Święty sposób poznania Boga jest komplementarny wobec sposobu poznania przez rozum filozoficzny i teologiczny. W świętych Bóg jest poznawany i doświadczany jako podmiot transcendentny i jednocześnie bliski.
Istnieją różne ważne sposoby otwierania się na rzeczywistość z doświadczenia, odpowiadające samej istocie, która leży u podstaw różnych zjawisk, i zgodne z ludzką zdolnością recepcyjną. Zatem wiedza może być zdobywana według pięć sposobów doświadczaniaStudium nauk humanistycznych: wrażliwych, afektywno-sentymentalnych, estetycznych, etycznych i religijnych. Wszystkie one wnoszą bogactwo danych do racjonalnego opracowania i przyczyniają się do osobistej dojrzałości oraz do kulturalnego, naukowego i technicznego rozkwitu wspólnoty ludzkiej. Odrzucenie którejkolwiek z tych form wiedzy z powodu redukcjonizmu lub ideologicznych uprzedzeń jest sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem i nieuchronnie prowadzi do zubożenia oraz osobistej i społecznej degradacji.
Na stronie doświadczenie religijne jest skarbem sapiencjalnym we wszystkich epokach i społeczeństwach. Nie jest to wyłączność dla tzw. mistyków, choć wśród nich jest szczególnie intensywna lub jasna. W zasadzie każdy poszukiwacz transcendentnego Boga, każdy wierzący ma doświadczenie Bożej obecności w jego życiu, wypełniając je sensem: w jego modlitwie, w jego sumieniu, w jego decyzjach, w ukierunkowaniu jego egzystencji, w jego relacjach międzyludzkich, w jego utrapieniach, radościach i nadziejach.
To prawda, że są ludzie, u których ta naturalna otwartość na boską tajemnicę staje się decydująca. Tak jest w przypadku życie świętych uznanych przez Kościół i w tylu innych, którzy już cieszą się obecnością Boga, którzy żyli w czasie intymnie związanym z tajemnicą Boga osobowego. Relacja o ich intymnym spotkaniu z Panem podczas ziemskiej egzystencji zawiera uprzywilejowane źródło poznania Boga, które jest korzystne dla wszystkich.
Można powiedzieć, że ich głęboka osobista relacja z Panem stanowi prawdziwe miejsce teologiczne: to znaczy, jego życie odnosi się do Boga w którego wierzą; promieniują Bogiem, są paradygmatami obecności świętej i transcendentnej tajemnicy w immanencji historii.
Co więcej, oprócz pewnych wspólnych cech, ta wewnętrzna biografia - rozwijająca się w wielorakich działaniach ewangelizacyjnych - jest w każdym z tych opowiadań odrębna i niepowtarzalna. Z tych wszystkich względów Kościół wyraża swoje zainteresowanie poznaniem doświadczenie Boga tych wielkich duszJana Pawła II, z korzyścią dla całej wspólnoty wierzących i całego społeczeństwa.
I tak na przykład hebrajska filozofka Edyta Stein - znana dziś jako św. Teresa Benedykta od Krzyża - opowiada o swoim nawróceniu jako owocu łaski dzięki spotkaniu z Bogiem poprzez wewnętrzną biografię św. Teresy od Jezusa. Rzeczywiście, na zakończenie lektury Księga mojego życia mistyczki z Avili - wykrzyknęła, zaabsorbowana i przekonana: "¡To jest prawda!". Było to szczere uświadomienie sobie, ze strony intelektualistki, rzeczywistości Boga, który wdziera się w kobietę - żyjącą kilka wieków wcześniej - by przemienić i wypełnić jej istnienie wszechogarniającym potencjałem napromieniowania.
Święty sposób poznania Boga jest komplementarny wobec sposobu poznania przez rozum filozoficzny i teologiczny. W tym drugim przypadku jest to nauka często nadmiernie rozbudowana i akademicka. U świętych natomiast Bóg jest poznawany i doświadczany jako podmiot transcendentny, a zarazem bliski, ktoś, kto jestwewnątrz, dynamizowanie samo istnienie.
Ta wiedza o osobistej komunii z Bogiem polega więc na. wewnętrzne, witalne, bogate, transformujące doświadczenieDojrzałe po ludzku, uczciwe i piękne osobowości, światli i odważni mężczyźni i kobiety, z wadami i ograniczeniami, ale zdolni do podejmowania czynów apostolskich i charytatywnych, osiągający szczyty człowieczeństwa. Ich świetlane życie, często ukryte, jest tym, co naprawdę decyduje o biegu historii i postępie cywilizacji miłości.
Na stronie obsada wzorcowego życia z tego sposobu doświadczalnego poznania Boga wynika niewyczerpany. Począwszy od nawróconych intelektualistów, poprzez duszpasterzy, którzy odnowili życie Kościoła, aż po mężczyzn i kobiety o niewiarygodnej działalności charytatywnej na rzecz najuboższych lub w promocji ludzkiej i edukacji młodzieży znajdującej się w trudnej sytuacji; czy wreszcie tak wielu świeckich, którzy ze swoich sfer zawodowych i społecznych budowali cywilizację rodziny i inkulturowali Ewangelię w różnych społeczeństwach. Wszystkie one doprowadziły do mobilizacji uczniów gotowych przylgnąć do misji Chrystusa z ewangelicznym radykalizmem.
Ostatecznie ścisłe świadectwo świętych ukazuje, z niezbitą siłą udanego życia, prawdziwość Bóg, który doprowadza do pełni Istnienie tych, którzy są całkowicie zorientowani na niego, jest niepodejrzane. Wielkość tych postaci - w ramach bardzo bogatej różnorodności - sama w sobie przemawia za Bogiem, który jest w stanie rozwinąć do maksimum w każdym człowieku i w każdej osobie najlepszy potencjał ludzkości.
"Święty Dominik de Guzman ma wiele do powiedzenia w dzisiejszym dialogu".
Dziś Kościół obchodzi święto świętego Dominika z Guzmán. Znakomity założyciel Zakonu Kaznodziejskiego jest do dziś, 800 lat po swojej śmierci, bardzo żywy, a jego rodzina zakonna odegrała kluczową rolę w ewangelizacji w czterech zakątkach świata.
W tym roku, od 6 stycznia 2021 do tego samego dnia w 2022, rodzina dominikańska obchodzi Rok Jubileuszowy, który mimo pandemii podkreśla wpływ tego uniwersalnego świętego, którego charyzmat głoszenia Ewangelii przybiera nowe formy w świecie komunikacji cyfrowej, zachowując jednocześnie ducha dialogu i spotkania swojego założyciela.
Fra Juan Carlos Cordero Dominika w Prowincji Hispani i rozmawiał z Omnes o tym Roku Jubileuszowym, który określa jako "piękną okazję do podjęcia postaci św. Dominika z Guzman".
Z nowymi językami i nowymi wyzwaniami, święty Dominik z Guzman jest świętym, który ma wiele do powiedzenia w dialogu z dzisiejszymi ludźmi.
Fra Juan Carlos Cordero
W tym roku rodzina dominikańska obchodzi 800-lecie Dies Natalis swojego założyciela. Co po tych ośmiu wiekach życia znaczy dla dzisiejszego świata św. Dominik z Guzman?
- 800 lat po swojej śmierci św. Dominik jest postacią, która nie tylko stoi na piedestale, ale jest wciąż obecna w życiu rzeszy mężczyzn i kobiet. Przede wszystkim w życiu tych, którzy tworzą Zakon Dominikański, rozprzestrzeniony w dużej części świata i realizujący misję głoszenia Ewangelii dzisiaj. Z nowymi językami i nowymi wyzwaniami, św. Dominik z Guzman jest świętym, który ma wiele do powiedzenia w dialogu z dzisiejszymi ludźmi.
Od stycznia obchodzicie intensywny Rok Jubileuszowy. Jak przeżywacie ten Jubileusz naznaczony pandemią?
- To prawda, że pandemia w dużej mierze uwarunkowała obchody Jubileuszu. Z drugiej strony, ten czas jest piękną okazją do podjęcia na nowo postaci św. Dominika. Jubileusz rozpoczął się 6 stycznia 2021 roku w Bolonii, gdzie pochowany jest św. Dominik, i potrwa do 6 stycznia 2022 roku. Świętujemy jego dies natalisJego prawdziwe narodziny do życia wiecznego.
Hasło "Przy stole ze św. Dominikiem" odnosi się do tej tabuli, tej XIII-wiecznej tablicy Mascarella, która jest jednym z najwcześniejszych przedstawień św. Dominika, a która uległa rozproszeniu. Przedstawia ona św. Dominika wśród swoich braci, siedzących przy stole. Została ona ponownie połączona i jest obecnie wystawiona w Bolonii. Hasło przypomina nam, że św. Dominik jest ciągle obecny. Kiedy miał umrzeć, powiedział do tych kilku braci, którzy byli z nim i którzy płakali: "nie smućcie się, bo z nieba będę wam bardziej przydatny". Taki jest zamysł: jest wciąż obecny i wciąż zachęca i prowadzi nas, przy tym stole dialogu, braterstwa. Stół, który nikogo nie wyklucza, który musi być otwarty dla wszystkich mężczyzn i kobiet, ponieważ chodzi o dzielenie się przesłaniem miłości Boga do wszystkich.
Mascarella Tabula
Rodzina dominikańska ma w swoim charyzmacie głoszenie Ewangelii. Nie możemy zapominać na przykład, co oznaczały ośrodki studiów i uniwersytety promowane przez Zakon Kaznodziejski. W dzisiejszym świecie, naznaczonym "interkomunią", jak aktualizuje się ta misja dominikanów?
- Jest rzeczą oczywistą, że na różnych kapitułach Zakonu, od generalnej po lokalną, te nowe środki komunikacji i przepowiadania są przyjmowane. Podstawowym problemem jest zawsze to, jak głosić Słowo Boże, Ewangelię, współczesnym mężczyznom i kobietom.
Fra Juan Carlos Cordero
Aby przepowiadanie było dziś ewangeliczne, musi opierać się na dialogu ze wszystkimi. Dialog, który zakłada słuchanie, przyjmowanie drugiego, stawianie się na miejscu drugiego i dzielenie się tym poszukiwaniem, poszukiwaniem Prawdy, Dobra, Boga, dobroci, piękna... w skrócie Miłości.
Nie chodzi o głoszenie poprzez narzucanie sloganów, ale o głoszenie Boga, który dialoguje, do tego stopnia, że Syn jest Słowem, które stało się ciałem, które przyjmuje naszą ludzką kondycję, aby postawić się na naszym poziomie, aby rozmawiać z nami i pokazać nam horyzont ludzkiego życia.
Jak dziś zorganizowana jest rodzina dominikańska?
- Zakon Dominikanów jest jeden, 800-letni, bez podziałów i odłamów. Dominikanie mają przełożonego generalnego i radę generalną w Rzymie w bazylice Santa Sabina, a bracia są zgrupowani w prowincjach, z których niektóre powstały za życia św. Dominika, jak Francja, Anglia i Hiszpania.
Od bardzo wczesnych czasów dominikanie organizowali się w klasztory złożone z kilku braci oddających się studiom i głoszeniu kazań, którzy wybierali swoich przełożonych. Przełożeni klasztorów na danym terenie tworzą kapituły. Co cztery lata wybierany jest przełożony prowincji. Co dziewięć lat przełożeni ci wraz z innymi przedstawicielami wybierają Mistrza Zakonu, następcę św. Dominika. Ponadto podczas kapituł Zakon poświęca dwa lub trzy tygodnie na obecność, życie i misję w dzisiejszym świecie, jak żyją nasze wspólnoty, jak mogą być bardziej wierne temu, czego chciał św. Dominik, jak mogą być bardziej spójne, bardziej ewangeliczne i bardziej adekwatne do czasów, w których żyjemy.
Święty Dominik jest wciąż obecny i wciąż zachęca i prowadzi nas, przy tym stole dialogu, braterstwa.
Fra Juan Carlos Cordero
Jedną z najciekawszych rzeczy dotyczących dominikanów jest to, że zakonnice, żeńska gałąź dominikanów, poprzedzały męski Zakon Kaznodziejski. Święty Dominik uważał, że dzieło przepowiadania musi być wsparte kontemplacją, dlatego w 1206 roku, dziesięć lat przed braćmi, założył w Perugii pierwszą wspólnotę mniszek kontemplacyjnych, która stanie się zalążkiem dominikanek.
Kluczowe daty
6 sierpnia- 14 listopada
WystawaDomingo de Guzmán. Geneza uniwersalnego świętego", w Królewskim Klasztorze Matek Dominikanek w Caleruega. Wystawa obejmuje takie eksponaty jak chrzcielnica, w której w 1170 roku ochrzczono świętego Dominika de Guzmán, a która od 1605 roku znajduje się w klasztorze Santo Domingo el Real w Madrycie i w której chrzczono królów i niemowlęta urodzone w Hiszpanii.
25 marca - 7 października 2021 r.
Wystawa "Przy stole z Santo Domingo (A tavola con S. Domenico) w Bazylice San Domenico w Bolonii, gdzie "Tablica z Mascarelli" zostanie wystawiona po raz pierwszy w całości.
22- 25 września z 2021 r.
Kongres historyczny "Dominik i Bolonia: geneza i ewolucja Zakonu Braci Kaznodziejów".
6 stycznia 2022 r.
Zakończenie Roku Jubileuszowego
Subskrybuj magazyn Omnes i ciesz się ekskluzywnymi treściami dla subskrybentów. Będziesz mieć dostęp do wszystkich Omnes
Wzajemne zaufanie i wierność danemu słowu tradycyjnie zwalniały prawodawców z pracy. Uścisk dłoni uwolnił strony od konieczności uciekania się do sędziów i prawników, ponieważ każdy wypełnił swoje zobowiązania bez dodatkowych wymagań. Współcześnie relacje społeczne zostały skomplikowane, czasem aż za bardzo, przez kryzys dwóch bardzo ważnych aspektów: wierności i zaufania.
Z drugiej strony, często konieczne jest określenie truizmów, które wyłoniły się z konsensusu społeczno-politycznego, jak np. pewne aspekty związane z prawem do życia. W tej dziedzinie istnieje możliwość powołania się przez lekarzy na prawo do sprzeciwu sumienia jako prawo podstawowe, ale jest jeszcze jeden krok: testament życia, inicjatywa pacjenta, który prosi o uniknięcie pewnych zabiegów, które oznaczają jego eliminację.
Konferencja Episkopatu Hiszpanii opracowała deklarację dotyczącą dyrektyw z wyprzedzeniem (advance directives), aby w przypadku, gdy znajdziemy się u kresu naszych dni, nasze życzenia dotyczące zastosowania eutanazji zostały uwzględnione. W dokumencie tym stwierdza się, że "jeśli miałbym cierpieć na poważną i nieuleczalną chorobę lub poważne, przewlekłe i upośledzające schorzenie lub jakąkolwiek inną krytyczną sytuację; że powinienem otrzymać podstawową opiekę i odpowiednie leczenie w celu złagodzenia bólu i cierpienia; że nie powinienem otrzymać żadnej formy pomocy w umieraniu, czy to eutanazji, czy "medycznie wspomaganego samobójstwa", ani że mój proces umierania nie powinien być nadmiernie i bezzasadnie przedłużany". W dokumencie tym osoba prosi również o pomoc w "przyjęciu mojej własnej śmierci w sposób chrześcijański i ludzki, i w tym celu proszę o obecność kapłana katolickiego oraz o udzielenie mi odpowiednich sakramentów".
Czasami procedury zapewniające poszanowanie naszej woli w załatwianej sprawie są uciążliwe i trudne do spełnienia. Z tego powodu moja archidiecezja Mérida-Badajoz jest w kontakcie z administracją regionalną, aby życzenia danej osoby były nie tylko zapisane w dokumencie notarialnym, ale także uwzględnione w historii klinicznej każdej osoby. W ten sposób, gdy nadejdzie czas poznania woli pacjenta, nie będzie trzeba uciekać się do "papierów" zdeponowanych w kancelariach notarialnych lub w miejscach, które nie zawsze są dostępne w tak krytycznych momentach. Pracownicy służby zdrowia będą mieli je we własnej dokumentacji medycznej pacjenta, którą konsultują w ramach opieki medycznej.
Ponieważ dokumentacja medyczna jest własnością pacjenta, nie można wnieść sprzeciwu. System ten rozszerza wolność jednostki i uwalnia pracowników służby zdrowia od podejmowania trudnych decyzji, zobligowanych przez prawo lub kryteria obce samemu pacjentowi. Kwestia ta może być eksportowana do reszty kraju, ponieważ kompetencje w sprawach zdrowotnych zostały przekazane wspólnotom autonomicznym. Skoro mówimy o kwestii sumienia, to nie powinno być sprzeciwu wobec tego systemu, który nie jest przeciwko nikomu, ale na korzyść wszystkich.
Wśród tych, którzy odmówili złożenia przysięgi na wierność Adolfowi Hitlerowi był Alfred Heiss, który został skazany na śmierć za "podkopywanie sił obronnych" i zginął dzielnie jak prawdziwy męczennik.
Wśród osób sprzeciwiających się reżimowi nazistowskiemu byli tacy, którzy odmówili złożenia przysięgi na wierność Adolfowi Hitlerowi w momencie powołania do wojska. Większość z tych, którzy zdecydowali się na ten krok - wiedząc, że grozi za to kara śmierci - to Świadkowie Jehowy; uczynili to jednak ze względu na sprzeciw wobec wszelkiej służby zbrojnej, a nie konkretnie wobec narodowego socjalizmu. Jednak kilku katolików i około dziesięciu ewangelickich chrześcijan odmówiło ze względów sumienia "bezwarunkowego posłuszeństwa". Führer Rzeszy i Narodu Niemieckiego, Adolfa Hitlera", co jest wymagane przy składaniu przysięgi wierności.
Te trzydzieści osób, straconych w latach 1940-1945, pozostawało w ukryciu przez dziesiątki lat; taki właśnie tytuł wybrał Terrence Malick dla filmu Ukryte życie (Ukryte życieNajsłynniejszy z nich, austriacki chłop Franz Jägerstätter, beatyfikowany przez Kościół katolicki w 2007 roku, był tematem filmu. Uznanie nastąpiło dopiero w latach dziewięćdziesiątych; dopiero w 1991 r. sąd po raz pierwszy uchylił wyrok śmierci: wobec pallotyna ks. Franza Reinischa, obecnie w trakcie procesu kanonizacyjnego. Ustawa z 1998 roku zaczęła uchylać wyroki śmierci wydane przez nazistowskie sądy wojenne na osoby odmawiające służby wojskowej ze względu na sumienie. Prawie wszystkie zostały włączone do "Niemieckiego Martyrologium XX wieku" lub do Martyrologium Austriackiego od 1999 roku.
Kim byli ci mężczyźni (kobiet nie powoływano), którzy zapłacili życiem za posłuszeństwo dyktatowi sumienia? Ogólnie można powiedzieć, że byli to ludzie prości, którzy - może z wyjątkiem wspomnianego księdza - przeszli zupełnie niezauważeni: chłopi, robotnicy, urzędnicy, artyści... Do jednego z nich chciałbym się odnieść bardziej szczegółowo, aby -...pars pro toto- pokazują ludzką i duchową odwagę mężczyzn, którzy byli gotowi walczyć ze złem nawet za cenę swojego życia.
Alfred Andreas Heiss urodził się 18 kwietnia 1904 r. w Triebenreuth, wsi w Bawarii, należącej obecnie do gminy Stadtsteinach. Był szóstym dzieckiem Johanna Heissa, tkacza, i Kunigundy Turbanisch, i został ochrzczony następnego dnia w kościele katolickim. Po ukończeniu wczesnej edukacji we wsi, uczęszczał do szkoły handlowej w Bambergu. W kwietniu 1918 roku, gdy skończył właśnie 14 lat, rozpoczął pracę w urzędach miejskich Stadtsteinach. Następnie pracował w kasie chorych w Stadtsteinach, po czym rozpoczął praktykę w banku i 1 czerwca 1924 r. przeniósł się do Burgkunstadt, gdzie pracował w dziale handlowym firmy produkującej aluminium. Kiedy w 1930 roku firma ta zbankrutowała, Alfred Heiss stracił pracę i przeniósł się do Berlina w poszukiwaniu stabilnego zajęcia.
W Berlinie podjął pracę w służbie cywilnej, najpierw w Sądzie Pracy, a następnie w berlińskiej prokuraturze. Ale także - i to jest kluczowy fakt dla jego biografii - zaczął pomagać znanemu berlińskiemu księdzu Helmutowi Fahselowi jako stenograf. Prawdopodobnie to właśnie to spotkanie sprawiło, że Alfred Heiss zaczął poważnie traktować swoją wiarę. Chociaż był wykształcony w religii katolickiej, do czasu przeprowadzki do Berlina nic nie wskazuje na to, że kwestie religijne odgrywały rolę w jego życiu... czy nawet w polityce. W 1932 roku Heiss wstąpił do katolickiej partii Zentrum; jak sam powie, powodem było "moje przekonanie, które zdobyłem tu w Berlinie, że Zentrum jest partią, która broni interesów mojej religii". W liście do rodziców z marca 1935 roku pisał: "Obrona naszej wiary jest jedyną rzeczą, która może dać podstawę do porozumienia między narodami i do poprawy ekonomicznej, którą przynosi.
Idee te ścierały się z celami narodowego socjalizmu, który chciał narzucić supremację Niemiec w Europie. Heiss krytykował politykę i ideologię narodowego socjalizmu, zwłaszcza działania skierowane bezpośrednio przeciwko Kościołowi, tendencje germanizacyjne i pogańskie, które postrzegał jako wyraźny postęp ateizmu; był więc również przeciwny nazistowskiej doktrynie rasowej, która przedstawiała człowieka nordyckiego jako istotę wyższą. Heiss brał udział w wydarzeniach publicznych w katolickim Berlinie, takich jak Dzień Katolików Niemieckich w 1934 r., inauguracja biskupa Nikolausa Baresa jako biskupa diecezji w 1934 r. oraz inauguracja jego następcy Konrada von Preysinga po nagłej śmierci Baresa 1 marca 1935 r.
Jak w prawie całych Niemczech, również w rodzinnym mieście Heissa, Triebenreuth, naziści zdobyli centralne pozycje. We wrześniu 1934 roku, gdy Alfred przebywał tam na wakacjach, w browarze prowadzonym przez nazistowskiego burmistrza Josefa Degena wybuchła polityczna kłótnia. Po zadenuncjowaniu za wyrażanie opinii "zakłócających pracę konstrukcji narodowosocjalistycznej" został aresztowany przez gestapo; oprócz kary, jaka mogła zostać na niego nałożona w procesie, prokuratura zażądała usunięcia go z administracji państwowej. Alfred Heiss został wywieziony do podziemnego obozu koncentracyjnego w Berlinie, "Domu Kolumba". Zeznania syna Degena jako świadka na procesie miały decydujące znaczenie dla uniewinnienia Heissa. Jego wniosek o przywrócenie do służby cywilnej został jednak odrzucony. Następnie dostał skromną pracę w urzędzie skarbowym parafii katolickich w Berlinie.
W tych latach Alfred Heiss zintensyfikował swoje praktyki chrześcijańskie; w liście do rodziców napisał: "W Berlinie Wschodnim jest kaplica poświęcona Chrystusowi Królowi. Znajduje się w dzielnicy robotniczej, prawdopodobnie jednej z najbiedniejszych w Berlinie. W tej kaplicy Najświętszy Sakrament jest nieprzerwanie wystawiony dzień i noc do adoracji. Tam zawsze są ludzie na adoracji. To właśnie w tej kaplicy rozpocząłem rok 1936. Choć wiadomo, że od czerwca 1936 r. znalazł się ponownie w pracy w administracji publicznej, to z tych lat niewiele jest o nim wiadomości. Sytuacja zmieniła się, gdy został powołany.
14 czerwca 1940 r. otrzymał pismo o wcieleniu do Wehrmacht i zostaje przydzielony do batalionu piechoty w śląskim miasteczku Glogau. Odmawia jednak wykonania tzw. niemieckiego salutu ("Heil Hitler!") i noszenia munduru ze swastyką. W swoim oświadczeniu, według aktu oskarżenia, mówi, że "ponieważ narodowy socjalizm ma antychrześcijańskie stanowisko, odmawia służby jako żołnierz państwa narodowosocjalistycznego". Mimo ostrzeżenia o karze nałożonej przez prawo, podtrzymał tę odmowę". Chociaż akta procesu zaginęły, wiadomo, że Trybunał Wojenny skazał go na śmierć 20 sierpnia za Wdrożenie branży wodnej ("czyny godzące w siły obronne").
Ostatnie dni przed egzekucją spędził w więzieniu Brandenburg-Görden. Tam napisał swój ostatni list, adresowany do ojca (matka zmarła na początku lipca), siostry, szwagra i siostrzenicy: "Jutro wczesnym rankiem zrobię ostatnie kroki. Niech Bóg będzie dla mnie miłosierny. To, o co was proszę, to pozostanie niezłomnym przy Chrystusie i Jego Kościele. Żegnaj. Alfred Andreas. Wyrok został wykonany o godzinie 5.50 w dniu 24 września.
W sierpniu 1945 roku Konferencja Episkopatu Niemiec postanowiła, że ataki na Kościół w czasie III Rzeszy powinny być rejestrowane. Proboszcz parafii Stadtsteinach, Ferdinand Klopf, napisał do diecezji Bamberg: "Alfred Andreas Heiss został aresztowany za odmowę służby wojskowej, której odmówił wyłącznie z powodów religijnych, mimo że wiedział o konsekwencjach; został skazany na śmierć za "podkopywanie sił obronnych" i umarł dzielnie jako prawdziwy męczennik. Dokumenty i listy są w posiadaniu jego krewnych w Triebenreuth".
Biskupstwo w Bambergu nie podjęło jednak wówczas żadnych kroków w celu przywrócenia pamięci o Heissie. To właśnie jego siostra Margarethe Simon (1900-1981) zadbała o to, aby w 1957 roku w kaplicy Chrystusa Króla, która właśnie została wybudowana w Triebenreuth, umieszczono tablicę z fotografią brata. Córka Margarethe, Gretl Simon (1929-1980) i jej mąż Wilhelm Geyer (1921-1997) zwrócili się do Muzeum w Stadtsteinach o utworzenie stałej wystawy poświęconej Heissowi. Anton Nagel, dyrektor muzeum, otrzymał zlecenie na zaprojektowanie wystawy.
Dopiero w 1987 roku Thomas Breuer odnalazł w archiwum diecezjalnym w Bambergu relację proboszcza Ferdinanda Klopfa i opublikował ją wraz z dokumentami z muzeum w Stadtsteinach w krótkiej broszurze w 1989 roku. W wyniku tej publikacji w lipcu 1990 roku obok tablic poległych w I i II wojnie światowej umieszczono tablicę pamiątkową o treści: "Pamięci Alfreda Andreasa Heissa, urodzonego w Triebenreuth w 1904 roku, straconego 24 września 1940 roku w Brandenburgii. Zginął za to, że pozostał wierny swojej wierze".
24 kwietnia 2014 r. na Georg-Wilhelm-Strasse w Berlinie, przed domem nr 3, umieszczono "potykacz" (tablica wmurowana w chodnik, upamiętniająca ofiary nazizmu, w tym wielu Żydów wywiezionych do obozów zagłady). Tekst brzmi: "Tutaj mieszkał Alfred Andreas Heiss, urodzony w 1904 roku, który odmówił służby wojskowej jako chrześcijański opornik. Wyrok śmierci 20-8-1940, wykonany 24-9-1940, więzienie Brandenburg". Podczas uroczystości wmurowania Maksymilian Wagner, proboszcz kościoła św. Ludwika, przedstawił krótki szkic biograficzny jego życia. Uroczystość zakończyła się modlitwą: "Alfred Andreas Heiss wypełnił misję, którą mu powierzyłeś, oddając swoje życie. Wezwałeś go do siebie jako przyjaciela. Żyje z Tobą miłością spełnioną całym swoim sercem, całą swoją duszą i wszystkimi swoimi myślami".
Alfred Heiss i inni, którzy odmówili złożenia przysięgi Hitlerowi, pozostają do dziś przykładem prymatu sumienia, wierności prawdzie, nawet za cenę życia. Więcej informacji o Alfredzie Heissie, a także o dziewięciu innych osobach sprzeciwiających się sumieniu, można znaleźć w mojej niedawno wydanej książce: José M. García Pelegrín, "Mártires de la conciencia. Cristianos frente al juramento a Hitler". Digital Reasons, Madrid (2021) 192 strony. 13 € (6 € wersja cyfrowa).
Globalne spotkanie, aby dzielić się duchem św. Wincentego a Paulo
Rodzina Wincentyńska wzywa wszystkich na całym świecie, którzy podzielają duchowość św. Wincentego a Paulo do włączenia się w to globalne doświadczenie przy okazji wirtualnego spotkania zaplanowanego na 16 i 17 września, którego temat brzmi: "Modlić się, marzyć i współpracować w służbie ubogim".
Rodzina Wincentyńska, światowy ruch inspirowany charyzmatem św. Wincentego a Paulo, obecny w 162 krajach świata, posiadający 160 kongregacji i stowarzyszeń świeckich oraz ponad 4 miliony członków, organizuje w dniach 16 i 17 września 2021 r. drugie spotkanie liderów wszystkich gałęzi obecnych na pięciu kontynentach. Spotkanie, które będzie miało charakter wirtualny, ma za temat "Modlić się, marzyć i współpracować w służbie ubogim" i ma na celu powielenie ducha, dzielenia się i braterstwa pierwszego spotkania, które odbyło się osobiście w Rzymie w styczniu 2020 r., na krótko przed wybuchem pandemii.
Papież Franciszek w październiku 2017 r. w audiencji dla członków Rodziny Wincentyńskiej z okazji Sympozjum Wincentyńskiego z okazji czterech wieków charyzmatu, po podziękowaniu za to, że jest ona "w drodze na drogach świata, jak prosiłby o to również dzisiaj św. Wincenty", powiedział: "Życzę wam, abyście się nie zatrzymywali, ale abyście nadal czerpali każdego dnia z adoracji miłość Bożą i rozprzestrzeniali ją na cały świat poprzez dobre zarażenie miłosierdziem, dyspozycyjnością i zgodą".
Spotkanie online, które ze względu na różnicę czasu odbędzie się w dwa dni: 16 września dla Azji i Oceanii oraz 17 września dla Europy, Afryki i obu Ameryk, będzie podzielone na dwie części: w pierwszej części, po modlitwie wstępnej, odbędzie się wykład księdza Hugh O'Donnella, misjonarza ze Zgromadzenia Misji, na temat tego, jak modlić się i żyć jako mistycy miłosierdzia w duchu św. Wincentego a Paulo i św. Ludwiki de Marillac, współzałożycielki Córek Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo, po którym nastąpi dialog pomiędzy liderami różnych gałęzi Rodziny; w drugiej części nastąpi przegląd, za pomocą kilku filmów wideo, głównych wydarzeń wincentyńskich z ostatnich czterech lat: Sympozjum (2017), Festiwal Filmów Wincentyńskich (2018), pierwsze światowe spotkanie szefów gałęzi Rodziny Wincentyńskiej (2020) oraz realizowana obecnie inicjatywa trzynastu domów, które zostaną przekazane osobom bezdomnym.
To nowe spotkanie we wrześniu przyszłego roku będzie więc cenną okazją do przekazania zaproszenia do wstąpienia do Rodziny zakonom, zgromadzeniom i stowarzyszeniom, które jeszcze do niej nie należą, ale czują, że podzielają jej duchowość i charyzmat.
Ojciec Tomaž Mavrič CM, Przełożony Generalny Zgromadzenia Misji i Przewodniczący Komitetu Wykonawczego Rodziny Wincentyńskiej, zamknie to spotkanie. Ojciec Tomaž pisze w liście zapraszającym na to wydarzenie: "Przyjdźcie i doświadczcie radości bycia razem z innymi, którzy dzielą tego samego ducha", powołując się na charyzmat św. Wincentego a Paulo, który niedawno skończył cztery wieki życia: "Wizja Wincentego zapoczątkowała, ponad 400 lat temu, ruch, który dał początek nowemu dynamizmowi międzynarodowemu: wspólnym wysiłkom mężczyzn i kobiet, wyświęconych i świeckich, w celu zwalczania zagrożenia ubóstwem zarówno w życiu indywidualnym, jak i w strukturach społecznych, które je utrwalają".
Kardynał Erdő: "My katolicy na Węgrzech czekamy na papieża z wielką czułością".
To druga część rozmowy Omnes z kardynałem Péterem Erdő, arcybiskupem Esztergom-Budapesztu i prymasem Węgier, z okazji Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego i wizyty papieża Franciszka w Budapeszcie we wrześniu 2021 r.
Alfonso Riobó-6 września 2021 r.-Czas czytania: 8minuty
Jakie trudności stoją przed Kościołem w opisanym przez Ciebie kontekście?
Dużym wyzwaniem na Węgrzech była sieć szkół katolickich. Dziś Kościół - diecezje, zakony itp. mają około 770 szkół, od przedszkoli po uniwersytety. Musimy bardzo ciężko pracować, aby te szkoły przekazywały coś z katolickiego światopoglądu. Istnieją bardzo precyzyjne przepisy państwowe dotyczące tego, co ma być nauczane na poszczególnych kursach itp. a także wskazania dotyczące akcji społecznej szkół. Na przykład: we wszystkich szkołach dzieci muszą otrzymywać ciepłe posiłki. Z jednej strony jest to bardzo ważne, ponieważ są obszary, grupy i klasy, które naprawdę tego potrzebują, ale musimy dać to wszystkim praktycznie za darmo. Jest to fakt strukturalny, ale wymagał on rozbudowy budynków szkolnych. Inny przykład: musieliśmy rozbudować ośrodki sportowe i zaoferować więcej możliwości wychowania fizycznego, a to kosztuje dużo pieniędzy. Potrzebowaliśmy wsparcia rządu, by móc to zrobić, bo Kościół nie ma pieniędzy na tak wiele inwestycji. Podobnie jest z domami pomocy społecznej, które otrzymaliśmy od państwa, zarówno zakonów, jak i diecezji. Większość budynków nie była wystarczająco nowoczesna lub dobrze wyposażona, zarządzanie stosunkami pracy jest skomplikowane, finansowanie trudne.
Wszystko to zmusza do dbania o wiele spraw i w końcu można zadać sobie pytanie: jak postępuje Królestwo Boże? Słyszę to od księży. Dzięki Bogu, parafie są osobami prawnymi uznanymi przez państwo; ale osoby prawne mają różne obowiązki administracyjne, o które muszą dbać proboszczowie, a niektórzy mówią: staram się o to dbać, ale nie po to zostałem księdzem. Jest to również wyzwanie.
Można też przypomnieć, że w ciągu ostatnich trzydziestu lat status lekcji religii w szkołach publicznych zmienił się raz lub dwa razy. Musieliśmy wyszkolić nowe pokolenie nauczycieli i katechetów. Dzięki Bogu, mamy własne uniwersytety i szkoły, w których możemy ich kształcić. Ale nie chodzi tylko o to, żeby mieli dyplom, ale musimy wysoko cenić zadanie dydaktyczne i eklezjalne nauczycieli religii. Jest to bardzo ważna funkcja. Jeśli zadamy sobie pytanie, kto dziś przekazuje wiarę Kościoła, to musimy odpowiedzieć, że w 80 % to kobiety, a zwłaszcza nauczycielki religii w szkołach. Jest to bardzo miłe, jest to nowa możliwość, która nie istniała trzydzieści lat temu.
Jeśli chodzi o finansowanie szkół katolickich, to jest ono właściwie dość jasno uregulowane w ustawie 4/1990, która przewiduje takie samo finansowanie jak w przypadku szkół państwowych. Postanowienie to zostanie później skonkretyzowane w umowie między Węgrami a Stolicą Apostolską z 1997 r., którą podpisał rząd socjalistyczny. Finansowanie jest zatem regulowane zasadą równości. Oczywiste jest, że od tego momentu można dyskutować o kilku kwestiach. Czasami toczy się debata na temat tego, ile państwo dopłaca do szkół państwowych, aby ustalić, czy w ten sam sposób pomaga w finansowaniu szkół kościelnych; ale ta debata może trwać w nieskończoność, ponieważ dokładnymi danymi dysponuje tylko ministerstwo, a my wiemy tylko to, co przekazuje nam ministerstwo.
Moglibyśmy wymieniać dalej i wymieniać inne obszary, w których trzeba wykonać więcej pracy. Zakony i ruchy duchowe mogą dziś swobodnie działać na Węgrzech i czasami znajdują dobre relacje duszpasterskie w diecezjach, ale nie zawsze tak jest. Jeśli chodzi o współpracę ekumeniczną, mamy dobre relacje z innymi Kościołami chrześcijańskimi, a nawet z żydowskimi wspólnotami religijnymi, i to nie tylko podczas corocznego ekumenicznego tygodnia modlitwy o jedność: są wspólne konferencje i różne wydarzenia. Jednocześnie jesteśmy świadomi naszych ograniczeń w tej dziedzinie: Kościół lokalny nie może podejmować decyzji w sprawach wiary, ale należy respektować kompetencje odpowiednich organów Stolicy Apostolskiej. Jednak w świetle dokumentów Stolicy Apostolskiej jesteśmy też dość blisko w praktycznej współpracy w wielu kwestiach społecznych.
Mamy dobre relacje z innymi kościołami chrześcijańskimi oraz z żydowskimi wspólnotami religijnymi. Jednocześnie jesteśmy świadomi naszych ograniczeń: Kościół lokalny nie może podejmować decyzji dotyczących wiary.
Kardynał Péter ErdőArcybiskup Esztergom-Budapesztu i Prymas Węgier
Na Kongresie Eucharystycznym we wrześniu osobiste świadectwo złoży prezydent Republiki, János Áder, który jest katolikiem. Czy jest to udział formalny, czy odbywa się według tradycyjnego protokołu?
Kiedy człowiek wyznaje publicznie swoją religijność, nie może to być tylko tradycja. To musi być osobiste przekonanie.
Obecny rząd węgierski podkreśla swoje przywiązanie do wartości chrześcijańskich. Czy uważasz, że jest to właściwe?
To jest ciekawy temat. Warto byłoby poświęcić całą rozmowę na zbadanie, czym są wartości chrześcijańskie. Z pewnością, jeśli mówimy o wolności jednostki, równej godności wszystkich ludzi, życiu, rodzinie, wysokiej wartości narodów i ich kultury, to oczywiście są wartości ludzkie, które bardziej wyróżniają się w świetle wartości chrześcijańskich.
Do tego dochodzą treści, które są związane z osobą Jezusa Chrystusa. Zostaliśmy zbawieni, świat został odkupiony. Sens istnienia nie przychodzi do nas tylko ze stworzenia, ale jest coś więcej... Bóg nie jest odległy, ale mówi do nas, jest Objawienie. Przemawia do nas w ludzkich słowach i poprzez życie Osoby, która jest Człowiekiem i Bogiem. Osoba Chrystusa jest dla nas wielką nadzieją, źródłem siły i światła. Dlatego chrześcijanin nie może być pesymistą, nie może rozpaczać. Jest to ważne właśnie dzisiaj, kiedy w świecie jest wiele oznak rozczarowania i strachu. Przede wszystkim pojawia się strach przed przyszłością.
Dużo mówimy o dbaniu o przyrodę, ale czy to nie prawa natury sprawiają, że możliwe jest niszczenie roślin, zwierząt i ludzi? Dlatego mówimy raczej o "trosce o stworzenie". Jeśli świat został zaprojektowany przez Boga, jeśli ma cel, to ma też sens. Nie jest tam tylko po to, abyśmy mogli dobrze żyć jutro, ale jest tam o wiele więcej. A nasza odpowiedzialność jest większa, bo nie otrzymaliśmy ziemi jako właściciele, ale musimy o nią dbać i chronić ją jako dobrzy zarządcy. Jeśli życie i ludzka egzystencja nie są postrzegane w tej perspektywie sensu i wartości - to są wartości chrześcijańskie - to najcenniejsze będzie to, że w danej chwili dobrze się dzieje, czy mówi się o tym otwarcie, czy nie; jak "carpe diem" w czasach rzymskich. Wtedy człowiek boi się przyszłości, bo może jutro nie będę się dobrze czuł; boi się innych, bo może z ich powodu będę musiał sobie czegoś odmówić i zacznę ich postrzegać jako zagrożenie.
Jeśli nie widzi się ludzkiej egzystencji w perspektywie sensu, najcenniejsze będzie odnalezienie siebie właśnie teraz. Będziesz się bał przyszłości; lub innych osób i zaczniesz postrzegać je jako zagrożenie.
Kardynał Péter ErdőArcybiskup Esztergom-Budapesztu i Prymas Węgier
Indywidualizm i izolacja są również konsekwencją braku sensu. Jeśli tak jest, to język, kultura, historia, przeszłość i przyszłość również nie mają znaczenia, co nie jest dobrym uczuciem. Jak można czuć się odpowiedzialnym za siebie, jeśli nic nie ma znaczenia? Uświadommy sobie, że odpowiedzialność za tworzenie jest naprawdę dobrze uzasadniona tylko w ramach tego systemu. Gdy nie ma miary, można mieć wątpliwości, co jest więcej warte, kamień czy człowiek.
I to samo dotyczy również sekularyzacji, jeśli chcemy wrócić do tego tematu. Istniała wczesna forma sekularyzacji, kiedy w miejsce Boga stawiano coś innego; na przykład postęp: nie ma Boga albo nie znamy jego planów, ale mamy postęp. Tak, ale... postęp gdzie? Gdzie jest cel? Dzisiaj widzimy drugą formę sekularyzacji, sekularyzacji sekularyzacji, czyli wspomnianego podejścia, które bardzo utrudnia odpowiedzialne współżycie i pracę.
Dlatego potrzebna jest zmiana, nawrócenie, jak mówi papież Franciszek. Wróciliśmy więc do początku, kiedy Jan Chrzciciel zaczął głosić, i do początku głoszenia Jezusa Chrystusa, który jak czytamy w Ewangelii powiedział na początku: "Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię". To jest nasze przesłanie.
Jaki jest sens debaty europejskich przywódców na temat wartości? Znasz dobrze Europę, bo w latach 2006-2016 przewodniczyłeś Radzie Konferencji Biskupów Europejskich.
Wartości zawsze wyrażają relację. Coś jest warte więcej lub mniej, w porównaniu z czymś innym. W życiu codziennym wyrażamy to w bardzo prymitywny sposób w kategoriach pieniężnych.
Dobrze jest porównywać jedną rzecz z drugą, ale czy świat jako taki jest wartościowy? Jest wartościowy tylko wtedy, gdy istnieje również inna rzeczywistość, z którą świat można porównać, z którą może być w relacji. Wtedy wartości zostaną ufundowane. A wartości nie można samemu wymyślić czy stworzyć, ale są dane w strukturze rzeczywistości i trzeba je odkryć. Następnie trzeba ukierunkować własne postępowanie według nich.
Wartości nie można samemu wymyślić czy stworzyć, ale są one dane w strukturze rzeczywistości i trzeba je odkryć.
Kardynał Péter ErdőArcybiskup Esztergom-Budapesztu i Prymas Węgier
Emblematyczną postacią na Węgrzech jest kardynał József Mindszenty, obrońca wolności w obliczu komunizmu. Czy jego proces kanonizacyjny postępuje?
Chociaż perypetie historyczne uniemożliwiły mi osobiste spotkanie z kardynałem Mindszentym, był on moim biskupem, kiedy zostałem przyjęty jako kandydat do kapłaństwa. Ponieważ mieszkał w ambasadzie amerykańskiej, nie mógł utrzymywać kontaktów z diecezją.
József Mindszenty był głosem katolickim, który został brutalnie stłumiony. Dzięki temu był bardzo szanowany, także przez niekatolików. To osobowość, która całe swoje życie oddała za Kościół, za wiarę, a także za Węgry. Na emigracji z wielkim uczuciem odwiedzał węgierską diasporę na całym świecie i umacniał ją moralnie. Dziś nadal cieszy się dużym szacunkiem. Jego imieniem nazwano wiele ulic, placów, szkół itp. oraz wydano o nim bogatą literaturę.
Szczerze wierzę, że był nie tylko bohaterem narodowym, ale i świętym człowiekiem. Dlatego moja radość była bardzo wielka, gdy papież Franciszek wydał w 2019 roku dekret o heroiczności cnót. Jest to ważny krok w kierunku beatyfikacji. Teraz modlimy się o cud. Są już uzdrowienia przypisywane jego wstawiennictwu, ale kryteria cudu są bardzo ostre. Mamy nadzieję, że pewnego dnia nasze liczne modlitwy zostaną wysłuchane.
Mindszenty był nie tylko bohaterem narodowym, ale i świętym człowiekiem. Bardzo się ucieszyłem, gdy papież Franciszek opublikował dekret o heroiczności cnót.
Kardynał Péter ErdőArcybiskup Esztergom-Budapesztu i Prymas Węgier
Nad jakimi innymi zagadnieniami pracujecie?
Oprócz i w związku z głównymi zagadnieniami interesującymi dzisiejsze życie Kościoła, jako historyk prawa kanonicznego badam takie kwestie jak synodalność we wczesnym Kościele czy konieczność rozeznania przed przyjęciem decyzji takich jak wyrok czy promulgacja prawa. Interesuje mnie analiza struktury tych wszystkich decyzji oraz kryteriów, jakimi należy się kierować w tym rozeznaniu, z katolickiego punktu widzenia.
Te i inne pytania są zawsze ważne w życiu Kościoła. Mamy nadzieję, że znajdziemy odpowiedzi także na podstawie historii, odpowiedzi, które będą pomocą dla życia Kościoła dzisiaj. Teraz we Włoszech ma się ukazać moja książka, w której proponuję zebrane teksty, również na te tematy.
To pytanie ma wiele wspólnego z Duchem Świętym. W pierwotnym Kościele panowało przekonanie, że apostołowie, kapłani w Kościele jerozolimskim, jak to już widzimy w Dziejach Apostolskich, potrzebowali pomocy Ducha Świętego, gdy musieli wspólnie decydować o jakiejś sprawie, a na pewno nie brakowało im pomocy Ducha Świętego; a z tekstów i fragmentów liturgicznych (obecnie znajduje to odzwierciedlenie w modlitwie o święcenia kapłańskie) wynika, że mieli oni na uwadze zbiorowego ducha prezbiteratu, zanim powstały sobory w ścisłym tego słowa znaczeniu. Pojawiły się one być może około połowy II wieku lub później, gdy rozpowszechnił się episkopat monarchiczny. Ale wcześniej istniał już prezbiterat Kościoła lokalnego. Później, gdy biskupi spotykali się razem, mieli również przekonanie, że oni, podobnie jak prezbiterzy Kościoła lokalnego, są w pewien sposób następcami apostołów i że razem mają pomoc Ducha Świętego. Jest to zatem bardzo starożytne pytanie.
Coś jeszcze chciałbyś dodać?
Tak, chciałbym ponownie podkreślić, jak bardzo cieszymy się z nadchodzącej wizyty papieża Franciszka. Czekamy na niego z wielką sympatią i jesteśmy bardzo wdzięczni za Wasze modlitwy za nas. My, węgierscy katolicy, bardzo modlimy się za niego i za jego apostolską posługę. Dla nas fakt, że przyjeżdża do naszego kraju jest znakiem miłosierdzia. A wasza osobista obecność w naszym kraju jest wielkim wyrazem jedności z całym Kościołem.
Z wielką sympatią oczekujemy na papieża Franciszka i jesteśmy bardzo wdzięczni za Wasze modlitwy za nas. My, węgierscy katolicy, bardzo modlimy się za niego i za jego apostolską posługę.
Kardynał Péter ErdőArcybiskup Esztergom-Budapesztu i Prymas Węgier
Bp Jarjis: "W ciągu czterech dni wizyty papieża Irak doświadczył cudu pokoju".
Omnes rozmawia z patriarchą pomocniczym Bagdadu, monsignorem Robertem Jarjisem, o ostatniej podróży papieża do Iraku i niektórych projektach Kościoła w tym kraju.
W biurze na piątym piętrze budynku w biznesowej dzielnicy Madrytu monsignor Robert Jarjis, patriarcha pomocniczy Babilonu Kościoła Chaldejskiego, przyjmuje Omnesa na dłuższą chwilę, by porozmawiać o niedawnej historycznej podróży papieża Franciszka do Iraku, a także o innych kwestiach, w tym o powodach jego wizyty w Hiszpanii.
Bp Robert Jarjis urodził się w Bagdadzie 23 października 1973 r. Studiował medycynę weterynaryjną na Uniwersytecie w Bagdadzie, zdobywając tytuł licencjata i magistra. Wstąpił do seminarium patriarchalnego w Bagdadzie i studiował m.in. Kolegium Babel. Następnie został wysłany do Rzymu do Collegio Urbano jako kleryk, aby kontynuować naukę na Papieskim Uniwersytecie Urbanistycznym, a święcenia kapłańskie przyjął w Rzymie 27 kwietnia 2008 r. z rąk papieża Benedykta XVI.
