Watykan

Papież Franciszek: Starzy ludzie pełni humoru robią wiele dobrego!

Od lutego ubiegłego roku papież Franciszek poświęcił swoje środowe katechezy na refleksję nad starością. Dziś medytował nad tekstem z Księgi Eklezjastesa, wzywając osoby starsze do podjęcia wiodącej roli w naszym społeczeństwie. 

Javier García Herrería-25 maj 2022-Czas czytania: 2 minuty

Nikogo nie dziwi wzrost kultury wyrzucania pieniędzy wraz ze starszymi pokoleniami. Dlatego uderzające jest to, że Papież powierza osobom starszym zadanie bycia światłem i mądrością dla innych. Można by pomyśleć, że przesłania papieża do osób starszych będą dotyczyły samozadowolenia i ofiarności. Pomimo tego, że społeczeństwo nie liczy się z ich zdaniem, Franciszek zaprasza ich do wyjścia z defetyzmu i strefy komfortu.

Swoje uwagi rozpoczął od zwrócenia uwagi na to, jak "ta krótka książka zachwyca i oszałamia swoim słynnym refrenem: 'Wszystko jest próżnością', wszystko jest 'mgłą', 'dymem', 'pustką'. Zaskakujące jest znalezienie w Piśmie Świętym tych sformułowań, które kwestionują sens istnienia. W rzeczywistości ciągła oscylacja Qoheletha między sensem a bezsensem jest ironicznym przedstawieniem wiedzy o życiu, która wynika z pasji sprawiedliwości, której gwarantem jest sąd Boży".

W świecie, w którym paradygmat wzrostu gospodarczego wydaje się rządzić wszystkim, papież pyta: "Czy nasze wysiłki zmieniły świat? Czy ktoś jest w stanie stwierdzić różnicę między tym, co sprawiedliwe, a tym, co niesprawiedliwe? Jest to rodzaj negatywnej intuicji, która może wystąpić na każdym etapie życia, ale nie ulega wątpliwości, że starość czyni spotkanie z odczarowaniem niemal nieuniknionym.

I dlatego odporność starości na demoralizujące skutki tego odczarowania jest decydująca: jeśli starcy, którzy widzieli już wszystko, zachowują nienaruszoną pasję sprawiedliwości, to jest nadzieja dla miłości, a także dla wiary. Dla współczesnego świata kluczowe stało się przejście przez ten kryzys, zdrowy kryzys, ponieważ kultura, która zakłada mierzenie wszystkiego i manipulowanie wszystkim, kończy się także zbiorową demoralizacją sensu, miłości, dobra. Ta demoralizacja odbiera chęć do działania". 

Wartość starości

Jak widać, Franciszek z nadzieją odczytuje obecną sytuację, w której nie brakuje problemów i niesmaku. Przyznaje, że mimo "całego naszego postępu i dobrobytu, naprawdę staliśmy się 'społeczeństwem zmęczenia'. Musieliśmy produkować powszechne dobre samopoczucie i tolerowaliśmy naukowo wybiórczy rynek zdrowia. Trzeba było wyznaczyć granicę nie do pokonania dla pokoju, a widzimy ciąg coraz bardziej bezwzględnych wojen przeciwko bezbronnym ludziom. Nauka oczywiście postępuje i to jest dobra rzecz. Ale mądrość życiowa to coś innego i wydaje się, że jest w stagnacji. 

Prawdziwa mądrość nie wydaje się być rozpowszechniona w żadnym wieku, ale obecnie jesteśmy w wieku dezinformacji. "To nie przypadek, że nasz jest wiekiem fake newsów, zbiorowych przesądów i pseudonaukowych prawd. Starość może nauczyć się od ironicznej mądrości Qoheletha sztuki wyciągania na światło dzienne oszustwa ukrytego w delirium prawdy umysłu pozbawionego uczucia sprawiedliwości. Starzy ludzie pełni mądrości i humoru robią wiele dobrego dla młodych! Ratują ich przed pokusą smutnej i nierozsądnej wiedzy o świecie. I przywracają ich do obietnicy Jezusa: "Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni" (Mt 5,6). 

Stany Zjednoczone

Masakra w Teksasie. Nic już nigdy nie będzie takie samo

Strzelanie przez ucznia w Robb Elementary w Uvalde w Teksasie pozostawia wynik martwy, wiele rannych i niezatarte piętno na społeczności Uvalde, która zastanawia się, kiedy te bezsensowne akty przemocy się skończą.

Gonzalo Meza-25 maj 2022-Czas czytania: 3 minuty

Tłumaczenie artykułu na język włoski

We wtorek, 24 maja, szkoła podstawowa Robb w Uvalde w Teksasie przygotowywała się do świętowania, jak co roku, zakończenia roku szkolnego, zakończenia nauki i pożegnania swoich uczniów.

W tym miesiącu święta stały się żałobą narodową po tym, jak uczeń szkoły średniej wziął broń dużego kalibru i otworzył ogień bezlitośnie na nauczycieli, personel i dziesiątki drugo- i trzecioklasistów tego ranka.

W wyniku strzelaniny zginęło 21 osób*, w tym trzech nauczycieli i 18 dzieci. Przed dokonaniem podstępnego ataku na niewinnych, napastnik rzekomo zabił ich babcię.

Ponieważ Uvalde jest tak małym miasteczkiem, "wszyscy się znają", a wydarzenie o takiej skali naznacza i będzie naznaczać to miasto głęboko: "Ludzie nie mogą uwierzyć w to, co się stało" - mówi jeden z parafian, który uczestniczył w uroczystości.

Uvalde to miasto liczące około 16 000 mieszkańców, w większości pochodzenia latynoskiego. Geograficznie jest to zachodnia połowa drogi między San Antonio a granicą z Meksykiem. Posiada kilka szkół, w tym szkołę katolicką Sacred Heart of Jesus i parafię jej imiennika. Kościół jest jednym z najważniejszych ośrodków katolickich w zachodniej części archidiecezji San Antonio.

