Watykan

Papież zachęca Kościół w Grecji do "odnowienia zaufania do Boga

Św. Paweł Apostoł został "zakatowany" na ateńskim Areopagu, ale "nie dał się zniechęcić, nie zrezygnował z misji". Franciszek zachęcił wczoraj Kościół w Grecji do "pogodnego zaufania Bogu". Równolegle szukał "komunii" z prawosławnym arcybiskupem Ieronymosem II.

Rafał Górnik-5 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 5 minuty

Wizyta kurtuazyjna u Jego Błogosławieństwa Ieronymosa II, arcybiskupa Aten i całej Grecji, w greckim arcybiskupstwie prawosławnym, a następnie spotkanie w Sali Tronowej tegoż arcybiskupstwa, była ważnym aktem jego wizyty w Grecji, pierwszym w porządku chronologicznym. Tak samo jak spotkanie w katedrze św. Dionizego ze wspólnotą katolicką: biskupami, kapłanami, zakonnikami i zakonnicami, seminarzystami i katechetami. Zachęcał ich wszystkich do zachowania ufności w Bogu, jak św. Paweł. Powiemy więcej o wizycie papieża na Lesbos.

W Stolicy Apostolskiej, przed arcybiskupem Ieronymosem II, papież Franciszek ponownie zauważył, podobnie jak na Cyprze, że "jako katolicy właśnie rozpoczęliśmy drogę do pogłębienia synodalności i czujemy, że możemy się od was wiele nauczyć; szczerze tego pragniemy". To prawda, że kiedy bracia i siostry w wierze spotykają się razem, pociecha Ducha Świętego rozlewa się w ich sercach.

W swoim przemówieniu Ojciec Święty wyjaśnił powód swojej wizyty i poprosił o przebaczenie. "Modląc się przed trofeami Kościoła rzymskiego, jakimi są groby apostołów i męczenników, poczułem się zmuszony przybyć tu jako pielgrzym, z wielkim szacunkiem i pokorą, aby odnowić apostolską komunię i pielęgnować braterską miłość" - powiedział.

Niedługo potem przypomniał, że "pięć lat temu spotkaliśmy się na Lesbos, w sytuacji zagrożenia jednym z największych dramatów naszych czasów, dramatem tak wielu braci i sióstr migrantów, których nie można pozostawić w obojętności i postrzegać jedynie jako ciężar, którym trzeba zarządzać lub, co gorsza, oddelegować do kogoś innego". I "teraz spotykamy się ponownie, aby dzielić się radością braterstwa i patrzeć na Morze Śródziemne, które nas otacza, nie tylko jako miejsce, które niepokoi i dzieli, ale także jako morze, które nas łączy".

Przywoławszy jednak "wspólne korzenie apostolskie, które dzielimy", dodał, że "rozeszliśmy się: zostaliśmy skażeni śmiertelnymi truciznami, chwasty podejrzeń zwiększyły dystans i przestaliśmy pielęgnować komunię". Ze wstydem - uznaję to w odniesieniu do Kościoła katolickiego - działania i decyzje mające niewiele lub nic wspólnego z Jezusem i Ewangelią, oparte raczej na żądzy zysku i władzy, uschły komuny.

"Prośba o przebaczenie" do prawosławnych

"W ten sposób pozwoliliśmy, aby owocność była zagrożona przez podziały. Historia ma swoją wagę i tu dzisiaj czuję potrzebę ponowienia prośby o przebaczenie Bogu i naszym braciom i siostrom za błędy, które popełniło tak wielu katolików" - powiedział papież, podkreślając, że "wielką pociechą jest świadomość, że nasze korzenie są apostolskie i że mimo zniekształceń czasu Boża latorośl rośnie i przynosi owoce w tym samym Duchu". I to jest łaska, że rozpoznajemy wzajemnie swoje owoce i że razem dziękujemy za to Panu.

"Modlę się, aby Duch miłosierdzia pokonał nasz opór i uczynił nas budowniczymi komunii, ponieważ 'jeśli miłości uda się całkowicie wyprzeć lęk, a ten, przemieniony, stanie się miłością, wtedy zobaczymy, że jedność jest konsekwencją zbawienia' - powiedział Franciszek, cytując św. Grzegorza z Nyssy w homilii 15, poświęconej Pieśni nad Pieśniami.

Z drugiej strony pytał: "Jak możemy dawać światu świadectwo zgodności z Ewangelią, jeśli my, chrześcijanie, wciąż jesteśmy rozdzieleni? Jak możemy głosić miłość Chrystusa, która łączy ludzi, jeśli nie jesteśmy zjednoczeni między sobą? Podjęto wiele kroków, aby nas połączyć. Wzywajmy Ducha komunii, aby nas pobudzał na swoich drogach i pomagał nam budować komunię nie na kalkulacjach, strategiach i sposobach, ale na jedynym wzorze, na który musimy patrzeć: na Trójcę Świętą.

Dionizos, Areopagita

Podczas spotkania ze wspólnotą katolicką w ateńskiej katedrze św. Dionizego Papież został powitany przy głównym wejściu przez arcybiskupa Aten Theodorosa Kontidisa, S.I., oraz przez proboszcza, który wręczył mu krzyż i wodę święconą. Po hymnie na wejście powitał Ojca Świętego abp Sevastianos Rossolatos, emerytowany arcybiskup Aten i przewodniczący Konferencji Episkopatu Grecji. Po świadectwach siostry Słowa Wcielonego i osoby świeckiej papież Franciszek wygłosił swoje przemówienie, skoncentrowane na postaci apostoła Pawła, z historycznym odniesieniem do postaci św. Dionizego, tytularza katedry.

"Tu, na greckiej ziemi - powiedział Papież Franciszek - św. Paweł pokazał swoją pogodną ufność w Bogu i to sprawiło, że został przyjęty przez Areopagitów, którzy byli wobec niego podejrzliwi. Tymi dwiema postawami głosił Boga, który był nieznany jego rozmówcom, i przyszedł, aby przedstawić im oblicze Boga, który w Chrystusie Jezusie zasiał ziarno zmartwychwstania, powszechne prawo do nadziei.

"Kiedy Paweł ogłosił tę dobrą nowinę, większość ludzi wyśmiała go i odeszła. Jednak "niektórzy mężczyźni przyłączyli się do niego i przyjęli wiarę, wśród nich Dionizos, Areopagita, kobieta o imieniu Damaris i kilku innych" - kontynuował Ojciec Święty, powołując się na Pismo Święte.

"Większość z nich odeszła, niewielka resztka dołączyła do Pawła, wśród nich Dionizjusz, inkumbent tej katedry. Była to niewielka porcja, ale tak właśnie Bóg splata nici historii, od tamtego czasu do dziś. Z całego serca życzę wam, abyście kontynuowali dzieło w waszym historycznym warsztacie wiary, i abyście czynili to z tymi dwoma składnikami: zaufaniem i przyjęciem, abyście delektowali się Ewangelią jako doświadczeniem radości i braterstwa".

"St Paul's was backed into a corner".

Okoliczności misji św. Pawła w Grecji "są ważne także dla nas: apostoł został zakatowany" - zauważył Franciszek. "Nieco wcześniej, w Tesalonice, doznał przeszkód w głoszeniu kazań i z powodu tumultu wśród ludu, który oskarżał go o wzniecanie nieładu, musiał uciekać w nocy. Teraz w Atenach wzięto go za szarlatana i jako niemile widziany gość trafił na Areopag. Nie przeżywał więc triumfalnych chwil, ale realizował misję w trudnych warunkach".

Następnie Papież przedstawił centralne przesłanie swojego wystąpienia. "Być może w wielu momentach naszej drogi my również odczuwamy zmęczenie, a czasem frustrację bycia małą wspólnotą lub Kościołem o niewielkiej sile, poruszającym się w kontekście, który nie zawsze jest sprzyjający. Rozważaj historię Pawła w Atenach: był sam, miał przewagę liczebną i niewielkie szanse na sukces, ale nie dał się zniechęcić, nie zrezygnował z misji i nie uległ pokusie lamentu".

"To jest postawa prawdziwego apostoła" - podkreślił. "Iść naprzód z ufnością, przedkładając niepokój związany z niespodziewanymi sytuacjami nad przyzwyczajenie i powtarzalność. Paweł miał tę odwagę, skąd się ona wzięła? Z zaufania do Boga. Jego odwaga wynikała z zaufania, zaufania w wielkość Boga, który uwielbia działać w naszej słabości. Drodzy bracia i siostry, mamy ufność, ponieważ bycie małym Kościołem czyni nas wymownym znakiem Ewangelii, Boga zapowiedzianego przez Jezusa, który wybiera maluczkich i ubogich, który zmienia historię dzięki prostym wyczynom pokornych".

"Droga otwarta przez Pana".

Papież Franciszek zachęcił następnie przedstawicieli Kościoła katolickiego w kraju hellenistycznym: "Drodzy przyjaciele, chciałbym wam powiedzieć: pobłogosławcie małość i przyjmijcie ją, ona usposabia was do zaufania Bogu i tylko Jemu. Bycie mniejszością - a w całym świecie Kościół jest mniejszością - nie oznacza bycia nieznaczącym, ale kroczenie drogą otwartą przez Pana, która jest drogą małości, kenozy, uniżenia i ustępstwa. Zszedł, aby ukryć się w fałdach człowieczeństwa i w ranach naszego ciała. Zbawił nas, służąc nam. On rzeczywiście, mówi Paweł, "ogołocił samego siebie, przyjmując postać niewolnika". Często mamy obsesję na punkcie chęci zaistnienia, zwrócenia na siebie uwagi, ale "Królestwo Boże nie przychodzi w taki sposób, aby można je było wykryć w sposób widoczny" (Łk 17,20).

"Pomóżmy sobie nawzajem, aby odnowić tę ufność w dzieło Boże, nie stracić entuzjazmu służby, odwagi i iść naprzód" - zakończył Papież, który po spotkaniu zrobił krótki postój w samochodzie, aby podziwiać ateński Akropol, o którym mówił po przyjeździe do Grecji. Ojciec Święty jest dziś na Lesbos z migrantami.

Lato w St. Martin

Tak zwane lato św. Marcina w połowie listopada w Rzymie, które w tym roku było szczególnie gorące, przypomina nam o wezwaniu do bycia świętymi w trosce o nasz wspólny dom.

5 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

W Rzymie tegoroczne lato świętego Marcina było szczególnie gorące. Być może ma to na celu uświadomienie wszystkim konieczności podjęcia wspólnego wysiłku na rzecz walki ze zmianami klimatu: prawda jest taka, że w dniach około 11 listopada w stolicy chrześcijaństwa temperatura osiągnęła 20 stopni Celsjusza, wyrównując historyczne rekordy z 1978 i 2005 roku.

Zjawisko meteorologiczne skłoniło mnie do ponownego przyjrzenia się historii tradycyjnego cudownego wydarzenia, a co za tym idzie - postaci świętego, który od wieków okrzyknięty został jednym z najbardziej popularnie oddanych, będąc "pierwszym" - lub wśród pierwszych - "świętych niemęczenników". O tym, że jego postać jaśnieje w szczególnym świetle, świadczy oficjum skomponowane na dzień jego święta. Podkreśla się tam, że aby "męczennik"., o "święty"Nie jest konieczne składanie krwawej ofiary z własnego życia. "Najświętsza Dusza"jak to jest napisane w Antyfonie z Magnificat jego pamięci, "choć miecz cię nie ugodził, nie straciłeś chwały męczeństwa.". Jego życie toczyło się w latach około Edyktu Konstantyna i ten akcent liturgiczny jest bardzo ważny. 

Jest to szczególnie ważne dla tych, którzy hołdują idei, że świętość dotyczy wszystkich chrześcijan, nawet tych w zwykłym życiu, nawet tych, którzy nie mają szans na śmierć jako męczennicy. Nawet ci, którzy dzisiaj są powołani do bycia świętymi i do wprowadzania w życie wielu gestów życia codziennego, które encyklika Laudato Si (LS) przedstawia jako cnotliwe praktyki godne propagowania, ponieważ są one ukierunkowane na troskę o wspólny dom. Aby przytoczyć kilka przykładów, mogę wymienić zachętę do większej ostrożności w recyklingu papieru (LS, n. 22), do nie marnowania cennego dobra, jakim jest woda (LS, n. 27), do nie przegotowywania i nie wyrzucania jedzenia (LS, n. 50), do nie nadużywania środowiska (LS, n. 50). 50), nie znęcać się nad środowiskiem (LS, n. 50), nie używać klimatyzatorów (LS, n. 55), zwracać uwagę na selektywną zbiórkę odpadów (LS, n. 192), ograniczać stosowanie tworzyw sztucznych, sadzić drzewa, wyłączać zbędne światła (LS, n. 211) itp. 

Obok tych gestów pojawiają się także inne przykłady, które mają szerszy wymiar społeczny, dotykając świata biznesu i badań (LS, n. 112) lub społeczności miejskich, jak np. usprawnienie systemu transportu publicznego w celu ograniczenia korzystania z prywatnych samochodów (LS, n. 153). Krótko mówiąc, swoim szczególnie gorącym latem, być może w tym roku św. Marcin chciał nas zachęcić do bycia świętymi, nie przez miecz, ale przez zaangażowanie w troskę o nasz wspólny dom.

AutorMauro Leonardi

Kapłan i pisarz.

Więcej
Watykan

Gwiazda wieńczy wieżę Matki Boskiej z Sagrada Família

Raporty rzymskie-4 Grudzień 2021 r.-Czas czytania: < 1 minuta
rzym raporty88

Wielka szklana gwiazda wieńczy nową wieżę poświęconą Matce Boskiej, która mierzy 138 metrów i ma 800 okien, uzupełniając tym samym pierwszą wieżę bazyliki Sagrada Familia Gaudiego w Barcelonie. 

Gwiazda, podświetlana w nocy od wewnątrz, waży 5,5 tony i ma 7,5 metra średnicy.


AhTeraz możesz skorzystać z rabatu 20% na prenumeratę Raporty Rzymskie Premiummiędzynarodowa agencja informacyjna specjalizująca się w działalności papieża i Watykanu.
Więcej
Watykan

"Grecja zaprasza do życia wobec Boga i drugiego człowieka" - zachęca papież

Patrząc na Akropol i morze, Papież Franciszek zainicjował w Atenach przesłanie "odnowionego humanizmu", ponieważ "Grecja zaprasza nas do skierowania drogi życia ku temu, co najwyższe, ku Bogu", a także "ku drugiemu". Dziś mamy do czynienia z "regresem demokracji" - mówi.

Rafał Górnik-4 Grudzień 2021 r.-Czas czytania: 6 minuty

 "Niektóre okazy śródziemnomorskich drzew oliwnych świadczą o życiu tak długim, że poprzedzają narodziny Chrystusa. Tysiącletnie i długowieczne, przetrwały próbę czasu i przypominają nam o tym, jak ważne jest zachowanie silnych korzeni, przepojonych pamięcią. Ten kraj można określić jako pamięć Europy i cieszę się, że mogę go odwiedzić dwadzieścia lat po historycznej wizycie Jana Pawła II i w dwusetną rocznicę jego niepodległości - powiedział papież Franciszek w przemówieniu do greckich władz, społeczeństwa obywatelskiego i korpusu dyplomatycznego, kilka godzin po przybyciu do kraju. 

"Przybywam jako pielgrzym do tych miejsc, które przepełnione są duchowością, kulturą i cywilizacją, aby dostrzec to samo szczęście, które podniecało wielkiego Ojca Kościoła [św. Grzegorza Nazjanza]" - dodał Ojciec Święty. "Była to radość z kultywowania mądrości i dzielenia się jej pięknem. Szczęście zatem, które nie jest ani indywidualne, ani odosobnione, ale które, zrodzone z zachwytu, zmierza ku nieskończoności i otwiera się na wspólnotę; szczęście mądre, które z tych miejsc rozprzestrzeniło się wszędzie. Bez Aten i Grecji Europa i świat nie byłyby tym, czym są: byłyby mniej mądre i mniej szczęśliwe".

W tym kontekście Papież przytoczył "znane zdanie generała Colocotronisa: 'Bóg złożył swój podpis na wolności Grecji'". Bóg chętnie składa swój podpis na ludzkiej wolności, jest ona Jego największym darem i tym, co najbardziej w nas ceni. On rzeczywiście stworzył nas wolnymi i to, co podoba mu się najbardziej, to fakt, że w sposób wolny kochamy Jego i naszego bliźniego. Pomagają w tym prawa, ale także edukacja w zakresie odpowiedzialności i wzrost kultury szacunku".

W obecności m.in. prezydent Republiki Greckiej Kateriny Sakellaropoulou i premiera Kyriakosa Mitsotakisa Papież potwierdził, że pragnie "ponowić moje podziękowanie za publiczne uznanie wspólnoty katolickiej i zapewniam o jej woli promowania wspólnego dobra społeczeństwa greckiego, kierując w tym kierunku uniwersalność, która ją charakteryzuje, z nadzieją, że w praktyce zawsze będą zagwarantowane warunki niezbędne do dobrego pełnienia jej służby".

"Potrzebujemy transcendencji".

Ojciec Święty kontynuował następnie jeden z głównych tematów swojego pierwszego przemówienia w Grecji: spojrzenie w stronę transcendencji, a także w stronę innych. "Stąd [Grecja] rozszerzyły się horyzonty ludzkości. Ja również czuję się zaproszona do podniesienia wzroku i zatrzymania się w najwyższej części miasta: na Akropolu. Widoczny z daleka dla podróżników, którzy docierali do niego przez tysiąclecia, oferował nieodzowne odniesienie do boskości. Jest to wezwanie do poszerzenia horyzontów w górę, od góry Olimp do Akropolu i góry Athos. Grecja zaprasza człowieka wszystkich czasów do skierowania drogi życia w górę: ku Bogu, ponieważ potrzebujemy transcendencji, aby być prawdziwie człowiekiem" - powiedział Papież.

"I podczas gdy dziś na Zachodzie, który się tu narodził, istnieje tendencja do zaciemniania potrzeby nieba - dodał - uwięzionego przez szał tysięcy ziemskich karier i przez nienasyconą chciwość konsumpcjonizmu, który depersonalizuje, te miejsca zapraszają nas, byśmy pozwolili się zaskoczyć nieskończonością, pięknem bytu, radością wiary".

"Tu przeszły drogi Ewangelii, które zjednoczyły Wschód i Zachód, Miejsca Święte i Europę, Jerozolimę i Rzym; te Ewangelie, które, aby zanieść światu dobrą nowinę o Bogu - miłośniku człowieka, zostały spisane w języku greckim, nieśmiertelnym języku, którym Słowo - Logos - posłużyło się do wyrażenia siebie, języku ludzkiej mądrości przemienionym w głos Boskiej Mądrości" - dodał.

"Zwijanie demokracji".

Ale w tym mieście, zauważył Franciszek, "spojrzenie, oprócz tego, że jest skierowane w górę, jest również skierowane na drugiego". Przypomina nam o tym morze, na które wychodzą Ateny i które kieruje powołaniem tej ziemi, położonej w sercu Morza Śródziemnego, do bycia mostem między ludźmi". 

"Tu narodziła się demokracja - przypomniał Papież, odwołując się do historii: "Tu wielcy historycy z pasją opowiadali dzieje ludów bliskich i dalekich". Tutaj, jak powiedział słynny Sokrates, zaczęło się poczucie, że jest się obywatelem nie tylko własnego kraju, ale całego świata. Obywatele, tu człowiek uświadomił sobie, że jest "zwierzęciem politycznym" (Arystoteles, Polityka, I, 2) i jako część wspólnoty widział w innych nie tylko poddanych, ale obywateli, z którymi wspólnie organizować polis. To właśnie tam narodziła się demokracja. Kolebka, po tysiącleciach, stała się domem, wielkim domem demokratycznych narodów: mam na myśli Unię Europejską i marzenie o pokoju i braterstwie, które reprezentuje dla tak wielu narodów".

A jednak, podkreślił Franciszek, patrząc na świat, "nie można nie zauważyć z niepokojem, że dziś, nie tylko na kontynencie europejskim, następuje upadek demokracji". Demokracja wymaga udziału i zaangażowania wszystkich, a zatem wymaga wysiłku i cierpliwości; demokracja jest złożona, podczas gdy autorytaryzm jest szybki, a łatwe obietnice proponowane przez populizm są pociągające. W wielu społeczeństwach, zaabsorbowanych bezpieczeństwem i znieczulonych przez konsumpcjonizm, znużenie i niepokój prowadzą do swoistego "demokratycznego sceptycyzmu".

"Dobra polityka

Jednak, przypomniał Papież, "udział wszystkich jest podstawowym wymogiem, nie tylko dla osiągnięcia wspólnych celów, ale także dlatego, że odpowiada temu, czym jesteśmy: istotami społecznymi, niepowtarzalnymi, a jednocześnie współzależnymi". "Istnieje sceptycyzm wobec demokracji - powiedział - spowodowany dystansem do instytucji, strachem przed utratą tożsamości i biurokracją. Lekarstwo na to nie leży w obsesyjnym poszukiwaniu popularności, w pragnieniu widoczności, w głoszeniu niemożliwych do spełnienia obietnic lub w trzymaniu się abstrakcyjnych kolonizacji ideologicznych, ale leży w dobrej polityce".

"Troska o najsłabszych".

"Ponieważ polityka jest dobrem i tak musi być w praktyce, jako najwyższy obowiązek obywatela, jako sztuka dobra wspólnego", dodał Papież, ale postawił warunek, kluczowy wymóg: "Aby dobro było naprawdę wspólne, szczególną uwagę, powiedziałbym priorytet, należy poświęcić grupom najsłabszym". Jest to kierunek, który ojciec założyciel Europy [A. De Gasperi] wskazał jako antidotum na polaryzacje, które ożywiają demokrację, ale grożą jej wyniszczeniem: "Dużo się mówi o tym, kto jest po lewej, a kto po prawej stronie, ale decydujące znaczenie ma pójście naprzód, a pójście naprzód oznacza pójście w kierunku sprawiedliwości społecznej"".

"W tym sensie potrzebna jest zmiana tempa, podczas gdy każdego dnia szerzą się lęki, wzmacniane przez wirtualną komunikację, i powstają teorie, które mają przeciwstawić się innym. Pomóżmy sobie natomiast przejść od partyzantki do uczestnictwa; od zwykłego zaangażowania w popieranie własnej frakcji do aktywnego zaangażowania na rzecz promocji wszystkich" - apelował Ojciec Święty.

"Od partyzantki do partycypacji". Tymi słowami papież nakreślił drogę rozwoju. "To motywacja, która musi nas zmotywować na kilku frontach: myślę o klimacie, pandemii, wspólnym rynku, a przede wszystkim o powszechnym ubóstwie. Są to wyzwania, które wymagają konkretnej i aktywnej współpracy; społeczność międzynarodowa potrzebuje jej, aby otworzyć drogi do pokoju poprzez multilateralizm, który nie jest tłumiony przez nadmierne pretensje nacjonalistyczne; polityka potrzebuje jej, aby przedłożyć wspólne potrzeby nad prywatne interesy. W tym sensie Franciszek ponowił swoje "uznanie dla trudnej drogi, która doprowadziła do 'porozumienia w Prespie' podpisanego między tą Republiką a Republiką Macedonii Północnej".

Choć w najbliższą niedzielę Papież uda się do Mytilene-Lesbos, by spotkać się z uchodźcami, jak to uczynił pięć lat temu, to w tym przemówieniu odniósł się także do kwestii migracji: "Chciałbym raz jeszcze zaapelować o całościowe, wspólnotowe podejście do kwestii migracji i zachęcić do skierowania uwagi na osoby najbardziej potrzebujące, aby zgodnie z możliwościami każdego kraju mogły być przyjmowane, chronione, promowane i integrowane z pełnym poszanowaniem ich praw człowieka i godności". 

Przysięga Hipokratesa, aktualna

Jednym z zagadnień, które papież poruszył wobec władz helskich, było prawo do życia. Uczynił to w następujących słowach: "Niektóre słowa przysięgi Hipokratesa wydają się napisane dla naszych czasów, jak np. wysiłek, aby 'regulować tenor życia dla dobra chorych', aby 'powstrzymywać się od wszelkiej szkody i obrażania' innych, aby chronić życie w każdym czasie, zwłaszcza w łonie matki (Przysięga Hipokratesa, tekst starożytny). Prawo do opieki i leczenia dla wszystkich musi być zawsze uprzywilejowane, aby najsłabsi, w szczególności osoby starsze, nigdy nie byli odrzucani. W istocie, życie jest prawem; śmierć nie jest; jest mile widziana, a nie zapewniona".

W podsumowaniu Franciszek określił Ateny jako "kolebkę cywilizacji", z której "wyrosło - i oby zawsze wyrastało - przesłanie zorientowane na to, co najwyższe i na to, co inne; które odpowiada na uwiedzenie autorytaryzmu demokracją; które przeciwstawia obojętności indywidualistycznej troskę o drugiego człowieka, o ubogich i o stworzenie, podstawowe filary odnowionego humanizmu, którego potrzebują nasze czasy i nasza Europa". O Theós na evloghí tin Elládha! [Niech Bóg błogosławi Grecję]".

Kultura

Ikona Máriapócs, której oryginał i kopia były opłakane

Jest to jeden z najbardziej czczonych obrazów w regionie. Prosta ikona czczona na Węgrzech, z której płynęły łzy, została przywieziona do Wiednia. Kubek namalowany na jego miejsce również zapłakał. W XX wieku jej sława rozprzestrzeniła się dzięki modlitwie św. Josemaría Escrivá, założyciela Opus Dei, przed ikoną 4 grudnia 1995 roku.

Daniela Sziklai-4 Grudzień 2021 r.-Czas czytania: 4 minuty

Codziennie w katedrze św. Szczepana w Wiedniu wiele osób modli się przed prosto namalowaną ikoną Matki Boskiej z Dzieciątkiem. Chodzi o cudowny obraz z małego miasteczka Máriapócs na Węgrzech, który w 1696 roku wyciskał łzy. Ikona została wówczas natychmiast przeniesiona do stolicy Imperium Habsburgów, ale to nie był koniec niezwykłych wydarzeń w małej węgierskiej wiosce, w której doszło do łaski.

Węgry, koniec XVII w. Znaczna część kraju została właśnie wyzwolona spod panowania tureckiego, a duże jego części po 150 latach nieustannych działań wojennych wciąż były niezamieszkane. Kraj jest teraz własnością austriackich Habsburgów, ale wielu szlachciców i duża część ludzi jest niezadowolona, że król Węgier nie rezyduje już w królewskim zamku w Budzie (część dzisiejszego Budapesztu), ale w odległym Wiedniu.

Oryginalna ikona czczona w Wiedniu

W małej drewnianej cerkwi obrządku greckokatolickiego we wsi Pócs - dziś położonej w północno-wschodniej części kraju - znajdowała się wówczas prosta ikona św. Marii namalowana przez brata księdza. Należy do typu "Hodegetria" ("ta, która wskazuje drogę") i przedstawia Maryję wskazującą palcem na Dzieciątko Jezus na swoim ramieniu. Pewnego dnia, 4 listopada 1696 roku, chłop obecny podczas Świętej Liturgii zauważył, że z oczu ikony płyną łzy. Zjawisko, które trwało z przerwami do 8 grudnia, zostało natychmiast zbadane przez władze kościelne i cywilne. Węgry są bardzo rozdrobnione konfesyjnie, ale ta okoliczność jest opatrznościowa w odniesieniu do badania cudu: nie tylko katolicy, ale także liczni chrześcijanie luterańscy i kalwińscy poświadczają autentyczność wydarzenia.

O wydarzeniu dowiedział się również cesarz Leopold I, a przede wszystkim jego żona Eleonora Magdalena. Wkrótce zapadła decyzja: cudowny obraz miał zostać przewieziony do centrum imperium, do siedziby cesarskiej w Wiedniu! 1 marca 1697 roku ikona została wbrew woli ludności zdemontowana w Pocs i przeniesiona do Wiednia, gdzie przez wiele miesięcy była czczona licznymi uroczystymi mszami i procesjami. Ostatecznie otrzymał on stałe miejsce w katedrze św. Szczepana. Czczenie cudownego obrazu w Cesarstwie wzrosło jeszcze bardziej, gdy zaledwie kilka miesięcy później, 11 września 1697 roku, książę Eugeniusz Sabaudzki odniósł zwycięstwo nad Osmanami w bitwie pod Zentą (wówczas na Węgrzech, dziś w Serbii). Ówczesna rodzina cesarska i kaznodzieje przypisywali triumf wstawiennictwu Matki Boskiej z Pötsch, jak po niemiecku nazywane jest węgierskie miasto.

Mieszkańcy wsi są początkowo rozczarowani, że "ich" cudowna ikona została im odebrana. Po nie mniej niż dziesięciu latach Pócs otrzymał kopię cudownego obrazu. O ile jednak oryginał z Wiednia nie uronił od tego czasu łzy, o tyle 1 sierpnia 1715 roku w Pocs nastąpił kolejny cud łez, tym razem w oczach kopii. Wspomniany biskup kazał ponownie zbadać to wydarzenie i po bardzo krótkim czasie zatwierdził czczenie drugiej cudownej ikony w Pocs, którą tym razem pozwolono pozostawić we wsi.

Wieś wkrótce przyjęła imię Matki Bożej i od tego czasu nazywa się Máriapócs. W połowie XVIII wieku wybudowano barokowy kościół sanktuaryjny, aby pomieścić duże rzesze pielgrzymów, a dla opieki duszpasterskiej wzniesiono klasztor greckokatolickiego zakonu bazylianów. Cudowne zachowanie ikony sięga nawet czasów współczesnych: od 3 grudnia 1905 r. obraz po raz drugi zaczął płakać; cud trwał do końca miesiąca i po badaniach ponownie został potwierdzony jako autentyczny.

W 1991 roku papież św. Jan Paweł II odwiedził Máriapócs i odprawił tam liturgię według tradycji Kościoła Wschodniego. Dziś do tego miejsca łaski w północno-wschodnich Węgrzech przybywa co roku kilkaset tysięcy wiernych, co czyni je jednym z najważniejszych miejsc kultu w regionie.

Choć oryginalna ikona katedry św. Szczepana nie płacze od 1696 roku, to jej późniejsza historia jest nie mniej znacząca. W ostatnich dniach II wojny światowej, gdy zapaliła się 400-letnia więźba dachowa katedry św. Szczepana i zawaliło się sklepienie kościoła, ikona pozostała nietknięta. W 1948 roku umieszczono ją na własnym ołtarzu po prawej stronie nawy pod wspaniałym "baldachimem Öchsel" z początku XVI wieku.

Tablica upamiętniająca modlitwę św. Josemaríi przed ikoną maryjną

Cudowny obraz zyskał później międzynarodową sławę dzięki wizycie świętego: 4 grudnia 1955 roku przed "Matką Bożą z Pötsch" modlił się św. Josemaría Escrivá, założyciel Opus Dei. Ten obraz Matki Bożej, pochodzący z miejscowości, która znajdowała się wówczas za "żelazną kurtyną", poruszył go w szczególny sposób. Była to dla niego brama do szerzenia wiary na tych terenach pod rządami komunistów. "Sancta Maria, Stella Orientis, filios tuos adiuva!" (Święta Maryjo, Gwiazdo Wschodu, pomóż swoim dzieciom!), błagał ją. Modlitwa ta w kolejnych dekadach rozprzestrzeniła się na cały świat. Prośba św. Josemarii została wysłuchana w latach 1989-1980, w Europie Wschodniej upadł komunizm. 9 stycznia 2002 roku, w setną rocznicę urodzin Escrivá, kardynał Christoph Schönborn, arcybiskup Wiednia, poświęcił tablicę pamiątkową obok ołtarza. Dziś Matka Boża z Máriapócs jednoczy chrześcijan ze Wschodu i Zachodu, z Europy Środkowej i z całego świata.

AutorDaniela Sziklai

Watykan

Franciszek opuszcza Cypr modląc się z młodymi migrantami

"Pan Jezus przychodzi, by spotkać się z nami w obliczu zmarginalizowanego i odrzuconego brata, w obliczu wzgardzonego, odrzuconego i uciskanego migranta" - powiedział papież. Modlitwa z migrantami była jego ostatnim aktem na Cyprze. Dzisiaj przylatuje do Aten.

Rafał Górnik-4 Grudzień 2021 r.-Czas czytania: 4 minuty

Było to w kościele parafialnym Świętego Krzyża, który jest punktem odniesienia dla społeczności katolickiej na Cyprze. Wczoraj po południu papież Franciszek odbył swoje długo oczekiwane spotkanie z migrantami. Wysłuchał tam świadectw czterech młodych ludzi, którzy przybyli na Cypr w poszukiwaniu schronienia, a przed nimi wygłosił nowe i mocne przemówienie, w którym wezwał do zapewnienia godnych warunków tym, którzy zostali zmuszeni do opuszczenia swojej ziemi.

Następnie wspólnie odmówili modlitwę ekumeniczną i odmówili Modlitwę Pańską. Franciszek zakończył w ten sposób oficjalną działalność na wyspie Cypr, a w najbliższą sobotę leci do Aten, stolicy Grecji. Niemal równocześnie papież przeniesie do Watykanu 50 migrantów z Cypru - poinformowało w oświadczeniu cypryjskie MSW.

"Ministerstwo Spraw Wewnętrznych pragnie wyrazić szczere uznanie dla ważnej inicjatywy papieża Franciszka i Stolicy Apostolskiej dotyczącej relokacji 50 migrantów z Cypru do Watykanu" - czytamy w nocie. Administracja cypryjska ma nadzieję, że posunięcie papieża przyczyni się do zwiększenia solidarności na poziomie europejskim.

"Współobywatele świętych".

W swoim przemówieniu Papież podziękował za świadectwa migrantów "z ogromnym 'dziękuję' z serca". "Świadectwa otrzymałem wcześniej, około miesiąca temu, i bardzo mnie poruszyły, i dzisiaj też mnie poruszyły" - powiedział.

"Ale to nie tylko wzruszenie, to coś znacznie więcej, to wzruszenie, które płynie z piękna prawdy, jak to, które przeżywał Jezus, gdy wołał: 'Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, ponieważ wszystkie te rzeczy objawiłeś maluczkim, a ukryłeś je przed mądrymi i przebiegłymi' (Mt 11,25). Chwalę też Ojca niebieskiego, bo to się dzieje dzisiaj, tutaj - jak również na całym świecie - Bóg objawia maluczkim swoje Królestwo: Królestwo miłości, sprawiedliwości i pokoju".

"Po wysłuchaniu was - dodał Franciszek - lepiej rozumiemy całą proroczą moc słowa Bożego, które przez apostoła Pawła mówi: 'Nie jesteście już obcymi i cudzoziemcami, lecz współobywatelami ze świętymi i rodziną Bożą'".

Były to słowa napisane do chrześcijan z Efezu - niedaleko stąd - powiedział Ojciec Święty. "Bardzo odległe w czasie, ale tak bliskie, że są bardziej aktualne niż kiedykolwiek, jakby były napisane dla nas dzisiaj: 'Nie jesteście obcymi, lecz współobywatelami'. To jest proroctwo Kościoła, wspólnoty, która ucieleśnia - przy wszystkich swoich ludzkich ograniczeniach - marzenie Boga".

Bohaterowie czterech świadectw zostali zacytowani przez Papieża. Oto ich imiona: "Mariamie, która pochodzi z Demokratycznej Republiki Konga i określiłaś siebie jako 'pełną marzeń'; "Thamara, która pochodzi ze Sri Lanki i mówisz, że 'często jestem pytana, kim jestem'; "Maccolins, która pochodzi z Kamerunu i mówisz, że przez całe życie byłaś 'zraniona nienawiścią'; i "Rozh, która pochodzi z Iraku i mówisz, że jesteś 'osobą w podróży'".

"Godność osoby ludzkiej

Papież zapewnił też w słowach, że "Pan Jezus przychodzi, aby spotkać nas w obliczu brata zepchniętego na margines i odrzuconego, w obliczu migranta wzgardzonego, odrzuconego i uciśnionego". Ale także - jak pan powiedział - w obliczu migranta, który jest w drodze ku czemuś, ku nadziei, ku bardziej ludzkiemu współistnieniu. I tak Bóg przemawia do nas przez ich sny.

"Aby ta wyspa, naznaczona bolesnym podziałem, stała się, z łaską Bożą, warsztatem braterstwa. I może tak być pod dwoma warunkami - powiedział. "Pierwszym z nich jest skuteczne uznanie godności każdej osoby ludzkiej (Fratelli tutti, 8); jest to fundament etyczny, uniwersalny, który leży również u podstaw chrześcijańskiej nauki społecznej" - wskazał.

"Drugim warunkiem jest ufna otwartość na Boga, Ojca wszystkich, i to jest ten 'zaczyn', do którego jesteśmy powołani jako wierzący. Dzięki tym warunkom możliwe jest przełożenie marzenia na codzienną drogę, złożoną z konkretnych kroków, które przechodzą od konfliktu do komunii, od nienawiści do miłości" - dodał papież. "Cierpliwa wędrówka, która dzień po dniu sprawia, że wchodzimy do ziemi, którą Bóg nam przygotował, do ziemi, w której, jeśli zostaniesz zapytany: 'Kim jesteś', możesz odpowiedzieć z odkrytą twarzą: 'Jestem twoim bratem'.

Przesłanie na 7. konferencję MED Dialogues

Równolegle z podróżą Stolica Apostolska wydała przesłanie papieża Franciszka do uczestników VII Konferencji Dialogów Med. Ojciec Święty zaznacza - jak podają oficjalne media watykańskie - że zjawisko migracji w basenie Morza Śródziemnego pokazuje, że wszystko jest ze sobą powiązane, i ostrzega, że stabilne rozwiązanie wymaga podejścia zdolnego do uwzględnienia wielu aspektów z nim związanych.

Konferencja Rome MED Dialogues promowana jest corocznie przez włoskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Współpracy Międzynarodowej oraz Instytut Studiów nad Polityką Międzynarodową i ma na celu ponowne przemyślenie tradycyjnego podejścia do obszaru śródziemnomorskiego oraz poszukiwanie nowych i wspólnych odpowiedzi na ważne wyzwania, jakie on stawia.

Papież zwrócił uwagę, że "mare nostrum" ma centralne znaczenie geopolityczne, Morze Śródziemne jest granicą, a więc miejscem spotkania trzech kontynentów, które nie tylko są w nim skąpane, ale dotykają się w nim i dlatego są powołane do wspólnego życia.

Papież ostrzega, że polityka i dyplomacja muszą zrobić wszystko, by proces globalizacji nie przerodził się w globalizację obojętności. Przede wszystkim, jak pokazuje kryzys klimatyczny i pandemia, "dowód na to, że nie tylko państwa, ale tym bardziej kontynenty, nie mogą już dłużej ignorować się nawzajem".

Kultura

Ikone z Máriapócs. Wo Original und Kopie weinten

Codziennie w wiedeńskim Stephansdom wiele osób stoi przed bliźniaczym kościołem o pięknie rzeźbionych ścianach, który przedstawia Matkę Boską z Jezusem Chrystusem. Jest to obraz z Máriapócs Dörfchen w Ungarn, który został zniszczony w 1696 roku. Wspaniałe Ikone zostało następnie przeniesione do stolicy królestwa Habsburgów - nie oznaczało to jednak końca zewnętrznych znaków w małej węgierskiej wiosce.

Daniela Sziklai-4 Grudzień 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

Ungarn w końcu XVII wieku. Kraj ten był w dużej mierze okupowany przez Turków, a niektóre jego części zostały zniszczone podczas trwającej od 150 lat wojny. Nad krajem panują już austriaccy Habsburgowie, ale wielu z Adel i Volk jest niezadowolonych z tego, że król Węgier nie rezyduje już w Królewskiej Budzie (część obecnego Budapesztu), tylko w Wiedniu.

W małej greckokatolickiej cerkwi we wsi Pocs - dziś na północnym wschodzie kraju - stoi obecnie prosty Marienikone, zbudowany przez Brudera pewnego rolnika. Należy on do typu "Hodegetrii" (Wegweiserin) i przedstawia Marię, jak palcem dotyka Jezusa Chrystusa na swoim ramieniu. Eines Tages, am 4. November 1696, merkt während der Heiligen Liturgie ein anwesender Bauer, dass aus den Augen der Ikone Tränen fließen. Zjawisko, które do 8 grudnia upłynie pod znakiem wydarzeń religijnych i światopoglądowych. Ungarn ist konfessionell stark zersplittert, doch dies dieser Umstand erweist sich im Fall der Prüfung des Wunders als Glücksfall: Nicht nur Katholiken, sondern auch auchas zahlreiche lutherische und calvinistische Christen bezeugen die Authentizität des Ereignisses.

Auch Kaiser Leopold I. und vor allem seine Gattin Eleonore Magdalena werden aufmerksam auf das Ereignis. Decyzja jest jasna: wspaniały obraz musi zostać wykorzystany w centrum Królestwa, w Residenzstadt Wien! 1 marca 1697 roku zmontowano Ikone in Pocs i wysłano do Wiednia, gdzie miała być montowana przy okazji licznych festiwali i imprez. Twój ostatni przystanek to Ikone w Stephansdom, katedrze miasta. Nadejście Gnadenbildes w Rzeszy zostało dodatkowo wzmocnione, gdy 11 września 1697 roku książę Eugen z Savoy w Schlacht Zenta (wówczas Ungarn, obecnie Serbien) dokonał oblężenia nad Osmanen. Triumf będzie świętowany przez Kaiserhaus i poprzedników z przeklętych czasów Muttergottes z Pötsch - jak będzie nazywać się to wyjątkowe miejsce w języku niemieckim -.

Właściciele gospodarstwa są przede wszystkim przejęci tym, że otrzymali "swoje" wspaniałe Ikone. Erst nach zehn Jahren erhält Pócs eine Kopie des Gnadenbildes. Ale oto: podczas gdy oryginał w Wiedniu nie był już w użyciu, kolejne trzy lata rozpoczęły się w Pócs już 1 sierpnia 1715 roku, i to tym razem od dni kopii. Prawy bischof jako pierwszy zajął się ideą nowego roku, a po krótkim czasie zrobił już użytek z drugiego, słynnego na cały świat Ikone z Pócs, który pozostał w tym miejscu na długo. Miasto wkrótce straciło nazwę Gottesmutter i znane jest jako Máriapócs. W połowie XVIII wieku, aby wypełnić dużą liczbę pielgrzymów, zbudowano barokowy kościół ścienny, a na miejscu wzniesiono kościół zakonu greckokatolickich bazylianów.Wspaniałe dziedzictwo Ikone sięga czasów nowożytnych: od 3. Grudzień 1905 roku, obraz rozpoczął nową erę - tajemnica świata był wciąż żywy do końca roku i został po raz pierwszy opublikowany jako autentyczny dowód.W 1991 roku nastąpiła wizyta znakomitego papieża Johannesa Pawła II. Máriapócs i feierte dort die Liturgie nach ostkirchlicher Tradition. Heute kommen jährlich mehrere Hunderttausend Gläubige in den nordostungarischen Gnadenort, der dadurch zu den bedeutendsten in der Region zählt.

Jeśli oryginalna ikona w Stephansdom nie istnieje już od 1696 roku, jej dalsza historia jest nie mniej ważna. In den letzten Tagen des Zweiten Weltkriegs, als der 400 Jahre alte hölzerne Dachstuhl des Stephansdoms Feuer fing und das Gewölbe der Kirche einstürzte, blieb sie unversehrt. W 1948 roku umieszczono go wówczas na ołtarzu po prawej stronie Langhausów, pod oryginalnym "Öchsel-Baldachin" z XVI wieku.

Internationale Berühmtheit erhielt das Gnadenbild dann durch den Besuch eines Heiligen: Am 4. W grudniu 1955 roku syn Josemaríi Escrivá, założyciela Opus Dei, odwiedził "Madonnę z Pötsch". Ważną pamiątką po nim jest portret księdza z kościoła, który to obraz widzi w tle Eisernen Vorhang. Es ist für ihn das Tor zur Ausbreitung des Glaubens in jene Gebiete, die unter kommunistischer Herrschaft stehen. "Sancta Maria, Stella Orientis, filios tuos adiuva!" (Heilige Maria, Stern des Ostens, hilf deinen Kindern!), fleht er zu ihr. Dieses Stoßgebet verbreitet sich in den darauffolgenden Jahrzehnten in der ganzen Welt. W latach 1989/90 nastąpiła śmierć dawnego Josemaríi i rozprzestrzenianie się komunizmu w Europie Wschodniej. 9 stycznia 1902 r., w setną rocznicę śmierci Escrivása, wiedeński kardynał Erzbischof Christoph Schönborn złożył obok ołtarza darowiznę. Dziś Muttergottes z Máriapócs chrystianizują się ze Wschodu i Zachodu, z Europy Środkowej i całego świata.

AutorDaniela Sziklai

Watykan

"Potrzebni świetliści chrześcijanie" z nadzieją - apeluje papież w Nikozji

Uczenie się z prawosławnego doświadczenia synodalnego i potrzeba bycia "świetlistymi chrześcijanami" uzdrowionymi przez Jezusa ze "ślepoty serca" to niektóre z głównych przesłań papieża Franciszka z Nikozji (Cypr).

Rafał Górnik-3 Grudzień 2021 r.-Czas czytania: 5 minuty

Spotkanie z prawosławnym arcybiskupem Cypru Jego Błogosławieństwem Chrysostomosem II i ze Świętym Synodem w katedrze prawosławnej; Msza św. na stadionie GSP w Nikozji oraz modlitwa ekumeniczna z migrantami wyznaczyły program piątkowego pobytu papieża Franciszka w stolicy Cypru.

W homilii podczas Mszy św. ku czci św. Franciszka Ksawerego papież zachęcał do tego, by być "świetlistymi chrześcijanami", którzy "przynoszą światło otrzymane od Chrystusa, by rozświetlić noc, która często nas otacza". Punktem wyjścia była Ewangelia św. Mateusza, mówiąca o uzdrowieniu niewidomych, którzy idą do Jezusa, razem przynoszą Mu swoje cierpienia i z radością ogłaszają swoje uzdrowienie. Czynią to, ponieważ "dostrzegają, że w ciemnościach historii On jest światłem, które rozświetla świat".

"Synu Dawida, zmiłuj się nad nami!". Dwaj niewidomi z Ewangelii, powiedział Ojciec Święty, "ufają" Jezusowi i idą za Nim w poszukiwaniu światła dla swoich oczu. A czynią to, ponieważ "dostrzegają, że w mrokach historii On jest światłem, które rozświetla noce serca i świata, które pokonuje ciemność i przezwycięża wszelką ślepotę". 

Ślepota serca: zwrócenie się do Jezusa

"My również, jak dwaj ślepcy, mamy ślepotę serca. My również, jak dwaj ślepcy, jesteśmy podróżnikami często zanurzonymi w ciemnościach życia. Trzeba przede wszystkim zwrócić się do Jezusa, bo On sam powiedział: "Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście zmęczeni i obciążeni, a Ja wam dam odpoczynek" (Mt 11, 28). Kto z nas nie jest w jakiś sposób zmęczony i obciążony?" - pytał Ojciec Święty. "Ale my niechętnie idziemy do Jezusa; często wolimy pozostać zamknięci w sobie, być sami ze swoją ciemnością, użalać się nad sobą, przyjmować złe towarzystwo smutku. Jezus jest lekarzem, On sam, prawdziwa światłość, która oświeca każdego człowieka (por. J 1,9), daje nam światło, ciepło i miłość w obfitości. On sam wyzwala serce od zła".

