Bóg jest na każdym kroku

1 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

"Bóg nie istnieje w El Paso". Nagłówek nałożony na zdjęcie ogromnego jęzora żarzącej się lawy pochłaniającego dom w palmowym miasteczku El Paso osiągnął swój cel i niemal potroił "polubienia" bezpośrednio poprzedzających i następujących po nim postów opublikowanych na koncie Instagram hiszpańskiej gazety narodowej.

Czytając uważnie wiadomość, odkrywamy, że zdanie wybrane do zilustrowania fotografii wypowiada Rosa, mieszkanka El Paso, po przypomnieniu sobie, że erupcja wulkanu nastąpiła zaledwie miesiąc po pożarze, który również spowodował ewakuację kilku sąsiadów ze względu na ryzyko dotarcia ognia do ich domów.

Zdanie Rosy jest syntezą wielkiego pytania człowieka o Boga. Któż nie zadał sobie w tych dniach pytania, gdzie jest Bóg, kontemplując ucieczkę rodzin, strach na twarzach sąsiadów, udrękę tych, którzy stracili źródło utrzymania, swój interes, swoją iluzję? Wszyscy mamy prawo, Bóg dał nam prawo, do pytania dlaczego, do okazywania w takich sytuacjach jak ta naszych wątpliwości co do jego istnienia czy jego dobroci. Jest wrodzony bunt przeciwko niesprawiedliwości, przeciwko złu, dlaczego ja, dlaczego ja?

Pierwszego października, w święto świętej Teresy z Lisieux, przypomina mi się fragment z Opowieść o duszy w którym ta karmelitańska Doktor Kościoła opowiedziała o pielgrzymce, którą odbyła do Rzymu jako dziecko. Przejeżdżając przez Neapol, opisuje "ogień armatni" i "gruby słup dymu" Wezuwiusza oraz moc Bożą, którą widziała w jej manifestacji. Pomijając wulkaniczny zbieg okoliczności, święta, której delikatne zdrowie powodowało straszne cierpienia aż do śmierci w wieku 24 lat, wspominała podróż, którą odbyła z grupą bardzo dystyngowanych osób, zatrzymując się w książęcych hotelach, i zastanawiała się nad tym, że rzeczy materialne nie są gwarancją szczęścia, ponieważ "radość nie znajduje się w rzeczach, które nas otaczają, ale w najgłębszym wnętrzu naszej duszy (...). Dowodem jest to, że jestem szczęśliwsza w Karmelu, nawet pośród moich cierpień wewnętrznych i zewnętrznych, niż potem w świecie, otoczona wygodami życia".

Czy można więc stracić dom i nadal być szczęśliwym? czy można stracić zdrowie lub czekać na śmierć i nadal być szczęśliwym? czy można cierpieć i mówić, że Bóg istnieje i cię kocha?

Znana jest mała historia o człowieku, który u kresu swoich dni spacerował po plaży w towarzystwie Jezusa, przeglądając z nim całe swoje życie. Patrząc za siebie widział dwie pary śladów na piasku, ale chwilami ślady należały tylko do jednej osoby. Mężczyzna robił Panu wyrzuty: Spójrz, w najtrudniejszych chwilach mojego życia, kiedy straciłem pracę, kiedy miałem ten wypadek, kiedy umarła moja córka... W chwilach, kiedy najbardziej Cię potrzebowałem, zostawiłeś mnie samego. Pan, uśmiechając się, przerzucił mu rękę przez ramię, wskazał na te odległe ślady i wyjaśnił: patrz uważnie. W tych trudnych chwilach ślady, które znikają, nie są moje, są Twoje. I faktem jest, że gdy nie radziłeś sobie z życiem, to ja brałem Cię na swoje barki i dalej szedłem za Ciebie.

Jest to skandaliczna tajemnica Boga, który stał się wcielony i który cierpiał ze swoimi stworzeniami aż do momentu, w którym wołał: "Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? Czy nie jest to w skrócie zdanie Rosy o obrazie domu pochłoniętego przez magmę? Wiara pokazuje nam dziś, na popiołach La Palmy, tylko parę śladów stóp. Są to ślady stóp Jezusa, który bierze Różę i tylu innych na swoje ramiona, aby pomóc im iść, krok po kroku, we wszystkich Krokach naszych czasów.

AutorAntonio Moreno

Dziennikarz. Absolwent Nauk o Komunikacji oraz licencjat z Nauk o Religii. Pracuje w diecezjalnej delegaturze ds. mediów w Maladze. Jego liczne "wątki" na Twitterze dotyczące wiary i życia codziennego cieszą się dużą popularnością.

Ewangelizacja

Abigail Marsh: "Pomaganie innym jest niezbędne, aby doświadczyć prawdziwego szczęścia".

Przeprowadziliśmy wywiad do serii 5G Zrównoważony rozwój Abigail Marsh, ekspertka w dziedzinie psychologii społecznej i neuronauki afektywnej, o hojności i chęci pomocy innym obecnej w dzisiejszym społeczeństwie.

Diego Zalbidea-1 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 5 minuty

Wywiad z Abigail Marsh, starszym wykładowcą na Wydziale Psychologii i w Interdyscyplinarnym Programie Neuronauki na Uniwersytecie Georgetown. Posiada również tytuł doktora psychologii społecznej uzyskany na Uniwersytecie Harvarda w 2004 roku, prowadziła badania habilitacyjne w. Narodowy Instytut Zdrowia Psychicznego do 2008 roku.

Obecnie kieruje Laboratorium Neuronauki Społecznej i Afektywnej. Interesują go pytania tak różne jak: Jak ludzie rozumieją, co myślą i czują inni? Co sprawia, że decydujemy się na pomoc innym? Co stoi na przeszkodzie, abyśmy je skrzywdzili? Zajmuje się tymi pytaniami przy użyciu wielu podejść, w tym, między innymi, technik funkcjonalnego i strukturalnego obrazowania mózgu.

Jego badania były finansowane przez kilka Narodowych Instytutów Zdrowia, m.in. Narodowa Fundacja Naukioraz Fundacja Johna Templetona. Otrzymał kilka nagród m.in. Nagroda Pamięci Wyatta przyznany przez Narodowy Instytut Zdrowia Psychicznego i Nagroda Cozzarelli za doskonałość naukową i oryginalność przyznawaną przez Narodowa Akademia Nauk.

Jest również członkiem rad doradczych m.in. Narodowa Organizacja Dawców Nerek oraz 1DaySooneri jest czynnikiem zakłócającym Psychopatia jestCelem organizacji jest obalanie mitów związanych z chorobą i dostarczanie społeczeństwu rzetelnych informacji, w tym o objawach i wczesnych oznakach choroby. 

Wydał książkę o strachu i jego powszechności pt. The Fear Factor

-Co sprawia, że niektórzy ludzie są bardziej hojni niż inni?

Przyczyn jest wiele, od kulturowych po poszlakowe; od osobowości po przeżyte doświadczenia; od wiedzy po przyczyny biologiczne. Te przyczyny nie zawsze są łatwe do rozdzielenia. Większość ludzi jest hojna, gdy zdaje sobie sprawę, że ktoś potrzebuje pewnej pomocy, której jest w stanie udzielić, a jednocześnie postrzega tę osobę jako zasługującą na tę przysługę. Tak więc większość ludzi pomaga bliskim przyjaciołom i rodzinie, kiedy może, ale jest mniej skłonna do tego, gdy chodzi o osoby bardziej oddalone. Wyjątkowo hojni ludzie są niezwykle hojni dla każdego z dwóch powodów.

Czasem dlatego, że są bardziej niż przeciętnie wrażliwi na potrzeby innych; czyli naprawdę potrafią zdać sobie sprawę, że ktoś jest w niebezpieczeństwie. Mają dużą zdolność do empatii. Innym razem dlatego, że dostrzegają, iż wszyscy ludzie są godni pomocy. Można powiedzieć, że mają wielką pokorę i uniwersalną perspektywę. Altruistyczni dawcy nerek, których badałem, wydają się mieć obie cechy. Wśród czynników kulturowych sprzyjających hojności jest wysoki poziom subiektywnego dobrobytu. Ludzie, którzy dobrze prosperują, wydają się być bardziej hojni. 

-Czy odkryłeś związek między wdzięcznością a hojnością?

Tak, są one połączone przez pokorę. Wdzięczność to świetny sposób na zaszczepienie wielkiego poczucia pokory, ponieważ pomaga rozpoznać wszystkie talenty i dobroć innych, które mają tak wiele wspólnego z naszym własnym szczęściem. Pokora to cecha osobowości, którą uznaliśmy za najbardziej związaną z hojnością. 

-Czy uważasz, że ludzie są teraz bardziej hojni niż w przeszłości?

Tak mi się wydaje. Dzieje się tak głównie dlatego, że wydaje się, iż kiedy ludziom się powodzi, mają tendencję do bycia bardziej hojnymi, a z czasem coraz więcej osób na całym świecie znajduje się na wyższym poziomie dobrobytu. Myślę też, że w porównaniu z przeszłością, ludzie mają teraz zazwyczaj większe grono osób, które uważają za godne swojej pomocy. Wcześniej ludzie mieli węższe kręgi współczucia. 

"Ludzie mają teraz tendencję do posiadania większego kręgu osób, które uważają za godne swojej pomocy".

Abigail MarshEkspert w dziedzinie psychologii społecznej i neuronauki afektywnej.

-Czy istnieje wiele badań nad hojnością?

Jest ich zapewne znacznie więcej, niż można by uznać, nawet jeśli nie zawsze grupuje się je pod słowem "hojność". W wielu badaniach nad hojnością używa się takich terminów jak prospołeczność, altruizm, współczucie, filantropia, a nawet współpraca. Wszystkie te wątki wskazują na ten sam problem behawioralny, jakim jest możliwość pomagania innym. Robiąc przekrojowe wyszukiwanie tych terminów, znalazłem 45 000 artykułów z przynajmniej jednym z nich w tytule, opublikowanych tylko w przestrzeni ostatnich dziesięciu lat.

-Czy hojność może wzrastać w dorosłym życiu, czy też ma tendencję do stagnacji?

W rzeczywistości, ma tendencję do kontynuowania wzrostu przez całą dorosłość. Dorośli w średnim wieku są zazwyczaj bardziej hojni niż młodsi z wielu powodów. Mają tendencję do większej pokory i często są w sytuacji życiowej, w której osiągnęli wiele swoich osobistych celów, co oznacza, że mają tendencję do patrzenia wstecz na swoją społeczność. Jest też jasne, że hojność rodzi hojność. Kiedy ludzie doświadczają radości z dawania, często stymuluje ich to do powtórzenia tego doświadczenia.

Większość altruistycznych dawców nerek, z którymi współpracuję, była na przykład w przeszłości dawcami krwi lub szpiku. Dla nich jest to tak satysfakcjonujące doświadczenie, że obniża barierę pomagania w przyszłości. 

-Jaki jest profil najhojniejszych ludzi?

Ważną cechą jest to, że są pokorne. Mają tendencję do nie postrzegania siebie jako ważniejszych od innych. To co innego niż fałszywa skromność czy niska samoocena. Oznacza to, że nie myślą o sobie jako o kimś w zasadzie wyjątkowym czy ważniejszym od innych. Są też bardzo wrażliwe na cierpienie innych - gdy inni są smutni lub przestraszeni, dobrze to interpretują i reagują. Nie reagują jednak na cierpienie innych paniką. Skupiają się na potrzebach drugiej osoby, a nie na własnych uczuciach.

Dzięki temu są bardzo zdolni do pokonania własnego lęku, gdy inni znajdują się w sytuacji potrzeby. Nie wynika to z tego, że brakuje im lęku! Uważam, że mówienie tutaj o bohaterach i altruistach jest dużym błędem. Na ogół nie są. Jednak skutecznie udaje im się skupić na potrzebach innych i odłożyć na bok swoje lęki, gdy pojawia się taka potrzeba. 

-Jak poznać, czy jestem hojny?

Najlepszym sposobem, aby się tego dowiedzieć, jest zapytanie osób, które dobrze Cię znają. To powiedziawszy, moje doświadczenie jest takie, że ludzie, którzy zawracają sobie głowę tym pytaniem, są zazwyczaj hojni! Ludzie, którzy nie są hojni, nie martwią się o to, czy są, czy nie.

-Czy hojność zależy od pozycji finansowej ludzi?

Z pewnością nie. Jest wiele sposobów na bycie hojnym! Pomóż innym w potrzebie dając wskazówki, drobne, zachętę, a nawet pochwałę. To wszystko są różne formy hojności. Ofiarowanie komuś swojego czasu jest jedną z najbardziej hojnych rzeczy, jakie człowiek może zrobić. Ogólnie rzecz biorąc, kiedy ludzie czują, że poprawiają swoją sytuację, są bardziej skłonni do szczodrego działania.

Myślę, że należy to podkreślić, ponieważ stereotyp, że ludzie, którzy robią dobre rzeczy, stają się wredni i samolubni, nie jest do końca prawdziwy. Byłoby to straszne, gdyby tak było, ponieważ oznaczałoby to, że musielibyśmy wybierać między czynieniem dobra a czynieniem dobra innym. Jest to jednak tylko jeden z wielu, wielu czynników sprzyjających hojności. Szczodrzy ludzie mogą i często istnieją w całym spektrum finansowym.

-Czy istnieje granica hojności?

Jedna z najtrudniejszych kwestii, gdy mówimy o hojności, pojawia się, gdy mamy do czynienia z ograniczonymi zasobami. Na przykład, większość ludzi nie ma nieograniczonego czasu ani pieniędzy. Oznacza to, że każda godzina lub dolar wydane na pomoc jednej osobie nie mogą być wydane na pomoc innej. Wszyscy mamy zobowiązania wobec własnych rodzin i przyjaciół (i wobec siebie samych!), które siłą rzeczy ograniczają środki, jakie możemy przeznaczyć na tych bardziej od nas odległych.

-Dlaczego hojność czyni ludzi szczęśliwymi?

Powodów jest wiele. Jednym z nich jest to, że jesteśmy skonfigurowani tak, aby doświadczać radości zastępczej. Kiedy przekazujemy innym radość lub ulgę, nie możemy nie doświadczyć radości w sposób zastępczy. Innym powodem jest to, że sprawia, że czujemy się bardziej związani z innymi, aby im pomóc, a niewiele jest doświadczeń bardziej satysfakcjonujących niż poczucie więzi z innymi. Ponadto pomaganie innym daje wielu ludziom poczucie celu i sensu, które jest niezbędne do przeżywania głębokiego i trwałego szczęścia.

Hiszpania

Kościół hiszpański: solidarność i działanie w obliczu wulkanu w Palmie

Sekretarz generalny EWG, abp Argüello, w imieniu wszystkich biskupów hiszpańskich wyraził solidarność z mieszkańcami Palmy, wyspy, która w ostatnich dniach z niepokojem i niepewnością przeżywa erupcję jednego ze swych wulkanów.

Maria José Atienza-30 września 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

Sekretarz generalny i rzecznik prasowy EWG, Luis Argüello, zwrócił szczególną uwagę na trudny okres, jakiego doświadcza ludność wyspy La Palma, która od 19 września jest zdewastowana przez erupcję wulkanu Cumbre Vieja.

Oprócz wsparcia wyrażonego w. Przypisy końcowe Arguello powiedział, że tego typu wydarzenie "przywołuje nas do egzystencjalnej pokory w obliczu siły natury" i skupienia się na "dbaniu o to, co istotne". Wydarzenia takie jak to uświadamiają nam, jak śmieszne są nasze spory" i chciał uruchomić przesłanie nadziei, przypominając, że "te wydarzenia każą nam rozpoznać naszą kruchość, a także uświadamiają nam, co możemy razem zbudować".

Krzyż, który widzieliśmy upadający, nabiera szczególnego znaczenia.

Rzecznik biskupów określił jako "tajemnicę" rzeczywistość "tego wulkanu, który generuje i niszczy; który jest źródłem tych wysp, a który jednocześnie sprawia tyle bólu". Ten krzyż, który widzieliśmy walący się, gdy cała świątynia pewnej dzielnicy upadała, nabiera szczególnego znaczenia, ponieważ światło tajemnicy paschalnej, która jednoczy śmierć i życie, jawi się jako pokorna propozycja sensu i pracy w solidarności, którą my w Kościele chcemy żyć i ofiarować".

Podczas konferencji prasowej przedstawiono również kilka informacji na temat pracy, jaką Caritas Teneryfy prowadzi od dnia erupcji, aby złagodzić straszliwe konsekwencje, jakie ta erupcja ma dla setek rodzin.

Konkretnie chodzi o główne problemy, które są odczuwane i które wpływają na utratę mieszkania przez wiele rodzin. Oprócz oferty schronienia od osób prywatnych, Caritas pomagał w tworzeniu miejsc w parafiach, aby przyjąć ewakuowanych. Sama diecezja udostępniła dwa domy na to przyjęcie i nadal otrzymuje telefony od osób chętnych do zapewnienia mieszkań dla tych ludzi.

Solidarność dała się odczuć również w postaci przybycia odzieży i podstawowych artykułów, a także w zebraniu ponad 350 tys. euro na pomoc w tej dramatycznej sytuacji.

Hiszpania

Abp Argüello: "Jak można nie uznać życia ludzkiego za gatunek chroniony"?

Sekretarz generalny i rzecznik Konferencji Episkopatu Hiszpanii odniósł się do inicjatywy ustawodawczej mającej na celu zakazanie obecności grup modlitewnych i pro-life w pobliżu klinik aborcyjnych, przypominając, że grupy te modlą się za matki, niezależnie od tego, czy dokonały aborcji, czy nie, i oferują alternatywy dla eliminacji życia, oraz że "jeśli uznaje się prawo do aborcji, należy również uznać wolność słowa".

Maria José Atienza-30 września 2021 r.-Czas czytania: 7 minuty

Arcybiskup Luis Argüello odpowiedział na pytania o opinię Kościoła na temat inicjatywy penalizacji obecności grup ratowników w pobliżu klinik, w których dokonuje się aborcji. To właśnie podczas konferencji prasowej, w której zrelacjonowano prace Komisji. Stałe Biuro, które spotkało się w Madrycie w dniach 28 i 29 września.

Argüello podkreślił, że "to, co jest naprawdę niepokojące, to fakt, że za postęp uważa się przerywanie postępu życia ludzkiego" i przypomniał, że grupy te "modlą się i oferują alternatywną pomoc, aby uniknąć eliminacji życia ludzkiego". Nawiązał też do "znaczącego doświadczenia osób, które dzięki pomocy tych osób zmieniają swoją decyzję o aborcji" i które w ten sposób ratują życie, które - jak przypomniał - "nie jest kwestią wiary, ale nauki, która mówi nam, że istnieje nowa istota ludzka, z własnym DNA i ze zdolnością do rozwoju, która przyjdzie, by uformować życie, które już jest".

"Jak życie ludzkie nie może być uważane za gatunek chroniony?" zapytał sekretarz generalny hiszpańskich biskupów, który chciał podkreślić paradoks uznania za postępowe ratowanie "wilka czy jaj bociana", a nie chronienie z takim samym szacunkiem życia ludzkiego.

Pozytywne kroki w zapobieganiu nadużyciom w Kościele

Kolejnym z tematów, o którym mówił na tej konferencji prasowej rzecznik Konferencji Episkopatu Hiszpanii, było spotkanie, które odbyło się w siedzibie EWG z szefami Biur ds. Zapobiegania Nadużyciom w poszczególnych diecezjach. Argüello wyraził zadowolenie z postępów i pracy, jaką te urzędy wykonują w różnych diecezjach Hiszpanii.

Powtórzył też, że skargi są minimalne, choć "w niektórych urzędach otrzymaliśmy wiadomości o wydarzeniach z przeszłości". Ludzie, którzy chcieli przede wszystkim być wysłuchani i podkreślić potrzebę profilaktyki i formacji w Kościele", aby uniknąć powtórzenia się podobnych wydarzeń. Powiedział też, że do niektórych z tych urzędów trafiły osoby, "które nie mają nic wspólnego z nadużyciami popełnianymi przez duchownych, ale w innych dziedzinach". Kościół odnawia swoje zobowiązanie, aby odpowiedzieć na własne działania, przygotować się na przyszłość i ofiarować swoje doświadczenie, aby zaoferować swoją służbę reszcie społeczeństwa i móc wspólnie iść naprzód w eliminacji tej plagi".  

Argüello odniósł się do ewentualnego utworzenia z Konferencji Episkopatu służby wsparcia dla urzędów diecezjalnych. W tym sensie podkreślił, że potrzeby zgłaszane przez biura diecezjalne koncentrują się przede wszystkim na "szkoleniach, zwróceniu uwagi na ofiary, a także w niektórych aspektach prawnych". Podkreślił też chęć "pomocy w koordynacji urzędów diecezjalnych ze zgromadzeniami zakonnymi oraz współpracy z fundacjami i stowarzyszeniami, które działają na tym polu".

Religia w LOMLOE

Pozycja przedmiotu Religia w nowym programie szkolnym była kolejnym z tematów poruszanych przez dziennikarzy po spotkaniu nowej minister edukacji z przedstawicielami Konferencji Episkopatu Hiszpanii.

W tym sensie Argüello potwierdził pragnienie Kościoła do dialogu w odniesieniu do sytuacji, nie tylko przedmiotu Religia w programie nauczania, ale także koncepcji antropologicznej, która leży u podstaw całego prawa oświatowego. W tym sensie przypomniał, że "bardzo trudno jest wychowywać, jeśli nie wychodzi się od koncepcji osoby, od tego, czym ona jest i do czego jest powołana. W dzisiejszym społeczeństwie istnieje oczywiście wielość koncepcji antropologicznych" i to, o co prosi Kościół i liczne sektory edukacyjne, to "wolność rodziców, aby moralne i religijne nauczanie antropologiczne przekazywane ich dzieciom było zgodne z ich własnymi zasadami". 


Komunikat prasowy Stałego Komitetu

Solidarność w żalu z mieszkańcami La Palmy. Uwaga

My, biskupi zgromadzeni w Stałej Komisji EWG, chcemy wyrazić naszą bliskość mieszkańcom La Palmy i wszystkim mieszkańcom Wysp Kanaryjskich. W szczególny sposób wyrażamy naszą solidarność w smutku z wieloma osobami, które straciły swoje domy, ziemię i pracę.

Pragniemy również wezwać i poprzeć wszystkie inicjatywy władz lokalnych, regionalnych i państwowych mające na celu odbudowę wszystkiego, co zostało zniszczone przez wybuch wulkanu.

Kościół hiszpański, zjednoczony bardziej niż kiedykolwiek z diecezją Nivar, już teraz oferuje pomoc osobistą i materialną za pośrednictwem Caritas i pragnie wyrazić swoje zaangażowanie w kontynuację tej pomocy w najbliższych miesiącach.

Wiele rodzin utraciło dużą część majątku, który łączył je z osobistą i lokalną historią, żyją w udręczonej niepewności co do swojej przyszłości, a w teraźniejszości stąpają po "chwiejnym gruncie". Wspólnota chrześcijańska może i chce ofiarować więź wspólnej wiary, nadzieję, która zachęca ich do rozpoczęcia na nowo i ponownego chodzenia, oraz braterską pomoc, by wspierać, pocieszać i towarzyszyć im w tym dramatycznym dla tak wielu Palmeros momencie. Prosimy Dziewicę z Las Nieves i archanioła św. Michała, patrona La Palmy, o ochronę i wstawiennictwo za wszystkich mieszkańców tej ukochanej Wyspy Kanaryjskiej.

Informacja o procesie synodalnym

Jednym z tematów poruszanych na posiedzeniu Komitetu Stałego była realizacja w Kościele w Hiszpanii procesu synodalnego, który zakończy się wraz z kolejnym zgromadzeniem Synodu Biskupów, którego temat brzmi: "O Kościół synodalny: komunia, uczestnictwo i misja". To zgromadzenie synodalne odbędzie się w Rzymie w październiku 2023 r., ale papież Franciszek zaproponował, aby do tej daty pracować z dwoma wcześniejszymi fazami: jedną w diecezjach, a drugą na poziomie kontynentalnym.

Faza diecezjalna rozpocznie się w każdej diecezji w weekend 16-17 października 2021 r., tydzień po otwarciu tej podróży synodalnej w Rzymie przez Ojca Świętego.

Konferencja Episkopatu Hiszpanii będzie służyć temu procesowi w diecezjach, tworząc zespół synodalny, którego pierwsze spotkanie odbyło się 16 września. Arcybiskupowi emerytowi Saragossy, bp Vicente Jiménez Zamora, powierzono zadanie koordynowania prac tego zespołu, który w tej pierwszej fazie będzie wspierał hiszpańskie diecezje.

Bp Jiménez Zamora przekazał Synodowi Stałemu znaczenie tego procesu słuchania wszystkich, którzy tworzą Kościół, gdziekolwiek są i w jakiejkolwiek kondycji. Zauważył też zapał, który ma miejsce w diecezjach, chęć zaangażowania się i doprowadzenia Synodu do każdej parafii, do każdej wspólnoty w tym czasie przewidzianym przez papieża Franciszka, aby dać głos i wysłuchać całego Ludu Bożego.

Spotkanie Biur ds. ochrony dzieci i przeciwdziałania przemocy

Sekretarz generalny EWG, bp Luis Argüello, złożył sprawozdanie z pierwszego spotkania biur diecezjalnych lub prowincjalnych ds. ochrony nieletnich i zapobiegania nadużyciom, które odbyło się w Madrycie 15 września. Spotkanie to, o charakterze technicznym, odbyło się po utworzeniu na kwietniowym plenum służby doradczej w EWG dla tych urzędów. 

Spotkanie przebiegało w głębokiej eklezjalnej atmosferze komunii, uczestnictwa i misji. Rosła potrzeba przyjęcia wszelkiego rodzaju ludzi szukających pomocy z powodu nadużyć, które miały miejsce w innych miejscach.

Komisja Stała przeanalizowała kwestię utworzenia w Konferencji zespołu osób, które mogłyby pomagać i świadczyć usługi wymagane przez biura diecezjalne.

Obchody Światowego Spotkania Rodzin, w ramach Roku Rodziny

Bp Carlos Escribano poinformował o rozwoju "Roku Rodziny Amoris Laetitia", zorganizowanego przez Dykasterię ds. Świeckich, Rodziny i Życia z inicjatywy papieża Franciszka.

Ten rok, który Kościół w szczególny sposób poświęca rodzinom, otworzył się 19 marca, a zakończy się w Rzymie Światowym Spotkaniem Rodzin (22-26 czerwca 2022 r.), które skupi się na temacie: "Miłość rodzinna: powołanie i droga do świętości". Wobec trudności z dotarciem do Rzymu i możliwością uczestnictwa w tym spotkaniu, przyjęto zaproszenie Stolicy Apostolskiej, aby to spotkanie odbyło się także w każdej diecezji i z możliwością zorganizowania spotkania ogólnopolskiego.

EWG przyłącza się do tej uroczystości i zaplanowała tydzień małżeństwa, który odbędzie się w połowie lutego 2022 roku. Ponadto Podkomisja Episkopatu ds. Rodziny i Obrony Życia co miesiąc publikuje materiały, aby żyć tą propozycją papieża Franciszka jako Rodzina.

Escribano przedstawił także projekt dokumentu "Wytyczne dla duszpasterstwa osób starszych w obecnym kontekście". Po przeanalizowaniu przez Komisję Stałą, tekst zostanie przedłożony na listopadowym posiedzeniu plenarnym.

Nad opracowaniem tego dokumentu pracuje zespół koordynowany przez Podkomisję Episkopatu ds. Rodziny i Obrony Życia, zgodnie z ustaleniami z kwietniowego Plenum. W skład zespołu wchodzi również Podkomisja Episkopatu ds. Akcji Charytatywnej i Społecznej; Wydział Duszpasterstwa Służby Zdrowia; CONFER; Fundacja LARES; oraz ruch Vida Ascendente.

Uruchomienie Biura Projektów i Studiów

Biskup Avili, José María Gil Tamayo, przedstawił projekt utworzenia Komitetu Studiów i Projektów EWG. Utworzenie tego Komitetu jest jednym z działań przewidzianych w planie działania przedstawionych niedawno wytycznych duszpasterskich "Wierni w posłaniu na misje", który został zatwierdzony na Plenum w kwietniu 2021 r.

Przedłożona propozycja, po wzbogaceniu w dialogu Stałego Komitetu, zostanie przedstawiona na listopadowym posiedzeniu plenarnym.

Dalsze informacje

Hiszpańscy biskupi udadzą się w pielgrzymce do Santiago de Compostela 19 listopada, w ostatnim dniu Zgromadzenia Plenarnego, z okazji Roku Jubileuszowego Composteli.

Członkowie Stałego Komitetu zostali również poinformowani o przygotowaniach do wizyty. Ad Limina Apostolorum hiszpańskiego episkopatu. Tym razem odbędzie się to w czterech grupach, między grudniem 2021 a styczniem 2022 roku, rozdzielonych według prowincji kościelnych.

Ponadto Komisja Stała zapoznała się, przed przekazaniem na plenum, z modyfikacjami regulaminu Konferencji Episkopatu Hiszpanii.

W rozdziale ekonomicznym do zatwierdzenia przez plenum została również zatwierdzona propozycja ukonstytuowania i podziału Wspólnego Funduszu Międzydiecezjalnego na rok 2022 oraz budżety na rok 2022 Konferencji Episkopatu Hiszpanii i organów od niej zależnych.

Komisja Stała zatwierdziła porządek obrad najbliższego Zebrania Plenarnego, które odbędzie się w dniach 15 - 19 listopada br. Omówili również różne kwestie związane z kontynuacją działań i otrzymali informacje na temat aktualnego statusu Ábside (TRECE i COPE).

Nominacje

Stały Komitet dokonał następujących nominacji:

  • Francisco Romero Galvánkapłan archidiecezji Mérida-Badajoz, jako dyrektor sekretariatu Komisji Episkopatu ds. Ewangelizacji, Katechezy i Katechumenatu.
  • Francisco Juan Martínez Rojasksiądz diecezji Jaén, przewodniczący Stowarzyszenia Archiwistów Kościelnych w Hiszpanii.
  • María Dolores Megina NavarroJest przewodniczącą generalną "Hermandad Obrera de Acción Católica" (HOAC), świecką w diecezji Jaén.
  • Juan Antonio de la Purificación Muñozświecki z archidiecezji madryckiej, jako przewodniczący Stowarzyszenia "PROMOCIÓN EKUMENE" Dzieła Misyjnego Ekumene.
  • Rosario del Carmen Cases AldeguerNowym prezesem Stowarzyszenia "OBRA MISIONERA EKUMENE" została ponownie wybrana świecka kobieta z diecezji Albacete.

Więcej
Ekologia integralna

Wspólne budowanie

Niedawne rozpoczęcie nowego roku akademickiego stanowi dla nas okazję do podjęcia nowych wyzwań, do wspólnego budowania, spojrzenia poza własne interesy ideologiczne, polityczne czy duszpasterskie.

Jaime Gutiérrez Villanueva-30 września 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

Rozpoczęliśmy nowy kurs. Czas podejmowania nowych wyzwań, planowania i organizowania. Uprzywilejowana okazja, by budować razem, patrząc poza własne interesy ideologiczne, polityczne czy duszpasterskie. Autentyczny dialog, przypomina nam papież Franciszek w. Fratelli TuttiNależy szanować punkt widzenia drugiej osoby, dopuszczając możliwość, że może ona mieć uzasadnione przekonania lub interesy. Ze swojej tożsamości druga osoba ma coś do wniesienia i pożądane jest, aby pogłębiła i wyeksponowała swoje własne stanowisko, aby debata była jeszcze pełniejsza.

Prawdą jest, że kiedy osoba lub grupa jest spójna z tym, co myśli, rozwija sposób myślenia i przekonania, a to w taki czy inny sposób przynosi korzyści społeczeństwu. Ale tak naprawdę dzieje się to tylko w takim stopniu, w jakim odbywa się w dialogu i otwartości na innych, rozwijając zdolność rozumienia tego, co mówią i robią inni, nawet jeśli nie mogą tego przyjąć jako własnego przekonania. Różnice są twórcze, tworzą napięcie, a w rozwiązaniu napięcia leży postęp wszystkich, pracujących i walczących razem.

W tym zglobalizowanym świecie media mogą pomóc nam poczuć się bliżej siebie, dostrzec odnowione poczucie jedności w rodzinie ludzkiej, co może nas doprowadzić do solidarności i poważnego zaangażowania na rzecz bardziej godnego życia dla wszystkich. Internet może dać większe możliwości spotkania i solidarności między wszystkimi; i to jest dobra rzecz, to jest dar od Boga. Trzeba jednak stale weryfikować, czy obecne formy komunikacji skutecznie prowadzą nas do wielkodusznego spotkania, do szczerego poszukiwania całej prawdy, do służby, do bliskości z najmniejszymi, do zadania budowania dobra wspólnego. 

Papież Franciszek nieustannie przypomina nam, że życie jest sztuką spotkania, mimo że w życiu jest tak wiele nieporozumień. Wielokrotnie zaprasza nas do rozwijania kultury spotkania, która wykracza poza dialektykę konfrontacji. Jest to sposób życia, który ma tendencję do kształtowania tego wielościanu, który ma wiele twarzy, wiele stron, ale wszystkie tworzą jedność pełną niuansów, ponieważ całość jest większa niż część.

Wielościan reprezentuje społeczeństwo lub społeczność, w której różnice współistnieją, uzupełniając się, wzbogacając i oświetlając wzajemnie, nawet jeśli wiąże się to z dyskusjami i napięciami. Bo od każdego można się czegoś nauczyć, nikt nie jest bezużyteczny, nikt nie jest zbędny. Oznacza to uwzględnienie peryferii. Ci, którzy tam są, mają inny punkt widzenia, widzą aspekty rzeczywistości, które nie są dostrzegane z ośrodków władzy, gdzie podejmuje się decyzje... Nowy kurs wzrastania w kulturze spotkania z tymi, którzy myślą inaczej i z którymi jestem powołany do wspólnego budowania. Piękne wyzwanie pastoralne i polityczne.

Watykan

Papież Franciszek: "Chwała Tobie Panie, wstydź się za nas".

Raporty rzymskie-30 września 2021 r.-Czas czytania: < 1 minuta
rzym raporty88

Papież ze szczególnym smutkiem przyjął wiadomość o raporcie dotyczącym nadużyć w Kościele katolickim we Francji w ciągu ostatnich 70 lat. Franciszek poprosił o przebaczenie ofiary i modlił się do Boga o zaprzestanie takich zachowań.


AhTeraz możesz skorzystać z rabatu 20% na prenumeratę Raporty Rzymskie Premiummiędzynarodowa agencja informacyjna specjalizująca się w działalności papieża i Watykanu.
Watykan

"Światło wiary sprawia, że widzimy miłosierdzie Boga".

Ojciec Święty skoncentrował katechezę podczas środowej audiencji na nauce o "usprawiedliwieniu", o którym mówi św. Paweł w Liście do Galatów, przypominając, że usprawiedliwienie pochodzi z wiary w Chrystusa.

David Fernández Alonso-29 września 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

Papież Franciszek w swojej katechezie w środę 29 września zastanawiał się nad pojęciem usprawiedliwienia. "W naszej drodze do lepszego zrozumienia nauczania św. Pawła natrafiamy dziś na trudny, ale ważny temat, jakim jest usprawiedliwienie. Wiele dyskutowano nad tym argumentem, aby znaleźć interpretację najbardziej zgodną z myślą apostoła i, jak to często bywa, pojawiły się też stanowiska przeciwne. W Liście do Galatów, podobnie jak w Liście do Rzymian, Paweł z naciskiem podkreśla, że usprawiedliwienie pochodzi z wiary w Chrystusa".

"Co kryje się za słowem "usprawiedliwienie", które jest tak decydujące dla wiary? Nie jest łatwo dojść do wyczerpującej definicji, ale w całej myśli św. Pawła można po prostu powiedzieć, że usprawiedliwienie jest konsekwencją "miłosiernej inicjatywy Boga, który udziela przebaczenia" (Katechizm Kościoła Katolickiego, n. 1990). Bóg, w rzeczywistości, poprzez śmierć Jezusa, zniszczył grzech i definitywnie dał nam przebaczenie i zbawienie. W ten sposób usprawiedliwieni grzesznicy zostają przyjęci przez Boga i pojednani w Nim. Jest to jakby powrót do pierwotnej relacji między Stwórcą a stworzeniem, zanim wtrącił się nieposłuszeństwo grzechu. Usprawiedliwienie, którego dokonuje Bóg, pozwala nam zatem odzyskać niewinność utraconą przez grzech. W jaki sposób następuje usprawiedliwienie? Odpowiedzieć na to pytanie to odkryć kolejną nowość w nauczaniu św. Pawła: że usprawiedliwienie dzieje się dzięki łasce.

"Apostoł - wyjaśnia Papież - zawsze ma w pamięci doświadczenie, które zmieniło jego życie: spotkanie z Jezusem zmartwychwstałym na drodze do Damaszku. Paweł był dumnym, religijnym i gorliwym człowiekiem, przekonanym, że w skrupulatnym przestrzeganiu przykazań była sprawiedliwość. Teraz jednak został zdobyty przez Chrystusa, a wiara w Niego głęboko go przemieniła, umożliwiając mu odkrycie dotychczas ukrytej prawdy: to nie my stajemy się sprawiedliwi dzięki naszym własnym wysiłkom, ale to Chrystus przez swoją łaskę czyni nas sprawiedliwymi. Tak więc Paweł, aby być w pełni świadomym tajemnicy Jezusa, jest gotów wyrzec się wszystkiego, w co wcześniej był bogaty (por. Fil 3,7), ponieważ odkrył, że zbawiła go sama łaska Boża".

Franciszek zapewnia, że "wiara ma dla apostoła wartość globalną". "Dotyka ona - mówi - każdej chwili i każdego aspektu życia wierzącego: od chrztu do odejścia z tego świata wszystko przenika wiara w śmierć i zmartwychwstanie Jezusa, który daje zbawienie". Usprawiedliwienie przez wiarę podkreśla pierwszeństwo łaski, którą Bóg ofiarowuje bez różnicy tym, którzy wierzą w Jego Syna".

Nie możemy zatem wyciągać wniosku, że dla Pawła Prawo Mojżeszowe nie ma już żadnej wartości; pozostaje ono nieodwołalnym darem Boga, jest - pisze apostoł - "święte" (1 Kor 5,1).Rm 7,12). Dla naszego życia duchowego istotne jest również przestrzeganie przykazań, ale i tu nie możemy liczyć na własne siły: fundamentalne znaczenie ma łaska Boża, którą otrzymujemy w Chrystusie. Od Niego otrzymujemy tę bezinteresowną miłość, która z kolei uzdalnia nas do konkretnej miłości.

W tym kontekście, mówi Ojciec Święty, "dobrze jest pamiętać także o nauce, która pochodzi od Apostoła Jakuba, który pisze: 'Widzicie, jak człowiek jest usprawiedliwiony z uczynków, a nie z samej wiary'. [...] Bo jak ciało bez ducha jest martwe, tak i wiara bez uczynków jest martwa" (Gc 2,24.26). W ten sposób słowa Jakuba integrują nauczanie Pawła. Dla obu więc odpowiedź wiary domaga się aktywności w miłości do Boga i w miłości do bliźniego".

Papież zakończył katechezę stwierdzeniem, że "usprawiedliwienie wprowadza nas w długą historię zbawienia, która ukazuje sprawiedliwość Boga: w obliczu naszych ciągłych upadków i naszych niedoskonałości nie zrezygnował On z siebie, ale chciał uczynić nas sprawiedliwymi, a uczynił to z łaski, przez dar Jezusa Chrystusa, przez Jego śmierć i zmartwychwstanie". W ten sposób światło wiary pozwala nam rozpoznać, jak nieskończone jest Boże miłosierdzie, łaska, która działa dla naszego dobra. Ale to samo światło pozwala nam również dostrzec powierzoną nam odpowiedzialność za współpracę z Bogiem w Jego dziele zbawienia. Moc łaski musi być połączona z naszymi uczynkami miłosierdzia, do których jesteśmy powołani, by żyć tak, by dawać świadectwo, jak wielka jest miłość Boga.

Zoom

Meksyk świętuje dwustulecie niepodległości

Dwie kobiety na koniach biorą udział w tradycyjnej paradzie wojskowej z okazji dwustulecia Święta Niepodległości Meksyku na placu Zocalo w Mexico City 16 września 2021 r.

David Fernández Alonso-29 września 2021 r.-Czas czytania: < 1 minuta
Hiszpania

"Musimy być kreatywni w docieraniu do osób spoza Kościoła".

Angażować i słuchać wszystkich katolików, także tych, którzy nie należą aktywnie do Kościoła lub nawet nie są jego częścią. Taki jest cel wstępnej fazy Synodu, który oficjalnie rozpocznie się w diecezjach 17 października.

Maria José Atienza-29 września 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

Biskup Vicente Jiménez ZamoraArcybiskup emerytowany Saragossy, podzielił się spotkaniem z dziennikarzami w siedzibie Konferencji Episkopatu Hiszpanii, w którym przedstawił pierwsze kroki, jakie są podejmowane w naszym kraju w związku z obchodami kolejnego Synodu Biskupów zatytułowanego "O Kościół synodalny: komunia, uczestnictwo i misja", który odbędzie się w Rzymie w 2023 r.