Następnie studiował w Papieskim Instytucie Biblijnym i w 2001 r. uzyskał stopień naukowy z teologii biblijnej. Po powrocie do Bagdadu przez 7 lat był proboszczem w parafii pw. Matki Bożej Wniebowziętej w dzielnicy Mansour w stolicy. Kilka miesięcy temu był proboszczem katedry św. Józefa; od kilku lat jest lokalnym współpracownikiem Nuncjatury Apostolskiej.
Mówi po arabsku, włosku, syryjsku i zna angielski. Rozmowa odbywa się w języku włoskim.
Ks. Jarjis, w sprawie historycznej wizyty Papieża, wiedząc, że było to życzenie ostatnich Papieży, czy mógłby Ksiądz powiedzieć, jak pomyślano o tej podróży i jak ją zrealizowano?
Pamiętam bardzo dobrze, kiedy papież św. Jan Paweł II chciał przyjechać do Iraku w roku 2000, w ramach podróży jubileuszowej. W tym czasie pojawiły się pewne trudności i wyzwania, które przeszkodziły papieżowi w odbyciu podróży, tak jak tego chciał. Chciał odbyć podróż jak Abraham, z Ur, pielgrzymkę. Ale z powodu tych przeszkód i wyzwań, które miały częściowo związek z reżimem rządzącym, który istniał wówczas w Iraku, papież Jan Paweł II nie mógł odbyć tej podróży.
Było to pragnienie, które pozostało w sercu papieża, zarówno Jana Pawła II, jak i tych, którzy po nim następowali. Dlatego w tym czasie wśród chrześcijan w Iraku panował smutek, bo to życzenie Jana Pawła II nie mogło się spełnić. W Auli Pawła VI odbyło się swoiste spotkanie "podróżnicze".
To pragnienie stawało przed nami przez te wszystkie lata i właśnie w tym roku nadszedł czas, aby to zrobić, "nadeszła godzina", jak mówi tekst biblijny. Nadszedł czas, aby zrealizować to pragnienie. Nigdy nie możemy powiedzieć, że była to łatwa sprawa. Bo wyzwania były obecne po obu stronach, po stronie papieża Franciszka, po stronie Watykanu, po stronie Kościoła i po stronie rządu. Być może niektórzy nie chcieli, aby ten wyjazd się odbył. Może, upieram się, może był ktoś, kto tego nie chciał. Bo nie mamy żadnych dokumentów w tej sprawie. Ale nie brakowało wyzwań, czy to ze strony Kościoła, Watykanu, czy rządu irackiego.
Wyzwania związane z wyjazdem były liczne, zarówno ze strony Kościoła, jak i rządu irackiego. "Być może" byli tacy, którzy nie chcieli, aby wyjazd się odbył.
Monsignor Robert JarjisPatriarcha pomocniczy Babilonu Chaldejczyków, Bagdad
O planie wyjazdu wiedziałem osobiście, zanim został opublikowany, w pewnym momencie, jako pomocnik Patriarchatu. Zostałem osobiście poproszony przez patriarchę, kardynała Louisa Raphaëla I Sako; powiedział mi o pragnieniu papieża, by udać się do Iraku. Kardynał Sako jest osobą o obfitych i bardzo dobrych relacjach, zarówno wewnątrz Iraku, jak i poza nim. Te dobre relacje napędzały to pragnienie, aby wyjazd doszedł do skutku. Bez tych relacji to "dziecko" nie narodziłoby się, pozostałoby w łonie matki, w umyśle i sercu papieża. Kiedy usłyszeliśmy od patriarchy kardynała Sako - patriarchy Kościoła chaldejskiego na całym świecie - oraz od nuncjusza, monsignora Mitji Leskovara, o chęci przeprowadzenia jej w tym roku, natychmiast powołaliśmy komitet do pracy nad wizytą. Ta komisja zaczęła pracować w listopadzie i od tego czasu wszystko idzie do przodu.
Wiemy już, jak potoczyła się późniejsza wizyta, ale jak przyjęto zapowiedź wizyty papieża w kraju?
Był termin ogłoszenia wizyty, a z powodu tych wyzwań, które były i o których mówiliśmy, termin ogłoszenia został opóźniony. Spodziewaliśmy się tej daty, bo od momentu jej ogłoszenia wizyta odbywa się w 90%. Jeśli jednak nie zostanie ogłoszony, pozostaje życzeniem, ale "dziecko" się nie rodzi.
Kiedy więc zapowiedź została opóźniona, trochę się przestraszyliśmy. Była pewna niepewność. Ale dziękujemy Panu za pracę wszystkich, Kościoła i rządu irackiego, bo w końcu wszystko poszło do przodu. Także dlatego, że po raz pierwszy w historii papież odwiedził Irak. Nie mieliśmy żadnego doświadczenia. Nie jesteśmy w Jordanii, nie jesteśmy w Libanie, nie jesteśmy w Egipcie, gdzie papież już był.
W czasie, gdy ogłoszenie terminu podróży było opóźnione, byliśmy trochę przerażeni. Była pewna niepewność. Ale dziękujemy Panu, pracy wszystkich, Kościoła i rządu irackiego, bo w końcu wszystko poszło do przodu.
Monsignor Robert JarjisPatriarcha pomocniczy Babilonu Chaldejczyków, Bagdad
Dodatkowo rok 2020 był bardzo skomplikowany, ze względu na pandemię COVID. A te problemy dodały się do już istniejących wyzwań. Dlatego zapowiedź była "ewangelią", dobrą nowiną.
Reakcje były całkowicie pozytywne, zarówno dla katolików, jak i dla reszty Irakijczyków i całego świata. Jak wygląda teraz sytuacja między religiami i wśród mieszkańców kraju po tej podróży?
Irak to kraj, który tęskni za pokojem. Irakijczycy są zmęczeni wojnami. Ponieważ jest to kraj, który przeżył i doświadczył wielu wojen, wielu rodzajów wojen: wojen z innymi krajami, wojen domowych, wojen między rodzinami, a nawet wewnątrz rodzin. Dlatego wojna stała się dla Irakijczyków codziennością.
Pokój jest więc dla Iraku bardzo pożądaną i czystą "wodą". Przez cztery dni Irak doświadczał cudu pokoju. Bardzo dziwne. Na spotkaniu wyjaśniłem, że w tamtych dniach cały Irak oddychał czystym powietrzem. Po raz pierwszy od 2003 roku oddychano tak czystym powietrzem.
Ten akt Ojca Świętego, który jest człowiekiem, ale napełnionym Duchem Świętym, jest boskim dotknięciem. Kiedy jesteś dotknięty przez boskość, to sprawia, że żyjesz w pokoju, że żyjesz w radości. Nie usuwa to oczywiście problemów, trudności. One pozostają, ale pośród problemów żyje się w pokoju. To jest ten boski dotyk. Irak doświadczył dotyku pokoju, który nie jest ziemski.
Przez cztery dni Irak doświadczał cudu pokoju. Od 2003 roku powietrze w Iraku nie było tak czyste.
Monsignor Robert JarjisPatriarcha pomocniczy Babilonu Chaldejczyków, Bagdad
Kiedy papież odwiedził Irak, doświadczyliście tego uczucia, czystego pragnienia wszystkich i jedności wszystkich, aby ta podróż się odbyła. Może, może, może, może, trzy razy może, to znaczy, że otrzymali jakieś wezwania, żeby nie dopuścić do wyjazdu.
Przypomnijmy sobie zamach na kilka dni przed przyjazdem Ojca Świętego, w którym zginęli ludzie biedni, ludzie, którzy codziennie pracują, aby zarobić na swoje codzienne wynagrodzenie. Aby kupić warzywa, nawet nie mięso, tylko warzywa, aby wyżywić swoje rodziny. Zostali zabici. Ten atak, być może, miał zapobiec podróży Ojca Świętego.
Jednak boskie dotknięcie miało swój plan. Aby ten lud mógł żyć w spokoju.
Jak wyglądają teraz projekty w Iraku? Jakie jest dziedzictwo Ojca Świętego na najbliższe lata?
Co Irakijczyk mówi o wizycie papieża? O wizycie papieża mówi, że mam nadzieję, że wróci. Ponieważ ulice zostały oczyszczone, szczęście jest obecne. Ludzie są zjednoczeni. To nie istniało. Jezus mówi. Królestwo diabła jest podzielone i nie pozostaje. Kiedy jest zjednoczona, pozostaje. Irak został zjednoczony. Wszystko. Chrześcijanie, muzułmanie, wszyscy śledzili wizytę Ojca Świętego. Wszystkie.
Byłem też odpowiedzialny za ceremonie liturgiczne. Kiedy papież przyjeżdżał do katedry - można to zobaczyć na filmach na YouTube, które cieszą się dużą popularnością w sieci - ludzie z okolicy wychodzili ze swoich domów i przychodzili witać papieża, prawie wszyscy byli muzułmanami lub niechrześcijanami. Papież przechodził obok, a oni pozdrawiali go "eccolo, eccolo, benvenuto Papa! Mówili po włosku. To byli ludzie arabscy. To ogromna rzecz. Szczególny dotyk.
Naród potrzebuje takiego oblicza pokoju, jakie ma Ojciec Święty. Są zmęczeni twarzami wojny. Ja też jestem zmęczony, jako Irakijczyk.
Na inne pytanie bp. Jarjis, jaki był powód Twojej wizyty w Hiszpanii?
To jest bardzo ciekawe pytanie. Ze względu na imigrację, której mamy w Iraku bardzo dużo, jako Kościół Chaldejski jestem asystentem Patriarchatu Kościoła Chaldejskiego do spraw edukacyjnych. I stworzyliśmy Instytut Studiów Biblijnych i Języków Starożytnych. Języki biblijne i mezopotamskie.
I nie tylko chcemy dotrzeć do naszych wiernych w Iraku, ale także do wiernych na całym świecie. Dzięki temu kościoły znów się łączą. Wykorzystując środki, które istnieją obecnie. Św. Paweł używał medium, które było używane w jego czasach. Gdyby św. Paweł miał internet, Facebooka czy WhatsApp, to by z nich korzystał. Święty Paweł wysłałby List do Koryntian za pośrednictwem Facebooka, Instagrama czy Twittera.
Ale środkami, które miał, były listy. I to właśnie robił, pisząc listy ogniem swojego serca. Aby głosić imię Jezusa, aby dotrzeć do wszystkich i zjednoczyć wszystkich. Dlatego my, jako dzieci tego wielkiego zwiastuna imienia Jezusa, szukaliśmy najszybszych środków, aby to przekazać i zjednoczyć nasz kościół, który jest rozproszony po całym świecie.
Gdyby św. Paweł żył dzisiaj, wysłałby List do Koryntian przez Facebooka, Instagram, WhatsApp czy Twittera. Medium, którym wówczas dysponował, były listy.
Monsignor Robert JarjisPatriarcha pomocniczy Babilonu Chaldejczyków, Bagdad
Wyzwań jest wiele. Po pierwsze dlatego, że nie chcieliśmy tworzyć czegoś bez jasnego i konkretnego celu w przyszłości. Mogliśmy zrobić coś prostego i tyle. Ale nie zrobiliśmy tego. Nasi nauczyciele zaczęli już przed pandemią. Wszyscy oni pochodzą ze świata arabskiego. Profesorowie z doktoratu, z magisterium z Biblii. Podjęliśmy już kroki akademickie.
Drugi krok, zaczęliśmy rejestrować studentów irackich, z różnych prowincji; także studentów ze Stanów Zjednoczonych i Kanady. Z trzech krajów. Drugi rok zaczynaliśmy z 46 osobami. Byli tam studenci z Europy, ze Szwecji, z Australii, z innych stanów USA, z Turcji, emigranci w Turcji itd.
To jest nasz projekt. Wymaga wsparcia. Wsparcie ekonomiczne, ale także uznanie ze strony innych uczelni zagranicznych, co jest podstawą. Dzięki "aniołowi", hiszpańskiemu kapłanowi, księdzu José Rapallo, który opiekuje się hiszpańskim wojskiem wewnątrz Iraku, zrobiliśmy wielki postęp. Poznaliśmy go podczas wizyty Ojca Świętego. I rozmawialiśmy o tym projekcie. I stamtąd nawiązaliśmy kontakt z dwoma uczelniami: Uniwersytet UNIR i Wydział San Dámaso.
Tak więc kontaktowaliśmy się z nimi i odbywaliśmy spotkania, aby mogli nam pomóc od strony technicznej. Podziękowania również dla kardynała Osoro, kardynała Omelli itd. Rozmawialiśmy jako bracia.
Trzecia część finansowa, mamy nadzieję na znalezienie wsparcia i sponsorów, którzy pozwolą nam zrealizować projekt.
Przed pandemią uruchomiliśmy w kilku miastach instytuty katechetyczne. W Erbilu, w Bagdadzie. Jest to jednak Instytut, który obejmuje wiele, ale nie jest zbyt głęboki. Promowany przez nas Instytut obejmuje specjalistyczny temat. Miejmy więc nadzieję, że to się uda.
Ojciec Święty Franciszek wznowił audiencje generalne, z Auli Pawła VI, po przerwie w miesiącu lipcu. W ten sposób zachowuje się protokół zdrowia dla pandemii COVID, utrzymując oddzielne krzesło między jedną osobą a drugą.
Papież kontynuował rozpoczętą przed wakacjami katechezę o Liście św. Pawła do Galatów, po zakończeniu cyklu katechez o modlitwie.
"Ten fragment z. List do Galatów"- rozpoczął Franciszek - ukazuje nam, że św. Paweł rozumie swoje życie jako wezwanie do ewangelizacji, misję, której poświęca się ze wszystkich sił. Dla Apostoła Ewangelia jest KerygmaEwangelia jest głoszeniem śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, tajemnicy paschalnej, w której Bóg wypełnia swoje obietnice wobec Izraela i ofiarowuje zbawienie wszystkim ludziom. Przez przyjęcie Ewangelii jesteśmy pojednani z Bogiem, naszym Ojcem, stajemy się Jego dziećmi i dziedzicami życia wiecznego.
Papież zachęca nas do wierności jednej Ewangelii, wierności drodze poprzez utożsamienie się z Jezusem Chrystusem: "Dlatego też, gdy Paweł widzi, że wspólnota Galatów jest w niebezpieczeństwie dania ucha fałszywym kaznodziejom i odwrócenia się od drogi wiary, zaprasza ich do pozostania wiernymi jednej Ewangelii, która nie jest przestrzeganiem prawa, ale konfiguracją do Osoby Jezusa Chrystusa, który wyzwala nas od śmierci i grzechu".
"Szukałem Pana; odpowiedział mi i uwolnił mnie od wszystkich moich lęków": Psalm 33 wyraża ducha Eliasza po próbie przygnębienia. Kazał zabić setki proroków Baala, pokonał w próbie ognia na górze Karmel, stosując Torę, która skazywała bałwochwalców na śmierć. Ale królowa Jezebel daje mu do zrozumienia, że chce dla niego takiego samego końca. Ucieka i jest atakowany przez strach i znużenie życiem. "Wystarczy, Panie, zabrać moje życie", Wyraz jego twarzy przygnębia go: "Nie jestem lepszy od moich rodziców.
Bóg jednak nie prosił go, by był lepszy, ani by się oceniał, ale by pozwolił się karmić przez Niego. Chleb wypieczony na kamieniach, który podaje mu anioł, jest przedsmakiem Eucharystii. Daje mu to siłę do wędrówki przez czterdzieści dni i czterdzieści nocy na górę Horeb. To właśnie na górze Synaj, gdzie naród izraelski ma swoje korzenie, Eliasz odmładza swoje powołanie.
Eliasz miał kryzys wiary, a Efezjanie przeżywają kryzys w życiu Chrystusa, które otrzymali: Paweł napomina ich, aby nie "zasmucić Ducha Świętego". i sprawić, by zniknęły "od nich wszelka gorycz, gniew, złość, oburzenie, krzyk i oszczerstwo, z wszelką złośliwością".i być "naśladowcy Boga". y "Bądźcie dla siebie nawzajem życzliwi, o czułym sercu, przebaczając sobie nawzajem, jak Bóg wam przebaczył w Chrystusie"..
Wprowadzeni przez te dwa przykłady kryzysu, dochodzimy do szemrania Żydów, którzy nie wierzą, że Jezus może być "chlebem z nieba"; dla nich Jego człowieczeństwo jest przeszkodą w zrozumieniu Jego boskiej natury. Mówią, że on jest "syn Józefa".Rzeczywistość ta kontrastuje z przekonaniem, że Mesjasz musi zstąpić z nieba bez żadnej ziemskiej genealogii. Józef i Maryja są świadkami, że Jezus jest Synem Bożym. Nie jest to jednak czas na ujawnianie tajemnicy jego narodzin.
Jezus wzywa ich: "Nie szemrajcie między sobą".. Czasownik ten odnosi się do szemrania jego ojców na pustyni przeciwko Mojżeszowi. Jednocześnie, usuwając ich winę, objawia im, że tylko z atencją, jaką obdarza ich Ojciec, mogą iść do Niego z wiarą. Pomimo ich uporu, Jezus przystępuje do ujawnienia się jako "chleb życia y "chleb żywy, który zstąpił z nieba", pozwalając Ojcu obdarzyć ich wolnością i przyciągnąć do siebie. "Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki; a chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata". W języku semickim słowo "mięso" oznacza całą żywą osobę. Spożywając ją, otrzymujemy całego Jezusa Chrystusa i całe Jego życie: "...".Już nie ja żyję, ale Chrystus, który żyje we mnie".. Spożywając chleb, który daje życie, Jezus pomaga nam przezwyciężyć zniechęcenie i strach Eliasza, trudności i wady Efezjan oraz niewiarę Żydów.
Homilia na temat czytań z niedzieli 19.
Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.
Przydatne programy do zarządzania mediami społecznościowymi
Media społecznościowe mają coraz większe znaczenie w życiu Kościoła i jego agend. W końcu ludzie w każdym wieku przenoszą się do mediów społecznościowych, aby znaleźć nowe rzeczy do zrobienia, miejsca do zrobienia i ludzi do spotkania.
Pomimo swojej użyteczności, rozumiemy, że administrowanie Facebook, Twitter e Instagram...to czasochłonne zadanie. A jeśli dodamy to do naszego obciążenia pracą, może się to wydawać zadaniem niemożliwym do wykonania. Ułatwienie zarządzania mediami społecznościowymi dla każdego byłoby oszczędnością czasu. Pokażę ci najlepsze aplikacje, które mogą przyspieszyć twoje sieci społecznościowe. Są to:
Raport społeczny
Raport społeczny to narzędzie do zarządzania mediami społecznościowymi typu all-in-one. Może być używany do planowania postów i generowania szczegółowych raportów. Ma doskonałe inteligentne narzędzia do planowania, szczegółową analitykę i raportowanie, a nawet inteligentną skrzynkę społeczną, która wyświetla twoje wzmianki.
Po stronie wydawniczej możesz zaplanować statusy wszystkich swoich kont w mediach społecznościowych jednocześnie. Po prostu zbuduj swój post w oknie kompozycji wiadomości, wybierz konta, które chcesz opublikować i zaplanuj swój post. Można używać funkcji syndykacji treści i syndykacji treści. Evergreen do automatyzacji publikacji na portalach społecznościowych.
Raport społeczny oferuje narzędzie, które pozwala na importowanie aktualizacji statusu z dokumentu z Exceldzięki czemu możesz zaplanować wszystkie swoje posty jednocześnie. Jest on kompatybilny ze wszystkimi sieciami.
Canva
Canva to darmowa, internetowa aplikacja do projektowania grafiki. Możesz tworzyć banery i inne obrazy mediów społecznościowych, korzystając z biblioteki darmowych szablonów. Wystarczy wypełnić je własnym tekstem, zmienić zdjęcia i obrandować je swoim logo. Po udoskonaleniu projektu możesz pobrać kopie swoich projektów do użytku społecznego i opublikować je bezpośrednio w wybranych sieciach społecznościowych.
Sharethis
Sharethis oferuje darmowe przyciski udostępniania w mediach społecznościowych dla strony internetowej lub bloga WordPress. Przyciski są spolszczone, responsywne i zoptymalizowane pod kątem urządzeń mobilnych, dzięki czemu dostosują się do wyglądu i stylu strony.Wystarczy dodać kod ShareThis do swojej strony internetowej, i to wszystko! Obiecuję, że wdrożenie nie zajmie więcej niż 10 minut - jest darmowe!
Kapwing
Kapwing szybko edytować filmy z mediów społecznościowych w sieci. Dziś wideo zawładnęło światem mediów społecznościowych. Jeśli więc twój kościół chce zwiększyć frekwencję, powinien eksperymentować z zamieszczaniem krótkich filmów z nabożeństw i sesji. Ale montaż wideo jest czasochłonny i kosztowny. Z Kapwing przejdź do strony internetowej, wybierz jedną z wielu funkcji edycji i prześlij swój klip wideo. Kapwing zrobi resztę. Można więc zrobić filmik telefonem komórkowym z niedzielnej uroczystości i zmontować go w krótki klip do Facebook w ciągu kilku sekund.
Tweetdeck
Tweetdeck jest darmowym narzędziem Twitter dla zaawansowanych użytkowników. Aplikacja pozwala na przeglądanie, zarządzanie i tweetowanie ze wszystkich kont Twitter w jednym miejscu. Możesz również użyć go do prowadzenia bieżących wyszukiwań dla różnych słów kluczowych i hashtagów. Utwórz dowolną liczbę pulpitów, aby wyświetlić różne listy, kanały Twitter, wyszukiwania i inne.
Zwałowisko opowieści
Zwałowisko opowieści tworzy i planuje historie Instagram y Snapchat online. Historie Instagram y Snapchat są potężnym sposobem na zwiększenie liczby zwolenników społecznych, zwłaszcza wśród młodszych osób. Ale tworzenie treści fabularnych na smartfonie może być trudne. Ograniczony obszar ekranu utrudnia tworzenie. Storyheap to aplikacja internetowa, która pozwala na tworzenie i planowanie historii Snapchat e Instagram w przeglądarce internetowej. Aplikacja posiada generator opowieści, więc tworzenie historii jest bardzo proste.
Pagemodo
Pagemodo pomoże Ci wyróżnić się z morza generycznych Facebook z niesamowitymi motywami i niestandardowymi zakładkami. Można utworzyć kartę własną na Facebook i dodawać zdjęcia, filmy, mapy, informacje o usługach i wiele więcej za pomocą zaledwie kilku kliknięć. Masz już kontrolę nad HTML i CSS zakładki. Gdy są prawidłowo używane, te dodatkowe zakładki mogą być przekształcone w kościelne Facebook swojej parafii w bazie wiedzy o swojej parafii. Ma doskonały kreator zdjęć okładek, który pozwala tworzyć niestandardowe banery, nie wymaga doświadczenia w projektowaniu.
Odwiedź stronę internetową każdego z tych narzędzi, a zobaczysz, jakie to proste.
"Streaming jest obecnie pojęciem powszechnym, a transmisja aktów, wydarzeń czy ceremonii tą drogą stała się zasobem powszechnym. Ostatnie miesiące, wraz z sytuacją stworzoną przez COVID-19, pokazały jego przydatność. Jak dobrze wykorzystać tę możliwość?
Pojawiają się różne pytania dotyczące transmisji na żywo lub streamingpoprzez różne platformy dla naszych parafii, spotkań czy wydarzeń. I porozmawiajmy o tym, co musimy zrobić, aby zrobić transmisję na żywo na wybranej platformie (.Facebook, Instagram, Youtubeitd...).
Konieczne jest, aby nasza transmisja miała dobrą jakość, ponieważ w dzisiejszych czasach bardziej przyciąga nas transmisja, która wygląda i brzmi dobrze, niż coś, co wygląda na "rozpikselowane" lub ma niską jakość, lub gdzie dźwięk jest niezrozumiały.
A do tego niezbędny jest sprzęt, który sprawi, że nasza transmisja będzie doskonała. A jak wiadomo, potrzebny jest szereg urządzeń, takich jak kamery wideo, wideo przełącznikiKonieczne jest jednak, aby każde z tych urządzeń było dobrej jakości, bo jeśli coś w naszym łańcuchu urządzeń będzie gorszej jakości, to oczywiście nasz wynik ucierpi.
Wideo
Już dziś możemy znaleźć różne sposoby odbioru wideo do transmisji na żywo: od technologii NDI, czyli odbioru wideo przez IP, odbioru wideo przez kabel USB C, czy piorun w przypadku marki Apple, a także słynnych urządzeń do przechwytywania obrazu. Niezależnie od tego, który z nich wybierzesz, najlepszą opcją jest ta, która najlepiej odpowiada Twoim potrzebom, przestrzeni i ekonomii.
Większość kamer daje nam już jakość FullHD lub 4K, które są standardową jakością wideo i dają nam dobry obraz. Warto zauważyć, że obecnie wszystkie te urządzenia do transmisji na żywo mają cyfrowe wejścia i wyjścia, dzięki czemu nie tracą jakości po podłączeniu do innego sprzętu, o ile ten inny sprzęt również akceptuje tę jakość wideo.
Audio
Jeśli chodzi o audio, to w przypadku transmisji z jedną lub dwiema osobami, można to zrobić bezpośrednio z kamery, jeśli kamera posiada odpowiednie wejścia.
Do tego typu rozwiązań dostępnych jest wiele mikrofonów, począwszy od. Lavalier do telefonów komórkowych lub zwykłych aparatów fotograficznych, aż po konwencjonalne mikrofony bardzo dobrej jakości w przypadku aparatu fotograficznego o większym zasięgu.
Naszym celem może być transmisja z muzyką, konkretnie z zespołem na żywo lub gdzie potrzebujemy odebrać dźwięk bezpośrednio z konsoli. Następnie potrzebujemy adaptera, aby móc wysłać to zewnętrzne źródło. Możemy skorzystać z konsol z wyjściem USB; jeśli nasz system jest bardzo prosty, istnieją również rejestratory wideo z wejściami audio.
Jednym z najczęstszych błędów, które zdarzają się w przypadku audio w transmisjach na żywo, jest wysyłanie sygnału w nasyceniu (peak, clip). Może to nastąpić z wielu powodów:
ponieważ wszystkie twoje kanały mają bardzo wysoki sygnał wejściowy i osiągają punkt szczytowy lub clip na twojej konsolecie: pamiętaj o zarządzaniu prawidłową strukturą wzmocnienia;
ponieważ poziom wyjściowy dla transmisji na żywo z konsoli jest zbyt wysoki;
ponieważ wysyłasz swój sygnał do konsoli/interfejsu USB lub przełącznika wideo, gdzie nadajesz wzmocnienie temu, co odbierasz, co oznacza, że twój sygnał jest już wzmocniony: wszystko, co musisz zrobić na swojej konsoli/interfejsie USB lub przełączniku wideo, to przypisać mu głośność.
Oprogramowanie do strumieniowania lub system do strumieniowania (karta transmisyjna)
Do transmisji potrzebujemy oprogramowania lub urządzenia zwanego "kartą transmisyjną", do którego wyślemy nasze audio i wideo razem; te zajmą się wysłaniem wszystkiego i dokonają transmisji.
W przypadku streamingu ważne jest posiadanie narzędzi, które będą w stanie sprostać naszym oczekiwaniom i potrzebom, wśród których jest liczba kamer. Jest kilka produktów, które mogą być do tego bardzo przydatne. Używam ATEM MINI PRO, switcher o bardzo dobrych możliwościach adaptacyjnych i świetnych funkcjach, świetna betka od Blackmagic. Mamy możliwość podłączenia 4 sygnałów wideo HDMI, a także bezpośredniej transmisji kablowej bez konieczności użycia komputera; a kolejną wielką zaletą jest jego cena w porównaniu z innymi na rynku.
Dobre połączenie internetowe
Bezużyteczne byłoby posiadanie wszystkich urządzeń do transmisji, jeśli nie posiadamy niezbędnego połączenia internetowego. Zalecana przepustowość do wykonania transmisji, zawsze przy założeniu, że nie mamy podłączonego innego urządzenia, to 10 Mb upload. Dzięki temu będziemy mogli mieć dobry występ.
Mając te 4 elementy, będziemy mogli prawidłowo wykonać nasz streaming.
Początki Karmelu w Composteli: Matka Maria Antonia od Jezusa
Matka María Antonia de Jesús była założycielką Karmelu w Santiago de Compostela, a także wielką pisarką, będąc pierwszą galicyjską mistyczką i pisarką karmelitańską. W 2018 roku papież Franciszek ogłosił ją Czcigodną.
Ana de la Esperanza i.c.d.-3 sierpnia 2021 r.-Czas czytania: 4minuty
Przenosimy się w czasie do XVIII wieku, by zaskoczyć bohatera naszej opowieści. Maria Antonia Pereira y Andrade (1700-1760) miała 27-28 lat. Chociaż urodzony w miejscu O Penedo (Cuntis), obecnie mieszka w portowym mieście Baiona, gdzie wyszła za mąż za Juana-Antonio Valverde. Mają dwoje dzieci i jak wielu galicyjskich mężczyzn, mąż poprosił ją o emigrację na południe Hiszpanii, aby zarobić więcej pieniędzy, które podniosą standard życia ich rodziny. Tak bardzo nalega, że María Antonia udziela mu pozwolenia, pod warunkiem, że powrót do domu nie potrwa zbyt długo...
Żadne z nich nie wiedziało, że ta rozłąka będzie definitywna, ponieważ Bóg mocno wrył się w serce Marii Antoniny, która będąc sama, rozpoczęła życie intensywnej modlitwy i pobożności.
Pewnej nocy ma mistyczne doświadczenie - swoje pierwsze, można powiedzieć - w którym słyszy głos Ukrzyżowanego, przed którym się modli, mówiący do niego: "Odwróć się od okazji, przy której możesz mnie obrazić, i pójdź za mną".
Płonąca miłość Boga
Tu rodzi się inna Maria Antonia, jej życie naznaczone jest spalaniem się Miłości Bożej, która rozpalając się w jej duszy, rozpala również ogień miłości bliźniego, gorliwość o dobro dusz, o nawrócenie grzeszników i niewierzących.
Bóg jest "The Master within". który ją oświeca. Maria Antonia jest analfabetką, więc zawsze stara się rozeznać wszystko u swojego spowiednika. Ma wielkie światło na posłuszeństwo, aby nie popaść w złudzenia fantazji: pozwala się rozeznać.
Pewnego dnia, gdy był na zwykłej modlitwie, Bóg złożył mu obietnicę: "Będziesz założycielką klasztoru".. Zastanawia się, jak Dziewica przy Zwiastowaniu: "Jak to będzie?" Mężatka, z dwójką dzieci, z mężem, który choć daleko, to nadal się kochają...
"Jeśli chcesz, żebym je miał, to je przynieś!".
Bóg jednak inspiruje ją do złożenia ślubu czystości, mówi jej, że chce, aby miała więcej dzieci niż dwoje, które ma, a młoda Maria Antonia odpowiada mu tym samym: "Jeśli chcesz, żebym je miał, to je przynieś!".. Zebrano do trzynastu dziewcząt ze wsi i wtajemniczono je w życie duchowe, modlitwę i przystępowanie do sakramentów, wszystkie z wielkim pragnieniem zostania zakonnicami, choć ostatecznie tylko trzy z nich poświęciły się Bogu.
Obietnica fundacji klasztoru w Composteli zawsze wbijała się w jego myśli: z jakiego zakonu, gdzie, jak i kiedy?
Kierowana wewnętrznym impulsem poprosiła męża o pozwolenie na noszenie habitu Matki Bożej z Góry Karmel, jak to miały w zwyczaju czynić pobożne kobiety (tzw. "odkryte"). Za nią poszło trzech innych uczniów, którzy mieli stać się zakonnikami jak ona.
Do Matki Bożej z Góry Karmel
Nasz bohater dowiaduje się, że istnieje zakon poświęcony Dziewicy z Góry Karmel, który poświęca się życiu modlitwy, miłości i kultu Matki Boskiej. "boska królowa", i zrozumiał, że to był Zakon, który Bóg mu wskazywał. W rzeczywistości nie wiedział prawie nic o niej, ani o jej założycielce, znakomitej świętej Teresie od Jezusa! Dlatego też, gdy przypadkowo przeczytał żywot świętej z Avila, jego Droga do doskonałościNastępnie, pełna odwagi, wyruszyła z trzema młodymi towarzyszkami do Sewilli, gdzie przebywał jej mąż, aby prosić go o kanoniczną separację, aby mogła zostać zakonnicą i pomóc swoim towarzyszkom uczynić to samo. Ich pielgrzymka przez ziemie portugalskie jest niesamowita: przemierzają pieszo całe Królestwo, z północy na południe, aż docierają do Zafry, a stamtąd do Sewilli.
W przeddzień święta naszego świętego patriarchy św. Józefa, po nocy spędzonej na modlitwie, o "walka z Bogiem"Jej mąż nie tylko daje jej pozwolenie, ale także odczuwa w sobie pragnienie, by samemu zostać zakonnikiem, w tym samym zakonie, który wybiera jego żona.
Przed swoim wstąpieniem Maria Antonia próbowała z pięcioma swoimi uczniami założyć klasztor karmelitański w Santiago de Compostela, tuż po powrocie z Sewilli, będąc jeszcze świecką kobietą. Poruszona gorliwością o dusze, a także nieumiarkowaną miłością do Dziewicy Karmelu, która nie miała w Galicji własnego domu, z przykrością przyjęła fakt, że młode kobiety z powołaniem karmelitańskim musiały udać się do Kastylii.
"Będziesz założycielką klasztoru".
Oboje małżonkowie nie mogli w tym czasie założyć fundacji, więc złożyli śluby zakonne. Józefa w Alcalá de Henares, wstąpili do Zakonu Karmelu Bosego, on do Ojców, a ona do Matek Karmelu Bosego. Korpus Chrystusa. Maria Antonia ma 32 lata.
Ale obietnica: "Będziesz założycielką klasztoru", Choć spokojna, pod popiołem pozostała żywa, a Bóg na nowo rozpalił bardzo żywy ogień pragnienia dla dobra dusz i dla Jego chwały. Opatrznościowo wszystko zostało rozwiązane i 15 października 1748 roku założycielki przybyły do Santiago de Compostela. Było to święto św. Teresy! To właśnie Pan objawił im w wizji, w której zobaczyli galicyjskie dziewczęta ubrane w tradycyjne stroje, przy Rok Jubileuszowy (Jacobean Holy Year, jak ta, którą przeżywamy dzisiaj). Matka Maria Antonia przychodzi jako jeszcze jedna w grupie.
Wkrótce po dokonaniu fundacji została mianowana przeoryszą nowej wspólnoty, a jak powiedział jej Pan z miłością: "dziecko - fundament - wraca do własnej matki".
Zmarła w odorze świętości 10 marca 1760 r., a w 2018 r. została ogłoszona przez papieża Franciszka czcigodną. Nie mogliśmy zakończyć tego przeglądu bez podkreślenia czegoś, co ma fundamentalne znaczenie: szukając nazwiska galicyjskiej pisarki XVIII wieku, wynik jest praktycznie zerowy. Dopiero w następnym wieku cztery wielkie pisarki obudziły kobiecą duszę tej ziemi. Z Autobiografia przez Matkę Marię Antonię - która właśnie ukazała się po raz pierwszy (przyp. red. Góra Karmel)-, słuszne uznanie należy się pierwszej galicyjskiej karmelitańskiej mistyczce i pisarce, która wyłania się z cieni historii XVIII wieku, odsłaniając nieznany dotąd kobiecy profil galicyjskiej duszy. Wraz z nią wypełnia się godna pożałowania luka, która zubożyła naszą kulturę, i wyłania się nowa twarz. "stare i nowe".Pierwszą z nich była Matka María Antonia de Jesús, która miała być znana wśród swoich ludzi jako "A Monxiña do Penedo".
Święci kapłani: św. Jan Maria Vianney, święty kuratus z Ars
Święty Curé of Ars jest jednym z wielkich świętych kapłanów w historii Kościoła, o czym świadczy jego ogromna praca duszpasterska i opinia o świętości już za życia.
Manuel Belda-3 sierpnia 2021 r.-Czas czytania: 4minuty
Święty Jan Maria Vianney urodził się 8 maja 1786 r. w Dardilly, miejscowości położonej niedaleko Lyonu. W wieku 17 lat rozpoczął naukę do kapłaństwa. Powołany do służby wojskowej, został wysłany do walki w Hiszpanii, ale zdezerterował i ukrywał się w górach od 1809 do 1811 roku, kiedy to amnestia pozwoliła mu wrócić do swojej wioski. Powrócił do seminarium, ale z powodu trudności z filozofią i łaciną został zwolniony. Kapłan, ks. Belley, przyjmuje go i przygotowuje do przyjęcia święceń 13 sierpnia 1815 r. Wikariuszem Belley od 1815 do 1818 roku, kiedy to został przydzielony do parafii Ars, małej wioski liczącej 230 mieszkańców. Kiedy został tam wysłany, wikariusz generalny diecezji powiedział mu: "w tej parafii nie ma zbyt wiele miłości; postarasz się ją wprowadzić".
W latach, które spędził w Ars, można wyraźnie wyróżnić dwie fazy: w pierwszej, jego praca duszpasterska ograniczała się do parafian swojej parafii, z głoszeniem kazań, katechezą, odwiedzaniem chorych itp. W drugim, kilka lat później, jego sława świętości rozeszła się po całej Francji, a do Ars ściągały wielkie rzesze ludzi ze wszystkich regionów, czekając nieraz całymi dniami, by móc się u niego wyspowiadać. Przykładem tego wielkiego napływu wiernych jest fakt, że trzeba było zorganizować specjalne pociągi z Lyonu do Ars.
Zmarł 4 sierpnia 1859 roku, dlatego jego pomnik obchodzony jest 4 sierpnia. Został kanonizowany i ogłoszony patronem proboszczów przez Piusa XI w 1929 roku.
Jego świętość życia
Św. Jan Maria Vianney zdołał nawrócić mieszkańców Ars i wielkie rzesze ludzi, ponieważ był bardzo święty. Przy pewnej okazji zapytano prawnika z Lyonu, który wracał z Ars, co tam widział. Odpowiedział: "Widziałem Boga w człowieku". Jak powiedział kiedyś Benedykt XVI: "Świętemu Curé z Ars udało się poruszyć ludzkie serca nie dzięki swoim ludzkim darom, ani nie polegając wyłącznie na wysiłku woli, jakkolwiek chwalebnym. Zdobywał dusze, nawet te najbardziej oporne, przekazując im to, czym sam żył intymnie, czyli swoją przyjaźń z Chrystusem. Był zakochany w Chrystusie, a prawdziwym sekretem jego sukcesu duszpasterskiego była miłość, jaką odczuwał do tajemnicy eucharystycznej, celebrowanej i przeżywanej, która przekształcała się w miłość do trzody Chrystusa, do chrześcijan i do wszystkich ludzi, którzy szukają Boga" (Ogólna publiczność5-VIII-2009).
Święty Curé of Ars uczył swoich parafian przede wszystkim przez świadectwo swojego świętego życia. Przez swoje długotrwałe stanie przed tabernakulum w kościele udało mu się skłonić wiernych do naśladowania go i przychodzenia do tabernakulum na nawiedzenie Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Z jego przykładu wierni uczyli się modlitwy. "Nie trzeba wiele mówić, aby dobrze się modlić - uczył ich - wiemy, że Jezus jest tam, w tabernakulum: otwórzmy Mu nasze serca, cieszmy się Jego obecnością". To jest najlepsza modlitwa. "Ja patrzę na niego, a on na mnie" - powiedział do swojego świętego kapłana chłop z Ars, który modlił się przed tabernakulum.
Wychowanie wiernych w nabożeństwie do Eucharystiibył szczególnie skuteczny, gdy widzieli, jak sprawował Świętą Ofiarę Ołtarza. Ci, którzy uczestniczyli, mówili, że "nie można znaleźć postaci, która lepiej wyrażałaby adorację... Kontemplował hostię z miłością". Powiedziałby im: "Wszystkie dobre uczynki razem wzięte nie są porównywalne z Ofiarą Mszy Świętej, ponieważ są one dziełem ludzi, podczas gdy Msza Święta jest dziełem Boga".
Ta osobista identyfikacja z Ofiarą Krzyża we Mszy Świętej zaprowadziła go od ołtarza do konfesjonału. Jego oddanie się sakramentowi pojednania było wyczerpujące. Gdy tłum penitentów z całej Francji rósł, spędzał w konfesjonale nawet 16 godzin dziennie. Mówiono wówczas, że Ars stało się "wielkim szpitalem dusz". Bratu kapłanowi wyjaśnił: "Powiem ci mój przepis: daję grzesznikom małą pokutę, a resztę robię za nich.
Święty Curé of Ars żył heroicznie cnotą ubóstwa. Jego ubóstwo nie było ubóstwem zakonnika czy mnicha, ale tym, którego wymaga się od kapłana: mimo operowania dużymi pieniędzmi (bo zamożniejsi pielgrzymi interesowali się jego dziełami charytatywnymi), miał świadomość, że to wszystko dla jego Kościoła, jego ubogich, sierot i najbardziej potrzebujących rodzin. Wyjaśnił: "Mój sekret jest prosty: dawać wszystko i nic nie zatrzymywać. Gdy znalazł się z pustymi rękami, z radością mówił ubogim, którzy go prosili: "Dziś jestem ubogi jak wy, jestem jednym z was".". Dzięki temu pod koniec życia mógł z całkowitym spokojem powiedzieć: "Nie mam nic... Teraz dobry Bóg może mnie wzywać, kiedy tylko zechce...".".
Żył też heroicznie cnotą czystości. Można by powiedzieć, że była to czystość właściwa temu, kto musi nawykowo dotykać rękami Eucharystii i kontemplować ją całym swoim zachwyconym sercem i z takim samym entuzjazmem rozdawać ją wiernym. Mówiono o nim, że "czystość błyszczała w jego oczach", a wierni mogli ją dostrzec, gdy wpatrywał się w tabernakulum oczami zakochanego.
Wreszcie w życiu świętego kuratusa z Ars należy podkreślić jego miłość do Najświętszej Dziewicy. Sam miał bardzo żywe nabożeństwo do Niepokalanego Poczęcia; on, który już w 1836 r. poświęcił swoją parafię Maryi poczętej bez grzechu, i który z tak wielką wiarą i radością przyjął definicję dogmatyczną z 1854 r. Zawsze przypominał swoim wiernym, że "Jezus Chrystus, gdy dał nam wszystko, co mógł dać, chciał nas uczynić dziedzicami najcenniejszej rzeczy, jaką posiadał, czyli swojej Świętej Matki".
W związku z rosnącą popularnością pornografii wśród młodzieży i szkodliwymi uzależnieniami, jakie ona powoduje, dr Kevin Majeres wystąpił z inicjatywą mającą na celu pomoc młodym ludziom w uwolnieniu się od tego i innych uzależnień seksualnych.
Nastolatki po raz pierwszy konsumują pornografię w wieku 12 lat, a prawie 7 na 10 (68,21 PT3T) konsumuje te treści seksualne często (zrobiło to w ciągu ostatnich 30 dni). Konsumpcja ta odbywa się w prywatności (93,91 PT3T), za pośrednictwem telefonów komórkowych i skupia się na treściach darmowych. online (98,5%), w większości opartych na przemocy i nierówności.
DATO
68%
nastolatków korzysta z pornografii w sposób częsty.
Ujawnia się to m.in. w sprawozdaniu (Nie)informacja seksualna: pornografia i dojrzewanie opublikowane kilka miesięcy temu przez organizację Save the Children, mające na celu zbadanie konsumpcji treści seksualnych wśród dorastającej populacji oraz wpływu, jaki ma ona na ich relacje i rozwój. Oprócz rzucenia światła na tę kwestię, opracowanie zawiera szereg zaleceń dotyczących radzenia sobie z seksualnością dla rodzin, pracowników oświaty i służby zdrowia oraz samej populacji nastolatków.
Według niektórych ekspertów siła pornografii, której konsumpcja rośnie z roku na rok, co widać w tym i innych badaniach, bierze się ze sposobu, w jaki oszukuje ona niższy mózg człowieka. Jedną z wad tego regionu mózgu jest to, że nie potrafi on odróżnić obrazu od rzeczywistości.
Świadomy tej sytuacji, dr Kevin Majeres, MD, rozpoczął inicjatywę mającą na celu pomoc ludziom, którzy znajdują się w sytuacji pewnego uzależnienia seksualnego.
Urodzony i wychowany w Minnesocie, Majeres studiował medycynę na Uniwersytecie Dallas w Irving w Teksasie, gdzie ukończył również rezydenturę w University of Texas Southwestern Medical Center. Po ukończeniu studiów odbył stypendium w Beck Institute for Cognitive Therapy and Research w Filadelfii i wstąpił do Academy of Cognitive Therapy. Jest również członkiem Stowarzyszenia Terapeutów Behawioralnych i Poznawczych. Obecnie jest pracownikiem Harvard Medical School, gdzie prowadzi cotygodniowe zajęcia z terapii poznawczo-behawioralnej dla psychiatrów stażystów w Beth-Israel Deaconess Medical Center. Jest również dyplomowanym członkiem American Board of Psychiatry and Neurology.
Pod twierdzeniem, że "czystość jest możliwa dla każdego", Majeres oferuje metodę wyjścia z nałogu konsumpcji pornografii lub innych uzależniających zachowań seksualnych. "Czystość - czytamy we wstępie strony - to stan spokoju, w którym twoje pragnienia i zachowania seksualne są w pełnej harmonii z twoimi ideałami. Życie zgodnie ze swoimi ideałami zawsze przynosi radość, a każdy jest w stanie nauczyć się tego poprzez skupioną praktykę.
Strona ta ma na celu zastosowanie mądrości i nauki terapii behawioralnej do wyzwania, jakim jest pokonanie uzależniających zachowań seksualnych. Poprzez dziewięć modułów oferowanych przez metodę można nauczyć się krok po kroku, jak uzyskać kontrolę nad impulsami, lękiem i rozproszeniem. Metoda Majeresa oparta jest na najnowszych wynikach badań z zakresu neuronauki, psychologii, fizjologii i medycyny. A po drodze podmiot znajdzie wiele powodów do nadziei.
Plan rozpoczyna się od modułu dotyczącego ideałów. "Celem terapii behawioralnej - wyjaśnia Kevin Majeres - jest przerwanie błędnych kół i wspieranie kół cnotliwych. Terapia behawioralna skupia się na pędzie, który napędza się wzajemnie. W błędnych kołach tym pędem jest proces automatyzacji, który narasta w miarę ucieczki od nieprzyjemnych emocji; w kołach cnotliwych jest to wzrost znaczenia, samokontroli i radości, które towarzyszą dążeniu do ideałów. Ten moduł pomoże Ci określić swoje ideały i podjąć pierwsze kroki, aby żyć według nich".
W sercu terapii poznawczej leży praktyka przeformułowanieTrening", dzięki któremu dobrowolnie trenuje się postrzeganie prób jako szans, a nie zagrożeń. Na stronie przeformułowanie zmienia sposób pracy mózgu podczas testu: znika tunelowe widzenie powstałe pod wpływem impulsu, zachowana zostaje zdolność do podejmowania moralnych decyzji, a na pierwszym planie pozostaje jasna wizja ideałów. Będziesz mniej impulsywny i mniej łatwo się rozproszysz, dzięki czemu impulsy będą znacznie łatwiejsze do opanowania.
Metoda, oprócz dwóch wymienionych powyżej, proponuje następujące moduły jako itinerarium, które zainteresowany może realizować samodzielnie: Ideały, Cierpliwość, Reframing, MindfulnessPraca, Niepokój, Nadzieja, Przygotowanie i Plan.
Dzięki rozpoczętej cztery lata temu katechezie, osobiście promowanej przez autora tego artykułu, wielu afgańskich uchodźców w Salzburgu poznaje wiarę i zbliża się do niej. Oto niektóre z ich opowieści.
Dieter Grubner-3 sierpnia 2021 r.-Czas czytania: 5minuty
Kiedy w 2016 roku papież Franciszek ogłosił Rok Miłosierdzia, razem z przyjacielem zaczęliśmy grać w piłkę nożną co niedzielę z uchodźcami i uczyć ich mówić po niemiecku. W grudniu 2016 r. uczestniczyłem w wieczorze dla uchodźców zorganizowanym przez organizację o nazwie "Elijah 21", międzywyznaniową grupę, która rozpoczęła działalność w Niemczech, aby przedstawić uchodźcom Ewangelię i chrześcijaństwo. Pokazywali film o Jezusie Chrystusie i oferowali się każdemu, kto był zainteresowany poznaniem chrześcijaństwa. Tak też zrobiliśmy i udało mi się poznać kilku uchodźców muzułmańskich, dla których na początku 2017 roku rozpocząłem katechezę w ośrodku szkoleniowym Juvavum w Salzburgu.
Abbas był zaangażowany od początku. Uciekł z Iranu, ale pochodzi z Afganistanu i należy do hazaraktóry od dawna jest źle traktowany i prześladowany w Afganistanie.
Choć jego język niemiecki nie był jeszcze zbyt dobry, to z wielkim zainteresowaniem i regularnie uczestniczył w katechezach. Często zachęcał do rozmów z innymi uchodźcami w ośrodku dla uchodźców, często mu dokuczano. Mimo to nadal regularnie przychodził na katechezy, a raz przyprowadził przyjaciela, który również chciał zostać chrześcijaninem.