Wskazanym przez Papieża "pierwszym krokiem" było zatem "pójście do Jezusa": danie Mu możliwości uzdrowienia naszych serc. Jeśli każdy myśli o sobie, to ślepoty nie da się wyleczyć - dodał. "Drugi krok" to przyniesienie "razem" naszych ran do Jezusa. "W obliczu każdej osobistej ciemności i wyzwań, z jakimi mamy do czynienia w Kościele i w społeczeństwie - powiedział Franciszek - jesteśmy wezwani "do odnowienia braterstwa", ponieważ "jeśli pozostaniemy podzieleni między sobą, jeśli każdy będzie myślał tylko o sobie lub o swojej grupie, jeśli nie będziemy się spotykać, jeśli nie będziemy prowadzić dialogu, jeśli nie będziemy iść razem, nie będziemy mogli w pełni uleczyć ślepoty". 

Jest to "wymowny znak życia chrześcijańskiego, charakterystyczny rys ducha eklezjalnego", podkreślił Ojciec Święty, który polega na tym, by "myśleć, mówić i działać jako 'my', odchodząc od indywidualizmu i pretensji do samowystarczalności, które przyprawiają o chorobę serca".

"Zapal światła nadziei".

Chociaż Jezus polecił niewidomym, po ich uzdrowieniu, aby nikomu nic nie mówili, oni jednak postąpili odwrotnie. Nie było to "nieposłuszeństwo wobec Pana", ale po prostu dlatego, że "nie mogli opanować entuzjazmu" związanego ze spotkaniem i ich uzdrowieniem.

Stąd ostatnim krokiem wskazanym przez papieża było "głoszenie Ewangelii z radością", charakterystyczny znak chrześcijanina. "Radość Ewangelii, która jest nieposkromiona, wypełnia serce i całe życie tych, którzy spotykają Jezusa (Evangelii Gaudium, 1), uwalnia nas od ryzyka wiary skierowanej do wewnątrz, zdystansowanej i narzekającej, i wprowadza nas w dynamizm świadectwa". Żyjąc wyzwolicielskim głoszeniem Ewangelii z radością, Franciszek zapewnił. "To nie prozelityzm, ale świadectwo; to nie moralizm, który osądza, ale miłosierdzie, które obejmuje; to nie zewnętrzny kult, ale przeżywana miłość".

masa nikosia

Tak brzmiał jego apel na stadionie GSP w Nikozji: "Potrzebujemy chrześcijan oświeconych, ale przede wszystkim świetlistych, którzy z czułością dotykają ślepoty swoich braci i sióstr, którzy gestami i słowami pocieszenia rozświetlają ciemności światłem nadziei; chrześcijan, którzy zasiewają pędy Ewangelii na jałowych polach codziennego życia, którzy przynoszą pieszczoty samotności cierpienia i ubóstwa".

Odnowienie zaufania do Jezusa, który "słyszy wołanie naszej ślepoty" i który "chce dotknąć naszych oczu i naszego serca", "pociągnąć nas do światła, sprawić, byśmy się odrodzili i ożywili wewnętrznie" - to ostatnie zalecenie Papieża, który na zakończenie homilii przywołał: "Przyjdź, Panie Jezu!".

"Perła historii i wiary".

Przed Mszą św. na stadionie GSP, wczesnym rankiem, papież Franciszek przybył, aby pozdrowić prawosławnego arcybiskupa Cypru, Jego Błogosławieństwo Chrysostomosa II, oraz spotkać się ze Świętym Synodem w prawosławnej katedrze. Podczas kurtuazyjnej wizyty katolicki papież wpisał się do Księgi Honorowej prawosławnego arcybiskupstwa cypryjskiego z następującym tekstem, który podkreślił drogę dialogu, by wspólnie iść naprzód:

"Pielgrzymując na Cypr, perłę historii i wiary, przyzywam od Boga pokory i odwagi, abyśmy razem szli ku pełnej jedności i dawali światu, za przykładem Apostołów, braterskie orędzie pociechy i żywe świadectwo nadziei.

Wasza Błogosławieństwo, dziękuję za mówienie o Matce Kościele pośród ludzi. To jest droga, która nas łączy jako pasterzy. Idźmy razem naprzód tą drogą. I bardzo dziękuję za mówienie o dialogu. Musimy zawsze iść naprzód drogą dialogu, drogą mozolną, cierpliwą i pewną, drogą odwagi. "Parresia i cierpliwość" (w języku greckim).

"Wspólne pochodzenie apostolskie

Później, w przemówieniu do Świętego Synodu Biskupów Prawosławnych, papież Franciszek zaczął od podkreślenia, że "mamy wspólne pochodzenie apostolskie: Paweł przeszedł przez Cypr, a następnie przybył do Rzymu". Wywodzimy się zatem z tego samego zapału apostolskiego i łączy nas jedna droga: droga Ewangelii. Cieszę się, że nadal idziemy w tym samym kierunku, w poszukiwaniu coraz większego braterstwa i pełnej jedności".

"W tym kawałku Ziemi Świętej, który roztacza łaskę Miejsc Świętych w basenie Morza Śródziemnego, pamięć o tylu biblijnych stronach i postaciach przychodzi w sposób naturalny. Papież zastanowił się raz jeszcze nad "Józefem, którego apostołowie nazwali Barnabą" (Dz 4, 36): tak jest on przedstawiony w Dziejach Apostolskich".

"Droga osobistego spotkania

"Barnaba, syn pocieszenia, napomina nas, swoich braci, do podjęcia tej samej misji głoszenia ludziom Ewangelii, zachęcając nas do zrozumienia, że głoszenie nie może opierać się na ogólnych napomnieniach, na powtarzaniu nakazów i zasad, których należy przestrzegać, jak to często czyniono" - powiedział Ojciec Święty.

"Trzeba iść drogą osobistego spotkania, zwracać uwagę na pytania ludzi, na ich potrzeby egzystencjalne. Aby być dziećmi pocieszenia, zanim się coś powie, trzeba słuchać, pozwolić się pytać, odkrywać drugiego, dzielić się: ponieważ Ewangelia jest przekazywana przez komunię".

Wymiar synodalny, z prawosławiem

"Tym właśnie, jako katolicy, chcemy żyć w najbliższych latach, odkrywając na nowo wymiar synodalny, konstytutywny dla bytu Kościoła. I w tym odczuwamy potrzebę intensywniejszego chodzenia z wami, drodzy bracia, którzy poprzez doświadczenie waszej synodalności mogą być dla nas naprawdę wielką pomocą".

"Dziękuję za braterską współpracę, która przejawia się także w aktywnym uczestnictwie w Międzynarodowej Komisji Wspólnej ds. Dialogu Teologicznego między Kościołem katolickim a Kościołem prawosławnym" - dodał.

Jutro, już w stolicy Grecji, Papież odwiedzi Jego Błogosławieństwo Ieronymosa II, arcybiskupa Aten i całej Grecji, w prawosławnym arcybiskupstwie Grecji, gdzie w Sali Tronowej arcybiskupstwa odbędzie się spotkanie.

ziemniaki na Cyprze
Zasoby

Hanna-Barbara Gerl-Falkovitz, Nagroda Ratzingera 2021, gość kolejnego Forum Omnes

"Czy rozdzielenie natury i osoby ma sens? To tytuł wykładu, który niemiecka filozof Hanna-Barbara Gerl-Falkovitz wygłosi w czwartek, 16 grudnia 2021 r. o godz. 13:00 w Omnes Forum.

Maria José Atienza-3 Grudzień 2021 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Laureatka, wraz z prof. Ludgerem Schwienhorstem-Schönbergerem, ostatniej nagrody Ratzingera, Hanna-Barbara Gerl-Falkovitz studiowała filozofię i germanistykę oraz politologię. Wykładała na uniwersytetach w Monachium, Bayreuth, Tybindze i Eichstätt. Od 2011 roku kieruje Europejskim Instytutem Filozofii i Religii na Uniwersytecie Filozoficzno-Teologicznym im. Benedykta XVI przy klasztorze cystersów Stift Heiligenkreuz koło Heiligenkreuz.

Studia nad wieloletnią karierą Hanny-Barbary Gerl-Falkovitz koncentrowały się na filozofii religii i antropologii kulturowej, ze szczególnym uwzględnieniem postaci Edyty Stein i Romano Guardiniego. Gerl-Falkovitz łączy te dwie wielkie postaci z metodą fenomenologii, czyli dokładnej obserwacji i opisu.

Według własnych słów Gerl-Falkovitz zachował swoją wiarę i poprzez filozofię coraz bardziej się w nią zagłębiał. Jego studia stanowią również przeciwwagę dla gnostyckiego zrównania biegunowości męsko-żeńskiej.

Spotkanie "Ciało, miłość, przyjemność: czy ma sens rozdzielanie natury i osoby? odbędzie się, osobiście i zgodnie z odpowiednimi wytycznymi zdrowotnymi, w Aula de Grados Universidad San Dámaso de Madrid. Spotkanie rozpocznie się o godzinie 13:00 w czwartek 16 grudnia 2021 roku, a poprowadzi je David Torrijos Castrillejo, profesor filozofii na Universidad San Dámaso de Madrid. Uniwersytet Kaznodziejski w San Dámaso.

Spotkanie można śledzić online na stronie Kanał Omnes YouTube.

https://youtu.be/QfR4kKeZzLI
Świat

Krytyka sprawozdania Sauvégo we Francji

Krytycy kwestionują "słabości metodologiczne i czasami wątpliwe analizy" raportu CIASE. Gest rezygnujących akademików skłonił podobno Watykan do przełożenia spotkania papieża z członkami komisji Sauvégo zaplanowanego pierwotnie na 9 grudnia.

José Luis Domingo-3 Grudzień 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

Po szoku wywołanym rewelacjami CIASE (Independent Commission on Sexual Abuse in the Church) o niebotycznej liczbie nadużyć seksualnych (ponad 300 tys.) wobec nieletnich w Kościele od 1950 r., prawie dwa miesiące później powoli pojawia się krytyka. 

Wszystko zaczęło się na początku tygodnia. Ośmiu wybitnych członków Katolickiej Akademii Francji, utworzonej w 2009 r. w celu zapewnienia lepszej widoczności "produkcji intelektualnej związanej (...) z katolicyzmem", wysłało liczący około piętnastu stron list do bpa Érica de Moulins-Beauforta, przewodniczącego CEF, oraz do bpa Celestino Migliore, nuncjusza apostolskiego we Francji, bezpośredniego przedstawiciela papieża. Pod dokumentem podpisało się wiele osób z kierownictwa Akademii, w tym Hugues Portelli (prezydent), Jean-Dominique Durand i Yvonne Flour (wiceprezydenci) oraz Jean-Luc Chartier (sekretarz generalny).

Po pierwsze, dokument ujawnia wątpliwą ocenę liczby ofiar, ponieważ przeprowadzono dwa badania, które dały bardzo różne wyniki: najwyżej 27 000 ofiar według badaczy z EPHE (École Pratique des Hautes Etudes) ekstrapolujących dane z archiwów i ankiet oraz 330 000 według badaczy z INSERM na podstawie ankiety internetowej przeprowadzonej wśród 24 000 osób, w której 171 osób odpowiedziało, że były wykorzystywane, co daje bardzo wątpliwą ekstrapolację na 330 000.330 000 przez badaczy INSERM na podstawie ankiety internetowej przeprowadzonej wśród 24 000 osób, na którą 171 osób odpowiedziało, że były wykorzystywane, co w wyniku bardzo wątpliwej ekstrapolacji stało się 330 000, gdy rozszerzono to na krajową populację dorosłych. Ta liczba 330 000 była jedyną zachowaną, a badanie EPHE zostało odrzucone bez wyjaśnienia. Z tej ogromnej liczby CIASE był w stanie wysunąć wyjaśnienie oparte na "systemowym" charakterze zarazy, wpisanym w naturę i funkcjonowanie "instytucji" Kościoła.

Od tego czasu sformułowano najbardziej radykalne zalecenia, kwestionujące duchowy i sakramentalny charakter Kościoła katolickiego, przypisując mu obraz wewnętrznego zepsucia. Tak więc "zalecenia" wzywały do "rewizji" spowiedzi, rozgrzeszenia, katolickiej moralności seksualnej, "hierarchicznej konstytucji Kościoła", "skupienia władzy porządkowej i rządowej w rękach jednej osoby", a także do powołania się na cywilną i społeczną odpowiedzialność Kościoła ze względu na "systemowy" charakter tej plagi (nawet jeśli konsultacje z prawnikami w tej kwestii ich od tego odwiodły), do zniesienia tajemnicy spowiedzi itp.

Dissent rozerwał w ostatnich dniach Akademię Katolicką w następstwie tych krytycznych uwag, które kwestionują "słabości metodologiczne i niekiedy wątpliwe analizy" raportu CIASE. Mimo że dokument ten nie został przedstawiony jako oficjalne stanowisko Akademii, lecz jako osobista opinia niektórych jej członków, kilku członków Akademii zrezygnowało z członkostwa w tej instytucji. Sam Eric de Moulins-Beaufort, przewodniczący Konferencji Episkopatu Francji, oraz siostra Véronique Margron, przewodnicząca Konferencji Zakonników Francji (Corref). Ten nowy dokument dyskwalifikuje zajęte przez nich wcześniej publicznie stanowisko o bezwarunkowej akceptacji wniosków CIASE.

Inicjatywa protestujących akademików jest jednak tylko wierzchołkiem szerszego ruchu krytyki raportu Sauvégo. Fala, która dociera do najwyższych szczebli Kościoła. Niektóre media twierdzą, że gest ośmiu pracowników akademickich doprowadził do przełożenia sine die Watykan odwołał spotkanie papieża z członkami Komisji Sauvé, pierwotnie zaplanowane na 9 grudnia z powodu problemów z harmonogramem papieża - poinformowano.

Pośród tego pogmatwanego klimatu Kościół we Francji przyjął niedawno z przerażeniem rezygnację arcybiskupa Paryża Michela Aupetita na rzecz papieża, po celowym przecieku do prasy oskarżenia o nieprawidłowości w rządzeniu i o utrzymywanie intymnych stosunków z kobietą przed dziewięcioma laty. Arcybiskup Aupetit zaprzeczył zarzutom.

Papież Franciszek przyjął w czwartek 2 grudnia rezygnację arcybiskupa Michela Aupetita z pełnienia funkcji pasterskiej jako zwierzchnika archidiecezji paryskiej. Z kolei Administratorem Apostolskim Paryża Ojciec Święty mianował arcybiskupa Georgesa Pontiera, emerytowanego arcybiskupa Marsylii.

Odzyskanie wartości moralnej w społeczeństwie

Dla odbudowy europejskiego modelu kultury ważne jest tworzenie lub pielęgnowanie elit intelektualnych, grup osób cieszących się prestiżem, uznaniem i wpływami w obrębie swojej dziedziny, pełniących rolę punktów odniesienia w porządkach życia społecznego.

3 Grudzień 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

Prowokacyjne jest mówienie o intelektualnym przywództwie teraz, gdy normą jest myślenie jednostkowe, a ci, którzy twierdzą, że mają swój własny głos, są odrzucani, ponieważ rzekomo zagrażają spójności społecznej.

Ciekawe, że właśnie ci, którzy skarżą się, że Kościół ujednolica myśli i uniemożliwia wolność, upierają się, by wszelkimi sposobami poddać obywateli uniformizacji jednego sposobu myślenia, zamkniętych i wszechogarniających, totalitarnych ideologii.  

W Hiszpanii hasłem par excellence uświęconej lewicy, która przyjmuje dogmaty bez podstaw i analizy, jest to, że lewica jest moralnie lepsza od prawicy, która jest z natury niemoralna i egoistyczna, a także faszystowska, co jest terminem uniwersalnym.

Z tej udawanej wyższości rusza misterny projekt inżynierii społecznej: dekonstrukcja rodziny, zniesienie zasług i wysiłku, manipulacja językiem, swobodne pozbywanie się życia (aborcja i eutanazja), przeinaczanie historii, manipulacja edukacją, samookreślenie płci i wiele innych. To, nieustannie powtarzane w populistycznych mediach, kończy się internalizacją i kształtowaniem modelu kulturowego (Goebbels dixit).

Nie tak dawno temu ukuto koncepcję "pułapki Thucydidesa", która miała wyjaśnić, że gdy hegemonia dominującego mocarstwa (lewicy) jest kwestionowana przez wschodzące mocarstwo (prawicę), istnieje duże prawdopodobieństwo, że wybuchnie między nimi wojna. Wybuchła ta wojna: bitwa o kulturę, wielka szansa, bo w konfrontacji z wolą drugiego człowiek utwierdza się w swoim bycie i musi udoskonalać i uzasadniać swoje poglądy.

Dla realizacji tego zadania ważne jest tworzenie lub wspieranie elit intelektualnych, grup ludzi o prestiż, uznanie i wpływy w ich sferze, które pełnią rolę punktów odniesienia w porządkach życia społecznego, zrekonstruować europejski model kulturowy oparty na myśli greckiej, prawie rzymskim poszerzonym, tam gdzie to właściwe, o tradycję judeochrześcijańską, objawienie; rozum uzupełniony wiarą.

Ta niesubordynacja wobec rzekomej wyższości intelektualnej lewicy już ma miejsce. Nie jest przypadkiem, że spontanicznie powstają grupy opiniotwórcze, think-tanki lub zwykłych talk show, zaangażowanych w to zadanie. Swój głos i opinie wygłasza również plemię pisarzy, głównie młodych, w większości w mediach cyfrowych. Co ciekawe, wszystkie one są ruchami popularnymi, spontanicznymi, wyłaniającymi się ze społeczeństwa, poza dotacjami i oficjalnym uznaniem.

Świat bractwa nie może być jedynie widzem w tej kulturowej bitwie, chociaż nadal istnieją bractwa, w których każdy, kto ośmiela się wyjść poza powszechne myślenie dyktowane przez samozwańczych przywódców plemienia, jest marginalizowany. Kiedy jednak jednostka przyjmuje za prawdziwą moralną wyższość lewicy i uważa, że istnieje tylko kilka moralnie akceptowalnych idei, jedna etykieta dobrego obywatela, czy dobrego braterstwa, przyznawana przez hierarchów, to wyrzeka się swojej moralnej autonomii, podstawowej dla fundamentu każdego wolnego społeczeństwa i dla uniknięcia popadnięcia w "kakistokrację", czyli rządy najgorszych, w społeczeństwie i w braterstwie.

Istnieją jeszcze bractwa, które w dalszym ciągu uciekają się wyłącznie do tradycji jako pewnej wartości; ale to nie jest droga. Bractwa, które są powołane do "uświęcania świata od wewnątrz" (LG. n. 31; CIC c. 298), nie mogą unikać walki idei, czyniąc się rzekomo odpornymi na zmiany kulturowe, argumentując, że są w innej sferze, że polityka to nie ich sprawa, uciekając się do tradycji i niezrozumienia pobożności ludowej. Takie podejście jest fatalne w perspektywie średnioterminowej, ponieważ bractwa mogą spełniać swoją misję tylko w wolnym społeczeństwie.

Etyka Wielkiego Inkwizytora (Dostojewski) zakłada, że obywatele nie są w stanie udźwignąć ciężaru własnej moralności i wolności i należy im dostarczyć jednolitych wzorców, w postaci ideologii totalitarnych. Takie podejście i próba anulowania wolności, którą Chrystus dla nas zdobył, jest zgubne dla społeczeństwa i dla wspólnot braterskich. Należy pilnie prowadzić walkę kulturową z "wyższości moralnej", a w to przedsięwzięcie należy zaangażować bractwa, ukonstytuowane jako elity intelektualne.

AutorIgnacio Valduérteles

PhD in Business Administration. Dyrektor Instituto de Investigación Aplicada a la Pyme. Brat Starszy (2017-2020) Bractwa Soledad de San Lorenzo, w Sewilli. Opublikował kilka książek, monografii i artykułów na temat bractw.

Watykan

"Potrzebujemy Kościoła braterskiego i cierpliwego" - mówi papież na Cyprze

Pierwszą rzeczą, jaką Papież zrobił na Cyprze, na początku swej 35. międzynarodowej podróży apostolskiej do kraju cypryjskiego i Grecji, było objęcie wspólnoty katolickiej, którą pochwalił za "przyjęcie, integrację i towarzyszenie", oraz spojrzenie na "wielkiego apostoła Barnabę".

Rafał Górnik-2 Grudzień 2021 r.-Czas czytania: 8 minuty

Ojciec Święty określił podróż apostolską na Cypr i do Grecji jako "pielgrzymkę do źródeł". Jest on trzecim w tym roku (po Iraku i Budapeszcie/Węgrzech i Słowacji) i idzie w ślady Benedykta XVI (2010) i św. Jana Pawła II (2001) na tych ziemiach. Przez pięć dni, do poniedziałku 6, trwa dziewięć przemówień, dwie homilie i Anioł Pański. To liczby, które wyznaczają podróż papieża do dwóch krajów o dużej większości prawosławnej i z wodami wychodzącymi na Morze Śródziemne, kolejnego głównego bohatera tej podróży.

Podczas lotu do Nikozji papież powiedział dziennikarzom: "To miła podróż, ale dotkniemy ran". Nie trzeba było snuć zbyt wielu domysłów, bo Ojciec Święty przed opuszczeniem Santa Marta pozdrowił kilku uchodźców, którym towarzyszył kardynał Konrad Krajewski. Byli to imigranci, przebywający obecnie we Włoszech, pochodzący z Syrii, Konga, Somalii i Afganistanu, którzy przebywali na Lesbos, dokąd papież uda się w niedzielę. Niektóre z nich przyniósł sam Franciszek w 2016 roku.

Po oficjalnym przyjęciu na lotnisku w Larnace, jeszcze przed ceremonią powitalną w Pałacu Prezydenckim w Nikozji, pierwszym spotkaniem Papieża na Cyprze było spotkanie ze wspólnotą katolicką: księżmi, zakonnikami, diakonami, katechetami, stowarzyszeniami i ruchami kościelnymi, w maronickiej katedrze Matki Bożej Łaskawej.

Prawosławni, bracia w wierze

Podsumujemy teraz to pierwsze przesłanie papieża Franciszka, związane z apostołem Barnabą. Przede wszystkim warto przypomnieć, że Ojciec Święty na kilka dni przed swoim wyjazdem zakomunikował w wiadomość wideo "radość" z odwiedzenia "tych wspaniałych ziem, obdarzonych historią, kulturą i Ewangelią", śladami "wielkich misjonarzy", takich jak "apostołowie Paweł i Barnaba".

"Pielgrzymowanie do źródeł" - powiedział Franciszek jako punkt kluczowy. "Pierwszym jest braterstwo, 'tak cenne' w kontekście drogi synodalnej. "Istnieje 'łaska synodalna', apostolskie braterstwo, którego tak bardzo i z wielkim szacunkiem pragnę: jest to oczekiwanie odwiedzin umiłowanych błogosławionych Chrysostomosa i Ieronymosa, zwierzchników lokalnych Kościołów prawosławnych. Jako brat w wierze będę miał łaskę, że zostanę przyjęty przez ciebie i że spotkam się z tobą w imię Pana Pokoju".

W najbliższy piątek w Nikozji papież odwiedzi Jego Błogosławieństwo Chrysostomosa II, prawosławnego arcybiskupa Cypru, w Pałacu Arcybiskupim, a następnie odbędzie się spotkanie ze Świętym Synodem w prawosławnej katedrze w Nikozji, do którego papież Franciszek skieruje przemówienie.

W sobotę w Grecji papież pozdrowi także Jego Błogosławieństwo Ieronymosa II, arcybiskupa Aten i całej Grecji, w prawosławnym arcybiskupstwie Grecji, gdzie w sali tronowej arcybiskupstwa odbędzie się spotkanie, a papież wygłosi kolejne przemówienie.

Śladami "wielkiego apostoła Barnaby".

"Mała trzoda katolicka", stanowiąca mniejszość na Cyprze i w Grecji, jako pierwsza otrzymała uścisk Papieża, po pozdrowieniu kard. Béchara Boutrosa Raï, patriarchy Antiochii maronickiej, który nawiązał do echa tysiącletniej obecności maronitów na wyspie. "Migracja z Libanu miała miejsce w VIII wieku, na długo przed przybyciem krzyżowców (1192)" - przypomniał.

"Cieszę się, że jestem wśród was. Pragnę wyrazić wdzięczność kardynałowi Béchara Boutros Raï za słowa, które do mnie skierował, i pozdrowić z sympatią patriarchę Pierbattistę Pizzaballę" - rozpoczął swoje przemówienie Papież.

Dziękuję wszystkim za posługę i służbę. [...]. "Dzielę się radością z odwiedzenia tej ziemi, idąc jako pielgrzym śladami wielkiego apostoła Barnaby, syna tego ludu, ucznia zakochanego w Jezusie, nieustraszonego głosiciela Ewangelii" - dodał. Apostoł, który "przechodząc przez rodzące się wspólnoty chrześcijańskie, widział działającą łaskę Bożą i radował się nią, napominając 'wszystkich, aby trwali w jedności z Panem ze stałością serca'".

"Przychodzę z tym samym pragnieniem" - kontynuował Ojciec Święty. "Widzieć łaskę Bożą działającą w waszym Kościele i na waszej ziemi, ciesząc się wraz z wami z cudów, jakie Pan działa i napominając was, abyście wytrwali zawsze, nie męcząc się, nie tracąc nigdy serca". Patrzę na was i widzę bogactwo waszej różnorodności".

Franciszek pozdrowił Kościół maronicki, "który w ciągu wieków wielokrotnie przybywał na wyspę i który, często przechodząc wiele prób, wytrwał w wierze". A także "Kościołowi łacińskiemu, obecnemu tu od tysiącleci, który wraz ze swoimi dziećmi widział, jak z czasem wzrasta entuzjazm wiary, i który dziś, dzięki obecności tak wielu braci i sióstr migrantów, przedstawia się jako lud 'wielobarwny', autentyczne miejsce spotkania różnych grup etnicznych i kultur".

"Cultivating a patient gaze

Papież Franciszek chciał następnie "podzielić się z wami czymś o świętym Barnabie, waszym bracie i patronie, inspirując się dwoma słowami z jego życia i misji".

Następnie podkreślił: "Musimy Kościół cierpliwy. Kościół, który nie pozwala się niepokoić i oszołomić zmianom, ale spokojnie przyjmuje nowości i rozeznaje sytuacje w świetle Ewangelii. Na tej wyspie cenna jest praca, którą wykonujecie przyjmując nowych braci i siostry przybywających z innych części świata. Podobnie jak Barnaba, wy również jesteście wezwani do pielęgnowania cierpliwego i uważnego spojrzenia, do bycia widocznymi i wiarygodnymi znakami cierpliwości Boga, który nigdy nie pozostawia nikogo poza swoim domem, pozbawionego swego czułego uścisku.

"Kościół na Cyprze ma te otwarte ramiona: przyjmuje, integruje i towarzyszy. Jest to ważne przesłanie także dla Kościoła w całej Europie, naznaczonej kryzysem wiary" - powiedział Ojciec Święty. "Nie ma sensu być impulsywnym i agresywnym, nostalgicznym i narzekającym, lepiej iść do przodu czytając znaki czasu, a także znaki kryzysu. Trzeba zacząć od nowa i z cierpliwością głosić Ewangelię, zwłaszcza nowym pokoleniom".

Bractwo Świętych Barnaby i Pawła

"W opowiadaniu o Barnabie jest drugi ważny aspekt, który chciałbym podkreślić: jego spotkanie z Pawłem z Tarsu i braterska przyjaźń między nimi, która doprowadzi ich do wspólnego przeżywania misji" - zaznaczył również Papież, przypominając, że Barnaba zabrał ze sobą św. Pawła po jego nawróceniu, przedstawił go wspólnocie, opowiedział, co się z nim stało i poręczył za niego. A papież powiedział: "Jest to postawa przyjaźni i dzielenia się życiem. Wziąć na siebie", "wziąć na siebie" oznacza wziąć na siebie historię drugiego, poświęcić czas na poznanie go bez etykietowania, wziąć go na swoje barki, gdy jest zmęczony lub zraniony, jak czyni to Dobry Samarytanin.

"To się nazywa braterstwo i jest to drugie słowo. Barnaba i Paweł, jako bracia, podróżowali razem, aby głosić Ewangelię, nawet pośród prześladowań" i sporów. "Ale Paweł i Barnaba nie rozdzielili się z powodów osobistych, ale spierali się o swoją posługę, o sposób prowadzenia misji, mieli różne wizje" - zauważył Franciszek.

"Na tym polega braterstwo w Kościele, można dyskutować o różnych wizjach, wrażliwości i pomysłach. A mówienie sobie rzeczy w twarz ze szczerością w niektórych przypadkach pomaga, jest okazją do rozwoju i zmian. [...] Kłócimy się, ale pozostajemy braćmi".

I tu pojawia się drugie zaproszenie papieża w jego przemówieniu do wspólnoty katolickiej:

"Drodzy bracia i siostry, potrzebujemy bratni Kościół by być narzędziem braterstwa dla świata. Tutaj, na Cyprze, istnieje wiele duchowych i kościelnych wrażliwości, różnych środowisk, różnych obrządków i tradycji; ale nie powinniśmy odczuwać różnorodności jako zagrożenia dla tożsamości, ani nie powinniśmy być nieufni i zaniepokojeni o przestrzeń innych.

Przesłanie "do całej Europy

"Swoim braterstwem możecie przypomnieć wszystkim, całej Europie, że aby budować przyszłość godną człowieka, trzeba współpracować, przezwyciężać podziały, burzyć mury i pielęgnować marzenie o jedności" - powiedział papież.

"Musimy przyjmować i integrować, chodzić razem, być braćmi i siostrami. Dziękuję wam za to, czym jesteście i co robicie, za radość, z jaką głosicie Ewangelię, za zmęczenie i wyrzeczenie, z jakim ją wspieracie i posuwacie naprzód. Taką drogę wytyczyli święci apostołowie Paweł i Barnaba.

Końcowe wezwanie Ojca Świętego brzmiało: "Życzę wam, abyście zawsze byli Kościołem cierpliwym, który rozeznaje, towarzyszy i integruje; i Kościołem braterskim, który robi miejsce dla drugiego, który dyskutuje, ale pozostaje zjednoczony". Błogosławię was i proszę o dalszą modlitwę za mnie. Efcharistó [Dziękuję]".

Gościnność wobec migrantów, a nie wrogość

Pierwszym "źródłem" pielgrzymowania w podróży przywołanym przez Papieża w filmie było braterstwo. Drugi określił jako "starożytne źródło Europy": Cypr stanowi "odnogę Ziemi Świętej na kontynencie", zaś "Grecja jest ojczyzną kultury klasycznej". Europa zatem, podkreśla Franciszek, "nie może obejść się bez Morza Śródziemnego, morza, które było świadkiem rozprzestrzeniania się Ewangelii" i rozwoju wielkich cywilizacji." Tak to ujmuje papież:

"Mare nostrum, które łączy tak wiele krain, zaprasza nas, abyśmy żeglowali razem, nie dzielili się, idąc swoimi drogami, zwłaszcza w tym okresie, kiedy walka z pandemią nadal wymaga wiele zaangażowania, a kryzys klimatyczny ciąży nad nami. Morze, które jest domem dla wielu ludów, ze swoimi otwartymi portami przypomina nam, że źródła współżycia można znaleźć w powitaniu.

I od razu pojawił się mocny apel papieża, by nie zapominać o migrantach i uchodźcach:

"Myślę o tych, którzy w ostatnich latach i jeszcze dzisiaj uciekają przed wojnami i ubóstwem, którzy lądują na wybrzeżach kontynentu i gdzie indziej, i znajdują nie gościnność, ale wrogość, a nawet są wykorzystywani. To nasi bracia i siostry. Ilu z nich straciło życie na morzu! Dziś Mare Nostrum, czyli Morze Śródziemne, jest wielkim cmentarzem.

Lesbos, wyzwanie dla ludzkości

Trzecim źródłem papieskiej podróży, w tej linii, będzie ludzkość, a jej wizualizacja nastąpi w Mytilene - Lesbos, gdzie Papież uda się rano w niedzielę 5 grudnia na spotkanie z uchodźcami. Tak zrobił to pięć lat temu na tej samej wyspie i tak przypomniał o tym papież:

"Pielgrzymując u źródeł człowieczeństwa, udam się ponownie na Lesbos, z przekonaniem, że wspólne źródła życia rozkwitną ponownie tylko w braterstwie i integracji: razem". Nie ma innej drogi i z tą iluzją przychodzę do Ciebie".

Śródziemnego, "okazja do spotkania".

Wizyta papieża na Cyprze i w Grecji była przedmiotem analiz i komentarzy władz watykańskich i różnych ekspertów. Wyróżniają się m.in. kardynałowie Pietro Parolin, sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej, i Kurt Koch, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan, oraz analityk Nikos Tzoitis.

"Papież Franciszek przyniesie na Cypr i do Grecji radość Ewangelii i światło nadziei, napominając Europę i całą ludzkość do jedności i nie opuszczania potrzebujących" - powiedział kardynał Pietro Parolin w wywiadzie dla watykańskich mediów.

Papież "czuje się pielgrzymem, pielgrzymem do początków Kościoła". Pamiętajmy, że po tych krajach przebiegały trasy apostolskie o wielkim znaczeniu, te które dotyczą apostołów Barnaby i Pawła. Jest to powrót do tych źródeł, "ponowne odkrycie - mówi - radości Ewangelii", która jest tematem przewijającym się przez cały pontyfikat, począwszy od pierwszego dokumentu. Papież, jak zawsze, powierza swoją pielgrzymkę modlitwie i prosi o modlitwę wszystkich".

Jeśli chodzi o region śródziemnomorski, o którym Franciszek wspomina w swoim orędziu, kard. Parolin podkreśla, że "papież przyniesie światło i nadzieję Chrystusa, a także napomnienie, że region śródziemnomorski powinien przejść od bycia przestrzenią, która dzieli, do bycia okazją do spotkania".

"To, co powinno być wysiłkiem wszystkich krajów, wszystkich ludów żyjących wokół tego basenu, to przekształcenie go z przestrzeni, która dzieli, w możliwość spotkania. Niestety, dziś jesteśmy świadkami odwrotnego zjawiska: tak wielu napięć na poziomie geopolitycznym, których centrum jest Morze Śródziemne, a następnie zjawiska migracji - zaznacza.

"Musimy płynąć razem

"Papież mówi coś bardzo pięknego, co podejmuje trochę ideę, którą rozwinął w czasie pandemii - dodaje kardynał sekretarz stanu - Konkretnie wtedy, gdy mówi: 'Jesteśmy w jednej łodzi'... A teraz mówi: 'Musimy płynąć razem'". Moim zdaniem to zaproszenie do wspólnego żeglowania oznacza: spójrzcie, stoimy w obliczu tak wielu problemów, mamy sytuacje nadzwyczajne, jak pandemia, z której jeszcze w pełni nie wyszliśmy, jak zmiany klimatyczne - słyszeliśmy o tym w ostatnich dniach w Glasgow - lub mamy zjawiska chroniczne, jak wojna, ubóstwo, głód... Tak więc w obliczu tych wielkich zjawisk, tych wielkich problemów i trudności, musimy zaprezentować zjednoczony front, musimy mieć wspólne, podzielane, wielostronne podejście. Tylko w ten sposób można rozwiązać problemy dzisiejszego świata" - powiedział.

W odniesieniu do Cypru, na którym doszło do podziału dwóch wspólnot, Greków cypryjskich i Turków cypryjskich, kardynał Parolin powiedział, że "jest to sytuacja bardzo, bardzo delikatna i niepokojąca". Wierzę, że papież powtórzy stanowisko, nadzieję, wezwanie Stolicy Apostolskiej: to znaczy, że problem cypryjski można rozwiązać poprzez szczery i lojalny dialog między zaangażowanymi stronami, zawsze biorąc pod uwagę dobro całej wyspy. Jest więc potwierdzeniem linii Stolicy Apostolskiej, powtarzając ją na miejscuNadzieja w tym, że będzie to miało inny efekt niż głoszenie tego z daleka.

Nauczanie papieża

Chodzenie i dojrzewanie w chrześcijańskiej wolności. List do Galatów (II)

Papieska katecheza na temat Listu do Galatów zajęła piętnaście środ, od 23 czerwca do 10 listopada bieżącego 2021 roku. Uzupełniamy teraz prezentację, którą zrobiliśmy z pierwszych pięciu audytoriów we wrześniowym numerze Omnes.

Ramiro Pellitero-2 Grudzień 2021 r.-Czas czytania: 8 minuty

Św. Paweł sprzeciwia się "hipokryzja". (Gal 2, 13). W Piśmie Świętym są przykłady, w których zwalczana jest obłuda, jak np. w przypadku starca Eleazara. A przede wszystkim odwołania Jezusa do niektórych faryzeuszy.

Miłość do prawdy, mądrości i braterstwa 

"Hipokryta -wskazuje Franciszek. "to osoba, która udaje, schlebia i oszukuje, ponieważ żyje z maską na twarzy i nie ma odwagi zmierzyć się z prawdą. Dlatego nie jest zdolny do prawdziwej miłości - hipokryta nie umie kochać - ogranicza się do życia w egoizmie i nie ma siły, by okazać swoje serce z przejrzystością". (Ogólna publiczność 25-VIII-2021). 

Dzisiaj również mamy wiele sytuacji, w których może pojawić się hipokryzja, w pracy, w polityce, a także w Kościele: "Działać przeciwko prawdzie to zagrażać jedności Kościoła, o którą modlił się sam Pan". (ibid.). Hipokryzja jest jednym z niebezpieczeństw trzymania się formalizmu polegającego na przedkładaniu starego Prawa nad nowe Prawo Chrystusa. 

Apostoł Paweł pragnie ostrzec Galacjan przed tymi niebezpieczeństwami, w które mogą wpaść i posuwa się tak daleko, że nazywa ich "głupi". (por. Ga 3, 1), czyli są bezsensowne. Są niemądrzy, wyjaśnia Papież, ponieważ trzymają się "religijność oparta wyłącznie na skrupulatnym przestrzeganiu nakazów". (Ogólna publiczność1-IX-2021), zapominając o tym, co nas usprawiedliwia: o darmowości odkupienia Jezusa i o tym, że świętość pochodzi od Ducha Świętego.

I tak, zauważa Franciszek, również św. Paweł zaprasza nas do refleksji: jak przeżywamy naszą wiarę? Czy Chrystus ze swoją nowością jest centrum naszego życia, czy też zadowalamy się formalizmami? A papież napomina nas: "Prośmy o mądrość, abyśmy zawsze zdawali sobie sprawę z tej rzeczywistości i wypędzali fundamentalistów, którzy proponują nam życie w sztucznej ascezie, dalekie od zmartwychwstania Chrystusa. Asceza jest konieczna, ale asceza mądra, nie sztuczna". (tamże).

Mądrość chrześcijańska jest zakorzeniona w nowy objawienia chrześcijańskiego. Przez chrzest stajemy się dziećmi Bożymi. Kiedy już "wiara przyszła". w Jezusie Chrystusie (Gal 3,25), powstaje radykalnie nowy stan, który zanurza nas w boskim synostwie. Synostwo, o którym mówi Paweł, nie jest już tym ogólnym, które obejmuje wszystkich mężczyzn i kobiety jako synów i córki jednego Stwórcy. Apostoł potwierdza, że wiara pozwala nam stać się dziećmi Bożymi. "w Chrystusie". (v. 26). 

To jest właśnie ta "nowość": "Kto przyjmuje Chrystusa w wierze, przez chrzest jest powlekany Go i o godności synowskiej (por. w. 27)".. I nie chodzi tu o zewnętrzne "założenie". W Liście do Rzymian Paweł posunie się do stwierdzenia, że w chrzcie umarliśmy z Chrystusem i zostaliśmy z Nim pogrzebani, aby z Nim żyć (por. 6, 3-14). "Ilu z nich otrzymuje" -.Francisco zwraca uwagę- Są głęboko przemienione, w swoim wnętrzu, i posiadają nowe życie, które pozwala im zwracać się do Boga i przywoływać Go imieniem "Abba", czyli, tata" (Rozprawa ogólna, 8-IX-2021).

Jest to zatem nowa tożsamość, która przekracza różnice etniczno-religijne. Tak więc wśród chrześcijan nie ma już Żyda ani Greka, niewolnika ani wolnego, mężczyzny i kobiety (por. Ga 3, 28), lecz tylko bracia. I to było rewolucyjne wtedy i nadal jest. Chrześcijanie - proponuje Franciszek - muszą przede wszystkim odrzucić między sobą różnice i dyskryminacje, które tak często czynimy nieświadomie, aby skonkretyzować i unaocznić wezwanie do jedności całego rodzaju ludzkiego (por. Lumen gentium, 1).

W ten sposób widzimy, jak miłość do prawdy, którą proponuje wiara chrześcijańska, przekształca się w mądrość i sprzyja braterstwu wśród wszystkich ludzi. 

Wiara w czyny, wolność i otwartość na wszystkie kultury

W katechezie 29 września następca Piotra wyjaśnił znaczenie uzasadnienie przez wiarę i łaskę, jako konsekwencja "Miłosierna inicjatywa Boga, która udziela przebaczenia". (Katechizm Kościoła Katolickiego, n. 1990). To nie my jesteśmy zbawieni dzięki naszym wysiłkom czy zasługom. To Jezus nas "usprawiedliwia". To prawda: czyni nas sprawiedliwymi lub świętymi (bo w Piśmie Świętym sprawiedliwość i świętość Boga są utożsamiane).

Ale z tego nie wolno nam wnioskować, że dla Pawła Prawo Mojżeszowe nie ma już żadnej wartości; w rzeczywistości pozostaje ono nieodwołalnym darem Bożym, jest - pisze Apostoł - nieodwołalnym darem Bożym. święty (Rz 7, 12). Również dla naszego życia duchowego - zauważa Franciszek - niezbędne jest wypełnianie przykazań, ale i w tym nie możemy liczyć tylko na własne siły. grace Boga, które otrzymujemy od Chrystusa: "Od Niego otrzymujemy tę bezinteresowną miłość, która pozwala nam jednocześnie kochać w sposób konkretny". (Rozprawa ogólna, 29-IX-2021).

W ten sposób możemy zrozumieć wypowiedź apostoła Jakuba, która może wydawać się przeciwieństwem tego, co mówi św. Paweł: "Widzicie, jak człowiek zostaje usprawiedliwiony z uczynków, a nie z samej wiary [...] Bo jak ciało bez ducha jest martwe, tak i wiara bez uczynków jest martwa". (Jas 2, 24.26). 

Oznacza to, że usprawiedliwienie, którego dokonuje w nas wiara, wymaga naszej korespondencji z naszymi uczynkami. Dlatego nauki obu apostołów wzajemnie się uzupełniają. Stąd mamy naśladować styl Boga, który jest stylem bliskości, współczucia i czułości: "Moc łaski musi być połączona z naszymi uczynkami miłosierdzia, do których życia jesteśmy powołani, aby ukazać, jak wielka jest miłość Boga". (tamże). 

Wolność chrześcijańska jest darem, który płynie z Krzyża: "Dokładnie tam, gdzie Jezus pozwolił się przybić, gdzie stał się niewolnikiem, Bóg umieścił źródło wyzwolenia człowieka. To nigdy nie przestaje nas zadziwiać: że miejsce, w którym jesteśmy pozbawieni wszelkiej wolności, czyli śmierć, może stać się źródłem wolności". (Rozprawa ogólna, 6-X-2021). W całkowitej wolności Jezus wydał siebie na śmierć (por. J 10,17-18), aby uzyskać dla nas prawdziwe życie.

Dlatego wolność chrześcijańska opiera się na prawda wiary, która nie jest abstrakcyjną teorią, ale rzeczywistością żywego Chrystusa, który oświetla sens naszego osobistego życia. Wielu ludzi, którzy nie uczyli się ani nawet nie umieją czytać i pisać, ale dobrze zrozumieli przesłanie Chrystusa, mają tę mądrość, która ich wyzwala.

Ta chrześcijańska droga prawdy i wolności, zaznacza Franciszek, jest drogą trudną i męczącą, ale nie niemożliwą, bo w niej podtrzymuje nas miłość płynąca z krzyża, a ta miłość objawia nam prawdę, daje wolność, a wraz z nią szczęście.

W następną środę Franciszek pokazał, jak wiara chrześcijańska, którą św. Paweł głosił z sercem rozpalonym miłością Chrystusa, nie prowadzi do wyrzeczenia się kultur czy tradycji narodów, ale do rozpoznania zawartych w nich nasion prawdy i dobra, otwierając je na uniwersalizm wiary i doprowadzając do ich spełnienia. 

To jest to, co nazywa się inkulturacja Ewangelii: "Aby móc głosić Dobrą Nowinę o Chrystusie Zbawicielu z poszanowaniem tego, co dobre i prawdziwe w kulturach", choć nie jest to łatwe, ze względu na pokusę narzucenia własnego modelu kulturowego (Rozprawa ogólna, 13-X-2021). A jej fundamentem jest Wcielenie Syna Bożego, który zjednoczył się w pewien sposób z każdym człowiekiem (por. Gaudium et spes, n. 22).

Dlatego - wywnioskował Franciszek - nazwa Kościół katolicki nie jest socjologiczną denominacją, która ma nas odróżniać od innych chrześcijan."Katolicki to przymiotnik, który oznacza uniwersalny: katolickość, powszechność. Kościół powszechny, czyli katolicki, oznacza, że Kościół ma w sobie, w swojej naturze, otwartość na wszystkie ludy i kultury wszystkich czasów, ponieważ Chrystus narodził się, umarł i zmartwychwstał dla wszystkich". (Rozprawa ogólna, ibíd.).

Co to oznacza w naszych obecnych czasach kultury technologicznej? Że wolność, którą daje nam wiara - zaproponował - wymaga od nas bycia w ciągłej podróży, "inkulturowania" Ewangelii także w naszej kulturze cyfrowej. 

I tak widzimy, jak wiara chrześcijańska, która żyje w czynach, otwiera się na kultury z przesłaniem Ewangelii, zachęca do dialogu między nimi i wydobywa z każdej z nich to, co najlepsze. 

Służyć i dojrzewać pod przewodnictwem Ducha Świętego

Przez chrzest" - podkreślał później papież. "przeszliśmy z niewoli bojaźni i grzechu do wolności dzieci Bożych". (Ogólna publiczność, 20-X-2021). Jednak według św. Pawła ta wolność wcale nie jest "pretekstem do mięsa". (Gal 5,13): życie libertyńskie, które idzie za instynktem i egoistycznymi impulsami. Przeciwnie, wolność Jezusa prowadzi nas - pisze Apostoł - do tego, byśmy z miłości służyli sobie nawzajem.

Istotnie, należy zauważyć, że wolność chrześcijańska wyraża horyzont i cel, drogę i sam sens ludzkiej wolności: służba z miłości; posiadamy bowiem życie tylko wtedy, gdy je tracimy (por. Mk 8, 35). "To" -wskazuje Franciszek. "to czysta Ewangelia".. To jest "test wolności".

