stella Maris: gość na statku, który zostawia swój komfort w domu, aby zająć się załogą; znany van z dużymi literami STELLA MARIS lub spotkania w porcie. Są one "obrazami Kościoła wychodzącego na zewnątrz". Jak wtedy, gdy Kościół siada do udziału w grupach roboczych".

"Jesteśmy tam, aby reprezentować zrównoważony rozwój społeczny marynarzy. Nie możemy zapominać, że zrównoważony rozwój gospodarczy i środowiskowy są zawarte w Laudato si'. Włączenie się w to jest również dziełem Kościoła. Dla mnie ważne jest, aby być jak Stella Maris i wnosić to, co chcemy wnieść. I jesteśmy słuchani. Kościół ma, w sferze społecznej i cywilnej, prawo i obowiązek dawać o sobie znać. Siedząc jako jeden z pozostałych. A Kościół dzieli problemy wszystkich. Jest to bardzo ważne oblicze wychodzenia Kościoła na zewnątrz".

W porcie Vigo

Mariel Larriba Leira to druga strona medalu Rodrigueza-Martosa. Ale tylko w chronologii, bo przejęła ją kilka miesięcy temu. Jest delegatem Apostolstwa Morza ds. diecezja Tui-Vigo od stycznia. Jej poprzednicy zmarli w zeszłym roku, byli bardzo starzy. A Don Luis [biskup z Tui-Vigo] powiedział mi: twoja kolej. To zaszczyt. Osoby, które prowadziły Apostolstwo Morza w tamtych dziesięcioleciach, były osobami życia konsekrowanego, które poświęciły się opiece nad sierotami po marynarzach, a także wszelkiemu zarządzaniu budową i utrzymaniem Świątyni Wotywnej Morza, którą zbudował architekt Palacios, oraz szkoły dla sierot".

"Od lat mam kontakt ze światem morza" - wyjaśnia Mariel Larriba. "Zajmowałem się sprawami związanymi z rybołówstwem, brałem udział w opracowywaniu ostatniego planu strategicznego dla portu w Vigo. Byłem rzecznikiem Rybołówstwa w Senacie, musiałem podejmować ważne inicjatywy legislacyjne. Jednym z nich było odzyskanie głosu marynarzy, "kwestia wciąż nierozwiązana". Prosimy o opowiedzenie nam o tym.

"Pamiętam, że w 2011 r. w Senacie byłem senatorem z ramienia prowincji Pontevedra i przedstawiliśmy raport: we flocie rybackiej było około 16 tys. rybaków, z których ledwie dwustu głosowało. I to była bardzo wysoka średnia. Marynarze mają bardzo ograniczone prawa wyborcze, nie głosują, nie mogą głosować, bo łowią ryby. Stanąłem twarzą w twarz z Centralną Komisją Wyborczą. W Hiszpanii wciąż to przeciągamy, bardzo gwarantujemy, a musi to być osoba, która wrzuca kartę do głosowania do urny. Nie ma głosowania przez pełnomocnika, nie ma głosowania wirtualnego, nie ma głosowania pocztowego... W innych krajach jest".

Profil Stelli Maris

"Stella Maris to organizacja o zasięgu światowym, która od ponad stu lat działa na rzecz ludzi morza. Podlegamy Dykasterii ds. Rozwoju Człowieka i jesteśmy podzieleni na obszary geograficzne na całym świecie. Istnieje ponad 300 ośrodków Stella Maris. Hiszpania jest krajem nadmorskim i jesteśmy podzieleni na dwa obszary, jeden, który obejmuje wszystkie porty Morza Śródziemnego i Wysp Kanaryjskich; i to, co możemy nazwać wybrzeżem kantabryjskim i atlantyckim, jesteśmy koordynowani przez najstarszy, który jest Stella Maris UK. Stella Maris urodziła się w Glasgow i to właśnie Stella Maris UK nas koordynuje".

Mariel Larriba kontynuuje: "Zetknęłam się z tą ogromną siecią, a także z organizacjami o szerszym spektrum działania. W Stella Maris jesteśmy ośrodkami Kościoła katolickiego, ale ponieważ to Apostolstwo Morza bardzo rozwinęło się w Anglii, w Kościele anglikańskim, jak i w innych wyznaniach chrześcijańskich, istnieje międzynarodowe stowarzyszenie, ICMA, gdzie jesteśmy ośrodkami pomocy, przyjęcia marynarzy na całym świecie, wszystkich kościołów chrześcijańskich. Panuje tam niezwykła ekumeniczna atmosfera, całkowita współpraca.

Vigo: wyzwanie związane z cyfryzacją

Ośrodek Stella Maris w Vigo od ponad 30 lat znajduje się wewnątrz portu, w biurach, a nowy delegat Stella Maris mówi o dwóch wyzwaniach w "pracy polegającej na przyjmowaniu i towarzyszeniu marynarzom". Pierwszym z nich jest cyfryzacja.

"Najwięcej marynarzy, których widzimy w dokach, jest z floty rybackiej, bo w marynarce handlowej prawie nie schodzą ze statków, albo schodzą na kilka godzin, ładują się i odchodzą. Każdy port jest inny. Na przykład nasz port nie jest przeznaczony dla statków masowych, których załadunek trwa kilka dni, jest przeznaczony głównie dla ładunków skonteneryzowanych. Dlatego musimy przewidywać. I jednym z moich wyzwań jest dotarcie do tych załóg cyfrowo, przez internet, aby móc je obsłużyć zanim dotrą do portu, aby zoptymalizować czas, który spędzają na lądzie. Empatia jest łatwa, gdy istnieje fizyczna obecność. Gdy nie ma fizycznej obecności, jest to trudniejsze. Dlatego skontaktowaliśmy się z Centrum Słuchania San Camilo w Madrycie, aby telefonicznie obsłużyć te załogi".

Do tego dochodzi fakt, że "załogi, które mamy teraz, są wielokulturowe. Dlatego również wyzwanie, jakim jest cyfryzacja. W innych krajach są one bardzo zaawansowane. W Hiszpanii musimy wziąć się w garść, aby dotrzeć do nich wirtualnie. Pandemia spowodowała, że nie możemy dotrzeć do załóg. Ich izolacja ogromnie wzrosła.

Jeśli chodzi o warunki pracy we flocie rybackiej, "były one tak ciężkie i tak niesprawiedliwe, że prawie nie ma Hiszpanów, którzy chcą pracować na morzu", mówi Mariel Larriba. "Poza dowódcami i oficerami, prawie nikt w załogach nie jest Hiszpanem. W przypadku floty rybackiej to afrykańskie kraje nadbrzeżne zasilają naszą flotę: Senegalczycy, Mauretańczycy, Marokańczycy. Wspólne życie w tych załogach, gdzie nie mówią tym samym językiem, ani nie są z tej samej kultury, musi być niezwykle trudne. Technologie, zgodnie z danymi, które uzyskujemy, pozwalają im po pracy iść do swoich tabletów czy czegokolwiek innego, a oni stają się coraz bardziej odizolowani, a problemy psychologiczne rosną. Warunki samotności są ogromne".

Wyzwanie Kościoła w drodze

W profilach podobnych do tych wyrażonych powyżej przez Rodrigueza-Martosa, Mariel Larriba odnosi się do "innego wyzwania: koncepcji Kościoła jako ujścia, która odnosi się w stu procentach do obszaru portowego, ponieważ prawie wszystkie miasta morskie-portowe żyją plecami do morza. Tutaj, w Vigo, jesteśmy wydłużonym miastem, blisko wybrzeża, a port to całe nadbrzeże miasta, którego część nie miała pojęcia o tym, co dzieje się poza nim".

"Nie jesteśmy ruchem politycznym ani związkowym, ale jest to charytatywne i społeczne dzieło Kościoła, pomagające ludziom. Kiedy mówi się o zrównoważonym rozwoju, myśli się o zrównoważonym rozwoju środowiska. A ty myślisz o zrównoważonym rozwoju społecznym tylko w kategoriach społeczno-ekonomicznych. My, którzy wchodzimy w skład Rady Portu i jesteśmy w różnych grupach roboczych, monitorujących, zdajemy sobie sprawę, że na spotkaniach mówią o tonach poławianych itd. ale słowo członek załogi, osoba, nie pojawia się w całym spotkaniu. Ludzie nie są, ogólnie rzecz biorąc, przedmiotem uwagi. Jest tylko troska o ich profesjonalne przygotowanie.

Zrównoważony rozwój społeczny i ludzki

"Ale jeśli mieszkają daleko od swoich rodzin, jeśli szukają połączenia rodzin, jeśli nie widzieli swoich rodzin od miesięcy, jeśli zdarza się, że są tutaj hospitalizowani, ponieważ mieli zapalenie wyrostka robaczkowego, jeśli są w szpitalu sami, jeśli zostali aresztowani za przewożenie nielegalnego ładunku i trafiają do więzienia, są w więzieniu sami, siedem lub dziewięć tysięcy kilometrów od swoich domów. Te ludzkie aspekty nie są uwzględnione" - dodaje Mariel Larriba.

Jego zdaniem, "szczególna wrażliwość wobec tej grupy, bo ich pole pracy jest wyjątkowe, ta bliskość, ta specyfika, ginie, a zasięg jest coraz słabszy". Mamy okazję być tym głosem ludzkości w dziedzinie morskiej i portowej. Myślę, że Stella Maris ma wielką szansę na wykonanie tej pracy.

To wyrażenie, "głos ludzkości", odzwierciedla żywą rzeczywistość. Na zakończenie rozmawialiśmy o Dziewicy z Góry Karmel. "W sferze morskiej istnieje wielkie nabożeństwo do Dziewicy z Góry Karmel. A porty to także przestrzenie do ewangelizacji. Jest wielu marynarzy, którzy nie mają żadnej formacji duchowej, poza czterema czy pięcioma obrzędami, których doświadczyli w swoich krajach pochodzenia".

"Na terenie portu nie ma oratorium ani kaplicy. Są księża, diakoni, którzy pracują w Stella Maris. Bardzo bym chciał, żeby w porcie w Vigo otwarto małą kaplicę. W porcie Almeria, w którym był meczet, delegatowi Stella Maris udało się otworzyć oratorium - dodaje delegat z Vigo. "Chciałbym przekazać to zainteresowanie w niezbędnym zrównoważonym rozwoju społecznym i ludzkim, co Stella Maris robi, a może rozwinąć znacznie więcej".

Teologia XX wieku

Dramat humanizmu ateistycznego, autorstwa Henri de Lubaca

Opublikowany pod koniec drugiej wojny światowej (1944), przejrzysty esej Dramat humanizmu ateistycznego stanowił chrześcijańską analizę fermentów, które odwiodły współczesną kulturę od chrześcijaństwa i które były częściowo odpowiedzialne za katastrofę.

Juan Luis Lorda-15 lipca 2021 r.-Czas czytania: 7 minuty

Texto po włosku tutaj

Nietrudno było zauważyć, że zarówno nazizm, jak i komunizm były dziećmi antychrześcijańskiej strony współczesności. Obaj, na różne sposoby, mieszali przesłanki filozoficzne (w jednym przypadku Feuerbacha, w drugim Nietzschego, a w obu przypadkach Hegla) i fałszywe twierdzenia naukowe dotyczące materializmu (dialektyka) czy biologii (rasizm). I obaj udawali, że budują nowe miasto z bezbożną kulturą na rzecz nowego człowieka. Upadli jednak na budowę wieży Babel, która jest również apokaliptycznym Babilonem, spragnionym chrześcijańskiej krwi. 

Książka składa się z kilku artykułów, które De Lubac napisał w czasie II wojny światowej i niemieckiej okupacji Francji. Pierwotnie były to osobne artykuły. Autor z charakterystyczną skromnością opowiada o tym w przedmowie. Ale mieli jedność analizy: "Pod niezliczonymi prądami, które wypływają na zewnętrzną powierzchnię naszej współczesnej myśli, wydaje się nam, że istnieje [...] coś w rodzaju ogromnego dryfu: Dzięki działaniu znacznej części naszej myślącej mniejszości zachodnia ludzkość wypiera się swoich chrześcijańskich korzeni i oddziela się od Boga". (p. 9). Dalej czytamy: "Nie mówimy o wulgarnym ateizmie, który jest mniej lub bardziej typowy dla wszystkich epok i który nie oferuje nic istotnego [...]. Współczesny ateizm staje się pozytywny, organiczny i konstruktywny".. Nie ogranicza się do krytyki, ale ma wolę uczynienia pytania bezużytecznym i zastąpienia go rozwiązaniem. "Humanizm pozytywistyczny, humanizm marksistowski, humanizm nietzscheański są, bardziej niż ateizm właściwie, antyteizmem, a dokładniej antychrześcijaństwem, z powodu negacji, która leży u ich podstawy". (Dramat humanizmu ateistycznegoEncuentro, Madrid 1990, s. 9-10).  

Esej podzielony jest na trzy części. W pierwszym omawia Feuerbacha i Nietzschego na temat śmierci Boga i rozpadu ludzkiej natury oraz porównuje Nietzschego z Kierkegaardem. Druga część poświęcona jest pozytywizmowi Comte'a i jego ateizmowi zastępczemu. Trzeci, o wyrazistym tytule Dostojewski prorok pokazuje, jak wrażliwy na to rosyjski pisarz domyślił się fabuły: "Nie jest prawdą, że człowiek nie może zorganizować ziemi bez Boga. Prawdą jest, że bez Boga może on w końcu zorganizować ją tylko przeciwko człowiekowi. Humanizm ekskluzywny to humanizm nieludzki". (p. 11). Jak w przypadku całej twórczości de Lubaca, książka ta jest pełna cytatów i odniesień i wyczuwa się w niej poważny i ogromny wysiłek lektury. I bardzo szeroko pojętą kulturę. Należy też zauważyć, że zawsze uczciwie traktuje myśli innych, z wielkim rozeznaniem i nienaganną uczciwością intelektualną. 

Feuerbach i Nietzsche

De Lubac opisuje chrześcijańską ideę człowieka i jego relacji do Boga jako wielkie wyzwolenie w świecie starożytnym: "Nigdy więcej Fatum! (s. 20), tyranii fatalizmu: za nią kryje się Bóg, który nas kocha. "Teraz ta idea chrześcijańska, która była przyjmowana jako wyzwolenie, zaczyna się czuć jak jarzmo".. Nie chce się być poddanym niczemu, nawet Bogu. Socjaliści utopijni, od Proudhona do Marksa, widzą w Bogu usprawiedliwienie, które sankcjonuje niesprawiedliwy porządek społeczeństwa: "z łaski Boga", jak ukuto na monetach królewskich. 

Feuerbach i Nietzsche przełamią ten porządek. Feuerbach uczyni to postulując, że idea Boga powstała poprzez sublimację dążeń istot ludzkich, które same siebie wywłaszczyły stawiając na zewnątrz pełnię, do której aspirują, a więc nie może być już ich. Dla Feuerbacha religia chrześcijańska jest najdoskonalsza i dlatego najbardziej alienująca. To było jak objawienie dla Engelsa czy Bakunina. A Marks doda to do swojej analizy ekonomicznej: pierwotna alienacja jest tym, co generuje dwie podstawowe klasy, tych, którzy posiadają środki produkcji (właściciele) i tych, którzy ich nie posiadają (robotnicy), a to tworzy w historii strukturę społeczną, która kończy się usankcjonowaniem religii. Ale nada jej praktyczny i polityczny zwrot: nie chodzi już o myślenie, ale o przemianę. Potrzebna jest bardziej radykalna rewolucja niż francuska. 

Według De Lubaca, Nietzsche nie sympatyzował z Feuerbachem, ale był pod wpływem Schopenhauera i Wagnera. Na stronie Świat jako wola i reprezentacja"Teza" Schopenhauera naznaczona jest tezą Feuerbacha i oczarowuje Wagnera. Na stronie Wola władzy"Chrześcijańska alienacja" Nietzschego jest napędzana oburzeniem na chrześcijańską alienację i pragnieniem odzyskania pełnej wolności: "W chrześcijaństwie ten proces rozbierania i upodlenia człowieka posuwa się do ekstremum".mówi. I to oburzenie jest obecne niemal od początku jego twórczości. Konieczne jest wydalenie fałszu Boga. Nie chodzi o wykazanie, że jest fałszywy, bo nigdy byśmy nie skończyli, trzeba go wyrzucić z myśli jako zło, gdy już go zdemaskujemy, bo wiemy, jak powstał. Trzeba z werwą krucjaty głosić "śmierć Boga", zadanie ogromne i tragiczne, wręcz przerażające, jak się okazuje w Thus Spoke Zarathustra. W konsekwencji wszystko musi być przerobione, zwłaszcza człowiek: jest to humanizm ateistyczny. "Nie widzi on - komentuje De Lubac - że ten, przeciwko któremu bluźni i egzorcyzmuje, jest właśnie tym, który daje mu całą swoją siłę i wielkość [...], nie jest świadomy zagrażającej mu służebności". (p. 50). De Lubac nie omieszkuje zaznaczyć, że Nietzsche może szydzić z chrześcijańskiego fałszu, ponieważ w tak zakwaterowanym nowoczesnym chrześcijaństwie nie pozostał prawie żaden ślad po żywiołowości chrześcijan, którzy przekształcili świat starożytny.   

Kierkegaard ma sporo wspólnego z Nietzschem: samotna walka z burżuazją, niechęć do Hegla i abstrakcji, świadomość samotnej walki z wielkim cierpieniem. Ale Kierkegaard to człowiek radykalnej wiary, "zwiastun transcendencji", tego wymiaru, bez którego zamknięty w sobie człowiek może ulec jedynie swoim ograniczeniom i tępocie. 

Comte i chrześcijaństwo 

Obszerny Kurs filozofii pozytywnejprzez Comte'a, została opublikowana w tym samym roku, w którym Istota chrześcijaństwaprzez Feuerbacha (1842). I jak zauważył jeden z ówczesnych komentatorów: "L. Feuerbach w Berlinie, podobnie jak Auguste Comte w Paryżu, proponuje Europie kult nowego Boga: 'rasy ludzkiej'". (p. 95). 

De Lubac w przejrzysty sposób analizuje słynne "prawo trzech etapów", które Comte sformułował w wieku 24 lat. "Stanowi ona ramy, w które wlewa całą swoją doktrynę". (p. 100). Przechodzimy od nadnaturalnego wyjaśnienia wszechświata z bogami i Bogiem ("etap teologiczny"), do filozoficznego wyjaśnienia abstrakcyjnymi przyczynami ("etap metafizyczny"), a w końcu do w pełni naukowego i "naturalnego" wyjaśnienia ("etap pozytywny"). Nie ma już odwrotu. Wszystko powyższe to "fanatyzm", przymiotnik wówczas modny. Comte nie uważał się za ateistę, lecz za agnostyka: uważał, że wykazał, iż idea Boga została fałszywie wyprowadzona i że pytanie to nie ma sensu w społeczeństwie naukowym. Ale lukę trzeba było wypełnić, bo "co nie jest zastąpione, nie jest zniszczone". (p. 121). I chce zorganizować kult Ludzkości. Doprowadzi go to do serii dość delirycznych inicjatyw. De Lubac komentuje: "W praktyce prowadzi to do dyktatury partii, a raczej sekty. Odmawia człowiekowi wszelkiej wolności, wszelkich praw". (p. 187). Wpisujemy się w "fanatyzmy abstrakcji", które później potępiłby V. Havel, czy projekty "inżynierii społecznej", które realizowaliby marksiści, ale w tym przypadku na szczęście niemal niewinne. 

Dostojewski prorok

Co znamienne, trzecia część książki nosi tytuł Dostojewski prorok. De Lubac podchwytuje spostrzeżenie Gide'a: wiele powieści opisuje relacje między bohaterami, ale powieści Dostojewskiego zajmują się także relacjami między bohaterami i postaciami oraz relacjami między bohaterami i Dostojewskim. "z samym sobą i z Bogiem". (p. 195). W tym wewnętrznym dziele Dostojewski potrafił przedstawić zmiany, jakie w człowieku pociąga za sobą wybór nihilizmu i życia bez Boga. Dostojewski jest w tym sensie prorokiem: pozwala nam zobaczyć, co dzieje się w duszach z nowymi pomysłami. Pozwala nam nawet wyobrazić sobie, co działo się w duszy samego Nietzschego, duszy ateisty uciekającego przed Bogiem. 

Co ciekawe, według De Lubaca, w ostatnich latach swojej jasności Nietzsche zapoznał się z dziełami Dostojewskiego (Wspomnienia z podziemia), z którym się identyfikował: "On jest jedynym, który nauczył mnie trochę psychologii". (200), Spotkał też Idiotagdzie dostrzegł rysy Chrystusa, ale wkrótce ostrzegł przyjaciela, że Dostojewski jest: "całkowicie chrześcijański w sentymentach".wygrała "moralność niewolników". I rozważy. "Dałem mu dziwne uznanie, wbrew moim najgłębszym instynktom [...] to samo jest z Pascalem". (p. 200). 

Gdy Dostojewski planował, pod koniec życia, wielkie dzieło o podłożu autobiograficznym, zanotował: "Głównym problemem, który będzie poruszany we wszystkich częściach spektaklu, będzie ten, który torturował mnie świadomie lub nieświadomie przez całe życie: istnienie Boga. Bohater będzie w ciągu swojego życia czasem ateistą, czasem wierzącym, czasem fanatykiem lub heretykiem, czasem znów ateistą". (p. 205). Nie napisał jej, ale w tych, które napisał, o wielu nazwiskach, jest ta postać ujawniająca różne stany jego wierzącej, ateistycznej, nihilistycznej czy rewolucyjnej duszy.

Czy przez książkę upłynął czas?

Tak, to się stało. Porównanie Nietzschego i Kierkegaarda jest wciąż aktualne, nawet bardziej aktualne. Zabieg Dostojewskiego wciąż porusza. Ale zmieniły się też inne rzeczy. Nazizm zniknął wraz z wojną. Komunizm, jak cud, upadł wraz z XX wiekiem (od 1989 roku). Feuerbach czy Comte brzmią staroświecko, choć były wykładane na wydziałach filozofii przed Foucaultem i Derridą (bez wzmianki o ich krytykach). Ideologie polityczne zniknęły, pozostawiając rany kulturowe. 

Jednak zaplecze pozytywistyczne jako wyjątkowa wiara w naukę przetrwało i rozprzestrzenia się, bez dziwactw Comte'a. Nie ma pozytywistycznego kultu i kapłaństwa, choć istnieje quasi-pontifikalne Magisterium niektórych "wyroczni nauki", jak nazwał je Mariano Artigas. Istnieje jednak zakładany materializm, który w rzeczywistości ma niewielkie podstawy, biorąc pod uwagę to, co wiemy o pochodzeniu i konstytucji świata. Z każdym dniem wygląda to coraz bardziej na ogromną eksplozję inteligencji, tak że coraz bardziej niewiarygodne staje się twierdzenie, że istnieje tylko materia i że wszystko powstało samo.  

Marksizm upadł, powiedzieliśmy, ale ogromna próżnia ideologiczna jest wypełniana, z tymi samymi wymiarami planetarnymi i tymi samymi technikami propagandowymi i nacisku społecznego, przez ideologię seksualną rozwijaną od 1968 r. A dzieje się tak w dużej mierze dlatego, że lewica, pozbawiona programu politycznego (marksistowskiego) i przyszłego horyzontu (społeczeństwo bezklasowe), przekształciła go w moralną windykację, która odkupuje lub przynajmniej przykrywa surową przeszłość. De Lubac, jak większość jego współczesnych, w tym cała klasyczna lewica, byłby zakłopotany. Z lewicy rewolucyjnej przeszliśmy do lewicy libertariańskiej (z inspiracją Nietzschego), a stamtąd do nowej machiny ideologicznej, która obalając fundamenty naszej demokracji, czyni ze swojej nietolerancji cnotę. Od końca XVIII wieku nietolerancja nie jest nietolerancją chrześcijańską, ale antychrześcijańską. Diagnoza de Lubaca dotycząca tego nowego humanizmu, zawarta w Dostojewskim, jest aktualna: można stworzyć świat bez Boga, ale nie można go stworzyć, nie idąc wbrew człowiekowi. Dostojewski, prorok, nie wyobrażał sobie tego drygu, ale zapowiadał, że "tylko piękno uratuje świat"..

Więcej
Zoom

Dostęp do placu św. Jana na Lateranie 

Obok Porta San Giovanni, która dziś prowadzi na plac o tej samej nazwie i do Bazyliki Laterańskiej, znajduje się Porta Asinaria, jedna z małych bram muru Aureliana; swoją nazwę wzięła od starożytnej Via Asinaria.

Johannes Grohe-15 lipca 2021 r.-Czas czytania: < 1 minuta
Ewangelizacja

"Biblia ma być naszym głównym modlitewnikiem".

Ksiądz Josep Boira jest jednym z autorów, którzy co miesiąc przybliżają czytelnikom Omnes bogactwo Pisma Świętego. Dział szczególnie ceniony za przybliżenie interpretacji słowa Bożego do codziennego życia każdego człowieka. 

Maria José Atienza-15 lipca 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

Pierwsze pytanie dotyczy oczywiście celu sekcji Reasons, jednej z najwyżej ocenianych sekcji Omnesa, której jesteś autorem. Jak podchodzisz do tej sekcji? Jakie punkty byś podkreślił? 

-Sekcja w ciągu kilku lat przechodziła przez różne etapy i profile. Obecnie, a dokładniej od marca tego roku, profil sekcji przypomina krótki lectio divina. S

Przedstawia się tekst Pisma Świętego (często pojedynczy werset), podaje się jego kontekst i jakiś inny fragment biblijny, który wskazuje w tym samym kierunku co przedstawiony tekst.

Ostatecznym celem jest zaproponowanie możliwej aktualizacji tego fragmentu, tak aby czytelnik został wyzwany przez słowa Pisma Świętego. Pomagają w tym proste pytania, które zapraszają do refleksji nad tematem oraz krótkie cytaty z żywej tradycji Kościoła, które komentują tekst.   

Sekcja Omnes ma na celu przybliżenie Pisma Świętego wiernym katolickim, dzięki przystępnemu językowi i sapiencjalnemu podejściu do tekstu świętego.

Josep Boira

Jaka jest organizacja wewnętrzna sekcji i jej cele? 

-Na tym etapie sekcją kieruje dwóch autorów, na przemian w każdym miesiącu. Logicznie rzecz biorąc, każdy z autorów ma swój własny styl, ale wspólnym celem sekcji jest przybliżenie Pisma Świętego wiernym katolickim, w przystępnym języku, z sapiencjalnym podejściem do świętego tekstu, które pomaga zrozumieć i odkryć jego odwieczną nowość, a tym samym jego znaczenie dla lepszego zrozumienia świata, w którym żyjemy.

W swoim liście apostolskim "Scriptura Sacrae Affectus".W słowach Dei Verbum papież przypomniał, że "jeśli Biblia jest "jakby duszą świętej teologii" i duchowym kręgosłupem chrześcijańskiej praktyki religijnej, to nieodzowne jest, aby akt jej interpretacji był wsparty konkretnymi umiejętnościami". Jak w oparciu o te umiejętności podchodzi się do studiowania i wyjaśniania Pisma Świętego? 

-W tej samej adhortacji Soboru Watykańskiego II Dei Verbum Podano wytyczne dla właściwej interpretacji: "Ponieważ Pismo Święte należy czytać i interpretować w tym samym duchu, w jakim zostało napisane, aby wydobyć dokładne znaczenie świętych tekstów, nie mniej pilnie należy zwracać uwagę na treść i jedność całego Pisma Świętego, uwzględniając żywą Tradycję całego Kościoła i analogię wiary". Kryteria te podsumowują podejście do studiowania Biblii. Wspaniale jest odkrywać analogie w obrębie Biblii, wzajemne powiązania, wypełnienia figur.

Jak można nie być zdumionym odkrywając, że już prorok Elizeusz rozmnożył chleby, w pewien sposób zapowiadając to, co uczynił Jezus? Nawet więcej: po rozmnożeniu chlebów widzimy Jezusa modlącego się, a następnie chodzącego po wzburzonych wiatrem wodach.

Uważny czytelnik może wyjść poza Elizeusza i zobaczyć w Jezusie Boga stwórcę, który unosi się nad wodami i ratuje ludzi z ciemnych wód. Pewien profesor słusznie powiedział mi kiedyś, że Biblia jest pierwszym hipertekstTechnologia łączenia tekstów ze sobą istniała tysiąclecia wcześniej niż technologia linkowania.

biblia nino

My, katolicy, jesteśmy czasem wytykani przez naszych braci protestantów za "brak znajomości" Pisma Świętego. Czy to prawda i czy rzeczywiście jesteśmy świadomi znaczenia Słowa Bożego i stosowania go w naszym życiu? 

-Dzięki Bogu, od dłuższego czasu w Kościele katolickim istnieje wiele inicjatyw mających na celu propagowanie wśród wiernych, na poziomie parafialnym i akademickim, pełnej miłości znajomości Pisma Świętego; nowe technologie otworzyły też Biblię dla wielu ludzi. Niektóre z inicjatyw pochodzą od papieży rzymskich. Papież Franciszek napisał nam niedawno cenny list apostolski, który właśnie zacytowałeś: Scrupturae Sacrae Affectus, (którą polecam przeczytać) z okazji 16. rocznicy śmierci św. Jerome'a. Wcześniej powołał do życia Niedzielę Słowa Bożego.

Być może niektóre z tych inicjatyw pojawiły się na wzór naszych braci z kościołów ewangelickich. Z pewnością jest jeszcze wiele do zrobienia i nigdy nie możemy powiedzieć, że zrobiliśmy wszystko, bo Pismo Święte zawsze pozostanie duszą teologii i "duchowym kręgosłupem praktyki religijnej", jak mówi list Papieża. 

Święci są najlepszymi interpretatorami Pisma Świętego, ponieważ przekraczają tekst pisany i poprzez niego dochodzą do spotkania z Jezusem Chrystusem.

Josep Boira

Czy uważasz, że teraz, gdy mamy łatwy dostęp do tekstów świętych i Ojców Kościoła, możemy skorzystać z tego dziedzictwa, by wejść w Pismo Święte i włączyć je do naszej modlitwy?

- Można powiedzieć, że święci są najlepszymi interpretatorami Pisma Świętego, ponieważ z pomocą Ducha Świętego potrafili przekroczyć tekst pisany i dojść poprzez niego do spotkania z Jezusem Chrystusem. Są oni naszymi nauczycielami, aby Biblia stała się naszym głównym modlitewnikiem.

Świat

Papież modli się przed "Salus Populi Romani" po opuszczeniu Gemelli

Ojciec Święty od 11 dni przebywa w Szpitalu Uniwersyteckim "Agostino Gemelli", gdzie w ostatnią niedzielę modlił się na Anioł Pański i gdzie odwiedzał dzieci i chorych. 

Maria José Atienza-14 lipca 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

Papież Franciszek został wypisany ze szpitala o 10:30 rano. Zaraz po wyjściu ze szpitala Ojciec Święty udał się do bazyliki Santa Maria Maggiore, aby pomodlić się przed ikoną Matki Bożej. Salus Populi Romani. Franciszek podziękował Matce Bożej za pomyślny przebieg jego operacji, a także odmówił specjalną modlitwę za wszystkich chorych, w szczególności za tych, których spotkał w dniach pobytu w szpitalu.

Papież wykonał w ten sposób gest czułości wobec Matki Bożej, który zwykle powtarza za każdym razem, gdy podejmuje i kończy podróż poza Rzymem, a który chciał wykonać na zakończenie pobytu w Szpitalu Uniwersyteckim "Agostino Gemelli", gdzie został przyjęty w niedzielę 4 lipca, aby poddać się operacji z powodu "objawowego zwężenia uchyłków jelita grubego".

Ojciec Święty przebywa w szpitalu od nieco ponad tygodnia, a więc w czasie, w którym oprócz operacji odwiedził dzieci przyjęte na oddział onkologiczny placówki, a także innych pacjentów, którzy w ostatnich dniach byli "towarzyszami" papieża w szpitalu. Do Watykanu przybył około godziny 12.00.

W tych dniach zdążył podziękować lekarzom i personelowi medycznemu za ich pracę i otrzymywał ciągłe sympatia z całego świata że, jak sam wskazał w modlitwie za Angelus ze szpitala "głęboko go poruszyło".

Lipiec jest miesiącem odpoczynku Ojca Świętego, więc w tych tygodniach aktywność papieża zwalnia jak zwykle, co ma pomóc 84-letniemu papieżowi w pełnym powrocie do zdrowia.

