José M. AlbaladCzytaj więcej : "Parafie były 'szpitalem polowym', do którego wzywa papież".
Dyrektor Sekretariatu Wspierania Kościoła José María Albalad podkreśla, że mimo spadku zbiórek w Hiszpanii w wyniku pandemii, datki poprzez portal donacji wzrosły, ale nie na tyle - przynajmniej na razie - by poradzić sobie ze spadkiem dochodów.
Zaragozano, dziennikarz i doktor komunikacji, José María Albalad od września ubiegłego roku jest szefem Sekretariatu Wsparcia Kościoła Konferencji Episkopatu Hiszpanii.
Jej pierwsze miesiące upłynęły pod znakiem konsekwencji pandemii dla ekonomii rodzinnej, a co za tym idzie dla Kościoła, a także odnowienia portalu donacyjnego. donoamiiglesia.
- Kościół hiszpański stworzył ten system darowizn kilka lat temu, jak on się rozwijał przez te lata i czy został dobrze przyjęty?
Portal donacyjny jest jedną z osi strategicznych Sekretariatu Wspierania Kościoła, który postawił sobie za cel promowanie nowych technologii i alternatywnych sposobów współpracy.
Konkretnie, portal donacyjny "donoamiiglesia.es" został stworzony pięć lat temu, w 2016 roku, z pionierskim podejściem, gdyż już wtedy umożliwiał, za pomocą jednego kliknięcia, przekazanie darowizny na rzecz każdej z 23 000 parafii w Hiszpanii.
Pandemia sprawiła więc, że Kościół nie odrobił "lekcji" w tym względzie i w obliczu zamknięcia kościołów z powodu zamknięcia 2020 roku, datki w ten sposób wzrosły pięciokrotnie.
Jednak wsparcie finansowe otrzymane za pośrednictwem portalu - w ujęciu globalnym - nie stanowi jeszcze szczególnie znaczącego odsetka w porównaniu z wielkością zbiórek w Hiszpanii.
Wzrasta jednak znacząco wraz z utrwalaniem się nowych nawyków konsumpcyjnych i rozrywkowych, coraz bardziej zbliżonych do ekosystemu cyfrowego.
W tym sensie prace prowadzone obecnie z nowymi technologiami w ogóle, a z portalem darowizn w szczególności, stanowią wyraźne zobowiązanie na przyszłość. Po tym okresie siewu, owoce - które rosną - będą się mnożyć.
Pandemia sprawiła więc, że Kościół miał odrobioną "pracę domową" i w obliczu zamknięcia kościołów z powodu zamknięcia roku 2020, datki za pośrednictwem strony internetowej donoamiiglesia wzrosły pięciokrotnie.
José María Albalad. Dyrektor Sekretariatu Wspierania Kościoła
- Jakie zmiany prezentuje nowa strona w stosunku do poprzedniej donoamiiglesia?
Nowy projekt odzwierciedla potrzeby, które zostały wykryte zarówno przez diecezje i Konferencję Episkopatu Hiszpanii, jak i przez samych darczyńców. Zmiany mają na celu przede wszystkim zwiększenie przyjazności dla użytkownika dzięki intuicyjnej stronie internetowej dostosowanej do profilu darczyńcy: osoby w wieku 50-59 lat, która przekazuje średnio 49 euro. Już teraz zmniejsza to liczbę incydentów, ponieważ zajęto się punktami w procesie, które mogły powodować zamieszanie.
Ponadto stworzono interfejs, który stara się przekazać przyjazne, ludzkie i przejrzyste oblicze Kościoła. Chodzi o to, by stopniowo włączać do niego publikację wiadomości, opowiadań i świadectw.
Kamieniem milowym nowego portalu jest to, że ułatwia on rozpowszechnianie w parafiach konkretnego adresu URL dla każdego podmiotu, co z kolei pozwala na umieszczenie spersonalizowanego kodu QR. Z punktu widzenia promocji jest to wielka szansa dla każdej gminy, która zyskuje na bliskości.
Donoamiiglesia.es" jest projektem dynamicznym, w ciągłej ewolucji, więc to wznowienie nie jest końcem pracy. W rzeczywistości planowane jest włączenie Bizum jako metody płatności w pierwszym kwartale przyszłego roku.
- W jakim stopniu kryzys pandemiczny wpłynął na te darowizny?
Doświadczamy podwójnego zjawiska. Z jednej strony zbiórki w Hiszpanii spadły w wyniku pandemii średnio o jedną trzecią. Z drugiej strony wzrosły darowizny za pośrednictwem portalu darowizn, ale nie na tyle - przynajmniej na razie - by poradzić sobie ze spadkiem dochodów.
Ponadto potrzeby wzrosły i Kościół od samego początku odpowiedział na to wyzwanie, uwzględniając szczególną sytuację każdej osoby, każdej rodziny. Parafie były (i są) bez wątpienia "szpitalem polowym", do którego wzywa papież Franciszek.
Liczba transakcji dokonanych za pośrednictwem portalu donacji przekroczyła w tym roku 85 000, a liczba powtarzających się darowizn rośnie. Innymi słowy, coraz więcej osób zobowiązuje się do regularnego przekazywania stałej kwoty, co ułatwia planowanie finansowe. Należy pamiętać, że osoby fizyczne (płacące podatek dochodowy od osób fizycznych) mogą odliczyć 80% od darowizn o wartości do 150 euro.
Potrzeby gwałtownie wzrosły, a Kościół od początku odpowiedział na aktualne wyzwanie, biorąc pod uwagę szczególną sytuację każdej osoby.
José María Albalad. Dyrektor Sekretariatu Wspierania Kościoła
- Teraz bardzo łatwo jest przekazać darowiznę na dokładnie to, co chcemy: diecezję, seminarium czy samo EWG. W ogóle jak są rozdzielane te datki? Czy raczej "idziemy do znanych": parafia, seminarium... ?
W ponad 90% przypadków ludzie współpracują bezpośrednio ze swoją parafią, co odpowiada naturalnej logice. Wspólnota chrześcijańska żyje i celebruje swoją wiarę w parafii, która poprzez swoje liczne działania (celebracyjne, duszpasterskie, charytatywne...) jest świadkiem radości i czułości Ewangelii. Ta współpraca to nie tylko finanse, ale także walory, czas i modlitwa.
Kościół to coś więcej niż budynek czy osoba. Jesteśmy schronieniem, jedzeniem i nadzieją dla tych, którzy najbardziej tego potrzebują. Chciałbym skorzystać z okazji, aby złożyć serdeczne podziękowania wszystkim tym, którzy w tym roku zaznaczyli pole X na swoich zeznaniach podatkowych, tym, którzy przekazali darowizny - a nawet zapłacili za pomocą polecenia zapłaty - za pośrednictwem swoich parafii lub diecezji, tym, którzy pozostawili legaty lub spadki, a także ogólnie wszystkim, którzy współpracowali w miarę swoich możliwości.
Bez hojności tak wielu ludzi Kościół nie byłby w stanie odpowiedzieć na tsunami potrzeb wyzwolonych przez pandemię i kontynuować głoszenia Dobrej Nowiny.
Subskrybuj magazyn Omnes i ciesz się ekskluzywnymi treściami dla subskrybentów. Będziesz mieć dostęp do wszystkich Omnes
Miłosierdzie ma być czynione wobec wszystkich. Nie powinni być z niej wykluczeni ani ci, którzy postąpili niesprawiedliwie, ani ci, którzy kierowali się naiwnością lub źle pojętą wielkodusznością.
Dla każdego chrześcijanina końcowe słowa Ewangelii Marka brzmiały przez dwadzieścia wieków jak dobre wezwanie do przebudzenia: "Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu". Nic mniejszego! Do całego świata i do każdego stworzenia... To ogromna misja, równie przytłaczająca, co ekscytująca. Pilna potrzeba Franciszka Ksawerego i wielu innych, spieszących się, by podróżować i nawracać świat, zanim ich własny oddech się skończy, jest zrozumiała... Mateusz dodaje do swojej wersji kilka niuansów, które nie powinny być przeoczone: "Uczcie wszystkie narody... ucząc je zachowywać wszystko, co wam przykazałem". Innymi słowy: wszystko dla wszystkich. W przesłaniu, które ma być przekazane, nie ma klauzuli wyłączenia; siewca musi nadal siać swoje ziarno, nie ograniczając go nawet wśród kamieni i ostów, bo nikt nie wie wcześniej, czy w zasianej ziemi nie ma ukrytej owocności, która czeka na tego, który mówi "Wstań i chodź".
Dziś cywilizacje, zamiast sprzymierzać się lub wojować ze sobą, ocierają się o siebie i przenikają. Dlatego bardzo łatwo jest dojść do pesymistycznych wniosków co do możliwości osiągnięcia prawdy przekonującej wszystkich. Jeśli chodzi o religie, to pytanie, czy istnieją a która wyróżnia się spośród innych, wydaje się również bardziej nierozwiązywalna niż kiedykolwiek. Chrześcijanie pod wieloma względami nie są lepsi od reszty ludzkości. Jeśli Żydzi Starego Testamentu wykorzystywali każdą okazję, by zawieść oczekiwania, jakie Bóg w nich pokładał, to my, dzieci Kościoła, który wyszedł z Nowego Przymierza, również często rozczarowujemy swoich i obcych.
Jest jednak jedna rzecz, która pozwala bezstronnemu obserwatorowi zauważyć cechę wyróżniającą: nasza doktryna nie obala etykiety uniwersalności, Katolik. W przeciwieństwie do tak wielu stowarzyszeń tego czy innego znaku, w naszym tylko Bóg zastrzega sobie prawo wstępu, a skorzysta z niego dopiero na końcu czasów: jeśli chodzi o nas, to gdyby było to obiektywnie możliwe, nikt nie powinien być wykluczony z poselstwa. W przeciwieństwie do innych pól, które są lepiej urządzone, sumienniej odchwaszczane lub systematycznie odchwaszczane, w ogrodach Kościoła chwasty rosną szczęśliwie obok pszenicy: nie jest to czas na oddzielanie jednych od drugich, ani nie jesteśmy do tego wezwani.
Krótko mówiąc, musimy zadbać o to, aby dobre ziarno nie zostało utracone i nie zginęło, nawet jeśli wśród nas działa przeciwnik, który nie przestrzega reguł gry.. Stąd wiele zarzutów kierowanych pod naszym adresem przez dzieci stulecia, które próbują zrekompensować swój wyznawany brak Boga rzekomo nieskazitelną czystością swoich wędrówek. Ale nieważne: niech to będą ci, którzy mogą się pochwalić praktykowaniem zerowej tolerancji wobec tych czy tamtych poza nimi. Dla chrześcijanina wiernego swojej tożsamości walka toczy się jedynie ze złem, z grzechem, ale nie z jego sprawcą, ponieważ Bóg nie upoważnił nas do rozpaczania nad nawróceniem jakiegokolwiek grzesznika. Miłosierdzie, które staramy się praktykować, jest dla wszystkich.
Na pierwszy rzut oka sytuacja, do której doszliśmy, jest zabawna. Wydawałoby się, że ci, którzy tak wiele krytykują członków (a przede wszystkim hierarchów) Kościoła, domagają się niemal nieskończonej tolerancji dla zła, a z drugiej strony bardzo małej nietolerancji wobec tych, którzy chronią lub ułaskawiają skruszonych złoczyńców. Nie próbuję przez to usprawiedliwiać tych, którzy mając obowiązek opieki, zaniedbali, bez względu na motywy, tak elementarny obowiązek. Z drugiej strony, jak głosi Nicolás Gómez Dávila w jednym ze swoich aforyzmów: "Na pewnym głębokim poziomie każde oskarżenie skierowane przeciwko nam jest słuszne". I niewątpliwie mylą się ci, którzy systematycznie odrzucają wszelkie stawiane im zarzuty, a jeszcze bardziej ci, którzy chwalą się nieskazitelną kartoteką. Ale czym innym jest to, że my, wierzący, mamy duże pole do popisu, a czym innym to, że ci, którzy nas nienawidzą za sam fakt bycia wierzącymi, stawiają się w roli najwyższych sędziów moralności, pełniąc jednocześnie rolę oskarżycieli i katów.
Ujawnianie niesprawiedliwości jest cnotą proroczą... oczywiście pod warunkiem, że nie jest instrumentalizowane w służbie innych celów, zwłaszcza prześladowania wrogów lub faworyzowania przyjaciół. Byłoby pożądane, aby ci, którzy tak szybko oskarżają biednych pasterzy o bycie złoczyńcami, ofiarami winnej naiwności lub źle pojętej wspaniałomyślności (a dobrze byłoby, gdyby potrafili przezwyciężyć jedno i drugie), byli w stanie zastosować tak surowe nagany wobec siebie i swoich sprzymierzeńców, gdy nadszedł czas. Zło jest nadal złem, niezależnie od tego, jak na to spojrzeć. Jeśli chodzi o jej popełnienie, to obłudna dysymulacja jest niewątpliwie czynnikiem obciążającym, ale cynizm tych, którzy chwalą się swoimi występkami w twarz, też z pewnością nie jest czynnikiem łagodzącym.
Jak mówi przysłowie "siedem razy sprawiedliwy upada", mało kto ze zwykłych wiernych czy pasterzy Kościoła będzie udawał, że nie jest ich obowiązkiem bicie się w piersi i ponoszenie wszelkich konsekwencji swoich działań i zaniechań. Ale albo mamy miłosierdzie dla wszystkich (w tym złych), jak nauczał nasz Mistrz, albo obawiam się, że rozpoczniemy dynamikę, która w końcu nie da żadnej ćwiartki nikomu (nawet najbardziej niewinnemu). Z tego, co wielu mówi, wynikałoby, że nie ma grzechów, a jedynie niewybaczalni grzesznicy, którzy w ciekawy sposób pokrywają się z tymi, którzy z jakiegoś powodu są obiektem ich nienawiści.
AutorJuan Arana
Profesor filozofii na Uniwersytecie w Sewilli, członek zwyczajny Królewskiej Akademii Nauk Moralnych i Politycznych, profesor wizytujący w Moguncji, Münster i Paryżu VI -La Sorbonne-, dyrektor czasopisma filozoficznego Natura i Wolność oraz autor licznych książek, artykułów i wkładów do prac zbiorowych.
Portyk Biblijnywydana przez Fundację Saxum, historycznie kontekstualizuje i wyjaśnia święte księgi poprzez elementy wizualne, tabele chronologiczne i proste objaśnienia, które można pobrać bezpłatnie do wykorzystania w klasach, katechezie i osobistym treningu.
Czy wiemy, jak usytuować Jeremiasza w historii, kiedy żył, dlaczego napisał to, co dziś czytamy, czyim współczesnym był król Dawid? Pytania tego typu skłoniły Jesúsa Gila i Jose Ángela Domíngueza do połączenia swojej wiedzy z zakresu projektowania graficznego, teologii duchowości i teologii biblijnej w Portyk Biblii, który, przypominając Portico de la Gloria, który daje dostęp do katedry w Santiago de Compostela, jest pomyślany jako "brama" do wiedzy i dogłębnego studiowania ksiąg składających się na Stary i Nowy Testament.
Jesús Gil, kapłan Prałatury Opus Dei i doktor teologii duchowej Papieskiego Uniwersytetu Świętego Krzyża, który wcześniej pracował w różnych mediach jako dziennikarz wizualny i dyrektor artystyczny, wyjaśnia, jak doszło do powstania tej książki: "Zarówno Jose Angel, który ma doktorat z teologii biblijnej, jak i ja prowadziliśmy wcześniej zajęcia z historii i geografii Ziemi Świętej. Mieliśmy mapy Oxford Bible Atlas, zrobioną chronologię, z Saxum Visitor Center i pracowaliśmy nad tematem. Podczas połogu zacząłem rozważać możliwość zamówienia praw do tych map w Oksfordzie i zaczęliśmy opracowywać to, co byłoby podstawą tej książki. Opracowaliśmy plan z Fundacją Saxum - z którą już wcześniej wydałem Ślady naszej wiary- przewodnik po Ziemi Świętej - i dzięki niej możliwa była realizacja tego projektu"..
Wsparcie Międzynarodowa Fundacja Saxum jest tym, co umożliwiło Portyk Biblii to książka referencyjna udostępniona każdemu, kto chce z niej skorzystać. Można go pobrać bezpłatnie i jest przeznaczony do wspierania nauczania i studiowania Biblii na wszystkich poziomach. "Pochodzenie jest bardzo akademickie, bardzo dydaktyczne". Jesús Gil podkreśla. "Chcieliśmy stworzyć dobre materiały do tych zajęć biblijnych i udostępnić je wszystkim, co nie byłoby możliwe w przypadku konwencjonalnego wydawcy, a co stało się możliwe dzięki Fundacji Saxum International.".
Oprócz wcześniejszych prac i wsparcia Fundacji, autorzy Portyk Biblii W projekcie skorzystano z rad i wskazówek kilku profesorów teologii i historii biblijnej z Uniwersytetu San Dámaso w Madrycie (Napoleón Ferrández i Agustín Giménez), Wydziału Teologicznego San Vicente Ferrer w Walencji (Joaquín Mestre), Uniwersytetu Nawarry (Francisco Varo, Vicente Balaguer i Fernando Milán) oraz Pontificia Università della Santa Croce w Rzymie (Carlo Pioppi).
Portyk Biblii jest dostępny w języku hiszpańskim. W fazie końcowej znajdują się teksty w wersji angielskiej i polskiej, a w przygotowaniu są wydania portugalskie i włoskie. W związku z tym Jesús Gil wskazuje: "Mam nadzieję, że będzie jeszcze wiele takich edycji, jak np. Ślady naszej wiary , która oprócz powyższego ukazuje się w języku francuskim, niemieckim i koreańskim"..
Usytuowanie historii zbawienia
Co ta książka wnosi do każdego chrześcijanina? Jesús Gil wskazuje na to wyraźnie: "Usytuowanie historii zbawienia w czasie i przestrzeni".
Fakt, który nie jest trywialny, gdyż, jak podaje Gil, "Na tym opiera się cała teologia Wcielenia: Bóg stał się człowiekiem w konkretnym momencie historii, w konkretnym miejscu na świecie, a nie w żadnym innym".
Dla chrześcijanina, który podchodzi do Biblii jako elementu poznania Chrystusa, "znajomość historii i miejsc, w których rozgrywa się nasza historia zbawienia, jest fundamentalna"..
Podejście do Pisma Świętego
"Z Jezusem spotykamy się także w Jego Słowie", Jesús Gil wspomina. Z tego powodu zrozumienie, co i dlaczego Pismo Święte mówi o pewnych rzeczach, mówi o pewnych królach czy obszarach lub wspomina o tradycjach z różnych źródeł, może być bardzo pomocne w pełniejszym zrozumieniu przesłania tych fragmentów Starego i Nowego Testamentu.
Jest wielu chrześcijan, którzy naprawdę nie znają Biblii. Historycznie rzecz biorąc, istniał zresztą pewien rodzaj błędnego przekonania o trudności czytania niektórych książek, co przyznaje sam Jesús Gil: "To prawda, że w Piśmie Świętym są księgi i fragmenty, które nie są łatwe do zrozumienia i interpretacji w dzisiejszych czasach, ale mają one również nauki dla dzisiejszych mężczyzn i kobiet. Co miesiąc prowadzę katechezę dla dorosłych o bierzmowaniu i przy wielu okazjach pytam, ile lat miał król Dawid... Nikt nie umie odpowiedzieć, że z roku 1000 p.n.e. Fakt ten nie jest obojętny, bo gdy Dawid decyduje się na budowę świątyni, Bóg posyła Natana, by potwierdził dobroć jego celu, a także by powiedział mu, że jego ręce są splamione krwią i że zbuduje ją jego syn Salomon. Ale oprócz tego Nathan wygłasza już proroctwo mesjańskie: "Twój dom i twoje królestwo zawsze będą stały mocno przede mną, twój tron będzie trwał na wieki". (2Samuela 7:16-17) i to proroctwo potrzebuje tysiąca lat, aby się wypełnić, co daje nam do zrozumienia, że czasy Boże nie są naszymi czasami". Innym przykładem podanym przez autora jest historia narodu izraelskiego. Na przykład w odniesieniu do ziemi obiecanej, danej przez Boga, zauważa się, że następuje jedna porażka za drugą: deportacje, wojny, niewolnictwo... "Cała historia niepowodzeń, wygnania, niewierności, przyjścia i odejścia... mówi też wiele do nas, bo nasze życie jest pełne tego samego", Jesús Gil zaznacza. "Żadne życie nie jest doskonałe, a jednak z porażek Bóg przemawia i oczyszcza swój lud".
Jedną z najważniejszych nowych funkcji Portyk Biblii to karty indeksowe dla każdej księgi, która składa się na Pismo Święte. W tym przypadku księgi nie są przedstawione w porządku kanonicznym, ale w porządku chronologiczno-czasowym, co ma pomóc w ujęciu w ramy czasu Pisma Świętego lub czasu, do którego księgi biblijne się odnoszą w kontekście historii powszechnej. Te objaśniające każdą z ksiąg składających się na Stary i Nowy Testament wykresy są syntetyczne i pouczające.
Dla każdej książki podane są szczegóły dotyczące jej gatunku literackiego, opowiedzianej historii lub jej kontekstu historycznego, czasu i procesu komponowania, autorstwa, głównych nauk, kluczowych pojęć, istotnych aspektów struktury i centralnych fragmentów.
Grafikom towarzyszą ilustracje autorstwa m.in. Magazyn National Geographic oraz dane dotyczące najstarszych zachowanych rękopisów dla każdej książki, również opracowane przez amerykańskie czasopismo.
Jak zaznacza Jesús Gil, ten wybór porządku chronologicznego nie był łatwy".Niektóre księgi Biblii łatwo jest uporządkować, ale inne nie. Dokładne ich zamówienie jest praktycznie niemożliwe. Znajdujemy takie księgi jak Izajasz, który powstawał przez setki lat, czy Daniel, dla którego data nie jest znana. Na stronie Portyk Biblii te książki umieszcza się w miejscu, gdzie ich przesłanie może być najlepiej zrozumiane".
Prace dokumentacyjne na potrzeby tej książki były rozległe. Jesús Gil podkreśla na przykład, że cenną pomocą jest książka Vicente Balaguer Wprowadzenie do Pisma Świętegow którym wyjaśnia, jak napisanie księgi Rodzaju odpowiada czasowi wygnania babilońskiego. "Księga Rodzaju jest napisana w kontraście do mitów babilońskich".Jesús Gil wspomina. "Naród Izraela jest jedynym monoteistycznym ludem pośród politeistycznego społeczeństwa, w którym świat jest wyjaśniany jako konsekwencja konfrontacji między bogami... Żydzi zaprzeczają temu wyjaśnieniu i zwracają się do swojej ustnej tradycji: tej o stworzeniu świata przez wyjątkowego, dobrego Boga, który stwarza go z miłości... Wiedza o tym, kiedy każda z tych ksiąg została napisana, dostarcza kluczy do czytania, które pomagają nam lepiej zrozumieć jej treść".
Książka jest również wynikiem ogromnej pracy polegającej na koordynacji i adaptacji pomiędzy projektem a treścią. Każda książka przedstawiona jest na jednej lub dwóch stronach, wraz z kartami objaśniającymi. Ponadto zawarte chronologie obejmują historię zbawienia od Abrahama do czasów współczesnych, z informacjami o kontekście historycznym innych cywilizacji bliskich Izraelowi oraz historii powszechnej.
Zaproszenie do czytania Biblii
Z Portyk Biblii autorzy chcą zrealizować "zaproszenie do przeczytania każdej księgi Biblii".. W założeniu ma to być książka referencyjna.
"Książka ta nie wyczerpuje się sama w sobie, lecz powinna prowadzić do lektury innych książek, na przykład ksiąg biblijnych, lub do wprowadzenia do lektury ksiąg biblijnych".Jesús Gil zwraca uwagę, że oprócz ww. Wprowadzenie do Pisma Świętego wskazuje na przydatność komentarzy EUNSA do Pisma Świętego, napisanych przez profesorów teologii Uniwersytetu Nawarry.
Portyk Biblii może pomóc w jak najlepszym wykorzystaniu czytań z każdej niedzieli, zaznacza Jesús Gil. W rzeczywistości jednym z celów tej książki jest służyć jako pomoc w niedzielnym przepowiadaniu dla księży lub w katechezie. "Często zdarza się, że w niedzielnym fragmencie Starego Testamentu nie znamy kontekstu. Na przykład, gdy czytamy część wyroczni pocieszenia Jeremiasza, która znajduje się pod koniec jego księgi, czytamy ją nie wiedząc, co było wcześniej. Jeremiasz jest świadkiem zniszczenia Izraela, deportacji do Babilonu... konsekwencji zła, które sam potępiał. Dlatego fakt, że sam Jeremiasz na końcu księgi ma jakieś wyrocznie o pocieszeniu i przywróceniu królestwa Izraela nadaje jej o wiele większą wartość, bo przez całą swoją księgę piętnuje grzechy i zło ludu i ostrzega przed złem, przed zniszczeniem, ale kończy pocieszeniem. Wiedza o tym nadaje większą wartość tej pociesze"..
Lepiej poznać Pismo Święte, aby lepiej poznać Boga - to byłby kluczowy cel Portyk Biblii dla, całej Biblii, "Bóg daje się poznać i daje poznać, jak działa. Jeśli nie znamy Pisma Świętego, nie znamy dużej części historii Boga z nami", Gil podsumowuje.
Fundacja Saxum i Centrum dla zwiedzających
Portyk Biblii jest powiązana, w pewnym sensie, z inną książką, Ślady naszej wiary, jako przygotowanie do wizyty pielgrzyma w Ziemi Świętej. Oba tytuły ukazują się nakładem m.in. Międzynarodowa Fundacja SaxumJego głównym celem jest stworzenie możliwości osiągnięcia spotkania z Bogiem poprzez głębsze i historyczne poznanie miejsc, w których Jezus żył, głosił i działał. Jej głównym projektem jest. Centrum dla zwiedzających Saxum znajduje się 15 kilometrów od Jerozolimy i oferuje przy wejściu chronologię, która łączy historię zbawienia z ważnymi wydarzeniami historycznymi, a także dużą mapę Bliskiego Wschodu, która sytuuje pielgrzyma w historii miejsc, które odwiedza. Wewnątrz znajduje się interaktywne, multimedialne doświadczenie, dzięki któremu pielgrzymi doskonale wyobrażają sobie, jak wyglądałoby życie i główne wydarzenia z historii zbawienia.
Bogactwo, wzrost gospodarczy i walka z korupcją to główne tematy w dyskursie każdego polityka. Obietnice rzek mlekiem i miodem płynących zdobią zasięg ekstremizmu i ośrodków ideologicznych w sieciach społecznych i audytoriach na całym świecie.
Cele wzrostu, PKB, zmniejszenie nierówności, włączenie społeczne i mnóstwo celów rozwojowych pochłaniają życie, czas, istnienie i szczęście.
Kwestie i refleksje wykraczające poza te pojęcia wydają się nie mieć realnego miejsca w tzw. agendzie publicznej. Cała wizja innych istotnych kwestii, takich jak pochodzenie i przeznaczenie życia ludzkiego, rodzina, konsumpcja i handel narkotykami, wpadła w pryzmat pragmatyzmu, tego, ile kosztują i ile są warte, niezależnie od tego, czym są.
Utrata dobrego sensu bogactwa, zastąpiona przez chciwość, zawiść i walkę klas, obudziła gwałtowny i ślepy resentyment. Ludzie sukcesu i bogaci są postrzegani z podejrzliwością, nie są doceniani za swoje wysiłki, a nawet prześladowani przez ideologów nędzy, którzy niewiele wiedzą o odpowiedzialności społecznej, ciężkiej pracy i dyscyplinie.
Na przykład cele wzrostu gospodarczego, tworzenia miejsc pracy i ograniczania ubóstwa nie są możliwe do osiągnięcia bez połączonych wysiłków i ryzyka sektora publicznego i prywatnego. Zdrowy biznes, a także dobra przyszłość przedsiębiorczości wśród młodych ludzi, jest możliwa dzięki wartościom ludzkim, sprawiedliwemu prawu i uczciwym rządom.
Dobry wzrost gospodarczy zmniejsza ubóstwo, generuje wspólne bogactwo i poprawia warunki życia, ale prawdziwy wzrost jest kompletny: ciała i duszy, i w tym tkwi cel.
Pochód Trzech Króli w Polsce: od jednej szkoły do setek miast i miasteczek
Miliony ludzi w Polsce biorą udział w paradach Trzech Mędrców. To, co zaczęło się jako małe przedstawienie bożonarodzeniowe w warszawskiej szkole, o tej porze roku wychodzi na ulice wielu polskich miast i miasteczek i rozprzestrzenia się poza granice Polski.
Piotr Giertych, jeden z organizatorów procesji, opisuje dla Omnesa początki tej procesji, która odzwierciedla głęboko zakorzenione w Polsce nabożeństwo do Magów: "W tym roku, w czasie, gdy w Polsce odbywały się uroczystości, w których uczestniczyli wszyscy, nie było już żadnych innych osób. Pochód Trzech Króli w Polsce narodził się jako rozwinięta forma teatru bożonarodzeniowego, który ma swoją historię w Polsce od XVII wieku. Wtedy właśnie ta tradycja opuściła domy, kościoły czy szkoły i zaczęła chodzić po ulicach.
Od szkolnego teatru do kawalkady
To, co obecnie jest pochodem Trzech Mędrców, zostało wznowione przy szkole. Żagle w Warszawie, gdzie "co roku dzieci były aktorami w świątecznym teatrze. Typowe sceny, które znamy z Pisma Świętego, zaczęły nabierać kolorów i dźwięków. W teatrze każdy uczeń miał swoją rolę, a przy rosnącej liczbie uczniów była to coraz trudniejsza przygoda. W 2008 roku organizator szkolnego teatru zaproponował wyjście na zewnątrz. Coś, co przy typowych dla polskiej pogody temperaturach i śniegu wydawało się szalone. Jednak pierwsza impreza była bardzo udana i w następnym roku ją powtórzyliśmy.
Z roku na rok do korowodu przyłączały się osoby i organizacje, wspomina Giertych: "Liczba osób biorących udział i zainteresowanie mediów tym teatrem ulicznym utwierdziły nas w przekonaniu, że Polacy chcą uczcić ten dzień. Sejm postanowił zmienić prawo i ogłosić 6 stycznia dniem wolnym od pracy (dniem roboczym od czasu, gdy rząd komunistyczny zniósł święto w 1962 roku).
Rok 2011 był kluczowy: "Po raz pierwszy udało nam się zorganizować paradę 6 stycznia i kolejne miasta dołączyły do naszej Fundacji. Od tego czasu liczba parad tylko wzrosła, nawet na terenach, gdzie nie obchodzono tego dnia. Piotr Giertych podkreśla, że "w 2020 roku (ostatnie 6 stycznia przed Covid19) 872 miasta w Polsce zorganizowały razem z nami Paradę Trzech Mędrców".
Katecheza świąteczna
"Kawalkada ma zawsze tę samą narrację - mówi Giertych - magowie patrzą w niebo i rozpoczynają swoją pielgrzymkę. W tym samym czasie Święta Rodzina postanawia udać się do Betlejem. Po drodze spotykają króla Heroda, pasterzy, gospodę, anioły i diabły, które próbują odwrócić uwagę podróżnych. Rzymianie pilnują porządku na ulicach..., a przed nimi wszystkimi idzie gwiazda.
Świętowanie nie ogranicza się do uczestników tej procesji. "Wszyscy uczestnicy orszaku otrzymują papierową koronę i śpiewnik. Wszyscy razem śpiewają kolędy, co jest bardzo starą tradycją w Polsce, która przetrwała nawet w czasach komunistycznych".
To świąteczna katecheza, "kolędy mają wielką treść teologiczną i opowiadają o prawdach wiary" - mówi Giertych - "co nie przeszkadza ponad tysiącu osób zatańczyć na koniec typowego polskiego tańca (poloneza) do akordów kolędy".
Tradycja parady jest już w Polsce, zresztą, jak mówi organizator, "papież Benedykt XVI, a teraz papież Franciszek, co roku 6 stycznia pozdrawiają ze swoich okien polskie parady".
W Polsce uczestniczy w niej około dwóch milionów osób w prawie tysiącu miejsc, a "od kilku lat do polskiej parady dołączają inne kraje: Francja, Anglia, Niemcy, Austria, Ukraina, Rumunia, Słowenia, Węgry i Kazachstan, ale także USA, Ekwador, Kuba, a nawet kraje Afryki, takie jak Rwanda, Kongo, Kamerun, Zambia i Czad". Jak podkreśla Giertych "Cieszymy się, że możemy nieść dobrą nowinę o narodzinach Jezusa tak wielu ludziom na całym świecie".
Chrzest Pański: dzieło sztuki, które potrzebowało ponad 400 lat, aby dotrzeć do celu
W bazylice San Giovanni dei FiorentiniZnajduje się tu grupa rzeźbiarska barokowego artysty Francesco Mochi: Chrzest Pański. To majestatyczne dzieło zostało zamówione przez szlachetną rodzinę Falconieri do ołtarza głównego bazyliki.
Relacja o chrzcie Jezusa w Jordanie, według Łukasza, jest wprowadzona we Mszy św. przez Izajasza, z wezwaniem do pocieszenia Jerozolimy, ponieważ jej ucisk dobiegł końca: "Przemów do serca Jerozolimy i wołaj do niej, że jej niewola się wypełniła, jej wina została odpokutowana".
Jan jest obecny w proroctwie, w którym się identyfikuje: "Głos woła: "Na pustyni przygotujcie drogę Panu, w stepie uczyńcie prostą autostradę dla naszego Boga".
A po głosie "objawi się chwała Pana i ujrzą ją wszyscy ludzie razem". Proroctwo, które zaczyna się wypełniać w teofanii po chrzcie Jezusa.
Dlatego Paweł może napisać do Tytusa, że tak się stało, słowami, które w sugestywny sposób przywołują wcielenie Słowa: "objawiła się łaska Boża, niosąc zbawienie wszystkim ludziom". Jest nim nasz Zbawiciel Jezus Chrystus, który "wydał samego siebie za nas, aby wykupić nas od wszelkiej nieprawości".
Dalej wyraża to samo wydarzenie w podobnych słowach: "gdy objawiła się dobroć Boga, naszego Zbawiciela, i Jego miłość do ludzi, zbawił nas, nie ze względu na sprawiedliwe uczynki, które spełnialiśmy, lecz ze względu na swoje miłosierdzie, wodą odradzającą i odnawiającą w Duchu Świętym, którą Bóg wylał na nas obficie przez Jezusa Chrystusa, naszego Zbawiciela".
Jezus jest więc łaską Boga, która się objawiła, a dobroć Boga i jego miłość do ludzi, która również się objawiła, stała się widoczna i działa przez wodę, która odnawia, bez zasługi z naszej strony.
Paweł w tych dwóch tekstach używa greckiego czasownika "epiphaino" (ukazywać się, świecić, objawiać się), który jest tym samym czasownikiem, którego używa Łukasz w hymnie Zachariasza, kiedy po opowiedzeniu o misji swojego syna Jana mówi, że "Dzięki czułości i miłosierdziu naszego Boga nawiedzi nas z góry słońce, aby świecić tym, którzy są w ciemności". Jan wyprzedza Jezusa i mówi, jak będzie wyglądał Jego chrzest: Duchem Świętym i ogniem. Ogień, który spala grzechy i Duch Święty, który czyni nas dziećmi Bożymi.
Łaska, dobroć i miłość Boga do ludzkości ukazała się Magom po pojawieniu się ich gwiazdy. Objawia się ona dzisiaj w Jego chrzcie, w drugim święcie Epifanii. W relacji Łukasza chrzest Jezusa jest wspomniany jako już dokonany.
Bardziej centralne jest otwarcie nieba i modlitwa Jezusa: teraz nie ma już żadnego dystansu między niebem a ziemią. Objęcie Ojca w Chrystusie rozciąga się na stworzenie i jego dzieci.
Widzimy Ducha Świętego i słyszymy głos Ojca. Do każdego z nas mówi: "Ty jesteś moim Synem umiłowanym, w Tobie mam upodobanie". Słuchajmy dziś z wiarą tych słów.
Homilia na temat czytań o Chrzcie Pańskim
Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.
