17 października rozpoczął się etap diecezjalny Synodu Biskupów, który tydzień wcześniej papież Franciszek zainicjował w Rzymie dla Kościoła powszechnego. Czytelnicy wiedzą już, że jest to wyjątkowe zwołanie, pomyślane jako trzyletni proces, który przejdzie przez kilka faz; i że w przeciwieństwie do poprzednich Synodów, nie będzie się on koncentrował na dyskusji lub studium konkretnego tematu. Jego główną intencją jest, aby każdy ochrzczony czuł się odpowiedzialny za Kościół, do którego należy, oraz aby on sam i sam Kościół z entuzjazmem podjął swoją misję ewangelizacyjną.
Monsignor Luis Marín de San Martín, podsekretarz Synodu Biskupów, wyjaśnia to szczegółowo w wywiadzie dla tego numeru Omnes. Jego wypowiedzi uwydatniają treść ostatnich wystąpień papieża Franciszka, a mianowicie przemówienia do wiernych diecezji rzymskiej we wrześniu; przemówienia inaugurującego proces synodalny 9 października, a także homilii wygłoszonej podczas Mszy św. otwierającej synod 10 października.
Oprócz rozpoczętej właśnie podróży synodalnej, chcielibyśmy w tym numerze Omnes zwrócić uwagę na inne tematy. Jednym z nich jest artykuł w. U korzeni naszej Tradycjiskupiając się na ewangeliach apokryficznych. Są to pisma, które w ostatnich czasach przykuwają uwagę wielu, a z pewnością są istotnym świadectwem życia Kościoła między II a V wiekiem.
Kontynuując koncentrację Omnes na współczesnej teologii, w tym numerze proponujemy artykuł o Gustawie Thilsie z serii prowadzonej przez Juana Luisa Lorda; a w innym miejscu wyjaśniamy pracę watykańskiej Fundacji Josepha Ratzingera-Benedykta XVI. Co roku fundacja ta przyznaje swoje nagrody znanym teologom. W 2021 roku zwycięzcami zostali Niemcy Hanna-Barbara Gerl-Falkovitz i Ludger Schwienhorst-Schönberger, z których ten pierwszy weźmie udział w grudniowym Omnes Forum. Już wiosną tego roku zorganizowaliśmy Omnes Forum z Tracey Rowland, która wraz z Jean-Luc Marionem odbierze nagrodę w 2020 roku. Cała czwórka odbierze nagrodę z rąk papieża 13 listopada.
Wywiad z europosłem Jaime Mayorem Oreją bardzo dobrze obrazuje moment kulturowy katolików w Europie i kontekst społeczny, który muszą pomagać kształtować. Na horyzoncie kulturowym również pojawiają się inicjatywy pro-life, takie jak coroczne marsze, które rozpowszechniły się w wielu miastach. Teraz informujemy o pierwszym marszu pro-life, który odbył się w Finlandii.
Junipero Serra założył Mission San Gabriel Arcangel, pierwszy kościół na terenie dzisiejszej archidiecezji Los Angeles, oraz inne uroczystości związane z tymi kluczowymi kamieniami milowymi w pierwszym głoszeniu Ewangelii na ziemiach Ameryki Północnej.
W uroczystość Wszystkich Świętych czytamy w Apokalipsie: "Po tym, w wizji, ukazał się wielki tłum, którego nikt nie mógł policzyć, z każdego narodu, plemienia, ludu i języka, stojący przed tronem i przed Barankiem, obleczony w białe szaty, z gałązkami palmowymi w rękach. I zawołali donośnym głosem: "Zbawienie pochodzi od Boga naszego, który siedzi na tronie, i od Baranka. Pocieszająca wizja świętych w niebie, zwykłych mężczyzn i kobiet, którzy nie będą mieli procesu beatyfikacyjnego, tych "obok".
Dziadek; babcia; nauczyciel szkoły średniej; piekarz; taksówkarz. Włóczęga, który spał pod gankiem; roztropny przewodnik górski; sędzia, który wymierza sprawiedliwość mimo nacisków możnych; bizneswoman, która wspięła się na szczyt porażki, bo nie chciała płacić łapówek. Matka przytłoczona pracą w domu i przy dzieciach, nigdy nie ma dnia wolnego. Synowa cierpliwa wobec teściowej; ksiądz, który trafił do więzienia, ale był niewinny; polityk, który musiał podać się do dymisji z powodu nagonki medialnej na niego, ale nie zrobił nic złego. Pani, która nie słuchała plotek koleżanek na ławkach w parku, ale wkładała pozytywny spin w przemówienia. Piekarz z dokładną latarnią i bogatymi ciastami. Piłkarz, który nie robił krzywdy swoim przeciwnikom i bił im brawo, gdy grali dobrze. Żołnierze, którzy rozmawiali z biedną ludnością i pomagali jej, nigdy jej nie wyzyskiwali, ale promowali. Pracownik, którego dni były wszystkie takie same, ale który był szczęśliwy w domu. Dziennikarz, który zawsze mówił prawdę. singer-songwriter, który śpiewał o cudach życia i miłości, a swoją muzyką o wysublimowanym pięknie napełniał ludzi wzruszeniem. Zakonnica, która była uśmiechnięta i kochająca nawet wtedy, gdy dzień był ciężki. Ten, któremu wszystko szło źle, ale który ofiarował to Bogu. Biskup, który był naprawdę ojcem. Spowiednik, który zawsze stawiał cię twarzą w twarz z Chrystusem i Jego miłością. Mąż, który kochał swoją żonę tak, jak ona chciała być kochana. Ojciec, który w nocy zapominał o swoim zmęczeniu i bawił się z dziećmi. Studentka, która uczyła się, a w wolnym czasie pomagała biednym.
Wszyscy wyprali swoje szaty we krwi Baranka. Są oni błogosławieni w niebie, ponieważ żyli w ubóstwie ducha, aby czynić dobro. Płakali, byli potulni. Oni pragnęli sprawiedliwości. Byli miłosierni. Byli czystego serca, oderwani od siebie, z tym samym spojrzeniem Boga na stworzenia. Wprowadzili pokój dookoła siebie. Byli prześladowani ze względu na Chrystusa, otrzymywali obelgi i wszelkie zło. Teraz radują się i wywyższają, bo cieszą się wielką nagrodą w niebie. A my z nimi. Dają nam nadzieję.
Homilia na czytania z Uroczystości Wszystkich Świętych
Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.
40 dni dla życia: "Nasza obecność przypomina, że istnieją alternatywy dla aborcji".
40 dni, które uratowały ponad sto żyć. Od początku kampanii 22 września do 31 października dziesiątki osób gromadziły się przed klinikami, w których dokonuje się aborcji, w jednym celu: aby modlić się za kobiety, które trafiają do tych ośrodków i, gdy tylko zdecydują się do nich podejść, zaoferować im środki i możliwości, aby doprowadzić ciążę do końca i urodzić swoje dzieci.
Kampania 40 dni dla życiajest zakończona, ale praca tych wolontariuszy i stowarzyszeń nigdy się nie kończy. Marcos i Nayeli, koordynatorzy 40 dni dla życia w naszym kraju podkreślają, że "modlić się przed kliniką aborcyjną to być na ostatniej linii walki" i domagają się informacji na temat alternatyw i pomocy dostępnej dla wielu z tych matek, które szukają aborcji z "powodów ekonomicznych lub emocjonalnych, niepewności z niespodziewaną ciążą i jak dopasować tę okoliczność do ich osobistej i/lub zawodowej projekcji".
-Jak żyjesz w tych dniach dla życia od wewnątrz?
Mówiąc po ludzku, były momenty, kiedy martwiliśmy się o pozostałe do obsadzenia zmiany i ku naszemu zaskoczeniu były osoby, które się nie zapisały, a które były tam na modlitwie. Dlatego jako organizatorów nauczyło nas to zaufania do Boga. Byliśmy świadkami, jak Bóg działa i czyni tę inicjatywę swoją i jak przemienia serca. Wszystko, czego doświadczyliśmy podczas tych dni jako organizatorzy, pomogło nam również wzrastać w naszej relacji z Bogiem. On zawsze przekracza nasze oczekiwania.
- Są tacy, którzy zarzucają Ci "nękanie" matek, jak Ty podchodzisz do matek, czy one podchodzą do Ciebie bardziej, czy to doceniają?
Naszą rolą jest modlitwa, nie podchodzimy do matek. Nasza obecność przypomina, że są inne alternatywy i jeśli się do nas zbliżają, to my wyciągamy do nich rękę. Są kobiety, które są nam wdzięczne, a jedna z nich powiedziała nam nawet, że chciałaby, abyśmy byli tam w dniu, w którym poddała się aborcji.
W ciągu tych 40 dni udało się uratować ponad setkę dzieci. Jakie są przyczyny, które doprowadzają te matki do chęci zabicia swoich dzieci i jak im się potem towarzyszy?
Przyczyny są bardzo różne: ekonomiczne, emocjonalne, niepewność związana z niespodziewaną ciążą i tym, jak dopasować tę okoliczność do ich osobistych i/lub zawodowych projekcji... Ważne jest to, że są zaangażowane w obronę życia, które noszą w sobie. Osoby, które im towarzyszą, nawiązują osobiste więzi, które wykraczają poza zwykłą fizyczną obecność do momentu narodzin i które trwają po tym momencie. Często to samo Matki, które kiedyś myślały o aborcji i w końcu zdecydowały się na nią, zakładają między sobą grupy i spotykają się. Niekiedy wspiera się ich również poprzez oferowanie im pomocy w wejściu na rynek pracy, z specjalne szkolenia lub wsparcie w zakresie uznawania kwalifikacji uzyskanych w innych krajach.
Istotne byłoby to, że zanim kobieta dokona aborcji, powinna wiedzieć, że istnieją inne alternatywy, a ich rozpowszechnianie powinno być bardziej przejrzyste.
Marcos / Nayeli
-Jak można dalej wspierać tę akcję?
Powiedzenie "tak", aby wziąć udział w przyszłych kampaniach. Idealnie byłoby jednak, gdyby kampania nie była w ogóle potrzebna. Modlitwa przed kliniką aborcyjną to bycie na ostatniej linii walki... Ważne byłoby to, że zanim kobieta tam trafi, wie, że są inne alternatywy, a ich rozpowszechnianie byłoby bardziej przejrzyste. Prawnie jest uregulowane, że należy zaoferować informacje w przypadku niechcianej ciąży, ale w praktyce oferowane informacje nie są kompletne i idą tylko w jednym kierunku, co właśnie prowadzi do modlitwy przed klinikami.
W dniach 31-12 listopada 2021 roku odbędzie się w Glasgow Nowa konferencja stron (COP) traktatu klimatycznego ONZ, w tym przypadku 26. To kluczowa okazja do pokazania rzeczywistego zaangażowania państw-sygnatariuszy traktatu paryskiego w łagodzenie zmian klimatu.
Emilio Chuvieco-31 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 6minuty
Ożywienie po pandemii jest już widoczne w wielu krajach, ale musi być inne: nie możemy kontynuować modelu energetycznego z przeszłości, jeśli mamy ustabilizować globalne temperatury na zalecanym przez naukowców poziomie 1,5◦. Aby to osiągnąć, największe gospodarki świata muszą przestać być emitentami netto gazów cieplarnianych (GHG): w skrócie oznacza to, że nasza gospodarka musi przestać polegać na paliwach kopalnych (węgiel, ropa naftowa, gaz ziemny itp.) i zacząć polegać na energii o niskiej emisji, głównie odnawialnej (wodnej, biomasowej, słonecznej, wiatrowej, geotermalnej) oraz - dopóki nie będzie możliwe znalezienie solidnej alternatywy - jądrowej.
Opublikowany latem tego roku najnowszy raport międzyrządowego panelu ds. zmian klimatu jasno określa, jakie są trendy globalnego ocieplenia, obserwowalne nie tylko w zapisach termicznych, ale także w masowym topnieniu mas lodu morskiego i kontynentalnego (zwłaszcza na półkuli północnej), zmniejszaniu się lodowców czy coraz częstszym występowaniu ekstremalnych anomalii (powodzi, pożarów, susz...).
Po kilkudziesięciu latach naukowej debaty wydaje mi się, że nie ma sensu dalej spierać się o aspekty, co do których nauka znalazła ogromną zbieżność. Przy niepewności, jaką niesie ze sobą wszelka wiedza naukowa, konieczne jest podjęcie działań, przekształcenie mniej lub bardziej retorycznych stwierdzeń w konkretne fakty i postanowienia. Dlatego uważam, że nadszedł czas, aby skupić się na etycznych aspektach zmian klimatycznych, ponieważ to właśnie tam napotykamy na główne przeszkody w przyjęciu zobowiązań, których wymaga powaga problemu.
Nauka zrobiła swoje, choć oczywiście musi nadal lepiej rozumieć problem i pomagać nam w przystosowaniu się, a teraz musimy przejść do zobowiązań moralnych, które należy przełożyć na konkretne i skuteczne cele. Jakie są etyczne podstawy działania w sprawie zmian klimatu? Podsumuję te, które wydają mi się najbardziej istotne:
Pierwszy to elementarny zasada ostrożnościProwadzi to do unikania wszystkiego, co może mieć poważne skutki, nawet jeśli nie byliśmy pewni, że one wystąpią. Wystarczy rozsądny stopień wiedzy, aby uniknąć przekroczenia granic, które mogą doprowadzić do katastrofy. W Karcie Ziemi, przyjętej na forum ONZ w 1982 roku, wyraźnie stwierdzono, że: "Te działania, które mogą wiązać się z ryzykiem dla przyrody, powinny być poprzedzone dokładną weryfikacją; ich zwolennicy powinni zapewnić, że spodziewane korzyści znacznie przewyższają potencjalne szkody, jakie mogą wywołać, a tam, gdzie skutki te nie są w pełni zrozumiałe, działania takie nie powinny być podejmowane" (United Nations, World Charter for Nature, Resolution 37/7, 1982, 11.b).
Krótko mówiąc, sprawdź, co jest stawką i unikać działań, które mogą spowodować znaczne szkody, nawet jeśli taka szkoda jest tylko prawdopodobna, to jest to elementarna zasada ludzkiego zachowania. Scenariusze przyszłego ocieplenia niosą ze sobą na tyle poważne zagrożenia, że powinniśmy już teraz podjąć wszelkie niezbędne działania, aby ich uniknąć. Wiemy, że te modele to symulacje probabilistyczne, ale to najlepsze, co mamy do działania. Odwlekanie decyzji, bo nie jesteśmy pewni, co się stanie, nie ma sensu. Nie mielibyśmy ubezpieczeń samochodowych, domowych czy turystycznych, nie mielibyśmy systemów ochrony cywilnej na wypadek katastrof, nie planowalibyśmy przyszłości, a wszyscy to robimy w taki czy inny sposób.
Drugą zasadą etyczną jest zasada odpowiedzialności. Oczywiście decyzje o uniknięciu wpływu powinny być podejmowane przez tych, którzy go spowodowali. W przypadku zmian klimatu oznacza to, że odpowiedzialność jest globalna, ponieważ wszystkie kraje spowodowały je w taki czy inny sposób, ale oczywiście jest ona zróżnicowana, ponieważ większość gazów cieplarnianych, które obecnie wzmacniają efekt cieplarniany w atmosferze, została wyemitowana przez kraje najbardziej uprzemysłowione.
Konieczne jest uwzględnienie emisji skumulowanych, gdzie oczywiście główną rolę odgrywają kraje uprzemysłowione. (patrz rysunek). Oznacza to, że od krajów, które dopiero co dołączyły do grona emitentów netto (takich jak Chiny czy Indie) nie możemy wymagać takiego samego stopnia poświęcenia jak od tych z nas, którzy są emitentami netto od wielu dziesięcioleci.
O tej idei zróżnicowanej odpowiedzialności wspomina również papież Franciszek w Laudato si: "Musimy zatem pozostać wyraźnie świadomi, że w zmianach klimatycznych mamy do czynienia ze zróżnicowaną odpowiedzialnością, (...) Nie ma granic ani barier politycznych czy społecznych, które pozwalają nam się izolować, i z tego właśnie powodu nie ma miejsca na globalizację obojętności" (papież Franciszek, Laudato si, 2015, n. 52). W tym sensie odmowa rządu federalnego Stanów Zjednoczonych przyczynienia się do łagodzenia zmian klimatycznych - wbrew własnej społeczności naukowej - uderza mnie jako głęboko nieodpowiedzialna, mimo że, co również trzeba przyznać, kraj jako całość ograniczył swoje emisje w stosunku do poziomu z 1990 roku, głównie dzięki działaniom władz stanowych i lokalnych. Niewątpliwie jednym z kluczy do sukcesu COP26 będzie postawa USA, z nadzieją, że staną się one liderem w zakresie własnych zobowiązań dotyczących redukcji emisji i będą impulsem dla krajów rozwijających się.
Rys. Skumulowana emisja gazów cieplarnianych (GHG) przez największe gospodarki świata (Źródło: Global Carbon Budget 2020).
Odpowiedzialność odnosi się również do zdolności do reagowania. To właśnie kraje uprzemysłowione mają największe możliwości, aby dokonać niezbędnych zmian w naszym modelu energetycznym i pomóc w tym innym. Jest to kolejny przejaw podziału obowiązków. Od gospodarek ubogich lub rozwijających się nie można wymagać takich samych wysiłków jak od tych, które mają wysoki standard życia, być może w wyniku emisji w przeszłości. W związku z tym warto również rozważyć emisje per capita jako kluczowy czynnik podziału odpowiedzialności. Chiny są obecnie największym emitentem gazów cieplarnianych, ale ich wskaźnik per capita jest niższy niż w USA, Kanadzie czy Australii. Ponadto w tym wymiarze etycznym musimy wziąć pod uwagę, że Chiny, Indie czy Brazylia emitują więcej na potrzeby naszej własnej konsumpcji. Krajowe bilanse emisji uwzględniają produkcję, ale nie konsumpcję. Gdyby każdemu krajowi przypisać ślad węglowy konsumowanych przez niego towarów, nasz byłby niewątpliwie nadal znacznie wyższy niż krajów wschodzących.
Trzeci wymiar etyczny to solidarność międzypokoleniowa. Niewątpliwie najciekawszym elementem ruchu zainicjowanego przez Gretę Thunberg jest podkreślenie właśnie tego czynnika. Jesteśmy spadkobiercami tych, którzy przyszli przed nami i cieszymy się majątkiem, który w dużej mierze jest owocem ich pracy. Nie możemy teraz kapryśnie korzystać z zasobów i energii, które będą potrzebne tym, którzy będą żyć na tej planecie po naszym odejściu. Byłoby to głęboko niesprawiedliwe.
To właśnie kraje uprzemysłowione mają największe możliwości dokonania niezbędnych zmian w naszym modelu energetycznym.
Emilio Chuvieco
Chociaż oszacowanie skutków ekonomicznych przyszłych scenariuszy zmian klimatycznych jest bardzo trudne, niektórzy ekonomiści przeprowadzili to ćwiczenie w oparciu o najlepsze modele klimatyczne. Przedstawione na rysunku szacunki zakładają, że większość najbardziej wrażliwych krajów (kraje tropikalne i umiarkowane na półkuli południowej) zostanie najsilniej dotknięta przewidywanymi zmianami (rys. 2). Ponownie, sprawiedliwość środowiskowa wymaga bardziej zdecydowanych działań, aby zapobiec tym skutkom.
Rys. 2: Symulacja zmian PKB per capita w porównaniu z przyszłością bez zmian klimatu. Wzięte z: Burke et al. (2015): Global non-linear effect of temperature on economic production, Nature 527(7577.
Na koniec uważam, że należy przypomnieć wpływ arystotelesowskiej etyki cnót na tę debatę. Działania na rzecz klimatu mogą mieć wiele motywacji: odpowiedzialność etyczna czy strach przed katastrofą wydają się być najczęściej przywoływane. Wydaje mi się jednak, że najważniejszym z nich jest odwołanie się do wartości, które czynią nas lepszymi.
Musimy prowadzić bardziej oszczędne życie, ponieważ dzięki temu będziemy szczęśliwsi, wiedząc, że dzielimy się zasobami i energią z potrzebującymi, z osobami najbardziej narażonymi, z innymi formami życia i z przyszłymi pokoleniami. Posiadanie więcej, zbędna konsumpcja nie czyni nas szczęśliwszymi, a także ma negatywny wpływ na innych ludzi i ekosystemy, które są niezbędne do naszego istnienia. "Im bardziej puste jest serce człowieka, tym bardziej potrzebuje on przedmiotów do kupowania, posiadania i konsumowania" - przypomniał nam papież Franciszek w Laudato Si. Nie jest to tylko kwestia reakcji na kryzys, ale przede wszystkim zmiany wartości, którymi kieruje się nasze społeczeństwo, stworzenia modelu postępu, który w centrum stawia człowieka, rodzinę i relacje międzyludzkie. Wierzę, że w głębi duszy wszyscy zdajemy sobie sprawę, że rzeczy, które są naprawdę wartościowe w tym życiu, nie można kupić, a bardziej oszczędny, bliższy model życia pomoże nie tylko środowisku, ale także naszej własnej wewnętrznej równowadze.
Musimy prowadzić bardziej oszczędne życie, ponieważ dzięki temu będziemy szczęśliwsi, wiedząc, że dzielimy się zasobami i energią z potrzebującymi, z najbardziej bezbronnymi ludźmi, z innymi formami życia i z przyszłymi pokoleniami.
Przepychanka Australii Zachodniej z Kościołem w sprawie tajemnicy spowiedzi
Arcybiskup Perth, stolicy stanu Australia Zachodnia, Timothy Costelloe SDB, wyraził swój sprzeciw wobec ostatnich przepisów, które zmuszają księży do złamania pieczęci spowiedzi, aby zgłosić wykorzystanie seksualne dzieci, i łamią to, co nazywa "poufnością konfesjonału".
Parlament Australii Zachodniej w ubiegłym tygodniu przyjął ustawę zwaną. Projekt ustawy o zmianie ustawy o usługach na rzecz społeczności i rodziny 2021Nowe prawo, które znosi cywilnoprawną ochronę poufności pieczęci lub tajemnicy spowiedzi, nakłada na księży obowiązek zgłaszania nadużyć seksualnych wobec nieletnich, nawet jeśli przejawiają się one pod pieczęcią spowiedzi.
Komunikat prasowy australijskiego rządu stanowego stwierdza, że "nie będzie usprawiedliwienia dla braku obowiązkowego ujawnienia", nawet jeśli kapelan otrzymał informację podczas spowiedzi. Oprócz księży, zakonników lub kapelanów, zmiany rozszerzają przepisy dotyczące obowiązkowej sprawozdawczości na pracowników wczesnego dzieciństwa, pracowników opieki pozadomowej, zarejestrowanych psychologów, doradców szkolnych i pracowników wymiaru sprawiedliwości dla nieletnich.
Kilka dni temu arcybiskup Perth, Timothy Costelloe, salezjanin, w liście pasterskim, z którym można zapoznać się tutaj tutajpowiedział, że "niedawne przyjęcie przez parlament stanowy ustawy znoszącej cywilnoprawną ochronę tajemnicy spowiedzi głęboko mnie rozczarowało i zaniepokoiło, podobnie jak bez wątpienia zaniepokoiło wielu z was".
Jego zdaniem "ta decyzja parlamentu państwowego nie tylko potencjalnie kryminalizuje wierność istotnemu wymiarowi praktykowania naszej wiary katolickiej przez naszych księży, ale także nie niesie ze sobą żadnej gwarancji, że jakiekolwiek dziecko będzie z powodu tej decyzji lepiej chronione przed nadużyciami".
Arcybiskup jest "równie zaniepokojony tym, że wydaje się, iż mało lub wcale nie zwrócono uwagi na świadectwo [ofiar] ocalałych z nadużyć seksualnych, które mówiły o znaczeniu poufności konfesjonału w zapewnieniu im bezpiecznego miejsca do dzielenia się swoimi historiami i poszukiwania informacji. wsparcia i doradztwa. Dlaczego ich doświadczenie wydaje się nie mieć znaczenia lub wiarygodności?" pyta. Według źródeł cytowanych przez Die TagespostWedług portalu Mercatornet, zniesienie pieczęci konfesjonału "spowoduje ponowną traumę u ofiar nadużyć". Konfesjonał był bezpieczną przestrzenią, w której ofiary mogą uczestniczyć w procesie uzdrawiania. Nie więcej.
Decyzja przeciwko komisji ustawodawczej
Ponadto, dodaje arcybiskup Perth, "szczególnie niepokojące jest to, że opinia większości komisji ustawodawczej powołanej przez rząd do zbadania tej sprawy nie została zaakceptowana przez parlament".
"W decyzji większości 3-2, komisja ta zaleciła, że ujawnienia dokonane w kontekście wyznania religijnego nie powinny podlegać nowym przepisom dotyczącym obowiązkowego raportowania" - wyjaśnił abp Costelloe, pochodzący z Melbourne, który jest członkiem Stałego Komitetu, Komisji Episkopatu ds. Doktryny i Moralności oraz Komisji Episkopatu ds. Edukacji Katolickiej w Australijskiej Konferencji Biskupów Katolickich.
O Perth, które jest czwartym co do wielkości miastem w stanie z 2,12 mln mieszkańców, nie zaszkodzi spojrzeć na mapę i dowiedzieć się, że najbliższym miastem o populacji przekraczającej milion osób jest Adelajda, oddalona o 2100 kilometrów, co czyni Perth najbardziej odizolowanym miastem z ponad milionem mieszkańców na świecie. Jeśli chodzi o jej arcybiskupa, to został on mianowany przez papieża Benedykta XVI w 2012 roku, po kilku latach pełnienia funkcji biskupa pomocniczego Melbourne.
"Ksiądz zapewnia wsparcie i towarzyszenie".
Arcybiskup Costelloe mówi dalej, jak podsumował to Jamie O'Brien na stronie archidiecezjaKościół katolicki - powiedział - otrzymał informację, że niektórzy ludzie najwyraźniej wyrobili sobie pogląd, że jeśli osoba ujawni podczas spowiedzi, że była molestowana, to ksiądz nie może i nic nie zrobi. "Jest to nieświadome lub celowo wprowadzające w błąd przedstawienie sposobu, w jaki spowiedź jest praktykowana w Kościele katolickim. Ksiądz zrobi wszystko, aby zapewnić poradnictwo, wsparcie i towarzyszenie, jeśli osoba ujawniająca jest na to otwarta - mówi.
"Wystarczy, że ta osoba zgodzi się na podzielenie się swoją historią z księdzem poza kontekstem spowiedzi. Jednak kapłan, zgodnie z nauką katolicką, nie może zdradzić zaufania osoby, która przychodzi do niego do konfesjonału - zaznacza arcybiskup.
"Doświadczenie spowiedzi jest osobistym spotkaniem tej osoby z Chrystusem. W nauczaniu katolickim kapłan w tym spotkaniu występuje w osobie Chrystusa. W bardzo realnym sensie objawienie dokonuje się Chrystusowi, który w osobie kapłana słucha, radzi, zachęca i pomaga tej osobie w każdy możliwy sposób. Nie zdradza zaufania tej osoby".
To są te same pomysły, które podchwycił kilka dni temu. Omnes przez kardynała Mauro Piacenza, penitencjarza większego Kościoła. "Penitent nie mówi do spowiednika, ale do Boga. Zawłaszczenie tego, co należy do Boga, byłoby świętokradztwem. Dostęp do tego samego sakramentu, ustanowionego przez Chrystusa, aby był bezpieczną przystanią zbawienia dla wszystkich grzeszników, jest chroniony". Jednak - wyjaśnił - "nie przeszkadza to spowiednikowi w zdecydowanym zaleceniu temu samemu małoletniemu, by zgłosił nadużycie rodzicom, wychowawcom i policji".
Teraz szansa na przekonanie go jest stracona
Ksiądz zrobi wszystko, co w jego mocy, by przekonać spowiadającego się krzywdziciela do oddania się w ręce policji - podkreśla też australijski arcybiskup. "Choć wydaje się mało prawdopodobne, że krzywdziciel zgodziłby się na to, to przynajmniej taka możliwość istnieje. Jednak dzięki uchwaleniu tej ustawy jest wręcz niewyobrażalne, aby sprawca naraził się na złapanie".
"W związku z tym - dodaje abp Costelloe - wszelkie wprawdzie niewielkie szanse, jakie mógłby mieć ksiądz, próbując przekonać sprawcę o złu jego czynów i zachęcając lub nakazując tej osobie udanie się na policję, byłyby stracone". I oczywiście, jeśli sprawca ryzykowałby pójście do spowiedzi, to z pewnością poszedłby do księdza, który nie mógłby go zidentyfikować i który spowiadałby w środowisku gwarantującym anonimowość.
W związku z tym, zdaniem arcybiskupa, "zasadne jest pytanie o wykonalność i egzekwowalność zmiany legislacyjnej, a to oczywiście rodzi pytanie, dlaczego w ogóle dopuszczono do tego, by to ustawodawstwo przeszło przez nasz parlament". Z pewnością kluczowym testem adekwatności prawa musi być jego wykonalność".
Dane i reakcja
Jamie O'Brien informuje, że inne stany, takie jak Queensland i Victoria, również wprowadziły podobne przepisy. Sprawa stała się gorącym tematem w australijskich stanach po. Komisja Królewska ds. reakcji instytucji na seksualne wykorzystywanie dzieci opublikować jego raport końcowy na koniec 2017 r. Zauważyła, że "36 procent ocalałych z nadużyć, którzy się zgłosili, zgłosiło nadużycia w instytucjach katolickich" - mówi O'Brien.
"Wiele osób będzie krytykować mnie i w ogóle Kościół katolicki za sprzeciw wobec tej zmiany legislacyjnej. Będą starali się przedstawić Kościół jako obojętny na horror kryzysu nadużyć seksualnych w Kościele. Jest to niedokładne i niesprawiedliwe - mówi arcybiskup Perth. Bowiem "Kościół katolicki w całym kraju, a z pewnością tutaj w archidiecezji Perth i ogólnie w Australii Zachodniej, podjął wiele konstruktywnych kroków, aby zająć się tą straszną rzeczywistością w historii Kościoła".
Jego archidiecezja była pierwszą diecezją na świecie, która w 2015 r. uruchomiła Biuro ds. Bezpieczeństwa, a w ponad 105 parafiach pracuje ponad 250 przeszkolonych Safeguarding Officers - stwierdza kategorycznie. "Ci z Państwa, którzy mają dzieci lub młodzież w naszych szkołach, będą świadomi powagi, z jaką nasze lokalne szkoły, a także współpracujące z nimi Katolickie Biuro Edukacji, podchodzą do kwestii bezpieczeństwa dzieci" - mówi.
"Kapłani pozostaną do waszej dyspozycji".
Monsignor Timothy Costelloe kończy swój list potwierdzając "trzy rzeczy". Że jego "zaangażowanie w bezpieczeństwo i dobro naszych dzieci i młodzieży jest niezachwiane". Że "będziemy nadal odpowiadać z otwartością, współczuciem i wielkodusznością tym, którzy byli ofiarami, a obecnie przeżyli straszliwą zbrodnię i grzech wykorzystywania seksualnego przez osoby związane z Kościołem katolickim". "I po trzecie, aby nasi kapłani nadal oddawali się na waszą służbę, starając się jak najlepiej być żywymi znakami i skutecznymi nosicielami obecności Dobrego Pasterza wśród was".
"Pan wzywa nas do przeżywania tego poprzez naszą modlitwę za siebie nawzajem, nasze wsparcie dla siebie nawzajem, naszą zachętę i zrozumienie dla siebie nawzajem oraz poprzez naszą determinację, aby wykorzenić plagę nadużyć seksualnych z każdego z naszych środowisk katolickich. Razem możemy osiągnąć wielkie rzeczy dla Boga, dla ludu Bożego i dla naszego społeczeństwa. Nie zniechęcajmy się tymi, którzy dążą jedynie do zburzenia, krytyki i podważenia dobrych dzieł Kościoła" - podsumowuje.
Kilka dni temu rozmawialiśmy o pieczęci lub tajemnicy spowiedzi w Kościele oraz o nadużyciach wobec nieletnich we Francji. Musimy jeszcze omówić słowa premiera Francji, Jeana Castexa, skierowane do papieża oraz to, co Franciszek nazwał sakramentem przebaczenia podczas swojej niedawnej podróży apostolskiej na Słowację. To będzie inny dzień.
Listopad: miesiąc modlitw za zmarłych i zyskiwania odpustów
Miesiąc listopad jest miesiącem poświęconym modlitwie szczególnie za zmarłych. Stolica Apostolska ustaliła, że odpusty zupełne można zyskać przez cały miesiąc listopad.
Stolica Apostolska, podobnie jak to miało miejsce w ubiegłym roku z powodu pandemii, ustanowiła dekretem wydanym przez Penitencjarię Apostolską przedłużenie na cały miesiąc listopad odpustów zupełnych za wiernych zmarłych. Jak wiadomo, Kościół udziela odpustów tym, którzy w ciągu ośmiu dni po uroczystości Wszystkich Świętych odwiedzą cmentarze modląc się za zmarłych, a 2 listopada konkretnie nawiedzą kościół lub oratorium odmawiając Ojcze nasz i Credo.
Kardynał większy Penitencjarii, Mauro Piacenza, skomentował w wywiadzie, że jest to "bardzo serdeczna forma pobożności, która wyraża się poprzez uczestnictwo we Mszy św. i odwiedzanie cmentarzy" i dlatego, aby ludzie mogli rozcieńczyć swoje wizyty bez tworzenia tłumu, "postanowiono rozcieńczyć w czasie możliwość korzystania z odpustów, a więc przez cały miesiąc listopad będzie można nabyć to, co było zaplanowane na pierwsze 8 dni listopada".
"Penitencjaria Apostolska" - czytamy w dekrecie - "wysłuchawszy różnych próśb otrzymanych ostatnio od różnych Świętych Pasterzy Kościoła, ze względu na obecny stan pandemii, potwierdza i przedłuża na cały miesiąc listopad 2021 r. wszystkie korzyści duchowe przyznane już 22 października 2020 r. dekretem Prot. N. 791/20/I, którym z powodu pandemii Covid-19 przedłużono na cały miesiąc listopad 2020 r. odpusty zupełne dla wiernych zmarłych".
