Zasoby

José María TorralbaChrześcijaństwo o mentalności mieszczańskiej jest problematyczne".

Na kampusie Uniwersytetu Nawarry w Madrycie zaprezentowano właśnie ambitny program Master in Christianity and Contemporary Culture. Omnes rozmawiał z José María Torralba, profesorem filozofii moralnej i politycznej, który brał udział w jej projektowaniu. "Wzmocnienie kształcenia humanistycznego pomoże myśli chrześcijańskiej w wielkich debatach" - mówi.

Rafał Górnik-12 lipca 2022 r.-Czas czytania: 10 minuty

Uznaje, że "znajdujemy się w momencie kryzysu humanistyki", choć zapewnia, że "są powody do nadziei". Jest zwolennikiem "kształcenia humanistycznego" i to właśnie uruchomił na Uniwersytecie Nawarry. I potwierdza "jako hipotezę", po wielu rozmowach z różnymi osobami, że "z socjologicznego punktu widzenia chrześcijaństwo w dzisiejszej Hiszpanii można określić jako mieszczańskie", w sensie "nie podejmujące ryzyka, mające wszystko pod kontrolą, określone", którego "najwyższą wartością jest stabilność". A chrześcijaństwo o mentalności mieszczańskiej jest problematyczne. Bo brakuje w nim poczucia misji, które chrześcijaństwo miało zawsze".

Autorem tych i innych rozważań jest José María Torralba (Walencja, 1979), profesor filozofii moralnej i politycznej oraz dyrektor Instytutu Podstaw Programowych na Uniwersytecie Nawarry, który był wizytującym pracownikiem naukowym na uniwersytetach w Oksfordzie, Monachium, Chicago i Lipsku. Profesor Torralba kieruje Programem Wielkich Książek na Uniwersytecie Navarry, o czym przekonacie się w wywiadzie, i właśnie opublikował książkę "A Liberal Education. Elogio de los grandes libros", wydanej przez Ediciones Encuentro, która trafi do sprzedaży 1 marca.

Jak ktoś, kto nigdy nie stłukł naczynia, spokojnym głosem profesor Torralba mówi rzeczy, na które warto zwrócić uwagę. Na przykład, że jego życzeniem jest, aby. Tytuł magistra w Chrześcijaństwie i Kulturze Współczesnej prezentowane w Madrycie służy "jako platforma, czy też forum do uczestniczenia w debatach kulturalnych i intelektualnych, które toczą się obecnie w naszym kraju, a także jako sposób na większą obecność w Madrycie. Forum dialogu i spotkania dla każdego, kto chce przyjść".

W tym tygodniu ponad 400 osób zebrało się, osobiście i online, na kolokwium zorganizowana przez Uniwersytet Navarry na jego kampusie w Madrycie, z okazji studiów magisterskich, które zostaną uruchomione w przyszłym roku akademickim 2022-23. Wśród uczestników byli Gregorio Luri, filozof i pedagog; Lupe de la Vallina, fotograf; oraz Ricardo Piñero, profesor estetyki i wykładowca na studiach magisterskich.

W tym wywiadzie José María Torralba omawia niektóre z wewnętrznych działań tego magistra, jego powstawanie i idee, które za nim stoją.

Nowy rektor Uniwersytetu Nawarry, Maria IraburuD. w Biologii, odniosła się do Strategii 2025, kiedy objęła swoje stanowisko: "Transformacyjne nauczanie, badania skoncentrowane na kwestiach społecznych, środowiskowych i ekonomicznych oraz interdyscyplinarne projekty, takie jak Centrum Bioma i jego Muzeum Nauki, które pozwolą nam przyczynić się do wielkich wyzwań naszych czasów". Otóż oto kolejny, "międzywydziałowy", jak go nazywa José María Torralba, "wspólny projekt całego Uniwersytetu" - ujawnia profesor.

Gdzie pan studiował, profesorze?

-Studiowałem filozofię na Uniwersytecie w Walencji, publicznym uniwersytecie, a skończyłem w Nawarze.

Jestem dyrektorem Instytutu Podstaw Programowych na Uniwersytecie Navarra od 2013 roku, czyli od 9 lat.

Jego najnowsza książka ma się ukazać, według tego co nam wyciekło. A ponieważ Umbral powiedział, że poszedł do programu, w którym mówi się o jego książce, pytam go o jego.

-Odbierałem ją wczoraj od wydawcy. Materialnie jest on publikowany, a teraz rozpoczyna się etap upowszechniania. Tytuł brzmi: "Edukacja liberalna. Elogio de los grandes libros", w Ediciones Encuentro. Łączy ona doświadczenia dziesięciu lat pracy nad Podstawą programową. Jest to koncepcja, która nie jest dobrze rozumiana w Hiszpanii.

Proszę zdefiniować Podstawę programową.

-Podstawowy program nauczania to edukacja humanistyczna skierowana do studentów dowolnego kierunku studiów na uczelni. To, że wszyscy uczniowie korzystają z posiadania dobrych humanistycznych podstaw, jest ideałem Core Curriculum lub liberal education, zgodnie z oryginalnym terminem Newmana. To edukacja, która nie jest tylko pragmatyczna czy utylitarna, nastawiona na zdobycie pracy, ale jest edukacją wolnego człowieka. Ta wizja łączy się ze światem klasycznym i naukami humanistycznymi.

W książce mówię o tym projekcie, który mamy w Uniwersytet Nawarryi która istnieje również w kilku innych uczelniach. W rzeczywistości książka ma być windykacją. Edukacja w Hiszpanii poprawiłaby się, gdybyśmy wykorzystali to, co robią niektóre inne dobre uniwersytety, w Stanach Zjednoczonych, ale także w Europie.

W szczególności chodzi mi o metodologię, która polega na tym, że seminarium o wielkich książkach. Chodzi o to, aby wymienić klasyczne dzieła literatury i myśli (Szekspir, Odyseja, Arystoteles itp.). Studenci czytają te książki, a następnie w klasie, w małych grupach po 25 osób, w formacie seminaryjnym, komentują je i rozmawiają o nich, o głównych wątkach, które tam występują. Kolejnym elementem jest to, że uczniowie muszą napisać eseje argumentacyjne, wybierając główny temat: wolność, przeznaczenie, sprawiedliwość, miłość....

Na Uniwersytecie Navarry rozpoczęliśmy go osiem lat temu i nazywa się on Programem Wielkich Książek. Program realizujemy od Instytut Podstawowych Programów Nauczania. Ma już ugruntowaną pozycję i obecnie uczestniczy w nim około 1000 uczniów.

Ma ona charakter interdyscyplinarny...

Nazywamy to międzywydziałowym, bo w zajęciach biorą udział studenci różnych kierunków: architektury, ekonomii, prawa... itd. To jest bardzo wzbogacające i bardzo uniwersyteckie: mieć różne perspektywy. Przedmioty te stanowią część programu nauczania. Na Uniwersytecie Navarry, podobnie jak na innych uczelniach, stopnie naukowe mają teraz 240 punktów, które studenci muszą wziąć. Z tych 240 jest 18, w naszym przypadku są to przedmioty Core Curriculum, humanistyczne. I mówimy studentom: jedną z możliwości wzięcia tych 18 punktów są seminaria na temat wielkich książek. Są to przedmioty obowiązkowe z oceną, ale udział w głównych seminariach książkowych jest fakultatywny.

Przyjrzyjmy się bliżej. Te zobowiązania edukacyjne nie wydają się być podejmowane dla samego faktu. Czy od pewnego czasu jesteśmy świadkami pewnego unieważnienia humanistyki, kryzysu humanistyki?

-W świecie zachodnim istnieje ogólna tendencja do tego, by edukacja była bardzo mocno zorientowana na rynek pracy, na to, co jest natychmiast użyteczne. To jest jasne, a wszystko, co idzie w kierunku ducha, humanizmu, kultury czy refleksji, zostaje w tyle. Powiedziałbym, że w uniwersytetach jeszcze wyraźniej. Nawet jeśli istnieją stopnie naukowe z zakresu nauk humanistycznych, co nadal ma miejsce, większość edukacji nadal ma charakter zawodowy. Samo w sobie nie jest to złe, bo na uczelni trzeba mieć stopnie naukowe, aby zakwalifikować się do życia zawodowego. Ciekawą rzeczą w programie wielkich książek, o którym mówiliśmy, i w ogóle w edukacji humanistycznej, jest to, że można go zaproponować także studentom inżynierii czy medycyny. Myślę, że to jest ideał wychowawczy. Dobre wykształcenie to takie, które daje kwalifikacje, specjalistyczne kwalifikacje, ale nie tylko, łączy się z dobrą humanistyczną podstawą refleksji, umiejętnością zadawania wielkich pytań o społeczeństwo i życie.

Powiedziałbym, że choć znajdujemy się w momencie kryzysu w humanistyce, są też powody do nadziei. I ruchy. Mogę wymienić dwa, w które jestem mocno zaangażowany i które są mi znane. W Europie od sześciu lat istnieje grupa nauczycieli z różnych krajów, zwłaszcza z Holandii, Anglii i Niemiec, którzy organizują europejską konferencję na temat podstawy programowej - "Liberal Arts and Core Texts Education".

Jaka jest dominująca idea?

- Zgromadziliśmy, w trzech dotychczasowych edycjach, prawie 400 nauczycieli z Europy. Wszyscy oni są zainteresowani tą ideą, że edukacja nie powinna być zredukowana do tego, co utylitarne. Choć nadal jest w mniejszości, to widać postęp. A potem są kraje takie jak Holandia, której system uniwersytecki jest szczególnie dynamiczny - system hiszpański jest bardzo statyczny, ponieważ jest bardzo kontrolowany przez państwo. Mają tam dużo większą kreatywność. W ostatnich 10 czy 15 latach pojawiło się sporo instytucji, które nazywają się Liberal Arts College i wprowadzają w życie właśnie tę ideę. Edukacja nie powinna być bezpośrednio nastawiona na zdobycie pracy, ale dawać podstawowe, szersze i bardziej humanistyczne wykształcenie. To z jednej strony.

Z drugiej strony w Stanach Zjednoczonych, czyli w kraju, w którym ta tematyka jest bardziej rozwinięta, istnieje stowarzyszenie - Association for Core Texts and Courses (ACTC). Ma wiele uniwersytetów, dużych i małych, które oferują liberalną edukację w tym sensie humanistycznego szkolenia.

Również np. w Chile jest uniwersytet, który kilka lat temu wdrożył program wielkich książek, co jest bardzo dobre. Pesymizm, który my w humanistyce mamy, bo "to tonie" i nie da się nic zrobić, nie akceptuję. Sprawy można poprawić, nawet jeśli jest to trudne.

Czy ten siew niepokoju może być jakoś związany lub sprowokowany przez debatę na temat deficytu intelektualistów i myśli chrześcijańskiej w takich kwestiach jak wolność, edukacja, rodzina itp.

- Z punktu widzenia edukacyjnego instytucji, które mają ideologię chrześcijańską, czyli pytanie o to, gdzie jest głos chrześcijan, czy perspektywa chrześcijańska w wielkich debatach, zgadzam się, że jest ona nieobecna, zwłaszcza w naszym kraju. Jest to tym bardziej uderzające ze względu na zmianę socjologiczną, która dokonała się w ciągu kilkudziesięciu lat, z oficjalnie chrześcijańskiego społeczeństwa.Jakie są przyczyny? Jednym z głównych jest rodzaj edukacji oferowanej w instytucjach chrześcijańskich lub w formacji religijnej w parafiach, która nie jest tak dobra, jak powinna być, lub nie odpowiada potrzebom chwili.

Jeśli spojrzymy na inne kraje - punktem odniesienia są Stany Zjednoczone - to każdy uniwersytet, ale także szkoły wyższe, o tożsamości chrześcijańskiej, zawsze mają bardzo solidny program kształcenia humanistycznego. Nie jest to jeszcze tak obecne w Hiszpanii.

Rzeczywiście, w tej otwartej refleksji o konieczności zrobienia czegoś, by się zmienić, wyraźnie jednym ze sposobów poprawy jest wzmocnienie edukacji humanistycznej. I tu powiedziałbym coś, co wydaje mi się ważne: do Podstawy programowej, czy programu wielkich książek, nie można podchodzić w sensie utylitarnym. W rzeczywistości, gdybyś chciał, aby ludzie podchodzili do religii z utylitarną perspektywą, byłbyś wbrew Newmanowskiej zasadzie liberalnej edukacji. Jedynym celem musi być edukacja, czyli skłonienie ludzi do samodzielnego myślenia, a do tego znajomość tradycji kulturowej.

Że w Hiszpanii w końcu ci, którzy mają program wielkich książek, to uniwersytety inspirowane chrześcijaństwem? To prawda. Nie jest to również przypadek. Nie jest to jednak coś instrumentalnego, rodzaj strategii, ale owoc przekonania. Uniwersytet inspirowany chrześcijaństwem jest zainteresowany prawdą i uważa tradycję za ważną. Dlatego nie jest przypadkiem, że Uniwersytet Nawarry podjął takie zobowiązanie.

mistrzostwo-chrześcijaństwo

Magister w dziedzinie chrześcijaństwa i kultury współczesnej

Magisterium z chrześcijaństwa i kultury współczesnej, które uruchamia Uniwersytet Nawarry, jak sądzę, jest właśnie w tym kierunku. Uczestniczyłeś w jego powstawaniu...

- Studia magisterskie rozpoczynają się we wrześniu. Pomysł zaczął nabierać kształtów prawie trzy lata temu, a organizowany jest przez Wydział Filozofii i Sztuki, we współpracy z Wydziałem Teologicznym, Instytutem Podstaw Programowych, grupą Science, Reason and Faith (CRYF) oraz Instytutem Kultury i Społeczeństwa. Jest to wspólny, ogólnouniwersytecki projekt.

Choć ukazuje się teraz, w czasie, gdy toczy się debata o chrześcijańskich intelektualistach, o akademickim i intelektualnym kształceniu ludzi zainteresowanych chrześcijaństwem, nie odpowiada na tę koniunkturalną sytuację. W każdym razie pojawia się w bardzo odpowiednim momencie. To jest pomysł.

Innym pomysłem, którym mogę się podzielić, będąc członkiem komisji, która zaprojektowała Master's, jest to, że od początku interesowano się tym, aby nie był to ani Master's in Humanities w ogóle (w sensie zajmowania się kulturą lub chrześcijaństwem w historii), ani Master's in Theology, ale Master's in Christianity and Contemporary Culture.

Z tego powodu zaplanowano dużą kadrę nauczycielską (36 osób), ponieważ każdy przedmiot ma dwóch nauczycieli. Są nauczyciele teologii, historii, filozofii, literatury, a także niektórzy nauczyciele przedmiotów ścisłych (biologii, ochrony środowiska itp.). A ponieważ przedmioty wykładane są parami, łatwo jest zbiegać się filozofowi i teologowi, naukowcowi i teologowi itd.

Pomaga to w dialogu interdyscyplinarnym, który jest bardzo potrzebny, a także w tym, aby tytuł magistra nie był źle interpretowany, tak jakby z jednej strony było chrześcijaństwo, a z drugiej kultura współczesna. Ideą Mistrza jest to, że w rzeczywistości istnieje dialog między oboma elementami i że chrześcijaństwo jest obecne we współczesnej kulturze, tak że dzisiejszy świat nie jest obcy chrześcijaństwu.

Są też profesorowie z innych uczelni.

- Rzeczywiście. Warto zauważyć, że prawie jedna trzecia profesorów nie pochodzi z Uniwersytetu Nawarry. Było zainteresowanie, aby mieć kolegów z Madrytu, Walencji i innych miejsc, z różnych powodów. Po pierwsze, głównym celem Mistrza jest zaoferowanie programu szkoleniowego.Dla kogo? Myślimy o profesjonalistach, którzy chcą lepiej zrozumieć współczesny świat i jego relacje z chrześcijaństwem. Wydaje nam się, że będzie to bardzo interesujące dla osób, które pracują w świecie edukacji, od szkoły średniej do uniwersytetu, ale także w świecie kultury, dziennikarzy... Jest to magister, który pozwoli im stworzyć wykwalifikowaną opinię na temat tych wszystkich zagadnień.

Chcielibyśmy również, aby Master's służył jako platforma, forum, aby uczestniczyć w debatach kulturalnych i intelektualnych, które obecnie toczą się w naszym kraju, i aby był sposobem na większą obecność w Madrycie. Zamierzamy stworzyć forum dialogu i spotkania dla każdego, kto zechce się pojawić.

Chrześcijaństwo dzisiaj

Czasem przychodzi na myśl Nietzsche (Bóg umarł) lub Azaña (Hiszpania nie jest już katolicka). W niektórych ustawach w wielu krajach trudno jest docenić godność osoby. Czy boimy się dialogu?

- Przychodzą mi do głowy dwie odpowiedzi. Jednym z nich, który również łączy się z Mistrzem, jest idea nadziei. Chrześcijanin to ktoś, kto żyje z nadzieją, bo ma pochodzenie i przeznaczenie, i wie, że świat ma sens. Nie jesteśmy w sytuacji nihilizmu, w której Bóg umarł lub nas opuścił.

Myślę, że to doświadczenie nadziei staje się właśnie teraz bardziej obecne, a przykłady mógłbym podać z dziedziny literatury czy twórczości kulturalnej. Od kilkudziesięciu lat znajdujemy się w sytuacji kulturowej, w której nie było już żadnych pozostałości tego, co religijne, przynajmniej publicznie, co było istotne, a to, co pojawiło się w ostatnich dwóch czy trzech latach, to rodzaj tęsknoty. Wynika to z ludzkiej potrzeby: poszukiwania i znajdowania sensu życia, a głównym źródłem sensu jest religia. Nie jest on jedyny, ale jest głównym.

Znajdujemy się w bardzo ciekawym momencie, w którym chrześcijaństwo nadal ma propozycję, jak zawsze, ale może teraz może ją docenić więcej osób, w przeciwieństwie do tego, czego doświadczaliśmy w ostatnich latach. I wtedy podkreśliłbym: jaka powinna być dzisiaj propozycja chrześcijańska? Bez wątpienia pozostaje wiele wyzwań etycznych. To są wyzwania, z których nie wolno zrezygnować. Ale należy się skupić na pokazaniu, dlaczego Chrześcijaństwo jest źródłem nadziei dla życia jednostek i społeczeństwa. Inaczej w końcu mamy nieludzki świat: zdominowany przez sukces, pieniądze czy wyniki. Wobec tego nieludzkiego świata stoi chrześcijańska nadzieja.

A w odniesieniu do społeczeństwa hiszpańskiego?

-odważyłbym się sformułować hipotezę, bo od jakiegoś czasu rozmawiam o tym z różnymi ludźmi i widzę sporą zgodność. Jest on następujący. Z socjologicznego punktu widzenia chrześcijaństwo w dzisiejszej Hiszpanii można określić jako mieszczańskie. Wyjaśniam to. Mówiąc burżuazja, nie mam na myśli burżuazji w klasie społecznej, ale burżuazję w mentalności. Według słownika Akademii Królewskiej, burżuj to osoba, dla której najwyższą wartością jest stabilność: nie podejmować ryzyka, mieć wszystko kontrolowane i określone. A chrześcijaństwo o mentalności mieszczańskiej jest problematyczne, bo brakuje mu poczucia misji, które chrześcijaństwo miało zawsze. Dlaczego więcej chrześcijan nie decyduje się na zaangażowanie w życie publiczne? Być może dlatego, że edukacja chrześcijańska odbierana jest w mieszczańskich ramach intelektualnych i społecznych.

Jesteśmy zakwaterowani.

- Mentalność mieszczańska idzie nieco dalej. Nie chodzi o to, że jest wygodniej, co jest, ale o to, że nie widzisz nawet potrzeby zaangażowania się, zrobienia czegoś. Nie chodzi o to, że jesteś leniwy, ale że nie widzisz potrzeby. Z drugiej strony, naturalną konsekwencją posiadania koncepcji życia, posiadania nadziei, jest chęć podzielenia się nią, zaproponowania jej społeczeństwu, ponieważ wydaje ci się ona dobra.

Rozmowę kończymy z José Maríą Torralbą. Nie wiem, czy spodoba Ci się nagłówek, bo temat pojawił się prawie na końcu, a były świetne opcje. Ale to była przyjemność rozmawiać z tym młodym walenckim profesorem, człowiekiem, który myśli, osadzony w humanistyce, ale w stu procentach "międzywydziałowy" z Core Curriculum i magisterium na Uniwersytecie Navarry.

Pismo Święte

Paralityk w Kafarnaum (Mk 2, 1-12) 

Josep Boira-12 lipca 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

Kościół uczy nas, że "plan objawienia Bożego realizuje się w czynach i słowach nierozerwalnie ze sobą związanych". (Dei Verbum, n. 2). Widzimy to spełnienie w Ewangelii, gdzie spotykamy Jezusa, który "zaczął tworzyć i uczyć". (Dz. Ap. 1:1). Jego życie publiczne przeplatane jest "słowa i czyny, znaki i cuda".w ten sposób wypełniając boskie obietnice "aby nas wyrwać z ciemności grzechu i śmierci i podnieść do życia wiecznego". (Dei Verbum, n. 4). Ewangelie świadczą o tej doskonałej harmonii czynów i powiedzeń Jezusa: "Przeszedł przez całą Galileę głosząc kazania w ich synagogach i wypędzając demony". (Mk 1,39), tak że Jezus swoim słowem, jednocześnie z nauczaniem, zbawia. 

W synagogach

Jezus jako dobry Izraelita udawał się w szabat do synagogi w miastach i wioskach, które odwiedzał, i podejmował inicjatywę nauczania znaczenia Pism w nowy sposób, wywierając silne wrażenie na słuchaczach. Tak było, gdy wszedł do Kafarnaum: "Gdy tylko nadszedł szabat, wszedł do synagogi i zaczął nauczać. I dziwili się jego nauce, bo uczył ich jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie". (Mk 1:21-22). Co więcej, przy tej samej okazji wypędził demona z człowieka, który był w synagodze. Kiedy go zobaczył, Wszyscy byli zdumieni, tak że pytali się wzajemnie: "Co to jest? -Co to jest? Nowe nauczanie z mocą. Rozkazuje nawet duchom nieczystym, a one są mu posłuszne". (Mk 1:27). To pierwsze przepowiadanie i pierwsze cuda Jezusa spowodowały, że jego sława zaczęła się rozprzestrzeniać "wkrótce wszędzie". (Mk 1, 28), tak że poszli za nim "wielkie rzesze z Galilei, Dekapolu, Jerozolimy, Judei i zza Jordanu". (Mt 4,25).

Do domu i na wynos

Taka była sława Jezusa, "Nie mógł już wejść otwarcie do żadnego miasta, lecz przebywał na zewnątrz w miejscach odosobnionych. Ale ludzie przychodzili do niego zewsząd". (Mk 1:45). Widzimy, jak Jezus zmuszony jest do pełnienia swojej publicznej służby poza miejskimi ośrodkami Galilei, zamieniając niezaludnioną krainę w ruchliwe miejsce. Musiał jednak wrócić; ewangelista mówi nam, że Jezus, "po kilku dniach". (Mk 2,1) wrócił do Kafarnaum. Możemy sądzić, że przyszedł ukradkiem, po wejściu drugim wejściem do miasta, aby nie być widzianym przez ludzi. Ale Jezus jest bardzo dobrze znany w Kafarnaum: jest "Twoje miasto". (Mt 9,1), gdyż opuścił Nazaret po powrocie z Judei do Galilei (por. Mt 4,13); i tam ma dom, najprawdopodobniej Piotra (por. Mk 1,29). Przy innej okazji, przy drzwiach domu tłoczyli się razem "całe miasto": Tam przyprowadzali do niego chorych i opętanych, a on ich uzdrawiał (por. Mk 1,32-34). Jak można było się spodziewać, "Wiadomo było, że jest w domu i zebrało się tyle osób, że nie było miejsca nawet przy drzwiach". (Mk 2:2). Po raz kolejny dom w Kafarnaum był miejscem spotkania tłumu, który nie był zadowolony z cotygodniowych kazań w synagodze, ale był głodny słowa Bożego. Spełniły się słowa Pana skierowane do Mojżesza: "Człowiek nie samym chlebem żyje, ale wszystkim, co wychodzi z ust Pana". (Pwt 8:3). A dom Piotra stał się prowizoryczną synagogą, gdyż w obecności tłumu Jezus "głosił im słowo" (Mk 2:2). 

Twoje grzechy są odpuszczone

Jezus uzdrowił już demoniaka, gdy był w synagodze; przy tej innej okazji, "w domu". (Mk 2,1), podczas głoszenia, "przyszli i przynieśli Mu sparaliżowanego człowieka, niesionego przez czterech mężczyzn".. Z powodu ogromnego tłumu nie można było go zbliżyć do Jezusa, więc zrobiono dziurę w suficie i spuszczono go na nosze tak, aby był zwrócony twarzą do Jezusa. Tym razem to on był zdumiony: Gdy zobaczył ich wiarę, powiedział do sparaliżowanego: "Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy". (Mk 2:5). Każdy spodziewałby się kolejnego cudu uzdrowienia, ale te słowa były czymś nowym. Bez wątpienia niektórzy mogliby pomyśleć, że przyczyną tej choroby były grzechy tego człowieka, zgodnie z powszechną mentalnością tamtych czasów. Inni, ci prostsi, byliby przekonani o boskiej mocy Jezusa, nawet do odpuszczania grzechów. Ale obecni tam uczeni w piśmie "Myśleli w swoich sercach: 'Dlaczego ten człowiek tak mówi? On bluźni; któż może odpuszczać grzechy, jak nie sam Bóg?" (Mk 2:7). W tym drugim mieli rację, ale nie mieli wiary. 

Znamienne jest, że to zdanie jest dokładnie zrelacjonowane we wszystkich trzech Ewangeliach, które opowiadają o cudzie (Mateusz, Marek i Łukasz): "Odpuszczają ci się twoje grzechy". W pozostałej części narracji występują niewielkie różnice, jak to zwykle bywa w paralelnych fragmentach Ewangelii synoptycznych. Jest to wyrażenie w głosie biernym, którego podmiotem agenturalnym jest Bóg, ale nie jest ono cytowane, z szacunku dla boskiego imienia: w egzegezie biblijnej nazywa się je "biernikiem boskim". 

Po odpuszczeniu grzechów Jezus uzdrawia paralityka, potwierdzając tym samym swoją boskość. Dlatego Mistrz z Nazaretu to Jezus, "Bóg, który zbawia" swoim słowem. Na koniec widząc paralityka całkowicie uzdrowionego, Wszyscy byli zdumieni i chwalili Boga, mówiąc: "Nigdy nie widzieliśmy czegoś podobnego". (Mk 2:12).

AutorJosep Boira

Profesor Pisma Świętego

Więcej
Świat

"Istnieje nurt, który chce zniszczyć Benedykta XVI i jego dzieło".

Po wypowiedzi papieża emeryta niemieckie media zareagowały oskarżycielsko. Tymczasem biskupi niemieccy wydawali krótkie oświadczenia lub unikali wydawania jakichkolwiek oświadczeń. Bp Georg Gänswein mówi o "kampanii" przeciwko Benedyktowi XVI.

José M. García Pelegrín-11 lipca 2022 r.-Czas czytania: 5 minuty

W mediach reakcje na List Benedykta XVI z 8 lutego br. Reakcje papieża emeryta, z nielicznymi wyjątkami, byłyby prawie na pewno takie same - cokolwiek by nie napisał, byłyby takie same: od tych, którzy zarzucają mu stosowanie "sztuczek", aby oddalić jego "osobistą odpowiedzialność" (Georg Löwisch w tygodniku "Die Zeit"), po teolog Doris Reisinger, która nazywa list papieża "kpiną z osób dotkniętych chorobą" i krytykuje odnoszenie się Benedykta do Jezusa jako "przyjaciela", "brata" i "orędownika", ponieważ "dla uszu osób dotkniętych chorobą" brzmi to tak, jakby Jezus "nie był po ich stronie, ale po stronie tych, którzy ich dręczyli, ignorowali i krzywdzili". 

Jednak w "Der Spiegel" Thomas Fischer - w latach 2000-2017 członek niemieckiego Sądu Najwyższego, a od 2013 roku jego prezes - pisze: "Od 1945 roku w Monachium było siedmiu arcybiskupów. W tym samym czasie Kościołem rządziło siedmiu biskupów z Rzymu: Pius XII, Jan XXIII, Paweł VI, Jan Paweł I, Jan Paweł II, Benedykt XVI i Franciszek. I to nie licząc liczby biskupów pomocniczych, wikariuszy generalnych i sądowych. Teraz jeden z wymienionych musiał "przeprosić". Wkrótce skończy 95 lat i, jak sam przyznaje, popełnił błąd, odmawiając udziału w spotkaniu, które odbyło się 42 lata temu. Nic dziwnego, że nie wyszło mu to na dobre. Wymaga się od niego, aby przepraszał jeszcze raz, i jeszcze raz, i jeszcze raz. I znowu, i znowu, i znowu, i znowu, i znowu.

Bardziej zaskakujące są reakcje właśnie tych biskupów, którzy domagali się wyjaśnień od papieża emeryta. Przewodniczący DBK, biskup Bätzing, napisał na Twitterze jedynie, by wyrazić zadowolenie z listu Benedykta i jego przeprosin dla ofiar nadużyć. "Emerytowany papież obiecał, że wypowie się w tej sprawie i teraz to zrobił. Dziękuję mu za to i należy mu się za to szacunek".

Ze swej strony obecny arcybiskup Monachium, kardynał Reinhard Marx, wydał krótkie oświadczenie, w którym z zadowoleniem przyjął list: "Cieszę się, że mój poprzednik na stanowisku arcybiskupa Monachium i Freisingu, papież emeryt Benedykt XVI, skomentował w osobistym liście publikację opinii kancelarii prawnej WSW". Podkreślił jednak jednocześnie, że raport, "w którego wyniki wątpią prawnicy Benedykta", jest w diecezji traktowany bardzo poważnie.

Z drugiej strony biskup Essen, bp Franz-Josef Overbeck, otwarcie skrytykował wypowiedź papieża emeryta: "Obawiam się, że oświadczenie nie będzie zbyt pomocne dla tych, których to dotyczy, w uporaniu się z ich przeszłością. Jestem zaniepokojony, że osoby dotknięte przemocą seksualną zareagowały z rozczarowaniem, a częściowo z oburzeniem na wypowiedzi byłego papieża dotyczące jego czasów jako arcybiskupa Monachium i Freisingu". Inni biskupi, jak arcybiskup Franz Jung z Würzburga i biskup Bertram Meier z Augsburga, odmówili komentarza na pytanie agencji prasowej DPA.

A prezes ZdK mówi, że w oświadczeniu "brakuje empatii dla poszkodowanych", więc "druga reakcja papieża Benedykta nie jest niestety przekonująca". 

W międzyczasie wypowiedzieli się także biskupi z innych krajów europejskich: kardynał Dominik Duka, arcybiskup Pragi, skrytykował sporządzenie przez kancelarię prawną raportu na temat nadużyć seksualnych; wydarzenia z tym związane wywołały u niego "zdumienie i wstyd". Odniósł się w szczególności do sprawy księdza "H.": w 1980 roku "zgodnie z obowiązującym wówczas i obecnie prawem kanonicznym" arcybiskup Monachium nie miał władzy nad księdzem z diecezji Essen. Nie mógł też odmówić jego przeniesienia do Monachium na leczenie psychiatryczne: "Gdyby odmówił możliwości leczenia takiego księdza, jego zachowanie byłoby nieludzkie i niechrześcijańskie".

Biskup Fréjus-Toulon na południu Francji, bp Dominique Rey, określił traktowanie papieża emeryta Benedykta XVI jako "niesprawiedliwe". "Nieuznawanie, że Benedykt XVI odegrał decydującą rolę w poprawie traktowania przestępstw seksualnych w Kościele jest wręcz oszczerstwem. Benedykt niestrudzenie przypominał nam o potrzebie pokuty, oczyszczenia Kościoła i nauczenia się przebaczania", choć zawsze dawał do zrozumienia, że przebaczenie nie zastąpi sprawiedliwości. "Jako pionier w walce z nadużyciami Benedykt XVI zapewnił słowem i czynem, że Kościół stał się bardziej świadomy zła, jakim są nadużycia seksualne.

Przeważnie oskarżycielskie reakcje - prawie wszystkie bez trzymania się faktów obalonych w opracowaniu doradców Benedykta - domagające się "pełnoprawnego" przyznania się do osobistej winy skłoniły biskupa Georga Gänsweina do wypowiedzenia się - w wywiadzie dla włoskiej gazety Corriere della Sera- "kampanii" przeciwko emerytowanemu papieżowi. "Istnieje nurt, który naprawdę chce zniszczyć jego osobę i jego dzieło", nurt, który "nigdy nie kochał go, jego teologii ani jego pontyfikatu", a wielu pozwala się zwieść temu "tchórzliwemu atakowi". Ci, którzy znają Benedykta - kontynuował - wiedzą, że "zarzut, iż kłamał, jest absurdalny"; trzeba umieć "odróżnić błąd od kłamstwa". 

Ze swej strony papież Franciszek - na środowej audiencji ogólnej - podziękował Benedyktowi XVI za jego słowa o zbliżającej się śmierci. Przypomniał, że Papież Emeryt mówił niedawno o tym, że jest "u ciemnych drzwi śmierci". Dodał: "Pięknie jest dziękować Papieżowi, który w wieku 95 lat jest jeszcze tak jasny. To była wspaniała rada, którą dał Benedykt. "Wiara chrześcijańska nie rozwiewa lęku przed śmiercią - powiedział Franciszek - ale "tylko dzięki wierze w zmartwychwstanie możemy stawić czoło otchłani śmierci, nie będąc przytłoczonym przez strach".

Precedensy

W prezentacja -20 stycznia w raporcie na temat nadużyć seksualnych w diecezji Monachium-Freising w latach 1945-2019, sporządzonym przez kancelarię prawną Westpfahl Spilker Wastl (WSW) na zlecenie diecezji, zarzucono Benedyktowi XVI, że w czterech przypadkach "nie zareagował odpowiednio lub zgodnie z zasadami na przypadki (domniemanych) nadużyć, które dotarły do jego wiadomości"; szczególną uwagę poświęcono sprawie księdza "H.", której poświęcono specjalny tom liczący ponad 350 stron. -której poświęcono specjalny tom liczący ponad 350 stron. W szczególności raport krytykował papieża emeryta za to, że w odpowiedzi na pytania zadane mu przez prawników WSW na potrzeby raportu Benedykt odpowiedział, że nie był obecny na pewnym spotkaniu kurii diecezjalnej 15 stycznia 1980 r., na którym dyskutowano o zapewnieniu księdzu mieszkania, gdyż przenosił się on z Essen do Monachium na leczenie psychiatryczne. Adwokaci przedstawili jednak dowody, że był on obecny.

Natychmiast po tym pojawiły się głosy domagające się wyjaśnień od papieża emeryta, w tym głosy kilku biskupów, takich jak przewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec (DBK), biskup Georg Bätzing, osoba odpowiedzialna za nadużycia w DBK, biskup Stefan Ackermann ("Dla wielu wiernych jest trudne do zrozumienia i do zniesienia, że nawet były papież jest oskarżony o poważne wykroczenia"), a także biskup Peter Kohlgraf z Moguncji ("Dla wielu wiernych jest trudne do zrozumienia i do zniesienia, że nawet były papież jest oskarżony o poważne wykroczenia. Stefan Ackermann ("dla wielu wiernych jest trudne do zrozumienia i do zniesienia, że nawet były papież jest oskarżany o poważne uchybienia"), a także biskup Moguncji Peter Kohlgraf i Centralny Komitet Katolików Niemieckich ZdK, którego przewodnicząca Irme Stetter-Karp nazwała "haniebnym" fakt, że Benedykt XVI "nie przyznał się do niewłaściwego zachowania".

24 stycznia sekretarz papieża emeryta, arcybiskup Georg Gänswein, wydał oświadczenie, w którym sprostował te informacje: "Benedykt pragnie wyjaśnić, że wbrew temu, co stwierdził w odpowiedzi na pytania prawników, wziął udział w spotkaniu kurii 15 stycznia 1980 roku. Ponadto papież emeryt "pragnie podkreślić, że obiektywnie błędne stwierdzenie nie zostało wypowiedziane w złej intencji, lecz było przeoczeniem w redakcji jego wypowiedzi".

Biskup Gänswein zapowiedział, że Benedykt XVI wyda obszerne oświadczenie, w którym wyjaśni, jak mogło dojść do błędu redakcyjnego. W ślad za tym 8 lutego przyszedł list od samego papieża emeryta, do którego dołączono raport sporządzony przez czterech współpracowników - trzech specjalistów od prawa kanonicznego i jednego prawnika - w którym wyjaśnili oni szczegółowo, jak doszło do "błędu w zapisie"; Obalili też punkt po punkcie pozostałe zarzuty i na podstawie odpowiedzi udzielonej przez jednego z prawników WSW na pytanie dziennikarza dali do zrozumienia, że nie mają dowodów na ewentualną "winę" ówczesnego kardynała Ratzingera, ale ich zarzuty opierają się na założeniach prawdopodobieństwa.

Kino

Powołanie do świętości poprzez osoby nieuprzywilejowane: Matka Petra

Patricio Sánchez-Jáuregui-11 lipca 2022 r.-Czas czytania: 2 minuty

Petra de San José

AdresPablo Moreno
SkryptAndrés Garrido i Pedro Delgado
Kraj: Hiszpania
Rok: 2022

W połowie XIX wieku, na południu Hiszpanii, zakochana w swoim chłopaku dziewczyna zaczyna doświadczać znaków, które doprowadzą ją do zakwestionowania całej swojej egzystencji. Sto lat później dwaj partyzanci plądrują i palą kapliczkę w Barcelonie, zabierając ze sobą płócienny worek z ciekawą i makabryczną zawartością.

Osobista strona nadprzyrodzoności, Petra de San José opowiada o świętości i odkupieniu, poprzez skoki w czasie, które opowiadają historię dwóch grabarzy w czasie hiszpańskiej wojny domowej, a także historię kobiety czekającej na swoje szczęśliwe małżeństwo. Film powstał z myślą o ukazaniu dobroci świętej za życia i łask, którymi nadal obdarza po śmierci. Aby to zrobić, zaczyna się w głębokiej Andaluzji XIX wieku, w wędrówce roześmianej, zakochanej dziewczyny, która zaczyna doświadczać boskich znaków, które stopniowo zmieniają jej sposób życia. Najpierw zrywa z chłopakiem i stopniowo przyjmuje zasady pobożności, które doprowadzą ją do prawdziwego powołania: opieki nad biednymi i bezbronnymi.

Splata w całość splądrowanie królewskiego sanktuarium San José de la Montaña, śmierć Prim i powstanie z 1936 roku, Petra de San José (1845-1906) to film historyczno-religijny ukazujący tragedię biednej Hiszpanii, która miała w dramacie tego wytrwałego bohatera dzieło uznane w jego beatyfikacji przez św. Jana Pawła II (1994). Skromnie, ale starannie zrealizowana, wzruszająca historia kapitulacji stanowi także nieco sanacyjne, ale przejrzyste świadectwo o sytuacji w Hiszpanii zarówno w XIX, jak i XX wieku, a także o roli zgromadzeń zakonnych Kościoła katolickiego, zwłaszcza Matki bezdomnych.

Staranną ręką i miarą zdjęć Pablo Moreno, Pedro Delgado i Andrés Garrido, którzy między sobą skompletowali kopiastą filmografię pobożnego - i pobożnego - dzieła.Ziemia Święta. Ostatni pielgrzym (recenzja w Omnes), Fatima, Poveda, Claret, Freedom Network itp.Przynoszą nam staranną produkcję, z dużą obsadą i szacownymi numerami. Stymulująca sztuka dla wszystkich widzów, opowiada o podróży, która nie jest pozbawiona wyzwań, ale niewątpliwie inspirująca.

Więcej
Inicjatywy

Głos Mszy św. Dobrze czytać i głosić Słowo Boże

Doświadczenie niejasnej lub zagmatwanej dykcji w czytaniu celebracji liturgicznych jest tym, co skłoniło dziennikarza i zawodowego nadawcę do założenia Voz de Misa, krótkich kursów nauki czytania celebracji liturgicznych. 

Maria José Atienza-11 lipca 2022 r.-Czas czytania: 4 minuty

"Kiedy w Kościele czyta się Pismo Święte, sam Bóg przemawia do swojego ludu, a Chrystus, obecny w swoim słowie, głosi Ewangelię. Dlatego czytania ze Słowa Bożego, które nadają Liturgii element największej wagi, powinny być słuchane ze czcią przez wszystkich. 

W tekstach, które mają być wypowiadane głosem donośnym i wyraźnym, czy to przez kapłana, czy przez diakona, czy przez lektora, czy przez wszystkich, głos powinien być odpowiedni do charakteru danego tekstu, czy jest to czytanie, modlitwa, monodia, aklamacja lub hymn, jak również do formy celebracji i powagi zgromadzenia. 

Ponadto należy wziąć pod uwagę charakter różnych języków i charakter narodów. Te słowa z Ogólnej Instrukcji Mszału Rzymskiego mówią same za siebie o znaczeniu nie tylko słuchania, ale i głoszenia Słowa Bożego w celebracjach liturgicznych. Zarówno słuchanie, jak i czytanie są kluczem do osiągnięcia spotkania z Chrystusem, Słowem Wcielonym, z każdym z wiernych. 

Jednak doświadczenie wielu wiernych podczas niedzielnych czy codziennych Mszy Świętych, a także podczas innych uroczystości, jest dalekie od tego stwierdzenia. Zbyt często czytania nie są wcześniej przygotowane, teksty nie są znane lub są czytane w monotonnej lub pozbawionej znaczenia intonacji, co utrudnia słuchającym ich zrozumienie i refleksję. 

Powtarzalność tego doświadczenia i świadomość, że ta rzeczywistość jest bardziej niż powszechna, skłoniła Angela Manuela Péreza, dziennikarza i zawodowego nadawcę radiowego i telewizyjnego, do przygotowania specjalnych kursów dla tych, którzy czytają, regularnie lub sporadycznie, podczas różnych celebracji liturgicznych.  

"Idąc na Mszę św. stwierdziłem, że to, co świeccy czytają przy ambo, nie jest słyszane i nie jest rozumiane", komentuje ten dziennikarz. Ángel, specjalizujący się w emisji głosu w mediach audiowizualnych, nie zawahał się zrobić tego, co do niego należy, aby spróbować poprawić, w miarę możliwości, te umiejętności publicznego czytania, których wiele osób, nie będących profesjonalistami w dziedzinie komunikacji, nie ma rozwiniętych. 

Osobisty serwis 

"Postanowiłem zacząć oferować ten kurs w różnych parafiach archidiecezji madryckiej". Stopniowo inicjatywa ta rozprzestrzeniła się na całą Hiszpanię i istnieją liczne parafie, bractwa, szkoły i grupy młodzieżowe, w których Ángel Manuel nauczał głównych narzędzi, aby Słowo Boże docierało do nich w sposób jasny. 

Do głównych błędów, które zwykle popełniamy podczas czytania, np. podczas celebracji eucharystycznej, należy. "wychodzić do czytania Słowa Bożego bez przygotowania tekstu przez jego wcześniejsze przeczytanie. Zawsze polecam przeczytać ją na głos dwa razy". przed uroczystością, w celu zapewnienia, że "czytaj coś, co rozumieją. Czytelnicy muszą rozumieć to, co czytają, wtedy wierni zrozumieją"..

W tym sensie, jak podkreśla również Pérez, znajomość i regularna lektura Pisma Świętego jest kolejną z podstaw zdolności do jego poprawnego głoszenia. 

Obecnie przesłanka fides ex auditu jest być może jedną z najważniejszych rzeczywistości w Kościele, ponieważ wielu ludzi styka się z Pismem Świętym tylko podczas celebracji liturgicznych. Dlatego ważne jest, by wiedzieć, co czytamy, bo jak podkreśla ten fachowiec, "Czytelnik przekazuje Słowo Boże nie tylko słusznie wymawianymi słowami, ale także przekonaniem, tonem, głośnością, infekcjami głosu stosownie do zdań itp.". 

Ángel Manuel profesjonalizuje ten kurs w taki sposób, że w krótkim czasie przygotowuje zainteresowanych, dorosłych, młodzież czy dzieci, do zmierzenia się z publicznym czytaniem, czyli czymś, co często jest kosztowne. Jego strona internetowa www.vozdemisa.com podaje przykład takiego działania. Udziela w niej kilku podstawowych rad i opisuje w sposób całkowicie osobisty różne kursy czytelnicze, które prowadzi od momentu rozpoczęcia tej pracy. 

Obecnie prowadzi około 150 kursów rocznie w całej Hiszpanii. 

Kurs lektora liturgicznego

Kurs czytelnika masowego "Jest to kurs intensywny, trwający trzy i pół godziny. Zawiera pierwszą część półtoragodzinną, w której rozluźniam i relaksuję uczestników. Po 15-minutowej przerwie rozpoczyna się druga część, w której skupiam się na pomaganiu im, po kolei, w tym, aby zostali usłyszani i zrozumiani. I robią to".

Podstawowym warunkiem jest oczywiście pewna ilość codziennych lektur. Punkt, który coraz trudniej znaleźć, i to nie tylko u młodych ludzi. Co więcej, ta osobista codzienna lektura, jak zauważa Ángel Manuel, będzie o wiele bardziej skuteczna, jeśli każdy czytający będzie czytał na bieżąco, "czytaj na głos przez kilka minut. Robię to codziennie jako profesjonalista".