"Kościół jest synodalny w swoim DNA".

Biskup odpowiedzialny za koordynację Synodu w EWG przypomniał, że "Kościół jest synodalny od swoich narodzin, jest to w jego DNA i widzimy to zwłaszcza w pierwszych krokach Kościoła". Podkreślił też, że proces ten jest "drogą słuchania i uczestnictwa, która na koniec powróci do Kościołów partykularnych". W tym przypadku, podkreślił, Papież nadał mu "modalność, która polega na tym, że ten Synod nie jest tylko biskupami, jednorazowym spotkaniem w Rzymie, ale jest to proces, który rozpoczyna się w diecezjach na całym świecie z udziałem wszystkich". Udział w "odwróconej piramidzie", w której intencją jest włączenie parafii, poprzez ich rady, wiernych itd. łączących się z zespołami diecezjalnymi odpowiedzialnymi za tę misję, a które z kolei będą w kontakcie z zespołem utworzonym w tym celu w Konferencji Episkopatu.

Biskup Vicente Jiménez Zamora przyznał, że nie jest to łatwa droga. Z jednej strony "w niektórych diecezjach odbyły się już synody diecezjalne i znają te mechanizmy słuchania i uczestnictwa, w innych plany duszpasterskie zostały opracowane na drodze dialogu z różnymi grupami, ale nie wszystkie mają ten system synodalny równie dobrze opanowany". W celu upowszechnienia tego procesu planowane są działania komunikacyjne, takie jak ulotki, filmy informacyjne, kampanie itp. które pomogą stworzyć to, co nazwał "kulturą synodu".

"Ważne jest to, że wchodzimy w tę drogę razem, ze wszystkimi, a także z tymi, którzy nie stanowią części Kościoła" - podkreślał wielokrotnie emerytowany arcybiskup Saragossy, który zaznaczył też, że synod "nie jest zgromadzeniem ludowym, ale raczej bierze puls tego, jak czuje się Kościół i jak chce iść z innymi". "Metodą jest słuchanie, a celem rozeznanie, co Kościół ma do przekazania światu i społeczeństwu" - potwierdził.

Odpowiedni program dla osób spoza Kościoła

Jednym z celów tej synodalnej podróży promowanej przez papieża Franciszka jest poznanie obaw i opinii o Kościele tych, którzy do niego nie należą. Nie jest to łatwe wyzwanie, jak przyznał bp Vicente Jiménez Zamora, "instytucje czy drogi w diecezjach są mniej lub bardziej jasne, ale dotarcie do tych na zewnątrz, do tych, którzy nie są częścią Kościoła, wymaga kreatywności". Mamy już otwarte pewne kanały, poprzez duszpasterstwo robotnicze czy penitencjarne, ale nie możemy na tym poprzestać. Ponadto musimy zaangażować się w proces słuchania, dialogu, a nie dyskusji...".

W tej linii podkreślił, że w przygotowanych jądrach tematycznych "nie uniknięto żadnej kwestii, im bardziej wszystko wychodzi na powierzchnię, tym lepiej". Nie wolno nam się bać i udzielać głosu każdemu, bo nawet osoby postronne nas ewangelizują. Widzimy to w Ewangelii na przykładach takich jak kobieta kananejska czy setnik" i przyznał, że być może "musimy przygotować inne tematy dla tych, którzy nie są częścią Kościoła, ponieważ języki są różne i musimy tworzyć mosty".

Unikanie autoreferencyjności, która jest bardzo łatwą pokusą, jest jednym z kluczowych celów tego synodu, w którym - jak zauważył bp Jiménez Zamora - "nie wiemy, co z niego wyniknie".

Zespół synodalny

Mons. Vicente Jiménez Zamora przewodniczy zespołowi synodalnemu, który został utworzony w EWG, aby służyć jako łącznik zarówno ze Stolicą Apostolską, poprzez Mons. Luisa Marína, jak i z diecezjami hiszpańskimi i arcybiskupstwem wojskowym, a w tych dniach, w których obradują biskupi Komisji Stałej, jest odpowiedzialny za informowanie prałatów o tym procesie.

Jiménez Zamora podkreślił różnorodność zespołu utworzonego w EWG, który koordynuje zadania podróży synodalnej w Hiszpanii. W skład zespołu, oprócz niego jako przewodniczącego, wchodzą m.in. bp. Luis Argüello, sekretarz generalny EWG; Isaac Martín, świecki z diecezji Toledo; Olalla Rodríguez, świecka z Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej; Dolores García, przewodnicząca Forum Świeckich; Luis Manuel Romero, ksiądz, dyrektor Komisji Episkopatu ds. Świeckich, Rodziny i Życia; María José Tuñón ACI, zakonnica, dyrektor Komisji Episkopatu ds. Życia Konsekrowanego; oraz Josetxo Vera, dyrektor Komisji Episkopatu ds. Komunikacji Społecznej.

Czytania niedzielne

Komentarz do czytań na 27. niedzielę czasu zwykłego (B)

Andrea Mardegan komentuje czytania z 27 Niedzieli Zwykłej, a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo. 

Andrea Mardegan / Luis Herrera-29 września 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

Faryzeusze podchodzą do Jezusa i pytają go, czy to jest zgodne z prawem, aby mąż oddalił swoją żonę. Sami mogli odpowiedzieć: "Cała tradycja mówi, że w niektórych przypadkach dopuszczalne jest odsunięcie żony, a rabini omawiają przyczyny, które czynią ten gest dopuszczalnym, od spalonych tortilli po cudzołóstwo". Ale proszą go, który zawsze broni najsłabszych, a więc rozwiedzionych, i chcą go postawić przed prawem. Jezus odpowiada pytaniem: "Co nakazał ci Mojżesz?" (do ciebie). Mówiąc w ten sposób stawia się ponad prawem. Mogliby odpowiedzieć: Mojżesz (wszystkie księgi Pięcioksięgu zostały mu przypisane) nakazał nam "Mężczyzna opuści ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, a dwoje stanie się jednym ciałem". Albo: z tablicami prawa, które nam nakazał:

Nie cudzołóż", "Nie pożądaj cudzych żon", "Nie pożądaj cudzych żon".". Zamiast tego idą do tego, co ich interesuje, do tego, co "pozwolił" Mojżesz. Mówią o pozwoleniach prawnych, ale Jezus zabiera ich, by spojrzeć na twardość ich serc, na prawdziwy problem. I sprowadza ich do początku, do tego, co Bóg przez Mojżesza im nakazał.

Bardziej niż nakazem, była to radość Boga, genialne lekarstwo na samotność człowieka, który nie mógł znaleźć odpowiedniego towarzystwa w żadnej z innych istot na ziemi. Księga Rodzaju mówi tak, jakby Bóg w trakcie swojego dzieła stworzenia zdał sobie sprawę, że człowiekowi nie wystarczą istoty niższe, nawet sam Bóg, aby rozwinąć relacje, które spełniają go jako człowieka. Potrzebuje istoty podobnej do siebie, która stawia przed jego oczami i sercem namacalny, wcielony obraz Boga w człowieczeństwie. I Bóg tworzy kobietę, swoje arcydzieło. Ci dwaj rozumieją się i cieszą. Potrzeba relacji jest obustronna. "Zostanie on połączony ze swoją żoną i oboje staną się jednym ciałem". Giotto w Padwie maluje pocałunek i uścisk Joachima i Anny przy Złotej Bramie, po tym jak anioł, według Protoewangelii Jakuba, objawił im, że Anna jest już w ciąży z nasieniem Joachima i spodziewa się dziewczynki. Patrząc na zjednoczenie dwóch twarzy rodziców Maryi, widzi się tylko dwoje oczu, jeden nos, jedne usta: jedno ciało.

"Niech człowiek nie rozłącza tego, co Bóg złączył". Bóg łączy, diabeł dzieli. Czasami nawet człowiek dzieli przez twardość swojego serca. Jezus chce, aby słabości jednych i drugich stały się okazją do współczucia, miłosierdzia, przebaczenia, łagodności serca. Tak jak to zrobił z cudzołożnicą. Dzieci są przynoszone do Niego, aby je dotknąć, a zatwardziali uczniowie besztają je. Zamiast tego dzieci są czułe i pokazują swoim rodzicom drogę do wytrwania w małżeństwie: być takim jak oni. Jezus obejmuje ich i błogosławi.

Homilia na temat czytań na niedzielę 27.

Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.

AutorAndrea Mardegan / Luis Herrera

Hiszpania

"Polityka jest czasem źle rozumiana jako służba i jest inwazyjna".

W wywiadzie Manuel Bustos, dyrektor Ángel Ayala CEU Institute of Humanities, zwraca uwagę, że "musimy ograniczyć nadużycia polityczne i podatki na rachunku za prąd". "U podstaw życia chrześcijańskiego, chrześcijaństwa - dodaje - jest władza jako służba, polityka jako służba, uwaga na najbardziej potrzebujących".

Rafał Górnik-29 września 2021 r.-Czas czytania: 7 minuty

Kilka tygodni temu sekretarz stanu Stolicy ApostolskiejKardynał Pietro Parolin, odwiedził Uniwersytet CEU Pawła, i m.in. wezwał polityków do. osobiste świadectwo.

Działanie polityczne, jego zdaniem, powinno zawierać "dobrze uzasadniony wymiar antropologiczny, który stawia osobę w centrum" i uznaje wartość sprawiedliwości jako "regulatora społecznego". Ponadto postulował, aby władza nie była sprawowana z "osobistą, partyzancką lub narodową wizją", ale z "zorganizowanym systemem ludzi oraz wspólnych i możliwych idei" w poszukiwaniu wspólnego dobra.

Jego słowa padły podczas II Międzynarodowego Spotkania Polityków Katolickich, zorganizowanego przez arcybiskupa Madrytu, kardynała Carlosa Osoro, oraz Latynoamerykańską Akademię Liderów Katolickich, przy wsparciu Fundacji Konrada Adenauera.

Aby skomentować te idee oraz aktualne wydarzenia w życiu politycznym z perspektywy nauki społecznej Kościoła, Omnes przeprowadził wywiad z profesorem Manuelem Bustosem, dyrektorem CEU Ángel Ayala Institute of Humanities. Profesor Bustos uważa "abuzywne ceny" energii elektrycznej za "problem społeczny".

-Kardynał Parolin podkreślił kilka dni temu, że do polityków katolickich należy określenie "możliwych i konkretnych zastosowań przyjaźni społecznej i kultury spotkania"; a także, jeszcze bardziej zdecydowanie, zrozumienie, że "są to dwa składniki, które są przekazywane poprzez indywidualne zachowania", czyli poprzez osobiste świadectwo. Czy mógłby Pan rozwinąć tę myśl, Pana zdaniem?

Manuel Bustos

Postawienie osoby i wartości sprawiedliwości w centrum to niewątpliwie wartości, które są nie tylko chrześcijańskie, ale podzielane przez dużą część naszej cywilizacji, przez naszą kulturę zachodnią, nawet poza nią. Są one z pewnością ważne. Problem polega na tym, że polityka ma swoje reguły gry, które czasami są nie do pogodzenia z tym świadectwem, z tym osobistym przekonaniem i kończą się zderzeniem ze strukturami partii, które są z gruntu pomyślane tak, żeby wygrać grę z drugą stroną i odwrotnie. To znaczy, nie są one tak bardzo funkcją dobra wspólnego, mimo że wszyscy podpisują się pod ideą dobra wspólnego (kto będzie przeciwko temu?). Ale wtedy sam system ma pewne braki, które nie zostały usunięte.

I jednym z tych braków jest to, że trzeba zastosować szereg elementów, aby móc pokonać przeciwnika, aby móc w pewnym momencie rządzić. A dzieje się tak czasem z powodu kontrowartości, takich jak kłamstwo, albo że druga osoba ma rację, bo to jest dobre dla dobra ogółu, a ty musisz się jej przeciwstawić i powiedzieć, że nie i uargumentować coś przeciwnego. I jeszcze to, co piętnował Machiavelli, że czasami, aby osiągnąć władzę, trzeba użyć szeregu środków, które nie są zbyt zgodne z prawem, ale które są używane..., może w ukryciu, ale są używane.

-Jak byś podsumował swoje stanowisko?

Krótko mówiąc, zgadzam się oczywiście z tym, co mówi kard. Gdyby tylko w centrum postawić człowieka, sprawiedliwość jako regulator społeczny... Ale wtedy albo zmieniamy, albo oczyszczamy system polityczny, który mamy, albo sprawy są dość trudne. A wszyscy ci, którzy chcą dać świadectwo, kończą w konfrontacji z własną partią. Są pewne hasła, pewne rzeczy, że jeśli ich nie przestrzegasz, to ryzykujesz marginalizację w samej partii. Może cię nie wyrzucają, ale wiesz, że nie dostaniesz pracy. Oznacza to, że w końcu ludzie naginają się do szerokich linii wyznaczonych przez partię, lub przez lidera, bo linie te bywają zmienne.

-Wśród aspektów nauki społecznej Kościoła, gdzie najlepiej może realizować się autorytet, czyli władza, jako służba innym, o czym przypomina papież Franciszek?

W rzeczywistości jest to sedno życia chrześcijańskiego, chrześcijaństwa. To jest władza jako służba, polityka jako służba, władza w służbie dobra wspólnego. Właśnie drugiego dnia w Ewangelii Mszy Świętej pojawiła się władza jako służba, kiedy Jezus zapytał uczniów, o czym rozmawialiście między sobą, kto jest najważniejszy, zanim nastąpiło to, co nastąpiło później.

Jezus czyni tam dyskurs dla całej ludzkości, o tym, jak człowiek, i oczywiście chrześcijanin, wyznawca Chrystusa, powinien rozumieć to jako służbę, a nie jako coś, co mogę wykorzystać do służenia własnym interesom, interesom partii itd. Władza musi być w służbie tych, którzy jej najbardziej potrzebują, bo są najbardziej potrzebujący. Jest to obecne w całej nauce społecznej Kościoła, kiedy mówi się o roli państwa, o roli pomocniczości, o protagonizmie, jaki musi mieć społeczeństwo, aby państwo nie absorbowało całkowicie wszystkich inicjatyw. To jest coś, co jest u podstaw.

Sama nauka społeczna Kościoła zrodziła się właśnie jako służba człowiekowi, ludzkości, aby nie obróciła się przeciwko samemu człowiekowi, przeciwko najsłabszym. Na początku mówiliśmy o robotnikach, a pierwsza wielka encyklika doktryny społecznej Kościoła pojawiła się u Leona XIII, w samym środku rewolucji przemysłowej, a potem, w miarę postępu nauki społecznej Kościoła, rozszerzyła się na wiele innych osób, na inne grupy ludności. To jest w doktrynie wszystkich papieży, to jest w Fratelli tuttibo to jeden z ostatnich, jest u Jana Pawła II, u Benedykta XVI, oni wszyscy na to nalegają. W tym temacie jest ciągłość. To coś nuklearnego.

-Papież mówi w Fratelli tutti (n. 166) o "indywidualistycznej i naiwnej kulturze w obliczu nieokiełznanych interesów ekonomicznych i organizacji społeczeństw w służbie tych, którzy mają już zbyt wiele władzy". Co może być złego w tym, że tak elementarna usługa jak prąd, podstawowa konieczność, jest tak droga dla rodzin? Czy tzw. system "drzwi obrotowych" wydaje Ci się sprawiedliwy? To samo dotyczy sądownictwa.

Jest to jeszcze jeden przejaw tego, o czym mówiliśmy. Że polityka nie jest czasem rozumiana jako służba dobru wspólnemu, o charakterze tymczasowym, bo można się utrwalić na tym samym stanowisku politycznym, przy czym stanowiska te nie mają ograniczonego czasu trwania. To znak, że zamiast być tym, czyli pracować przez kilka lat na powierzonym mi stanowisku, chcę się utrwalić nie w polityce, ale w wynagrodzeniu, w posiadaniu ważnego stanowiska, a potem przychodzą drzwi obrotowe, które prowadzą do zarządów, etcetera. Jest to bardzo częste w wielu firmach. To samo dzieje się zresztą w sądownictwie. To są złe praktyki. Należy służyć tak długo, jak jest to konieczne lub jak długo jest to przewidziane.

A potem trzeba wrócić do swojego zawodu. Nie można korzystać z polityki, aby do końca życia żyć z dobrą pensją. Będą mieli prawo do pewnej emerytury, oczywiście jutro, za sprawowanie, które mieli przez lata, ale nie mogę wrócić do bycia sędzią, a potem wrócić do polityki, a jak polityka się skończy, to nadal będę... W przypadku sędziów jest to bardziej problematyczne, bo wymaga większej neutralności.

-W kwestii rachunków za prąd?

W przypadku energii elektrycznej uważam, że ceny graniczą z nadużyciem. To prawda, że mamy deficyt energetyczny i musimy go uzupełnić energią elektryczną, bo źródła odnawialne nie dały tyle, ile powinny... Nie chcemy energii jądrowej, kupujemy ją z zewnątrz i co się dzieje? Energia elektryczna idzie w górę w ogromnym stopniu. A jak wszyscy wiemy, istnieje część podatków i opłat, które sprawiają, że produkt jest jeszcze droższy. Można to zrobić na podstawie ustawy. Zarówno powyższe jak i przedsiębiorstwa energetyczne, można to zrobić ustawowo, ograniczając podatki w jednym przypadku, jak również sędziowie i politycy, ale w końcu wszyscy oni mają swoje interesy i nie da się tego zrobić. Ale można to zrobić na podstawie ustawy. Inne rzeczy, o których wspomnieliśmy, są bardziej skomplikowane, bo zależą od osobistego nastawienia, przekonań, innych czynników, ale w tym przypadku można to zrobić na mocy prawa. Pytanie, czy są zainteresowani, aby to zrobić. Mam wątpliwości.

-W rzeczywistości korporacje zawodowe i inne organy społeczeństwa obywatelskiego zostały skarlałe przez potęgę władzy politycznej w ogóle, nie mam na myśli jednej partii w szczególności. Jak to widzisz?

Tak. Ma tendencję do przenikania wszystkiego. Widzimy już te ustawy, które mają bardzo silne komponenty moralne. Ustawa o eutanazji, ta ostatnia, ustawa oświatowa i tak dalej. Są one tworzone według pewnych interesów i kryteriów, które pomijają wiele osób niepodzielających tych idei i wrażliwych na moralność, którą to prawo w jakiś sposób odrzuca.

A potem jest problem społeczny związany z tymi podwyżkami cen prądu i tymi rzeczami, o których mówiliśmy. Ci z nas, którzy mają bardziej normalne pensje, nie mówiąc już o tych ponadnormatywnych, mogą odczuć, ale relatywnie, wzrost cen. Ale są ludzie, dla których 30 proc. pensji, czy 20 proc. to zapłata za prąd czy pewne usługi, i to bardzo boli. Tymi ludźmi trzeba się opiekować.

-Na koniec kardynał Parolin skomentował na kanale Cope, że obecną sytuację można porównać do pierwszych wieków Kościoła, kiedy pierwsi uczniowie przybyli do społeczeństwa, które nie miało wartości chrześcijańskich, ale dzięki świadectwu pierwszych wspólnot udało się zmienić mentalność i wprowadzić wartości Ewangelii do ówczesnego społeczeństwa.

Oczywiście świadek jest bardzo ważny, ale jest jedna kwestia, w której być może trochę bym się nie zgodził. Odnoszę się do początków Kościoła. W tych pierwszych dniach istniało społeczne i kulturowe podłoże wiary. To prawda, że nie wszyscy byli chrześcijanami, chrześcijanie stanowili mniejszość, ale był szacunek dla prawa Bożego, bo byli Żydami, czy dla bogów, bo byli Rzymianami. Istniało podłoże wiary, które dziś nie istnieje. Właśnie poważnym problemem naszej dzisiejszej kultury jest wyobcowanie z Boga. Bóg nie stanowi w niej istotnego czy fundamentalnego elementu.

Opowiadając się za lub głosząc doktrynę, która przyjmuje tę zasadę istnienia Boga, nie dociera do wielu ludzi. I znowu, jak powiedział jeden z autorów (chyba to był Pemán, choć nie jestem pewien), problem z chrześcijaństwem (był wierzący) polega na tym, że dla dzisiejszego społeczeństwa nie jest ono już niczym nowym.

Nawet jeśli Go nie znają, to mówią, że wydaje im się, że Go znają: jak mogę Go nie znać, skoro przystąpiłem do Pierwszej Komunii Świętej, albo miałem lekcje katechizmu, albo uczyłem religii... I trzymają się tej prymitywnej czy początkowej idei, nie rozwijając jej, i tyle. A kiedy idziesz z nim rozmawiać o Chrystusie, o fundamentach chrześcijaństwa, on mówi: co ty mi mówisz, ja już to wiem. To kolejny problem. Chrześcijaństwo na początku było nowością w porównaniu z bardzo szczegółową religią Żydów lub z rzymskim politeizmem, ale dzisiaj jesteśmy w społeczeństwie, w którym powstały kościoły, mamy papieża, mamy księży, a chrześcijaństwo przez wiele wieków jest tym, co podtrzymuje naszą kulturę. Ale teraz jest ta "mądrość", żeby powiedzieć: ja to już wiem. Ewangelizacja w tym postchrześcijańskim społeczeństwie jest trudna.

Watykan

Obrazy świętych Piotra i Pawła, na wystawie w Muzeach Watykańskich

Raporty rzymskie-28 września 2021 r.-Czas czytania: < 1 minuta
rzym raporty88

Obrazy świętych Piotra i Pawła, namalowane przez Fra Bartolomeo i Rafaela, można po 500 latach oglądać w Muzeach Watykańskich. Obok nich można zobaczyć szkice i poznać wyjątkową historię tych prac.


AhTeraz możesz skorzystać z rabatu 20% na prenumeratę Raporty Rzymskie Premiummiędzynarodowa agencja informacyjna specjalizująca się w działalności papieża i Watykanu.

Do więzienia za obronę życia

Wobec proponowanej ustawy osłaniającej kliniki aborcyjne i zakazującej, pod groźbą kary więzienia, obecności grup ratowników w ich pobliżu, nikt nie powinien pozostać obojętny.

28 września 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

Rzeczywistość aborcyjna jest moralną skazą dla naszego społeczeństwa. Legalizacja eliminacji życia ludzkiego jest jedną z tych barier, które przekroczyliśmy, a które mają, moim zdaniem, nieprzewidywalne konsekwencje. Bez względu na to, jak bardzo zmienią jej nazwę (dobrowolne przerwanie ciąży), bez względu na to, jak bardzo niektórzy ją usprawiedliwiają (postęp, wolność, emancypacja kobiet....), uparta i niepodlegająca dyskusji rzeczywistość jest taka, że aborcja kończy życie istoty ludzkiej w łonie własnej matki.

Nierzadko więc w sercu kobiety, która zamierza dokonać aborcji, pojawia się wewnętrzny konflikt, walka sumienia, gdy wkracza ona w wir decyzji o aborcji lub kontynuacji życia, które czuje w swoim jestestwie.

Potężny głos większości mediów, kampanii rządowych, nawet wielu ich znajomych i krewnych, kieruje ich kroki w jednym kierunku, tym, który wyznacza pojedyncza myśl. I, nawiasem mówiąc, wokół którego kręci się wielomilionowy biznes klinik aborcyjnych. Rzeczywiście, bardzo niewiele głosów podnosi się, by powiedzieć tej kobiecie, że są inne drogi, że zakończenie życia tego dziecka nie jest rozwiązaniem. Głos ratowników modlących się przed klinikami aborcyjnymi jest jednym z tych słabych głosów, które kobieta zamierzająca dokonać aborcji słyszy in extremis, tuż przed podjęciem ostatniego nieodwracalnego kroku.

Głos, który chce być wygaszony, któremu teraz grozi więzienie.

Czy zdajemy sobie sprawę, jak bardzo stajemy się totalitarni? W tym, jak i w innych przypadkach, nie wolno pomagać komuś, kto przeżywa trudny czas i kto takiego wsparcia chce i potrzebuje. Każdemu, kto udziela takiej pomocy grozi więzienie, tylko dlatego, że jest to sprzeczne z tym nowym porządkiem moralnym, który proponuje szereg nowych praw człowieka, w tym prawo do aborcji.

Nie możemy po prostu milczeć. Musimy zabrać głos i wspierać tych, którzy nadal walczą o ratowanie życia tych dzieci i matek aż do tej ostatniej chwili, do drzwi klinik aborcyjnych.

Ich obecność ratuje życie. Wiele. Jest to odwaga i świadomość. Jest to wsparcie i szacunek dla matek. I jest to bardzo, bardzo ważne. Zresztą gdyby było inaczej, to wątpię, by rząd krajowy i całe imperium gospodarcze klinik aborcyjnych promowało taką ustawę.

Milczenie nie jest ani ważną, ani neutralną odpowiedzią.

AutorJavier Segura

Delegat ds. nauczania w diecezji Getafe od roku akademickiego 2010-2011, wcześniej przez siedem lat (2003-2009) pełnił tę posługę w arcybiskupstwie Pampeluny i Tudeli. Obecnie łączy tę pracę z zaangażowaniem w duszpasterstwo młodzieży, kierując Publicznym Stowarzyszeniem Wiernych "Milicia de Santa María" oraz stowarzyszeniem edukacyjnym "VEN Y VERÁS". EDUCACIÓN", której jest prezesem.

Hiszpania

Wolność i honor. Chrystus z Urdy i jego bazylika mniejsza

Diecezjalne sanktuarium w Urdzie, gdzie czczony jest "Chrystus z Urdy", którego wizerunek powstał w 1596 roku, zostało podniesione przez Ojca Świętego do godności bazyliki. Uroczystości ku czci Santísimo Cristo de la Vera-Cruz odbywają się 28 i 29 września.

Juan Alberto Ramírez Avilés-28 września 2021 r.-Czas czytania: 4 minuty

"Dla wolności jak i dla honoru można i trzeba ryzykować życie".

(Miguel de Cervantes, Don KichotLVIII (3).

"W miejscu La Manchy"..., jak zaczynałoby się arcydzieło naszej kastylijskiej literatury, stoi Hospital de la Misericordia, wśród winnic, stuletnich drzew oliwnych i złotego i indygo krajobrazu, gdzie rodzą się Montes de Toledo. Od ponad czterech wieków Urda, miasto Toledo i stolica pobożności La Manchy, jest celem i punktem wyjścia dla tysięcy kroków w poszukiwaniu Boga, który stał się również Pielgrzymem w poszukiwaniu człowieka.

2 lutego ubiegłego roku papież Franciszek, za pośrednictwem Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, podniósł świeckie diecezjalne Sanktuarium Najświętszego Chrystusa Prawdziwego Krzyża, w Urdzie, do godności bazyliki. Jana Pawła II z 25 stycznia 2005 r., Urda jest punktem odniesienia w sercu Kastylii dla pobożności ludowej jako kanału i drogi nowej ewangelizacji. 

Proces transformacji tradycyjnej enklawy pobożności czyni to miejsce, we wspaniałym otoczeniu doskonałej ekologii dla ducha, szpitalem uzdrowienia, gdzie po poszukiwaniu Chrystusa na drodze pielgrzymki zewnętrznej i wewnętrznej, Jego spotkanie jest celebrowane z radością w Sakramencie Przebaczenia, w Chlebie i Słowie po przybyciu do bazyliki w Urdzie.

Aktywna obecność w nowych sieciach społecznych i agorach, dzięki młodemu zespołowi roboczemu, zwiększyła przekaz ustny tego miejsca jako centrum duchowego i kulturalnego. Coroczne pielgrzymki organizowane pieszo z różnych części kraju, z nowymi wyznaczonymi i oznakowanymi trasami, na rowerach sportowych, w tym na ekscytującej trasie Montes de Toledo, konno z sąsiedniego miasta Ciudad Real. Różne tury Ćwiczeń, kursów rekolekcyjnych i spotkań formacyjnych, organizowanych dla duszpasterzy oraz Bractw i Konfraterni, czynią z Urdy, z nowym domem rekolekcyjnym przylegającym do bazyliki, miejsce studiów, pracy i refleksji nad konieczną rolą pobożności ludowej i jej wyzwaniami w nowej ewangelizacji. 

Odkrywanie wiary w procesie pielgrzymowania, lub odkrywanie jej na nowo w większej formacji i pogłębieniu, jest celem pracy zaprogramowanej z tej enklawy w sercu ziemi Don Kichota. Wsłuchiwanie się w pielgrzyma i poświęcanie mu uwagi, czy to w sakramencie spowiedzi, czy w ramach towarzyszenia, wraz z wyspecjalizowanymi wolontariuszami do przyjmowania i słuchania, wraz ze starannym programem pomocy społecznej, począwszy od współpracy z Caritas lub Manos Unidas w różnych projektach, aż po tworzenie pomocy na badania nad rakiem, sprawiają, że bazylika w Urdzie jest nie tylko celem człowieka w Chrystusie, ale także punktem wyjścia dla nowych inicjatyw w poszukiwaniu Chrystusa w człowieku. 

Po niedawnym podniesieniu Sanktuarium w Urdzie do godności Bazyliki i ze wzrokiem skierowanym już na kolejny Jubileuszowy Rok Święty 2024-2025, zapraszamy naszych czytelników do odnalezienia w tym miejscu La Manchy przestrzeni, w której, jak wyraził się Miguel de Cervantes w swoim Don Kichocie, pracujemy w harmonii dla przyszłości w zaangażowaniu na rzecz wolności dzieci Bożych i w uhonorowaniu jej długiej historii od 1595 roku w służbie Chrystusa i ludzkości. Przyjdź i odkryj to dla siebie i swojej rodziny. Przeżyj nową przygodę w krainie olbrzymów i wiatraków. Chrystus czeka na Ciebie, Urda Cię wita, przyjdź!

Bazylika Sanktuarium w Urdzie

Bazyliki mniejsze

Dekret Domus Ecclesiaez dnia 9-XI-1989 r., ustala zasady określania kościoła jako bazyliki. Rozróżnia się bazyliki główne (św. Jana na Lateranie, św. Piotra, Matki Bożej Większej i św. Pawła za Murami) i bazyliki mniejsze (wszystkie pozostałe). 

Aby uzyskać tytuł bazyliki mniejszej, kościół wyniesiony do tej godności musi być wzorcowym ośrodkiem działalności liturgicznej i duszpasterskiej w diecezji, a ponadto musi mieć pewien oddźwięk w diecezji, czy to dlatego, że został zbudowany i poświęcony Bogu z okazji historycznego wydarzenia religijnego, czy też dlatego, że mieści wybitną relikwię świętego lub święty obraz cieszący się wielką czcią.

Wśród innych cech bazyliki mniejsze muszą mieć wystarczające wymiary dla celebracji, jak również odpowiednią liczbę kapłanów, którzy mogą zagwarantować opiekę duszpasterską i duszpasterstwo liturgiczne w takiej bazylice.

Aby uzyskać ten tytuł należy złożyć formalny wniosek od właściwego biskupa diecezjalnego, nihil Obstat Konferencji Episkopatu, informacje o pochodzeniu i żywotności religijnej kościoła: uroczystości, stowarzyszenia charytatywne, praca duszpasterska..., zdjęcia kościoła i jego historii religijnej.

Tytuł Bazyliki Mniejszej nie jest "nagrodą", ale oceną prowadzonej pracy duszpasterskiej, którą po tej koncesji należy utrzymać, a nawet zwiększyć. Wśród zobowiązań związanych z uzyskaniem tytułu bazyliki mniejszej znajduje się m.in. promowanie formacji liturgicznej wiernych, zwłaszcza poprzez liturgię i kursy formacyjne czy promowanie uczestnictwa wiernych i symbolizowanie w szczególny sposób zjednoczenia ze Stolicą Piotrową.

Podobnie wierni, którzy pobożnie nawiedzą Bazylikę i wezmą udział w jakimś świętym obrzędzie lub przynajmniej odmówią niedzielną modlitwę i symbol wiary, pod zwykłymi warunkami (spowiedź sakramentalna, komunia eucharystyczna i modlitwa w intencjach Najwyższego Papieża) mogą uzyskać Odpust Plenarny: 1) w dniu rocznicy poświęcenia wspomnianej Bazyliki; 2) w dniu liturgicznej uroczystości tytularnej; 3) w Uroczystość Świętych Apostołów Piotra i Pawła; 4) w dniu rocznicy nadania tytułu Bazyliki; 5) raz w roku w dniu wyznaczonym przez miejscowego Ordynariusza; oraz, 6) raz w roku w dniu dowolnie wybranym przez każdego wiernego.

AutorJuan Alberto Ramírez Avilés

Rektor Bazyliki w Urdzie

Watykan

Papież pokazuje swoją bliskość z wyspą La Palma po wybuchu wulkanu

Podczas modlitwy Anioł Pański papież Franciszek skomentował niedzielną Ewangelię, wzywając do bycia ludźmi gościnnymi, którzy nie dzielą i nie osądzają. Okazał też swoje wsparcie dla osób dotkniętych erupcją wulkanu na wyspie La Palma.

David Fernández Alonso-27 września 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

Papież Franciszek podczas słów na niedzielnej modlitwie Anioł Pański przestrzegał przed niebezpieczeństwem dzielenia i zgorszenia innych: "Ewangelia z dzisiejszej Liturgii opowiada o krótkim dialogu Jezusa z apostołem Janem, który wypowiada się w imieniu całej grupy uczniów. Widzieli człowieka, który wypędzał demony w imię Pana, ale przeszkadzali mu, bo nie należał do ich grupy. Jezus w tym momencie zachęca ich, aby nie przeszkadzali tym, którzy pracują dla dobra, ponieważ przyczyniają się do realizacji Bożego planu (por. Mk 9, 38-41). Następnie przestrzega: zamiast dzielić ludzi na dobrych i złych, wszyscy jesteśmy wezwani do czuwania nad swoim sercem, aby nie ulegać złu i nie dawać zgorszenia innym (por. w. 42- 45.47-48)".

"Słowa Jezusa - mówi Franciszek - odsłaniają pokusę i dają napomnienie. Pokusą jest pokusa zamkniętego umysłu. Uczniowie chcieli zapobiec dobremu uczynkowi tylko dlatego, że ten, który go wykonywał, nie należał do ich grupy. Uważają, że mają "wyłączność na Jezusa" i że tylko oni są upoważnieni do pracy dla Królestwa Bożego. Ale w ten sposób kończą czując się uprzywilejowani i uważają innych za obcych, do tego stopnia, że stają się wobec nich wrogo nastawieni. Każdy zamknięty umysł, w rzeczywistości, sprawia, że trzymamy na dystans tych, którzy nie myślą tak jak my. To - jak wiemy - jest korzeniem wielu wielkich zł w historii: absolutyzm, który często generował dyktatury i wiele przemocy wobec tych, którzy są inni".

Ojciec Święty potwierdził, że "trzeba czuwać nad zamkniętymi umysłami także w Kościele". Bo diabeł, który jest dzielnikiem - takie jest znaczenie słowa "diabeł" - zawsze insynuuje podejrzenia, aby dzielić i wykluczać. Jest przebiegłym kusicielem i może się zdarzyć tak, jak to się stało z tymi uczniami, którzy posunęli się tak daleko, że wykluczyli nawet tego, który sam wypędził diabła! Czasami i my, zamiast być wspólnotą pokorną i otwartą, możemy sprawiać wrażenie "prymusa" i trzymać innych na dystans; zamiast starać się chodzić ze wszystkimi, możemy wystawiać naszą "kartę wierzącego", by osądzać i wykluczać.

"Prośmy o łaskę - kontynuował Papież - abyśmy przezwyciężyli pokusę osądzania i katalogowania, i niech Bóg zachowa nas od mentalności "gniazda", czyli zazdrosnego strzeżenia się w małej grupie tych, którzy uważają się za dobrych: kapłan ze swoimi wiernymi, duszpasterze zamknięci między sobą, aby nikt nie mógł przeniknąć, ruchy i stowarzyszenia w swoim szczególnym charyzmacie itd. Wszystko to stwarza ryzyko, że wspólnoty chrześcijańskie staną się miejscami oddzielenia, a nie komunii. Duch Święty nie chce zamknięcia, chce otwartości, wspólnot gościnnych, w których jest miejsce dla wszystkich".

Kończąc te słowa, podkreślał konieczność odcięcia się, gdy spotykamy się z czymś, co szkodzi duszy: "A potem w Ewangelii jest napomnienie Jezusa: zamiast osądzać wszystko i wszystkich, bądźmy uważni na siebie! W rzeczywistości ryzykiem jest nieelastyczność wobec innych i pobłażliwość wobec siebie. A Jezus napomina nas, byśmy nie zawierali paktu ze złem za pomocą obrazów, które są szokujące: "Jeśli jest w tobie coś, co jest źródłem zgorszenia, odetnij to" (por. w. 43-48). Nie mówi: "Zastanów się, popraw się...". Nie! "Odetnij to! Jezus jest radykalny, wymagający, ale dla naszego dobra, jak dobry lekarz. Każde cięcie, każde przycinanie ma służyć lepszemu wzrostowi i przynoszeniu owoców w miłości. Zapytajmy więc siebie: "Co we mnie jest takiego, co kontrastuje z Ewangelią? Co Jezus chce, abym przeciął w swoim życiu?

Po modlitwie Anioł Pański, oprócz wspomnienia o Dniu Migrantów i Uchodźców, papież Franciszek pamiętał o okazaniu wsparcia dla wyspy La Palma, która cierpi z powodu erupcji wulkanu powodującego zniszczenia materialne. "Wyrażam moją bliskość - powiedział Franciszek - i solidarność z osobami dotkniętymi erupcją wulkanu na wyspie La Palma na Wyspach Kanaryjskich". Moje myśli kierują się szczególnie do tych, którzy zostali zmuszeni do opuszczenia swoich domów.

Rodzina

"Na kobiety patrzono krótkowzrocznie".

Jaki jest wkład kobiet w życie społeczeństwa i Kościoła? Jak zrozumieć to, co Jan Paweł II nazwał geniuszem kobiecym? Przyglądamy się bliżej temu niemal inabarowemu tematowi z Natalią Santoro.

Maria José Atienza-27 września 2021 r.-Czas czytania: 5 minuty

Natalia Santoro od lat zastanawia się nad postacią i zadaniem kobiety w społeczeństwie, rodzinie i Kościele. Temat niezwykle aktualny, który - jak podkreślano przy różnych okazjach, zwłaszcza przez ostatnich papieży - ma ogromne znaczenie w społeczeństwie, które zdaje się sprowadzać feminizm do narzucania kobiet mężczyznom.

- Wiele mówi się o "roli" kobiet w Kościele i w społeczeństwie, ale czy jest to po prostu rola, liczba lub kwota, która określa wpływ kobiet w życiu Kościoła?

Mówić o "roli kobiet" to mówić o tym "po co" i "na co" nasze istnienie jako kobiet, czyli: co kobiety wnoszą do świata?ponieważ jest kobietą"?

"Dziękuję ci, kobieto, przez sam fakt bycia kobietą! Dzięki intuicji własnej kobiecości wzbogacasz zrozumienie świata y przyczyniasz się do pełnej prawdy relacji międzyludzkich - mówił św. Jan Paweł II w Liście do kobiet z 1995 r.

Wiemy, że radykalną różnicą między kobietami i mężczyznami jest seksualność. Ignorowanie, unieważnianie lub ukrywanie przejawów naszej seksualności nie jest nieodłączna kobiecość to wielka strata. Ewa oznacza "matka ludzkości".a Jezus kończy swoje życie na ziemi idąc do Kobieta nieba na ziemi: Marianowa Ewa: "Kobieto, tam jest twoje dziecko".

Macierzyństwo to coś więcej niż akt bycia biologiczną matką, jest zasadniczo kobiecą cechą kobiety, która jest odciśnięta w całej jej istocieniezależnie od temperamentów i charakterów, funkcji i ról. Błędem jest interpretowanie bycia matką z postawami kobiecymi, miękkimi czy dobrodusznymi w stylu ideologii kobiecej Królewny Śnieżki czy Kopciuszka; a nie bycia matką - z czarownicą czy macochą.

Kobiety są również powołane do rządzenia ziemią: "I błogosławił im Bóg i rzekł do nich: 'Bądźcie płodni i rozmnażajcie się', napełnić ziemię i ujarzmić ją". Zadanie to powierza się w równym stopniu mężczyznom i kobietom, dlatego obecność kobiet we wszystkich środowiskach publicznych i prywatnych jest konieczna. Co więcej, obecność kobiet we wszystkich środowiskach publicznych i prywatnych jest konieczna, "nie jest dobrze, aby człowiek był sam".Istota ludzka, mężczyzna i kobieta nie mogą być szczęśliwi wykluczając się wzajemnie.

Dramat kobiet na przestrzeni dziejów polega na tym, że kobiety były postrzegane w sposób krótkowzroczny, z wizją, która redukowała nasze osobiste możliwości do sfery domowej lub do ról podrzędnych, bez uwzględnienia tego, co nam się należy, w tej samej pozycji co mężczyzna, na równych prawach.

Kościół jako lud Boży jest przeniknięty kulturą swoich czasów, ale jest też oświecony, aby zaproponować prawdę o kobietach, która jest wyższa, głębsza i bardziej rewolucyjna od samego przyjścia Jezusa.