Przestałam obcinać włosy, gdy Andrea wyrzuciła mnie z domu. Dwa lata później, w bożonarodzeniowym mrozie Pampeluny, mieszkając w jednym z tych małych samochodów, w których trzeba wybierać, czy dotykać dachu głową, czy kierownicy kolanami, nie miałem już siły, by okiełznać pornografię i alkohol, dwie słabości, w które - wiem - moja dusza wlewa się jak woda z manierki na pustyni; dwie wady, które zainfekowały miłość, jaką byłem winien mojej żonie i moim dzieciom, Postanowiłem jednak sprawić sobie prezent epifanijny, coś, co pomoże mi przewartościować swoje życie w kierunku czegoś niewiele gorszego, a mianowicie dobrego rewolweru. Colt Cobra o wadze 150 gramów, z lufą 6-cio nabojową; urządzenie przychylne mojej sytuacji.
Pierwszy raz postanowiłam go użyć w przeddzień fiesty. Tego dnia zjadłem śniadanie w wiejskiej kafejce, gdzie nie wstydziłem się ogolić i naładować telefonu komórkowego; potem zaparkowałem na wzgórzu z widokiem na zieloną dolinę w Nawarze, żeby spędzić poranek na błądzeniu po internecie; w południe zjadłem dwie kanapki z szynką, po czym włożyłem nabój do rewolweru i schowałem go do kieszeni, żeby mieć go pod ręką, gdy nadejdzie czas. Poszperałem w schowku w poszukiwaniu butelki, ale znalazłem książkę. Był to stary prezent od Andrei, którego nigdy nie otworzyłem... "Czy byłoby daremne próbować przeczytać go teraz i odwrócić nieco uwagę od horroru popołudnia?", próbowałem, ale, jak to często bywa z lekturą rozpoczętą lekkomyślnie po obiedzie, zacząłem zasypiać...
Siedziałem na ciemnej pustyni, pod firmamentem z tysiącem gorzkich oczu, piasek przesiąkał mi do skarpet, do kieszeni spodni i przypomniałem sobie: "pistolet! Nie było go. Zamiast tego miałem kulę, którą z zapałem zacisnąłem w pięści. Wiatr mnie poderwał, moja podwójna skakanka stała się niewystarczająca i zacząłem drżeć. Złożyłem ręce i chodziłem w kółko.
Nie potrafiłem określić, ile czasu minęło, zanim usłyszałem warczenie podobne do Chewbacca. Dźwięk zbliżył się, pojawiła się sylwetka, potem kolejna; zapaliła się lampa i dostrzegłem trzech jeźdźców na wielbłądach jadących spokojnie w moją stronę.
- Jestem Baltazar - powiedział trzeci, gdy dotarli na miejsce. -Oferuję ci wymianę za kulę w twojej dłoni.
Pozostałem obojętny.
- Widzę - skomentował, schodząc ceremonialnie z wielbłąda.
Był wysokim, krępym Afrykańczykiem, ale jego bordowa szata i turban pozostawiały miejsce na życzliwą twarz, więc zdziwiłem się, gdy wziął zamach na mnie i, poof, kopnął mnie w tyłek tak okazale, że zostałem powalony na podłogę. Wstałem, bardzo zdziwiony, że czuję fizyczny ból w tym miejscu, mimo że w realu nie miałem nawet łóżka, z którego mógłbym spaść. Baltazar wziął kolejny rozbieg, ale wtedy zrobiłem unik, ale na próżno, bo z szybkim obrotem kopnął mnie drugą nogą i powalił na ziemię, sprawiając, że połknąłem trochę piasku. Następnie podskoczył, by przycisnąć mnie swoim ciałem, co zrobił z nawiązką, odbierając mi kulę i zostawiając w zamian Colta Cobrę.
- Nie robię tego dla siebie - powiedział, wdrapując się z powrotem na swojego wielbłąda - to dla Dziecka. Zależy mu na tobie - dodał z lekkim uśmiechem, gdy ruszyli w drogę. Przeszli kilka metrów i wyłączyli lampę. Wystarczyło światło większej gwiazdy prowadzącej ich od horyzontu.
Znów poczułam zimno, czas mijał, zrozumiałam, że umrę, ale wtedy się obudziłam. Była prawie północ; pomyślałem o włączeniu ogrzewania, ale zrezygnowałem, nie było sensu. Włosy zasłaniały mi twarz, a rewolwer wypadł z kieszeni; podniosłem go w obawie przed odbiciem, wycelowałem w skroń i wystrzeliłem, "klik". Zwolniłem ponownie, znacznie bardziej zdenerwowany, i tak dalej aż do pięciu razy. Zanim spróbowałem po raz szósty, zawahałem się. "Ta kula należy do Baltazara" - powiedziałem do siebie ze zdziwieniem.
Nagle uświadomiłem sobie, do jakiego domu wpadłem: samochód pełen kurzu, resztki szynki na siedzeniu, wszędzie papiery i puszki... "Oto zjadam kolby świń, podczas gdy..."; włożyłem rewolwer do schowka i zauważyłem, że nadszedł 6 stycznia. "Dlaczego nie stawię temu czoła, tchórzu" - pytałam siebie we łzach. Noc zamieniła się w długą debatę: "Jak zebrać siły, żeby odzyskać życie?"; zaczynało się robić jasno, gdy ustaliłem plan: podziękować Baltazarowi, uczesać się, a przede wszystkim poprosić żonę o przebaczenie i pomoc. A kiedy słońce wzeszło za wzgórzami zamykającymi dolinę, uśmiechnięty, uruchomiłem silnik.
W niebie odbywa się swoiste żywe Betlejem, aby pokazać, że dziś jest dzień, w którym każdy z nas może stać się dzieckiem, kontemplować największą tajemnicę od dołu, być zaskoczonym tym wszystkim, co Bóg w nas czyni.
5 styczeń 2022-Czas czytania: 3minuty
San Francisquito de Asís jak szalony finalizuje dziś szczegóły Żywego Betlejem, które jak co roku organizuje na niebie w noc Objawienia Pańskiego:
-Przybywajcie dzieci, przybywajcie dzieci, jesteśmy spóźnieni! Teresita, Juanito, co wy robicie? Na swoje miejsca, szybko!
Teresa to Teresa z Lisieux, a Janek to ksiądz Bosko, choć w niebie nikt już nie nazywa go księdzem. Mówią do siebie po zdrobnieniu, bo wszyscy są tam jak dzieci, a nie zapominaj, że upodobnienie się do nich jest jednym z wymogów wejścia. W tym roku przyszła kolej na Maryję i Józefa, którymi są zachwyceni. Teresita zawsze wyróżniała się pokorą, jak ta z Nazaretu; a Juanito, jak bardzo kocha dzieci, nie mógłby otrzymać lepszego miejsca niż obok boskiego Dzieciątka.
-Czy uważasz, że dobrze klęczę, Paquito? -pyta Antoñito do majstra, gdy ten prostuje się z gestem pełnym pokory i oddania.
-Perfetto, tak właśnie lubię Antonino: z pietyzmem, oszczędnością i radością, wszystko za jednym zamachem. Idź, podaj rękę Tommasino i każdy na swoje miejsce.
Antoñito to ten z Padwy (choć urodził się w Portugalii), który w tym roku występuje w roli muła. Rola ta została mu przyznana ze względu na znajomość zwierzęcia. Wiecie już o tym epizodzie z jego życia na ziemi, w którym jeden z niewierzących w realną obecność Chrystusa w Eucharystii wyzwał go, by zmusił muła do adoracji Najświętszego Sakramentu, a na polecenie świętego muł pokłonił się i adorował. Tomasito należy do Aquino, a gra wołu, bo takie przezwisko nadali mu na uniwersytecie koledzy z klasy: "niemy wół", ze względu na jego korpulencję oraz cichy i dobroduszny charakter.
-Patrzcie na mnie, patrzcie jak lecę, jak pięknie wszystko wygląda z góry!
-Chodź, Lolín, zejdź do jaskini i zacznijmy działać.
Tym, który fruwa wokół jest andaluzyjski błogosławiony Manuel Lozano Garrido, który w swojej ojczyźnie znany był już pod zdrobniałym imieniem Lolo. Rola zwiastującego anioła w grocie pasterzy pasuje mu idealnie, bo swoje ziemskie życie poświęcił dziennikarstwu; ale skrzydła stanowią problem, bo cierpiąc przez większość życia na paraliżującą chorobę, nie może pozostać nieruchomo na ziemi. Ci, którzy proszą go o zejście, to Hiacynta i Franciszek Marto, bracia i siostry wizjonerzy z Fatimy, którzy co roku powtarzają się jako pasterze, bo przybijają do tej roli, choć tym razem dołączyli do nich święty Pascual Bailón i święta Małgorzata, którzy również dobrze znali się na pracy przy opiece nad owcami.
Trzej Mędrcy, którzy tradycyjnie reprezentują trzy znane wówczas kontynenty, będą tym razem: dla Europy - święty Ferdynand, który przywykł do noszenia korony, gdyż był królem Kastylii i Leonu; dla Azji - święty Paweł Miki, który, choć nie był królem, to jednak ma wpływy, gdyż należał do bardzo bogatej rodziny w Japonii; dla Afryki - święty Karol Lwanga, który dobrze zna protokół, gdyż był stronnikiem na dworze królewskim.
Wszystko jest gotowe do rozpoczęcia przedstawienia w Święto Trzech Króli. No, nie wszystko, dziecko zaginęło...
-Jak to, manca il bambino? -Francisquito pyta typowo włoskim gestem, ze złączonymi palcami i wskazującymi w górę.
Co dziwne, nikt zdaje się nie słyszeć pytania Asyżanina.
-Mówię do ciebie, il narratore - nalega swoim śmiesznym włoskim mały wynalazca szopki.
...
Kurcze, jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się, żeby bohaterowie którejś z opowiadanych przeze mnie historii zwracali się do mnie. Odpowiem i zobaczymy co się stanie...
-Czy to do mnie mówisz, Francisco?
-Oczywiście, narratore. Rola dziecka jest dziś Twoją rolą. Trzeba stać się dzieckiem, jak Jezus, jak my. Święta i czułość, i kruchość. Questo pesebre está preparato per té.
-Cóż, ale jestem teraz w takim wieku, że nie wiem, czy zmieściłabym się w łóżeczku....
-Dzisiaj jest święto Trzech Króli, prawda? Dziś wszystko jest magiczne, a tu na niebie jeszcze bardziej. Per favore, podejdź. Presto, il Signore chce cię widzieć.
-Dobrze, ale pozwólcie, że pożegnam się z czytelnikami, bo więcej nie będę mógł im opowiedzieć.
-Będę chodził, będę chodził...
No to wiecie, moi drodzy, ruszam na portal, bo w tym roku moja kolej, żeby przestać prowadzić narrację i przeżyć ją jako bohater. Może za rok będzie twoja kolej, a może co roku będzie nasza kolej, ale jesteśmy tak roztargnieni, że nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy.
Dzisiejszy dzień to nie tylko nerwy i emocje dla maluchów w domu. Dzisiaj jest dzień, w którym wszyscy stajemy się dziećmi, kontemplujemy największą tajemnicę od dołu, pozwalamy sobie na dary od Trzech Króli, otwieramy szeroko oczy i jesteśmy zaskoczeni tym wszystkim, co Bóg czyni w nas, dziękujemy dziecku za to, że stało się człowiekiem i prosimy mężczyzn, aby stali się dziećmi, tak jak umieli to robić wszyscy święci, małe ukochane dzieci Boga i nadal to robią w niebie.
Dziennikarz. Absolwent Nauk o Komunikacji oraz licencjat z Nauk o Religii. Pracuje w diecezjalnej delegaturze ds. mediów w Maladze. Jego liczne "wątki" na Twitterze dotyczące wiary i życia codziennego cieszą się dużą popularnością.
Subskrybuj magazyn Omnes i ciesz się ekskluzywnymi treściami dla subskrybentów. Będziesz mieć dostęp do wszystkich Omnes
Niedawno otrzymałem następujące świadectwo. To od młodego człowieka, który uczestniczył w kursie przygotowawczym do ślubu. Dzielę się nim z Wami, bo nie można go przegapić:
"Powodem, dla którego przychodzę na ten kurs, mimo że nie mam nawet dziewczyny, jest moja rozmowa z księdzem Graciano. Ojciec Graciano jest księdzem z mojej wioski. Znał mnie przez całe życie. Wszyscy we wsi go kochają. Nawet ci, którzy nie wierzą, konsultują się z nim i doceniają go. Graciano ma mądrość świętych. Może dlatego, że tak dużo czasu spędza w kościele, przed małym tabernakulum. Można by pomyśleć, że to tylko kolejny dodatek, obok bocianów, zużytych ławek i dzwonnicy.
Po ostatnim nieudanym romansie postanowiłam skonsultować się z ojcem Graciano. Pojechałam autobusem do mojej wsi i poszłam do kościoła, gdzie wiedziałam, że znajdę go jak zawsze. Dostępne dla wszystkich. Po jego małym zaskoczeniu z powodu uwierzenia mi w miasto, zwyczajowych pytaniach o rodzinę i komentarzach na temat mojego wzrostu, przeszedłem od razu do rzeczy:
-Ojciec, potrzebuję twojej rady. Miałem już kilka koleżanek i nie wiem co to jest, że zawsze kończy się to źle i jestem zdruzgotany. Nie wiem, czy mam dżina, czy jestem brutalem.
Tam dałam wolną rękę mojej nagromadzonej przez lata złośliwości i opowiedziałam mu, po kolei, o wszystkich moich miłostkach i ich porażkach. Słuchał z uwagą. Od czasu do czasu zadawał pytanie lub uśmiechał się do moich komentarzy. Zawsze byłam osobą typu wszystko albo nic i żyję tym intensywnie. Gdy skończyłam spojrzałam na niego.
-Powiedz mi, ojcze, dlaczego to zawsze źle się kończy? Nie spieszył się, zanim odpowiedział. Spojrzał w bok na tabernakulum, przypuszczam, że błagając o boską pomoc, i odpowiedział mi w ten sposób, ze swoją zwykłą łagodnością i pewnością:
-Cóż, Nacho. Przeanalizujmy to po kolei. Zacznijmy od pierwszej dziewczyny, o której mi opowiadałeś... Ana, prawda?
-Tak, ojcze.
-Dobrze. Nie wiem dlaczego uwzględniłeś Anę jako dziewczynę. Ta dziewczyna nie była dziewczyną. To było coś innego. Nazywaj to jak chcesz. Zaloty to poważna sprawa. Jest to przygotowanie do małżeństwa. Tak jak księża idą do seminarium i przygotowują się, a my się modlimy. Zaloty są jak seminarium duchowne dla małżeństwa.
-Ale ojcze, miałem tylko 18 lat.
-Nawet gdybyś miał 15 lat. Ta dziewczyna nie była dziewczyną. Pewnie nawet nie myślałeś o niej jako o kobiecie swojego życia.
-Nie, oczywiście, że nie. Była bardzo ładną dziewczyną, ale nic nas nie łączyło.
-No cóż, pierwsze spostrzeżenie. W zalotach nie wybierasz dziewczyny tylko dlatego, że cię pociąga. Jesteśmy ciałem, ale i duszą. Twoja inteligencja musi to zaaprobować i również czuć się przyciągnięta twoją decyzją - spojrzałam na niego zaskoczona prostotą i logiką jego rozumowania.
-Więc, Patricia? Co się z nią stało?
-Och, to był następny... Z tamtym było odwrotnie. Wybrałeś ją mając wszystko, co według ciebie powinna mieć twoja dziewczyna, ale czy sam nie powiedziałeś mi, że chodziłeś z nią i patrzyłeś na inne dziewczyny?
-Wiesz o tym, Nacho. Serce i inteligencja. Oba te elementy są konieczne do wyboru. A ja dodałbym jeszcze modlitwę. Że zaloty mogą być już świętością. Nie można prosić Boga o pomoc tylko wtedy, gdy pojawia się sytuacja kryzysowa. Musisz brać Go pod uwagę we wszystkich decyzjach swojego życia. Te małe i te duże. Osoba, którą wybierzesz jako swoją narzeczoną, powinna mieć wszystko, czego szukasz w kimś, z kim założyłbyś rodzinę. A potem rodziny mają swoje sprawy. Potem przychodzą dzieci, nawał pracy, kredyty hipoteczne, choroby... Rozumiesz?
-Tak, ojcze. Dajesz mi dużo do myślenia.
-Dobrze, przejdźmy dalej, wtedy to była Marina....
-Nie, ojcze. Marina była ostatnia. Wtedy to była Carmen.
-Co się z nią stało?
-Nie wiem, bo była idealna. Piękna, dobra... miała to wszystko. Pomogła mi nawet skończyć studia.
-Tak. To, co poszło nie tak z tą dziewczyną, to fakt, że byłeś palantem. Po pierwsze, pozwalasz, by znajomi się w to angażowali, a związek jest dwukierunkowy...
-Ale ojcze, śmiali się ze mnie, bo zabrałem ją na balet zamiast na piłkę nożną. Masz swoją godność i musisz zaznaczyć swoje terytorium.
-"Godność", o której mówisz, jest bezużyteczna w związku miłosnym, Nacho. A sprawa terytorium, zostaw to zwierzętom w dżungli. W zalotach należy rozwijać szereg cnót. Wśród nich hojność. Myślenie o drugiej osobie, a nie o sobie. Aby powiększyć swoje serce tak bardzo, jak to tylko możliwe. Dawaj, dawaj i dawaj. Nigdy nie jest za mało. A wraz z hojnością - pokora. Powinnaś go przeprosić, gdy się pokłóciliście, bo nie miałaś racji.
-Cóż, ona też nie - odpowiedziałam uparcie.
-Powinnaś przynajmniej zrobić pierwszy krok - przyznał cierpliwie - Pycha zabija miłość. Trzeba umieć prosić o przebaczenie. Osoba, którą wybierzesz, musi też umieć prosić o przebaczenie. Pokora jest kluczem do szczęśliwego współżycia i sprawia, że bardziej się kochamy. Dodałbym też siłę. Ta dziewczyna pomogła Ci skończyć studia, co robiłeś śpiąc w tym czasie, kiedy wezwała Cię na studia? Bez siły nie da się nic zbudować. Czy chciałbyś cały czas ciągnąć drugą osobę jak małe dziecko? Nie, Nacho. Trzeba być silnym, a jednocześnie wyrozumiałym i czułym. I to nie tylko czułe w pocałunkach i uściskach. Czułość w sposobie traktowania siebie nawzajem, w naszych gestach. To jest podstawa szacunku.
-Ale ojcze, nie jesteśmy idealni - zaryzykowałem.
-Nie, oczywiście, że nie - powiedział ze śmiechem. Ale na tym właśnie polegają zaloty. Poznanie siebie i wspólna praca nad szeregiem cnót, które pozwalają wzrastać waszej miłości. Najpierw jesteście "ty i ona", ale potem w małżeństwie trzeba szukać "my". Jest to proces trwający całe życie. Ale to zaczyna się w zalotach.
-Cóż, jeśli w sumie... nie wyjdzie... Jaki jest sens tego całego wysiłku? Spójrz na Marinę. Z nią wszystko było idealne. A ja się starałem. To prawda, że nie mam tych wszystkich cnót tak dobrze, jak bym chciała, ale dałam z siebie wszystko i wyszło źle.
-Nie. Nieźle. Z Mariną powiedziałabym, że nie było źle. Sukcesem zalotów nie musi być to, że kończą się one ślubem. Sukces polega na tym, że jest to dobre przygotowanie dla Ciebie jako przyszłego męża i dla niej jako przyszłej żony. W miłości oboje musicie być i jeśli ona nie chciała w końcu, to nie chciała. Ale zabierasz ze sobą "plecak" pełen dobrych uczynków, które uczyniły cię lepszym. Spojrzałam na niego zaskoczona i trochę pocieszona.
-Ojciec, czy jeśli pójdę za Twoją radą, znajdę osobę, która spełni mnie całkowicie?
-Nie, synu - spojrzał na mnie poważnie - nigdy tego nie znajdziesz - otworzyłem usta ze zdumienia.
To można znaleźć tylko w niebie. Ludzie nie dopełniają nas absolutnie. Do miłości ludzkiej to, co jest właściwe dla miłości ludzkiej, a do miłości Boskiej to, co jest właściwe dla miłości Boskiej. Od ludzkiej miłości można oczekiwać i dążyć do tego, co najwyższe, ale w ramach tego, co niedoskonałe. Sam to powiedziałeś. Nie jesteśmy hojni, pokorni, silni... i brakuje nam tak wielu innych cnót. Nie możemy zatem wymagać od innych doskonałości, która nie istnieje na ziemi. Musimy jednak dążyć do tego, aby nasza miłość do siebie była jak najdoskonalsza.
-Dziękuję, Ojcze. Dałeś mi dużo do myślenia, czy poleciłbyś coś jeszcze?
-Powiedziałbym ci, że kiedy spotkasz właściwą osobę, postaraj się ją bardzo kochać i dobrze poznać. Ważne jest, aby o wszystkim mówić z pełnym zaufaniem i w naturalny sposób. O swojej wierze, o sprawach życiowych (aborcja, eutanazja...), o swoich projektach (praca, itp.). A także, Nacho, wykorzystaj fakt, że mieszkasz teraz w dużym mieście. Szukajcie przygotowania dla chłopaków, dobrze się edukujcie. Dobrze jest mieć przygotowanie do nauki, ale i do życia. Dobrze jest żyć we wspólnocie i z Bogiem. Nie zostawiaj tego na boku.
-Dziękuję, ojcze. Przemyślę wszystko, co mi powiedziałeś.
Z tej rozmowy wyszło tysiąc uchwał. Nie wiem, czy znajdę odpowiednią osobę. Wiem jednak, że jeśli tak się stanie, będę gotowa.
W praktyce poradnictwa małżeńskiego często spotykamy się z problemami, które mają swoje źródło w zalotach lub których można by uniknąć, gdyby zaloty rozwijały się prawidłowo. Dobre zaręczyny to ważna gwarancja silnego małżeństwa. Jak jednak dobrze przygotować się do zalotów?
Myślę, że najpierw trzeba rozważyć następujące pytania wstępne: czym jest zalot i czego oczekuję od zalotów, a potem od małżeństwa. Po rozwiązaniu tych kwestii zajmiemy się pytaniem, jak uczynić nasze zaloty czasem prawdziwego przygotowania do małżeństwa.
Co to jest zaloty
Jeśli chodzi o pierwszą myśl: co to jest zaloty. Musimy odróżnić zaloty od innych form, które spotykamy dzisiaj, a które w niczym ich nie przypominają. Zaloty nie są związkiem z prawem do tarcia. Randka nie jest związkiem, który pozostawia na boku jakiekolwiek zobowiązania czy wyłączność. Randki nie są zalotami, podobnie jak flirty czy podobne układy.
Zaręczyny to etap przygotowania do małżeństwa między dwojgiem ludzi, którzy czują do siebie miłość i chcą, aby z każdym dniem rosła ona coraz bardziej. Istotnie, przygotowanie do małżeństwa nie jest przygotowaniem przed uroczystością zawarcia małżeństwa, ale dłuższym i ważniejszym okresem.
Dla chrześcijan jednak zaloty wykraczają poza to, co tylko ludzkie i sięgają także do tego, co duchowe. Zaręczyny są już drogą świętości i przygotowaniem do życia powszechnym powołaniem do miłości, które konkretyzuje się w małżeństwie.
Gdyby ktoś z naszych znajomych powiedział nam, że chce zostać księdzem, logiczne wydawałoby się zapytać go, czy to przemyślał, czy się nad tym modlił... a jednak, aby zacząć umawiać się z daną osobą, pomijamy Boga. Ważne jest, by modlić się o osobę, z którą chcemy się umówić, a gdy już się zaręczymy, by modlić się także za tę osobę.
Jeśli nie pominiemy Boga w naszych zalotach, przyzwyczaimy się do czegoś, co jest bardzo ważne: do uwzględniania Go także w naszym małżeństwie.
Czego oczekujemy od zalotów
Jeśli chodzi o drugą wstępną myśl: czego oczekujemy od zalotów, a potem od małżeństwa. To jest coś, nad czym my również musimy się zastanowić. Wszyscy rodzimy się z nienasyconym pragnieniem bycia kochanym tylko za to, że jesteśmy tym, kim jesteśmy. Nie za to, że jest przystojny, mądry czy ma dobrą pracę, ale za to, że jest Perico Perezem. To pragnienie generuje wewnętrzną pustkę, która w pewnych momentach może być nawet bolesna: nikt mnie nie rozumie, czuję się samotny itp.
Częstym błędem jest myślenie, że w zalotach, a później w małżeństwie znajdę osobę, która całkowicie wypełni tę pustkę. Jest to niemożliwe, ponieważ miłość ludzka nigdy nie jest doskonała, a nasze pragnienie dotyczy miłości doskonałej. Ta pustka zostanie całkowicie wypełniona dopiero w niebie.
Od ludzkiej miłości można wymagać tylko tego, co jest jej właściwe. A w ramach ludzkiej miłości, miłość oblubieńcza potencjalnie zawiera to, co musi się zrealizować w trakcie małżeństwa. Miłość, która w swojej niedoskonałości dąży i stara się być jak najdoskonalsza. Miłość, która ma tendencję do przechodzenia od "ty i ja" do "my". Jest to proces, który musi być rozwijany przez całe małżeństwo i nigdy się nie wyczerpuje.
Kluczowe idee
Po wyjaśnieniu tych wstępnych kwestii możemy teraz przejść do tych wszystkich aspektów, które mogą sprawić, że moje zaloty będą udane lub nie.
Przede wszystkim należy pamiętać, że każde zaloty muszą się zacząć od zadurzenia. Zawsze musi istnieć miłosne przyciąganie do siebie. Ale ponieważ człowiek jest nie tylko ciałem, ale także duszą i posiada inteligencję, atrakcja, którą odczuwamy wobec tej drugiej osoby, musi być potwierdzona przez naszą inteligencję. To znaczy, że nie wystarczy, aby dana osoba przyciągała mnie fizycznie, ale musi też przyciągać mnie inteligencją. Ta osoba musi mieć te aspekty, których szukam w osobie, z którą chcę w przyszłości stworzyć rodzinę. Dobrze jest o tym pamiętać i po zastanowieniu mieć świadomość, że życie małżeńskie nie będzie takie jak za czasów naszej młodości i beztroski. Będą obowiązki, choroby, wyboje na drodze związane z pracą... i w tych wszystkich okolicznościach osobą, która będzie mi towarzyszyć będzie ta, którą wybrałam teraz.
Po drugie, należy wziąć pod uwagę szereg cnót ludzkich, które są dobrym "plecakiem" do zabrania ze sobą w małżeństwo. Są to cnoty, które muszę sprawdzić, czy ma je osoba, z którą się umawiam, a jednocześnie cnoty, które muszę poznać, czy sama je mam, czy muszę nad nimi pracować. Oczywiście pamiętając, że nikt nie jest idealny. Ważne jest, że cnota istnieje lub że istnieje szczery wysiłek, aby ją osiągnąć. Wśród tych cnót wyróżniłbym:
Pokora. Bardzo ważne jest, aby już w zalotach zobaczyć, czy druga osoba umie prosić o przebaczenie. Jeśli umieją rozpoznać, co zrobili źle i zacząć od nowa. Pycha jest jednym z najgorszych wrogów szczerej miłości, a więc i małżeństwa. Nad tą cnotą musimy pracować podczas zaręczyn i poświęcać jej wiele uwagi.
Czułość. Nie tylko w fizycznych przejawach, ale także w języku, w gestach: jak do mnie mówi, jak mnie słucha, jak mnie traktuje... I nie tylko do mnie, ale do innych. Czułość jest podstawą szacunku, bez którego utrzymanie małżeństwa jest bardzo trudne lub niemożliwe.
Hojność. Nawet jako para młoda powinniśmy praktykować szukanie najpierw dobra drugiej osoby, nie myśląc tak bardzo o sobie. Hojność jest kluczem do szczęścia. To prawda, że w zalotach dar z siebie nie jest tak pełny jak w małżeństwie, ale aby dar stał się tym, czym powinien być, trzeba pracować nad hojnością z drugim człowiekiem i rozszerzać ją na przyjaciół, kolegów z pracy itp. Ci, którzy dążą do tego, aby ich serca były duże, są lepiej przygotowani do małżeństwa.
Twierdza. Wytrwałość jest kluczową cnotą dla każdego związku miłosnego. W zalotach możemy zobaczyć, czy druga osoba rozpadnie się o byle co, czy jest leniwa na studiach lub niedbała w pracy. To właśnie ta cnota pozwala na to, by małżeństwo było silne.
Oprócz tych wszystkich cnót (można by mówić o wielu innych), dwa inne aspekty, na które warto zwrócić uwagę to: wiara i tematy, o których powinniśmy rozmawiać przed ślubem.
Jeśli chodzi o wiarę, nie jest konieczne, aby druga osoba podzielała moją wiarę, choć byłoby to bardzo dobre. W każdym razie muszę się zastanowić, czy jest odrzucenie wiary, którą mam. W tej dziedzinie bardzo łatwo jest szanować się podczas zalotów, ale potem pojawią się takie kwestie jak wychowanie dzieci w wierze, wprowadzanie w życie własnych przekonań itd. Są to bardzo ważne kwestie, które musimy wziąć pod uwagę już na etapie zalotów, a nie oczekiwać, że zostaną one rozwiązane automatycznie po zawarciu związku małżeńskiego.
Jeśli chodzi o tematy do rozmowy przed ślubem, to bardzo dobrze jest rozmawiać stopniowo, w miarę postępu narzeczeństwa i oczywiście o wszystkich sprawach, które są ważne. Nie możemy ograniczać się do mówienia o sprawach nieistotnych. Musimy dobrze poznać daną osobę, jak myśli, jak zachowałaby się w określonych okolicznościach. Przykładami spraw, które należy omówić przed zawarciem małżeństwa są: sprawy dotyczące życia (aborcja, eutanazja), sprawy dotyczące rodzicielstwa (naturalna regulacja, antykoncepcja, zapłodnienie in vitro, odpowiedzialne rodzicielstwo itp.), sprawy dotyczące wspólnego życia (gdzie chcę mieszkać, rodzaj pracy itp.).
Na koniec należy podkreślić rosnące znaczenie inicjatyw przygotowujących pary zaangażowane, nawet jeśli nie mają jeszcze narzeczonego lub narzeczonej. Formacja i towarzyszenie są dobrą gwarancją umocnienia i wzbogacenia naszego zaangażowania.
Kryzys migracyjny w Europie osiągnął bardzo niepokojący punkt. Stała się problemem o trudnym rozwiązaniu, ani łatwym, ani bliskim. Papież wypowiedział się przeciwko tej sytuacji podczas wizyty w obozie dla uchodźców na Lesbos.
4 styczeń 2022-Czas czytania: 2minuty
Przeczytałem ostatnio refleksję Don Fabio Rosiniego w jego najnowszej książce: Sztuka troski (sztuka uzdrawiania). Rzymski kapłan twierdził - stosując język medyczny do sfery duchowej - że najczęściej popełniamy błąd, wydając wyrok na podstawie objawów, nie docierając do przyczyn, które wywołują chorobę.
Od lat mamy do czynienia z kryzysem migracyjnym, który w Europie pochłonął życie dziesiątek tysięcy ludzi na wodach Morza Śródziemnego. Ostatnio widzieliśmy, jak rząd białoruski wykorzystuje migrantów jako środek nacisku na granicy z Polską lub jak kanał La Manche stał się nową sceną śmierci.
Problem jest endemiczny, a rozwiązanie nie wydaje się łatwe ani bliskie. Polityka jest uwikłana w retorykę złożoną z oskarżeń wobec drugiej strony, podczas gdy miliony euro są przeznaczane dla krajów trzecich, aby powstrzymać napływ migrantów.
A jednak brakuje nam diagnozy, bo jesteśmy tak skupieni na łagodzeniu objawów, że umyka nam przyczyna. Być może dlatego, że nie jest to proste i wymaga dużych kosztów. Papież Franciszek nie miał skrupułów, by stwierdzić to w formie znaku zapytania podczas wizyty w obozie dla uchodźców w Mytilene, na wyspie Lesbos, 5 grudnia: "Dlaczego [...] nie mówimy o wyzysku ubogich, albo o zapomnianych i często hojnie finansowanych wojnach, albo o układach gospodarczych zawieranych kosztem ludzi, albo o ukrytych manewrach mających na celu handel bronią i jej proliferację? Dlaczego o tym nie mówimy?"..
Papież zachęcał do skonfrontowania się z podstawowymi przyczynami i podjęcia wspólnych, dalekowzrocznych działań. I zwrócił się z błagalną prośbą: nie odwracajcie mare nostrum na stronie mare mortuum. "Zatrzymajmy ten wrak statku cywilizacji!
Europejskie Katolickie Dni Społeczne. Nowy początek dla Europy
W dniach 17-20 marca 2022 r. w Bratysławie odbędą się Europejskie Katolickie Dni Społeczne, których celem będzie refleksja nad tym, czy poza pandemią potrzebna jest mniej egoistyczna i bardziej opiekuńcza idea Europy.
Ukazanie żywotności katolików w Europie, działających na rzecz solidarności i dobra wszystkich obywateli kontynentu, zwłaszcza młodych i przyszłych. Taki jest cel trzeciej edycji Europejskich Katolickich Dni Społecznych, które odbędą się w Bratysławie (Słowacja) w dniach 17-20 marca.
Tematem wybranym dla tej edycji - przygotowywanej przez Komisję Konferencji Biskupich Unii Europejskiej (COMECE), Radę Konferencji Biskupich Europy (CCEE), Dykasterię ds. Posługi Integralnemu Rozwojowi Człowieka oraz Konferencję Episkopatu Gospodarza - jest "...".Europa po pandemii: nowy początek".
Główną ideą tych dni - wyjaśnił na konferencji prasowej przewodniczący COMECE Jean-Claude Hollerich, arcybiskup Luksemburga - jest przezwyciężenie postaw egoistycznych i materialistycznych, wielokrotnie potępianych także przez papieża Franciszka, aby ustąpić miejsca zasadom solidarności, które zawsze charakteryzowały stary kontynent.
Oczekuje się, że ponad 300 delegatów z różnych Konferencji Episkopatów Europy, młodzież, naukowcy i politycy wezmą udział w Europejskich Dniach Refleksji i Propozycji, którym przyświecać będą encykliki Laudato si' y Fratelli tuttiw próbie wygenerowania czegoś w rodzaju "duchowość braterstwa"Tak określił to kardynał Peter Turkson, przewodniczący Dykasterii ds. Rozwoju Człowieka.
Wśród wybranych tematów jest potrzeba zadbania o młodsze pokolenia, uczynienia ich protagonistami, a nie tylko widzami długo oczekiwanej odnowy, ale jest też oczywiście troska o najbardziej wrażliwe i zmarginalizowane rzeczywistości społeczne.
Konferencja rozpocznie się 17 marca uroczystym otwarciem w katedrze. Następnie, 18 i 19 marca, uczestnicy będą analizować wyzwania stojące przed współczesną Europą w oparciu o trzy kluczowe tematy: zmiany demograficzne i rodzina; transformacja technologiczna i cyfrowa; ekologia i zmiany klimatyczne. Prace odbywać się będą w ramach sesji plenarnych, grup roboczych i okrągłych stołów. W dniu 20 marca wyniki warsztatów zostaną przedstawione i omówione na sesji plenarnej.
Logo tej edycji przywołuje postać św. Marcina z Tours i średniowieczną historię jego nawrócenia na chrześcijaństwo po spotkaniu półnagiego żebraka na obrzeżach miasta Amiens w północnej Francji. Przy tej okazji przeciął swój płaszcz na pół, aby podzielić się nim z żebrakiem, który ukazał mu się w wizji i objawił się jako Chrystus. Święty Marcin jest również patronem Bratysławy i miejskiej katedry.
Oficjalną stroną Europejskich Dni Społecznych jest www.catholicsocialdays.eu, za pośrednictwem której udostępnione zostaną przygotowane dokumenty oraz lista uczestników. Można je również śledzić na streaming kilka chwil z wydarzenia, którego twitterowe konto to @EUcatholicdays.
"Dziś, gdy wielu w Europie z podejrzliwością kwestionuje jej przyszłość, wielu patrzy na nią z nadzieją, przekonanych, że wciąż ma coś do zaoferowania światu i ludzkości."Papież Franciszek napisał 22 października 2020 r. w liście z okazji 40-lecia COMECE i 50-lecia stosunków dyplomatycznych między Stolicą Apostolską a Unią Europejską.
Dwa lata później pojawiła się potrzeba dalszego śnienia o "Europa solidarności i hojności jest wciąż żywa. Miejsce przyjazne i gościnne, gdzie miłość - będąca najwyższą cnotą chrześcijańską - przezwycięża wszelkie formy obojętności i egoizmu."jak życzył sobie tego Papież przy tej okazji. I po raz kolejny pojawia się mocne wezwanie do chrześcijan, aby "wielka odpowiedzialność": "budzenie sumienia Europy, wspieranie procesów, które generują nową dynamikę w społeczeństwie". Dlatego potrzebujemy europejskich tygodni socjalnych i nowego początku po pandemii.