Papież wyjaśnia, że nie ma wolności bez miłości. Ostrzega, jaka to jest miłość: "Nie miłością intymną, miłością rodem z telenoweli, nie namiętnością, która po prostu szuka tego, co nam odpowiada i sprawia przyjemność, ale miłością, którą widzimy w Chrystusie, miłosierdziem: to jest miłość prawdziwie wolna i wyzwalająca" (por. J 13, 15). Wolność egoistyczna, bez celu i punktów odniesienia - dodaje - byłaby wolnością pustą. Natomiast prawdziwa wolność, pełna i konkretna, zawsze nas wyzwala (por. 1 Kor 10, 23-24).

Wolność ma sens, gdy wybieramy prawdziwe dobro dla siebie i innych. "Tylko ta wolność jest pełna, konkretna i wprowadza nas w realia życia codziennego. Prawdziwa wolność zawsze nas wyzwala". (por. 1 Kor 10, 23-24). Jest to wolność, która prowadzi do ubogich, rozpoznając w ich twarzach oblicze Chrystusa (por. Ga 2, 10). Nie jest to, jak się czasem mówi, wolność, która "kończy się tam, gdzie zaczyna się twoja", ale przeciwnie: wolność, która otwiera nas na innych i na ich interesy, która rośnie, gdy rośnie wolność innych. 

Cóż, Franciszek proponuje: "Pandemia nauczyła nas, że potrzebujemy siebie nawzajem, ale nie wystarczy o tym wiedzieć, trzeba to wybierać każdego dnia w praktyce, decydować się na tę drogę"..

Tak to już jest. Wolność chrześcijańska nie jest darem otrzymanym raz na zawsze, ale wymaga naszej współpracy, aby mogła się rozwijać w sposób dynamiczny. Wolność rodzi się z miłości Boga i wzrasta w miłości. 

Wbrew temu, czego uczy św. Paweł - zaznaczył w następnym tygodniu papież - dziś "wielu szuka raczej religijnej pewności niż żywego i prawdziwego Boga, skupiając się raczej na rytuałach i nakazach niż obejmując Boga miłości całą swoją istotą. To jest pokusa nowych fundamentalistów, którzy "Szukają bezpieczeństwa u Boga, a nie u Boga bezpieczeństwa". (Ogólna publiczność, 27-X-2021).

Ale tylko Duch Święty, który płynie dla nas z krzyża Chrystusa, może przemienić nasze serce i prowadzić je, mocą miłości, w duchowej walce (por. Ga 5, 19-21). Apostoł przeciwstawia "uczynki ciała" (por. Ga 5, 19-21), które są wynikiem postępowania zamkniętego na światowe instynkty, "owocom Ducha" (por. Ga 5, 22), których początkiem jest miłość, pokój i radość. 

Wolność chrześcijańska, jak mówi św. Paweł do Galatów, wzywa do chodzenie według Ducha Świętego (por. 5, 16.25). To - wyjaśnił Papież w przedostatniej ze swoich katechez - oznacza pozwolić się Mu prowadzić, wierząc, że Bóg "jest zawsze silniejszy od naszych oporów i większy od naszych grzechów". (Rozprawa ogólna, 3-XI-2021).

Apostoł używa liczby mnogiej my zaproponować: "Postępujmy według Ducha".(v. 25). "Jakie to piękne" -Francisco mówi dalej "gdy spotykamy pasterzy, którzy idą ze swoim ludem i nie oddzielają się od niego". (tamże), którzy towarzyszą mu z łagodnością i solidarnością. 

Papież kończy swoją katechezę zachętą, by nie dać się pokonać znużeniu, zachęcając do postawy realistycznego entuzjazmu, ze świadomością naszych ograniczeń. 

Na czas trudności dwie rady. Po pierwsze, słowami św. Augustyna, "przebudzenie do Chrystusa". który czasem zdaje się spać w nas jak w łodzi (por. Przemówienia 163, B 6): "Musimy obudzić Chrystusa w naszych sercach i dopiero wtedy będziemy mogli spojrzeć na sprawy Jego oczami, bo On widzi poza burzą. Poprzez jego pogodne spojrzenie widzimy panoramę, której w pojedynkę nie jesteśmy w stanie sobie nawet wyobrazić". (Ogólna publiczność 10-XI-2021).

Po drugie, nie wolno nam zmęczyć się przywoływaniem Ducha Świętego w modlitwie. "Przyjdź, Duchu Święty, jak to uczyniła Maryja i uczniowie. 

Tak więc służba z miłości czyni pełną wolność pod przewodnictwem Ducha Świętego. A tej wolności towarzyszy radość i dojrzałość.

Kultura

Antonio López: "Z Ukrzyżowanym Chrystusem Velázquez obserwował ciało i tworzył Boga".

Znany hiszpański malarz podzielił się swoimi wspomnieniami, opiniami i doświadczeniami podczas kolokwium zorganizowanego przez Omnes, które zgromadziło dużą grupę osób w centrum Madrytu.

María José Atienza / Rafael Miner-1 Grudzień 1, 2021 r.-Czas czytania: 5 minuty

Antonio López, mistrz hiszpańskiego realizmu, jest jednym z najbardziej znanych malarzy i rzeźbiarzy na hiszpańskiej scenie artystycznej. Jest rodowitym mieszkańcem Tomelloso, gdzie urodził się w 1936 roku. Wraz z przyjaciółmi, współpracownikami i osobami bliskimi Omnesowi, w ubiegły piątek w Madrycie odbył się obiad i żywa dyskusja.

Spotkanie rozpoczęło się od wprowadzenia i powitania przez Jorge Latorre, Profesor historii sztuki na Universidad Rey Juan Carlos w Madrycie, który podczas spotkania w naturalny sposób łączył wspomnienia malarza z licznymi pytaniami publiczności.

"Mój wujek zmienił moje życie".

Jednym z najważniejszych nazwisk w życiu Antonio Lópeza, jak sam wyjaśnił, był jego wuj, malarz Antonio López Torres, którego określił jako "naprawdę niezwykłego malarza". To właśnie López Torres zmienił bieg życia chłopca z Tomelloso, gdy "w wieku 13 lat przekonał mojego ojca i przyjechałem do Madrytu, aby przygotować się do wstąpienia na studia plastyczne. W tym czasie przygotowywałam się do pracy w biurze... To zmieniło moje życie. Po tym, to jak bycie bratankiem Mozarta, to była siła, obecność i przykład, który cię podtrzymuje".

antonio lopez
Antonio López z Jorge Latorre

"Dotarłem na miejsce".

Przyjazd do Madrytu oznaczał radykalną zmianę w życiu malarza, który w wieku 14 lat przybył do wielkiego miasta "pełnego samochodów, z wieloma księżmi" i gdzie zaczął malować, przygotowując się do przyjęcia na studia plastyczne. W Madrycie "poznałem ludzi, którzy tak jak ja chcieli być malarzami lub rzeźbiarzami, poznałem też swoją rodzinę. Pomyślałem "dotarłem do swojego miejsca".

Okres spędzony w Madrycie i studia w zakresie sztuk pięknych były, według słów Lópeza, "najwspanialszym czasem w moim życiu". W Madrycie poznał Mari, swoją żonę, i zafascynował się sztuką klasyczną, którą malował i kopiował dzięki reprodukcjom, które można było wówczas oglądać w Casón del Buen Retiro.

Z pewną ironią malarz wspominał, że "chociaż wiedziałem bardzo mało o sztuce, miałem wielki instynkt, by wiedzieć, który z moich kolegów z klasy wie najwięcej". Nie ufaliśmy zbytnio nauczycielom. Przydałoby się, żeby porozmawiali z nami o sztuce współczesnej. Kiedy zacząłem wiedzieć więcej, zrozumiałem, że sztuka jest tajemnicą i jak się tam dostać, kto daje ci klucz? Ówcześni nauczyciele nie byli na to gotowi, przerosły ich czasy. Nie było Picassa, Paula Klee, Chagalla... O tym właśnie marzyliśmy.

Zrozumiałam, że sztuka jest tajemnicą i jak się tam dostać, kto daje ci klucz?

Antonio López. Malarz

"Dla mnie na przykład nie miałem problemów ze zrozumieniem sztuki nowoczesnej, ale miałem duże problemy ze zrozumieniem Velázqueza, czy wielkiej hiszpańskiej sztuki baroku. Kiedy rozumiałem sztukę nowoczesną, rozumiałem sztukę Muzeum Prado, a nie odwrotnie. Dlatego uważam, że w szkołach plastycznych trzeba uczyć najpierw tego, co się robi w chwili, w której się żyje".

antonio lopez
Ogólny widok na spotkanie

W związku z otrzymanym darem, dziękuj

Zróżnicowane pytania publiczności były dla malarza okazją do podzielenia się wspomnieniami, refleksjami i opiniami na temat tendencji piktorialnych, roli artysty, znaczenia widza i jego doświadczeń wiary poprzez sztukę.

W odpowiedzi na pytanie o ekspresjonizm czy wizerunek "udręczonego artysty" Antonio López stwierdził, że "klisza, że artyści to smutni ludzie jest przerażająca, musimy powiedzieć nie. Myślę, że inni ludzie żyją gorzej niż my, ponieważ my artyści jesteśmy motywowani przez pracę, którą lubimy. Myślę, że inni ludzie żyją gorzej od nas, bo my artyści mamy motywację w postaci pracy, którą lubimy. Jeśli można się z tego utrzymać, oczywiście. Widzę wiadomości i zaczynam się bać. Uważam, że życie jest gorsze od sztuki. Sztuka wydaje mi się być pięknem dla życia". W tym sensie podkreślał, że "doświadczyłem sztuki jako wyzwolenia. Ci, którzy zaczynają z chęcią nauki, znajdują to, co najlepsze w życiu. Myślę, że jest to tortura w przypadku malarza, muzyka, filmowca..., który nie znajduje publiczności, ale czasami to, co widzę, na wydziale czy na warsztatach, to ludzie, którzy są tam błędnie i nie powinni tam być".

Antonio López chciał też przypomnieć, że trzeba mieć siłę, by poświęcić się dziedzinie artystycznej, bo "w sztuce każdy ma wątpliwości, ale teraz na przykład malarze mają wolność robienia tego, co lubią". Do czasu Goyi malarze dostawali zlecenia, żyli z prowizji. Nie teraz. Wcześniej artysta był sługą społeczeństwa, teraz też nim jest, ale robi pierwszy krok".

Jeśli chodzi o przekazywanie tego, co jest religijne, to potrzebne jest odczuwanie tego. Jeśli to czujesz, to przekazujesz.

Antonio López. Malarz

"Jestem człowiekiem wiary"

"Jestem człowiekiem wiary" - powtarzał wielokrotnie Antonio López. W związku z tym mówił o swoich wizytach w Prado i kontemplacji tej "wielkiej sztuki religijnej", którą trudno mu było zrozumieć. Antonio López zapytany o obraz, który odzwierciedlał jego wiarę, stwierdził kategorycznie: "Ukrzyżowany Chrystus Velázqueza". Dzieło to - podkreślił - "jest cudownym odzwierciedleniem sztuki religijnej". Uważam, że na tym poziomie nie ma innej postaci Chrystusa ukrzyżowanego. Tak ogromna, tak prawdziwa i tak nadprzyrodzona. Velázquez spojrzał na ciało i nie wiem co zrobił, ale stworzył Boga. To cud.

Malarz chciał w tej dziedzinie zaznaczyć, że sztuka religijna musi prowadzić do modlitwy i z tego powodu podziwia "sztukę popularną, rzeźby dziewic: Rocío, Macarena... Te ubrane dziewice, które lud ozdabia i nakłada na nie klejnoty, wszystko to wydaje mi się ujarzmiające, ponieważ nie jest rozproszone przez tworzenie sztuki. Idzie prosto do zakonnika i dobrze mu to wychodzi. Jeśli próbujesz przekazać to, co zakonne, to co trzeba, to poczuć. Jeśli to czujesz, to przekazujesz. Velázquez osiąga to w tym Chrystusie w sposób imponujący".

Emocje stworzyły sztukę

Kto tworzy sztukę? Historyk sztuki Ernst Gombrich powiedział, że nie ma czegoś takiego jak sztuka, są tylko artyści. Antonio López wysuwa podobny argument, podkreślając, że twórcą sztuki są emocje: "kiedy jestem na obrazie Puerta del Sol, oczekuje się ode mnie, i mam nadzieję, że jest tam coś więcej niż reprodukcja Puerta del Sol, bo po to mamy zdjęcie". To więcej, zaznaczył López, to "uchwycenie emocji, ważna jest emocja". Emocje są tym, co uzasadnia sztukę. Gdy są emocje, język nie ma znaczenia". "Emocje są tym, co stworzyło sztukę. Uważam, że malarze z Altamiry tworzyli te obrazy, ponieważ coś w naturze przykuło ich uwagę... i nie jest to emocja malarza, ale emocja patrzącego".

Będąc na obrazie Puerta del Sol oczekuje się, i mam nadzieję, że jest tam coś więcej niż tylko reprodukcja Puerta del Sol.

Antonio López. Malarz

"Sztuka powstała z potrzeby człowieka, podobnie jak religia, myślę, że idą w parze. Moim punktem wyjścia jest precyzja. Mierzę rzeczy, żeby proporcje były dokładne... na początku robię rzeczy jako rzemieślnik, a potem przychodzi moment, kiedy to obraz przemawia, sprawia, że ma coś, czego nie ma fotografia, coś, co należy do mnie. Jeśli tego nie ma, będzie to pokaz umiejętności, ale nie jest to sztuka, która przekazuje emocje, jak wielka sztuka od Bacha do flamenco".

antonio lopez
Antonio López

Kolacja, która trwała przez cały wieczór, zakończyła się przedstawieniem obecnym projektu multiplatformowego Omnes i kilkoma słowami Jorge Beltrána, członka zarządu, a także małą loterią.

Jak powszechnie wiadomo, uruchomienie omnesmag.comPierwsza edycja kościelnego portalu informacyjno-analitycznego została uruchomiona na początku roku przez. Fundacja Centro Academico Romano (CARF). Ponadto kontynuowane jest comiesięczne wydawanie czasopisma "Omnes", a także różnego rodzaju fora i spotkania tematyczne z osobistościami z różnych dziedzin oraz wydawanie okresowych biuletynów, np. Kompas.

AutorMaría José Atienza / Rafael Miner

Hiszpania

Ages of Man, Hakuna i Laura Daniele, Bravo Awards 2021

Nagrody te, przyznawane przez Komisję Episkopatu ds. Środków Społecznego Przekazu Konferencji Episkopatu Hiszpanii, wyróżniają co roku osoby i projekty, które wyróżniają się "służbą na rzecz godności ludzkiej, praw człowieka lub wartości ewangelicznych".

Maria José Atienza-1 Grudzień 1, 2021 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Na stronie Jury wyznaczony przez Komisja Episkopatu ds. Komunikacji Społecznej (CECS) i ukonstytuowała się w Madrycie w dniu 1 grudnia 2021 r. ha przyznane the "Bravo Awards!" przyznawanych corocznie przez tę Komisję.

Dzięki tym nagrodom jest uznawany "ze strony Kościoła, tj. praca zasłużony dla wszystkich, którzy specjalistów ds. komunikacji w różnych mediachktóre zostały wyróżniony przez służba na rzecz godności ludzkiej, praw człowieka lub wartości ewangelicznych"(Regulamin, art. 2).

W długiej historii tych nagród znalazły się takie osobistości jak dziennikarz Luis del Val, piosenkarka Rozalén, reżyser filmowy Pablo Moreno czy delegacje mediów diecezjalnych, jak ta w Kordobie.

W tej edycji zwycięzcami zostali:

Nagroda Brawo! SpecjalneFundacja Wieki Człowieka z okazji 25-lecia.

Nagroda Brawo! z prasyLaura Daniele.

Nagroda Brawo! z RadiaEva Fernández.

Nagroda Brawo! dla TelewizjiVicente Vallés.

Nagroda Brawo! KinoJosé Luis López Linares za film "Hiszpania - pierwsza globalizacja.

Nagroda Brawo! w komunikacji cyfrowejZadając ci pytania" przez CEU Media.

Nagroda Brawo! za muzykęGrupa Hakuna Muzyka.

Nagroda Brawo!!! dla Reklamy: Fundacja Juegaterapia za swoją kampanię "Księżniczki Disneya" na rzecz dzieci chorych na raka.

Nagroda Brawo! w komunikacji diecezjalnejSantiago Ruiz Gómez, z Diecezja Calahorra i La Calzada-Logroño.

Na stronie ceremonia wręczenia nagród Ceremonia wręczenia nagród Bravo! odbędzie się w siedzibie Konferencji Episkopatu następnego dnia. 26 maja 2022 r.Wydarzenie odbędzie się w niedzielę 29 maja, przed Uroczystością Wniebowstąpienia Pańskiego, 56. Światowym Dniem Komunikacji.

Świat

"Męczeństwa nie można szukać jako projektu życiowego".

Z okazji śmierci brata Jean-Pierre Schumachera przypominamy wywiad, który Miguel Pérez Pichel przeprowadził z ostatnim ocalałym mieszkańcem Tibhirine. Ten cysters, który zmarł w wieku 97 lat 21 listopada ubiegłego roku, wspominał dni prześladowań i porwań w 1996 roku, które doprowadziły do męczeństwa jego 7 towarzyszy.

Miguel Pérez Pichel-1 Grudzień 1, 2021 r.-Czas czytania: 9 minuty

W dniu 27 marca 1996 r. grupa terrorystów rzekomo powiązanych ze Zbrojną Grupą Islamską porwała, a następnie zamordowała siedmiu mnichów z klasztoru Tibhirine w Algierii. Wydarzenia te zostały zrelacjonowane w filmie O bogach i ludziachktóra zyskała rozgłos kilka lat temu. Jednym z ocalałych był ojciec Jean-Pierre Schumacher, który w przykładzie swoich zamordowanych braci widzi świadectwo przyjaźni wobec islamu i przebaczenia wobec ich porywaczy.

Ojciec Jean-Pierre Schumacher był jednym z ocalałych z porwania, a następnie zamordowania w 1996 r. mnichów cysterskich z klasztoru Tibhirine (Algieria). Obecnie ma 89 lat i mieszka w klasztorze Notre-Dame de l'Atlas. Kasbah Myriemw marokańskim mieście Midelt. W rozmowie z Palabrą wspomina tamte wydarzenia i zastanawia się nad męczeństwem i monastycyzmem.

Co to znaczy być chrześcijańskim mnichem w kraju o większości muzułmańskiej?

Być mnichem w kraju muzułmańskim to znaczy mieć na tych ziemiach obecność chrześcijańską w imię Jezusa i Kościoła. Obecność, w której nie szukamy żadnej satysfakcji poza tym, by dać się zamieszkać przez Niego i uczestniczyć w tym, co najlepsze w życiu ludzi, którzy nas przyjęli, na tyle, na ile pozwala nam cysterskie powołanie kontemplacyjne. W ten sposób stajemy się częścią ich życia, dzielimy ich troski i ich nadzieje, ich potrzeby i ich radości, ich cierpienia. Jest to więc obecność bezinteresowna, w której dzięki modlitwie otrzymujemy wszystko. To pragnienie życia z mieszkańcami tego miejsca skłania nas do uczenia się ich języka, poznawania ich dziedzictwa kulturowego oraz do maksymalnego wykorzystania zasobów materialnych, którymi dysponujemy w zależności od naszych możliwości.

-Jak wygląda życie w klasztorze?

Życie w klasztorze jest zorganizowane w trzech obszarach działalności: po pierwsze, Boskie Oficjum i codzienna Eucharystia, a także czas na indywidualną modlitwę; po drugie, czytanie świętych tekstów w czasie odpoczynku; i wreszcie praca, którą każdy zakonnik otrzymał zgodnie ze swoimi predyspozycjami: administracja, relacje z dostawcami i władzami publicznymi, liturgia, przyjmowanie gości i rekolekcjonistów, księgowość itd. Na każdą z tych trzech czynności poświęcamy osiem godzin dziennie.

-Jak długo jesteś mnichem?

Do opactwa Notre Dame de Timadeuc (Bretania, Francja) wstąpiłem w 1957 roku. Profesję wieczystą złożyłem 20 sierpnia 1960 roku, w uroczystość św. Bernarda.

Czułem się powołany do życia monastycznego podczas mojego nowicjatu u Ojców Marystów w 1948 roku. To intymne wezwanie trwało podczas moich studiów filozoficznych i teologicznych w seminarium ojców marystów w Lyonie, a także później, podczas czterech lat, kiedy posługiwałem jako wychowawca w ośrodku powołaniowym dla młodych aspirantów do kapłaństwa przy ul. Saint Brieucw Bretanii. Wtedy to w porozumieniu z przełożonymi podjąłem decyzję o wstąpieniu do opactwa w Timadeuc. Kiedy tam przybyłem, w październiku 1957 roku, uczyniłem to z zamiarem spędzenia reszty życia z braćmi uczestniczącymi w życiu wspólnotowym, które jest, według reguły benedyktyńskiej przestrzeganej przez zakon cysterski, "szkołą służby Bożej". Dlatego nie miał innych pretensji, jak tylko o to, że nauczył się kochać Boga. W ogóle nie mogłem sobie wyobrazić, że Opatrzność Boża ma dla mnie inne drogi. Jak mówi przysłowie: "człowiek proponuje, a Bóg rozporządza".

-Kiedy przybyłeś do klasztoru Tibhirine?

Było to 19 września 1964 roku. Byłem jednym z grupy trzech zakonników wyznaczonych przez wspólnotę w Timadeuc, aby odpowiedzieć na pilną prośbę kardynała Duvala, arcybiskupa Algieru, o utrzymanie małego klasztoru w Tibhirine, który miał zostać zamknięty. Arcybiskup życzył, aby pomimo masowego wyjazdu Europejczyków i chrześcijan pod koniec wojny w Algierii w 1962 r., Kościół pozostał tam i jednocześnie zaproponował nowe oblicze: Kościoła w służbie wszystkim Algierczykom, niezależnie od ich religii. Klasztor, zgodnie z myśleniem kardynała, powinien mieć własną przestrzeń. Spodobał mi się kierunek, w jakim miało wówczas podążać moje życie: zachowując swój monastyczny charakter, przybierało oblicze chrześcijańskiej obecności pośród społeczności muzułmańskiej. Trzeba było odkryć, w duchu Soboru Watykańskiego II, najbardziej odpowiednią formę obecności.

Mała grupa z Timadeuc nie była sama. Dołączyła do nas grupa czterech mnichów przysłanych przez klasztor w Aiguebelle (Rhône). Następnie przybyło dwóch innych mnichów z opactwa w Citeaux (Burgundia), w tym ojciec Etienne Roche, który został naszym pierwszym przeorem. Po przyjeździe spotkaliśmy trzech mnichów z założonej tam starej wspólnoty. Wśród nich był ojciec Amédée. W ten sposób rozpoczęła się przygoda Tibhirine, a raczej "restartowała", ale z nowym obliczem. Była to przygoda trwająca 32 lata, od 1964 do 1996 roku.

-Jak wyglądało życie w klasztorze w Tibhirine?

Rytm dnia był taki, jak wyjaśniłem wcześniej. Szczególne były też relacje z sąsiadami z małej wioski Tibhirine: konieczny był proces inkulturacji, wzajemnego odkrywania się z naszymi różnicami językowymi, kulturowymi, religijnymi i narodowościowymi. Udało nam się zostać zaakceptowanymi jako chrześcijańscy mnisi poprzez wspólne działania, takie jak praca w ogrodzie lub zapewnienie opieki medycznej dla biednych i chorych w klinice brata Luca wewnątrz klasztoru. Był też dom rekolekcyjny, modlitwa klasztorna dla zakonników i księży, w której uczestniczyli także ludzie świeccy, a w późniejszym czasie odbywające się dwa razy w roku spotkania z sufickimi muzułmanami. Poprzez wszystkie te działania interesowaliśmy się życiem, troskami i radościami ludzi. Krótko mówiąc: jak zauważył ojciec Karol de Foucauld, świadectwo Ewangelii realizowało się bardziej przez nasz sposób bycia i działania niż przez nasze słowa.

Termin "nawrócenie" zakłada "nawrócenie" nas samych, a nie próbę nawrócenia innych. Celem naszej obecności tam było życie dla mieszkańców Tibhirine, dzielenie się ich doświadczeniami, pielęgnowanie ich przyjaźni, wspólne podążanie ku Bogu we wspólnocie, szanując tożsamość religijną i kulturową naszych sąsiadów i identyfikując się z nimi, przyjmując jako własną różnorodność religii czy narodowości.

-Kiedy zaczęły się problemy?

Sytuacja stała się trudna i niebezpieczna, gdy rząd Algierii przerwał proces wyborczy, gdy zorientował się, że Islamski Front Ocalenia (FIS) może przejąć kontrolę nad krajem. FIS wyszedł wtedy na wzgórza i rozpoczął działalność partyzancką. To były mroczne lata, między 1993 a 1996 rokiem.

-Dlaczego zdecydowałeś się zostać w Tibhirine mimo niebezpieczeństwa?

Po pierwsze, wydawało nam się całkowicie błędne wybieranie rozwiązania polegającego na wycofaniu się w miejsce wolne od zagrożeń, o co prosiły nas władze ambasady francuskiej w Algierii i gubernator Medei (prowincji, do której należy Tibhirine), podczas gdy miejscowa ludność, nasi sąsiedzi, nie mieli innego wyboru, jak tylko wyjechać, aby uciec przed przemocą. Ponadto nasza obecność dawała im bezpieczeństwo.

Drugi powód związany jest z naszym powołaniem. Zostaliśmy posłani przez Pana, aby zapewnić chrześcijańską obecność wśród muzułmanów. Ucieczka pod pretekstem niebezpieczeństwa wydawała nam się poważnym naruszeniem zaufania do Pana: byłoby to jak zwątpienie, że On naprawdę nas wysłał.

-Co się stało w noc porwania?

Uprowadzenie mnichów miało miejsce w nocy z 26 na 27 marca 1996 roku między godziną 1:00 a 1:30 nad ranem. Grupa twierdząca, że należy do Zbrojnej Grupy Islamskiej (GIA) weszła na teren klasztoru przeskakując przez mur, a następnie uzyskała dostęp do budynku przez tylne drzwi prowadzące z ogrodu do piwnicy. Najpierw aresztowali strażnika klasztornego, młodego człowieka z rodziny, i zmusili go do wprowadzenia ich do gabinetu przeora, a następnie do pokoju brata Luca, lekarza.

Ojciec Amédée spojrzał przez dziurkę od klucza w zamku swoich drzwi i zobaczył w pokoju wychodzącym na jego celę dwóch porywaczy, którzy krzątali się po sali. Nie próbowali wejść do celi, gdyż widzieli, że drzwi są zamknięte. W ten sposób Amédée uciekł z porwania. Następnie weszli na pierwsze piętro i wzięli do niewoli pięciu mnichów, którzy tam spali. W pensjonacie, przylegającym do tego piętra, znajdowało się kilku gości, którzy przybyli noc wcześniej. Jeden z nich, zaintrygowany skargami rodziców, chciał się dowiedzieć, o co chodzi. Wyszedł z pokoju i spotkał strażnika klasztornego, który dyskretnie ostrzegł go o niebezpieczeństwie i kazał odejść. W międzyczasie porywacze wyprowadzili mnichów z ich pokoi, ale nie weszli na teren, gdzie byli goście.

Ja, będąc tragarzem, spałem w portierni klasztornej. Napastnicy, prowadzeni przez strażnika wprost na pierwsze piętro, nie próbowali wejść do portierni, a gdy tylko złapali siedmiu mnichów, opuścili to miejsce, myśląc, że złapali całą wspólnotę. Ojciec Amédée i ja nadal tam byliśmy, ale oni nie wiedzieli, że tam jesteśmy. Z tego samego powodu nie byliśmy również świadkami, jak nasi bracia zostali wyprowadzeni z budynku. Prawdopodobnie zrobili to przez tylne drzwi klasztoru.

Wkrótce po wyjściu ze swojej celi ojciec Amédée po raz pierwszy zauważył zniknięcie brata Luca i ojca Christiana, naszego przeora. Następnie wszedł na pierwsze piętro i zobaczył, że inni mnisi również zniknęli. Po powrocie na parter zadzwonił do mnie - byłem jeszcze na portierni - aby powiedzieć mi, co się stało. "Czy wiesz, co się stało?"powiedział; "Nasi bracia zostali porwani. Jesteśmy sami".

Papież całuje ręceJean-Pierre Schumacher podczas spotkania w katedrze w Rabacie w marcu 2019 r. (CNS photo/Vatican Media)

-Co robili dalej?

Ojciec Amédée, dwóch księży przebywających w pensjonacie i ja postanowiliśmy pomodlić się nieszporami. Następnie, gdy o wschodzie słońca zniesiono godzinę policyjną, wysłaliśmy wszystkich naszych gości do Algieru. Następnie udałem się z księdzem Thierrym Beckerem - jednym z naszych gości - do Draâ-Esmar, aby poinformować o wydarzeniach wojskowych odpowiedzialnych za bezpieczeństwo lokalne, a następnie do Médeá, aby ostrzec żandarmerię. Nie udało nam się najpierw ostrzec ich telefonicznie, bo wszystkie linie zostały zniszczone przez porywaczy. W drodze powrotnej do klasztoru spotkaliśmy grupę wojskowej ochrony, która przesłuchiwała strażnika i ojca Amédée. Ojciec Amédée, ojciec Thierry Becker i ja zostaliśmy następnie zmuszeni do spędzenia nocy w hotelu w wiosce.

W końcu przeniesiono nas do domu diecezjalnego w Algierze. Modliliśmy się do Pana za naszych współbraci, aby dał im wystarczająco dużo siły i zjednoczenia z Nim, aby mogli pozostać wierni swojemu powołaniu, niezależnie od tego, co się wydarzy. W dniu 27 maja zostaliśmy poinformowani o jego śmierci poprzez. kaseta GIA skierowanego do rządu francuskiego. Mamy intymną pewność, że oddali swoje życie jako doskonałą ofiarę Panu, zgodnie z testamentem ojca Christiana.

-Co czułeś ty i ojciec Amédée, kiedy po porwaniu znaleźliście się sami?

Byliśmy zszokowani, choć wiedzieliśmy, że w tym kontekście przemocy coś takiego może się zdarzyć w każdej chwili. Nie chcieliśmy umierać jako męczennicy. Naszym powołaniem pozostało trwanie wśród muzułmanów i wśród naszych algierskich przyjaciół, na dobre i na złe.

-Jak myślisz, dlaczego Bóg nie powołał cię do męczeństwa, jak innych mnichów?

Jest to oczywiście jego tajemnica... Życie każdego zakonnika jest poświęcone Panu zgodnie z jego profesją zakonną. Każdy z nas musi zadać sobie to pytanie i znaleźć odpowiedź, którą podsuwa mu Duch Święty. To nie był czas na zastanawianie się nad tym. Trzeba było zabrać się do pracy, aby stawić czoła nowej sytuacji: na ile to możliwe, nie opuszczać gardy w obliczu tego, co spotkało naszych braci, i zadać sobie pytanie, czego Pan chciał od nas na przyszłość.

-Co sądzisz o terrorystach, którzy zamordowali mnichów?

Nadal nie wiemy, kto i dlaczego zabił mnichów. Badania nie dostarczyły jeszcze ostatecznych danych. Myślę jednak, że dokładna odpowiedź na Twoje pytanie powinna wynikać z woli Ojca Christiana: "I tobie też, przyjacielu ostatniej chwili, który nie będziesz wiedział, co robisz, tak, bo ja też chcę powiedzieć to podziękowanie i to 'a-god', na którego twarzy cię kontempluję. I niech będzie nam dane spotkać się ponownie, złodzieje pełni radości, w raju, jeśli tak się spodoba Bogu, naszemu Ojcu, Ojcu nas obu. Amen.".

-Jaki sens ma dziś śmierć męczennika?

Wydaje mi się, że męczeństwo nie jest czymś, do czego można dążyć jako projekt życiowy, który się oferuje. Być męczennikiem to znaczy być świadkiem. Termin ten jest często używany w odniesieniu do każdego, kto pozostaje wierny Panu, kto nie obawia się ani nie waha się znosić bardzo bolesnych afrontów, a nawet narażać swoje życie, jeśli jest to konieczne. Męczeństwo to coś, co dzieje się bez wyboru dla siebie, ale w co dobrowolnie angażujemy się z wierności. Potrzebna jest do tego łaska Boga.

-Czy tęsknisz za Tibhirine?

Nadal okazuję miłość i najlepsze życzenia moim przyjaciołom w Tibhirine. Utrzymuję z nimi kontakt telefoniczny i mailowy. W każdym razie uważam, że uczucie tęsknoty za domem nie jest właściwe; jest niepotrzebne i niezdrowe. Powinniśmy być ciałem i duszą tam, gdzie Pan chce, abyśmy byli. Prawdą jest, że od początku, kiedy rozpoczęliśmy działalność w Maroku, z nadzieją patrzyliśmy na możliwość przesiedlenia się do Algierii, jak tylko pozwolą na to okoliczności.

AutorMiguel Pérez Pichel

Czytania niedzielne

Słowo Boże wchodzi w historię. Czytania na II niedzielę Adwentu

Andrea Mardegan komentuje czytania na II niedzielę Adwentu, a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo. 

Andrea Mardegan-1 Grudzień 1, 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

W pierwszych słowach po Ewangelii o niemowlęctwie Jezusa i Jana, Łukasz podąża za częstym zwyczajem z ksiąg prorockich Starego Testamentu i rozpoczyna od przytoczenia władz cywilnych i religijnych czasu, w którym słowo Boże "dopada" Jana.

Jak Izajasz, Jeremiasz, Baruch, Ezechiel, Ozeasz, Amos i inni, którzy rozpoczynają swoją księgę od określenia czasu historycznego, w którym objawiało się im słowo Boże. Oznacza to, że Słowo Boże wchodzi w historię, aby ją zbawić, a jego zaistnienie jest historycznie weryfikowalne. Łukasz zdradza więc również, że chce przedstawić Jana jako proroka posłanego przez Boga. Już we fragmentach poświęconych niemowlęctwu Jezusa i Jana Łukasz przyzwyczaił nas do tej struktury: sytuacja historyczna i słowo Boże, które przychodzi. "W czasach Heroda, króla Judei", mówi Łukasz, słowo Boże, przyniesione bezpośrednio przez anioła Gabriela, dotarło do Zachariasza, a następnie do Maryi z Nazaretu. Wprowadza narodziny Jezusa cytując dekret Cezara Augusta o wydanym spisie ludności "w tamtych czasach", i że "powstał, gdy Quirino był gubernatorem Syrii". 

Historia człowieka i Słowo Boże splatają się ze sobą, a Słowo Boże, które staje się człowiekiem w łonie Maryi, wchodzi w historię w sposób zupełnie nowy i dotychczas niewyobrażalny. Nazwisk władz jest siedem, pięć cywilnych i wojskowych oraz dwa religijne. Liczba, która w Biblii przypomina o pełni. Łukasz pozwala nam zrozumieć, że wszystkie władze każdego rodzaju i każdego wieku, a także cała historia ludzkości, zostaną zamieszkane w nowy sposób i na zawsze przez słowo Boże, z niezwykłą mocą i skutecznością. "Każda dolina zostanie wypełniona, każda góra i pagórek zostaną zrównane; to, co krzywe, zostanie wyprostowane, a to, co niedostępne, zostanie zrównane". 

Pamiętamy słowa Jezusa, który określa Jana jako "największy wśród zrodzonych z kobiet", ale też dodaje: "Najmniejszy w Królestwie Niebieskim jest większy od niego". My też jesteśmy w tej małości. Pamiętajmy więc o proroczym wymiarze naszego chrześcijańskiego powołania. Uznajemy, że jest to inicjatywa Boga, a Jego słowo otrzymane prowokuje w konsekwencji: do pójścia, do działania i do mówienia. Jest to ten sam proces, który zachodzi u Maryi i - z większym trudem - u Zachariasza. Otrzymują słowo i działają, a potem prorokują. Dzieje się to w chrzcie i w całym życiu chrześcijańskim. Aby ułatwić sobie słuchanie słowa, jesteśmy wezwani do odtworzenia pustyni Jana: milczenia, słuchania, zdystansowania się od tego, co krzyczy i nie pozwala nam słuchać Boga, który mówi i posyła nas w swoim imieniu. I pozwólmy, by Jego słowo zaprowadziło nas tam, gdzie chce.

Homilia na temat czytań na II niedzielę Adwentu

Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.

Rodzina i ideologie

Lektura "Ferii", pierwszego dzieła Any Iris Simón, potwierdza coś, czego wielu ludzi nie chce dziś usłyszeć: że rodzina nie jest patrymonium żadnej ideologii.

1 Grudzień 1, 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

Właśnie przeczytałem Fairpierwsza księga Ana Iris Simón. W pracy ujawnia się mądrość, która wyróżnia to, co trwałe i wspólne dla wszystkich istot ludzkich, a co stanowi część autentycznej mądrości ludu, z którą - jak wielu innych - czułem się utożsamiany. Cieszę się z jej sukcesu i szczerze gratuluję autorowi tego prowokującego do myślenia zaproszenia do ponownego zastanowienia się nad tym, co naprawdę wartościowe, nad postępem.

Prominentni członkowie ruchu progresywnego byli podekscytowani tym, że autor - bojownik lewicowy- aby zaoferować szczery i ujmujący opis rodziny, instytucji, która jest awangardowo prawicowy. Ci, którzy najbardziej głoszą tolerancję, nie wydają się być w stanie przyjąć do wiadomości, że ktokolwiek w ich szeregach powinien odstąpić od dyktatu tego, co im wmówiono. poprawny politycznie w tak fundamentalnej kwestii.

Zgodnie z dyskursem progresywnyRodzina to konsekracja heteropatriarchatu, który musi zostać zburzony na rzecz egalitaryzmu eliminującego różnice; oraz emancypacja jednostki. Niektórzy - przynajmniej w teorii - chcieliby, aby pierwsza ludzka wspólnota była kontraktem między bezpłciowymi i autonomicznymi jednostkami. Niestety, niektóre owoce tego podejścia są już bardziej niż widoczne: samotność i niepewność, nie tylko ekonomiczna, ale przede wszystkim emocjonalna. 

Autor zastanawia się, czy rzeczywiście postęp wyrzeczenie się prawdziwych wartości relacji rodzinnych, takich jak trwała i bezwarunkowa miłość, czy macierzyństwo i ojcostwo. Ta książka podobała mi się przede wszystkim dlatego, że potwierdza coś, czego wielu ludzi nie chce dziś usłyszeć: że rodzina nie jest dziedzictwem żadnej ideologii.

Ortega stwierdził, że "bycie z lewicy jest, podobnie jak bycie z prawicy, jednym z nieskończonych sposobów, w jaki człowiek może wybrać bycie imbecylem". Te formy "moralnej hemiplegii" ukazują niezdolność do myślenia w sposób obszerny i realistyczny, poza filtrami ideologii, analogiczny do człowieka cierpiącego na paraliż ruchowy w połowie ciała. Dlatego najwyższy czas skończyć z ideologiami, które usztywniają i unieruchamiają idee, a przede wszystkim zasłaniają nam ogląd rzeczywistości.

Rodzina - czy działa lepiej, czy gorzej - jest tym, co nas wszystkich łączy. Wszyscy pochodzimy z rodziny, która jest naszą siecią wzajemnego wsparcia i opieki. Miłość rodzinna jest najbardziej demokratyczna i egalitarna, gdyż jest to w zasadzie miłość bez preferencji. Według słów Fabrice'a Hadjadj, rodzina jest wspólnotą pochodzenia, daną przez naturę, a nie tylko ustanowioną przez konwencję. Dlatego to właśnie w rodzinie żyje się najbardziej autentyczną wolnością: wolnością zgody i pragnienia tego, co jest nam dane. Rodzina jest tym, co zawsze pozostaje z nami, nawet jeśli zawodzimy w każdej innej dziedzinie naszego życia. Jest to miejsce, do którego zawsze możemy wrócić.

Brak rodziny to jedyne prawdziwe wykorzenienie. Wszyscy mamy pragnienie rodziny, w tym - nawet jeśli nie chcą się do tego przyznać - ci, którzy cierpią z powodu tej smutnej hemiplegia moralnaUparcie przedkładają ideologię nad dowody.

AutorMontserrat Gaz Aixendri

Profesor na Wydziale Prawa Międzynarodowego Uniwersytetu Katalonii i dyrektor Instytutu Wyższych Studiów nad Rodziną. Kieruje Katedrą Solidarności Międzypokoleniowej w Rodzinie (IsFamily Santander Chair) oraz Katedrą Opieki nad Dzieckiem i Polityki Rodzinnej w Fundacji Joaquima Molinsa Figuerasa. Jest również prodziekanem Wydziału Prawa na UIC Barcelona.

Uroczystości, w swoim czasie

Uczty są istotnym elementem człowieczeństwa, a uświęcanie ich jest nawet przykazaniem. Nie jesteśmy stworzeni tylko po to, by trudzić się i opłakiwać życie w tym padole łez, jesteśmy stworzeni dla nieba, dla wielkiej niebiańskiej uczty.

1 Grudzień 1, 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

Cztery miesiące temu, kiedy cieszyłem się wakacjami, radio, telewizja, prasa drukowana i cyfrowa codziennie przypominały mi, że mogę już kupić świąteczny numer loterii, bo: "A co jeśli przyjdzie tu, w miejscu mojego letniego wypoczynku?

Trzy miesiące temu, kiedy jeszcze nie zdążyłam odłożyć kostiumu kąpielowego, piekarnia w mojej okolicy zaczęła wystawiać w swoich oknach typowe świąteczne słodycze: mantecados, polvorones, roscos de vino...

Dwa miesiące temu, kiedy tutaj w Maladze, moim mieście, nosiliśmy jeszcze krótkie rękawy, pierwsi robotnicy zaczęli instalować choinki, ozdoby i światła na głównych ulicach i placach stolicy.

Miesiąc temu, gdy my tradycyjnie chodziliśmy na cmentarze, by uczcić zmarłych, centra handlowe rozpoczęły swoją kampanię ze specjalnymi ofertami na czas Bożego Narodzenia.

Z niecierpliwością czekamy na święta i to jest wspaniałe, ale jeśli tak bardzo je przyspieszamy, to kiedy w końcu nadejdą, to co chcemy, to żeby jak najszybciej się skończyły.

Aby uniknąć świątecznego zmęczenia i naprawdę cieszyć się świętami, narzucam sobie zasadę zero tradycji w domu do pierwszej niedzieli adwentu. Po przekroczeniu tej granicy stopniowo zaczyna się otwierać zakaz słodyczy, wizyty w centrum w celu obejrzenia świateł, pierwsze propozycje listów do królów itp.

I nie, nie zamierzam wdawać się w hackneyed dyskurs, że Boże Narodzenie zostało skomercjalizowane i że jest to święto konsumpcjonizmu, ponieważ nie wstydzę się powiedzieć, że ja, w czasie Bożego Narodzenia, konsumuję znacznie więcej niż w jakimkolwiek innym czasie w roku. Oczywiście, że tak!

Oczywiście konsumpcja nie jest sensem świąt, oczywiście Narodzenie Pańskie niesie nam przesłanie bliskości ubogich, prostoty i oczywiście nie ma nic dalszego od dobroczynności jak trwonienie, gdy inni są w potrzebie, ale uważajcie, żeby nie popaść w purytanizm.

Uczty są istotnym elementem człowieczeństwa, a uświęcanie ich jest nawet przykazaniem. Nie jesteśmy stworzeni tylko po to, by pracować i opłakiwać życie w tym padole łez, jesteśmy stworzeni dla nieba, dla wielkiej niebiańskiej uczty. Jedzenie czegoś, na co możemy sobie pozwolić tylko raz na jakiś czas, dawanie tego, na co wiemy, że ktoś inny czeka z niecierpliwością, lub traktowanie rodziny i przyjaciół tym, co mamy najlepszego, to sposoby na przeżywanie naszej wiary w świątecznym duchu, ponieważ oblubieniec jest z nami. Przyjdą dni postu i pokuty, ale święta?

Jako dobry syn kultury śródziemnomorskiej, Jezus bardzo lubił ucztować i z tego powodu był bardzo krytykowany; nazywano go obżartuchem, pijakiem i rozrzutnikiem. I to jest właśnie tajemnica Wcielenia, którą będziemy świętować: że Bóg staje się człowiekiem tak jak ty i ja, że cieszy się tymi samymi rzeczami co ty i ja, że je, pije, śmieje się, śpiewa... Bóg, który nie mieszka w chmurach, ale który przychodzi w Boże Narodzenie, aby zasiąść przy naszym stole. Czy damy mu trochę sałaty, aby nie dostał niestrawności?

Jako rekomendacja na ten okres Adwentu, film, który papież Franciszek cytuje w Amoris Laetitia: "Uczta Babette" (PrimeVideo). Pomoże nam to dostrzec wagę, jaką my katolicy nadajemy temu świętu. Bo teraz, tak, czas przygotować się do uczty.

AutorAntonio Moreno

Dziennikarz. Absolwent Nauk o Komunikacji oraz licencjat z Nauk o Religii. Pracuje w diecezjalnej delegaturze ds. mediów w Maladze. Jego liczne "wątki" na Twitterze dotyczące wiary i życia codziennego cieszą się dużą popularnością.

Hiszpania

Wolność i zaangażowanie, klucze do współczesnego świata

X Sympozjum św. Josemarii, które odbyło się w Jaén 19 i 20 listopada, dotyczyło relacji między wolnością a zobowiązaniem. Politycy, myśliciele, influencerzy, teologowie i zakonnicy zebrali się, aby zastanowić się nad tymi aspektami nauczania św. Josemaríi w dzisiejszym społeczeństwie.

David Fernández Alonso-30 listopad 2021-Czas czytania: 10 minuty

"Wolność i zobowiązanie to dwa nierozerwalnie związane ze sobą pojęcia, o ile właściwie rozumiemy znaczenie wolności.". Tak zaczął były minister spraw wewnętrznych, były europoseł, a obecnie promotor Federacji Europejskiej. Jeden z nasJaime Mayor Oreja, swoje wystąpienie podczas konferencji inaugurującej X Sympozjum św. Josemarii, które odbyło się w Jaén 19 i 20 listopada, zatytułował Wolność i zaangażowanie

Międzynarodowe Sympozjum św. Josemaríi to spotkanie, którego celem jest refleksja nad nauką św. Josemaríi w dzisiejszym świecie. Od 2002 roku odbywa się co dwa lata, a jego tematami są: edukacja, współistnienie, rodzina i wolność. Organizatorem Sympozjum jest Fundacja Catalina Mir, organizacja non-profit, która promuje działania o charakterze opiekuńczym i poradniczym na rzecz rodziny i młodych ludzi w okresie formacyjnym. Promuje wolontariat społeczny i rozwój w krajach Trzeciego Świata. Inspiruje się wartościami etycznymi cywilizacji chrześcijańskiej. W tym roku, podobnie jak w latach poprzednich, wzięła w nim udział duża liczba młodzieży.

Lista mówców na Sympozjum była szeroka i zróżnicowana, oprócz byłego ministra Mayor Oreja znalazły się na niej tak znane nazwiska jak filozof Jose María Torralba; profesor Rafael Palomino; Isabel Rojas, psycholog i psychoterapeuta; Juan Jolín, ksiądz odpowiedzialny za opiekę nad pacjentami COVID podczas pandemii w IFEMA; Rosa María Aguilar Puiggrós, koordynator Fundación Aprender a Mirar; Víctor Petuya, prezes Europejskie Stowarzyszenie RodzicówHarouna Garba, migrantka z Togo; Toñi Rodríguez, numerariusz pomocniczy Opus Dei; Joaquín Echeverría, ojciec Ignacio Echeverría; Enrique Muñiz i Jesús Gil, autorzy książki Niech Jezus sam świecioraz Javier López Díaz, dyrektor Katedry św. Josemaríi w latach 2013-2019 na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża.