Na stronie Przesłanie do kobiet (Paweł VI, Zamknięcie Soboru Watykańskiego II, 1965).) jest bardzo odkrywcze, jeśli chodzi o konkretne przejawy tego macierzyńskiego powołania, które w sensie duchowym, ma wiele wspólnego z miłosierdziem i troską o ludzką słabość, ale także z siłą, odwagą i autorytetem moralnym w odniesieniu do ludzkiego życia: "Pojednać mężczyzn z życiem. A przede wszystkim, błagamy Cię, czuwaj nad przyszłością naszego gatunku. Zatrzymaj rękę człowieka który w chwili szaleństwa próbował zniszczyć ludzką cywilizację".

Aby wypełnić misję powierzoną jej przez samego Boga, kobieta musi być przyjęta przez mężczyznę jasnym i inteligentnym spojrzeniem, aby uświadomić sobie, że jej odmienność, wraz z ludzkimi talentami, które być może rozwinęła, jest tym, co jest potrzebne do dopełnienia Bożego pragnienia panowania nad światem. Nie będzie to jednak możliwe w dynamice konfrontacji i walki o role, kwoty czy władzę, ale w dynamice zaufania i jedności.

-Co wnosi do Kościoła to, co św. Jan Paweł II nazwał geniuszem kobiecym?

Święty Jan Paweł II był współczesny bohaterom rewolucji seksualnej 1968 r. i powstaniu feminizmu; odpowiedział na to przyjęciem kobiet, zrozumieniem ich pozycji i ich buntowniczości. "nie bez błędów".Uznał dług historii wobec kobiet, podziękował im, każdej z osobna, i poświęcił lata swojego życia na napisanie i ogłoszenie godność kobiet.Potępiał wszystkie przeciwstawne inercje społeczne: na przykład instrumentalizację kobiet jako obiektów dla zaspokojenia męskiego ego, sztuczność w wyrażaniu miłości, odpowiedzialność mężczyzn jako wspólników i prowokatorów aborcji, a przede wszystkim potępiał nadużycia seksualne i przemoc wobec kobiet.

Święty Jan Paweł II miał genialność, by ukuć ten nowy termin, którego tak wiele kobiet dziś szuka, by przezwyciężyć fałszywy feminizm, który tłumi kobiecość we wszystkich jej przejawach: kobieta geniusz. Papież kobiet kontempluje istotę bycia kobietą w jej pierwotnej wersji, Nowa Ewa, kobieta stworzona przez Boga odkupiona od wszelkiej złośliwości z góry, od jej poczęcia. Maryja jest kobiecym geniuszem par excellence, kobieta transcendentna, kobieta wieczna. Bóg wyraża się w kobiecie inaczej niż człowiek (za próbę wyrażenia tego, co niewytłumaczalne).

Maryja jest jedynym wzorem kobiety: w Niej w pełni realizuje się Jej powołanie. Jest ona w istocie matką: otrzymuje wszystkie dary poprzez swoją intymną i bliską konfigurację z Synem. Maryja jest Dziewicą, Niepokalaną, bez plamy grzechu, pełną Ducha Świętego, pełną radości i entuzjazmu, energii i siły. Dlatego w Niej rozwija się najwyższe dążenie kobiety na tym świecie, jako matki i jako dziewicy, w intymnym zjednoczeniu z Bogiem.

-Jako kobieta, jako katoliczka pracująca w "środowisku katolickim", czy omijają Cię jakieś problemy, czy czujesz się równie uznana?

Przy ciężkiej pracy i cierpliwości uznanie przychodzi samo. Wierzę, że współpraca w pokoju generuje spontaniczne uznanie, widząc, że idziemy razem do przodu i że jesteśmy szczęśliwi. Nie oznacza to, że pozwalamy się popychać, że nie mamy siły się nie zgadzać, że przestajemy domagać się tego, co z czystym sumieniem należy do nas.

-Czy mamy może do czynienia z upolitycznieniem pojęcia "udziału kobiet" także w Kościele?

Przeniesienie struktur organizacyjnych przedsiębiorstwa czy państwa na sferę kościelną, z organizacyjnego punktu widzenia, może być właściwe. Przeniesienie tych schematów funkcjonalnych na porządek "duchowy" byłoby jak zastosowanie rachunkowości do nawróceń, czy prawa handlowego do relacji między rodzeństwem. Wydaje mi się, że to brzydka rzecz na początek, nie pasuje, ale jest to teren zagmatwany: łatwo przeskoczyć z jednej strony na drugą i wpaść w kleszcze.

-Jakie kobiety widzisz jako przykłady pracy lub wpływu w Kościele?

Moim pierwszym odniesieniem w sposobie bycia kobietą jest oczywiście moja mama i kobiety w mojej rodzinie. Wierzę też w to, co mówi papież Franciszek: są ukrytymi dynamizmamiTo właśnie zwykli mężczyźni i kobiety naprawdę zmieniają naszą historię.

Są mężczyźni, którzy utwierdzają nas w naszej misji jako kobiet: ojciec, mąż, także święci, którzy uczą nas drogi.

Dzięki tym ziarnom, a także wszystkim, które Bóg podlewał potem, pojawiło się wiele kobiet, które były dla mnie punktem odniesienia. Ale jest jedna kobieta w szczególności, która wykazała delikatną i wykwintną kobiecość w odkrywaniu nauk Jan Paweł II i kobiecego geniuszu, aby mogły być strawione i przyswojone przez wiele innych kobiet: Jutta Burggraf. Myślę, że dla wielu ludzi, mężczyzn i kobiet, zaznaczyła ona przed i po; poprzez swoje pisma na temat chrześcijańskiego feminizmu dostarcza nam niezbędnego antidotum na wyzwania XXI wieku.

Ewangelizacja

"Bóg chce być uwarunkowany i sprowokowany przez modlitwy".

Bóg bierze pod uwagę modlitwy ludzi w takim stopniu, w jakim "pozwala się warunkować" przez nie. Dziś ukazuje się druga część wywiadu z profesorem Sanguineti, który mówi o przypadku, łaskach Bożych, cudach i działaniu człowieka.

Rafał Górnik-26 września 26 września 2021-Czas czytania: 9 minuty

 "System świata, który przewiduje, że będą szanse, jest czymś dozwolonym, zamierzonym i urządzonym przez Boga". "Szansa jest cudowna i jest pozytywna". Tak podsumował w piątek profesor emeritus Uniwersytetu Świętego Krzyża (Rzym) i prof. Uniwersytet Austral (Buenos Aires), Juan José Sanguineti, jego wystąpienie podczas VI Wykładu Pamięci Mariano Artigas.

Zorganizowane przez Grupę Badawczą Nauki, Rozumu i Wiary (CRYF) Uniwersytetu Nawarry, której dyrektorem jest pracownik naukowy Instytutu Kultury i Społeczeństwa (ICS), Javier Sánchez Cañizares, wydarzenie pozwoliło argentyńskiemu profesorowi podkreślić między innymi, że "Bóg był obecny na wiele sposobów w pandemii, wydobywając dobro w każdym człowieku, jest wiele historii ludzi, którzy zbliżyli się do Boga, lub ludzi, którzy mieli coś innego. Można go zobaczyć, a czasem się go nie zobaczy".

Dziś kontynuujemy rozmowę, mówiąc o szansach, modlitwach, Boże łaski, "przypadki" życiowe, cuda i prawa naturalne... Daje się zauważyć, podobnie jak wczoraj, że jest to wywiad potoczny, a nie pisany. Życzliwy czytelnik będzie w stanie zrekompensować ten fakt. Zaczynamy od rozmowy o przypadku.

Juan José Sanguineti

-Całkiem sporo ludzi wierzy teraz raczej w przypadek niż w Opatrzność Bożą. Czy możesz krótko wyjaśnić oba pojęcia i dlaczego to zjawisko ma miejsce, jeśli je podzielasz?

Takie sformułowanie zakłada, że przypadek i Opatrzność są sobie przeciwstawne, prawda? To się stało przypadkiem albo to się stało, bo Bóg tak chciał... W rzeczywistości, w wykładzie, który zamierzam wygłosić, to, co chcę powiedzieć, jest dokładnie odwrotne. Bóg jest zaangażowany w przypadek, przypadek jest realny, to znaczy, że Bóg go nie tłumi. Tak, jest szansa i nie tylko ja to mówię, to nie jest mój wymysł, wielu autorów tak mówi... Mówimy o świecie fizycznym, a o wiele bardziej o ludzkim. W człowieku jest wolność, jest przygodność. Istnieją określone marginesy, w których Bóg może działać, oczywiście przewidziane przez samego Boga. Bo gdyby wszystko było zdeterminowane przyczynowo, w rodzaju totalnego fatalizmu, to Bóg nie mógłby interweniować swoją Opatrznością, byłby Stwórcą deterministycznego świata, ale nie mógłby już niczego dotknąć, bo taki świat stworzył.

Św. Tomasz z Akwinu mówi w Summa Theologica, że gdyby świat był deterministyczny - myśli o stoikach, krytykuje stoików - modlitwy wiernych byłyby bezużyteczne. To znaczy, jeśli są modlitwy, jeśli prosimy Boga o różne rzeczy, to dlatego, że myślimy, że Bóg może je zmienić, może zmienić bieg wydarzeń. Oznacza to, że rzeczy mogą być w jedną stronę lub mogą być w drugą. Modlitwami prosimy o to, żeby tak było, jeśli Bóg przyjmuje te modlitwy, to sprawia, że tak jest.

Jeśli są modlitwy, jeśli prosimy Boga o różne rzeczy, to dlatego, że myślimy, że Bóg może je zmienić, może zmienić bieg wydarzeń.

Juan José Sanguineti

-Mówisz, że Bóg ingeruje w przypadek, że nie tłumi go...

Szansa, jak mówiłem, ujmując to w sposób może niedoskonały, otwiera pole możliwości, przede wszystkim dla samej ludzkiej wolności, bo w świecie deterministycznym wolność nic nie może, ale także przede wszystkim dla działania opatrznościowego Boga. Dlatego uważam, że przypadek, nie tylko jednorazowe zdarzenie, ale system świata, który przewiduje, że będą szanse, jest czymś dozwolonym, wolą i dyspozycją Boga. Nie tylko dozwolone, ale i zamierzone przez Boga.

Tak naprawdę wystarczy wyjść na ulicę i przejść się; prawda jest taka, że w konkrecie, w pojedynczych wydarzeniach, jest niezliczona ilość zbiegów okoliczności. Bo spotykam ludzi przypadkowo, ale zbiegów okoliczności jest znacznie więcej niż myślisz, bo spotykasz jedną osobę, a potem drugą i tak dalej. Gdyby przypadek wymknął się Bożej opatrzności, to nie byłby Bogiem, bo istniałoby coś, co nie jest zrządzone przez Boga, wymykałoby się jego przyczynowości.

Szansa, nie tylko jednorazowa rzecz, ale system świata, który przewiduje szansę, jest czymś dozwolonym, zamierzonym i przeznaczonym przez Boga. Nie tylko dozwolone, ale i zamierzone przez Boga.

Juan José Sanguineti

To, że Bóg oczywiście w tajemniczy sposób interweniuje w przypadek, nie oznacza, że jest on nierealny, że przypadek jest jakimś zwodniczym tworem, bo Bóg rzeczywiście go powoduje. Bo gdyby tak było to byłby to trochę antropomorficzny sposób myślenia o Bogu, mielibyśmy fatalizm. Ten wypadek samochodowy przydarzył mi się dlatego, że Bóg go zaaranżował, a nie dlatego, że był to przypadek... Chodzi mi o to, że wypadek jest rzeczywiście przypadkiem, a są też dobre szanse: znalezienie pieniędzy, czy dobrej pracy (które czasem zdarzają się przypadkiem), ale Bóg jest za i Bóg "gra", że tak powiem w cudzysłowie, z przypadkiem.. Bóg tworzy system, w którym istnieje złożona gra przyczynowa, w której pojawia się przypadek.

-A jak Bóg interweniuje w kaprysy życia?

Powiedziałbym, że odpowiedź w trzech fazach. Po pierwsze, Bóg interweniuje jako pierwsza Przyczyna, ponieważ zdarzenie przypadkowe zostało stworzone przez Boga, który interweniuje w każdą drugą przyczynę; następnie, cokolwiek się dzieje, jest spowodowane przez Niego jako pierwszą Przyczynę.

Ale potem jest opatrzność szczególna, a to byłby Bóg Stwórca, który dba o wszystko na mocy tego, że jest Stwórcą. Natomiast opatrzność szczególna polega na tym, że Bóg interweniuje. Ta szczególna opatrzność może być zwyczajna lub nadzwyczajna. Jeśli jest to zwykłe, to powiem o tym więcej w następnym pytaniu. Jeśli jest zwykła, respektuje prawa naturalne i nie można jej zweryfikować, odpowiada na modlitwy lub na inicjatywę Boga.

Z drugiej strony, jeśli jest nadzwyczajny, to chodzi o cuda, gdzie Bóg decyduje się na interwencję poza prawami natury i w sposób, który człowiek może zweryfikować. Czy można zweryfikować dlaczego? Bo kiedy znajdujemy jakieś wydarzenie, o którym mówimy, że jest cudowne, badamy je, Stolica Apostolska bada je z naukowcami, z lekarzami, na przykład uzdrowienie, i to przez długi czas, aby przekonać się, że jest ono rzeczywiście niewytłumaczalne z punktu widzenia praw naturalnych. Jest więc weryfikacja, nie jest to weryfikacja pełna, ale wobec tego, jeśli spojrzymy na to tak, jak mówią ewangeliści, widzieliśmy to, dotknęliśmy tego, cuda. W przypadku łask tak nie jest, dlatego nie są to cuda.

-Swoją piątkową lekcję zakończyłeś "podtrzymaniem boskiej intencjonalności stworzenia potencjalnego wszechświata, w którym Boża opatrzność może działać w poszanowaniu praw naturalnych i w sposób nie dający się racjonalnie kontrolować". Czy mógłbyś rozwinąć nieco ten pomysł?

Nawiązując do poprzedniego wątku, odpowiadam na to pytanie, które ma wiele wspólnego z poprzednim i nadaje ciągłość poprzednim. Bóg skutecznie chce stworzyć bogaty, rozwijający się świat, z historią, historią przyrody, Wielkim Wybuchem, powstawaniem Wszechświata; gdzie są zagrożenia, bo jak są szanse to są zagrożenia, a także świat ludzki, prawda? Świat ludzki, który jest w świecie kontyngentnym, tak jak Ziemia, a także, bo jest kontyngentny dla wolności wszystkich, wszystkich ludzi.

Dlaczego Bóg chce takiego świata? Bo Bóg chce, aby człowiek był aktywny w pracy. Gdyby wszystko było już dane, gdyby wszystko było deterministyczne i dobre, człowiek nie musiałby nic robić, tylko otrzymywałby. Bóg chce, aby człowiek był aktywny, trochę jak w przypowieści o talentach, że ma pracować. Wszechświat ma wiele potencjalności i może iść w jedną stronę, może iść w drugą, to nie jest tak, że jest czystą potencjalnością, że może iść w każdą stronę, bo są marginesy, ale może iść. Przeciwstawia się to deizmowi, utrzymującemu, że Bóg stwarza Wszechświat i jest już odłączony, a także przeciwstawia się fatalizmowi, zbliżonemu do deizmu, który mówi, że Bóg działa przez deterministyczne prawa, a wszystko jest już absolutnie przewidziane przez Boga i nie ma marginesu nie tylko dla Boga na działanie, ale nawet dla człowieka.

Bóg chce, aby człowiek był aktywny, trochę jak w przypowieści o talentach, że ma pracować.

Juan José Sanguineti

Bóg więc działa, jest opatrzny w ewolucji. W ewolucji trudniej jest powiedzieć, jak postępuje. Są na ten temat opinie, ale nie wnikam tutaj w tę kwestię, bo jest wielu, którzy twierdzą, że interweniuje na poziomie kwantowym, co jest trochę dyskusyjne. To prawda, że wszyscy (specjaliści od tych spraw) są przeciwni temu, by Bóg chodził z cudami, sprawiał, że ewolucja będzie się kręcić, demaskując co jakiś czas: "zróbmy teraz ten cud"... Taki Bóg jest śmieszny.

-Wcześniej nawiązałeś do Bożej opatrzności. Jak Bóg działa w odpowiedzi na modlitwę?

Boża opatrzność ma plany, myśli przede wszystkim o człowieku na ziemi, ma ogólne plany dla całej ludzkości ̶ bo to, że są wojny światowe, pandemie i tak dalej, nie umyka Bożej opatrzności ̶ a On ma szczególne plany dla każdego człowieka, dla każdego mężczyzny i każdej kobiety, dla życia każdego z nich, z jego sukcesami, porażkami, pracą, małżeństwem, chorobą, śmiercią, wszystkim.

Tak więc w tym planie, który ma Bóg, Bóg bierze pod uwagę wiele rzeczy. Bierze pod uwagę modlitwy ludzi. Kiedyś, niedawno, ktoś zapytał: ale czy człowiek powoduje Boga przez modlitwę? Tak, oczywiście, że powoduje Boga, bo Bóg chce być powodowany przez modlitwę. Bóg słyszy modlitwę i mówi "oh well, I accept this prayer, and I will do this favor". Tak jest, tak jest; inaczej modlitwa nie miałaby miejsca w życiu człowieka.

Czasami Bóg bierze pod uwagę ludzkie zachowania, czasami bierze pod uwagę ludzkie reakcje, zawsze z dziękczynieniem i Bożym miłosierdziem. I bierze to wszystko pod uwagę w sposób sapiencjalny, bo Bóg też zawsze patrzy na cały obraz. Ma absolutny przegląd sytuacji.

-Co to znaczy, że "Bóg chce być powodowany modlitwami". Mówisz o tym, że Bóg pozwala się "warunkować" naszymi modlitwami.

Bóg zgadza się, że tak powiem, antropomorficznie, na to, by pozwolić się warunkować ludzkimi modlitwami. Gdybym się nie modlił, ta osoba mogłaby nie zostać uzdrowiona i w tym sensie "sprowokowałem" ją, bo. Bóg chce być prowokowany przez modlitwę. Dlatego Bóg wzywa nas do modlitwy. Oznacza to, że jest uważny na nasze modlitwy, bo chce nam je dać, tak jest w Ewangelii.

Co do tego czy cuda naruszają prawa naturalne czy nie, to zostawiłbym to do dyskusji technicznej, nie widzę problemu. Nie narusza ich w sposób arbitralny i łamiący prawo, ale istnieje wyższa przyczynowość. I ta wyższa przyczynowość może wpłynąć na niższą przyczynowość i ją zmienić. Po to właśnie byłby cud.

Ale potem to już faworki są naprawdę ciekawe.Ponieważ łaski są ciągłe, cuda zdarzają się bardzo rzadko. Przysługi nie naruszają prawa. Myślę o faworytach, które są ciągłe. Modlę się, żeby jutro, w dniu, w którym mam wygłosić wykład, być zdrowym, żeby się nie przeziębić itd. Mam nadzieję, że Bóg spełni moją modlitwę. Nie narusza to żadnego prawa, jest to łaska, którą czasem wyświadcza za wstawiennictwem świętych lub Matki Bożej.

Istnieje rozumowanie, które widziałem u niektórych teologów, nawet protestantów, którzy mówią "jeśli my z technologią wykraczamy poza naturę i możemy zmieniać rzeczy bez naruszania praw, jak nie możemy pozwolić Bogu na to samo i o wiele więcej?".

Bóg ma swobodę działania w stosunku do natury równi nam, nie równi, bardziej od nas, i robimy rzeczy, których natura nie robi, ale które potencjalności natury, które są otwarte, pozwalają nam robić. Jak Bóg czyni łaskę, jak to robi, skoro przyczynowo jest to tajemnicze? Są wyjaśnienia dyskusyjne, bo niektórzy twierdzą, że Bóg miałby ustalić warunki początkowe Wielkiego Wybuchu... Osobiście jestem trochę niechętny temu myśleniu. Inni mówią, że dostarcza informacji i tworzy nową informację, nie zmienia energii, ale zmienia informację. To jest techniczna odpowiedź, w którą nie będę się zagłębiał. Wolę pozostać przy tym, że jest to tajemnicze.

-Jak Bóg radzi sobie z łaskami? I co może powiedzieć, gdy zdarzy się "zbyt wiele zbiegów okoliczności"?

Wracając do łask, najważniejszym sensem jest ta łaska, o którą proszę Boga i którą może, ale nie musi, dla mnie uczynić. Nie da się go przewidzieć, czyli nie mogę go przewidzieć w sposób magiczny. Bo gdybym mógł to przewidzieć, to byłaby to magia, to tak jakbym ja odmawiał modlitwę, a ja już wiem, że Bóg będzie przy mnie obecny, więc wtedy ja już dominuję nad Bogiem.

Wierzę, że Bóg chce, abyśmy mu zaufali i prosili o rzeczy, które On może nam wyświadczyć, jeśli uzna to za wygodne, albo wyświadczyć nam lepszą przysługę, bo Bóg jest zawsze dobry i miłosierny. To, co nie jest możliwe, to zapisy w konkrecie, bo wtedy już byśmy kontrolowali Boga racjonalnie, a to się sprzeciwia temu, czym jest Bóg.

Bóg działa w łaskach ludzkich, których jest tak wiele, przede wszystkim ze strony osoby, która się modli, ale czasem także ze strony tych, którzy się nie modlą, ale których Bóg widzi, że mają dobre usposobienie i wtedy Bóg im pomaga. Bóg działa w sposób ukryty, ale ten, kto ma wystarczającą wizję Boga, może sobie to trochę uświadomić.

Wierzę, że to, czego chce od nas Bóg, to ufać Mu i prosić o rzeczy, które On może nam wyświadczyć, jeśli uzna to za stosowne, albo nie wyświadczyć nam przysługi, albo wyświadczyć nam lepszą przysługę, bo Bóg jest zawsze dobry i miłosierny.

Juan José Sanguineti

Myślę, że każdy z nas może wyliczyć łaski, które Bóg dla nas uczynił poprzez wstawiennictwo, ponieważ było zbyt wiele zbiegów okoliczności, a jednak zdajemy sobie sprawę, że można to wyjaśnić, ponieważ może być tak wiele zbiegów okoliczności, a wtedy powiedziałbyś: "to jest naturalnie wyjaśnione". Czasem jednak zbiegów okoliczności jest zbyt wiele i mówimy "nie, to jest łaska", choć nie jest to cud. Nie powiesz, że to cud, bo nie ma elementów, które pozwoliłyby stwierdzić, że to cud.

Krótko mówiąc, to co Bóg chce, żebyśmy robili, to jest aktywność i też stawianie drugich przyczyn, a przez to, że mamy się modlić, to już mówimy, że Bóg mi w tym pomoże, a ja nic nie robię, nie działam, nie stawiam środków, żeby dobrze zrobić... Nie, Bóg ci pomoże, ale jeśli będziesz pracować, jeśli będziesz robić różne rzeczy, a wtedy może Bóg pomoże. żeby ta przeszkoda nie przyszła, żeby ta przeszkoda została pokonana, ale pod warunkiem, że w ogóle podjęło się wysiłek, żeby to osiągnąć.

W tym sensie, jesteśmy jak współpracownicy Boga. Ciekawą rzeczą jest również to, że Bóg będąc mądrym, gdy czyni łaski, to te łaski mają wielorakie skutki, których nie możemy poznać, a nie tylko jeden. Bóg robi jedno, sprzyja nam, ale będzie też sprzyjał lub miał wpływ na szereg osób, wydarzeń i rzeczy.

Zasoby

"Bóg w czasie pandemii wydobywał w każdym człowieku dobre rzeczy".

Działanie Boga w świecie i kwestia przypadku to tematy poruszane w wywiadzie z profesorem Juanem José Sanguineti, profesorem emeritus na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża (Rzym).

Rafał Górnik-25 września 2021 r.-Czas czytania: 10 minuty

Boży plan stwórczy, warunkowa ewolucja przyrody, pytania o Boże działanie w świecie, takie jak to, gdzie był Bóg podczas pandemii, otwartość lub zamknięcie mężczyzn i kobiet na transcendencję, czy zawsze złożone zagadnienie przypadku, to kwestie, które nas interesują.

Wczoraj prof. Juan José Sanguineti wygłoszony na Uniwersytecie Navarra VI Wykład Pamięci Mariano ArtigasaOrganizatorem wydarzenia była grupa badawcza Science, Reason and Faith (CRYF) Uniwersytetu Nawarry, której dyrektorem jest pracownik naukowy Instytutu Kultury i Społeczeństwa (ICS), Javier Sánchez Cañizares.

Kilka dni wcześniej Omnes miał możliwość przedyskutowania tych kwestii z argentyńskim profesorem, który jest również wykładowcą w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Austral (Buenos Aires, Argentyna), a także autorem ponad szesnastu książek i stu artykułów naukowych, zwłaszcza z zakresu filozofii przyrody, filozofii nauki, kosmologii, filozofii wiedzy i umysłu oraz neuronauki.

Proponujemy dziś wywiad z profesorem Sanguineti, który będzie kontynuowany jutro na tej stronie.

-Po pierwsze, pytanie, które ludzie zadają dzisiaj, w społeczeństwie zranionym przez pandemię, ale teraz pełnym nadziei na szczepienia. O to pytano św. Jana Pawła II. Skoro Bóg jest miłością, to dlaczego jest tyle zła? Albo mówiąc inaczej: Gdzie był Bóg w czasie pandemii lub w innych kryzysach?

Takie pytanie o Auschwitz zadał Jonas, niemiecki filozof, który już nie żyje. On sam, hebrajski filozof i wierzący, postawił i zasłynął z tego pytania: Gdzie był Bóg w Auschwitz? A odpowiedź Jonasa była taka, że Bóg uczestniczył w ludzkim bólu i w pewnym sensie był też ofiarą, to znaczy, że Bóg cierpiał razem z ludźmi i jednocześnie, jako że jest Miłosierny, pomagał im, ale to oznaczało też myślenie, że Bóg nie był wszechmocny, że nie był na tyle potężny, by wygnać zło ze świata.

Ta odpowiedź jest zrozumiała, bo jest bardzo trudna, jest to pytanie, które każdy zadawał, ale na pewno nie ratuje transcendencji Boga. Bo Bóg, który nie jest wszechmocny nie jest prawdziwie Bogiem, może być wysoką istotą duchową, ale nie może być Bogiem. Oczywiście, nie jest to łatwe do zrozumienia. Problem zła jest tajemnicą, o której teraz powiem, że nie pretenduję do rozwiązania, bo uważam, że nikt go nie rozwiązał, jest to tajemnica.

Można zadać pytanie: jak to możliwe, że Bóg stworzył cudowny, niesamowity Wszechświat, który wykazuje się ogromną inteligencją, gdy widzi się wszystkie cuda natury, a mimo to tworzy również naturę, w której pojawia się cierpienie, śmierć, ból, głód i niesprawiedliwość... Jaki więc był plan Boga?

Skoro Bóg jest mądry, choć to trochę odważne wchodzić w umysł Boga i widzieć, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę, że Bóg w tradycji religijnej, nie tylko chrześcijańskiej, ale znacznie szerszej, jest opatrznościowy, to znaczy, że jak w takim razie działa Boża opatrzność? Jeśli Bóg jest opatrznościowy, to mówi się: no tak, troszczy się o wszystkie istoty, mówi o tym Jezus Chrystus w Ewangelii, że każdy ostatni włos na naszej głowie jest rozliczony, że Bóg troszczy się o małe ptaszki, a wszystko to zawarte jest w mądrości i opatrzności Bożej.

-Odnosiłaś się do Hioba?

pati_job

Tak, pierwsza odpowiedź byłaby z Hioba, ze Starego Testamentu. Jest to odpowiedź pokory. Że nie możemy zrozumieć Boga, ale mimo to jesteśmy pokorni i pochylamy trochę głowę i mówimy, że Bóg jest czymś znacznie większym niż to, co możemy pomyśleć. I po całym tym ogromnym dialogu, który jest dialogiem o złu doznanym przez niewinnego człowieka, jakim jest Hiob, w końcu, przy wszystkich argumentach, które próbują mu podpowiedzieć towarzysze, którzy mają go pocieszyć, a które są dobrymi argumentami, które zawsze były podawane, w końcu Hiob mówi: no, za dużo już powiedziałem, dość, teraz się zamknę. Bóg jest stwórcą, wie więcej, dużo więcej. Nie daje odpowiedzi, jest to po prostu postawa pokornej ignorancji.

Inną, potężniejszą odpowiedzią jest ta, którą można zaczerpnąć od Jezusa Chrystusa na krzyżu. Jezus Chrystus na Krzyżu bierze na siebie ludzkie bóle, niesprawiedliwości, bezbronność ciała, upokorzenia. To też nie rozwiązuje sprawy racjonalnie, ale przynajmniej daje światło. Można powiedzieć, jak mówi życie chrześcijańskie, że jest się zjednoczonym z Krzyżem Chrystusa, z cierpieniem Chrystusa. Więc moje cierpienia, nawet jeśli jestem chory, nawet jeśli jestem w więzieniu, nawet jeśli mam raka, to wszystko ma sens. Jednoczę się z Krzyżem Chrystusa, a to przynajmniej ma wartość współodkupienia i wartość zjednoczenia z cierpieniem Chrystusa, który cierpiał za nasze grzechy. Bo czasem to, co najbardziej uwiera człowieka, to nie cierpienie, ale to, że to cierpienie nie ma sensu, to jest najgorsze. Że się cierpi, że nie ma sensu i nie ma dla nikogo znaczenia, a kończy się w nicości. Krzyż Chrystusa daje więc pewną odpowiedź.

-Czy możemy brać pod uwagę, że z grzechów ludzkich wynika wiele zła, bo Bóg szanuje wolność... Nawet w Auschwitz?

Pamiętajmy, że to co się stało w Auschwitz jest owocem ogromnych grzechów ludzkości, ideologii nazistowskiej i tego wszystkiego. Tak jak Jezus Chrystus pozwala się ukrzyżować, ale w końcu zwycięża, ale zwycięża miłością, nie zwycięża schodząc z Krzyża, ale zwycięża miłością.

Następnie są inne zła, które pochodzą z fizycznych przypadłości (choroby, klęski, wypadki). To nie wynika z grzechu, ale z tego, że świat jest taki, że jest światem życia, jest światem, w którym są narodziny i radość, ale jest też śmierć. A pandemia należy do tego typu zła, jest epidemią, chorobą. Uważam, że my, z pewną wizją mądrości, musimy zaakceptować świat fizyczny, w którym żyjemy i którego jesteśmy częścią, z jego niedoskonałością, z jego radością i pięknymi rzeczami, które posiada, ale jest też wymiar bólu w życiu, w samej biologii i w życiu człowieka.

Trzeba też mieć wizję wieczności, że jest coś więcej niż ten świat.

W Bogu jest opatrzność, a opatrzność Boża nie oznacza, że Bóg w swoich planach rozwiązuje wszystkie nasze doraźne problemy, ale prawdą jest, że Bóg zawsze umie wyprowadzić dobro ze zła i cierpienia, nawet jeśli jest ono spowodowane przez samego człowieka.

Bóg w jakiś sposób, gdy są dobre dyspozycje przede wszystkim, ale nawet jeśli ich nie ma, umie wydobyć jakieś dobro dla każdego, a nawet nie tylko dla każdego, ale czasem zbiorowo. Tym dobrem może być dobro męczeństwa, dobro cnót, dobro postępu medycyny, np. przy pandemii jest oczywiste, że uczymy się wielu rzeczy. Medycyna oczywiście będzie postępować, bo zawsze postępowała w przypadku dolegliwości fizycznych i biologicznych.

-A ten argument, że jestem tak zły, albo zachowałem się tak źle, że Bóg nie będzie mnie słuchał ani się mną zajmował?

Bóg opiekuje się każdym ze szczególną opatrznością, jeśli jest niewinny, ale także jeśli jest winny. Tak więc, nawet jeśli ktoś cierpi lub umiera, w sposób szczególny lub osobisty, każdy będzie o tym wiedział lub nie, ale Bóg troszczy się o każdego, nie mogąc uogólniać. Widzimy to na przykład w życiu Chrystusa. Jezus Chrystus zaczyna od leczenia chorób, o niektóre prosi, uczestniczy w uzdrowieniach, inne czyni z własnej inicjatywy.

Bóg opiekuje się każdym ze szczególną opatrznością, jeśli jest niewinny, ale także jeśli jest winny. Tak więc, nawet jeśli ktoś cierpi lub umiera, w sposób szczególny lub osobisty, każdy będzie o tym wiedział lub nie, ale Bóg troszczy się o każdego, nie mogąc uogólniać.

Juan José Sanguineti

Ale jednocześnie to nie wszystko, bo to, co robi Jezus Chrystus, to nie jest tak, że leczy wszystkie choroby wszystkich Hebrajczyków swoich czasów, ale leczy trochę niektórych z nich, żeby pokazać, że istnieje wyższe przesłanie, którym jest zbawienie, głębsze przesłanie. Ten świat to nie wszystko, jest coś więcej niż ten świat. Po śmierci jest coś jeszcze. Jeśli nie masz tej wizji, to oczywiście nic nie zrozumiesz. A więc, gdzie jest Bóg w pandemii i innym złu? Bóg był obecny na wiele sposobów w pandemii, wydobywając dobro w każdym człowieku, jest wiele historii ludzi, którzy przyszli do Boga, lub ludzi, którzy mieli coś innego. Są rzeczy, które można zobaczyć, a czasem nie zobaczysz.

Natomiast tym, czego należy unikać, są teologiczne lub pseudoteologiczne, powiedziałbym konkretne, wyjaśnienia, które próbują wnikać w motywacje Boga. Ten, kto mówi na przykład, że pandemia jest karą czy grzechem ludzkości, tego nie można powiedzieć. Nic nie wiemy. Nigdy nie możemy powiedzieć, że to zło jest karą, jak niektórzy twierdzą. Nie wiemy.

W rzeczywistości Bóg ma swoje motywy, które czasem są ogólne dla całej ludzkości, a czasem konkretne, i to widać w Ewangelii. Bóg, gdy uzdrawia człowieka, który urodził się niewidomy, a oni go pytają: czy on zgrzeszył, czy jego rodzice? A on mówi, że nie, nie, ani on nie zgrzeszył, ani jego rodzice, to jest tak, że w tym przypadku może się objawić chwała Boża. Widać więc, że istnieje specjalny plan, o którym nie wiemy, ale który Bóg ma dla każdego z nas.

Gdzie jest Bóg w pandemii i innym złu? Bóg był obecny na wiele sposobów w pandemii, wydobywając dobro w każdym człowieku, jest wiele historii ludzi, którzy przyszli do Boga, lub ludzi, którzy mieli coś innego. Są rzeczy, które można zobaczyć, a czasem nie zobaczysz.

Juan José Sanguineti

-W Forum Omnes Jacques Philippe zauważył, że "pandemia pokazała granice i kruchość cywilizacji zachodniej". Czy obecną pandemię można utożsamić z tym, co w tytule swojego wystąpienia "Jak Bóg działa w zdarzeniach przypadkowych" nazywa Pan "zdarzeniami przypadkowymi" lub fortunnymi?

To prawda, że pandemia pokazała nie tylko granice cywilizacji zachodniej, ale całego świata. Pokazał naszą kruchość, chwilami wydawało nam się, że jesteśmy dumni i że już wszystko zdominowaliśmy, a nagle widzimy coś, co jest poza naszymi rękami i widzimy też ryzyko wymazania połowy świata bardzo szybko, to jest szybkość i gwałtowność, z jaką to się rozprzestrzeniło, i to musi nas zmusić do czujności, bo pośród wielkich sukcesów technologicznych zawsze może pojawić się coś, co może nas obalić.

Jednocześnie pokazuje to ludzką wielkość i ludzką inteligencję, bo prawda jest taka, że dość mocno spowolniliśmy tę pandemię. Choć na świecie zginęło prawie 5 milionów osób, to mogło to być pół świata. W epidemiach w przeszłości umierała jedna trzecia lub połowa populacji, popatrz na europejskie miasta, epidemie takie jak Czarna Śmierć, gdzie umierała jedna trzecia populacji.

Teraz, dzięki medycynie i dzięki tylu innym rzeczom, jesteśmy w stanie znacznie lepiej to kontrolować. Chociaż komunikacja pozwoliła na to, by pandemia rzeczywiście stała się pandemią i to w bardzo szybkim tempie, to ta sama komunikacja przewiduje, że dzięki medycynie i tylu dobrym rzeczom, które robi ludzki rozum, szybko zwolniła, i to też trzeba wziąć pod uwagę.

-Czy pandemia jest przypadkowa?

Nie, to nie jest przypadkowe. Ale jest to możliwe dzięki serii zdarzeń losowych, ponieważ przypadek interweniuje. Ale do tego trzeba zdefiniować, czym jest szansa, a o tym porozmawiamy później, jeśli chcesz. Szansa nie polega na tym, że coś się po prostu dzieje, ale przede wszystkim powiedziałbym, że pandemia jest efektem zdarzenia, jak każda choroba, zdarzenia warunkowego. To nie jest fatalne wydarzenie. Nie ma tu miejsca na determinizm. Jest to zdarzenie, które mogło nie mieć miejsca, ale które zdarza się przy każdej chorobie.

Oczywiście są pewne choroby, które są konieczne i muszą wystąpić, ale inne są warunkowe. Ale nawet jeśli jest warunkowa, to pandemia jest prawdopodobna, jest zdarzeniem prawdopodobnym. Może być bardzo prawdopodobne lub mało prawdopodobne, a fortunne jest zawsze. Natomiast fortunność, powiedzmy niedeterministyczna, może się zdarzyć i nie zdarzyć, jak to zwykle bywa z wypadkiem, jest tym bardziej fortunna im mniej prawdopodobna.

Epidemiolodzy badali, że epidemie, jak każda choroba, są prawdopodobne, są czymś prawdopodobnym, mogę zachorować jak każdy inny na każdą chorobę. Ale co się dzieje, że są okoliczności, które sprzyjają tej chorobie. Mogło to być, w przypadku pandemii, spożycie dzikich zwierząt, w Wuhan, jak już powiedziano, bo występuje zoonoza, a wirus przechodzi z jednego gatunku na drugi, albo mógł to być też, choć nie wiemy, błąd laboratoryjny.

Moim zdaniem nie jest to coś celowego, ale nie można wykluczyć błędu laboratoryjnego, a jeśli się zdarzy, to może być ukryty, ale jeśli tak, to byłoby to zdarzenie losowe. Szereg okoliczności, które nagle, na skutek serii niepożądanych zbiegów rzeczy, nagle skutkują wypadkiem. Teraz możemy zmniejszyć prawdopodobieństwo, oczywiście.

Czyli podejmując działania, pandemia nie jest po prostu wynikiem przypadku, ale istnieje mnóstwo elementów, które czasem są drobnymi elementami przypadkowymi (ludzka nieostrożność, przypadkowe spotkania natury na rynku czy cokolwiek innego), które zwiększają prawdopodobieństwo, są ryzykiem. A to zdarza się w każdym wypadku, więc to, co chcemy zrobić, to zmniejszyć możliwość wystąpienia takiej sytuacji. I tu właśnie pojawia się szansa. I zawsze jest to związane z awaryjnością.

-Niekiedy wydaje się, że w naszym społeczeństwie dochodzi do dyskryminacji wierzących katolików, w wyborach urzędników państwowych, w polityce, w gospodarce czy w innych sferach społecznych, tak jakby ich podejście nie było racjonalne. Dlaczego współczesny człowiek czasem zamyka się na transcendencję?

To prawda, że w dzisiejszej kulturze współczesny człowiek, zwłaszcza na Zachodzie, jest zamknięty na transcendencję, nie bierze Boga pod uwagę, albo jest agnostykiem, albo jest praktycznym ateistą, czy jakkolwiek inaczej. To, jak zawsze, wynika z ignorancji lub arogancji. Niewiedza może wynikać z tego, że jesteśmy w kulturze, która bardzo mało mówi o Bogu, która ma błędne wyobrażenia o Bogu, o Kościele, o Jezusie Chrystusie. To sięga daleko wstecz, powiedzmy do XVIII-XIX wieku, ale teraz jest bardzo rozpowszechnione, bo już nie tylko wśród intelektualistów, ale jest bardzo popularne. Ale może się też zdarzyć, że są ludzie, którzy odrzucają Boga z powodu ludzkiej arogancji, widziałem to u wielu osób. Nie chcą podporządkować się czemuś nadrzędnemu wobec człowieka, uważają, że człowiek jest wszystkim.

Wcześniej trzeba było iść do Boga, żeby się do Niego modlić, bo mieliśmy choroby, bo mieliśmy problemy ekonomiczne. Teraz wydaje się, że rozwiąże to ekonomia lub medycyna, a pójście do Boga to rzecz dla dzieci.

Juan José Sanguineti

Moment kulturowy, jak sądzę, skłania się ku tej arogancji, z powodu odkryć, z powodu postępu naukowego i technologicznego, choć sprawy są złożone. Wtedy sprawia, że dobrobyt człowieka jest znacznie bardziej powszechny, lepszy niż wcześniej, a od drugiej połowy XX wieku dobrobyt człowieka dotarł do wielu społeczeństw na całym świecie.