Jakże piękne są miesiące w Betlejem po spotkaniu z Symeonem i Anną w świątyni. Jakże piękne są te rodzinne chwile z Elżbietą i Zachariaszem w naszym domu. Gdy przybyli mędrcy, Jezus stał już na nogach, choć chętnie był w moich ramionach. Zwłaszcza przy obcych ludziach.
Zaskoczył mnie widok tych zagranicznych i kulturalnych postaci kłaniających się jak przed królem. Chciałabym, żeby José został przy mnie, ale on był za mną, sprawdzał drzwi, obserwował sytuację z daleka. Chciałam, żeby skupili się na dziecku i na mnie.
Gdy Jezus obudził się rano, zaśpiewał Mu, wspominając Jego narodziny, słowa Izajasza: "Powstań, świeć, bo nadchodzi Twoja światłość, a chwała Pańska świta nad Tobą. Oto ciemność okrywa ziemię, gęsta mgła spowija ludy; ale Pan wschodzi na was, jego chwała ukazuje się na was".
Po spotkaniu z Magami, w czasach pokoju, nauczyłem się dodawać te słowa proroka: "Podnieś oczy i rozejrzyj się: wszyscy się gromadzą, przychodzą do ciebie. Twoi Synowie przybywają z daleka, Twoje córki są noszone w ramionach. Wtedy to ujrzysz rozpromieniony radością, serce twoje rozraduje się i powiększy, gdy skarby morza zostaną na ciebie wylane, a bogactwa narodów sprowadzone do ciebie. Mnóstwo wielbłądów i dromaderów przyjdzie do ciebie z Midianu i Efy. Przyjdą wszyscy z Saby, obładowani złotem i kadzidłem, głoszący chwałę Pana.
Ale ta noc, po jego odejściu, była niespokojna. Przy Józefie czuliśmy, że czas pokoju w Betlejem ma się ku końcowi. Był to ogromny dar, możliwość odpoczynku, budowania codzienności naszej rodziny z dala od nieporozumień i plotek Nazaretu, choć nie brakowało ich nawet w Betlejem.
Oaza spokoju przez pierwsze miesiące życia Jezusa. Jak uczy Qoelet: "Wszystko ma swój czas i jest czas na wszystko pod niebem. Jest czas rodzenia się i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zostało zasadzone". I zastanawiałam się: jaki czas teraz dla nas się zacznie? "Czas na płacz i czas na śmiech, czas na żałobę i czas na taniec". Tego wieczoru rozmawialiśmy o tym z José. Oboje mieliśmy problemy z zasypianiem.
Przypomnieliśmy sobie również to zdanie: "I czas na miłość i czas na nienawiść" i powiedzieliśmy sobie, że Jezus przyszedł, aby dopełnić te słowa, ustanowić czas miłości na zawsze, w dobrych i złych czasach. Ta myśl nas uspokoiła: znaleźliśmy rozwiązanie. Patrzyliśmy na Jezusa w jego łóżeczku. Spał szczęśliwie. To też dało nam nadzieję i mogliśmy zasnąć.
Homilia na temat czytań z uroczystości Objawienia Pańskiego
Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.
Święci, wskazówki i książki do przeżycia Roku Rodziny "Amoris Laetitia
W ubiegłą niedzielę papież Franciszek napisał m.in. List do rodzin, w tym Roku Rodziny "Amoris Laetitia", w celu zachęcenia mężów i żon do dalszego kroczenia z większą wiarą. Przypomniano tu niektóre świadectwa świętych par lub par w procesie beatyfikacyjnym i nakreślono przydatne lektury, w dniach poprzedzających przybycie ich Majestatów ze Wschodu.
Ubiegłoroczna uroczystość św. Józefa zapoczątkowała Rok Rodziny "Amoris Laetitia", do którego papież Franciszek wezwał pięć lat po swojej adhortacji apostolskiej "Amoris Laetitia".Amoris Laetitiao radości i pięknie rodzinnej miłości. Czas, w którym Ojciec Święty zaprosił cały Kościół do "odnowionego i twórczego impulsu duszpasterskiego, aby umieścić rodzinę w centrum uwagi Kościoła i społeczeństwa".
Ze swojej strony, prefekt Dykasteriadla Laickości, Rodziny i ŻyciaKardynał Kevin J. Farrell zauważył, że "poświęcenie całego roku duszpasterskiego rodzinie chrześcijańskiej jest bardziej niż kiedykolwiek aktualne, ponieważ przedstawienie światu Bożego planu dla rodziny jest źródłem radości i nadziei; to naprawdę dobra nowina!".
Po tym następuje krótki przegląd niektórych modeli, w przypadku Świętej Rodziny, par, które zostały beatyfikowane lub kanonizowane, a które mogą rzucić światło na to, jak wprowadzić w życie kierunki i wskazania papieża. Następnie zebrane są niektóre książki i inicjatywy w tym samym kierunku. Jest to z konieczności zarys syntetyczny, dlatego w kolejnych numerach będą dodawane nowe świadectwa i wypowiedzi.
Święta Rodzina z Nazaretu
"Niech św. Józef wzbudzi we wszystkich rodzinach twórczą odwagę, tak potrzebną w tych zmiennych czasach, w których żyjemy, a Matka Boża niech towarzyszy w ich małżeństwach w gestii "kultury spotkania", tak pilnej do przezwyciężenia przeciwności i przeciwieństw, które zaciemniają nasze czasy" (Papież Franciszek, List, 26.12.2021). "Liczne wyzwania nie mogą ograbić z radości tych, którzy wiedzą, że idą z Panem. Żyj intensywnie swoim powołaniem. Nie pozwólcie, aby smutne oblicze przekształciło wasze twarze. Twój współmałżonek potrzebuje twojego uśmiechu. Twoje dzieci potrzebują twoich zachęcających spojrzeń. Duszpasterze i inne rodziny potrzebują Waszej obecności i radości: radości, która pochodzi od Pana!"
2. św. Joachim i św. Anna
Joachim i Anna to imiona ujawnione w Tradycji o rodzicach Matki Bożej. Jako ojcowie Maryi Dziewicy są także m.in. Dziadkowie Jezusa. Ta godność, będąca częścią zbawczej obietnicy Boga dla narodu izraelskiego i całego rodzaju ludzkiego, częściowo ujawnia się w imionach tych dwóch świętych. Podczas gdy Jehoiachin oznacza "Bóg przygotowuje", Hannah oznacza "łaskę", "współczucie".
3. Akwila i Priscilla, święci
Emerytowany papież Benedykt XVI skomentował, że oprócz wdzięczności za wierność tych pierwszych Kościołów, o których wspomina św. Paweł w Liście do Rzymian, "musimy być również wdzięczni za nasze własne, bo dzięki wierze i apostolskiemu zaangażowaniu wiernych świeckich, z rodzin np. Akwila i PriscillaChrześcijaństwo przyszło do naszego pokolenia. (...) Aby zakorzenić się na tej ziemi, aby szeroko się rozwijać, trzeba zaangażować te rodziny, te wspólnoty chrześcijańskie, wiernych świeckich, którzy zaoferował "humus" dla wzrostu wiary. Poszli do partnerzy Pawła Apostoła, którego przyjęli do swojego domu i dla którego ochrony narażali własne życie.
4. Święta Monika, oraz inni ojcowie i matki
"Urodzona w Tagaste w roku 331 lub 332, zajmuje pierwsze miejsce w galerii świętych Rodziny Augustiańskiej, ponieważ była matka św. Augustyna. Nierozłączni od siebie, matka i syn pozostawiają w tle Patricio, ojca i męża, oraz pozostałą dwójkę dzieci pary - mówi agustinos.es - Przejęła inicjatywę w edukacji, ze szczególnym uwzględnieniem aspektu religijnego. Pedagogia Moniki, powiedzielibyśmy dzisiaj, to pedagogia wytrwałego świadectwa i towarzyszenia. W ten sposób pozyskała swojego męża dla Jezusa Chrystusa i miała decydujący wpływ na nawrócenie swojego syna Augustyna. Z ogromną radością uczestniczyła w jego chrzcie w noc wielkanocną w 387 r. Zmarła w Ostia Tiberin, u bram Rzymu".
Na ołtarze dotarli także św. Gordian i św. Sylwia, ojcowie św. Grzegorza Wielkiego, a w VII wieku w BelgiaŚwięty Wincenty i święta Valdetrudis, którzy byli rodzicami czwórki świętych dzieci: świętego Landericusa, biskupa Paryża, świętego Dentellinusa, świętej Aldetrudis i świętej Madelberty (opatki klasztoru w Maubeuge).
5. San Isidro Labrador i Santa María de la Cabeza
"Dziewica z Almudeny i Virgen de la Almudena zawsze były tak zjednoczone w duszach mieszkańców Madrytu. święty Izydor Labrador. Z okazji święta 15 maja 1852 roku, w. Dziennik Urzędowy Ogłoszeń Izydora: "Madryt, znany z wielu tytułów, jest szczególnie znany z tego, że wydał na świat tego znakomitego i świętego człowieka. Wychowany w bojaźni Bożej i obdarzony dobrą duszą, był cnotliwy przez całe życie, niezależnie od tego, czy uważa się go za żonatego z Santa María de la Cabeza, czy widzi się go uprawiającego ziemię, wypełniającego swój obowiązek lub składającego gorące śluby Panu i Jego Najświętszej Matce w świątyniach Atocha i Santa María de la Almudena, wszystkie cechy prawdziwego sługi Bożego będą w nim zawsze podziwiane" (archimadrid.org).
6. St. Thomas More
"Dekret papieża Leona XIII ogłosił Tomasza More'a [Lorda Kanclerza Anglii, 1478-1535] błogosławionym 29 grudnia 1986 roku, 'w dniu poświęconym Tomaszowi, arcybiskupowi Carterbury, którego wiarę i stałość tak usilnie naśladował'. 9 maja 1935 r. papież Pius XI określił na konsystorzu półpublicznym świętość i kult należny w przyszłości "świeckiemu Tomaszowi More'owi"". (Sir Thomas More, Andrés Vázquez de Prada, Rialp). "Nie pozostaje nam nic innego - powiedział Papież - jak tylko napomnieć was i wszystkie inne nasze dzieci w Chrystusie, abyście naśladowali jego cnoty i abyście podnieśli swoje umysły i ducha, błagając o patronat tego męczennika, dla siebie i dla Kościoła powszechnego".
7. Święci Célia Guerin i Luis Martín
Rodzice Świętej Teresy z Lisieux, znanej również jako Święta Teresa od Dzieciątka Jezus, urodzonej w 1873 roku w Alençon (Francja), karmelitanki bosej. Była piątą z pięciu sióstr, z których wszystkie były zakonnicami. Saint Louis Martin i Saint Celia Guerin stał się pierwsze małżeństwo nie męczennicy i kanonizowani w tym samym czasie. Teresa w wieku 15 lat wstąpiła do klasztoru karmelitanek w Lisieux we Francji, a zmarła 30 września 1897 roku w wieku 24 lat. Po ich podróży na Sri Lankę papież Franciszek, który kanonizował je w 2015 r., powiedział: "Kiedy nie wiem, jak potoczą się sprawy, mam zwyczaj prosić św. Teresę od Dzieciątka Jezus, by niosła problem w swoich rękach i posłała mi różę.
8. Manuel Rodrigues Moura i jego żona, bł.
Brazylijczycy, ofiary prześladowań, które rozpętano przeciwko wierze katolickiej (1645). Obok nich jest wiele męczeńskich małżeństw w Japonii i Korei.
9. Błogosławieni Luigi Beltrame i Maria Corsini
W 2001 roku w tej samej uroczystości beatyfikowano włoskich małżonków. Luis Beltrame Quattrocchi i Maria CorsiniPobrali się w 1905 r. Mieli dwóch synów, którzy zostali kapłanami, i dwie córki. Jedna z ich córek wyszła za mąż, a druga została zakonnicą. W uroczystości beatyfikacyjnej uczestniczyło trzech jego synów.
Św. Jan Paweł II wyraził radość, że "po raz pierwszy dwoje małżonków osiągnęło cel beatyfikacji". Byli rzymianami, pobrali się pięćdziesiąt lat i mieli czworo dzieci. Papież podkreślił, że do pierwszej beatyfikacji pary małżeńskiej doszło "w dwudziestą rocznicę adhortacji apostolskiej Familiaris Consortio".
Niektóre biografie
Inicjatywy i dzieła literackie dotyczące małżeństwa i wartości rodzinnych nasiliły się w ostatnich latach, po adhortacji apostolskiej "Amoris Laetitia" papieża Franciszka, a w tym roku ustanowionej przez papieża, wraz z impulsem dykasterii ds. świeckich, rodziny i życia, konferencji episkopatów i ruchów apostolskich. Tytułem przykładu można przytoczyć niektóre z nich.
Po pierwsze, w minionym roku ukazały się dwie biografie. Jeden na Carmen Hernández, inicjatorkę wraz z Kiko Arguello Drogi Neokatechumenalnej, która zmarła pięć lat temu, aby zgodnie z normami kanonicznymi można było prosić o otwarcie Sprawy Beatyfikacyjnej. Carmen Hernández była kobietą "głęboko zakochany w Chrystusie".jak opisuje Carlos Metola, postulator diecezjalny mianowany przez Drogę Neokatechumenalną, w wywiadzie dla Omnes. Biografią zarządza Biblioteca de Autores Cristianos (BAC).
María Ascensión Romero, z Międzynarodowej Ekipy Drogi Neokatechumenalnej, wywiad w programie pt.EcclesiaW programie "TRECE tv", prezentowanym przez Álvaro de Juana, podkreślono wielki wkład Carmen Hernández w doprowadzenie do Soboru Watykańskiego II. "Była wielką postacią w Kościele XX wieku i w ogóle w jego historii" - zaznaczył.
Opublikowano również biografię jednego z trzech pierwszych supernumerariuszy Opus Dei, Mariano Navarro Rubio, żonatego z jedenaściorgiem dzieci, zmarłego w 2001 r. Istnieje już biografia napisana przez Antonio Vázqueza w Ediciones Palabra pierwszego z nich, Tomása Alviry, którego Sprawa beatyfikacyjna została zainicjowana wraz z jego żoną, Paquitą Dominguez.
Teraz ukazała się obszerna biografia Mariano Navarro Rubio, aragońskiego polityka, autora tzw. planu stabilizacyjnego i gubernatora Banku Hiszpanii, w której wiele osób wyjaśnia, jak przeżywał swoje powołanie do małżeństwa jako autentyczną drogę do świętości, przy czym wywiady i świadectwa rodziny i przyjaciół biografa są bardzo szczegółowe. To około 500 stron, z ponad 80 fotografiami, na których pojawiają się między innymi święty Josemaría, założyciel Opus Dei, błogosławiony Álvaro del Portillo i biskup Javier Echevarría. Wydanie ukazuje się nakładem Homo Legens.
Inicjatywy i inne wkłady
Wśród inicjatyw wydawniczych mających na celu pomoc młodym i nie tak młodym małżeństwom jest inicjatywa Ediciones Palabra, która w 2021 roku wydała "Más que juntos", autorstwa Lucíi Martínez Alcalde i Maríi Alvarez de las Asturias.
Obie autorki, obie zamężne z dziećmi i o różnych ścieżkach kariery, w praktyczny sposób zajmują się chwilami poprzedzającymi ślub i w pierwszych latach po nim. Napisana w bezpośrednim i prostym stylu, stawia "sprawy na swoim miejscu", zaczynając od kluczowego: decyzja o zawarciu małżeństwa wynika z budowania razem nietrwałego związku - bycia tandemem.
Tymczasem na rynku, z tego samego wydawnictwa Palabra, jest jeszcze "Una decisión original", z podtytułem "Guía para casarse por la Iglesia" (Przewodnik do zawarcia małżeństwa w Kościele), autorstwa Nicolás Álvarez de las Asturias, Lucas Buch i María Álvarez de las AsturiasKsiążka oferuje klucze do założenia wyjątkowej rodziny, do wzrastania w miłości i do tego, by nigdy nie tracić sił.
Inne pomocne tytuły to "Christian courtship in a hypersexualised world", autorstwa T.G. Morrow (Rialp), czytelny i teologiczny przewodnik od pierwszej przyjaźni do dnia ślubu, miłość i moralność podczas zalotów, czystość i kryzysy komunikacyjne. Argumenty recenzował ostatnio także. 'Jak znaleźć bratnią duszę, nie tracąc duszy", autorstwa Jasona Everta, która niesie ze sobą m.in. przesłanie, że nie powinniśmy idealizować związków: nie ma idealnych i łatwych zalotów, każdy ma swoje trudności i ważne jest, by je pokonać.
15 kobiet mówi
CEU Ediciones wprowadziło w tym roku na rynek "Familias sin filtro", książkę ze zdjęciami i rodzinnymi świadectwami samodoskonalenia i motywacji, opartą na 15 hiszpańskich matkach, z których wiele jest przedsiębiorcami, które swobodnie opowiadają o swojej rodzinie i relacjach z powołaniem, pracą, pragnieniami i obecnością na portalach społecznościowych. Choć nikt nie pyta ich specjalnie o wiarę, wielu z nich mówi też o swoich relacjach z Bogiem i ze świętymi, których podziwiają.
Książka ma tę osobliwość, że cały dochód z jej sprzedaży trafia na badania nad rakiem u dzieci za pośrednictwem Fundacji "Marzenie Vicky", która działa na rzecz tego celu od 2017 roku. Wśród matek są Laura García Marcos, matka Vicky; Lara Alonso del Cid, bizneswoman restauracji Mentidero;
Virginia Villa, matka wielodzietnej rodziny, dyrektorka Fundacji Irene Villa wspierającej niepełnosprawnych; Marian Rojas Estapé, córka psychiatry Enrique Rojasa.
Małżeństwo i rodzina chrześcijańska
Taki jest właśnie tytuł najnowszej pracy profesorów Augusto Sarmiento Franco y José María Pardo Sáenzopublikowane przez Eunsa (Uniwersytet Navarra). Historia ludzkości, historia zbawienia ludzkości, przebiega przez rodzinę. Wśród licznych dróg, jakie Kościół proponuje dla ratowania człowieka, rodzina jest pierwszą i najważniejszą - zaznaczają autorzy. W tym samym wydawnictwie Jorge Manuel Miras Puso opublikował "Matrimonio y familia", a José Miguel Granados Temes - "El evangelio del matrimonio y de la familia".
José Miguel Granados pyta: co jest istotą ewangelii o małżeństwie i rodzinie? Odpowiedź jest prosta: dobra nowina o ludzkiej miłości mężczyzny i kobiety, w boskim projekcie. Odpowiedź ta zawiera właściwą antropologię zgodną z porządkiem Stwórcy (o wartości uniwersalnej i dostępną dla dobrze skonfigurowanego rozumu) i doprowadzona jest do swojej pełni w tajemnicy Odkupienia Jezusa Chrystusa". W książce profesor Granados Temes, proboszcz z Madrytu, w sposób uporządkowany i jasny przedstawia magisterium św. Jana Pawła II na temat teologii ciała.
Promocja rodziny
Również w ubiegłym roku czasopismo "Misión", wydawane przez Uniwersytet Francisco de Vitoria w Madrycie, przyznało swoje nagrody kilkunastu osobom i organizacjom, "których praca wyróżniała się w promocji rodziny, w obronie i trosce o życie ludzkie oraz w działalności ewangelizacyjnej". Wśród nagrodzonych znalazły się między innymi: "Plataforma Más Plurales"; prezenter radiowy Javi Nieves; 40 Días por la Vida; projekt Amor Conyugal, którego praca "umożliwia rzeczywiste nawrócenie małżeństw katolickich" oraz Fundacja Aladina "za bliskie i czułe towarzyszenie rodzinom dzieci chorych na raka".
Harmonia
Kolejną ciekawą książką minionego roku była "Harmonia" Alfreda Sonnenfelda, wydana przez Rialp. Przy tej okazji autorka zajmuje się perfekcjonizmem i niedoskonałością, szacunkiem dla drugiego człowieka, egocentryzmem i romantyzmem jako dysolwentami autentycznej relacji pary, a także prawidłowym rozumieniem miłości i seksu, zmierzającym do tego, by trwały. Dzięki skromności ponadto seks zachowa wiele ze swojej wartości i tajemnicy.
Gero Pischke opowiada o swoim nawróceniu w rozmowie z José M. García Pelegrín w Berlinie, Niemcy.
Gero Pischke-2 styczeń 2022-Czas czytania: 3minuty
Urodziłem się w 1961 roku i wychowałem się w okolicach Hannoveru. Tam moja mama na początku lat 60. wstąpiła do Adwentystów Dnia Siódmego. Kiedy moi rodzice się rozwiedli, matka przeniosła się z siostrą do Danii; ojciec i ja pojechaliśmy do Berlina; pamiętam, że atmosfera w szkole była brutalna. Nikt się o mnie nie troszczył; może dlatego szukałem wśród adwentystów czegoś w rodzaju rodziców zastępczych.
Chrzest dorosłych przyjąłem jesienią 1982 roku. W każdy sabat mieliśmy godzinę modlitwy i godzinę studiowania Biblii, plus czytanie pism adwentystycznych, Ellen Gould White i innych. Później dołączyłem do podgrupy - "Adventist Fellowship". Odpoczynek szabatowy", zwany też "Orędzia na nasze czasy". Szybko jednak zorientowałem się, że prawie wszystko kręci się tam wokół pieniędzy. Ponieważ - w przeciwieństwie do kościołów katolickiego i ewangelickiego - nie pobierają podatku kościelnego, muszą zbierać datki.
Coś, co zawsze sprawiało mi wielki problem, to fakt, że przy regeneracji, którą głoszą, nie mogę otrzymać wybawienia od grzechu. Oczywiście Bóg odpuszcza grzechy, ale skąd mam mieć pewność? Nie miałem też nikogo, z kim mógłbym o tych sprawach porozmawiać. Poza tym byłem sam, bo byłem jedynym członkiem sekty w Berlinie. Wiele rzeczy było dla mnie zakazanych, np. chodzenie do kina czy jedzenie na mieście, alkohol, palenie papierosów..., polecono mi również, aby jak najbardziej ograniczyć kontakty z "ludźmi ze świata". W pewnym momencie, z sekundy na sekundę, zerwałem z nimi. Na początku poświęciłem się - jak to się mówi - korzystaniu z życia, robieniu tych wszystkich rzeczy, za którymi tęskniłem od dziesięcioleci.
Na stronie Przemówienie Benedykta XVI do Bundestagu we wrześniu 2011 roku wywarła na mnie głębokie wrażenie. Od tej pory starałem się czytać wszystko, co mówił. Choć przez kilka lat wydawało mi się, że nie robię żadnych postępów, czułem coraz większą sympatię do Kościoła katolickiego. W 2014 roku założyłem własną firmę ze wspólnikiem, do którego początkowo miałem duże zaufanie. Ale kilka miesięcy później zdałem sobie sprawę, że produkt, który sprzedawaliśmy, nie był dobry, co doprowadziło mnie niemal do ruiny. Więc skończyłem z tym freelancerem.
Pod koniec 2014 roku sięgnąłem dna. Od pewnego czasu brałem udział w spotkaniach "klubu palaczy"; ale ponieważ byłem tak zdemoralizowany, wysłałem e-mail, aby usprawiedliwić się z uczestnictwa w pewnej okazji; jednak organizator zadzwonił do mnie i zachęcił mnie do uczestnictwa, ponieważ rozmawialiśmy również o sprawach o pewnym znaczeniu. Uczęszczałem i w ten sposób poznałem członka Kościoła katolickiego, który, o ile mogłem stwierdzić, charakteryzował się wielką głębią duchową. Okazało się, że jest członkiem prałatury personalnej Opus Dei. Wkrótce zaprosił mnie do udziału we Mszy Świętej. Poszedłem z pewnym oczekiwaniem; w młodości doprowadzono mnie do tego, że w Kościele katolickim widziałem "Antychrysta".
Nie rozumiałam zbyt wiele z tego. liturgiaAle od samego początku byłam pod wrażeniem. To, co widziałem, pomogło mi się skoncentrować: Chrystus ukrzyżowany, droga krzyżowa i Najświętsza Maryja Panna uświadomiły mi, że jest tam coś szczególnego, bliskość Boga, jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyłem. Mogłem być świadkiem podawania Komunii Świętej: na kolanach i do ust - co za gest pokory! Postanowiłam kupić książkę katechizmową. Przeczytałem ją i przeszedłem przez nią z pomocą dwóch księży w ośrodku Opus Dei przez dwa lata. Poprzez rozmowy, udział we Mszy Świętej i odmawianie różańca poznałam wiarę katolicką.
Ogromnym krokiem była znajomość sakramentu spowiedzi, a więc pewność przebaczenia, a także możliwość przyjęcia Ciała Chrystusa od wyświęconego kapłana. Tak wiele spraw ciążyło na moim umyśle i sercu, że poczułem potrzebę zostania katolikiem. Tak więc w maju 2019 roku przyjąłem sakramenty chrztu i bierzmowania; od tego czasu nadal rozwijam się duchowo. Krótko przed tym wyrzekłem się już pewnych grzechów, które były we mnie głęboko zakorzenione przez dziesiątki lat i których już więcej nie popełniłem.
Odczułem Boże błogosławieństwo, niespotykaną łaskę. "Gdzie jest twoje zwycięstwo, śmierci, gdzie jest twoje żądło? Dużo się też modliłam, aby uzyskać profesjonalną perspektywę, i moje modlitwy zostały wysłuchane: powoli sprawy zaczęły się poprawiać po tym, jak pod koniec 2014 roku zmieniłam kierunek mojej działalności freelancerskiej. Jestem tak szczęśliwy i zadowolony, że w ogóle nie przeszkadzają mi zarzuty, które niektóre media wysuwają pod adresem Kościoła katolickiego. Wszędzie są grzechy i słyszałem o gorszych rzeczach popełnianych przez innych, ale jedynym prześladowanym jest Kościół katolicki. Boli mnie to, ale nie sprawia, że czuję się niepewnie, że podjęłam właściwą decyzję.
Społeczny wymiar Ewangelii (podczas podróży na Cypr i do Grecji)
U progu swoich 85. urodzin Papież odbył w dniach 2-6 grudnia podróż, istny maraton, na Cypr i do Grecji. Tam ukazał głęboko ludzki, społeczny i - można powiedzieć - śródziemnomorski wymiar orędzia chrześcijańskiego.
Jednocześnie papież zacieśnił więzi z greckimi chrześcijanami - w krajach, które przyjmują coraz większą liczbę obywateli katolickich - i zachęcał do udział wszystkich, aby sprostać wyzwaniom, przed którymi stoi Europa.
Cierpliwość, braterstwo i przyjęcie
Podczas spotkania z katolickimi wiernymi Cypru (maronicka katedra Matki Bożej Łaskawej, 2 grudnia 2012 r.) Franciszek wyraził radość z wizyty na wyspie, podążając śladami apostoła Barnaby, syna tego narodu. Pochwalił działalność Kościoła maronickiego - pochodzenia libańskiego - i podkreślił miłosierdzie jako cechę powołania chrześcijańskiego, a także jedność w różnorodności obrządków.
Czerpiąc z historii Barnaby, wskazał na dwie cechy, którymi powinna charakteryzować się wspólnota chrześcijańska: cierpliwość i braterstwo.
Tak jak Kościół na Cyprze ma otwarte ramiona (przyjmuje, integruje i towarzyszy), zaznaczył Franciszek, jest to "ważne przesłanie" także dla Kościoła w całej Europie, naznaczonej kryzysem wiary. "Nie ma sensu być impulsywnym, nie ma sensu być agresywnym, nostalgicznym czy narzekającym, lepiej iść do przodu czytając znaki czasu, a także znaki kryzysu. Trzeba zacząć od nowa i głosić Ewangelię z cierpliwością, wziąć Błogosławieństwa do ręki, zwłaszcza głosić je nowym pokoleniom"..
Nawiązując do ojca syna marnotrawnego, zawsze gotowego do przebaczenia, papież dodał: "To właśnie chcemy z łaską Bożą uczynić w itinerarium synodalnym: cierpliwa modlitwa, cierpliwe słuchanie Kościoła uległego Bogu i otwartego na człowieka". Odniesienie także do wzorowania się na tradycji prawosławnej, co pojawiło się także w spotkaniu z prawosławnym arcybiskupem Aten, Hieronimem II.
I o braterstwie, w środowisku, w którym istnieje wielka różnorodność wrażliwości, obrzędów i tradycji - nalegał: "Nie powinniśmy odczuwać różnorodności jako zagrożenia dla tożsamości, nie powinniśmy też być ostrożni i zaniepokojeni wzajemnymi przestrzeniami. Jeśli poddamy się tej pokusie, rośnie strach, strach rodzi nieufność, nieufność prowadzi do podejrzeń i, prędzej czy później, prowadzi do wojny"..
Dlatego też konieczne jest, wraz z "Kościół cierpliwy, rozeznający, który nigdy nie panikuje, który towarzyszy i integruje".również "Kościół braterski, który robi miejsce dla drugiego, który dyskutuje, ale pozostaje zjednoczony i wzrasta w dyskusji"..
Te same idee cierpliwości i akceptacji były podkreślane tego samego dnia również w rozmowach z władzami cywilnymi. Przywołał obraz perły, którą wytwarza ostryga, gdy z cierpliwością i w ciemności splata nowe substancje z czynnikiem, który ją zranił. W drodze powrotnej mówił o przebaczeniu, a także o modlitwie i wspólnej pracy oraz o zadaniu teologów, jako sposobach na rozwój ekumenizmu.
Ogłoszenie pocieszające i konkretne, hojne i radosne
Następnego dnia Franciszek odbył spotkanie z biskupami prawosławnymi (por. Spotkanie ze Świętym Synodem w ich katedrze w Nikozji, 3 grudnia 2121 r.), które stanowiło wkład światła i zachęty dla ekumenizmu. Nawiązując do imienia Barnaba, które oznacza "syna pocieszenia" lub "syna napomnienia", Papież zwrócił uwagę, że głoszenie wiary nie może być ogólne, ale musi rzeczywiście docierać do ludzi, ich doświadczeń i trosk, a do tego konieczne jest słuchanie i poznanie ich potrzeb, co jest powszechne w synodalności przeżywanej przez Kościoły prawosławne.
Tego samego dnia (3-XII-2021) odprawił Mszę św. na stadionie GSP w Nikozji. W homilii papież wezwał wiernych do spotkania, poszukiwania i naśladowania Jezusa. Tak, że "wspólne noszenie ran". jak dwaj niewidomi z Ewangelii (por. Mt 9, 27).
Zamiast zamykać się w ciemności i melancholii, w ślepocie naszych serc z powodu grzechu, mamy wołać do Jezusa, który przechodzi przez nasze życie. I musimy to uczynić, rzeczywiście, dzieląc się naszymi ranami i stawiając czoła tej drodze razem, wychodząc z indywidualizmu i samowystarczalności, jako prawdziwi bracia i siostry, dzieci jednego Ojca niebieskiego. "Uzdrowienie przychodzi, gdy razem znosimy rany, gdy razem stawiamy czoła problemom, gdy słuchamy i rozmawiamy ze sobą. I to jest łaska życia we wspólnocie, zrozumienia wartości bycia razem, bycia wspólnotą".. W ten sposób i my będziemy mogli z radością głosić Ewangelię (por. Mt 9, 30-31). "Radość Ewangelii uwalnia nas od ryzyka wiary intymnej, zdystansowanej i narzekającej, i wprowadza nas w dynamizm świadectwa"..
Franciszek miał jeszcze tego dnia czas na ekumeniczną modlitwę z migrantami (w parafii Świętego Krzyża, Nikozja, 3-XII-2021), opowiadając im o św. Pawle: "Nie jesteście już obcymi i cudzoziemcami, ale współobywatelami ze świętymi i członkami gospodarstwa domowego Boga". (Ef 2, 19). Odpowiadając na zgłaszane mu wątpliwości, zachęcał ich do zachowania i pielęgnowania swoich korzeni. A jednocześnie otworzyć się ufnie na Boga, aby siłą chrześcijańskiego braterstwa pokonać pokusy nienawiści - własnych lub grupowych interesów czy uprzedzeń. W ten sposób można realizować marzenia, być zaczynem społeczeństwa, w którym szanuje się godność człowieka i w którym ludzie idą w wolności i razem ku Bogu.
Zaangażowanie wszystkich w wyzwania stojące przed Europą
W sobotę 4 grudnia Franciszek przybył do Aten, stolicy Grecji, kolebki demokracji i pamięci Europy. W pałacu prezydenckim otwarcie przyznał: "Bez Aten i Grecji Europa i świat nie byłyby tym, czym są: byłyby mniej mądre i mniej szczęśliwe". "Tędy". -dodał,"Przeszły drogi Ewangelii, łącząc Wschód i Zachód, Miejsca Święte i Europę, Jerozolimę i Rzym".. "Te Ewangelie, które, aby zanieść światu dobrą nowinę o Bogu - miłośniku ludzkości, zostały spisane w języku greckim, nieśmiertelnym języku, którym posługiwało się Słowo - Loga- się wyrazić, język mądrości ludzkiej zamienił się w głos Mądrości Bożej".Podczas spotkania z prawosławnym arcybiskupem Aten (4-XII-2021) Hieronimem II Papież przypomniał wielki wkład kultury greckiej w chrześcijaństwo w czasach Ojców i pierwszych soborów ekumenicznych.
Chrześcijaństwo wiele zawdzięcza Grekom, podobnie jak demokracja, która dała początek Unii Europejskiej. Jednak - zauważył z niepokojem Papież w pałacu prezydenckim - mamy dziś do czynienia z regresem demokracji, nie tylko na kontynencie europejskim.
Zaprosił do pokonania "demokratyczny sceptycyzm".Podkreślił potrzebę uczestnictwa wszystkich, nie tylko dla osiągnięcia wspólnych celów, ale także dlatego, że odpowiada ono na to, kim jesteśmy: ludźmi. Podkreślał potrzebę uczestnictwa wszystkich, nie tylko dla osiągnięcia wspólnych celów, ale także dlatego, że odpowiada ono temu, kim jesteśmy: "istoty społeczne, niepowtarzalne i jednocześnie współzależne"..
Cytując De Gasperiego - jednego z budowniczych Europy - wezwał do dążenia do sprawiedliwości społecznej na różnych frontach (zmiany klimatyczne, pandemia, wspólny rynek, skrajne ubóstwo), pośród tego, co wydaje się burzliwym morzem, oraz "długa i nieosiągalna odyseja".w wyraźnym nawiązaniu do opowieści Homera.
Przywołał Iliadakiedy Achilles mówi: "Ten, kto myśli jedno, a mówi drugie, jest dla mnie tak nienawistny jak bramy Hadesu". (IliadaIX, 312-313). Kontynuował w kluczu kultury greckiej i pod symbolem solidarności drzewa oliwnego napominał do troski o migrantów i uchodźców w Europie.
W odniesieniu do chorych, nienarodzonych i starszych Franciszek sięgnął po słowa przysięgi Hipokratesa, w której zobowiązuje się do "regulować tenor życia dla dobra chorych", "powstrzymywać się od wszelkiej krzywdy i zgorszenia". innym, a także do ochrony życia w każdym czasie, zwłaszcza w łonie matki. Wskazał, w wyraźnej aluzji do eutanazji, że osoby starsze są znakiem mądrości narodu: "Rzeczywiście, życie jest prawem; śmierć nie; jest witana, a nie dostarczana"..
Również pod symbolem drzewa oliwnego wyraził wdzięczność za publiczne uznanie dla wspólnoty katolickiej i wezwał do zacieśnienia braterskich więzi między chrześcijanami.
Spotkanie chrześcijaństwa z kulturą grecką
W celu umocnienia więzi między chrześcijaństwem a kulturą grecką, a także w świetle przepowiadania św. Pawła na ateńskim Areopagu (por. Dz 17, 16-34), Papież wskazał na kilka podstawowych postaw, które powinny przeświecać w wiernych katolickich: zaufanie, pokora i przyjęcie (por. Spotkanie z biskupami, kapłanami, zakonnikami i zakonnicami, seminarzystami i katechistami, katedra św. Dionizego, Ateny, 4-XII-2021).
Daleko od zniechęcenia i ubolewania nad zmęczeniem czy trudnościami, musimy naśladować wiarę i odwagę św. Pawła. "Apostoł Paweł, którego imię odnosi się do małości, żył w zaufaniu, ponieważ wziął sobie do serca te słowa Ewangelii, do tego stopnia, że nauczał ich braci korynckich (por. 1 Kor 1:25,27).