Dekret stwierdza również, że "z odnowionej hojności Kościoła wierni z pewnością będą czerpać pobożne intencje i duchowy wigor, aby kierować swoim życiem zgodnie z prawem ewangelicznym, w synowskiej komunii i oddaniu Najwyższemu Papieżowi, widzialnemu fundamentowi i Pasterzowi Kościoła katolickiego".
Według Katechizmu Kościoła Katolickiego, odpust to. "odpuszczenie przed Bogiem kary doczesnej za grzechy, już odpuszczone, co do winy, które wierny, chcąc i spełniając pewne warunki, uzyskuje przez pośrednictwo Kościoła, który jako administrator odkupienia rozdziela i stosuje z władzą skarb zadośćuczynienia Chrystusa i świętych.".
Bóg odpuszcza grzechy tym, którzy popełniwszy grzech, żałują za niego przez sakrament spowiedzi. Pozostaje jednak "zaległa odpowiedzialność" za skutki, jakie grzech spowodował dla tej samej osoby lub dla innych, a nawet dla całego społeczeństwa. Ta konsekwencja nazywana jest "karą doczesną" i jest długiem, który trwa i musi być spłacony albo w tym życiu, albo w czyśćcu.
To właśnie wtedy Kościół, jako administrator odkupienia, może udzielać odpustów, które mogą całkowicie lub częściowo (w zależności od tego, czy jest to odpust zupełny czy częściowy) usunąć tę karę doczesną za grzechy popełnione i wyznane do tego momentu.
Ameryka: wyzwania eucharystyczne poza "kontrowersją Bidena".
Katolicy w Stanach Zjednoczonych czekają na oświadczenie w sprawie Eucharystii, które może być odpowiedzią na obawy zgłaszane w ostatnich miesiącach. Ponadto biskupi promują "rewitalizację eucharystyczną", której kulminacją będzie zgromadzenie narodowe w 2024 roku.
29 Październik 2021 r.-Czas czytania: 2minuty
Biskup Kevin Rhoades z diecezji Fort Wayne-South Bend w stanie Indiana jest człowiekiem zapracowanym. Jako przewodniczący Komisji Doktrynalnej Episkopatu USA nadzoruje przygotowanie jednego z najbardziej dyskutowanych i pilnie obserwowanych dokumentów ostatnich lat. Tytuł Tajemnica Eucharystii w życiu KościołaPrzewidywana na kilka tysięcy słów wypowiedź ma pomóc katolikom głębiej zrozumieć Eucharystię i jej znaczenie dla ich wiary. Projekt tekstu nie został jeszcze opublikowany.
Oświadczenie, które zostanie poddane głosowaniu na listopadowym spotkaniu biskupów amerykańskich w Baltimore, powstało z dwóch odrębnych obaw. Pierwszym było badanie Pew z 2019 roku, które sugerowało, że 70 % amerykańskich katolików nie rozumie nauczania Kościoła, że Eucharystia jest Ciałem i Krwią Chrystusa. Podczas gdy sformułowanie ankiety zostało zakwestionowane, biskupi byli zaniepokojeni odkryciem i zaczęli planować "rewitalizację eucharystyczną" w celu odpowiedzi.
Następnie, w 2020 roku, Joe Biden został prezydentem i powstała kontrowersja dotycząca dopuszczalności przyjmowania Komunii przez katolików pełniących funkcje publiczne, jeśli nie popierają oni nauczania Kościoła na temat aborcji.
Pięćdziesiąt lat po zalegalizowaniu aborcji w całym kraju, Stany Zjednoczone pozostają głęboko podzielone w tej kwestii. Porzucenie przez prezydenta Bidena jego wcześniejszego stanowiska ograniczającego finansowanie aborcji przez rząd, a także jego retoryka podczas kampanii w 2020 r., spowodowały wśród niektórych biskupów duży niepokój związany z jego wyborem, co doprowadziło do propozycji wydania oświadczenia dotyczącego "spójności eucharystycznej".
Joe Biden został prezydentem i powstała kontrowersja dotycząca dopuszczalności przyjmowania komunii przez katolików pełniących funkcje publiczne, jeśli nie popierają oni nauczania Kościoła na temat aborcji.
Greg Erlandson
Ale wbrew życzeniom niektórych, przygotowywane obecnie oświadczenie nie jest przedstawiane jako dokument anty-Bidenowski. Zamiast tego, jest on przedstawiany jako "platforma startowa" dla trzyletniej kampanii o nazwie Rewitalizacja eucharystyczna.
Według biskupa Rhoadesa, oświadczenie będzie koncentrować się na "Eucharystia jako nasz największy skarb". i podkreśli, co katolicy powinni robić, gdy już zrozumieją Eucharystię.
Nie wiadomo, czy rozpatrywanie oświadczenia w listopadzie doprowadzi do kolejnej debaty, ale wiadomo, że biskupi amerykańscy pozostają głęboko zaniepokojeni tym, jak ich ludzie byli katechizowani w zakresie "źródło i szczyt". życia katolickiego.
8 czerwca 1978 roku rosyjski noblista Aleksandr Sołżenicyn wygłosił na Uniwersytecie Harvarda pamiętne przemówienie, w którym potępił pewne problemy cywilizacji zachodniej, które od tego czasu tylko się pogłębiły.
28 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 4minuty
Z odwagą i moralnym prestiżem, jaki wiązał się ze statusem dysydenta i ofiary Związku Radzieckiego, opisał cechy tzw. wolnego świata, które należało naprawić, aby nie popadł on w niepowstrzymaną dekadencję. Ponad czterdzieści lat po wypowiedzeniu tych słów zdumiewa jasność i trafność jego analizy.
Po otrzymaniu w 1970 roku literackiej Nagrody Nobla, Uniwersytet Harvarda zaprosił rosyjskiego dysydenta Aleksandra Sołżenicyna do wygłoszenia 8 czerwca 1978 roku wykładu inauguracyjnego na tej starożytnej i znamienitej amerykańskiej uczelni. Korzystając z motta Harvardu ("Veritas"), słynny pisarz pozwolił sobie na wypowiedzenie kilku prawd do tej wybranej publiczności.
Aleksander Sołżenicyn
Zaczął od opowiedzenia o podziale ówczesnego świata na części. Do dwóch wojujących światów zimnej wojny, spolaryzowanych wokół Stanów Zjednoczonych Ameryki i ZSRR, dodał kraje tzw. Trzeciego Świata i zapewne kolejne światy. I zacytował Biblię mówiącą, że królestwo podzielone przeciwko sobie nie może się ostać oraz przestrzegającą przed przekonaniem o inherentnej wyższości Zachodu nad innymi cywilizacjami.
Korzystając z faktu, że zwracał się do zachodniej publiczności, Sołżenicyn przełamał pewne aspekty ówczesnego Zachodu, które moim zdaniem pogorszyły się do obecnego stanu dekadencji. Pierwszym z nich byłby upadek odwagi co przejawiało się w ogólnym tchórzostwie społeczeństwa, czyniąc nieelastyczność wobec słabych rządów lub skompromitowanych prądów, niezdolnych do zaoferowania jakiegokolwiek oporu, kompatybilną z milczeniem i paraliżem w obliczu potężnych rządów i sił zagrażających lub terrorystycznych.
Drugim aspektem byłby ponadprzeciętnie dobre samopoczucie oraz chęć posiadania coraz większej ilości rzeczy i wyższego poziomu życia, co paradoksalnie wytwarza u wielu ludzi Zachodu stany lękowe i depresyjne. Klimat napiętej i aktywnej rywalizacji dominuje nad całym ludzkim myśleniem i nie otwiera żadnej drogi do swobodnego rozwoju duchowego. Kto w takim środowisku ryzykowałby swoje wygodne życie w obronie dobra wspólnego, gdyby trzeba było bronić bezpieczeństwa własnego narodu?
Inną cechą zachodniego sposobu życia byłoby to, co rosyjski myśliciel nazywa życie "legalistyczne". Granice przyzwoitości i praw człowieka są określone w systemie praw o bardzo szerokich granicach. Prawo jest wykorzystywane, interpretowane i manipulowane z wielką wprawą. Ważne jest, aby być objętym prawem, a drugorzędne jest to, czy rzeczywiście ktoś ma rację, czy to co robi jest dobre lub sprawiedliwe. Sołżenicyn stwierdza, że życie w reżimie komunistycznym bez obiektywnych ram prawnych jest straszne, ale tak samo jak życie w społeczeństwie, w którym nie ma innej skali niż prawna.
Orientacja na wolność w krajach zachodnich okazała się z kolei błędna. Naszym społeczeństwom pozostało niewiele środków obrony przed otchłanią ludzkiej dekadencji. Wszystkie krzywdy moralne są traktowane jako integralna część wolności. Wolność stała się stronnicza wobec zła.
W innym miejscu swojego wystąpienia Sołżenicyn mówił też klarownie o orientacji prasy i mediów w ogóle: jaką odpowiedzialność ma dziennikarz prasowy wobec swoich czytelników i wobec historii? Opadanie z sił i powierzchowność to choroba psychiczna XX wieku, a to uniemożliwia pogłębioną analizę problemów.
Bez cenzury na Zachodzie modne trendy w myśleniu i idee są oddzielone od niemodnych, te ostatnie mają małe szanse na odbicie się w gazetach czy książkach, a nawet na usłyszenie na naszych uniwersytetach. Te aspekty mają ogromny wpływ na ważne aspekty życia narodu, takie jak edukacja, zarówno elementarna, jak i zaawansowana w sztuce i humanistyce.
Musimy się wznieść do nowej wizji, nowego standardu życia. Jest to nic innego jak wspinaczka na kolejny etap antropologiczny. Nikt na całym świecie nie ma wyjścia poza jedną drogą: w górę.
Santiago Leyra Curiá
Jednocześnie wielu ludzi żyjących na Zachodzie jest niezadowolonych z własnego społeczeństwa i skłania się ku socjalizmowi, który jest fałszywą i niebezpieczną alternatywą. Socjalizm bowiem, przekonuje Sołżenicyn, prowadzi do całkowitego zniszczenia ludzkiego ducha i zrównania ludzkości w śmierci. Ale nawet dzisiejsze społeczeństwo zachodnie nie jest dobrym wzorem dla nikogo. Osobowość ludzka na Zachodzie została znacznie osłabiona, podczas gdy trudy poniesione na Wschodzie wytworzyły silniejsze osobowości.
Największym problemem Zachodu jest utrata woli, objaw społeczeństwa, które osiągnęło kres swojego rozwoju. Źródło tej dekadencji leży w antropocentryzmie, w zapomnieniu o człowieku jako stworzeniu Bożym, podstawie wszelkich praw człowieka. Na tym polega wspólne pokrewieństwo materializmu marksistowskiego i materializmu zachodniego.
Na tym złowieszczym tle, które ponad czterdzieści lat później okazało się wyjątkowo jasne i trafne, zakończenie przemówienia Sołżenicyna na Uniwersytecie Harvarda oferuje rozwiązanie naszych problemów, rozpalenie naszego duchowego ognia. Musimy wznieść się do nowej wizji, nowego poziomu życia, gdzie nasza fizyczna natura nie będzie anatemowana jak w średniowieczu, ani nasza duchowa istota deptana jak w epoce nowoczesnej. Jest to nic innego, jak przejście do kolejnego etapu antropologicznego. Nikt na całym świecie nie ma innego wyjścia jak tylko w górę.
Osoby i organizacje bezdomne ujawniają przeszkody w wychodzeniu z bezdomności
29. edycja Kampanii na Rzecz Bezdomności skupiła się na wielu barierach, z jakimi spotykają się osoby bezdomne w wychodzeniu z bezdomności i dostępie do pomocy społecznej.
Wraz z nadejściem listopada i zimnej pogody po raz kolejny staje nam przed oczami straszna sytuacja osób bezdomnych. W tym roku, pod hasłem "Nie ma wyjścia? Zagubieni w systemie ochrony socjalnej, który nie chroni".Stowarzyszenia i służby zaangażowane w Dzień Ludzi Bezdomnych w Madrycie, który jest koordynowany przez Sieć FACIAM, zebrały się, aby publicznie przedstawić Kampanię na rzecz Ludzi Bezdomnych 2021.
Około 40 000 osób w Hiszpanii nie ma domu do zamieszkania. Do tego należy dodać 2.500.000 osób w sytuacji skrajnie trudnej, które istnieją dziś w naszym kraju w wyniku skutków kryzysu.
Na konferencji prasowej, którą Caritas zwołał w Madrycie, aby potępić tę sytuację, liczono na świadectwa Carlosa, który z dobrej sytuacji ekonomicznej przeszedł do życia w swoim samochodzie, czy Maríi Jesús, bezdomnej kobiety, która trafiła do schroniska po udarze, po latach życia na ulicach i w schroniskach.
Oprócz niepewności i bezsensu bezdomności, w życiu tych osób pojawiają się inne przeszkody, takie jak trudności w dostępie do systemu opieki zdrowotnej, zatrudnienia lub godziwych warunków mieszkaniowych, czy też bariery administracyjne utrudniające uregulowanie ich sytuacji lub dostęp do dochodu gwarantowanego lub innych usług społecznych. Stąd hasło i obraz tegorocznej kampanii, który przedstawia osobę w pozornie ślepym labiryncie.
Ich postulaty: Skuteczna polityka i empatia społeczna
Organizacje i osoby doświadczające bezdomności podkreślają potrzebę uwidocznienia bezdomności i zwrócenia uwagi na bariery, jakie napotykają, aby wyjść z tej sytuacji wykluczenia społecznego. Potępiają również fakt, że obecny system ochrony socjalnej jest niewystarczający. W tym sensie, jak zauważył Enrique Domínguez, szef Kampanii na rzecz Bezdomności w Cáritas Española, "ponad 700 000 osób, którym towarzyszy Cáritas, nie ma pieniędzy na opłacenie mieszkania lub zaopatrzenia, a 20% rodzin, którym udzielono pomocy, zostało zmuszonych do zmiany miejsca zamieszkania". Z tego powodu zaapelował o "wzmocnienie polityk publicznych, które są adekwatne i skoncentrowane na osobach najbardziej narażonych", aby zaradzić tej sytuacji.
Podobnie zarówno organizacje, jak i osoby, które znalazły się w tej sytuacji, proszą po raz kolejny, aby obywatele, oprócz znajomości rzeczywistości osób bezdomnych, okazali z nimi solidarność i empatię oraz przyłączyli się do ich głosów, aby domagać się sprawiedliwości i budować społeczeństwo, w którym wszyscy ludzie się liczą.
Wśród działań opracowanych na ten dzień, który w Kościele hiszpańskim obchodzony jest 31 października, rano 28. bezdomni, w towarzystwie wielu organizacji, zebrali się w marszu z Plaza de Callao do Puerta del Sol w Madrycie, gdzie zebrali się na odczytanie manifestu.#DigamosBasta #NadieSinHogar #SinHogarSalida śledzić rozwój tego dnia.
Obraz przedstawiający Matkę Boską z Dzieciątkiem i siedmioma archaniołami znajduje się w absydzie prezbiterium kościoła św. Santa Maria degli Angeli e dei Martiri. Obraz ma marmurową ramę z innymi aniołami i napis, który tłumaczy się jako "To, co było bożkiem, jest teraz świątynią Dziewicy". Autorem jest papież Pius. Uciekajcie, diabły!".
Johannes Grohe-28 grudnia 2021 r.-Czas czytania: < 1minuta
Hiszpańscy zakonnicy i zakonnice wybiorą swoje nowe prezydium.
Na stronie Hiszpańska Konferencja Zakonników (CONFER) w przyszłym tygodniu odbędzie się 27. walne zgromadzenie, na którym zostanie wybrany nowy prezes i wiceprezes.
SPanie, czego chcesz od nas dzisiaj? Z tym pytaniem jako hasłem przewodnim przełożeni różnych instytutów zakonnych należących do CONFER spotkają się 3, 4 i 5 listopada w Madrycie na swoim 27. zgromadzeniu generalnym.
CONFER wyraża nadzieję, że to spotkanie będzie okazją do refleksji i wspólnego poszukiwania misji życia zakonnego dzisiaj, zwłaszcza po najtrudniejszych chwilach pandemii CIVID, która poważnie dotknęła wiele zakonów, zarówno przez śmierć lub chorobę ich członków, jak i w wielu formach ich wsparcia.
Te dni będą łączyć wykłady, dialog w Zgromadzeniu i w małych grupach oraz przestrzenie do modlitwy i świętowania.
José Rodríguez Carballo (sekretarz CIVCSVA), który wygłosi wykład na temat synodalności, a także będzie przewodniczył Eucharystii na zakończenie.
Jednym z ważnych punktów tego Zgromadzenia będzie wybór nowej Prezydencji składającej się z Prezydenta i Wiceprezydenta, jak również odnowienie kilku wybranych członków Rady Generalnej: 1 kobiety i 3 mężczyzn. Ponadto podczas Zgromadzenia omówiony zostanie Projekt Wzmocnienia Instytucjonalnego CONFER, czyli rzeczywistość, która rozpoczęła się w ubiegłym roku.
Dialog uczonego w Piśmie, który pyta Jezusa, które jest największym przykazaniem, zarówno u Marka, jak i Mateusza, ma miejsce po sporze z faryzeuszami i Herodianami, którzy chcieli Go uwięzić. Ale tylko Marek odnotowuje zdumienie uczonego w Piśmie: "Jeden z uczonych w Piśmie, który podsłuchał dyskusję, podszedł do niego i widząc, jak dobrze im odpowiedział, zapytał go".. Zjednuje go mądrość Jezusa, prawda objawiona z jasnością i łagodnością tym, którzy chcą ją wystawić na próbę: Jezus zawsze stara się pozyskać swoich rozmówców dla dobra.
pyta: "Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań? W swojej odpowiedzi Jezus dokonuje rewolucji: przenosi przykazanie miłowania Boga ponad wszystko z Shema 'Isra'elktóre pobożny Izraelita powtarzał trzy razy dziennie, i łączy je z nakazem "Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego", Leviticus. Pytanie brzmiało, które z przykazań jest pierwsze, a odpowiedź brzmi: pierwsze... są dwa. Miłość do Boga na zawsze łączy się z miłością bliźniego. W Ewangelii Jana miłość Boga jest w tym, jak Jezus nas kocha i staje się miarą miłości braterskiej: "Jak ja was umiłowałem, miłujcie się wzajemnie".Kiedy kochamy się nawzajem prawdziwie i "do końca", tak jak On nas umiłował, uobecniamy Bożą miłość. Jezus unika w ten sposób ewentualnego spirytualistycznego błędu tych, którzy uważają, że wystarczy kochać Boga, ale nie kochać naszych braci i sióstr. "Kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi. Oto przykazanie, które otrzymaliśmy od Niego: kto miłuje Boga, niech miłuje także brata swego". (1 J 4:20-21). Sercem naszej wiary jest miłość Boga i bliźniego, zawsze zjednoczona. Sama miłość do Boga nie wystarczy. Miłość Boża zawsze pociąga nas ku naszym braciom i siostrom, a miłość do braci i sióstr sprawia, że odkrywamy wśród nas miłość Bożą: "Nikt nie widział Boga, ale jeśli miłujemy się wzajemnie, Bóg pozostaje w nas i Jego miłość osiąga w nas swoją doskonałość". (1 J 4, 12).
Słowa Księgi Kapłańskiej, które Jezus przeformułował, zawierają trzecie przykazanie związane z dwoma pierwszymi: miłość własną. "Miłość własna jest podstawową zasadą moralności". (Katechizm Kościoła Katolickiego, n. 2264). Trzeba kochać to, jak Bóg nas stworzył, kochać nasz sposób bycia, naszą wyjątkowość i szanować ją u innych. Mieć poczucie własnej wartości i wierzyć w misję, którą każdy z nas otrzymał od Boga, gdy został pomyślany i umieszczony na świecie. Tak więc kochając siebie i Boży plan wobec nas oraz drogę uświęcenia, którą Duch Święty działa w nas w sposób niepowtarzalny, będziemy mogli kochać innych w ich niepowtarzalności stworzenia i uświęcenia, gdzie Duch Święty nigdy się nie powtarza.
Homilia na czytania z 31. niedzieli miesiąca
Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.
Zapał misyjny młodej Pauliny Jaricot, która wkrótce miała zostać błogosławioną
Choć dla całego Kościoła dopiero co zakończyły się obchody 95 Światowego Dnia Misyjnego, to już patrzymy w przyszłość na nadchodzący rok, w którym obchodzonych będzie kilka rocznic związanych z misyjnym światem.
Przede wszystkim 400-lecie Kongregacji Propaganda Fide, której powstanie wywodzi się od papieża Grzegorza XV 22 czerwca 1622 r. Ale szczęśliwym zbiegiem okoliczności będziemy też obchodzić 200. rocznicę założenia pierwszego dzieła misyjnego, nazwanego "dla szerzenia wiary" i założonego jako Stowarzyszenie 3 maja 1822 r. z inicjatywy młodej kobiety z Lyonu, Pauline Marie Jaricot. Sto lat później papież Pius XI ogłosił ją "dziełem papieskim".
Po prześladowaniach
Zapał misyjny młodego Lyonnaise narodził się w kontekście Kościoła wychodzącego z surowych prześladowań Rewolucji Francuskiej. Po dobrze prowadzonym życiu, w 1816 roku Paulina złożyła ślub czystości i wybrała nabożeństwo do Eucharystii jako motywację swojego życia oraz jako zadośćuczynienie za przestępstwa popełnione przeciwko Najświętszemu Sercu Jezusa.
Dziewięć młodych pracownic fabryki początkowo zgromadziło się wokół niej i jako pierwsze działanie podjęło się znalezienia dziesięciu innych osób, które będą się modlić i ofiarować jeden grosz tygodniowo na rzecz misji. Projekt ten rozpalił wiele serc i szybko się rozprzestrzenił.
Duch, w jakim Paulini animowali ten projekt, oznaczał, że jednocześnie zanosząc ziarno ewangelizacji na "odległe" ziemie, promowano możliwości ewangelizacji ludzi "bliskich".
Żywy Różaniec
Pasjonując się szerzeniem Królestwa Bożego, była głęboko przekonana, że praca misyjna nie czerpie swojej skuteczności z zasobów ludzkich, ale wyłącznie z Boga. W 1826 roku założyła ruch "Żywego Różańca": grupy osób, którym co miesiąc, po Eucharystii, powierza się Tajemnicę Różańca, aby modliły się za misje. Jego życie było naznaczone krzyżem, a ostatni okres życia spędził w absolutnym ubóstwie.
Z tego pierwszego ziarna zrodziły się więc słynne Dzieła, które dziś są uznawane za siłę napędową formacji i animacji misyjnej na całym świecie, które poprzez modlitwę i ofiarę przyczyniają się do szerzenia Słowa Bożego, Adoracji Eucharystycznej i Różańca misyjnego, zwłaszcza na tych terenach, do których często trudno dotrzeć, także z powodu niewykonalności materialnej lub braku ochrzczonych. Praktycznie chodzi o te tereny misyjne, które są pod jurysdykcją Kongregacji Rozkrzewiania Wiary, do których corocznego wspierania, także finansowego, powołany jest każdy Kościół lokalny.
Beatyfikacja
Również w przyszłym roku, 22 maja 2022 r., w Lyonie zostanie beatyfikowana Pauline Jaricot. Została ogłoszona Czcigodną przez Jana XXIII 25 lutego 1963 roku. Cud rozpoznany za jej wstawiennictwem dotyczył uzdrowienia małej Mayline, która padła ofiarą zamartwicy w 2012 roku, mając zaledwie trzy i pół roku.
Po kilku tygodniach w śpiączce i z rokowaniami uznanymi za nieodwracalne przez lekarzy, którzy chcieli również odłączyć podtrzymywanie życia, Mayline zaczęła wykazywać oznaki poprawy, aż do całkowitego wyleczenia. Zostało to uznane za "niewytłumaczalne" przez oceniającą ją komisję lekarską.
Jednak gdy była w śpiączce, dwa tygodnie po wypadku, rodzice szkoły, do której uczęszczała Mayline, postanowili odmówić nowennę do czcigodnej Pauliny Jaricot wraz z ówczesnym arcybiskupem diecezji lyońskiej, która w tym czasie obchodziła 150. rocznicę urodzin młodej misjonarki.
Wraz z zatwierdzeniem w Hiszpanii nowej ustawy regulującej eutanazję, ponownie nabiera ogromnego znaczenia podstawowe prawo gwarantujące wolność religijną jednostek: sprzeciw sumienia.
Ustawa regulująca eutanazję, zatwierdzona przez obecną większość parlamentarną kilka miesięcy temu, która zmienia ustawę organiczną 10/1995 z 23 listopada, kodeks karny, w celu dekryminalizacji wszystkich zachowań eutanatycznych w przypadkach i warunkach określonych przez nową ustawę, weszła w życie 25 czerwca. Podobnie Ministerstwo Zdrowia i wspólnoty autonomiczne zatwierdziły Podręcznik dobrych praktyk w zakresie eutanazji na Międzyterytorialnej Radzie Narodowego Systemu Zdrowia.
Niedawno przyjęta ustawa po raz pierwszy legalizuje w Hiszpanii eutanazję czynną, czyli taką, która jest bezpośrednią konsekwencją działania osoby trzeciej. Tym samym staje się siódmym krajem na świecie, który to uczynił, po Holandii, Belgii, Luksemburgu, Kanadzie, Kolumbii (poprzez Trybunał Konstytucyjny), Nowej Zelandii i niektórych stanach Australii.
Nowa ustawa wprowadza "pomoc w umieraniu świadczenie"Można ją wytworzyć na dwa różne sposoby: albo poprzez bezpośrednie podanie pacjentowi substancji przez pracownika służby zdrowia, albo poprzez przepisanie lub dostarczenie substancji, tak aby pacjent mógł ją samodzielnie zaaplikować, w celu spowodowania własnej śmierci, co jest rodzajem wspomaganego samobójstwa, choć rozporządzenie nie wymienia go w tych kategoriach.
Omnes rozmawiał z Federico de Montalvo Jaaskelainen, profesorem prawa w Comillas Icade i przewodniczącym hiszpańskiego Komitetu Bioetyki, organu doradczego rządowych ministerstw zdrowia i nauki. A wywiad Rafała Górnika i które w całości można przeczytać na naszej stronie internetowej www.omnesmag.com.
W tej rozmowie de Montalvo zwraca uwagę, że nie ma prawa do śmierci opartego na godności, ale jest prawo do nie cierpienia. Spójna byłaby ustawa o końcu życia, gwarantująca to prawo do niecierpienia, które wywodzi się z artykułu 15 Konstytucji Hiszpanii, kiedy to stwierdza się, że "...prawo do śmierci nie opiera się na godności...".każdy ma prawo do życia oraz do fizycznej i moralnej integralności i w żadnym wypadku nie może być poddany torturom ani nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu albo karaniu".ale że wybrano najbardziej skrajną alternatywę zakończenia życia. Że medycyna nie odpowiada na kryteria, których w danym momencie chce społeczeństwo, jak to miało miejsce w reżimach narodowo-socjalistycznych i komunistycznych, ale że musi łączyć interesy społeczeństwa i wartości, których antropologicznie i historycznie broni.
"Każdy człowiek ma prawo do życia oraz do fizycznej i moralnej integralności i w żadnym wypadku nie może być poddany torturom ani nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu albo karaniu.
Artykuł 15 konstytucji hiszpańskiej
Podobnie profesor uważa, że rozwiązanie problemu końca życia obejmuje alternatywy dla eutanazji: opiekę paliatywną lub jakąkolwiek formę sedacji. Broni też instytucjonalnego sprzeciwu sumienia i argumentuje za nim.
Nie ma prawa do śmierci
Jedną z kwestii, na którą zwrócił uwagę przewodniczący hiszpańskiego Komitetu Bioetycznego, a która posłużyła nam za przesłankę do poruszenia tego tematu, jest fakt, że w Hiszpanii ustawa o eutanazji miała być procedowana w formie projektu, co oznaczałoby, że mogła być zatwierdzona bez udziału jakiegokolwiek organu konsultacyjnego, takiego jak Generalna Rada Sądownictwa, Rada Prokuratury, Rada Państwa.... I nawet nie komisja bioetyczna, kiedy w całej Europie, kiedy rozważano ustawę, a przynajmniej rozważano debatę na temat eutanazji, jest raport narodowej komisji bioetycznej. Jest w Portugalii, we Włoszech, w Wielkiej Brytanii, we Francji, w Szwecji, w Austrii, w Niemczech?
Głównie z tego powodu komisja opracowała sprawozdanie dotyczące procedury parlamentarnej w zakresie regulacji eutanazji. Sprawozdanie, które można streścić w trzech myślach: po pierwsze, Komitet stwierdza w nim, że nie ma prawa do śmierci. Jest to sprzeczność sama w sobie. I faktycznie, "przesłanki, na których opiera się prawo są sprzeczne"mówi de Montalvo. Sprzeczne, bo oparte na godności, a następnie ograniczone do pewnych osób - tak jakby godni byli tylko przewlekle i terminalnie chorzy. "Jeśli prawodawstwo opiera się na prawie do godnej śmierci, to należy je uznać w odniesieniu do wszystkich jednostek, ponieważ wszyscy jesteśmy godni. Była to więc sprzeczność sama w sobie. Dlatego powiedzieliśmy, że nie ma prawa do śmierci opartego na godności. Bo to by oznaczało, że każdy obywatel mógłby poprosić państwo o zakończenie swojego życia. W ten sposób państwo traci swoją zasadniczą funkcję gwarantowania życia i staje się wykonawcą prawa do śmierci." - dodaje.
"Nie ma prawa do śmierci opartego na godności. Bo to by oznaczało, że każdy obywatel może poprosić państwo o zakończenie swojego życia.
Federico de Montalvo JaaskelainenPrzewodniczący Hiszpańskiego Komitetu Bioetycznego
Po drugie, komisja podniosła w sprawozdaniu wadę w obsłudze ustawy. Bo opierała się na domniemanej wolności, gdy w rzeczywistości osoba prosząca o eutanazję tak naprawdę nie prosi o śmierć. Pacjent przyjmuje śmierć jako jedyny sposób zakończenia swojego cierpienia. To, czego osoba naprawdę pragnie, to nie cierpieć, sprawić, by cierpienie, które przeżywa, minęło. A do rozwiązania prawa do nie cierpienia w Hiszpanii brakuje jeszcze pełnego rozwoju alternatywnych rozwiązań.
Wreszcie w przedmiotowym sprawozdaniu proponuje się, aby zamiast rozwiązania prawnego, które proponuje ustawa, zbadać rozwiązania medyczne. Należy również poszukiwać rozwiązań medycznych w przypadku przewlekłości, czyli również w sytuacjach przewlekłych, nieterminowych pacjentów, gdzie istnieje możliwość zastosowania sedacji paliatywnej.
Pablo Requena, profesor teologii moralnej i bioetyki oraz watykański delegat do Światowego Stowarzyszenia Lekarzy, twierdzi, że eutanazja nie powinna być częścią medycyny właśnie dlatego, że jest sprzeczna z jej celem, metodami i praktyką. "Byłby to sposób na wymuszenie cofnięcia postaci lekarza do epoki medycyny przednaukowej, kiedy to lekarz mógł leczyć choroby lub powodować śmierć.".
Prawo podstawowe
Obecna sytuacja legislacyjna przedstawia się pod tym względem szczególnie i niezbyt optymistycznie. "To prawda, że eutanazja"de Montalvo zapewnił Omnes, ".jest środkiem skrajnym lub bardzo wyjątkowym. Nawet dla tych, którzy są jej zwolennikami. Co nie wydaje się zbyt kongruentne, to uchwalenie ustawy o takim działaniu. Ustawa o eutanazji nie jest ustawą o końcu życia, jest ustawą o eutanazji. Nie zajmuje się końcem życia, zajmuje się najbardziej skrajną alternatywą u schyłku życia.".
W tym kontekście pojawia się zatem prawo podstawowe: sprzeciw sumienia. Jest to prawo, które nie leży w rękach ustawodawcy. To, co jest w ich rękach, to decyzja o sposobie jej wykonywania. Nowa ustawa uznaje ją w art. 16, stwierdzając, że "...sprzeciw sumienia jest prawem, które nie leży w rękach ustawodawcy.pracownicy służby zdrowia bezpośrednio zaangażowani w świadczenie pomocy w umieraniu mogą korzystać z prawa do sprzeciwu sumienia.".
Ogólnie rzecz biorąc, sprzeciw sumienia jest rozumiany jako postawa osoby, która odmawia wykonania rozkazu władzy lub mandatu prawnego, powołując się na istnienie w swoim wnętrzu sprzeczności między powinnością moralną a obowiązkiem prawnym, ze względu na przepis, który uniemożliwia jej podjęcie nakazanego zachowania. Idąc tym tropem, Rafael Navarro-Valls, profesor prawa i wiceprezes Królewskiej Akademii Orzecznictwa i Legislacji Hiszpanii, zwraca uwagę, że "sprzeciw sumienia jest ćwiczeniem z zakresu zdrowia i dojrzałości demokratycznej".
Sprzeciw sumienia dąży zatem do zwolnienia osoby sprzeciwiającej się z określonego obowiązku prawnego, ponieważ przestrzeganie tego obowiązku jest sprzeczne z jej własnym sumieniem. Nie można powiedzieć, że jest ona skierowana albo przeciwko zbiorowi normatywnemu, albo przeciwko określonym instytucjom prawnym, co skutkowałoby innymi rodzajami kryminalizacji, jak np. opór czy nieposłuszeństwo obywatelskie. Chodzi zatem o aktywne lub zaniechanie zachowania wobec obligatoryjnego charakteru normy dla samego sprzeciwiającego się.
Sprzeciw sumienia jest szczególnie godny uwagi i aktualny, gdy odnosi się do dziedziny medycyny, gdyż rozumiany jest jako odmowa wykonania przez pracownika służby zdrowia, ze względów etycznych i religijnych, pewnych czynności, które są nakazane lub tolerowane przez władzę; a takie stanowisko wyraża postawę o wielkiej godności etycznej, gdy powody podane przez lekarza są poważne, szczere i niezmienne oraz odnoszą się do poważnych i fundamentalnych kwestii, jak mówi art. 18 Europejskiego Przewodnika Etyki Medycznej oraz art. 32 hiszpańskiego Kodeksu Etyki Medycznej i Deontologii: "...".Uznanie sprzeciwu sumienia lekarzy jest podstawowym warunkiem zagwarantowania wolności i niezależności ich praktyki zawodowej.".