Dla rodzin ofiar nic już nigdy nie będzie takie samo. Ani dla społeczności Uvalde.

Po ogłoszeniu tej wiadomości dziesiątki parafian zebrały się w jedynym katolickim kościele w Uvalde, Sacred Heart of Jesus, aby przyłączyć się do modlitwy i wziąć udział w mszy, której przewodniczył arcybiskup Gustavo Garcia Siller z San Antonio we wtorek wieczorem.

"Nie ma słów, by opisać smutek, żal i wszechogarniający szok z powodu niezrozumiałej utraty życia dzieci i dorosłych w Robb Elementary School. Kiedy skończą się te bezsensowne akty przemocy? Tych masakr nie można uznać za nową normę. Kościół katolicki nieustannie wzywa do ochrony życia, a te masowe strzelaniny są bardzo pilną kwestią, w której wszyscy muszą działać, zarówno wybrani przywódcy, jak i obywatele - powiedział biskup Garcia Siller.

Problem broni palnej

Oprócz przestępców są też inni sprawcy: broń palna. Ta strzelanina w Uvalde po raz kolejny otwiera debatę na temat nietykalnej kwestii dla części ludności USA: posiadania broni palnej, prawa chronionego przez drugą poprawkę do konstytucji. W większości części Stanów Zjednoczonych każda osoba dorosła może nabyć broń dużego kalibru: karabiny, pistolety 9 mm, strzelby, karabiny maszynowe lub bardziej specjalistyczną broń na zamówienie. Są katalogi, a nawet targi, gdzie najwięksi producenci sprzedają swoje produkty tak, jakby były to nieszkodliwe petardy. W wielu stanach zdobycie broni może być tak proste jak zdobycie leku w aptece. Wystarczy, że przedstawisz dowód osobisty.

Zaledwie 10 dni wcześniej doszło do innego ataku w supermarkecie w Buffalo w stanie Nowy Jork, w wyniku którego zginęło 10 osób, a 3 zostały ranne. Według Pew Research Center w 2020 roku w USA z powodu obrażeń spowodowanych bronią zginęły 45 222 osoby, z czego 513 osób podczas masowych strzelanin. Incydenty te wyraźnie wzrosły od 2000 r., z 2 w 2000 r. do 40 w 2020 r. Wiele z tych tragedii miało miejsce w szkołach publicznych, a nawet w kościołach.

Debata na temat regulacji i zakazu posiadania broni palnej w Stanach Zjednoczonych od dziesięcioleci nie posuwa się do przodu. Nawet zagraniczne rządy, takie jak Meksyk, skarżyły się, że niekontrolowana sprzedaż broni w USA wpływa nie tylko na USA, ale także na Meksyk. Duży procent broni używanej przez handlarzy narkotyków w tym kraju jest produkowany w Stanach Zjednoczonych i nielegalnie przekracza granicę w ręce handlarzy narkotyków.

Podczas gdy członkowie Partii Demokratycznej, w tym prezydent Biden, naciskają na regulację i ograniczenie sprzedaży broni, Partia Republikańska nie ustępuje ani na krok. Jednak główną przeszkodą, czy też kluczowym graczem w tej kwestii jest National Rifle Association, jedna z najbardziej wpływowych i potężnych organizacji w kraju.

NRA położyła hamulce na wszelkie próby uregulowania kwestii posiadania i nabywania broni. W dzisiejszych czasach sprawa raczej nie przebije się przez tabloidy, nawet po masakrach tak okrutnych jak ta w Uvalde i proteście prezydenta Bidena: "Mam tego wszystkiego dość" (Message to the Nation after the Uvalde Massacre, 24 maja). Powodem, jak przy niezliczonych okazjach wskazywał papież Franciszek, jest to, że za bronią stoją bardzo potężne interesy gospodarcze, które bardzo trudno będzie pokonać.

*Ofiary na dzień 25 maja 10:00 czasu hiszpańskiego

Inicjatywy

Uczty Cruza

Fiestas de Cruz w Puerto Rico to wielowiekowa tradycja. Obchodzone są w miesiącu maju, który tradycja katolicka poświęca Matce Boskiej. Dlatego Fiestas de Cruz syntetyzują te trzy elementy: krzyż święty, Maryję Pannę i miesiąc maj.

Miguel A. Trinidad Fonseca-25 maj 2022-Czas czytania: 4 minuty

Geneza Fiestas de la Santa Cruz sięga 2 maja 1787 roku, kiedy to wielkie trzęsienie ziemi nawiedziło Puerto Rico, w przeddzień święta wynalezienia (=znalezienia) Krzyża Świętego. Od tego czasu rozpoczął się u naszych Portorykańczyków ten zwyczaj, który był bardzo popularny w XIX wieku. Chociaż istnieją ślady uroczystości ku czci Krzyża w Hiszpanii, to sposób jego obchodzenia w Puerto Rico jest rdzenny.    

Uroczystości te składają się w zasadzie z 19 pieśni śpiewanych przed ołtarzem, któremu przewodniczy krzyż bez Chrystusa, pięknie ozdobiony kwiatami i wstążkami (o czym szerzej powiemy później). Autorstwo tych śpiewów nie jest znane, choć prawdopodobnie wywodzą się one ze średniowiecznych motetów. Śpiewy te znane są tylko w Puerto Rico, z wyjątkiem jednego refrenu (tego z piątego kantyku): Najsłodsza Dziewica...), który został znaleziony w Meksyku. W sumie możemy potwierdzić, że pieśni z tych Fiest de Cruz są typowe dla Wyspy Oczarowania. 