Ángel Manuel Pérez, który przez całe swoje zawodowe życie pracował z głosem, nie ma wątpliwości, że przy wielu okazjach w dzisiejszych czasach "zarządzanie głosem mówionym jest całkowicie zaniedbane".

Swoim uczniom podaje proste przykłady i nawyki, które pomagają im doskonalić się poza trzema intensywnymi godzinami kursu lektora mszalnego. "Coś bardzo przydatnego". notatki "dla czytelników to naśladowanie profesjonalisty".nadawca radiowy lub telewizyjny.

Dodatkowo, po zakończeniu kursu, "Wszystkim grupom wysyłam przez WhatsApp czytane przeze mnie niedzielne czytania. W ten sposób, dzięki tekstowi i słuchaniu mnie, mają pewny sposób na poprawę. Mam ponad dwadzieścia grup WhatsApp, do których wysyłam te audycje co tydzień. W sumie około 300 osób i mam coraz więcej grup.

Kluczowe zaangażowanie świeckich

23 stycznia, w Niedzielę Słowa, papież Franciszek przyznał posługę lektora i akolity kobietom. Otwarcie, które "zwiększy uznanie, także poprzez akt (instytucję) liturgiczny, cennego wkładu, jaki od dawna wnosi bardzo duża liczba osób świeckich, w tym kobiet, w życie i misję Kościoła". i która pokazuje, że troska o głoszenie Słowa Bożego, jak podkreśla Angel Manuel Perez "jest podstawowym zadaniem dla udziału świeckich"..

Hiszpania

Celso Morga: "Jesteśmy zaangażowani w eliminację wykorzystywania dzieci".

Hiszpańscy biskupi są "zaangażowani w wykorzenienie" nadużyć wobec dzieci i "pomoc ofiarom, próbę naprawy szkód". Badają "przypadek po przypadku, także te z przeszłości", powiedział arcybiskup Mérida-Badajoz, monsignor Celso Morga, w artykule opublikowanym dziś na stronie internetowej Omnes.

María José Atienza / Rafael Miner-10 lipca 2022 r.-Czas czytania: 4 minuty

"Wszystkich katolików bolą w duszach te czyny, które mają za cel ciężką sprawę przed Bogiem i które są ciężkimi przestępstwami także przed ludzkością, pozostawiając niezatarte negatywne ślady na tych, którzy są ofiarami" - stwierdza na wstępie w Omnes arcybiskup Mérida - Badajoz, Celso Morga.

Monsignor Morga zapewnia, że "biskupi w Hiszpanii, w komunii z Ojcem Świętym i całym Kościołem powszechnym, są zaangażowani w wykorzenienie, na ile to możliwe, tego absolutnie niedopuszczalnego zachowania we wszystkich dziedzinach życia społecznego, a tym bardziej w Kościele".

Z kolei Konferencja Episkopatu Hiszpanii "przesłała do Rzymu do zatwierdzenia bardzo obszerny i szczegółowy dekret generalny o obowiązkowym przestrzeganiu zasad postępowania z nadużyciami w Kościele, na którego zatwierdzenie czekamy".

Jednocześnie "każda diecezja utworzyła Biuro Ochrony Małoletnich i Zapobiegania Nadużyciom, aby przyjmować skargi, towarzyszyć ofiarom i pomagać im jako wstępny krok do leczenia prawnokarnego, jeśli jest to właściwe".

Fałszywa interpretacja

Monsignor Celso Morga chce uniknąć ewentualnych nieporozumień. "Inicjatywa niektórych partii politycznych na rzecz Kongresu [wydaje się, że Rzecznika Praw Obywatelskich], aby zbadać przypadki nadużyć w Kościele - mówi - nie powinna być interpretowana tak, jakby biskupi nic nie robili, ani nie byli zainteresowani wyjaśnieniem przypadków nadużyć, ani bólem ofiar". Tak nie jest.

W Konferencji Episkopatu nie wydawało się właściwe utworzenie krajowej Komisji do badania przypadków popełnionych nadużyć, jak to uczyniła np. Konferencja Episkopatu Francji - dodaje arcybiskup Emerita - ponieważ wydawało się, że jest to sposób, który nie rozwiązuje problemu.

Inicjatywy te ujawniają bezwzględną liczbę przypadków, które następnie spotykają się z uzasadnioną krytyką co do ich statystycznej dokładności, ponieważ obiektywnie trudno jest być precyzyjnym w tak długim okresie.

Studium przypadku

"Konferencja Episkopatu Hiszpanii, do tej pory, uważała za skuteczniejsze i sprawiedliwsze studiowanie przypadek po przypadkuKomisja Europejska również była zaangażowana w sprawy z przeszłości, ale z gwarancjami proceduralnymi i postawą szczerej i chrześcijańskiej pomocy dla ofiar, starając się wszelkimi sposobami naprawić szkody, na ile to możliwe".

Arcybiskup Celso Morga przyznaje, że "być może w przeszłości nie braliśmy wystarczająco pod uwagę, ani w Kościele, ani w społeczeństwie w ogóle, ogromnej wagi tych wydarzeń, które są ponadto związane z naszą ludzką kondycją, która toczy niekończącą się walkę z tym, co nie jest godne człowieka". Nadszedł czas na reakcję i na to, byśmy wszyscy zrobili wszystko, co w naszej mocy, by położyć kres tym godnym pożałowania wydarzeniom".

"My w Kościele jesteśmy szczerze zaangażowani w tę sprawę i Pan nam pomoże" - podsumowuje abp Morga.

Nie jest on jedynym hiszpańskim biskupem, który w ostatnich dniach zabrał głos w tej sprawie. Smutna sprawa, która choć wieloletnia, w ostatnich tygodniach powróciła na pierwszy plan po ogłoszeniu przez rząd powołania komisji śledczej do spraw nadużyć seksualnych w Kościele.

Jest to dodatek do ostatniej wizyty ad limina Spotkanie hiszpańskich prałatów, podczas którego zarządzanie i zadośćuczynienie za te straszne czyny było jednym z tematów omawianych z papieżem Franciszkiem, który krótko wcześniej otrzymał sporządzoną przez hiszpańską gazetę dokumentację zawierającą 251 zarzutów dotyczących nadużyć w ciągu ostatnich siedemdziesięciu lat, odnoszących się do hiszpańskich duchownych, księży diecezjalnych i zakonników.

Biskupi, tacy jak biskup Burgos, Mario Iceta, wyrazili nawet swoją wdzięczność za działania podjęte przez media i inne organy, które pomogły nam wyjaśnić fakty, kierując się zasadą prawdy i sprawiedliwości, aby w jak największym stopniu naprawić wyrządzone szkody, pociągnąć do odpowiedzialności tych, którzy popełnili takie przestępstwa, i zrobić wszystko, co możliwe, aby zapewnić, że te wydarzenia już się nie powtórzą.

Ze swej strony, biskup rzecznik EWG, Luis Argüello, powtórzył gotowość do zbadania wszystkich przypadków, które mogły zostać popełnione w sferze kościelnej oraz powagi tych przypadków, niezależnie od tego, czy jest ich dużo, czy mało.

"Chcemy poznać prawdę".

W tym kontekście warto zwrócić uwagę na film opublikowany przez Konferencję Episkopatu Hiszpanii, w którym dyrektor Komisji Episkopatu ds. Środków Społecznego Przekazu José Gabriel Vera zwraca uwagę, że choć przypadki nadużyć wobec nieletnich w Kościele szacuje się na około 0,2% (dane Fundacji ANAR), to "nawet jeśli jest tylko jeden przypadek, dla Kościoła jest to coś poważnego i strasznego, czemu musi się przyjrzeć i o co musi się zatroszczyć". Nie możemy powiedzieć, że przypadki te nie są znaczące. Są one bolesne i powodują wielki wstyd" - zaznacza dyrektor Komisji Episkopatu ds. Środków Społecznego Przekazu.

Ponadto Vera wskazuje na pragnienie hiszpańskiego Kościoła, by "poznać prawdę, dowiedzieć się, ile było takich przypadków, w jakich okolicznościach do nich doszło i dlaczego ci ludzie byli źle traktowani". Wiedza ta ma na celu zapobieganie tym przypadkom i tworzenie bezpiecznych przestrzeni.

Biura diecezjalne

Pewne jest to, że Kościół katolicki w Hiszpanii szybko utworzył biura zajmujące się ochroną nieletnich i przedstawianiem skarg dotyczących nadużyć.

Biura te, jak wyjaśnia José Gabriel Vera, "starają się zapewnić ofiarom towarzyszenie w procesie naprawczym i przedstawić ich żądania w odpowiednim kanale". Urzędy te różnią się od kanału prawnego ustanowionego dla denuncjacji spraw popełnionych przez księży i zakonników.

W rzeczywistości jej praca skierowana jest do wszystkich osób, które doznały nadużyć, niezależnie od tego, czy upłynął termin przedawnienia lub czy sprawca zmarł, a nawet do osób, które doznały nadużyć w obszarach innych niż sam Kościół.

Ponadto wiele diecezji, zakonów i szkół katolickich wdrożyło wspólne procesy ochrony nieletnich, protokoły dla ośrodków edukacyjnych oraz szkolenia dla nauczycieli i uczniów w zakresie wykrywania i zapobiegania wykorzystywaniu dzieci.

Jak podkreśla Vera, "wszystkie ofiary zasługują na reparacje". Choć do przebycia i zbadania jest jeszcze długa droga, Kościół hiszpański nie uchyla się od odpowiedzialności i działania w tym bolesnym, ale koniecznym zadaniu.  

AutorMaría José Atienza / Rafael Miner

Kultura

Cristián Sahli, ksiądz i pisarz: "Małżeństwo i celibat to drogi do szczęścia".

Rozmowa z Cristiánem Sahli, chilijskim księdzem i pisarzem. Jego prace odzwierciedlają zainteresowanie szerzeniem wiedzy o wartościowym życiu, zabawą i przekazywaniem pozytywnych wiadomości. Rozmawialiśmy o tym i o jego najnowszej książce, o małżeństwie i celibacie, jako o "dwóch wspaniałych darach".

Pablo Aguilera-10 lipca 2022 r.-Czas czytania: 5 minuty

Na przestrzeni dziejów było wielu księży katolickich, którzy pisali różnego rodzaju książki. Pisarze teologiczni, tacy jak św. Tomasz z Akwinu, a w czasach współczesnych, Joseph RatzingerInni, którzy wydali dzieła ascetyczne, jak św. Alfons Liguori i św. Josemaría Escrivá; księża poeci, jak José Miguel Ibáñez; popularyzatorzy wiary katolickiej, jak Leo Trese; księża historycy, jak Hubert Jedin i José Orlandis.

Rzadziej spotyka się księży, którzy napisali powieści np. święty Jan Henryk Newman. Tak jest w przypadku Cristiana Sahli (1975), Chilijczyka, z wykształceniem prawniczym i doktoratem z prawa kanonicznego, a od 2010 r. księdza. W ciągu ostatnich pięciu lat opublikował książki biograficzne, powieści i opowiadania w Chile, Hiszpanii i Francji. Otrzymał nagrody w Hiszpanii i Chile. Jego biografie to m.in. Czy odważyłbyś się na wyjazd do Chile? Portret Adolfo Rodrígueza Vidala (jest pionierskim kapłanem Opus Dei w Chile, który przybył w 1950 r.), wydanej przez Rialp, oraz José Enrique. Wśród jego powieści są m.in. Agonia Juliána Bacaicoa (Didaskalos, 2019), młodociany: Wielka zagadka (Palabra, 2020); inny realistyczno-historyczny: Dwie córki wielkiego trzęsienia ziemi (Didaskalos, 2021). Napisał opowiadanie pt. Kapitan Czekoladainny świąteczny o nazwie Szczęśliwy osiołek i nagradzane mikroopowiadanie. Odważył się także na polu teologiczno-duchowym z Dwa wspaniałe prezenty (Rialp, 2021), o chrześcijańskim małżeństwie i celibacie. 

Poprzez te książki możemy docenić jego zainteresowanie szerzeniem wiedzy o wartościowym życiu, zabawą i przekazywaniem pozytywnych wiadomości. Jej szkic biograficzny i twórczość można znaleźć na stronie www.cristiansahliescritor.cl.

Cristián, Twoje powołanie literackie jest stosunkowo późne, bo Twoja pierwsza książka pojawiła się w 2017 roku. Co cię motywuje do pisania?

Powiedziałbym, że dojrzałe owoce przychodzą późno, ale zawsze miałem zamiłowanie do pisania. W szkole wygrałem kilka konkursów, robiłem gazetkę dla klasy, a na studiach periodyk. Nie potrafię wyjaśnić pochodzenia mojej miłości do pisania, ale prawdopodobnie wynika ona z wrodzonej chęci twórczej. Moja obecna motywacja do pisania wynika z możliwości przekazania zmęczonemu i często beznadziejnemu światu przykładów udanego życia i idei o treści ludzkiej i duchowej. 

Czy uważasz się za autora o wielu twarzach, czy może nie znalazłeś jeszcze swojej prawdziwej niszy jako pisarz?

Uważam się za amatora, który ma chęć rozwoju i lepszego realizowania swojego powołania i zawodu, dlatego staram się doskonalić i podejmować nowe wyzwania. Zacząłem od szkiców biograficznych, potem odważyłem się na fikcję literacką, aż wreszcie wydałem pierwszą książkę duchową. Staram się rozwijać każdy styl z poszanowaniem jego własnych zasad. Nie ma nic bardziej odpychającego niż próba przeczytania moralizatorskiej lub nieprzekonującej powieści.

Jak pisać fikcję po chrześcijańsku?

Fikcja rządzi się swoimi prawami i nie mówi o religii. Jednak bohaterowie dobrej powieści podejmują decyzje, które zawsze niosą ze sobą wartość moralną. Tu właśnie pojawia się prawdziwa wartość tekstu literackiego, w relacji między tymi działaniami a szczęściem. Edith Wharton powiedziała, że "dobry temat musi więc zawierać w sobie coś, co rzuca światło na nasze doświadczenie moralne. Jeśli nie jest zdolny do tej ekspansji, do tego życiowego napromieniowania, to niezależnie od tego, jak efektowną powierzchnię prezentuje, jest jedynie błędnym wydarzeniem, pozbawionym znaczenia fragmentem faktu wyrwanym z kontekstu". Właśnie o to mi chodzi, żeby bohaterowie pokazali swoje człowieczeństwo, a żeby w pełni pokazali swoje człowieczeństwo, muszą być bosko zorientowani. Pamiętam, że czytałem, że Evelyn Waugh powiedział kiedyś, że postacie bez odniesienia do Boga nie są prawdziwymi postaciami.

Czy widzi Pan jakieś związki między fikcją literacką a katechezą?

Tak, w sensie odnowienia sposobu przekazywania wiary każdemu pokoleniu. W związku z tym warto przypomnieć słowa papieża Franciszka w Evangelii GaudiumJest rzeczą pożądaną, aby każdy Kościół partykularny zachęcał do korzystania ze sztuki w swoim zadaniu ewangelizacyjnym, w ciągłości z bogactwem przeszłości, ale także w ogromie jej obecnych wielorakich przejawów, w celu przekazywania wiary w nowy sposób". język paraboliczny. Musimy odważyć się na spotkanie z nowymi znakami, nowymi symbolami, nowym ciałem dla przekazu Słowa, z różnorodnymi formami piękna, które są cenione w różnych środowiskach kulturowych, a nawet z tymi niekonwencjonalnymi sposobami piękna, które być może nie mają większego znaczenia dla ewangelizatorów, ale stały się szczególnie atrakcyjne dla innych".

Jak wybierasz tematy do swoich powieści?

Chcę, aby fabuła i życie bohaterów były naznaczone głębokimi moralnymi dylematami egzystencji. Stary i utytułowany lekarz, Julián Bacaicoa, zastanawia się w swojej agonii, czy jego życie było szczęśliwe. Miguel Russo i Almudena, jego towarzyszka, wychodząc z okresu dojrzewania zastanawiają się, jakie są właściwe wybory w życiu, które jest pełne możliwości, tak wielu jak kawałków wielkiej układanki. Amelia Candau i Erika Baier po bezprecedensowej katastrofie, jaką było trzęsienie ziemi i tsunami w Valdivii, stają przed dylematem nadania sensu swojemu życiu po doświadczeniach bólu i śmierci. Wszystkie moje pisma mówią, w swej istocie, o odkupieńczej wartości miłości.

A jaka jest Twoja opinia o dzisiejszych czytelnikach?

Mówi się, że powieści mają różne poziomy czytelności i dlatego istnieją różne typy czytelników, którzy mogą rozszyfrować mniej lub więcej wiadomości zawartych w tekście. Jedni zadowalają się zwykłym roztargnieniem, inni zauważają elementy historyczne, psychologiczne, geograficzne, socjologiczne, ale tylko najbardziej kultywujący czytelnicy odkrywają tło antropologiczne. Mam jak najlepsze zdanie o czytelnikach i mam nadzieję, że czytając ją, każdy będzie miał dostęp do trzeciego poziomu. Ze swej strony staram się opierać swoje prace na chrześcijańskiej wizji antropologicznej, a do czytelników należy ocena, czy mi się to udaje. 

Dlaczego w swojej duchowej książce "Dwa cudowne dary" omawiasz chrześcijańskie małżeństwo i celibat razem?

Bo to są dwie wielkie miłości, na których można oprzeć całe istnienie człowieka i choć są różne, to mają wiele punktów wspólnych. Obie są drogami do szczęścia, gdyż pozwalają nam dawać siebie i otrzymywać od innych, obie są rzeczywistościami owocnymi, które pozwalają nam przeżywać ojcostwo i macierzyństwo, zapewniają towarzystwo i pozwalają w szczególny sposób żyć z Bogiem. 

W zdechrystianizowanej kulturze, w której żyje wiele krajów Zachodu, celibat jest uważany za rzadkość z czasów starożytnych. Jaki jest Twój wkład w większe zrozumienie celibatu w "Dwóch wspaniałych darach"?

Celibat został ukryty przed horyzontem wielu młodych ludzi, ponieważ jego zrozumienie wymaga wiary. Osoba, która żyje w celibacie ze względu na Królestwo Niebieskie, rezygnuje z małżeństwa, ponieważ przyjmuje zaproszenie Boga, aby kochać Go bez dzielenia się swoim sercem i bardziej bezpośrednio zajmować się Jego boskimi projektami w świecie. Być może mój wkład można wyrazić w tych słowach z książki: "Myślę, że celibatariusz dla Królestwa Niebieskiego musi być określony przez to, co otrzymał, a nie przez to, czego mu brakuje. To prawda, że nie ożenił się i nie ożeni, ale najważniejsze nie jest to, co po sobie zostawił. Najważniejsze, że znalazła coś, co jest dla niej lepsze, prezent, który dodatkowo otrzymała". 

Jakieś nowe projekty literackie w przygotowaniu?

Jak Bóg da, będzie książka z ilustrowanymi opowieściami świątecznymi oraz szkic biograficzny chilijskiego księdza, który posługiwał w Afryce. 

Więcej

Znęcanie się nad dziećmi

W tych dniach media informują nas o inicjatywie niektórych partii politycznych, aby Kongres Deputowanych zbadał sprawę wykorzystywania nieletnich w Kościele katolickim. Ostatecznie wydaje się, że to Rzecznik Praw Obywatelskich będzie prowadził postępowanie wyjaśniające.

10 lipca 2022 r.-Czas czytania: 2 minuty

Wszystkich katolików bolą w duszy te czyny, które są poważnymi przestępstwami przed Bogiem i które są również poważnymi przestępstwami przed ludzkością, pozostawiając niezatarte negatywne ślady na tych, którzy są ofiarami: "Kto przyjmuje jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje. Ale kto zgorszy jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, lepiej byłoby dla niego, gdyby zawieszono mu u szyi jeden z tych kamieni młyńskich, które poruszają osły, i żeby został utopiony w głębi morza". (Mt 18,5-6).

Biskupi w Hiszpanii, w komunii z Ojcem Świętym i całym Kościołem powszechnym, zobowiązują się do wykorzenienia, na ile to możliwe, tego absolutnie niedopuszczalnego zachowania we wszystkich dziedzinach życia społecznego, a tym bardziej w Kościele.

Szczególnie w ostatnich latach Stolica Apostolska wielokrotnie publicznie prosiła o przebaczenie i była mocno zaangażowana w rzucenie światła na to, co się stało, oraz w uczynienie zadośćuczynienia dla ofiar priorytetem.

W ten sposób papież Jan Paweł II opublikował w 2001 roku motu proprio ".Sacramentorum sanctitatis tutela"Po niej, w czasach papieża Franciszka, nastąpiła reforma księgi VI (księgi o karach) Kodeksu Prawa Kanonicznego, a w 2019 roku ponownie motu proprio papieża Franciszka zatytułowane "Vos estis lux mundi" (Wy jesteście światłem świata).

Ze swojej strony Konferencja Episkopatu Hiszpanii przedłożyła Rzymowi do zatwierdzenia bardzo obszerny i szczegółowy Dekret Generalny w sprawie postępowania z nadużyciami w Kościele, na którego zatwierdzenie czekamy.

Każda diecezja utworzyła Biuro Ochrony Małoletnich i Zapobiegania Nadużyciom, które przyjmuje skargi, towarzyszy ofiarom i pomaga im jako wstępny krok do leczenia prawnokarnego, jeśli jest to właściwe.

Inicjatywa tych partii politycznych, aby Kongres zbadał przypadki nadużyć w Kościele, nie powinna być interpretowana tak, jakby biskupi nic nie robili, nie byli zainteresowani wyjaśnieniem przypadków nadużyć, ani bólem ofiar.

Tak nie jest.

W Konferencji Episkopatu nie wydawało się właściwe tworzenie krajowej Komisji do badania przypadków popełnionych nadużyć, jak to uczyniła np. Konferencja Episkopatu Francji, ponieważ wydawało się, że jest to droga, która nie rozwiązuje problemu. Inicjatywy te ujawniają bezwzględną liczbę przypadków, które następnie spotykają się z uzasadnioną krytyką co do ich statystycznej dokładności, ponieważ obiektywnie trudno jest być precyzyjnym w tak długim okresie czasu.

Do tej pory Konferencja Episkopatu Hiszpanii uważała, że skuteczniejsze i sprawiedliwsze jest badanie przypadków indywidualnie, w tym przypadków z przeszłości, ale z gwarancjami proceduralnymi i postawą szczerej i chrześcijańskiej pomocy ofiarom, starając się wszelkimi sposobami naprawić szkody, na ile to możliwe.

Być może w przeszłości nie uwzględnialiśmy w wystarczającym stopniu, ani w Kościele, ani w społeczeństwie w ogóle, ogromnej wagi tych wydarzeń, które ponadto wiążą się z naszą ludzką kondycją, toczącą niekończącą się walkę z tym, co niegodne człowieka. Czas na reakcję i na to, byśmy wszyscy zrobili wszystko, co w naszej mocy, by w miarę możliwości położyć kres tym godnym pożałowania wydarzeniom.

My w Kościele jesteśmy szczerze zaangażowani w to i Pan nam pomoże.

AutorCelso Morga

Emerytowany arcybiskup diecezji Mérida Badajoz

Rodzina

Boże marzenia

Kochać życie to realizować marzenie, które miał Bóg, gdy stworzył człowieka. Wymarzył sobie nas w pełnej komunii ze sobą.

Lucía Simón-10 lipca 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

Kochanie życia zaczyna się od zaakceptowania i przyjęcia go od pierwszej chwili. Ten akt przypomina Boga Ojca, który z ogromną czułością miał nas w swoim sercu od pierwszej chwili. Czasem trudno nam przyjąć nowe życie, bo nie spodziewaliśmy się, że przyjdzie w tym momencie i w taki sposób. Bo nie pasuje do tego, co mieliśmy w planach i nas denerwuje.

Żyjemy w społeczeństwie, w którym rodzicielstwo to prawdziwa przygoda. Godzenie pracy z życiem rodzinnym, dostęp do mieszkań... to wszystko wydaje się bardzo trudne i kosztowne.

Ponadto istnieje tendencja do zawoalowanego odrzucania dzieci. Widzieliśmy to w pandemii. Przeszkadzają nam, hałasują, dotykają wszystkiego... Wydaje się, że dzieci nam przeszkadzają. Zaburzają ich niewinność i spontaniczność. Irytują, że wymagają od każdego reakcji, wyjścia z siebie, by się nimi zająć, zająć się nimi lub po prostu je znosić. Drażnią nas swoją niesamodzielnością.

Przyjęcie życia oznacza jego obronę przed takimi nienaturalnymi atakami jak aborcja. Oznacza to również, że nie robimy złej miny, gdy dziecko przeszkadza nam w transporcie publicznym lub w kolejce do lekarza. Oznacza to również zrozumienie i wsparcie dla tych, którzy boją się być rodzicami i czują się osamotnieni w zadaniu, które należy do nas wszystkich jako społeczeństwa. To znaczy dać zrozumienie i wsparcie tym, którzy boją się zostać rodzicami i czują się osamotnieni w zadaniu, które należy do nas wszystkich jako społeczeństwa.

Nie położymy kresu aborcji, dopóki nie skończymy z indywidualistyczną mentalnością, niezdolną do tolerowania i kochania innych za to, że są tacy, jacy są. Za bycie osobą. Ile radości i szczęścia przynosi prawdziwy dar z siebie. Dawanie siebie innym, a nie życie myśląc o sobie i swoich prawach. Wie o tym tak wiele rodzin, które przyjmują dzieci, nawet jeśli rodzą się one w trudnych czasach. Ci, którzy przygarniają i opiekują się osobami starszymi, ponosząc ogromne koszty osobiste. W trudnych chwilach doświadczamy, że najważniejsze jest ciepło innych i poczucie zjednoczenia.

Jest wiele fundacji i stowarzyszeń pomagających matkom zagrożonym poronieniem i rodzinom, które mogłyby opowiedzieć tak wiele przykładów na to, jak wsparcie i bycie ze sobą radykalnie zmienia podejście rodziców do nowego dziecka. Kiedy kobieta zachodzi w ciążę, nie boi się i nie jest przytłoczona tylko z powodu tego, jak będzie kupować pieluchy. Boi się, bo od pierwszej chwili każda matka wie, że do tego dziecka będzie przywiązana na zawsze i będzie musiała się nim opiekować, towarzyszyć mu... To zadanie rodziców, ale i całego społeczeństwa.

Człowiek został stworzony do dawania. Dać siebie. Często spotykamy ludzi, którzy są sfrustrowani, ponieważ ich życie nie potoczyło się tak, jak myśleli. Bo nie osiągnęli wszystkiego, na co mieli nadzieję. Ileż kłamstw w tych książkach samopomocowych, które mówią, że wszystko osiągamy swoją siłą i swoim umysłem. Człowiek jest szczęśliwy tylko w relacji z innymi. Jesteśmy zależni od innych. A to, czy inni są szczęśliwi, zależy też w dużej mierze od nas samych.

Kochać życie to realizować marzenie, które miał Bóg, gdy stworzył człowieka. Wymarzył sobie nas w pełnej komunii ze sobą. W harmonii. To prawda, że z powodu grzechu ten sen wydaje się dziś zamazany i uszkodzony. Nie jesteśmy idealni. Skrzywdziliśmy się nawzajem. Albo krzyczymy na siebie. Stawiamy siebie na pierwszym miejscu przed tymi, którzy nas najbardziej potrzebują... Ale nie wszystko stracone.

Możemy walczyć o zmianę tego, co od nas zależy. Nawet jeśli jest ich tylko kilka. Poświęcanie czasu na słuchanie, ciągłe dążenie do osiągnięcia równowagi między pracą a rodziną, nie narzekanie na niedogodności spowodowane przez innych...

Istnieje tysiąc sposobów, w jaki możemy rozwijać miłość do życia. Nie wystarczy brać udział w demonstracjach przeciwko aborcji, choć i one są niezbędne, by wyrazić nasz sprzeciw wobec tego okrutnego czynu. Zmieńmy społeczeństwo za pomocą kilku. Zmieniajmy społeczeństwo swoją postawą wobec życia, poprzez miłość do innych. Witając i akceptując je od pierwszej chwili i do końca.

Zostawiamy cię historia aby pomóc ci zrozumieć Boże marzenia

AutorLucía Simón

Watykan

Skutki pandemii dla młodych ludzi i sposoby ich przezwyciężenia

Papież Franciszek udzielił wywiadu włoskiej telewizji, w którym poruszył ważne kwestie, takie jak m.in. imigracja, kryzysy społeczne i przyszłość Kościoła.

Giovanni Tridente-9 lipca 2022 r.-Czas czytania: 4 minuty

W minioną niedzielę na kanale 3 RAI we Włoszech w porze największej oglądalności podczas programu "Papież Franciszek i papież" wyemitowano długi wywiad z papieżem Franciszkiem. Che tempo che fa prowadzone przez dziennikarza Fabio Fazio. Rozmowa trwała około godziny i dotyczyła wielu tematów bliskich sercu Kościoła i społeczeństwa w ogóle, od cierpienia tak wielu ludzi po obojętność dotykającą świat imigracji, od wichrów wojny, które powróciły do Europy, po zagrożenia ekologiczne, od relacji między rodzicami i dziećmi, po znaczenie zła, po modlitwę i przyszłość Kościoła.

W odpowiedzi na pytanie dziennikarza o agresję społeczną papież Franciszek ponownie odniósł się do "problemu", którym zajmował się już przy innych okazjach, a mianowicie do "samobójstw młodzieży", które rosną i nasiliły się w ostatnich dwóch latach także z powodu pandemii Covid-19. I to prawda, że jest to plaga społeczna, o której zawsze mało się mówi. Zresztą to sam papież potępił ją jeszcze w 2015 r., gdy podczas warsztatów na temat współczesnego niewolnictwa, które odbyły się w Watykanie, po raz pierwszy zwrócił uwagę, jak wśród konsekwencji braku pracy są samobójstwa młodych ludzi, których statystyki "nie są publikowane w całości".

Moment wywiadu z papieżem Franciszkiem we włoskim programie reżyserowanym przez Fabio Fazio, 6 lutego 2022 r. (CNS photo/RAI)

Co w zamian za to stało się pandemią w zakresie zdrowia psychicznego i emocjonalnego u nastolatków i młodzieży? Opracowanie Wenceslao Viala, chilijskiego księdza i lekarza, który wykłada na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża w Rzymie oraz redaktora interdyscyplinarnego portalu Dojrzałość psychologiczne i duchoweProgram Covid, przyjrzał się próbie samobójczej młodego człowieka, aby monitorować, jak Covid naprawdę zmienił życie i wpłynął na emocjonalny świat wielu ludzi.

Zwiększona negatywna emocjonalność

Z analizy różnych publikacji naukowych, które w ciągu ostatnich dwóch lat poruszały temat zagrożenia zdrowia, wynika, że rzeczywiście wzrosła "negatywna emocjonalność: smutek, strach, zmartwienie, drażliwość", a także lęk i depresja, zaburzenia odżywiania, korzystanie z pornografii i "objawy somatyczne" u młodszych dzieci.

W badaniu przeprowadzonym wśród dyrektorów szkół w różnych częściach świata - na które w swoim opracowaniu powołuje się również Vial - stwierdzono, że "pierwszy okres odosobnienia lub zablokowania jest lepiej znoszony niż drugi, być może z powodu nowości". Powrót do szkoły był postrzegany jako ulga, ale nadal istniały "bardziej relacyjne problemy, takie jak trudności z integracją z grupą".

Nawroty

Oczywiście wiele zależało też od tego, jak z pandemią radzono sobie w poszczególnych krajach. Dyrektor szkoły w Estonii napisał na przykład, że nie zauważył wzrostu przypadków depresji czy lęku, częściowo dlatego, że prasa jest "ogólnie mniej emocjonalna niż w innych kulturach". Zdarzały się jednak "nawroty objawów depresyjnych lub lękowych u tych", którzy byli leczeni przed pandemią i zaczynali czuć się lepiej.

Reakcja szkoły w Chile, kraju przeżywającym poważny kryzys społeczny, była inna: "wzrost nieprawidłowych reakcji emocjonalnych wśród uczniów w wieku od 13 do 18 lat był bardzo widoczny. W 2021 roku mieliśmy 5 dziewczyn hospitalizowanych z powodu depresji i zaburzeń odżywiania".

Rodzina była postrzegana jako ważny czynnik. Wydaje się, że izolacja w pierwszym okresie miała pozytywny wpływ na młodych ludzi, dając im możliwość dzielenia się, spożywania posiłków i zabawy z rodzeństwem i rodzicami, a także zmniejszając spożycie alkoholu i narkotyków, które nieuchronnie wzrosło po zakończeniu stosowania środków zamkniętych. Z drugiej strony zaobserwowano również wzrost liczby rozwodów, co prowadzi do zwiększenia smutku, niepokoju, niepewności i wrogich reakcji wśród młodych ludzi.

Trzy poprzednie kryzysy

Wniosek, do którego doszedł chilijski lekarz i ksiądz, jest jednak taki, że wpływ pandemii na afektywność młodych ludzi był znacznie większy niż klasyczne czynniki powodujące cierpienie emocjonalne u nastolatków (narkomania, słaba tożsamość, pornografia), ponieważ został dodany do trzech wcześniejszych kryzysów, które miały charakter latentny. Kryzys "emocjonalności", czyli dezorientacja i nieznajomość własnej afektywności, "co jest równoznaczne z życiem z obcym we własnym domu"; kryzys "spójności", zarówno indywidualnej, jak i społecznej, w odniesieniu do głównych problemów, ale i samej pandemii; kryzys "znaczenia", który dodatkowo zaciemnia cierpienie i chorobę.

Wyjście

Jak się z niego wydostać? Vial proponuje jeszcze kilka innych strategii przeciwdziałania trzem kryzysom: uczenie ludzi poznawania swoich emocji; zachęcanie do podejmowania decyzji i zmian, na przykład poprzez badanie wartości czasu i zapraszanie ludzi do odłączenia się od zewnętrznych bodźców, aby zwrócić większą uwagę na to, co ważne; poszukiwanie sensu życia, aby być naprawdę szczęśliwym, ponowne odkrywanie wartości, poszukiwanie celu, robienie miejsca na transcendentne doświadczenia i uczenie się poznawania własnej osobistej historii.

Są to cztery filary", sugeruje Wenceslao Vial, "które pomagają budować bardziej pewną siebie osobowość": "wielu młodych ludzi, którzy nie mają łatwego życia i odnieśli wielkie rany, może zyskać siłę, by ponownie się podnieść, jeśli tylko da się im pewność siebie".

Oczywiście wymaga to wspólnego działania rodzin, wychowawców, duchownych, polityków i wszystkich agencji zajmujących się młodymi ludźmi, poprzez prawdziwie holistyczne podejście obejmujące zajęcia sportowe, przestrzenie do spotkań towarzyskich na żywo lub w Internecie, zarządzanie czasem, relacje społeczne i rodzinne. Tylko w ten sposób będzie można przywrócić młodym ludziom, wszystkim młodym ludziom, bezpieczeństwo, które wynika z ich wartości jako osób. By być lepszymi ludźmi.

Watykan

"Przywilej opieki nad wszystkimi, aby najsłabsi nie byli odrzucani".

W katechezie na audiencji ogólnej w środę 9 lutego papież Franciszek podkreślił wartość opieki paliatywnej, ale także niemoralność "terapeutycznego wcielania", gdy już uczyni się wszystko, co możliwe, by zadbać o chorego, bo "nie możemy uniknąć śmierci".

David Fernández Alonso-9 lipca 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

Podczas audiencji ogólnej w środę 9 lutego papież Franciszek poświęcił katechezę "szczególnemu nabożeństwu, jakie lud chrześcijański zawsze żywił do św. Józefa jako patrona dobrej śmierci". Nabożeństwo zrodzone z myśli, że Józef umarł w obecności Dziewicy Maryi i Jezusa, zanim opuścili dom w Nazarecie".

"Papież Benedykt XV - zaczął Franciszek - sto lat temu napisał, że 'przez Józefa idziemy bezpośrednio do Maryi, a przez Maryję do źródła wszelkiej świętości, Jezusa'. Zachęcając do pobożnych praktyk ku czci św. Józefa, zalecał szczególnie jedną: "Zasłużenie uważany za najskuteczniejszego opiekuna umierających, umarłszy w obecności Jezusa i Maryi, troską świętych pasterzy będzie zaszczepianie i popieranie [...] tych pobożnych stowarzyszeń, które zostały założone, aby prosić Józefa w imieniu umierających, takich jak stowarzyszenia 'dobrej śmierci', 'Transitus św. Józefa' i 'dla umierających'" (Motu proprio Bonum sane25 lipca 1920 r.)".

Ojciec Święty zapewnia, że "nasza relacja ze śmiercią nie dotyczy nigdy przeszłości, ale zawsze teraźniejszości". Tak zwana kultura "dobrobytu" próbuje wyeliminować rzeczywistość śmierci, ale w dramatyczny sposób pandemia koronawirusa przywróciła ją na pierwszy plan. Wielu braci i sióstr straciło bliskich, nie mogąc być blisko nich, a to sprawiło, że śmierć stała się jeszcze trudniejsza do zaakceptowania i poradzenia sobie z nią.

Papież przypomina, że wiara chrześcijańska pomaga nam zmierzyć się ze śmiercią. "Prawdziwe światło, które rozświetla tajemnicę śmierci, pochodzi ze zmartwychwstania Chrystusa. Paweł pisze: "Skoro zaś Chrystus jest głoszony jako wzbudzony z martwych, jakże niektórzy spośród was posuwają się do twierdzenia, że nie ma zmartwychwstania umarłych? Jeśli nie ma zmartwychwstania umarłych, to również Chrystus nie został wskrzeszony z martwych. A jeśli Chrystus nie został wskrzeszony, to puste jest nasze przepowiadanie i pusta jest wasza wiara" (1 Kor 15,12-14)".

"Tylko dzięki wierze w zmartwychwstanie możemy spojrzeć w otchłań śmierci, nie będąc przytłoczonym strachem. Nie tylko to: możemy nadać śmierci pozytywną rolę. W rzeczywistości myślenie o śmierci, oświetlone tajemnicą Chrystusa, pomaga nam spojrzeć na całe życie nowymi oczami. Nigdy nie widziałem, za karawanem, furgonetki do przeprowadzek! Nie ma sensu gromadzić, jeśli pewnego dnia umrzemy. To, co musimy gromadzić, to dobroczynność, umiejętność dzielenia się, nie pozostawania obojętnym na potrzeby innych. Albo: jaki jest sens walczyć z bratem, z siostrą, z przyjacielem, z krewnym, czy z bratem lub siostrą w wierze, jeśli pewnego dnia umrzemy? W obliczu śmierci wiele pytań ulega przewartościowaniu. Dobrze jest umrzeć pojednanym, nie pozostawiając po sobie pretensji i żalu!".

Odwołując się do paraleli w Ewangelii, "mówi nam ona, że śmierć przychodzi jak złodziej i jakkolwiek staralibyśmy się kontrolować jej nadejście, być może programując własną śmierć, pozostaje ona wydarzeniem, z którym jesteśmy odpowiedzialni i z którego dokonujemy wyborów".

Na koniec Papież chciał podkreślić dwie uwagi: "pierwsza: nie możemy uniknąć śmierci i właśnie z tego powodu, po uczynieniu wszystkiego, co po ludzku możliwe, aby zatroszczyć się o chorego, niemoralne jest popełnienie błędu w leczeniu stacjonarnym (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 2278)".

A "drugi wzgląd ma związek z jakością samej śmierci, z bólem, z cierpieniem. Rzeczywiście, powinniśmy być wdzięczni za wszelką pomoc, do której dąży medycyna, aby poprzez tzw. opiekę paliatywną każda osoba, która przygotowuje się do przeżycia ostatniego odcinka swojej drogi życiowej, mogła to zrobić w sposób jak najbardziej humanitarny. Musimy jednak uważać, by nie pomylić tej pomocy z niedopuszczalnymi aberracjami, które prowadzą do eutanazji. Musimy towarzyszyć śmierci, ale nie prowokować jej ani nie wspomagać samobójstwa. Przypominam, że prawo do opieki i pielęgnacji dla wszystkich musi być zawsze uprzywilejowane, aby najsłabsi, w szczególności osoby starsze i chore, nigdy nie byli odrzucani. W rzeczywistości życie jest prawem, a nie śmierć, którą należy przyjąć, a nie zapewnić. I ta zasada etyczna dotyczy wszystkich, nie tylko chrześcijan czy osób wierzących".

Katechezę zakończył przywołaniem św. Józefa, aby "pomógł nam jak najlepiej przeżyć tajemnicę śmierci". Dla chrześcijanina dobra śmierć jest doświadczeniem Bożego miłosierdzia, które staje się nam bliskie także w tej ostatniej chwili naszego życia. Również w modlitwie Zdrowaś Maryjo modlimy się, aby Matka Boża była blisko nas "teraz i w godzinę naszej śmierci". Właśnie z tego powodu chciałbym zakończyć wspólną modlitwą Zdrowaś Maryjo za umierających i za tych, którzy są w żałobie.

Hiszpania

Clara PardoManos Unidas: "Jestem bardzo dumny z pracy Manos Unidas w tym trudnym czasie".

Wywiad z przewodniczącą Manos Unidas, Clarą Pardo. W niedzielę 13 lutego w parafiach w całej Hiszpanii obchodzony będzie Narodowy Dzień Manos Unidas, który w tym roku odbędzie się pod hasłem "Nasza obojętność skazuje ich na zapomnienie"..

Maria José Atienza-9 lipca 2022 r.-Czas czytania: 8 minuty

20 lat temu, Clara Pardo dołączyła jako wolontariuszka w Manos Unidas. Od tego czasu pracowała w obszarze projektów Manos Unidas, pracując w różnych krajach. W maju 2016 roku została wybrana przez Zgromadzenie Delegatów na prezesa, a w maju przyszłego roku, po dwóch kadencjach na czele tej rozwojowej organizacji pozarządowej, pożegna się z funkcją prezesa.

Od marca 2020 roku, wraz z wybuchem pandemii, Clara Pardo przeżywa być może najtrudniejszy okres w ostatnich dekadach. Jednak zdaniem prezesa Manos Unidas "odnotowaliśmy wzrost liczby wolontariuszy i wsparcia dla naszych akcji ratunkowych".

W tym 2022 roku kampania Manos Unidas przypomina nam, że problemy krajów rozwijających się nie tylko trwają, ale zostały zaostrzone przez pandemię, i że musimy wszyscy razem wyjść z tego globalnego kryzysu, dając szanse wszystkim.

Jak ocenia Pan te lata prezesury Manos Unidas?

- Do Manos Unidas dołączyłem 20 lat temu, a od 6 lat jestem prezesem (ponownie wybrany w 2019 roku). To było niezwykłe 20 lat. Mam to szczęście, że wykonuję pracę, która jest tym, co lubię. Nie dostaję wynagrodzenia, jestem wolontariuszem, ale obowiązek i zaangażowanie jest równe płatnej pracy. Nie chodzi tylko o to, żeby pojechać "na kilka godzin". W tej pracy znajdujesz czas tam, gdzie możesz. To, że jesteś wolontariuszem nie oznacza, że jest to "lekkie" zadanie, któremu poświęcasz "chwilę".

Moje sześć lat jako przewodniczącego było absolutnie wyjątkowe. Dla mnie to było szczęśliwe. Było to również obciążenie, to prawda, szczególnie w ubiegłym sezonie, z problemem koronawirusa. Ale jestem bardzo dumna z pracy, jaką wykonała cała Manos Unidas w tym trudnym czasie pandemii. Potrafiliśmy sobie z tym poradzić.

Jak Manos Unidas przeżyło wybuch pandemii? 

-Przed pojawieniem się Covida mieliśmy dwie opcje: zamknąć się w domu i pozwolić, by wszystko utonęło, albo zmienić się, by móc dalej walczyć. Manos Unidas to organizacja pozarządowa, która charakteryzuje się surowością i w której mamy wiele starszych osób, więc musieliśmy się zmienić, aby nauczyć się pracować w domu. Wyniki okazały się bardzo dobre. Delegaci w naszych 72 delegaturach pracują głównie nad zwiększeniem świadomości: podnoszeniem wiedzy o głodzie i jego przyczynach oraz pozyskiwaniem funduszy na projekty rozwojowe. Takie imprezy jak kolacje głodowe nie mogły się odbyć, a delegaci wymyślali na nowo. Udało nam się dotrzeć do ludzi poprzez portale społecznościowe, media, telewizję...

Poprzez wymyślenie siebie na nowo, poprzez wspólną walkę, byliśmy w stanie nadal docierać do naszych partnerów, nadal wspierać projekty i być w kontakcie z lokalnymi partnerami w Mozambiku, Peru czy Indiach, nawet jeśli na początku musieliśmy zatrzymać niektóre projekty, na przykład budowlane.

To były bardzo trudne, ale piękne chwile. Wyjeżdżam stąd szczęśliwa. Potrafiliśmy wspólnie walczyć, tak jak 63 lata temu.

Czy uważasz, że po dwóch latach koronawirusa jako głównego tematu naszego życia staliśmy się bardziej czy mniej egoistyczni?