Równolegle odbywał się program skierowany wyłącznie do młodzieży pt. Millenialsi w wierze. Wśród prelegentów są m.in. zaręczona para Marieta Moreno González-Páramo i Iñigo Álvarez Tornos, Pietro Ditano, Carla Restoy, Teresa Palomar czy Matka Verónica Berzosa, założycielka Iesu Communio

Prawda cię wyzwoli.

Burmistrz Oreja snuł swoje wystąpienie używając dwóch antagonistycznych wyrażeń, jako propozycji określenia dwóch sposobów rozumienia wolności: pierwszy to ewangeliczne zdanie "...".prawda cię wyzwoli". Drugim jest przeinaczenie tego aforyzmu "...".wolność uczyni cię prawdziwym". Chodzi o "dwie postawy życiowe, które konfrontują się ze sobą w głównej debacie, którą mamy dziś przed sobą". Rozważ, że wolność czyni nas prawdziwymi ".stanowi kłamstwo". Co więcej, żyjąc w ten sposób, myśląc, że robienie tego, co "Zbliża nas do egoizmu, do kaprysu, do tego, co powierzchowne, do tego, co materialne i do banału. Jest to wyraz relatywizmu moralnego. To znaczy, nicość. Prowadzi to do wiary w nic lub prawie nic. I w ten sposób stała się dominującą modą."- powiedział były minister. 

Jednak "przyjmując Ewangelię mówiąc prawda cię wyzwolibędzie oznaczać głęboką i całkowitą zmianę w życiu."Burmistrz chciał podkreślić. Mimo to uważa, że dominująca obecnie moda opiera się bardziej na przeinaczonym zdaniu niż na ewangelicznym powiedzeniu. Z tego powodu ".Musimy zadać sobie pytanie, skąd ta przewaga kłamstwa nad prawdą, zwłaszcza w ostatnich czasach. Nie udało się zarządzać poprawą naszego dobrobytu materialnego. Nastąpiło przejście od prestiżu dla prawdy do niechęci wobec niej. Panująca moda przekształciła hierarchię wartości.". 

Były europoseł przypomniał, że przed laty wskazywaliśmy na tych, którzy nie mieli fundamentów, jako "...ludzi, którzy nie mają fundamentów".no-foundationsa teraz jest oznaczony jako "...".fundamentaliści” a aquellos por el mero hecho de tener unas convicciones, unos fundamentos, precisamente porque ha cambiado la moda dominante. 

Burmistrz Jaén, Julio Millán; były minister Jaime Mayor Oreja; oraz prezes Fundacji Catalina Mir, Daniel Martínez Apesteguía.

Kryzys cywilizacji

Kryzys w społeczeństwie zachodnim, powiedział Mayor, "...jest kryzysem przyszłości".to nie jest kryzys polityczny, ani kryzys gospodarczy; to jest kryzys cywilizacji, kryzys prawdy, kryzys fundamentów, kryzys sumienia.". Jest zatem tak, że "kiedy kryzys ten przenika do jednostki, rezultatem jest społeczeństwo zdominowane przez nieład społeczny, który jest główną cechą dzisiejszej hiszpańskiej i europejskiej polityki i społeczeństwa.". 

Dlatego - kontynuował sprawozdawca - "Wszyscy mamy obowiązek poszukiwania prawdy, ale ci z nas, którzy nie ukrywają swojej wiary, mają wyższy stopień obowiązku niż inni, ponieważ wierzymy w prawdę absolutną. Ten fakt naszej wiary nie stanowi powodu do rzekomo absurdalnej wyższości moralnej czy jakiejkolwiek innej. To, co oznacza, to większy stopień obowiązku i służby dla naszego społeczeństwa jako całości.". Jest to więc obowiązek dla chrześcijanina "nie pozostawać na powierzchni faktów, bez świadomości tego, co naprawdę dzieje się w naszym społeczeństwie.". 

Wyjątkowy moment w historii

"Nie żyjemy w byle jakich czasach w społeczeństwie zachodnim" - powiedział burmistrz Oreja. "Po politycznym i społecznym pęknięciu, jakie przeżywają Stany Zjednoczone, wielu w Europie próbuje zastąpić porządek oparty na chrześcijańskich fundamentach społecznym nieładem.". Podkreślił, że jest to główne wyzwanie stojące przed chrześcijanami w dzisiejszym społeczeństwie. Wyzwanie, które stoi przed "przyspieszona ofensywa kulturowa, która rozpoczęła się jakiś czas temu, a która przyspieszyła w ostatniej dekadzie.". Proces kulturowy, który w prawodawstwie rozpoczął się od legitymizacji aborcji - powiedział. Parafrazując hiszpańskiego myśliciela i filozofa Juliána Maríasa, "była najpoważniejszą rzeczą, jaka wydarzyła się w XX wieku: społeczna akceptacja aborcji, nawet do tego stopnia, że uważa się ją za postęp, a nie regres do najczarniejszych form historii, takich jak tortury czy niewolnictwo.". Aborcja stanowiłaby zatem ".pierwszy przejaw zła w tym procesie. Po kilku latach przyszło wyrafinowanie zła, w drugiej fazie trudniejsze do zwalczenia: ideologia gender. A w trzecim etapie socjalizacja zła: eutanazja. Co oznacza powiększenie i rozszerzenie kultury śmierci.". 

Ten kryzys podstaw - podsumował burmistrz Oreja - opiera się na innym kryzysie. Jest to "kryzys wiary". "Lekceważenie duchowego i religijnego wymiaru jednostki i społeczeństwa"kontynuował. Konieczne jest zatem zwalczanie tego ".niezdrowa obsesja, która prześladuje nas w stosunku do chrześcijańskich fundamentów Europy i kultury życia". "Najważniejsza debata w Europie będzie się toczyć, w obliczu postępu relatywizmu, między relatywizmem a chrześcijańskimi podstawami. Między tymi, którzy nie wierzą w nic lub prawie nic, a tymi z nas, którzy próbują wierzyć, nawet jeśli nazywają nas fundamentalistami. Ani Europa, ani Hiszpania nie zregenerują się, lekceważąc swój wymiar duchowy. Nie zregenerują się z zemsty na fundamentach, które były rdzeniem naszej cywilizacji.". Wręcz przeciwnie, stwierdził, że "musimy szukać prawdy. Chcemy potwierdzić, że prawda nas wyzwoli, opierając się na autentyczności naszych przekonań, naszych fundamentów. A przede wszystkim od zaangażowania. Wolność i zaangażowanie". 

Wolność jako pielgrzymi lub jako wędrowcy

Relacje między wolnością a zobowiązaniem były tematami ramowymi konferencji, która odbyła się w Jaén w dniach 19 i 20 listopada. "Uczenie jak żyć wolnością w dzisiejszych czasach jest największym wyzwaniem edukacji."powiedział profesor Josemaría Torralba w jednym z wykładów inauguracyjnych. 

Profesor Torralba wyjaśnił, że "Wolność można rozumieć jako spojrzenie "pielgrzyma", tego, który idzie przez życie z jednego źródła, opuszczając swój dom i udając się w inne miejsce, do celu, innego domu, który na niego czeka. Pielgrzym wie skąd pochodzi i wie dokąd zmierza. Dlatego dla niego wolność to możliwość osiągnięcia celu, który sobie wyznaczył. Z drugiej strony, inny sposób przechodzenia przez życie to sposób "wędrowca"; tego, który przechodzi z jednego miejsca do drugiego bez końca i nie ma domu. Wędrowiec rozumie wolność jako po prostu decydowanie o rzeczach bez wyraźnego końca, bez celu, bez orientacji. Idzie przez życie bez wyraźnego kierunku". 

Profesor powiedział, że obecnie coraz częściej można spotkać takie myśli o wolności. Fakt, że można żyć bez żadnych zobowiązań, "więzi, które oferuje dom, więzi, rodzina".

To właśnie te powiązania, "zobowiązanie"powiedział Josemaría Torralba, ".to droga wolności". Zaangażowanie nie jest więc czymś, co nas po prostu ogranicza. "Zaangażowanie pozwala nam osiągnąć dobra, takie jak przyjaźń czy rodzina.". "I można by powiedzieć"kontynuował, "że poprzez zobowiązania zdobywamy urzeczywistnioną wolność. Trzeba urzeczywistnić wolność". Profesor etyki uznał, że żyjemy w społeczeństwie, w którym wydaje się, że wolność osiąga się wtedy, gdy nie ogranicza się życia, co polega na nie nabywaniu zobowiązań. Jednak ".to jest fałsz, oszustwo, ułuda, miraż.". Z drugiej strony, "Można powiedzieć, że osoba, która potrafiła pójść na dobre kompromisy jest bardziej wolna. Umiał wybierać zobowiązania, które warto podjąć. Przyjaźń, miłość, rodzina, społeczeństwo, religia itp.". 

Torralba uzasadnił, że "Dzisiaj ta możliwość kierowania własnym życiem wywołuje pewne poczucie niepokoju". Uczucie, które jest dane, ponieważ ".nie jest łatwo odnaleźć się wśród tak wielu opcji". Twierdził, że rozwiązanie polega na odkryciu, że wolność nie sprowadza się do autonomii. "Musimy nauczyć się iść przez życie jako pielgrzymi, którzy mają swój dom i wiedzą, dokąd zmierzają. A nie jako wędrowcy, którzy myślą, że są wolni, bo są niezrzeszeni, ale w rzeczywistości nie są.". 

Czuć się w świecie jak w domu

Do rozważań nad prawdziwym znaczeniem wolności filozof użył bardzo obrazowego obrazu: "...wolność nie jest zwykłym przeżytkiem.Wolność w pełnym tego słowa znaczeniu można by określić tym obrazem, czuć się w świecie jak u siebie.". Czuć się jak w domu, bo "pasuje do okoliczności własnego życia. Te, które sami wybraliście, ale także te, które się pojawiły.". "Wielkość wolności polega na tym, by umieć nie dać się warunkować trudnymi okolicznościami, które pojawiają się w życiu, ale je przezwyciężyć.". 

Powszechne jest kojarzenie głównego nurtu relatywizmu z wolnością. Prelegent przekazał myśl, że wolność czyni nas zdolnymi do tego, co najniższe, ale także - i to jest ten ważny i cenny punkt - wolność czyni nas zdolnymi do tego, co najwyższe i najszlachetniejsze. Dlatego też "bez wolności nie byłoby miłości". I tak w swoim najgłębszym znaczeniu "...".Kochać to dawać i dzielić życie z drugą osobą. Jest to najcenniejsza rzecz, jaką mamy. Jest to ostateczna odpowiedź na to, dlaczego mamy wolność. Jesteśmy wolni, by móc kochać. Dziś bardziej niż kiedykolwiek konieczne jest odzyskanie wolności.". 

Kochać to dawać i dzielić swoje życie z drugą osobą. Jest to najcenniejsza rzecz, jaką mamy. Jest to ostateczna odpowiedź na to, dlaczego mamy wolność. Jesteśmy wolni, by móc kochać. Dziś bardziej niż kiedykolwiek konieczne jest odzyskanie wolności.

Josemaría TorralbaFilozof i dyrektor programu nauczania na Uniwersytecie Nawarry.

Na koniec swojego wystąpienia profesor Torralba skomentował ideę dobra, które jest właśnie tym, czym jest wolność. "Dobra", powiedział, że "zawsze ma imię osoby. Ma imię przyjaciela, dziecka, współmałżonka, Boga. Dobro jest paradygmatycznie i pryncypialnie w działaniach, które wykonujemy dla tych osób lub razem z nimi. Dobra nie można rozumieć jako czegoś abstrakcyjnego. Ważne jest, aby uniknąć częstej pomyłki polegającej na myśleniu, że zobowiązanie jest wolne wyłącznie dlatego, że nikt nas do niego nie zmusił i że możemy je cofnąć.". 

W ten sposób "wolniejszy jest ten, kto się zaangażował". To jest "wolność pielgrzyma, który z każdym krokiem zbliża się do swojego końca. Wolność wędrowca, w jej skrajnej wersji, to ta, która nie podejmuje ważnych decyzji ani nie nawiązuje głębokich więzi. Jest mniej wolny, bo nie wie, gdzie warto się udać. Właśnie dlatego, że wolność jest niepewnym otwarciem na przyszłość, wymaga - jeśli chcemy wzrastać w wolności - spojrzenia zdolnego do znalezienia sensu w sytuacjach, w których stawia nas życie. Kto kocha, ten cierpi".

Integracja wszystkiego w życiu

Sens, jaki nadajemy naszemu życiu "pozwala nam zintegrować to, co się stało z naszym własnym życiem i dostosować się do okoliczności, których nie możemy zmienić.". "Wędrowiec zawsze pozostaje niezadowolony. I to jest odzwierciedlenie tego, w co obfituje dzisiejszy dzień. Wędrowiec nie potrafi znaleźć sensu w tym, co robi. A sens to nie jest powierzchowne uczucie. Jest to doświadczenie, które człowiek dopasowuje do swojej sytuacji życiowej". 

"To jest bezpłatne, zawarty, "osoba, której w sytuacji, w której żyje, udaje się dopasować kawałki do siebie, nadać im sens.". 

Wiara w kulturze XXI wieku

Po wykładzie w programie Sympozjum znalazły się trzy panele, z których pierwszy zatytułowany. Czy te czasy są dobre? the second Wolność od bólu i strachui trzeci z zeznaniami. 

W pierwszym warto podkreślić interwencję profesora Rafaela Palomino, który sam jest współpracownikiem Omnes. Jego refleksja opierała się na wierze w kulturę XXI wieku. Refleksja, którą można zawrzeć w słowach biskupa Javiera Echevarría, poprzednika obecnego prałata Opus Dei: "...wiara w kulturze XXI wieku.Nie pozwólmy, aby zdrowe wyzwanie, jakim jest zachęcanie wielu osób i instytucji, na całym świecie, do promowania - za przykładem pierwszych chrześcijan - nowej kultury, nowego prawodawstwa, nowej mody, zgodnych z godnością osoby ludzkiej i jej przeznaczeniem do chwały dzieci Bożych w Jezusie Chrystusie, popadło w pustkę.".

Profesor Palomino oprawił swoje słowa danymi z barometru Centro de Investigaciones Sociológicas (CIS). W czerwcu 1979 roku, według tych danych, 90,03 % uważało się za katolików w Hiszpanii. Spośród nich 55 % uważało się za praktykujących, a 34 % za niepraktykujących. We wrześniu 2021 r. ten sam barometr pokazuje, że tylko 57,4 % uważa się za katolików, a proporcje między praktykującymi i niepraktykującymi są odwrócone: 18,4 % uważa się za praktykujących, a 39 % za niepraktykujących. W inne religie wierzy 2,5 %, a pozostałe 38,9 % uważa się za agnostyków, obojętnych lub ateistów. 

Widać zatem, że katolicyzm nie jest już wpływową siłą kulturową. I jest to oczywiste, ponieważ "jeden z elementów służących do mierzenia kultury kraju - odzwierciedlał Palomino - jakim jest ustawodawstwo, od 1981 roku wprowadza inżynierię społeczną, eksperyment mający na celu zmianę hiszpańskiego społeczeństwa". Zaczęło się od modyfikacji, która wprowadziła rozwód przyczynowy, co zapoczątkowało proces w ustawodawstwie. Jego kontynuacją była dekryminalizacja aborcji, rozwodów bez przyczyny, małżeństw osób tej samej płci, eutanazji". A dramat polega na tym, że "ustawodawstwo sprawia, że to, co samo w sobie jest sprzeczne z godnością człowieka, wydaje się całkowicie normalne". 

Zmiana klimatu kulturowego

W tym sensie można powiedzieć, że ".przeżywamy na zachodzie zlodowacenie duchowe, a także zmianę klimatu kulturowego, także w przypadku religii.". "Religia chrześcijańska musi być inkulturowana, żyć w ciele ludzi, którzy ją wyznają.". 

Profesor Palomino zaproponował kilka konkretnych rozważań dotyczących tej sytuacji: po pierwsze, ".Ważne jest, abyśmy w debacie publicznej wiedzieli, jak zmienić ramy koncepcyjne. Jeśli mówi się wam "nie myślcie o słoniu", to to, co robicie, jest myśleniem o słoniu. Kiedy narzucają ci ramy refleksji, już wyznaczają granice debaty.". Po drugie, że ".medium jest przekazem. Niech interpelacja mediów nie przeszkadza w ujawnieniu się ludziom. To, co komunikuje się we wspólnocie, to radość z bycia chrześcijaninem, to uśmiechnięta rodzina.". Po trzecie, konieczne jest "zawsze mieć przygotowany plan treningowy. Nasza wiara jest wiarą Logosu. Jesteśmy zobowiązani do posiadania solidnej formacji. Aby zawsze mieć otwarty plan formacji.". I wreszcie, że ".jeśli nie jesteś ani częścią rozwiązania, ani częścią problemu, jesteś częścią krajobrazu. A chrześcijanin nie może być częścią tego krajobrazu. Aby zło zatriumfowało, wystarczy, że dobrzy ludzie nic nie robią.". 

Religia chrześcijańska musi być inkulturowana, żyć w ciele ludzi, którzy ją wyznają.

Rafael PalominoProfesor prawa kościelnego państwowego.

Na zakończenie podkreślił, że konieczne jest "uobecnienie wiary w kulturze". I nie jest to biznes jak zwykle". Chodzi o "nową ewangelizację".  

Na zakończenie Sympozjum wikariusz Prałatury Opus Dei we Wschodniej Andaluzji odczytał Orędzie Prałata Opus Dei, Monsignora Fernando Ocáriza. W swoim przesłaniu stwierdził, że "pojęcia wolności i zobowiązania są często przedstawiane jako przeciwieństwa, a przecież są one komplementarne. Co więcej, wymagają one siebie nawzajem. Bez wolności nie mogę się zaangażować, a zaangażowanie zawsze wiąże się z wolną decyzją". Zapewnił też, że właśnie wtedy, gdy "będziemy mieli jasność co do powodów naszych zobowiązań, co do powodów i co do miejsca naszych codziennych obowiązków, będziemy mogli je wypełniać w sposób wolny, z miłości, nawet jeśli czasem się nimi zmęczymy i staną się one trudne".

Watykan

Rola osób niepełnosprawnych

Papież Franciszek skierował orędzie z okazji Międzynarodowego Dnia Osób Niepełnosprawnych, w którym podkreślił, że jako osoby świeckie i ochrzczone są one "uczestnikami tego samego powołania co wszyscy chrześcijanie", a ich obecność "stanowi wyzwanie dla duszpasterstwa rodzin i jest w centrum troski Kościoła o obronę wszelkiego życia".

Giovanni Tridente-29 lipca 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

"Kościół was kocha i potrzebuje każdego z was, aby wypełniać swoją misję w służbie Ewangelii. To słowa otwierające orędzie papieża Franciszka do osób "żyjących z niepełnosprawnością" z okazji przypadającego 3 grudnia Międzynarodowego Dnia Osób Niepełnosprawnych.

Jest to rocznica wprowadzona przez ONZ w 1992 roku w celu zwiększenia świadomości i zrozumienia kwestii związanych z niepełnosprawnością, a także wysiłków na rzecz zapewnienia godności, praw i dobrobytu osób żyjących z niepełnosprawnością.

Z Watykanu pochodzi Dykasteria ds. Świeckich, Rodziny i Życia, która w ostatnim czasie zainicjowała refleksję i działania duszpasterskie w tej dziedzinie, "nowy temat, w który postanowiliśmy się zaangażować i zainwestować wiele energii", wyjaśnił ks. Alexandre Awi Mello na konferencji prasowej podczas prezentacji Orędzia Papieskiego. Jest to zobowiązanie, które dotyczy trzech głównych kompetencji Dykasterii, ponieważ osoby niepełnosprawne, jako osoby świeckie i ochrzczone, są "uczestnikami tego samego powołania co wszyscy chrześcijanie", a ich obecność "stanowi wyzwanie dla duszpasterstwa rodzin i jest w centrum troski Kościoła o obronę wszelkiego życia".

Temat wybrany dla tegorocznego Orędzia zaczerpnięty jest z 15. rozdziału Ewangelii Jana: "Wy jesteście moimi przyjaciółmi" i właśnie na tych słowach Jezusa Papież Franciszek oparł swoje "pozdrowienie" i refleksję.

Jezus jako przyjaciel

"Posiadanie Jezusa jako przyjaciela jest największą pociechą i może uczynić każdego z nas wdzięcznym i radosnym uczniem, zdolnym do dawania świadectwa, że nasza własna kruchość nie jest przeszkodą w życiu i przekazywaniu Ewangelii" - wyjaśnia Papież w dokumencie, przypominając, że właśnie ta "ufna i osobista przyjaźń z Jezusem" może być "duchowym kluczem do zaakceptowania ograniczeń, których wszyscy doświadczamy, i do przeżywania naszej kondycji w sposób pojednany".

Potrzeba społeczności

Oprócz relacji osobistej konieczna jest wspólnota, a osoby niepełnosprawne są pełnoprawnymi członkami Kościoła - powtarza papież Franciszek - właśnie z powodu ich chrztu i z powodu wyboru Jezusa, by "być naszym przyjacielem".

Konieczne jest zatem wykorzenienie wszelkich form dyskryminacji, wciąż obecnych na różnych poziomach społeczeństwa, związanych z uprzedzeniami, ignorancją i kulturą, która ma trudności ze zrozumieniem "nieocenionej wartości każdej osoby". W sferze kościelnej ten brak dyskryminacji przekłada się na większą "opiekę duchową", począwszy od dostępu do sakramentów.

Protagonizm w świetle Ewangelii

W końcowej części Orędzia Papież ponownie podkreśla potrzebę, aby ci ludzie byli protagonistami w świetle Ewangelii: "Ewangelia jest także dla was. Jest to Słowo skierowane do wszystkich, które pociesza i jednocześnie wzywa do nawrócenia". Przekłada się to na głębokie wezwanie do zaufania Bogu - o czym świadczą ewangeliczne relacje osób niepełnosprawnych, które spotkały Jezusa w Jego czasach - oraz na gotowość do modlitwy, jako szczególnej misji powierzonej przez Papieża: "drodzy bracia i siostry, wasza modlitwa jest dziś pilniejsza niż kiedykolwiek".

"Oni mnie potrzebują"

"Cieszę się, że papież napisał, że jestem ważny dla Kościoła, że jestem potrzebny. Z pewnością ze względu na moją sytuację potrzebuję wielu rzeczy, ale mam też swoje zadanie jako uczeń Jezusa" - skomentowała Antonietta Pantone ze Wspólnoty "Wiara i Światło", przedstawiając dziennikarzom tegoroczne Orędzie.

Tymczasem Dykasteria ds. Świeckich, Rodziny i Życia przygotowała na potrzeby kampanii #IamChurch, która zostanie zainaugurowana 6 grudnia, zbiór pięciu filmów ze świadectwami niepełnosprawnych chrześcijan z różnych krajów, m.in. młodych głuchoniemych z Meksyku i zakonnic z zespołem Downa przeżywających swoje powołanie w klasztorze we Francji.

Ameryka Łacińska

Kościół synodalny zaznacza Zgromadzenie Eklezjalne Ameryki Łacińskiej

Marzenie papieża Franciszka o "Kościele synodalnym", z trzema podstawowymi kluczami - komunią, uczestnictwem i misją - stało się przedmiotem prac Zgromadzenia Eklezjalnego Ameryki Łacińskiej i Karaibów, które kończy się dziś, w niedzielę, w Meksyku.

Rafał Górnik-28 lipca 2021 r.-Czas czytania: 5 minuty

W ubiegłą niedzielę Papież Franciszek zwrócił się do uczestników Zgromadzenia Eklezjalnego Ameryki Łacińskiej i Karaibów, zgromadzonych w mieście Meksyk, z pragnieniem "promowania Kościoła w zasięgu synodalnym, ożywienia ducha V Konferencji Ogólnej Episkopatu, która w Aparecidzie w 2007 r. wezwała nas do bycia uczniami-misjonarzami, a także zachęcenia do nadziei, przewidując na horyzoncie Jubileusz Guadalupe w 2031 r. i Jubileusz Odkupienia w 2033 r."..

W jego WiadomośćPapież podziękował wszystkim za obecność na tym Zgromadzeniu, "które jest nowym wyrazem latynoamerykańskiego i karaibskiego oblicza naszego Kościoła, w harmonii z procesem przygotowawczym do XVI Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów, którego tematem jest "Latynoamerykańskie i karaibskie oblicze naszego Kościoła". Dla Kościoła synodalnego: komunia, uczestnictwo i misja".

Na podstawie tych kluczy, które "strukturyzują i ukierunkowują synodalność", Papież napomniał, by "w tej drodze, którą razem odbywacie, uwzględnić w sposób szczególny dwa słowa: słuchanie i przepełnienie". I krótko wyjaśnił ich znaczenie.

O "słuchaniu" powiedział: "Dynamizm zgromadzeń kościelnych polega na procesie słuchania, dialogu i rozeznawania. "Wymiana ułatwia słuchanie głosu Boga aż do usłyszenia wraz z nim wołania ludu i słuchanie ludu aż do tchnięcia w niego woli, do której Bóg nas wzywa. "Proszę was - dodał papież - abyście starali się słuchać siebie nawzajem i wsłuchiwać się w krzyk naszych najbiedniejszych i najbardziej zapomnianych braci i sióstr".

Odnośnie do "przepełnienia" Ojciec Święty wskazał, że "rozeznanie wspólnotowe wymaga wiele modlitwy i dialogu, aby wspólnie odnaleźć wolę Bożą, a także wymaga znalezienia sposobów przezwyciężenia różnic, aby nie stały się one podziałami i polaryzacją".

W tym procesie proszę Pana, aby wasze Zgromadzenie było wyrazem "przelewania się" twórczej miłości Jego Ducha, który pobudza nas do nieustraszonego wychodzenia na spotkanie innych, i który zachęca Kościół do stawania się coraz bardziej ewangelizacyjnym i misyjnym poprzez proces nawrócenia pastoralnego".

Papież zachęcał więc wszystkich do przeżywania tych dni "przyjmując z wdzięcznością i radością to wezwanie do przepełnienia Ducha Świętego w wiernym Ludzie Bożym pielgrzymującym w Ameryce Łacińskiej i na Karaibach".

Liczni kardynałowie i arcybiskupi

Tysiące uczestników wzięło udział w Zgromadzeniu Eklezjalnym, niektórzy osobiście, a inni online. Można zobaczyć tutaj przewodnik po Zgromadzeniu w wersji popularnej. Zwracała uwagę obecność kardynałów z Kurii Watykańskiej oraz innych kardynałów i arcybiskupów z Ameryki Łacińskiej i innych krajów.

Kardynał Marc Ouellet, prefekt Kongregacji ds. Biskupów i przewodniczący Papieskiej Komisji ds. Ameryki Łacińskiej; Mario Grech, sekretarz generalny Synodu Biskupów; Honduraczyk Óscar Rodríguez Maradiaga; Peruwiańczyk Pedro Barreto, przewodniczący Pan-Amazońskiej Sieci Eklezjalnej (REPAM); arcybiskup Luksemburga Jean Claude Hollerich, przewodniczący Konferencji Biskupów Europejskich; Oswald Gracias, arcybiskup Bombaju; Birmańczyk Charles Maung Bo, arcybiskup Rangunu, przewodniczący Federacji Konferencji Biskupów Azji; naturalnie arcybiskup Miguel Cabrejos, przewodniczący Rady Episkopatów Ameryki Łacińskiej (CELAM), a także sekretarz Dykasterii ds. Komunikacji, monsignor Lucio Ruiz, wśród innych prałatów, wraz z sekretarzem generalnym Papieskiej Komisji ds. Ameryki Łacińskiej Rodrigo Guerrą.

Słuchanie Ducha Świętego

"Czym jest marzenie o Kościele synodalnym, nową modą, strategią komunikacyjną, ideologią przebraną za program duszpasterski, metodą misyjnego nawracania Kościoła? Od tych pytań rozpoczął kardynał Marc Ouellet, wyjaśniając w swoim wystąpieniu, że poza pytaniami i wątpliwościami, które mogą pojawić się w związku z marzeniem papieża Franciszka o Kościele synodalnym, rzeczywistość jest bardzo prosta.

"Papież wierzy w Ducha Świętego - podkreślił kardynał - i "chce, abyśmy nauczyli się lepiej Go słuchać na wszystkich szczeblach Kościoła, od ostatniej dzielnicy wielkich metropolii Ameryki Łacińskiej po szczyt kolegium proboszczów, przechodząc przez parafie, uniwersytety, stowarzyszenia, chłopów, ruchy ludowe, kulturalne, społeczne itd.".

Według prefekta Kongregacji ds. Biskupów, kardynała Ouelleta, "centralnym punktem jest uważne słuchanie tego, co Duch Święty mówi do każdego i każdej z nas, "bez pośpiechu, bez z góry przyjętych idei czy uprzedzeń, bez wzbudzania w momencie konsultacji tego, co chcielibyśmy promować jako model Kościoła" - podał Vatican News.

W tym sensie przewodniczący Papieskiej Komisji ds. Ameryki Łacińskiej podkreślił, że Papież ma nadzieję, iż z doświadczenia wiary "wszyscy możemy przyczynić się do odnowienia naszych serc, naszego duszpasterstwa i naszych struktur, aby Kościół żył coraz bardziej zgodnie ze stylem Jezusa".

Wymiary Kościoła synodalnego

Watykański kardynał podkreślił też trzy wymiary Kościoła synodalnego, które papież Franciszek nakreślił, by były dla nas wskazówką w słuchaniu Ducha Świętego. Są nimi komunia, uczestnictwo i misja.

"Uczestnictwo oznacza obudzenie wiary, abyśmy wszyscy wyruszyli w drogę, abyśmy poszli do Jezusa, abyśmy spotkali Maryję pod Jej Krzyżem, abyśmy zgromadzili się w Wieczerniku, aby obcować z Jego Ciałem i Krwią, abyśmy wyszli na ulice, aby dać świadectwo o Jego zmartwychwstaniu i głosić cuda Jego Ducha nowego i wiecznego życia, życia Zmartwychwstałego dzielonego i celebrowanego w naszym chrzcie" - powiedział kard. Ouellet.

Przed zakończeniem kardynał pogratulował CELAM wysiłków w zorganizowaniu tego Zgromadzenia w czasach pandemii, w których postać Maryi Dziewicy odgrywa fundamentalną rolę, poza pobożnością ludową, ponieważ - dodał - "Kościół synodalny w Ameryce Łacińskiej będzie maryjny albo go nie będzie".

"Nie mówię tego ze zwykłej pobożności - dodał - mówię to ze względu na fakty, które każą myśleć o przyszłości Ameryki Łacińskiej w świetle maryjnej drogi naszych Kościołów na przestrzeni wieków". Doświadczenie św. Juana Diego w spotkaniu z Dziewicą z Guadalupe, w niesieniu dobrej nowiny biskupowi Zumárraga, a w końcu w byciu dyspozycyjnym w budowaniu komunii i pojednania, wychowuje nas w prawdziwej synodalności, która może odnowić Kościół" - zakończył.

Relacja między synodalnością a misją

Kardynał Mario Grech, sekretarz generalny Synodu Biskupów, podkreślił ogromną wartość pogłębienia związku między synodalnością a misją. "Te dwa wymiary Kościoła mogą być jednym z najbardziej znaczących wkładów tego zgromadzenia i synodalnej drogi naszego Kościoła" - powiedział.

Biorąc pod uwagę historię tego Zgromadzenia i przywołując etapy Medellín, Puebla, Santo Domingo i Aparecida, "jako etapy posoborowej podróży, w której Kościoły Ameryki Łacińskiej i Karaibów przeżyły niezwykłe doświadczenie komunii kościelnej", kardynał Grech podkreślił podejście nawrócenia pastoralnego promowane również przez Adhortację Apostolską Evangelii gaudium.

"To wydarzenie stanowi wyraz wizji duszpasterskiej papieża Franciszka. Zgromadzenie to stanowi również pomost pomiędzy Synodem o Amazonii - Droga Amazonii jako prawdziwie transformujące doświadczenie dla swojego regionu a Synodem o Synodalności. Są one wyraźnie połączone poprzez podejście skoncentrowane na peryferiach i eklezjologię Ludu Bożego" - dodał kardynał.

Jego zdaniem istnieje ścisły związek między synodalnością a misją. "Są to dwa konstytutywne wymiary Kościoła, które - właśnie dlatego, że są konstytutywne - stoją lub upadają razem. Spróbujcie pomyśleć o scenariuszu misyjnym Kościoła niesynodalnego; Kościoła, w którym nie chodzimy razem, nie postępujemy w jakimś określonym porządku, każdy rości sobie prawo do misji - sprecyzował.

Kardynał Grechci zwrócił się także do papieża Franciszka w. Evangelii gaudium (nn. 115 i 117), by podkreślić ideę "tłumaczenia jednej Ewangelii Chrystusa w stylu latynoamerykańskim". To "nie zagrozi jedności Kościoła" - powiedział - ale ją wzbogaci, "pokazując, że Tradycja nie jest śpiewem w unisono czy linią melodyczną jednego głosu, ale symfonią, gdzie każdy głos, każdy rejestr, każdy tembr głosu wzbogaca jedną Ewangelię, śpiewaną w nieskończonej możliwości wariantów" - podała oficjalna agencja watykańska.

Inicjatywy

Alberto Pascual. Los Madrugadores, różaniec przy pierwszym świetle

W parafii San Agustín de Guadalix w Madrycie istnieje grupa osób, które spotykają się w pierwszą sobotę miesiąca o godz. 7.30, aby odmawiać różaniec na ulicach gminy.

Arsenio Fernández de Mesa-28 lipca 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

"Różaniec to schody do nieba"mówił św. Jan Paweł II, który tak bardzo się o to modlił i zachęcał. W potocznej wyobraźni modlitwa ta wydaje się przeznaczona jedynie dla staruszek, które mamrocząc ją w ciemności kościoła modlą się za swoich bliskich. Ale pomyśleć, że mężczyźni wychodzący na wieś, by się do niej modlić, po wczesnej pobudce, w środku weekendu i bez obaw o ludzki szacunek, bo ci, którzy kontemplują tę osobliwą scenę, śmieją się, to jednak wydaje się niemożliwe. Otóż w parafii San Agustín del Guadalix, gminie położonej na północ od Madrytu, liczącej mniej niż 15 000 mieszkańców, jest to coś, co zdarza się z pewną częstotliwością. To nie jest jednorazowe przeżycie, to coś, co się robi od lat ze stałością i z prawdziwą pobożnością i uczuciem do Dziewicy. 

Wczesne wstawanie to grupa mężczyzn, którzy spotykają się w pierwszą sobotę miesiąca o 7:30 rano, aby odmawiać różaniec idąc ulicami miasta. Alberto Pascual jest jednym ze szczęśliwych uczestników tej niezwykłej przygody, która wlewa tak wiele błogosławieństw w życie tych, którzy wyruszyli na jej szlak: "Gromadzimy się przy drzwiach kościoła, aby się przywitać i obudzić. Nowo przybyły do grupy jest witany w szczególny sposób przez każdego z członków. Dzielimy się tajemnicami. Następnie wchodzimy do kościoła, aby być w skupieniu przed tabernakulum. Rozpoczynamy modlitwą Anioł Pański, a następnie wychodzimy na ulice, aby powoli odmawiać Różaniec.". W wiosce cicho świta i niewiele dusz jest na ulicach: weekend właśnie się rozpoczął! Dlatego taka scena jest tak uderzająca. Alberto z dumą przyznaje: "Ludzie wyglądają na bardzo zaskoczonych, bo nieczęsto widzi się trzydziestu mężczyzn modlących się o tej porze dnia Zdrowaś Mario i Ojcze Nasz. Na koniec zaśpiewaliśmy Salve Regina i zakończyliśmy prostym śniadaniem przygotowanym przez członka parafii.". 

Wczesne wstawanie składa się z trzech momentów: modlitwy różańcowej, śniadania regeneracyjnego i rozmowy na jakiś punkt formacyjny. Rozmowa ta jest przygotowywana przez osobę, która wygłasza piętnastominutową prezentację na aktualny temat, który zawsze stara się naświetlić Magisterium Kościoła. Po zakończeniu prezentacji rozpoczyna się dyskusja, w której każdy przedstawia swoje odczucia na dany temat. Grupa kończy pracę o 9:30 i wszyscy idą do domu. Alberto upiera się, że "rola kapłana jest niezbędna, aby moderować lub korygować błędne podejścia, ponieważ w ten sposób jest to spotkanie formacyjne, a nie zwykła debata.". 

Wczesne wstawanie urodził się przed laty, w lipcu 2013 roku. "Nasze pierwsze spotkanie odbyło się przypadkowo. Kilku z nas, mężczyzn, zebrało się razem. W grupie jest około 60 osób z parafii, ale nie zawsze wszyscy uczestniczą. Istnieje duża swoboda w uczestniczeniu w zajęciach.". Alberto mówi mi, że raz w roku spotykają się w klasztorze Silos, w Burgos. Spędzają tam weekend i umacniają swoje osobiste więzi przyjaźni i wiary. Wyjeżdżają też na wycieczki kulturalne. To wszystko jest bardzo rodzinne w atmosferze wiary. Wszystko bardzo po bożemu. 

Ten parafianin z San Agustín del Guadalix czuje, że został pobłogosławiony modlitwą różańcową i mówi mi, że członkowie tej grupy należą do Szensztatu i od kilku lat zawarli przymierze miłości z Matką Najświętszą.Miesiąc po miesiącu, rok po roku mam wrażenie, że ta grupa nie jest tworzona przez ludzi, ale pochodzi od Boga. Duch Święty w tajemniczy sposób dotyka serc tych z nas, którzy tam są, albo z powodu tego, co mówi towarzysz, albo z powodu tajemnicy różańcowej, która cię naznacza, albo z powodu atmosfery sympatii, która istnieje. Jest to święta, szczególna atmosfera. Widać, że Bóg jest pośród nich.


Rodzina

Every Life Matters mobilizuje w tę niedzielę historią Leire

Młoda kobieta z San Sebastian, Leire, dokonała aborcji w 2009 roku pod hasłem "my rodzimy, my decydujemy". W 2010 roku miała poronienie, które uważa za ściśle związane z pierwszym, i pomału postanowiła sprzeciwić się tej "destrukcji",

Rafał Górnik-27 lipca 2021 r.-Czas czytania: 10 minuty

Historia Leire jest poruszająca. Nie chce być bohaterką niczego, ale w najbliższą niedzielę będzie jednym ze świadectw w rajdzie im. Każde życie ma znaczenieo godz. 12.00 w Puerta de Alcalá (Madryt). Platforma, wraz z uczestnikami spotkania, będzie demonstrować przeciwko brakowi pomocy publicznej dla macierzyństwa, ustawie o eutanazji, nienarodzonych, atakowi na klauzulę sumienia lekarzy oraz reformie kodeksu karnego wymierzonej w wolność słowa pro-liferów.

"Jesteśmy moralnie zobowiązani. Jeśli nie porozmawiamy teraz, to kiedy? Jeśli my tego nie zrobimy, to kto to zrobi? powiedział prezes Hiszpańskie Forum Rodzinne, Ignacio García Juliána konferencji prasowej zorganizowanej w tym tygodniu przez platformę Every Life Matters. Organizatorzy (Foro Español de la Familia, Fundación +Vida, Provida España i Fundación Más futuro - Rescatadores Juan Pablo II) przedstawili w nim szczegóły niedzielnego rajdu wraz z filmem, który można obejrzeć tutaj tutaj.

"Z naszego doświadczenia wynika, że nikt nie pozostaje obojętny, gdy ten temat jest poruszany. Ważne jest, by pokazywać prawdę, bo sama prawda i dobro mają imponującą wartość. Kultura życia jest bardzo silna, to jest nie do zatrzymania - powiedział. Alicja LatorrePrezes Hiszpańskiej Federacji Stowarzyszeń Pro-Life w Hiszpanii.

"Na imprezie bohaterami będą kobiety, chorzy i lekarze. Dlaczego nie pozwolić mówić kobietom, które dokonały aborcji? Chcemy, by społeczeństwo zobaczyło, że te nowe prawa, reformy, zaniedbania i ataki niszczą nasze rodziny - powiedziała. Marta Velardeprezes Więcej przyszłości - Ratownicy Jana Pawła II.

Wśród stowarzyszeń przystępujących są: Zgromadzenie dla Życia, Wolności i Godności, Europejska Federacja Jeden z Nas, Stowarzyszenie Obrony Prawa do sprzeciwu sumienia (ANDOC), Fundacja Jérôme Lejeune, Katolickie Stowarzyszenie Propagandystów (ACdP), Stowarzyszenie w Obronie Życia Człowieka (ADEVIDA), Stowarzyszenie Naukowców i Profesjonalistów dla Życia (CÍVICA), Fundacja Educatio Servanda, 40 dni dla życia, Spanish Association of Catholic Pharmacists, Fundación Villacisneros, AESVIDA, Fundación Valores y Sociedad, Asociación Deportistas por la Vida y la Familia, E- Cristian, Cristianos en Democracia, Asociación de Ayuda a la Madre y al Bebé (AMABE), AYUVI, Asociación Voz Postaborto, Plataforma por la Familia Catalunya-ONU, Asociación Cinemanet , Associació Catalana d'Estudis Bioètics (ACEB), ANDEVI y PROVIDA Alicante, Alcalá de H., Badajoz, Barcelona, Bilbao, Castellón, Gijón, Santander, Walencja, Valladolid, Saragossa, Guadix, Sevilla, Torrejón de Ardoz.

Leire mówi: uwidacznianie traumy poaborcyjnej

Leire Navaridas, konsultant ds. komunikacji i marketingu, będzie na zlocie w Puerta de Alcalá. Młoda kobieta opisuje się na portalach społecznościowych jako "matka 3, żyje tylko 1, który daje mi siłę do walki w obronie miłości, prawdy, życia i związku kobiety i mężczyzny". Ofiara IVE".

W rozmowie z Omnes w ostatni wtorek, oprócz opowiedzenia swojej historii, wydobyła z siebie to, co najlepsze, mówiąc o macierzyństwie, "największym darze na świecie". Wtedy widzimy to. A 48 godzin temu napisała na LinkedIn: "Z mojego doświadczenia, nie tylko jako ofiary, ale także jako towarzyszki innych kobiet, wiem, jak ważne i konieczne jest, dziś bardziej niż kiedykolwiek, uczynienie bólu po-#aborcyjnego widocznym (niełatwe, nawiasem mówiąc, bo traumatyczne). W najbliższą niedzielę będę tam, jak zawsze, dostępny wszędzie, co pozwoli mi rozmontować kłamstwa otaczające #IVE, zwrócić uwagę na konsekwencje utraty syna lub córki oraz podzielić się doświadczeniem uratowania #materstwa, a wraz z nim 1TP5Szczęścia".

Kłamstwa wokół aborcji

Od tej pory jest to Leire która kontynuuje swoją historię. "W 2009 roku w Donosti pozwoliłam sobie na brutalną interwencję w mojej ciąży. Mówię to bardzo świadomie. Bo oni używają słowa IVE, które według nich oznacza Dobrowolne Przerwanie Ciąży, ale ja się z nim nie tylko nie zgadzam, ale całkowicie je odrzucam, bo zawiera bardzo duże kłamstwo, no dwa: po pierwsze, idea "przerwania", tak jakby można było to jakoś wznowić. A po drugie, i ważniejsze, "dobrowolne". I to jest fundamentalne i krytyczne dla kobiet, które przez to przechodzą, bo żeby to było "dobrowolne", musiałyby nam dać: po pierwsze wszystkie informacje, potem świadomość, a po trzecie alternatywy. "A IVE, o którym mówiłam wcześniej, nazywam Interwencją w Ciąży z Przemocą i dla mnie to jest skrót IVE. Zawsze odnoszę się do niego tymi określeniami.

"Nie pokazali mi nawet, że to, co noszę w swoim łonie, to życie mojego syna, który miał już swoje małe serduszko i swoje "wszystko", a tym bardziej nie powiedzieli mi, przez co będę przechodzić, bo kiedy jest się poddanym brutalnemu działaniu, a tak jest w tym przypadku, to osadza się trauma. Niemożliwe jest, aby przemoc nie miała traumatycznych konsekwencji, a po trzecie, nie dano mi żadnej innej alternatywy. Tak więc z myślą, że gdybym dalej to robił, to miałbym problemy psychiczne, zaprzeczali, że robienie tego nie spowoduje ich. To niewiarygodna pułapka - mówi.

Aborcję nazywam brutalną interwencją w ciążę.

Leire

Aborcja w 2009 roku: absolutna samotność

"Mój przypadek poronienia był jednym z najbardziej typowych" - wspomina Leire. "Zachodzisz w ciążę i mówisz 'to mi nie pasuje': bo nie było tego w moich planach, bo mam jeszcze pomysł na rozwój zawodowy, który się nie zmaterializował, a czasem dlatego, że nie jesteśmy w dobrych stosunkach jako para. Zdarzyło mi się to podczas pobytu w Makau, które jest wyspą obok Hongkongu - opowiada Omnes. "Mój partner i ja mieszkaliśmy w Australii, a my postanowiliśmy przyjechać i zamieszkać w Hiszpanii, dla czego wzięliśmy ślub tam w Australii, ale on dostał pracę i pojechałam z nim, ale byliśmy w ogromnym kryzysie, a błędem było uprawianie seksu podczas kryzysu, ale tak się stało i wynikiem była moja pierwsza ciąża.

"Byłam zupełnie nieprzygotowana, w stanie szoku, a przede wszystkim - i to jest bardzo istotne - z absolutnym poczuciem osamotnienia wobec problemu. Co więc robiłem, byłem w Makau, które jest kolebką perwersji, hazardu i bardzo nikczemnego świata. Bardzo chory świat. To jak mini chińska wyspa, replika Las Vegas, i tam właśnie przyjeżdżają wszyscy hazardziści z kontynentu, aby wydać swoje oszczędności, zrujnować swoje rodziny, palić i pić ile się da, a potem wrócić do domu w rozsypce. Sytuacja jest taka, że zaszłam w ciążę, przeżyłam ją jako brąz i wiedząc, że jestem zdana na siebie, miałam poczucie, że nie liczę ani na męża, ani na rodzinę, ani na nic innego - przyznaje otwarcie młoda kobieta.

"Więc co mam z tym zrobić? Otóż zdarzyło mi się zadzwonić do znajomego w Donosti, który jest bardzo blisko spokrewniony z człowiekiem, którego również znałem, a który ma klinikę aborcyjną. Cóż, to klinika ginekologiczna, ale wiedziałam, że dokonują aborcji. W tym czasie mogłam pójść na demonstrację proaborcyjną pod hasłem "Rodzimy, decydujemy". A ponieważ to, co mamy w sobie, wydaje się być niczym więcej jak zlepkiem komórek, który nie ma żadnej innej wartości, można go usunąć jak torbiel czy brodawkę".