De Montalvo jest zdecydowanym zwolennikiem sprzeciwu sumienia, a także broni sprzeciwu sumienia ze strony instytucji lub organizacji jako całości. W tej samej rozmowie z Omnesem stwierdza, że "...sprzeciw sumienia nie jest sprawą oczywistą.Sprzeciw sumienia jest gwarancją, wyrazem wolności religijnej, a sama Konstytucja uznaje wolność religijną we wspólnotach (mówi o tym wprost), więc skoro sprzeciw sumienia jest wolnością religijną, a wolność religijna dotyczy nie tylko jednostek, ale także organizacji i wspólnot, to dlaczego nie dopuszcza się instytucjonalnego sprzeciwu sumienia?".
"Uznanie sprzeciwu sumienia lekarzy jest podstawowym warunkiem zagwarantowania wolności i niezależności ich praktyki zawodowej".
Artykuł 32 Hiszpański Kodeks Etyki Lekarskiej i Deontologii
W nowej ustawie odmowa instytucjonalnego sprzeciwu sumienia jest milcząco implikowana, ponieważ ustawa stwierdza, że sprzeciw sumienia będzie miał charakter indywidualny, gdy deklaruje w paragrafie f) z art. 3 w sprawie Definicjeże "sprzeciw sumienia wobec świadczeń zdrowotnych to indywidualne prawo pracowników służby zdrowia do nieuczestniczenia w tych potrzebach zdrowotnych uregulowanych w niniejszej ustawie, które są niezgodne z ich własnymi przekonaniami.". Ustawa zatem nie wyklucza jej wprost, ale przyjmuje się, że w sposób dorozumiany, poprzez odniesienie do sfery indywidualnej, ją wyklucza. "Nie chodzi o to, że to jest dobre czy złe".mówi przewodnicząca Komisji Bioetycznej, ".Dlaczego osoby narodowości żydowskiej mają prawo do honoru, a firmy komercyjne do honoru, ale np. organizacja religijna nie ma prawa do sprzeciwu sumienia? To jest wolność religijna, a Konstytucja mówi o wspólnotach. Wydaje mi się, że jest to sprzeczność".
Ponadto osobom prawnym przysługują wszelkie prawa (cześć, prywatność), a nawet odpowiedzialność karna, gdyż zgodnie z art. 16 Konstytucji "...osoba prawna ma prawo do ponoszenia odpowiedzialności karnej".zagwarantowana jest wolność ideologiczna, religijna i wyznaniowa jednostek i wspólnot bez jakichkolwiek ograniczeń jej przejawów innych niż te, które są konieczne dla utrzymania porządku publicznego chronionego prawem.", a w ust. 2 stwierdza, że ".nikt nie może być zmuszony do zeznawania na temat swojej ideologii, religii lub przekonań.". Dlatego - mówi de Montalvo, "Czy teraz odmawiamy im sprzeciwu sumienia, który jest gwarancją prawa wyraźnie uznanego przez artykuł 16 Konstytucji? Nie sądzę, abyśmy potrzebowali więcej argumentów".
Wobec tej sytuacji warto kontynuować refleksję nad tymi zagadnieniami, nawet jeśli ma się wyrobione zdanie o ich moralności. Ponadto pracownicy służby zdrowia znajdują się na rozdrożu, które generuje konflikt w ich sferze osobistej, zawodowej i moralnej. Profesor Requena stwierdza, że priorytetem jest debata nad tymi kwestiami, eutanazją i sprzeciwem sumienia. "Byłem świadkiem poważnych, spokojnych i wzbogacających debat na spotkaniach Światowego Stowarzyszenia Medycznego. Dialogi, które bywają gorące, ale w których rozumowanie i argumentacja przeważyły nad ironicznym i lekceważącym komentarzem.".
"Droga św. Jakuba: spotkanie z Bogiem" to książka, za pomocą której ksiądz Javier Peño chce przybliżyć pielgrzymom, jak Droga św. Jakuba mówi do ciebie o Bogu.
AhTeraz możesz skorzystać z rabatu 20% na prenumeratę Raporty Rzymskie Premiummiędzynarodowa agencja informacyjna specjalizująca się w działalności papieża i Watykanu.
Grupa rowerzystów odpoczywa po przybyciu na Plac Świętego Piotra w Watykanie 21 października 2021 roku, po podróży z Pizy we Włoszech. Grupa przeszła szlak pielgrzymkowy Via Francigena, docierając do Rzymu jako miejsca docelowego.
Możliwości pracy w chmurze ułatwiają wiele zadań, zwłaszcza tych, które musimy wykonywać w organizacjach i zespołach. Przedstawiamy główne narzędzia, oraz kilka wskazówek.
Praca w chmurze może zapewnić Kościołowi znaczny wzrost wydajności. Na stronie "chmura obliczeniowa umożliwia użytkownikom bardziej efektywną komunikację, dzielenie się wiedzą, optymalną organizację oraz bardzo szybkie przechowywanie i odnajdywanie informacji.
Dziś Kościół, szkoły, delegatury, zgromadzenia, archiwa itp. mają do dyspozycji wszystko, od kompletnych usług w zakresie infrastruktury IT, takich jak Google Apps czy Microsoft 365, po aplikacje takie jak Dropbox, które stawiają na interaktywność, a przede wszystkim na wspólną pracę i informacje, jako zasadę efektywności.
Włączenie pracy w chmurze może prowadzić do znacznych oszczędności dzięki zastąpieniu wysokich kosztów infrastruktury (np. instalacja i utrzymanie sprzętu, zakup i aktualizacja oprogramowania, technicy itp.) zmiennymi kosztami abonamentu u dostawcy usług w chmurze. chmura obliczeniowa.
Oto kilka najbardziej przydatnych narzędzi:
1.- Google Apps. Wszechstronność Google Apps pozwala firmom i osobom prywatnym na komunikację, organizację i współpracę między użytkownikami z dowolnego miejsca lub urządzenia podłączonego do internetu. W jednym interfejsie można łatwo komunikować się z innymi członkami, poprzez e-mail, wiadomości, rozmowę telefoniczną lub wideokonferencję.
Kalendarz Google umożliwia współpracownikom udostępnianie i przeglądanie wzajemnych kalendarzy, co ułatwia planowanie i organizowanie zadań lub spotkań.
Google Docs, najpopularniejsza z tych aplikacji, to pakiet biurowy, w którym użytkownicy tworzą i pracują wspólnie, a w razie potrzeby także jednocześnie. Informacje są dostępne przez cały czas i mają kopie zapasowe w chmurze. Jest kompatybilny ze wszystkimi systemami operacyjnymi (PC, Mac i Linux) i formatami (doc, xls, ppt i pdf).
Dodatkowo poprzez Google Market Place możliwe jest włączenie bardzo przydatnych aplikacji, które są zintegrowane z kontem Google Apps, takich jak translatory, narzędzia księgowe i finansowe, menedżery klientów, projektów i dokumentów itp.
2.- Microsoft office 365 (Onedrive). Jest to najbardziej rozpoznawalne narzędzie do współpracy i produktywności we wszystkich dziedzinach. Zdecydowana większość diecezji w Hiszpanii używa go z kontem Office 365 "nonprofit".
Posiada również pocztę elektroniczną, kalendarz, kontakty itp. zarządzane z Microsoft Exchange Online. Do pracy zespołowej posiada wersje online pakietu Office (Word, Excel, PowerPoint i OneNote).
W przypadku komunikacji, w ramach Microsoft Teams dostępne są komunikatory, rozmowy, wideorozmowy czy konferencje. Microsoft SharePoint Online służy jako centrum udostępniania dokumentów i informacji między współpracownikami i innymi członkami naszego środowiska pracy, a także współpracy nad projektami i propozycjami w czasie rzeczywistym.
3.- Dropbox. Jest to aplikacja, w której użytkownik po założeniu konta przesyła pliki do wirtualnej "skrzynki", do której następnie ma dostęp z dowolnego urządzenia podłączonego do internetu. Mogą też udostępniać je innym, bez konieczności korzystania z zewnętrznych urządzeń pamięci masowej.
Dla firm istnieje wersja premium 1 Tb pamięci. Mimo ceny, dzisiejsze potrzeby związane z pracą (mobilność, korzystanie z różnych urządzeń itp.) czynią z Dropboxa bardzo przydatne narzędzie.
4.- Icloud firmy Apple. ICloud to usługa przechowywania w chmurze firmy Apple, dzięki której zdjęcia, pliki, notatki i inne treści są zawsze aktualne i dostępne w dowolnym miejscu i czasie. Można więc powiedzieć, że jest to odpowiednik Google Drive (z darmowym planem i opcjami płatności włącznie), ale w przeciwieństwie do tego ostatniego nie posiada aplikacji na Androida.
Na szczęście od kilku miesięcy usługa webowa iCloud.com obsługuje teraz telefony i tablety z systemem operacyjnym Google, dzięki czemu możemy teraz uzyskać dostęp do naszych plików z komputera lub urządzenia z systemem iOS i Android.
Ta spektakularna usługa Apple stała się w ostatnich latach jednym z głównych powodów, dla których wiele osób woli kupić iPhone'a, iPada lub Maca. Oferuje bardzo kompletną usługę, która pozwala na zrobienie wielu rzeczy i maksymalne wykorzystanie możliwości urządzeń. Jest to również dość praktyczne, dla życia osobistego lub zawodowego, więc nauka korzystania z niego może nawet pomóc w codziennych zadaniach, aby zoptymalizować wiele zadań, które wykonujesz i mieć większą wydajność.
David Shlomo Rosen: "Religia nie może stać się bytem politycznym".
Omnes przeprowadził wywiad z rabinem Davidem Rosenem, międzynarodowym dyrektorem ds. międzywyznaniowych w American Jewish Committee na temat dialogu międzywyznaniowego, pokoju i tożsamości religijnej.
Z tej okazji Omnes przeprowadził wywiad z rabinem Davidem Rosenem, byłym naczelnym rabinem Irlandii, międzynarodowym dyrektorem do spraw międzyreligijnych Amerykańskiego Komitetu Żydowskiego oraz dyrektorem Instytutu Heilbrunn do spraw Międzynarodowego Porozumienia Międzyreligijnego Amerykańskiego Komitetu Żydowskiego.
Niestrudzony orędownik dialogu międzyreligijnego i poszukiwania pokoju w Ziemi Świętej, David Rosen jest byłym przewodniczącym Międzynarodowego Żydowskiego Komitetu Konsultacji Międzyreligijnych i jednym z międzynarodowych przewodniczących Światowej Konferencji Religii dla Pokoju. W listopadzie 2005 roku papież Benedykt XVI mianował go Kawalerem Papieskiego Orderu Równouprawnienia św. Grzegorza Wielkiego za pracę na rzecz pojednania między katolikami i Żydami.
- Co oznacza dla Ciebie otrzymanie tego honorowego doktoratu razem z Kiko Argüello?
Honor nadany mi przez Uniwersytet Francisco de Vitoria jest dla mnie jeszcze większe, że mogę być związany z niezwykłym Kiko Arguello. Niewielu ludzi zostało obdarzonych tak wieloma talentami jak on.
Kiko został pobłogosławiony przez Stwórcę, a ruch, który stworzył, jest ich wspaniałym świadectwem. Dziś jest to jedna z najważniejszych katolickich rzeczywistości w promowaniu odnowionego braterstwa między Kościołem a narodem żydowskim.
- Czy uważa Pan, że istnieją dobre relacje między społecznością katolicką a społecznością żydowską?
Mogę powiedzieć, że związek nigdy nie był lepszy. Nie oznacza to jednak, że nie ma jeszcze wiele do zrobienia. Do pokonania jest jeszcze wiele niewiedzy i uprzedzeń.
- Bronisz roli przekonań religijnych w budowaniu społeczeństwa postępu i pokoju. Nie brakuje jednak głosów, że religie powinny powstrzymywać się od interwencji i wpływania na sferę społeczną czy polityczną. Co o tym sądzisz?
Istnieje głęboka różnica między "małżeństwem" religii i polityki, a odgrywaniem przez religię konstruktywnej roli w życiu politycznym. Kiedy religia staje się partyzanckim podmiotem politycznym lub zależnym od interesów politycznych, często kompromituje swoje wartości, a nawet staje się w rezultacie skorumpowana. Rzeczywiście, w imię religii dokonywano i nadal dokonuje się strasznych rzeczy.
Jednak nasze religie wzywają nas do życia według jasnych wartości i etyki. Mamy obowiązek dążyć do ich realizacji dla dobra społeczeństwa, a polityka jest w tym względzie niezbędnym narzędziem. Innymi słowy, religia nie może stać się sama w sobie podmiotem politycznym, ale musi angażować się w twórcze napięcie z polityką.
Istnieje głęboka różnica pomiędzy "małżeństwem" religii i polityki, a odgrywaniem przez religię konstruktywnej roli w życiu politycznym.
David Shlomo Rosen
- Czy w ostatnich latach propozycje dialogu międzyreligijnego i społecznego, takie jak te, których jest Pan zwolennikiem, cofają się, czy też idą do przodu?
W ostatnich dziesięcioleciach dialog i współpraca międzyreligijna rozwinęły się skokowo i możemy nawet mówić o złotym wieku zaangażowania międzyreligijnego. Wciąż jednak daleko jej do wpływu na życie większości ludzi.
- Jak na tę drogę dialogu wpływają wewnętrzne podziały w samych wspólnotach, czy to religijne, czy społeczne?
Można powiedzieć, że dziś podziały są bardziej wewnątrz religii, które na stronie wyznania. Bardziej otwartemu i ekspansywnemu podejściu z wnętrza naszych religii sprzeciwiają się ci, którzy obawiają się utraty własnej autentyczności. Jest to zrozumiałe, ale nie wolno nam skapitulować wobec takiego podejścia, które w ostatecznym rozrachunku umniejsza siłę i przesłanie naszych tradycji religijnych.
Jednocześnie musimy uważać, by nie pozwolić, by dialog międzyreligijny sprowadził nasze tożsamości religijne do najmniejszego wspólnego mianownika, ale byśmy angażowali się we wzajemne relacje właśnie w oparciu o autentyczność naszych własnych tożsamości religijnych.
Nie możemy pozwolić, aby dialog międzyreligijny sprowadził nasze tożsamości religijne do najmniejszego wspólnego mianownika.
David Shlomo Rosen
- Posiada Pan dogłębną wiedzę na temat Europy i Bliskiego Wschodu. Czy w przypadku konfliktu izraelsko-palestyńskiego wierzy Pan, że uda się osiągnąć trwałe porozumienie pokojowe, czy też jest to "sprawa beznadziejna"? Jakie przesłanki są niezbędne do osiągnięcia postępu w pacyfikacji tej ziemi?
Ludzie religijni nie wierzą w "beznadziejne przypadki". Ludzie prawdziwie religijni zawsze mają nadzieję, bo Boże miłosierdzie jest bezgraniczne i zawsze są nowe możliwości.
Uważam, że "Porozumienia Abrahamowe", które Izrael podpisał ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, Bahrajnem, Marokiem i Sudanem, oferują nowy horyzont. Nawet jeśli Palestyńczycy czują, że są obecnie pozostawieni w tyle, wierzę, że posłużą one również do budowania nowych mostów między Izraelczykami i Palestyńczykami.
Uważam, że pokój wśród tych ostatnich zależy obecnie od ram regionalnych, co pod wieloma względami jest dziś bardziej możliwe niż kiedykolwiek wcześniej.
Co się dzieje z uczniami, którzy nie wybierają przedmiotu Religia?
Jednym z aspektów, które nie są jeszcze określone w LOMLOE, jest to, jaki przedmiot zajmie czas z przedmiotu Religia dla tych, którzy nie wybiorą edukacji religijnej.
Javier Segura-25 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 3minuty
Jednym z aspektów, który zawsze jest powodem do dyskusji w procesie przetwarzania prawa oświatowego, jest ten, który dotyczy zajęć z religii, a konkretnie zajęć prowadzonych przez uczniów, którzy nie wybierają tego przedmiotu. W związku z tym poznajemy szczegóły dekretów królewskich, w których wyszczególniono LOMLOE i które dają nam wskazówki, dokąd zmierza ministerstwo Pilar Alegría.
W LOE rządu Zapatero uczniowie, którzy nie zdawali przedmiotu Religia mieli Środki Uwagi Edukacyjnej (MAE). Ta formuła nie sprawdziła się, gdyż w rzeczywistości była to pusta przestrzeń edukacyjna bez jakichkolwiek treści programowych. I nawet w wyższych klasach, w Bachillerato, efekt końcowy był taki, że uczniowie, którzy nie wybrali Religii, wracali do domu godzinę wcześniej lub wchodzili do szkoły godzinę później, bo dyrekcje, żeby nie mieć uczniów w szkole, którzy nic nie robią, tak organizowały rozkłady zajęć. Była to kompletna klęska, która skończyła się osłabieniem przedmiotu Religia i była szkodliwa dla całego systemu edukacji.
Następna ustawa, LOMCE ministra Werta, stworzyła dla tych uczniów przedmiot "Wartości", który miał treści programowe. Rozporządzenie, które bez wątpienia funkcjonuje całkiem dobrze, ale które od początku było odrzucane przez pana Sáncheza i jego ówczesną minister edukacji, Isabel Celaá. Jednoznaczne stanowisko było takie, że nie powinno być "lustrzanego przedmiotu" do lekcji religii. LOMLOE wróciłby zatem do modelu Zapatero.
Chociaż nie do końca. Bo choć prawdą jest, że ustawa nie proponowała przedmiotu lustrzanego dla uczniów, którzy nie uczęszczają na Religię, to jednak to, czego dowiadujemy się z Dekretów Królewskich, nie pozostawia tego tak bardzo w zawieszeniu, jak uczyniło to LOE. Dokładnie o tym mówi projekt dekretu królewskiego w tym zakresie:
Szkoły zapewniają środki organizacyjne, aby uczniowie, których rodzice lub opiekunowie nie zdecydowali się na naukę religii, otrzymali odpowiednią opiekę wychowawczą. Uwaga ta zostanie zaplanowana i zaprogramowana przez ośrodki w taki sposób, aby była ukierunkowana na rozwój kompetencji przekrojowych poprzez realizację znaczących dla uczniów projektów i wspólne rozwiązywanie problemów, wzmacnianie poczucia własnej wartości, autonomii, refleksji i odpowiedzialności. W każdym przypadku proponowane działania będą miały na celu wzmocnienie najbardziej przekrojowych aspektów programu nauczania, sprzyjających interdyscyplinarności i łączeniu różnych dziedzin wiedzy.
Zajęcia, o których mowa w niniejszym punkcie, w żadnym wypadku nie mogą obejmować nauki treści programowych związanych z wiedzą o religii lub innym obszarem etapu.
Może to mój patologiczny optymizm, ale chciałbym widzieć w tym przepisie możliwość zorganizowania tych uczniów, którzy nie wybierają Religii i stworzenia spójnej przestrzeni edukacyjnej.
Już na wstępie zaznacza, że to uczenie się musi być zaplanowane i zaprogramowane. I rzeczywiście, jak wszystko, co się robi w oświacie, powinny być one poddawane ewaluacji, dodam. To szkoły będą musiały realizować to programowanie, choć oczywiście ideałem byłoby, gdyby robiła to administracja. Ale w każdym przypadku zwraca się uwagę na to, że każdy ośrodek, każdy zespół zarządzający musi zaprogramować i zaplanować ten moment nauczania-uczenia się. To nie jest błaha sprawa, jeśli potraktujemy ją poważnie.
I daje do tego klucze. Musimy pracować nad kompetencjami przekrojowymi, sprzyjać interdyscyplinarności i powiązaniu wiedzy, a czynić to poprzez projekty, które wpływają na wzrost i dojrzałość uczniów w takich aspektach jak rozwiązywanie problemów, poczucie własnej wartości, refleksja i odpowiedzialność.
Jeśli potraktować to podejście poważnie, można by stworzyć przedmiot rozwijający wiele aspektów, które proponujemy także w przedmiocie Religia i które w rzeczywistości nowy program nauczania Konferencji Episkopatu Hiszpanii starał się wzmocnić. Stoimy przed wyzwaniem kształcenia ludzi dojrzałych, we wszystkich aspektach swojej osobowości, mających całościową - a nie podzieloną na przedziały - wizję różnych dziedzin wiedzy. I to jest dobre dla wszystkich uczniów, dla tych z Religii i dla tych, którzy nie wybierają tej dziedziny. W rzeczywistości ten rodzaj uczenia się jest częścią tego, co proponujemy w obszarze religii, kiedy mówimy o dostarczaniu chrześcijańskiego światopoglądu rzeczywistości, o dialogu wiara-kultura, lub o potrzebie integralnego wychowania, które obejmuje wszystkie wymiary osoby.
Gdyby wspólnoty autonomiczne i same szkoły chciały, można by uporządkować rozwój tych wskazań, co niewątpliwie nie jest dobrze uregulowane przez rząd w ustawie.
Róbmy wszystko co w naszej mocy i zawsze pracujmy dla najlepszych.
Jan Paweł I, na ołtarze, z programem, który wyniósł go do nieba
Papież Franciszek uznał cud przypisywany wstawiennictwu papieża Luciani, Jana Pawła I, otwierając drogę do jego beatyfikacji. Profesorowie Onésimo Díaz i Enrique de la Lama dokonują przeglądu istotnych wydarzeń z jego życia, 33 dni na stanowisku papieża oraz programu, który mógł jedynie zarysować.
Rok 1978 był dla Kościoła burzliwy. Było trzech papieży, a to zdarzyło się tylko trzynaście razy w dwutysiącletniej historii Kościoła, choć przekroczył go rok 1276, kiedy to było czterech rzymskich papieży. Ostatnim rokiem, w którym Kościół katolicki miał trzech papieży był rok 1605, czyli cztery wieki temu.
Włoski ksiądz i pisarz Mauro Leonardiwspółpracownik Omnes, powiedział tej stronie kilka dni temu, że miał szczęście być obecny na pierwszej audiencji Jana Pawła I, papieża "33 dni", który wkrótce zostanie beatyfikowany. Miesiąc sierpień 1978 r. spędził w Rzymie i dzięki temu mógł być obecny na pogrzebie św. Pawła VI, który zmarł 6 tego miesiąca, oraz na ogłoszeniu wyboru patriarchy Wenecji, Albino Luciani, która odbyła się 26 sierpnia.
"Działalność, w której brałem udział, zakończyła się na początku września, więc mogłem uczestniczyć w pierwszej audiencji generalnej, która odbyła się 6 września" - wspominał. "Choć jego pontyfikat trwał bardzo krótko, dał jasno do zrozumienia, że wśród wielu innych rzeczy konieczne będzie nadanie postaci papieża wymiaru bliższego ludziom. Była to droga obrana już przez Pawła VI i Jana XXIII, którą później mocno przyjął Jan Paweł II", wszyscy oni zostali kanonizowani przez papieża Franciszka.
Zaskakującym faktem w tej pierwszej audiencji Jana Pawła I była nagła decyzja o powołaniu dziecka, ministranta, do dialogu z nim. Można przeczytać Z papieżem 33 dniAnegdota opowiedziana przez Mauro Leonardiego odzwierciedla, jego zdaniem, że "Bóg chciał nie tylko 'być' bliżej ludzi, ale także 'wydawać się' bliżej nich".
Nie mógł nawet napisać encykliki
"Jan Paweł I przeszedł do historii za zwięzłość pontyfikatu, za uśmiech i za to, że był ostatnim włoskim papieżem od ponad czterech wieków do dziś. Patriarcha Wenecji, Albino Luciani (1912-1978), był prostym człowiekiem ze skromnej chrześcijańskiej rodziny, najstarszym z czterech braci. Idąc śladami św. Jana XXIII i św. Pawła VI, połączył ich imiona na znak ciągłości ze swoimi dwoma poprzednikami - wyjaśnia. Onésimo Díazautor Historia papieży w XX w., Baza, Barcelona, 2017 r. oraz profesor Uniwersytetu Nawarry.
"Jan Paweł I nie miał czasu na napisanie encykliki, ani nawet na przeniesienie swoich książek i rzeczy do Watykanu. 'Papież uśmiechu' zmarł nagle 29 września 1978 roku" - mówi badacz. Onésimo Díazktóry opowiada o następującej inicjatywie patriarchy Wenecji. "Ze względu na swoją gorliwość katechetyczną podjął się przedsięwzięcia wydawania comiesięcznego listu, którego adresatem była znana postać z przeszłości, jak np. pisarze Chesterton, Dickens, Gogol czy Péguy. Ten niezwykły zbiór listów został opublikowany pod tytułem Dostojni Panowie. Listy od patriarchy Wenecji (Madryt, BAC, 1978)".
Niewątpliwie najśmielszym i najgłębszym listem był ten skierowany do Jezusa Chrystusa, który kończył się tak: 'Nigdy nie czułem się tak niezadowolony z pisania, jak przy tej okazji. Wydaje mi się, że pominąłem większość rzeczy, które można było powiedzieć o Tobie, i że źle powiedziałem to, co powinienem był powiedzieć o wiele lepiej. Pociesza mnie tylko to: ważne jest nie to, żeby ktoś pisał o Chrystusie, ale żeby wielu kochało i naśladowało Chrystusa". I na szczęście - mimo wszystko - tak jest do dziś" - mówi prof. Díaz.
Śmierć metropolity leningradzkiego
"Nie wiemy, co stałoby się owocem tego delikatnego deszczu, jakim była łagodna doktryna i słodkie usposobienie nowego papieża" - napisał. Enrique de la LamaAle w tym krótkim czasie wydarzyły się rzeczy ważne, niektóre z nich patetycznie piękne i pełne znaczenia".
Na przykład 5 września, dwa dni po uroczystej intronizacji, metropolita leningradzki Nikodim, który przybył do Rzymu, aby uczestniczyć w pogrzebie Pawła VI i poznać nowo wybranego papieża, został przyjęty na audiencji przez Jana Pawła I w jego prywatnej bibliotece. Profesor De la Lama opowiada: "Szlachetny metropolita, który miał około 50 lat, zmarł nagle w ciągu kilku minut rozmowy:
Dwa dni temu - zwierzył się Ojciec Święty [papież Luciani] duchownym Rzymu - metropolita leningradzki Nikodim zmarł w moich ramionach. Odpowiadałem na jego powitanie. Zapewniam was, że nigdy w życiu nie słyszałem tak pięknych słów dla Kościoła, jak te, które właśnie wypowiedział; nie mogę ich wypowiedzieć, pozostają tajemnicą. Jestem pod szczerym wrażeniem: prawosławny, ale jak kocha Kościół! I myślę, że wiele wycierpiał dla Kościoła, wiele robiąc dla związku".
Program, który przyszedł nakreślić
"To były dla niego intensywne dni."Enrique de la Lama przechodzi do szczegółowego opisu niektórych swoich działań w tych dniach, będących częścią tego "programu, którego nie był w stanie wypełnić": "W ciągu czterech tygodni, oprócz tradycyjnych audiencji inauguracyjnych dla korpusu dyplomatycznego, dla przedstawicieli 'mediów', dla misji specjalnych przybywających na uroczystą intronizację i liturgiczne nałożenie 'pallium prymicyjnego', przemawiał w kolejnych dniach do duchowieństwa rzymskiego, przyjął episkopat Stanów Zjednoczonych i mówił do nich o wielkości i świętości rodziny chrześcijańskiej, rozmawiał z biskupami filipińskimi o ewangelizacji, nalegał na opcję na rzecz ubogich, nauczał o naturze władzy biskupiej, ubolewał nad nieprawidłowościami liturgicznymi i wołał przeciwko przemocy".
"Chciałby również nadać silny impuls rozwiązaniu prawnemu Opus Dei i w rzeczywistości zatwierdził list, który miał zainicjować odpowiednie obrady: ale go nie podpisał", ujawnił prof. De la Lama (zob. Jan Paweł I i Jan Paweł II na progu trzeciego tysiąclecia(Rocznik Historii Kościoła, 6 (1997): 189-218). Jak wiadomo, konfiguracja Opus Dei jako prałatury personalnej o zasięgu powszechnym Kościoła katolickiego została przeprowadzona przez św. Jana Pawła II, po szerokiej konsultacji z episkopatem światowym, w 1982 roku.
"Szukanie Boga w codziennej pracy".
Na stronie kardynał Luciani napisał już o Opus Dei. W rzeczywistości, kilka tygodni przed wyborem na papieża, opublikował artykuł na temat Opus Dei w weneckim magazynie, zatytułowany "Szukanie Boga w codziennej pracy". (Gazzetino z Wenecji25 lipca 1978), w którym patriarcha przypomniał, że "Escrivá mówi wprost o 'zmaterializowaniu' - w dobrym sensie - uświęcenia. Dla niego to sama praca materialna musi być przekształcona w modlitwę i świętość" - podkreśla Onésimo Díaz.
Badacz Díaz zwraca uwagę, że pisma i zniewalający uśmiech" patriarchy Lucianiego, wówczas Jana Pawła I przez 33 dni, "przekazują obraz człowieka Bożego, którego bardzo szybko zobaczymy na ołtarzach, jak jego poprzednika św. Pawła VI i jego następcę św. Jana Pawła II". Na razie zostanie ogłoszony błogosławionym w najbliższych miesiącach".
"Ewangelizacja - pierwszy obowiązek".
Ponadto De la Lama przywołuje w swoim liście wypowiedź otwierającą nowo wybranego papieża Jana Pawła I na temat jego przyszłej pracy: "Nasz program będzie kontynuacją jego (Pawła VI). [...] Chcemy przypomnieć całemu Kościołowi, że jego pierwszym obowiązkiem pozostaje ewangelizacja, której główne linie nasz poprzednik Paweł VI skondensował w pamiętnym dokumencie. Pragniemy kontynuować wysiłek ekumeniczny, który uważamy za ostatni testament naszych dwóch bezpośrednich poprzedników. Chcemy z cierpliwością i stanowczością kontynuować ten pogodny i konstruktywny dialog, który nigdy dość opłakiwany Paweł VI ustanowił jako fundament i program swojego duszpasterstwa, opisując jego główne założenia w wielkiej encyklice Ecclesiamsuam. Chcemy wreszcie wspierać wszelkie godne pochwały i dobre inicjatywy, które mogą chronić i zwiększać pokój w niespokojnym świecie: dla których prosimy o współpracę wszystkich ludzi dobrych, sprawiedliwych, uczciwych i o prawych sercach".
"Najważniejszy gest w sprawie Medjugorje należy do papieża Franciszka".
Medjugorje, film jest w kinach od dwóch i pół tygodnia, a obejrzało go już 30 tysięcy osób. Najważniejszy gest w sprawie Medjugorje wyszedł od papieża Franciszka, mówi jego dyrektor Jesús García Colomer. Trzech z sześciu bośniackich wizjonerów twierdzi, że Matka Boża ukazuje im się codziennie, a nawrócenia są niezliczone.
Rafał Górnik-23 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 5minuty
Atrakcyjność Medziugorja dla milionów ludzi jest niewątpliwa. Objawienia Matki Bożej, które miały miejsce w tej małej miejscowości w Bośni i Hercegowinie, liczone są w tysiącach, "ponieważ od 24 czerwca 1981 r., kiedy się rozpoczęły, aż do dziś nie ustały, według świadectwa widzących. Jest ich trzech [jest sześciu wizjonerów], którzy twierdzą, że mają objawienia każdego dnia" - komentuje reżyser dokumentu, Jesús García Colomer.
Podobno św. Jan Paweł II powiedział prywatnie, że nie pojechał do Medziugorja, bo jest papieżem i nie może, ale gdyby nie był papieżem, to pojechałby tam wysłuchać spowiedzi. Benedykt XVI powołał komisję śledczą, a "najważniejszy gest wykonał papież Franciszek, gdy odebrał władzę lokalnemu biskupowi i oddał ją bezpośredniemu wysłannikowi swojego. No i jeszcze autoryzacja pielgrzymek" - podsumowuje ten pisarz, scenarzysta i producent audiowizualny, któremu Medjugorje zmienił swoje życie.
Jesús García Colomer
Jesús García, mąż i ojciec rodziny, poznał Medziugorje w 2006 roku, gdy został wysłany, by sporządzić raport. Znał wtedy "najwspanialszą historię, jaką można było dziś opowiedzieć". Jego historia nie może być zrozumiana bez Medziugorja i przez lata, wraz z innym specjalistą od komunikacji, Borją Martínez-Echevarríą, chciał zrobić ten reportaż. dokumentco dziś jest rzeczywistością. W filmie pojawiają się takie postaci jak Nando Parrado, Tamara Falcó, María Vallejo-Nágera i wiele innych. "Głównym przesłaniem Medjugorje jest nawrócenie" - mówi. Z Jesús García, "Suso dla przyjaciół, rozmawiamy.
̶ 1 października odbyła się premiera Medjugorje, filmCo widzowie zobaczą w filmie?
Jest to narzędzie informacyjne, dokument, o wydarzeniu historycznym, a zarazem współczesnym, bo zaczęło się 40 lat temu, ale zjawiska Medjugorje kontynuować. Film zawiera wywiady z bohaterami, z trzema wizjonerami, z ojcem Jozo, który w 1981 roku był proboszczem w Medziugorju i który ma imponujące świadectwo, bo w wyniku tego wszystkiego komuniści uwięzili go, był w więzieniu przez półtora roku. Obecnie ma 80 lat i udało nam się przeprowadzić z nim wywiad. Dokument zawiera również świadectwa osób, które były w Medziugorju i opowiadają o swoich przeżyciach tam.
̶ Jak przebiegała premiera i czy możemy jeszcze zobaczyć film?
Premiera wypadła bardzo dobrze. W ciągu dwóch i pół tygodnia zarobił trzydzieści tysięcy widzów, co jest barbarzyństwem, i jest niespodzianką box office'u, staje się fenomenem, że tak powiem. Wciąż można go zobaczyć. Na stronie internetowej www. film aktualizujemy kina w Hiszpanii, w których wciąż jest wyświetlany.
Czy to prawda, że to miejsce w Bośni i Hercegowinie odwiedziły już miliony ludzi?