-Na początku pandemii solidarność była na porządku dziennym: postrzegaliśmy to jako globalny problem, z którego musimy wyjść zjednoczeni. Mało tego, niestety, to się odwróciło i staje się projektem "jednostkowym": muszę się ratować, muszę się szczepić... Zapominamy o sytuacji na zewnątrz. Sytuacja skrajnego ubóstwa, które zresztą znacznie się zaostrzyło.

W krajach, w których pracujemy, ludzie żyją z tego, co zbiorą na co dzień, jest to praca niepewna, gospodarka na własne potrzeby. Liczby dotyczące głodu, wielowymiarowego ubóstwa pogorszyły się wraz z pandemią i zamknięciem.

Przez kilka lat bardzo powoli poprawialiśmy wskaźniki rozwoju na całym świecie, ale w ostatnich dwóch latach byliśmy świadkami odwrócenia sytuacji i wzrostu nierówności, w tym w Hiszpanii.

Jak wyglądały kampanie Manos Unidas przez ostatnie dwa lata?

-Dla mnie to było imponujące. Kiedy zaczęła się konfirmacja, w 2020 roku mieliśmy właśnie zakończoną kampanię, która odbywa się w drugą niedzielę lutego, więc nie ucierpiała na tym zbiórka na cele mszalne. Nagle wszystko trzeba było zatrzymać i mamy wielu członków, którzy nadal przynoszą koperty na delegacje, a działania takie jak obiady głodowe są twarzą w twarz.

W połowie lat dwudziestych dane ekonomiczne były bardzo niepokojące. Doszliśmy do wniosku, że nie damy rady. W środku tej sytuacji nasi partnerzy zareagowali ponownie. Zawsze powtarzam, że członkowie Manos Unidas to najodważniejsi i najbardziej zaangażowani ludzie, jakich znam. Ludzie, którzy rozumieją wartość euro, które może oznaczać kawę lub możliwość podania szczepionek czy jedzenia.

Liczba członków Manos Unidas wzrosła w ostatnich miesiącach. Oczywiście zmniejszyliśmy liczbę działań, ale szukaliśmy alternatywnych sposobów wspierania kampanii: wirtualne kolacje głodowe itp. Ważne jest to, że ludzie nadal są zaangażowani. Zawsze mówię o ogromnej hojności mieszkańców Hiszpanii, a nasi partnerzy są tego przykładem. Dzięki Bogu, ożywiło się również finansowanie publiczne projektów.

Na koniec, co ciekawe, w 2020 roku mamy wzrost w stosunku do 2019 roku, a w 2021 roku wzrost liczby członków. Ważną pozycją są legaty: ci ludzie, którzy pozostawiają dziedzictwo dla godniejszej przyszłości tak wielu innym. W ciągu tych miesięcy przeprowadziliśmy również kilka akcji ratunkowych, ponieważ Covid uderzył w straszny sposób w krajach takich jak Indie, gdzie na przykład nie było drewna na opał, aby skremować zmarłych.

Manos Unidas jest kościelną NGDO, czy wasi wolontariusze zawsze należą do Kościoła katolickiego?

-Podobnie jak w przypadku naszych beneficjentów, z których większość nie jest chrześcijanami, nie wymagamy od naszych wolontariuszy i osób pracujących w Manos Unidas, aby mieli określoną religię, wiek lub przynależność polityczną... Mimo to jesteśmy organizacją katolicką, więc jeśli chcesz podjąć większe zobowiązanie, które wiąże się z możliwością głosowania w organach zarządzających lub bycia częścią tych organów, musisz być tym, co nazywa się członkiem Manos Unidas. Aby zostać członkiem musisz zadeklarować, że zgadzasz się z zasadami Kościoła Katolickiego i że Twoje życie jest zgodne z tymi zasadami.

Przewodniczący delegatów muszą być członkami Manos Unidas, deklarując tym samym, że są aktywnymi członkami Kościoła, praktykującymi katolikami. Ponadto delegowani przewodniczący muszą być zatwierdzeni przez miejscowego biskupa, a przewodniczący krajowi przez Konferencję Episkopatu. Krótko mówiąc, kierujemy się zasadami Kościoła, nawet jeśli przyjmujemy kogokolwiek jako wolontariusza i oczywiście beneficjenci nie muszą być katolikami, w rzeczywistości w krajach takich jak Indie prawie nie ma chrześcijańskich beneficjentów.

To prawda, że duża część lokalnych partnerów, z którymi współpracujemy, to zgromadzenia zakonne, diecezje czy misjonarze. To nie jest ekskluzywne, ale zawsze to robiliśmy i oni są tam, gdzie nie ma nikogo innego. Kiedy wybucha epidemia Eboli lub pojawia się tajfun, to właśnie zakonnice i misjonarze zostają w tyle. Opieramy się w dużej mierze na całej sieci Kościoła, co daje nam również pewne gwarancje.

Projekty Manos Unidas

W jaki sposób decydują się Państwo na finansowanie projektu z Manos Unidas? Jaka jest rola lokalnych partnerów, do których przywiązują Państwo tak dużą wagę?

-Dużo podróżujemy. Projekty, które mają być finansowane, są wcześniej odwiedzane i ustalane są potrzeby... Z pewnością nie pracujemy w tych samych obszarach we wszystkich krajach.

Nigdy nie przyjeżdżamy do danego miejsca i nie mówimy: "Tutaj potrzebujemy szkoły lub studni". To najlepszy sposób na to, by projekt okazał się porażką. Jeśli z oczu północy będziemy decydować, co jest potrzebne na rozwijającym się obszarze, zawsze będziemy się mylić.

Kiedy przyszedłem do Manos Unidas, dano mi przykład, który zawsze pamiętam: Jakiś czas temu, aby oczyścić swój wizerunek, firmy naftowe wybudowały w Nigerii szereg szkół, do których nikt nie chodził, ponieważ wybudowały je w miejscach, gdzie nie było zapotrzebowania na szkoły. Szkoły były potrzebne w Nigerii, owszem, ale w innych miejscach.

Nie można decydować o tym, czego potrzebuje dana społeczność. To od nich zależy, czy o to poproszą. Nie z niezrozumiałej dobroczynności, ale po to, by je zaangażować.

Kiedy realizujemy jakiś projekt, beneficjenci wnoszą wkład finansowy lub własną pracę, nawet jeśli jest on bardzo mały. Na przykład, jeśli mówimy o szkole, rodzice muszą poprosić o nią poprzez list i coś wnieść, być może w formie przeniesienia worków z piaskiem lub pomocy przy budowie. W ten sposób czynią projekt swoim własnym.

Następnie przez pewien okres czasu przeprowadza się follow-up, ponieważ ważne jest, aby zobaczyć, jak projekt się rozwija i czy odpowiada temu, czego oczekiwano. Jeśli wybudowano np. studnię, sprawdź, czy ma ona swój komitet wodny, ile litrów jest pobieranych, czy woda została wykorzystana do nawadniania ogródków warzywnych itp.

W Indiach robimy wiele projektów animacji dla kobiet. Projekty szkoleniowe, w których uczy się ich zawodu, o który sami proszą, czy to jest szycie, czy robienie mydła. Kobiety, które zostały nauczone pracować, wychodzić z domu, mieć głos, dostęp do rządowych pożyczek, ich życie się zmienia i my to widzimy. Widzimy, jaki mają wpływ i jak przekształcają społeczeństwo.

Czy istnieją "standardowe" projekty w różnych obszarach?

-Tak, w Ameryce Łacińskiej nie ma tak wielu projektów związanych z edukacją, ale mamy wiele projektów dotyczących suwerenności żywnościowej czy wsparcia dla ludności tubylczej, uznania praw.

Afryka jest kontynentem o największych potrzebach. Z kwestii zdrowotnych: poradnie, mobilne kliniki, a także dostęp do wody czy suwerenność żywnościowa i edukacja. W Indiach natomiast znajdziemy mieszankę wszystkiego. Dużo pracujemy również nad zwiększeniem świadomości na temat pomocy publicznej, która im przysługuje, ponieważ jest wiele korupcji, która powoduje, że ta pomoc nie trafia do tych, którzy jej potrzebują, czy też projektów dotyczących alfabetyzacji.

Zależy to również od tego, czy kraje te znajdują się na terenach nadmorskich, na których realizowane są projekty rybackie. W krajach z bogactwem górniczym pracujemy nad prawami pracowników, ponieważ istnieje wiele problemów związanych z zawłaszczaniem lub nadużyciami.

Chociaż w statucie nie ma projektów typizowanych według krajów, w końcu są takie, które są bardziej powszechne w niektórych obszarach niż w innych.

Kobiece spojrzenie w Manos Unidas

Manos Unidas zrodziło się z kobiet Akcji Katolickiej i zawsze miało szczególny wzgląd na świat kobietJaka jest rola kobiet w tych rozwijających się obszarach?

-Jeśli kobiety mają świadomość, że mają prawa, że mają możliwość dostępu do gospodarki czy edukacji, to jako pierwsze walczą o to, by ich córki chodziły do szkoły, a nie były tymi, które zostają w domu, by opiekować się młodszymi braćmi lub idą na pole, podczas gdy chłopcy idą do szkoły. To właśnie te matki uczą je, że mają równą godność. Edukacja kobiety to edukacja rodziny, to edukacja narodu, to nie jest tylko frazes.

Znaczny procent realizowanych przez nas projektów jest skierowany bezpośrednio do kobiet, a wiele innych ma silny komponent kobiecy. Na przykład w projektach zrównoważonego rolnictwa, ogrodach warzywnych itp. Kiedy buduje się studnię, to jest ona dla całej społeczności, ale dzięki temu kobiety nie muszą chodzić godzinę po wodę, na przykład.

Manos unidas_2022

Kampania Manos Unidas na rok 2022 podkreśla, jak ważne jest, aby nie przyzwyczajać się do tych sytuacji ubóstwa i nierówności. Dlaczego wybraliście ten pomysł?

- W tym roku chcemy zwrócić uwagę na to, ile razy widzisz w telewizji ostre obrazy i zmieniasz kanał... bo nie chcesz wiedzieć więcej lub uważasz, że "sam mam dość".

Jedynym sposobem na przemianę świata jest udział nas wszystkich, jak powiedział nam papież. Możemy myśleć, że "nie zamierzam nikogo zabić", ale w rzeczywistości, jeśli patrzę w drugą stronę, nie zapobiegam śmierci tej osoby. Tegoroczny plakat Manos Unidas jest bardzo wymowny, w którym kobiety znikają stopniowo: ponieważ nie uznajemy, że taka rzeczywistość istnieje.

Musimy uświadomić ludziom, że to niemożliwe, że gdy na świecie jest wystarczająco dużo żywności, to 811 milionów ludzi głoduje lub nie ma dostępu do opieki zdrowotnej czy edukacji.

Czytania niedzielne

"Niech Maryja wzywa nas po imieniu". Szósta niedziela czasu zwykłego

Andrea Mardegan komentuje czytania z VI Niedzieli Zwykłej, a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo. 

Andrea Mardegan-9 lipca 2022 r.-Czas czytania: 2 minuty

Komentarz do czytań na niedzielę VI

Czytamy pierwszą część "kazania na równinie", tę z czterech "...".błogosławiony" y "biada ci". W Ewangelii Mateusza Jezus mówi o błogosławieństwach na górze. U Łukasza właśnie schodzi z góry, gdzie spędził noc na modlitwie i gdzie powołał Dwunastu. Jego zejście przypomina nam zejście Boga między nas wraz z Wcieleniem. Równina jest obrazem naszej codzienności. Tam Jezus spotyka tłum uczniów oraz tłum pogan z Tyru i Sydonu.

Ten tłum dobrze opisują dwa wersety, których nie czytamy w Ewangelii mszalnej: "..." i "...".Przyszli, aby go usłyszeć i zostać wyleczonym ze swoich chorób; ci, których dręczyły duchy nieczyste, zostali uzdrowieni, a wszyscy ludzie starali się go dotknąć, bo wyszła z niego moc, która ich wszystkich uzdrowiła.". To są ludzie, do których Jezus mówi "...".błogosławiony"Wy, ubodzy, którzy jesteście głodni i płaczecie. Jezus określa ich w ten sposób nie ze względu na zło, którego doświadczają, ale dlatego, że ich nędza doprowadziła ich do poszukiwania Jezusa, Jego łaski i Jego słowa. Deprywacja duchowa lub materialna, ból i potrzeba egzystencjalna, otwierają na poszukiwanie Boga i pragnienie jego trwałego i wiecznego dobra.

Czwarte błogosławieństwo różni się od trzech pierwszych tym, że odnosi się do trudów, jakie czekają uczniów, gdy będą prześladowani w imię Chrystusa. Jest to Ewangelia, która wzywa nas do głębokiego nawrócenia myślenia. Jezus mówi nam, że nie wolno nam szukać zgody świata: "...nie wolno nam szukać zgody świata.Och, gdyby tylko wszyscy mówili o tobie dobrze.. Tak czynili wasi ojcowie z fałszywymi prorokami.". Wręcz przeciwnie, Jezus mówi nam: "Błogosławieni jesteście, gdy ludzie was nienawidzą i wyganiają, i złorzeczą wam."i zaprasza nas, abyśmy się radowali i skakali z radości".bo wasza nagroda będzie wielka w niebie. To właśnie zrobili wasi ojcowie z prorokami.". Gdyby powiedział nam: "przyjąć tę sytuację ze spokojem, albo złożyć tę ofiarę"Już to byłoby prośbą ponad ludzkie siły; tym bardziej, że prosi nas o napełnienie się radością i uniesieniem. Nie jest możliwe, abyśmy zrobili to tylko o własnych siłach. Jak mówi Pan w Jeremiaszu: musimy zaufać Mu, aby być drzewami zasadzonymi przez wodę Jego łaski, aby mieć, nawet w tych próbach, wiecznie zielone i wiecznie świeże owoce. W odniesieniu do radości Łukasz używa tego samego czasownika, za pomocą którego Elżbieta powiedziała, że syn skakał z radości w jej łonie na głos Matki Pana. Radowała się w Duchu Świętym i głosem Maryi. Prośmy Ducha Świętego, aby dał nam swoje siły do życia tą nauką Jezusa, tak wzniosłą, tak ponad nasze siły. I niech Maryja wzywa nas po imieniu.

Homilia na temat czytań z 21. niedzieli

Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.

Świat

Benedykt XVI wyraża smutek, ale odrzuca wszystkie oskarżenia

Po przestudiowaniu ponad 1200-stronicowego raportu o nadużyciach seksualnych przez duchownych i świeckich archidiecezji monachijsko-fryzyjskiej w latach 1945-2019, który został sporządzony przez kancelarię prawną Westpfahl, Spilker, WastlPapież Emeryt Benedykt XVI zajął publiczne stanowisko odrzucając wszelkie oskarżenia.

David Fernández Alonso-8 lipca 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

We wtorek, 8 lutego, opublikował list w tej sprawie, któremu towarzyszyła szczegółowa analiza śledztwa zawarta w raporcie, zawierającym szereg zarzutów pod jego adresem.

Listem i towarzyszącym mu dokumentem Benedykt XVI odpowiada na komentarze i oskarżenia, niektóre wręcz agresywne, które krążyły w mediach, a zwłaszcza ze strony niektórych sektorów Kościoła w Niemczech. 

Emerytowany papież powtarza przede wszystkim swój żal i prośbę o przebaczenie za nadużycia popełnione w czasie, gdy stał na czele archidiecezji. W posłaniu Benedykt zapewnia, że "Mogę jedynie wyrazić wszystkim ofiarom nadużyć seksualnych mój głęboki wstyd, wielki smutek i szczerą prośbę o przebaczenie. W Kościele katolickim spoczywała na mnie wielka odpowiedzialność. Tym większy jest mój smutek z powodu nadużyć i błędów, które miały miejsce w czasie trwania mojego mandatu w poszczególnych miejscach. Każdy przypadek wykorzystania seksualnego jest straszny i nie do naprawienia. Ofiarom wykorzystywania seksualnego składam najgłębsze wyrazy współczucia i wyrażam ubolewanie z powodu każdego przypadku.".

Dla badanie sprawozdania kancelarii prawnej z Monachium Emerytowany papież, który ma obecnie 94 lata i cieszy się słabym zdrowiem, ale ma jasny umysł, był wspomagany przez grupę współpracowników przy opracowywaniu dokumentu, który właśnie opublikował. 

Przypadek księdza X

Raport zarzucał Ratzingerowi, że był obecny na spotkaniu ordynariatu archidiecezji 15 stycznia 1980 r., na którym ksiądz X został rzekomo określony jako osoba wykorzystująca seksualnie, a mimo to powierzono mu zadanie duszpasterskie. Emerytowany papież powtarza jednak, że na tym spotkaniu nie było mowy o tym, że ksiądz dopuścił się nadużyć seksualnych, a chodziło jedynie o zapewnienie księdzu zakwaterowania w Monachium, gdzie udał się na terapię.

Ponadto, jeśli chodzi o rozbieżności między tym, co Benedykt XVI stwierdził odpowiadając na argumenty raportu przed jego publikacją, a tym, co stwierdził po jego publikacji, ponownie wyjaśnia, że tłumaczy je błąd transmisji w pracy grupy jego współpracowników. A wiadomo, że "błąd w zapisie nie może być przypisany Benedyktowi XVI jako świadome wprowadzenie w błąd lub jako "fałszywe oświadczenie".kłamać".

Na konferencji prasowej 20 stycznia 2022 r., na której eksperci prawni przedstawili swój raport, nie udało się przedstawić żadnych dowodów na to, że Joseph Ratzinger był w to dalej zaangażowany. Co więcej, w odpowiedzi na pytanie dziennikarza, czy eksperci mogą udowodnić, że jest inaczej, przedstawiciel kancelarii otwarcie potwierdził, że nie ma żadnych dowodów na to, że Ratzinger miał jakieś dodatkowe informacje na temat tego księdza; po prostu, jego zdaniem, byłoby to "...".bardziej prawdopodobny"kto by je miał. Dlatego dokument współpracowników Benedykta XVI stwierdza, że "jako arcybiskup, kardynał Ratzinger nie był zaangażowany w żadne tuszowanie aktów nadużyć.".

Wreszcie w odniesieniu do równie bezpodstawnego założenia, że Benedykt XVI umniejszył znaczenie aktów ekshibicjonizmu stwierdzając, że "...słowa papieża nie były zgodne z jego własnymi słowami...".proboszcz X był znany jako ekshibicjonista, ale nie jako krzywdziciel we właściwym sensie."Określa się, że "...Benedykt XVI nie minimalizował ekshibicjonistycznych zachowań, ale wyraźnie je potępił."Winą za oskarżenie obarczają dekontekstualizację zdania, które było częścią rozważań prawnych dotyczących karania takich zachowań w prawie kanonicznym. Wręcz przeciwnie, "we wspomnieniu Benedykt XVI stwierdza z najwyższą jasnością, że nadużycia, w tym nieprzyzwoite obnażanie się, są "straszne", "grzeszne", "moralnie naganne" i "nie do naprawienia".". 

Trzy inne przypadki

Raport zarzuca też Benedyktowi XVI, że w trzech innych przypadkach nieumiejętnie kierował sytuacją. Nie mogąc przedstawić dowodów, raport "zakłada", że i w tych przypadkach wiedziałby, że księża są krzywdzicielami.

Jednak dokument współpracowników Ratzingera odpowiada: ".w żadnym z tych przypadków analizowanych przez raport Joseph Ratzinger nie wiedział o nadużyciach seksualnych popełnionych przez księży lub o które go podejrzewano.". I rzeczywiście, sprawozdanie nie dostarcza żadnych dowodów na to, że jest inaczej.

Prawdomówność Benedykta XVI

Wszystko to potwierdza postawa Benedykta XVI, który w ciągu swoich lat jako kardynał i jako papież,... pionier w zaangażowaniu w walkę z nadużyciami nadużycia seksualne w Kościele.

Benedykt XVI wskazuje w swoim bardzo osobistym i bolesnym liście, że ".Byłem głęboko poruszony tym, że nadzór został wykorzystany do podważenia mojej prawdomówności, a nawet do przedstawienia mnie jako kłamcy. Jeszcze bardziej poruszyły mnie liczne wyrazy zaufania, ciepłe świadectwa i wzruszające listy z zachętą, które otrzymałem od tak wielu osób. Jestem szczególnie wdzięczny za zaufanie, wsparcie i modlitwy, które papież Franciszek wyraził wobec mnie osobiście.".

Ponadto w liście zawarta jest perspektywa zbliżającego się końca emeryckiego pontyfikatu, który stoi, jak napisano, "...przed końcem kadencji".z radosnym duchem, ponieważ mocno wierzę, że Pan jest nie tylko sprawiedliwym sędzią, ale jednocześnie przyjacielem i bratem, który już doznał moich niedoskonałości i dlatego jako sędzia jest jednocześnie moim orędownikiem (Parakletem).)".

Watykan

Papież Franciszek wypowiada się przeciwko eutanazji

Raporty rzymskie-8 lipca 2022 r.-Czas czytania: < 1 minuta
rzym raporty88

Katecheza dla słuchaczy ogólnych w środę 9 lutego skupiła się na św. Józefie jako patronie dobrej śmierci i chrześcijańskiej perspektywie życia wiecznego. W tym kontekście papież potwierdził, że. "Musimy towarzyszyć aż do śmierci, ale nie możemy jej prowokować ani przyczyniać się do jakichkolwiek form wspomaganego samobójstwa. Życie jest prawem, a nie śmierć, którą należy przyjmować, a nie zarządzać. I ta zasada etyczna dotyczy wszystkich, nie tylko chrześcijan czy osób wierzących".


AhTeraz możesz skorzystać z rabatu 20% na prenumeratę Raporty Rzymskie Premiummiędzynarodowa agencja informacyjna specjalizująca się w działalności papieża i Watykanu.
Świat

Jacques Rouillard: "Nie jest prawdopodobne, że dzieci z Kamloops umarły i zostały pochowane bez ostrzeżenia".

Wywiad z kanadyjskim historykiem Jacquesem Rouillardem na temat śledztwa w sprawie odkrycia 215 grobów uczniów byłej szkoły z internatem w Kolumbii Brytyjskiej.

Fernando Emilio Mignone-8 lipca 2022 r.-Czas czytania: 8 minuty

Tweet plemienia (narodu) Tk'emlups z 27 maja o "odkryciu" 215 grobów byłych wychowanków szkoły z internatem w kanadyjskiej Kolumbii Brytyjskiej wywołał tsunami wiadomości. W serii wiadomości i wydarzeń znalazło się palenie kościołów i zapowiedziana wizyta papieża w Kanadzie. Franciszek miałby prosić o przebaczenie za rolę katolików w historycznych kolonialnych nadużyciach wobec rdzennych mieszkańców Kanady. 1 lutego ogłoszono, że delegacja kanadyjskich biskupów i przywódców tubylczych spotka się z papieżem w Rzymie pod koniec marca, aby przygotować się do wizyty.

Dnia 8 czerwca 2021 roku w Omnes, Porównałem kanadyjskie zaginięcia z argentyńskimi zaginięciami w latach 70.. Niefortunne porównanie. Kanadyjski historyk Jacques Rouillard twierdzi, że nie udowodniono jeszcze, że w tej szkole z internatem w Kamloops w stanie B.C. zabito jakichkolwiek rdzennych uczniów. Nie udowodniono również, że władze oświatowe, polityczne lub religijne celowo zabijały uczniów w 130 aborygeńskich szkołach z internatem, które działały od połowy XIX wieku do końca XX wieku.

W 2008 roku premier Stephen Harper przeprosił w imieniu rządu i pozostałych partii w parlamencie za szkoły rezydencjonalne. I w tym samym roku powstała Komisja Prawdy i Pojednania (TRC), która miała zbadać system szkół rezydencjalnych. Komisja zebrała siedem tysięcy świadectw od osób, które nazwała "ocalałymi", a w 2015 roku powołała Narodowe Centrum Prawdy i Pojednania (CNVR), publikując sześciotomowy raport, w którym zebrano świadectwa, dokumentację historyczną, ideologię indagacyjną i konkretne zalecenia, takie jak przyjazd papieża do Kanady z prośbą o przebaczenie. TRC stwierdza, że system szkół mieszkalnych był równoznaczny z "kulturowym ludobójstwem". Raport Komisji Prawdy i Pojednania z 2015 roku to. j'accuse obszerny - ale nigdy nie wspomina o zabójstwach studentów. 

Historyk Jacques Rouillard wątpi, że doszło do zabójstw studentów

Omnes przeprowadził wywiad z 77-letnim Jacquesem Rouillardem, profesorem emeritus historii na Université de Montréal, w Montrealu. Rouillard jest jak dziecko z baśni Andersena, Nowe szaty cesarzaw którym chłopiec krzyczy: "Ależ cesarz jest nagi! Poniżej proponujemy pełny wywiad:

Czy 215 młodych mężczyzn zostało pochowanych bez oznaczenia na cmentarzu rezerwatu Indian Kamloops w latach 1890-1978?

-Byłbym bardzo zaskoczony. Będziemy musieli kopać, żeby się dowiedzieć. Antropolog Sarah Beaulieu analizowała glebę za pomocą "georadaru" na powierzchni i zauważyła deformacje. Ale to urządzenie nie pozwala jej wiedzieć, czy w ziemi znajdują się ciała dzieci. Od lat 90. wśród aborygenów rozpowszechniane są pogłoski o dzieciach chowanych w masowych grobach przez duchownych oraz o złym traktowaniu w tych szkołach. Z każdym dniem coraz mniej w to wierzę: przynajmniej do czasu, aż wykopane zostaną szczątki, by sprawdzić, czy to prawda. CNVR podało nazwiska 50 uczniów, którzy zginęli w szkole z internatem w Kamloops. Siedemnaście osób zmarło w szpitalu, a osiem w wyniku wypadków. Jeśli chodzi o miejsce pochówku, 24 osoby są pochowane na cmentarzu swoich rdzennych rezerwatów, a cztery na rdzennym cmentarzu rezerwatu Kamloops. W przypadku pozostałych osób brakuje informacji lub trzeba sięgnąć po pełne akty zgonu w Archives of British Columbia. Ale nie można nic zrobić z nieznanym: jak chcesz się dowiedzieć, gdzie mogą być pochowani studenci, którzy nie mają nazwisk? W raporcie TRC zastosowano wadliwą metodologię liczenia zgonów. 

To wszystko jest częścią historii francuskiej Kanady, ponieważ misjonarze z francuskiej Kanady wyruszyli na zachód. I są oskarżeni o czyn przestępczy, który byłby najgorszą zbiorową zbrodnią w historii Kanady. Niemożliwe jest, aby wspólnoty religijne dopuściły się takiej zbrodni. To nie ma żadnego sensu. Media nie wyrażają zmysłu krytycznego. 

Czy jest prawdopodobne, że te dzieci w Kamloops zmarły i zostały pochowane bez powiadomienia rodziców i bez aktu zgonu?

-Nie. Ta historia jest dosłownie niewiarygodna. Skarżyliby się przywódcy gangu lub rodzice. To nie są ludzie, którzy milczą. Poszliby do Ministerstwa Spraw Indyjskich, poszliby na policję, to są rodziny tak samo zainteresowane losem swoich dzieci jak każda inna rodzina. Ten pomysł masowych grobów nieznanych dzieci zmarłych bez reakcji rodziców wydaje mi się zupełnie nie na miejscu: toout à fait farfelu.  

Pisarz i archiwista z prowincji Alberta, Éloi DeGrâce, przysłał mi następujący e-mail: 

"Pracowałem jako archiwista dla Oblatów Maryi Niepokalanej, Sióstr Opatrzności i arcybiskupa w Edmonton, Alberta. TRC nigdy nie konsultowała tych archiwów. Są one jednak pełne ważnych dokumentów. W kronikach, które skopiowałem do komputera, udało mi się zapisać wszystkie nazwiska zmarłych uczniów w szkole, w domu lub w szpitalu pięciu szkół indiańskich w prowincji Alberta. Zapisałam nawet nazwiska zmarłych byłych uczennic; Siostry były bardzo zżyte ze swoimi byłymi uczennicami i bliskie rodzinom w ich żałobie. Jest to ważna kwestia, ponieważ mówi się, że dzieci "zniknęły" bez śladu. Pięć szkół Alberty, których kroniki posiadam, znajdowało się w rezerwatach i rodzice zabierali tam swoje dzieci. Gdy dziecko poważnie zachorowało, często informowano o tym rodziców. Z kronik wynika, że zmarłych zabierano na cmentarz misyjny. Żadnych tajemnic. W pięciu badanych przeze mnie szkołach nie było prywatnego cmentarza. Ponieważ szkoły te znajdowały się w rezerwatach, nie było mowy o "wyrywaniu" dzieci z ich rodzin. Nie wierzę w zaginione dzieci ani masowe groby. Uważam, że niemożliwe było, aby dziecko zniknęło. Był tam rejestr. Rząd wiedział, kto chodzi do szkoły. Lekarz i "oficer rezerwowy" musieli wyrazić zgodę na przyjęcie nowego ucznia. A kontroli wszelkiego rodzaju było w ciągu roku bardzo dużo: inspektor szkolny, lekarze, pielęgniarki, agent rezerwowy, urzędnicy ottomańscy. Gdyby zabrakło choćby jednego ucznia, byłoby o tym wiadomo. A w Albercie rodzice mogli swobodnie wysyłać swoje dzieci lub nie. Rodzice wiedzieli, co dzieje się w szkole. Rodzice uczniów, którzy chodzili do szkół, ukończyli je. Gdyby byli źle traktowani, dlaczego mieliby wysyłać własne dzieci do tych instytucji?" 

Jest Pan zawodowym historykiem: jakich środków Pana zdaniem należy użyć, aby rzucić światło na tę kwestię?

-Po pierwsze, rdzenna społeczność Kamloops powinna udać się na policję, aby znaleźć sprawców tej strasznej zbrodni; gdyby taka zbrodnia wydarzyła się gdziekolwiek indziej w Kanadzie, poszliby na policję, aby dowiedzieć się, kim są sprawcy i w razie potrzeby postawić ich przed sądem. W tym dramacie z internatem trzeba będzie więc ustalić winowajców w drodze policyjnego śledztwa.

W przypadku założonego w 1899 roku internatu Cowenesess First Nation w Marieval w Saskatchewan, czyje są groby 751 pochowanych tam osób?

-Ten katolicki cmentarz jest znany miejscowej ludności. Nie należy insynuować, że dzieci zaginęły i są tam pochowane bez uprzedniego odkopania szczątków i zbadania sprawy. Wiadomo, że w tych grobach pochowano wielu dorosłych. Sięgnąłem do rejestrów małżeństw, chrztów i zgonów w okresie tej katolickiej misji. Dostępne są. Nie można sugerować, że na tym cmentarzu są pochowane "zaginione" dzieci. To jest niedokładne. Możliwe, że pochowani są tam niektórzy uczniowie, a także dorośli wszelkiego rodzaju, w tym zakonnice i księża, oraz niemowlęta. Okazuje się, że istniejące niegdyś na tym cmentarzu drewniane krzyże zostały usunięte w latach 60. XX wieku, ponieważ były zbyt zniszczone.

W Williams Lake w Kolumbii Brytyjskiej odkryto 93 niezidentyfikowane groby w pobliżu dawnej szkoły z internatem, Saint Joseph's Mission (1891-1981). Prowadząca śledztwo Whitney Spearing oraz lider zespołu Willie Sellars wysuwają bardzo poważne oskarżenia wobec byłych księży i zakonnic...

-Większość misjonarzy pochodziła z Quebecu. Jest to cmentarz tej katolickiej misji. Ale po raz kolejny jest to kwestia wstępnych badań. Niech wezwą policję, do ustalenia sprawców tej zbrodni i niech kopią. Tamtejsi rdzenni mieszkańcy doszli do własnych wniosków. Mais en soiże wspólnoty religijne są odpowiedzialne za tak straszne zbrodnie jak wrzucanie martwych dzieci do masowych grobów, taka rzeź jest niewyobrażalna. To nie ma sensu. Niech to udowodnią. Nie ma żadnego dowodu. Nikomu nie postawiono zarzutów. Nie ma imion dzieci. Nie ma nazwisk rodziców rzekomo zaginionych dzieci. To wszystko jest bardzo niejasne. Wydaje mi się, że przy tych wszystkich historiach pojawia się antykatolicyzm. podstawowe

W swoim raporcie z 2015 roku TRC zidentyfikowała trzy tysiące dwieście zgonów uczniów w internatach w ciągu prawie półtora wieku. Ale Komisja nie mogła znaleźć nazwisk jednej trzeciej tych studentów; i nie mogła znaleźć przyczyny śmierci dla połowy z nich (lub 1600). Dlaczego byli studenci, którzy zmarli bez nazwisk?

-Wystąpił błąd metodologiczny. Zmarłe dzieci policzyli dwukrotnie. Wyjaśniam to w swoich artykułach: Où sont les restes des enfants inhumés au pensionnat autochtone de Kamloops? ((DOC) Kamloops pensionnat | Jacques Rouillard - Academia.edu) y W Kamloops nie znaleziono ani jednego ciała - The Dorchester Review)

Liczba zmarłych dzieci jest więc zawyżona. Dlatego Komisja mogła znaleźć nazwiska tylko 32 % tych zmarłych dzieci: ponieważ są one liczone podwójnie. Teraz szukają tych "zaginionych" dzieci na cmentarzach w pobliżu internatów. Jest to od początku fałszywa hipoteza. Celem TRC nie był właściwie naukowy rys historyczny, ale wykazanie, że skargi tubylców są uzasadnione, że miały miejsce nadużycia. Nie jest to obiektywna historia internowanych. TRC przedstawia ultrakrytyczny obraz historii szkół rezydencyjnych, a także roli wspólnot religijnych, roli rządu kanadyjskiego. 

Należy pamiętać, że w angielskiej Kanadzie pod koniec XIX wieku wprowadzono obowiązek szkolny i dlatego władze chciały objąć obowiązkiem szkolnym tubylców w wieku od 6 do 15 lat. Rząd kanadyjski, począwszy od 1890 roku, tworzył szkoły z internatem, ponieważ byli w nich szeroko rozproszeni Indianie, którzy nie mogli uczęszczać do zwykłych szkół, i wprowadził obowiązek uczęszczania do nich. Nie był to chyba najlepszy sposób na ich edukację. Chłopcy, którzy musieli iść, mieli od 6 do 15 lat. Wydaje się to niehumanitarne. Powinni byli zostawić rodzicom swobodę w wysyłaniu swoich dzieci lub nie. Być może byłoby to najlepsze rozwiązanie. Celem rządu była ich asymilacja w społeczeństwie kanadyjskim. Dzisiaj są one za to wytykane, a rdzenni przywódcy proszą o ponad milionowe odszkodowania finansowe od rządu federalnego i otrzymują je z tego powodu, a także za utratę ich kultur i sposobów życia. I żądają coraz więcej pieniędzy w ramach odszkodowań, także od Kościoła katolickiego. Zamierzają domagać się rekompensaty finansowej także od papieża. Proponuję sięgnąć po dokument dotyczący roszczeń prawnych ludności tubylczej. Stawką są miliardy dolarów, a na duży zysk może liczyć kilku kanadyjskich prawników: Tom Flanagan, WYDATKI FISKALNE - Wydatki federalne na programy dla ludności tubylczej, 2015-2022.

Czy w swoich badaniach stwierdzasz, że władze i misjonarze chcieli zdusić rdzenne kultury?

-Tak, ale posuwanie się do mówienia o "ludobójstwie kulturowym", jak to robi TRC, jest dyskusyjne. Wolę używać terminów "asymilacja" i "integracja". Próbowano zasymilować ludność tubylczą do kultury pochodzenia europejskiego, do języka angielskiego lub francuskiego, nauczyć ją mówić i pisać w tych językach, liczyć. Taka była rola szkół. Ale ich skutkiem było zdławienie rdzennych kultur i języków. Nie chcieli ich wykluczać, tak jak biali Amerykanie chcieli wykluczać czarnych. Efektem było stłumienie ich sposobu życia, kultury, języka. Dziś, gdy edukacja jest w rękach rdzennych mieszkańców, uczniowie uczą się także pisać po angielsku, liczyć itd. a do tego dochodzą przedmioty związane z rdzenną historią i językiem, i to jest w porządku. Ale realistycznie rzecz biorąc nie mogą wrócić do swoich oryginalnych języków. Bo nie mogą tak funkcjonować we współczesnym świecie. To niemożliwe. 

Stracili więc część swoich kultur. Ale czy mogło być inaczej, czy można było ich również nauczyć swoich języków i historii? Tak. Byłoby to z większym szacunkiem. Ale jest duża różnica z traktowaniem przez długi czas czarnej społeczności w Stanach Zjednoczonych: tam próbowano ich wykluczyć. W Kanadzie od XIX wieku nie starano się wykluczać, ale jak najszybciej integrować rdzennych mieszkańców z dominującymi wartościami i językami. Skupili się na młodzieży. Misjonarze stawiali sobie za cel ich edukację i nawracanie.

Do lat 90. większość rdzennych mieszkańców miała przychylną opinię o szkołach rezydencjalnych. Myślę, że jednym "spiskowcem", który mógł przyczynić się do obecnej sytuacji jest Kevin Annett, były kanadyjski pastor protestancki, potępiony przez Zjednoczony Kościół Kanady (zob. Kevin Annett i Kościół Zjednoczeniowy). 

Więcej
Zasoby

Ukryta moc zmysłu słuchu

Wśród trzech zmysłów, które możemy nazwać pierwotnymi, wyróżnia się zmysł słuchu i zdolność człowieka do słuchania. Słuch to zmysł zmysłów

Ignasi Fuster-8 lipca 2022 r.-Czas czytania: 4 minuty

O wrażliwym mężczyźnie lub kobiecie mówi się, że czują nawet to, co niezauważalne. Osoba wrażliwa to taka, która rozwija w sobie zdolność odczuwania. Odczuwanie w sensie aktywnym (potrafi docenić rzeczy) i odczuwanie w sensie pasywnym (potrafi łatwo odczuć to, co go otacza).

Nieczułość natomiast to zablokowanie zmysłów, które ucina sam przepływ człowieka ku zewnętrzu. Niewrażliwa osoba to taka, która nie docenia ani nie pozwala sobie na stymulację przez wielopostaciowe bogactwo otaczającego nas wszechświata.

Zmysły są dowodem na istnienie świata zewnętrznego, który nieustannie prowokuje i pobudza świat wewnętrzny: powietrze, którym oddychamy, kolory, które obserwujemy, szmery, które słyszymy.

Świat umożliwia nam zachowanie i wzmocnienie. Poprzez zmysły otwieramy się na świat i jesteśmy w stanie go uwewnętrznić poprzez obrazy. Zmysły są osadzone w ludzkiej cielesności, tak że organy zewnętrzne, które reprezentują każdy ze zmysłów, stanowią podstawowe otwarcie człowieka na świat fizyczny i cielesny, bezwładny i ożywiony, widzialny i patentowany. Z drugiej strony, niewidzialny jest daleki od tego pierwszego doświadczenia, które charakteryzuje ludzi cielesnych.

Jest to klasyczny temat w badaniu człowieka i jego korzeni poznawczych, odwołanie się do rzeczywistości zmysłów, które zamieszkują cielesne ograniczenia człowieka: oczu, które widzą, uszu, które słyszą, dotyku, który dotyka, zapachu, który pachnie i smaku, który smakuje. Te zmysły obrazują tajemnicę człowieka. Nie jest trudno wskazać pięć zmysłów, które zdobią człowieka (3+2).

Wśród zmysłów możemy wyróżnić trzy główne, zapewniające jakiekolwiek doświadczenie innych: wzrok, słuch i dotyk. Wynikiem tej potrójnej czułej współrzędnej jest właśnie konfiguracja obrazu, z jego figurą wizualną, własnym dźwiękiem (lub nie) i charakterystyczną fizyczną fakturą. Malarz, który maluje obraz, potrzebuje tych zmysłów, by zawładnąć zewnętrznym pejzażem lub uwodzącą go wewnętrzną intuicją.

Ponadto istnieją dwa ciekawie uzupełniające się zmysły związane z nosem i ustami: zapach i smak, które przenikają do nas przez węch (zapach) i język (smak). Czy teraz w tym pięciokącie sensowności można odkryć jakiś porządek? Do czego odnosi się ten drugi poziom sensów? a posteriori?

Od początkowego trójkąta wyróżnia się podstawowy i kształtujący charakter dotyku. Wszystkie zmysły, tak naprawdę, są aktywowane i ranione przez działanie dotyku, czyli przez kontakt z bodźcem, który przenika w jakiś sposób przez narządy, by wstępnie skonfigurować percepcję.

Oczy są dramatycznie mocnyJesteśmy w stanie zobaczyć z mniejszymi lub większymi szczegółami panoramę otaczającego nas świata. Wzrok pozwala na cudowne posiadanie rzeczy i terytoriów. Widziałem to; byłem świadkiem; moje oczy mnie nie zwodzą. Pierwsza prawda o świecie jest nam dana przez oczy. Dlatego ślepota jest prawdziwym dramatem dla człowieka, który w swoim wnętrzu pragnie poznać i otworzyć się na prawdę.

Jednak spośród trzech zmysłów, które możemy nazwać pierwotnymi, w człowieku wyróżnia się zmysł słuchu i umiejętność słuchania. Słuch jest zmysłem zmysłów. Słuchanie związane jest z umiejętnością wypowiadania słów przez człowieka, czyli z władzą językową człowieka.

Słowo wypowiadane jest po to, aby je usłyszeć - nie zobaczyć. I właśnie twarz, którą widzimy z ustami w ruchu i którą słyszymy poprzez słowo, przenosi nas w nieznany świat znaczeń i opowieści. Zostajemy przeniesieni do świata sensu, a raczej do tego świata, który być może widzieliśmy, ale który jest w oczekiwaniu na sens. Dlatego oczy, które nie słyszą, mogą przerażać, natomiast uszy, które widzą, są najlepszym racjonalnym lekarstwem na naukę patrzenia i znalezienie decydującej perspektywy sensu. Słuch jest więc organem zmysłu.

I to jest właśnie znaczenie pojawienia się dwóch brakujących zmysłów: węchu i smaku. Przejście od pierwszego podstawowego poziomu zmysłów do drugiego poziomu pochodnego odbywa się dzięki bezprecedensowemu pośrednictwu ucha, zdolnego do słuchania albo milczenia milczącego, albo dyskursu mówionego.

Ucho otwiera nas na - być może milczącą - opowieść, nawet jeśli jest ona najprostsza na świecie. Na przykład, "Słońce wznosi się nad horyzontem każdego ranka, aby ożywić kolory świata". Znaleźliśmy już pierwszy sens kosmologiczny, który porywa nasze serca! Wtedy, te dwa inne zmysły umieszczają nas dokładnie w obrębie szacowanie (lub wyceny) rzeczy.

Wiemy, że nie wszystko ma przyjemny aromat. Ani że wszystkie rzeczy nadają się do spróbowania. Ale w głębszym sensie wszystko na świecie ma zapach i smak. Słońce, na przykład, ani nie pachnie, ani nie smakuje. Posiada jednak zmysł intymny, czyli swój zapach i swój smak. Człowiek wrażliwy to ten, który potrafi odkryć wewnętrzny sens ukryty w rzeczach. Dlatego artysta odbiera zapachy i portretuje smaki (i niesmaki). Jaki byłby zapach i smak słońca? Słońce maluje dla naszych oczu kolory świata i rozświetla ciemną i ponurą atmosferę nocy. Jest to pierwotny zmysł światła. To światło, które Stwórca oddzielił od ciemności w pierwszym dniu czasu świata (Rdz 1,3-4).

                                                                                                          I.F.

AutorIgnasi Fuster

Kultura

Diana García Roy: "Szukam rzeźby, która odzwierciedla ducha, która pochodzi z serca w szczery sposób".

Hiszpańska rzeźbiarka Diana García Roy jest autorką licznych prac rzeźbiarskich o różnorodnej tematyce. Jej cenione dziś prace religijne można zobaczyć w oratoriach, kaplicach i kościołach w różnych krajach. 

Maria José Atienza-7 lipca 2022 r.-Czas czytania: 5 minuty

Madryt, Rzym, Nowy Jork, Urugwaj i Kamerun to niektóre z miejsc, gdzie można znaleźć prace Diany Garcíi Roy. 

Ta młoda hiszpańska artystka znana jest przede wszystkim jako rzeźbiarka, choć zajmuje się także innymi dyscyplinami, takimi jak rysunek i malarstwo. 

Autorka takich dzieł jak Virgen de la Esperanza, obrazu maryjnego w kaplicy na wzgórzu nad rzeką Uatumá, w sercu puszczy amazońskiej, czy ołtarza w parafii San Manuel González w San Sebastián de los Reyes w Hiszpanii, a także różnych dzieł sztuki abstrakcyjnej, Diana García Roy, która ukończyła studia w zakresie sztuk pięknych na Uniwersytecie Complutense w Madrycie, zajmuje się rzeźbą od ponad dwóch dekad. 

"Miałem wewnętrzną potrzebę materializowania osobistych doświadczeń - miejsc, przestrzeni architektonicznych - pasję opowiadania o pięknie, które doceniam wokół siebie", podkreśla Diana García Roy. 

Krok po kroku torował sobie drogę na polu artystycznym i do tej pory wziął udział w licznych wystawach indywidualnych i zbiorowych. 

Przez cały ten czas, Diana García Roy otrzymał granty na twórczość artystyczną od prestiżowych instytucji, takich jak Casa de Velázquez, Fundacja Marcelino Botín, firma Barta & Partners oraz Ministerstwo Spraw Zagranicznych dla Akademii Hiszpańskiej w Rzymie. "Dzięki nim i projektom, które mieli zaufanie mi powierzyć".zaznacza, "Rozwijałem się w moim osobistym projekcie".