Tak więc istoty ludzkie, mężczyźni i kobiety, wierzą, że jesteśmy samowystarczalni. Wcześniej trzeba było zwracać się do Boga, by się do niego modlić, bo mieliśmy choroby, bo mieliśmy problemy ekonomiczne. Teraz wydaje się, że ekonomia czy medycyna to rozwiąże, a zwrócenie się do Boga to rzecz dla dzieci. Tak właśnie myśli wiele osób.

Z drugiej strony, gdy człowiek uświadamia sobie swoją kruchość i swoje ograniczenia, to czasem prowadzi go do ponownego odkrycia Boga, prowadzi go do Boga. Nie przewiduję katastrof, ale mówię, że nadmierny dobrobyt często ustępuje miejsca ludzkiej arogancji. Uważam, że do Boga można dojść na wiele sposobów, można dojść do Boga widząc cudowność kosmosu, przyrody, jak np. praca Collinsa nad genomem człowieka, który widząc cudowność genomu nawrócił się i zaczął wierzyć w Boga.

Z drugiej strony, gdy człowiek uświadamia sobie swoją kruchość i swoje ograniczenia, to czasem prowadzi go do ponownego odkrycia Boga, prowadzi go do Boga. Nie przewiduję katastrof, ale mówię, że nadmierny dobrobyt często prowadzi do ludzkiej arogancji.

Juan José Sanguineti

Można też dojść do przekonania, że jest to ludzkie dążenie do poznania Boga, i prawda, to byłaby jedna droga. Ale inną drogą jest też dostrzeżenie naszych ograniczeń i samego zła. Co ciekawe, to co czasem wydaje się oddalać nas od Boga, może czasem przybliżać nas do Boga, widząc, że jeśli nie mamy Boga, jeśli go nie ma, to zmierzamy w kierunku nihilizmu. I to rodzi dylemat, który w końcu ludzie mogą sobie zadać, a który brzmi: "no tak, jeśli nie ma Boga, to idziemy w stronę nihilizmu, życie nie ma sensu". Bo nawet gdybyśmy rozwiązali cały problem, nie wiem, medyczny czy ekonomiczny, to ostatecznego sensu życia nie rozwiąże ekonomia ani polityka. To jest coś, co ma związek właśnie z Bogiem.

Dziękuję, panie profesorze. Będziemy kontynuować jutro. Trzeba też mówić o przypadku, modlitwie, łaskach, "zbiegach okoliczności", cudach i prawach naturalnych...

Świat

Niemiecka podróż synodalna trwa z kontrowersjami i alternatywnymi propozycjami

Zgromadzenie plenarne Konferencji Episkopatu Niemiec, które zakończyło się w Fuldzie, odmówiło dyskusji nad alternatywnym tekstem biskupa Vorderholzera, popartym przez kardynała Kaspera. Dokument "Władza i rozdział władz w Kościele" postrzegają jako próbę demokratyzacji według kryteriów społeczno-politycznych.

José M. García Pelegrín-24 września 2021 r.-Czas czytania: 5 minuty

Zebranie plenarne Konferencji Episkopatu Niemiec (DKB) zakończyło w czwartek 23 września swoje czterodniowe posiedzenie w Fuldzie. Po tym jak wiosenne zgromadzenie - plenum DKB zbiera się dwa razy w roku, wiosną i jesienią - musiało odbyć się w Fuldzie, plenum DKB trwało cztery dni. online ze względu na COVID-19, tym razem ponownie odbyło się w formacie face-to-face.

W słowach pozdrowienia nuncjusz Mons. Nikola Eterović nawiązał do rozmowy przeprowadzonej przez papieża Franciszka z COPE 1 września, przytaczając słowa Ojca Świętego: "O tym, pozwoliłem sobie wysłać list. List, który sam napisałem po hiszpańsku. Zajęło mi to miesiąc, między modlitwą a myśleniem. I wysłałem mu ją w odpowiednim czasie: oryginał po hiszpańsku i tłumaczenie na niemiecki. I tam wyrażam wszystko, co czuję w stosunku do niemieckiego synodu. To wszystko jest tam.

"Jedną z tych rzeczy, które papież mówi w. list"Eterović kontynuował, "Kardynał Sekretarz Stanu Pietro Parolin podkreślił to w swojej homilii w Bazylice św. Jana w Berlinie 29 czerwca 2021 r. z okazji 100-lecia stosunków dyplomatycznych między Stolicą Apostolską a Niemcami: 'Za każdym razem, gdy wspólnota kościelna próbowała przezwyciężyć swoje problemy sama, polegając tylko na własnych siłach, własnych metodach i własnej inteligencji, kończyło się to pomnażaniem i utrwalaniem tego samego zła, które próbowała przezwyciężyć'". Kardynał Parolin zaapelował następnie, by komunia kościelna była ceniona w sensie katolickim, czyli powszechnym".

Nuncjusz przestrzegł w ten sposób przed możliwymi "partykularnymi ścieżkami" niemieckiej drogi synodalnej, jednego z centralnych tematów spotkania biskupów, któremu zgromadzenie poświęciło ekskluzywne pół dnia refleksji i dyskusji. Według przewodniczącego DBK biskupa Georga Bätzinga Konferencja Episkopatu rozumie "Drogę Synodalną Kościoła w Niemczech jako nasze podejście do przeżywanej synodalności Kościoła"; przewodniczący DBK dodał: "Kontynuujemy nasz dialog i pracujemy wspólnie nad perspektywami, abyśmy mogli wnieść nasze doświadczenia także do Drogi Synodalnej Kościoła powszechnego".

Podczas konferencji prasowej na zakończenie zgromadzenia plenarnego biskup Bätzing powrócił do tego: "Droga synodalna, którą papież Franciszek przemierza z całym Kościołem, i droga synodalna w Niemczech to dwie drogi, które mają wspólny cel: uczynić Dobrą Nowinę Ewangelii widoczną i żywą dzisiaj, w obliczu "znaków czasu"; chodzi o umocnienie w wierze, odnowienie Kościoła oraz odzyskanie zaufania i wiarygodności". Obie formy wzajemnie się uzupełniają. Z tego co widzę, dotyczy to również wielu procesów i dróg synodalnych w innych krajach. Cieszy mnie ta dynamika.

W tym kontekście jednym z najbardziej kontrowersyjnych aspektów był "podstawowy tekst" jednego z forów synodalnych, zatytułowany "Władza i rozdział władz w Kościele". Niektórzy biskupi - i inni członkowie ścieżki synodalnej - podkreślają, że tekst ten cierpi na brak norm teologicznych, na chęć demokratyzacji Kościoła według kryteriów społeczno-politycznych i na podważanie urzędu biskupa. 

Przed spotkaniem DBK w Fuldzie biskup Rudolf Voderholzer z Regensburga (Ratyzbony) opublikował na początku września na utworzonej w tym celu stronie internetowej tekst alternatywny, który został opracowany przez kilku członków procesu synodalnego. Przewodniczący forum synodalnego - Claudia Lücking-Michel, wiceprzewodnicząca "Centralnego Komitetu Katolików Niemieckich", oraz biskup Essen, bp Franz-Josef Overbeck - odmówili jednak dyskusji nad tekstem alternatywnym.

Z drugiej strony, na konferencji w Augsburgu niemiecki kardynał Walter Kasper, emerytowany przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan, poparł tekst alternatywny, ponieważ "jasno analizuje istniejące problemy, argumentuje w sensie Soboru Watykańskiego II i proponuje skuteczne i wykonalne środki reformy". Zdaniem kardynała, tekst ten "rozumie tradycję jako zaproszenie do bycia zaskoczonym przez nowe idee". Jest ona wynikiem teologii pośredniczącej". Ponadto podkreśla, że "nie wolno nam wywracać wszystkiego do góry nogami. Na podstawie Soboru można iść dalej w jego duchu, nie wchodząc w konflikt z nauką Kościoła".

Na konferencji prasowej na zakończenie zgromadzenia ogólnego DBK bp Bätzing podkreślił, że "nie ma wspólnego sprzeciwu wobec podstawowych linii tekstu zasadniczego forum synodalnego", a jedynie "uwagi krytyczne, które zostaną uwzględnione w dalszej pracy nad tekstem". W Komisji Nauki Wiary DBK zastrzeżenia zostały rozpatrzone w ramach "wspólnej dyskusji".kontrowersyjna, ale dobra debata"Bätzing powiedział, ale propozycje zmian nie zostały przyjęte. Komisja Nauki Wiary podkreśla - kontynuował przewodniczący DBK - że "pożądane i konieczne reformy i zmiany muszą być ukierunkowane na cel, jakim jest umocnienie Kościoła w jego istocie, umożliwienie mu głoszenia i odzyskanie wiarygodności".

Dlatego w postępowaniu z władzą należy szukać sposobu, który oddaje sprawiedliwość zarówno ludziom przyzwyczajonym do norm społeczno-politycznych, jak i Kościołowi. Dlatego nie powinno być opozycji między konsekracją [biskupią] a przywództwem [diecezjalnym], ale należy dokonać zmian w zakresie kontroli nad przywództwem, poprzez przejrzystość i uczestnictwo.

Kolejnym tematem, który zajmował uwagę zgromadzenia plenarnego DBK, była kwestia nadużyć seksualnych; jak zostanie przypomniane, u źródeł niemieckiej drogi synodalnej leży raport trzech uniwersytetów ("Studium MHG 2018"), wprowadzony w celu znalezienia skutecznych środków, aby zapobiec takim nadużyciom w przyszłości. Jednym z konkretnych działań przyjętych na obecnym zgromadzeniu była standaryzacja akt duchownych, gdyż dzięki temu "w przyszłości będzie można w sposób wiążący, jednolity i przejrzysty dokumentować oskarżenia o nadużycia seksualne we wszystkich diecezjach".

Ponadto - przypomniał bp Bätzing na końcowej konferencji prasowej - utworzenie "komitetu doradczego osób dotkniętych chorobą" przy Konferencji Episkopatu "ułatwia bliższą współpracę i stałą wymianę z osobami dotkniętymi chorobą". Dodał: "Kwestia nadużyć seksualnych jest dla nas przedmiotem stałej troski. Chciałbym jeszcze raz zapewnić, że ten mroczny rozdział w Kościele pozostaje na szczycie naszej agendy. Zobowiązaliśmy się do podjęcia i wyjaśnienia tej sytuacji w 2010 roku i pracujemy nad tym bolesnym procesem, w którym są zarówno postępy, jak i niepowodzenia.

Peter Bringmann-Henselder, jeden z członków kolońskiego komitetu doradczego osób poszkodowanych, oświadczył jednak na zgromadzeniu plenarnym, że wątpi w przydatność biskupa Bätzinga do zajmowania się sprawami nadużyć w Kościele katolickim, odnosząc się w szczególności do jego pracy jako wikariusza generalnego diecezji Trewir w latach 2012-2016. Bringmann-Henselder odnosi się konkretnie do swojej działalności jako wikariusza generalnego diecezji trewirskiej w latach 2012-2016: "Z tych lat znane są przypadki nadużyć. Czy biskup Bätzing o czymś wiedział, czy coś ukrywał? Do czasu wyjaśnienia tych faktów powinien ustąpić ze stanowiska przewodniczącego DBK i rzucić światło na nadużycia zarówno w Limburgu [diecezji, której przewodniczy od sierpnia 2016 roku], jak i w Trewirze. Wszystkie te przypadki muszą być bezwzględnie rozpatrywane, jak to miało miejsce w diecezji kolońskiej.

W homilii podczas czwartkowej Mszy św. kardynał Woelki postawił centralny punkt. Powiedział, komentując życie św. o. Pio z Peltreciny, którego święto obchodzono tego dnia: "Kto szuka tylko sensacji, będzie ślepy na dzieło Boga, który chce, aby ludzie zmienili się na lepsze, aby doprowadzić ich do komunii z Nim i do doskonałej radości. Nie pozwólmy, aby w naszym życiu imponowały nam rzeczy zewnętrzne i nie odciągajmy się od pytania i szukania wspólnoty z Bogiem i Jego woli, która kryje się za tymi rzeczami. Tylko tam bowiem odnajdujemy życie, które pozwala nam prawdziwie żyć".

Świat

Papież zatwierdza kardynała Woelki jako arcybiskupa Kolonii

Znane są już wyniki zarządzonej przez papieża wizyty w archidiecezji kolońskiej. Kardynał arcybiskup Kolonii Rainer Maria Woelki nadal stoi na czele archidiecezji. Na swoich stanowiskach pozostaną również biskupi pomocniczy Puff i Schwaderlapp.

José M. García Pelegrín-24 września 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

Kardynał Woelki został potwierdzony na arcybiskupa Kolonii przez papieża Franciszka. W komunikacie Stolicy Apostolskiej wydanym dziś, w piątek 24 września, za pośrednictwem Nuncjatury Apostolskiej w Niemczech, Ojciec Święty odnosi się do raportu po wizytacji archidiecezji przez kardynała Andersa Arboreliusa, biskupa Sztokholmu, i biskupa Johannesa van den Hende, biskupa Rotterdamu: "W odniesieniu do arcybiskupa Kolonii, Jego Eminencji kardynała Rainera Marii Woelki, nie pojawiły się żadne dowody na to, że działał on wbrew prawu w postępowaniu z przypadkami nadużyć seksualnych. Twierdzenia, że kardynał chciał coś ukryć, zwłaszcza wstrzymując początkowo publikację pierwszego opracowania, zostały obalone przez fakty już opublikowane i przez dokumenty, które zostały przeanalizowane przez Stolicę Apostolską. Determinacja arcybiskupa, aby zająć się przestępstwami nadużyć w Kościele, zająć się tymi, których one dotyczą i zachęcić do zapobiegania, przejawia się w realizacji zaleceń drugiego studium, które już zaczął realizować."

W dokumencie wspomniano również, że kardynał "ogólnie rzecz biorąc, sposób podejścia do tych wydarzeń, zwłaszcza na poziomie komunikacji", również popełnił błędy; z tego powodu w długiej rozmowie papieża z kardynałem ten ostatni poprosił o "czas refleksji, odnowy i pojednania", co skłoniło Ojca Świętego do przychylenia się do życzenia kardynała Woelki o "czas refleksji" od połowy października do początku Wielkiego Postu. Do tego czasu diecezją będzie kierował biskup Rolf Steinhäuser.

W odniesieniu do biskupów pomocniczych Kolonii, którzy oddali swoje stanowiska do dyspozycji Stolicy Apostolskiej, w dokumencie czytamy, że "Ojciec Święty postanowił nie przyjmować ich rezygnacji": "Chociaż obaj biskupi popełnili pewne błędy w postępowaniu z procedurami, nie zrobili tego z zamiarem ukrycia nadużyć lub zignorowania tych, których one dotyczą". Ansgar Puff wznowi więc natychmiast swoją funkcję biskupa pomocniczego; w przypadku bpa Dominikusa Schwaderlappa Ojciec Święty przychylił się do jego prośby, aby przed powrotem do archidiecezji pracował przez rok w duszpasterstwie w archidiecezji Mombasa (Kenia).

Zoom

Migranci na Rio Grande

Migrant szukający azylu w Stanach Zjednoczonych niesie dziecko na ramionach, gdy przekraczają Rio Grande z powrotem do Meksyku w pobliżu międzynarodowego mostu USA-Meksyk 20 września 2021 r.

David Fernández Alonso-24 września 2021 r.-Czas czytania: < 1 minuta
Ewangelizacja

"Aby głosić Dobrą Nowinę tam, gdzie jest ból, musimy patrzeć na osobę".

Święto Matki Bożej Miłosierdzia przypomina o nieocenionej pracy kapelanów więziennych, wolontariuszy i funkcjonariuszy Służby Więziennej. Także samych osadzonych, którzy pośród trudnej sytuacji jednoczą się ściślej z Chrystusem na krzyżu, który otwiera drzwi wewnętrznej wolności i pojednania.

Maria José Atienza-24 września 2021 r.-Czas czytania: 4 minuty

"Pierwszą rzeczą jest przyjrzenie się osobie. Nie ma sensu mówić o Bogu, jeśli najpierw nie zwróciłeś się do osoby, która cierpi i przeżywa zły czas, wyciągasz do niej rękę, pomagasz jej, słuchasz jej i zachęcasz. Kiedy już podejdzie się do tej osoby, można złożyć jej tę propozycję zbawienia i powiedzieć, że Bóg ją kocha" - zaznacza. Paulino Alonsokapelan Soto z Real i szefowa Fundacji Stołówka Ave Maria.

Kapelan największego ośrodka penitencjarnego w Hiszpanii podkreśla, że "mamy tu różnego rodzaju osoby, mężczyzn i kobiety, którzy popełnili konkretne przestępstwa, w konkretnych okolicznościach, z konkretną sytuacją. Aby głosić Dobrą Nowinę tam, gdzie jest ból i cierpienie, musimy zacząć od tego spojrzenia na każdego i zaproponować przesłanie Chrystusa Zbawiciela. Pamiętać, że Jezus patrzy na osobę, nie potępia jej i stąd rozpocząć podróż z Nim, który towarzyszy im z bliskości nas, którzy jesteśmy tymi, którzy niosą to przesłanie".

Tak samo Paulino po kilkudziesięciu latach spędzonych w więzieniu: "Dzięki ojcu Paulino moja droga pojednania i nawrócenia była możliwa" - mówi. Adolfoskazany za bycie "mułem". Ten Wenezuelczyk został aresztowany w Barajas przewożąc narkotyki i skazany na sześć lat. "Szczerze mówiąc, przyszedłem z pewnym odrzuceniem religii czy Kościoła. .... Wówczas człowiek czuje się opuszczony, a ja obwiniałem Boga, wiedząc o potrzebie, przez którą przechodziłem, za to, że pozwolił na to, a przede wszystkim na sytuację mojej rodziny w Wenezueli".

Zmiana zaczęła się powoli, najpierw, gdy Adolfo dołączył do chóru kaplicy więziennej, a z czasem, "poprzez odprawianie Mszy z o. Paulino, zmieniłem się. Zacząłem brać odpowiedzialność i zrozumiałem, że nie powinienem obwiniać Boga. "Pomogły mi otworzyć oczy, a zwłaszcza bliskość, sposób traktowania mnie przez o. Paulino" - mówi. Teraz Adolfo, który uzyskał trzeci stopień, pomaga kapelanowi w jadalni Ave Maria.

Bóg patrzy ci w twarz

"W więzieniu żyje się czystą Ewangelią" - mówi. María Yela, delegatka Wydziału Duszpasterstwa Więziennego ds. Archidiecezja MadrytuZawsze powtarzam, że każdy więzień jest żywym tabernakulum. Obchodzić święto Matki Bożej Miłosierdzia to pamiętać, jak Matka Boża przeżywała tyle trudnych sytuacji, jak towarzyszyła i gromadziła Apostołów, tak jak dziś towarzyszy więźniom.

Yela opisuje ten związek między Dziewicą a światem Duszpasterstwa Więziennego, ponieważ "wiedziała, jak wcielić się w Jezusa ze wszystkim, co się z tym wiązało pod względem trudności i poświęcenia. Wyruszyła na pomoc kuzynce, w ubóstwie urodziła Syna i przyjęła Go jako dar, i w ten sposób stała się darem dla nas. Maryja uczy nas towarzyszyć tym, którzy cierpią, tak jak wychowywała Jezusa.

Towarzyszenie bez oceniania, towarzyszenie każdej osobie z jej okolicznościami, jej przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. "Najbardziej cenią sobie to, że konkretni ludzie, a przede wszystkim Ktoś z dużej litery, nie odrzucają ich, nie oceniają i nie patrzą na nich złym okiem, ale raczej jako na ludzi" - podkreśla Paulino. "To jest coś fundamentalnego, nie tylko dla tych, którzy są uwięzieni, ale dla każdego: że Bóg patrzy nam w twarz, że nas kocha, rozumie nasze okoliczności i nie przychodzi, by nas osądzić.

Droga przebaczenia nie jest łatwa, tym bardziej w warunkach braku wolności i w sytuacji, w której występuje wiele innych czynników. Jednak "stopniowo pojawiają się tacy, którzy odkrywają, że na drodze nienawiści nigdzie nie dojdą, i zaczynają podążać przeciwną drogą, drogą przebaczenia". Będąc z nimi, odkrywają wartość przebaczenia i pojednania, co nie jest łatwe, zwłaszcza gdy mają przesadzony wyrok za to, co zrobili lub są wręcz niesprawiedliwie uwięzieni" - mówi kapelan z Soto del Real. María Yela potwierdza to stwierdzenie: "w więzieniu jest wiele zajęć, itp. ale są też chwile z samym sobą, które często prowadzą do głębokiego nawrócenia".

Paulino Alonso (3. od lewej) i María Yela (w środku) wraz z kard. Arcybiskup Madrytu i wolontariusze z Pastoral Penitenciaria.

Dziewica z La Merced

Królewski i Wojskowy Zakon Matki Bożej Miłosierdzia i Odkupienia Jeńców został założony w 1228 r. przez św. Piotra Nolasco, z inspiracji i pod patronatem Dziewicy Miłosierdzia, dla odkupienia chrześcijańskich jeńców z rąk muzułmanów. Oprócz tradycyjnych ślubów zakonnych, Mercedarianie zobowiązują się czwartym ślubem do wyzwalania innych, słabszych w wierze, nawet jeśli kosztuje ich to życie.

W ciągu historii Zakon Mercedariuszy podejmował różne posługi charytatywne i apostolskie w zależności od potrzeb Kościoła i świata. Dziś Mercedarianie kontynuują te posługi zgodnie z potrzebami poszczególnych kościołów, na przykład jako kapelani w wielu więzieniach, poprzez kuchnie dla ubogich, opiekę nad sierotami czy pracę z migrantami.

Dlatego dzień święta Matki Bożej Miłosierdzia jest dniem Duszpasterstwa Więziennego.

Więcej
Świat

Kobiety w zarządzaniu Kościołem: to nie jest kwestia parytetu

Nominacje dwóch kobiet, w tym przypadku zakonnic, na różne stanowiska w Stolicy Apostolskiej wskazują na normalizację obecności kobiet w zadaniach, które w Kościele może podjąć każda osoba świecka.

Maria José Atienza-22 września 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

Nominacje Nathalie Becquart na podsekretarza Synodu Biskupów i Alessandry Smerilli na sekretarza Dykasterii ds. Służby Integralnemu Rozwojowi Człowieka ponownie wysunęły na pierwszy plan rolę kobiet na stanowiskach kierowniczych w Kościele katolickim, ich konieczność, a przede wszystkim normalizację obecności kobiet w sektorach kościelnych niezwiązanych z posługą kapłańską.

Monica MonteroAdwokat i współprzewodniczący Sekcji Prawa Kanonicznego madryckiej Izby Adwokackiej zwraca uwagę na kroki podejmowane w celu przełamania "szklanego sufitu", który niekiedy istniał w tych sektorach oraz na większą obecność kobiet, zwłaszcza świeckich, na stanowiskach rządowych zarówno w diecezjach, jak i w samej Stolicy Apostolskiej.  

Na stanowiskach kierowniczych w Kościele, które nie wymagają święceń kapłańskich, chodzi raczej o przełamanie istniejącego szklanego sufitu.

Monica MonteroPrawnik

W ostatnich latach obserwujemy nominacje kobiet na stanowiska w zarządzaniu Kościołem, które tradycyjnie zajmowali mężczyźni, a zwłaszcza księża.. Czy pod względem prawnym oznaczało to jakąś zmianę, czy była to po prostu "tradycja"?

-Legalnie, nawet jeśli nie odnosi się do stanowisk w rządzie, zmiana mentalności i realizacja przez papieża tego pragnienia, aby wszyscy wierni mogli uczestniczyć w misji Kościoła, ma swój skutek w modyfikacji np. kanonu 230, na przykład przez dopuszczenie kobiet do posługi lektora i akolity, przez nadanie świeckiej posłudze katechety statusu, specyficznej i określonej formy prawnej, czy przez zezwolenie, aby dwóch z trzech sędziów rozpatrujących sprawę o nieważność małżeństwa było świeckimi, zgodnie z kanonem 1673.3 (zmieniony przez Mitis Iudex Dominus Iesus), bez konieczności, aby nominacje te wymagały zezwolenia Konferencji Episkopatu, jak to było wcześniej uregulowane.

Na stanowiskach związanych z zarządzaniem Kościołem, które nie wymagają święceń kapłańskich, chodzi raczej o przełamanie istniejącego szklanego sufitu. Papież Franciszek wezwał do większego uwzględnienia roli świeckich, a zwłaszcza kobiet. Chodzi o zerwanie z długą tradycją klerykalizmu, na co wskazał w dokumencie przygotowawczym do Synodu Biskupów o synodalności, który ukazał się 7 września 2021 r:

"Cały Kościół jest wezwany do stawienia czoła ciężarowi kultury przesiąkniętej klerykalizmem, odziedziczonym po jego historii, oraz formom sprawowania władzy, w które wplata się różnego rodzaju nadużycia (władzy, ekonomiczne, sumienia, seksualne). Nie do pomyślenia jest "nawrócenie działania eklezjalnego bez aktywnego udziału wszystkich członków Ludu Bożego" (Franciszek, List do Ludu Bożego (20 sierpnia 2018, preambuła n 2).

Papież Franciszek chciał dać przykład, stawiając czoła klerykalizmowi poprzez te nominacje, ale prawdą jest, że wciąż trzeba podjąć więcej kroków na wszystkich szczeblach, nie tylko w Stolicy Apostolskiej, ale także w Kościołach partykularnych, aby kobiety, które mają wymagane kwalifikacje i przejdą proces selekcji, miały możliwość powołania na stanowiska sędziów, kanclerza, kwestora itp.

W każdym razie nie chodzi o to, by zabiegać o parytet, ale by mieć odpowiednio wykwalifikowanych świeckich.

Czy takie nominacje tworzą "orzecznictwo"? Innymi słowy, czy są one symptomem normalizacji obecności i pracy kobiet na tych terenach? 

-Orzecznictwo i praktyka Kurii Rzymskiej mogły być brane pod uwagę zgodnie z c. 19, gdy nie ma wyraźnej recepty w prawie powszechnym lub partykularnym albo zwyczaju, a konieczne jest podjęcie decyzji. Jeśli przeczytamy pierwsze artykuły Pastor Bonus, to mówią one o możliwości przydzielania wiernych do dykasterii, oczywiście nie dla urzędów wymagających święceń kapłańskich, ale dla pozostałych urzędów, a tym bardziej, gdy natura dykasterii czyni to dogodnym.

Powoływanie kobiet na stanowiska kierownicze w Kościele powinno być objawem normalizacji, ale jeszcze nie jest. Robi się małe kroki, z przykładem, który daje sam Papież, tak, że zakłada się je normalnie i nie podkreśla się faktu, że to kobieta zajmuje stanowisko, ale raczej podkreśla się jej cechy, wykształcenie i doświadczenie, które pozwolą rozwinąć stanowisko, na które została powołana.

Objawem normalizacji powinno być powoływanie kobiet na stanowiska kierownicze w Kościele, ale jeszcze tak nie jest.

Mónica Montero. Prawnik
Czytania niedzielne

Komentarz do czytań na 26. niedzielę czasu zwykłego (B)

Andrea Mardegan komentuje czytania z 26 Niedzieli Zwykłej, a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo. 

Andrea Mardegan-22 września 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

Komentarz do czytań na niedzielę 26.

W ostatnich wydarzeniach uczniowie myśleli, że pozostawili złe wrażenie na Jezusie. Aby odzyskać ich odwagę w jego oczach, Jan opowiada, jak uniemożliwili człowiekowi wypędzanie demonów w imię Jezusa, "bo nie idzie z nami".. Nie udało im się wypędzić diabła, który dręczył dziecko u stóp góry. Nieznajomemu natomiast udało się. Rozpętuje się zazdrość i wykluczenie, skrywane przez pozornie dobry powód przynależności. Jan czeka na pochwałę od Pana, ale ona nie nadchodzi: "Kto nie jest przeciwko nam, ten jest z nami".. Każdy może czynić cuda w imię Jezusa, nawet jeśli nie jest jednym z tych, którzy go naśladują. W społeczeństwie obywatelskim i w Kościele zawsze czai się pokusa zbiorowej dumy, przeciwstawiania się "my", zazdrości o dobro czynione przez innych, którzy nie należą do własnej grupy. Łatwo w nią wpaść i trzeba być czujnym.

Jezus proponuje im antidotum na tę zbiorową pychę, podsycaną przez świadomość, że są uczniami Jezusa i uczestniczą z bliska w Jego cudach: Jan widział, jak córka Jaira wraca do życia, a Jezus przemienia się na górze. Potwierdza, że każdy, z jakiegokolwiek narodu, wiary, kultury, jeśli zrobi coś małego, jak np. poda uczniom szklankę wody do picia, bo należy do Chrystusa, zostanie nagrodzony. Z drugiej strony uczniowie muszą być ostrożni, bo mogą zgorszyć maluczkich, czyli tych o słabej wierze, być może doprowadzając ich do porzucenia naśladowania Chrystusa i Kościoła, na przykład postawą wykluczenia, którą właśnie pokazali.

Dalej, uczeń musi usunąć to, co jest dla niego przeszkodą, w sobie samym. Ręka, stopa, oko. Coś bardzo osobistego, co powoduje potknięcia. Ręka Adama wzięła owoc z drzewa życia, a ręka Kaina została podniesiona przeciwko Ablowi. Ale ręka Abrahama podniosła się w modlitwie, a ręka Jezusa podniosła córkę Jairusa. Ręka chwyta, by posiąść, kradnie, zabija; ale też pracuje, modli się, pieści, leczy i daje. Jezus mówi o tylko jednej ręce do cięcia, bo druga jest znakiem możliwości dobra, nawrócenia, które jest zawsze możliwe. Stopa przypomina o ukierunkowaniu życia, posiadaniu ziemi i sprawowaniu władzy. "Ich stopy biegną, by przelać krew".ale "Jakże piękne są stopy tych, którzy przynoszą dobrą nowinę". (Rz 3, 15, 10, 15). "Człowiek o zawistnych oczach jest zły". (Syr 14, 8), ale "oczy moje widziały Twoje zbawienie" (Łk 2, 30). Oczy mówią o postawie serca wobec stworzeń. Jezus daje swoim uczniom do zrozumienia, że muszą iść za Nim (stopa) i wprowadzać Jego słowo w życie (ręka), ale też mieć czyste oko, by kochać wszystkich ludzi, których On kocha.

Homilia na czytania z niedzieli 26.

Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.

Wielebny SOS

Dar przebaczenia

Przebaczenie jest według psychologii bardzo korzystnym działaniem dla zdrowia psychicznego, ponieważ rozwiązuje urazy w umyśle, zmniejsza obsesyjność i uwalnia od dyskomfortu. Aby przebaczenie miało te korzyści, konieczne jest przejście przez wszystkie etapy podróży.

Carlos Chiclana-22 września 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

Ksiądz codziennie styka się z sytuacjami, w których są ludzie, którzy proszą Boga o przebaczenie i przebaczają przewinienia/długi innych, ale czy decyzja o przebaczeniu z nadprzyrodzonego powodu wystarczy, by psychologia również szybko zareagowała? czy jesteśmy w stanie prawdziwie przebaczyć wrogom i nie chować urazy? czy udawanie miłości do tak skrajnych granic nie jest narcystycznym oczekiwaniem? czy uraza tak łatwo zmienia się we współczucie, czy obraza zmienia się we wstawiennictwo? a przebaczenie sobie?

Jeśli nadepną ci na stopę w autobusie, bo uderzyli w hamulce, łatwo jest wybaczyć. Jeśli szukają cię, by cię skrzywdzić, jeśli robi to ktoś ci oddany, ktoś, kogo szczególnie kochasz, albo instytucja, do której należysz, jest to trudniejsze, a rana głębsza. Ataki, niewierność, zdrada, porzucenie, niezrozumienie, nadużycie, przemoc i długa etcetera ran w głębi duszy.

Z perspektywy psychologicznej korzyści płynące z przebaczenia dla zdrowia psychicznego są dobrze znane i pracuje nad nim wiele grup badawczych, ponieważ rozwiązuje ono urazy w umyśle, zmniejsza obsesyjność i uwalnia od dyskomfortu. Jest to akt, który przekracza sprawiedliwość, angażuje tożsamość i zwiększa wolność. Aby przebaczenie miało te korzyści, konieczne jest przejście przez wszystkie etapy podróży. 

Łatwo jest wpaść w takie pułapki, jak ignorowanie krzywdy, unikanie konfliktu, mszczenie się, zakładanie skorupy, bycie zdominowanym przez gorycz lub smutek, udawanie przebaczenia, rzutowanie bólu na inną osobę, rezygnacja z praw wygenerowanych przez przestępstwo, pojawianie się bez emocji, zachowywanie się jak ktoś moralnie lepszy, udawanie, że wszystko wróciło do normy, czy domaganie się pojednania. 

Kardynał Raztinger wyjaśnił, że jest wymagający: "Przebaczenie kosztuje coś przede wszystkim tego, kto przebacza: musi on przezwyciężyć w sobie otrzymaną krzywdę, musi ją w sobie zwęzić, a więc odnowić siebie, aby ten proces przemiany, wewnętrznego oczyszczenia dotarł także do drugiego, winowajcy, i w ten sposób obaj, cierpiąc zło do głębi i przezwyciężając je, odnawiają się". 

Eksperci proponują cztery fazy:

1.- Faza odkrycia.

Odkrywasz generowany ból i wyrażane emocje. Badasz pojawiające się mechanizmy obronne, takie jak zaprzeczanie, że jest to tak intensywne, patrzenie w inną stronę czy obwinianie czynników zewnętrznych. Przyznajesz się do ewentualnego wstydu lub chęci zemsty. Stajesz się świadomy ogromnych nakładów energii emocjonalnej, które zużywasz, mentalnego powtarzania przewinienia i tego, jak porównujesz się do sprawcy. Sprawiedliwy świat, w który wierzyłeś, został zaburzony. 

2.- Faza decyzji.

Chcesz zmienić swoje emocje, swoje nastawienie do tego, co się stało i kto to zrobił. Zaczynasz rozważać przebaczenie jako opcję, która może cię interesować i podchodzisz do tego zobowiązania, przynajmniej jako do decyzji poznawczej, nawet jeśli wciąż masz nieprzyjemne emocje. Oddzielasz agresora od agresji, aby móc wskazać zło i uznać godność tego, który cię obraził.

3.- Faza robocza 

Rozpoczyna się aktywny proces przebaczania. Na nowo definiujesz i rozważasz tożsamość sprawcy, rozwijasz empatię i współczucie, promujesz akceptację bólu, uświadamiasz sobie oferowany dar moralny.

4.- Faza pogłębiania 

Szukasz i znajdujesz sens w tym, co robisz. Stajesz się świadomy siebie jako kogoś przebaczonego i nie samotnego. Zauważasz, że z powodu rany pojawia się nowy cel w życiu. Dostrzegasz, że negatywne afekty zmniejszyły się.

Czy aby przebaczyć trzeba prosić o przebaczenie? Czy pojednanie jest obowiązkowe? Czy wszystko musi być takie jak przedtem? Specjaliści sugerują, że ani prośba o przebaczenie, ani pojednanie nie są konieczne i że właśnie dzięki przebaczeniu sprawy nie są takie, jakie były przed przestępstwem, ani takie, jakie były podczas przestępstwa, ani takie, jakie są po przestępstwie bez przebaczenia są inne.

W ten sposób wyrzeka się zemsty, ale nie bólu, sprawiedliwości czy prawdy; zwiększa się wolność osobista, staję się bardziej godny i godnie traktuję agresora. Ustalam nowy sposób bycia w moim życiu. Gdy osobista postawa i łaska Boża nie wystarczają, by przejść przez wszystkie te fazy, wypada zdać się na konkretną terapię przebaczenia.

Książki

Borges, pisarz w poszukiwaniu sensu

Chociaż argentyński pisarz Jorge Luis Borges (1899-1986) jest najbardziej znany ze swojej prozy: opowiadań, jego dorobek poetycki nie pozostaje bez znaczenia. Wydał trzynaście zbiorów poezji zawierających ponad 400 wierszy. Będziemy badać obecność Boga w poezji Borgesa.

Antonio Barnés-22 września 2021 r.-Czas czytania: 6 minuty

Chciałbym przeżyć w "Poemacie domysłów", w "Poemacie darów", w "Wieczności", w "Golemie" i w "Granicach" - mówił argentyński poeta. Otóż Bóg pojawia się w czterech z tych wierszy. W "Poemacie domniemanym" pojawia się wszechwiedzący Bóg:

W końcu odkryłem
ukryty klucz do moich lat,
los Francisco de Laprida,
brakujący list, doskonały
doskonałą formę, którą Bóg znał od początku.

W innym z tych pięciu wierszy, "Poemacie o darach", czytamy co następuje:

Niech nikt nie zniża się do łez lub wyrzutów.
to oświadczenie mistrza
Boga, który ze wspaniałą ironią
dał mi zarówno książki, jak i noc.

[...]

Coś, co na pewno nie jest nazwane
przez słowo przypadek, rządzi tymi rzeczami;

Bóg obdarzył Borgesa wielką miłością do książek, ale jednocześnie przyznał mu ślepotę, sprzeczność, którą poeta określa jako "wspaniałą ironię"; jest ona ciekawa: pisze "nikt nie będzie płakał ani robił wyrzutów", czyli nikt nie będzie płakał nad tą moją sytuacją i nikt nie będzie robił wyrzutów Bogu za tę ironię. Być może w tym możemy dostrzec pewną stoicką postawę pisarza.

W innym z tych pięciu wybranych wierszy: "Everness", czytamy:

Jest tylko jedna rzecz, której nie ma. To jest zapomnienie.
Bóg, który ratuje metal, ratuje też kożuch
i numery w Jego proroczej pamięci
księżyce, które będą i księżyce, które były.

Tu pojawia się przeznaczenie, idea bardzo obecna u Borgesa: przeznaczenie, które często pochodzi od Boga lub boskości.

W "Golem" czytamy:  

I, złożone ze spółgłosek i samogłosek,
będzie straszne Imię, którego istota
szyfry Boga i które wszechmoc
Utrzymuje się w pełnych literach i sylabach.

Jest to wiersz o kabale, w którym nawiązuje się do imienia Boga, a także wielki niepokój Borgesa o to, czym są imiona, słowa.

Gdybyśmy mieli nakreślić szkic koncepcji czy obrazu Boga w poezji Borgesa tylko na podstawie tych czterech wierszy, moglibyśmy powiedzieć, że Bóg Borgesa jest bardziej filozoficzny niż religijny, bardziej poznawczy niż afektywny, bardziej helleński niż chrześcijański. Ale powiedzieć "więcej niż" nie oznacza "absolutnie": oznacza, że jest jakiś kierunek.

Bóg bardziej filozoficzny niż religijny. Bo Borges od młodości czytał dużo filozofii. Czytał Espinoza, Schopenhauera, Leibniza, Berkeleya i innych przedchrześcijańskich filozofów. I to odciśnie bardzo silne piętno na jego koncepcji Boga, ale nie zagłuszy innych źródeł, takich jak Biblia, Ewangelie... takich jak kultura chrześcijańska, w której żył.

Bardziej poznawczy niż afektywny. Innymi słowy, Bóg jest o wiele bardziej pamięcią, inteligencją, intelektem, rozumem. Miłość rzadko pojawia się w Bogu Borgesa. Ta wstępna hipoteza o Bogu Borgesa musi być jednak skontrastowana z innymi tekstami.

W swoim pierwszym zbiorze wierszy, Żarliwość Buenos Aires, 1923 r. znajdujemy wiersz poświęcony XIX-wiecznemu argentyńskiemu dyktatorowi Rosasowi i czytamy, co następuje:

Bóg już zapomniał.
i jest to mniejsza krzywda niż szkoda
aby opóźnić jego nieskończone rozwiązanie
z jałmużną nienawiści.

Sytuacja po śmierci jest sytuacją nieskończonego rozpadu: wspaniała metafora tego, co pewien nihilizm może wyczytać z przyszłości człowieka. I to już w 1923 r. Wyobrażenia Borgesa o Bogu są bardzo wczesne.

Na stronie Przeciwny księżyc (1925) czytamy inny wiersz, w którym jest mowa:

i zobaczę cię po raz pierwszy,
być może, jak Bóg cię zobaczy,
fikcja czasu została rozbita,
bez miłości, bez mnie.

Jest to wiersz czysto amoralny, w którym pojawia się Bóg, co jest bardzo częste w literaturze i poezji. Jednak to spojrzenie na Boga "bez miłości" jest trochę niepokojące. Ukazuje ona bardzo filozoficznego Boga, w stylu holenderskiego myśliciela Spinozy.

W innym wierszu z tego zbioru wierszy, "Całe moje życie", czytamy:

Wierzę, że moje dni i noce są równe w ubóstwie i bogactwie z dniami i nocami Boga i wszystkich ludzi.

