Świat

Rémi Brague

Rozmowa z francuskim myślicielem Remi Brague (Paryż, 1947), emerytowanym profesorem filozofii na Sorbonie. W listopadzie ubiegłego roku wziął udział w Kongresie Catholics and Public Life zorganizowanym przez Asociacion Catolica de Propagandistas i CEU. W rozmowie z Omnesem mówiliśmy o filozofii, opozycji do języków klasycznych i o wolności. Z uśmiechem Brague stanowczo stwierdza: "Świat jest dobry mimo wszystko". Jego zdaniem wielką pokusą jest pokusa rozpaczy".

Rafał Górnik-20 grudnia 2021-Czas czytania: 6 minuty

Oryginalny tekst artykułu w języku hiszpańskim tutaj
Tłumaczenie: Martyn Drakard

Była to półgodzinna rozmowa, ale pozostawiła swój ślad. Jak "daleki uczeń Sokratesa(Prof. Elio Gallego), filozof Remi Brague " (Prof. Elio Gallego), filozof Remi Brague "jest w stanie powiedzieć prawdę z naciskiem i wpływem, jak ktoś opowiada dziecku bajkę na dobranoc, cicho, ale skutecznie", napisał kiedyś profesor Jose Perez Adan.

 "W programie Kongresu jestem przedstawiony jako historyk, ale to nie do końca prawda, bo jestem filozofem, który czyta prace historyczne i widzę wokół siebie interpretację współczesnego świata, która polega na wymazaniu przeszłości i zaczynaniu od zera, tak jak to robi Międzynarodówka" to jego uwaga wstępna.

 "Jestem filozofemprecyzuje, "i jest to bardzo pochlebne dla wszystkich moich kolegów, że są uważani za niebezpiecznych, ludzi, którzy mogą być wywrotowcami tylko dlatego, że szukają prawdy.", mówi.

 Jeśli chodzi o Twoją prezentację, twierdzisz, że "cancel culture" należy bardziej do świata dziennikarstwa i komunikacji niż do świata filozofii.

-Miałem na myśli po prostu to, że historia może wydawać się jedną opowieścią za drugą, co dostarcza użytecznego materiału dziennikarzom, którzy nie bardzo wiedzą, co powiedzieć. Nie jestem dziennikarzem, jestem tylko filozofem, który jest zmuszony patrzeć na rzeczy pod kątem filozoficznym, a ten obecny ruch zasługuje na zbadanie zarówno z filozoficznego, jak i historycznego punktu widzenia.

 W programie Kongresu przedstawiają mnie jako historyka, co nie jest prawdą, bo jestem filozofem, który lubi czytać prace historyczne. Historia interesuje mnie o tyle, o ile jest wskazówką czegoś szerszego, dlatego w moim wyjaśnieniu zaczynam od kilku niezwykłych faktów, a następnie przechodzę do czegoś szerszego i bardziej wszechstronnego, a mój wniosek jest taki, że współczesny świat próbuje zacząć od nowa, wymazać przeszłość tak jak Międzynarodowe. Ale to podejście sięga znacznie dalej. Zaczyna się od walki z dawnymi przesądami, którą Kartezjusz umieszcza na płaszczyźnie indywidualnej: "Muszę pozbyć się moich dziecięcych przesądów". I z płaszczyzny indywidualnej rozprzestrzenia się na zbiorową w tym, co znamy jako szczyt oświecenia. A później z rewolucją francuską, i tak dalej, i tak dalej.

 W swoim wyjaśnieniu odniósł się Pan do tych ruchów, które sprzeciwiają się językom klasycznym. W Hiszpanii filozofia została usunięta jako przedmiot obowiązkowy w szkole średniej. Jak myślisz, co to oznacza?

Oznacza to dwie rzeczy. Po pierwsze, dotyczące języków klasycznych. Odgrywają one bardzo ważną rolę w historii kultury świata zachodniego, w Europie i na terytoriach zamorskich. Po raz pierwszy w historii jakaś cywilizacja postawiła na formowanie swoich elit poprzez studiowanie innej kultury.

 Na przykład kultura chińska opiera się na studiowaniu klasyków chińskich, natomiast cywilizacja europejska ukształtowała swoje elity poprzez studiowanie starożytnej greki i tak jest w Salamance, Paryżu, Oksfordzie, Cambridge, Uppsali i wszędzie.

 Elity nauczono myśleć o sobie jako o degeneratach w porównaniu z cywilizacją grecką, która była idealizowana. Grecy byli tak samo brutalni i podstępni jak wszyscy inni. Ciekawy przykład. Jest arabski autor 10th wieku zwany Al-Razi, który pisze: "Grecy nie byli w najmniejszym stopniu zainteresowani sprawami seksualności", bo dla niego Grecy oznaczali Arystotelesa, a to było wszystko. Nie miał pojęcia o pismach Arystofanesa, nie mówiąc już o publicznych łaźniach. Nauka greki miała tę zaletę, że mimo całej swojej arogancji, nadawała umysłom Europejczyków zdrowy kompleks niższości.

 A co z tłumieniem filozofii?

  Jestem filozofem i bardzo pochlebne jest to, że moi koledzy filozofowie są uważani za niebezpiecznych; za grupę ludzi, którzy mogą być wywrotowi tylko dlatego, że szukają prawdy. Najgorszym wrogiem fałszu jest prawda. Bardzo ciekawe jest to, że ci ludzie, być może całkiem nieświadomie, przyznają, że nie chcą filozofii. To, co naprawdę mówią, to: nie chcemy szukać prawdy.

 Mówi Pan, że w taki czy inny sposób nasza kultura powinna cofnąć się do czegoś w rodzaju średniowiecza.

 Pozwolę sobie powtórzyć to, co powiedziałem na początku. Nie idealizuję średniowiecza. To, co mnie interesuje w tym okresie, to jego myśliciele, moi "koledzy z przeszłości", jeśli chcesz: filozofowie. Mogli to być judeochrześcijanie, ale także chrześcijanie lub muzułmanie. Na przykład wiele ciekawych rzeczy jest u Majmonidesa, jednej z moich wielkich miłości, jak powiedziałaby francuska gramatyka...

 To, co wydaje mi się szczególnie interesujące, jeśli mam wybrać tylko jedną rzecz, to adaptacyjność transcendentalnych właściwości bytu. Świat jest dobry. Technicznie oczywiście tak; ale można to też wyrazić bardzo prosto: Świat jest dobry mimo wszystko. To jest akt wiary. Bo kiedy człowiek patrzy na siebie, widzi, że nie jest taki piękny, jak mu się na początku wydawało.

 Proszę wyjaśnić ten akt wiary...

  • Tak. W konsekwencji tego aktu wiary świat jest dziełem życzliwego Boga, który kocha dobro i dał nam środki do rozwiązania naszych osobistych problemów. Na początek obdarzył nas inteligencją i wolnością oraz uczynił nas zdolnymi do pragnienia dobra, do prawdziwego pragnienia. Ponieważ nie jesteśmy w stanie osiągnąć go własnymi siłami, dał nam ekonomię zbawienia. Ale to jest ten punkt, w którym Bóg interweniuje, w którym naprawdę Go potrzebujemy, w ekonomii zbawienia.

Jest to ważne, ponieważ nie potrzebujemy, aby Bóg powiedział nam: "Zostaw swoje wąsy tak, jak są, albo zetnij swoją brodę". Nie potrzebujemy, aby Bóg mówił nam: "Nie jedzcie wieprzowiny, albo "Panie, noście welon". Mamy fryzjerów, barberów i krawców. Jesteśmy na tyle inteligentni, że sami decydujemy jak się ubieramy, co jemy itp. W chrześcijaństwie Bóg interweniuje tylko wtedy, gdy naprawdę musi, gdy jest to naprawdę konieczne. Bóg nie wchodzi nam w drogę, nie wtrąca się, nie narzuca się i nie mówi nam: "Zrób to czy tamto", ale sprawia, że widzimy, że jesteśmy w stanie zrozumieć, co jest dla nas dobre.

Porozmawiajmy jeszcze trochę o kulturze klasycznej. Odniósł się pan do niej w swojej prezentacji.

Bardzo często ludzie, którzy są przeciwni nauce języków klasycznych, znajdują się po lewej stronie spektrum politycznego. Dla nich łacina i greka są wyróżnikiem klas wykształconych, czyli tych, które mogą sobie pozwolić na naukę tylko z miłości do kultury, w porównaniu z klasami robotniczymi itd. Oczywiście, jest w tym ziarno prawdy.

 Tym nie mniej, ten tok rozumowania pokazuje tylko jedną stronę prawdy, która jest znacznie bardziej złożona. Po pierwsze, niektórzy myśliciele, których można zaliczyć do najbardziej radykalnych prekursorów rewolucji w nowożytnej historii i myśli Zachodu, odebrali klasyczne wykształcenie, co nie przeszkodziło im być głównymi agitatorami, każdy na swój sposób. Karol Marks i Zygmunt Freud uczyli się w tak zwanych "gimnazjach klasycznych" (w przeciwieństwie do gimnazjów naukowych). Karol Darwin studiował na uniwersytetach, gdzie znajomość łaciny i greki była uznawana za oczywistość. Nie mówiąc już o Nietzschem, chyba najbardziej radykalnym ze wszystkich, który był profesorem filologii klasycznej.

Oczywiście, można argumentować, że stali się tym, czym się stali nie na podstawie ich klasycznej edukacji, ale mimo to.

 Czy można dać współczesnemu człowiekowi kilka słów optymizmu i nadziei, gdy zauważy, że te wszystkie pomysły wprawiają go w depresję? Być może jest to pytanie raczej teologiczne...

 Chciałbym zmienić bieg i wejść na najwyższy bieg teologiczny. Będę mówił o diable. Nasz obraz diabła to często obraz rozpowszechniany przez dział public relations piekła. Niestety jest to ta, którą podał chyba drugi po Szekspirze największy angielski poeta, czyli John Milton. Diabeł jako swoisty buntownik, który chciał zająć miejsce Boga. Byłoby dziwne, gdybym spędzał czas na czacie z diabłem; byłoby wielkim błędem dzwonić do diabła przez telefon. Diabeł jest na tyle sprytny, że to rozumie i dlatego jest to zwodniczy, prometejski obraz. Z drugiej strony w Biblii diabeł jawi się jako ten, który sprawia, że człowiek wierzy, że nie zasługuje na to, by Bóg się nim zainteresował, że nie jest wystarczająco godny. Na przykład pierwsze rozdziały księgi Hioba są właśnie takie.

 W Nowym Testamencie. W czwartej Ewangelii diabeł jest kłamcą, tym, który chciałby nam wmówić, że Bóg nam nie przebaczy, że Jego miłosierdzie jest skończone. Wielką pokusą jest rozpacz.

 A Kościół daje nam dobrze skonstruowany system, czyli sakramenty, spowiedź, Eucharystię... Jeśli potraktujemy to poważnie, to piłka jest po naszej stronie i teraz wszystko zależy od nas.

Więcej

Święta w Bractwie, Święta w Twoim domu, Święta w Twojej duszy.

Co roku bractwa i konfraternie montują cudowne sceny Narodzin Syna Bożego. Sceny, które zresztą muszą mieć swoje miejsce w duszy.

20 grudnia 2021-Czas czytania: 3 minuty

To są gorączkowe dni, nawet jeśli sytuacja zdrowotna próbuje je spowolnić. Już w bractwie można poczuć, że jest Boże Narodzenie: kolędy, żywa szopka, Królewska Strona, która zbiera listy maluchów, szczególna troska o rodziny w potrzebie. Nieustanny zgiełk i harmider. W końcu spokój się uspokaja i wracacie do domu, zebrani, aby ustawić szopkę, w której przedłużycie Świętą Noc w waszym domu i waszej duszy.

Jeśli chcesz mogę pomóc w jego złożeniu.

Pierwszą rzeczą jest zapewnienie dobrej struktury. Tego nie będzie widać, ale jest to podstawa, na której można zbudować wszystko inne. Nogi tej struktury są już przygotowane i określone w celach Bractwa: Formacja, którą bracia powinni otrzymać, Miłość, którą powinni żyć i Kult publiczny, liturgiczny, który jest oddawany Bogu w imieniu Kościoła, przez osobę i w sposób określony przez Kościół. Czwartą nogą, która również znajduje się w Regułach, jest wysiłek, aby wprowadzić ducha chrześcijańskiego do społeczeństwa.

Te nogi są połączone ogonem wolności, bo tylko z wolności można kochać i być posłusznym, bo nie ma większego wyrazu wolności niż posłuszeństwo: Kościołowi, papieżowi, swoim pasterzom. 

Na tej podporze możesz teraz rozłożyć deski cnót ludzkich - siły, trzeźwości, pracy, wierności, szczerości i tylu innych - które mają podtrzymywać gmach twojego życia wewnętrznego.

Teraz w tej solidnej konstrukcji możemy umieścić, z nieustanną troską, góry korkowe, domy, rzekę, jałowe krajobrazy i gościnne jaskinie. Możemy też umieścić różne figurki, które będą nam towarzyszyć i do których musimy wnieść radość z tego, że Bóg uczynił człowieka, dobrze oceniając nasz przykład i formację doktrynalną.

Możemy teraz pozwolić, aby woda wypłynęła z Charytatywnie która wlewa się hojnie do rzek i fontann, by zakończyć się w pogodnych jeziorach, gdzie wszyscy przychodzą odpocząć swoje ciała i obmyć swoje dusze.

I do projektowania horyzontów Hope. Czasami otwierają się na otwartym terenie, czasami są dostrzegane przez jaskinie i wąwozy, które zdają się nad nami górować, ale zawsze znajdują drogę ku szerokim, jasnym horyzontom.

Prądy Miłosierdzia, horyzonty Nadziei..., musimy jeszcze umieścić światła Faith które rozświetlają każdy kąt, dając niezwykłe ukojenie nawet najprostszym rzeczom. Czasami cała szopka pozostaje w ciemności, bez więcej światła niż smutny lampion, który migocze umierając; ale stopniowo, temu lampionowi, który nigdy nie jest całkowicie zgaszony, towarzyszy delikatny blask w tle, który rośnie, aż wypełnia całą szopkę światłem i płaskorzeźbą, jej pejzaże, jej rzeki i każdą z figur, które umieściliśmy.

Wszystko jest gotowe. Pozostaje tylko umieścić Dzieciątko, Jego Matkę i Świętego Józefa. Wyjmij je z etui w swoim sercu, być może starego i zepsutego przez upływ czasu (jest tyle lat!), gdzie umieścili je twoi rodzice lub dziadkowie, i umieść je z tą samą troską i tą samą podekscytowaną niewinnością, jak wtedy, gdy byłeś dzieckiem.

W ten sposób, tak po prostu, ziemia otrzymuje olśniewający napływ boskości do zwykłego życia i to, co do tej pory było tajemnicą, znaną tylko Maryi i Józefowi, teraz jest rzeczywistością podziwianą przez wszystkich, którzy zbliżają się do niej z czystym sercem.

Możesz teraz kontemplować swoją pracę i przedstawić swoją ofertę.

 "Panie, jesteś jeszcze bardzo mały, dopiero co się urodziłeś, ale potrafisz tak wiele i tak wiele mam do Ciebie! Od dziecka do dziecka: w Twoje ręce składam moją rodzinę, moje Bractwo, moją pracę, moje miasto, moją Ojczyznę i wszystkie moje złudzenia, czyste i szlachetne, odnawiane co roku przed ujmującą Tajemnicą. Także smutki, zmartwienia, nieobecności, samotność".

Święta Rodzina dziękuje wam za wasz trud i za wasze przywiązanie w zgromadzeniu, bo zaczęliśmy budować tę Szopkę, o której wam opowiadam, w dniu naszego chrztu i skończymy ją, gdy Dzieciątko zaprosi was do wejścia do Portalu; ale tam nie będziecie sami, spotkacie stare figurki, które was poprzedzały i prowadziły do Szopki, by razem z nimi śpiewać odwieczną kolędę. Za wami są ci, których umieszczaliście i prowadziliście w kierunku Portalu, którzy pewnego dnia również dołączą do tego wiecznego chóru dzwonników.

Święta w Bractwie, Święta w Twoim domu, Święta w Twojej duszy, Wesołych Świąt!

AutorIgnacio Valduérteles

PhD in Business Administration. Dyrektor Instituto de Investigación Aplicada a la Pyme. Brat Starszy (2017-2020) Bractwa Soledad de San Lorenzo, w Sewilli. Opublikował kilka książek, monografii i artykułów na temat bractw.

Firmy gościnneBorja Mora-Figueroa

Bóg, który ma czułe serce

Co jest bardziej nieprawdopodobne: to, że ten, który może wszystko, powinien to udowodnić, czy to, że biedne stworzenie powinno przyjąć to, co on najbardziej odrzuca, a ponadto tego pragnąć? Nie ma nic nieznośnego dla tych, którzy wierzą, nic porównywalnego z tym, co znaczy być wysłuchanym, gdy nadzieja jest tylko odbiciem. A jednak niemożliwe jest nieustannie pokonywane.

20 grudnia 2021-Czas czytania: 4 minuty

Jest pielęgniarką, która przez połowę swojego życia nie potrafiła zadbać o tych, którzy tego potrzebowali. Choroba zwyrodnieniowa trawiła ją przez czterdzieści lat, aż ledwo mogła chodzić; przez ostatnie 14 lat potrzebowała morfiny, codziennie, i była całkowicie zależna od maszyn i urządzeń.

"Chodzę pośród was, widzę wasze cierpienie, cierpienie waszych chorych braci i sióstr, dajcie mi wszystko". Trzy dni po usłyszeniu go w Lourdes, ta druga Bernadetta wreszcie się odprężyła i ogarnęło ją ciepło. "Bernadeta Moriau, która nadal żyje wśród nas, została wyleczona.

Był chory, ale to, czego naprawdę potrzebował, to nawrócenie. A Bóg łaskawie udzielił mu daru czystej wiary.

Ona i on są przykładem, że dziś w każdym zakątku świata Bóg działa i ratuje nas z naszych nieszczęść. A czasem robi to w cudowny sposób.

Życie tego, który powinien rozpaczać, jest niewytłumaczalne w oczach tego, który żyje wierząc, że ma wszystko. Ślepiec, który nie potrafi nawet słuchać, który nie rozpoznaje zła wokół siebie (ani w sobie), który pyta pogardliwie: "Czy potrzebujemy cudów? Jakich cudów? Kto dziś jeszcze w nie wierzy? Uparciuch, który nie jest w stanie zobaczyć, rozpoznać i pokochać.

A jednak ten, kto przestał mieć wiarę w siebie, może wierzyć w to, co niewiarygodne, bo uznaje, że jest tak ograniczony, że nie może niczego objąć; ten, kto nie ma innego wyjścia, jak tylko porzucić siebie, jest zdumiony i zaskoczony. Ta wiara istnieje od czasu, gdy człowiek był zdolny do transcendencji, już na początku czasu, nawet jeśli tylko chrześcijaństwo potrafiło ją wyjaśnić.

Wszystkie cuda (uzdrowienia - zupełnie niewytłumaczalne lub nie, takie, które pokonują prawa fizyki i natury, spektakularne lub niezauważalne, natychmiastowe nawrócenia) mają znaczenie wykraczające poza samo wydarzenie, które jest dwojakie: są wezwaniem do wiary i dążą do wyzwolenia nas z niewoli grzechu. Cud, podobnie jak prawda, wyzwala nas: od pychy, od niewiary, od choroby, od śmierci, ale przede wszystkim od zła.

Cud to najbardziej osobiste spotkanie, jakie Bóg dla nas przygotował. Wiąże się to z absolutnym wyrzeczeniem, całkowitym porzuceniem. Jest konsekwencją najczystszej wiary, tego, który słucha i odpowiada na wezwanie w naszym imieniu. Taka wiara jest latarnią w środku nocy, oświetlającą życie, które w najciemniejszej godzinie może uratować tylko Ktoś.

Sam Bóg.

Bóg stający się człowiekiem: tajemnica, która wymyka się naszemu zrozumieniu aż do końca czasów i która podzieliła naszą historię na dwie części.

Bóg, który nas odkupuje: Zbawiciel, który - według słów św. Piotra w czasie pierwszej Pięćdziesiątnicy - jest taki w naszych oczach z powodu "cudów, dziwów i znaków", które czynił (Dz 2, 22).

Bóg, który umiera i zmartwychwstaje: sakrament miłości, który czyni Jezusa Chrystusa swoim własnym świadkiem dla całej ludzkości. Cuda, które skracają drogę między Bogiem a ludzkością. Jak siostra Bernadetta, która w chwili uzdrowienia odczuła "żywą obecność Chrystusa".

Od zarania dziejów były cuda... i dziś, i jutro będą nadal, na całym świecie. Są one potrzebne i są przyznawane, jeśli to nam odpowiada. Kościół jednak, aby nie być posądzonym o wymyślanie zdarzeń nadprzyrodzonych, jest niezwykle ostrożny w ich oficjalnym uznawaniu. Pomyślmy o Lourdes, gdzie moglibyśmy wierzyć, że hierarchia szczyci się cudami liczonymi w tysiącach... W rzeczywistości Międzynarodowe Biuro Medyczne - które zarejestrowało i zbadało tysiące przypadków uzdrowień zgłaszanych przez chorych - uznało za cudowne tylko 1% przypadków.

Kiedy w 2008 roku siostra Bernadetta poczuła to "silne ciepło w ciele i pragnienie wstania", nie była pierwsza, daleko jej do tego. Siostra Luigina Traverso odczuwała coś bardzo podobnego przy bardzo podobnej chorobie. Wzorzec uzdrowienia, które jest "nagłe, natychmiastowe, całkowite, trwałe i niewytłumaczalne za pomocą obecnej wiedzy naukowej", czyni je wrażliwym i transcendentnym.

Dlatego nauka buntuje się i domaga się swojej domeny, bo nie może zobaczyć poza nią ani tego, co niewytłumaczalne. I nawet gdy prosi o swoją przestrzeń, by "sprawdzić", co się stało, nie potrafi uciszyć zgrzytu, który płynie z uzdrowionego serca.

Nawet wiara w naukę nie pozwala niedowiarkom przyjąć dowodów na to, że rzeczywistość nie zawsze da się wyjaśnić i że nie chodzi o to, by się poddać, ale by nie odwracać się od wiary w Miłość. Augustyn, tak samo grzeszny na początku, jak i święty do końca życia, powiedział: "Nazywam cudem to, co będąc uciążliwe i niezwykłe, wydaje się przekraczać możliwe nadzieje i możliwości patrzącego".

Ci, którzy desperacko potrzebują cudu i go otrzymują, są ostatnimi, którzy chcą potwierdzenia, że jest to przypadek "rozpoznawalny" przez naukę. Potrzebowali go, przeżyli, cieszą się nim. Ani Kościół, ani Nauka nie mogły jej splamić. Bo "cud jest widocznym śladem zmiany w sercu człowieka. Cud i nawrócenie, cud i zbawienie, cud i świętość są nierozłączne" (K. Sokołowski).

Dla Boga nie ma nic niemożliwego, co udowodniła własnym życiem siostra Bernadetta Moriau: "Ewangelia nie jest sprzed dwóch tysięcy lat, Ewangelia jest wciąż dziś, Jezus może uzdrawiać także dziś". A kluczem do Dobrej Nowiny - wczoraj, dziś, zawsze - jest to, że sam Chrystus objawia się jako czysta Miłość. I przed Nim nauka się ugina; przed Miłosierdziem wątpliwości zostają pokonane. Bóg nie może nie być poruszony nagą i bezwarunkową Wiarą (Mk 1,40-42). I tak chodzi o życie wiarą, która poprzedza cud i Miłością, z której on wynika.

AutorBorja Mora-Figueroa

TribuneCarla Restoy

Piękno bycia wolnym

Wolność to wielki ideał współczesnego człowieka. Jednak pozorna wolność, której się szuka, wolność niezaangażowana, pozostawia posmak niezadowolenia. Autor, prelegent X Sympozjum św. Josemaríi (Millenialsów wiary)zastanawia się nad tym.

20 grudnia 2021-Czas czytania: 3 minuty

Niewiele rzeczy jest bardziej atrakcyjnych dla człowieka niż wolność. Wolność to wielki punkt zjednoczenia chrześcijaństwa z dzisiejszym światem. Ale być może prawdą jest, że dziś pojęcie to zostało wypaczone. Śmiem twierdzić, że w naszych czasach cieszymy się wielkimi swobodami, ale cierpimy z powodu najgorszego niewolnictwa. Nie pomylę się, jeśli powiem, że w naszych czasach cieszymy się zewnętrznymi wolnościami, ale mało jest wolności wewnętrznej, najważniejszej. 

Ale co nas wiąże, co nie pozwala nam być wolnymi? W świecie dominuje myśl, że aby się wyemancypować i być prawdziwym, musimy poddać się pragnieniom naszych namiętności. Ustalone zasady przestają obowiązywać, a bunt przeciwko ustalonym jest jedyną gwarancją wolności. Żyjemy wściekli na zasady i wydaje się, że wolny jest tylko ten, kto odważy się je złamać. "Nikt nie jest bardziej niewolnikiem niż ten, kto uważa się za wolnego, nie będąc nim."Goethe powiedział. Obawiam się, że nasze czasy to czasy "wolnych" niewolników. 

Nasze pokolenie skupia się na wolności zewnętrznej i myli ją z wolnością wewnętrzną. Skupia się na emancypacji od tego, co nas wiąże, co jest poza nami samymi. Ludzie naszych czasów są w ciągłym biegu, próbując uwolnić się od czegoś, przez co czują się uwięzieni, co nie pozwala im być wolnymi. Dominuje pogląd, że to co ustanowił system jest złe i dlatego nie możemy być wolni. Następuje wielka utrata poczucia rzeczywistości. 

Być może powinniśmy słusznie określić, co to jest to, co zniewala człowieka Zachodu w 2021 roku. Niewielu młodych ludzi słyszało dziś o Victorze Franklu czy Bosco Gutiérrezie, albo o moim dobrym przyjacielu Jordi Sabaté Ponsie, wielkich wzorach ludzi wolnych. Trudno nam zrozumieć, że im bardziej nasze poczucie wolności zależy od zewnętrznych okoliczności, tym bardziej widać, że nie jesteśmy jeszcze prawdziwie wolni. Jeśli chcemy być szczęśliwi, musimy nakazać naszej inteligencji i woli ponad wszystkie inne namiętności i zrozumieć prawdy ustanowione w naszych sercach. A czym one są? Święty Jan Paweł II powiedział, że "Tylko wolność poddająca się Prawdzie prowadzi osobę ludzką do jej prawdziwego dobra. Dobro osoby ludzkiej polega na byciu w Prawdzie i na realizowaniu Prawdy.". Musimy zrozumieć, że nasze serce i nasza natura są zranione i zawsze będą potrzebowały uzdrowienia.

Za czym tęskni nasze serce? Dobro, prawda i miłość. Bardzo pociąga nas wolność, ponieważ naszym podstawowym dążeniem jest szczęście, a w głębi serca wiemy, że szczęście nie jest możliwe bez miłości, a miłość jest niemożliwa bez wolności. Miłość jest możliwa tylko między ludźmi, którzy posiadają siebie, aby dać siebie innym. A nasze serce nie jest stworzone do niczego innego, jak tylko do kochania i bycia kochanym. Objawienie to jest owocem poznania ludzkiego serca, które pochodzi z urodzenia się w naszych czasach. Nasze serce jest wolne na tyle, na ile jest zdolne do zniewolenia siebie, do oddania siebie, do zaangażowania się, z miłości. Nie ma nic piękniejszego niż wolność używana w tym całkowitym oddaniu siebie. W polu widzenia znajduje się krzyż Chrystusa, który wskazując na cztery wiatry jest symbolem wolnych podróżników, jak słusznie zauważył Chesterton. 

Próbując sprowadzić te idee na ziemię... Czy młody człowiek, który co wieczór konsumuje pornografię, by móc iść spać zrelaksowany jest wolny? Czy elitarny sportowiec, który nie idzie na trening w deszczowy dzień jest wolny? Czy ten, który wpada w złość, gdy mu się przeszkadza jest wolny? Albo ten, który postanawia nie zasnąć, mimo że wie, że musi iść na zajęcia jest wolny? Wolność ma związek z dobrem, a więc z zaangażowaniem na rzecz tego dobra. Wybieranie dobra, a następnie trwanie w nim. A dobro ma związek z rzeczywistością, z zasadami gry, które mamy w sercu lub które zostały nam objawione i które nasza inteligencja lub rozum może przyjąć jako dobre. Prawda jest taka, że świat, w którym sprzedaje się nam, że najbardziej wolna osoba to ta, która robi to, co chce, może doprowadzić do tego, że skończymy jako niewolnicy "chcenia", czyli najgorszej z dyktatur. Bo gdy "wola" rządzi, nie można robić nic poza tym, co ona chce. Jeśli nasze emocje, uczucia, pasje i instynkty zdominują naszą inteligencję i wolę, będziemy niewolnikami samych siebie. Człowiek, który nie jest ukształtowany w twardej i zdecydowanej woli, jest często więźniem swoich pragnień i kaprysów. Jak powiedział Chesterton w Wieczny człowiek: "Martwe rzeczy mogą być zmiecione przez prąd, tylko coś żywego może iść pod prąd.". 

Ośmielam się zachęcić Cię, drogi Czytelniku, abyś nie dał się porwać prądowi niższych namiętności. Warto, warto, abyś użył swojej inteligencji, aby zrozumieć, za czym naprawdę tęsknisz i abyś użył swojej woli, aby pozostać w tym działaniu z rozwagą i sprawiedliwością, aby dać sobie to, czego naprawdę potrzebujesz. Nie znam nikogo prawdziwie wolnego, kto nie posiada siebie i nikogo prawdziwie wolnego, kto nie zdecydował się na kompromis i zniewolenie dla miłości. Nie znam nic piękniejszego niż wolność Chrystusa na Krzyżu.

AutorCarla Restoy

Absolwentka zarządzania przedsiębiorstwem i ekonomii.

Nie dla globalizacji obojętności!

Dziś nadal miliony ludzi cierpią "do uniknięcia", za co niektórzy mogą odpowiadać naszą biernością. Musimy zaangażować się - do czego wzywa papież Franciszek - w sprawy "odrzuconych" i nie poddawać się obojętności.

19 grudnia 19 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

Papież Franciszek nieustannie przypomina nam, że znajdujemy się na brutalnym poziomie przestępstw przeciwko godności człowieka, wyzysku, zubożenia i odrzucenia coraz większej liczby osób. Większość ludzkości jest pogrążona w nędzy, głodzie i przemocy, w istnych korytarzach śmierci. A jednak żyjemy tak, jakby to wszystko się nie działo, jakbyśmy byli obojętni, jakbyśmy się znieczulali, uciekali od cierpienia, albo byli przekonani, że wobec niesprawiedliwości nic nie możemy zrobić. 

Jest oczywiste, że w pojedynkę, odizolowani od siebie, nie wyjdziemy z naszej bierności. Kapitalizm został przekształcony z pełną prędkością przez rewolucję technologiczną. Rewolucji, która nigdy nie kierowała się solidarnością i dobrem wspólnym, ale zyskiem i totalitarną żądzą władzy. Cyfrowy kapitalizm ma swoje główne źródło bogactwa w ekstrakcji wszystkich naszych danych i w kontroli naszych zachowań, naszych nawyków i naszych pragnień. Jesteśmy obiektami eksperymentów i testów ekonomicznych i politycznych. Jeśli nie przynosimy zysków, jesteśmy odrzucani lub bezwzględnie eksterminowani. 

Sama nasza obojętność nie wystarczy na ten system. Nie wystarczą granice intelektualne i cyfrowe. Niezbędne są również mury, czołgi i armie. Wzniesiono fizyczne granice, aby zatrzymać ucieczkę głodnych. Na świecie jest dziesięć razy więcej ścian niż 30 lat temu. Otoczeni przez głodnych, niedożywionych, zdesperowanych i upokorzonych, wznosimy mury i ogrodzenia. Czy to boli? Musimy być odpowiedzialni za całą ludzkość. 

Nikt nie może zrozumieć, w tym momencie naszych możliwości technologicznych, że miliony ludzi nadal umierają z głodu, że nadal istnieje nieludzka praca przymusowa, że wzrasta prostytucja i alfonsi, że jest ponad 400 milionów dzieci, których godność jest deptana, że istnieją rynki niewolników, wojny eksterminacyjne, handel organami i ludźmi, zgony z powodu doskonale uleczalnych chorób, ponad 80 milionów ludzi żyjących w obozach dla uchodźców, ...i długi etcetera niesprawiedliwości, które zdają się ukrywać za widocznymi ścianami i tymi z naszej obojętności.

Przez większość czasu nie zdajemy sobie sprawy, w jakim stopniu nasz dobrobyt i możliwości opierają się na eksploatacji ludzi i zasobów naturalnych, na przemocy i wojnie oraz na marnotrawstwie. Wszyscy jesteśmy za siebie odpowiedzialni. Także dla przyszłych pokoleń. Moralnym obowiązkiem nas wszystkich jest ofiarowanie nowym pokoleniom nadziei zbudowanej na miłości do ideału sprawiedliwości i solidarności. Musimy zasiać odpowiedź stowarzyszoną, w której jesteśmy protagonistami, odpowiedź wspólnotową, kierującą się dobrem wspólnym. Młodzi ludzie muszą odkryć życie w solidarności i partnerstwie jako jedyną odpowiedź na system, który miażdży ich ideały.

W obliczu wielkiego kłamstwa "szczęśliwego świata", postępowego, w systemie, który chroni tylko najbogatszych, musimy bronić, jak prosi nas papież Franciszek, że życie braterskie będzie istniało tylko wtedy, gdy będziemy pracować nad uwolnieniem naszych sumień od nałogów, narkotyków i obojętności... z formacją krytyczną, ze wspólnym czytaniem, ze studiowaniem, z poczuciem odpowiedzialności wobec innych; jeśli zobowiążemy się, że staniemy się stowarzyszeniami i organizacjami i poważnie zaangażujemy się w służbę innym, w sposób konkretny, a nie ogólny, zaczynając od zaangażowania się w rodziny, które są autentycznymi szkołami i świadectwami życia w solidarności i poświęceniu dla dobra wspólnego; jeśli znajdą się osoby i grupy, które nie boją się bronić i pracować bez kompleksów na rzecz życia i godności każdej istoty ludzkiej. 

AutorJaime Gutiérrez Villanueva

Proboszcz w parafiach Santa María Reparadora i Santa María de los Ángeles w Santander.

Watykan

"Słudzy głoszenia", obrzęd ustanowienia katechety przybywa

Od 1 stycznia 2022 r. wejdzie w życie obrzęd ustanowienia świeckiej posługi katechety, zapowiadany w motu proprio Antiquum ministerium. Jest to posługa o "silnej wartości powołaniowej".

Giovanni Tridente-19 grudnia 19 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

Papież Franciszek obiecał to już jakiś czas temu i tak oto pojawił się Obrzęd ustanowienia świeckiej posługi katechety, który wejdzie w życie od 1 stycznia 2022 roku. Kongregacja Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów zresztą wydała niedawno dekret, którym publikuje editio typica wyżej wymienionego obrządku w języku łacińskim, co zostało ogłoszone w liście apostolskim w formie "motu proprio". Antiquum ministerium w dniu 10 maja.

Podejście, z jakim Papież postanowił dotrzeć do tej instytucji, zostało określone w n. 5 motu proprio: "wierność przeszłości i odpowiedzialność za teraźniejszość", w celu ożywienia misji Kościoła w świecie, aby w ten sposób mógł on liczyć na wiarygodnych, aktywnych i dyspozycyjnych świadków w życiu wspólnoty, którzy są odpowiednio przygotowani i wykonują to zadanie w sposób "stabilny".

Profil do określenia

Stąd konieczność ustanowienia tej posługi poprzez obrzęd, jak w przypadku lektorów i akolitów. Oczywiście do każdej konferencji biskupiej, także w zależności od własnych potrzeb duszpasterskich, będzie należało ustalenie i uregulowanie jego sprawowania "pod względem czasu trwania, treści i sposobów", jak wyjaśnił prefekt ds. kultu Bożego bp Arthur Roche.

W liście wysłanym do przewodniczących konferencji biskupich na całym świecie sprecyzowano również, że aby uniknąć nieporozumień, "należy pamiętać, że termin 'katecheta' wskazuje na różne rzeczywistości w odniesieniu do kontekstu kościelnego, w którym termin ten jest używany". Dlatego nie wskazuje się, aby ci, którzy zostali już dopuszczeni do diakonatu i kapłaństwa, zakonnicy w ogóle lub ci, którzy uczą religii katolickiej w szkołach, byli ustanawiani katechetami.

Silna wartość zawodowa

Biorąc pod uwagę, że posługa ta ma "silną wartość powołaniową, która wymaga należytego rozeznania przez biskupa", nie jest nawet wskazane, aby otrzymali ją wszyscy ci, którzy jedynie towarzyszą dzieciom, młodzieży i dorosłym na drodze wtajemniczenia; wystarczy - i jest to zalecane - aby otrzymali oni "na początku każdego roku katechetycznego publiczny mandat kościelny powierzający im tę nieodzowną funkcję".

Natomiast ci, którzy już "pełnią posługę orędzia w sposób bardziej konkretny" i normalnie "pozostają we wspólnocie jako świadkowie wiary, nauczyciele i 'mistycy', towarzysze i pedagodzy dyspozycyjni, aby w miarę możliwości sprzyjać życiu wiernych, aby upodobnili się do przyjętego chrztu", powinni otrzymać specyficzny mandat katechety.

Z tego powodu nakazuje się, aby współpracowali z szafarzami w różnych formach apostolstwa, "pełniąc pod kierunkiem proboszczów wielorakie funkcje", takie jak: prowadzenie modlitwy wspólnotowej; pomoc chorym; prowadzenie uroczystości pogrzebowych; kształcenie i prowadzenie innych katechistów; koordynacja inicjatyw duszpasterskich; promocja człowieka zgodnie z nauką społeczną Kościoła; pomoc ubogim; pielęgnowanie relacji między wspólnotą a szafarzami.

Do konferencji episkopatu należy zatem dobre sprecyzowanie, według własnego terytorium i własnych potrzeb duszpasterskich, bardziej specyficznego profilu katechety, myśląc także o kursach formacyjnych i przygotowaniu wspólnot do zrozumienia ich znaczenia.

Szczególna rola biskupa

Szczególną rolę odgrywa biskup diecezjalny, który jest wezwany do rozważenia potrzeb wspólnoty i rozeznania zdolności kandydatów, "mężczyzn i kobiet, którzy przyjęli sakramenty inicjacji chrześcijańskiej i w sposób wolny przedstawili pisemną i podpisaną prośbę biskupowi diecezjalnemu". To on, lub delegowany przez niego kapłan, udziela posługi katechety, podczas mszy świętej lub celebracji Słowa Bożego.

Obrzęd przewiduje, "po liturgii Słowa, napomnienie o roli katechetów; zaproszenie do modlitwy; tekst błogosławieństwa i wręczenie krucyfiksu".

Zasoby

Decydujący charakter słuchania

Tylko ten, kto potrafi słuchać świata i ludzi, jest w stanie prześwietlić jego najbardziej skrywane tajemnice. Słuchanie: słuchanie i bycie słuchanym, jest niezbędne dla człowieka.

Ignasi Fuster-18 Grudzień 18 Grudzień 2021 r.-Czas czytania: 4 minuty

Papież Franciszek, od początku swojego pontyfikatu, kładzie nacisk na potrzebę słuchania. Usłyszeliśmy wtedy wezwanie do pełnienia tego "apostolstwa słuchania", o którym mówił papież. Teraz stała się ona podstawowym tematem nowego Synodu o Kościele synodalnym.

Kościół synodalny to Kościół, który umie słuchać. Oto co powiedział papież w homilii na otwarcie Synodu w Rzymie (10.10.2021): "Synod prosi nas o wsłuchanie się w pytania, niepokoje i nadzieje każdego Kościoła, każdego ludu i każdego narodu. A także słuchać świata, wyzwań i zmian, które przed nami stawia". Ale co zdlaczego czy ten ludzki słuch może być tak decydujący?

O niemieckim myślicielu Heglu mówi się, że gdy był młodym człowiekiem, szedł drogą z przyjacielem. Potem usłyszeli dźwięczne echo dzwonów kościelnych, które biły na wieść o czyjejś śmierci. Ten dźwięk przeniknął na zawsze do uszu i serca młodego Hegla, który nagle zetknął się z tajemnicą naszej nikczemnej skończoności: u kresu istnienia gasną światła, zamykają się oczy i przestają drgać uszy. Mówi się, że cała jego idealistyczna filozofia (w poszukiwaniu ideału wieczności), to nieugięta walka z przejawami zepsucia i śmierci. Jego filozofia to połysk na śmierć i skończoność. Hegel słyszał bowiem dzwony śmierci, a może i odległe echo nieśmiertelności rozbrzmiewające w sercu człowieka.

Ktoś mi powiedział, że miał szczęście uczestniczyć w wykładach filozofa Martina Heideggera. Heidegger, według świadka, zwracał się do słuchaczy cienkim, trudnym do zrozumienia głosem. A jednak jego miękki głos zdradzał wyostrzony zmysł słuchu. Swoją filozoficzną medytacją Heidegger zagłębiał się w tajemnice rzeczywistości i świata. Do tego stopnia, że myślenie pojmował jako dziękczynienie za tajemnice świata i historii. Tylko ci, którzy potrafią słuchać świata, są w stanie prześwietlić jego najbardziej skrywane tajemnice. W ten sposób Heidegger ujawnił się jako głęboki myśliciel, który rozwinął delikatną filozofię ludzkiej egzystencji pośród zmienności świata.

Ale Heidegger i Hegel podejmują starożytne intuicje, obecne już w greckiej myśli mitycznej, a także w odczuciu żydowskiego objawienia. Już mętny Heraklit mówił, że ludzie są powołani do tego, by mieć "uważne ucho na bycie rzeczy". A co definiuje Izrael, ten Lud otrzymujący Boże Objawienie, jeśli nie bycie Ludem słuchającym Boga i jego omenów? Raz jeszcze, pośród naszych czasów słów i technologii, trzeba namawiać nowe pokolenia do uczenia się ciszy, samotności i słuchania - triady, która z pewnością jest owocna. Ale nie tylko słuchanie słowa, wiadomości, rozmowy, piosenki czy tekstu. Ale przede wszystkim słuchanie rzeczy, które nie mówią, ale które otwierają nas na zawartą w nich tajemnicę sensu.

Słuchacz, który nie widzi (i może zamknąć oczy na świat), zdaje się wnosić inną wizję świata i historii. Opisy jasnowidza zdają się dawać władzę nad rzeczywistością, która staje się sceną. Rzeczywistość penetrowana przez oczy staje się polem poszukiwań i eksperymentów, podlega manipulacji i przekształceniom.

Wizjoner naszych czasów widział w przyszłości nowego człowieka, mieszankę ciała i technologii, zdolnego do ekstremalnego rozwoju swoich sił fizycznych, psychicznych i duchowych. Jeśli jednak uzupełnimy wzrok o słuch, połączymy widzenie i słuchanie w harmonijnej syntezie, pojawia się inny świat: świat, który jest z pewnością poznawalny, ale jednocześnie powołany do bycia usłyszanym, to znaczy dotknięty delikatną pieszczotą słuchania, które pozwala nam stopniowo wejść w ciemne światło istnienia.

Augustyn powiedział, że "dotyk definiuje wiedzę". Wtedy właśnie pojawia się pytanie o zgodność z prawem naszego współczesnego sposobu traktowania świata: czy takie traktowanie tajemnicy natury jest zgodne z prawem, czy nie? Światło oświetla, kolory są podziwiane, figury są obserwowane, twarze są kontemplowane, ruchy są widziane. Ale dobra i zła, które rezonują w sumieniu, nie widać, lecz słychać w głębi siebie. Wtedy właśnie wyłania się etyczny sens świata i naszych różnorodnych relacji ze światem.

Następnie, Co powinniśmy zrobić? Było to odległe pytanie, które niektórzy zadali owemu prorokowi na pustyni, który zapowiedział nadejście nowych czasów. Jan Chrzciciel słuchał w ciszy i samotności pustyni głosu Boga i jęków człowieka. Jeśli ludzkość nie stanie się zdolna do słuchania, stanie się niezdolna do dostrzegania znaków czasu, które zwiastują Ostatnie Przyjście Syna Człowieczego. Tylko postawa słuchania jako miejsce antropologiczne pozwala nam przyjrzeć się znakom czasu, jak wiatr zapowiadający burzę czy pieśń zwiastująca wiosnę. Ucho jest konsekrowane jako interpretator znaczeń istnienia. Sztuka słuchania może nas uchronić przed nihilizmem, który jest bezsilny wobec zrozumienia sensu świata.

AutorIgnasi Fuster

Zasoby

Światło - Miłość - Żądza. Skąd bierze się podział na przyrodę i ludzi?

Vortrag von Professor Hanna-Barbara Gerl-Falkovitz auf dem Foro Omnes in Madrid am 16. Dezember 2021

Hanna-Barbara Gerl-Falkovitz-17 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 13 minuty

Der neue Mensch ohne Natur?

Leib - Liebe - Lust - was wäre schöner? Und doch finden gerade darum "ungeheuerliche Kriege statt in Zusammenhang mit (kleinen) Fragen der Theologie, Erdbeben der Erregung (....). Es handelt sich nur um Fingerbreite, aber die Breite eines Fingers ist alles, wenn das Ganze in der Waagschale liegt. Wenn man eine Idee abschwächt, wird gleich die andere machtvoll". (Chesterton)

Um welche Ideen geht es? Um die Natur des Menschen. Czy człowiek jest demonem, który może się bronić? W starszym języku ma na myśli "swobodę wypowiedzi", którą sam tak słusznie nie postrzega. Nawet nie z własnej woli.

Jüngst nach dem Synodalen Weg Anfang Oktober 2021 meldete sich ein Kardinal (übersetzt: eine Türangel) zu Wort: Aussagen über den Menschen gehörten zur "Dispositionsmasse" des Christentums. Sie seien nicht "de fide definita", über den Glauben definiert, sondern veränderbar. Also eine neue Ethik?

Ethik kommt von ethos, dem Weidezaun. Czy dawny weidezaun dla seksualności musi być na nowo odkryty? Die erstaunlichen Aussagen in Forum IV über die Geschlechtlichkeit wollen den Zaun überhaupt aufmachen; eigentlich könnte ihn jeder abstecken. Czy możemy to zrobić jeszcze raz? Tę "nową" etykę seksualną wyraziło dobitnie dwóch kolejnych mówców, w tym suchotnik: ostateczny wniosek jest taki, że w miłości może znaleźć się tylko osoba ze swoją indywidualną wolnością. Natura = światło, prawo, prawo natury, krajobraz, to co najwyżej propozycje, które można jednak zmienić, pokonując je. Heißt das nun: Der Leib ist nur Rohmasse meines Willens? Erstaunlich: Natur und Bio sind neuerdings in aller Munde, sie sollen geschont, wieder aufgepäppelt, nur nicht vom Menschen verändert werden. Co się dzieje z ludźmi? Nie, dziękuję. Aber bei uns selbst soll Natur ausgespielt haben? Również leib-lose love? Un-natürliche Liebe? Nein, so war's nicht gemeint, hört man gleich. Aber wie dann? Schauen wir uns das Schauspiel der Irrungen und Wirrungen an.

Vorsicht: "Die Verblendung des Geistes ist die erstgeborene Tochter der Unzucht". Tak więc Tomasz von Aquin. Pozornie rewolucyjną ideą jest transformacja: oddzielenie natury od człowieka. Nie jest to wcale nowe czy postmodernistyczne, jest już od dawna sformułowane. Auch seine Abwege sind sichtbar, und sie sind auch schon lange in der Kritik. Und sie sind widersprüchlich.

Mensch aus lauter Freiheit?

"Es ist die Natur des Menschen, keine Natur zu haben". Seit knapp 600 Jahren gibt es die berühmte Oratio de hominis dignitate (1486) Picos della Mirandola darin: Gott selbst gibt Adam (der übrigens ohne Eva antritt) die Freiheit gänzlicher Selbstbestimmung. Während alle Geschöpfe ihre eigene Wirklichkeit als göttliches Gesetz in sich tragen, ist der Mensch als einziger gesetzlos geschaffen. W środku świata Adam wyraził również swoją nieznośną władzę nad sobą, jak również nad wszystkimi innymi członkami społeczeństwa. Noch unerschrocken formuliert dies ein Machen, Haben, Unterwerfen der gesamten Schöpfung unter die Ordnung des einen Herrengeschöpfes. Często określa się go jako "drugiego Boga" całego świata. Dieser "Gott, mit menschlichem Fleische umkleidet".[1]wird sein eigener Schöpfer.

Picos Entwurf menschlicher (= männlicher) Freiheit hat allerdings die Rückseite solcher Kraftsteigerung nicht im Auge; bleibt gänzlich naiv.

Erstaunlich ist freilich, daß umgekehrt trotz des Freiheitsrausches der Mensch von der Naturwissenschaft und Technik in die Zange genommen wurde.

Inne: Natura jako maszyna? The "vermessene Mensch".

Die behauptete Macht erstreckte sich zunächst auf die äußere Natur (fabrica mundi): auf räumliche, materielle, den neuentdeckten Gesetzmäßigkeiten unterworfene Dinge, um "uns so zum Herren und Besitzer der Natur machen".[2] Heute kämpfen wir mit den Folgen.