Tak, to prawda. Szacuje się, że przed pandemią, co roku przybywało od jednego do dwóch milionów pielgrzymów z całego świata - dane z 2019 r. Trwa to już 40 lat, co roku jeździły miliony ludzi i to z całego świata.
Jakie jest Twoje główne przesłanie?
Głównym przesłaniem Medziugorja jest nawrócenie. Ale nawrócenie nie widziane dla niekatolika, niechrześcijanina, złego człowieka, mordercy, który się nawraca, czy coś takiego, ale wezwanie do nawrócenia dla ochrzczonych chrześcijan, którzy w pewnym momencie swojego życia odeszli od wiary i życia Kościoła.
̶ Jakie wrażenie wywarła na Tobie i osobach, które znasz? Komentowałeś nawet, że Medziugorje zmieniło twoje życie..., a z tego co widzieliśmy, także wielu ludzi.
Dla mnie to było ostateczne. To był punkt zwrotny. Zacząłem nowe życie w Kościele. To prawda, że nie było to moje nawrócenie jako takie, ale było to zakończenie dwuletniego procesu nawracania. I od tego momentu było to ostateczne. I u ludzi, których znam, to samo. To było nawrócenie. Słowo nawrócenie miało dla mnie sens. Kiedy mówią ci o konwersji, nie wiesz, o czym mówią, ale kiedy żyjesz, wiem, o czym mówią. I to zmieniło moje życie.
̶ Czy możesz zdradzić kilka idei, które chcesz przekazać za pomocą filmu?
Na początek jest to po prostu interes informacyjny, jak wszystkie filmy dokumentalne. Ale idea, która transcenduje, brzmi: Bóg istnieje, Bóg jest prawdziwy. Jeśli tak się dzieje, jak przekazuje dokument, to jedyną możliwością jest to, że Bóg jest prawdziwy, że Bóg istnieje,
Czy film dodaje coś do tego, co mogliśmy przeczytać w Pani książce o Medziugorju?
Zawiera nowe świadectwa i aktualizuje stanowisko Kościoła, co skomentuję później.
̶ Według filmu panuje w nim atmosfera modlitwy i pokuty...
Było jedno popołudnie, spacerując tam, kiedy naliczyłem 207 księży spowiadających, na ulicy. Obok parafii siedzą na składanych krzesłach, na taboretach, stawiają mały znak z językiem, w którym się spowiadają, myślę, że są księża spowiadający w ponad trzydziestu językach, a ja naliczyłem 207. Rozmawiając z nimi, pomyślałem, że tego dnia wyspowiadało się tam od 8 do 10 tysięcy osób, w jedno popołudnie, w letni dzień.
Jakie były główne decyzje Stolicy Apostolskiej w sprawie domniemanych objawień Matki Bożej na tych ziemiach byłej komunistycznej Jugosławii od 1981 roku?
Przede wszystkim na uwagę zasługują trzy rzeczy. W 2010 roku Benedykt XVI powołał komisję śledczą do spraw Medziugorja. Komisja ta, której przewodniczył kardynał Camillo Ruini, zakończyła swoje prace w 2014 roku i wydała raport, który do dziś jest tajny. Treść tego raportu nigdy nie została upubliczniona. Prawdą jest jednak, że w 2017 roku Rzym wysłał wizytatora apostolskiego, który przejął Medziugorje, odbierając tę władzę miejscowemu biskupstwu, którym jest biskupstwo w Mostarze, oraz franciszkanom, ponieważ jest to parafia zarządzana przez franciszkanów. Nie zależy już ani od franciszkanów, ani od biskupa, a w 2017 roku zaczyna zależeć bezpośrednio od Rzymu, poprzez tego wizytatora apostolskiego.
A w 2019 roku z polecenia tego apostolskiego wizytatora Rzym zezwala na oficjalne pielgrzymki. Oznacza to, że umożliwia diecezjom, parafiom, ruchom czy zgromadzeniom organizowanie własnych pielgrzymek.
Te trzy gesty nie mogą być ze sobą niezwiązane, jest śledztwo, po latach zostaje wysłany wizytator apostolski, a dwa lata później następuje zezwolenie na pielgrzymki. Wszystko ma z tym związek, oczywiście. I to jest pozytywne.
̶Ile objawień maryjnych miało miejsce od tego czasu?
Tysiące. Bo od 24 czerwca 1981 roku, kiedy to się zaczęły, aż do dziś, według świadectwa wizjonerów, nie ustały. Trzy z nich (wizjonerów jest sześciu) twierdzą, że codziennie mają objawienia.
Czy możesz podsumować stanowisko ostatnich papieży w sprawie Medziugorja?
O Janie Pawle II mówi się wiele rzeczy. Jednym z nich jest to, że prywatnie powiedział, iż nie pojechał do Medziugorja, ponieważ był papieżem i nie mógł, ale gdyby nie był papieżem, pojechałby tam, aby wysłuchać spowiedzi. Papież Benedykt powołał tę komisję śledczą, a najważniejszy gest wykonał papież Franciszek, gdy odebrał władzę lokalnemu biskupowi i przekazał ją bezpośredniemu jego wysłannikowi. To jest najważniejszy gest, jaki istnieje. A potem zezwolenie na pielgrzymki.
Subskrybuj magazyn Omnes i ciesz się ekskluzywnymi treściami dla subskrybentów. Będziesz mieć dostęp do wszystkich Omnes
Wszechświat zawsze, od czasów starożytnych, był przedmiotem debaty na temat potwierdzenia lub zaprzeczenia istnienia Boga.
Juan Arana-23 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 3minuty
Od czasów starożytnych rozważania o wszechświecie służyły jako wstęp do afirmacji Boga... lub jego negacji. Okazja lub konflikt z pewnością nie pojawiły się wśród Greków ani w żadnej z poprzedzających ich kultur, ponieważ pomysł, że wszystko, co widzialne (Ziemia, Słońce, Księżyc i gwiazdy) mogło zostać stworzone przez bóstwo, bardzo rzadko pojawiał się u naszych najdalszych dziadków. Główna trudność nie polegała na przyznaniu, że tak ogromna rzecz mogła zostać powołana do życia, ale na przyznaniu, że taką rzecz mógł stworzyć bóg. nieoczekiwanieNie chodzi o to, czy Coś lub Ktoś, jakkolwiek wzniosły, może znajdować się poza jego granicami.
Chociaż niektórzy z wczesnych filozofów byli oskarżani o bezbożność i ateizm, to z pewnością nie dlatego, że zaprzeczali istnieniu i mocy Boga, ale raczej dlatego, że kwestionowali dominujące wierzenia. Ich bunt nie był zaskakujący, ponieważ religia grecka podupadła po wiekach synkretycznych przekształceń. Straciwszy zaufanie do tradycji, które stały się nie do przyjęcia, ludzie ci polegali na lasce rozumu, aby odbudować wyznanie wiary, które nie naruszało inteligencji prawdziwych ludzi ani sumienia sprawiedliwych.
Religia filozoficzna
W ten sposób stworzyli coś, co Varron nazwał religia filozoficznaDwie pierwsze formy pobożności, w odróżnieniu od dotychczas znanych form pobożności: m.in. mityczny i cywilny. Niezwykłe w tej historii jest to, że stojąc przed koniecznością wyboru między tymi trzema alternatywami, św. Augustyn nie zawahał się umieścić alternatywy chrześcijańskiej obok alternatywy filozofów, o czym przypomniał ówczesny kardynał Joseph Ratzinger w swojej mowie inauguracyjnej jako lekarz honorisspowodować przez Uniwersytet Nawarry. Dlatego strategia, którą wybrali Hekatajos, Ksenofanes, Anaksagoras czy Platon, by szukać prawdziwej religii, jedynej zdolnej ugasić pragnienie Boga, które mają wszyscy ludzie, nie była taka zła.
Hipoteka, która warunkowała próbę greckich filozofów, polegała na tym, że pojęcia, z którymi mieli do czynienia, nie sprostały zadaniu. Ta, która chyba najbardziej obciążała ich sposób myślenia, to m.in. duch. Aby wyobrazić sobie zarówno Boga, jak i duszę ludzką, uciekali się do niezgrabnych półcielesnych imitacji, takich jak puchary powietrza, fałszywe ognie, nikłe symulakry i tym podobne.
Po wielu bitwach, w których wczesnochrześcijańscy filozofowie objęli chwalebne prowadzenie, zaczęło być jasne: Bóg nie jest gwiazdą, ani immanentną zasadą poruszającą kosmosem, ani też jego "niebo" nie jest tym, które przemierzają planety. Był poza czasem i przestrzenią, poza wheres i wheres, a jego rzeczywistość wykraczała daleko poza to, co można dotknąć, zobaczyć, powąchać czy usłyszeć. Inną sprawą było to, czy jego ogromna mądrość i moc, a także niezwykła dobroć, znalazły środki, by jego wymazana obecność stała się namacalna w świecie, który zamieszkujemy, jedynym, który znamy.
Paradoksalnie można by powiedzieć, że fizyczny wszechświat mógł zacząć być pojmowany jako taki, jako świat fizyczny bez dalszych ceregieli, dopiero od momentu, gdy ostatni greccy filozofowie, już schrystianizowani, usunęli z niego Boga i zaczęli pojmować go tylko jako swoje dzieło, swój twór, obdarzony własną solidną, doskonale uregulowaną i poznawalną spójnością.
Odczarowanie świata
Na pierwszy rzut oka paradoksalne, ale nic bardziej logicznego: kosmologia stała się możliwa jako nauka dopiero wtedy, gdy Bóg nie był już pojmowany jako dzierżawca kosmosu, ale jako jego autor. Odczarowanie świata fizycznego sprawiło, że trzeba było przestać szukać wszędzie dusz i goblinów, a zamiast tego zbadać fakty i prawa, które przejawiają działanie potężnej, mądrej i dobrej Przyczyny poza samym wszechświatem.
Jednak pokusa ponownego popadnięcia w zamęt była od tamtej pory stała. Ponowne utożsamienie Boga z naturą było zawsze wielką pokusą, w którą raz po raz wpadali poeci i filozofowie, zwłaszcza od czasu, gdy Benedykt ze Spinozy stał się jej najbardziej reprezentatywnym rzecznikiem. Elementarny wzgląd na to, że taka przepełniona Obecność byłaby nie tylko przytłaczająca dla stworzeń, ale i dla samej kosmicznej rzeczywistości, był raz po raz lekceważony. Nie miało znaczenia, że trzeba było poświęcić wolność człowieka, czy że pojawiające się wszędzie zło i ograniczenia trzeba było zamienić w zwykłe pozory.
Kiedy kosmolog Lemaître zwrócił uwagę Einsteinowi, że rozszerzający się wszechświat (a więc wynikający z fizycznej osobliwości) jest znacznie bardziej zgodny z jego teorią względności, ten mógł tylko odpowiedzieć: "Nie, nie to, to za bardzo przypomina stworzenie!".Pomijając szczegóły tej debaty i innych, które po niej nastąpiły (takie jak próby zachowania czasowej wieczności w modelach wszechświatów stacjonarnych czy przestrzennej nieskończoności w spekulacjach dotyczących multiwersum), cel zawsze był ten sam: upiększyć przyziemną rzeczywistość jakąś boską cechą, nawet za cenę poświęcenia jej harmonii, piękna czy nawet uczynienia jej rygorystycznie niepojętą. Wydawać by się mogło, że nie tylko naród żydowski jest sztywnym karkiem; wydaje się, że to cała ludzkość wciąż walczy z kopnięciami przeciwko kłuciu.
AutorJuan Arana
Profesor filozofii na Uniwersytecie w Sewilli, członek zwyczajny Królewskiej Akademii Nauk Moralnych i Politycznych, profesor wizytujący w Moguncji, Münster i Paryżu VI -La Sorbonne-, dyrektor czasopisma filozoficznego Natura i Wolność oraz autor licznych książek, artykułów i wkładów do prac zbiorowych.
"Dziś za rewolucjonistów uważa się tych, którzy nie wyrzekają się swoich przekonań".
María Bueno, prawniczka, należy do zespołu organizacyjnego Sympozjum Świętego Josemaríi, spotkania, które w tym roku obchodzi swoją dziesiątą edycję i które zgromadzi w Jaén 19 i 20 listopada dziesiątki osób, aby zastanowić się nad "Wolnością i zaangażowaniem".
X Sympozjum św. Josemaríi odbędzie się 19 i 20 listopada w Centrum Konferencyjnym w Jaén. Dwa dni debaty i refleksji na temat wolności w dzisiejszym świecie ze szczególnym uwzględnieniem młodzieży.
W sympozjum, organizowanym przez Fundację Catalina Mir, organizację non-profit, która promuje działalność opiekuńczą i doradczą na rzecz rodziny i młodzieży, wezmą udział m.in. były minister spraw wewnętrznych Jaime Mayor Oreja, profesor prawa państwowego kościelnego na Uniwersytecie Complutense i współpracownik Omnes, Rafael Palomino, oraz Teresa i Antonio, zaręczona para, która w naturalny sposób opowiada o swoim życiu chrześcijańskim na portalach społecznościowych.
María Buenojeden z jego organizatorów, udzielił wywiadu dla Omnesa z okazji Kongresu.
- Dlaczego na X Sympozjum św. Josemarii wybrano temat "Wolność i zaangażowanie"?
Celem Sympozjum o św. Josemarii jest przede wszystkim rozpowszechnienie jego przesłania, jego nauki. A jeśli są jakieś tematy, którymi pasjonował się św. Josemaría, to jest to wolność osobista, jego własna i innych, oraz zaangażowanie i poświęcenie. Wiele czasu poświęcił na rozmowy i pisanie o nich. Aby podać tylko jeden przykład, w książce "Przyjaciele Boga", w której zebrano niektóre jego homilie, jest jedna zatytułowana "Wolność, dar Boga", a w niej mówi z mocą: "Chciałbym wyryć w każdym z nas: wolność i zobowiązanie nie są sprzeczne; wzajemnie się podtrzymują" i dalej podkreśla, że "z miłości do wolności wiążemy się".
Znaczenie tego jasnego przesłania św. Josemarii jest tak wielkie i tak istotne dla dzisiejszego człowieka i społeczeństwa, że wydało nam się bardzo interesujące, aby poświęcić to Sympozjum na pogłębienie i refleksję nad tym tematem.
- Czy w dzisiejszym świecie wolność jest porwana przez ideologię?
Nie powiedziałbym, że aż tak bardzo jak porwany, ale bardzo ograniczony. Wolność jest bardzo silna, a jednocześnie bardzo wrażliwa i cierpi przy każdym ataku. A ponieważ ideologie często mają podłoże redukcjonistyczne, więżą decyzje, odbierając świeżość wolności, która w naturalny sposób ma tendencję do luzowania.
Dziś uderza siła poprawności politycznej, która niekiedy zmusza nas do ciężkiego ćwiczenia dojrzałości i refleksji przy podejmowaniu wielu decyzji, do czego nie zawsze jesteśmy skłonni.
Posunęło się to nawet tak daleko, że decyzja podjęta wbrew dominującej w społeczeństwie opinii większości uważana jest za atak na nią. Dziś za rewolucjonistów nie uważa się tych, którzy chcą przekształcić społeczeństwo, dostosowując je do swoich uprzedzeń, ale tych, którzy wbrew dominującej ideologii nie wyrzekają się obrony własnych przekonań, bez względu na to, jak bardzo przestarzałe może je uznać większość społeczeństwa. Zobaczcie na przykład, czy dziś nie wydaje się rewolucyjne bycie przeciwnikiem aborcji!
Jednak mówienie prawdy, spójne mówienie i życie zgodnie z tym, co myślimy, prowadzi do tego, że z każdym dniem jesteśmy bardziej wolni, a przeciwieństwo nas przymusza.
- Czy uważasz, jak twierdzą niektórzy myśliciele, że wpadliśmy w niewolę "prostego podboju" wolności, które w zasadzie nas wiążą, jak np. prawo do wyboru płci, przerywania ciąży itp.
María Bueno
Czasami nie rozumiemy, że prawdziwe znaczenie wolności nie polega na tym, by "robić zawsze to, co chcę", ale na tym, by dobrze wiedzieć i dobrze wybierać to, co czyni nas lepszymi ludźmi i co przybliża nas do naszej pełni. W tym sensie posiadanie wolności do robienia większej ilości rzeczy niekoniecznie czyni nas bardziej wolnymi. I tak jest w przypadku tych podbojów fałszywie oznaczanych jako wolności, które poprzez konfrontację z samą naturą ludzką kończą się ograniczeniem możliwości rozwoju osobowego, a więc i prawdziwej wolności.
- Podczas Covida dużo mówi się o braku swobód lub wykorzystaniu pandemii do ograniczenia wolności jednostki, czy uważasz, że nastąpił taki backlash?
Wolność indywidualna jest podstawowym aspektem jednostki, który zawsze był przedmiotem ciągłych ataków we wszystkich okresach historii, a ta pandemiczna sytuacja, którą przeżywamy, nie jest wyjątkiem.
Podczas Sympozjum poruszone zostaną różne aspekty wolności, przedstawione zostaną świadectwa osób, które żyły i żyją swoją osobistą wolnością w sposób zaangażowany i z radykalnym zaangażowaniem, także w tych okolicznościach, a w niektórych przypadkach właśnie z powodu bardzo trudnych okoliczności, w jakich przyszło nam żyć.
Z tego powodu chciałbym zaprosić Państwa czytelników do udziału w Sympozjum, bezpośrednio, a jeśli to niemożliwe, to telematycznie, gdyż z pewnością skłoni nas ono do refleksji nad tymi ważnymi w naszym życiu sprawami.
- Czy kompromis rozszerza wolność, czy ją ogranicza?
Wydaje się, że w naszych czasach zobowiązanie i wolność są pojęciami antagonistycznymi, że trudno jest wyobrazić sobie słowo wolność w ramach pojęcia zobowiązania.
Ciekawe jest jednak to, że można sobie wyobrazić wolność bez zobowiązań, kiedy każdego dnia, w jakimś stopniu, zobowiązujemy się do czegoś, do stylu życia, do kariery, do partnera, do sportu... nawet kiedy mamy wybrać, a nie wybieramy, to już wybieramy.
Wolność może być rozumiana jako zbiór pozornych korzyści, z całkowitej niezależności, z braku przywiązania do niczego i nikogo, z braku konieczności rozliczania się ze słów i czynów itp. a przywiązanie jako wieczny łańcuch, który nie pozwala na zmiany i postęp, a wręcz przeciwnie, mocuje nasze stopy na kamieniu, który zatrzymuje nas w miejscu.
Wręcz przeciwnie, uważam, że aby się do czegoś zobowiązać, musimy się najpierw wyedukować, poznać możliwości, jakie mamy w zasięgu ręki, aby to zrealizować, uczynić z wiedzy inteligentny sposób porównywania, a kiedy już będziemy mieli jasność co do powodów naszej decyzji, będziemy mogli swobodnie wypełniać nasze zobowiązania, a nasze zobowiązanie zawsze będzie wolne, nawet jeśli czasem trudno będzie nam je zrealizować.
Św. Josemaría, w Przyjaciołach Boga, napisał: "Nic nie jest bardziej fałszywe niż przeciwstawianie wolności darowi z siebie, ponieważ dar z siebie jest konsekwencją wolności".
- W programie jest sekcja poświęcona młodym ludziom, którym zarzuca się, że stronią od zaangażowania - chcecie pokazać inną stronę młodości?
Rzeczywiście, jeśli oglądamy wiadomości telewizyjne i słuchamy wiadomości, wydaje się, że młodzi ludzie myślą tylko o imprezach i pijackich bingach. Ale to tylko jedna część młodości.
Jest jednak jeszcze inny rodzaj młodzieży, na szczęście większość, choć mniejsza w wiadomościach, która jest gotowa codziennie poświęcać się obronie bardzo różnych spraw, takich jak kwestie społeczne, ekologiczne, polityczne czy religijne. A Sympozjum św. Josemarii, oprócz pokazania światu innego oblicza młodości, ma na celu zaprezentowanie młodym ludziom, poprzez osoby w ich wieku, pasjonujących projektów, które mogą stworzyć własnym życiem i dla których warto się dobrowolnie zaangażować.
- Czy uważasz, że młodzi ludzie mają dziś większą swobodę w wyrażaniu lub przeżywaniu swoich przekonań i wierzeń?
Oczywiste jest, że młodzi ludzie mają dużą swobodę w wyrażaniu swoich przekonań i życiu zgodnie z nimi, a także, że mają dużą zdolność do zaangażowania.
Bardzo konkretnym przykładem jest projekt HARAMBEE, który nazwali KAZUCA, a który rozpoczęli młodzi ludzie na VIII edycji Sympozjum w 2016 roku. Młodzi Andaluzyjczycy i Afrykanie zjednoczyli się na rzecz edukacji w Afryce. Postanowili zebrać fundusze, aby zapewnić stypendia na studia dwóm młodym ludziom bez środków do życia, Violet i Jeffowi, pochodzącym ze slumsu Kibera, bardzo biednej dzielnicy w Nairobi, którzy wyróżniali się w nauce. To było marzenie wszystkich i ... marzenie się spełniło. Violet i Jeff właśnie skończyli studia, zaczęli pracować i z radością wychowują rodzinę i swoje otoczenie. Będą oni niejako z nami na tym Sympozjum.
- Jaki jest bilans tych dziesięciu edycji?
Bardzo pozytywnie. W ciągu tych wydań poruszono wiele tematów, a tysiącom ludzi ukazano naukę św. Josemarii na każdy z tych tematów. Do Jaén przybyło wielu prelegentów, wszyscy o wielkim autorytecie, którzy przybliżyli nam tematykę nauczania, rodziny, roli chrześcijan w społeczeństwie w XXI wieku, komunikacji, służby, dialogu... Na te tematy zostały przedstawione świadectwa życia, które pomogły nam lepiej spojrzeć na otaczający nas świat, zaprezentowano nowe dzieła literackie poświęcone postaci św. Josemarii.... A wszystko to sprawiło, że nasze Sympozjum, które urodziło się małe, ale z powołaniem do rozwoju, z każdą edycją nabiera większego znaczenia i obecnie jest uznawane za "Międzynarodowe", docierając każdego dnia do coraz większej liczby osób.
- Jakie są perspektywy na przyszłość?
Św. Josemaría w ciągu swojego życia zajmował się dogłębnie wieloma tematami, które do dziś są bardzo aktualne i które to Sympozjum zamierza nadal przybliżać.
Oprócz osób, które osobiście uczestniczyły w sesjach, w ostatnich edycjach dotarliśmy do wszystkich zakątków świata poprzez połączenia internetowe. Od tej pory, mając większe doświadczenie i więcej środków w tego typu uczestnictwie, ze względu na okoliczności pandemii, której wszyscy jesteśmy świadomi, jesteśmy bardzo podekscytowani, że nasze Sympozjum będzie służyło jako głośnik, aby orędzie św. Josemaríi dotarło do wszystkich zakątków świata.
Elvira przewodniczy stowarzyszeniu, które pomaga kobietom w czasie ciąży i pierwszego roku życia dziecka, opierając swoje działania na dwóch podstawowych filarach: pomocy w macierzyństwie i ewangelizacji.
"Warto powiedzieć życiu wielkie "tak", ale nie prostym sloganem, lecz dbając o bohaterów.". Dziś rozmawiam z Elvirą Casas, prezesem stowarzyszenia. Dom MariiOśrodek pomaga kobietom przez cały okres ciąży i pierwszy rok życia dziecka. Tutaj chodzi o bycie na zasadzie jeden do jednego, bez chłodu, docierając do sedna intymności matek. Widują się z nimi co tydzień, aby je poznać i zbliżyć się do nich. Czas spędzony przez nich w stowarzyszeniu przyczynia się do powstania silnej więzi z koordynatorem. I rzecz najważniejsza: matki stają się przyjaciółkami. To jest quidponieważ odkrywają, że mają wiele wspólnych rzeczy. Przyjaciele w przełomowym momencie życia. Przyjaciele, którzy podciągają się w górę. Jest to najlepszy sposób, aby im pomóc. Sekret nie tkwi w moralizowaniu, ale w tym, by czuli się kochani i zachęcani.
Wniosek obejmuje liczne rozwiązania alternatywne. Są warsztaty lub zajęcia o różnej tematyce. "Jeśli przychodzi wolontariusz, jest pytany o to, co umie robić, a następnie proszony o zrobienie tego, w czym jest najbardziej doświadczony."Elvira mówi mi. Są też rozmowy dubbingowane "duchowe akcenty"W niektóre tygodnie mówią o cnotach, w inne komentują fragment Ewangelii, nawet tłumaczą im jakiś sakrament. Przyjmują wszystkie matki wszystkich wyznań i starają się zapewnić im formację. Otrzymują możliwość uczestniczenia w katechezie w celu przyjęcia sakramentu lub zbliżenia się do Boga. Co tydzień odbywają się dla nich pogadanki na tematy związane z macierzyństwem, takie jak ciąża, zdrowie czy jak wychowywać dziecko. Dostają partię tego, co nazywają produkty dla matekczy to pieluszki, czy jedzenie dla dzieci. mała. Wszystko dzięki dobroczyńcom, którzy dokonują wpłat.
Stowarzyszenie to ma dwa filary: pomoc w macierzyństwie i ewangelizacja. Jest to projekt powierzony Maryi Dziewicy. Stowarzyszenie posiada 11 oddziałów, a kolejne będą otwierane w najbliższym czasie. "Obsługujemy 180 mam, choć od 2014 roku, kiedy powstał, przez ośrodek przewinęło się ponad 1000 mam i ich dzieci. Jest wielu współpracowników i wolontariuszy. Niektórzy pomagają sporadycznie, a inni angażują się co tydzień. Mamy ponad 200 współpracowników, którzy pomagają w taki czy inny sposób. Czasami są osobiście w siedzibie firmy, a innym razem są to firmy współpracujące produktowo lub finansowo. Wszystkie fundusze są prywatne."Mówią nam.
Elvira opowiada, jak ręka Boga jest szczególnie widoczna w niektórych historiach: "...ręka Boga jest szczególnie widoczna w niektórych historiach.Kobieta, która trafiła do domu była sama, bez mieszkania, bez pracy, bez dokumentów, z rodziną w innym kraju. Była w ósmym tygodniu ciąży. Zdecydowała się na aborcję. Znalazła naszą ulotkę, którą ktoś zostawił tam w poczekalni kliniki aborcyjnej. To było bardzo spektakularne, całkowicie opatrznościowe. Kiedy przyjeżdża nowa matka, mówi się jej, że Matka Boża ją tu przyprowadziła. Powiedzieli jej, że nie jest sama, że będą jej towarzyszyć. Zazwyczaj przydzielany jest im anioł, czyli osoba, która jest im w stu procentach oddana, jak siostra, wsparcie, żeby nie czuli się samotni i byli bardzo świadomi swojej kazuistyki. Rozmawiają ze swoim pracownikiem socjalnym. Pracowali nad tym, aby poprawić swoją sytuację i pojawienie się dziecka.".
Matki otrzymują też czasem wsparcie psychologiczne poprzez skierowanie do specjalistów. "Czujemy, że jesteśmy Bożym środkiem do pomocy każdej z tych kobiet.Prezydent wyznaje, że często była ogarnięta mocą Ducha Świętego, gdy stanęła przed trudną rozmową, która była ponad jej siły: "...potrafiła powiedzieć: "Byłam ogarnięta mocą Ducha Świętego, gdy stanęłam przed trudną rozmową, która była ponad moje siły".Dziękuję za każdą z tych matek, które są przykładem dzielnych kobiet, które walczą i idą do przodu mając wszystko przeciwko sobie. Mówienie "tak" życiu jest dla odważnych i dla zakochanych.".
Leopoldo Abadía i Joan Folch rozmawiają o relacjach między młodymi ludźmi a osobami starszymi
Leopoldo Abadía i Joan Folch podkreślili, podczas spotkania Omnes-CARF dzisiejszego popołudnia, że rozmowa pomiędzy starszymi i młodymi ludźmi jest ważna.
Po południu w środę 20 października pisarz, profesor i ekonomista Leopoldo Abadía oraz influencer Joan Folch przeprowadzili interesującą dyskusję na temat relacji między młodymi ludźmi a osobami starszymi.
Leopoldo Abadía, urodzony w Saragossie, ma 88 lat, od 61 lat jest mężem swojej żony, ojcem 12 dzieci, dziadkiem 49 wnuków i pradziadkiem. Jego dorobek w ostatnich latach jako pisarza jest wybitny, po długiej karierze ekonomisty i nauczyciela. Posiada również tytuł doktora w dziedzinie inżynierii przemysłowej. Rozmawiała z nim Joanna Folch, 22-letnia studentka Wydziału Ekonomii Uniwersytetu Nawarry i influencerka z dziesiątkami tysięcy followersów na Instagramie (@jfolchh).
W Hiszpanii żyje około 9,5 mln osób w wieku powyżej 65 lat, czyli 20% populacji. Spośród nich ponad dwa miliony mieszkają samotnie. Obok tej rzeczywistości znajdujemy młodą populację, która komunikuje się, głównie za pomocą technologii i mediów cyfrowych.
Jeśli we wszystkich pokoleniach istniały luki w komunikacji, to w ostatnich latach ta luka wydaje się być jeszcze bardziej wyraźna. Jak odnoszą się do siebie starzy i młodzi? Czy rzeczywiście mamy tak różne koncepcje życia? Czy możliwa jest tzw. więź międzypokoleniowa? Czy mówimy tym samym językiem?
To niektóre z pytań poruszanych w tym dialogu między Leopoldo Abadíą a Joan Folch. Spotkanie, zorganizowane przez Omnes i Fundację Centro Académico Romano, było transmitowane na żywo na YouTube poprzez. Kanał Omnes Youtube.
Leopoldo zaczął od zabawnego komentarza na temat swoich relacji z wnukami. "Na początku mówiłem, że wnuki powinny być wychowywane przez ojca. Ale z wiekiem zapraszali mnie na śniadanie, ale z małymi mam inną relację". Podkreślił też potrzebę przyjaźni między młodymi i starszymi, między dziadkami i wnukami itp. Z kolei Joanna poparła go, komentując, że "młodzi ludzie tracą zwyczaj pytania o radę starszych, łatwiej uciekając się do Google". Z tego powodu obaj domagali się, aby między dwoma pokoleniami było więcej kontaktu, kontaktu, który mógłby przerodzić się w przyjaźń.
W tym samym duchu Joanna skomentowała, że młodzi ludzie mają tendencję do szukania idealnych modeli, nie słuchając głosu doświadczenia. Z tego powodu podkreślił, jak ważne jest zwrócenie się do osób starszych, aby się od nich uczyć. Leopoldo chciał podkreślić, że "obowiązkową rzeczą jest mieć przyjaciół. Młodzi, starzy, jacykolwiek są. Ale trzeba mieć przyjaciół".
Po tej ciekawej dyskusji spotkanie ustąpiło miejsca sesji pytań i odpowiedzi za pośrednictwem numeru Omnes WhatsApp oraz YouTube.
Wśród bardzo dobrych pytań, w odniesieniu do jednego w szczególności o rolę, jaką odgrywa młodzież w opiece nad osobami starszymi, Joanna zapewniła, że młodzież odgrywa bardzo ważną rolę i jest to korespondencja za wszystko, co dały nam osoby starsze. Leopoldo ze swej strony podkreślił, że "żyjemy w egoistycznym społeczeństwie, a wiadomości, które otrzymujemy, są czasami całkowicie egoistyczne". W tym sensie - mówił - "czasami trzeba uciekać się do rezydencji, by zająć się osobami starszymi, ale priorytetem dla młodych ludzi jest opieka nad starszymi, ich rodzicami i dziadkami".
Na koniec spotkania Leopoldo podkreślił postawę, którą polecał wszystkim słuchającym: życiową postawę uśmiechu. Postawa oznaczająca przyjęcie, kochanie i szanowanie.
Całe spotkanie można obejrzeć klikając tutaj tutaj.
Bp García Beltrán wzywa do "osobistego i duszpasterskiego nawrócenia" w celu ewangelizacji
Biskup Getafe, bp Ginés García Beltrán, modlił się za "misję ewangelizacyjną Kościoła w Hiszpanii" i nakreślił jej główne cechy, wyzwania i trudności, podczas czuwania modlitewnego i adoracji oraz Mszy św. odprawionej w weekend obok obrazu Serca Jezusa, w bazylice Cerro de los Ángeles.
Po przypomnieniu niektórych słów Benedykta XVI z jego pierwszej encykliki, Deus Caritas est, García Beltrán podkreślił w homilii, że "ewangelizacja jest głoszeniem Imienia, jedynego Imienia, które może zbawić: Jezusa Chrystusa". Nie ma prawdziwej ewangelizacji, jeśli człowiek nie spotka się z Chrystusem, jeśli Chrystus nie dotrze do serca i nie zmieni go, nie przemieni, nie otuli swoją miłością, tylko w ten sposób to doświadczenie przejawi się w codziennej egzystencji".
"Ewangelizacja - dodał - nie jest inicjatywą ludzką, za którą Kościół podążał przez wieki; ewangelizacja jest posłuszna mandatowi misyjnemu Jezusa: 'Idźcie i czyńcie uczniami wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, ucząc je zachowywać wszystko, co wam przykazałem' (Mt 28, 19-20)".
W tej kwestii przywołał papieża Franciszka, który cytując św. Pawła, wskazał: "To właśnie Paweł mówi nam tutaj: 'Nie czynię tego, aby się chlubić' - i dodaje - 'przeciwnie, jest to dla mnie imperatywna konieczność'". Chrześcijanin ma obowiązek, z tą siłą, jako koniecznością, nosić imię Jezusa, z samego serca" (Homilia w Santa Marta, 9/09/2016). Świadkowie ewangelizują".
"Ten mandat zakorzenił się w naszej ziemi, Hiszpanii, od samego zarania chrześcijaństwa, ponad dwadzieścia wieków pracy ewangelizacyjnej, która przyniosła wiele owoców świętości, i która, jak prosimy, będzie nadal przynosić owoce, dlatego tego popołudnia modlimy się o ewangelizację Hiszpanii" - kontynuował bp García Beltrán, który jest również członkiem Komisji Wykonawczej i Stałej Konferencji Episkopatu Hiszpanii, przed licznymi osobami i rodzinami zgromadzonymi przez sieć komunikacyjną EWTN Hiszpania.