"Przyjęłam to jako realne rozwiązanie dla rozwiązania mojej sytuacji, a także z myślą, że będzie to nieszkodliwe i że przeniesie mnie z powrotem do sytuacji sprzed ciąży, bez żadnego rodzaju konsekwencji czy kolejnych historii", ujawnia Leire. "Wróciłem do Donosti, powiedziałem rodzicom. Był rok 2009. Matka mi towarzyszy, płaci za operację, podpisuję, że ją wykonuję, bo podobno ma mi to przysporzyć problemów psychicznych, i tam, jak ktoś idący na depilację woskiem, pozwalam sobie na brutalną ingerencję w moją ciążę".

Ciąża w 2010 r.: "get building".

Leire cierpiała na zawroty głowy od czasów studiów, a po pobycie w Madrycie postanowiła udać się do poleconego jej terapeuty. Pierwszą rzeczą, którą zrozumiała, było to, że "czułam się bardziej samotna niż jedna, co w rzeczywistości jest źródłem zawrotów głowy, i że dzięki leczeniu to zniknęło". Na drugiej sesji z nim "byłam już w 2010 roku w kolejnej ciąży i jakoś znowu przeżyłam to jako niechcianą wiadomość, powiedzmy, że złą. Wiedziałam natomiast, że nie mogę przejść przez to samo jeszcze raz - ujawnia - ale nie dlatego, że byłam świadoma tego, co przeszłam, ale z powodu wyobrażenia, które miałam, że jeśli przejdę przez to jeszcze raz, mój układ rozrodczy zostanie zniszczony i w jakiś sposób nie będę mogła być ponownie matką.

Zobaczyłam, że mam alternatywę, którą było budowanie i świadomość, że to, co jest w środku, to życie mojej córki lub syna.

Leire

"Rzeczywiście miałam złudzenie, że będę matką, potem zobaczyłam, że nie jest to możliwe. Ale jednocześnie nie miałem wyjścia, żadnych opcji. I wtedy zadzwoniłam do terapeuty, który powiedział mi: "nie przejmuj się, przyjdź tu, nie rób nic". To był mój partner i ja, i pamiętam tylko jedno zdanie, które zadziałało magicznie. Powiedział do mnie: "Leire, przestań niszczyć i zacznij budować".

Dzięki temu zdaniu mogłam zrozumieć dryf zniszczenia, jaki miałam w swoim życiu, bo konsumowałam wszystko: narkotyki, seks, związki... a kiedy nie krzywdziłam, pozwalałam im krzywdzić mnie, a więc stała dynamika. Ale zobaczyłam, że mam alternatywę, którą było budowanie, i świadomość, że to, co jest w środku, to życie mojej córki lub syna, nagle cała iluzja tego, co się wydarzy, połączyła się ze mną: pokochałam ideę, że będę mogła czytać piękne historie, a potem będę mogła mu je opowiadać, uczyć się piosenek?

Nagle otworzyła się dla mnie aureola światła i nadziei, a życie stało się cudowne. Miałam dużo radości i entuzjazmu do życia. Złe warunki pracy, w jakich się znajdowałam, wydawały mi się nieistotne, byłam gotowa zrobić wszystko, by mój syn miał wszystko. Pamiętam pierwsze USG, słyszałam jego serduszko, płakałam ze wzruszenia, wszystko było bardzo piękne i bardzo ekscytujące, tylko że na kontroli po trzech miesiącach ginekolog powiedział mi, że serduszko już nie bije i że mój synek już nie żyje".

"Wszystko było znowu bardzo ciężkim ciosem" - ujawnia młoda kobieta z San Sebastian. Zimna jak kamień, powiedziałam sobie: "było miło, póki trwało", nie uroniłam łzy i ani mój partner, ani rodzina, ani wszyscy, którzy wiedzieli, że jestem w ciąży, nie mówili o tym więcej, ta strata znów się rozmyła, została wymazana z mapy z powierzchni ziemi i poszliśmy dalej".

"Ból, straszliwe katharsis".

Trwało to jeszcze przez kilka lat - kontynuuje. "Przeszłam przez aborcję, przeszłam przez to poronienie i jakoś szłam do przodu bez jakiejkolwiek żałoby i świadomości straty. A potem para się rozpadła, ale ja dzięki terapeucie dalej szłam drogą rozwoju osobistego, gdzie lepiej poznawałam siebie i odklejałam warstwy, aż doszłam do tej warstwy, gdzie wyszedł cały ogromny ból, który nosiłam w środku, i to też było bardzo obrazowe, bo ból wyszedł z mojego brzucha i nie mogłam przestać płakać i płakałam, jak straszne katharsis.

Ale to było bardzo miłe, bo powiedzmy, że wyszła miłość, którą czułam do tych dzieci, do moich dzieci. Wtedy mogłam na nowo nawiązać z nimi relację miłosną, mogłam zobaczyć, że po tym całym bólu jest miłość, którą mam jako matka i otwierały się też nowe drzwi. Czułam się bardzo winna, ponieważ byłam już bardzo świadoma tego, co się stało, byłam bardzo świadoma, że straciłam swoje dzieci i czułam się z tego powodu bardzo winna.

Zaproponowałam siebie jako świadka, aby zdemontować te wszystkie kłamstwa i spróbować zapobiec popełnieniu tego samego błędu przez inne kobiety.

Leire

"Druga szansa". Mogę sobie wybaczyć.

"Potem przychodzi poczucie winy, nie możesz sobie wybaczyć, myślisz, że jesteś najgorsza, że jesteś bezduszną, okrutną kobietą, że na nic nie zasługujesz i jakoś tak szukałam kary. I zaczęłam wchodzić w związki z mężczyznami, co było w zasadzie po to, żeby oni skończyli mnie całkowicie niszczyć. Ale cóż, dzięki temu, że wciąż jestem w tym środowisku terapeutycznym, zachowuję odrobinę świadomości, że to bardzo zła droga, a także dzięki mojemu obecnemu partnerowi, który mnie zachęca i namawia do dania sobie drugiej szansy.

"To wtedy udało mi się w końcu wybaczyć sobie, także dzięki zrozumieniu, które było dla mnie bardzo trudne do zaakceptowania, dzięki przyjęciu, że byłam ofiarą systemu, który w tak ukryty i sybarycki sposób promuje przemoc. Ponieważ a priori [aborcja] jest prawem i rozwiązaniem, a bardzo daleko od tego, to w zasadzie niszczy cię i ma potencjał, aby zakończyć twoje życie; i wtedy trochę się oburzyłam na myśl o tym, jak kobieta musi skończyć przechodząc przez coś takiego z braku wsparcia społecznego, i z powodu takiego niespołecznego oszustwa, w które wierzyłam, ponieważ byłam feministką, pro-aborcyjną i wszystko; a potem, kiedy to robisz, widzisz, że to cię niszczy, oprócz tego, że nie możesz już odzyskać życia swoich utraconych dzieci".

"I przybył Lander".

"Ale Lander przyjechał" - komentowaliśmy. "Tak, to szczęśliwe zakończenie. Kiedy daję sobie nową szansę na powrót do życia, na powrót do miłości, nie tylko zakochuję się w moim partnerze, ale on daje mi Lander, co jest najwspanialszą rzeczą na świecie. Macierzyństwo jest największym darem na świecie, jeśli nie największym, bo to, czego doświadczam z Landerem, jest wręcz trudne do wytłumaczenia".

"Lander urodził się w grudniu 2017 roku", wyjaśnia Leire. "Byłam na demonstracji 8-M w 2018 roku, z kilkumiesięcznym już dzieckiem Landerem w jego małym plecaku przyczepionym do mnie i oczywiście, gdy zobaczyłam, że wiele z postulatów opiera się na promowaniu aborcji, byłam tak oburzona, że odmówiłam. I wtedy zaczęłam podnosić głos: zaproponowałam siebie jako świadka, aby rozmontować te wszystkie kłamstwa i spróbować zapobiec temu, żeby inne kobiety nie popełniły tego samego błędu co ja, ponieważ kobiety, które promują te plakaty promujące darmową aborcję, bezpłatną i super dostępną, nie są świadome tego, jak bardzo to niszczy kobiety".

"Tak naprawdę, odkąd moje świadectwo dotarło do wielu kobiet, kontaktuje się ze mną wiele innych, bo wreszcie rozumieją, że ktoś je zrozumie, wiedzą, że ja mogę je zrozumieć, że przeszłam przez to samo, że powrót do życia jest możliwy. Wiele z nich podjęło kilka prób samobójczych, a te, które nie podjęły, bo mają już żywe dzieci, ale nie mają wyjścia z tego, co zrobiły, i jest wiele przypadków kobiet, którym towarzyszyłam, które są w strasznym stanie".

Zdarzało mi się to z kobietami, którym towarzyszyłem i przyszedł też taki moment, że powiedziały mi: "to jest to". W końcu kluczem jest miłość.

Leire

"Macierzyństwo, dużo miłości".

Ostatnia część rozmowy dotyczy macierzyństwa. Zatrzymanie Leire jest niemal niemożliwe. Jej argumenty wylewają się na zewnątrz. "Macierzyństwo, dalekie od zniszczenia twojego życia, jest okazją, w której otrzymasz dużo czystej miłości, bo dzieci takie są, i będziesz miała możliwość, dzięki tej inspiracji, przekroczyć każdy rodzaj problemu, każdą trudność, w której mogłaś być zablokowana przez całe swoje życie. Czyli z miłości do nich kobieta jest w stanie zrobić wszystko. Tak więc, daleki od zniszczenia cię i podporządkowania sobie, czy pozbawienia cię czegokolwiek, jest wręcz przeciwnie.

"Dla mnie macierzyństwo jest już, powiedzmy, rzeczywistością, bo jestem matką od pierwszego dziecka, ale kiedy pojawił się Lander, to co mogę powiedzieć, to to, że jestem kobietą z wieloma zasobami, co daje mi niesamowitą siłę, aby pokonać wszystko i osiągnąć wszystko, a także radość i miłość, którą czuję, i złudzenie, aby być z nim każdego dnia, które nie ma porównania z niczym, czego kiedykolwiek doświadczyłam w moim życiu".

Co więcej, dzięki świadomości, jak bezbronne i jak cenne jest życie, Lander jest dzieckiem super szanowanym, super kochanym i wszystko, czego nie udało się zabrać jego starszemu rodzeństwu, zabiera ze sobą, jest szczęśliwym dzieckiem. A sprowadzanie na świat szczęśliwych dzieci wydaje mi się nie tylko pięknym aktem, ale i bardzo potrzebnym, biorąc pod uwagę stan społeczeństwa.

"Zdarzało mi się to z kobietami, którym towarzyszyłem i przychodził też taki moment, że mówiły mi: "to jest to". W końcu kluczem jest miłość. Brak miłości niszczy wiele, a tym, co ratuje, jest miłość" - podsumowuje Leire.

Zoom

Wieniec adwentowy przybywa

Filip i Mikołaj przygotowują wieniec adwentowy w Nowym Jorku. W czytaniu na III Niedzielę Adwentu, 12 grudnia 2021 roku, jest napisane: "Nie bądźcie w ogóle niespokojni, ale we wszystkim przez modlitwę i prośby, z dziękczynieniem, przedstawiajcie Bogu swoje prośby".

David Fernández Alonso-26 października 2021 r.-Czas czytania: < 1 minuta
Watykan

Papież w nowej katechezie o św. Józefie: "Jest prawdziwym mistrzem w sprawach zasadniczych".

Na kilka tygodni przed zakończeniem roku poświęconego świętemu Józefowi papież Franciszek chce skupić cykl katechez na postaci świętego patriarchy.

David Fernández Alonso-26 października 2021 r.-Czas czytania: 5 minuty

Papież Franciszek rozpoczął katechezę od przypomnienia, że "8 grudnia 1870 r. bł. Pius IX ogłosił św. Józefa patronem Kościoła powszechnego". Obecnie, 150 lat po tym wydarzeniu, przeżywamy szczególny rok poświęcony św. Józefowi, a w liście apostolskim Patris corde Zebrałem kilka refleksji na temat jego postaci. Nigdy wcześniej jak dziś, w tym czasie naznaczonym globalnym kryzysem o różnych składnikach, nie może nam służyć jako wsparcie, pocieszenie i przewodnik. Dlatego postanowiłem poświęcić mu serię katechez, które, mam nadzieję, pomogą nam pozwolić się oświecić jego przykładem i świadectwem. Przez kilka tygodni będziemy mówić o świętym Józefie".

"W Biblii - podkreślił Ojciec Święty - jest ponad dziesięć postaci, które noszą imię Józef. Najważniejszym z nich jest syn Jakuba i Racheli, który poprzez różne perypetie awansował z niewolnika na drugą po faraonie najważniejszą osobę w Egipcie (por. Gn 37-50). Imię Józef w języku hebrajskim oznacza "niech Bóg powiększy". Niech Bóg sprawi, by rosły". Jest to życzenie, błogosławieństwo oparte na zaufaniu do opatrzności i odnoszące się szczególnie do płodności i wzrostu dzieci. W rzeczywistości to właśnie to imię odsłania nam istotny aspekt osobowości Józefa z Nazaretu. Jest człowiekiem pełnym wiary w swoją opatrzność: wierzy w Bożą opatrzność, ma wiarę w Bożą opatrzność. Każde Jego działanie, opowiedziane w Ewangelii, podyktowane jest pewnością, że Bóg "czyni wzrost", że Bóg "zwiększa", że Bóg "dodaje", że Bóg "dodaje", czyli że Bóg układa kontynuację swojego planu zbawienia. I w tym Józef z Nazaretu jest bardzo podobny do Józefa z Egiptu".

Franciszek potwierdził, że główne odniesienia geograficzne do Józefa, Betlejem i Nazaret, również odgrywają ważną rolę w zrozumieniu jego postaci, i chciał się zatrzymać nad środowiskiem, w którym żył, aby rzucić trochę światła na jego postać.

"W Starym Testamencie - powiedział - miasto Betlejem jest nazywane przez. Beth LehemNazwa ta to także Efratá, co oznacza "Dom chleba", lub Efratá, po plemieniu, które się tam osiedliło. Natomiast w języku arabskim nazwa oznacza "Dom mięsa", prawdopodobnie ze względu na dużą liczbę stad owiec i kóz obecnych w okolicy. W rzeczywistości nie jest przypadkiem, że kiedy Jezus się narodził, pasterze byli pierwszymi świadkami tego wydarzenia (por. Lc 2,8-20). W świetle historii Jezusa te aluzje do chleba i ciała odnoszą się do tajemnicy Eucharystii: Jezus jest chlebem żywym zstępującym z nieba (por. Jn 6,51). On sam powie o sobie: "Kto spożywa moje ciało i pije moją krew, ma życie wieczne" (Jn 6,54)".

"Betlejem jest kilkakrotnie wspominane w Biblii, już w Księdze Rodzaju. Z Betlejem związana jest również historia Rut i Naomi, opowiedziana w małej, ale wspaniałej Księdze Rut. Rut urodziła syna o imieniu Obed, który z kolei urodził Jessego, ojca króla Dawida. I to właśnie z linii Dawida pochodził Józef, prawny ojciec Jezusa. Prorok Micheasz przepowiedział wielkie rzeczy o Betlejem: "Ale ty, Betlejem-Efraty, choć jesteś najmniejszy wśród rodzin judzkich, z ciebie wyjdzie dla mnie ten, który będzie władcą w Izraelu" (Micheasz 1:1).Mój 5,1). Ewangelista Mateusz podejmie to proroctwo i połączy je z historią Jezusa jako jego ewidentne wypełnienie.

"W rzeczywistości Syn Boży nie wybrał Jerozolimy jako miejsca swego wcielenia, lecz Betlejem i Nazaret, dwa peryferyjne miasta, oddalone od zgiełku wiadomości i potęgi czasu. Niemniej jednak Jerozolima była miastem umiłowanym przez Pana (por. Czy 62,1-12), "święte miasto" (Dn 3,28), wybrana przez Boga, by ją zamieszkać (por. Zac 3,2; Ps 132,13). Tutaj bowiem mieszkali nauczyciele Prawa, uczeni w Piśmie i faryzeusze, arcykapłani i starsi ludu (por. Lc 2,46; Mt 15,1; Mc 3,22; Jn1,19; Mt 26,3)".

"Dlatego - kontynuował Papież - wybór Betlejem i Nazaretu mówi nam, że peryferie i margines są ulubionymi miejscami Boga. Jezus nie urodził się w Jerozolimie z całym dworem... nie: urodził się na peryferiach i spędził swoje życie, do 30 roku życia, na tych peryferiach, pracując jako cieśla, jak Józef. Dla Jezusa peryferie i marginesy są Jego ulubionymi miejscami. Niepoważne traktowanie tej rzeczywistości jest równoznaczne z niepoważnym traktowaniem Ewangelii i dzieła Boga, który wciąż objawia się na geograficznych i egzystencjalnych peryferiach. Pan zawsze działa na peryferiach, nawet w naszych duszach, na peryferiach duszy, uczuć, być może uczuć, których się wstydzimy; ale Pan jest tam, aby pomóc nam iść naprzód".

"Pan nadal objawia się na peryferiach, zarówno geograficznych, jak i egzystencjalnych. W szczególności Jezus idzie w poszukiwaniu grzeszników, wchodzi do ich domów, rozmawia z nimi, wzywa ich do nawrócenia. I za to też jest ganiony: "Ale spójrzcie na tego Nauczyciela - mówią doktorzy prawa - spójrzcie na tego Nauczyciela: jada z grzesznikami, brudzi się, idzie szukać tych, którzy nie uczynili zła, ale je ponieśli: chorych, głodnych, ubogich, najmniejszych. Jezus zawsze idzie na peryferie. I to powinno nam dać wielką pewność, bo Pan zna peryferie naszego serca, peryferie naszej duszy, peryferie naszego społeczeństwa, naszego miasta, naszej rodziny, czyli tę ciemną stronę, której nie pozwalamy zobaczyć, być może ze wstydu.

"Pod tym względem - zakończył Franciszek - społeczeństwo tamtych czasów nie różni się zbytnio od naszego. Nawet dzisiaj istnieje centrum i peryferia. A Kościół wie, że jest powołany do głoszenia dobrej nowiny z peryferii. Józef, który jest cieślą z Nazaretu i który ufa w Boży plan dla swojej młodej oblubienicy i dla siebie, przypomina Kościołowi, że musi skierować swój wzrok na to, co świat świadomie ignoruje. Dziś Józef uczy nas tego: "nie patrzeć tak bardzo na to, co świat chwali, patrzeć na kąty, na cienie, na peryferie, na to, czego świat nie chce". Przypomina każdemu z nas, aby nadać znaczenie temu, co inni oddalają. W tym sensie jest on prawdziwym mistrzem tego, co istotne: przypomina nam, że to, co naprawdę wartościowe, nie domaga się naszej uwagi, ale wymaga cierpliwego rozeznania, aby zostało odkryte i docenione. Odkryć to, co jest wartościowe. Prośmy go o wstawiennictwo, aby cały Kościół odzyskał to spojrzenie, tę zdolność rozeznania i zdolność oceny tego, co istotne. Zacznijmy na nowo od Betlejem, zacznijmy na nowo od Nazaretu".

"Dziś chciałbym skierować przesłanie do wszystkich mężczyzn i kobiet, którzy żyją na najbardziej zapomnianych geograficznych peryferiach świata lub żyją w sytuacjach egzystencjalnej marginalizacji. Niech znajdą w św. Józefie świadka i opiekuna, do którego mogą się zwrócić. Do niego możemy się zwrócić z tą modlitwą, modlitwą "zrobioną w domu", ale która wyszła z serca":

San José,
Wy, którzy zawsze ufaliście Bogu,
i podjęłaś decyzję
kierowany przez jego opatrzność,
nauczyć nas, by nie liczyć tak wiele w naszych projektach,
ale w jego planie miłości.
Wy, którzy pochodzicie z peryferii,
pomóż nam nawrócić nasze spojrzenie
i preferować to, co świat odrzuca i umieszcza na marginesie.
Pociesza samotnych
I podtrzymuje tego, który jest skłonny do milczenia.
Za obronę życia i godności człowieka. Amen

Aktualności

Mons. Luis Marín: "Kościół synodalny nie jest wymysłem papieża".

Mons. Luis Marín de San Martín, O.S.A., jest jednym z podsekretarzy Synodu Biskupów. Ten augustiański zakonnik z Madrytu, wraz z sekretarzem generalnym Synodu kardynałem Mario Grech i francuską zakonnicą Nathalie Becquart, tworzy widzialne jądro Sekretariatu Synodu, który koordynuje i animuje cały Kościół w tej synodalnej podróży.

Maria José Atienza-26 października 2021 r.-Czas czytania: 10 minuty

Tłumaczenie artykułu na język angielski

By iść razem, zjednoczeni, by na nowo odkryć istotę Kościoła, jego własny synodalny sposób bycia. To jest cel synod która rozpoczęła się równolegle w Rzymie i we wszystkich diecezjach świata, a o której rozmawialiśmy z Mons. klucze i zagrożenia a zwłaszcza na potrzebie uczestnictwa wszystkich, aby odzyskać istotę Kościoła z samego życia każdego katolika. 

-Jak przeżyć Synod od środka?

Z mojego doświadczenia wynika, że żyje się z mieszanymi emocjami wiedząc, że jest się przed czymś wielkim.

Przede wszystkim przeżywany jest z poczuciem zachwytu, wdzięczności Bogu, bo naprawdę jest to punkt zwrotny w historii, czas Ducha, który czyni cię uczestnikiem. 

Po drugie, żyje się też z pewnym lękiem, zwłaszcza na początku, kiedy pojawia się pytanie, jak sobie ze wszystkim poradzić. Ale to pytanie szybko zostaje rozwiązane z ogromną pewnością siebie. Mam ogromne zaufanie, więc oddajesz się w ręce Boga i dajesz się ponieść z całym entuzjazmem, jaki potrafisz wykrzesać.

Po trzecie, jest przeżywana z wielką wdzięcznością. Wdzięczność, bo choć jesteśmy mali, Pan dokonuje swoich dzieł. 

Więc przeżywasz to z tymi wszystkimi uczuciami... i dużą ilością pracy. Synod to praca, która wymagała wiele wysiłku. Ci z nas, którzy pracują w sekretariacie Synodu, pracowali i pracują bardzo ciężko, ale robimy to z przekonaniem, że warto. Co więcej, im bardziej się angażujesz i poznajesz, tym bardziej stajesz się entuzjastą. 

Na czym polega praca podsekretarzy Synodu?

Po raz pierwszy jesteśmy dwoma podsekretarzami i, również po raz pierwszy, jesteśmy oboje zakonnikami, z dwoma uzupełniającymi się duchowościami: moją augustiańską i siostry Nathalie Becquart, ignacjańską. Naszym zadaniem jest współpraca z Sekretarzem Generalnym, kardynałem Mario Grech, i towarzyszenie mu w pełnieniu jego funkcji. Chodzi nie tylko o przygotowanie do Synodu Biskupów, ale przede wszystkim o promowanie synodalności w Kościele: uczynienie Kościoła synodalnym. Tworzymy zespół, w którym musimy jako pierwsi żyć tym synodalnym stylem: współpracy, komunii i dialogu z kardynałem Grechem i między sobą. 

-Kościół synodalny": nawiązuje Pan do terminu, który w ostatnich miesiącach wszedł do naszego słownictwa, ale czym jest Kościół synodalny? 

Do tej pory tradycyjnie przygotowywano się do Zgromadzenia Synodu Biskupów, który co jakiś czas spotykał się w Rzymie, aby omówić pewne tematy. Teraz papież otworzył to znacznie bardziej. Chodzi o to, by iść do tego, co jest samym Kościołem. To nie jest wymysł papieża. Kościół jest synodalny, tak jak jest wspólnotowy czy misyjny. Należy ona do istoty Kościoła. 

Co oznacza Kościół synodalny, co to jest to "chodzenie razem"? Być chrześcijaninem to uczestniczyć w tym, czym jest Chrystus. Przez chrzest jesteśmy włączeni w Chrystusa, a to oznacza, że czynimy swoją własnością i uczestniczymy w tej zbawczej rzeczywistości, która jest rzeczywistością Chrystusa Odkupiciela. Jesteśmy misjonarzami przez chrzest, niesiemy innym zbawienie Chrystusa, ponieważ chrześcijanie nie przeżywają naszej wiary w samotności, ale we wspólnocie: Kościół jest rodziną, to "razem", chodzenie razem. Tym właśnie jest Kościół. 

Jako chrześcijanie, zjednoczeni z Chrystusem i między sobą, idziemy naprzód, dając zbawcze świadectwo pośród świata aż do pełni czasów ostatecznych. 

Żyć Kościołem to właśnie to: żyć Kościołem to żyć synodalnością. Promowanie tej synodalności jest zadaniem wszystkich chrześcijan. Ta synodalność przejawia się na różne sposoby: synodalny synod jest sposobem, w którym synodalność przejawia się dla biskupów, ale nie jest jedynym. Są rady duszpasterskie, rady parafialne, rady episkopatu... i mogą być inne przejawy i konkretyzacje synodalności. Musimy rozeznać i zobaczyć, czego Pan od nas żąda, aby żyć w komunii, uczestnictwie i misji jako Kościół.  

-Zarówno Ojciec Święty, jak i dokumenty opublikowane na ten Synod wskazują na przejście od "wydarzenia" do procesu.

Nie wolno nam utożsamiać "Synodu" z Synodem Biskupów. To, co jest ważne, to podróż. W październiku został otwarty Synod, a nie przygotowanie. Cały Kościół rozpoczął tę podróż i idziemy naprzód tą drogą słuchania, rozeznawania, dostrzegania, jak możemy w tym uczestniczyć, czego Duch Święty żąda od nas w tym momencie historii, jaka jest nasza misja. 

Ta droga odbywa się od dołu: wszyscy chrześcijanie, parafie, diecezje, konferencje episkopatów, konferencje episkopatów kontynentalnych, zgromadzenie Synodu Biskupów, a potem wrócimy do wszystkich wiernych, bo do diecezji wrócą decyzje, pomysły itd. 

Synod nie jest sprawą administracyjną, nie jest projektem uzgadniania czy "dzielenia się władzą", nie jest sprawą "robienia". 

Mons. Luis Marín. Podsekretarz Synodu Biskupów

-Czy mówimy o czymś, co można nazwać zmianą mentalności i czy uważa pan, że będzie to możliwe?  

Myślę, że jest to początek drogi, ale musimy przejść do zmiany mentalności. Zasadnicza podstawowa zmiana polega na uznaniu, że jest to wydarzenie Ducha Świętego.

Synod nie jest sprawą administracyjną, nie jest projektem uzgadniania czy "dzielenia się władzą", nie jest sprawą załatwiania. 

Synod jest czasem Ducha Świętego z tym wszystkim, co to oznacza, czyli tym, co dla wczesnego Kościoła oznaczało Zesłanie Ducha Świętego.Co oznaczało Zesłanie Ducha Świętego? Zmienić mentalność, zburzyć mury, lęki, wystrzelić w głoszenie aż po krańce ziemi. Dlatego oddanie się w ręce Ducha Świętego jest zasadniczą zmianą. Stamtąd odkryjemy drogę, rzeczy, które trzeba zmienić. 

Będą zmiany, tak. Czasem fundamentalne i podstawowe, które nie doprowadzą nas do rzeczy niebotycznych, ale do przeżywania istoty naszej wiary, tego, czym jest Kościół. 

Z biegiem czasu my w Kościele przyzwyczailiśmy się, straciliśmy entuzjazm... nie docieramy do wszystkiego, krótko mówiąc, popadliśmy w stagnację. 

Jesteśmy w momencie przebudzenia z wielkim impulsem Ducha Świętego, który doprowadzi nas do bycia naprawdę tym, czym jesteśmy. Biskup i ksiądz, aby byli naprawdę biskupem lub księdzem, a osoba świecka, aby była naprawdę świecka.

Piękno Kościoła polega na tym, że każdy wnosi swój charyzmat, wnosi swoje powołanie, w jedności ze wszystkimi, pod impulsem Ducha Świętego. Świeckim nie "daje się" pewnych zadań "po to, by byli szczęśliwi i w ten sposób pomagali nam, duchownym". Nie chodzi o to, że "pomagają", chodzi o to, że świeccy muszą uczestniczyć w Kościele i robić to jako świeccy, bez klerykalizacji. Nie klerykalizujmy świeckich ani nie laicyzujmy duchownych: każdy według swojej funkcji w Kościele. 

Kościół nie jest systemem władzy, ale służby. Wszyscy mamy tę samą rangę, ani powyżej, ani poniżej, ale mamy różne zadania. Dlatego w logo tego Synodu wszyscy idziemy równo. 

Osoba świecka "pomaga" w niektórych zadaniach Kościoła. Osoba świecka ma uczestniczyć w Kościele i robić to jako osoba świecka.

Mons. Luis Marín. Podsekretarz Synodu Biskupów

-Wszystkie zmiany są przerażające i w Kościele też?

Papież często odwołuje się do niebezpieczeństwa "zawsze tak było", by unikać zmian, bo boimy się nowości, utraty naszych zabezpieczeń... To czas zmian, nowości, utraty naszych zabezpieczeń i oddania się w ręce Boga. 

Musimy zaufać Duchowi Świętemu, który "czyni wszystko nowe" i który uczyni nas szczęśliwszymi, bo uczyni nas bardziej spójnymi... Musimy otrząsnąć się z naszych lęków, to czas odnowy od wewnątrz. 

Rzeczywiście, strach jest jednym z problemów, z jakimi mamy do czynienia w tym procesie. Lęk jest bardzo ludzki i musimy otworzyć się na to, co boskie, na Ducha, który nas przemienia. Myślę, że ten czas synodalny jest czasem Boga, bo jest czasem autentyczności. To nie jest czas na myślenie "tak to zawsze było robione", ale "czego Bóg od nas żąda". O tym właśnie mówimy, gdy mówimy o rozeznaniu. Będziemy słuchać siebie nawzajem i Ducha Świętego. W tej synodalnej podróży nieodzowny jest wymiar modlitewny. Bez wymiaru modlitewnego nie będziemy w stanie ruszyć do przodu i pokonać naszych lęków i niepewności.  

-W świecie zamkniętych harmonogramów i pośpiechu, jak możemy odzyskać ten niezbędny wymiar modlitewny?

Oczywiście wymaga to nawrócenia i przede wszystkim początku. Ostatnio postawiono mi poważną trudność: dlaczego chrześcijańskie przesłanie nie dociera do nas? Produkujemy wspaniałe dokumenty, które pozostają na półce, wspaniałe gesty, które nie trafiają do ludzi. Choć może się to wydawać paradoksalne, jest to czas na zatrzymanie się i pójście do przodu. Zamilknąć, zatrzymać hałas i na nowo odkryć wartość modlitwy. 

Czasami uświadamiamy sobie, że straciliśmy nie tylko zdolność do modlitwy, ale także smak modlitwy i w rezultacie oddajemy się aktywizmowi, "robieniu rzeczy" lub "wiedzeniu rzeczy". Benedykt XVI powiedział jednak, że chrześcijaninem jest się z powodu osobistego spotkania z Chrystusem, a nie dlatego, że mówi się lub robi wiele rzeczy. Na tym właśnie polega osobiste spotkanie i przyjaźń z Chrystusem. Bez tego spotkania i tej przyjaźni nic, co robimy i mówimy, nie będzie miało sensu. 

Musimy wrócić do osobistego spotkania z Chrystusem, bo od tego zaczynamy podróż. Czasami chcemy powiedzieć Panu, co ma robić, chcemy kontrolować, realizować jakiś program... Piękno tego procesu polega na tym, że nie wiemy, dokąd nas zaprowadzi. Czasami spotykam się z pytaniem "jaki będzie koniec tego Synodu? A ja odpowiadam: "pytaj Ducha Świętego, bo ja nie wiem". 

Co musimy postawić w świetle Ducha Świętego? Nasz świat hałasu, działania, władzy... te konstrukcje, które sami sobie stworzyliśmy i z których musimy zobaczyć, co musimy zmienić, aby powrócić do tego, co istotne, aby na nowo odkryć fundamenty naszej wiary. 

My chrześcijanie mamy być ziarnem nadziei. Przynieść zbawienie, którym jest Chrystus pośród świata. Bardzo pięknie jest widzieć, że ten proces synodalny pojawia się w czasie pandemii, w czasie, kiedy Kościół jest naznaczony skandalami, w czasie pustych świątyń, kryzysu sekularyzmu... Wszyscy prosiliśmy Boga, aby nam pomógł w tym czasie i oto mamy odpowiedź: Kościół synodalny, idący do tego, co istotne, słuchający Ducha Świętego, zjednoczony między sobą... I idziemy do przodu. 

Jest to odpowiedź Boga i wielka odpowiedzialność dla nas wszystkich, bo ta odpowiedź Boga w historii przechodzi przez nas. Jeśli nie uczestniczymy, jeśli uważamy, że to "komplikuje nam życie", to być może frustrujemy działanie Ducha Świętego. To bardzo ważny moment, do którego potrzebujemy dużo pokory, dużo zaufania i dużo miłości, i to przyjmujemy w modlitwie. 

-Są katolicy, którzy mówią, że nie czują, że należą do Kościoła, albo że Kościół ich nie słucha? 

Każdy katolik jest częścią Kościoła, ponieważ jest częścią Chrystusa. Nie ma Chrystusa bez Kościoła. Chrystus zmartwychwstały jest Chrystusem głową Kościoła, zjednoczonym z nim, nierozerwalnie związanym. Przystąpienie do Chrystusa jednoczy cię z Kościołem. To prawda, że żyjemy w czasach, w których jest wielu chrześcijan, którzy nie uczestniczą w życiu Kościoła, którzy z powodu różnych okoliczności znajdują się na marginesie. Dlatego Papież zachęca nas, byśmy dotarli do tych z marginesu, byśmy wyszli im na spotkanie. Musimy słuchać wszystkich, nie tylko tych, którzy przychodzą na Mszę św. lub którzy są z nami, ale wszystkich: zaoferować tym ludziom możliwość uczestnictwa, mówienia i słuchania, jednocząc ich z nami. Ten moment słuchania jest też bardzo pięknym momentem ewangelizacji.

Jak zacząć to robić? Poprzez rozpoczęcie. Uczymy się pływać poprzez pływanie. Uczymy się chodzić razem, chodząc razem w Duchu Świętym. I doświadczamy, że przychodzą, że pytają: jak mogę uczestniczyć? Zwracając się do swojej parafii, pytając proboszcza. Iść na prostą, czyli żyć naszą chrześcijańską wiarą, która jest wspólnotą, słuchaniem Ducha i zjednoczeniem z Chrystusem. 

Oczywiście, musimy być cierpliwi. Nasze czasy nie są czasami Boga. Chrześcijaństwo rozprzestrzenia się przez zarażenie, przez entuzjazm pierwszych chrześcijan. Uważam, że każdy chrześcijanin musi być apostołem w sensie bycia entuzjastą swojej wiary, ponieważ zna Chrystusa doświadczalnie i niesie Chrystusa pośród świata. Żyjąc autentycznością naszej wiary będziemy "zarażać" i integrować więcej ludzi, nawet tych, którzy nas obrażają, jak powiedział nam papież.

Słuchać wszystkich i na tej podstawie rozeznawać, a także podejmować decyzje, które są konieczne i które wskaże Duch Święty, a nie wola każdego z nas. Wiele rzeczy trzeba będzie zmienić i odnowić, tak, i będzie to droga nadziei dla wszystkich. 

Musimy słuchać wszystkich, nie tylko tych, którzy przychodzą na Mszę św. lub którzy są z nami.

Mons. Luis Marín. Podsekretarz Synodu Biskupów

-Jak przeprowadzić to rozeznanie, wiedząc o co prosi Bóg i nie popadając w mody czy ideologie?

Rozeznanie wymaga otwartości na Ducha Świętego, osi pionowej, która stawia nas w łączności z Bogiem, oraz udziału naszych braci i sióstr, wszystkich, osi poziomej. W ten sposób można wspólnie prześledzić drogę, która prowadzi nas do rozeznania, czego Bóg żąda dziś od Kościoła. 

Temat Synodu stawia nas w obliczu trzech tematów, których Bóg wymaga od Kościoła: komunia, uczestnictwo i misja.

Pierwszym z nich jest komunia. Musimy zadać sobie pytanie, jak ja osobiście to przeżywam, kiedy w samym Kościele istnieją przeciwstawne grupy, kiedy narzuca się ideologie itd.

Komunia oznacza, że razem jesteśmy ubogaceni. Bardzo dobrze, że nie mamy tej samej osobowości, tej samej wrażliwości, tej samej kultury ... inaczej życie byłoby zubożone. Czasami zapominamy, że jesteśmy braćmi i zachowujemy się jak wrogowie, jak członkowie jakiejś partii politycznej, a chrześcijaństwo nie jest ideologią. Jest tyle sposobów naśladowania Chrystusa, ilu jest ludzi na świecie.

Następnie jest uczestnictwo. Każdy musi uczestniczyć zgodnie ze swoim stanem i charyzmatem, na co zwróciliśmy uwagę wcześniej. Nie możemy mieć postawy biernej czy klerykalistycznej, czyli takiej, że duchowni robią wszystko i wszystko wiedzą, podczas gdy wielu świeckich jest biernych lub chce zostać "małymi klerykami". Trzeba znacznie bardziej rozwinąć struktury uczestnictwa w Kościele.

I wreszcie misja. Czy w tym trudnym świecie niesiemy innym dobrą nowinę, czy też tworzymy swoiste getto, gdzie mówimy językiem, którego nikt nie rozumie? Czy wychodzimy na peryferie, czyli do wszystkich dziedzin życia? To są pytania synodu, wyzwanie. Nie możemy sprowadzić Synodu do szukania przepisów czy czterech punktów egzaminacyjnych, ale to jest ruch Ducha, to jest coś głębszego.

-Jak ten nowy Synod został przyjęty w całym Kościele? 

Muszę powiedzieć, i bardzo się cieszę, że ogólnie został on bardzo dobrze przyjęty, z dużym entuzjazmem. Z Sekretariatu Synodu utrzymujemy kontakt z konferencjami biskupów na całym świecie, ze zgromadzeniami stowarzyszeń religijnych i świeckich. Jest wiele oczekiwań, zapału i, powiedziałbym, entuzjazmu. Mamy też świadomość, że w wielu obszarach są wątpliwości, jak to zrobimy, gdzie powinniśmy pójść, jak zacząć... był bardzo silny impuls początkowy. W zdecydowanej większości diecezji przyjęto go za to, czym jest - czasem Bożym i niezwykłą okazją do życia chrześcijańskiego. 

Papież powiedział nam, że musimy się przygotować na niespodzianki. Duch Święty zamierza nas zaskoczyć. W naszym społeczeństwie lubimy mieć wszystko "zawiązane", ale w tym momencie jesteśmy proszeni o otwarcie się na niespodzianki Ducha. Na przykład Sekretariat Synodu rozesłał dokument przygotowawczy, który jest pomocą, ale jeśli nie zadziała... to OK. Założyliśmy dziesięć tematów. Na początku było dziesięć jasnych, szerokich pytań... i ktoś zwrócił nam uwagę, że wygląda to jak egzamin, że istnieje ryzyko, że zostanie sprowadzone do odpowiedzi na serię pytań; a my chcemy doświadczenia słuchania, a nie zamkniętych odpowiedzi. Dlatego zmieniliśmy go na dziesięć jąder tematycznych, które dają większą możliwość refleksji. Jeśli działają, to dobrze. Jeśli nie, będziemy musieli poszukać innych.

Ze strony Sekretariatu Synodu staramy się, aby istniało połączenie materiałów, pomocy..., abyśmy wszyscy mogli sobie pomagać na tej drodze, dlatego też różne materiały są dostępne w sieci. Kluczem jest to, że w to słuchanie i rozeznawanie włącza się cały Kościół i że służy. 

Ponadto Sekretariat Synodu ma bardzo intensywny kontakt z Konferencjami Episkopatów na całym świecie. Po raz pierwszy mieliśmy duże spotkania online, podzielone według języków. Były już dwa, a w kolejnym chcemy, aby uczestniczyli także koordynatorzy synodów wszystkich konferencji biskupich.

Spotykamy się z przewodniczącymi i sekretarzami dykasterii Kurii Rzymskiej. Równolegle odbywały się telematyczne spotkania z patriarchami Kościołów Wschodnich, a także ze związkiem przełożonych instytutów zakonnych, jest kontakt ze wspólnotami życia kontemplacyjnego i stowarzyszeniami świeckimi. Jest to intensywna praca, ale dzięki niej powstała wspaniała więź z kościołami na całym świecie.

-Czy Kuria Rzymska również zainicjowała ten proces synodalny?

Jeśli mówimy, że Kościół jest synodalny, to wszystko co jest Kościołem jest synodalne, jest Synodem, a więc i Stolicą Apostolską. Rzeczywiście, nawet w Kurii Watykańskiej jesteśmy w tym procesie myślenia, dostrzegania tego, co Duch Święty mówi nam w tej chwili i możliwości odpowiedzi na to.

Teologia XX wieku

Gustave Thils i "teologia rzeczywistości ziemskich".

Gustave Thils należy do złotego okresu Uniwersytetu w Louvain w XX wieku, był pionierem i autorem ważnych tematów teologicznych, takich jak ekumenizm i dialog z religiami, ale przede wszystkim dotyczących rzeczywistości doczesnej. 

Juan Luis Lorda-25 listopad 2021 r.-Czas czytania: 7 minuty

Obok Gerarda Philipsa, Charlesa Moellera i wielu innych przedstawicieli innych dyscyplin (Delhaye, R. Aubert, Coppens, Onclin...), Gustave Thils (1909-2000) jest w zasadzie owocem troski kardynała Merciera o intelektualne i duchowe przygotowanie kleru diecezjalnego Brukseli (Mechelen) oraz o intelektualne i chrześcijańskie odrodzenie Uniwersytetu w Louvain.

Thils kształcił się w diecezji brukselskiej, w jej niższych i wyższych seminariach duchownych oraz w Louvain, gdzie ukończył studia oraz prace doktorskie (1935) i habilitacyjne (1937) na temat Notatki Kościoła na temat apologetyki od czasów reformacjiPierwszy z nich, ukazujący zmiany od patrystyki i Credo (jeden, święty, katolicki i apostolski) do kontrowersji konfesyjnej z luteranizmem, był jednym z klasycznych tematów apologetyki. Był to jeden z klasycznych tematów przedmiotu apologetyki. I ten przedmiot był pierwszym, którego nauczał, gdy poproszono go, by został profesorem seminarium (1937-1949). Był też jednym z najbardziej cenionych kierowników duchowych tego seminarium, liczącego wówczas ponad dwustu kandydatów. Następnie został profesorem teologii fundamentalnej w Louvain (1947-1976). 

Thils charakteryzował się gruntowną znajomością przedmiotów, których miał uczyć lub które chciał wprowadzić. Nie zadowalały go standardowe podręczniki. W każdym przypadku opracował historię i przegląd tematyczny. A ponieważ, zwłaszcza w seminarium, zajmował się kilkoma przedmiotami, wkrótce stworzył zbiór bardzo pouczających prac. Dzięki temu zyskał wczesną sławę i był cytowany na całym francuskojęzycznym obszarze teologicznym. Do niemal końca swego długiego życia zachował zdolność jasnego pisania i dobrej syntezy. I był szeroko tłumaczony. 

Przegląd i synteza

Rozmowy o duchowości seminaryjnej stały się syntezą duchowości kapłańskiej, Kapłaństwo diecezjalne (1942-1946), później rozszerzony w Świętość chrześcijańska. Kompendium teologii ascetycznej a później w Istnienie i świętość w Jezusie Chrystusie (1982). Pozostają one inspiracją i duchowością świecką. 

Niektóre kursy z moralności cnót w seminarium dały początek ciekawemu esejowi Aktualne tendencje w teologii moralnej (1940). Rozszerzenia tematyczne Apologetyki i Teologii fundamentalnej (oraz pracy magisterskiej) doprowadziły go do syntezy słynnego Historia ruchu ekumenicznego (1955). I, składając to wszystko razem, do Aktualne kierunki rozwoju teologii (1958). Skłoniło go to również do historycznych studiów nad rolą prymatu w Kościele, w Nieomylność papieska (1969) y Prymat papieski (1972). I, zawsze po linii Teologii Fundamentalnej, wejść w świat religii, Cele i problemy teologii religii niechrześcijańskich (1966). I, widząc ich nadejście, synkretyzm lub Katolickość? (1967). A to tylko niewielki wybór jego książek, do których należy dodać wiele artykułów oraz ogromną ilość recenzji i przeglądów. Nie tracił czasu. 

Rzeczywistość czasowa i Rada 

Jednak jego najbardziej rozpoznawalnym wkładem był wczesny Teologia rzeczywistości ziemskich (Teologia rzeczywistości ziemskich (Desclée 1946, wydanie z którego cytujemy). Później dołączyły do niej inne eseje uzupełniające, m.in. Transcendencja i wcielenie (1950), y Teologia i rzeczywistość społeczna (1963). 

Był oryginalny, bo podchodził do tematu systematycznie i z wrażliwością na sposób myślenia specjalistów i pracowników, których znał, bo prowadził grupy i kursy. 

W czasie Soboru (1962-1965), a zwłaszcza w pracach m.in. Gaudium et spesmożna było na niego liczyć. Oprócz tego, że był kolegą innych lwowian, takich jak Gerard Philip i Charles Moeller, którzy mieli duży wpływ na ostateczny kształt i redakcję Lumen Gentium i innych dokumentów (wszyscy byli dobrymi łacinnikami). Poczynił dobre uwagi na temat postępów Rady i kilku jej dokumentów. I pracował w Sekretariacie Unii Chrześcijańskiej. 

Cel książki 

Świat średniowieczny zniknął. Chrześcijaństwo (Kościół) nie otrzymuje już oficjalnego miejsca w konstytucji państw. Ale jak chrześcijanie mogą być bezinteresowni w mieście doczesnym, czyż nie mają tam swojej misji i powołania, zwłaszcza świeccy? Co robić, nie popadając w klerykalizm? 

"Oddajcie Bogu to, co Boże, a Cezarowi to, co cesarskie". Zgoda, ale czy nie powinna istnieć teologia, przemyślana wiara, która służy kształceniu przyszłych kapłanów, aby oświecali chrześcijan? Czy sam marksizm mógłby zostać pozostawiony do interpretacji "rzeczywistości doczesnych" i ich postępu? 

Jak wyjaśnia w przedmowie, refleksja ta uzasadnia ten niezwykły dwutomowy esej. Pierwszy tom, PreludiaDrugi z nich poświęcony jest m.in. Teologia historii (1939) i skomentujemy go później. Jak zawsze Thils robi świetną mapę tematu, co samo w sobie jest wkładem.

Preludia

Jest on podzielony na cztery części. Trzy pierwsze to przygotowanie i ujęcie zagadnień w ramy; czwarty to zarys chrześcijańskiego osądu głównych "rzeczywistości ziemskich". Uwzględnia on esej Maritaina (.Humanizm integralny1936), o roli chrześcijanina w społeczeństwie, które nie jest już oficjalnie chrześcijańskie; oraz artykuł jezuity Montcheuila, Życie chrześcijańskie a działanie doczesne (1943), a także inne pisma wyrażające troskę o obecność w kształtowaniu nowego świata. 