Z tego "Herrschaftswissen" wynika druga możliwość: nawet "zewnętrzna" strona samego człowieka została przekształcona metodami stosowanymi w przeszłości - w sposób wykształcony, a nawet "bez skrupułów" przez "doświadczonych" mężczyzn Leonardosa i Dürera, na których ciałach umieszczono wielkości pozłacanych kości.[3] Jako obszerny zasób, ciało w triumfie geometrisch-mathematischen Denkens zostanie zniszczone przez maszynę - człowieka-maszynę z La Mettrie (1748). Der Menschmaschine fehlte nur das seelenvolle Auge, so in E. T. A. Hoffmanns Menschenpuppe Coppelia. Tutaj też walczymy z konsekwencjami, transhumanizmu, łączenia się człowieka i robota. Wolność jest tym, co oznacza możliwość życia z żetonami i korzystania z narzędzi.

W rzeczywistości od około 500 lat przyroda jest rodzajem mechanicznej pracy, a człowiek funkcjonuje również jako naturalna maszyna wśród innych naturalnych maszyn. Neurobiologia, jako nowa dyscyplina, wzmacnia bardzo trudne w niektórych zawodach pytanie: Myślenie to nic innego jak niszczenie komórek mózgowych. Auch der Einwand, wenn alles determiniert sei, gelte das doch zuallererst für den Forscher selbst, stört dabei nicht. Ähnlich der Satz eines Nobelpreisträgers für Chemie, der Mensch sei nichts als Chemie. Wolność byłaby tu zupełnie stracona.

Stattdessen triumphiert sie wieder umgekehrt im Aufstand gegen das eigene Geschlecht. Świat natury to świat wolności.

Freiheit: Der denaturierte Mensch

Seit Judith Butlers "Gender Trouble" 1990 zielt die Kultur auf einen erstaunlichen Extrempol: eine Umgestaltung bis Auflösung des Körpers im Cyberspace, im virtuellen oder auch realen medizinisch-technischen Raum. Schon die Unterscheidung von Leib und Körper kann als Leitfaden für das Spannungsfeld dienen, denn die beiden deutschen Begriffe weisen bereits auf eine verschiedene Ich-Wahrnehmung hin. So Körper wird Körper vorwiegend verstanden als quantitativ-mechanische Hülle, während Leib den immer schon beseelten, lebendigen Leib meint. Körper może się zmieniać, zmieniać, zmieniać, a nawet (we fragmentach) dostosowywać - i w ten sposób stać się bezczelnie "Moje ciało jest moją sztuką". Körper jest źródłem protestu przeciwko tożsamości, która nie istnieje samodzielnie. Utopien der fließenden Identität meinen den totalen Selbstentwurf des "Ich".

Auch Geschlechtsleben wird "inszeniert", das Ich trägt die jeweilige geschlechtliche Maske - mit der Folge, dass "diese Maske gar kein Ich verbirgt" (Benhabib, 1993, 15). gender nauting ist angesagt: das Navigieren zwischen den Geschlechtern. Człowiek jest swoim własnym oprogramowaniem, opartym na logice i prawdzie. W tym zakresie debata o gender trwa nadal: oznaczałoby to, że prawo biologiczne (sex) zostałoby przekształcone w prawo kulturowe (kulturowe, społeczne, społeczne, genderowe) (gender). W obliczu zagrożenia ze strony natury pojawia się pytanie: Czy Frau jest już Frau, czy też kto "robi" Frau zu Frau i Mann zu Mann? Widerstandslos, ja nichtig bietet sich der Leib als "vorgeschlechtlicher Körper" an. Nie wiem, o czym mówię.

Nun braucht es einen roten Faden durch diese Widersprüche. Innymi słowy, nie ma podziału na naturę, kulturę i ludzi. Einfacher: keine Trennung von Leib und Geschlecht, von Liebe und Dauer, von Lust und Kindern.

Potrzebujemy więc krytyki halbierten, na Mechanik reduzierten Natur, ale także halbierten, na reine Konstruktivität hin gelesenen Kultur.

Człowiek jest bardzo odwrotny: w kierunku planety. Natura ludzka, a przede wszystkim kultura są "w ruchu". Die Größe der Natur ist, daß sie eigentlich nascitura heißt: die, die geboren werden werden will. Gerade die Natur sucht die freie Mitwirkung des Menschen an seinem "auf hin": daß er seine Ausrichtung bejaht und vollzieht. Auf den Ursprung hin ist das Geschöpf geschaffen, es trägt sein Merkmal, seine Heimat ist dort, woher es kommt.

To już można było odczytać w sercu języka: Es ist Selbstverlust im anderen, es ist fleischgewordene Grammatik der Liebe. Leib ist Gabe, Geschlecht ist Gabe, ist Grund und Ur-Sprung des von uns nicht Machbaren, der Passion des Menschseins, der ungeheure Trieb nach Hingabe. Reich an dieser Zweiheit von Mann und Frau und arm durch sie - uns selbst nicht genügend, abhängig von der Zuwendung des anderen, hoffend auf die Lösung durch den anderen, die aus dem Raum des Göttlichen kommt und in ihrer höchsten, fruchtbaren Form dorthin zurückleitet (Gen 1,27f). To, co w myśli greckiej jest "wiarą", czyli wolną wolą, w myśli biblijnej jest chwałą dwóch połówek.

Geschlecht może być również postrzegany jako "Geschlachtetsein" lub "Hälftigsein" we własnym zakresie. Die Brutalität des Nur-Geschlechts, der "Fluß-Gott des Bluts (...) ach, von welchem Unkenntlichen triefend" (Rilke, 1980, 449), muß daher vermenschlicht werden. Leib ist ohne ein reizvolles, anderes Gegenüber schwer zu denken. Jednak ani "natura" (biologia), ani "kultura" (egoizm) nie pochodzą od "heil". Daher ist es es entscheidend, den göttlichen Horizont zu kennen, die Weisungen zu kennen, die von ihm kommen. Erst dann kann man "sittlich handeln", das heißt, "der Ordnung des Seins in Freiheit entsprechen" (Thomas von Aquin).

Spannungsfeld Natura i kultura

Der Gedanke der Selbstgestaltung des Menschen ist an sich weder sachlich falsch noch moralisch böse. Wynika z tego, że w obecnej - i jednocześnie niebezpiecznej - sytuacji ludzie rzeczywiście wywierają wpływ, nawet w zakresie własnego zachowania, na życie innych ludzi. Pozytywne: Może nie ma takiego bezpieczeństwa reakcyjnego jak państwo, ale wolność od instynktu, więc wolność dla świata i dla siebie - i pełne ryzyko wolności i samostanowienia. Wolność to także klucz do zarządzania światem i ludzkością. Człowiek jest rzeczywistością duchową, oddzieloną od "natury" i "kultury" zmianą: świata, przyszłości, "kultury". "Werde, der du bist", formuliert der orphische Spruch, aber was so einfach klingt, ist das Abenteuer eines ganzen Lebens. Abenteuer, weil es weder eine "gußeiserne" Natur noch eine beliebige "Kultur" gibt, sondern beide in lebendiger Beziehung stehen: zwischen Grenze der Gestalt (dem "Glück der Gestalt") und Kultur ("dem Glück des Neuwerdens").

Kraj ma swoje własne prawo i nie może działać jako takie; dlatego jego naturalnie bezpieczna seksualność jest wolna od fikcji i funkcjonalna i opiera się na jednym, niekomunalnym społeczeństwie. Człowiek jest i ma swoje własne prawo i musi działać jako takie: Sie ist nicht einfach naturhaft gesichert, vielmehr kulturell bestimmt und schambesetzt wegen des möglichen Mißlingens; außerdem ist sie nicht notwendig an Nachkommenschaft gebunden. In der Geschlechtlichkeit tut sich ein Freiraum für Glücken und Mißlingen auf, auf dem Boden der unusweichlichen Spannung von Trieb (naturhafter Notwendigkeit) und Selbst (der Freiheit). Fleischwerdung im eigenen Körper, seine Anverwandlung in den eigenen Leib, "Gastfreundschaft" (hospitalité, Levinas) gegenüber dem anderen Geschlecht sind die Stichworte. Nie chodzi o bunt, neutralizację, wyrównanie i "czuwanie" nad światem.

Z tego powodu drugie prawo jest nie tylko prawem kulturowym, ale także prawem, które nie tylko jest ograniczane, ale wręcz łamane. Nur: Geschlechtlichkeit ist zu kultivieren, aber als Vorgabe der Natur (was könnte sonst gestaltet werden?). Kultivieren meint: weder sich ihr zu unterwerfen noch sie auszuschalten. Beides läßt sich an den zwei unterschiedlichen Zielen der Geschlechtlichkeit zeigen: der erotischen Erfüllung im anderen und der generativen Erfüllung im Kind, wozu allemal zwei verschiedene Geschlechter vorauszusetzen sind. Do erotycznego prawa człowieka należy dziecko (np. Fellmann, 2005). I nawet samo dziecko nie jest nijakie, a raczej służy jako "spełnienie" własnej natury w dwuwymiarowym bycie.

So wird Natur = nascitura: offen zur Freiheit

Anstelle einer verzerrten Natur ist Vorgabe und meint zugleich nascitura: ein Werden, eine Entfaltung der Anlage. Tymczasem rzeczywista mechanika przyrody pozostaje daleko w tyle, a tymczasem budownictwo pozostaje daleko w tyle.

"Dzięki wyzwaniu, jakie natura stawia przed człowiekiem, Telos jego własnego życia nie będzie całkowicie stracony i niewątpliwie niewyobrażalny. In dem Augenblick, in dem der Mensch das Bewußtsein seiner selbst als Natur sich abschneidet, werden alle Zwecke, für die er sich am Leben erhält, (...) nichtig".[4]

"Was die Neuzeit Natur nennt, ist im letzten Bestand eine halbe Wirklichkeit. Was sie Kultur nennt, ist bei aller Größe etwas Dämonisch-Zerrissenes, worin der Sinn immer mit dem Unsinn ist gepaart; das Schaffen mit der Zerstörung; die Fruchtbarkeit mit dem Sterben; das Edle mit dem Gemeinen. Und eine ganze Technik des Vorbeisehens, des Verschleierns und Abblendens hat entwickelt werden müssen, damit der Mensch die Lüge und die Furchtbarkeit dieses Zustandes ertrage".[5]

Także jejaus aus der Lüge.

Co to jest człowiek? Ein Doppeltes

Person meint ein Doppeltes - in sich stehen und sich übersteigen, auf hin. "'Person' bedeutet, daß ich in meinem Selbstsein letztlich von keiner anderen Instanz besessen werden kann, sondern mir gehöre (...), Selbstzweck bin". (Guardini, 1939, 94) In sich stehen betont, daß ich mir ursprünglich und unableitbar selbörest.

Doch ist Personsein nicht stumpfer Selbstbesitz. Augustinus sprach von einer Selbstgehörigkeit, einer anima in se curvata, die in sich selbst abstürzt.[6] Vielmehr: Ich erwache in Begegnung mit einem anderem Ich, das sich auch selbst gehört und doch auf mich zugeht.

Erst in der Begegnung kommt es zu einer Bewährung des Eigenen, zur Aktualisierung des Ich, insbesondere in der Liebe. "Wer liebt, geht immerfort in die Freiheit hinüber; in die Freiheit von seiner eigentlichen Fessel, nämlich von sich selbst" (Guardini, 1939, 99) Daher kommt in die Selbstgehörigkeit durch den anderen eine entscheidende, ja schicksalhafte Dynamik. Opiera się na konstytutywnym spannung od Ich zum Du: w nakładaniu się, Sich-Mitteilen, także w czytelności, zawsze także w spannung zu Gott. W takim dynamizmie dochodzi do samobadania, które ustanawia neutralną wiedzę podmiotowo-przedmiotowo-werbalną, jak kamień na kamieniu, i to jest początek porozumienia: osoba jest rezonansem z osobą, a od niej jest rezonans i od niej preisgegeben Antwortlose lub nawet otwarcie na nieświadomość.

Hingabe an die Andersheit des anderen

In Christlichen verliert die Selbstgehörigkeit nicht ihre erstrangige Stelle, vielmehr läßt sie sich überzeugender begründen: "Hinübergehen" über sich, sich öffnen kann die Person nämlich, weil sie sich immer schon gehört. Trzeba je zmienić, dlatego wzywa się do zdecydowanego znaku nowoczesności, jakim jest autonomia.

Osobowość jest, jak to widzimy w Chrystusie, wyrazem nierównorzędnego, a nawet ukrytego "Egzystencjalnego": istnienie jest aktywizacją samoświadomości: "Człowiek (jest) nie rzeczą, która w nim wzrasta. Eriert vielmehr so, daß er über sich hinausgeht. Dieser Hinausgang geschieht schon immerfort innerhalb der Welt, in den verschiedenen Beziehungen zu Dingen, Ideen und Menschen (...); eigentlicherweise geschieht er über die Welt hinaus auf Gott zu". (Guardini 1939, 124)

Czy nie było tak, że Ich ja sam nie byłem w stanie tego zrobić? Weil auch das Gegenüber Person, also ebenso unter Selbstand und Hinausgehen über sich selbst zu denken ist. Dazu sind aber wesentlich nicht nur zwei Menschen, sondern zwei Geschlechter vonnöten - als gegenseitige unergründliche Fremdheit, unergründliche Entzogenheit, bis ins Leibliche , bis ins Seelische, bis ins Geistige hinein; gerade in der Geschlechtsliebe, die den Leib des anderen erfährt, geschieht das Transzendieren in die Andersheit des anderen Geschlechtes und nicht nur ein narzißtisches Sich-Selbst-Begnen.

Erst im anderen Geschlecht ist wirkliche Andersheit, von mir nicht zu vereinnahmende, nicht mich selbst zurückspiegelnde wahrzunehmen: Frau als bleibendes Geheimnis für den Mann. Każdy, kto widzi to najbardziej nieszczęśliwe ze wszystkich innych, odwraca wzrok od życia.

Można by było pokonać wszystkie przeszkody, o których dziś nawet nie wspominają dawne Genesis Vision, bo w kulminacji dwóch Geschlechter sich doch am Grund der Begegnung die göttliche Dynamik abspielt, nieskazitelne życie dwojga młodych ludzi stało się obrazem, dla którego stworzono wszystkie zdjęcia? Und daß von daher das Sich-Einlassen auf das fremde Geschlecht die göttliche Spannung ausdrückt?

Nochmal das Doppelte in der Person: Selbstbesitz (Souveränität) und Hingabe schließen sich gerade nicht aus - weder in der göttlich-trinitarischen Beziehung noch in der menschlichen Liebe. Liebe ist Selbstverlust und Selbstgewinn in einem. Nicht ist der Mann Selbstand und die Frau Hingabe, wie eine Verzeichnung lautet. Im Menschlichen geben nicht zwei Hälften ein Ganzes, sondern zwei Ganze ein Ganzes. Jedes Geschlecht ist erstrangig von der Person getragen und von ihr ein Leben lang zu durchformen. Heutige Kultur neigt dazu, Selbstand zur Autonomie und Hingabe zur Preisgabe abzufälschen. Preisgabe wird sie, wo sie den anderen, die anderen nur als Sexobjekt oder in einer "Rolle", nicht aber als Person, leibhaftig, sieht. W świecie niemieckojęzycznym słowa "wolność", "życie" i "miłość" nie muszą należeć do tego samego słowa. Kto robi z książki "dowód życia", w imię egoizmu u innych, ten nie docenia życia. Gdyby jednak życie pozwalało ludziom wzrastać w ich sercach, zawsze byłoby ponad wszystko: drugie prawo do tego. Und die äußerste Provokation des biblischen Denkens geht sogar durch den Tod hindurch - in einen neuen Leib. Auferstehung des Leibes, meines Leibes, also als Mann oder Frau, ist die Botschaft der Freude.

Letzter Schritt: Caro cardo

Dlatego Gottes's Fleischwerdung jest wielkim wyzwaniem - czy może być mężczyzną, zrodzonym z kobiety. Wäre das Ohr nicht so abgestumpft, wäre das eine Explosion. Der Sohn Gottes und Marias ist entgegen allen Idealisierungen leibloser Göttlichkeit die eigentliche Unterscheidung von anderen religiösen Traditionen, sogar vom Judentum. caro cardo - Fleisch ist der Angelpunkt. To tu pojawia się światło w nowym, niepowtarzalnym świetle (np. Henry, 2000) - aż do leibhaften Auferstehung zu todlosem Leben. Auch Kirche ist als Leib gesehen, das Verhältnis Christi zur Kirche ist bräutlich-erotisch (Eph 5,25), und die Ehe wird zum Sakrament: zum Zeichen der Gegenwart Gottes in den Liebenden. Auch zu dieser Gegenwart im Ehesakrament muß das Geschlecht erzogen werden, aber nicht um seiner Zähmung oder sogar Brechung willen, sondern wegen seiner wirklichen und wirksamen Ekstase. Freilich: Das Glücken einer Ehe kann durch das Sakrament nicht garantiert werden, aber christlich angeben lassen sich die Elemente, unter denen die schwierige Balance gelingen kann: Du allein - Du für immer - von Dir ein Kind. To już nie jest rodzime zjawisko przyrodnicze, ale raczej schöpferische Überführung von Natur in kultivierte, angenommene, endliche Natur. Nie wird nur primitive Natur durch Christentum (und Judentum) verherrlicht: Sie ist vielmehr selbst in den Raum des Göttlichen zu heben, muß dort geheilt werden. Auch der Eros wird in den Bereich des Heiligen gestellt: im Sakrament. Auch Zeugung und Geburt werden in den Bereich des Heiligen gestellt: Sie sind paradiesisch verliehene Gaben (Gen 1,28). "Geschlecht ist Feier des Lebens". (Tomasz Mann)

Prawdziwa ludzka natura Gottmenschen jest przyczyną leidvolle menschliche Natur. Ihm zu folgen meint, die versehrte menschliche Natur in seinen Radius stellen, sich vollenden lassen, wo wir nur wechselnde Neigungen haben. Wo es angeblich keine allgemeine Natur des Menschen gibt, sondern nur "Freiheit", gibt es nur Entscheidungen von irgendjemand zu irgendetwas, aber keine grundsätzliche Befreiung unserer Natur. Die Fleischwerdung Jesu wäre dann überflüssig, auch sein Tod, auch seine Auferstehung. Immer vollziehen sie sich im Fleisch, warum? Simchat thora, Dein Gesetz ist meine Freude: das Gesetz meines Leibes, meines Lebens, meiner Lust, das der Schöpfer auf den Leib geschrieben hat. Nicht der freie Wille erlöst uns, sondern Seine Vorgabe.

Leib - Liebe - Lust: Alle drei Bausteine gründen in der Natur, werden geformt in Kultur, werden schön und menschlich in der personal Beziehung: Ich meine Dich allein - für immer - freue mich auf unser Kind. Das ist die Antwort, die wir einander geben und die wir von dem Geliebten hören wollen. Aber diese Antwort wird überdreht, wenn sie nicht auf unsere Natur gegründet, nicht hoffnungsvoll geben wird in der Hoffnung auf göttliche Hilfe. Dziś świat wolnych - wolnych - wolnych - wolnych jest już światem cybernetycznym: jest miejscem, w którym istnieje ciągłe pragnienie, czy to wirtualne, czy nie, czy to realne, czy nie, czy to z prawdziwymi ludźmi, czy z nadrukami winylowymi, czy to realne, czy nie, czy to z dziećmi, czy nie: tylko w badaniach i śledztwach. Liebe, die keine Dauer will, Lust, die mir selbst gilt, Leib, den ich selber schnitze...: lauter Bruchstücke eines Ganzen, das den Sinn zerbricht.

Halten wir uns an das Ganze. Nochmals Chesterton: "Lekko jest być światłem; lekko jest być bohaterem. Es ist immer leicht, die Welt überhandnehmen zu lassen: schwierig ist, selbst die Vorhand zu behalten. Es ist immer leicht, Modernist zu sein, wie es leicht ist, ein Snob zu sein. In irgendeine dieser offenen Fallen des Irrtums und der Übertretung zu geraten, die eine Modeströmung und Sekte nach der andern dem Christentum auf seinen geschichtlichen Weg gelegt hatten - das wäre in der Tat leicht gewesen. (...) Sie alle vermieden zu haben, ist ein wirbelndes Abenteuer; und in meiner Vision fliegt der himmlische Wagen donnernd durch die Jahrhunderte - die langweiligen Häresien straucheln und fallen der Länge nach zu Boden, die wilde Wahrheit aber hält sich schwankend aufrecht".

Benhabib, S., 1993: Feminismus und Postmoderne. Ein prekäres Bündnis, w: Dies. Butler/D. Cornell/N. Frazer, Der Streit um Differenz. Feminismus und Postmoderne in der Gegenwart, Frankfurt.

Butler, J., 1991: Das Unbehagen der Geschlechter, Frankfurt.

Butler, J., 1997: Körper von Gewicht. Die diskursiven Grenzen des Geschlechts, Frankfurt.

Fellmann, F., 2005: "Das Paar. Eine erotische Rechtfertigung des Menschen, Berlin.

Gerl-Falkovitz, H.-B., 31995: Die bekannte Unbekannte. Frauen-Bilder aus der Kultur- und Geistesgeschichte, Mainz.

Gerl-Falkovitz, H.-B., 2001a: Eros - Glück - Tod und andere Versuche im christlichen Denken, Gräfelfing.

Gerl-Falkovitz, H.-B., 2001b: Zwischen Somatismus und Leibferne. Zur Kritik der Gender-Forschung, w: IKZ Communio 3, 225 - 237.

Guardini, R., 1939: Welt und Person. Versuche zur christlichen Lehre vom Menschen, Würzburg.

Henry, M., 2002: Inkarnacja. Für eine Philosophie des Fleisches, übers. v. R. Kühn, Freiburg. R. Kühn, Freiburg.

Irigaray, L., 1982: Passions élémentaires, Paris.

Irigaray, L., 1991: Ethik der sexuellen Differenz (1984), Frankfurt.

Levinas, E., 1980: Die Zeit und der andere, dt. v. Ludwig Wenzler, Freiburg. Ludwig Wenzler, Freiburg.

Maximus Confessor, 1961: All-Eins zu Christus, hg. u. übers. v. E. v. Ivanka, Einsiedeln. E. v. Ivanka, Einsiedeln.

Pauwels, A., 2004: Gender Inclusive Language: Gender-Aspekte der Globalisierung der englischen Sprache. Vortrag im Gender-Kompetenz-Zentrum der HU Berlin vom 16. April 2004.

Rilke, R. M., 1980: Die dritte Duineser Elegie, w: Werke, Frankfurt.

Sampson, Ph. J., 1996: Die Repräsentationen des Körpers, w: Kunstforum International 132. Die Zukunft des Körpers I, Ruppichteroth, 94 - 111.

Stoller, S. / Vasterling, V. / Fisher, L. (eds.), 2005: Feministische Phänomenologie und Hermeneutik, Reihe: Orbis Phaenomenologicus, Perspektiven NF 9, Würzburg.

Schumacher, M. M. (red.), 2004: Kobiety w Chrystusie. Towards a New Feminism, Grand Rapids.

Ulrich, F., 1973: Der Nächste und Fernste - oder: Er in Dir und Mir. Zur Philosophie der Intersubjektivität, w: Theologie und Philosophie 3, 317 - 350.

Vasterling, V., 2005: Zur Bedeutung von Heideggers ontologischer Hermeneutik für die feministische Philosophie, w: Stoller S. u. a., 2005, 67 - 95.

Vinken, B., 2004: Stigmata. Poetik der Körperinschrift, Monachium.

Weil, S., 1993: Cahiers. Aufzeichnungen, übers. v. E. Edl / W. W. Weil, S., 1993: Cahiers. E. Edl / W. Matz. München, II.

Young, I. M., 2004: O doświadczeniu kobiecego ciała, New York.


[1] Über die Würde des Menschen, übers. v. H. W. Rüssel, Amsterdam 1940, 49f. H. W. Rüssel, Amsterdam 1940, 49f.

[2] René Descartes, Discours de la méthode, 6.

[3] Vgl. den doppelsinnigen Titel: Sigrid Braunfels u. a., Der "vermessene Mensch". Anthropometrie in Kunst und Wissenschaft, München 1973.

[4] Theodor W. Adorno, Dialektik der Aufklärung, Frankfurt 1971, 51.

[5] Romano Guardini, Der Mensch. Umriß einer christlichen Anthropologie, (unveröfftl.), Archiv Kath. Akademie München, Typoskript S. 45.

[6] Romano Guardini skupił się w tym kontekście na niebezpieczeństwie samookreślenia; zob. Guardini: Der religiöse Gehorsam (1916), w: ders., Auf dem Wege. Versuche, Mainz 1923, 15f, Anm. 2.: "Es widerspricht katholischem Geiste, viel von Persönlichkeit, Selbsterziehung usw. zu reden. Dadurch wird der Mensch beständig auf sich selbst zurückgeworfen; er gravitiert in sein eigenes Ich und verliert eben dadurch den befreienden Blick auf Gott. Najlepiej zapomnieć i patrzeć na Boga, bo "wola" i "chciałby" człowiek w atmosferze fizycznej. [...] Nawet dusza nie jest tak głęboka jak etyka. Was sie beherrschen und erfüllen soll, sind die göttlichen Tatsachen, Gottes Wirklichkeit, die Wahrheit. Darin geschieht, was aller Erziehung Anfang und Ende ist, das Herausheben aus dem eigenen Selbst".

AutorHanna-Barbara Gerl-Falkovitz

Nagroda Ratzingera 2021

Zasoby

"Czy mamy do czynienia z nową etyką seksualności w niemieckiej drodze synodalnej?".

W obliczu niektórych kontrowersji, które pojawiły się na ścieżce synodalnej w Niemczech, filozof Hanna-Barbara Gerl-Falkovitz, laureatka Nagrody Ratzingera 2021, zapytała wczoraj: "Czy stoimy w obliczu "nowej" etyki dotyczącej seksualności, w której "Bóg musi stanąć z boku przed moją wolnością?". Przemawiała podczas Omnes Forum na Uniwersytecie San Dámaso (Madryt).

Rafał Górnik-17 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 14 minuty

Na stronie konferencja wzbudził wielkie oczekiwania z kilku powodów. Po pierwsze, niemiecka filozof odebrała właśnie z rąk papieża Franciszka nagrodę 2021 Fundacji Watykańskiej im. Josepha Ratzingera-Benedykta XVI w Rzymie, wraz ze swoim rodakiem Ludgerem Schwienhorstem-Schönbergerem, profesorem Starego Testamentu na Uniwersytecie Wiedeńskim.

Po drugie, w Niemczech odbywa się ścieżka synodalna, która potrwa co najmniej do 2023 r. i jest źródłem kontrowersji filozoficznych i moralnych, co Omnes odzwierciedlał w różnych kronikach i sprawozdaniach. Ta synodalna podróż opierała się niekiedy na rozdziale natury od osoby, co miałoby uzasadniać proponowaną przez niektórych reformę etyki i moralności seksualnej w Kościele katolickim.

Filozof Hanna-Barbara Gerl-Falcovitz (Oberwappenhöst, Niemcy, 1945) nawiązała do tego w swoim wykładzie na Uniwersytecie San Dámaso, zatytułowanym "Ciało, miłość, przyjemność: dokąd prowadzi rozdział natury i osoby?".

Pełną treść konferencji można przeczytać tutají

Skomplikowany czas dla antropologii seksualności

Wydarzenie, które miało miejsce zarówno osobiście, jak i online, zostało wprowadzone przez dziekana Wydziału Filozofii Universidad San Dámaso, Victora Tirado; dyrektora Omnes, Alfonso Riobó, oraz adiunkta Wydziału Filozofii, Davida Torrijosa, który moderował sesję i następującą po niej dyskusję.

Dziekan Víctor Tirado powiedział, że "jest to przyjemność dla mnie osobiście i dla San Dámaso w ogóle, aby gościć to wydarzenie organizowane przez Omnes, który przynosi nam profesora Gerl-Falcovitz, z istotnym tematem dzisiaj, natura istoty ludzkiej. W czasach zresztą, gdy antropologia jest tak rozproszona i tak zmienna, i w których refleksja metafizyczna w wielu aspektach niemalże zaginęła".

Ze swej strony dyrektor Omnes, Alfonso Riobó, podziękował "dziekanowi Víctorowi Tirado za zainteresowanie i chęć goszczenia nas na Uniwersytecie San Dámaso w bardzo znaczącym wydarzeniu", ponieważ profesor Hanna-Barbara Gerl-Falcovitz jest "wybitnym filozofem, jedną z wielkich postaci obecnej myśli katolickiej, która właśnie otrzymała w Rzymie nagrodę Ratzinger 2021". Dyrektor Omnes podziękował również Banco Sabadell i Centro Académico Romano Fundación (CARF) za współpracę, po czym ustąpił miejsca profesorowi Davidowi Torrijosowi i niemieckiemu wykładowcy. W swoich krótkich słowach profesor Torrijos przypomniał, że Edyta Stein, postać szeroko badana przez niemieckiego naukowca, jest patronką Wydziału Filozoficznego Universidad San Dámaso.

hanna_barbara_4

Ścieżka synodalna w Niemczech

Na początku swojego wystąpienia prof. Gerl-Falcovitz przywołała kilka anegdot dotyczących niemieckiego kardynała i niemieckiego biskupa, których nazwiska pominęła, a które skupiają się na naturze ludzkiej, będącej pojęciem przekrojowym w jej wystąpieniu.

"Niedawno w Niemczech, po Drodze Synodalnej, pewien kardynał (słowo, które w tłumaczeniu oznacza: 'quicio') na początku października 2021 r. wypowiedział się w ten sposób: wypowiedzi o człowieku należą do "masy dyspozycyjnej" chrześcijaństwa, ponieważ nie są 'de fide definita', zdefiniowane o wierze, ale zmienne" - skomentował Gerl-Falcovitz. "Czy zatem mamy do czynienia z nową etyką?" zapytał. "Etyka pochodzi z. etosCzy istnieje potrzeba ponownego oznaczenia płotu wokół seksualności, który mieliśmy?

I sama odpowiedziała: "Zaskakujące wypowiedzi na temat seksualności na IV Forum (Drogi Synodalnej w Niemczech) chcą po prostu otworzyć płot; w rzeczywistości każdy mógłby go zaznaczyć. Czy jest on nam jeszcze potrzebny? Ta "nowa" etyka seksualna została powitana z radością przez dwóch innych mówców, z których jeden był biskupem; nareszcie uczyniono krok: w miłości nie liczy się tylko osoba z jej indywidualną wolnością. Natura - a więc ciało, płeć, otrzymane usposobienie - to w najlepszym razie propozycje, które mogą być dyskutowane lub modyfikowane" - ostrzegała Hanna-Barbera Gerl-Falcovitz, która jest członkiem prezydium Europejskiego Instytutu Filozofii i Religii w Wyższej Szkole Filozoficzno-Humanistycznej im. Benedykta XVI w Heiligenkreuz/Wiedeń.

Tło niemieckich kontrowersji

Przed kontynuacją jej prezentacji warto może nieco zagłębić się w kontekst tej konferencji, czyli Drogi Synodalnej w Niemczech, co pozwoli lepiej zrozumieć jej wypowiedzi. Zrobił to profesor Gerl-Falcovitz odpowiadając na jedno z pytań w kolokwium.

"Punktem zaczepienia [zarzucanym przez niektórych] jest to, że we współczesnej moralności seksualnej musimy oddzielić naturę od osobowości. W pewnym sensie zbliżamy się do ludzi, którzy mają różne koncepcje seksualności, ale wtedy jakoś odchodzimy od tego, czy natura może nas czegoś nauczyć, jak zachowywać się w dziedzinie życia seksualnego czy moralności seksualnej".

Natura ludzka

"We Freiburgu jest kolega, który twierdzi, że o osobie trzeba myśleć bez uwzględniania jej natury" - kontynuował niemiecki filozof. "Powód, który podaje, jest taki, że osoba zasadniczo polega na swojej wolności, co oznacza autonomię w bardzo precyzyjnym sensie. Sens tej autonomii wiąże się z Kantem, choć ten kolega jakoś odchodzi od samego Kanta, rozumiejąc, że mamy autonomię, a Bóg narzucając nam coś, czy mówiąc coś o naszej wolności, byłby dla nas czymś obcym, cudzoziemskim. Jeśli Bóg jest dla mnie czymś obcym, cudzym, to znaczy, że nie ma nic, co mógłby powiedzieć o moim postępowaniu, nie zmieniając go w jakiś sposób. Zatem Bóg, jako instancja heteronomiczna w stosunku do mojej wolności, musi być w jakiś sposób usunięty z mojej wolności.

Zgodnie z tym argumentem - precyzuje - "cokolwiek Bóg mógłby powiedzieć jako przykazanie dotyczące mojej własnej seksualności, musiałoby być ważne tylko w takim stopniu, w jakim jest dla mnie racjonalnie akceptowalne, znaczące w ramach mojej własnej autonomii. Zatem każdy boski nakaz będzie uwarunkowany tym, że będzie się mieścił w mojej własnej autonomii, w mojej własnej racjonalności".

Laureat Nagrody Ratzingera 2021 wyjaśnił dalej intelektualną drogę tej drugiej osoby z Fryburga: "W ostatnich czasach ten kolega odbył podróż od Kanta do Friedricha Nietzschego. Problem polega tu na tym, że w myśleniu Kanta autonomia jest związana z racjonalnością. Zatem dla Kanta autonomia może być dzielona z innymi ludźmi, może być argumentowana, jest związana z rozumem. Ale w myśli Nietzschego autonomia jest związana z wolą, co oznacza, że jest związana wyłącznie z moją wolnością, bez udziału rozumu. Moja wola określa moją autonomię, można powiedzieć, upraszczając to, co mówi kolega".

Rozdzielenie natury i osoby: "obsesja".

Fabuła była już na stole, więc wykładowca już na samym początku chciał wejść głębiej, zadając kilka pytań, na które sama odpowiedziała.

"Czy to oznacza, że ciało jest tylko surowcem dla mojej woli? To niesamowite: przyroda i bioekologia są dziś na ustach wszystkich; trzeba je chronić, pielęgnować, ale w żadnym wypadku nie można ich modyfikować przez człowieka. Inżynieria genetyczna? Nie, dziękuję, ale czy powinniśmy zakładać, że natura nie ma nic więcej do powiedzenia? A więc miłość a-cielesna, a-naturalna? Nie, od razu usłyszysz: nie o to nam chodziło. Ale co potem? Popatrzmy na spektakl błędów i pomyłek" - powiedziała niemiecka filozofka, dodając uwagę: "Strzeżcie się" - przypomniała, bo ""obce umysły są pierworodną córką pożądliwości" - mówi Tomasz z Akwinu".

W opinii niemieckiego profesora "rzekomo rewolucyjna idea jest obsesją: oddzielenie natury od osoby. Nie jest ona bynajmniej bardzo nowa czy postmodernistyczna, wręcz przeciwnie, została sformułowana już dawno temu. Jego wypaczenia również są widoczne i również od dawna są krytykowane. I są one sprzeczne ze sobą.

Krótki przegląd historyczny

Przez około 500 lat epoka nowożytna postrzegała przyrodę jako rodzaj mechanicznego warsztatu, a człowiek funkcjonował również jako naturalna maszyna wśród innych naturalnych maszyn - powiedział niemiecki naukowiec. "Neurobiologia, najnowsza dyscyplina, wzmacnia u niektórych swoich przedstawicieli bardzo proste stwierdzenie: myśl jest niczym innym jak wzajemnym połączeniem synaps mózgowych. Nawet zastrzeżenie, że jeśli wszystko jest zdeterminowane, to dotyczy to przede wszystkim samego badacza, nie przeszkadza. To samo dotyczy stwierdzenia laureata nagrody Nobla z chemii, że człowiek nie jest niczym innym jak chemią. To byłaby całkowita abdykacja wolności" - powiedział.

"Od czasu 'Kłopotów z płcią' Judith Butler w 1990 roku kultura wskazuje na zaskakującą skrajność: transformację aż do rozpuszczenia ciała w cyberprzestrzeni, w wirtualnej lub nawet realnej przestrzeni medyczno-technicznej" - wskazała Gerl-Falcovitz, kierując swój wzrok na skrajny transhumanizm. [...]. Ciało (Körper)" staje się miejscem protestu przeciwko nieautonomicznie skonstruowanej tożsamości. Utopie płynnej tożsamości odnoszą się do całkowitego samookreślenia "ja". Również życie seksualne jest 'inscenizowane'; 'ja' nosi odpowiednią maskę seksualną, w wyniku czego 'ta maska nie kryje w sobie żadnego ja' (Benhabib, 1993, 15)".

hanna_barbara_2

Czy ten człowiek to jego oprogramowanie?

Podążając za swoim tokiem myślenia, prelegentka, która studiowała filozofię, germanistykę i politologię na uniwersytetach w Monachium i Heidelbergu oraz jest poszukiwaną autorką w dziedzinie antropologii, zauważyła: "Modne jest 'gender nauting', poruszanie się pomiędzy płciami. Człowiek jest swoim własnym oprogramowaniem, zakorzenionym poza ciałem i płcią. Taki jest kierunek debaty genderowej: sprawia ona, że płeć biologiczna ("sex") znika na rzecz płci przypisanej (kulturowej, społecznej, historycznej - "gender"). Zamiast determinacji z natury proponuje się dobrowolny samowybór: czy kobieta jest już kobietą, czy też kto "czyni" kobietę kobietą, a mężczyznę mężczyzną? Bez oporu, bez woli, ciało oferuje się jako "ciało przedseksualne". 'Ja' nie zna wcielenia".

Od diagnozy Gerl-Falcovitz określił swoje stanowisko: "Teraz musimy znaleźć wspólną nić poprzez te sprzeczności. Jest tak: nie ma podziału na naturę, kulturę i osobę. Prościej: nie ma podziału na ciało i seks, na miłość i trwanie, na przyjemność i dzieci. Stąd potrzeba krytyki natury podzielonej na pół, sprowadzonej do mechaniki, ale także kultury podzielonej na pół, odczytywanej w kategoriach czystej konstruktywności".

W jego myśleniu "człowiek jest w rzeczywistości zakotwiczony w innym miejscu: w kierunku boskości. Natura ludzka, a tym bardziej kultura, żyje "ku". Wielkość natury ("natura") polega na tym, że właściwie nazywa się ją "nascitura": to, co chce się narodzić. I to właśnie natura zabiega o wolny udział człowieka w jego "ku"; zabiega o to, by potwierdził on i uświadomił sobie swoją orientację. Istota została stworzona w kierunku pochodzenia, nosi swój znak, jej domem jest miejsce, z którego pochodzi".

"Ciało jest darem, seks jest darem".

"To już można wyczytać w silniku seksu" - dodał. "Jest to utrata siebie w drugim, jest to gramatyka miłości uczynionej ciałem. Ciało jest darem, seks jest darem, jest przyczyną i źródłem (po niemiecku 'Ur-Sprung', pierwotny skok) tego, co nie może być zrobione przez nas, pasji bycia człowiekiem, ogromnego impulsu do dawania siebie".

W ujęciu uczonego jesteśmy "ubogaceni przez dwoistość mężczyzny i kobiety i zubożeni przez nią; niewystarczający sami, zdani na uwagę drugiego, oczekujący na odkupienie drugiego, które pochodzi ze sfery boskiej i w swej najwyższej i najbardziej owocnej formie prowadzi z powrotem tam (Rdz 1,27ff). To, co w myśli greckiej jest "brakiem", brakiem jedności, w myśli biblijnej staje się radością dwoistości".

W swojej argumentacji wykładowczyni podkreśliła, że "seks ('Geschlecht') może być również rozumiany, z jego dosłownego znaczenia, jako 'bycie złożonym w ofierze' (po niemiecku 'Geschlachtetsein') lub jako 'bycie w połowie' ('Hälftigsein'). Brutalność płci jedynej, "rzeki-boga krwi [...] ach, sączącej nierozpoznawalne" (Rilke, 1980) musi więc zostać uczłowieczona. Trudno myśleć o ciele bez sugestywnego i odmiennego Innego. Ale ani "natura" (biologia), ani "kultura" (samorozwój) nie "leczy" się sama. Dlatego kluczowe jest poznanie boskiego horyzontu, poznanie wytycznych, które z niego wynikają. Tylko wtedy można "działać etycznie", czyli "w sposób wolny odpowiadać porządkowi bytu" (Tomasz z Akwinu) - mówi.

Napięcie między naturą a kulturą

Jak już wspomniano, Hanna-Barbara Gerl-Falcovitz jest czołową specjalistką w badaniach nad Edytą Stein (Wrocław 1891-Auschwitz 1942). Ale także niemieckiego teologa katolickiego Romano Guardiniego (Werona 1885-Monachium 1968), którego "Opera Omnia" redagowała i którego cytowała w swoich wywodach, zwłaszcza w odniesieniu do natury i osoby. Wcześniej filozof chciał się głębiej zastanowić nad ludzką seksualnością.

"Idea samostanowienia człowieka nie jest sama w sobie zła czy moralnie szkodliwa. Opiera się ona na dziwnym fakcie - tyleż niezwykłym, co niebezpiecznym - że człowiek rzeczywiście zajmuje szczególną pozycję wśród innych istot żywych, także jeśli chodzi o jego płeć". "Pozytywną stroną" jest to, że "choć nie ma on bezpieczeństwa bodźcowo-reakcyjnego zwierzęcia, to jednak ma wolność instynktu, a więc wolność wobec świata i wobec siebie; a także pełne ryzyko narażenia siebie i innych na niebezpieczeństwo".

Ale "jednocześnie - dodał - wolność stanowi flankę twórczą, do kształtowania świata i człowieka". Człowiek jest rzeczywistością pełną napięć, rozpiętą między daną "naturą" a przeciwstawną skrajnością zmiany, stawania się, przyszłości, "kultury". [...]".

W tym momencie rozróżnił zwierzęta i ludzi. "Zwierzę ma swoją płeć i nie musi jej kształtować; stąd jego seksualność, naturalnie zapewniona, jest wolna od skromności i z funkcjonalnego punktu widzenia wyraźnie ukierunkowana na potomstwo.

"Człowiek jest i ma swoją seksualność, i musi ją kształtować: nie jest ona po prostu naturalnie zapewniona, ale kulturowo zdeterminowana i przepojona skromnością ze względu na możliwość niepowodzenia; ponadto nie jest koniecznie związana z potomstwem. W seksualności jest miejsce na osiągnięcia i porażki, oparte na nieuchronnym napięciu między impulsem (naturalną potrzebą) a jaźnią (wolnością).

"Seksualność - fakt natury".

W ujęciu Gerl-Falkovitz "ucieleśnienie we własnym ciele, jego adaptacja do własnego ciała, 'gościnność' wobec drugiej płci, to słowa kluczowe. Nie wskazuje na bunt, neutralizację, niwelację czy "lekceważenie" otrzymanej dyspozycji. Dlatego dwoistość płci nie tylko jest dostępna dla kulturowego przetworzenia, ale wręcz na nie wskazuje. Ale seksualność musi być kultywowana jako dana z natury (co innego można kształtować?)".

"Kultywowanie oznacza ani podporządkowanie się, ani wyeliminowanie. Jedno i drugie można wykazać przez dwa różne cele seksualności: spełnienie erotyczne w drugim i spełnienie generatywne w dziecku, dla którego zresztą trzeba założyć dwie różne płcie.

Dziecko należy do erotycznego uzasadnienia człowieka (Fellmann, 2005). I znowu samo dziecko nie jest też czymś neutralnym, ale wchodzi w podwójne istnienie jako "zwieńczenie" samego aktu miłości".

Dlatego "zamiast zniekształconej natury, natura jest zatem datum i jednocześnie oznacza 'nascitura': stawanie się, rozwijanie się danej dyspozycji. Dzisiejsza mechanizacja przyrody jest daleko w tyle, podobnie jak budownictwo. Wraz z negacją natury w człowieku, nie tylko sam telos życia staje się zagmatwany i nieprzejrzysty. W chwili, gdy człowiek porzuca świadomość siebie jako natury, wszystkie cele, dla których utrzymuje się przy życiu, stają się puste [...]" - dodał, cytując Theodora W. Adorno.

I wreszcie wspomniał o Guardinim, którego profesura została stłumiona w 1939 roku przez reżim nazistowski, a który w 1945 roku został zaproszony do prowadzenia zajęć na Uniwersytecie w Tybindze, a następnie na Uniwersytecie w Monachium: "To, co nowoczesność nazywa naturą, jest ostatecznie półrzeczywistością. To, co nazywa kulturą, jest czymś demonicznym i rozdartym, mimo całej wspaniałości, w której znaczenie zawsze łączy się z bezsensem; tworzenie ze zniszczeniem; płodność ze śmiercią; szlachetność z małością. I trzeba było opracować całą technikę pomijania, ukrywania i zasłaniania, aby człowiek mógł znieść kłamstwo i zgrozę tej sytuacji". "Porzućmy więc kłamstwo" - zaproponował filozof.

"Samopoczucie poprzez innego".

"Osobowość oznacza coś dwojakiego: subsystowanie w sobie i transcendowanie siebie w jakimś kierunku. [...] Teraz bycie osobą nie jest płaskim posiadaniem samego siebie. Augustyn mówił o samozadowoleniu, o "anima in se curvata", która zapada się w siebie. Zdarza się raczej, że budzę się w spotkaniu z innym Ja, które również należy do siebie, a mimo to przychodzi do mnie" - kontynuował Gerl-Falcovitz.

"Tylko w spotkaniu jest zachowanie siebie, aktualizacja Ja, zwłaszcza w miłości. Ten, kto kocha, jest zawsze w drodze ku wolności, ku wolności od swojej autentycznej niewoli, czyli od samego siebie" - mówił Guardini. "Dlatego też przynależność do siebie poprzez drugiego nabiera decydującej, wręcz fatalnej dynamiki. Wynika ona z konstytutywnego napięcia, które przechodzi od ja do ty: w transcendowaniu, w oddawaniu się do dyspozycji, także w cielesności, a także w napięciu ku Bogu".

"Potrzeba dwóch osób, dwóch płci".

Wykładowca dotarł w ten sposób, przy koniecznych w takiej odprawie ograniczeniach przestrzeni, do swojej refleksji na temat konieczności istnienia dwoistości płci. "Ale dlaczego to nie unieważnia mnie w moim własnym ja? Bo o osobie stojącej przede mną trzeba myśleć w równym stopniu jako o utrzymaniu i jako o wyjściu poza siebie. Do tego jednak potrzebne są nie tylko dwie osoby, ale dwie płcie - jako wzajemna i niezgłębiona obcość, niezgłębione wycofanie się, ku temu, co cielesne, ku temu, co psychiczne, ku temu, co duchowe; właśnie w miłości seksualnej, która doświadcza ciała drugiego, następuje transcendowanie w inność drugiej płci, a nie tylko narcystyczne spotkanie z samym sobą.

Dopiero w drugiej płci dostrzega się prawdziwą różnicę, która nie może być przeze mnie zawłaszczona, nie odzwierciedla mnie samego: kobieta jako trwała tajemnica dla mężczyzny. Kto unika tej głębokiej różnicy, unika życia" - powiedział.

Ciało, życie i miłość

W tym sensie wyzwanie postawione przez niemieckiego filozofa było następujące: "Czy można by dziś ponownie rozważyć starożytną wizję Księgi Rodzaju - poza wszelkimi doktrynami moralnymi, które są ostatecznie nieskuteczne - że w śmiałości obu płci w sercu spotkania rozwija się boska dynamika, że bezprecedensowe życie samego Boga generuje grę płci i stworzył ją jako obraz tego, co przewyższa wszystkie obrazy? I że stąd otwarcie na drugą płeć wyraża boskie napięcie?".

"To nie przypadek - podkreślił uczony - że niemieckie słowa 'Leib' (ciało), 'Leben' (życie) i 'Liebe' (miłość) pochodzą z tego samego korzenia. Kto czyni z ciała "przydział", przyjemność dla siebie w drugim, ten niedookreśla życia. Życie pozwala człowiekowi uziemić się w sobie, ale jednocześnie nieustannie wypycha go poza siebie, w kierunku drugiej płci. A skrajna prowokacja myśli biblijnej idzie nawet przez śmierć, ku nowemu ciału. Zmartwychwstanie ciała, mojego ciała, to znaczy jako mężczyzny lub jako kobiety, jest przesłaniem radości".

hanna_barbara_3

"Bóg stał się człowiekiem, zrodzonym z kobiety".

Ostatnim krokiem w refleksji Gerl-Falkovitz było uznanie, że "wielkim wyzwaniem jest wcielenie Boga: czy Bóg rzeczywiście może przyjąć ciało i płeć? Tak, stał się człowiekiem, zrodzonym z kobiety. Gdyby nasz słuch nie był tak tępy, to byłby to strzał w dziesiątkę.

Syn Boży i Maryja, w przeciwieństwie do wszelkich idealizacji bezcielesnej boskości, to prawdziwa różnica w stosunku do innych tradycji religijnych, w tym judaizmu. Caro cardo": ciało jest punktem centralnym".

"W ten sposób ciało jest widziane w nowym i niewyczerpanym świetle (Henry, 2000), aż do cielesnego zmartwychwstania do życia bez śmierci. Również Kościół jest traktowany jako ciało, związek Chrystusa z Kościołem jest zaślubinowo-erotyczny (Ef 5,25), a małżeństwo staje się sakramentem: znakiem obecności Boga w kochankach" - dodał.

Sakrament małżeństwa

"W sakramencie małżeństwa należy również wychowywać do tej obecności płeć, ale nie po to, by ją ujarzmić czy nagiąć, ale po to, by umożliwić jej osiągnięcie prawdziwej i skutecznej ekstazy. Oczywiście, dobrego wyniku małżeństwa nie może zagwarantować sakrament, ale elementy, na mocy których można osiągnąć trudną równowagę, można określić po chrześcijańsku: ty sam; ty na zawsze; z ciebie syn".