Aby pomóc mu nie tylko zrozumieć chrześcijaństwo, ale i żyć nim, przeprowadziłem z nim kilka osobistych rozmów. Chętnie przyjął rady dla swojego chrześcijańskiego życia i podjął poważny wysiłek, aby wprowadzić je w życie. Na przykład zawsze przed udziałem w katechezie pozdrawia Pana w tabernakulum kaplicy, zaczął też regularnie rozmawiać z księdzem.
Po roku katechezy mieliśmy przestudiowane zasadnicze treści Katechizmu Kościoła Katolickiego. Aby zorientować się, na ile byłbym zainteresowany kontynuacją kursu, zapytałem Abbasa, czy byłby zainteresowany dalszą nauką, a jeśli tak, to czy wolałby, abyśmy ten pogłębiony kurs prowadzili co tydzień, czy tylko co dwa tygodnie. Przyznam, że dla mnie tygodniowy rytm był dość wymagający i moim pomysłem było zaproponowanie, aby od tej pory kurs odbywał się tylko co dwa tygodnie. Ale ponieważ Abbas wyraził prawdziwe zainteresowanie cotygodniowym kursem, postanowiłem kontynuować tę częstotliwość; była to słuszna decyzja, ponieważ uchodźcy rozpaczliwie potrzebują tego szkolenia.
Ponieważ latem 2016 roku został ochrzczony w ewangelickim wolnym kościele i bardzo chciał zostać katolikiem, przygotowałem go do bierzmowania, które odbyło się w maju 2018 roku, wraz z jego wstąpieniem do Kościoła katolickiego.
Podczas jednej z naszych osobistych rozmów tłumaczyłem mu, że należy starać się o dobre wykształcenie, z miłości do Jezusa i aby później być dobrym fachowcem. Zgodził się całkowicie i wyciągnął konsekwencje. Ponieważ w Iranie uczęszczał do szkoły tylko przez cztery lub pięć lat, rozpoczął obowiązkowy kurs ukończenia szkoły, który z powodzeniem ukończył po półtora roku. Następnie rozpoczął praktykę w HTL, niemieckich inicjałach oznaczających szkołę techniczną. Te studia go zafascynowały. Z powodzeniem ukończył już dwa lata szkolne i z niecierpliwością czeka na zakończenie tego kursu.
Około pół roku temu z Afganistanu przybył inny migrant o imieniu Nawied, który chciał zostać chrześcijaninem. Ponieważ z powodu braku czasu nie mogłem poprowadzić kolejnego kursu katechetycznego, poprosiłem Abbasa, który teraz używa swojego chrzcielnego imienia Esteban, aby sam poprowadził katechezę, korzystając z materiałów, które wykorzystałem w jego katechezie. Zrobił to z wielką radością. W osobistej rozmowie z Nawiedem zwrócił on uwagę, że Szczepan posiada dużą wiedzę na temat wiary katolickiej. Po sześciu latach odbędzie się wreszcie druga instancja procesu, która zdecyduje, czy zostanie mu przyznany azyl w Austrii, o co wnioskował. Modlę się, by udzielono mu azylu.
W Zielone Świątki 2018 roku podeszła do mnie moja znajoma ze wspólnoty Loreto (wspólnota charyzmatyczna), aby poinformować mnie, że uchodźca o imieniu Bismillah został, jak to określiła, "dotknięty przez Ducha Świętego" i chciał uczestniczyć w naszych katechezach. Przetłumaczyłem to sobie jako "jest zainteresowany wiarą katolicką" i zaprosiłem go na kurs. Szybko przekonałem się, że mój charyzmatyczny przyjaciel miał rację: Bismillah to prawdziwy "hotrod". Od samego początku z wielkim zainteresowaniem śledził katechezy. Gdy na początku spotkania odświeżaliśmy treść ostatniej katechezy, bywało, że podczas powtórki wiedział najwięcej. Nawet więcej: w swoim domu dla uchodźców rozmawiał z wieloma przyjaciółmi o wierze, którą właśnie odnalazł, tak że w kolejnych miesiącach dwóch z nich przyłączyło się do katechezy. I choć było to jeszcze krótkie przygotowanie, latem 2018 roku wziął udział w zorganizowanej przeze mnie "letniej akademii", której celem było pogłębienie jego wiary katolickiej.
Wkrótce mogłem z czystym sumieniem zapytać go, czy chce się ochrzcić, na co odpowiedział stanowczym "tak". Na początku sierpnia został przyjęty do katechumenatu w parafii św. Błażeja. Na Wielkanoc 2019 roku został ochrzczony imieniem Daniel. Został również bierzmowany i przyjął sakrament Eucharystii podczas swojej Pierwszej Komunii Świętej. Niedzielna msza, codzienna modlitwa, spowiedź i rozmowa z księdzem stały się odtąd stałą częścią jego (chrześcijańskiego) życia.
Kiedy zaproponowałem mu tygodniowy kurs pogłębiający jego wiarę, chętnie przyjął ofertę i nadal przyjeżdża co tydzień do Khuvaum.
Około rok temu poprosiłem go, z pomocą moich materiałów, o wyjaśnienie podstaw wiary katolickiej innemu Afgańczykowi o imieniu Asef, który bardzo źle mówił po niemiecku i dlatego nie rozumiał dobrze treści katechezy. Zrobił to, chętnie i rzetelnie. Co więcej, gdy dowiedział się, że inny Afgańczyk o imieniu Nabi, którego wcześniej poznał, również potrzebuje takiego wsparcia, zaoferował mu pomoc. Zrobił to również w bardzo odpowiedzialny sposób, a jego przyjaciel jest bardzo zadowolony.
Daniel Bismillah znalazł mocne miejsce w sercu swojego ojca chrzestnego, który jest lekarzem (żonaty, ma cztery córki). Zaprosił go do swojego domu na Boże Narodzenie 2019 roku. Daniel Bismillah miał okazję uczestniczyć we Mszy Świętej z rodziną swojego chrzestnego, a następnie świętować Boże Narodzenie w ich domu w klasycznym austriackim stylu, z choinką i tradycyjnymi zwyczajami. Następnego dnia Daniel Bismillah wysłał mi następujący WhatsApp: "Drogi Dieterze, wczoraj świętowałem Boże Narodzenie z Andreasem i jego rodziną. To był najpiękniejszy dzień w moim życiu, dziękuję, że znalazłeś mi takiego ojca chrzestnego jak Andreas! Pozdrawiam, Daniel. Ojciec chrzestny nadal często zapraszał Daniela Bismillaha do swojego domku weekendowego nad Mondsee. Wybraliśmy się też razem na wycieczkę rowerową.
Tuż przed Bożym Narodzeniem 2020 r., po ponad pięciu latach oczekiwania na azyl w Austrii, odbyła się wreszcie jego ostateczna procedura azylowa, to co w żargonie uchodźców nazywa się "wywiadem". Jego sponsor i ja uczestniczyliśmy jako świadkowie. Sędzia był pod takim wrażeniem Daniela Bismillaha, że jeszcze tego samego dnia udzielił mu azylu w imieniu Republiki Austrii.
Daniel Bismillah jest bardzo zdeterminowany. W Afganistanie pracował jako rolnik u swojego wuja, aż do momentu ucieczki, gdy miał około 17 lat. W Austrii uczył się najpierw języka niemieckiego, potem uczestniczył w obowiązkowym kursie maturalnym, a następnie ukończył trzy kursy w szkole nocnej HTL. W grudniu 2020 roku otrzymał azyl, a w połowie lutego 2021 roku - w trakcie połogu z powodu pandemii koronawirusa - dzięki wiedzy zdobytej w szkole udało mu się znaleźć pracę w sklepie elektrycznym.
Zarówno Stefan jak i Daniel należą do grupy Afgańczyków, z pomocą których chciałbym założyć w Salzburgu "wspólnotę farsi", aby wspierać wysiłki nawróconych uchodźców w prowadzeniu życia chrześcijańskiego poprzez wspólnotę, w której czują się dobrze i mogą służyć jako apostolska zachęta dla swoich współuchodźców.
Teraz bardziej niż kiedykolwiek słyszymy o telepracy, wideokonferencji czy wideorozmowach. Obecny kryzys zdrowotny sprawił, że gwałtownie przyjęliśmy tę koncepcję w naszym codziennym życiu. Jakie są najbardziej przydatne narzędzia, jakie są ich zalety i wady?
Choć 22 % pracowników mogło pracować z domu, w ubiegłym roku zrobiło to tylko 7,5 % ogółu. W rzeczywistości wszyscy moglibyśmy przyjąć pracę zdalną, dlaczego? Żyjemy w kryzysach, które wymagają od nas zachowania fizycznej odległości, albo zdarzają się sytuacje rodzinne lub wyjątkowe momenty, które uniemożliwiają nam podróżowanie, a my chcemy pozostać w kontakcie. Rzeczywistość pokazała, że nie jesteśmy przygotowani: w Hiszpanii 33,5 % pracowników twierdzi, że nie wie, jak obsługiwać podstawowe cyfrowe środowiska pracy. Również diecezje, kościoły, instytucje edukacyjne, profesjonaliści z wielu sektorów (lekarze, prawnicy, konsultanci itp.) stają przed wyzwaniem przeniesienia swoich spotkań lub zajęć do formatu live online.
Twoje korzyści
Zmniejszysz koszty podróży. Wykorzystasz czas na swoją korzyść. Skupisz się na problemach do rozwiązania, a nie na kwestiach drugorzędnych. Będziesz miał możliwość zaproszenia większej liczby osób, które wniosą wartość dodaną do rozmowy, np. innych członków organizacji lub specjalistów, którzy w przeciwnym razie nie wzięliby udziału w spotkaniu. Stworzysz szybszą i bardziej efektywną wymianę myśli.
Niektóre wady
Jeśli nie masz odpowiedniej prędkości internetu, będziesz miał problemy z łącznością. Będziesz musiał mieć budżet na narzędzie, jeśli wybierzesz płatną opcję.
Wideokonferencje umożliwiają telepracę między profesjonalistami na całym świecie, zmieniając systemy pracy i rutyny milionów firm. Oto niektóre z najważniejszych wydarzeń:
Google Meet.Jest darmowy i płatny, stworzony przez Google dla firm i ośrodków edukacyjnych. Umożliwia tworzenie grupowych połączeń wideo na potrzeby spotkań, konferencji lub webinarów. Liczba dopuszczalnych uczestników waha się od 100 do 250, w zależności od planu płatności. Umożliwia nagrywanie spotkania, które jest automatycznie zapisywane w Google Drive wraz z archiwum transkrypcji czatu. Do korzystania z niego wystarczy komputer z podłączeniem do internetu, urządzenie mobilne lub telefon.
Microsoft Teams.Aby z niego korzystać, organizator musi posiadać licencjonowane konto Office365. Opiera się ona na. Grupy z pakietu Office365 i umożliwia współpracę między osobami w tym samym zespole lub rozwijającymi konkretny projekt, współdzielenie zasobów; jego główną funkcją jest stała komunikacja między członkami zespołu. Posiada czat i nagrywanie spotkania oraz umożliwia udostępnianie ekranu. Na spotkania mogą być zapraszane inne osoby, które nie są członkami zespołu. Zespoły.
Skype. To bardzo dobrze znane, ale... czy wiesz, że Microsoft ujawnił, że opuści nas 31 lipca 2021 roku? Co więcej, od 1 września 2019 r. nowi klienci Office365 będą mogli korzystać z aplikacji m.in. Zespoły, i nie jest możliwe aktywowanie Skype for Business.
Cisco Webex. Jest to bezpieczna, utrzymywana w chmurze platforma do współpracy, która zapewnia solidny i skalowalny pakiet produktów do prowadzenia konferencji audio, wideo i internetowych. Zawiera zaawansowane możliwości sztucznej inteligencji. Jego bezpieczna platforma chroni informacje o użytkownikach bez uszczerbku dla takich funkcji jak bezpieczne wyszukiwanie i zgodność z korporacyjnymi politykami bezpieczeństwa dotyczącymi udostępnianych i przechowywanych treści.
GoToMeeting.Jest to obiekt konferencyjno-spotkaniowy typu pay-as-you-go. Obsługuje konferencje do 250 uczestników, którzy mogą łączyć się przez internet lub telefon/tablet. Organizator spotkania może udostępnić cały swój ekran lub wybrać tylko konkretną aplikację. Jak prawie wszystkie platformy, pozwala na nagrywanie i eksportowanie sesji.
GoToWebhttps://global.gotowebinar.com/inar to płatny program szkoleniowy w formie webinaru dla maksymalnie 3000 uczestników, którzy mogą łączyć się przez internet lub telefon/tablet, zarówno z systemem iOS, jak i Android. Skupia się na webinarach.
Zoom.Jest to jedna z najbardziej popularnych opcji. Działa w sposób intuicyjny, dzięki czemu jest przyjazny dla każdego. Posiada zespół wsparcia technicznego, który rozwiązuje wszelkie wątpliwości. Możesz tworzyć spotkania z włączonym lub wyłączonym wideo oraz udostępnianiem ekranu. Daje możliwość darmowej próby przy rozpoczęciu rejestracji, po której będziesz miał możliwość zaplanowania wideokonferencji: dodaj temat spotkania, a otrzymasz adres URL do udostępnienia. W przycisku "Zaproś innych" możesz dodać kolejnych uczestników.
Jitsi Meet. Jest to darmowa internetowa aplikacja do prowadzenia wideokonferencji, przesyłania głosu przez IP i przesyłania wiadomości. Nie wymaga instalacji aplikacji, działa przez przeglądarkę internetową. Liczba uczestników jest ograniczona jedynie wydajnością komputera i szybkością połączenia internetowego.
W Hiszpanii niedawno ostatecznie zatwierdzono ustawę o eutanazji. Niestety, szukano rozwiązania, aby uniknąć cierpienia poprzez spowodowanie śmierci tych, którzy cierpią. Dramatyczne jest to, że w Hiszpanii co roku 60 tys. osób umiera z cierpieniem, któremu można by zaradzić dzięki odpowiedniej polityce opieki paliatywnej.
W Fratelli tutti papież Franciszek po raz kolejny podkreśla, że polityka nie może podporządkować się ekonomii, a ekonomia nie może podporządkować się dyktatowi i paradygmatowitechnokratyczna sprawność. Potrzebna jest nowa polityka, zdolna do odnowienia instytucji, przezwyciężenia nacisków, które przedkładają zysk ekonomiczny nad godność osoby ludzkiej. Nie można tego wymagać od gospodarki, nie można też przyjąć, że gospodarka przejmuje realną władzę w państwie.
Magisterium Kościoła przypomina, że "wielkość polityczna objawia się wtedy, gdy w trudnych czasach pracuje się w oparciu o wielkie zasady i mając na uwadze długofalowe dobro wspólne" (FT 178).
Globalne społeczeństwo ma poważne wady strukturalne, których nie da się rozwiązać za pomocą łatek czy szybkich rozwiązań. Są rzeczy, które wymagają radykalnej zmiany przy dużych przekształceniach. Gospodarka zintegrowana z projektem politycznym, społecznym i kulturowym, który dąży do dobra wspólnego, może otworzyć nowe drogi transformacji społecznej i politycznej.
Uznanie każdego człowieka za brata lub siostrę i dążenie do przyjaźni społecznej, która integruje wszystkich, także najsłabszych, nie są zwykłymi utopiami. Wymagają one determinacji i umiejętności znalezienia skutecznych sposobów na to, by stały się naprawdę możliwe. Każde zaangażowanie w tym kierunku staje się najwyższym przejawem miłości. Jednostka może bowiem pomóc człowiekowi w potrzebie, ale gdy łączy się z innymi w celu wytworzenia społecznych procesów braterstwa i sprawiedliwości dla wszystkich, wkracza "na pole najszerszej dobroczynności, dobroczynności politycznej" (FT 180). Chodzi o przejście do porządku społecznego i politycznego, którego duszą jest miłość społeczna. Jeszcze raz Kościół zaprasza świeckich do rozwijania własnego powołania, do rehabilitacji polityki, która "jest bardzo wysokim powołaniem, jest jedną z najcenniejszych form miłości, ponieważ szuka dobra wspólnego" (FT 180).
Wszystkie zobowiązania, które wypływają z nauki społecznej Kościoła, wywodzą się z miłości, która według nauczania Jezusa jest syntezą całego Prawa. Oznacza to uznanie, że miłość jest również obywatelska i polityczna, i przejawia się we wszystkich działaniach, które zmierzają do budowania lepszego świata. Z tego powodu miłość wyraża się nie tylko w intymnych i bliskich relacjach, ale także w "makrorelacjach, takich jak relacje społeczne, ekonomiczne i polityczne" (FT 181).
Ta polityczna miłość zakłada rozwinięcie zmysłu społecznego, który przezwycięża wszelką mentalność indywidualistyczną: miłość społeczna sprawia, że kochamy dobro wspólne i prowadzi nas do skutecznego poszukiwania dobra wszystkich ludzi, rozpatrywanego nie tylko indywidualnie, ale także w wymiarze społecznym, który ich łączy. Każdy człowiek jest w pełni osobą, gdy należy do narodu, a jednocześnie nie ma prawdziwego narodu bez szacunku dla oblicza każdego człowieka.
Kardynał Erdő: "Kościół katolicki ma własną tożsamość, poza nacjonalizmem".
Kardynał Péter Erdő, arcybiskup Esztergom-Budapesztu i prymas Węgier, wita Omnes z okazji Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego i wizyty Ojca Świętego w Budapeszcie we wrześniu 2021 r.
Alfonso Riobó-2 sierpnia 2021 r.-Czas czytania: 8minuty
Dzięki hojnej dyspozycyjności, kardynał Péter Erdő, arcybiskup Esztergom-Budapesztu, przyjął Omnes w czasie letniej przerwy w pracy w domu położonym w lasach otaczających górę Gerecse, niedaleko Esztergom, a zbudowanym w latach 30. przez jego poprzednika kardynała Serédy.
Rozmowa trwała kilka godzin. Bezpośrednim tematem jest zbliżający się we wrześniu Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny z udziałem Ojca Świętego, ale nie zabrakło też takich tematów jak sytuacja Kościoła na Węgrzech, debaty w Europie na temat wartości chrześcijańskich czy emblematyczna postać kardynała Józsefa Mindszenty'ego.
Publikujemy właśnie pierwszą część rozmowy. Za kilka dni opublikujemy drugą część rozmowy.
Papież będzie w Budapeszcie 12 września na Międzynarodowym Kongresie Eucharystycznym. Czy może Pan skomentować szczegóły programu?
Podsumowując program w szerokim zarysie, wiemy, że Papież przybędzie wcześnie rano w niedzielę, 12 września, aby zakończyć Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny Mszą Świętą na Placu Bohaterów. Wcześniej, w Muzeum Sztuk Pięknych, spotka się z prezydentem Republiki Jánosem Áderem i premierem Viktorem Orbánem.
Następnie spotka się z całą Konferencją Episkopatu. Osobiście pozdrowi każdego z biskupów i przemówi do nich. Następnie spotka się także z przedstawicielami Ekumenicznej Rady Kościołów na Węgrzech oraz najważniejszych żydowskich wspólnot religijnych. Wymieniam je w liczbie mnogiej, bo judaizm jest na Węgrzech reprezentowany przez różne nurty. Na Mszę św. zaproszeni są również przedstawiciele innych wspólnot religijnych, które na Węgrzech są bardzo liczne. Jeśli chodzi o przedstawicieli ekumenicznych, nie wiemy jeszcze dokładnie, ilu z nich weźmie udział w spotkaniu.
Jak wiadomo, ten Kongres powinien był odbyć się w 2020 roku, ale pandemia wymusiła jego przesunięcie. Mogę teraz podkreślić obecność na Kongresie arcybiskupa Quito i około dziesięciu biskupów z Ekwadoru, gdzie w 2024 roku odbędzie się kolejny Kongres. Z niecierpliwością czekamy na Ciebie z uczuciem.
Program papieża na Węgrzech, niedziela 12 września 2021 r.
06:00 Wyjazd z Rzymu do Budapesztu 07:45 Przyjazd do Budapesztu i oficjalne przyjęcie 08:45 Spotkanie z Prezydentem Republiki i Premierem, w Muzeum Sztuk Pięknych w Budapeszcie 09:15 Spotkanie z biskupami 10:00 Spotkanie z przedstawicielami Ekumenicznej Rady Kościołów i niektórych wspólnot hebrajskich. 11:30 Msza Święta na Placu Bohaterów 14:30 Uroczyste pożegnanie na lotnisku i wyjazd do Bratysławy
Jak przygotowują się węgierscy katolicy?
Przygotowują się duchowo pod wieloma względami. Jest kilka działań i zwołań o symbolicznej sile, niektóre z nich są nawet osobiście związane z papieżem. Mam na myśli na przykład wędrówkę Krzyża Misyjnego po całym dorzeczu Karpat, zarówno na Węgrzech, jak i w krajach sąsiednich.
Dla wiernych, zarówno Węgrów jak i nie-Węgrów, krzyż ten ma ważne znaczenie, ponieważ zawiera relikwie świętych męczenników naszego regionu. Papież Franciszek pobłogosławił ją w listopadzie 2017 roku w Pałacu Apostolskim. Nie było łatwo go tam dostarczyć, bo ma trzy metry i dwadzieścia centymetrów wysokości. Jest bardzo pięknie zdobiona i pełna symboliki. Jest to dzieło Csaby Ozsváriego, bardzo dobrego węgierskiego artysty, głęboko wierzącego.
Detal Krzyża Misyjnego autorstwa węgierskiego artysty Csaby Ozsvári.
Krzyż jest przewożony na trasie misyjnej, a wszędzie, gdzie dociera, organizowane są spotkania modlitewne i pogadanki na temat życia świętych, których relikwie są na nim wyryte. Są wśród nich bardzo starożytni święci, jak np. św. Marcin z Tours, który urodził się w Panonii, oraz inni święci z czasów chrystianizacji tych ziem, od św. Wojciecha do św. Szczepana, a także nowi męczennicy XX wieku, których jest wielu. Na przykład zawiera relikwie siedmiu biskupów męczenników, których papież Franciszek beatyfikował w Rumunii w 2019 r., albo bł. Zoltána Meszlényi, który był biskupem pomocniczym naszej archidiecezji, najpierw za czasów kardynała Seredy, a potem kardynała Mindszenty'ego, i który zmarł w więzieniu w 1951 r.; albo siostry Sáry Salkaházi. Ta zakonnica została zamordowana pod koniec 1944 roku nad brzegiem Dunaju za to, że w swoim klasztorze w Budapeszcie ukrywała grupę żydowskich kobiet wraz z ludźmi, którym pomagała.
Krzyż Misyjny ma ważne znaczenie, ponieważ na nim umieszczone są relikwie świętych męczenników naszego regionu.
Kardynał Péter ErdőArcybiskup Esztergom-Budapeszt
O ile część z nich się zachowała - co nie jest łatwe w przypadku niektórych współczesnych męczenników - relikwie wszystkich tych osób znajdują się na tym Krzyżu. Jako odniesienie dla misji jest więc bardzo ważne.
Niedawno byłem w Zreñanin w Serbii, gdzie Krzyż był wystawiony w katedrze; a ostatnio w Bácsfa-Szentantal, miejscowości na Słowacji, gdzie odbywało się uroczyste spotkanie mieszkających tam Węgrów, gdzie Krzyż również był wystawiony. Do dyspozycji było kilka komputerów, na których można było zarejestrować się na Kongres Eucharystyczny, a zainteresowanie było zauważalne.
Wizyta papieża jest "znakiem nadziei" dla Węgier, powiedział Pan.W jakim sensie?
Przez ostatnie półtora roku nie można było organizować dużych zgromadzeń religijnych. Fakt, że teraz mamy możliwość licznego uczestnictwa w celebracji eucharystycznej podczas Kongresu jest sam w sobie wielkim świętem.
Wierni są już głodni Eucharystii. Widzieliśmy to na różne sposoby. Dzięki Bogu, kiedy w czerwcu tego roku wyświęcałem w Esztergomie nowych księży i diakonów, bazylika była pełna. To oznacza, że ludzie chcą świętować razem. Dobrze dostrzegają różnicę między Mszą św. transmitowaną online a rzeczywistym uczestnictwem we Mszy św. Oczywiście, w czasie pandemii przyjrzeliśmy się możliwościom transmisji internetowych i prawie wszystkie parafie je zorganizowały, ale teraz, gdy znów możemy swobodnie chodzić na Msze Święte, zalecamy, by Msze Święte i inne programy religijne nie były już transmitowane.
Jednak w tej kwestii wiele się nauczyliśmy.
Fakt, że już podczas Kongresu mamy możliwość licznego uczestnictwa w celebracji eucharystycznej, sam w sobie jest wielkim świętem. Wierni są już głodni Eucharystii.
Kardynał Péter ErdőArcybiskup Esztergom-Budapeszt
Już w 1938 roku w Budapeszcie odbył się Kongres Eucharystyczny...
Ów Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny z 1938 roku był wydarzeniem dramatycznym. Zachowaliśmy hymn Kongresu, pieśń, która stała się powszechnie znana i była śpiewana w każdym kościele. W 2019 r. podczas Mszy św. z papieżem w Mercurea Ciuc (Csíksomlyó, Rumunia) śpiewał ją kilkusettysięczny tłum; znał na pamięć wszystkie linijki tekstu. Innymi słowy, pamięć o niej pozostała w wierzącej społeczności.
Co było wielką siłą tego roku? Ostatnia zwrotka hymnu, która była modlitwą, aby Bóg zjednoczył w pokoju wszystkie ludy i narody ziemi. I to już w przededniu II wojny światowej. Do tego stopnia, że nie mogli pochodzić z Niemiec i Austrii, bo Hitler wyraźnie zabronił uczestnictwa. Węgrzy wiedzieli, że wielu katolików chciałoby przyjechać, ale nie mogło. Kościół katolicki ma swoją tożsamość, wyraźnie widoczną poza nacjonalizmem. Bardzo mocno podkreślano centralność Eucharystii i można było liczyć na sympatię i pewien udział pozostałych chrześcijan w kraju. W tym sensie Kongres w 1938 roku był wydarzeniem jednoczącym.
Hasło wrześniowego Kongresu zaczerpnięte jest z Psalmu 87: "Wszystkie moje źródła są w Tobie". Na co wskazuje?
Psalm 87 wskazuje na centralność Eucharystii. Sobór Watykański II podkreślił, że liturgia w ogóle, a przede wszystkim Eucharystia, jest "fons et culmen", źródłem i szczytem misji Kościoła i całego życia chrześcijańskiego.
Pieśń Psalmu 87 mówi o Jerozolimie. Kiedy chrześcijanin czyta ten tekst, niewątpliwie myśli o niebieskim Jeruzalem, tak że cały tekst nabiera znaczenia eschatologicznego. Mówi też dosłownie, że zbiegną się tam wszystkie ludy, nawet te, które są sobie wrogie. Wszyscy powiedzą: "My też tam się urodziliśmy", a pełni radości będą wspólnie śpiewać i tańczyć, głosząc: "Wszystkie moje źródła są w Tobie". Innymi słowy, łaska Boża, Eucharystia, jest źródłem życia i pojednania dla wszystkich ludów. W tym sensie cytat z Psalmu 87 ma poczucie aktualności i znaczenie eschatologiczne.
A jak niekatolicy odbierają papieża?
Powiedziałbym, że pozytywnie. Świadczą o tym liczne listy, które otrzymałem. Każdy chce, aby papież odwiedził jego dom, jego kościół, jego wydarzenie, gdzieś w kraju. Oczywiście nie jest możliwe, żeby wszędzie jeździł, ale jest zainteresowanie i chęć spotkania.
Porozmawiajmy o Węgrzech goszczących papieża. Wydaje się, że w kraju panuje praktyczna religijność, ale także powszechna sekularyzacja. Czy tak jest w rzeczywistości?
W ostatnich dziesięcioleciach biskupi naszego regionu wielokrotnie zastanawiali się i między innymi stawialiśmy sobie pytanie, jak przedstawia się u nas sekularyzacja. Doszliśmy do wniosku, że nie jest to tylko zjawisko takie jak sekularyzacja na Zachodzie, ale że ma ono swoje własne formy. Oczywiście nie zabrakło tu społeczeństwa konsumpcyjnego i rozrywkowego, a także odejścia od świata religijnego, ale jednocześnie pojawiły się typowe przejawy PRL-u. Ta swoista sekularyzacja była silna w byłych środkowoeuropejskich krajach socjalistycznych, a jeszcze bardziej w Związku Radzieckim.
Jest to inne podejście do człowieka, bardzo płaskie, bardzo poziome, ale bez wielkich ideologii. Bardziej niż nurt myślowy, tym co warunkowało wielu była materialistyczna powierzchowność. Do tego podejścia dodano możliwość konsumpcji, a oficjalna marksistowsko-leninowska ideologia państwowa zmalała. Ci, którzy nie mieli silnych osobistych przekonań ideologicznych - bo ich posiadanie zawsze było przywilejem nielicznych - i ci, którzy nie byli osobiście religijni, wpadali w etyczną i ideologiczną próżnię.
Sekularyzacja na Węgrzech nie jest taka sama jak sekularyzacja na Zachodzie, ale ma swoje własne formy, z przejawami typowymi dla czasów komunistycznych. Jest to inne podejście do człowieka, bardzo płaskie, bardzo poziome, ale bez wielkich ideologii. Bardziej niż nurt myślowy, tym co warunkowało wielu była materialistyczna powierzchowność.
Kardynał Péter ErdőArcybiskup Esztergom-Budapeszt
Konsekwencją tego było to, że społeczeństwa te zaczęły się kryminalizować. Gdy nie ma wartości i nie ma wewnętrznej normy, a nawet normy zewnętrzne są chwiejne, a chcemy żyć lepiej na bazie dóbr materialnych, to próbujemy to osiągnąć. We wszystkich tych krajach klasa polityczna zdała sobie sprawę, że musi coś z tym zrobić i w tym celu postanowiła wrócić do wspierania tradycji różnych narodów, w tym tradycji religijnych. Był to powrót do prawosławia np. w Rosji czy Rumunii lub do innych religii, a także do tradycji i wartości narodowych. Co prawda państwa zachodnie i ich media również mocno promowały nastroje narodowe w świecie komunistycznym, bo uważały, że to osłabi komunistyczny internacjonalizm.
Z kolei po upadku komunizmu z Zachodu zaczęły dochodzić inne głosy mówiące: religia, wartości, tradycje kulturowe... nie mają żadnego znaczenia. Nie wszystkie ludy przyjęły to w ten sam sposób i pojawiły się trudności. Ale widać wyraźnie, że w tych krajach, zwłaszcza dalej na wschód, ale także w naszym regionie, religia miała inne znaczenie niż w świecie zachodnim.
Społeczeństwo węgierskie jest obecnie dość silnie zsekularyzowane, choć może w mniejszym stopniu niż w Czechach czy byłej Niemieckiej Republice Demokratycznej. Statystyki dotyczące przyjmowania sakramentów pokazują dziś podobne liczby jak w połowie lat 80. Duża różnica polega na tym, że dziś wszystkie kościoły, wszystkie religie, są znacznie silniejsze instytucjonalnie. Zwracano im różne instytucje, szkoły, domy starców itp. Wymagało to jednak wiele pracy i było dla nas dużym wyzwaniem. Mimo wszystkich wysiłków, jakie podjęliśmy dla dobra dusz, nie udało nam się osiągnąć w sposób widoczny (owoców nie da się zmierzyć statystycznie) znacznie więcej niż dotychczas. Przyjęcie ich było konieczne ze względu na zmianę struktur, o której nie my decydowaliśmy, ale decydowała polityka poszczególnych krajów. W tej sytuacji nie mogliśmy życzyć sobie tego, co uważaliśmy za najlepsze.
Musimy jednak nadal dążyć do tego samego celu. W międzyczasie, oczywiście, wzrosła konkurencja w ramach wolności religijnej.
Św. Alfons urodził się w Marianelli, koło Neapolu, 27 września 1696 roku. Jego ojciec, Giuseppe de' Liguori, z rodziny szlacheckiej, był admirałem floty Królestwa Neapolu. Jego matka, Anna Cavalieri, kobieta bardzo pobożna, szczególnie interesowała się religijnym wychowaniem Alfonsa. W rodzinie odebrał też doskonałe wykształcenie humanistyczne, obejmujące literaturę, filozofię, muzykę i malarstwo. Bardzo lubił te dwie ostatnie sztuki, które uprawiał z wielką wprawą.
Studiował prawo na Uniwersytecie w Neapolu, gdzie uzyskał doktorat w in utroque iuris w 1713 roku, gdy miał zaledwie 16 lat.
Przez dziesięć lat praktykował jako adwokat w sądach w Neapolu. W 1723 r. porzucił zawód prawnika, by wstąpić do seminarium. Święcenia kapłańskie otrzymał 26 grudnia 1726 roku.
Poruszony pragnieniem niesienia Słowa Chrystusa opuszczonym ludziom na wsi, 2 listopada 1732 r. opuścił Neapol, by zamieszkać wśród chłopów w Scali. Tam założył Zgromadzenie Najświętszego Odkupiciela, które w 1749 roku uzyskało aprobatę papieską.
W 1762 roku został wybrany na biskupa Sant'Agata dei Goti (Benevento), gdzie pozostał do 1775 roku, kiedy to zrezygnował z powodów zdrowotnych. W tym okresie pozostał rektorem wyższym redemptorystów.
Zmarł w Pagani, koło Neapolu, 1 sierpnia 1787 roku, w wieku 90 lat. W 1816 roku został beatyfikowany, a w 1839 roku kanonizowany. Został też ogłoszony Doktorem Kościoła w 1871 roku, a także Patronem spowiedników i teologów moralnych w 1950 roku.
Jego pisma
Alfonsa, który jest jednym z najczęściej wydawanych autorów w historii, gdyż doczekał się ponad 20 000 wydań w ponad 70 językach. Wymieniamy tu, w porządku chronologicznym, tylko jego dzieła dotyczące życia duchowego chrześcijanina:
1. Nawiedzenia Najświętszego Sakramentu (1754). Zawiera w 31 rozważaniach na każdy dzień miesiąca pobożne i czułe myśli, które można wykorzystać podczas Nawiedzenia Najświętszego Sakramentu.
2. Chwała Maryi (1750). Pierwsza część zawiera objaśnienie Salve, natomiast druga wyjaśnia wiarę, cnoty i boleści Maryi.
3. Wielki środek modlitwy (1759). Wyjaśnia, jak modlitwa jest niezbędnym środkiem do uzyskania od Boga wszystkich potrzebnych nam łask. W dziele tym znajdujemy słynną frazę lapidarną, występującą m.in. Katechizm Kościoła KatolickiegoNr 2744: "Kto się modli, na pewno będzie zbawiony, kto się nie modli, na pewno będzie potępiony".
4. Praktyka miłości Jezusa Chrystusa (1768). Jest to wyjaśnienie hymnu św. Pawła o miłości w 1 Kor 13.
5. Medytacje o Męce Pańskiej (1773). Są one owocem osobistej medytacji św. Alfonsa nad Męką Pańską, która była ulubionym tematem jego rozważań.
Jego nauki
Jego duchowa doktryna jest tak bogata i obfita, że tutaj mogę podać tylko kilka krótkich zarysów.
Pobożność św. Alfonsa jest wybitnie chrystocentryczna. Uczy, że kult Słowa Wcielonego musi być centrum całego życia chrześcijańskiego. Widzi w Jezusie przede wszystkim Zbawiciela ludzkości, co odzwierciedla jego ulubione motto, które przypisał jako program swojemu zgromadzeniu zakonnemu: Copiosa apud eum redemptio ("Jego odkupienie jest obfite").
Doktor Kościoła rozważa miłość Jezusa Chrystusa szczególnie w trzech wydarzeniach: wcieleniu, męce i Eucharystii. Swoje nabożeństwo do Dzieciątka Jezus wyrażał w pieśni i poezji. Skomponował kolędę Tu scendi dalle stelle ("Zstąpiłeś z gwiazd"), która stała się kwintesencją włoskiej kolędy.
Namawiał do codziennej medytacji nad Misterium Męki Pańskiejjak on sam. Aspektem, który głównie podkreśla w tej medytacji jest temat miłości, którą postrzega jako ostateczny powód, który poruszył Jezusa do cierpienia i śmierci. Z rozważania Męki Pańskiej rodzi się w duszy chrześcijanina pełna miłości odpowiedź na miłość Jezusa Chrystusa: "Niemożliwe jest, aby dusza, która wierzy i myśli o Męce Pańskiej, nie obraziła Go i nie pokochała, wręcz nie oszalała z miłości, widząc Boga niemal oszalałego z miłości do nas. Nie ma środka, który mógłby nas bardziej rozpalić w miłości Boga niż rozważanie Męki Jezusa Chrystusa".
W odniesieniu do EucharystiaW tym względzie św. Alfons uważany jest za obrońcę częstej Komunii, zwalczającego reminiscencje jansenizmu, dla którego naucza, że Komunię należy przyjmować z odpowiednim usposobieniem, a nie z godnością, jak twierdzili janseniści: "Powiedziałem z właściwy przepisjuż nie z godnybo gdyby trzeba było godny Kto mógłby przystąpić do komunii? Tylko inny Bóg byłby godny przyjęcia Boga. Rozumiem, że przez wygodny co przystoi nędznemu stworzeniu. Wystarczy, że osoba przyjmuje komunię w łasce Bożej i z żywym pragnieniem wzrastania w miłości Jezusa Chrystusa".
Św. Alfons uchodzi za zwolennika częstej komunii, zwalczającego reminiscencje jansenizmu.
Manuel Belda
Cała duchowa doktryna św. Alfonsa jest przeniknięta duchem maryjnym. U podstaw swojej mariologii umieścił dwie inspirujące zasady: boskie macierzyństwo Maryi i Jej udział w dziele Odkupienia. Te dwie prerogatywy nie są równoległe, ale ściśle ze sobą związane, ponieważ pierwsza jest uporządkowana względem drugiej, a druga znajduje swój ontologiczny fundament w pierwszej.
Motto symbolizujące ducha olimpijskiego jest owocem myśli chrześcijańskiej, gdyż to francuski dominikanin Henri Didon wymyślił je jako hasło dla swojej szkoły.
1 sierpnia 2021 r.-Czas czytania: 2minuty
Nadszedł długo oczekiwany dzień! Dziś zaczynam wakacje, kilka dni, w których będę mogła być w stu procentach z rodziną; w których będę mogła spać więcej, a przynajmniej nie podlegać harmonogramom; w których będę mogła cieszyć się moją krainą pełną morza i słońca... To będą szczęśliwe dni, na pewno, ale muszę przyznać, że moje uczucie jest słodko-gorzkie, ponieważ, nadejście tych długo wyczekiwanych dni, oznacza, że już zaczynają się kończyć.
Eduardo Punset powiedział, że szczęście jest tuż przed szczęściem i zgadzam się z nim w stu procentach. Moje poczucie szczęścia wczoraj, tuż przed rozpoczęciem czasu urlopowego, było znacznie większe niż dziś, kiedy godziny mojej niby szczęśliwej chwili zaczęły już mijać.
To samo dzieje się z każdą okolicznością w życiu: ten pierwszy łyk piwa nie jest taki sam jak drugi; eksplozja radości, gdy ogłaszają, że wygrałeś na loterii, jest o wiele większa (nigdy mi się to oczywiście nie zdarzyło, ale jestem pewien, że tak jest) niż w momencie otrzymania pieniędzy na konto; podróże w obie strony są o wiele piękniejsze niż te powrotne, nawet jeśli krajobraz jest ten sam; noc Trzech Króli jest o wiele bardziej radosna niż dzień...
To, co chciał nam powiedzieć ateista Punset, nie wiedząc o tym, to fakt, że szczęście człowieka ma znajdować się w nadziei. Tak, ta teologiczna cnota, która wypływa z serca Ewangelii, którą są błogosławieństwa i która mówi nam, że nadchodzi coś dobrego, że zawsze czeka nas lepszy czas i jeszcze lepszy koniec. Bóg umieścił w sercu każdego z nas tęsknotę za szczęściem, która zaprasza nas do nadziei wbrew wszelkiej nadziei, ponieważ nadejdzie dzień, w którym ubóstwo, łzy, głód i pragnienie, prześladowania, niesprawiedliwości itp. zostaną pozostawione za sobą....
Nadzieja była i nadal jest siłą napędową cywilizacji. Stoi za każdym przedsięwzięciem, każdym podbojem społecznym, każdym postępem naukowym lub technologicznym, każdym odkryciem, każdą eksploracją ziemi lub kosmosu, a nawet za każdym wyczynem sportowym. Właśnie w tych dniach, kiedy oglądamy zmagania najlepszych sportowców świata, motto olimpijskie "Citius, altius, fortius" (szybciej, wyżej, mocniej), które oddaje istotę tego nieskończonego ludzkiego pragnienia, by się doskonalić, iść dalej, przekraczać siebie, ponownie wysunęło się na pierwszy plan.
Nie przypadkiem motto symbolizujące ducha olimpijskiego jest owocem myśli chrześcijańskiej, bowiem to francuski dominikanin Henri Didon wymyślił je jako hasło dla swojej szkoły. Wielki przyjaciel twórcy nowożytnych igrzysk olimpijskich barona Pierre'a de Coubertina, który zapożyczył łacińską sentencję dla swojego projektu, był wielkim orędownikiem pedagogicznych walorów sportu, promując udział swoich wychowanków w licznych zawodach i licząc na wsparcie papieża Leona XIII.
"Citius, altius, fortius", szybciej, tak szybko, jak twierdzi św. Paweł w swoim biegu ku celowi, ku niebiańskiej nagrodzie.
Wyżej, jak wysoko jest życie, na które ma nadzieję św. Teresa i które każe jej umrzeć za to, że nie umarła.
Mocniej, bo św. Jan Chrzciciel głosi, że jest tym, który przychodzi po nim i który wzywa nas do nowego i pełnego życia u swego boku.
Święta przyjdą i odejdą, jak olimpiada, ale niebo nas czeka, moi przyjaciele, i to będzie chwała! Bądź szczęśliwy.
Dziennikarz. Absolwent Nauk o Komunikacji oraz licencjat z Nauk o Religii. Pracuje w diecezjalnej delegaturze ds. mediów w Maladze. Jego liczne "wątki" na Twitterze dotyczące wiary i życia codziennego cieszą się dużą popularnością.
Subskrybuj magazyn Omnes i ciesz się ekskluzywnymi treściami dla subskrybentów. Będziesz mieć dostęp do wszystkich Omnes
Ks. Joshtrom Kureethadam, zakonnik salezjański, intensywnie przeżywał te ostatnie miesiące. Pod przewodnictwem papieża Franciszka dykasteria była zaangażowana w przygotowanie i promocję Tygodnia Laudato Si', który zwołany przez Ojca Świętego trwał 10 dni (od 16 do 25 maja), sześć lat po opublikowaniu encykliki. Był to czas, w którym w szczególny sposób przypomniano katolikom o pięknie Bożego stworzenia, ale także o zagrożeniach, przed którymi stoją ludzie na całym świecie ze względu na skalę kryzysu ekologicznego.
Jednym z bohaterów Tygodnia Laudato Si', który wystąpił przed mediami wraz z prefektem dykasterii, kardynałem Peterem Turksonem, był właśnie ojciec Josh, jak nazywają go niektórzy w Watykanie. "Laudato Si' stało się swoistym przełomem nie tylko dla Kościoła, ale dla całego świata. Wpływ, jaki wywarła ona na Kościół katolicki, widoczny jest w licznych inicjatywach, jakie pojawiły się w wielu lokalnych wspólnotach w zakresie troski o stworzenie - mówi w tym wywiadzie.
Jego zdaniem "Laudato Si' jest ważne zwłaszcza ze względu na skupienie się na ekologii integralnej. To nie tylko tekst ekologiczny, ale także encyklika społeczna" - mówi dyrektor watykańskiego Biura Ekologii i Stworzenia, który odpiera także zarzuty o sianie paniki: "Społeczeństwo obywatelskie i rządy na całym świecie uznały powagę kryzysu ekologicznego". "Mówienie o powadze kryzysu ekologicznego nie jest alarmistyczne" - zaznacza w innym miejscu ks. Jozhtrom.
Czy papież będzie mógł uczestniczyć w szczycie klimatycznym COB26 w dniach 1-12 listopada w Glasglow? Pojawiają się spekulacje, że jest taka możliwość. "Obawiam się, że nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ nie było oficjalnego oświadczenia Stolicy Apostolskiej w tej sprawie. Wierzę jednak, że Laudato Si' wpłynie także na szczyt w Glasgow, najważniejszy z COP-ów po Paryżu - mówi dyrektor watykańskiego Biura ds. Ekologii i Stworzenia.
Z drugiej strony papież Franciszek nie przestaje naciskać na pracę dykasterii. Watykan przygotowuje międzyreligijne i naukowe wydarzenie, które ma zdynamizować szczyt w Glasgow, który odbędzie się 4 października - poinformował tygodnik "Alfa y Omega". Spotkanie odbędzie się pod hasłem Wiara i nauka: w stronę COP26, a kilka dni temu w Rzymie zaprezentowali je: sekretarz ds. relacji z państwami abp Paul R. Gallagher; ambasador Wielkiej Brytanii przy Stolicy Apostolskiej Sally Jane Axworthy oraz ambasador Włoch przy Stolicy Apostolskiej Pietro Sebastiani.
Joshtrom Kureethadam, którego fragment ukazał się kilka dni temu na stronie omnesmag.com.
Laudato Si' wciąż wywołuje namiętną debatę na temat ekologii integralnej. Papież Franciszek mówi o "bezprecedensowym kryzysie ekologicznym". Czy uważa Pan, że wszystkie jego postulaty są podzielane przez państwa i społeczeństwo obywatelskie?
-Laudato Si' zmienił sposób, w jaki postrzegamy i mówimy o kwestiach środowiskowych. Laudato Si' jest szczególnie ważne ze względu na swoje podejście do ekologii integralnej. Encyklika widzi kryzys ekologiczny w sposób święty, gdyż mówi o "krzyku ziemi i krzyku ubogich" (nr 49). To nie tylko tekst poruszający kwestie ekologiczne, to także encyklika społeczna. Zresztą sam papież Franciszek wielokrotnie przypominał, że Laudato Si' nie jest encykliką ekologiczną, ale społeczną. Podejście holistyczne jest widoczne w metafizyce lub filozofii leżącej u podstaw encykliki, a mianowicie, że wszystko jest połączone, że wszyscy jesteśmy wzajemnie powiązani i zależni.
Laudato Si' jest przełomową encykliką, której udało się uchwycić dramatyczne i krytyczne wyzwanie, przed którym stoimy dzisiaj - upadek naszego własnego domu. Jak przypomina papież Franciszek, stoimy w obliczu "bezprecedensowego kryzysu ekologicznego" i - jak dodaje kardynał Turkson - "nasza ludzka i nieludzka rodzina jako całość jest w wielkim niebezpieczeństwie".
Społeczeństwo obywatelskie i rządy na całym świecie dostrzegły powagę kryzysu ekologicznego. Widoczne jest znaczenie, jakie przywiązuje się do szczytu klimatycznego COP26, który odbędzie się w Glasgow w listopadzie 2021 r., oraz do bardzo udanego Szczytu Liderów Światowych, którego gospodarzem był prezydent Joe Biden 22 kwietnia, w Dniu Ziemi. W rzeczywistości sam papież Franciszek przemówił z tej okazji za pośrednictwem bardzo mocnego przekazu wideo.
Niektórzy uważają, że istnieją postulaty, które nie są alarmistyczne, a inne, które mogą być.
-Niestety są tacy, którzy postrzegają zmiany klimatyczne jako "spisek" lub uważają, że mówienie o kryzysie naszego wspólnego domu jest alarmistyczne. To jest bardzo niefortunny temat. Nauka o klimacie w ostatnich dekadach znacznie się rozwinęła, a w środowisku naukowym panuje zgoda, że obecny kryzys ekologiczny w przypadku kryzysu klimatycznego i bioróżnorodności jest spowodowany działalnością człowieka. Innymi słowy, są one pochodzenia antropogenicznego. Sam mogę to powiedzieć jako pracownik naukowy. W redagowaniu Laudato Si' papieżowi Franciszkowi pomagali jedni z najlepszych naukowców świata, w tym członkowie watykańskiej Papieskiej Akademii Nauk. Prawdą jest, że w ostatnich dekadach pojawił się opór ze strony niektórych sektorów społeczeństwa.
Sprawa nie jest jednak tak prosta, ponieważ taki opór wywołują głównie partykularne interesy gospodarcze, a w niektórych przypadkach także ideologie partyzanckie. Niestety, sceptycyzm środowiskowy pozbawił nas cennych dziesięcioleci na zareagowanie na kryzys naszego wspólnego domu, a teraz jesteśmy już prawie na granicy wytrzymałości. Nasze dzieci i młodzież zrozumiały tę prawdę znacznie lepiej niż wielu politycznych i ekonomicznych guru i chodziły po naszych ulicach wzywając nas do zmiany kursu.
Czy papież będzie mógł uczestniczyć w szczycie klimatycznym COB26 na początku listopada w Głogowie?