Choć nie wiadomo, kto skomponował te utwory, wiadomo, kto skompilował, nagrał i rozpowszechnił jedną z wielu istniejących wersji tych utworów, być może najpopularniejszą ze wszystkich. To właśnie Augusto Coen, pochodzący z Ponce, w połowie XX wieku wykonał to szczególne zadanie utrwalenia melodii tych pieśni na papierze po raz pierwszy w historii.

Choć zwykle nazywa się je Rosarios a la Santa Cruz lub Rosarios de Cruz, nie mówimy tu o katolickim różańcu rozważającym tajemnice życia Jezusa Chrystusa i Maryi Dziewicy, z ich Ojcze Nasz, Zdrowaś Mario i "Chwała Ojcu", ponieważ w portorykańskiej tradycji nie ma zapisu o wprowadzeniu tradycyjnego różańca do Fiestas de Cruz, ani o tym, że fiesty te składały się wyłącznie z jednego lub kilku tradycyjnych różańców. "Różami" tego "różańca" nie są Zdrowaśki, ale te kantyki na cześć Matki Boskiej, Krzyża, Jezusa Chrystusa i miesiąca maja. Rosarios a la Santa Cruz to jeden z trzech rodzajów "rosarios cantaos" pobożności portorykańsko-katolickiej, według Francisco Lópeza Cruza, a mianowicie: te za zmarłych (z okazji rocznic odejścia bliskich lub na zakończenie nowenn tych różańców); te za obietnice złożone jakiemuś nabożeństwu maryjnemu lub świętemu (np. do Virgen del Carmen, do Trzech Świętych Królów itp.); oraz te za Krzyż majowy. 

Chociaż każda społeczność ma swój własny sposób obchodzenia Fiestas de Cruz, istnieją elementy wspólne dla wszystkich miejsc, w których są one obchodzone. Fiestas de Cruz obchodzone są wieczorem (nawet dziś, według jednej ze strof, Fiestas de Cruz obchodzone są w nocy): Święty Krzyżu / już nie śpiewam Ci / jutro w nocy / będzie Ci śpiewane). Tradycyjnie odbywała się w pomieszczeniach lub na podwórku domu. Rzadko odprawiano ją na placu publicznym lub w kościele, jak to się dzieje w niektórych miejscach dzisiaj. Pierwotnie Fiestas de Cruz były "novenario", ponieważ były śpiewane przez dziewięć kolejnych nocy, więc dekoracja zawierała dziewięć kroków reprezentujących te dziewięć nocy (Dziewięć szuflad / Krzyża Świętego / to stopnie / Dzieciątka Jezus). Stopnie były ozdobione wstążkami i kwiatami, zwieńczone pojedynczym krzyżem, również pięknie udekorowanym. Niewiele miejsc obchodzi dziś nowennę jako nowennę. per se; W wielu miejscach świętują "triduo" (czyli trzy kolejne noce Fiestas de Cruz) lub tylko jedną noc. Jeszcze dziś zwyczajowo robi się jedną lub dwie przerwy, aby zabawić obecnych typowym poczęstunkiem: gofio, pudding ryżowy, herbatniki, mleczne cukierki (lub pomarańczowe, kokosowe czy sezamowe), kawa, agualoja, czekolada itp. w zależności od zwyczajów danej społeczności. Tradycją było, że jedna osoba była gospodynią przez jedną z nocy Fiestas de Cruz, dlatego od pierwszej do ósmej nocy przeprowadzano ceremonię "echar la capia", czyli wybierania, kto będzie ojcem chrzestnym na kolejną noc. W niektórych miejscach ta "ceremonia" polegała na zaimprowizowaniu copla dla osoby sponsorowanej, jak na przykład ta nagrana przez Francisco López Cruz:  

Antonia Vega
to była kapiada;
arroz con dulce,
słodki i pomarańczowy.

W innych miejscach na wybranej osobie kładziono kwiat. W wielu miejscach festyn kończył się tańcem, który trwał do białego rana. 

Pieśni tych fiest są tradycyjnie antyfonalne: 1 lub 2 śpiewaków śpiewa zwrotki, a lud śpiewa refren. Jeśli jest 2 śpiewaków, to zwykle śpiewają głosami. Zazwyczaj stosuje się typowe instrumenty. W Ponce, mieście, które najbardziej kultywowało Fiestas de Cruz, zwyczajowo używano instrumentów orkiestrowych, takich jak flet i skrzypce. Tradycją było włączanie do novena noche innych instrumentów, takich jak klarnety, saksofony i/lub trąbki. Najczęściej spotykane instrumenty w każdym miejscu, gdzie śpiewa się te różańce to gitara i portorykańskie cuatro. 

Jakie rytmy dominują w tych różańcach? Marsz świąteczny, guaracha i przede wszystkim walc. Spośród 19 utworów składających się na Fiestas de Cruz, 11 to walce, 2 to marsze świąteczne, 4 to guarachas. Pierwsze 2 utwory wykorzystują fermaty i. rubato wytwarzając swobodny rytm z nieco osobliwym wydłużaniem nut i miar.

Fiestas de Cruz obchodzone są w miesiącu maju, miesiącu, w którym obchodzono starożytne święto Wynalezienia Krzyża Świętego (3 maja), miesiącu, który tradycja katolicka poświęca Maryi Dziewicy. Fiestas de Cruz syntetyzują te trzy elementy, Krzyż Święty, Matkę Boską i miesiąc maj, które są głównymi tematami hymnów. Spośród 19 kantyków 7 poświęconych jest Krzyżowi Świętemu, 7 Matce Bożej, a 3 miesiącowi majowi, 1 Męce Pańskiej i 1 będący inwokacją do Boga przeciwko złu. 