"To już nie jest naiwna koncepcja natury, ale twórcze przekształcenie natury w naturę kultywowaną, akceptowaną i skończoną" - powiedziała. "Chrześcijaństwo (i judaizm) nigdy nie gloryfikuje jedynie pierwotnej natury; ma ona zostać wyniesiona w przestrzeń boskości i tam uzdrowiona. Podobnie eros jest umieszczony w sferze sacrum: w sakramencie. I podobnie prokreacja i narodziny znajdują się w sferze sacrum: są darami ofiarowanymi w raju (Rdz 1,28). 'Seks jest celebracją życia' (Thomas Mann)".

Kalosze założone w naturze

Hanna-Barbara Gerl-Falcovitz zakończyła aluzją do tytułu swojego wykładu: "Ciało, miłość, przyjemność. Te trzy filary są ufundowane w naturze, ukształtowane w kulturze, stają się piękne i ludzkie w relacji osobowej: zależy mi tylko na tobie, na zawsze; czekam na nasze dziecko. To jest odpowiedź, którą dajemy sobie nawzajem i odpowiedź, którą chcemy usłyszeć od tego, kogo kochamy. Ale ta odpowiedź jest przesadna, jeśli nie jest ugruntowana w naszej naturze, jeśli nie jest udzielana w nadziei na Bożą pomoc".

A jeśli zaczęło się od Chestertona, to skończyło się tak samo: "Trzymajmy się Wszystkiego". I znowu Chesterton mówi: "Łatwo jest być szalonym; łatwo jest być heretykiem. Zawsze łatwo jest dać się ponieść światu: trudną rzeczą jest utrzymać swój kurs. Zawsze łatwo jest być modernistą, tak jak łatwo jest być snobem. Łatwo byłoby wpaść w którąś z pułapek błędu i przestępstwa, które jedna moda i sekta po drugiej stawiała na historycznej drodze chrześcijaństwa [...] Uniknięcie ich wszystkich jest zachwycającą przygodą, a niebiański rydwan leci przez wieki w mojej wizji. Nużące herezje potykają się i padają płasko twarzą do ziemi, ale dzika prawda stoi zadziwiająco wyprostowana"".

Zasoby

Czym jest Święty Graal lub Święty Kielich?

Kielich użyty przez Jezusa Chrystusa podczas Ostatniej Wieczerzy, znany jako Święty Graal, od niepamiętnych czasów był przedmiotem legend i opowieści. Jako taka jest jedną z najbardziej cenionych i docenianych relikwii naszego Pana.

Alejandro Vázquez-Dodero-17 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 5 minuty

Na stronie Święty Graal, o Święty kielichKielich, o którym tak wiele napisano i powiedziano, jest kielichem, w którym Jezus Chrystus pił ze swoimi uczniami podczas Ostatniej Wieczerzy i z tego powodu jest uważany za wyjątkową relikwię. W ten sposób został on wykorzystany do ustanowienia sakramentu św. Eucharystia

Jest on przywoływany w różnych legendach, a czasami przypisuje się mu właściwości lecznicze a w innych moc wskrzeszania zmarłych o karmienie tysięcy żołnierzy. Legendy ukazują Świętego Graala w postaci kielicha lub fontanny. 

Przez około dziesięć wieków legendy te uważały templariuszy za strażników Świętego Graala, choć w żadnym momencie nie sprecyzowano, na czym dokładnie polegała ta relikwia.

Są tacy, którzy łączą Świętego Graala z Józef z ArymateiAutorzy twierdzą, że Jezus, teraz zmartwychwstały, miał ukazać się Józefowi, by przekazać mu ją i nakazać, by zabrał ją na wyspę Brytania. Autorzy utrzymują, że ten Józef używał kielicha do zbierania krwi i wody wypływającej z rany otwartej przez włócznię centuriona w boku Chrystusa, i że później, w Brytanii, założył dynastię opiekunów, którzy mieli go chronić i ukrywać. 

Należy zauważyć, że Pismo Święte nie wspomina o Świętym Graalu. Najwcześniejsza wzmianka, jaką dysponujemy, pochodzi z XII wieku.

Pochodzenie legendy o Świętym Graalu

Poszukiwanie Świętego Graala to temat związany z historią króla Artura, łączący tradycję chrześcijańską ze starożytnymi celtyckimi mitami o boskim kociołku. Ponadto istnieją inne legendy o Świętym Kielichu, które są związane z legendami dotyczącymi różnych starożytnych kielichów, które są uważane za autentyczną relikwię.

Po raz pierwszy w historii została wymieniona na początku XII wieku przez francuskiego autora Chrétien de Troyes w swojej narracji Percevalzwany również Le Conte du Graal (opowieść o Graalu).

W sztuce ojciec króla Artura - znany jako Fisher King - był chory. Ponieważ kraj był uważany za słaby z powodu choroby ich przywódcy, kilku rycerzy udało się do zamku króla, aby spróbować go wyleczyć, ale tylko jeden z nich mógł być tym wybranym, który doprowadzi do wyleczenia.

Perceval

Wybrańcem został Perceval, a król wydał mu ucztę, na której odbył się tajemniczy orszak panny niosącej Świętego Graala. Ponieważ radzono mu, by nie mówił zbyt wiele, Perceval, choć zdumiony orszakiem, postanowił milczeć, a po zakończeniu uczty udał się na spoczynek, podobnie jak król. 

Kiedy Perceval się obudził, stwierdził, że cały zamek jest opuszczony. Ruszył w drogę, a wchodząc do lasu spotkał pannę, której opowiedział, co się stało. Powiedziała mu, że gdyby zapytał o sens procesji, przywróciłby królowi zdrowie, bo kielich, który widział, to święty Kielich i to król go strzegł. Na wieść o tym wszystkim Perceval przyrzekł odnaleźć Świętego Graala i zamknąć poszukiwania.

Dzieło Chrétiena de Troyes stanowiło początek legendy, ale to inni autorzy rozwinęli tę wersję, tak jak stała się znana w średniowiecznej Europie, uduchawiając ją i podkreślając, że był to kielich z Ostatniej Wieczerzy; ten sam kielich, którego według różnych źródeł Józef z Arymatei użył później do zebrania krwi z ran podczas ukrzyżowania Chrystusa. 

Kilka Świętych Graali?

Jak już powiedzieliśmy, istnieje kilka wersji świętych Graala, które są uznawane za autentyczne relikwie. Zwracamy uwagę na następujące kwestie:

Święty kielich w katedrze w Walencji, Hiszpania

Uważany za kielich przywieziony z Rzymu do Hiszpanii dzięki świętemu Wawrzyńcowi Męczennikowi w III wieku. Przed złożeniem w Walencji znajdował się w różnych miejscach w Aragonii, m.in. w klasztorze San Pedro de Siresa, katedrze w Jaca i klasztorze San Juan de la Peña. Po krótkim pobycie w Barcelonie dotarł do Walencji.

Składa się z agatowego kubka o wysokości 7 cm i średnicy 9,5 cm, ze stopką z uchwytami dodaną w późniejszym czasie. Datowany przez specjalistów na I wiek i uważany za autentyczny hebrajski puchar, zważywszy na stosowane wówczas wymiary tego typu naczyń. Wykonane na kamieniu sklasyfikowanym jako sardiusJest on reprezentatywny dla plemienia Judy, plemienia, do którego należał nasz Pan. Na dole znajduje się również napis w języku hebrajskim nawiązujący do Jezusa.



Papieże, którzy odwiedzili Walencję - św. Jan Paweł II i papież emeryt Benedykt XVI - używali jej w mszalnych Eucharystiach, które sprawowali podczas swoich wizyt. Ten gest dotyczący tradycji, która nas dotyczy - że jest to rzeczywiście Święty Kielich - oraz fakt, że w Walencji w 2015 roku ogłoszono święty rok jubileuszowy, wzmacniają jego autentyczność. 

Kielich Doña Urraca

Jest to kielich złożony z dwóch onyksowych pucharów pochodzenia rzymskiego, który Doña Urraca - hiszpańska królowa z XI wieku - wzbogaciła, twierdząc, że jest to Święty Graal. Otrzymała ją od swojego ojca, Ferdynanda I Wielkiego, który z kolei wziął ją od muzułmańskich kalifów, którzy jej ją podarowali.

Trzeba powiedzieć, że tej rozprawie brakuje wartości akademickiej, a pewne błędy przyznaje się ze szkodą dla jej prawdziwości.

Święty Graal O'Cebreiro

Na środku Camino de Santiago mamy kielich przechowywany w klasztorze Santa María de O'Cebreiro od połowy XII wieku, który uważa się za Świętego Graala.

Tradycja utrzymuje, że w takim kielichu miał miejsce cud eucharystyczny, polegający na przemianie opłatka i wina, których celebrans używał w Eucharystii, w wrażliwe ciało i krew, które zabarwiły korporały. Później, w XV wieku, katoliccy monarchowie, podczas wizyty w klasztorze, ofiarowali lampiony, które miały strzec relikwii, czyniąc ten gest bardziej pewnym co do autentyczności Świętego Kielicha.

Są jednak tacy, którzy utrzymują, że kielich ten nie jest Świętym Graalem, gdyż jego asymilacja wynikała z prostej pomyłki językowej, biorąc pod uwagę, że pensjonat O'Cebreiro był poświęcony Świętemu Geraldo de Aurillac, wymawianemu jako "Guiral", co prowadziłoby do pomyłki posiadania go za Świętego "Graala".

Puchar Hawkstone Park

Ta wersja Świętego Graala nawiązuje do kielicha, który został przywieziony do Anglii po złupieniu Rzymu przez Wizygotów. O niewielkich wymiarach - ledwie 6 cm - wykonany z kamienia półszlachetnego, najprawdopodobniej datowany jest na czasy rzymskie.

Znaleziony w XIII wieku w rękach brytyjskiej rodziny, ukryty w jaskini w Hawkstone Park, w pobliżu zamku Whittington w północno-zachodniej Anglii, odnalazł się na początku XX wieku, kiedy to na mocy dziedziczenia należał do Victorii Palmer.

Achatschale

Jest to misa z IV wieku z Konstantynopola lub Trewiru, z napisem, który brzmi "XRIST", przypisywany Jezusowi Chrystusowi. 

Tym, co sugeruje, że może to być prawdziwy Święty Graal, jest fakt, że stanowił on część cesarskich relikwii Świętego Cesarstwa Rzymskiego, do których należała również włócznia Longinusa, rzymskiego żołnierza, który przebił bok naszego Pana po tym, jak zawisł na krzyżu tuż przed swoją śmiercią.

Jak widać, kilka wersji może być autentycznym Świętym Graalem. W każdym razie ciekawe jest to, że każda z nich służy zwiększeniu pobożności i kultu Eucharystii z miejsca, w którym została znaleziona, ponieważ autentyczny sens zachowania relikwii polega na przyczynieniu się do tej pobożności lub pobożności ludowej.

Powrót do don Kichota

"Don Kichot" to pomnik kultury chrześcijańskiej, której ideały nigdy nie wyszły i nie mogą wyjść z mody.

17 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 4 minuty

"Naprawdę imponujący jest wpływ, jaki nieśmiertelne dzieło Cervantesa wywarło na literaturę światową. Niemal wszyscy wiedzą, że jest to najważniejsza książka napisana po hiszpańsku i praktycznie wszyscy liczący się pisarze wskazywali, że jest to niezbędna lektura dla każdego, kto chce cieszyć się średnim poziomem kultury.

Dlaczego? Nie wnikając w niepodważalne walory literackie tej wielkiej powieści, można powiedzieć, że jest ona pomnikiem kultury chrześcijańskiej, której ideały nie wyszły i nigdy nie mogą wyjść z mody. Także teraz dzieło jednorękiego pod Lepanto może być inspiracją do stawiania czoła dzisiejszym wyzwaniom".

Przyznaję, że pierwszy i jedyny jak dotąd raz przeczytałam Don Kichota latem przed rozpoczęciem studiów.

Słyszałem, jak mój dziadek mówił, że nikt nie powinien rozpoczynać studiów bez przeczytania największego dzieła literatury hiszpańskiej, podobno najbardziej poczytnej książki po Biblii. Wygląda na to, że rada dotknęła mnie i przeczytałem ją tamtego lata, nie rozumiejąc jej do końca. Podobało mi się, ale też nie zachwyciło mnie zbytnio.

Po latach spotkałem ludzi, którzy wyspecjalizowali się w książce i wyciągnęli z niej konsekwencje i pomysły, których ja nawet nie dostrzegłem.

Mało kto nie umieszcza w swoich wystąpieniach cytatu z tekstu Cervantesa, a wieki po tym, jak się ukazał, nadal jest redagowany i cytowany, i teraz widzę, że nie bez powodu.

Z jednej strony genialny szlachcic z La Manchy i jego wierny Sancho reprezentują duszę Hiszpanii i Hiszpanów, wszystkich, choć czasem wydają się sprzeczni i nieprzystający do siebie.

To wspaniałe połączenie idealizmu i realizmu, smaku przygody i uznania dla wygód i przyjemności, po mistrzowsku portretuje najlepsze cnoty i najgorsze przywary mieszkańców naszego kraju.

Z drugiej strony ideały Don Kichota są ideałami chrześcijaństwa, bowiem Alonso de Quijano, a także na swój sposób Sancho Panza są reprezentacją chrześcijańskiego rycerza.

Co takiego sprawia, że słynny człowiek z La Manchy opuszcza wygodny fotel i swoje książki, by iść i pomagać innym, pakując się w kłopoty i ryzykując swój honor i życie, nie tracąc przy tym poczucia humoru?

Miguel de Unamuno, jeden z hiszpańskich autorów, który najlepiej zagłębił się w głębię twórczości Cervantesa, stwierdził, że krajami, które najlepiej zrozumiały przesłanie genialnego dżentelmena są Anglia i Rosja.

Daniel Dafoe, Jonathan Swift, Jane Austen, Lord Byron, Chesterton czy Graham Green, między innymi, inspirowali się przygodami rycerza o smutnej postaci do swoich najlepszych dzieł.

Wielcy rosyjscy autorzy często fascynowali się przygodami Don Kichota, być może dlatego, że rzeczywiście Hiszpania i Rosja mają wiele elementów wspólnych, takich jak silna religijność i żarliwa obrona ideałów. Twórczość Cervantesa jest obecna w Puszkinie, Gogolu, Turgieniewie, Dostojewskim i wielu innych rosyjskich geniuszach.

W słynnym wykładzie Turgieniew porównał zamyślonego i niepokornego Hamleta z niemyślącym i aroganckim Don Kichotem, znajdując w obu postaciach wielką szlachetność. Ale to chyba u Fiodora Dostojewskiego wpływ Manchego jest najgłębszy. Dużo mówi o nim w swoich listach, gdzie odnosi się do dzieła Cervantesa jako istotnego dzieła literatury uniwersalnej, jednej z tych książek "które gratyfikują ludzkość raz na sto lat".

Dla Dostojewskiego powieść Cervantesa jest wnioskiem o życiu. Podziwiał ją tak bardzo, że naśladował ją w Idiocie, którego główny bohater, książę Miszkin, jest idealistą przypominającym bohatera La Manchy. Odarty ze śmiesznego heroizmu, przypomina w istocie końcową postać dzieła Cervantesa, Alonso Quijano, dobrego, który jest przede wszystkim naśladowcą Jezusa Chrystusa.

W Ameryce Jorge Luis Borges miał związek z fikcją równie złożony jak z Miguelem de Cervantesem, gdyż czytał to dzieło od dziecka i glosił je w esejach i wierszach, czerpiąc z niego nawet inspirację do napisania opowiadania "Pierre Menard, autor Don Kichota". zawarte w jego antologii Ficciones.

W Hiszpanii wielki hiszpański poeta emigracyjny León Felipe zakochał się w postaci szlachcica z La Manchy i poświęcił mu liczne wiersze, m.in. słynne "Vencidos". Wiersze są jego autorstwa: Postaw mnie na zadku z tobą/ Rycerzu honorowy/ Postaw mnie na zadku z tobą/ I weź mnie, by być z tobą, pasterzu.

Niemieccy romantycy, jak również wielcy filozofowie rangi Hegla i Schopenhauera podziwiali powieść Cervantesa i robili z niej wielki użytek.

Lista mogłaby być nieskończona. Na przykład szwajcarski teolog Hans Urs von Balthasar na kilku pamiętnych stronach swojego dzieła Gloria widzi w komedii Don Kichota chrześcijański komizm i śmieszność: "Podejmować na każdym kroku, skromnie, to co niemożliwe".

Krótko mówiąc, widać, że ideały uosabiane przez Don Alonso de Quijano są nieśmiertelne i dlatego mogą nadal inspirować obecne pokolenia w tym szczególnym momencie historii.

Uczciwość, zuchwałość, wielkoduszność, hojność, pogarda dla śmieszności, przyjmowanie własnych ograniczeń z poczuciem humoru, są lub mogą być bardzo potrzebnymi cnotami, by nadal starać się o sprawiedliwszy i bardziej ludzki świat, którego potrzebujemy.

Ideały, które mogą wydawać się naiwne, jak niewątpliwie był szlachcic z La Manchy, ale które są właśnie tymi, które czynią życie szczęśliwszym i bardziej owocnym.

Zasoby

Ciało. Miłość. Dokąd prowadzi rozdział między naturą a osobą?

Wystąpienie Hanny-Barbary Gerl-Falkovitz, laureatki Ratzinger Prize 2021, na Forum Omnes 16 grudnia 2021 r.

Hanna-Barbara Gerl-Falkovitz-17 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 15 minuty
Oryginalna konferencja w języku niemieckim tutaj

Nowy człowiek bez natury?

Ciało. Miłość. Cóż może być piękniejszego? A jednak właśnie wokół tych idei "wybuchają straszne wojny o (małe) kwestie teologiczne, trzęsienia ziemi z gorąca [...]. ...] To są tylko drobiazgi, ale drobiazg jest wszystkim, gdy w grę wchodzi całość. Jeśli jedna idea zostaje osłabiona, druga od razu staje się potężna" (Chesterton).

O jakich ideach mówimy? Czy człowiek jest kameleonem, który potrafi zastąpić samego siebie? W starszym języku nazywa się go "obcym", który tak naprawdę nie poznaje siebie właściwie. On nawet nie zna swojego ciała.

Ostatnio w Niemczech, po Drodze Synodalnej, pewien kardynał (słowo, które oznacza: "zawias") na początku października 2021 r. wygłosił następujące zdanie: wypowiedzi o człowieku należą do "masy dyspozycyjnej" chrześcijaństwa, ponieważ nie są "de fide definita", określone w kategoriach wiary, ale zmienne. Czy mamy więc do czynienia z nową etyką?

Etyka pochodzi z etosCzy konieczne jest ponowne zaznaczenie płotu, który mieliśmy wokół seksualności? Zaskakujące wypowiedzi na temat seksualności na IV Forum (Drogi Synodalnej w Niemczech) chcą po prostu otworzyć płot; tak naprawdę każdy mógłby go zaznaczyć. Czy jest on nam jeszcze potrzebny? Ta "nowa" etyka seksualna została powitana z radością przez dwóch innych mówców, z których jeden był biskupem; wreszcie uczyniono krok: w miłości nie liczy się tylko osoba z jej indywidualną wolnością. Natura - a więc ciało, seks, otrzymane usposobienie - to co najwyżej propozycje, z którymi można dyskutować lub je modyfikować. Czy to oznacza, że ciało jest tylko surowcem dla mojej woli? To zaskakujące: przyroda i bioekologia są dziś na ustach wszystkich; trzeba je chronić, pielęgnować, ale w żadnym wypadku nie można ich modyfikować przez człowieka. Inżynieria genetyczna? Nie, dziękuję, ale czy powinniśmy zakładać, że natura nie ma nic więcej do powiedzenia? A więc miłość a-cielesna, a-naturalna? Nie, od razu usłyszysz: nie o to nam chodziło. Ale co potem? Zobaczmy spektakl błędów i pomyłek.

Strzeż się: "Obsesja umysłu jest pierworodną córką pożądliwości" - mówi Tomasz z Akwinu. Rzekomo rewolucyjna idea jest obsesją: oddzielenie natury od osoby. Nie jest ona bynajmniej bardzo nowa czy postmodernistyczna, wręcz przeciwnie, została sformułowana już dawno temu. Jego wypaczenia również są widoczne i również od dawna są krytykowane. I są one sprzeczne ze sobą.

Człowiek czystej wolności?

"Naturą człowieka jest nie mieć żadnej natury". Słynny Oratio de hominis dignitate (1486) autorstwa Pico della Mirandola pochodzi sprzed nieco ponad 600 lat: sam Bóg daje wolność całkowitego samostanowienia Adamowi (który zresztą pojawia się bez Ewy). Podczas gdy wszystkie stworzenia noszą w sobie swoją rzeczywistość jako boskie prawo, człowiek jest jedynym stworzonym bez prawa. Umieszczony w centrum świata Adam ma bezwarunkową władzę nad sobą i wszystkimi innymi współtworzonymi istotami. Wciąż niezrażony formułuje to jako czynienie, posiadanie, poddanie stworzenia jako całości ordynacji jednego pana stworzenia. Zgodnie z otrzymanym zleceniem przyjmuje on wszechmoc jako "drugi Bóg". Ten "Bóg obleczony w ludzkie ciało[1] staje się swoim własnym twórcą.

W każdym razie projekt Pico dotyczący wolności człowieka (= mężczyzny męskiego) nie uwzględnia odwrotnej strony takiego przypisania władzy; pozostaje całkowicie naiwny.

Zaskakujące jest oczywiście to, że odwrotnie, mimo szału wolności, człowiek został zepchnięty do narożnika przez nauki przyrodnicze i technikę.

Z drugiej strony: natura jako maszyna? "Mierzony człowiek

Twierdzona władza została najpierw rozciągnięta na naturę zewnętrzną ("fabrica mundi"), na rzeczy przestrzenne, materialne, poddane nowo odkrytym prawidłowościom, aby "uczynić nas panami i władcami natury".[2]. Dziś zmagamy się z konsekwencjami.

Z tej "wiedzy o dominacji" szybko wyłoniła się druga możliwość: również "zewnętrzna" strona człowieka została obliczona metodami nabytymi, w sposób plastyczny i jeszcze "niewinny", za pomocą "zmierzonego" człowieka Leonarda i Dürera, w którego ciało wpisane są miary złotej liczby.[3]. W triumfalnym pochodzie myśli geometryczno-matematycznej ciało, jako "res extensa", zostaje w końcu porównane do układu maszyny: "l'homme machine" La Mettriego (1748). Maszynie ludzkiej brakowało tylko ludzkich oczu, jak w Coppelii E.T.A. Hoffmanna, ludzkiej lalki. Tu również mamy do czynienia z konsekwencjami: transhumanizmem, mieszaniem się człowieka z robotem. Wolność sprowadza się do tego, że pozwalamy sobie na wyposażenie w chipy i części zamienne.

Rzeczywiście, od około 500 lat epoka nowożytna postrzegała przyrodę jako rodzaj mechanicznego warsztatu, a człowiek funkcjonował również jako naturalna maszyna wśród innych naturalnych maszyn. Neurobiologia, najnowsza dyscyplina, wzmacnia u niektórych swoich przedstawicieli bardzo proste stwierdzenie: myśl to nic innego jak wzajemne połączenie synaps mózgowych. Nawet zastrzeżenie, że jeśli wszystko jest zdeterminowane, to dotyczy to przede wszystkim samego badacza, nie przeszkadza. To samo dotyczy stwierdzenia laureata nagrody Nobla z chemii, że człowiek nie jest niczym innym jak chemią. Wolność byłaby wtedy całkowicie abdykowana.

Przeciwnie, wolność znów triumfuje w odwrotnej sytuacji: w buncie przeciwko własnej płci. Zniekształcony obraz natury odpowiada zniekształconemu obrazowi wolności.

Wolność: człowiek zdenaturalizowany

Od czasu "Kłopotów z płcią" Judith Butler w 1990 roku kultura wskazuje na zaskakujące ekstremum: transformację aż do rozpuszczenia ciała w cyberprzestrzeni, w wirtualnej czy nawet realnej przestrzeni medyczno-technicznej. Sama różnica (w języku niemieckim) między "Leib" a "Körper" może służyć jako wątek tego napięcia, ponieważ oba niemieckie terminy odnoszą się do innego postrzegania "ja". I tak "ciało (Körper)" jest rozumiane w przeważającej mierze jako powłoka ilościowo-mechaniczna, natomiast "ciało (Leib)" wskazuje na już ożywione, żyjące ciało. "Ciała (Körper)" mogą być modyfikowane, obrabiane, nawet ich części mogą być wymieniane, czyli mogą być uniezależnione od swojej wcześniej nadanej "natury"; "Moje ciało jest moją sztuką". "Ciało (Körper)" staje się miejscem protestu przeciwko nieautonomicznie skonstruowanej tożsamości. Utopie płynnej tożsamości odnoszą się do całkowitego samookreślenia "ja".

Również życie seksualne jest "inscenizowane"; "ja" zakłada odpowiednią maskę seksualną, w wyniku czego "maska ta nie kryje w sobie żadnego "ja"" (Benhabib, 1993, 15). To, co się nosi, to "gender nauting", czyli nawigacja między płciami. Człowiek jest swoim własnym oprogramowaniem, zakorzenionym poza ciałem i płcią. Taki jest kierunek debaty genderowej: sprawia, że płeć biologiczna ("sex") znika w płci przypisanej (kulturowej, społecznej, historycznej - "gender"). Zamiast determinacji ze strony natury proponuje się dobrowolny samowybór: czy kobieta jest już kobietą, czy też kto "czyni" kobietę kobietą, a mężczyznę mężczyzną? Bez oporu, bez woli, ciało oferuje się jako "ciało przedseksualne". "Ja" nie zna wcielenia.

Teraz musimy znaleźć wspólny wątek poprzez te sprzeczności. Jest tak: nie ma podziału na naturę, kulturę i osobę. Prościej: nie ma podziału na ciało i seks, na miłość i trwanie, na przyjemność i dzieci.

Stąd potrzeba krytyki przyrody przeciętej na pół, zredukowanej do mechaniki, ale także kultury przeciętej na pół, odczytanej w kategoriach czystej konstruktywności.

Człowiek w rzeczywistości jest zakotwiczony gdzie indziej: w kierunku boskości. Natura ludzka, a tym bardziej kultura, żyje "ku". Wielkość natury ("natura") polega na tym, że właściwie nazywa się ją "nascitura": to, co chce się narodzić. I to właśnie natura zabiega o wolny udział człowieka w jego "ku"; zabiega o to, by potwierdził on i uświadomił sobie swoją orientację. Istota została stworzona w kierunku pochodzenia, nosi swój znak, jej domem jest miejsce, z którego pochodzi.

Można to już wyczytać w silniku seksu. Jest to utrata siebie w drugim, jest to gramatyka miłości, która stała się ciałem. Ciało jest darem, seks jest darem, jest przyczyną i źródłem (po niemiecku "Ur-Sprung", pierwotny skok) tego, co nie może być zrobione przez nas, pasji bycia mężczyzną, ogromnego impulsu do dawania siebie. Wzbogaceni przez dwoistość mężczyzny i kobiety, i zubożeni przez nią; niewystarczający sami, zdani na uwagę drugiego, oczekujący na odkupienie drugiego, które pochodzi ze sfery boskiej i w swej najwyższej i najbardziej owocnej formie prowadzi z powrotem tam (Rdz 1, 27ff). To, co w myśli greckiej jest "brakiem", brakiem jedności, w myśli biblijnej staje się radością z dwoistości.

Seks ("Geschlecht") może być również rozumiany w sensie dosłownym jako "bycie ofiarowanym" (po niemiecku "Geschlachtetsein") lub jako "bycie na pół" ("Hälftigsein"). Brutalność płci jedynej, "rzeki-boga krwi [...] ach, sączącej nierozpoznawalne" (Rilke, 1980, 449) musi więc zostać uczłowieczona. Trudno myśleć o ciele bez sugestywnego i odmiennego Innego. Ale ani "natura" (biologia), ani "kultura" (samorozwój) nie "leczy" się sama. Dlatego kluczowe jest poznanie boskiego horyzontu, poznanie wytycznych, które z niego wynikają. Tylko wtedy można "działać etycznie", czyli "w sposób wolny odpowiadać porządkowi bytu" (Tomasz z Akwinu).

Napięcie między naturą a kulturą

Idea samostanowienia człowieka nie jest sama w sobie zła, ani nie jest moralnie zła. Opiera się ona na dziwnym fakcie - tyleż niezwykłym, co niebezpiecznym - że człowiek rzeczywiście zajmuje szczególną pozycję wśród innych istot żywych, także jeśli chodzi o jego płeć. Z pozytywnych stron: choć nie ma on bezpieczeństwa bodźcowo-reakcyjnego zwierzęcia, ma wolność instynktu, a więc wolność wobec świata i wobec siebie; a także pełne ryzyko narażenia siebie i innych na niebezpieczeństwo. Jednocześnie wolność stanowi flankę twórczą, do kształtowania świata i człowieka. Człowiek jest rzeczywistością pełną napięć, rozpiętą między daną "naturą" a przeciwstawną skrajnością zmiany, stawania się, przyszłości, "kultury". "Bądź w tym, kim jesteś", brzmiała formuła orfickiego powiedzenia; ale to, co brzmi tak prosto, jest przygodą na całe życie. Przygoda, bo nie ma ani "ukutej" natury, ani arbitralnej "kultury", ale obie są w żywym stosunku do siebie: między granicą formy ("szczęściem formy") i kultury ("szczęściem nowego bytu").

Zwierzę ma swoją płeć i nie musi jej kształtować; stąd jego seksualność, naturalnie zapewniona, jest pozbawiona skromności i z funkcjonalnego punktu widzenia wyraźnie ukierunkowana na potomstwo. Człowiek jest i ma swoją seksualność, i musi ją kształtować: nie jest ona po prostu naturalnie zapewniona, ale uwarunkowana kulturowo i przepojona skromnością ze względu na możliwość niepowodzenia; ponadto nie jest koniecznie związana z potomstwem. W seksualności otwiera się przestrzeń dla osiągnięć i porażek, oparta na nieuchronnym napięciu między impulsem (naturalną potrzebą) a jaźnią (wolnością). Wcielenie we własne ciało, jego adaptacja do własnego ciała, "gościnność" (hospitalité, Levinas) wobec drugiej płci, to słowa klucze. Nie wskazuje na bunt, neutralizację, niwelację czy "pogardę" dla otrzymanej dyspozycji.

Dlatego dwoistość płci nie tylko jest dostępna dla kulturowego przetworzenia, ale wręcz na nie wskazuje. Ale seksualność trzeba kultywować, ale jako daną z natury (co innego można kształtować?). Kultywowanie nie oznacza ani podporządkowania się, ani wyeliminowania. Jedno i drugie można wykazać przez dwa różne cele seksualności: spełnienie erotyczne w drugim i spełnienie generatywne w dziecku, dla którego zresztą trzeba założyć dwie różne płcie. Dziecko należy do erotycznego uzasadnienia człowieka (por. Fellmann, 2005). I znowu samo dziecko też nie jest czymś neutralnym, ale wchodzi w podwójne istnienie jako "zwieńczenie" tego samego aktu miłości.

Tak więc natura = nascitura, otwiera się na wolność

Zamiast więc zniekształconej natury, natura jest dana i jednocześnie oznacza "nascitura": stawanie się, rozwijanie się danej dyspozycji. Dzisiejsza mechanizacja przyrody to daleka droga, podobnie jak budownictwo.

"Wraz z negacją natury w człowieku nie tylko telos jego własnego życia staje się zagmatwany i nieprzejrzysty. Z chwilą, gdy człowiek porzuca świadomość siebie jako natury, wszystkie cele, dla których utrzymuje się przy życiu, stają się puste [...]" [...].[4].

"To, co nowoczesność nazywa naturą, jest ostatecznie półrzeczywistością. To, co nazywa kulturą, jest czymś demonicznym i rozdartym, przy całej swojej wspaniałości, w której znaczenie zawsze łączy się z bezsensem; tworzenie ze zniszczeniem; płodność ze śmiercią; szlachetność z małością. I trzeba było opracować całą technikę pomijania, ukrywania i zasłaniania, aby człowiek mógł znieść kłamstwo i zgrozę tej sytuacji".[5].

Porzućmy więc to kłamstwo.

Co to za osoba? Coś podwójnego

Persona oznacza coś dwojakiego: istnienie w sobie i przekroczenie siebie w jakimś kierunku. "Persona" oznacza, że ostatecznie nie mogę być posiadany w swojej samości przez żadną inną instancję, ale że należę do siebie [...], jestem swoim własnym końcem" (Guardini, 1939, 94). To trwanie w sobie podkreśla, że należę do siebie w sposób oryginalny, a nie pochodny.

Teraz, bycie osobą nie jest płaskim posiadaniem siebie. Augustyn mówił o samozadowoleniu, o "anima in se curvata", która zapada się w siebie.[6]. Zdarza się raczej, że budzę się w spotkaniu z innym Ja, które również należy do siebie, a mimo to przychodzi do mnie.

Dopiero w spotkaniu następuje zachowanie siebie, aktualizacja siebie, zwłaszcza w miłości. "Ten, kto kocha, jest zawsze w tranzycie ku wolności, ku wolności od swojej autentycznej niewoli, to znaczy od samego siebie" (Guardini, 1939, 99). Wynika to z konstytutywnego napięcia, które przebiega od Ja do Ty: w transcendowaniu, w oddawaniu się do dyspozycji, także w cielesności, a także w napięciu ku Bogu. W takiej dynamice nie ma już samozachwytu, który cementuje neutralną relację podmiot-przedmiot, jak wtedy, gdy kamień uderza w inny kamień, a zaczyna się samoobnażanie: osoba rezonuje w osobie i z osoby, oddaje się temu, co niepodważalne, albo też otwiera się na to, co niewyczerpane.

Poddajcie się wzajemnej odmienności

Z chrześcijańskiego punktu widzenia przynależność do siebie nie traci swojego centralnego miejsca, wręcz przeciwnie, może być uzasadniona w bardziej przekonujący sposób: osoba może "wyjść" poza siebie, otworzyć się, ponieważ już należy do siebie. Musimy zagłębić się w tę tezę, ponieważ kwestionuje ona decydującą cechę nowoczesności: autonomię.

Z chrześcijańskiego punktu widzenia osoba jest zwieńczeniem niedocenianego czy wręcz negowanego "egzystencjalnego": relacja jest aktywacją przynależności do siebie. "Człowiek nie jest istotą zamkniętą w sobie. Przeciwnie, istnieje w taki sposób, że wykracza poza siebie. To wychodzenie z siebie dzieje się nieustannie już w świecie, w różnych relacjach z rzeczami, ideami i osobami [...]; w rzeczywistości odbywa się ono poza światem, ku Bogu" (Guardini 1939, 124).

Ale dlaczego to nie unieważnia mnie w moim własnym Ja? Bo o osobie stojącej przede mną trzeba myśleć także jako o subsystencji i jako o wyjściu poza siebie. Do tego jednak potrzebne są nie tylko dwie osoby, ale dwie płcie - jako wzajemna i niezgłębiona obcość, niezgłębione wycofanie się, ku temu, co cielesne, ku temu, co psychiczne, ku temu, co duchowe; właśnie w miłości seksualnej, która doświadcza ciała drugiego, następuje transcendowanie w inność drugiej płci, a nie tylko narcystyczne spotkanie z samym sobą.

Dopiero w drugiej płci dostrzega się prawdziwą różnicę, która nie może być przeze mnie zawłaszczona, nie odzwierciedla mnie samego: kobieta jako trwała tajemnica dla mężczyzny. Kto unika tej głębokiej różnicy, unika życia.

Czy można by dziś ponownie rozważyć starożytną wizję Księgi Rodzaju - poza wszelkimi doktrynami moralnymi, które w końcu są nieskuteczne - że w śmiałości obu płci w centrum spotkania znajduje się boska dynamika, że bezprecedensowe życie samego Boga generuje grę płci i stworzył ją jako obraz tego, co przewyższa wszystkie obrazy? I że stąd otwarcie się na drugą płeć wyraża boskie napięcie?

Ponownie odnajdujemy podwójność w osobie; samoposiadanie (suwerenność) i dar z siebie nie są wykluczone ani w relacji bosko-trynitarnej, ani w miłości ludzkiej. Miłość to utrata siebie i zdobycie siebie jednocześnie. Mężczyzna nie jest subsystencją, a kobieta jest samoudzielaniem się, jak mówi jedna z adnotacji. W człowieku dwie połówki nie tworzą całości, ale dwie połówki tworzą całość. Każda płeć odpowiada przede wszystkim osobie i musi być przez nią kształtowana przez całe życie. Dzisiejsza kultura ma tendencję do fałszywego przekształcania subsystencji w autonomię, a poddania się w kapitulację. Staje się ona poddańcza, gdy widzi drugiego, innych, tylko jako obiekt seksualny lub odgrywający "rolę", ale nie jako osobę z krwi i kości. Nie przypadkiem niemieckie słowa "Leib" (ciało), "Leben" (życie) i "Liebe" (miłość) pochodzą z tego samego korzenia. Kto czyni z ciała "przydział", przyjemność dla siebie w drugim, ten niedookreśla życia. Życie pozwala człowiekowi uziemić się w sobie, ale jednocześnie nieustannie wypycha go poza siebie, w kierunku drugiej płci. A skrajna prowokacja myśli biblijnej idzie nawet przez śmierć, ku nowemu ciału. Zmartwychwstanie ciała, mojego ciała, czyli jako mężczyzny lub jako kobiety, jest przesłaniem radości.

Ostatni krok: Caro cardo

Dlatego wielkim wyzwaniem jest wcielenie Boga: czy Bóg rzeczywiście może przyjąć ciało i płeć? Tak, stał się człowiekiem, zrodzonym z kobiety. Gdyby nasz słuch nie był tak tępy, to byłby to strzał w dziesiątkę. Syn Boży i Maryja, w przeciwieństwie do wszelkich idealizacji bezcielesnej boskości, to prawdziwa różnica w stosunku do innych tradycji religijnych, w tym judaizmu. "Caro cardo": ciało jest punktem centralnym. W ten sposób ciało jest widziane w nowym i niewyczerpanym świetle (por. Henry, 2000), aż do cielesnego zmartwychwstania do życia bez śmierci. Również Kościół jest postrzegany jako ciało, związek Chrystusa z Kościołem ma charakter zaślubinowo-erotyczny (Ef 5, 25), a małżeństwo staje się sakramentem: znakiem obecności Boga w kochankach. W sakramencie małżeństwa również seks należy wychowywać do tej obecności, ale nie po to, by go oswoić czy nagiąć, ale po to, by umożliwić mu osiągnięcie prawdziwej i skutecznej ekstazy. Oczywiście, dobrego wyniku małżeństwa nie może zagwarantować sakrament, ale elementy, na mocy których można osiągnąć trudną równowagę, można określić po chrześcijańsku: wy sami; wy na zawsze; z was jedno dziecko. Nie jest to już naiwna koncepcja natury, ale twórcze przekształcenie jej w naturę kultywowaną, akceptowaną i skończoną. Chrześcijaństwo (i judaizm) nigdy nie gloryfikuje jedynie pierwotnej natury; ma ona zostać wyniesiona w przestrzeń boskości i tam uzdrowiona. Podobnie eros jest umieszczony w sferze sacrum: w sakramencie. Podobnie prokreacja i narodziny są umieszczone w sferze sacrum: są to dary ofiarowane w raju (Rdz 1,28). "Seks jest celebracją życia" (Tomasz Mann).

Prawdziwa ludzka natura Boga-Człowieka odkupuje cierpiącą ludzką naturę. Pójść za Nim oznacza wprowadzić uszkodzoną ludzką naturę w Jego promień, pozwolić jej się doskonalić tam, gdzie mamy tylko zmienne skłonności, gdzie rzekomo nie ma wspólnej natury człowieka, a jedynie "wolność" tam są tylko decyzje podejmowane przez kogokolwiek na cokolwiek, ale nie ma istotnego wyzwolenia naszej natury. Wcielenie Jezusa byłoby wtedy zbędne, podobnie jak jego śmierć i zmartwychwstanie. Dlaczego Simchat Tora, Twoje prawo jest moją radością: prawo mojego ciała, mojego życia, mojej przyjemności, które Stwórca wypisał na ciele. To nie wolna wola nas odkupuje, ale Jego nakaz.

Ciało, miłość, przyjemność. Te trzy filary są ufundowane w naturze, ukształtowane w kulturze, stają się piękne i ludzkie w relacji osobowej: zależy mi tylko na tobie, na zawsze; czekam na nasze dziecko. To jest odpowiedź, którą dajemy sobie nawzajem i odpowiedź, którą chcemy usłyszeć od tego, kogo kochamy. Ale ta odpowiedź jest przesadna, jeśli nie jest ugruntowana w naszej naturze, jeśli nie jest udzielana w nadziei na boską pomoc. Bez ciała, bez miłości, bez przyjemności: dziś są to już doświadczenia cyberświata, który nieustannie oferuje nam przyjemności, wirtualne i bezcielesne, realne bez realnego Innego lub ze zmieniającymi się Innymi, lub z winylowymi lalkami seksualnymi, wirtualne bez dzieci: tylko w profilaktyce i antykoncepcji. Miłość, która nie chce trwać, przyjemność, której szukam tylko dla siebie, ciało, które sam rzeźbię..., to tylko fragmenty całości, która niszczy sens.

Trzymajmy się wszystkich. I znowu Chesterton mówi: "Łatwo jest być szalonym; łatwo jest być heretykiem. Zawsze łatwo jest dać się ponieść światu: trudno jest utrzymać swój kurs. Zawsze łatwo jest być modernistą, tak jak łatwo jest być snobem. Łatwo byłoby wpaść w którąś z pułapek błędu i przestępstwa, które jedna moda i sekta po drugiej stawiała na historycznej drodze chrześcijaństwa [...] Uniknięcie ich wszystkich jest zachwycającą przygodą, a niebiański rydwan leci przez wieki w mojej wizji. Nużące herezje potykają się i padają płasko twarzą do ziemi, ale dzika prawda stoi zadziwiająco wyprostowana".

Bibliografia

-Benhabib, S., 1993: Feminismus und Postmoderne. Ein prekäres Bündnis, w: Dies. Butler/D. Cornell/N. Frazer, Der Streit um Differenz. Feminismus und Postmoderne in der Gegenwart, Frankfurt.

-Butler, J., 1991: Das Unbehagen der Geschlechter, Frankfurt.

-Butler, J., 1997: Körper von Gewicht. Die diskursiven Grenzen des Geschlechts, Frankfurt.

-Fellmann, F., 2005: "Das Paar. Eine erotische Rechtfertigung des Menschen, Berlin.

-Gerl-Falkovitz, H.-B., 31995: Die bekannte Unbekannte. Frauen-Bilder aus der Kultur- und Geistesgeschichte, Mainz.

-Gerl-Falkovitz, H.-B., 2001a: Eros - Glück - Tod und andere Versuche im christlichen Denken, Gräfelfing.

-Gerl-Falkovitz, H.-B., 2001b: Zwischen Somatismus und Leibferne. Zur Kritik der Gender-Forschung, w: IKZ Communio 3, 225 - 237.

-Guardini, R., 1939: Welt und Person. Versuche zur christlichen Lehre vom Menschen, Würzburg.

Henry, M., 2002: Inkarnacja. Für eine Philosophie des Fleisches, übers. v. R. Kühn, Freiburg. R. Kühn, Freiburg.

-Irigaray, L., 1982: Passions élémentaires, Paris.

-Irigaray, L., 1991: Ethik der sexuellen Differenz (1984), Frankfurt.

-Levinas, E., 1980: Die Zeit und der andere, dt. v. Ludwig Wenzler, Freiburg. Ludwig Wenzler, Freiburg.

-Maximus Confessor, 1961: All-Eins zu Christus, hg. u. übers. v. E. v. Ivanka, Einsiedeln. E. v. Ivanka, Einsiedeln.

-Pauwels, A., 2004: Gender Inclusive Language: Gender-Aspekte der Globalisierung der englischen Sprache. Vortrag im Gender-Kompetenz-Zentrum der HU Berlin vom 16. April 2004.

-Rilke, R. M., 1980: Die dritte Duineser Elegie, w: Werke, Frankfurt.

-Sampson, Ph. J., 1996: Die Repräsentationen des Körpers, w: Kunstforum International 132. Die Zukunft des Körpers I, Ruppichteroth, 94 - 111.

-Stoller, S. / Vasterling, V. / Fisher, L. (eds.), 2005: Feministische Phänomenologie und Hermeneutik, Reihe: Orbis Phaenomenologicus, Perspektiven NF 9, Würzburg.

-Schumacher, M. M. (red.), 2004: Kobiety w Chrystusie. Towards a New Feminism, Grand Rapids.

-Ulrich, F., 1973: Der Nächste und Fernste - oder: Er in Dir und Mir. Zur Philosophie der Intersubjektivität, w: Theologie und Philosophie 3, 317 - 350.

-Vasterling, V., 2005: Zur Bedeutung von Heideggers ontologischer Hermeneutik für die feministische Philosophie, w: Stoller S. u. a., 2005, 67 - 95.

-Vinken, B., 2004: Stigmata. Poetik der Körperinschrift, Monachium.

-Weil, S., 1993: Cahiers. Aufzeichnungen, übers. v. v. E. Edl / W. Matz. München, II.

-Young, I. M., 2004: O doświadczeniu kobiecego ciała, New York.


[1] Über die Würde des Menschen, przeł. H. W. Rüssel, Amsterdam 1940, 49f.

[2] René Descartes, Discours de la méthode, 6.

[3] Por. podwójne znaczenie tytułu: Sigrid Braunfels u. a., Der "vermessene Mensch". Anthropometrie in Kunst und Wissenschaft, Monachium 1973.

[4] Theodor W. Adorno, Dialektik der Aufklärung, Frankfurt 1971, 51.

[5] Romano Guardini, Der Mensch. Umriß einer christlichen Anthropologie, (niepublikowane), Archiv Kath. Akademie München, Typoskript S. 45.

[6] Romano Guardini zauważył w tym kontekście niebezpieczeństwo samokształcenia; por. Guardini: Der religiöse Gehorsam (1916), w: ders., Auf dem Wege. Versuche, Mainz 1923, 15f, przyp. 2: "Sprzeczne z duchem katolickim jest mówienie wiele o osobowości, samokształceniu itp. W ten sposób człowiek jest stale odrzucany z powrotem na siebie; grawituje na własnym ego i w ten sposób traci wyzwalające spojrzenie ku Bogu. Najlepszym wychowaniem jest zapomnieć o sobie i patrzeć na Boga; wtedy człowiek "jest" i "rośnie" w boskiej atmosferze. [...] Nic tak głęboko nie niszczy duszy jak etyka. To, co musi opanować i uświadomić, to boskie fakty, rzeczywistość Boga, prawda. To jest początek i koniec wszelkiej edukacji, wychodzenie z siebie.

AutorHanna-Barbara Gerl-Falkovitz

Nagroda Ratzingera 2021

Świat

Kobiety afrykańskie

Od pewnego czasu można zaobserwować radykalną zmianę paradygmatu kobiet afrykańskich, zwłaszcza w Kenii, zarówno pod względem społecznym, jak i zawodowym.

Martyn Drakard-16 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

Odkąd kontynent afrykański otworzył się na świat zewnętrzny, stał się sceną wszelkiego rodzaju ludzkich tragedii. Obecnie, około 150 lat po tym, jak wielcy europejscy odkrywcy zapuścili się w głąb lądu, transformacja jest ogromna. Jednym z obszarów, w którym można dostrzec i odczuć tę ogromną zmianę, jest życie afrykańskich kobiet.

W Kenii, sześćdziesiąt lat temu, było całkiem normalne widzieć kobiety w każdym wieku niosące na ramionach ogromne wiązki drewna opałowego, zmierzające do domu, aby rozpalić ogień i przygotować kolację. Te czasy już dawno minęły. Teraz, dzięki poprawie standardu życia, powszechnej edukacji i opiece zdrowotnej, a przede wszystkim technologii, afrykańskie kobiety są na równi ze swoimi siostrami w krajach zachodnich.

Kobiety są obecne praktycznie we wszystkich zawodach. W parlamencie, choć w regionie, Kenia pozostaje w tyle za Ugandą i daleko za Rwandą. W szkolnictwie podstawowym kobiety przejęły władzę i są dobrze reprezentowane na poziomie średnim i uniwersyteckim. W zawodzie prawnika wkrótce przewyższą liczbę mężczyzn, a obecny szef sądu w Kenii jest kobietą. Podobnej tendencji należy się spodziewać wśród lekarzy. W sporcie kobiety są znane na całym świecie i przebijają się do męskich dyscyplin, takich jak boks czy rugby. Od dawna są one obecne w takich dziedzinach jak moda, media czy turystyka. A ostatnio jako piloci linii lotniczych.

Afrykanka przyjęła technologię, w postaci telefonu komórkowego, jak ryba wodę: pomaga jej ona pozostać w stałym kontakcie z rodziną i przesyłać pieniądze, poprzez "M-pesa", kenijski wynalazek. Dzięki temu ma też kontakt z resztą świata. Wydaje się, że Afrykanka nie tylko chce dogonić kobiety na całym świecie, ale nawet je przewyższyć.

Co więcej, i to jest ważne: Kenia nie jest rządzona przez autokratę, jak duża część Afryki, ale cieszy się systemem demokratycznym, w którym prezydent wybierany jest bez przerwy co pięć lat. Jak pisze Charles Onyango-Obbo w Daily Nation z 21 października 2021 roku: "Kenia prawdopodobnie prześcignęła Stany Zjednoczone jako kraj, w którym natychmiast po zakończeniu wyborów powszechnych rozpoczyna się kampania na następne", a "Kenia jest najbardziej politycznie spornym krajem w Afryce. Praktycznie każda decyzja rządowa i prezydencka kończy się w sądzie". Innymi słowy, każdy, w tym kobiety, czuje się uprawniony do bycia wysłuchanym, nawet na najwyższych szczeblach.