-Obawiam się, że nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ nie było oficjalnego oświadczenia Stolicy Apostolskiej w tej sprawie. Wierzę jednak, że Laudato Si' wpłynie także na szczyt w Glasgow, najważniejszy z COP-ów po Paryżu. Impuls powstały po publikacji Laudato Si' oraz nacisk papieża Franciszka i Kościoła w ostatnich latach na znaczenie nieprzekraczania progu wzrostu temperatury o 1,5°C, gdyż byłoby to katastrofalne dla społeczności ludzkich, z bezprecedensowymi konsekwencjami w obszarze bezpieczeństwa żywnościowego, zdrowia i migracji, z pewnością będzie odczuwalny w negocjacjach w Glasgow.
Gdzie, twoim zdaniem, dokonał się największy postęp w praktycznej realizacji Laudato Si' i czy mógłbyś podsumować niektóre z tych punktów wokół tego tygodnia refleksji nad encykliką?
-Tak. Laudato Si' stało się swoistym przełomem nie tylko dla Kościoła, ale dla całego świata. Wpływ, jaki wywarła ona na Kościół katolicki, widoczny jest w licznych inicjatywach, jakie pojawiły się w wielu lokalnych wspólnotach w kwestii troski o stworzenie.
Było to bardzo wyraźne w entuzjazmie i kreatywności katolików na całym świecie w obchodach Roku Laudato Si' ogłoszonego przez papieża Franciszka, który rozpoczął się Tygodniem Laudato Si' (17-24 maja 2020) i zamknął się ponownie kolejnym pięknym Tygodniem Laudato Si' w tym roku (16-24 maja 2021).
Tegoroczny Tydzień Laudato Si' pokazał w pewien sposób, jak encyklika weszła w główny nurt naszych katolickich wspólnot na całym świecie. Uczestnictwo było kolosalne w wydarzeniach plenarnych online każdego dnia i były setki i setki lokalnych wydarzeń na całym świecie podczas Tygodnia Laudato Si'.
Kościół stwierdził, że ważne jest przejście od słów do czynów. Co uważasz za najważniejsze w Platformie Działania Laudato Si'? Jak najlepiej możesz uczestniczyć w grupach roboczych?
-Od około sześciu lat prowadzimy refleksję nad Laudato Si'. Jednak "krzyk ziemi i krzyk ubogich", o którym mówi encyklika, staje się coraz głośniejszy i jeszcze bardziej bolesny. Uważamy, że nadszedł czas, aby podnieść orbitę encykliki do poziomu zgodnego i wspólnotowego działania. Dlatego też Watykan przedstawił Platformę działania Laudato Si' na najbliższe 7 lat, którą oficjalnie ogłosił sam papież Franciszek poprzez przesłanie wideo 25 maja 2021 r. podczas konferencji prasowej zwołanej w celu przedstawienia Platformy.
Platforma działania Laudato Si' jest zorientowana na działanie. Jest to konkretna droga do uczynienia społeczności na całym świecie w pełni zrównoważonymi w duchu integralnej ekologii encykliki. Zapraszamy siedem sektorów naszego społeczeństwa (rodziny; parafie i diecezje; szkoły i uniwersytety; szpitale i ośrodki zdrowia; pracowników, przedsiębiorstwa i gospodarstwa rolne; grupy, ruchy, organizacje pozarządowe i organizacje; wreszcie wspólnoty i zakony religijne) do podjęcia siedmioletniego nawrócenia ekologicznego w działaniu.
Aby podkreślić zorientowany na działanie charakter Platformy działania Laudato Si', proponuje się siedem Celów Laudato Si'. Święte cele odzwierciedlają zakres katolickiej nauki społecznej, a każdy z nich wymienia przykłady różnych punktów odniesienia, które należy spełnić.
1. odpowiedź na wołanie Ziemi (większe wykorzystanie czystej energii odnawialnej i ograniczenie paliw kopalnych w celu osiągnięcia neutralności węglowej, wysiłki na rzecz ochrony i promowania różnorodności biologicznej, zapewnienie dostępu do czystej wody dla wszystkich itp.)
2. odpowiedź na wołanie ubogich (obrona życia ludzkiego od poczęcia do śmierci i wszystkich form życia na Ziemi, ze szczególnym uwzględnieniem grup wrażliwych, takich jak społeczności tubylcze, migranci, dzieci zagrożone itp.)
3. Zielona gospodarka (modele gospodarki cyrkularnej dla zrównoważonej produkcji, sprawiedliwy handel, etyczna konsumpcja, etyczne inwestycje, dezinwestycja w paliwa kopalne i wszelką działalność gospodarczą szkodliwą dla planety i ludzi, inwestycje w odnawialne źródła energii itp.)
4. Przyjęcie prostego stylu życia (efektywne gospodarowanie zasobami i energią, unikanie plastiku jednorazowego użytku, przyjęcie diety w większym stopniu opartej na roślinach i ograniczenie spożycia mięsa, częstsze korzystanie z transportu publicznego i unikanie zanieczyszczających środków transportu itp.)
5. Edukacja ekologiczna (przemyślenie i przeprojektowanie programów nauczania i struktur edukacyjnych w duchu ekologii integralnej w celu stworzenia świadomości i działania ekologicznego, promowanie powołania ekologicznego młodzieży, nauczycieli i wszystkich poprzez konwersję ekologiczną, itp.)
6. Duchowość ekologiczna (odzyskanie religijnej wizji Bożego stworzenia, zachęcanie do większego kontaktu ze światem przyrody w duchu zachwytu, uwielbienia, radości i wdzięczności, promowanie celebracji liturgicznych skoncentrowanych na stworzeniu, rozwijanie katechezy ekologicznej, modlitwy, rekolekcji i integralnej formacji ekologicznej dla wszystkich itd.)
7) Nacisk na uczestnictwo działania wspólnotowe i partycypacyjne na poziomie lokalnym, regionalnym, krajowym i międzynarodowym (promowanie oddolnego rzecznictwa i kampanii, wspieranie zakorzenienia w środowisku lokalnym i sąsiedzkim itp.)
Platforma działania Laudato Si' posiada stronę internetową w dziewięciu językach, a każdy zainteresowany może zarejestrować się w każdym z siedmiu wymienionych sektorów. Po zalogowaniu się uczestników, będą im towarzyszyć odpowiednie grupy robocze w każdym z sektorów.
Mam nadzieję, że te uwagi okażą się pomocne. Bardzo dziękuję za tę możliwość.
Pięć aspektów
To tyle jeśli chodzi o wywiad z o. Joshtrom Kureethadam. Teraz, aby dowiedzieć się więcej o tym, co wydarzyło się podczas Tygodnia Laudato Si', oto kilka najważniejszych punktów. Zainspirowani hasłem "ponieważ wiemy, że rzeczy mogą się zmienić", tysiące katolików pracowało w tych dniach "z nadzieją i żarliwą wiarą, że razem możemy stworzyć lepszą przyszłość dla wszystkich członków stworzenia" - podkreślił Globalny Katolicki Ruch Klimatyczny. Oto kilka ciekawostek z tamtych dni:
1. papież Franciszek, który po raz kolejny stanął na czele, inspirując i zachęcając katolików do udziału w obchodach. Miesiące przed wydarzeniem papież zachęcał 1,3 mld katolików na świecie do udziału w nim poprzez specjalne zaproszenie wideo. Swoje zaproszenie ponowił 16 maja, a przez całe obchody jednoczył Kościół w modlitwie i działaniu, tweetując o Tygodniu Laudato Si'. Następnie Papież podziękował milionom ludzi za udział w Specjalnym Roku Jubileuszowym Laudato Si' i złożył animatorom najlepsze życzenia.
2. Katolicy podejmują działania. Lokalnie, na całym świecie zarejestrowano prawie 200 wydarzeń, co stanowi wzrost o ponad 200 % w porównaniu z Tygodniem 2020.
3. Dialogi Laudato Si'. Spotkanie modlitewne/wycieczka misyjna z okazji Zesłania Ducha Świętego, prowadzone przez kardynała Luisa Antonio Tagle, prefekta Kongregacji Ewangelizacji Narodów, odbyło się 23 maja na całym świecie i było śledzone przez dziesiątki tysięcy osób na YouTube i Facebooku. Przez cały tydzień, kiedy katolicy organizowali wydarzenia na poziomie lokalnym, Dialogi Laudato Si' stanowiły wyzwanie dla wszystkich do zbadania, jak możemy zrobić więcej dla naszego wspólnego domu.
4. Dywestycja z paliw kopalnych. Podczas Tygodnia Laudato Si' 2021 dziesiątki instytucji w kilkunastu krajach zobowiązały się do dezinwestycji z paliw kopalnych. W ubiegłym roku, z okazji piątej rocznicy encykliki, Watykan wydał wytyczne dotyczące ochrony środowiska, w których inwestycje w paliwa kopalne zostały ujęte jako wybór etyczny, na równi z innymi ważnymi wyborami etycznymi. Ks. Joshtrom Kureethadam powiedział, że dezinwestycja jest imperatywem fizycznym, moralnym i teologicznym. Z drugiej strony, kardynał Jean-Claude Hollerich, arcybiskup Luksemburga i przewodniczący Konferencji Biskupów Katolickich Państw UE (COMECE), powiedział, że instytucje, które nie zdecydują się na dezinwestycję, ryzykują, że ich pozostałe działania staną się puste.
5. Platforma. 25 maja Watykan oficjalnie zainaugurował Platformę Działania Laudato Si', która upoważni katolickie instytucje, wspólnoty i rodziny do wdrażania encykliki. Inicjatywa papieża zaprasza cały Kościół katolicki do osiągnięcia całkowitego zrównoważonego rozwoju w ciągu najbliższych siedmiu lat, jak wyjaśnił w wywiadzie ks. Joshtrom Kureethadam.
Konferencja "Wiara i nauka
Ponadto pojawiły się dodatkowe informacje na temat konferencji Faith and Science: Towards COP 26, która zostanie zorganizowana przez Watykan 4 października, z udziałem około 40 przywódców religijnych i 10 naukowców z całego świata.
To apel do światowych przywódców przed 26. doroczną Konferencją Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu, zaplanowaną na listopad w Glasgow. "Mamy nadzieję, że przywódcy religijni podniosą ambicje naszych przywódców politycznych i naszych mężów stanu, aby byli w stanie dostrzec problemy i podejmować odważne decyzje" - powiedział abp Paul R. Gallagher, sekretarz Stolicy Apostolskiej ds. stosunków z państwami, jak podaje Global Catholic Climate Movement.
Podczas COP 26 kraje muszą ogłosić swoje plany realizacji celów historycznego porozumienia paryskiego z 2015 r., w którym niemal wszystkie narody zgodziły się na redukcję emisji gazów cieplarnianych i ograniczenie globalnego wzrostu temperatury do 2 stopni Celsjusza, w dół od celu 1,5 stopnia Celsjusza powyżej poziomu przedprzemysłowego w tym stuleciu. Na konferencji prasowej arcybiskup Gallagher zwrócił uwagę na wyjątkową rolę, jaką przywódcy religijni i wspólnoty mogą odegrać i odegrały w orędowaniu za globalnymi działaniami przeciwko katastrofie klimatycznej.
"Ja, Antoni, imigrant, otrzymałem od Boga łaskę, aby przynieść ją wszystkim".
Nigeryjczyk, zaledwie kilka miesięcy przed swoimi 30 urodzinami, Anthony urodził się w dużej protestanckiej rodzinie i przybył do naszego kraju łodzią. We wrześniu tego roku rozpocznie piąty rok w seminarium koncyliarnym San Bartolomé w Kadyksie.
Niektórzy mogą pomyśleć, że życie Anthony'ego Enitame Acuase pochodzi z filmu, ale prawdą jest, że to właśnie jego powołanie, jego przyjazd do Europy, zrodził się z obejrzenia filmu o księdzu.
Urodzony w Nigerii i zaledwie kilka miesięcy przed swoimi 30-tymi urodzinami, Anthony urodził się w dużej protestanckiej rodzinie i przybył do naszego kraju łodzią. We wrześniu tego roku rozpocznie piąty rok w seminarium koncyliarnym San Bartolomé w Kadyksie.
Przekroczył już granicę swojego przygotowania do kapłaństwa. Nie była to jedyna granica, którą przekroczył z wysiłkiem: miesiącami, jak wielu innych Afrykańczyków, przekraczał pustynię i wyruszał do Hiszpanii w poszukiwaniu lepszego życia, dzięki któremu mógłby pomóc swojej rodzinie. W jego przypadku zresztą z przekonaniem, że Hiszpania jest miejscem, w którym Bóg sprawi, że zobaczy swoją wolę, której jeszcze w pełni nie realizował.
"Musiałam pić własny mocz, żeby przeżyć".
"Moja podróż do Hiszpanii była niezapomnianym doświadczeniem" - mówi Omnes - "Bóg wykorzystuje każdą sytuację, aby otworzyć nowe drzwi. W każdej chwili mojego życia dziękuję Bogu za całe dobro, które mi wyświadczył, bo kilka razy prawie umarłam. To była długa podróż, przez pustynię z Nigerii do Maroka. Nie mieliśmy prawie nic do przeżycia, kilka razy musiałem pić własny mocz. W Maroku popłynąłem łodzią do Hiszpanii z ryzykiem śmierci, bo my Afrykanie prawie nigdy nie umiemy pływać, kilku zginęło w tej podróży. Teraz wierzę, że Pan dopuścił to całe cierpienie, aby mnie umocnić, przygotować do powołania, do którego mnie wzywa.
"Poznałem Kościół, który zawsze ma ramiona otwarte dla wszystkich, i nauczyłem się, że jutro, kiedy zostanę księdzem, muszę robić to samo.
Anthony Enitame Acuase
Ten zaledwie 18-letni chłopiec, który w czasie podróży widział zbliżającą się śmierć, nie znał hiszpańskiego, nie wiedział, gdzie się udać... ale kiedy dotarł do Kadyksu, było coś, co wiedział, że musi zrobić: "pójść do kościoła, aby podziękować Bogu za to, że udało mu się ukończyć podróż". I w tym kościele zaczęła się moja nowa droga". Wśród osób, które Bóg postawił na jego drodze, Antoni spotkał księdza Gabriela Delgado, dyrektora Sekretariatu Migracyjnego w diecezji Kadyks i Ceuta, dzięki któremu udało mu się uregulować swoją sytuację. Wspomina również księdza "Óscara, który skłonił mnie do podjęcia studiów w Salesianos, a przede wszystkim księdza Salvadora, który pomógł mu w procesie powołaniowym: "Poznałem Kościół, który zawsze ma ramiona otwarte dla wszystkich. Codziennie dziękuję Bogu za Jego miłość, za Jego obecność, bo jest zawsze dostępny i nauczyłem się, że jutro, kiedy będę księdzem, muszę robić to samo".
"Ręka Boga jest widoczna w twoim życiu".
Wraz ze swoimi kolegami z seminarium
Jak chłopak-emigrant, bez większego pojęcia o hiszpańskim, dostaje się do diecezjalnego seminarium? Niepokój zawodowy Antoniego pojawił się już dawno temu. To w jego ojczyźnie, gdy jako dziecko zobaczył film o życiu księdza, to go naznaczyło: "Nie należałem do Kościoła, a zobaczyłem film, w którym był ksiądz, który miał pełne życie, wielką bliskość z Bogiem i z ludem Bożym, który zawsze się modlił, a po modlitwie miał wielką radość... wtedy nie wiedziałem, że człowiek może mieć taką bliskość z Chrystusem i takie poświęcenie dla ludu Bożego. Żyć poza i żyć z nogami na ziemi. Spodobało mi się to i od tego momentu moje życie już nigdy nie było takie samo. Każdego dnia myślałem o tym powołaniu i chciałem lepiej poznać Chrystusa, aby móc go poznać innym.
Tuż przed wstąpieniem do seminarium podpisał dobry kontrakt. Po ludzku osiągnął cel wielu takich jak on, którzy przyjeżdżają do naszego kraju. Ale usłyszał (i odpowiedział) na Boże wezwanie, jak podkreśla: "Bóg postawił tych ludzi na mojej drodze. Stawia przy nas ludzi, którzy nam pomagają, a my musimy słuchać, by dojść do celu, do którego Bóg chce nas doprowadzić".
Z Nigerii do Hiszpanii, a w Kadyksie do kościoła, do którego wszedł, aby podziękować i który "radykalnie zmienił moją historię". Antoni, który miał wtedy stabilną pracę jako elektryk, pamięta, jak ojciec Salvador, który był bardzo chory "przed śmiercią, w szpitalu, powiedział mi 'idź do seminarium, spróbuj. Musisz wiedzieć, czy Bóg naprawdę cię wzywa, bo widzisz w swoim życiu coś wyjątkowego. Mówiłam mu "zostaw, naprawdę...", ale w końcu poszłam. A ja wciąż tu jestem.
Przed śmiercią pewien ksiądz powiedział mi "musisz wiedzieć, czy Bóg naprawdę cię wzywa, bo widzisz w swoim życiu coś wyjątkowego".
Anthony Enitame Acuase
Jego niekatolicka rodzina nie mogła zrozumieć, dlaczego Antoni, po pokonaniu wszystkich przeszkód związanych z życiem w Europie, z pracą i dochodami, miałby zostawić wszystko, po raz kolejny, aby poświęcić się życiu z poświęceniem. Jak sam mówi: "jego ideą było, że przyjeżdżam do Hiszpanii, aby mieć nowe życie, aby się nimi opiekować i pomagać im finansowo, zwłaszcza mojej matce. Teraz mama jest spokojniejsza, ale niektórzy moi bracia, gdy rozmawiamy, pytają mnie: "czy na pewno, jak to możliwe, żeby człowiek nie ożenił się, nie miał dzieci... a ja odpowiadam: "niech będzie wola Boża"".
"Gdzie jesteś, Panie?"
Antoni nie pozostaje obojętny na zasłyszane wiadomości i codziennie żyje losem wielu swoich rodaków, którzy tracą życie próbując dotrzeć do naszych brzegów "Bardzo im współczuję. To są ludzie, którzy pracowali na to całe swoje życie, przemierzając pustynię i morze... wielokrotnie tracąc życie... to mnie bardzo boli. Czasami w obliczu tego pytam Pana "Gdzie jesteś? Szukamy po prostu lepszej przyszłości. W Afryce jest wiele osób, które nie mają talerza jedzenia, a teraz, w związku z koronawirusem, sytuacja jest gorsza. Prowadzi do tego korupcja w naszych krajach. Pan wie.
Świadomy swojego losu i powołania Antoni zaznacza, że "życie człowieka jest zawsze wędrówką, jak życie Abrahama czy Jakuba... dlatego proszę też, aby wszyscy, tak jak ja, poznali Chrystusa, bo jest On przyjacielem, który nigdy nie zawodzi".
"Rozmawiam z Panem o wszystkim, nawet o tym, czego nie rozumiem".
Anthony opowiada o swoim życiu, przeszłym i obecnym, z prostotą, z jaką Afrykanie dostrzegają boską rękę w zwykłym życiu. Stwierdza dobitnie, że "modlitwa jest główną bronią wszystkich chrześcijan, a zwłaszcza tych, których Pan powołał". Dla mnie jest to centralny moment rozmowy z Panem, który mnie powołał. Szukam cichego miejsca, gdzie mogę odbyć rozmowę "od serca", tak jakbym rozmawiał z przyjacielem i dzielił się z nim swoimi pragnieniami, troskami i problemami... a nawet tymi rzeczami, których nie rozumiem. Przede wszystkim dziękuję za życie, które mi dał. W seminarium najważniejsza jest modlitwa: zaczynać modlitwą, kończyć modlitwą, być wiernym temu powołaniu, które dał nam Bóg".
"Otrzymuję łaskę, by nieść ją innym".
Anthony Reader Instytucja
Wola Boża, Boże wezwanie w każdym momencie, to jest to, co Antoni wraz ze swoimi współbraćmi z seminarium stara się codziennie poznawać i wypełniać. Na krótko przed publikacją tego wywiadu otrzymał, wraz z dwoma innymi towarzyszami, posługę lektoratu.
Każdy krok na jego drodze do kapłaństwa jest dla tego Nigeryjczyka niezasłużoną łaską Boga: "Lektorat oznacza służbę ludowi Bożemu, Kościołowi, poprzez Słowo Boże, które musi być centrum naszego życia i którym dzielimy się z innymi. Dla mnie jest to łaska, radość. Że otrzymuję łaskę tu na ziemi, by dzielić się nią z innymi. W dniach poprzedzających przyjęcie lektoratu pytałem Pana "soooo?"... Byłem zdenerwowany, bo w przyszłości, nawet jeśli przeraża mnie myśl o tym, to Bóg pozwoli, będę księdzem. To jeszcze jeden krok w moim życiu, nadprzyrodzona radość, bo słowo Boże jest żywe i skuteczne, potrafi wejść do serca i przemienić życie. Nie dlatego, że zabiera problemy, ale dlatego, że daje pokój w sercu, by nieść go innym.
Otrzymać, aby się dzielić - tak Antoni przeżywa swoje oddanie się Bogu "wiedząc, że nie jestem godzien". Ja, Antoni, imigrant, nie wiedząc nic, chcę przyjąć to Słowo Boże, tę łaskę, którą daje mi mój biskup, którą nakłada na mnie, abym mógł ją wprowadzić w swoje życie i zanieść innym".
Replikę Chrystusa z Otchłani można zobaczyć w jeziorze w Key Largo John Pennekamp State Park na Florydzie. Oryginał znajduje się na Riwierze Włoskiej, gdzie w 1947 roku nurek Dario Gonzatti stracił życie nurkując.
José Antonio Ruiz: "Ziemia Święta jest mapą zbawienia".
Sześćdziesiąt pięć lat temu w Jerozolimie otworzyła swoje podwoje Casa de Santiago, najstarsza hiszpańska instytucja kościelna na Bliskim Wschodzie. Dziś instytucja ta, zależna od Papieskiego Uniwersytetu w Salamance, nadal stanowi punkt odniesienia w badaniach biblijnych i archeologicznych.
To, co dziś znamy jako Hiszpański Instytut Biblijny i Archeologiczny / Casa de Santiago, narodziło się w 1955 roku z inicjatywy Maximino Romero de Lema, ówczesnego rektora hiszpańskiego kościoła Montserrat w Rzymie, który wraz z grupą księży studiujących Pismo Święte postanowił założyć ten ośrodek Kościoła hiszpańskiego w Ziemi Świętej, w celu promowania badań biblijnych i archeologicznych. W ten sposób narodziła się ta instytucja religijna i akademicka, pod władzą biskupią łacińskiego patriarchy Jerozolimy, pod patronatem intelektualnym L'Ecole Biblique de Jerusalem, z pomocą Kustodii Franciszkańskiej i Konsulatu Generalnego Hiszpanii. Kilka miesięcy temu ksiądz Juan Antonio Ruiz Rodrigo objął kierownictwo Hiszpańskiego Instytutu Biblijnego i Archeologicznego.
Juan Antonio Ruiz Rodrigo
Instytucja, która, jak sam podkreśla, "wniosła istotny wkład w studia biblijne w Hiszpanii". W ten sposób większość hiszpańskich ekspertów w dziedzinie egzegezy biblijnej i archeologii była rezydentami tego Domu. Pionierzy badań nad manuskryptami znad Morza Martwego byli członkami tego Centrum; a wielcy specjaliści w tej dziedzinie, uznani na całym świecie edytorzy dokumentów z Qumran, są związani z naszym Instytutem".
Więcej niż tylko centrum nauki
Od momentu powstania do dziś, podkreśla jej dyrektor, Casa de Santiago "nie przestała otwierać swoich drzwi". Dziś przyjmuje nie tylko księży, ale także profesorów specjalizujących się w studiach biblijnych i uczonych w dziedzinie Biblii i archeologii lub innych dyscyplin, takich jak liturgia, zarówno kleryków, jak i świeckich, mężczyzn i kobiety".
Jego położenie pozwala również tym, którzy studiują lub mieszkają w Casa de Santiago, na "bezpośredni kontakt z wyspecjalizowanymi biblijnymi ośrodkami akademickimi miasta i, ogólnie, ze środowiskiem kulturowym i religijnym Izraela". Od początku nasze Centrum starało się być gościnnym domem, miejscem spotkań i środowiskiem sprzyjającym studiom i badaniom wśród hiszpańskich biblistów i archeologów.
Co roku przyjmuje księży z różnych diecezji hiszpańskich, zakonników i świeckich, zapisanych na Papieski Instytut Biblijny w Rzymie, na Uniwersytet Gregoriański lub na inne uniwersytety hiszpańskie, którzy wybierają to Centrum, aby pracować nad swoimi interesującymi studiami egzegetycznymi i cieszyć się pobytem w mieście Jerozolima".
Powołanie do dialogu
Misja Casa de Santiago nie ogranicza się do bycia zwykłym miejscem nauki czy zamieszkania. Instytucja ta "zrodziła się z powołaniem do dialogu między wiarą a kulturą", jak podkreśla Juan Antonio Ruiz Rodrigo, "dialog ten jest prawdziwym wyzwaniem, przed którym stoi dziś Kościół". Ten ostatni był zawsze bardziej wykluczony z punktu widzenia kultury, ponieważ błędnie kultura oświecenia była uważana za jedynego rzecznika racjonalności naukowej i filozoficznej. Oznacza to jednak zapomnienie o niezastąpionej roli Kościoła w postępie myśli ludzkiej w ciągu dwóch tysiącleci".
Fasada Casa de Santiago
W tej linii Ruiz Rodrigo kontynuuje: "Chrześcijaństwo jest religią Logosu, to znaczy Słowa w sensie rozumności Boga, a zatem rozumności całej rzeczywistości. Bóg jest także Logosem, czyli Słowem, które zakłada rzeczywistość z sensem, i Słowem, które szuka i ofiarowuje się człowiekowi do dialogu. Szczególnie Biblia była owocnym polem tego dialogu między wiarą a kulturą, ponieważ badanie Biblii wymaga wiedzy językowej, historycznej, archeologicznej, hermeneutycznej, literackiej itd. Kościół zawsze odrzucał fundamentalistyczną, irracjonalną lekturę i promował naukowe badanie tekstów Pisma Świętego, od samego początku (jak Origen i św. Jerome), bo jeśli Biblia jest Słowem Bożym w ludzkich słowach, to te dwa bieguny: boski i ludzki, muszą być dogłębnie zbadane, każdy według własnych metod, w owocnym dialogu".
Stąpanie po ziemi Jezusa
Oczywiście panorama badań zmienia się całkowicie, gdy mówimy o badaniach w samej krainie, w której miały miejsce wydarzenia. Nic dziwnego, że obecny dyrektor Casa de Santiago podkreśla, że "ogromnie wzbogacająca jest możliwość studiowania i nauczania Pisma Świętego w Ziemi Świętej". Tylko tutaj można odnaleźć kolory, krajobrazy, perfumy, różnice klimatyczne i geograficzne, które przewijają się przez obszerne karty Biblii. Studiowanie Biblii w Jerozolimie ma także inne zalety: imponujące jest poznawanie tutaj świąt żydowskich, gdzie pewne tradycje zachowały się przez tysiące lat i są bardzo obecne w Piśmie Świętym. Zrozumienie kultury semickiej jest tutaj o wiele łatwiejsze, zanurzone jak jesteśmy w tym morzu ludów semickich. Jerozolima daje możliwość konfrontacji kulturowego świata współczesnego judaizmu, z jego biblijną egzegezą, w tych właśnie miejscach, gdzie jest ona opracowywana".
Ziemia ukarana
Juan Antonio Ruiz Rodrigo żyje z dnia na dzień napięciami, które nękają ten obszar Bliskiego Wschodu, jeden z najbardziej dotkniętych ciągłymi konfliktami między Izraelczykami i Palestyńczykami, który jednak ma jeden ze swoich filarów gospodarczych w turystyce, zwłaszcza chrześcijańskiej turystyce religijnej.
Pandemia, która obecnie jest już praktycznie pod kontrolą na tym obszarze, stanowiła poważny problem dla tego sektora, a Hiszpański Instytut Biblijny i Archeologiczny nie pozostał bez wpływu na konsekwencje Covid19: "obecna sytuacja zdrowotna uniemożliwia przybycie nauczycieli i studentów do wyspecjalizowanych ośrodków akademickich, aby móc realizować swoje projekty biblijne i archeologiczne", podkreśla Ruiz Rodrigo, "niemniej jednak, pomimo trudności związanych z tą sytuacją, staraliśmy się przeżyć ten czas z nadzieją, próbując stworzyć nowe działania, które mogą być realizowane w naszej Instytucji".
Do tego dochodzą napięcia doświadczane w ostatnich tygodniach w tym rejonie. Jednak, jak zauważa Ruiz Rodrigo, "po tylu latach nieporozumień i rzek krwi, nagromadzonej nienawiści i rozwoju wydarzeń uwikłanych w liczne interesy polityczne i ekonomiczne, warto nadal walczyć o stabilny pokój w Ziemi Świętej, który pozwoli na rozwój jej kultury, jej ludów i jej mieszkańców". Jestem przekonany, że celem Kościoła jest dążenie do pokoju, zwłaszcza tu, w Ziemi Świętej.
Dyrektor Casa de Santiago mówi jasno, że instytucje Kościoła obecne w ziemi Jezusa "muszą pracować na rzecz pokoju i zapraszać innych do umacniania więzi braterstwa". Dlatego każde słowo lub gest, który prowadzi do nienawiści lub konfrontacji, nie będzie dobrym słowem i nie pomoże w tym procesie pokojowym. Dlatego naszym obowiązkiem jest praca na rzecz pojednania na Bliskim Wschodzie, a to można wspierać jedynie poprzez dialog, bez stanowisk prowadzących do konfrontacji.
Chrystus przeżył historię i kulturę, przyjął określoną geografię, postawił stopę na konkretnym terytorium, którym jest Ziemia Święta.
Juan Antonio Ruiz Rodrigo. Dyrektor IEBA
Pielgrzymki śladami Chrystusa
Odwiedzenie tych samych miejsc, w których miały miejsce historyczne wydarzenia związane ze Zbawieniem jest przed i po dla każdego chrześcijanina, który odwiedza Ziemię Świętą. W tym sensie dyrektor hiszpańskiego Instytutu Biblijnego i Archeologicznego jest przekonany, że "jest to wyjątkowa podróż dla każdego chrześcijanina, ponieważ jest to miejsce Wcielenia Boga. Jeśli Biblia przedstawia nam historię zbawienia, to Ziemia Święta jest geografią zbawienia, ponieważ ta historia ma swój konkretny punkt odniesienia w tych pustkowiach i pustyniach, w zakamarkach tej Ziemi Świętej, tak często poranionej. Bez odniesienia do Ziemi Świętej sama obietnica Boga dla Abrahama jest nie do pomyślenia. Ziemia Święta nadaje konkretność Słowu Bożemu, umożliwiając mu formę wcielenia, jeszcze zanim Słowo Boże stało się ciałem w Jezusie z Nazaretu. Chrystus przeżył również historię i kulturę, przyjął określoną geografię, postawił stopę na konkretnym terytorium, jakim jest Ziemia Święta".
Subskrybuj magazyn Omnes i ciesz się ekskluzywnymi treściami dla subskrybentów. Będziesz mieć dostęp do wszystkich Omnes
Trinidad Sánchez MorenoMatka Trynidad zmarła wczoraj w Rzymie, gdzie mieszkała od 1993 roku. Pochodząca z Dos Hermanas (Sewilla), 7 grudnia 1946 roku doświadczyła "prawdziwej inwazji Boga", jak sama wspominała. Jej natychmiastowa odpowiedź brzmiała: "Będę Twoja na zawsze", co przypieczętowała następnego dnia w kościele parafialnym Santa María Magdalena poświęceniem się przed obrazem Matki Boskiej, wyznaczając swoje pierwsze i ostateczne kroki całkowitego poświęcenia się Bogu. Była dobrze znana i lubiana w swojej miejscowości, przez lata wraz z jednym z trzech braci prowadziła rodzinną firmę "Calzados La Favorita" przy Calle Ntra Sra. de Valme. W 1955 roku przeniosła się do Madrytu. A cztery lata później, w 1959 roku, Bóg wrył się w jej duszę i uczynił ją świadkiem tego, co przeżyła, by zanieść to wszystkim, jako "Echo Kościoła".
Na stronie Praca Kościołazałożona przez Kościół i której misją jest ukazywanie duchowego bogactwa Kościoła poprzez wspomaganie papieża i biskupów, została zatwierdzona jako instytucja prawa papieskiego przez Kongregację Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego Stolicy Apostolskiej w 1997 r. i istnieje obecnie, ponad tysiąc biskupów otrzymuje pisma Matki Trójcy Świętej, które są im przesyłane co miesiąc i które pomagają im w życiu duchowym, bądź to poprzez organizowanie rekolekcji dla kapłanów, seminarzystów czy świeckich w ich własnych diecezjach.
Instytucja ta posiada kilka domów apostolskich, wśród nich dom, w którym urodziła się Matka Trinidad w Dos Hermanas. Dzieło Kościoła posiada także stałe ośrodki w Hiszpanii (Madryt, Guadalajara, Kadyks, Toledo, Valladolid, Ávila), we Włoszech (Rzym, Albano Laziale i Rocca di Papa) oraz w Gwinei Równikowej (Malabo), choć prowadzi także misje apostolskie w innych krajach. W Sewilli powierzono im parafię San Bartolomé i San Esteban, w historycznym centrum miasta.
Msza św. pogrzebowa w intencji jego wiecznego spoczynku zostanie odprawiona w niedzielę 1 sierpnia o godz. 15:00 w Bazylice św. Pawła za Murami w Rzymie, y będzie dostępny na żywo na jego strona internetowa.
Subskrybuj magazyn Omnes i ciesz się ekskluzywnymi treściami dla subskrybentów. Będziesz mieć dostęp do wszystkich Omnes
"Z naszymi chlebami i rybami pomnażamy możliwości wstawiania".
Dziś branża hotelarska i gastronomiczna obchodzi święto swojej patronki - świętej Marty. Kwintesencja pomocnej kobiety jest przykładem dla tysięcy osób, które każdego dnia poświęcają się przygotowywaniu i podawaniu posiłków dla tysięcy innych osób. Sektor, który dla wielu był ich drogą do integracji społecznej i zawodowej w projektach takich jak Tabgha i Cinco Panes opracowanych przez Cáritas Diocesana de Córdoba.
Są przykładem ukrytej pracy, za każdym daniem, za każdym menu na wynos, stoi jedna lub więcej osób, dzięki którym możliwe są chwile, w wielu przypadkach niezapomniane. Sektor, który jednocześnie charakteryzuje się niepewnością i który jak mało który ucierpiał z powodu plagi pandemii.
Branża hotelarska i gastronomiczna jest również uprzywilejowanym sposobem na znalezienie pracy. Salvador Ruiz Pino, prawnik i dyrektor Cáritas diocesana de Córdoba, którego projekty Tabgha i Cinco panes,
Tabgha i 5 panes to dwie inicjatywy społeczno-zawodowego włączenia się w świat gastronomii i hotelarstwa.
Salvador Ruiz Pino
Projekt hotelu i gastronomii Cáritas Diocesana de Córdoba zrodził się w wyniku ostatniego Wizyta ad limina (w marcu 2014), które nasz biskup Demetrio Fernández złożył papieżowi Franciszkowi. Podczas wizyty, gdy biskupi południowej Hiszpanii tłumaczyli Ojcu Świętemu sytuację społeczno-ekonomiczną, w jakiej się wówczas znajdowaliśmy, z wysokim wskaźnikiem bezrobocia, Papież powiedział im: "Zróbcie coś dla młodych". Po powrocie z wizytacji Ksiądz Biskup przekazał nam to życzenie Franciszka i diagnozując potrzeby i badając sytuację widzieliśmy drogę do utworzenia szkoły hotelarsko-gastronomicznej i restauracji, w której moglibyśmy szkolić i zatrudniać młodzież znajdującą się w sytuacji poważnej bezradności i wykluczenia społecznego. W ten sposób otworzyliśmy drzwi Tabgha w grudniu tego samego roku. W ramach kontynuacji i rozszerzenia tego projektu. Cinco Panes Catering, na ten sam cel, w 2020 r.
Jaka była reakcja sektora, ludzi i oczywiście beneficjentów?
-Przez cały czas otrzymywaliśmy współpracę od sektora hotelarskiego w Cordobie. W rzeczywistości nasza praca nie byłaby możliwa bez współpracy z wieloma firmami z sektora Cordovan, które umożliwiają naszym uczestnikom odbycie praktyk w swoich firmach, oprócz prowadzenia niektórych zajęć w okresie szkolenia.
Podobnie społeczeństwo Kordoby dostrzegło w inicjatywach Caritas z zakresu ekonomii solidarności możliwość współpracy z naszą instytucją i pomocy osobom, którym towarzyszymy, poprzez wynajęcie usługi lub po prostu spędzenie miłego wieczoru w naszej gospodzie z najlepszą obsługą i jakością.
Każdego roku około dwudziestu młodych ludzi jest szkolonych i zatrudnianych w zakresie gotowania, obsługi stołu i kelnerów, zgodnie ze szkoleniami, które sami wybierają, w celu ich późniejszej integracji na rynku pracy w hotelarstwie i gastronomii, ze zindywidualizowanych tras wprowadzania do życia społeczno-zawodowego. Sukces wstawienia do społeczeństwa i pracy młodych ludzi, którzy przeszli przez projekt jest bardzo wysoki.
Na co zwróciłby Pan uwagę w tych inicjatywach, które również kształcą ludzi do pracy w dziedzinie służącej innym?
-Kryzys COVID pokazał nam wyraźnie, co jest naprawdę niezbędne, co jest ważne: życie, zdrowie, opieka, wsparcie, troska o planetę "nasz wspólny dom"... My w Caritas jesteśmy przekonani, że pilne jest wdrożenie ekonomii, która priorytetowo traktuje to, co uważamy za niezbędne, modelu ekonomicznego skupionego na ludziach, który szanuje ich prawa i wspiera potencjał tych, którzy często są odrzucani. Dlatego, choć nie mamy możliwości zapewnienia rozwiązania problemu bezrobocia na naszym terenie, jesteśmy przekonani, że tego typu znaczące działania są konieczne, aby pokazać, że możliwy jest inny model, że warto postawić ludzi i ich potencjał w centrum i walczyć z kulturą wyrzucania pieniędzy za pomocą propozycji uznających godność wszystkich. Każdy, kto przychodzi do Tabgha Gastronomic Tavern, może doświadczyć satysfakcji, widząc entuzjazm, zaangażowanie i wysiłek, jaki młodzi ludzie, którzy tam pracują, wkładają każdego dnia w oferowanie najlepszych usług, będąc bohaterami własnej podróży, która wyprowadzi ich z bardzo trudnych sytuacji, przez które przeszli w przeszłości.
SOLEMCCOR to firma, która zarządza obydwoma projektami. Jak doszło do powstania tej inicjatywy Caritas? Jaka jest ocena jej pracy po kilku latach funkcjonowania?
Z tego zaangażowania na rzecz godnego zatrudnienia zrodziły się, już w latach 80-tych, programy zatrudnienia Cáritas Diocesana de Córdoba, które w 2006 roku dokonały skoku jakościowego wraz z utworzeniem SOLEMCCOR (Solidarność i Zatrudnienie Cáritas w Córdobie), naszej firmy zajmującej się pośrednictwem pracy, pierwszej w Andaluzji i jednej z głównych na poziomie krajowym. Spółka zajmująca się pośrednictwem pracy, w której Cáritas jest jedynym wspólnikiem, a której celem jest wspieranie wprowadzania na rynek pracy osób znajdujących się w sytuacji wykluczenia społecznego oraz ich ostateczne włączenie do normalnego rynku pracy.
SOLEMCCOR jest organizacją non-profit, celem naszej działalności jest umożliwienie szkolenia i zatrudnienia osobom w sytuacji zagrożenia społecznego w celu ich pełnej integracji. W ten sposób generowanie maksymalnej liczby miejsc pracy, wraz z godziwymi warunkami pracy, jest zdecydowanym celem SOLEMCCOR, poprzez zindywidualizowane trasy i rozwój osobistego projektu integracyjnego. Poprzez szkolenia, dostęp do zatrudnienia oraz monitoring społeczny i zawodowy umożliwiamy osobom, którym towarzyszymy, zdobycie doświadczenia i umiejętności.
Krótko mówiąc, umożliwia ona zdobycie kwalifikacji zawodowych i produktywności niezbędnej do poprawy osobistych warunków zatrudnienia, co jest krokiem wstępnym do uzyskania dostępu do zwykłego przedsiębiorstwa, zgodnie z przepisami regulującymi tworzenie i funkcjonowanie przedsiębiorstw na rzecz integracji społeczno-zawodowej. Wszystko to zresztą z modelu łączącego troskę o środowisko z programami promującymi recykling z integralnej perspektywy ekologicznej, gdzie świadomość dbania o planetę łączy się z troską o człowieka.
W 2020 roku udało nam się przyjąć i wesprzeć 833 osoby poprzez szkolenia lub pośrednictwo pracy, z czego 111 osób w wykluczeniu zostało zatrudnionych.
Salvador Ruiz Pino. Dyrektor Caritas Cordoba
Chcemy, aby mieszkańcy Kordoby mieli świadomość, że kiedy oddają do recyklingu papier, karton, ubrania czy olej, stwarzają nowe możliwości dla planety i ludzi w trudnej sytuacji, bo jak mówi papież Franciszek: Wszystko jest połączone.
Obecnie SOLEMCCOR posiada różne linie biznesowe, które obejmują selektywną zbiórkę papieru i tektury (poprzez umowę o współpracy z Radą Miasta Cordoba), usługę poufnego niszczenia papieru, zbiórkę i recykling tekstyliów, usługę sprzątania "Jordán", warsztat odzieżowy "Dorcas", zarządzanie Centrum Rekreacji i Czasu Wolnego "Cristo Rey" w Torrox Costa, Szkołę Gastronomiczną, tawernę gastronomiczną "Tabgha" oraz catering "Cinco Panes". We wszystkich z nich, w ubiegłym roku (2020) byliśmy w stanie przyjąć i towarzyszyć 833 osobom poprzez szkolenia lub pośrednictwo pracy, z czego 111 osób w wykluczeniu zostało zatrudnionych, a wszystko to przy inwestycji gospodarczej wynoszącej trzy miliony euro.
Branża hotelarska była jednym z sektorów gospodarki najsilniej dotkniętych pandemią. W przypadku obu inicjatyw osoby, które z nich korzystają, już doświadczają poważnych trudności, jak covid wpłynął na te dwa projekty i jak radzi sobie z odzyskiwaniem?
-Z pewnością kryzys zdrowotny, który wybuchł wraz z nadejściem pandemii, wkrótce zamienił się w poważny kryzys społeczny, w którym obecnie jesteśmy pogrążeni.
Tylko w ostatnim roku, Caritas diecezjalna w Kordobie za pośrednictwem 168 parafialnych Caritas udzieliła pomocy 30 tys. rodzin w całym województwie, z których 8 tys. (27%) nigdy wcześniej nie zwracało się o pomoc do Caritas. Ograniczenia mobilności oznaczały, że sektor hotelarski był pierwszym, który zaprzestał działalności. Mimo to SOLEMCCOR utrzymał wszystkie swoje miejsca pracy w czasie pandemii, bez żadnych zwolnień. Od dnia, w którym Tabgha została zamknięta ze względu na stan alarmowy, pracownicy projektu, w towarzystwie wolontariuszy, wykorzystywali kuchnie do przygotowania i dystrybucji dwóch tysięcy posiłków dziennie dla rodzin znajdujących się w trudnej sytuacji, którym Caritas pomagał w mieście Cordoba, a którym w najtrudniejszych momentach połogu brakowało środków na zaspokojenie podstawowych potrzeb żywieniowych.
Od pierwszego dnia pandemii pracownicy projektu, którym towarzyszyli wolontariusze, wykorzystywali kuchnie do przygotowania i dostarczenia dwóch tysięcy posiłków dziennie rodzinom znajdującym się w trudnej sytuacji.
Salvador Ruiz Pino.Dyrektor Caritas Cordoba
Po rozpoczęciu fazy deeskalacji, Tabgha i Cinco Panes powróciły do swojej regularnej działalności, przy zachowaniu odpowiednich środków pojemności, bezpieczeństwa i higieny. Dzięki ich usługom klienci mogą nie tylko cieszyć się pierwszorzędnym doświadczeniem kulinarnym, o bardzo dobrym stosunku jakości do ceny i wykwintnym traktowaniu, ale także przyczynić się do poprawy zdolności młodych ludzi znajdujących się w sytuacji lub zagrożonych wykluczeniem społecznym i poważną niestabilnością, sprzyjając w ten sposób ich pełnej integracji.
W Tabgha, podobnie jak na równinie o tej samej nazwie w pobliżu Jeziora Tyberiadzkiego, jesteśmy przekonani, że dając każdemu z nas nasze pięć bochenków chleba i dwie ryby, możemy pomnożyć możliwości włączenia się wielu ludzi, zaspokajając nie tylko głód chleba, ale także nadziei, godności i sprawiedliwości. Koniecznie trzeba przyjechać do Kordoby!
Watykańska apostolska biblioteka medialna dla edukacji spojrzenia
Stworzenie "watykańskiej apostolskiej biblioteki medialnej" mogłoby być sposobem na wyartykułowanie edukacji spojrzenia, serca, poprzez sztukę kinematograficzną otwartą na transcendencję.
Wiadomość, którą należało uważnie przeczytać między wierszami wywiadu, jakiego papież Franciszek udzielił w niedawno wydanej publikacji, przeszła niemal niezauważona. Chodzi o prawdopodobne narodziny, na razie bez konkretnych szczegółów, nowego watykańskiego organizmu o charakterze czysto kulturalnym, który mógłby przyjąć nazwę "Watykańskiej Mediateki Apostolskiej".
Byłoby to Centralne Archiwum dla stałego i uporządkowanego przechowywania historycznych zbiorów audiowizualnych różnych organów Stolicy Apostolskiej i całego Kościoła, na wzór istniejącego. Watykańskie Archiwum Apostolskie -Watykańska Biblioteka Apostolska, która była kiedyś znana jako "Sekret", a która zachowuje i promuje akty i dokumenty dotyczące rządu Kościoła powszechnego, oraz Watykańska Biblioteka Apostolska, której pierwszy rodowód sięga IV wieku.
Jak mówiliśmy, papież ogłosił to między wierszami w wywiadzie, którego udzielił monsignorowi Dario Edoardo Viganò, byłemu prefektowi Departamentu Komunikacji Stolicy Apostolskiej, z okazji wydania książki Lo sguardo: porta del cuore (Spojrzenie: brama do serca)poświęcony kinu neorealistycznemu, którego papież zawsze twierdził, że jest wielkim wielbicielem, często przytaczając w swoich przemówieniach i homiliach odniesienia do tej kultury, która według niego ma silną wartość świadectwową.
Ze swej strony autor książki, oprócz wykładania filmu i bycia obecnie wicekanclerzem Papieskiej Akademii Nauk Społecznych Stolicy Apostolskiej, jest również autorem filmów i dokumentów, a w przeszłości przez kilka lat kierował "Fondazione Ente dello Spettacolo" Konferencji Episkopatu Włoch, aż do przybycia do Watykanu jako szef reformy mediów watykańskich.
Nietrudno więc przewidzieć, że Viganò można by powierzyć organizację tego nowego organu, który cieszy się przychylnością Ojca Świętego i który mógłby służyć rewaloryzacji dziedzictwa historycznych źródeł audiowizualnych, które w przeszłości reprezentowały także wysoki poziom religijny, artystyczny i ludzki, zwłaszcza jeśli pomyślimy o słynnych "salkach wspólnotowych" obecnych praktycznie we wszystkich parafiach.
W wywiadzie papież Franciszek mówi również o potrzebie, jaką mamy dzisiaj, aby "nauczyć się patrzeć!". Przecież w obliczu lęku i zniechęcenia spowodowanego, co więcej, przez niedawną pandemię, potrzebne są w Kościele i w świecie "oczy zdolne do przebicia ciemności nocy, do spojrzenia poza mur aż po horyzont".
Papież myśli o "katechezie spojrzenia, pedagogice dla naszych oczu, które często nie są zdolne do kontemplacji pośród ciemności 'wielkiego światła', które Jezus przychodzi przynieść". Refleksja nad spojrzeniem, krótko mówiąc, "które otwiera się na transcendencję", do czego niewątpliwie może przyczynić się kino neorealistyczne, które w wielu swoich produkcjach prowokowało sumienia widzów.
Z drugiej strony papież Franciszek powiedział, że jest przekonany, iż "sztuka kina zdołała rozświetlić tkankę wydarzeń, aby ujawnić ich głęboki sens". W ten sposób wydaje się być odwzorowana misja zapowiadanej i prawdopodobnie wkrótce ogłoszonej nowej apostolskiej biblioteki medialnej Watykanu.
Subskrybuj magazyn Omnes i ciesz się ekskluzywnymi treściami dla subskrybentów. Będziesz mieć dostęp do wszystkich Omnes
Po tym jak Jezus zostawia tłum i sam wchodzi na górę, uczniowie z trudem docierają na drugą stronę: "Morze było wzburzone z powodu silnego wiatru, który wiał".. Jezus chodzi po wodzie, dogania ich, wsiada do łodzi i "od razu łódź przybiła do brzegu".. Tłum zainteresowany Jezusem składa zapytanie, aby dowiedzieć się, jaką drogę obrał. Są zdecydowani nie stracić z oczu tego Mistrza, który leczy choroby i rozwiązuje problem chleba: jedli jęczmienne chleby i ryby, których nigdy nie zabrakło, rozdawane przez Jezusa, które mnożyły się bez widoku w ich koszach, w ich rękach.