Pobyt w pracowni Venancio Blanco był punktem zwrotnym w jego sposobie pojmowania rzeźby i procesie twórczym: "To zmieniło sposób, w jaki widziałem rzeźbę. Wprowadził mnie w prawdziwe ścieżki tworzenia. Mam wielki podziw dla niego jako osoby i dla jego pracy." - zaznacza. 

Rzeźbiarka określa swój styl twórczy jako kreację zrodzoną z serca artysty: "Staram się przełożyć pomysł, który mam w sobie, na wyraz estetyczny. Używam języka gry płaszczyzn, raczej architektonicznego, ale pozostawiającego ludzki ślad procesu. Szukam rzeźby, która oddaje ducha, która pochodzi z serca w szczery sposób. To przekazuje widzowi to, co odcisnęło na mnie swoje piętno. Chcę, żeby była transcendentna, z siłą i wrażliwością". 

Wśród licznych prac i zleceń tego rzeźbiarza, "Pomniki ofiar terroryzmu i Miguela Ángela Blanco były dla mnie bardzo ważne, zamordowanych przez grupę terrorystyczną ETA". 

"Widzenie ducha". Jego dzieło sztuki sakralnej

"Stopniowo wzrastała liczba zleceń na sztukę sakralną, które realizowałem dla wielu krajów", zauważa Diana García Roy. W prywatnych oratoriach w Nowym Jorku, Rzymie oraz kościołach w Argentynie i Puerto Rico znajdują się dzieła religijne młodego hiszpańskiego rzeźbiarza.

Czym jest sztuka sakralna dla artystki, która część swojej twórczości poświęca temu spotkaniu Boga z człowiekiem poprzez sztukę? Dla Garcíi Roya jest to kwestia "widzenia ducha". Rzeźbiarz utrzymuje, że sztuka figuratywna nie jest synonimem dobrej sztuki sakralnej. "Minimum figuracji jest konieczne, by móc się stamtąd wznieść. To prawda, ale nie wolno nam się zbytnio przywiązywać do estetyki, do wyglądu".mówi. "Chodzi o to, by pójść o krok dalej: zobaczyć ducha w środku, znaleźć jego wewnętrzną siłę, jego transcendentną ekspresję, odkryć święte pochodzenie tej postaci i znaleźć sposób, by ją przekazać. Jest to wielkie wyzwanie i niełatwe. 

Punkt, w którym rzeźbiarz zgadza się z ideą malarza i rzeźbiarza, Antonio Lópezktóra mimo swojego hiperrealizmu twierdzi, że sztuka religijna powinna skupić się na tym, co religijne i zapomnieć, do pewnego stopnia, o "sztuce" (Cfr. Omnes nr 711). Dla Garcíi Roya, "Tak jak modlitwa sprawia, że łączymy się z Bogiem, tak sztuka sakralna musi iść w tym samym celu. Musi przekazywać transcendencję, duchowość, która podnosi duszę"..

Wśród jej dzieł religijnych, stworzenie ołtarza dla hiszpańskiego kościoła parafialnego San Manuel González było dla tej rzeźbiarki prawdziwym wyzwaniem. Ołtarz o wysokości około 12 metrów składa się z siedmiu paneli, każdy o wysokości czterech metrów, rozmieszczonych na trzech poziomach.  

Diana Gargía Roy podkreśla, że "Ołtarz w parafii San Manuel González był wielkim wyzwaniem, w którym wiele się nauczyłem".. Dla praktykującego artysty katolickiego bycie częścią budowy domu Bożego jest zawsze odpowiedzialnością. Dla Diany, "To, co mnie osobiście najbardziej zbudowało, to fakt, że miałem zaszczyt tworzyć dzieło na służbie Bogu, wspaniały akompaniament przestrzenny wokół tabernakulum. I przekonać się, że dzięki swojej pracy mogę pomóc ludziom w modlitwie. 

Twarz, która prowadzi do Boga

Jak "wybiera się" oblicze rzeźby przedstawiającej Dziewicę lub Ukrzyżowanie? W odpowiedzi na to pytanie García Roy nie poprzestaje na aspekcie "artystycznym", ale jak zaznacza, "Staram się przekazać duchowe tło moich doświadczeń za pomocą środków rzeźbiarskich. Nie próbuję określić oblicza Dziewicy ani Jezusa Chrystusa. Byłoby to bardzo pretensjonalne z mojej strony i nie sądzę, żeby pomogło. Szukając piękna, staram się dekontekstualizować twarze, idealizować je w taki sposób, aby było to piękno ponadczasowe, duchowe, unikając portretu konkretnej osoby. Chcę, aby ta twarz poruszała nas w najbardziej intymny sposób i prowadziła do Boga".

Diana García Roy w swoim dziele sztuki sakralnej ma to bardzo jasno powiedziane: "Moim wielkim wyzwaniem jest dotrzeć do serca człowieka i dla tego dzieła zaprosić go do nawrócenia. Znaleźć, z wiary, sposób na wyrażenie piękna Boga w sposób, który głęboko porusza i przemienia nasze serca.

Hoshi. Gwiazda 

Jeden z aktualnych projektów, nad którym pracuje ten rzeźbiarz nosi nazwę Hoshi. W ramach tej koncepcji Diana García Roy "nadaje imię dziełu wielu lat: ważnym projektom i rzeźbom sztuki sakralnej".

Poprzez stronę Hoshi "Obecnym zamierzeniem jest nadanie im widoczności i ułatwienie zakupu wykonywanych przeze mnie reprodukcji w małym formacie, którymi wiele osób interesuje się od dawna. Ideą jest tworzenie nowych prac, poszerzanie różnorodności i zapewnienie kontaktu do nowych zleceń. Nadają się do domu, ogrodu, kościoła...".które będą dostępne na ich stronie internetowej wiosną przyszłego roku, choć już teraz można je zamówić za pośrednictwem portali społecznościowych, takich jak Facebook i Instagram.

Wybór nazwy nie jest przypadkowy. "Hoshi" oznacza po japońsku "gwiazdę", a Diana García Roy "Chciałem oddać to przedsięwzięcie pod opiekę Dziewicy. Ona jest Gwiazdą Poranną, Gwiazdą Wschodu. A ponieważ zawsze pociągała mnie sztuka japońska, wybrałem ten język na nazwę"..

Każdy utwór jest dla Diany García Roy wyjątkowy. Czy to z jej kolekcji sztuki abstrakcyjnej, czy z dzieł sztuki sakralnej, które wyszły spod jej rąk na przestrzeni lat. Dziś nie preferuje żadnego z nich: "Każdy z nich ma swoją własną historię, swoje własne okoliczności... Do wszystkich czuję wielką sympatię. To prawda, że są takie, które podobają mi się bardziej niż inne, ale najbardziej interesują mnie te, które mam w głowie, w sercu i nie mogę się doczekać, żeby je uwiecznić w materiale". 

Tak jak nie wybiera jednego ze swoich dzieł, tak nie zatrzymuje żadnego z dzieł innych, ale docenia wiele z nich, te, które "Swoim pięknem mnie chwytają, sięgają w głąb mnie i podnoszą na duchu.".

Edukacja

Samobójstwo wśród młodzieży a edukacja

Kultywowanie transcendencji, odnajdywanie sensu życia, duchowego wymiaru osoby musi być kultywowane, jeśli nie chcemy zostawić naszej młodzieży amputowanej w duszy.

Javier Segura-7 lipca 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

Alarmująca jest liczba samobójstw wśród młodzieży i adolescentów, a przede wszystkim to, jak rośnie ich liczba do tego stopnia, że obecnie są główną przyczyną śmierci wśród młodych ludzi. Społeczeństwo zdaje sobie z tego sprawę. Z wielkim niepokojem mówią o tym media i nauczyciele. Jak można zapobiec tej pladze?

Okres dojrzewania to czas szczególnie niestabilny i wielu chłopców i dziewcząt przechodzi przez doświadczenia, które są trudne do pokonania, ponieważ psychologicznie znajdują się w trudnym okresie. W tym wieku jest pewien element, który potęguje problem samobójstw. I jasne jest, że pandemia i sposób, w jaki sobie z nią poradziliśmy, zamykając wszystkich w domach, wypełniając ich umysły lękami, odbierając im relacje społeczne, nie do końca pomogły im zachować równowagę emocjonalną.

Ale poza tymi dwoma kluczowymi punktami musimy zadać sobie pytanie, czy w sferze edukacyjnej należy zrobić coś naprawdę skutecznego, aby walczyć z samobójstwami wśród młodych ludzi. Inicjatywy takie jak telefon nadziei są godne pochwały i potrzebne, ale musimy szczerze, bez obwiniania się, zapytać się o tę kwestię dogłębnie: czy coś jest nie tak z edukacją, którą dajemy naszym dzieciom i młodzieży, co jeszcze możemy zrobić w rodzinie i w szkole?

Pierwsza myśl, która mi się nasuwa, to konieczność wprowadzenia w edukacji formalnej, a znacznie bardziej w edukacji, którą otrzymują w domu, obszaru, w którym pracują właśnie nad wypełnieniem życia sensem, najbardziej transcendentnym wymiarem osoby. Oczywiście odbywa się to poprzez temat Religii, z ostatecznym odniesieniem do Boga jako sensu życia. Ale niewątpliwie powinna to być praktyka, która może dotrzeć do wszystkich uczniów, bo jest to istotny wymiar osoby. Kultywowanie transcendencji, odnajdywanie sensu życia, duchowego wymiaru osoby musi być kultywowane, jeśli nie chcemy zostawić naszej młodzieży z amputowaną duszą. I nie musi się to odbywać z perspektywy religii katolickiej. Istnieją inne światopoglądy, które próbują odpowiedzieć na wielkie pytania człowieka. A uczniowie mają prawo o nich wiedzieć.

To właśnie w tym kierunku Konferencja Episkopatu Hiszpanii złożyła propozycję Ministerstwu Edukacji, aby przedstawić obszar, który pracowałby nad tym wymiarem humanistycznym z różnych opcji i którą niestety Ministerstwo odrzuciło. Pytania o sens bólu i śmierci, o najgłębsze nadzieje i najbardziej intymne tęsknoty serca, o samo pytanie o Boga, pojawiają się w umysłach i sercach młodych ludzi. A edukacja, która nie zajmuje się tymi kwestiami, jest po prostu edukacją, której brakuje istotnego wymiaru.

Po drugie, potrzebna jest radykalna samokrytyka. Nie przygotowaliśmy naszej młodzieży do cierpienia i frustracji. Nasza edukacja - także ta, którą przekazujemy w środowisku rodzinnym i parafialnym - zawodzi w tym względzie fatalnie. Przeczytałem w artykule, w którym ojciec zeznawał o samobójstwie syna, że kiedy młody człowiek popełnia samobójstwo to tak naprawdę chce przestać cierpieć, a nie tak bardzo zakończyć swoje życie. I to jest prawda. Nauczyliśmy naszych nastolatków wielu umiejętności i wiedzy, ale nie umiejętności cierpienia. Ukrywaliśmy przed nimi, że cierpienie, porażka i ból są tak samo częścią życia jak radość, rozwój i szczęście. W efekcie nie wiedzą, jak poradzić sobie z najtrudniejszymi doświadczeniami w życiu.

Wypełnienie życia sensem, zaszczepienie powodów do nadziei, to pozytywna droga naprzód. Rozwijanie zdolności do przyjmowania cierpienia i trudności, umiejętność przyjmowania ich na siebie i wyciągania z nich wniosków, to także kolejny sposób, w jaki wydostajemy się z życiowych wybojów. To są te dwa skrzydła, które pozwalają nam wzbić się w powietrze, gdy cień nas prześladuje i góruje nad nami.

Kultura

Diana García RoyCerco una scultura che rifletta lo spirito, che esca dal cuore con sincerità".

Hiszpańska rzeźbiarka Diana Garcia Roy jest autorką wielu prac rzeźbiarskich o różnej tematyce. Jej prace religijne, które obecnie cieszą się dużym uznaniem, można zobaczyć w oratoriach, kaplicach i kościołach w różnych miejscach.

Maria José Atienza-7 lipca 2022 r.-Czas czytania: 5 minuty

Madryt, Rzym, Nowy Jork, Urugwaj i Kamerun to tylko niektóre z miejsc, w których można znaleźć prace Diany Garcìa Roy.

Ta młoda hiszpańska artystka znana jest przede wszystkim z rzeźby, ale także z innych dyscyplin, takich jak projektowanie i malarstwo.

Jest autorem takich dzieł jak Madonna della Speranza, figura maryjna w kaplicy na wzgórzu nad fiume Uatumà, w sercu puszczy amazońskiej. Albo ołtarz główny kościoła parafialnego San Manuel Gonzalez w San Sebastian dei Re w Spegnie. I wiele innych dzieł sztuki astratektowej. Diana Garcia Roy ukończyła sztuki piękne na Uniwersytecie Compplutense w Madrycie i od ponad dwóch dekad zajmuje się rzeźbą.

"Zawsze miałem prawdziwe wewnętrzne pragnienie, aby zmaterializować moje osobiste doświadczenia miejsc, przestrzeni architektonicznych, pasję do opisywania piękna, które kocham wokół siebie, sottolinea Diana Garcia Roy.

Mało tego, utorował sobie drogę na polu artystycznym i dziś jest wiele wystaw osobistych i zbiorowych, w których brał udział.

W tych latach Diana otrzymała dofinansowanie na twórczość artystyczną od prestiżowych instytucji takich jak Casa di Velazquez, Fondazione Marcelino Botin, firma Barta & Partners oraz od Ministerstwa Spraw Zagranicznych dla Accademia di Spagna w Rzymie. "Dzięki tym funduszom i projektom, które zostały mi powierzone z zaufaniem, rozwinęłam się w swoim osobistym projekcie".

Pobyt w pracowni Venanzio Blanco spowodował moment zmiany w sposobie pojmowania rzeźby i procesu twórczego: "Zmieniło to sposób, w jaki postrzegam rzeźbę. Przedstawił mi swoje prawdziwe uczucia związane z kreatywnością. Mam wielki podziw dla jego osoby i twórczości".

Artysta odkrywa swój styl twórczy jako kreację zrodzoną z serca: "Staram się przełożyć na estetyczny wyraz ideę, którą mam w swoim wnętrzu. Używam języka, który gra z fortepianem, może bardziej architetonicznego, ale który bardzo wyraźnie zaznacza ludzki odcisk w procesie wykonawczym. Szukam rzeźby, która oddaje ducha, która w szczery sposób dociera z serca. To przekazuje tym, którzy ją zachowują to, co pozostało we mnie jako głęboka droga. Krótko mówiąc, że jest transcendentny, z siłą i wrażliwością".

Wśród licznych prac i rzeźb tego artysty "bardzo ważne są dla mnie te upamiętniające ofiary terroryzmu oraz rzeźba poświęcona Miguelowi Angelowi Blanco, zamordowanemu przez grupę terrorystyczną ETA.

"Vedere lo spirito. L'opera di arte sacra

Diana Garcìa Roy mówi, że "powoli przybywa dzieł sztuki sakralnej, które wykonałam w wielu krajach". I tak w oratoriach i kościołach w Nowym Jorku, Rzymie, Argentynie i Portoryko znajdują się dzieła tej młodej hiszpańskiej rzeźbiarki.

Czym jest sztuka sakralna dla artysty, który część swojej twórczości poświęca temu spotkaniu Boga z człowiekiem ze sztuki? Diana Garcia Roy odpowiada, że chodzi o "widzenie ducha". Rzeźbiarka utrzymuje, że sztuka figuratywna nie zawsze jest synonimem dobrej sztuki sakralnej: "E' necessario un minimo di figurativo per potersi elevare a partire proprio da questo. To prawda, ale nie możemy pozostawać zbytnio na poziomie estetycznym, na wyglądzie. Chodzi o to, by zrobić krok naprzód: zobaczyć ducha, który jest w środku, odnaleźć jego wewnętrzną siłę, jego transcendentny wyraz, odkryć pochodzenie świętości pewnej postaci i znaleźć sposób jej wyrażenia. To wielkie wyzwanie, wcale niełatwe".

Istnieje pewien aspekt, w którym idea rzeźbiarki pozostaje w konflikcie z ideą malarza i rzeźbiarza Antonio Lopeza, który pomimo swojego hiperrealizmu, odbiega od koncepcji, że sztuka religijna powinna być skoncentrowana na tym, co religijne i w pewnym sensie "artystyczne" (por. Omnes n. 711). Według Garcia Roy "Tak jak modlitwa wprowadza nas w kontakt z Bogiem, tak sztuka sakralna musi wziąć nas za rękę i doprowadzić do tego samego celu. Musi przekazywać transcendencję, duchowość, która podnosi duszę".

Wśród jej dzieł o tematyce religijnej, wykonanie ołtarza hiszpańskiego kościoła parafialnego San Manuel Gonzales było dla tej artystki prawdziwym wyzwaniem. Panel o wysokości około 12 metrów składa się z siedmiu paneli, każdy o wysokości czterech metrów, rozmieszczonych w trzech rzędach.

Diana sottolinea che "La pala della parrocchia di san Manuel Gonzalez è stata una grande sfida nella quella ho imparato moltissimo". Dla katolika i praktykującego artysty udział w budowie domu Bożego jest zawsze wielką odpowiedzialnością. Dla Diany "To, co dla mnie osobiście było najbardziej budujące, to przyjemność robienia czegoś twórczego w służbie Bogu, towarzyszenie w obszarze tabernakulum eucharystycznego. I stwierdziłem, że dzięki swojej pracy mogę pomóc ludziom w modlitwie".

Un volto che porta a Dio

Jak wybrać kształt figury Madonny lub krucyfiksu? Garcia Roy odpowiada, że to nie jest tylko "artystyczne", ale "Staram się przekazać duchowy sens moich doświadczeń poprzez medium rzeźby. Nie pretenduję do określenia roli Madonny czy Jezusa. Byłoby to z mojej strony pretensjonalne i uważam, że nie pomogłoby. Podchodząc do piękna staram się dekontekstualizować wolty, idealizować je w taki sposób, aby stały się ponadczasowym, duchowym pięknem, unikając patrzenia na człowieka od strony żywych. Szukam tej woli, która porusza się w najbardziej intymnych i doprowadza nas do Boga.

Sulla dimensione dell'arte sacra Diana ha le idee chiare: "Moim wielkim wyzwaniem jest dotarcie do serca człowieka i zaproszenie go do nawrócenia. Znaleźć, wychodząc od wiary, sposób na wyrażenie piękna Boga w sposób, który głęboko porusza i przemienia nasze serca.

Hoshi. Stella

Jeden z obecnie realizowanych projektów otrzymał nazwę Hoshi. Con questo concetto Diana Garcia Roy "nazywa pracę wielu lat: ważne projekty i rzeźby sztuki sakralnej".

Attraverso Hoshi "Zamierzam nadać widoczność i ułatwić zakup wykonywanych przeze mnie reprodukcji w krótkim formacie, którymi wiele osób interesuje się od dawna. Chodzi o stworzenie nowej opery, poszerzenie różnorodności i zaoferowanie kontaktu dla nowych zasieków. Sono opere appropriate tanto per la casa che per il giardino, e anche per una chiesa...". która od wiosny przyszłego roku będzie dostępna na stronie internetowej, ale będzie też dostępna na Instagramie i Facebooku.

Wybór nazwy nie jest przypadkowy. Hoshi" oznacza po giappońsku "stella", a "Diana" po giappońsku "stella". "Chce oddać ten druk pod opiekę Madonny. Jest Stellą poranka, Stellą Wschodu. A ponieważ zawsze pociągała mnie sztuka Giapponese, wybrałem ten język na nazwę strony".

Każde dzieło jest dla Diany Garcia Roy wyjątkowe, czy to część kolekcji sztuki astratektowej, czy też dzieła sztuki sakralnej, które w ostatnich latach modelowała swoimi rękami. Dziś, jak to dziś, nie ma ona preferencji do żadnej konkretnej pracy: "ognuna ha la sua storia, le circostanze che l'hanno accompagnata, per tutte ho grande amore. E' vero che ce ne sono alcune che mi piacciono più di altre, la quelle che mi interessano di più sono quelle che ho ho nella mente, nel cuore, e che sto desiderando di plasmarle nella materia".

Tak więc, jak nie predilige una sua opera, neppure si sofferma su opere altrui, ma che ne apprezza molte, soprattutto queste che. "con la loro bellezza mi conquistano, mi entrano dentro elevando lo spirito".

Świat

"I cattolici di Russia, Ucraina, Kazakistan, Bielorussia, restano uniti".

Wśród wierzących nie ma podziału. "I cattolici di Russia, Bielorussia, Ucraina, Kazakistan, sono uniti nella preghiera e cercano la pace", ha affermato Sviatoslav Shevchuk, arcivescovo maggiore della Chiesa greco-cattolica ucraina, in una conferenza stampa online organizzata da Aid to the Church in Need (ACN ) sulla crisi ucraina.

Rafał Górnik-6 lipca 2022 r.-Czas czytania: 4 minuty

Testo originale in inglese qui

"Ten sam Nunzio w Mińsku [stolica Białorusi] modli się o pokój na Ukrainie i jest bardzo wdzięczny katolikom Rosji, Kazachstanu i Białorusi, ponieważ są zjednoczeni w poszukiwaniu pokoju" - dodał ukraiński arcybiskup w konferencji, w której uczestniczył także nuncjusz apostolski na Ukrainie bp Visvaldos Kulbokas.

Ukraiński arcybiskup Szewczuk podkreślił jeszcze jeden aspekt: kryzys na Ukrainie nie dotyczy tylko Ukrainy, ale ma skutki dla Europy i świata, w czterech aspektach: militarnym, dezinformacji i propagandy, politycznym i ekonomicznym. Tym tematem zajmiemy się w odpowiednim czasie, ale teraz posłuchajmy, co ma do powiedzenia o obecnej sytuacji:

"W tym konflikcie Ukraina jest tylko jednym z elementów ogólnego obrazu kryzysu. Oczywiście, że mamy pauzę. Ze względu na nasze położenie historyczne i geograficzne jesteśmy najbardziej narażonym krajem. Jesteśmy na linii frontu. Ale kryzys ukraiński to nie tylko problem Ukraińców. Ma to konsekwencje dla całego świata, dla Unii Europejskiej, dla Stanów Zjednoczonych i dla krajów NATO".

"Wojna to najgorszy sposób reagowania na problemy" - powiedział. "Naszą nadzieją jest dziś to, że przy czujności i wsparciu społeczności międzynarodowej wszyscy możemy powiedzieć "nie" wojnie. Jesteśmy naocznymi świadkami prawdziwego bałwochwalstwa przemocy, które narasta w świecie. Noi cristiani dobbiamo dire ad alta voce no all'azione militare come soluzione ai problemi. Tylko dialog, współpraca i solidarność mogą nam pomóc w pokonaniu wszelkiego rodzaju trudności i kryzysów".

Wcześniej arcybiskup podkreślił, że "czujemy, że jesteśmy w punkcie kulminacyjnym perykopowej eskalacji i agresji militarnej wobec Ukrainy". "To prawda, że nasz kraj jest atakowany przez Rosję od ośmiu lat, ale eskalacja, której jesteśmy dziś świadkami, nie jest zwykłą kontynuacją wojny w Donbasie ani konsekwencją zagłady Krymu. Jesteśmy świadkami eskalacji konfliktu między Rosją a światem zachodnim, w szczególności Stanami Zjednoczonymi".

"La prima cosa è pregare".

W tym kontekście greckokatolicki arcybiskup przyznał, że studiują one "co zrobić w przypadku inwazji". A teraz "promujemy wśród nas sieć, 'facciamo rete', rozwijamy współpracę między Kościołami, pomagając im w obronie. Jego propozycja, jak i innych młodych, opiera się na "trzech odpowiedziach na obecną sytuację".

"La prima cosa da fare è pregare. L'abbiamo visto ieri in una riunione dei vescovi. Obecnie cała Ucraina odmawia wspólnie Różaniec. Modlitwa jest bardzo ważna. Drugi: solidarność z tymi, którzy jej potrzebują. W ubiegłym roku zrobili zbiórkę dla potrzebujących. A w tym roku kolejna, by pomóc tym, którzy potrzebują ogrzać własne domy: pomoc w pokonaniu zimy to podstawa. La terza: per alimentare la nostra speranza, dobbiamo essere portatori di speranza". "Wierzymy, że Bóg jest z nami. Musimy mieć to światło i być zwiastunami dobrej nowiny dla ludzi, którzy mają ból, którzy są zdezorientowani, którzy mają sławę, którzy mają zimno".

Następnie jest "wzmocnienie społeczeństwa ukraińskiego, abyśmy wszyscy czuli się zjednoczeni", temat, do którego odniósł się również Nunzio. Jest wielu przyjaciół z różnych wyznań, którzy chcą się zaangażować, pomóc innym. "Ci auguriamo di poter dire insieme no alla guerra, no alla violenza. Działania wojskowe nie są rozwiązaniem żadnego z naszych problemów. Dialog i współpraca to".

"Un vero cristiano non promuove mai la guerra".

Nuncjusz Kulbokas potwierdził w konferencji, że Kościół jest ponad polityką. Musimy umieć mówić o braterstwie, szacunku i dialogu. Nie możemy pozostawiać kontrowersji wyłącznie w rękach polityków. Chcemy "promować pokój". Pregare, non aggredire - dodał. "Prawdziwy chrześcijanin nigdy nie promuje wojny" - podkreślił. Si promuove piuttosto la coesione. W szczególny sposób chcemy nawrócenia serc rządzących".

W innym punkcie Nunzio wskazał także na cel "wzmocnienia społeczeństwa ukraińskiego" i dodał, że wierni, wyznawcy są o wiele bardziej zjednoczeni między sobą niż rząd czy politycy. Dał też osobiste świadectwo, podkreślając, że bardzo pięknie jest tam pracować, "bo na Ukrainie Kościoły Wschodu i Zachodu są zjednoczone" i widzi to we własnej pracy, w codziennym zaangażowaniu.

Udział w wizycie papieża Franciszka

Mons. Visvaldos Kulbokas wyraził "zaniepokojenie", z jakim papież śledzi sytuację i jego prośbę o modlitwę w bazylice San Pietro, jak informuje Omnes. Grekokatolicki arcybiskup Światosław Szewczuk dodał: "Nawet jeśli większość Ukraińców jest prawosławna, to papież Franciszek jest najwyższym autorytetem moralnym na świecie. Każda wypowiedź dotycząca sytuacji w Ucrainie, zarówno w odniesieniu do Angelusa, jak i innych okazji, jest dla nas bardzo ważna. Il nostro popolo è molto attento ad ogni parola che il Santo Padre rivolge alla "cara Ucraina", riguardo le nostre sofferenze. Ale to, czego Ukraińcy oczekują przede wszystkim od papieża, to jego wizyta na Ukrainie. Możliwość jego wizyty jest naszym największym oczekiwaniem i mamy nadzieję, że kiedyś ta podróż dojdzie do skutku".

Cosa fare contro la disinformazione

Arcybiskup Światosław Szewczuk przyznał, że to, czego ludzie boją się najbardziej, to skuteczność złych informacji. Rosja chce zmienić ukraiński rząd - powiedział. Z ekonomicznego punktu widzenia Rosja wykorzystuje cenę gazu jako broń gospodarczą: jest to aspekt krytyczny; ludzie nie mogą zapłacić wszystkich pieniędzy, których potrzebują do ogrzewania swoich domów, a to powoduje wiele problemów. "W naszym przypadku to, co musimy zrobić, to być poinformowanym, pytać i być solidarnym ze sobą" - dodał.

Pytany o to, jak uniknąć propagandy i dezinformacji, podkreślił, że trzeba być w kontakcie z ludźmi na miejscu. Sprzyjała też jedności wyznawców wszystkich religii. Ta eskalacja wystawia na próbę gospodarkę ukraińską, która jest w kryzysie - kontynuował. W zasięgu ręki są problemy z powodu rosnących cen paliw, które dewastują klasę średnią, małe drukarnie, piekarnie... Kościół pomaga promować "alternatywne sposoby ogrzewania domów, w tym inteligentne domy", które nie są uzależnione od gazu.

"Sacerdoti, solo mediatori".

Na południowym wschodzie Ukrainy społeczności są małe i słabe ekonomicznie, a każda parafia stała się w ostatnich latach punktem pomocy społecznej - wyjaśnił arcybiskup. Rozdają żywność, jedzenie, odzież, także pomoc psychologiczną dla osób cierpiących na stres pourazowy.

W tych społecznościach jest "ogromna bieda i są księża, którzy żyją w cieniu biedy" - powiedział. Pomoc ludziom na tych terenach jest trudna, bo muszą przekraczać strefy rosyjskie, a "księża są jedynymi mediatorami", którzy nie odchodzą i mówią: jesteśmy z naszymi ludźmi, nie uciekamy, a jak trzeba będzie umrzeć na Krymie, to umrzemy na Krymie.

L'arcivescovo ha ricordato che, in un recente studio Stwierdzono, że "ludzie bardzo lubią Kościół, każdego wyznania". "Jest to odpowiedzialność wynikająca z samej wiary, z której naród jest dumny".

Edukacja

Alejandro Rodríguez de la PeñaCzytaj więcej : "Ruch 'woke' degeneruje się do inkwizytorskiego i neguje współczucie".

"Ruch woke i kultura odwołania mogą się tylko zdegenerować w cenzuralny, inkwizytorski ruch, który uniemożliwia wolność słowa i neguje współczucie", mówi profesor historii średniowiecznej Manuel Alejandro Rodríguez de la Peña, laureat nagrody CEU Ángel Herrera 2022, w wywiadzie dla Omnes.

Rafał Górnik-6 lipca 2022 r.-Czas czytania: 8 minuty

Jeśli godność była być może najbardziej transformacyjnym i rewolucyjnym pojęciem XX wieku, i to takim, które było rozpowszechniane z większą precyzją od czasu, gdy filozof Javier Gomá opublikował swoją pracę o tym samym tytule "Godność", to pojęcie współczucia może przejąć pałeczkę w tym XXI wieku.

Może się tak stać właśnie dlatego, że w przeciwieństwie do ideologii takich jak kultura obudzonyKultura unieważnienia, do której odwołuje się francuski myśliciel Rémi Brague na własnym Kongresie Katolików i Życia Publicznego CEU w listopadzie ubiegłego roku, czy też do bałwochwalstwa przemocy, o którym mówił wczoraj Swiatosław Szewczuk, arcybiskup większy Kościoła greckokatolickiego w Republice Greckiej. UkrainaRaport Komisji Europejskiej na temat konfliktu dotykającego kraj i Europę, który został podchwycony przez Parlament Europejski, został opublikowany przez Omnes.

Jednym z autorów, którzy mogą najlepiej przyczynić się do analizy i upowszechnienia współczucia jest profesor historii średniowiecznej na Uniwersytecie CEU San Pablo, Manuel Alejandro Rodríguez de la Peña, który właśnie został wyróżniony przez Fundację Uniwersytetu San Pablo CEU nagrodą CEU Ángel Herrera, w jej XXV edycji, za najlepszą pracę badawczą w dziedzinie nauk humanistycznych i społecznych.

Jego historia łączy się w pewien sposób z historią papieża emeryta Benedykta XVI, ponieważ w 2011 roku, podczas Światowych Dni Młodzieży w Madrycie, został rzecznik prasowy nauczycieli na tym spotkaniu, które odbyło się w El Escorial. Zapewne wielu pamięta go, jak również przemówienie będące odpowiedzią ówczesnego Papież Ratzinger. Do tego momentu nawiązaliśmy w wywiadzie.

Nagroda trafiła do profesora Rodrígueza de la Peña za pracę "Compassion. A History", która analizuje współczucie na przestrzeni wieków i która zapewnia nowe podejście do etycznych korzeni Zachodu oraz analizę porównawczą Izraela, klasycznej Grecji i chrześcijaństwa.

W oficjalnej nocie podkreślono "społeczną przydatność tego dzieła w obecnych czasach nihilizmu i zamętu, zważywszy na jego optymistyczny charakter, poprzez żywienie nadziei w dobroć człowieka inspirowaną przesłaniem Jezusa, który w trudnych sytuacjach był wierny etyce współczucia nieznanej wybitnym postaciom starożytności".

Rozmawialiśmy z profesorem mediewistą Manuel Alejandro Rodríguez de la Peña, który był prorektorem ds. badań i kadry dydaktycznej, prodziekanem Wydziału Humanistycznego tego samego Uniwersytetu CEU San Pablo oraz profesorem wizytującym na uniwersytetach w innych krajach.

Od ilu lat zajmuje się Pani nauczaniem?

- Pracę magisterską odczytałem w 1999 roku, dwa lata spędziłem w Cambridge, a następnie przyjechałem do CEU, gdzie jestem wykładowcą od 20 lat. Mam doktorat z historii średniowiecza, a od kilku miesięcy jestem profesorem historii średniowiecznej.

Jest laureatem nagrody CEU Ángel Herrera za najlepszą pracę badawczą w obszarze nauk humanistycznych i społecznych.

- Jest to nagroda przyznawana co roku, a projekty zgłaszane są przez kandydatów z trzech uniwersytetów CEU w każdej dziedzinie wiedzy. Mogą to być książki, jak w moim przypadku, ale są też projekty badawcze.

 Współczucie. A History" to tytuł jego pracy, będącej relacją o współczuciu na przestrzeni wieków...

- Zasadniczo to, czego bronię, to teza, że współczucie nie jest postawą biologiczną, nie jest czymś genetycznym, ale czymś wyuczonym. To, co robię, to badanie pochodzenia tej etyki współczucia w różnych cywilizacjach i głównie, a to, czemu poświęcam najwięcej czasu w książce, to świat biblijny, Jezus z Nazaretu, i świat grecki, filozofia grecko-rzymska.

Ale jest też część dotycząca Bliskiego Wschodu, Indii i Chin. Chodzi więc o analizę porównawczą i sprawdzenie, w jakim stopniu współczucie jest związane z religią, ponieważ jedną z moich tez jest to, że przynajmniej w jednej z religii istnieje pochodzenie współczucia, ascetyczny duch wyrzeczenia i pochodzenie współczucia, które są ze sobą powiązane.

A następnie, poprzez to porównanie, zobaczyć, co jest szczególnego lub wyjątkowego w chrześcijańskim miłosierdziu, które współczuje w Ewangeliach. Bo w analizie porównawczej między tymi kulturami, a także w zestawieniu z filozofią grecko-rzymską, widać, że w Ewangelii jest inna, wyższa, bardziej zaawansowana idea współczucia niż w pozostałych kulturach. Byłoby to podsumowanie książki.

W jakim sensie jest to podejście do Jezusa?

- Jest tam rozdział poświęcony Jezusowi z Nazaretu, Jezusowi Chrystusowi, nie jako Odkupicielowi, bo to nie jest książka teologiczna, ale Mistrzowi etyki. Do czego odnosi się wymiar etyczny Ewangelii, do Kazania na Górze, na ile Jezus Chrystus wprowadził ideę miłości nieprzyjaciela i uniwersalnego bliźniego, która osiąga etyczne maksimum wykraczające poza proroków starożytnego Izraela, wykraczające poza Sokratesa, buddyzm czy konfucjanizm.

A: Odrzucenie zasady "oko za oko, ząb za ząb"?

- Tak, rewiduje go. I wtedy też przeformułował przykazanie lewickie. To przykazanie jest już zapisane w Torze, czyli "kochaj bliźniego swego jak siebie samego i Boga ponad wszystko". Potem jest bardzo ważny rabin, Żyd, współczesny Jezusowi, starszy, ale który żył z Jezusem kilka lat, który przyszedł powiedzieć, że to przykazanie podsumowuje całą Torę, całe Prawo.

To, co starałem się zrobić, to zobaczyć, co jest szczególne w Jezusie, co jest nowe etycznie w Jezusie. Analizuję jak on to odwraca, bo sąsiadem w rzeczywistości hebrajskiej był tylko "Żyd", nie włączał do tego sąsiada pogan, a to co robi to uniwersalizacja tego sąsiada.

Po drugie, podejmuje pojęcie "miłości" i nadaje mu wymiar, który jest już w Izajaszu, ale który rozwija na przykład o różne rodzaje miłości. Używa miłości "agape", która jest miłością bezwarunkową, dającą siebie. I wreszcie włącza w bliźniego nieprzyjaciela, miłość nieprzyjacielską. Nikt w żadnej kulturze ani cywilizacji nie powiedział tego wcześniej. Wróg z definicji nie był objęty miłością.

Prawda jest taka, że miłość nieprzyjacielska to wyzwanie, prawda?

- Absolutnie. Wykracza więc poza złote zasady. Jedną z rzeczy, za którą się opowiadam, jest to, że nie jest to złota zasada Kanta ani złota zasada Seneki. Złota zasada nie mówi, że kochaj swojego wroga.

Zastosowane trochę do naszych dni, do tych dekad; na przykład w kulturze ekonomicznej czy politycznej, trudno jest przestrzegać tej etycznej normy współczucia. Ogólnie rzecz biorąc, jest tendencja do tego, żeby ranić tam, gdzie boli.

- Mówię o tym w książce, w epilogu i we wstępie. Bardzo zgadzam się z tym, co pan powiedział; z jednej strony istnieje hiperkonkurencyjność, istnieje sekularyzacja społeczeństwa, która spowodowała częściowe zatracenie tego, ale to, na co zwracam uwagę, to fakt, że poza tym istnieje utrata współczucia w tym, co jest indywidualistycznym, zachodnim sposobem życia..., a to zbiega się z tym, co jest trywializacją współczucia.

Jest to termin, którego używam w oparciu o refleksje różnych myślicieli na temat tego, jak w świecie, czy w czasie II wojny światowej, można powiedzieć, że nazizm czy w ogóle totalitaryzm wygenerował dehumanizację człowieka. Wyznaczają one historyczne minimum współczucia, czyli prowadzą do okrucieństwa czy nieludzkości, a potem następuje reakcja po II wojnie światowej, czyli Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela... Można powiedzieć, że przez kilkadziesiąt lat, w których wielu katolickich polityków i myślicieli miało wiele do zrobienia, próbowano powrócić do chrześcijańskiego humanizmu.

Po maju '68 i ponowoczesności uległo to zbanalizowaniu. To, co potępiam, to fakt, że jest to społeczeństwo, które nieustannie, w przeciwieństwie na przykład do nazistów, mówi o solidarności, współczuciu, humanizacji, pomocy słabszym...; ale rzeczywistość jest taka, że jest to świat hiperkonkurencyjny, który obłudnie nieustannie mówi o solidarności, empatii; ale prawdziwe współczucie, i to właśnie wyjaśniam w pochodzeniu etyki współczucia, ma związek z wyrzeczeniem, z życiem religijnym i z duchowością. Tak więc to, co naprawdę jest, to rodzaj pustego i obłudnego dyskursu i jest banalne.

Tak jak Arendt mówi o trywializacji obozów koncentracyjnych, o złu, jak mówi; trywializacja współczucia polega na tym, że zrutynizowaliśmy współczucie i odebraliśmy mu całą wartość, ponieważ wartość współczucia oznaczała sposób kochania bliźniego, który pasuje tylko do życia religijnego, a który został utracony, ponieważ ma związek z wyrzeczeniem, z brakiem interesów?

Jeśli jesteś w hiperkonkurencyjnym i superindywidualistycznym społeczeństwie, całe to życie solidarności jest niczym innym jak rodzajem mowy, aby dobrze wyglądać, jest puste, jest banalne.

Na zbliżającym się Kongresie masz referat na temat "Duchowych korzeni Europy".

- Będę mówił o humanizmie chrześcijańskim, ale w podwójnym wymiarze. Humanizm chrześcijański jest humanizmem w sensie kultury, ze względu na całą spuściznę chrześcijańską, ale - i to jest jedna z rzeczy, których bronię najbardziej - humanista jest humanistą w tym sensie, że ma człowieczeństwo. Innymi słowy, humanizm chrześcijański to kultura, mądrość i współczucie. Jest to mieszanka obu tych elementów. Korzystając z tej idei, że humanizm chrześcijański ma ten podwójny komponent, zamierzam połączyć całą klasyczną schrystianizowaną spuściznę kulturową, humanizm, który zmienił Europę, a potem także drugi wymiar, wymiar współczucia, człowieczeństwa.

Czy wydaje Ci się, że ta "kultura woke" czy "kultura unieważnienia", także w historii, jest zasadniczo nie współczująca? Jaka jest Twoja refleksja na temat tej "kultury unieważnienia"?

- Całkowicie się zgadzam, to jest sprzeczne z tym wszystkim. Bo zaprzeczając tradycji przodków, zaprzeczając przeszłości, chce ją unieważnić i zacząć od zera. Istnieje przede wszystkim rodzaj nihilizmu historycznego, istnieje hiperracjonalizm, który w zasadzie idzie w parze z racjonalnością ponowoczesności; a wszystko to prowadzi do pogardy dla wszystkiego, co jest waszym pochodzeniem, dla wszystkiego, co zostało wam przekazane przez starszych.

Ruch Woke może się tylko zdegenerować w ruch cenzorski, inkwizytorski, który zakazuje książek, który prześladuje ludzi, który kasuje innych, który uniemożliwia swobodę wypowiedzi... Wszystko to nie może być bardziej sprzeczne z tradycją zachodnią, która jest tym humanizmem, który jest humanistyczny, a jednocześnie poszukuje kultury i mądrości. Krótko mówiąc, odmawia współczucia.

Współczucie jest ściśle związane z przebaczeniem. Czy to prawda?

- Dokładnie. Nie ma przebaczenia bez współczucia, tak jak nie ma miłości bez miłosierdzia. Boskie miłosierdzie jest ostatecznym wyrazem boskiej miłości, więc ten, kto mówi, że jest współczujący, a nie przebacza, nie jest współczujący.

Przywitałeś Benedykta XVI podczas ŚDM 2011, reprezentując hiszpańskich nauczycieli. Jakie są Twoje wspomnienia z tego momentu?

- Otóż jest mi bardzo bliski, bo dla mnie jest mądrym papieżem. Zawsze miałem dla niego wielki intelektualny podziw, ale kiedy go tam spotkałem, poza specjalną okazją, miałem okazję porozmawiać z nim zaledwie kilka minut i przekazał mi życzliwość. To zabawne, może zabrzmi to jak stereotyp, ale ten intelektualista stopił mnie przy bliskim kontakcie. Zauważyłem, że był osobą głęboko ludzką, mimo swojej nieśmiałości, która powodowała, że w przeciwieństwie do św. Jana Pawła II nie miał udogodnień w przekazywaniu współczucia z daleka, na odległość.

Teraz niektórzy go atakują.

- Jest to głęboko niesprawiedliwe, bo papieżem, który zapoczątkował walkę z nadużyciami był Benedykt XVI.

Podsumujmy. Przez tyle lat był na prestiżowej uczelni katolickiej. Krótka refleksja na temat roli uniwersytetów katolickich, w Hiszpanii i na świecie.

- Napisałem kilka artykułów na temat tego, czym jest uniwersytet katolicki. Moja refleksja, bardzo krótko, dotyczy trzech idei: pierwsza jest taka, że tradycyjnie uniwersytet katolicki miał dwie cechy. Jednym z nich jest obrona prawdy, w sensie poszukiwania i dociekania prawdy o stworzeniu, etyce....

Po drugie, w swoim średniowiecznym rodowodzie uniwersytety katolickie miały ideę "wspólnoty", co mocno podkreślają zarówno Jan Paweł II, jak i Benedykt XVI. Uniwersytet był wspólnotą, w której wyrazem wspólnoty było braterstwo między profesorami, studentami i naukowcami. I po trzecie, uniwersytety katolickie, a to zaczyna się dziać w Hiszpanii, stały się ostoją wolności myśli, bo właśnie teraz na wielu uniwersytetach publicznych ta wolność myśli zaczyna być zagrożona.

Dzieje się to także w Stanach Zjednoczonych, w niektórych innych krajach... Katolicki uniwersytet stał się miejscem, gdzie każdy może naprawdę bez ograniczeń korzystać z wolności akademickiej. Nie mówię, że uczelnie publiczne kogokolwiek prześladują, to presja kolegów i studentów powoduje, że w niektórych miejscach niektórzy profesorowie mają ograniczenia, są przymuszani po cichu. Tak więc uniwersytet katolicki stał się miejscem, gdzie nadal istnieje wolność akademicka w ścisłym tego słowa znaczeniu.

Kończymy rozmowę, która mogłaby mieć większą ciągłość z różnymi tematami. Praca o współczuciu autorstwa profesora Rodrígueza de la Peña znajduje się w CEU Ediciones, w zbiorach Ángel Ayala Institute of Humanities.

Świat

Niemiecka ścieżka synodalna: droga przez zmieniające się grunty

Niemiecka droga synodalna podejmuje uchwały, które częściowo stoją w jawnej sprzeczności z doktryną Kościoła. Odpowiedzialni mają świadomość, że niektórych "zmian" nie da się w Niemczech wprowadzić jednostronnie, ale mają nadzieję, że inne uda się zrealizować w Kościele lokalnym.