Fiestas de Cruz są wystawione na działanie nowoczesnego, technologicznego świata i grozi im marazm w obliczu incipitu pokolenia Portorykańczyków. Z pewnością nie jest powszechne, aby te Fiesty były promowane przez nasze gminy (z wyjątkiem Bayamón i kilku innych), które nie mówią już o "fiestach patronalnych", ale o "fiestach wiejskich"; to wspólnoty katolickie młodszych pokoleń są odpowiedzialne za utrzymanie tej setnej tradycji. Miejmy nadzieję, że te Różańce do Krzyża Świętego będą nadal duchowym źródłem dla tego pokolenia i tych, którzy przyjdą po nim, zachowując w ten sposób nasze katolickie tradycje, które jako wierzący naród wykuwaliśmy.

AutorMiguel A. Trinidad Fonseca

Hiszpania

"Kościół ma w starszym wieku armię świadków Wiary".

"Starość - bogactwo owoców i błogosławieństw" - to nazwa dokumentu opracowanego przez interdyscyplinarną grupę, koordynowaną przez Podkomisję Episkopatu ds. Rodziny i Obrony Życia, którego celem jest nadanie impulsu działalności Kościoła i duszpasterstwa osób starszych.

Maria José Atienza-24 maj 2022-Czas czytania: 3 minuty

Przewodniczący Podkomisji Episkopatu ds. Rodziny i Obrony Życia, bp José Mazuelos, oraz przewodniczący Movimiento Vida Ascendente, Álvaro Medina, byli odpowiedzialni za prezentację dokumentu "Kierunki duszpasterstwa osób starszych: starość: bogactwo owoców i błogosławieństw".

Bp Mazuelos chciał podkreślić szczególną wrażliwość, jaką papież Franciszek okazuje wobec osób starszych, przejawiającą się w takich inicjatywach, jak "ustanowienie Światowego Dnia Osób Starszych czy katechezy na temat osób starszych, które wygłasza od kilku miesięcy".

Pandemia i starość

Jedną z rzeczy, która pojawiła się na konferencji prasowej było to, jak pandemia Covida uwydatniła niedostatki naszego społeczeństwa wobec starszych. Stajemy przed problemem starsi którzy nie mogli pójść kupić leków, którzy nie mogli wypłacić pieniędzy z banku lub którzy żyją zupełnie sami.

Jak podkreślił bp Mazuelos: "Żyjemy w kulturze wyrzucania pieniędzy, w której kwestionuje się godność człowieka na początku i na końcu życia. Z tego powodu Kościół musi podnosić świadomość wobec tego odrzutu. Społeczeństwo, które nie bierze pod uwagę swoich starszych jest chore. Jest arogancki i uważa, że wszystko się z nimi urodziło. Zapomina o swoich korzeniach, a drzewo bez korzeni usycha".

Mazuelos podkreślił również interdyscyplinarny charakter zespołu, który opracował ten dokument: "EWG postanowiła kilka lat temu opracować przekrojowe duszpasterstwo rodzin. Ten dokument pokazuje bogactwo osób, które są zaangażowane w tę rzeczywistość osób starszych: osoby z CONFER, pastoral de la Salud, Fundacion Lares, Vida Ascendente, Caritas i media".

Ze swojej strony przewodniczący ruchu Vida Ascendente, Álvaro Medina z diecezji Getafe, chciał zwrócić uwagę na to, że "istnieje pewnego rodzaju odmowa określenia się jako 'starszy'. Kto jest starszy? Ludzie starsi to ci, którym z różnych powodów zmienia się życie: ich dzieci się emancypują, kończy się praca i znajdują się na nowej drodze życiowej, z którą muszą się inaczej zmierzyć... Ta sytuacja często rodzi samotność i o tę samotność musimy dbać z wielką troską".

Armia świadectw

Daleki od narzekania, dla Mediny ważne jest podkreślenie roli agentów duszpasterskich tych osób starszych, które mają jeszcze wielorakie możliwości współpracy w parafiach, a także tych, które są bardziej ograniczone.

Sam prezes Vida Ascendente zwrócił uwagę, że jednym z obowiązków osób starszych jest "przekazywanie wiary". Ludzie starsi, choćby dlatego, że przeżyliśmy więcej lat, mieli wiele okazji do doświadczeń wiary, tych dowodów, które wiarę umacniają, i mamy obowiązek je przekazywać. Osoby starsze jako środek duszpasterski to imperatywna potrzeba. Ale także osoby starsze potrzebują rozpoznania i bycia rozpoznanym, nie po to, by otrzymać aplauz, ale by być znanym. Kościół ma armię świadków wiary w podeszłym wieku i - jak mówi papież - potrzebujemy więcej dobrych świadków, a mniej przemówień".

Dokument

"Starość - bogactwo owoców i błogosławieństw".to prosty dokument, co chcieli podkreślić w prezentacji. "Jest ona przedstawiona niemal jako narracja" i stanowi punkt wyjścia do konsolidacji dzieła, które z wielu rzeczywistości kościelnych rozwija się w świecie osób starszych i do uruchomienia, tam gdzie to konieczne, tej posługi duszpasterskiej wobec osób starszych. Nie tylko poprzez refleksje na temat wyzwań stojących przed osobami starszymi, wartości starości i duszpasterstwa osób starszych i przez osoby starsze, ale także poprzez przykłady i doświadczenia realizowane w Hiszpanii przez Kościół na rzecz osób starszych.

Kultura

Kardynał Wyszyński i Jan Paweł II: rozmowa na progu śmierci

"Módl się teraz za papieża, nie za mnie" - zachęcał w ostatnich chwilach życia umierający kardynał Stefan Wyszyński. Jana Pawła II łączyło cierpienie i miłość do Matki Bożej.

Barbara Stefańska-24 maj 2022-Czas czytania: 3 minuty

W tym roku, 28 maja, Kościół po raz pierwszy obchodzi liturgiczne wspomnienie Prymasa Polski, beatyfikowanego we wrześniu ubiegłego roku.  