Czytania niedzielne

Komentarz do czytań z XVI Niedzieli w Czasie Zwykłym

Andrea Mardegan komentuje czytania z 16 Niedzieli Zwykłej, a Luis Herrera proponuje krótką homilię wideo. 

Andrea Mardegan-14 lipca 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

Jeremiasz opowiada o oburzeniu Boga na "pasterze, którzy rozpraszają i pozwalają zbłądzić owcom z mojej trzody".. Tym pasterzom, którzy są królami, obiecuje karę: ".Rozproszyliście Moje owce i puściliście je bez troski o nie. Dlatego wezwę was do odpowiedzialności za niegodziwość waszych czynów".. Wobec nieprawości tych, którzy mieli pasterzować Jego lud zgodnie z Bożym zamysłem, obiecuje interweniować, by bezpośrednio zgromadzić swoje owce i dać im odpowiednich pasterzy. Przepowiednia Jeremiasza (Oto nadchodzą dni - mówi Pan - kiedy dam Dawidowi prawowitego potomka; będzie on panował jako mądry monarcha, sprawiedliwy i prawy w ziemi. Za jego dni Juda będzie zbawiony, Izrael zamieszka w bezpieczeństwie. I będą go nazywać tym imieniem: Pan - nasza sprawiedliwość".) spełnia się wraz z Wcieleniem i służy dziś do wprowadzenia w lekturę fragmentu z Ewangelii Marka, opowiadającego o powrocie uczniów, rozesłanych po dwóch, by ewangelizować. 

W prostocie Ewangelii jest świeżość tych chwil, kiedy uczniowie czują potrzebę powiedzenia Jezusowi "wszystko, co czynili i czego nauczali".. Jezus rozumie to lepiej niż oni, którzy nagromadzili fizyczne i emocjonalne zmęczenie, i zaprasza ich do wycofania się z nim do ustronnego miejsca, aby odpocząć. Uczy ich i nas wartości odpoczynku, wartości relatywizowania naszych dzieł, nawet tego ewangelizacyjnego, które nie powinno być absolutem i zajmować miejsca Boga. "Bo tyle ich przychodziło i odchodziło, a oni nie mieli nawet czasu na jedzenie".. Uczy ich umiejętności oderwania się od duszpasterstwa, regeneracji sił w dialogu z Nim i w komunikacji braterskiej, dobroci szukania czasu i miejsc odpoczynku. Zostać, w niektórych momentach, ".na własną rękę"..

Jezus uczy tak samo przez gesty i decyzje, jak przez słowa. Jego apostołowie uczą się i zapamiętują. Następnie, w ciągu całej historii Kościoła, medytuje się te drobne i znaczące szczegóły wydarzeń przeżywanych i opowiadanych przez Ewangelię, które są miejscem objawienia. Nawet fakt, że ta próba odpoczynku nie dojdzie do skutku, wywoła uśmiech na twarzach pokoleń wiernych i pasterzy Kościoła na przestrzeni dwóch tysiącleci. Ten tłum szukający Mistrza, tak niesamowicie szybki i spostrzegawczy, dociera jeszcze przed łodzią do miejsca, w którym marzył o "pustyni", by odpocząć. To właśnie to współczucie Jezusa, które zawsze nas porusza, dla tych "owiec, które nie mają pasterza". Marek mówi tylko o Jezusie, w liczbie pojedynczej, że "zaczął ich uczyć wielu rzeczy".. W ten sposób pozwala swoim apostołom odpocząć przez chwilę, nie jak planowali, będąc z Nim sam na sam, ale słuchając Go w fascynacji, mieszając się z tłumem.

Homilia na czytania z niedzieli 16.

Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.

Edukacja

75 % Hiszpanów uznaje wartości chrześcijańskie

Większość Hiszpanów uznaje, że ich wartości mają korzenie chrześcijańskie, nawet połowa tych, którzy deklarują się jako obojętni lub ateiści. Poziom zaufania do Kościoła katolickiego poprawia się, choć pozostaje niski - wynika z raportu analityków Víctora Péreza-Díaza i Juana Carlosa Rodrígueza przedstawionego przez Europejską Fundację Społeczeństwa i Edukacji.

Rafał Górnik-14 lipca 2021 r.-Czas czytania: 6 minuty

Wśród 28 krajów europejskich, których dorosła populacja identyfikuje się z jakimś wyznaniem religijnym, Hiszpania zajmuje 22 miejsce, choć 75 % Hiszpanów uznaje, że ich wartości mają chrześcijańskie korzenie, nawet połowa tych, którzy deklarują się jako obojętni lub ateiści.

86 % uznaje znaczenie roli kościołów (w tym Kościoła katolickiego) w opiece społecznej, natomiast obecny poziom zaufania do Kościoła katolickiego, choć wciąż się poprawia, jest stosunkowo niski i wynosi średnio 3,8 na 10, co plasuje go za organizacjami pozarządowymi, ale jest zbliżone do poziomu zaufania do dużych firm (3,7) i mediów (3,9) oraz wyraźnie przewyższa partie polityczne (1,5).

Z drugiej strony, średnia waga, jaką obywatele przywiązują do religii w swoim życiu, otrzymuje ocenę 4 na 10 ̶ czwarte najniższe miejsce wśród krajów europejskich z danymi z 2017 roku ̶ , średnia ta wzrasta do 9,3 wśród nauczycieli religii.s

Oto niektóre z wniosków zawartych w sprawozdaniu Perspektywy społeczeństwa i nauczycieli na temat religii, jej publicznej obecności i miejsca w nauczaniu, autorstwa Víctora Pérez-Díaza, laureata Narodowej Nagrody w dziedzinie nauk politycznych i socjologii z 2014 roku, oraz Juana Carlosa Rodrígueza, obu z Analistas Socio-Políticos, i zaprezentowane na kurs szkoła letnia w El Escorial zatytułowana Religia w dzisiejszej Hiszpanii, organizowany przez Fundacja Europejska Społeczeństwo i Edukacja.

Opracowanie analityków oparte jest na dwóch badaniach opinii publicznej. Jeden z nich zastosowano na reprezentatywnej próbie populacji Hiszpanii w wieku od 18 do 75 lat, a drugi na reprezentatywnej próbie nauczycieli religii katolickiej w szkolnictwie ogólnym i w szkołach publicznych. Obie zostały przeprowadzone online.

Kierownicy kursów, Silvia Meseguer (UCM) i Miguel Ángel Sancho (EFSE), opracowały to badanie w ramach projektu Społeczeństwo obywatelskie, religijność i edukacjazlecone Society and Education przez międzynarodową organizację Porticus, która była zainteresowana uzyskaniem informacji o sytuacji edukacji religijnej w Hiszpanii. Kurs w imieniu rektora otworzył Andrés Arias Astray, dyrektor generalny Fundacji Generalnej Uniwersytetu Complutense w Madrycie.

Sekularyzacja - złożony proces

Víctor Pérez-Díaz określił proces sekularyzacji w Hiszpanii jako "złożony, zagmatwany, sprzeczny i otwarty, o bardzo różnych odcieniach w społeczeństwach zachodnich i w reszcie świata".

Juan Carlos Rodríguez, współautor raportu, podkreślił niektóre z wniosków, które jego zdaniem rzucają nowe światło na oceny i postrzeganie publicznej obecności religii przez społeczeństwo. I stwierdził, że "po raz pierwszy porównuje się opinie społeczeństwa z opiniami jednego z hipotetycznie centralnych agentów w transmisji perspektywy religijnej, nauczycieli religii".

Zdaniem profesora Rodrígueza proces sekularyzacji w Hiszpanii ma niuanse: opinia publiczna uznaje komponent religijny w życiu ludzi, uznaje wkład organizacji religijnych w opiekę nad potrzebującymi, ma tendencję do akceptowania obecnego statusu przedmiotu Religia, a nawet docenia inny możliwy przedmiot na historii religii. Krótko mówiąc, "pozostaje tylko stwierdzić, że w Hiszpanii istnieje cywilizowane współżycie między tymi, którzy uznają znaczenie doświadczenia religijnego w swoim życiu, a tymi, którzy go nie uznają".  

Niektóre wnioski

"Zmienna, która najlepiej wyjaśnia różnice w opiniach znalezione w badaniu, to ta, która łączy tożsamość i praktykę religijną rozmówców", mówi Juan Carlos Rodríguez. Według raportu klasyfikują się oni w następujący sposób: 58,7 % to katolicy (17,7 % jest praktykujących, a reszta prawie lub wcale nie praktykuje); 3,2 % to wyznawcy innych wyznań; 11,2 % deklaruje się jako agnostycy; 15,7 % to ateiści, a 10,5% jest obojętnych. [Fundeu.es zwraca uwagę, że "agnostyk nie afirmuje istnienia lub nieistnienia Boga, o ile nie są one możliwe do udowodnienia. Z kolei ateiści to ci, którzy "zaprzeczają istnieniu Boga"].

Jeśli chodzi o nauczycieli religii, 86,1 % uczestniczy w nabożeństwach religijnych co tydzień lub prawie co tydzień, co dotyczy tylko 18,7 % wierzącego społeczeństwa.

Z drugiej strony, jak wiadomo, w ostatnich dekadach maleje zaangażowanie katolików w obrzędy religijne. Najwyraźniejszym przykładem w badaniu jest ewolucja wagi małżeństw katolickich w ogólnej liczbie małżeństw zawieranych każdego roku, która spadła z około 90 % na początku lat 80. do 21 % w 2019 r.

Religia w życiu

Średnie znaczenie, jakie ogół obywateli przywiązuje do religii w swoim życiu, otrzymuje ocenę 4 na 10 (czwarta najniższa pozycja wśród krajów europejskich z danymi w 2017 r.), przy czym średnia ta wzrasta do 9,3 wśród nauczycieli religii, jak zauważono powyżej.

Około 85,8 % nie doświadczyło żadnych wyraźnych skutków dla swoich uczuć religijnych w czasach pandemii, a uderzające jest, według raportu, że tylko 12 % odczuło potrzebę pomocy, w porównaniu z 79,1 %, które takiej potrzeby nie doświadczyły.

58,4 % zgadza się z ideą wyłączenia manifestacji religijnych ze sfery publicznej (ale 97,5 % nauczycieli religii uważa inaczej, w czym zgadza się z 63,2 % praktykujących katolików); 71 % woli, aby kościoły powstrzymywały się od wyrażania opinii w sprawach politycznych, ale 73,7 % nauczycieli religii uważa inaczej.

Z drugiej strony 78 % uważa, że politycy nie powinni otwarcie wyrażać swoich przekonań religijnych, ale 70 % nauczycieli religii jest przeciwnego zdania. Pomimo tej widocznej tendencji do relegowania religii do sfery prywatnej, 86 % uznaje znaczenie roli kościołów w opiece społecznej.

Wykształcenie i religijność

Wbrew temu, co wydaje się być dominującym trendem w dyskusji publicznej na te tematy, tylko 47,6 % respondentów przywiązuje dużą lub dość dużą wagę do debaty politycznej na temat roli religii w edukacji, w porównaniu z 52,5 %, którzy przywiązują do niej małą lub żadną wagę.

W każdym razie Juan Carlos Rodríguez zauważa, że "wydaje się, iż debata ta nie rzuciła wiele światła na opinie ankietowanych, ponieważ nie tylko większość myli się w szacowaniu odsetka uczniów uczęszczających na religię, ale poza opinią wyrażoną na temat publicznego finansowania ośrodków religijnych, bardzo niewielu (33,8 %) zdaje sobie sprawę, że takie finansowanie występuje również w innych krajach europejskich. Służy to jako przestroga w interpretowaniu poglądów społeczeństwa na politykę dotyczącą religii w edukacji i być może innych pokrewnych kwestii.

Ponadto tylko 27 % rozpoznaje jakikolwiek istotny wpływ na swoją religijność w wyniku uczęszczania na Religię w szkole. Natomiast 44,2 % zgadza się z preferowaniem kontaktu z doświadczeniem religijnym w szkole lub w rodzinie. Jednak społeczeństwo jest tu bardzo podzielone, gdyż 55,8 % nie zgadza się z tym stwierdzeniem.

Nauczyciele religii: w większości kobiety

Nauczyciele religii w Hiszpanii to w większości kobiety, nieco starsze od średniej wieku nauczycieli w szkołach publicznych, posiadające średnio 1,5 stopnia naukowego. Uczą średnio 20,8 lat i pozostają dłużej w swoich szkołach niż ich koledzy ze szkolnictwa publicznego. Wysoko cenią swoje szkolenia i łączą tradycyjne i nowoczesne techniki nauczania, jak większość nauczycieli hiszpańskich od dawna. Nauczyciele religii wyrażają jednak pewien brak pewności i niepewność co do swojej przyszłości jako nauczycieli.

Według 451 PT3T ankietowanych nauczycieli zainteresowanie przedmiotem w ich szkole w ostatnich latach utrzymywało się na stałym poziomie, ale dla 25 % wzrosło, a dla 24 % spadło. Ogólnie rzecz biorąc, są skłonni uważać, że zarówno uczniowie, jak i inni nauczyciele postrzegają religię jako mniej ważną niż inne przedmioty, a przekonanie to uwypukla się, gdy wyrażają opinię na temat tego, jak postrzegają ją ich rówieśnicy.

Jeśli chodzi o współżycie z kolegami w szkole, 92,9 % twierdzi, że dużo się z nimi wiąże, a 82,6 % zgadza się, że uważa ich za podobnych do każdego innego nauczyciela. Jest większość (53,5 %), która obserwuje wśród swoich kolegów neutralny stosunek do nauczania religii w szkołach publicznych, więcej jest też tych, którzy uważają, że koledzy ci mają stosunek pozytywny (30,2 %) niż negatywny (16,3 %).

Nauczyciele, którzy znają propozycje Konferencji Episkopatu Hiszpanii dotyczące przyszłości przedmiotu (76,7 %), mają o nich dobre lub bardzo dobre zdanie, w porównaniu z 9,5 %, którzy mają o nich złe lub bardzo złe zdanie. 95,3 % uważa, że bardzo dobrze, że przedmiot Religia liczy się do średniej ocen na maturze i EVAU (University Entrance Examination), a 92,3 % uważa, że źle lub bardzo źle, że nie ma alternatywy.

Ewangelizacja

Odnowa parafii: IN - OUTWyczekiwanie na ich przyjście?

Pytanie nie brzmi: jak sprawić, by ludzie przychodzili do kościoła; pytanie brzmi: jak my, ludzie wewnątrz, wychodzimy i dzielimy się Dobrą Nowiną?

Juan Luis Rascón Ors-14 lipca 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

Pewnego dnia rozmawiałem ze znajomym księdzem, który opowiadał mi, że poprosił pewien ruch kościelny o przybycie do jego parafii w celu przeprowadzenia pewnego działania: "Zobaczmy, czy w ten sposób uda nam się przyciągnąć młodych ludzi".

Chyba wszyscy księża marzą o znalezieniu kamienia filozoficznego, który przyciągnie młodych ludzi do parafii. Są parafie, które mają dobre programy dla młodzieży, albo dobry program katechetyczny, który prowadzi do grup młodzieżowych, i które nawet promują powołania, dzięki Bogu. To model, który opiera się na tym, że parafia ma dobrą ofertę dla młodych ludzi... do przyjścia. Są parafie, które nie mają możliwości zaoferowania tych programów, albo po prostu znajdują się w miejscach, gdzie nie ma młodzieży. Nie to, że nie ma młodych ludzi, ale że nie ma chrześcijańskich rodzin, które mogłyby żywić parafię młodymi ludźmi.

Problem w tym, że to, czego się oczekuje, to... żeby młodzi ludzie "przyszli". To tak jakby Jezus został w Nazarecie, aby czekać na uczniów, którzy do niego przyjdą. Czytając uważnie Ewangelię, uświadamiamy sobie, że tworzenie się grupy uczniów wokół Jezusa nie jest ruchem "wchodzenia", ale "wychodzenia". To Jezus wychodzi, zaczyna głosić, idzie na brzegi Jordanu i morza, aby szukać uczniów; a potem to ci sami uczniowie zostają "rozesłani" na drogi, aby iść od miasta do miasta głosząc Królestwo Boże.

Pytanie nie brzmi: jak sprawić, by ludzie przychodzili do kościoła; pytanie brzmi: jak my, ludzie wewnątrz, wychodzimy i dzielimy się Dobrą Nowiną?

Pytanie nie brzmi: jak sprawić, by ludzie przychodzili i wypełniali nasze kościoły, ale jak sprawić, by kościoły były opróżnione (po Mszy św.) z osób wtajemniczonych, by wyszły one na zewnątrz jako misjonarze.

Wszystko to jest bardzo jasne. Od kilku lat nie mówi się już o ewangelizacji, nowej ewangelizacji, wyjściu Kościoła na zewnątrz, misji itp.

Zamiast wymyślać i projektować atrakcyjne programy dla osób z zewnątrz, trzeba raczej zaprojektować takie procesy, aby ci, którzy są wewnątrz, stali się prawdziwymi uczniami misyjnymi jako asystenci. To jest tak proste jak to. Albo jak trudne, bo nie chodzi już o to, że ktoś przyjdzie z magiczną formułą, która zapełni parafię, ale raczej chodzi o prawdziwe nawrócenie. Nawrócenie pastoralne.

Świat

Juan Narbona: "Nieufność wobec instytucji osłabia społeczeństwo".

Juan Narbona, profesor komunikacji cyfrowej na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża, jest jednym z autorytatywnych głosów w dziedzinie badania zaufania i wiarygodności instytucji. 

Alfonso Riobó-13 lipca 2021 r.-Czas czytania: 5 minuty

Ponad 600 kościelnych komunikatorów uczestniczyło niedawno w konferencji online zorganizowanej przez Papieski Uniwersytet Świętego Krzyża (Rzym), pod hasłem "Inspiring Trust". Juan Narbona, jeden z organizatorów, wyjaśnia w Omnes, dlaczego zaufanie jest istotną kwestią dla organizacji, w tym wywiadzie, którego pierwszą część teraz publikujemy. Druga część zostanie opublikowana na tej stronie za kilka dni.

Co rozumiesz przez "zaufanie" i czy można mówić o "zaufaniu" w Kościele?

-Tak jak w przypadku innych pozornie oczywistych pojęć, zaufanie nie jest łatwe do zdefiniowania, choć wszyscy wiemy, czym jest i doświadczamy go na co dzień. Rozumiem to jako "skok w ciemno", zobowiązanie oparte na nadziei, że przyszłe zachowanie drugiej strony będzie zgodne z wygenerowanymi oczekiwaniami.

Zaufanie jest obecne w najzwyklejszych czynnościach naszego życia: pijemy kawę w barze, nie wątpiąc w kelnera, który ją podaje, wsiadamy do autobusu z przekonaniem, że zawiezie nas do upragnionego celu, pracujemy z nadzieją, że nasza firma zapłaci nam pod koniec miesiąca... W tym względzie wszyscy pełnimy rolę aktywną i pasywną: oczekujemy, że nam zaufają, i uczymy się ufać innym. Sam Kościół opiera swoje istnienie na zaufaniu - na wierze - w Boże obietnice; z kolei od swoich wiernych domaga się zaufania, choć często ma świadomość, że na nie nie zasługuje.

Jakie skutki ma zaufanie dla jednostek lub grup?

-Zastanówmy się nad własnym doświadczeniem. Kiedy jesteśmy zaufani, czujemy się docenieni i wzrasta nasza chęć do współpracy, jesteśmy bardziej kreatywni i zdolni do akceptacji ryzyka, ponieważ jesteśmy w pełni zaangażowani w to, co nam powierzono. Ponadto przyspiesza nasz czas, bo nie czujemy się zobowiązani do rozliczania się ze wszystkiego czy uzasadniania swoich decyzji...

Juan Narbona

Z drugiej strony, bez olej Przy braku zaufania nasze zaangażowanie i nasze relacje skrzypią i zwalniają do zera. Napięte środowisko pracy, rodzina, w której żąda się nadmiernych wyjaśnień, czy przyjaźń, w której za każdy błąd obarcza się odpowiedzialnością, to sytuacje, w których toniemy. Również we wspólnocie chrześcijańskiej czy w Kościele nieufność wobec duszpasterzy lub duszpasterzy wobec wiernych może bardzo utrudnić misję.

Dlaczego mówi się, że zaufanie przeżywa dziś kryzys?

-Badanie Ipsos opublikowane pod koniec 2020 roku wyraźnie pokazuje, jak bardzo wzrosła nieufność do niektórych ekspertów i instytucji. Na przykład w Anglii - choć w innych krajach europejskich liczby są podobne - tylko 56 % populacji ufa księżom, w porównaniu z 85 % w 1983 roku. Nieufność jest jeszcze większa wobec innych profili zawodowych - takich jak politycy (15 %) czy dziennikarze (23 %) - ale zaskakujące jest, że przeciętny obywatel bardziej ufa nieznajomemu na ulicy (58 %) niż księdzu. Dobre czasy natomiast dla lekarzy, pielęgniarek i inżynierów, czyli kategorii zawodowych, które otrzymują duże zaufanie.

Chcieliśmy więc zadać sobie pytanie: co się stało z niektórymi z tych społecznych autorytetów, dlaczego nie ufamy już tym, których do tej pory uważaliśmy za ekspertów, i jakie są tego konsekwencje dla społeczeństwa? Zaobserwowaliśmy również, że zaufanie uczy się krążyć w inny sposób: kilka lat temu nie bylibyśmy w stanie udzielić listu kredytowego online lub zatrzymać się w domu obcej osoby, z którą skontaktowaliśmy się przez internet, ale dziś jest to powszechna praktyka. Ufamy obcym ludziom, bo istnieją mechanizmy bezpieczeństwa, które to ułatwiają. Tradycyjne organizacje muszą z zainteresowaniem przyglądać się tym nowym kanałom, przez które przepływa zaufanie.

Co jest przyczyną ogólnego spadku zaufania?

-W ostatnich latach w społeczeństwie narastał ogólny klimat podejrzliwości. Trudno nam oddać się w ręce specjalistów, którzy swój autorytet opierają na kryteriach historycznych, subiektywnych czy nadprzyrodzonych.

Przyczyny tej zmiany są różne, ale główną jest to, że niektóre tradycyjne instytucje zawiodły społeczeństwo. Największe szkody wyrządzili ci, którzy okłamali swoje społeczeństwa. Kłamstwo wyrządza straszne szkody: skandale Lehman Brothers, emisje Volkswagena, wprowadzające w błąd statystyki szczepionek Astrazeneca czy relacjonowanie nadużyć seksualnych w Kościele i innych instytucjach pracujących z młodzieżą to tylko niektóre przykłady. Problem polega na tym, że jesteśmy podejrzliwi nie tylko wobec jednej konkretnej, kłamliwej organizacji, ale nasza podejrzliwość rozciąga się na wszystkie organizacje czy specjalistów pracujących w tym samym sektorze.

Ale zawsze były kłamstwa...

-Indie. Już w VI wieku św. Grzegorz Wielki radził, że "jeśli prawda ma wywołać zgorszenie, lepiej dopuścić zgorszenie niż wyrzec się prawdy". Piętnaście wieków później wciąż doświadczamy, że mówienie prawdy było, jest i zawsze będzie kruchym i trudnym wyzwaniem. Nietzsche napisał zdanie, które dobrze oddaje konsekwencje kłamstwa: "Przeszkadza mi nie to, że mnie okłamałeś, ale to, że od tej pory nie będę mógł ci wierzyć...". Innymi słowy, kłamstwo jest nie tylko złe samo w sobie, ale unieważnia nasz autorytet do przekazywania prawdy. Kłamstwo dla ratowania pozornie większego dobra (na przykład prestiżu diecezji lub reputacji ich proboszczów) zawsze będzie pokusą, ale nauczyliśmy się, że mówienie prawdy jest dobrem, które przynosi owoce na dłuższą metę. Z drugiej strony ci, którzy sprzymierzają się z kłamstwami, muszą zakładać, że inni zawsze będą patrzeć na nich z powątpiewaniem i podejrzliwością.

Czy są inne powody tej atmosfery podejrzliwości?

-Tak, wraz z kłamstwami możemy wymienić strach. Internet wprowadził do obiegu znacznie więcej informacji, które sprawiają, że czujemy się bezbronni. Pomyślcie, na przykład, o wiadomościach dotyczących szczepionek Covid. Tak wiele sprzeczności, tak wiele plotek, tak wiele różnych głosów... wyczerpało naszą wolę zaufania. Nie wiemy już, kto ma rację, a to rodzi silne poczucie kruchości i bezradności. Podobnie dzieje się z napięciem politycznym: dyskurs jest szybki, agresywny, emocjonalny, dzielący... Politycy nas wyczerpują, a my tracimy entuzjazm do budowania czegoś razem.

W dobie globalnej informacji skandale i kryzysy w różnych dziedzinach (imigracja, przemoc domowa, bezpieczeństwo pracy...) osłabiły naszą zdolność do oddania się w ręce innych. Boimy się, a to nie jest dobre, bo osłabia więzi społeczne, a słabsze społeczeństwo to społeczeństwo bardziej kruche i podatne na manipulacje. Dlatego ważne jest, aby ponownie wzbudzić zaufanie do instytucji, które stanowią kręgosłup społeczeństwa i nadają mu spójność i siłę.

Jak odbudować zaufanie?

-Myślenie, że zaufanie można "zbudować" jest powszechnym błędnym przekonaniem. Zaufanie nie może być gotowanie z szeregu składników: kampanii marketingowej, kilku wiarygodnych danych, szczerze brzmiących przeprosin... Nie: zaufania się nie buduje, ono jest inspirowane, a druga strona dobrowolnie nam je daje lub nie. Można natomiast pracować nad tym, by być godnym tego zaufania, czyli dążyć do zmiany siebie, do bycia lepszym.

Jak zatem "zasługujemy" na zaufanie?

-Poprzez wykazanie, że posiada się trzy elementy: uczciwość, życzliwość i zdolność, jak proponował Arystoteles. Innymi słowy, ufamy osobie, która jest konsekwentna w tym, co mówi; tej, która pokazuje czynami, że chce mojego dobra; i tej, która jest również kompetentna w dziedzinie, w której domaga się zaufania.

Wyobraź sobie na przykład, że zamierzasz kupić samochód. Sprzedawca dokładnie opisuje cechy interesującego Cię samochodu i prawidłowo odpowiada na Twoje pytania. Jest zdolny: pokazuje, że zna się na swojej pracy. Ponadto sugeruje, aby poczekać kilka dni na skorzystanie z rabatu i radzi, aby nie kupować droższego modelu, który nie spełnia naszych potrzeb. W ten sposób pokazuje, że szczerze chce Ci pomóc. Jeśli dodatkowo zapewnia cię, że sam jest właścicielem wybranego przez ciebie modelu, zyskuje twoje pełne zaufanie, ponieważ jego zachowanie jest zgodne z jego dyskursem.

Każda osoba i każda organizacja może zastanowić się, jak może poprawić każdy z tych trzech elementów, aby zasłużyć na zaufanie innych: spójność, inność i upodmiotowienie.

Więcej
Powołania

"W wojsku ksiądz daje powód do życia, które jest się gotowym oddać".

Obecnie przydzielony do dowództwa operacji specjalnych w Alicante, major José Ramón Rapallo odkrył swoje kapłańskie powołanie pośród codziennej "walki". 

Maria José Atienza-12 lipca 2021 r.-Czas czytania: 6 minuty

Czy życie człowieka na ziemi nie jest milicją? (Job, 7, 1). Zdanie z księgi Hioba zapewne nie brzmi nowocześnie. Tym bardziej dla kogoś, kto poświęcił swoje życie służbie innym poprzez Siły Zbrojne, i właśnie w środku tego świata, w którym Komandor José Ramón Rapallo zobaczył, że Bóg powołuje go do swojej służby w posłudze kapłańskiej i opowiedział o tym Omnesowi w obszernym wywiadzie.

Chociaż ordynariat wojskowy jest dobrze znany, to jednak Twoja historia ma tę osobliwość, że dostrzegłeś swoje powołanie w wykonywaniu zawodu wojskowego, w którym kontynuujesz swoją pracę. Jak odkryłeś swoje powołanie do kapłaństwa?

-Do wojska wstąpiłem jako ochotnik, gdy miałem 17 lat. Służę już 35 lat. Przez pewien czas byłem też attaché Opus Dei - powołanie do służby pośród codziennych zajęć, w pracy zawodowej. W moim przypadku mój zawód to praca zawodowa, taka jak w wojsku, gdzie uczysz się rezygnacji z wielu rzeczy i oddawania życia za innych, jeśli to konieczne. 

Przez wiele lat byłem też wolontariuszem w nocy w domu Matki Teresy i pomagałem chorym na AIDS, gdy choroba zabijała ich w sposób piorunujący. Nie raz ci chorzy mówili nam, że pójść na śmierć do domu Sióstr Miłosierdzia to nauczyć się miłości przez duże "L". Być może to właśnie w tym miejscu, w bezsennych nocach w ich małej kaplicy, zobaczyłem, że Pan żąda ode mnie najwięcej.

Być może właśnie w tym miejscu, w bezsennych nocach w małej kaplicy, którą mają, zobaczyłem, że Pan żąda ode mnie najwięcej.

José Ramón Rapallo

Jaka była reakcja otoczenia: rodziny, przyjaciół, a także we własnej jednostce wojskowej?

-Doświadczyłem reakcji otaczających mnie osób tak naturalnie, jak woda tryska z fontanny. Wiedzieli o moich przekonaniach religijnych i właściwie w wielu przypadkach nie byli zaskoczeni.

Na kursie operacji specjalnych każdy ma swój nom de guerre, w moim przypadku zdecydowali się na Templariusza. W tej chwili nadal nazywają mnie Templariuszem i mam nadzieję, że nie będę musiał słyszeć "dowódca kompanii woła wronę".

Przez lata miałem pragnienie studiowania teologii i robiłem to w sposób nieregulaminowy. Siedem lat temu, kiedy poważniej myślałem o powołaniu do kapłaństwa, podczas mojego stacjonowania w Alicante, José Antonio Barriel, obecny dowódca Dowództwa Operacji Specjalnych, wyjaśnił mi istnienie seminarium wojskowego i możliwość kontynuowania studiów.

Zostałem wysłany do Madrytu. Moją decyzją było opuszczenie wojska, ale ówczesny rektor seminarium wojskowego i niedawno zmarły arcybiskup Juan del Río, wyjaśnił mi możliwość połączenia opieki duszpasterskiej z moim zadaniem, gdy ukończę szkolenie kapłańskie, i że w żadnym wypadku nie porzucę mojego statusu wojskowego. Tak też zrobiłem i po pięciu latach seminarium i pracy, 25 lipca ubiegłego roku, w święto św. Jakuba Apostoła, otrzymałem święcenia kapłańskie.   

W Twoim przypadku, mając życie całkowicie "zrobione", jak przeżyłeś etap formacji do kapłaństwa i święcenia?

-Człowiek proponuje, a Bóg rozporządza. Można snuć wiele planów i myśleć, że "wszystko się w życiu zrobiło", ale rzeczywistość przewyższa fikcję. Pamiętam Camino de Santiago, kiedy byliśmy dużą grupą i mnisi z klasztoru cystersów Santa María de Sobrado zaoferowali nam jedną ze swoich cel, w której mogliśmy spać. Jeden z nas zauważył, jak są małe i że nie mają szafy i zapytał mnicha, który odpowiedział "nie potrzebujemy szafy, bo jesteśmy przejazdem".

Chrześcijanie są zawsze w ruchu. Tym, co powinno nas wyróżniać, jest to, że wiemy, skąd pochodzimy i dokąd zmierzamy. Siostry Matki Teresy, gdy zmieniają społeczności, mogą mieć jako rzeczy osobiste tylko to, co zmieści się w pudełku po butach. Wojsko trochę więcej, to co mieści się w samochodzie, zwykle rodzinnym, bo gromadzi się sprzęt, który potem trzeba wykorzystać.

Czas formacji seminaryjnej przeżywałem jako czas wewnętrznego wzrostu, rozeznawania, tak jak kurczą się doki w oczekiwaniu na działanie Boga. "Wiem, komu zaufałem". Nikt nie ma powołania do bycia seminarzystą, a święcenia nigdy chyba nie przychodzą, to kwestia zaufania. Procesja jest niesiona do środka i człowiek myśli: jeśli Bóg jest ze mną, to kto jest przeciwko mnie? Bóg wie najlepiej.   