Ta równość człowieka z Bogiem, z chrześcijańskiego punktu widzenia, byłaby wyjaśniona przez wcielenie Słowa. Chrystus przyjmuje wszystkie nasze sprawy i wszystkie nasze bóle. Ale z filozoficznego punktu widzenia moglibyśmy też pomyśleć o spinozjańskim panteizmie, gdzie wszystko, co pojawia się na końcu, jest niczym innym jak przejawami Boga.

W innym wierszu Przeciwny księżyc czytamy:

W ten sposób zwracam Bogu kilka groszy
z nieskończonego bogactwa, które składa w moje ręce.

A jednak znajdujemy tu tekst, który jest w pełni zgodny z wizją Boga dobroczynnego, jako Boga Ojca, który obdarza swoimi darami w sposób nadobfity. Choć więc dominuje nieco zimna wizja filozoficzna, współczesnych filozofów, którzy zerwali mosty z Bogiem, myśl Borgesa nie jest przez nią stłamszona, pojawiają się też inne pomysły.

Później, w Wykonawca, W 1960 roku znajdujemy dwa sonety pod tytułem "Ajedrez" (Szach):

Bóg porusza gracza, a gracz porusza element.
Co za Bóg za Bogiem zaczyna się fabuła
z kurzu i czasu, snu i agonii?

To, że bóg z małej litery za Bogiem z dużej litery rozpoczyna wątek jest wielką ironią wobec koncepcji Boga, który tworzy z niczego. Jednym z podstawowych problemów Borgesa jest czas, wieczność. To bardzo filozoficzny autor, pisarz, który zadaje sobie wielkie pytania. I tu jest to pytanie o pochodzenie czasu, o pochodzenie świata. "Fabuła zaczyna się / od pyłu i czasu, i snu, i agonii": innymi słowy, zło czy ból w świecie nie jest, jak w tradycji judeochrześcijańskiej, wytworem grzechu pierworodnego, nie ma go w pierwotnym projekcie Boga, ale wydaje się, że istnieje pierwotne przeznaczenie, w którym przeplatają się zło i dobro. Tutaj być może łączymy się z wizją greckiej boskości, gdzie istnieje przeznaczenie, które jest nawet ponad Zeusem.

W wierszu poświęconym Alfonso Reyesowi czytamy:

Bóg wie, jakie kolory ma szczęście
proponuje człowiekowi poza dniem;
Chodzę tymi ulicami. Nadal
bardzo mało dociera do mnie o śmierci.

Borges przyznaje, że nie ma wszystkiego razem, że nie wie dokładnie, co kryje się za śmiercią.

Jest rok 1960: jest już dojrzałym poetą.

Modlę się do moich bogów lub do sumy czasu.
że moje dni zasługują na zapomnienie,
że moje imię nie jest takie jak Ulissesa,
ale że jakiś wers może wytrzymać

W niektórych wierszach widzimy, jak po śmierci następuje absolutne zapomnienie zadekretowane przez Boga; co musi być wielką sprzecznością dla Borgesa: tak poszukującego sensu poety. W tym przypadku zresztą wydaje się, że pyta Boga, ale nie mówi "Bóg", tylko raczej "moi bogowie lub suma czasu": bogowie, w których nie wiem, czy wierzę, czy istnieją; albo suma czasu, która byłaby jakby filozoficzną wersją wyjaśnienia świata. "Ale niech jakiś wers wytrzyma", czyli wcale nie chce umierać, jak powiedział łaciński poeta Horacy: non omnis moriar. Sztuka i literatura są sposobem na pokonanie czasu i śmierci, na przekroczenie.

W "Otro poema de los dones", z tego samego zbioru wierszy (The Other, The Self) czytamy:

Dziękuję [...] za miłość, która pozwala nam widzieć innych
tak jak widzi je boskość,

To, co mówi się tutaj o miłości, jest w odniesieniu do boskości i jest to cudowne. Miłość nie byłaby niczym innym jak patrzeniem oczami, którymi patrzy Bóg. Miłość byłaby iskrą boskości.

W tym zbiorze wierszy, Inny, jaźńBorges jest człowiekiem zafascynowanym czterema Ewangeliami, które uważa za dzieło ponad miarę. W wierszu tym czytamy:

Bóg chce chodzić wśród ludzi
i jest zrodzony z matki

Najwyraźniej Borges gloryfikuje werset z Ewangelii, co nie znaczy, że podpisuje się pod tym, co mówi, ale prawdą jest też, że wybrał ten tekst, by go skomentować, a mógł go pominąć. Wyraża w prosty i piękny sposób tajemnicę wcielenia, czyli ostatecznie to, co pojawia się w tym wersecie św. Jana, który napisał "Słowo stało się ciałem": chce chodzić między ludźmi i rodzi się z matki.

Na stronie W chwale cienia (1969) znajduje się wiersz pt. James Joyce:

od czasu tego niepojętego
pierwotnego dnia czasu, kiedy to straszny
Bóg przewidział dni i męki

[...]

Daj mi, Panie, odwagę i radość
aby wejść na szczyt tego dnia.

Pisząc wiersz o. Ulysses James Joyce, która jest opowieścią o jednym dniu z życia bohatera, Borges wprowadza metaforę dnia jako życia. Pojawia się straszny Bóg, który może przypominać Boga z niektórych fragmentów Starego Testamentu lub boga z mitologii grecko-łacińskiej. "Precyzuję dni i agonie". Znów jest przeznaczenie z dniami i mękami, z trudami i dniami, z dobrami i złem, a na końcu "Daj mi, Panie, odwagę i radość, abym mógł wejść na szczyt tego dnia". Może to być pojęcie wyraźnie chrześcijańskie lub myśl stoicka. Może to być też imitacja mitu o Syzyfie, ale wciąż jest ambiwalentna, co jest bardzo borgesowskie.

(do kontynuacji)

AutorAntonio Barnés

Świat

Kościół katolicki w liczbach: gdzie rośnie, a gdzie się kurczy?

Raporty rzymskie-21 września 21 września 2021-Czas czytania: < 1 minuta
rzym raporty88

Główny Urząd Statystyczny, którego zadaniem jest sporządzanie ciągle zmieniających się trendów liczbowych Kościoła katolickiego na świecie. Co roku publikuje liczbę katolików na świecie i gdzie się znajdują.


Jeśli jesteś prenumeratorem Omnesa, możesz teraz skorzystać z rabatu 20% na prenumeratę Raporty rzymskie, międzynarodowa agencja informacyjna specjalizująca się w działalności papieża i Watykanu.
Hiszpania

Hiszpańscy biskupi proponują spojrzeć na migrantów świeżym okiem

Takie jest przesłanie hiszpańskich biskupów przed 107 Światowym Dniem Migrantów i Uchodźców 2021, który przypada w najbliższą niedzielę 26 września.

Rafał Górnik-21 września 21 września 2021-Czas czytania: 4 minuty

Przekroczyć barierę "oni" i odważyć się wypowiedzieć nowe "my", które obejmuje każdego człowieka, aby "szukać godności, która nas łączy i w ten sposób budować braterstwo". W prezentacji Dnia, którego mottem jest m.in. "W stronę coraz większego my", José Cobo, biskup pomocniczy Madrytu i biskup odpowiedzialny za Migracje; dyrektor Departamentu Migracji, dominikanin Xabier Gómez; dyrektor Departamentu Migracji, dominikanin Xabier Gómezoraz Wenezuelka Milagros Tobías, z parafii Nuestra Señora del Camino (Madryt), matka trójki dzieci, w tym jednego niepełnosprawnego fizycznie, którą w swoim świadectwie nazwała "aniołem, który pojawił się w moim życiu".

Monsignor José Cobo rozpoczął od przypomnienia wiadomość Biskupów hiszpańskich przed tym Światowym Dniem, w którym "Papież stawia nas ponownie przed horyzontem braterstwa i kieruje do nas nowe zaproszenie, w którym stawia przed nami ostateczną szczepionkę, jakiej potrzebuje rodzina ludzka: pozostawić za sobą małe 'my', ograniczone granicami lub interesami politycznymi czy ekonomicznymi, aby przejść do 'my' włączonego w marzenie Boga, w którym żyjemy jako bracia dzielący tę samą godność, jaką On nam daje".

"Jest to ruch wewnętrzny - dodał - który prosi nas o pokonanie bariery 'ich', ośmielenie się do wypowiedzenia nowego 'my', które obejmuje każdą istotę ludzką". Jest to łatwe do zrozumienia dla tych z nas, którzy wymawiają Modlitwę Pańską jako przychodzącą modlitwę Chrystusa, która stawia nas w dyspozycji do życia jako dzieci".

Biskup odpowiedzialny za Migrację zwrócił uwagę, że "wszyscy jesteśmy ze sobą powiązani, wszyscy od siebie zależymy" i podkreślił, że "nie zaczynamy od zera". Wiele osób pracuje nad tym, aby społeczeństwo przyjęło zjawisko migracji z nowym spojrzeniem".

Osoby wrażliwe nadal dzwonią

"Mieliśmy skomplikowany rok" - czytamy dalej w komunikacie. "Wraz z pandemią nie zapominamy o dramatycznych kryzysach migracyjnych, zarówno na granicach Wysp Kanaryjskich, jak i w Ceucie i Melilli. Bezbronni ludzie w drodze nadal wołają do naszych granic. Wraz z nimi czujemy, że jesteśmy razem w świecie nękanym przez katastrofy, wojny i konsekwencje zmian klimatycznych, które nadal zmuszają wielu do opuszczenia swojej ziemi. Nie przestajemy też martwić się i modlić o ból tych, którzy wkrótce po przyjeździe próbują odnaleźć się w naszym społeczeństwie, które w krótkim czasie znacznie powiększyło swoje nierówności.

Cobo powtórzył ideę wzajemnych powiązań, tego co nas łączy. "W tym czasie nauczyliśmy się również zdawać sobie sprawę, że wszyscy jesteśmy połączeni, że mamy wspólne przeznaczenie i podróż. Wiemy, że jesteśmy w tej samej łodzi pośród wielu burz, gdzie albo pozostaniemy razem, albo zginiemy razem".

Ale obok burz "Duch Święty nie przestaje nam ofiarować szerokiej i pełnej nadziei perspektywy, abyśmy mogli utkać przyszłość, w której za każdym razem "my", które wypowiadamy, małe, ograniczone i obracające się wokół naszych interesów, przekształca się w "my" braterskie i ewangeliczne, które nas łączy i daje nam horyzont, ku któremu możemy się skierować z naszych różnych powołań".

Kościół dociera do państwa

"Nie możemy sprzęgać ich i nas, musimy szukać godności, która nas łączy, i w ten sposób budować braterstwo. Nie ma osób pierwszej czy drugiej kategorii, są osoby ludzkie. Ten Dzień prosi nas o podjęcie trzech wysiłków" - powtórzył monsignor Cobo:

1) spójrz na migrację świeżym okiem.

2) przyjrzeć się i podziękować wspólnotom chrześcijańskim za wysiłek, jaki wkładają w "wspólne przyjęcie" przybywających.

I 3) patrzeć na całe społeczeństwo i "widzieć migrację jako koło ratunkowe na przyszłość". Kościół chce współpracować z państwem, ze społeczeństwem. Jesteśmy ekspertami od człowieczeństwa i tworzymy przestrzenie powitania i przestrzenie spotkania".

Biskupi z Podkomisji ds. Migracji, która jest częścią Komisja Episkopatu ds. Duszpasterstwa Społecznego i Promocji CzłowiekaWyjaśniają, że "aby odpowiedzieć jako 'my', jesteśmy wezwani do podjęcia wszelkich wysiłków, aby zbudować, wraz ze wszystkimi, system, który normalizuje legalną i bezpieczną migrację w dłuższej perspektywie, i który jest w pełni oparty na etyce opartej na prawach człowieka, na horyzoncie powszechnego braterstwa i na prawie międzynarodowym".

"To otwiera nas", mówią, "na zadanie pomocy w odtworzeniu modelu obywatelstwa sprzyjającego kulturze integracji, która uczy się także globalizacji odpowiedzialności za wspólne życie w tym wspólnym domu". Jako przykład wskazują propozycje m.in. Papież Franciszek w rozdziale poświęconym "najlepszej polityce" w encyklice Fratelli tutti.

Orędzie biskupów podkreśla "znaczenie Global Compact w sprawie migracji i inicjatywę polityki międzynarodowej gwarantującej te prawa od integracyjnego i szerokiego "my", które patrzy na braterstwo jako "nową granicę". Chrześcijanie są częścią "my" - podkreślają.

Dodają, że "nie możemy zostawić decydentów, rządzących i tych, którzy zarządzają kryzysem samym sobie". Nadszedł czas, aby uwzględnić wołanie tak wielu osób i objąć ślady, które już zostały oznaczone. Dlatego jesteśmy wdzięczni za wszystkie działania podejmowane w tym czasie przez tych, którzy pełnią rolę mostów nadziei dla tak wielu osób w swoich społecznościach".

Globalizacja solidarności

Dominikanin Xabier Gómez, dyrektor departamentu migracji, przypomniał słowa papieża wypowiedziane na Lampedusie w 2013 roku, kiedy to wskazał, że chodzi o przejście od globalizacji obojętności do globalizacji solidarności, a także podkreślił, że jest to 107 Światowy Dzień, Innymi słowy, to nie jest tylko przesłanie papieża Franciszka, ale było ponad sto dni, które rozpoczęły się w 1914 r. "Musimy wspólnie przemyśleć bardziej integracyjny model, który nie generuje odrzutów", powiedział, "i szukać kompleksowych, skoordynowanych rozwiązań". "Kościół w Hiszpanii nie śpi", podkreślił, chodzi o "sprawę godnego życia", o wykuwanie "społeczeństwa bardziej sprawiedliwego, braterskiego i gościnnego".

Przygoda z edukacją

Można dostrzec propozycję humanistyczną opartą na antropologii chrześcijańskiej, w której rodzina jest głównym protagonistą w wychowaniu dzieci.

21 września 21 września 2021-Czas czytania: 2 minuty

Na stronie kanał telewizyjny TRECE rozpoczęła nowy sezon wzmacniając treści społecznościowe ze szczególnym uwzględnieniem świata edukacji. W ramach programu informacyjnego o 20.30 prezentowanego przez dziennikarza z Nawarry José Luisa Péreza, w czwartki o 21.30, co tydzień przekazywane są wiadomości ze świata edukacji.

Jest to zobowiązanie, które potencjalnie jest bardzo interesujące dla dużej części społeczeństwa, zwłaszcza dla rodziców, którzy są pierwszymi wychowawcami dzieci. Ale także wśród pracowników oświaty na wszystkich szczeblach.

Wyzwaniem jest oczywiście stworzenie programu telewizyjnego, który ma dynamikę typową dla tego medium, a jednocześnie jest rygorystyczny i skłaniający do refleksji dla wszystkich, którzy żyją w kontakcie z rzeczywistością edukacyjną.

Składniki są dobre. Produkcja TRECE w bezkonkurencyjnym harmonogramie, praca profesjonalisty o wypłacalności Fernando Salaverri, zarządzanie treścią przez zespół Edukacji Come and SeePaloma Martín-Esperanza wraz z przyjazną i uśmiechniętą twarzą prezenterki sprawia, że do świata edukacji podchodzi się z pozytywnym i sugestywnym spojrzeniem.

W tle znajduje się humanistyczna propozycja oparta na antropologii chrześcijańskiej, w której rodzina jest głównym protagonistą w wychowaniu dzieci, w ścisłej współpracy ze wszystkimi instytucjami, a zwłaszcza z kadrą nauczycielską.

Nauczyciel, ze swoim powołaniem i kompetencjami, staje się wielkim dynamicznym podmiotem działań edukacyjnych. A uczeń, prawdziwy bohater edukacji, jest upoważniony do wydobycia z siebie tego, co najlepsze i do pełnego rozwoju swojej osobowości. Propozycja wszechstronnej edukacji, zwracającej szczególną uwagę na obecność nauk humanistycznych, na wartość i bogactwo naszego języka, naszej historii i edukacji religijnej. Wizja, która unika dialektyki między szkołami publicznymi a dotowanymi przez państwo i stawia na komplementarność różnych modeli edukacyjnych.

Genialny kompozytor i dyrygent orkiestry Luis Cobos ułożył melodię do Przygoda z edukacją i stworzył melodię, która wyznacza muzykę i rytm. Styl programu, radosny i sugestywny, bardzo dobrze pasuje do wizerunku kogoś, kto wyrusza w podróż z oczekiwaniami i entuzjazmem. Przygoda, owszem, ale bardziej codzienna niż epicka, która w swoim rytmie łączy spokój i radość, zabawę i harmonię.

Luis Cobos bez wątpienia w mistrzowski sposób uchwycił i przedstawił to, czym ten program chce być, a przede wszystkim, jaka powinna być nasza wizja edukacji. Praca, która łączy wysiłek i poświęcenie z pozytywną propozycją, nie skierowaną przeciwko komukolwiek, a jedynie wyrażającą wizję życia i edukacji, która wynika z humanizmu chrześcijańskiego.

Cieszy fakt, że główne media zajmują się tą ważną kwestią, a TRECE zasługuje na gratulacje za silne zaangażowanie w edukację.

AutorJavier Segura

Delegat ds. nauczania w diecezji Getafe od roku akademickiego 2010-2011, wcześniej przez siedem lat (2003-2009) pełnił tę posługę w arcybiskupstwie Pampeluny i Tudeli. Obecnie łączy tę pracę z zaangażowaniem w duszpasterstwo młodzieży, kierując Publicznym Stowarzyszeniem Wiernych "Milicia de Santa María" oraz stowarzyszeniem edukacyjnym "VEN Y VERÁS". EDUCACIÓN", której jest prezesem.

Więcej
Hiszpania

"Najmłodsze" Światowe Dni Młodzieży inaugurują tegoroczną kampanię

Papieskie Dzieła Misyjne w Hiszpanii przedstawiły coroczną edycję Domund, w której niekwestionowanym bohaterem jest udział misyjny młodych ludzi.

Maria José Atienza-21 września 21 września 2021-Czas czytania: 2 minuty

Javier López-Frías, Toni Miró, Patricia Ruiz, Ana Zornoza i Luisa Moreno to piątka młodych ludzi, którzy w tym roku przyłożyli swoją twarz do kampanii. Światowy Dzień Misyjny - DOMUND.

Wszyscy oni podzielili się, z różnych zgromadzeń lub stowarzyszeń, doświadczeniem misyjnym i to właśnie ich świadectwa wyrażają w tym wydaniu osobiste bogactwo, jakie oznaczała dla nich misja w różnych miejscach Ameryki Południowej i Afryki.

Kampania świadectw, jak podkreśla dyrektor krajowy OMP, José María Calderón: "Jeśli chcemy opowiedzieć o tym, co widzieliśmy i słyszeliśmy... co lepiej niż młodzi ludzie może nam w tym pomóc? Wielu młodych ludzi miało szczęście spędzić czas z misjonarzami i chce się z nami podzielić tym, co przeżyli i co czuli".

II Bieg Solidarności i poznaj Domund

Kampania ta włącza się również w drugą edycję biegu solidarnościowego organizowanego przez Papieskie Towarzystwa Misyjne. Biegnij po Domund. Niekonkurencyjny wyścig, dostosowany do wszystkich odbiorców, a na razie wirtualne 100%, które ma na celu zwiększenie świadomości o pracy ponad 10.000 hiszpańskich misjonarzy jak również umożliwienie solidarności i współpracy gospodarczej wszystkich zarejestrowanych uczestników.

Toledo, Guadalajara, Cuenca, Talavera de la Reina i La Roda w Albacete to miejsca tegorocznej wystawy. "Świat Domund bez pokrycia". która oferuje wystawę przybliżającą życie misyjne Kościoła na całym świecie. W Toledo odbędzie się również proklamacja Światowej Niedzieli Misyjnej, którą w tym roku wygłosi szef kuchni Pepe RodríguezW wydarzeniu, które odbędzie się w czwartek 21 października, weźmie udział jury programu "MasterChef España".

Watykan

Synod - od Kościoła rzymskiego do świata

Papież Franciszek podczas audiencji dla prawie czterech tysięcy wiernych swojej diecezji z okazji zbliżającego się synodu zachęcał, by nie bać się niespodzianek, by zostawić otwarte drzwi.

Giovanni Tridente-21 września 21 września 2021-Czas czytania: 2 minuty

"Bardzo ważne jest, aby diecezja rzymska zaangażowała się z przekonaniem w tę drogę. Byłoby szkoda, gdyby diecezja papieża nie zaangażowała się w to, prawda? Wstyd dla papieża, a także dla ciebie". Na kilka tygodni przed rozpoczęciem drogi synodalnej, która w ciągu najbliższych dwóch lat obejmie cały Kościół, a która rozpocznie się od konsultacji we wszystkich diecezjach, papież Franciszek "zebrał" wiernych swojego Kościoła partykularnego, aby zaproponować kilka podstawowych - a zarazem głębokich - wskazań, które powinny charakteryzować tę drogę. Wskazania, które nieuchronnie, właśnie dlatego, że jest papieżem i biskupem Rzymu, przekazuje wszystkim diecezjom świata.

Kluczem jest słuchanie

Słowem kluczowym - po "wspólnym chodzeniu" - jest niewątpliwie "słuchanie", bo każdy jest i musi być protagonistą. Trzeba pozwolić się poruszyć "wewnętrznemu niepokojowi", który pozwala na uległość wobec Ducha Świętego, protagonisty par excellence. Papież wskazuje na Dzieje Apostolskie jako vademecum tej drogi, z którego można czerpać emblematyczne przykłady, pokazujące, że "Słowo Boże idzie z nami", ale także, że gdy pojawiają się problemy, są one omawiane i dyskutowane wspólnie, na sposób synodalny.

W rzeczywistości nie powinniśmy się obawiać "różnych wizji i oczekiwań", jak to miało miejsce również w przypadku pierwszych chrześcijan czy pierwszego Soboru, ale dbać o to, by żywić "głębokie wizje, szerokie wizje, długie wizje". Ponieważ "Bóg widzi daleko, Bóg się nie spieszy", a sztywność jest grzechem "przeciwko cierpliwości Boga" i Jego suwerenności, ostrzegł papież Franciszek.

Sensus fidei

Faza diecezjalna procesu synodalnego jest więc bardzo ważna, ponieważ wsłuchuje się w "sensus fidei infallibile in credendo". Niewątpliwie pojawi się opór, zwłaszcza ze strony tych, którzy wyobrażają sobie Kościół "sztywno podzielony na przywódców i podwładnych, na tych, którzy nauczają i tych, którzy muszą się uczyć", ale "Bóg lubi obalać stanowiska". Tę drogę zatem, zamiast wertykalności, należy wyróżnić horyzontalność: "Kościół synodalny przywraca horyzont, z którego wschodzi Chrystusowe słońce".

Słuchanie "sensus fidei" oznacza dla papieża Franciszka także dotarcie do osób z marginesu, ubogich, zrozpaczonych "wybranych jako sakrament Chrystusa". Oznacza to dzwonienie do nich, spędzanie z nimi czasu, "słuchanie nie tego, co mówią, ale tego, co czują", być może otrzymywanie obelg... Dzieje się tak dlatego, że "Synod staje na wysokości zadania, obejmuje wszystkich". I dlatego, że włączając w to nieszczęśliwych, odrzuconych, uczymy się też "brać odpowiedzialność za własne nieszczęścia".

Otwórz drzwi i okna

Oczywiście dotyczy to również parafii, które są zaproszone do pozostawienia otwartych drzwi i okien, nie biorąc pod uwagę tylko tych, którzy uczęszczają lub myślą tak jak my - "kto będzie tym 3, 4 lub 5%, już nie" - przeciwnie, musimy pozwolić sobie na wyzwanie ze strony tych, którzy są daleko, na ogarnięcie dialogu, bez lęku, z pełnym zaufaniem do Ducha, który prowadzi: "nie bądźcie rozczarowani, bądźcie przygotowani na niespodzianki", powtórzył Ojciec Święty.

"Przybyłem tutaj, aby zachęcić was do poważnego potraktowania tego procesu synodalnego - zakończył - ponieważ "Duch Święty nas potrzebuje". Słuchajcie go, słuchając siebie. Nie zostawiaj nikogo na zewnątrz ani w tyle. Będzie to właściwa postawa, która "dobrze zrobi diecezji rzymskiej i całemu Kościołowi". Kościół, który w dobie pandemii staje się "sakramentem opieki" nad całym światem.

Gospel

"Każda kobieta, która modli się lub prorokuje z odkrytą głową" (1 Kor 11, 2-16).

Juan Luis Caballero-21 września 21 września 2021-Czas czytania: 4 minuty

W pierwszym Liście do Koryntian Paweł wprowadza temat, jak mężczyźni i kobiety powinni się modlić i prorokować w zgromadzeniach liturgicznych (1 Kor 11, 2). Słowa, którymi rozpoczyna, podpowiadają, że mimo początkowej pochwały, coś musi zostać poprawione (1 Kor 11:3,16). Jednak stwierdzenie, które następuje po nim jest enigmatyczne: "Chwalę cię, bo we wszystkim pamiętasz o mnie i zachowujesz tradycje, tak jak ci je przekazałem. Chcę, żebyś wiedział, że głowa "każdego człowieka [= człowiek] jest Chrystus, głową kobiety jest mężczyzna [= mężczyzna].a głową Chrystusa jest Bóg". (1Co 11:2-3). 

Co Paweł rozumie przez "głowę" i dlaczego to przywołuje? Przez w. 4-16 apostoł będzie podchodził do tego pytania z różnych punktów widzenia, co pozwoli niektórym częściom argumentu oświetlić inne. 

Uwagi ogólne o 1 Kor 11, 2-16

a) Tekst zawiera wyrażenia trudne do interpretacji ze względu na ich polisemię (głowa; człowiek; obraz; chwała; władza).

b) Temat odnosi się do czegoś substancjalnego, ale co przejawia się w czymś zewnętrznym: sposób noszenia włosów. Paweł wskazuje na to pierwsze. 

c) Apostoł mówi o mężczyznach i kobietach, ale rozwój wywodu daje do zrozumienia, że chce się skupić na "niektórych kobietach".

Honor i hańba w zgromadzeniach korynckich (w. 4-6)

"Każdy człowiek [mężczyzna] [mężczyzna] który modli się lub prorokuje "z zakrytą głową". [= długie włosy; por. w. 14]. hańba [kataischyno] jego głowa [= do siebie; do swojej osoby].,i każda kobieta, która modli się lub prorokuje z odkrytą głową [=krótkie włosy] [=krótkie włosy] hańba [kataischyno] jego głowa [= do siebie; do swojej osoby].Tak samo jak golenie włosów. Dlatego, jeśli nie chcesz pokryć [= długie włosy] [= długie włosyktóry jest rapowany do zera [ironia Pawła].. Jeśli dla kobiety krępujące jest ścięcie włosów lub ogolenie ich na krótko, niech je zakrywa. [= długie włosy] [= długie włosy".

Wyrażenia, które należy rozróżnić to: "głowa" (kefalé), które może mieć zarówno sens fizyczny, jak i metaforyczny (tu raczej sens "pochodzenia/odrodzenia" niż "władzy"), choć tekst daje wskazówki, bo w niektórych punktach jeden z tych dwóch sensów nie jest możliwy; aner (mężczyzna), którego znaczenie jest czasem zamieniane ze znaczeniem anthropos (istota ludzka); odniesienia do głowy zakrytej lub odkrytej: mowa o fryzurze lub uczesaniu (por. w. 13-15).

Dowody biblijne i zdroworozsądkowe (w. 7-15)

W tych wersetach Paweł podaje powody, które wspierają jego wskazania. Są to argumenty biblijne, argumenty z doświadczenia i argumenty z rozumu.

"Człowiekowi, zaiste, nie wolno zakrywać głowy, gdyż jest to obraz człowieka, i nie wolno mu zakrywać głowy, gdyż jest to obraz człowieka. [eikon] i chwała [doxa] Boga; kobieta natomiast jest chwałą [doxa] Bo mężczyzna nie pochodzi od kobiety, lecz kobieta od mężczyzny, ani mężczyzna nie został stworzony ze względu na kobietę, lecz kobieta ze względu na mężczyznę. Dlatego kobieta musi mieć władzę [exousia] nad jego głową [= kto nosi włosy w taki sposób, aby uwidocznić swoją niezaprzeczalną tożsamość]. z powodu aniołów [= ci, którzy czuwają nad boskim porządkiem stworzenia]." (vv. 7-10).

Paweł ma na uwadze, że zgodnie z Rdz 2, 7.21-23 mężczyzna i kobieta powstali dzięki różnym aktom stwórczym (z prochu ziemi i z żebra Adama), co nie oznacza większej lub mniejszej godności, ale zróżnicowany status teologiczny i antropologiczny. Kobieta jest chwała człowieka w tym, że człowiek odkrywa w niej kogoś, kto jest podobny do niego, a nie do reszty stworzonych istot (por. Rdz 2,20): Bóg jest dumny z mężczyzny; mężczyzna jest dumny z kobiety. Kobieta musi się okrywać (= długie włosy) podczas prorokowania lub modlitwy, aby zamanifestować modalność Bożego aktu stwórczego, a nie z mniejszej godności czy podporządkowania.

"Pod innymi względami ani kobieta bez mężczyzny [mężczyzna] [mężczyzna]ani mężczyzny [mężczyzna] [mężczyzna] bez kobiety, w Panu. Bo jeśli kobieta pochodzi od mężczyzny [mężczyzna] [mężczyzna]więc człowiek rodzi się z kobiety; a wszystko z Boga". (vv. 11-12). 

Poniższe argumenty równoważą ewentualne wrażenie, że Paweł uważa kobietę za gorszą od mężczyzny. Jedno i drugie jest sobie niezbędne: kobieta powstała z żebra mężczyzny, ale my wszyscy rodzimy się z kobiety, a wszystko w ramach Bożego planu: "w Panu".

"Osądźcie sami: Czy jest rzeczą słuszną, aby kobieta modliła się do Boga z odkrytą głową? [=krótkie włosy] [=krótkie włosy]? Czy jest to ta sama natura [= różnica seksualna]? nie uczy cię, że jest to obraza [atimia] dla mężczyzny, by miał długie włosy, podczas gdy kobieta jest zaszczycona, by być [doxa] pozwalając jej rosnąć? Bo skalp został jej podarowany jako "zasłona"? [peribolaion]" (vv. 13-15). 

Paweł odwołuje się wreszcie do zdrowego rozsądku, apelując do tego, co każdy może zobaczyć i ocenić, stwierdzając, że jest sprawą honoru, by kobieta pozwalała swoim włosom rosnąć długo, a sami Koryntianie oceniają jako niewygodne dla kobiet modlenie się przed Bogiem z odkrytą głową.

Podsumowując. W Koryncie były kobiety (być może "wyemancypowane entuzjastki"), które źle rozumiały konsekwencje odkupieńczego aktu Chrystusa. Paweł potwierdza równą godność mężczyzny i kobiety, ale mówi, że dla ochrzczonych różnice płciowe nie znikają (por. Ga 3, 28), ponieważ należą do stwórczego projektu Boga. Jeśli kobieta modli się wyglądając jak mężczyzna (= naśladując sposób noszenia włosów), to jest to przejaw odrzucenia twórczego planu. Paweł, daleki od występowania przeciwko kobietom, przemawia na ich korzyść: ich godność polega również na odróżnieniu od mężczyzn.

AutorJuan Luis Caballero

Profesor Nowego Testamentu, Uniwersytet w Nawarze.

Kultura

Flannery O'Connor (1925-1964) Niepokojąca pisarka dla dzisiejszego czytelnika

Literatura to nie tylko rozrywka. Dla amerykańskiej pisarki katolickiej Flannery O'Connor jest to sposób na poruszenie czytelników i skłonienie ich do myślenia. O'Connor robi to często za pomocą groteskowych postaci i brutalnych sytuacji, nie jest "poprawna politycznie" i dzięki temu skłania nas do refleksji nad sensem życia.

María Teresa Kamel i Jaime Nubiola-20 września 2021 r.-Czas czytania: 4 minuty

Flannery O'Connor (1925-1964), katolicka pisarka z amerykańskiego Południa, uważana jest za jedną z najważniejszych autorek XX wieku. Osobiście nigdy nie łączyłem się z jej horrorami. Jestem jednak pod wrażeniem jej umiejętności dotarcia do nowych czytelników w dzisiejszych czasach. Przepisuję to, co Teresa Kamel pisze do mnie z Los Angeles:

"Kilka lat temu spędziłem poranek swoich urodzin tonąc w egzystencjalnej agonii. Leżąc w łóżku, w milczeniu opłakiwałam lata, które zostawiałam za sobą, pragnąc powrotu i odzyskania tożsamości wczorajszego dziecka. Obawiałem się czekających mnie lat i ciężaru ich wymagań oraz niepewnych obietnic. Miałam pięć lat.

Czułam się w towarzystwie, gdy w latach uniwersyteckich zetknęłam się z pismami Flannery O'Connor. W jej pracach dostrzegłem skrystalizowany w namacalny i głęboki sposób mój dziecięcy lęk przed upływem czasu. Dla O'Connor, która do śmierci była gorliwą katoliczką, duchowe nawrócenie nie jest procesem, lecz policzkiem, a moment prawdy przychodzi nawet wtedy, gdy nie jest się gotowym. Jej bohaterom przychodzi zetknąć się nie tylko z własną banalnością i wewnętrzną biedą, ale także z możliwością pogodzenia się z nawet najbardziej żałosnymi porażkami.

Temat duchowego spełnienia pozostawia silny ślad w Trudno znaleźć dobrego człowieka (1955). To jedno z najbardziej znanych opowiadań O'Connora. Zaczyna się dość zwyczajnie: babcia jedzie z Georgii na Florydę z synem Baileyem, synową i trójką wnuków. Historia ma charakter komiczny, wyśmiewający powierzchowne zainteresowania babci (opowiadając o tej historii Flannery określi ją jako "głupia staruszka"). Jednak odbiór tej historii był szokujący ze względu na gwałtowną przemoc, która następuje: grupa więźniów odnajduje rodzinę i zabija ich po kolei. Babcia umiera jako ostatnia. Po zabiciu jej, jej zabójca, przywódca więźniów - znany jako "the Misfit [niezrównoważony] - mówi do swoich towarzyszy, że. "Byłaby dobrą kobietą, gdyby miała w pobliżu kogoś, kto by ją zastrzelił w każdej minucie jej życia".. Nie dziwi więc fakt, że zdanie to było przedmiotem niezadowolenia zarówno krytyków, jak i czytelników.

Zakończenie tej historii również sprawiło mi pewną udrękę, gdy czytałam ją po raz pierwszy: jak można zakończyć życie tak nagle, z tak małym współczuciem i bez jakiegokolwiek przygotowania? Prawdę mówiąc, O'Connor znał odpowiedź lepiej niż ktokolwiek inny. W wieku dwudziestu pięciu lat zdiagnozowano u niej toczeń rumieniowatyTa sama choroba autoimmunologiczna, która zabiła jego ojca w 1941 roku. Choć początkowe rokowania były obiecujące, objawy jego choroby szybko zaczęły dawać o sobie znać, ograniczając jego mobilność i siłę. Zmarł czternaście lat później. 

O'Connor wiedział, że jego powołaniem jest pisanie, a spotkanie z nieuchronną śmiercią dało mu poczucie pilności, by wypełnić swoją misję. Trudno znaleźć dobrego człowieka sugeruje, że jego świadomość powołania nie pozostawia mu miejsca na próżność. Jej bohaterka przejawia zaabsorbowanie wartościami, które nie pomogą jej w ostatnich chwilach. Babcia przygotowuje się do podróży z kapeluszem, o którym zapewniała, że "W razie wypadku każdy, kto zobaczyłby ją martwą na drodze, od razu wiedziałby, że to dama. Ona nalega na wycieczkę rezydencji wiedziała jako dziecko, ona kłamie do swoich wnuków, aby pique ich zainteresowanie mówiąc im, że jest tajny panel w domu i Bailey jest zmuszony zmienić swoją trasę, aby uspokoić zamieszanie babcia spowodowała jej wnuki.

Choć epizody te nie są pozbawione humoru i ironii, służą jako motyw jego śmierci. Objazd, na który tak nalega, prowadzi ich do spotkania z jej zabójcami po wypadku. Kapelusz zostanie zerwany i rzucony na ziemię, gdzie sama będzie leżała martwa. To, że intencje babci nigdy nie były złe, nie ma znaczenia: jej manipulacje i błędne priorytety uniemożliwiają rodzinie dotarcie do celu, co prowadzi do ich śmierci. Rozwój duchowy bohaterki pojawia się jednak dopiero w jej dialogu z Niezrównoważonym na temat dobra i zła: "Gdybyś się modlił, Chrystus by ci pomógł", przychodzi, żeby jej powiedzieć. Po zamordowaniu swojej rodziny babcia doświadcza radykalnej zmiany. Widząc Niezrównoważonego z koszulą syna, dotyka go, wykrzykując: "Jesteś jednym z moich dzieci, jesteś jednym z moich dzieci! Ten się wycofuje "jak gdyby ukąsił go wąż". i strzela babci w klatkę piersiową. To szokujące zakończenie, bardzo Flannery O'Connor.

Choć jej proza jest elegancka i mocna, jej treść jest brutalna, chorobliwa i niepokojąca. Piękno jest środkiem, którego O'Connor używa, by wyjść poza próżność i grzech, by odnajdując siebie, odnaleźć także Boga. Śmierć babci jest w całej swej gwałtowności aktem odkupienia. Po raz pierwszy w tej historii babcia przyjmuje możliwość kochania innego. Uznaje swoją tożsamość jako matka, gotowa pokochać mężczyznę, który trzyma w rękach jej życie. Dla O'Connora jest to moment łaski, do którego jesteśmy powołani. Życie, praca i czas przychodzą w chwili, gdy je akceptujemy".

Tyle o mocnym opisie Teresy Kamel o podejściu Flannery O'Connor do jej opowieści. Trudno znaleźć dobrego człowieka. To i inne jej opowiadania to lektura godna polecenia dla tych, którzy chcą być zbici na miazgę. Choć może nie nadaje się dla bardziej wrażliwych osób, O'Connor może skłonić do reakcji niektórych dzisiejszych młodych ludzi.

AutorMaría Teresa Kamel i Jaime Nubiola

Więcej

O śmierci dobrego człowieka

"Przeżywając śmierć mojego ojca, normalnego i głęboko dobrego człowieka, mogłem zastanowić się nad znaczeniem życia tak wielu ludzi, którzy może nie są sławni, ale pozostawiają głęboki ślad swoją mądrością w ustalaniu priorytetów życiowych. Jak to słynnie powiedział Stephen Covey: najważniejsze jest to, że najważniejsza rzecz jest najważniejsza. A wydaje mi się, że szczególnie dotyczy to końcówki czyjegoś życia.

20 września 2021 r.-Czas czytania: 4 minuty

W lipcu ubiegłego roku mogłem zabrać moich rodziców, w wieku odpowiednio 83 i 79 lat, na obchody Jubileuszu w katedrze w Santiago de Compostela. Był to szczególnie piękny dzień, a mój ojciec, mieszkaniec Ferrol, który przed laty studiował prawo w mieście Apostoła, był szczególnie szczęśliwy i opowiadał nam o miejscach, które odwiedzał w swojej odległej młodości. Tygodnie wcześniej opublikował artykuł w Omnes na grób św. Jakuba Większego, jeden z jego najbardziej wystudiowanych tematów.

Nieco ponad miesiąc później feralny upadek w domu, w którym spędzali wakacje, złamał mu biodro i po 18 dniach komplikacji zmarł w szpitalu w mieście, w którym się urodził. Na szczęście w poprzedzających go dniach zdążył pożegnać się z żoną i dziećmi, ze spokojem i wyciszeniem sumienia, które w tych decydujących chwilach są największym skarbem. Wcześniej udało mu się przyjąć ostatnie sakramenty od syna, księdza.

W wielu rozmowach, które odbyłem z nim przez lata, kiedy mogłem cieszyć się jego towarzystwem, bo był nie tylko moim ojcem, ale i najlepszym przyjacielem, potrafił przekazać mi priorytety, którymi kierował się przez całe swoje życie. Człowiek głęboko wierzący, dla niego na pierwszym miejscu było obcowanie z Bogiem, potem rodzina, potem praca, a potem wszystko inne. I wierzę, że ta kolejność priorytetów pozwoliła mu umrzeć ze spokojem i pogodą ducha.

W młodości zraził się do Boga, ale odzyskał wiarę po ukończeniu studiów i odtąd budował swoje życie na skale wiary w Jezusa Chrystusa, Boga i Człowieka, w ramach Kościoła katolickiego. Potem poznał moją matkę, odważną kobietę o zdecydowanych przekonaniach, i to było decydujące dla jego życia i życia wszystkich jego dzieci. Fakt, że oboje należeli do Opus Dei, był wielką pomocą w jego życiu i w chrześcijańskim wychowaniu jego dzieci, co mój ojciec z wdzięcznością przyznał na łożu śmierci.

W jej życiu nie brakowało trudności i kłopotów, takich jak śmierć syna kilka dni po urodzeniu, śmierć innej młodej córki i matki czwórki dzieci na raka, a także różne choroby w jej własnym życiu i w życiu niektórych z jej siedmiorga dzieci. Albo trudności w pracy, które też miała. Stawił im czoła z męstwem i spokojem, ufając, że Bóg "ściska, ale nie dusi". i że - jak mawiała święta Teresa z Avila, "Bóg surowo obchodzi się z tymi, których kocha".