"Jedność ze Stolicą Piotrową
W orientacjach duszpasterskich na najbliższe lata, kontynuował prałat, "biskupi Hiszpanii zadają sobie pytanie, jak możemy ewangelizować w dzisiejszym społeczeństwie hiszpańskim? Misja ewangelizacyjna Kościoła w Hiszpanii napotyka na dwa rodzaje trudności: jedne pochodzą z zewnątrz, z kultury środowiskowej; inne z wewnątrz, z wewnętrznej sekularyzacji, braku komunii lub odwagi misyjnej".
Aby odpowiedzieć na te wyzwania, bp García Beltrán zachęcał do powrotu do "elementów, które na przestrzeni dziejów dały fundament naszej wierze". Wymienił w szczególności pięć: "Kościół spowiedników i męczenników, Kościół zawsze zjednoczony ze Stolicą Piotrową, Kościół misyjny, Kościół samarytański i Kościół maryjny". Synteza każdego aspektu może być przydatna, bez uszczerbku dla dostępu do homilia w całości.
1) "Kościół spowiedników i męczenników. Ewangelizacja wymaga dziś od nas osobistego i duszpasterskiego nawrócenia, ożywienia wiary, zaangażowania w jej przekazywanie, jasnej tożsamości i wielkiej zdolności docierania do ludzi naszych czasów; musimy uświadomić sobie, że ewangelizacja jest dziełem Ducha Świętego, z którym chcemy współpracować w zaufaniu i uległości".
2) "Kościół zawsze zjednoczony ze Stolicą Piotrową. Komunia wiary z następcami Apostoła Piotra oraz przylgnięcie i miłość do jego osoby i magisterium określiły nasze chrześcijaństwo. Z tego powodu ewangelizacja w Hiszpanii w tym czasie musi mieć również ten znak tożsamości; musimy ewangelizować w komunii z papieżem i jego magisterium, do którego musimy zjednoczyć nasze szczere i synowskie przywiązanie; trudno będzie ewangelizować z niezadowoleniem dla Następcy Piotra i kwestionując jego nauczanie".
3) "Kościół misyjny. Hiszpania zawsze była Kościołem w drodze, na misjach; dzieci tej ziemi zaniosły Ewangelię do każdego zakątka świata i nadal to robią. Franciszek Ksawery i tysiące podobnych mu imion piszą jedne z najpiękniejszych kart naszego chrześcijaństwa, ukazując nam jednocześnie drogę misji jako istotę wiary; ale nie będzie misji, jeśli nie będzie prawdziwego życia chrześcijańskiego, jeśli nie będziemy pielęgnować życia wewnętrznego, jeśli nie rozbudzimy pasji dla Chrystusa, także w rodzinie".
4) "Kościół samarytański. Każdy uzna, że jesteśmy uczniami Chrystusa, jeśli kochamy się nawzajem, dlatego miłość jest również istotnym elementem naszego Kościoła. Ewangelizowaliśmy poprzez działalność charytatywną i nadal to robimy. Wiarygodność wiary przychodzi przez miłość, przez miłość do innych, zwłaszcza najuboższych. Będziemy nadal ewangelizować, jeśli nadal będziemy żyć miłością Chrystusa, bo miłość jest ewangelizacją, i jeśli pozwolimy się ewangelizować ubogim.
5) "Wreszcie jesteśmy Kościołem maryjnym. Maryja jest podstawowym fundamentem Kościoła i była fundamentem naszej ziemi. Jesteśmy Kościołem maryjnym, jak lubił mówić św. Jan Paweł II: "Hiszpania, ziemia Maryi".
EWTN
W wydarzeniu wzięły udział setki osób, zwołanym przez EWTN Hiszpaniaktórej prezesem jest José Carlos González Hurtado, a która kilka miesięcy temu rozpoczęła swoje emisje telewizyjne w naszym kraju. Jak podaje grupa, tylko na Facebooku prawie 90 tys. osób z całego świata śledziło adorację i Mszę św. na Cerro de los Ángeles. Jeśli dodamy tych, którzy oglądali ją na Instagramie, w telewizji (w Hiszpanii i Ameryce Łacińskiej) oraz na samej stronie internetowej, organizatorzy szacują, że "co najmniej tyle samo".
Na zakończenie homilii biskup Getafe zaprosił "tych z was, którzy są tutaj na Cerro de los Ángeles, a także tych, którzy śledzą nas za pośrednictwem kanału telewizyjnego EWTN, do dalszej niestrudzonej modlitwy, aby Jezus Chrystus był znany, kochany i naśladowany, z przekonaniem, że On jest zdecydowanie najlepszy; dlatego ewangelizacja jest najlepszym dziełem miłości dla naszych braci i sióstr".
Papież, zmotywowany prośbą o utworzenie tej Konferencji, erygował ją kanonicznie w celu promowania wspólnego działania duszpasterskiego kościelnych okręgów Amazonii i sprzyjania większej inkulturacji wiary na tym terytorium.
W notce papież Franciszek kanonicznie erygował Konferencję Eklezjalną Amazonii (CEAMA). Jak czytamy w notatce, "dokument końcowy Synodu o Amazonii, nr 115, proponował utworzenie "stałego i reprezentatywnego organu episkopalnego w celu promowania synodalności w regionie Amazonii". Podczas zgromadzenia, które odbyło się w dniach 26-29 czerwca 2020 r., zainteresowani przewodniczący postanowili poprosić Stolicę Apostolską o stałe utworzenie Konferencji Eklezjalnej Amazonii".
I to właśnie uczynił Papież. "Dobrze usposobiony do przychylenia się do tej inicjatywy, która wyszła ze zgromadzenia synodalnego, papież Franciszek polecił Kongregacji ds. Biskupów, aby śledziła i ściśle towarzyszyła procesowi, udzielając wszelkiej możliwej pomocy, aby nadać ciału odpowiednią fizjonomię".
W audiencji z 9 października, udzielonej Prefektowi Kongregacji ds. Biskupów, Ojciec Święty erygował kanonicznie Konferencję Kaznodziejską Amazonii jako publiczną kościelną osobę prawną, dając jej za cel promowanie wspólnego działania duszpasterskiego okręgów kościelnych Amazonii i sprzyjanie większej inkulturacji wiary na tym terytorium.
Statuty nowego organu zostaną przedłożone Ojcu Świętemu do niezbędnego zatwierdzenia pod koniec jego studiów.
"Jeśli wolność nie służy dobru, naraża się na ryzyko, że będzie jałowa i nie przyniesie owoców".
Papież Franciszek podkreślił w środowej katechezie, że "jesteśmy wolni w służbie; jesteśmy w pełni w tej mierze, w jakiej dajemy siebie; posiadamy życie, jeśli je tracimy". Ponadto jedno z dzieci zaskoczyło Papieża podczas audiencji, wspinając się na podium i prosząc o jego słoneczną sukienkę.
W katechezie na audiencji ogólnej w środę 20 października papież Franciszek zastanawiał się nad istotą wolności według apostoła Pawła. "Apostoł Paweł swoim Listem do Galatów stopniowo wprowadza nas w wielką nowość wiary. Jest to naprawdę wielka nowość, ponieważ nie odnawia tylko jakiegoś aspektu życia, ale wprowadza nas w to "nowe życie", które otrzymaliśmy przez chrzest. Tam został wylany na nas największy dar, jakim jest bycie dziećmi Bożymi. Odrodzeni w Chrystusie, przeszliśmy od religijności złożonej z nakazów do żywej wiary, której centrum stanowi komunia z Bogiem i z naszymi braćmi. Z niewoli strachu i grzechu przeszliśmy do wolności dzieci Bożych".
"Dzisiaj - rozpoczął Papież - będziemy starali się lepiej zrozumieć, co jest dla apostoła sercem tej wolności. Paweł potwierdza, że wolność nie jest bynajmniej "pretekstem dla ciała" (Gal 5,13): wolność nie oznacza lichego życia według ciała lub według instynktu, indywidualnych pragnień czy własnych egoistycznych impulsów; przeciwnie, wolność Jezusa prowadzi nas do bycia - pisze apostoł - "w służbie jedni drugim" (ibid.). Prawdziwa wolność, innymi słowy, wyraża się w pełni w miłości. Po raz kolejny stajemy przed paradoksem Ewangelii: jesteśmy wolni w służbie; odnajdujemy się w pełni w tej mierze, w jakiej dajemy siebie; posiadamy życie, jeśli je tracimy (por. Mc 8,35)".
"Ale jak można wyjaśnić ten paradoks?" - pytał retorycznie Franciszek. "Odpowiedź apostoła jest równie prosta, co ujmująca: 'przez miłość'" (Gal 5,13). To miłość Chrystusa nas wyzwoliła i nadal jest to miłość, która wyzwala nas z najgorszej niewoli, niewoli naszego własnego "ja"; dlatego wolność rośnie wraz z miłością. Ale uwaga: nie z miłością intymną, mydlaną, nie z namiętnością, która po prostu szuka tego, na co mamy ochotę i co nam się podoba, ale z miłością, którą widzimy w Chrystusie, miłosierdziem: to jest miłość naprawdę wolna i wyzwalająca. Jest to miłość, która jaśnieje w bezinteresownej służbie, na wzór Jezusa, który umywa nogi swoim uczniom i mówi: "Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy czynili to, co Ja wam uczyniłem" (Mt 6, 15).Jn 13,15)".
"Dla Pawła wolność to nie "robienie tego, na co mam ochotę i co mi się podoba". Taka wolność, bez celu i bez odniesień, byłaby pustą wolnością. I w rzeczywistości pozostawia pustkę w środku: ileż to razy, idąc wyłącznie za instynktem, uświadamiamy sobie, że zostaliśmy z wielką pustką w środku i źle wykorzystaliśmy skarb naszej wolności, piękno możliwości wyboru prawdziwego dobra dla siebie i dla innych. Tylko ta wolność jest pełna, konkretna i włącza nas w prawdziwe życie każdego dnia.
"W innym liście, pierwszym liście do Koryntian, apostoł odpowiada tym, którzy mają błędne pojęcie o wolności. "Wszystkie rzeczy są zgodne z prawem" - mówią. "Ale wszystko nie jest celowe" - odpowiada Paweł. "Wszystko jest zgodne z prawem" - "Ale nie wszystko buduje", odpowiada apostoł. I dodaje: "Niech nikt nie zwraca uwagi na swoje własne interesy, lecz tylko na interesy innych" (1 Kor 10,23-24). Tym, którzy są kuszeni, aby zredukować wolność tylko do własnych upodobań, Paweł stawia przed nimi wymóg miłości. Wolność kierowana przez miłość jest jedyną wolnością, która wyzwala innych i nas samych, która umie słuchać bez narzucania, która umie kochać bez zmuszania, która buduje, a nie niszczy, która nie wykorzystuje innych dla własnej wygody i czyni im dobro bez szukania własnej korzyści. Krótko mówiąc, jeśli wolność nie służy dobru, ryzykuje, że będzie jałowa i nie przyniesie owoców. Jednak wolność ożywiona miłością prowadzi do ubogich, rozpoznając w ich twarzach oblicze Chrystusa. Dlatego służba jednych wobec drugich pozwala Pawłowi, piszącemu do Galatów, podkreślić coś bynajmniej nie drugorzędnego: mówiąc o wolności, jaką pozostali apostołowie dali mu do ewangelizowania, podkreśla, że radzili mu tylko jedno: pamiętać o ubogich (por. Gal 2,10)".
"Wiemy jednak, że jedną z najbardziej rozpowszechnionych współczesnych koncepcji wolności jest ta: "moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się twoja". Ale tutaj brakuje relacji! Jest to pogląd indywidualistyczny. Jednak ci, którzy otrzymali dar wyzwolenia przyniesiony przez Jezusa, nie mogą myśleć, że wolność polega na oddaleniu się od innych, odczuwaniu ich jako uciążliwości, nie mogą widzieć człowieka jako zamkniętego w sobie, ale zawsze włączonego we wspólnotę. Wymiar społeczny jest dla chrześcijan fundamentalny i pozwala im patrzeć na dobro wspólne, a nie na prywatne interesy".
"Szczególnie w tym momencie historii - zakończył Papież - musimy na nowo odkryć wspólnotowy, a nie indywidualistyczny wymiar wolności: pandemia nauczyła nas, że potrzebujemy siebie nawzajem, ale nie wystarczy o tym wiedzieć, trzeba to konkretnie wybierać każdego dnia". Mówimy i wierzymy, że inni nie są przeszkodą dla mojej wolności, ale możliwością jej pełnej realizacji. Bo nasza wolność rodzi się z miłości Boga i rośnie w miłości.
Szczególne wydarzenie miało miejsce, gdy podczas audiencji dziecko wspięło się na podium w Auli Pawła VI i podeszło do papieża, aby go pozdrowić. Papież, jak to zwykle czyni przy takich okazjach, zachęcił go do pozostania na krześle obok. Chłopiec zdawał się interesować czapką Franciszka. Wreszcie, po chwili spędzonej na podeście, wrócił na swoje miejsce.
Jean Mouroux i chrześcijańskie znaczenie człowieka (1943)
Dzieło Jeana Mouroux Chrześcijański sens człowiekaOryginalne i panoramiczne przedstawienie chrześcijańskiego obrazu człowieka było dużym przełomem i przyczyniło się do Gaudium et spesi pozostaje aktualny i interesujący.
Jean Mouroux podpisał przedmowę do tej książki w Dijon 3 października 1943 roku. Prawdopodobnie uczynił to w seminarium, w którym kształcił się, wykładał przez wiele lat (1928-1967) i zmarł (1973). Praktycznie całe jego życie było poświęcone seminarium, z wyjątkiem dwuletniego licencjatu w Lyonie, który był dla niego bardzo wzbogacający, ponieważ poznał De Lubaca i nawiązał długotrwałą relację. W rzeczywistości ta książka, podobnie jak inne jego autorstwa, została wydana w serii Teologia (Aubier), którym kierowali jezuici z Fourvière, pod numerem 6. Została ona przetłumaczona na język hiszpański i ponownie wydana przez Palabra (Madryt 2001), z którego to wydania korzystamy.
Na uwagę zasługuje również data, ponieważ w 1943 roku Francja była okupowana przez wojska niemieckie i w samym środku wojny światowej. Ale Jean Mouroux, podobnie jak De Lubac i inni, był przekonany, że najgłębszym lekarstwem na ten straszny kryzys jest odnowa chrześcijańska. I to dało mu odwagę do pracy.
Konsekwentna praca
Z pozycji profesora seminarium w "prowincjonalnym" miasteczku (jak jeszcze mówią w Paryżu) potrafił stworzyć spójny dorobek. Dobrze dobierał lektury i szukał najlepszych (także za radą De Lubaca), bardzo dobrze przygotowywał swoje zajęcia, pisał z wielkim stylem i zadziwiającą zdolnością syntezy. Łączył w sobie ciężką i wytrwałą pracę, niewątpliwy talent teologiczny, a także głęboką miłość do Pana, która uwidacznia się w jego dziełach.
Chrześcijański sens człowieka to pierwsza i najważniejsza z ośmiu napisanych przez niego książek. Ale inne też są "ważne", bo poruszają centralne tematy, były szeroko czytane i nadal inspirują: Wierzę w ciebie. Osobista struktura wiary (1949), Doświadczenie chrześcijańskie (1952), Tajemnica czasu (1962) y wolność chrześcijańska (1968), która rozwija tematy poruszone już w Chrześcijański sens słowa.
Chrześcijański sens człowieka (1943)
Pierwsze co można powiedzieć o tej książce to to, że nic takiego jak ona tak naprawdę wcześniej nie istniało. Jest to nowatorska i szczęśliwa chrześcijańska idea człowieka. Ma on podwójną zasługę; integruje wiele z tego, co moglibyśmy nazwać materiałem "personalistycznym", który wówczas się pojawiał, i nadaje mu naturalny porządek.
Był to prawdziwy skok jakościowy i nie stracił zainteresowania. Kiedy to było składane w całość Gaudium et spesKsiążka, której celem było opisanie chrześcijańskiej koncepcji człowieka, była najpełniejszą księgą odniesienia. Rzeczywiście, został wezwany do współpracy, choć słabe już zdrowie pozwoliło mu tylko na krótki pobyt w Rzymie (1965).
"Wokół nas panuje przekonanie, że chrześcijaństwo jest doktryną obcą człowiekowi i jego problemom, bezsilną wobec jego tragicznej kondycji, niezainteresowaną jego nieszczęściem i jego wielkością. Na następnych stronach chciałbym pokazać, że tajemnica chrześcijańska wypływa wyłącznie z boskiej przyjaźni z człowiekiem, która doskonale tłumaczy jego nędzę i jego wielkość, która jest w stanie uleczyć jego rany i zbawić go, przebóstwiając go". (p. 21).
Ma dziesięć rozdziałów, podzielonych na trzy części: wartości czasowe (I), wartości cielesne (II) oraz wartości duchowe (III). Wartości czasowe odnosi się do umieszczenia człowieka w doczesności (także w doczesnym mieście i ludzkim świecie) oraz do jego miejsca w cudownym wszechświecie, który jest boskim tworem. Wartości cielesne (choć w języku hiszpańskim wolą tłumaczyć to jako "cielesne") są wartości własnego ciała z jego wielkością i nędzami oraz z godnym podziwu i ostatecznym faktem Wcielenia. W Wartości duchoweKsiążka, która obejmuje trzy wymiary ludzkiego ducha: bycie osobą (bytem osobowym), wolność (z jej nieszczęściami i wielkością) oraz spełnienie w miłości (z doskonałością miłości). Wspaniała architektura.
Wartości czasowe
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to pozytywna świadomość Mouroux dotycząca doczesności jako miejsca realizacji ludzkiego powołania: "Jaka jest postawa chrześcijanina w obliczu tej cudownej rzeczywistości? Odpowiedź wydaje się bardzo prosta: radosna akceptacja i entuzjastyczna współpraca". (32)... co nie oznacza naiwności, właśnie dlatego, że chrześcijanin wie, że istnieje grzech. To jest miłość "pozytywny" (34), "zorientowany" (37) z właściwym porządkiem wartości, a z pomocą Bożą, "Odkupiciel (42). Chrześcijanin powinien starać się patrzeć na rzeczy tego świata "czystymi oczami, używaj ich z prawą wolą i przekieruj je do Boga przez uwielbienie i dziękczynienie". (43).
Ze swojej strony, wszechświat jest "niezmierzona, żywotna i niewyczerpana księga, w której rzeczy objawiają się nam i w której one objawiają nam Boga". (48). Człowiek tworzy z przyrodą organiczną całość i jednocześnie, "Tylko on sam może z pełną świadomością, z wiedzą i miłością przyprowadzić świat do Boga, oddając mu chwałę". (51). Ale to jest robione w "tragiczna niejednoznaczność". (52), które grzech wprowadził do relacji człowieka z naturą. Ostatni punkt dotyczy. "Doskonalenie świata przez działanie chrześcijańskie", i paralelnie do rozdziału 3 pierwszej części Gaudium et spes (1965).
Wartości "cielesne
Od początku należy zacząć od. "Godność ciałastworzony przez Boga. Ale "Niewiele tematów wywołuje więcej nieporozumień, nawet wśród chrześcijan [...]. Możemy o nim powiedzieć najbardziej sprzeczne rzeczy". (73). Wyrusza, by zbadać wspaniałość i nędzę ludzkiego ciała. "pokazując, że Chrystus przyszedł, aby uleczyć ich nędzę i wywyższyć ich godność". (73). Z pewnością schemat wielkość-mizeria jest oczywistym echem Myśli Pascala.
Ciało, pozytywnie, jest narzędziem duszy, środkiem, za pomocą którego wyraża ona i przekazuje siebie, i tworzy z nim pełnię osoby, której bez niego nie można sobie wyobrazić. I taki jest chrześcijański sens ostatecznego zmartwychwstania ciała, antycypowanego w Chrystusie, pierworodnym, obietnicy i środka.
Z pewnością odcisk grzechu powoduje dysfunkcje, które wyrażają się w oporze, trudnościach w życiu duchowym i relacjach: "Ciało jest również zasłoną. Jest nieprzejrzysty. Dwie dusze nigdy nie mogą się bezpośrednio zrozumieć. (98). I podnosi się konflikt między ciałem a duchem: "Ciało, oprócz tego, że jest odporne i nieprzezroczyste, jest materiałem niebezpiecznym". (102). Ciało i duch mają żyć w jedności, ale z natury są też kontrastowe i wojownicze z powodu grzechu: "Ciało ludzkie nie jest teraz takim ciałem, jakie zamierzył Bóg. Jest to ciało zranione i pokonane jak sam człowiek". (114). Te osobliwe dysfunkcje, naturalne i wynikające z grzechu, przejawiają się przede wszystkim w afektywności. Ale w ekonomii zbawienia ta sama niezadowalająca sytuacja, znamię grzechu, staje się itinerarium zbawienia, nadając nowe znaczenie cielesnej niedoli.
Stając się wcielonym, Pan pokazuje wartość ciała i jego przeznaczenie. "W swoim związku z Chrystusem ciało ludzkie - tajemnica godności i nędzy - znajduje swoje ostateczne wyjaśnienie i swoją całkowitą doskonałość. Ciało zostało stworzone po to, aby było zakładane przez Słowo Boże". (119). Ciało Chrystusa staje się z jednej strony objawieniem Boga, środkiem wyrazu, który dociera do nas w naszym języku i na naszym poziomie. A z drugiej strony staje się środkiem odkupienia. Nie tylko w krzyżu, ale w całej ludzkiej działalności Pana.
"Trzydzieści lat życia doczesnego ofiarowane od razu dla zbawienia świata. Tak więc wszystkie czynności wykonywane za pomocą ciała stanowią początek Odkupienia. Praca stolarza podczas życia ukrytego, ewangelizacja ubogich swoim kaznodziejstwem [...]. Modlitwa na drogach..." (126-127).
Chrystusowe odkupienie naszego ciała zaczyna się od chrztu: "Odtąd oczyszczone ciało, namaszczone i naznaczone krzyżem, jest poświęcone Bogu jako święta posiadłość, jako cenne narzędzie, jako towarzyszka duszy, ewangelizowanej i początkowo nawróconej [...]. Ta konsekracja jest tak realna, że bezpośrednie zbezczeszczenie ciała przez nieczystość jest szczególną profanacją". (133). Jest droga oczyszczenia i utożsamienia się z Chrystusem (także w ciele i w bólu), która trwa całe życie. I prowadzi do naszego ostatecznego zmartwychwstania w Nim.
Wartości duchowe
Część trzecia, składająca się z pięciu rozdziałów, jest największa i zajmuje prawie połowę książki. Z pięknym rozdziałem poświęconym osobie i jej aspektom: duch wcielony, subsystujący w sobie, a jednocześnie otwarty na rzeczywistość i na innych, osoba rozumiana jako powołanie wobec Boga, ale w świecie. Badane są również "osoba w jej relacji do pierwszego i drugiego Adama".Życie chrześcijańskie polega bowiem na tej drodze od jednego do drugiego, od sytuacji stworzonych i upadłych do sytuacji odkupionych i spełnionych w Chrystusie.
Następują dwa spójne rozdziały poświęcone wolności człowieka. Pierwszy bada wolność jako najbardziej charakterystyczny akt ludzkiego ducha, z jego implikacją inteligencji i woli. Z ostatecznym poczuciem ludzkiego szczęścia i spełnienia, o którym chrześcijanin wie, że jest w Bogu. I z ograniczeniami, które pojawiają się w prawdziwym życiu, pośród chorób i uwarunkowań wszelkiego rodzaju.
Na tym mniej lub bardziej fenomenologicznym opisie wiara chrześcijańska, oprócz jasnego ukazania znaczenia wolności, odkrywa swój stan niewoli, bycia związanym przez grzech i potrzebującym łaski. Nie przeszkadza to w robieniu najbardziej normalnych i "ziemskich" rzeczy, ale właśnie po to, by móc kochać Boga i bliźniego tak, jak to jest naszym powołaniem. Potrzebuje łaski i w ten sposób dana jest chrześcijańska wolność, tak pięknie zobrazowana przez św. Augustyna. Tematy te zostaną rozwinięte w jego książce z 1968 roku (wolność chrześcijańska).
Ale osoba i jej wolność byłyby sfrustrowane, gdyby nie inny wymiar, który również oświetla wiara chrześcijańska: miłość. Najpierw studiuje "Chrześcijański zmysł miłościktóra może być skierowana do Boga (miłość foniczna i źródło wszelkiej prawdziwej miłości), do innych osób, a także być miłością "zaślubinową", mającą swoje cechy charakterystyczne, które oświetla wiara.
Rozdział o dobroczynności zamyka tę trzecią część: "Chcielibyśmy przybliżyć tajemnicę dobroczynności. A żeby to osiągnąć, odkryć i przemyśleć jej istotne cechy, przedstawione nam przez słowo Boże, którym jest miłość". (395).
Ukazuje się ona najpierw jako absolutny dar (self-giving), akt służby i posłuszeństwa oraz ofiary; który po Bogu realizuje się w autentycznej miłości braterskiej. Ponadto, "Miłość jest zarówno miłością pragnącą, jak i miłością dającą siebie [...]. Byłoby atakiem na kondycję stworzenia, gdyby chcieć wyeliminować radykalną niezamożność, którą rodzi pragnienie, lub istotną godność, którą zapewnia dar z siebie. Byłoby to jednocześnie niewiernością wobec wymagań tego nadprzyrodzonego powołania, które wzywa nas do posiadania Boga i oddania się Mu". (331).
Res sacra homo
To jest tytuł wniosku: "Im bardziej zagłębiamy się w człowieka, tym bardziej odsłania się on nam jako istota paradoksalna, tajemnicza i - mówiąc wprost - święta, ponieważ jego wewnętrzne paradoksy i tajemnice opierają się zawsze na nowej relacji z Bogiem". (339). Dużą stawką jest zachowanie poczucia "święty", podkreśla Mouroux, wciąż w niepewności co do wyniku II wojny światowej. Człowiek jest "tajemnica", "zanurzony w ciele, ale uporządkowany przez ducha; skłonny do materii, a jednocześnie pociągnięty przez Boga". (340). "Rozgrywa swoją przygodę pośród wirów ciała i świata. To jest dramat, którym wszyscy żyjemy". (341). "Istotą człowieka jest jego relacja z Bogiem; stąd jego powołanie". (342).
Upadły, zmieniony i odkupiony. Z konkubinatem, ale i z wezwaniem do Prawdy i Miłości. Święte przez swoje pochodzenie i przeznaczenie w Bogu, święte przez swoje zbawienie w Nim. Jego upadek nie jest tak poważny w aspekcie materialnym czy cielesnym, jak w duchowym, w oddaleniu od Boga. Dlatego w kulturze materialistycznej nie jest może tak zauważalne, co umyka, gdy jej godność zostaje zredukowana do istnienia w doczesności.
Natomiast w Trójcy Świętej jest cud chrześcijańskiego życia. Istnieje więc potrójna godność człowieka poprzez jego podobieństwo do Boga (obraz), powołanie do spotkania z Nim oraz synostwo. "Rozumiemy zatem ścisły związek między tym, co ludzkie, a tym, co święte, gdyż święte nie jest w istocie niczym innym, jak najszlachetniejszym określeniem i najgłębszą prawdą tego, co ludzkie". (347). I ta pełna prawda o człowieku i jego powołaniu objawiła się szczególnie w Maryi. I zachęca do tego, co w nas najlepsze.
W Hiszpanii szczególną uwagę Mouroux poświęcił profesor Juan Alonso, napisał prolog do cytowanej książki i ma kilka opracowań, które można znaleźć w sieci. W tej serii poświęcamy też Mouroux artykuł ogólny: Jean Mouroux albo Teologia z seminarium duchownego.
Szacunki dotyczące ponad 200 tys. ofiar wykorzystywania dzieci przez duchownych we Francji w latach 1950-2020 skłoniły członków francuskiego rządu do zakwestionowania sakramentalnej tajemnicy spowiedzi. Tajemnica, której biskupi bronią jako "silniejszej niż prawa Rzeczypospolitej".
Raport Niezależnej Komisji ds. Nadużyć Seksualnych w Kościele (Ciase), złożonej z około dwudziestu ekspertów i kierowanej przez Jeana Marca Sauvé, orzekł kilka dni temu, że 216 tys. nieletnich we Francji było wykorzystywanych seksualnie przez księży, zakonników i kobiety w ciągu 70 lat (1950-2020).
Na stronie badanie była promowana przez Kościół katolicki we Francji, a Sauvé określił "przemoc seksualną" jako "bombę fragmentacyjną w naszym społeczeństwie". Natychmiast papież Franciszek powiedział z Rzymu swój "smutek i ból z powodu ofiar", dodał, że "niestety liczby są znaczne", nie wchodząc w szczegóły, i wezwał, by "takie dramaty jak ten nie powtarzały się".
Nawet gdyby był tylko jeden przypadek, musimy podzielić się bólem, smutkiem, a nawet obrzydzeniem wobec tego dramatu nadużyć. Należy jednak pamiętać, że liczba ta jest "szacunkiem statystycznym", produktem badania przeprowadzonego przez Ifop (wiodący instytut badań rynkowych i sondaży), oraz że tylko 1,25 % ofiar powiedziało policji, że są ofiarami nadużyć, oraz że tylko 1,25 % ofiar powiedziało policji, że są ofiarami nadużyć. I że tylko 1,25 % ofiar wyraziło się o Ciase. Teraz Kościół we Francji pracuje nad zapobieganiem nadużyciom seksualnym od 1990 roku, a intensywniej od 2010 roku.
Starcie państwo-kościół?
Prace Komisji Sauvé oraz nadużycia seksualne wobec nieletnich w takich krajach jak Australia, Belgia, Holandia, Chile, Stany Zjednoczone, Irlandia i Wielka Brytania, a także w Hiszpanii, popełnione lub tuszowane przez członków duchowieństwa, zrodziły dwa ruchy: 1) ze strony Kościoła - "zero tolerancji", z zasadami i wytycznymi dotyczącymi ścigania przestępstw i współpracy z władzami państwowymi, wydanymi przez papieża Franciszka i Kościół katolicki; oraz 2) ze strony niektórych władz administracyjnych - zalecenia, a nawet naciski, aby członkowie duchowieństwa stali się obowiązkowymi denuncjatorami tych nadużyć, naruszającymi sakramentalną tajemnicę spowiedzi, pod groźbą sankcji.
Taką analizę przeprowadził prof. Rafael Palomino w Ius Canonicumktóry już w 2019 roku informował o regulacjach w Australii i innych krajach, które usuwają prawną ochronę tajemnicy spowiedzi i które zapowiadały starcie, a nawet czołowe zderzenie, między prawami państwowymi a kanonicznymi przepisami Kościoła dotyczącymi tajemnicy spowiedzi.
I to właśnie stało się we Francji, gdzie arcybiskup Reims i przewodniczący Konferencji Episkopatu, bp Éric de Moulins-Beaufort, powiedział radiu France Info że "wiąże nas tajemnica spowiedzi i w tym sensie jest ona silniejsza od praw Rzeczypospolitej". Nie minęło wiele czasu, gdy prezydent Francji Emmanuel Macron poprosił arcybiskupa Erica de Moulins-Beaufort o wyjaśnienia, a minister spraw wewnętrznych Gérald Darmanin ("nic nie stoi ponad prawami Republiki") wezwał go w tym tygodniu do wyjaśnienia swoich słów.
Aby uzyskać wyobrażenie o profilu arcybiskupa Moulins-Beaufort, niektóre z jego pierwszych słów jako przewodniczącego Konferencji Episkopatu Francji, w 2019 roku, były następujące: "Nigdy nie wrócimy do społeczeństwa wiejskiego z 1965 roku, gdzie ludzie szli na Mszę z obowiązku. Dzisiaj to dążenie do przyjemności rządzi stosunkami społecznymi i to jest świat, który musimy ewangelizować".
Sakrament spowiedzi
U podstaw tej kontrowersji leży nie tylko pewne napięcie między państwem o strukturze świeckiej a Kościołem, które znalazło już odzwierciedlenie w ograniczeniach przepustowości w kościołach podczas pandemii, ale być może także brak wiedzy o sakramencie pokuty w wierze katolickiej.
Sakrament ten ustanowił Jezus Chrystus, gdy w wieczór wielkanocny ukazał się apostołom i powiedział do nich: "Przyjmijcie Ducha Świętego. Którym odpuszczasz grzechy, są im odpuszczone; którym zatrzymujesz grzechy, są im zatrzymane" (J 20,22-23).
Jezus zobrazował Boże przebaczenie na przykład przypowieścią o synu marnotrawnym, gdzie Bóg czeka na nas z wyciągniętymi ramionami, nawet jeśli na to nie zasługujemy, co odzwierciedlają znane płótna Rembrandta czy Murillo. Oto właściwe słowa rozgrzeszenia wypowiadane przez kapłana: "Boże, Ojcze miłosierny, który pojednałeś świat ze sobą przez śmierć i zmartwychwstanie swego Syna i wylałeś Ducha Świętego na odpuszczenie grzechów, udziel ci przez posługę Kościoła przebaczenia i pokoju. I ja was rozgrzeszam z grzechów w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego". To Bóg przebacza, który nigdy nie męczy się przebaczaniem, to my męczymy się proszeniem o przebaczenie, powiedział papież Franciszek w swoim pierwszym Anioł Pański (2013).
To bardzo osobiste spotkanie z Bogiem, spowiedź, odbywa się w absolutnej tajemnicy, tzw. tajemnicy sakramentalnej. Jest to "szczególny rodzaj tajemnicy, który zobowiązuje spowiednika, aby nigdy, z jakiegokolwiek powodu i bez wyjątku, nie ujawniał penitentowi grzechów, które mu wyjawił w sakramencie spowiedzi".
Tajemnica sakramentalna to "szczególny rodzaj tajemnicy, która zobowiązuje spowiednika, aby nigdy, z jakiejkolwiek przyczyny i bez wyjątku, nie ujawniał penitentowi grzechów, które mu wyjawił w sakramencie spowiedzi".