Jak ksiądz rozumie swoje życie, jako chrześcijanin, a teraz jako ksiądz, w wojsku?

-Przyjmowanie wymagań życia wojskowego, takich jak należne posłuszeństwo, przebywanie przez sześć i więcej miesięcy z dala od swojej rodziny misyjnej, często w sytuacjach ryzyka i zmęczenia, ciągłe zmiany przydziału... możemy powiedzieć, że to coś więcej niż zawód.

Milicja wykuwa charakter, jest "religią uczciwych ludzi", jak powiedziałby Calderón de la Barca. Jest to sposób pojmowania życia oparty na wartościach, które nie do końca są dziś w modzie, takich jak duch koleżeństwa, lojalności, poświęcenia, a zwłaszcza transcendentalna wartość oddania życia za innych. Do tego potrzebna jest wiedza, co oznacza śmierć: wojskowy podsumowuje ją w śmierć to nie koniec drogi, którą tak często modlimy się i śpiewamy w akcie ku czci poległych w jednostkach wojskowych.  

Bycie duchowym przywódcą jest tym, co oznacza bycie kapelanem w jednostce wojskowej. Umiejętność uzasadniania tego, co robimy i dlaczego to robimy.

José Ramón Rapallo

Armia natomiast to szkoła przywódców, gdzie maksymą jest służba Hiszpanii. Współcześnie mówimy o wielu rodzajach przywództwa: przywództwo etyczne, przywództwo toksyczne, przywództwo w wartościach... Ale kiedy mówimy o oddaniu życia, wchodzimy w inny wymiar. Tu wchodzi w grę przywództwo duchowe, którego nie dają ani gwiazdki, ani paski.

Bycie duchowym przywódcą jest tym, co oznacza bycie kapelanem w jednostce wojskowej. To umiejętność uzasadnienia tego, co robimy i dlaczego to robimy. Jest to mówienie o transcendentalnej wartości życia, z której jest się gotowym zrezygnować i którą tak trudno zaakceptować, ale która w wojsku jest absolutnie konieczna. Nie zapominając, że kapelan jest po to, by służyć tym, którzy służą.

Dziś kontynuuje Ksiądz pracę w wojsku jako kapłan. Jak wygląda Pana codzienność? Jak koledzy przyjmują obecność księdza w szeregach?

-W ubiegłym roku, po święceniach, zostałem przydzielony jako wikariusz parafialny do parafii w Alcalá de Henares i współpracownik w więzieniu wojskowym w Alcalá-Meco i innych jednostkach. W tych zadaniach sprawowałem posługę kapłańską do końca września 2020 roku. W październiku tego roku otrzymałem zlecenie na wyjazd do Iraku, gdzie pozostałem praktycznie do maja 2021 roku. Obecnie zostałem przydzielony do Alicante; jest tam obecnie kapelan, za kilka dni dołączę i nie zabraknie chęci do pracy.

Moje doświadczenie jako księdza wojskowego wysłanego na misję rozwijało się przez ostatnie siedem miesięcy. Zadanie, które uważam za podstawowy powód istnienia służby pomocy religijnej, dziś w wojsku, nie biorąc pod uwagę Guardia Civil czy Policji.

W oddziale w Bagdadzie, gdzie stacjonowałem, nie było katolickiego patera. Co dwa, trzy miesiące na kilka dni przyjeżdżał amerykański pater, który był w Erbilu. Kaplica była wielowyznaniowa, choć jej część była zarezerwowana dla kultu katolickiego, gdzie promowano budowę tabernakulum, z okazji rozpoczęcia Adoracji Najświętszego Sakramentu, którą mieliśmy w każdy czwartek i w której uczestniczyła cała baza, a szczególnie wspólnota filipińskich robotników.

Szczególnym momentem była wizyta papieża, która była powodem do szczególnej modlitwy za kraj. Mieliśmy szczęście, że biskup pomocniczy z Bagdadu odprawił Mszę św. o św. Tomaszu w języku aramejskim. Obchodziliśmy też kilka patronów: Niepokalane Poczęcie, św. Barbarę, Boże Narodzenie. W Wielkim Tygodniu Hiszpanie budowali krzyż, przy którym odbywała się droga krzyżowa. Zorganizowano chór i katechezę konfirmacyjną, na której zostało potwierdzonych 11 Hiszpanów.  

Msza Święta była ogólnie w języku hiszpańskim i angielskim. Ale także po francusku lub włosku, w zależności od liczby uczestników z poszczególnych krajów. Od października, oprócz duchowego towarzyszenia wszystkim przybyłym do kaplicy, bycia do dyspozycji przy spowiedzi i w konkretnych intencjach mszalnych, odprawiłem kilka Mszy św. za zmarłych podczas misji członków rodzin różnych narodowości.

Niejednokrotnie zagraniczny personel wojskowy tutaj w Bagdadzie mówił mi, jakie mają szczęście, że mają księdza. Pamiętam pewnego Kanadyjczyka, który opowiadał mi, że w jego mieście nie było żadnego katolickiego księdza i tylko sporadycznie mógł przyjmować sakramenty. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, jakie mamy szczęście w Hiszpanii.

Brał Pan udział w różnych misjach międzynarodowych. Jako chrześcijanin i żołnierz, jak przeżywasz wiarę, nadzieję i miłość .... w tych miejscach, gdzie ryzyko, przynajmniej fizyczne, jest większe?

-Papież mówi o "Kościele w drodze", o byciu na stałej misji. Jaki jest lepszy przykład misjonarza niż wojsko, które jest stale przygotowane do wyjścia wszędzie tam, gdzie jest potrzebne. Ksiądz wojskowy, páter, jak się go czule nazywa, oprócz tego, że jest duchowym przywódcą, ma za zadanie umieć towarzyszyć, umieć słuchać i umieć rozumieć. Sama obecność księdza w tak odległych miejscach jest już bardzo ważna; zdecydowana większość jest za nią wdzięczna i postrzega ją jako coś niezbędnego. W zasadzie wszystkie armie wysyłane na misje z odpowiednio dużym kontyngentem posiadają służbę pomocy religijnej.

Widziałam, jak ludzie zupełnie inaczej przeżywają śmierć członka rodziny, gdy jest on daleko i nie może towarzyszyć im swoją obecnością. Pomoc duchowa, w takich przypadkach, robi wiele dobrego, towarzyszy, pociesza i wysłuchuje. 

Ksiądz wojskowy, páter, jak się go czule nazywa, oprócz tego, że jest duchowym przywódcą, ma za zadanie umieć towarzyszyć, umieć słuchać i umieć rozumieć.

José Ramón Rapallo

My, księża na misji, mamy to szczęście, że jesteśmy dostępni 24 godziny na dobę i znamy problemy i troski tamtejszych ludzi. Kiedy się z nimi rozmawia, z reguły widać zainteresowanie poznaniem i pogłębieniem ich życia duchowego.

Uczysz się cenić to, co masz, gdy tego brakuje. My wszyscy, którzy jesteśmy na misji, tęsknimy za rodziną, ale zdajemy sobie sprawę, że więzi powstałe, ze względu na warunki życia, odległość... nie są zapomniane.

Więcej
Inicjatywy

Marifé, Inés i Pilar. Miłość do tego, co ukryte

Liturgia jest miejscem, w którym Bóg uobecnia się w sposób szczególny. Wielu oddanym duszom udaje się wnieść miłość do ukrytych, by otoczyć uczuciem przyjście Chrystusa na ziemię.

Arsenio Fernández de Mesa-12 lipca 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

Zadbajmy tylko o to, co widać, bo reszty nikt nie doceni. W społeczeństwie, które tak często żyje w obliczu galerii, oddanie się w ukryciu, by oddać Mu chwałę, wydaje się wyczynem. Dowodem na to jest fakt, że tłumy wiernych, które przychodzą na niedzielną Mszę Świętą, doceniają przede wszystkim piękne kwiaty, śpiewający w harmonii chór, dobre kazanie czy wyraźną dykcję lektorów. Ale tylko kapłan i może akolici zauważają czystość szat, które noszą, biel puryfikaterzy i korporałów, czystość obrusów. To nie jest mania, to jest uczucie. To nie jest obsesja, to jest miłość. Papież Franciszek ujął to w ten sposób: "piękno liturgii to nie czysta ozdoba i smak w łachmanach, ale obecność chwały naszego Boga jaśniejącej w jego żywym i pocieszonym ludzie".. Dzieje się coś wielkiego i trzeba to przyjąć z wielkością duszy. Wielkość, która ma związek z dbaniem o rzeczy, które bardzo mało osób, a czasem nikt nie doceni. 

Marifé, Inés i Pilar to trzy z wielu pań w tak wielu parafiach, które z ogromną hojnością poświęcają swój czas i energię, aby nadać liturgii godność, na którą zasługuje. "Niewiele osób chwali naszą pracę i to jest wspaniałe, bo uświadamia nam, że nasz wysiłek jest tylko na chwałę Bożą".Marifé, która poświęca się również codziennemu podlewaniu wszystkich roślin w parafii, aby były dobrze zachowane, mówi. "Zwykle po Mszy św. chwali się piękne pieśni, które zostały zagrane, albo piękną homilię księdza, ale nigdy nie mówi się, że obrusy były bez skazy".mówi Inés, która wraz z Pilar zajmuje się praniem i prasowaniem ornatów, alb, obrusów i innych szat liturgicznych. "Naszą nadzieją jest to, że Pan Bóg zobaczy, że w tej parafii bardzo Go kochamy".mówią wszyscy trzej. 

Raz w tygodniu Marifé poświęca się starannemu i dokładnemu czyszczeniu świętych naczyń: pateny, kielichy, kielichy, miednice, miednica, monstrancja. "Dzięki temu czuję się jak intymny przyjaciel Chrystusa, bo dotykam przedmiotów, w których On będzie się uobecniał i to często prowadzi mnie do modlitwy".. Uczucie, którego doświadcza nie tylko w swojej cichej pracy, ale przede wszystkim podczas odprawiania Mszy św: "Cenne jest odczuwanie podczas momentu Konsekracji np. czegoś, czego nikt w kościele nie potrafi docenić w ten sam sposób: Jezus powraca na ziemię w ofierze ołtarza i tam, bardzo blisko, jest nasza kochająca i ukryta praca, aby przyjąć Go tak, jak na to zasługuje, i postawić w stan spoczynku".mówi emocjonalnie. Czasami niektórzy parafianie okazują im współczucie z powodu tego, jak ciężko pracują: "Czasami nie są tacy twardzi" - mówi.staramy się dać im do zrozumienia, że to nie jest to samo, co sprzątanie naszego domu czy robienie prania, ale zadanie, które wydaje nam się nieskończenie ważniejsze, boskie".wyjaśnia Pilar. 

Ten nawyk dbania o drobiazgi z miłości do Boga kształcił ich: "...drobiazgi.Mamy już specjalny szósty zmysł, bo kiedy idziemy na Mszę św. w innych miejscach na pierwszą komunię czy pogrzeb, to zdajemy sobie sprawę, kiedy sprawy są załatwione, a kiedy nie, i to nam ujawnia, czy w konkrecie jest miłość do Boga, czy ta miłość jest trochę zaniedbana".Inés zaznacza. 

Te trzy kobiety oddane Bogu i Kościołowi dostrzegły również, jak spędzanie tak wielu chwil razem w parafii sprawiło, że wzrasta ich przyjaźń. "W soboty po pracy i w inne dni powszednie chodzimy do baru przy parafii na drinka: z każdym dniem coraz więcej osób dołącza do planu i to sprawia, że bliżej zaprzyjaźniamy się z innymi parafianami".mówi Pilar. Swoją codzienność podsumowuje radością posługiwania w miejscach ukrytych i tym samym bycia bardzo blisko Boga.

Świat

"Niech nikt nie pozostanie sam, niech wszyscy otrzymają namaszczenie do opieki".

Papież Franciszek modlił się dziś na Anioł Pański z okna polikliniki Gemelli, gdzie od kilku dni przebywa w szpitalu po operacji jelita grubego, którą przeszedł w miniony poniedziałek.

Maria José Atienza-11 lipca 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

Podczas modlitwy towarzyszyło mu kilkoro chorych dzieci, pacjentów tego samego szpitala, które w tych dniach były jedną z głównych trosk Ojca Świętego.

Pierwsze słowa papieża były słowami wdzięczności za "bliskość i wsparcie dla waszych modlitw"podczas tych dni hospitalizacji. Jego przeżycia w szpitalu naznaczyły słowa Ojca Świętego podczas pierwszego spotkania po operacji jelita grubego, którą przeszedł w miniony poniedziałek. Nawiązując do posłania przez Jezusa uczniów, by uzdrawiali i "namaszczali olejem", Papież podkreślił, że tym "'olejem' jest z pewnością sakrament namaszczenia chorych, który daje pocieszenie duchowi i ciału". Ale ten "olej" to także słuchanie, bliskość, uwaga, czułość tego, kto opiekuje się chorym: jest jak pieszczota, która sprawia, że czujemy się lepiej, która łagodzi ból i dodaje otuchy. Wszyscy prędzej czy później potrzebujemy tego "namaszczenia" i wszyscy możemy je komuś dać - wizytą, telefonem, ręką wyciągniętą do kogoś, kto potrzebuje pomocy.

Papież podkreślił też, że "w tych dniach hospitalizacji doświadczyłem, jak ważna jest dobra służba zdrowia, dostępna dla wszystkich". W tym duchu Franciszek podkreślił, że "nie można stracić tego cennego dobra, trzeba je utrzymać! I w to musimy się wszyscy zaangażować, ponieważ służy to wszystkim i wymaga wkładu wszystkich. Nawet w Kościele zdarza się czasem, że placówka zdrowia, z powodu złego zarządzania, nie radzi sobie finansowo i pierwsze, co nam przychodzi do głowy, to sprzedać ją. Ale powołaniem, w Kościele, nie jest posiadanie pieniędzy, ale służba, a służba jest zawsze za darmo.

Franciszek poprosił też o szczególną modlitwę za lekarzy i cały personel służby zdrowia i szpitali, a także za chorych, zwłaszcza "dzieci" i wskazując na towarzyszące mu na balkonie osoby podkreślił, że kwestia cierpienia dzieci jest "kwestią, która dotyka serca". Na koniec poprosił o modlitwę także za "tych, którzy znajdują się w najtrudniejszych warunkach: aby nikt nie był pozostawiony sam sobie, aby wszyscy otrzymali namaszczenie bliskości i opieki".

Stop przemocy na Haiti!

Na zakończenie modlitwy Franciszek miał też słowa prośby o "zakończenie spirali przemocy na Haiti" i wezwał Haitańczyków do "wznowienia drogi pokoju i harmonii", a także poprosił wszystkich obecnych o modlitwę w tej intencji.

Ojciec Święty przypomniał też o potrzebie troski o oceany "Nigdy więcej plastiku w oceanach!" prosił, zgodnie z założeniami Lautato Si'. Na koniec, oprócz pozdrowienia dla zgromadzonych w Częstochowie pielgrzymów Radia Maryja, chciał również przypomnieć święto św. Benedykta z Nursji, patrona Europy, dla którego prosił, aby stary kontynent był zjednoczony w swoich wartościach założycielskich.

Franciszek pożegnał się, przypominając setkom osób zgromadzonych pod oknem polikliniki, a także tym, którzy śledzili go za pośrednictwem mediów, by "nie zapomnieli modlić się za mnie".

Ekologia integralna

"Odmowa instytucjonalnej klauzuli sumienia jest sprzeczna z konstytucją".

Federico de Montalvo, profesor prawa w Comillas Icade i przewodniczący hiszpańskiego Komitetu Bioetyki, uważa, że odmawianie sprzeciwu sumienia wobec ustawy o eutanazji wykonywanego przez instytucje i wspólnoty "jest niekonstytucyjne". De Montalvo dokonał analizy wspomnianej ustawy z Omnes.

Rafał Górnik-11 lipca 2021 r.-Czas czytania: 14 minuty

Ustawa regulująca eutanazję, zatwierdzona przez obecną większość parlamentarną trzy miesiące temu, weszła w życie 25 czerwca. A w tym tygodniu Ministerstwo Zdrowia i wspólnoty autonomiczne zatwierdziły w Międzyterytorialnej Radzie ds. Podręcznik najlepszych praktyk eutanazji. Nazywa się tak, ponieważ jest tak nazwany w szóstym dodatkowym przepisie tekstu prawnego.

Rozpoczęto prace nad ustawą dającą Hiszpanii wolną rękę w zakresie prawa do śmierci i świadczenia pomocy w umieraniu. I Omnes przemówił do Federico de Montalvo Jaaskelainen, Profesor prawa w Comillas Icade i przewodniczący hiszpańskiego Komitetu Bioetyki, organu doradczego rządowych ministerstw zdrowia i nauki. Należy zaznaczyć, że wywiad z profesorem Federico de Montalvo odbył się 6 lipca, czyli dzień przed posiedzeniem Rady Międzyterytorialnej.

W wywiadzie profesor z Comillas Icade, który jest również członkiem Międzynarodowego Komitetu Bioetyki UNESCO, dokonuje przeglądu licznych pytań. Wskazuje na przykład, że nie ma prawa do śmierci opartego na godności, ale jest prawo do nie cierpienia. Że spójna byłaby ustawa o zakończeniu życia, gwarantująca to prawo do niecierpienia, które wynika z art. 15 konstytucji, ale wybrano najbardziej skrajną alternatywę zakończenia życia. Że medycyna nie odpowiada na kryteria, których w danym momencie chce społeczeństwo, jak to miało miejsce w reżimach narodowo-socjalistycznych i komunistycznych, ale że musi łączyć interesy społeczeństwa i wartości, których antropologicznie i historycznie broni.

Albo że nigdy nie powie, że ci, którzy przygotowali i zatwierdzili tę ustawę, zrobili to z zamiarem zabicia kogokolwiek, ale że uważają, iż rozwiązaniem problemu końca życia jest eutanazja, podczas gdy profesor uważa, że jest to poprzez alternatywy: opiekę paliatywną lub jakąkolwiek formę sedacji. Broni też instytucjonalnego sprzeciwu sumienia i argumentuje za nim. Oto półgodzinna rozmowa z Federico de Montalvo.

Hiszpańska Komisja Bioetyczna, której pan przewodniczy, sformułowała raport na temat parlamentarnego przetwarzania regulacji dotyczących eutanazji. Czy mógłby pan wyjaśnić genezę tego raportu?

̶ Sporządziliśmy to sprawozdanie z dwóch powodów. Ustawa w Hiszpanii została uchwalona jako propozycja. Oznacza to, że konstytucyjne, ale dość nietypowe jest to, że to partia popierająca rząd, czyli większość w parlamencie, przedstawia tekst prawny, a nie rząd. Dziewięćdziesiąt kilka procent ustaw, które są uchwalane w Hiszpanii, to projekty ustaw, bo ostatecznie to rząd ma inicjatywę ustawodawczą. Sporadycznie opozycja przedstawia inicjatywę, która przekonuje rząd lub większość parlamentarną i zostaje ona uchwalona, ale jest to bardzo wyjątkowe.

A więc w Hiszpanii eutanazja miała być rozpatrywana w formie ustawy, co oznaczało, że mogła być zatwierdzona bez udziału jakiegokolwiek organu konsultacyjnego, takiego jak Generalna Rada Sądownictwa, Rada Prokuratury, Rada Państwa... I nawet nie my, kiedy w całej Europie, kiedy rozpatrywano ustawę, a przynajmniej rozpatrywano debatę na temat eutanazji, jest raport Narodowego Komitetu Bioetycznego. W Portugalii jest sprawozdanie, we Włoszech jest sprawozdanie, w Wielkiej Brytanii jest sprawozdanie, we Francji jest sprawozdanie, w Szwecji jest sprawozdanie, w Austrii jest sprawozdanie, w Niemczech jest sprawozdanie?

W całej Europie, ilekroć rozważa się wprowadzenie ustawy lub przynajmniej podnosi się debatę na temat eutanazji, pojawia się raport Narodowego Komitetu Bioetycznego.

Federico de Montalvo

Byłoby niezwykłe, gdyby była to pierwsza ustawa uchwalona bez wysłuchania opinii organu publicznego, takiego jak hiszpański Komitet Bioetyki, który właśnie po to istnieje.

A potem zrobiliśmy to również dlatego, że uważaliśmy, że fakt, iż nie ma obowiązku zwracania się o sprawozdania, nie przeszkadza w tym, by to robić. Innymi słowy, w Parlamencie Komisja, która miała zająć się tą ustawą, mogła poprosić o nasze sprawozdanie. Pomysł był taki, no cóż, jeśli mają zamiar zadzwonić do kogokolwiek z nas, jak to było w moim przypadku (w rzeczywistości byłem na liście jako jeden z wymienionych, choć nie została przyjęta), to lepiej iść z raportem. Nie ja idę ze swoją opinią, ale jest to opinia komisji, która znajduje się w tym sprawozdaniu. Dlatego też sporządziliśmy raport. Bo nietypowe było to, że Komitet nie wydał opinii.

Czy może Pan streścić dwie lub trzy myśli z raportu hiszpańskiego Komitetu Bioetycznego na temat wspomnianej regulacji eutanazji?

-najważniejsze idee podsumowałbym następująco. Po pierwsze. Koncepcyjnie nie ma prawa do śmierci. Jest to sprzeczność sama w sobie. A tak naprawdę fundament, na którym opiera się prawo jest sprzeczny, dlaczego? Bo opiera się na godności, a potem ogranicza się ją do pewnych osób - tak jakby godni byli tylko przewlekle chorzy i nieuleczalnie chorzy. Jeśli opieram prawo do śmierci na godności, to muszę je uznać w odniesieniu do wszystkich jednostek, bo wszyscy jesteśmy godni. Dlatego też była to sprzeczność sama w sobie. Dlatego powiedzieliśmy, że nie ma prawa do śmierci opartego na godności. Bo to by oznaczało, że każdy obywatel może poprosić państwo o zakończenie swojego życia. Państwo traci swoją zasadniczą funkcję gwarantowania życia i staje się wykonawcą.

Po drugie, twierdziliśmy, że doszło również do pomyłki. Ponieważ opierała się na domniemanej wolności, gdy w rzeczywistości osoba prosząca o eutanazję nie prosiła o śmierć. Przyjmował on śmierć jako jedyny sposób zakończenia swojego cierpienia. To, czego ta osoba naprawdę chciała, to prawo do tego, by nie cierpieć. A do rozwiązania prawa do nie cierpienia w Hiszpanii brakowało jeszcze pełnego rozwoju alternatywnych rozwiązań.

Innymi słowy, jeśli problemem nie jest prawo do śmierci, jak mówi ustawa, ale prawo do tego, by nie cierpieć, to dlaczego zamierzam wprowadzić bardzo wyjątkową, bardzo szczególną alternatywę, skoro nie ma alternatyw, które zapobiegają cierpieniu, co jest tutaj zasadniczą kwestią. W sprawozdaniu zaproponowaliśmy, aby zamiast rozwiązania prawnego, które proponuje ustawa, zbadać rozwiązania medyczne.

I nie są to rozwiązania medyczne w sensie terminowości, ale także w sensie chroniczności. Sytuacja przewlekłych, nieterminowych chorób, w których istnieje możliwość zastosowania sedacji paliatywnej. Kiedy człowiek cierpi, to co musimy zrobić, to starać się unikać cierpienia, pomału, łagodzić je, a jeśli mimo tego, co zrobiliśmy, ten człowiek nadal cierpi, to jest możliwość, i faktycznie św. Jan Boży zawarł to w ciekawym artykule, możliwość uspokojenia. Bo nie mogę pozwolić, by ktoś dalej cierpiał i nic nie robić. Mówimy, że przeszliśmy do skrajnej alternatywy bez jej zbadania, na podstawie prawa, którego nie można skonstruować, jest to sprzeczność sama w sobie.

Ale zaproponowali też pewne sugestie prawne, w postaci wyjątku prawnego.

-Po czym zasugerowaliśmy, że w przypadku braku tego, jeśli chcemy zbadać rozwiązanie prawne, które naszym zdaniem powinno być najpierw rozwiązaniem medycznym, istnieją inne alternatywy, takie jak ta w Wielkiej Brytanii, polegająca na kontynuowaniu tego, co zawierał nasz kodeks karny przed tą ustawą. Nasz kodeks karny tworzy bardzo uprzywilejowany typ, z bardzo obniżoną karą, w zabójstwie współczującym. Kodeks karny jest wyjątkowo współczujący wobec tych, którzy kończą życie drugiego człowieka z miłości lub z powodu jego cierpienia.

Zaproponowaliśmy, że jeśli chcą, to powinni zbadać doświadczenie, które zapoczątkowała Wielka Brytania. Że prawo do śmierci nie powinno być ustanowione jako prawo ogólne, ale raczej jako wyjątek prawny typu karnego lub uprzywilejowanego.

W sprawozdaniu stwierdziliśmy również, że niepokoi nas fakt, iż środek ten powinien zostać wprowadzony w obecnym kontekście, kiedy to, co się wydarzyło, miało miejsce: wiele starszych osób zmarło w wyniku pandemii. Jest to społeczeństwo, które stanie w bardzo trudnej sytuacji, które również zmierza w kierunku starzenia się. I w tym kontekście nie uważaliśmy, że ta ustawa jest właściwa. Że ta ustawa nie rozwiązywała problemu, ale mogła go pogłębić. Nasz kontekst jest bardzo specyficzny, a prawo to przeoczyło.

eutanazja

Jak doszło do upublicznienia raportu hiszpańskiej komisji bioetycznej?

̶ Ilekroć robimy raport, zawsze wysyłamy go do ministerstwa, jeszcze przed publikacją. Wysyłamy go do trzech osób: do Ministerstwa Zdrowia, do Ministerstwa Nauki (funkcjonalnie mamy siedzibę w Carlosie III) i wysyłamy go do dyrektora Carlosa III. Zawsze tak robimy. A potem to publikujemy. Zawsze jest jakiś akt uprzejmości.

W rzeczywistości minister Illa [Salvador Illa, były minister zdrowia] bardzo uprzejmie to uznał i podziękował nam za naszą pracę. Wysłał mi maila, jak to często robią. W czasie pandemii na przykład minister Duque [obecnie były minister] wyraźnie pogratulował nam za raport; minister niedawno pogratulował nam za raport dotyczący problemu szczepionek, prawa wyboru; itd.

Przed sporządzeniem tego sprawozdania osobiście odbyłem spotkanie z osobami odpowiedzialnymi za zdrowie, rutynowe spotkanie, które zawsze odbywaliśmy przed pandemią, w celu zrównoważenia programu Komisji z interesem ministerstwa. Innymi słowy, możemy pracować nad sprawami, które uważamy za interesujące, ale dobrze jest też iść ramię w ramię z ministerstwem i mieć możliwość wniesienia wkładu, tak jak to robimy teraz ze szczepionkami.

I na tym spotkaniu, które było około dwudziestego lutego, pamiętam, bo już dwa dni później jechałem do Rzymu, tuż przed pandemią, powiedziałem ministerstwu, że będziemy robić raport o eutanazji, że powinni o tym wiedzieć. Nie miało być o prawie, bo o to nas nie prosili, ale o eutanazji. Ministerstwo powiedziało mi, że nie może o to prosić, bo to nie jest sprawa rządu ani ministerstwa, tylko Sejmu, grupy parlamentarnej. Można powiedzieć, że nie był to rodzaj wbicia noża w plecy, jak to się mówi, łobuza. To było wiadomo i ogłosiliśmy to 4 marca.

Czy uważa pan, że sprawozdanie mogłoby zostać w jakiś sposób uwzględnione, być może przy tworzeniu regulacji prawnych?

̶ W tym przypadku nie. Przewidziano jednak rozwój trzech liczb, które są nieco nowatorskie, a które są w pewnym stopniu uzasadnione, ponieważ ustawa ta nie tylko uznaje prawo - nie uznaje wolności, ale prawo - ale również uznaje świadczenie, obciążające wspólnoty autonomiczne. A w samej ustawie przewidziano trzy zmiany. Jednym z nich jest plan szkoleń, w ramach szkoleń ciągłych Ministerstwa Zdrowia, nad którym trwają prace; przewodnik dotyczący orzekania o niepełnosprawności, który również jest praktycznie gotowy; a następnie podręcznik dobrych praktyk, który jest w rękach Rady Międzyterytorialnej. To są te trzy kierunki rozwoju.

Dlaczego opracowano podręcznik dobrych praktyk? Ponieważ uznano, że udział Rady Międzyterytorialnej jest bardzo ważny, biorąc pod uwagę, że jest to służba, która odpowiada Wspólnotom Autonomicznym. Wszystkie trzy są dość kompletne.

Powiedział pan, że zaprzepaszczono szansę na opracowanie ustawy, która w jakiś sposób regulowałaby kwestie związane z końcem życia. Czy mógłby pan to wyjaśnić?

̶ Tak, myślę, że jest to ważne. To prawda, że eutanazja, jak już powiedziałem, jest środkiem skrajnym lub bardzo wyjątkowym. Nawet dla tych, którzy są za tym. To, co nie wydaje się zbyt kongruentne, to uchwalenie ustawy o tym środku. Ustawa o eutanazji nie jest ustawą o końcu życia, jest ustawą o eutanazji. Nie zajmuje się końcem życia, zajmuje się najbardziej skrajną alternatywą u schyłku życia.

Uważam, że najwłaściwszą rzeczą, którą podzieliłem się z lekarzami i innymi osobami, byłoby być może uchwalenie ustawy o zakończeniu życia, regulującej ten proces, gwarantującej szereg praw, prawo do niecierpienia, które dla mnie jest prawem wynikającym z art. 15 konstytucji, a gdyby większość zechciała, mając do tego prawo, włączyć ostatni rozdział dotyczący sytuacji ekstremalnych i eutanazji, ale w ogólnych ramach regulacji dotyczących zakończenia życia. Ale w ogólnych ramach regulacji dotyczących końca życia. Dlaczego tak mówię?

Jest to pytanie nie tylko teoretyczne, ale i praktyczne, w następującym sensie. Lekarz teraz, przy łóżku, staje przed pacjentem w złożonym kontekście, w którym nie wie, czy powinien zaproponować eutanazję, czy powinien milczeć, dopóki pacjent o tym nie powie... To byłoby dziwne, bo jeśli to jest usługa, to milczenie o usługach jest czymś niezwykłym, bo jeśli to jest usługa, to trzeba będzie o niej powiedzieć pacjentowi. Po drugie, jeśli eutanazja jest skrajną, ostatnią alternatywą, po wyczerpaniu innych alternatyw, to jest jeszcze jedną alternatywą, albo główną alternatywą... Gdybyśmy uregulowali ustawę z tymi wszystkimi możliwościami, można by dojść do wniosku, że eutanazja jest ostatnią alternatywą przed resztą.

Teraz, w obecnym stanie systemu, człowiek ma dwie możliwości. Albo uważać, że jest to jedyna alternatywa, bo tylko ona jest uregulowana, albo uważać, że jest to tylko inna alternatywa. Dla mnie ktoś, kto prosi o eutanazję, bo cierpi, nie wyczerpawszy przerywanej sedacji, ani innych środków, czy wsparcia społeczno-ekonomicznego..., prośba o nią wydaje się dość nietypowa. W niektórych przypadkach może dojść do tego, że w skrajnej sytuacji trzeba będzie pomóc komuś, kto przeżywa ogromne cierpienie. Ale jeśli ta osoba nie wyczerpała, nie próbowała, nie próbowała opieki paliatywnej ani żadnej formy sedacji, to skąd wie, że naprawdę potrzebuje innych alternatyw dla umierania bezpośrednio w akcie eutanatycznym? Ponieważ ta ustawa została i tylko to jest regulowane, a nie pozostałe alternatywy, które są najbardziej powszechne, najbardziej możliwe do zrealizowania, wątpliwość w tej chwili jest taka: co to jest?

Osobiście słyszałem, jak lekarze z długą praktyką zawodową mówili, że bardzo mało osób prosiło ich o eutanazję, a tak naprawdę prosili o to, żeby nie cierpieć. Gdy tylko ból ustąpił i ustąpił, przestali prosić o eutanazję.

̶ Tak mówią wszyscy paliatywiści. Palliatywiści twierdzą, że zwykle mieli do czynienia z mniejszością przypadków, a żaden z nich nie zakończył się sukcesem. To prawda, że palliatywiści pracują z nieuleczalnie chorymi pacjentami, a problemem eutanazji nie jest terminalność. Myślę, że jest to przewlekłość. Emblematycznym przypadkiem jest Ramón Sampedro, który nie był śmiertelnie chory, ale przewlekle chory. Ale dla osoby przewlekle chorej wybór eutanazji bez wyczerpania innych alternatyw, które pozwalają jej pozostać przy życiu i z określoną jakością życia, wydaje mi się dość niezwykły.