Urzędnik państwowej administracji publicznej, był wielkim miłośnikiem nauk humanistycznych, zwłaszcza historii. W rzadkich wolnych chwilach wykorzystywał czas na czytanie i wzbogacanie swojej biblioteki, z której chętnie korzystały jego dzieci i przyjaciele. Swoje zamiłowanie do czytania potrafił przekazać dzieciom, gdyż był przekonany, że jest to podstawa, jeśli chce się osiągnąć krytyczne myślenie i nie dać się zmanipulować modom chwili.

Wielki miłośnik klasyki, z upodobaniem cytował m.in. "aurea mediocritas Horacego jako ideał jego życia, coś w rodzaju życia zwykłego człowieka. Jako zapalony kinoman, bardzo lubił filmy Franka Capry, który tak dobrze przedstawił tego zwykłego amerykańskiego człowieka, głęboko szczerego, a nawet naiwnego, i głęboko ludzkiego. W młodości malował piękne akwarele galicyjskich krajobrazów, hobby odziedziczone po ojcu, i zdobył kilka nagród malarskich w Santiago, Madrycie i Portugalii.

Urodzony pod koniec hiszpańskiej wojny domowej, przeżył okres powojenny i został wychowany przez rodziców w surowości i konieczności pracy i wysiłku, aby się wybić. W czasie reżimu Franco nie był sympatykiem reżimu, ale jak wielu z jego pokolenia, denerwowały go niektóre kłamstwa, które opowiadano o tamtych latach. Przejście dało mu wielkie nadzieje i kilka rozczarowań. Pod koniec życia miał świadomość, że polityka jest trudna i ostrzegał przed niespełnionymi obietnicami wielu polityków, którzy obiecują proste rozwiązania złożonych problemów.

Człowiek powściągliwy, był bardzo serdeczny i ceniony przez swoich szefów i współpracowników, a także przez wszystkich sąsiadów, którzy licznie przybyli na jego pogrzeb. Osoba o zdecydowanych przekonaniach, umiała prowadzić dialog i szanować tych, którzy nie myśleli tak jak on, zwłaszcza w ostatnich latach życia. Nie był łaskawy dla fanatyków tej czy innej perswazji.

Jest wielu dobrych i uczciwych ludzi, którzy umierają każdego dnia nie wydając żadnego dźwięku, ale którzy wnoszą nieskończenie więcej do wspólnego dobra niż inni ludzie, którzy spędzają kilka lat w świetle reflektorów.

Santiago Leyra

Dokonuję tego przeglądu jego życia, mając świadomość, że nie ma w nim chyba nic godnego przełożenia na film czy literaturę. Był normalnym człowiekiem, z wieloma zaletami i kilkoma wadami. Ze względu na swój temperament nie lubił wystąpień publicznych i bycia w centrum uwagi. Jedną z jego głównych cech była niezdolność do kłamstwa.

Mam też świadomość, że życie mojego ojca nie było wyjątkowe. Jestem przekonany, że jest wielu dobrych i uczciwych ludzi, którzy umierają każdego dnia nie wydając żadnego dźwięku, ale którzy wnoszą nieskończenie więcej do wspólnego dobra niż inni ludzie, którzy spędzają kilka lat w "świecznik". i którzy czasem przehandlują swoją duszę za staż u władzy lub w świetle kamer.

Z moim ojcem odchodzi pokolenie i myślę, że ci z nas, którzy przyjdą po nim, mają za co dziękować. Zwykli ludzie, którzy starali się wykonywać swoje obowiązki i zapewnić byt swoim rodzinom. W czasach, gdy panuje pewien pesymizm co do teraźniejszości i przyszłości, chciałem zwrócić uwagę na jedno z tych dobrych żyć, którym udaje się osiągnąć cel każdego uczciwego człowieka: być kochanym przez bliskich i odesłanym z wdzięcznością.

Ach, mój ojciec nazywał się Ángel María Leyra Faraldo.

Focus

Edukacja cyfrowa. Delikatna równowaga

Rodziny i wychowawcy mają do czynienia ze złożonym ekosystemem ekranów, w którym czasami zarządzanie czasem, wolnością i koniecznością wydaje się trudne. Technologizacja życia jest już rzeczywistością, z którą żyjemy i jak we wszystkim, najważniejsze jest to, aby "wyjść na prostą". 

Maria José Atienza-19 września 19 września 2021 r.-Czas czytania: 6 minuty

Tylko w pierwszym kwartale 2021 roku liczba sprzedanych telefonów komórkowych osiągnęła 354,9 mln sztuk na całym świecie, a szacuje się, że 70% światowej populacji posiada telefon komórkowy. Według danych opublikowanych przez DitrendiaPonad połowa światowego ruchu w sieci odbywa się z telefonów komórkowych, a średni czas korzystania z nich przekracza już 3,5 godziny. Sumując godziny, spędzamy ponad półtora miesiąca w roku - 48 dni - na swoich telefonach komórkowych, czy to w celach biznesowych, zakupów online czy konsumpcji w czasie wolnym za pośrednictwem urządzeń mobilnych. 

Nasz świat jest światem ekranów, a to nie znaczy, że jest gorszy czy lepszy od poprzednich czy przyszłych. Jest tym, czym jest, a zatem poznanie i zrozumienie tego cyfrowego środowiska, jak również świadomość, że technologia może być sprzymierzeńcem, a nie wrogiem w naszym codziennym życiu, nie może być postrzegane jako utopia, ale raczej jako"konieczność".. Tak myśli María Zalbidea, analityk trendów i matka 4 dzieci, która stała się punktem odniesienia w dziedzinie tego, co możemy nazwać "edukacją cyfrową". 

Przez lata, poprzez swój blog Niwelowanie przepaści cyfrowej, Książka o tym samym tytule oraz współpraca z różnymi podmiotami, María pomaga rodzinom i wychowawcom zrozumieć i zarządzać cyfrowym światem, w którym się znajdujemy oraz zachowaniami wynikającymi z tej rzeczywistości, które w dużej mierze wpływają na relacje rodzinne. 

Z wielką jasnością wyjaśnia Omnesowi, że "Jest to ćwiczenie z odpowiedzialności rodzicielskiej, aby wiedzieć, co wasze dzieci robią w internecie, co lubią oglądać, udostępniać, czym wibrują... stamtąd będziecie mieli materiał do edukacji, czatu i prawdziwego połączenia z waszymi dziećmi. Jeśli nie zrozumiemy, że technologia może być sprzymierzeńcem, a nie intruzem i wrogiem, będziemy nadal odwracać się plecami do rzeczywistości świata, w którym żyją nasze dzieci. Nie wyklucza to, że musimy być świadomi i ciężko pracować w rodzinach nad tym, co dobrego możemy wydobyć z technologii, która została zainstalowana w naszych domach i nauczyć się wykorzystywać ją na naszą korzyść.  

Pandemia technologiczna

Pierwszy kwartał 2020 roku przyśpieszył cyfryzację wielu naszych zachowań. Nadejście pandemii, ograniczenie i zakłócenie pracy i rutyny społecznej milionów ludzi sprawiło, że w pierwszej fazie pandemii czas spędzony na korzystaniu z aplikacji mobilnych wzrósł o 30 % w Chinach, 11 % we Włoszech i około 6 % w krajach takich jak Chile i Hiszpania. 

Należy zauważyć, że w tych miesiącach technologia umożliwiała i ułatwiała tak ważne aspekty jak ciągłość pracy i nauki czy zajęcia online. Służyła też, przy niejednej okazji, poznaniu i uświadomieniu sobie technologicznych przyzwyczajeń ludzi, z którymi żyjemy. 

Do pewnego stopnia niemal obowiązkowa koegzystencja z technologią przecięła dystans w wielu rodzinach, w których niekiedy rodzice byli niemal wyprzedzani przez szybkość i zmienność cyfrowych postępów i mód, padając ofiarą tego, co Zalbidea nazywa "międzypokoleniowa przepaść cyfrowa", które, jak zaznacza "Istnieje i zawsze będzie istnieć. Ale jako rodzice nie możemy rzucić ręcznika i musimy jak najszybciej zacząć go zaszywać szwami, ściegiem bastingowym lub w razie potrzeby zszywkami. W przeciwnym razie stracilibyśmy wspaniałą okazję do edukacji naszych dzieci. Transformacja cyfrowa, przez którą przechodzimy, oznacza, że wszystko porusza się zbyt szybko, a dzisiejsi rodzice są jednymi z pierwszych pokoleń, które będą kształcone w hiperpołączonym świecie, ale jest to ekscytująca przygoda, którą musimy podjąć z entuzjazmem. Sekret jest taki sam jak zawsze: czas, poświęcenie i miłość. Dzięki tym składnikom będziemy w stanie pokonać to cyfrowe tsunami, a nawet ujechać na fali". 

Obecnie utrwaliły się zachowania cyfrowe mające na celu ułatwienie nam życia, takie jak bankowość czy zakupy online w dużych przedsiębiorstwach, ale także w środowiskach lokalnych; telefon komórkowy jest także głównym urządzeniem służącym do spędzania wolnego czasu, zwłaszcza wśród młodych ludzi. Wszystkie te dane ukazują nam jasny obraz: żyjemy w społeczeństwie ztechnologizowanym. Zmieniły się nawyki, uprościły się zadania i powstały zawody, które nie istniały nie tylko dziesięć lat temu, ale i pięć lat temu. Jednocześnie, co jest naturalne, pojawiają się problemy wynikające z wszechobecności urządzeń w naszej codziennej rzeczywistości i to w coraz młodszym wieku. 

Konflikty rodzinne są częste z powodu niewłaściwego korzystania z technologii, czy to z powodu nadmiaru czasu, czy też z powodu bardziej niepokojących problemów, takich jak uzależnienie od gier online, relacje z obcymi, dostęp do nieodpowiednich treści i nadmierne eksponowanie nieletnich (i dorosłych) czy cyberprzemoc, która według danych oferowanych przez GAD3 dla Otoczony muremNa pierwszy plan wśród obaw rodziców wysunęło się zachowanie cyfrowe ich dzieci podczas pobytu w areszcie.

W tym sensie Zalbidea zwraca uwagę na kluczową kwestię: jeśli rodzice lub wychowawcy nie mają i nie pokazują zdrowej relacji ze światem cyfrowym, najmłodsi nie będą jej mieli. "Za dużo mówimy o korzystaniu przez dzieci z technologii, a za mało patrzymy na siebie", zauważa analityk trendów. "Jestem coraz bardziej przekonany, że to my, jako rodzice i wychowawcy, określamy, jakie relacje chcemy mieć z technologią w naszej rodzinie. To, jak wykorzystasz urządzenia, zależy od tego, jak dzieci się do nich odnoszą. Dzieci nas obserwują, muszą widzieć, że staramy się mieć pewną samokontrolę nad urządzeniami, że walczymy też o odłączenie, że rozumiemy technologię jako uzupełnienie w naszym życiu, że staramy się dobrze wykorzystać media...". 

Znajomość swojej cyfrowej tożsamości

Przeprowadzenie "cyfrowego spisu" urządzeń i sporządzenie "profilu technologicznego" członków rodziny to dwa zalecenia, które María Zalbidea, jako ekspert w tej dziedzinie, kieruje do rodziców, gdy mówi o zdrowym życiu cyfrowym. Dla Zalbidea, "Konieczne jest gromadzenie danych, i to coraz więcej danych... Żyjemy w erze big data i wszyscy wiemy, że dane to ropa XXI wieku. Tym bardziej w naszych domach musimy wiedzieć, co jest na zewnątrz". 

Ile telefonów komórkowych mają poszczególni członkowie rodziny, czy znam profile społecznościowe moich dzieci, jakimi informacjami dzielę się o członkach rodziny i z kim, ile razy dziennie patrzę na swój telefon komórkowy? Wszystkie te dane, przelane na papier, mogą być przerażające, ponieważ w wielu przypadkach nie zdajemy sobie nawet sprawy z naszego własnego związku z technologią... ale niezbędne jest przeprowadzenie tego osobistego i rodzinnego badania, aby coraz lepiej poznać nasze dzieci lub uczniów, w celu "Towarzyszyć im w tym cyfrowym środowisku, w którym dorastają, i uruchamiać je, by mogły podjąć świat analogowy i cyfrowy. Gdy zmierzymy temperaturę technologiczną naszego domu, jesteśmy w stanie sporządzić plan średnio-, krótko- lub długoterminowy, który nam pasuje i pomaga". 

Nie można kształcić ze strachu

W tym momencie pojawia się kolejne z kluczowych pytań w tej relacji: jak pokonać strach, który możemy mieć, że nasze dzieci poczują się pod nadzorem i osiągniemy efekt odwrotny do zamierzonego? "Dare".Zalbidea odpowiada ostro, "Spędzaj czas na tej platformie o nazwie Twicht, którą twój nastoletni syn tak bardzo lubi, zapytaj go, kim jest Ibai Llanos, jakiej aplikacji używa do tworzenia tych fajnych filmików, które robi na urodziny swoich przyjaciół... To da ci wiele wskazówek i zbliży cię do twoich dzieci". 

Ale przede wszystkim pozbądź się swoich lęków. Nie da się dobrze wychowywać ze strachu. My, rodzice, wiemy o wszystkim znacznie więcej niż oni: nie mogą nas pokonać pod względem doświadczenia życiowego, nawet jeśli wiedzą, jak lepiej skonfigurować urządzenia. Oni nie wiedzą tak wiele, naprawdę, musimy sobie poradzić, by nie stracić przed nimi autorytetu, sprawiając, że tyle razy zobaczą, jak bardzo czujemy się cyfrowymi imigrantami. Czas na kurs, przeczytanie dobrej książki, posłuchanie podcastu... W sieci jest wiele zasobów, które mogą nam pomóc w podejściu do edukacji cyfrowej jako towarzyszącej. Nie możemy spędzać całego dnia myśląc, że musimy monitorować to, co robią: to raczej kwestia prowadzenia i towarzyszenia im, aby połączyć się z nimi tak, abyśmy mogli ich chronić". 

Dawanie przykładu 

Troska rodziców i wychowawców nie idzie na marne. Oprócz problemów fizycznych związanych z otyłością lub utratą wzroku spowodowaną nadmierną ekspozycją na ekrany, istnieją nie mniej niepokojące problemy ze zdrowiem psychicznym: lęk, stres, bezsenność, nękanie, zaburzenia odżywiania, cyberprzemoc i depresja, które są bezpośrednio związane z ciągłą obecnością na portalach społecznościowych. 

Potrzeba zdrowej diety w sferze cyfrowej jest równie ważna jak w sferze fizycznej. A rzeczywistość jest taka, że "bezgłowość" w sieci nie jest tylko domeną nastolatków. Około 25 % dzieci jest obecnych w sieci jeszcze przed urodzeniem, ponieważ ich rodzice zamieszczają zdjęcia z badań ultrasonograficznych w czasie ciąży. Liczba ta wzrasta do ponad 80 % dzieci od urodzenia do 6 miesiąca życia. Nie tylko zdjęcia są udostępniane i publikowane, ale także wyjaśnienia miejsc, hobby, gier, które lubią, posiłków, a nawet "wstydliwych" momentów, takich jak tantry lub kąpieli są wystawiane online. Jest to ewidentna sytuacja realnego braku bezpieczeństwa cyfrowego, na które narażamy nasze dzieci.

María Zalbidea jasno mówi o tego typu zachowaniach: "Wychowanie przez przykład nigdy nie było ważniejsze. Jako pierwsi pokazujemy, że jesteśmy w stanie dbać i zarządzać cyfrowym śladem naszych dzieci, od najmłodszych lat, nie narażając ich na nadmierne prześwietlenie. 

Jeśli nie dbamy o to, aby być przemyślanym w tym, co czytamy i udostępniamy w mediach społecznościowych, jak możemy oczekiwać, że nastolatek to zrobi? Jeśli zawsze patrzymy na aktualizacje na naszych smartfonach, jak możemy prosić o ich zmierzenie i odpowiedzialne korzystanie z nich? 

Jeśli jednak zobaczą, że zamierzamy dbać o cyfrowy dobrostan swój i członków naszej rodziny, pomoże to naszym dzieciom spojrzeć z nadzieją na zarządzanie ich relacjami z technologią w odpowiedzialny i zdrowy sposób"..

Świat

Sponsoruj biskupa, aby modlić się za niego

Inicjatywa Niemki Claudii Langen ma na celu zachęcenie do modlitwy za biskupów, a zaangażowało się w nią już ponad 2 tys. osób. Wyjaśnia w tym wywiadzie dla Omnes.

José M. García Pelegrín-19 września 19 września 2021 r.-Czas czytania: 4 minuty

Półtora roku temu Claudia Langen - 53-letnia, zamężna z 21-letnimi bliźniakami i mieszkająca w Wachtberg koło Bonn - zapoczątkowała inicjatywę modlitwy za biskupów: "sponsorzy modlitwy" mają już ponad 2 tys. członków. O tej inicjatywie rozmawialiśmy z panią Langen.

- Jak doszło do powstania tej inicjatywy?

Zaczęło się zwłaszcza od rozmowy, w ramach towarzyszenia duchowego, z biskupem pomocniczym Kolonii Dominikiem Schwaderlappem; powiedział mi, że dobrze byłoby modlić się więcej za biskupów, ponieważ niepokoją go wewnętrzne podziały i potrzeba wewnętrznej odnowy w Niemczech. Było - drugie, które sprawdzam w dzienniku - 6 marca 2020 r.

W drodze do domu powiedziałem sobie: rozwiązaniem byłoby znalezienie "sponsora modlitwy" dla każdego z 69 biskupów w Niemczech, w tym biskupów zwyczajnych i pomocniczych. W pociągu myślałem o "lokomotywach" (multiplikatorach), jakimi dysponujemy w ramach inicjatywy, z jaką dystrybuujemy filmy duchowe w niemieckich kinach (np. Ostatni szczytFatima: ostatnia tajemnicaNajwiększy daritp.). Są to ludzie z całych Niemiec, wielu z nich prowadzi intensywne życie modlitewne. Natychmiast zacząłem wykonywać telefony.

- Ile czasu zajęło ci znalezienie tych 69 osób?

W ciągu zaledwie półtora tygodnia udało mi się zaangażować 69 osób - to było niesamowite! Następnie zadałem sobie pytanie, jak je rozpowszechniać. Gdybym pozwolił każdemu wybrać sobie "sponsora" nigdy bym nie skończył. Przyszło mi do głowy, i powiedziałem to biskupowi Schwaderlappowi, że powinniśmy losować: on miał pudełko z imionami rodziców chrzestnych na paskach papieru, a ja miałem drugie pudełko z imionami biskupów w ten sam sposób, i tak na przemian losowaliśmy imię ojca chrzestnego lub matki chrzestnej i imię odpowiedniego biskupa. 17 marca 2020 roku mieliśmy pierwszą turę sponsorów modlitewnych. 

- Ale nie poprzestali na tym...

Rzeczywiście, wiele z tych osób powiedziało mi, że ma krewnego lub przyjaciela, który również chciałby sponsorować biskupa. Powiedziałem więc do biskupa Schwaderlappa: "Co robimy? Nie chcę nikomu przeszkadzać w modlitwie. Jego odpowiedź: "Zacznij od drugiej rundy". Upowszechniliśmy ją, na przykład poprzez katolicką agencję informacyjną KNA. Tak więc w ciągu jednego dnia otrzymałem 160 e-maili.

Również tygodnik katolicki Die Tagespost opublikował tekst online i artykuł w gazecie, co spowodowało, że wiele, wiele osób napisało. Udzieliliśmy wywiadów m.in. Pomoc Kościołowi w Potrzebie i telewizja EWTNRadio Horeb omawiali tę kwestię przy kilku okazjach. Stało się to w odpowiednim czasie: z powodu zamknięcia kin z powodu pandemii, miałem więcej czasu, aby poświęcić się temu.

- Ile osób jest obecnie zaangażowanych w inicjatywę? 

Jesteśmy na rundzie 33; dokładnie - zaraz, zaraz, otwieram tabelę Excela - mamy 2 275 osób. 

- Co mówisz, gdy proponujesz komuś bycie sponsorem modlitwy za biskupa?

Teraz ja nie dzwonię do nikogo; dzieje się odwrotnie, to oni dzwonią do mnie. Ale na początku powiedziałem im po prostu, że biskupi mają dużą odpowiedzialność, a jeszcze większą teraz, w trudnych czasach, że byłoby bardzo miło, gdyby mogli się za nich modlić. 

- Co rozumiesz przez trudne czasy?

W ciągu półtora roku mojego zaangażowania w tę inicjatywę zauważyłem, że wiele osób stało się bardziej krytycznych, bardziej sceptycznych. Na początku pandemii zamykano kościoły, nie odprawiano mszy... To bardzo zabolało ludzi, ale dało początek wielu rozmowom o wierze i Kościele.

- Czy oprócz mediów katolickich inicjatywa dociera do nowych kręgów ludzi? 

Bardzo trudno jest dotrzeć do innych mediów, poza katolikami. Nie bardzo chciałem wychodzić na zewnątrz osobiście, ale w miarę poszerzania się kręgu zaczęliśmy drukować jakieś ulotki, uruchomiliśmy też stronę internetową dla tej inicjatywy (https://betenfuerbischoefe.de), dla których założyliśmy stowarzyszenie pn. Glaube versetzt Berge (Wiara przenosi góry). Rozdaliśmy ponad 36.000 ulotek w całych Niemczech, głównie dzięki sponsorom, od osoby do osoby. Dla mnie najważniejsze jest to, że robi się to dobrowolnie i że w modlitwie jest radość. Wachlarz sponsorów jest bardzo szeroki: najmłodsza sponsorka ma 11 lat - zanim ją mianowałem, rozmawiałem z jej babcią, by zapytać o zgodę - a najstarsza ma 96 lat.

Wśród nich jest wielu młodych ludzi. Na przykład Lukas Klimke, który był częścią pierwszej rundy i który w przyszłym tygodniu wstąpi do seminarium duchownego w Paderborn. Jest wiele zakonnic i około 80-100 księży. Co więcej, inicjatywa ta staje się coraz bardziej międzynarodowa: modlą się nie tylko Niemcy; dołączyli do nas ludzie z Meksyku i Brazylii, poprzez hiszpańską wspólnotę we Fryburgu; ale są też sponsorzy z Anglii, Francji, Hiszpanii... W niektórych przypadkach są to Niemcy mieszkający za granicą; w innych - ludzie z tych krajów, którzy modlą się za niemieckich biskupów. Najbardziej egzotyczne są przypadki osoby mieszkającej w Tokio i drugiej w Chinach, która o inicjatywie dowiedziała się z artykułu w Die Tagespost.

- Czy inicjatywa jest rozszerzana na inne kraje? 

Po wywiadzie, jaki przeprowadziłem w styczniu z Claudią Kaminski w K-TV, Anna Reindl napisała do mnie z Austrii, aby zapoczątkować tam taką samą inicjatywę; od 25 marca istnieje inicjatywa "sponsorów modlitwy", którzy modlą się za biskupów austriackich. A jest już ponad tysiąc osób. To jest dar z nieba; samemu nie da się tego zrobić.

Wszystko to wyszło z ręki Boga: że poprzez wikariusza generalnego Kolonii, Markusa Hofmanna, zacząłem mieć nabożeństwo do Matki Bożej, którego wcześniej nie miałem - teraz organizuję z nim pielgrzymki diecezji kolońskiej do Fatimy, do czego przyczynił się także film Andrés Garrigó o Fatimie - że później kontynuowałem kierownictwo duchowe u biskupa Schwaderlapp....

- Jak utrzymujesz kontakt z czymś, co możemy nazwać siecią sponsorów?

Każdej z tych osób wysyłamy co sześć do ośmiu tygodni maila informacyjnego, aby utrzymać "rodzinę modlitwy". Wiosną, tuż przed Zgromadzeniem Konferencji Episkopatu, zorganizowaliśmy livestream z parafii tu w Wachtberg (koło Bonn), którą opiekował się jeden z moich synów. Po raz pierwszy ponad 300 sponsorów modlitwy spotkało się, przynajmniej wirtualnie. 5 czerwca, w święto św. Bonifacego, mieliśmy w sanktuarium maryjnym w Kevelaer Mszę św. transmitowaną przez radio. Radio Horeb y EWTN.

20 września rozpoczyna się nowe Zgromadzenie Konferencji Episkopatu. Będę na wakacjach z rodziną, ale pojedziemy do Gräfelfing w Bawarii, gdzie w piątek 17 września zorganizujemy z kilkoma księżmi ze wspólnoty Emmanuel wieczór modlitwy za biskupów. Przygotowaliśmy już livestream i prawdopodobnie opóźni to również EWTN. Nie przestaniemy się modlić za biskupów, nawet jeśli osiągniemy dziesięć tysięcy sponsorów.

Hiszpania

Torreciudad ubiera Dziewicę w kwiaty na Dzień Rodziny

Ponad 15 tysięcy białych goździków ofiarowanych przez rodziny i osoby prywatne ozdobiło prezbiterium sanktuarium w Torreciudad, które obchodziło dziś Dzień Rodzin.

Maria José Atienza-18 września 18 września 2021-Czas czytania: 2 minuty

Sanktuarium w Torreciudad obchodziło dziś swój tradycyjny Dzień Rodziny, w którym uczestniczyli zarówno osobiście, jak i na odległość. Dzień rozpoczął się o godz. 12:00 od odprawienia uroczystej Mszy Świętej, którą sprawował rektor sanktuarium Ángel Lasheras. W homilii prosił, byśmy żyli w ścisłej jedności z papieżem Franciszkiem, modląc się za niego i w jego intencjach, oraz skomentował zdanie wypowiedziane przez Ojca Świętego na otwarcie Roku poświęconego rodzinie, który ogłosił w marcu ubiegłego roku: "Wspierajmy rodzinę, brońmy jej przed wszystkim, co godzi w jej piękno. Podejdźmy do tej tajemnicy miłości z zachwytem, dyskrecją i czułością".

Po południu wierni odmawiali Różaniec przez arkady esplanady, towarzysząc pielgrzymującemu obrazowi Dziewicy z Torreciudad. Dzień zakończył się błogosławieństwem Najświętszym Sakramentem z plenerowego ołtarza. Największe grupy uczestników przybyły z Madrytu, Barcelony, Saragossy, Walencji, Huesca, Burgos, Granady, Santander i San Sebastián, na wycieczkę zorganizowaną przez parafie i różne ośrodki edukacyjne.

Koc z goździków

Grupa młodych wolontariuszy pracowała przez cały dzień, aby umieścić kwiaty na stopniach prezbiterium kościoła, pod obrazem Dziewicy z Torreciudad, aby utworzyć płaszcz z 15 000 białych goździków ofiarowanych przez rodziny ze wszystkich wspólnot autonomicznych Hiszpanii i 23 innych krajów: Niemcy, Argentyna, Brazylia, Chile, Kolumbia, Kostaryka, Chorwacja, Ekwador, Salwador, Stany Zjednoczone, Filipiny, Gwatemala, Honduras, Anglia, Irlandia, Włochy, Meksyk, Panama, Paragwaj, Peru, Portugalia, Portoryko i Szwajcaria.

mNTO FLORES
Ekologia integralna

To, co naturalne, jako kategoria moralna

Gdzie znajduje się pojęcie natury, którym posługujemy się np. mówiąc o prawie naturalnym, naturalnym pożywieniu czy teologii naturalnej? Dlaczego Kościół mówi o ekologii? W jaki sposób związane są ze sobą natura i ostateczność rzeczy? To niektóre z elementów poruszanych w tym artykule.

Emilio Chuvieco i Lorenzo Gallo-18 września 18 września 2021-Czas czytania: 7 minuty

Kilka lat temu, szukając informacji w internecie, natknąłem się na stronę o nazwie ekozofiagdzie udzielali informacji na tematy związane z filozofią i środowiskiem. Uderzyły mnie niektóre z pojawiających się tam odpowiedzi na temat tego, co zwolennicy strony rozumieją przez naturę. Przepisuję dwa z nich: "Przyroda to wszystko, czego człowiek nie stworzył własnymi rękami, czyli: powietrze, woda, ziemia, zwierzęta, rośliny i inne"; "Przyroda to wszystko, co mamy wokół siebie, oprócz tego, co stworzył człowiek, oczywiście".

Wydaje się, że osoby te, niewątpliwie zainteresowane ochroną przyrody, rozumieją ją jako byt zewnętrzny, obcy człowiekowi. Teraz, jeśli człowiek nie jest częścią natury, to czego jest częścią? Z drugiej strony, w tym podejściu pojęcie natury sprowadza się do elementów biofizycznych, które tworzą otaczające nas środowisko. Gdzie jest pojęcie natury, którym posługujemy się np. mówiąc o prawie naturalnym, naturalnej żywności czy teologii naturalnej?

Jest oczywiste, że słowo natura można zastosować w wielu różnych sensach, które mogą wydawać się wieloznaczne, ale które mają jedność, jeśli głębiej się zastanowimy. Idąc za myślą grecką, natura byłaby tym, co konstytuuje coś jako takie: natura psia wyjaśnia, czym jest i co robi pies, tak jak natura arborealna pozwala nam zrozumieć i odróżnić drzewo od innych roślin czy istot nieożywionych. Natura to oczywiście środowisko, ze wszystkimi jego składnikami: ludźmi, zwierzętami, roślinami, glebą, klimatem itd. ale to także to, co odróżnia jedno środowisko od drugiego. Ochrona przyrody to zachowanie wewnętrznych cech tego środowiska, tego, co czyni je mokradłem, lasem bukowym czy trawiastą łąką, w obliczu przekształceń, jakie może wprowadzić człowiek (nie możemy zapominać, że istoty niebędące ludźmi również wprowadzają zmiany w ekosystemach, które z definicji są dynamiczne).

W związku z tym ochrona przyrody oznacza ochronę tego, co jest, a dotyczy to krajobrazów, ale także zwierząt, roślin i, dlaczego nie, ludzi. Zasadne jest zatem mówienie o ekologii człowieka, która prowadziłaby nas do poszukiwania równowagi życiowej z najgłębszymi cechami naszej konstytucji.

Od kilkudziesięciu lat różni autorzy - w swoim zapale do dekonstrukcji każdej klasycznej koncepcji - zaprzeczają istnieniu natury ludzkiej, rozumianej jako zespół uniwersalnych wartości, które dotyczą wszystkich ludzi. Zgodnie z tym podejściem pozostaje jedynie przyjęcie relatywizmu moralnego, w którym każdy człowiek broni swoich własnych wartości, nie roszcząc sobie prawa do rozszerzania ich na innych. W praktyce ten relatywizm sprawia, że niezwykle trudno jest ustalić powszechnie obowiązujące zasady moralne, a tym samym stworzyć jakąkolwiek deklarację praw człowieka, która gwarantowałaby równą godność wszystkim ludziom, niezależnie od miejsca i czasu, w którym żyją.

Tak więc ochrona przyrody oznacza ochronę tego, czym są rzeczy, a to dotyczy krajobrazów, ale także zwierząt, roślin i, dlaczego nie, ludzi. Zasadne jest zatem mówienie o ekologii człowieka.

Emilio Chuvieco i Lorenzo Gallo

Naszym zdaniem ochrona przyrody, coraz częściej łączona z koncepcją integralnego rozwoju, powinna być również związana z przewartościowaniem tego, co naturalne, jako obiektywnego kryterium sankcji moralnej.

Zgodnie z podejściem etycznym zaproponowanym przez Aldo Leopolda, jednego z pionierów konserwatyzmu: "Coś jest słuszne, gdy ma tendencję do zachowania integralności, stabilności i piękna społeczności biotycznej. Jest zła, gdy ma tendencję do czegoś innego" (An Ethics of the Earth, 1946). Idąc za tą myślą, moglibyśmy powiedzieć, że coś jest moralnie słuszne, gdy jest naturalne, gdy wynika z tego, co odpowiada naturze "wspólnoty biotycznej". Gdybyśmy zastosowali to do istot ludzkich, moglibyśmy użyć tego "ekologicznego" kryterium do zakwalifikowania czegoś jako moralnie dobrego, jeśli jest to naturalne dla istot ludzkich. Oczywiście utożsamienie tego, co moralne, z tym, co naturalne, wymaga od nas uzgodnienia, co dogłębnie oznacza pojęcie "naturalny", a następnie jak odnosi się ono do natury ludzkiej.

Znaczenia słowa "naturalny

Słowa naturalny używamy w kilku kontekstach, które nie mają, naszym zdaniem, jednoznacznej sankcji moralnej. Z jednej strony używamy naturalnego jako synonimu normalności, tego, co zwykle się robi. Oczywiście ktoś, kto robi rzeczy niezwykłe, a nawet nienormalne, jak na przykład farbowanie włosów na zielono, nie musi popełniać niemoralności.

Nie wydaje się też moralnie naganne, gdy zachowania występujące spontanicznie u pewnych osób określamy jako naturalne. Naturalne jest, że osoba autystyczna mówi mało i nie czyni to jej gorszym człowiekiem. Nie implikuje też czegoś przeciwnego: że wszystkie spontaniczne zachowania są moralnie dobre. Złodziej może mieć tak zakorzeniony zły nawyk, że robi to spontanicznie, a to nie czyni go lepszym człowiekiem.

Po trzecie, jako naturalne możemy zakwalifikować coś, co powstaje bez ingerencji człowieka. W tym sensie nie możemy też przypisać kwalifikacji moralnej do tej naturalności, ani do tego braku naturalności w przypadku działań sztucznych, ponieważ istnieją interwencje ludzkie, które są bardzo dobre, nawet jeśli nie są naturalne, jak na przykład operacja u chorego czy budowa domu. Wreszcie, gdy używamy słowa naturalny w odniesieniu do zjawisk zachodzących zgodnie z prawami natury, nie powinniśmy ich również kwalifikować moralnie. Trzęsienie ziemi czy wybuch wulkanu nie są same w sobie złe czy dobre, nawet jeśli czasem wywołują skutki, które można tak określić.

Na koniec zostawiliśmy to, co uważamy za sedno tej refleksji. To, co kwalifikuje coś naturalnego jako dobre samo w sobie, nie wynika z żadnego z czterech wskazanych wyżej znaczeń (normalne, spontaniczne, nie sztuczne lub wytworzone przez środowisko), ale z faktu, że odpowiada to naturze tego bytu, przede wszystkim człowieka. W tym sensie, i rozszerzając poprzedni cytat Leopolda, coś byłoby dobre, gdy jest właściwe naturze ludzkiej, a złe, gdy jest z nią sprzeczne. Krótko mówiąc, coś, co jest sprzeczne z naszą naturą, byłoby nienaturalne, a więc moralnie naganne. Zasada ta była obecna w kulturze klasycznej, co widać w dobrowolnym poddaniu się Antygony niesprawiedliwemu prawu Kreona czy w pismach Cycerona, i była kontynuowana wraz z chrześcijaństwem aż do rozłamu spowodowanego przez empiryzm i oświecenie, gdzie wysuwano alternatywne źródła moralności, które zakończyły się propozycjami pustymi w konkretne treści i ustąpiły miejsca etyce umowy (to, co zgadzamy się, że jest moralne, jest moralne) lub pozytywizmowi prawnemu (to, co prawo mówi, że jest moralne, jest moralne).

Tym, co kwalifikuje coś naturalnego jako dobre samo w sobie, jest fakt, że odpowiada ono naturze tego bytu, przede wszystkim człowieka.

Emilio Chuvieco i Lorenzo Gallo

Kościół katolicki nadal uznaje naturalność, rozumianą w najgłębszym sensie tego słowa, za obowiązującą zasadę moralną, o czym mówi najnowsze wydanie Katechizmu: "Poszanowanie praw wpisanych w Stworzenie i relacji, które wypływają z natury rzeczy, jest więc zasadą mądrości i fundamentem moralności" (Kompendium, nr 64). Można ją zastosować do wielu kontrowersyjnych moralnie kwestii, takich jak aborcja, eutanazja czy kontrola urodzeń. W końcu jaka jest różnica między naturalną regulacją a np. antykoncepcją? Zasadniczo jedno jest naturalne (respektuje naturalne cykle płodności kobiety), a drugie nie (w istocie im zapobiega), dlatego pierwsze jest moralnie dopuszczalne przez Kościół, a drugie nie (mówimy tu o samym przedmiocie, a nie o intencji pośrednika, która może uczynić dobry czyn moralnie nieodpowiednim, ale nigdy odwrotnie).

Czy to oznacza, że każda ludzka (a więc nienaturalna) interwencja jest moralnie naganna? Nie, tylko wtedy, gdy jest właściwie nienaturalny, innymi słowy, gdy sprzeciwia się najgłębszemu sensowi naszej natury. Operowanie oka w celu przywrócenia pacjentowi wzroku lub przeprowadzenie dializy nerek jest nienaturalne, ale ma na celu odzyskanie naturalnej funkcji, która została utracona lub osłabiona (dlatego nie jest nienaturalne). Z drugiej strony, interwencje medyczne związane z antykoncepcją są jedynymi, które przeprowadza się w celu stłumienia tego, co funkcjonuje prawidłowo, poprzez przeciwstawienie się jego naturalnemu przebiegowi: wydaje się oczywiste, by pamiętać, że bycie w ciąży lub płodnym nie jest chorobą. W tym samym duchu, jedną rzeczą jest interwencja w celu zapobiegania bólowi u osoby przewlekle chorej, a inną jego eliminacja.

Refleksje te starają się również połączyć ekologię naturalną z ekologią ludzką, o której mówili ostatni papieże, co wiąże się z zastosowaniem wobec naszej natury głębokiego szacunku, który należy się również środowisku naturalnemu. Benedykt XVI podkreślił to podejście w Caritas in VeritateJeśli nie respektuje się prawa do życia i naturalnej śmierci, jeśli poczęcie, ciąża i narodziny stają się sztuczne, jeśli ludzkie embriony są poświęcane dla badań naukowych, powszechne sumienie kończy się utratą koncepcji ekologii człowieka, a tym samym ekologii środowiska.

To sprzeczność, by prosić nowe pokolenia o poszanowanie środowiska naturalnego, gdy edukacja i prawo nie pomagają im szanować samych siebie. Księga natury jest jedna i niepodzielna, zarówno w odniesieniu do życia, płciowości, małżeństwa, rodziny, relacji społecznych, słowem integralnego rozwoju człowieka" (n. 51). Papież Franciszek przypomniał także o konieczności podejścia do ekologii w perspektywie integralnej, która dotyczy nie tylko środowiska, ale także ludzi, w tym ich sfery moralnej: "Ekologia ludzka zakłada także coś bardzo głębokiego: konieczny związek życia istot ludzkich z prawem moralnym wpisanym w ich własną naturę, co jest niezbędne, aby stworzyć bardziej godne środowisko" (n. 155).

To sprzeczność, by prosić nowe pokolenia o poszanowanie środowiska naturalnego, gdy edukacja i prawo nie pomagają im szanować samych siebie.

Emilio Chuvieco i Lorenzo Gallo

Wreszcie, dlaczego mielibyśmy uznać to, co naturalne, za kategorię moralną? Właśnie dlatego, że jest to to, co jest najbardziej autentyczne dla osoby, co określa ją najbardziej intymnie, a w konsekwencji to, co gwarantuje osiągnięcie jej własnej doskonałości.

Jeśli jesteśmy wierzący, bo natura ludzka została wybrana przez Boga: nie do nas należy jej "ulepszanie" (jak twierdzą transhumaniści); jeśli jesteśmy ewolucjonistami (wierzącymi lub nie), bo jest to najbardziej zaawansowany stan rozwoju naturalnego i byłoby z naszej strony wielką pretensją go zmieniać. W obu przypadkach dodatkowym powodem będzie to, że to co naturalne nie ma żadnych negatywnych skutków ubocznych, właśnie dlatego, że jest w idealnej równowadze z tym czym jesteśmy.

Doskonale wiemy, że manewrowanie wbrew naturze zawsze ma negatywne konsekwencje. Tak jest w ekologii środowiska (wylesienie lasu w dolinie rzeki doprowadzi do powodzi w dole rzeki), a także w ekologii człowieka (upadek rodziny jest w dużej mierze konsekwencją rewolucji seksualnej lat 60-tych i 70-tych). Ochrona przyrody polega więc nie tylko na zachowaniu ekosystemów, aby nadal stabilnie funkcjonowały, ale także na zachowaniu naszej własnej przyrody, unikaniu tych działań, które ją pogarszają, poszukiwaniu równowagi między trzema tworzącymi ją wymiarami: zwierzęcym, społecznym, racjonalno-duchowym.

AutorEmilio Chuvieco i Lorenzo Gallo

Więcej
Ekologia integralna

Wnioski z pandemii Covid-19 dla opieki paliatywnej

Ponad cztery miliony osób w Europie potrzebuje co roku opieki paliatywnej, ale wkrótce będzie ich pięć milionów - podaje Światowa Organizacja Zdrowia (WHO). 