Zarówno wolność, jak i technologia pomogły afrykańskim kobietom, i to nie tylko kenijskim. Wielu ludzi cieszy się obecnie dość wysokim standardem życia, a wiele problemów materialnych sprzed sześćdziesięciu lat zniknęło, miejmy nadzieję na dobre.

Technologia ma jednak swoje minusy, zwłaszcza dla kobiet, a coraz więcej młodych kobiet jest narażonych na uzależniającą naturę mediów społecznościowych i wiele negatywnych idei napływających do kraju z krajów bardziej rozwiniętych: poznają kulturę, LGBT. obudzony oraz wszelkie tendencje społeczne i moralne za granicą. Zapłodnienie in vitro zaczyna być postrzegane jako promyk nadziei dla tych, którzy nie mogą mieć dzieci. A presja antynatalistyczna była intensywna od tuż po odzyskaniu niepodległości w latach 60. Mimo to wielu się opierało, a jednym z głównych powodów powolnej akceptacji szczepień przeciwko koronawirusom jest to, że wielu uważa, iż powodują one bezpłodność.

Mimo to stare wartości pozostają w kraju silne. Podobnie jak gdzie indziej, stolica nie jest reprezentatywna dla całej populacji. Rodzina pozostaje silna, w dużej mierze dzięki kobietom i poświęceniu i niestrudzonemu wysiłkowi matki. Kobiety przekazują synom zwyczaje, maniery i wierzenia religijne, a córki uczą norm, których nauczyły się od matki i babki, oraz tego, jak łączyć je z nowoczesnymi sposobami.

W miarę jak inne kraje afrykańskie będą się bardziej otwierać i doświadczać swobód, którymi cieszy się Kenia, status afrykańskich kobiet będzie się ogólnie poprawiał na kontynencie; w ciągu najbliższych dziesięciu-dwudziestu lat można spodziewać się poważnych zmian w tym zakresie.

Wielebny SOS

Praca w chmurze

Kontynuujemy temat rozpoczęty w październikowym numerze Omnesa dotyczący usług przechowywania danych w chmurze i możliwości pracy w chmurze. W tamtym artykule wymieniliśmy główne usługi przechowywania; teraz podajemy kilka wskazówek, jak z nimi pracować.

José Luis Pascual-16 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

Praca w chmurze oznacza korzystanie z danych, programów i aplikacji, które nie są fizycznie zainstalowane na urządzeniach użytkownika. W ten sposób możesz być produktywny z dowolnego miejsca, mając zawsze dostęp do aktualnych informacji. Chmura nie jest pojęciem abstrakcyjnym: to serwery o dużej pojemności udostępniane użytkownikom przez wiodące firmy zarządzające informacjami.

Należy zauważyć, że Chmura obliczeniowaZalet nowego systemu jest wiele i chciałbym, abyście Państwo byli świadomi niektórych z nich. Niektóre z nich są następujące:

1) Ostrzegaj i trenuj swoich pracowników. Jedną z największych zalet pracy w chmurze jest to, że wszyscy członkowie Twojego zespołu mogą pracować nad tym samym projektem z dowolnego miejsca, czy to z parafii, biura, swoich domów czy najodleglejszego zakątka planety. Oczywiście rozpoczęcie działalności wiąże się z okresem adaptacji i budowania zespołu. Możesz zacząć od integracji najprostszych zadań z chmurą.

2. Wybierz tylko najbardziej potrzebne aplikacje. W sieci są setki aplikacji z technologią chmura. W poprzednim artykule (Omnes, październik 2021) zaproponowałem kilka głównych. Wybierz ten, który najlepiej odpowiada Twoim potrzebom.

3. zarządzaj swoim zespołem z chmury. Praca zespołowa. Chmura oferuje możliwość udostępniania dokumentów innym użytkownikom, dzięki czemu możliwa jest praca online z tym samym dokumentem i aktualizacja informacji dla całego zespołu.

4. Wybierz bezpiecznego dostawcę usług w chmurze. Radzę ci wynająć serwer chmura bezpieczne i przeznaczone wyłącznie dla Twojego miejsca pracy, gdzie możesz przechowywać każdą prywatną dokumentację bez ryzyka dla zachowania informacji i ich bezpieczeństwa.

5. Poznaj swoją chmurę jak własną kieszeń. Ważne jest, aby wiedzieć, gdzie znajduje się chmura; a zwłaszcza dla celów zgodności z ochroną danych, kto, jak i kiedy może mieć dostęp do danych przechowywanych przez dostawcę. chmura.

6. Ochrona bezpieczeństwa dostępu. Czy to poprzez hasła, czy systemy uwierzytelniania dwuskładnikowego, należy zachować szczególną ostrożność w dostępie do chmura swojej firmy, ponieważ nie wszyscy członkowie zespołu będą musieli znać i mieć dostęp do tych samych informacji. Współpraca i praca w sieci pozwala na dostęp do chmura z każdego urządzenia...

7. Zawsze wykonuj kopie zapasowe swoich plików.

8. Nie należy podawać więcej danych niż jest to konieczne. Podczas pracy z aplikacjami w chmurze każde zabezpieczenie nie wystarczy. Wypełnij tylko te dane, które są absolutnie niezbędne, aby móc korzystać z usługi lub produktu w chmurze. 

9. Możesz pracować w chmurze ze swojego Smartphone'a (inteligentnego telefonu komórkowego), Tabletu lub Ipada...., co może ułatwić sprawę.

10. Korzystaj z chmury. Po przeniesieniu się do chmury, jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś, skorzystasz ze wszystkich jej zalet i odkryjesz ciekawe aplikacje, które poprawią wydajność Twoją i Twojego komputera, a także sprawią, że Twoja kreatywność nabierze kształtów. Te aplikacje online pozwalają na retuszowanie zdjęć z poziomu własnego smartfona.

Teraz, gdy znasz już te zalety, jak bezpiecznie pracować? Praca w chmurze oznacza, że wrażliwe informacje firmy lub klienta nie są przechowywane na własnych serwerach, ale nie oznacza to, że nie są one traktowane bezpiecznie. Aby zapewnić bezpieczeństwo, wystarczy przestrzegać pewnych zasad lub upewnić się, że Twój dostawca je przestrzega:

Posiadanie zaufanej usługi przechowywaniawiększość dostawców usług informacyjnych i komunikacyjnych Chmura obliczeniowa zagwarantować ochronę Twoich danych;

-Wybór odpowiednich haseł: Choć może się to wydawać nieistotne, większość problemów z bezpieczeństwem wynika ze słabych haseł;

-Używaj serwerów szyfrowanych: W tego typu usługach informacje są kompresowane i szyfrowane w taki sposób, że można je odzyskać tylko za pomocą hasła administratora;

Utrzymuj aktualny program antywirusowy: wycieki danych mogą być spowodowane nie przez chmurę, ale przez urządzenie używane do uzyskania dostępu do niej;

-Nie dzielenie się wszystkim: Współdzielone muszą być tylko dane wykorzystywane we współpracy lub dane, do których dostęp musi być możliwy z dowolnego miejsca;

-Wsparcie: Podczas gdy twoje pliki w chmurze są bezpieczne, nigdy nie zaszkodzi mieć kopia zapasowa własne, na wypadek przerwania świadczenia usługi z jakichkolwiek przyczyn. 

Praca w chmurze nie jest już przyszłością: stała się teraźniejszością dzięki potrzebie szybkiego i efektywnego zarządzania informacjami oraz cyfrowej transformacji instytucji w celu dostosowania się do potrzeb chwili.

Kultura

Daniel Cotta, z luminarza żywej wiary

Jednym z najmocniejszych i najbardziej osobistych młodych głosów w hiszpańskiej poezji religijnej jest Daniel Cotta, który w kilku poetyckich wypowiedziach zdołał uczynić ze swojej lirycznej twórczości miejsce entuzjazmu, codziennej celebracji i nieuchronnego spotkania z Bogiem. 

Carmelo Guillén-15 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 5 minuty

Nie dziwi mnie jasność, z jaką rozwijają się wiersze Daniela Cotty, skoro już w wieku dwudziestu lat rozpoczął pisanie Droga Krzyżowa-a później, idąc w ślady Miguela Hernándeza, oddał się naśladowaniu Calderóna de la Barca wspaniałym (i wciąż niepublikowanym) autosakramentałem pt. EffetáWiersze Cotty, naturalnie w manierze tych ze Złotego Wieku i w ramach ścisłych środków, jakich wymagała lopejska sztuka tworzenia komedii, choć ich tematyka bardziej odpowiada dzisiejszemu człowiekowi. Poezja Cotty ma w swojej konstrukcji klasyczne korzenie, podobnie jak poeci wczesnego okresu powojennego (Leopoldo Panero, José María Valverde...), ale przede wszystkim jest otwarta na radosne objawienie się Boga, stwórcy i ojca swoich stworzeń, któremu śpiewa z luminarza swojej żywej wiary.

Poetycka podróż

Najpierw było to Bóg w półgłosiebardzo piękny zbiór wierszy o intensywnej dojrzałości teologicznej, z którym wygrał niedawno zainaugurowaną nagrodę za poezję mistyczną: Albacara, z Caravaca de la Cruz (Murcja); następnie przyszedł Oświetleniew zbiorze Adonáis, którym akredytuje się jako wielki poeta, jakim jest, ukształtowany na miarę najbardziej wymagającej aktywności poetyckiej, mistrz każdej strofy metrycznej, jaka stanie mu na drodze, zaskakująco nowoczesny w obrazowaniu literackim - żeby nie powiedzieć oryginalny i bardzo aktualny - i świadomy, że poezja to codzienna rozmowa wierszem z Bogiem. To z nich wyłania się ten kosmos, w którym Bóg jest odsłonięciem, bliskością i ciągłym, radosnym śpiewem. 

Dla tych, którzy potrafią pisać "Panie, ja nie żyję / rozpakowuję Twój dar".W ten sposób sama rzeczywistość staje się naturalną i radosną ramą dla tych, którzy chcą żyć tym, co im się objawia w ich własnej codzienności. W ten sposób, z wszechogarniającego spojrzenia, zrodzonego ze zdumienia, zachwytu i muzyki słów, jego poezja jest wypowiadana jako hymn do Boga Stwórcy Wszechświata, tego, do którego śpiewał Fray Luis de León w swojej odie VIII ("Gdy kontempluję niebo / niezliczonymi światłami ozdobione...").Wszystkie bowiem gwiazdy i maleńkie istoty składające się na orbitę pokazują, że plektrum, jak powiedziałby augustianin w innej odie, jest mądrze wymachiwane przez wszechmocną rękę swego Stwórcy. Dla Cotty wszystko mówi o Nim: "Ale ty istniejesz. Dzień mi to powiedział".. [...] Gotyk płomienisty o tym świadczy, / Iliada o tym zapewnia, / Dziewiąta Symfonia to potwierdza, / I Kanał Sueski, / [...] To wszystko, Panie, powiedziało mi, / Czy nie czas, żebym ja powiedział Tobie?

Poezja jako akt miłości  

I to jest jego liryczne świadectwo: głoszenie wielkości Boga, jego dobroci i jego obrazu odbitego w stworzeniach. Sam Cotta, z własnej rzeczywistości życiowej, odkrywa, że jest "dowód prawdziwy i niepodważalny". o istnieniu Boga, który stworzył go z miłości. W świeżym, dowcipnym i plastycznym języku pisze: "Moje życie jest wzorem Einsteina, / Niezbitym dowodem Twojej miłości, / Że ten zlepek egoizmu i nużenia / Dziś śpiewa Twoją dobroć, czyż nie jest Twoim dziełem, / Czy nie jest Twoim darem, że Cię kocham, / I czyż nie jest tylko cudem ten wiersz, który tylko odpowiada na Twoje wezwanie?".

Miłość płaci miłością, jak mówi przysłowie. I to właśnie stara się zrobić Cotta, który powołuje się na Boga jako Pana firmamentu, który traktuje go jak syna wobec Ojca lub jak wolnego człowieka wobec Zbawiciela. Zawsze, oczywiście, nie tracąc z oczu Pisma Świętego (Księgi Rodzaju w szczególności) i konkretnego impulsu Ewangelii, których odniesienia są punktem wyjścia dla wielu wierszy. Jako przykład można podać wiersz pt. Samoabsorpcja Gabriela, w którym mamy wrażenie, że jesteśmy świadkami drugiej części słynnego obrazu Fra Angelico, Zwiastowaniegdzie sam archanioł okazuje swoją radość nie tylko z tego, że jest posłańcem wysłanym przez Boga, by ogłosić Maryi swój ambaras, ale także z tego, że przyniósł samemu Bogu "tak" oczekiwał od Pokojówki z Nazaretu. Kompozycja, która kończy się tak: "i z wesołością / nerwowością odwróconego pioruna / wzbił się w niebo, aż dotarł do tronu / Boga, otworzył dłonie i jedną sylabą / poleciał do Pana z moim ambarasem: 'Tak'"..

Liryka egzystencjalna  

Poezja Cotty jest równie żywa; przez cały czas pełna pewności siebie, kolokwializmów, a nawet zdrowego poczucia humoru, które rozwiązuje za pomocą zaskakujących rozumowań: "Oto mój plan: kiedy będę w niebie, / wezmę Boga na bok / i powiem Mu: - Dobrze, Panie, powiedziałeś / że tutaj będziemy jak aniołowie, że nie będzie już mężczyzn i kobiet, / ale muszę Ci przypomnieć / że Zuzanna i ja jesteśmy (bo Ty to zrobiłeś) jednym ciałem / Więc powiesz...".. Poezja, w której jest też miejsce na ból: "Nie wyrzucaj tej łzy / [...] / Płacz dojrzy cię w środku / [...] / Zachowaj ją, nie wyrzucaj nic / Inaczej, gdy cię obejmę, / Jakie łzy otrze Ojciec?".. Temat bólu, którym zajmuje się w sposób głęboki i wzniosły w ostatnich wierszach Bóg w półgłosie: "Ten ból, który urodził się dla mnie tak czarny / Stał się białą gwiazdą z pierścieniami / Orbituje wokół twojego istnienia / I ma na swoim równiku pragnienie ciebie"..

Ciągły śpiew

Jak niewiele obecnych trajektorii lirycznych, jego promieniuje spokój, zachwyt, wdzięczność, bliskość Boga, któremu nie śpiewamy tylko dlatego, że mieszka tam, gdzie świecą gwiazdy, ale dlatego, że jest istotą dostępną, szuka nas i mieszka w nas: "Wiesz, mój Boże? Wyobrażałem sobie Ciebie na zewnątrz, / nigdy w środku, / myślałem, że kontemplujesz Kosmos / i że trzymasz go w dłoniach / jak śnieżną kryształową kulę, / jakże błędnie! Tam, gdzie jesteś, jest wnętrze [...] / Wnętrze od wnętrza / owinąłeś się całym Wszechświatem, / i żeby cię zobaczyć, muszę go rozebrać, / obrać płatki i warstwy, / i zobaczyć, jak rośnie światło, zobaczyć ciepło / którym emanujesz z rdzenia, / i poczuć, że moje dłonie / stają się żaroodporne / bez spalania [...]".. Poezja lub nieustająca psalmodia, która wybucha jak hymn do miesiąca kwietnia: "Kwiecień rozpętał szaleństwo [...] I w każdej wiośnie, w każdym gnieździe / Wylewasz, Boże, wiosnę / Kwiecień, od Ciebie ją przyniósł".który zatrzymuje się przy ćwierkaniu słowika: "Zamknij oczy i słuchaj tylko / Jak Bóg ratuje noc / Bóg śpiewa ukryty w baszcie"..

Krótko mówiąc, poezja transgresyjna na ten czas, o ogromnym oddechu i żarliwości, pełna poetyckich, ale i teologicznych sukcesów, która nie słabnie w intensywności lirycznej i sugestywnej: "Aby mnie stworzyć, Panie, / Czerpałeś natchnienie z Siebie / Patrzyłeś w głąb / I wyciągnąłeś Swojego Boga / I przyodziałeś mnie / [...] Ja, Panie, / Jestem stworzony z Ciebie / Uczyńmy razem Wszechświat!".. Z pewnością poezja warta zatrzymania się i polecenia, by ożywić pełen nadziei sens ludzkiego istnienia.

Więcej
Czytania niedzielne

"Maryja i pęd do miłości". Czytania na IV niedzielę Adwentu

Andrea Mardegan komentuje czytania na IV niedzielę Adwentu, a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo. 

Andrea Mardegan-15 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

Maria on spieszył się na górę. Spieszyła się, by znów zobaczyć swoją przyjaciółkę, po tym jak dowiedziała się, że jej wielka pustka została wypełniona przez Boga, dla którego nie ma nic niemożliwego. Spieszyło jej się, by móc otagować wiadomość, która zmieniła życie Isabel słowami wypowiedzianymi i usłyszanymi, uśmiechami, uściskami i błyszczącymi spojrzeniami. Pośpiech, by cieszyć się razem z nią, by zobaczyć na własne oczy, jaka jest i by móc jej pomóc. Przeczuwał, że Isabel mogła zamknąć się w domu, ukryć.

Potrzebowała Maryi, kogoś, komu mogłaby z ufnością opowiedzieć o cudach, jakie spotkały ją i Zachariasza. Potrzebowała bliskiego przyjaciela, któremu mogłaby zwierzyć się ze swoich radości, nadziei i obaw. Kobietom w ciąży zawsze zalecano odpoczynek, nie przemęczanie się. Elżbieta potrzebowała pomocy młodego krewnego i przyjaciela, naturalnie dostępnego w każdej potrzebie.

Maryja zachowała pęd troski o Elżbietę i wewnętrzny pęd do zrozumienia związku między Jej wydarzeniem a wydarzeniem Jej przyjaciółki. Z drugiej strony serce Maryi pękało od radości i pytań o to, co się z Nią dzieje, z czego jeszcze nikomu się nie zwierzała. Wolała poczekać, by powiedzieć Józefowi, pozostawić inicjatywę Bogu, czekać, aż rzeczywistość potwierdzi obietnice Gabriela.

Poza tym nie chciała zostawiać pana młodego samego na trzy miesiące z tak wielką i trudną wiadomością. Bo Maria już wcześniej podjęła decyzję, że zostanie z Isabel do czasu porodu. Dlatego spieszyło jej się, by podzielić się tym z jedyną osobą na świecie, która mogła zrozumieć tę wielką rzecz, która jej się przydarzyła, niemożliwą do opowiedzenia bez przysporzenia jej bardzo poważnych problemów.

Mogła zostać uznana za bluźnierczynię i skazana na śmierć, podejrzana o tuszowanie cudzołóstwa polegającego na ukamienowaniu. Nie mogła się doczekać, by zwierzyć się i otrzymać radę od krewnego i przyjaciela.

Spieszyła się, by dowiedzieć się, czy Elizabeth potrzebuje położnej, by utrzymać na dystans spojrzenia i plotki ciekawskich. Gdyby Elżbieta nie chciała innych ludzi lub w jakikolwiek sposób pragnęła jej bliskości, Maryja pomogłaby jej w jakikolwiek sposób, nauczyłaby się tego, co powinna wiedzieć, a także pełniłaby rolę położnej.

Przypomniał sobie położne swojego narodu, które w Egipcie otrzymały od faraona rozkaz zabicia nowonarodzonych synów Żydówek i zachowania przy życiu tylko kobiet; one, z miłości do Boga, nie posłuchały, pod pretekstem, że Żydówki są silne i już urodziły, gdy przybyły... I Mojżesz mógł się urodzić, uratowany z wód. Teraz ktoś większy od Mojżesza musiał się narodzić, aby poprowadzić swój lud do zbawienia. A ona spieszyła się z interwencją.

Homilia na temat czytań na IV niedzielę Adwentu

Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.

Watykan

Papież apeluje, byśmy "nie zachowywali się jak Herod".

Raporty rzymskie-14 grudnia 2021 r.-Czas czytania: < 1 minuta
rzym raporty88

Podczas ostatniej audiencji w 2021 roku papież Franciszek podkreślił kontrast między św. Józefem a królem Herodem, okrutnym człowiekiem, który za wszelką cenę chce chronić swoją władzę. 


AhTeraz możesz skorzystać z rabatu 20% na prenumeratę Raporty Rzymskie Premiummiędzynarodowa agencja informacyjna specjalizująca się w działalności papieża i Watykanu.
Ekologia integralna

"Pierwsza ekologia to dbanie o najsłabszych" - mówią religie

Przedstawiciele głównych religii w Hiszpanii zgodzili się, że "w trosce o stworzenie, pierwszą rzeczą jest troska o ludzi, najsłabszych, ubogich, uchodźców, prześladowanych, ludzkie embriony". Gospodarzem był kardynał Juan José Omella, w Fundacji Pawła VI.

Rafał Górnik-14 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 5 minuty

W pozycji "COP 26: zobowiązanie religii wobec zmian klimatycznych", przywódcy głównych religii w Hiszpanii zastanawiali się wczoraj nad troską o Wspólny Dom, tworzenie i zmiany klimatyczne, z odniesieniem do niedawnego szczytu COP26, który odbył się w listopadzie w Glasgow. Punktem odniesienia dla spotkania były słowa papieża Franciszka z października tego roku skierowane do przywódców religijnych, aby zaangażowali się w zrównoważony rozwój środowiska i walkę z ubóstwem generowanym przez kryzysy ekologiczne.

W spotkaniu zwołanym przez Komisję Episkopatu ds. Duszpasterstwa Społecznego i Promocji Człowieka Konferencji Episkopatu Hiszpanii (CEE) wziął udział kard. Juan José Omella, arcybiskup Barcelony i przewodniczący CEE; O. Archimandryta Demetrio z Prawosławnego Arcybiskupstwa Hiszpanii i PortugaliiMohamed Ajana z Islamskiej Komisji Hiszpanii; Moshe Bendahan, ze Wspólnoty Żydowskiej w Hiszpanii i Alfredo Abad, z Hiszpańskiego Kościoła Ewangelickiego. Kolokwium w Fundación Pablo VI poprowadziła María Ángeles Fernández, dyrektorka Últimas preguntas (TVE) i programu Frontera (RNE).

"Czy jesteśmy ludźmi, czy jesteśmy braćmi?".

W kontekście kwestii poruszonych przez moderatora, był moment, w którym kard. Omella przypomniał czas spędzony w Afryce i odniósł się do tego, że "musimy uświadomić sobie ludzi, którzy uciekają ze swojego kraju" z powodu ubóstwa, wojen ideologicznych, prześladowań, zmian klimatycznych i katastrof" i stanąć przed "globalnym zaangażowaniem wszystkich", unikając "braku solidarności". "Czy jesteśmy ludźmi, czy jesteśmy braćmi i siostrami?" pytał zgromadzonych i wielu ludzi, którzy śledzili przebieg spotkania w internecie.

Nieco później ks. Demetrio, z prawosławnego arcybiskupstwa Hiszpanii i Portugalii, podkreślił w tym samym duchu, że "w trosce o stworzenie najważniejsi są ludzie, bezbronni, najsłabsi, uchodźcy, ubodzy, prześladowani, embrion ludzki". Ci, którzy są nieuleczalnie chorzy. Wszystkie one są częścią stworzenia, Bożego dzieła. Ekologia jest wymiarem wiary". Wcześniej odniósł się do tego, że człowiek stał się drapieżnikiem kosmosu, zamiast ogrodnikiem Edenu".

Kardynał Omella przypomniał encyklikę "Fratelli tutti" papieża Franciszka, by zaapelować o ludzkie braterstwo i o to, że jesteśmy współpracownikami Boga w dziele stworzenia. Przedstawiciel muzułmanów, Mohamed Ajana, również odniósł się do "osoby", do "aktów kultu" oraz do "zaludniania ziemi", unikając "indywidualizmu".

Równolegle Moshe Bendahan, z Gminy Żydowskiej w Hiszpanii, podkreślił, że "nasze dzieci uczą nas żyć w braterstwie, na przykład poprzez sport. "Im większe braterstwo, tym większa solidarność" - dodał. W swoich wystąpieniach wielokrotnie odwoływał się do zadania edukacji. "Edukacja to podstawa. Wychowywać, wydobywać potencjał, który jest w nas, wydobywać potencjał, który ma człowiek".

Alfredo Abad, z hiszpańskiego Kościoła Ewangelickiego, przywołał, oprócz innych argumentów, termin "Zielone Kościoły", w ramach dynamicznego podnoszenia świadomości. Istnieje pewien model bycia osobą, który jest doskonałością i ten model trzeba przełamać, szanując godność wszystkich istot ludzkich - powiedział.

Ewangelicki rzecznik przypomniał książkę Miguela Pajaresa "Climate Refugees" i wspomniał, że ludzka mobilność dotyczy dziesiątek milionów ludzi, ale do 2050 roku uchodźcy klimatyczni mogą liczyć od 250 milionów do miliarda osób.

0,7 procent PKB

W pewnym momencie kardynał Juan José Omella zauważył: Ile lat temu 0,7 proc. produktu krajowego brutto (PKB) miało być przeznaczone dla krajów najbiedniejszych? Ile z nich to zrobiło? Przewodniczący Konferencji Episkopatu, po pogratulowaniu młodym ludziom zaangażowania w troskę o Wspólny Dom, a także organizacje takie jak Manos Unidas, Cáritas czy Justicia y Paz, nie uchylił się jednak od samokrytyki.

 Religia jest narzędziem troski o stworzenie. Leży ona u podstaw wiary chrześcijańskiej, "ale być może w naszej katechezie i duszpasterstwie nie kultywowaliśmy i nie uczyliśmy jej wystarczająco" - powiedział. "W dzisiejszych czasach staliśmy się bardziej świadomi konieczności dbania o stworzenie, które jest darem Boga, a sam papież zwrócił nam na to uwagę; bądźcie uważni, mamy wiele do stracenia dla przyszłych pokoleń".

"Podaję tylko jeden przykład: ten sam hymn św. Franciszka z Asyżu" - wskazał kardynał. "Brat uniwersalny, globalny, który ma tak piękny kantyk stworzeń, i który dał początek tej encyklice, którą Papież napisał w trosce o stworzenie, która ma szeroki sens, nie tylko rzeczy materialnych i zwierząt, ale także człowieka jako centrum stworzenia".

Równowaga między stworzeniem a rozwojem człowieka

Niektóre inne aspekty merytoryczne obejmowały refleksje nad podstawami teologicznymi, połączone z praktycznymi aspektami doskonalenia, w ramach ogólnej zbieżności: religia jako czynnik zaangażowania społecznego i pracy na rzecz dobra wspólnego, jak powiedziała moderatorka María A. Fernández.

"Bóg jest stwórcą wszystkich rzeczy, także człowieka. [Ekologia to nie powrót do dzikiej przyrody, ale równowaga między stworzeniem a rozwojem człowieka". To prawda, że wszystko jest dziełem Boga, ale w ramach tego stworzenia istnieją również poziomy odpowiedzialności. Szczytem wszystkich rzeczy stworzonych jest człowiek, a wszystkie rzeczy stworzone zostały stworzone dla człowieka, aby żył na ziemi i opiekował się najsłabszymi - mówił prawosławny archimandryta, o. Demetriusz.

Rzecznik islamu Mohamed Ajana podkreślił po ogólnych zasadach, że "Bóg przy stworzeniu oddał ziemię i zasoby naturalne do dyspozycji człowieka, ale człowiek musi podjąć wysiłek, by o nie zadbać i je chronić". A same ustawy nie osiągają tego efektu. Aby mieć jakikolwiek efekt, potrzebne jest zaangażowanie społeczne, etyka. Rolą religii powinna być, może być, większa edukacja i określenie, co każdy człowiek może zrobić".

Odpowiedzialność człowieka

Wielki rabin Mosze Bendahan, przeczytał rabiniczny komentarz dotyczący wersetu w Księdze Rodzaju, który mówi o tym, że "Bóg umieścił człowieka, aby pracował i dbał o Eden". Komentarz brzmi: "W chwili, gdy Bóg stworzył człowieka, postawił go przed wszystkimi drzewami w ogrodzie i powiedział do niego: 'Spójrz na moje stworzenie, jak są piękne i przyjemne, i na wszystko, co dla ciebie uczyniłem'. Uważaj, by nie uszkodzić mojego świata, bo jeśli go zmienisz, nie ma nikogo, kto mógłby go naprawić. Tutaj widzimy trochę ducha, odpowiedzialności, jaką człowiek ma za stworzenie". Jak dobrze powiedziano - dodał rabin Bendahan - "nie jesteśmy właścicielami świata; mamy obowiązek dbać o niego i strzec go".

Alfredo Abad, lider ewangelicki, przytoczył dwa elementy, które - jak powiedział - są "w Laudato si', a mają związek ze zmianą modelu gospodarczego". Eklezjastes mówi: nie gromadźcie, bo nie będzie wam dobrze. A jeszcze innym jest tekst z Listu do Rzymian 8, który mówi: "Całe stworzenie wzdycha w trudzie oczekując odkupienia". "Sekretarz generalny Światowej Federacji Luterańskiej lubi mówić o teologii stworzenia, owszem, obok teologii krzyża. Mówimy o "sprawiedliwości klimatycznej". To jest odpowiedzialność, żeby tę sytuację poskładać na nowo.

"Zielone pędy

Kardynał Juan José Omella zwrócił w końcu uwagę "przez nagłówek", że "suche drzewo, które upada, robi więcej hałasu niż zielone pędy, które wychodzą". Jego zdaniem "te zielone pędy, które widać w tej kwestii, dzięki wszystkim, instytucjom, które tu są, wraz z głębią i duchowością, o której mówił wielki rabin, wydadzą owoce".

Watykan

Aktualizacja doktryny wiary w odniesieniu do najpoważniejszych przestępstw

Papież Franciszek zaktualizował Normy dotyczące najcięższych przestępstw zastrzeżonych dla Kongregacji Nauki Wiary, w tym przestępstw nadużyć seksualnych popełnianych przez duchownych; przestępstw herezji, apostazji, schizmy; czy przestępstw przeciwko sakramentowi Eucharystii i spowiedzi.

Ricardo Bazán-14 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

Papież Franciszek zaktualizował niedawno Normy dotyczące najcięższych przestępstw zastrzeżone dla Kongregacji Nauki Wiary. Normy te są powszechnie znane jako normy regulujące przestępstwa związane z seksualnym wykorzystywaniem osób duchownych, ale nie wyczerpują one tematu. Należy zauważyć, że normy te zostały promulgowane przez Jana Pawła II w 2001 roku, następnie zaktualizowane przez Benedykta XVI, a obecnie przez papieża Franciszka.

Oprócz wyżej wymienionych przestępstw, normy te obejmują przestępstwa przeciwko wierze, takie jak herezja, apostazja czy schizma. Reguluje także przestępstwa przeciwko sakramentowi Eucharystii, np. profanacja gatunków eucharystycznych; przestępstwa przeciwko sakramentowi spowiedzi, np. rozgrzeszenie wspólnika w grzechu przeciwko szóstemu przykazaniu czy nagrywanie spowiedzi.

Skąd potrzeba nowej aktualizacji? W rzeczywistości papież Franciszek nie wprowadził żadnych nowych przestępstw, ponieważ lektura porównawcza poprzednich i obecnych przepisów pokazuje, że przestępstwa pozostają takie same.

Zmiany koncentrują się na kwestiach proceduralnych, tak aby były zgodne z ostatnimi zmianami, jakie Papież Rzymski wprowadził w sprawach karnych.

Nowe przepisy wyjaśniają również szereg dość niejednoznacznych kwestii, mając na celu poprawę stosowania prawa i zagwarantowanie prawa do obrony.

Harmonizacja z reformą Kodeksu

Pierwszą konieczną zmianą jest aktualizacja norm dotyczących poważnych przestępstw, tak aby były one zgodne z modyfikacją Księgi VI Kodeksu Prawa Kanonicznego dokonaną przez papieża za pośrednictwem Konstytucji Apostolskiej. Pascite Gregem Dei. W tym samym kierunku zostały włączone niektóre zmiany wprowadzone przez Rescripta ex Audientia Ss.mi z 3 i 6 grudnia. Są to normy o statusie prawa, które już wcześniej zmodyfikowały normy wydane przez Jana Pawła II i Benedykta XVI.

Rozróżnienie między procesami

Drugą zmianą, mającą pewne znaczenie, jest wyraźniejsze rozróżnienie między postępowaniem sądowym a pozasądowym. Jest to widoczne w tym, że każdy z nich ma swój własny tytuł regulujący, kiedy możliwe jest działanie w ramach jednego lub drugiego rodzaju procesu, choć w rzeczywistości ten ostatni nie jest procesem w ścisłym tego słowa znaczeniu, a raczej postępowaniem administracyjnym.

Przy tej okazji wydaje się, że nowe przepisy proponują oba procesy jako dwie alternatywne drogi do wykorzystania, pozostawiając za sobą koncepcję, że proces sądowy był regułą, podczas gdy proces pozasądowy lub administracyjny był wyjątkiem.

Prawo do obrony

Trzecia zmiana dotyczy prawa oskarżonego do obrony. Z jednej strony wydłużono termin na złożenie apelacji od wyroku pierwszej instancji, zarówno w sądzie, jak i poza nim.

Z drugiej strony wymaga się, aby oskarżony (przepis używa słowa "oskarżony", które naszym zdaniem nie jest najwłaściwszym słowem w przypadku toczącego się procesu) był reprezentowany przez adwokata, co daje większą gwarancję prawa do obrony.

Wreszcie przewidziano możliwość, na każdym etapie procesu, odwołania do decyzji papieża możliwości wydalenia oskarżonego ze stanu duchownego, jak również dyspensy od celibatu lub ślubów zakonnych, gdy popełnienie przestępstwa jest w sposób oczywisty stwierdzone, pod warunkiem, że oskarżony miał możliwość obrony.

W tych przypadkach nie jest łatwo dokonać inwentaryzacji norm. Potrzeba czasu i nadziei, że podmioty wymiaru sprawiedliwości, czy to Kongregacja Nauki Wiary, czy trybunały diecezjalne, stosują te normy w sposób właściwy, z właściwym poczuciem sprawiedliwości, biorąc pod uwagę te zasady, które regulują ochronę praw, czyli że osoby, które mogły zostać naruszone, są chronione, a także gwarancje proceduralne, które mają wszyscy wierni w Kościele, począwszy od możliwości obrony przed sądem.

Rodzina

Rodzaje miłości i uczuć

Nawet jeśli uczucie zostanie utracone, miłość nie jest stracona. Gdyby tak było, istoty ludzkie nie byłyby wolne, ponieważ nie mogłyby wybierać swoich miłości, gdyż zależą one od czegoś niekontrolowanego: uczucia.

José María Contreras-14 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

Pod koniec kursu, któregoś dnia, jeden z uczestników podszedł do mnie, aby podzielić się pewnymi obawami. Powiedziała mi, że w dzisiejszych czasach nie ma ludzi, a przynajmniej nie słyszy się, żeby ludzie mówili o miłości do pracy. Kiedyś - kontynuowała - powiedzieć, że wykonywało się swoją pracę z powołania i z miłością, było wyrazem osobistej dumy; teraz jednak, jeśli się to powie, prawdopodobnie będzie się na nas patrzyło z góry.

Może być w tym trochę prawdy, nie wiem czy dużo czy mało.

Człowiek ma dwa rodzaje miłości: takie, które można stracić i takie, których nie można stracić. Wśród tych ostatnich są np. przywiązanie do miasta urodzenia i miłość do swoich dzieci. To są miłości, które nie robiąc nic, są utrzymywane.

Wśród tych, które można utracić, są m.in. miłość do partnera i miłość do pracy czy miłość do Boga. Nie stoją one same. Trzeba się nimi opiekować.

Na początku olśniewają i uczucia są bardzo silne, - zakochanie się lub znalezienie dobrej pracy, czy na przykład nawrócenie - ale z czasem entuzjazm słabnie i można bardziej skupić się na tym, co negatywne, niż na tym, co pozytywne. Jeśli nie walczy się o utrzymanie tych miłości, o to, by je kochać, by ich pragnąć, by wkładać swoją wolę w kochanie, krótko mówiąc, jeśli nie walczy się o to, by być wolnym w miłości - do czego trzeba będzie użyć, oprócz uczuć, inteligencji i woli - to prawdopodobnie pojawią się negatywne uczucia, które mogą przeszkodzić w dalszym kochaniu.(patrz poprzednia współpraca).

Nawet jeśli uczucie zostanie utracone, miłość nie jest stracona. Gdyby tak było, istoty ludzkie nie byłyby wolne, ponieważ nie mogłyby wybierać swoich miłości, gdyż zależą one od czegoś, czego nie kontroluję: uczucia.

Jeśli będziemy widzieć tylko negatywy, gdy stracimy uczucie, życie stanie się trudne. Dzieje się tak w sferze zawodowej (skupiamy się bardziej na tym, co nie działa) i w sferze osobistej, jesteśmy bardziej świadomi wad innych niż ich zalet, w naszej relacji z Bogiem możemy być bardziej świadomi tego, co kosztuje niż kochać Go.

Są to oznaki bycia skupionym na tym, co negatywne, znaki ostrzegawcze, że przyzwyczajenie szkodzi tej konkretnej miłości.

Wolność ma wiele wspólnego z życiem trochę poza uczuciami.

Z trwogą nasuwa się pytanie, co można zrobić, aby do tego nie dopuścić?

Z mojego punktu widzenia jest tylko jedno rozwiązanie i szczerze wierzę, że nie ma innego, a jest nim doszkolenie się.

Nauka. To, co robi trening, to fakt, że gdy upadasz, to się podnosisz. Jeśli przestaniesz trenować, zostaniesz na ziemi. Rutyna rozpocznie swoje dzieło korozji.

Kiedy żyjemy w ten sposób, trochę ponad naszymi uczuciami, uświadamiamy sobie wszystkie pozytywne rzeczy w naszym życiu zawodowym i osobistym oraz w naszej relacji z Bogiem. Nasza wizja będzie bardziej zrównoważona.

Nie możemy zapominać, że we wszystkich miłościach zdarzą się momenty, w których będziemy musieli iść pod prąd. Życie jest właśnie takie.

Życie jest warte przeżycia takim, jakim jest. To, co nie generuje żadnej samomotywacji, to życie jako niewolnik uczuć.

Posłuchaj podcastu "Klasy miłości i uczuć".

Inicjatywy

Laura i Manuel. Para globtroterów

Laura i Manuel są małżeństwem, które wszędzie, gdzie się znajdą, oddają się do dyspozycji Kościoła, aby dzielić się darem wiary. Od lat wcielają w życie Kościół w drodze, o którym tak wiele mówi papież Franciszek.

Arsenio Fernández de Mesa-14 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

Globtroterska para o godnej pozazdroszczenia wierze. Czwórka dzieci, z których jedno poszło do nieba kilka miesięcy po urodzeniu. Są to Laura i Manuel, jeden zaraz po urodzeniu i drugi, który ma już 70 lat. Jak tylko się odezwą, można powiedzieć, że są Andaluzyjczykami, z Cadi. Zostali wyemancypowani, gdy ich najmłodszy syn miał 19 lat i wyjechał z Hiszpanii do Rumunii, nie mniej. To był trudny czas. W Londynie często przyprowadzali gości, by zjeść u nich, ale hiszpańskie potrawy: paellę i tortillę de patatas. Przechodziła rodzina i przyjaciele, a także niektórzy księża, którzy zastępowali w parafiach. Manuel z rozbawieniem wspomina, że "Laura zawsze mówiła, że nigdy nie pojedzie mieszkać w Azji, a skończyło się na tym, że przez dwa lata mieszkaliśmy w Chinach.". 

To właśnie tam przeczytali w biuletynie parafialnym, że ksiądz Antoni Chen potrzebuje pary do prowadzenia kursów przedmałżeńskich. Ta grupa wyznaniowa liczyła ponad 50 par, w kilku edycjach tego samego kursu, około siedmiu edycji w ciągu dwóch lat. Prawie wszystkie pary to były chińskie dziewczyny z zachodnimi chłopcami. Kurs składał się z dwóch spotkań grupowych i trzech spotkań w parach z animatorami, a miejsce? W domu. Tak więc po rozmowie i dyskusji przeszli na kolację z hiszpańskim omletem. Wyznają z wdzięcznością: "Przebywanie w tych krajach, w których mieszkaliśmy, było wyjątkowe, bardzo wzbogacające ze względu na wielość ras i kultur. I bardzo podniosłe przez przeżywanie naszej wiary przez ich filtry kulturowe. Nie zapomnieliśmy o naszych masach w wielu miejscach w Chinach, Korei, Japonii, Tajwanie i Kambodży.".

Manuel opowiada, jak w swoim "globtroterskim" życiu nie zatracili swojej najgłębszej tożsamości, mimo tak wielu zmian miejsca i okoliczności: "...nie zatracili swojej tożsamości.Zawsze mieliśmy walizkę pełną wiary, naszej Hiszpanii, w tym maszynę do szycia i suknię do flamenco. W chwilach kryzysu wyciągałyśmy ten bagaż, czy to była nasza własna wiara, zapateado, czy uszycie małej sukienki, by dać ją przyjaciółce.". Firma Manuela zawsze była świadoma jego przekonań i nigdy nie zgłaszała żadnych problemów. Wspomina, jak przy pewnej okazji, po przeczytaniu książki na ten temat, wysłał wiadomość do swojego przewodniczący z wieloma osobami w kopii, w której dał do zrozumienia, że "moim prezesem jest Bóg" (moim najwyższym przywódcą jest Bóg.). Wtedy był już dyrektorem Wydziału Prewencji Wypadków i Ryzyka Zawodowego. Ta ostatnia pozycja zawodowa wiązała się z nadmierną ilością podróży dla Manuela, ponieważ był on odpowiedzialny za firmę zatrudniającą ponad 6.000 pracowników rozsianych po całym świecie. Tyle wysiłku odbiło się na nim i zdiagnozowano u niego chorobę Myasthenia Gravis. Neurolog, który go leczył, powiedział, że ma kryzys-epizod początkujący w tej chorobie i że od tego momentu będzie to przewlekłe. Objawy były ostre: "Z wzajemną miłością i wiarą idziemy naprzód". Manuel często wspomina, że nigdy nie widział, aby Laura uroniła łzę. Jeden miąższ dla tych dojrzałych, ale i dla tych twardych. 

Na każdym szlaku swojego nieustannego pielgrzymowania przez różne kraje szukają swojego domu - Kościoła. I nie chcą być jednymi z tych, którzy będą się do tego stosować. Chcą zaangażowania, bo to zbliża ich do Boga. To je wypełnia. I chcą się tym dzielić z innymi. Katecheci Komunii i Bierzmowania od najmłodszych lat. Jako Salezjanie Współpracownicy intensywnie pracują z młodzieżą. Formują powołania dla przyszłych współpracowników i małżeństw w Grupach Domowych Księdza Bosko. Wiele parafii otrzymuje ich hojną dedykację: parafia Santiago w Pontedeume (La Coruña), Parafia św. Marii z Moorgate w Londynie, Kościół św. y Kościół św. Ignacego w Szanghaju czy San Agustín w Alcobendas. W tej gminie, położonej na północ od Madrytu, wzbogacają oni teraz parafię San Lesmes Abad swoją wiarą przeżywaną i doskonaloną w czasie, aby inni mogli poznać cud życia na tym świecie z poczuciem wieczności. Grupy dla dorosłych animują: Diecezjalny Plan Ewangelizacyjny, Diecezjalny Plan Misyjny, grupy Historii Sakralnej i Życia Konsekrowanego. Papież Franciszek wzywa do Kościoła wychodzącego, który się porusza i ewangelizuje. Tym właśnie zajmują się od wielu lat Laura i Manuel.

Powołania

Święci kapłani: św. Maksymilian Kolbe

Manuel Belda-13 Grudzień 13 Grudzień 2021-Czas czytania: 5 minuty

Maksymilian Kolbe jest powszechnie znany jako "Męczennik z Auschwitz", ponieważ zgłosił się na śmierć w zastępstwie jednego z więźniów w nazistowskim obozie zagłady. Jednak całe jego życie zasługuje na uwagę, bowiem św. Maksymilian osiągnął najwyższy moment męczeństwa w wyniku tego, że żył w sposób heroiczny wszystkimi cnotami chrześcijańskimi.

Maksymilian Maria Kolbe, który miał na imię Rajmund, urodził się 8 stycznia 1894 r. w Zduńskiej Woli, w województwie łódzkim (Polska), gdzie spędził lata dziecięce. W 1907 roku, mając trzynaście lat, wstąpił do seminarium franciszkanów mniejszych konwentualnych w Leopolis. W 1912 roku został wysłany na studia filozoficzne i teologiczne do Rzymu. 1 listopada 1914 roku złożył uroczystą profesję, przyjmując imię zakonne Maksymilian Maria. 28 kwietnia 1918 r. otrzymał święcenia kapłańskie, a 22 lipca 1919 r. ukończył studia teologiczne. Następnego dnia wrócił do Polski. Podczas pobytu w Rzymie, 16 października 1917 r. założył stowarzyszenie maryjne pod nazwą "Milicja Niepokalanej", które 2 stycznia 1922 r. zostało zatwierdzone przez kardynała wikariusza diecezji rzymskiej jako "Pobożna Unia Milicji Niepokalanej".

Po powrocie do Polski założył w Krakowie czasopismo maryjne "Rycerz Niepokalanej". We wrześniu 1922 r. przeniósł redakcję pisma do Grodna, a w październiku 1927 r. do Teresina pod Warszawą i na dużej posesji założył konwent-redakcję, którą nazwał "Rycerzem Niepokalanej". Niepokalanówco w języku polskim oznacza "Własność Niepokalanej". Miejsce to składało się z drukarni, linii kolejowej, małego lotniska i poczty. Prowadzono tam ważną pracę wydawniczą dla upowszechniania doktryny katolickiej.

Pod koniec 1929 roku zdecydował się wyjechać jako misjonarz do Japonii, przybywając wraz z towarzyszami do Nagasaki 24 kwietnia 1930 roku. Tam od razu zabrali się do pracy w dobrym tempie, tak że już w maju wydali pierwszy numer "Rycerza Niepokalanej" w języku japońskim, w nakładzie 10 000 egzemplarzy. W 1932 r. założył. Mugenzai no Sonoco po japońsku oznacza "Ogród Niepokalanej". Ze względu na pogarszający się stan zdrowia, w 1935 roku musiał wrócić do Polski, przyjeżdżając do Niepokalanów jako przełożony. Podczas II wojny światowej, 17 lutego 1941 r. gestapo aresztowało go jako księdza katolickiego i uwięziło w Warszawie. 28 maja 1941 r. został przewieziony do obozu zagłady w Oświęcimiu, gdzie wyróżnił się dobroczynnością w opiece nad współwięźniami.

Często spędzał noce na modlitwie lub spowiedzi. W ostatnich dniach lipca, w odwecie za ucieczkę więźnia, skazano na śmierć głodową dziesięciu więźniów. Św. Maksymilian Maria zaproponował wówczas miejsce jednego z nich, Franciszka Gajowniczecka, podoficera wojska polskiego, żonatego i ojca rodziny. Jego prośba została przyjęta, ponieważ poproszony o wylegitymowanie się, przedstawił się jako ksiądz katolicki. Zamknięto go wraz z pozostałymi dziewięcioma skazańcami w podziemnym bunkrze, który z miejsca rozpaczy zamienił się w kaplicę, z której śpiewano hymny ku czci Matki Boskiej oraz liczne różańce prowadzone przez świętego. Po prawie dwóch tygodniach, po przyznaniu się do winy i asystowaniu przy śmierci swoich dziewięciu towarzyszy, przy życiu pozostał tylko on. Zginął od trującego zastrzyku 14 sierpnia 1941 roku, w wigilię Wniebowzięcia. Następnego dnia jego ciało zostało spalone w jednym z pieców krematoryjnych w Auschwitz, a prochy rozrzucono na podłodze obozu zagłady.

Święty Paweł VI ogłosił go błogosławionym 17 października 1971 roku, a święty Jan Paweł II kanonizował go 10 października 1982 roku, ogłaszając męczennikiem miłosierdzia.

Karol Wojtyła, będąc kardynałem arcybiskupem krakowskim, a następnie jako papież rzymski, wygłosił kilka przemówień poświęconych św. Maksymilianowi Marii, w których nakreślił jego sylwetkę duchową, przedstawiając go jako "jednego z największych kontemplatyków naszych czasów; tego, który pogłębił tajemnicę Niepokalanego Poczęcia; apostoła dzisiejszych mediów; żywe wcielenie wielkiego przykazania miłości; rycerza zakochanego w Maryi Niepokalanej; Franciszka XX wieku".

Jego doktryna mariologiczna

Św. Maksymilian Kolbe jest z pewnością postacią wybitną w dziedzinie mariologii, choć jego nieustanna działalność apostolska nie pozwoliła mu na systematyczne uporządkowanie teologii maryjnej. Chciał napisać traktat teologiczny o Najświętszej Dziewicy i w sierpniu 1940 roku zaczął dyktować kilka Uwagi do innego franciszkanina. W takim Uwagi próbował nadać kształt niektórym zasadom swojej doktryny maryjnej, zwłaszcza prawdom o Niepokalanym Poczęciu, powszechnym Pośrednictwie Maryi oraz Jej Boskim i duchowym Macierzyństwie. Te UwagiPisma Założyciela, uzupełnione o myśli zawarte w innych pismach, pozwalają nam zrekonstruować jego doktrynę mariologiczną.

Ze względu na ilość miejsca zatrzymam się tutaj tylko na jego nauczaniu o dogmacie Niepokalanego Poczęcia, który stanowi centralną oś całej mariologii świętego. Uczy, że Niepokalane Poczęcie było przewidziane przez Boga od całej wieczności, razem ze Słowem Wcielonym. Ona jest najdoskonalszym możliwym podobieństwem Boskiej Istoty w ludzkim stworzeniu. Maksymilian Maria wyjaśnia, że kiedy Najświętsza Dziewica powiedziała w Lourdes: "Jestem Niepokalane Poczęcie", wyraźnie potwierdziła, że nie tylko została poczęta bez grzechu pierworodnego, ale także, że sama jest Niepokalanym Poczęciem, ustanawiając między dwoma sposobami opisywania Jej tę samą różnicę, jaka istnieje między białym przedmiotem a jego bielą, między rzeczą doskonałą a jej doskonałością.