Zaczyna od wskazania, że chrześcijańscy filozofowie, teologowie i socjologowie "tworzą bardzo jednolity chór, by wymagać od nauki teologicznej wskazań dotyczących wartości świata, uniwersum społeczeństw ludzkich, cywilizacji". (14). Katolicy, protestanci i prawosławni (Boulgakov, Berdiaev). Cytuje nawet Donoso Cortesa: "Cywilizacja jest zawsze odbiciem teologii".

Niuanse i ramy

Druga część dostarcza teologicznych elementów oceny, wchodząc w opozycje i paradoksy: Boga i świata, tego, co święte i duchowe oraz tego, co profanum, ducha i materii, ciała i ducha. Potrzeba medytacji i wielu niuansów, aby doprowadzić sprawy do końca. 

Trzecia część ukazuje wielki ruch od Bożego stworzenia, z tajemnicą grzechu i odkupienia, aż do dopełnienia w Chrystusie, dzięki działaniu Ducha Świętego. W tym miejscu należy ująć te realia w ramy. 

Istnieje twórczy projekt Boga dla ludzkiego działania w świecie (co przedłuża jego stworzenie), istnieje grzech, który deformuje, i działanie odkupieńcze, które uzdrawia, i istnieje eschatologiczne i transcendentne napięcie na końcu: nie można stworzyć świata, który pozostaje zamknięty w sobie. 

W tym kontekście Gustave Thils jest przekonany, że działanie Ducha Świętego w świecie nie ogranicza się do wewnętrznego uświęcenia jednostek i liturgicznej akcji Kościoła, ale obejmuje całe zranione przez grzech stworzenie. Chrześcijanie muszą uczestniczyć w tym ruchu ze swojego miejsca w świecie. 

Zastosowanie do rzeczywistości czasowej

Czwarta część, zwana. "proste szkice".Najdłuższa część odnosi wszystko, co zostało zobaczone, do niektórych wielkich ziemskich rzeczywistości: konstytucji społeczeństw, kultury i cywilizacji, techniki, sztuki i pracy ludzkiej. W każdym przypadku chodzi o zrozumienie ich miejsca w przedłużeniu stwórczego działania Boga, o zastanowienie się, jak są dotknięte przez grzech, uzdrowione przez odkupienie i skierowane przez Ducha ku chwale Bożej. 

Na przykład w sprawie pracy. Czerpiąc ze św. Tomasza, mówi, że wszelka praca uczestniczy w boskim działaniu, w jego przyczynowości i jest przedłużeniem jego stworzenia. Aspekt twórczy podkreśla fakt, że człowiek jest obrazem Boga. Z pewnością dotyka go grzech, ale praca nie jest konsekwencją grzechu, jest tylko konsekwencją jego bolesnego aspektu. I właśnie z tego powodu może mieć również aspekt odkupieńczy. "Odnowić społeczeństwo, kulturę czy sztukę to przemienić je według Ducha Świętego: to nie jest tylko obietnica, to się rzeczywiście realizuje. [...] Dlatego działalność ludzka, która przekazuje odkupienie światu ziemskiemu, jest przez to sama działalnością odkupieńczą". (191). 

"Zjednoczenie wszystkich form ziemskiej działalności odkupieńczej i powiązanie ich z teologiczną i teocentryczną działalnością życia wewnętrznego da dość pełny obraz tego, czym jest 'życie chrześcijańskie' jako całość, z całą uniwersalnością, jaką posiada w Bogu i w Duchu" (1 Kor 3,1). (194). Trzeba uciekać zarówno z "Humanizacja chrześcijaństwa, która zamienia je w siłę moralizatorską [...], jak z całkowitego odcieleśnienia chrześcijaństwa przez jednostronny nacisk na łaskę, która w ogóle nie mieszałaby się ze światem, aby go przeniknąć i przemienić. [...] trzeba przemyśleć w świetle Chrystusa traktat o antropologii chrześcijańskiej, którego reforma będzie być może największym dziełem XX wieku". (198). To są ostatnie słowa. 

Podsumowanie w poradniku

Dwanaście lat później, w jego Aktualne kierunki rozwoju teologii (1958), podsumowuje to zagadnienie. "Nie jesteśmy już w czasach, w których idea doskonałości wiązała się z ideą 'monastycyzmu' lub 'klasztoru' [...]. Świeccy są zanurzeni w doczesności i przywiązani do ziemskich zadań. Obowiązek stanu - który jest pierwszym środkiem uświęcenia - skłania ich do poświęcenia widocznej uwagi i żywotnego zainteresowania rozwojem świata profanów [...]. Ten świat, w sposób niepewny i przejściowy, jest miejscem, w którym muszą się uświęcić". (cyt. za Troquel, Buenos Aires 1959, 133). Orientacje są potrzebne dla "rozważać ten świat oczami objawienia, pomagając im dostosować swój wzrok do spojrzenia Bożego".. "Teologia rzeczywistości doczesnych może pomóc w zrozumieniu celu pracy doczesnej i w jej wypełnianiu". poznanie, w jaki sposób obraz Boga realizuje się w świecie. "W ostatecznym rozrachunku jest to 'antropologia chrześcijańska'".ale "integralny", nie sprowadzony do opisu duszy i wewnętrznej roli łaski. "Gdyby nasza antropologia teologiczna była 'integralna', nigdy nie pojawiłby się problem teologii rzeczywistości doczesnych". (135). 

Rozprzestrzenia się poprzez zbieranie bibliografii, które wyrosły. Najpierw "teologia codziennagdzie cytuje Jesúsa Urteagę (Boska wartość człowieka), Mouroux, Scheler, C. S. Lewis. Następnie na temat ciała (Mouroux, Poucel), pracy (Haessle, Chenu), rodziny i społeczeństwa (Dubarle, Journet); także sztuki i technologii. 

Eschatolodzy i inkarnacjoniści

Jak wspomniano wyżej, drugi tom Teologia rzeczywistości ziemskichpoświęcony jest Teologia historii (1949) oraz do aspektu eschatologicznego, tzn. czy działanie człowieka w świecie i jego postęp ma jakikolwiek związek z ustanowieniem Królestwa Bożego teraz i przy końcu czasów (nowe niebo i nowa ziemia). 

Historie teologii mają tendencję do dzielenia autorów na "eschatologów" i "inkarnacjonistów". "Eschatologami" (Daniélou, Bouyer) byliby ci, którzy koncentrują sens historii na duchowości i życiu Kościoła, a reszta jest pomocnicza lub nawet, w różnym stopniu, podporządkowana "światu" jako rzeczywistości przeciwnej zbawieniu. "Inkarnacjoniści" (Thils, Chenu, a później Metz i teologia wyzwolenia) byliby tymi, którzy nadają transcendentną i eschatologiczną wartość ludzkiej rzeczywistości, w której, jak rozumieją, zapoczątkowane jest Królestwo. Różnią się one i w rzeczywistości Daniélou skrytykował Thilsa jako "zbyt optymistycznie".. Ale zagadnienie, tak bogate i złożone, nie znajduje dobrego odzwierciedlenia w tak prostym dwupodziale.

Konkluzja Gaudium et spes

Gaudium et spesktóry poświęca rozdział ludzkiemu działaniu w świecie (nn. 33-39), roztropnie powtarza to wszystko w n. 33: "Należy starannie odróżnić postęp doczesny od wzrostu królestwa Chrystusa".ale ten pierwszy może pomóc "ma wielkie znaczenie dla królestwa Bożego".. Ponadto, "dobra ludzkiej godności, braterskiego zjednoczenia i wolności; słowem, wszystkie doskonałe owoce natury i naszych wysiłków, po tym jak Duch Pański rozprzestrzenił je po ziemi i zgodnie z Jego nakazem, znajdziemy je ponownie".przemieniony w czasie konsumpcji
Chrystus.

Zasoby

Teresa Barrera, psycholog: "Rany mogą generować mocne strony".

W pandemii wzrosło zapotrzebowanie na psychologów i psychiatrów, a czasem ludzie nie wiedzą, jak pomóc w obliczu istotnych złamań. Psycholog i terapeutka Teresa Barrera dokonuje przeglądu siedmiu narzędzi do psychologicznego i duchowego towarzyszenia. Mówi na przykład o tym, że "rany mogą generować mocne strony", albo o patrzeniu "w sposób zintegrowany".

Rafał Górnik-25 listopad 2021 r.-Czas czytania: 5 minuty

Co to znaczy patrzeć na ludzi w sposób zintegrowany? "Uwzględniając ich trzy wymiary: psychologiczny, biologiczny i duchowy". Wszyscy mamy swoje złamania w całej naszej historii, "jest to coś, co musimy zaakceptować i co również generuje w nas mocne strony". Tak zapewnia psycholog Teresa Barrera, specjalistka współpracująca z Consulta Dr Carlos Chiclana.

"Życie w sposób zintegrowany pozwala ludziom być szczęśliwymi i wiedzieć, do czego zostali powołani" - powiedziała Teresa Barrera podczas konferencji. Psychologia i życie duchowew sesji zatytułowanej Przeciwdziałanie pęknięciom w spójności życia podmiotu chrześcijańskiego, które wygłosił do ponad 300 osób na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu w Navarra.

Kwestia zdrowia psychicznego, zwłaszcza w obecnych czasach pandemii, budzi coraz większy niepokój niektórych specjalistów, którzy już w 2020 roku ostrzegali, że za pandemią Covid-19 pójdą problemy umysłu. Dla dobrego towarzyszenia Barrera uważa, że ważne jest, aby wiedzieć, co dana osoba robi, jak to robi, dlaczego i dla kogo: "W ten sposób zrozumiemy przyczyny rozłamu, dzięki czemu będziemy mogli zreorganizować jej zachowanie i pozwolić jej żyć w wolności. Często nie jest to kwestia nastawienia, a to sprawia, że pacjent czuje się znacznie mniej winny". 

Jeśli chodzi o pochodzenie niespójności, wyróżnił dwa przypadki: gdy ma ona korzeń psychiatryczny, jak np. w przypadkach Obsessive Compulsive Disorder (OCD) lub Attention Deficit Hyperactivity Disorder (ADHD); lub gdy niespójność ma korzeń psychologiczny, w którym to przypadku pomocna jest znajomość historii osobistej.

Są to niektóre z pytań, które psycholog Teresa Barrera omówiła z Omnes, po jej interwencji na Uniwersytecie Navarra.

-Amerykańskie Stowarzyszenie Psychologiczne (APA) ostrzegło późnym latem ubiegłego roku, że psychologowie i psychiatrzy obserwują wzrost liczby konsultacji w związku z pandemią. Niektórzy mówili wtedy, że Czy to zapotrzebowanie nadal rośnie?

Tak, to oczywiste. Są rzeczy, które już były w ludziach, były już przystosowane, a sytuacje, które przeżyliśmy związane z niepewnością, zdestabilizowały je i stały się bardziej obecne, dlatego zwróciły się o pomoc. A potem trzeba przejść przez wiele smutków. Nie tylko osobista żałoba, ale także rzeczy, które straciliśmy w naszych relacjach z innymi, czas, w którym byliśmy z dala od innych, projekty, które trzeba było zamknąć... To także są żałoby, które musimy przeżyć. Było wiele zmiennych. Byli ludzie, którzy zostali zdestabilizowani przez niestabilność chwili i przez sytuacje, z którymi musieli się zmierzyć.

-O jakich złamaniach mówisz? Bo mogą być różne rodzaje złamań. Życie jest trudne i wiele rzeczy może się zdarzyć.

Nie muszą to być duże złamania. Dla chrześcijanina trudność w komunikacji; w małżeństwie brak intymności jest pęknięciem spójności. Nie musimy rozmawiać tylko o nałogach, czy niewierności, czy poważnych sprawach. I to może mieć genezę, z punktu widzenia psychiatrii, albo z punktu widzenia psychologii.

Na przykład lenistwo może być objawem depresji i jest złamaniem spójności, ale ma swoje źródło, ma swoje wytłumaczenie. Na przykład przepracowanie. Ludzie, którzy żyją bardziej dla swojej pracy niż dla rodziny.

-Mówił Pan o pęknięciach w spójności życia podmiotu chrześcijańskiego, ale narzędzia psychologiczne, które Pan proponuje, mają obowiązywać również niechrześcijan.

Tytuł wykładu dotyczył pęknięcia w koherencji. Czyli wtedy, gdy człowiek działa niekonsekwentnie. Do tego właśnie się odnosiliśmy. Gdzie jest wyjaśnienie niespójności, która może mieć pochodzenie psychiatryczne lub psychologiczne. Osoba, która jest zależna od innej osoby. Może mieć psychologiczne źródło w pierwszej relacji rodzinnej, powstają wtedy zależności emocjonalne. Dlatego jest to pęknięcie w spójności. Może jest to osoba, która robi wszystko, aby być kochaną przez drugą osobę.

A złamanie nie leży w ranie, ale w spójności, w tym przypadku. Chociaż mój wykład był zatytułowany Pęknięcia podmiotu chrześcijańskiego, są to rzeczy, które dotyczą również, logicznie rzecz biorąc, niechrześcijan. Jest to pęknięcie w spójności. Chociaż tutaj mówimy o wartościach chrześcijańskich.

-Przejdźmy do narzędzi psychologicznych służących dobremu towarzyszeniu osobie. Mówił pan o siedmiu, a zaczął pan od tego jednego: "Związek, który leczy".

Relacja terapeutyczna sama w sobie jest uzdrawiająca, dlatego w towarzyszeniu duchowym jest ona również fundamentalna. Ta relacja terapeutyczna generuje stabilną i bezpieczną relację, w której dozwolona jest ekspresja emocjonalna, gdzie osoba może pokazać siebie taką, jaką jest, bez bycia ocenianą.

-Po drugie, ramy towarzyszenia duchowego, czy możesz je streścić?

Potrzebne są ramy, które pomogą osobie towarzyszącej zrozumieć, czym jest towarzyszenie duchowe i jakie są jego granice: jakimi aspektami należy się zajmować, obszary życia, o których należy rozmawiać, czas, miejsce, częstotliwość i sposób komunikacji.

-Po trzecie, co to znaczy "zrobić linię życia, którą następnie połączymy z pracą nad mocnymi stronami i emocjami"? Oto jego słowa.

Uporządkowanie swojego życia jest kluczem do poznania siebie i pozwala na ułożenie wydarzeń życiowych. Można to robić na różne sposoby, przez lata, przez kryzys...

-Czwarty. Mocne strony.

Nasze rany mogą generować mocne strony. Ważne jest, aby to odzwierciedlić, ponieważ jeśli pokażemy tylko, gdzie są problemy, osoba staje się w końcu sfrustrowana. Jeśli wzmocnimy próby rozwiązań i rzeczy, które zostały nauczone po drodze, osoba staje się silna.

-Piąty. Świadomość i regulacja emocji.

Polega ona na pomocy w wykryciu, jakie emocje towarzyszą człowiekowi w ważnych momentach, aby mógł je włączyć do swojego życia i nauczyć się je regulować. Nazwanie emocji, zdefiniowanie ich i wyrażenie pozwala nam poznać siebie.

-Po szóste. Pytania dopuszczające i refleksyjne.

Możemy zastosować pytania, które pomogą osobie zastanowić się nad sobą, nad konsekwencjami swoich działań, nad tym, jak się czuje i uzyskać wgląd w mocne strony przedstawione w poprzednim punkcie.

-I po siódme. Ja idealne kontra ja rzeczywiste.

Pozwolić osobie, poprzez mapę jej historii, gdzie są braki i mocne strony, poznać swoją oryginalność i pokochać siebie, aby wiedzieć, gdzie chce skierować swoje życie w wolności. Możemy to tłumaczyć pracując nad ideałem, biorąc pod uwagę rzeczywistość. Chodzi o to, by pracować nad osobą od tego, jaka ona jest, a nie tylko od ideału; by pracować nad ideałem w oparciu o rzeczywistość.

-Porozmawiajmy przez chwilę o "robieniu wszystkiego", aby zwrócić na siebie uwagę, o czym wspomniałeś wcześniej. Często zdarza się czasem, że w obliczu np. rozstania można wymyślić cokolwiek szalonego...

Gdy dochodzi do takich skrajności, potrzebne jest towarzyszenie terapeutyczne. Bo to, co się czuje i co się robi, jest niewspółmierne do faktu życia. W tych przypadkach, gdy osoba nie może tolerować lęku, dyskomfortu lub bólu związanego z separacją, potrzebne jest towarzyszenie terapeutyczne, ponieważ nie jest ono proporcjonalne. Gdy emocje są nieproporcjonalne, oznaczają, że coś nie działa dobrze. Co innego, gdy osoba jest smutna i płacze lub złości się z powodu okoliczności, ale jest w stanie kontynuować swoje życie.

Kończymy rozmowę. Na wypadek gdybyście byli zainteresowani, w konferencji naukowej uczestniczyli również dr Jorge Iriarte, lekarz, ksiądz i profesor na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu w Navarra; Montserrat Lafuente, psychiatra i psychoterapeuta, profesor na Uniwersytecie Abat Oliva-CEU i w seminarium w Barcelonie; profesor Wenceslao Vial, profesor na Papieskim Uniwersytecie Santa Cruz (Rzym); oraz profesorowie uniwersyteccy, José María Pardo i Martiño Rodríguez-González Rodríguez, profesorowie Papieskiego Uniwersytetu Santa Cruz (Rzym); Wenceslao Vial, profesor Papieskiego Uniwersytetu Świętego Krzyża (Rzym); oraz profesorowie uniwersyteccy José María Pardo i Martiño Rodríguez-González, którzy moderowali rozmowy.

Watykan

Papież do dziennikarzy: "Misja wyjaśniania świata i czynienia go mniej mrocznym".

Dwóch dziennikarzy otrzymało od papieża Franciszka Krzyż Wielki Orderu Planu, który zwykle przyznawany jest głowom państw. Podczas uroczystości wręczenia nagrody papież skorzystał z okazji, by skierować kilka słów do świata dziennikarskiego.

Giovanni Tridente-24 października 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

Po raz pierwszy w historii Stolicy Apostolskiej dwóch dziennikarzy otrzymało 13 listopada z rąk papieża Franciszka Krzyż Wielki Orderu Piana, przyznawany zwykle głowom państw. Są to Valentina Alazraki z meksykańskiej stacji telewizyjnej Televisa i Phil Pullella z Reutersa, oboje od kilkudziesięciu lat relacjonujący wydarzenia w Watykanie. Obaj są zresztą "dziekanami" tzw. "Vaticanistas", czyli grupy dziennikarzy mieszkających w Rzymie, którzy na co dzień śledzą wszystkie poczynania Watykanu i Stolicy Apostolskiej, a także latają z papieżem w jego międzynarodowych podróżach po świecie. Alazraki na przykład odbył ponad 150 podróży za ostatnimi trzema papieżami.

Z tej okazji Ojciec Święty skierował przesłanie do całej wspólnoty pracowników informacji, której reprezentacja była obecna na sali, aby powiedzieć im, że tym wyróżnieniem zamierzał "oddać hołd całej waszej wspólnocie pracowniczej", a także pokazać, "że was kocha, podąża za wami, szanuje, uważa za cenne".

Z tej okazji Papież Franciszek udzielił krótkiej lekcji dziennikarstwa, przypominając podstawowe elementy, które charakteryzują - lub powinny charakteryzować - zawód naprawdę w służbie dobra i prawdy, przeżywany jako naturalna "misja" "objaśniania świata", "czynienia go mniej niejasnym", aby "ci, którzy w nim żyją, mogli się go mniej bać i patrzeć na innych z większą świadomością, a także z większym zaufaniem".

To prawdziwe powołanie musi opierać się na trzech ważnych filarach. Po pierwsze, słuchanie bohaterów opowiadanych historii, co oznacza również widzenie, bycie tam, aby uchwycić niuanse i wrażenia poprzez konieczne "niezastąpione" osobiste spotkanie.

Drugi filar odnosi się do pogłębionej analizy, do umiejętności wnikania w kontekst sytuacji, aby uniknąć uproszczeń i kontrastów, bardzo modnych w dzisiejszym krajobrazie medialnym i internetowym.

Wreszcie opowiadanie, które nie oznacza "stawiania się w świetle reflektorów, ani ustawiania się w roli sędziego", ale nabywanie postawy, która prowadzi do tego, by "pozwolić się uderzyć, a czasem zranić historiom, z którymi się spotykamy, aby móc je z pokorą opowiedzieć naszym czytelnikom".

Życzeniem Papieża jest więc, abyśmy mieli do czynienia z dziennikarzami i komunikatorami, którzy są "pasjonatami rzeczywistości, zdolnymi do znalezienia skarbów ukrytych w fałdach naszego społeczeństwa i do opowiedzenia o nich, pozwalając nam być pod wpływem, uczyć się, poszerzać nasze umysły, pojmować aspekty, których wcześniej nie znaliśmy".

Ta umiejętność wczuwania się w problemy ludzi, chwytania elementów prawdy, kontekstualizowania ich i odnoszenia z życzliwością dotyczy także wszystkich wydarzeń związanych z Kościołem, który "nie jest wielką międzynarodową firmą prowadzoną przez menedżerów studiujących przy stole, jak najlepiej sprzedać swój produkt", ale narodził się i istnieje, "aby odbijać światło Innego, światło Jezusa".

Papieżowi Franciszkowi nie jest obce udzielanie przydatnych wskazówek dziennikarzom, aby mogli lepiej wypełniać swoje delikatne zadanie służby. Bardzo często w przemówieniach, wywiadach, orędziach i pozdrowieniach podkreślał niektóre ze swoich "komunikacyjnych przekonań" i "cnotliwych rad" jako remedium na to, co gdzie indziej określał jako "grzechy mediów". Należą do nich dezinformacja, pomówienie i zniesławienie.

W obliczu tych "naruszeń prawdy" papież wielokrotnie powtarzał o konieczności nadania priorytetu miłości prawdy, dobra i piękna, "triady egzystencjalnej", jak ją określił podczas pierwszej audiencji dla dziennikarzy po wyborze w 2013 roku.

Słuchanie jest także częścią owej "bliskości i kultury spotkania", typowej dla innych wypowiedzi jego Magisterium, świadomego, że osobiste zaangażowanie staje się w ten sposób korzeniem wiarygodności komunikatora.

Z tym wszystkim wiąże się odpowiedzialność, postawa, która prowadzi do utrzymania wysokiego poziomu etyki pracy, unikania powierzchowności i bycia zawsze z szacunkiem dla ludzi, zarówno tych, którzy są obiektem informacji, jak i tych, którzy odbierają przekaz.

Papież mówi też o nadziei, odwołując się do rodzaju informacji i komunikacji, która jest konstruktywna. Wobec defetystycznych czy pesymistycznych poglądów, właściwa postawa - która jest zadaniem, a także zobowiązaniem - musi być pozytywna, pozostawiająca miejsce na dobro, które się dzieje.

Wreszcie papież zdaje sobie sprawę, że ośrodki nerwowe, w których koncentruje się większość wiadomości, znajdują się w wielkich centrach. Nie powinno to jednak sprawić, że zapomnimy o niezliczonych historiach tych, którzy żyją daleko, w oddali, na słynnych już przedmieściach, gdzie obok cierpienia i degradacji z pewnością pojawiają się historie wielkiej solidarności, które mogą pomóc wszystkim spojrzeć na rzeczywistość w odnowiony sposób.

Czytania niedzielne

Komentarz do czytań na I niedzielę Adwentu: "Zbliża się Twoje odkupienie".

Andrea Mardegan komentuje czytania na pierwszą niedzielę Adwentu, a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo. 

Andrea Mardegan / Luis Herrera-24 października 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

Adwent rozpoczynamy od dyskursów Jezusa na temat czasów ostatecznych i Jego powtórnego przyjścia. Jezus mówi o kosmicznych wstrząsach. Jego słuchacze byli przekonani o związku natury z historią, a w wzburzonym morzu widzieli obraz chaosu przeciwstawiającego się porządkowi gwiazd i nieba. Jeśli na niebie pojawi się nieporządek i chaos, to koniec jest bliski.

Łukasz, dobry lekarz, podkreśla reakcje "udręki", "niepokoju" i "strachu", które powodują śmierć. W tym dramatycznym obrazie, który przypomina nam realne wydarzenia - trzęsienia ziemi, huragany, powodzie, wybuchy wulkanów - pojawia się obraz powtórnego przyjścia Syna Człowieczego "w obłoku z wielką mocą i chwałą". 

Obłok jest w Biblii znakiem obecności Boga. Obłok otacza Jezusa z trzema apostołami, Mojżeszem i Eliaszem na Górze Przemienienia.

Łukasz opisuje Wniebowstąpienie w następujący sposób: "Gdy patrzyli, podniósł się i obłok ukrył go przed ich oczami". (Dzieje Apostolskie 1:9). Dwaj mężczyźni ubrani na biało mówią do apostołów: "Ten sam Jezus, który spośród was został wzięty do nieba, przyjdzie w ten sam sposób, w jaki widzieliście go idącego do nieba.

Wchodząc w obłok na Górze Przemienienia, apostołowie "bali się"; Jezus natomiast, po tym jak mówił o obłoku swojego powtórnego przyjścia, wzywa nas do wstania i podniesienia głowy, postawy, które wyrażają oczekiwanie pełne nadziei: "Albowiem zbliża się wasze odkupienie".

Ale Jezus ostrzega nas również, że możemy jeszcze stracić to zbawienie, dlatego zaprasza nas do czuwania i modlitwy, aby zapobiec utracie naszych serc i umysłów, a także do modlitwy o zbawienie innych. "obfuscate". z powodu "pijaństwa, pijaństwa i trosk życia". Czasownik, którego używa Luca, przypomina o zatwardziałości serca faraona, gdy Mojżesz prosił go o wypuszczenie jego ludu (Wj 7, 14).

Czuwamy, aby nasze serca były przebudzone nadzieją, którą Pan daje nam z Jeremiaszem: "Wzbudzę dla Dawida sprawiedliwego strzelca, który sprawuje sprawiedliwość i prawość w ziemi. W owych dniach Juda będzie zbawiona, a Jerozolima zamieszka w pokoju i będzie nazywana: Pan naszą sprawiedliwością"..

Słowa Pawła do Tesaloniczan, najwcześniejsze pismo Nowego Testamentu, jakie do nas dotarło, zanurzone w oczekiwaniu na drugie przyjście Chrystusa, podpowiadają nam, jak modlić się w tym oczekiwaniu: "Niech Pan napełni was i sprawi, byście przepełnieni byli miłością do siebie nawzajem i miłością do wszystkich, jak nasza do was, aby wasze serca utwierdzały się w nienagannej świętości"..

Co więcej, Pan nie przyjdzie sam, ale "ze wszystkimi jego świętymi", jego przyjaciół, naszych współtowarzyszy podróży, naszych braci w wierze i w chwale, którzy są naszymi orędownikami.

Homilia na czytania z I niedzieli Adwentu

Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.

AutorAndrea Mardegan / Luis Herrera

Hiszpania

Tygodnie społeczne w Hiszpanii: w kierunku odnowy życia publicznego

W Sewilli odbywa się XLIII Hiszpański Tydzień Społeczny pod tytułem Regeneracja życia publicznego. Wezwanie do wspólnego dobra i uczestnictwa. 

Maria José Atienza-24 października 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

Komisja Episkopatu ds. Duszpasterstwa Społecznego i Promocji Człowieka organizuje w Sewilli, w dniach 25-27 listopada, XLIII Hiszpański Tydzień Społeczny pod tytułem Regeneracja życia publicznego. Wezwanie do wspólnego dobra i uczestnictwa

Jak zauważa Jesús Avezuela, prezes Social Weeks of Spain, w rozmowie z Omnes, "Obchody Tygodni Społecznych w 2021 roku mają szczególne znaczenie po procesie rewitalizacji tej instytucji".

Poprzedzone jest także spotkanie w Sewilli, po raz pierwszy, "poprzez pracę w ramach serii debat i forów deliberacyjnych w różnych diecezjach w całej Hiszpanii w ciągu całego roku 2021".

Kolejny Tydzień Społeczny, który przejmuje pałeczkę od ostatniego, który odbył się w Orihuela-Alicante w 2015 r., rozpocznie się 25 listopada sesją inauguracyjną z udziałem nuncjusza apostolskiego w Hiszpanii, abp. Bernardito Auza; arcybiskupa Sewilli José Ángela Saiza Menesesa, samego Jesúsa Avezueli oraz burmistrza Sewilli, a także sekretarza generalnego Konferencji Episkopatu Hiszpanii, bp. Luisa Argüello, który wygłosi przemówienie inauguracyjne. 

Piątek będzie dniem roboczym dla uczestniczących diecezji poprzez grupy robocze, natomiast na sobotę zaplanowano dwa okrągłe stoły: Perspektywa polityczna y Spojrzenie ze strony biznesu i sektora społecznego moderowane odpowiednio przez dziennikarzy Diego Garcíę Cabello i Juana Carlosa Blanco Cruza.

W sobotnim programie przewidziano również prezentację wniosków przed imprezą finałową, w której wezmą udział arcybiskup Sewilli i przewodniczący rządu regionalnego Andaluzji.

Avezuela podkreśla również znaczenie tego spotkania dla Tygodni Społecznych i uważa, że. "Jest to bardzo stosowny moment, w ramach drogi obranej przez Konferencję Episkopatu na najbliższe lata, aby odnowić te inicjatywy dialogu i spotkań społecznych i kulturalnych, łącząc bardzo różne podejścia forów deliberacyjnych różnych grup roboczych ekspertów do spraw politycznych, ekonomicznych i społeczno-kulturalnych diecezji, które są bardzo różne od siebie, ale które łączy to poszukiwanie wspólnego dobra".

Czym są tygodnie społeczne?

Na podstawie encykliki "Tygodnie społeczne" powstały tzw. Rerum Novarum papieża Leona XIII. To właśnie w Lyonie w 1904 roku odbyły się pierwsze Tygodnie Społeczne pod tą nazwą, których celem było zgromadzenie przedstawicieli różnych organizacji religijnych, społecznych, politycznych i gospodarczych. Tygodnie Społeczne Hiszpanii, których organizacja sięga 1906 roku, są służbą Konferencji Episkopatu Hiszpanii w zakresie studiowania, rozpowszechniania i stosowania nauki społecznej Kościoła do istotnych i aktualnych kwestii społecznych.

Więcej
Świat

Niemcy, wobec innego Kościoła?

Na zgromadzeniu plenarnym Centralnego Komitetu Katolików Niemieckich przedstawiono raport komisji historyków na temat nadużyć seksualnych w diecezji Münster, w którym autorzy kwestionują podstawy Kościoła katolickiego. Dodatkowo konferencja "arcybiskupki" z Uppsali olśniła większość członków zgromadzenia. Czy Niemiecka Droga Synodalna uważa Luterański Kościół Szwecji za wzór do swoich dyskusji?

José M. García Pelegrín-23 lipca 2021 r.-Czas czytania: 4 minuty

W dniach 19 i 20 listopada w Berlinie odbyło się Zgromadzenie Plenarne Parlamentu Europejskiego. Centralny Komitet Katolików Niemieckich (ZdK), organu, który wraz z Konferencją Episkopatu Niemiec (DBK) kieruje Drogą Synodalną. Oprócz wyboru nowej przewodniczącej Irme Stetter-Karp, lat 65, jako następczyni Thomasa Sternberga (który przewodniczył ZdK od 2015 r.), oraz innych nominacji, najważniejszymi punktami były dwa: prezentacja wstępnych wyników nowego studium na temat nadużyć seksualnych - w tym przypadku w Kościele w Münster, przygotowanego przez grupę historyków, oraz wykład "arcybiskupa" szwedzkiego Kościoła luterańskiego.

Projekt dot. nadużycie seksualne w Münster, który rozpoczął się dwa lata temu pod kierunkiem Thomasa Grossböltinga i Klausa Grosse Krachta i ma się zakończyć wiosną 2022 roku, dotychczasowe wyniki pokrywają się mniej więcej z wynikami tzw. raportu MHG (bo brali w nim udział profesorowie z uniwersytetów w Mannheim, Heidelbergu i Gießen): około czterech procent duchownych w tej diecezji zostało oskarżonych o nadużycia od 1945 roku.

W sumie liczby te - według Grossböltinga i Grosse Kracht - odpowiadają udziałowi osób nadużywających alkoholu w populacji Niemiec, który szacuje się na trzy do pięciu procent. "Innymi słowy, katoliccy księża nie są ani bardziej, ani mniej skłonni do popełniania nadużyć seksualnych. Ani ich wykształcenie, ani święcenia kapłańskie nie chroniły ich przed tym.

O dziwo, dyrektorzy tego projektu nie wyciągają z tych wyników żadnych wniosków dotyczących profilaktyki w okresie szkolenia księży. Nie wyciągają też żadnych wniosków ze szczególnie istotnego faktu: wspominają, że trzy czwarte ofiar to chłopcy, co stoi w jaskrawej sprzeczności ze strukturą ofiar w populacji ogólnej, gdzie szacuje się, że dziewczęta dotyka to zjawisko od trzech do czterech razy częściej niż chłopców, czyli dokładnie odwrotnie. Wydaje się, że związek między nadużyciami a homoseksualizmem to wciąż temat tabu.

Zamiast tego stwierdzają: "Kościół katolicki może nie mieć ilościowego problemu z nadużyciami seksualnymi, ale jakościowy. Bo fakty, ale i tuszowanie nadużyć, mają w wielu aspektach głęboko katolicki charakter". Innymi słowy: według Grossböltinga i Grosse Krachta nadużycia mają "przyczyny systemowe": w moralności seksualnej Kościoła (znów to zaskakujące: czyż katolicka moralność seksualna nie zakazuje nadużyć seksualnych?), a także w "kościelnej koncepcji posługi w ogóle", polegającej na tym, że "ksiądz przewyższa świeckich nie tylko w kierowaniu wspólnotą, ale także w swojej naturze", ponieważ wraz ze święceniami nabywa część autorytetu Jezusa Chrystusa i reprezentuje Go "in persona". 

"To jest transcendentna podstawa władzy duszpasterskiej, jaką 'święty' ma nad swoimi ofiarami. Z tego kontekstu wynika porażka przywództwa biskupów".

W swojej interpretacji wyników badań Grossbölting i Grosse Kracht opowiadają się za innym Kościołem: "Odnosimy się do czegoś fundamentalnego, do rozumienia posługi kapłańskiej, do relacji między księżmi i świeckimi oraz między kobietami i mężczyznami, odnosimy się do zewnętrznej kontroli biskupów i menedżerów personalnych, a w zasadzie do ograniczenia władzy duszpasterskiej. W ten sposób nadużycia seksualne stanowią okazję do zakwestionowania fundamentów Kościoła katolickiego. W tym względzie dziwi fakt, że Thomas Söding, teolog i członek prezydium ZdK, czuł się zmuszony do określenia terminu "nadużycie nadużycia" jako "zatrutego słowa".

Luterański "arcybiskup" Uppsali, Szwecja Antje Jackelen

W tym kontekście zrozumiały jest również entuzjazm, z jakim uczestnicy zgromadzenia ZdK przyjęli wykład luterańskiej "arcybiskupki" Antje Jackelén z Uppsali (Szwecja). Pochodząca z Niemiec, od 40 lat mieszka w Szwecji i od 2014 roku jest zwierzchnikiem Szwedzkiego Kościoła Luterańskiego. Prezydium ZdK poprosiło ją o przedstawienie "spojrzenia z zewnątrz" na przebieg synodu w Niemczech.

Choć uważa, że wskazanie celu drogi synodalnej byłoby "bezczelne", ponieważ "Kościół Szwecji nie ma rozwiązania", Antje Jackelén nakreśliła, jak synodalność jest rozumiana w tym Kościele luterańskim: "Istnieje coś, co nazywamy dwoma 'liniami odpowiedzialności': z jednej strony "linia episkopalna", z biskupami, księżmi i diakonami: biskupi są wybierani w każdej diecezji przez księży i diakonów, a także przez taką samą liczbę osób świeckich; z drugiej strony "linia synodalna", której przedstawiciele są wybierani w bezpośrednich i demokratycznych głosowaniach. Kluczowym pojęciem jest wspólna odpowiedzialność.

To, że w Szwecji jest "powszechnie akceptowane, że zarówno mężczyźni jak i kobiety mogą być wyświęcani" to kolejny aspekt, który padł na podatny grunt na zgromadzeniu ZdK. Irme Stetter-Karp, jej nowo wybrana przewodnicząca - która jest również wiceprezesem Caritas w Niemczech - powiedziała po wyborze: "Jako kobieta, to wykluczenie [kobiet ze święceń kapłańskich] jest dla mnie nie do przyjęcia, ale nie tylko od lat 2000, ale zawsze. Nie uważam za rozsądne, aby mój kościół wyświęcał niektórych dekretem lub na podstawie płci.

To jest moja perspektywa jako kobiety, ale podziela ją również wielu mężczyzn. Równie decydującym powodem wydaje mi się kwestia duszpasterska. Często używam do tego symulacji: nie można w nieskończoność wałkować ciasta, gdy chcemy je upiec; w pewnym momencie pęknie. To jest ryzyko, które widzę w wielu wspólnotach. Dla mnie wiara jest tak ważna, że skłania mnie do powiedzenia: dobrze by było, gdybyśmy się ponownie zastanowili.

Nie dziwi zatem fakt, że na zakończenie swojego wystąpienia Irme Stetter-Karp zaprosiła Antje Jackelén na Zjazd Katolików Niemieckich w 2022 roku, ale także inni uczestnicy Zgromadzenia szybko zaprosili ją do udziału w obradach podróży synodalnej. Wydaje się, że przynajmniej niektórzy członkowie Zgromadzenia ZdK widzą w szwedzkim Kościele luterańskim wzór dla niemieckiej drogi synodalnej.

Watykan

Wizerunki papieża w Grecji i na Cyprze

Raporty rzymskie-23 lipca 2021 r.-Czas czytania: < 1 minuta
rzym raporty88

Ostatnia podróż apostolska papieża Franciszka do Grecji i na Cypr pozostawiła kilka pamiętnych momentów, takich jak spotkanie z prawosławnym arcybiskupem Aten i całej Grecji Hieronimem II, podczas którego przeprosił za historyczne traktowanie prawosławnych przez katolików, czy wizyta w obozie dla uchodźców na greckiej wyspie Lesbos.


AhTeraz możesz skorzystać z rabatu 20% na prenumeratę Raporty Rzymskie Premiummiędzynarodowa agencja informacyjna specjalizująca się w działalności papieża i Watykanu.
Świat

Raport Sauvé: francuski episkopat uznaje instytucjonalną odpowiedzialność Kościoła

Badanie Sauvé, zlecone przez Konferencję Episkopatu Francji, nie ograniczyło się do liczbowego zliczenia, ale wezwało do szczegółowej analizy przyczyn i możliwych środków zaradczych wobec dryfu nadużyć. Biskupi nie chcieli "polemizować z rachunkiem", ale wziąć na siebie odpowiedzialność i wezwać do głębokiego nawrócenia.

José Luis Domingo-22 listopada 2021 r.-Czas czytania: 4 minuty

Ostatnie druzgocące rewelacje Raportu Sauvé sugerujące znaczną liczbę ofiar nadużyć seksualnych ze strony księży i zakonników w ciągu ostatnich 70 lat we Francji zostały przeanalizowane przez francuskich biskupów na spotkaniu w Lourdes w ubiegłym tygodniu.

Badanie zlecone przez Konferencję Episkopatu nie ograniczyło się do liczbowego zliczenia, ale wezwało do szczegółowej analizy przyczyn i możliwych środków zaradczych tego dryfu. Hierarchia dała M. Sauvé, byłemu wiceprzewodniczącemu Rady Państwa, swobodę w tworzeniu swojego zespołu i stosowania metod, które uznał za stosowne. Podkreślono niezależny charakter tej komisji, w skład której weszły osobistości o wielorakich i uzupełniających się kompetencjach oraz zróżnicowanych poglądach filozoficznych i religijnych: wierzący, niewierzący, agnostycy i ateiści. Kościół chciał wykazać się absolutną przejrzystością i chęcią podjęcia niezbędnych środków w celu wyeliminowania tych przestępstw.

Z drugiej strony, odzyskanie wiarygodności w oczach opinii publicznej było postrzegane jako konieczność wymagająca nadzwyczajnych środków. W tle sprawa abpa Preynata - obecnie zrezygnowanego ze stanu duchownego - która wstrząsnęła opinią publiczną ze względu na niebotyczną liczbę napadniętych młodych skautów i postawiła samego kardynała Lyonu, bpa Barbarina, w stan oskarżenia za przestępstwo niewypowiedzenia, skazanego w pierwszej instancji na sześć miesięcy więzienia i ostatecznie uniewinnionego w apelacji. W sieci pojawił się film zatytułowany "Dzięki BoguW kraju szerokim echem odbił się "The Affair" François Ozona.

Po podaniu do publicznej wiadomości wyników znanego już raportu, biskupi bez zastrzeżeń przyjęli te wnioski, pragnąc upublicznić głęboką zmianę mentalności i szczerą pokutę. Cały episkopat uznał instytucjonalną odpowiedzialność Kościoła i systemowy charakter tej przemocy, "w tym sensie, że nie jest ona tylko działaniem odizolowanych jednostek, ale jest możliwa dzięki globalnemu kontekstowi", mówiąc słowami bpa de Moulins Beauforta, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Francji: "zdegradowanemu systemowi kościelnemu".

Środki przegłosowane 8 listopada przez biskupów uznają, że traktowanie tych sytuacji w przeszłości, wyłącznie wewnętrznie, nie przyczyniło się do ich wyjaśnienia. W ramach starań o zadośćuczynienie za wszelkie niesprawiedliwości powołano niezależny organ kościelny zajmujący się rozpoznawaniem i zadośćuczynieniem za przemoc seksualną, który ma wypłacać odszkodowania wszystkim ofiarom "bez względu na koszty". Praktyczny sposób pozyskania niezbędnych funduszy nie został jeszcze określony, ale nie wyklucza się sprzedaży nieruchomości lub ruchomości w ramach solidarności między diecezjami. Biskupi Francji proszą papieża o wysłanie wizytatorów apostolskich, którzy przeanalizują, jak każda diecezja działa w tej dziedzinie. Zgodnie z zaleceniami raportu Sauvégo utworzono dziewięć grup roboczych, kierowanych przez osoby świeckie, w celu odnowienia formy zarządzania.

Na zakończenie zgromadzenia plenarnego, na esplanadzie bazyliki w Lourdes, podczas celebracji pokutnej, biskupi i obecni wierni uklękli, aby prosić Pana o przebaczenie za wszystkie nadużycia popełnione w Kościele, podczas gdy dzwony biły za zmarłych za wszystkie ofiary.

Reakcja episkopatu odpowiada świadomości odpowiedzialności przed Bogiem i ludzkością za to poważne zboczenie, z którym Kościół nie był w stanie poradzić sobie wewnątrz siebie, niezależnie od zachowania innych świeckich instytucji społecznych. Biskupi nie chcieli "polemizować z rachunkiem", ale wziąć na siebie odpowiedzialność i wezwać do głębokiego nawrócenia. I to jest chyba najistotniejsza rzecz, która powinna być zachowana przez władze kościelne.

W sprawie sprawozdania Sauvégo

Z punktu widzenia zewnętrznego obserwatora, uznając powagę problemu i nie minimalizując go, uprawnione jest zasugerowanie pewnych pytań, które mogłyby w pewnym sensie zakwalifikować wnioski raportu Sauvégo, aby uczynić je bardziej adekwatnymi do przemian francuskiego społeczeństwa kościelnego.

Inscenizacja prezentacji raportu biskupom 5 października 2021 r. pokazała, że Komisja uświadomiła sobie swoją misję doradztwa i poradnictwa, przekształcając ją w misję sankcji na wzór moralnego trybunału społeczeństwa bez możliwości odwołania się i przekraczając powierzoną jej misję. Godne pochwały jest to, że Komisja jest niezależna, ale każda niezależna praca kontrolna wymaga fazy konfrontacji przed publikacją sprawozdania. Wszystko wskazuje na to, że biskupi nie mieli możliwości przestudiowania raportu przed jego publiczną prezentacją.

Niezależny nie oznacza obciążający. Pierwszy kwadrans prezentacji M. Sauvé poświęcił przewodniczącemu stowarzyszenia ofiar, który nie szczędził biskupom wyrzutów: "jesteście hańbą naszego człowieczeństwa"; powtarzając i każąc powtarzać słuchaczom: "musicie zapłacić za te wszystkie zbrodnie". W obliczu ustaleń raportu powiedział, że "najlepszą rzeczą, jaką można zrobić, jest zamknięcie się i rozpoczęcie ciężkiej i szybkiej pracy nad gruntownym remontem systemu". Tydzień później wezwałby do rezygnacji wszystkich biskupów Francji. 

Poza tymi gwałtownymi przejawami, z pewnością w odniesieniu do bolesnych doświadczeń, zalecenia raportu na przyszłość są w dużej mierze trafne, nie wykluczając pewnych pojedynczych zaleceń, które są mniej istotne lub raczej bezczelne w przeciwieństwie do specyfiki Kościoła, jak na przykład zniesienie sakramentalnej pieczęci spowiedzi lub ponowne rozważenie celibatu księży w tej dziedzinie.

Raport wskazuje, że większość nadużyć miała miejsce w latach 1950-1970. W ocenie przyczyn i proponowaniu zaleceń niewątpliwie mamy do czynienia z anachronizmem, polegającym na rozpatrywaniu tych przeszłych wydarzeń z dzisiejszą mentalnością i parametrami, bez uwzględnienia długiej drogi, jaką przebył Kościół i którą próbuje przebyć społeczeństwo, aby zdemaskować te zachowania oraz współrzędne kulturowe i przestrzenno-czasowe, które pozwalają na ich zaistnienie. W raporcie dokonano szczegółowej analizy dla okresów 20 i 30 lat, jednak globalna synteza zaciera różnice i może prowadzić do myślenia, że średnia z tego długiego okresu 70 lat agresji wobec nieletnich stanowi aktualną średnią. Można by więc fałszywie stwierdzić, że obecnie 3 % księży jest krzywdzicielami i że instytucje religijne są bardziej niebezpieczne dla dzieci niż jakiekolwiek inne, gdy w rzeczywistości najciemniejszy okres, z 56 % napaści, zidentyfikowano w latach sześćdziesiątych.

Z obiektywnego punktu widzenia należało dokonać całościowej oceny praktyk pederastii we Francji od 1950 r. i leżących u ich podstaw parametrów kulturowych we wszystkich sektorach związanych z młodzieżą (edukacja narodowa, kluby sportowe itp.), a nie tylko koncentrować się na Kościele.) i nie skupiać się wyłącznie na Kościele, zapominając, że w tamtych latach pewna elita intelektualna we Francji broniła tych praktyk (wystarczy przypomnieć Jean-Paula Sartre'a, Rolanda Barthes'a, Simone de Beauvoir, Gilles'a i Fanny Deleuze'ów, Francisa Ponge'a, Philippe'a Sollersa, Jacka Langa, Bernarda Kouchnera, Louisa Aragona, André Glucksmanna, François Châteleta i wielu innych).

Kultura

Zena Hitz. Przyjemności życia intelektualnego

W amerykańskim społeczeństwie konsumpcyjnym ta fascynująca książka w obronie życia intelektualnego zwróciła uwagę, ponieważ ma na celu przywrócenie autentycznego sensu nauki i studiowania. Jest warta wczesnego przetłumaczenia na język hiszpański. 