Zanim kardynał Wojtyła został wybrany na papieża, jego przełożonym był prymas Polski Stefan Wyszyński. Współpracowali w zarządzaniu Kościołem w Polsce w trudnym okresie komunizmu. Razem uczestniczyli w konklawe, które wybrało Jana Pawła I i spotkali się na konklawe w październiku 1978 roku.

Łączyły ich jednak nie tylko relacje zawodowe, ale także więzy przyjaźni i zaufania.

Krakowski kardynał odwiedzał prymasa Wyszyńskiego podczas jego wakacji, chodzili na długie spacery, a wieczorami - wraz z innymi uczestnikami wakacji - śpiewali przy ognisku.

Kiedy kardynał Wojtyła został papieżem, nadal pisali do siebie listy, które zawierały również wiele osobistych szczegółów.

Ostatnia rozmowa

13 maja 1981 roku na Placu Świętego Piotra kule zamachowca przeszyły ciało polskiego papieża. Walczył o życie w Poliklinice Gemelli. Jan Paweł II zawsze przypisywał swoje cudowne uzdrowienie Matce Bożej Fatimskiej, gdyż zamach na jego życie miał miejsce w dniu jej liturgicznego wspomnienia.

W tym samym czasie w Polsce, w swojej rezydencji przy ulicy Miodowej w Warszawie, schorowany i starszy prymas Wyszyński przeżywał ostatnie dni swojego życia.

Informacje o ataku na Ojca Świętego przekazała jej Maria Okońska, która pracowała w Sekretariacie Prymasa i była założycielką Instytutu Prymasowskiego (instytutu życia konsekrowanego). Według jej relacji, po długiej chwili milczenia kardynał Wyszyński powiedział, żeby nie modlić się teraz za niego, ale tylko za Ojca Świętego. "On musi żyć. Mogę iść" - to były jego słowa.

Prymas, obecnie beatyfikowany, nie miał już sił, by osobiście przemawiać do wiernych. Jego sekretarz, ks. Bronisław Piasecki, nagrał jego słowa na taśmę magnetofonową, aby można je było odtworzyć w katedrze warszawskiej. Nagranie to zachowało się w archiwum do dziś: "Proszę, aby te wszystkie heroiczne modlitwy, które odmawialiście w mojej intencji na Jasnej Górze, w Warszawie i w kościołach diecezjalnych, gdziekolwiek jesteście, abyście w tej chwili skierowali je wraz ze mną do Matki Chrystusa, prosząc o zdrowie i siły dla Ojca Świętego" - prosił kard. Wyszyński. 

25 maja stan Prymasa Polski był już bardzo poważny. Jan Paweł II przebywał jeszcze w klinice (wyszedł dopiero w sierpniu 1981 roku). To właśnie wtedy odbyła się ostatnia rozmowa między dwoma bliskimi współpracownikami, ujawniająca łączącą ich duchową więź.

W Polsce przy łóżku kardynała Wyszyńskiego położono kabel telefoniczny, który - jak relacjonowała Maria Okońska - mówił powoli: "Łączy nas cierpienie, ale Maryja jest wśród nas. Ostatnie słowo papieża brzmiało: "Ojcze...".

Cierpienie kardynała Wyszyńskiego stało się również swoistą ofiarą za życie papieża. Prymas zmarł zaledwie trzy dni po tej rozmowie, 28 maja.

Ówczesny papież nie mógł uczestniczyć w jego pogrzebie; reprezentowała go delegacja Stolicy Apostolskiej z sekretarzem stanu, kardynałem Agostino Casaroli na czele.

Z tej okazji napisał list do Kościoła w Polsce, w którym nazwał zmarłego "kamieniem węgielnym Kościoła w Warszawie" i "kamieniem węgielnym całego Kościoła w Polsce". Prosił też, by żałoba po jego śmierci trwała 30 dni, podczas których można zastanowić się nad osobą Prymasa: "jego osobą, jego nauką, jego rolą w tak trudnym okresie naszej historii".

Dwa lata później, w 1983 roku, Jan Paweł II odbył swoją drugą pielgrzymkę do Polski. Pierwsze kroki skierował do katedry św. Jana Chrzciciela w Warszawie, by pomodlić się przy grobie Prymasa Tysiąclecia. Ten grób, obecnie pobłogosławiony, znajduje się tam do dziś.

Błogosławiony Wyszyński

Oczekiwane beatyfikacja prymasa Wyszyńskiego odbyła się 12 września 2021 roku w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie. Choć planowano go rok wcześniej, został przełożony z powodu pandemii COVID-19. Wraz z nim błogosławioną została ogłoszona Matka Róża Czacka, zwana Matką Niewidomych, założycielka Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża.

Trudno wymienić wszystkie zasługi bł. kardynała Wyszyńskiego dla Kościoła w Polsce i poza nią. Był prymasem Polski ze specjalnymi uprawnieniami nadanymi przez papieża w czasach, gdy system polityczny walczył z religią. To w dużej mierze dzięki jego roztropności i silnej wierze Kościołowi w Polsce udało się przetrwać te trudne czasy.

W tym czasie władze aresztowały i uwięziły Prymasa na trzy lata. Opracował i zrealizował dziewięcioletni program duszpasterski dla całej Polski, przygotowujący do tysięcznej rocznicy chrztu naszego kraju, oparty na pobożności ludowej i czci Matki Bożej. Sam był gorącym czcicielem Matki Bożej. - Wszystko złożyłem w ręce Maryi - powiedział.

Jego kult staje się coraz bardziej powszechny w Polsce i za granicą. Opublikowane dokumenty archiwalne dostarczają też coraz więcej informacji o jego życiu i duchowości.