Udają się ze statkami do Kafarnaum i znajdują Go: "Mistrzu, kiedy się tu znalazłeś?".. Powierzchowne pytanie: interesuje ich tylko zrozumienie, jak to wymknęło się spod ich kontroli. Ciekawe pytanie, które nie służy pogłębieniu prawdy o Jezusie i o tym, co się stało dzień wcześniej. Jezus nie odpowiada na ciekawość, ale próbuje pomóc im szukać w sobie prawdziwego powodu, dla którego Go szukają: "You have had your fill". chleba, darmowego, dobrego, bez pracy. Chcą jeść więcej. Jezusa interesuje jednak głód i pragnienie chleba, które widzi w tych mężczyznach: zamierza przekształcić je w pragnienie prawdziwego chleba z nieba. Podejmuje więc spór, który od dawna chciał rozpocząć, biorąc przykład ze znaku chleba, którego nigdy nie zabraknie: "Nie pracujcie dla pokarmu, który się zużywa, ale dla pokarmu, który trwa do życia wiecznego".. Posłuchaj "życie wiecznePytają nauczyciela, jaka praca może być doceniona jako dzieło Boże.
Jezus przechodzi nad ich faryzejskim pytaniem i mówi do nich o wierze: wierząc w Niego, jest to dzieło Boga. Ci, którzy widzieli cud pięciu chlebów i dwóch ryb, które nakarmiły tysiące ludzi, proszą Go o znak, by uwierzyć. Są powierzchowne, materialistyczne, moralizatorskie, niewierzące. Prowokują go mówiąc o mannie na pustyni, jako znaku danym przez Mojżesza. Jezus koryguje ich: manna pochodziła od Boga, a nie od Mojżesza, a następnie objawia, że Bóg zamierza dać im chleb, który zstępuje z nieba i daje im życie.
Teraz rodzi się w nich pragnienie przyjęcia tego chleba. Następnie Jezus oświadcza, że sam jest chlebem życia i że kto w niego wierzy, nigdy nie będzie łaknął ani pragnął. Stara się pomóc im przekształcić ten głód ziemskiego chleba w pragnienie chleba, który da na życie wieczne, a którym jest On sam. Boski pokarm, który uzdalnia nas do pełnienia dzieł Bożych na ziemi, do przeżywania w nas życia, śmierci, zmartwychwstania i wniebowstąpienia Syna Bożego. Podziwiamy w Jezusie wytrwałość w proponowaniu prawdy, zaufanie do ludzi mimo ich zamknięcia. Pragniemy być karmieni chlebem życia, aby móc żyć Jego życiem w naszym życiu.
Homilia na czytania z niedzieli 18.
Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.
Wędrówka z Ignacym z Loyoli, pielgrzymem życia wewnętrznego
"Droga Ignacjańska" przechodzi przez Logroño, Tudela, Alagón, Saragossę, Fraga, Lleida, Cervera, Igualada, do Montserrat i Manresy. Trasa o wielkim znaczeniu duchowym, realizowana również w życiu wewnętrznym ręką wielkiego świętego i założyciela Towarzystwa Jezusowego.
Francesc Riera i Figueras, S. I.-28 lipca 2021 r.-Czas czytania: 7minuty
Jadąc na mule, opuścił Loyolę ubrany w swoje szlachetne szaty. Trasa, "Camino Ignaciano", prowadzi przez Logroño, Tudelę, Alagón, Saragossę, Fragę, Lleidę, Cerverę, Igualadę, do Montserrat i Manresy.
1. Montserrat, kilka krótkich dni
Łatwo jest odkryć Pielgrzyma, urzeczonego, wspinającego się na skały Góry, oddychającego dobrym zapachem "d'eixos penyals coberts de romaní", gdy nastaje wiosna. Natura stała się tronem dla tego, co jest teraz jej jedyną prawdziwą Królową. Pośród dumnego piękna masywu, Pielgrzym doświadczy trzech "inicjacyjnych" działań.
a) Po pierwsze, godzi w jego życie(Jakże wielu chciałoby móc pogodzić życie...!). Życie, które pociągałoby za sobą wiele sprzeczności, skorumpowane przez żądzę prestiżu i władzy. Sam mówi na starość: "Do 26 roku życia był człowiekiem oddanym próżnościom świata". Były to trzy intensywne dni przeglądania wszystkich "ciemnych" zakamarków jego historii, składania ich z bezgranicznym smutkiem w miłosierne ręce Boga i otrzymywania "sakramentalnego" pojednania z rąk opiekującego się nim mnicha Jeana Chanona. Mogła uwolnić się od swoich żałobnych dołów i gorzko, ale w spokoju, opłakiwać wszystkie absurdy, które często raniły osoby trzecie. Kto w ten sposób doświadcza wewnętrznego wyzwolenia, rodzi się na nowo!
b) Odarty z irracjonalności takich wewnętrznych szatZewnętrzne szaty szlacheckie, ubrania "prestiżu", które starały się ukazać wewnętrzną szlachetność, której nie posiadał, są dla niego niewygodne i przeciwwskazane. Schroniwszy się w największej tajemnicy, podchodzi do żebraka, odziera się z prestiżowych ubrań i wraz z nimi ubiera na swoją cześć "ostatniego", tego odrzuconego przez świat. Ze swej strony, z niewypowiedzianym spokojem wewnętrznym, ubiera się w "tkaninę, z której zwykle robią worki..., a ma ona wiele kolców... długich do stóp". Przyjął szaty ubóstwa, które stawiają go wśród tych, którzy nie liczą się w świecie.
c) Powinien być znaleziony kreskówkowy z mieczem, Jest "biedakiem", człowiekiem pojednanym, bez wrogów, bez chęci zdobycia czegokolwiek. Nie musi się już przed niczym bronić, nie potrzebuje już agresywnego miecza. Z tą zaskakującą wewnętrzną wolnością, którą osiągnął, "rozbroi" się jako rycerz, w akcie o "kontrkulturowych" konotacjach, w stylu swojego rycerskiego "imaginarium". W wigilię święta Zwiastowania Pańskiego spędza noc na modlitwie czuwania, klęcząc przed ołtarzem Matki Bożej. Rozbraja się i składa swój miecz u stóp Moreneta. Zmienił swoje paradygmaty, zainteresowania, przyszłość..., swojego Pana. Pielgrzym odnalazłby siebie w słowach, które Virolai śpiewa do Matki Bożej: "Amb vostre nom comença nostra història".
2. w dół góry
O świcie wyobrażamy go sobie schodzącego po dzikich górskich szlakach ze szczęściem, którego nigdy wcześniej nie zaznał. Kulawy, z nutą bólu zranionej nogi, ale przepełniony dziwną wolnością nigdy wcześniej nie doświadczoną tak głęboko.
W Pustelni Apostołów niektóre kobiety zaproponowały szpital dla ubogich w Manresie, w którym mógłby się zatrzymać na kilka dni. Musiał w spokoju delektować się swoimi przeżyciami z Montserrat i zapisać je w notatniku, który starannie prowadził od czasów Loyoli.
Nagle żandarm przerywa spokojny spacer Pielgrzyma: "Dałeś luksusową suknię żebrakowi? organłzy dla nieszczęśnika, którego nieświadomie skrzywdził, oddając mu swoje arystokratyczne ubranie, by samemu przyodziać się w ubóstwo.
Zaledwie dziesięć miesięcy temu, Pielgrzym był częścią organ. Teraz znajdujemy ognistego wojownika z Pampeluny ze łzami w oczach. Jego rekonwalescencja w Loyoli, długa cisza drogi do Montserratu, założycielskie doświadczenia w górach rozbijały zewnętrzne i wewnętrzne twardości jego osobowości.
Manresa, pierwszy okres
Szczęśliwie uwolniony od dotychczasowego życia, z "wielką odwagą i liberalnością" zamierza zdobyć świętość.
Zatrzymał się w szpitalu dla ubogich, gdzie mieszkał przez większość swoich jedenastu miesięcy w Manresie. W pragnieniu większej samotności, nie wiadomo kiedy, znalazł miejsce opuszczone i niedostępne: jaskinia.
Jaskinia jest jedną z jaskiń wydrążonych w okresie trzeciorzędu przez erozję rzeki. Nie był on łatwo dostępny. Ignacio dotarłby do niej, pokonując ścieżkę wśród chwastów, krzaków i pokrzyw. Balkon z widokiem na rzekę, z genialnym widokiem na Montserrat, mniej lub bardziej osłonięty gęstą trawą i krzewami, co dawałoby efekt samotności i bezruchu. Na tym balkonie, pod spojrzeniem Matki Bożej, miał wiele godzin głębokiego milczenia. Wiele rzeczy "wyciszyła"... I potrafiła "wsłuchać się" w głębię swojego serca i odnaleźć tętno Bożego Serca. I z serca Boga odkrył, że jest "posłany" do innych.
Kontrkulturowy styl życia
"Święty Dominik to zrobił, więc ja muszę to zrobić. Święty Franciszek zrobił to, bo ja muszę zrobić to". Pierwsze kroki urodzonego w Manresie Ignacego poprowadzą go drogami tej świętej i naiwnej emulacji.
Jeszcze kilka miesięcy temu szukał tylko zaszczytów, wyróżnienia się..., z niebywałą troską o swój wizerunek. Teraz nie będzie się przejmował swoim wyglądem fizycznym, pozwoli na zapuszczenie włosów i paznokci (kiedyś tak starannie pielęgnowanych), będzie rozczochrany, z małą higieną osobistą, o co jeszcze kilka miesięcy temu nigdy by się nie podejrzewał. Przekroczył "czerwone linie", udowadnia sobie, że zmienił strony, że postawił się po drugiej stronie historii, z ostatnimi i z Jezusem.
Modli się siedem godzin dziennie. Żyje szczęśliwie, w pełni, ze swoim wewnętrznym wyciszeniem przed Bogiem. Opiekuje się biednymi w Szpitalu, jego działania emanują miłosierdziem i przyjaźnią dla najuboższych. Jego stan to spokój, radość, odczuwanie wielkiej pociechy w tym nowym sposobie robienia i bycia.
Ignacy przybywa do Manresy z głębokim pragnieniem zdobycia świętości, honoru, z pragnieniem służenia swojemu nowemu Panu (Królowi wiecznemu), z jeszcze większą intensywnością niż miał w służbie "królów doczesnych". Przez całe życie był "zdobywcą" swojego statusu. Nawet podczas rekonwalescencji w Loyoli rozkoszował się myślami o wyczynach, jakich dokona w służbie wielkich panów lub księżniczki "najwyższej godności", której szukał w zadumie.
Przybywa "nieświadomy rzeczy Bożych", bez zdolności rozeznania, z silnym pragnieniem "czynienia" wielkich rzeczy dla Pana. W głębi duszy wciąż sączy się z niego egocentryzm, narcyzm. Musi "spojrzeć w lustro" i odkryć siebie honorowego, z nowym honorem, o którym teraz marzy, tak różnym od tego, którego doświadczył na kastylijskich dworach. Sam nadal jest "podmiotem", swoim "zaszczytnym" wizerunkiem. Wciąż wierzy, że może ją pokonać własnymi siłami, własnymi zdolnościami i możliwościami.
Pierwsze cztery miesiące to wielka żarliwość i duchowy spokój, wielka równowaga i wielkoduszność. Szybko jednak odkrywa, że nie "zdobył" świętości, że to, co zdobył, to gorycz jego wewnętrznych ciemnych studni, do których się zniża, a które, jak mu się wydawało, pogodził w Montserrat. W pewnym sensie jest jeszcze faryzeuszem z przypowieści, musi dojść do zrozumienia siebie jako celnika, a jednak przyjętego i przygarnianego przez Boga. Ignacy odprawia swoje "Ćwiczenia duchowe".
4. Drugi okres. Kruchość Ignacego
Od młodzieńczej euforii neokonserwatysty, do radzenia sobie z własnym wewnętrznym rozłamem
"Przyszła do niego silna myśl, która go zaniepokoiła, przedstawiając mu trudności jego życia, jak gdyby mówiono do niego w duszy: 'A jakże będziesz mógł ścierpieć to życie 70 lat, które masz przeżyć? Ale i na to odpowiedział wewnętrznie z wielką siłą...: 'O nędzniku, czy możesz mi obiecać jedną godzinę życia?
Dzielny obrońca Pampeluny gotowy do podążania za małym pieskiem
Pierwszy etap, który właśnie przedstawiliśmy, można streścić w dwóch słowach: "czyń" (wielkie pokuty, wielkie rzeczy) i "więcej" (więcej niż inni, więcej niż święci). Nierozsądna gorliwość, nawet jeśli ujawnia ogromną hojność. Ignacy uduchawia swoją próżność rycerza, teraz rycerz oddaje się swojemu nowemu Panu w najbardziej heroiczny sposób, jaki można sobie wyobrazić, z pokutami, modlitwami i czynami, aby "naznaczyć siebie bardziej niż kogokolwiek innego". Stara się zdobyć swojego nowego Pana "dziełami".
Jeszcze kilka miesięcy temu żył tylko po to, by zdobywać zaszczyty, sławę, ważne stanowiska w administracji królestwa Kastylii, teraz musi odkryć, że "świętość" nie jest "zdobyciem". Zdaje sobie sprawę, oszołomiony, że to, co zdobył, to właśnie jego "cienie", ciemne wody jego wnętrza "pogodzone" tylko powierzchownie w Montserrat.
Pokój, który otrzymał przed Dziewicą z Montserrat, został zburzony. Pamięć zaczęła go skrupulatnie strofować, przypominając mu o momentach życia, które, jak sądził, pozostawił pochowane w Montserrat. Popadł w głębokie spustoszenie i nękany skrupułami szukał spowiednika, któremu mógłby w kółko powtarzać swoje grzechy; nie mógł jednak pojednać się "z samym sobą", a wydawało mu się, że i z Bogiem.
Doświadczył własnej ograniczoności, radykalnej niewystarczalności, by udzielić sobie przebaczenia, niechęci, by oddać się w pełni w ręce Boga i puścić kierownicę swojego życia, którą zawsze sam kierował.
W swoim opuszczeniu powtarza Bogu, że byłby gotów pójść nawet za małym pieskiem, gdyby ten wskazał mu drogę do odnalezienia Boga. Najbardziej znaczącym momentem tego okresu jest rozpaczliwa "pokusa samobójstwa", gdy przebywa w pokoju w klasztorze dominikanów. Ten, kto był przyzwyczajony iść przez świat jako zdobywca, doświadczy, że honor, uczciwość, pojednanie, szczęście, świętość... nie są zdobywane, ale "otrzymywane": "wszystko jest łaską". Będzie to wielkie ignacjańskie odkrycie Manresy.
5. III okres. Wszystko jest łaską
Kiedy przyjął, że nie "kontroluje" wszystkiego, zaczyna go zalewać niespodziewane i w pełni "wolne" światło.
Poddanie się już nie twierdzy z Pampeluny, ale swojej wewnętrznej siły, nie chodzi już o przekazanie "broni zewnętrznej", ale "broni wewnętrznej" (samowystarczalność, "kieruję swoim życiem"...). Są to jego Ćwiczenia duchowe. Uczy się żyć w wierze i zaufaniu, pozwalać się prowadzić Bogu. Projekt dotarcia do Boga o własnych siłach załamuje się. Bóg uczy go, by odpuścił swoje ego, które jakoby było wszechmocne.
Wychodzi z zaułka, gdy doświadcza marności własnej "sprawiedliwości", by osiąść w "sprawiedliwości, która pochodzi od Boga" (Rz 1,21). W ten sposób rozpoczyna się trzeci etap życia Ignacego w Manresie. Nie musi już chronić się przed swoją zepsutą rzeczywistością, przed swoimi cieniami, przed swoim grzechem. Jego "paradygmaty" uległy zmianie.
To jest czas wielkiego oświecenia Manresy. Kiedy zakłada, że nie zdobywa "światła" Bożego przez całkowite pozostawienie siebie w rękach Pana, wtedy ogarniają go powtarzające się chwile "światła". oświetlenie.
Szczytowym momentem tego okresu jest "Oświecenie kardynała". Jest to moment łaski, niespodziewany, kulminacja całej drogi Pielgrzyma w dniach jego Manresy. Pewnego razu, nad rzeką Cardener, "oczy jego zrozumienia zaczęły się otwierać; i nie żeby widział jakieś widzenie, ale rozumiał i znał wiele rzeczy, tak duchowych, jak i dotyczących wiary i pism; wszystko wydawało mu się nowe". A potem dodaje: "w całym dyskursie swojego życia nie wydaje się, by osiągnął tak wiele, jak w tym jednym momencie".
Przybył do Manresy "arogancki i nie znający spraw Bożych". Nadal tchnął silnym egocentryzmem, wiarą we własne umiejętności i możliwości. Wyjechał z Manresy rozdysponowany i pokorny, doświadczony w rozeznawaniu duchów i w umiejętności pomagania innym.
Wewnętrzna "Droga" z jedenastu miesięcy w Manresie jest "założycielska", zostanie zebrana w sposób pedagogiczny w jego "Ćwiczeniach duchowych" i będzie tłem, z którego pisze "Konstytucje Towarzystwa Jezusowego". Wszystkie duchowości ignacjańskie i wszystkie prace duszpasterskie, społeczne, intelektualne, pedagogiczne, kulturalne... inspirowane przez Ignacego mają wzrok skierowany na tę Drogę.
Niniejszy artykuł jest fragmentem stron od 17 do 43 książki "Manresa Ignasiana" 500 lat(wydanie katalońskie i hiszpańskie, wersja angielska w przygotowaniu).
Na stronie Konferencja Episkopatu Hiszpanii upublicznił dziś ten dokument Wierność w wysyłaniu na misje zatwierdzony przez Zgromadzenie Plenarne wraz z kierunkami i liniami działania dla EWG w okresie 2021-2025. W tym dokumencie Konferencja Episkopatu Hiszpanii proponuje wytyczne i kierunki pracy skierowane szczególnie do organów samej Konferencji.
Dokładna wcześniejsza analiza
Dokument rozpoczyna się od analizy hiszpańskiej rzeczywistości na wszystkich poziomach. Biskupom nie jest obca nowa sytuacja społeczna, w której porusza się Kościół katolicki, w której panuje "moralistyczny kapitalizm, który nie tylko reguluje produkcję i konsumpcję, ale także narzuca wartości i style życia", wraz z panującym relatywizmem kulturowym i postępującym nihilizmem, który powoduje duchowe zubożenie i utratę sensu życia przez wielu ludzi. Proces, w którym, jak stwierdzono w dokumencie, rodzi się ", neopogańska propozycja, której celem jest zbudowanie nowego społeczeństwa, dla którego konieczna jest "dekonstrukcja". Tak więc jesteśmy świadkami konstruktywizmu antropologicznego w rozpowszechnionych prądach ideologicznych gender oraz w społecznej akceptacji aborcji i eutanazji; konstruktywizmu historycznego, a także pedagogicznego, wzmocnionego dominacją szkoły, dla której konieczne jest "dekonstruowanie", ponieważ, jak mówi Franciszek w n. 13 FT, "wolność ludzka dąży do budowania wszystkiego od nowa". Wszystko to dzieje się bezboleśnie, ponieważ kultura masowa, oparta na emocjach i doznaniach, zapewnia, że ten proces burzenia jest przeżywany niemal obojętnie, a nawet więcej - jako osiągnięcie wolności".
Społeczeństwo nieufności i postprawdy obejmuje więc i bezpośrednio wpływa także na relacje katolików i niekatolików z Kościołem.
Rodzina, pandemia i trudności
Jednym z filarów, który został dotknięty tym procesem, była rodzina, szczególnie w zakresie jedności i stabilności rodziny: "sekularyzacja wpływa na degradację tzw. rodziny tradycyjnej, wydaje się też pewne, że kryzys rodziny przyczynia się z kolei do napędzania upadku religijnego, gdyż zrywa podstawową instytucję w przekazie wiary i podstawowych doświadczeń w konfiguracji osoby (...) Osłabienie więzi rodzinnej powoduje zanik więzi społecznych, co akcentuje to osłabienie, gdyż pochwała autonomii jednostki i permanentne roszczenie do posiadania praw intronizuje jednostkę i czyni wszelkie więzi podejrzanymi".
Niewątpliwie pandemia wpłynęła na proces tworzenia tego dokumentu. Cios dla ludzkości, w obliczu którego chrześcijanie są wezwani do "uznania tej sytuacji za historyczny moment mocnego wezwania do odnowy dla ludzkości i dla Kościoła" oraz do dawania "świadectwa ufności, która przezwycięża lęki, nadziei i braterskiej miłości".
Inny z punktów wstępnych dokumentu podkreśla rzeczywistość Kościoła katolickiego w dzisiejszej Hiszpanii, w której, patrząc na dane społeczne, staje on wobec "dwóch rodzajów trudności: jedne pochodzą z zewnątrz kultury środowiskowej; inne z wewnątrz, z wewnętrznej sekularyzacji, braku komunii lub odwagi misyjnej".
Magisterium papieża Franciszka
Druga część listu, poświęcona ramom eklezjalnym, rozpoczyna się od odniesienia do magisterium papieża Franciszka, który "w swoich tekstach magisterialnych umieszcza wierność Kościoła mandatowi misyjnemu - id - i kapłańskiemu - do -". Evangelii gaudium (2013) y Gaudete et exsultate (2018), które zawierają wiersze rozwijane w dokumentach m.in. Amoris laetitia (2016); Christus vivit (2019)], y Laudato si' (2015) y Fratelli tutti (2020): "Głoszenie Ewangelii odbywa się wobec ludzi żyjących w rzeczywistościach, które Papież przedstawia nam jako prawdziwe znaki czasu, przejście Pana, który oświetla i osądza historię, aby wezwać do nawrócenia, braterstwa i misji. Te uprzywilejowane miejsca to rodzina (dzieci, młodzież, osoby starsze), migranci i osoby odrzucone oraz wspólny dom rodziny ludzkiej". Zwracają też uwagę, że "propozycja papieża opiera się na głoszeniu miłosierdzia, które uznaje własne nieszczęścia. Z tego powodu na szczególną uwagę zasługują kwestie wykorzystywania nieletnich i osób bezbronnych przez członków Kościoła".
Działalność EWG
Wierny misyjnemu posłaniu, przypomina kierunki działań EWG w ostatnich latach, które nadal muszą być w czołówce:
Owocem Kongresu Świeckich: Ludu Bożego jest "centralne miejsce czterech itinerariów we wszystkich naszych działaniach duszpasterskich: najpierw głoszenie, towarzyszenie, proces formacji i obecność w życiu publicznym".
Plan formacji kapłańskiej Formowanie duszpasterzy misyjnych.
Zastosowanie Amoris laetitia a odnowienie przygotowania do małżeństwa.
Kościół sługą ubogich w obecnej sytuacji kryzysu gospodarczego i społecznego.
Przekaz wiary przez katechezę inicjacji chrześcijańskiej i katechumenatu.
Troska o pobożność ludową jako przestrzeń przekazu wiary.
Duszpasterstwo i katecheza osób niepełnosprawnych.
Wdrożenie środków mających na celu opiekę nad ofiarami nadużyć, karanie sprawców oraz zapobieganie wszelkim rodzajom nadużyć.
Rozeznanie i powołanie do ewangelizacji
Wierni w posłaniu misyjnym kończy się wezwaniem do "wielkiej rozeznanie Chcemy jako Kolegium - kolegialność - i jako Lud - synodalność - w świetle Ducha, Słowa i Magisterium rozpoznać przejście Pana i zinterpretować Jego wezwanie w tym czasie, aby dokonać właściwych wyborów, które rzeczywiście oświecą pracę Konferencji w służbie diecezji".
Wzywa też do misyjnego wychodzenia do wszystkich, zwłaszcza świeckich, co wiąże się z "wsłuchiwaniem się w potrzeby naszego społeczeństwa w perspektywie dobra wspólnego i oświeconego nauką społeczną Kościoła".
Propozycja działania zawarta w tym dokumencie dla Kościoła hiszpańskiego wskazuje przede wszystkim na potrzebę bycia "świadkami Boga i nauczycielami wiary w obliczu duchowego zubożenia i nowych poszukiwań duchowości, opartych na przekonaniu, że istoty ludzkie są zdolne do spotkania z Bogiem (...) Musimy także uczyć, jak się modlić, żyć w relacji z Bogiem i pamiętać o najgłębszej prawdzie o człowieku: że Bóg go stworzył i utrzymuje w istnieniu".
Priorytety
Priorytety Kościoła hiszpańskiego na najbliższe lata są wyartykułowane wokół
Ewangelizacja
Inicjacja chrześcijańska
Propozycja życia jako powołania: tożsamość, duchowość i misja kapłanów, osób świeckich (małżeństw) i życia konsekrowanego.
Obecność w życiu publicznym, osobistym, wspólnotowym i instytucjonalnym w służbie dobra wspólnego.
Osobiste i instytucjonalne świadectwo Kościoła gościnnego i samarytańskiego w opcji preferencyjnej na rzecz ubogich
"O Kościół synodalny: komunia, uczestnictwo i misja".
Plan komunikacji Konferencji Episkopatu Hiszpanii.
Integralne towarzyszenie (osobiste, materialne i duchowe) wszystkim osobom dotkniętym pandemią.
Organizacja Kościołów partykularnych w służbie Ludu Bożego: przegląd obecności w świecie wiejskim, odnowa misyjna parafii.
Reforma EWG
Jeden z najbardziej wyczekiwanych punktów dotyczy reformy samej Konferencji Episkopatu Hiszpanii. W związku z tym Fieles al envío misionero podkreśla, że w najbliższych latach "musimy dokonać postępu w sposobie pracy w Konferencji Episkopatu Hiszpanii. W ramach komisji (podkomisji i wydziałów) oraz pomiędzy poszczególnymi komisjami.
Kierunki działania odpowiadające pracy komisji episkopalnych są przedmiotem ostatniej części dokumentu, w której wyszczególniono ich misję, działania do przeprowadzenia i promowania w najbliższych latach, jak również wspólną pracę pomiędzy poszczególnymi komisjami.
Wierność w wysyłaniu na misje jest owocem rozeznania podzielanego przez biskupów, organy kolegialne EWG i współpracowników, aby zbliżyć się do rzeczywistości społecznej i kościelnej oraz zaproponować kierunki duszpasterskie, które zostały przeprowadzone w ciągu kilku miesięcy dialogu.
Subskrybuj magazyn Omnes i ciesz się ekskluzywnymi treściami dla subskrybentów. Będziesz mieć dostęp do wszystkich Omnes
"Seksualność wprowadza w grę najbardziej intymną część naszej istoty".
Specjaliści z całego świata spotkają się we wrześniu przyszłego roku na Uniwersytecie Navarry na ciekawej i multidyscyplinarnej konferencji. sympozjum poświęcone naturalnemu rozpoznawaniu Płodności. Z tej okazji Omnes przeprowadził wywiad Dr. Luis Chiva de Agustínspecjalista w dziedzinie ginekologii i położnictwa w Clínica Universidad de Navarra.
Uniwersytet Navarry organizuje we wrześniu przyszłego roku ciekawe i multidyscyplinarne wydarzenie sympozjum poświęcone naturalnemu rozpoznawaniu Płodności. Spotkanie, w których można uczestniczyć bezpłatnie, nie tylko skierowana do osób pracujących w obszarze zdrowia czy poradnictwa rodzinnego, ale do wszystkich zainteresowanych poznaniem "antropologicznych, afektywnych i biologicznych wymiarów Naturalnego Rozpoznawania Płodności (NFR) jako narzędzia znacznie szerszej rzeczywistości ujętej w ramy teologii ciała".
Z okazji tego sympozjum Omnes przeprowadził wywiady z Dr. Luis Chiva de AgustínIntegralny wymiar naszej rzeczywistości seksualnej, brak szkoleń i informacji o tych naturalnych środkach i oczywiście program Sympozjum były częścią tej rozmowy. Integralny wymiar naszej rzeczywistości seksualnej, brak szkoleń i informacji na temat tych naturalnych środków i oczywiście program Sympozjum były częścią tej rozmowy.
Odrywając seksualność od integralności osoby, dochodzi się do utylitaryzm o biologizmCo tak naprawdę oznacza rzeczywistość płci w życiu człowieka, mężczyzny czy kobiety?
Dr. Luis Chiva de Agustín
- Musimy uznać seksualność za wspaniałą cechę każdej osoby, bycia mężczyzną lub kobietą, która przenika nasze działania, nasze relacje osobiste, całą naszą codzienność. I staje się konkretnym sposobem bycia, bycia i odnoszenia się do innych. Zrozumienie wielkości własnego ciała, postrzeganie go jako daru, którym jest, to zadanie, które zaczyna się oczywiście w rodzinie, w której człowiek uczy się wszystkiego o sobie. Uczenie dzieci od najmłodszych lat wielkości naszej cielesności, naszej seksualności, jako daru nierozerwalnie związanego z osobą, który jest częścią naszego bytu, nadaje wartość oddaniu się drugiemu, które ma miejsce, gdy przychodzą tworzyć własne rodziny i są świadome, że oddają się całkowicie drugiemu, którego również otrzymują w ten sposób, jako dar, podziwiając jego pełną wartość jako osoby, która angażuje się w projekt życia.
Nasze relacje seksualne dotyczą całej naszej istoty, tej materialnej i tej duchowej również. Są one naszym sposobem mówienia o miłości z całkowitym poddaniem się, która angażuje nas całkowicie i bezwarunkowo.
Dr. Luis Chiva
Takie podejście z konieczności wyklucza jakiekolwiek poczucie posiadania, zawłaszczania, używania drugiego jako zwykłego przedmiotu przyjemności. Umieszcza je na orbicie gigantycznej, stratosferycznej godności. Oddzielanie seksualności od integralności osoby jest głęboko szkodliwe.
Seksualność wprowadza w grę najbardziej intymną część naszej istoty, cielesną i duchową. Oddzielenie jej od afektu zmienia nas w dostarczycieli przyjemności lub bezduszne zwierzęta dążące do zaspokojenia instynktu. Jest to w każdym przypadku degradacja naszej własnej godności osobistej. Tak jak nie możemy oddzielić naszego ciała od duszy, tak nie możemy oddzielić seksu od uczucia. Nasze relacje seksualne dotyczą całej naszej istoty, tej materialnej i tej duchowej również. Są one naszym sposobem mówienia o miłości z całkowitym poddaniem się, która angażuje nas całkowicie i bezwarunkowo. I one również posiadają istotną cechę, która czyni je wyjątkowymi. Chodzi mi o możliwość przekazywania życia, o to, że nasza miłość jest tak pewna, tak konkretna, że po 9 miesiącach musimy nadać jej imię. Jest to coś tak wielkiego, że zderza się czołowo, brutalnie, z podejściem tych, którzy uważają płodność za niechciany efekt uboczny naszej seksualności.
Czy nie sądzi Pan, że pokolenie "post-pill" dorasta w przekonaniu, że nie można "myśleć" o relacjach seksualnych, a jedynie je "czuć" lub przeżywać?
Pokolenie "post-pill" wyrosło w przekonaniu, że rewolucja '68 była wyzwoleniem dla kobiet. W rzeczywistości to, co zrobiła, to przerzucenie całej odpowiedzialności za ewentualną płodność stosunków seksualnych na kobietę. Jeśli więc kobieta zajdzie w ciążę po stosunku seksualnym, to jest to jej "wina", że nie stosowała środków antykoncepcyjnych. A jeśli przez tę ciążę jej kariera zostanie skrócona, albo jeśli nie będzie mogła łatwo pogodzić życia rodzinnego z zawodowym, to też jej wina. Relacje seksualne są częścią języka, w którym mężczyźni i kobiety mówią o całkowitej miłości dającej siebie. Obejmują one całą osobę, obie osoby, w ich wymiarze cielesnym i duchowym również. Jeśli są one tylko "przeżywane" lub "odczuwane" bez przemyślenia tego, co się z nimi wiąże (dawanie intymności, konsekwencje, które temu towarzyszą, głębszy sens relacji itd.), to w osobie wytwarza się pęknięcie. Będziemy czuli się wykorzystywani, trywializowani.
Relacje seksualne są częścią języka, w którym mężczyźni i kobiety mówią o całkowitej miłości dającej siebie. Obejmuje ona całą osobę, obie osoby, w ich wymiarze cielesnym i duchowym.
Dr. Luis Chiva
W mediach i w wielu ośrodkach zdrowia jest wiele informacji o sztucznych środkach antykoncepcji, ale bardzo mało o środkach naturalnych. Dlaczego tak mało jest informacji o naturalnych metodach uświadamiania płodności?
-sądzę, że z powodu niewiedzy, przynajmniej w wielu przypadkach. Naturalne rozpoznawanie płodności wymaga minimalnej inwestycji czasu w trening, co często wydaje się łatwiejsze do zignorowania poprzez wybór innych metod. Ważne jest również upowszechnianie całej wiedzy naukowej, jaką posiadamy na temat skuteczności diagnostycznej tych metod, a także kontynuowanie badań i opracowywanie nowych narzędzi.
RNF w pewnym stopniu opiera się na antropologii i wizji człowieka zgodnej z antropologią chrześcijańską, ale czy tylko dla tych, którzy są chrześcijanami, że tak powiem?
-Naturalne rozpoznanie płodności nie dotyczy tylko chrześcijan. Chrześcijański pogląd na seksualność jest zakorzeniony w koncepcji człowieka, która należy do samego człowieka, a nie do chrześcijan. W jakiś sposób chrześcijanie rozumieją, że ten pogląd pasuje do "instrukcji obsługi", z którą przychodzimy z fabryki... Oczywiście w dzisiejszym społeczeństwie jest wiele osób, które nie podzielają tego poglądu i podchodzą do seksualności w sposób utylitarny, o czym mówiliśmy wyżej. Naturalne metody nie pasują do codziennego życia osób, które uważają swoje relacje seksualne za pozbawione uczuć. Ale jest wielu ludzi, którzy nie będąc chrześcijanami, czują, że w swoich relacjach seksualnych narażają na szwank znacznie więcej niż tylko chwilę przyjemności. Każdy, kto to czuje, może być przyciągnięty do podejść, które prezentujemy na Sympozjum, lub przynajmniej zaintrygowany nimi..... Myślę, że jeśli ma się tę wrażliwość, to można odkryć świat niezgłębionego piękna.
Jak ta kwestia zostanie rozwiązana we wrześniu przyszłego roku? Na czym będzie się koncentrować Sympozjum?
-RNF jest narzędziem diagnostycznym, które tłumaczy wizję ludzkiej seksualności jako wyjątkowej, cudownej cechy ludzi, która docenia naszą cielesność jako nierozerwalną część osoby ludzkiej. Zrozumienie wszystkiego, co kryje się za tym sposobem rozumienia człowieka, jego sposobu bycia seksualnego, kochania ciałem i duszą, wzbogaca osobę i umieszcza w kontekście badanie płodności pary.
Do badania RNF będziemy podchodzić z różnych stron. Naukowe i antropologiczne
Dr. Luis Chiva
Do badania RNF będziemy podchodzić z różnych stron. Nie będziemy skupiać się tylko na wymiarze naukowym metod diagnostycznych, które mamy, ich skuteczności, jak je udoskonalić i uczynić bardziej dostępnymi. Zajmiemy się także aspektami antropologicznymi, na których się one opierają, integralną wizją osoby, istoty płciowej o wymiarze cielesnym nierozerwalnie związanym z jej wymiarem bardziej duchowym.
I oczywiście ważną część Sympozjum poświęcimy części pedagogicznej. Nie tylko jak uczyć i przekazywać te metody, ale także jak tłumaczyć dlaczego: w rodzinie, w szkole, na uczelni, w życiu.
Sympozjum
Zorganizowana przez Uniwersytet Nawarry wraz z Universidad de los Andes (Chile) i Projektem Veritas Amoris,. Międzynarodowe multidyscyplinarne sympozjum na temat rozpoznawania płodności naturalnej Odbędzie się w dniach 22-24 września i zgromadzi specjalistów z uniwersytetów i ośrodków w Hiszpanii, Chile, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Francji, Włoszech i Irlandii w celu głębszego zbadania tych wymiarów.
Spotkanie to skierowane do wszystkich osób zainteresowanych ze względów zawodowych o osobiste: pracownicy służby zdrowia w zakresie płodności i ciąży, nauczyciele szkół wyższych i średnich, którzy są zainteresowani edukacją afektywno-seksualną swoich uczniów, każdy, kto chce poznać naturalne metody rozpoznawania płodności oraz każdy, kto chce pogłębić swoje rozumienie piękna seksualności skoncentrowanej na osobie.
Wśród prelegentów są Josep Standford (University of Utah, USA), Rene Leiva (University of Ontario, Kanada), Christopher West (Institute of Theology of the Body, USA), Juan José Pérez Soba (Papieski Instytut Jana Pawła II, Rzym), René Écochard (Claude Bernard Lyon University, Francja) i Marguerite Duane (Georgetown University, USA).
Sympozjum jest częścią szerszego projektu Uniwersytetu Nawarry, którego celem jest promowanie badań nad Naturalnym Rozpoznawaniem Płodności (NFR) i jego praktycznych zastosowań w poszukiwaniu ciąży; ułatwienie nauki naturalnych metod NFR; promowanie szkolenia profesjonalistów w tej dziedzinie; oraz generowanie sieci osób zainteresowanych studiami i rozwojem badań w tej dziedzinie.
Akcja liturgiczna Mszy Świętej zawiera w sobie wielkie bogactwo, zwłaszcza że jest w niej obecny sam Chrystus. Jego obecność wyraża się na różne sposoby, a autor artykułu omawia cztery razy w dzisiejszej liturgii, kiedy mówimy: "Pan niech będzie z wami".
Félix María Arocena-27 lipca 2021 r.-Czas czytania: 5minuty
Często przypominamy stwierdzenie Soboru Watykańskiego II: "Święta Eucharystia zawiera w sobie całe duchowe dobro Kościoła". Głębokie i jasne stwierdzenie. Tak, w niej mieszka sam Chrystus, nasza Pascha i Manna Życia. Eucharystia stanowi dar bezgranicznej hojności, miłości rozciągniętej do nieracjonalnego ekstremum. Tajemnica eucharystyczna jest żywym sercem wielkich katedr, a także małych pustelni misyjnych. Jej obchody to akcja o niezwykłym bogactwie, do której chcielibyśmy nawiązać.
Aby odkryć ten skarb na nowo - co jest zadaniem stałym - wskażemy krótko na notatkę, która na pierwszy rzut oka może wydawać się peryferyjna, ale w rzeczywistości nie jest tak bardzo peryferyjna. Nawiązujemy do pozdrowienia "Pan niech będzie z wami", które powtarza się czterokrotnie podczas całej uroczystości. To, że w niej Chrystus jest Liturgiem, od którego zależy owoc celebracji - bardziej niż od innych uczestników - jest tym, co oznacza "Pan niech będzie z wami".
Kiedy trzeba było przetłumaczyć to pozdrowienie na język hiszpański, jeszcze w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, jego przekład nie był łatwy. Można powiedzieć "el Señor esté" lub "el Señor está". Obie miały zalety i wady. W podrzędnym, forma czasownika "esté" wskazuje na życzenie, coś pożądanego: to znaczy, niech Chrystus będzie głębiej zakorzeniony w tobie; ale brakuje mu realistycznego niuansu "está" w indykatywnym. Język łaciński proponuje całkowite rozwiązanie, pomijając czasownik "być" -.Dominus vobiscum- i tak, dzięki czasownikowi eliptycznemu, obejmuje obie strony jednocześnie. Zarówno "está" jak i "esté" pasują do siebie.
Na początku Mszy Świętej: obecność w zgromadzeniu
Na początku uroczystości wita się zgromadzonych słowami "Pan niech będzie z wami". Wyrażenie to oznacza obecność Chrystusa w zgromadzonej tu i teraz wspólnocie liturgicznej. "Gdzie dwaj lub więcej zgromadzeni są w imię moje, tam jestem pośród nich". Jest to obecność realna, a nie tylko intencjonalna.
Pieśnią na wejście zgromadzenie pokazuje, że ono - Oblubienica - z wdzięcznością przyjmuje obecność Oblubieńca, który przychodzi, aby dla niej sprawować swoje Boskie Tajemnice. Zgromadzenie wiernych nie jest konglomeratem ludzi posłusznych prawom czysto socjologicznym. Każdy ochrzczony jest powołany, by wraz z innymi chrześcijanami - a zwłaszcza w niedzielę - być symbolem komunii, która jest ponad naszymi podziałami, do tego stopnia, że św. Cyprian mówi, iż "Kościół jest zjednoczony na obraz Trójcy Świętej". Każde zgromadzenie eucharystyczne jest lokalnym zgromadzeniem Kościoła powszechnego, znakiem, który go objawia. Pan jest z nią. On ją zwołuje. Święte zgromadzenie jest przedsmakiem niebieskiego Jeruzalem, figurą i proklamacją nadziei, która znajdzie swoje wypełnienie poza przestrzenią i czasem.
Przed Ewangelią: obecność w Słowie
Nieco później, w miarę trwania celebracji, diakon zwraca się do zgromadzonych, przed proklamowaniem Ewangelii świętej, z pozdrowieniem: "Pan niech będzie z wami". Jest to obecność Chrystusa w Jego słowie. Prawdziwa obecność też.
W liturgicznej celebracji słowa Bożego Zmartwychwstały Chrystus jest boskim "Głosicielem", a Jego Duch boskim "Urzeczywistniaczem" tego słowa w sercu zgromadzenia i każdego z wiernych, którzy je tworzą. Potwierdzona jest obecność Chrystusa, potwierdzona jest obecność Ducha Świętego. Bóg Ojciec, jak pisze Ireneusz z Lyonu, działa przez swoje dwa ramiona: Syna i Ducha. Tutaj też. Ten, który przemawiał przez proroków, jest tym samym, który teraz przemawia przez czytelnika. Tajemnicza współczesność Chrystusa ze zgromadzeniem, która generuje celebrację liturgiczną, pozwala wiernym usłyszeć słowo w jego rodzącym się stanie, jako pochodzące z ust Zmartwychwstałego. I widzą, jak rośnie na ich oczach i uszach ze zdumieniem tych, którzy są świadkami epifanicznego doświadczenia. To właśnie kryje się za tym "Pan niech będzie z tobą".
Wyrażenie, które jesteśmy przyzwyczajeni słyszeć i na które możemy reagować z pewną rutyną, z pewnością ukazuje rzeczywistość wiary o wielkim znaczeniu: wieloraką realną obecność Chrystusa w Jego Kościele.
Félix María Arocena
W prefacji: obecność w tym, który celebruje
Po raz trzeci na początku prefacji słychać to samo pozdrowienie: "Pan niech będzie z wami"; "Podnieśmy nasze serca"... Tym razem chodzi o obecność Chrystusa w biskupie lub w kapłanie przewodniczącym celebracji.
Za chwilę rozpocznie się modlitwa eucharystyczna, moment, w którym niebo jest najbliżej ziemi. Modlitwa Chrystusa i Kościoła, w którego łonie dokonuje się całe dzieło naszego odkupienia. Modlitwa, która domaga się sakramentu święceń u tych, którzy ją wypowiadają. in persona Christi, ponieważ biskup lub kapłan wypowiada słowa "to jest moje Ciało", a nie jest jego; to jest moja krew, a nie jest jego. Słowa performatywne, które robią to, co mówią. Tam gdzie był chleb, tam jest teraz chwalebne ciało Chrystusa, a tam gdzie było wino, tam jest teraz Jego drogocenna Krew. A wszystko to - "transsubstancjacja" - poprzedzone tym Dominus vobiscum, która działa jak pobudka, by pomóc nam odkryć, że to Chrystus, którego słyszymy w głosie kapłana, wypowiada te słowa. Dla niego to pozdrowienie jest pobudką, która zaprasza go do uznania, że został pokonany przez tajemnicę, która go absolutnie przekracza; dla wspólnoty jest to okazja, aby w tym momencie zweryfikować, czy jej serce jest rzeczywiście podniesione do uczestnictwa w wiecznej Liturgii Jerozolimy nieba.
Końcowe błogosławieństwo: wysłannicy
Wreszcie przed udzieleniem końcowego błogosławieństwa kapłan po raz czwarty pozdrawia zgromadzonych: "Pan niech będzie z wami". Wyrażenie to wypowiadane jest z precyzyjną intencją. Podobnie jak trzy poprzednie, oznacza ona nową, rzeczywistą obecność Pana pośród swoich, zgromadzonych na świętowanie Jego Paschy, Jego przejścia z tego świata do Ojca. Wierni właśnie przyjęli Ciało i Krew Chrystusa. Są tym, co wzięli. To nowe pozdrowienie jest potwierdzeniem, że zostali ochrzczeni. Pan jest z nimi i teraz wyruszają na swoją misję: "Chwalcie Boga swoim życiem; możecie odejść w pokoju". Na początku Mszy Świętej zostali "powołani" przez Pana, a teraz, na końcu, są "posłani" dla misji Kościoła. A są nimi, gdy już staną się jednym ciałem i jednym duchem z Chrystusem.
Oto jak wyrażenie, które przywykliśmy słyszeć kilkakrotnie w każdą niedzielę podczas celebracji eucharystycznej i na które być może reagujemy z pewną rutyną, z pewnością ujawnia rzeczywistość wiary o wielkim znaczeniu: wielorakie realne obecności Chrystusa w swoim Kościele, przede wszystkim w akcji liturgicznej. W niej Zmartwychwstały zobowiązał się, że nie przegapi rendez-vous tego "spotkania".
Być może jesteśmy teraz w stanie nieco lepiej uchwycić nauczanie Sacrosanctum Concilium: "Chrystus jest obecny w ofierze Mszy świętej, czy to w osobie szafarza [...], czy też szczególnie pod postacią eucharystyczną. Jest obecny swoją mocą w sakramentach, tak że gdy ktoś chrzci, to chrzci Chrystus. Jest obecny w swoim słowie, bo kiedy w Kościele czytane jest Pismo Święte, to właśnie On przemawia...".
Jeśli proste pozdrowienie, takie jak "Pan niech będzie z wami", oczyszcza ten szeroki teologiczny, duchowy horyzont, to jakiego innego bogactwa znaczeń nie znajdziemy w innych, równie ważnych elementach Ordynacji Mszy Świętej?
AutorFélix María Arocena
Liturgistka. Wydział Teologiczny. Uniwersytet Nawarry
Papież zachęca do "nowego sojuszu między młodymi i starymi".
Papież Franciszek powiedział wczoraj na Anioł Pański i podczas Mszy św. celebrowanej przez prefekta ds. nowej ewangelizacji abp. Rino Fisiquella, że "dziadkowie potrzebują młodych, a młodzi potrzebują dziadków: muszą rozmawiać, muszą się spotkać!".
Rafał Górnik-26 lipca 2021 r.-Czas czytania: 4minuty
Dziś Kościół w Hiszpanii obchodzi święto świętych Joachima i Anny, rodziców Maryi Panny, w 26. rocznicę jej narodzin. Światowy Dzień Dziadków i Osób Starszych. W Angelus Wczoraj w Rzymie papież Franciszek poprosił o "oklaski dla wszystkich dziadków, dla wszystkich! Dziadkowie i wnuki, młodzi i starzy razem zamanifestowali jedno z pięknych oblicz Kościoła i pokazali przymierze między pokoleniami. Zapraszam do obchodzenia tego Dnia we wszystkich wspólnotach i do odwiedzania dziadków i osób starszych, tych najbardziej samotnych, aby przekazać im moje przesłanie, inspirowane obietnicą Jezusa: "Jestem z wami każdego dnia".
"Proszę Pana, aby to święto pomogło nam, ludziom starszym - dodał Ojciec Święty - odpowiedzieć na Jego wezwanie na tym etapie życia i pokazać społeczeństwu wartość obecności dziadków i osób starszych, zwłaszcza w tej kulturze wyrzucania pieniędzy".
Papież podsumował niektóre argumenty, które przedstawił w homilii podczas Mszy św. odczytanej dwie godziny wcześniej przez monsignora Rino Fisiquella, prefekta Papieskiej Rady ds. Nowej Ewangelizacji. "Dziadkowie mają soki historii, które wznoszą się i dają siłę drzewu, które rośnie. Przychodzi mi na myśl - chyba już go cytowałem - ten fragment z poety: "to, co kwitnie w drzewie, żyje tym, co jest w nim pochowane"".
"Bez dialogu między młodzieżą a dziadkami - kontynuował Franciszek - historia nie toczy się dalej, życie nie toczy się dalej: musimy podjąć to na nowo, jest to wyzwanie dla naszej kultury". Dziadkowie mają prawo do marzeń patrząc na młodzież, a młodzież ma prawo do odwagi prorokowania przyjmując soki dziadków. Proszę to zrobić: spotkać się z dziadkami i młodzieżą i rozmawiać, prowadzić dialog. I sprawi, że wszyscy będą szczęśliwi.
"Młodzi i starzy - razem".