Apostoł nie powiedział im: 'mylicie się we wszystkim' lub 'teraz uczę was prawdy', ale zaczął od objęcia ich religijnego ducha". (por. Dz 17:22-23). Ponieważ wiedział, że Bóg działa w sercu człowieka, Paweł "Przyjął z radością pragnienie Boga ukryte w sercach tych ludzi i życzliwie chciał przekazać im cud wiary. Jego styl nie był narzucający się, lecz propozycyjny"..
W tej kwestii Franciszek przypomniał, że Benedykt XVI zalecał zwracanie uwagi na agnostyków czy ateistów, zwłaszcza że "Kiedy mówimy o nowej ewangelizacji, ci ludzie są być może przerażeni. Nie chcą widzieć siebie jako przedmiotu misji, nie chcą też rezygnować z wolności myśli i woli". (Przemówienie do Kurii Rzymskiej, 21 grudnia 2009 r.).
Stąd tak ważne jest przyjęcie i gościnność z otwartego serca, aby móc marzyć i pracować razem, katolicy i prawosławni, inni wierzący, także bracia agnostycy, wszyscy, aby kultywować "mistycyzm". braterstwa (cfr. Evangelii gaudium, 87).
W niedzielę 5 grudnia papież odwiedził uchodźców w ośrodku recepcji i identyfikacji w Mytilene. Wezwał społeczność międzynarodową i każdego człowieka do przezwyciężenia indywidualistycznego egoizmu i zaprzestania budowania murów i barier. Przytoczył słowa Elie Wiesela, który przeżył hitlerowskie obozy koncentracyjne: "Gdy zagrożone jest życie ludzkie, gdy zagrożona jest godność człowieka, granice państwowe stają się nieistotne". (Przemówienie akceptujące Pokojową Nagrodę Nobla, 10-XII-1986).
Wyrażeniem, które stało się sławne, papież dodał, odnosząc się do Morza Śródziemnego:"Nie pozwólmy, by mare nostrum stało się opustoszałym mare mortuum, nie pozwólmy, by to miejsce spotkań stało się teatrem konfliktu! Nie pozwólmy, by to "morze wspomnień" stało się "morzem zapomnienia". Bracia i siostry, błagam was: powstrzymajmy tę katastrofę statku cywilizacji!".
Nawrócenie, nadzieja, odwaga
W homilii z tej niedzieli (por. Sala koncertowa Megaron(Ateny, 5-XII-2021), Franciszek zaczerpnął z przepowiadania św. Jana Chrzciciela na pustyni, aby wezwać do nawrócenia, radykalnej postawy, której Bóg wymaga od nas wszystkich: "Stać się to znaczy myśleć poza, czyli wyjść poza zwykły sposób myślenia, poza schematy myślowe, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Myślę o schematach, które sprowadzają wszystko do naszego "ja", do naszego roszczenia do samowystarczalności. Albo w tych schematach zamkniętych przez sztywność i strach, które paraliżują, przez pokusę "zawsze tak było, po co to zmieniać?". Nawrócić się oznacza więc nie słuchać tych, którzy niszczą nadzieję, tych, którzy powtarzają, że w życiu nic się nie zmieni - zwykłych pesymistów; to nie wierzyć, że jesteśmy skazani na zatonięcie w kleszczach przeciętności; to nie poddawać się wewnętrznym duchom, które pojawiają się przede wszystkim w chwilach próby, aby nas zniechęcić i powiedzieć nam, że nie możemy, że wszystko jest złe i że bycie świętym nie jest dla nas".
Dlatego - dodał - obok miłości i wiary trzeba prosić o łaskę nadziei. "Bo nadzieja ożywia wiarę i rozpala na nowo miłość".. To przesłanie było obecne, w innym języku, także w ostatnim dniu jego spotkania z młodymi Ateńczykami.
W przemówieniu pełnym aluzji do kultury greckiej (wyrocznia w Delfach, podróż Odyseusza, pieśń Orfeusza, przygoda Telemacha) Franciszek mówił do nich o pięknie i cudowności, służbie i braterstwie, odwadze i sportowym zacięciu (por. Spotkanie z młodzieżą w szkole św. Dionizego, Ateny, 6 grudnia 2021 r.).
Zdumienie, tłumaczył, jest zarówno początkiem filozofii, jak i dobrą postawą do otwarcia się na wiarę. Zdumienie nad Bożą miłością i przebaczeniem (Bóg zawsze przebacza). Przygoda służenia z realnymi, a nie tylko wirtualnymi spotkaniami. W ten sposób odkrywa się i żyje jako "umiłowane dzieci Boże" i odkrywa Chrystusa, który spotyka nas w innych.
Żegnając się z nimi, zaproponował. "Odwaga, by iść do przodu, odwaga, by podjąć ryzyko, odwaga, by nie zostać na kanapie. Odwaga podejmowania ryzyka, wychodzenia na spotkanie z innymi, nigdy w izolacji, zawsze z innymi. I dzięki tej odwadze każdy z was odnajdzie siebie, odnajdzie innych i odnajdzie sens życia. Życzę wam tego z pomocą Boga, który was wszystkich kocha. Bóg Cię kocha, bądź odważny, idź do przodu!! Brosta, óli masí! [Wystąpić naprzód, wszyscy razem!
Rozpoczyna się Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan
Przed rozpoczęciem Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan, 18-25 stycznia, Stolica Apostolska przedstawiła kilka propozycji realizacji ekumenicznego wymiaru procesu synodalnego w Kościołach lokalnych.
We wtorek 18 stycznia na półkuli północnej rozpoczyna się Oktawa Jedności Chrześcijan, zwana technicznie Tygodniem Modlitw o Jedność Chrześcijan 2022, która zakończy się we wtorek 25 stycznia. Z tej okazji kardynał Mario Grech i kardynał Kurt Koch zapraszają wszystkich chrześcijan do modlitwy o jedność i do dalszego kroczenia razem.
We wspólnym liście wysłanym 28 października 2021 r. do wszystkich biskupów odpowiedzialnych za ekumenizm kardynał Koch, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan, i kardynał Grech, sekretarz generalny Synodu Biskupów, przedstawili kilka propozycji realizacji ekumenicznego wymiaru procesu synodalnego w Kościołach lokalnych. "Rzeczywiście, zarówno synodalność, jak i ekumenizm są procesami, które zapraszają nas do wspólnego kroczenia" - napisali obaj kardynałowie.
Synod w duchu ekumenicznym
Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan 2022, przygotowany przez Radę Kościołów Bliskiego Wschodu, pod hasłem: "Ujrzeliśmy Jego gwiazdę ukazującą się na wschodzie i przybyliśmy oddać Mu hołd" (Mt 2,2), stwarza dobrą okazję, by wraz ze wszystkimi chrześcijanami modlić się o to, by Synod odbył się w duchu ekumenicznym.
Rozważając ten temat, obaj kardynałowie stwierdzają: "Jak Magowie, również chrześcijanie idą razem (...).synody) kierując się tym samym światłem niebieskim i stając przed tymi samymi ciemnościami świata. Oni również są powołani do wspólnego uwielbienia Jezusa i do otwarcia swoich skarbów. Świadomi naszej potrzeby towarzyszenia naszym braciom i siostrom w Chrystusie oraz ich licznych darów, prosimy Was, abyście szli z nami przez te dwa lata i szczerze modlimy się, aby Chrystus prowadził nas bliżej siebie i abyśmy zbliżali się do siebie nawzajem."
Dlatego Sekretariat Generalny Synodu Biskupów i Papieska Rada ds. Popierania Jedności Chrześcijan proponują tę modlitwę, inspirowaną tematem Tygodnia 2022, którą można dodać do innych proponowanych intencji i która może pomóc włączyć się w Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan:
Ojcze Niebieski, jak Mędrcy szli do Betlejem prowadzeni przez gwiazdę, Niech Twoje niebieskie światło prowadzi także Kościół katolicki w tym synodalnym czasie, aby mógł kroczyć razem ze wszystkimi chrześcijanami. Podobnie jak Magowie byli zjednoczeni w swoim uwielbieniu Chrystusa, przybliż nas do Twojego Syna, abyśmy byli bliżej siebie nawzajem, pozwól nam być znakiem jedności, której pragniesz dla swojego Kościoła i dla całego stworzenia. Prosimy o to przez Chrystusa, naszego Pana. Amen.
Gdy żniwo śmierci z powodu wojny i konfliktów wciąż rośnie, a wydatki na wojsko na całym świecie zwiększają się w niebotycznym tempie, papież Franciszek przypomina nam w Orędziu na Światowy Dzień Pokoju (1 stycznia 2022 r.), że tylko poprzez dialog, edukację i pracę możemy mieć nadzieję na trwały pokój.
Liczby są dramatyczne: według najnowszych dostępnych danych, w czerwcu 2021 roku w różnych częściach świata oficjalnie zginęło ponad 4,5 miliona osób z powodu wojen i wszelkiego rodzaju konfliktów. Wystarczy posłuchać Urbi et Orbi papieża Franciszka w dniu Bożego Narodzenia, aby zorientować się w globalnej sytuacji we wszystkich regionach świata. 40 milionów ludzi jest pozbawionych bezpieczeństwa żywnościowego - wynika z szacunków organizacji Save the Children. Spośród nich 5,7 mln to dzieci poniżej piątego roku życia, które znajdują się na skraju głodu, co stanowi wzrost o 50% w stosunku do roku 2019.
Do tego należy dodać wpływ kryzysu klimatycznego: powodzie, susze, huragany, pożary lasów... nie wspominając już o licznych problemach spowodowanych pandemią Covid-19, ze szkodą przede wszystkim dla najsłabszych, których problemy się zwielokrotniły. Jednocześnie drastycznie rosną wydatki na wojsko, osiągając na świecie 2 biliony dolarów.
W tym kontekście Kościół 1 stycznia 2022 r. obchodzi 55. Światowy Dzień Pokoju, w którym patrzy się na globalną sytuację planety nie tylko pod kątem konfliktów zbrojnych, ale także pod kątem konkretnego rozwiązania wielu zagrożeń dla przyszłości ludzkości.
Nie przypadkiem w napisanym na tę okazję orędziu papież Franciszek nietypowo proponuje trzy alternatywne instrumenty "do budowania trwałego pokoju". A kiedy mówimy o pokoju, mamy na myśli również odrodzenie z gruzów i nadzieję na lepszą przyszłość dla wszystkich tych, którzy cierpią z powodu wszelkiego rodzaju przemocy i nadużyć. Zaproponowane przez Papieża "trzy drogi" odnoszą się do: dialogu między pokoleniami jako podstawy budowy wspólnych projektów; wychowania do wolności, odpowiedzialności i rozwoju; pracy, jako pełnego wyrazu godności człowieka.
W intencji Papieża są to aspekty leżące u podstaw prawdziwego "paktu społecznego", który musi być zaprojektowany poprzez bezinteresowne "rzemiosło" - jak wskazywał już w poprzednich orędziach - które musi obejmować każdą jednostkę, a zatem i całą zbiorowość.
Dlaczego "dialog między pokoleniami" jest ważny dla pokoju? Bo to właśnie poprzez wolną i pełną szacunku konfrontację rodzi się wzajemne zaufanie - zastanawia się Franciszek - słuchamy się nawzajem, dochodzimy do porozumienia i idziemy razem. Różne pokolenia, często podzielone przez rozwój gospodarczy i technologiczny, muszą ponownie stać się sojusznikami, a jest to możliwe dzięki dialogowi "między strażnikami pamięci - starszymi - i tymi, którzy niosą historię dalej - młodymi".
Aby wspólnie budować drogę do pokoju, nie możemy pominąć edukacji, właśnie po to, aby obywatele byli bardziej świadomi swojej wolności i odpowiedzialności. W tym względzie musimy odwrócić kurs, w którym przeznacza się niebotyczne nakłady na wydatki wojskowe, pozbawiając jednocześnie edukację znacznej części funduszy. Rzeczywiście, inwestycje w edukację przyczyniają się do rozwiązania wielu pęknięć w społeczeństwie, jeśli to podejście jest rzeczywiście częścią "globalnego paktu", który rozszerza liczne bogactwa kulturowe i angażuje rodziny, społeczności, szkoły, uniwersytety i wszystkie instytucje.
Wreszcie praca, "nieodzowny czynnik budowania i zachowania pokoju", właśnie dlatego, że jest wyrazem "zaangażowania, wysiłku, współpracy z innymi", "miejscem, w którym uczymy się wnosić nasz wkład w bardziej przyjazny do życia i piękny świat". W tym świecie istnieje jednak wiele niesprawiedliwości, o których mówił papież: niepewność, brak perspektyw dla młodych ludzi, brak uznania prawnego dla pracowników migrujących, brak w wielu przypadkach systemów opieki społecznej i ochrony socjalnej. W tym sensie więc zaproszenie Papieża brzmi: "połączyć idee i wysiłki, aby stworzyć warunki i wymyślić rozwiązania, aby każdy człowiek w wieku produkcyjnym miał możliwość, poprzez swoją pracę, wnieść wkład w życie rodziny i społeczeństwa".
Znajomość Biblii jest niezbędnym elementem pogłębiania życia chrześcijańskiego. Jest to pytanie o to, jak Bóg dał się poznać, czyli jak Bóg chce, abyśmy zrozumieli te "ciemne strony"..
José Ángel Domínguez-1 styczeń 2022-Czas czytania: 4minuty
Dogłębne poznanie Biblii oznacza wniknięcie w kulisy
Jedna stopa przed drugą na szarym kamieniu ulic Jerozolimy. W ten sposób Cleophas i jego przyjaciel zaczęli sposób 160 stadiów (30 km), które zabrałyby ich z powrotem do ich wioski. Było to wczesne przedpołudnie, pierwszy dzień tygodnia, a spacer trwałby do zachodu słońca, ale przede wszystkim kosztowny przez ciężar na sercu. W milczeniu przeszli przez ulice i zostawili za sobą Miasto Dawida i pałac Heroda. Przyjaciel Kleopasa był zdezelowany, a w jego głowie kłębiły się emocje ostatnich dni nad ukrzyżowaniem mistrza i rozbite złudzenia ostatnich trzech lat. Przede wszystkim: lęk przed tym, że już nigdy nie zobaczy Jezusa. Wracali do swojej wsi, do nijakiego komfortu domu, ale bez Niego.
Droga wyprowadzała ze Świętego Miasta i schodziła na zachód przez wzgórza judejskie, pod słońcem, które nie całkiem świeciło tak, jak zwykle w Ziemi Świętej. Chodzili już od kilku godzin i pytali się nawzajem, jakie życie będą prowadzić teraz, gdy Jezus został umarły i pogrzebany. Nie zdając sobie z tego sprawy, dogonili innego spacerowicza na tej samej drodze. Ani Cleophas, ani jego przyjaciel nie są w towarzyskim nastroju, ale Wayfarer emanuje aurą elegancji i prostoty, jakby znajomej. I coś w jego głosie, co chwyta za struny serca.
Mówią o temacie, który najbardziej ich boli: o Mesjaszu i frustracji, że go utracili. Następnie Wędrowiec przemawia do nich z Pisma Świętego. Ale nie jak uczeni w Piśmie i faryzeusze, ale jako ten, który ma autorytet, jako ktoś, kto opowiada wam swoją historię. Klepas i jego przyjaciel słuchają historii, którą opowiada im Wędrowiec, jak ten, który słucha własnego życia, a ich serca zaczynają płonąć... Potem, gdy nadchodzi wieczór, przybywając do swojej wioski, Emaus, przy łamaniu chleba, rozpoznają Jezusa, i rozpoznają siebie, jako uczniów zmartwychwstałego Mesjasza. Biegną, prawie lecą, z powrotem do Wieczernika, bo wzruszenie jest zbyt wielkie, by je utrzymać w sercu, i muszą je opowiedzieć na cztery wiatry.
Scena uczniów na drodze do Emaus powtarza się w życiu każdego człowieka. Niejednokrotnie stajemy przed perspektywą monotonnego życia, bez większych perspektyw. To właśnie wtedy spotkanie z Jezusem wyprowadza nas z szarego scenariusza. W Piśmie Świętym, czy w Ziemi Świętej (V Ewangelia), Jezus jest tym, który nas spotyka.
Życie Pismem Świętym jako jedna z postaci było zawsze jedną z rad św. Josemaríi Escrivá, założyciela Opus Dei. Problem polega na tym, że dla wielu strony Biblii są przedstawiane jako odległe, niejasne lub nieistotne. Może to być szczególnie prawdziwe w przypadku Starego Testamentu, gdzie znajdujemy jedne z najtrudniejszych do zrozumienia fragmentów. Ale także Nowy Testament stawia nam "niepokojące pytanie", gdy opowiada o gwałtownej śmierci Syna Bożego.
Jeszcze przed premierą w 2003 roku film Mela Gibsona "Pasja" zdążył wzbudzić wir krytyki. Pomijając bardziej ideologiczne i medialne aspekty dyskusji, główne zarzuty wobec filmu fabularnego o ostatnich ziemskich godzinach Chrystusa koncentrowały się na jego nadmiernej przemocy. IMDB umieściło go wśród filmów rekomendowanych dla 18+ (z oceną 10/10 za "Violence & Gore"), a MPAA z tego samego powodu nadało mu ocenę "R", czyli "Restricted Audience".
To "niepokojące pytanie", o którym mówiliśmy, przewijało się przez media i debatę publiczną. Poza samym filmem pojawiła się, jak często wcześniej, kwestia przemocy w religii (Sacks, 2015).
Inne okoliczności historyczne zbiegły się, aby pytanie brzmiało pilnie. Na przykład ataki terrorystyczne 9/11 posłużyły na niektórych forach jako bodziec do krytyki "mocnych" lub "dogmatycznych" wartości religii monoteistycznych (Rorty-Vattimo, 2005).
Jak komentuje Girard, w tym przypadku terroryzm porwał dla swoich celów kody religijne. Ale pozostaje pytanie: czy religia domaga się przemocy? Orędzie zbawienia, które uobecnił Chrystus, nie może być oddzielone od Krzyża, Bóg Ojciec "nie oszczędził własnego Syna, ale wydał Go za nas wszystkich" (Rz 8,2). Jak widać, stwierdzenie to jest do dziś dla wielu powodem zgorszenia: czyż Bóg chrześcijański nie jest Bogiem Wszechmocnym? Czy nie jest Bogiem wszelkiego miłosierdzia (Ps 59,18)? Skąd więc tyle przemocy? I nie tylko na Syna... Przemoc to kategoria przewijająca się przez Nowy Testament i, z większym natężeniem, przez Stary Testament. Pytanie, które słyszą dziś chrześcijanie, można by ująć tak: czy Bóg Biblii jest brutalny?
Jest to zagadnienie, które dzisiejsza teologia chrześcijańska podjęła z różnych perspektyw, które zbiegają się w konfrontacji z obecnością w Piśmie Świętym tego, co Benedykt XVI w adhortacji apostolskiej "Verbum Domini" nazwał "ciemnymi stronami Biblii". Stosunkowo często Biblia "opowiada o wydarzeniach i zwyczajach takich jak np. oszustwa, akty przemocy, eksterminacja ludności, nie potępiając wyraźnie ich niemoralności". Jaka powinna być reakcja dzisiejszego chrześcijanina, gdy spotyka się z takimi fragmentami?
Istotnie, chrześcijanie powinni "zawsze być gotowi do udzielenia odpowiedzi każdemu, kto nas pyta o powód naszej nadziei" (por. 1Pt 3,15), co skłania nas do potraktowania tego "niepokojącego pytania" jako zachęty do pogłębienia naszej wiedzy o Bogu. Ale nasza wiedza "potrzebuje oświecenia przez Boże objawienie" (Katechizm Kościoła, 38). Chodzi więc o to, by zobaczyć, w jaki sposób Bóg dał się poznać, czyli jak Bóg chce, byśmy zrozumieli te "niepokojące pytania" (Katechizm Kościoła, 38). ciemne strony.
Dlatego studiowanie Biblii jest niezbędnym elementem pogłębiania życia chrześcijańskiego. Jednocześnie chrześcijańskie korzenie Europy, a także dużej części dzisiejszej kultury, wymagają systematycznej, naukowej i głębokiej znajomości Biblii, która jest najważniejszym elementem pogłębienia życia chrześcijańskiego. bestseller historii, pierwszego dzieła, które zostało odtworzone i wydrukowane, zarówno w czasie, jak i w ilości.
Omnes narodził się, jako wieloplatformowe medium, którym jest dzisiaj, w styczniu 2021 roku. Rok później stał się punktem odniesienia dla informacji i analiz dotyczących Kościoła i spraw bieżących.
Inicjatywa 10 minut z Jezusem osiągnęła 100 000 subskrybentów na swoim kanale YouTube. Każdego dnia ponad 200 000 osób bezpośrednio otrzymuje te krótkie medytacje, które są już dostępne w 5 językach.
10 minut, 100,000 subskrybentów w YoutubeW sumie 1 milion minut modlitwy od setek tysięcy ludzi na całym świecie. To, co narodziło się niemal przypadkowo ręką kilku młodych księży w sierpniu 2018 roku, w niewiele ponad trzy lata dotarło do wszystkich krajów świata, w 5 językach.
Każdego dnia ponad 200 000 osób odbiera medytację lub słucha jej poprzez różne platformy, na których jest nadawana. 10 minut z Jezusem jest obecny. Obecnie medytacje prowadzone są w języku hiszpańskim, angielskim, portugalskim, francuskim i niemieckim.
Jego promotorzy rozrastali się i obecnie jest 60 księży, którzy każdego dnia komentują fragment Ewangelii, używając aktualnych przykładów, aby podkreślić centralną ideę życia chrześcijańskiego. W 10 minut z Jezusem Ewangelia jest przedstawiona w sposób świeży, prosty i atrakcyjny.
Jej promotorzy wskazują na trzy kluczowe punkty w rozbudowie tej modlitewnej inicjatywy:
Potrzeba, która do tej pory nie była zaspokojona, czyli możliwość modlenia się w dowolnym miejscu i ułatwienie tego poprzez platformy, które były znane i używane przez różnego rodzaju ludzi.
Sposób komunikacji, który stawia osobę Jezusa Chrystusa i Jego Ewangelię w centrum przekazu, bez obciążania, z głębokim językiem, ale bez technikaliów i z ręki księdza, który sam się modli, mówiąc do "ty", który słucha przez 10 minut.
W rzeczywistości, co zaczęło się rozprzestrzeniać przez Whatsapposiągnęła tak wysoki poziom rozpowszechnienia i rozwoju, że należało zaprojektować strukturę, która podtrzyma ten wzrost. Dziś medytacje przesyłane są przez 340 grup Whatsapp (ponad 80 tys. unikalnych urządzeń), a liczba wyświetleń na YouTube zbliża się do 18 mln.
Rodzina jest kluczowym elementem w sercu żywego Kościoła, w zalążku inicjatorem zdrowych jednostek i społeczeństw. Dlatego też wszelkiego rodzaju napięcia i kryzysy społeczne zawsze w końcu przejawiają się w rodzinie, albo odwrotnie - w rodzinie zaczynają się procesy, które wystawiają na próbę stabilność społeczeństwa.
Dotyczy to dziś bardzo wyraźnie rodziny jako takiej, zdewaluowanej i poddanej zniekształcającym naciskom, jak również poszczególnych rodzin.
Papież Franciszek z uwagą i zainteresowaniem śledzi losy rodzin i w kontekście roku poświęconego rodzinie "Amoris laetitia" opublikował (właśnie w uroczystość Świętej Rodziny, 26 grudnia) list skierowany do wszystkich rodzin świata. Oferuje go jako "Prezent świąteczny dla Was, małżonków: zachęta, znak bliskości, a także okazja do medytacji"..
Tekst charakteryzuje się, obok innych cech, które można by wymienić, bliskością rodzin królewskich, co jest przejawem ciągłej uwagi, a nie sporadycznej czy wynikającej ze szczególnej okoliczności. Jednym z przejawów tej bliskości jest używany język, który jest łatwo zrozumiały, oraz wybór długości, która jest przystępna dla wszystkich odbiorców.
Wraz z nimi idzie zmysł praktyczny, z jakim pokazuje, że dobrze zna sytuacje i wyzwania rodzin; wraz z nimi dokonuje przeglądu aspektów życia codziennego i sugeruje klucze, czasem małe, ale skuteczne, do wyartykułowania daru z siebie w kontekście codziennego życia rodzinnego. Na tej podstawie dokonuje przeglądu trudności i możliwości, jakie stwarza pandemia, problemy zawodowe i ekonomiczne wielu młodych rodzin, wyzwania związane z zalotami, rola dojrzałych małżeństw, wkład dziadków.
Drugą cechą jest podkreślenie faktu, że chrześcijańscy małżonkowie nie są sami: Bóg zawsze im towarzyszy, zarówno na korzystnych, jak i trudnych rozdrożach. Jest to przekonanie, które wynika z wiary chrześcijańskiej. Z niego wiemy "że Bóg jest w nas, z nami i wśród nas: w rodzinie, w sąsiedztwie, w miejscu pracy lub nauki, w mieście, w którym żyjemy"..
Samo małżeństwo, wielka i nie zawsze łatwa droga, jest związane - jako prawdziwe powołanie, które czyni małżonków jednością ze sobą i z Jezusem - z pewnością, że "Bóg jest z tobą, kocha cię bezwarunkowo, nie jesteś sam!.
Na tej podstawie rodziny będą mogły wnieść cenny wkład do społeczeństwa i Kościoła. Papież zachęca ich zatem do działania z "twórczą odwagą", zarówno w Kościele i jego wspólnotach, jak i w określaniu ogólnego biegu ludzkości, gdzie mają do odegrania "twórczą" rolę. "misja przekształcania społeczeństwa poprzez obecność w świecie pracy i zapewnienie uwzględnienia potrzeb rodzin"..
Jest zatem pożądane, aby ten list dotarł do wielu rodzin, które rzeczywiście wykorzystają go jako okazję do medytacji.
Mamy przed oczami Dzieciątko narodzone w Betlejem, które jest w ramionach swojej Matki i Świętego Józefa. Wciąż medytujemy nad tą tajemnicą ukrytą od wieków w sercu Boga. Mądrość mówi o sobie: "Ten, który mnie stworzył, sprawił, że rozbiłem swój namiot i powiedział do mnie: 'Zamieszkaj w Jakubie i weź Izraela za swoje dziedzictwo'. Przed wiekami, na początku, On mnie stworzył; na wieki wieków nie przestanę istnieć. W świętym Tabernakulum, w Jego obecności oddałem Mu cześć i tak zamieszkałem na Syjonie.".
Dzisiaj, kontemplując to dziecko leżące w żłobie, karmione piersią matki, kołysane przez ojcowskie ramiona Józefa, wiemy, że jest ono Mądrością Boga, Jego Słowem, które stało się ciałem, jak my, ze wszystkimi ułomnościami stworzenia, zamieszkało z nami, abyśmy wraz z Nim mogli stać się synami w Synu.
Dziś wraz z Pawłem wierzymy, że wraz z niewysłowionym wydarzeniem Wcielenia, Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, w Nim "obdarzył nas wszelkim duchowym błogosławieństwem w niebie".. Ponadto, że "W Nim wybrał nas przed stworzeniem świata, abyśmy byli święci i bez winy w Jego obecności ze względu na miłość"..
A błogosławieństwo Ojca polega na ogromie Jego miłości, która objawia się w narodzinach wśród nas Syna. A to, że my również powinniśmy być jego adoptowanymi dziećmi jest "Miłosny plan Jego woli, ku chwale i sławie Jego łaski, przez którą uczynił nam upodobanie w Umiłowanym".
Prolog listu do Efezjan przedstawia nam próbę wyrażenia w wielkich i pięknych słowach niewysłowionej tajemnicy nieskończonej miłości Boga do nas. Świadomy, że jego słowa nie są wystarczające, Paweł modli się "Bogu Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojcu chwały". aby udzielić nam "ducha mądrości i objawienia dla dokładnego poznania go; oświecając oczy serc waszych, abyście wiedzieli, jaka jest nadzieja, do której was wzywa, jakie są bogactwa chwały pozostawione w jego dziedzictwie świętym".
Aby to osiągnąć, powracamy do medytacji nad prologiem Jana, który przypomina nam, że to Dziecko jest Słowem Ojca i "Byłem z Bogiem". y "był Bogiem". To Dziecko, które ssie mleko matki, zrobiło wszystko "co zostało zrobione".. On jest życiem i światłem. Nie uczynił nas dziećmi przez ciało i krew, ale przez swoje ciało i krew przelaną za nas. Zamieszkał wśród nas, widzieliśmy Jego chwałę, napełnił nas każdą łaską, która się z Niego przelewa, objawił nam prawdę i prawdziwe oblicze Ojca.
Dlatego przybili Go do krzyża, jako bluźniercę, ci, którzy nie mogli znieść objawienia tego miłosiernego i łagodnego oblicza Boga, który swoim ciałem i krwią leczył rany i słabości naszego ciała.
Homilia na czytania z II Niedzieli Bożego Narodzenia
Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.
Ks. Cezar Luis Morbach jest kapłanem diecezji Novo Hamburgo w Brazylii. Dzięki stypendium CARF studiuje doktorat z teologii systematycznej na Papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W wieku 14 lat rozpoczął życie z dala od Boga, ale Pan odnalazł go ponownie w wieku 21 lat.
Cezar Luis Morbach jest czwartym z pięciorga dzieci; jego rodzina, bardzo religijna, pracowała w polu, a on pomagał im w różnych zajęciach rolniczych. "Od rodziców otrzymałem przykład uczciwości, prostoty, ale przede wszystkim wiary i miłości do Boga. Moi rodzice zawsze pomagali ludziom w potrzebie.
Przykład rodziców, wraz ze świadectwem przyjaciół, którzy wstąpili do Niższego Seminarium Duchownego Diecezji Santo Angelo, obudził w nim pragnienie doświadczenia seminaryjnego.
Odłożył jednak tę decyzję i w 1999 roku, w wieku 14 lat, opuścił dom rodziców, by zamieszkać z siostrą i rodziną w poszukiwaniu lepszego życia.
"Po 8 latach pracy i po rozpoczęciu uniwersyteckich kursów matematyki, po okresie "ucieczki" od Boga, On odnalazł mnie ponownie, poprzez przyjaciela z dzieciństwa, w przeddzień jego święceń kapłańskich" - opowiada.
Porzucił pracę, studia, plany posiadania rodziny, dziewczyny, przyjaciół... "Zostawiłem wszystko, aby wstąpić do seminarium propedeutycznego, w mieście Novo Hamburgo". Święcenia przyjął 20 grudnia 2013 r.
"Formacja ciągła jest zawsze pilna i konieczna dla duchownych i dla wiernych świeckich. Choć jest to konieczność, nie wszyscy o nią zabiegają, nawet wśród duchownych. Dlatego też, po ukończeniu studiów doktoranckich na Świętym Krzyżu, będę pomagał w formacji akademickiej seminarzystów diecezji, kleryków, a także w formacji duszpasterskiej i akademickiej wiernych świeckich, zgodnie z nowym planem duszpasterskim diecezji" - wyjaśnia.
Studenci kierunku psychologii na Uniwersytecie Villanueva biorą udział w inicjatywie wraz z Hospital de Cuidados Laguna, aby pomóc i towarzyszyć nieuleczalnie chorym pacjentom w ostatnim etapie ich życia, kończąc w ten sposób swoje akademickie szkolenie. Profesor Alonso García de la Puente i studentka Rocío Cárdenas wypowiedzieli się dla Omnes.
Rafał Górnik-29 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 6minuty
Nadszedł czas Bożego Narodzenia, czas dzielenia się chwilami z rodziną i przyjaciółmi, nawet jeśli są one wirtualne, ale wielu nie może się nimi w pełni cieszyć. Studia na kierunku psychologia w Uniwersytet Villanueva podjęła inicjatywę, w ramach której uczniowie wraz z nauczycielem odwiedzają nieuleczalnie chorych pacjentów.
Projekt jest zintegrowany z programem Service Learning (ApS), który łączy naukę akademicką i procesy pracy społecznej w jednym projekcie. W tym programie 42 uczniów jest szkolonych do pracy nad rzeczywistymi potrzebami środowiska w celu jego poprawy oraz nabywa kompetencje, umiejętności i wartości etyczne, wzmacniając swoje zaangażowanie obywatelsko-społeczne.
"Środowisko akademickie jest często pozbawione realności, w książkach wszystko działa, ale siedzenie przed pacjentem to inne wydarzenie, wyjątkowe doświadczenie" - wyjaśnia szef tego projektu Alonso García de la Puente, który jest profesorem na Uniwersytecie Villanueva i dyrektorem zespołu psychospołecznego w Szpital Laguna CareUczniowie uczęszczają do ośrodka. "To imponujące doświadczenie" - mówi Rocío Cárdenas, studentka czwartego roku psychologii na uniwersytecie.
Alonso García de la Puente (Mérida, 1984) ma wykształcenie psychologiczne, studiował na Papieskim Uniwersytecie w Salamance, przez pewien czas pracował w świecie biznesu, ale ostatecznie ukończył studia magisterskie z psychoonkologii i opieki paliatywnej na Uniwersytecie Complutense. Profesor De la Puente od ośmiu lat pracuje w Hospital de Cuidados Laguna, który specjalizuje się w opiece nad osobami starszymi oraz leczy i pielęgnuje pacjentów z zaawansowanymi chorobami. A na Uniwersytecie Villanueva jest od trzech lat. Tak tłumaczył inicjatywę portalowi Omnes, w którym nie zabrakło komentarzy Rocío Cárdenasa.
- Jak wpadłaś na pomysł połączenia nauczania w Villanueva z kierowaniem zespołem psychospołecznym w Laguna?
Temat Villanueva pojawił się podczas wykładu, który wygłosiłem dla grupy młodych katolików. Jedna dziewczyna była pod wrażeniem i opowiedziała o tym swojej matce, dziekanowi Wydziału Psychologii. Zostałem zaproszony do wygłoszenia na Uniwersytecie wykładu na temat opieki paliatywnej. Był tam dziekan, a nawet rektor i wtedy zapytali mnie, czy chciałbym z nimi współpracować jako nauczyciel. To był początek mojej kariery jako profesora w Villanueva, w 2019 roku.
- Trudne pandemiczne czasy - jak podsumowałby pan swoje lata w Łagowie, ilu ludzi opiekował się pan w tym szpitalu opiekuńczym?
Jest to najbardziej zmieniająca życie rzecz w moim życiu. W moim zespole widzimy około 600 osób rocznie, plus ich rodziny, czyli dwa razy więcej. Na każdą osobę widzimy średnio dwóch członków rodziny.
Wszyscy pamiętamy, jak wychodziliśmy z uczelni z poczuciem: nic nie wiem. Duża wiedza, ale brak umiejętności jej wykorzystania w praktyce lub zastosowania. Uczelnia ma bardzo fajny program, Learning and Service (ApS), dotyczący wolontariatu, powiązany z przedmiotami. Polega ona na wprowadzaniu w życie tego, czego się uczy, czyli uczenia się w praktyce poprzez oddanie usługi społeczeństwu.
W tym przypadku myślimy o zawarciu porozumienia między Laguną a uniwersytetem, aby studenci mogli przyjeżdżać. Mój przedmiot to psychologia zdrowia. Wybraliśmy pacjenta, który ma wiedzę o swojej chorobie, potrafi mówić, a uczniowie zaczęli przychodzić. Niektórzy przyszli osobiście, a reszta połączyła się online. Było to prawdziwe laboratorium do ćwiczenia przedmiotu.
- Opowiedz nam trochę o doświadczeniach uczniów w projekcie.
To dla nich wyjątkowe doświadczenie, móc stanąć przed pacjentem, a przede wszystkim tym typem pacjenta w sytuacji schyłku życia; to w większości przypadków przekształca ich zawodowo i osobiście. Uczą się z doświadczenia, integrują się z rzeczywistością. Dla szpitala oznacza to możliwość dzielenia się naszą kulturą opieki. Rozszerzenie perspektywy współczucia, dyscypliny polegającej na kontynuacji patrzenia na wyzwania społeczeństwa chronicznego o długim czasie życia. Dla uczniów jest to bardzo wzbogacające.
Stopniowo uczniowie przechodzą od myślenia o sobie, co powiem choremu itp. do myślenia o pacjencie i bycia skoncentrowanym na pacjencie, poprzez terapię godnościową.
Rocío CárdenasPacjent był pierwszym, którego widziała cała klasa, pierwszym kontaktem. To było bardzo szokujące, nie tylko z psychologicznego punktu widzenia, ale przede wszystkim z ludzkiego. Znając jego stan, widzieliśmy potrzebę bycia z nim znacznie bliżej i bardziej czule. Projekt pozwala młodym ludziom, takim jak my, połączyć się z doświadczeniem śmierci. Widzieliśmy osobę w wieku 50 lat, której życie kończy się z powodu choroby. [Rocio Cardenas dodaje: "Moim osobistym doświadczeniem było uznanie, że dziełem, do którego Bóg może mnie powołać, jest właśnie ta miłość. To znaczy przynieść niebo tym ludziom, którzy umierają"].