Gdyby ta ustawa została przyjęta, byłaby to ogólna ustawa o końcu życia, a w końcu większość zażądałaby włączenia rozdziału o eutanazji, rozumianej jako środek wyjątkowy w pewnym kontekście. Tutaj rozumiemy, że jest to główny środek, bo tylko on został uregulowany. Nie mamy ustawy o końcu życia, ale mamy ustawę o eutanazji.

To, że osoba przewlekle chora powinna zdecydować się na eutanazję bez wyczerpania innych alternatyw, które pozwalają na utrzymanie jej przy życiu z określoną jakością życia, wydaje mi się dość niezwykłe.

Federico de Montalvo

Eksperci medyczni komentują, że ta ustawa wprowadzi istotny czynnik braku zaufania między pacjentami a lekarzami.Jak to widzisz? Jest pan prawnikiem i być może wolałby pan zostawić to pytanie lekarzom.

̶ Jako jurysta, dla nas w świecie prawa, relacja zaufania, dla mnie, jest najważniejsza. Relacja lekarz-pacjent różni się od innych relacji, dlaczego jest inna? Broniłem go. Należę do osób, które nie negują zasady autonomii, ale uważam, że w kontekście choroby zasada autonomii musi być kwalifikowana.

Bo relacja lekarz-pacjent opiera się na czymś, co normalnie generuje wrażliwość, czyli na diagnozie pacjenta. Człowiek w swoim życiu ma wszystkie alternatywy, które oferuje życie, i nagle niespodziewanie okazuje się, że ma jakieś objawy, jakieś oznaki, i w ciągu kilku dni, po procesie diagnostycznym, który generuje dużą niepewność, bo czasem trwa to dni lub miesiące, nagle okazuje się, że odcięto mu powietrze, odcięto mu przyszłość, jakby postawiono przed nim mur. To jest diagnoza poważnej choroby.

Uznanie, że ta osoba jest w pełni autonomiczna jest fikcją. Ta osoba musi podejmować decyzje swobodnie i w sposób świadomy, ale potrzebuje towarzyszenia, wsparcia. To nie jest maszyna, która mówi mi, co mam robić. To jest osoba przede mną, która ma się starać empatycznie wczuć i pomóc mi w podejmowaniu decyzji. To nie jest brak realizmu, to jest akompaniament.

To na tej relacji zaufania opiera się sukces leczenia, bo zabiegi działają, gdy pacjent im ufa. Dlatego wszelkie strategie ukrywania się są od lat odrzucane, bo generują brak zaufania. Teraz w raku każdy medyczny onkolog proponuje, że aby wszystko dobrze działało, musi być zaufanie.

Jeżeli widzimy, że relacja lekarz-pacjent opiera się na zaufaniu, to w momencie, kiedy pacjent może obawiać się, że lekarz zrobi coś, co nie odpowiada celom medycyny, czyli zakończy jego życie, może to wpłynąć na zaufanie. Pacjent może wątpić, że nie zaproponuje mu się alternatywy, która jest droższa, bo nie ma środków, bo są oszczędności; że zaproponuje się tanią alternatywę, lek, który trwa kilka sekund, zamiast leków, które trwają kilka dni, które są bardziej skuteczne. Dla mnie to nie jest tak, że to złamie, ale może złamać zaufanie.

Relacje między medycyną a społeczeństwem mogą być tematem budzącym duże zainteresowanie.

-Należy pamiętać o jednej bardzo ważnej rzeczy. Medycyna nie odpowiada na kryteria, których w danym momencie chce społeczeństwo. Tak było w reżimie narodowosocjalistycznym, gdzie używano lekarzy do eksterminacji, i w reżimie komunistycznym, gdzie dysydentów umieszczano w szpitalach psychiatrycznych, jak ludzi z zaburzeniami. Medycyna musi łączyć interesy społeczeństwa i wartości, których antropologicznie i historycznie broni. Stwierdziła to grupa ekspertów przed laty w Hiszpanii, w dokumencie.

Medycyna musi połączyć i wyważyć swoje założycielskie, historyczne cele z celami chwili. Dla mnie jasne jest to, że lekarz nie jest osobą, której celem jest m.in. zabijanie. Zabijanie jest konsekwencją czynności medycznej. Lekarz zakłada śmierć jako konsekwencję tego, co robi, nigdy jako cel. Chirurg nigdy nie wchodzi na salę operacyjną, by zabić pacjenta. Byłoby to aberracyjne. Przyjmuje śmierć jako pewną lub niepewną możliwość czynu.

Kiedy lekarz operuje pacjenta, którego bardzo trudno wyprowadzić z sali operacyjnej, to operuje go, bo wierzy, że istnieje odległa możliwość, że uda mu się wyjść z sali operacyjnej. Ale nigdy nie po to, by go zabić. Zmieniamy więc cel medycyny, co wpływa na historyczną i społeczną rolę lekarza, ale także dlatego, że ta rola odpowiada na zasadę zaufania. Jeśli wchodzę na salę operacyjną nie wiedząc, że celem lekarza jest zabicie mnie, to nie wchodzę.

Problem w tym, że w idealnej sytuacji, gdy w przypadku pacjenta bardzo silnego intelektualnie, świetnie wykształconego, którego życie się wali po diagnozie Alzheimera, a biorąc pod uwagę, że nie jest w stanie pracować nad swoim intelektem, prosi o eutanazję (niektóre przypadki widzieliśmy poza Hiszpanią), to jest to bardzo specyficzny przypadek.

Ale kiedy dochodzimy do codzienności w szpitalu publicznym, w którym pacjent wrażliwy, z gorszej sytuacji społeczno-ekonomicznej, może dojść do przekonania, że na jego życzenie można go zlikwidować, no to oczywiście. A na dodatek przy braku uregulowań dotyczących alternatyw, to mnie martwi.

Choć jest to bardzo skomplikowany proces, to jak myślicie, co stoi za tą ustawą? Jaka może być intencja?

-Nigdy nie powiedziałbym, że ci, którzy przygotowali i uchwalili to prawo, zrobili to z zamiarem zabicia kogokolwiek. Wręcz przeciwnie. Problem polega na tym, że ci ludzie, zgodnie z prawem, uważają, że rozwiązaniem na koniec życia jest eutanazja. Inni z nas nie lubią, gdy ludzie cierpią, ale wierzymy, że rozwiązaniem dla końca życia są alternatywy. To jest właśnie punkt sporny. Problem, jaki mają ci ludzie, a szczerze wierzę, że robią to z bardzo dobrymi intencjami, polega na tym, że być może nie wzięli pod uwagę konsekwencji, jakie może mieć środek taki jak ten, i dlatego prawie wszyscy o nim mówią, ale nie o kroku stanowienia prawa. Bo o tym mówi się bardzo dużo. Ale etap stanowienia prawa, phew. Ile jest krajów? Kwestia ta generuje wiele obaw, niezamierzonych konsekwencji.

Myślę, że projektanci ustawy mogli nie brać pod uwagę konsekwencji takiego działania.

Federico de Montalvo

Przeciągnęliśmy się. Dobrze byłoby zabłysnąć w sprawie braku ustawy o opiece paliatywnej w Hiszpanii i specjalizacji na uniwersytetach.

To jest problem, o którym mówiliśmy, że eutanazja musiałaby być środkiem wyjątkowym w kontekście dominujących alternatyw, a te alternatywy nie są dobrze uregulowane, ani dobrze wdrożone, ani dobrze wykorzystywane. Istnieje problem regulacji, wdrożenia i wykorzystania. Wciąż jest wiele niejasności dotyczących sedacji paliatywnej.

Kilka uwag na temat regulacji sprzeciwu sumienia w nowej ustawie.

̶ Dwa pomysły. Po pierwsze, że sprzeciw sumienia nie jest prawem w rękach ustawodawcy. To od ustawodawcy zależy, w jaki sposób będzie on wykonywany. Jest to prawo podstawowe, a prawa podstawowe nie zależą od większości (gwarancja mniejszości). A druga, nad którą pracowałem, to taka, że nie rozumiem, dlaczego odmawia się sprzeciwu instytucjonalnego. Skoro sprzeciw sumienia jest gwarancją, wyrazem wolności religijnej, a sama Konstytucja uznaje wolność religijną we wspólnotach (mówi o tym wprost), to skoro sprzeciw sumienia jest wolnością religijną, a wolność religijna dotyczy nie tylko jednostek, ale organizacji i wspólnot, to dlaczego nie dopuszcza się instytucjonalnego sprzeciwu sumienia?

Czy ta odmowa instytucjonalnego sprzeciwu sumienia jest dorozumiana czy wyraźnie przewidziana?

-Zrozumiałe jest, bo ustawa mówi, że sprzeciw sumienia będzie indywidualny. Ustawa nie wyklucza jej wprost, ale przyjmuje się, że w sposób dorozumiany, poprzez odniesienie do sfery indywidualnej, ją wyklucza. To nie jest ani dobre, ani złe, ale jest niekonstytucyjne. Dlaczego jest tak, że naród żydowski ma prawo do honoru, a firmy komercyjne mają prawo do honoru, a np. organizacja religijna nie ma prawa do sprzeciwu sumienia? To jest wolność religijna, a Konstytucja mówi o wspólnotach. Wydaje mi się, że jest to sprzeczność.

Ponadto, czy uznając wszystkie prawa osób prawnych (honor, prywatność), a nawet odpowiedzialność karną, odmawiamy im teraz sprzeciwu sumienia, który jest gwarancją prawa wyraźnie uznanego w art. 16 Konstytucji? Myślę, że dalsze argumenty są zbędne.

Ekologia integralna

"Najważniejsze jest ratowanie i budowanie osoby niepełnosprawnej".

Enrique Alarcón od 43 lat jest członkiem Fraternidad Cristiana de Personas con Discapacidad de España (Frater), wyspecjalizowanego ruchu Akcji Katolickiej. Ostatnie cztery lata jako prezydent. Z porażeniem czterokończynowym od 20 roku życia i dobrym poczuciem humoru, wyjaśnia swoją pracę Omnesowi.

Rafał Górnik-10 lipca 2021 r.-Czas czytania: 11 minuty

Źródła Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) szacują, że ponad miliard ludzi na świecie, czyli 15 procent populacji, jest niepełnosprawnych. W Hiszpanii jest to około 10 procent, wliczając w to wszystkie istniejące niepełnosprawności; innymi słowy, około czterech milionów osób. To ważny segment społeczeństwa, wiele z nich to osoby starsze, choć nie wszystkie.

W tej dziedzinie wielu czytelników Omnesa słyszało o FraterFraternidad Cristiana de Personas con Discapacidad de España, wyspecjalizowany ruch Akcji Katolickiej urodzony w 1957 roku, włączony do Federación de Movimientos de Acción Católica de la Iglesia en España, oraz członek Międzykontynentalna Społeczność Chrześcijańska osób przewlekle chorych i niepełnosprawnych fizycznie.

DATO

4 miliony

osób w Hiszpanii żyje z niepełnosprawnością

Frater, który koncentruje się na dziedzinie niepełnosprawności fizycznej i organicznej, żyje intensywnie swoim zadaniem ewangelizacyjnym. Obecnie jest rozsiana po 39 hiszpańskich diecezjach, z obecnością w prawie wszystkich wspólnotach autonomicznych, i ma ponad pięć tysięcy członków w Hiszpanii, jak podaje jej strona internetowa. Stanowi on część obszaru Pastoral de la Salud de la Conferencia Episcopal Española (Konferencja Episkopatu Hiszpanii)a na poziomie cywilnym należy, jako stowarzyszenie ogólnopaństwowe, do Hiszpańska Konfederacja Osób z Niepełnosprawnością Fizyczną i Organiczną (COCEMFE), cocemfe.es/ najważniejsza w Hiszpanii organizacja społeczna zrzeszająca osoby niepełnosprawne fizycznie i organicznie.

Wraz ze zbiorowością osób z niepełnosprawnością, Frater dąży do osiągnięcia bardziej sprawiedliwego i integracyjnego społeczeństwa, w którym prawa człowieka dla osób z niepełnosprawnością są realizowane. W czerwcu 2017 r., po zgromadzeniu, które odbyło się w Segowii, niektóre nagłówki mediów brzmiały: Enrique Alarcón, pierwszy człowiek w historii, który przewodniczył Frater Hiszpanii. Obok niego, jako radny generalny, był Antonio García Ramírez. W efekcie Basilisa Martín Gómez opuściła prezydenturę, a wraz z nią opuściła również swój zespół generalny.

Dzisiaj, po czterech latach pracy w Fraterze, Omnes rozmawia z Enrique Alarcón, który mieszka w Albacete i jest związany z Braterstwem od 43 lat. Prezes Frater uczestniczył w wypadku komunikacyjnym "tuż po skończeniu 20 lat, a mam uraz kręgosłupa szyjnego, tetraplegię i potrzebuję pomocy". Jak już jestem w fotelu, w silniku, to jestem wolny, ale potrzebuję pomocy, żeby wstać. Ale jak już będę w fotelu, to kto nas może zatrzymać - mówi z dobrym humorem. Alarcón mówi o tym, "czego uczymy się we Fraterze przez całe życie".

Opowiedz nam o Fraterze. Jakie są twoje zadania, wyzwania...

̶ Frater, ze swej istoty, skierowany jest do osób z niepełnosprawnością fizyczną, sensoryczną i organiczną. Innymi słowy, naszym punktem wyjścia nie jest zaspokojenie wszystkich niepełnosprawności. Rozumiemy, że rozwój osobisty jest tym, co może umożliwić nam, obejmując nasze możliwości, motywując osobę do przyjęcia różnych perspektyw w obliczu tej nowej egzystencji, która się pojawia, niezależnie od tego, czy niepełnosprawność jest wynikiem traumatycznej sytuacji, która występuje w ciągu życia, czy pochodzi z dzieciństwa, ważne jest, aby osoba odkryła cały wszechświat możliwości, które mamy jako ludzie, aby umożliwić nowy sposób bycia i życia w nowy sposób, że tak powiem.

Kiedy człowiek styka się z niepełnosprawnością, czy to traumatyczną, czy z dzieciństwa, przychodzi moment, w którym następuje punkt zwrotny, w którym myśli się o tym, skąd pochodzę i dokąd zmierzam, i co muszę zrobić. Kolejna rzecz to niezbędne zasoby techniczne.

Frater pracuje zasadniczo nad tym, aby godność osoby była uznana na samym początku. Odkryć, że są osobą z pełną godnością. Drugim krokiem jest dostarczenie narzędzi i zasobów, aby dana osoba mogła otworzyć się na świat, z perspektywy kulturowej, społecznej, edukacyjnej, a następnie, aby pomóc jej wejść na rynek pracy, na uczelnię itp.

Jak to robią, jak ten proces przebiega w człowieku?

-Wszystko to powstaje w wyniku powolnych, żmudnych procesów, dzięki zespołom, które nazywamy zespoły życiowe i szkolenioweCelem jest nie tylko dostarczenie narzędzi, aby osoba mogła być w społeczeństwie, wiedziała jak iść do Administracji, poruszać się w środowisku miejskim, itp. ale również zapewnienie, że osoba ma niezbędną osobistą autonomię, aby rozważyć wyjście z własnej egzystencji, nawet jeśli oznacza to uciekanie się do wszystkich elementów i środków technicznych, które będą jej potrzebne.

Enrique Alarcón

W tej perspektywie Frater działa w obszarze niepełnosprawności fizycznej i organicznej. Są upośledzenia umysłowe, niepełnosprawność intelektualna, kuratela... My nie mamy kurateli, bo to, co robimy, to budzenie w osobie samoświadomości, że to ty musisz znaleźć własne zasoby, by szukać swojej osobistej autonomii.

Tak więc zadania zespołów są możliwe do wykonania w pierwszych chwilach. Nie nawiązuje się pierwszego kontaktu z osobą, która uległa wypadkowi i została pozostawiona na wózku inwalidzkim, lub która jest przewlekle chora i również została pozostawiona z niepełnosprawnością. Procesy te zaczynają się najpierw od spotkania, słuchania, towarzyszenia...

Potem przychodzi drugi krok, czyli zaproszenie lub propozycja od tej samej osoby, z którą się kontaktujesz. Hej, kim jesteś, gdzie jesteś i co robisz w swoim Stowarzyszeniu? I widzisz, że człowiek potrzebuje czegoś więcej: hej, chcesz przyjść, mamy spotkanie, a czy ty nas znasz? Wtedy właśnie, gdy stopniowo, każda osoba ma swój własny proces, poprzez ten moment, osoba może zostać zintegrowana w zespole, który nazywamy zespoły życiowe i szkolenioweW tych zespołach mamy plan szkolenia, usystematyzowany i uporządkowany, który nazywamy kroki.

Każda osoba ma swój proces, poprzez ten moment osoba może zostać włączona do zespołu, który nazywamy zespołami życiowymi i formacyjnymi.

Enrique Alarcón

Mówi Pan o osiągnięciu bardziej sprawiedliwego i integracyjnego społeczeństwa - co dokładnie ma Pan na myśli?

-Plan szkolenia otwiera perspektywy i koncentruje się na tym, czym jest człowiek na poziomie psychologicznym, jak działa społeczeństwo, jego podstawowe elementy, asocjacjonizm, znaczenie faktu, że sami z siebie jesteśmy niczym... Społeczeństwo buduje się wtedy, gdy jako obywatele przyjmujemy, że jesteśmy odpowiedzialni. Nie chodzi tylko o to, że ja mam prawa; mamy prawa i mamy obowiązki. Jesteśmy obywatelami i żyjemy we wspólnocie, i wszyscy mamy obowiązki. Musimy dowiedzieć się, jakie są te obowiązki.

Bo istotnie ważne jest to, by żyć i odkrywać perspektywę włączenia.. Jestem członkiem społeczeństwa, aktywnym członkiem, jestem w nim i wszystko co robię służy lepszemu samopoczuciu społeczeństwa. Proponuję likwidację barier architektonicznych, a robię to nie dlatego, że chcę, aby usunęli ten mały stopień, ale dlatego, że potrzebujemy przyjaźniejszego społeczeństwa, myślącego o osobach starszych, które mają problemy z poruszaniem się, o pani z wózkiem, bo estetycznie jest lepsza jakość życia w środowisku miejskim, które to ułatwia. Dlatego w grupach szkoleniowych stosuje się podejście globalne, aby ludzie mogli odkryć swoją rzeczywistość i świat, w którym żyją.

Jak poznałeś Fratera, w jakim momencie swojego życia i co Cię do niego najbardziej przyciągnęło?

-Jest bardzo ważna część Fratera, która jest ruchem chrześcijańskim. Od pierwszych kroków w szkoleniu Frater będzie uczył osobę, która ma wykształcenie, pierwszy kontakt z wiarą, a potem jest łatwiej. W przeciwnym razie pojawiają się pytania, bo Frater nie wyklucza nikogo, bo nie jest chrześcijaninem. Przede wszystkim pojawia się postać Jezusa.

Ja sam na przykład nie miałem żadnego wykształcenia, poza byciem ministrantem czy podstawowym wykształceniem chrześcijańskim, nie miałem żadnej większej wizji chrześcijańskiej. Gdy miałem 21 lat, zostałem zaproszony do Fratera, dziewczyna, poszedłem i stwierdziłem, że nie ma tam uczucia smutku, a raczej wszystko jest imprezą, radością, komunikacją, zasadniczo radością. I wtedy zostałem zaproszony na spotkanie. I widzę, że jest Eucharystia. Więc zostaję. I nagle słyszę rozmowy o Jezusie, które brzmią dla mnie jak chińszczyzna. No właśnie, o kim oni mówią? Nigdy nie słyszałem takiej rozmowy o Jezusie. Mówili o żywym Jezusie, człowieku-Bogu, ale wewnątrz plemię ludzkie, od cierpienia, towarzyszące bólowi, współczujące, miłosierne, i że motto, które mamy w Fraterze mówiło ci: wstań, przestań lamentować, świat czeka na twoje zadanie, a ty odkrywasz, że twoje zadanie jest zadaniem ewangelizacyjnym, i że twoja rola w świecie i w Kościele jest odpowiedzią na tę motywację, którą Duch Święty w tobie wytworzył, poprzez spotkanie z Jezusem Chrystusem.

Może mógłbyś się wypowiedzieć na temat rozróżnienia zadań i podejścia w stowarzyszeniu takim jak COCEMFE i tego, co jest realizowane w Fraterze, czyli Akcji Katolickiej.

-W tym całym procesie, o którym mówiliśmy, a który odbywa się od pierwszych kroków, pierwszych podejść, jest miejsce, gdzie generuje się tożsamość Fratera. Jestem również przewodniczącym w Castilla-La-Mancha organizacji COCEMFE, najważniejszej w Hiszpanii i na świecie organizacji zajmującej się niepełnosprawnością fizyczną i organiczną, w której Frater jest również zintegrowany, podobnie jak inne organizacje. W regionie mamy sto stowarzyszeń. To, czego szuka osoba niepełnosprawna w regionie, to fakt, że mając określony procent niepełnosprawności, mam prawo do pewnych rzeczy. No proszę, są informowani o swoich prawach, o tym, co administracja udostępnia osobie niepełnosprawnej. I wtedy mogę zapytać: czy jesteś zainteresowany pracą? No, tutaj mamy jakieś szkolenia, mamy jakieś warsztaty, mamy giełdę pracy ..... A poza tymi rzeczami ta osoba, co najwyżej, jeśli ma inną motywację, może zostać członkiem, należeć do zarządu itd.

Co robi Frater? Frater to miejsce, miejsce spotkania z życiem.

Gdzie człowiek odkrywa, że jest słuchany dogłębnie, gdzie cisza ma taką samą wartość jak słowo. Kultywowanie ciszy, kultywowanie słowa, bycie blisko tych, którzy cierpią, towarzyszenie ich życiu, to nie jest tylko kwestia świadczenia usług. Mamy rezydencje w różnych miejscach w Hiszpanii, ale najważniejszym zadaniem jest ratowanie i budowanie człowieka, a razem ratujemy siebie nawzajem. I razem budujemy siebie. I razem odkrywamy inspirującą moc Ducha Świętego. I razem odkrywamy nasze apostolskie zadanie.

Ekscytująca anegdota

-Frater to wyspecjalizowana Akcja Katolicka. Naszą cechą jest wojowniczość. Aby dać ci pomysł. Niedawno uczestniczyłeś w krajowym zgromadzeniu COCEMFE, gdzie otrzymałeś nagrodę i wyrazy uznania za 40 zadań pracy integracyjnej. A na ostatnim komitecie generalnym Frater, który mieliśmy, skomentowałem coś, bo mnie to poruszyło. Na zgromadzeniu COCEMFE byliśmy szefami wojewódzkimi i regionalnymi COCEMFE. W pewnym momencie osoba z regionu, która nie była z Fratera, poprosiła o głos i powiedziała: chcę, żeby praca Fratera została doceniona, bo to dzięki temu ruchowi osiągnęliśmy uznanie społeczne i to, co osiągnęliśmy, bo Frater stał u podstaw całego ruchu stowarzyszeniowego i Frater był tam.

Nie spodziewałem się tego, a to prawda. Bo próbowaliśmy wyjść ze strefy komfortu, jak miło nam wszystkim razem. Nie, nie. Promocja człowieka i promocja społeczna, a przede wszystkim wezwanie do ewangelizacji, to jest fundamentalne. Nasza mentalność bycia transformatorami rzeczywistości jest zawsze ukryta. Dlatego, jak mówiła ta kobieta, my wszyscy we Fraterze jesteśmy zaangażowani na różne sposoby w ruch stowarzyszeniowy w całej Hiszpanii, promując projekty, zadania, zachęcając do akcji społecznych...

Nasze zaangażowanie społeczne. Nie będziemy prowadzić innych akcji społecznych, które przekraczają nasze ograniczenia fizyczne, ale możemy być w radzie miasta, jako radni; w stowarzyszeniu, prowadząc sekretariat w jakiejkolwiek sprawie; być na ulicy i donosić, kiedy pojawiają się kampanie z okazji Międzynarodowego Dnia Osób Niepełnosprawnych, czy jakiekolwiek inne, które są prowadzone. Frater jest zawsze na ulicach denuncjujący, tak samo jak jest zawsze reklamowany.

Słucham jego wypowiedzi i przypomina mi się papież Franciszek, który zachęca nas do wyjścia ze strefy komfortu...

-Chciałbym. Jakież mamy dziś zauroczenie papieżem Franciszkiem. We Fraterze zawsze chcieliśmy wyjść poza naszą strefę komfortu. Chcemy dotrzeć do innych, do cierpiącego człowieka, tam gdzie on jest. Nie czekamy na ich przyjście. Na przykład, jak dorastałem we Fraterze? Mniej więcej po roku mojego pobytu w Fraterze zacząłem towarzyszyć ludziom. Prawda jest taka, że były to prawie same dziewczyny, które się ze mną kontaktowały. I zacząłem z nimi jeździć (dwóch z nich miało samochody). I gdzie jeździliśmy? Na przykład słyszałem, że chłopak z takiej a takiej wioski miał wypadek i został na wózku inwalidzkim. Chodziliśmy do wsi, szukaliśmy go i czatowaliśmy w jego domu.

A co mówili bliscy, jak wyglądały rozmowy?

-Ojciec i matka mogliby skomentować: "biedactwo, gdzie on się podzieje, on jest bałaganiarzem..." A my mieliśmy kontuzje. Niektórzy z nas, jak ja, mieli obrażenia nie tylko w stopach, ale i w dłoniach... To, co robiliśmy, to próba przekonania rodziców, że jest to osoba, która musi przezwyciężyć swoją sytuację, a oni mają fundamentalne znaczenie w tym procesie. Chodziło o to, żeby bardzo zmotywować i wyedukować rodziców, żeby zobaczyli...

Ale jeśli nie możesz wstać z łóżka.... 

-Po pierwsze nie musi leżeć w łóżku, bo uraz jaki ma to paraplegia, a w łóżku dostanie odleżyn [wrzodów], to najgorsze co można zrobić. 

-I gdzie to się podzieje?

-Człowieku, jeśli nie naprawisz łazienki albo nie usuniesz dwóch stopni wewnątrz domu i jeszcze jednego dużego, żeby wyjść, to gdzie mam się podziać? Trzeba będzie stworzyć odpowiednie środowisko.

A jeśli w którymś momencie musieli poprosić o pomoc, ta została zorganizowana.

Było to wielokrotnie bardzo trudne zadanie. Czasami chcieli nas wyrzucić z domów lub nie chcieli się przed nami otworzyć. Ale w innych przypadkach, wielu, wielu [Enrique podkreśla "wielu, wielu"], w końcu osoba..., Frater był spełniony: stanęła na nogi, skończyła się promocja na poziomie społecznym i ludzkim, kulturalnym, edukacyjnym... I może nie pojawiła się na Fraterze, ale nie obchodzi nas to. To, czego szukaliśmy i czego szukamy, to ratowanie człowieka. I byliśmy przez kilka dni na jakiejś wsi, albo pojechaliśmy do szpitala dla paraplegików w Toledo, bo dowiedzieliśmy się, że była tam dziewczyna ze wsi w La Manchy i coś jej się stało. Pojechaliśmy, aby pomóc rodzicom, poinformować ich, towarzyszyć dziewczynie, a następnie przeprowadzić ją przez pierwsze procesy.

To jest zadanie Fatera. Jak powiedział sam założyciel, ks. FrancoisZadaniem Fratera jest iść tam, gdzie jest cierpienie, gdzie jest ból, być tam, być obecnym. To prawda, że nie usuniemy niepełnosprawności, nie usuniemy też bólu. Ale cierpienie może być uwolnione. A jednym z wielkich zadań jest stawianie światła tam, gdzie panuje ciemność, zachęcanie, dawanie nadziei, czasem żart, czasem rozmowa o czymkolwiek. Albo po prostu wsłuchać się w ciszę.

Rozmawiamy już od dłuższego czasu. Wkrótce będziesz miał XI Tydzień Frater w Maladze, pod hasłem Miasto było wypełnione radościąCzy będzie ponowne powołanie i czy będzie się Pan ubiegał o reelekcję?

-W wyniku całego tego zamieszania [mówi o pandemii] musieliśmy zawiesić wiele rzeczy. A pod koniec sierpnia mamy Frater Week w Maladze. Od 30 sierpnia do 5 września w domu diecezjalnym w Maladze. Chcemy stworzyć przyjazne środowisko, bardzo bliską przestrzeń. Odbędzie się kilka warsztatów. Tam też odbędzie się walne zgromadzenie. Wolałbym nowy zespół. Po czterech latach zawsze dobrze jest mieć odnowienie. Ale doświadczenie mówi nam również, że po czterech latach trudno jest wyłonić nowy zespół w całości. Zespoły zazwyczaj zostają na kolejny rok lub dwa. W tym przypadku, ponieważ przez te dwa lata trochę chorowałem, poprosiłem o odnowienie przynajmniej części zespołu.

Czy teraz jest bardziej wyleczony?

-Tak, to są rzeczy, które nie są tak poważne, ale bardzo warunkują twoją mobilność. W każdym razie zarówno radny generalny jak i ja wzięliśmy sprawy w swoje ręce. Musimy być szczerzy. Po półtora roku, w którym nie mogliśmy się spotkać osobiście, z wszystkimi trudnościami, jakie się z tym wiązały, do tego stopnia, że niemalże cudem udało się utrzymać zespoły, a zespoły zostały utrzymane. Niektóre zespoły nawet się powiększyły. Rozwinęła się duża kreatywność i oryginalność, na przykład na Wyspach Kanaryjskich i w innych miejscach. Comiesięczne spotkania, ogólne get-togety, odbywały się przez whatsapp! Nie każdy mógł to zrobić za pomocą wideokonferencji.

Ostatnia uwaga na temat pandemii wśród osób niepełnosprawnych...

-Wielkim zmartwieniem w Fraterze, gdy uderzyła pandemia, było to, co stanie się z osobami najbardziej narażonymi, które nie opuściły swoich domów dużo wcześniej, albo były w domach mieszkalnych, osobami, które znalazły się w szpitalach, w najgorszej sytuacji. Nie można było się do nich dodzwonić. Dla tych z nas, którzy mają własną rodzinę, jest inaczej. Ale osoby, które są zazwyczaj samotne... Bo jednym z dramatów wielkiej niepełnosprawności, czy to fizycznej, czy organicznej, jest samotność. Samotność jest zacięta. Samotność została połączona z uściskiem strachu, brakiem kontroli lekarskiej, badań kontrolnych, rehabilitacji itp. Wszystko to zostało odcięte.

Jednym z dramatów wielkiej niepełnosprawności, czy to fizycznej, czy organicznej, jest samotność.

Enrique Alarcón

Wiele osób pogorszyło się w tym czasie z powodu zawieszenia leczenia, rehabilitacji, obserwacji klinicznej itp. Próbowaliśmy to rozwiązać i przezwyciężyć sytuację za pomocą wideokonferencji, rozmów przez Skype, rozmów przez Whatsapp, rozmów telefonicznych non stop itp. Ludzie z Fratera zareagowali błyskawicznie. Byłem zaskoczony. W czasie pandemii nawet komunikowaliśmy się więcej niż przed pandemią...

Ewangelizacja

Ścieżki do tajemnicy Boga: Ścieżki antropologiczne

W tej dziedzinie spotykamy się z wielkimi pytaniami o sens i marzeniami ludzkiej duszy.

José Miguel Granados-9 lipca 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

Obok badania wszechświata w poszukiwaniu jego fundamentu, jego ostatecznej przyczyny, istnieje inny sposób kontemplacji, który również prowadzi do poznania tajemnicy Boga. Są to drogi skupione na człowieku, które patrzą do wewnątrz: wychodzą od analizy ludzkiej psychologii, od najgłębszych pragnień, które zagnieżdżają się w każdej osobie, od wielkich pytań osobistych, w ćwiczeniu refleksji i introspekcji.