Kilka godzin wcześniej abp Rino Fisiquella, prefekt Papieskiej Rady ds. Nowej Ewangelizacji, który w imieniu Papieża odprawił Mszę św. u św. Piotra, odczytał homilię przygotowaną przez Ojca Świętego na Światowy Dzień Dziadków i Osób Starszych.
Papież Franciszek nawiązał w nim do "głodu", jaki mają dziś wobec nas dziadkowie, "na naszą uwagę, czułość, na poczucie bliskości". Podnieśmy na nie oczy, jak czyni to z nami Jezus". Następnie, komentując przypowieść o rozmnożeniu chlebów i ryb, powiedział: "Dzielcie się. Widząc głód tych ludzi, Jezus chce go zaspokoić. A czyni to dzięki darowi małego chłopca, który ofiarowuje swoje pięć chlebów i dwie ryby. To bardzo piękne, że chłopiec, młody człowiek, który dzieli się tym, co ma, jest w centrum tego cudu, z którego skorzystało tak wielu dorosłych - około pięciu tysięcy osób.
"Potrzebujemy dziś nowego przymierza między młodymi i starymi, by dzielić się wspólnym skarbem życia, by wspólnie marzyć, przezwyciężać konflikty między pokoleniami, by przygotować przyszłość dla wszystkich" - podkreślił papież. "Bez tego przymierza życia, marzeń i przyszłości grozi nam śmierć głodowa, bo rosną zerwane więzi, samotność, egoizm i siły dezintegrujące. W naszych społeczeństwach często ulegaliśmy idei, że "każdy powinien dbać o siebie". Ale to zabija.
"Ewangelia napomina nas, abyśmy dzielili się tym, czym jesteśmy i co mamy; tylko w ten sposób możemy być zadowoleni. Często przypominałem sobie, co mówi w tym względzie prorok Joel (por. Joel 3, 1): młodzi i starzy razem" - dodał Ojciec Święty. "Młodzi, prorocy przyszłości, którzy nie zapominają o historii, z której się wywodzą; starsi, nigdy nie znużeni marzyciele, którzy przekazują swoje doświadczenie młodym, nie utrudniając im drogi. Młodzi i starzy, skarb tradycji i świeżość Ducha. Młodzi i starzy razem. W społeczeństwie i w Kościele: razem".
Ojciec Święty odniósł się także do pamięci osób starszych, a także do ryzyka utraty korzeni. "Nie traćmy pamięci, której nosicielami są nasi starsi, bo jesteśmy dziećmi tej historii, a bez korzeni zwiędniemy" - powiedział. "Oni czuwali nad nami przez wszystkie etapy naszego rozwoju, teraz do nas należy czuwanie nad ich życiem, łagodzenie ich trudności, zwracanie uwagi na ich potrzeby, stwarzanie warunków ułatwiających im codzienne zadania i nie powodowanie, by czuli się samotni.
Benedykt XVI i dziadkowie
Piętnaście lat temu, podczas V Światowego Spotkania Rodzin w Walencji w 2006 roku, ówczesny papież Benedykt XVI zwrócił się szczególnie do dziadków, po tym jak włoski aktor Lino Banfi nazwał go "dziadkiem świata".
Podczas świątecznego spotkania, jak podają liczne media, w tym Radio Watykańskie, powiedział: "Chciałbym teraz odnieść się do dziadków, którzy są tak ważni w rodzinach. Mogą być - i tak często są - gwarantami czułości i wrażliwości, której każdy człowiek potrzebuje, aby dawać i otrzymywać. To one dają maluchom perspektywę czasu, są pamięcią i bogactwem rodzin. Miejmy nadzieję, że w żadnym wypadku nie zostaną one wykluczone z rodzinnego kręgu. Są skarbem, którego nie możemy odebrać nowym pokoleniom, zwłaszcza gdy dają świadectwo wiary w obliczu zbliżającej się śmierci".
"Nie wyśmiewajcie się ze starca, bo i my się zestarzejemy. Nie cieszcie się z niczyjej śmierci; pamiętajcie, że wszyscy umrzemy. Nie pogardzaj mowami mądrych, ale rozważaj ich przysłowia, bo z nich nauczysz się pouczeń i sztuki służenia wielkim. Nie pogardzajcie mowami starszych, których też nauczyli się od swoich ojców". Tak o wartości starości śpiewa księga Siracha. Starsi, starszyzna, są w Biblii depozytariuszami skarbu narodu izraelskiego i uprzywilejowanym kanałem słowa Bożego. Nie dziwi więc fakt, że starość, jej wartość i troska, były nieodłącznym elementem ducha Kościoła na przestrzeni wieków.
W ostatnich latach duszpasterstwo i opieka nad osobami starszymi stała się jednym z kluczowych zagadnień dla Kościoła w XXI wieku. Istnieje kilka powodów tej pilnej potrzeby: rosnąca średnia wieku wiernych katolickich, zwłaszcza w Europie, a z drugiej strony marginalizacja, jawna lub bezpośrednia, osób starszych "w wyniku nieskoordynowanego rozwoju przemysłowego i urbanistycznego", przed którą przestrzegał św. Jan Paweł II w Familiaris Consortio.
Rzeczywiście, z prądów nowoczesności i hedonizmu wypływa szlam polityki eliminacji i dyskryminacji osób starszych: odrzuconych w naszym materialistycznym społeczeństwie. Idea, która może niebezpiecznie wkradać się niemal nieświadomie do samego Kościoła, a przeciwko której każdego dnia, jak zaproponował papież Franciszek w homilii w Santa Marta, powinniśmy zadawać sobie w rachunku sumienia pytanie: "Jak zachowałem się dzisiaj wobec dzieci i osób starszych?".
"Naprawienie obecnego negatywnego obrazu starości jest zatem zadaniem kulturowym i edukacyjnym, które musi obejmować wszystkie pokolenia" - jak wskazuje dokument Godność osób starszych i ich misja w Kościele i w świecie - "istnieje odpowiedzialność wobec współczesnych osób starszych, aby pomóc im uchwycić znaczenie wieku, docenić własne zasoby i w ten sposób przezwyciężyć pokusę odrzucenia, samoizolacji, rezygnacji z poczucia bezużyteczności i rozpaczy". Z drugiej strony jest odpowiedzialność wobec przyszłych pokoleń, która polega na przygotowaniu kontekstu ludzkiego, społecznego i duchowego, w którym każdy człowiek będzie mógł godnie i z pełnią przeżyć ten etap życia.
Papież Franciszek, w liście przesłanie na ten I Światowy Dzień Dziadków i Osób StarszychChciał przypomnieć, że "Pan jest wieczny i że nigdy nie przechodzi na emeryturę". Nigdy" i dalej wzywa robotników na swoje żniwo: "nie ma wieku, w którym można przejść na emeryturę od zadania głoszenia Ewangelii, od zadania przekazywania tradycji swoim wnukom. Trzeba się rozruszać, a przede wszystkim wyjść z siebie, by podjąć coś nowego".
Na stronie Orędzie Ojca Świętego na ten pierwszy dzień nie jest jedynie czułym listem do osób starszych, ale także wezwaniem skierowanym do każdego chrześcijanina, aby stał się częścią życia osób starszych, które od lat cierpią z powodu pandemii samotności. Rzeczywistość nie do przyjęcia dla chrześcijanina, który musi stać się tym aniołem posłanym przez Boga, "aby pocieszyć naszą samotność i powtarzać nam: 'Jestem z tobą każdego dnia'". Mówi to do ciebie, mówi to do mnie, mówi to do każdego. Taki jest sens tego Dnia, który chciałem w tym roku obchodzić po raz pierwszy, po długim okresie izolacji i powolnym jeszcze wznowieniu życia społecznego. Niech każdy dziadek, każda babcia, każda osoba starsza - zwłaszcza ta najbardziej samotna - otrzyma wizytę anioła".
Pierwszy z tych dni rozpoczyna wyzwanie, aby urzeczywistnić to życzenie Papieża poprzez konkretne działania polegające na towarzyszeniu, słuchaniu, bliskości i czułości wobec osób starszych, które często we własnych rodzinach lub wspólnotach czują się samotne, niedoceniane lub zapomniane.
Zachęcajcie w parafiach, rodzinach, dzielnicach... te inicjatywy łączące pokolenia, które wzbogacają nasze społeczeństwo i budują przyszłość, o której starsi marzyli i pracowali dla swoich następców.
Imanol Atxalandabaso: "Pan zdobył bramkę w ostatniej minucie".
Długi proces wewnętrzny doprowadził do tego, że Imanol Atxalandabaso, 46-letni, z życiem związanym z profesjonalnym futbolem, odłożył koszulkę i gwizdek i wstąpił do seminarium w Bilbao.
Choć powołanie "było zawsze", życie Imanola Atxalandabaso nie było takie samo pod względem bliskości z Kościołem, która przedłużała się aż do lat czterdziestych. Jednak niepokój trwał nadal i Imanol postanowił wstąpić do seminarium, aby nie umrzeć bez pewności, że właśnie do tego powołuje go Bóg. I Bóg wygrał mecz, a raczej obaj wygrali, bo nie dość, że strzelił upragnionego gola, to jeszcze zapisał go "sine die". Wyświęcony na księdza w 2021 roku, rozmawiał z Omnes o tym powołaniu, reakcji rodziny i kolegów oraz grze, którą teraz prowadzi w "najlepszej drużynie".
Jak wygląda proces, w którym człowiek, którego życie jest "więcej niż skończone", decyduje się na zwrot i wstąpienie do seminarium w wieku 46 lat? Jak wyglądało jego życie wcześniej?
-To jest proces. Nie jest to zwrot z dnia na dzień. Powiedzmy, że w moim życiu pojawił się szereg spraw, nad którymi nie miałem najmniejszej możliwości zapanowania, a które sprzyjały: po pierwsze, odzyskaniu wyraźnego życia sakramentalnego, a po drugie, w oparciu o to pogłębienie, rozważeniu powołania jako opcji życiowej.
Prosiłem o pomoc i radę ludzi z mojego otoczenia i w końcu zostałem skierowany do rektora seminarium diecezjalnego, który towarzyszył mi przez ponad rok w procesie rozeznawania, aż zdecydowałem, że muszę zrobić krok i sprawdzić, czy to, co czuję, pochodzi od Boga. Zrozumiałem, że jedynym sposobem, aby się tego dowiedzieć, jest wstąpienie do seminarium i że z czasem wszystko stanie się jaśniejsze.
Zrozumiałem wtedy, że seminarium, oprócz tego, że jest przestrzenią formacji i modlitwy, jest także przestrzenią rozeznania. Z logicznymi ostrożnościami i obawami, ponieważ stawką było życie, które zostało stworzone i ukierunkowane i które mogło stać się albo sukcesem albo porażką mojego życia.
Pamiętam, że powiedziałem do rektora: "Nie mogę umrzeć nie wiedząc" i zabraliśmy się do pracy wiedząc, że będzie to proces, który będzie miał wzloty i upadki, jak każdy inny; ale wiedząc, że nie jestem sam. Miałem do dyspozycji najlepszego trenera i świetny zespół.
Podkreślam proces i nie sądzę, aby interesowało mnie to, jak wyglądało moje życie przed nim. Mówiąc wprost, że pracowałem w czymś, co lubię, bo nadal lubię, czułem się uprzywilejowany, że pracuję w czymś, co lubię, a na dodatek otrzymuję wynagrodzenie. W pracy, która ma również wymiar usługowy.
Czy powołanie było wcześniej ukryte, czy po prostu nie myślałem o tym, że jest to możliwe... w kategoriach piłkarskich: czy Bóg strzelił Brazylijczykom bramkę, czy ja widziałem, że to nastąpi, jak rzut karny?
-Powołanie zawsze było ukryte, niezależnie od stopnia mojego przylgnięcia do Pana w danym momencie lub, inaczej mówiąc, mojego oddalenia od Kościoła i od Boga.
Jak już zostało powiedziane, był to proces, więc nie możemy mówić o bramce Pana z filigranem, a raczej o długim, spornym, trudnym meczu, z błotnistym boiskiem, w niekorzystnych warunkach atmosferycznych, nawet, bardzo taktycznych i z bramką Pana w ostatniej minucie.
Dopóki sędzia nie zagrzmi końcowym gwizdkiem, mecz toczy się dalej.
Był to długi, zacięty, trudny mecz, z błotnistym boiskiem, w niesprzyjających warunkach atmosferycznych, wyrównany, bardzo taktyczny i z bramką w ostatniej minucie dla drużyny Pana.
Imanol Atxalandabaso
Jak życie modlitwy i poświęcenie się innym zmienia twoje perspektywy po podjęciu decyzji o zostaniu księdzem?
-Życie modlitwy, oczywiście. Zawsze żyłem nim w mniejszym lub większym stopniu, gdziekolwiek byłem i gdziekolwiek jestem. Może się to odbywać na wiele sposobów, z tą różnicą, że jako kapłan życie modlitwy i służby staje się życiowym wyborem.
Jest wypełnieniem podwójnego przykazania miłości, aby kochać Boga ponad wszystko i kochać bliźniego jak siebie samego.
Jak zareagowali znajomi, rodzina, w pracy, czy myślisz, że 20 lub 30 lat temu zareagowaliby tak samo?
-Reakcja rodziny była zupełnie normalna, niezależnie od stopnia dzisiejszej bliskości z Kościołem, wszyscy otrzymaliśmy chrześcijańskie wychowanie i wartości chrześcijańskie są w nas obecne, więc reakcja była reakcją akceptacji, a w wielu przypadkach wyraźnej radości.
Wśród przyjaciół kwestia dotyczyła przede wszystkim szacunku, radości, a byli nawet tacy, którzy mówili mi, że z jednej strony tęsknię za nimi, ale z drugiej nie. Ale najbardziej uderzyła mnie reakcja niektórych moich znajomych, otwarcie oddalonych od Kościoła, którzy mówili mi, że bardzo się cieszą z mojego powodu i że powinnam iść do przodu, że wszystko będzie dobrze, i nie ukrywali pewnej radości i zadowolenia.
Pracowałem w Biskajskiej Federacji Piłkarskiej i byłem tam od piętnastu lat; konkretnie byłem częścią zespołu zarządzającego kolegium sędziów, a także prowadziłem biuro. Kiedy już podjąłem decyzję o wstąpieniu do seminarium, zadzwoniłem do prezesa Federacji i poprosiłem go w odpowiednim czasie o znalezienie mi zastępstwa, ponieważ zamierzam opuścić organizację. Reakcja prezydenta była reakcją akceptacji i powiedział mi, żebym odpoczął, że będziemy przygotowywać papiery na urlop i że dopóki on będzie prezydentem, zawsze będę miał pracę w Federacji. Podziękowałam mu, ale nie powiedziałam, gdzie się wybieram.
Z kolei w pracy jedne z najbliższych osób, z którymi pracowałem, to ludzie wiary i współpracownicy w różnych rolach. Mogę opowiedzieć anegdotę, że na moim komputerze służbowym księgowość pewnej parafii była prowadzona przy użyciu programu księgowego, gdyż kwestor był funkcjonariuszem i wolontariuszem Federacji.
Kurs w seminarium rozpoczął się na początku września, a pod koniec lipca tegoż roku pewien wybitny przywódca piłkarski z Bizkaii powiedział mi, że zaprasza mnie na obiad i że chce mnie poznać. Oczywiście zgodziłem się, bo był jednym z tych ludzi, których spotyka się na swojej drodze i z którymi bardzo łatwo się zaprzyjaźnić. Zapytał mnie, co mam na myśli, a ja złożyłam to w całość, bo się martwił. Myślał, że odchodzi z Federacji, bo był nieszczęśliwy czy coś w tym stylu i czuł się winny. Uspokoiłam go, a on mi podziękował. Powiedział mi, że jest chory i że choroba postępuje z dnia na dzień. Zmarł w grudniu tego samego roku.
Myślę, że reakcja 20 czy 30 lat temu byłaby taka sama, z jednej strony radość i akceptacja; choć sekularyzacja nie była tak obecna. Myślę jednak, że wśród moich znajomych upływ czasu działa na ich korzyść; teraz wszyscy są bardziej dojrzali, doskonale zadomowieni w swoim życiu i z bardziej wzbogaconą perspektywą na życie.
"Powrót do klasy", choćby z seminarium, z młodszymi od siebie instruktorami, nie może być łatwy, prawda?
-Powrót do klasy rzeczywiście był dla mnie trudny, ale nie z powodu samego powrotu. Ale dlatego, że system uniwersytecki przeszedł reformę o takim rozmachu, że nie miał nic wspólnego z poprzednim. System boloński, oparty na pracy i ciągłej ocenie, uniemożliwia jednoczesne pogodzenie pracy i studiów. Do tego trzeba dodać ewolucję technologiczną, wdrażanie systemów intranetowych itp... Ale obecny system uniwersytecki ma jedną zaletę, a jest nią to, że nie ryzykuje się kursu w ciągu dwóch godzin, które trwa egzamin końcowy.
Ponadto różnica wieku z klerykami była nierówna, gdyż średnia wieku wydaje się być obecnie wyższa. Są seminarzyści w wieku 18 lat, ale także w wieku 30 lat i starsi. Muszę dziękować Bogu, że w naszym Seminarium zawsze panowała komunia, a gdy pojawiał się jakiś problem, mówiłem o nim z głową, by nie dopuścić do jego zagnieżdżenia i ta metoda zawsze się sprawdzała.
Co ciekawe, wiek formatorów był bardziej zbliżony do mojego niż pozostałych seminarzystów i to niewątpliwie dało mi możliwość dobrego kontaktu z nimi i bliskiej relacji osobistej ze względu na pokrewieństwo pokoleniowe.
Ale prawdziwą trudnością było dostosowanie się do rytmu życia w Seminarium; jest to rytm bardzo wymagający, aby spełnić swoją funkcję domu formacji, modlitwy i rozeznania.
Jak wygląda teraz Twoje życie, co sprawia, że jesteś najszczęśliwszy?
-W tej chwili właśnie zakończyłem ostatnią pracę naukową: kurs pastoralny w Diecezjalnym Instytucie Teologicznym i Duszpasterstwa oraz studia podyplomowe z zakresu zdrowia na Uniwersytecie Deusto. Wymagający kurs z wieloma godzinami zajęć i oczywiście pracą indywidualną. Chciałbym poświęcić więcej czasu na pracę duszpasterską, ale nie było to możliwe ze względu na COVID i działalność akademicką. Teraz, wraz ze zmianą roku akademickiego, zaczyna się to nowe życie, czy jak kto woli, wchodziłem stopniowo i wraz ze zmianą roku akademickiego będę w pełni włączony, choć łaska sakramentalna jest zawsze obecna.
To co mnie uszczęśliwia to przebywanie z ludźmi.
Imanol Atxalandabaso
Muszę wyraźnie podziękować osobom, z którymi łączyłem się w działalności duszpasterskiej, gdyż zawsze były pełne szacunku i rozwagi, świadome obowiązków przypisanych mi w porządku akademickim oraz zaplecza dla stopniowego włączania się w działalność ministerialną.
To co mnie uszczęśliwia to przebywanie z ludźmi. Na przykład kilka dni temu byłem cały dzień w szpitalu, byłem zmęczony i był to gorący dzień; gdy wyszedłem z parkingu usiadłem na ławce w cieniu, zostawiając torbę z całym ekwipunkiem po jednej stronie. Niecałe pięć minut później podeszły do mnie dwie starsze panie i przywitały się. Długo rozmawialiśmy, ale szybko minęło. Zrozumiałam, że to dwie kobiety, które mieszkają same i potrzebują porozmawiać. Więc nic, do usług. Byłam tam z nimi i cieszyłam się, że widzę ich szczęśliwych.
"Jeśli naprawdę zależy nam na osobach starszych, musimy ich słuchać".
W dniu 25 lipca Kościół po raz pierwszy będzie obchodził Światowy Dzień Babci i Dziadka oraz Osób Starszych. Data, która po raz kolejny zwróciła uwagę na postać osób starszych w społeczeństwie i tych, którzy się nimi opiekują.
Hiszpania jest oficjalnie krajem starzejącym się. Według najnowszych danych opublikowanych przez Narodowy Instytut Statystyczny (INE), prawie 20 % populacji Hiszpanii jest w wieku powyżej 65 lat, czyli liczby, w której "oficjalnie" wchodzimy w wiek podeszły. Wśród nich ponad 6% ma ponad 80 lat. Aby dać nam wyobrażenie o tym, dokąd zmierzamy, w 2020 roku średnia wieku ludności będzie wynosić ponad 43 lata, podczas gdy w 1975 roku była o dziesięć lat młodsza. Starzenie się ludności Hiszpanii wzrasta średnio o 0,2 punktu rocznie, co wynika z naturalnego przebiegu długości życia, ale nie jest to w znacznym stopniu równoważone przez odnowę populacji.
Poza tymi danymi niepokojąca jest nie tylko panorama starzenia się, w której już żyjemy, ale także odrzucenie, jakie w dużej części naszego społeczeństwa wywołuje obecność, a także opieka nad osobami starszymi. A inwigilacja Świadczą o tym działania polityczne, takie jak zatwierdzenie ustawy o eutanazji, czy obojętność mediów wobec osób starszych, poza pewnymi chorobliwymi ustępstwami ujętymi na ogół w ramy kroniki wydarzeń.
Juan Ignacio VelaFranciszkański brat Białego Krzyża i prezes Federacji Lares - zrzeszającej ponad 1000 ośrodków opieki nad osobami starszymi, niesamodzielnymi, niepełnosprawnymi i zagrożonymi wykluczeniem społecznym - zwraca uwagę na powagę tej dyskryminacji osób starszych ze względu na ich wiek: tzw.ageizm". Jest to odkładanie, które prowadzi w sferze społecznej, politycznej i kulturalnej do tego, że "wszystko, co jest związane z osobami starszymi, gra na niekorzyść". W ten delikatny sposób można opisać całkowitą ignorancję, która w wielu przypadkach dominuje nad środkami i polityką administracji publicznej w odniesieniu do osób starszych, zwłaszcza tych, które znajdują się w sytuacji zależności. W tej kwestii Vela zwraca uwagę, że "ani opinia osób starszych, ani podmiotów trzeciego sektora nie wydają się mieć dla administracji miejsca przy opracowywaniu działań, które ich bezpośrednio dotyczą".
"Nasze społeczeństwo cierpi na "ageizm": prokrastynację, która stawia w niekorzystnej sytuacji wszystko, co jest związane z osobami starszymi.
Juan Vela
Przykładem tego może być koncepcja wielu administracji dotycząca sposobu opieki nad osobami starszymi: "Kiedy pytamy osobę starszą, gdzie chciałaby spędzić resztę życia, ponad 90% podkreśla, że chce mieszkać w domu lub, jeśli nie jest to możliwe, w środowisku jak najbardziej zbliżonym do jej domu. Z drugiej strony administracja publiczna nieustannie ustala standardy, które sprawiają, że domy opieki przypominają bardziej szpitale niż domy, począwszy od architektury, a skończywszy na rodzaju świadczonej opieki".
Prezes Lares jest świadomy, że jeśli chodzi o osoby starsze, istnieje ogromna różnica sytuacji: od osób całkowicie samodzielnych po takie, które potrzebują prawie całkowitej pomocy z powodu choroby lub niesamodzielności; dlatego też podkreśla: "musimy podjąć wysiłek, aby zapewnić, że obywatele są słuchani, że znajdują się w centrum polityki, a nie są tylko zwykłymi konsumentami tych usług. Wszyscy chcielibyśmy, aby zasoby były lepiej dostosowane do potrzeb ludzi. Oznacza to szeroki wachlarz tych zasobów. Model uniwersalny, taki jak ten, który jest prawie zawsze promowany przez administrację publiczną, nie działa.
Docenianie opiekunów
Obecnie sektor opieki w Hiszpanii, zarówno formalny jak i nieformalny, jest jednym z najmniej cenionych społecznie. Niskie płace, niewiele możliwości szkolenia... to "elementy, które zbiegają się w kruchości sektora", mówi Vela, który opowiada się za zmianą mentalności, która prowadzi do "postawienia sektora opieki na pierwszym miejscu w naszym społeczeństwie, zwłaszcza gdy w ostatnich miesiącach pandemia uświadomiła nam znaczenie opieki i osób, które się nią zajmują".
Federacja Lares od pewnego czasu donosi, że sektor opieki nie jest priorytetem dla administracji politycznej. Mrożący krew w żyłach fakt: istnieją wspólnoty autonomiczne, w których wydatki przewidziane przez administrację na opiekę nad osobą starszą nie sięgają 50 euro lub ledwo je przekraczają: "płacimy więcej za dzień parkowania na parkingu niż za opiekę nad osobami starszymi", donosi Juan Vela, który podkreśla, że "jeśli naprawdę ważna jest opieka nad innymi, to pracownicy opieki powinni być najbardziej cenieni w naszym społeczeństwie".
Straszna godzina pandemii
Pandemia była prawdziwym "papierkiem lakmusowym" dla sektora opieki. Ostatnie miesiące obnażyły wiele niedostatków, których doświadczają osoby poświęcające swoje życie na opiekę nad osobami starszymi lub niesamodzielnymi. Ci, którzy opiekują się naszymi starszymi osobami, przeżywają ostatnie miesiące z mieszanymi uczuciami. "Wyszliśmy naprzeciw przepisom narzuconym przez administrację, która, być może kierowana paniką, w co nie wątpię, zapomniała o humanitarnym traktowaniu. Zdrowie to nie tylko brak koronawirusa, ale przeżywanie ostatnich chwil z bliskimi. Nie możemy stracić zabiegu humanizującego".
Starszy... i samotny
W naszym kraju samotnie żyje ponad dwa miliony osób powyżej 65 roku życia, głównie kobiet. Rzeczywistość, która w trakcie uwięzienia dała początek naprawdę dramatycznym sytuacjom. Dla Juana Veli ta liczba odzwierciedla "jeden z wielkich problemów naszego społeczeństwa, a także formę złego traktowania". Niestety, mówi Vela, "indywidualizm zyskuje na znaczeniu w modelu życia, który proponujemy w naszym kraju. Nasze społeczeństwo, które zawsze było bardzo wspólnotowe, doświadcza teraz sytuacji, w których nie znamy sąsiada obok lub nie pytamy, co u niego słychać".
W tej kwestii prezes Lares przypomina, że kraje takie jak Japonia czy Wielka Brytania musiały podjąć rządowe działania przeciwko samotności i podkreśla, że rozwiązania wymagają zmiany paradygmatu społecznego: "wszyscy musimy się zaangażować, być zatroskani o innych, być świadomi sytuacji, których doświadczają nasi sąsiedzi". Musimy tworzyć sieci w dzielnicach, centra słuchania dla ludzi, którzy czują się samotni, być uważnym na innych, mówić innym, że mi zależy... Jesteśmy ludźmi, którzy żyją w kontekście społeczności i nasze życie musi być skupiskiem".
Potrzeba połączenia międzypokoleniowego
"Mam wielu młodych przyjaciół i to mnie bardzo cieszy. Uwielbiam, kiedy wnuczka przychodzi do mnie na śniadanie, albo kiedy młody człowiek zatrzymuje mnie na ulicy i mówi, że bardzo podobał mu się ten czy inny wywiad, który o mnie przeczytał". Osoba, która wyraża się w ten sposób jest Leopoldo Abadía, 87 lat. Ten doktor inżynierii przemysłowej i ITP Harvard Business School, pisarz i wykładowca jest przykładem cennego wkładu, jaki starsi ludzie wnoszą do naszego społeczeństwa, "choćby dlatego, że przy wieku, w którym jestem, umiejętność mówienia tego, co się myśli, praktycznie bez ograniczeń, to postawa, która przyciąga, zwłaszcza młodszych" - zaznacza z pewnym sarkazmem.
"Musimy umieć słuchać, młodzi do starych i starzy do młodych. Wszyscy możemy to zrobić i będziemy użyteczni, jeśli nie będziemy gardzić innymi".
Lepoldo Abadía
Abadía przekonuje, że "w społeczeństwie wszyscy jesteśmy ważni. Każdy wnosi to, co może. My starsi możemy wpaść w pokusę patrzenia z góry na młodych, a to do niczego nie prowadzi. Musimy umieć słuchać, młodzi do starych ludzi i starzy do młodych. Wszyscy możemy to zrobić i będziemy przydatni, jeśli nie będziemy patrzeć na innych z góry".
Juan Vela myśli podobnie: "Problem polega na tym, że dzielimy życie na sektory według wieku: dzieci obcują tylko z dziećmi, młodzież z młodzieżą, a osoby starsze tylko z osobami starszymi w centrach seniora... jest to sytuacja strasznie zubożająca społecznie. Potrzebujemy programów międzypokoleniowych, które wzbogacają społeczeństwo i prowadzą nas do poznania i dbania o naszych sąsiadów".
Jeśli ludzie starsi są skarbem dla Kościoła, to co możemy powiedzieć o starszych księżach? Posługa kapłańska dała im przez tyle lat głęboką znajomość duszy ludzkiej.
25 lipca 2021 r.-Czas czytania: 3minuty
Niedawno, w uroczystość Wszystkich Świętych, napisałem list do starszych księży z mojej archidiecezji Mérida-Badajoz. Powiedziałem w nim, że dużo o nich myślę, zwłaszcza od czasu rozpoczęcia pandemii, i wyraziłem moją bliskość z nimi jako ojcem, przyjacielem, bratem i pastorem.
Historycznie rzecz biorąc, rola osób starszych była wysoko ceniona we wszystkich społeczeństwach. Są korzeniami, tym co zakotwicza społeczeństwo w historii, łącznikiem między wczoraj a dziś, są pamięcią wspólnoty, są odbiciem mądrości. W Piśmie Świętym jest wiele fragmentów dotyczących szacunku i autorytetu starszych, jak choćby ten, który znajdujemy w Księdze Kapłańskiej: Powstańcie przed siwymi włosami i uczcijcie starca. Bój się swojego Boga. Ja jestem Pan (Kpł 19,32), albo w Księdze Hioba: Czy mądrość nie jest w wieku, a roztropność w wieku (Hiob 12,12).
Ale oprócz słów, które zwracają naszą uwagę na starość, w Piśmie Świętym znajdujemy wiele osób starszych, którym przypisuje się bardzo ważną rolę: Zachariasz i Elżbieta, Symeon i Anna....
Nasz świat zmienił ten system wartości. Dążymy do ciągłych zmian; to, co jest dziś, jutro jest bezużyteczne. Magiczne słowo to "postęp". Technologia została intronizowana, tak jak rozum w XVIII wieku, a ci, którzy obsługują technologię, to młodzi. Młodość jest podziwiana, starość traktowana jest z niechęcią. W drzewie XXI wieku gałęzie mają całe znaczenie, a korzenie zdają się nie mieć żadnego. Często smaczne owoce oferowane przez starszyznę nie są doceniane i ludzie chcą ściąć drzewo. Od pewnego czasu w naszych domach nie ma miejsca dla starszych i nie ma też miejsca dla dzieci. Nie potrafię powiedzieć, czy to oddala nas od Boga, czy to alienacja od Boga powoduje, że tak postrzegamy życie.
Jeśli starsi ludzie są skarbem dla Kościoła, to co powiemy o starszych księżach? Mają wielką mądrość, którą dał im uniwersytet życia, jak powiedziałem w cytowanym wyżej liście. Posługa kapłańska dała im przez tyle lat głęboką znajomość duszy ludzkiej.
Wszyscy wiemy, że wielu kapłanów, zasługujących na odpoczynek z racji wieku i wieloletniej służby, nadal służy naszym społecznościom. Rzeczywiście, wielu z nich słyszy Słowo Boże i sprawuje Eucharystię dzięki niestrudzonemu poświęceniu naszych księży emerytów.
Daleko od tego, co mogą wnieść, co zwykle jest termometrem używanym przez wielu do oceny ludzi, starsi kapłani mówią do nas, po prostu patrząc na nich, bez słowa, o wierności, poświęceniu, wyrzeczeniu, wierze... Wielu ludzi jest tym, czym jest, ponieważ pewnego dnia spotkali kapłana, który ich prowadził i pomagał im prowadzić życie. Gdyby można było rozłożyć zmarszczki ich skóry, każda z nich nosiłaby w sobie przesłanie i wiele tajemnic, które skrywają cudze radości, dające poczucie spełnienia.
Bycie dla Boga od innych ma bardzo korzystne skutki uboczne dla siebie, bo to, co się otrzymuje starając się przybliżyć innych do Pana, jest dniówką chwały, za którą, jak wiemy, nie ma wielkiej pracy, jak to recytujemy w tym hymnie nieszporów.
Nie chcę przepuścić tej okazji, nie prosząc naszych księży emerytów, aby nadal byli przykładem dla młodszych braci w prezbiteracie, tych, którzy w swoim życiu kapłańskim muszą jeszcze wiele dojrzewać do nowych i skomplikowanych sytuacji wynikających ze społeczeństwa, które oddala się od Boga i które często odwraca wzrok od rzeczy, które pozostają na zawsze. Dziękujemy za Waszą służbę, za Waszą radość, za to, że widzicie i pokazujecie nam życie w sposób nieugięty i naturalny.
Francuska Via Podiensis, drogi do Santiago z Niemiec czy pielgrzymki skandynawskie; to niektóre z jakubowych szlaków, które powstały na przestrzeni lat w różnych częściach Europy, a które wszystkie prowadzą do tego samego miejsca: grobu apostoła św. Jakuba.
Via Podiensis, znana również jako "Route du Puy", jest jedną z czterech głównych dróg, które przecinają Francję i zbiegają się w kierunku Hiszpanii, a następnie w kierunku Santiago de Compostela.
Rozpoczyna się w Le Puy en Velay i przekracza Pireneje przez przełęcz Roncesvalles. Jeśli jest to zdecydowanie najbardziej "popularna" z głównych tras pielgrzymkowych do Santiago we Francji, to niewątpliwie jest to zasługa tego pierwszego odcinka: z Le Puy do Conques, który stał się niemal "pielgrzymką" samą w sobie. Fragment trasy, z którego wielu jest zadowolonych. Przy długości około 300 kilometrów, co stanowi około piętnastu dni wędrówki dla "klasycznego" turysty, trasa ta może być rzeczywiście bardzo piękną podróżą samą w sobie. Rzeczywiście, dzięki wyjątkowym miejscom, pięknu i różnorodności krajobrazów, może spełnić wiele oczekiwań. A potem, między dzikimi przestrzeniami, brzegami rzek i miejscami bukolicznymi, pogrąża nas chyba bardziej niż jakakolwiek inna w "słodkiej Francji", która jest wymarzona, ale bardzo realna.
Via Podiensis wywodzi się od nazwy miasta Le Puy-en-Velay, skąd w 950 roku n.e. biskup Godescalc wyruszył do Composteli w towarzystwie dużej grupy ludzi, takich jak trubadurzy, minstrele, stronnicy, baronowie, seneszalowie i oczywiście łucznicy i włócznicy do ich ochrony. Biskup był wówczas pierwszym niehiszpańskim pielgrzymem, który odbył pielgrzymkę do Composteli.
Trasa z Le Puy en Velay do Conques przecina 4 regiony bogate w florę, faunę i różnorodność geologiczną: wulkaniczny Velay, płaskowyż Margeride, wyżyny Aubrac i dolinę Lot. Zapierające dech w piersiach krajobrazy, takie jak widok na wąwozy Allier czy dziki płaskowyż Aubrac.
Po dotarciu do Conques, dla wielu będzie to koniec podróży. Będzie to czas, by wsiąść z powrotem do autobusu i wrócić do swojego życia zawodowego, do swojej codzienności. To prawda, że ten niemal idealny szlak, choć z pewnością uczęszczany, ale bez dotarcia do rzeszy ludzi, którzy chodzą po Camino w Hiszpanii, może być naprawdę podróżą samą w sobie. Ale kontynuować, lub wrócić później, by kontynuować spacer, też warto. Po pierwsze dlatego, że kilka etapów później można przejść przez piękną dolinę Célé, a także dlatego, że droga do Composteli ciągnie się, po prostu, przez bardzo piękne regiony i mniej wygodne zakątki, ale to też część podróży! Le Puy-Conques jest z pewnością bardzo piękne, przyjemne i pełne niespodzianek. Jest jednak niemal zbyt doskonały, by w pełni docenić kontrastowy charakter pielgrzymki do Santiago, która niekiedy zanurza pielgrzyma w monotonnym środowisku, być może po to, by ułatwić mu konfrontację z samym sobą. Nomada nie wyrusza, jeśli nie ma ziemi obiecanej, o której może marzyć; co często kończy się dużym lub małym nawróceniem serca pielgrzyma, który ogłasza się zwiastunem własnej przemiany.
Pielgrzym, podobnie jak bohater mitologii greckiej, wychodzi ze świata zwykłego życia i wchodzi do miejsca cudów nadprzyrodzonych; tam stawia czoła bajecznym siłom i odnosi decydujące zwycięstwo; bohater powraca z tej tajemniczej przygody obdarzony mocą obdarowywania człowieka, swojego bliźniego.
Camino de Santiago, w drodze do świętego miejsca pielgrzymi każdy mijany kościół odczuwają jako swój własny dom, a ateiści zapalają świece i otrzymują błogosławieństwa.
Niemcy: drogi germańskie
-tekst José M. García Pelegrín, Berlin
Pierwsza znana pielgrzymka do Santiago de Compostela z terytorium Niemiec datuje się na drugą połowę XI wieku: według jednego ze źródeł dokumentalnych, hrabia Eberhard VI z Nellenburga - na północ od Jeziora Bodeńskiego - odbył pielgrzymkę do Santiago wraz ze swoją żoną Itą w 1070 roku, po drugiej pielgrzymce do Rzymu. Po powrocie z Santiago Eberhard VI "błogosławiony" wstąpił jako brat świecki do założonego przez siebie klasztoru Wszystkich Świętych, natomiast Ita wycofała się z grupą pobożnych kobiet do Schaffhausen.
W średniowieczu pielgrzymi z Europy Środkowej docierali do granicy hiszpańsko-francuskiej szlakami handlowymi i wojskowymi, w szczególności "Via Regia" (Drogą Królewską), której początki sięgają VIII i IX wieku i która przecinała całe Święte Cesarstwo Rzymsko-Germańskie. Wraz z reformacją protestancką nastąpił spadek liczby pielgrzymek, zwłaszcza w północnych Niemczech.
Po ożywieniu Drogi św. Jakuba od lat 80. zaczęto znakować różne trasy także w Niemczech - obecnie jest ich łącznie około 30 - ze szczególnym uwzględnieniem, że właśnie protestancki pastor Paul Geissendörfer w 1992 r. wytyczył Drogę św. Jakuba z Norymbergi do Rothenburga ob der Tauber, która stanie się zalążkiem "Frankońskiej Drogi św. Jakuba" (1995). Ostatnim dodatkiem w 2005 roku były "Drogi pielgrzymów do Santiago w północnych Niemczech" z dwoma odnogami, Via Baltica i Via Jutlandica, która jest wynikiem współpracy niemiecko-duńskiej.
Do popularyzacji Camino de Santiago w Niemczech w znacznym stopniu przyczyniła się opublikowana w 2006 r. autobiograficzna opowieść znanego komika Hape (Hansa-Petera) Kerkelinga Ich bin dann mal weg - Meine Reise auf dem Jakobsweg (Wyjeżdżam: moja podróż po Camino de Santiago); w nakładzie ponad siedmiu milionów egzemplarzy przez 103 tygodnie (od 2006 do 2008 r.) znajdowała się na szczycie najbardziej prestiżowej niemieckiej listy bestsellerów tygodnika Der Spiegel; w 2015 r. powstała także wersja filmowa. Kerkeling wyrusza, by zagłębić się w poszukiwanie sensu życia, ale w tym celu unika "klasycznych" chrześcijańskich pielgrzymów ("Zakończą podróż tak samo, jak ją rozpoczęli") i szuka "rzadkich i egzotycznych". Sukces tej książki pokazuje, że większość Niemców nie idzie na Camino motywowana tradycyjną pielgrzymką. Mimo to przyczynił się do 74-procentowego wzrostu liczby Niemców idących na Camino w 2007 roku.
Z drugiej strony ogromna popularność, jaką cieszy się Camino, niezależnie od wyznania religijnego, przekłada się na jego rozpowszechnienie właśnie w regionach tradycyjnie protestanckich; w ten sposób np. w 2011 r. powstało Stowarzyszenie św. Jakuba w Brandenburgii nad Odrą, które zajmuje się - według własnej strony internetowej - "interesami pątników i pielgrzymów do Santiago w Berlinie, Brandenburgii i sąsiednich regionach". I dodaje: "zróżnicowany skład członków odzwierciedla to, co było okazją do jego założenia i cele stowarzyszenia: zainteresowanie i radość z pokonywania dróg do Santiago de Compostela". Podobnie jak inne stowarzyszenia regionalne, dążą one w szczególności do oznakowania szlaków, umieszczenia tablic informacyjnych i połączenia ich z europejską siecią Camino, "aby przyczynić się do współpracy europejskiej i zrozumienia międzynarodowego".
Szwecja: Skandynawski sposób
-tekst Andres Bernar, Sztokholm
Chrześcijaństwo zadomowiło się w Szwecji na długo w drugim tysiącleciu. Święty król Eryk zmarł w 1160 roku, pozostawiając po sobie chrześcijański kraj. Najwyraźniej dotarły tu także tradycje pielgrzymowania do miejsc świętych: Ziemia Święta, Rzym, a także Santiago.
W krajach nordyckich istniała też tradycja pielgrzymowania do Nidaros (dzisiejsze Trondheim w północno-zachodniej Norwegii). Średniowieczna tradycja pielgrzymowania dobrze przyjęła się w krajach skandynawskich, także ze względu na swój przygodowy charakter.
Św. Brygida, szwedzka święta narodowa i patronka Europy, dodała im otuchy, gdy sama wraz z mężem udała się na pielgrzymkę do Santiago de Compostela w 1343 roku. Całą drogę pokonali pieszo w ciągu kilku miesięcy. Dziś dystans ten wynosi 3200 km najkrótszą drogą. Nie wiemy dokładnie jak długa była podróż świętego, ale mogła być jeszcze dłuższa. W drodze powrotnej - w Arras we Francji - zachorował jej mąż Ulf. Święty Dionizos ukazał się świętej i powiedział jej, że jej mąż nie umrze przy tej okazji. Uczynił to wkrótce po powrocie do Szwecji, co zapoczątkowało działalność św. Brygidy jako założycielki nowego zakonu.
Pielgrzymka świętego wzbudziła powszechny zapał i stopniowo pielgrzymki zarówno do Rzymu, jak i do Santiago stawały się coraz częstsze. W Sztokholmie kościół św. Jakuba (St Jakobs Kyrka) został zbudowany na początku XIV wieku na terenie dzisiejszego parku Kugsträdgården, wówczas na północ od starego miasta. Ten prosty, drewniany kościół zastąpiono w 1430 r. większą, trzynawową świątynią murowaną. To stąd pielgrzymi wyruszali w swoją długą podróż z błogosławieństwem i opieką świętego.
Protestantyzm w XVI i XVII wieku dosłownie wymazał katolicyzm i jego zwyczaje, w tym pielgrzymki. Od XVIII wieku można było dostrzec przebłyski nowego otwarcia, ale nie będzie ono pełne aż do końca ubiegłego stulecia.
Droga św. Jakuba została oficjalnie wznowiona w 1999 roku, kiedy to w Sztokholmie powstało Stowarzyszenie św. Jakuba pod patronatem biskupa diecezjalnego; jego przewodniczącym został diakon stały Manuel Pizarro. Początkowo chciano pomóc w ponownym odkryciu duchowości pielgrzymowania wśród katolików w Skandynawii, zachęcano do pielgrzymowania do klasycznych miejsc chrześcijaństwa: Ziemi Świętej, Rzymu, Santiago, a także Lourdes i Fatimy. W 1999 roku zorganizowano pielgrzymkę do Santiago de Compostela jako "Pierwszą Skandynawską Pielgrzymkę" od czasów Reformacji Protestanckiej. Zostało to docenione przez arcybiskupa Santiago, kiedy pielgrzymi dotarli do celu i zostali przyjęci przez prałata, jak opowiada Manuel. Kilka lat później ten sam biskup Sztokholmu towarzyszył im w kolejnej pielgrzymce. Od początku wielu protestanckich Szwedów przyłączało się do tych pielgrzymek, widząc w nich wspaniałą okazję do odkrycia czegoś innego niż to, co mówił im ich kościół. Szukali swojej osobistej drogi i własnego powołania. W ciągu dwudziestu lat istnienia tej inicjatywy zainteresowało się nią coraz więcej luteran. Dzięki temu, że są stowarzyszeniem, możliwe jest również dofinansowanie pielgrzymki dla osób, którym trudno jest zapłacić za długą podróż.
Magazyn Omnes wraz z lipcowo-sierpniowym letnim numerem wprowadził na rynek 48-stronicowy specjał pt.W drodze do Santiagoz okazji Roku Świętego w Composteli, ze znakomitymi podpisami, licznymi fotografiami i praktycznymi informacjami dla pielgrzymów.
Rafał Górnik-24 lipca 2021 r.-Czas czytania: 3minuty
Tematy Omnes Special w Roku Świętym w Composteli Wystawa obejmuje wszystko, od własnego znaczenia, po grób Apostoła jako serce katedry, Drogę św. Jakuba, renowację Portico de la Gloria czy europejskie drogi do Santiago, a także obszerny wywiad z arcybiskupem Santiago, Juliánem Barrio.
Na stronach ilustrowanych licznymi zdjęciami i rycinami, objaśnionymi w odpowiednich podpisach, zebrano praktyczne informacje dla pielgrzymów, dzięki którym można przeżyć Rok Święty w Composteli oraz modlitwę pielgrzyma. QR są również włączone, aby mieć w telefonie komórkowym wszystkie informacje o Jubileuszu i Camino de Santiago, a także aby cyfrowo przypieczętować legitymację pielgrzyma.
Strony ilustrowane są licznymi zdjęciami i rycinami, objaśnionymi w odpowiednich podpisach, zawierają praktyczne informacje dla pielgrzyma.
W prezentacji specjalnego numeru poświęconego Rokowi Świętemu w Composteli przypomniano, że obecny rok 2021, w którym 25 lipca, święto św. Jakuba Apostoła, przypada na niedzielę, jest szczególnym Rokiem Świętym z kilku powodów.
Po pierwsze dlatego, że okoliczności, w jakich jest obchodzony, naznaczone są epoką pandemii Covid-19, co skłoniło papieża Franciszka do przedłużenia Roku Świętego do 2022 r. Po drugie zresztą, bo przybycie do Santiago w tym roku ma dla pielgrzyma niezwykłą "nagrodę": możliwość zobaczenia renowacji Portico de la Gloria i pięknej katedry.
Wizyta papieża: "Mam nadzieję, że będziemy mogli mieć tę łaskę".
W ciekawy wywiadArcybiskup Santiago de Compostela, Julián Barrio, dokonuje przeglądu obecnego Jubileuszu z Alfonso Riobó, dyrektorem Omnes. Podkreśla łaski duchowe czekające na pielgrzymów w Composteli, nową świetność katedry po jej renowacji i podsumowuje swój czas jako pasterza archidiecezji galicyjskiej..
"Wrażenie, jakie przekazuje Don Julián Barrio, to wrażenie sympatii, nawet jeśli jest powściągliwy" - pisze redaktor Omnes we wprowadzeniu do rozmowy. Przy tej okazji otwarcie wyraża swoją radość z perspektyw Roku Świętego 2021-2022, w ostatniej fazie jego odpowiedzialności jako arcybiskupa [...]".Jestem w rękach Boga", mówi arcybiskup Composteli], i oczywiście możliwość wizyty Ojca Świętego w Santiago podczas tego Jubileuszu".
W odniesieniu do ewentualnej wizyty papieża w Santiago de Compostela, monsignor Barrio powiedział: "Nic nie ucieszyłoby mnie bardziej, niż gdyby Ojciec Święty przybył do Composteli jako pielgrzym. Obyśmy mogli dostąpić łaski wizyty papieża Franciszka. Jest zaproszony. I to nie tylko ze strony Kościoła... Byłby to wspaniały dar mieć jego obecność, a dla mnie, po tym, jak miałem satysfakcję z przyjęcia Benedykta XVI, byłby to kolejny z tych momentów, za które dziękuję Panu w moim życiu jako biskupa".
"Nic nie ucieszyłoby mnie bardziej niż to, żeby Ojciec Święty przybył do Composteli jako pielgrzym. Obyśmy mogli dostąpić łaski wizyty papieża Franciszka. Jest zaproszony.
Biskup Barrio Barrio. Arcybiskup Santiago de Compostela
Znakomite podpisy
Diego Rodríguez, z Fundacji Barrié; dziekan katedry w Santiago, José Fernández Lago; przewodniczący Komisji Pielgrzymkowej katedry, Segundo Pérez López; rektor gwardian klasztoru w San Francisco i dyrektor Muzeum Ziemi Świętej, Francisco J. Castro Miramontes; korespondenci Omnes we Francji - José Luis Domingo; w Niemczech - José M. García Pelegrín i w Szwecji - Andrés Bernar; oraz ksiądz, dziennikarz i pielgrzym do Santiago - Javier Peño Iglesias.