"To, co jest słyszane w sferze Boga, musi zawsze pozostać w sferze Boga. Nie może istnieć żaden powód, nawet najcięższy, który pozwalałby na ujawnienie w sferze ludzkiej grzechów, które penitent wyznał Bogu w sferze sakramentalnej. Dlatego jest to nienaruszalna tajemnica. I nie jest to kościelne prawo ludzkie, ale prawo boskie, w taki sposób, że nie można od niego odstąpić" - mówią profesorowie Otaduy, Viana i Sedano, powołując się na naukę o sakramencie pokuty w Słownik ogólny prawa kanonicznego.
Kardynał Piacenza: "Tylko dla Boga".
Kardynał Mauro Piacenza, Penitencjarz Większy Kościoła, wyraził niedawno te same idee: "Penitent nie mówi do spowiednika, ale do Boga. Zawłaszczenie tego, co należy do Boga, byłoby świętokradztwem. Dostęp do tego samego sakramentu, ustanowionego przez Chrystusa, aby był bezpieczną przystanią zbawienia dla wszystkich grzeszników, jest chroniony".
"Wszystko, co mówi się w spowiedzi, od momentu rozpoczęcia tego aktu kultu, znakiem krzyża, aż do momentu zakończenia rozgrzeszeniem lub odmową rozgrzeszenia, jest objęte absolutnie nienaruszalną tajemnicą" - powiedział w oświadczeniu. ACI Stampa. Nawet w szczególnym przypadku, gdy "podczas spowiedzi małoletni ujawnia np. fakt doznania nadużyć, dialog musi zawsze, ze swej natury, pozostać poufny" - podkreślił kardynał.
Jednak - wyjaśnił - "nie przeszkadza to spowiednikowi w zdecydowanym zaleceniu, by sam małoletni zgłosił nadużycie rodzicom, wychowawcom i policji". Zdaniem kardynała, "podejście do spowiedzi ze strony wiernych może się załamać, jeśli utraci się zaufanie do poufności, z bardzo poważną szkodą dla dusz i całego dzieła ewangelizacji".
Argumenty kontrowersji
W obliczu tych rozważań alarmowanie o przypadku pedofilii jest "imperatywnym obowiązkiem" nawet dla księży - przekonywał francuski minister sprawiedliwości Éric Dupond-Moretti. A jeśli mu się to nie uda - dodał na antenie francuskiej telewizji LCImożna za to potępić. "To się nazywa niezapobieżenie przestępstwu lub wykroczeniu" - podkreślił.
Jednak w wywiadzie udzielonym francuskiemu magazynowi L'Incorrectcytowany przez Die TagespostBiskup Bayonne, Marc Aillet, wystąpił przeciwko odpowiedziom kilku ministrów i odwołał się do sfery religijnej, która jest zasadniczo oddzielona od państwa, które nie ma władzy nad Kościołem.
Kapłan nie ma przewagi w tej relacji sumienia osoby, która zwraca się do Boga w swojej prośbie o przebaczenie. Dlatego nie można go dotknąć, mówi biskup Aillet. Kapłan nie jest w tej relacji panem, jest sługą, narzędziem tej bardzo szczególnej relacji człowieka z Bogiem.
Kapłan nie ma przewagi w tej relacji sumienia osoby, która zwraca się do Boga w swojej prośbie o przebaczenie.
Bp Aillet przypomniał, że Republika Francuska zawsze szanowała tajemnicę spowiedzi, która "wpływa na wolność sumienia". Jest to ten sam argument, który wysunął profesor Rafael Palomino. Jego zdaniem "to właśnie poprzez fundamentalne prawo do wolności religijnej można zapewnić podstawę, a także ważki argument dla ewentualnej oceny, czy to w orzecznictwie, czy w polityce legislacyjnej, przeciwko ograniczeniom państwa, które opierają się na przestępstwie zaniechania obowiązku denuncjacji nadużyć".
Biskup Aillet podkreślił również, wg. Die Tagespostże w coraz bardziej zsekularyzowanym społeczeństwie większość ludzi nie rozumie już, czym jest fakt religijny: "Raport o nadużyciach wywołuje poruszenie, w którym ludzie nie rozumieją już zasady tajemnicy spowiedzi, którą kojarzą z prawem milczenia lub "tajemnicą rodzinną", i wierzą, że Kościół wciąż próbuje ukryć pewne sprawy, podczas gdy to Kościół zlecił ten raport.
Pozostają do dodania dwie rzeczy: "powszechna i historycznie udowodniona wierność duchowieństwa katolickiego w kwestii tajemnicy spowiedzi", zauważa Rafael Palomino, oraz audiencja papieża u premiera Francji Jeana Castexa i jego żony 18 października.
Komentarz do czytań na niedzielę XXX (B): Panie, niech znów zobaczę!
Andrea Mardegan komentuje czytania z 30 Niedzieli Zwykłej, a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo.
Andrea Mardegan / Luis Herrera-20 Październik 2021-Czas czytania: 2minuty
Podziwiał kolor nieba o świcie i zmierzchu, migotanie księżyca i gwiazd w nocy, kolor oczu bliskich. Mógł patrzeć na ziemię, po której chodził i mierzyć przedmioty, które obrabiał rękami. Potem postępująca choroba oczu okradła Bartymeusza z kolorów, perspektywy, piękna stworzeń. Nie mogąc już zarobić na chleb, został zmuszony do żebrania.
Cały dzień siedząc na poboczu tej drogi z Jerycha do Jerozolimy. Słuchanie wiadomości, które pojawiały się po drodze. Słyszał o Jezusie Nazarejczyku przywracającym wzrok niewidomym, jak mówiły proroctwa o Mesjaszu. Ojciec Timaeus zachęcał go: "Przejdzie tędy, aby udać się do Jerozolimy. Zobaczysz: w swoich przypowieściach często wspomina o Jerychu. Poprosisz go, by cię uzdrowił. On jest Synem Dawida, Mesjaszem. Wielu będzie chciało go zobaczyć i usłyszeć. Nie pozwól mu uciec.
Miał rozwinięte bardzo delikatne uszy. Od razu zauważył krzyk tłumu i serce mu podskoczyło: kto idzie, kto to jest? To Jezus z Nazaretu! Bartymeusz zaczął wołać z całą siłą tych lat ciemności. Wypłakuje swoją potrzebę, swoją biedę połączoną z wiarą w Jezusa. Podczas miesięcy oczekiwania modlił się: "Panie nieba i ziemi, dałeś mi wzrok i odebrałeś go, jeśli to po to, abyśmy wiedzieli, że przyszedł Twój Mesjasz, obiecuję Ci, że jeśli mnie uzdrowi, pójdę za nim na koniec świata". To pragnienie nadaje jego głosowi nieposkromioną siłę.
Ci, którzy otaczają Jezusa i odpowiadają za bezpieczeństwo Mistrza, wydają polecenia tłumom. Próbując powstrzymać hałas, jaki robi, zbesztali go: jesteś ślepy i będzie powód, zostań na dole, żebrząc! Nie pamiętają, że Jezus przyszedł dla grzeszników i przywrócił wzrok wielu niewidomym.
Są pierwszymi niewidomymi, których Jezus uzdrawia, mówiąc do nich: "Zawołajcie go. Na te słowa zmieniają sposób patrzenia na niego i starają się naśladować Mistrza: "Rozchmurz się!". Mówią do niego: "Wstań, on cię woła!".. To wezwanie i możliwość rozmowy z Jezusem sprawia, że Bartymeusz skacze na nogi. Nieważne, że zrzuca płaszcz. W nocy swoich oczu biegnie do Jezusa. A Mistrz uprzedza go: co chcesz, żebym ci zrobił? Dla Jezusa ważne jest pragnienie i modlitwa Bartymeusza. Wielu, którzy kazali niewidomemu być cicho, milczy. Bartymeusz odpowiada: Mistrzu mój, niechaj znów widzi! Jezus widzi światło wiary w jego sercu i nagradza go: Idź, twoja wiara cię ocaliła! Oczy Mistrza i jego uśmiech to pierwsze rzeczy, które widzą jego nowe oczy. Kolory znów błyszczą. Jezus nie zaprosił go do pójścia za nim, powiedział mu: idź, jesteś wolny, możesz wrócić do swojego starego życia. Ale Bartymeusz, wierny swojej obietnicy, idzie za nim ulicą pełen radości.
Homilia na czytania z niedzieli XXX.
Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.
W związku ze zbliżającymi się nowymi wyborami, które mają wyłonić prezydenta kraju, oraz prezentacją projektu nowej konstytucji, Chile musi podjąć decyzję w sprawach kluczowych dla życia i społeczeństwa, takich jak regulacja aborcji i eutanazji.
Pablo Aguilera-19 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 3minuty
W Chile z powodu wirusa COVID zmarło 37 476 osób. W 2020 roku rozpoczęto masowy program szczepień i do końca września 74 % populacji otrzymało dwie dawki szczepionki. Poziom infekcji, poważnych hospitalizacji i zgonów znacznie spadł w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, co skłoniło rząd do złagodzenia ograniczeń dotyczących pracy, ruchu, zgromadzeń itp.
Pod koniec września minęły cztery lata od uchwalenia ustawy o aborcji z trzech powodów: choroby zagrażającej życiu matki, choroby zarodka/płodu nie dającej się pogodzić z życiem oraz w przypadku gwałtu. W tym okresie (wrzesień 2017 - czerwiec 2021) w kraju wykonano łącznie 2 556 aborcji.
Niestety, Izba Deputowanych, również we wrześniu, przyjęła projekt ustawy o aborcji bez podstaw do 14. tygodnia ciąży wąską większością głosów: 75 do 68, przy 2 wstrzymujących się. Teraz trafi ona do Senatu, który prawdopodobnie będzie nad nią głosował w przyszłym roku.
W 2016 i 2017 roku nastąpiła w tym kraju duża mobilizacja biskupów i świeckich odrzucająca aborcję z trzech powodów. Wiele innych wspólnot chrześcijańskich również ją odrzuciło. O dziwo, tym razem Konferencja Episkopatu nie wydała żadnego oświadczenia w sprawie tej ustawy przed jej głosowaniem. Głos w tej sprawie zabrało kilku biskupów katolickich. Konferencja Episkopatu wydała oświadczenie o odrzuceniu tego dokumentu dzień po zatwierdzeniu przez deputowanych.
Jest to główna kwestia, w której kandydaci na prezydenta Republiki przedstawili swoje stanowiska. Tylko jeden kandydat, José Antonio Kast, zadeklarował całkowite odrzucenie aborcji. Pozostali trzej kandydaci - Gabriel Boric z lewicy, Yasna Provoste z Chrześcijańskich Demokratów i Sebastián Sichel z centroprawicy - są absolutnie za swobodną aborcją.
W kwietniu deputowani zatwierdzili projekt ustawy, która zezwalałaby na eutanazję. Będzie ona rozpatrywana i głosowana przez senatorów, prawdopodobnie w przyszłym roku. W lipcu Senat zatwierdził ustawę o "małżeństwach" homoseksualnych, która musi zostać rozpatrzona i przegłosowana przez Izbę Deputowanych, prawdopodobnie w 2022 roku.
Jak widać, rok 2021 był katastrofalny dla tradycyjnych wartości, którymi żyło Chile. Ale ostatnie słowo jeszcze nie padło, bo trzy wspomniane projekty ustaw muszą zostać przegłosowane przez drugą Izbę, która wraz z kolejnymi wyborami parlamentarnymi zmieni swój skład.
W listopadzie przyszłego roku zostanie wybrany przyszły prezydent kraju, wszyscy 155 posłowie i połowa senatorów, czyli 25. Wybory prezydenckie będą wymagały prawdopodobnie drugiej tury w grudniu, w której rywalizować będą dwie pierwsze większości.
155-osobowy Konwent Ustawodawczy działa od lipca ubiegłego roku. Zostali oni wybrani w wyborach w maju ubiegłego roku. Mają oni maksymalnie 12 miesięcy na opracowanie nowej konstytucji, która musi zostać zatwierdzona 2/3 głosów. Sześćdziesiąt dni później (rok 2022) zostałaby ona poddana obowiązkowemu plebiscytowi. Jeśli większość Chilijczyków ją zatwierdzi, to Kongres Chile ją uchwali. Natomiast w przypadku odrzucenia jej przez większość (50 % +1), poprzednia Konstytucja pozostałaby w mocy.
Każdego 18 września Chile obchodzi swoje święto narodowe. Od 1811 roku Kościół katolicki modlił się m.in. Te Deum dziękczynienia we wszystkich diecezjach. W katedrze w Santiago uczestniczą władze cywilne kraju: prezydent Republiki, przewodniczący Senatu i Deputowanych, Sąd Najwyższy, dowódcy instytucji obrony narodowej itp. Od 1970 roku zapraszani są również przedstawiciele innych wyznań religijnych. Przy tej okazji szczególne znaczenie ma homilia wygłoszona przez abp.
W tym roku kard. Celestino Aós podziękował Bogu za wiele dobra w naszym kraju, ale wyraził też zaniepokojenie zagrożeniami dla demokratycznego współżycia Chilijczyków w roku naznaczonym antagonizmami politycznymi. W części homilii powiedział: "Dziękujemy za wszystkich, którzy starają się szanować i chronić wartości nie podlegające negocjacjom: poszanowanie i obronę życia ludzkiego od poczęcia do jego naturalnego końca, rodzinę opartą na małżeństwie mężczyzny i kobiety, wolność rodziców w wyborze modelu i placówki wychowawczej ich dzieci, promocję dobra wspólnego we wszystkich jego formach oraz pomocniczość państwa, które szanuje autonomię organizacji i współpracuje z nimi".
Mónica Marín: "Misja przekształca mnie dzień po dniu".
W przyszłą niedzielę Kościół obchodzi Światową Niedzielę Misyjną, DOMU. José Luis Mumbiela i młoda Mónica Marín wzięli udział w prezentacji wydarzenia. Obaj, z różnych perspektyw i doświadczeń, podkreślali, że misja jest istotną częścią Kościoła i że wszyscy chrześcijanie są misjonarzami przez swój chrzest.
DOMUND nie jest dniem wspierania konkretnych projektów, jest "dniem, w którym chrześcijanie uświadamiają sobie, że Kościół powszechny zależy od nas". Zostało to stwierdzone przez José María CalderónDyrektor krajowy OMP w Hiszpanii na początku prezentacji tegorocznego DOMU, który będziemy obchodzić w najbliższą niedzielę, 24 października.
To powszechne powołanie do misji na mocy otrzymanego chrztu stanowiło linię poprzeczną wystąpień dwóch świadków, którzy w tym roku towarzyszyli Calderónowi w prezentacji Dnia.
"Duch Święty działa zanim my przybędziemy".
Bp José Luis MumbielaBiskup z Ałmaty rozpoczął od podziękowania Hiszpanom za współpracę z potrzebami Kościoła w Kazachstanie. "Ten dom - zaznaczył, nawiązując do siedziby Papieskich Towarzystw Misyjnych - odzwierciedla katolickość Kościoła, bo jeśli Kościół katolicki nie ma wymiaru misyjnego, to nie może być katolicki".
Mumbiela opisał rzeczywistość Kościoła w tym rejonie Azji Środkowej: "jesteśmy Kościołem ubogim i małym", ale mimo braku środków współpracuje w tych dniach z Kościołem powszechnym: "Te dni odbywają się również w rejonach misyjnych, to pochodzi z chrztu, nie chodzi o to, że bogaci pomagają ubogim. Jest to część naszego chrześcijańskiego powołania".
To, co zobaczyłem w Kazachstanie - powiedział Mumbiela - to fakt, że ten sam Duch Święty, który działa w krajach, gdzie Kościół jest bardzo rozwinięty, działa tam jeszcze przed naszym przybyciem" i pokazał na przykładach, jak Bóg "porusza się przed nami, bo chce tam być", jak tatarska kobieta, która w czasie pandemii przejechała 700 km autobusem do Ałmaty w nadziei na wysłuchanie Mszy św. czy ludzie, którzy proszą o chrzest, nie mając wcześniej kontaktu z kimś, kto mówi im o Bogu. Używając bardzo aktualnej symulacji, Mumbiela wskazał, że Kościół musi "przyjść przed pandemią, a nie po". Zawsze są wirusy i musimy się tam wcześniej dostać. Bo mamy rozwiązanie, wiarę.
"W misji odkryłem świeży sposób bycia Kościołem".
Jeśli coś wyróżnia tegoroczną kampanię DOMUND, to świadectwa młodych ludzi, którzy w rzeczywistości dają świadectwo tego, co "widzieli i słyszeli" w różnych doświadczeniach misyjnych" Jak chciał podkreślić José María Calderón, w tym roku "bohaterami nie są młodzi ludzie, to misjonarze oczami młodych ludzi".
Mónica Marín to młoda kobieta, która w tej prezentacji podzieliła się swoim doświadczeniem misji, zarówno w swoim rodzinnym mieście Madrycie, jak i poza nim. "Jest pilna potrzeba i pilną potrzebą jest bycie Kościołem. Bądźcie świadomi tego, na co zostaliście ochrzczeni - powiedziała na początku swojego wystąpienia. Ta młoda kobieta podkreśliła, że "w momencie, kiedy czujesz, że Jezus liczy na ciebie, możesz opowiedzieć, co widziałeś i słyszałeś". W misji odkryłem świeży i inny sposób bycia Kościołem i przekazywania tego przesłania".
Po kilku doświadczeniach misyjnych Mónica stworzyła stowarzyszenie JATARI (Quechua oznacza "wstań"), którego celem jest ułatwienie młodym ludziom doświadczenia misyjnego w Hiszpanii i za granicą. "Nie ma sensu wyjeżdżać na misje, jeśli na co dzień nic się nie robi" - podkreśliła - "misja przemienia mnie dzień po dniu i dlatego chcę, żeby ludzie mieli taką możliwość".
2022 kluczowy rok dla PMO
Oprócz prezentacji m.in. tegoroczna konferencjaW ostatniej edycji kampanii upubliczniono niektóre dane z ubiegłego roku.
José María Calderón nie chciał przegapić okazji, by podziękować Hiszpanom za ich hojność, ponieważ pomimo kryzysu i pandemii nasz kraj przekazał 11 105 000 euro na 504 projekty, z których większość, jak podkreślił sam dyrektor OMP Hiszpania, "przekłada się na zwykły fundusz, który Kościół udostępnia biskupom na utrzymanie diecezji".
Obecnie w czynnej służbie jest około 7.180 misjonarzy hiszpańskich. "Kościół musi być zaangażowany w misję - podkreślił Calderón - ponieważ Kościół narodził się dla misji".
Dyrektor Papieskich Towarzystw Misyjnych zaznaczył również, że nadchodzący rok będzie bardzo znaczący dla rodziny Papieskich Towarzystw Misyjnych. 22 maja zostanie beatyfikowana Paulina Jariqot, założycielka Rozkrzewiania Wiary, obchodzona będzie także IV setna rocznica utworzenia Kongregacji Ewangelizacji Narodów, II setna rocznica utworzenia Rozkrzewiania Wiary przez Jariqot, a także 100. rocznicę wyniesienia do rangi Papieskiego Dzieła Rozkrzewiania Wiary, ustanowienia Dziecięctwa Misyjnego i św. Piotra Apostoła jako papieskich dzieł misyjnych, jak również, w Hiszpanii, 1. stulecie czasopisma Iluminare.
Wyraźnym znakiem, że istnieje autentyczne pragnienie odnowy politycznej, powinno być odłożenie na bok interesów ideologicznych i partyjnych, aby poważnie zająć się prawdziwymi problemami zrównoważonego społeczeństwa, które chce mieć przyszłość.
Właśnie uczestniczyłem w 4. Międzynarodowym Szczycie Demograficznym, który odbył się w Budapeszcie pod tym sugestywnym i wymagającym tytułem. Znajdujemy się w kontekście bezprecedensowej zimy demograficznej w całej Europie, której tłem jest nie tylko zmiana wartości w naszym społeczeństwie, ale także wyraźne niedopasowanie polityki zatrudnienia kobiet i środków ułatwiających godzenie pracy z rodziną na całym kontynencie.
Są tacy, którzy próbują nas przekonać, że "zrównoważony rozwój oznacza nieposiadanie dzieci". Jednakże, jak stwierdza papież Franciszek w encyklice Laudato si', wzrost populacji jest w pełni zgodny z integralnym rozwojem i solidarnością, tak więc zrzucanie winy za problemy zrównoważonego rozwoju na wzrost populacji, a nie na skrajny i selektywny konsumpcjonizm niektórych, jest sposobem na niestawienie czoła problemom (n. 50).
Rosnąca na Zachodzie mentalność konsumpcyjna postrzega dzieci jako komplikację, której należy za wszelką cenę unikać, aby móc w pełni cieszyć się życiem. Tak zwany "dinkis" (.podwójny dochód brak dzieci) są trendy, natomiast na rodziny z dziećmi - zwłaszcza jeśli jest ich więcej niż dwoje - patrzy się z obawą i nieufnością, jak na osoby nieodpowiedzialne. A jednak więcej niż kilka par chciałoby mieć dzieci, ale w rzeczywistości ich nie ma, albo nie ma takich dzieci, jakie chciałoby mieć. Musimy zadać sobie pytanie, dlaczego ta decyzja jest odkładana w nieskończoność i wprowadzić środki mające na celu usunięcie tych przeszkód.
Nie ma sensu dążyć do stworzenia lepszego, sprawiedliwszego, bardziej ludzkiego społeczeństwa, jeśli nie myślimy o tych, którzy mogą w nim zamieszkać.
Gaz Montserrat
Przez ponad dziesięć lat Węgry dawały przykład, że możliwe jest wdrożenie skutecznej polityki rodzinnej, z rzeczywistym wsparciem dla stabilności życia rodzinnego (z interesującą polityką mieszkaniową i polityką godzenia pracy z życiem rodzinnym) i że osiągają one wzrost wskaźnika urodzeń, który jest prawdziwą drogą do zrównoważonego rozwoju społeczeństwa. Kraj ten zdołał, według danych z 2020 roku, poprawić wskaźniki zatrudnienia i jednocześnie poprawić współczynnik dzietności, osiągając poziom 1,55 dziecka (w wyraźnym kontraście do średniej hiszpańskiej wynoszącej 1,18). Naszym zdaniem sekretem jest nic innego jak wsłuchanie się w prawdziwe potrzeby młodych małżeństw i odpowiedzenie na przyczyny ogromnego luka między płodnością rzeczywistą a pożądaną.
Nie ma sensu dążyć do stworzenia lepszego, sprawiedliwszego, bardziej ludzkiego społeczeństwa, jeśli nie myślimy o tych, którzy mogą w nim żyć. Społeczeństwo bez dzieci to społeczeństwo bez przyszłości. W Hiszpanii, jak i w większości Europy, nasze rządy od dziesięcioleci ignorują ten truizm. Bardzo uderzające jest to, że ta rosnąca tendencja do niepłodności nie była przedmiotem rygorystycznej analizy w celu wdrożenia skutecznej polityki publicznej. Wyraźnym znakiem, że istnieje autentyczne pragnienie odnowy politycznej, powinno być odłożenie na bok interesów ideologicznych i partyjnych, aby poważnie zająć się rzeczywistymi problemami zrównoważonego społeczeństwa, które chce mieć przyszłość.
Profesor na Wydziale Prawa Międzynarodowego Uniwersytetu Katalonii i dyrektor Instytutu Wyższych Studiów nad Rodziną. Kieruje Katedrą Solidarności Międzypokoleniowej w Rodzinie (IsFamily Santander Chair) oraz Katedrą Opieki nad Dzieckiem i Polityki Rodzinnej w Fundacji Joaquima Molinsa Figuerasa. Jest również prodziekanem Wydziału Prawa na UIC Barcelona.
Przez weekend Kościoły lokalne przeżywały otwarcie etapu diecezjalnego synod biskupów Celem jest zgromadzenie całego Kościoła katolickiego, a nawet tych, którzy nie są jego częścią, aby rozeznać wyzwania i klucze Kościoła w tym czasie.
Tak zwany "Synod o synodalności" stał się faktem. W ten weekend hiszpańskie diecezje, podobnie jak te na całym świecie, świętowały otwarcie pierwszej fazy tego synodalnego szlaku, który zakończy się w październiku 2023 r., celebracją w Rzymie XVI Zwyczajne Zgromadzenie Ogólne Synodu Biskupów.
Słuchanie najpierw Boga
Jeśli jest jedna rzecz, która może podsumować ten proces synodalny, to jest to słuchanie. Postawa, która w pierwszym rzędzie musi być wobec Boga, na co zwrócił uwagę biskup Santiago Gómez z Huelvy, otwierając synod w swojej diecezji: "Zanim zaczniemy mówić o Bogu, musimy słuchać Jego Słowa, uczyć się jako uczniowie Słowa, które stało się ciałem, uczniowie Pana Jezusa. Ten proces synodalny zaprasza nas do słuchania siebie nawzajem, ale najpierw uczniowie muszą słuchać Słowa. Podróż synodalna, którą podejmujemy, zaprasza nas do dialogu ze wszystkimi, ale musi się ona rozpocząć od dialogu z Bogiem.
Lorca Planes, biskup Cartagena-Murcia, wyraził się w ten sam sposób: "Ojciec Święty prosi nas o coś prostego, o rozpoznanie i aktualizację naszej istoty, o intensywny powrót do naszych początków, a do tego konieczne jest słuchanie Słowa Bożego, ponieważ ono zawsze będzie nam służyć jako przewodnik w życiu; także, abyśmy słuchali głosu Ducha Świętego, który nas oświeci, abyśmy mogli iść jako bracia i siostry". Do potrzeby odnowy "pod działaniem Ducha i wsłuchiwania się w Słowo" nawiązał też biskup Malagi podczas otwarcia swojej diecezji.
Carlos Escribano, arcybiskup Saragossy podkreślił, że "Naszym zadaniem jest odkrycie, że Jezus idzie obok nas. Musimy być ekspertami od spotkania: dać przestrzeń na adorację. Podróż synodalna będzie taka tylko wtedy, gdy spotkamy Chrystusa, a wraz z nim naszych braci i siostry".
Chrzest: źródło naszej komunii i dzielenia się
Kolejnym ze znaków tego Synodu jest komunia. Demetrio Fernández, który prosił wiernych o współpracę w komunii, "aby uczestniczyć w budowie Kościoła i w świadectwie, do którego dawania w świecie Kościół jest powołany". Podobnie abp Sainz Meneses z Sewilli zwrócił uwagę, że "na mocy naszego chrztu wszyscy jesteśmy powołani do aktywnego uczestnictwa w życiu Kościoła. Wszyscy jesteśmy zaproszeni do modlitwy, do spotkania, do dialogu, do słuchania siebie nawzajem, abyśmy mogli uchwycić podpowiedzi Ducha Świętego, który przychodzi nam z pomocą, aby kierować naszymi ludzkimi wysiłkami i prowadzi nas do głębszej komunii i skuteczniejszej misji w świecie".
Kardynał arcybiskup Madrytu odniósł się także do jedności, wskazując, że "dla całego Kościoła punktem wyjścia nie może być inny niż chrzest, który jest naszym źródłem życia; mając różne posługi i charyzmaty, wszyscy jesteśmy powołani do uczestnictwa w życiu i misji Kościoła". Podobnie bp. Osoro przypomniał, że dzięki temu synodowi "nie otwieramy parlamentu, ani nie będziemy sondować opinii", ale "cały Kościół powszechny wyrusza w podróż" i poprzez każdy Kościół partykularny inicjuje konsultacje, w których pierwszym protagonistą jest Duch Święty".
Otwarcie w diecezji Cartagena
Ta myśl przyświecała kilku homiliom biskupów podczas otwarcia, jak np. arcybiskupa Tarragony, który podkreślił, że "jak stwierdził papież Franciszek, Synod nie jest parlamentem, ani nie jest badaniem opinii. Jest to raczej moment eklezjalny. Metoda synodalna zaprasza nas do uczynienia z tego Synodu wspaniałej okazji do głębokiego dialogu, pokornego słuchania, szczerego rozeznawania znaków czasu, gdzie prawdziwym tematem jest, bo jest, cały święty lud Boży". Msgr. Barrio Barrio chciał również podkreślić, że synod ten jest poszukiwaniem prawdy, co zakłada uznanie i docenienie bogactwa i różnorodności darów i charyzmatów; oraz że musi służyć odnowieniu relacji chrześcijan z grupami społecznymi i wspólnotami innych wyznań i religii.
Wsparcie Konferencji Episkopatu
Po otwarciu tej pierwszej fazy synodu, do 31 marca przyszłego roku, diecezje będą musiały przesłać swoje wnioski do Konferencji Episkopatu, która będzie koordynowała przygotowanie syntezy wystąpień, w której uczestniczyć będzie także Episkopat odpowiedzialny za proces synodalny wraz ze swoim zespołem, a także przedstawiciele wybrani do udziału w Zwyczajnym Zgromadzeniu Ogólnym Synodu w Rzymie, po ich ratyfikacji przez Ojca Świętego. Synteza ta zostanie przesłana do Sekretariatu Generalnego Synodu wraz z wkładem każdego z Kościołów partykularnych.
Konferencja Episkopatu Hiszpanii utworzyła przestrzeń internetowa informacje o podróży synodalnej i gdzie można znaleźć dokumenty związane z procesem, pytania i odpowiedzi, działania i porządek obrad itp. Jednym ze spotkań przewidzianych w tej pierwszej fazie, ze strony Komisji Episkopatu ds. Świeckich, Rodziny i Życia jest wykład, który podsekretarz Synodu Biskupów, hiszpański augustianin bp Luis Marín de San Martín, wygłosi w sobotę 23 października w godz. 10.30-13.30 i który będzie można śledzić online.
"Mój syn z zespołem Downa i białaczką odmienia serca".
Teresa Robles, matka wielodzietnej rodziny z siedmiorgiem dzieci - najnowszym, José Maríą, z zespołem Downa i białaczką oraz kolejnym synem z ASD, Ignacio - prowadzi konto na Instagramie @ponundownentuvida, które ma ponad 40 tys. followersów. Z Omnesem rozmawia o transformacyjnym działaniu osób z tym syndromem oraz o tym, kiedy siła zawodzi.
Co roku w październiku br. Miesiąc świadomości zespołu Downa, w celu skierowania spojrzenia społeczeństwa na osoby z tym zespołem, uwidaczniając ich godność i zdolności.
Omnes poświęca coraz więcej miejsca tym osobom, osobom trisomicznym, z kilkoma raporty o ojcu współczesnej genetyki, Jerôme Lejeune, najnowszy w marcu.
Dziś przeprowadzamy wywiad Mª Teresa RoblesJest matką licznej rodziny, w której jest siedmioro dzieci. José María jest ostatni, urodził się z zespołem Downa, ma też białaczkę z poważnym problemem immunologicznym. Teresa mówi o transformacyjnym działaniu swojego syna, dzieci z zespołem Downa i o tym, że "trzeba przekształcić społeczeństwo, aby dotrzeć do lekarzy".
Założyciel stowarzyszenia Razem przeciwko rakowi u dzieci (JCCI)Teresa znana jest ze swojego konta na Instagramie @ponundownentuvidaktóra ma aż 40,000 zwolenników. I opowiada anegdoty. Na przykład dwie muzułmanki, "które zamierzały modlić się za José Maríę, ponieważ modliły się do tego samego Boga, bo my prosimy tego samego Boga". To mnie bardzo wzruszyło". Teresa mówi o sile modlitwy, "która jest fizycznie zauważalna", o "najlepszej sieci społecznej, Komunii Świętych", o mężu i dzieciach, o Opus Dei.
̶ Zanim porozmawiamy o José Maríi, powiedz nam coś o Ignacio...
Mamy jeszcze jednego syna z niepełnosprawnością, czwartego, Ignacio, z lekką niepełnosprawnością intelektualną, który ma również ASD, czyli zaburzenia ze spektrum autyzmu. Czasami te dzieci są trudniejsze do zauważenia. To wielcy zapomniani, bo fizycznie ich nie widać, jak w przypadku dziecka z zespołem Downa, i są mniej rozumiani. Czasem cierpi się z nimi bardziej niż z osobą z zespołem Downa.
̶ Jak teraz wygląda José María? Jego walka z białaczką...
W tej chwili jego stan jest stabilny. Jesteśmy na eksperymentalnym leczeniu, od 2018 roku, a jego układ autoimmunologiczny nie działa prawidłowo. Nie ma on obrony wirusowej, nie generuje jej. Nauczono nas, że raz w tygodniu należy stawiać w domu gamma globuliny, jego własne środki obronne. Raz w miesiącu musimy iść na badania krwi i testy. I wtedy musimy dotknąć części immunologicznej, aby dać mu potrzeby jego autoimmunologicznego systemu. Jest leczony w Hospital del Niño Jesús w kwestiach onkologicznych, a w La Paz w kwestiach immunologicznych.
̶Teresa, mówiłaś o transformacyjnej mocy José Maríi, czy możesz to wyjaśnić?
Nazywam to Efekt José María. Ma to brutalne działanie i myślę, że ma brutalne działanie na wszystkie osoby, które mają zespół Downa. Kiedy jesteśmy wokół nich, bez tworzenia przemocy, bez naruszania kogokolwiek, bez osądzania, oni przekształcają swoje serca, przekształcają swój wygląd, a wraz z tym swoje serca.
Podam ci przykład. Byliśmy w drodze do szpitala, z tyłu, gdzie my pacjenci onkologiczni zwykle wchodzimy, żeby nie spotkać zbyt wielu ludzi. I wyjeżdżały samochody osobowe i dostawcze. A jeden z nich nadjeżdżał bardzo szybko na teren szpitala, przez który przechodzą ludzie. Patrzyłam na niego z miną "mordercy", on patrzył na mnie z miną "mordercy" [M. Teresa śmieje się opowiadając tę historię], wyzywaliśmy się nawzajem wzrokiem i nagle zdałam sobie sprawę, że on patrzy na José Maríę, a jego twarz się zmieniła.
José María uśmiechał się do niego od ucha do ucha i machał do niego, jakby był najważniejszą rzeczą na świecie. Był bardzo rozbawiony, podobnie jak ja. Całkowicie go to odmieniło, pomachał do niego, uchylił okno. Chłopiec odszedł tak szczęśliwy, a mężczyzna odszedł tak szczęśliwy. I pomyślałam: co za facet, całkowicie zmienił nasz poranek. Byliśmy wściekli, każdy z nas na swój sposób, a wyszliśmy tak szczęśliwi. Odmienił swój poranek i odmienił mój. Zrobił nam dzień. Nie ma to jak rozpocząć dzień pogodnie. To efekt, który generujemy wokół siebie.