Dlatego podsumowuje: "Dlatego jest samą Niepokalaną. Bóg powiedział do Mojżesza: To ja jestem tym, który (Wj 3, 14): Jestem samym istnieniem, a więc bez początku; Niepokalana natomiast mówi o sobie: Jestem Concepciónale w przeciwieństwie do wszystkich innych istot ludzkich, Niepokalane Poczęcie". Innymi słowy - jak wyjaśnia w innym miejscu - nazwa i przywilej Niepokalanego Poczęcia należą w pewnym sensie do samej istoty Maryi Dziewicy. Potwierdzając tę intuicję świętego, św. Jan Paweł II powiedział w homilii: "Niepokalane Poczęcie jest imieniem, które ujawnia dokładnie, kim jest Maryja: nie potwierdza jedynie jakiegoś przymiotu, ale dokładnie określa Jej Osobę: Maryja jest radykalnie święta w całej swej egzystencji, od samego początku swego istnienia".

Ponadto, ponieważ w Lourdes przedstawiła się jako Niepokalane Poczęcie, św. Maksymilian Maria twierdzi, że ta prerogatywa jest bardzo droga Matce Bożej, ponieważ wskazuje na pierwszą łaskę, jaką Bóg Ją obdarzył, już od pierwszej chwili Jej istnienia. Treść i rzeczywistość tego imienia realizowała się wówczas przez całe Jej życie, gdyż zawsze była "tą bezgrzeszną". Była pełna łaski (por. Łk 1,28) i Bóg był zawsze z Nią, nawet do tego stopnia, że stała się Matką Syna Bożego. U źródeł Niepokalanego Poczęcia Maryi Najświętszej jest więc obecność Ducha Świętego, który mieszka w Niej od pierwszej chwili Jej istnienia i będzie w Niej mieszkał przez całą wieczność.

Więcej
Świat

Kultura unieważnienia. Wybór przebaczenia

Rémi Brague powiedział podczas 23. Kongresu Katolików i Życia Publicznego, że w obliczu kultury odwołania musimy wybrać "między przebaczeniem a potępieniem". 

Rafał Górnik-13 Grudzień 13 Grudzień 2021-Czas czytania: 3 minuty

Jednym ze zjawisk naszych czasów jest unieważnienie, czyli usunięcie osób, faktów, wydarzeń lub kultur z obiegu kulturowego i opinii publicznej według określonych parametrów. "Chodzi tu nie tylko o specyficzny problem kultury zachodniej. W szerszym ujęciu chodzi o nasz stosunek do przeszłości".powiedział francuski myśliciel Rémi Brague na kongresie zorganizowanym przez Katolickie Stowarzyszenie Propagandystów (ACdP) i CEU, w referacie pt. Kultura unieważnienia czy unieważnienie kultury?

"W szczególności musimy zadać sobie pytanie, jaką postawę powinniśmy przyjąć wobec tego, czego jesteśmy produktem: zacząć od naszych rodziców, naszego kraju i naszego języka, między innymi, i cofnąć się aż do 'ciepłego małego stawu', w którym, jak wyobrażał sobie Darwin, powstało życie, a nawet dalej, do Wielkiego Wybuchu. Musimy wybrać między przebaczeniem a potępieniem".dodał francuski humanista.

Według ich analizy, "Przeszłość jest pełna dobrych uczynków, ale jest naznaczona mnóstwem przerażających czynów, które łatwiej zapamiętujemy. Traumy pozostają w pamięci, natomiast zbyt łatwo przyjmujemy za pewnik to, co przyjemne, jakby nie było darem, lecz zasłużonym"..

"Autentyczna twórczość nigdy nie zrywa związku z przeszłością".Wskazał, podając przykład łaciny. "W niezwykle ciekawym fragmencie swojej pracy PrzemówieniaMachiavelli zauważa, że chrześcijaństwo nie mogło całkowicie zdusić wspomnień o starej religii, ponieważ musiało zachować łacinę, język państwa rzymskiego, które prześladowało wiernych, aby propagować nową wiarę"..

W każdym razie - kontynuował filozof, "Nasza kultura jest dziś uwikłana w pewnego rodzaju perwersję sakramentu pokuty: wszędzie mamy spowiedź i chcemy, aby inni się spowiadali i pokutowali. Ale nie ma rozgrzeszenia, nie ma przebaczenia, więc nie ma ani nadziei na nowe życie, ani woli, by wziąć je w ręce. Obyśmy odzyskali zdolność do przebaczania".powiedział Rémi Brague, który w 2012 roku otrzymał Nagrodę Ratzingera.

Autorzy greccy i łacińscy

W pewnym momencie swojej prezentacji francuski myśliciel wspomniał, że. "Młody profesor klasyki w Princeton, Dan-el Padilla Peralta, wydał niedawno apel, w którym argumentował przeciwko studiowaniu greckich i łacińskich autorów za promowanie rasizmu. Po pierwsze dlatego, że odniesienia do klasycznej starożytności bywają wykorzystywane jako broń na rzecz białego suprematyzmu. Po drugie, i co ważniejsze, ponieważ świat starożytny opierał się częściowo na pracy niewolników jako infrastrukturze, na której budowano jego kulturę"..

"Jako chrześcijanin jestem".powiedział Brague, "Nie patrzę przychylnie na tego typu system społeczny i życzę sobie, aby zniknął. Co więcej, z przyjemnością wskazuję, że niewolnictwo straciło swoją prawomocność dzięki rewolucji w myśleniu wywołanej przez nową wiarę. Jeśli mogę raz jeszcze nawiązać do oklepanej opozycji między dwoma punktami odniesienia w kulturze zachodniej, to Jerozolima bardziej niż Ateny oddała sprawiedliwość radykalnej równości wszystkich istot ludzkich"..

W tym dylemacie między przebaczaniem a potępianiem francuski myśliciel formułował także inne refleksje. Na przykład, że. "Potępienie jest postawą satanistyczną. Satanizm może być stosunkowo łagodny, a tym bardziej skuteczny. Według szatana wszystko, co istnieje, jest winne i musi zniknąć. Oto słowa, które Goethe wkłada w usta swojego Mefistofelesa (Alles was entsteht, / ist wert, daß es zugrunde geht)".

Jednak, "Przebaczenie nie jest łatwym zadaniem".dodał. "Jak możemy dać aprobatę temu, co nas poprzedzało [...]"Przeszłość ludzkości naznaczona jest konfliktami i wojnami" [...].. "Tylko nieistniejące i czysto wyimaginowane kultury mogą być całkowicie niewinne".

Rémi Brague uważa, że "zawsze łatwiej jest zniszczyć niż stworzyć coś z niczego".coś, co powinno nas nauczyć"wykazać się pewną ostrożnością. Kiedy dotykamy tego, co zbudowały poprzednie pokolenia, powinniśmy to robić z drżeniem rąk. Tylko Stalin powiedział, że nie będzie drżał, gdy postanowi przeprowadzić czystkę i wysłać ludzi pod ścianę"..

Zagrożone wolności

Właśnie w negacji transcendentnego wymiaru człowieka jest on "korzeń współczesnego totalitaryzmu".że próbując wyeliminować to, co czyni człowieka "naturalny podmiot praw, zagraża wolnościom".Nuncjusz watykański, mons. Bernardito Auza, powiedział Kongresowi.

Ze swojej strony przewodniczący ACdP i CEU, Alfonso Bullón de Mendoza, uważa, że kultura unieważnienia przejawia się w takich działaniach jak ostatnia reforma karna, która może prowadzić do wyroków więzienia dla uczestników grup informacyjnych i modlitewnych, którzy spotykają się przed ośrodkami, w których dokonuje się aborcji.

Świat

Rémi Brague: "Wielką pokusą jest rozpacz".

Rozmowa z francuskim humanistą Rémi Brague (Paryż, 1947), emerytowanym profesorem filozofii na Sorbonie. W listopadzie wystąpił na Kongresie Katolicy i życie publiczne zorganizowanym przez Katolickie Stowarzyszenie Propagandystów i CEU. W rozmowie z Omnesem mówiliśmy o filozofii, opozycji do języków klasycznych i wolności. Brague stwierdza kategorycznie i z uśmiechem: "Świat jest dobry, mimo wszystko". Jego zdaniem "wielką pokusą jest rozpacz".

Rafał Górnik-13 Grudzień 13 Grudzień 2021-Czas czytania: 6 minuty

Tłumaczenie artykułu na język angielski

To była półgodzinna rozmowa, ale pozostawia po sobie ślad. Jak "daleki uczeń Sokratesa". (profesor Elio Gallego), filozof Rémi Brague "Jest w stanie powiedzieć prawdę, jakby opowiadał bajkę na dobranoc, subtelnie i niskim głosem".napisał profesor José Pérez Adán.

"W programie Kongresu jestem przedstawiany jako historyk, ale to nieprawda, bo jestem filozofem, który czyta dzieła historyczne, i spotykam się z interpretacją współczesnego świata, która zaczyna od zera, która próbuje dokonać czystego zamachu na przeszłość, tak jak to robi Międzynarodowy", uwagi na wstępie.

"Jestem filozofemmówi, "i jest to bardzo pochlebne dla wszystkich moich kolegów, że jesteśmy uważani za niebezpiecznych. Ludzie, którzy mogą być wywrotowi tylko dlatego, że szukają prawdy".zaznacza.

W nawiązaniu do swojego referatu twierdzi Pan, że "kultura unieważnienia" należy bardziej do sfery dziennikarskiej i komunikacyjnej niż filozoficznej. 

-Chciałem powiedzieć po prostu, że historia może wydawać się mniej lub bardziej anegdotyczna, że służy do karmienia dziennikarzy, którzy nie do końca wiedzą, co powiedzieć. Nie jestem dziennikarzem, jestem tylko filozofem, który ma obowiązek widzieć rzeczy z filozoficznego punktu widzenia, a ten ruch zasługuje na zbadanie z filozoficznego punktu widzenia, jak również z historycznego. 

W programie Kongresu jestem przedstawiany jako historyk, ale to nieprawda, bo jestem filozofem, który czyta dzieła historyczne. Interesuje mnie to o tyle, o ile jest symptomem czegoś szerszego, i dlatego w całej mojej prezentacji zaczynam od ciekawostek, by przejść do szerokiego zainteresowania, i trafiam na interpretację współczesnego świata, która zaczyna się od zera, która próbuje uczynić przeszłość czystą kartą, tak jak to czyni Międzynarodowe. Ale jest dużo starszy. Wywodzi się z walki z uprzedzeniami, którą Kartezjusz umieszcza na poziomie bardziej indywidualnym: muszę pozbyć się uprzedzeń z dzieciństwa; a z poziomu indywidualnego przenosi się na poziom zbiorowy, w tym, co nazywamy radykalnym oświeceniem. A potem z rewolucją francuską i tak dalej.

W swojej prezentacji odniósł się Pan do ruchów opozycyjnych wobec języków klasycznych. W Hiszpanii zniesiono filozofię w ramach edukacji obowiązkowej (ESO), co to sugeruje?

-Sugeruje mi to dwie rzeczy. Najpierw o językach klasycznych. Odgrywają one bardzo ważną rolę w historii kultury Zachodu, w Europie i na terytoriach zamorskich. Po raz pierwszy w historii jakaś cywilizacja próbowała szkolić swoje elity poprzez studiowanie innej kultury.

Na przykład kultura chińska opiera się na studiach nad chińskimi klasykami. Natomiast cywilizacja europejska ukształtowała swoje elity poprzez studiowanie greki, i to w Salamance, Paryżu, Oxfordzie, Cambridge, w Upsali i wszędzie indziej. 

Elity zostały wyszkolone do postrzegania siebie jako dekadenckich w stosunku do cywilizacji greckiej, która została wyidealizowana. Grecy byli tak samo brutalni i zakłamani jak inni. Ciekawy przykład. Jest taki arabski autor z IX wieku o nazwisku Al-Razi, który pisze: "Grecy nie interesowali się seksualnością", bo dla niego Grecy to był Arystoteles. I to było to. I nie miał pojęcia o Arystofanesie, a tym bardziej o łaźni. Nauka greki miała tę zasługę, że mimo arogancji umysły europejskie nabrały zdrowego kompleksu niższości.

Co do tłumienia filozofii?

-Jestem filozofem i to bardzo pochlebne dla całej mojej korporacji, dla wszystkich moich kolegów, że jesteśmy uważani za niebezpiecznych. Ludzie, którzy mogą być wywrotowi tylko dlatego, że szukają prawdy. Najgorszym wrogiem kłamstwa jest prawda. Bardzo ciekawe jest, jako mimowolne wyznanie tych ludzi, powiedzieć: nie chcemy filozofii; to znaczy nie chcemy poszukiwania prawdy.

Mówi pan, że w ten czy inny sposób nasza kultura musiałaby się cofnąć do czegoś w rodzaju średniowiecza. Pytanie brzmi: jakie to średniowiecze?

-Na początku powtórzę to, co powiedziałem na początku. Żaden wyidealizowany obraz średniowiecza; to co mnie interesuje w średniowieczu to myśliciele, jeśli pozwolicie, moi "koledzy z przeszłości": filozofowie. Mogą być judeochrześcijańskie, ale także chrześcijańskie lub muzułmańskie. Są bardzo ciekawe rzeczy w Majmonidesie, jednej z moich wielkich miłości, jak zmusza mnie do tego francuska gramatyka ..... 

Myślę, że ciekawą rzeczą, jeśli miałbym wybrać jedną, jest konwertowalność transcendentalnych własności bytu. Świat jest dobry. Mówi się o tym w bardzo techniczny sposób, ale można to wyrazić w bardzo prosty sposób. Świat jest dobry, mimo wszystko. Jest to akt wiary. Bo kiedy człowiek patrzy na siebie, może zobaczyć, że jest mniej piękny niż myślał. 

Wyjaśnij ten akt wiary...

-Jako konsekwencja tego aktu wiary, świat jest dziełem życzliwego Boga, Boga, który chce dobra i który dał nam środki do rozwiązania naszych własnych problemów. Po pierwsze, obdarzył nas inteligencją i wolnością, i uczynił nas zdolnymi do pragnienia dobra, do prawdziwego pragnienia go. Ponieważ nie jesteśmy w stanie osiągnąć go własnymi siłami, nadeszła ekonomia zbawienia. Ale Bóg interweniuje tylko tam, gdzie go naprawdę potrzebujemy, czyli w ekonomii zbawienia. 

Jest to ważne, ponieważ nie potrzebujemy Boga, aby powiedział nam: "Zapuść wąsy lub przytnij brodę"; nie potrzebujemy Boga, aby powiedział nam: "Nie jedz wieprzowiny"; nie potrzebujemy Boga, aby powiedział nam: "Panie, noś welon", mamy fryzjerów, mamy krawców i mamy inteligencję, aby wybrać sposób, w jaki się ubieramy, sposób, w jaki jemy, i tak dalej. W chrześcijaństwie Bóg interweniuje tylko tam, gdzie jest to naprawdę potrzebne, gdzie jest to naprawdę konieczne. Bóg nie wtrąca się, nie ingeruje, nie wtrąca się, aby powiedzieć nam, że mamy robić to czy tamto, rozumiejąc, że jesteśmy w stanie zrozumieć, co jest dla nas dobre.

Porozmawiajmy jeszcze trochę o kulturze klasycznej. Odniósł się pan do tego w swoim wystąpieniu.

-Te osoby, które sprzeciwiają się nauce języków klasycznych, często znajdują się na lewym skrzydle politycznego spektrum. Według nich łacina i greka są wyróżnikiem klas wykształconych, czyli takich, które stać na naukę wyłącznie z miłości do kultury, w przeciwieństwie do klas pracujących itd. Jest w tym również ziarno prawdy.

Takie rozumowanie pokazuje jednak tylko jedną stronę prawdy, która jest bardziej złożona. Po pierwsze, niektórzy z myślicieli, którzy należą do najbardziej radykalnych prekursorów powstań w kulturze zachodniej, odebrali klasyczne wykształcenie, co nie przeszkadzało im być agitatorami, każdy na swój sposób. Karol Marks i Zygmunt Freud uczyli się w tak zwanych "gimnazjach humanistycznych", a Karol Darwin studiował na uniwersytetach, gdzie łacina i greka były czymś oczywistym. Marks napisał pracę doktorską na temat atomizmu w starożytnej Grecji. Nie mówiąc już o Nietzschem, chyba najbardziej radykalnym ze wszystkich, który pracował jako profesor filologii klasycznej.

Zgoda - mógłby ktoś zaprotestować - ale oni stali się tym, czym się stali, a nie tym, czym się stali - powiedział. wskutek klasyczne wykształcenie, które otrzymali, ale mimo o otrzymaniu go.

Czy powiedziałbyś współczesnemu człowiekowi słowa optymizmu, nadziei, gdy zauważasz bardzo depresyjny sposób myślenia? Być może jest to pytanie bardziej teologiczne...

-To jest pytanie, które zasługuje na to, aby je zadać i w razie potrzeby na nie odpowiedzieć. 

Chcę zmienić bieg i przejść na bieg teologiczny. Chcę porozmawiać o diable. Obraz diabła, jaki mamy, to obraz rozpowszechniany przez służby public relations piekła. Niestety jest to obraz nadany przez chyba drugiego z angielskich poetów po Szekspirze, czyli Johna Miltona. Diabeł jako swoisty buntownik, który chciałby postawić się na miejscu Boga. Rzadko kiedy bawię się z diabłem, błędem jest dla mnie telefonowanie do diabła; jest on wystarczająco inteligentny, by zrozumieć, że to nie działa, a zatem

to prometejski i fałszywy obraz. Zamiast tego w Biblii diabeł jawi się jako ten, który sprawia, że człowiek wierzy, że nie zasługuje na zainteresowanie Boga jego osobą, że nie jest tego wart. Na przykład początek księgi Hioba jest właśnie taki.

W Nowym Testamencie, w czwartej Ewangelii, diabeł jest kłamcą, tym, który chciałby nam wmówić, że nie jesteśmy tego warci, że Bóg nam nie przebaczy, że Boże miłosierdzie jest skończone. Wielką pokusą jest rozpacz. 

A Kościół dostarcza nam dobrze utkany system w postaci sakramentów: spowiedzi, Eucharystii... Jeśli potraktujemy to poważnie, to piłka jest po naszej stronie, a więc zależy od nas.

Więcej
Ameryka Łacińska

Chile: słodko-kwaśny

Manewry legislacyjne dotyczące kwestii rodziny i życia, w połączeniu ze zbliżającymi się wyborami prezydenckimi w najbliższą niedzielę 19 listopada, wywołały pewną niepewność wśród chilijskiego sektora katolickiego.

Pablo Aguilera-12 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

23 listopada Izba Deputowanych Chile zatwierdziła projekt ustawy o "równych małżeństwach", która umożliwiłaby parom tej samej płci zawieranie tego typu związków cywilnych na równi z parami heteroseksualnymi. Senat zatwierdził ją już w lipcu ubiegłego roku. Powinien on zostać ogłoszony przez Prezydenta Republiki w ciągu 90 dni. Różne sektory polityczne i chrześcijańskie krytykowały prezydenta Sebastiána Piñerę za nadanie pilnego charakteru temu projektowi, który nie pojawił się w programie jego rządu.

Tydzień później, 30 listopada, ta sama Izba odrzuciła projekt ustawy o bezpłatnej aborcji do 14. tygodnia ciąży. Dzięki takiemu rezultatowi, ten sam projekt ustawy nie może być ponownie wprowadzony na kolejny rok.

16 listopada odbyły się w kraju wybory prezydenckie i parlamentarne. Głosowało 47,3 % Chilijczyków w wieku powyżej 18 lat. Do rywalizacji stanęło pięciu kandydatów. Pierwsze miejsce zajął kandydat prawicy José Antonio Kast (27,9 %), drugie Gabriel Boric reprezentujący skrajną lewicę i popierany przez komunistów (25,8 %); dużym zaskoczeniem był Franco Parisi z Partido de la Gente (12,8 %), który w ostatnich miesiącach nie przebywał w kraju; Sebastián Sichel z liberalnej prawicy otrzymał 12,8 %; za nim uplasowała się Yasna Provoste (11,6 %) z centrolewicowej partii Chrześcijańska Demokracja oraz dwóch innych kandydatów z niższą liczbą głosów.

Prezydenckie starcie odbędzie się 19 grudnia. Kast (55 lat), lider Partii Republikańskiej, wspierany przez partie centroprawicowe, jest zagorzałym pro-life i zwolennikiem małżeństw heteroseksualnych. Boric (35 l.), przedstawiciel Frente Amplio, popierany przez partie lewicowe i skrajnie lewicowe, choć za swobodną aborcją, był nieobecny w dniu głosowania w parlamencie; głosował za "małżeństwami" homoseksualnymi. Istnieje duża niepewność co do wyniku głosowania.

Kultura

Maryja, "gwiazda nowej ewangelizacji", oświetla teraz Barcelonę

Bazylika Sagrada Familia i jej otoczenie świętują, po tym jak kardynał Juan José Omella zainaugurował 8. Maryja jest "Gwiazdą nowej ewangelizacji", powiedział papież Franciszek, a gwiazda wieńcząca wieżę Matki Bożej "będzie punktem światła" w Barcelonie.

Rafał Górnik-12 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 5 minuty

W tym roku 2021 Sagrada Família w Barcelonie ukończyła "wieżę Matki Boskiej". Wielki świetlista gwiazda zmienia profil Barcelony i wznosi się, by przynieść światło i nadzieję". To "wielki kamień milowy w mieście", z tego powodu do 4 stycznia odbywają się liczne działania, którymi "chcemy upamiętnić to wyjątkowe wydarzenie, które było możliwe dzięki nieocenionej współpracy podmiotów publicznych i prywatnych, a przede wszystkim dzięki naszej dzielnicy".

W ten sposób wydarzenie to opisują m.in. strona internetowa Llorenç Bernet, który kieruje sekretariatem duszpasterskim bazyliki, potwierdza to: "To była bardzo żywa uroczystość, zarówno dla pracowników bazyliki, jak i z ulic Barcelony, a także z mediów" - powiedział Omnes.

Wydarzenia te miały miejsce 8 grudnia, w święto Niepokalanego Poczęcia, kiedy to kardynał Juan José Omella, arcybiskup Barcelony i przewodniczący Konferencji Episkopatu Hiszpanii, zainaugurował wieżę Matki Bożej w Sagrada Familia, z centralnym momentem Eucharystii, a następnie błogosławieństwem i iluminacją, po raz pierwszy, drugiej, najwyższej wieży, która została już ukończona.

Błogosławieństwo wieży Madre de Dios można było śledzić z całego świata, zarówno z Calle de la Marina, jak i na żywo. Można to zobaczyć na tym krótkim filmie video.

Podczas imprezy odbyła się premiera aranżacji utworu. Magnificat, w wykonaniu kompozytora Marca Timóna i śpiewane przez Orfeó Català.

Współpraca tysięcy ludzi

Czwartego, między godziną 18.00 a 22.00, można było zobaczyć podstawę wieży Matki Boskiej z oświetlonymi około 800 oknami. Wszystko dzięki wkładowi 214 582 osób z 85 krajów, które wzięły udział w akcji promowanej przez Sagrada Família, w której każdy został zaproszony do udziału w stopniowym oświetlaniu wieży. Następnie, aż do 8. można było uczestniczyć za pośrednictwem strony internetowej estel.sagradafamilia.org, gdzie każdy mógł kliknąć na symboliczny punkt świetlny, który przyczynił się do powstania iluminacji.

W rankingu hiszpańskich świątyń katolickich według liczby odwiedzających w 2019 r. na pierwszym miejscu znalazły się Sagrada Familia w Barcelonie, katedry w Toledo, Sewilli i Kordobie, ta w Santiago de Compostela, ze względu na siłę przyciągania Camino de Santiago, katedra w Burgos, bazylika Pilar w Saragossie, Almudena w Madrycie, te w Ávili i León oraz ta w Sigüenza. To był informacje opublikowany w połowie maja tego roku, który opisywał, jak światło nieśmiało zaczyna wracać do hiszpańskich katedr, które stopniowo odzyskiwały swoją aktywność kulturalną, religijną i turystyczną, zwłaszcza w weekendy.

Przesłanie od papieża Franciszka

W przesłaniu wideo przesłanym z okazji inauguracji wieży Matki Bożej papież Franciszek nazwał Maryję "Gwiazdą nowej ewangelizacji" i "dlatego, wznosząc oczy ku gwieździe wieńczącej wieżę, zapraszam do kontemplacji naszej Matki, 'ponieważ za każdym razem, gdy patrzymy na Maryję, wierzymy na nowo w rewolucję czułości i przywiązania'" (Evangelii Gaudium, 288).

Papież pragnął pozdrowić "w sposób szczególny najuboższych tego wielkiego miasta, chorych, dotkniętych pandemią Covid-19, osoby starsze, młodzież, której przyszłość jest zagrożona przez różne sytuacje, osoby przeżywające chwile próby". Drodzy przyjaciele, dziś gwiazda z wieży Maryi świeci dla was wszystkich".

"Wraz z moimi braćmi - arcybiskupem kardynałem Juanem José Omellą i jego trzema biskupami pomocniczymi -", dodał Ojciec Święty, "idziecie razem", to znaczy synodalnie, zarówno wierni świeccy - dzieci, młodzież i dorośli - jak i członkowie życia konsekrowanego, seminarzyści, diakoni i kapłani. W tej synodalnej podróży od dziś oświetla was ta gwiazda, o której marzył wielki architekt Antoni Gaudí, by zwieńczyła wieżę Matki Bożej".

Święta Rodzina z Nazaretu

Papież powiedział też, że włączył się "w wasze modlitwy, które jak niezliczone róże składane są u stóp Maryi w tej pięknej bazylice". Modlę się, aby każdy z was uczynił Barcelonę bardziej przyjazną dla wszystkich. W szczególny sposób pochwalam osoby, które pełnią role o większej odpowiedzialności. Niech Maryja Panna uzyska dla nich mądrość, szybkość w służbie i otwartość umysłu. Niech Święta Maryja czuwa nad rodzinami ze swoją świecącą gwiazdą. Ona, tworząc Świętą Rodzinę z Nazaretu wraz z Dzieciątkiem Jezus i św. Józefem, przeżywała sytuacje podobne do tylu rodzin takich jak wasza".

"Gaudí przedstawił ją w portalu nadziei - zauważył Papież - wyrażając twarzami robotników cierpienia i trudności, które stawiają ich w komunii z tymi, których doznała Święta Rodzina, wygnanie do Egiptu tak wielu ubogich szukających lepszej przyszłości lub uciekających przed złem; śmierć tak wielu niewinnych, którzy dołączają do tych z Betlejem". Niech Matka Boska czuwa nad ich domami, szkołami, uniwersytetami, urzędami, sklepami, szpitalami i więzieniami. Rozpinając koronę boleści Matki Bożej, nie przestawajcie modlić się za ubogich, wykluczonych, bo oni są w sercu Boga. A tak często to my jesteśmy odpowiedzialni za ich biedę i wykluczenie. Skorzystajmy z okazji, by zbadać siebie, na ile jesteśmy w tym odpowiedzialni.

Na koniec Franciszek zachęcił mieszkańców Barcelony, by nie zaniedbywali osób starszych. "Nie zapomnijcie o drzewie, nie zapomnijcie o starszych. Drzewo bez korzeni nie rośnie, nie kwitnie. Nie odrzucajmy osób starszych, nie są one materiałem do wyrzucenia, są żywą pamięcią. Z nich pochodzi sok, który sprawia, że wszystko rośnie. Pomóżmy w dialogu między młodymi i starymi, aby można było przekazać im mądrość, dzięki której będą mogli się rozwijać i kwitnąć. Niech Bóg im błogosławi i niech czuwa nad nimi Najświętsza Panna, nasza Niepokalana Matka. I proszę, nie zapomnijcie się za mnie modlić. Dziękuję.

"Godło Barcelony, Europy, świata".

Wraz z wieżą Maryi ukończonych zostanie dziewięć z 18 wież kościoła. Jest to druga najwyższa wieża Sagrada Família o wysokości 138 metrów, prześcignięta jedynie przez wieżę Jezusa Chrystusa, która będzie miała 172 metry wysokości i w najwyższym punkcie będzie miała duży czteroramienny krzyż - czytamy na stronie internetowej Sagrada Família. arcybiskupstwo miasta Barcelona. Na ten temat wypowiedział się między innymi kardynał Juan José Omella.

Arcybiskup Barcelony przypomniał, że Sagrada Família była "centrum życia zawodowego Gaudiego", nad którym pracował "przez 43 lata, z czego ostatnie dwanaście wyłącznie". "Gaudí, zwany boskim architektem, położył fundamenty pod świątynię, która po latach stanie się jedną z najpiękniejszych i najbardziej imponujących na naszej planecie. Świątynia, która jest w budowie od ponad pięciu pokoleń" - powiedział kard. Omella.

"Powiedzieć Gaudí to powiedzieć Sagrada Familia. A powiedzieć Sagrada Familia to powiedzieć Barcelona - kontynuował kardynał Omella, donosi cope.es - Ta bazylika stała się ważnym dziedzictwem artystycznym, kulturowym i społecznym. Nie zamierzając tego, świątynia Sagrada Familia jest emblematem Barcelony, Europy, świata. [...]. A dziś mamy szczęście, że możemy zainaugurować i pobłogosławić wieżę poświęconą Matce Bożej".

"A point of light in Barcelona".

Arcybiskup Barcelony zwrócił uwagę w. homilia że św. Maryja tworzyła wraz z Dzieciątkiem Jezus i św. Józefem "Świętą Rodzinę z Nazaretu" oraz że "troje z nich doświadczało trudów i trudności, które wspólnie potrafili pokonać z ufnością w Boga". Pandemia "pokazała nam, że jesteśmy słabi i bezbronni, a w rezultacie uświadomiliśmy sobie naszą małość". Ta pandemia nauczyła nas również, że potrzebujemy siebie nawzajem.

"Święta Maryja, nasza Matka, jest wsparciem dla wielu rodzin, które potrzebują pomocnej dłoni, aby pokonać niepowodzenia, jakie przynosi im życie" i "chce być naszym światłem pośród ciemności". Od dzisiaj, zakończył kardynał, gwiazda wieńcząca wieżę Maryi "będzie świecić i będzie punktem świetlnym w barcelońskiej nocy". Ale wieża Jej Syna Jezusa Chrystusa będzie nadal rosła w wysokość stopniowo, aż znacznie przewyższy wieżę Maryi (ponad 30 metrów)".

"Gdy spojrzymy na świątynię od strony morza w kierunku góry, to znaczy patrząc w kierunku fasady Chwały, zobaczymy tylko wieżę Jezusa Chrystusa. Maryja nadal będzie tam, nawet jeśli jej nie zobaczymy, za swoim Synem Jezusem Chrystusem. Święta Maryja, jako dobra matka i doskonała uczennica, pozostanie u boku swego Syna, oddając Mu całą rangę" - dodał.

Więcej
Doświadczenia

Sztuczna inteligencja: roboty lepsze od ludzi?

Ciągły postęp technologiczny i zaawansowanie procesów symulacji inteligencji ludzkiej, tzw. sztucznej inteligencji, rodzi w coraz większej liczbie dziedzin życia różnorodne pytania o jej ewolucję, przydatność czy poddanie się człowieka tym procesom. Temat, który był przedmiotem spotkania Omnes - CARF w listopadzie 2021 roku, którego uczestnikami byli profesorowie Javier Sánchez Cañizares i Gonzalo Génova. 

Maria José Atienza-11 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 7 minuty

Gdyby jeszcze pięćdziesiąt lat temu najbardziej wizjonerski z naukowców zajrzał np. do najnowszego numeru Mobile World Congress Gdyby wrócił do swojego laboratorium i opowiedział o tym kolegom, to niejeden z nich uznałby go za wariata albo za osobę, która przeczytała zbyt wiele powieści science fiction. 

Obecnie postęp technologiczny doprowadził do wykorzystania sztucznej inteligencji praktycznie we wszystkich dziedzinach życia: od aplikacji w naszych telefonach komórkowych po takie realia jak autonomiczne pojazdy, tworzenie materiałów, w tym żywności, czy rozwój przemysłu farmaceutycznego. 

Postęp ten doprowadził np. do rozwoju teorii postulujących przyszłość, w której roboty są nie tylko równe, ale i lepsze od człowieka, czy też do rozpadu koncepcji człowieka jako istoty ludzkiej. człowiek jako takie do zastąpienia lub "ulepszenia" w taki sposób, że realia takie jak śmierć, naturalna prokreacja czy ograniczenia są jedynie "wspomnieniami z przeszłości". 

Pytanie o to, jak daleko może zajść sztuczna inteligencja, pozostaje na pierwszym planie, czego dowodem było ożywione spotkanie Omnes-CARF 22 listopada, na którym wystąpił główny mówca Javier Sánchez Cañizares, doktor fizyki i teologii, dyrektor Nauka, rozum i wiara (CRYF) Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Nawarry i badacz Grupy Mind-Brain: Biologia i podmiotowość we współczesnej filozofii i neuronauce wraz z Gonzalo Génova, absolwentem filozofii, doktorem inżynierii komputerowej i starszym wykładowcą na Wydziale Informatyki Universidad Carlos III de Madrid. 

Podczas tego kolokwium, które można znaleźć na kanale Omnes YouTube, poruszono wiele pytań, które pojawiają się dziś przy rozważaniu nieskończonych możliwości, jakie otwierają się w dziedzinie sztucznej inteligencji. Obaj profesorowie, 

Czym jest sztuczna inteligencja?

W ostatnich latach przymiotnik smart został rozszerzony, być może zbyt szeroko, na mnóstwo dziedzin, gadżetów i systemów codziennego użytku. 

Mamy inteligentne zegarki, inteligentne domy, inteligentne roboty, które wykonują operacje serca... Nie ma jednak dokładnej korelacji między inteligencją człowieka a sztuczną inteligencją. 

Gonzalo Génova definiuje sztuczną inteligencję jako. "system komputerowy, który jest w stanie odbierać i oceniać informacje ze swojego otoczenia oraz znajdować nie wprost zaprogramowane rozwiązania danych problemów". 

Z drugiej strony, i również z tym związanej, upowszechniła się koncepcja tego, co sztuczne, w przeciwieństwie do tego, co naturalne. Opozycja, którą Javier Sánchez Cañizares kwalifikuje, gdy stwierdza, że "to, co sztuczne, jest sposobem na określenie tego, co naturalne", odkąd człowiek potrafi wykorzystać grawitację do tworzenia budynków czy leków z naturalnych związków. "To, co sztuczne, uzupełnia to, co naturalne".Dyrektor Grupy podkreśla, że. Nauka, rozum i wiara"bo sztuczne nie jest stworzone z niczego".

Obie definicje wskazują na kluczowe punkty tego zagadnienia: określenie konkretnych celów, mimo mnogości procesów, które można w tym celu stworzyć, oraz konieczność występowania elementów naturalnych dla rozwoju procesów. 

Jak wyjaśnia Javier Sánchez Cañizares, o sztucznej inteligencji więcej mówi m.in. słaby zmysł w odniesieniu do maszyn lub robotów zaprojektowanych do rozwiązywania konkretnych problemów: np. gry w szachy; natomiast pojęcie sztucznej inteligencji w silne poczucie jest zarezerwowana dla oprogramowania symulującego procesy zachowań ludzkich. Z tego drugiego pojęcia wynikają oczywiście najbardziej dyskutowane pytania w tej dziedzinie: czy sztuczna inteligencja może zastąpić ludzką inteligencję, mieć wolność, być odpowiedzialna za działania? Jaka jest kluczowa różnica między ludźmi a maszynami?

Kreatywność celu

Na podstawie definicji Genui sztuczna inteligencja jest ukierunkowana na osiągnięcie określonych celów. To właśnie ten konkretny cel sprawia, że wszelkie nowości, jakie taki system może wytworzyć w procesach, mają być ukierunkowane na osiągnięcie tego celu. 

Twórczość maszyny jest zawsze podporządkowana jednemu lub kilku celom z góry określonym przez programistę. Wynika z tego, że choć system sztucznej inteligencji może modyfikować sam siebie, to zawsze będzie to robił z myślą o tych celach. 

W systemie inteligencji ludzkiej kontekst nie zmienia ostatecznych celów, tak jak to się dzieje w życiu człowieka. 

Tak więc, tak jak w maszynie cele determinują jej powstanie i określają ją, tak samo jaki byłby cel określający człowieka? Jak wskazuje Sánchez Cañizares, ewolucyjnym celem człowieka nie jest, jak u pozostałych gatunków zwierząt, zwykłe przetrwanie. Gdyby tak było, dyrektor ds. Nauka, rozum i wiarabyłoby skandaliczną porażką, "Istoty ludzkie nie są szczególnie skuteczne w przetrwaniu". A jest tak dlatego, że ich ostateczny cel wykracza poza prosty fizyczny wybór życia lub kontynuacji gatunku. W przypadku istot ludzkich w grę wchodzi płaszczyzna duchowa. Dla osób wierzących końcem człowieka może być odpowiedź na Boże wezwanie, dla niewierzących może być całkowite spełnienie..., w skrócie można powiedzieć, że szczęście jest końcem człowieka. Ale przede wszystkim to, co pokazuje ta rzeczywistość, to fakt, że człowiek rodzi się ze zdolnością do wyznaczania sobie celów, w przeciwieństwie do jakiejkolwiek maszyny. 

Koniec człowieka nie jest zdeterminowany. Co więcej, ten sam koniec realizuje się inaczej w każdym z żyjących ludzi. Javier Sánchez Cañizares wskazuje, że "W rzeczywistości mamy wiele końców, które tworzą nowe konteksty i tworzą historię naszego życia. Myśl, która jest prawdziwa, że ostatecznym celem człowieka jest bycie szczęśliwym, nie pomaga nam w podjęciu decyzji dziś i teraz". Przekłada się ona na nowe cele w miarę jak życie każdej osoby rozwija się w nowych kontekstach. 

Jak stwierdza Sánchez Cañizares "cele człowieka są kontekstualne, które wzywają inne cele i które w końcu są zintegrowane z wielkim celem".. W człowieku znajdujemy kreatywność końcówek: to jest odskocznia od każdego systemu sztucznej inteligencji, jakkolwiek zaawansowanego. 

Nawet jeśli system sztucznej inteligencji zawiera bardzo duży procent zmian w swoim systemie, co podkreśla Sánchez Cañizares, "Nigdy nie możemy zaprogramować ogromnej różnorodności kontekstów, które rodzą się wraz z człowiekiem: musimy żyć, aby poznać konteksty. Istnieją końce, których nie możemy stworzyć bez życia, a to jest możliwe tylko dzięki nieskończonej potencjalności, która daje nam ducha, naszą niematerialną wiedzę".. W człowieku wiedza, choć związana z organiczną materią, nie jest przez nią ograniczona, z racji swej niematerialności wykracza poza nią.

Nie na próżno, jak przypominają obaj profesorowie, człowiek nie tylko rozwiązuje problemy, ale ma zdolność do stawiania tych problemów i nieograniczonego różnicowania ich kontekstów. To czyni go zupełnie innym od ciągu programistycznego, który nawet przy rozważaniu milionów zmiennych zawsze będzie miał w tle "stronniczość" programisty. 

"Ewolucja AI

"Dusza jest w pewnym sensie wszystkim".. Ten cytat z Arystotelesa jest podejmowany przez Javiera Sáncheza Cañizaresa, aby podkreślić, że istoty ludzkie, choć nie mogą wiedzieć wszystkiego, mogą wykazać zainteresowanie wszystkim; choć ostatecznie są nadal ograniczone, ponieważ nie mogą zastąpić samej ewolucji wszechświata. Rzeczywiście, naturalne mutacje pozostają dla człowieka zagadką. 

"Wariacje, które pojawiają się w naszym wszechświecie, to prawdziwe nowości, które wprowadzają nowe stopnie swobody w przyrodzie".Javier Sánchez Cañizares podkreśla. Jego sukces nie jest zapewniony. Dopiero wraz z rozwojem tych zmian, z "życiem" tego nowego scenariusza, potwierdza się postęp lub śmierć tej zmiany wzorca, ale wewnętrzna logika tej mutacji pozostaje w sferze hipotezy dla człowieka. 

Obecny stopień postępu technologicznego skłonił niektórych naukowców czy filozofów do zaproponowania hipotetycznego momentu libertariańskiej "rewolucji" maszyn: scenariusza, w którym symulacja procesów ludzkiej wiedzy w maszynach jest tak zaawansowana, że roboty przewyższyłyby sam gatunek ludzki, "uwalniając" się od jego determinacji i dominacji. Czy maszyny byłyby wówczas wolne i odpowiedzialne? Czy taka możliwość istnieje, czy jest to rozdział science fiction? 

Na podstawie koncepcji wyjaśnionych powyżej, sztuczna inteligencja ma sens w ramach swojego celu. Dlaczego człowiek chciałby mieć maszynę, która nie wie, do czego służy? Pomysł, że jeśli pozwoli się maszynom na "naturalną" ewolucję, to przewyższą one człowieka, zawiera kluczową pułapkę pojęciową, ponieważ sztuczna inteligencja straciłaby wówczas specyfikę swojego kwalifikatora: być produkowaną w celu poprawienia - według ludzkich standardów - wyników ewolucji biologicznej. Innymi słowy, przestałby być sztuczny i byłby niezgodny z samym sobą i ze swoją racją bytu: rozwiązywaniem konkretnych problemów. 

Niekontrolowana maszyna stanowi zagrożenie. Tak samo jest z całkowicie kontrolowanym człowiekiem. Na to właśnie zwracają uwagę profesorowie Sánchez Cañizares i Génova. Naturalna dynamika ewolucji jest poza zasięgiem ludzkiej wiedzy. Nieznajomość dynamiki ewolucji naturalnej uniemożliwia zatem stworzenie podstaw do podobnej ewolucji w dziedzinie sztucznej inteligencji. Jak zauważa Sánchez Cañizares, "Nie możemy zaprogramować ewolucji. Ale możemy zaprojektować pomysłowość, aby rozwiązać konkretne problemy. "Jest prometejskim marzeniem myśleć, że możemy stworzyć ogólną sztuczną inteligencję, po prostu dlatego, że nie jesteśmy bogami; tylko Bóg może to zrobić. A dobra wiadomość jest taka, że to nie jest porażka, ale przypomnienie o naszych ograniczeniach jako istot, a także o tym, że powinniśmy być wdzięczni, że zawdzięczamy wszystko, co otrzymaliśmy".Javier Sánchez Cañizares dodaje.

Etyczne wymiary AI 

Rozwój systemów sztucznej inteligencji i technologii biogenetycznych przyniósł, zwłaszcza w ostatnich latach, szereg problemów, w których w grę wchodzi etyczna ocena samych procesów. Od odczytywania naszego korzystania z urządzeń mobilnych i przetwarzania tych danych na wzorce konsumpcji, które są sprzedawane branży marketingowej, po kwestię transhumanizmu. 

Nie na darmo rozwój "techno-biologicznych" projektów integracyjnych, jak ten znany jako. projekt awatara przed laty wysunął pomysł przeniesienia umysłu, osobowości i pamięci człowieka do komputera, tworząc komputerowy model ludzkiej świadomości. 

Pomijając to, czy takie eksperymenty są przeprowadzane, czy też nie, ich idea opiera się na całkowicie materialistycznej koncepcji człowieka, a także rodzi pewne pytania natury moralnej i etycznej: czy możliwe jest stworzenie wolności, czy np. autonomiczne samochody są moralnie odpowiedzialne? luka w odpowiedzialności w "cyborgi" lub humanoidalne roboty, których "umysł" był częściowo lub całkowicie sztucznym wytworem?

Rzeczywistość jest taka, że - jak wyjaśnia Gonzalo Génova, "Każda technologia jest rozwijana w celu osiągnięcia określonych celów. Pierwszą rzeczą, którą należy rozważyć w ocenie etycznej sztucznej inteligencji, jest to, do czego została zaprojektowana.. Do tego musimy dodać programowanie nadane każdej omawianej maszynie, które polega na znalezieniu skutecznej strategii z jej interakcji z otoczeniem. 

Ale ostatecznie maszyna nie jest wolna, więc nie może być odpowiedzialna za swoje działania. Rozmowy o "cyborgach", czyli "humanoidalnych" istotach z zaprogramowanym intelektem, sprowadzają się ostatecznie do teoretyzowania o nowym gatunku niewolników o nieskończonych możliwościach, ale bez wolności i odpowiedzialności. Ale z poważnymi moralnymi kwalifikacjami już w ich oryginalnym projekcie.

 Krótko mówiąc, jak podkreślają obaj profesorowie, ".sztuczna inteligencja odniesie sukces w takim stopniu, w jakim będzie służyć człowiekowi", a służba ta powinna być ukierunkowana - jak podkreślił papież Franciszek w swoim nagraniu z listopada 2020 roku - "...na służbę Kościołowi".poszanowanie godności osoby i stworzenia. Oby postęp robotyki i sztucznej inteligencji zawsze służył człowiekowi... można powiedzieć "be human".".

Watykan

Kardynał Ayuso dziękuje ONZ za pracę na rzecz ludzkiego braterstwa

Dokument o braterstwie ludzi podpisany przez papieża Franciszka w Abu Zabi był kamieniem milowym w wysiłkach na rzecz osiągnięcia pokoju i współistnienia na świecie. Podczas spotkania 7 grudnia kardynał Ayuso i Antonio Guterres wymienili wrażenia, aby kontynuować pracę zgodnie z liniami wyznaczonymi przez Ojca Świętego.

David Fernández Alonso-10 Grudzień 2021-Czas czytania: < 1 minuta

Kardynał Miguel Angel Ayuso Guixot, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Dialogu Międzyreligijnego i Wyższego Komitetu Braterstwa Ludzi, udał się 7 grudnia do Nowego Jorku, aby spotkać się z sekretarzem generalnym ONZ António Guterresem, wraz z niektórymi członkami Wyższego Komitetu Braterstwa Ludzi.

W trakcie spotkania kard. Ayuso Guixot przypomniał o szczególnej misji tej komisji, mającej na celu promowanie dobra całej ludzkości, a zwłaszcza młodzieży.

António Guterres wyraził uznanie i chęć wsparcia przez ONZ i jego samego inicjatyw Wysokiego Komitetu w promowaniu treści "Dokumentu o ludzkim braterstwie na rzecz światowego pokoju i wspólnego współistnienia", podpisanego w Abu Zabi 4 lutego 2019 r. przez papieża Franciszka i wielkiego imama Al-Azharu Ahmada Al-Tayyeba. Członkowie Wysokiej Komisji podziękowali Sekretarzowi Generalnemu za decyzję Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych o ogłoszeniu 4 lutego Światowym Dniem Braterstwa Ludzi. Po południu 7 grudnia odbyło się również spotkanie z Miguelem Angelem Moratinosem, Wysokim Przedstawicielem ONZ ds. Sojuszu Cywilizacji, w celu sprawdzenia możliwości współpracy przy różnych inicjatywach.

Atmosfera żywej serdeczności była idealną oprawą dla wręczenia Sekretarzowi Generalnemu ONZ i pani Latifie ibn Ziaten Nagrody Zayeda za Braterstwo Ludzi, którą otrzymali 4 lutego 2021 r., za ich zaangażowanie w promowanie kultury pokoju, współistnienia i solidarności.

Watykan

Papież Franciszek: "Bardzo pomaga rozmowa w rodzinie".

Raporty rzymskie-10 Grudzień 2021-Czas czytania: < 1 minuta
rzym raporty88

Podczas modlitwy Anioł Pański w niedzielę, w święto Świętej Rodziny, papież Franciszek wezwał do zwrócenia szczególnej uwagi na relacje między rodzicami i dziećmi. Przede wszystkim nauczyć się słuchać innych.


AhTeraz możesz skorzystać z rabatu 20% na prenumeratę Raporty Rzymskie Premiummiędzynarodowa agencja informacyjna specjalizująca się w działalności papieża i Watykanu.
Watykan

"Bóg dał nam ją w zaufaniu. Siedemdziesiąt lat Caritas Internationalis

Z okazji rocznicy przypadającej na 12 grudnia Caritas zaproponowała serię konferencji, które mają pokazać dokonane dzieła i zapewnić większe zaangażowanie "w promowanie cywilizacji miłości i troski o ludzkość i nasz Wspólny Dom".

Giovanni Tridente-10 Grudzień 2021-Czas czytania: 2 minuty

12 grudnia przypada 70. rocznica powstania Caritas Internationalis, konfederacji, która zrzesza 162 agencje Caritas na całym świecie, działające w ponad 200 krajach i terytoriach. Od tych pierwszych dni w 1952 roku - kiedy to Zgromadzenie Konstytucyjne po raz pierwszy zebrało się w Rzymie - organizacja realizuje misję promowania prymatu osoby ludzkiej w centrum wszystkich ludzkich działań.

Przekłada się to również na fakt, że zawsze, gdy w jakimkolwiek zakątku świata, nawet odległym, dochodzi do kryzysu, Caritas jest obecna na miejscu poprzez rozgałęzioną sieć niekiedy niewielkich grup wolontariuszy.

Można powiedzieć, że jest ramieniem i ręką Kościoła w ruchu i na peryferiach, ręką, która pomaga ubogim, wykluczonym, bezbronnym, niezależnie od religii czy rasy, w duchu prawdziwej miłości braterskiej. Wszystkie elementy, które papież Franciszek często wymienia w swoim magisterium, posuwając się do stwierdzenia, że "Kościół bez miłości nie istnieje".