José M. García Pelegrín-5 lipca 2022 r.-Czas czytania: 5 minuty

W Niemczech w dniach od 3 do 5 lutego odbyło się trzecie zgromadzenie plenarne Ścieżki Synodalnej. Przed najbardziej popularnymi zagadnieniami - m.in.celibat kapłański, diakonat i kapłaństwo kobiet, błogosławienie par nie mających dostępu do małżeństwa, "podział władzy" w Kościele-Zgromadzenie zajęło się "tekstem orientacyjnym", deklaracją "teologicznych podstaw drogi synodalnej", która była szczególnie kontrowersyjna zarówno ze względu na swoją formę, ponieważ została przedstawiona przez komitet wykonawczy bez konsultacji z "forami" i zgromadzeniem, jak i ze względu na swoją treść: wśród "loci theologici", oprócz Pisma Świętego, Tradycji i Magisterium, wymienia się także "znaki czasu" i "magisterium dotkniętych (przez nadużycia)".

Chociaż interpretacja "znaków czasu" pokazała różnice wewnątrz zgromadzenia, wyrażenie to zostało zachowane w ostatecznym tekście. Jednak określenie "magisterium tych, których dotyczy" zostało zastąpione przez "ich głos jako źródło teologii".

Celibat

W dniach poprzedzających zgromadzenie wypowiedzi kardynała Marxa z Monachium - byłego przewodniczącego Konferencji Episkopatu - oraz arcybiskupa Heinera Kocha z Berlina w wywiadach wywołały pewne zakłopotanie. Kardynał Marx powiedział "Süddeutsche Zeitung": "Byłoby lepiej dla wszystkich, gdyby byli zarówno księża celibatariusze, jak i żonaci. Dla niektórych księży byłoby lepiej, gdyby byli żonaci; nie z powodów seksualnych, ale dlatego, że nie cierpieliby samotności; musimy przeprowadzić tę debatę".

W rozmowie z berlińskim "Tagesspiegel" bp Koch powiedział, że celibat jest "mocnym świadectwem wiary", ale nie musi być "wyłączną drogą do posługi kapłańskiej", gdyż zna "mocną wiarę i świadectwo wielu osób żonatych, które również wzbogaciłyby posługę kapłańską".

Kapłaństwo kobiet

Co do "otwarcia kapłaństwa dla kobiet", Marks nie określił się: "Nie byłoby pożyteczne odpowiadać teraz, ponieważ o tym debatujemy; ja nie tylko mam własne zdanie, ale muszę dopilnować jedności". Tutaj bp Koch był bardziej jednoznaczny: "Osobiście popieram diakonat dla kobiet; aby zapewnić jedność Kościoła powszechnego, diakonat dla kobiet byłby praktycznym krokiem, ponieważ nie widzę, aby kapłaństwo kobiet mogło być narzucone na całym świecie".

Na konferencji prasowej przed zgromadzeniem przewodniczący Konferencji Episkopatu bp Georg Bätzing odniósł się do tych wypowiedzi: "Celibat księży jest sposobem naśladowania Jezusa Chrystusa, o którym świadczy Biblia. Jest to wielki skarb; z radością - i mam nadzieję, że przekonująco - żyję tym sposobem życia. Ale nie jest on jedyny, nawet w Kościele katolickim: katolickie Kościoły wschodnie mają żonatych księży. Nie mogę sobie wyobrazić, aby małżeństwo i kapłaństwo nie mogło być ubogaceniem zarówno dla tej posługi, jak i dla wspólnego życia małżonków". Nawiązując do Specjalnego Synodu dla Amazonek, dodał: "Dołączamy do ruchu, który rozprzestrzenił się daleko poza granice Niemiec.

Nie dziwi więc, że zgromadzenie wyszło z propozycją "zniesienia obowiązku celibatu" dla kapłaństwa i wprowadzenia "viri probati", czyli święcenia żonatych mężczyzn. Była to jednak uchwała - podjęta znaczną większością głosów - w pierwszym czytaniu, podobnie jak decyzja za "dopuszczeniem kobiet do święceń kapłańskich"; tekst uchwały zostaje więc odesłany na odpowiednie forum do dalszego opracowania. W debacie poprzedzającej decyzję duża część członków zgromadzenia opowiedziała się za "pełną równością mężczyzn i kobiet w Kościele".

Przeciwni byli jednak biskup Rudolf Voderholzer z Ratyzbony, filozof Hanna-Barbara Gerl-Falkovitz i teolog Marianne Schlosser. Schlosser podkreślił, że aby zmienić stałą doktrynę i powtarzającą się praktykę Kościoła, potrzebne są bardzo mocne argumenty. Jej zdaniem nie wystarczy odwołać się do zmiany rozumienia ról. Zgromadzenie synodalne poleciło jednak Konferencji Episkopatu zwrócić się do papieża Franciszka o "indult", czyli zgodę na dopuszczenie kobiet do diakonatu.

Błogosławieństwo par tej samej płci

Z tymi uchwałami wiąże się także głosowanie za wprowadzeniem "ceremonii błogosławieństwa dla par, które się kochają"; zgromadzenie prosi biskupów o umożliwienie takich ceremonii dla par, które nie mogą (lub nie chcą) zawrzeć małżeństwa; oprócz par homoseksualnych dotyczy to także osób rozwiedzionych, które zawarły nowe małżeństwo cywilne, a nawet par nieochrzczonych. Argument: "odmawianie błogosławieństwa Bożego ludziom, którzy wyrażają chęć jego otrzymania, jest bezwzględne, a nawet dyskryminujące".

Choć takie uroczystości nie są obecnie planowane, to jednak w wielu miejscach w Niemczech już się odbywają, dlatego należy przezwyciężyć "sytuację braku jasności i jedności".

Świeccy w podróży synodalnej

Droga synodalna opowiada się również za większym współdecydowaniem świeckich w wyborze biskupów katolickich; uzyskano nie tylko większość dwóch trzecich głosów wśród uczestników zgromadzenia, ale również wśród biskupów: za przyjęciem głosowało 42 (79 %), a przeciw 11. Choć każdy biskup może ją realizować we własnej diecezji, to jednak zaleca się powołanie organu konsultacyjnego, który opracuje - wraz z kapitułą katedralną - listę kandydatów, którą należy przesłać do Rzymu.

Uchwała ta jest zgodna z zatwierdzeniem tekstu o "Władzy i rozdziale władz w Kościele". Wychodząc z założenia, że "istnieje rozdźwięk między tym, czego uczy Ewangelia, a sprawowaniem władzy w Kościele", członkowie zgromadzenia głosowali za tekstem, w którym "normy społeczeństwa pluralistycznego i otwartego w demokratycznym państwie konstytucyjnym" są uważane za pozytywne, mimo że Kościół różni się zasadniczo od procesów opiniotwórczych w społeczeństwie. Centralnym pojęciem dla Kościoła katolickiego powinna być zatem "synodalność".

Uchwały z podróży synodalnej

Odpowiedzialni za drogę synodalną mają też świadomość, że te uchwały mogą mieć różne drogi. Na konferencji prasowej sekretarz generalny Centralnego Komitetu Katolików Niemieckich (ZdK) Marc Frings przyznał, że niektóre z uchwał mają być przesłane do Rzymu, inne zaś mogą być już realizowane w Niemczech.

W każdym razie stało się jasne to, co prezes ZdK i współprzewodnicząca synodalnej ścieżki, Irme Stetter-Karp, wyraziła na otwierającej konferencji prasowej: "ZdK chce zmienić Kościół; chcę być prezesem ZdK w Kościele sprawiedliwym, w Kościele, który nie jest zainteresowany przede wszystkim tym, czy i jak wyjdzie z kryzysu wiarygodności, ale tym, jak wymierza sprawiedliwość": Za ofiary nadużyć seksualnych, za wielu poszkodowanych, za wspólnoty kościelne, za rodziny, za ludzi, których życie nie stało się przez Kościół lepsze, ale gorsze."

Wśród różnych głosów niezgody na decyzje podjęte przez większość w tym zgromadzeniu, szczególne znaczenie miały ostrzeżenia nuncjusza, bpa Nikoli Eterovica, w jego przemówieniu do zgromadzenia. Po nawiązaniu do faktu, że "papież jest punktem odniesienia i centrum jedności dla ponad 1,3 mld katolików, z których 22,6 mln mieszka w Niemczech", przypomniał, że "biskup Rzymu przedstawił niemieckim katolikom 29 czerwca 2019 r. swoją autorytatywną opinię w znanym List do pielgrzymującego ludu Bożego w Niemczech.

W liście tym papież podkreślił, że decyzje podróży synodalnej muszą być zgodne z Kościołem powszechnym, a w szczególności z postanowieniami Soboru Watykańskiego II, i podkreślił wizję nadprzyrodzoną, z modlitwą i pokutą, odrzucając pelagianizm: "jedną z pierwszych i wielkich pokus na płaszczyźnie kościelnej jest przekonanie, że rozwiązania obecnych i przyszłych problemów będą pochodzić wyłącznie z reform czysto strukturalnych, organicznych lub biurokratycznych, które jednak w ostatecznym rozrachunku w żaden sposób nie dotkną żywotnych rdzeni wymagających uwagi". Bp Eterovic zauważył, że papież często mówi o synodalności, ale też "zachęca nas do unikania fałszywych rozumień i błędów". Podczas gdy Kościół synodalny domaga się udziału wszystkich, "papież Franciszek przestrzega przed parlamentaryzmem, formalizmem, intelektualizmem i klerykalizmem".

Czwarte zgromadzenie plenarne w ramach podróży synodalnej odbędzie się we wrześniu 2022 r.; piąte - i w zasadzie ostatnie - w marcu 2023 r.

Świat

"Katolicy w Rosji, Ukrainie, Kazachstanie, Białorusi są zjednoczeni".

Nie ma podziału wśród wierzących. "Katolicy w Rosji, Białorusi, Ukrainie, Kazachstanie są zjednoczeni w modlitwie i szukają pokoju" - powiedział Swiatosław Szewczuk, arcybiskup większy Kościoła greckokatolickiego na Ukrainie, na internetowej konferencji prasowej zorganizowanej przez Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN) na temat kryzysu ukraińskiego.

Rafał Górnik-5 lipca 2022 r.-Czas czytania: 5 minuty

Tekst w języku włoskim tutaj

"Sam nuncjusz w Mińsku [stolicy Białorusi] modli się o pokój na Ukrainie i jest bardzo wdzięczny katolikom z Rosji, z Kazachstanu, z Białorusi, ponieważ są zjednoczeni w dążeniu do pokoju" - dodał ukraiński arcybiskup, w konwokacji, w której uczestniczył także nuncjusz apostolski na Ukrainie monsignor Visvaldos Kulbokas.

Kolejna myśl, którą uruchomił ukraiński arcybiskup Szewczuk: kryzys ukraiński nie jest tylko ukraiński, ale dotyczy całej Europy, i świata, i odniósł się do jego czterech wymiarów: militarnego, dezinformacji i propagandy, politycznego i ekonomicznego. Oto kilka jego cech, ale najpierw jego słowa na temat skali obecnych napięć:

"W tym konflikcie Ukraina jest tylko jednym z elementów całego globalnego obrazu kryzysu. Oczywiście, że się boimy. Ze względu na nasze położenie historyczne i geograficzne jesteśmy najbardziej narażonym krajem. Jesteśmy na linii frontu. Ale kryzys ukraiński to nie tylko problem Ukraińców. Ma to konsekwencje dla całego świata, dla Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych i krajów NATO.

"Wojna jest najgorszą odpowiedzią na problemy" - powiedział. "Naszą nadzieją jest dziś to, że dzięki modlitwom i wsparciu społeczności międzynarodowej wszyscy możemy powiedzieć "nie" wojnie. Na własne oczy jesteśmy świadkami wzrastania w świecie prawdziwego bałwochwalstwa przemocy. My, jako chrześcijanie, musimy głośno powiedzieć "nie" działaniom militarnym jako rozwiązaniu problemów. Tylko dialog, współpraca i solidarność mogą nam pomóc w pokonaniu wszelkiego rodzaju trudności i kryzysów".

Wcześniej arcybiskup podkreślił, że "czujemy, że osiągnęliśmy kulminację niebezpiecznej eskalacji i agresji militarnej wobec Ukrainy". "To prawda, że nasz kraj jest atakowany przez Rosję od ośmiu lat, ale eskalacja, której jesteśmy dziś świadkami, nie jest prostą kontynuacją wojny w Donbasie ani konsekwencją aneksji Krymu. Jesteśmy świadkami eskalacji konfliktu między Rosją a światem zachodnim, w szczególności Stanami Zjednoczonymi".

"Pierwszą rzeczą jest modlitwa".

W tym kontekście greckokatolicki arcybiskup przyznał, że studiują oni "co zrobić, jeśli dojdzie do inwazji". A teraz "zachęcamy do tworzenia sieci, współpracy między kościołami, pomagania sobie nawzajem". Jego propozycja, jak i innych biskupów, skupia się na "trzech odpowiedziach na sytuację".

"Pierwszą rzeczą, którą należy zrobić, jest modlitwa. Widzieliśmy to wczoraj na spotkaniu biskupów. Dziś cała Ukraina będzie wspólnie odmawiać Różaniec. Modlitwa jest bardzo ważna. Po drugie, solidarność z potrzebującymi. W ubiegłym roku podjęli się zbiórki na rzecz głodujących. A w tym roku kolejny na ogrzewanie domów. Pomoc w przetrwaniu zimy jest kluczowa. I po trzecie, aby karmić naszą nadzieję, musimy być jej nosicielami". "Wierzymy, że Bóg jest z nami. Musimy mieć to światło i być zwiastunami dobrej nowiny dla ludzi, którzy się boją, którzy są zdezorientowani, którzy są głodni, którzy są zimni".

Następnie mamy "konsolidację społeczeństwa ukraińskiego", do której to kwestii odniósł się również nuncjusz. Jest wielu przyjaciół różnych wyznań, którzy chcą budować, pomagać innym. "Mamy nadzieję, że razem możemy powiedzieć "nie" wojnie, "nie" przemocy. Działania wojskowe nie są rozwiązaniem żadnego z problemów. Dialog i współpraca to".

"Prawdziwy chrześcijanin nigdy nie promuje wojny".

Nuncjusz Kulbokas powiedział mediom, że Kościół jest ponad polityką. Jesteśmy zdolni do rozmowy, do braterstwa, do szacunku, do dialogu. Nie wolno nam pozostawić tej sprawy wyłącznie politykom. Chcemy "promować pokój". Módlcie się, nie używajcie agresji - dodał. "Prawdziwy chrześcijanin nigdy nie promuje wojny" - podkreślił. "Promowana jest spójność. Szczególnie chcemy nawrócenia serc tych, którzy rządzą".

W innym miejscu nuncjusz wskazał też na "konsolidację społeczeństwa ukraińskiego", dodając, że lud wierny, wierni są o wiele bardziej zjednoczeni niż hierarchowie czy politycy. Dał też osobiste świadectwo, zaznaczając, że bardzo miło jest tam pracować, "bo na Ukrainie Kościoły wschodnie i zachodnie są zjednoczone", a on sam widzi to w swojej pracy, w swoim działaniu.

Wizyta papieża Franciszka jest wyczekiwana

Bp Visvaldos Kulbokas wyraził "zaniepokojenie", z jakim Papież sytuacja trwa, a jego prośba o modlitwy u św. Piotra, jak donosi Omnes. Greckokatolicki arcybiskup Światosław Szewczuk dodał: "Choć większość Ukraińców jest prawosławna, to papież Franciszek jest najważniejszym autorytetem moralnym na świecie. I każde jego słowo na temat sytuacji ukraińskiej, czy to na Anioł Pański, czy przy innych okazjach, jest dla nas bardzo ważne. Nasz naród jest bardzo uważny na każde słowo, które Ojciec Święty kieruje do "drogiej Ukrainy", i na cierpienia narodu ukraińskiego. Ale to, czego Ukraińcy najbardziej oczekują od papieża, to jego wizyta na Ukrainie. Możliwość jego wizyty jest naszym największym oczekiwaniem i modlimy się, aby pewnego dnia ta podróż stała się rzeczywistością".

Co robić w obliczu dezinformacji

Arcybiskup Światosław Szewczuk przyznał, że "ludzie bardziej się boją, a dezinformacja działa". Rosja chce zmienić ukraiński rząd - powiedział. Gospodarczo Rosja używa cen gazu jako broni ekonomicznej, to jest najbardziej kluczowa rzecz; ludzie nie mogą płacić tych pieniędzy, aby ogrzać swoje domy, a to przynosi wiele problemów. "W naszym przypadku to, co musimy zrobić, to być poinformowanym, modlić się i być solidarnym ze sobą" - zachęcał.

W odpowiedzi na pytanie, jak uniknąć propagandy i dezinformacji, wskazał, że trzeba tam łączyć się z ludźmi. Zachęcał też do jedności wśród ludzi wszystkich religii. Ta eskalacja zbiera swoje żniwo w ukraińskiej gospodarce, która spada - kontynuował. Są problemy z pracą z powodu rosnących cen paliw, co dewastuje klasę średnią, drobnych przedsiębiorców, piekarnie... Kościół pomaga promować "alternatywne sposoby ogrzewania domów, nawet inteligentnych", które nie są uzależnione od gazu.

"Kapłani, jedyni pośrednicy".

W południowo-wschodniej Ukrainie społeczności są małe i słabe ekonomicznie, a każda parafia stała się w ostatnich latach centralnym punktem opieki społecznej - wyjaśnił arcybiskup. Zapewniają jedzenie, koce, a nawet pomoc psychologiczną osobom dotkniętym zespołem stresu pourazowego.

W tych społecznościach jest "ogromna bieda, są księża, którzy żyją poniżej granicy ubóstwa" - powiedział. Pomoc ludziom na tych terenach jest trudna, bo musi iść przez tereny rosyjskie, a "księża są jedynymi mediatorami", którzy nie odchodzą i mówią: jesteśmy naszym narodem, nie uciekamy, a jak trzeba będzie umrzeć na Krymie, to umrzemy na Krymie.

Arcybiskup przypomniał, że w niedawnym badanieStwierdzono, że "ludzie bardzo wysoko cenią Kościół, wszystkie wyznania religijne. "Co mamy zrobić? Jest to odpowiedzialność, która daje nam zaufanie ludzi".

Na początku imprezy, Thomas Heine-Geldern, prezydent międzynarodowy Fundacji Papieskiej Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN), poinformował, że jego organizacja od dłuższego czasu pomaga Ukrainie, zwłaszcza w kwestii wolności religijnej, która bardzo ucierpiała w czasie pandemii, a pomoc była skierowana przede wszystkim do księży i zakonnic.

Do progów apostołów

Biskupi prowincji kościelnych Sewilli, Granady i Mérida-Badajoz przeprowadzili wizytację "Ad Limina Apostolorum" (do progu Apostołów) i Następcy Piotra, którą prawo kanoniczne przewiduje odbywać co pięć lat.

4 lipca 2022 r.-Czas czytania: 2 minuty

Biskupi Andaluzji i Estremadury przeżyli w Rzymie intensywny tydzień spotkań w różnych Kongregacjach i organach Kurii Rzymskiej, które pomagają Ojcu Świętemu w jego misji Pasterza Kościoła powszechnego.

Dla mnie szczególnie poruszająca była wizyta w Kongregacji ds. Duchowieństwa, gdzie spędziłem dwadzieścia siedem lat mojego kapłańskiego życia.

Jednak tym, co było naprawdę poruszające dla każdego z biskupów, była wizyta u Ojca Świętego, która miała miejsce w piątek 21 stycznia. Ojciec Święty okazał się bardzo bliski i ze szczerym pragnieniem poznania, jak przebiega nasza codzienna praca duszpasterska w powierzonych nam diecezjach. Przedstawiliśmy się po kolei, a potem każdy z nas pytał Papieża o swoje problemy, pytania, oczekiwania... Spotkanie trwało trzy godziny i pojawiły się na nim niemal wszystkie kwestie będące dziś na porządku dziennym w Kościele, począwszy od sposobu przekazywania wiary w społeczeństwie bardzo pluralistycznym i w wielu środowiskach dalekich od wiary, poprzez praktyki religijne czy ogromne wyzwanie, jakie stanowi dziś emigracja i jej pełna integracja w krajach przyjmujących. Ten problem imigracji jest najwyraźniej bardzo bliski sercu papieża.

Ojciec Święty podkreślał cztery "bliskości" w naszej posłudze biskupiej: bliskość, przede wszystkim, Boga; bliskość naszych braci w episkopacie; bliskość kapłanów; bliskość Świętego Ludu Bożego, któremu mamy służyć z całkowitym oddaniem. Jak mówię, było to spotkanie serdeczne, niespieszne, każdy mógł się wypowiedzieć i wyszliśmy pocieszeni następcą Piotra i kierownikiem Kolegium Episkopatu.

Wspaniała była atmosfera braterstwa i przyjaźni, pomijając małe lub nie małe niedogodności związane z planem spotkań, transferów i środków ostrożności w związku z pandemią, która dotyka nas wszędzie.

Ze swej strony miałem też spotkania z drogimi mi osobami po całym czasie spędzonym w Rzymie.

Dziękuję Bogu za te dni mojej wizyty "ad limina". Cały czas pamiętałem, zwłaszcza przy grobie Apostołów, o modlitwie za wszystkich wiernych Archidiecezji, zwłaszcza za kapłanów, za dzieci i młodzież, za chorych i starszych oraz za wszystkie rodziny znajdujące się w poważnych trudnościach.

AutorCelso Morga

Emerytowany arcybiskup diecezji Mérida Badajoz

Więcej
Nauczanie papieża

Pokój, Słowo, Miłosierdzie. Wyrazy do pisania wielką literą

W styczniowym nauczaniu papieża wyróżniają się trzy słowa, które zasługują na to, by pisać je wielkimi literami: pokój, słowo i miłosierdzie. Odpowiadają one przesłaniu na Dzień Pokoju, pierwszy dzień roku, obchody Niedzieli Słowa oraz Światowy Dzień Chorego.

Ramiro Pellitero-4 lipca 2022 r.-Czas czytania: 8 minuty

Podsumujmy nauczanie Ojca Świętego przy tych trzech okazjach.

Droga do pokoju: dialog, edukacja i praca

Orędzie na 55. Światowy Dzień Pokoju (1-I-2022) zatytułowano: Dialog międzypokoleniowy, edukacja i praca: narzędzia budowania trwałego pokoju.

Już Paweł VI potwierdził, że droga do pokoju ma nową nazwę: integralny rozwój człowieka i wszystkich ludów (por. encyklika Populorum Progressio, 1967, n. 76). 

Jednak nawet dziś nie udało się zmienić obecnej sytuacji, Franciszek ostrzega, wojny, pandemie chorób, degradacja środowiska itp. "model gospodarczy, który opiera się bardziej na indywidualizmie niż na solidarnym dzieleniu się". (n. 1 orędzia Franciszka), nie słuchając "krzyk ubogich i ziemi". 

Jednocześnie Biskup Rzymu przypomina, że budowanie pokoju jest czymś, co dotyczy nas wszystkich, także osobiście: "Wszyscy mogą współpracować w budowaniu bardziej pokojowego świata: od własnego serca i relacji w rodzinie, w społeczeństwie i ze środowiskiem, po relacje między narodami i między państwami".

Proponuje trzy sposoby budowania trwałego pokoju: "Dialog między pokoleniami jako podstawa realizacji wspólnych projektów. Po drugie, edukacja jako czynnik wolności, odpowiedzialności i rozwoju. I wreszcie działać na rzecz pełnej realizacji godności człowieka". Trzy ścieżki, nawiasem mówiąc, bardzo "chodzone" przez obecnego następcę Piotra.

Dialog między pokoleniami

Ani indywidualizm, egoistyczna obojętność, ani gwałtowny protest nie są rozwiązaniami. Obecny kryzys zdrowotny przyniósł, obok samotności osób starszych, poczucia bezradności i braku wspólnego ideału na przyszłość, także brak zaufania. Ale widzieliśmy też wspaniałe przykłady solidarności. Dialog jest konieczny. Y "Dialog oznacza słuchanie siebie nawzajem, konfrontację, zgodę i wspólny marsz". (n. 2). Jest to możliwe dzięki połączeniu doświadczenia osób starszych z dynamizmem osób młodych. Wymaga to jednak naszej woli, woli nas wszystkich, aby spojrzeć poza doraźne interesy, łatki czy szybkie rozwiązania, na rzecz wspólnych i zrównoważonych projektów. Drzewa mogą owocować tylko z korzeni. A te korzenie są wzmacniane przez edukację i pracę. 

"To jest edukacja. -przypomina następca Piotra. "która stanowi gramatykę dla dialogu między pokoleniami, a to właśnie w doświadczeniu pracy mężczyźni i kobiety z różnych pokoleń odnajdują siebie nawzajem, pomagając sobie, wymieniając wiedzę, doświadczenie i umiejętności dla wspólnego dobra". (ibid.).

Inwestowanie w edukację i wspieranie "kultury opieki".

Dlatego godne ubolewania jest to, że podczas gdy wydatki na wojsko rosną, budżety na edukację i szkolenia w ostatnich latach znacznie się zmniejszyły, mimo że są to najlepsze inwestycje, bo w najbiedniejszych krajach świata. "fundamenty spójnego, obywatelskiego społeczeństwa, zdolnego do generowania nadziei, bogactwa i postępu". (ibid, 3).

Potrzebna jest zatem zmiana strategii finansowych w odniesieniu do edukacji, wraz z promowaniem "kultura opieki (por. encyklika Laudato si', 231). Ważne jest to, co mówi tu papież: że kultura może być wspólnym językiem dialogu, który przełamuje bariery i buduje mosty. Bo jak sam powiedział przy innych okazjach, "Kraj rośnie, gdy jego różnorodne bogactwa kulturowe dialogują w konstruktywny sposób: kultura popularna, kultura uniwersytecka, kultura młodzieżowa, kultura artystyczna, kultura technologiczna, kultura ekonomiczna, kultura rodzinna i kultura medialna". (encyklika Fratelli tutti, n. 199).

Francisco proponuje, aby wykuć nowy paradygmat kulturowy poprzez "globalny pakt na rzecz edukacji która angażuje wszystkich i promuje integralną ekologię według modelu pokoju, rozwoju i trwałości, skoncentrowanego na braterstwie i na sojuszu między ludźmi i ich środowiskiem (por. przesłanie wideo do Global Compact on Education. Together to Look Beyond, 15-X-2020). Jednocześnie młodzi ludzie będą mogli zająć swoje miejsce w świecie pracy.

Promowanie i zabezpieczanie pracy 

Praca buduje i utrzymuje pokój, ponieważ jest zarówno wyrazem siebie, jak i zobowiązaniem do współpracy z innymi. Sytuacja w zakresie zatrudnienia doznała poważnego ciosu wraz z pandemią Covid-19. Zwłaszcza ci, którzy żyją z niepewnych miejsc pracy, jak wielu migrantów, pozostali bez ochrony pośród klimatu niepewności. Jedynym sposobem reakcji na to jest promowanie godnej pracy. "Musimy połączyć pomysły i wysiłki, aby stworzyć warunki i wymyślić rozwiązania, aby każdy człowiek w wieku produkcyjnym miał możliwość przyczynienia się własną pracą do życia rodziny i społeczeństwa. (Orędzie Papieża, n. 4). 

Jest to wyzwanie dla wszystkich: dla pracowników i pracodawców, dla państwa i instytucji, dla społeczeństwa obywatelskiego i konsumentów. Przede wszystkim dla polityki, która jest powołana do poszukiwania właściwej równowagi między wolnością gospodarczą a sprawiedliwością społeczną. I, jak wskazuje papież Bergoglio, jest to wyzwanie dla "wszyscy działający w tej dziedzinie, począwszy od katolickich pracowników i pracodawców, mogą znaleźć pewne wskazówki w nauce społecznej Kościoła". (ibid.).

Słowo objawia Boga i prowadzi nas do innych 

W dniu 23 stycznia br. Niedziela Słowa Bożegoustanowiony przez papieża Franciszka na trzecią niedzielę czasu zwykłego. W homilii Papież zwrócił uwagę na dwa aspekty. 

-Objawiające się Słowo Boże. 

Po pierwsze, Słowo objawia Boga: "Odsłania ona oblicze Boga". -wskazuje Franciszek. "jako tego, który troszczy się o naszą biedę i jest zatroskany o nasz los".. Nie jako tyran zamknięty w niebie, ani jako zimny, niewzruszony obserwator, neutralny i obojętny bóg. Jest "Bogiem z nami", Słowem, które stało się ciałem, które staje po naszej stronie, jest zaangażowane i oddane naszemu bólowi, "Duchem Miłosiernym" człowieka.

Jako wykwalifikowany rzecznik tego Słowa w Kościele, Papież zwraca się do swoich słuchaczy, każdego z nas, osobiście: "Jest Bogiem bliskim, współczującym i czułym, który chce cię uwolnić od ciężarów, które cię przygniatają, który chce ogrzać chłód twoich zim, który chce rozświetlić twoje ciemne dni, który chce wspierać twoje niepewne kroki. A czyni to za pomocą swojego Słowa, którym przemawia do ciebie, aby rozpalić nadzieję wśród popiołów twoich lęków, abyś odnalazł radość w labiryntach twojego smutku, abyś napełnił nadzieją gorycz twojej samotności. Każe ci iść, nie w labiryncie, ale po drodze, by spotkać Go każdego dnia".

I dlatego Franciszek pyta nas, czy nosimy w naszych sercach i przekazujemy w Kościele ten prawdziwy "obraz" Boga, otulony ufnością, miłosierdziem i radością wiary. Czy też przeciwnie, widzimy i pokazujemy go w sposób rygorystyczny, owinięty strachem, jako fałszywego bożka, który ani nam, ani nikomu nie pomaga.

Słowo wprowadza nas w zdrowy kryzys. 

Po drugie, Słowo przyprowadza nas do człowieka. Kiedy rozumiemy, że Bóg jest współczujący i miłosierny, pokonujemy pokusę zimnej i zewnętrznej religijności, która nie dotyka i nie przemienia życia. "Słowo wzywa nas do wyjścia z siebie, aby wyruszyć na spotkanie naszych braci i sióstr z jedyną pokorną siłą wyzwalającej miłości Boga". 

To właśnie uczynił i powiedział Jezus w synagodze w Nazarecie, gdy objawił, że "On jest posłany, aby spotkać ubogich - którymi jesteśmy wszyscy - i uwolnić ich". Nie przyszedł, aby dostarczyć zestaw zasad, ale aby uwolnić nas z łańcuchów, które więzią nasze dusze. "W ten sposób objawia nam, na czym polega cześć, która najbardziej podoba się Bogu: na dbaniu o bliźniego. 

Słowo stawia w kryzysie te nasze usprawiedliwienia, które zawsze uzależniają to, co nie działa, od innych lub od siebie".. A papież nie mówi o teoriach: "Jakże bolesny jest widok naszych braci i sióstr umierających na morzu, ponieważ nie pozwala się im zejść na ląd".

W dalszym ciągu wkłada miecz w duszę: "Słowo Boże zaprasza nas, byśmy wyszli na światło dzienne, byśmy nie chowali się za złożonością problemów, za 'nie da się nic zrobić' lub 'co ja mogę zrobić' albo 'to ich problem lub jego'. Napomina nas do działania, do zjednoczenia kultu Boga i troski o człowieka". 

Oprócz sztywności, która dla Franciszka jest typowa dla współczesnego pelagianizmu, każda duchowość "anielska" lub bezcielesna, typowa dla ruchów neognostyckich, jest również przeciwna Słowu Bożemu. Papież opisuje to w bardzo obrazowy sposób: "Duchowość, która umieszcza nas 'na orbicie', nie dbając o naszych braci i siostry"..

Owoce Słowa Bożego są zupełnie inne: "Słowo, które stało się ciałem (por. J 1,14), chce się wcielić w nas. Nie oddala nas od życia, ale wprowadza nas w życie, w codzienne sytuacje, w słuchanie cierpienia naszych braci i sióstr, krzyku ubogich, przemocy i niesprawiedliwości, które ranią społeczeństwo i planetę, abyśmy nie byli chrześcijanami obojętnymi, ale chrześcijanami pracującymi, chrześcijanami twórczymi, chrześcijanami proroczymi"..

Słowo Boże nie jest martwą literą, ale duchem i życiem. Mówiąc słowami Madeleine Delbrêl (francuskiej mistyczki, która pracowała w dzielnicach robotniczych Paryża, zmarła w 1964 r. i jest obecnie w trakcie procesu beatyfikacyjnego), Franciszek mówi, że "warunkami do słuchania Słowa Pana są warunki naszego 'dziś': okoliczności naszego codziennego życia i potrzeby naszych bliźnich". 

Wszystko to zobowiązuje nas - wskazuje Papież - przede wszystkim do postawienia Słowa Bożego w centrum duszpasterstwa, do słuchania go, a stamtąd do słuchania i uczestniczenia w potrzebach innych. 

Towarzyszenie chorym z miłosierdziem

Wreszcie w orędziu na 30. Światowy Dzień Chorego (11 lutego 2022 r.) następca Piotra powtarza słowa Ewangelii: "Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny". (Łk 6:36). I zaprasza nas konkretnie do "być u boku tych, którzy cierpią na drodze miłosierdzia".

Jezus, miłosierdzie Ojca

Franciszek prosi nas, abyśmy byli "miłosierny jak Ojciec", którego miłosierdzie "ma w sobie zarówno wymiar ojcostwa, jak i macierzyństwa (por. Iz 49, 15), gdyż troszczy się o nas z siłą ojca i czułością matki, zawsze gotów dać nam nowe życie w Duchu Świętym".

Papież pyta dalej, dlaczego Jezus, "miłosierdzie OjcaTroszczył się szczególnie o chorych do tego stopnia, że ta opieka wraz z głoszeniem wiary stała się częścią misji apostołów (por. Łk 9, 2). 

Tym razem odpowiada cytując E. Lévinasa: "Ból izoluje całkowicie i z tej absolutnej izolacji rodzi się wezwanie do drugiego, inwokacja drugiego" (An Ethics of Suffering), Paryż 1994, s. 133-135). A Papież przywołuje tak wielu chorych, którzy cierpieli w samotności z powodu pandemii. 

Pracownicy służby zdrowia i placówki służby zdrowia

Dotyczy to szczególnie pracowników służby zdrowia (lekarzy, pielęgniarek, laborantów, asystentów pacjenta i tak wielu wolontariuszy).), "których służba u boku chorych, pełniona z miłością i kompetencją, przekracza granice zawodu, by stać się misją". 

Dodaje jakby mówiąc do każdego z osobna: "Wasze ręce, które dotykają cierpiącego ciała Chrystusa, mogą być znakiem miłosiernych rąk Ojca", i zaprasza ich do uświadomienia sobie wielkiej godności tego zawodu i odpowiedzialności, jaka się z nim wiąże. Dotykają ciała cierpiącego Chrystusa. 

Doceniając wielkie postępy nauk medycznych, zarówno w leczeniu, jak i w badaniach i rehabilitacji, Papież przypomina o podstawowej zasadzie. Nie możemy zapomnieć, że "Pacjent jest zawsze ważniejszy niż jego choroba i dlatego w każdym podejściu terapeutycznym nie może zabraknąć słuchania pacjenta, jego historii, jego udręki i lęków. Nawet gdy nie da się wyleczyć, zawsze można się zatroszczyć, zawsze można pocieszyć, zawsze można sprawić, by pacjent poczuł bliskość, która świadczy o trosce o osobę, a nie o jej patologię. Należy więc mieć nadzieję, że profesjonalne szkolenia pozwolą pracownikom służby zdrowia na słuchanie i odnoszenie się do chorego.

Franciszek podkreśla znaczenie katolickich ośrodków i instytucji zdrowia: "W czasach, gdy kultura wyrzucania jest powszechna, a życie nie zawsze jest uznawane za godne, aby być przyjętym i żyć, te struktury nie zawsze są uznawane, jako domy miłosierdziaMogą dać przykład w ochronie i opiece nad każdym, nawet najbardziej kruchym istnieniem, od poczęcia do naturalnego zakończenia.

Z tak wielu powodów Papież kończy się odniesieniem do duszpasterstwa służby zdrowia, choć odwiedzanie chorych jest zaproszeniem, które Chrystus kieruje do wszystkich swoich uczniów: "Byłem chory, a ty mnie odwiedziłeś". (Mt 25,36).

Hiszpania

Ecclesia: media cyfrowe Konferencji Episkopatu Hiszpanii łączą siły

Magazyn Ecclesia, Agencja SIC i Alleluia stają się jednym medium informacji religijnej w strukturze Apse Media.

Maria José Atienza-3 lipca 2022 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Strony internetowe Magazynu Ecclesia, Agencji SIC oraz Aleluya, religijnego portalu informacyjnego radia COPE, zostały zjednoczone pod jedną marką: Ecclesia. Tak więc te trzy inicjatywy informacji religijnej jednoczą treść, zespół i kierownictwo.

Silvia Rozas FI, będzie dyrektorem tego projektu, który będzie kontynuowany w dwóch formatach: papierowym i cyfrowym.

Połączenie serwisów było logicznym krokiem po utworzeniu Apse Media platforma komunikacyjna Kościoła, do której należą media zależne od Konferencji Episkopatu Hiszpanii.

W listopadzie ubiegłego roku, wraz z zapowiedzią utworzenia Ábside, sprecyzowano cel tego podmiotu, jakim jest integracja różnych projektów kościelnych w dziedzinie komunikacji, tak że można było przewidzieć, od tego momentu, włączenie "w sposób stopniowy innych mediów, począwszy od innych rzeczywistości samej Konferencji Episkopatu i jej otoczenia".

Przewodniczący Konferencji Episkopatu Hiszpanii, kardynał Juan José Omella, z zadowoleniem przyjął ten projekt, przypominając, że "ewangelizacja jest największym aktem komunikacyjnym, jaki my chrześcijanie możemy uczynić".

Watykan

Unikanie logiki sprzeciwu

Chrześcijanie muszą jako pierwsi unikać logiki sprzeciwu i uproszczeń, szukając zrozumienia i towarzyszenia. Tak mówił papież Franciszek do przedstawicieli mediów katolickich zgromadzonych na Międzynarodowym Konsorcjum "Catholic Fact-Checking".

Giovanni Tridente-3 lipca 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

"Jako chrześcijanie musimy jako pierwsi unikać logiki sprzeciwu i uproszczeń, szukając zawsze zbliżenia, towarzyszenia, pogodnej i uzasadnionej odpowiedzi na pytania i zastrzeżenia". To zdanie papieża Franciszka, wypowiedziane w miniony piątek w obecności niektórych przedstawicieli mediów katolickich skupionych w przyjętym na audiencji Międzynarodowym Konsorcjum "Catholic Fact-Checking", stawia przed nami jako dziennikarzami i komunikatorami wyzwanie i stawia w centrum refleksji podstawową postawę, która powinna charakteryzować nasze zawody.

Jest to refleksja, którą prowadzimy od kilku lat z wieloma uczonymi i profesorami uniwersyteckimi - wśród nich z włoskim filozofem Bruno Mastroiannim - i która podkreśla potrzebę przyznania ważnego miejsca edukacji młodych ludzi, którym należy pokazać, że nie wszystko można sprowadzić do "jeden przeciwko jednemu", ale że pokojowa i pełna szacunku konfrontacja może przynieść dojrzałe owoce wzajemnego wzrostu.

Papież mówi tu o "stylu komunikatora chrześcijańskiego". Nieprzypadkowo, nawiązując także do dynamiki społecznej, która od kilku lat charakteryzuje dyskusje wokół pandemii Covid-19, Franciszek wezwał do przeciwdziałania fake newsom, ale z priorytetem szacunku dla ludzi.

Styl uniwersalny

A przecież jest to postawa, która moim zdaniem powinna charakteryzować komunikację jako taką, bez jakichkolwiek kategorii. Samo słowo określa połączenie, zjednoczenie dwóch odległych od siebie biegunów. Dlatego jeśli ten "krok" zostanie przecięty, a więź zerwana poprzez nieporozumienia i zaostrzone konflikty, to traci się samą istotę komunikacji, wchodzenia w związek poprzez argumenty.

Widzimy to bardzo wyraźnie w sieciach społecznościowych, z których jasno wynika, że w konfrontacjach internetowych, w gorących konfliktach, przegranym jest sama komunikacja, a w zasadzie sami kłócący się ludzie. Nie oznacza to oczywiście, że nie ma "kryzysów" czy sytuacji problematycznych, które mogą generować konflikty. Kryzys, w tym przypadku, nie jest czymś, przed czym należy się wzbraniać, ale okazją do lepszej komunikacji, przyjęcia do wiadomości powodów debaty, wartości argumentów i tym samym okazania wzajemnego szacunku rozmówcom.

Prawidłowe informacje

W innym fragmencie przemówienia Papież przypomniał, że bycie prawidłowo poinformowanym jest prawem człowieka, które należy zagwarantować "zwłaszcza tym, którzy są najgorzej zaopatrzeni, najsłabszym, najbardziej bezbronnym". Perspektywa tej afirmacji polega na tym, że "prawidłowo", co polega na faktycznym dostarczaniu informacji. Ma to miejsce, gdy osoba zostaje postawiona w sytuacji, w której zdobywa więcej wiedzy o jakimś fakcie lub zdarzeniu niż miała wcześniej. Jeśli natomiast mamy do czynienia z oszustwem czy wręcz manipulacją, to nie jest się w ogóle informowanym.

Poprawna informacja to niewątpliwie ta, która szanuje osoby, które ją otrzymują, uwzględnia kontekst, "złożoność" sytuacji i dodaje coś więcej, pozwalając "odbiorcy" na zdobycie jak najpełniejszej wiedzy. Nie wystarczy zatem być odbiorcą, "z prawa", określonej treści, ale konieczne jest bycie odbiorcą w sposób pełny i prawidłowy.

Etyka algorytmów

Papież nie mógł nie wspomnieć o algorytmach cyfrowych, które dzisiaj są projektowane w celu maksymalizacji zysku, a kończą się podsycaniem radykalizacji i ekstremizmu, oczywiście ze szkodą dla społeczeństwa, które naprawdę można nazwać "świadomym, sprawiedliwym, zdrowym i zrównoważonym". Ten aspekt sugeruje, że musimy rozważyć wartość etyczną tych innowacji, które nie powstają dla nich samych, ale są wynikiem ludzkiej pomysłowości i jako takie muszą służyć ich dobru.

To sprowadza nas z powrotem do szacunku dla każdej jednostki, który technologia musi zawsze zachować. W rzeczywistości prawdziwa "rewolucja", czy to technologiczna, jak w tym przypadku, jest taka, jeśli przynosi ludzkości coś dobrego; jeśli natomiast jest szkodliwa, należy jej za wszelką cenę unikać, a więc na pewno nie zbłądzimy.

Watykan

Inauguracja nuncjatury w Abu Dhabi dla Zjednoczonych Emiratów Arabskich

Wraz z Mszą św. inaugurującą papieską działalność reprezentacyjną dodatkowo manifestuje się bliskość Ojca Świętego wobec wspólnoty katolickiej Półwyspu Arabskiego.

David Fernández Alonso-3 lipca 2022 r.-Czas czytania: 2 minuty

Zastępca Sekretariatu Stanu, monsignor Edgar Peña Parra przewodniczył Mszy św. inaugurującej działalność przedstawicielstwa papieskiego w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, z okazji otwarcia nuncjatury w Abu Dhabi. Fizyczna obecność reprezentacyjnej struktury Stolicy Apostolskiej jest znakiem bliskości papieża i stanowi o większej bliskości z mieszkańcami kraju, zwłaszcza ze społecznością katolicką.

Eucharystia odbyła się w święto Ofiarowania Pańskiego, a w swojej homilii Monsignor Peña podkreślił pewne ważne aspekty dla tej części Kościoła: "Fizyczna obecność nuncjatury apostolskiej jest jeszcze jednym znakiem pasterskiej troski Ojca Świętego o mieszkańców tego kraju, a zwłaszcza o wspólnotę katolicką, ponieważ słusznie nazywa się ją domem papieża".

Nawiązując do Święta Ofiarowania Pańskiego i Światowego Dnia Modlitw o Życie Konsekrowane, asystent Sekretarza Stanu powiedział, że "ta doroczna uroczystość daje nam piękną okazję do modlitwy za tych, którzy już odpowiedzieli na zaproszenie Pana, by służyć Mu w tym powołaniu, jak również do proszenia Pana żniwa, by posłał na pole jeszcze więcej robotników". Ofiarowując nasze modlitwy, zastanawiamy się również nad ważną rolą, jaką życie konsekrowane odgrywa w misji Kościoła. Ta ziemia została pobłogosławiona przez posługę wielu zakonników na przestrzeni lat, w tym biskupa Hindera, który jest członkiem zakonu franciszkańskiego.
Życie konsekrowane przypomina o dobroci i miłości Boga, naszego Ojca. Pan, jak to czynił w historii i czyni do dziś, widzi potrzeby swoich dzieci i powołuje mężczyzn i kobiety do służby Kościołowi i społeczeństwu, inspirując ich do przyjęcia różnych charyzmatów. Żadne dwa charyzmaty nie są takie same, ale każdy jest darem Boga".

Prałat potwierdził z nadzieją, że "odpowiedź na wezwanie Pana do pójścia za Nim i służenia Jego Kościołowi nie jest pozbawiona wyzwań". Jednym z nich, który dotyczy wszystkich powołań w Kościele, jest popadanie w zniechęcenie (...) Z historii wiemy jednak, że tak było zawsze. Wystarczy pomyśleć o samym Panu, który przyszedł, aby ofiarować nam zbawienie, ale który często spotykał się z odrzuceniem i niezrozumieniem, nie mówiąc już o zdradzie i śmierci. Mimo wszystko Pan cierpliwie znosił i zdobył dla nas koronę zwycięstwa. Powinniśmy szukać w jego przykładzie nadziei i zachęty.