Bez przemocy, bez oceniania, przemieniają serca, przemieniają spojrzenie, a wraz z nim serca.
Mª Teresa Robles
̶ Jak radzi sobie konto na Instagramie i jak doszło do jego powstania?
Prawda jest taka, że nigdy nie interesowały mnie portale społecznościowe. Kiedy u José Maríi nastąpił nawrót choroby, były dwie możliwości: przejście do opieki paliatywnej lub przeszczep szpiku kostnego. Opieka paliatywna jest już znana, odradzono nam przeszczep szpiku, bo nie znajdzie w 100% zgodnego dawcy, będzie miał nawrót choroby, jeśli go dostanie, umrze w trakcie przeszczepu, a śmierć jest bardzo okrutna. Wszystko miało być bardzo bolesne.
Stawiamy na życie. Zdawaliśmy sobie sprawę, że w tle pojawiają się myśli typu: "on już wystarczająco dużo przeżył, my już wystarczająco dużo zrobiliśmy, skoro jest osobą z zespołem Downa, to nie będziemy go więcej męczyć"... Nie było w tym złośliwości, ale nie docenialiśmy zbytnio wartości życia osoby z niepełnosprawnością. Kilkakrotnie dodawali nam otuchy i mówili, że gdyby to było ich dziecko, to poszliby na opiekę paliatywną, że nie będą sprawiać mu więcej cierpienia. Ale powiedzieliśmy życiu "tak" i postawiliśmy na nie ponownie. Mamy już "nie". Jeśli pójdziemy na opiekę paliatywną, umrze za dwa miesiące, jeśli na przeszczep, będziemy mu towarzyszyć w jego drodze i zobaczymy, co Bóg zechce.
W tamtej sytuacji, tamtej nocy, pomyślałem: co mogę zrobić w tej sytuacji? Co możemy zrobić? Zamierzamy rozpocząć przeszczep szpiku kostnego, ale nikt w to nie wierzy. I przyszło mi do głowy, że aby przekształcić społeczeństwo, nad czym zawsze pracujemy, społeczeństwo musi wziąć odpowiedzialność za to, co dzieje się z José Maríą, także lekarze. Uważam, że społeczeństwo musi się zmienić, aby dotrzeć do lekarzy. To był jeden z moich celów. A po drugie, żeby zdobyć szpik kostny dla José Maríi, szpik kostny dla wszystkich, bo operacja szpiku kostnego jest uniwersalna, nie jest dla jednej osoby.
̶ A skończyło się na nazwie @ponundownentuvida....
Wtedy pomyślałam "puszczę to w sieć, a im więcej będzie ludzi"... Powiedziano nam, że znalezienie dawcy będzie prawie niemożliwe. Wtedy przypomniałam sobie słowa mojej córki, która chodziła za mną, żeby założyć konto na Instagramie i pomyślałam: czas to zrobić. Moja córka powiedziała do mnie: "mamo, ściągnij aplikację", a ja na to "jaką nazwę mam jej nadać?" A moja córka skomentowała: "mamo, cały dzień spędzasz na mówieniu, że jeśli chcesz być szczęśliwa, to wprowadź do swojego życia Pucha". A ja powiedziałem "to prawda", więc @Ponundownentuvida.
Otworzyłem konto, ludzie się przelewali., To był rok (2017), w którym było najwięcej donacji od nie wiem jak dawna, musieli otworzyć godziny otwarcia szpitali, w których oddaje się szpik kostny, bo nie nadążali. José María zaczął chorować na raka w 16-tym, w 17-tym miał nawrót choroby, we wrześniu zaczęliśmy od szpiku, powiedzieli nam, że znaleźli wielu dawców, którzy byli w stu procentach zgodni (według nich było to niemożliwe), choć nie mogli nam powiedzieć ilu, ale upierali się przy "wielu".
José María stał się więc odporny na jej przyjęcie. Do przeszczepu szpiku kostnego szpik musi być czysty, podają też chemioterapię. A komórki José Maríi były tak inteligentne, że stały się odporne na chemioterapię. I powiedzieli nam, że nie może iść na przeszczep. Ale miałem już armię modlącą się na Instagramie, było tam co najmniej dziesięć tysięcy osób (teraz jest ponad 40 tysięcy).
̶ Czy wiesz coś o tej armii, która się modli?
Wyobraź sobie, że gdzieś jest dziesięć tysięcy ludzi - to bardzo dużo! Nie gromadzę ich w swoim salonie. Cóż, wszyscy się modlą. Są nawet ludzie, którzy pisali do nas: słuchaj, nie jestem katolikiem, nie wierzę w Boga, ale modliłem się, gdy byłem dzieckiem, ale będę się modlił co noc za twojego syna, do Boga, w którego wierzysz. Podczas Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan, zorganizowanego przez papieża w styczniu, dwie muzułmańskie dziewczyny napisały do mnie, aby powiedzieć mi, że skoro to ten sam Bóg, to będą się modlić za José Maríę, bo modlą się do tego samego Boga, bo prosimy tego samego Boga. Bardzo mnie to poruszyło.
I kilka dni później, kiedy przyswajaliśmy tę wiadomość, bo w domu jeszcze nie powiedzieliśmy, bo nie mieliśmy siły, onkolog powiedział nam, że w Barcelonie jest badanie kliniczne, które nie wiadomo jak się uda. Działa bardzo dobrze, ale José María byłby pierwszym dzieckiem z zespołem Downa w Europie, które je otrzyma, nie wiemy jak to się potoczy, ale... I powiedzieliśmy: gdzie mamy podpisać? Przeprowadziliśmy się do Barcelony, spędziliśmy tam dwa miesiące mieszkając i otrzymując leczenie, które było bardzo ciężkie, przez kilka dni przebywał na OIOM-ie, i przyjechaliśmy do Madrytu z leczeniem, i kontynuacją, z którą musimy jeździć raz w roku do Barcelony. Codzienny monitoring odbywa się tutaj, w Niño Jesús. Ale wszystkie informacje przekazują do szpitala Sant Joan de Déu. W Barcelonie przez kilka dni było z nim bardzo poważnie, ale przeszedł, leczenie przyniosło efekt, a my od trzech lat dajemy mu prezent.
Dwie muzułmanki napisały do mnie, że będą się modlić za José Maríę, ponieważ modlą się do tego samego Boga.
Mª Teresa Robles
̶ To jest bardzo osobiste - jak pomogła ci wiara chrześcijańska, katolicka i przesłanie Opus Dei? Skąd pochodzi twoja siła?
Zamierzam opowiedzieć, co dzieje się w tak dużym procesie, jakim jest proces onkologiczny dziecka. Gdy stawką jest życie dziecka, jest to nienaturalne. Twoja siła często słabnie. Jest wiele szczytów, kiedy dostajemy złe i dobre wiadomości. Złe wiadomości są jak palące się naboje, jedna mniejsza szansa, że dziecko przeżyje. Oczywiście, jest to bardzo trudne do przyjęcia. Jestem osobą wierzącą, mam szczęście..., to jest dar, uświadamiam sobie w tym procesie, że to był dar, który dał mi Bóg, to nie jest coś, co robisz, dobrze, będę miał wiarę, ale to jest coś, co daje ci Bóg, bo chce.
̶ To dar, dar.
Tak, ale nigdy nie zdajesz sobie z tego sprawy bardziej niż wtedy, gdy naprawdę tego potrzebujesz. Przez cały ten proces Bóg był moim wsparciem, ale przez wiele chwil nie mogłam się modlić, nie umiałam się modlić. Mam to szczęście, że należę do Dzieła i wtedy moja grupa, moja rodzina w Opus Dei powiedziała mi, kiedy powiedziałem im, że nie mogę się modlić: "Nie martw się, będziemy się za ciebie modlić". To mnie poruszyło. W tym momencie poczułam, że jestem częścią rodziny, poczułam się kochana i naprawdę poczułam moc modlitwy.
To prawda, że może nie byłem wtedy w stanie się modlić. Kiedy prosiłam ludzi na portalach społecznościowych o modlitwę za mnie, kiedy powiedzieli mi, że nie mogę jechać na przeszczep, to był jeden z najtrudniejszych momentów w moim życiu. Pomyślałem: mój syn umiera. Nic więcej nie mogę zrobić. Zrobiłam już wszystko, co mogłam, lekarze też. W tym momencie, kiedy myślisz, że umierasz, wyłożyłem wiadomość właśnie tam: kazałem wszystkim się modlić, moim grupom whatsapp, moim grupom na Instagramie, wszystkim. Ludzie tak się zaangażowali, że po chwili poczułam nadludzką siłę. Czy jesteśmy superwoman? Nie, moc modlitwy jest fizycznie odczuwalna. Są momenty, kiedy odczuwa się to nie tylko moralnie, ale i fizycznie. Sprawia, że wstajesz, idziesz do przodu i to z nową siłą.
To prawda, że wszyscy mamy w sobie jakby lwa, że urodziliśmy się, by walczyć. I to prawda, że wasze siły mnożą się przez dwa, gdy pokładacie je w Panu. To jest rzeczywistość i przewaga, jaką mamy nad resztą. Doświadczyłem tego we własnym ciele i doświadczyłem tego fizycznie.
Niektórzy ludzie, którzy nie wierzą w Boga, walczą tak jak ja, jak lwice, ale prawdą jest, że wydaje mi się, że łatwiej jest, gdy Bóg mnie prowadzi, gdy wszystko składam w Nim. Wiele razy nie byłem w stanie nawet się modlić. Mówię to, bo są ludzie, którzy się przemęczają, myśląc, że nie mogą się modlić, a jeśli ja się nie pomodlę, to Bóg nie wyleczy mojego syna. To nie jest problem. Jest wiele osób, które już teraz modlą się za Ciebie. Bóg nie patrzy, żeby zobaczyć, kiedy się nie modlisz.
Najlepszą siecią społeczną jest Komunia Świętych. Największy i najlepszy portal społecznościowy. Mówię to wszędzie, gdzie się da. Ludzie muszą to ciągle słyszeć, na czym polega Komunia Świętych, to jest niesamowite.
̶ Być może nadszedł czas, aby porozmawiać o innych osobach w Twojej rodzinie.Bracia José María...
Gdy pojawia się proces onkologiczny rodzeństwa, rodzina wywraca się do góry nogami. Zwykle jest w nim dużo strachu, ale też dużo bólu i cierpienia, które każdy przeżywa w zupełnie inny sposób. I z każdym trzeba też być bardzo delikatnym, bo może pojawić się niezrozumienie ze względu na to, jak ktoś w rodzinie wyraża swój żal. Myślę, że trzeba się bardzo szanować i trzeba się bardzo kochać w tych momentach, żeby pozwolić każdemu wyrazić się w sposób, w jaki tego potrzebuje.
Mój mąż. Zobaczmy. Zostałam sekretarzem mojego syna w mediach społecznościowych. Nie jestem głównym bohaterem. Zawsze mówię, że jestem teraz sekretarzem dużego konta, z ponad 40 000 followersów [na Instagramie], i daję wykłady, ale ponieważ mówię o moim synu, nie jest to osobiste.
W rodzinie trzeba być bardzo delikatnym z każdym, bo może dojść do nieporozumień z powodu tego, jak ktoś w rodzinie wyraża się w tym bólu.
Mª Teresa Robles
̶ Jesteś rzecznikiem...
Teraz nazywają to community manager. Jestem sekretarką, jak to się kiedyś mówiło. Misją José María jest zmiana ludzkich oczu, zmiana ludzkich serc. Aby uczynić świat lepszym. I jedyne co robię, to przelewam.
̶ Twój mąż.
Rola mojego męża jest fundamentalna, bo gdyby mąż nie stał za mną, nie byłabym w stanie prowadzić konta ani robić tego, co robię. To prawda, że nie miał na to siły ani ochoty; takie są realia, nie wszyscy mamy taką samą rolę w rodzinie. Myślę, że każdy ma swoją rolę i każdy jest bardzo ważny. Mój mąż jest kluczowym elementem w powrocie mojego syna do zdrowia, syn uwielbia swojego ojca. To prawda, że może nie wspominam go tak często, bo on tego nie lubi. Trzeba go szanować. Wyciągam go na zdjęciach, bo jest przykładem i jestem dumna z jego roli jako ojca i jako męża. Nie jest aktywistą konta, bo nie ciągnie go do portali społecznościowych, ale widzi dobro, które jest czynione i wspiera je w stu procentach.
- Twoje dzieci cierpią...
Moje dzieci bardzo cierpiały. Myśleliśmy, że mamy wszystko pod kontrolą, bo w domu zawsze był jeden. Kiedy ja byłam w szpitalu, mój mąż był tutaj i odwrotnie. Ale rzeczywistość jest taka, że było nas mało, bo logistycznie byliśmy w szpitalu dużo, a ten co był, z głową tam. Choć wydawało nam się, że jesteśmy świadomi, w rzeczywistości żyli dwa lata dbając o siebie i dom. Potem musimy odzyskać te dzieci, wyleczyć te rany, które każde z nich ma, i czyścić, aż ropa wyjdzie. A potem trzeba im dać tę formę rodziny, którą ma reszta ludzi. A to jest trudne, wymaga czasu, poświęcenia, dużo miłości, cierpliwości.
̶ Dwa lata pandemii - czy przekazałeś wirusa?
Przeszłam przez to, bardzo poważnie, a potem mój syn José María też znalazł się na oddziale intensywnej terapii. José María nie tęskni za niczym [mówi z dobrym humorem].
- Coś jeszcze chciałbyś dodać?
Tak, od razu zacząłem kierować audycją o niepełnosprawności w Radiu Maria. Nazywa się "Dale la vuelta" i jest to program o niepełnosprawności. Zaczynam od 25-tego, zobaczymy czy się uda. Będzie to w poniedziałki o godz. 11.00, ale co dwa tygodnie.
Misją José María jest zmiana ludzkich oczu, zmiana ludzkich serc. Aby uczynić świat lepszym. Wszystko, co robię, to przenoszenie go.
Dobre wino jest jak modlitwa pochwalna skierowana do Boga.
Francuscy mnisi benedyktyńscy z opactwa Saint-Madeleine du Barroux w Prowansji-Alpy-Lazurowe Wybrzeże połączyli siły z lokalnymi winiarzami, aby wyprodukować wina Via CaritatisPandemia mocno ich dotknęła i proszą o pomoc. Pandemia mocno ich dotknęła i proszą o pomoc.
Jak podkreśla prezes Francuskiej Akademii Wina, Jean-Robert Pitte, historia dobrego wina w chrześcijańskiej Europie jest głęboko związana z życiem klasztornym. "Od wczesnego średniowiecza wspólnoty chciały oddać hołd Bogu poprzez przepych i delikatność swojego wina, a także poprzez architekturę, śpiew liturgiczny, kaligrafię i iluminację.
Opactwo Benedyktynów w Barroux jest jedną z niewielu francuskich wspólnot klasztornych, które wybrały uprawę winorośli jako pracę fizyczną. "To duch miłości, który jest u źródeł tych win, ponieważ mnisi stali się świadomi trudności, z jakimi borykają się plantatorzy winorośli w regionie; i poruszeni duchem miłości, w sensie ewangelicznej 'agape', przyszli z pomocą plantatorom winorośli", wyjaśnia w tym wywiadzie z Omnes dyrektor ds. rozwoju w Via CaritatisGabriel Teissier. Pandemia wpłynęła jednak negatywnie na działalność Via Caritatis, która uruchamia specjalną operację sprzedaży - dodaje Teissier.
Jean Robert Pitte odwołuje się do ewangelicznego epizodu uczty weselnej w Kanie Galilejskiej i pisze: "Jak pokazał w Kanie Galilejskiej, Jezus umiłował dobre wino do tego stopnia, że uczynił je, w przeddzień swojej śmierci, razem z chlebem, jednym z gatunków Eucharystii. Niezliczone wzmianki o winorośli i winie, którymi naznaczona jest Biblia, pokazują dość wyraźnie, że dobre wino jest jak modlitwa pochwalna skierowana do Boga".
"To jest powód - dodaje - dla którego 'Moines du Barroux' zdecydował się połączyć siły z winiarzami Caritatis i doskonałymi profesjonalistami, aby awansować swoje wina i uczestniczyć w marszu ku doskonałości pięknej apelacji Ventoux. Jego wspaniałe terroir na dużych wysokościach pozwalają na produkcję szlachetnych i żywych win".
Gabriel Teissier rozmawia z Omnes o historii tych papieskich winnic u ich początków, o duchu miłosierdzia, który otacza wina Via Caritatis ("Bóg wybrał wino jako znak swojej miłości do ludzkości"), a także o pomocy, jakiej szukają, by iść naprzód i wspierać winiarzy.
̶¿Jak i kiedy mnisi z opactwa Saint Madeleine de Barroux wybrali uprawę winorośli jako pracę fizyczną?
Historia sięga roku 1309, kiedy to papież Klemens V postanowił zasadzić pierwszą papieską winnicę, w benedyktyńskim opactwie Groseau, na zboczach Mont Ventoux. Mnisi scedowali swoje opactwo na papieża i zamieszkali w sąsiednim opactwie Sainte Madeleine.
W 1970 roku, ponad 600 lat później, mnisi benedyktyńscy powrócili do tego regionu i odbudowali opactwo Saint Madeleine w Barroux, bardzo blisko starego opactwa.
Dom Gérard, założyciel opactwa Barroux, chciał, aby mnisi prowadzili życie zakorzenione w pracy na roli. Dlatego kupili ziemię rolną wokół nowego opactwa i zaczęli ją uprawiać. Główne uprawy w regionie to winorośl i oliwki, mnisi zostali winiarzami, ale uprawiali też oliwki i zrobili młyn do produkcji oliwy.
Wierni tradycji klasztornych winnic, mnisi uprawiają swoje winnice z wielką starannością i rozwijają ogromną wiedzę. W 1986 roku zakonnice przeniosły się do Barroux, w pobliżu męskiego klasztoru, i przejęły winnicę. Ich ziemia uzupełnia domenę klasztorną o bardzo jakościowe terroir.
Historia sięga 1309 roku, kiedy to papież Klemens V postanowił założyć pierwszą papieską winnicę, przy opactwie benedyktyńskim Groseau.
Gabriel Teissier. Dyrektor ds. rozwoju Via Caritatis
Po 40 latach pracy "haute couture" mnichom udało się odkryć wyjątkowy potencjał ich wysokogórskiego terroir. Wielu miłośników wina prosi ich o zwiększenie produkcji i rozwój dystrybucji.
̶ Potem dołączyli do sąsiednich winiarzy...
Rzeczywiście. Jednocześnie mnisi są świadkami ogromnych trudności sąsiednich winiarzy, którzy dzielą te same górskie terroir, co oni, i którzy często wykonują pracę o bardzo wysokiej jakości, ale nie mogą się z niej dobrze utrzymać ze względu na wysokie koszty produkcji i niskie ceny sprzedaży win z apelacji Ventoux.
Następnie mnisi proponują sąsiednim winiarzom, by połączyli siły i wspólnie robili wielkie wina pod kierunkiem Philippe'a Cambie, uznanego za najlepszego winiarza świata w 2010 roku przez Roberta Parkera. To są wina Via Caritatis.
Dlaczego wybraliście ducha miłosierdzia jako przesłanie win Caritatis? To piękna rzecz.
To właśnie duch miłosierdzia leży u źródeł tych win, ponieważ mnisi, jak już powiedzieliśmy, zdawali sobie sprawę z trudności, z jakimi borykają się plantatorzy winorośli w tym regionie. I poruszeni duchem miłosierdzia, w sensie ewangelicznej "agape", przyszli z pomocą winiarzom.
Św. Jan w swoim pierwszym liście mówi: "Jeśli widzę brata w potrzebie i zamykam przed nim swoje serce, jakaż byłaby we mnie miłość Boga" (por. 1 J 3,17). Miłosierdzie pochodzi od Boga, Bóg jest miłosierdziem. A kontemplując codziennie na modlitwie Bożą dobroć, mnisi w naturalny sposób pragnęli, aby świeciła ona wokół nich.
Oprócz owoców samej winorośli, przekształconych w wysokiej jakości wina, mnisi widzą prawdziwe owoce nawrócenia w sercach ludzi. Przesłaniem Miłosierdzia jest także sam symbol wina. W rzeczywistości Bóg wybrał wino jako znak swojej miłości do ludzkości.
Mnisi poznali trudności, z jakimi borykali się winiarze z tego regionu i przyszli im z pomocą.
Gabriel Teissier. Dyrektor ds. rozwoju Via Caritatis
̶Mnisi chcą pomóc ludziom i społecznościom, które ucierpiały w wyniku pandemii Covid 19 i dążą do pobudzenia działalności Via Caritatis. czy to prawda?
Działalność Via Caritatis został szczególnie dotknięty pandemią, a zwłaszcza długimi okresami uwięzienia, które drastycznie zmniejszyły sprzedaż.
W związku z tym uruchomiliśmy "specjalną operację sprzedaży", która pozwoli nam zrekompensować całą sprzedaż, która nie mogła zostać zrealizowana ze względu na liczne ograniczenia, w szczególności w odniesieniu do zamkniętych restauracji, które stanowią większość naszych klientów.
Ta operacja wciąż trwa i potrzebujemy pomocy wszystkich, aby wesprzeć ten projekt, który łączy w sobie doskonałość i dobroczynność. Ten film można obejrzeć np. Francuskia także w Angielski.
Czy może Pan opowiedzieć o winach, czy eksportujecie na inne rynki?
Nasze wina są typowe dla Doliny Rodanu, z dużą ilością rześkich i słodkich owoców, oraz typowych odmian winogron południowej Doliny Rodanu, takich jak Grenache, Syrah lub Cardigan dla czerwonych lub Clairette i La Rousanne w blanc, ale ma również dużo świeżości ze względu na wysokość naszej winnicy. Ta świeżość jest naprawdę charakterystyczna dla naszego terroir, mimo że jesteśmy zaledwie kilka kilometrów od Gigondas i Châteauneuf-du-Pape.
Eksportujemy wina na niemal wszystkie kontynenty, przede wszystkim do Europy, Stanów Zjednoczonych, a nawet Azji. Z drugiej strony, wciąż jesteśmy słabo reprezentowani w Hiszpanii i krajach Ameryki Południowej. Dlatego szukamy dobrych importerów w tych regionach, aby promować wina z akcji charytatywnej!
Kończymy naszą rozmowę z Gabrielem Teissier, dyrektorem ds. rozwoju Via Caritatis. W swoim instytucjonalnym przesłaniu podkreślają, że "wina Caritatis chcą być ambasadorami tego, co najlepsze, że historia, wino i terroir Prowansji mają do zaoferowania. Przede wszystkim chcą uczestniczyć w rozpowszechnianiu Ducha Miłosierdzia, który jest prawdziwą ziemią ich urodzenia".
Jak mówi Amaury Bertier, z obszaru administracyjnego, "niestety nie mamy żadnego sprzedawcy w Hiszpanii, ale jeśli twój artykuł może wzbudzić powołania, byłoby to błogosławieństwo! Jeśli ktoś chciałby już teraz kupić wina, może wejść na stronę internetową klasztor".
Bractwa mają wśród swoich celów formację swoich członków, oddawanie czci Bogu, wspieranie dobroczynności i doskonalenie społeczeństwa, uświęcanie go od wewnątrz,
16 Październik 2021 r.-Czas czytania: 3minuty
Są tacy, którzy uważają, że bractwa są anachronizmem, reliktami przeszłości, które interesują tylko nielicznych katolików, być może tych najmniej kultowych, a ich zainteresowanie nie jest niczym więcej niż czysto etnograficzne lub jako atrakcja turystyczna.
Ci, którzy tak myślą, wychodzą od błędnej przesłanki, czyli rozpatrywania bractw jako podmiotów odpowiedzialnych wyłącznie za organizowanie mniej lub bardziej spektakularnych pochodów procesyjnych, którym towarzyszą wyznawcy - niektórzy uważają, że "statyści" - dziwnie ubrani, z zapalonymi pochodniami. Ale bractwa nie mają takiej misji, są publicznymi stowarzyszeniami wiernych Kościoła katolickiego, który powierza im między innymi cele: formację swoich braci lub współpracowników, oddawanie czci Bogu, krzewienie dobroczynności i doskonalenie społeczeństwa, uświęcanie go od wewnątrz, ponieważ współpracownicy bractw, bracia, są społeczeństwem, są jego częścią.
Skoncentrowanie analizy bractw tylko na procesjach, aktach kultu zewnętrznego i publicznego, jest redukcyjne i prowadzi do fałszywych wniosków. Wszystkie cele bractw są niezbędne i wspierają się wzajemnie tworząc niepodzielną całość.
Celem bractw jest współpraca w misji Kościoła, która polega na oddawaniu chwały Bogu, w nabożeństwach; aby Chrystus królował, uświęcając społeczeństwo; budowaniu Kościoła, ewangelizując.
Dobrzy interniści wiedzą, że pierwszą rzeczą, jaką muszą zrobić, jest rozpoznanie pacjenta i określenie prezentowanych przez niego objawów, a na ich podstawie ustalenie diagnozy, a następnie zaproponowanie odpowiedniego leczenia. W bardziej precyzyjnych słowach Franciszek wyjaśnił to w swoim przemówieniu do Parlamentu Europejskiego: "Ważne jest, aby nie pozostać anegdotycznym; atakować przyczyny, a nie objawy. Być świadomym własnej tożsamości, aby prowadzić dialog w sposób proaktywny". Tak właśnie powinny postępować bractwa w swoich wysiłkach na rzecz poprawy społeczeństwa, które dziś wykazuje objawy choroby mogącej zagrozić naszej wolności. Chodzi o rozpoznanie objawów, ustalenie diagnozy i rozpoczęcie leczenia.
Objawy te obejmują. manipulacja językiem, z przekonaniem, że zmieniając nazwę rzeczywistości, przekształca się ją; rzeczywistość przekształca się przez mikroutopiiWielka utopia walki klas została zastąpiona utopią kolektywów tożsamościowych z własną listą żądań;. cultura woke, w stałej gotowości na domniemaną dyskryminację rasową lub społeczną; the postprawdaNowa nazwa dla tego, co zawsze było nazywane kłamstwem;. kultura anulowaniaco prowadzi do wykluczenia i ignorowania tych, którzy nie są zgodni z myśleniem politycznie poprawny, taki, który wyraża się w sposób nie oznaczający odrzucenia jakiejkolwiek zbiorowości, co prowadzi do autocenzury. Wszystko to prowadzi do skonstruowania nowe ramy mentalne dla interpretacji rzeczywistości które kończą się głębokim totalitaryzmem.
To, co początkowo jest trendami czy propozycjami kulturowymi, przechodzi następnie do sfery politycznej, a stamtąd do legislacyjnej, kończąc w ten sposób cykl choroby, diagnozy: relatywizmrelatywizm, który nie uznaje niczego za absolutne i pozostawia jaźń i jej kaprysy jako ostateczną miarę, uniemożliwiając tym samym wyznaczenie wspólnych wartości, na których można budować współżycie. Relatywizm jest kryzysem prawdy, uznając, że istoty ludzkie nie są w stanie jej poznać; ale jeśli to prawda czyni nas wolnymi, to niemożność poznania prawdy czyni człowieka niewolnikiem.
Po zdiagnozowaniu przechodzimy do leczenia, które zawarte jest w misji bractw. Odprawianie nabożeństw ku oddawaniu chwały Bogu jest w bractwach zazwyczaj dość dobrze zadbane. Teraz musimy skupić nasze wysiłki na królowaniu Chrystusa, na uświęcaniu od wewnątrz społeczeństwa, na budowaniu społeczeństwa ludzi wolnych, zdolnych do kierowania własną egzystencją, do wybierania i chcenia wolności. Dobrzeodkryć najgłębszy sens wolności, którym jest kontemplacja Boga,... Prawdai w ten sposób wejść w posiadanie Piękno.
To nie jest zadanie korporacyjne, braterstwa, ale braci, wolnych jednostek, z których każda działa na swoją osobistą odpowiedzialność. Braterstwo powinno zapewnić każdemu formację do życia tą wolnością, która podtrzymuje siłę w wierze, bezpieczeństwo w nadziei i stałość w miłości.
Procesje to coś więcej niż widowisko. Ukrzyżowany na ulicy jest proklamacją miłości i wolności: "Kiedy na Kalwarii krzyczano do Niego "jeśli jesteś Synem Bożym, zejdź z krzyża", Chrystus okazał swoją wolność właśnie przez pozostanie na tym szafocie, aby wypełnić miłosierną wolę Ojca" (B.XVI).
To są składniki do analizy bractw, które nie są anachroniczne, ale niezbędne do naprawy społeczeństwa.
PhD in Business Administration. Dyrektor Instituto de Investigación Aplicada a la Pyme.
Brat Starszy (2017-2020) Bractwa Soledad de San Lorenzo, w Sewilli.
Opublikował kilka książek, monografii i artykułów na temat bractw.
Subskrybuj magazyn Omnes i ciesz się ekskluzywnymi treściami dla subskrybentów. Będziesz mieć dostęp do wszystkich Omnes
W związku z beatyfikacją Jana Pawła I autor przypomina epizod z jego pierwszej audiencji generalnej, który antycypowałby postawę, jaką chciał przyjąć w swoim pontyfikacie, a która w pewien sposób naznaczyła postawę jego następcy, Jana Pawła II.
15 Październik z 2021 r.-Czas czytania: 2minuty
Przez te małe życiowe zbiegi okoliczności miałem szczęście być obecny na pierwszej audiencji Jana Pawła I, papieża "33 dni", który wkrótce zostanie beatyfikowany. Miesiąc sierpień 1978 roku spędziłem w Rzymie i dzięki temu mogłem być obecny na pogrzebie św. Pawła VI, który zmarł 6 tego miesiąca, oraz na ogłoszeniu wyboru Albino Lucianiego, co miało miejsce tego samego 26 sierpnia.
Działalność, w której brałem udział, zakończyła się na początku września, więc mogłem uczestniczyć w pierwszej audiencji generalnej, która odbyła się 6 września. Choć jego pontyfikat trwał bardzo krótko, dał do zrozumienia, że oprócz wielu innych rzeczy konieczne będzie nadanie postaci papieża wymiaru bliższego ludziom. Była to droga obrana już przez Pawła VI i Jana XXIII, którą następnie z mocą przyjął Jan Paweł II.
Papież Jan Paweł I spaceruje po Watykanie w 1978 roku. Papież Franciszek uznał cud przypisywany wstawiennictwu Jana Pawła I, otwierając tym samym drogę do jego beatyfikacji (fot. akt CNS/L'Osservatore Romano).
Zaskakującym faktem była nagła decyzja o powołaniu dziecka, ministranta, do dialogu z nim. Decyzja była nagła, a proces, jak to często bywa w przypadku dzieci, nie przebiegał zgodnie z oczekiwanymi kanonami. Papież, jak każdy dobry ksiądz, zadawał dziecku pytania, oczekując oczywistej odpowiedzi, która pozwoli mu kontynuować dyskurs zgodnie z jego oczekiwaniami. Tak jednak nie było.
"Mówią mi - powiedział - że są tu ministranci z Malty. Przyjdźcie, proszę... Ministranci z Malty, którzy przez miesiąc służyli u św. Więc, jak masz na imię? - Jakub. - Jakub. A, słuchaj, czy ty kiedykolwiek chorowałeś, ty? Nie. - Ach, nigdy? - Nie. Nigdy nie byłeś chory? - Nie. Nawet nie ma gorączki? - Nie - O, szczęście."
Chłopiec, być może wzruszony, powiedział, że nigdy w życiu nie był chory, a papież, wcale nie speszony, zażartował z tego i poszedł dalej bez pretensji.
Niby niewiele, ale to była rewolucja. Wszyscy zrozumieliśmy, że wraz z wyborem "ojca Luciani" Bóg chciał nie tylko "być" bliżej ludzi, ale także "wydawać się" bliżej nich.
Miał swój moment świetności w liryce hiszpańskiej: druga połowa XX wieku, teraz, z okazji setnej rocznicy urodzin, mści się jako fundamentalny poeta hiszpański, o ogromnym i intensywnym oddechu poetyckim, zdolny do przekształcenia doświadczenia literackiego w sposób zbliżenia się do Boga.
Carmelo Guillén-15 Październik z 2021 r.-Czas czytania: 4minuty
Według tych, którzy go znali, Francisco Garfias był miłym, przystępnym człowiekiem, który nie był wyniosły. Ponadto za życia cieszył się godną podziwu renomą liryczną, wyróżniając się poezją bardzo otwartą na różnorodną tematykę.
Cała poezja szuka Boga
Jednak jej najgłębszy wiersz, ten, w którym osiągnęła swój najlepszy poziom literacki, był zawsze naznaczony relacją z Bogiem. Zresztą ci, którzy znali i rozpowszechniali poezję religijną XX wieku, mieli ją na uwadze w swoich utworach, w tym sama Ernestina de Champourcín, która w trzecim wydaniu swojego mitycznego zbioru -...Bóg w dzisiejszej poezjiopublikowana przez Biblioteca de Autores Cristianos (BAC), nie chciała się obejść bez niego, poety, który już w Antologia poezji religijnej przez Leopoldo de Luisa, bardzo wyraźnie zaznaczył swoją poetykę: "Jeśli poezja nie jest religijna, to nie jest poezją. Cała poezja (bezpośrednio lub pośrednio) szuka Boga". Pomysł, który choć bardzo częsty u wielu autorów, u Garfiego ma pozory fałszu lub nici przewodniej w jego żywotnej i twórczej trajektorii, nawet w pierwszej książce w wieku dwudziestu lat, Drogi wewnętrzne, w którym ujawnia stałą orientację kontrolną, która będzie go odtąd charakteryzować, ale która przede wszystkim będzie wyraźnie widoczna w jego trzech najbardziej natchnionych zbiorach wierszy: Wątpliwości, Piszę samotność y Podwójna elegia.