W cieniu Jezusa i Maryi wiele opracowań zajęło się postacią św. Józefa, a wiele utworów dramatycznych nadało mu wielką rangę. Poezja natomiast, z wyjątkiem poezji dewocyjnej czy świątecznej, powstawała w niewielkim stopniu. W niniejszym artykule przyjrzymy się nowszej liryce i niektórym autorom, którzy z natchnioną godnością teologiczną i literacką włączyli go do swojej twórczości poetyckiej.
Z okazji ogłoszenia św. Józefa patronem Kościoła powszechnego, 150. rocznicy promowanej przez papieża Franciszka zaprasza nas do refleksji nad najnowszymi tekstami józefowskimi; do zaznaczenia kilku dat, tej z ostatnich kilkudziesięciu lat.
Pierwsze odniesienia literackie
Jeśli cofniemy się w historii, poza bardzo rzadkimi okazjami, odkryjemy, że nie miał jeszcze swojego poetyckiego momentu, chyba że rozpatrujemy go w kategoriach roli, jaką odegrał w cieniu Maryi i Jezusa. Najbardziej odległe i skąpe literackie wzmianki o nim, jakie znamy, znajdują się u Gonzalo de Berceo (XIII w.), który wkłada w usta Maryi związek z Józefem: "Io so donna Maria de Josep esposa" (Opłakiwanie, które uczyniła Maryja Panna w dniu męki swego stałego Jezusa Chrystusa).
Po poecie z La Rioja, aluzje tego samego rodzaju, choć o bardzo różnych niuansach, znajdują się u Alfonsa x el Sabio, w teatrze Gómeza Manrique, u Juana del Enzina i Lucasa Fernándeza oraz, bez wątpienia, u kilku innych autorów, najlepiej u XVII-wiecznych dramaturgów (Mira de Amescua lub Cristóbal de Monroy, by przytoczyć dwóch znanych literatów).
To właśnie duchowny José de Valdivieso (1560-1638), bliski przyjaciel Lope de Vega, nadał mu szczególną rangę w godnym podziwu i kolosalnym poemacie Życie, Ekscelencja i śmierć Najświetszego Patriarchy Święty Józef, Oblubieniec Matki BożejTekst skomponowany w królewskich oktawach, teologicznie bardzo pouczający, który przy wsparciu tego, co niewiele czerpią o nim Ewangelie Mateusza i Łukasza, co zapowiadają Apokryfy i co wnosi grupa poprzedzających go autorów (by wymienić tylko kilka: Bernardino de Laredo i Jerónimo Gracián, ten ostatni tak ściśle związany z biografią św. Teresy od Jezusa), udaje się stworzyć portret Patriarchy, który od Złotego Wieku generuje się w obfitym malarstwie i rzeźbie, pojmując go jako człowieka sprawiedliwego, czystego, opiekującego się rodziną, w podeszłym wieku z zawodu cieślę, bo Jezus ostatecznie zakończyłby swoje dni na drzewie krzyża, i o wczesnej śmierci.
Jednocześnie, wraz z tymi szczególnymi cechami fizycznymi i swoją pracą, Valdivieso osadza swojego bohatera w serii wydarzeń, wokół których rozwija się jego życie: (1) jego zaręczyny z Maryją; (2) jej wizyta u kuzynki Elżbiety, której towarzyszy w podróży; (3) jego wewnętrzne cierpienia po uświadomieniu sobie, że jego żona jest brzemienna; (4) objawienie tajemnicy Wcielenia przez anioła Pańskiego; (5) oczekiwanie na poród; (6) narodziny Jezusa w portalu w Betlejem; (7) różne migracje, z wynikającymi z nich epizodami szeroko rozpowszechnionymi w literaturze popularnej: adoracja magów, rzeź niewiniątek, ucieczka do Egiptu itp.Jego śmierć i uwielbienie, i (9) w końcu Jego doskonałości i powołania.
Popularna tradycja
Z całej tej podróży życiowej tradycja ludowa zachowała przy życiu te wydarzenia, które związane są praktycznie z uroczystościami i folklorem Świąt Bożego Narodzenia, bez, jak w tekście Valdivieso, przedstawiania wydarzeń z punktu widzenia św. Józefa lub sięgania do innych momentów jego życia.
Takie sławne antologie jak np. Hiszpański śpiewnik świąteczny (1412-1942)z 1942 roku, czy bardziej współczesne, by przytoczyć tylko kilka przykładów, np. W blasku słońca nocy. Ośmiu dzisiejszych poetów śpiewa o Bożym Narodzeniuz 2000 roku, nie podkreślają postaci tak znakomitego człowieka. Trzeba obficie szukać we współczesnej poezji kulturalnej, aby znaleźć teksty, a tych, w których José jest głównym bohaterem wiersza, jest bardzo niewiele. Ani w bogatej liryce religijnej poetów hiszpańskich lat czterdziestych, ani później, z pewnymi wyjątkami, nie jest on przedmiotem szczególnej uwagi.
Odcinki
Kiedy pojawia się, jako cenny i zaskakujący klejnot w poezji, widzimy go częściej niż w połączeniu z jego lakonicznymi wątpliwościami, zawsze z happy endem, w obliczu niespodziewanej ciąży Dziewicy. Tak jest w przypadku wiersza Soliloquies of St. Josephautorstwa José María Valverde, przedstawiona w układzie hendecasylabicznym, a która wybucha: "Dlaczego to musiałem być ja? Jak potok / zerwanego nieba, Bóg spadał / na mnie: twarda, ogromna chwała czyniąca / mój świat obcym i okrutnym: moja narzeczona / biała i milcząca, nagle ciemna, / zwraca się ku swojej tajemnicy, aż Anioł, / w śnieżnym koszmarze piorunów, / przyszedł mi ją oznajmić: wielkie przeznaczenie / które tak pięknie byłoby oglądać / przychodząc z drugiej strony wsi; / szczyt czasów, oświetlony / słońcem z drugiej strony, i przez moje drzwi".. Stosunkowo długi tekst, który posuwa do przodu trzy dominujące idee. Pierwsza: radość Józefa z tego, że został niezasłużenie wybrany przez Boga na opiekuna Jezusa i Maryi; druga: jego całkowita gotowość do objęcia opieki nad tak kluczowymi postaciami w historii zbawienia, jak ci, którzy przypadli mu w udziale; i trzecia: pełne przekonanie, że jego życie zakończy się, tak jak się zakończyło, w sposób zwyczajny, bez większych wstrząsów, uważny na siebie i na swoje codzienne zajęcia.
Innym razem jest osadzony w enklawie swojej twórczości, wśród której najbardziej udanych kompozycji ostatnich dekad możemy wyróżnić tę zatytułowaną Wiersz dla rzemieślnika o imieniu José, urodzonego w Palencii José María Fernándeza Nieto, który w zbiorze kontemplacyjnych quatrów wywyższa cnoty Maryi i Józefa w domu w Nazarecie, jednocześnie wychwalając wartość pracy fizycznej głowy rodziny: "...".O, drżąca cieśli ręka / która w kroplach potu i radości, pod miłością swego ciesielstwa / wersalowała drewno w modlitwach", strofa tematycznie zakorzeniona w teologii pracy, którą Fernández Nieto rozszerza, na wzór modlitwy, o trzy kolejne strofy: "Ty, który trzymałeś Boga w swoich dłoniach / i ofiarowałeś je Mu kaloszami, / ofiaruj Mu pot naszego życia / by zarobić na chleb bycia chrześcijanami / Józefie, robotniku dobra, pracowniku / Boga, napełnij warsztaty radością / i uporządkuj świat tak, jak chcesz, / jako ofiarę dla pierwszej Miłości. / [...] bo skoro Ty, Józefie, mistrzu / miłości, uczyniłeś psalmy ze swoich mięśni, / praca jest ofiarą zmierzchu, / Zdrowaś Maryjo, Zdrowaś i Ojcze nasz".
Z kolei w innych współczesnych tekstach literackich umieszczony jest w zrelacjonowanej przez ewangelistę Łukasza scenie zagubienia i odnalezienia Jezusa w świątyni jerozolimskiej, o której poeta Manuel Ballesteros wyraża w wierszu bez tytułu, napisanym białymi hendecylabami, głęboki niepokój Józefa, opiekuna Syna, po jego niewytłumaczalnym zaniedbaniu: "José milczy. Wziął / na siebie / całą winę. On, ojciec i opiekun dziecka, [...] / cierpiał trzy dni z powodu / niewytłumaczalnej straty Jezusa. Być może / opuściłem gardę i zapomniałem / że tu w Jerozolimie zagrożenia / wciąż się czają".
Zachęta
O dziwo, w jego życiowym itinerarium nie ma innych epizodów, które wzbudziły zainteresowanie dzisiejszych poetów. Choćby ten nawiązujący do jednego z jego tytułów, w którym zostaje okrzyknięty "patronem dobrej śmierci", w nawiązaniu do obecnych czasów pandemii, a który służy poecie Danielowi Cotcie do poproszenia go o wstawiennictwo za dusze tak wielu umierających: "Kołysząc swoje Dobro / aby się nie obudziło, / zostawiłaś za sobą śmierć / pustoszącą Betlejem, / dziś ta śmierć również / pożera czas teraźniejszy, / módl się do Wszechmogącego / który wśród uniesień / niesie do nieba dziecięce dusze / tylu Świętych Niewiniątek".
I w tym momencie warto zapytać, co mogło się stać, żeby tak szanowany przez lud św. Józef, uważany za patrona robotników czy opiekuna Odkupiciela, nie wybuchł w liryce z takim samym entuzjazmem i podnieceniem, jak w innych przejawach artystycznych? We współczesnych kościołach widuje się go zajmującego nisze z Jezusem na rękach lub strzegącego go za rękę; na obrazach znajduje się młody, w wyraźnym kontraście do wizerunku tradycyjnie przyniesionego, obok Jezusa lub w cieple rodziny.
W poezji jednak jest inaczej, tak jakby twórczość poetycka była oderwana od swojego historycznego kontekstu. Ponieważ Józef był świętym żonatym, z autonomicznym, popularnym dziełem, możliwe, że jego postać nie osiągnęła jeszcze tego poziomu entuzjazmu i inspiracji, który pobudza poetów, a zwłaszcza poetów "świeckich", do tworzenia godnych pochwały utworów na jego cześć.
Listy apostolskie, takie jak ten, Patris corde, papieża Franciszka, mogą być zachętą do nadania widoczności temu człowiekowi, którego wielkość duszy zasługuje na wersety takie jak ten, który skłonił poetę Miguela d'Ors do napisania tekstu zatytułowanego Sonsoneto confidencial (Poufny synonet): "[...] ponieważ jestem spadkobiercą / tej ufności, z jaką mój ojciec / traktował go, albo dlatego, że jest jasne i prawdziwe / że w Dziejach Świata nie spotkam / nikogo, kto mógłby być pewien / że miał takie szczęście w rodzinie, albo dlatego, że / nikt nie umarł w lepszym towarzystwie, ale, / ponieważ nie szukam ślubów, lecz śpiewam szczerze, / tym sonsonnetem powtarzam: mój ulubiony święty, święty Józef".
Od historycznego początku istnienia Burgos (rok 884), najbardziej uczęszczane szlaki jakobińskie, które zmierzały do Santiago de Compostela, zaczęły przechodzić przez Burgos. Najbardziej znani święci pielgrzymi pochodzą z Burgos, a katedra ma niezaprzeczalnie jakobiński klimat.
Jesús M. Aguirre Hueto-23 lipca 2021 r.-Czas czytania: 10minuty
Oferujemy artykuł napisany w. wydanie specjalne która została opublikowana w zeszłym roku z okazji 8. stulecia katedry w Burgos i która w wyjątkowy sposób łączy się z obchodzonym w tych dniach Rokiem Świętym w Composteli: związek między Drogą św. Jakuba a stolicą Burgos.
Walker, ścieżkę robi się idąc..., a w codziennym spacerze widzimy, jak w tych czasach życie było zupełnie inne, jakby to był sen, zły sen. Przechodzimy przez trudne chwile, w których widzimy, że kurs naszej egzystencji wywraca się i właśnie teraz paralela między Camino de Santiago a naszym życiem staje się dla mnie bardziej oczywista. Pielgrzym rozpoczyna swoją pielgrzymkę z entuzjazmem, napotykając wiele trudności, ale z wytrwałością i siłą pokonuje je, mając pewność, że w końcu dotrze do Portyku Chwały.
Na drodze naszego życia, na której byliśmy tak pewni siebie i pewni, przechodzimy teraz przez głębokie i niespodziewane wyboje, z których, nawet z ranami serca, jestem pewien, wyjdziemy. Mój najgłębszy smutek z powodu wszystkich, którzy zginęli w tej pandemii i moje uznanie dla wszystkich, którzy w taki czy inny sposób współpracują dla dobra wszystkich, dla dobra społeczności: pracowników służby zdrowia, farmaceutów, organów ścigania, osób samozatrudnionych, pracowników służb społecznych i bardzo długiej etcetery.
Chciałbym myśleć, że kiedy to się stanie i kiedy spojrzymy wstecz, zobaczymy drogę, której nie wolno nam już nigdy wydeptać: drogę egoizmu, konkurencyjności, dehumanizacji, niesprawiedliwości.
Kręgosłup Europy
Historia Drogi św. Jakuba sięga zarania IX wieku wraz z odkryciem grobu św. Jakuba Większego. -ewangelizator Hiszpanii, jeden z apostołów, który miał najbliższą i najbardziej intymną relację z Jezusem z Nazaretu.-Finisterre znanego do tej pory świata.
W XI wieku Hiszpania zbudowała jeden z kręgosłupów Europy: Drogę św. Jakuba, która jako szlak pielgrzymkowy jest jednym z wielkich wkładów Hiszpanii w świat i całe chrześcijaństwo. Dla Goethego, "Europa rodzi się z pielgrzymowania", a Dante zwraca uwagę, że "Tylko ci, którzy podróżowali do Composteli zasługiwali na miano pielgrzymów, ci, którzy podróżowali do Rzymu byliby pielgrzymami, a ci, którzy podróżowali do Jerozolimy byliby "palmeros". Od XI wieku Droga św. Jakuba była wielkim itinerarium średniowiecznych pielgrzymek, z trzech najważniejszych miejsc pielgrzymowania chrześcijan: Ziemi Świętej, gdzie "palmeros", Rzym, gdzie "romeros", i Compostela, gdzie "pielgrzymów", ta ostatnia była najpopularniejszą trasą. Chrześcijańscy królowie z północy półwyspu promowali żarliwość jakobicką, czyniąc Drogę św. Jakuba nie tylko ścieżką wiary, ale także szlakiem o żywotnym znaczeniu gospodarczym, handlowym, politycznym i militarnym dla osiedlania ludności i kontroli terytorium. W tym celu wyposażyli ją w szereg infrastruktur: drogi, mosty, szpitale,...
Droga spowoduje przepływ prądów myślowych oraz ruchów literackich i artystycznych. Rozkwit Drogi zbiegł się ze szczytem rozwoju sztuki romańskiej. -pierwszy wspólny styl artystyczny europejskiego chrześcijaństwa w średniowieczu. Jednocześnie dążono do ujednolicenia liturgii rzymskiej, co udało się w Europie Zachodniej dzięki benedyktyńskiemu zakonowi z Cluny, który w starożytnej Hispanii zdołał narzucić się liturgii hispano-mozarabskiej. Dla tej nowej liturgii przystosowano proste świątynie, o planie krzyża łacińskiego, purystyczne w swych liniach i formach, z absydami. To nowy styl romański, w którym powstały wielkie bazyliki pielgrzymkowe: Saint Martial w Limoges, Saint Martin z Tours, Saint Sernin w Tuluzie, Santiago de Compostela. Siedziby biskupów powstały w miastach położonych wzdłuż francuskiej Drogi św. Jakuba: Jaca, Pampeluna, Santo Domingo de la Calzada, Burgos, León, Astorga i Santiago de Compostela, które przyjęły ten nowy styl budownictwa. W tym samym czasie na hiszpańską sztukę romańską wpływała również sztuka mudejar, z elementami muzułmańskimi z Al Andalus.
Miejsce spotkania i harmonii
W XIII wieku na wyspie Francji pojawiła się nowa sztuka, której nośnikiem była Droga Pielgrzyma do Santiago de Compostela: sztuka gotycka. Powstał nowy plastyczny i harmonijny, majestatyczny i spektakularnie piękny język, który rozprzestrzenił się w całej Europie.
Droga św. Jakuba, określana przez wielu autorów jako. "Europe's high street", została uznana za Pierwszą Europejską Trasę Kulturową w 1987 roku oraz za Miejsce Światowego Dziedzictwa w 1993 roku. Droga zawsze była i nadal jest miejscem spotkania i harmonii kultur i narodów.
Historyczny początek Burgos sięga roku 884, kiedy to hrabia Diego Rodríguez "Porcelana, aby wzmocnić linię obronną Arlanzón przeciwko mieszkańcom Al Andalus, zbudował twierdzę, pod której ochroną miało się rozwijać przyszłe miasto. Z czasem, około roku 1035, stał się wędrowną stolicą niedawno utworzonego królestwa Kastylii. Strategiczne i uprzywilejowane położenie geograficzne sprawiło, że miasto Burgos było prawdziwym skrzyżowaniem dróg, przez które przechodziły i zbiegały się główne średniowieczne szlaki i drogi północnej części Półwyspu Iberyjskiego. Przez Burgos zaczęły przechodzić najczęściej uczęszczane szlaki pielgrzymów do Santiago de Compostela. Fakt ten definitywnie naznaczył historię i przyszły rozwój urbanistyczny i handlowy miasta.Caput Castellae".
Burgos, gościnne miasto
Już w XI wieku, prymitywny ośrodek miejski Burgos, rozwinął się po obu stronach długiej ulicy - dzisiejszej Fernán González-znajdujący się na południowym stoku wzgórza, na którym stała potężna twierdza, był niewystarczający, by poradzić sobie ze wzrostem liczby ludności, jakiego doświadczało miasto. Bycie stolicą wielkiego królestwa, które już wtedy miało swoją południową granicę na rzece Tag, stanie się ważnym biskupim see, a przede wszystkim bycie obowiązkowym przystankiem na szlaku pielgrzymim do Santiago de Compostela, otwartymi drzwiami dla kulturowego i artystycznego powietrza z północnej Europy, sprawiło, że miasto doświadczyło niezwykłego i spektakularnego wzrostu demograficznego, społecznego, artystycznego i gospodarczego. Obszar miejski rozszerzył się w poszukiwaniu, a zarazem ochronie, długiego odcinka Szlaku Pielgrzymów do Santiago de Compostela.
Jak twierdzą niektórzy historycy, wszystkie instytucje religijne miasta obracały się wokół pielgrzymek do Santiago. Tylko w ten sposób, dzięki nieustannemu napływowi pielgrzymów, można wytłumaczyć jedenaście parafii, które stolica Kastylii posiadała w XII wieku. Burgos było miastem szpitalnym par excellence na Szlaku Pielgrzymów do Santiago, o czym świadczą około 32 szpitale pielgrzymów udokumentowane przez współczesną historiografię. Z większości tych instytucji szpitalnych do dnia dzisiejszego zachowały się jedynie ich nazwy i nieliczne dokumenty. Najważniejszymi były: Hospital de San Juan, Hospital del Emperador i Hospital del Rey.
Camino w mieście Burgos
Camino wchodzi do miasta dwoma odnogami, przez dzielnice El Capiscol, gdzie wciąż znajdują się nieliczne pozostałości po dawnym szpitalu dla pielgrzymów, zwanym najpierw Szpitalem Don Gonzalo Nicolás lub, później, Szpitalem El Capiscol (Caput Scholae) Trasa wiedzie dalej przez katedrę, od której pochodzi nazwa dzielnicy, oraz Gamonal, gdzie wita nas gotycki kościół Santa María la Real y Antigua. Kontynuuje swój miejski kurs, aż staje się nim przy wejściu na Camino de las Calzadas, w poszukiwaniu historycznego centrum w obrębie murów, do którego dociera przez Plaza de San Juan.
Kościół San Lesmes został odbudowany pod koniec XIV wieku, po kolejnych rozbiórkach i rozbudowach pierwotnej kaplicy San Juan Evangelista, w której spoczywają szczątki czczonego patrona Burgos. W kościele znajduje się ciekawa kolekcja gotyckich, renesansowych i barokowych ołtarzy, obrazów i grobowców.
Z klasztoru San Juan pozostały jedynie ruiny XV-wiecznego kościoła, klasztoru i XVI-wiecznego kapitularza. W pobliskim dawnym Hospital de San Juan, zreformowanym w XV wieku, za czasów papieża Sykstusa VI, próbę czasu wytrzymały jedynie jego XV-wieczne gotyckie drzwi, będące obecnymi drzwiami Biblioteki Publicznej, oraz szereg elementów jego słynnej aptekarni.
Pod koniec XI wieku zaczęła rosnąć sława benedyktyńskiego mnicha Adelelmo, znanego z Lesmes w Kastylii, który pochodził z francuskiego kluniackiego opactwa Chaise Dieu (Owernia) i przybył na Półwysep na prośbę Alfonsa VI, a przede wszystkim jego żony burgundzkiego pochodzenia, Doñy Constanzy. Po towarzyszeniu wojskom chrześcijańskim, które brały udział w zdobyciu Toledo, święty Francuz przybył do Burgos, aby poświęcić się służbie Bogu i ubogim pielgrzymom. 3 listopada 1091 roku Alfons VI podarował kaplicę świętemu. -pod patronatem św. Jana Ewangelisty-Szpital i nowy klasztor zostały przekazane benedyktynom z Casa Dei; Saint Lesmes został ich pierwszym przeorem. Po jego śmierci 30 stycznia 1097 roku sława jego świętości szybko rozeszła się po wszystkich drogach i ścieżkach. W 1551 roku został ogłoszony patronem miasta.
Święci drogowi
Najsłynniejsi święci pielgrzymi Drogi Pielgrzymiej pochodzą z Burgos, jak święty Domingo de la Calzada, urodzony w Viloria de Rioja, i święty Juan de Ortega, urodzony w Quintanaortuño, czy święci Lesmes i święty Amaro, związani na całe życie i na zawsze z tą ziemią. Pierwsze dwa są bardziej związane z rozwojem Camino i opieką nad pielgrzymami na odcinku, który przebiega między La Rioja a Burgos. W Burgos znajdujemy dwóch świętych pielgrzymów, obaj pochodzenia francuskiego, którzy pozostali na stałe w mieście, aby opiekować się pielgrzymami w potrzebie: Święty Lesmes, który był siłą napędową klasztoru i szpitala San Juan, oraz Święty Amaro, który pozostał w Burgos, aby opiekować się pielgrzymami i pochować tych, którzy zmarli na cmentarzu dołączonym do Hospital del Rey.
Od ostatniej tercji XIII wieku pielgrzymi przekraczali mur i rzekę Vena przez mały most i tzw. bramę San Juan. Nadal możliwe jest dokładne śledzenie historycznej trasy Szlaku Francuskiego, gdy przechodzi on przez centrum Burgos. Ulicą San Juan pielgrzymi dotarli do nieistniejącego już mostu La Moneda, przez który przeszli do małej jaskini. Po kilku metrach wzdłuż tzw. Calle de Entrambospuentes, most El Canto pozwolił im przekroczyć wąwóz Trascorrales. Po znalezieniu się w okolicach San Gil, pielgrzymi kontynuują wędrówkę wzdłuż Calle de Avellanos. W pobliżu znajduje się kościół San Gil, w którym zachowały się wspaniałe XV i XVI-wieczne hispano-flamandzkie ołtarze. -sprzyjał patronat ".bogaty ommes"Kupcy miejscy w handlu wełną z Flandrią-.
Droga prowadzi wzdłuż starej Calle de San Llorente, która dziś odpowiada pierwszej części Calle Fernán González, prawdziwego centrum życia miasta przez większość średniowiecza i epoki nowożytnej. Duża część działalności handlowej miasta w tych wiekach obracała się wokół Drogi Pielgrzymiej i pielgrzymów. Romański kościół San Llorente - jego pozostałości znaleziono pod tym, co obecnie jest Plaza de los Castaños (placem kasztanowców)-Nowa średniowieczna ulica, Coronería, otwierała się na nową ulicę.
Jacobańska atmosfera katedry
Idąc ulicą dochodzi się do Katedry Santa María. Pielgrzymi pod koniec XI wieku widzieli, jak na miejscu dawnego pałacu królewskiego zbudowano romańską katedrę. Nie minęło nawet 150 lat, gdy zburzono prymitywną bazylikę i rozpoczęto budowę nowej gotyckiej świątyni. Przy zdecydowanym poparciu króla Ferdynanda III i biskupa Maurycego w 1221 roku rozpoczęto prace nad budową świątyni, która ostatecznie miała stać się jedną z najpiękniejszych i najciekawszych katedr świata chrześcijańskiego. Katedra w Burgos, wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego, w której style gotycki i renesansowy mieszają się harmonijnie, jest obdarzona niezaprzeczalnym powietrzem jakobińskim, które można odnaleźć w ponad trzydziestu przedstawieniach apostoła św. W jego okolicy, gdzie obecnie stoi kaplica Santa Tecla, znajdował się kiedyś kościół Santiago de la Fuente.
Obok znajduje się kościół San Nicolás, w którym znajduje się nieporównywalne kamienne ołtarzyki wyrzeźbione pod koniec XV wieku przez Simóna i Francisco de Colonia. Droga kontynuuje się wzdłuż starej ulicy lub cal Tenebregosa. Była to jedna z najstarszych ulic w mieście i z czasem stała się jednym z najważniejszych szlaków pielgrzymkowych wzdłuż Drogi. W jego okolicy znajdowały się kościoły poświęcone San Román, Nuestra Señora de Viejarrúa i San Martín. Były tam liczne sklepy, warsztaty, w których pracowali najróżniejsi rzemieślnicy, karczmy, winiarnie, schroniska i szpitale, w barwnym ludzkim krajobrazie, w którym mieszali się starzy chrześcijanie, Żydzi z pobliskiej aljamy, Maurowie i duża liczba cudzoziemców.
Droga opuszcza mury Burgos przez Arco de San Martín, czyli Łuk Królewski, zbudowany w XIV wieku nad wcześniejszą bramą, z ceglanym murem i łukiem podkowiastym w stylu mudejar. Droga rozpoczyna swoje zejście w kierunku rzeki Arlanzón, przecinając dzielnicę San Pedro de la Fuente lub Barrio Eras, przechodząc tuż obok starego Szpitala Cesarskiego założonego przez Alfonsa VI, który był pierwszą instytucją szpitalną w Burgos.
Most w Malatos, który został zbudowany już w 1165 roku, pozwalał i nadal pozwala pielgrzymom przekroczyć rzekę Arlanzón i kontynuować podróż do Santiago. Obok mostu znajdowało się słynne Leprosarium z San Lázaro de los Malatos. Kontynuując trasę, pojawia się jeden z najważniejszych jakobińskich zabytków na całej Drodze Pielgrzyma do Santiago: Hospital del Rey. Ufundowany przez Alfonsa VIII pod koniec XII wieku, z licznymi jakobińskimi wzmiankami, został poddany jurysdykcji opatki Las Huelgas Reales. Bardzo blisko szpitala znajduje się jego stary cmentarz dla pielgrzymów; wewnątrz prosta kaplica z XVII wieku upamiętnia świętego Amaro.
Pierwsza europejska trasa kulturalna
Na koniec chciałabym zgłosić ostatnią uwagę. Rada Europy w Deklaracji z Composteli z 23 października 1987 r. stwierdza, że Droga św. Jakuba jest Pierwszym Europejskim Itinerarium Kulturowym dla "...".być jedną z wielkich przestrzeni międzykontynentalnej pamięci zbiorowej", "ze względu na jego wysoce symboliczny charakter w procesie budowy Europy". Tekst rozpoczyna się od zauważenia, że "idee wolności i sprawiedliwości oraz wiary w postęp są zasadami, które w przeszłości łączyły różne kultury tworzące tożsamość europejską".. Dodaje, że to "jest, dziś tak samo jak wczoraj, owocem istnienia przestrzeni europejskiej naładowanej pamięcią zbiorową i poprzecinanej ścieżkami zdolnymi pokonać odległości, granice i nieporozumienia".
Doprowadziło to do silnego odnowienia powołania jakobińskiego w Europie, dynamiki, która nabrała wymiaru uniwersalnego wraz ze spotkaniem Jego Świątobliwości Papieża Jana Pawła II z młodzieżą w Santiago de Compostela w 1989 roku. Deklaracja wyraźnie przywołała trzy podstawowe wymiary, które inspirują to europejskie itinerarium kulturowe: wymiar religijny, który dał początek temu szlakowi pielgrzymkowemu; wymiar kulturowy, określony przez historyczny fakt, że ten szlak pielgrzymkowy stał się również, na przestrzeni wieków, szlakiem cywilizacyjnym i wreszcie wymiar europejski, który zawsze charakteryzował pielgrzymki jakobińskie i który nabrał nowego znaczenia w procesie zjednoczenia i budowy kontynentu.
Tekst z 1987 roku obowiązuje do dziś: ".Niech wiara, która ożywiała pielgrzymów na przestrzeni dziejów i która łączyła ich we wspólnym pragnieniu, ponad różnicami i interesami narodowymi, zachęci nas także w tych czasach, a zwłaszcza młodszych, do przemierzania tych dróg, aby budować społeczeństwo oparte na tolerancji, szacunku dla innych, wolności i solidarności".
AutorJesús M. Aguirre Hueto
Prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Szlaku Pielgrzymów do Santiago de Compostela w Burgos. Absolwent geografii i historii
Przeprowadziliśmy wywiad z Leisą Anslinger, Associate Director of the Vitality Pastoral Office w Archidiecezji Cincinnati (USA), z którą rozmawialiśmy o współodpowiedzialności w parafiach oraz znaczeniu hojności i formacji wiernych.
Leisa Anslinger jest obecnie dyrektorem stowarzyszonym ds. Witalność parafii w Archidiecezji Cincinnati (USA). Jest także autorką, prezenterką i konsultantką organizacji, parafii i diecezji na całym świecie. Jedną z jej najbardziej znanych i najlepiej sprzedających się książek jest "Kształtowanie hojnych serc: planowanie Stewardship dla długiej formacji wiary". Leisa uwielbia odkrywać talenty ukryte w sercach osób, które leczy. Z pewnością jest wielką ekspertką w pomaganiu wiernym w dzieleniu się swoimi mocnymi stronami i oddawaniu ich na służbę ewangelizacji.
Co za wspaniałe pytanie! Wydaje mi się, że nasze serca odpowiadają na to wszystko, do czego zostaliśmy stworzeni, gdy znajdziemy łaskę i siłę, by żyć tak, jak chce tego Bóg. Oczywiście ta łaska i siła pochodzą od samego Boga! Hojność jest więc odpowiedzią na niesamowitą miłość Boga.
Czy serce rodzi się czy staje się hojne?
Być może nie zdając sobie z tego sprawy, zacząłem już odpowiadać na to pytanie w poprzednim. Wydaje mi się, że serce rodzi się hojne, ale w miarę dojrzewania tracimy to z oczu. Stajemy się egoistyczni i zapatrzeni w siebie. Wzrastanie jako uczniowie, jako naśladowcy Jezusa i zwracanie uwagi na wiele błogosławieństw, które pojawiają się na naszej drodze, może być wielką pomocą w stawaniu się najlepszym sobą.
Dlaczego bycie hojnym sprawia nam tyle radości?
Myślę, że w głębi duszy dostrzegamy wpływ naszych prezentów, sposób, w jaki odbiorca jest poruszony naszą hojnością, i to czyni nas szczęśliwymi. Jeden z moich ulubionych cytatów pochodzi od księdza Michaela Himesa, który zwykł mówić, że Jezus pokazuje nam, że droga Boża jest drogą miłości dającej siebie. Mówi, że jest to obraz, na który zostaliśmy stworzeni, plan, według którego zostaliśmy zaprojektowani. Jeśli Bóg jest czystym darem z siebie, to dar z siebie jest tym, czego najbardziej pragniemy.
Czy hojność rośnie w głowie, czy w sercu?
W obu. Przynajmniej tak mi się wydaje.Hojność rośnie w sercu, ponieważ jest wdzięczną odpowiedzią na wielorakie błogosławieństwa powierzone nam przez Boga. Jest to również odpowiedź w głowie, ponieważ musimy być uważni na te dary i zaangażowani w poszukiwanie Bożej miłości.
Czy stewardship ma moc przekształcania życia?
Bez wątpienia. Odmieniło moje i znam wiele osób, które mogłyby powiedzieć to samo. Rozumienie siebie jako współodpowiedzialnych uczniów jest potężnym sposobem wprowadzania naszej wiary w czyn. Zwykle piszę comiesięczne rozważania na temat niedzielnych czytań, które nazywam Impact, a głównym tematem tego biuletynu jest "Wprowadź wiarę w swoje życie". Wydaje mi się, że właśnie to się dzieje, gdy wzrastamy w stewardship.
Dlaczego ludzie mają tendencję do skupiania się na swoich słabościach, a nie na mocnych stronach?
To bardzo ciekawe.Globalne badania nad talentami potwierdzają, że kiedy mamy do wyboru poznać swoje talenty, aby je budować, lub poznać swoje słabości, aby je naprawić, ponad połowa ludzi zgadza się, że woli poznać swoje słabości. Jednak jesteśmy w najlepszej formie, gdy pracujemy nad tym, co robimy najlepiej. Wydaje mi się, że idea pracy nad słabościami to perspektywa, którą nabywamy, jak każdy zły nawyk. Czy nie lepiej byłoby rozeznać, do czego zostaliśmy powołani (nawet jeśli jest to wyzwanie) i zaakceptować, że mamy talenty, by to osiągnąć?
Jak zmienia się życie ludzi, gdy budują na swoich mocnych stronach, aby się rozwijać?
Szczególnie wyzwalające jest zaakceptowanie faktu, że każdy z nas ma talenty i kombinacje talentów - i że każdy z nas ma też rzeczy, których nie robi dobrze. Być może możemy przestać skupiać się na rzeczach, których nie robimy, a zamiast tego budować na talentach, które otrzymaliśmy. Co więcej, możemy współpracować z tymi, którzy posiadają talenty, których nam brakuje. Wydaje mi się, że to jest właśnie to, czego Bóg szuka. Pomyślmy o tym, jak Jezus wysyłał swoich uczniów po dwóch - każdy z nich tęsknił za towarzystwem drugiego, ale może też potrzebował ich talentów.
Jak stewardship może przekształcić parafię?
Kiedy parafia wzrasta w szafarstwie, wierni bez trudu dostrzegają, że Bóg działa w ich życiu; jednocześnie rośnie pragnienie ofiarowania swojego czasu, talentów i pieniędzy na rzecz parafii, by wspierać misję Kościoła. Często współodpowiedzialni uczniowie są również ludźmi szczęśliwymi; mianowicie dlatego, że zostali napełnieni radością, która jest głębsza niż szczęście. Radość jest wewnętrznym miejscem pokoju i zadowolenia, a kiedy we wspólnocie jest więcej radosnych ludzi, parafia staje się bardziej radosna. Wierni są bardziej przygotowani do wzrastania jako uczniowie Jezusa, którzy poszli Jego drogą ofiary, miłosierdzia, przebaczenia i miłości.
Czy udało ci się to sprawdzić?
Tak, zwłaszcza w parafii, w której przez dwanaście lat prowadziłem pracowników. Odkryłem rodziny, które zostały przemienione, ministrów, którzy wzrastają, wiernych, którzy troszczą się o innych i są bardzo aktywni w służbie charytatywnej we własnej miejscowości lub w najdalszym zakątku globu. Parafia się rozrasta i jest coraz większe i silniejsze poczucie obecności Chrystusa, gdy są zgromadzeni na Mszy św. Nie jest tak trudno znaleźć osoby, które poświęcają swój czas dla parafii, zresztą ludzie przychodzą do nas z prośbą, abyśmy pozwolili im służyć, a nie czują się do tego zobowiązani.
Ale czy ZSS wpływa na normalne życie wiernych po lub poza parafią?
Tak, kiedy widzimy, że stewardship jest sposobem życia, wtedy wiemy, że nie chodzi tylko o parafię. W rzeczywistości, myślę, że najpotężniejszą rzeczą w rozwoju jako uczeń stewardship jest to, że pomaga mi to być uważnym na Bożą obecność stale, nie tylko w niedziele. Pomyślmy na przykład o młodym ojcu, który wstaje w nocy, by zająć się swoim płaczącym dzieckiem. Albo dorosły w średnim wieku opiekujący się swoim starszym rodzicem. Ten czas, który dają, ta troska i dzielenie się uczuciem to współodpowiedzialność. Dawanie z tą świadomością wzbogaca życie tych, którzy dają; stajemy się bardziej świadomi, że działamy w imieniu Pana i w rezultacie osiągamy większe poczucie spełnienia. Są też kwestie praktyczne w tym zakresie. Na przykład wielu ludzi, którzy świadomie wzrastają we współodpowiedzialności, mówi o oddzieleniu naszych pragnień od naszych potrzeb - nie potrzebujemy tych wszystkich nowych rzeczy, których po prostu pożądamy - i dlatego często przyjmują bardziej trzeźwy styl życia i znajdują siłę, by oprzeć się skrajnemu konsumpcjonizmowi, który nieustannie nas kusi.
Jak zaangażować ludzi w misję Kościoła?
Zacznijcie od zaproszenia ludzi do refleksji nad tym, jak zostali pobłogosławieni i wzrastajcie we wdzięczności. Następnie zapytaj ludzi, czy chcieliby odpowiedzieć poprzez dawanie, być może na początku w prosty sposób, poprzez zbiórkę na żywność lub odzież, na przykład. Z czasem zaproszenie staje się coraz głębsze - może poprzez zaangażowanie w jakąś posługę, a nawet pomoc w jej organizowaniu. Ci, którzy już są zaangażowani, osobiście zapraszają innych i towarzyszą im, dzięki czemu duszpasterstwo rośnie. Parafie, które formują wiernych jako uczniów zarządzania, często zapraszają członków do podzielenia się swoimi doświadczeniami poprzez krótką rozmowę przed lub na zakończenie Mszy Świętej - "świecki świadek", który dzieli się wpływem życia i wzrastania w zarządzaniu w swoim codziennym życiu.
Ile czasu potrzeba, aby parafia stała się współodpowiedzialna?
Pierwsza sprawa to otwarcie się proboszcza na współodpowiedzialność. To może być dla niego nowość i to jest dobre rozwiązanie. Właściwie można powiedzieć, że to dobra rzecz. W ten sposób może podzielić się z wiernymi tym, dlaczego uważa to za ważne. Co więcej, ta nowość daje mu możliwość mówienia do nich od serca o tym, jak stewardship zmienia jego sposób życia.
Mała grupa parafian może następnie rozpocząć przekazywanie przesłania o stewardship innym, poprzez krótkie rozmowy, artykuły w biuletynie parafialnym lub newsletterze, na stronie internetowej parafii, itp. Taka grupa może rozmawiać z tymi, którzy już są zaangażowani w jakąś służbę lub posługę, i pomóc im poznać uczniów stewardship. Mogą wtedy poprosić ich o zaproszenie innych i zaproponować stewardship jako drogę rozwoju. Myślę, że bardzo trafne będzie stwierdzenie, że zajmuje to tyle czasu, ile parafia jest gotowa zainwestować - w uwagę, czas i zaangażowanie. W takim stopniu, w jakim widzimy, że parafia powraca do życia dzięki szafarstwu, łatwiej jest jej kontynuować tę drogę.
Co jest prawdziwą siłą treningu?
Często przypominam ludziom, że uczniostwo to życie pełne zmian, ciągłego nawracania się do Chrystusa. Jednak zmiana nie zawsze jest łatwa, a bycie uczniem może być prawdziwym wyzwaniem. Formacja prowadzi nas do głębszego zakochania się w Bogu, do radykalnego zrozumienia naszej wiary i gotowości do dzielenia się nią, jak również do ofiarowania naszych darów i naszych pieniędzy jako wyrazów miłości Chrystusa do świata.
Jaki jest związek między wdzięcznością a hojnością?
Stewardship zaczyna się od wdzięczności. Kiedy stajemy się uważni na wiele błogosławieństw, które są nam ofiarowane, począwszy od samego życia, uświadamiamy sobie, że wszystkie dobre dary są zrzucane na nas przez Boga w miłości. A ponieważ Bóg daje hojnie, jesteśmy zaproszeni, aby dawać bezinteresownie, swobodnie, hojnie, pokazując i dzieląc się z innymi miłością Chrystusa.
Jak podchodzisz do odkrywania mocnych stron, które każdy z nich otrzymał od Boga?
Zwróć uwagę na rzeczy, które robisz naturalnie dobrze. Pomyśl o chwilach, w których zrobiłeś coś dobrze, a następnie zastanów się, co się stało - co zrobiłeś, jakie umiejętności lub talenty wniosłeś do gry? Kiedy już rozpoznasz rzeczy, które robisz dobrze, wykorzystaj te dary w innych momentach.
Dodatkowo, wraz z moim przyjacielem napisaliśmy podręcznik dla tych, którzy korzystają z CliftonStrengths z perspektywy wiary. Można go znaleźć na: https://csec.info/bridges-series-workbooks –
Dla tych, którzy muszą przewodzić zmianom, strona https://www.gratefuldisciples.net oferuje materiały uzupełniające. Zawiera on sześcioczęściową refleksję na temat współodpowiedzialności.
Muzyka powraca do Torreciudad z Międzynarodową Serią Organową
Ten Międzynarodowy Cykl Organowy w Torreciudad, który w tym roku obchodzi swoją 26. edycję, jest pierwszorzędnym odniesieniem wśród wydarzeń muzycznych zaprogramowanych w Aragonii w okresie letnim, wraz z festiwalem organów. Klasyka na granicy.
Cykl potrwa od 6 do 27 sierpnia i "utrzyma, a nawet wzmocni jedną z jego najbardziej charakterystycznych cech: połączenie instrumentów melodycznych z organami", jak mówi jego dyrektor i tytularny organista sanktuarium, Maite Aranzabal. Od lat cieszy się poparciem m.in. Fundacja Caja Rural de Aragón i z Rada Miasta Secastillai przy tej okazji współpracuje również z Alumbra Energy. Cykl koncertów będzie odbywał się z zachowaniem środków bezpieczeństwa dotyczących odległości społecznej i ilości miejsc siedzących.
Repertuar wybrany do tego wydania obejmuje okres od XVI wieku do współczesności, choć w większości utworów pojawia się muzyka z XIX i XX wieku. Główną rolę odgrywają zawsze organy, połączone przy tej okazji z fletem, klarnetem, perkusją i różnymi instrumentami historycznymi, takimi jak sackbut, cornetto i trąbka naturalna.
Program działań
- Koncerty odbędą się o godzinie 19:00 w sierpniowe piątki: 6, 13, 20 i 27.
- Wstęp na spektakle jest wolny, o ile pozwoli na to pojemność ustalona dla kościoła przepisami sanitarnymi (595 osób).
- 6 sierpnia: serię otwiera organista z Nawarry Raúl del Toro, z różnorodnym programem obejmującym takich kompozytorów jak Fischer, Ledesma, P. Donostia, Mozart, Stanford i Bridge, ten ostatni z angielskiej szkoły romantycznej.
- 13 sierpnia: kwintet "Cum Altam", w skład którego wchodzą Juan Ramón Ullibarri (klarnet barokowy i kornet), Basilio Gomarín (trąbka naturalna), David Alejandre (saksofon), Marc Vall (kotły i perkusja) oraz Norbert Itrich (organy), zaproponuje bardzo efektowny koncert, podczas którego muzycy będą grali wizualnie blisko publiczności, ponieważ będą znajdować się w nawie głównej kościoła.
- 20 sierpnia: trzeci występ dadzą organistka Miriam Cepeda i klarnecista Luis Alberto Requejo, którzy zaproponują kilka najbardziej emblematycznych utworów skomponowanych na ten duet instrumentów.
- 27 sierpnia: tytularna organistka sanktuarium i mieszkanka San Sebastián, Maite Aranzabal, w duecie z flecistką Sofíą Martínez Villar z Valladolid wykona zróżnicowany repertuar z przewagą utworów z XIX i XX wieku. Wśród wybranych kompozytorów wyróżnia się postać Katalończyka Eduarda Toldrá, którego jeden z utworów zamknie koncert.
Dr Gómez Sancho: "W połowie Hiszpanii nie ma opieki paliatywnej".
"Powinniśmy byli zacząć od rozwoju opieki paliatywnej, aby 75 000 pacjentów nie umierało co roku z intensywnym cierpieniem" - powiedział dr Gómez Sancho podczas prezentacji Wytyczne dotyczące sedacji paliatywnej 2021 r..
Rafał Górnik-22 lipca 2021 r.-Czas czytania: 6minuty
"W połowie Hiszpanii nie ma opieki paliatywnej. Jaką decyzję ma podjąć pacjent, skoro prawo mówi, że opieka paliatywna musi być mu wyjaśniona?
Co ma wybrać?", zapytał dr Marcos Gómez Sancho, który już w 1989 roku rozpoczął pracę w Medycynie Paliatywnej, tworząc wyspecjalizowany Oddział w Hospital de Gran Canaria Dr Negrín, a który obecnie koordynuje Obserwatorium Opieki Medycznej u Schyłku Życia Rady Stowarzyszeń Medycznych.
Ekspert ds. paliatywnych zwrócił uwagę, że istnieją w zasadzie dwie grupy pacjentów, którzy są ewentualnymi kandydatami do eutanazji. "Chorzy na nowotwory i podobni pacjenci w zaawansowanym lub terminalnym stadium, a także osoby przewlekle chore, starsze, z chorobami powodującymi niepełnosprawność, które wymagają modelu mieszkalnej opieki społeczno-zdrowotnej. Obie sytuacje są w Hiszpanii skandalicznie deficytowe. Dziś wiemy, że około 75 000 chorych osób w Hiszpanii umiera każdego roku z ogromnym cierpieniem, ponieważ nie mają dostępu do opieki paliatywnej. I to jest coś, co nie powinno być dozwolone - powiedział.
"Inną grupą pacjentów, którzy mogą być kandydatami do żądania eutanazji, są pacjenci w podeszłym wieku z chorobami przewlekłymi, zwyrodnieniowymi i ewolucyjnymi, powodującymi inwalidztwo, którzy wymagają opieki ośrodków społeczno-zdrowotnych.
Otóż powinni oni wiedzieć, że w Hiszpanii brakuje 71 tysięcy łóżek tego typu, co jest niedopowiedzeniem.
W tym momencie lekarz zrobił bok, precyzując, że "są problemy ekonomiczne". Według rzecznika Fundacji Luzón, która bada i pomaga pacjentom z ALS, 94 procent chorych nie ma środków, aby móc prywatnie sfinansować opiekę, której potrzebują.
Jeśli więc nie ma dostępu do publicznego miejsca zamieszkania, bo brakuje 71 tys. łóżek, a tylko 6 proc. może sobie pozwolić na prywatne, to wiadomo, jaka jest sytuacja".
Bo "każdego dnia 160 chorych ludzi umiera czekając, w złowrogiej liście oczekujących, na pomoc uzależnieniową, do której mają prawo, bo już została oceniona, i która została im przyznana".
Jego wniosek, umieszczając kontekst w niedawnym wejściu w życie ustawy o eutanazji, jest taki, "że powinniśmy byli zacząć tam; to znaczy od rozwoju opieki paliatywnej, aby nie było 75 tys. pacjentów, którzy umierają co roku z intensywnym cierpieniem, bo nie mają dostępu do opieki paliatywnej". I żeby była wystarczająca ilość ośrodków społecznych i zdrowotnych, żeby ci przewlekle chorzy, z chorobami zwyrodnieniowymi, mieli odpowiednią opiekę".
"Pilną sprawą nie było zalegalizowanie sposobu zakończenia życia chorego człowieka - podkreślił - ale to, by nikt nie musiał czekać dziesięć lat na środki, których potrzebuje, i by nie musiał być zmuszany do zakończenia życia lub prosić męża czy żonę o zakończenie życia". To jest pierwsza rzecz, którą należało zrobić, a nie tworzyć ustawę o eutanazji.
Wytyczne dotyczące sedacji paliatywnej 2021 r.
W każdym razie Consejo General de Colegios Oficiales de Médicos i Sociedad Española de Cuidados Paliativos dostarczyły dziś medycznego rozwiązania dla intensywnego cierpienia, tj.Wytyczne dotyczące sedacji paliatywnej 2021 r.Dokument ten ma służyć jako przewodnik po dobrych praktykach i prawidłowym stosowaniu sedacji paliatywnej.
"Ten tekst pojawia się w kluczowym momencie i odgrywa zasadniczą rolę, którą musi odegrać m.in. Consejo General de Colegios Oficiales de Médicos (Generalna Rada Stowarzyszeń Medycznych) (CGCOM), a jego celem jest dostarczanie i generowanie narzędzi, które są naprawdę przydatne w praktyce opieki zdrowotnej, na co dzień - powiedział dr Tomás Cobo Castro, prezes CGCOM.