W tej dziedzinie znajdujemy pytania o sens i o to, o czym marzy ludzka dusza. Są to nieuniknione egzystencjalne "dlaczego" i "gdzie", które nękają każdego człowieka. Jest to tęsknota za wielkimi dobrami, takimi jak miłość, piękno, przyjaźń, radość, szczęście; z pragnieniem, aby były one autentyczne, skuteczne, bez ograniczeń, pełne. Jest to wołanie spragnionej duszy, umysłu, który szuka więcej, który radykalnie pragnie tego, co wielkie, który nie jest zadowolony z zaspokojenia potrzeb materialnych. Tylko żywy i prawdziwy Bóg, który w ten sposób ukształtował nasz dynamizm apetyczny, może z nawiązką zaspokoić te głębokie pragnienia. "Bóg sam zaspokaja" (por. św. Tomasz z Akwinu, w: Katechizm Kościoła Katolickiego, n. 1718).

Tęsknimy też za dobrem jakim jest harmonia we wspólnocie i poszanowanie każdego człowieka w jego godności. Jest to poczucie moralności i sprawiedliwości, które znajduje się w każdym człowieku jako wrodzony krzyk. Tylko Bóg absolutny może stanowić podstawę uniwersalnych wartości i norm etycznych, w tym imperatywów sumienia, które stoją ponad prawem pozytywnym. Co więcej, ostateczną sprawiedliwość może wymierzyć tylko wieczny i transcendentny Bóg. Jak bowiem stwierdza Benedykt XVI, "kwestia sprawiedliwości jest zasadniczym, a w każdym razie najmocniejszym argumentem na rzecz wiary w życie wieczne". (encyklika Spe salvi, n. 43).

Św. Augustyn precyzyjnie i pięknie podsumowuje tę perspektywę na początku swojego Wyznania kiedy modli się w ten sposób: "Stworzyłeś nas dla siebie, Panie, a nasze serce będzie niespokojne, dopóki nie spocznie w Tobie". I zaznacza, że chodzi o Boga bliskiego, intymnego, który "jest we mnie więcej niż moja własna intymność".Pojęcie "człowiek" nie jest subiektywne ani możliwe do manipulowania, ale jednocześnie nadrzędne i transcendentne: "wyższe niż najwyższe ja".

Chrystus, pełnia boskiego samoobjawienia i samokomunikacji, oferuje ludzkości to wewnętrzne źródło światła i życia zdolne zaspokoić tęsknoty ludzkiego serca: "...Kto jest spragniony, niech przyjdzie do mnie i pije." (Jn 7,37). I zaprasza niespokojną duszę do wewnętrznego spokoju: "Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście zmęczeni i obciążeni, a Ja wam dam odpoczynek". (Mt 11,28). Ostatecznie tylko Bóg objawiony w Chrystusie obiecuje nam sprawiedliwość bez zwłoki (por. Łk 18,8), oferuje nam boskie światło prawdy, które rozprasza ciemności (por. J 1,5-9), oraz wspólnotę miłości w doskonałej i wiecznej przyjaźni (por. J 15,15).

Ewangelizacja

"Kościół i społeczeństwo nie mówią tym samym językiem, ale muszą się rozumieć".

Książka "Droga reputacji. Jak komunikacja może ulepszyć Kościół" przedstawia w sposób zrozumiały dla wszystkich uczestników tej relacji "media - Kościół" wyzwania i scenariusze komunikacyjne, w których rozwija się obecnie komunikacja kościelna.

Maria José Atienza-9 lipca 2021 r.-Czas czytania: 5 minuty

Dziennikarz i kapłan diecezji Pampeluna-Tudela, José Gabriel Veraod ponad dekady jest delegatem ds. mediów w tej diecezji i sekretarzem ds. Komisja Episkopatu ds. Komunikacji Społecznej.

Podróż, która dała mu dogłębną wiedzę o różnych obliczach środowiska informacyjnego i pomogła uchwycić kluczowe punkty "Droga do reputacji. Jak komunikacja może poprawić Kościół".Książka broni idei, jak podkreśla José Gabriel Vera w rozmowie z Omnes, że "zadaniem tych, którzy pracują w komunikacji eklezjalnej, jest zaproszenie obu stron do większego wysiłku: do większej komunikacji i lepszego zrozumienia".

Często, i do dziś, są tacy, którzy zarzucają Kościołowi nieufność w komunikacji. Czy ta nieufność istnieje i odwrotnie?

José G. Vera ©CEE

-Nie jest to nieufność wobec świata komunikacji, choć może się tak wydawać. Są dwie rzeczy, które mogą prowadzić do takiego myślenia. Z jednej strony ludzie pracują w Kościele nie po to, by zaistnieć w mediach, ale by wypełnić misję. Nie robią tego ani dla widzów, ani po to, by dobrze wyglądać. Kiedy więc media zbliżają się do tych ludzi, którzy robią tyle dobrego, okazuje się, że na ogół nie chcą oni występować w mediach, nie uważają tego za interesujące. Z drugiej strony prawdą jest też, że gdy ktoś z Kościoła widzi swój Kościół odzwierciedlony w mediach, nie rozpoznaje go, ma wrażenie, że nic nie zostało zrozumiane i że nie jest dobrze traktowany. I w końcu przyjmują środek, jakim jest jak najmniejsze pojawianie się w mediach.

I odwrotnie, nie sądzę, by istniała podejrzliwość, a raczej niewiedza, uprzedzenia (w ścisłym tego słowa znaczeniu: pre-judgements). Dla niektórych mediów podejście do Kościoła jest jak podejście do pasty nuklearnej: nic nie zrozumiem, nie będę mógł się w to zagłębić, złapię kilka nagłówków, które pasują, i przejdę przez ekran.

Zadaniem osób zajmujących się komunikacją w Kościele jest zaproszenie obu stron do podjęcia większego wysiłku: do większej komunikacji i lepszego zrozumienia.

Dla niektórych mediów podejście do Kościoła jest jak podejście do pasty atomowej: nic nie zrozumiem, złapię kilka nagłówków, które pasują i przejdę przez ekran.

José G. Vera

W jaki sposób Twoje doświadczenie jako dziennikarza, delegata ds. mediów i sekretarza CECS (Episcopal Commission for Social Communications, jak się ona teraz nazywa) wpłynęło na tę książkę? Czy można powiedzieć, że jest to mały "podręcznik" dla kościelnych komunikatorów?

-Książka przeznaczona jest dla tych, którzy w Kościele zajmują się komunikacją i dla tych, którzy w komunikacji zajmują się Kościołem. Z jednej strony spotykasz dziennikarzy, którzy podchodzą do Kościoła bez większej znajomości naszej historii, naszej struktury, naszego przesłania, naszej misji. I wydawało mi się, że opowiedzenie tego w kluczu komunikacyjnym może im pomóc w uzyskaniu małego obrazu tego, czym jest Kościół, jaka jest jego istota i jak ją wyraża. Z drugiej strony, dla komunikatorów, którzy pracują w Kościele, chciałem przedstawić niezbędną drogę, którą z punktu widzenia komunikacji trzeba wskazać Kościołowi, aby osiągnąć jego renomę. Ścieżka, która ma kilka poprzednich etapów i która na każdym etapie wymaga całkowitej rewizji.

Kiedy Kościół ma złą reputację lub zły wizerunek w społeczeństwie, któremu służy, problem nie leży po stronie społeczeństwa - jak często myśli się wśród rządzących - problem leży po stronie samego Kościoła.

Czy uważasz, że w Kościele są jeszcze tacy, którzy mają przekonanie, że rolą komunikacji korporacyjnej jest po prostu "zakrywanie wstydu" instytucji? Czy uczymy się na kryzysach?

-Sądzę, że to już się nie dzieje. Przynajmniej w dziedzinie komunikacji, w ramach instytucji, jest to jasne. To przekonanie, które wypływa z teorii komunikacji, a także z Ewangelii, musi być rozszerzone na każdego członka instytucji, z delikatnością, ale także z determinacją. Trzeba wielokrotnie tłumaczyć, że powinniśmy mówić jak jest, że powinniśmy ciągle powtarzać, czym jesteśmy i co robimy, bo im więcej będziemy mówić, tym lepiej będziemy znani i tym lepiej będziemy mogli wypełniać naszą misję.

W obecnych czasach transparentności, a tym bardziej w świecie sieci społecznościowych, w pełni aktualne jest ewangeliczne zdanie "co powiecie w tajemnicy, będzie głoszone na tarasach". Nie wolno nam zasłaniać ran, ale je wietrzyć i dezynfekować, nawet jeśli są ludzie, którzy chcą szturchnąć ranę, aby uczynić ją bardziej bolesną i szkodliwą.

Kiedy Kościół ma złą reputację lub zły wizerunek w społeczeństwie, któremu służy, problem nie leży po stronie społeczeństwa, ale po stronie samego Kościoła.

José G. Vera

Czy dzisiejsze społeczeństwo i Kościół mówią tym samym językiem? Czy w przypadku Kościoła może się zdarzyć, że przyjmujemy za pewnik lub rozumiemy rzeczy, które w ogóle nie są rozumiane?

-Nie, nie mówimy tym samym językiem, ale musimy dostosować nasz język, aby być lepiej zrozumianym. Jest to stały wysiłek każdej instytucji, aby być zrozumianym przez tych, którzy nie mówią tym samym językiem, przez tych, którzy mają inną strukturę mentalną lub formalną, albo po prostu przez tych, którzy nas nie znają. Zasadniczo jest to również wysiłek ojca rodziny, aby jego dzieci rozumiały jego troski, jego decyzje i jego projekty. Rozumienie siebie jest dla Kościoła podstawowym dziełem komunikacji.

Ponadto, ten kontekst głębokich zmian w językach, wartościach i ideologiach wymaga ciągłego przeglądu naszej komunikacji, aby sprawdzić, czy to, co jest rozumiane, pokrywa się z tym, co chcemy przekazać.

Uważa, że my katolicy jesteśmy, być może, zbyt "skromni" influencerzy wiary naturalnie w ramach np. życia poświęconego modzie, inżynierii, prawu...?

-Myślę, że z jednej strony mamy do czynienia z osłabieniem życia chrześcijańskiego, zredukowanego do jednego momentu tygodnia (lub miesiąca czy roku), utrudniającego publiczne wyrażanie życia duchowego, które ma niewielkie znaczenie dla samego człowieka. Z drugiej strony u osób o większej świadomości życia chrześcijańskiego brakuje świadomości misji, bycia posłanym.

Jest to zrozumiałe, ponieważ wielu z tych, którzy żyją wiarą, doszło do niej nie przez wysiłek, który przemienił ich życie, ale przez środowisko rodzinne, szkolne i kościelne, które spowijało wszystko, środowisko, w którym się urodzili i w którym zostali uformowani. Ale to środowisko już nie istnieje. Trzeba sobie uświadomić, że następne pokolenie będzie chrześcijańskie, jeśli ze strony każdego chrześcijanina będzie osobiste zaangażowanie, aby przyszłość była chrześcijańska, a zasadniczą drogą jest świadectwo. Świadek, który w obecnych czasach staje się coraz bardziej kosztowny, ma więcej konsekwencji w życiu, a nawet może być ryzykowny.

Ostatecznie chodzi o zwiększenie świadomości przynależności wśród chrześcijan i świadomości misji: jestem częścią tego ludu i jestem posłany na misję.

Hiszpania

Banco Sabadell i Amundi promują odpowiedzialne inwestycje

Fundusz inwestycyjny Sabadell Inversión Ética y Solidaria, FI, fundusz inwestycyjny zarządzany przez Sabadell Asset Management, spółkę Amundi, jest przedstawiony jako opcja inwestycyjna zgodna z zasadami Społecznej Nauki Kościoła.

Omnes-8 lipca 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

Banco Sabadell i Amundi zakończyły pierwszy rok wspólnego partnerstwa. Silne zaangażowanie Amundi w odpowiedzialne inwestowanie wzbogaca doświadczenie Sabadell Asset Management, wzmacniając możliwości i rozwiązania inwestycyjne oferowane klientom Banco Sabadell.

Banco Sabadell wykazuje wrażliwość na grupy najbardziej pokrzywdzone przez los i w ramach inicjatywy zwrotu zasobów społeczeństwu oferuje klientom Banco Sabadell rozwiązania inwestycyjne, które łączą inwestycje finansowe z solidarnością poprzez fundusz inwestycyjny Sabadell Inversión Ética y Solidaria, FI, fundusz inwestycyjny zarządzany przez Sabadell Asset Management, spółkę Amundi. Fundusz ten promuje cechy środowiskowe i społeczne i jest to artykuł 8 zgodnie z rozporządzeniem (UE) 2019/2088(SFDR).

Sabadell Asset Management od 2006 roku jest pionierem w oferowaniu odpowiedzialnego rozwiązania inwestycyjnego o wpływie społecznym, które jest również zgodne z zasadami Nauki Społecznej Kościoła. Doświadczenie Sabadell Asset Management uzupełnia silne zaangażowanie w odpowiedzialne inwestowanie Amundi, wiodącego menedżera odpowiedzialnych inwestycji z ponad 30-letnim doświadczeniem w inwestowaniu w odpowiedzialne klasy aktywów oraz sygnatariusza-założyciela Zasad Odpowiedzialnego Inwestowania.

W celu wybrania projektów beneficjentów, od prawie osiemnastu lat Komisja Etyczna co roku identyfikuje i analizuje projekty solidarnościowe aspirujące do otrzymania pomocy, zarówno w skali krajowej, jak i międzynarodowej. W ciągu ostatnich 15 lat ponad 25 społeczności w 9 różnych krajach i na 3 kontynentach skorzystało z dotacji o łącznej wartości ponad 2 000 000 euro. Wyróżnia się różnorodność wybranych projektów, zarówno w ujęciu geograficznym, pod względem rodzaju instytucji, która je otrzymuje, jak i powodów, dla których wnioskuje się o dotacje. Niektóre z grup beneficjentów to m.in. dzieci, ludność cywilna na obszarach objętych konfliktem zbrojnym, osoby cierpiące na jakąkolwiek chorobę, szczególne uwarunkowania genetyczne, niepełnosprawność, grupy zagrożone wykluczeniem społecznym lub dyskryminacją (kobiety, imigranci, rodziny wielodzietne, bezrobotni, więźniowie itp.

Sabadell Inversión Ética y Solidaria, FI inwestuje głównie w aktywa będące przedmiotem obrotu w Europie Zachodniej i na innych rynkach, takich jak Stany Zjednoczone, Japonia i kraje wschodzące. W normalnych warunkach jego zaangażowanie w akcje wynosi 20%, przy czym minimalna wartość wynosi 0%, a maksymalna 30%, bez ograniczeń dotyczących kapitalizacji spółek giełdowych. Aby zidentyfikować odpowiedzialne papiery wartościowe w portfelu instrumentów o stałym dochodzie i akcji, stosuje się proces inwestycyjny, w którym łączy się różne strategie, takie jak strategia wykluczeń, wykluczeń opartych na kryteriach ESG i wykluczeń dostosowujących inwestycje do społecznej doktryny Kościoła katolickiego, oraz strategia najlepszych w klasie, w obu przypadkach stosując własną metodologię Amundi w zakresie oceny emitentów pod kątem ESG.

Sabadell Inversión Ética y Solidaria, FI jest odpowiednim rozwiązaniem dla inwestorów o średnim poziomie ryzyka, którzy chcą inwestować z poszanowaniem kryteriów społecznych i etycznych, zgodnie z zasadami Nauki Społecznej Kościoła oraz z wymiernym wpływem społecznym poprzez komponent solidarnościowy funduszu.

Banco Sabadell, w segmencie Instytucji Religijnych i Trzeciego Sektora, oferuje najszerszą ofertę w sektorze finansowym i jedyną dostosowaną w całości do specyfiki klientów tych grup, doświadczenia i profesjonalizmu zespołu menedżerów rozsianych po całym terytorium kraju, którzy posiadają certyfikat uniwersytecki IIRR i Trzeciego Sektora, co czyni ich wyłącznymi w szkoleniu w sektorze finansowym.

Inicjatywy

Droga Terezjańska: Śladami życia świętej Teresy od Jezusa.

Trasa łącząca Avilę i Alba de Tormes jest najsłynniejszym ze szlaków terezjańskich. Propozycja pielgrzymki po podstawowych kamieniach milowych życia świętej Teresy od urodzenia do śmierci.

Maria José Atienza-8 lipca 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

"Święty wędrowiec" to jeden z przymiotników określających m.in. Święta Teresa od Jezusa. Święta z Avili dużą część swojego życia spędziła podróżując po różnych częściach Hiszpanii tworząc swoje fundacje.

Nie dziwi więc fakt, że pielgrzymka, przemierzająca ścieżki łączące miejscowości związane z jej życiem, jest uprzywilejowanym sposobem poznania, zrozumienia i zapoznania się z postacią i przykładem kobiety, która otworzyła drogi do świętości wraz z odnową Karmelu, której była główną siłą napędową.

Są to drogi terezjańskie, zwłaszcza ta, która łączy miasta Ávila (narodziny) z Alba de Tormes (śmierć), od kołyski do grobu, co jest również nazwą Stowarzyszenia, które skupia rady miejskie 22 miast, przez które przebiega ta droga, stowarzyszenia kulturalne, przedsiębiorców i klasztor karmelitów.

Śladami Teresy od Jezusa

Jak podkreślają Ana Velázquezjedna z sił napędowych Stowarzyszenie "Od kołyski do grobuPielgrzymka odbywa się różnymi trasami związanymi z życiem świętych karmelitańskich, Święta Teresa od Jezusa i św. Jana od Krzyża były już realizowane, to w 2014 roku, po przedstawieniu tego pomysłu radom prowincji zaangażowanych w projekt, rozpoczęto pracę nad oznakowaniem i rozpowszechnieniem tej pielgrzymki.

W rzeczywistości w 2015 r., w roku V stulecia narodzin świętego z Avili, trasa była już całkowicie oznakowana i narodziło się stowarzyszenie De la Cuna al Sepulcro (Od Kolebki do Grobu), które zajmuje się zarządzaniem, a przede wszystkim nagłaśnianiem tej pielgrzymki. W jego strona internetowa Strona internetowa zawiera wszystkie informacje i dokumentację niezbędną do podążania Drogą Terezjańską: przewodnik duchowy, interesujące linki, mapa usług...itd.

Droga ta ma również swoją akredytację pielgrzymkową:. wędrowiec. Dokument ten jest wydawany w klasztorze karmelitańskim w Ávila lub w Alba de Tormes po zakończeniu etapów, które mogą odbywać się w obu kierunkach: z Ávila do Alba i odwrotnie. Podczas trasy akredytację można odebrać w ratuszach i kościołach parafialnych w każdym mieście i wsi.

Trasa w przystępnej cenie

Trasa ma tę osobliwość, że łączy dwie kluczowe prowincje w życiu św. Teresy, a także obejmuje po drodze punkty związane ze św. Janem od Krzyża, takie jak Fontiveros, gdzie urodził się hiszpański mistyk, czy Duruelo, miejsce, które było świadkiem początku reformy braci karmelitów.

Trasa prosta, z płaskimi etapami łączącymi miejscowości położone bardzo blisko siebie, co ułatwia odpoczynek lub zajęcia z rodziną. Dwa stoki, północny i południowy, mają ledwie ponad sto kilometrów długości. Jak zauważa Ana Velázquez, "nie jest to szczególnie długa ani intensywna trasa i można ją zrobić w mniej niż tydzień, co ułatwia jej organizację...".

W wielu miejscach trasa przebiega przez zasiane pszenicą i rzepakiem krajobrazy, szczególnie piękne wiosną i jesienią, które są najlepszymi porami roku na pokonanie tej trasy.

Cisza, towarzyszka pielgrzymów

Dla Any Velázquez jedną z cech tej trasy jest cisza. Ta sama cisza, która prawdopodobnie spowijała kroki świętego z Ávili, wyłania się jako jeden z wielkich bohaterów kroków wędrowców. "Robi ogromne wrażenie, zwłaszcza o zachodzie słońca. W tych chwilach, gdy horyzont jest bardzo blisko, a ziemia styka się z niebem. Myślę, że ten krajobraz, który Teresa i Juan widzieli wiele razy, mógł mieć również wpływ na ich życie duchowe, w tym mistycznym poszukiwaniu zjednoczenia nieba i ziemi".

Czytania niedzielne

Komentarz do czytań z niedzieli XV Niedzieli Zwykłej

Andrea Mardegan komentuje czytania z XV Niedzieli Zwykłej, a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo. 

Andrea Mardegan-7 lipca 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

Po przepowiedzeniu śmierci Jeroboama i wygnaniu Izraela, Amos, pochodzący z Judei, wysłany przez Boga, by prorokować w północnym królestwie, zostaje zaproszony przez oficjalnego proroka królestwa, Amazjasza, do powrotu do Judei. Jego doświadczenie pomaga ująć w ramy naturę proroka: jest on powołany i posłany przez Boga. Amos słyszy te słowa: "Widzący, idź, uciekaj na terytorium Judy. Tam będziesz mógł zarobić na swoje utrzymanie i tam będziesz prorokował. Ale nie prorokuj więcej w Betel, gdyż jest to sanktuarium króla i dom królestwa. Lecz Amos powiedział do Amazjasza: 'Nie jestem prorokiem ani synem proroka. Byłem pasterzem i uprawiałem jaworowe drzewa. Lecz Pan wyrwał mnie z mojej trzody i powiedział do mnie: Idź, prorokuj mojemu ludowi izraelskiemu. Powołanie Amosa nie odbywa się ze względu na rodowód czy wiedzę, ale jedynie przez boskie wybranie.

Prolog listu do Efezjan to błogosławieństwo będące paradygmatem Pawłowego proroctwa, ilustrujące siedem aspektów Bożego działania z człowiekiem: wybranie przez Boga, predestynację do boskiego synostwa w Chrystusie, odkupienie w Jego krwi, objawienie tajemnicy rekapitulacji w Chrystusie wszystkich rzeczy, bycie dziedzicami w nadziei, dar obiecanego Ducha oraz życie na chwałę Boga i dla Jego chwały. Godna podziwu synteza przesłania, które szerzy ewangelizator.

U Marka czytamy zbiór krótkich powiedzeń Pana, które malują obraz sposobu ewangelizowania przez Jego uczniów. Nie są oni wysyłani pojedynczo, ale z drugimi, z pomocą personelu dla słabości ciała i wsparciem brata dla każdej innej potrzeby społeczności i komunii. Mają taką samą moc jak Jezus, by wypędzać duchy nieczyste. 

Oderwanie od rzeczywistości jest radykalne: "Nakazał im, aby nie brali nic na drogę, ani chleba, ani torby, ani pieniędzy do sakiewki, ale tylko laskę, i aby nosili sandały, a nie nosili dwóch tunik. To nie są rzeczy, w których należy szukać oparcia. Ich celem jest dom: miejsce, gdzie się żyje i kocha, gdzie każdy jest każdym, gdzie jest rodzina. Przypomina nam to nawrócenia, w czasach apostolskich, całej rodziny po usłyszeniu głoszenia Ewangelii. "A jeśli w jakimś miejscu nie przyjmą cię ani nie wysłuchają, strząśnij kurz z twoich stóp na świadectwo dla nich".. Akceptują, że nie zostali przyjęci i wysłuchani: nie odchodzą obciążeni nawet ziarnem pyłu urazy, osądu czy złych myśli. Zostawiają ją w rękach Boga i zapominają o niej. Głoszą i uzdrawiają, jak Jezus. Namaszczają olejem wielu chorych, co jest symbolem ich uzdrawiającego i kojącego stylu działania. Namaszczenie, które prowadzi nas z powrotem do tej Ewangelii za każdym razem, gdy ją ofiarujemy lub przyjmujemy.

Homilia na czytania z niedzieli 15.

Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.

Ameryka Łacińska

Bp Lozano: "Oczekujemy udziału różnych charyzmatów".

Rozmowa z sekretarzem generalnym Rady Episkopatu Ameryki Łacińskiej, monsignorem Jorge Eduardo Lozano, na temat rozpoczętego niedawno Zgromadzenia Eklezjalnego Ameryki Łacińskiej i Karaibów.

David Fernández Alonso-7 lipca 2021 r.-Czas czytania: 6 minuty

Zgromadzenie Eklezjalne Ameryki Łacińskiej i Karaibów rozpoczęło fazę słuchania i pracy w poszczególnych krajach. Konkretnie, zespół animatorów Zgromadzenia Eklezjalnego Konferencji Episkopatu Argentyny zgromadził delegatów diecezjalnych, duszpasterzy i krajowych liderów ruchów na wirtualnym spotkaniu 19 czerwca, aby pielęgnować proces słuchania.

Wszystko to "w komunii z całym Kościołem pielgrzymującym w Argentynie, idąc razem w kierunku Zgromadzenia Eklezjalnego zaproponowanego przez Radę Episkopatu Ameryki Łacińskiej z inicjatywy papieża Franciszka" - wymienia Konferencja Episkopatu Argentyny.

Miguel Cabrejos Vidarte, "ten proces słuchania, w perspektywie synodalnej, będzie podstawą naszego rozeznania i oświeci nas, aby ukierunkować przyszłe kroki, które jako Kościół w regionie i jako CELAM musimy podjąć, aby towarzyszyć Jezusowi wcielonemu dzisiaj wśród ludzi, w ich "sensus fidei", który jest ich zmysłem wiary". Ten proces słuchania odbędzie się w okresie od kwietnia do sierpnia bieżącego 2021 roku, dlatego prosimy Was o czujność i poproszenie Waszych kościelnych organizmów odniesienia o udział".

Z okazji tego dobrego początku Zgromadzenia Eklezjalnego, Omnes przeprowadza wywiad z Monsignorem Jorge Lozano, Sekretarzem Generalnym Rady Episkopatu Ameryki Łacińskiej (CELAM), na temat tematów, które są poruszane w tym procesie, jak również idei, które go motywują i celów, które zostały wyznaczone.

Bp Lozano urodził się w mieście Buenos Aires 10 lutego 1955 r., jako pierwszy z dwóch braci. Ukończył technikum elektryczne w Szkole Przemysłowej nr 1 "Ingeniero Otto Krause". Po rocznych studiach inżynierskich wstąpił do seminarium w Villa Devoto. Uzyskał licencjat z teologii na Papieskim Uniwersytecie Katolickim w Argentynie.

Święcenia kapłańskie przyjął 3 grudnia 1982 roku na stadionie Obras Sanitarias w mieście Buenos Aires z rąk kardynała Juana Carlosa Aramburu, arcybiskupa Buenos Aires. Wybrany biskupem pomocniczym Buenos Aires przez św. Jana Pawła II; święcenia biskupie przyjął 25 marca 2000 r. w katedrze w Buenos Aires z rąk ówczesnego kardynała Jorge Mario Bergoglio SJ, obecnie papieża Franciszka, (współkonsekratorami byli: Biskup Raúl Omar Rossi z San Martín i biskup pomocniczy Mario José Serra z Buenos Aires).

Został mianowany biskupem Gualeguaychú przez papieża Benedykta XVI 22 grudnia 2005 r.; objął tę diecezję i rozpoczął posługę duszpasterską 11 marca 2006 r.

W Radzie Episkopatu Ameryki Łacińskiej (CELAM) był odpowiedzialny za Sekcję Budowniczych Społeczeństwa Świeckiego w latach 2003-2007 oraz za Sekcję Duszpasterstwa Społecznego w latach 2007-2011.

Podczas V Konferencji Generalnej Episkopatu Ameryki Łacińskiej i Karaibów w 2007 r. w Aparecidzie w Brazylii był odpowiedzialny za Biuro Prasowe Zgromadzenia. Był jednym z czterech argentyńskich biskupów, którzy uczestniczyli w Synodzie o Nowej Ewangelizacji w Rzymie w październiku 2012 r.

Obecnie w Konferencji Episkopatu Argentyny jest przewodniczącym Komisji Episkopatu ds. Duszpasterstwa Społecznego oraz doradcą Krajowej Komisji Sprawiedliwości i Pokoju.

Częsty gość na panelach, okrągłych stołach i w mediach, opublikował liczne artykuły w mediach wojewódzkich i ogólnopolskich. Jest autorem następujących książek: Tengo algo que decirte (Lumen, 2011); Vamos por la vida (San Pablo, 2012), Por el camino de la justicia y de la solidaridad (2012) i Nueva Evangelización: Fuerza de auténtica libertad - z 2013 roku i we współpracy z Fabiánem Esparafitą, Claudią Carbajal i Emilio Inzaurraga- (wszystkie trzy z Colección Dignidad para todos de editorial San Pablo) oraz La sed, el agua y la fe (Ágape, 2013). Co tydzień w mediach wojewódzkich i ogólnopolskich ukazuje się felieton-refleksja jego autorstwa.

Mianowany przez papieża Franciszka 31 sierpnia 2016 r. arcybiskupem koadiutorem dla archidiecezji San Juan de Cuyo, objął tę misję 4 listopada 2016 r. Objął archidiecezję jako arcybiskup 17 czerwca 2017 r.

W ostatnim czasie dużo mówi się o synodalności kościelnej. Jak zdefiniowałbyś to pojęcie i jakie jest Twoje zdanie na temat tego sposobu kroczenia w Kościele?

-Synodalność zakłada słuchanie, dialog, rozeznanie wspólnotowe. Słowo synod jest pochodzenia greckiego i oznacza "wspólną podróż". Św. Jan Chryzostom w IV wieku stwierdził, że "Kościół i synod są synonimami". Prowadzeni przez Ducha Świętego szukamy, jak podjąć wyzwania ewangelizacji.

Jest to partycypacyjny sposób pracy, który angażuje wszystkich. 

Teraz, gdy trwa bezprecedensowe I Zgromadzenie Eklezjalne Ameryki Łacińskiej i Karaibów, czy mógłbyś nam powiedzieć, jak powstała idea Zgromadzenia i co czyni je wyjątkowym?

-W maju 2019 r. zebrało się Zgromadzenie CELAM, złożone z przewodniczących i sekretarzy 22 Konferencji Episkopatów Ameryki Łacińskiej i Karaibów. Przy tej okazji postanowiono zaproponować papieżowi zwołanie VI Konferencji Generalnej Episkopatu Ameryki Łacińskiej i Karaibów. Piąta edycja odbyła się w Aparecidzie w 2007 roku. Franciszek odpowiedział, że jest jeszcze wiele do wdrożenia i wzięcia pod uwagę z Aparecidy, i zaproponował, aby pomyśleć o spotkaniu Ludu Bożego, gromadząc przedstawicieli różnych powołań. Na podstawie tych dialogów zostało zaprojektowane Zgromadzenie Eklezjalne.

To, co jest bezprecedensowe, to rozległość zwołania. W ostatnich latach odbywały się zgromadzenia w diecezjach, a nawet na szczeblu krajowym. Jednak po raz pierwszy odbył się kontynentalny.

Zgromadzenie stoi przed wyzwaniami w Kościele latynoamerykańskim, jakie to nowe wyzwania stoją przed Zgromadzeniem, przed Kościołem w Ameryce Łacińskiej i na Karaibach?

-Nowe wyzwania i odpowiedzi duszpasterskie są przedmiotem rozeznania Zgromadzenia. Niewątpliwie duży wpływ na nie będzie miała pandemia, którą przeżywamy.

Wśród celów, które określacie w Przewodniku Zgromadzenia, mówicie o odrodzeniu Kościoła w nowy sposób, przedstawiając propozycję reformatorską i regeneracyjną. Jaka byłaby wasza propozycja realizacji tego celu?

-propozycja odnowy jest już realizowana z udziałem wszystkich członków Ludu Bożego w różnych częściach kontynentu.

Chociaż Zgromadzenie Eklezjalne będzie obradować od 21 do 28 listopada, to ten czas słuchania jest już częścią drogi Zgromadzenia.

W prezentacji Zgromadzenia, przewodniczący Mons. Cabrejos, w imieniu CELAM, potwierdził, że "Konferencja w Aparecida pozostawiła nam zadanie do wykonania, jakim jest utworzenie misji kontynentalnej, aby "wypłynąć na głębsze wody", aby spotkać się z najbardziej oddalonymi i budować razem". Co miał na myśli mówiąc o tym wyrażeniu?

-W Ewangelii Łukasza, po cudownym połowie ryb, Jezus zaprasza uczniów, by poszli "w głębiny" (Łk 5,4), na głębsze wody. Jest to obraz, którym św. Jan Paweł II zachęcał Kościół na początku trzeciego tysiąclecia.

Właśnie we wnioskach V Konferencji w Aparecidzie mówią o "postępie silnych wpływów kulturowych, które są obce i często wrogie ludowi chrześcijańskiemu. W rzeczywistości istnieją siły, które postawiły sobie za cel zlikwidowanie zwyczajów i przekonań, które charakteryzowały życie i prawodawstwo naszych narodów". Jakie są te wpływy i jak wygląda dziś sytuacja w Ameryce Łacińskiej?