Pierwsza Caritas powstała w Niemczech w 1897 roku i od samego początku wyraźna jest chrześcijańska i katolicka inspiracja tych organizacji, oparta zwłaszcza na Piśmie Świętym i nauce społecznej Kościoła.

Nie jest przypadkiem, że w swojej "wizji" Caritas wyraża pragnienie "świata, w którym głos ubogich jest słyszany, a ich troski rozwiązywane, miejsca jak najbardziej wolnego dla każdej osoby, aby mogła się rozwijać i żyć w pokoju, w środowisku zarządzanym w sposób odpowiedzialny i zrównoważony, dla dobra całej rodziny ludzkiej, ponieważ Bóg dał ją do zarządzania".

Jego organizacja eklezjalna zakorzeniona jest lokalnie w parafiach, następnie w diecezjach, na poziomie krajowych i regionalnych Konferencji Episkopatu i wreszcie na poziomie międzynarodowym. Celem Caritas Internationalis jest właśnie promowanie większej koordynacji pomiędzy różnymi organami lokalnymi, bardziej płynnej komunikacji i bardziej aktywnej współpracy.

Aby upamiętnić 70. rocznicę swoich narodzin, Konfederacja zaproponowała serię konferencji internetowych, które mają na celu ukazanie pracy wykonywanej w siedmiu regionach świata, w których Caritas jest obecna, jako moment świadectwa i solidarności oraz oddanie głosu i przestrzeni różnym lokalnym rzeczywistościom: Afryka, Ameryka Północna, Ameryka Łacińska i Karaiby, Azja, Europa, Bliski Wschód i Afryka Północna oraz Oceania.

Testem dla międzynarodowej solidarności była z pewnością pandemia Covid-19, a Caritas Internationalis działała jako członek watykańskiej komisji powołanej przez papieża Franciszka 20 marca 2020 r. w Dykasterii ds. Wspierania Integralnego Rozwoju Człowieka, wspierając w tej sprawie około 40 projektów.

Wśród kolejnych kroków jest większe zaangażowanie "w promowanie cywilizacji miłości i troski o ludzkość i nasz Wspólny Dom", jak przewidywał w ostatnich tygodniach sekretarz generalny Caritas Internationalis Aloysius John. Punkty te będą częścią globalnej kampanii, która w tych dniach rusza z okazji rocznicy i potrwa do 2024 roku.

Kultura

Watykańska Biblioteka Apostolska. Nowa przestrzeń dla kultury spotkania

Watykańska Biblioteka Apostolska zainaugurowała nową przestrzeń wystawienniczą, w której chce stworzyć środowisko dla "kultury spotkania", o której mówi papież Franciszek. Z okazji inauguracji można obejrzeć wystawę artysty Pietro Ruffo.

David Fernández Alonso-10 Grudzień 2021-Czas czytania: 4 minuty

"Spotkanie z ogromnym dziedzictwem Watykańskiej Biblioteki Apostolskiej było dla mnie podróżą w głąb wiedzy, geografii i historii ludzkości."mówi artysta Pietro Ruffo. Te słowa oddają sens nowego projektu zrealizowanego przez watykańską Bibliotekę Apostolską, która zainaugurowała nową przestrzeń wystawienniczą, zrealizowaną dzięki wsparciu spadkobierców amerykańskiego biznesmena i filantropa Kirka Kerkoriana.

Ta nowa przestrzeń wystawiennicza to nowy rozdział w stuletniej historii misji konserwacji i rozpowszechniania dzieł Biblioteki Apostolskiej w Watykanie. Przygotowana na tę okazję wystawa przypomina refleksje zaproponowane przez papieża Franciszka w encyklice Fratelli Tuttii proponuje podróż, która przebiega od "podróżującej" kartografii do map utopijnych i alegorycznych.

Nowy rozdział

"Watykańska Biblioteka Apostolska inauguruje nową salę wystawową, która ma wspierać kulturę spotkania. Nasze zaangażowanie ma na celu wzmocnienie kulturowej roli Watykańskiej Biblioteki Apostolskiej we współczesnym świecie.", wyjaśnił kardynał bibliotekarz José Tolentino de Mendonça. "Z dużej biblioteki", kontynuujeOczekuje się, że dzięki temu "zaangażowaniu uda się osiągnąć to, co papież Franciszek proroczo nazywa '....kultura spotkania".. Niech książki wychodzą na spotkanie czytelnikom, przemierzając oryginalne ścieżki. Ta wiedza zachowana jako pamięć może odpowiedzieć na pytania stawiane przez teraźniejszość. Niech historia spotka się z teraźniejszością, otwierając nowe perspektywy nie tylko na to, czym byliśmy, ale także na to, czym możemy być. Stworzona we współpracy z Pietro Ruffo, rzymskim artystą obecnym w ważnych kolekcjach krajowych i międzynarodowych, wystawa powstała na zlecenie Giacomo Cardinali, Simony De Crescenzo i Delio Proverbio, w celu nawiązania dialogu między skarbami Watykańskiej Biblioteki Apostolskiej a nowymi trendami w sztuce współczesnej.

Spotkanie ze sztuką współczesną

"Spotkanie z ogromnym dziedzictwem Watykańskiej Biblioteki Apostolskiej było dla mnie podróżą w głąb wiedzy, geografii i historii ludzkości."mówi artysta Pietro Ruffo. "Analizować wielkie dzieło, jakim jest Ziemia, poprzez zachowane tu cenne mapy."Dodaje, "dała początek serii niepublikowanych prac. Dialog pomiędzy moimi badaniami a ziemskimi i niebieskimi mapami różnych epok i kultur przedstawia ludzkość, która jest coraz bardziej połączona i odpowiedzialna za swoje kruche relacje z własnym ekosystemem.".

Na wystawie znajdzie się m.in. XVII-wieczna mapa Nilu Evliya Çelebi, unikatowe dzieło kartografii podróżniczej o długości około sześciu metrów, w dialogu z reinterpretacją Pietro Ruffo. Artysta zaproponuje instalację w Sala Barberini, wkomponowując ją w XVII-wieczną drewnianą konstrukcję. specyficzne dla danego miejsca która przekształca przestrzeń w bujną tropikalną dżunglę. 

"Tematem wystawy jest "kartografia niegeograficzna": w ciągu całej swojej historii człowiek rzeczywiście używał schematu reprezentacyjnego mapy nie tylko do opisania obiektywności Ziemi, ale także swojego wnętrza, swoich ideałów, podróży, odkryć i przekonań."wyjaśnia Giacomo Cardinali, kurator przestrzeni wystawowej. "Publicznej", mówi, "znajdziesz mapy alegoryczne, teologiczne, satyryczne i sentymentalne. Mapy pragnień i protestów, marzeń i rozpaczy człowieka.".

Papież inauguruje przestrzeń

Papież Franciszek odwiedził watykańską Bibliotekę Apostolską, aby zainaugurować nową przestrzeń wystawy stałej, w której prezentowana jest ekspozycja Wszystkie. Ludzkość w drodze. Wystawa, jak już powiedziano, przywołując refleksje zaproponowane przez Ojca Świętego w encyklice Fratelli Tuttiproponuje drogę, która zaczyna się od kartografii podróży do map świata.

"Również z tych powodów"powiedział papież podczas przemówienia inaugurującego nową przestrzeń, ".Z radością inauguruję dziś salę wystawową Biblioteki Watykańskiej i moim życzeniem jest, aby jej światło świeciło. Z pewnością będzie błyszczeć ze względu na naukę, ale także ze względu na piękno. I dziękuję wszystkim tym, którzy tak ciężko pracowali nad stworzeniem tej przestrzeni, która stała się możliwa dzięki hojności przyjaciół i dobroczyńców oraz opiece architektonicznej i naukowej profesjonalistów, którzy ją stworzyli.".

Nawiązując do zamierzonej relacji między dziełami Biblioteki a kulturą współczesną, papież Franciszek skomentował, że nowa przestrzeń jest pomyślana "...jako miejsce dla dzieł Biblioteki i kultury współczesnej".jako dialog zbudowany wokół prac należących do Biblioteki i prac współczesnego artysty, którego pozdrawiam i dziękuję. Z zadowoleniem przyjmuję to wyzwanie do stworzenia dialogu. Życie jest sztuką spotkania. Kultury chorują, gdy stają się samoreferencyjne, gdy tracą ciekawość i otwartość na drugiego człowieka. Kiedy wykluczają, a nie integrują, jaką mamy korzyść z tego, że stajemy się strażnikami granic, a nie strażnikami naszych braci i sióstr? Pytanie, które Bóg nam powtarza, brzmi: "Gdzie jest brat twój" (por. Rdz 4, 9).".

Osoby podróżujące do wiecznego miasta lub mające możliwość przejeżdżania przez nie, będą mogły zwiedzić wystawę w nowej przestrzeni, która będzie otwarta do 25 lutego 2022 r., w każdy wtorek i środę od godz. 16 do 18, pod warunkiem wcześniejszej rezerwacji na stronie internetowej Watykańskiej Biblioteki Apostolskiej (https://www.vaticanlibrary.va).

Watykańska Biblioteka Apostolska

Watykańska Biblioteka Apostolska jest starożytną instytucją, miejscem konserwacji i badań należącym do papieża i ściśle związanym z rządem i posługą Stolicy Apostolskiej.

Od dnia Scrinium Istniejąca od IV wieku Watykańska Biblioteka Apostolska rozpoczęła swoją nowożytną historię od Mikołaja V, który w połowie XV wieku postanowił otworzyć zbiory biblioteki papieskiej dla uczonych (pro communi doctorum doctorum virorum commodo(Brief z 30 kwietnia 1451 r.) oraz z Sykstusem IV, który bullą nadał Bibliotece bardziej stabilną organizację Ad decorem militantis ecclesiae 15 czerwca 1475 r.

Jej ogromne zbiory rękopisów, materiałów archiwalnych, starożytnych i współczesnych woluminów drukowanych, monet i medali, rycin i rysunków, materiałów kartograficznych i fotograficznych zawsze były otwarte dla wykwalifikowanych naukowców z całego świata, niezależnie od rasy, religii, pochodzenia czy kultury. Biblioteka specjalizuje się w dyscyplinach filologicznych i historycznych, a później także w dyscyplinach teologicznych, prawnych i naukowych.

Pietro Ruffo

Relacja Ruffo z obrazem jest integralną częścią jego trajektorii badawczej, która wynika z szeregu rozważań filozoficznych, społecznych i etycznych, i jest rozwijana poprzez głęboki konceptualny wymiar sztuki, który wywodzi się z jego szkolenia jako artysty.

Dla Ruffo rysunek i rzeźba są narzędziami badawczymi, które sublimują idee i koncepcje w instalacjach, które nabierają wymiaru środowiskowego. Prace bazują na naturalnych krajobrazach i formach ludzkich, mapach geograficznych i konstelacjach, geometriach i śladach pisma.

W rezultacie powstało dzieło warstwowe, o wielu wizualnych i semantycznych odczytaniach, które bada wielkie tematy historii świata, w szczególności wolność i prawa człowieka.

Czytania niedzielne

"Bóg krzyczy z radości". Czytania na III niedzielę Adwentu (C)

Andrea Mardegan komentuje czytania na III niedzielę Adwentu, a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo. 

Andrea Mardegan-10 Grudzień 2021-Czas czytania: 2 minuty

Zefaniasz odsłania nam najgłębszą przyczynę radości: miłość Boga do człowieka. "Śpiewaj na wesoło, o córko Syjonu, ciesz się, o Izraelu, raduj się i wesel z całego serca, o córko Jerozolimy... Pan, Król Izraela, jest pośród ciebie. Słowa te znajdują echo w zapowiedzi anioła skierowanej do Maryi i tłumaczą jej zakłopotanie.

Kolejne zaproszenie Gabriela skierowane do Maryi, by "nie lękała się", bo znalazła łaskę u Boga, oraz Jej "tak" na Wcielenie Słowa, przypominają nam to, co dodaje Zefaniasz: "Nie bój się, o Syjonie... Pan, Bóg twój, jest pośród ciebie jako potężny wybawca. Będzie się cieszył tobą z radością, odnowi cię swoją miłością, będzie się nad tobą radował okrzykami radości". Bóg przemawiał w Biblii na wiele sposobów, ale tutaj po raz pierwszy krzyczy z radości.

Do tej pory wołania te były wołaniami człowieka zwracającego się do Boga, teraz są wołaniami Boga cieszącego się ze swego stworzenia. "Pan, Bóg twój, pośród ciebie".Te słowa proroka, które odbijają się echem w Maryi, mówią Jej: Pan zamieszka w Tobie, w Twoim łonie, gdzie rodzi się Twoje tchnienie, gdzie rodzi się życie. Źródło odwiecznej radości, do której i my jesteśmy powołani. Jak w słowach Pawła do Filipian: "Radujcie się w Panu zawsze".

Łukasz mówi o Janie, który po prorokowaniu przechodzi do katechezy. "Tłumy (3,10) niewyraźne i zmieszane słuchają go i pytają. Ich odpowiedzi napominają do miłości przez dawanie ubrań i jedzenia tym, którzy ich nie mają, i oferują dobre rady dla każdej kategorii, aby czynić dobro w swojej pracy.

Dzięki otrzymanym radom, mnogość staje się "ludzie (3, 15), który oczekuje na Chrystusa. "Co mamy czynić", to to samo pytanie, które według Łukasza w Dziejach Apostolskich zadają nawróceni po początkowym głoszeniu Jezusa Chrystusa w dniu Pięćdziesiątnicy i otrzymują odpowiedź Piotra: przyjąć chrzest. A więzień Pawła i Sylasa, który przyjmuje chrzest z całą rodziną, zadaje to samo pytanie. 

Jan również kieruje lud na chrzest Jezusa, przepowiada go i sprawia, że lud go pragnie: "On was ochrzci w Duchu Świętym i ogniu".. Nie wymienia ona Jezusa, ale ukazuje jego boską wielkość: przymiotnik "mocny" należy do Boga, a ten nie jest godzien rozwiązać sznurówki Jego sandałów.

Jan nie wie jednak, że Jezus sam będzie obmywał nogi swoim uczniom, i że nie zacznie od oczyszczenia podwórka i spalenia słomy, ale że będzie starał się kochać i zbawiać każdego z nich. Dlatego w więzieniu nie rozumie działania Jezusa i zostanie zapytany: czy Ty naprawdę jesteś Chrystusem? Jezus odpowie mu znakami uzdrowień i dobrem, które czyni: błogosławiony jesteś, Janie, jeśli nie jesteś zgorszony przeze mnie, jeśli przeżywasz swoje uwięzienie i swoje skazanie na śmierć jako przedsmak mojego krzyża.

Homilia na czytania na III niedzielę Adwentu

Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.

Kino

Tengamos la fiesta en paz" (Let's keep the party in peace) - propozycja zabawowa, muzyczna i rodzinna.

Szósty film fabularny Juana Manuela Cotelo w roli reżysera, Zachowajmy partię w spokoju, to muzyczna komedia o rodzinie, w której to widzowie są motorem jej sukcesu. W swój pierwszy weekend dotarł do top 10 billboardu. Omnes przeprowadził wywiad z jej dyrektorem.

Rafał Górnik-10 Grudzień 2021-Czas czytania: 6 minuty

Kiedy filmowiec Juan Manuel Cotelo jest pytany, czy można zrobić optymistyczny film o rodzinie, odpowiada: "Oczywiście, że można. Nawet... powinieneś? Nie wypada stać bezczynnie i patrzeć na niszczenie czegoś tak cennego jak jednostka rodzinna.

"Filmy takie jak "Życie jest piękne" Benigniego czy "Modern Times" Chaplina zajmują się dramatycznymi sprawami z dobrym humorem i dobrą muzyką, dobrymi zdjęciami, dobrymi aktorami... a rezultat jest uzdrawiający i radosny" - mówi Cotelo w rozmowie z Omnes.

Rzeczywiście, Zachowajmy imprezę w spokoju, komedia muzyczna, która ma na celu zbliżenie rodzin w czasie świąt Bożego Narodzenia, stała się jednym z najchętniej oglądanych filmów na billboardzie w pierwszym tygodniu premiery - odważna, zabawna i muzyczna propozycja. Jest to piąty film fabularny Fundacji Infinito + 1, która wraz z Juanem Manuelem Cotelo chce być "częścią rozwiązania tej pandemii tak wielu rozpadów rodzin, które powodują tak wiele bólu".

-Let's keep the party in peace jest przedstawiany jako film "oparty na prawdziwych rodzinach". Czy można dziś zrobić optymistyczny film o rodzinie?

Oczywiście, że można. Nawet... powinien? Nie można stać bezczynnie i patrzeć na niszczenie czegoś tak cennego jak jednostka rodzinna. Z pewnością rodzina nie byłaby dziś tak poturbowana, gdybyśmy byli bardziej pracowici i mniej niedbali.

Po pierwsze, aby bronić samej rodziny. Ale także w obronie wszystkich rodzin, odpierając publiczne ataki na jednostkę rodzinną, które pochodzą z tak wielu stron.

Wniosek: lepiej późno niż wcale. Dobre intencje nie wystarczą, musimy podjąć działania.

- Skoro mowa o podejmowaniu działań, to jak możemy odzyskać rodzinę, na przykład poprzez kino?

Przede wszystkim poleganie na wrodzonym pragnieniu każdego człowieka. Wszyscy tęsknimy za tym, by być kochanym w swojej rodzinie, czy ktoś nie tęskni? Pamiętajmy, że jeszcze do niedawna większość rodzin pozostawała ze sobą na zawsze. Spójrzmy wstecz, do pokolenia naszych dziadków, nie cofając się dalej. Rzadko się zdarzało, by ktoś przestał kochać swoich rodziców, swoje dzieci, męża czy żonę. Czy byli to wyjątkowi ludzie, czy też łatwiej im było kochać siebie nawzajem? Nie. To, co się stało, to fakt, że przywódcy kulturowi nowoczesności zdołali zdyskredytować słowo "ofiara", tak jakby było ono czymś negatywnym w relacjach międzyludzkich. A w rzeczywistości każda miłość wymaga poświęcenia. Pierwszym zadaniem jest przywrócenie prestiżu poświęceniu, wysiłkowi, oddaniu dla innych... i zdyskredytowanie jego przeciwieństwa: egoizmu, wygodnictwa, lenistwa, tchórzostwa. Zdobycie miłości i utrzymanie jej przy życiu zawsze będzie zadaniem wymagającym poświęcenia.

W sposób nieskrywany atakowano komórkę rodzinną, publicznie dyskredytując i wyśmiewając małżeństwa, które pozostają ze sobą przez całe życie, tych, którzy poświęcają się dla swoich dzieci lub dla starszych rodziców, a zwłaszcza kobiety, które żyją szczęśliwie dzięki macierzyństwu. Z drugiej strony niewierni chłopcy lub mężowie, ludzie narzekający na ślub i posiadanie dzieci, nieposłuszne i źle wychowane dzieci zostały przedstawione jako postacie budzące sympatię... te sylwetki były oklaskiwane i celebrowane, jak mali bohaterowie. W pozornie niewinny sposób skutecznie zdyskredytowano głębokie ideały każdej rodziny - miłość, jedność i wierność.

- Jak z bardzo poważnego tematu zrobić zabawny film?

Każdą trudność życiową można potraktować w kinie z łagodnością i życzliwością, dając nadzieję. Filmy takie jak "Życie jest piękne" Benigniego czy "Modern Times" Chaplina poruszają dramatyczne tematy z dobrym humorem, dobrą muzyką, dobrymi zdjęciami, dobrymi aktorami... a efekt jest uzdrawiający i radosny. Wypowiedzenie lub zdiagnozowanie problemu jest dobre... ale nie wystarczy. Wyzwanie Zachowajmy imprezę w spokoju jest zapraszanie do nadziei, dostarczanie rozwiązań, oferowanie światła w ciemności. Do tego zarówno dobra muzyka, jak i dobry humor są niezwykłymi sprzymierzeńcami.

Żaden język nie jest milszy od muzyki, ani bardziej przenikliwy w docieraniu do serca, ani bardziej uniwersalny. Jeśli do dobrej muzyki dodamy dobry tekst, dobrą choreografię, dobre tańce..., to najbardziej gorzkie rzeczy mogą stać się miłe, atrakcyjne, sympatyczne i słodkie. A jeśli do tego dodamy jeszcze dobry humor..., to efekt jest zachwycający.

- Porozmawiajmy o bohaterach: czy trudno było znaleźć taką "normalną" rodzinę?

Myślałem, że to będzie długi i kosztowny proces, zwłaszcza znalezienie dzieci, bo musiały bardzo dobrze grać, śpiewać i tańczyć. W dodatku musieli poddać się dyscyplinie długiej sesji zdjęciowej, z wieloma wcześniejszymi próbami. Moim planem było prześwietlenie wielu kandydatów, ale ku mojemu zaskoczeniu, nie musiałem tego robić. Ponieważ poznałem bardzo miłą rodzinę, w Walencji, która poważnie traktuje swoją miłość do muzyki, jednocześnie studiując. Poznałam ich... i na pierwszej randce byłam tak zachwycona, że nawet nie zadzwoniłam na casting! Nie dość, że pięknie śpiewają i grają, to jeszcze emanują sympatią, radością, dobrymi manierami... Obie dziewczyny są siostrami w prawdziwym życiu. I dzięki nim poznałem ich brata fikcyjnego, który również okazał się być krak.

Zachowajmy w spokoju partię 2

-Aktorstwo dzieci to zawsze wyzwanie, ale co z dorosłymi bohaterami?

Zarówno Mamena García - która gra babcię - jak i Teresa Ferrer i Carlos Aguillo - którzy grają rodziców - mają bardzo solidne doświadczenie w aktorstwie, śpiewie i tańcu. Ich praca została doceniona prestiżowymi nagrodami aktorskimi i muzycznymi. Ale najbardziej wyróżnia się to, że na poziomie osobistym są to pasjonaci, kreatywni i prości ludzie, z którymi praca jest przyjemnością. Brzmi to banalnie, ale ich posiadanie to naprawdę był luksus.

-Porozmawiajmy o "efektach specjalnych", o których mówi tak wielu widzów. Co takiego jest w tym filmie, czego nie mają inni?

Będąc komedią, pierwszym efektem jaki wywołuje jest śmiech, publiczność śmieje się z przyjemnością, cały czas! Ale płaczą też ze wzruszenia, tak, bo głos dzieci wysyła mocny komunikat, wzywający do większej miłości w domu, większej jedności w rodzinie. I ten przekaz dociera głośno i wyraźnie, prosto do serca. Jedna osoba po wyjściu z kina powiedziała mi: "Nie mogę się doczekać, aż wrócę do domu i pocałuję żonę". Odpowiedziałem, że właśnie dlatego wyprodukowaliśmy ten film.

-Pierwszy tydzień w teatrach okazał się sukcesem. Uplasował się w gronie 10 najczęściej oglądanych filmów, obok tytułów od największych wytwórni i dystrybutorów. Jak to się ogląda?

Początek był bajeczny, dzięki wotum zaufania pierwszych widzów. Ale przed nami jeszcze wiele świąt, a konkurencja jest ostra. Czujemy się jak Tom Thumb, grający w koszykówkę przeciwko drużynie gigantów. Każdy nowy dzień na billboardzie to wielki podbój. Dlatego prosimy, by kto chce go zobaczyć, poszedł do kina jak najszybciej, nie ufając, że w następnym tygodniu pozostanie na billboardzie. Gramy wszystko w ciągu zaledwie kilku dni, w przeciwieństwie do naszych poprzednich filmów, które bez problemu można było pokazywać przez długi okres czasu.

-Mówiłeś czasem, że nie lubisz, gdy pyta się Cię o trudności w tworzeniu filmów o wyraźnej treści ewangelizacyjnej, bo rozumiesz, że te trudności są naturalną częścią drogi. Opowiedz nam o satysfakcji...

To pełna satysfakcja! I oczywiście są trudności, ale one prawie nie mają wagi, jeśli skupisz się na wszystkich pozytywnych rzeczach, które chcesz i znajdziesz. Najbardziej pozytywną rzeczą, bez wątpienia, jest pewność, że produkujemy film, który pomoże tym, którzy go zobaczą, a nie tylko zabawi ich na chwilę. Widzieliśmy to przy wszystkich naszych produkcjach i teraz znowu się to powtórzy. Już jedna osoba mówiąca "ten film pomógł nam bardziej kochać się w naszej rodzinie" uzasadniłaby całą naszą pracę. Ale wtedy filmowanie jest piękne, od pierwszego do ostatniego dnia. Jedyną rzeczą, którą moglibyśmy nazwać "trudną" jest finansowanie każdego projektu. Ale i tak wspaniale było odkryć, jak wiele osób hojnie przyłączyło się do tego projektu, aby bronić i promować jedność rodziny poprzez film. W skrócie: wszystko było zadowalające, mamy tylko powody do wdzięczności.

-A Sagrada Familia..., czy ma swoje odzwierciedlenie w filmie?

Oczywiście! W przeciwnym razie nie byłby to film świąteczny, ściśle rzecz biorąc. Jego misją, jako rodziny, jest pomóc nam, rodzinom, bardziej się kochać. Ci z nas, którzy wierzą w Jezusa, Maryję i Józefa mogą zamienić ich w figurki dekoracyjne lub zwrócić się do nich o pomoc. Akceptują rangę, jaką chcemy im nadać.

Wyzwanie Zachowajmy imprezę w spokoju jest zapraszanie do nadziei, dostarczanie rozwiązań, oferowanie światła w ciemności. Do tego zarówno dobra muzyka, jak i dobry humor są niezwykłymi sprzymierzeńcami.

Więcej
Kultura

"Kapłańskie braterstwo ma fundamentalne znaczenie w świecie postchrześcijańskim".

Maciej Biedron studiuje w. Uniwersytet Nawarry Doktorat z teologii po tym, jak został wysłany przez swojego biskupa dzięki stypendium CARF.

Przestrzeń sponsorowana-9 grudnia 2021 r.-Czas czytania: < 1 minuta

D. Maciej Biedron to młody polski ksiądz z diecezji tarnowskiej, górskiej i wiejskiej w południowej Polsce. Ma 29 lat i został wyświęcony ponad cztery lata temu. Po święceniach kapłańskich był wikariuszem w jednej z największych parafii w swojej stolicy kościelnej, diecezji bogatej w powołania kapłańskie (obecnie około 1400) i w pobożność ludową, zwłaszcza maryjną.

Obecnie studiuje na Uniwersytet Nawarry Doktorat z teologii po tym, jak został wysłany przez swojego biskupa dzięki stypendium CARF.

W coraz bardziej zsekularyzowanym świecie broni znaczenia dobrej formacji, życia modlitewnego, kapłańskiego braterstwa i Eucharystii jako centrum życia chrześcijańskiego. "Bez tych filarów księża mogą zostać wyprzedzeni przez postchrześcijańskie i wrogie w wierze społeczeństwo" - mówi.

W ten sposób mówi o kapłańskim braterstwie: "Kapłan, który oddziela się od swoich kolegów, którzy potrafią zrozumieć jego problemy i potrzeby, może bardzo szybko upaść. Dlatego tak ważna jest formacja ludzka, aby kapłani żyli w przyjaźni i miłości braterskiej, a nie z poczuciem rywalizacji czy szukania własnej sławy".

Obecnie w jego diecezji odbywa się synod diecezjalny, którego celem jest usprawnienie pracy duszpasterskiej wobec problemów wynikających z dzisiejszego świata. "Synod chce zwrócić uwagę zwłaszcza na kwestię rodziny, młodzieży i posługi kapłanów. Jedną z trosk mojego biskupa jest formacja kapłanów. Dlatego studiuję teologię duchowości, bo po synodzie biskup chce rozwijać duchowość kapłańską w mojej diecezji - wyjaśnia.

Dla Macieja ewangelizacja to nie tylko mówienie prawdy o Bogu, ale także o człowieku.

Więcej
Kino

Przemiana tajnego agenta

Filmy o Jamesie Bondzie zawsze oddawały ducha czasów, poprawności politycznej. Ponieważ z czasem to się zmieniło, powstały filmowe wersje powieści Iana Fleminga.

José M. García Pelegrín-9 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 4 minuty

Zimna wojna była doskonałą pożywką dla filmów o szpiegach czy agentach. Oprócz np. tych opartych na powieściach zmarłego niedawno Johna Le Carré (1931-2020) jak np. Szpieg, który przyszedł z zimna (1965), wyróżniają się przede wszystkim filmy z udziałem Jamesa Bonda, postaci stworzonej przez Iana Fleminga (1908-1964). Aura ich dzieł wynika w dużej mierze z faktu, że zarówno Le Carré, jak i Fleming pracowali w służbach specjalnych - brytyjskich w pierwszym przypadku, amerykańskich w drugim - w czasie II wojny światowej lub właśnie w okresie zimnej wojny. 

Fleming napisał dwanaście powieści i dziewięć opowiadań z Jamesem Bondem w roli głównej; ale naprawdę zasłynął dzięki filmom, zwłaszcza tym zrealizowanym przez Eon Productions, które - choć powstały także dwa niezależne filmy i adaptacja pierwszej powieści Fleminga - są uważane za "kanoniczne" lub klasyczne: z ostatnim wydanym Nie ma czasu na śmierć (2021) wynoszą 25, od Dr. No (1962). W ciągu tych prawie 60 lat grało ich siedmiu aktorów; ostatnich pięciu, od Casino Royale (2006), w roli Daniela Craiga, który jeszcze przed nakręceniem Nie ma czasu na śmierć zapowiedział, że będzie to jego ostatni występ w roli agenta 007 "z licencją na zabijanie". Choć w ciągu tych sześciu dekad - w zależności także od wykonawcy - postać Jamesa Bonda ulegała przekształceniom, to zawsze odbywało się to zgodnie z polityczną poprawnością.

W pierwszych adaptacjach filmowych James Bond jawi się jako nowoczesny "dżentelmen bez skazy". Filmy odzwierciedlają postęp techniczny, rosnącą od lat 60. zamożność społeczeństwa, ale także rewolucję seksualną. To, że Ian Fleming był technofilem, uosabiają wyrafinowane urządzenia techniczne i broń, w które Bond zostaje wyposażony przez kwatermistrza "Q".  

Jeśli James Bond odzwierciedla wszelkiego rodzaju trendy w popkulturze, to "Agent 007" również wpłynął na popkulturę, czy to na popularność "samochodu Bonda", Astona Martina DB5, czy koktajlu "Vodka Martini: shaken, not stirred". Sposób, w jaki się przedstawia: "My name is Bond, James Bond" (a raczej "The name is Bond, James Bond") jest również powszechnie znany.

"Czarny charakter" lub "zły facet" jest niezbędnym elementem powieści lub filmu o Jamesie Bondzie. Jak przystało na gatunek filmów o zimnej wojnie, wrogiem par excellence są Sowieci. Po otwarciu żelaznej kurtyny to chyba się zdezaktualizowało - choć podział świata pozostał - więc rolę tę przejęła zwłaszcza tajna organizacja "Spectre" (taki jest też tytuł przedostatniego filmu, filmu numer 24), złożona z gangsterów i członków skrajnych organizacji politycznych lub po prostu czarnych charakterów, którzy chcą zdestabilizować Zachód lub przejąć władzę nad światem.

Nie dziwi jednak fakt, że wraz z końcem zimnej wojny nastąpił spadek popularności i kryzys tożsamości Jamesa Bonda. Świadczy o tym chociażby fakt, że w latach 1962-1989 powstało 16 filmów o Jamesie Bondzie, ale od 1989 roku już tylko dziewięć. Zarówno postać agenta 007, jak i "film o Jamesie Bondzie" musiały zostać wymyślone na nowo. Minęło sześć lat - nigdy wcześniej nie upłynęło tyle czasu między dwoma filmami - zanim po Licencja na zabijanie (1989), ostatni film z Timothym Daltonem, pierwszy z czterech filmów został nakręcony z jego następcą Piercem Brosnanem, GoldenEye (1995). Nie przyniosło to jednak istotnych zmian w personie Jamesa Bonda.


Prawdziwy nowy początek nastąpił dopiero wtedy, gdy pałeczkę przejął siódmy "kanoniczny" aktor Jamesa Bonda, Daniel Craig. Szczególne znaczenie ma fakt, że pierwszy film o Bondzie z czasów Craiga powstał na podstawie pierwszej powieści Iana Fleminga, Casino Royalenapisany w 1953 roku: po 20 filmach o Bondzie w ciągu 44 lat producenci uderzyli w przycisk "stop". resetowanie i opowiedzieć historię Bonda od początku. W tym kontekście bardzo wyraziste jest westchnienie szefowej Bonda "M" (granej przez Judi Dench) w jednej z pierwszych scen: "tęsknię za zimną wojną". 

W tym zdaniu "M" podsumowuje anachronizm m.in. Casino RoyaleO ile akcja powieści rozgrywa się na początku lat 50-tych, to świat przedstawiony w filmie jest współczesny, mimo że opowiada o początkach Agenta. Jeden szczegół: zamiast Astona Martina DB5, który pojawia się np. Goldfinger (1964), Daniel Craig jeździ Astonem Martinem DBS, który został oficjalnie zaprezentowany dopiero po premierze filmu. Nie tylko tutaj, Casino Royale zakłada, że widz jest zaznajomiony z historią postaci.

Pierwszym rzucającym się w oczy aspektem "nowego" Bonda jest to, że inscenizacja walk, pościgów i innych scen akcji jest ewidentnie pod wpływem filmów o Bourne'ie. Wpływ ten nie ogranicza się jednak do estetyki tego nowego początku "filmu o Bondzie"; widać go także na przykład w wątpliwościach, jakie nachodzą Bonda w związku z poprawnością jego wykonania, a nawet w tym, że przeżywa on pewien kryzys tożsamości. Można mówić o "bardziej prawdziwym, bardziej ludzkim" Jamesie Bondzie.

W ciągu tych 44 lat od pierwszego filmu o Bondzie do pierwszego filmu z Danielem Craigiem czasy znacznie się zmieniły, co jest szczególnie widoczne w relacjach agenta 007 z kobietami: James Bond grany przez Seana Connery'ego i Rogera Moore'a jest "kobiecy" w sensie, który dziś uznawany jest za macho czy wręcz seksistowski, niezależnie od tego, czy Sean Connery znajduje przyjemność w stosowaniu przemocy fizycznej i seksualnej wobec kobiet, czy Roger Moore wygłasza seksistowskie uwagi. Stary playmates czyli pierwotnie obiekty seksualne stały się nie tylko pełnokrwistymi kobietami, na równi z mężczyznami, ale nawet "uprawnionymi": w najnowszych filmach o Bondzie obciąganie jest dzielone po równo między mężczyzn i kobiety. Podobnie jak w innych filmach akcji czy thrilleryWalka wręcz nie zna płci. W dzienniku Süddeutsche Zeitung Julian Dörr powiedział: "Rola brytyjskiego tajnego agenta jest lustrem męskości i jej przemian na przestrzeni wieków. Można w nim odczytać ewolucję od patriarchalnej omnipotencji do współczesnego kryzysu męskości.

Ale poprawność polityczna idzie dalej: równolegle do filmów o Jasonie Bourne'ie czy współczesnych filmów superbohaterskich w ogóle, bohater i złoczyńca stają się coraz bardziej podobni; "zły" z filmu jawi się jako tragiczny antybohater; "dobry" musi walczyć z własnymi demonami. Kiedy ujrzał światło dzienne w kinach Skyfall w 2012 roku reżyser Sam Mendes opisał Jamesa Bonda następującymi słowami: "Ma swoje wewnętrzne demony, ale nie uzewnętrznia ich; jednak widzowie muszą być świadomi, że one tam są, co jest szczególnie prawdziwe w naszym filmie: w SkyfallWidzowie są świadkami, jak Bond jest rozdzierany na kawałki, a następnie ponownie składany w całość.

Czasy się zmieniły; ale nie zmieniło się to, że filmy o Jamesie Bondzie w szczególnie uderzający sposób oddają ducha czasów.

Więcej
Zoom

Kołyska Dzieciątka Jezus w Santa Maria Maggiore

W rzymskiej bazylice Santa Maria MaggioreW kościele czczone są fragmenty szopki, która według tradycji pierwszych wieków witała Święte Dziecię z Betlejem. Relikwie są dziś przechowywane w confessiopod ołtarzem głównym, w relikwiarzu ze szlachetnego kryształu, zwieńczonym złotym dzieciątkiem, dzieło złotnika Giuseppe Valadiera (1762-1839).

Johannes Grohe-9 grudnia 2021 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Wiara w kulturze XXI wieku

W społeczeństwie, w którym katolicyzm nie jest już wpływową siłą kulturową, chrześcijanie są powołani do tego, by dążyć do inkulturacji wiary chrześcijańskiej w świecie. 

9 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

Kultura XXI wieku zdaje się podlegać inercji, która oddala ją od chrześcijaństwa. W krajach o tradycji chrześcijańskiej, takich jak Hiszpania, z pewnością utrzymuje ona więzi, które przejawiają się w popularnych festiwalach i tradycjach. Wiara nie jest jednak, jak kiedyś, siłą napędową twórczości kulturalnej, intelektualnej czy artystycznej. Jest to szczególnie niepokojące, jeśli przypomnimy sobie myśl św. Pawła VI, którą przyjął również Jan Paweł II: "Wiara, która nie staje się kulturą, jest wiarą nie do końca przyjętą, nie do końca przemyślaną, nie do końca wiernie przeżytą".. Wiara aspiruje do wcielenia się w kulturę, do wspierania moralnego ekosystemu, który jest również bardziej ludzki.

Jak podkreślił niedawno w swoim eseju profesor Uniwersytetu w San Diego Steven D. Smith Poganie i chrześcijanie w mieścieDominującym siedliskiem duchowym na Zachodzie jest nowe immanentystyczne pogaństwo. Teoria krytyczna w różnych swoich wersjach (m.in. obudzony) proponuje gnostycką pseudoreligię, z nowymi grzechami pierworodnymi, dogmatami i kultami, której celem jest demontaż całej cywilizacji. Czy zakorzeniony w chrześcijaństwie Zachód przetrwa to wyzwanie, czy też skazany jest na śmierć, jak przepowiedział Oswald Spengler?

Trudno jest odgadnąć przyszłość. Co więcej, chrześcijaństwo nie jest nieodwracalnie związane z żadną cywilizacją. Nie mniej jednak prawdą jest, że w tych pierwszych latach XXI wieku pojawiają się pełne nadziei propozycje dotyczące roli chrześcijaństwa w kulturowym odrodzeniu Zachodu.

Rob Dreher w swoim Opcja Benedykta proponuje model, który dystansuje się od spoganizowanego świata, aby zachować silną tożsamość w obliczu otaczającej wrogości, silne wspólnoty, które żyją pod prąd. Benedykt XVI ze swej strony podjął jakiś czas temu na nowo ideę "mniejszości twórczych" złożonych z wierzących i niewierzących, którzy znajdują w chrześcijaństwie (religii Lógos) głównym źródłem inspiracji dla ożywienia kultury. Wreszcie w niektórych amerykańskich kręgach intelektualnych sformułowano inną opcję inspirowaną nauką św. Josemaríi: Opcja Escrivá. W liście z 1934 roku święty porównał zwykłych chrześcijan do "zastrzyk dożylny, wprowadzony do krwiobiegu społeczeństwa".uzdrawiająca transformacja od wewnątrz. Przemiana, która wypływa z silnego życia duchowego oraz głębokiej i wymagającej formacji intelektualnej.

Więcej
Kultura

Niepokalane Poczęcie: historia, pobożność i sztuka

Kościół katolicki obchodzi jedną z najbardziej ukochanych i głęboko zakorzenionych w sercach wiernych uroczystości: Niepokalane Poczęcie.

Maria José Atienza-8 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 8 minuty

Wokół tego dogmatu wiary, broniącego dziewiczego poczęcia Maryi, rozwinęły się liczne pisma, studia i apologetyka, zwłaszcza od XIV wieku: zachowanie od grzechu pierworodnego, już od poczęcia w łonie matki, Tej, która miała stać się Matką Boga.

Niepokalane Poczęcie od początku wiary

Już w Księdze Rodzaju znajdujemy jeden z fundamentów, który później zostanie pięknie ujęty w artystycznych alegoriach, tego zachowania Maryi od grzechu pierworodnego: "Wprowadzam wrogość między ciebie a kobietę, między twoje potomstwo a jej potomstwo; ona zmiażdży ci głowę, gdy uderzysz ją w piętę".

W Nowym Testamencie Ewangelia św. Łukasza zapisuje, jak anioł woła do Maryi "pełen łaski".innymi słowy "kto nie jest w posiadaniu grzechu". Chociaż już od pierwszych wieków naszej wiary niektórzy greccy i łacińscy ojcowie kościoła odnoszą się do Matki Bożej jako do "Matki Boskiej". "nieskazitelny".Pierwsze wzmianki o obchodzeniu tego święta pochodzą z VII wieku w różnych klasztorach Palestyny, np. przez św. Justyna i św. Ireneusza.

Przekonanie o dziewiczym poczęciu Najświętszej Maryi Panny towarzyszy ludowi chrześcijańskiemu od początku wiary. Ogłoszenie Maryi Matką Boga na Soborze Efeskim przeciwko herezji nestoriańskiej, w jakiś sposób, choć nie wprost, odzwierciedlało to przekonanie.

Choć zdefiniowanie dogmatu w Kościele katolickim następowało powoli, już w XIII i XIV wieku kwestia Niepokalanego Poczęcia zajęła centralne miejsce w pismach wiary z takimi postaciami jak bł. Jan Duns Scotus. Sam Pius IX w "Ineffabilis Deus", liście apostolskim, w którym ogłosił dogmat o Niepokalanym Poczęciu, przywołał ten sentyment wiernych, wskazując, jak "od najdawniejszych czasów prałatury, kościelnicy, zakony, a nawet sami cesarze i królowie gorąco błagali tę Stolicę Apostolską, aby Niepokalane Poczęcie Najświętszej Bogurodzicy określiła jako dogmat wiary katolickiej".

Hiszpania była od bardzo wczesnego okresu narodem o wyraźnych nastrojach immakulistycznych: ludowa żarliwość zrodziła bardzo wcześnie pierwsze festiwale i manifestacje artystyczne odzwierciedlające tę żarliwość wobec Matki Bożej i Jej Niepokalanego Poczęcia.

W Hiszpanii już w VII w. Święto Niepokalanego Poczęcia. Duża liczba średniowiecznych tekstów liturgicznych wskazuje, że święto Niepokalanego Poczęcia było zachowywane w XIII wieku, zwiększyło swoją popularność w XIV wieku i rozpowszechniło się szeroko w całej Hiszpanii w XV wieku, zwłaszcza po odzyskaniu południowych terytoriów Hiszpanii przez Koronę Kastylii. W XVI wieku byliśmy świadkami mnożenia się bractw, które stawiały się pod wezwaniem Czystego i Czystego Poczęcia Maryi.

W tych latach wielu hiszpańskich monarchów, kościelnych i szlachciców przedstawiało papieżowi swoje ambasady, prosząc o formalną deklarację tego, co było powszechnym uczuciem wśród katolickiego ludu. Chociaż dogmat musiałby jeszcze poczekać, kolejni papieże pośrednio popierali doktrynę immakulistyczną, sponsorując i promując to nabożeństwo w całej Europie i na terenach hiszpańsko-amerykańskich.

Szczytem żarliwości Niepokalanego Poczęcia będzie wiek XVII, w którym znajdujemy przykłady bardzo silnego i powszechnego nabożeństwa do Niepokalanego Poczęcia z takimi znakomitościami jak Valladolid i Sewilla, których miasto i duchowieństwo stały się przykładem tej maryjnej żarliwości, mnożąc w tym czasie święta liturgiczne, stowarzyszenia i bractwa, a co za tym idzie - przejawy artystyczne w malarstwie, rzeźbie i poświęcaniu kościołów Niepokalanemu Poczęciu. Huelva, należąca do diecezji sewilskiej, była pierwszym miastem w Hiszpanii, które poświęciło kościół Niepokalanemu Poczęciu.

W tych latach było wielu znanych jako Śluby ImmaculistówNa przykład Uniwersytet w Toledo złożył takie ślubowanie 10 grudnia 1617 r., a za nim poszły uniwersytety o takim znaczeniu jak Salamanka (która odegrała ważną rolę w petycji do papieża o zdefiniowanie dogmatu o Niepokalanym Poczęciu), Granada i Valladolid. Obok tych ślubów uniwersyteckich, miasta, niektóre zakony, a nawet niektóre diecezje latynoskie złożyły ten ślub w obronie doktryny o Niepokalanym Poczęciu, co doprowadzi do nowych petycji do Rzymu na rzecz tego dogmatu.

W XVIII i XIX wieku nastąpiły momenty wzlotów i upadków w ekspansji i sile nabożeństwa do Matki Bożej w tajemnicy Niepokalanego Poczęcia.

Wpływ idei francuskich oraz wojny i najazdy doznawane w Hiszpanii powodowały problemy dla wielu korporacji, bractw i zgromadzeń zakonnych. Chociaż Karol II, za zgodą Klemensa XIII, ogłosił w 1760 r. Niepokalana Dziewica Maryja Patronka Hiszpanii i wszystkie jego posiadłości, a w 1800 r. rozciągnął na wszystkie uniwersytety Hiszpanii obowiązek składania przysięgi w obronie Niepokalanego Poczęcia.

Pół wieku później dogmatyczna definicja Niepokalanego Poczęcia w 1854 r. i objawienia Matki Bożej świętej Bernadecie Soubirous pod tą nazwą doprowadzi w XIX wieku do eksplozji żarliwości o Niepokalane Poczęcie w całym świecie katolickim.

W 1857 roku powstał słynny pomnik Niepokalane Poczęcie na Piazza di Spagna, Rzym. Obraz, wg. Luigi PolettiKolumna zwieńczona jest 12-metrowym filarem. Rzymscy strażacy podnieśli kolumnę i obraz Matki Bożej. Stąd coroczna tradycja, w której strażacy Rzymu każdego 8 grudnia składają bukiet na szczycie kolumny.

Pomimo postępującego sekularyzmu i burzliwych lat końca XIX i XX wieku, nabożeństwo do Niepokalanego Poczęcia było nadal promowane przez Kościół katolicki i było jednym z dogmatów, którym poświęcano najwięcej uwagi we współczesnej dokumentacji i teologii maryjnej, co widać w Maryja, Matka Odkupiciela, autorstwa J.L Bastero.

Niepokalane Poczęcie w sztuce

Bartolomé E. Murillo. Niepokalane Poczęcie w El Escorial ©Museo del Prado

Pierwsze formuły przedstawiania Matki Bożej jako wolnej od grzechu pierworodnego od pierwszej chwili Jej Poczęcia opierały się na fragmentach Jej dzieciństwa, opowiadanych w różnych księgach apokryficznych, a które ukazywały historię Jej rodziców, Joachima i Anny, za pomocą obrazów narracyjnych, takich jak czyste objęcie, czyli pocałunek, przed Złotą Bramą.

Do tych typów narracyjnych dołączyły inne obrazy o charakterze konceptualnym, jak typy potrójnej św. Anny czy drzewa Jessego. Jednak to właśnie "Tota PulchraCzysta, reprezentacyjna linia odziedziczona po średniowieczu, która miała się ugruntować i rozwinąć w ikonografii rzeźbiarskiej i obrazowej.

Na bieżąco, Francisco Pacheco (1564-1644) uważany jest za mistrza ikonografii Niepokalanowa. Chociaż motyw ten był traktowany także przez innych artystów, jak np. Francisco Herrera Starszy, który namalował Dziewicę Niepokalanego Poczęcia, w której większość wizerunków nawiązujących do czystości Maryi znajduje się w dolnym pejzażu.

W swojej pracy Sztuka malowaniaPacheco podyktował wytyczne dla przedstawień Niepokalanego Poczęcia, które można znaleźć w jego dziełach: młoda kobieta ubrana w białą tunikę i niebieski płaszcz, symbolizujące odpowiednio czystość i wieczność, ukoronowana dwunastoma gwiazdami (stellarium), półksiężyc skierowany w dół i wąż u jej stóp symbolizujący panowanie nad grzechem. Postać Dziewicy byłaby otoczona owalną poświatą o złotej tonacji. 

Wpływ tej reprezentacyjnej linii jest widoczny u innych artystów, takich jak Zurbarán i, z niewielkimi zmianami wprowadzonymi przez jego zięcia, Velázquez oraz innych malarzy, takich jak Ribera, a później sam Goya.

Jednakże, byłoby to Bartolomé Esteban Murillo który w dziedzinie malarstwa wyróżnił się ponad dwudziestoma obrazami Niepokalanego Poczęcia.

Nabożeństwa do Niepokalanego Poczęcia były przedstawiane, zwłaszcza od XVII wieku, przez licznych artystów z całego świata i oprócz tego, że były dziełami pobożności, stanowiły prawdziwą katechezę sztuki.

Symbologia Niepokalanego Poczęcia

Symbole znajdujące się w obrazie lub w rzeźbach tych wizerunków Niepokalanego Poczęcia służą wszystkim katolikom do przypomnienia i rozpoznania prawd wiary, fragmentów biblijnych, inwokacji litanii laudańskich i chwały maryjnej. Z czasem symbole te zmieniają swoją obecność i znaczenie w przedstawieniach artystycznych, choć te odnoszące się do wieku Dziewicy i koloru jej szat pozostają stałe.