- Kontynuujemy naszą rozmowę z profesorem García de la Puente: Na czym w zasadzie polega terapia godnościowa?
Jest to terapia, która ma serię ustrukturyzowanych pytań, jak przewodnik, ale pozwala nam zajrzeć w życie pacjenta, dokonać przeglądu życia, dzięki czemu możemy połączyć jego jaźń. Kiedy ludzie osiągają koniec swojego życia lub są bardzo chorzy, mogą myśleć, że nie są już tym, kim byli. Z terapii godności, osoba jest w stanie zobaczyć, że istnieje ciągłość w ich życiu, że są one nadal tą samą osobą, a to łączy je z ich jaźni. Jest to również sposób na połączenie się z innymi, z rodziną, ze społeczeństwem i uświadomienie sobie, że istniało to przez całe życie, jak mogli pomóc, jak się przyczynili... A także łączy cię z tym, co transcendentalne: kim jestem i co zostawiam po sobie. Pozostawiona spuścizna, ta historia jest przepisywana tak, jak opowiedział ją pacjent, jest mu przekazywana, jest redagowana, a on rozdaje ją komu chce, lub mówi komu chce, aby została przekazana, pozostawiając w ten sposób poczucie spuścizny, połączenia z transcendentnym.
Dla uczniów, oprócz psychologii i nauki, jest to zadanie, które staramy się realizować z Laguny. Ten ośrodek nie tylko chce dbać o ludzi, ale o kulturę, którą tracimy, i że żyjemy w społeczeństwie, które jest chore, które ma zły czas. Pandemia doprowadziła je do granic możliwości, a my zdaliśmy sobie sprawę z tego, co się dzieje, choć nie robiliśmy nic, by to naprawić. To jest ten fenomen niezależności, ludzi nie potrzebujących nikogo. Tego również uczą się uczniowie. Uświadamiamy sobie, że nie jesteśmy niezależni, ale współzależni, że żyjemy w społeczeństwie, w którym musimy ufać, musimy się troszczyć, że istnieje cierpienie. I że nie powinniśmy rozpaczać.
- Czy chodzi ci o ustawę o eutanazji?
Mam na myśli to prawo. W końcu te rzeczy mówią nam o tym, jakim społeczeństwem jesteśmy, Stawianie czoła końcowi życia stawia je bardzo mocno przed prawdą. Bo pod koniec życia wszystko, co akcesoryjne, znika. Zmienił się twój samochód, to kim jesteś, twoje nazwisko, dzielnica z której pochodzisz, twoja praca, nawet twoja sylwetka. Nic, co miałeś, nie należy już do ciebie. Dzięki temu ludzie uświadamiają sobie również, że warto się troszczyć, że warto dalej się uczyć, dalej studiować, starać się łagodzić cierpienie tych ludzi, nie odcinać go, zabijać, ale że można naprawdę kształcić się we współczuciu, w humanizmie i towarzyszyć człowiekowi w cierpieniu, i czynić to cierpienie znośnym, bo nie możemy go zlikwidować, ale możemy nauczyć się czynić cierpienie znośnym.
- Jaka jest Twoja opinia na temat braku specyficznego szkolenia w zakresie opieki paliatywnej w Hiszpanii? Mówi pan, że 45 proc. chorych w Hiszpanii umiera, nie otrzymując opieki paliatywnej. Jak pan ocenia tę liczbę?
W Hiszpanii nie ma jeszcze specjalizacji z zakresu opieki paliatywnej. To jest ogromny problem, bo gdy nie ma specjalizacji, nie ma formalnego szkolenia w zakresie opieki paliatywnej, nie ma też uznania, ani społecznego, ani administracyjnego. Ta liczba 45 procent oznacza, że prawie połowa populacji umiera w złych warunkach.
Wielu ludzi umiera cierpiąc i nie otrzymując niezbędnej opieki, która pozwoliłaby im rozwiązać problem cierpienia na poziomie fizycznym, emocjonalnym, społecznym i duchowym. Opieka paliatywna przynosi nowe spojrzenie na pacjenta, przechodząc od modelu biomedycznego do modelu biopsychospołecznego i holistycznego, traktując i patrząc na pacjenta ze wszystkich jego części, integrując go i pielęgnując. W wielu krajach istnieje ustawa o opiece paliatywnej. Na przykład Chile właśnie uchwaliło kompleksowe prawo dotyczące opieki paliatywnej. Jesteśmy zespołem wsparcia, a to oznacza, że wchodzimy w ostatniej chwili, kiedy niewiele można zrobić dla pacjenta. Opieka paliatywna powinna wkroczyć znacznie wcześniej, nawet w momencie rozpoznania choroby.
Profesor Alonso García de la Puente i jego żona mają zaledwie kilkumiesięczną córeczkę, jest 8.30 rano, a my nie trzymamy go dłużej niż kwadrans. Ale pogawędzilibyśmy jeszcze dobrą chwilę.
Ich kampanie przypominają nam, że dziś ponad połowa ludności świata żyje w krajach, w których nie przestrzega się wolności religijnej. Przypominają nam również o tych księżach, zakonnicach, osobach świeckich, dzieciach i osobach starszych, którzy są prześladowani, a czasem zabijani tylko dlatego, że są chrześcijanami.
Dzięki datkom przekazywanym za pośrednictwem Pomocy Kościołowi w Potrzebie wielu chrześcijan jest w stanie przetrwać w tych krajach w tych niekorzystnych warunkach.
Ta papieska Fundacja byłazałożyłWerenfrieda van Straatena w 1947 roku, aby pomóc Kościołowi katolickiemu w krajach naprawdę potrzebujących, tysiącom uchodźców i chrześcijan prześladowanych na całym świecie z powodu swojej wiary.
W Hiszpanii Omnes rozmawiał z jej dyrektorem, Javierem Menéndezem Rosem, który podkreśla również postęp agresywnego sekularyzmu w krajach o tradycji chrześcijańskiej i całkowity brak wsparcia publicznego dla ich projektów.
- Pomoc Kościołowi w Potrzebie przypomina nam, że trudności związane z życiem w wierze pozostają aktualnym tematem. W jaki sposób ACN jest zorganizowana, aby zapewnić tę pomoc?
W Hiszpanii mamy główne biuro w Madrycie i mamy ponad 25 delegacji w całej Hiszpanii z 29 pracownikami i ponad 210 wolontariuszami w sumie.
Na całym świecie nasza główna siedziba znajduje się w Konigstein w Niemczech, a na całym świecie mamy 23 biura międzynarodowe, które prowadzą akcje uświadamiające, modlitewne i charytatywne, w których zbieramy fundusze na około 5.500 projektów duszpasterskich, którymi obejmujemy każdego roku 145 krajów świata.
- Jakie są główne potrzeby tych społeczności?
W dziedzinie duszpasterskiej, czyli tej, którą się zajmujemy, diecezje katolickie w krajach o niewielkich zasobach potrzebują praktycznie wszystkiego: wsparcia dla księży, sióstr zakonnych i osób świeckich zaangażowanych w katechezę, środków transportu, pomocy w środkach komunikacji dla ewangelizacji, odbudowy kościołów i domów zakonnych itp.
Nie zapominajmy, że Covid jedynie pogorszył sytuację ubóstwa i potrzeb, których te społeczności już doświadczają.
- Czy pod tym względem zmieniła się pomoc, której Państwo udzielają?Pomoc Kościołowi w Potrzebie Pandemia Covid?
W większości przypadków nasz rodzaj pomocy jest taki sam, ale w sytuacjach kryzysowych i w sytuacjach, w których chrześcijanie są zagrożeni, potrzeby, spotęgowane przez pandemię, dotyczyły produktów i towarów zdrowotnych.
- Jak powstają projekty, przy których współpracujecie?Pomoc Kościołowi w Potrzebie obecnie?
Projekty duszpasterskie, o które nas poproszono, wynikają z potrzeb księdza, siostry zakonnej lub osoby świeckiej, która potrzebuje czegoś od roweru, do Biblii lub Youcat, lub radia do katechezy, lub która nie może utrzymać się jako kapłan i wysyłamy im stypendia masowe. Po uzyskaniu zgody swojego biskupa, wysyłają oni swoje prośby o projekty do naszej centrali i tam są one rozpatrywane.
Obecnie jesteśmy zaangażowani w 145 krajach we wszystkie tego typu projekty duszpasterskie, ze szczególnym uwzględnieniem Afryki, Bliskiego Wschodu, Azji i Ameryki Łacińskiej, w tej kolejności.
- Jak i kto współpracuje zPomoc Kościołowi w Potrzebie?
ACN, w skrócie ACN, ma ponad 345 000 dobroczyńców na całym świecie. Większość z nich to osoby prywatne z 23 krajów, w których mamy biura, które dają nam dar swoich modlitw i datków. Nie otrzymujemy żadnego wsparcia od instytucji publicznych.
-Pomoc Kościołowi w Potrzebie publikuje coroczny raport o wolności religijnej na świecie, jak wygląda rozwój wolności religijnej na świecie?
W naszym ostatnim raporcie nt. Wolność religijna 2021 stwierdzamy, że stan wolności religijnej na świecie jest w bardzo niebezpiecznym upadku. Nie mniej niż 67% ludności świata (5,2 mld ludzi żyje w krajach, w których wolność religijna nie jest respektowana).
- Jakie niebezpieczeństwa czyhają dziś na najbardziej zagrożone wspólnoty chrześcijańskie?
Najbardziej zagrożone wspólnoty chrześcijańskie, bo cierpiące w Afryce Subsaharyjskiej z ogromnym postępem dżihadyzmu, na Bliskim Wschodzie ze śladami wojen, Daesh i falą uchodźców, czy w krajach azjatyckich, takich jak Pakistan, Indie czy Chiny, spotykają się z jeszcze większymi prześladowaniami, co powoduje masową emigrację na bezpieczniejsze tereny i możliwy spadek lub nawet zanik niektórych z tych wspólnot.
- Mówiąc o tej wolności w narodach o chrześcijańskiej historii, czy uważasz, że jest ona na wyczerpaniu?
Wyraźnie chrześcijański humanizm, którym przesiąknięta jest historia i kultura Europy i Ameryki, wyraźnie podupada i jest zastępowany przez agresywny sekularyzm, który coraz bardziej zjadliwie atakuje najświętsze zasady i symbole naszej wiary i moralności.
Ostatnie przykłady, takie jak palenie kościołów katolickich we Francji i Chile, przeszły w dużej mierze niezauważone przez opinię publiczną, a są niepokojącymi oznakami tej antychrześcijańskiej agresywności.
Nowy rok otwiera kapłańskie błogosławieństwo Księgi Liczb: Pan przemówił do Mojżesza, mówiąc: "Przemów do Aarona i jego synów i powiedz im: Tak będziecie błogosławić synów Izraela, mówiąc do nich: 'Pan was błogosławi i strzeże, Pan sprawi, że Jego oblicze zajaśnieje nad wami i da wam swoją łaskę, Pan zwróci swoje oblicze ku wam i da wam pokój. Tak będą wzywać mego imienia synowie Izraela, a będę im błogosławił..
W ten sposób Kościół prosi i przekazuje Boże błogosławieństwo dla wszystkich swoich dzieci i na wszystkie dni rozpoczynającego się roku. I daje nam do zrozumienia, że wraz z narodzinami swojego Syna Pan sprawił, że jego oblicze zajaśniało wśród nas i uobecnił się w naszej historii jako Książę Pokoju. Od niego niech pochodzi prawdziwy pokój, o który błagamy dziś dla wszystkich ludów ziemi, za wstawiennictwem Królowej Pokoju, jego Matki.
My, jako pasterze w Betlejem, zbliżamy się do Matki Bożej i kontemplujemy Ją i Jej męża Józefa. Od nich uczymy się kłaść Jezusa w żłobie, który z czasem stanie się kołyską, a potem łóżkiem: wśród przedmiotów codziennego użytku w rodzinie i w naszej pracy. Jezus w miejscach domu, wśród zabaw dzieciństwa, narzędzi pracy.
Czasy życia rodzinnego i społecznego są zamieszkiwane i przeżywane przez oblicze Boga uwidocznione w ludzkim obliczu syna Bożego, syna Maryi. Spójrzmy na Maryję, Józefa i dziecko i uczmy się od nich słuchać słów Boga z ust nieznanych pasterzy posłanych przez aniołów, by oglądać ten cud: wypełnioną Bogiem normalność.
Jesteśmy zdumieni wizytami Boga z jego posłańcami i wielkością ubogich, którzy go przyjmują i manifestują. Zachowujemy to zdumienie w skarbnicy naszego serca, by jak Maryja wydobywać je i karmić przez cały rok, przez całe życie.
Patrzymy na Józefa z Maryją. Kiedy osiem dni przepisane na obrzezanie zostały zakończone, otrzymał imię Jezus, jak anioł nazwał go, zanim został poczęty w łonie matki. "Został wezwany przez imię Jezus".Ewangelista używa trzeciej osoby biernej. Anioł powiedział do Maryi: nazwiesz go Jezusem; i tak samo do Józefa: nazwiesz go Jezusem.
Formuła w trzeciej osobie ujawnia wzajemne zaufanie małżonków, ich głęboką jedność. To nie sama Maryja nadała mu imię, ani nie sam Józef; zrobili to razem. Nastąpiło współbrzmienie obojga, jak to już miało miejsce w przypadku Elżbiety i Zachariasza, gdy nadali imię Janowi.
W ten sposób Józef staje się prawnym ojcem Jezusa, a Maryja manifestuje, że jest matką Jezusa w sposób wyjątkowy w porównaniu do wszystkich kobiet w historii ludzkości.
Homilia na temat czytań o św. Maryi, Matce Bożej
Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.
Na stronie Fundacja Redmadre podał do publicznej wiadomości w dniu 14 grudnia sprawozdanie Mapa macierzyństwaktóry analizuje pomoc publiczną na rzecz macierzyństwa, a konkretnie dla kobiet w ciąży w trudnej sytuacji, oferowaną w 2020 roku przez wszystkie hiszpańskie administracje publiczne. W tym raporcie znajduje się skandaliczny i bardzo smutny fakt: łączne inwestycje przeznaczone w 2020 roku przez całą administrację publiczną na wsparcie kobiet w ciąży w trudnej sytuacji wyniosły 3 392 233 euro, podczas gdy pomoc na aborcję wyniosła 32 218 185 mln. Wydatki wszystkich organów administracji publicznej w Hiszpanii na wsparcie dla kobiet w ciąży wzrosły od 2018 roku o zaledwie 2 euro.
Biorąc pod uwagę ten fakt, warto zapytać, czy są ludzie, którzy uważają, że aborcja jest daniem przyjemności dla kogokolwiek. Bo jeśli odpowiedź brzmi "nie", to co robimy, jeśli nie pomagamy tym kobietom, które chcą zostać matkami i mają z tym trudności? Czy mamy do czynienia z ideologicznymi imperatywami, które wykraczają poza wszelką logikę i oczywiście ludzką wrażliwość? Wszystko wskazuje na to, że tak, ponieważ w tym samym czasie, gdy promuje się i finansuje aborcję, stawia się przeszkody prawne stowarzyszeniom pro-life w informowaniu i oferowaniu pomocy kobietom, które udają się do klinik aborcyjnych.
Z drugiej strony, dane te zadają kłam tezie, że nasza klasa polityczna, od której zależą te świadczenia, ma rozwiniętą świadomość społeczną. Gdyby tak było, to już dawno zostałaby uchwalona ustawa przeciwdziałająca wykluczeniu społecznemu z powodu macierzyństwa, bo w wielu przypadkach wybór macierzyństwa oznacza trudności z uzyskaniem pracy, a nawet z jej utrzymaniem. Podstępna marginalizacja macierzyństwa sprawia, że wiele kobiet nie jest wolnych, ale znajduje się pod ogromną presją, aby wybrać życie zamiast aborcji.
Jednocześnie występuje niepokojący brak wizji przyszłości. Dwa dni po raporcie dowiedzieliśmy się, że Hiszpania po raz pierwszy w ciągu ostatnich pięciu lat straciła populację. Według danych Narodowego Instytutu Statystyki (INE), Hiszpania liczy obecnie 47,32 mln osób, co oznacza spadek o 72 007 mieszkańców w porównaniu z rokiem 2020.
To wszystko, co przeżywamy w tym względzie, dobrze zdefiniował święty papież Jan Paweł II, który w swojej encyklice ukuł termin "kultura śmierci" Evangelium Vitae. Wskazuje w nim, że "wraz z nowymi perspektywami, jakie otwiera postęp naukowy i technologiczny, pojawiają się nowe formy agresji przeciwko godności osoby ludzkiej, a jednocześnie wyłania się i utrwala nowa sytuacja kulturowa, która nadaje atakom na życie aspekt bezprecedensowy i - można powiedzieć - jeszcze bardziej nieprawomyślny, rodzący kolejne poważne obawy": szerokie sektory opinii publicznej usprawiedliwiają pewne ataki na życie w imię praw wolności jednostki i na tej podstawie szukają nie tylko bezkarności, ale nawet zezwolenia ze strony państwa, aby uprawiać je z całkowitą swobodą, a także przy swobodnej interwencji struktur służby zdrowia". (Evangelium Vitae, nr 4).
Niedawno papież Franciszek, z charakterystyczną dla siebie jasnością, oświadczył we wrześniu ubiegłego roku podczas lotu powrotnego do Rzymu ze Słowacji: "Aborcja to coś więcej niż problem, aborcja to morderstwo. Bez półśrodków: kto dokonuje aborcji, ten zabija". Dalej zadał dwa pytania: "Czy słuszne jest zabijanie życia ludzkiego, aby rozwiązać problem? (...) Drugie pytanie: czy słuszne jest wynajęcie płatnego zabójcy, aby rozwiązać problem? (...) Dlatego Kościół jest tak twardy w tej kwestii, bo jeśli to akceptuje, to tak jakby akceptował codzienne zabójstwa".
Teraz, w samym środku Świąt Bożego Narodzenia, jest dobry czas, aby się nad tym zastanowić.
Pokora służby, aby być naprawdę użytecznym dla wszystkich
W tradycyjnym orędziu świątecznym papieża Franciszka do Kurii Rzymskiej, które zwykle jest czasem refleksji, Ojciec Święty rozwodził się nad pokusą "duchowej światowości".
Choroby, pokusy i utrapienia kompromitujące "organizm" Kurii Rzymskiej - grupy kardynałów i biskupów współpracujących z papieżem i Stolicą Apostolską - zawsze znajdowały się w centrum corocznych pozdrowień, do których papież Franciszek przyzwyczaił nas od czasu swojego wyboru. Zawsze był to, krótko mówiąc, moment weryfikacji i refleksji, prawie jak introspektywna analiza, aby lepiej zrozumieć "kim jesteśmy i jaką mamy misję".
Również w tym roku Papież nie był wyjątkiem i skupił się na szczególnej pokusie, którą już przy innych okazjach określił jako "duchową światowość", której przezwyciężenie przynosi jednak korzyść ogólnej służbie oferowanej Kościołowi powszechnemu przez poszczególne dykasterie watykańskie.
Powrót do pokory
Kluczem do tego, by nie narazić się na ryzyko bycia "generałami pokonanych armii, a nie zwykłymi żołnierzami w szwadronie, który nadal walczy", jak wskazał już w Evangelii gaudium, jest powrót - i to z pewną pracowitością - do pokory, słowa i postawy niestety dziś zapomnianej i ogołoconej z moralizatorstwa. A jednak pokora jest właśnie pierwszym punktem wejścia Boga w historię.
W swoim przemówieniu, które nie było krótkie, Papież Franciszek powtórzył swoim współpracownikom, że nie można "spędzić życia ukrywając się za zbroją, rolą, społecznym uznaniem", ponieważ prędzej czy później ten brak szczerości zbierze swoje żniwo i pokaże całą swoją niekonsekwencję, a także będzie, w Kościele, poważną porażką: "jeśli zapominamy o naszym człowieczeństwie, żyjemy tylko honorami naszej zbroi".
Przezwyciężanie dumy
Jaka powinna być skromna Kuria Rzymska? Z pewnością nie powinna się wstydzić swoich ułomności, za to, że "umie zamieszkać w naszym człowieczeństwie bez rozpaczy, z realizmem, radością i nadzieją". Przeciwieństwem pokory jest "pycha", która idzie w parze z "najbardziej przewrotnym owocem duchowej światowości", jakim są "papiery wartościowe". O ile te ostatnie świadczą o braku wiary, nadziei i miłości, o tyle pycha jest "jak plewa", która oprócz generowania jałowego smutku, pozbawia Kościół "korzeni" i "gałęzi".
Pamiętanie i generowanie
Korzenie świadczą o związku z przeszłością, z Tradycją, z przykładem tych, którzy poprzedzili nas w ewangelizacji; pędy są emblematami żywotności i rzutowania w przyszłość. Dzięki tej świadomości pokorny Kościół i Kuria są zdolne do "pamiętania", skarbenia i przeżywania - dodał w swoim uzasadnieniu papież Franciszek - oraz do "generowania", czyli patrzenia w przyszłość z pamięcią pełną wdzięczności.
Pokorni, krótko mówiąc, "pchają się ku temu, czego nie znają", "godzą się na to, by ich pytano" i otwierają się na nowe z nadzieją i ufnością. Bez tej postawy grozi choroba i zniknięcie: "bez pokory nie można znaleźć ani Boga, ani bliźniego".
Zasadniczo, jeśli nasze głoszenie głosi "ubóstwo", Kuria musi wyróżniać się "trzeźwością"; jeśli Słowo Boże głosi "sprawiedliwość", Kuria Rzymska musi błyszczeć przejrzystością, bez faworyzowania i uwikłań - brzmiało ostrzeżenie Papieża.
Laboratorium Synodu
Bezpośrednim polem doświadczalnym dla podkreślenia konkretnej pokory jest właśnie podróż synodalna, którą przeżywa Kościół i którą Kuria Rzymska jest powołana do wspierania jako protagonista, nie tylko dlatego, że stanowi motor organizacyjny, ale przede wszystkim dlatego, że - jak powtórzył Ojciec Święty - musi "dawać przykład".
Także dla współpracowników papieża pokora musi więc być zdeklasowana w trzech kluczowych słowach, których Franciszek użył podczas otwarcia zgromadzenia synodalnego w październiku ubiegłego roku: uczestnictwo, komunia i misja.
Kuria Rzymska uczestnicząca to taka, która na pierwszym miejscu stawia "współodpowiedzialność", co dla rządzących przekłada się również na bardziej pomocnego i współpracującego ducha.
Jest to Kuria, która tworzy komunię, ponieważ skupia się na Chrystusie poprzez modlitwę i czytanie Słowa, troszczy się o dobro innych, uznaje różnorodność i przeżywa swoją pracę w duchu dzielenia się.
Jest to wreszcie Kuria misyjna, która okazuje pasję ubogim i zepchniętym na margines, także dlatego, że jest oczywiste, iż także dzisiaj, a dokładnie w fazie synodalnej, w której chcemy bezkrytycznie słuchać "wszystkich", brakuje "ich głosu, ich obecności, ich pytań".
Kościół pokorny to zatem wspólnota wiernych, "która stawia swoje centrum poza sobą", świadoma - podsumował papież Franciszek - że "tylko służąc i tylko myśląc o naszej pracy jako o służbie, możemy być naprawdę użyteczni dla wszystkich".
Czas Bożego Narodzenia to dobry moment na refleksję nad prezentami: prezent ma cechę bezinteresowności, czyli świadczy o bezinteresownej miłości. Oznacza to, że bezinteresowność kwalifikuje miłość: miłość jest taka tylko wtedy, gdy można o niej powiedzieć, że jest bezinteresowna. A nie ma większego daru niż Dziecko narodzone w Betlejem.
Słowo Boże Narodzenie kojarzy nam się z udekorowaną choinką z dziesiątkami prezentów do rozpakowania wokół niej, albo z pięknie rozpalonym kominkiem ze skarpetami na wierzchu, z których można wydobyć różne podarunki. Prawdziwym prezentem, jak wszyscy wiemy, nie jest przedmiot materialny, ale chęć podzielenia się czymś z siebie lub poprawienia jakiegoś aspektu u naszych bliskich. Bardziej niż materialny przedmiot, zapakowany prezent pomaga nam dać zaskoczenie i zachwyt, które dziś wydają się być najtrudniejszymi do przeżycia emocjami.
Cud oczekiwania, wyobraźni, która marzy, wymyśla i tworzy, jest w tym kolorowym papierze, w który opakowane są prezenty. Tak jak szaty, którymi owinięty był Jezus, chroniły i zabezpieczały Dar stworzonego przez Boga człowieka, a raczej niemowlęcia, dziecka, bezbronnego i nieuzbrojonego, tak gdy odsłaniamy dar Jego papieru, zdejmujemy zasłonę - "odsłaniamy" go - i ten właśnie gest objawia nam go jako dar.
Moment podarunku nie jest nigdy tylko samym przedmiotem, ale jest to wspólne dzielenie się chwilą, w której zaskoczenie odbiorcy spotyka się z nadzieją obdarowującego, że zrozumiał coś ważnego o duszy tego, który stoi przed nim. Obrusy, którymi Maryja otula swojego Syna, aby oddać Go ludzkości w żłóbku, nie mają na celu ukrycia Jezusa, ale jego ochronę. W ten sam sposób papier naszych prezentów chroni naszą miłość przed pośpiechem i powierzchownością, z jaką zbyt często rujnujemy wiele naszych związków w ciągu roku.
Dar ma cechę bezinteresowności, czyli świadczy o bezinteresownej miłości. Oznacza to, że bezinteresowność kwalifikuje miłość: miłość jest taka tylko wtedy, gdy można o niej powiedzieć, że jest bezinteresowna. Kiedy jednak bezinteresowność ucieleśnia się w darze, wyraża miłość, która nie chcąc niczego w zamian, uważa, że inni powinni zachowywać się tak samo. Jeśli witam w swoim domu syna znajomego, który przyjeżdża do mojego miasta na zawody, oczekuję, że mi podziękuje. Nie oznacza to obowiązku jakiejś "wzajemności" (co jest możliwe, ale nie w sensie obowiązku, bo inaczej znaleźlibyśmy się w scenariuszu zwykłego barteru, czy wręcz relacji "mafijnej"), ale uznania, że to zachowanie było humanitarne i dlatego, gdy mój znajomy będzie mógł, zrobi też coś podobnego w swoim mieście.
Dlatego na Boże Narodzenie - może to być Święto Trzech Króli, św. Mikołaj lub św. Łucja: nie ma to znaczenia. .... - wszyscy, nawet jeśli jesteśmy ateistami, agnostykami czy nawet wyznawcami innych religii, wymieniamy się prezentami. Bo nawet jeśli nie wierzymy, że Boże Narodzenie to urodziny Zbawiciela, to wszyscy czujemy, że Boże Narodzenie to urodziny każdego z nas.
"Świat się zmienia, a Córki Miłosierdzia urodziły się, by być jego częścią".
Rozmowa z siostrą Mª Concepción Monjas Pérez, Wizytatorką Córek Miłosierdzia w Hiszpanii z okazji utworzenia nowej prowincji kanonicznej. Hiszpania Centrum która łączy dawne Madryt-Santa Luisa i Madryt-San Vicente.
27 listopada, w święto Cudownej Dziewicy, Córki Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo przyjęły do zakonu nową prowincję kanoniczną: Środkowa Hiszpania.
W sumie nowa prowincja składa się z tysiąca zakonników pracujących na rzecz najuboższych we wspólnotach autonomicznych Madrytu, Kastylii i León, Kastylii i La Manchy, Murcji i La Rioja.
W tej nowej prowincji rozpoczęła się również praca Rady Prowincjalnej, której przewodniczyła s. Mª Concepción Monjas Pérez jako Visitatrix. Z tej okazji Omnes przeprowadził wywiad z nową Wizytatorką, która wskazała między innymi na pojawienie się "nowych form ubóstwa", w których pracują Córki Miłosierdzia oraz na przyszłość opartą na wspólnej misji ze świeckimi.
- W jaki sposób nowa prowincja podejmuje rozwój swojego charyzmatu założycielskiego? Dlaczego zdecydowano się na utworzenie tej prowincji?
Prowincja zakłada rozwój swojego charyzmatu założycielskiego, tak jak to czyniły do tej pory prowincje Madryt-Saint Louise i Madryt-Saint Vincent: z głębokim zmysłem eklezjalnym, z wielką troską o potrzeby naszych czasów i z wielką uwagą na potrzeby ubogich. Wszystko to zawsze zgodnie z dziedzictwem św. Wincentego i św. Ludwika.
Córki Miłosierdzia przechodzą reorganizację. Jest nas na świecie 12.800, a spadek liczby Sióstr skłonił Przełożonych Generalnych do reorganizacji prowincji. Jest to organizacja, która ma na celu zachowanie żywotności apostolskiej bardzo mocno.
Świat szybko się zmienia, a Córki Miłosierdzia narodziły się, aby być jego częścią i uobecniać Ewangelię i miłość pośród cierpiących ludzi.
- Wskazałyście na potrzebę odnowy struktur, nie zapominając o samym charyzmacie. Jak dziś konkretyzujecie tę odnowę? Jakie są obecne i przyszłe wyzwania dla Córek Miłosierdzia?
Tę odnowę stwarza sama obecna sytuacja: sytuacja migrantów, sytuacje przemocy wszelkiego rodzaju, łamanie praw człowieka...
Wszystko to przynagla nas do przeżywania tej odnowy, która jest w zasadzie zaktualizowaną odpowiedzią na to, co chciał zrobić św. Wincenty w XVII wieku: nadal być obecnością Bożego miłosierdzia pośród świata pełnego cierpienia. Oczywiście, ta odnowa wymaga współpracy ze świeckimi, którzy są fundamentalną częścią naszego działania, a także z Kościołem.
Synodalność jest kluczem w obecnym czasie, aby kontynuować urzeczywistnianie charyzmatu wincentyńskiego pośród świata. Właśnie obchodziliśmy Zgromadzenie Ogólne i postawiło ono przed nami kilka bardzo ważnych wyzwań, aby odpowiedzieć na naruszone prawa człowieka: troska o wspólny dom, troska o stworzenie, mistyka życia razem we współpracy i braterstwie oraz przekazywanie wiary z Ewangelią młodym. To byłyby nasze cztery wyzwania na dziś i na przyszłość.
- Jak możemy zachęcać do powołania do życia pełnego poświęcenia i służby, takiego jak życie Córki Miłosierdzia?
Trudno jest odpowiedzieć na to pytanie, bo prawda jest taka, że to powołanie jest bardzo aktualne, a jednak trudno nam je przekazać i przekazać. To jest jedno z wielkich wyzwań: umieć przekazać tę pasję do Boga i do ludzkości młodym kobietom. Szukamy sposobów, aby to urzeczywistnić.
-Córki Miłosierdzia są jedną z najbardziej znanych i kochanych wspólnot za ich pracę z najsłabszymi. Jak ta działalność jest zorganizowana i rozwinięta dzisiaj? Czy istnieją nowe formy ubóstwa, nowe słabości?
Obecnie wykrywamy nowe formy ubóstwa, takie jak sytuacje, w których żyją migranci, handel ludźmi i przemoc ze względu na płeć. Stworzyliśmy w Melilli wspólnotę międzyprowincjonalną, aby reagować na wszystkie te sytuacje graniczne i jesteśmy bardzo uważni na wszystko, co pojawia się w naszych obszarach działania.
Św. Wincenty prosił nas, abyśmy byli bardzo uważni na ubogich, ponieważ dzięki temu nasze struktury są bardziej zwinne: organizujemy je i reorganizujemy w zależności od potrzeb. Powiedziałbym, że dziś mocną stroną jest "wspólna misja" ze świeckimi na wszystkich polach służby.
Przejście od "ja" do "ty". Zachęta papieża w liście do rodzin
W święto Świętej Rodziny Ojciec Święty Franciszek zaprosił rodziny do dbania o "szczegóły relacji", do "słuchania i rozumienia siebie nawzajem" oraz do wpatrywania się w Maryję Dziewicę, aby przejść od "dyktatury 'ja' do 'ty'". Co więcej, w liście skierowanym do małżonków przypomina im, by "utrzymywali wzrok utkwiony w Jezusie".
Po maryjnej modlitwie Anioł Pański, w święto Świętej Rodziny, które Kościół obchodzi w najbliższą niedzielę, i przed zgromadzonymi na Placu Piotrowym ludźmi z wielu krajów, m.in. Polakami, Brazylijczykami i Kolumbijczykami, papież Franciszek zachęcał rodziny do słuchania i rozumienia się nawzajem. "Każdego dnia, w rodzinie, musimy uczyć się słuchać i rozumieć siebie nawzajem, chodzić razem, stawiać czoła konfliktom i trudnościom" - powiedział. "To jest codzienne wyzwanie, a wygrywa się je odpowiednim nastawieniem, małymi uwagami, prostymi gestami, dbaniem o szczegóły naszych relacji".
Aby to osiągnąć, Ojciec Święty zaprosił nas do spojrzenia na Dziewicę Maryję, "która w dzisiejszej Ewangelii mówi do Jezusa: 'Twój ojciec i ja szukaliśmy Ciebie'. Twój ojciec i ja; nie ja i twój ojciec: przed "ja" jest "ty"! Aby zachować harmonię w rodzinie, musimy walczyć z dyktaturą 'ja'".
W tym sensie, stwierdził Papież, "niebezpieczne jest, gdy zamiast słuchać siebie nawzajem, obwiniamy się o nasze błędy; gdy zamiast troszczyć się o innych, koncentrujemy się na własnych potrzebach; gdy zamiast rozmawiać, izolujemy się z naszymi telefonami komórkowymi; gdy oskarżamy się nawzajem, powtarzając zawsze te same frazy, wystawiając już widzianą sztukę, w której każdy chce mieć rację, a na końcu panuje zimne milczenie".
Przełamywanie milczenia i egoizmu
Jak to już czynił przy różnych okazjach i w różnych krajach, Franciszek dodał celowość zawierania pokoju wieczorem. "Powtarzam radę: w nocy, po wszystkim, zawrzeć pokój. Nigdy nie kładźcie się spać bez zawarcia pokoju, inaczej następnego dnia będzie "zimna wojna". Jakże często, niestety, konflikty rodzą się w murach domu w wyniku zbyt długiego milczenia i niezaleczonego egoizmu! Czasem dochodzi nawet do przemocy fizycznej i moralnej. To rozbija harmonię i zabija rodzinę".
Papież ujawnił też "prawdziwe zaniepokojenie" "zimą demograficzną", "przynajmniej tu, we Włoszech" - zauważył. "Wydaje się, że wielu z nich straciło aspiracje do noszenia dzieci, a wiele par woli pozostać bez lub z jednym dzieckiem. Pomyślcie o tym, to jest tragedia".
"Kilka minut temu widziałem w programie 'Na jego obraz', jak mówili o tym poważnym problemie, o zimie demograficznej" - dodał Ojciec Święty. "Zróbmy wszyscy, co w naszej mocy, aby odzyskać sumienie, aby pokonać tę demograficzną zimę, która idzie przeciwko naszym rodzinom, naszej ojczyźnie, a nawet naszej przyszłości".
"Ochrona naszych korzeni
Na początku, idąc za Ewangelią zaproponowaną przez liturgię dnia, Papież stwierdził, że "przypomina się nam, że Jezus jest również synem z historii rodziny", ponieważ "widzimy go podróżującego do Jerozolimy z Maryją i Józefem na Paschę"; i "potem niepokoi swoją matkę i ojca, którzy nie mogą go znaleźć"; natomiast "gdy zostaje znaleziony, wraca z nimi do domu".
Stąd stwierdzenie papieża: "Pięknie jest widzieć Jezusa włożonego w sieć rodzinnych uczuć, rodzącego się i wzrastającego w objęciach i trosce swoich. To jest ważne także dla nas: pochodzimy z historii splecionej więzami miłości, a osoba, którą dziś jesteśmy, rodzi się nie tyle z dóbr materialnych, którymi się cieszyliśmy, ile z miłości, którą otrzymaliśmy".
Franciszek zwrócił następnie uwagę, że "być może nie urodziliśmy się w rodzinie wyjątkowej i bezproblemowej", jednak "jest to nasza historia" i "są to nasze korzenie", i wykrzyknął: "Jeśli je odetniemy, życie wysycha!", ponieważ "Bóg nie stworzył nas, abyśmy byli samotnymi kierowcami, ale abyśmy szli razem". Dziękujmy mu i módlmy się za nasze rodziny. Bóg myśli o nas i chce, abyśmy byli razem: wdzięczni, zjednoczeni, zdolni do ochrony naszych korzeni".