Monsignor Peña Parra chciał dodać otuchy Arabom, zapewniając ich, że "wspólnota katolicka Abu Dhabi i całego Półwyspu Arabskiego jest również przykładem cierpliwości pełnej nadziei i życia chrześcijańskiego". W związku z tym przypominam słowa wdzięczności wyrażone wam przez Ojca Świętego podczas jego wizyty w 2019 r. za sposób, w jaki wprowadzacie w życie spisaną Ewangelię (por. Homilia, 5 lutego 2019 r.). Ty też możesz być "małą trzódką", ale każda część Ciała Chrystusa, Kościoła, ma swoją rolę do odegrania. Żadna część nie jest lepsza ani ważniejsza od pozostałych".

Świat

Pakistańscy katolicy mogą mieć swojego pierwszego świętego

Akash Bashir, młody człowiek, który powstrzymał zamachowca samobójcę przed wejściem do kościoła, może być pierwszym pakistańskim świętym.

Maria José Atienza-3 lipca 2022 r.-Czas czytania: 2 minuty

Artykuł w języku angielskim

Kościół katolicki w Pakistanie może mieć swojego pierwszego w historii pakistańskiego świętego. Obecność chrześcijaństwa w Pakistanie, państwie wyznania muzułmańskiego, szacuje się na mniej niż 2%.

Wyznania chrześcijańskie są częstym celem ataków w kraju nękanym plagą terroryzmu z rąk grup islamskich różnych odłamów. Być chrześcijaninem to w rzeczywistości być uważanym w Pakistanie za "obywatela drugiej kategorii".

W 2015 roku Akash Bashir uniemożliwił zamachowcowi samobójcy wejście do kościoła św. Jana w Youhanabad, należącego do diecezji Lahore.

Akash Bashir, urodzony 22 czerwca 1994 roku w Risalpur, w prowincji Nowshera Khyber Pakhtun Khwa w Pakistanie. Bashir był uczniem Don Bosco Technical Institute w Lahore i należał do wspólnoty młodzieżowej przy parafii św.

15 marca 2015 roku, stojąc na straży przy bramie kościoła, gdy zauważył mężczyznę próbującego wejść do kościoła z pasem wybuchowym na ciele, Akash objął mężczyznę i przytrzymał go przy bramie, udaremniając plan terrorysty dokonania masakry wewnątrz kościoła. Akash objął mężczyznę i przytrzymał go przy bramie wejściowej, udaremniając plan terrorysty dokonania masakry wewnątrz kościoła.

Napastnik - członek Tehreek-e-Taliban Jamaatul Ahraar, odłamu talibów - wysadził się w powietrze, a wraz z nim zginął młody Akash Bashir. Ostatnie słowa Akasha brzmiały: "Umrę, ale nie wpuszczę cię do środka".

Wraz z nim zginęło 15 innych osób, a ponad 70 zostało rannych. W tym samym czasie terroryści zaatakowali pobliski kościół protestancki.

"Bashir złożył swoje życie w ofierze, aby uratować życie społeczności" - powiedział w oświadczeniu z tej okazji Francis Gulzar, wikariusz generalny archidiecezji Lahore.

Diecezja Lahore zainicjowała sprawę beatyfikacji Akasha Bashira w 2016 roku w pierwszą rocznicę zamachu terrorystycznego.

31 stycznia, jak donosi Fides, arcybiskup Lahore, Sebastian Shaw, ogłosił, że Watykan dał zgodę na ogłoszenie młodego człowieka Sługą Bożym. Potwierdza to pierwszy krok w sprawie tego, co może być pierwszym świętym Republiki Islamskiej.

Watykan

Misjonarz Mariano Gazpio, ogłoszony czcigodnym

Raporty rzymskie-3 lipca 2022 r.-Czas czytania: < 1 minuta
rzym raporty88

Papież ogłosił Mariano Gazpio Ezcurra z Nawarry czcigodnym ze względu na heroiczne cnoty. Ten augustiański rekolekcjonista był misjonarzem w Chinach od 1924 do 1952 roku, kiedy to został wydalony przez rząd komunistyczny. Doskonale mówił po chińsku i nawet poganie nazywali go "świętym".


AhTeraz możesz skorzystać z rabatu 20% na prenumeratę Raporty Rzymskie Premiummiędzynarodowa agencja informacyjna specjalizująca się w działalności papieża i Watykanu.
Zoom

Dzieci bawią się na śniegu w Jerozolimie

Mieszkańców Jerozolimy zaskoczył 27 stycznia opad śniegu, który pokrył najbardziej emblematyczne miejsca. Jerozolimskie skorzystały i cieszyły się śniegiem, spowodowanym przez burzę Elpida.

Omnes-3 lipca 2022 r.-Czas czytania: < 1 minuta
Ewangelizacja

Nudne homilie? Zależy mi na Bogu

Zanim porozmawiamy o tym, co rozumiemy w ten sposób Do nas należy spuszczenie głowy w pokorze, by uznać, że nie mamy pojęcia i zamiast udzielać rad pracownikom, prosić Pana w modlitwie, by podobnie jak Apostołowie nauczył nas, co ma na myśli.

Javier Sánchez Cervera-3 lipca 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

(Możesz przeczytać wersję niemiecką tutaj).

Księga Objawienia opisuje w dziesiątym rozdziale potężnego anioła "spowitego w obłok, z tęczą nad głową" (Ap 10,1) zstępującego na miejsce, gdzie stoi św. Jan. Anioł ten miał otwartą małą książeczkę i ku jego zdumieniu głos z nieba prosi go, aby ją zjadł: "Weź ją i pożeraj, będzie ci gorzka w żołądku, ale w ustach twoich będzie słodka jak miód" (Ap 10,9). (Ap 10:9).

To nie jest jedyny przypadek. W Starym Testamencie, Księga Ezechiela, opowiada podobny epizod, kiedy w trzecim rozdziale Duch Święty, w nim samym, prosi go o zjedzenie zwoju trzymanego przez rękę przed nim: Rozwinął go przed moimi oczami: był napisany z przodu i z tyłu; miał napisane: "Lamentacje, jęki i biada". I rzekł do mnie: "Synu człowieczy, jedz to, co ci ofiarowano; zjedz ten zwój, a potem idź i mów do domu Izraela." I otworzyłem usta moje, a on kazał mi jeść zwój i rzekł do mnie: "Synu człowieczy, nakarm się i nasyć tym zwojem, który ci daję." Zjadłam go, a w moich ustach był słodki jak miód. Wtedy powiedział do mnie: "Synu człowieczy, idź do domu Izraela i przemów do nich moimi słowami". (Ezech 2:10 - 3:3)

To, co te wskazania zdają się mówić, to konieczność internalizacji Słowa Bożego, które zamierzamy przekazać. Dajemy z siebie, bo sami uczyniliśmy swoim to, co dajemy, contemplata aliis tradereSkryba Królestwa Niebieskiego jest "jak człowiek, pan domu swego, który wydobywa ze skarbu swego rzeczy nowe i stare" (Mt 13,52), rzeczy stare to prawdy wieczne, rzeczy nowe to rzeczywistości ludzkie i zmienne, ale ważne jest to, że miejscem, z którego wydobywa stare i nowe jest jego skarb, jego własna dusza.

Czytanie Słowa Bożego, medytacja i kontemplacja są początkiem przepowiadania. To właśnie poprzez ten intymny kontakt Pan zasiewa w naszych duszach ziarno wiecznej prawdy, ziarno, które jak ziarno gorczycy musi wyrosnąć na liściaste drzewo. Chrystus obiecał, że On, Duch Prawdy, "wprowadzi was we wszelką prawdę" (J 16,13) i On, Orędownik, czyni to, wprowadzając nas do szkoły, która wydaje owoce świętości w naszym życiu i daje nadprzyrodzoną skuteczność naszemu przepowiadaniu. Jak wyjaśnia Francisca Javiera de Valle w swoim Dekanacie: "Ten Boski Mistrz umieszcza swoją szkołę w duszach, które Go proszą i żarliwie pragną mieć Go za swojego Mistrza. Sprawuje tam ten urząd Mistrza bez hałasu słów i uczy duszę umierać dla siebie we wszystkim, aby mieć życie tylko w Bogu. Sposób nauczania tego zręcznego Mistrza jest bardzo pocieszający; i nie chce on nigdzie indziej założyć szkoły, aby uczyć dróg, które prowadzą do prawdziwej świętości, niż we wnętrzu naszej duszy; a jest tak zręczny i tak mądry, tak potężny i subtelny, że nie wiedząc jak, czuje się po krótkim czasie przebywania z nim w tej szkole, że jest się całym odmienionym. Przed wstąpieniem do tej szkoły byłem gburowaty, bez zdolności, bardzo niezdarny, aby zrozumieć to, co słyszałem głoszone; a wchodząc do niej, z jaką łatwością człowiek uczy się wszystkiego; wydaje się, jakby przekazywali mu nawet we wnętrznościach naukę i zdolność, jaką posiada Mistrz". (posiedzenie plenarne, 4 dzień, rozpatrzenie).

Obecnie rozumie się, że to świętość życia sprawia, że nasze przepowiadanie jest żywe i nie jest nudne, ponieważ jest to Życie, które przekazujemy swoim życiem. Zrozumiałe jest, że święci, którzy z trudem czytali, jak św. Katarzyna ze Sieny, byli w tej szkole tak pouczeni, że zostali ogłoszeni doktorami Kościoła i mogli doskonale powiedzieć, jak św. Jan: "To, co widzieliśmy i słyszeliśmy, głosimy wam, abyście i wy byli w komunii z nami" (J 1, 3). (J 1, 3)

Zanim więc zaczniemy mówić o tym, co rozumiemy w ten sposób, powinniśmy pokornie pochylić głowę i uznać, że nie mamy pojęcia, a zamiast udzielać rad pracownikom, powinniśmy zapytać Pana w modlitwie, tak jak to robili apostołowie: edissere nobis parabolam(Mt 13, 36), "Mistrzu, naucz nas tej przypowieści", aby w miarę jak rozumiem, jak kontempluję, jak pozwalam się pouczać przez Ciebie, móc z kolei dać z siebie to, co jest Twoje, aby uczyć mój lud.

W wielu takich przypowieściach wyjaśniał im to słowo, zgodnie z ich rozumieniem. "Im wszystko tłumaczył w przypowieściach, ale swoim uczniom wyjaśniał wszystko na osobności" (Mk 4,24). Oto. quid sprawy. Na tym właśnie polega poważne traktowanie Boga.

Więcej
Watykan

"Ze świętymi możemy utkać relacje przyjaźni".

W środowej katechezie papież Franciszek zastanawiał się nad komunią świętych, ze szczególnym uwzględnieniem komunii, którą możemy przeżywać ze świętym Józefem.

David Fernández Alonso-2 lipca 2022 r.-Czas czytania: 4 minuty

Papież Franciszek w katechezie podczas audiencji generalnej w środę 2 lutego zastanawiał się nad komunią świętych: "W ostatnich tygodniach mogliśmy pogłębić nasze rozumienie postaci św. Józefa, kierując się nielicznymi, ale ważnymi informacjami podanymi w Ewangeliach, a także aspektami jego osobowości, które Kościół na przestrzeni wieków potrafił wydobyć na światło dzienne dzięki modlitwie i pobożności. Wychodząc właśnie od tego "wspólnego odczucia", które w historii Kościoła towarzyszyło postaci św. Józefa, chciałbym dziś zatrzymać się nad ważnym artykułem wiary, który może wzbogacić nasze życie chrześcijańskie, a także najlepiej określić naszą relację ze świętymi i z naszymi zmarłymi bliskimi: mówię o obcowaniu świętych".

Papież powiedział, że czasami "chrześcijaństwo może również popaść w formy pobożności, które wydają się odzwierciedlać mentalność bardziej pogańską niż chrześcijańską". Zasadnicza różnica polega na tym, że nasza modlitwa i pobożność ludu wiernego nie opiera się na zaufaniu do człowieka, do obrazu czy przedmiotu, nawet jeśli wiemy, że są one święte. Prorok Jeremiasz przypomina nam: "Przeklęty ten, kto ufa człowiekowi [...]. Błogosławiony ten, kto ufa Panu" (17:5-7). Nawet gdy w pełni powierzamy się wstawiennictwu jakiegoś świętego, czy tym bardziej Maryi Dziewicy, nasza ufność ma wartość tylko w odniesieniu do Chrystusa. A więź, która łączy nas z Nim i ze sobą nawzajem, ma konkretną nazwę: "komunia świętych". To nie święci dokonują cudów, lecz jedynie łaska Boża działa przez nich".

"Czym jest obcowanie świętych?", pyta Papież. I odpowiada, odwołując się do Katechizmu Kościoła Katolickiego, gdy stwierdza: "Komunia świętych jest właśnie Kościołem" (n. 946). "Co to znaczy - kontynuuje - że Kościół jest zarezerwowany dla doskonałych? Nie. Oznacza to, że jest to wspólnota zbawionych grzeszników. Nasza świętość jest owocem miłości Boga objawiającej się w Chrystusie, który uświęca nas kochając nas w naszej nędzy i wybawiając nas z niej. Zawsze dzięki Niemu tworzymy jedno ciało, mówi św. Paweł, w którym Jezus jest głową, a my członkami (por. 1 Kor 12,12). Ten obraz ciała pozwala nam od razu zrozumieć, co to znaczy być zjednoczonym ze sobą w komunii: "Jeśli cierpi jeden członek - pisze św. Paweł - cierpią z nim wszystkie pozostałe. Jeśli jeden członek jest uhonorowany, wszystkie pozostałe mają udział w jego radości. Teraz zaś jesteście ciałem Chrystusa, a członki ciała mają każdy swoją część" (1 Kor 12,26- 27)".

Franciszek potwierdził, że "radość i ból, które dotykają mojego życia, dotyczą wszystkich, tak jak dotyczy mnie radość i ból, które dotykają życia brata i siostry obok nas". W tym sensie nawet grzech pojedynczego człowieka zawsze dotyczy wszystkich, a miłość każdego człowieka dotyczy wszystkich. Na mocy komunii świętych każdy członek Kościoła jest ze mną zjednoczony w sposób głęboki, a związek ten jest tak silny, że nie może go przerwać nawet śmierć. W rzeczywistości komunia świętych dotyczy nie tylko braci i sióstr, którzy są ze mną w tym momencie historii, ale także tych, którzy zakończyli swoją ziemską pielgrzymkę i przekroczyli próg śmierci. Pomyślmy, drodzy bracia i siostry: w Chrystusie nikt nigdy nie może nas naprawdę oddzielić od tych, których kochamy; zmienia się tylko sposób bycia z nimi, ale nic i nikt nie może przerwać tego związku. Komunia świętych utrzymuje razem wspólnotę wierzących na ziemi i w niebie".

W tym sensie, kontynuował Papież, "relacja przyjaźni, którą mogę zbudować z bratem lub siostrą obok mnie, mogę również nawiązać z bratem lub siostrą, którzy są w niebie". Święci to przyjaciele, z którymi bardzo często budujemy przyjaźnie. To, co nazywamy pobożnością, jest tak naprawdę sposobem wyrażania miłości właśnie ze względu na tę łączącą nas więź. A wszyscy wiemy, że zawsze możemy zwrócić się do przyjaciela, zwłaszcza gdy jesteśmy w trudnej sytuacji i potrzebujemy pomocy. Wszyscy potrzebujemy przyjaciół; wszyscy potrzebujemy znaczących relacji, które pomogą nam poradzić sobie z życiem. Jezus również miał swoich przyjaciół i do nich zwracał się w najbardziej decydujących momentach swojego ludzkiego doświadczenia. W historii Kościoła istnieją stałe, które towarzyszą wierzącej wspólnocie: przede wszystkim wielkie przywiązanie i bardzo silna więź, jaką Kościół zawsze odczuwał w stosunku do Maryi, Matki Boga i naszej Matki. Ale także szczególną cześć i przywiązanie, jakie oddawała św. Józefowi. W głębi duszy Bóg powierza mu to, co ma najcenniejszego: swojego Syna Jezusa i Maryję Dziewicę. To zawsze dzięki obcowaniu świętych czujemy blisko nas świętych, którzy są naszymi patronami, przez imię, które mamy, przez Kościół, do którego należymy, przez miejsce, w którym żyjemy itd. I to jest ta pewność, która powinna nas zawsze ożywiać, gdy zwracamy się do nich w decydujących momentach naszego życia".

Papież zakończył katechezę modlitwą do św. Józefa, "do którego jestem szczególnie przywiązany i którą odmawiam codziennie od wielu lat":

Chwalebny Patriarcho św. Józefie, którego moc umie uczynić rzeczy niemożliwe możliwymi, przyjdź mi z pomocą w tych chwilach udręki i trudności. Weź pod swoją opiekę poważne i trudne sytuacje, które Ci powierzam, aby miały dobre rozwiązanie. Mój ukochany Ojcze, cała moja ufność jest złożona w Tobie. Niech nie będzie powiedziane, że na próżno Cię wzywałem, a ponieważ z Jezusem i Maryją możesz wszystko, pokaż mi, że Twoja dobroć jest równie wielka jak Twoja moc. Amen

#ThankYouConsecrated

Chciałbym promować dzisiaj wielkie dziękczynienie Bogu, ale także każdemu z mężczyzn i kobiet, których poświęceniem Bóg posłużył się, abyś ty i ja mieli dzisiaj lepsze życie.

2 lipca 2022 r.-Czas czytania: 2 minuty

40 dni przed Bożym Narodzeniem obchodzimy święto Ofiarowania Pańskiego. Jest to święto, które łączy w sobie wiele tradycji. Z jednej strony obchodzone jest jako święto maryjne: Oczyszczenie Maryi, Matki Bożej Świeckiej; z drugiej jako święto chrystologiczne: Jezus zostaje przedstawiony w świątyni, Bóg przedstawia ludzkości swojego Syna, reprezentowanego przez starszych Symeona i Annę, którzy rozpoznają w nim Mesjasza. To świętowanie konsekracji dziecka Bożego skłoniło Jana Pawła II do ustanowienia w tym dniu dodatkowo Światowego Dnia Życia Konsekrowanego, poświęconego pogłębieniu znajomości i szacunku dla osób konsekrowanych przez cały Lud Boży, a także oczywiście dziękczynieniu Bogu za ten ogromny dar dla Kościoła.

Mówią, że życie konsekrowane jest w zaniku, że kryzys powołań zmiecie setki instytutów w ciągu kilku lat... W tym względzie muszę powiedzieć, że jeśli życie konsekrowane umiera na coś, to nie na asfiksję, ale na sukces, ponieważ potrzeba ludzka, którą wielu założycieli wykryło i która kazała im walczyć ze wszystkich sił, aby ten charyzmat pozostał żywy, została w dużej mierze przekroczona. Jak wiele życie konsekrowane zrobiło dla edukacji, dla zdrowia, dla opieki społecznej, dla kultury czy dla walki o godność człowieka! Po wiekach bycia "światłem, które oświeca narody", instytuty i zgromadzenia zapewniły, że dziś edukacja i opieka zdrowotna są podstawowym prawem, że społeczeństwa troszczą się o najsłabszych, że mężczyźni i kobiety XXI wieku angażują się w walkę o bardziej sprawiedliwy świat poprzez ruchy społeczne...

Oczywiście we wszystkich tych dziedzinach należy kontynuować Ewangelię i jej autentyczne praktyczne zastosowanie, a charyzmaty pierwotne wciąż znajdowały sposoby na dostosowanie do współczesności, ale gratuluję tego, co zrobiliście! Gratuluję i dziękuję, bo dzięki Wam ten świat jest lepszy. Kto więcej, kto mniej zawdzięcza Ci swoje wykształcenie, karierę naukową lub zawodową, możliwość pogodzenia życia rodzinnego i zawodowego, zdrowie fizyczne lub psychiczne, wolność od nałogów, czy spokój ducha dzięki zapewnieniu im godnego miejsca na emeryturze rodziców.

A ile zawdzięczamy wspólnotom kontemplacyjnym? Oprócz tego, że są oparciem dla całych wiosek i dzielnic, ich modlitwa podtrzymuje każde z działań reszty wspólnoty chrześcijańskiej i pozostaje jak lampa na latarni, która pokazuje nam przez cały rok, że tylko Bóg wystarczy.

Dziś chciałbym promować wielkie dziękczynienie Bogu, ale także każdemu z mężczyzn i kobiet, których poświęceniem Bóg posłużył się, abyś ty i ja mogli mieć dziś lepsze życie. Wystarczy, że wykonamy telefon lub zamieścimy na portalach społecznościowych tweeta lub zdjęcie z podziękowaniem, podziękowaniem dla tej zakonnicy, której zawdzięczamy życie, bo pomogła nam się urodzić, dla tej zakonnicy, która towarzyszyła nam w okresie dorastania, dla tej siostry, która opiekuje się naszym ojcem. Dzisiaj jest czas, aby podnieść telefon i powiedzieć #ThankYouConsecrated

AutorAntonio Moreno

Dziennikarz. Absolwent Nauk o Komunikacji oraz licencjat z Nauk o Religii. Pracuje w diecezjalnej delegaturze ds. mediów w Maladze. Jego liczne "wątki" na Twitterze dotyczące wiary i życia codziennego cieszą się dużą popularnością.

Czytania niedzielne

"Trzy powołania grzeszników". Piąta niedziela czasu zwykłego

Andrea Mardegan komentuje czytania z V Niedzieli Zwykłej, a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo. 

Andrea Mardegan / Luis Herrera-2 lipca 2022 r.-Czas czytania: 2 minuty

Komentarz do czytań niedzielnych V

Izajasz po zobaczeniu Pana czuje się zagubiony: "Jestem zagubiony".Jestem człowiekiem o nieczystych wargach". Serafin dotyka swoimi ustami żaru: "....twoja wina zniknęła, twój grzech został odpuszczony". Następnie wsłuchaj się w głos Pana: "Kogo mam posłać i kto pójdzie za nas?". Izajasz startuje z wolnością miłości: ".Oto jestem, przyślij mnie". 

Paweł wspomina. kerygma otrzymane na początku Kościoła: "że Chrystus umarł za nasze grzechy zgodnie z Pismem i że został pogrzebany i że zmartwychwstał trzeciego dnia zgodnie z Pismem i że ukazał się Cephasowi, a potem Dwunastu". Potem ukazał się pięciuset braciom, Jakubowi, wszystkim apostołom. "Wreszcie, co do aborcji, pojawił się i u mnie. Bo ja jestem najmniejszy z apostołów i nie jestem godzien nazywać się apostołem, bo prześladowałem Kościół Boży.". Poczucie, że jest grzesznikiem, jest w nim głęboką rzeczywistością, ale łączy się ze świadomością otrzymanego daru łaski: "...".Ale dzięki łasce Bożej jestem tym, czym jestem, a jego łaska ze mną nie była daremna. Wręcz przeciwnie, pracowałem ciężej niż oni wszyscy. Choć to nie ja, ale łaska Boża była ze mną.". To nie są słowa próżności, ale prawdy i wdzięczności. Był przebaczonym grzesznikiem i dlatego był apostołem.

Piotr znał już Jezusa. Wyczerpanie i niepowodzenie w nocnym nieudanym połowie ryb doprowadziło go i jego towarzyszy do zignorowania Jezusa, który przemawiał do tłumu. Gburowate, ponownie pogłębiają sieci. Jezus nie robi mu wyrzutów, ani nic mu nie mówi. Podchodzi do niego, wsiada do jego łodzi i usuwa go z jego izolacji, prosząc go, aby pomógł mu w jego pracy kaznodziejskiej, oddalając się nieco od brzegu. Żeby tłum lepiej go słyszał. I tak nakłania samego Piotra, by go wysłuchał. Po napełnieniu serca Piotra słowem Bożym może poprosić go o wypłynięcie na głębię. I żeby znowu spuścić sieci. Piotr ufa. Jego ubóstwo jest otwarte na słowo Boga, który go zaprasza, nie zamyka się jak nazareńczycy. Nie wierzy jednak całkowicie, a jedynie połowicznie. Jezus powiedział do niego: "Zarzućcie sieci"w liczbie mnogiej, a on odpowiada "echaré"Zostawia swoich towarzyszy i drugą łódź zaparkowaną na brzegu. Uważa, że nie będą one przydatne. Dlatego wobec liczby ryb w sieciach jego serce rozpływa się w skrusze: "...".Panie, odejdź ode mnie, bo jestem grzesznikiem.". Jezus nie czyni mu wyrzutów, nie mówi "...".Wybaczam ci."On ani nie potwierdza, ani nie zaprzecza, lecz tylko mówi: "Nie bój się, od tej pory będziesz rybakiem ludzi.". Oto jak Jezus poradził sobie z grzechem Piotra: "Proszę, pomóż mi swoją łodzią; wypłyń na głębię; zarzuć sieci; nie bój się; będziesz rybakiem ludzi.". Nie obiecał mu, że przestanie być grzesznikiem. Wie, że nawet z przyszłych grzechów nauczy się wracać do Jezusa i do źródeł swojego powołania.

Homilia na czytania z niedzieli V

Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.

AutorAndrea Mardegan / Luis Herrera

Powołania

Życie konsekrowane dzisiaj: iść razem będąc światłem dla innych

Maria José Tuñón, dyrektor Komisji Episkopatu ds. Życia Konsekrowanego zastanawia się nad tym 26 Dniem Życia Konsekrowanego, który Kościół przeżywa zanurzony w procesie synodalnym.

José Tuñón, ICA-2 lipca 2022 r.-Czas czytania: 5 minuty

W ostatnią Niedzielę Słowa papież Franciszek zaprosił wszystkich chrześcijan do świętowania i dzielenia się wokół Słowa Bożego, które zawsze jest światłem dla naszych kroków, jak mówi psalmista.

Jak to dobrze, że i my, osoby konsekrowane, obchodząc 26. Dzień Życia Konsekrowanego, mamy to przekonanie! Abyśmy, przynaglani przez Ducha Świętego i prowadzeni przez Jego Słowo, mogli nadal "iść razem", jak mówi nasze motto, w tym ważnym i wymagającym momencie eklezjalnym.

Wspólne chodzenie, napędzane Jego Słowem, zawsze stawia przed nami wyzwania: większe zaangażowanie, pokorne proroctwo pośród świata, dialog bez uprzedzeń. Być bardziej solą i światłem, aby świat mógł zakosztować czułości i miłosierdzia objawionego nam w Jezusie Chrystusie. Wcielony Syn Boży, uczyniony jednym z wielu, którego my, osoby konsekrowane, szukamy w naszym codziennym życiu, z różnych charyzmatów, aby ostatecznie inni mieli życie!

On sam powołał i wezwał nas, konsekrowanych mężczyzn i kobiety, jako swoich uczniów, do komunii, do słuchania, do głoszenia, że "dziś (...) jest rok łaski" (Łk.4,14-21). W ten sposób, ufając Jego Duchowi i Jego Słowu objawionemu od dawien dawna, kontynuujmy głoszenie, że "dzisiaj" spełniają się w Nim obietnice przymierza i zbawienia dla życia świata, droga bezinteresownej służby, która dokonuje się w miarę upływu czasu, generując procesy, jako drogi i umiłowany lud! To jest synodalność! Podstawowym tematem w tym kairos do którego papież Franciszek zaprosił cały Kościół.

Jesteśmy więc zaproszeni, aby patrzeć na Niego, "wszyscy w synagodze mieli oczy utkwione w Nim", aby przemienić nasze spojrzenie i wziąć odpowiedzialność, aby iść i marzyć razem o nowym braterstwie. Aby stworzyć nowy świat: "Mamy już za sobą długi czas moralnej degradacji, wyśmiewania etyki, dobra, wiary, uczciwości i nadszedł czas, by zdać sobie sprawę, że ta radosna powierzchowność niewiele dobrego nam zrobiła" Por. FT.rozdz.III ).

Papież Franciszek powie też, szczególnie do osób konsekrowanych: "Pan nie wzywa nas do bycia solistami, nie, nie wzywa nas do bycia solistami, ale do bycia częścią chóru, który czasami jest rozregulowany... potrzebujemy odważnej cierpliwości, by iść, by odkrywać nowe drogi, by szukać tego, co Duch Święty nam podsuwa". I to z pokorą, z prostotą, bez wielkiej propagandy, bez wielkiego rozgłosu (homilia 2.02.21).

Dzisiejszemu światu i jego krzykom nie da się stawić czoła bez pełnej nadziei synergii każdego z nas, jeśli nie "pójdziemy razem", jeśli nie uczynimy swoim bólu coraz bardziej podzielonego świata. Życie konsekrowane, jako poszukiwacze Boga, wie z mądrością serca, że Boga można znaleźć tylko idąc, bo On jest Drogą. On zawsze wychodzi na drogi, jako towarzysz i Pan, który sprawia, że serce bije jak te z Emaus, i zwraca je - zwraca nas - do wspólnoty, aby razem wiosłować i czuć, że jesteśmy w tej samej łodzi, aby razem wyjść na ląd, aby przywrócić nadzieję, oczyścić rany, naprawić wyrwy.

Jak stwierdzają nasi Duszpasterze z Komisji Episkopatu ds. Życia Konsekrowanego w prezentacji tego Dnia, iść razem "...".jest ćwiczeniem z konieczności i doświadczeniem piękna". Potrzeba ta wynika z zapotrzebowania Kościoła na wzmocnienie synergii we wszystkich dziedzinach misji. Piękno pochodzi z kontemplacji świadectwa tych, którzy są powołani przez to samo powołanie do życia w braterstwie i do oddania życia dla Królestwa w służbie braciom.

Wspólne chodzenie to coraz to nowa, otwarta propozycja, która zaprasza nas do wyjścia poza nasze płaskie i indywidualistyczne zapatrywania, do poszerzenia przestrzeni naszych namiotów i postawienia na "my", które wydobywa z każdego z nas to, co najlepsze.

Wszystko to, jeśli stracimy nasze lęki i uwolnimy się od inercji, że zawsze robiliśmy to w ten sposób, od więzów sztywności i staniemy się jednością. Ciało, które z naszym udziałem i wrażliwym słuchaniem kiełkuje skrzydłami, które zabierają nas do misji. Nie do uregulowanych zadań, ale do marzenia o nowym braterstwie, o winnicy Jezusa, gdzie robotnicy są nazywani przyjaciółmi Pana, a nie sługami. Przyjaciół, którzy razem z Nim rozpościerają uniwersalny obrus Jego stołu, dzielą się Jego chlebem i winem, z nieumiarkowaniem tego, który wie, że On pierwszy umiłował nas do końca i zaprosił do tego samego.

Propozycja wspólnego spaceru, z tego horyzontu, staje się plusem miłości. Jest to umożliwienie realizacji zbawienia, które jest nam dane w kruchym Dzieciątku. Nie na darmo ten Dzień Życia Konsekrowanego obchodzony jest w liturgiczne święto Ofiarowania Jezusa w Świątyni. Ci, którzy Go rozpoznają, to starszy mężczyzna, Symeon, i Anna, wdowa, kobieta bezpłodna...

Jakiż to kontrast z naszymi agendami, planowaniem, odczuciami, że życie konsekrowane straciło znaczenie społeczne!

Jakże trudno nam przyjąć, że Bóg objawia się maluczkim, tym, którzy jako "poszukiwacze Boga" patrzą i pokładają nadzieję w Słowie danym przez wiernego Boga, który poświęcił się swojemu Ludowi! Naszym zadaniem jest kroczyć u Jego boku, praktykując czułość i miłosierdzie. Rozpoznać Go jasnym spojrzeniem.

Symeon i Anna byli w stanie odkryć Pocieszenie dla Izraela Obyśmy my - całe życie konsekrowane - dzisiaj, gdy obchodzimy to święto i odnawiamy nasze śluby, nie przegapili okazji, aby zamanifestować i głosić w proroczej symfonii, że nasz Bóg jest Bogiem życia!

Zaangażowanie w rynsztoki i peryferia tak wielu obszarów naszego społeczeństwa. Niech nasze "tak" będzie "tak" ufnej i zaangażowanej miłości na wołanie wspólnego domu i ubogich. Że tylko z odpowiedzi sfermentowanych w dialogu, w modlitwie, we wspólnym rozeznaniu, "idąc razem", podejmiemy niezbędne kroki dla innego, alternatywnego świata, w którym możliwe są inne gesty, działania stawiające w centrum osobę, dobro wspólne.

Jesteśmy powołani i wezwani wraz z innymi do pokornej współpracy jako "rzemieślnicy komunii" z naszym osobistym i instytucjonalnym życiem, aby świat mógł uwierzyć.

Obchody Dnia Życia Konsekrowanego oznaczają przyjęcie na nowo, w tym ważnym momencie eklezjalnym, jako cały Lud Boży, wezwania do synodalności - do kroczenia razem. Nie jako moda, ale po to, aby odzyskać zasadniczy charakter Kościoła i naszych własnych struktur kongregacyjnych i jako Kościół, z kreatywnością, przyjąć plan Boży, dla naszego konkretnego dnia, który prosi o nowy impuls apostolski.

Humus życia konsekrowanego "nowej ziemi i nowego nieba". Życie konsekrowane, które jest zafascynowane Jezusem Chrystusem i Jego planem zbawienia, które nigdy nie przestaje zadawać sobie pytań i poszukiwać, pomimo swojego starzenia się lub braku powołań. Życie konsekrowane, którego centrum jest duch Chrystusa Zmartwychwstałego, który wciąż przemawia i inspiruje nas, jak naszych założycieli i założycielki, do wypłynięcia na głębię. Abyśmy byli jednymi z wielu, którzy "idąc razem" jako synowie i bracia, pozwalają się prowadzić "przez pokorną i radosną pewność tych, którzy zostali odnalezieni, dotarli i przemienili się przez Drogę, Prawdę i Życie, którą jest Chrystus, i nie mogą przestać jej głosić".

Szczęśliwego Dnia Życia Konsekrowanego dla wszystkich! 

AutorJosé Tuñón, ICA

Dyrektor Komisji ds. życia konsekrowanego E. Konferencja Episkopatu Hiszpanii.

Świat

Benedykt XVI stawia w centrum uwagi pioniera walki z nadużyciami

Manfred Lütz, znany psychiatra i teolog oraz wieloletni doradca Watykanu, opublikował w prestiżowym szwajcarskim medium "Neue Zürcher Zeitung" (NZZ) artykuł, w którym odnosi się do własnych doświadczeń z kardynałem Ratzingerem / Benedyktem XVI w związku z postępowaniem z nadużyciami seksualnymi w Kościele. Lütz omawia także ostatnie oskarżenia wobec papieża emeryta po opublikowaniu raportu na temat diecezji monachijskiej.

José M. García Pelegrín-1 lipca 2022 r.-Czas czytania: 5 minuty

24 października 1999 r. w Kongregacji ds. Duchowieństwa na Piazza Pio XII w Rzymie spotkali się najwyżsi urzędnicy Watykanu. Uczestniczyli w nim kardynałowie prefekci odpowiednich kongregacji i ich zastępcy arcybiskupi, około piętnastu osób. Przyszedłem wygłosić wykład o pedofilii. Przed moim wystąpieniem pewien młody teolog moralny nalegał, aby uniemożliwić amerykańskim biskupom dokonywanie "wyroku sumarycznego" wobec księży podejrzanych o nadużycia.

Kardynał Castrillon Hoyos, prefekt Kongregacji ds. Duchowieństwa, przeczytał wcześniej list amerykańskiego biskupa do księdza: "Jesteś podejrzany o nadużycia, więc musisz natychmiast opuścić swój dom; w przyszłym miesiącu nie będziesz już otrzymywał pensji; innymi słowy, jesteś zwolniony.

Ale wtedy głos zabrał kardynał Ratzinger; pochwalił młodego profesora za jego pracę, ale powiedział, że jego zdanie jest zupełnie inne. Oczywiście należało przestrzegać zasad prawnych, ale trzeba było też zrozumieć biskupów. Że nadużycia ze strony księży są tak ohydną zbrodnią i powodują tak straszne cierpienia ofiar, że trzeba się nimi zdecydowanie zająć, a biskupi często mają wrażenie, że Rzym wszystko opóźnia i wiąże im ręce. Uczestnicy byli zakłopotani; po południu pod jego nieobecność rozwinęła się gorąca kontrowersja.

Dwa lata później kardynałowi Ratzingerowi udało się nakłonić papieża Jana Pawła II do usunięcia odpowiedzialności za nadużycia z Kongregacji ds. Duchowieństwa i przypisania jej Kongregacji Nauki Wiary. Kardynał Castrillón Hoyos zareagował agresją.

Na początku 2002 roku spotkałem się z kardynałem Ratzingerem. Powiedziałem mu, że prasa jest zadowolona, że papież zajmuje się tą sprawą osobiście, ale moim zdaniem jest absolutnie konieczne, aby rozmawiał z międzynarodowymi ekspertami, aby zaprosił ich do Watykanu. Słuchał uważnie i natychmiast zareagował: "Dlaczego tego nie dopilnujesz? Nie pomyślałem o takiej możliwości i zapytałem go: "Czy na pewno chcesz to zrobić? Odpowiedział: "Tak, jestem".

Skontaktowałem się z czołowymi niemieckimi ekspertami; uczestniczyłem w międzynarodowych kongresach, rozmawiałem z najbardziej znanymi naukowcami świata i koordynowałem wszystko z monsignorem Scicluną z Kongregacji Nauki Wiary. Kardynał Ratzinger nalegał, że chce, aby wspomnieć również o punkcie widzenia ofiar i dał mi list od psychiatry dziecięcego Jörga Fegerta, który skontaktował się z nim i którego również zaprosiłem.

W ten sposób w dniach 2-5 kwietnia 2003 r. w Pałacu Apostolskim odbył się pierwszy watykański kongres na temat nadużyć; obecne były wszystkie zainteresowane instytucje kurii; kardynał Ratzinger osobiście "motywował" tych, którzy się wahali.

Międzynarodowi eksperci - nie wszyscy z nich byli katolikami - przekonywali, że sprawców należy kontrolować, a nie po prostu zwalniać; w przeciwnym razie, nie mając żadnej perspektywy społecznej, będą oni kolejnym zagrożeniem dla społeczeństwa. Podczas kolacji niektórzy eksperci próbowali przekonać Ratzingera do tego pomysłu, ale ten się nie zgodził: skoro nadużycia były tak straszne, nie można było po prostu pozwolić sprawcom na kontynuowanie pracy jako księża.

W 2005 r., kiedy Jan Paweł II miał umrzeć, kardynał Ratzinger był odpowiedzialny za sformułowanie tekstów Drogi Krzyżowej; przy dziewiątej stacji wypowiedział te słowa: "Co za brud w Kościele i wśród tych, którzy przez swoje kapłaństwo powinni być mu całkowicie oddani!". Cztery tygodnie później został papieżem.

Natychmiast wydalił zbrodniczego założyciela "Legionistów Chrystusa"; kilkakrotnie zwracał się do ofiar po raz pierwszy jako papież, co głęboko poruszyło niektórych; napisał do katolików w Irlandii, że skandaliczną zbrodnią było nie zrobienie tego, co należało zrobić z troski o reputację Kościoła.

W 2010 roku wysoki urzędnik kościelny, który fałszywie oskarżył księdza, powiedział mi, że nie może się wycofać, ponieważ musi dbać o dobre imię swojej instytucji. Byłem przerażony i kiedy media zapytały mnie o tę sprawę, zwróciłem się do papieża Benedykta. Odpowiedź przyszła szybko: "Papież Benedykt wysyła ci wiadomość: Mów, musisz powiedzieć prawdę!

Od 1999 roku doświadczyłem więc stanowczości Josepha Ratzingera wobec nadużyć; ale co z tym wcześniej? Ja też byłam ciekawa, co mówi raport z Monachium. Być może były błędne decyzje, dyletanctwo, porażki. Po konferencji prasowej część dziennikarzy skrytykowała irytującą teatralność w prezentowaniu raportu, w którym nie rozróżniono faktów, założeń i ocen moralnych. Tylko jeden punkt został wyjaśniony: że Ratzinger został przekonująco wykazany, że skłamał w sprawie swojej obecności na pewnym spotkaniu; ponadto zacytowano jedną z jego odpowiedzi, która zbagatelizowała ekshibicjonizm. Kolejne oceny były przewidywalne, jeszcze przed poznaniem tekstu.

Jednak lektura tych części raportu, które odnosiły się do Ratzingera, ujawniła dwie niespodzianki: po skrupulatnym zbadaniu przez ekspertów czterech zarzucanych mu spraw, nie było ani jednego strzępu solidnych dowodów na to, że miał on jakąkolwiek wiedzę o historii nadużyć. Jedynym "dowodem" były zeznania dwóch wątpliwych świadków w jednej sprawie, którzy na podstawie pogłosek twierdzili teraz coś przeciwnego niż mówili wiele lat wcześniej.

W protokole ze wspomnianego spotkania podano jedynie, że postanowiono, iż ksiądz wyjeżdżający do Monachium na psychoterapię może mieszkać w parafii. Nic o nadużyciach, nic o przydziale duszpasterskim. Ale przede wszystkim zdziwiło mnie, że w niektórych odpowiedziach widać było, że to nie jest język Benedykta. "Jego" uwagi na temat ekshibicjonizmu brzmiały jak coś z seminarium prawa kanonicznego; tutaj były żenująco banalne.

Teraz już wiadomo dlaczego. W wieku 94 lat nie był w stanie samodzielnie przejrzeć tysięcy stron dokumentów. Jego współpracownicy też tak robili i popełniali błędy. Wbrew jego odpowiedzi, że nie uczestniczył w spotkaniu 42 lata temu, był obecny. Ponadto kancelaria prawna, która napisała raport, wykazała się dziwnym stylem zadawania pytań, z pytaniami retorycznymi, sugestywnymi lub mieszanką oskarżeń i ocen.

W tej sytuacji każdy zasięgnąłby porady prawnej, co papież Benedykt najwyraźniej uczynił. Co więcej, nieporadne pytania kancelarii nie pozostawiły mu szansy na odpowiedź o jego osobistej odpowiedzialności. Zapowiedział, że chce to skomentować, a także to, jak doszło do dziwnych odpowiedzi. Należy mieć nadzieję, że to rzeczywiście jest tekst od niego: trzeba mieć uczciwość, żeby czekać na to oświadczenie.

Pozostaje wrażenie, że starszy człowiek, który między innymi był pionierem w kwestii nadużyć, jest sensacyjnie szkalowany, zamiast ostatecznie zbadać decydujące pytania: dlaczego żaden urzędnik kościelny w Niemczech nie przyznał się otwarcie do osobistej winy i dobrowolnie nie podał się do dymisji?

Już w 2010 roku papież Benedykt powiedział: "Pierwszą troską musi być troska o ofiary. W jaki sposób możemy zadośćuczynić [...] z pomocą materialną, psychologiczną i duchową? Dlaczego więc ofiarom wciąż nie pomaga się zorganizować w prawdziwie niezależny sposób i dlaczego nie otrzymują one odpowiedniego indywidualnego odszkodowania? Dlaczego publikuje się jedno sprawozdanie za drugim bez wyciągania konsekwencji?

Ewangelizacja

Vanna CerettaCzytaj więcej: "Droga do przejrzystości jest długa, ale już teraz zbieramy owoce".

Vanna Ceretta jest skarbnikiem i dyrektorem biura administracyjnego diecezji Padwy we Włoszech. Z ponad milionem wiernych i prawie 500 parafiami. W wywiadzie dla Omnes z serii 5G Sustainability zapewnia, że "słuchanie, dzielenie się, braterstwo i przejrzystość są podstawowymi składnikami, aby być spójnym z misją Kościoła i jednocześnie ją podtrzymywać".

Diego Zalbidea-1 lipca 2022 r.-Czas czytania: 5 minuty

Vanna Ceretta jest kwestor oraz dyrektor Biura Administracyjnego Diecezja Padewska (Włochy). Jest mężatką i matką trójki dzieci. Od 18 lat pracuje w diecezjalnym Biurze Misyjnym jako koordynator. Od 2014 roku pracowała jako koordynator w biurze kwestury i administracji, a w 2019 roku została kwestorem. Diecezja padewska liczy ponad milion wiernych, ma prawie 500 parafii. Zależy bezpośrednio od Wikariusza Episkopatu w zakresie dóbr doczesnych Kościoła. Jego budżet tylko dla diecezji wynosi około 10 mln euro. Tylko w 2020 roku wydał ponad 38 mln euro na lokalną działalność charytatywną i 48 mln euro na działalność charytatywną z innymi Kościołami. Wszystko to widać w sprawozdaniach, które rok po roku przedstawiają w ramach wzorcowego ćwiczenia przejrzystość.

Co sprawia, że ludzie są coraz bardziej hojni i co ich charakteryzuje?