"To Przewodnik po sedacji paliatywnej jest właśnie tym, ogromnie praktycznym, bezpośrednim narzędziem, które określa protokoły i zastosowanie określonych leków [medications] w sedacji paliatywnej" - dodał dr Cobo Castro, któremu towarzyszyli sekretarz generalny dr José María Rodríguez Vicent oraz dr Marcos Gómez Sancho. Przewodnik został opracowany przez Obserwatorium Opieki Medycznej u schyłku życia przy CGCOM, oraz SECPALNową publikację, która podkreśla sedację paliatywną jako dobrą praktykę medyczną, można pobrać poprzez stronę internetową CGCOM oraz kod QR, dzięki czemu można ją mieć zawsze przy sobie.
"Sedacja, bardzo różna od eutanazji".
"Są ludzie, którzy mylą sedację paliatywną z eutanazją, a to wcale nie jest to samo, nawet nie jest podobne" - zaczął dr Gómez Sancho. "Różnią się one pod kilkoma względami. Po pierwsze, jest intencja. Intencją sedacji paliatywnej jest złagodzenie cierpienia pacjenta, natomiast intencją eutanazji jest zakończenie życia pacjenta".
"Różne są też stosowane leki. W sedacji paliatywnej stosuje się przede wszystkim benzodiazepiny, w szczególności midazolam,
Niekiedy, w przypadkach delirium hiperaktywnego, konieczne jest zastosowanie innych leków, w tym barbituranów. Jednak w przypadku eutanazji barbiturany są stosowane bezpośrednio.
"Procedura jest również inna. W sedacji paliatywnej stosuje się minimalne dawki, aby osiągnąć nasz cel, którym jest zmniejszenie świadomości pacjenta, aby nie cierpiał. W przypadku eutanazji stosuje się jednak dawki bezpośrednio śmiertelne".
"A do tego dochodzi jeszcze wynik. Efektem sedacji paliatywnej jest pacjent uspokojony, śpiący, nie cierpiący. Efektem eutanazji jest człowiek martwy. Jest jeszcze przeżycie. W przypadku sedacji paliatywnej mogą to być godziny, a nawet jakaś niewielka liczba dni. W przypadku eutanazji jest to kilka minut, trzy, cztery, pięć minut".
"Dlatego" - konkluduje prestiżowy palliatysta - "jedno od drugiego bardzo się różni. Choć prawdą jest, że to, co je dzieli, jest bardzo cienką linią, to jednak jest to linia doskonale wyraźna, i to taka, która bardzo wyraźnie rozróżnia, co jest czynem medycznym, a co eutanatycznym. Sedacja paliatywna jest narzędziem, które powinni znać wszyscy hiszpańscy lekarze, ponieważ praktycznie nie ma lekarza, który w pewnym momencie swojej kariery zawodowej nie musiałby zająć się pacjentem u kresu życia. I muszą wiedzieć, że taka terapia istnieje, i muszą wiedzieć, jak ją doskonale zastosować".
"Dlatego gratuluję OMC [Organización Médica Colegial], za opublikowanie tego kieszonkowego przewodnika, ponieważ dzięki niemu żaden lekarz nie może powiedzieć, że nie wie, jak to zrobić, ponieważ jest doskonale jasne i szczegółowe, kiedy i jak lekarz musi wykonać sedację 'paliatywną' u swojego pacjenta".
Połowa wszystkich pacjentów jej potrzebuje
"Przewodnik szczegółowo wyjaśnia kroki, które należy wykonać w przypadku sedacji paliatywnej" - dodał dr Gómez Sancho. "Dodano również sedację paliatywną u dzieci, w pediatrii, a także sedację paliatywną w przypadkach opornego cierpienia egzystencjalnego. Jest to dokument niezwykle ważny, tak aby dotarł do wszystkich hiszpańskich lekarzy, rezydentów, studentów medycyny itp.
Jego zdaniem, "jest to niezbędny zasób dzisiaj, aby zmierzyć się z końcem życia naszych pacjentów, ponieważ uważamy, że od 50 do 60 procent pacjentów pod koniec życia będzie potrzebowało sedacji paliatywnej, aby mieć spokojny, godny koniec i w swoim czasie".
"To bardzo ważne - dodał - bo przy takim leczeniu, przy sedacji paliatywnej, u żadnego pacjenta u kresu życia nie powinno być potrzebne dalsze działanie". Bo dzięki doskonałej, rygorystycznie stosowanej sedacji paliatywnej żaden człowiek nie musi umierać w bólu lub z jakimkolwiek innym stresującym objawem.
"Dlatego uważam, że od tego należało zacząć, bo w ten sposób, jak mówię, uniknęlibyśmy tego, że nikt nie umarłby z intensywnym cierpieniem, spowodowanym jednym lub kilkoma szczególnie stresującymi objawami".
Co więcej, lekarz powiedział, że "sedacja paliatywna musi być stosowana wtedy, kiedy pacjent tego potrzebuje. Oczywiście, każdego pacjenta musimy oceniać indywidualnie i jeśli pacjent potrzebuje sedacji paliatywnej, nie powinniśmy skupiać się zbytnio na tym, ile czasu zostało mu do końca życia, ale zastosować leczenie w momencie, w którym go potrzebuje"
Zapotrzebowanie na ustawę o opiece paliatywnej
W czasie tury pytań "przewodniczący WTO, dr Cobo Castro, przyznał, że "znudziło nam się proszenie o ustawę o opiece paliatywnej, a także znudziło nam się proszenie, kiedy przygotowywano ustawę o eutanazji, że powinni byli bardziej liczyć na pracowników służby zdrowia".
Dr Gómez Sancho potwierdził ten fakt i zapewnił, że "postulat wprowadzenia ustawy o opiece paliatywnej był wytrwale zgłaszany przez tę Izbę". I zrobiliśmy to również ze strony Hiszpańskiego Towarzystwa Opieki Paliatywnej, a także samego Obserwatorium".
Lekarz medycyny paliatywnej dodał, że "petycja do tej pory nie została uwzględniona przez żadną partię polityczną". Od ponad 30 lat staramy się o ustawę o opiece paliatywnej. To jest ostrzeżenie dla wszystkich partii politycznych, bo w ciągu tych trzydziestu lat wszystkie partie polityczne przeszły przez Ministerstwo Zdrowia, a one zignorowały naszą propozycję. Bo priorytetem nie jest ustawa o eutanazji. Priorytetem powinno być uchwalenie ustawy o opiece nad chorymi, aby nie musieli prosić o eutanazję. Ponieważ postawiliśmy wóz przed koniem".
Wkład katolicyzmu rdzennych Indian w Ameryce Północnej
Szerokie spektrum kultur kształtowało katolicyzm w Ameryce Północnej i nie można go bez nich zrozumieć: Anglosasi, Afroamerykanie, Azjaci, Latynosi i rdzenni Amerykanie.
Gonzalo Meza-22 lipca 2021 r.-Czas czytania: 3minuty
Katolicyzmu w Ameryce Północnej nie można zrozumieć bez uwzględnienia wszystkich kultur, które wzbogaciły go na przestrzeni dziejów. Anglosasi, Afroamerykanie, Azjaci, Latynosi i rdzenni Amerykanie wzbogacili wiarę tego kraju o własne tradycje i charyzmaty. Jednak jeszcze kilkadziesiąt lat temu historia katolicyzmu w Ameryce Północnej była przedstawiana jako fragmentaryczne wizje: wizja anglosaska, wizja hispanoamerykańska, wizja afroamerykańska itd.
Była to historiografia bezładna, jakby to były dzieje różnych krajów. W ostatnim czasie pojawiły się inicjatywy mające na celu nie tylko przybliżenie historycznej narracji wiary w USA, ale także przedstawienie wkładu, jaki każda kultura ma do katolicyzmu. Wśród tych ostatnich wysiłków jest film dokumentalny "An Enduring Faith: The Story of Native American Catholicism", wyprodukowany przez Rycerzy Kolumba, który jest emitowany w niektórych stacjach telewizji publicznej w niedziele od 16 maja.
Istnieje około 4,5 miliona rdzennych Amerykanów, należących do 574 federalnie uznanych plemion, w tym Apaczów, Blackfeet, Czejenów, Chickasaw, Komanczów, Pueblo, Siuksów i innych. Większość z nich mieszka na "rezerwatach indiańskich": terytoriach, które mają własną jurysdykcję i choć znajdują się w obrębie jednego ze stanów USA, są autonomiczne. W USA jest 326 takich rezerwatów, największy to Navajo Nation Reservation, położony w stanach Arizona, Nowy Meksyk i Utah. Wielu tubylców wyznaje wiarę katolicką. W 2015 r. populację rdzennych katolików szacowano na 708 tys.
Istnieje nieco ponad 100 parafii przeznaczonych wyłącznie do obsługi tych społeczności, większość z nich w Kalifornii, Nowym Meksyku i Teksasie. W istocie, w ramach Amerykańskiej Konferencji Biskupów Katolickich istnieje Podkomisja do Spraw Rdzennych Amerykanów, która wśród swoich celów ma odpowiedzieć na potrzeby tej populacji i przyczynić się do uzdrowienia ran i konfliktów historycznych z przeszłości: "My, jako zróżnicowana wspólnota w Kościele, obejmujemy tę misję wraz ze wszystkimi świętymi, którzy odeszli przed nami, zwłaszcza ze św. Kateri Tekakwithą, poprzez edukację katolicką, przywództwo parafialne i posługę ewangelizacyjną Kościoła, rozwijamy wzajemne zaufanie i szacunek kulturowy".
Dokument "An Enduring Faith" rozpoczyna się w XVI wieku od objawień św. Marii z Guadalupe św. Juanowi Diego w Tepeyac. Następnie bada życie św. Kateri Tekakwithy i Mikołaja Czarnego Łosia, którego życie na rzecz ewangelizacji ludu Lakota inspirowało innych misjonarzy do niesienia orędzia zbawienia tym społecznościom; jego sprawa kanonizacji jest obecnie rozpatrywana.
Film mówi również o duchowych i kulturowych darach rdzennych Amerykanów oraz porusza dramaty w ich historii spowodowane niesprawiedliwą polityką rządu brytyjskiego i amerykańskiego. "Wiemy, że istnieje wiele negatywnych historii między rdzennymi mieszkańcami a tymi, którzy przybyli z Europy. Ale jednym z pozytywów jest to, że przyszła też Ewangelia i od momentu jej przybycia jest obecna wśród ludności tubylczej - mówi jeden z rozmówców. "Kiedy pytają mnie, czy jestem hinduską chrześcijanką czy hinduskim chrześcijaninem, mówię im, że nie obchodzi mnie to. Ważne jest to, że wiem, że Bóg jest w moim sercu i że jestem jego dzieckiem - mówi rdzenny Amerykanin. Film podkreśla podstawowe wartości tych kultur, w tym świętość ludzkiego życia, szacunek dla stworzenia i sprawiedliwość naprawczą. Rdzenni Amerykanie byli pierwszymi osadnikami na tym terytorium, jednak ich historia od czasu kolonizacji jest pełna tragedii, oszustw i niesprawiedliwości.
Dokument ten niewątpliwie przyczyni się do powstania pełniejszej i bardziej jednolitej historiografii katolicyzmu w Ameryce Północnej. Wizja niefragmentaryczna, która przyczynia się do podkreślenia, że wiara katolicka w USA została wzbogacona wcześniej i teraz wkładem kultur anglosaskich, afroamerykańskich, azjatyckich, hispanoamerykańskich i rdzennie amerykańskich.
Jest to bogactwo naszej wiary. Jak zauważa Amerykańska Konferencja Biskupów Katolickich, "dla tych, których Chrystus powołał, jest radość i zdumienie w odnajdywaniu Chrystusa w osobach i rodzinach, które tworzą tak rozległy gobelin kultury, duchowości i łaski. Podgląd dokumentu dostępny jest w języku angielskim:
VIII Stulecie Katedry w Burgos, przesłanie świadków
Juan Álvarez Quevedo, delegat ds. dziedzictwa diecezji Burgos, wspaniale wprowadza nas w cudowną katechezę 800-letniej historii kamienia.
Juan Álvarez Quevedo-21 lipca 2021 r.-Czas czytania: 9minuty
Rok temu, z okazji 8. stulecia katedry w Burgos, ówczesne czasopismo "Palabra" poświęciło specjalny numer, w którym szczegółowo omówiło wszystkie aspekty tej uroczystości, która będzie miała miejsce 20 lipca 2021 r. i która będzie obchodzona 20 lipca 2021 r. możesz przeczytać cały artykuł pod tym linkiem jeśli jesteś prenumeratorem naszego magazynu.
Z tej okazji proponujemy tekst Juan Álvarez Quevedo, Delegat ds. dziedzictwa diecezji Burgos, który w znakomity sposób wprowadza nas w cudowną katechezę kamienia z 800-letniej historii poprzez jej najbardziej znaczące elementy.
Kiedy ktoś przybywa do katedry w Burgos, to z bardzo konkretnego powodu; ale może on być tak różnorodny, że kombinacja wszystkich z nich może być użyta do sformułowania traktatu o socjologii. W trakcie obchodów i wydarzeń odbywających się z okazji 8. stulecia położenia pierwszego kamienia, do Katedry podeszło wiele osób, które były pod wrażeniem wydarzenia, tego co zobaczyły w związku z Dziedzictwem lub wspomnieniem wydarzenia, które nadal jest żywą historią w życiu Kościoła, zarówno w diecezji, jak i w społeczeństwie Burgos.
Turyści, wierni Kościoła diecezjalnego, pielgrzymi w drodze do Santiago, miłośnicy Dziedzictwa, badacze architektury, czciciele Chrystusa z Burgos, miłośnicy muzyki i teatru, gorliwi współpracownicy dialogów, przedstawiciele organizacji publicznych i prywatnych..., cała ta różnorodność osób przybyła do Katedry w Burgos w ostatnich miesiącach.
Wiele innych osób z innych powodów uczestniczyło w różnych zajęciach w tej świątyni. Bardzo trudno jest znaleźć jednolitą motywację, która poruszyła ich wszystkich, by przybyć w to emblematyczne miejsce. Wkrótce pojawi się inna motywacja, która wypełni kaplice i nawy tej Katedry; to obchody Jubileuszu, które w ciągu całego roku pozwolą nam kontemplować go oczami wiary, z inną motywacją. Z pewnością, gdy niektórzy z wymienionych bohaterów przybyli do tej świątyni, nie zapomnieli o tej motywacji: jest to budowla, która służy kontemplacji Boga na ziemi.
Anegdota o kamieniarzach
Kiedy grupa dzieci lub młodzieży zbliża się do katedry, przy drzwiach Sarmental, kiedy mają przed oczami kilka otwartych drzwi umożliwiających dostęp do wnętrza, zwykle pytam ich: gdzie jesteśmy?
Odpowiedzi są bardzo różne, więc korzystam z okazji, by powiedzieć: to bardzo ważne, święte miejsce, a robię to opowiadając anegdotę, prawdziwą lub fikcyjną. Jest on następujący: Kiedy budowano tę katedrę, jeszcze w XIII wieku, pewien bardzo zaniepokojony sąsiad widział kamieniarzy wspinających się na rusztowanie; pierwszego dnia, kiedy przechodził obok, zapytał robotnika "Co tam robisz, mój dobry człowieku?" Odpowiedział: "Wytrzymując upał dnia i ciężkie godziny pracy". Okazjonalny gość wracał do domu, myśląc o ciężkiej pracy kamieniarzy. Minął drugi dzień i zapytał innego robotnika: "Czy praca idzie dobrze?" Ten odpowiedział: "Oto zarabiam na chleb dla moich dzieci, które tak bardzo go potrzebują". Wreszcie wrócił trzeciego dnia i mając rusztowanie nieco wyżej, zapytał trzeciego robotnika: "Co to za praca, którą wykonujesz?" A ten odpowiedział: "Buduję katedrę". Mówię więc młodym ludziom: drzwi są dla nas otwarte; jesteśmy zaproszeni, by wejść do katedry, być w niej bohaterami, jak ci artyści z XIII wieku.
Aby odkryć prawdziwy powód naszego wejścia do katedry musimy zrozumieć czym jest świątynia katolicka, czego się w niej uczymy, do czego została stworzona. W ten sposób znajdziemy nie tylko kolejną czy inną motywację pójścia do katedry, ale podstawę czy powód naszej wizyty czy naszego wejścia do tego miejsca.
W tym celu przyjrzę się pokrótce pewnym drobnym szczegółom sztuki naszej katedry i temu, jak wszyscy jesteśmy świadkami zawartego w niej przesłania, a tym samym stajemy się protagonistami tej świątyni. Te drobne i niezwykłe szczegóły sprawiają, że odkrywamy ten protagonizm i religijne przesłanie świątyni. Resztę opracowań dotyczących historii, sztuki czy restauracji Katedry analizują już inni ludzie, którzy znają te szczegóły techniczne do perfekcji.
Santa Maria i drzwi przebaczenia
Katedra w Burgos, widziana z zewnątrz, posiada trzy bardzo znaczące fasady, które wprowadzają nas w misteria odprawiane wewnątrz.
Juan Álvarez Quevedo
Na przykład, jeśli apsyda jest ozdobiona ołtarzem najwyższej jakości lub witrażami, które pozwalają nam odkrywać tajemnice poprzez światło, a dodatkowo posiada na fasadzie rodzaj ołtarza zewnętrznego, znajdujemy się przed zespołem o podwójnej wartości, który ukazuje tajemnice Zbawienia od wewnątrz, ale przygotowuje to oddziaływanie od zewnątrz, aby zaprosić odwiedzającego do wejścia w kontemplację.
Katedra w Burgos, widziana z zewnątrz, posiada trzy bardzo znaczące fasady, które wprowadzają nas w misteria odprawiane wewnątrz, będące streszczeniem Historii Zbawienia zapisanej w kamieniu w trzech rozdziałach, i które zapraszają tych, którzy je kontemplują, do wejścia w przesłanie.
Fasada Santa María, która otwiera się na plac o tej samej nazwie, jest drzwiami Przebaczenia, miejscem, przez które wchodzą pielgrzymi i jubilaci pragnący otrzymać tę łaskę. Jest to punkt odniesienia dla całej Katedry: Maryja jest patronką Kościoła, mieści szereg kaplic poświęconych Jej tajemnicom i wprowadza nas w Historię Zbawienia, ponieważ są to początki tego wielkiego projektu Boga, który pragnie liczyć na Maryję, swoją Matkę, aby nadać pełnię temu planowi.
Ponieważ centrum tej historii jest zakorzenione w narodzie izraelskim, który jest zapowiedzią Kościoła, mamy w centrum fasady Gwiazdę Dawida, która służy do obramowania okna różanego. Maryja i Jej Lud stanowią początkową ramę tej historii, są bohaterami tej pierwszej fasady, która jest uzupełniona ośmioma posągami różnej wielkości; według niektórych autorów przedstawiają one postacie z Ludu Izraela i są związane z Dziewicą.
Natomiast w górnej części centrum znajdujemy obraz i tekst objaśniający fasadę: wizerunek Dziewicy z Dzieciątkiem z księżycem pod stopami; po jej bokach pojawia się tekst odnoszący się do niej: "...".Pulchra es et decora"(Jesteś piękna i piękna). Dodanie iglic, wykonane w XIV wieku z mottami biskupów Alonso de Cartagena i Luis de Acuña, "Pax vobis" y "Ecce agnus Dei"Pomaga to powiązać fasadę z innym momentem historii zbawienia, którym jest Kościół, ale który konkretyzuje się w pracy i działaniu biskupów w Kościele lokalnym.
Sarmental, Chrystus
Następna fasada ujawnia kolejny moment tej historii i jest dostępna z Plaza de San Fernando. Jest to Portada del Sarmental, w której Chrystus jest głównym bohaterem; w niej i na bardzo małej przestrzeni, ale z nieporównywalnym bogactwem, opisane są cztery momenty, z których ostatni przedłuża się w Historii. Są one następujące. W centrum pojawia się Chrystus, bohater tej okładki, siedzący, błogosławiący prawą ręką i z otwartą księgą Ewangelii; jest Słowem Wcielonym, które przynosi i głosi Zbawienie poprzez swoje Słowo. Obok Niego stoją ewangelicy, przy swoich pulpitach z epoki i ze swoimi atrybutami, Przyjmują to przesłanie na piśmie; jest to Jego Słowo przekazane dalej.
Poniżej tej grupy znajduje się dwunastu apostołów z księgą Ewangelii, którzy postanawiają ją głosić; i wreszcie czwarty moment, postać biskupa, jako następcy apostołów, który przynosi na tę ziemię orędzie Zbawienia; orędzie to jest reprezentowane tak, że Słowo rozprzestrzenia się w historii na przestrzeni wieków. W archiwoltach tej fasady ukazana jest liturgia Kościoła, z aniołami, muzykami i starszymi, a w górnej części także z aniołami niosącymi świece i kandelabry.
Coronería, apostołowie
Trzecim ważnym wejściem na zewnątrz jest to, które znajduje się w północnym końcu transeptu i jest znane jako drzwi Apostołów, aby sugerować, że towarzyszą nam w tym procesie Zbawienia. Znajduje się on przy ulicy Fernán González. Jest to trzeci rozdział tego procesu, w którym wszyscy wierzący stają się protagonistami. Jest to egzamin końcowy, gdyż jeśli na ławie zasiada dwunastu apostołów, tympanon symbolizuje Sąd Ostateczny, czyli analizę życia wiernych przed udziałem w życiu Bożym. Chrystus pojawia się jako Sędzia, w towarzystwie Dziewicy i św. Jana Ewangelisty, a w dolnej części, pod baldachimem, wąskie drzwi, przez które trzeba przejść, z jednymi po prawej, a z innymi po lewej stronie, zgodnie z tekstem Mt 25, 41. Jest to cała historia, która angażuje bohaterów i czyni nas wszystkich jej uczestnikami.
Pierwszy chór katedry w Burgos znajdował się na czele nawy głównej, ale pod koniec XV wieku pojawił się pomysł powiększenia go i zastąpienia innym, o ówczesnej jakości artystycznej. Z tego powodu usunięto pierwotny chór, a od 1506 roku rozpoczęto prace nad nowym, które trwały do 1610 roku, a pracowało nad nim kilku wybitnych autorów.
To co nas w tym momencie interesuje to opis części z nich, zgodnie z celem tego opracowania. Znajdują się w niej 103 miejsca siedzące, a ponieważ znajduje się ona w centrum katedry, by chwalić Boga, podzielona jest na trzy poziomy: na dolnym znajdują się płaskorzeźby o tematyce biblijnej i hagiograficznej dotyczące życia codziennego; na górnym poziomie, opartym na narracjach z Księgi Rodzaju, znajdują się płaskorzeźby scen z Księgi Rodzaju przeplatane wizerunkami świętych i postaci biblijnych. Najbardziej jednak wyróżnia się zespół płaskorzeźb w górnych stallach chóru, gdzie przedstawiono życie Chrystusa od Zwiastowania do Zmartwychwstania.
Jest to Ewangelia w scenach, którą proponuje się wszystkim odwiedzającym Katedrę, a zwłaszcza młodzieży, aby mogli odkryć najważniejsze postacie w centrum Historii Zbawienia.
JuanÁlvarez Quevedo
Jest to Ewangelia w scenach, którą proponuje się wszystkim odwiedzającym Katedrę, a zwłaszcza młodzieży, aby siedząc na tych siedzeniach mogli odkryć najważniejsze postacie znajdujące się w centrum Historii Zbawienia i które są z nią związane. Ci goście, podobnie jak osoby uczestniczące w uroczystościach czy innych wydarzeniach kulturalnych lub religijnych, kojarzą się z najbardziej błyskotliwymi i wybitnymi momentami w życiu Ewangelii. Mogą w tym chórze wykonać retrospektywne zdjęcie miejsc, które zajmowali przez całe życie.
Kopuła
"In medio templi tui laudabo te et gloriam tribuam nomini tuo qui facis mirabilia".Pośród Twojej świątyni będę Cię chwalił i oddam Ci chwałę, bo czynisz cuda. Taki właśnie napis widnieje na podstawie ostatniego dzieła, które wśród wielu innych można przeanalizować, by zrozumieć sens przedstawień świadków. To zdanie artyści mogliby zostawić napisane drukowanymi literami, aby sugerować, że wykonując tę czynność, kontynuują Boże dzieło w stworzeniu.
Na zlecenie biskupa Acuña, Juan de Colonia około 1460-1470 roku wzniósł w transepcie kopułę w formie trzeciej wieży. Efektowna, elegancka i wystawna, o śmiałej konstrukcji, była ozdobiona wieloma kolumnami i zwieńczona ośmioma iglicami. Ponieważ zbudowano ją na szczycie pierwotnej budowli, która miała tylko prosty dach, w nocy z 3 na 4 marca 1539 r., po ustąpieniu jej filarów od strony północnej, zawaliła się całkowicie, pociągając za sobą także pobliskie sklepienia.
Kapituła jeszcze tego samego dnia postanowiła odbudować kopułę, zlecając to zadanie Juanowi de Vallejo, który inspirował się projektem Juana de Langres, ucznia Filipa Bigarny. W 1555 roku był prawie gotowy, ale ukończono go dopiero w 1568 roku. Obecny projekt ma wysoką ośmiokątną strukturę pryzmatyczną podzieloną na dwie części, z czterema dołączonymi wieżami zwieńczonymi smukłymi iglicami, które wzmacniają wizualne oddziaływanie centralnego bębna.
W sercu katedry
Artysta chce oddać Bogu to, co otrzymał, chce kontynuować dzieło stwórcy, dlatego wznosi się i chwali go, oddaje chwałę ze świątyni.
Juan Álvarez Quvedo
Znajdujemy się w samym sercu katedry. Wyobraźnia idzie w górę i widzi światło, które opromienia całą kopułę, od świtu do zmierzchu. Filip II powiedział, że wydawało się to bardziej dziełem aniołów niż ludzi. Ręka Boga unosi się nad tymi płaskorzeźbami, nad oknami i jako dzieło człowieka schodzi na chodnik świątyni, miejsce przeznaczone do ludzkiego spoczynku.
Artysta pragnie oddać Bogu to, co otrzymał, pragnie kontynuować dzieło Stwórcy, dlatego wznosi się w górę i ze świątyni oddaje Mu chwałę i uwielbienie; w ten sposób kontynuuje to dzieło Stwórcy. Jeśli na początku powiedział On niech będzie światło, a cały wszechświat zabłysnął, to teraz człowiek sławi Go ręką artysty, wypełniając mandat pracy. Talenty, które Bóg złożył w umyśle człowieka, czynią go artystą wszechświata, dopełniającym stworzenie i zaprzyjaźnionym z Bogiem. Ażurowe sklepienie, typowe dla Burgos, otwiera wnęki na modlitwę, a kadzidło otwiera uczucia boskości. Człowiek i Bóg współpracują w tym artystycznym cudzie.
Wniosek
Jeśli potrafimy marzyć, możemy zobaczyć katedry pełne światła, białe jak pierwszy dzień, ponieważ zostały w pełni odrestaurowane; możemy wyobrazić sobie dobrze zakonserwowane świątynie pełne turystów; możemy kontemplować cudowne prace ze złota i srebra za szklanymi gablotami, i marzymy o trasach pełnych marzeń i pełnych klejnotów, które wypełniają geografię i krajobraz. Jeśli tylko to, to nie odkryliśmy jeszcze pełni światła, nie widzieliśmy jeszcze cudów Boga, które zawierają te klejnoty.
Prawdziwą chwałą Bożą jest również to, że katedry służą jako miejsca spotkań ludu chrześcijańskiego, że kościoły są ośrodkami spotkań parafialnych i wspólnotowych, że monstrancje, krzyże procesyjne i kielichy swoim świetlistym blaskiem prowadzą nas do Boga.
Nie ma znaczenia, czy nasze muzea odwiedza wielu czy niewielu turystów, pilniejsze jest, aby były one itinerarium wiary i pytań, aby sztuka służyła światu kultury i służyła turystom duszpastersko; aby każda ze świątyń była punktem zapalnym pokoju i solidarności dla świata, który wciąż potrzebuje i szuka Boga.
Wszyscy bohaterowie Katedry, odzwierciedleni w obrazach i płaskorzeźbach, stają się dziś mężczyznami i kobietami XXI wieku, którzy nadal piszą swoją historię, aby być protagonistami swojego gwiezdnego momentu w tej Drodze Zbawienia.
AutorJuan Álvarez Quevedo
Delegat ds. dziedzictwa diecezji Burgos, wiceprzewodniczący Kapituły Katedralnej.
Subskrybuj magazyn Omnes i ciesz się ekskluzywnymi treściami dla subskrybentów. Będziesz mieć dostęp do wszystkich Omnes
Kontynuując Ewangelię Marka, czytalibyśmy o rozmnożeniu chlebów na korzyść tłumu, który Jezus widział "jak owce bez pasterza i którzy nie mieli nic do jedzenia. Wybór liturgii polega natomiast na poszerzeniu refleksji teologicznej nad tym epizodem; i tak przez pięć niedziel czytamy szósty rozdział Ewangelii Jana, gdzie po rozmnożeniu chlebów otwiera się dyskurs o chlebie życia, objawienie nam przez Jezusa tajemnicy swojej obecności w chlebie, który da nam, a wraz z nim, życie wieczne. Fakt, że rozmnożenie chleba i ryb jest jedynym cudem, o którym mówią cztery Ewangelie, a Mateusz i Marek opowiadają o nim dwukrotnie, ujawnia głębokie znaczenie: jest to decydujący znak, aby zrozumieć Jezusa w Jego współczuciu dla ludzkiego cierpienia, a także w Jego planie wejścia w komunię z całą ludzkością, na przestrzeni wieków, poprzez Eucharystię.
W relacji Jana zauważamy, że tłum idzie za Jezusem, bo uzdrawia chorych. Wchodzi na górę i siedzi tam. Góra była miejscem, gdzie Bóg dał Mojżeszowi prawo, zapisane na kamiennych tablicach. Kiedy Jezus wchodzi na górę, przygotowuje się, by dać nam coś z nowego prawa, które wypisuje na sercach. Pascha jest bliska: to, co Jezus ma zamiar uczynić, jest ściśle związane z Paschą Jego przyszłego odkupienia. Jezus patrzy w górę, jak wtedy, gdy się modli: patrząc sercem na ubóstwo ludzi, to tak jakby się modlił, a Ojciec Go słyszy. Chce zaangażować Filipa i pyta go, jak nakarmić tych ludzi, choć on już wie, jakie będzie rozwiązanie. Jezus jest także nauczycielem umiejętności współpracy. Filip i Andrzej widzą sprawy z punktu widzenia ludzkich sił: dwieście denarów, czyli pięć jęczmiennych chlebów i dwie ryby, nie wystarczą dla nikogo.
Zasób pochodzi od dziecka, które spontanicznie oddaje swoje jedzenie: oddaje wszystko, co jest jego. Kościół potrzebuje entuzjazmu i szaleństwa młodzieży. Potrzebujemy nowości chleba jęczmiennego, który wiosną jako pierwszy ze zbóż owocuje. Miejsce, które wybrał Jezus jest piękne w krajobrazie, jest wygodne na trawie, gdzie ci wszyscy ludzie mogą usiąść. Według Jana to sam Jezus rozdaje chleb po dziękczynieniu, modlitwie, która nadaje Eucharystii jej nazwę. Być może uczniowie mu pomagają: jest pięć tysięcy mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci. Dobrze jest jednak zauważyć, że to sam Jezus daje nam chleb. Z pewnością dwunastu zbiera resztki: po jednym koszu. W ten sposób odczuwają, jak wiele to waży: w ten sposób na zawsze wyryte jest w ich pamięci, że hojność Boga jest nadobfita, że Eucharystia jest niewyczerpana.
Nadszedł czas. W niedzielę 25 lipca, po raz pierwszy w historii, m.in. Światowy Dzień Dziadków i Osób Starszych -ogłosił papież Franciszek na ostatnim styczniowym Anioł Pański, tuż przed uroczystością świętych Joachima i Anny, "dziadków" Jezusa.
W tym roku wpisze się ona w inicjatywy Roku Rodziny "Amoris Laetitia" koordynowanego przez. Dykasteria ds. Świeckich, Rodziny i Życia i będzie obchodzony we wszystkich diecezjach świata, które poświęcą jedną ze swoich niedzielnych Mszy Świętych na obchody tego Dnia.
Młodzi ludzie - "wnuki" - będą również mobilizowani wizytami w szpitalach czy domach starców, nie zapominając o pamięci o tych, którzy nie dotarli do Covid-19, być może z chwilą modlitwy poprzez odczytanie ich nazwisk i zapalenie świeczki.
W Orędziu napisanym na ten pierwszy Światowy Dzień Papież Franciszek podkreślił znaczenie powołania "trzeciego wieku", powołanego do "strzeżenia korzeni, przekazywania wiary młodym i opieki nad maluczkimi". Sam zaproponował "wizytę anioła" w tym dniu dla każdego dziadka i każdej starszej osoby, "zwłaszcza tych najbardziej samotnych".
Papież przypomniał też, że cały Kościół jest blisko ludzi, którzy się starzeją: "troszczy się o was, kocha was i nie chce zostawić was samych" i podkreślił, że "nie ma wieku, w którym można wycofać się z zadania głoszenia Ewangelii, z zadania przekazywania tradycji wnukom".
Dla Papieża liczy się budowanie świata jutra "w braterstwie i przyjaźni społecznej" i z tego powodu osoby starsze są fundamentalne, jedyne, które mogą pomóc we wprowadzeniu w życie trzech podstawowych filarów tej konstrukcji: "marzeń, pamięci i modlitwy".
Dla Papieża liczy się budowanie świata jutra "w braterstwie i przyjaźni społecznej" i z tego powodu osoby starsze mają fundamentalne znaczenie.
Giovanni Tridente
Krótko mówiąc, musimy najpierw "marzyć" o świecie sprawiedliwości, pokoju i solidarności, i musimy przekazać te marzenia młodym ludziom. Nie byłoby to możliwe bez "pamięci", którą mogą podzielić się tylko ci, którzy ją przeżyli - jak "dziadkowie", którzy doświadczyli tragedii wojny i zniszczenia. Wreszcie "modlitwa", i to modlitwa osób starszych, "jest płucem, którego Kościół i świat nie mogą być pozbawione", jak napisał Franciszek w Evangelii Gaudium.
Odpust zupełny
Na prośbę Dykasterii ds. Świeckich, Rodziny i Życia Penitencjaria Apostolska wydała dekret, na mocy którego odpustu zupełnego udziela się tym, którzy w jakikolwiek sposób uczestniczą w tym Dniu. Oprócz zwykłych warunków (spowiedź sakramentalna, komunia eucharystyczna i modlitwa według intencji Najwyższego Papieża), odpust otrzymują także ci, którzy "poświęcą odpowiednią ilość czasu, aby odwiedzić osobiście lub wirtualnie swoich starszych braci i siostry w potrzebie lub trudnościach: chorych, opuszczonych, niepełnosprawnych...".
Najważniejszym punktem dnia będzie Msza Święta w Bazylice Watykańskiej pod przewodnictwem papieża Franciszka, w której weźmie udział reprezentacja dziadków i osób starszych z diecezji rzymskiej. W międzyczasie można być obecnym na portalach społecznościowych dzięki kampanii 1TP5I'malwayswithyou, inspirowanej tematem wydarzenia, za pomocą której można opowiedzieć o różnych inicjatywach.
Subskrybuj magazyn Omnes i ciesz się ekskluzywnymi treściami dla subskrybentów. Będziesz mieć dostęp do wszystkich Omnes
Profesor ds. Papieski Uniwersytet Świętego Krzyża podkreśla w tej drugiej części wywiadu, jak "Kościół ma tożsamość, której nie może zmienić. Sam jest wierzącyMisja: opiera swoją wiarę na Bogu. Jednocześnie ma misję do spełnienia, więc musi być wiarygodny. Ale nawet wtedy to nie wystarczy: musi być także ".droga".
Alfonso Riobó-21 lipca 2021 r.-Czas czytania: 6minuty
Oferujemy drugą część wywiad którą Juan Narbona, profesor komunikacji cyfrowej na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża, przekazał Omnesowi. W pierwszej części, opublikowanej kilka dni temu, tłumaczył, że brak zaufania do instytucji osłabia społeczeństwo, a teraz skupia się na Kościele.
Czy można twierdzić, że brak zaufania to coś więcej niż tylko problem z komunikacją?
- Komunikacja służy wyciągnięciu ręki, gdy uzna się, że jest się godnym zaufania, i uruchomieniu mechanizmów, które czynią nas godnymi tego zaufania. W organizacji misją działu komunikacji jest przypominanie o inspirującej roli wartości, tworzenie kultury korporacyjnej w służbie ludziom (na przykład poprzez słuchanie) oraz pokazywanie w słowach i obrazach, które są zrozumiałe, własnej propozycji. Ale każdy, kto wykorzystuje komunikację do ukrycia własnego niespójnego, egoistycznego lub nieudolnego zachowania, prędzej czy później poniesie porażkę.
Na przykład, gdyby jakaś rzeczywistość Kościoła, chcąc dotrzeć do tych, którzy są daleko, broniła prawd sprzecznych z wiarą, to być może wydawałoby się, że ma większe możliwości - "są blisko ludzi" - lub życzliwość - "mają nowoczesną i otwartą mentalność" - ale przestałaby być praworządna, a przez to prędzej czy później straciłaby zaufanie tych, którzy chcą dawać świadectwo wiary. Jak mawiał Groucho Marx: "To są moje zasady, a jeśli ci się nie podobają, mam inne...". Ktoś taki nie wzbudza zbytniego zaufania, prawda?
W niektórych kręgach istnieją obawy o utratę wiarygodności Kościoła, do której mogą doprowadzić doniesienia o nadużyciach seksualnych. Czy istnieje bezpośredni związek między tymi dwoma kwestiami?
- Skandale te niewątpliwie nadszarpnęły wiarygodność Kościoła. Tam, gdzie takie przypadki miały miejsce, dały obraz instytucji, która broniła raczej siebie niż ludzi, których miała chronić. I w wielu przypadkach tak właśnie było.
Ponowne wzbudzenie zaufania to długi proces, który wymaga cierpliwości, ponieważ zanim zaufanie zostanie odzyskane, należy zmienić dynamikę, która umożliwiła popełnienie tych zbrodni i kłamstw.
Niekiedy twierdzi się, że odzyskanie wiarygodności wymagałoby zmiany treści proponowanych wiernym, aby uwierzyli...
- Zdrowe pragnienie reformy jest bardzo pozytywne, jeśli generuje zmiany zgodne z własną tożsamością i misją. Nie chodzi o rezygnację z tego, kim się jest, aby odzyskać aplauz publiczności. To byłaby fałszywa zmiana.
Kryzysy są okazją do powrotu do korzeni, do odkurzenia powodów, dla których dana organizacja czy inicjatywa powstała. Są też okazją do uwolnienia się od nabytego z czasem bezużytecznego balastu, od złych praktyk czy sposobów postępowania, które służyły przez pewien czas, ale których musimy umieć się pozbyć, jeśli nie pomagają w realizacji misji, którą w przypadku Kościoła jest zbawienie dusz.
Rozeznanie, co można, a czego nie można zmienić, jest ćwiczeniem wymagającym dużej rozwagi i odwagi. Jak powiedziałem na początku, granice, w których możemy się poruszać, są wyznaczone przez to, kim jestem i jaka jest moja rola. Te wytyczne dotyczą Kościoła, każdej organizacji i każdego z nas.
Powiedziałeś, że zasłużenie zaufanie wymaga wykazania się uczciwością, życzliwością (pragnieniem dobra drugiej osoby) i zdolnością. Jak komunikować "niespójność" jest w pewnym sensie nieunikniona, ponieważe Kościół składa się zarówno z grzeszników, jak i świętych?
- Komunikowanie swojej wrażliwości to delikatny, ale konieczny temat. Na przykład przepraszanie może kosztować, ale jest to działanie, które pomaga przywrócić wartości, które się zdradziło. Jeśli organizacja, w której doszło do niewłaściwego zarządzania pieniędzmi, przeprasza, to przyznaje, że chce kierować się w przyszłości uczciwością finansową.
Ciągle powtarzam, że przebaczenie musi być zgodne z zasadą trzech r: "uznać" wyrządzonej szkody, "naprawa" tak dalece jak to możliwe, szkody wyrządzone drugiej stronie oraz "sprostowanie". okoliczności, które mogły doprowadzić do tego wykroczenia. Nie zawsze jest to łatwe, ale przepraszanie - przyznanie się do tego, że własne postępowanie odbiegło od wartości, które powinny nami kierować - jest wołaniem grzesznika, który ma jeszcze nadzieję, że może być święty. Uznanie własnej słabości jest paradoksalnie podstawą, na której można solidnie pracować nad odzyskaniem zaufania innych.
Prośba o przebaczenie, - to pytanie Ewangelii - jak często? Ponadto od jednych w Kościele oczekuje się również przepraszania i ponoszenia konsekwencji za błędy innych.
- Kościół czuje się w obowiązku prosić o przebaczenie za przestępstwa popełnione przez niektórych swoich ministrów i będzie musiał to robić tak długo, jak długo ludzie będą krzywdzeni. Odsyłam jednak do trzech "r" powyżej: pokazują one, że prośba o przebaczenie jest aktem ważnym, poważnym, głębokim. Ważne jest, aby go nie trywializować, ani nie używać jako narzędzia marketingowego.
Równie poważna jest prośba o przebaczenie: trzeba wyjaśnić powody, a nie żądać go tylko po to, by upokorzyć drugą stronę lub zemścić się za doznane krzywdy. Jeśli szuka się sprawiedliwości, to tak, jest to jak najbardziej uzasadnione. Co więcej, Kościół jest powołany, by wyjść poza sprawiedliwość i być nauczycielem miłości.
Co do "życzliwości", to czy można postawić pytanie, czy Kościół chce dobra wiernych?
- Jak powiedział Papież, "władza to służba", co niekiedy było źle rozumiane ani przez tych, którzy sprawują władzę, ani przez tych, którzy za nią podążają. Dlatego z podejrzliwością patrzymy na przywódców wielu instytucji, nie tylko Kościoła. Obecny kryzys zaufania do tych organizacji, które są zarządzane przez system strukturalny, musi dać nam do myślenia. Nie chodzi o wyeliminowanie hierarchii - które są konieczne - ale o znalezienie nowych sposobów uczestnictwa. Więcej dialogu może pomóc każdej osobie poczuć się odpowiedzialną za przyszłość i dobrą kondycję własnej organizacji - także Kościoła; pomogłoby to znaleźć twórcze propozycje, aby sprostać wyzwaniom społeczeństwa w ciągłych zmianach, zrozumieć trudności tych, którzy kierują organizacją, poznać potrzeby i oczekiwania tych, którzy są jej częścią, mieć pełniejszą i bardziej realistyczną wizję kontekstu, w którym pracują....
Moim zdaniem synodalność zaproponowana przez papieża Franciszka - która jest dobrem zakorzenionym teologicznie, a nie tylko techniką demokratycznego uczestnictwa - jest przykładem, ale każda rzeczywistość musi znaleźć własne metody zwiększenia słuchania i uczestnictwa. Krytyczny zmysł, który wszyscy posiadamy, może zostać przekształcony w coś pozytywnego, jeśli uda nam się znaleźć system, który ukierunkuje go na konstruktywne rozwiązania.
Przejdźmy teraz do zdolności. W jakim sensie Kościół może być "kompetentny"? Katolicy zawsze mają możliwość czynienia dobra, ale nie zawsze to robimy.
- Zawsze będziemy mieli w Kościele wrażenie, że nie jesteśmy w stanie zaoferować światu pełnego cudu chrześcijańskiego przesłania. Nie oznacza to, że w każdym wieku musimy dążyć do odnowienia naszego języka, ubrać nasze głoszenie w nowe słowa, które wzbudzą zainteresowanie ludzi. Aby to osiągnąć, należy nauczyć się słuchać. Jak powiedział poeta Benedetti: "Kiedy my mieliśmy odpowiedzi, oni zmienili pytania". Takie wrażenie możemy odnieść w Kościele.
Jakie pytania stawiają dziś ludzie i dlaczego chrześcijańska propozycja nie zawsze odpowiada na ich pytania? Nie możemy też zapominać, że w spolaryzowanym świecie, w którym jest mało miejsca na dialog i w którym emocje mają czasem zbyt wielką wagę, spokojne i stałe świadectwo chrześcijan - na przykład w dziełach miłosierdzia - będzie nadal ogromnym źródłem zaufania.
Prace pokazują, że jesteśmy zdolny aby czynić dobro. Lubię cytować to, co św. Franciszek powiedział do swoich uczniów, aby przypomnieć im o wartości świadectwa: "Wyjdźmy i głośmy, jeśli trzeba nawet słowami". Czasem wystarczy zdać się na ogromną moc spójnego życia. Działania komunikują się same przez się, gdy są dobrze wykonane.
Gdzie zakotwiczyć wierność, jeśli jest postrzegany brak spójności w działaniach?
- Pamiętajmy często, że nie musimy być wierni instytucji, ale Osobie. Chrystus i jego Kościół są nierozłączne, dlatego jesteśmy pewni, że w Kościele znajdujemy Chrystusa. Ale każdy człowiek poszukuje skarbu wiary w różnych kontekstach kulturowych, społecznych i intelektualnych. na stronie Kościoła. Dlatego czasem, aby zachować wierność, konieczna jest zmiana akcesoriów. Wierność to nie bezruch, ale miłość w ruchu.
Czy tracąc "zaufanie" części ludzi, Kościół traci "wiarygodność"?
- Jak powiedzieliśmy na początku, zaufanie jest związane z oczekiwaniami wobec innych. Czasami niektórzy ludzie mogą mieć wobec Kościoła oczekiwania, których nie może on spełnić. Bycie konsekwentnym w wierze, nawet jeśli kosztuje nas to utratę zaufania jednych, może wzmocnić zaufanie innych.
Kościół ma swoją tożsamość, której nie może zmienić. Sam jest wierzącyMisja: opiera swoją wiarę na Bogu. Jednocześnie ma misję do spełnienia, więc musi być wiarygodny. Ale nawet wtedy to nie wystarczy: musi być także ".droga". Nie możesz kochać tego, co budzi twój strach lub podejrzenia, ale możesz kochać tych, którzy chcą twojego dobra, są spójni i wiedzą, jak ci pomóc, nawet jeśli się mylą. Dlatego powiedziałbym, że chrześcijanie i Kościół muszą nabyć te trzy kolejne cechy: jesteśmy powołani do bycia wierzącymi, wiarygodnymi i "miłymi".
Opinia publiczna porusza się tak szybko, że prawie nie ma czasu na myślenie. Jak w tym kontekście przekazywać takie kwestie jak wiara czy Kościół, które wymagają powolnego namysłu?
-Internet przyspieszył komunikację, zwiększając ilość informacji i zmniejszając, w tym samym tempie, nasze możliwości analizy. Whatsapps, maile, seriale, posty, historie... wdzierają się w każdą z naszych przestrzeni uwagi. Jeśli się nie zabezpieczymy, po prostu stracimy zdolność do refleksji - która jest nawykiem plastycznym, jak każdy inny.
Sherry Turkle, pionierka w analizie społecznego wpływu internetu, przekonuje, że aby internet nie wyalienował nas od innych, konieczne jest promowanie fizycznego dialogu: w domu, z przyjaciółmi, w pracy... Ale także z samym sobą! Ta wewnętrzna przestrzeń jest niezbędna do pielęgnowania naszej wiary - która jest również relacją osobistą - w refleksji, w modlitwie, w ciągłym studiowaniu. W pozornym paradoksie, w społeczeństwie o szybkim tempie, Kościół może zyskać atrakcyjność jako poważna przestrzeń refleksji i równowagi, także dla osób niewierzących. Aby oni nam zaufali, musimy najpierw zaufać, że wiara jest potężnie pociągająca.
Aby zapewnić najlepsze doświadczenia, używamy technologii takich jak pliki cookie do przechowywania i/lub uzyskiwania dostępu do informacji na urządzeniu użytkownika. Wyrażenie zgody na te technologie umożliwi nam przetwarzanie danych, takich jak zachowanie podczas przeglądania lub unikalne identyfikatory na tej stronie. Brak zgody lub jej wycofanie może negatywnie wpłynąć na niektóre funkcje.
Funkcjonalny Zawsze aktywne
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest ściśle niezbędny do uzasadnionego celu umożliwienia korzystania z określonej usługi wyraźnie żądanej przez abonenta lub użytkownika lub wyłącznie w celu przeprowadzenia transmisji komunikacji za pośrednictwem sieci łączności elektronicznej.
Preferencje
Techniczne przechowywanie lub dostęp są niezbędne do uzasadnionego celu przechowywania niezamówionych preferencji subskrybenta lub użytkownika.
Statystyki
Techniczne przechowywanie lub dostęp wykorzystywane wyłącznie do celów statystycznych.Przechowywanie lub dostęp techniczny, który jest wykorzystywany wyłącznie do anonimowych celów statystycznych. Bez wniosku, dobrowolnej zgody dostawcy usług internetowych lub dodatkowych zapisów od strony trzeciej, informacje przechowywane lub pobierane wyłącznie w tym celu nie mogą być wykorzystane do identyfikacji użytkownika.
Marketing
Techniczne przechowywanie lub dostęp jest niezbędny do tworzenia profili użytkowników w celu wysyłania reklam lub śledzenia użytkownika na stronie internetowej lub na wielu stronach internetowych w podobnych celach marketingowych.