"Blisko każdego człowieka, każdego małżeństwa".
Stolica Apostolska wydała dziś rano komunikat List z 26 grudnia, który Ojciec Święty skierował do małżeństw na całym świecie z okazji Roku Rodziny "Amoris laetitia", w którym zachęca je do dalszego kroczenia z siłą wiary chrześcijańskiej i pomocą świętego Józefa i Matki Bożej - podaje oficjalna agencja watykańska.
W liście, podpisanym na św. Janie na Lateranie, papież przekazuje żonom i mężom przesłanie bliskości i nadziei, zauważając, że "zawsze zachowywałem rodziny w moich modlitwach, ale jeszcze bardziej w czasie pandemii, która poważnie wystawiła na próbę wszystkich, a zwłaszcza najbardziej wrażliwych". Moment, który przeżywamy, skłania mnie do tego, by z pokorą, czułością i radością podchodzić do każdego człowieka, każdego małżeństwa i każdej rodziny w sytuacjach, które przeżywają".
Ojciec Święty podkreśla następnie, że ten szczególny kontekst "zaprasza nas do ożywienia słów, którymi Pan wzywa Abrahama, aby opuścił swoją ojczyznę i dom ojca do nieznanej ziemi, którą sam mu wskaże", Franciszek stwierdza, że my wszyscy "bardziej niż kiedykolwiek doświadczyliśmy niepewności, samotności, utraty bliskich i zostaliśmy zmuszeni do opuszczenia nie tylko naszych zabezpieczeń, naszych przestrzeni kontroli, naszych sposobów postępowania, naszych pragnień, aby zająć się nie tylko dobrem własnych rodzin, ale także dobrem rodziny", utrata bliskich, a my zostaliśmy zmuszeni do porzucenia naszego bezpieczeństwa, naszej kontroli, naszych własnych sposobów postępowania, naszych własnych pragnień, aby uczestniczyć nie tylko w dobru własnej rodziny, ale także w dobru społeczeństwa, które zależy także od naszego osobistego zachowania".
"Nie jesteś sam!
Franciszek rozpoczyna następnie orędzie o towarzyszeniu, przypominając, że nie są sami, "bo Bóg jest w nas, z nami i wśród nas: w rodzinie, w sąsiedztwie, w miejscu pracy lub nauki, w mieście, w którym żyjemy". I kreśli paralelę z życiem Abrahama, ponieważ małżonkowie również opuszczają swoją ojczyznę, co wynika z tych samych zalotów, które prowadzą do małżeństwa i do różnych sytuacji życiowych. "Bóg im towarzyszy, kocha ich bezwarunkowo, nie są sami!
Ponadto, zwracając się do małżonków, a zwłaszcza do ludzi młodych, papież pisze, że ich dzieci "uważnie ich obserwują" i szukają w nich "świadectwa silnej i godnej zaufania miłości". "Dzieci są darem, zawsze, zmieniają historię każdej rodziny. Pragną miłości, uznania, szacunku i zaufania. Ojcostwo i macierzyństwo wzywa ich do bycia generatywnymi, aby dać swoim dzieciom radość odkrywania siebie jako dzieci Boże, dzieci Ojca, który od pierwszej chwili kocha je czule i każdego dnia bierze je za rękę".
"Powołanie do małżeństwa - wezwanie".
W pewnym momencie Listu Papież zachęca nas, byśmy pamiętali, że "powołanie do małżeństwa jest wezwaniem do kierowania niepewnym, ale bezpiecznym statkiem poprzez rzeczywistość sakramentu na niekiedy wzburzonym morzu", dlatego rozumie, jeśli czasami, podobnie jak apostołowie, mamy ochotę wołać: "Mistrzu, czy nie dbasz o to, że zginiemy?
Jednak "nie zapominajmy, że przez sakrament małżeństwa Jezus jest obecny w tej łodzi. On troszczy się o was, pozostaje z wami przez cały czas w kołysaniu łodzi miotanej przez morze" - podkreśla papież.
Ojciec Święty podkreśla znaczenie "wspólnego utrzymywania spojrzenia na Jezusa", gdyż "tylko w ten sposób odnajdziecie pokój, pokonacie konflikty i znajdziecie rozwiązania wielu waszych problemów". "Nasza ludzka miłość jest słaba, potrzebuje siły wiernej miłości Jezusa. Z Nim można naprawdę zbudować 'dom na skale'".
"Przepraszam, dziękuję, przepraszam"
Podobnie jak w innych okolicznościach, Franciszek ponownie prosi rodziny o zachowanie w sercu rady dla zaręczonych par, którą wyraził w tych trzech słowach: "zgoda, podziękowanie, przebaczenie". I zachęca ich, by nie wstydzili się "klękać razem przed Jezusem w Eucharystii, by znaleźć chwile pokoju i wzajemne spojrzenie złożone z czułości i życzliwości". Albo wziąć się nawzajem za rękę, gdy jest się trochę złym, aby uzyskać wiedzący uśmiech".
Nie zapominając, że "dla niektórych par współżycie, do którego zostały zmuszone podczas kwarantanny, było szczególnie trudne", Papież stwierdza, że "problemy, które już istniały, pogłębiły się, generując konflikty, które często stały się niemal nie do zniesienia", za co wyraża swoją bliskość i sympatię.
Ojciec Święty odnosi się także do bólu związanego z rozpadem relacji małżeńskiej i brakiem zrozumienia. Franciszek prosi ich, by "nie przestawali szukać pomocy, aby konflikty mogły być jakoś przezwyciężone i nie powodowały jeszcze większego bólu między wami i waszymi dziećmi". Pan Jezus w swoim nieskończonym miłosierdziu natchnie was, abyście szli naprzód pośród tylu trudności i utrapień. Nie przestawajcie Go wzywać i szukać w Nim schronienia, światła na drogę, a we wspólnocie kościelnej "ojcowskiego domu, w którym jest miejsce dla każdego z jego życiem na ramionach" (Evangelii Gaudium, 47).
Papież przypomina też, że "przebaczenie leczy każdą ranę" i że "wzajemne przebaczenie jest wynikiem wewnętrznej decyzji, która dojrzewa w modlitwie".
Wychowanie do życia w rodzinie, duszpasterstwo rodzin
Przed zwróceniem się do młodzieży i dziadków Ojciec Święty zapewnia, że "wychowanie dzieci nie jest łatwe. Nie zapominajmy jednak, że one również nas kształcą. Pierwszym polem edukacji jest wciąż rodzina, w małych gestach, które mówią głośniej niż słowa".
"Z drugiej strony, jak już zaznaczyłem, wzrosła świadomość tożsamości i misji świeckich w Kościele i w społeczeństwie. Macie misję przekształcania społeczeństwa poprzez swoją obecność w świecie pracy i dbania o uwzględnianie potrzeb rodzin. Małżeństwa powinny także "zajmować pierwsze miejsce" we wspólnocie parafialnej i diecezjalnej swoimi inicjatywami i kreatywnością, szukając komplementarności charyzmatów i powołań jako wyrazu komunii eklezjalnej; w szczególności "małżonkowie razem z duszpasterzami, by iść z innymi rodzinami, by głosić, że także w trudnościach Chrystus uobecnia się".
"Dlatego napominam was, drodzy małżonkowie, abyście uczestniczyli w Kościele, a zwłaszcza w duszpasterstwie rodzin. Bowiem "współodpowiedzialność w misji wzywa [...] małżeństwa i wyświęconych szafarzy, zwłaszcza biskupów, do owocnej współpracy w trosce i opiece nad Kościołami domowymi". Niech pamiętają, że rodzina jest "podstawową komórką społeczeństwa" (Evangelii gaudium , 66)".
Młodzi ludzie, chłopaki, dziadkowie...
Papież zwraca się do młodych ludzi przygotowujących się do małżeństwa, mówiąc im, że "jeśli przed pandemią trudno było zaręczonym parom planować przyszłość, gdy trudno było znaleźć stabilną pracę, teraz sytuacja niepewności zatrudnienia jest jeszcze większa". W tym kontekście dodaje: "Zachęcam zaręczone pary, aby się nie zniechęcały, aby miały 'twórczą odwagę' św. Józefa, którego wspomnienie chciałem uczcić w tym poświęconym mu Roku. W ten sam sposób, gdy przyjdzie wam zmierzyć się z drogą małżeństwa, nawet jeśli macie niewiele środków, zawsze ufajcie Opatrzności, bo "czasami trudności są właśnie tymi, które wydobywają w każdym z nas zasoby, o których nawet nie myśleliśmy, że je posiadamy"".
Przed odejściem Franciszek kieruje specjalne pozdrowienie do dziadków i babć, "którzy w czasie izolacji byli pozbawieni możliwości widzenia i przebywania z wnukami, do osób starszych, które jeszcze bardziej radykalnie cierpiały z powodu samotności". I nie waha się potwierdzić koncepcji wyrażonej przy kilku okazjach: "Rodzina nie może się obejść bez dziadków, są oni żywą pamięcią ludzkości, 'ta pamięć może pomóc w budowaniu bardziej ludzkiego, bardziej przyjaznego świata'".
Przeżywanie powołania z radością
Z życzeniem, aby "św. Józef wzbudzał we wszystkich rodzinach twórczą odwagę, tak potrzebną w tej zmianie epoki, którą przeżywamy", i aby "Matka Boża towarzyszyła w ich małżeństwach w gestykulacji 'kultury spotkania', tak pilnej dla przezwyciężenia przeciwności i przeciwieństw, które zaciemniają nasze czasy", Papież Franciszek zachęca również do przeżywania z radością powołania. "Liczne wyzwania nie mogą ograbić z radości tych, którzy wiedzą, że idą z Panem. Żyj intensywnie swoim powołaniem. Nie pozwólcie, aby smutne oblicze przemieniło wasze oblicza".
Papież żegna ich z uczuciem, "zachęcając ich, by nadal żyli misją, którą powierzył im Jezus", wytrwale modląc się", i prosi, by "nie zapominali o modlitwie" za niego, tak jak on sam czyni to "każdego dnia" za małżonków i ich rodziny.
W przeddzień święta Świętej Rodziny pozostaje nam kontemplować Jezusa, Maryję i Józefa, abyśmy nauczyli się wracać zawsze i za każdym razem do rodziny.
Luis Gaspar-26 Grudzień 2021 r.-Czas czytania: 2minuty
Koniec roku to zazwyczaj czas refleksji nad tym, co zrobiliśmy, a czego nie zrobiliśmy w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy. Jest to również czas świętowania. Przyjście Jezusa w czasie Bożego Narodzenia sprawia, że wszyscy znów stajemy się trochę dziećmi i odnawiamy nasze oczekiwanie na Zbawiciela. A żeby wyraźnie zaznaczyć, że Jezus przyszedł na świat z ręki ojca i matki, w okresie Bożego Narodzenia obchodzimy święto Świętej Rodziny, bo bez Maryi i Józefa nie sposób wyobrazić sobie szopki.
To właśnie Święta Rodzina przypomina nam również o tej boskiej aureoli rodzin, o tym stałym przypomnieniu, że rodzice, twoi i moi, są bliskimi współpracownikami stworzenia.
Rodzina jest niewątpliwie pierwszą i ostatnią ostoją, dlatego też jest również celem materialistycznej ofensywy, która ma na celu jej odczłowieczenie i przekształcenie dzieci w zwykłe produkty, a rodziców w zwykłych reproduktorów.
Św. Jan Paweł II ostrzegał w 2004 roku: "Próba zredukowania rodziny do prywatnego doświadczenia afektywnego, społecznie nieistotnego, mylenie praw indywidualnych z prawami właściwymi jądru rodzinnemu ukonstytuowanemu przez więź małżeńską, zrównanie konkubinatu ze związkami małżeńskimi, jest jednym z wielu ataków, które zmierzają do zmiany struktury społeczeństwa". Następnie podkreślił, że "ataki na małżeństwo i rodzinę stają się coraz silniejsze i bardziej radykalne, zarówno w wersji ideologicznej, jak i na froncie normatywnym".
Wśród tej nieustannej napaści rodzina trzyma się niezłomnie razem. To właśnie ta jedność sprawi, że będzie ona trwała.
Mariángeles Castro Sánchez, z Instytutu Nauk o Rodzinie Uniwersytetu Austral w Argentynie, opisuje to w następujący sposób: "ideał jedności w rodzinie wymaga od nas przezwyciężenia tendencji do odłączania się, która dzisiaj stanowi wyzwanie dla nas jako społeczeństwa, w zrozumieniu, że nie będziemy mogli wzrastać bez zasady jedności, która zakłada integrację i konsolidację wspólnego projektu życia".
Pojawia się więc pytanie: czy rodzina jest naprawdę tak ważna? A odpowiedź przychodzi od José Ponsa, radnego hiszpańskiego Związku Dużych Rodzin: "Nie ma wątpliwości, że rodzina jest szkołą solidarności, odpowiedzialności, kreatywności i innowacji. Tego, czego nie nauczy się w rodzinie, trudno nauczyć się w szkole, na uczelni czy w pracy. To w rodzinie uczymy się dzielić, opierać, wartościować. Bardziej niż kiedykolwiek rodzina jest pierwszą komórką, pierwszą szkołą i podstawą społeczeństwa. Jeśli osłabiona jest tkanka rodzinna, nieodwracalnie osłabione jest społeczeństwo".
W wigilię Święta Świętej Rodziny zostajemy z kontemplacją Jezusa, Maryi i Józefa, prześladowanych i zagrożonych przez króla, który chciał się ich pozbyć, który chciał zabić dziecko. U innych bohaterów to prześladowanie trwa nadal ponad dwa tysiące lat później. Kluczem jest "zawsze i wszędzie wracać do rodziny". W pewności, że bycie częścią tej podstawowej i pierwotnej jednostki pozwoli nam stawić czoła wyzwaniom, oprzeć się burzom i, czemu nie, przetrwać katastrofę statku" (Mariángeles Castro Sánchez).
Wybitne dowartościowanie małżeństwa przez św. Josemaríę jest obecne już u św. Pawła (1 Tim 4, 3-5), ale jest odkrywany na nowo i rozwijany w swoim przesłaniu, jako droga do świętości.
Jego nauki wykraczają poza sferę jedynie spekulatywną. Św. Josemaría jest przede wszystkim duszpasterzem i nauczycielem życia chrześcijańskiego. I nie tylko wypowiedział się On nie tylko jako pierwszy mówił o możliwości stania się świętym w stanie małżeńskim, ale prowadził - najpierw osobiście, a potem przez innych - tysiące ludzi po tej drodze uświęcenia. W tym sensie przyczynił się do rozpowszechnienia w Kościele powołania do świętości w stanie małżeńskim. Z tego powodu jego nauczanie niewątpliwie stanowi kamień milowy w historii duchowości.
W konsekwencji przyjęcia sakramentu mąż i żona mogą przekształcić miłość ludzką w miłość nadprzyrodzoną. Małżeństwo jest więc przejawem i objawieniem miłości Chrystusa do Kościoła.
Większość chrześcijan jest powołana do uświęcenia w życiu rodzinnym. Ale - możemy zapytać - jakie konkretne siły i zdolności tkwią w człowieku i jakie dary musi on otrzymać, aby nastąpił rozwój życia duchowego?
Doskonałość życia chrześcijańskiego nie jest zwykłym zewnętrznym naśladowaniem, ale dąży do utożsamienia się z Chrystusem. Staraliśmy się przedstawić na czym polega świętość w życiu rodzinnym i co zmienia się w tych, którzy do niej dążą.
Św. Josemaría uczy, że fundamentem uświęcenia chrześcijańskiego życia rodzinnego jest poczucie Bożego synostwa. Wolność z kolei jest darem pozwalającym osiągnąć cel, jakim jest utożsamienie z Chrystusem, które rozwija się poprzez praktykę cnót teologicznych i moralnych.
Boska filiacja i wolność są stałym stanem podmiotu, który chce wzrastać w swojej miłości do Boga, a tym samym jest gotowy do rozwijania cnót.
Poczucie Bożego synostwa, wraz z korzystaniem z wolności, jest podstawą wzrostu w cnotach, które konfigurują chrześcijanina do Chrystusa.
Powołanie chrześcijańskie rozwija się więc dzięki łasce Bożej, ale także dzięki cnotom teologicznym i moralnym. Transcendencja celu, do którego człowiek jest powołany, sprawia, że musi on poszerzać siły czy cnoty, którymi jest obdarzony.
Cnoty teologalne muszą informować o całym życiu rodzinnym, które jest powołane do bycia szkołą świętości. Wiara rozświetla istnienie. Oznacza to, że wiemy, iż znajdujemy się w historii, którą Bóg zarządza i kieruje. Pozwala nam przezwyciężyć doświadczenie bólu i groźbę śmierci, która nie ma ostatniego słowa.
Nadzieja jest cnotą, która kieruje ludzką zdolność do pragnienia ku Bogu, a z kolei ufa boskiej pomocy, która umożliwia pokonanie trudności i osiągnięcie celu. Miłość, dzięki której możliwa jest nieograniczona miłość do Boga, jest najważniejszą cnotą w chrześcijańskim życiu duchowym.
Świętość małżeńska jest osiągana w takim stopniu, w jakim człowiek stara się harmonijnie wzrastać w cnotach moralnych, czyli ludzkich, tak aby wspierały one cnoty teologiczne. Wszystkie cnoty muszą przejawiać się w miłości małżeńskiej i wzajemnej pomocy.
Jeśli chrześcijanin rozwija cnoty w wypełnianiu obowiązków rodzinnych, zawodowych i społecznych, a także w korzystaniu z własnych praw, to jest na drodze do utożsamienia się z Chrystusem. Zwykły chrześcijanin jest powołany do uświęcenia siebie właśnie poprzez uświęcenie swojego zwykłego życia.
Utożsamienie z Chrystusem musi informować o wszystkich rzeczywistościach, które określają życie poprzez miłość, sprawiedliwość, wierność, lojalność itp. Jest to ideał, który z konieczności wymaga ćwiczenia cnót w celu przezwyciężenia egoizmu.
Autentyczna miłość małżeńska jest nastawiona na owocność i wzajemną pomoc. Życie małżeńskie opiera się na cnocie czystości, która pozwala małżonkom przezwyciężyć egoizm i podobać się Bogu swoją miłością, która jest czysta i zawsze otwarta na życie. Troska o współmałżonka, a także o dzieci, jest koniecznym elementem uświęcenia każdego z małżonków w małżeństwie. Św. Josemaría ukazuje konieczną komplementarność małżonków oraz niezastąpiony wkład kobiety w życie małżeńskie i rodzinne.
Św. Josemaría podziwiał władzę płodzenia, przy zachowaniu absolutnej wierności Magisterium Kościoła. Każde dziecko jest boskim błogosławieństwem i chwali duże rodziny, gdy są one owocem odpowiedzialnego rodzicielstwa.
Ostrzega natomiast, że zaślepienie źródeł życia przynosi niefortunne konsekwencje dla życia osobistego, rodzinnego i społecznego.
Na stronie materializm chrześcijański Książka - głęboko przekazana przez św. Josemaríę - okazuje się ważnym punktem wyjścia do właściwego zrozumienia bogactwa chrześcijańskiego małżeństwa, rzeczywistości natury. wysoki do nadprzyrodzonej godności. W małżeństwie sprawą uświęcenia jest miłość małżeńska. Sprawdzianem autentyczności tej miłości jest jej otwartość na życie.
Być może czytając ten tytuł, niektórzy czytelnicy mogli zdecydować się nie czytać dalej, gdyż mogli pomyśleć "oto oni, ci ekolodzy, którzy ciągle brną w swoje bzdury". Mam nadzieję, że ten artykuł będzie pomocny dla tych, którzy pokonali ten pierwszy impuls.
Zgadzam się z tymi bardziej krytycznymi czytelnikami, że przymiotnik "ekologiczny" jest stosowany z i bez okazji do rzeczy, które nie zawsze mogą być rzeczywiście uznane za część tego, co papież Franciszek (i poprzedni papieże) nazywają "ekologią integralną".
Zgadzam się też, że etykietka ta jest stosowana do rzeczy, które nie tylko nie mogą być uznane za bardzo "naturalne", ale są jawnie sprzeczne z ostateczną naturą ludzi i innych istot stworzonych.
W tym miejscu zamierzam zastosować termin ekologiczny do święta, które ma głęboki sens religijny - Bożego Narodzenia, tak naturalnego, jak to, że świętujemy narodziny Dziecka, które przyjęło naszą ludzką naturę i na zawsze zmieniło sposób jej rozumienia.
Skoro Syn Boży się wcielił, to również natura ludzka stała się naturą boską, stąd wcielenie wiąże się ostatecznie z "deifikacją" materii, z której zbudowane są wszystkie istoty żywe.
Choć nie jest to miejsce na szczegółowe omówienie tego zagadnienia pod względem teologicznym, warto zauważyć, że Wcielenie Drugiej Osoby Trójcy Świętej ma głęboką implikację ekologiczną. Nie tylko potwierdza to, co mówi nam już pierwszy rozdział Księgi Rodzaju, że wszystko co stworzone przez Boga jest dobre, ale w taki czy inny sposób - i z tym, co teraz wiemy o ewolucji materii - implikuje, że Natura (stworzona materia) jest częścią ludzkiego ciała wcielonego Boga.
Boże Narodzenie, w tym sensie, jest najbardziej ekologicznym świętem, ponieważ w wyniku narodzin Chrystusa wszystkie rzeczywistości materialne nabierają nowego wymiaru: dla chrześcijanina są nie tylko obrazem Boga (we wszystkich stworzeniach odbija się Stwórca), ale posiadają pewną świętość. Pogardzać w jakikolwiek sposób materiałem to nie uznać Wcielenia, podobnie jak doketyści i gnostycy, historycznie pierwsze herezje chrześcijaństwa.
W tej linii możemy przywołać niektóre słowa św. Josemaríi: "Autentyczny zmysł chrześcijański, który wyznaje zmartwychwstanie wszelkiego ciała, zawsze, co jest logiczne, stawiał czoła nieinkarnacji, bez obawy, że zostanie osądzony jako materializm. Jest zatem uprawnione mówić o materializmie chrześcijańskim, który śmiało przeciwstawia się materializmom zamkniętym dla ducha" (Rozmowy z biskupem Escrivá, 1968, n. 115). Krótko mówiąc, pierwszym ekologicznym wymiarem Bożego Narodzenia jest uznanie, że ludzka i boska osoba Jezusa nadaje nowy sens naszemu uznaniu dla Natury, dla otaczającego nas środowiska, które odtąd nie tylko odzwierciedla w sposób o wiele głębszy obraz Stwórcy, ale także stanowi część ciała Odkupiciela.
Drugi "ekologiczny" wymiar Bożego Narodzenia jest bardziej praktycznego rzędu. Wiemy, że marnotrawna konsumpcja jest główną przyczyną degradacji środowiskowej naszej planety. Każda rzecz, którą kupujemy lub jemy, każda podróż, którą odbywamy, wiąże się z wykorzystaniem pewnej ilości zasobów i energii. Oczywiście musimy konsumować, cokolwiek jest rozsądne dla naszych potrzeb, ale konsumowanie dlatego, że "musimy", bez zatrzymania się, aby rozważyć użyteczność lub wygodę tego, co kupujemy, nie ma większego sensu, ani ekologicznego, ani chrześcijańskiego.
Pamiętajmy, że ubóstwo jest kluczową cnotą w chrześcijaństwie, a ubóstwo to nie nieposiadanie, ale nie chcieć mieć, kiedy możemy mieć. Świętujemy narodziny Jezusa, który w sposób wolny wybrał narodziny w stajni, pokazując, że szczęście nie zależy od dobrobytu materialnego. Radość z jego narodzin wydaje się rozsądna, ale świętowanie nie musi skupiać się na niepohamowanej konsumpcji.
W dzisiejszych czasach każdy nagle odkrywa coś "obowiązkowego" do kupienia, coś co bez wątpienia uczyni jego życie o wiele szczęśliwszym, co pozwoli mu poprawić się na niemal każdym froncie jego pokracznej egzystencji. Tak nam to sprzedają i tak to przyjmujemy. A potem zwalają to na system (którym z pewnością jest), tak jakbyśmy my, ludzie, byli automatami lub kierowali się ukrytym przeznaczeniem, które zmusza nas do kupowania z okazji lub bez okazji.
Być może ćwiczeniem chrześcijańskiego buntu jest odmowa nadmiernej konsumpcji, pogodzenie radości i świąteczności tych dni z oszczędnością i prostotą życia.
Konsumpcjonizm jest w zasadzie odbiciem duchowej pustki, w której znajduje się tak wiele osób, na co zwrócił uwagę papież Franciszek w Laudato Si: "Im bardziej puste jest serce osoby, tym bardziej potrzebuje ona przedmiotów do kupowania, posiadania i konsumowania" (n. 204). Próbujemy wypełnić wewnętrzną tęsknotę dobrami materialnymi, które nie mają takiej zdolności, które przynoszą nam tylko chwilową radość. Wiemy przecież, że szczęście z zakupów jest krótkotrwałe.
Kończę fragmentem dialogu między małym księciem a lisem, który chciał być jego przyjacielem: "Mężczyźni nie mają już czasu, by cokolwiek wiedzieć. W sklepach kupują wszystko gotowe. A ponieważ nie ma sklepów, w których sprzedaje się przyjaciół, mężczyźni nie mają już przyjaciół" (Antoine De Saint-Exupéry, Mały Książę, 2003). Jeśli dobrze się zastanowimy, z pewnością dojdziemy do wniosku, że tego, co jest najgłębsze w naszym życiu, co naprawdę czyni nas szczęśliwymi, nie da się kupić za pieniądze.
Betlejem na Boże Narodzenie. Tak właśnie wygląda życie w dzisiejszych czasach w krainie, w której urodził się Jezus.
Betlejem to małe miasteczko, blisko Jerozolimy, zamieszkane przez 2% chrześcijan, które niemiłosiernie ucierpiało z powodu braku pielgrzymek z powodu pandemii.
Luis Enrique Segovia Marín OFM jest przełożonym klasztoru św. Katarzyny "ad Nativitatem" w Betlejem, należącego do franciszkańskiej Kustodii Miejsc Świętych. Jest częścią wspólnoty odpowiedzialnej za pilnowanie miejsca, w którym narodził się Jezus. Dziś Betlejem to mała wioska, blisko Jerozolimy, w której tylko 2% mieszkańców to chrześcijanie katolicy. Dotknięta przemocą w ostatnich latach, brak pielgrzymek z powodu pandemii sprawił, że ciężkie warunki życia tej palestyńskiej wspólnoty chrześcijańskiej w Betlejem stały się jeszcze trudniejsze.
Omnes był w stanie porozmawiać zLuis Enrique Segovia, który wskazuje na potrzebę wspierania obecności wspólnoty chrześcijańskiej w miejscu narodzin Chrystusa, aby nadal była "żywymi kamieniami" wiary.
- Co roku w te święta cały świat kontempluje "a Betlejem"... Jak przeżywa się święto Narodzenia naszego Pana tam, gdzie On się urodził? Jak celebruje się liturgię Wigilii i dnia Narodzenia Pańskiego?
W Betlejem, miejscu narodzin Jezusa, co roku wszyscy czekają z radością na Placu Żłóbka i okolicznych uliczkach, obok Bazyliki Narodzenia Pańskiego.
Sąsiedzi, goście i mieszkańcy witają władzę katolicką radością, wesołością i świątecznymi pieśniami, a miejscowe zespoły harcerzy i szeregi zakonników, pochodzących ze wszystkich wspólnot Kustodii, torują drogę procesji przy dźwiękach bębnów i aplauzie miejscowej ludności.
Uroczystości rozpoczynają się właściwie w listopadzie, w ostatnią sobotę miesiąca, w pierwszą niedzielę Adwentu, kiedy to w Grocie Narodzenia Pańskiego zapalane są cztery świece i symbolicznie przenoszone na cztery punkty kardynalne. Wraz z tą uroczystością zwracamy uwagę na to, że Maryja jest w pewnym sensie matką, która przygotowuje się do narodzin dziecka.
W Betlejem obchodzimy również katolickie Boże Narodzenie 25 grudnia, prawosławne 7 stycznia i ormiańskie 18 stycznia. Mamy trzy święta, więc nie mówimy o dniu Bożego Narodzenia, ale o okresie świątecznym. Tworzy to piękną mozaikę ludzi, do których dołączyli muzułmanie, którzy w te święta łączą się z nami w naszej radości.
Jednak dni, w których wszyscy w Betlejem jednoczą się w świętowaniu to 24 i 25 grudnia. 24 grudnia łaciński patriarcha jerozolimski bp Pierbattista Pizzaballa, najwyższy przedstawiciel Kościoła katolickiego w Ziemi Świętej, odbywa procesję między swoim see w Jerozolimie a Betlejem, sygnalizując początek liturgicznych wydarzeń Bożego Narodzenia.
Bp Pierbattista Pizzaballa w dniu Narodzenia Pańskiego w Betlejem
- Obecność chrześcijan w Ziemi Świętej pozostaje dziś wyzwaniem. Jak wygląda życie wspólnoty katolickiej w Betlejem?
Betlejem, miasto, w którym według większości chrześcijan urodził się Jezus, staje się dla wielu miejscem pielgrzymek podczas obchodów Bożego Narodzenia.
Jednak liczba mieszkających tam chrześcijan maleje. Szacuje się, że sto lat temu około 40% mieszkańców Betlejem było chrześcijanami. Teraz większość to muzułmanie, a tylko około 2% mieszkańców Palestyny wyznaje wiarę w Chrystusa.
Niestabilność polityczna i ekonomiczna zmusiła ich do emigracji do bardziej zamożnych miejsc, a mała wspólnota, która pozostała, chce być znana i szuka wsparcia, aby zapobiec zniknięciu chrześcijaństwa z tego samego miejsca, w którym Jezus Chrystus żył i założył Kościół.
Miasto Betlejem składa się w większości z muzułmanów, których jest ponad 95%, a reszta to chrześcijanie. Powód: wielu z nich musiało wyemigrować poza terytorium, szukając lepszych warunków życia i pewniejszej przyszłości dla swoich dzieci.
Życie miejscowej ludności jest nieprzewidywalne. Nie wiadomo kiedy będzie wojna, intifada, agresja czy ogólnie przemoc. Ci, którzy to przeżyli, nie chcą tego dla swoich dzieci, a wręcz przeciwnie - chcą, by żyły w spokoju, w pogodnej atmosferze.
Przed Kustodią Ziemi Świętej stoi wielkie wyzwanie utrzymania obecności chrześcijan w Ziemi Świętej, ponieważ istnieje obawa, że z czasem nasze kościoły i sanktuaria staną się muzeami, ponieważ żywymi kamieniami są i zawsze będą chrześcijanie.
- Pandemia Covid uderzyła w Ziemię Świętą w jedno z jej głównych źródeł utrzymania: w pielgrzymów. Jak radzą sobie z tym kryzysem? Czy czują się duchowo towarzyszący swoim braciom i siostrom w wierze?
Jeśli jest coś, co przyniósł koronawirus, to oprócz śmierci, było to ograniczenie mobilności. W rezultacie turystyka była jednym z sektorów najsilniej dotkniętych pandemią. Dotknęło to chrześcijan w Ziemi Świętej, zwłaszcza w mieście Betlejem, które jest głównie i zawodowo przeznaczone dla pielgrzymek i które przy całkowitym ich stłumieniu przeżywa naprawdę ciężkie chwile.
Turystyka jest główną siłą napędową gospodarki Betlejem, a jej szczyt przypadał na okres Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Ludzie, którzy tam mieszkają, a jest ich aż 80%, są uzależnieni od turystyki i teraz nie mają żadnych dochodów.
Już drugi rok hotele, restauracje i sklepy religijne, które o tej porze roku goszczą dużą część swojej klienteli, są częścią wyludnionego miasta. Wszystko jest ciszą i pustką. Nie ma nadziei, że może się to zmienić, straty gospodarcze są duże i wszystko jest sparaliżowane.
W centrum miasta wiele sklepów i restauracji pozostaje nieotwartych z powodu braku turystów. Po ulicach można spotkać tylko miejscowych.
W sferze religijnej większość imprez i uroczystości świątecznych pozostanie ograniczona do niewielkiej liczby osób, w zależności od wskaźnika zakażeń.
Obchody powinny być przeprowadzane przy zachowaniu ścisłych środków higieny, z priorytetem "zdalnego" monitorowania, oraz transmitowane wirtualnie i w telewizji, aby zapobiec zgromadzeniom i uniknąć ryzyka zarażenia.
Turystyka jest główną siłą napędową gospodarki Betlejem, a jej szczyt przypadał na czas Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Ludzie mieszkający tam, whopping 80% z nich zależy od turystyki dla ich dochodów i zostały teraz bez żadnych dochodów.
Luis Enrique Segovia Marín, OFM.
- Obecność kustodii franciszkańskiej jest kluczowa, aby Ziemia Święta pozostała Ziemią Świętą i była miejscem pielgrzymowania i spotkania z Bogiem.
Franciszkańska Kustodia Ziemi Świętej istnieje od 800 lat i zawsze podejmowała wyzwania stojące przed naszymi chrześcijańskimi wiernymi.
Przez lata Kustodia wybudowała setki mieszkań dla naszych chrześcijańskich rodzin w Judei i Galilei. Podczas tej pandemii wszystkie nasze chrześcijańskie rodziny były zamknięte w swoich rezydencjach, co spowodowało poważne problemy finansowe. W geście solidarności Kustodia umorzyła na rok miesięczne opłaty czynszowe za ich mieszkania. Towarzyszy także rodzinom w trudnej sytuacji materialnej lub z problemami zdrowotnymi.
W tym okresie pandemii Opatrzność Boża nigdy nie zawiodła nas w tych dziełach miłosierdzia. Muszę powiedzieć "Pan jest także z nami".. Kiedy jesteśmy razem, tak szczęśliwi, Pan jest z nami, jest też z nami, kiedy mamy chwile trudności. Nigdy nas nie opuszcza, zawsze jest blisko nas.
Możemy go widzieć lub nie, ale zawsze jest z nami na drodze życia, zwłaszcza w złych chwilach.
Po drugie, kustodia franciszkańska postanowiła nie zamykać szkół i zajęcia będą kontynuowane. online dla naszych uczniów; nasze parafie kontynuowały pomoc socjalną i zdrowotną dla wielu rodzin, dostarczając kosze żywnościowe dla osób pozbawionych środków do życia oraz dla wielu rodzin w swoich parafiach.
Bazylika Narodzenia Pańskiego jest również parafią, administrowaną przez franciszkanów, i jest centralnym miejscem chrześcijańskiej wspólnoty Betlejem. Jak wszystkie miejsca modlitwy, jest on otwarty od początku listopada. Chrześcijan zapraszamy do kościoła z zastrzeżeniem zachowania środków ostrożności w zakresie BHP.
Uroczystość w Grocie Narodzenia Pańskiego
- Jakie są relacje wspólnoty katolickiej, a konkretnie franciszkanów, z innymi wspólnotami religijnymi, muzułmanami i innymi chrześcijanami, z którymi żyją?
Jest bardzo spokojny i pełen szacunku, bo religie nie muszą być murem dzielącym ludzi czy społeczeństwa.
Jest jednak jedna rzeczywistość, o której nie możemy zapominać, a mianowicie, że obecność chrześcijan w Ziemi Świętej zmniejsza się co roku w zawrotnym tempie.
Kustodia prowadzi projekty społeczne wspierające rodziny chrześcijańskie, buduje domy i szkoły oraz zapewnia edukację uniwersytecką. Wszystko co możliwe dla dobra rodzin chrześcijańskich. Ale jeśli nie ma świadomości, że chce się zostać i być misjonarzem na własnej ziemi, to wszystko, co robimy, nie wystarczy. Dlatego chrześcijanie mają szczególną misję przekazywania nam wiary.
Istnieje obawa, że z czasem nasze kościoły i sanktuaria staną się muzeami, bo żywymi kamieniami są i będą chrześcijanie.
Luis Enrique Segovia Marín, OFM.
Pomimo sytuacji pandemicznej, w której nadal żyjemy, nasza obecność trwała w świętych miejscach naszego odkupienia. W Grobie Pańskim, Betlejem, Nazarecie i innych sanktuariach zintensyfikowaliśmy naszą modlitwę za cały świat.
Z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia autorka opowiada wydarzenie, które z pewną sympatią skłoni nas do refleksji nad ważnym aspektem naszego życia.