-chciałbym odpowiedzieć obrazem z Ewangelii. Jezus jest w Betanii i pewna kobieta wylewa na Mistrza drogocenne i obfite perfumy nard, gest o nieobliczalnej wartości, dla większości ludzi uważany za nadmiar, marnotrawstwo. Zamiast tego zapach wdziera się na scenę i daje o sobie znać poprzez rozprzestrzenianie się. Oto ten absolutnie bezprecedensowy gest, który mówi nam o hojności niespodziewanej i cennej bezinteresowności. Co zatem charakteryzuje hojność ludzi? Ich bezinteresowność w dawaniu, w ofiarowaniu, bez kalkulacji i bez szukania własnej korzyści. Mam na myśli parę moich znajomych, oboje bardzo zaangażowani zawodowo i już rodzice trójki dzieci, którzy przyjęli do swojego domu nastoletnią dziewczynę. Stała się częścią ich rodziny, zmieniła dynamikę związku, poprosiła o uwagę i energię, aby otrzymać miłość, której tak bardzo potrzebowała, aby się rozwijać. Dla tej pary nie było konieczne "rozbijanie alabastrowej szklanki", ale to zaangażowanie środków i energii zrobiło wiele dobrego nie tylko dla tej dziewczyny, ale także dla mnie, mojej rodziny i wielu innych osób. 

Jak pomóc wiernym zaangażować się w misję i wspieranie Kościoła?

-Słuchanie, dzielenie się, braterstwo i przejrzystość są podstawowymi składnikami, aby być spójnym z misją Kościoła i jednocześnie ją podtrzymywać. W ciągu tych lat posługi w diecezji widziałem wspólnoty, które w centrum stawiały najuboższych i najsłabszych i wzrastały w dobroczynności. Poznałem innych, którzy podzielili się swoimi oszczędnościami z parafiami w trudnej sytuacji. Spotkałem ludzi, którzy bezpłatnie oferują swój profesjonalizm, aby zająć się problemami, które pojawiają się w parafii lub z pasją podjąć się prowadzenia ksiąg rachunkowych. Są to przykłady na to, że tam, gdzie jest sposób słuchania, gdzie jest dzielenie się i gdzie naprawdę żyje się braterstwem, które niesie ze sobą także cenne wartości przejrzystości i wierności w administrowaniu dobrami, Kościół wzrasta i wzrasta wola uczestnictwa także na froncie zrównoważonego rozwoju.

Czy sprawdziłeś skuteczność duszpasterską transparentności w diecezji padewskiej?

-Droga do przejrzystości administracyjnej jest długa i pełna wyzwań, ale zbieramy owoce, zarówno pod względem wiarygodności, jak i świadomości. Na początku trudno było prosić o odpowiedzialność. Co więcej, często mówiono nam, że działalności charytatywnej nie można sprowadzić do prowadzenia podwójnej księgowości, ale po długim okresie słuchania i dialogu uświadomiliśmy sobie, że przejrzystość jest podstawową wartością - a nie tylko wartością dodaną - w działaniach duszpasterskich, zwłaszcza w tak trudnych czasach jak te, w których żyjemy. 

Czy kobiecie z funkcją "ekonoma" łatwo jest prowadzić dialog i poruszać kwestie ekonomiczne z proboszczami?

-To odpowiedzialność, a nie płeć, podtrzymuje ten urząd. Podjęcie zadania kwestora, administratora, oznacza przede wszystkim wzięcie na siebie odpowiedzialności, którą należy wykonywać z wielką determinacją, ale której zawsze musi towarzyszyć głęboka duchowość. Nie miałam żadnych wyraźnych trudności jako kobieta. Oczywiście zawsze wymagany jest profesjonalizm i ciągła otwartość na przyjęcie, towarzyszenie, udzielanie wskazówek, czasem nawet na mówienie "nie". Książka, którą czytałam, gdy moje dzieci były małe, nazywa się "I no che aiutano a crescere"Nie", które pomaga się rozwijać). Uczy rozpoznać, jak sytuacje dyskomfortu powstają przez zwykłą nieumiejętność mówienia "nie" i jak nieumiejętność odmawiania lub zabraniania czegoś we właściwym czasie może mieć negatywne konsekwencje w relacjach między rodzicami i dziećmi, a także w każdej innej relacji, w której znajdujesz się w roli przywódcy.. Decyzja o powiedzeniu "nie" zawsze rodzi wielkie konflikty: niektóre wspólnoty żyją nostalgią i trzymają się fałszywej potrzeby wielu budynków, wielu przestrzeni, wielu działań, ukazując oblicze Kościoła wywodzące się z przeszłości, która wciąż jest głęboko zakorzeniona.
Jak ważne są sprawy finansowe w diecezji?

-Papież Franciszek przypomina nam, że żyjemy nie tylko w epoce zmian, ale w prawdziwej zmianie epoki naznaczonej ogólnym kryzysem antropologicznym i społeczno-środowiskowym. 

Ten złożony czas zmusza nas do podejmowania wymagających decyzji także na płaszczyźnie ekonomicznej i nieruchomościowej, które zmienią historię naszego Kościoła. Problemy, które pojawiają się każdego dnia, wymagają wiele energii, by znaleźć rozwiązania, ale jesteśmy też powołani do uruchamiania procesów zmian. W Padwie pytanie to jest stawiane od kilku lat, a teraz droga podjęta z Synodem diecezjalnym pomoże nam w dalszym rozeznawaniu, także w tej dziedzinie.  

Służba kwestorska wymaga ciągłego napięcia, aby móc odczytać rzeczywistość i przełożyć ją na tę drogę odnowy.
Dlaczego Kościół potrzebuje dóbr i środków do prowadzenia swojej działalności, jeśli jego misja jest duchowa?

-Dobra i zasoby są i muszą być funkcjonalne dla misji Kościoła. Oczywiście, zawsze należy zachować dużą równowagę i odczytywać interwencje przeprowadzane na polu ekonomicznym i w zarządzaniu dobrami według głównej misji Kościoła: dawać świadectwo o Jezusie, głosić Ewangelię, być blisko "ubogich" i towarzyszyć im, niezależnie od formy ich ubóstwa, materialnego czy duchowego. 

Musimy stanąć przed Słowem i nieustannie badać siebie, aby uniknąć złych decyzji i niewłaściwych priorytetów.

Czy pandemia wpłynęła na hojność wiernych?

-Z pewnością nastąpił spadek nie tyle ofiarności jako takiej, co ofiar, także z powodu przymusowego wstrzymania mszy i uczęszczania do kościoła. Ale hojność się nie zmieniła, czego doświadczyliśmy dzięki propozycji duszpasterskiej na rok pandemii (2020-21) poświęconej "dobroczynność w czasach braterstwai instrument, który nazwaliśmy "Parafialne wsparcie społeczne"."  propozycja, która w różny sposób prosiła o hojność chrześcijan w celu stworzenia funduszu parafialnego, aby pomóc osobom i/lub rodzinom "zacząć od nowa" od momentu trudności ekonomicznych, które nadal tak mocno dotykają nasz kraj. Dzięki nadzwyczajnym funduszom otrzymanym od Konferencji Episkopatu Włoch, diecezja stanęła u boku każdej parafii, która o to poprosiła, przekazując na fundusz parafialny jedno euro na każdego mieszkańca i mając nadzieję, że każda wspólnota, z pomocą wszystkich parafian, zobowiąże się do przynajmniej podwojenia tej kwoty. Efekt przerósł wszelkie oczekiwania. Przeżyliśmy piękną drogę doświadczeń solidarności i bliskości, które napełniły nasze ciężko doświadczone społeczności nadzieją.

Dawanie lub dawanie

W bractwach miłość opiera się na formacji doktrynalnej, którą bractwo musi zapewnić każdemu bratu, co nieuchronnie prowadzi do dawania i udzielania się innym.

1 lipca 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

Mój przyjaciel, starszy brat znanego bractwa, opowiadał mi o różnicy, jaką docenia między cielesnymi uczynkami miłosierdzia - karmienie, mieszkanie, odziewanie nagich, odwiedzanie więźniów,... - a duchowymi - pouczanie, doradzanie, pocieszanie,... -. Różnica polegała na tym, że te cielesne odnosiły się do podaćpodczas gdy te duchowe dotyczyły wystąpić.

Do tego stwierdzenia można by wnieść pewne zastrzeżenia, ale ogólnie jest ono dobrze uzasadnione. Nie oznacza to, że jedno jest ponad drugim, oba mają tę samą wartość; prawdą jest jednak, że cielesne uczynki miłosierdzia mogą być wykonywane, nawet w sposób fałszywy, bez czystej intencji, włączając w to interesy niezwiązane z samym dziełem, takie jak uzyskanie ulgi podatkowej, poprawa wizerunku czy uspokojenie sumienia. Te duchowe wiążą się z większym zaangażowaniem, w które człowiek jest bardziej zaangażowany. W ka dym razie wszystkie one wią ą się z patrzeniem na innych, byciem w centrum uwagi innych, poznawaniem i zaspokajaniem ich potrzeb, bezpośrednio lub poprzez podmiot, jakim są bractwa.

Chodzi o dawanie i dawanie siebie; ale nikt nie daje tego, czego nie ma. Aby dawać siebie, trzeba posiadać siebie, co oznacza przyjęcie siebie jako istoty stworzonej przez Boga na Jego obraz i podobieństwo, czyli prawdziwej natury człowieka. Jednak kultura oparta na odrzuceniu tej akceptacji siebie jako istoty stworzonej, o danej naturze, i próbach obdarzenia siebie nową naturą wypracowaną z własnej inicjatywy, rozprzestrzenia się i zakorzenia. Wszystkie te próby przyjmują jako swoje intelektualne wsparcie dyktaturę relatywizmu, "który nie uznaje niczego za ostateczne i który pozostawia tylko siebie i swoje pragnienia jako ostateczną miarę" (Ratzinger); który neguje możliwość dotarcia do wspólnej prawdy, na której można by budować ludzkie współżycie, i zastępuje ją tym, co każdy człowiek ustala w danym momencie. Jej podejścia nigdy nie zaatakują godności osoby, ponieważ godność ta jest również względna, przypisana jedynie koncepcji osoby.

 Przejawów determinacji niektórych do ustalenia własnej prawdy o człowieku jest wiele: teoria gender (to ja decyduję o swojej płci, niezależnie od tego, czy urodziłem się mężczyzną, czy kobietą); możliwość decydowania o życiu własnym (eutanazja, samobójstwo), lub cudzym (aborcja); dekonstrukcja rodziny (nowe formy ugrupowań rodzinnych, edukacja dzieci przez państwo); prawo każdej mniejszości tożsamościowej, naturalnej lub indukowanej, do posiadania swoich opinii, przekształconych w prawa egzekwowalne, dopuszczanych i chronionych w sposób wykluczający innych (kultura, kulturowość itp. obudzony i polityka anulowania), i tak dalej.

Przezwyciężając te podejścia, przedstawia się Miłosierdzie, które polega właśnie na tym ogołoceniu się, aby pozwolić Bogu wziąć w posiadanie każdego z nas.(...) już nie ja żyję, ale Chrystus, który żyje we mnie... (Galatów 2,20)-, dając pełnię osobie, która jest zaproszona przez Boga do uczynienia swojej biografii nieustannym aktem miłości, ciągłym miłosierdziem, stałym patrzeniem na innych od strony Chrystusa.

Takie podejście do pojęcia miłości otwiera przed bractwami pole działania, a przede wszystkim refleksji, znacznie szersze od tego, które dotyczy pomocy społecznej, która nie jest celem samym w sobie, lecz nieuniknionym działaniem osoby w ramach jej bytu. Miłość opiera się więc na formacji doktrynalnej, którą bractwo musi zapewnić każdemu bratu, co nieuchronnie prowadzi do dawania i udzielania się innym.

AutorIgnacio Valduérteles

PhD in Business Administration. Dyrektor Instituto de Investigación Aplicada a la Pyme. Brat Starszy (2017-2020) Bractwa Soledad de San Lorenzo, w Sewilli. Opublikował kilka książek, monografii i artykułów na temat bractw.

Hiszpania

"Prawa człowieka nie zależą od kwot".

Profesor prawa kościelnego państwowego Francisca Pérez-Madrid przekonuje, że porównanie wytycznych dotyczących prześladowań religijnych i tych odnoszących się do prześladowań ze względu na tożsamość płciową lub seksualną wskazuje na pewną nierówność zasad.

Maria José Atienza-31 styczeń 2022 r.-Czas czytania: 2 minuty

Francisca Pérez-Madrid, profesor państwowego prawa kościelnego na Uniwersytecie w Barcelonie rozwinęła tę myśl podczas wykładu "El asilo en los supuestos de persecución religiosa y en los de orientación sexual. Porównanie".

Konferencja była głównym punktem wydarzeń zorganizowanych przez Wydział Prawa Kanonicznego Uniwersytetu Nawarry z okazji obchodów święta św. Rajmunda z Peñafort.

Jak zaznaczył, obecnie na świecie jest 70 mln przymusowo przesiedlonych osób, z czego tylko 3,5 mln szuka azylu. Fakt, o którym warto pamiętać: liczba prześladowanych chrześcijan przekracza 300 milionów na całym świecie.

W tym samym duchu profesor państwowego prawa kościelnego bronił potrzeby przeglądu i aktualizacji wytycznych Wysokiego Komisarza dotyczących prześladowań religijnych oraz wytycznych dotyczących prześladowań ze względu na tożsamość płciową lub seksualną, ponieważ "te ostatnie, z szerszą i bardziej elastyczną perspektywą, uwzględniają niepewną sytuację wnioskodawcy i wymagają od władz proaktywnego punktu widzenia przy ocenie założeń faktycznych". Natomiast wytyczne dotyczące prześladowań religijnych wychodzą od pewnego domniemania braku wiarygodności w stosunku do potencjalnych roszczeń".

Dla Franciski Pérez-Madrid konieczne jest zatem włączenie refleksji literatury akademickiej, wkładu orzeczniczego i perspektywy skoncentrowanej na osobie, aby uniknąć "zróżnicowania poziomu ochrony międzynarodowej w zależności od motywu prześladowania".

"Prawa człowieka nie zależą od liczb czy kwot - broniła Francisca Pérez-Madrid - wszyscy jesteśmy posiadaczami tego prawa do wolności, do bezpieczeństwa i oczywiście do wolności religijnej".

Ponadto Francisca Pérez-Madrid uważa, że zagwarantowałoby to skuteczną ochronę każdej istoty ludzkiej, której życie, wolność i bezpieczeństwo są zagrożone. "Postawa państwa przyjmującego wobec wnioskodawcy nie powinna być podejrzliwa, lecz proaktywna, a w ocenie powagi prześladowań powinny obowiązywać jednakowe standardy, aby uniknąć arbitralności. Ważne jest, by indywidualnie ocenić wrażliwość tych osób i zobaczyć, w jakiej sytuacji się znajdują - przekonywał.

Hiszpania

Wyzwania związane z trwałością instytucji religijnych

Profesjonalne zarządzanie, przejrzystość i zgodność z przepisami prawnymi, etyczny sens inwestowania oraz nacisk na rentowność, ale nie za wszelką cenę, to niektóre z parametrów przytoczonych przez prelegentów podczas spotkania refleksyjnego Fundacji CARF na temat zrównoważonego rozwoju i inwestowania przez instytucje religijne.

Rafał Górnik-31 styczeń 2022 r.-Czas czytania: 4 minuty

Najlepszym sposobem na zapewnienie trwałości instytucji religijnychTemat spotkania zorganizowanego przez Fundację Centro Academico Romano (Fondazione Centro Acadèmico Romano (CARF) oraz agencji informacyjnej Raporty rzymskiesponsorowane przez Caixabank, a odbyło się pod koniec ubiegłego tygodnia.

W spotkanie omówił zasady odpowiedzialnego inwestowania jako strategii i praktyki uwzględniającej czynniki środowiskowe, społeczne i związane z zarządzaniem w decyzjach inwestycyjnych i zarządzaniu aktywami, zgodnie z praktycznymi zaleceniami Organizacji Narodów Zjednoczonych i Banku Światowego. Oeconomicae et Pecuniariae Questiones, wydane przez watykańską Kongregację Nauki Wiary i Dykasterię ds. Posługi Integralnego Rozwoju Człowieka. Niniejszy dokument dotyczy rozważań na temat rozeznania etycznego w odniesieniu do niektórych aspektów obecnego systemu gospodarczego i finansowego.

Zarządzanie w sposób profesjonalny

Uczestnikami byli Cristian Mendoza Obando, ksiądz i profesor zarządzania Kościołem na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża w Rzymie; Yadira Oliva, economa ze Zgromadzenia Marty i Marii; Sergio Camarena, ekonom augustianów rekolektów i David Alonso de Linaje, szef Religious Institutions Private Banking CaixaBank. Moderatorem spotkania był Antonio Olivié, dziennikarz i dyrektor generalny Rome Reports.

Nauczyciel Cristian Mendoza, ekspert w dziedzinie kształcenia ekonomów instytucji religijnych, podkreślił, jak ważne jest, aby kierownicy ekonomiczni każdego zgromadzenia lub diecezji Kościoła katolickiego byli profesjonalistami w tej branży. Celem jest zagwarantowanie trwałości tych instytucji kościelnych, aby służyły swojej specyficznej misji i charyzmatowi.

Odniósł się także do dwóch pojęć, które instytucje kościelne powinny brać pod uwagę w dzisiejszych czasach: przejrzystości i przestrzegania norm prawnych. "Społeczeństwo wymaga coraz więcej informacji. Z tego powodu przejrzystość w Kościele jest bardzo operatywna" - powiedział Cristian Mendoza. Zwrócił też uwagę, że instytucje publiczne, takie jak zgromadzenia w Kościele, muszą przestrzegać przepisów, których jest coraz więcej. "Kościół musi też dostosować się do coraz bardziej wymagających przepisów" - powiedział.

Patrząc poza

Zakonnica Yadira Oliva, ekonom Congregación Marta y María ̶ instytucji urodzonej w Gwatemali 43 lata temu, która od 1991 roku znajduje się w Hiszpanii i która ma 700 sióstr rozsianych po całym świecie ̶ wyjaśnił niektóre sprawy finansowe placówki.

"Nasza założycielka zawsze nam mówi: trzeba patrzeć poza. W Hiszpanii mamy 24 domy starców, opiekujemy się też domami księży. Wiele z naszych domów nie jest dotowanych, ale utrzymuje się ze składek mieszkańców. Dbamy o to, by mogli otrzymać obsługę i hojną opiekę - wyjaśniła.

Jednym z napotkanych problemów jest opieka nad starszymi zakonnikami, którzy z powodu wieku lub problemów zdrowotnych nie są w stanie prowadzić pracy apostolskiej. Zamiast budować domy tylko dla nich, zgromadzenie to rozdziela je w różnych domach, aby mogły dzielić się charyzmatem. "Naszym celem jest zbudowanie funduszu, który w przyszłości będzie wspierał nas w naszej pracy" - mówi.

Zgromadzenie Apostolskie zostało założone przez Monsignora Miguela Ángela Garcíę Aráuza i Matkę Ángelę Eugenię Silvę Sánchez. Nosi imię "Marta i Maria", święte siostry świętego Łazarza, aby zaznaczyć dwie zasady, które kierują ich życiem: kontemplacja Boskich Tajemnic (Maria) i apostolskie działanie w wielkodusznej i bezinteresownej służbie braciom i siostrom (Marta).

Ekonomia w służbie misji

Ksiądz Sergio Camarena, ekonom augustiańskich rekolektantów (o ponad 400-letnim apostolacie), przypomniał w swoim wystąpieniu dokument Stolicy Apostolskiej nt. "Ekonomia w służbie misji".Poruszone kwestie to np. profesjonalizacja misji każdego zgromadzenia lub uczynienie patrymonium każdego zakonu dochodowym.

W odniesieniu do inwestycji wyjaśnił, że instytucje religijne muszą polegać na wyszkolonych specjalistach, stosować ważne kryteria, aby wiedzieć, z kim będą inwestować, i zapewnić, że te inwestycje są zgodne ze społeczną nauką Kościoła, czyli mają etyczny sens inwestowania. "W naszym Zgromadzeniu mamy Radę Ekonomiczną, która czuwa nad tymi inwestycjami i nad tym, co trzeba przeznaczyć na różne dzieła społeczne na całym świecie" - powiedział Camarena.

Starszy zakonnik

Podobnie jak w Zgromadzeniu Marty i Marii, opieka nad starszymi zakonnikami Zakonu jest obecnie przedmiotem wielkiej troski rekolektantów augustiańskich. "Nasza średnia wieku braci wynosi 63 lata. Jedni rezydują w instytucjach zewnętrznych, inni w naszych własnych domach, a jeszcze inni w instytucjach publicznych. To zależy od każdego kraju - wyjaśnia.

Rentowność, ale nie za wszelką cenę

David Alonso de Linaje, szef instytucji religijnych w CaixaBank Private Banking, podkreślił znaczenie planowania finansowego dla każdej kongregacji, tj. wiedząc, jakie pieniądze są potrzebne dzisiaj, aby instytucja była zrównoważona w przyszłości.

"Rentowność jest ważna, ale nie za wszelką cenę. Inwestycje finansowe muszą kierować się rozwagą, legalnością i etyką. Konieczne jest, aby każde zgromadzenie miało ekspertów, którzy znają specyfikę instytucji zakonnych - powiedział.

W odpowiedzi na pytania internetowych słuchaczy Alonso de Linaje dodał, że konieczne jest stworzenie pewnych kryteriów dla inwestycji, aby respektowały one Społeczną Naukę Kościoła (SDC).

Z drugiej strony Cristian Mendoza podkreślił potrzebę profesjonalnego szkolenia kwestorów, a w linii inwestycji zgodnie z DSI przypomniał, że instytucje religijne nie powinny inwestować w portfele promujące pornografię, alkohol czy aborcję.

Zrównoważony rozwój, częsty temat na targach Omnes

Kwestie ekonomiczne, zarówno w biznesie, jak i w sferze kościelnej, wymagają w dzisiejszym świecie dalszego doskonalenia mechanizmów kontroli i zarządzania w instytucjach kościelnych. W tym zakresie zrównoważony rozwój i zgodność stają się częstym tematem w Omnes.

Po Forum  z udziałem Diego Zalbidea, księdza i profesora kanonicznego prawa patrymonialnego na Uniwersytecie Navarry oraz eksperta ds. zgodność Alain Casanovas, profesor Zalbidea opublikował w omnesmag.com serię artykułów i wywiadów z ekspertami od spraw gospodarczych, pod ogólnym tytułem Sustainability 5G.

Wśród przesłuchanych znaleźli się m.in. José María ZiarrustaKierownik-ekonomista diecezji Bilbao; Leisa AnslingerAssociate Director of the Office of Vitality Pastoral Care w Archidiecezji Cincinnati (USA); Bettina AlonsoDyrektor ds. rozwoju Archidiecezji Nowojorskiej; Antonio QuintanaDyrektor ds. rozwoju Sanktuarium w Torreciudad (Huesca), lub Abigail MarshProfesor na Wydziale Psychologii oraz w Interdyscyplinarnym Programie Neuronauki na Uniwersytecie Georgetown (Waszyngton).

Watykan

Święci w formacie komiksowym dla całej rodziny

Raporty rzymskie-31 styczeń 2022 r.-Czas czytania: < 1 minuta
rzym raporty88

Ignacy z Loyoli, Klara z Asyżu i Ojciec Pio to niektóre z postaci pojawiających się w tych książkach, które w komiksowym formacie streszczają życie świętych wszystkich czasów zarówno dla młodszych, jak i starszych. 


AhTeraz możesz skorzystać z rabatu 20% na prenumeratę Raporty Rzymskie Premiummiędzynarodowa agencja informacyjna specjalizująca się w działalności papieża i Watykanu.
Świat

Chrześcijaństwo modli się o pokój na Ukrainie, bo dialog trwa

W odpowiedzi na zaproszenie papieża w ostatnich dniach nastąpiło poruszenie, w którym Kościół katolicki, a w niektórych miejscach, np. w Kijowie, także Kościoły prawosławne i protestanckie, intensywnie modliły się do Boga o pokój na Ukrainie i w Europie.

Rafał Górnik-30 styczeń 2022 r.-Czas czytania: 5 minuty

Ukraina "to cierpiący naród, doznał wielu okrucieństw i zasługuje na pokój"." - wykrzyknął Ojciec Święty w środę podczas Dnia Postu i Modlitwy o Pokój, zwołanego przez papieża Franciszka. Otóż chrześcijaństwo odbiło się echem i w mniejszym lub większym stopniu wielu zaczęło się głęboko modlić o pokój w Europie, a zwłaszcza na Ukrainie.

"Zgromadzeni na modlitwie błagamy o pokój dla Ukrainy" - modlił się w bazylice Santa Maria in Trastevere w Rzymie abp Paul Richard Gallaguer, sekretarz Stolicy Apostolskiej ds. relacji z państwami. obchody promowane przez Wspólnotę Sant'Egidio. "Niech wiatry wojny zamilkną, niech rany zostaną uleczone, niech mężczyźni, kobiety i dzieci zostaną zachowani od grozy konfliktu":

"Jesteśmy w komunii z papieżem, aby każda inicjatywa była w służbie ludzkiego braterstwa" - dodał monsignor Gallagher. Jego słowa podkreśliły przede wszystkim dramatyzm konfliktów i dysproporcje między tymi, którzy o nich decydują, a tymi, którzy je cierpią, między tymi, którzy je systematycznie przeprowadzają, a tymi, którzy ponoszą ból - podała oficjalna agencja watykańska.

"Wiemy, jak dramatyczna jest wojna i jak poważne są jej konsekwencje: to bolesne sytuacje, które pozbawiają wielu ludzi najbardziej podstawowych praw" - dodał. Ale jeszcze bardziej skandaliczne, powiedział, "jest dostrzeżenie, że ci, którzy najbardziej cierpią z powodu konfliktów, to nie ci, którzy decydują o ich rozpoczęciu, ale przede wszystkim ci, którzy są tylko bezbronnymi ofiarami tych konfliktów".

"Wszyscy pokonani w człowieczeństwie

"Jakże to smutne - podkreślił abp Gallagher - w 'ranieniu' całych populacji spowodowanym 'ręką człowieka'", przez "starannie obliczone i systematycznie wykonywane działania", a nie przez "wybuch gniewu", czy też "przez naturalne katastrofy lub wydarzenia poza kontrolą człowieka".

"Te scenariusze są dziś tak powszechne - zauważył sekretarz ds. stosunków z państwami - że nie możemy nie uznać, iż wszyscy jesteśmy 'pokonani' w naszym człowieczeństwie i że wszyscy jesteśmy 'wspólnie odpowiedzialni za promowanie pokoju'. Bóg jednak uczynił nas braćmi i dlatego, świadomi tego scenariusza i nosząc w sercu dramat "konfliktów, które rozdzierają świat", uznajemy się za braci zarówno wobec tych, którzy je wywołują, jak i wobec tych, którzy ponoszą ich konsekwencje, i w Jezusie Chrystusie przedstawiamy Ojcu zarówno poważną odpowiedzialność tych pierwszych, jak i ból tych drugich. Dla wszystkich przywołujmy od Pana dar pokoju".

Przywołujemy pokój, ale "nie ograniczając się do oczekiwania na porozumienia i rozejmy, które będą osiągane i respektowane, ale błagając i angażując się, aby w nas i we wszystkich sercach odrodził się nowy człowiek", zjednoczony w Chrystusie, "który żyje w pokoju i wierzy w moc pokoju" - dodał.

Modlitwa ekumeniczna w Kijowie

Stolica Ukrainy gościła w tym tygodniu modlitwa o pokój w łacińskiej katedrze katolickiej św. Aleksandra, w jedności ze wszystkimi wspólnotami świata - informuje Wspólnota Sant'Egidio.

"Od wybuchu wojny w Dombasie" przywódcy Sant'Egidio organizowali co miesiąc chwilę modlitwy o pokój, która z tej okazji miała szczególną powagę. W katedrze wielu kijowian, w tym wielu młodych ludzi, wzięło udział w modlitwie, której przewodniczył nuncjusz na Ukrainie bp. Vysvaldas Kulbokas, w obecności przedstawicieli różnych kościołów chrześcijańskich.

Nuncjusz podkreślił znaczenie wspólnej modlitwy: "Pokusą jest stawianie na pierwszym miejscu tego, co dzieli, a nie tego, co wzmacnia rodzinę ludzką. Ale jeśli dajemy pierwszeństwo Królestwu Bożemu, wszystko staje się drugorzędne, a wtedy podziały w rodzinach, domach, wśród ludzi i między różnymi narodami stają się drugorzędne, bo tracą znaczenie przed słońcem, którym jest nasz Bóg, jeden dla wszystkich".

W modlitwie wziął udział biskup reprezentujący Kościół łacińsko-katolicki i biskup reprezentujący Kościół greckokatolicki, a także biskup Ormiańskiego Kościoła Prawosławnego oraz inni przedstawiciele prawosławia i protestantów wraz z władzami cywilnymi.

Biskupi amerykańscy i europejscy

W uzupełnieniu do apelu biskupów polskich i ukraińskich, które zgłosiły m.in. OmnesKomisja Konferencji Biskupów Europy (COMECE) i Konferencja Biskupów Katolickich Stanów Zjednoczonych (USCCB) połączyły się w dwóch komunikatach z całym Kościołem i narodem Ukrainy. Zapraszają w nich wiernych do włączenia się w modlitwę wezwaną przez papieża Franciszka o zakończenie działań wojennych na Ukrainie i o pokój na Starym Kontynencie.

"Wzywamy społeczność międzynarodową, w tym Unię Europejską, do odnowienia zaangażowania na rzecz pokoju i do aktywnego udziału w wysiłkach na rzecz dialogu, nie poprzez demonstrację siły i wzmacnianie dynamiki zbrojeń, ale poprzez poszukiwanie twórczych form negocjacji i kompromisu opartego na wartościach" - powiedział kardynał Jean-Claude Hollerich, arcybiskup Luksemburga i przewodniczący COMECE, w oświadczeniu wyrażając poważne zaniepokojenie obecnymi napięciami między "sąsiadami" na Wschodzie i wyrażając solidarność z naszymi braćmi i siostrami na Ukrainie.

W komunikacie kard. Hollerich wymienia oświadczenie biskupów polskich i ukraińskich, w którym wzywają oni rządzących do zaprzestania "działań wojennych", gdyż "wojna jest zawsze klęską ludzkości". COMECE wzywa wszystkie strony do odłożenia na bok specjalnych interesów i promowania kroków w kierunku rozbrojenia, dążąc do pokojowego i trwałego rozwiązania kryzysu, opartego na prawdziwym dialogu i zakorzenionego w prawie międzynarodowym - donosi watykańska agencja.

Szanować uczciwość i niezależność

"W obliczu alarmującej sytuacji na Ukrainie wzywamy wszystkich przywódców do poszanowania integralności terytorialnej i niezależności politycznej Ukrainy oraz do podjęcia konstruktywnego dialogu w celu pokojowego rozwiązania tego konfliktu, który ma wpływ na życie i byt 43 milionów Ukraińców". Stwierdza się to w deklaracja Bp David J. Malloy, biskup Rockford i przewodniczący Międzynarodowej Komisji Sprawiedliwości i Pokoju USCCB.

"Przyłączmy się do Ojca Świętego, który w przemówieniu do korpusu dyplomatycznego w 2022 roku powiedział: 'Wzajemne zaufanie i gotowość do spokojnej dyskusji muszą inspirować wszystkie zaangażowane strony, aby na Ukrainie można było znaleźć akceptowalne i trwałe rozwiązania...'".

"Katoliccy biskupi Ukrainy i Polski wydali 24 stycznia apel, by przywódcy powstrzymali się od wojny i "natychmiast wycofali ultimatum". Wezwali "społeczność międzynarodową do połączenia wysiłków w solidarności i aktywnego wsparcia zagrożonych w każdy możliwy sposób".

"W tym czasie strachu i niepewności - podsumowuje abp Malloy - stajemy w solidarności z Kościołem na Ukrainie i oferujemy nasze wsparcie". Prosimy wszystkich wiernych i ludzi dobrej woli o modlitwę za naród ukraiński, szczególnie w dniu 26 stycznia, aby poznał błogosławieństwo pokoju.

Macron, Putin, Żeleński

Jednocześnie źródła w Elysée potwierdziły, że prezydenci Francji i Rosji, Emmanuel Macron i Władimir Putin, odbyli w piątek około godzinną rozmowę telefoniczną, w której mimo "znaczących" różnic zdań zgodzili się co do potrzeby "deeskalacji" i kontynuacji dialogu.

Po spotkaniu telefonicznym Emmanuela Macrona i Władimira Putina "piłka jest na boisku Rosji", powiedział Elysée na temat ukrytego napięcia na granicach Ukrainy, donosi France 24. Ponadto w komunikacie Kremla podkreślono, że odpowiedzi udzielone przez Stany Zjednoczone i NATO w środę 26 stycznia nie uspokoiły Putina, ponieważ nie odniosły się do jego żądań dotyczących bezpieczeństwa w Europie Wschodniej, według tych samych źródeł. Obaj przywódcy pozostawili jednak otwarte drzwi dla dalszego dialogu na temat bezpieczeństwa w Europie.

Jednocześnie prezydent Ukrainy Wołodymyr Żeleński powiedział, że jego zdaniem niebezpieczeństwo istnieje, ale nie jest tak bezpośrednie, jak sugerują jego sojusznicy. W tym samym duchu rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow powiedział, że "Rosja nie chce wojny".

Świat

José Luis MumbielaCzytaj więcej : "Zmienia się oblicze Kościoła w Kazachstanie".

Aragończyk José Luis Mumbiela (Monzón, Hiszpania, 1969), mieszka w Kazachstanie od 1998 roku, dokąd przybył z Lleidy (Hiszpania), gdy był najmłodszym księdzem w diecezji (27 lat). W 2011 roku został mianowany biskupem Ałmaty i przewodniczy Konferencji Episkopatu w kraju, w którym większość stanowią muzułmanie i prawosławni. Ałmaty było epicentrum ostatnich protestów. Na temat ewentualnej wizyty papieża Franciszka mówi: "Nie potrzeba żadnego powodu, aby ojciec przyszedł do domu!".

Rafał Górnik-29 styczeń 2022-Czas czytania: 8 minuty

Pierwszą rzeczą, jaką należy powiedzieć o tym wywiadzie z monsignorem José Luisem Mumbielą, biskupem Ałmaty, najludniejszego miasta Kazachstanu, jest to, że został on przeprowadzony kilka tygodni temu. Niewola papieru. Analizę gońca przyjmuj więc z należytą ostrożnością. Druga rzecz to fakt, że widzieliśmy biskupa pogodnego, z dobrym humorem, mimo ciężkich epizodów, jakie przeszedł jego kraj, a zwłaszcza miasto Ałmaty.

I trzecia rzecz: rozmawialiśmy o poważnych zakłóceniach, owszem, co biskup hiszpańsko-kazachski uczynił z licznymi mediami, ale potem weszliśmy na mąkę ewangelizacji, Kościoła w Kazachstanie, męczenników, błogosławionych, św. Jana Pawła II, "sprawcy mojego przyjazdu do Kazachstanu", i papieża Franciszka, o którym mówi: "Naszym wielkim marzeniem jest, żeby przyjechał na tę ziemię".

Jak wygląda teraz Kazachstan po poważnych wydarzeniach ostatnich tygodni?

-Dziś mamy prawie spokój. Przywrócony został spokój. Ludzie żyją jak dawniej, w sensie możliwości pracy. Jutro zostanie otwarte metro. Do 19. pozostaje jedynie godzina policyjna, która obowiązuje tylko w rejonie Ałmaty i kilku innych. Według prawa jest do 19. Na razie utrzymali, życie się odbudowuje. Ale oprócz tego mamy pandemię. Jesteśmy w tym, co nazywamy czerwoną strefą, czyli liczbą zakażeń. Jest też zielony i żółty. Jesteśmy w bardzo czerwonej strefie, co oznacza ograniczenia w kawiarniach, spotkaniach itp. A także w nabożeństwach religijnych. Ludzie mogą mieć osobiste wizyty, robimy co możemy. Ale kontynuujemy z optymizmem. Dziś nasze życie wraca do normy.

Konsekwencje tego, co się stało, to już inna sprawa. Dla wielu były one bardzo tragiczne, z wieloma ofiarami śmiertelnymi, których liczba nie jest jeszcze na pewno znana, nie tylko na poziomie policji i sił bezpieczeństwa, ale także napastników, którzy byli wojownikami. Nie znamy też liczby ofiar śmiertelnych wśród ludności cywilnej... Naloty policyjne wciąż trwają, a oni szukają i łapią ludzi z informacjami, które mają. Osoby biorące udział w gwałtownych akcjach, rozbojach i grabieżach są aresztowane. Sprawy dotyczące oskarżeń publicznych otwierają się również na płaszczyźnie prawnej. Wśród sił bezpieczeństwa, wśród policji umierają ludzie, nie wiemy, czy popełniają samobójstwo, czy umierają na choroby serca...

Jeśli chcesz, omówimy tę kwestię później [patrz analiza], i zmień temat. Mija właśnie trzydzieści lat od ustanowienia hierarchii w Kazachstanie.

-W ubiegłym roku minęła 30. rocznica utworzenia diecezji Kazachstanu i Azji Środkowej, pierwszego biskupa dla całego Kazachstanu i Azji Środkowej w obecnych czasach. W Azji Środkowej już w średniowieczu byli biskupi katoliccy. Historia musi być pamiętana. Tworzenie nowych struktur kościelnych w Kazachstanie datuje się od 1991 r. Wielką siłą napędową odrodzenia Kościoła w Azji Środkowej był papież Jan Paweł II. Kochał i dbał osobiście o te ziemie. Znał historię wiernych Kazachstanu i Azji Środkowej z czasów pobytu w Krakowie. Znał ją bardzo dobrze, śledził ją uważnie. Kiedy w 2001 roku (minęło 20 lat) przyjechał do Kazachstanu, padły słowa, że od dawna marzył, aby tu przyjechać, znam całą waszą historię, wszystkie wasze cierpienia. To nie były dyplomatyczne słowa, to były słowa, o których wypowiedzeniu na tych ziemiach marzył od lat. To było tak. Jan Paweł II kochał Kazachstan, bez wątpienia ze względu na historię Polaków i zesłańców. Dla swoich rodaków.

Znamy to chociażby z historii bł. Władysława Bukowińskiego, w latach 60-tych i 70-tych, kiedy arcybiskupem krakowskim był Karol Wojtyła, wiem, że kiedy pojechał w odwiedziny do arcybiskupa, arcybiskup czekał na niego z wielką chęcią dowiedzenia się, jak się tutaj sprawy mają i czy Bukowiński jest chory., arcybiskup jechał do szpitala, żeby z nim porozmawiać. Był zainteresowany. Także dlatego, że wiedziałem, że jest świętym człowiekiem. I chciał usłyszeć od ludzi, od Krakowa. Był księdzem urodzonym w części Polski, która obecnie jest Ukrainą, i też został deportowany, wywieziony do obozu koncentracyjnego, i tak był więźniem w Kazachstanie. Był w trzech więzieniach w Kazachstanie, gdzie mieszkał przez sporo lat. A w latach 50. po śmierci Stalina, gdy zobaczył możliwość powrotu do swojego kraju, postanowił zostać tu, w Kazachstanie, pracując jako ksiądz, ryzykując życiem, ryzykując wolnością. Pracował jako cywil, miał paszport, był legalny, ale miał działalność "pozazawodową" [uśmiecha się otwarcie].

Czy są jeszcze jacyś kanonizowani święci z Kazachstanu? Mają teraz proces Gertrudy Getzel...

Jest ksiądz, który jest beatyfikowany, ale nie jest z Kazachstanu, zmarł w Kazachstanie. Był grekokatolikiem, służył grekokatolikom i obrządkowi łacińskiemu. Nazywał się Aleksiej Zariński. On jest błogosławiony. Jego ciało zostało zabrane. Został pochowany na Ukrainie.

Gertruda Getzel jest teraz w trakcie procesu, laiczka. Biskup katolicki, który jest pochowany w Karagandzie, który też jest człowiekiem bohaterskim, też mógłby być w procesie, ale każdy proces wymaga czasu. Dzięki Bogu, jest lista oczekujących. Skoro jest tylu błogosławionych biskupów i świętych, to teraz stawiamy na kobietę świecką. Niektórzy nazywają ją siostrą Gertrudą, ale nie, ona jest świecką kobietą. Jest taka, jaka byłaby dobra katechetka, według ostatnich rozporządzeń papieża. Była też w obozach koncentracyjnych. Urodziła się w Rosji, została deportowana itd. Pomagała księżom, była w Gruzji i innych miejscach. Przyjechała tu do Kazachstanu i była w Karagandzie, pomagając również. Gdziekolwiek była, zawsze starała się prowadzić katechezę, modlić się. Wiem, że był w obozach pracy, obozach pracy przymusowej. I jak poszła mieszkać do Karadangi, to najpierw towarzyszyła temu księdzu, który był Bukowińskim, aż ksiądz powiedział; lepiej, żeby kobieta została w domu, bo to było ryzykowne. Organizowała katechezy dla młodzieży, dla kobiet, wszystko, spotkania modlitewne. Była jak kierownik duchowy dla dziewcząt, motorem życia parafialnego.

Był taki biskup, o którym nikt nie wiedział, że jest biskupem, Aleksander Hira. Od lat 50. był kapłanem w Karagandzie, a zmarł w 81 roku. Wyobrażam sobie, że wiedział, bo był jego spowiednikiem. Stolica Apostolska wiedziała, że on tam jest. Czasami jeździł na Ukrainę "na wakacje", a to po to, by zobaczyć księży, a także niektórych biskupów.. Radio Macuto Powiedział, że ta kobieta, Gertruda, jest "jego arcybiskupem"!

Jak wyglądał Twój przyjazd do Kazachstanu, to znaczy Twój? Byłeś młodym księdzem...

-Przyjechałem do Kazachstanu w 1998 roku, przyjechałem jako młody ksiądz, a za mój przyjazd odpowiedzialny był Jan Paweł II. Jan Paweł II bardzo lubił Kazachstan i zachęcał do obecności księży dla ewangelizacji w tym kraju. Szukał księży i zlecił instytucjom, by szukały ludzi, którzy tu przyjdą. Wiem, że szukał też księży z Towarzystwa Kapłańskiego Świętego Krzyża, chciał Opus Dei, ale z całym zespołem. Ale prałatura nie może wysyłać księży diecezjalnych, prawnie jest to niemożliwe. Postanowiono więc poszukać księży wolontariuszy, którzy byliby gotowi odpowiedzieć na wezwanie papieża do przyjazdu do Kazachstanu. Propozycja ta dotarła do wielu księży w Hiszpanii, dotarła również do mnie. Pierwszym krokiem było, aby ksiądz był chętny. Drugim krokiem było wysłanie go przez biskupa. W moim przypadku obie okoliczności zostały spełnione. W innych być może nie.

Czy myślałeś o wyjeździe na misje?

-Nigdy nie myślałem o wyjeździe na misje dookoła świata. Ale przyszła do mnie propozycja: Ojciec Święty szuka księży diecezjalnych na wyjazd do Kazachstanu, czy byłbyś chętny? No bo skoro papież chce, a biskup mnie wysyła, to po to zostałem wyświęcony, prawda? Służyć Kościołowi powszechnemu. Nie ja, ale każdy ksiądz moim zdaniem musi być na to przygotowany. Czy mi się to podoba, czy nie, czy lubię jeździć na misje, chodzić do tej czy innej parafii, jadę tam, gdzie każe mi biskup. I tak też się stało.

 W jakiej diecezji byłeś i co powiedział ci twój biskup?

-Zawsze mówię, że to był bardzo hojny i piękny gest ze strony tego biskupa z Lleidy, mojego biskupa, dr Ramóna Malla, Modélico. Biskup, który był bardzo krytykowany za różne rzeczy, kwestię własności kościelnej. Ale ten gest jest wzorcowy. Na początku powiedział mi, że nie. Miałam 27 lat. Byłem najmłodszym księdzem w diecezji, diecezja szła ze złego na gorsze. Był taki argument: gdzie są księża, niech szukają ich tam, w Toledo, w Madrycie..., ale tu ich nie ma. Ale sam później powiedział mi: tu jest nam źle, ale tam będą gorzej. Jest to służba Kościołowi powszechnemu, niech idzie. Bóg powie. Chapeau.

   Kiedy w 2011 roku zostałem mianowany biskupem, wiadomość ta została podana do publicznej wiadomości 5 marca 2011 roku. Ówczesny biskup, który już się zmienił, był biskup Joan Piris, który obecnie jest na emeryturze, zadzwonił do mnie z gratulacjami. -Powiedziałem mu: "Biskupie, czy pamiętasz coś, co to jest? Otóż dzisiaj nasza diecezja Lleida traci kapłana, tak, ale wiem, że jutro Pan da diecezji Lleida dwóch kapłanów. Masz święcenia dwóch księży. Tak. Tak. Czy zdajesz sobie sprawę? Biskup Malla dał jedno, a Bóg daje nam dwa.

Rzeczywiście, w niedzielę, 6 marca, wyświęcono dwóch nowych kapłanów. Lleida straciła jednego księdza, ale zyskała dwóch. Biskup Malla dał jednego księdza, a Bóg dał mu dwóch.

Językami większościowymi w Kazachstanie są kazachski i rosyjski. W jakim języku (językach) jest (są) sprawowany kult?

-Większość mówi i rozumie po rosyjsku. Jednak najbardziej rozpowszechnionym językiem państwowym jest kazachski. Kościół zawsze funkcjonował w języku rosyjskim, ale trwa pewien proces. Często mówię, że w tych latach zmienia się oblicze Kościoła w Kazachstanie. To jest wyzwanie. Znajdujemy się w czasie przemian. W latach 90. byli tam Polacy, Niemcy, Ukraińcy, Bałtowie... Msze były po niemiecku, po polsku, w zależności od miejsca. Potem przeszli na rosyjski, ale nie wszyscy. W niektórych wioskach niektóre babcie odmawiają modlitwy po rosyjsku, bo to język wroga... Niektórzy godzą się, by ksiądz odprawiał mszę po rosyjsku, ale pieśni muszą być po polsku. To zmiana pokoleniowa, bardzo ważna.