Rafał Górnik-18 września 18 września 2021-Czas czytania: 7 minuty

Pandemia Covid-19 i jej warianty zmusiły nas do świeżego spojrzenia na śmierć i wszystko, co ją otacza. Potrzebna jest refleksja, aby wyciągnąć pozytywne konsekwencje z doświadczenia. A oprócz instytucji zdrowotnych, specjalistów, pielęgniarek i opiekunów robią to już eksperci akademiccy.

Na przykład lekarz i ksiądz Pablo RequenaWatykański delegat do Światowego Stowarzyszenia Lekarzy, członek Komisji Etycznej Szpitala Pediatrycznego Bambino Gesu w Rzymie i profesor Uniwersytetu Świętego Krzyża w Rzymie, napisał właśnie 140-stronicową książkę pt. Dobra śmierćz sugestywnym podtytułem Godność człowieka, opieka paliatywna i eutanazja.

Książka zostanie zrecenzowana w październikowym numerze Omnes, ale już teraz możemy wyłuskać kilka pomysłów, które służą celom tych linii. Pablo Requena mówi: "W wielu dzisiejszych debatach eutanazja i opieka paliatywna są przeciwstawiane sobie: czy ta konfrontacja jest właściwa i czy eutanazja lub wspomagane samobójstwo nie mogłyby być uznane za ostatni instrument w arsenale opieki paliatywnej? Na kolejnych stronach próbujemy wyjaśnić, dlaczego odpowiedź na to ostatnie pytanie jest przecząca. Eutanazja nie powinna być częścią medycyny, ponieważ jest sprzeczna z jej celem, metodami i praktyką".

Opieka paliatywna jest silnie wspierana przez Stolicę Apostolską, ponieważ uważa się ją za zintegrowaną opiekę nad pacjentami cierpiącymi z powodu poważnej choroby, w sposób interdyscyplinarny, w celu utrzymania ich dobrego samopoczucia i jakości życia. Znalazło to odzwierciedlenie w. Biała Księga dla globalnego rzecznictwa opieki paliatywnej, Biała Księga, w której eksperci z całego świata, zwołani przez Papieską Akademię Życia, a koordynowani przez zespół badawczy Atlantes z Instytutu Kultury i Społeczeństwa (ICS) z Uniwersytetu Navarry, badali sposoby promowania opieki paliatywnej.

Requena odwołuje się w książce do pionierów opieki paliatywnej, takich jak Jeanne Garnier, młoda kobieta z Lyonu, która w 1835 r. straciła męża i dwoje małych dzieci, a której na skraju rozpaczy silne zakotwiczenie w wierze pomogło iść naprzód, aż do rozpoczęcia działalności opiekuńczej dla umierających opuszczonych przez społeczeństwo. W ten sposób powstało Stowarzyszenie Pań z Kalwarii (1842).

Autorka wymienia także Rose Hawthorne Lathtrop, Florence Nightingale i oczywiście Elisabeth Kübler Ross, "szwajcarską lekarkę, która większość swojej pracy wykonała w Stanach Zjednoczonych, a która najbardziej znana jest ze swojej książki O śmierci i umieraniu (1969), w którym opowiada o doświadczeniu wielu lat i tysięcy godzin spędzonych przy łóżku chorych, z których wielu umiera".

Pablo Requena przytacza również argumenty dr Marcosa Gómeza, który poświęcił swoje długie życie zawodowe opiece paliatywnejHiszpańska Rada Lekarska wraz z prezesem dr Tomásem Cobo Castro przedstawiła pod koniec lipca br. Wytyczne dotyczące sedacji paliatywnej 2021 r.Wydarzenie odbyło się w Consejo General de Colegios Oficiales de Médicos (Naczelna Rada Stowarzyszeń Medycznych), przygotowanym wspólnie z Hiszpańskim Towarzystwem Opieki Paliatywnej (Secpal).

W książce podkreślono również, na wypadek gdyby były jakieś wątpliwości, że "Światowa Organizacja Zdrowia wyjaśnia, że 'opieka paliatywna poprawia jakość życia pacjentów i rodzin radzących sobie z chorobami zagrażającymi życiu poprzez łagodzenie bólu i innych objawów, a także poprzez zapewnienie duchowego i psychologicznego wsparcia od momentu diagnozy do końca życia i w czasie żałoby' (WHO 2020)".

W Europie, w Ameryce...

Refleksje i argumenty Pablo Requeny pomagają w kontekstualizacji rosnącego zapotrzebowania na opiekę paliatywną, a analiza Secpala. Europa tDo 2030 roku UE będzie musiała opiekować się prawie 5 milionami pacjentów. z ciężkim cierpieniem i poważną chorobą, w porównaniu z 4,4 mln obecnie, podczas gdy 65 % populacji nadal nie ma dostępu do opieki paliatywnej. 38 procent będzie miało choroby onkologiczne, nowotworowe, 33 procent sercowo-naczyniowe, 16 procent warianty demencji, 6 procent przewlekłe, a 7 procent inne.

W Ameryce Łacińskiej w siedemnastu krajach hiszpańsko- i portugalskojęzycznych, zamieszkałych przez 630 mln osób, działają 1 562 zespoły opieki paliatywnej, co daje wskaźnik 2,6 na milion mieszkańców. Postępy są czynione, ale niewystarczające, ponieważ szacuje się, że tylko 7,6 % osób potrzebujących opieki paliatywnej w Ameryce Łacińskiej ją otrzymuje, mimo że pięć krajów (Kolumbia, Kostaryka, Chile, Meksyk i Peru) ma już ustawę o opiece paliatywnej, której nie ma na przykład Hiszpania.

W odniesieniu do pandemii Covid-19 podano dane dla obu Ameryk, ponieważ kontynent amerykański, z globalnej liczby 225,2 mln zakażeń, przoduje w liczbie potwierdzonych przypadków (86,6 mln), wyprzedzając Europę (65,4 mln) i Azję (64,8 mln). Ponadto na ogólną liczbę 4,6 mln zgonów według stanu na 12 września, Ameryka ma ponad 2,1 mln, Europa 1,2 mln, Azja 1 mln, Afryka 202 911 i Oceania 2 582.

W podziale na kraje, na czele listy zgonów znajdują się Stany Zjednoczone (674 639), następnie Brazylia (589 277), Indie (442 238), Meksyk (266 150), Peru (198 621) i tak dalej. Hiszpania oficjalnie odnotowała w tym dniu 85 237 zgonów. Podsumowując, z pięciu krajów z największą liczbą zgonów, cztery są amerykańskie.

Potrzeba specjalistycznej opieki

Wobec tych danych wydaje się logiczne, że niektóre organizacje i instytucje zaczęły wyciągać pewne wstępne wnioski, a nawet lekcje, wyciągnięte z pandemii Covid-19, mające implikacje dla leczenia pacjentów w obliczu przyszłych pandemii, a także tego, co po niej i jej wariantach pozostanie. Dwie najbardziej bolesne kwestie, na których skupili się eksperci, to specjalistyczna opieka mająca na celu złagodzenie intensywnego cierpienia oraz samotność chorych.

Niektóre wnioski sformułowane przez Hiszpańskie Towarzystwo Opieki Paliatywnej, któremu przewodniczy dr Juan Pablo Leiva, na 71. posiedzeniu Europejskiego Komitetu Regionalnego Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), które odbyło się w dniach 13-15 września, są następujące:

1) "Zapotrzebowanie na opiekę paliatywną w Europie szybko rośnie", a kryzys zdrowotny "sprawił, że imperatyw jej włączenia do systemów opieki zdrowotnej stał się pilniejszy niż kiedykolwiek".

2) "Gotowość na wypadek pandemii musi obejmować zapewnienie zintegrowanych usług opieki paliatywnej zarówno dla osób dotkniętych chorobą, jak i dla osób niebędących chorymi, w tym przewlekle chorych osób starszych".

3) "Podstawowa opieka paliatywna realizowana w ramach podstawowej opieki zdrowotnej może złagodzić znaczne obciążenie objawami", ale system "potrzebuje zasobów".

Z drugiej strony Secpal domaga się, by "wszyscy pracownicy służby zdrowia byli przeszkoleni w zakresie reagowania na chorych wymagających opieki paliatywnej". Edukacja ta powinna odbywać się zarówno na poziomie studiów licencjackich, jak i podyplomowych. Obecnie tylko 9 z 51 krajów europejskich ma opiekę paliatywną jako przedmiot obowiązkowy w szkołach medycznych, a nieco ponad połowa krajów zapewnia oficjalną akredytację. Hiszpania jest jednym z tych krajów, w których brak oficjalnej akredytacji w opiece paliatywnej Brak dostępu do tej opieki prowadzi do wzrostu barier w dostępie do opieki.

Towarzystwo medycyny paliatywnej apeluje również o to, aby "wszystkie podstawowe leki kontrolowane do leczenia objawów, w tym bólu i dystresu psychologicznego, w szczególności opioidowe leki przeciwbólowe do łagodzenia bólu i zaburzeń oddychania oraz benzodiazepiny do sedacji (Covid), były dostępne, osiągalne i przystępne cenowo".

Specjaliści z dziedziny medycyny paliatywnej informują, że "w niektórych krajach europejskich wystąpiły niedobory i zapasy leków kontrolowanych (opioidów i benzodiazepin) stosowanych w Covid i opiece paliatywnej". Na przykład w okresie przedpandemicznym "25 % krajów europejskich zgłosiło, że doustna morfina o natychmiastowym uwalnianiu nie była dostępna, a w niektórych krajach w ogóle nie ma doustnej morfiny. Kazachstan zgłosił posiadanie jedynie morfiny i fentanylu w formie iniekcji.

Szkolenie i przygotowanie

Szkolenie pracowników służby zdrowia jest jednym z najważniejszych aspektów. W tym względzie Secpal zwraca uwagę, że "trzynaście krajów europejskich ma uznaną specjalizację w opiece paliatywnej, podczas gdy w Hiszpanii nie ma specyficznego, regulowanego szkolenia, które gwarantowałoby, że pacjenci i ich rodziny będą pod opieką najbardziej wykwalifikowanych profesjonalistów, aby reagować "na zmieniające się, krytyczne i złożone sytuacje generowane przez proces zaawansowanej choroby lub koniec życia".

Dodano również, że "Hiszpańskie Towarzystwo Opieki Paliatywnej broni, że Obszar Szkolenia Specjalnego (ACE) i Dyplom Akredytacji Zaawansowanej (DAA) są "kompatybilnymi, uzupełniającymi i niezbędnymi" formułami, aby stworzyć skuteczną strukturę opieki, która zapewni populacji "najlepszą możliwą jakość życia do końca"..

"Jedną ze strukturalnych przyczyn tej niepewności w dostępie do opieki paliatywnej w Hiszpanii, choć nie jedyną, jest brak uznania specjalności lub nadspecjalności w dziedzinie wiedzy o opiece paliatywnej, która jest najbardziej typowa dla opieki paliatywnej. opieka i musi zaspokajać potrzeby chorych, gdziekolwiek się znajdują, czy to w domu, czy w szpitalu, czy w ośrodku stacjonarnym" - wyjaśnia dr Juan Pablo Leiva, prezes Secpal. Dlatego, jak twierdzi, "zdolność do oferowania zorganizowanej odpowiedzi na ludzkie cierpienie związane z procesem umierania "powinna być obecna na wszystkich poziomach opieki zdrowotnej: w opiece podstawowej i szpitalnej oraz w pogotowiu ratunkowym".

opieka zdrowotna_prawo-eutanazji.jpg

Ból samotności

Kolejnym celem opieki paliatywnej jest łagodzenie samotności chorych, towarzyszenie im. W zakresie zapewnienia opieki paliatywnej w czasie pandemii Secpal zapewnia. jak starano się zapewnić opiekę w najgorszych momentach pandemii.

Ta sama organizacja oraz Hiszpańskie Stowarzyszenie Pielęgniarek Opieki Paliatywnej (Aecpal), wydały jednogłośnie komunikat komunikat w którym domagali się zagwarantowania ludziom towarzystwa, aby nie umierali w samotności.

Jako przybliżenie tego, co działo się podczas pandemii, Grupa Badawcza Aecpala opublikowała w czasopiśmie Medycyna paliatywna badanie, które na podstawie doświadczeń 335 pracowników pielęgniarstwa z całego kraju pokazuje, że 49,8 % Covid 19 pacjentów w ostatnich dniach życia, których widziano w miesiącach kwiecień i maj, nie było w stanie pożegnać się ze swoimi bliskimi. Tylko w 6,8 % przypadków pożegnanie to miało miejsce w chwili śmierci.

Te i inne dane pokazują, według tych samych źródeł, że pomimo istnienia protokołów towarzyszenia i wielkiego wysiłku pracowników służby zdrowia, aby zhumanizować opiekę, nawet do tego stopnia, że oddają swoje życie, "samotność była bardzo obecna u pacjentów w ich ostatnich dniach, co ma znaczny koszt emocjonalny dla rodzin pogrążonych w żałobie, a także dla samych pracowników".

Dodają, że "taka rzeczywistość nadal ma miejsce, spotęgowała cierpienie pacjentów i ich bliskich do granic nie do zniesienia i w żaden sposób nie może być uznana za umieranie z godnością".

Idź po szyję (od firmy Novell)!

Bolesne wydarzenia tych tygodni pokazują, że słabość jest zawsze obecna w naszym Kościele, zarówno w osobie, która błądzi, jak i w tych, którzy tę właśnie słabość obracają w powód do ataku i publicznego upokorzenia.

18 września 18 września 2021-Czas czytania: 2 minuty

Minęło już kilka tygodni od niepokojącej wiadomości o rezygnacji urzędującego w Solsonie, z powodów co najmniej dziwnych, która wstrząsnęła salonami prasowymi ogólnymi i religijnymi w Hiszpanii.

Dla większości świata, nawet wewnątrz Kościoła, Solsona była jedną z tych diecezji, których trzeba szukać na mapie. Starożytny i historyczny widok, który dla wielu ludzi został zapomniany, a dziś wciąż jest w centrum uwagi, na pierwszych stronach gazet, w wiadomościach i w opiniach ludzi na całym świecie.

Jeśli ta historia coś ujawniła, to to, jak słabość może być zawsze obecna w naszym Kościele i jak dla wielu, a zwłaszcza w tym Kościele, zamiast być powodem do osobistego i wspólnotowego badania, staje się bronią i powodem do ataku, pogardy i publicznego upokorzenia.

Najwyraźniej to wydarzenie, a przynajmniej to, co o nim wiemy, było skandalem w prawdziwym tego słowa znaczeniu: ze względu na charakterystykę, konotacje lub brak wiedzy... ale nie mniejszym skandalem jest chorobliwość, zakrystyjne plotki i "krew", którą robi się z tej sprawy i jej bohaterów, zwłaszcza w mediach "religijnych".

To, że są tacy, którzy spoza Kościoła podejmują tego typu kwestie, by atakować lub wyśmiewać wiarę, jest normalne, można by powiedzieć, że przychodzi to niemal jako oczywistość. Ale to, że ci z nas, którzy przyznają się do bycia katolikami i co niedziela biją się w piersi głosząc swoją winę, w ciągu kilku godzin przeszli na stronę szyjną, osądzając intencje, serca i życie innych, nie wykazując przy tym minimum miłosierdzia czy nadprzyrodzonego rozsądku, to naprawdę karmi skandal.

Czytam, w relacji Twitter znanego komunikatora, jak reakcja niektórych mediów, uznawanych za informacje religijne, na tę sprawę skłoniła go do myślenia o ewangelicznym fragmencie o kobiecie cudzołożnej. Zgadzam się z nim. Z tą różnicą, że obecnie kamienie zamieniliśmy na klawiatury i aparaty fotograficzne. Jak utrzymywał ten sam dziennikarz, zwłaszcza w mediach religijnych informacja o sprawach bezpośrednio dotyczących człowieka musi opierać się na niebotycznym szacunku dla osoby obdarzonej miłosierdziem.

Historia Kościoła jest pisana atramentem grzeszników i świętych, a raczej atramentem świętych, którzy wiedzą, że są grzesznikami i grzeszników, którzy mogą stać się świętymi.

W obliczu nieszczęść jednych czy drugich najsilniejszym i najskuteczniejszym słowem, jakie możemy wypowiedzieć lub napisać, jest modlitwa, która dzięki obcowaniu świętych nie ginie nawet w najbardziej skrajnych przypadkach... nawet jeśli wątroba chce rzucić klawiaturą w drugą osobę.

AutorMaria José Atienza

Dyrektor Omnes. Absolwentka komunikacji z ponad 15-letnim doświadczeniem w komunikacji kościelnej. Współpracowała z takimi mediami jak COPE i RNE.

Więcej
Rodzina

Panny młode i katolicy. Wyzwania związane z przykładem i formacją

Szkoły dla zaangażowanych par, kursy, świadectwa... Towarzyszenie parom w czasie poprzedzającym zawarcie małżeństwa jest dziś jednym z filarów duszpasterstwa rodzin.

Maria José Atienza-17 września 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

"Przyjaciele, nie banalizujmy miłości, bo miłość to nie tylko emocje i uczucia, ona jest na początku. Miłość to nie posiadanie wszystko i szybkonie odpowiada na logikę wykorzystać i wyrzucić. Miłość to wierność, dar, odpowiedzialność. W ten sposób papież Franciszek zwrócił się do młodych ludzi w spotkanie z nimi , które zachował podczas wyjazdu na Słowację.

Wzrastanie razem w chrześcijańskim zaangażowaniu jest wyzwaniem dla tych, którzy są na tej drodze, a także dla duszpasterstwa rodzin, które wielokrotnie omijało te momenty, ograniczając się w najlepszym wypadku do kursu przedmałżeńskiego. Jednak w ostatnich latach pojawiają się liczne i coraz bardziej różnorodne projekty szkół dla par zaręczonych lub grup par zaręczonych, które mając na uwadze realia dzisiejszego świata, towarzyszą parom w czasie narzeczeństwa.

Rozmach Amoris Letitia

Publikacja Amoris Laetitia stanowiła kolejny krok w aktualizacji duszpasterstwa rodzin w Kościele katolickim. Adhortacja apostolska poświęca kilka paragrafów czasowi zalotów i zachęca szczególnie do duszpasterstwa na tym etapie. Nie na darmo wskazuje, że "wszelkie działania duszpasterskie mające na celu pomoc małżeństwom we wzrastaniu w miłości i życiu Ewangelią w rodzinie są nieocenioną pomocą dla ich dzieci w przygotowaniu się do przyszłego życia małżeńskiego" oraz zaznacza, że "duszpasterstwo przedmałżeńskie i małżeńskie powinno być przede wszystkim duszpasterstwem więzi, gdzie wnosi się elementy, które pomagają zarówno w dojrzewaniu miłości, jak i w przezwyciężaniu trudnych chwil. Wkładem tym nie są jedynie przekonania doktrynalne, ani nie można ich sprowadzić do cennych zasobów duchowych, które Kościół zawsze oferuje, ale muszą to być również sposoby praktyczne, dobrze wcielone rady, taktyki zaczerpnięte z doświadczenia, orientacje psychologiczne". 

Amoris Laetitia wraz z itinerarium formacji i towarzyszenia małżeństwom zaangażowanym "Razem na drodze, + Q2 ".  opublikowane przez Konferencję Episkopatu Hiszpanii były punktem wyjścia lub umocnienia tej linii towarzyszenia duszpasterskiego.

Obecnie znajdujemy takie przykłady jak grupy narzeczonych w diecezji Vitoria,  Droga do Kany  w diecezji kordobańskiej lub różne doświadczenia skierowana do zaangażowanych małżeństw z delegatury rodzinnej archidiecezji madryckiej.

Wszyscy zgadzają się w jednej kwestii: jest to droga towarzyszenia na czas narzeczeństwa, niekoniecznie zbliżając się do daty ślubu. Jest to czas dojrzewania uczuciowego, formacji ludzkiej, dialogu i refleksji mający na celu potwierdzenie podstaw przyszłego małżeństwa oraz dający narzędzia duchowego wsparcia do przeżywania własnego powołania jako para małżeńska.

Panna Młoda i Pan Młody 3.0

Sieci społecznościowe stały się jednym z głównych środków wykorzystywanych w formacji młodych ludzi. Konta takie jak Catholic Bride and Groom oferują refleksje, formację, modlitwy i świadectwa par zaręczonych, które przeżywają ten czas po chrześcijańsku w sieciach takich jak np. Youtube lub Instagram.

Obok nich znajdują się osobiste relacje młodych ludzi lub zaręczonych par, które w naturalny sposób oferują swoje świadectwo chrześcijańskiego życia w zalotach. Wśród nich jest ta należąca do Any Bini Sesé z Barcelony. @princespequitas lub Sevillian Teresa García Ledesma @teregl99 którzy dzielą się chwilami ze swojego życia i z prostotą odpowiadają na wątpliwości takich jak oni zaręczonych par.

Teologia XX wieku

Francja, ziemia misyjna? Wpływ wniosku (1943)

W samym środku II wojny światowej, gdy Francja znajdowała się pod okupacją, dwaj kapelani Młodych Katolickich Pracowników, przy zachęcie kardynała Suharda, skłonili wielu do refleksji nad ewangelizacją slumsów.

Juan Luis Lorda-17 września 2021 r.-Czas czytania: 7 minuty

W czasie I wojny światowej francuscy seminarzyści zostali zmuszeni do służby wojskowej, a więc za jednym zamachem poznali rzeczywistość poza parafiami. Starsi koledzy żołnierze byli jeszcze chrześcijanami, ale większość z ich grupy wiekowej nie wiedziała nic. Następne pokolenie z pewnością będzie pogańskie, zwłaszcza w proletariackich slumsach, które były pełne wykorzenionych ludzi i, ogólnie rzecz biorąc, bardzo podejrzliwych wobec burżuazji i Kościoła.

Katolicyzm francuski promował i podtrzymywał duże misje w XVIII i XIX wieku w wielu krajach Afryki i Azji (Wietnam, Kambodża), przy czym Societé des Missions ÉtrangeresProtektorat francuski nad chrześcijańskimi poddanymi Imperium Osmańskiego ustanowił Franciszek I, kontynuowano republikę świecką. 

Było jasne, że praca misyjna jest potrzebna także we Francji. Natychmiast, partnerstwo zostało rozszerzone Młodzi Robotnicy Katoliccy (JOC, 1923) i jego żeński oddział (JOCF, 1924), założony w Belgii przez Josepha Cardijna dwa lata wcześniej (1921). Był to specjalistyczny apostolat polegający na gromadzeniu grup młodych pracowników i ich szkoleniu, któremu poświęciło się kilku wybranych księży. 

Kardynał Suhard, arcybiskup Paryża (1935-1949) miał włączyć się w ten ewangelizacyjny wysiłek wraz z Misja Francji (1941) oraz. Misja Paryż (1943), oraz książkę Francja, ziemia misyjna? (1943), dwóch kapelanów YCW.

kardynał Suhard

Emmanuel Suhard (1874-1949) to czołowa postać francuskiego katolicyzmu XX wieku. Z bardzo skromnego pochodzenia, wyróżniał się swoimi umiejętnościami. Kształcił się w Rzymie, a jego towarzyszem był przyszły Pius XII (i miał lepsze oceny). Po wielu latach nauczania w seminarium w Laval (1899-1928) i po jednokrotnym odmówieniu, został mianowany biskupem Małego Bayeux i Lisieux (1928), następnie Reims (1930) i kardynałem (1935). Być może wpłynął na niego fakt, że był przeciwnikiem m.in. melanż polityki i katolicyzmu L'Action Françaisektóry został potępiony przez Piusa XI w 1926 roku ku zgorszeniu wielu tradycyjnych katolików i sporej części biskupów. 

9 maja 1940 roku zmarł kardynał Verdier z Paryża, a 10. Niemcy najechali na Francję. Stolica Apostolska natychmiast mianowała Suharda arcybiskupem Paryża. To był zły początek. Na wstępie został aresztowany, a pałac arcybiskupi zajęty. Niedługo zostanie zwolniony, to było ostrzeżenie. Suhard już wcześniej potępiał reżim nazistowski, podobnie jak sam Verdier. I przez cały okres okupacji godnie stał na stanowisku i energicznie protestował przeciwko nadużyciom. Musiał też żyć z reżimem Pétaina i zdystansować się od niego, do którego przylgnęło wielu bardziej tradycyjnych katolików i biskupów, szukających ulgi od tak wielu sprzeczności. 

Daleki od blokady, uważał, że prawdziwym rozwiązaniem tak wielu bolączek jest ewangelizacja. Bardziej pilne niż kiedykolwiek we Francji, gdzie jest tyle ran po rewolucyjnej przeszłości, tyle zniszczonych diecezji, tyle sektorów wyobcowanych lub przeciwnych wierze. A teraz upokorzony klęską i okupacją. 24 lipca 1941 r. zwołał zgromadzenie kardynałów i arcybiskupów i przedstawił im projekt Misja francuska, co miało służyć zarówno rozdzieleniu duchownych między diecezje, które miały ich najwięcej, a te, które miały ich najmniej, jak i dotarciu do tych, do których nie dotarli lub zaginęli. W Lisieux powstało seminarium, które zostało zapoczątkowane, do dnia dzisiejszego. 

Potem była jego ogromna diecezja, Paryż. Wieczorem w poniedziałek wielkanocny 1943 roku sekretarka przekazała mu dokument liczący około pięćdziesięciu stron. Był to dobrze udokumentowany raport dwóch kapelanów YCW, Henri Godina i Yvana Daniela, na temat tego, jak ewangelizować sektor ludowy i klasę robotniczą. Czytał ją wieczorem. Zadzwonił do nich, poprosił o przygotowanie go do publikacji. I od razu uruchomił Misję Paryską (1-VII-1943), której celem była ewangelizacja dzielnic robotniczych. Szukał księży i świeckich, poświęcił kilka kościołów, które przestały być parafiami. 

Autorzy i książka

Henri Godin (1906-1944) dostarczył pomysłów, zwinnego stylu i wielu świadectw, które stanowią mocną lekturę. Za dane i analizę socjologiczną odpowiada podobno Yvan Daniel (1906-1986). 

Godin nie chciał objąć żadnego stanowiska w nowej Misji, woląc pozostać u podstaw. Szukał innych kandydatów. Zmarł kilka miesięcy później (16 stycznia 1944 r.) w wypadku domowym: w nocy kuchenka spaliła mu materac, a opary zatruły go. Ogromna frekwencja na jego pogrzebie świadczyła o wspaniałej pracy, jaką wykonał w kręgach robotniczych. Yvan Daniel pozostał w Misji Paryskiej i opublikował kilka esejów i wspomnień. 

Książka ukazała się 11-XI-1943 r., a do przeddzień Soboru Watykańskiego II sprzedano 140 tys. egzemplarzy. Zrobiło to wrażenie na Janie XXIII (nuncjuszu we Francji w latach 1944-1953) i Janie Pawle II, który studiując w Rzymie, pojechał do Paryża, by poznać ten apostolat. Książka została opatrzona wstępem Guerina, generalnego konsyliarza YCW we Francji i w tym czasie aresztowanego przez Gestapo. Została ona ponownie opublikowana przez Karthala (Paryż 2014), z obszerną przedmową Jean Pierre Guérenda, biografa kardynała Suharda, i innymi uzupełnieniami. To jest wydanie, z którego cytujemy. 

Podejście ogólne 

Zaczynają od rozróżnienia trzech rodzajów akcji: 

-tradycyjne, gdzie wiara reguluje kulturę i życie, nawet jeśli nie przenika głęboko i nie nawraca osobistych zachowań;

-obszary zdechrystianizowane, o niskiej praktyce i chrześcijaństwie wielkich okazji (świąt, ślubów i pogrzebów); choć może się to wydawać mało, to jednak bardzo różni się od pogaństwa;

-pogańskie obszary, takie jak niektóre głęboko zdechrystianizowane obszary wiejskie, a przede wszystkim proletariat, nowa wykorzeniona klasa miejska, tworzona od połowy XIX wieku w wielkich miastach przemysłowych.

Postępująca sekularyzacja doprowadziła do tego, że bardziej praktykujący chrześcijanie skupili się w parafiach i odseparowali od reszty: szkoły chrześcijańskie, spotkania chrześcijańskie i związki chrześcijańskie. Ale atmosfera zwykłej paryskiej parafii, o tonie klasy średniej, nie jest ani atrakcyjna, ani wygodna dla robotników, o innym języku i obyczajach. Nie było też możliwości mieszania młodzieży z tych parafii z młodzieżą z innego środowiska, z innym językiem i obyczajami. Rodzice zaprotestowali. Autorzy mnożą przykłady inicjatyw, którym udało się jedynie wydobyć ze środowiska robotniczego kilka osób i rodzin i z trudem włączyć je do istniejących parafii. Ale tym samym przestali należeć do swojego środowiska i nie mogą już być zaczynem dla tej wykorzenionej "masy". Ale ubodzy są ulubieńcami Pana i muszą być ewangelizowani. Jak to osiągnąć?

Trzeba się zastanowić, czym jest misja chrześcijańska i czym może być, gdy odbywa się w tych dzielnicach. 

Misja

Misja "Jest to odnowienie gestu Chrystusa, który wcielił się i przychodzi na ziemię, aby nas zbawić. Jest to głoszenie Dobrej Nowiny tym, którzy jej nie znają". (p. 90). "Prawdziwy misjonarz będzie budował kościół. Nie zamierza powiększać wspólnoty chrześcijańskiej, do której należał, nie zamierza tworzyć filii". (p. 93). 

Musimy pamiętać o fakcie socjologicznym i eklezjalnym: chociaż nawrócenie jest indywidualne, misja ma na celu tworzenie i zakładanie "kościołów", wspólnot, których chrześcijanie potrzebują, aby oddychać jako chrześcijanie, ponieważ człowiek (i chrześcijanin) jest głęboko społeczny. 

"Ostatecznym celem misji może być tylko rechrystianizacja mas: środowisk [milieux] i jednostek. Masa jednostek dzięki wpływowi środowiska, środowisko dzięki nielicznym elitom przy pomocy wszelkiego rodzaju instytucji". (p. 244).  

 "Pierwsza sprawa to. bezpośrednie przepowiadanie Ewangelii. Jest to właściwe kapłanowi chrześcijańskiemu [...]. Drugim środkiem jest wpływ osobisty. U księdza nazywa się to adresw wychowawcy, edukacjaw partnerze, wpływ" (p. 245). 

"Sądzimy, że duża część elity proletariackiej, wraz z łaską, która na nią spływa, może być zdobyta przez głoszenie, tak jak w czasach św. Pawła. Ludzie mają problemy religijne i choć wytykają Kościołowi wiele rzeczy, to chcą wiedzieć 'co myślą księża'". (p. 250). Ale "ksiądz prowadzący dwieście osób jest strasznie przeciążony". (p. 245).

Tworzenie wspólnot chrześcijańskich

Jakaś mała wspólnota chrześcijańska musi powstać, bo ona podtrzymuje wiarę i przez samą swoją obecność stawia pytanie religijne innym. "Chcielibyśmy z naciskiem podkreślić ten punkt dotyczący założenia wspólnot chrześcijańskich w wszystkie naturalne społeczności, ponieważ wydaje nam się, że jest to klucz do cały problem misji miejskich. Wydaje nam się udowodnione, że 80 % mieszkańców miast może praktykować Ewangelię tylko w tych wspólnotach i poprzez nie. Nie mogą nawet przeżyć ludzkiego życia, jeśli nie jest ono we wspólnocie". (p. 253). I przytaczają na swoje poparcie Gustawa Thibona (Powrót do świata rzeczywistego, 1943). 

Jedną z głównych przyczyn dechrystianizacji było właśnie masowe przemieszczanie się ludzi z ich pierwotnych społeczności wiejskich, spowodowane kryzysem tradycyjnego społeczeństwa chłopskiego i rozwojem industrializacji miejskiej. Jednocześnie utraciły one swoje miejsce w społeczeństwie i w Kościele. Trzeba im pomóc w tworzeniu wspólnot. Wielu z nich stworzyło już wspólnoty sąsiedzkie, miejsca pracy, hobby. Jest to kwestia dotarcia do nich. Wspólnoty te są również naturalnym polem rozwoju i oddziaływania chrześcijan, którzy w ten sposób nie opuszczają swojego środowiska. Musi temu towarzyszyć niezbędna praca nad chrześcijańską opinią publiczną w tym środowisku. 

Ze standardami innych misji

Warto pamiętać, jak ewangelizowano inne narody. Zainspirowani tym, co Pius XI powiedział do misjonarzy, upierają się, że chodzi o przekazanie im Ewangelii i nic więcej: "Nie powinniśmy żądać jako warunku włączenia do chrześcijaństwa, aby poganie się zeuropeizowali, nie powinniśmy żądać od nich więcej niż mogą dać. Musimy być cierpliwi i umieć zaczynać od nowa tak często, jak to konieczne". (p. 159). Czasami trzeba będzie poczekać do drugiego lub trzeciego pokolenia. Środowiska slumsów nie są łatwiejsze do przekształcenia niż stare wioski. 

Ponadto, "Człowiek naszych czasów jest chory, chory do głębi swojej natury. Udawać, że pierwszy muszą zostać uzdrowione, aby następnie nawracanie ich na chrześcijaństwo wydaje nam się metodą nieco półpelagiańską. Nie zostaną uzdrowione (przynajmniej przeciętny człowiek) inaczej niż przez chrześcijaństwo, a bycie uzdrowionym pozwoli chrześcijaństwu rozwinąć wszystkie swoje skutki". (s. 175-176). "Podkreślamy, że chrześcijaństwo naszych konwertytów nie zawsze jest pełne. Jest jeszcze zbyt ludzki, zbyt mocno zaimpregnowany entuzjazmem początku. Niemniej jednak dowody działania łaski są wciąż rozpoznawalne. To nie jest chrześcijaństwo wiernych, to jest chrześcijaństwo katechumena, cudowne ziarno, które obiecuje żniwo, ale jest tylko ziarnem". (p. 176).

Wniosek

W konkluzji krytykują nienaturalny indywidualizm i dominację pieniądza we współczesnym życiu. Ale nie można czekać z ewangelizacją, aż sytuacja się poprawi. Pierwsi chrześcijanie ewangelizowali również niewolników. 

"Nie mamy złudzeń. Ostatecznym celem nie jest nawrócenie proletariatu, lecz jego stłumienie, ale to jest zadanie całego Miasta. Staramy się nie tylko przyprowadzić masy do Chrystusa, ale sprawić, by przestały być masami nieuformowanymi". (268).

A potem?

Misja ta wzbudziła falę autentycznie chrześcijańskiej ofiarności, zwłaszcza u wielu księży i młodzieży. Wielu księży pojechało z francuskimi deportowanymi do obozów pracy przymusowej w Niemczech, aby im towarzyszyć. Inni tworzyli wspólnoty w dzielnicach robotniczych. 

Intensywny wpływ komunizmu, począwszy od końca lat czterdziestych, z jego szalonym mistycyzmem, propagandą i jawną manipulacją instytucjami, zdezorientował wiele chrześcijańskich aspiracji, kierując je w stronę opcji czysto politycznych i rewolucyjnych. Jako symbol, w 1969 roku YCW zwróciło się w stronę walki klasowej, przyjmując za wzór Che Guevarę i Mao. To zniekształcało i odwracało uwagę od wszystkiego. 

Pozostaje tylko ofiarne świadectwo tak wielu, którzy czynili dobro. A w następstwie komunistycznego huraganu te same zdrowe inspiracje z początku. Proletariat, jak chcieli autorzy, zniknął wraz z postępem (a nie z komunizmem), choć marginalizacja pozostała. Ewangelizacja jest dziś bardziej potrzebna niż wczoraj, ale nie dla slumsów, lecz dla całego społeczeństwa. Musimy iść do nich, jak mówił wtedy kardynał Suhard, a dziś powtarza papież Franciszek.

Kultura

Maryjne serce Austrii: Mariazell, "Magna Mater Austriae".

W sanktuarium w Mariazell znajduje się czczona figura Matki Boskiej, Magna Mater Austriae. Miejsce pielgrzymek i pobożności od dziewięciu wieków.

Jacqueline Rabell-17 września 2021 r.-Czas czytania: 5 minuty

Według tradycji, około 1157 roku opat Otker z benedyktyńskiego klasztoru św. Lamberta wysłał jednego ze swoich mnichów do miejsca zwanego później Mariazell, będącego wówczas częścią domeny klasztornej, aby zaopiekował się duszami mieszkańców tych terenów.

Za zgodą opata brat Magnus wyruszył w podróż, niosąc ze sobą małą figurkę Dziewicy z Dzieciątkiem wyrzeźbioną z drewna lipowego. W nocy 21 grudnia, gdy był w drodze do celu, na drodze pojawił się duży kamień, który uniemożliwił mu dalszą podróż.

Gdy zwrócił się do Dziewicy po pomoc, skała rozdzieliła się na dwie części i pozostawiła wolną drogę. Kiedy wreszcie dotarł do celu, brat Magnus zabrał się za budowę małej komórki (ZellWydaje się, że nazwa wzięła się od tego małego pomieszczenia, które służyło zarówno jako miejsce modlitwy, jak i noclegu. To właśnie od tego małego pomieszczenia zdaje się czerpać swoją nazwę; Maria przez rzeźbę, którą mnich przyniósł ze sobą, i Zell przez komórkę, w której znajdowała się na początku: Mariazell.

Kościół romański, dobudówka gotycka

Jednak z napisu nad głównym portalem wynika, że pierwszy romański kościół powstał dopiero w 1200 roku, czyli prawie pół wieku po jej przybyciu. W kolejnych latach, dzięki licznym wiernym, których Dziewica obdarzyła swoimi łaskami, sława tego miejsca rozprzestrzeniła się i stało się ono miejscem pielgrzymek par excellence dla mieszkańców terenów austriackich. Nadanie w 1399 r. przez papieża Bonifacego IX odpustu zupełnego przyczyniło się do rozwoju obchodów i procesji, które przetrwały mimo ograniczeń religijnych wprowadzonych przez cesarza Józefa II (1765-1790).

Położenie geograficzne sanktuarium niewątpliwie sprawiło, że w XV wieku Mariazell było odwiedzane nie tylko przez mieszkańców regionu austriackiego, ale także przez Francuzów, Szwajcarów, Niemców, Czechów, Polaków, Węgrów, Chorwatów i Serbów. To główny powód, dla którego na pierwotnym romańskim kościele zbudowano dobudówkę w stylu gotyckim. Wydaje się, że rozpoczęło się to od dobudowania chóru i kontynuowane było budową nowej nawy głównej i dwóch naw bocznych.

Ale nie tylko "zwykli ludzie" udawali się do Mariazell, aby błagać o wstawiennictwo Dziewicy lub dziękować za udzielone łaski. Również rodzina cesarska stała się obrońcami i czcicielami Matki z Mariazell, zwłaszcza po kontrreformacji. Wtedy też konieczna stała się rozbudowa gotyckiego kościoła, którą w dużej mierze sponsorowali Habsburgowie. Przebudowa i powiększenie rozpoczęły się w 1644 roku pod kierunkiem budowniczego Domenico Sciassia. Dopiero czterdzieści lat później ukończono ten kolosalny projekt, którego Sciassia nigdy nie doczeka. Ogromna praca i wyzwania związane z połączeniem elementów gotyckich z nowymi barokowymi wprowadzeniami uczyniły z Mariazell architektoniczny klejnot i największy kościół w Austrii.

Jedną z najtrudniejszych części kościoła jest fasada, w której udało się połączyć duży ostrołukowy portal i oryginalną gotycką wieżę, która według tradycji została zbudowana przez węgierskiego króla Ludwika I, z dwiema barokowymi wieżami zaprojektowanymi przez Sciassia. Fakt, który pozostaje niezauważony, ale który był również sposobem uhonorowania Węgrów, regularnie pielgrzymujących do Mariazell.

Zagrożenia i trudności

To właśnie w tych latach wielkich przemian i ruchu cesarz Leopold I odwiedził sanktuarium i nazwał je Dziewicą z Mariazell generalissima jego cesarskiej armii. Był rok 1676, a w tym czasie terytoria austriackie potrzebowały wszelkiej pomocy ze względu na ciągłe zagrożenie i postępujące posuwanie się wojsk osmańskich w kierunku terytoriów Habsburgów. Wróg ten z biegiem lat stał się stałym zagrożeniem i dopiero w 1683 roku geniuszowi wojskowemu księcia Eugeniusza Sabaudzkiego udało się zatrzymać oblężenie Wiednia, wypędzić ich z terytorium Austrii i położyć kres ich hegemonii w południowo-wschodniej Europie.

Jak wspomniano na początku, sława Mariazell zdołała przetrwać nawet restrykcyjne prawa oświeceniowego cesarza Józefa II, a pobożność ludowa, choć nie była już wspierana przez monarchię, nadal widziała w Dziewicy z Mariazell swoją opiekunkę.