Korzystając z tego, że mój przyjaciel Carlos przejeżdżał przez Pampelunę, dałem się zaprosić na kawę na taras w centrum miasta. Usiedliśmy ze spokojem i niespiesznością głupiego sobotniego popołudnia, w towarzystwie bezchmurnego nieba i tej bryzy stąd, która niesie ze sobą upiorny chłód (mimo to taras był pełen. Rzeczy, które zdarzają się tylko w Pampelunie). Ale mieliśmy dobry płaszcz. Tak więc po nadrobieniu zaległości - on opowiedział mi o swojej pracy, a ja o swoich studiach - wykorzystałem fakt, że byliśmy w zaufaniu, aby odciążyć się od pewnych obaw, które czasem szczypią mój dobry humor:
- Jestem zmęczony modelem miłości, który jest nam wszędzie sprzedawany: ma brokat i wielkość baniek mydlanych. Wielu zakochuje się, chodzi tam i z powrotem, a w końcu nikt nie wychodzi za mąż....
- Przestań, człowieku, uspokój się - przerwał mi Carlos, gdy z delikatnym stuknięciem odstawił swój kubek na talerz. Nie popadajmy w tragizm: zamiast narzekać, musimy się ruszyć. Jak mój bratanek Miguel.
- Ten, który studiuje ekonomię?
- Tak, zrobił to. Ale on skończył studia rok temu... stary, musieliśmy pogadać, eh!
Otóż kilka tygodni temu chłopak miał natchnienie.
- Czy tak jest?
- Po ukończeniu studiów, Miguel dołączył do firmy konsultingowej w Madrycie w wieku 24 lat. Jako że lubi chodzić i witać się z ludźmi, jest facetem, który zaskarbił sobie sympatię kolegów. W jego mieszkaniu pracuje (a może mieszka) około 25 osób. Szefowie są z tyłu, w indywidualnych gabinetach, a pracownicy dzielą salon, w którym ścianki działowe o połowie wysokości dzielą stoły.
- Jako film amerykański.
- Jak to jest. Najwyraźniej atmosfera w pracy nie jest taka szara. Miguel mówi, że nawet udekorowali coś na święta: mała choinka, którą znajdujesz zaraz po wyjściu z windy i czerwone wstążki na oknie z widokiem na miasto.
- To jest coś.
- Pewnego ranka szef zwołał gang do sali konferencyjnej obok swojego biura. Najbardziej rozbudzeni zdołali usiąść wokół stołu, reszta została na stojąco, tworząc drugi i trzeci rząd między krzesłami a ścianami. Miguel przybył kilka minut spóźniony, podszedł do pokoju z plecakiem przewieszonym przez ramię i przycisnął się do futryny, by nasłuchiwać.
Wódz przekazał swoje wystąpienie, "Czy ktoś ma jakieś pytania?" Cri-cri i "dalej, bierzemy się do roboty!". Zanim jednak ktokolwiek zdążył się ruszyć, interweniował Miguel:
- Przepraszam, chciałbym złożyć ostrzeżenie. Wykorzystując fakt, że wszyscy tu jesteśmy...
- Oczywiście - powiedział szef, maskując swoją ciekawość uprzejmym bonusem.
25 par oczu było utkwionych w moim bratanku. A Miguel, powstrzymując swoje podniecenie, pozwolił mu odejść:
- Wychodzę za mąż.
Ludzie spojrzeli na siebie i dyskomfort rozniósł się po sali. Miguel zdenerwował się, "może to nie był ten czas", i wycofał uśmiech, który tak szczerze zaoferował. Po drugiej stronie stołu kobieta po czterdziestce, która była szczególnie niespokojna w tej sytuacji - być może z powodu jej uznania dla mojego siostrzeńca - zadała pytanie, które wielu zdawało się podzielać:
- Ale, Miguel, dlaczego tak młodo?
- Człowieku - powiedziałam, przerywając Carlosowi w postrzępionym nastroju. Kobieta mogła powiedzieć to wyraźniej. Miguel miał zapewne na myśli bardziej okrutne słowa: "Nie jesteś nieostrożnyalbo przynajmniej trochę naiwny w udawaniu bohatera?"
- Nie dramatyzuj - poprawił mnie Carlos. Poza tym w tym momencie, jak wspomniałem na początku, Miguel otrzymał natchnienie: otworzył plecak, żeby wyjąć iPada, poszukał czegoś i pokazał ekran kolegom, jakby trzymał w górze jakieś trofeum. Nagle napięcie zmieniło się w ciepło. Była to fotografia rodzinna: w centrum dwóch bardzo eleganckich dziadków w świątecznych kapeluszach; obok nich siedem uśmiechniętych par małżeńskich; i wypełniające każdą szczelinę ekranu jakieś 35 lub 40 wnuków o różnej posturze i psotach. A gdy trzymał w górze zdjęcie, Miguel tonem pełnym pewności siebie odpowiedział:
- Tak właśnie chciałbym przeżywać święta, gdy dorosnę, jak mój dziadek. A żeby się tam dostać, lepiej zacząć wcześnie, prawda? Dlatego tak młodo wychodzę za mąż.
- Godne uwagi - skomentowałem - A jak zareagowali ludzie?
- Kilku przytaknęło, inni się uśmiechnęli, a kobieta, która zadała pytanie, wstała, położyła rękę na ramieniu mojego siostrzeńca i pogratulowała mu.
Jeśli jest postrzegane w swoim prawdziwym sensie, jeśli jesteśmy szczerzy, gdy je obchodzimy, Boże Narodzenie, to, że Bóg uczynił Dzieciątko, jest powodem do prawdziwej radości, nie jednego dnia, ale wielu.
Świąteczny poranek zaświtał nieco chłodno, choć słonecznie. Don Enrique jak zwykle opatulił się, bardziej niż zwykle, by zejść na dół po gazetę i chleb na śniadanie: kamizelka, koszula z mikrowypustkami, wełniany sweter, płaszcz z grubego materiału, rękawiczki i szalik. Więcej niż wystarczająco, niezależnie od tego, jak bardzo zimowo jest na wybrzeżu Morza Śródziemnego. Gdy miał już wyjść z domu, głos Carmeliny, jego zmarłej żony, odbił się w nim echem:
-Czapka, Enrique, bo całe ciepło z twojego ciała przechodzi przez głowę!
Chociaż nie było mu zimno i zawsze wracał do domu spocony, Don Enrique wzruszył ramionami, wrócił do wieszaka na płaszcze, na którym wisiała jego angielska czapka w szarą kratę, wciągnął ją i zamknął za sobą drzwi.
Don Enrique owdowiał zeszłego lata. Koronawirus zakończył życie chorej na serce Carmeliny po 43 latach szczęśliwego współżycia. Dalsze stosowanie się do jej rad było sposobem na dalsze odczuwanie jej bliskości, na uczczenie jej pamięci.
Ponieważ było jej bardzo zimno, Enrique wciąż podkręcał ogrzewanie o stopień wyżej niż wymagało tego jego ciało i nie odważył się postawić stopy na podłodze bez kapci z owczej skóry. Ten obowiązek przysporzył mu niejednej przykrości, gdy nękany problemami z prostatą, w ciemnościach nocy kapcie znikały ze swojego zwykłego promienia działania. Dopóki nie odnalazł ich opuszkami palców i nie wsunął na siebie, nie wstawał, bez względu na to, jak pilna była sprawa.
Nieobecność żony odbiła się mocno na jego charakterze. Kiedyś był miłym i uważnym człowiekiem, ale od czasu jej nieszczęścia stał się surowy, a czasem nawet niegrzeczny.
W drodze do kiosku, w którym co rano kupował swoją gazetę, Don Enrique myślał o wczorajszej kolacji. To prawda, że były tam wszystkie jego dzieci i wnuki, to prawda, że obiad był dobry, ale nie miał ochoty niczego świętować w tym roku, a żarty zięciów uznał za mniej zabawne niż jakiekolwiek inne. Co gorsza, mała Aitana zwymiotowała na jego kurtkę, gdy matka położyła ją na jego rękach, by zrobić sobie zdjęcie z dziadkiem i wrzucić je na Facebooka. Ten zapach kwaśnego mleka nie opuszczał jego przysadki mózgowej! Pocieszał go fakt, że po Wigilii świąteczne uroczystości stopniowo zmniejszają swoją intensywność, aż na początku stycznia ludzie jakby opamiętują się.
-Witaj Juan, dzień dobry.
-Dzień dobry, Don Enrique, Wesołych Świąt!
-Tak, tak, znów Wesołych Świąt, mówiłeś mi to wczoraj. Daj spokój, skończ z tym gównem i daj mi papier.
-Ale jaka gazeta, Don Enrique, czyż nie przypominałem ci wczoraj, że w dzień Bożego Narodzenia nie ma gazet drukowanych. Trzeba będzie przeczytać ją w internecie.
-Internet dla ciebie i twoich pierdół... Zamilknę.
-Dobrze, dobrze, Don Enrique, nie gniewaj się. Weź ze sobą dzisiaj jakieś czasopismo, jeśli chcesz. Mam tu kilka bardzo dobrych: spójrz na ten o historii, ten o nauce, ten o gwiazdach, ten...
Wśród szerokiej gamy wystawionych magazynów Don Enrique zauważył jeden z wizerunkiem egipskiego hieroglifu na okładce. Zawsze lubił archeologię i wydawało się to najmniej złą opcją, która mogła zastąpić jego tradycyjną poranną lekturę.
-Dziękuję, przyjacielu, i Wesołych Świąt! -życzył mu kioskarz, gdy oddawał mu resztę.
-I święta! To już... to już koniec. A teraz, w razie czego, życzcie mi szczęśliwego nowego roku.
-Cóż, Don Enrique, dziś jest Boże Narodzenie; więc możemy to jeszcze powiedzieć.
-OK, OK, jesteś wrzodem na tyłku! Proszę bardzo - pożegnał się z tą samą nieprzyjazną miną, z jaką wszedł do pobliskiej piekarni.
-Wesołych Świąt, sąsiedzie, jaką masz dzisiaj złą minę, czy indyk był dla ciebie zły wczoraj wieczorem? -powiedział Puri, sprzedawca, żartobliwie.
-Co za mania życzenia Wesołych Świąt po Wigilii! -odpowiedział emeryt. Tak, już są święta, już zjedliśmy szynkę i nugat, już śpiewamy kolędy, już jesteśmy razem, ci z nas, którzy jeszcze żyją.Czego chcieć więcej?
-Cóż, mówią Wesołych Świąt, nie jestem pewien dlaczego. Mój szef każe mi dobrze traktować klientów o tej porze roku, czyli wtedy, kiedy zarabia najwięcej.
-Dalej, podaj mi szybko mój chleb, inaczej będzie kolejka, a potem szef zbeszta cię za zabawianie klientów.
Wracając do domu, podczas porannej kawy i tostów z oliwą i czosnkiem, Don Enrique otworzył magazyn na raport o hieroglifach. Okazało się, że nie miało to nic wspólnego z archeologią, ale było jednym z tych magazynów o parapsychologii i tajemnicach, i tłumaczyło, jak starożytni Egipcjanie rozszyfrowywali umysły. Wygląda na to, że według rzekomych badań izraelskiego uniwersytetu, potrafili oni odczytywać myśli poprzez muzykalność zdań swoich rozmówców. Podobno nasze mózgi są przygotowane do przekazywania i odbierania za pomocą języka mówionego znacznie większej ilości informacji, niż w zasadzie jesteśmy świadomi. Zaszyfrowane, poniżej słów, w zależności od intonacji mówiącego, każdy z nas jest w stanie wyemitować serię fal spoza słyszalnego spektrum, które zawierają znacznie więcej informacji niż chcielibyśmy się podzielić. Innymi słowy, istoty ludzkie nie potrafią pierwotnie kłamać, a język, jaki znamy dzisiaj, byłby sposobem manipulowania komunikacją, maskowania jej głośnymi dźwiękami, by inni nie wiedzieli, co naprawdę myślimy. Uczeni uznali, że był to w istocie wielki rozłam ludzkości, który tradycja ustna przekazywała przez tysiąclecia, a który później skrystalizował się w opowieściach o Adamie i Ewie w Księdze Rodzaju. Pierwszym grzechem było nic innego jak kłamstwo, brak komunikacji człowieka z bliźnim, bariera, która oddzieliła ludzkość i złamała pierwotną harmonię, w której zostaliśmy stworzeni.
Ten ciąg pseudonaukowych opowieści, w połączeniu z faktem, że nie spał całą noc, pogrążył staruszka w stuporze, z którego obudził się dopiero, gdy zadzwonił telefon.
-Mmm. Witam - odpowiedział sennie.
-Tato, Wesołych Świąt, co u Ciebie? (jak mi powie, że nie zostaje z dziećmi, to włącza pralkę i robi prasowanie za kto wie).
Wrażenie odpowiedzi było najdziwniejsze. Wraz z głosem córki pytającej go, jak się ma, Don Enrique nie słyszał, ale "czuł" kolejne nałożone na siebie zdanie, w którym groziła, że nie zrobi mu prania, jeśli nie zajmie się wnukami.
-Dzień dobry, moje dziecko. Tak, zostanę z dziećmi, ale nie bądź taki!
-Co to znaczy: "Nie stawiaj mnie tak, tato? A skąd wiesz, że dzwonię z prośbą o pozostanie jako opiekunka do dziecka (dzięki Bogu, że powiedziała tak, bo opcja teściowej przyprawia mnie o mdłości).
Ale co powiedzieć o teściowej, jest słodka? No dalej, przyprowadź ich tutaj, nie mogę się doczekać, żeby ich zobaczyć.
Oczywiście, że jest kochana, tato, o co chodzi, kto powiedział inaczej (nie mówiłem nic o teściowej, prawda? Wczoraj wieczorem wypiłam więcej wina niż powinnam i język mi się rozluźnia...) Więc zostajesz z dziećmi? Jesteś pewna, że nic ci nie jest? Wydajesz się dziwny...
-Daj spokój, daj spokój, tak, nic mi nie jest. Czekam na ciebie.
Oboje odłożyli słuchawkę z poczuciem, że przeżyli jedną z najdziwniejszych rozmów telefonicznych w swoim życiu.
Pół godziny później pojawiła się jego córka Carmeli z dwójką potomstwa, 10-letnim Pablito i 2-letnią Aitaną. Najstarszy natychmiast rzucił się jej na szyję:
-(Uwielbiam przychodzić do twojego domu, bo pozwalasz nam jeść wszystko, czego zabrania nam moja matka i kradnę monety, które wypadają ci ze spodni i zostają pod poduszką twojego fotela).
-Witaj Pablo, to świetnie - powiedział dziadek, czuły i zaskoczony atakiem szczerości.
-Przepraszam, tato - przeprasza Carmeli - to spotkanie w pracy mojego męża, a niania zadzwoniła do nas dziś rano, żeby powiedzieć, że jego rodzice mają pozytywny test i nie może przyjść (To lepiej, bo w ten sposób oszczędzam trochę pieniędzy i, szczerze mówiąc, będę bardziej spokojna przy nim niż przy tej małej dziewczynce. Swoją drogą, co za czosnkowy zapach, jak mam to powiedzieć, żeby go nie urazić:)?
-Dzień dobry, moje dziecko, nie jestem obrażony. Jestem sama w domu i nikomu nie przeszkadzam swoim czosnkiem wtartym w chleb.
-Ach... Właśnie miałam powiedzieć, jak dobrze pachnie w twoim domu dieta śródziemnomorska (jeez, czy ja to powiedziałam na głos? Nie degustuję ponownie wina z wczorajszego wieczoru). Wkrótce wrócimy. Aitana ma w torbie swoje potito (jest do kitu z przemysłowym jedzeniem, wiem, nie zjadłabym go; ale gdzie znajdę czas, żeby zrobić jej domowy gulasz).
-Go, idź spokojnie - powiedziała na pożegnanie, kończąc wpychać do domu wózek, w którym spała mała Aitana.
Widząc na stole ezoteryczne pismo, zaczął łączyć kropki między pochodzeniem tych głosów a rzekomą ludzką zdolnością do rozszyfrowania tego, co myślą inni, i postanowił dalej to sprawdzać.
-Cóż, Pablito, co chcesz dziś robić? Czy chcesz iść na spacer?
-Oczywiście, dziadku, cokolwiek powiesz - zobowiązał się słyszalnie wnuk, choć zdanie było zakodowane: "Co za draka wychodzić z dziadkiem i siostrą oglądać kaczki, ja chcę tylko leżeć na kanapie i oglądać kreskówki".
Na bardziej niż szczerą odpowiedź wnuka, oczy Don Enrique ogromnie się rozszerzyły, a on sam uśmiechnął się, potwierdzając, że nadal posiada ten pierwotny dar "słuchania" prawdy, którą inni ukrywają. Bez wahania postanowił więc wyjść na ulicę, by dalej badać, w jakim stopniu jest w stanie odgadywać myśli.
-No dalej Pablo, nie zdejmuj płaszcza, wychodzimy i nie martw się, to będzie tylko na chwilę, a ja ci to wynagrodzę kupując ci słodycze.
-Nie trzeba, dziadku, wczoraj wieczorem już sporo zjadłem (jak udaję, że nie jestem zainteresowany, to kupują mi najdroższe słodycze. Zawsze działa).
Staruszek stłumił śmiech na zakodowaną odpowiedź wnuka, gdyż zabrał wózek z dziewczynką i zamknął za sobą drzwi.
Gdy dotarł do drzwi, minął Paco, sąsiada z pokoju, który przywitał go serdecznie:
-Wesołych Świąt, Enrique (będę miła dla niego i jego wnuków, żeby sprawdzić, czy zapomniał, że wciąż jestem mu winna loterię, której kupiliśmy połowę i nie wygraliśmy). Jaką dwójkę przystojnych dzieci masz przy sobie, jak dobrze Ci towarzyszą!
-Oh Paco, Paco. Myślałem, że jesteś roztargniona, ale wydaje mi się, że to, czym jesteś, to trochę czepianie się i piłka - odparł, gdy w odpowiedzi na tę odpowiedź uszczypnął policzki zdziwionej twarzy. Zobaczymy, kiedy zapłacisz mi te 10 euro, które jesteś mi winien.
Pablito spojrzał na dziadka z dziwnym wyrazem twarzy, gdyż ten z niezwykłym uśmiechem na twarzy wyszedł na ulicę, szukając ludzi, z którymi mógłby porozmawiać. W drodze do parku sprzedawca kasztanów pozdrawiał go z daleka:
-(Zobaczymy, czy staruszek z wnukami coś u mnie kupi, od rana nie miałem ani jednego klienta).
Na co Don Enrique odpowiedział, stając przed nią, patrząc na nią z góry i z dołu i mówiąc: "Stary ja? Ty jesteś stary, a kasztany, które sprzedajesz, są stare!
Przechodząc obok kościoła parafialnego, zobaczył Andrzeja, młodego księdza, którego nie widział od pogrzebu żony. Zwrócił się więc do niego, by dalej testować swoje nowe moce.
-Wesołych Świąt, Don Enrique - przywitał się proboszcz.
Zdziwiony, że nie usłyszał nic więcej niż te cztery słowa, starzec odpowiedział:
-Wesołych Świąt... i czego jeszcze?
-Wesołych Świąt i to wszystko, czy to mało?
-Widzisz, ludzie mówią, żeWesołych Świąt, ale w rzeczywistości mówią to tylko dla samego mówienia. Jedni chcą być po prostu mili, inni chcą wykorzystać komercyjną siłę przyciągania Świąt, dobrych emocji... Co ma w sobie gratulacja, bo Wigilia już za nami?
-Hahaha. To prawda, że Boże Narodzenie jest wykorzystywane w dużej mierze do sprzedaży dymu i luster, dlatego wielu ludzi uważa je za puste święto, ale jego znaczenie jest bardzo głębokie. Kiedy mówięWesołych ŚwiątTo znaczyWesołych Świąt.
Gdy po raz drugi wypowiedział te słowa, Don Enrique poczuł wielkie wzruszenie, jakby przyjemny dreszcz, który przebiegł mu po kręgosłupie, i mrowienie, które łaskotało skronie. Powódź pomysłów z umysłu księdza zalała wtedy jego serce:
(Powiedz Wesołych Świąt, Don Enrique, to życzyć wszystkiego najlepszego. Wiem. Wiem, że trudno jest nauczyć się żyć bez tego, który był wszystkim w naszym życiu, wiem, że umysł buntuje się przeciwko Bogu, którego obwiniamy za odebranie nam osób, które kochamy. Ale Boże Narodzenie jest odpowiedzią na to zrzędzenie, bo nie tylko Bóg nie jest okrutny za dopuszczenie do śmierci, ale postanowił przyjść osobiście, aby ją pokonać i nas od niej uwolnić. Stając się dzieckiem w czasie Bożego Narodzenia, stawia się na naszym miejscu, bierze na siebie nasz ból, nasze cierpienie... I otwiera przed nami niebo, abyśmy wszyscy mogli się kiedyś ponownie spotkać z Tym, który jest całą miłością i z wszystkimi naszymi bliskimi. I dlatego nie mówimy tego tylko na Wigilię, ale od dziś do dobrze stycznia, bo Boże Narodzenie jest tak wspaniałe, że musimy je świętować tygodniami i gratulować sobie tego. Wiem, że trudno jest powiedzieć to wszystko tutaj, na środku ulicy i tylko w dwóch słowach, Don Enrique, ale jak chciałbym, żebyś zrozumiał wszystko, co to znaczy powiedziećWesołych Świąt,)
Don Enrique przyjął wiadomość księdza, przytłoczony jej głębokością. To prawda - zastanawiał się - że śmierć żony zgorszyła jego egzystencję i że myślał, iż Bóg, jeśli istnieje, byłby potworem za to, że ją zabrał. I to prawda, że jeśli święta są tylko świętem konsumpcji i bycia razem, to tracą swój urok, gdy nie mamy pieniędzy, zdrowia lub gdy brakuje nam ludzi, których kochamy. Ale jeśli spojrzymy na nią w jej prawdziwym znaczeniu, jeśli jesteśmy szczerzy, gdy ją obchodzimy, jest ona powodem do prawdziwej radości, nie przez jeden dzień, ale przez wiele.
Rozmowa obudziła małą Aitanę, która budziła się w swoim kombinezonie. Kiedy zorientowała się, że jest obok dziadka i zobaczyła świąteczne dekoracje na zewnątrz kościoła, obdarzyła go najlepszym z uśmiechów i półjęzykiem przekazała mu czułe "Wesołych Świąt", w którym dziadek rozszyfrował, co mówiła bez słów: (Lubię na ciebie patrzeć i cię słuchać, lubię być z tobą i że opowiadasz mi historie i że zabierasz mnie, żeby zobaczyć kaczki. Tęsknię za babcią, ale będąc z Tobą zapominam, że jej nie ma. Kocham Cię bardziej dziadku:)!
-Bardzo dobrze, mała, chyba zrozumiałaś - odpowiedział młody proboszcz, przytulając dziewczynkę - Wesołych Świąt! Widzisz, jakie dwa piękne słowa, dziadku?
-Dwa słowa, tak - odpowiedział starzec - ale jakie dwa gęste słowa. Dziękuję za nieco lepsze ich wyjaśnienie.
-Dziękuję, prawie nic nie powiedziałam....
W drodze ze spaceru do domu Don Enrique nakarmił wnuki i wysłał je na drzemkę na kanapie. Gdy oglądał wiadomości w telewizji, wciąż zastanawiając się nad słowami księdza, przysnął i zadzwonił telefon:
-Mmm, witam - odpowiedział sennie staruszek.
-Tato, dzień dobry. Jak się masz?
-Cóż, tutaj jestem nieco zszokowany. Ale co to znaczy dzień dobry, dzień dobry, dzień dobry?
-Nie tato, jest 11 rano, nie spałeś dobrze z powodu kolacji? No, w każdym razie zadzwonię, czy możesz zostać z dziećmi, bo mam obiad z pracy męża...
Don Enrique spojrzał na sofę, była pusta, nie było na niej śladu po wizycie wnuków, a na stole leżały resztki śniadania, które jadł, czytając czasopismo. Córka dzwoniła teraz do niego z prośbą, by został z dziećmi, bo tak naprawdę nigdy ich tam nie było. Zrozumiał, że jego ostatnie godziny, zdolność rozszyfrowywania umysłów, rozmowa z sąsiadem, z kasztanową dziewczyną, z księdzem... wszystko to było tylko zabawnym snem, aczkolwiek bardzo odkrywczym.
-Tak, córko, tak, przyprowadź je tutaj, czekam z niecierpliwością. I będzie im tu lepiej niż u jakiejkolwiek niani, prawda? I lepiej niż u teściowej! hahaha.
-Oczywiście, tato, jak z tobą, z nikim. Dzięki, będę za jakiś czas.
-I Wesołych Świąt!
-Tak jest, tato - odpowiedziała dziwnie córka - Wesołych Świąt!
Odłożywszy słuchawkę, Don Enrique wstał i nie zakładając kapci, podszedł do panelu grzewczego i zmniejszył go o stopień. Następnie wziął do ręki portret żony, którego rama wisiała nad kredensem, ucałował go i szepnął czule: Wesołych Świąt Karmelino!
Natychmiast rozbrzmiała w nim odpowiedź żony: "Wesołych Świąt dla ciebie też, Enrique (ale wiedz tylko, że będzie ci zimno!)".
Dziennikarz. Absolwent Nauk o Komunikacji oraz licencjat z Nauk o Religii. Pracuje w diecezjalnej delegaturze ds. mediów w Maladze. Jego liczne "wątki" na Twitterze dotyczące wiary i życia codziennego cieszą się dużą popularnością.
Uroczyste zakończenie obchodów 8. stulecia św. Dominika z Guzmán
Jubileusz 8. stulecia św. Dominika de Guzmán zakończył się w środę 22 grudnia Eucharystią pod przewodnictwem nuncjusza apostolskiego w Hiszpanii bpa Bernardito Auzy w parafii Matki Bożej Różańcowej Filipinów w Madrycie.
Dominikanie w Hiszpanii zamknęli ten czas świętowania, w którym postać świętego założyciela Zakonu Kaznodziejskiego stała się bardziej aktualna niż kiedykolwiek i w którym wystawy, kongresy, a przede wszystkim celebracje eucharystyczne na całym świecie były - mimo ograniczeń wynikających z pandemii - momentami jedności i refleksji dla całej rodziny dominikańskiej.
Mszy św. na zakończenie roku jubileuszowego w Hiszpanii przewodniczył nuncjusz apostolski, któremu towarzyszyli ks. César Valero, wikariusz prowincji różańcowej w Hiszpanii, oraz ks.
Wzięli w nim udział członkowie wszystkich gałęzi Rodziny Dominikańskiej: zakonnicy, bracia, siostry, osoby świeckie, młodzież i członkowie wspólnot kapłańskich.
Podczas mszy św. bp Bernardito Auza określił św. Dominika z Guzmán jako "gwiazda świecąca w środku KościołaOn był naprawdę światłem świata. Był taki nie tylko przez swoją mądrość i dobroć czy przez dzieła, których dokonał, ale przez dar, który otrzymał ściśle zjednoczony z Matką Bożą".
Ponadto nuncjusz Jego Świątobliwości podziękował członkom rodziny dominikańskiej za "dzieło praktykowane przez dominikanów stymulowanie spotkania między wiarą a rozumemodżywianie żywotności wiary chrześcijańskiej i wspieranie misji Kościoła polegającej na przyciąganiu serc i umysłów do Chrystusa, naszego Pana.
Podczas uroczystości chór Schola Antiquaodegrał Mszę św. własnego autorstwa o św. Dominiku, zaczerpniętą z Exemplarksiążka z wszystkimi Liturgia dominikańska, która powstała w XIII wieku, i którego kopia znajduje się w klasztorze San Esteban w Salamance.
Wigilia, Dzień Bożego Narodzenia, Środa Popielcowa i Wielki Post to niektóre z dat liturgicznych, o które chrześcijanie na kontynencie afrykańskim dbają najbardziej.
Martyn Drakard-23 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 3minuty
Wśród afrykańskich chrześcijan główne święta chrześcijańskie obchodzone są hucznie. W swojej najbardziej znanej książce "Wspomnienia z Afryki" Karen Blixen opisuje typową mszę wigilijną we francuskiej misji niedaleko Nairobi, w której towarzyszył jej nieśmiały chłopiec Kikuyu - Kamante, który użyczał ręki do wszystkiego w swoim gospodarstwie, ale który, korzystając z leczenia w szkockiej misji prezbiteriańskiej, został ostrzeżony przed posągiem kobiety w misji katolickiej, podczas leczenia w szkockiej misji prezbiteriańskiej został ostrzeżony przed posągiem kobiety w misji katolickiej i bał się tam przyjść, ale został przekonany przez świąteczną atmosferę, szopkę bożonarodzeniową "świeżo z Paryża", setki świec i pięknie ubrane zgromadzenie, i stracił cały swój strach.
Nadal kwitnie tu tradycja mszy o północy, choć niektóre parafie w większych miastach zawiesiły je w obawie przed brakiem bezpieczeństwa. Są one przygotowywane z dużym wyprzedzeniem i oczekiwane z wielką niecierpliwością. Jasełka to wielkie wydarzenie w Afryce, a Narodzenie Dzieciątka Jezus ma swój niepowtarzalny smak, który nigdy nie zawodzi, a wierni chcą być tam o północy, aby jeszcze raz powitać 25. Ale Boże Narodzenie to dzień prezentów, dzień w roku, w którym wszyscy członkowie rodziny spotykają się, by świętować, dzień opowieści i wspomnień.
W Afryce "rodzina" oznacza rozszerzoną rodzinę, która jest zazwyczaj dość duża. A "Boże Narodzenie" oznacza tydzień poprzedzający Nowy Rok, czas odpoczynku, wizyt krewnych, sąsiadów, przyjaciół, hojności i otwartej gościnności. To także czas szybkich zysków dla prywatnych środków transportu, autobusów, publicznych taksówek, które podwajają swoje opłaty licząc na desperację mieszkańców miast, by zdążyć na czas do domu. To jedyny czas w roku, kiedy hałaśliwa i frenetyczna stolica, jaką jest Nairobi, doświadcza spokoju.
Powszechnie przestrzegana jest także długa msza Wigilii Paschalnej, ale chyba najbardziej znacząca jest Pasja Wielkiego Piątku. W Kampali, stolicy Ugandy, odbywa się na przykład ekumeniczna droga krzyżowa przez centrum miasta. Ponadto, każdy kościół katolicki ma swoją drogę krzyżową, której kulminacją są uroczystości Wielkiego Piątku, a wiele z nich stara się zmieścić w programie projekcję filmu "Pasja Chrystusa" Mela Gibsona.
W wioskach droga krzyżowa zajmuje dużą część dnia, a mężczyzna (lub kobieta, jeśli nie ma mężczyzny na ochotnika) niesie ciężki krzyż przez kilka kilometrów przez wioskę, przez pola i przez grzbiety, jakby chciał powiedzieć: Jezus Chrystus niósł swój; to, co ja cierpię, jest małe w porównaniu z tym. I to często w środku pory deszczowej.
Ale chyba najbardziej uderzająca jest powaga, z jaką Środa Popielcowa jest obchodzona w kościołach katolickich. Nie jest to święto obowiązkowe, a jednak może to być ten dzień w roku liturgicznym, który przyciąga najwięcej ludzi, i to nie tylko katolików. W tym dniu proboszczowie muszą zorganizować znacznie więcej mszy św. A co jest atrakcją? Popiół i to, co zdaje się symbolizować: skruchę, grzech, przebaczenie, przemijalność tego obecnego życia i śmierć; a także potwierdzenie swojej tożsamości jako katolika. Ludzi poruszają słowa: Człowieku, prochem jesteś i w proch się obrócisz. Stało się to taką tradycją, że pracodawcy nie tylko dają swoim pracownikom wolne na udział w mszy, ale niektórzy nawet przypominają im o tym. Zdarza się też, że jeśli wierni przegapią właściwą mszę, to wieczorem idą do księdza prosić o "popiół".
Afrykanie nie powstrzymują się od postu w czasie Wielkiego Postu i nie tylko od rezygnacji ze słodyczy i czekolady w tym okresie. Przepis Kościoła dotyczący ilości pokarmów, które można spożywać w dni postne, nie ma tu większego sensu, podobnie jak wstrzymywanie się od mięsa. Dla większości wiernych mięso jest już luksusem. Większość ludności je, gdy jest głodna, jeśli może, i od dawna jest przyzwyczajona do jedzenia jednego posiłku dziennie, po prostu dlatego, że nie stać ich na dwa lub więcej posiłków. Niezależnie jednak od tego, czy post wynika z konieczności, czy z pobożności, wierni traktują go poważnie, a może on obejmować niepicie wody przez wiele godzin. Wielki Post odbywa się tu w najgorętszej i najbardziej suchej porze roku, tuż przed deszczami w okolicach Wielkanocy.
Wreszcie śmierć traktowana jest z wielką powagą. Zapewnienie zmarłemu "godnego pożegnania" z życiem pozagrobowym jest poważnym obowiązkiem społecznym i gminnym. Gdy pozwalają na to okoliczności, w stypie uczestniczy rodzina i przyjaciele. Czasami ich pochwały są śpiewane na nabożeństwie żałobnym, dosłownie w niektórych miejscach, i są tańce; eulogie i przemówienia wychwalające ich życie, ich wkład w społeczność lub kraj, i ich cnoty zajmą wiele dnia. Wszystko inne jest uważane za brak szacunku i wstydliwe.
Afryka może być zacofana i przestarzała pod wieloma względami, ale w sprawach zasadniczych może mieć rację.
Po dwóch dniach bezskutecznych prób wróciliśmy z Józefem do świątyni zdecydowani dotrzeć tam, gdzie kobiety nie mogły wejść. Prosiliśmy aniołów Pana, aby nas chronili. Znaleźliśmy drogę: znałem dobrze świątynię, tylne uliczki i opuszczone ulice. Zakryłam nieco twarz, a oni nie zwrócili na mnie uwagi. Przyszliśmy do sali, w której nauczyciele spotykali się, by dyskutować o pismach świętych. Usłyszeliśmy jego niewątpliwy głos. Patrzyliśmy na tę scenę ze zdumieniem: siedział jako nauczyciel nauczycieli, a wokół niego wszyscy. W sercu Józefa i w moim mieszały się różne uczucia.
Radość i wdzięczność Bogu za to, że znalazł go całego i zdrowego, a potem zdumienie: czy nie powinien był poczekać, aż będzie dorosły? Oto objawił się jako nauczyciel mędrców Izraela, a miał zaledwie dwanaście lat. Józef i ja zdaliśmy sobie sprawę, że Jezus wiedział o wiele lepiej niż my to, czego go uczyliśmy. Dlaczego nic nam nie powiedział i kazał tak bardzo cierpieć? Jezus "słuchał ich i zadawał im pytania" oraz nauczyciele "byli zdumieni jego inteligencją i odpowiedziami"..
Mieliśmy tajemniczą radość, że inni ludzie, i to z autorytetem, poznali i podziwiali trochę niewysłowioną tajemnicę naszego syna. Ale Józef się bał: teraz go chwalą, ale co potem? Herod konsultował się z kapłanami i uczonymi w Piśmie, aby dowiedzieć się, gdzie ma się urodzić Mesjasz i podstępnie zmusił magów do zabicia Jezusa. I zabił dzieci z Betlejem... Może niektóre z nich pamiętają i robią kalkulację z lat, które minęły... Powiedział mi do ucha: "Wyjedźmy jak najszybciej. Wmieszajmy się w tłum.
Posłuchałam go, odzyskałam siły i wystąpiłam do przodu, nie przejmując się lekarzami świątynnymi, dumna, że jestem matką tego cudownego dziecka. Pomyślałem: ty go tak uważnie słuchasz, ale teraz on słucha mnie. "Synu, dlaczego nam to zrobiłeś? Zobacz, że twój ojciec i ja, w udręce, szukaliśmy cię".. Wymieniłem przed sobą Józefa, ojca rodziny, który przez te trzy dni wspierał mnie i prowadził. Jezus wiedział, że jesteśmy bardzo blisko i dlatego odpowiedział nam obu: "¿Dlaczego mnie szukałaś, czy nie wiedziałaś, że muszę być w sprawach Mojego Ojca?".
Nie zrozumieliśmy jego odpowiedzi. Pomyśleliśmy: czy sprawy Ojca nie są również w Nazarecie i w pracy Józefa? Ale milczeliśmy. Zrozumieliśmy, że jest zbyt daleko nad nami. Poza tym, zmieszane z jego boskim pochodzeniem, było też coś z ludzkiego dojrzewania. Lepiej poczekajmy. Porozmawiamy z nim ponownie w odpowiednim czasie. Po tym. W domu. I to zadziałało. Wrócił do nas. Był potulny i dostępny z miłością. "I wzrastał w mądrości, i w wieku, i w łasce". I "zachował wszystkie te rzeczy" w moim sercu.