Teraz stopniowo włączamy Kazachów, co jest zmianą osi i co wymaga autentycznego ducha katolickiego. Być może dla wielu z nich jest to trudne psychicznie. Pamiętam księdza, który jest teraz biskupem, miejscowym, lokalnym, kiedy rozmawialiśmy o nauce kazachskiego, powiedział, że miejscowi księża byli sceptyczni, aż jeden z nich powiedział: musicie uznać, że myśmy się kształcili w języku rosyjskim, a dla nas kazachski był językiem drugiej klasy, niewykształconych itd. Dla nich, psychologicznie, przejście na kazachski to obniżenie się. Jest to zmiana mentalności. A teraz jest biskupem. Myślę, że on już się zmienił. Już zaczynają się msze po kazachsku, pomału, pieśni po kazachsku, jest dewocjonalia po kazachsku. A Kazachowie są szczęśliwi. Coraz więcej Kazachów przyjmuje chrzest, dzięki Bogu.

Miejscowy Kościół rośnie...

-Tak, miejscowi księża zajmują coraz więcej stanowisk. W tym roku nowym rektorem seminarium będzie miejscowy ksiądz, pół Kazach, pół Ukrainiec. Jego imię i nazwisko jest już kazachskie. Jak mówi kolega Biskup, Ordynator, musimy raz na zawsze zaufać mieszkańcom, wystarczy! A jeśli popełniają błędy, niech je popełniają, tak jak my, obcokrajowcy, popełniamy błędy. W głębi duszy tego właśnie chcą i to właśnie musimy zrobić: pozwolić dziecku dorosnąć, pozwolić mu dorosnąć! Chodźcie, chodźcie, ten Kościół jest wasz. Małymi kroczkami. To jest nasze marzenie. Rosnąc w tym sensie. To jak dziadkowie obserwujący dorastanie swoich wnuków [znów żartuje z przykładami]. Tak więc dużym wyzwaniem [w Kazachstanie] jest ta nowa twarz dla Kościoła katolickiego, który jest w okresie przejściowym. Kościół, jak sam Kazachstan, wieloetniczny. To wszystko.

Jak oceniasz planowane na wrzesień spotkanie międzyreligijne?

-Od początku była to wielka wizytówka, która miała pokazać światu, że Kazachstan jest krajem, który chce być wzorem pokojowego współistnienia różnych grup etnicznych i religii, i którego rzeczywistość religijna nie jest problemem, ale normalnym warunkiem życia. Spotkanie to odbyło się przy dużym wsparciu ze strony Watykanu. Nie wiem, czy po wydarzeniach w Ałmaty spotkanie będzie możliwe w tym roku, czy nie. Może ze względu na te wydarzenia bardzo fajnie byłoby zorganizować to spotkanie,

Naszym wielkim marzeniem jest, aby na tę ziemię przyjechał papież Franciszek. Ponieważ w kraju istnieje pragnienie odnowy, być może jego obecność przydałaby się wszystkim, z jednej strony, aby dać wielkie międzynarodowe wsparcie; z drugiej strony, aby nam towarzyszył, z pewnymi swoimi słowami, zapisanymi w książce w lecie, które brzmią "Śnijmy razem". Niech nam towarzyszy i pomaga wspólnie marzyć o tym nowym Kazachstanie, który chcemy stworzyć, który nie jest taki nowy, bo pewne rzeczy już są, marzyć i nadal marzyć o tym Kazachstanie, który chcemy, aby był wzorem nie tylko dla nas, ale dla wszystkich. A wizyta papieża może być dla tego wielkim wzmocnieniem. Czy jest powód tego spotkania, czy nie, nie ma potrzeby, aby ojciec przychodził do naszego domu!

Hiszpania

"Illuminare" - magazyn misyjny obchodzi 100-lecie istnienia

Dziekan wydawnictw Obras Misionales Pontificias de España 31 stycznia obchodzi swoje pierwsze stulecie.

Maria José Atienza-28 styczeń 2022-Czas czytania: < 1 minuta

Illuminare narodziło się 31 stycznia 1923 roku, kiedy w Burgos zaczęto wydawać Boletín de la Unión Misional del Clero de España, który zmienił nazwę cztery lata później, w 1927 roku. Sto lat "towarzyszenia misji, misjonarzom i animacji misyjnej w Hiszpanii", jak podkreślają Papieskie Towarzystwa Misyjne.

Obecnie Illuminare wypuszcza trzy numery w roku: w styczniu, kwietniu i październiku, zbiegające się z dniami: krzewienia wiary (Domund), świętego dzieciństwa (Dzieciństwo misyjne) i świętego Piotra Apostoła (Powołania rodzime). Powstało ponad 20 tys. egzemplarzy, które wspierane są również szeroką projekcją poprzez stronę internetową OMP.

"Illuminare w ciągu tych wszystkich lat życia przechodziło różne etapy - wyjaśnia jego dyrektor, Rafael Santos - ale zawsze starało się pomagać osobom odpowiedzialnym za animację misyjną żyć misją z pasją i motywować nas wszystkich, abyśmy również nią żyli". W rzeczywistości główną racją bytu lluminare jest wspieranie kampanii tych dzieł oraz pomoc księżom, zakonnikom i innym duszpasterzom w przygotowaniu i oprawie dni związanych z misjami.

Więcej
Świat

Raport o nadużyciach: kard. Marx proponuje reformę Kościoła poprzez proces synodalny

Kardynał Marx jest wstrząśnięty ustaleniami dotyczącymi nadużyć seksualnych, które - jak mówi - mają motywy systemowe. Zaleca gruntowną reformę, jaka - jak powiedział - dokonuje się na drodze synodalnej. Raport zamówiony przez jego diecezję zarzucał kolejnym arcybiskupom (w tym kardynałowi Ratzingerowi) nieodpowiednie traktowanie niektórych przypadków nadużyć. 

José M. García Pelegrín-27 styczeń 2022-Czas czytania: 7 minuty

20 stycznia w Monachium przedstawiono raport dotyczący nadużyć seksualnych popełnionych w diecezji w długim okresie od 1945 do 2019 roku. W ciągu tych 75 lat diecezją rządziło sześciu kardynałów, z których trzech ostatnich żyje do dziś: Joseph Ratzinger/Benedykt XVI (1977-1982), Friedrich Wetter (1982-2008) i Reinhard Marx (od 2008). Raport WSW - nazwany tak przez trzech partnerów kancelarii prawnej Westpfahl Spilker Wastl, którym sama diecezja zleciła przeprowadzenie śledztwa - na ponad 1200 stronach stwierdził, że co najmniej 497 osób było rzekomo ofiarami nadużyć seksualnych popełnionych przez 235 osób (182 duchownych i 53 świeckich).

W opinii publicznej skupiono się nie tyle na samych ofiarach czy sprawcach nadużyć, ile raczej na reakcji wykazanej głównie przez trzech wymienionych prałatów w odpowiedzi na przypadki, które miały miejsce podczas ich rządów i w których zarzucono im, że "nie zareagowali odpowiednio lub zgodnie z normami na przypadki (domniemanych) nadużyć, które dotarły do nich".

Raport WSW określił tę nieadekwatność na cztery przypadki wobec ówczesnego kardynała Ratzingera, 21 przypadków wobec kardynała Wettera; kardynałowi Marxowi zarzucono, że w dwóch przypadkach nie postąpił prawidłowo, a także, że "nie nadał tej kwestii niezbędnej wagi", ponieważ zaczął się nią zajmować bezpośrednio dopiero w 2018 roku, dziesięć lat po tym, jak został następcą kardynała Wettera.

Szczególne zainteresowanie Benedyktem XVI

Jak można się było spodziewać, ewentualne zaangażowanie papieża emeryta wzbudziło szczególne zainteresowanie, zwłaszcza w jednym konkretnym przypadku, gdyż raport WSW poświęcił mu dodatkowy tom liczący ponad 350 stron: chodziło o księdza "H." (w raporcie nazywanego też "X" lub "przypadkiem X"), który w 1980 r. przeniósł się z diecezji Essen do Monachium na leczenie psychiatryczne. (w raporcie nazywany również "X" lub "Case X"), który w 1980 roku przeniósł się z diecezji Essen do Monachium na leczenie psychiatryczne. Pierwsze pytanie dotyczyło tego, czy ówczesny kardynał Ratzinger był obecny na sesji roboczej kurii monachijskiej 15 stycznia 1980 r., na której omawiano tę sprawę.

W 82-stronicowym briefie, w którym emerytowany papież odpowiadał na pytania zadane przez kancelarię prawną WSW, stwierdził, że nie przypomina sobie, by był obecny na spotkaniu. Jednak w oświadczeniu złożonym 24 stycznia przez jego sekretarza, arcybiskupa Georga Gänsweina, zapowiadając, że Benedykt wkrótce wyda bardziej wyczerpujące oświadczenie, zakwalifikował to stwierdzenie: "Pragnie jednak teraz wyjaśnić, że wbrew temu, co zostało stwierdzone podczas przesłuchania, rzeczywiście uczestniczył w posiedzeniu kurii 15 stycznia 1980 r.".

W związku z tym wypowiedź przeciwnika była niezgodna z faktami. Chciałby podkreślić, że nie odbyło się to w złej wierze, ale było wynikiem przeoczenia przy sporządzaniu jego oświadczenia. Bardzo żałuje tego błędu i przeprasza za niego. Natomiast zgodne ze stanem faktycznym i udokumentowane w aktach jest stwierdzenie, że na tym spotkaniu nie podjęto żadnej decyzji w sprawie przydziału duszpasterskiego danego księdza. Przeciwnie, uwzględniono jedynie wniosek o zapewnienie mu zakwaterowania podczas leczenia w Monachium".

Rzeczywiście, w protokole ze spotkania, zamieszczonym w raporcie WSW, napisano: "Diecezja Essen prosi, aby pan H. przebywał przez jakiś czas u księdza w parafii w Monachium. Ma być poddany leczeniu psychoterapeutycznemu. Kuria zgodziła się na to na tym spotkaniu. W dokumentach w tej sprawie znajduje się również bardziej szczegółowa notatka urzędnika personalnego diecezji: "Diecezja Essen prosi o tymczasowe przyjęcie młodego kapelana, który przyjeżdża do Monachium na leczenie psychoterapeutyczne. Kapelan jest bardzo zdolny i może być przydzielony do różnych miejsc. Pożądane jest, aby przebywał w dobrej parafii w domu życzliwego kolegi. Otrzymano pisemny wniosek z Essen. Oficer personalny sugeruje jako możliwy "cel" parafię św. Jana Ewangelisty w Monachium. Na spotkaniu nie podjęto jednak decyzji o ewentualnej pracy duszpasterskiej takiego księdza. Przede wszystkim na spotkaniu nie omawiano tła H. Dlatego papież emeryt słusznie może dziś oświadczyć, że "nie miał wiedzy" na ten temat. Kiedy później wyszły na jaw seksualne nadużycia H. w Monachium, Ratzinger przeniósł się już do Rzymu.

Potwierdził to również kardynał Wetter - który opublikował odpowiedź na postawione mu zarzuty, w której szczerze przeprosił za wszystko, co się stało i za "moją błędną decyzję w sprawie księdza H. w odniesieniu do jego zadania duszpasterskiego". Kardynał Wetter szczegółowo opisuje swój stosunek do sprawy: "Jak sobie przypominam, po raz pierwszy zetknąłem się ze sprawą H., gdy pojawiło się pytanie, czy po popełnieniu wykroczenia może on wrócić do pracy duszpasterskiej. Decyzja - którą podjąłem po intensywnej konsultacji w kurii diecezjalnej - o wysłaniu go do Garching/Alz pod ścisłym nadzorem była niewątpliwie obiektywnie błędna. Nie uważałem za konieczne, aby od początku przekazać mi kompletną dokumentację, ponieważ H. już od dłuższego czasu pracował w Monachium. To już był błąd. Gdybym wiedział wszystko o przeszłości, jestem dziś przekonany, że zamiast wysyłać go do Garching, odesłałbym go do Essen.

"Bez odnowionego Kościoła nie będzie przyszłości chrześcijaństwa w naszym kraju".

Gdy raport został przedstawiony 20 stycznia, kardynał Marx wezwał media na konferencję prasową w czwartek 27 stycznia, aby po przestudiowaniu raportu w biskupstwie przedstawić "pierwsze perspektywy i nakreślić drogę rozwoju". Na konferencji prasowej wyraził szok z powodu wyników raportu WSW, który "stanowi przed i po dla Kościoła w archidiecezji i poza nią", gdyż ujawnia "ciemną stronę, która odtąd będzie częścią historii naszej archidiecezji"; dla wielu ludzi Kościół stał się "miejscem nieszczęścia zamiast miejscem zbawienia, miejscem strachu, a nie pocieszenia". Mimo wielkiego zaangażowania, jakie wykazują księża i inni pracujący w Kościele "była ta ciemna strona, która coraz bardziej wychodziła na światło dzienne".

Kardynał nazwał "całkowitym absurdem" mówienie o "nadużyciu nadużyć" w celu przeciwstawienia się "reformie Kościoła". Tak to, dodał, ujął w liście do papieża, w którym zrezygnował ze stolicy biskupiej - rezygnacji, której Franciszek nie przyjął: "Dla mnie konfrontacja z nadużyciami seksualnymi jest częścią integralnej odnowy i reformy, jak to zakłada droga synodalna. Bez odnowionego Kościoła nie będzie przyszłości chrześcijaństwa w naszym kraju".

"Największą winą" było "zignorowanie osób poszkodowanych", co jest niewybaczalne. "Nie interesowaliśmy się tak naprawdę tym, co się z nimi stało, ich cierpieniem. Zdaniem Marksa "ma to również przyczyny systemowe", a mianowicie klerykalizm, o którym mówi również papież Franciszek, dlatego szczególnie ważne jest powołanie w ubiegłym roku rady doradczej złożonej z osób dotkniętych tym problemem oraz niezależnej komisji zajmującej się przeszłością, "które już z ich perspektywy dostarczyły nam istotnych impulsów".

Rezygnacja z urzędu?

Odniósł się też do rezygnacji przedstawionej papieżowi w maju 2021 roku: "Osobiście mówię to jeszcze raz wyraźnie; jako arcybiskup - zgodnie z moim moralnym przekonaniem i tak jak rozumiem ten urząd - jestem odpowiedzialny za działania arcybiskupstwa. Nie jestem przywiązany do swojego biura. Propozycja rezygnacji w ubiegłym roku była poważna; Papież podjął inną decyzję i poprosił mnie o odpowiedzialne kontynuowanie mojej posługi. Jestem gotów nadal z niego korzystać, jeśli będzie to pomocne w dalszych działaniach; ale jeśli dojdę do wniosku, że bardziej przeszkadzam niż pomagam, porozmawiam z organami konsultacyjnymi i poproszę je o krytyczne przesłuchanie. W Kościele synodalnym nie podejmę już tej decyzji samodzielnie.

Jedyna podjęta do tej pory osobista konsekwencja dotyczy Lorenza Wolfa, wikariusza sądowego diecezji od 1997 r., który w raporcie WSW został mocno skrytykowany: 104 sprawy, w które jest zaangażowany, dają "okazję do krytyki", a także oskarżony został o "przedkładanie interesów oskarżonych nad interesy rzekomych ofiar". Wolf napisał do kardynała Marksa rezygnację ze swoich zarzutów; na konferencji prasowej kardynał powiedział: "Zgadzam się z nim; w odpowiednim czasie zajmie swoje stanowisko" w sprawie oskarżeń.

Odpowiadając na pytanie dziennikarza ("Kto mówi prawdę, papież emeritus czy raport?"), Marks odpowiedział, że jak dotąd nie posiada żadnych informacji, "które skłaniają mnie do wniosku, że papież emeritus zatuszował sprawę"; z drugiej strony nie może powiedzieć, że kancelaria WSW "nie działała czysto"; ale jego raport nie jest "ani wyrokiem sądowym, ani osądem historii", lecz elementem konfrontacji z przeszłością. O ostatecznym werdykcie zadecydują rozmowy i dyskusje, które będą prowadzone teraz, a także wkład ekspertów. Ponadto Marks stwierdził, że należy najpierw poczekać na oświadczenie ogłoszone przez Benedykta XVI. Jego wrażenie jest jednak takie, że papież emeritus konstruktywnie współpracował z autorami raportu.

O homoseksualnych księżach

Reinhard Marx odpowiedział też na pytanie o księży homoseksualnych: nikt nie ma obowiązku ujawniania swoich skłonności seksualnych; "ale jeśli to robi, musimy to uszanować; bycie homoseksualistą nie powinno być ograniczeniem możliwości bycia księdzem". Tym samym wyraźnie odciął się od "niektórych braci w episkopacie" za to, że nie uważają homoseksualizmu za przeszkodę w udzielaniu święceń kapłańskich.

Dodał jednak, że od wszystkich księży - niezależnie od ich orientacji seksualnej - oczekuje się życia w celibacie. "Na chwilę obecną jest to wymóg do kapłaństwa". Komentując niedawną kampanię #OutInChurch, mającą na celu zmianę kościelnego prawa pracy, Marx powiedział: "Jeśli mówimy, że związek homoseksualny może nie być małżeństwem według nauczania Kościoła, ale jednocześnie pozytywnie akceptujemy go jako wiążący związek", to powinno to dotyczyć wszystkich. W tym zakresie należy również zmienić kościelne prawo pracy. A wikariusz generalny Christoph Klingan dodał, że obecnie istnieje grupa robocza episkopatu, która "intensywnie pracuje nad propozycją, jak zmienić tę kościelną normę". 

Watykan

"Ukraina cierpi i zasługuje na pokój" - mówi papież w Dniu Modlitw

Dzień postu i modlitwy o pokój na Ukrainie, zwołany przez papieża Franciszka w obliczu napięcia militarnego w tym rejonie, miał trzy kluczowe punkty: Watykan, bazylikę Santa Maria in Trastevere w Rzymie oraz stolicę Ukrainy, Kijów. Ukraina "to naród cierpiący, doznał wielu okrucieństw i zasługuje na pokój" - powiedział Ojciec Święty.

Rafał Górnik-26 styczeń 2022-Czas czytania: 5 minuty

W środę rano, na zakończenie audiencji ogólnej, papież wzniósł modlitwę o pokój na Ukrainie, prosząc "Pana z naciskiem, aby na tej ziemi rozkwitło braterstwo i przezwyciężyło rany, lęki i podziały".

W dniu Dnia Postu i Modlitwy o Pokój na Ukrainie, ogłoszonego przez Papieża Franciszka na Anioł Pański w ubiegłą niedzielę, Franciszek wystosował taki apel, odwołując się do synowstwa z Bogiem Ojcem i braterstwa wśród ludzi: "Módlmy się o pokój Ojcze nasz: jest to modlitwa dzieci, które zwracają się do tego samego Ojca, jest to modlitwa, która czyni nas braćmi, jest to modlitwa braci, którzy błagają o pojednanie i harmonię".

Rzymski papież, który ujawnił stan zapalny więzadła w kolanie, tak zachęcił do modlitwy o pokój na Ukrainie: "Módlmy się do Pana z natarczywością", aby "na tej ziemi rozkwitło braterstwo i przezwyciężyło rany, lęki i podziały".

Ojciec Święty dodał, że Ukraina, "to lud cierpiący; był głodny, doznał wielu okrucieństw i zasługuje na pokój". Z tego powodu Papież zaprosił nas do uporczywej modlitwy, pamiętając o tym, że "niech modlitwy i inwokacje, które wznoszą się dziś do nieba, dotkną umysłów i serc odpowiedzialnych na ziemi, aby zwyciężył dialog i aby dobro wszystkich zostało postawione ponad interesami partyzanckimi". Franciszek zakończył swoje wezwanie przypominając i podkreślając "proszę, nigdy wojny".

Spotkania modlitewne

W odpowiedzi na apel papieża Franciszka w kościołach i parafiach kilku krajów odbyły się spotkania modlitewne o pokój na Ukrainie. W Rzymie, w bazylice Santa Maria in Trastevere, o godz. 19.15. Wspólnota Sant'Egidio promowała specjalną modlitwę, której przewodniczył abp Paul Richard Gallagher.Sekretarz ds. relacji z państwami Stolicy Apostolskiej, a z którymi można zapoznać się na stronie internetowej. tutaj.

Również w Rzymie o godz. 18.00 w kościele św. Zofii odbyła się modlitwa nieszporów pod wezwaniem wspólnoty ukraińskiej z udziałem biskupa Benoniego Ambarusa, dyrektora diecezjalnego biura ds. migrantów monsignora Pierpaolo Felicolo i rektora bazyliki ks. Marco Jaroslava Semehena. W czuwaniu, promowanym przez Diecezjalne Biuro ds. Migrantów, wzięli udział kapelani i przedstawiciele różnych wspólnot etnicznych.

W Bolonii kardynał abp Matteo Zuppi przewodniczył modlitwie o godz. 19.30 w bazylice świętych Bartłomieja i Gaetano. Do tych chwil modlitwy dołączyły inne inicjatywy promowane przez diecezje, ruchy i rzeczywistości kościelne.

Zaproszenie Papieża Rzymskiego

W ubiegłą niedzielę papież Franciszek powiedział, że śledzi "z niepokojem rosnące napięcia, które grożą zadaniem nowego ciosu pokojowi na Ukrainie i zakwestionowaniem bezpieczeństwa na kontynencie europejskim". Na granicy z Ukrainą rozmieszczone są podobno dziesiątki tysięcy rosyjskich żołnierzy. W tle może być fakt, że reżim kijowski aspiruje do wstąpienia do NATO, po kryzysie krymskim z 2014 roku.

Kreml przyznał kilka dni temu, że napięcie jest "zbyt wysokie", natomiast w tych dniach pojawiły się przecieki, że prezydent Francji Emmanuel Macron, który właśnie spotkał się w Berlinie z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem, będzie rozmawiał w najbliższy piątek z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, aby zaproponować plan deeskalacji.

Tymczasem nuncjusz apostolski na Ukrainie bp Visvaldas Kulbokas powiedział, że "bliskość papieża pociesza ducha". W wywiadzie dla watykańskich mediów bp Visvaldas Kulbokas dodał, że ludzie są wdzięczni Franciszkowi: "świadomość, że nie są sami i zapomniani, jest wielką pomocą".

"Ryzyko ewentualnej eskalacji konfliktu jest przeżywane z większą odwagą" - dodaje nuncjusz. "Tutaj na Ukrainie papież Franciszek jest jedną z najbardziej szanowanych przez miejscową ludność osobistości religijnych, dlatego ten apel papieża po modlitwie Anioł Pański w ostatnią niedzielę został natychmiast przyjęty jako bardzo ważna wiadomość, która koi serce, wyraża bliskość i solidarność, a w czasach trudnych, takich jak te na Ukrainie, świadomość, że nie jest się samotnym i zapomnianym, już jest wielką pomocą.

Polscy i ukraińscy biskupi alarmują

"Obecna sytuacja stanowi wielkie zagrożenie dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej i dla całego kontynentu europejskiego, które może zniweczyć dotychczasowy postęp wielu pokoleń w budowaniu pokojowego ładu i jedności w Europie" - podkreślili w poniedziałkowym oświadczeniu biskupi Polski i Ukrainy. odwołanie szukać dialogu i zrozumienia.

"W swoich wystąpieniach przywódcy wielu krajów wskazują na zwiększony nacisk Rosji na Ukrainę, która masowo gromadzi broń i wojska na swojej granicy" - wyjaśniają biskupi. "Okupacja Donbasu i Krymu pokazała, że Federacja Rosyjska - naruszając suwerenność państwową i integralność terytorialną Ukrainy - lekceważy obowiązujące normy prawa międzynarodowego" - czytamy Odwołanie, podaje ta sama watykańska agencja.

Biskupi zwracają uwagę, że "dziś poszukiwanie alternatywnych wobec wojny sposobów rozwiązywania konfliktów międzynarodowych stało się pilną koniecznością, ponieważ przerażająca potęga środków zniszczenia znajduje się obecnie w rękach nawet średnich i małych mocarstw, a coraz silniejsze więzi istniejące między narodami na całej ziemi utrudniają, jeśli nie praktycznie uniemożliwiają, ograniczenie skutków jakiegokolwiek konfliktu".

Unikanie wrogości

W tym duchu, "opierając się na doświadczeniach poprzednich pokoleń, wzywamy rządzących do powstrzymania się od wrogości". Zachęcamy przywódców do natychmiastowego porzucenia drogi ultimatum i wykorzystywania innych krajów jako kart przetargowych. Różnice interesów nie powinny być rozwiązywane poprzez użycie broni, ale poprzez porozumienia. Społeczność międzynarodowa musi zjednoczyć się w solidarności i aktywnie wspierać zagrożone społeczeństwo w każdy możliwy sposób" - napisali polscy i ukraińscy biskupi.

"W imię fałszywych ideologii skazywano na zagładę całe narody, naruszano poszanowanie godności ludzkiej, a istotę sprawowania władzy politycznej sprowadzano wyłącznie do przemocy. Również dzisiaj chcemy jasno powiedzieć, że wszelka wojna jest tragedią i nigdy nie może być odpowiednim środkiem do rozwiązywania problemów międzynarodowych. To nigdy nie było i nie będzie adekwatne rozwiązanie, bo generuje nowe i poważniejsze konflikty" - dodali.

Autorzy m.in. Apelacja przypomniał słowa św. Pawła VI, który w przemówieniu na sesji Konferencji Rozbrojeniowej ONZ w 1978 r. nazwał wojnę "najbardziej irracjonalnym i moralnie nie do przyjęcia środkiem regulowania stosunków między państwami". Przypomnieli też modlitwę św. Jana Pawła II: "Ojcze, udziel naszym czasom dni pokoju. Nigdy więcej wojny! Amen.

Na stronie Apelacja podpisali: abp większy Światosław Szewczuk, zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego; abp Stanisław Gądecki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski; Abp Mieczysław Mokrzycki, wiceprzewodniczący Konferencji Episkopatu Ukrainy; abp Eugeniusz Popowicz, metropolita przemysko-warszawski Kościoła greckokatolickiego w Polsce; abp Nil Łuszczak, administrator apostolski Konferencji Episkopatu Ukrainy; abp. Siedziba główna Wakat Eparchia Mukaczewa, Kościół katolicki obrządku bizantyjsko-ruskiego na Ukrainie.

Zoom

Ikona Salus Populi Romani

28 stycznia, w święto translacji Salus Populi Romani, miną cztery lata od powrotu ikony do bazyliki, gdzie jest czczona w klimatycznym relikwiarzu. W tym miesiącu przeprowadzono odpowiednią kontrolę konserwatorską. Papież Franciszek jest wielkim wielbicielem tego obrazu.

David Fernández Alonso-26 styczeń 2022-Czas czytania: < 1 minuta
Edukacja

Wychowanie w cierpieniu

Problemem dzisiejszego społeczeństwa nie jest to, że nie ceni ono chorych, czy że nie szanuje śmierci, bo to "koniec", problemem dzisiejszego społeczeństwa jest przede wszystkim to, że nie ceni ono swojego własnego istnienia. Musimy zmienić wartość, jaką przypisujemy życiu, aby poznać wartość cierpienia i śmierci.

Lucía Simón-26 styczeń 2022-Czas czytania: 9 minuty

Graciano podniósł tempo, gdy poprawiał swój szalik. Jakże zimno było tego wczesnego ranka. Włożył rękę do kieszeni, żeby sprawdzić, czy wychodząc zabrał klucz do domu. "W pośpiechu zapomina się o wszystkim" - pomyślał, przypominając sobie czas, kiedy, również w środku nocy, zostawił w środku swój klucz. Tak zimnej nocy jak ta nie należało spędzać na otwartej przestrzeni. Pomyślał o Petrze. Może to była jej ostatnia noc. Ta energiczna staruszka. Ileż to razy zabierała jego jedzenie do zakrystii: "Graciano, jeśli będę nieostrożna, nie będziesz jadł przez wiele dni" - mawiała do niego.

Gdy dotarła ze światłem do małego domku, podeszła do drzwi i zapukała. Drzwi otworzyła mała córka Petry - Klara.

- Dziękuję, ojcze. O tej godzinie nie wiedziałem, czy do niej dzwonić, ale tak bardzo się upierała... Od kilku dni prawie się nie odzywała i całe popołudnie prosiła, żebym do niej zadzwonił.

- Dobrze się spisałaś, moje dziecko. Nie mam własnych dni ani nocy. Wszystkie należą do Pana.

Klara spojrzała na niego z wdzięcznością, a wziąwszy od niego gruby płaszcz, zaprowadziła go do pokoju, w którym leżała jej matka.

Petra była maleńką staruszką. Wydawała się zagubiona wśród tylu koców i poduszek. Zacisnęła mocno w dłoni różaniec i wpatrywała się w drzwi. Gdy usłyszała kroki i zobaczyła wchodzącą córkę, wypełniło ją życie. Jakby skupiła w swoich oczach całe życie, jakie jej pozostało.

- Przyniosłeś Graciano?

- Tak, matko. Oto ojciec Graciano - ulgowy uśmiech rozświetlił jego pomarszczoną twarz i zdawał się napełniać spokojem. Graciano wszedł do pokoju i ostrożnie podszedł do chorej kobiety. Klara wyszła, zamykając drzwi.

- Witaj, Petra. Dobry wieczór, Petra. Twoja córka powiedziała mi, że jest jej gorzej i przyszedłem tu, aby udzielić ostatnich obrzędów i udzielić jej komunii - Don Graciano pobożnie udzielił sakramentu, a po udzieleniu komunii usiadł obok niej. Petra wyglądała na zadowoloną i złapała go za rękę.

- Ile rzeczy od momentu przyjazdu do miasta, pamiętasz? Świeżo wyświęcony i z miasta. Tutaj mówili, że nie przystosujesz się do tak ciężkiego, emerytalnego życia - uśmiechnął się Graciano.

- Tutaj znalazłem rodzinę, której Bóg dla mnie chciał. Każdy z moich parafian i tych, którzy odmawiają bycia parafianami - przytaknęła Petra.

- Byłem bardzo szczęśliwy, Graciano. Teraz, gdy zbliża się koniec, rozumiem, że Bóg wszystko robi dobrze. Wyszłam za mąż młodo i straciłam czworo dzieci, zanim urodziłam Manuela i Klarę. Myślałam, że nigdy nie uporam się z tak wielkim bólem. Potem ciężka praca, załatwienie moim dzieciom studiów za granicą i choroba Antoniego.

- Pamiętam go na wózku inwalidzkim z kijem w ręku. Gdy ktoś zagradzał mu drogę lub przeszkadzał, uderzał go nią - zaśmiała się łagodnie Petra.

- Tak, ileż mieliśmy kłopotów z tym błogim garotem. Nawet z nim spałem.

- Czy bardzo cię boli, Petra?

- Wiele, ale nie obchodzi mnie to. Mam wiele lat i wielką wiarę. Bóg nauczył mnie tego, czego nie ma w księgach: żyć, a więc i umrzeć, kiedy On tego chce - Graciano spojrzał na nią z czułością i nie ukrywając łez, które zaczynały moczyć mu twarz. Ta kobieta, jak wszystkie z jej pokolenia, była silną kobietą. Ileż to lekcji wciąż jej udzielali. To było mądre pokolenie, urodzone, by podtrzymywać.

- Można być szczęśliwym w cierpieniu, Graciano. Moje dzieci tego nie rozumieją i możliwe, że to dlatego, że miały wszystko tak łatwo. A życie uczy także poprzez ból. Być może brakuje im doświadczenia, że nic nie wiedzą. Wydaje im się, że mogą zrobić wszystko. Wierzą, że nauka i ich inteligencja mogą wszystko naprawić.

- A, czyż nie - uśmiechnął się Graciano. Lubił, gdy mówiła. Uczył się od niej. Nigdy nie znudziło mu się słuchanie.

- Nie, oczywiście, że nie. W tym życiu tylko nadawanie znaczenia i wartości rzeczom przynosi szczęście.

- Jaki jest sens bólu, Petra?

- Ach... Graciano, dobrze o tym wiesz, ale zmuszasz mnie do mówienia. Nie, nie uśmiechaj się. Znamy się od wielu lat. Jadłaś u mnie w domu więcej razy niż pamiętam. Towarzyszyłaś mi na pogrzebie kilkorga moich dzieci i mojego męża. Nigdy nie zapomniałem jednej rzeczy, którą powiedziałeś na pogrzebie małego chłopca: "W życiu i w śmierci należymy do Boga".

- To wynika z Pisma Świętego.

- Nie wiem, nie uczyłam się czytać. Ale ile tam jest prawdy. Nie ma strachu dla tego, który wie, że jest synem Tego, który kocha go najbardziej.

- Czy czujesz się kochana przez Boga, Petra?

- Tak. W każdym bólu krzyczałam na niego i złościłam się. Ale zawsze wiedziałem, że jest przy mnie. Cierpienie ze mną. On nadaje sens bezsensowi. On nas w pewien sposób kształtuje. Tak jak mój mąż robił to z rzeźbami. Z uderzeniami, z twardością. Aby nas uwolnić.

- Darmowy?

- Tak, za darmo. Trzymamy się tak wielu rzeczy, które się wydarzyły. Nastawiamy swoje serca na tak wiele rzeczy, które nie są warte uwagi. A jednak w nieszczęściu uświadamiamy sobie, że liczy się tylko miłość do Boga i miłość do innych. To właśnie oznacza bycie wolnym. Nie będąc przywiązanym do niczego w swoim sercu. Odejdę dziś w pokoju. Dzięki moim wadom wiem, że moje życie było takie, jak On chciał, żeby było. Martwię się tylko o swoje dzieci i wnuka. Moje dzieci są tak zajęte rzeczami, które są bezwartościowe. Mój najstarszy, mając sprawę z wirusem, zwariował. "Mamo, liczy się tylko zdrowie" - powiedział do mnie na drugi dzień.

- I co mu powiedziałeś?

- Powiedziałam mu, że jest żebrakiem. Wyobraź sobie, że wkładasz swoje szczęście i pewność siebie w coś, co wiesz, że stracisz. A druga, Klara, to dobra dziewczyna, ale chce sama wszystko prowadzić. Nie rozumie, że drogą do szczęścia jest posłuszeństwo Bogu i wypełnianie jego woli. Zależy jej tylko na pieniądzach i wygodzie. Powinna była ich lepiej nauczyć, gdy byli dziećmi.

- Poznanie sensu życia to kilkuletnia praktyka, Petra.

- Myślisz, że kiedykolwiek zrozumieją - westchnęła - Myliłam się w tym jako matka. Nigdy nie uczyłem ich cierpienia. Zawsze, gdy mieli niepowodzenia, robiłem wszystko, by je oddalić. A kiedy przyszedł ból, pozwoliłam im patrzeć w inną stronę. Nigdy nie uczyłam ich, jak sobie z tym radzić. Powinienem był ich uczyć. Bo potem trafiali na wyboje i nie wiedzieli, czego się trzymać. Dla nich modlitwa to recytowanie małych słów na pełnej prędkości. Nie wiedzą, kim jest Jezus. Nie wiedzą, co znaczy Krzyż. Nie nauczyłem ich oferować, jak uczyła mnie matka. Wydawało mi się, że to zbyt trudne nauczanie. Myślałem, że nie zrozumieją, dopóki nie będą mieli silniejszej wiary. A jednak, jak daleko zaszli.

- Oni mają jeszcze czas na poznanie Boga, Petra. Módlmy się za nich i za ich wnuka. Gdy Ciebie zabraknie, będę im nadal towarzyszył. Ale możesz pomóc z nieba, bo zadanie jest duże - uśmiechnęła się Petra.

- Dziękuję, Graciano. Graciano zaczął się modlić, a Petra mu towarzyszyła. Najpierw miękko, a potem z nieba.

Po pocieszeniu córki i obiecaniu, że wróci z samego rana, Graciano ponownie wyszedł na mróz. Teraz jednak zapomniał poprawić szalik, a nawet zapiąć płaszcz.

Kształcić w cierpieniu... kształcić i dawać powody, pomyślał. Ale jak, jak wytłumaczyć wielką tajemnicę Bożej miłości i cierpienia? Społeczeństwo nie rozumie bólu i śmierci, bo nie rozumie życia. Gratian pomyślał o aborcji. Pomyślał o eutanazji. Pomyślał o materializmie, który tak często widział i o chłodzie wobec wszystkiego, co transcendentne. Pomyślał o tylu ludziach, dla których życie takie jak Petry, bez jakości, nie miało sensu. Pomyślał o tych, którzy uważają, że Bóg jest jak dżin w lampie, który musi spełnić wszystko, czego pragniemy, a jak nie, to precz. Zamiast zrozumieć, że On jest Bogiem, a my słabymi stworzeniami. Jak pokazać to wszystko innym, skoro ani nie pytają, ani nie dbają o to? Graciano poczuł się bardzo mały i wtedy zadzwonił dzwon kościelny. Uśmiechnął się jak to robią kochankowie i zmienił drogę. Nie wróciłby już do domu tej nocy. Poszedłby do domu swojego ojca. Do kościoła, w którym, w małym tabernakulum, mieszka Pan wszystkiego. Prosił Go o łaskę, pomoc i pocieszenie, aby następnego dnia z radością stawić czoła ogromnemu zadaniu, które Bóg mu powierzył.


Społeczeństwo bez cierpienia?

W społeczeństwie, w którym nie przypisuje się żadnej wartości życiu ludzkiemu, które nie cieszy się "jakością" według współczesnych standardów, rośnie potrzeba reflektorów, latarni, które oświetlają i nadają sens bezsensowi. Odnalezienie sensu w cierpieniu pomaga nam przeżyć je w najbardziej humanitarny sposób. Dlatego tak ważne jest zagłębienie się w tę rzeczywistość. Ile razy słyszeliśmy od naszych starszych "ofiaruj to", gdy mieliśmy niepowodzenie. Czy rozumiemy, co to znaczy?

W naszym społeczeństwie coraz bardziej potrzebne jest wychowanie w cierpieniu. Nauczyć dzieci, na miarę ich możliwości, że cierpienie jest częścią życia. Naiwnością byłoby sądzić, że możemy pozbawić nasze dzieci doświadczenia bólu i ważne jest, aby pokazać im, jak się w tych chwilach zachować, czego się trzymać i jak sobie radzić. Wielka jest frustracja, gdy nie wiemy, jak poradzić sobie z własnym bólem lub bólem tych, którzy nas otaczają. Rozmowa z dziećmi, stosownie do ich okoliczności i zdolności pojmowania, bez ukrywania przed nimi tego, z czym prędzej czy później się zetkną, oznacza wyposażenie ich w umiejętności pozwalające stawić czoła tym chwilom. Zaskakujące jest też to, jak dzieci rozumieją tajemnicę bólu i jak stają się silne i empatyczne, gdy pomagamy im się z nim zmierzyć, a nie zaprzeczać mu, jakby nie istniał. Edukacja w tym zakresie jest bardzo pozytywna. Z drugiej strony smutne jest to, jak wielu wierzących nie chce uczyć swoich małych dzieci o krzyżu, w obawie przed zniszczeniem ich wrażliwości. Jest to wręcz hipokryzja w społeczeństwie, w którym gry wideo i filmy są przepełnione bezsensowną przemocą. Nauczenie ofiarowania naszego bólu, oparcia się na modlitwie, na odmawianiu różańca i sakramentów, na miłości i wsparciu najbliższych. Wszystkie te narzędzia Bóg nam zostawił, abyśmy mogli go odnaleźć w bólu.

chrześcijańskie cierpienie

Możliwe jest znalezienie radości w bólu. Możliwe jest znalezienie nadziei tam, gdzie wydaje się, że nie ma już nic do zrobienia. A jest to możliwe, bo Chrystus istnieje. Bo Chrystus zmartwychwstał i uwolnił nas od śmierci i cierpienia, podejmując je w swoim planie odkupienia. A zrobił to przez posłuszeństwo. Był bowiem posłuszny aż do śmierci, nawet śmierci na krzyżu. Rzeczywiście, istnieje związek między posłuszeństwem a cierpieniem. A nie posłuszeństwo jako zwykłe podporządkowanie się czy bierna akceptacja. Ale posłuszeństwo jako afirmacja. Jako pozytywne działanie, które potwierdza coś większego, nawet jeśli czasem nie jest to jasne: miłość Boga we wszystkich okolicznościach i Jego miłosną troskę o każdego. Chrystus był posłuszny aż do śmierci, bo do końca umiłował swoich. Jego posłuszeństwo było doskonałe, zrodzone z Miłości. Nie ograniczył się do przyjęcia "tego, co przyszło na jego drogę", ale poszedł dalej, widząc w cierpieniu okazję do potwierdzenia czegoś większego: miłości do Ojca w miłości do ludzi.

Chrystus nauczył się posłuszeństwa przez cierpienie. To stwierdzenie jest bardzo odkrywcze. Posłuszeństwo, które rodzi się z miłości, które potwierdza, wymaga od nas cierpienia. Wymaga śmierci dla nas samych. Wymaga to od nas, abyśmy przestali patrzeć na siebie, a spojrzeli na Niego. To, paradoksalnie, jest "łatwiejsze" dla nas w bólu. Jest nam łatwiej, gdy nie mamy już nic. Kiedy jest tylko my i On. Musimy być "zniszczeni", aby On mógł nas odbudować.

Stajemy się podobni do Chrystusa tylko wtedy, gdy pozwalamy Mu działać w nas. A my pozwalamy Mu działać tylko przez doświadczenie umierania dla siebie. Jeśli mieliśmy takie doświadczenie, to zrozumiemy. Dla tych, którzy nigdy nie doświadczyli własnego upadku jest to niezrozumiałe. To właśnie wtedy, gdy brakuje nam wszystkiego, co wydawało się nam ważne, możemy naprawdę zobaczyć nasze serce. Czego, a raczej Kogo potrzebujemy przede wszystkim.

Cierpienie, samo w sobie, jest złem, a zło to brak dobra. Cierpienie to brak dobra fizycznego i/lub duchowego. Prawdziwym i największym cierpieniem jest brak Boga, gdyż bez Niego nie może istnieć żadne dobro. Dlatego Jezus Chrystus zwyciężył cierpienie na krzyżu. Bo On wziął to na siebie w taki sposób, że w każdym bólu możemy się z Nim identyfikować. W każdym bólu jesteśmy z Nim. Nie ma już całkowitej nieobecności. Bezsens może mieć znaczenie, wartość.

Chrystus nie wyeliminował cierpienia człowieka, ponieważ szanuje ludzką wolność, a także naturę zniszczoną przez grzech. Dopóki nie nadejdzie godzina Sprawiedliwości i koniec czasu, będziemy żyć z bólem i śmiercią. Jezus Chrystus nie wyeliminował cierpienia, ale przekształcił je u jego najgłębszych korzeni. Uczestniczył w cierpieniu aż do skrajności, do tego stopnia, że wdzierał się do niego swoją Obecnością.

Kto nigdy nie zadał sobie pytania o wartość własnego życia, temu bardzo trudno jest zrozumieć sens cierpienia i śmierci. Umiera się tak, jak się żyło. Problemem dzisiejszego społeczeństwa nie jest to, że nie ceni chorych, czy że nie szanuje śmierci, bo to "koniec", problemem dzisiejszego społeczeństwa jest przede wszystkim to, że nie ceni własnego istnienia. Spotykamy ludzi zatwardziałych, którzy żyją tak, jakby byli zwykłą materią i bardzo trudno jest otworzyć dla nich horyzont nadziei. Dla nich to już koniec. Tym ludziom powinniśmy najpierw zadać pytanie, jaki jest sens ich istnienia, aby otworzyć ich na znalezienie sensu w ich końcu.

Czasami myślimy, że Bóg jest dżinem z lampy, który musi nam przyznać to, czego chcemy, jeśli tylko wystarczająco mocno poprosimy. Prawie nie ma dziś kazania o czynieniu woli Bożej, jakakolwiek by ona nie była. Cała Biblia jest pełna fragmentów zachęcających lud Boży do wypełniania woli Bożej. Nasze życie jest dla Boga, aby wypełniać wolę Bożą. To prawda, że możemy się modlić o usunięcie tego czy innego cierpienia lub o rozwiązanie naszych problemów. Ale modlitwa i zaufanie do Boga muszą być zawsze nastawione na przyjęcie Jego woli. Złość na Boga, gdy przychodzi cierpienie, polega na tym, że nie chcemy puścić wodze naszego życia, bo chcemy po swojemu, albo na tym, że błędnie rozumiemy, że cierpienie jest Bożym nakazem.

Jako społeczeństwo możemy wiele pomóc. Po pierwsze, jak zaznaczyliśmy, poprzez kształcenie naszych dzieci od najmłodszych lat w kierunku zrozumienia sensu cierpienia. Ale także poprzez promowanie solidarności, opiekę nad chorymi, inwestowanie w szkolenie personelu medycznego, w opiekę paliatywną... Musimy zmienić obraz, jaki często przedstawia się osobom starszym, oddając im ich przestrzeń oraz znaczenie i wartość, jaką mają w obliczu kultury młodości i materializmu. Musimy zmienić wartość, jaką nadajemy życiu, poznać wartość cierpienia i śmierci.

AutorLucía Simón

Więcej