AutorBarbara Stefańska

Dziennikarz i sekretarz redakcji tygodnika ".Idziemy"

Dama w czerwieni na szarym tle

Autor zastanawia się nad tym dziełem Miguela Delibesa, o którym mówi, że "w tym dziele pozostawia nam fascynujące refleksje o życiu, o prawdziwej wiedzy, o pięknie, opisując swoją żonę jako osobę posiadającą dar odkrywania go w najbardziej niepewnych miejscach, a nawet tworzenia".

23 maj 2022-Czas czytania: 5 minuty

Kilka tygodni temu miałam okazję uczestniczyć w wykładzie na temat tego dzieła Miguela Delibesa (1920-2010) prowadzonym przez profesor Nieves Gómez na Uniwersytecie Villanueva w Madrycie. Miałam ochotę przeczytać tę wspaniałą książkę, która odzwierciedla intensywną relację, jaka łączyła hiszpańskiego pisarza z żoną Ángeles de Castro, z którą miał 7 dzieci, oraz jej nagły koniec w 1974 roku, spowodowany chorobą mózgu. Książka osobista i bardzo delikatna, napisana w intymnym stylu. Poznali się w młodości i pobrali w 1946 roku w Valladolid (Delibes miał 26 lat, a Ángeles 20). Było to więc prawie 30 lat bardzo owocnego małżeństwa, nie tylko ze względu na ich dzieci, ale także ze względu na powołanie literackie Delibesa, które zrodziło się po ich ślubie, prawdopodobnie dzięki jej wierze w jego talent: "Wzruszyła mnie jego wiara w moje możliwości. Wyobrażałem sobie, że jeśli gdziekolwiek bym się doskonalił w malarstwie, jeśli robiłbym to właściwie, mógłbym zostać geniuszem.

Książka jest odbiciem jego życia osobistego, pod tożsamością malarza, który stracił natchnienie po śmierci żony i muzy. Wówczas z wielką nostalgią (głównie dlatego, że dzięki niej ma chwile, w których wydaje mu się, że znów może zobaczyć swoją żonę) schronił się w drinku. Przekazuje bogatą osobowość Ángeles de Castro i konkretny przykład tego, jak wygląda kobieca racja stanu. Była kobietą zdecydowaną, o harmonijnej sylwetce - której nie zepsuło siedem ciąż - z szeroko otwartymi na rzeczywistość oczami i zdolnością do ulepszania otaczającego ją świata.

Ktoś, kto lubił sprawiać niespodzianki i je otrzymywać, z naturalną elegancją i "naturalnym" poczuciem humoru.selektywna intuicja". wrodzony. Kobieta "of complicit gaze", który miał "godna podziwu umiejętność tworzenia atmosfery". i że to było "wróg rozpowszechniania złych wiadomości". Ale to koniecznie musiało mieć swój odpowiednik: "Kiedy gasła, wszystko wokół niej marniało", "brakowało jej radości".Osoba, która miała "godna podziwu umiejętność tworzenia atmosfery". i że w swoich podróżach potrafiła wyjść poza sztywne środowiska akademickie (których Delibes nie lubił). Wspomina, jak na spotkaniu profesorów Uniwersytetu Yale grała na kastanietach i ożywiała spotkanie.

Miał wielki urok osobisty i umiejętność pracy z ludźmi. W pewnym momencie książki mówi się: "Estetyka też się liczy". Bohater opowieści mówi swojej córce, że. "siła uwodzenia twojej matki była porywająca". i w innym fragmencie, "Jego wiara uczyniła mnie płodną, bo energia twórcza była jakoś przenoszona. Była kobietą o ogromnej dobroci i umiejętności zamieszkiwania w życiu innych: "Miał zdolność do intruzowania w domach innych ludzi, nawet do przerywania snu sąsiada, bez drażnienia go, być może dlatego, że w głębi duszy wszyscy byli mu coś winni. Ktoś, kto nie lubił wulgarności i biurokracji, bo była nieprzepuszczalna dla ich uroków. Kobieta z wrodzonym talentem do relacji międzyludzkich i przyjmowania zwierzeń. W tym sensie pisarka podkreśla jej "takt dla współżycia, jego oryginalne kryteria co do rzeczy, jego delikatny smak, jego wrażliwość".. Jedną z jego rad w czasach niskiej kreatywności było "Nie daj się oszołomić; pozwól sobie żyć"..

Kobieta z doskonałym słuchem muzycznym, która potrafiła się porozumieć w ciągu kilku dni pobytu w obcym kraju i która potrafiła mieć rytm.Miał intuicyjne ucho, które pozwalało mu czasem uchwycić to, co niewyrażalne". Kobieta, która nie znosiła rutyny i wiedziała, jak sprawić, by każdy dzień był wyjątkowym wydarzeniem. Była kobietą, która wiedziała jak być szczęśliwą. Kiedy zdiagnozowano u niej guza mózgu, jej wypowiedź brzmiała: "Jestem szczęśliwa: "Dzisiaj te rzeczy są do naprawienia - powiedział. W najgorszym wypadku byłem szczęśliwy przez 48 lat; niektórzy ludzie nie mogą być szczęśliwi przez 48 godzin w życiu. Ktoś, komu nie przeszkadzało gromadzenie lat (i doświadczeń), bo lata nie tylko mijają, ale zostają: "Każdego ranka, gdy otwierała oczy, zadawała sobie pytanie: 'Dlaczego jestem szczęśliwa? I natychmiast uśmiechałaby się do siebie i mówiła: mam wnuczkę.