-Wpływy są różnorodne. Z jednej strony silny indywidualizm, który spycha nas w izolację i autoreferencyjność, odłączając od innych. Z drugiej strony, rozrzutny konsumpcjonizm narusza równowagę ekologiczną.

Jak rozwija się proces słuchania, w perspektywie synodalnej, który trwa od kwietnia do sierpnia tego 2021 roku i jakich owoców można się spodziewać?

-Proces odsłuchu przebiega bardzo dobrze. Termin upływa z końcem sierpnia, a już są tysiące wpłat. Oprócz ilości, ma być przestrzenią dla refleksji wspólnoty.

Gdybyś mógł dokonać ogólnej oceny, czego oczekujesz od tego Zgromadzenia kościelnego, na wszystkich szczeblach, dla Kościoła w Ameryce Łacińskiej i na Karaibach oraz dla Kościoła powszechnego?

-Mam nadzieję, że osiągniemy szeroki udział różnych powołań, charyzmatów i posług. Obyśmy słuchali głosów z geograficznych i egzystencjalnych peryferii.

Styl pracy może służyć jako bodziec w drodze do Synodu 2021 -2023, dla Kościoła synodalnego: komunii, uczestnictwa i misji.

W kierunku spotkania listopadowego

Zgromadzenie Eklezjalne Ameryki Łacińskiej i Karaibów rozpoczęło się procesem przygotowawczym w czerwcu 2020 r., w którym komisja ds. treści pracowała nad ustaleniem i określeniem treści, nad którymi będzie się pracować w kolejnych fazach podróży.

W okresie od listopada do stycznia 2021 r. przeprowadzono prace nad projektem dokumentu, a zaraz po nich zaprojektowano proces i dokument Słuchania.

Od kwietnia do połowy lipca trwa proces słuchania, z forami telematycznymi w różnych krajach, który - według tego, co powiedział nam bp Lozano - jest dobrze przyjmowany i cieszy się dużą frekwencją. W miesiącach wrzesień i październik będzie trwała praca nad dokumentem i rozeznanie powołanych, przed bezpośrednim Zgromadzeniem Eklezjalnym w listopadzie 2021 roku.

Samo Zgromadzenie stwierdza, że jest rzeczą konieczną, aby wszystkie kobiety i mężczyźni tworzący Kościół Chrystusowy w Ameryce Łacińskiej i na Karaibach, którzy pragną wnieść swoje słowo i świadectwo, prosili o udział w szerokim procesie słuchania. W tym celu konieczne jest, aby konsultowali się ze swoimi biskupami i odpowiednimi organami diecezjalnymi, parafiami, Caritas, innymi organami kościelnymi, zgromadzeniami zakonnymi, ruchami świeckimi oraz innymi instytucjami kościelnymi i społecznymi, aby ich głos był słyszalny.

Wszyscy zjednoczeni w modlitwie za papieża

Modlitwa za papieża, zarówno w trudnych sytuacjach, jak i w każdym czasie, jest synowskim obowiązkiem każdego katolika.

7 lipca 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

W ubiegłą niedzielę po południu dowiedzieliśmy się za pośrednictwem mediów, że Papież został przyjęty do Polikliniki Gemelli w Rzymie, aby poddać się operacji chirurgicznej "...".zaprogramowany"w przypadku objawowego zwężenia uchyłkowego jelita grubego.

Wiadomość ta była zaskoczeniem dla wszystkich, ponieważ w południe Ojciec Święty odmówił modlitwę Anioł Pański w dobrej kondycji fizycznej i nie wspomniał o swoim natychmiastowym przyjęciu do szpitala, poza tradycyjnym "...".nie zapomnijcie się za mnie modlić". Uspokoiło nas to, że z oficjalnego komunikatu watykańskiego biura prasowego dowiedzieliśmy się, że operacja była "...".zaprogramowany"Innymi słowy, przyczyna operacji została wykryta z odpowiednim wyprzedzeniem, nie była więc zaskoczeniem ani nagłą koniecznością. Ta interwencja chirurgiczna ".zaprogramowany"Wzmacnia to również fakt, że Ojciec Święty planuje wizytę duszpasterską na Słowacji i Węgrzech w dniach 12-15 września. Ponadto, według lekarzy, "zwężenie uchyłków" jest powszechne od 50-60 roku życia, a operacja chirurgiczna polega na usunięciu dotkniętego odcinka okrężnicy, bez nadawania mu zbyt dużej wagi.

W oświadczeniu dyrektora biura prasowego Stolicy Apostolskiej z wczoraj, 5 lipca 2021 r., poinformowano, że Ojciec Święty jest w dobrym stanie ogólnym, jest przytomny i oddycha naturalnie. Operacja trwała trzy godziny i oczekuje się, że pozostanie w szpitalu przez około siedem dni, o ile nie wystąpią komplikacje.

©CNS photo/Paul Haring

Papież jest widzialną zasadą i fundamentem jedności wiary i komunii całego Kościoła, zarówno pasterzy, jak i wszystkich wiernych. Misja powierzona przez Pana Piotrowi (Mt 16, 18) jest kontynuowana w biskupach Rzymu, gdzie Piotr poniósł śmierć męczeńską, którzy następują po sobie w ciągu dziejów. Następca Piotra jest wikariuszem Chrystusa i widzialną głową całego Kościoła. Pan modlił się w szczególności za Piotra podczas Ostatniej Wieczerzy, aby jego wiara nigdy nie zawiodła (Łk 22,31). Obowiązkiem całego Kościoła jest zjednoczyć się z tą modlitwą Jezusa, aby zawsze modlić się za niego oraz zachować i zwiększyć naszą jedność wiary i komunii z nim, tym bardziej w tych chwilach szczególnych trudności dla jego zdrowia.

AutorCelso Morga

Emerytowany arcybiskup diecezji Mérida Badajoz

Świat

Łańcuch miłości i modlitwy otacza hospitalizowanego papieża

Gdy tylko pojawiła się wiadomość o hospitalizacji Papieża, cały Kościół, rozsiany po całym świecie, zjednoczył się w wielorakich formach modlitwy, przejawiających się np. na portalach społecznościowych. 

Giovanni Tridente-6 lipca 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

Ostatnia aktualizacja Raport medyczny papieża Franciszka z Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej. Centrala informuje, że dobrze wypoczął, zjadł śniadanie, wstał na spacer i nawet przeczytał kilka gazet. Przez które, możemy chyba dodać, delektował się "łańcuchem uczuć" ofiarowanym przez wiernych z całego świata.

Ojciec Święty jest od niedzielnego popołudnia hospitalizowany w Szpitalu Uniwersyteckim "Agostino Gemelli" w Rzymie w związku z planowaną rutynową operacją.

Technicznie jest to "objawowe uchyłkowe zwężenie jelita grubego", operacja, która wiąże się z kilkudniową rekonwalescencją do pełnego powrotu do zdrowia.

Nikt nie wiedział o tej planowanej hospitalizacji Papieża, do tego stopnia, że na godzinę przed wejściem do szpitala, do którego udał się w towarzystwie swojego kierowcy i bliskiego współpracownika, odmówił modlitwę Anioł Pański z okna Placu Świętego Piotra. Mało tego, zapowiedział również (i potwierdził), że 12 września uda się do Budapesztu na Węgrzech na Mszę św. kończącą 52 Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny, a następnie odwiedzi sąsiednią Słowację.

Ta "poufałość" i zaskoczenie wzbudziły w każdym razie przerażenie, zarówno w prasie międzynarodowej, jak i wśród wiernych katolickich, do tego stopnia, że w ciągu kilku godzin następowały jedno po drugim łącza na żywo z polikliniki Gemelli w głównych kanałach telewizyjnych. Oficjalne komunikaty z życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia nadeszły od papieża emeryta Benedykta XVI, prezydenta Republiki Włoskiej Sergio Mattarelli, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Włoch, a nawet przedstawicieli innych wyznań religijnych.

Ale przede wszystkim, gdy tylko pojawiła się wiadomość o hospitalizacji Papieża, cały Kościół, rozsiany po całym świecie, zjednoczył się w wielorakich formach modlitwy, mimo że wiadomo było, iż jest to rutynowa operacja, o czym już kilkakrotnie mówiono. Na portalach społecznościowych pojawiły się tysiące reakcji i modlitw.

Operację, która wymagała znieczulenia ogólnego, przeprowadził Sergio Alfieri, dyrektor oddziału chirurgii przewodu pokarmowego w Poliklinice Gemelli, który wykonał ponad 9 tys. operacji tego typu, jakich wymagał Ojciec Święty.

Wstępne aktualizacje pooperacyjne potwierdziły, że operacja "obejmowała lewą hemikolektomię" i trwała około 3 godzin. Papież pojawił się jednak od razu w dobrym stanie ogólnym, czujny i oddychający spontanicznie.

Hospitalizacja ma potrwać tydzień, więc prawdopodobnie w przyszłą niedzielę papież Franciszek będzie modlił się na Anioł Pański z okna dziesiątego piętra polikliniki Gemelli, tak jak to robił św. Jan Paweł II, gdy był tam wielokrotnie hospitalizowany.

Hiszpania

Biskupi europejscy i Uniwersytet Abat Oliba podpisują umowę o współpracy

Umowa podpisana między Universitat Abat Oliba CEU a Komisją Konferencji Biskupich Unii Europejskiej (COMECE) ma na celu otwarcie obszarów współpracy dla rozwoju projektów, programów i działań szkoleniowych. 

Maria José Atienza-6 lipca 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

Na stronie Uniwersytet Abat Oliba CEU i Komisja Konferencji Biskupich Unii Europejskiej (COMECE) podpisały umowę o współpracy, która stwarza podstawy do realizacji wspólnych projektów w przyszłości.

Porozumienie zostało podpisane telematycznie przez sekretarza generalnego COMECE, ks. Manuela Barriosa Prieto, oraz rektora UAO CEU, Rafaela Rodrígueza-Ponga. W wydarzeniu wzięli udział m.in. doradca polityczny Edukacji i Kultury COMECE, Emilio Dogliani, doradca prawny ds. migracji, azylu i wolności religijnej, José Luis Bazán oraz prorektor ds. relacji instytucjonalnych i wydziału UAO CEU, Sergio Rodríguez López-Ros.

Studenci i badania naukowe

Umowa przewiduje, że UAO CEU będzie udostępniać COMECE wyniki i materiały zrodzone z działalności naukowej i popularyzatorskiej uniwersytetu, które mogą być przedmiotem wspólnego zainteresowania, takie jak niektóre z nich, które zostały już przeprowadzone w ostatnich latach na tym uniwersytecie, związane z transformacją cyfrową, paradygmatem ekologicznym w magisterium papieża Franciszka, wolnością religijną w UE, kwestiami migracji i azylu, ochroną danych, ochroną mniejszości religijnych czy rolą osób starszych w kontekście zmian demograficznych.

Ponadto w punktach przewidziano możliwość realizacji przez wyróżniających się studentów UAO CEU wizyt i pobytów naukowych w siedzibie COMECE (Bruksela, Belgia) oraz ewentualny udział członków COMECE w letnim uniwersytecie UAO CEU.

Co to jest COMECE?

Na stronie Komisja Konferencji Biskupów Unii Europejskiej (COMECE) jest organizacją odpowiedzialną za przekazywanie wkładu i poglądów Kościoła katolickiego instytucjom UE. Działa również w drugą stronę, informując poszczególne konferencje biskupów o ogólnych zarysach bieżących spraw UE.

TribuneMercedes de Esteban Villar

Nauka zadawania pytań, nauka zastanawiania się

Edukacja religijna w Hiszpanii jest niewątpliwie istotna. Autor proponuje kilka profili projektu Społeczeństwo obywatelskie, religijność i edukacjajak np. prawo do wolności religijnej, czy ochrona praw kulturalnych w agendzie 2030.

6 lipca 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

Religijność jednostek jest podstawowym wymiarem, który ma silne reperkusje i kulturowo określa cywilizacje wśród nich bardzo unikalny, "europejski" charakter. Wyzwanie, jakim jest podjęcie tej kwestii, nie polega na tym, by zwracać się do "niereligijnych", tak jakby ci, którzy są "niereligijni", nie musieli zastanawiać się nad tym pytaniem, przesądzając, że "problem" należy tylko do tych, którzy są ignorantami religijnego i duchowego wymiaru swojego życia. Przeciwnie, "mówienie" o faktach i doświadczeniach religijnych staje się zakładem integracyjnym: dla tych, którzy wierzą, że nic wartościowego nie istnieje poza teraźniejszością, dla tych, którzy wierzą, że trzeba władać mieczem wiary, a nie mieczem pokoju jako głównym owocem; dla tych, którzy ukrywają się pod "anonimową" religijnością; dla tych, którzy wierzą, że nie ma sensu wierzyć, bo wystarczy wymierzać sprawiedliwość i tolerancję, czyli dla tego, kto żyje tak, jakby Bóg nie istniał, przyjmując ze spokojem, bez zadawania zbyt wielu pytań, wartości, które promuje kultura religijna. A także dla tych, którzy zastanawiają się, czy u podstaw naszego człowieczeństwa nie leży coś większego niż on sam. I oczywiście dla tych, którzy ją rozumieją i żyją.

Kiedy zespół Fundacji Europejskiej Społeczeństwo i Edukacja dowiedział się o zainteresowaniu Porticus Iberia posiadaniem większej ilości informacji na temat sytuacji edukacji religijnej w Hiszpanii, zrozumiał, jak ważne jest podjęcie tego wyzwania nie tylko z punktu widzenia multidyscyplinarnego podejścia badawczego, ale także znajomości własnej rzeczywistości. Projekt, który został uruchomiony pod tytułem Społeczeństwo obywatelskie, religijność i edukacja rozpoczął się od studium kontekstu, czyli analizy dziedziny, w której miał zostać opracowany, powiązania jej ze społeczeństwem hiszpańskim, nie zapominając o tym, że w dużej mierze to, co zostało tu stwierdzone, można doskonale rozciągnąć na ramy europejskie, w których funkcjonują demokracje zachodnie. W ten sposób jej obszary pracy i jej wyniki miały większe szanse stać się dynamicznym czynnikiem rozmowy na temat jednego z pytań, które najbardziej nurtują ludzkość na przestrzeni wieków.

Społeczeństwo obywatelskie, religijność i edukacjaZ socjologicznego punktu widzenia jest to szeroko zakrojony projekt dotyczący wzajemnych wpływów i relacji między społeczeństwem a religijnością jednostek, obecności i znaczenia faktów i doświadczeń religijnych w sferze publicznej i w tradycjach kulturowych narodów, a także udziału edukacji w ewolucji i charakterze tych relacji.

Z punktu widzenia nauk prawnych wydawało się nam ważne i właściwe dla porządku demokratycznego współżycia opartego na poszanowaniu Prawa, aby z jednej strony przypomnieć zasady prawne, które leżą u podstaw praw wolnościowych, w tym prawa do wolności religijnej w naszych krajowych i europejskich ramach; z drugiej strony szukać w Agendzie 2030 obszaru ochrony praw kulturowych, zapewnić wyrażanie religijności w przestrzeni publicznej, w nauczaniu religii w szkołach i w promowaniu dialogu międzykulturowego. 

Nastawienie na kultywowanie sfery duchowej przez szkołę zmniejsza się z roku na rok: spada odsetek uczniów wybierających religię katolicką jako przedmiot, co jest szczególnie gwałtowną zmianą między poziomem podstawowym, średnim i maturalnym. Na tych dwóch ostatnich poziomach uczniowie są w znacznie mniejszym stopniu zależni od rodziców w kwestii wyboru i preferują znacznie mniejszą ilość edukacji religijnej, zwłaszcza w szkołach publicznych. Do tego dochodzi szczególny status zatrudnienia nauczycieli religii w Hiszpanii, brak oceny wpływu nauczania religii w szkole, ich jakości i szkolenia, postrzegania przez nich samego własnego prestiżu, ich profesjonalnego włączenia w życie szkoły i relacji zawodowych, jakie nawiązują z kolegami uczącymi, wśród innych aspektów. 

Niewątpliwie uznanie przejścia przez szkołę za wyjątkowy okres budzenia się pytań o sens jest szansą, za którą wszyscy jesteśmy w jakiś sposób odpowiedzialni; nie tyle za swoje odpowiedzi, ile za to, jakie będą w przyszłości, jako mężczyźni i kobiety, wierzący lub niewierzący, autonomicznie i w wolności odpowiedzialni. Krótko mówiąc, wszystkie te pociągnięcia pędzlem mają związek z tematem znacznie ambitniejszym: społecznym odbiorem faktu religijnego i śladem, jaki pozostawia szkoła, częściowo poprzez formacyjne działanie nauczycieli religii.

AutorMercedes de Esteban Villar

Dyrektor ds. badań. Fundacja Europejska Społeczeństwo i Edukacja

Watykan

"Od konfliktu do komunii: ekumeniczna wizja papieża Franciszka

Papież Franciszek położył w ostatnich dniach szczególny nacisk na drogę ekumeniczną, podkreślając jedno słowo ponad wszystkie inne: "komunia".

Giovanni Tridente-6 lipca 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

Słowo "komunia" padło co najmniej kilkanaście razy podczas dwóch oddzielnych spotkań ekumenicznych, jakie papież Franciszek odbył w ostatnich tygodniach z członkami innych Kościołów chrześcijańskich.

Przy pierwszej okazji przyjął na audiencji przedstawicieli Światowej Federacji Luterańskiej, którym towarzyszyli prezydent Musa i sekretarz Junge, przybyłych do Rzymu w dniu upamiętnienia Confessio Augustana - podstawowego tekstu Kościołów protestanckich na całym świecie - którego 500. rocznica przypada 25 czerwca 2030 r.

Celem wizyty, jak przypomniał w swoim przemówieniu papież Franciszek, była zasadniczo próba sprawienia, by rosła "jedność między nami". I tu Papież zaproponował jako pokarm do przemyśleń wspólne przylgnięcie do drogi, która "od konfliktu" przechodzi "do komunii". Podróż, która jest możliwa tylko wtedy, gdy jest się rzeczywiście "w kryzysie": "kryzysie, który pomaga nam dojrzeć to, czego szukamy".

Zresztą już w 1980 r. luteranie i katolicy mieli wspólny dokument - "Wszyscy pod jednym Chrystusem" - w którym informowali: "To, co uznaliśmy w Confessio Augustana za wspólną wiarę, może nam pomóc w nowym wyznawaniu tej wiary także w naszych czasach".

Minęło trzydzieści lat i z pewnością poczyniono kroki naprzód. Jak choćby te, które poczynił Sobór Nicejski, którego 1700 rocznica będzie w 2025 roku, którego "Credo" jest obowiązującym tekstem wiary nie tylko dla katolików i luteran, ale także dla prawosławnych i wielu innych wspólnot chrześcijańskich. Papież Franciszek ma nadzieję, że może to być nowa okazja do "nowego impulsu na drodze ekumenicznej". Przecież - wyjaśnił w swoim wystąpieniu Papież - nie jest to zwykłe "ćwiczenie w dyplomacji kościelnej, ale droga łaski", "która oczyszcza pamięć i serce, przezwycięża sztywności i ukierunkowuje na odnowioną komunię". Celem jest ostatecznie osiągnięcie "pogodzonej jedności w różnicach".

Wśród kolejnych etapów ekumenicznej drogi z luteranami, przypomniał Papież, będzie "zrozumienie ścisłych związków między Kościołem, posługą i Eucharystią", kolejna próba - i to próba zaufania - którą należy przeżyć z pokorą duchową i teologiczną, próbując na nowo odczytać "smutne wydarzenia z przeszłości" "w ramach pojednanej historii".

Druga okazja do spotkania miała miejsce w uroczystość Świętych Apostołów Piotra i Pawła z delegacją Ekumenicznego Patriarchatu Konstantynopola, która tradycyjnie z tej okazji udaje się do Rzymu. W tym miejscu Papież Franciszek zainspirował się kryzysem zdrowotnym, którego świat wciąż doświadcza; przypomniał swoje obawy, że ta nowa krytyczna szansa została "zmarnowana", "bez wyciągnięcia lekcji, której nas uczy"; i zastanawiał się, czego "to wszystko" wymaga od każdego chrześcijanina.

Także tutaj odpowiedzią jest "podjęcie wyzwania", "operowanie rozeznaniem", "zatrzymanie się i zbadanie, co ze wszystkiego, co robimy, pozostaje, a co przemija". A dla chrześcijan oznacza to usilne parcie na "drogę do pełnej komunii", pokonywanie samozachwytu, zapewnień i możliwości, uprzedzeń i rywalizacji.

"Nie pomijając różnic, które należy przezwyciężyć poprzez dialog, w miłości i w prawdzie", papież Franciszek powtórzył zatem konieczność "zainaugurowania nowego etapu relacji między naszymi Kościołami", czując się współodpowiedzialnymi za siebie nawzajem.

Wszystko to zresztą dlatego, że "świadectwo wzrastającej komunii między nami chrześcijanami" przyniesie wielu nadzieję i zachętę, a także "sprzyjać będzie bardziej powszechnemu braterstwu i pojednaniu, zdolnemu do naprawienia błędów przeszłości".

Ostatecznie wspólnym celem musi być pokojowa przyszłość dla wszystkich.

Watykan

Opieka nad osobami niepełnosprawnymi: perspektywa sensu życia

Papieska Akademia Życia opublikowała notę na temat opieki nad osobami niepełnosprawnymi i tymi, którzy się nimi opiekują, opartą na doświadczeniach zdobytych po pandemii.

Giovanni Tridente-5 lipca 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

"Świat bez granic, bez uprzedzeń wobec osób niepełnosprawnych, gdzie nikt nie musi samotnie stawiać czoła wyzwaniom związanym z osobistym przetrwaniem, to świat, do którego budowy musimy dążyć".. Tak pisze Papieska Akademia Życia w wydanej niedawno Nocie o potrzebie - dla Kościoła i dla wszystkich ludzi dobrej woli - przywrócenia właściwej rangi opiece i wsparciu osób niepełnosprawnych i tych, którzy się nimi opiekują.

Punktem wyjścia dla tego dokumentu była pandemia, która oprócz uwypuklenia współzależności każdego człowieka, pokazała granice niepewności, kruchości i ograniczeń. W przypadku osób z niepełnosprawnością zwróciła również uwagę na zwiększone ryzyko poważnego zachorowania lub śmierci z powodu Covid-19, spowodowane czynnikami biologicznymi oraz nierównym dostępem do opieki zdrowotnej i innego niezbędnego wsparcia medycznego.

Rzeczywiście, wiele osób niepełnosprawnych miało trudności z uzyskaniem przystępnych informacji na temat sposobów zapobiegania infekcjom lub napotykało przeszkody w dostępie do tekstów, szczepień lub leczenia w placówkach służby zdrowia, oprócz negatywnych skutków długotrwałej izolacji w domu (lęk, samotność, bezradność, rozpacz, a nawet przemoc domowa). Istnieją również inne rodzaje dyskryminacji, związane z "...brakiem dostępu do opieki zdrowotnej" oraz "...brakiem dostępu do opieki zdrowotnej".wszechobecne w systemach opieki zdrowotnej uprzedzenia, które negatywnie oceniają niepełnosprawność i postrzegają osoby niepełnosprawne jako osoby, których życie jest mniej warte zachowania niż życie osób bez takiej niepełnosprawności"denuncjuje notę Papieskiej Akademii Życia.

Dokument ten podkreśla trzy podstawowe problemy etyczne. Po pierwsze, że z "promowanie rozwiązań". dla specyficznych potrzeb osób niepełnosprawnych, umożliwiając im korzystanie z polityk i interwencji w zakresie zdrowia publicznego oraz włączając je w procesy planowania i podejmowania decyzji. I konieczne jest wyjście poza kadrowanie niepełnosprawności w zdrowiu publicznym i ochronie zdrowia po prostu "...".w sensie biomedycznympriorytetem", do rozpatrzenia w szerokim spektrum specjalności medycznych oraz w innych obszarach działalności rządu i społeczeństwa. Wreszcie, priorytetem jest "opracowanie ram zdrowia publicznego opartych na solidarności"Szybka ścieżka", dająca szybką drogę ubogim i zagrożonym, zarówno lokalnie jak i globalnie.

Lekcja, jaką należy wyciągnąć z pandemii, jeśli chodzi o osoby niepełnosprawne, to "...nauka życia z niepełnosprawnością".przyjęcie nowej perspektywy na sens życia"przyjmując "współzależność, wzajemną odpowiedzialność i troskę o innych jako sposób na życie i promowanie wspólnego dobra".jak zawsze nauczał Kościół.

Dokument - będący kontynuacją dokumentu z 30 marca 2020 r. dot. Pandemia i powszechne braterstwodo dokumentu z 22 lipca dot. Humana Communitas w dobie pandemii oraz do dokumentu z 9 lutego 2021 r. dotyczącego Starość: nasza przyszłość i który jest zredagowany jak zwykle przez watykańską Komisję Covid-19 - kończy się siedmioma praktycznymi zaleceniami.

W szczególności wzywa do konsultowania się z osobami niepełnosprawnymi i ich rodzinami ".w projektowaniu i wdrażaniu polityki zdrowia publicznego". Organizacje katolickie prowadzące zakłady opieki zdrowotnej proszone są o ".objąć prowadzenie"UE musi również zapewnić osobom niepełnosprawnym pierwszeństwo w dostępie do szczepionek, unikać dyskryminacji w podziale środków na zdrowie, promować globalną współpracę i wszelkiego rodzaju "partnerstwa publiczno-prywatne". Wreszcie należy zapewnić, aby właśnie z powodu konsekwencji pandemii osoby niepełnosprawne nie zostały pozostawione w długiej kolejce do korzystania z usług zdrowotnych początkowo zawieszonych przez Covid-19.

Na nocie widnieje podpis przewodniczącego Papieskiej Akademii Życia, arcybiskupa Vincenzo Paglii i kanclerza Renzo Pegoraro.

Chodzić razem w dialogu

Po odkryciu szczątków 215 dzieci w szkole z internatem w Kanadzie autor zastanawia się, czego możemy się nauczyć z tego smutnego epizodu, aby odejść od "modelu kolonizacyjnego, w tym kolonizacji ideologicznych".

5 lipca 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

Podczas modlitwy Anioł Pański 6 czerwca papież wspomniał o wstrząsającym odkryciu szczątków 215 dzieci, uczniów Kamloops Indiańska Szkoła MieszkaniowaWiadomość, która miała miejsce jakieś dwa tygodnie wcześniej, wywołała traumę wśród mieszkańców Kanady, a papież określił ją jako "szokującą". Kamloops Indian Residential School - działająca od końca XIX wieku do 1969 roku - znajdowała się w Kolumbii Brytyjskiej i stała się największą szkołą rezydencyjną w Kanadzie. Był on częścią systemu szkolnego, który dążył do asymilacji tubylców do kultury kanadyjskiej. Dzieci były oddzielane od swoich rodzin i zabierane do tych szkół, gdzie zabraniano im mówić w ich ojczystym języku, często maltretowano, znęcano się nad nimi do tego stopnia, że wiele z nich przypłaciło życiem swoją odmienność od kultury kolonizatorów. Kanadyjscy biskupi natychmiast wyrazili swój smutek i wyrazili gotowość do nieograniczonej współpracy w dochodzeniu mającym na celu wyjaśnienie sytuacji.

Szkoła rezydencyjna była jedną ze 139 instytucji działających na zlecenie rządu kanadyjskiego w celu integracji społeczności tubylczych ze społeczeństwem. Szacuje się, że przez te rezydencje przeszło 150.000 dzieci z rodzin kolonizowanych: choć liczba ta może być wyższa, zmarło tam od 3.200 do 5.000 rdzennych dzieci, w większości na gruźlicę. Franciszek powiedział, że smutne odkrycie powinno pomóc nam zwiększyć świadomość bólu i cierpienia z przeszłości, a w szczególności odejść od modelu kolonizacji (także ideologicznej). Poza interesami ekonomicznymi, militarnymi i rasowymi, kolonializm wiąże się z przekonaniem o zasadności narzucania się "wyższej" cywilizacji "gorszej", przy czym czynnikiem obciążającym jest usprawiedliwianie potrzeby przymusowych konwersji.

Papież podkreślił, jak istotne jest dziś "iść razem w dialogu i wzajemnym szacunku oraz w uznaniu praw kulturowych i wartości wszystkich ludzi". I dotyczy to nie tylko Kanady.

AutorMauro Leonardi

Kapłan i pisarz.

Hiszpania

HOAC inauguruje nowy etap, prezydencję i priorytety na przyszłość

María Dolores Megina Navarro, z Jaén, została wybrana na nowego prezydenta HOAC, zastępując Gonzalo Ruiza. Towarzyszyć jej będą Germán Gavín, w obszarze Formacji; oraz Pili Gallego, w pracy nad Upowszechnianiem.

Maria José Atienza-5 lipca 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

W ten weekend w HOAC odbyło się Generalne Plenum Przedstawicieli (PGR), najwyższe ciało decyzyjne pomiędzy generalnymi zgromadzeniami. Wezwanie, które zostało opracowane w sposób semiprezentacyjny, w Ávili i poprzez sieć, i w którym zostały ocenione kierunki działań na sześcioletnią kadencjęŻycie i działanie HOAC zostało podjęte do pulsu; i w którym zostało zatwierdzone plan pracy na okres dwuletni, określający priorytety na najbliższe dwa lata, które następnie zostaną dostosowane do poszczególnych diecezji.

Ten plan pracy podzielony jest na 6 punktów:

  1. Kontynuować promocję kampanii "Godna praca dla godnego społeczeństwa", promocję inicjatywy "Kościół dla godnej pracy" oraz wzmocnienie Duszpasterstwa Ludzi Pracy w całym Kościele. W ten sposób nadal towarzyszyć sytuacjom niepewności, współpracować w zmianie mentalności i poprawie instytucji; oraz pomagać w budowaniu innych sposobów bycia i pracy, proponując praktyki komunii życia, dóbr i działania ze zubożałym światem pracy.
  2. Troska o życie wspólnotowe, zwłaszcza w zespołach i wśród zespołów działaczy.
  3. Dbać o rozwój doświadczenia szkolenia, które jest przeżywane w życiu każdego milicjanta na co dzień w świecie pracy i pracy.
  4. Promować rozszerzanie HOAC i inicjowanie nowych działaczy, ponieważ osoby, które chcą poświęcić swoje życie apostolstwu w świecie robotników i pracy są niezbędne dla misji.
  5. Zakończenie obchodów 75-lecia HOAC z perspektywy wdzięcznej pamięci i dziękczynienia za przyszłość.
  6. Przygotowanie walnego zgromadzenia HOAC. Z określeniem harmonogramu prac, których zwieńczeniem ma być uroczystość XIV Walnego Zgromadzenia w dniach 12-15 sierpnia 2023 r.

Ponadto zgromadzenie plenarne zatwierdziło budżet 553.508,87 euro na rok 2022 i 562.538,72 euro na rok 2023. Budżet HOAC jest owocem komunii dóbr na rzecz misji, jako wspólnoty kościelnej posłanej do ewangelizacji świata pracy, i który konkretyzuje się dzięki wszystkim bojownikom, poprzez ich składki, dobrowolnie ustalone na podstawie ich osobistej sytuacji i potrzeb wspólnoty, w ramach zakresu działania zespołu.

Członkowie HOAC chcieli również podziękować Gonzalo Ruiz, Teresie García i Berchmans Garrido za ich poświęcenie dla Kościoła i świata robotniczego.

Jeśli jesteś prenumeratorem Omnes, możesz dowiedzieć się więcej o pracy HOAC w raporcie zawartym w magazyn drukowany styczeń 2021.
Kino

Życie puka do drzwi

Patricio Sánchez-Jáuregui-5 lipca 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

Tytuł: Życie ludzkie
Reżyseria i scenariuszGuto Brinholiy, Luiz Henrique Marques
KrajWłochy - Brazylia
Rok: 2021

Szczery i interesujący, Życie ludzkie to dokument, który celebruje ludzkie życie, transponuje uczucia i siłę woli poprzez trzeźwe, cenne i staranne opracowanie. To krótka letnia propozycja (68 minut), która nie pozostawia żadnego widza obojętnym.