Jaime Nubiola-21 lipca 2021 r.-Czas czytania: 4 minuty

Wydana w 2020 roku przez Princeton University Press książka Zagubieni w myślach: ukryte przyjemności życia intelektualnego [Książka "Lost in Thought: The Hidden Pleasures of Intellectual Life" amerykańskiej profesor Zeny Hitz wciąga już od pierwszej strony. 

Przedmowa (s. 1-24) nosi podtytuł. Jak zmywanie naczyń przywróciło mi życie intelektualne i na tych stronach wspomina swoje dzieciństwo, pełne książek i przyrody, swoje studia akademickie, pracę jako nauczycielka filozofii starożytnej, aż w wieku 38 lat wstąpiła do odległej wspólnoty zakonnej, zwanej Dom MadonnyPierwszy raz był w lasach wschodniego Ontario (Kanada), postanowił wrócić do uczelnia w młodości, by uczyć klasyków.

Wycieczka

W tej przedmowie dokonuje przeglądu swoich badań w St. John's a potem na trzech różnych uczelniach, aż dostała stabilną pracę na uniwersytecie na południu Stanów Zjednoczonych, skupioną w całości na futbolu amerykańskim. Tam rozpoczęła pracę jako wolontariuszka w hospicjach, ośrodkach dla uchodźców i programach alfabetyzacji: "Ta obsługa od osoby do osoby była jak powolne kapanie wody na suchą gąbkę". (p. 13). W tym czasie Zena Hitz zdecydowała, że musi mieć religię, ponieważ mimo przynależności do rodziny żydowskiej, dorastała bez niej. Różne kościoły, do których chodziła, nie przemawiały do niej, ale pewnej niedzieli uczestniczyła we mszy w miejscowej parafii katolickiej i wszystko się zmieniło. Została ochrzczona podczas liturgii wielkanocnej w 2006 roku.

Wkrótce potem przeniósł się na inny uniwersytet w Baltimore, gdzie uderzyło go cierpienie biednych i potrzebujących, które tak ostro kontrastowało z powierzchownością życia akademickiego na elitarnej amerykańskiej uczelni. Wykładał Platona, Arystotelesa i współczesną etykę dla dużych grup studentów, otrzymywał wygodną pensję i doskonałe świadczenia, ale takie życie wydawało mu się bardzo ubogie: "Nauczanie, które stanowiło podstawową działalność mojego życia zawodowego, w niczym nie przypominało żywego i opartego na współpracy dążenia do realizacji idei, które pokochałem jako student". (p. 17). Organizacja akademicka sprawiała, że skuteczny dialog i komunikacja między nauczycielami a studentami była prawie niemożliwa. W obliczu tego kryzysu Zena Hitz szukała pomocy w rozeznaniu swojego powołania i zdecydowała się wstąpić do Dom Madonny. W kanadyjskiej wspólnocie spędziła trzy lata, poświęcając się życiu kontemplacyjnemu i ręcznym zadaniom klasztornym, w tym zmywaniu naczyń.

Ta biograficzna prezentacja pomaga zrozumieć siłę książki. "Jak odkryłem" -pisze Hitz (s. 22). "nauka jest zawodem; [...] zaczyna się od ukrywania: w intymnych myślach dzieci i dorosłych, w spokojnym życiu moli książkowych, w tajemnych spojrzeniach na poranne niebo w drodze do pracy lub w swobodnym studiowaniu ptaków z leżaka. Ukryte życie nauki to jej sedno, to co się w niej liczy. Aktywność intelektualna odżywia życie wewnętrzne, ten rdzeń ludzki, który jest schronieniem przed cierpieniem w takim samym stopniu, jak jest zasobem samej refleksji. Istnieją inne sposoby odżywiania życia wewnętrznego: granie muzyki, pomoc słabym i bezbronnym, spędzanie czasu na łonie natury lub na modlitwie, ale studium jest kluczowe.

Jak zapowiada wydawca książki na tylnej okładce: "Zagubieni w myślach jest pełnym pasji i aktualnym przypomnieniem, że bogate życie to życie bogate w myśli. Chociaż nauki humanistyczne są często bronione jedynie ze względu na ich ekonomiczną lub polityczną użyteczność, Hitz argumentuje, że nasze życie intelektualne jest wartościowe nie pomimo swojej praktycznej bezużyteczności, ale właśnie z jej powodu".

Życie intelektualne

Centralna teza książki urzekła mnie, ponieważ zaprasza nas do ponownego przemyślenia roli uniwersytetów i nauk humanistycznych w naszym społeczeństwie: "Dobre nauczanie w całości zniknęło z naszych kampusów uniwersyteckich, przetrwało tylko dzięki prężnym, oddanym i pryncypialnym ludziom, którzy wykonują piękną pracę bez uznania i odpowiedniego wynagrodzenia". (p. 199). "Jest moją nadzieją, że nasze instytucje wspierające aktywność intelektualną odzyskają swój pierwotny cel. Musimy ponownie nawiązać kontakt i przypomnieć sobie, jak ważne jest to, co robimy, aby nie utracić tego szczególnie ludzkiego sposobu bycia, jego radości i bólów, jego sposobów doskonałości i jego wyjątkowych więzi komunii". (p. 200).

Aby podać graficzny przykład, w przeciwieństwie do nieco bombastycznego obrazu Szkoły Ateńskiej w salach Rafaela, w kierunku którego my aspirujący intelektualiści mamy tendencję do patrzenia, Hitz argumentuje, że "znacznie mniej znany obraz życia intelektualnego, choć znacznie starszy i powszechniejszy w sztuce europejskiej, przedstawiający dziewczynę, która uwielbiała czytać". (p. 60). 

Hitz ma na myśli Matkę Boską i w swoim pięknym opisie tropi jedne z najwspanialszych obrazów tej tradycji artystycznej: od ołtarza Van Eycka w Gandawie, w którym Maryja pojawia się ukoronowana i ozdobiona klejnotami jak królowa, patrząc na trzymany w rękach kodeks, po scenę Zwiastowania w obrazach Filippo Lippiego, Fra Angelico czy Matthiasa Grunewalda, w której młoda Maryja oczekuje na wizytę anioła czytającego księgę, być może nawet ten fragment z proroka Izajasza, w którym jest mowa, że dziewica pocznie dziecko (Iz. 7, 14). Według tradycji chrześcijańskiej, Maryja znała pisma hebrajskie, studiowała prawo i rozważała proroków. Mary znała życie intelektualne, cieszyła się wewnętrzną witalnością.


Świat

Papież wzywa młodych podczas diecezjalnych ŚDM: "Wstańcie i dajcie świadectwo!

Diecezjalna edycja Światowych Dni Młodzieży 2021 (ŚDM) odbywa się w uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata, która obchodzona jest w najbliższą niedzielę 21. Hasło przewodnie brzmi: "Powstań! Czynię cię świadkiem rzeczy, które widziałeś"., zainspirowany słowami Pana do św. Pawła w drodze do Damaszku. Papież Franciszek zachęca nas do "wstawania".

Rafał Górnik-21 lipca 2021 r.-Czas czytania: 5 minuty

"Werset, który inspiruje temat Światowych Dni Młodzieży 2021, jest zaczerpnięty ze świadectwa Pawła przed królem Agryppą, gdy był przetrzymywany w więzieniu. On, niegdyś wróg i prześladowca chrześcijan, jest teraz sądzony za wiarę w Chrystusa. Minęło około dwudziestu pięciu lat, kiedy Apostoł opowiada swoją historię i zasadniczy epizod spotkania z Chrystusem", pisze Papież w dokumencie Wiadomośćpodpisana w święto Podwyższenia Krzyża Świętego w tym roku.

Ten papieski tekst jest częścią cyklu trzech orędzi towarzyszących młodym ludziom w drodze między ŚDM Panama 2019 a Lizboną 2023. Wszystkie one skupiają się na czasowniku "wstać".

"Dziś po raz kolejny Bóg mówi do każdego z was: 'Powstań'" - mówi Papież. "Mam nadzieję z całego serca, że to przesłanie pomoże nam przygotować się na nowe czasy, na nową kartę w historii ludzkości. Ale, droga młodzieży, bez was nie da się zacząć od nowa. Aby stanąć na nogi, świat potrzebuje Twojej siły, entuzjazmu i pasji. W tym kontekście chciałbym, abyśmy wspólnie rozważali fragment Dziejów Apostolskich, w którym Jezus mówi do Pawła: "Powstań! Czynię cię świadkiem rzeczy, które widziałeś" (por. Dz 26, 16)".

Nawrócenie św. Pawła

Dzień 2021 zaprasza młodzież do refleksji i medytacji nad nawróceniem św. Pawła, który z "prześladowcy-wykonawcy" przeszedł do "ucznia-świadka". W tym kontekście i po epizodzie damasceńskim papież prowadzi młodych ludzi do odkrycia bezwarunkowej miłości Boga do każdego z nas. "Pan wybrał kogoś, kto Go nawet prześladował, kto był całkowicie wrogo nastawiony do Niego i do swoich. Nie ma jednak osoby, która byłaby dla Boga nieodwracalna. Poprzez osobiste spotkanie z Nim zawsze można zacząć od nowa. Żaden młody człowiek nie jest poza zasięgiem Bożej łaski i miłosierdzia, pisze Ojciec Święty.

Z drugiej strony Papież zauważa, że postawa Pawła przed spotkaniem z Jezusem zmartwychwstałym nie jest obca młodym ludziom, ponieważ apostoł miał w sercu siłę i pasję, mimo że toczył "bezsensowną walkę". Z tego powodu, wyjaśnia, konieczne jest otwarcie oczu, aby widzieć prawidłowo, i aby nie zagubić się w destrukcyjnych ideologiach.

"Jakże wielu młodych ludzi dzisiaj, być może kierowanych przez własne przekonania polityczne lub religijne, w końcu staje się narzędziami przemocy i zniszczenia w życiu wielu osób! Niektórzy, cyfrowi tubylcy, odnajdują w sferze wirtualnej i sieciach społecznościowych nowe pole bitwy, bez skrupułów wykorzystując broń w postaci fake newsów do szerzenia jadu i niszczenia swoich przeciwników", zauważa papież.

Stąd tak ważne jest, pamiętaj, podkreślenie, że kiedy Pan wdarł się w życie Pawła, To "nie unieważniło jego osobowości, nie wymazało jego gorliwości i pasji, ale sprawiło, że jego talenty wydały owoce, by uczynić go wielkim ewangelizatorem aż po krańce ziemi".

"W imię Chrystusa mówię wam.

Następnie Papież gorąco zachęca młodych: "Powstańcie i dajcie świadectwo", "będziecie moimi świadkami". Dzisiaj zaproszenie Chrystusa skierowane do Pawła jest skierowane do każdego z was, młodych ludzi: "Powstań! Nie możesz po prostu leżeć na ziemi użalając się nad sobą, czeka na Ciebie misja! Ty też możesz być świadkiem dzieł, których Jezus zaczął w tobie dokonywać. Dlatego w imię Chrystusa mówię wam: 

- Wstań i daj świadectwo swojego doświadczenia jako niewidomego, który znalazł światło, który dostrzegł dobro i piękno Boga w sobie, w innych i w komunii Kościoła, która przezwycięża wszelką samotność. 

- Stańcie i dajcie świadectwo miłości i szacunku, które można ustanowić w relacjach międzyludzkich, w życiu rodzinnym, w dialogu między rodzicami i dziećmi, między młodymi i starszymi. 

- Stańcie i brońcie sprawiedliwości społecznej, prawdy, uczciwości i praw człowieka; prześladowanych, biednych i bezbronnych, pozbawionych głosu w społeczeństwie i migrantów. 

- Powstańcie i dajcie świadectwo nowego spojrzenia, które każe wam patrzeć na stworzenie zdumionymi oczami, które każe wam uznać ziemię za nasz wspólny dom i które daje wam odwagę do obrony ekologii integralnej. 

- Powstań i daj świadectwo, że nieudane istnienia można odbudować, że ludzie, którzy już umarli duchowo, mogą zmartwychwstać, że zniewoleni mogą stać się wolni, że serca gnębione smutkiem mogą na nowo odnaleźć nadzieję.

 - Powstań i daj świadectwo z radością, że Chrystus żyje! Rozpowszechniajcie jego orędzie miłości i zbawienia wśród waszych rówieśników, w szkole, na uniwersytecie, w pracy, w świecie cyfrowym, wszędzie".

Od Panamy 2019 do Lizbony 2023 r.

Międzynarodowe obchody ŚDM odbywają się zwykle co trzy lata w różnych krajach z udziałem Ojca Świętego. Ostatni odbył się w Panamie w 2019 roku, a kolejnym, jak wiadomo, będzie Lizbona 2023. Ogłosił to Ojciec Święty 27 stycznia 2019 roku, na zakończenie ŚDM w Panamie. Następnie spotkanie w Lizbonie (Portugalia) zostało wyznaczone na sierpień 2023 roku, ze względu na pandemię.

Natomiast zwykłe obchody ŚDM odbywają się co roku w Kościołach partykularnych, które organizują to wydarzenie autonomicznie i które służą również jako sposób przygotowania do ŚDM w Lizbonie 2023, jak wyjaśniono w Dykasteria Watykan dla świeckich, rodziny i życia. 

Dykasteria ta, której przewodniczy kardynał Kevin Farrell, opublikowała kilka miesięcy temu dokument Wskazówki duszpasterskiena obchody Światowych Dni Młodzieży w Kościołach partykularnych, o czym informuje portal Omnes. Jest to święto w diecezjach, które "ma wielkie znaczenie i wartość nie tylko dla młodych ludzi żyjących w tym konkretnym regionie, ale dla całej lokalnej wspólnoty kościelnej" - powiedział kard. Farrell w tekst zatwierdzony przez papieża Franciszka i podpisany 22 kwietnia 2021 roku, w rocznicę wręczenia młodym Krzyża ŚDM.

Obchody "służą uwrażliwieniu i formacji całej wspólnoty kościelnej - świeckich, kapłanów, osób konsekrowanych, rodzin, dorosłych i starszych - aby byli coraz bardziej świadomi swojej misji przekazywania wiary nowym pokoleniom" - dodaje dokument, który powołuje się na Zgromadzenie Ogólne Synodu Biskupów na temat "Młodzi, wiara i rozeznanie powołania", które odbyło się w 2018 r.

Trochę historii

"Instytucja Światowych Dni Młodzieży była niewątpliwie wielką proroczą intuicją św. Jana Pawła II, który tak tłumaczył swoją decyzję: 'Wszyscy młodzi ludzie muszą czuć, że Kościół się o nich troszczy: dlatego niech cały Kościół, w jedności z Następcą Piotra, czuje się coraz bardziej zaangażowany, na poziomie ogólnoświatowym, w sprawy młodych ludzi, w ich troski i niepokoje, w ich otwartość i nadzieje, w odpowiadanie na ich oczekiwania, przekazując pewność, którą jest Chrystus, Prawdę, którą jest Chrystus, miłość, którą jest Chrystus.....'. Tak mówi wspomniany dokument Dykasterii ds. Świeckich, Rodziny i Życia.

"Papież Benedykt XVI przejął pałeczkę od swojego poprzednika i przy wielu okazjach nie omieszkał podkreślić, jak te wydarzenia stanowią opatrznościowy dar dla Kościoła, nazywając je 'lekarstwem przeciwko znużeniu wiarą', 'nowym, odmłodzonym sposobem bycia chrześcijaninem', 'nową ewangelizacją przeżywaną'".

"Również dla papieża Franciszka - kontynuuje kard. Kevin Farrell - Światowe Dni Młodzieży są impulsem misyjnym o niezwykłej sile dla całego Kościoła, a w szczególności dla młodych pokoleń. Zaledwie kilka miesięcy po wyborze, w lipcu 2013 r. zainaugurował swój pontyfikat ŚDM w Rio de Janeiro, na zakończenie których powiedział, że ŚDM to "nowy etap pielgrzymowania młodych ludzi z Krzyżem Chrystusa przez kontynenty"".

"Nie możemy nigdy zapomnieć, że Światowe Dni Młodzieży nie są 'fajerwerkami', chwilami entuzjazmu, celami samymi w sobie; są etapami długiej drogi, rozpoczętej w 1985 r. z inicjatywy papieża Jana Pawła II" - jak wskazał w 2013 r. papież Franciszek, a jak stwierdza dokument. "Pamiętajmy zawsze: młodzi ludzie nie idą za papieżem, idą za Jezusem Chrystusem, niosąc Jego Krzyż. Papież prowadzi i towarzyszy im w tej drodze wiary i nadziei" - dodał Ojciec Święty. 

Hiszpania

Biskupi modlą się do św. Jakuba Apostoła za La Palmę i ofiary nadużyć

"Niepokój i ból mieszkańców La Palmy". "Nadużycia popełnione przez niektórych członków Kościoła", które "sprawiają nam ból i wstyd", oraz towarzyszenie "ofiarom". "11 milionów osób w sytuacji wykluczenia społecznego", a także "synodalne zobowiązanie" Kościoła, przynieśli do św. Jakuba Apostoła hiszpańscy biskupi.

Rafał Górnik-19 października 2021 r.-Czas czytania: 5 minuty

Na stronie Zgromadzenie Plenarne Konferencji Episkopatu Hiszpanii (CEE), w swojej 118. edycji, została zamknięta w Santiago de Compostela W tym tygodniu z pielgrzymką 63 biskupów hiszpańskich, dwóch administratorów diecezjalnych i dwóch wiceministrów EWG, którym towarzyszy nuncjusz apostolski w Hiszpanii, Mons. Bernardito C. Auzaktórzy z okazji Roku Jubileuszowego w Composteli złożyli swoje nadzieje i troski u stóp Apostoła św. Jakuba.

Głównym wydarzeniem była Msza Święta dla Pielgrzymów o godz. 11.00 w katedrze. Biskupi weszli do kościoła przez Drzwi Święte około godziny 10.45, aby oddać cześć znajdującemu się w krypcie grobowi apostoła św. Jakuba. Arcybiskup Santiago, Mons. Julián Barrio, przewodniczył celebracji eucharystycznej. 

Po odczytaniu Ewangelii przewodniczący CEE i arcybiskup Barcelony, Kardynał Juan José Omellaprzeprowadził oferując do Apostoła w imieniu biskupi hiszpańscy. Na początku odniósł się do mieszkańców wyspy La Palma, których dotknęła erupcja wulkanu Cumbre Vieja.

Solidarność z La Palma

"Jako pielgrzymi przychodzimy przed Ciebie, aby prosić o Twoją ochronę nad wszystkimi projektami naszych lokalnych kościołów, a także o Twoją zachęcającą obecność w radościach i cierpieniach naszych ludzi i wszystkich naszych wspólnot, którym służymy jako duszpasterze. W szczególny sposób przedstawiamy Wam troskę i ból mieszkańców La Palmy, którzy od ponad dwóch miesięcy znajdują się pod wpływem erupcji wulkanu. Życzymy im nie tylko tak potrzebnej modlitwy, ale także solidarności wszystkich narodów Hiszpanii".

Wcześniej zwrócił się bezpośrednio do apostoła św. Jakuba: "My, biskupi Kościoła w Hiszpanii, przybywamy z pielgrzymką do tej katedry, gdzie Twoje szczątki są czczone od niepamiętnych czasów. To ty, zgodnie z czcigodną tradycją, przyniosłeś światło Ewangelii na te ziemie. Przybywamy tutaj w kontekście tego Roku Świętego, który cyklicznie sprowadza do tej katedry dziesiątki tysięcy ludzi z całego świata, a także przybywamy tutaj w kontekście naszego zebrania plenarnego, które chcieliśmy zakończyć tą pielgrzymką.

Przyczyny cierpienia

Kardynał Omella nawiązał też do pandemii i zaznaczył, że "jeszcze dziś odczuwamy ból tak wielu osób, które cierpią z powodu braku bliskich lub skutków choroby: zdrowotnych, rodzinnych, religijnych, duszpasterskich, społecznych, a także ekonomicznych".

"Podzieliliśmy w tych dniach inne przyczyny cierpienia" - dodał. "Nadużycia popełnione przez niektórych członków Kościoła sprawiają nam ból i wstyd. Prosimy o Twoją siłę i Twoje światło, abyśmy we wszystkich diecezjach mogli spotkać, przyjąć i towarzyszyć, twarzą w twarz, ofiarom w uzdrawianiu ich bólu."

Przewodniczący EWG chciał też złożyć w ręce apostoła Jakuba "trudności ekonomiczne, które pozostawiają coraz więcej osób w sytuacji wykluczenia". Jesteśmy wrażliwi na troskę o ziemię, mieszkanie i pracę, na którą tak często zwraca uwagę papież Franciszek. Dane oferowane przez Caritas i inne podmioty kościelne mówią nam, że obecnie jest już 11 milionów osób, które znajdują się w sytuacji wykluczenia społecznego. Nie zapominając o ponad dwóch i pół milionach osób w sytuacji skrajnie trudnej".

Zobowiązania wobec tych, którzy cierpią najbardziej

"Prosimy Cię, Apostole Jakubie, abyś towarzyszył wszystkim, którzy doznają tych cierpień, i abyś wzbudził w nas wszystkich uczucia współczucia, a także skuteczne zobowiązania, aby stało się prawdą, że jesteśmy jednym narodem i że jesteśmy zobowiązani wobec siebie nawzajem, a wszyscy wobec tych, którzy cierpią najbardziej" - powiedział kard. Omella.

Na koniec złożył w ręce apostoła Jakuba "synodalne przedsięwzięcie, w które zaangażowany jest cały Kościół", prosił o jego "pomoc w tej pięknej i pasjonującej misji [ewangelizacji], ponieważ jesteśmy świadomi, że nas ona przerasta", i modlił się, aby "z Maryją, gwiazdą nowej ewangelizacji, pod wezwaniem Filara, który według tradycji jest tak ściśle związany z twoją osobą i ewangelizacyjnym dziełem, wstawiał się za nami teraz i zawsze".

Pionierski dekret w sprawie zwalczania nadużyć

Zgromadzenie Plenarne zatwierdziło w tym tygodniu dekret ogólny o ochronie nieletnich. Jest to pierwsza Konferencja Episkopatu na świecie, która zatwierdziła ten zestaw zasad postępowania w przypadkach nadużyć seksualnych wobec nieletnich i osób, które zwykle niedoskonale posługują się rozumem - zaznaczyła sama Konferencja Episkopatu Hiszpanii,

Tekst zbiera w jednym dokumencie "normy kanoniczne rozproszone w różnych dokumentach i będzie obowiązywał we wszystkich diecezjach hiszpańskich, w instytucjach religijnych prawa diecezjalnego. Będzie też dobrym narzędziem do jego zastosowania w tych, które mają prawo do pontyfikatu. Jego wprowadzenie pozwoli na większą koordynację i szybkość rozpatrywania tego typu spraw, a także zagwarantuje prawa wszystkich stron poprzez wyjaśnienie aspektów, które wcześniej były interpretowane w drodze analogii prawnej".

Dekret ten "uwzględnia już modyfikacje, które Stolica Apostolska wprowadziła, w tej materii, w księdze VI Kodeksu Prawa Kanonicznego, przedstawionej 1 czerwca tego roku" i wejdzie w życie z chwilą otrzymania recognitio Stolicy Apostolskiej.

Również w odniesieniu do ochrony nieletnich Zgromadzenie Plenarne określiło utworzenie i pracę Służby Koordynacyjno-Doradczej dla Urzędów Ochrony Nieletnich. A "dyskutowano także o rosnącej potrzebie przyjmowania wszelkiego rodzaju ludzi szukających pomocy w związku z nadużyciami, które miały miejsce na innych obszarach. Omówiono również wspólne usługi, które ERZ może zaoferować, aby ułatwić pracę tych biur", w związku z czym "analizowane jest utworzenie w Konferencji zespołu osób, które mogą pomóc i świadczyć usługi, których wymagają biura".

Przypadek po przypadku, a nie statystyka

Luis Argüello, biskup pomocniczy Valladolid i sekretarz generalny EWG, przedstawił relację z prac Zgromadzenia Plenarnego, wraz z wicekretarzem ds. ekonomicznych Fernando Giménezem Barriocanalem. Na temat nadużyć bp Argüello podkreślił, że Konferencja Episkopatu opowiada się za "indywidualnym poznaniem sytuacji nadużyć, które mogły mieć miejsce, z pragnieniem, by się nie powtarzały", ale nie za realizacją zadania "badań socjologicznych czy statystycznych".

"Naszym głównym interesem jest to, by każda ofiara mogła poczuć, że Kościół, w każdej diecezji i w każdym zgromadzeniu, jest gotowy zaakceptować ich sytuację, a jeśli pojawi się możliwość otwarcia procedury, to zostanie ona otwarta, bo choć Kościół ma dwudziestoletni okres przedawnienia, to zawsze jest otwarty na zniesienie przedawnienia" - powiedział sekretarz generalny, według Cope.

Statut, rodzina, budżet

W porządku obrad Zgromadzenia Plenarnego znalazło się również zatwierdzenie statutów EWG i jej organów. Biskupi zostali poinformowani o projekcie struktury i funkcjonowania Rady Studiów i Projektów EWG, której utworzenie jest jednym z działań przewidzianych w planie działania. "Wierni w posłaniu na misje".który został zatwierdzony na plenum w kwietniu 2021 r.

Z drugiej strony. Europejska Pielgrzymka Młodzieży odbędzie się w Santiago de Compostela w dniach od 4 do 8 sierpnia 2022 r., pod hasłem Młody człowieku, wstań i bądź świadkiem. Apostoł Jakub czeka na ciebie"., która odbywa się z okazji Roku Świętego w Composteli. Zarejestrowanych jest już 10 tys. młodych ludzi, informuje CEE.

W ramach  Rok "Rodzina Amoris Laetitia"Program został awansowany do Tydzień Małżeństwapromowane przez EWG, od 14 do 20 lutego 2022 r. Ponadto biskupi wyrazili zgodę na włączenie się w Światowe Spotkanie Rodzin, które odbędzie się w Rzymie w dniach od 22 do 26 czerwca, ze spotkaniem krajowym, oprócz tych organizowanych w poszczególnych diecezjach. Jeśli chodzi o budżet Wspólnej Kasy Międzydiecezjalnej na 2022 r., czyli instrumentu, poprzez który dokonuje się podziału przydziału podatku dla hiszpańskich diecezji i innych rzeczywistości kościelnych, "docelowa kwota została ustalona na nieco ponad 295 mln euro, co oznacza wzrost o 3,5 % w stosunku do roku poprzedniego".

Stany Zjednoczone

Biskupi USA zatwierdzają dokument o Eucharystii

W ramach projektu narodowego odrodzenia eucharystycznego, zgromadzenie plenarne biskupów Ameryki Północnej zatwierdziło kluczowy dokument dotyczący Eucharystii.

Gonzalo Meza-19 października 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

19 czerwca 2022 r., w uroczystość Bożego Ciała, w diecezjach Stanów Zjednoczonych rozpocznie się Narodowy Projekt Ożywienia Eucharystycznego pod hasłem "Moje ciało dla życia świata". Decyzję w tej sprawie podjęli 17 listopada 2021 r. biskupi Stanów Zjednoczonych podczas zgromadzenia plenarnego w Baltimore. Inicjatywa, której patronem będzie błogosławiony Carlo Acutis, zmarły na białaczkę w wieku 15 lat i beatyfikowany w 2020 roku, zakończy się Krajowym Kongresem Eucharystycznym w lipcu 2024 roku w Indianapolis w stanie Indiana. Celem projektu jest odnowienie Kościoła poprzez żywą i osobistą relację z naszym Panem Jezusem Chrystusem w Najświętszej Eucharystii. Inicjatywa składa się z dwóch etapów: diecezjalnego i parafialnego.

Pierwsza faza rozpocznie się procesją 19 czerwca 2022 r., a druga rok później 11 czerwca 2023 r., w oba święta Bożego Ciała w Stanach Zjednoczonych. Projekt przewiduje promocję adoracji eucharystycznej, 40-godzinne nabożeństwo, noce miłosierdzia z adoracją i spowiedzią (zwłaszcza w okresie Adwentu), misje ze znanymi kaznodziejami na temat Tajemnicy Eucharystii, szkolenie zespołów diecezjalnych i parafialnych, promocję na stronach internetowych i mediach społecznościowych oraz opracowanie materiałów katechetycznych na temat sakramentu wieńczącego życie chrześcijańskie.  

Tajemnica Eucharystii w życiu Kościoła

Jednym z filarów tej inicjatywy narodowego ożywienia eucharystycznego będzie dokument "Tajemnica Eucharystii w życiu Kościoła", który 17 listopada został jednogłośnie zatwierdzony przez biskupów północnoamerykańskich. Pierwotna wersja tego dokumentu wywołała gorące dyskusje wśród amerykańskich prałatów podczas ich wiosennego wirtualnego spotkania, ponieważ uważali oni, że ma on na celu zakazanie komunii konkretnym osobom publicznym, które podają się za katolików i przyjmują komunię, ale ich działania są sprzeczne z nauką Kościoła, zwłaszcza w kwestii aborcji i rodziny, na przykład prezydentowi Joe Bidenowi. Dokument - wyjaśnili później prałaci - nie ma na celu wydania publicznego weta, ale ma stać się narzędziem katechetycznym na temat Tajemnicy Eucharystycznej, w obliczu malejącej liczby parafian na niedzielnej Mszy św. i ignorancji 2/3 amerykańskich katolików, dla których Ciało i Krew Chrystusa konsekrowane podczas Mszy św. są tylko "symbolami". 

Trzydziestostronicowy tekst podejmuje nauczanie Kościoła na temat Eucharystii i zawiera liczne cytaty z Ojców Kościoła, ksiąg liturgicznych, Katechizmu Kościoła Katolickiego, prawa kanonicznego i Magisterium. Dokument zawiera kilka tematów, w tym Ofiarę Paschalną, Rzeczywistą Obecność Chrystusa w Eucharystii, komunię z Chrystusem i Kościołem. Druga sekcja mówi o spójności, jaką wszyscy katolicy muszą mieć między swoją wiarą a życiem politycznym, gospodarczym i społecznym. Obejmuje to tych, którzy sprawują jakąś formę władzy publicznej, którzy "mają szczególną odpowiedzialność za kształtowanie swojego sumienia zgodnie z wiarą Kościoła i prawem moralnym oraz służenie rodzinie ludzkiej poprzez obronę życia i godności człowieka".

Tekst przypomina również, że nie należy przyjmować Komunii będąc w grzechu śmiertelnym bez uprzedniego przystąpienia do sakramentalnej spowiedzi. W tym względzie prałaci wspominają to, na co zwrócili uwagę już w 2006 roku: "Jeśli katolik w swoim życiu osobistym lub zawodowym świadomie i uparcie odrzuca doktryny Kościoła lub jeśli świadomie odrzuca ostateczne nauczanie Kościoła w sprawach moralności, taka osoba podważa swoją komunię z Kościołem" i powinna powstrzymać się od przyjmowania Komunii Świętej.Narodowa inicjatywa ożywienia eucharystycznego wzywa również do przeprowadzenia do końca 2024 r. drugiego badania praktyk i wiedzy amerykańskich katolików na temat Eucharystii. Biskupi mają nadzieję, że do tego czasu uda im się potwierdzić jeden z centralnych dogmatów wiary, Rzeczywistą Obecność Chrystusa w Eucharystii, a tym samym zwiększyć swoje osobiste zjednoczenie z Panem. 

Dobroczynność i państwo opiekuńcze

Sprowadzenie wymaganej od bractw promocji dobroczynności do wykonywania akcji społecznych realizowanych jedynie z solidarności skazuje bractwa na rolę filii odpowiedzialnej za utrzymanie państwa opiekuńczego.

19 października 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

Niewiele lat temu, w czasie gdy kwestionowano rolę bractw, miałem okazję przeprowadzić badania na temat wielkości pomocy, jaką przeznaczały one na cele charytatywne. Ograniczono się do miasta Sewilla, a wyniki były dla niektórych zaskakujące: ponad pięć milionów euro, choć badanie obejmowało tylko pomoc wymierną, inne pominięto, bo nie dało się ich przeliczyć na euro; ale ile warte jest przytulenie, "po raz pierwszy ktoś mnie przytulił w zamian za nic", powiedziała wolontariuszowi ze wzruszeniem pani, która miała skomplikowaną przeszłość. Jak wycenić chwilę towarzystwa dla osoby, która żyje samotnie, bez nikogo, kto by się nią opiekował? Te wartości niematerialne nie zostały uwzględnione w badaniu.

Mam dane wskazujące na to, że gdyby te badania zostały przeprowadzone dzisiaj, po kryzysie zdrowotnym, wyniki byłyby prawie podwójne, z czego bractwa mogą być zadowolone, ponieważ jedną z ich misji jest promowanie dobroczynności, ale co wiąże się z pewnym niebezpieczeństwem: sprowadzeniem dobroczynności do liczb i przekonaniem, że im większa jest wielkość pomocy, tym bardziej dobroczynne jest dane bractwo. Istnieje niebezpieczeństwo przyrównania w ten sposób bractw do organizacji pozarządowych, dlatego należy wyjaśnić różnice między dobroczynnością, solidarnością i działaniem społecznym, trzema odrębnymi, ale uzupełniającymi się pojęciami.

 Miłość jest cnotą teologiczną, wlaną przez Boga do naszej duszy w dniu chrztu (Wiara, Nadzieja i Miłość), choć utrzymanie i wzrastanie w niej zależy od nas samych. Jest to cnota, dzięki której kochamy Boga ponad wszystko, a bliźniego jak siebie samego z miłości do Boga, o tyle, o ile są oni mili Bogu. Miłość można zrozumieć tylko wychodząc od Boga, który jest Miłością. Ludzka miłość, przeżywana jako całkowity, darmowy i bezinteresowny dar, ma również zdolność doprowadzenia osoby do jej pełni, uczynienia jej szczęśliwą, ponieważ to nie ból frustruje życie, tylko brak miłości. 

Solidarność natomiast jest cnotą ludzką, którą nabywamy dzięki własnym wysiłkom i łasce Bożej, aby dostosować nasze zachowanie do pełnego rozwoju naszej ludzkiej kondycji. Jest to świadomość bycia połączonym z innymi przez Boga i decyzja o działaniu w spójności z tym wzajemnym powiązaniem. "Nie jest to powierzchowne odczuwanie bolączek tak wielu ludzi, bliższych czy dalszych. Przeciwnie, jest to zdecydowana i wytrwała determinacja w działaniu dla dobra wspólnego, czyli dla dobra każdego z osobna. Mieć świadomość, że wszyscy jesteśmy naprawdę odpowiedzialni za wszystkich" (Jan Paweł II). Ma ona swój fundament w boskiej filiacji. Wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi i dzielimy tę samą godność. Tylko w ten sposób można prawidłowo zrozumieć Solidarność, nie z wizją horyzontalną, ale ze świadomością bycia połączonym, przez Chrystusa, z innymi.

Solidarność nie może być utożsamiana z Dobroczynnością. Solidarność to sprawiedliwość, Miłość to Miłość. Sama sprawiedliwość nie wystarczy, godność ludzka domaga się czegoś więcej niż sprawiedliwości: domaga się miłosierdzia, domaga się miłości. Miłość do drugiego człowieka zawarta w miłości do Boga.

Wreszcie mamy Akcję Społeczną, czyli działalność lub serię działań polegających na zarządzaniu, dystrybucji i zastosowaniu zasobów materialnych uzyskanych dzięki hojności braci i współpracowników.

Akcja społeczna nie jest celem samym w sobie, którym byłaby pomoc społeczna lub filantropia: jest ona konsekwencją realizacji miłości przez braci i darczyńców oraz wyrazem ich Solidarności.

To potrójne rozróżnienie jest wyraźnie przedstawione w Ewangelii, w rozmnożeniu chlebów:

Chrystus współczuł tym, którzy szli za Nim, bo od dawna nie jedli: Dobroczynność, miłość do Boga.

Kiedy apostołowie mówią mu o swojej trosce, proponuje im: "Dajecie im coś do jedzenia, waszym obowiązkiem jest dbać o potrzeby innych": Solidarność.

Następnie zachęca ich do zarządzania tą opieką: znalezienia zasobów (zdobądź pięć bochenków chleba i dwie ryby) i zorganizowania dystrybucji żywności (zrób grupy po pięćdziesiąt osób, rozdawaj i zbieraj): akcja społeczna.

Ważne jest, aby jasno określić te pojęcia. Sprowadzenie wymaganego od bractw promowania dobroczynności do prowadzenia działań społecznych wykonywanych wyłącznie z poczucia solidarności skazuje bractwa na rolę subsydiarnej odpowiedzialności za utrzymanie państwa opiekuńczego, co jest mylące i denaturalizuje misję bractw.  

AutorIgnacio Valduérteles

PhD in Business Administration. Dyrektor Instituto de Investigación Aplicada a la Pyme. Brat Starszy (2017-2020) Bractwa Soledad de San Lorenzo, w Sewilli. Opublikował kilka książek, monografii i artykułów na temat bractw.

Książki

Za dobrą śmierć, która ma nadejść

Może się wydawać, że postmodernistyczne podejście do końca życia, choć wydaje się rozszerzać wolność jednostki, jest podwójnym oszustwem. Książka, którą właśnie wydał Pablo Requena jest niezbędna dla każdego, kto chce myśleć o eutanazji i w ogóle o końcu życia.

Vicente Bellver Capella-18 listopad 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

Wszyscy boimy się śmierci. Jednak dzisiejsza kultura, daleka od dostarczenia nam środków, które pozwoliłyby w najlepszych warunkach zmierzyć się z tym ostatnim okresem naszego życia, przyjmuje, że śmierć jest złem absolutnym i całkowicie się od niej odwraca. I robi to z transhumanistyczną propozycją posiadania nieśmiertelnego życia, czy z windykacją eutanazji jako prawa. U podstaw obu propozycji leży idea, że człowiek jest suwerenny w decydowaniu o tym, kiedy zakończyć swoje życie. Życie przestaje być prawem człowieka, które chroni podstawowe dobro dla człowieka, jakim jest jego życie, a staje się prawem, którym człowiek może rozporządzać wedle własnej woli. 

Książka

TytułDobra śmierć. Godność, opieka paliatywna i eutanazja.
AutorPablo Requena
Redakcja: Follow me
Miasto i rok: Salamanca, 2021

Postmodernistyczne podejście do końca życia, choć wydaje się rozszerzać wolność jednostki, jest podwójnym oszustwem. Po pierwsze dlatego, że nieśmiertelne życie to nie tylko chimera, ale i koszmar. Epika ludzkiego istnienia wiąże się z naszą bezbronną i śmiertelną kondycją. A po drugie dlatego, że nikt nie wyrzeka się życia i nie prosi o eutanazję, jeśli jego życie jest warte przeżycia. A każde życie ma sens, jeśli jako społeczeństwo jesteśmy przekonani, że tak jest i że działamy zgodnie z tym. Prosi się o śmierć, bo jest się samotnym, cierpiącym, albo dlatego, że jego życie jest bardzo ograniczone. Jeśli jednak osobie tej towarzyszy się, łagodzi się jej ból i daje możliwość bycia sobą, niezależnie od tego, jak bardzo jest ograniczona, nie będzie rozważać prośby o zakończenie życia. 

Gdyby nie nadużycie, jakie czyni się z tego wyrażenia, bez wahania podkreśliłbym, że ta książka, którą właśnie wydał Pablo Requena, jest niezbędna dla każdego, kto chce myśleć o eutanazji i w ogóle o końcu życia. Spodoba się nie tylko pracownikom służby zdrowia i twórcom polityki publicznej, ale wszystkim, którzy zostaną zachęceni do jej przeczytania. Bo do tematu nie da się podejść z większą jasnością, spokojem, rygorem i otwartością umysłu. Autor jest z wykształcenia lekarzem medycyny, profesorem bioetyki na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża, a obecnie przedstawicielem Stolicy Apostolskiej przy Światowym Stowarzyszeniu Lekarzy. To szkolenie i doświadczenie, w połączeniu z pisaniem w najlepszej tradycji medyczno-humanistycznej, pozwoliło mu zaoferować książkę, która jest zwięzła, ale oświecona; która zbywa erudycją, ale jest aktualna; która zajmuje się wieloma kwestiami, ale wszystkie zebrane z wielką spójnością. 

Książka podzielona jest na dwie części. W pierwszym z nich autor pyta, dlaczego doszliśmy do uznania eutanazji za opcję zakończenia życia. Skupia się na problemie samotności, która jest wielką epidemią obecnych czasów (i znacznie trudniejszą do zwalczenia niż Covid-19); na przedłużaniu życia w często niepokojących warunkach, do czego doprowadził nas w ostatnim stuleciu triumf medycyny nad śmiercią; na istnieniu różnorodnych możliwości terapeutycznych, które nie muszą być wyczerpane we wszystkich przypadkach i które bywają nadużywane; na niepokojącym i narastającym zjawisku "poczucia ciężaru dla innych", które przytłacza wielu ludzi u schyłku życia. Na każde z tych wyzwań proponuje konkretną odpowiedź, opartą na obronie bezwarunkowej wartości każdej istoty ludzkiej i przedstawioną w taki sposób, że skłania ona raczej do refleksji i dialogu niż do konfrontacji.  

W drugiej części analizuje dwie alternatywy, które są proponowane w obliczu "wołania o pomoc, które prosi o śmierć": albo towarzyszyć do końca, albo zastosować eutanazję. Pablo Requena upiera się, że obie logiki są sobie przeciwstawne. Jeśli troszczymy się do końca, to dlatego, że jesteśmy przekonani, iż życie tej osoby jest święte i nie przestaje takim być z powodu zmniejszania się jej możliwości. Logiką opieki paliatywnej, opartej na tradycji medycznej Hipokratesa, jest skuteczna opieka poprzez unikanie cierpienia, a nigdy poprzez zadawanie śmierci. Z kolei logika eutanazji opiera się na akceptacji, że jeden człowiek może w pewnych okolicznościach dać śmierć drugiemu.

Właśnie dlatego, że geneza medycyny Hipokratesa, podstawy dzisiejszej medycyny, polegała na oddzieleniu lekarza, który leczy, od guru, który może również spowodować śmierć, autor jest niezwykle zaniepokojony faktem, że normalizuje się praktykowanie eutanazji przez lekarzy. W tym względzie cytuje ojca współczesnej deontologii medycznej w Hiszpanii, Gonzalo Herranza, który stwierdził, że "eutanazja nie jest medycyną, ponieważ nie uzupełnia jej, lecz ją zastępuje".  

Mając świadomość, że eutanazja nie jest prawem, ale porzuceniem osoby w jednym z najbardziej krytycznych etapów jej życia, książka kończy się naleganiem na konieczność odwrócenia tej sytuacji, uchylenia przepisów dotyczących eutanazji tam, gdzie to możliwe, i opowiedzenia się za kompleksową opieką u schyłku życia, która nie pozostawia nikogo w tyle.

AutorVicente Bellver Capella

Więcej
Stany Zjednoczone

Ożywienie eucharystyczne i synodalność: niezbędne do zwalczania podziałów i polaryzacji

Na zebraniu plenarnym biskupów amerykańskich w Baltimore omawiane są tak istotne kwestie jak plan duszpasterski odrodzenia eucharystycznego czy dokument o Tajemnicy Eucharystii.

Gonzalo Meza-18 listopad 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

16 listopada w Baltimore rozpoczęło się posiedzenie plenarne Konferencji Biskupów Katolickich Stanów Zjednoczonych (USCCB). Spotkanie otworzyły wystąpienia abpa Christophe'a Pierre'a, nuncjusza apostolskiego w Stanach Zjednoczonych, oraz bpa José H. Gómeza, przewodniczącego USCCB. W swoim wystąpieniu bp Pierre poruszył temat synodalności. Synod - mówił - nie jest parlamentem podtrzymywanym przez polityczne walki o zmianę prawd chrześcijańskich. Nie jest to też kampania przekonywania czy tworzenia programów.

Synodalność - zaznaczył - polega na wspólnym kroczeniu: "Chodzi o pokorne słuchanie siebie nawzajem i Ducha Świętego, a przez to rozeznawanie woli Bożej". W tym sensie synodalność, wyjaśnił Nuncjusz, jest odpowiedzią na wyzwania naszych czasów, zwłaszcza w celu złagodzenia polaryzacji w społeczeństwie i w Kościele: "Kościół jest zraniony nie tylko przez kryzys nadużyć i skutki pandemii, ale przez polaryzację. Kościół podzielony, powiedział bp Pierre, nigdy nie będzie w stanie doprowadzić innych do jedności, o którą prosi nas Chrystus. Jedność, która musi stać się widoczna w każdym Kościele partykularnym, z biskupem idącym ze swoim ludem, w komunii z papieżem i decydującym o jedności, jakiej żąda od nas Chrystus. cum Petro et sub Petro.  

Jose Gomez, przewodniczący USCCB, również przyznał, że w Kościele i w społeczeństwie istnieje wiele podziałów. Podziały te, w połączeniu z sekularyzacją, powodują, że amerykańskie społeczeństwo traci "poczucie swojej historii". Przez większość swojego istnienia jako naród "historia, która nadawała sens naszemu życiu, była zakorzeniona w wizji biblijnej i dziedzictwie judeochrześcijańskim". Ta historia, powiedział bp Gomez, posłużyła jako wzór dla dokumentów założycielskich Stanów Zjednoczonych i ukształtowała nasze prawa i instytucje, "była substancją naszych ideałów i działań".

Dziś ta narracja się kruszy - ostrzegł. Wobec tego prałat zwrócił uwagę, że nie musimy wymyślać kolejnej historii, ale słuchać tej prawdziwej: że Chrystus nas umiłował, oddał za nas życie, a swoją śmiercią i zmartwychwstaniem daje nadzieję i sens naszemu życiu. Cytując arcybiskupa Johna Irelanda - który kierował diecezją St. Paul, Minnesota od 1884 do 1918 roku - Gomez wskazał, że "obowiązkiem godziny" jest głoszenie tej historii ludziom naszych czasów. Kościół istnieje po to, by ewangelizować, a bycie chrześcijaninem oznacza bycie uczniem misjonarzem - powiedział. Nie jest to łatwe zadanie, powiedział, ponieważ nie mamy już takiego wpływu, jaki Kościół miał kiedyś w społeczeństwie, ani jego "liczby". "Jednak to nigdy nie miało znaczenia, ponieważ Chrystus obiecał nam, że jeśli będziemy szukać najpierw jego Królestwa, wszystko będzie nam dane" - powiedział.  

Dlatego plan duszpasterski na rzecz ożywienia eucharystycznego, który będzie omawiany na tej sesji plenarnej, oraz dokument o Tajemnicy Eucharystii są niezwykle istotne. Dzięki tym instrumentom duszpasterskim, powiedział Gómez, można przybliżyć ludzi do Tajemnicy wiary. "Jeśli naprawdę chcemy położyć kres ludzkiej obojętności i niesprawiedliwości społecznej, musimy ożywić świadomość sakramentalną. W sakramencie Eucharystii ludzie będą mogli odkryć miłość Bożą, miłość niekończącą się.  

Zoom

Fresk apokryficznej Rady Rzymskiej

Tam, gdzie w czasach przedchrześcijańskich znajdowały się łaźnie Tytusa, Domicjana i Trajana, w Rione MontiPapież Symmachus kazał wybudować kościół na miejscu wcześniejszej budowli z czasów papieża Sylwestra I. Wewnątrz znajduje się fresk nawiązujący do dwóch soborów, które podobno odbyły się w Rzymie w okolicach Soboru Nicejskiego (325).