W tym dziele Delibes pozostawia nam fascynujące refleksje o życiu, o prawdziwej wiedzy, o pięknie, opisując swoją żonę jako osobę posiadającą dar odkrywania go w najbardziej niepewnych miejscach, a nawet tworzenia: "Od kogo dowiedział się wtedy, że róża w wazonie może być piękniejsza niż bukiet róż albo że piękno może kryć się w starym, wypatroszonym zegarze ściennym pełnym książek? Jak nie mogło być inaczej, książka jest głęboką refleksją nad śmiercią, nie tyle w sensie biologicznym, co biograficznym, jako utratą wspólnego życia. I to przy delikatnie osiągniętych momentach, takich jak ten, gdy w przeddzień operacji chora kobieta czyta wiersz włoskiego pisarza Giuseppe Ungarettiego, zatytułowany "Agonia":  Zginąć jak spragnione skowronki/ w mirażu,/ Albo jak przepiórka/ kiedyś za morzem/ w pierwszych krzakach.../ Ale nie żyć na lamentach/ jak oślepiony złotogłów.

Niewątpliwie jest to refleksja na temat komplementarności, jaka istnieje między kobietami i mężczyznami oraz tego, jak się wzajemnie równoważymy. W tym sensie podkreśla jego kobiecość "żywa wyobraźnia i delikatna wrażliwość. Była zrównoważona, inna; dokładnie taka odnowa, jakiej potrzebowała moja krew". W innym fragmencie stwierdza zwięźle, ale trafnie: "Nasza była dwuosobowa firma, jeden produkował, a drugi zarządzał".

Ta konkretna praca jest pogłębioną refleksją nad codziennym szczęściem, nad tym, że klucz do niego leży w ciągłym współistnieniu: "Byliśmy razem i to wystarczyło. Kiedy odeszła, zobaczyłem to jeszcze wyraźniej: te rozmowy bez słów, te spojrzenia bez planów, bez oczekiwania od życia wielkich rzeczy, były po prostu szczęściem".

Książka jest również odzwierciedleniem codziennej religijności, przeżywanej przez Ángeles de Castro: "Twoja matka zawsze podtrzymywała swoją wiarę. Przed operacją przystąpiła do spowiedzi i komunii. Jej wiara była prosta, ale stabilna. Nigdy nie opierała swojej wiary na dostępach mistycznych czy problemach teologicznych. Nie była kobietą pobożną, ale była wierna swoim zasadom: kochała i umiała postawić się na miejscu innych. Była chrześcijanką i przyjęła tę tajemnicę. Jej obrazem Boga był Jezus Chrystus. Potrzebowała ludzkiego obrazu Wszechmogącego, dzięki któremu mogłaby Go zrozumieć.

Dzieło mówi też - pośrednio - o zmienności ówczesnego społeczeństwa hiszpańskiego (lata 70.): strajki studenckie, aresztowania, bunty, tortury w więzieniach. W tym sensie pisarz odnosi się do aresztowania dwójki dzieci tej pary, Léo i Any, która jest rozmówcą malarza. Franco zostaje wspomniany w momencie, gdy malarz i jego żona odwiedzają swoje dzieci w więzieniu. W tym sensie żona artysty mówi: Ten człowiek nie będzie trwał wiecznie".jak gdyby zdejmując go z piedestału". Jest to zresztą dzieło niosące implicite krytykę jednolitej i znormalizowanej edukacji, która nie pozwala na rozwój osobowości: "Irytowała go struktura kursu, indoktrynowani nauczyciele, narzucone idee. Jego głowa poruszała się bardzo szybko, wyprzedzał swoich mentorów.

Inne tematy, które zawsze chodziły Delibesowi po głowie: połączenie tego, co wiejskie z tym, co nowoczesne: "Trzeba było wstawić to, co nowoczesne, do tego, co wiejskie, bez uciekania się do przemocy. Samotność osób starszych, jak wtedy, gdy wspomina, że jego żona potrafi dotrzymać towarzystwa starszym osobom: "Ci szaleni, samotni starcy nigdy nie byli nieobecni w życiu twojej matki: [...] byli to wszyscy nieodwracalni starcy, przyłapani na braku solidarności współczesnego życia. Czuli się zagubieni w wirze świateł i hałasów, i wydawało się, że ona, jak dobra wróżka, bierze ich za rękę, jednego po drugim, by przenieść ich na drugi brzeg". Komunikacja między pokoleniami: "Zwracał uwagę na każdego, od staruszków z ich jedzeniem po nastolatków z ich równorzędną intymnością. Nie wybłagał swojego oddania".

Podsumowując, książka warta przeczytania.

Watykan

Młodzi patroni ŚDM Lizbona 2023

Raporty rzymskie-23 maj 2022-Czas czytania: < 1 minuta
rzym raporty88

Carlo Acutis i Chiara Badano będą dwoma z 13 patronów Światowych Dni Młodzieży Lizbona 2023. Wśród innych patronów są trzy błogosławione pochodzenia portugalskiego: Joana de Portugal, João Fernandes i Maria Clara od Dzieciątka Jezus, chociaż Maryja Panna jest patronką ŚDM par excellence. 


AhTeraz możesz skorzystać z rabatu 20% na prenumeratę Raporty Rzymskie Premiummiędzynarodowa agencja informacyjna specjalizująca się w działalności papieża i Watykanu.
Rodzina

Reforma prawa aborcyjnego i nagrody CEU Pro-Life w tym samym tygodniu

We wtorek hiszpański rząd zatwierdził kontrowersyjny projekt ustawy o reformie prawa aborcyjnego -more abortion-, który nadal wymaga przetworzenia i raportów prawdopodobnie do początku 2023 roku, a w czwartek Uniwersytet CEU San Pablo wręczył swoje Nagrody za Życie 2022 i Nagrodę Bárbara Castro. Może to zbieg okoliczności, a może nie...

Eulalia Eufrosina-23 maj 2022-Czas czytania: 4 minuty

Niektóre kluczowe punkty reformy projektu ustawy promowanej przez minister ds. równości, Irene Montero, a także podpisanej przez minister zdrowia, Carolinę Darias, są w skrócie następujące, uzupełnione o pewne komentarze oparte na istniejących przepisach.