Utwór jest chóralnym dokumentem, zawierającym wywiady z postaciami, których wspólnym mianownikiem jest to, że stanęły przed lustrem śmierci i wyszły z niego zwycięsko lub wybrały życie ponad przeciwnościami losu. Mamy więc przedstawione świadectwa ocalałej z holokaustu; medalistki olimpijskiej, która znalazła się w sytuacji utraty wszystkiego z powodu niechcianej ciąży; malarki z porażeniem czterokończynowym, surfera bez rąk...; mimo że pełne nadziei i siły bycia prawdziwą historią walki o życie z niezliczonymi przeciwnościami losu, wywiady te zawierają również trudną do przetrawienia dla każdego surowość tych przeszkód czy tych wydarzeń. Słodko-gorzkie uczucie rozwiewają jednak świadectwa tych ludzi, którzy nieszczęście zamienili w szansę i zmienili losy swojej egzystencji (jeden z nich zakłada dom dla porzuconych dzieci, inny pomaga w ośrodku dla kobiet w ciąży itd.)

Gustavo Brinholi, kompozytor (Ogród nieszczęść, Milagre) debiutuje jako reżyser z doświadczonym operatorem jako partnerem w fotelu: Luiz Henrique Marques (Alma Portuguesa, Bonifácio: Założyciel Brazylii). We dwoje tworzą staranne dzieło, czułe, ale minimalistyczne, którego forma jest darem dla oka. Historia, która mówi o dobru na świecie bez wpadania w pułapkę sentymentalizmu, nakręcona poprawnie i gustownie, ale z dbałością o priorytet treści nad opakowaniem, i starająca się nie pozwolić, by surowość sytuacji przezwyciężyła przesłanie nadziei.

Powolne tempo i klasyczne ujęcie, Życie ludzkie jest wynikiem żmudnych poszukiwań efektownych postaci, wymarzonych lokacji (w Stanach Zjednoczonych, Włoszech, Brazylii i Niemczech) oraz ważnej obecności pięknej ścieżki dźwiękowej, będącej dziełem reżysera filmu, Gustavo Brinholi.

Watykan

Reforma Kodeksu Prawa Kanonicznego w zakresie nadużyć seksualnych

W ostatnich tygodniach w mediach głośnym echem odbiła się transcendentna reforma prawa karnego kanonicznego, która składa się na VI księgę Kodeksu Prawa Kanonicznego, a którą papież Franciszek promulgował poprzez Konstytucję Apostolską o Kościele Jezusa Chrystusa. Pascite Gregem DeiJak to wpływa na obszar wykorzystywania seksualnego?

Mónica Montero Casillas-5 lipca 2021 r.-Czas czytania: 6 minuty

Nowa reforma wejdzie w życie 8 grudnia 2021 roku, w święto Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Przypadkowo lub nie, data ta zbiega się z dniem wejścia w życie innej ważnej reformy przeprowadzonej przez papieża Franciszka dotyczącej stwierdzenia nieważności małżeństwa.

Pomijając tę niepotwierdzoną kwestię, wiele mediów, informując o tej reformie, określało ją jako tę, która posłuży "walce z nadużyciami seksualnymi" lub dzięki której "papież zaostrza kary za wykorzystywanie nieletnich". To prawda, że reforma zawiera szereg nowości w tym zakresie, choć nie jest to jedyny przedmiot reformy.

Reforma głęboko wpływa na sposób rozpatrywania i stosowania kanonicznego prawa karnego, określania kar, przywrócenia żądania sprawiedliwości, zmiany sprawcy i naprawienia skandalu oraz wyrównania wyrządzonej szkody poprzez reparacyjny charakter kary.

Kontekst

Kodeks Prawa Kanonicznego został opracowany w kontekście Soboru Watykańskiego II, a w dziedzinie karnej pojawiły się różne kontrowersje. Po pierwsze, czy sama idiosynkrazja Kościoła czyniła celowym ustanowienie prawa karnego. Po pozytywnym rozstrzygnięciu tej kwestii należało ustalić, jakie zachowania miały być uznane za przestępstwo i jak miały być karane. Historyczny moment sprawił, że określenie kary w Kodeksie Prawa Kanonicznego nierzadko wyrażało się w formule "należy ukarać karą sprawiedliwą". Ci, którzy mieli uprawnienia do karania, znając fakty i sprawcę, mogli wymierzyć odpowiednią karę, która skutecznie przekierowywałaby jego postępowanie. Przyjęte środki nie okazały się jednak właściwe i szukano innych rozwiązań ze względu na trudności w stosowaniu samego kanonicznego prawa karnego.

Skandale, które ujawniły się w różnych Kościołach partykularnych wokół nadużyć seksualnych, uwypukliły ból i krzywdę wyrządzoną ofiarom i samemu Kościołowi jako ludowi Bożemu, a także konieczność sumiennego działania pasterzy w tych sytuacjach: nie tylko poprzez sankcje, ale także poprzez zapobieganie im, unikanie ich powtórzenia w przyszłości i oferowanie prawdziwie pluralistycznej odpowiedzi, ponieważ chodzi nie tylko o zastosowanie sankcji wobec sprawcy, ale także o sprzyjanie uzdrowieniu ofiary.

W tych okolicznościach należało przewidzieć odpowiedź na promulgację i wejście w życie tej reformy, w taki sposób, aby ułatwić, uzupełnić i dostosować stosowanie środków i procesów uregulowanych w Kodeksie Prawa Kanonicznego. Jednocześnie musiał odpowiednio odpowiedzieć Kościołowi powszechnemu, który jest społeczeństwem pluralistycznym o specyficznych potrzebach i który kategorycznie odrzuca te działania.

Podjęte środki

Papież św. Jan Paweł II, 30 kwietnia 2001 roku, promulgował Motu Proprio Sacramentorum Sanctitatis Tutela, ustanowienie pewnych przestępstw, które ze względu na swoją wagę miały być ścigane za pośrednictwem Kongregacji Nauki Wiary. Należało do nich m.in. przestępstwo nakłaniania przeciwko szóstemu przykazaniu, popełnione przez kapłana podczas spowiedzi lub przy okazji czy pod pretekstem spowiedzi.

Ze względu na liczne przypadki, które wyszły na jaw za pośrednictwem mediów w Stanach Zjednoczonych czy Irlandii, które sprawiły wielki ból wspólnocie chrześcijańskiej i których złożoność była już badana przez Kongregację Nauki Wiary, papież Benedykt XVI, 21 maja 2010 r, zawarte w niniejszym Motu Proprio przestępstwo nabywania, posiadania i rozpowszechniania przez osobę duchowną, w celach libidalnych, w jakikolwiek sposób i za pomocą jakichkolwiek środków, zdjęć pornograficznych małoletnich poniżej 14 roku życia, zrównując małoletniego z osobą dorosłą, która w przestępstwach przeciwko moralności miałaby zwyczajnie niedoskonałe używanie rozumu.

Papież Franciszek, 4 października 2019 roku, przedłużył do 18 lat wiek ścigania tych przestępstw przez Kongregację Nauki Wiary, gdy ofiara była nieletnia, a także na nowo zdefiniował jako przestępstwo nabycie lub posiadanie albo ujawnienie, w celu libidalnym, zdjęć pornograficznych małoletnich poniżej osiemnastego roku życia przez osobę duchowną, w jakiejkolwiek formie i za pomocą jakichkolwiek środków. Uzupełnieniem tych środków była promulgacja, w dniu 16 lipca 2020 r., Vademecum w sprawie niektórych kwestii proceduralnych w sprawach dotyczących wykorzystywania seksualnego małoletnich przez duchownych ściganych przez Kongregację.

W obecnym pontyfikacie

Od początku swojego pontyfikatu papież Franciszek, podobnie jak jego poprzednicy, starał się reagować na nadużycia seksualne z zerową tolerancją, podkreślając potrzebę i znaczenie wysłuchania ofiar i naprawienia wyrządzonych szkód fizycznych, psychologicznych i duchowych, ustanawiając zalecenia dla Konferencji Episkopatów, uruchamiając Papieską Komisję ds. Ochrony Małoletnich, przyjmując przepisy normatywne obowiązujące cały Kościół i przypominając o obowiązku stosowania kanonicznego prawa karnego poprzez wykonywanie władzy własnej przez proboszczów i ze sfery odpowiedzialności, jaką nabywają wobec Kościoła, przyjęcie przepisów normatywnych obowiązujących w całym Kościele i ponowne podkreślenie obowiązku stosowania kanonicznego prawa karnego poprzez wykonywanie władzy własnej przez proboszczów i ze sfery odpowiedzialności, jaką nabywają wobec powierzonego im Kościoła partykularnego w trosce o dobro dusz, aby takie sytuacje nie powtarzały się w przyszłości.

W tym samym duchu papież Franciszek promulgował, 7 maja 2019 r. Motu Proprio Vox Estis Lux Mundiktórych normy są zatwierdzone "ad experimentum na okres trzech lat". Motu Proprio jest godne uwagi ze względu na ustanowienie nowej listy przestępstw nadużyć seksualnych, gdy sprawca jest duchownym lub członkiem Instytutu Życia Konsekrowanego lub Stowarzyszenia Życia Apostolskiego. Ponadto za przestępstwa uznaje się czyny popełnione wobec osób dorosłych, małoletnich lub osób szczególnie wrażliwych: zmuszanie kogoś, przemocą lub groźbą lub przez nadużycie władzy, do wykonania lub doznania czynności seksualnych; wykonywanie czynności seksualnych z małoletnim lub osobą szczególnie wrażliwą; produkowanie, wystawianie, posiadanie lub rozpowszechnianie, w tym za pomocą środków telematycznych, materiałów pornograficznych z udziałem dzieci, jak również ograniczanie lub nakłanianie małoletniego lub osoby szczególnie wrażliwej do udziału w wystawach pornograficznych.

Rozwój sytuacji w zakresie reformy Kodeksu

Reforma Księgi IV, określająca kary, które należy wymierzyć i będąca echem środków już przyjętych, włącza te przestępstwa z pewnymi modyfikacjami w brzmieniu, głównie do tytułu VI "Przestępstwa przeciwko życiu, godności i wolności człowieka", co podkreśla chęć ochrony ofiar i uznania naruszenia ich godności i wolności w przypadku popełnienia nadużycia, chociaż niektóre przestępstwa są nadal włączone do tytułu V "Przestępstwa przeciwko szczególnym obowiązkom", gdy sprawcą jest osoba duchowna.

Nie ma wyraźnej wzmianki o "wrażliwych dorosłych". Ich ochrona jest ustanowiona pośrednio, poprzez "przekręcenie" - jak wskazał biskup Arrieta, architekt reformy - gdy wspomina się o niedoskonałym używaniu rozumu lub gdy prawo uznaje równą ochronę, ze względu na rozbieżności, które powstały w doktrynie w odniesieniu do jej interpretacji.

Z drugiej strony, choć w Motu Proprio Vos Estis Lux Mundi działania lub zaniechania mające na celu przeszkadzanie lub uchylanie się od dochodzenia cywilnego lub dochodzenia kanonicznego prowadzonego przez władzę są uważane za przestępstwo, to jednak nowa Księga VI reguluje jako przestępstwo zaniechanie przekazania zawiadomienia o przestępstwie w sferze kanonicznej, co nie przeszkadza we współpracy z władzą cywilną, o czym mówi samo Vademecum.

Nowa Księga VI reguluje ujęcie wiernych świeckich jako sprawców przestępstwa nadużycia, gdy cieszą się godnością lub sprawują urząd czy funkcję w Kościele w dwóch sytuacjach: gdy popełniają przestępstwo przeciwko szóstemu przykazaniu, a ofiarą jest osoba małoletnia lub osoba o niedoskonałym używaniu rozumu albo taka, której prawo uznaje równą opiekę, oraz gdy stosując przemoc, groźbę lub nadużywając władzy, popełniają przestępstwo przeciwko szóstemu przykazaniu lub zmuszają kogoś do wykonania lub doznania aktów seksualnych.

Podobnie, w celu przywrócenia sprawiedliwości, wyraźnie ustanowiono, że sędzia lub organ, w trakcie prowadzenia sprawy, musi zagwarantować prawo do obrony, domniemanie niewinności oraz godność domniemanego sprawcy i ofiary.

Ponadto zapewnia szybkość postępowania, unikając przedawnienia przestępstw w trakcie ich rozpatrywania, wymierza odpowiednią karę, biorąc pod uwagę okoliczności łagodzące i obciążające, takie jak stan nietrzeźwości lub inne zakłócenia czynności umysłu osoby, która dąży do popełnienia przestępstwa, a także ustala naprawienie szkody i zgorszenia w ramach reparacyjnego charakteru kary oraz należycie wykonuje karę.

Saldo

Tak więc reforma Księgi VI Kodeksu Prawa Kanonicznego dotyka obszaru nadużyć seksualnych, włączając szereg nowości i powtarzając środki, które równolegle z pracami poprzedzającymi reformę należało przyjąć, aby uniknąć powtórzenia się tych zachowań, chronić ofiarę z godnością i szacunkiem, oferując jej niezbędną pomoc duszpasterską i psychologiczną, uzyskać przebaczenie ze strony poważnie zranionej wspólnoty chrześcijańskiej oraz ułatwić stosowanie ustanowionego kanonicznego prawa karnego.

AutorMónica Montero Casillas

Prawnik

Ameryka Łacińska

Urugwaj przygotowuje się do Zgromadzenia Eklezjalnego

Agustin Sapriza-5 lipca 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

W Ameryce Łacińskiej i na Karaibach Kościół przygotowuje się do obchodów bezprecedensowego Zgromadzenia Eklezjalnego w dwóch fazach. Pierwszy - szeroki proces słuchania, a drugi - moment spotkania twarzą w twarz, który odbędzie się w dniach 21-28 listopada 2021 r. w sanktuarium Matki Bożej z Guadalupe w Meksyku i jednocześnie w kilku innych miejscach w regionie.

Genezą tego zgromadzenia jest odpowiedź udzielona przez papieża Franciszka na propozycję kierownictwa CELAM, aby zorganizować szóstą Konferencję Generalną. Franciszek zachęcił do zastanowienia się nad innym zgromadzeniem, ponieważ istnieją punkty oczekujące z dokumentu z Aparecidy. 

Propozycja miała obejmować nie tylko kardynałów i biskupów, ale także kapłanów, zakonników, świeckich mężczyzn i kobiety. Jest to coś nowego, w duchu synodalnym, proponuje się wdzięczną pamięć o ostatniej Konferencji Generalnej, wymaga to nawrócenia duszpasterskiego, szukania nowych dróg.

Zgromadzenie Eklezjalne będzie miało formę bezpośrednią i wirtualną. Osobiście w Casa Lago w Meksyku będzie obecnych około pięćdziesięciu osób. A także około dwudziestu miejsc do spotkań twarzą w twarz i wirtualnych interakcji. 

Chcieliśmy, aby ten proces synodalny był wielkim słuchaniem ludu Bożego, który pielgrzymuje w Ameryce Łacińskiej i na Karaibach, w tym czasie pandemii.

Proces ten ma następujące cele: odrodzić Kościół w nowy sposób, przedstawiając propozycję reformatorską i regeneracyjną.

Być wydarzeniem eklezjalnym w kluczu synodalnym, a nie tylko episkopalnym, z metodologią reprezentatywną, inkluzywną i partycypacyjną.

Być eklezjalnym kamieniem milowym, który może wznowić wielkie tematy wciąż aktualne, które powstały w Aparecidzie i podjąć na nowo kwestie i agendy, które mają wpływ. Ponowne połączenie pięciu Konferencji Generalnych Episkopatu Ameryki Łacińskiej i Karaibów, łącząc magisterium Ameryki Łacińskiej z magisterium papieża Franciszka; wyznaczenie trzech kamieni milowych: z Medellín do Aparecidy, z Aparecidy do Querida Amazonía oraz z Querida Amazonía do Jubileuszu Guadalupe i Odkupienia w 2031 i 2033 roku,

Kościół pielgrzymujący w Urugwaju, mały i ubogi, staje przed wyzwaniem uczynienia swojego przesłania atrakcyjnym i mobilizującym. To Zgromadzenie jest postrzegane jako sposób na zaangażowanie wszystkich wiernych w celu osiągnięcia większego rozpowszechnienia Ewangelii.

Na poziomie Konferencji Episkopatu za animację tego Zgromadzenia będzie odpowiedzialny biskup Canelones, Heriberto Bodeant. Odbyło się wirtualne spotkanie z wikariuszami duszpasterskimi wszystkich diecezji. Ponadto, za pomocą listu, zachęca wszystkich do przyłączenia się do tego bezprecedensowego Zgromadzenia, oferując zasoby, a adres e-mail i linia WhatsApp zostały utworzone jako środki konsultacji i przesyłania wkładów różnych wspólnot.

W archidiecezji Montevideo doroczne spotkanie duchowieństwa diecezji zostało wykorzystane jako okazja do przedstawienia Zgromadzenia Eklezjalnego. Z tej okazji, ze względu na obecne ograniczenia zdrowotne, odbyło się ono za pośrednictwem platformy Zoom, w którym wzięło udział około 130 księży.

Świat

Papież kończy Kongres Eucharystyczny w Budapeszcie i udaje się na Słowację

Ojciec Święty zapowiedział w niedzielę, że 12 września uda się do Budapesztu, stolicy Węgier, gdzie będzie koncelebrował Mszę św. kończącą Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny. Następnie odwiedzi Słowację.

Rafał Górnik-4 lipca 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

"W dniach 12-15 września przyszłego roku, jak Bóg da, udam się na Słowację z wizytą duszpasterską, wieczorem 12-go" - ogłosił papież Franciszek po niedzielnej modlitwie Anioł Pański, zaznaczając, że Słowacy cieszą się z tej wiadomości. "Najpierw będę koncelebrował Mszę św. kończącą Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny w Budapeszcie" - dodał papież. "Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy przygotowują się do tego wyjazdu i modlę się za nich. Wszyscy modlimy się za tę podróż i za ludzi, którzy pracują przy jej organizacji."

Mateo Bruni, dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, podał miasta, które odwiedzi papież: "Jak Ojciec Święty zapowiedział dziś rano na Anioł Pański, na zaproszenie władz cywilnych i konferencji episkopatów, w niedzielę 12 września 2021 r. papież Franciszek uda się do Budapesztu z okazji Mszy św. kończącej 52. Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny; następnie od 12 do 15 września 2021 r. uda się na Słowację, odwiedzając miasta Bratysławę, Preszów, Koszyce i Šaštin. Program wyjazdu zostanie opublikowany w odpowiednim czasie".

To druga podróż apostolska papieża od czasu pandemii Covid-19. Na początku marca Franciszek odbył historyczną podróż do Iraku, gdzie nawiązał przyjaźń z szyicką wspólnotą muzułmańską oraz spotkał się z przedstawicielami Żydów i muzułmanów w starożytnym mieście narodzin Abrahama, Ur Chaldejskim, i wezwał ich do kroczenia drogą pokoju.

Ponadto kilka dni temu na spotkaniu modlitwy o pokój i refleksji nad Libanem z przedstawicielami chrześcijan, prawosławnych i protestantów Papież Rzymski wyraził "wielkie zaniepokojenie widząc, jak ten kraj - który jest mi bliski i który pragnę odwiedzić - pogrąża się w poważnym kryzysie".

Kardynał Erdö: znak nadziei

"Wspólnota wiernych katolików z wielką radością i przejęciem oczekuje na przybycie Ojca Świętego" - powiedział kard. Péter Erdö, arcybiskup Budapesztu i prymas Węgier. "Modlimy się, aby jego wizyta była dla nas znakiem nadziei i nowego początku wraz z złagodzeniem pandemii" - dodał.

Kardynał Erdo podkreślił również, że ogromne znaczenie ma fakt, iż Ojciec Święty osobiście uczestniczy we Mszy św. kończącej kongres, gdyż zazwyczaj to legat papieski reprezentuje Ojca Świętego na Kongresach Eucharystycznych. Tak było również podczas ostatniego Kongresu Eucharystycznego w Cebu, gdzie papież Franciszek przesłał wiadomość wideo".

Bp András Veres, biskup Győr i przewodniczący Konferencji Episkopatu Węgier, wyraził tę samą radość, gdy wraz z kardynałem Peterem Erdö podpisał 8 marca komunikat prasowy po ogłoszeniu przez papieża Franciszka, że uda się na Węgry, aby odprawić Mszę św. na zakończenie Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego, który odbędzie się od 5 do 12 września.

Monsignor Zvolenský: Umocnienie naszej wiary

Większa część papieskiej podróży odbędzie się jednak na Słowacji, małym środkowoeuropejskim kraju liczącym prawie 5,5 mln mieszkańców, którego stolicą jest Bratysława, a walutą euro. Po upadku muru berlińskiego w 1989 roku i po 23 latach obecności wojsk radzieckich w Czechosłowacji, w czerwcu 1991 roku uaktywniono wyjazd żołnierzy rosyjskich. Dwa lata później, w 1993 roku, Czechosłowacja została podzielona na Czechy z jednej strony i Słowację z drugiej. Do 2018 roku minęło 25 lat od rozstania.

Arcybiskup Bratysławy i przewodniczący Konferencji Episkopatu Słowacji Stanislav Zvolenský powiedział, że zapowiedź wizyty papieża w jego kraju "jest szczególnie radosną wiadomością i bardzo się cieszę". Myślę, że wielu z nas również w tej chwili z wielką radością powraca do wspomnienia wizyty Ojca Świętego Jana Pawła II. I po raz kolejny możemy powiedzieć, że następca apostołów, obecnie papież Franciszek, przybędzie na Słowację".

Przewodniczący konferencji biskupów słowackich dodał, że zapowiedź ta "pojawia się w związku z uroczystością naszych świętych Cyryla i Metodego, zwiastunów wiary". To oni nauczyli nas szacunku do papieża. A teraz będziemy mogli powitać Następcę Apostoła Piotra na Słowacji, przyjąć go pośród nas".

Monsignor Zvolenský zaprosił wszystkich do rozpoczęcia wewnętrznego przygotowania, aby móc dobrze wysłuchać orędzia papieża Franciszka - podaje oficjalna agencja watykańska. "Jest to przesłanie wrażliwości wobec tych, którzy cierpią, którzy są na marginesie społeczeństwa, którzy są w potrzebie, zarówno materialnej, jak i duchowej. Jest też jego wielka troska o dobro rodziny, wielka wrażliwość na potrzeby młodych ludzi. Te tematy z pewnością będą częścią wizyty papieża Franciszka na Słowacji. Myślę, że możemy spodziewać się wielkiego duchowego umocnienia".

23 marca br. podczas wspólnego spotkania słowaccy biskupi poparli inicjatywę złożoną w Trybunale Konstytucyjnym Republiki przeciwko zakazowi sprawowania kultu publicznego z powodu pandemii - podają media.  

Pokój z tobą

Czasami możemy też popaść, zgodnie z duchem świata (ja jestem tym pierwszym), w polaryzację, łatwą krytykę, złośliwe osądy, tworzenie grup przyjaciół i wrogów.

4 lipca 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

Nie wiem jak Wam, ale mi bardzo brakuje pozdrowień, uścisków, pocałunków pokoju. Obrzęd, który nasza liturgia przewiduje jako fakultatywny, a który z powodu pandemii został uproszczony lub wręcz stłumiony.

Jego pochodzenie jest apostolskie, a znaczenie głębokie: wierni wyrażają nim komunię kościelną i miłość braterską przed przyjęciem Ciała Chrystusa. Jesteśmy bowiem ciałem Chrystusa! A ciało bez pełnej jedności to potwór Frankensteina. Nie ma nic straszniejszego niż dekomunizacja, której skutkami są wrogość, zawiść, nienawiść i w końcu wojna.

Francisco rozpoczął miesiąc lipiec od ekumeniczny dzień modlitwy o pokój w LibaniePapieskie wideo poświęcone jest także "przyjaźni społecznej", krajowi szczególnie potrzebującemu komunii, którego historia jest naznaczona konfliktem i który przeżywa bardzo poważny kryzys instytucjonalny i społeczny. Ponadto w tym miesiącu wideo, które wydaje wraz z Papieską Światową Siecią Modlitwy, poświęcone jest "przyjaźni społecznej". Prosi w nim o "ucieczkę od wrogości społecznej, która tylko niszczy, i o ucieczkę od 'polaryzacji'", co - jak zaznacza - "nie zawsze jest łatwe, zwłaszcza dziś, gdy część polityki, społeczeństwa i mediów jest zdeterminowana, by tworzyć wrogów, by pokonać ich w grze o władzę".

Papież, który zajmuje się informacjami o głowie państwa, jest zaniepokojony i prosi o modlitwę, a to mnie bardzo martwi. Analitycy polityczni już otwarcie mówią o zimnej wojnie między Chinami a Stanami Zjednoczonymi, napięciu, które zostało wyciszone przez pandemię, ale które jest utajone i grozi poważnymi globalnymi konsekwencjami po przejściu fali.

W tym artykule nie chodzi mi o apokaliptykę w popularnym rozumieniu tego terminu, jako coś, co grozi zagładą lub zniszczeniem, ale w sensie biblijnym. Objawienie jest wielką księgą chrześcijańskiej nadziei, ponieważ za pomocą niepokojących (i często błędnie interpretowanych) obrazów wyraża opór w obliczu przeciwnika i wiarę w boską pomoc nawet w najtrudniejszych momentach. Sekret: trwać mocno w wierze, w komunii, tak jak to czyniły pierwsze wspólnoty w obliczu władzy rzymskiej.

Niezgoda w obrębie wspólnoty chrześcijańskiej jest nie tylko normalna, ale i konieczna. Ale czasem w duchu świata (a ja jestem pierwszy) możemy też popaść w polaryzację, w łatwą krytykę, w złośliwe ocenianie, w tworzenie grup przyjaciół i wrogów... Podejście do Ewangelii z różnych punktów widzenia i wrażliwości wyraża bogactwo Ducha Świętego, który wieje jak chce i gdzie chce, choć nikt nie jest wolny od popełniania błędów. Jesteśmy ludem grzeszników! Dlatego pierwszym lekarstwem przeciwko dekomunizacji jest pokora: nigdy nie uważać się za posiadacza prawdy absolutnej, znać swoje - i to liczne - ograniczenia, a nawet, za św. Pawłem, uważać innych za lepszych (por. Flp 2,3).

Nie traćmy komunii, abyśmy mogli nieść nadzieję światu pogrążonemu w kryzysie, abyśmy "widząc jak się wzajemnie miłują" nadal byli światłem, które przyciąga tych, którzy żyją w ciemności. Drogi czytelniku, pozwól, że zwrócę się do ciebie jako do brata i poproszę o wybaczenie, jeśli w jakikolwiek sposób cię uraziłem. Prośmy wspólnie o dar pokoju i pozwólcie, że powiem wam: Pokój wam!

AutorAntonio Moreno

Dziennikarz. Absolwent Nauk o Komunikacji oraz licencjat z Nauk o Religii. Pracuje w diecezjalnej delegaturze ds. mediów w Maladze. Jego liczne "wątki" na Twitterze dotyczące wiary i życia codziennego cieszą się dużą popularnością.

Hiszpania

"1200-lecie katedry w Oviedo to chwila łaski".

Katedra w Oviedo, miejsce pielgrzymek jako kustosz ważnych relikwii Jezusa, takich jak Święty Całun, obchodzi 13 października 1200. rocznicę konsekracji swojego pierwszego ołtarza. José Luis González Vázquez, ksiądz, kanonik i delegat episkopalny ds. liturgii diecezji, wyjaśnia to Omnesowi.

Rafał Górnik-4 lipca 2021 r.-Czas czytania: 6 minuty

"Katedra jest pomnikiem, który przekazuje mieszkańcom naszego świata, za pomocą plastycznego języka sztuki, wiarę tych, którzy nas poprzedzili i którą należy nadal szerzyć poprzez chrześcijańskie świadectwo. Katedra jest "miejsce" gdzie rozpoczyna się misja Kościoła, która zawsze związana jest z tworzeniem nowych wspólnot chrześcijańskich, które zawsze mają "miejsce" gdzie celebrują wiarę na pamiątkę Pana", mówi Omnesowi José Luís González Vázquez, Prezbiter od 1980 roku, delegat biskupi ds. liturgii archidiecezji Oviedo i kanonik prefekt liturgii katedry.

Na stronie 13 października to dzień, w którym diecezja Oviedo świętuje poświęcenie swojej katedry, która jest poświęcona Zbawicielowi i Dwunastu Apostołom. Takie było życzenie Alfonsa II Wstydliwego, który nie tylko uczynił miasto, w którym się urodził (Oviedo), stolicą Królestwa Asturii, ale także ustanowił tam w 811 roku nową diecezję, której pierwszym biskupem był Adolfo - wyjaśnia Don José Luis González.

Rok 2021 jest zatem rokiem szczególnym dla katedry w Oviedo i archidiecezji, ponieważ będzie to rok mają 1200 lat konsekracji jego pierwszego ołtarza.

"Jest to moment łaski ofiarowany tym z nas, którzy stanowią część tej diecezji Oviedo, abyśmy wiedzieli, jak żyć katedrą jako centrum i przejawem Kościoła lokalnego" - dodaje delegat ds. liturgii, który jest również profesorem sakramentologii i liturgii w seminarium i posiada tytuł magistra teologii liturgicznej.

Tak więc w tym roku, po tradycyjnym Jubileuszu Świętego Krzyża, który odbywa się od 14 do 21 września, 13 października odbędą się uroczystości, których punktem kulminacyjnym będzie odprawienie Mszy św. w rycie hiszpańskim. O tym wszystkim rozmawialiśmy z José Luisem Gonzálezem, wirtualnie, jak można sobie wyobrazić.

Co dokładnie jest obchodzone i jakie jest jego znaczenie, i czy możesz skomentować kontekst historyczny?

-Co roku, 13 października, diecezja Oviedo obchodzi poświęcenie swojej katedry, która jest poświęcona Zbawicielowi i Dwunastu Apostołom. Takie było życzenie Alfonsa II Wstydliwego, który nie tylko uczynił miasto, w którym się urodził - Oviedo - stolicą Królestwa Asturii, ale także ustanowił tam w 811 roku nową diecezję, której pierwszym biskupem był Adolfo.

W roku 2021 przypada 1200 rocznica konsekracji jej pierwszego ołtarza. Jest to chwila łaski, która jest ofiarowana tym z nas, którzy stanowią część tej diecezji Oviedo, abyśmy umieli żyć katedrą jako centrum i manifestacją Kościoła lokalnego.

Katedra nie jest miejscem zgromadzeń, jak to może być w przypadku audytorium. Jako miejsce głoszenia Słowa Bożego i sprawowania sakramentów, w szczególności sakramentów inicjacji chrześcijańskiej w noc wielkanocną, jest znakiem o charakterze quasi-sakramentalnym.

Z drugiej strony jest wymownym symbolem wyjątkowości diecezji, do której należy; więzi komunii z innymi diecezjami tworzącymi Kościół katolicki oraz - co jest bardzo ważnym, a czasem zapominanym aspektem - znakiem apostolskości naszej wspólnoty diecezjalnej.

Nazwa pochodzi od tego, że znajduje się w niej krzesło biskupie. Ten, kto na niej zasiada, jest właściwym biskupem, który jest gwarantem wiary Kościoła, nad którym przewodniczy, ponieważ sukcesja apostolska to coś więcej niż przekazanie władzy: to wpisanie się w apostolskość Kościoła, w symfonię komunii z innymi Wspólnotami chrześcijańskimi. Dlatego cathedra jest symbolem określającym miejsce, w którym biskup przewodniczy diecezji, głosi Ewangelię, świadczy o prawdziwości sprawowanych tam sakramentów. Jest to zatem miejsce jedyne w swoim rodzaju, ponieważ poprzez katedrę uwidacznia się nie tylko pasterski charakter posługi biskupiej, która obejmuje nauczanie i rządzenie, ale także jedność w wierze tych, których biskup gromadzi w imię Chrystusa, pasterza par excellence.

Ze względu na wspaniałość swej konstrukcji katedra zawsze nawiązuje do duchowej świątyni, która jaśnieje wielkością Bożej łaski, ale jednocześnie jest też widzialną figurą Kościoła Chrystusowego, który tu, na dole, wznosi ku Bogu swoje błagania, swoje uwielbienie i swoją adorację. Ta rzeczywistość motywuje do pielgrzymowania do katedry jako źródła wiary dla całej diecezji.

Jakie wydarzenia planuje Arcybiskupstwo w Oviedo i cała Wspólnota Diecezjalna z okazji tej rocznicy?