Johannes Grohe-18 listopad 2021 r.-Czas czytania: < 1 minuta
Świat

Maria Schutz, austriackie sanktuarium w malowniczej okolicy

U stóp góry Sonnwendstein w regionie Semmering w Austrii znajduje się sanktuarium Marii Schutz (Marii Wspomożycielki). To uprzywilejowane miejsce, które nie tylko przyciąga pielgrzymów, ale jest też częstym celem turystów odwiedzających te okolice.

Daniela Sziklai-17 lipca 2021 r.-Czas czytania: 4 minuty

Region Semmering znajduje się godzinę drogi na południe od Wiednia, stolicy Austrii. Jest to popularny cel wędrówek, a w zimie popularny teren narciarski. Pod koniec XIX wieku wielu zamożnych wiedeńczyków spędzało sezon letni w nowo założonym uzdrowisku na tej przełęczy, korzystając z leczniczego klimatu. Świadectwem tego okresu są liczne piękne stare "wille", a także mniej lub bardziej zniszczone budynki kilku prestiżowych hoteli.

Przełęcz Semmering od wielu wieków stanowi ważne połączenie pomiędzy krajami związkowymi Dolnej Austrii i Styrii. Samochody jeżdżą obecnie tunelem pod portem. Kończy się również budowa tunelu kolejowego, który od 2028 roku odciąży ruch towarowy z Kolei Semmering, pierwszej na świecie kolejki górskiej, która wije się do portu przez liczne wiadukty.

Sanktuarium Marii Schutz (Maryi Wspomożycielki) znajduje się bardzo blisko tego terenu turystycznego u stóp Sonnwendstein. Jego dwie barokowe wieże są dobrze widoczne z autostrady, gdy jedzie się w kierunku Semmering. Byli tam już wtedy, gdy Semmering nie był jeszcze odwiedzany przez turystów, a raczej przez handlarzy. To miejsce modlitwy i kultu pochodzi od kaplicy, która została tu zbudowana w 1721 roku, aby wypełnić ślubowanie złożone podczas epidemii dżumy w 1679 roku. W tym czasie woda ze źródła Maria Schutz - zwana "świętym źródłem", "Heiliges Bründl" - podobno wyleczyła wielu chorych na dżumę.

Kamień węgielny pod budowę obecnego kościoła położono w 1728 roku. Jego wspaniały barokowy wystrój świadczy o głębokiej wierze mieszkańców i dużej liczbie pielgrzymek, które przybywały tu z południa Dolnej Austrii w XVIII wieku. Oprócz fontanny, której woda wlewa się dziś do marmurowej niecki z tyłu ołtarza głównego, w Maria Schutz czczona jest także figura Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus. W bocznej kaplicy, obok głównego wejścia, znajdują się liczne przedstawienia świadczące o wdzięczności ludzi, którzy dzięki wstawiennictwu Maryi Wspomożycielki zostali uzdrowieni lub uratowani od śmiertelnego niebezpieczeństwa.

Na przestrzeni wieków kościół również bardzo ucierpiał; w 1826 roku spłonęły wieże, a trzęsienie ziemi uszkodziło budynek kościoła. Dopiero w 1995 roku kopuły wież mogły zostać odbudowane w pierwotnej barokowej formie. W 1945 roku toczyły się tu ciężkie walki między wojskami radzieckimi i niemieckimi, ale zespół pozostał w dużej mierze nienaruszony. "Maria Schutz broni przed wszystkimi wrogami", "Maria Schutz steht allen Feinden zum Trutz": motto tego miejsca pielgrzymkowego odzwierciedla jego historię.

W budynku przylegającym do klasztoru od 1925 roku mieszkają pasjoniści, którzy przyjmują pielgrzymów. Jest to jedyny w Austrii klasztor tego zakonu, założonego we Włoszech przez św. Pawła od Krzyża w 1720 r. Obecnie w klasztorze mieszka trzech Ojców i jeden Brat. Oferują bogaty program duchowy, z adoracją przez kilka godzin każdego dnia, regularnymi wieczorami pokutnymi i "Dniami Fatimskimi" (13 dnia każdego miesiąca). Niemal za każdym razem, gdy wchodzi się do kościoła, słyszy się dźwięk modlitw, słowa różańca czy adoracji. Punktem kulminacyjnym każdego roku jest poświęcenie kościoła 15 sierpnia, które obchodzone jest w święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, będące w Austrii dniem wolnym od pracy.

W 2020 roku przypadała 300. rocznica założenia zakonu, jednak z powodu pandemii koronawirusów pasjoniści nie mogli jej należycie uczcić, a obchody rocznicy założenia mogły odbyć się dopiero w tym roku.

Przed kościołem znajduje się dom rekolekcyjny "Marienhof", prowadzony przez siostry nauczycielki Matki Bożej z Auerbach, które współpracują z pasjonistami w opiece nad sanktuarium. W rekolekcjach może uczestniczyć do 15 osób, a dom nie ma stałych cen, żyje wyłącznie z datków wiernych.

Maria Schutz przyciąga nie tylko pielgrzymów, jest także częstym celem turystów odwiedzających Semmering. Z kościoła rozpoczyna się kilka szlaków turystycznych, a z esplanady rozciąga się zapierający dech w piersiach widok na piękny krajobraz aż do Schneeberg, który z wysokością 2.076 metrów jest najwyższą górą Dolnej Austrii. Jest to sanktuarium, które w fascynujący sposób łączy w sobie piękno wiary, sztuki i natury.

AutorDaniela Sziklai

Hiszpania

Jaime Mayor OrejaCzytaj więcej: "Ci, którzy bronią twardych zasad, są teraz etykietowani jako fundamentaliści".

Jaime Mayor Oreja, były minister spraw wewnętrznych Hiszpanii i obecny prezes Fundacji Wartości i społeczeństwobędzie mówcą otwierającym konferencję X Sympozjum św. Josemarii, która odbędzie się w Jaén w dniach 19-20 listopada. Wolność i zaangażowanie to temat tego sympozjum, a także sedno rozmowy z prezydentem Federacji Europejskiej Jeden z nas.

Maria José Atienza-17 lipca 2021 r.-Czas czytania: 7 minuty

Zaangażowany w działalność polityczną od 24 roku życia, Jaime Mayor Oreja obserwował z pierwszego rzędu ewolucję hiszpańskiej polityki i społeczeństwa w ciągu ostatnich 40 lat.

Otwarty katolik, jego obrona zasad chrześcijańskich doprowadziła go niekiedy, jak sam podkreśla, "do samotności". Znając dogłębnie europejskie życie społeczno-polityczne, Jaime Mayor Oreja udzielił wywiadu dla Omnes, w którym broni odzyskania głosu chrześcijańskiego w dzisiejszym życiu politycznym, kulturalnym i społecznym.

Musimy wyjść poza instytucje, aby połączyć siły z innymi, którzy bronią tych samych idei. To jest walka Dawida z Goliatem i tak musimy się z nią zmierzyć.

Jaime Mayor Oreja. Były minister spraw wewnętrznych

Czy uważa Pan, że możliwy jest powrót do jedności społeczno-politycznej, która przedkłada dobro wspólne nad stanowiska ideologiczne? Jak rozpocząć ten proces? 

Pierwsze, co musimy zrobić, to zaakceptować diagnozę naszej choroby. Relatywizm moralny, czyli brak odniesień, to dominująca moda, która wygrywa przez osuwisko. Nie przez 2-0, ale przez 7-0. Tak jest. Dlatego w Hiszpanii musimy pamiętać o chrześcijańskich fundamentach naszego społeczeństwa i stoczyć bitwę kulturową. Przedstaw alternatywę dla tej dominującej mody.

Stało się tak, że nastąpiła kulturowa niezgodność podstaw: prawdy, natury i godności osoby, jej głównych instytucji, małżeństwa, tego, co oznacza wolność, idei Hiszpanii, idei Korony... Wszystkie te podstawy są dziś podważane przez dominujący relatywizm i musimy być przy tym obecni. 

-Gdzie są chrześcijańscy politycy w naszym społeczeństwie? Czy istnieją?

Są one zbyt mało obecne. Ludzie zbyt łatwo przyjmują rezygnację i poczucie porażki i myślą, że niewiele lub nic nie można zrobić. Każdy zamyka się w swojej instytucji... Ale kiedy trzeba stoczyć bitwę kulturową w tym wymiarze, trzeba to zrobić z sumy, z synergii, a tego właśnie brakuje.

Oczywiście są katoliccy intelektualiści, myśliciele i politycy, ale w ostatecznym rozrachunku nie ma wystarczającej masy krytycznej, by się zsumować. 

Musimy wyjść poza instytucje, aby połączyć siły z innymi, którzy bronią tych samych idei. To jest walka Dawida z Goliatem i tak musimy się z nią zmierzyć. Musimy siać, sadzić ziarna prawdziwej alternatywy kulturowej. Jeśli nie ma alternatywy, nie będzie miało znaczenia, który rząd jest u władzy. Alternatywa to coś więcej niż wymiana partii: to alternatywa w zakresie podstawowych idei i to jest wielkie wyzwanie dla Hiszpanii i Europy. 

-Teraz, gdy wspomina pan o Europie, czy straciliście ducha, który dał wam życie, ducha, który poruszył Schumana, Adenauera...?

Europa straciła swoją duszę. Europa narodziła się bez ciała, ale z duszą, bo narodziła się w następstwie tragedii, a w tragediach zwykle ma się duszę. Europa stała się ciałem, z wieloma instytucjami i dużym budżetem, ale straciła duszę. 

Między pierwszą a drugą wojną światową zalążek idei europejskiej już był, ale nie doszedł do skutku. Potrzeba było drugiej tragedii, by stało się to faktem. 

Aby odzyskać duszę w Europie teraz jest czas na sianie, a nie zbieranie plonów. Europa zasadniczo straciła wiarę. Sekularyzacja była brutalna i widać, że to "przyczyna" wśród przyczyn. Mamy do czynienia z kryzysem wartości, sumienia, zasad, fundamentów, kryzysem prawdy. Patrząc głębiej na to wszystko, staje się jasne, że ten kryzys, który przeżywamy, jest kryzysem wiary. Przestaliśmy wierzyć i zlekceważyliśmy wymiar, którego nie można lekceważyć: wymiar religijny społeczeństwa. Nie chodzi o to, że wszyscy jesteśmy katolikami i chrześcijanami w wierze. To, co nie jest możliwe, to niezdrowa obsesja na punkcie zniszczenia wszystkich instytucji i całej doktryny społecznej, która wywodzi się z chrześcijaństwa i Nauki Społecznej Kościoła, na punkcie wyeliminowania wszystkich odniesień, które przyniosło nam chrześcijaństwo, dotyczących życia, małżeństwa, osoby... Ta obsesja sprawia, że tracimy naszą duszę.

Mamy do czynienia z kryzysem wartości, sumienia, zasad, fundamentów, kryzysem prawdy. Patrząc głębiej na to wszystko, staje się jasne, że ten kryzys, który przeżywamy, jest kryzysem wiary.

Jaime Mayor Oreja. Były minister spraw wewnętrznych

-Czy masz nadzieję, że wyzdrowieje?

Jestem chrześcijaninem, a my chrześcijanie musimy stracić wszystko oprócz nadziei. Kiedy jestem nazywany pesymistą, zawsze robię ten sam żart: mówię im, że my, Hiszpanie, mamy to szczęście, że mamy dwa różne czasowniki, aby odróżnić być i być. Jestem optymistą, który jest pesymistą. Ale jestem optymistą. 

Jaime Mayor Oreja podczas wywiadu dla Omnes.

W lata ołowiu Broniłem politycznej i społecznej izolacji środowiska ETA w Kraju Basków. Udało nam się go wprowadzić w życie, na krótko, trzydzieści lat później. Teraz bronię chrześcijańskich fundamentów Europy, więc jestem optymistą. Optymista, który widzi rzeczywistość i który wie, że w obliczu tej samej rzeczywistości jesteśmy zmartwieni, pesymista, bo inaczej byłbym głupcem. Ale musimy być optymistami, musimy wierzyć, że wyjdziemy z tej sytuacji. Wiedząc, że przegrywamy 7-0 i to przy postępie relatywizmu i niszczeniu stałych odniesień. 

Czyli mówimy o długotrwałej walce?

Nigdy nie wiadomo czy jest to średni czy długi okres. Cykle historyczne są pełne niespodzianek. Jesteśmy na końcu pewnego etapu, to pewne. Moje pokolenie było na początku pewnego okresu: okresu powojennego, końca II wojny światowej, a nieco wcześniej wojny domowej w Hiszpanii. Teraz jesteśmy u schyłku pewnej epoki, a dekadencja jest tym, co charakteryzuje koniec epok. Jest więc bardzo nieprzewidywalny, co się stanie, czy będzie jakaś trauma? Nie wiemy. Można przewidywać na początku okresu; na końcu okresu historycznego przewidywanie jest niemożliwe. 

Kiedy byłem młody, ludzie zwykli krytykować ludzi mówiąc, że są "sinfundamentalni". Od sinfundamentalistów przeszliśmy do fundamentalistów.

Jaime Mayor Oreja. Były minister spraw wewnętrznych

-Czy uważasz się za "luźny wiersz", jak to czasem nazywano, czy po prostu za wolny?

Jest wolność do czynienia dobra, a nie do czynienia zła. Wolność nie jest wolnością do robienia tego, co chcesz, kiedy chcesz i jak chcesz. Zawsze byłem osobą, która szukała prawdy i nie zdradziłem się. Miałem swoje wady i błędy, ale myślę, że myślę całkiem podobnie jak wtedy, gdy w wieku 24 lat zaczynałem dokonywać demokratycznych przemian w Guipúzcoa. 

Widziałem, jak zmieniała się dominująca moda i oczywiście, gdy relatywizm bierze górę, stawia cię w pozycji, w której wyglądasz jak fundamentalista. Ale to jest miraż. To, co awansowało, to dominująca moda. Każdy, kto w coś wierzy, jest teraz nazywany fundamentalistą. I to nie jest bycie fundamentalistą. 

Kiedy byłem młody, ludzie zwykli krytykować ludzi mówiąc, że są "sinfundamentalni". Od sinfundamentalistów przeszliśmy do fundamentalistów. W swoim życiu zawsze broniłem tych samych rzeczy i przewidywałem procesy, które zachodziły, jak np. tzw. proces "pokojowy", który zmienił hiszpańskie społeczeństwo od góry do dołu. Kiedy bronisz tej diagnozy, musisz wiedzieć, że siła twoich zasad i przekonań doprowadzi cię do okresów samotności. Broniąc tych samych rzeczy, miałem największe możliwe poparcie w sondażach, np. gdy byłem ministrem spraw wewnętrznych... Wtedy doświadcza się samotności. Ale nie chcę być sama. Mam nadzieję, że w pewności diagnozy, którą niektórzy z nas stawiają w związku z tym kryzysem, za dziesięć lat wiele osób będzie ze mną. 

-Czy trzeba zachować swoje przekonania, by odnieść sukces w dzisiejszej polityce?

Dziś polityka jest zdewaluowana. Żyjemy w czasach miernoty w sposobie zachowania polityków, którzy są bardziej administratorami stanów opinii niż odniesieniami do przekonań i zasad. Wydaje się, że nie do pogodzenia jest zachowanie spójnych przekonań, zasad i solidnych stanowisk.

W hiszpańskiej transformacji do polityki przeszli najlepsi dyplomaci, prawnicy państwowi, prawnicy w hiszpańskim parlamencie czy Radzie Państwa. Dziś najlepsi nie są w polityce. Nie jest to wina polityków, ale społeczeństwa, które często karze zasady i pozwoliło na takie oczernienie człowieka publicznego, że w końcu wielu przestało być ludźmi publicznymi.

-Czy na tym tle zaangażowanie chrześcijan w pracę publiczną jest trudniejsze?

Relatywizm zawładnął sferą publiczną: w społeczeństwie, w mediach. Media mają ogromne znaczenie w naszych demokracjach, ponieważ demokracja to reżim opinii.

Jeśli relatywizm opanowuje społeczeństwo i jego media, to oczywiste jest, że obrona wartości i zasad chrześcijańskich jest bardzo skomplikowana. Jak można temu zaradzić? Przez przezwyciężenie czczego lęku przed środowiskiem.

Zawsze pamiętam, że w latach 80. w Kraju Basków istniały dwa lęki: lęk fizyczny - organizacja może cię zabić - i drugi, "lęk czci", że za obronę idei Hiszpanii w Kraju Basków lub za obronę państwowych sił bezpieczeństwa zostaniesz naznaczony jako zły Basków. Czcigodny strach przed środowiskiem, przed dominującą modą, a ten strach jest trudniejszy do zwalczenia niż strach fizyczny.

Obecne środowisko również wytwarza ten strach. Strach przed powiedzeniem, że jest się dżentelmenem z XVII wieku, ze średniowiecza albo że jest się jaskiniowcem, za obronę swoich poglądów na temat osoby, na temat małżeństwa albo na temat tego, co oznacza ideologia gender... Strach przed etykietą, przed byciem naznaczonym fundamentalistą.

Chrześcijanin musi pokonać ten pełen czci strach, nie może się ukrywać ani używać słów, by zamaskować to, co myśli lub chce powiedzieć. Trzeba się dostosować do mediów i nowych języków komunikacji, ale nie trzeba "przebierać się za lagarterana". Musimy mówić rzeczy, w które wierzymy, z szacunkiem, wiedząc, że jesteśmy w wolnym i pluralnym społeczeństwie i że nie wszyscy mają taką samą wiarę, ani nie próbujemy jej narzucać, ale bez ukrywania się.

Zaskakujące są tytuły konferencji na uniwersytetach czy w instytucjach katolickich, pełne "miłych" słów, unikające używania języka wiary, gdy pada pytanie: dlaczego tracimy wiarę, dlaczego tracimy chrześcijańskie fundamenty, dlaczego sekularyzacja postępuje z każdym dniem, dlaczego rodziny stają się nieuporządkowane, dlaczego tracimy wiarę, dlaczego tracimy chrześcijańskie fundamenty, dlaczego tracimy wiarę, dlaczego rodziny stają się coraz bardziej nieuporządkowane, dlaczego tracimy wiarę, dlaczego tracimy wiarę, dlaczego tracimy chrześcijańskie fundamenty, dlaczego rodziny stają się coraz bardziej nieuporządkowane? 

W czasie hiszpańskiej transformacji najlepsi dyplomaci, prawnicy państwowi, prawnicy w hiszpańskim parlamencie czy Radzie Państwa..., przeszli do polityki. Dziś najlepsi nie są w polityce.

Jaime Mayor OrejaByły minister spraw wewnętrznych

-W obliczu takich przepisów jak eutanazja czy aborcja, czy uważasz, że możliwe jest uratowanie tego społeczeństwa przed śmiercią?

Uważam, że głównym celem dominującego obecnie projektu jest zastąpienie jednego społeczeństwa innym. Są tacy, którzy chcą zniszczyć jeden porządek społeczny na rzecz nowego, czyli lepszego, zaburzenie społeczne.

W najbliższych dekadach zmieni się debata polityczna i społeczna. Dotychczas debata toczyła się między polityczną prawicą (mniej państwa, więcej społeczeństwa, mniej podatków) a polityczną lewicą (więcej państwa, mniej społeczeństwa, więcej podatków).

Dziś relatywizm zapanował zarówno na lewicy, jak i na prawicy. Dlatego debata będzie się toczyć między relatywizmem a fundamentalizmem. Wobec tego musimy przezwyciężyć czczy lęk przed nazwaniem nas fundamentalistami za obronę fundamentów. 

Musimy zrozumieć zmieniające się czasy i to, że ci, którzy stoją za fundamentami, będą bardziej atakowani. Teraz nie można budować społeczeństwa na kłamstwach, na gender, na aborcji czy eutanazji. Nie ma społeczeństwa, które mogłoby się temu oprzeć.

Tak, uszkodzą i zniszczą wiele fundamentów naszego społeczeństwa, ale ci, którzy bronią tego nieładu, są skazani na porażkę i dobrze o tym wiedzą. Nie mają racji i nie mają powodu

Z naszej strony nadszedł czas, aby zasiać i pokonać dystans instytucji, grup, tak wielu podobnie myślących ludzi. By móc przezwyciężyć ten podział i zjednoczyć się w tej kulturowej walce.

Czytania niedzielne

Komentarz do czytań z Pana naszego Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata

Andrea Mardegan komentuje czytania o Jezusie Chrystusie Królu Wszechświata, a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo. 

Andrea Mardegan-17 lipca 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

O synu człowieczym przychodzącym w obłokach nieba Księga Daniela mówi, że "Dana Mu była moc, chwała i królestwo; służyły Mu wszystkie ludy, narody i języki: Jego moc jest mocą wieczną, która nigdy się nie skończy, a Jego królestwo nigdy nie będzie zniszczone". W Ewangelii Jana Piłat pyta: "Czy jesteś królem żydowskim?".Być może z powodu informacji otrzymanych podczas lat panowania w Palestynie: oczekiwania ludu na mesjańskiego króla, który wyzwoli Izrael od Rzymian; pragnienie tłumu, by uczynić Jezusa królem; deklaracje uczniów: "Rabbi, Ty jesteś królem Izraela" (J 1,49), które mogły do niego dotrzeć.

Jezus odpowiada mu kolejnym pytaniem, próbując pomóc mu spojrzeć w głąb siebie: "Czy mówisz to sam, czy inni powiedzieli ci to o mnie? Piłat nie przyjmuje dialogu na równi, a tym bardziej autorytetu Jezusa, który go zdominował. Nie chce spojrzeć w głąb siebie, broni się. "Czy jestem Żydem? Twój lud i arcykapłani wydali cię w moje ręce; co uczyniłeś? Jezus postanawia wyjaśnić mu prawdziwą naturę swojego królestwa: "Królestwo moje nie jest z tego świata; gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi walczyliby, aby go nie wydać Żydom; ale królestwo moje nie jest stąd". Postawił się na poziomie Piłata, używa jego języka: argumentu militarnego. Nie jest to królestwo tego świata, bo nie ma światowej władzy, która zabija wrogów, więzi, przelewa krew, nakłada podatki. Jest to królestwo oparte na miłości własnej, a więc to król, Jezus, pozwala się uwięzić, osądzić, potępić i przelewa swoją krew, aby uwolnić swoich poddanych z niewoli grzechu. On nie jest z tego świata, ale dąży do zmiany tego świata, z logiką miłości i bólu poniesionego dla zbawienia.

"Piłat powiedział do niego: 'Czy jesteś królem?' Jezus odpowiedział: 'Sam to mówisz: jestem królem. Po to się urodziłem i po to przyszedłem na świat: aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto należy do prawdy, słucha mojego głosu"". Jezus daje więc Piłatowi możliwość wysłuchania tej prawdy, która jest pełnym objawieniem dobroci Ojca, którą Jezus przyszedł przynieść na świat. Ale po raz kolejny Piłat stawia mur: "Czym jest prawda? Jednak Jezus wywarł na nim wpływ i próbuje go uratować: od tego czasu powtarza, że nie znajduje w nim żadnej winy. Ostatnią próbą jest przedstawienie Jezusa jako króla dla Żydów: "Czy mam ukrzyżować waszego króla? Odpowiadają: "Nie mamy króla, lecz Cezara". Piłat ulega strachowi i poddaje się mu. My natomiast dajmy się podbić logice Jego królestwa, słuchajmy prawdy, którą przyszedł przynieść i nie bójmy się oddać naszego życia z Nim, dla Niego, dla prawdziwej wolności dzieci Bożych.

Homilia na czytanie o Jezusie Chrystusie Królu Wszechświata

Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.

Hiszpania

"Kościół nie jest z prawa ani z lewa, jest z Chrystusa".

Przedstawiono Tygodnie Społeczne Hiszpanii, organizowane przez Konferencję Episkopatu Hiszpanii, które odbędą się w Sewilli od 25 do 27 listopada.

David Fernández Alonso-16 lipca 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

Dziś przed akredytowanymi mediami odbyła się konferencja prasowa prezentująca Tygodnie Społeczne Hiszpanii, które odbędą się w Sewilli od 25 do 27 listopada. Arcybiskup Sewilli, José Ángel Saiz Meneses, oraz przewodniczący Tygodni Społecznych, Jesús Avezuela Cárcel, byli odpowiedzialni za prezentację konferencji.

Arcybiskup Sewilli chciał podkreślić, że tygodnie te wpisują się w plan pracy Konferencji Episkopatu na lata 2021-2025. Przewodniczący Tygodni Społecznych, Jesús Avezuela, podkreślił, że Tygodnie Społeczne są jak "objazdowy uniwersytet", w tym sensie, że dziś, w wieku Internetu, koncepcja ta ma na celu raczej dalsze promowanie i zachęcanie do tworzenia przestrzeni dialogu i debaty na tematy poruszane w Tygodniach Społecznych: obawy polityczne, społeczne i moralne; rola katolików w życiu publicznym; rola religii w sferze publicznej itp.

W odpowiedzi na pytanie Sainz Meneses chciał podkreślić, że "Kościół jest z Chrystusa i z Ewangelii, nie jest ani prawicowy, ani lewicowy". I że nauka społeczna Kościoła jest bardzo bogata, oświetlająca sytuacje ludzi.

Czym są tygodnie społeczne?

Tygodnie Społeczne Hiszpanii, których organizacja sięga 1906 r., są służbą Konferencji Episkopatu Hiszpanii w zakresie studiowania, rozpowszechniania i stosowania nauki społecznej Kościoła do kwestii społecznych o notorycznym znaczeniu i aktualności. Konferencje te, które w tym roku odbędą się w Sewilli, mają na celu nadal być kamieniem milowym w myśli społecznej Kościoła i wnieść cenny wkład w rozeznanie tu i teraz Kościoła, jego wkładu w obecną chwilę oraz jego wkładu, wynikającego z refleksji i praktyki, w dobro wspólne społeczeństwa. W tym celu wspierają ich czołowi eksperci w dziedzinie polityki, ekonomii i solidarności, którzy wnoszą swój wkład w świetle chrześcijańskiego humanizmu.

W licznych diecezjach we wrześniu i październiku ubiegłego roku odbyły się spotkania robocze pod hasłem "Odnowa życia publicznego. Wezwanie do dobra wspólnego i do uczestnictwa". Ostatnie spotkanie odbędzie się w Sewilli w przyszłym tygodniu, od 25 do 27 listopada.

Program

Konferencja rozpocznie się w czwartek 25 listopada, o godz. 19.00, sesją inauguracyjną w Real Alcázar w Sewilli. Bernardito Auza; arcybiskup Sewilli, José Ángel Saiz Meneses; przewodniczący Tygodni Społecznych Hiszpanii, Jesús Avezuela Cárcel; oraz burmistrz Sewilli, Juan Espadas Cejas. Przemówienie inauguracyjne wygłosi sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Hiszpanii, monsignor Luis Argüello.

Konferencja w piątek 26 listopada odbędzie się na Wydziale Teologicznym San Isidoro i będzie zarezerwowana dla rzeczników diecezjalnych grup roboczych. Przywita ich dziekan wydziału Manuel Palma Ramírez.

W sobotę 27. odbędą się dwa okrągłe stoły: "Spojrzenie z polityki" oraz "Spojrzenie z biznesu i sektora społecznego". Moderatorami będą odpowiednio dziennikarze Diego García Cabello i Juan Carlos Blanco Cruz. 

W pierwszym okrągłym stole wezmą udział: Manuel Alejandro Cardenete Flores, radca wiceprezydenta oraz Regionalnego Ministerstwa Turystyki, Regeneracji, Sprawiedliwości i Administracji Lokalnej Junta de Andalucía; Carlos García de Andoin, dyrektor Diecezjalnego Instytutu Teologii i Duszpasterstwa w Bilbao; oraz Sol Cruz-Guzmán García, deputowany Grupy Popularnej w Kongresie Deputowanych. 

Przy drugim okrągłym stole zasiądą: była hiszpańska minister zatrudnienia i zabezpieczenia społecznego Fátima Báñez García; prezydent Andaluzyjskiej Konfederacji Pracodawców Javier González de Lara Sarriá oraz sekretarz generalny Cáritas Natalia Peiro. 

W sobotnim programie przewidziano również prezentację wniosków, przed imprezą finałową, w której wezmą udział arcybiskup Sewilli i przewodniczący Junta de Andalucía, Juan Manuel Moreno Bonilla.

Działalność charytatywna bractw: więcej niż solidarność

Kiedy znane jest bezcenne działanie bractw na rzecz najbardziej potrzebujących, pojawia się niebezpieczeństwo przyrównywania bractw do organizacji pozarządowych, dlatego warto zastanowić się nad różnicami między dobroczynnością, solidarnością i akcją społeczną.

16 lipca 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

Niewiele lat temu, w czasie gdy kwestionowano rolę bractw w dzisiejszym społeczeństwie, miałem okazję przeprowadzić badania na temat wielkości pomocy przeznaczanej przez bractwa na cele charytatywne. Ograniczono się do miasta Sewilla, a wyniki były dla niektórych zaskakujące: ponad pięć milionów euro, choć w badaniu uwzględniono tylko pomoc wymierną, inne pominięto; ale ile warte jest przytulenie, "po raz pierwszy ktoś mnie przytulił w zamian za nic", powiedziała wolontariuszowi ze wzruszeniem pani, która miała skomplikowaną przeszłość. Jak wycenić chwilę towarzystwa dla osoby, która żyje samotnie, bez nikogo, kto by się nią opiekował? Te wartości niematerialne zostały pominięte w badaniu.

Mam dane wskazujące, że gdyby te badania były robione dzisiaj, po kryzysie zdrowotnym, to wyniki byłyby prawie dwukrotnie wyższe. Jest to coś, z czego bractwa mogą być zadowolone, ponieważ jedną z ich misji jest promowanie dobroczynności, ale wiąże się z tym pewne niebezpieczeństwo: sprowadzając dobroczynność do liczb, im większa jest wielkość pomocy, tym bardziej dobroczynne jest dane bractwo. Istnieje niebezpieczeństwo takiego przyrównywania bractw do organizacji pozarządowych, dlatego warto zastanowić się nad różnicami pomiędzy dobroczynnością, solidarnością i działaniem społecznym, trzema odrębnymi, ale uzupełniającymi się pojęciami.

Charytatywnie

Jest to cnota teologicznaJest to cnota miłości Bożej, zaszczepiona przez Boga w naszych duszach w dniu chrztu (Wiara, Nadzieja i Miłość), choć utrzymanie i wzrastanie w niej zależy od nas samych. Jest to cnota, dzięki której kochamy Boga ponad wszystko, a bliźniego jak siebie samego z miłości do Boga, o tyle, o ile są oni mili Bogu. Miłość można zrozumieć tylko wychodząc od Boga, który jest Miłością. 

Miłość ludzka, przeżywana jako całkowity, wolny i bezinteresowny dar, bo tylko w wolności można kochać. Ma zdolność doprowadzania ludzi do ich pełni, uszczęśliwiania ich, bo to nie ból frustruje życie, tylko brak miłości.

Solidarność

Jest to cnota ludzkaJest to świadomość bycia połączonym z innymi przez Boga i decyzja, by działać w sposób zgodny z tą wzajemną więzią. Jest to świadomość bycia połączonym z innymi przez Boga i decyzja o działaniu w spójności z tym wzajemnym powiązaniem. "Nie jest to powierzchowne odczuwanie bolączek tak wielu ludzi, bliskich i dalekich.

Wręcz przeciwnie, jest to stanowcza i wytrwała determinacja w działaniu dla dobra wspólnego, czyli dla dobra każdego z nas. Mieć świadomość, że wszyscy jesteśmy za siebie naprawdę odpowiedzialni" (Jan Paweł II). Ma ona swój fundament w boskiej filiacji. Wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi i dzielimy tę samą godność. Tylko w ten sposób można prawidłowo zrozumieć Solidarność, nie z wizją horyzontalną, ale ze świadomością bycia połączonym, przez Chrystusa, z innymi.

Solidarności nie można utożsamiać z dobroczynnością. Solidarność to sprawiedliwość, dobroczynność to miłość. Sama sprawiedliwość nie wystarczy, godność ludzka domaga się czegoś więcej niż sprawiedliwości: domaga się miłosierdzia, domaga się miłości. Miłość do drugiego człowieka zawarta w miłości do Boga.

Akcja społeczna

To jest działalność polegające na dystrybucji i zastosowaniu środków materialnych uzyskanych z hojności braci i współpracowników.

Akcja społeczna nie jest celem samym w sobie, którym byłaby pomoc społeczna lub filantropia: jest ona konsekwencją realizacji miłości przez braci i darczyńców oraz wyrazem ich Solidarności.

To potrójne rozróżnienie jest wyraźnie przedstawione w Ewangelii, w rozmnożeniu chlebów:

Chrystus czuł współczucie dla tych, którzy poszli za nim, bo nie jadł przez długi czas: Charytatywniemiłość do Boga.

"Wy dajecie im coś do jedzenia - mówi do apostołów - waszym obowiązkiem jest troska o potrzeby innych: Solidarność.

Następnie zachęca ich do zarządzania tą uwagą: do szukania zasobów (otrzymują pięć bochenków i dwie ryby) oraz do zorganizowania dystrybucji żywności (tworzą grupy po pięćdziesiąt osób, rozdają i zbierają): Akcja społeczna.

Sprowadzenie promocji dobroczynności we wspólnotach do akcji społecznych wykonywanych jedynie z solidarności jest mylące i skazuje wspólnoty na rolę filii odpowiedzialnej za utrzymanie państwa opiekuńczego jest mylące i denaturalizuje misję wspólnot. Również w tej kwestii rygorystyczne uzasadnienie ich modelu koncepcyjnego jest niezbędne dla uzyskania jasnych poglądów.

AutorIgnacio Valduérteles

PhD in Business Administration. Dyrektor Instituto de Investigación Aplicada a la Pyme. Brat Starszy (2017-2020) Bractwa Soledad de San Lorenzo, w Sewilli. Opublikował kilka książek, monografii i artykułów na temat bractw.

Hiszpania

Społeczeństwo dzisiaj. Postchrześcijański, postsekularny i postliberalny.

Chrześcijańscy intelektualiści i politycy stoją przed wyborem wycofania się z życie instytucjonalne czy walkę kulturową. Jedno i drugie, z ryzykiem zredukowania chrześcijaństwa do dającej się manipulować tożsamości ideologicznej.

Ricardo Calleja Rovira-16 lipca 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

Przez dziesięciolecia większość chrześcijan - i magisterium pastorów - przyłączała się do wielkiego społecznego konsensusu w sprawie prawomocności istniejących instytucji, nawet jeśli potrafiła wskazać ich braki. W tym otwartym społeczeństwie chrześcijanie proponowaliby, a nie narzucali swoje pomysły, przyjmując reguły gry jako jeden z graczy. Ufni w moc prawdy i w instytucjonalne kanały systemu politycznego, dążyli do przekonywania słowem i przykładem. W ten sposób mieli nadzieję zachować podstawy wspólnego życia, które w ich rozumieniu nie było sprawą wiary religijnej. Zostali skonfrontowani z ideologiami sekularyzacyjnymi, które podkopały te fundamenty: godność osoby i rodziny, definicję małżeństwa, religijny wymiar osoby, opiekę nad potrzebującymi itd. To, co Benedykt XVI nazwał niekiedy "zasadami nienegocjowalnymi".

Jednak warunki, w których to twierdzono, uległy znacznej zmianie. 

Ryzykując drastyczność, możemy powiedzieć, że dziś nie mamy już do czynienia ze scenariuszem społeczeństw zasadniczo chrześcijańskich, stawiających czoła napięciom procesu sekularyzacji poprzez reguły gry liberalizmu politycznego. Jesteśmy w społeczeństwach coraz bardziej postchrześcijańskich, postsekularnych i postliberalnych.

Dzisiejsze społeczeństwo

Post-chrześcijańska ponieważ pojawiają się nowe zasady sprawiedliwości, które nie są już "Cnoty chrześcijańskie oszalały", jak powiedział Chesterton. Mam tu na myśli np. negowanie wyjątkowości gatunku ludzkiego, godności jednostki, racjonalności jako normy w debatach, domniemania niewinności itp.

Post-sekularny ponieważ skutkiem postępującego zaniku chrześcijaństwa nie jest mniej religijne społeczeństwo w ogóle, ale zastąpienie chrześcijaństwa przez nowe religie cywilne. Mam na myśli zjawiska ideologiczne związane z polityką tożsamości, radykalnym ekologizmem, animalizmem i tak dalej. To nie są alternatywne pomysły w ramach spektrum wolnych wyborów w społeczeństwie, ale próba zmiany zasad wspólnego życia u podstaw. A wyrażają się one nie w sposób dyskursywny, lecz przede wszystkim w sposób tożsamościowy, emocjonalny i zbiorowy, a powiedzielibyśmy wręcz, że sakramentalny. Nowa religia - lub zbiór religii - która burzy bożki i posągi poprzedniej i ustanawia nowe tabu.

Post-liberałowie ponieważ zanika konsensus w sprawie wspólnych instytucji, dążenie do społeczeństwa wolnych i równych jednostek, znaczenie poszanowania reguł gry instytucjonalnej z jej przemiennością władzy i względną neutralnością przestrzeni publicznej oraz spójność społeczna typowa dla zamożnych klas średnich. Jesteśmy świadkami prób okupowania instytucji z hegemonicznym zapałem oraz emotywistycznej fragmentacji opinii publicznej, która ogranicza wspólne miejsca spotkań. Pojawiają się nieliberalne formy demokracji -plebiscytowa, caudillista, identitarna - i rośnie sympatia dla reżimów bliższych technokratycznemu autorytaryzmowi.

Postawa chrześcijanina

W obliczu tych scenariuszy wspomniana na początku synteza przestaje być aktualna jako realna możliwość działania społecznego i politycznego, niezależnie od tego, jak bardzo można żałować lub tęsknić za nią. Bezkrytyczna asymilacja kontekstu coraz bardziej oddalającego się od chrześcijaństwa nie wydaje się słuszną ani atrakcyjną opcją. Samo zaangażowanie ekspertów w instytucje - samo w sobie nienaganne - nie wystarczy, by skutecznie przyczynić się do wzmocnienia fundamentów życia politycznego, które są stale atakowane. Nawet najbardziej klasyczny i racjonalny liberalizm nie wydaje się mieć siły przyciągania wyborczego, ani woli obrony pewnych podstawowych wartości merytorycznych z perspektywy chrześcijańskiej.

W chrześcijańskich kręgach intelektualnych i politycznych pojawiają się opcje bardziej identytarne. Niektórzy promują "wycofanie się" z instytucjonalnego życia politycznego, ze względu na jego korupcyjny wpływ na indywidualny charakter i debatę publiczną. Inni jednak przyjmują postawę konfliktową i przygotowują się do prowadzenia walki kulturowej z instytucji. W obu przypadkach z ryzykiem sprowadzenia chrześcijaństwa do ideologicznej lub kulturowej tożsamości, którą można manipulować i która jest w zasadzie pusta. I z perypetiami związanymi z koniecznością wyrzeczenia się mniej lub bardziej cywilizowanych reguł zachowania demokratycznej polityki, do których byliśmy przyzwyczajeni. Bo sposobem na zaistnienie w przestrzeni publicznej jako szykanowana mniejszość nie jest już serdeczność czy zwykłe dyskretne korzystanie ze swoich praw i obowiązków. Wielu chrześcijan czuje, że musi dać się usłyszeć, nawet jeśli brzmi to ostro, nawet jeśli przysparza im wrogości w ich środowisku społecznym i generuje konflikty w sferze publicznej. I zawsze istnieje pokusa, aby stać się wewnętrznie nietolerancyjnym wobec tych, którzy nie toczą bitew tak, jak uważamy, że powinny być toczone. Albo po prostu z tymi, którzy z nimi walczą, jeśli ktoś uważa, że w pierwszej kolejności należy unikać konfrontacji.

Jak pisał Nietzsche, ten, kto walczy z potworem, musi uważać, by nie stać się kolejnym potworem. Gdzie jest granica? Czy to sprzyja przyjaźni społecznej i dobru wspólnemu, jak proponuje papież Franciszek i cała klasyczna tradycja polityki? A jednocześnie, czy obywatelska konfrontacja nie jest bardziej szczerym sposobem spotkania niż dialog głuchych czy milczenie baranków?

AutorRicardo Calleja Rovira

Profesor etyki biznesu i negocjacji w IESE Business School. Doktorat z prawa na Uniwersytecie Complutense w Madrycie.

Więcej
Świat

Migranci przekształceni w broń polityczną

Kryzys migracyjny w Polsce uwypukla grozę handlu ludźmi i jego wykorzystanie jako broni destabilizacji politycznej.

Concepción Lozano-16 lipca 2021 r.-Czas czytania: 4 minuty

Przyjeżdżają pędzeni jak owce i bici kijami, jakby byli zwierzętami. Przykryci kocami i z odrobiną jedzenia wsiadają do autobusów zorganizowanych przez białoruski reżim. Nie są z kraju, nawet nie z bliskiej okolicy. Pochodzą z Afganistanu, Syrii czy Kamerunu. To nie ma znaczenia. Niektórzy z nich docierają na Białoruś nawet samolotem, za pośrednictwem zorganizowanych mafii, które pobierają od nich tysiące euro za bilet w zamian za przybliżenie ich do europejskiego marzenia.

Sen, który znika, gdy tylko natrafiają na drut kolczasty na polskiej granicy. Z jednej strony kolumna białoruskich żołnierzy, którzy nie pozwalają im wrócić (dla nich też nie ma opcji), z drugiej polscy żołnierze, którzy odsyłają ich "w ferworze chwili", jeśli próbują przekroczyć ogrodzenie z drutu kolczastego, które zostało ustawione i wzmocnione, aby uniemożliwić im przejście.

UE i NATO nazwały to "atakiem hybrydowym", terminem, który do tej pory nie był używany w Brukseli, mimo że sytuacja nie jest nowa. Tym, co odróżnia tę od innych jest to, że być może sposób organizacji, cele i cel destabilizacji kontynentu europejskiego są wyraźniejsze i bardziej dobitne niż kiedykolwiek. Nawet tego nie ukrywają.

 Białoruś działa w odwecie za sankcje UE (gospodarcze i polityczne) nałożone w odpowiedzi na postępowanie dyktatorskiego reżimu Aleksandra Łukaszenki, które władze UE określiły jako "naruszenie praw człowieka". Białoruś, wspierana przez Rosję, z którą ma wspólne cele i dążenia polityczne, postanowiła odeprzeć atak, wysyłając hordy nie żołnierzy, ale bezbronnych migrantów, zdesperowanych, by rozpocząć nowe życie na kontynencie europejskim. W tym celu organizuje ich podróż, niczym makabryczną operację turystyczną, i za pośrednictwem wyspecjalizowanych agencji przewozi ich z krajów pochodzenia, oddalonych od UE, na polską granicę. Zewnętrzna granica UE

Napięcie eskalowało do tego stopnia, że nasiliły się ruchy wojsk, samolotów czy żołnierzy po obu stronach granicy, w ramach wzajemnego pokazywania sobie zębów, z jednej strony Polska i Unia Europejska, a z drugiej Białoruś i Rosja, świadome swojej nie tylko militarnej, ale i strategicznej siły w tym rejonie. Klub UE zużył w 2020 roku 394 mld metrów sześciennych gazu, z czego 43% pochodziło z importu z Rosji - podał Eurostat. Rurociąg Jamał-Europa, który przebiega przez Białoruś, ma zdolność transportowania do UE 33 mld metrów sześciennych rocznie. Jedną z gróźb Łukaszenki jest odcięcie tranzytu gazu do Europy u progu zimy i w samym środku międzynarodowego kryzysu energetycznego.

Wywiad z sekretarzem COMECE

Na tle alarmującej sytuacji humanitarnej i politycznej na pograniczu polsko-białoruskim,... COMECEKonferencja Episkopatu Europy wydaje oświadczenie, w którym wzywa UE i jej państwa członkowskie do wyrażenia praktycznej solidarności z migrantami i osobami ubiegającymi się o azyl. Jej sekretarz generalny, ojciec Manuel Enrique Barrios, zaprasza Omnes do dyskusji o tej trudnej sytuacji.

- Jakie jest stanowisko biskupów UE wobec tego, co dzieje się w Polsce?

Z niepokojem. To smutne, że ludzie w trudnej sytuacji są wykorzystywani do celów politycznych.

- Połączenie godności każdego życia ludzkiego z poszanowaniem suwerenności państwa jest skomplikowane. Czy uważa Pan, że w tym przypadku należy przyjąć przede wszystkim podejście humanitarne?

To jest to, co jest fundamentalne. Tym, co czyni Europę i Unię Europejską tym, czym jest, nie są przede wszystkim porozumienia gospodarcze czy nawet polityczne, ale wspólna kultura wartości, a pierwszą z tych wartości jest godność każdej osoby ludzkiej. Dlatego pierwszą rzeczą, którą należy zabezpieczyć jest podejście humanitarne, które musi mieć pierwszeństwo przed wszystkimi innymi. Z drugiej jednak strony ważne jest również przestrzeganie legalności i bezpieczeństwa granic.

- Czy uważasz, że UE robi wystarczająco dużo, aby walczyć z handlem ludźmi i nielegalną imigracją?

Myślę, że on się stara. Komisja Europejska przedstawiła we wrześniu ubiegłego roku cały pakiet działań, nazwany "Pakt o migracji i azylu"która ma na celu rozwiązanie kryzysu migracji i osób ubiegających się o azyl przy jednoczesnym poszanowaniu ich godności i legalności międzynarodowej, ale także zasad pomocy humanitarnej, ratowania w niebezpieczeństwie i proponując zrobienie wszystkiego poprzez podział obciążeń między wszystkie państwa członkowskie Unii. Wiemy jednak, że ze względu na sposób funkcjonowania Unii Europejskiej, gdzie czasami wymagane jest jednomyślne porozumienie wszystkich państw, nie jest to łatwe do osiągnięcia.

-Czy uważa Pan, że rządy europejskie przyjmują egoistyczne stanowiska z perspektywą głównie polityczną, która nie uwzględnia humanitarnego i tragicznego kontekstu tych sytuacji?

Rządy europejskie często muszą stawić czoła kilku wyzwaniom jednocześnie, takim jak na przykład wzrost pozycji populistycznych w opinii publicznej czy obawy obywateli przed utratą tożsamości, brakiem bezpieczeństwa i utratą pracy, zwłaszcza w sytuacji kryzysu gospodarczego. Wszystko to jednak nie usprawiedliwia zajmowania pozycji egoistycznych i skierowanych do wewnątrz, zamykania się w sobie i we własnych granicach. Prawdą jest również, że prawdziwym rozwiązaniem kryzysu migracyjnego jest pomoc krajom pochodzenia, aby ludzie nie byli zmuszani do emigracji.

Europa nie może pozwolić, by ludzie umierali na jej granicach w taki sposób.

Manuel Barrios. Sekretarz COMECE

-Czy w tym przypadku uważa Pan, że Polska postępuje prawidłowo, zatrzymując migrantów na swoich granicach, mimo ludzkiej tragedii?

Wierzę, że Polska robi co może w tej trudnej i niesprawiedliwej sytuacji, a Unia Europejska i inne państwa członkowskie muszą Polsce pomóc. Nie może to jednak powstrzymywać nas przed działaniem z konkretną solidarnością wobec tych ludzi poprzez zapewnienie wszelkiej niezbędnej pomocy, ponieważ Europa nie może pozwolić, aby ludzie umierali na jej granicach w taki sposób.