W jego poszukiwaniach obecność Boga jawi się jako nieustanne kołatanie serca, które trzyma go w napięciu w obliczu istotnych pytań. W ten sposób w swojej pierwszej książce, najbardziej emblematycznej ze wszystkich, WątpliwościPawła i Unamuno świadczą o jego wyraźnym pragnieniu boskości i pokazują, że jest to poezja pełna pytań, głębokich niepokojów ucieleśnionych w tych przytłaczających wersach, w których wyraża swoją najbardziej żywą walkę, po uświadomieniu sobie, że jego dziecięca wiara wymyka się z niego jak woda: "Teraz, poprzez pulsującą dolinę / pamięci, ręce, oczy, czoła / szukają tej twarzy, gorejącego krzewu. Ale wody nie ma", z którego wynika, że: "Nagle, bez niczyjego zauważenia, / bez poprzedzającego krzyku czy błysku pioruna, / to inne światło przerwało moją radość, / moja radość wyschła. Moja nadzieja została / zachmurzona, / nagle ręce, oczy, czoło, / serce i cisza / zostały bez Boga".. W tym balansowaniu między wiarą (jedno światło) a rozumem (drugie światło) wydaje się, jakby Bóg znikał z jego życia. Jest to zatem wiara przemyślana, która tropi osobową egzystencję Garfias; wiara przemyślana, która rozwija się w "Podziemne przejście / które przychodzi i odchodzi, Panie, do Ciebie, od Ciebie". i która zawiera jako syntezę całej jego myśli religijnej wersety zamykające Wątpliwości: "Mam niewypowiedziany lęk przed odwróceniem / Mojej wiary na plecy. Mam straszny strach, / Straszny, zapewniam, / I przez moją dziką noc szukam, / Szukam znowu, powtarzam wezwanie, / Potykam się o Boga, wznoszę jego sztandary, / Walczę i padam pokonany na jego kolana, / To ten Bóg, który teraz / Jest wielkością mojego zwątpienia"..
Ton napięty i pewny siebie
Choć można odnieść wrażenie, że jego poezja pozostaje tam, w niepewności, w zakłopotaniu, w agonalnym sposobie pojmowania rzeczywistości, a w końcu jest poezją człowieka szukającego Boga we mgle, mówiąc słowami Antonio Machado, to jednak pozytywną jej cechą jest to, że w żadnym momencie nie staje się niedowierzaniem ani nie popada w głębokie wykorzenienie, ale że rozwija się stale w tonie napiętym, przede wszystkim dlatego, że poeta, uciekając się do poetyckich obrazów swoich czasów - tego "psa", np. Dzieci gniewuDámaso Alonso - wyraża swoje najbardziej autentyczne wewnętrzne niepokoje, o czym można przeczytać w Bolący bukietwymowny sonet, który warto odtworzyć: "Ponieważ Ty mnie ranisz, wierzę w Ciebie. Kocham Cię / Bo jesteś chwiejącym się cieniem / Szukam Cię poprzez wędrówkę i niezgodę / Bo nie odpowiadasz mi, wołam Cię / Ja, ranny pies obok Ciebie. Ty, Mistrzu / Ja, oszołomiony i pytający / Ty, psuju, oszołomie / Ja, gałąź obolała, gałąź płonąca / Ty, biczu wiszący w mej szparze / Żądło w oczach, które na mnie kładziesz / Żywa sól w mej piersi bez bonanzy / O, mistrzu mego jestestwa i mej agonii / Chryste, przylgnij do mego krzyża, do świec / Mojej wiary, mojej miłości i mojej nadziei". A przy tym, jak bardzo jest to poezja napięta, to poezja, która wyrasta ze zdecydowanego zaufania do Boga, z ogromnego pragnienia wyjaśnienia wewnętrznej sytuacji, w której poeta często się znajduje. Jak zapowiada Psalm 130, poezja Garfii to poezja, która wypływa z głębi, jak wołanie, wytrwałe błaganie o łaskę. Jest więc zrozumiałe, że swoje wiersze zamienia w nieustanne wołanie o boską przychylność: "Podaj mi rękę, jeśli jesteś jeszcze / W zdumieniu moim wylana". lub rozsądnie nalegać na sięganie po światło wiary, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej "Kiedy światło gaśnie.
Po Wątpliwości (1971), poeta publikuje Piszę samotność (1974), dedykowany zmarłej właśnie siostrze, swojej wielkiej powiernicy. W obu książkach Garfias prezentuje liryczny i oratorski akcent, który - jak zaznaczyliśmy na początku - stanowi wraz z Podwójna elegia (1983), najbardziej natchniona z jego poetyckich produkcji. Otwiera go cytat ze świętego Augustyna: "Na końcu zawsze jest samotność, ale za samotnością jest Bóg", i w ten sposób powstaje bukiet kompozycji o rodzinnym smaku, w którym jest miejsce zarówno na spojrzenie matki, jego drugiej powierniczki, zawsze uważnej na występy swoich dzieci, jak i na spotkanie z dzieciństwem i z miastem Moguer. W obliczu tych uczuć - zwłaszcza matki i siostry -... "odpowiedź, w końcu, znajduję ją ponownie / w miłości, zdecydowanie".
Otwartość na inne rzeczywistości
"Niech nie spocznie potężna rzeka, / gołąbek miłości, światło, pieśń". to wersety, które zwiastują zakończenie tego wewnętrznego procesu. Od tego momentu twórczość poetycka Garfiasa - zawsze z niezrównaną umiejętnością i płynnością - staje się mniej krzykliwa, mniej namiętna, spokojniejsza, bardziej skłonna do celebracji kontemplacyjnych pejzaży odnajdywanych w malarstwie lub w konkretnych miejscach Hiszpanii. Będzie to poezja, która patrzy poza siebie, poezja, która przestaje przeszukiwać nierozerwalne labirynty, w które poeta był wcześniej uwikłany, a otwiera się na inne, pozornie mniej niepokojące rzeczywistości. Ale nadal będzie miał emocjonalną i poetycką siłę kogoś, kto zostawił za sobą życie - jak napisał Garfias w jednym ze swoich pierwszych opublikowanych wierszy - po ścieżkach duszy.
Teresa od Jezusa, Katarzyna ze Sieny, Teresa z Lisieux i Hildegarda z Bingen to cztery kobiety-lekarze spośród 36, które tworzą pełną listę osób uznanych za "wybitnych nauczycieli wiary dla wiernych wszystkich czasów".
W to święto św. Teresy od Jezusa dobrze jest pamiętać, że to św. Paweł VI ogłosił ją w 1970 r. Doktorem Kościoła, pierwszą kobietą wyróżnioną tym tytułem przez Kościół katolicki. Następnie (już tydzień później) przyszła św. Katarzyna ze Sieny, a później św. Teresa z Lisieux (1997); i św. Hildegarda z Bingen (2012).
Na 36 osób, które tworzą pełną listę uznanych za "wybitnych nauczycieli wiary dla wiernych wszystkich czasów", są więc cztery kobiety-lekarze.
W homilii z okazji doktoratu świętej z Avili papież Montini podkreślił szczególność tego wydarzenia: pierwsza kobieta ogłoszona doktorem została "nie bez przypomnienia surowych słów św. Pawła: "Kobiety niech milczą na zgromadzeniach" (1 Kor 14, 34), co oznacza, że i dziś kobiety nie są przeznaczone do pełnienia hierarchicznych funkcji magisterium i posługi w Kościele". Czy zatem przykazanie apostolskie zostało naruszone? Możemy odpowiedzieć jednoznacznie: nie. Nie chodzi tu raczej o tytuł, który pociąga za sobą hierarchiczne funkcje magisterskie, ale jednocześnie musimy zaznaczyć, że fakt ten w żaden sposób nie oznacza umniejszenia wzniosłej misji kobiet w sercu Ludu Bożego. Przeciwnie, kobiety, będąc włączone do Kościoła przez chrzest, uczestniczą w kapłaństwie wspólnym wiernych, które umożliwia i zobowiązuje je do "wyznawania przed ludźmi wiary, którą otrzymały od Boga przez Kościół" (Lumen gentium 2, 11). I w tym wyznaniu wiary wiele kobiet osiągnęło najwyższe szczyty".
To także Paweł VI, który kilka lat wcześniej, w 1965 roku, i co ciekawe także w tym dniu, w święto św. Teresy od Jezusa, ustanowił Synod Biskupów motu proprio "Apostolica Sollicitudo". Był to sposób na utrwalenie potoku łaski, jakim był Sobór Watykański II, a tym samym zapewnienie Kościołowi stałego organu konsultacyjnego, który zapewniłby kontynuację ducha Soboru.
Ten sam duch będzie powiewał w ten weekend podczas otwarcia we wszystkich naszych diecezjach etapu diecezjalnego Synodu Biskupów 2021, synodu poświęconego właśnie synodalności, i który w ciągu trzech lat sprawi, że będziemy kroczyć razem w tym "procesie uzdrawiania prowadzonym przez Ducha", jak określił go papież Franciszek, w którym będziemy próbowali uwolnić się od tego, co światowe i od naszych zamknięć, i postawić sobie pytanie o to, czego chce od nas Bóg. Będzie to proces, w którym głos kobiet będzie słyszany bardziej niż kiedykolwiek. Nie tylko dlatego, że przy tej okazji mamy kobietę podsekretarza Synodu Biskupów, francuską zakonnicę Nathalie Becquart; nie tylko dlatego, że mamy Hiszpankę Maríę Luisę Berzosę jako konsultantkę Sekretariatu Generalnego Synodu; nie tylko dlatego, że inna Hiszpanka, teolożka Nathalie Becquart, została mianowana konsultantką Synodu Biskupów; nie tylko dlatego, że inna Hiszpanka, świecka teolog Cristina Inogés, została wybrana do poprowadzenia refleksji poprzedzającej słowa papieża na otwarcie Synodu - z przemówieniem, nawiasem mówiąc, odważnym i pełnym miłości do Kościoła - ale także dlatego, że Synod ten otworzył swoje konsultacje, w sposób kapilarny, dla całego Ludu Bożego i to kobiety stanowią jego większość.
Musimy słuchać kobiet. Kościół, jeśli chce być wierny poleceniu Jezusa, musi słuchać Ducha przemawiającego przez każdego ochrzczonego, "gdy nie ma już Żyda i Greka, niewolnika i wolnego, mężczyzny i kobiety, bo wszyscy jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie" (Ga 3,27-28).
Odzyskanie bardziej wyrazistej obecności kobiet w sferze eklezjalnej będzie długą drogą, ale, jak nauczyła nas św. Teresa, "cierpliwość osiąga wszystko". Kościół ma wiele kobiet lekarzy!
Dziennikarz. Absolwent Nauk o Komunikacji oraz licencjat z Nauk o Religii. Pracuje w diecezjalnej delegaturze ds. mediów w Maladze. Jego liczne "wątki" na Twitterze dotyczące wiary i życia codziennego cieszą się dużą popularnością.
Leopoldo Abadía i Joan Folch będą rozmawiać o połączeniu międzypokoleniowym
Jak odnoszą się do siebie starsi i młodsi, czy rzeczywiście mamy tak różne koncepcje życia i czy mówimy tym samym językiem? To temat spotkania Omnes - CARF w środę 20 października.
W Hiszpanii żyje około 9,5 mln osób w wieku powyżej 65 lat, czyli 20% populacji. Spośród nich ponad dwa miliony mieszkają samotnie. Obok tej rzeczywistości znajdujemy młodą populację, która komunikuje się, głównie za pomocą technologii.
Jeśli we wszystkich pokoleniach zdarzały się skoki komunikacyjne, to w ostatnich latach ta dysproporcja wydaje się być zatrważająca.
Jak odnoszą się do siebie starzy i młodzi, czy rzeczywiście mamy tak różne koncepcje życia, czy możliwa jest tzw. więź międzypokoleniowa, czy mówimy tym samym językiem?
Te pytania będą jednymi z poruszanych w ciekawym i z pewnością zabawnym dialogu Leopoldo Abadíi i Joana Folcha. Spotkanie, organizowane przez Omnes i Fundację Centro Académico Romano, będzie w przyszłym roku transmitowane na żywo na YouTube. W środę 20 października od godz. 19.30.
Leopoldo Abadía
Leopoldo Abadía, urodzony w Saragossie, 88 lat, żonaty od 61 lat, ojciec 12 dzieci, dziadek 49 wnuków i pradziadek. Pisarz, ekonomista i doktor inżynierii przemysłowej.
Joanna Folch
Joanna Folch, 22 lata, studentka Wydziału Ekonomii na Uniwersytecie Navarry i influencerka, mająca dziesiątki tysięcy followersów na instagramie.
"Starożytna Apteka Pesci" jest świadkiem historii Rzymu od 1552 roku. Apteka ta, znajdująca się na Piazza Trevi, narodziła się prawie 500 lat temu z polecenia papieskiego jako sklep z przyprawami, starożytna apteka dla ubogich ludzi, którzy przebywali w tej okolicy.
Kiko Argüello i David Shlomo Rosen, "honoris causa" Uniwersytetu Francisco de Vitoria
Wyróżnienie to, przyznawane przez Uniwersytet Francisco de Vitoria, ma na celu podkreślenie wkładu, jaki te dwie osobistości chrześcijańskie i żydowskie wniosły w dziedzinie dialogu między dwiema religiami.
Francisco José Gómez de Argüello i rabin David Shlomo Rosen zostaną zainwestowani jako lekarze. honoris causa w najbliższy poniedziałek, 25 października, w uroczystym akcie, który odbędzie się w Uniwersytet Francisco de Vitoria. Poprzez tę inwestyturę Uniwersytet pragnie docenić wkład nowych doktorów w dialog między Żydami i chrześcijanami. Argüello iShlomo Rosen "oddali swoją przyjaźń na służbę dobra i piękna" - czytamy w nocie zapowiadającej inwestyturę.
Podkreśla m.in. wspólną pracę, która dała początek symfonii "The Suffering of the Innocents", skomponowanej przez samego Argüello w celu oddania przejmującego hołdu niewinnym z czasów Shoah i wykonanej w 2012 roku w Avery Fisher Hall w Nowym Jorku przed głównymi przedstawicielami międzynarodowej społeczności żydowskiej.
Nowi doktorzy honorowi
Kiko Argüello jest inicjatorem, wraz z Carmen Hernández Założył w 1964 roku Drogę Neokatechumenalną, jedną z najważniejszych rzeczywistości Kościoła katolickiego w ostatnim stuleciu. Jest również malarzem, pisarzem, architektem, rzeźbiarzem i muzykiem. Dzisiaj Droga ma ponad 21 000 wspólnot i ponad milion członków w 135 narodach na pięciu kontynentach i zyskuje szczególną obecność i znaczenie w świecie uniwersyteckim, do którego wniosła setki profesorów.
W 1993 roku Jan Paweł II mianował go konsultorem Papieskiej Rady ds. Świeckich i potwierdził na resztę swojego pontyfikatu. Taką samą decyzję podjęli papieże Benedykt XVI i Franciszek, ten ostatni w 2014 roku. Ponadto został mianowany konsultorem Papieskiej Rady ds. Krzewienia Nowej Ewangelizacji w 2011 r. oraz audytorem XIII Zwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów ("Nowa ewangelizacja dla przekazu wiary chrześcijańskiej") w 2012 r.
Na stronie Rabin David RosenObecny międzynarodowy dyrektor ds. międzywyznaniowych w American Jewish Committee jest jednym z czołowych żydowskich liderów w tej dziedzinie. Jest byłym naczelnym rabinem Irlandii i byłym naczelnym rabinem największej ortodoksyjnej kongregacji żydowskiej w RPA. W listopadzie 2005 roku papież Benedykt XVI mianował go kawalerem Orderu Świętego Grzegorza Wielkiego za wkład w promowanie pojednania między katolikami i Żydami.
Wśród innych nagród, w 2016 r. arcybiskup Canterbury wręczył mu Hubert Walter Award for Reconciliation and Interfaith Cooperation "za zaangażowanie i wkład w pracę na rzecz relacji międzyreligijnych, w szczególności wyznania żydowskiego i katolickiego".
Wielki pedagog, wielki nauczyciel życia duchowego i apostoł nabożeństwa do Maryi. Auxilium Christianorum. Życie i dziedzictwo św. Jana Bosko jest dziś przewodnikiem dla tysięcy ludzi.
Manuel Belda-14 Październik 2021-Czas czytania: 3minuty
Święty Jan Bosko urodził się 16 sierpnia 1815 roku w Castelnuovo d'Asti, małym miasteczku niedaleko Turynu, w ubogiej i bardzo chrześcijańskiej rodzinie chłopskiej. Jego ojciec zmarł, gdy miał niespełna dwa lata, więc wychowywała go wyłącznie święta matka, Margherita Occhiena.
30 października 1835 roku wstąpił do seminarium w Chieri. Święcenia kapłańskie otrzymał 5 czerwca 1841 r. w Turynie, gdzie sprawował posługę kapłańską w więzieniach, na ulicach i w zakładach pracy. Wkrótce zgromadził wokół siebie grupę młodych ludzi, których oddał pod patronat św. Franciszka Salezego. W 1846 roku wynajął lokal w Valdocco, przedmieściu na północ od Turynu, który stał się pierwszym stabilnym zalążkiem jego pracy z młodzieżą.
Święty Jan Bosko jasno rozumiał, że u progu nowego świata przemysłowego młodzi ludzie muszą być przygotowani do życia nie tylko pod względem moralnym, ale także zawodowym, dlatego założył pierwsze szkoły zawodowe, a następnie liczne inne szkoły. 28 grudnia 1859 roku z 17 młodymi ludźmi założył Towarzystwo Świętego Franciszka Salezego, dzięki czemu jego członkowie nazywani są "salezjanami". Jego Konstytucje zostały ostatecznie zatwierdzone przez Stolicę Apostolską 3 kwietnia 1874 roku. 5 sierpnia 1872 r. założył gałąź żeńską - Zgromadzenie "Córek Maryi Wspomożycielki".
Zmarł 31 stycznia 1888 roku, w wieku 72 lat. Został beatyfikowany przez Piusa XI 2 czerwca 1929 roku, a kanonizowany przez tego samego papieża 1 kwietnia 1934 roku. 24 maja 1989 roku został ogłoszony przez św. Jana Pawła II patronem młodzieży.
Jego dzieła
Św. Jan Bosko napisał wiele dzieł, ale nie systematycznych traktatów, lecz raczej o charakterze duszpasterskim, zawsze poruszony okolicznościami swojego życia i apostolatu. Można je podzielić na następujące gatunki: pisma pedagogiczne, rozrywkowe, teatralne, hagiograficzne, biograficzne, autobiograficzne, pouczenia religijne, modlitwy, dokumenty rządowe i epistolarne.
Jego nauki
Św. Jan Bosko był przede wszystkim wielkim pedagogiem, który w swoich szkołach opowiadał się za tzw. systemem prewencyjnym, polegającym na zapobieganiu wykroczeniom, w czasach, gdy system wychowawczy był jeszcze "represyjny", polegający na represjonowaniu i karaniu błędów popełnianych przez uczniów.
Był też wielkim nauczycielem życia duchowego, które opierał na solidnej pobożności sakramentalnej. Częste przyjmowanie sakramentów było nieodzownym elementem jego pedagogii prowadzącej młodzież do świętości, stanowiło klucz do jego projektu wychowawczego: częsta Komunia i spowiedź, codzienna Msza św.
Nauczał, że częsta Komunia jest bardzo wskazana, ponieważ Eucharystia jest zarówno lekarstwem, jak i pokarmem dla duszy: "Niektórzy mówią, że aby często przyjmować Komunię, trzeba być świętym. To nie jest prawda. To jest oszustwo. Komunia jest dla tych, którzy chcą zostać świętymi, a nie dla świętych; lekarstwo daje się chorym, pokarm słabym". Komunia jest więc konieczna dla wszystkich chrześcijan: "Wszyscy potrzebują Komunii: dobrzy, aby pozostać dobrymi, źli, aby stać się dobrymi: i tak, młodzi, zdobędziecie prawdziwą mądrość, która pochodzi od Pana".
Św. Jan Bosko kładł duży nacisk na potrzebę modlitwy myślnej. Osobiste wspomnienie bł. Filipa Rinaldiego, który w 1922 r. został rektorem wyższym Towarzystwa Salezjańskiego i który leczył swego założyciela w ostatnich latach jego życia, ukazuje wagę, jaką przywiązywał do medytacji: "Idąc do niego do spowiedzi w ostatnim miesiącu jego życia, powiedziałem mu: "Nie wolno ci się męczyć, nie wolno ci mówić, ja będę mówił; na koniec powiesz do mnie tylko jedno słowo". Dobry Ojciec, po wysłuchaniu mnie, powiedział tylko jedno słowo: Medytacja! Nie dodał żadnych dalszych wyjaśnień ani komentarzy. Tylko jedno słowo: Medytacja! Ale to słowo było dla mnie więcej warte niż długa przemowa.
Duchowość św. Jana Bosko była wybitnie maryjna. Powiedział, że wraz z Komunią Świętą Maryja jest drugim filarem, na którym opiera się świat. Potwierdził też: "Maryja Najświętsza jest założycielką i tą, która podtrzymuje nasze dzieła". Z tego powodu kazał umieścić obraz Matki Bożej w każdym zakątku domów salezjańskich, aby można było ją przywoływać i czcić jako natchnienie i opiekunkę Towarzystwa Salezjańskiego. Nie wahał się powiedzieć i zapewnić: "O pomnożeniu i rozprzestrzenieniu się Towarzystwa Salezjańskiego można powiedzieć, że zawdzięczamy je Maryi Najświętszej".
Święty Jan Bosko był apostołem nabożeństwa do Maryi. Auxilium Christianorumale w końcu wolał ten tytuł od tytułu Maryja Wspomożycielka. W grudniu 1862 roku ogłosił decyzję o budowie w Turynie kościoła pod patronatem Maryi Wspomożycielki, którego kamień węgielny położono 27 kwietnia 1865 roku.
Na łożu śmierci z jego ust popłynęła jednak nie inwokacja "Wspomożycielko", ale "Matko", bo umarł mówiąc: "...".In manus tuas, Domine, commendo spiritum meum...Matko...Matko, otwórz mi bramy raju".
Wierni czciciele zapalają świece podczas obchodów święta Matki Bożej z Aparecidy, patronki Brazylii, w Bazylice Narodowego Sanktuarium Matki Bożej z Aparecidy w São Paulo, 12 października 2021 r.
"W Angoli Kościół pomaga odbudować kraj po latach wojny".
Dzięki stypendium Fundacji Centro Academico Romano ten angolski ksiądz może studiować Komunikację Instytucjonalną na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża w Rzymie.
Ojciec Queirós Figueras urodził się 42 lata temu w Angoli. Studiował Komunikację Instytucjonalną na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża w Rzymie. Jako dziecko znosił cierpienia związane z wojną w swoim kraju. A jako ksiądz widział katastrofę w postaci biedy i braku rozwoju. "Niestety, prawie trzydzieści lat konfliktu zbrojnego w Angoli zaowocowało nie tylko ofiarami i uchodźcami, ale także utratą kapitału fizycznego i ekonomicznego" - mówi.
Jak większość dzieci z jego pokolenia, musiał uciekać przed wojną. "Urodziłem się w wiosce o nazwie Utende, w gminie Kibala, ale musiałem przenieść się z rodziną do miasta Luanda, gdzie dorastałem na obrzeżach stolicy z rodzicami i rodzeństwem, jako drugie dziecko z siedmiorga rodzeństwa. Musieliśmy uciekać z powodu wojny domowej, która toczyła się wtedy w kraju, w 1983 roku - mówi.
Wiara i wsparcie rodziny pomogły mu w walce ze strachem przed konfliktem. Święcenia kapłańskie przyjął 21 listopada 2010 r. w diecezji Viana, z rąk monsignora Joaquima Ferreiry Lopesa, pierwszego biskupa tejże diecezji.
Łączenie rodzin rozdzielonych przez wojnę jest jednym z priorytetów Angoli. "Po wojnie rządy Angoli rozpoczęły strategię walki z ubóstwem, która dotknęła głównie obszary wiejskie, ponieważ wojna ograniczyła dostęp ludności do obszarów rolniczych i rynków, a także zniszczyła zasoby chłopów" - mówi ks. Queirós.
Szczególnie Kościół katolicki, poprzez swoich misjonarzy, nadal stara się pomagać rządowi w odbudowie tkanki społecznej, w zapewnieniu ludności żywności, edukacji i szkoleń zawodowych, a także opieki zdrowotnej w walce z AIDS.
Komentarz do niedzielnych czytań: Chwałą Jezusa będzie oddanie życia
Komentarz do czytań na 29. niedzielę czasu zwykłego (cykl B) oraz krótka, jednominutowa homilia.
Andrea Mardegan / Luis Herrera-14 Październik 2021-Czas czytania: 2minuty
Epizod, w którym Jakub i Jan pytają Mistrza, czy mogą usiąść po Jego lewej i prawej stronie. "w swojej chwale". jest najlepiej rozumiana w jej kontekście: ma miejsce zaraz po tym, jak Jezus po raz trzeci wyjaśnił swoim uczniom, co się z Nim stanie w Jerozolimie: "Byli w drodze na górę do Jerozolimy. Jezus szedł przed nimi, a oni się zdumiewali; ci, którzy szli za nim, bali się. Wziął znowu ze sobą dwunastu i zaczął im opowiadać, co się z Nim stanie: "Oto idziemy do Jerozolimy, a Syn Człowieczy zostanie zdradzony arcykapłanom i uczonym w Piśmie; oni skażą Go na śmierć i wydadzą poganom; będą z Niego szydzić, pluć na Niego, biczować Go i zabijać, ale po trzech dniach zmartwychwstanie.
Na pierwszą zapowiedź Jego krzyża i zmartwychwstania Piotr zareagował sprzeciwem; na drugą zapowiedź zaczęli się spierać między sobą o to, kto jest największy; po trzeciej zapowiedzi Jakub i Jan poprosili o otrzymanie najlepszych miejsc obok Niego.
Dwaj bracia należą do ulubieńców Jezusa: upodobanie Pana nie jest związane ze zrozumieniem Jego przesłania; przeciwnie, wydaje się, że woli tych, którzy mniej rozumieją, być może tych, którzy najbardziej Go potrzebują. Jan wyjaśni w swojej Ewangelii mękę Chrystusa jako uwielbienie, ale w tej chwili, podobnie jak Jakub, nic nie rozumie. Jego pytanie jest afirmacją: "Chcemy, żebyście zrobili to, o co was prosimy.
Podziwiamy cierpliwość Jezusa, który każe im mówić: o co chodzi? Ci dwaj nie są lepsi od bogatego młodzieńca; bogaty młodzieniec przynajmniej zapytał, co powinien zrobić; oni udają, że mówią Jezusowi, co powinien zrobić. Owszem, opuścili dom, pracę i bliskich, ale trzymają się chwały, jaką mogą otrzymać za przywilej bycia wśród tych, którzy naśladują Jezusa, i chcą wykorzystać swoje powołanie dla chwały siebie i swojej rodziny. Nie rozumieją, że chwałą Jezusa będzie oddanie życia z miłości.
Jezus jednak nie gasi ich pragnienia, ale próbuje je ukierunkować: Czy możecie pić kielich, który ja piję? "Możemy"odpowiadają. Nie wiemy, w jakim stopniu rozumieją oni naturę kielicha, o którego zabranie Jezus będzie prosił Ojca (por. Mk 14,36), ale zapewnia ich, że będą go pić. Jakub będzie pierwszym z dwunastu, który poniesie śmierć męczeńską, a Jan wypije ją pod krzyżem Jezusa. Ale po prawej i lewej stronie Jezusa będzie, "w Jego chwale", dwóch niczego nie spodziewających się złodziei.
Pozostała dziesiątka jest oburzona, że ryzykowała kradzież swoich miejsc. Jezus z cierpliwością i zaskakującym optymizmem mówi: władcy narodów panują i uciskają, ale "to nie jest tak wśród was".! Kto chce być wielki wśród was, musi służyć i oddać życie z miłości, jak Syn Człowieczy.
Homilia w jednej minucie
Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanohomiliakrótkie, jednominutowe refleksje do tych lektur
Paul Atryda jest dziedzicem domu szlacheckiego o rosnącej popularności wśród arystokracji znanej galaktyki, która znajduje się pod rządami Imperatora. Jego życie ma się drastycznie zmienić, gdy jego ojciec, książę Leto, otrzymuje imperialny rozkaz przejęcia najbogatszej planety w galaktyce: Arrakis, znanej również jako Dune. Ten dar kryje w sobie losy domu Atrydów, Paula i całej galaktyki.
Diuna, oparta na powieści o tym samym tytule autorstwa Franka Herberta i będąca początkiem wielkiej sagi, uważana jest za najpopularniejsze dzieło literatury science fiction w historii. Hodgepodge średniowiecznej historii japońskiej i arabskiej, religii księgi (judaizm, chrześcijaństwo, islam) oraz psychologii, socjologii i ekonomii. Jest to adaptacja Space-Opery, która na nowo zdefiniowała gatunek i opowiada jedną z najbardziej inspirujących kuźni bohatera wszech czasów.
Długo oczekiwany i uważany za przeklęty projekt filmowy, Warner Bros y Legendarna Rozrywka powierzył ten projekt Denisowi Villeneuve, jednemu z najbardziej inspirujących i stymulujących współczesnych reżyserów, którego filmografia pełna jest małych perełek (Więźniowie, Sicario, Przyjazd), a także nie zabrakło w niektórych dużych projektach, jak np. sequel Blade Runner. Villeneuve to filmowy autor wielkimi literami, którego dzieła są pełne znaczenia, głębi i piękna.
Za tą adaptacją stoi gwiazdorska obsada, której przewodzą obiecujące młode talenty Timothée Chalamet (Małe kobietki), oraz Zendaya (The Greatest Showman), sponsorowany przez Rebeccę Ferguson (.Mission Impossible), Oscar Isaac (Inside Llewyn Davis), Jason Momoa (Aquaman), Josh Brolin (No Country for Old Men), Javier Bardem (No Country for Old Men), m.in. Fotografia autorstwa Greig Fraser (Rogue One), a ścieżkę dźwiękową skomponował Hans Zimmer, który poruszony entuzjazmem dla książki postanowił odmówić współpracy z Nolanem przy książce. Tenet w celu stworzenia muzyki do tego filmu.
Diuna to przemyślany, przemyślany film o epickich rozmiarach. Pierwsza odsłona duologii, która wspaniale spisuje się w przedstawieniu całego uniwersum książki i jest równie atrakcyjnym widowiskiem dla osób niezaznajomionych z sagą.
Chrześcijanie poznali wielką nowinę o miłości Boga do ludzkości. To jest klucz do pracy misyjnej i my wszyscy, w tej kampanii DOMU, jesteśmy powołani do tego, aby być świadkami tej nowiny i umożliwić innym to samo.
14 Październik 2021-Czas czytania: 2minuty
Muszę przyznać, że bardzo razi mnie mały komunikat, który jakiś kanał telewizyjny umieszcza w jednym ze swoich programów: "Jeśli wiesz coś o jakimś celebrycie, napisz do nas WhatsApp". Jestem pod wrażeniem zapału, z jakim poznaje się intymności i przygody osób publicznych. A jeszcze bardziej uderzające jest to, że zazwyczaj nie szukają oni czynów wzorowych, wzniosłych czy przykładnych... w większości przypadków są to czyny niekonsekwentne lub raczej marne. A my, chrześcijanie, mamy do opowiedzenia imponującą historię! Historia Boga, historia Boga zakochanego w człowieku, który z miłości posłał swojego Jednorodzonego Syna, aby nas odkupić i dać nam niebo! I... nie mówimy tego!
Dlatego papież Franciszek wybrał tegoroczne hasło Światowej Niedzieli Misyjnej: Opowiedz, co widziałeś i słyszałeś! (por. Dz 4, 20). Tak odpowiedzieli Piotr i Jan, gdy zabroniono im mówić o Jezusie, i to właśnie robią dziś misjonarze na całym świecie: opowiadają o cudach Pana. I o tym, tak, o tym, chcemy pamiętać w tegoroczną Światową Niedzielę Misyjną: że Kościół ma przed sobą imponujące zadanie ewangelizacyjne i... nie możemy, nie chcemy milczeć! A żeby to było możliwe, Bóg, Kościół i misja liczą na wszystkich: na misjonarzy, na osoby konsekrowane, na ciebie i na mnie. Bóg, Kościół i misja potrzebują waszej modlitwy, wierności, świadectwa i pomocy materialnej, aby mogły się zrealizować. ....
Jedna trzecia świata jest klasyfikowana jako terytorium misji. Oznacza to, że jedna trzecia tego naszego świata nie posiada środków osobistych, materialnych czy finansowych, które umożliwiłyby życie i działalność duszpasterską Kościoła. Modlitwa, odwaga naszych wyrzeczeń i współpraca gospodarcza sprawiają, że to życie nie gaśnie, nie kończy się. Możemy współpracować, nie sądzisz?
Aby zapewnić najlepsze doświadczenia, używamy technologii takich jak pliki cookie do przechowywania i/lub uzyskiwania dostępu do informacji na urządzeniu użytkownika. Wyrażenie zgody na te technologie umożliwi nam przetwarzanie danych, takich jak zachowanie podczas przeglądania lub unikalne identyfikatory na tej stronie. Brak zgody lub jej wycofanie może negatywnie wpłynąć na niektóre funkcje.
Funkcjonalny Zawsze aktywne
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest ściśle niezbędny do uzasadnionego celu umożliwienia korzystania z określonej usługi wyraźnie żądanej przez abonenta lub użytkownika lub wyłącznie w celu przeprowadzenia transmisji komunikacji za pośrednictwem sieci łączności elektronicznej.
Preferencje
Techniczne przechowywanie lub dostęp są niezbędne do uzasadnionego celu przechowywania niezamówionych preferencji subskrybenta lub użytkownika.
Statystyki
Techniczne przechowywanie lub dostęp wykorzystywane wyłącznie do celów statystycznych.Przechowywanie lub dostęp techniczny, który jest wykorzystywany wyłącznie do anonimowych celów statystycznych. Bez wniosku, dobrowolnej zgody dostawcy usług internetowych lub dodatkowych zapisów od strony trzeciej, informacje przechowywane lub pobierane wyłącznie w tym celu nie mogą być wykorzystane do identyfikacji użytkownika.
Marketing
Techniczne przechowywanie lub dostęp jest niezbędny do tworzenia profili użytkowników w celu wysyłania reklam lub śledzenia użytkownika na stronie internetowej lub na wielu stronach internetowych w podobnych celach marketingowych.