-Kapituła Katedralna, odpowiedzialna za opiekę nad nim i służbę, organizuje cykl wydarzeń obejmujących trzy aspekty: a) Wystawy. b) Koncerty muzyczne. c) Konferencje kulturalne. Punktem kulminacyjnym będzie odprawienie Mszy św. w obrządku hiszpańskim we wspomnianym 13 października.

W programie katedry bardzo wysokie miejsce zajmuje "Jubileusz Krzyża Świętego". , który odbywa się tam co roku. Rozpoczyna się 14 września, a kończy 21 tego samego miesiąca. Te dni radości związane są z "Krzyż Aniołówpiękny klejnot podarowany naszemu kościołowi diecezjalnemu przez króla Alfonsa II w roku 808.

Od czasów starożytnych nasza pierwsza świątynia nosiła nazwę "Sancta Ovetensis ze względu na przechowywane tam relikwie. Najważniejsze z nich to. "Święty CałunCenna tkanina, która - jak opowiada Ewangelia - zakryła twarz Pana, gdy zdjęli Go z krzyża i znaleźli w pustym grobie Chrystusa. "zwinięte w osobnym miejscu" (por. J 20, 7).

Z Jerozolimy, wraz z wieloma innymi relikwiami, które były przechowywane w "Święta ArkaZe względu na inwazję Persów w 614 roku, arka ta została przeniesiona z Palestyny do Kartaginy. Następnie przewieziono ją do Sewilli, a później do Toledo. Wraz z inwazją muzułmanów na Półwysep Iberyjski, arka znalazła schronienie w "MonsacroPierwszym z nich było małe wzgórze w pobliżu miasta Oviedo; zostało ono później przeniesione do "Święta Komnata Od tego czasu, na prośbę króla Alfonsa II Wstydliwego, posąg znajduje się w katedrze w Oviedo i pozostaje tam do dziś. 

Całun Święty i Jubileusz Krzyża Świętego

-Tradycyjnie, relikwia "Święty Całun -Najbardziej znana jest wystawiana 14 i 21 września na zakończenie Eucharystii, a także w Wielki Piątek. W tym roku. "Jubileusz Świętego Krzyża". każdego dnia będzie przewodniczył biskup. Otworzy ją nuncjusz, a zamknie arcybiskup. Przez pozostałe dni towarzyszyć nam będą ci, którzy wchodzą w skład prowincji kościelnej Oviedo, rdzenni mieszkańcy naszej ziemi wraz z kardynałem przewodniczącym Konferencji Episkopatu Hiszpanii.

Fakt, że z biegiem czasu w naszej Katedrze przechowywano tak wiele relikwii związanych z osobą Jezusa, Pana, sprawił, że stała się ona miejscem pielgrzymek. Jest kilka ścieżek, które prowadzą do "Sancta Ovetensis. Ich nazwy to: "Droga do San Salvador i, także, "Relic Road. W katedrze w Oviedo znajduje się początek "Camino de Santiago". Jej pierwszym pielgrzymem był asturyjski król Alfons II. Jest to również cel pielgrzymek.

Czy asturyjskie społeczeństwo obywatelskie będzie w jakiś sposób zaangażowane?

-Rada Miasta Oviedo, w osobie swojego burmistrza, wyraziła chęć współpracy w tych wydarzeniach i to czyni.; Swoje hojne wsparcie zaoferowały również niektóre media.

W czasach, gdy wydaje się, że więcej kościołów jest "zamykanych" niż otwieranych, upamiętniono poświęcenie "serca diecezji". Jakie ma znaczenie dla diecezji, dla jej wiernych?

- Budynek katedry, który jest święty, ponieważ ma zawierać "Ciało Chrystusa który jest jego Kościołem, ma silną moc ewokacyjną. Jest to pomnik, który przekazuje mieszkańcom naszego świata, za pomocą plastycznego języka sztuki, wiarę tych, którzy nas poprzedzili i która musi się nadal szerzyć poprzez świadectwo chrześcijańskie. Katedra jest "miejsce" gdzie rozpoczyna się misja Kościoła, która zawsze związana jest z tworzeniem nowych wspólnot chrześcijańskich, które zawsze mają "miejsce" gdzie świętują wiarę na pamiątkę Pana. Uczcijcie poświęcenie naszego "Matka Kościół", jest odnowienie zaangażowania, aby wzrastało ono poprzez bardziej zaangażowane życie Ewangelią.

Czy będzie tam jakieś odniesienie do Dziewicy z Covadonga, Santiny, obiektu tak powszechnej pobożności?

-Katedra w Oviedo składa się dziś z trzech kościołów, które pierwotnie były oddzielne, ale gdy je zbudowano, stały się "dorastać". budynek katedry stopniowo włączał je do swojego wnętrza. Są to: kaplica Santa María del Rey Casto, panteon królów Asturii; świątynia San Salvador i Dwunastu Apostołów oraz Święta Komnata, gdzie przechowywane są różne relikwie, które z biegiem czasu trafiły do tej Stolicy.

W kaplicy Santa María del Rey Casto, w jej centralnym ołtarzu, któremu przewodniczy, znajduje się obraz zwany de "Santa María de las Batallas. Obraz "Matka Boska z Covadonga -popularnie nazywany "La Santina występuje również pod mniej znaną nazwą "Santa María de las Batallas i być może towarzyszył królom asturyjskim w ich dążeniu do odzyskania dla Chrystusa półwyspu iberyjskiego podbitego przez Arabów po bitwie pod Guadalete. 

Kultura

Relikwie naszego Pana: Całun Turyński i Całun z Oviedo

Całun Turyński jest jedną z relikwii naszego Pana, która wzbudza największe zainteresowanie środowiska naukowego. Liczne badania nad tą tkaniną do dziś dostarczają niespodzianek. 

Alejandro Vázquez-Dodero-4 lipca 2021 r.-Czas czytania: 6 minuty

Co to jest. całun turyńskiznany również jako święty całun, całun, całun czy całun? Tradycyjne znaczenie i znaki pobożności.

Jest to lniana tkanina przedstawiająca wizerunek człowieka ze śladami i urazami ciała, jakie można znaleźć przy ukrzyżowaniu. Mierzy 436 cm długości i 113 cm szerokości.

Przechowywana jest w Turynie, we własnej kaplicy zbudowanej w XVII wieku, w ramach kompleksu obejmującego katedrę, pałac królewski i tzw. palazzo Chiablese.

Sindone z Turynu

Zawsze było wiele dyskusji na temat jego pochodzenia, a także na temat postaci zawartej w całunie. Wśród naukowców, teologów i w ogóle badaczy. Wielu twierdzi, że jest to tkanina, która okrywała ciało Jezusa Chrystusa, gdy został pochowany, a postać wyryta na tkaninie jest jego.

Uderzająca jest relacja fotografa Secondo Pia, który w 1898 r. podczas wywoływania zdjęć, które wykonał na płótnie, zobaczył "ukazujące się święte oblicze, tak wyraźne, że aż się cofnął". Nie podejrzewał, że jego odkrycie wpłynie na środowisko naukowe w taki sposób, w jaki to się stało. Od tego czasu prześcieradło stało się przedmiotem systematycznych badań, dając początek dyscyplinie naukowej znanej jako "syndonologia"; greckie słowo oznaczające prześcieradło to "sidon".

Według Ewangelii, zanim ciało Jezusa zostało złożone w grobie, było zawinięte w prześcieradło. Jak to było w zwyczaju w tamtych czasach, na jego głowę nałożono czapkę, zawiązaną wokół policzków. Następnie owijano go wzdłuż prześcieradłem - "sindonem" - i wiązano poziomo dwoma bandażami. Wreszcie welon - "sudarion" - zakrywał jego twarz.

Prawo żydowskie utrzymywało, że trup jest nieczysty, więc wszystko, co go dotknęło, stało się nieczyste. Zmieniło się to wraz ze zmartwychwstaniem Jezusa, dlatego jego uczniowie dbali o zachowanie przedmiotów, które miały kontakt z jego zwłokami.

Euzebiusz z Cezarei z III wieku jako pierwszy wspomina o istnieniu płótna z odciskiem stopy Jezusa. Od tego czasu pozostały ślady jego różnych losów, kustodii i perypetii.

Pod koniec XVI wieku w Turynie przechowywany był Całun Turyński. Mandylion z Edessy stał się znany jako Całun Turyński. Dopiero na początku XVIII wieku, w związku z francuskim oblężeniem miasta oraz w czasie II wojny światowej, ze względów bezpieczeństwa został przeniesiony w inne miejsce.

Po śmierci ostatniego z monarchów Domu Sabaudzkiego w 1983 roku, Święty Całun przeszedł pod opiekę Stolicy Apostolskiej.

W kilku badaniach naukowych, między innymi, wyciągnięto następujące wnioski:

  • Obraz odbity w całunie przedstawia człowieka, który cierpiał skrajne męki;
  • Przędza użyta do utkania tkaniny pochodzi z Bliskiego Wschodu; tkania tego typu były używane już w pierwszych latach chrześcijaństwa i prawdopodobnie pochodziły z żydowskich krosien;
  • Całun pokrywa się z płótnami sepulkralnymi z I wieku;
  • obraz nie został namalowany, ponieważ nie widać na nim śladów pigmentu, jak również to, że żaden średniowieczny artysta nie mógł go namalować, ponieważ technika perspektywy, którą odzwierciedla, nie była wówczas znana;
  • wysoki procent nasion znalezionych w relikwii pochodzi z Judei;
  • pyłek jednej z roślin znalezionych w całunie odnosi się do tej, z której wydobyto ciernie tworzące koronę, którą ukoronowano Jezusa Chrystusa;
  • Z obrazu jasno wynika, że gwoździe przechodziłyby przez nadgarstki rąk, a nie dłonie, jak ukrzyżowani przedstawiani są na obrazach i malowidłach; potwierdzałoby to, że obraz na arkuszu nie jest średniowiecznym falsyfikatem obrazkowym;
  • Po badaniach techniki wytwarzania obrazu stwierdza się, że obraz nie jest wykonany ręcznie;
  • U stóp tkaniny odkryto ślady minerałów używanych przy budowie starożytnej Jerozolimy, co potwierdzałoby, że osoba owinięta w tkaninę przechodziła przez to miasto;
  • w oczodołach znaleziono wzory małych monet, które umieszczono by na ciele odbitym w tkaninie, a monety te pochodzą z czasów Tyberiusza, czyli z wczesnych lat I wieku, kiedy to umarł Jezus Chrystus.

Należy zaznaczyć, że Kościół katolicki nie wyraził żadnej opinii na temat autentyczności całunu. Tym bardziej, że istnieją naukowe dowody datujące tkaninę na lata po I wieku, jak np. badanie przeprowadzone w 1988 roku z wykorzystaniem datowania radiowęglowego - węgiel 14 - które umiejscawia ją w XIV wieku.

Św. Jan Paweł II w 1998 r. wypowiedział się w tej sprawie, stwierdzając, że ponieważ nie jest to kwestia wiary, Kościół nie ma szczególnych kompetencji do wypowiadania się w takich kwestiach. Dalsze badania należą do naukowców.

W 1958 roku papież Pius XII oficjalnie zezwolił na nabożeństwo do tzw. "Świętego Oblicza Jezusa", czyli twarzy wyrytej na całunie turyńskim.

Różne wydarzenia związane z Całunem Turyńskim

Na początku XVI wieku w kaplicy, w której znajdował się całun, wybuchł pożar; uległ on uszkodzeniu, a do jego odtworzenia użyto serii łat.

W 1997 roku nowy pożar uszkodził całun. W 2002 roku został jednak odrestaurowany, usunięto z niego okładkę arkusza i szereg łat. Dzięki tej renowacji można było dokładnie zbadać tył tkaniny, który do tej pory był ukryty.

Wystawienie na widok publiczny Świętego Całunu jest bardzo powściągliwe, ze względu na ostrożność, jaką należy z nim zachować. Ostatnie wystawy miały miejsce w 2000 roku z okazji jubileuszu, w 2010 roku na wyraźne życzenie obecnego papieża emeryta Benedykta XVI oraz w 2015 roku na dwustulecie urodzin księdza Bosko.

Charakterystyka wizerunku wyrytego na całunie

Choć istnieje wiele opinii na temat cech charakterystycznych wizerunku mężczyzny wyrytego na Całunie, co do niektórych z nich wydaje się być zgoda.

Należy zauważyć, że kolory są odwrócone w porównaniu z normalnym obrazem optycznym. Dlatego też został on porównany do negatywu. Kontury obrazu, które widać dopiero z daleka, są zamazane.

Są naturalnie wierzący, którzy uważają wizerunek za ślad zmartwychwstania Jezusa i liczą na nadnaturalne - lub przynajmniej półnaturalne - efekty, które musiały współpracować w procesie stemplowania wizerunku na całunie. Innymi słowy, wierzą w cud takiego pieczętowania i są przekonani, że tym, który był pieczętowany, był sam Jezus Chrystus, ze względu na rodzaj ran i inne szczegóły, które są zgodne z Jego osobą.

Całun z Oviedo: czym jest i dlaczego jest związany z całunem turyńskim?

Oprócz Świętego Całunu istnieją inne relikwie chrześcijańskie związane z odzieniem, które Jezus Chrystus mógł mieć na sobie po zejściu z krzyża i pochówku.

Jednym z nich jest całun - lub "pañolón" - z Oviedo. W tym hiszpańskim mieście zachowała się mała lniana ściereczka poplamiona krwią. Jest czczony jako szata pogrzebowa, która według Ewangelii - por. J 19,40 i 20,5-8 - stanowiła całun okrywający głowę. Czterej Ewangeliści odnoszą się do różnych tkanin, które nasz Pan nosił w czasie swego pochówku: całun lub prześcieradło, całun lub chusta na głowę oraz bandaże. Podają, że po przybyciu do grobu w poranek wielkanocny Piotr i inny uczeń znaleźli grób pusty i złożone lniane płótna, a całun, który był nałożony na głowę, nie złożony z lnianymi płótnami, ale oddzielnie, nadal zwinięty.

Istnieją legendy, które wskazują na obecność całunu w Oviedo od VIII wieku, przed czym musiał on pozostać przez jakiś czas w Ziemi Świętej, zakładając, że św. Piotr byłby jego pierwszym kustoszem.

Podobnie jak w przypadku całunu z Oviedo, badania składu tkaniny całunu z Oviedo, znalezionej na nim krwi i innych szczątków, skłaniają do przypuszczeń, że może to być tkanina Jezusa Chrystusa.

Najważniejszym pytaniem w badaniach nad całunem z Oviedo jest jego związek z całunem turyńskim lub Świętym Całunem. Wielokrotnie twierdzono, że obie szaty okrywały tę samą głowę w dwóch różnych czasach, ale blisko siebie, na podstawie historii, przyczyn śmierci człowieka, który musiał nosić te szaty, oraz składu krwi i wzorów plam, które do nas dotarły.

Jednak wbrew tezie, że szata ta należy do Jezusa Chrystusa, istnieją cztery daty, które datują chustkę na średniowieczne pochodzenie, datując ją na okres między VI a IX wiekiem.

Są też tacy, którzy twierdzą, że gdyby całun Pański się zachował, to ewangeliści odnotowaliby go w swoich relacjach, czego nie uczynili. Co innego, że Ewangelia Jana mówi o chustce do okrycia twarzy Jezusa i bandażu lub płótnie, które wiązało lub wiąże ciało, a reszta Ewangelii mówi tylko o całunie jako prześcieradle. To ostatnie wykluczałoby Ewangelię Jana wśród tych, którzy uznawaliby prawdziwość całunu.

Więcej
Rodzina

Małżeństwo: "Mission Possible

Małżeństwo i rodzina to pierwsza szkoła człowieczeństwa. Autor omawia niektóre cnoty właściwe małżeństwu, które czynią je drogą do boskiej obietnicy pełnej miłości.

José Miguel Granados-4 lipca 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

Cierpienie i przezwyciężanie

David Copperfield to chyba najbardziej autobiograficzna powieść Charlesa Dickensa. Zawiera kilka porywających historii o cierpieniu i samodoskonaleniu. Jak zwykle u autorki, przedstawia ona barwny amalgamat postaci, genialnie nakreślonych. Betsey Trotwood, ciotka matki głównej bohaterki, jest ekscentryczną spinsterką. Poszła odwiedzić nowo narodzonego Dawida, ale wyszła w rozkroku, gdy zorientowała się, że to nie dziewczynka. Jednak po latach, gdy on, jako zupełnie pozbawiony środków do życia i przygnębiony chłopak, przyjdzie do niej wyczerpany po pomoc, ona przyjmie go z wielkodusznością.

Dziwaczna i ujmująca ciotka udziela mądrych rad swojemu siostrzeńcowi. Ona przypomina mu o podstawowych granicach etycznych: "Nigdy nie bądź niegodziwy, nigdy nie bądź fałszywy, nigdy nie bądź okrutny". I zachęca do odwagi w życiowych zmaganiach: "Musimy z odwagą stawiać czoła przeciwnościom; nie możemy pozwolić, by nas przerażały. Musimy nauczyć się odgrywać swoją rolę. Musimy pokonać przeciwności losu..

Siła i cierpliwość

Cierpliwość, jako część cnoty męstwa, polega na takiej stałości ducha, aby w obliczu przeciwności nie ulec zniechęceniu. Dzięki niej możemy podejmować wielkie przedsięwzięcia i zadania. Jest to niezbędna cnota w życiu, bo wszyscy napotykamy na trudności i utrapienia. Zakłada ona mocne przylgnięcie do dobra, odrzucenie fałszywych dróg na skróty, ze stabilnością w obliczu niepowodzeń; bez wyrzutów sumienia, szemrania i narzekania; bez szukania niefortunnych pociech i rekompensat; bez pozwalania sobie na przygnębienie smutkiem, który rodzi urazę i gorycz; z radością i wytrwałością.

"Być cierpliwym to znaczy nie pozwolić, by pogodę ducha lub jasność widzenia duszy odebrały rany, które otrzymuje się podczas czynienia dobra". (Josef Pieper). Dlatego cierpliwość pozwala nam "stawiać opór, być świadkiem smutku, nie dając się mu zwyciężyć, pozostać wiernym pamięci istoty, która przedstawiała się w przeszłości jako jedyna możliwa droga do prawdziwie ludzkiej egzystencji, i wytrzymać napór bólu w imię tej obietnicy, którą człowiek wówczas znał jako swoją własną". (Javier Aranguren).

Co więcej, dary Ducha Świętego zwiększają ludzkie możliwości aż do nadania sposobu odczuwania i działania samego Chrystusa, poprzez nabycie samych Jego cnót.

Odwaga i wytrwałość

Małżeństwo i rodzina to pierwsza szkoła człowieczeństwa. Wielki ideał, jakim jest tworzenie domu, wymaga trwałego wysiłku i zaangażowania, ciągłych poświęceń i motywacji, wytrwałości i wytrzymałości w obliczu różnych przeciwności losu. Niestety są tacy, którzy boją się odważyć na wielkie powołanie i boleśnie obniżają rangę swojego istnienia. Z Jezusem jednak można osiągnąć wysokie cele i warto podjąć ten wysiłek. Jan Paweł II z pasją tłumaczył młodym ludziom, że Chrystus umożliwia im wspaniałe życie:

"W rzeczywistości to Jezus jest tym, którego szukasz, kiedy marzysz o szczęściu; to On czeka na ciebie, kiedy nie jesteś zadowolony z niczego, co znajdujesz; to On jest tym pięknem, które tak bardzo cię pociąga; to On prowokuje cię tym pragnieniem radykalizmu, które nie pozwala ci dać się ponieść konformizmowi; to On popycha cię do opuszczenia masek, które fałszują życie; to On odczytuje w twoim sercu najbardziej autentyczne decyzje, które inni chcieliby stłumić. To Jezus wzbudza w was pragnienie uczynienia z waszego życia czegoś wielkiego, wolę podążania za ideałem, odmowę dania się złapać w pułapkę przeciętności, odwagę zaangażowania się z pokorą i wytrwałością w doskonalenie siebie i społeczeństwa, czyniąc je bardziej ludzkim i braterskim"..

Wiara chrześcijanina we wszechmocnego Boga Miłości i ufność w Jego bliskość, w Jego opatrznościową opiekę, w Jego obietnicę życia, w sposób nadprzyrodzony wzmacniają cnotę cierpliwości. Tak jest zwłaszcza w pięknym powołaniu małżonków.. Kiedy łaska jest naprawdę dostępna, plan przymierza wiernej i wielkodusznej miłości małżeńskiej, owocnej i ekspansywnej, odnawianej w czasie, jest radośnie możliwy. Błogosławieństwo zaślubin Pana ma bowiem wartość trwałą.

Nadzieja nie zawodzi

Boska obietnica pełnej miłości wpisana w oblubieńczy język ciała i w pragnienia serca - czyli w dynamikę eros- generuje pewną nadzieję i dlatego jest nicią przewodnią historii każdego małżeństwa. W tym sensie Ojciec Święty Franciszek gorąco zachęca:

"Kultywuj ideały. Żyj dla czegoś, co przewyższa człowieka. Wierność osiąga wszystko. Jeśli popełnisz błąd, wstań: nic nie jest bardziej ludzkie niż popełnianie błędów. A te błędy nie muszą stać się dla Ciebie więzieniem. Nie daj się uwięzić przez swoje błędy. Syn Boży nie przyszedł dla zdrowych, ale dla chorych; dlatego przyszedł także dla was. A jeśli w przyszłości znów popełnisz błąd, nie bój się, wstań, wiesz dlaczego? Bo Bóg jest twoim przyjacielem. Jeśli boli cię gorycz, wierz mocno we wszystkich ludzi, którzy wciąż pracują dla dobra: w ich pokorze jest ziarno nowego świata. Odnieś się do ludzi, którzy zachowali swoje serce jako dziecko. Ucz się z cudowności, pielęgnuj cudowność. Żyć, kochać, marzyćUwierz. I, z łaską Bożą, nigdy nie rozpaczać.

Więcej
Ameryka Łacińska

Urugwaj: Doświadczenia przetrwania w wierze

Przetrwanie wiary wymaga zaangażowania wszystkich, aby jej światło było żywe w świecie chylącym się ku odebraniu Boga, ale w którym widzimy również znaki nadziei.

Jaime Fuentes-3 lipca 2021 r.-Czas czytania: 5 minuty

Tego ranka 15 września 2011 roku diagnoza Benedykta XVI była dokładna. Patrząc mi w oczy, wykrzyknął: "Urugwaj to świecki kraj... Trzeba przetrwać! Dziesięć lat później, wraz z rozprzestrzenianiem się sekularyzmu, ostrzeżenie papieża emeryta wydaje się mieć, podobnie jak pandemia, którą cierpimy, bezprecedensowy zasięg. Czy będzie skuteczna szczepionka, która przeciwdziała chorobie?

Nie ulega wątpliwości, że w Urugwaju przedsięwzięcie antychrześcijańskie i antykościelne było dobrze przemyślane i przyniosło niemało sukcesów, jak już widzieliśmy. Efektem końcowym jest do dziś powszechna ignorancja religijna, zniszczenie instytucji rodziny i - jak wskazał Franciszek w swojej programowej adhortacji - zapomnienie o Bogu. "wytworzyła rosnącą deformację etyczną, osłabienie poczucia grzechu osobistego i społecznego oraz postępujący wzrost relatywizmu, co skutkuje uogólnioną dezorientacją." (Evangelii Gaudium, n. 64).

Ale, dzięki Bogu, wszystko nigdy nie jest zdecydowanie czarne. Po prawie 48 latach kapłaństwa i jako biskup przez ostatnie dziesięć, może uda mi się przekazać pewne doświadczenia.

Pierwszym z nich jest to, że Duch Święty wciąż działaTo doświadczenie, powtarzane niezliczoną ilość razy, uczy nas, że preferowanym stylem działania Ducha Bożego jest milczenie.

Na stronie pobożność ludowa. Franciszek ma rację, gdy pisze, że niedocenianie jej "byłoby lekceważeniem działania Ducha Świętego". Ich wypowiedzi "mogą nas wiele nauczyć i dla tych, którzy umieją je czytać, są miejsce teologiczne na które musimy zwrócić uwagę, zwłaszcza gdy myślimy o nowej ewangelizacji". (EG, n. 126). W Minas, bardzo blisko miasta, znajduje się Narodowe Sanktuarium Dziewicy z Verdun. Na szczycie wzgórza, od 1901 r., kiedy umieszczono tam obraz Niepokalanego Poczęcia, przybywa nie mniej niż 60 lub 70 tys. osób, aby oddać Jej cześć 19 kwietnia, kiedy obchodzone jest Jej święto: całe rodziny, które wciąż przekazują swoim dzieciom wiarę we wstawiennictwo naszej Matki... A przez cały rok odwiedzają Ją tysiące pielgrzymów (a oni potrzebują opieki duchowej, a kapłanów brakuje, o Panie!).. "Nie należy ignorować ogromnego znaczenia kultury naznaczonej wiarą, upiera się Franciscoponieważ ta ewangelizowana kultura, poza swoimi granicami, ma o wiele więcej zasobów niż sama suma wiernych w obliczu napaści dzisiejszego sekularyzmu." (ibid.)

Przetrwanie wiary wymaga zaangażowania wszystkich, aby jej światło było żywe. A dokładnie wymaga, aby kapłaństwo służebne było rzeczywiście na służbie kapłaństwa wspólnego wiernych świeckich.. Nie jest łatwo przełamać wielowiekową inercję, zsyntetyzowaną w pojęciu, które często gości na ustach samego papieża:... klerykalizm. Jest to przede wszystkim dzieło wychowania tych, którzy przygotowują się do kapłaństwa; dzieło długotrwałe, równie pracochłonne, co niezbędne.

Podstawową ideę "nowej ewangelizacji", do której wzywa Franciszek, wyjaśnił Jan Paweł II na zgromadzeniu CELAM w 1983 r., a rozwinął ją szczególnie w Urugwaju w 1988 r.: powinna ona być "nowy w swoim zapale, w swoich metodach, w swoim wyrazie".

"Feeling gorliwość apostolska oznacza głód szerzenia radości wiary wśród innych, powiedział w swoim ostatnim kazaniu w naszym kraju. "Gorliwość apostolska to nie fanatyzm, ale konsekwencja życia chrześcijańskiego. Nie oceniając intencji innych, musimy nazwać dobro dobrem, a zło złem. Powszechnie wiadomo, że zniekształcanie prawdy nie rozwiązuje problemów. To właśnie otwartość na prawdę Chrystusa przynosi pokój duszom. Nie bójcie się trudności i nieporozumień, tak często nieuniknionych w świecie, gdy staracie się być wierni Panu!".

"Nowy w swoich metodach".."Jest to apostolstwo dostępne dla wszystkich chrześcijan w ich środowisku rodzinnym, zawodowym i społecznym, wyjaśnił Jan Paweł II. Jest to apostolstwo, którego nieodzowną zasadą jest dobry przykład w codziennym postępowaniu - mimo osobistych ograniczeń - i które należy kontynuować słowem, każdy według swojej sytuacji w życiu prywatnym i publicznym.". I Francisco: "Chodzi o to, by zanieść Ewangelię do ludzi, z którymi ma się do czynienia, zarówno tych bliskich, jak i tych, których się nie zna. Jest to nieformalne przepowiadanie, które może mieć miejsce w środku rozmowy i jest to również przepowiadanie, które misjonarz robi, gdy odwiedza dom. Być uczniem to mieć stałą dyspozycję do niesienia innym miłości Jezusa, a dzieje się to spontanicznie w każdym miejscu: na ulicy, na placu, w pracy, w drodze". (EG, n. 127).

Co miał na myśli mówiąc "nowy w swoim wyrazie"? Jan Paweł II wyjaśnił w Salto: "?Każdy chrześcijański mężczyzna i kobieta powinni zdobyć solidną wiedzę o prawdach Chrystusa - odpowiednią do własnej formacji kulturowej i intelektualnej - poprzez podążanie za nauką Kościoła. Każdy musi prosić Ducha Świętego, aby uzdolnił go do niesienia "radosnego głoszenia", "Dobrej Nowiny", do każdego środowiska, w którym żyje. Ta głęboka formacja chrześcijańska pozwoli mu rozlewać "nowe wino", o którym mówi nam Ewangelia, do "nowych bukłaków" (Mt 9, 17): głosić Dobrą Nowinę językiem zrozumiałym dla wszystkich". Franciszek nalega: "Wszyscy jesteśmy powołani do wzrastania jako ewangelizatorzy. Jednocześnie staramy się lepsze szkolenieWszyscy musimy nieustannie pozwalać innym ewangelizować nas, ale to nie znaczy, że powinniśmy odkładać naszą misję ewangelizacyjną. W tym sensie wszyscy musimy pozwolić, aby inni nas nieustannie ewangelizowali; nie oznacza to jednak, że powinniśmy odłożyć misję ewangelizacyjną, ale że znajdziemy taki sposób komunikowania Jezusa, który odpowiada sytuacji, w jakiej się znajdujemy". (EG, n.121).

Uczynienie Jezusa Chrystusa znanym niesie ze sobą również troska o potrzeby materialne jednostek i społeczeństwato zachowanie "zawsze towarzyszy ewangelizacji, kontynuował Jan Paweł II. "Kościół na przestrzeni dziejów tak właśnie rozumiał ewangelizację, dlatego wraz z głoszeniem Dobrej Nowiny podejmowano inicjatywy wychodzące naprzeciw tym potrzebom. Jak słusznie zauważył mój poprzednik Paweł VI, szczęśliwej pamięci, "ewangelizować dla Kościoła to nieść Dobrą Nowinę do wszystkich warstw ludzkości, to przez swoje oddziaływanie przemieniać od wewnątrz, czynić samą ludzkość nową: 'Oto czynię świat nowy' (Ap 21, 5)" (Evangelii Nuntiandi, 18). Franciszek poświęca cały czwarty rozdział Evangelii gaudium wyjaśnić "społeczny wymiar ewangelizacji, właśnie dlatego, że jeśli ten wymiar nie jest właściwie wyjaśniony, zawsze istnieje ryzyko wypaczenia autentycznego i integralnego znaczenia misji ewangelizacyjnej".. I nie sposób streścić wytrwałego nalegania Papieża, który na tysiąc sposobów i poprzez wzorcowe inicjatywy wyjaśnia ją w jej wielu aspektach.

 "Musimy przetrwać!"Benedykt XVI powiedział mi tego ranka. Od czasu do czasu, jak każdy, mam ochotę "zrobić prasówkę"... Myślę, że wyliczanie ich przyczyn jest zbędne, bo są znane i wspólne. Ale staram się nie zapominać i stosować je w praktyce dwie podstawowe prawdy: "Bez chwil cichej adoracji, modlitewnego spotkania ze Słowem, szczerego dialogu z Panem, zadania łatwo tracą sens, osłabia nas zmęczenie i trudności, wygasa nasz zapał. Kościół rozpaczliwie potrzebuje płuc modlitwy." (EG, n. 262). Druga prawda to fakt, który wywołuje u mnie takie same odczucia jak u papieża Franciszka: "Bardzo się cieszę, że we wszystkich instytucjach kościelnych mnożą się grupy modlitewne, grupy wstawiennicze, modlitewne czytanie Słowa, wieczysta adoracja Eucharystii". (EG, n. 262). To prawda, w Urugwaju, jak i w wielu miejscach na świecie, tu i ówdzie rodzą się inicjatywy modlitwy, pielgrzymki, uciekanie się do Najświętszej Dziewicy, wieczysta adoracja Eucharystii....

 Trudności, z jakimi boryka się Kościół w Urugwaju, choć z własnymi akcentami, widocznymi w poprzednich nabożeństwach, nie różnią się od tych, które można dziś spotkać pod tymi i innymi szerokościami geograficznymi. We wszystkich przypadkach bodziec do przetrwania jest nie do pokonania: jest to "... "misja" Kościoła".walka o duszę tego świata", jak pisał św. Jan Paweł II zapraszając nas do przekroczenia progu nadziei. Jest to ten sam duch, który inspiruje Franciszka: rzeczywiście, "Jakże często marzymy o ekspansjonistycznych, drobiazgowych i dobrze nakreślonych planach apostolskich pokonanych generałów! W ten sposób zaprzeczamy historii naszego Kościoła, która jest chwalebna, bo jest historią poświęcenia, nadziei, codziennej walki, życia postrzępionego w służbie, stałości w pracy, która męczy, bo każda praca to 'pot naszego czoła'". (EG n. 96).

AutorJaime Fuentes

Biskup emerytowany Minas (Urugwaj).

Więcej