Homilia na czytania z Niedzieli Świętej Rodziny
Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.
Dziewczyna robi zdjęcie choince z Nowym Jorkiem w tle.
Dziewczyna w Jersey City robi zdjęcie choince z widokiem na Nowy Jork na horyzoncie. Dni Bożego Narodzenia są niecierpliwie wyczekiwane, by cieszyć się nimi jak kiedyś, wspólnie z rodziną i przyjaciółmi, ale z rozwagą.
Hiszpańscy biskupi oferują współpracę przy tworzeniu korytarzy humanitarnych
Biskupi wyrazili gotowość zaoferowania współpracy administracji rządowej w celu promowania tworzenia korytarzy humanitarnych na wszystkich poziomach (miejskim, regionalnym, krajowym).
Biskupi należący do Komisji Episkopatu ds. Duszpasterstwa Społecznego i Promocji Człowieka Konferencji Episkopatu Hiszpanii opublikowali komunikat z tą propozycją, w którym znalazły się echa słów papieża Franciszka wypowiedzianych na audiencji w środę 22 grudnia.
Podczas tego spotkania Ojciec Święty zwrócił się z humanitarnym apelem do wszystkich krajów i diecezji, dzięki którym Kościół katolicki jest obecny w Europie, o solidarną odpowiedź i współpracę w podjęciu odpowiedzialności za relokację tak wielu migrantów i uchodźców w regionie Morza Śródziemnego.
biskupi wezwali do wspólnej współpracy, podobnej do "tego, co robi się w innych krajach europejskich, promując jednocześnie nowe modele zrównoważonego i legalnego przyjmowania, oparte na sponsoringu wspólnotowym, aby zaoferować migrantom i uchodźcom godne, stabilne i integracyjne przyjęcie, zgodnie z naszymi możliwościami"..
Hiszpańskim prałatom bliski jest humanitarny dramat rodzin i migrantów czy osób ubiegających się o ochronę międzynarodową. Nie na próżno Hiszpania jest jednym z punktów zapalnych dla migrantów przedostających się do Europy, zwłaszcza przez Cieśninę Gibraltarską i Wyspy Kanaryjskie.
W tych dniach o głębokim znaczeniu dla migrantów prałat przypomniał, że "Bóg nadal puka do naszych drzwi, gdy zbliża się Boże Narodzenie" i wezwał "nasze wspólnoty chrześcijańskie i całe społeczeństwo: aby odpowiedzialnie przyjąć tych, którzy nas potrzebują, z sercem patrzącym w oczy".
Biskupi zachęcili administracje do "poszukiwania stabilnych i sprawiedliwych rozwiązań, które promują prawodawstwo i środki ekonomiczne skoncentrowane na uporządkowanych procesach migracyjnych oraz konkretne kanały przyjmowania i gościnności, które pozwalają im realizować projekt życia w Europie i w Hiszpanii".
Papież pojedzie do Kanady na spotkanie z rdzennymi mieszkańcami
Konferencja Episkopatu Kanady zaprosiła papieża Franciszka do odwiedzenia tego regionu, co ten przyjął, w ramach procesu pojednania narodowego z rdzennymi mieszkańcami kraju.
27 października Stolica Apostolska ogłosiła, że Franciszek uda się do Kanady na zaproszenie Konferencji Biskupów w ramach procesu pojednania narodowego z rdzennymi mieszkańcami tego kraju. Jest to wizyta, do której wyraźnie wzywali kanadyjscy przywódcy rdzennych mieszkańców, którzy w raporcie z 2015 r. zalecili, aby papież osobiście przeprosił na kanadyjskiej ziemi za przeszłe krzywdy historyczne: on, powiedzieli, powinien przeprosić ocalałych, ich rodziny i rdzenne społeczności za rolę Kościoła katolickiego w duchowym, kulturowym, emocjonalnym, fizycznym i seksualnym wykorzystywaniu rdzennych mieszkańców w prowadzonych przez katolików szkołach rezydencjalnych.
W dniu 8 czerwca Omnes zgłosił "odkrycie" w KamloopsKolumbia Brytyjska, z około 200 niezidentyfikowanych grobów, być może oddziałów tubylczych. Zapomniany cmentarz znajdował się obok dawnej kanadyjskiej rządowej szkoły z internatem, prowadzonej przez Oblatów Maryi Niepokalanej, zakon, który prowadzi misje w zachodniej i północnej Kanadzie. Ta wiadomość zapoczątkowała gorące lato. Spalone i zdewastowane kościoły chrześcijańskie, demonstracje, dziecięce kapcie zdobiące miejsca publiczne, obalone posągi, błagania o przebaczenie ze strony władz rządowych i katolickich: oto precedens tej kolejnej papieskiej przygody. Z parresią.
Zanim Franciszek przyjedzie do Kanady, inni pojadą do Rzymu. Mimo to wizyta w Watykanie wspólnej delegacji kanadyjskich biskupów i przywódców tubylczych w dniach 17-20 grudnia została niedawno przełożona. Delegacja ta spotkałaby się z Franciszkiem, który usłyszałby z ust lwa, co mają mu do powiedzenia tubylczy przywódcy, a plany papieskiej pielgrzymki byłyby kontynuowane. Wizyta delegacji w Watykanie odbędzie się prawdopodobnie wiosną 2022 roku. Podróż papieża Franciszka miałaby nastąpić.
W Kanadzie odbyły się trzy podróże papieskie: Jan Paweł II zwiedził cały kraj we wrześniu 1984 r., powrócił wyłącznie na spotkanie z rdzennymi mieszkańcami w 1987 r. w Fort Simpson (1500 mieszkańców) na Terytorium Północno-Zachodnim i był na ŚDM w Toronto w 2002 r., które przyciągnęły największy tłum w naszej historii: 800 000 osób.
Kiedy Franciszek przyjedzie, będzie to czwarta podróż papieska w ciągu czterech dekad i druga, w której spotka się z naszymi ludźmi. pierwsze narody. To w kraju par excellence wielokulturowym, z około pięćdziesięcioma rdzennymi kulturami i językami, z których wiele jest bardzo zagrożonych zanikiem (posługuje się nimi mniej niż dziesięć tysięcy osób, czasem tylko kilkaset).
Być może połowa z prawie dwóch milionów Kanadyjczyków o aborygeńskich korzeniach jest ochrzczonymi katolikami.
Kolonizacja
Słowa Franciszka wypowiedziane na Anioł Pański 6 czerwca dają wyobrażenie o końcu podróży, który może nastąpić w 2022 r.: "Ze smutkiem śledzę wiadomości z Kanady o przerażającym odkryciu szczątków 215 dzieci, wychowanków Kamloops Indiańska Szkoła Mieszkaniowaw prowincji Kolumbia Brytyjska. Dołączam do kanadyjskich biskupów i całego Kościoła katolickiego w Kanadzie, wyrażając swoją bliskość z Kanadyjczykami, którzy zostali straumatyzowani tą szokującą wiadomością.
To smutne odkrycie potęguje naszą świadomość bólu i cierpienia z przeszłości. Władze polityczne i religijne Kanady nadal pracują z determinacją, aby rzucić światło na to smutne wydarzenie i pokornie zaangażować się w drogę pojednania i uzdrowienia. Te trudne czasy są mocnym wezwaniem dla nas wszystkich, abyśmy odeszli od modelu kolonizacyjnego, a także od dzisiejszych kolonizacji ideologicznych, i abyśmy szli razem w dialogu, wzajemnym szacunku i uznaniu praw i wartości kulturowych wszystkich córek i synów Kanady. Polecamy Panu dusze wszystkich dzieci, które zginęły w kanadyjskich szkołach rezydencyjnych i modlimy się za pogrążone w żałobie rodziny i rdzenne społeczności kanadyjskie."
Zwróć uwagę na wezwanie do trzymania się z dala dzisiejszych kolonizacji ideologicznych. Nie po raz pierwszy Franciszek zwraca uwagę, że rządy i inne wpływowe podmioty "kolonizujące" miażdżą wartości kulturowe bezbronnych populacji.
Aktualny przykład kanadyjski. Centrolewicowa Partia Liberalna Justina Trudeau została 20 września ponownie wybrana z mniejszością parlamentarną. Promuje aborcję i inne "prawa reprodukcyjne" w krajach, które kulturowo są mniej materialistyczne, indywidualistyczne i hedonistyczne niż Kanada. I tak 4 czerwca 2019 roku Trudeau ogłosił, że "rząd Kanady zwiększy swój wkład do 1,4 miliarda dolarów kanadyjskich rocznie, począwszy od 2023 roku, aby wspierać zdrowie kobiet i dziewcząt na całym świecie". Jest to zobowiązanie na dziesięć lat. Ta historyczna inwestycja będzie wspierać zdrowie i prawa seksualne i reprodukcyjne oraz zdrowie matek, noworodków i dzieci - z 700 milionami dolarów dedykowanymi specjalnie na prawa seksualne i reprodukcyjne, począwszy od 2023 roku".
Jednakże w obecnym kryzysie to właśnie rząd kanadyjski jest obwiniany za brak poszanowania wartości naszych Pierwszych Narodów w przeszłości.
Palenie kościołów
W 2020 roku ten felietonista odwiedził piękny i zabytkowy kościół w mieście Morinville w Albercie: Saint Jean Baptiste. 30 czerwca 2021 roku został zredukowany do popiołu. Filipiński proboszcz, ojciec Trini Pinca, przysłał mi zdjęcia pokazujące spalone tabernakulum i dużą hostię spopieloną w jego pikslu.
W czerwcu i lipcu 2021 roku w trzech zachodnich prowincjach spalono pięć innych kościołów katolickich, a wiele innych, również anglikańskich, zostało uszkodzonych lub zdewastowanych.
Reakcja "premiera" prowincji Alberta na spalenie kościoła w Morinville była natychmiastowa: Jason Kenney po odwiedzeniu ruin oświadczył, że "wygląda na to, że był to zbrodniczy akt przemocy inspirowany nienawiścią". Trudeau był jednak bardziej niejednoznaczny. 2 lipca premier określił ataki wandalizmu i podpaleń na kanadyjskie kościoły jako "złe i niedopuszczalne", dodając później, że gniew skierowany na Kościół był "całkowicie zrozumiały".
Biskup Paul Terrio z diecezji Saint Paul w Albercie, gdzie znajduje się Morinville, powiedział, że Alexander First Nation był jedną z pierwszych społeczności, które skontaktowały się z nim po tym, jak wybuchła wiadomość o pożarze St. Jean Baptiste. "To była bardzo wzruszająca i osobista wiadomość, wyrażająca ich żal i smutek oraz oferująca wszelki możliwy wkład i pomoc" (Edmonton Journal, 28 sierpnia). Ojciec Pinca zbiera fundusze na odbudowę kościoła; tymczasem odprawia mszę w sali gimnastycznej szkoły średniej.
11 milionów osób, czyli o 2,5 miliona więcej niż w 2018 roku, przeżyje w tych dniach trudne święta. To inne portale milionów domów w naszym kraju, w których tkwi głęboki ślad rozpaczy i do których Caritas chce przyjechać, zwłaszcza o tej porze roku.
W te Święta każdy portal ma znaczenie to hasło kampanii, którą Caritas Hiszpania rozpoczyna w tych dniach, a której celem jest "pozwolić narodzić się temu, co najlepsze i podzielić się tym z resztą ludzi".
W tej linii Caritas zachęca nas do spojrzenia na innych i "poświęcenia naszego życia na odbudowę innego i lepszego społeczeństwa niż to, które mamy", pomagając tym, którzy mają mniej, aby "budować wspólnotę, która troszczy się i celebruje spotkanie i życie z miłości, z solidarności i współczucia, które nas zamieszkuje".
Kolęda solidarnościowa
W tym roku to piosenkarka Pastora Soler wykonała tradycyjną kolędę dla Cáritas Española.
Kolęda miała współpracę z Fundacją San Pablo CEU University, która promowała projekt. Dochód uzyskany z wizualizacji kolędy w całości trafi do Caritas Hiszpanii.
Subskrybuj magazyn Omnes i ciesz się ekskluzywnymi treściami dla subskrybentów. Będziesz mieć dostęp do wszystkich Omnes
Jeśli komuś przeszkadza obecność motywów religijnych w okresie Bożego Narodzenia, to być może dlatego, że ma problem, prawdziwą chorobę naszych czasów: nietolerancję.
22 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 2minuty
Święta Bożego Narodzenia zbliżają się w tym roku po raz kolejny. Nigdzie bardziej niż w milionach kartek, które my, chrześcijanie, wymieniamy o tej porze roku, nie ma tylu życzeń pokoju, miłości i szczęścia dla wszystkich, upakowanych w tak niewielu linijkach. Komu może przeszkadzać takie przesłanie?
Kilka tygodni temu, przy wsparciu unijnej komisarz ds. równości Heleny Dilli, wyciekły "wytyczne dotyczące komunikacji włączającej", w których zachęca się europejskich urzędników do unikania języka, który mógłby wrażliwość na obrażanie obywateli. Wśród innych rozważań zalecono m.in. zastąpienie wyrażenia "Wesołych Świąt" wyrażeniem "Happy Holidays", czy rezygnację z używania imion chrześcijańskich dla egzemplifikacji pewnych sytuacji.
Demokratyczne społeczeństwo musi być zbudowane na równowadze między poszanowaniem pluralizmu religii i przekonań a neutralnością państwa. Taka równowaga sprzyja porządkowi publicznemu i tolerancji, co jest ważne dla prawidłowego funkcjonowania społeczeństw integracyjnych. Neutralność państwa oznacza, że państwo nie powinno zajmować stanowiska, które uniemożliwia mniejszościom - religijnym lub innym - realizację ich słusznych ideałów.
Jeśli Unia Europejska jest zobowiązana do poszanowania różnorodności i promowania tolerancji (art. 22 karty praw podstawowych), nie powinna promować autocenzury kogokolwiek - nawet jeśli jest to chrześcijańska większość - ale zachęcać każdego do wyrażania z szacunkiem jego najskrytszych przekonań i życzeń, zarówno publicznie, jak i prywatnie.
Nigdy nie uraziła mnie obecność symboli innych religii, gdziekolwiek jestem. Buddyjska Pagoda w Battersea Park w Londynie w ogóle mi nie przeszkadza. W Jerozolimie z respektem i szacunkiem wchodziłem do Meczetów na Skale i Al-Aksa oraz modliłem się pod Ścianą Płaczu, obok żydowskich wiernych. Odwiedziłem kościoły prawosławne i protestanckie w Moskwie czy Zurychu, a także wspaniałą świątynię mormonów w Waszyngtonie. Nigdy nie czułem się obrażony religijnymi wypowiedziami innych, jakkolwiek różniącymi się od moich własnych przekonań.
Szczerze mówiąc, myślę, że tylko ci, którzy chcą uczynić religię niewidzialną, mają interes w używaniu łatwego argumentu różnorodności i szacunku dla mniejszości, aby uruchomić tego rodzaju komunikaty unieważniające. Pluralizm - do którego niewątpliwie zaliczają się chrześcijanie - nie powinien nikogo obrażać. A jeśli ktoś jest zdenerwowany, to być może dlatego, że ma problem, prawdziwą chorobę naszych czasów: nietolerancję.
Sama komisarz ds. równości Dilli wysłała 2 grudnia tweeta do przewodniczącego Komisji Von der Leydena z gratulacjami dla społeczności żydowskiej z okazji święta Chanuki. Uważam, że to świetnie, że tak robi. Dlatego czekam na jej tweet, w którym pogratuluje, przynajmniej z takim samym entuzjazmem, wszystkim chrześcijanom z okazji świąt Bożego Narodzenia.
Profesor na Wydziale Prawa Międzynarodowego Uniwersytetu Katalonii i dyrektor Instytutu Wyższych Studiów nad Rodziną. Kieruje Katedrą Solidarności Międzypokoleniowej w Rodzinie (IsFamily Santander Chair) oraz Katedrą Opieki nad Dzieckiem i Polityki Rodzinnej w Fundacji Joaquima Molinsa Figuerasa. Jest również prodziekanem Wydziału Prawa na UIC Barcelona.
Zanurzeni na początku grudnia 2019 roku w przygotowaniach do konkursu szopek w najbardziej ruchliwym centrum handlowym miasta Ponce, Plaza del Caribe, ze szczególną radością przyjęliśmy publikację listu apostolskiego o znaczeniu i wartości szopki, którym papież Franciszek chce "promować szopkę".zachęcić do pięknej tradycji naszych rodzin, które w dniach poprzedzających Boże Narodzenie przygotowują szopkę, a także do zwyczaju wystawiania jej w zakładach pracy, szkołach, szpitalach, więzieniach, na placach?" (Admirabile Signum n. 1).
Zachęciliśmy rodziny do udziału, doceniając pracę zespołową i oferując zwycięzcom możliwość odebrania nagrody i prezentu z rąk Trzech Mędrców Juany Diaz. Ponadto zwycięskie prace byłyby czasowo eksponowane w Muzeum Świętych Magów w Juana Diaz, jedynym na świecie poświęconym tym świętym. Pozwoliłoby to nie tylko wielu innym ludziom kontemplować te sceny przedstawione w formie malarskiej lub trójwymiarowej, ale także obudziłoby w samych uczestnikach konkretne intencje hojności, o czym przekonaliśmy się na zakończenie tegorocznej, trzeciej już edycji konkursu jasełkowego.
Sofia Valeria, 16-letnia dziewczyna, która wygrała jedną z kategorii malarskich pracą pełną czułości, zakomunikowała chęć przekazania swojej cennej pracy do Muzeum. Podobnie jak wszyscy uczestnicy, została poproszona o wpisanie na Karcie Zgłoszenia "Czy chciałbyś przekazać swoją pracę do Muzeum?Co mówi do mnie nowonarodzony Bóg?", solając dobrą radę papieża Franciszka, że w robieniu szopek ".liczy się to, że przemawia do naszego życia". (Admirabile Signum n. 10). Dzięki tej pracy Sofia Valeria wyraziła chęć osiągnięcia "widz jest w stanie zobaczyć i poczuć jasne i ciepłe światło, które emituje Jezus. Światło, które nas ogarnia i prowadzi do Boga.".
W przypadku Maríi Pauli, innej 16-latki, która zajęła drugie miejsce z obrazem szopki, w której zawarła siebie i swoje 7 rodzeństwa, powiedziała, że umieściła 3 najmłodszych bliżej Dzieciątka Bożego "...".ponieważ to właśnie dzieci są najbliżej Jezusa"i 4 najstarszych, którzy wszyscy śpiewają, ja rysuję "w drodze do stajenki, bo na Boże Narodzenie musimy przejść długą drogę zwaną adwentem (...) z maskami, które przedstawiają obecne trudności, które nigdy nie mogą przeszkodzić w zbliżeniu się do Jezusa w te Święta.".
Wystawa szopek obudziła też inne ekspresje u rzemieślników, którzy sprzedawali na zewnątrz i u wielu przechodniów. Rzemieślniczka Carmen podeszła do wystawy, aby zapytać: "Jakie jest znaczenie szopki?Jak mogę pomóc?". Powiedzieliśmy mu, że jego praca ofiarowana za jej owoce wystarczy, ale ta hojna dusza wróciła po jakimś czasie z jedną ze swoich pięknych prac na papierze i podarowała ją: "Jestem mu bardzo wdzięczny".to jest to, co wiem jak zrobić i co chcę przekazać".
Pewna pani, która powierzyła uzdrowienie swojego syna z choroby nowotworowej lub jego wędrówkę do nieba Trzem Mędrcom, opowiedziała, jak Bóg obdarzył ją szczególną łaską, gdy w święto Trzech Króli po śmierci syna mogła spotkać króla magów Melchiora, który stanął przed nią podczas procesji i swoim uważnym i głębokim spojrzeniem napełnił ją nadzieją.
To bardziej intensywne spojrzenie na Betlejem, zdolne napełnić nas nadzieją i radością, jest tym, do czego zachęcamy każdą rodzinę poprzez tę piękną tradycję.
Maryja i Józef zastanawiali się, czy podobnie jak poczęcie, również narodziny Jezusa będą miały cudowny charakter. Na stronie "w bólu będziesz rodzić" z Księgi Rodzaju było konsekwencją grzechu pierworodnego. Jednak On jest Synem Bożym! Ale jest też synem Adama i Ewy... Jeden aspekt zaniepokoił Maryję: położne z Nazaretu będą interweniować przy porodzie. Mogliby wykraść jej sekret. Była dziewicą: nie miała stosunków seksualnych z mężczyzną. Mogli wcześniej poznać boskie pochodzenie dziecka. Ale bez zdolności do jej zrozumienia, bez powołania do niej przez Boga. Czułaby się naruszona w swojej intymności.
Położne już planowały interwencję, by urodzić Dziecko, o którym wszyscy mówili, zamierzając jako pierwsze zbadać podobieństwa i niepodobieństwa do Józefa, a być może znaleźć podobieństwa do kogoś innego, kogo podejrzewały. "Poczekajmy. Módlmy się - zaproponował Józef - Bóg nam pomoże, tak jak pomagał nam do tej pory.
A potem przyszła wiadomość o spisie ludności w cesarstwie. Kobieta mająca urodzić nie była zobowiązana do odbycia dwustukilometrowej podróży w celu rejestracji. Mogła pójść później, albo nawet zrezygnować. Jednak dzięki rozmowie i modlitwie Maryja i Józef zrozumieli, że spis ludności był Bożą odpowiedzią: dawał im możliwość opuszczenia Nazaretu: "Chodźmy! Wspólnie podjęli decyzję. Dla Marysi warto było podjąć ten trud. Przypomnieli sobie proroctwo Micheasza: Mesjasz narodzi się w Betlejem! Byli poruszeni: Betlejem było ziemią Dawida, z którego pochodził Jezus. "Wszystko wraca! Józef był pewny siebie: "To moja ojczyzna, jest tu wielu krewnych mojego ojca. Pomogą nam.
Zrobili rachunki bez udziału gospodarza. Nazareńczycy ponowili swoją krytykę, mówiąc, że niebezpiecznie jest odbywać długą podróż przed porodem, a podejmowanie takiego ryzyka w celu posłuszeństwa Rzymianom było nie na miejscu; co więcej, do kraju Dawida, który został ukarany przez Boga za przeprowadzenie spisu ludności.
Matematykę zrobili nawet bez Betlejemek. Przybycie kobiety mającej rodzić wydawało im się dziwne. Nie chcieli komplikacji z krwią, która czyniła ich nieczystymi. A z Nazaretu doszły do nich szmery. Józef i Maryja uznali się za odrzuconych. Początkowo nikt im nie pomagał.
Dopiero na końcu Józef znalazł takie zakwaterowanie dla zwierząt. Byli szczęśliwi, bo byli sami. Ale z wieloma niedogodnościami. Wspierali się nawzajem. Nie wymieniano się winami. Światło Dziecka otuliło ich. Ostrzeżeni przez aniołów przyszli pasterze, uważani przez wszystkich za grzeszników, bo to ich wina, że Mesjasz jeszcze nie przyszedł. Zrozumieli, że ich Syn chciał się urodzić wśród wykluczonych, nieczystych.
Homilia na temat czytań z okresu Narodzenia Pańskiego
Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.
Na stronieVI Nagrody Open Reason o charakterze międzynarodowym, mają na celu promowanie badań akademickich i innowacji w duchu propozycji Benedykta XVI, aby poszerzać horyzonty rozumu.
Propozycja ta opiera się na wykorzystaniu rozumu, który wychodząc od swojej nauki szczegółowej, otwiera swoje horyzonty na zrozumienie człowieka i świata w jego całości poprzez dialog z filozofią i teologią.
Zaproszenie skierowane jest do nauczycieli akademickich i pracowników naukowych, indywidualnie lub w grupie roboczej. Nagrodami wyróżnione zostaną prace transdyscyplinarne, które wykazują otwartość na zasadę integrującą w ich obszarze naukowym.
Same fundamenty tych VI Nagrody Open Reason wskazują na potrzebę "nie tylko dialogu z innymi naukami, ale także relacji z filozofią i/lub teologią w punkcie, w którym znajdują się pytania o sens, których sama nauka nie może zaspokoić. Praca, która wyraźnie kwestionuje i włącza refleksję nad antropologią, epistemologią, etyką i sensem w swojej konkretnej nauce, w kategoriach Badania i Nauczania".
Naukowcy może przedstawićpublikacje naukowe, które podejmują wyzwanie zajęcia się kwestiami antropologicznymi, epistemologicznymi, etycznymi i znaczeniowymi swojej konkretnej nauki lub dyscypliny.
Ze swojej strony nauczyciele Osoby, które kwalifikują się do tego wyróżnienia, mogą przedstawić programy akademickie szczegółowo wyjaśniające, w jaki sposób kwestie antropologiczne, epistemologiczne, etyczne i znaczeniowe są zintegrowane z nauczaniem danej nauki lub dyscypliny.
Dwie nagrody w wysokości 25 000 euro zostaną przyznane w kategorii Research oraz dwie nagrody w wysokości 25 000 euro w kategorii Teaching.
Prace mogą być składane do dnia 13 marca 2023 r. a wysyłka odbywa się za pośrednictwem platforma przygotowana do dostawy na stronie internetowej nagród.
Odpowiedź na wątpliwości dotyczące stosowania Traditionis custodes
Kongregacja Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów opublikowała odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania dotyczące stosowania Traditionis custodesktóre przypominają i konkretyzują dwa kluczowe punkty wyrażone przez papieża Franciszka w motu proprio i towarzyszącym mu liście.
W sobotę 18 grudnia zostały opublikowane odpowiedzi udzielone przez Kongregację Kultu Bożego na różne pytania. dubbia które powstały po opublikowaniu w dniu 16 lipca 2021 r. motu proprio Traditionis custodes w sprawie stosowania liturgii rzymskiej przed reformą z 1970 roku. Kongregacja uważnie przeanalizowała pytania płynące z różnych stron, poinformowała Ojca Świętego i po otrzymaniu jego zgody publikuje teraz odpowiedzi na najczęściej powtarzające się pytania.
W rzeczywistości odpowiedzi nie czynią nic więcej, jak tylko przypominają i konkretyzują dwa punkty, które są jasno wyrażone w motu proprio papieża Franciszka i towarzyszącym mu liście:
Jedynym wyrazem lex orandi
Po pierwsze, że księgi liturgiczne promulgowane przez świętych papieży Pawła VI i Jana Pawła II, zgodnie z dekretami Soboru Watykańskiego II, są jedynym wyrazem lex orandi Rytu Rzymskiego (por. Franciszek motu proprio Traditionis custodesart. 1). W rzeczywistości motu proprio Traditionis custodes, ma na celu przywrócenie w całym Kościele Rytu Rzymskiego jednej i identycznej modlitwy wyrażającej jego jedność, wzorując się na książkach wydanych po Soborze Watykańskim II, które są zgodne z całą tradycją Kościoła. Jak przypomina Ojciec Święty: ponieważ czynności liturgiczne nie są czynnościami prywatnymi, lecz celebracjami Kościoła, który jest sakramentem jedności, należy je sprawować w komunii z Kościołem (por. Sacrosanctum concilium, n. 26). Komunia, która zakłada trwanie w Kościele nie tylko ciałem, ale i sercem. To jest kierunek, w którym - jak przypomina nam Zgromadzenie - chcemy iść i taki jest sens publikowanych tu odpowiedzi. Dlatego też zawierają one konkretne wskazówki w odniesieniu do tego pierwszego punktu. Zwracamy uwagę na następujące kwestie:
Księgi liturgiczne promulgowane przez świętych papieży Pawła VI i Jana Pawła II, zgodnie z dekretami Soboru Watykańskiego II, są jedynym wyrazem lex orandi Rytu Rzymskiego.
Juan José Silvestre. Profesor Liturgiki na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża w Rzymie
Tylko w kanonicznie erygowanych parafiach personalnych biskup jest upoważniony do udzielenia, według swojego rozeznania, licencji na korzystanie tylko z Rituale romanum (ostatni editio typica 1952), a nie. Pontificale romanum poprzedzająca reformę liturgiczną Soboru Watykańskiego II. Zatem bierzmowanie nie może być odprawiane nawet w parafiach personalnych wg. Pontificale romanum Formuła sakramentu bierzmowania została zmodyfikowana dla całego Kościoła łacińskiego przez św. Pawła VI.
W uroczystości, w której wykorzystuje się m.in. Missale Romanum 1962 roku czytania będą głoszone w języku wernakularnym (por. Motu proprio Traditionis custodesart. 3 & 3). W celu realizacji tego wskazania oraz biorąc pod uwagę, że Mszał z 1962 r. zawiera teksty Mszy św. i czytań w jednej księdze, te ostatnie mają być wykonane przy użyciu tłumaczeń Pisma Świętego do użytku liturgicznego, zatwierdzonych przez odpowiednie Konferencje Episkopatu. Ponadto zabrania się wydawania lekcjonarza w języku wulgarnym odpowiadającego czytaniom z Mszału z 1962 roku. W ten sposób chroniony jest jeden z najcenniejszych owoców reformy liturgicznej Soboru Watykańskiego II, czyli lekcjonarz. Będzie tylko jeden Lekcjonarz, czyli ten wydany po soborowej reformie liturgicznej.
Aby udzielić pozwolenia na odprawianie z Mszałem z 1962 r. kapłanowi wyświęconemu po opublikowaniu motu proprio, biskupi muszą zwrócić się do Kongregacji Kultu Bożego o upoważnienie. Powód jest jasno określony w odpowiedzi: jedynym wyrazem lex orandi Rytu Rzymskiego są księgi promulgowane przez Pawła VI i Jana Pawła II zgodnie z dekretami Soboru Watykańskiego II: jest zatem absolutnie pożądane, aby kapłani wyświęceni po publikacji Motu Proprio podzielali to życzenie Ojca Świętego.
Zapewnienie dobra osobom zakorzenionym w powyższy sposób
Druga sprawa, którą należy przypomnieć i skonkretyzować, to fakt, że wskazania dotyczące postępowania w diecezjach są podyktowane przede wszystkim zasadą zapewnienia dobra tym, którzy są zakorzenieni w poprzedniej formie celebracji i potrzebują czasu na powrót do Rytu Rzymskiego promulgowanego przez świętych Pawła VI i Jana Pawła II (por. Traditionis custodes). Zgodnie z powyższym stwierdzeniem, w odpowiedziach czytamy:
Wskazania dotyczące postępowania w diecezjach podyktowane są głównie zasadą zapewnienia dobra tym, którzy są zakorzenieni w poprzedniej formie celebracji.
Juan José Silvestre.Profesor Liturgiki na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża w Rzymie
"Musimy starać się towarzyszyć wszystkim zaangażowanym w poprzednią formę celebracji w kierunku pełnego zrozumienia wartości celebracji w formie rytualnej, jaką dała nam reforma Soboru Watykańskiego II, poprzez odpowiednią formację, która pozwoli im odkryć, w jaki sposób jest ona świadectwem niezmiennej wiary, wyrazem odnowionej eklezjologii, podstawowym źródłem duchowości dla życia chrześcijańskiego".
"W normalnych warunkach kościół parafialny jest wyłączony jako miejsce, w którym celebracja z Missale romanum Mszał z 1962 r., ponieważ potwierdza on, że sprawowanie Eucharystii według poprzedniego obrządku, będąc koncesją ograniczoną do takich grup, nie należy do zwyczajnego życia wspólnoty parafialnej. Jeśli nie można znaleźć innego niż parafia miejsca na celebrację z Mszałem z 1962 r., biskup diecezjalny może poprosić Kongregację o pozwolenie, by odbyła się ona w kościele parafialnym. Jeżeli ze skrupulatnością zostanie stwierdzona niemożność skorzystania z innego kościoła, oratorium lub kaplicy, zezwolenie może zostać udzielone. W tym ostatnim przypadku nie wydaje się właściwe, aby ta uroczystość była włączona do planu Mszy św. w parafii, ponieważ uczestniczą w niej tylko wierni należący do grupy. Wierni ci nie są w żaden sposób marginalizowani przez te przepisy, gdyż przypomina się im jedynie, że ustępstwo to następuje z uwagi na powszechne używanie jedynego lex orandi Rytu Rzymskiego, a nie okazją do promowania obrządku poprzedzającego".
"W odniesieniu do kapłanów, diakonów i ministrantów, którzy uczestniczą w celebracji, korzystając z Missale Romanum z 1962 r. musi mieć zawsze upoważnienie biskupa diecezjalnego. Upoważnienie, które w przypadku kapłana jest ważne tylko na terenie diecezji, w której sprawuje on swoją posługę, i o które będzie musiał poprosić dla siebie, jeśli zastępuje innego upoważnionego kapłana".
Godne i gorliwe sprawowanie odnowionej liturgii
Uważamy, że motu proprio Traditionis custodeslist, który mu towarzyszył, a teraz odpowiedzi na te dubbia są zgodne ze słowami św. Pawła VI: "To w imię Tradycji prosimy wszystkie nasze dzieci, wszystkie wspólnoty katolickie, aby godnie i z zapałem sprawowały odnowioną liturgię". Przyjęcie nowych Ordo missae Instrukcja z 14 czerwca 1971 r. przewidywała odprawianie Mszy św. w starej formie, za zgodą ordynariusza, tylko dla kapłanów starszych lub chorych, którzy składają Boską Ofiarę. sine populo. Nowy Ordo został promulgowany w celu zastąpienia starego, po dojrzałym namyśle, zgodnie ze wskazaniami Soboru Watykańskiego II".
Jak przypomina ten ostatni dokument Kongregacji Kultu Bożego, "jeden fakt jest niezaprzeczalny, Ojcowie soborowi odczuwali pilną potrzebę reformy, aby prawda celebrowanej wiary ukazywała się coraz bardziej w całym swoim pięknie, a lud Boży wzrastał w pełnym, aktywnym i świadomym uczestnictwie w celebracji liturgicznej", dlatego - kontynuuje dokument - "wszyscy jesteśmy wezwani do ponownego odkrycia wartości reformy liturgicznej, przy jednoczesnym zachowaniu prawdy i piękna danego nam obrzędu". Jesteśmy świadomi potrzeby odnowionej i stałej formacji liturgicznej, zarówno dla kapłanów, jak i wiernych świeckich".
Publikacja motu proprio Traditionis custodesPismo towarzyszące, a teraz odpowiedzi na dubbing, jasno wyraził życzenie Ojca Świętego, aby jedynym wyrazem lex orandi Rytu Rzymskiego zawarte są w księgach liturgicznych promulgowanych przez świętych papieży Pawła VI i Jana Pawła II, zgodnie z dekretami Soboru Watykańskiego II. Dlatego zachęca się do formacji liturgicznej, aby towarzyszyła zrozumieniu i doświadczeniu bogactwa reformy liturgicznej pożądanej przez Sobór Watykański II, która potrafiła dowartościować wszystkie elementy Rytu Rzymskiego i sprzyjała uczestnictwu całego Ludu Bożego w liturgii, będącej podstawowym źródłem autentycznej duchowości chrześcijańskiej.
Aby zapewnić najlepsze doświadczenia, używamy technologii takich jak pliki cookie do przechowywania i/lub uzyskiwania dostępu do informacji na urządzeniu użytkownika. Wyrażenie zgody na te technologie umożliwi nam przetwarzanie danych, takich jak zachowanie podczas przeglądania lub unikalne identyfikatory na tej stronie. Brak zgody lub jej wycofanie może negatywnie wpłynąć na niektóre funkcje.
Funkcjonalny Zawsze aktywne
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest ściśle niezbędny do uzasadnionego celu umożliwienia korzystania z określonej usługi wyraźnie żądanej przez abonenta lub użytkownika lub wyłącznie w celu przeprowadzenia transmisji komunikacji za pośrednictwem sieci łączności elektronicznej.
Preferencje
Techniczne przechowywanie lub dostęp są niezbędne do uzasadnionego celu przechowywania niezamówionych preferencji subskrybenta lub użytkownika.
Statystyki
Techniczne przechowywanie lub dostęp wykorzystywane wyłącznie do celów statystycznych.Przechowywanie lub dostęp techniczny, który jest wykorzystywany wyłącznie do anonimowych celów statystycznych. Bez wniosku, dobrowolnej zgody dostawcy usług internetowych lub dodatkowych zapisów od strony trzeciej, informacje przechowywane lub pobierane wyłącznie w tym celu nie mogą być wykorzystane do identyfikacji użytkownika.
Marketing
Techniczne przechowywanie lub dostęp jest niezbędny do tworzenia profili użytkowników w celu wysyłania reklam lub śledzenia użytkownika na stronie internetowej lub na wielu stronach internetowych w podobnych celach marketingowych.