  • Młoda kobieta: Niepokalane Poczęcie jest zawsze młode, czyste, od urodzenia. Jest ona przedstawiona w wieku, który można utożsamić z momentem Zwiastowania, co łączy czystość jej poczęcia z boskim poczęciem Jezusa Chrystusa. Przed, w czasie i po porodzie Maryja jest bez skazy, posiada wieczną młodość duszy.
  • Białe szaty: Reprezentują one całkowitą czystość, nieskażoną grzechem.
  • Niebiański płaszcz: Obok białych szat bardzo szybko zaczęto przedstawiać Niepokalaną owiniętą w niebiański płaszcz, który odzwierciedla zarówno kolor nieba - boskość - który okrywa Maryję, przywołując słowa anioła przy zwiastowaniu.
  • Los Angeles: Wizerunek Dziewicy pojawia się obok jednej lub kilku głów cherubinów reprezentujących wszystkich aniołów, armię niebiańską, która przyjmuje i znajduje się poniżej jednej istoty: Dziewicy.
  • Wąż: W wielu motywach rzeźbiarskich i obrazowych wąż pojawia się pod stopami Dziewicy, symbolizując przekleństwo diabła i obietnicę zbawienia złożoną przez Boga w Księdze Rodzaju "Pan Bóg powiedział do węża: "Ponieważ to uczyniłeś, przeklęty jesteś wśród wszelkiego bydła i wszystkich zwierząt polnych; będziesz się czołgał na brzuchu i jadł proch przez całe życie; wprowadzam wrogość między ciebie a kobietę, między twoje potomstwo a jej potomstwo; zmiażdży ci głowę, gdy uderzysz go w piętę". 
  • Księżyc: Ta gwiazda jest jedną z najbardziej ikonicznych w przedstawieniu Niepokalanego Poczęcia. Księżyc, symbol czystości, przepuszcza przez siebie światło słońca, tak jak moc Boga przechodzi przez Dziewicę, nie plamiąc jej, nie raniąc... Pacheco namalował księżyc z wierzchołkami skierowanymi w dół, krystalizując opcję obrazową, która od tego czasu była powszechnie stosowana.
  • The Sun: Sam Pacheco zaznaczył, że obraz Niepokalanego Poczęcia musiał być otoczony kompozycją w złotej tonacji.
  • Drzwi: Pamiętaj o medytacji maryjnej: Dziewica jest Heaven's Gate przez którą Zbawiciel wciela się i wchodzi do naszego domu, a jednocześnie jest drzwiami, które nas do Niego prowadzą.
  • Statek: Wielu obrazom Niepokalanego Poczęcia towarzyszy statek na morzu w nawiązaniu do średniowiecznego hymnu Ave Maris Stella, Dziewicy jako gwiazdy morza, a także jako bezpiecznego portu.
  • Lustro: Jednym z symboli, który niekiedy towarzyszy Niepokalanemu Poczęciu, jest lustro, często trzymane przez anioła. "Zwierciadło sprawiedliwości" to jedno z wezwań Litanii Lauretańskiej, która przypomina nam, że w Maryi odbija się piękno i moc Boga.
  • Fontanna lub studnia: Przedstawienie fontanny w obrazach Niepokalanego Poczęcia nawiązuje do słynnej Pieśni nad Pieśniami, w której często pojawia się obraz fontanny, będącej centrum życia i oczyszczenia oraz przykładem krystalicznego piękna.  
Juan Valdés Leal. Niepokalane Poczęcie. ©Muzeum del Prado
  • Palma: Choć z biegiem czasu wizerunek palmy nie będzie już wykorzystywany, to drzewo to z jednej strony przypomina o raju utraconym. Ale także ostoją podróżników i sprawiedliwości.
  • Kwiaty: Róża, symbol doskonałej miłości, przekłada się na Rosa mistica, jedną z najczęściej używanych w sztuce inwokacji litanii. W rzeczywistości Różaniec oznacza koronę z róż, w której każde Zdrowaś Maryjo oznacza różę przyniesioną do Dziewicy.

    Oprócz róży zwykło się łączyć Niepokalane Poczęcie z liliami i innymi kwiatami, np. lilie symbolizują czystość, ze względu na swój biały kolor i zapach, a także piękno Maryi, najdoskonalszego stworzenia Bożego.

    Niektórzy eksperci zwracają uwagę, że przedstawienie płatków otwierających się do góry wskazuje na otwartość na Boga. Gdy otwierają się na boki, nawiązują do hojnego macierzyństwa, matki wszystkich ludzi. Jeśli wszystkie płatki tworzą jedną lilię, to symbolizuje ona braterstwo i zjednoczenie wszystkich dzieci Boga Ojca.
  • Tron mądrości: W niektórych obrazowych przedstawieniach Niepokalanego Poczęcia znajdujemy tę aluzję do tego kultu maryjnego, która przypomina również o ważnej roli uniwersytetów w rozwoju tego kultu.
  • Arka Przymierza był najświętszym skarbem Izraelitów. Zawierała Tablice Prawa, urnę z manną i laskę Aarona. Nic dziwnego, nowym przymierzem jest Chrystus i to łono Maryi stało na straży tego nowego przymierza.
  • Klatka schodowa: Niektórzy autorzy wskazują na drabinę jako kolejny symbol pośrednictwa maryjnego, Dziewicy prowadzącej ludzkość do swojego Syna, do nieba.

Inicjatywy

Magnus MacFarlane-Barrow: "Punktem wyjścia tego, co robię, jest życie orędziami Matki Bożej".

Ponad dwa miliony dzieci na całym świecie otrzymuje codzienny posiłek w ośrodku edukacyjnym dzięki Posiłki Maryi. Założyciel tej organizacji pozarządowej, Magnus MacFarlane-Barrow, jest przekonany, że żywienie fizyczne i edukacja muszą iść w parze, aby zakończyć ubóstwo na świecie.

Maria José Atienza-8 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 6 minuty

Kilka tygodni temu, Magnus MacFarlane - Barrow odwiedził Hiszpanię, aby porozmawiać ze studentami Uniwersytet Francisco de Vitoria w Madrycie, a także w celu podniesienia świadomości na temat organizacji Mary's Meals i jej walki o zakończenie głodu na świecie.

18 euro - tyle kosztuje roczne wyżywienie dziecka w każdym dniu szkolnym, a ta organizacja pozarządowa, związana z ochroną Maryi Dziewicy i sanktuarium w Medziugorju, rozdaje poprzez swoich wolontariuszy ponad dwa miliony posiłków w szkołach, ośrodkach edukacyjnych, więzieniach lub ośrodkach dla migrantów.

W wywiadzie dla Omnes, założyciel Mary's Meals, Magnus MacFarlane - Barrow, podkreśla, że "Mary's Meals jest piękną okazją do bycia apostołami miłości, a Matka Boża wciąż zaprasza nas do bycia apostołami miłości".

Link dla Versión en castellano

Jak i dlaczego narodziły się posiłki Maryi?

-W 1992 roku wraz z bratem wystosowaliśmy apel o pomoc dla osób cierpiących z powodu okrucieństw wojny w Bośni. Impuls tego apelu doprowadził mnie do założenia zarejestrowanej organizacji charytatywnej, Scottish International Relief (SIR), w której pracowaliśmy przez dziesięć lat. W ciągu tych lat wykonaliśmy wiele pracy w Rumunii z dziećmi zarażonymi wirusem HIV, a także w Afryce Zachodniej i Liberii podczas wojny domowej: wiele różnych rzeczy i wiele różnych sytuacji, ale bez prawdziwego skupienia.

Magnus MacFarlane- Barrow
Magnus MacFarlane- Barrow

Globalna kampania Mary's Meals narodziła się w 2002 roku, kiedy odwiedziłem Malawi podczas klęski głodu. Prowadziliśmy bardzo proste programy dożywiania w sytuacjach kryzysowych, przewożąc żywność z miast do wsi. W tym czasie poznałam rodzinę, która wywarła na mnie ogromny wpływ i która naprawdę zapoczątkowała narodziny Mary's Meals. Mieszkali w dwupokojowej chacie z błota, ojciec nie żył od dwóch lat, a matka umierała na AIDS, leżąc na podłodze z dziećmi wokół siebie. Zacząłem rozmawiać z najstarszym synem, Edwardem, i zapytałem go, jakie ma marzenia w życiu. Edward odpowiedział prosto: "Żeby mieć co jeść i żeby kiedyś pójść do szkoły.

Odpowiedź Edwarda była czymś, z czym spotykaliśmy się wielokrotnie, pracując w najbiedniejszych społecznościach świata. Ciągle spotykaliśmy się z dziećmi, które nie chodziły do szkoły z powodu biedy. A udowodniono, po wielokroć, że podstawowa edukacja dla wszystkich jest kluczem do wydobycia najuboższych społeczności świata z ubóstwa. Jej słowa przybliżyły tę rzeczywistość, a Posiłki Maryi stały się prostą odpowiedzią na tę sytuację.

Jesteśmy przekonani, że Posiłki Maryi to nie tylko pomysł, ale coś, o czym przekonaliśmy się, że naprawdę działa.

Posiłki Maryi są wspierane przez tysiące wolontariuszy, którzy przekazują darowizny, prawie w całości przeznaczone na żywność i projekty ratunkowe. Jak zarządza się taką organizacją pozarządową? Skąd pochodzą wasi wolontariusze?

-Praca Mary's Meals składa się z wielu małych aktów miłości, a my polegamy na tysiącach wolontariuszy każdego dnia, aby nasz program stał się rzeczywistością.

Nasze programy żywienia w szkołach są własnością i są zarządzane przez lokalne społeczności w krajach, w których działamy.

Magnus MacFarlane - Barrow. Założycielka Mary's Meals

Cały model oparty jest na idei lokalnej własności. Nasze programy żywienia w szkołach są własnością i są zarządzane przez lokalne społeczności w krajach, w których działamy. Ważne jest, by wolontariusze w tych krajach mieli możliwość wzięcia odpowiedzialności za program i uczenia się na podstawie doświadczeń, tak by mogli być liderami we wspieraniu edukacji i żywienia w szkołach w swoim własnym środowisku.

Czasami w pomocy humanitarnej istnieje niebezpieczeństwo, że ludzie w bogatszych krajach są dawcami, a ci w miejscach takich jak Afryka czy Indie są po prostu biernymi odbiorcami naszej pomocy. W Mary's Meals wcale tak nie jest. Chodzi o wzajemny szacunek i lokalną własność projektu, gdzie wielu ludzi z całego świata idzie razem w tym samym celu. Czy to ludzie na Zachodzie, którzy dają pieniądze na zakup żywności, czy ludzie w Malawi, którzy wstają wcześnie rano, aby rozpalić ogień, aby ugotować jedzenie, które jest serwowane, wszyscy jesteśmy zjednoczeni w tej samej misji.

Posiłki Maryi odnoszą się do Matki Boskiej, w rzeczywistości Chrystus jest pokarmem wszystkich dusz, jak Twoja chrześcijańska wizja życia wpłynęła na to zadanie?

-Mary's Meals to projekt Matki Bożej od samego początku. Ona się tym zajmuje. Nosimy imię Maryi, matki Jezusa, która w ubóstwie wychowała własnego syna. Myślę, że Posiłki Maryjne to piękna okazja do bycia apostołami miłości, a Matka Boża ciągle nas do tego zaprasza. Każdy w każdej sytuacji może być częścią tej misji i to jest jedna z rzeczy, które tak bardzo kocham w Mary's Meals. Z Twoją pomocą karmimy ponad dwa miliony dzieci każdego dnia w szkole w 20 krajach.

Południowo-zachodnie miasto Medjugorje w Bośni i Hercegowinie pozostaje absolutnie centrum tego pięknego projektu, który rozwija się na całym świecie. Mamy w Medziugorju centrum informacyjne, dlatego wielu pielgrzymów, którzy tu przybywają, spotyka się z Posiłkami Maryi. Dzisiaj mamy organizacje Mary's Meals w 18 krajach, które istnieją w celu podnoszenia świadomości i zbierania funduszy, a większość z tych organizacji narodziła się dzięki ludziom, którzy odkryli Mary's Meals w Medziugorju.

Większość naszych organizacji narodziła się dzięki ludziom, którzy odkryli Posiłki Maryi w Medziugorju.

Magnus MacFarlane - Barrow. Założycielka Mary's Meals

Wiara, Ewangelia i Medziugorje są w centrum mojego życia. Punktem wyjścia wszystkiego, co robię, jest modlitwa i próba życia orędziami Matki Bożej. Nie chodzi o to, by wychodzić i robić różne rzeczy, ale by robić to, o co Matka Boża prosi każdego dnia. Wtedy, być może, Bóg wezwie nas do innych rzeczy.

Wciąż czerpię inspirację z mojej wiary katolickiej, a moje doświadczenia z latami wykonywania tej pracy wciąż na nowo umacniają moją wiarę, widząc działanie Bożej opatrzności. Kiedy potrzebowaliśmy czegoś, aby nadal karmić dzieci, Bóg zawsze zapewniał.

Mary's meals polega na wolontariuszach z wielu różnych środowisk. Jak możesz wesprzeć kampanie Mary's meals?

Posiłki Maryi

-Naszą misją jest umożliwienie ludziom ofiarowania swoich pieniędzy, dóbr, umiejętności, czasu lub modlitwy i poprzez ten udział niesienie najskuteczniejszej pomocy osobom cierpiącym z powodu skutków skrajnego ubóstwa w najbiedniejszych społecznościach świata.

Bez pełnych pasji i motywacji wolontariuszy Mary's Meals nie może funkcjonować. Jesteśmy globalnym ruchem oddolnym, a nieodłączną częścią naszej pracy jest zaangażowanie jak największej liczby osób, uznając, że każda z nich ma do odegrania w tej misji wyjątkową rolę.

Ten niesamowity ruch rozrósł się na cały świat. Dostajemy coraz więcej wsparcia od firm robiących różne kreatywne rzeczy. Otrzymujemy wsparcie od fundacji. Te duże darowizny pomagają nam przyspieszyć i iść do przodu. Ale przede wszystkim budujemy oddolny ruch wielu, wielu ludzi, którzy przekazują skromniejsze darowizny, ludzi, którzy dają nam taką kwotę, abyśmy mogli nakarmić dziecko przez rok.

Ponieważ charakter naszej interwencji jest średnio- i długoterminowy i zamierzamy towarzyszyć tym społecznościom przez kilka lat, wierzymy, że budowanie tego oddolnego ruchu jest kluczem, który umożliwi nam złożenie tej obietnicy, kroczenie z nimi, aż do czasu, gdy będziemy

Moje doświadczenie z latami wykonywania tej pracy wielokrotnie wzmacniało moją wiarę, widząc działanie Bożej opatrzności.

Magnus MacFarlane - Barrow. Założycielka Mary's Meals

Czy uważa Pan, że społeczeństwo w ostatnich latach zyskuje na solidarności, czy wręcz przeciwnie, "przyzwyczailiśmy się" do oglądania scen głodu na świecie?

-Smutne jest to, że gdy patrzymy na dzisiejszy świat, to nie jest on dobry. Po dziesięcioleciach postępu w walce z głodem na świecie, w straszny sposób się cofamy. Miliony ludzi popadają w chroniczny głód. Miliony dzieci stoją w obliczu nowego głodu na tym świecie.

Szacuje się, że jest 75 milionów dzieci, takich jak Edward, które potrzebują posiłków w szkole. Ponad 58 milionów z nich nie uczęszcza do szkoły, a o wiele więcej jest w szkole, zbyt głodnych, by się uczyć. Jeśli poważnie myślimy o stworzeniu trwałego rozwiązania problemu głodu na świecie, to właśnie od tego musimy zacząć - nie możemy pominąć tych dzieci.

Jaka jest zrównoważona przyszłość, jeśli dzieci nie chodzą do szkoły, jeśli nie jedzą, jeśli nie mogą rosnąć, rozwijać się i być ludźmi, którymi mają być? W krajach, w których już pracujemy, jest jeszcze wiele do zrobienia, nie wspominając o krajach, które wciąż czekają. Pracy więc nie brakuje.

Inicjatywy

Magnus MacFarlane-Barrow: "Punktem wyjścia dla wszystkiego, co robię, jest próba życia orędziami Matki Bożej".

Ponad dwa miliony dzieci na całym świecie otrzymuje codzienny posiłek w ośrodku edukacyjnym dzięki Posiłki Maryi. Założyciel tej organizacji pozarządowej, Magnus MacFarlane-Barrow, jest przekonany, że żywienie fizyczne i edukacja muszą iść w parze, aby zakończyć ubóstwo na świecie.

Maria José Atienza-8 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 10 minuty

Kilka tygodni temu Magnus MacFarlane-Barrow odwiedził Hiszpanię, aby porozmawiać ze studentami Uniwersytetu Francisco de Vitoria w Madrycie i podnieść świadomość na temat Mary's Meals i jej walki o zakończenie głodu na świecie.

18 euro to koszt wyżywienia dziecka w każdym dniu szkolnym przez rok, a ta organizacja pozarządowa, związana z ochroną Maryi Dziewicy i sanktuarium w Medziugorju, rozprowadza poprzez swoich wolontariuszy ponad dwa miliony posiłków w szkołach, ośrodkach edukacyjnych, więzieniach lub ośrodkach dla migrantów.

W wywiadzie udzielonym Omnes, założyciel Mary's Meals, Magnus MacFarlane-Barrow, podkreśla, że "Mary's Meals jest piękną okazją do bycia apostołami miłości, a Matka Boża wciąż zaprasza nas do bycia apostołami miłości".

Jak i dlaczego narodziły się Posiłki Maryi?

-W 1992 roku wraz z bratem wystosowaliśmy apel o pomoc dla osób cierpiących z powodu okrucieństw wojny w Bośni. Rozmach tego apelu doprowadził mnie do założenia zarejestrowanej organizacji charytatywnej Scottish International Relief (SIR), z którą współpracowaliśmy przez dziesięć lat. Przez wiele lat pracowaliśmy w Rumunii z dziećmi zarażonymi wirusem HIV, a także w Afryce Zachodniej i Liberii podczas wojny domowej - wiele różnych rzeczy i wiele różnych sytuacji, ale bez prawdziwego skupienia.

Globalna kampania Mary's Meals narodziła się w 2002 roku, kiedy odwiedziłem Malawi podczas klęski głodu. Realizowaliśmy bardzo proste programy żywienia kryzysowego, przenosząc żywność z miast do wiosek. W tym czasie poznałam rodzinę, która wywarła na mnie ogromny wpływ i naprawdę zapoczątkowała narodziny Mary's Meals. Mieszkali w dwupokojowej chacie z błota, ojciec zmarł dwa lata wcześniej, a matka umierała na AIDS. Leżała na podłodze z dziećmi wokół siebie. Zacząłem rozmawiać z jej najstarszym synem, Edwardem, i zapytałem go, jakie ma marzenia w życiu. Edward odpowiedział prosto: "Żeby mieć co jeść i żeby kiedyś pójść do szkoły".

Odpowiedź Edwarda była czymś, z czym spotykaliśmy się wielokrotnie, pracując w najuboższych społecznościach świata. Ciągle spotykaliśmy dzieci, które nie chodziły do szkoły z powodu biedy. Udowodniono, po raz kolejny, że podstawowa edukacja dla wszystkich jest kluczem do wydobycia najbiedniejszych społeczności świata z ubóstwa. Jego słowa naprawdę wyostrzyły ten problem, a posiłki Maryi stały się prostą odpowiedzią na tę sytuację.

Wierzymy, że Mary's Meals to proste rozwiązanie problemu głodu na świecie i nie jest to tylko pomysł; to coś, co widzieliśmy, że naprawdę działa.

Mary's Meals jest wspierana przez tysiące wolontariuszy, którzy składają datki, które prawie w całości przeznaczane są na żywność i projekty ratunkowe. Jak się zarządza taką organizacją pozarządową? Skąd się biorą wolontariusze?

-Praca Mary's Meals składa się z wielu małych aktów miłości, a my polegamy na tysiącach wolontariuszy każdego dnia, aby nasz program stał się rzeczywistością.

Cały model jest zakorzeniony w idei lokalnej własności. Nasze programy żywienia w szkołach są własnością i są prowadzone przez lokalne społeczności w krajach, w których działamy. Ważne jest, aby wolontariusze mieli możliwość wzięcia odpowiedzialności za program i uczenia się z doświadczeń, aby mogli przejąć inicjatywę w budowaniu wsparcia dla edukacji i żywienia w szkołach w ich własnym otoczeniu.

W pracy humanitarnej istnieje czasem niebezpieczeństwo, że ci z nas, którzy pochodzą z bogatszych krajów, są dawcami, a ludzie w takich miejscach jak Afryka czy Indie są po prostu biernymi odbiorcami naszej pomocy. W Mary's Meals wcale tak nie jest. Chodzi o wzajemny szacunek i lokalną własność projektu, gdzie cała masa nas na całym świecie idzie razem w tym samym celu. Niezależnie od tego, czy chodzi o ludzi na Zachodzie, którzy dają pieniądze na zakup żywności, czy o ludzi w Malawi, którzy wstają o pierwszej w nocy, aby rozpalić ogień, aby ugotować jedzenie, które podają - wszyscy jesteśmy zjednoczeni w tej samej misji.

Posiłki Maryi odwołują się do Matki Bożej, w istocie Chrystus jest pokarmem wszystkich dusz, jak na to zadanie wpłynęła Twoja chrześcijańska wizja życia?

-Maryja to projekt Matki Bożej od samego początku. Ona się nim opiekuje. Nosimy imię Maryi, matki Jezusa, która w ubóstwie wychowywała własne dziecko. Myślę, że Posiłki Maryjne są piękną okazją do bycia apostołami miłości i Matka Boża ciągle nas do tego zaprasza. Każdy w każdej sytuacji może być częścią tej misji i to jest jedna z rzeczy, które tak bardzo kocham w Mary's Meals. Z jej pomocą karmimy teraz ponad dwa miliony dzieci każdego dnia w szkole w 20 krajach.

Południowo-zachodnie miasteczko Medjugorje w Bośni i Hercegowinie nadal pozostaje absolutnie w centrum tej pięknej sprawy, która rozrasta się na całym świecie. Mamy w Medziugorju centrum informacyjne, dlatego wielu pielgrzymów, którzy przyjeżdżają, spotyka się z Posiłkami Maryi. W 18 krajach istnieją dziś organizacje Mary's Meals, których celem jest podnoszenie świadomości i zbieranie funduszy, a większość z tych organizacji narodziła się dzięki ludziom, którzy odkryli Mary's Meals w Medziugorju.

Wiara, Ewangelia i Medziugorje są w centrum mojego życia. Punktem wyjścia dla wszystkiego, co robię, jest modlitwa i próba życia orędziami Matki Bożej. Nie chodzi o to, by wychodzić i robić różne rzeczy, ale by robić to, o co Matka Boża prosi każdego dnia. Wtedy, być może, Bóg wezwie nas do innych rzeczy. Wciąż inspiruje mnie moja wiara katolicka, a moje doświadczenia z tych lat, kiedy wykonywałem tę pracę, wciąż na nowo umacniały moją wiarę, widząc działanie Bożej opatrzności. Kiedy potrzebowaliśmy czegoś, aby nadal karmić dzieci, Bóg zawsze zapewniał.

Mary's Meals polega na wolontariuszach z bardzo różnych środowisk, w tym sensie, jak można wspierać kampanie Mary's Meals?

- Naszą misją jest umożliwienie ludziom ofiarowania swoich pieniędzy, dóbr, umiejętności, czasu lub modlitwy i poprzez to zaangażowanie niesienie najskuteczniejszej pomocy osobom cierpiącym z powodu skutków skrajnego ubóstwa w najbiedniejszych społecznościach świata.

Bez pełnych pasji i motywacji wolontariuszy Mary's Meals nie może funkcjonować. Jesteśmy oddolnym globalnym ruchem, a nieodłączną częścią naszej pracy jest zaangażowanie jak największej liczby osób, uznając, że każda z nich ma do odegrania wyjątkową rolę w tej misji.

Ten niesamowity ruch rozrósł się na cały świat. Dostajemy coraz więcej wsparcia od korporacji robiących różne kreatywne rzeczy. Otrzymujemy wsparcie od fundacji. Te większe dary naprawdę pomagają nam przyspieszyć i iść do przodu. Ale przede wszystkim budujemy oddolny ruch wielu, wielu ludzi wpłacających skromniejsze datki, ludzi dających nam taką kwotę pieniędzy, która pozwoli nakarmić dziecko przez rok.

Ponieważ charakter naszej interwencji jest średnio- lub długoterminowy i zamierzamy towarzyszyć tym społecznościom przez wiele lat, uważamy, że budowanie tego ruchu oddolnego jest kluczem do umożliwienia nam złożenia tego zobowiązania, do towarzyszenia im aż do momentu, w którym staniemy się zbędni.

Czy uważa Pan, że w ostatnich latach społeczeństwo jest coraz bardziej solidarne, czy wręcz przeciwnie, przyzwyczailiśmy się do oglądania scen głodu na świecie?

-Smutne jest to, że gdy patrzymy na dzisiejszy świat, to nie jest dobrze. Po dekadach postępu w walce z globalnym głodem, w przerażający sposób cofamy się. Miliony i miliony ludzi pogrążają się w chronicznym głodzie. Miliony dzieci stoją w obliczu nowego głodu na tym świecie.

Szacuje się, że jest 75 milionów dzieci, takich jak Edward, które potrzebują posiłków w szkole. Ponad 58 milionów z nich nie uczęszcza do szkoły, a o wiele więcej jest w szkole, zbyt głodnych, by się uczyć. Jeśli poważnie myślimy o stworzeniu trwałego rozwiązania problemu głodu na świecie, to właśnie od tego musimy zacząć, nie możemy ominąć tych dzieci. Jaka jest zrównoważona przyszłość, jeśli dzieci nie chodzą do szkoły, nie jedzą, nie mogą rosnąć, rozwijać się i być ludźmi, którymi mają być? W krajach, w których już pracujemy, jest jeszcze tyle do zrobienia, nie mówiąc już o krajach, które jeszcze czekają. Pracy więc nie brakuje.

Jak i dlaczego narodziły się Posiłki Maryi?

-W 1992 roku wraz z bratem wystosowaliśmy apel o pomoc dla osób cierpiących z powodu okrucieństw wojny w Bośni. Rozmach tego apelu doprowadził mnie do założenia zarejestrowanej organizacji charytatywnej Scottish International Relief (SIR), z którą współpracowaliśmy przez dziesięć lat. Przez wiele lat pracowaliśmy w Rumunii z dziećmi zarażonymi wirusem HIV, a także w Afryce Zachodniej i Liberii podczas wojny domowej - wiele różnych rzeczy i wiele różnych sytuacji, ale bez prawdziwego skupienia.

Globalna kampania Mary's Meals narodziła się w 2002 roku, kiedy odwiedziłem Malawi podczas klęski głodu. Realizowaliśmy bardzo proste programy żywienia kryzysowego, przenosząc żywność z miast do wiosek. W tym czasie poznałam rodzinę, która wywarła na mnie ogromny wpływ i naprawdę zapoczątkowała narodziny Mary's Meals. Mieszkali w dwupokojowej chacie z błota, ojciec zmarł dwa lata wcześniej, a matka umierała na AIDS. Leżała na podłodze z dziećmi wokół siebie. Zacząłem rozmawiać z jej najstarszym synem, Edwardem, i zapytałem go, jakie ma marzenia w życiu. Edward odpowiedział prosto: "Żeby mieć co jeść i żeby kiedyś pójść do szkoły".

Odpowiedź Edwarda była czymś, z czym spotykaliśmy się wielokrotnie, pracując w najuboższych społecznościach świata. Ciągle spotykaliśmy dzieci, które nie chodziły do szkoły z powodu biedy. Udowodniono, po raz kolejny, że podstawowa edukacja dla wszystkich jest kluczem do wydobycia najbiedniejszych społeczności świata z ubóstwa. Jego słowa naprawdę wyostrzyły ten problem, a posiłki Maryi stały się prostą odpowiedzią na tę sytuację.

Wierzymy, że Mary's Meals to proste rozwiązanie problemu głodu na świecie i nie jest to tylko pomysł; to coś, co widzieliśmy, że naprawdę działa.

Mary's Meals jest wspierana przez tysiące wolontariuszy, którzy składają datki, które prawie w całości przeznaczane są na żywność i projekty ratunkowe. Jak się zarządza taką organizacją pozarządową? Skąd się biorą wolontariusze?

-Praca Mary's Meals składa się z wielu małych aktów miłości, a my polegamy na tysiącach wolontariuszy każdego dnia, aby nasz program stał się rzeczywistością.

Cały model jest zakorzeniony w idei lokalnej własności. Nasze programy żywienia w szkołach są własnością i są prowadzone przez lokalne społeczności w krajach, w których działamy. Ważne jest, aby wolontariusze mieli możliwość wzięcia odpowiedzialności za program i uczenia się z doświadczeń, aby mogli przejąć inicjatywę w budowaniu wsparcia dla edukacji i żywienia w szkołach w ich własnym otoczeniu.

W pracy humanitarnej istnieje czasem niebezpieczeństwo, że ci z nas, którzy pochodzą z bogatszych krajów, są dawcami, a ludzie w takich miejscach jak Afryka czy Indie są po prostu biernymi odbiorcami naszej pomocy. W Mary's Meals wcale tak nie jest. Chodzi o wzajemny szacunek i lokalną własność projektu, gdzie cała masa nas na całym świecie idzie razem w tym samym celu. Niezależnie od tego, czy chodzi o ludzi na Zachodzie, którzy dają pieniądze na zakup żywności, czy o ludzi w Malawi, którzy wstają o pierwszej w nocy, aby rozpalić ogień, aby ugotować jedzenie, które podają - wszyscy jesteśmy zjednoczeni w tej samej misji.


Zaczynaliście od pomocy "na małą skalę", ale od tego czasu staliście się dużą organizacją. Czy uważasz, że kiedy spotykasz się z rzeczywistością ubóstwa, nawet w naszych własnych miastach, twoja wrażliwość staje się większa?

-Naszą misją od zawsze była pomoc osobom cierpiącym z powodu skrajnego ubóstwa w najbiedniejszych społecznościach świata, gdzie głód często uniemożliwia dzieciom chodzenie do szkoły i zdobycie wykształcenia. Umożliwiamy tym dzieciom otrzymanie codziennego posiłku i pozostanie w szkole, co z kolei daje im szansę na wykorzystanie swojego potencjału i spełnienie marzeń. W Wielkiej Brytanii, Europie i poza nią jest wiele wspaniałych organizacji charytatywnych, które pracują z dziećmi i rodzinami, a my stoimy z nimi ramię w ramię w przekonaniu, że każde dziecko na świecie zasługuje na to, by się rozwijać i patrzeć w świetlaną przyszłość.

Posiłki Maryi odwołują się do Matki Bożej, w istocie Chrystus jest pokarmem wszystkich dusz, jak na to zadanie wpłynęła Twoja chrześcijańska wizja życia?

-Maryja to projekt Matki Bożej od samego początku. Ona się nim opiekuje. Nosimy imię Maryi, matki Jezusa, która w ubóstwie wychowywała własne dziecko. Myślę, że Posiłki Maryjne są piękną okazją do bycia apostołami miłości i Matka Boża ciągle nas do tego zaprasza. Każdy w każdej sytuacji może być częścią tej misji i to jest jedna z rzeczy, które tak bardzo kocham w Mary's Meals. Z jej pomocą karmimy teraz ponad dwa miliony dzieci każdego dnia w szkole w 20 krajach.

Południowo-zachodnie miasteczko Medjugorje w Bośni i Hercegowinie nadal pozostaje absolutnie w centrum tej pięknej sprawy, która rozrasta się na całym świecie. Mamy w Medziugorju centrum informacyjne, dlatego wielu pielgrzymów, którzy przyjeżdżają, spotyka się z Posiłkami Maryi. W 18 krajach istnieją dziś organizacje Mary's Meals, których celem jest podnoszenie świadomości i zbieranie funduszy, a większość z tych organizacji narodziła się dzięki ludziom, którzy odkryli Mary's Meals w Medziugorju.

Wiara, Ewangelia i Medziugorje są w centrum mojego życia. Punktem wyjścia dla wszystkiego, co robię, jest modlitwa i próba życia orędziami Matki Bożej. Nie chodzi o to, by wychodzić i robić różne rzeczy, ale by robić to, o co Matka Boża prosi każdego dnia. Wtedy, być może, Bóg wezwie nas do innych rzeczy. Wciąż inspiruje mnie moja wiara katolicka, a moje doświadczenia z tych lat, kiedy wykonywałem tę pracę, wciąż na nowo umacniały moją wiarę, widząc działanie Bożej opatrzności. Kiedy potrzebowaliśmy czegoś, aby nadal karmić dzieci, Bóg zawsze zapewniał.

Mary's Meals polega na wolontariuszach z bardzo różnych środowisk, w tym sensie, jak można wspierać kampanie Mary's Meals?

- Naszą misją jest umożliwienie ludziom ofiarowania swoich pieniędzy, dóbr, umiejętności, czasu lub modlitwy i poprzez to zaangażowanie niesienie najskuteczniejszej pomocy osobom cierpiącym z powodu skutków skrajnego ubóstwa w najbiedniejszych społecznościach świata.

Bez pełnych pasji i motywacji wolontariuszy Mary's Meals nie może funkcjonować. Jesteśmy oddolnym globalnym ruchem, a nieodłączną częścią naszej pracy jest zaangażowanie jak największej liczby osób, uznając, że każda z nich ma do odegrania wyjątkową rolę w tej misji.

Ten niesamowity ruch rozrósł się na cały świat. Dostajemy coraz więcej wsparcia od korporacji robiących różne kreatywne rzeczy. Otrzymujemy wsparcie od fundacji. Te większe dary naprawdę pomagają nam przyspieszyć i iść do przodu. Ale przede wszystkim budujemy oddolny ruch wielu, wielu ludzi wpłacających skromniejsze datki, ludzi dających nam taką kwotę pieniędzy, która pozwoli nakarmić dziecko przez rok.

Ponieważ charakter naszej interwencji jest średnio- lub długoterminowy i zamierzamy towarzyszyć tym społecznościom przez wiele lat, uważamy, że budowanie tego ruchu oddolnego jest kluczem do umożliwienia nam złożenia tego zobowiązania, do towarzyszenia im aż do momentu, w którym staniemy się zbędni.

Czy uważa Pan, że w ostatnich latach społeczeństwo jest coraz bardziej solidarne, czy wręcz przeciwnie, przyzwyczailiśmy się do oglądania scen głodu na świecie?

-Smutne jest to, że gdy patrzymy na dzisiejszy świat, to nie jest dobrze. Po dekadach postępu w walce z globalnym głodem, w przerażający sposób cofamy się. Miliony i miliony ludzi pogrążają się w chronicznym głodzie. Miliony dzieci stoją w obliczu nowego głodu na tym świecie.

Szacuje się, że jest 75 milionów dzieci, takich jak Edward, które potrzebują posiłków w szkole. Ponad 58 milionów z nich nie uczęszcza do szkoły, a o wiele więcej jest w szkole, zbyt głodnych, by się uczyć. Jeśli poważnie myślimy o stworzeniu trwałego rozwiązania problemu głodu na świecie, to właśnie od tego musimy zacząć, nie możemy ominąć tych dzieci. Jaka jest zrównoważona przyszłość, jeśli dzieci nie chodzą do szkoły, nie jedzą, nie mogą rosnąć, rozwijać się i być ludźmi, którymi mają być? W krajach, w których już pracujemy, jest jeszcze tyle do zrobienia, nie mówiąc już o krajach, które jeszcze czekają. Pracy więc nie brakuje.

Inicjatywy

Have a God Time. Życie twarzą w twarz z Bogiem poprzez piękne rzeczy.

W 2015 roku Adriana i Miguel, zespół publicystów złożony z męża i żony, uruchomili Have a God TimeOd tego czasu, poprzez małe refleksje na różnych portalach społecznościowych i poprzez sprzedaż produktów upominkowych, projekt ten pomaga ludziom żyć po chrześcijańsku i odzyskać prawdziwe znaczenie świąt i uroczystości. 

Maria José Atienza-8 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 4 minuty

Jak i dlaczego narodził się Have a God Time? Jak długo pracowaliście nad tym projektem? 

-Have a God Time rodzi się ze spotkania z Panem. Z cennej ścieżki osobistej transformacji. W 2011 roku zrobiliśmy kurs Alfa i tam odkryliśmy Ducha Świętego i naszą parafię. Odkryliśmy wspólnotę ludzi przemienionych i zjednoczonych w Chrystusie i w radości, która nie była normalna. Chcieliśmy być jego częścią. 

W tym samym roku przybył papież Benedykt XVI i w drodze do Cuatro Vientos, wśród tłumu podekscytowanego spotkaniem z papieżem i niosącego plecak pielgrzyma, pojawił się pomysł stworzenia chrześcijańskich produktów do codziennego użytku. Zdaliśmy sobie sprawę, że tylko w tych momentach i jako grupa, my katolicy byliśmy na tyle odważni, aby pokazać naszą wiarę. Dlaczego nie pokazać naszej wiary w codziennym życiu za pomocą bieżących przedmiotów, które są używane na co dzień? Dlaczego nie pokazać tego, czym jesteśmy? Z radością i prostotą.

Jesteśmy publicystami i od 10 lat pracujemy we własnym studiu komunikacji, w wolnym czasie postanowiliśmy zacząć szkicować i projektować chrześcijańskie produkty do ewangelizacji. Od kubków, fartuszków, koszyków dla dzieci, wszystko w innym i nowoczesnym stylu. Mieliśmy coraz więcej wolnego czasu, a nasze serca pragnęły coraz więcej. Czuliśmy, że to spełnia nas o wiele bardziej niż praca, którą mieliśmy i w pewnym momencie postanowiliśmy oddać nasze powołanie na służbę Panu i postawić na Have a God Time. W 2015 roku uruchomiliśmy stronę internetową www.haveagodtime.es.

Oprócz "kanału sprzedaży", HGT wprowadza na rynek codzienne zwroty do świętych, krótkie zasoby do modlitwy lub refleksji. Jak łączycie ten podwójny aspekt produktu i "duchowych wskazówek"?

-Bawcie się dobrze. to nie tylko sklep internetowy, to projekt do ewangelizacji. Kiedy masz spotkanie z Panem, wszystko się zmienia, twoje życie zostaje przemienione, jak możesz nie chcieć podzielić się tym z resztą świata?

W listopadzie 2013 roku papież Franciszek opublikował. Evangeli Gaudium i powiedział: "Zapraszam wszystkich do odważnego i twórczego podejścia do tego zadania, jakim jest przemyślenie celów, stylu i metod ewangelizacji. Bądźmy 'ulicznymi ludźmi wiary', szczęśliwymi, że możemy zanieść Jezusa Chrystusa na każdy róg ulicy, na każdy plac, na każdy zakątek ziemi".. Potwierdzał nasz projekt: chcemy zanieść Jezusa Chrystusa do każdego domu, na cały świat. Nie chodzi tylko o samą ideę sprzedaży produktu, na której również chcemy móc się utrzymać, ale o przekaz, który chcemy przekazać.

Przesłanie o żywym Jezusie Chrystusie, który umarł za nas, aby nas zbawić. Codziennie rano zamieszczamy inspirujące zdanie w mediach społecznościowych: na Instagramie itp. Uważamy, że jest to bardzo skuteczne narzędzie, które pozwala dotrzeć do każdego. W rzeczywistości zamieszczamy więcej fraz niż produktów. Wiele osób nie wie, że jesteśmy sklepem internetowym.

HGT sprzedaje nie tylko "produkty religijne", ale także artykuły do codziennego użytku: koszyki na chleb, notesy... z frazami świętych, skrawkami modlitw... Czy te drobiazgi pomagają uczynić życie chrześcijańskie rodzin bardziej naturalnym? 

-Oczywiście, chcemy, aby Bóg był obecny w każdej chwili dnia. To pomaga nam zachować Jego obecność, dawać o Nim również świadectwo. Nie tylko dla tych w domu, ale dla tych, którzy przychodzą i widzą, że w naszym domu Pan ma pierwsze miejsce.

Bóg został wyprowadzony z domu. Nikt już nie wiesza krucyfiksu, nikt nie mówi o Bogu. My chrześcijanie musimy być świadkami i pokazywać naszą wiarę bez kompleksów i strachu.

Koszyk na chleb Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj by pamiętać o tym, kto nas utrzymuje i być wdzięcznym, fartuch z Bóg się dąsa.kubek śniadaniowy z napisem WIARA I KAWA...Teraz, gdy zbliża się Boże Narodzenie i wydaje się, że tylko Święty Mikołaj jest na rynku, aby ponownie wejść w tajemnicę dziecka, które się narodziło, sprzedając Dzieciątko Jezus namalowane przez niektóre zakonnice... ozdoby, które umieszczają na Bóg się rodzi... Ważne jest, aby skupić się i być konsekwentnym w tym, kim jesteśmy i co celebrujemy.

Jedną z linii pracy, którą wykonujesz, jest pomoc klasztorom klauzurowym w sprzedaży ich produktów. Jak ci dziękują? Które z nich lubisz najbardziej?

-Chcielibyśmy współpracować z kolejnymi klasztorami i zakonnicami, ponieważ ich modlitwa podtrzymuje świat. Jakże jest to ważne! A my jesteśmy Kościołem, więc musimy im pomóc, by i oni mogli się utrzymać. Wykonują piękną pracę. Trochę farby, trochę szycia.... Ludzie uwielbiają wiedzieć, że niektóre z naszych produktów są wykonane przez nich. Najpopularniejsze są płócienne krzyże do powieszenia i mały Jezus w szopce.

Czy robicie odpowiednie paczki na Boże Narodzenie lub prezenty na nowe małżeństwa, komunie... Czy pomagają one odzyskać prawdziwy sens chrześcijańskich świąt, nawet osobom nieco bardziej oderwanym od praktyk religijnych? 

-Chcemy być konsekwentni w swoich przekonaniach. Kiedy więc rodzi się dziecko, dziękujemy Bogu za dar życia; kiedy dziecko zostaje ochrzczone, składamy dar, aby przyjąć je do Kościoła. Pierwsze Komunie, uroczystości ślubne... co może być lepszym prezentem niż coś, co jest spójne z tak ważną chwilą? Nawet w przypadku osób bardziej oddalonych od wiary lub przyjmujących sakramenty tylko z powodów kulturowych lub tradycyjnych, możemy dać świadectwo ważności chwili i pomóc im w refleksji nad tym darem, gdy mają w domu fartuszek, misterium czy ołówek z chrześcijańską sentencją, i uczynić z niego narzędzie działania Boga.

Jakie informacje zwrotne otrzymujesz? 

-Odzew jest niesamowity! Pierwszą rzeczą, która nas zaskakuje jest to, że ludzie myślą, że jesteśmy większą firmą, być może dlatego, że bardzo dbamy o wizerunek naszej marki i jesteśmy tylko 3 osobami, które robią wszystko: projekt, produkcja, administracja, zarządzanie, obsługa klienta, przygotowanie zamówienia.

Kiedy mówimy im, kim jesteśmy, są zaskoczeni; pytają nas o biznesplan, a my nigdy go nie sporządziliśmy. Najpiękniejsze są liczne wiadomości, które otrzymujemy co tydzień, o wdzięczności, o świadectwach za zamieszczone, przeczytane zdanie, za otrzymany w danym momencie prezent.

Również ilość wizyt, które mamy w pracowni od osób, które przychodzą się z nami spotkać. W wyniku realizacji tego projektu poznaliśmy różnorodność Kościoła, tyle wspaniałych charyzmatów, tyle bogactwa duchowego. Mamy otwarty dom dla każdego, kto chce przyjść i porozmawiać, posłuchać naszego świadectwa, wspólnie się modlimy. Nawiązaliśmy wspaniałe znajomości. Dziękujemy Bogu za tę podróż.

Ich stronę internetową można odwiedzić pod tym linkiem: https://www.haveagodtime.es/

Więcej
Świat

Europa: rośnie nietolerancja wobec chrześcijan

Na stronie Obserwatorium nietolerancji wobec chrześcijan w Europie przedstawiła "Pod presją. Prawa człowieka dla chrześcijan w Europie", jej raport na lata 2019-2020, który skupia się na pięciu krajach europejskich.

Maria José Atienza-7 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

"Pod presją. Prawa człowieka dla chrześcijan w Europie".badanie przeprowadzone przez Obserwatorium nietolerancji wobec chrześcijan w EuropieRaport skupia się na pięciu krajach europejskich: Francji, Niemczech, Hiszpanii, Szwecji i Wielkiej Brytanii (UK). Są to kraje, w których - jak zauważa raport - "chrześcijanie napotykają największe trudności".

"Większość chrześcijan w Europie, którzy naprawdę chodzą w swojej wierze na co dzień, spotkała się z jakąś formą dyskryminacji lub nietolerancji, w oczywisty lub subtelny sposób" - czytamy w badaniu.

Studium, które odzwierciedla również, jak ignorancja, w podstawowych sprawach religijnych, niektórych członków rządów wpływa na niesprawiedliwe decyzje, dalekie od prawdziwego ducha dialogu i współistnienia.

Badanie wskazuje cztery obszary życia chrześcijan jako najbardziej dotknięte przez tę nietolerancję religijną: kościół, edukacja, polityka i praca.

W tym sensie badania i sondaże przeprowadzone w celu przygotowania tego sprawozdania wskazały na ustawodawstwo antyreligijne, narzucanie pracy sprzeczne z wolnością sumienia oraz uciszanie, a nawet prześladowanie chrześcijańskich nastrojów religijnych przez niektóre media.

Od wandalizmu do niesprawiedliwego prawodawstwa

Badania wskazują na dwa główne kierunki tych ataków na chrześcijan. Po pierwsze, dyskryminacja pochodząca ze sfery rządowej przejawiająca się w ustawodawstwie wymierzonym w wolności rodzicielskie, edukację czy wolności religijne, wraz z wykluczeniem społecznym i wzrostem wandalizmu czy aktów przestępczych wymierzonych w chrześcijan. Hiszpania - wskazuje raport - "wykazuje wyraźne tendencje radykalnego sekularyzmu, który idzie w parze z władzami państwowymi, a także środowiskiem społecznym".

W tym zakresie szczególne znaczenie mają przepisy dotyczące spraw rodzinnych, bioetyka lub edukacja które zostały zatwierdzone w ostatnich latach we Francji i Hiszpanii, a które nie tylko zostały przemilczane, ale zaatakowano każdą ocenę moralną opartą na zasadach chrześcijańskich, powodując brak poczucia bezpieczeństwa w rodzinach i u osób dotkniętych chorobą (osoby starsze lub chore w przypadku eutanazji).

Raport pokazuje niepokojący 70% wzrost antychrześcijańskich przestępstw z nienawiści w Europie. Rządowa" dyskryminacja dominuje w Hiszpanii i Francji, podczas gdy wandalizm budynków religijnych lub ataki osobiste gwałtownie wzrosły we Francji i Niemczech.

Co do utraty wolności słowa, to Wielka Brytania bierze smutny medal za ściganie za rzekomą "mowę nienawiści". Ze swej strony "zmiana klauzuli sumienia w Szwecji już dotyka chrześcijańskich profesjonalistów, ale podobne przypadki rozwijają się we Francji i Hiszpania". W tym ostatnim przypadku nie możemy zapominać o administracyjnym prześladowaniu pracowników służby zdrowia. przeciwnicy eutanazji lub aborcji.

Nietolerancja świecka

Sprawozdanie ostrzega przed tym, co nazywa świecką nietolerancją: dynamiką sekularyzacji, która prowadzi do postępującej zmiany kulturowej, która poszukuje religii w sferze prywatnej. Nie tylko nie brzmi to dziwnie, ale przybiera na sile nawet u osób czy społeczności uważających się za chrześcijańskie.

W rzeczywistości, daleka od stanu szacunku, dynamika ta prowadzi, jak to widać w wielu narodach, nie tylko do negowania obecności głosu chrześcijańskiego w społeczeństwie, ale do "kryminalizacji opinii publicznych, a nawet prywatnych".

Rosnąca radykalizacja islamska w Europie

Jednym z problemów dotykających kraje europejskie jest radykalizacja niektórych grup ludności islamskiej w Europie.

Ten islamski ucisk "występuje głównie w obszarach koncentracji, gdzie chrześcijańscy konwertyci są najbardziej dotkniętą grupą, oprócz innych zamieszkałych chrześcijan".

W krajach europejskich chrześcijanie pochodzenia muzułmańskiego często doświadczają "nietolerancji i przemocy ze strony swojego środowiska społecznego". Zagrożenie "często ignorowane przez władze państwowe". Rosnący problem w części Francji, Niemiec i Szwecji, a także taki, który zaczyna pojawiać się w niektórych miejscach w Hiszpanii.

Covid i wolność religijna

We wszystkich narodach, na których skupił się raport, pojawia się zwijanie swobód religijnych związane z rzekomą kontrolą epidemii Covid.

Choć przejawy te różniły się w zależności od narodu, to generalnie "kościoły były wielokrotnie dyskryminowane i odmawiano im wolności religijnej". Jednym z przykładów była Francja, gdzie "rząd podjął środki, które pośrednio ograniczały wolność religijną".

W tej kwestii krajem o największych ograniczeniach wolności religijnej na mocy pretekstu Covid była Hiszpania, gdzie "w sposób nieuzasadniony i nieproporcjonalny wykorzystywano władzę urzędników publicznych poprzez nieproporcjonalne zakazy ogólne dotyczące kultu publicznego".

Dążenie do otwartego i pełnego szacunku dialogu

Raport, wbrew tworzeniu atmosfery niepokoju czy strachu, ukazuje te realia w celu "poprawy dialogu i poszerzenia wiedzy religijnej", gdyż tylko w ten sposób - podkreśla - "władze państwowe mogą osiągnąć lepsze prawodawstwo i budować mosty między grupami w społeczeństwie, unikając ustaw, które pośrednio dyskryminują grupy religijne".

Wskazuje też na potrzebę dążenia chrześcijan do "pełnego szacunku i otwartego dialogu, świadomego unikania uprzedzeń wobec osób o odmiennych wartościach moralnych i wykazywania większego zainteresowania udziałem w debatach publicznych".