Przez cały XIX wiek sanktuarium nie było rozbudowywane, ale musiało zostać gruntownie odrestaurowane ze względu na zniszczenia spowodowane wielkim pożarem, który miał miejsce w noc wigilii Wszystkich Świętych w 1827 roku. Ze względu na jego znaczenie, były liczne wkłady finansowe, które pomogły w jego szybkiej renowacji w latach 1828-1830. Nie zrealizowano jednak wcześniejszych planów, a tendencja była w kierunku większego uproszczenia konstrukcji. Wyciągając wnioski, po raz pierwszy zainstalowano piorunochrony na dachu kościoła. Chociaż zniszczenia były rozległe, romańska statuetka Dziewicy została uratowana i pozostaje do dziś w swoim pierwotnym miejscu, w Kaplicy Łaski, sercu sanktuarium. Kaplica stała się najstarszą częścią świątyni (1690) i zawiera 48-centymetrową rzeźbę Matki Boskiej z Dzieciątkiem, która dziś jest honorowana jako Magna Mater Austriae i z którym brat Magnus w 1157 roku rozpoczął swoją pracę ewangelizacyjną. XX wieku, w 1907 roku kościół został podniesiony przez papieża do rangi bazyliki mniejszej.

Odwiedzany przez papieży

Kilka lat po wyborze na papieża, św. Jan Paweł II odwiedził Mariazell na 13 września 1983 r. Po latach jego następca, Benedykt XVI, powrócił 8 września 2007 r., aby uczcić 850-lecie sanktuarium i uhonorować to miejsce papieskim odznaczeniem "Złotej Róży", kwiatem wykutym w złocie i wypełnionym aromatycznymi esencjami, takimi jak balsam, kadzidło i woda święcona. Innymi sanktuariami, które dostąpiły tego samego zaszczytu, wówczas za czasów Jana Pawła II, były Loreto, Lourdes i Częstochowa.

W homilia wygłoszona w tym czasie, Benedykt XVMówiłem o sensie pielgrzymki i jej związku z Chrystusem i Jego Kościołem. Ale także tego Dzieciątka Bożego w ramionach swojej Matki, które jednocześnie jest ukrzyżowane na głównym ołtarzu: "Powinniśmy patrzeć na Jezusa tak, jak widzimy go tutaj w sanktuarium w Mariazell. Widzimy go w dwóch obrazach: jako dziecko w ramionach matki i ukrzyżowanego na głównym ołtarzu bazyliki. Te dwa obrazy w bazylice mówią nam: prawda nie dochodzi do głosu dzięki zewnętrznej mocy, ale jest pokorna i daje się człowiekowi tylko dzięki swojej wewnętrznej sile: dzięki temu, że jest prawdziwa. Prawda sprawdza się w miłości".

Czasem jednak przekazywanie tego przesłania i głoszenie go w świecie wrogim Bożej miłości bywa beznadziejne. Nie traćmy ducha, jak to dobrze wyraził Benedykt XVI w tej samej homilii: "Pielgrzymować to znaczy być zorientowanym w pewnym kierunku, iść do celu. Nadaje to podróżom i związanemu z nimi zmęczeniu swoiste piękno".

AutorJacqueline Rabell

Świat

Papież nie odwołuje biskupa Hamburga Stefana Hesse na rzecz nowego początku

Bp Stefan Hesse złożył swoją rezygnację na ręce Ojca Świętego w marcu ubiegłego roku. Ponieważ papież nie przyjął jego rezygnacji, biskup obiecał zacząć od nowa na zasadzie wzajemnego zaufania.

José M. García Pelegrín-16 września 2021 r.-Czas czytania: 4 minuty

W komunikacie Nuncjatury Apostolskiej w Niemczech, powielonym przez Konferencję Episkopatu Niemiec i datowanym na 15 września, poinformowano, że papież Franciszek nie przyjął rezygnacji arcybiskupa Hamburga Stefana Hessego.

Przed nominacją na arcybiskupa Hamburga w styczniu 2015 r. bp Hesse - urodzony w Kolonii w 1966 r. - był w latach 2006-2012 szefem wydziału personalnego diecezji kolońskiej; następnie w latach 2012-2015 pełnił funkcję wikariusza generalnego. W okresie wakatu diecezji - między rezygnacją kard. Meisnera w lutym 2014 r. a nominacją kard. Woelki we wrześniu tego samego roku - był administratorem diecezji, wybranym przez kapitułę katedralną w Kolonii.

Właśnie w związku ze swoimi obowiązkami w diecezji kolońskiej - a nie z posługą proboszcza diecezji hamburskiej - biskup Hesse złożył Ojcu Świętemu swoją rezygnację: 18 marca kancelaria prawna złożyła ekspertyzę dotyczącą nadużyć seksualnych w diecezji kolońskiej. Centralnym pytaniem raportu było to, czy władza kościelna - w okresie od 1975 do 2018 roku - odpowiednio reagowała na zgłoszenia o możliwym wykorzystywaniu seksualnym małoletnich lub osób powierzonych (np. w rezydencjach) zgodnie z odpowiednimi przepisami. Ekspertyza uniewinniła kardynała Woelki, ale zakwestionowała działania niektórych urzędników kościelnych; z tego powodu kardynał zwolnił z obowiązków biskupa pomocniczego Dominika Schwaderlappa i wikariusza sądowego Güntera Assenmachera; następnego dnia do dymisji podał się inny biskup pomocniczy Kolonii Ansgar Puff oraz biskup Stefan Hesse.

27 marca, na prośbę Hessego, papież przychylił się do jego "prośby o tymczasowe wycofanie się z kierowania diecezją". Biskup Hesse przeszedł na emeryturę w klasztorze; kierownictwo diecezji przejął tymczasowo wikariusz generalny Ansgar Thim. 

We wspomnianym komunikacie mowa jest o tym, że "działania biskupa Hessego były omawiane w kontekście wizytacji apostolskiej arcybiskupstwa kolońskiego, przeprowadzonej w dniach 7-14 czerwca 2021 r. przez kardynała Andersa Arboreliusa, biskupa Sztokholmu, i biskupa Johannesa van den Hende, biskupa Rotterdamu".

W komunikacie czytamy dalej: "Po dokładnym zbadaniu otrzymanych dokumentów Stolica Apostolska ustaliła, że w omawianym okresie wystąpiły błędy w organizacji i metodach pracy Wikariatu Generalnego Arcybractwa, a także osobiste błędy proceduralne ze strony bpa Hessego. Śledztwo nie wykazało jednak, że zostały one popełnione z zamiarem zatuszowania przypadków wykorzystywania seksualnego. Podstawowym problemem, w szerszym kontekście administracji archidiecezji, był brak uwagi i wrażliwości wobec osób dotkniętych nadużyciami".

W ostatnim akapicie list komunikuje decyzję papieża: "Biorąc pod uwagę, że arcybiskup pokornie uznał błędy, które popełnił w przeszłości, i że udostępnił swój urząd, Ojciec Święty, po rozważeniu ocen, które dotarły do niego za pośrednictwem wizytatorów i zaangażowanych dykasterii Kurii Rzymskiej, postanowił nie przyjmować rezygnacji arcybiskupa Hesse, ale prosi go o kontynuowanie misji arcybiskupa Hamburga w duchu pojednania i służby Bogu oraz wiernym powierzonym jego pasterskiej trosce". Hesji, ale prosi go, by kontynuował swoją misję arcybiskupa Hamburga w duchu pojednania i służby Bogu oraz wiernym powierzonym jego pasterskiej pieczy. W tym celu Ojciec Święty przywołuje Boże błogosławieństwo dla arcybiskupa Hesse i archidiecezji hamburskiej, za wstawiennictwem Najświętszej Maryi Panny i św. Ansgara".

W liście skierowanym do wiernych archidiecezji abp Hesse podziękował Ojcu Świętemu za "jasną decyzję i zaufanie, jakim mnie obdarzył". Jednocześnie zapowiada, że wznawia - "na wyraźne życzenie papieża" - swoje funkcje; przyznaje jednak: "Jestem w pełni świadomy, że nie będzie to łatwe".

Abp Hesse zapewnia, że "trzeba będzie zacząć od nowa" i że zrobi "wszystko, co w mojej mocy, by odpowiedzieć na wyzwania, które stoją przed nami". Aby ustalić, jak będzie wyglądał ten nowy początek, "najpierw skonsultuję się z członkami różnych komisji i osobami w archidiecezji. W otwartej rozmowie będziemy dzielić się rozczarowaniami i wątpliwościami, ale także nadziejami i oczekiwaniami na dobrą przyszłość". Konkretnie abp Hesse zapowiada, że w tych rozmowach, konsultacjach i decyzjach na przyszłość "kryterium naszego działania będzie przezwyciężenie przemocy seksualnej; moje i nasze wysiłki będą skierowane na czynienie coraz większej sprawiedliwości wobec osób dotkniętych przemocą seksualną i ich bolesnych doświadczeń".

Ze swojej strony przewodniczący Konferencji Episkopatu, biskup Georg Bätzing, wydał oświadczenie, w którym czytamy: "Upubliczniona dziś decyzja papieża kończy trudny okres niepewności dla archidiecezji hamburskiej i dla arcybiskupa Stefana Hessego. To jest dobra rzecz i jestem za nią wdzięczny. Arcybiskup Hesse pozostanie w Hamburgu i tym samym pozostanie członkiem Konferencji Episkopatu Niemiec. Życzę archidiecezji i jej arcybiskupowi dobrego nowego startu we wspólnej odpowiedzialności, niesionej wzajemnym zaufaniem. Wiele z tego, co musiało pozostać nierozwiązane w ciągu ostatnich sześciu miesięcy, może teraz zostać podjęte z nową energią. Wszystkich, którzy mogą być teraz zdezorientowani, proszę o zaufanie, że papież podjął przemyślaną i dobrze uzasadnioną decyzję na podstawie konsultacji.

Czytania niedzielne

Komentarz do czytań na 25. niedzielę czasu zwykłego (B)

Andrea Mardegan komentuje czytania z 25 Niedzieli Zwykłej, a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo. 

Andrea Mardegan-16 września 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

W swoim życiu publicznym Jezus dużo podróżuje. Jego szkoła jest wędrowna, to znak, że życie z nim jest podróżą, a jego uczeń musi podążać za nim. Ewangelia mówi też o kobietach, które idą za Nim. "śledził" i dlatego byli jego uczniami. Zaskakujące jest to, że Jezus nie chce, aby było wiadomo, że przechodzi przez Galileę. To była jego ojczyzna, ojczyzna jego rodziny i ojczyzna większości jego uczniów. Może dlatego, że nie chce żadnych przerw w swojej podróży? Albo dlatego, że nie chce znów poczuć się w swojej ojczyźnie jak pogardzany prorok? Albo dlatego, że wie, iż jego własny naród nie dokonał jeszcze tego wewnętrznego skoku, nie zrozumiał pierwszej zapowiedzi jego klęski, śmierci i zmartwychwstania, ani wyrzutu, jaki uczynił Piotrowi, gdy ten się temu sprzeciwił: "Odejdź ode mnie szatanie".i chcesz się im poświęcić?

Następnie, po raz drugi, ogłasza koniec swojej misji, tak różny od jego oczekiwań: "...".Syn Człowieczy zostanie wydany w ręce ludzi i zabiją Go; a po Jego śmierci, po trzech dniach zmartwychwstanie".. Uczniowie nadal nie rozumieją nic z tej tajemnicy, tak odległej z ich perspektywy. 

Ponieważ jesteśmy uczniami Chrystusa, pomaga nam częsta medytacja nad modelami przedstawionymi nam w Ewangelii: nic nie rozumieli, spierali się o to, kto jest największy, zdradzili Go, zaparli się Go, wszyscy uciekli. Tutaj również boją się go przesłuchać, aby nie zostać zganionym jak Piotr. Trudno, żeby było gorzej. Być może słowo Boże mówi nam te rzeczy, aby nas zachęcić, a ewangelicy nie ukrywają się i nie kłamią. Pociesza nas też widok Jezusa, który z całą mocą swojego słowa nie potrafi wejść w te twarde głowy. Opiera się na intymności domu w Kafarnaum, próbując kontynuować dialog. Ale, nawet chronieni murami swojego domu, uczniowie nie mają odwagi powiedzieć tego, o czym rozmawiali w drodze. Zastanawiali się, kto powinien przewodzić ich grupie, gdy Jezus umrze, co już dwukrotnie przepowiedział. Czują, że ta dyskusja nie jest dobra i dlatego milczą. Tym razem Jezus nie beszta, ale korzysta z okazji, by ponownie nauczać. W spokojnych i lapidarnych słowach: jeśli ktoś chce być liderem w kościele, na jakimkolwiek poziomie, musi być ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich.

A zaraz potem Marek, wyjątkowo wśród synoptyków, opisuje gest objęcia przez Jezusa dziecka, które pokazuje uczniom jako obiekt swojej uwagi i pośrednio jako wzór. Zachęca ich, by przyjmowali dzieci w Jego imię: bo w ten sposób przyjmują Jezusa i Ojca, który Go posłał. Troska o nich pomoże im zapomnieć o powabie władzy. Dzieci były wśród ostatnich: ci, którzy chcą być pierwszymi wśród uczniów Jezusa, muszą zrobić to samo.

Homilia na temat czytań z niedzieli 33.

Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.

Zoom

Papież w dzielnicy cygańskiej Luník IX

Jedna z migawek z podróży na Słowację: papież Franciszek przemawia podczas spotkania ze społecznością romską w dzielnicy Luník IX w Koszycach 14 września 2021 r.

David Fernández Alonso-16 września 2021 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Uświęcanie świata od wewnątrz: Bractwa i ich miejsce w Kościele

Bractwa są czymś więcej niż reliktami o znaczeniu antropologicznym czy etnograficznym. Wnoszą one decydujący wkład w zadanie "uświęcania świata od wewnątrz", które wymaga delikatnej harmonii między sercem i głową, religijnością ludową i doktryną, aby w pełni rozwinąć swój potencjał.

16 września 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

Nie wiedziałbym, czy dzisiejsze społeczeństwo jest najbardziej konwulsyjnym w historii, pewnie nie, ale jest tym, w którym żyjemy i tym, które musimy starać się poprawić i iść do przodu. W tej sytuacji w niektórych kręgach ludzie zwracają uwagę na bractwa i konfraternie. Z pewnością jest to dobry zasób, ale najpierw musimy je zobiektywizować, zbadać ich charakter, cele i potencjał, poza stereotypami, sentymentalizmem czy uprzedzeniami. 

Choć wiele z nich zrodziło się o charakterze cechowym i mutualistycznym, w kontrreformacji Sobór Trydencki podkreślił "konieczność i korzyści płynące z kultu obrazów, prawdziwych podobizn Jezusa i Jego Matki, i [ojcowie soborowi z Trydentu] uważają, że obrazy te powinny wyjść na ulice, aby ci, którzy z własnej woli nie wchodzą do kościołów, spotykając je na ulicach, mogli pomyśleć o chwili męki naszego Pana, którą ten obraz przedstawia" (T.C. Sesja XXV, 4-12-1516 r.). To zalecenie spowodowało powstanie bractw o bardziej duszpasterskiej orientacji, nie rezygnując z wymiaru charytatywnego i wzajemnej pomocy.  

Z tego powodu, choć istnieją zapisy o bractwach z XIV wieku, w XVI wieku pojawiły się nowe bractwa, instytucje, które przez wieki utrwalały się, podlegając politycznym wzlotom i upadkom oraz prądom myślowym poszczególnych okresów.

Co zaskakujące, mimo swej starożytności i znaczenia, zawsze luźno wpisywały się w porządek kanoniczny, co prowadziło do skomplikowanych relacji z Kościołem hierarchicznym w niektórych przypadkach, a z władzą publiczną w innych. W ciągu wieków następowały po sobie porozumienia i nieporozumienia. W archiwach bractw przechowywane są dokumenty, które stanowią bardzo dokładną kronikę sporów między bractwami a Kościołem, niektórych graniczących z absurdem, a także z corregidores.

Kodeks Prawa Kanonicznego z 1917 roku, który po raz pierwszy konstruuje kompletny i właściwy system legislacyjny Kościoła, rozstrzyga istnienie bractw krótką wzmianką (kan. 707), w której określa je jako "związki wiernych", nie precyzując zakresu tej definicji.

 Sobór Watykański II głosząc "powszechne powołanie do świętości, uświęcające świat od wewnątrz" (LG) oraz "wyraźne uznanie wiernych do zrzeszania się" (AA), otwiera nową drogę, która znalazła odzwierciedlenie w Kodeksie z 1983 r., który poświęca tytuł V księgi II, dot. Stowarzyszenia wiernych na ten temat, a także kilka odniesień w innych kanonach.

Co ciekawe, ten tekst normatywny w żadnym miejscu nie wspomina o bractwach czy konfraterniach, ale doskonale im odpowiada, odwołując się do stowarzyszeń wiernych. Wyróżnia on trzy rodzaje stowarzyszeń: publiczne, prywatne i nieposiadające osobowości prawnej.

Partnerstwa  public są te, których celem jest przekazywanie doktryny chrześcijańskiej w imieniu Kościoła, wspieranie kultu publicznego lub realizowanie innych celów zastrzeżonych ze swej natury dla władzy kościelnej. Ze względu na ich cele, zakładanie takich stowarzyszeń wiernych należy wyłącznie do kompetentnej władzy kościelnej.

Są to. Prywatny te, których cele nie są zastrzeżone dla władzy kościelnej, choć muszą być zgodne z doktryną chrześcijańską. Mogą one uzyskać osobowość prawną, jeśli ich statuty są znane i zatwierdzone przez hierarchię.  

bractwa

Za partnerstwo uznaje się bez osobowości prawnejCzłonkowie kościoła, każda grupa wiernych zjednoczonych w pobożnym celu. Muszą być znane Hierarchii, aby uniknąć rozproszenia i ręczyć za ich przydatność.

Gdzie w tym obrazie mieszczą się bractwa? Ponieważ ich celem jest przekazywanie w imieniu Kościoła doktryny chrześcijańskiej, popieranie kultu publicznego, krzewienie miłości i formacja braci, czyli cele zastrzeżone ze swej natury władzy kościelnej, należy stwierdzić, że bractwa są  publiczne stowarzyszenia wiernych Kościoła katolickiego, ustanowione przez władzę kościelną, posiadające własną osobowość prawną, które otrzymują od Kościoła misję działania na rzecz celów, które w jego imieniu zakładają.

Nie działają oni we własnym imieniu, lecz w imieniu Kościoła, który zastrzega sobie funkcje kierowania i nadzoru. To Hierarchia musi potwierdzić wybranych funkcjonariuszy bractwa; mianować kierownika duchowego; nadzorować jego plan działania; zbadać i zatwierdzić, jeśli to konieczne, jego Reguły; ma władzę nakładania sankcji; sprawdza administrację finansową, ponieważ dobra bractw są "dobrami kościelnymi", oraz niektóre inne funkcje mające na celu lepsze wypełnienie jego celów.

Bractwa są więc czymś więcej niż reliktami o znaczeniu antropologicznym czy etnograficznym. Wnoszą one decydujący wkład w zadanie "uświęcania świata od wewnątrz", które wymaga delikatnej harmonii między sercem i głową, religijnością ludową i doktryną, aby w pełni rozwinąć swój potencjał. Warto pogłębić swoją wiedzę na ich temat.

AutorIgnacio Valduérteles

PhD in Business Administration. Dyrektor Instituto de Investigación Aplicada a la Pyme. Brat Starszy (2017-2020) Bractwa Soledad de San Lorenzo, w Sewilli. Opublikował kilka książek, monografii i artykułów na temat bractw.

Świat

Wizyta papieża na Słowacji: "Przesłanie pokoju w sercu Europy".

Podczas wizyty w słowiańskim kraju papież Franciszek zachęcał chrześcijan w Europie Środkowej i na całym świecie, by swoim życiem pokazywali piękno Ewangelii.

Andrej Matis-15 września 2021 r.-Czas czytania: 7 minuty

W przygotowaniach do podróży apostolskiej papieża Franciszka na Słowację pojawiła się kwestia bezpieczeństwa zdrowotnego. Początkowo do udziału w imprezach dopuszczone byłyby tylko osoby z wypełnionym podwójnym kalendarzem szczepień. Wskazania te w kraju, w którym zaszczepiono tylko nieco ponad 40 % populacji, wywołały duże zniechęcenie. 4 września Konferencja Episkopatu, po negocjacjach z rządem, ogłosiła zmianę restrykcji, otwierając możliwość rejestracji dla osób z negatywnym wynikiem testu PCR lub osób, które przeszły wirusa. Mimo tej początkowej trudności, wielu nie wycofało się. Mária, młoda prawniczka z Bratysławy, powiedziała: "Na spotkanie z papieżem w Šaštínie przyszłam z ludźmi z mojej parafii. Chciałem przyjechać, bo to niepowtarzalna okazja, by być z przedstawicielem Chrystusa na ziemi. Powiedziałem sobie: "Jeśli papież chciał być z nami, to na pewno ja też chcę się z nim spotkać".

Ukryty skarb w sercu Europy 

Mária, młoda prawniczka z Bratysławy

Dla wielu osób Słowacja jest kolejnym krajem Europy Wschodniej, jednak Słowacy czują się całkowicie środkowoeuropejscy. W tym sensie papież zjednał sobie wszystkich, gdy mówił o "przesłaniu pokoju w sercu Europy". Znamienne jest, że zmiana z komunizmu na demokrację w 1989 roku była tak pokojowa, że zyskała miano "aksamitnej rewolucji". Również podział Czechosłowacji na Czechy i Słowację 1 stycznia 1993 roku był przykładem procesu politycznego, który wzbudził podziw społeczności międzynarodowej. Vladimír, młody inżynier przemysłowy z Bratysławy, mówi: "Uderzyło mnie to, że Papież powiedział o tym, jak pokojowo nastawieni są Słowacy i o tym, że Słowacy mogą wiele wnieść do braterstwa między narodami, także dzięki swojemu położeniu geograficznemu, będąc w centrum kontynentu. Papież pełnił również rolę mediatora, celebrując liturgię katolicką obrządku greckiego. Słowacja jest nie tylko krajem, którego wschodnia granica wyznacza granice Unii Europejskiej, ale także w pewnym sensie wyznacza granice katolicyzmu. W krajach położonych na wschód od Słowacji większość chrześcijan wyznaje religię prawosławną. 

Uprzejmość i sprzeczność 

Jednak, choć papież docenia życzliwość i pogodę ducha Słowaków, trzeba ją uzupełnić o jakiś charakter. W homilii w Šaštínie papież powiedział: "Nie zapominajmy o tym: wiara nie może być zredukowana do cukru, który osładza życie. Nie może. Jezus jest znakiem sprzeczności. [...] Wobec Jezusa nie możemy pozostać letni, nie możemy pozostać obojętni. [...] Nie chodzi o to, żeby być wrogim światu, ale żeby być "znakami sprzeczności" w świecie. Chrześcijanie, którzy umieją swoim życiem pokazać piękno Ewangelii. Chrześcijanie, którzy tkają dialog tam, gdzie stanowiska stają się sztywne; którzy sprawiają, że życie braterskie nabiera blasku tam, gdzie społeczeństwo jest często podzielone i wrogie; którzy rozsiewają dobry zapach gościnności i solidarności tam, gdzie często dominuje osobisty egoizm i zbiorowy egoizm; którzy chronią i zachowują życie tam, gdzie panuje logika śmierci".

Prawdziwe centrum Kościoła 

Papież, posługując się obrazem bratysławskiego zamku, który góruje nad słowacką stolicą, zaprosił w spotkaniu z księżmi i zakonnikami do promowania Kościoła, który nie jest samowystarczalny. Według Papieża "Kościół nie jest twierdzą, [...] zamkiem wzniesionym wysoko, który patrzy na świat z dystansem i dostatecznie. [...] Piękny jest Kościół pokorny, który nie oddziela się od świata i nie patrzy na życie z dystansem, ale w nim mieszka. Żyjąc wewnątrz, nie zapominajmy o: dzieleniu się, wspólnym chodzeniu, przyjmowaniu pytań i oczekiwań ludzi. [...] Kiedy Kościół patrzy na siebie, kończy jak kobieta z Ewangelii: pochylony, zapatrzony w siebie (por. Łk 13, 10-13). Centrum Kościoła nie jest on sam. Odejdźmy od nadmiernej troski o siebie, o swoje struktury, o to, jak patrzy na nas społeczeństwo".

Szkolenie w zakresie wolności. Ryzyko. Wyzwanie.

Papież Franciszek na tym samym spotkaniu poruszył również kwestię kształcenia w zakresie wolności. Zdaniem Ojca Świętego nie można oczekiwać, że ludzie, którzy przez dziesiątki lat żyli pod rządami komunistycznymi, z dnia na dzień nauczą się korzystać z wolności. Nie jest to jednak usprawiedliwienie dla myślenia, że "lepiej mieć wszystko z góry określone, prawa do przestrzegania, bezpieczeństwo i jednolitość, niż być odpowiedzialnym i dorosłym chrześcijaninem, który myśli, kwestionuje swoje sumienie, pozwala się kwestionować". To początek kazuistyki, wszystko uregulowane... [...] Drodzy przyjaciele - mówił Papież - nie bójcie się formować ludzi do dojrzałej i wolnej relacji z Bogiem. [...] Może to sprawia wrażenie, że nie jesteśmy w stanie wszystkiego kontrolować, że tracimy siłę i autorytet; ale Kościół Chrystusowy nie chce zdominować sumień i zająć przestrzeni, chce być "źródłem" nadziei w życiu ludzi. To jest ryzyko. To jest wyzwanie. 

Największe marzenie życia

W Koszycach papież spotkał się nie tylko ze społecznością romską z Luníka IX, ale także z młodzieżą. Papież nie zawahał się poruszyć bardzo aktualnego tematu. Zachęcając młodych do czystego przeżywania etapu zaangażowania, papież powiedział: "Miłość jest największym marzeniem życia, ale nie jest to tanie marzenie. To jest piękne, ale nie jest łatwe, jak wszystkie wielkie rzeczy w życiu. [Potrzebne są nowe oczy, oczy, które nie dadzą się zwieść pozorom. Przyjaciele, nie trywializujmy miłości, bo miłość to nie tylko emocje i uczucie, o ile to w ogóle jest początek. Miłość nie polega na posiadaniu wszystkiego naraz, nie odpowiada logice jednorazowości. Miłość to wierność, dar, odpowiedzialność. Prawdziwą oryginalnością dzisiaj, prawdziwą rewolucją, jest bunt przeciwko kulturze doczesności, wyjście poza instynkt, poza chwilę, do miłości za życie i całym swoim jestestwem. 

Grupa młodych harcerzy

Wszystko, co wartościowe, kosztuje

W tym samym dniu, w święto Podwyższenia Krzyża Świętego, papież poszerzył horyzonty młodych ludzi, zapraszając ich do podpalenia się dla heroicznych ideałów. "Wszyscy będziecie mieli w pamięci wspaniałe historie, historie, które przeczytaliście w powieściach, zobaczyliście w jakimś niezapomnianym filmie, usłyszeliście w jakiejś poruszającej opowieści. Jeśli się zastanowić, w wielkich historiach zawsze są dwa składniki: jednym jest miłość, drugim przygoda, bohaterstwo. One zawsze idą w parze. Aby życie było wspaniałe potrzebne jest jedno i drugie: miłość i bohaterstwo. Spójrzmy na Jezusa, spójrzmy na Ukrzyżowanego, tam są te dwie rzeczy: miłość bez granic i odwaga oddania życia do końca, bez przeciętności. [...] Proszę, nie sprawiajmy, by dni życia mijały jak odcinki telenoweli.

Języki liturgii 

Święci Cyryl i Metody, apostołowie nie tylko Słowaków, skutecznie prosili papieża Adriana II o pozwolenie na odprawianie Mszy Świętej w języku słowiańskim. Wizyta papieża Franciszka na Słowacji miała jeszcze jedną szczególną cechę. Dominik, który był na mszy z papieżem w Šaštínie, komentuje: "Uderzyło mnie to, że modlitwy wiernych były odczytywane w nieznanym mi języku. Po chwili zrozumiałem, że to Romani, język Cyganów". Po raz pierwszy w historii papież sam wprowadził ten język do liturgii. 

Vojtech z Dolnego Kubína, który również uczestniczył w liturgii w Šaštínie, podkreślił nie tylko Romów: "Jedno, co mnie szczególnie uderzyło, to liturgia, jak bardzo była zadbana. Msza była po łacinie, a czytania po słowacku. Hymny były takie same: niektóre po łacinie, niektóre po słowacku. Wydawało mi się, że to idealna mieszanka. Chór i orkiestra brzmiały wspaniale. Wszystko bardzo dostojne, bardzo podniosłe i bardzo piękne. Podobało mi się to. 

Historia się powtarza

Papież zakończył wizytę apostolską na Słowacji modlitwą, zgodnie ze zwyczajem, przed obrazem Matki Bożej Salus Populi Romani w Santa Maria Maggiore, w tym samym kościele, w którym słowiańscy apostołowie św. Cyryl i Metody wyprosili zatwierdzenie języka słowiańskiego do liturgii.

AutorAndrej Matis

Świat

Papież Franciszek zamyka wizytę na Słowacji w sanktuarium w Šaštínie

Papież sprawuje Eucharystię w ostatnim dniu wizyty na Słowacji, w narodowym sanktuarium w Šaštínie, w święto Matki Bożej Siedmiobolesnej, patronki tego kraju. Jednocześnie w rodzinnej Argentynie Franciszka nawiązała się szczególna więź.

David Fernández Alonso-15 września 2021 r.-Czas czytania: 5 minuty

Najlepsze na koniec. Dziś, w środę 15 września, przypada dzień tradycyjnej narodowej pielgrzymki do sanktuarium w Šaštínie, gdzie czczona jest patronka Słowacji, Matka Boska Siedmiobolesna. Szczególną cechą tegorocznej pielgrzymki jest to, że jednym z pątników był sam papież Franciszek. Ojciec Święty odprawił rano Mszę Świętą w plenerze, po tym jak przewodniczył spotkaniu modlitewnemu z biskupami wewnątrz sanktuarium.

Miasto

Šaštín to miasto o długiej historii na Słowacji. Jego historia sięga przybycia świętych Cyryla i Metodego do starożytnej słowackiej ojczyzny. Była to ważna twierdza dla ochrony szlaków handlowych na skrzyżowaniu dróg: dunajskiej, czeskiej i znojmskiej. Nazwa zamku i osady pochodzi od słów "Šášie" i "Tín", co oznacza: zamek ściętych drzew. Został zbudowany nad rzeką Myjava na bagnistym terenie. Zamek był siedzibą starostów i archidiakonów, przedstawicieli biskupa. Archidiakonat Šaštínski zarządzał diakami od Moravskiego Jana do Čachtic. W ten sposób Šaštín był zawsze siedzibą dziekana i archidiakona, którzy rezydowali w zamku. Prawdopodobnie znajdował się tam pierwszy kościół - kaplica zamkowa. Pierwsza pisemna wzmianka pochodzi z 1204 roku, kiedy to Imrich II nadał rodzinie Győr posiadłość zwaną "Sassin". Później majątek nabył Imrich Czobor I. Na stałe osiadł tu jego syn Imrich Czobor II.

Pielgrzymka

Tradycja pielgrzymowania do Šaštína jest ściśle związana z kultem maryjnym. Angelika Bakičová, żona hrabiego Imricha Czobora, modliła się za swojego męża przed obrazem Matki Boskiej, który wisiał na drzewie w pobliżu zamku. W podzięce za jego nawrócenie kazała wykonać w 1564 r. obraz Matki Bożej Siedmiobolesnej. Lud bardzo czcił tę Dziewicę i modlił się do nowego obrazu o uzdrowienie ciała i duszy. Po zbadaniu 726 cudownych przypadków figura została uznana za cudowną w 1732 roku przez komisję śledczą powołaną przez biskupa Esztergomu. W 1762 roku figura została uroczyście przeniesiona do głównego ołtarza bazyliki. Cesarzowa Maria Teresa wzięła udział w uroczystości jako osoba wspierająca budowę samej bazyliki. W 1927 r. papież Pius XI ogłosił Matkę Bożą Siedmiu Boleści patronką Słowacji.

Bazylika

W 1733 r. do Šaštína przybył zakon Paulinów (zakon św. Pawła, pierwszego pustelnika), który podjął się budowy kościoła pielgrzymkowego i klasztoru. Budowę rozpoczęto w 1736 roku od poświęcenia kamienia węgielnego. W 1748 r. ukończono budowę i dach części kościelnej, a trzy lata później pokryto również klasztor. W 1786 roku klasztor Paulinów został stłumiony z rozkazu cesarza Józefa II, a zakonnicy wyjechali do Polski. Zarówno kościół jak i klasztor przeszły pod zarząd księży diecezjalnych.
Od 1924 roku w Šaštínie obecny był zakon salezjański, który działał do 1950 roku, kiedy to został przymusowo usunięty. W 1964 roku papież Paweł VI podniósł Sanktuarium Matki Bożej Siedmiobolesnej do rangi Bazyliki Mniejszej. Salezjanie powrócili do Šaštína na krótko w latach 1968-1970, a następnie na dłużej po zmianie reżimu politycznego w 1990 roku. W klasztorze prowadzili do 2016 roku katolickie liceum (gymnázium) dla chłopców. W 2017 roku salezjanie zostali ponownie zastąpieni przez pierwotnych administratorów: paulinów.

Obecnie

Najbardziej znaczącymi wizytami współczesnych pielgrzymów były wizyty Matki Teresy z Kalkuty (1987) oraz Ojca Świętego Jana Pawła II, który modlił się w bazylice podczas swojej drugiej wizyty duszpasterskiej na Słowacji (1995). Obecnie Šaštín gości co roku około 200 krajowych i 40 zagranicznych pielgrzymek (oprócz wiernych z sąsiednich krajów, te z Hiszpanii i Meksyku nie są wyjątkiem). W sumie w ciągu roku przybywa ok. 200 tys. pielgrzymów, z czego ok. 40 tys. podczas głównej pielgrzymki narodowej. Święto Matki Boskiej Siedmiobolesnej 15 września jest również świętem na Słowacji.

Oprócz pielgrzymki narodowej i greckokatolickiej w Šaštínie odbywają się tradycyjne pielgrzymki tematyczne: Pielgrzymka Zakochanych, Pielgrzymka Mężczyzn, Pielgrzymka Matek, Pielgrzymka Ministrów, Pielgrzymka Motocyklistów, Pielgrzymka Złamanych Serc i inne.

Franciszek w Szaštinie

Papież podczas homilii podkreślał, by nie redukować życia chrześcijańskiego: "Nie zapominajmy o tym: wiara nie może być zredukowana do cukru, który osładza życie. Nie może być. Jezus jest znakiem sprzeczności. Przyszedł, aby przynieść światło tam, gdzie panuje ciemność, sprowadzić ciemność do światła i zmusić ją do poddania się. Dlatego ciemność zawsze walczy przeciwko Niemu. Kto przyjmuje Chrystusa i otwiera się na Niego, podnosi się; kto Go odrzuca, zamyka się w ciemności i jest zrujnowany".

Ponad 50 tys. osób przybyło do Šaštína, aby w uroczystość Matki Bożej Siedmiobolesnej, patronki Słowacji, świętować dziś na Mszy Świętej z papieżem Franciszkiem. Był to moment wieńczący, któremu papież przewodniczył na zakończenie bardzo ważnej, czterodniowej podróży duszpasterskiej na Słowacji. Po Mszy św. na lotnisku odbędzie się ceremonia pożegnania, po której poleci do Rzymu.

Połączenie między Słowacją a Argentyną

W tym ostatnim dniu wizyty Ojca Świętego na Słowacji nastąpi duchowy łuk między Słowacją a Argentyną: celebracja eucharystyczna w intencji patronki Słowacji, Matki Bożej Siedmiu Boleści w Narodowym Sanktuarium w Bazylice Dziewicy z Luján w Argentynie, ojczyźnie papieża Franciszka. Inicjatywa ta jest promowana przez Ambasadora Słowacji w Argentynie, H.E. Rastislava Hindický'ego; a msza zostanie odprawiona przez księdza Lucasa Garcíę, rektora bazyliki w Luján.

Obraz Dziewicy Siedmiu Boleści, w krypcie Bazyliki w Luján.

Uroczystość odbędzie się o godz. 11.00 tego samego dnia, w którym papież Franciszek odprawi Mszę św. w Narodowym Sanktuarium Słowacji w Bazylice w Šaštínie. Po mszy odbędzie się przemówienie Ambasadora Słowacji, który złoży również hołd kwiatowy w barwach słowackich dla figury Matki Bożej Siedmiobolesnej w krypcie Bazyliki. Obraz patronki Słowacji znajduje się w jej kaplicy w krypcie bazyliki w Luján, gdzie został zainaugurowany w listopadzie 1996 roku, czyli już 25 lat temu.

Inicjatywy

María i José Solana. Spotkania z wiarą dla nastolatków

Małżeństwo Solanów, Maria i Jose, w każdy piątek wypełniają swój dom nastolatkami, aby rozmawiać z nimi o wierze, pomagać im dzielić się swoim życiem i tworzyć między nimi wielkie przyjaźnie. 

Arsenio Fernández de Mesa-15 września 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

Charlo z Marią i José, żonaty, sześcioro dzieci. Oboje są nauczycielami: María w szkole podstawowej, a José w szkole średniej. Żyją swoją wiarą w parafii Santiago i San Juan Bautista w Madrycie, ale nigdy nie chcieli pozostać w minimalnym doświadczeniu chrześcijańskim. Zawsze chcieli więcej. Dlatego uczestniczą jako "rodzice chrzestni" w nowatorskim duszpasterstwie z udziałem nastolatków. "Dla dzieci w tym momencie życia odniesienie do domu, swojego domu, schodzi na dalszy plan, a szczególną rolę przejmują przyjaciele."José zaznacza. Dlatego też dążą do złagodzenia problemu, że są "...w środku kryzysu".brak referencji z dala od domu". Duszpasterstwo to utrzymuje ich związek z parafią po przyjęciu sakramentu bierzmowania, czyli w okresie, w którym następuje swoista próżnia u dzieci - które mają tendencję do zrywania więzi z Kościołem. Kilka grup tworzy się po to, by wspólnie uczestniczyć w wierze i w ten sposób zacząć generować osoby odniesienia, które są w ich wieku. Ich rówieśnicy. "Jest to grupa przyjaźni w parafii", mówi Maria. 

Podczas tych spotkań poruszane są tematy dotyczące wiary chrześcijańskiej, np. cnoty teologicznej, grzechu kardynalnego czy daru Ducha Świętego. Prawie wszystkie spotkania odbywają się poza parafią. Tu tkwi łaska i być może tajemnica sukcesu: spotykają się w piątki w domu Maryi i Józefa. "Chodzi o to, by zobaczyli, że nasz dom jest ich domem, że nasze drzwi są dla nich otwarte i że są jednymi z nas. Nasze dzieci świetnie się z nimi bawią. Zbieramy się razem, gdy nasze dzieci oglądają film. Jemy razem kolację. Tworzą się więzi między nimi, z nami i z naszymi dziećmi. Pomagasz im znaleźć ludzi takich jak oni, z takimi troskami jak oni, których zobaczą później w parafii.Z takim entuzjazmem podchodzą do swojego zadania - mówi para. Następnie późnym wieczorem zabierają je do domu.

Na stronie informacja zwrotna To, co przekazują dzieci, to smak tego typu spotkań. Są podekscytowani. Nie mogą się doczekać. Wiedzą, że są ważni. Że te spotkania są częściowo ich. Nie przypominają one zwykłej katechezy, na której z pewnym lenistwem przyjmują to, co mówi im katecheta, jakby to była kolejna klasa w szkole. Te spotkania są bardzo doświadczalne. Uczestniczą w nich. Żyją tym, o czym się mówi i mogą wyrazić własne doświadczenia. Są zaangażowani, czują to wszystko w pierwszej osobie. "Dla nas jest to wymagająca praca duszpasterska: w każdy piątek odbieracie ich z parafii, zabieracie do swojego domu, przygotowujecie im z miłością smaczny obiad, a potem odwozicie do domu. Robimy wycieczkę rozwożąc dzieci po całym Madrycie, co zajmuje nam czasem dwie godziny."José zaznacza. Jest to paradoks Jezusa Chrystusa: ten, kto traci swoje życie, odnajduje je. Tak właśnie czuje się ta para. "Widząc jak dzieci przeżywają tematy, które są poruszane, jak opowiadają o własnych doświadczeniach, jak im to pomaga, wraca do tego, że jesteśmy zadowoleni. Bóg daje nam radość, pokój w małżeństwie. To nas zbliża do siebie. Pomaga nam być hojnym, nie zatrzymywać życia dla siebie. Jesteśmy zdumieni, że możemy wejść w życie tych dzieci."Obaj się zgadzają. 

Dzieci są z nimi od 12 roku życia do ukończenia 18 lat."Mogą u nas wyrazić to, czego nie mogą wyrazić w domu lub z kolegami w szkole. Rozmawiamy swobodnie na wiele tematów, które są istotne, np. seksualność, zazdrość, cześć dla rodziców, znaczenie szacunku. Czerpiemy obficie z Katechizmu Kościoła, aby oświecić ich w tych kwestiach.". Myślą, że ta aktywność będzie skarbem dla ich dzieci, gdy jutro będą nastolatkami. "Mamy nadzieję, że kiedy nie będziemy w stanie im tego wytłumaczyć - bo zawsze trudno jest rozmawiać na pewne tematy z własnymi rodzicami - znajdzie się inna para, która może ich oświecić, która może nauczyć ich otwierać swoje dusze, która może się nimi zaopiekować, która może stworzyć wspaniałe przyjaźnie."podsumowuje Maria.