Kultura

Skarby i opowieści o Grobie Pańskim w Calatayud

Artystyczna podróż przez architekturę, ornamentykę i dziedzictwo Bazyliki Mniejszej Grobu Pańskiego w Calatayud.

Fidel Sebastian-7 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 9 minuty

W roku 1099 n.e. pierwsza wyprawa krzyżowa w Ziemi Świętej zakończyła się odzyskaniem Grobu Pańskiego. Natychmiast jej wyzwoliciel, Godfrey z Bouillon, kazał ukonstytuować kapitułę kanoników, która miała dbać o kult świątyni, oraz grupę dzielnych rycerzy, którzy mieli jej strzec.

Czterdzieści lat później nowy patriarcha Jerozolimy wysłał do Calatayud jednego ze swoich kanoników, aby zajął się ziemiami i dobrami przyznanymi im przez hrabiego Berenguera IV jako konsekwencja (i rozwiązanie) spadku, jaki Alfons I pozostawił na rzecz trzech zakonów jerozolimskich. Dzięki tym środkom w 1156 roku w aragońskim mieście pobłogosławiono nowy kościół, poświęcony, podobnie jak jego macierzysty dom, Grobowi Pańskiemu.

Gotycki klasztor i świątynia herreryjska

Pozostałości gotycko-mudejarskiego kościoła, który zastąpił pierwszą romańską konstrukcję, zachowały się w postaci pięknego krużganka, który dzięki przeprowadzonym w ostatnich dekadach pracom konserwatorskim można zwiedzać i podziwiać.

Obecny budynek został wzniesiony w latach 1605-1613, za sprawą przeora Juana de Palafoxa i według planów Gaspara de Villaverde, w stylu herreryjskim, z dużą fasadą z trzema drzwiami, flankowaną przez dwie bliźniacze czworokątne wieże, połączone z korpusem centralnym za pomocą płetw.

Tego Juana de Palafox, przeora i patrona kolegiaty, nie należy mylić z jego bratankiem, bł. Juanem de Palafox y Mendoza, który był wicekrólem Meksyku, biskupem Puebli i Osmy, beatyfikowanym w 2011 r. po wielu niedogodnościach, dzięki wytrwałości ojców karmelitów, którzy poszli za sprawą z historycznej i instytucjonalnej przyjaźni.

Ten drugi Juan de Palafox był naturalnym synem markiza Arizy (który miał w tym mieście zamek i pałac miejski 30 km od Calatayud), brata przeora. Gdy chłopiec miał dziewięć lat, markiz uznał go i dla jego edukacji chciał powierzyć go opiece wuja. Ten ostatni, kierując się rozsądną logiką, odpowiedział, że młody duchowny, mający pod opieką przyrodniego siostrzeńca (tożsamość matki była zawsze utrzymywana w tajemnicy), byłby pewnym celem oszczerstw; i dziecko zostało oddane pod opiekę biskupa Tarazony, Fray Diego de Yepes, który był spowiednikiem świętej Teresy, i bliski matce, która, skruszona, prowadziła przykładne i anonimowe życie w klasztorze karmelitańskim w tym mieście.

Ołtarze boczne

Najwybitniejszą cechą tego kościoła z artystycznego punktu widzenia jest niewątpliwie zespół ołtarzy rozmieszczonych po obu stronach nawy głównej, przedstawiających Mękę Pańską. Zostały one zamówione zaraz po zakończeniu budowy i opłacone przez samego przeora Juana de Palafox. Później, w 1666 roku, kanonik Francisco Yago zamówił kolejne dwa, które miały stanąć po obu stronach ołtarza głównego. Wyjątkowy w skali światowej jest fakt, że wszystkie boczne kaplice poświęcone są pełnemu cyklowi męki i śmierci Jezusa. Ich jakość osobno, a zwłaszcza jako całość, czyni je perłą hiszpańskiego baroku.

Chór

W chórze, w absydzie, ukrytej za ołtarzem głównym, znajdują się dwa rzędy stalli chórowych wyrzeźbionych w 1640 r., w tym krzesło przeora z płaskorzeźbą św. Augustyna, którego regułę kanonicy stosowali aż do XIX w. W 1854 r., w wyniku dezintegracji, wygaszono kapitułę, a kolegiatę zamieniono na kościół parafialny, aż w końcu, dzięki staraniom rycerzy, Rzym przyznał, że odtąd będzie ona uznawana za kolegiatę. ad honorem w zależności od biskupa diecezjalnego, który mianowałby proboszcza przeorem kapituły. Stało się to w 1901 roku. W podzięce, pierwszy proboszcz-przeor poprosił i uzyskał z Rzymu, aby hiszpańscy rycerze Grobu Pańskiego mogli zostać mianowani kanonikami honorowymi: kiedy przybyli na miejsce, zajęli swoje miejsca w stallach chóru.

Baldachim

Nad ołtarzem głównym w XVIII w. wzniesiono okazały baldachim, w którym za ołtarzem umieszczono grupę rzeźbiarską Świętego Pogrzebu z leżącym Chrystusem flankowanym przez Nikodema i Józefa z Arymatei. Powyżej zwieńczona jest kopułą przeprutą świetlikami. U góry znajdują się drewniane rzeźby, imitujące biały marmur, przedstawiające triumfującego Chrystusa Zmartwychwstałego oraz dwa anioły niosące Święty Całun i płytę grobową.

Matka Boska Bolduc

Po obu stronach transeptu znajdują się dwie bardzo zdolne kaplice: były one kiedyś zakrystią i kapitularzem. W tej po stronie Ewangelii, wśród innych cennych przedmiotów, znajduje się XVII-wieczne płótno Dziewicy z Bolduc, przywiezione z Brukseli przez rodzinę Gilmanów, którzy byli spokrewnieni w Calatayud z baronem Warsage i rodziną De la Fuente, i którzy są pochowani w tej samej kaplicy.

Virgen del Carmen (z Ruzoli?)

Po stronie epistoły, która jest większa, dawny kapitularz tworzy przybudówkę w kształcie kościoła, z własnym wejściem z tyłu. Dziś jest on poświęcony Virgen del Carmen i służy jako kaplica Najświętszego Sakramentu. Ta Dziewica nie zawsze tam była, a jej pochodzenie nie zostało jeszcze do końca wyjaśnione.

Nieco ponad rok temu, studiując Annals w dawnym klasztorze San Alberto de Carmelitas Descalzas de Calatayud (który właśnie zlokalizowałem w mieście Walencja), przeczytałem, że z okazji obchodzonego w 1951 roku stulecia wręczenia szkaplerza Dziewicy świętemu Szymonowi Stockowi, w mieście tym zorganizowano triduum aktów kultu i pobożności ludowej. W ostatnim z tych dni, 1 lipca, o godzinie siódmej wieczorem, ulicami przemaszerowała "pobożna procesja, w której paradowały wszystkie najbardziej czczone w mieście wizerunki Królowej i Matki Karmelu, a mianowicie wizerunki z kościołów San Pedro de Carmelo, św: te z kościołów San Pedro de los Francos, San Juan el Real, Santa María i ten z Grobu Pańskiego - gdzie wznosi się Bractwo Karmelu - jako że jest on najbardziej czczony w Calatayud, ze względu na tradycję, że to właśnie ten obraz przemówił do naszego ojca Ruzola".

Wszystko to wymaga wyjaśnienia. Przede wszystkim kaplica ta była w tym czasie siedzibą Trzeciego Zakonu i Bractwa Carmen, co wyjaśnia, dlaczego ci z nas z Bilbilitano, którzy chcieli przyjąć szkaplerz, udali się tam i dlaczego karmelici czuli, że jest to bardzo ich własność. W 1955 r., kiedy zakonnice miały nadzieję, że w mieście znów pojawią się bracia z ich zakonu, podczas jednej z wewnętrznych uroczystości wyrecytowały kilka wersów, w których mówiły: "Nie ruszaj szlachetnego Bílbilis, / które jest całe karmelitańskie; / trzy świątynie zostały zbudowane / przez ich głęboko zakorzenioną pobożność: / el Sepulcro, las Descalzas, / y este futuro Carmelo, / que de la Estación se llama" (obok dworca kolejowego pewna rodzina posiadała małą pustelnię, którą ofiarowała braciom, aby założyli w niej klasztor; ci, po przestudiowaniu sprawy, odmówili jej założenia z powodu braku poddanych, ale regularnie przyjeżdżali z Saragossy, aby w każdą niedzielę odprawiać mszę).  

Przejdźmy jednak do czcigodnego Ruzola. Urodził się w Calatayud w 1559 roku. Osierocony przez ojca, został przygarnięty przez wuja ze strony matki, który był przeorem w nieistniejącym już klasztorze Carmen (obuwie), który stał naprzeciwko kolegiaty Grobu Pańskiego. Widząc liczne zalety małego chłopca, prowincjał zabrał go ze sobą do Saragossy; ale ten ostatni, natchniony przez Dziewicę, postanowił wstąpić do dyskalcedów. W tym charakterze Domingo de Jesús María, jak go odtąd nazywano, najpierw studiował, a następnie pełnił funkcje w Walencji, Pastranie, Madrycie, Alcalá, Barcelonie, Saragossie, Toledo, Calatayud..., a następnie udał się do Rzymu, gdzie przyczynił się do utworzenia Zgromadzenia Karmelitów Bosych odrębnego od hiszpańskiego, którego został wybrany generałem. Prowadził misje dyplomatyczne w różnych krajach Europy; odegrał decydującą rolę swoimi harangami i modlitwami w zwycięstwie katolików w bitwie na Białej Górze u bram Pragi. Zmarł w 1630 r. w Wiedniu, w pałacu cesarza Ferdynanda II, gdzie monarcha zobowiązał go do pozostania jako legata papieskiego. W stolicy Imperium odbywały się uroczyste pogrzeby, w których uczestniczyła cała szlachta. W Calatayud tymczasem nie było żadnych wiadomości o jego osobie, a tym bardziej o jego wędrówce. Dzięki listowi wysłanemu przez cesarza do rady miasta, gmina poświęciła mu wystawny pogrzeb w rok po śmierci w kościele San Juan de Vallupié. Później (1670), na mocy cesji jego krewnych, dom, w którym się urodził, przy Place de l'Olivier, został przekształcony w kaplicę poświęconą Matce Bożej Dobrego Urodzenia, która do dziś jest otwarta dla kultu.

Znany w swoim czasie jako "thaumaturge" z powodu licznych cudów, jego proces kanonizacyjny został zainicjowany wkrótce po śmierci przez samego cesarza, a wznowiony, po długiej przerwie, przez karmelitów na początku XX wieku.

Jego biografowie zgodnie opowiadają, że gdy przebywał w klasztorze w Carmen pod opieką wuja przeora, dawał wielkie oznaki pobożności; a w nocy często udawał się do kaplicy, gdzie znajdowała się rzeźba Dziewicy i rzeźba Ukrzyżowanego, z którymi rozmawiał. Dziewica czasem zostawiała Dzieciątko w jego rękach. Według. Chwała CalatayudPrzez wiele lat potem to Dzieciątko było przynoszone do chorych, którzy otrzymywali przez Niego łaski cielesne lub duchowe. Te rozmowy małego Dominika z Jezusem i Maryją, które są opowiadane w różnych historiach, są przedstawione na żywo na starym płótnie w kaplicy na Plaza del Olivo. Klasztor Carmen został zburzony w 1835 roku, a jego najcenniejsze klejnoty podzielono. Wiadomo, gdzie skończyło się tabernakulum i monstrancja...; a przede wszystkim cudowny Chrystus, który został przekazany do klasztoru sióstr kapucynek, gdzie jest czczony przez mieszkańców Bilbilitano. Ale o Dziewicy, która udzieliła małemu Dominikowi podobnych łask jak Chrystus, nie ma wiadomości, gdzie skończyła. Według tradycji, zebranej przez Carlosa de la Fuente i Rafaela Lópeza-Melúsa (i odbijającej się echem w. Annals karmelitów w 1951 r.), to właśnie ten obraz jest obecnie czczony w kolegiacie-bazylice Grobu Pańskiego. Wielu innych bilbilitanów pamięta, że słyszeli od starszych, że Dziewica z Góry Karmel przeszła do Grobu Pańskiego z pałacu markizów Villa Antonia.

Obie tradycje można pogodzić. Tak zwany pałac Villa Antonia stoi naprzeciwko miejsca zajmowanego przez klasztor El Carmen: dzieli je tylko wąska uliczka. Być może bracia przenieśli obraz z klasztoru do pałacu, szukając dla niego bezpieczniejszego miejsca niż kolegiata, która niedawno została splądrowana przez Francuzów i obawiano się jej rychłego pozbawienia. W bardziej sprzyjających czasach markizi cedowali ją na Grób Pański, gdzie prawdopodobnie była pierwotnie przeznaczona. W rzeczywistości obraz nie pasował do tego okazałego domu: zbyt duży dla prywatnego oratorium, zostałby umieszczony gdzieś godnie, ale niestosownie do jego rozmiarów. Nie było też dla niej miejsca w kolegiacie, gdy została przeniesiona do tej świątyni. W rzeczywistości zainstalowano go w kaplicy, która była poświęcona Dziewicy z Guadalupe, nakładając je na siebie: płótno Dziewicy z Guadalupe było praktycznie przesłonięte przez bryłę Matki Bożej z Góry Karmel, ubraną figurę. Przedstawienie Guadalupana zostało podarowane przez kanonika doktora Tomása Cubera, który w 1775 roku udał się do Meksyku jako inkwizytor. Dzięki kilku fotografiom udostępnionym mi przez historyka Isabel Ibarra, czytelnik będzie mógł zobaczyć, jak te dwa wizerunki nakładają się na siebie, a następnie rozdzielają, jak wtedy, gdy obraz Matki Bożej z Góry Karmel zostaje przeniesiony do nawy głównej na swoją nowennę.

Gdyby żył ostatni mieszkaniec pałacu, nie mielibyśmy wątpliwości co do kroków, jakie podjął obraz. Miała uprzywilejowaną pamięć do rzeczy swojego domu. Poznałam ją, gdy miałam około dwudziestu lat, a była babcią przyjaciół, którzy wprowadzili mnie do swojego domu. Mieszkali regularnie w Madrycie, a latem przyjeżdżali do Calatayud. Nie wiem, jakim cudem dziwny układ wejścia do domu pojawił się pewnego dnia w rozmowie. W ramach reform przeprowadzonych w XIX wieku wzniesiono bardzo dobrze rozplanowaną fasadę wychodzącą na Plaza del Carmen, z dużą bramą zwieńczoną herbem heraldycznym. Jednak po wejściu do holu wejściowego dziwne były schody, trochę przypominające schody służbowe, oraz dojście do małego przedsionka. Stamtąd, korytarzem, docierało się wreszcie do oczekiwanego ciągu przestronnych i dostojnych salonów. Markiza wyjaśniła mi, że dawniej wchodziło się do domu od strony Calle del Carmen, a na główne piętro wchodziło się po szerokich schodach. Ale w czasach jej dziadków na tych schodach pozostały niezatarte ślady zbrodni namiętności między służbą domu. To był powód zamknięcia tego dostępu i otwarcia nowego. Z taką pamięcią i zainteresowaniem sprawami swojej rodziny, jakże nie mogłaby wyjaśnić pochodzenia Dziewicy z Carmen! Potomkowie markizy pamiętają jedynie, że w jej domu przechowywano trofeum Dziewicy i że przychodzono po nie z kolegiaty za każdym razem, gdy było wielkie święto lub gdy wyprowadzano ją w procesji. Popularna jest też pamięć, że aż do lat 70. ubiegłego wieku Dziewica, będąc w procesji, robiła stację w pałacu i wchodziła na dziedziniec, jako dawny gość domu. Bliskość pałacu i kolegiaty była nie tylko fizyczna. Pałac, obecnie opuszczony, został zbudowany i zamieszkiwany od wieków przez stary ród Muñoz-Serrano - matczyne nazwisko markizy, którą znałem, Doña Antonia de Velasco - którego miejsce pochówku znajdowało się u stóp prezbiterium Grobu Świętego w Calatayud.

Podzieliłem się tymi wszystkimi informacjami z niektórymi osobami, które badały Zakon i tę starożytną kolegiatę, i jak dotąd ani oni, ani ja nie znaleźliśmy dokumentu, który pozwoliłby nam kategorycznie stwierdzić, że obraz Dziewicy z Góry Karmel z Dzieciątkiem, który jest czczony w Santo Sepulcro w Calatayud, jest tym samym, z którym mały Domingo Ruzola prowadził mistyczne rozmowy w klasztorze Carmen na skraju kolegiaty. Do wady zauważonej przez samego De la Fuente - a jest to wada notoryczna - że wykonanie tego obecnie czczonego wydaje się być późniejsze, można zgłosić zastrzeżenie, że być może jest to odtworzenie i dostosowanie do XIX-wiecznego gustu, jak to się dzieje z tak wieloma retuszowanymi obrazami. Wreszcie, nie tracę nadziei, że badania, które nadal są prowadzone w archiwach, czy też uważna analiza obrazu, w końcu dostarczą nam rozwiązania tej hipotezy lub przyniosą nowe niespodzianki.

*Zdjęcia zamieszczone w tym artykule są własnością Stowarzyszenia Torre Albarrana.

AutorFidel Sebastian

Świat

Po 200 latach nieobecności cystersi wracają do Neuzelle

Klasztor w Neuzelle, w pobliżu granicy polsko-niemieckiej, jest przede wszystkim miejscem poszukiwania i spotkania z Bogiem.

José M. García Pelegrín-7 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 4 minuty

Powstanie we wrześniu 2018 r. przeoratu Neuzelle, którego nazwa wywodzi się od łacińskiego słowa "Nova cella", jako klasztoru podległego opactwu cysterskiemu Heiligenkreuz (Święty Krzyż) w Austrii, można określić jako wydarzenie historyczne: oznacza ono powrót mnichów cysterskich do tego miejsca w pobliżu granicy polsko-niemieckiej po ponad 200 latach, ponieważ musieli je opuścić w 1817 r. Kanoniczna erekcja zbiegła się z 750 rocznicą pierwszej fundacji Neuzelle 12 października 1268 roku. 

Na Kongresie Wiedeńskim w 1815 roku, który reorganizował Europę po wojnach napoleońskich, postanowiono, że część terytorium Łużyc (konkretnie Niederlausitz, Dolne Łużyce), na którym znajduje się Neuzelle i które do tej pory należało do Saksonii, stanie się częścią Prus. Król pruski Fryderyk Wilhelm III dokonał sekularyzacji (w Hiszpanii w tym kontekście mówimy o "dezentuzjazmie") tego klasztoru w 1817 roku: katolicki kościół parafialny został zamieniony na kościół ewangelicki; cystersi zostali wypędzeni. 

Neuzelle, właśnie dlatego, że nie należało do tej pory do Brandenburgii-Prus, przetrwało reformację protestancką na tych terenach, ale w 1817 roku skończyła się prawie 550-letnia obecność cystersów w Brandenburgii. W przeciwieństwie do Neuzelle, dwa cysterskie klasztory żeńskie na Łużycach, które pozostały częścią Saksonii, zdołały utrzymać się nieprzerwanie od momentu założenia: św. Marienthal (łac. Abbatia Vallis) - najstarszy żeński klasztor zakonu w Niemczech, założony w 1234 r. - oraz św. Mariastern (łac. Abbatia Stellae), istniejący od 1248 r.

Początki własnej historii Brandenburgii są ściśle związane z zakonem cystersów. Po wiekach walk między ludami germańskimi i słowiańskimi w 1157 r. powstała marka Brandenburgia, która - po unii z księstwem pruskim - miała stać się zalążkiem Królestwa Pruskiego, jednego z wielkich mocarstw europejskich. Zaledwie kilka lat później, w 1180 roku, założono pierwszy z 16 klasztorów cysterskich, które powstały w Brandenburgii do połowy XIII wieku: klasztor w Lehnin. 

Klasztory cysterskie były nie tylko ośrodkami ewangelizacji, szerzenia chrześcijaństwa, ale także ośrodkami kultury, począwszy od pierwotnego znaczenia tego terminu: Brandenburgia była regionem bardzo bagnistym - słowiański przyrostek -in w Lehnin, ale także w wielu innych, takich jak Chorin, a nawet w samej nazwie Berlin, odnosi się właśnie do terenów bagnistych - dlatego prace, które prowadzili tu cystersi, rozpoczęły się od osuszania i orania ziemi, aby przekształcić ją w grunty uprawne.  

Jednak wraz z reformacją protestancką w Brandenburgii cystersi zostali zmuszeni do opuszczenia tych klasztorów: Lehnin, na południowy zachód od Poczdamu, i jego filialny klasztor Himmelpfort w Uckermark, Chorin, Zinna, Dobrilugk... zostały zsekularyzowane już w połowie XVI wieku. Cystersi przetrwali reformację tylko w Neuzelle.

Dzisiaj gmina Neuzelle - wraz z browarem, który nosi nazwę "Kloster-Bräu" (browar klasztorny) - liczy 4.280 mieszkańców; leży osiem kilometrów na południe od Eisenhüttenstadt i niedaleko ujścia Nysy do Odry, która stanowi granicę polsko-niemiecką. Z punktu widzenia historii sztuki kościół ma szczególną cechę: po uszkodzeniu w czasie wojny trzydziestoletniej (1618-1648) został odrestaurowany w typowym dla południowych Niemiec, rzadkim w tych stronach stylu barokowym.

Po kilku perypetiach - ostatnio od 1996 roku należał do Fundacji Kraju Związkowego Brandenburgii - we wrześniu 2008 roku klasztor Neuzelle został kanonicznie erygowany. W dokumencie kanonicznym czytamy: "Dzisiaj, 2 września 2018 r., w 750. roku pierwszej fundacji klasztoru, zakładamy nowy klasztor i ustanawiamy go jako klasztor Matki Bożej z Neuzelle pod opactwem cysterskim Matki Bożej z Heiligenkreuz".

Opactwo Heiligenkreuz (Świętego Krzyża) znajduje się w Dolnej Austrii i istnieje nieprzerwanie od momentu założenia w 1133 r. Neuzelle staje się trzecim opactwem zależnym od Heiligenkreuz, wraz z Neukloster, również w Austrii, oraz Bochum-Stiepel, położonym w Zagłębiu Ruhry.

W diecezji Görlitz, na terenie której leży Neuzelle, tylko cztery procent mieszkańców to katolicy, dlatego Neuzelle - które w latach nieobecności cystersów pozostało centrum pielgrzymkowym - jest czymś w rodzaju "oazy". Nowy przeor Neuzelle, Simeon Wester, komentuje: "Wierzymy, że w niespokojnych czasach, w niespokojnym świecie, ludzie potrzebują i szukają miejsc, w których panuje cisza. To jest właśnie to, co chcemy zaoferować. Nasze doświadczenie w Heiligenkreuz i w założonym przed trzydziestu laty klasztorze w Bochum-Stiepel pokazuje nam, że jest to atrakcyjne dla wielu osób. To nie my, ale Chrystus przyciąga ich do tajemnicy. Szczególnie ci, którzy są daleko, dzięki kontaktowi ze wspólnotą modlitewną znajdują siłę do spójnego poszukiwania sensu życia. To jest to, co chcemy tu zrobić.

Do tego samego zachęcał ich także ordynariusz diecezji bp Wolfgang Ipolt: "Swoim życiem monastycznym pokażcie zarówno chrześcijanom, jak i wielu tym, którzy jeszcze nie znają Boga, że poszukiwanie Boga jest warte zachodu, że może uczynić człowieka szczęśliwym i spełnionym". Towarzysz z radością ludziom, którzy przybywają do Neuzelle w poszukiwaniu odpowiedzi na swoje życie. Jestem pewien, że jeśli sami będziecie dalej szukać Boga, to to się rozprzestrzeni i zaprosi innych. Bóg i lud Boży oczekują od ciebie nie więcej i nie mniej.

Więcej
Czytania niedzielne

Komentarz do czytań na uroczystość Niepokalanego Poczęcia Maryi (C)

Andrea Mardegan komentuje czytania na Niepokalane Poczęcie, a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo. 

Andrea Mardegan-7 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

Na stronie "fear not". anioł dał mi spokój. Bicie serca jednak trwało i nasiliło się, gdy powiedział do mnie: "Poczniesz w swoim łonie i urodzisz syna, a nazwiesz go imieniem Jezus". Jezus oznacza Zbawiciela: imię, które pochodzi od Boga. Moja intuicja nie myliła się: to ogromna rzecz!

Kiedy pojawiło się we mnie pragnienie, by ofiarować Bogu wyrzeczenie się macierzyństwa, uczyniłam to, prosząc Boga, by przyspieszył przyjście Mesjasza, którego nasz naród tak bardzo potrzebował, poprzez wyrzeczenie się tego, czego pragnęła każda dziewczyna w Izraelu: bycia jego matką. Zaproponowałem jej, za to oczekiwanie, publiczne upokorzenie bezpłodności. Każdy by powiedział: Bóg jej nie kocha. Nikt nie byłby w stanie wiedzieć, bo nikt nie byłby w stanie zrozumieć. Ale Bóg mnie natchnął i poprosił, abym to postanowienie zachował tylko dla siebie, a potem podzielił się nim tylko z Józefem. 

"Będzie wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego". Niezwykłe słowa, ale to, co anioł powiedział dalej, uderzyło mnie jeszcze bardziej: "Pan Bóg da mu tron jego ojca Dawida i będzie panował nad domem Jakuba na zawsze, a jego królestwo nie będzie miało końca. Że "forever", że jego panowanie, że "nie będzie końca". zasugerował zupełnie nowy wymiar tego, co zostało mi objawione. "Józef jest z domu Dawida" - pomyślałam - "więc czy mieści się w tej obietnicy?

Te wielkie słowa mówiły mi, że jest jeszcze tyle rzeczy, które mi umykają. To, co usłyszałem, ujawniło mi osobistą miłość i wybór Boga nade mną, który mnie przerósł. Nie miałem zamiaru odmawiać; po prostu nie rozumiałem, jak to wszystko można zrobić. Gdyby Bóg mnie poprosił, byłam gotowa opuścić Józefa, nawet jeśli kosztowałoby mnie to krew i nie wiedziałabym, jak to zrobić. A może Józef musiał wziąć udział w tym wszystkim? Ale jak? Co Pan chciał mi powiedzieć? Zastanawiałem się i nie mogłem zrozumieć. Wydawało mi się, że jestem przed Bożym posłańcem: mogę go zapytać, jakie są plany Boga. Nie było to łatwe. 

Te nagłe, intymne i krótkie słowa dotarły do mnie jako skrajna synteza tego, co działo się w moim sercu: "Jak to ma być zrobione, bo nie znam żadnego człowieka? Anioł tylko częściowo wyjaśnił zagadkę. Ale dał mi absolutną pewność siebie. Zastanawiałem się potem, że będę musiał nauczyć się kolejnych kroków, które trzeba wykonać, po kolei. Gdyby w tamtym momencie wszystko mi wyjaśnił, to byłoby za dużo, nie dałabym sobie rady. Powiedział do mnie: "Duch Święty zstąpi na was, a moc Najwyższego osłoni was. Dlatego ten, kto się urodzi Święty, będzie nazwany Synem Bożym".. Docierało do mnie: to było coś absolutnie nie do pomyślenia i nieskończenie nowego. Bóg czynił wszystkie rzeczy nowymi. Czułam ogrom Bożej miłości i Jego bliskość.

Homilia na czytania o Niepokalanym Poczęciu NMP

Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.

Watykan

Papież do młodych: "Jezus jest przekazywany przez konkretne twarze".

Spotkanie z młodzieżą w Szkole św. Dionizego Sióstr Urszulanek z Marusi w Atenach było finałem obszernej podróży Papieża Franciszka do narodów Cypru i Grecji.

Maria José Atienza-6 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 4 minuty

Papież Franciszek przybył do szkoły wcześnie rano, aby spotkać się z dużą grupą młodzieży. Przywitano go słynnym Jezu Chryste Ty jesteś moim życiem i oklaski.

Po powitaniu przez katolickiego biskupa Aten, bpa Sevastiano Rossolato, Papież cieszył się regionalnymi tańcami, które ustąpiły miejsca świadectwom i pytaniom młodych ludzi: Kateriny, Ioanny i Abouda, młodego Syryjczyka, który opowiedział o swojej ucieczce "z ukochanej i zamęczonej Syrii", wraz z rodziną, przy kilku okazjach poważnego zagrożenia życia.

Serce wiary: jesteśmy dziećmi Bożymi

Papież chciał odpowiedzieć na pytania postawione przez młodą kobietę, dotyczące wątpliwości, jakie czasem pojawiają się w niej na temat wiary czy życia chrześcijańskiego. "Chciałbym powiedzieć tobie i wam wszystkim: nie bójcie się wątpliwości, bo nie są one brakiem wiary. Nie bój się wątpliwości. Przeciwnie, wątpliwości są "witaminami wiary": pomagają ją umocnić" - powiedział Papież, który porównał życie chrześcijańskie do "historii miłosnej, są momenty, kiedy trzeba zadawać sobie pytania". I to jest dobre.

Papież chciał jednak ostrzec młodych, że wielokrotnie ta wątpliwość, która prowadzi nas do myślenia, że popełniliśmy błąd wobec Pana, jest pokusą diabła, którą należy odrzucić: "Co robić, gdy ta wątpliwość staje się dusząca i nie daje spokoju, gdy tracimy pewność siebie i nie wiemy już, od czego zacząć? Musimy znaleźć nasz punkt wyjścia - co to jest? Zdumienie" - przypomniał Ojciec Święty.

"Zdumienie jest nie tylko początkiem filozofii, ale także naszej wiary" - podkreślił papież w kolebce wielkich greckich myślicieli. "Kiedy ktoś spotyka Jezusa, jest zdumiony", kontynuował Papież, potwierdzając tę myśl, przypominając, że "nasza wiara nie polega przede wszystkim na zestawie rzeczy do uwierzenia i nakazów do wypełnienia. Serce wiary to nie idea, to nie morał, serce wiary to rzeczywistość, piękna rzeczywistość, która nie zależy od nas i która pozostawia nas bez wyrazu: jesteśmy ulubionymi dziećmi Boga!

Bóg nie żałuje nas

Papież chciał podkreślić tę ideę, by nie dać się ponieść pesymizmowi, mimo swoich słabości czy upadków. W tym wierszu przypomniał, jak poczucie boskiego synostwa jest zakorzenione w świadomości, że Bóg kocha nas nieskończenie, że patrzy na nas innymi oczami niż nasze własne: "jeśli postawimy się przed lustrem, możemy nie widzieć siebie tak, jak byśmy chcieli, ponieważ ryzykujemy, że skupimy się na tym, co nam się nie podoba. Ale jeśli postawimy się przed Bogiem, to zmienia się perspektywa (...) Bóg nas nie żałuje. Bóg zawsze przebacza. To my męczymy się prosząc o przebaczenie.

Papież, używając znanego obecnym porównania: Iliada, chciał przestrzec młodych przed obecnymi "syrenimi śpiewami", które "z uwodzicielskim i natarczywym przesłaniem, które koncentrują się na łatwych pieniądzach, na fałszywych potrzebach konsumpcjonizmu, na kulcie dobrobytu fizycznego, na rozrywce za wszelką cenę... Jest tak wiele fajerwerków, które błyszczą przez chwilę, a potem pozostawiają w powietrzu tylko dym", a w obliczu tych pokus zachęcił młodych do "karmienia zachwytu, piękna wiary". Nie jesteśmy chrześcijanami, bo musimy, ale dlatego, że to jest piękne - podsumował.

Twarze innych

Kolejną z idei, którą Ojciec Święty chciał podkreślić, jest potrzeba wspólnoty, odnalezienia Chrystusa w "drugim". "Aby poznać Boga, nie wystarczy mieć o Nim jasne wyobrażenia - to niewielka część, nie wystarczy - trzeba iść do Niego swoim życiem" - powiedział Papież.

"Jezus przekazuje się poprzez konkretne twarze i osoby" - powiedział Franciszek, w stwierdzeniu, które w sposób szczególny łączy się z chwilami przeżywanymi podczas tej podróży z migrantami na Cyprze i uchodźcami w Mitylenie, a także z jego częstymi wezwaniami do jedności i porozumienia z wiernymi innych wyznań. "Bóg jest obecny poprzez historie ludzi. On przechodzi przez nas" - podkreślił do zgromadzonej tam grupy młodych ludzi, zaznaczając, że "cieszę się, że widzę was wszystkich razem, zjednoczonych, mimo że pochodzicie z tak różnych krajów i z tak różnymi historiami".

Jednym z tych młodych ludzi z innych krajów jest Aboud, który opowiedział Ojcu Świętemu o swojej bolesnej i niebezpiecznej ucieczce z Syrii do Grecji, w której prawie stracił życie. Papież zwrócił się do niego, zachęcając go do posiadania "odwagi nadziei, którą miałeś", aby nie dać się sparaliżować lękom, które nawiedzają całe życie, a zwłaszcza - podkreślił wobec wszystkich obecnych - "odwagi podejmowania ryzyka, wychodzenia ku innym". Dzięki tej odwadze każdy z was odnajdzie siebie, odnajdzie siebie nawzajem i odnajdzie sens życia".

Spotkanie to, zakończone pozdrowieniami kilku młodych ludzi, w tym trzech świadków, dla Ojca Świętego, było ostatnim aktem tej podróży apostolskiej na Cypr i do Grecji. Wkrótce potem, około godziny 11.00, Franciszek wystartował z międzynarodowego lotniska w Atenach, by zakończyć podróż naznaczoną impulsem ekumenicznym, apelem o solidarność i pomoc dla migrantów i przesiedleńców oraz wezwaniem do dialogu.

Watykan

Wystawa szopek w Watykanie

Raporty rzymskie-6 grudnia 2021 r.-Czas czytania: < 1 minuta
rzym raporty88

Watykan w okresie świątecznym wystawia ponad 100 szopek.

Na wystawie, znajdującej się pod kolumnadą Berniniego i zorganizowanej przez Papieską Radę ds. Promocji Nowej Ewangelizacji, zgromadzono unikatowe dzieła z 15 krajów, takich jak Indonezja, Kazachstan czy Wenezuela.

Zasoby

Pandemia, wieloletnia klasyka

W pierwszych wiekach chrześcijaństwa zdarzały się pandemie o wyjątkowej zjadliwości. Ojcowie Kościoła, tacy jak św. Cyprian, biskupi i historycy wspominają, jak chrześcijanie dbali o chorych i umierających, podczas gdy poganie ich porzucali.

Carlos Carrasco-6 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 4 minuty

W trzecim roku pandemii, kiedy możemy zastanowić się nad tym, jaki powinien być konkretny chrześcijański wkład w ten kryzys, historia może posłużyć za nauczyciela, ponieważ przed nami, kiedy wiedza medyczna była jeszcze szczątkowa, byli już tacy, którzy mieli bardzo jasny pomysł, jak wykorzystać możliwości.

W 165 roku epidemia ospy wyniszczyła Imperium Rzymskie, w tym samego cesarza Marka Aureliusza. Plagi powodowały bardzo wysoką śmiertelność - do jednej trzeciej populacji - ponieważ dotykały ludzi, którzy nigdy wcześniej nie chorowali. Współcześni historycy wskazują na te epidemie jako jedną z możliwych przyczyn upadku Rzymu, obok spadającego przyrostu naturalnego.

Sto lat później, w 251 roku, wybuchła kolejna epidemia odry, która dotknęła zarówno obszary wiejskie, jak i miasta. W szczytowym okresie jej rozprzestrzeniania się mówi się, że w samym tylko mieście Rzymie codziennie umierało 5 tys. osób. O tej drugiej epidemii mamy świadectwa z tego okresu, zwłaszcza ze źródeł chrześcijańskich. Cyprian pisze z Kartaginy w 251 roku, że "wielu naszych ludzi również umiera na tę epidemię", a Dionizy - biskup Aleksandrii - w swoim orędziu wielkanocnym pisze, że "spadła na nas ta epidemia, okrutniejsza niż jakiekolwiek inne nieszczęście".

Medycyna była rudymentarna i nie była w stanie zaoferować żadnego skutecznego leczenia, co prowadziło do porzucania chorych i izolacji w obawie przed zarażeniem. Sam Galen nawiązuje przelotnie do pierwszej z tych epidemii, bo gdy już udało mu się przeżyć, uciekł z Rzymu i schronił się w wiejskiej wiosce w Azji Mniejszej.

A jednak Ojcowie Kościoła odnoszą się do tych plag w sposób zaskakująco pozytywny, jako do daru dla oczyszczenia i rozwoju sprawy chrześcijańskiej, w refleksjach naładowanych nadzieją, a nawet entuzjazmem. W przeciwieństwie do zaniedbywania chorych przez pogan, miłość bliźniego została doprowadzona do heroicznej skrajności, a to doprowadziło do niezwykłego wzrostu liczby chrześcijan i, o dziwo, znacznie wyższej przeżywalności niż wśród ludności pogańskiej.

Taki jest kontekst listu biskupa Kartaginy, Cypriana, z 251 r.: "Wraz z niesprawiedliwymi umierają także sprawiedliwi, a nie dzieje się to po to, abyście myśleli, że śmierć jest wspólnym przeznaczeniem dobrych i złych. Sprawiedliwi są powołani do wiecznego odpoczynku, a niesprawiedliwi wleczeni są na męki (...) Jakże stosowne i potrzebne jest, aby ta epidemia, ta plaga, która wydaje się straszna i śmiertelna, wystawiła na próbę poczucie sprawiedliwości wszystkich, aby zbadała uczucia rodzaju ludzkiego; ta plaga pokaże, czy zdrowi naprawdę oddają się na służbę chorym, czy krewni kochają swoje rodziny tak, jak powinni, czy głowy rodzin współczują swoim chorym sługom, czy lekarze nie porzucają swoich chorych ..... I gdyby ta fatalna okoliczność nie przyniosła innych konsekwencji, to już przysłużyła się nam chrześcijanom i sługom Bożym przez to, że zaczynamy żarliwie pragnąć męczeństwa, ucząc się jednocześnie nie bać śmierci. Dla nas te wydarzenia są ćwiczeniami, a nie żałobą: ofiarują duszy koronę niezłomności i przygotowują nas do zwycięstwa dzięki pogardzie śmierci. (...) Nasi bracia zostali uwolnieni ze świata dzięki wezwaniu Pana, bo wiemy, że nie straciliśmy ich definitywnie, ale że zostali jedynie wysłani przed nami i poprzedzają nas, jak to się dzieje z tymi, którzy podróżują lub wsiadają. Tych drogich braci należy szukać w myślach, a nie w lamentach (....). Ponadto nie wolno robić poganom okazji do zasłużonego szyderstwa, jeśli opłakujemy jako martwych i straconych na zawsze tych, o których mówimy, że żyją w Bogu".

Kilka lat później Dionizy, biskup Aleksandrii, w liście wielkanocnym napisał: "Większość naszych braci, bez żadnego skrupułu dla siebie, w nadmiarze dobroczynności i braterskiej miłości, jednoczyła się ze sobą, beztrosko odwiedzała chorych i służyła im w cudowny sposób, pomagała im w Chrystusie i radośnie z nimi umierała. Zarażeni chorobą innych, przyciągali do siebie choroby bliźnich i z radością przyjmowali ich cierpienia. Wielu z nich, po tym jak opiekowali się i dawali siłę innym, sami kończyli umierając. (...) Najlepsi z naszych ludzi stracili w ten sposób życie: niektórzy kapłani, diakoni i świeccy zostali sprawiedliwie pochwaleni, do tego stopnia, że ten rodzaj śmierci, owoc wielkiej pobożności i odważnej wiary, nie wydawał się wcale gorszy od męczeństwa".

"Całkiem odwrotne - pisze Euzebiusz z Cezarei - było postępowanie pogan: odpędzali tych, którzy zaczynali chorować, unikali tych, którzy byli im drodzy, wyrzucali umierających na ulicę, traktowali niepogrzebane zwłoki jak odpadki, starając się uniknąć rozprzestrzeniania się i zarażania śmiercią, którą niełatwo było przepędzić mimo wszelkich środków ostrożności". 

Nie przesadzał z kontrastową postawą chrześcijan, którzy nie omieszkali iść do chorych z narażeniem własnego życia. Wiek później Julian (Apostata) rozpoczął kampanię na rzecz ustanowienia inicjatyw naśladujących chrześcijańskie miłosierdzie.

W liście do (pogańskiego) arcykapłana z Kalaty cesarz ubolewał nad niepowstrzymanym rozwojem chrześcijaństwa, ze względu na jego "moralne, choć fikcyjne, zalety" oraz "życzliwość dla obcych i troskę o groby zmarłych". W innym liście pisze: "Myślę, że kiedy ubodzy zostali zapomniani i odrzuceni przez naszych kapłanów, bezbożni Galilejczycy zobaczyli to i postanowili poświęcić się dla nich". Bezbożni Galilejczycy - dodaje - nie oferują wsparcia tylko swoim ubogim, ale i naszym; każdy widzi, że nie dbamy o nasz lud".

Julian nienawidził "Galilejczyków", ale uznawał skuteczność zdumiewającego stanu dobrobytu, jaki osiągnęli, stosując w praktyce przykazanie chrześcijańskiej miłości. Przezwyciężyli swój strach przed cierpieniem i śmiercią.

Świadectwo pierwszych chrześcijan, zachęconych przez swoich Pasterzy, zaskakuje i napełnia nas podziwem. A przede wszystkim stawia pytanie, czy pierwszą reakcją ludzi wiary zawsze powinien być strach. Nie wymyślili epidemii; przynieśli nowy sposób życia, zdolny do radosnego radzenia sobie ze wszystkimi ludzkimi trudnościami.

(Na podstawie Rodney Stark, Epidemie, sieć ad the Rise of ChristianitySemeia56, 1992, s. 159-175).

AutorCarlos Carrasco

Kino

O prawach ojca i nienarodzonego dziecka

Patricio Sánchez-Jáuregui-6 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 2 minuty

AdresJames Ball
SkryptJames Ball i Richard Cutting
Kraj: Stany Zjednoczone
Rok: 2020

Ethan i Emma są uczniami szkoły średniej. Oboje są odpowiedzialnymi nastolatkami, którzy ciężko pracują w klasie i na zajęciach pozalekcyjnych, czy to sportowych czy teatralnych. Po poznaniu i polubieniu się, zaczynają się spotykać, a w wyniku tego związku Emma zachodzi w ciążę. Wkrótce pojawi się dylemat, co zrobić z tym nowym życiem: przerwać, czy ruszyć dalej.

Poprzez trzeźwe, ale mocne otwarcie, Kwestia praw wprowadza z retrospekcją jeden z głównych wątków filmu: fragment sprawy, która otworzyła drzwi do aborcji w USA, Roe vs Wadew którym możemy posłuchać rozmowy, według której los nienarodzonego dziecka naznaczony jest tym, że nie jest ono uznawane za osobę - w takim przypadku byłoby chronione przez 14. poprawkę. Następnie jednak argumentuje, że istnieją przypadki, w których życie wewnątrz kobiety w ciąży liczy się dla celów prawnych. Chwytając się tego palącego gwoździa, Ethan rozpocznie prawną batalię o uznanie syna i swoich praw jako ojca, co wprowadzi kolejny z ważnych wątków filmu: uwidocznienie postaci ojca, który w takich przypadkach jest zazwyczaj nieistotny w niemal wszystkich intencjach i celach.

Mamy do czynienia z dziełem wpisującym się w kanony kina legalistycznego, które nie radzi sobie z budowaniem napięcia, ale jasno przedstawia argumenty, które prezentuje, zarówno w sądzie, jak i poza nim (na szczególne wyróżnienie zasługuje cameo wnuczki Martina Luthera Kinga, Alvedy c. King, która była na celowniku aborcji). Dzieło oddala się od pasji i emocjonalności, ukazując film z treścią, ale nieco słaby w formie. Jednak wachlarz postaci po obu stronach procesu sprawia, że empatyzujemy z nimi i czujemy się zaangażowani w historię.

Pierwsze dzieło reżysera na dużym ekranie, Kwestia praw to film kinematograficznie trzeźwy, z akceptowalnymi kreacjami aktorskimi i bez pretensji innych niż opowiedzenie historii i przedstawienie faktów oraz argumentów przeciwko aborcji. Przez pryzmat, który pozwala uniknąć antagonizowania kogokolwiek, film pokazuje podwójne standardy, jeśli chodzi o ocenianie nowego życia jako takiego. 

Więcej
Watykan

Papież na Lesbos, pięć lat później: "Musimy zająć się podstawowymi przyczynami".

Głównym wydarzeniem niedzieli była wizyta papieża w obozie dla uchodźców w Mytilene na Lesbos, gdzie wypowiedział kilka mocnych słów. Po południu przewodniczył Mszy św. podczas której wezwał do nawrócenia i nadziei, bo "życie jest powołane do rozkwitu".

David Fernández Alonso-6 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty

W niedzielę rano Papież Franciszek udał się z Aten do Mytilene na Lesbos, gdzie przybył ok. godz. 10.10, by udać się do "Centrum Recepcji i Identyfikacji" na spotkanie i przemówienie do przebywających tam uchodźców. W tym obozie dla uchodźców mieszka około 3 tys. osób, większość z nich pochodzi z Afganistanu.

Na Lesbos, pięć lat później

Podczas wizyty w obozie dla uchodźców Kara Tepe papież wysłuchał świadectw niektórych wolontariuszy i uchodźców, takich jak Tango Mukalya z Demokratycznej Republiki Konga. Na Lesbos przybył 28 listopada 2020 roku. Ma 30 lat i trójkę dzieci. "Piszę do ciebie - powiedział do papieża Franciszka - przede wszystkim, aby podziękować ci za ojcowską troskę i ducha człowieczeństwa, jakie okazujesz wobec nas, twoich dzieci migrantów i uchodźców, obecnie na Lesbos w Grecji i na całym świecie. Niech Bóg wynagrodzi was stokrotnie. Jednocześnie dziękuję rządowi i obywatelom Grecji za humanitarnego ducha, z jakim mnie przyjęli, dając mi pokój, schronienie i niezbędne do życia rzeczy, pomimo pewnych trudności. Nie mogę zapomnieć parafii Kościoła katolickiego, mojej obecnej parafii w Mytilene na Lesbos, która wspierała mnie z czułością, gdy byłem dzieckiem i gdzie modlę się do Boga, naszego Pana. Powierzyłem nasze trudne chwile Bogu. Dzięki sile modlitwy i wstawiennictwu Maryi Dziewicy, naszej Matki i Matki Kościoła, mogłem pokonać trudności, które napotkałem w moim życiu jako uchodźca".

"Zajęcie się podstawowymi przyczynami

Papież Franciszek, po podziękowaniu za wysłuchane świadectwa, skierował do ludzkości kilka słów o znacznej surowości. W szczególności zaapelował o więcej rozmów na temat problemu migracji i o więcej rozmów na temat problemu handlu bronią, który ją napędza. Ostro skrytykował również nacjonalizm i wezwał społeczność międzynarodową do poszukiwania skoordynowanych rozwiązań, ponieważ globalne problemy, takie jak pandemie i migracje, wymagają globalnych reakcji.

"Nie mówią o wyzysku biednych, o zapomnianych i często hojnie finansowanych wojnach, o układach gospodarczych zawieranych kosztem ludzi, o tajnych manewrach handlu bronią i proliferacji. Dlaczego o tym nie mówimy? Należy zająć się podstawowymi przyczynami, a nie biednymi, którzy płacą cenę, nawet jeśli są wykorzystywani do propagandy politycznej. "Zamknięcie się w sobie - mówił - i nacjonalizm - historia nas tego uczy - prowadzi do katastrofalnych skutków". Przykro jest słyszeć, że fundusze UE są proponowane jako rozwiązanie do budowy murów lub ogrodzeń z drutu kolczastego. Jesteśmy w epoce murów i płotów z drutu kolczastego. "Morze Śródziemne, które przez tysiąclecia łączyło różne ludy i odległe krainy, staje się zimnym cmentarzem bez nagrobków. Ta wielka przestrzeń wody, kolebka wielu cywilizacji, teraz wygląda jak lustro śmierci. Nie pozwólmy, aby "mare nostrum" stało się pustym "mare mortuum".

W Atenach "życie jest powołane do nawrócenia".

Po zakończeniu spotkania wrócił do Aten. Tam po południu, o godz. 16.45 w Sali Koncertowej Megaron odbyła się Eucharystia, w której mogło uczestniczyć ok. 1000 osób. Podczas homilii papież Franciszek zastanawiał się nad postacią Jana Chrzciciela. Przypomniał też, że Kościół jest w okresie przygotowania do świąt Bożego Narodzenia i dlatego mówił o osobistym nawróceniu i sposobie jego realizacji.

"Prosimy o łaskę wiary, że u Boga wszystko się zmienia, że On leczy nasze lęki, leczy nasze rany, zamienia suche miejsca w źródła wody. Prosimy o łaskę nadziei. Bo to właśnie nadzieja rozpala wiarę i ożywia miłość. Bo to jest nadzieja, której pragną dziś pustynie świata".

"A ponieważ to nasze spotkanie - kontynuował - odnawia nas w nadziei i radości Jezusa, a ja raduję się, że jestem z wami, prośmy naszą Matkę, Wszechświętą, aby pomogła nam być, jak Ona, świadkami nadziei, siewcami radości wokół nas - nadzieja, bracia, nigdy nie zawodzi, nigdy nie zawodzi - nie tylko wtedy, gdy jesteśmy szczęśliwi i razem, ale każdego dnia, na pustyniach, które zamieszkujemy". Tam bowiem, dzięki łasce Bożej, nasze życie jest powołane do nawrócenia. Tam, na wielu pustyniach w nas lub wokół nas, życie jest powołane do rozkwitu. Niech Pan da nam łaskę i odwagę do przyjęcia tej prawdy".

Na koniec wrócił do nuncjatury, gdzie przyjął kurtuazyjną wizytę od Jego Błogosławieństwa Ieronimusa II.