1.- Wolny dostęp do aborcji od 16 roku życia bez zgody rodziców. Małoletni poniżej 18 roku życia będą mogli dokonać aborcji w sali operacyjnej, ale nie będą mogli kupić alkoholu, tytoniu, ani głosować (artykuł 12 hiszpańskiej konstytucji mówi, że "Hiszpanie są pełnoletni w wieku 18 lat").

2.- Obiecaj, że zlikwidujesz trzy dni obowiązkowej refleksji oraz udzielanie informacji o alternatywach i pomocy, chyba że kobieta o to poprosi.

3.- Pigułka "morning-after" jest bezpłatna i można ją zamówić w pobliskich ośrodkach zdrowia i aptekach.

4.- Ustawa będzie gwarantowała sprzeciw sumienia, uregulowany w taki sam sposób jak ustawa o eutanazji. Pracownicy służby zdrowia, którzy odmówią wykonania aborcji, zostaną wpisani do rejestrów osób sprzeciwiających się.

5.- Grupy takie jak ratownicy, którzy pokojowo modlą się i doradzają kobietom do ostatniej chwili, zostaną skryminalizowane. tutaj artykuł Javiera Segury na ten temat).

6.- Obecny projekt nie uwzględnia wsparcia ani zachęt dla kobiet, które chcą kontynuować ciążę.

7.- "Zdrowie menstruacyjne". Tampony, podpaski itp. będą rozdawane bezpłatnie w licznych ośrodkach i instytucjach publicznych, co ma na celu położenie kresu "menstruacyjnej biedzie".

8.- Tekst jest procedowany w trybie pilnym, aby "obejść" ewentualne opóźnienia, np. w Radzie Głównej Sądownictwa, wg. Świat.

9.- W Hiszpanii trwa debata prawna na temat pełnoletności. Według DebataPodemos zyskuje na znaczeniu, ustawa po ustawie, w swoim dążeniu do podniesienia wieku podejmowania ważnych decyzji do 16 lat, czyli wieku, w którym proponują ustalić minimalny wiek uprawniający do głosowania".

Natychmiastowa reakcja biskupów

"O zdrowiu moralnym społeczeństwa świadczy jego obrona życia" - powiedział po zatwierdzeniu ustawy monsignor Luis Argüello, sekretarz generalny i rzecznik Konferencji Episkopatu Hiszpanii.

Jak donosi OmnesArgüello określił jako "złą wiadomość" zatwierdzony przez hiszpański rząd projekt ustawy "o zdrowiu seksualnym i reprodukcyjnym oraz o dobrowolnym przerywaniu ciąży" i podkreślił, że "obrona i ochrona życia jest jednym ze źródeł cywilizacji". Jedna z czerwonych linii wyrażających moralne zdrowie narodu".

Sekretarz generalny EWG zwrócił też uwagę, że uznanie aborcji za "prawo" jest potwierdzeniem "prawa silnego nad słabym, gdy chodzi o eliminację nowego i innego życia, które istnieje w łonie matki" i podkreślił, że "postęp nauki każe nam z całą mocą potwierdzić, że w łonie kobiety ciężarnej istnieje nowe życie, które należy przyjąć i o które należy się troszczyć, którego należy bronić". Rzecznik biskupów bronił konieczności zaoferowania kobietom "warunków ekonomicznych, pracowniczych i mieszkaniowych (...), aby mogły przyjąć to nowe życie".

Nagrody za całokształt twórczości

Jak wspomniano na początku, po raz kolejny w tym roku Instytut Studiów nad Rodziną Uniwersytetu CEU San Pablo, kierowany przez Carmen Fernández de la Cigoña, wyróżnił różne akcje swoimi "Nagrodami za życie" i "Bárbarą Castro". Do serca matki".

Przewodniczący Oficjalnego Kolegium Lekarzy w Madrycie, Manuel Martínez-Sellés, otrzymał nagrodę CEU "dzięki swojej niestrudzonej pracy na rzecz życia". Wyróżnienie odebrał z rąk prezydenta Fundacji San Pablo CEU University, Alfonso Bullón de Mendoza. Przyznano również dwie nagrody wicemistrzowskie - Rescatadores san Juan Pablo II oraz 40 días por la Vida.

W ramach "Nagród dla życia" nagrodę CEU za kreatywność studentów w obronie życia otrzymała również Irene Barajas, studentka czwartego roku studiów podwójnych na kierunku farmacja i biotechnologia, za stworzenie emocjonalnego filmu wideo przeciwko aborcji, za pomocą którego chce uświadomić społeczeństwu, a w szczególności młodzieży, że nie ma argumentu nadrzędnego wobec wartości ludzkiego życia.

Nagroda Bárbara Castro. Do serca matki

Za swoje pragnienie założenia rodziny, niezależnie od barier, które musiała pokonać w procesie adopcji dwójki swoich dzieci, Anabel Mialdea otrzymała nagrodę "Bárbara Castro. Do serca matki".

Nagroda nosi imię byłej studentki dziennikarstwa, która walczyła o życie swojej córki i przedkładała je nad swoje własne, i nagradza wsparcie dla macierzyństwa lub doświadczenie trudności.

Uniwersytet CEU San Pablo uznał świadectwo i doświadczenie tej kobiety z Cordoby podczas procesu adopcyjnego jej dwójki dzieci: Rafaela i Any, w celu sprowadzenia ich do Hiszpanii z Rosji. Rafael, obecnie 19-letni, jako pierwszy trafił do domu w wieku półtora roku. Urodził się ważąc 1,75 kg, w temperaturze -20ºC, bez inkubatora i w niepewnych warunkach.

Ana, lat 14, wróciła do domu w wieku czterech i pół roku. Spędziła pięć miesięcy na oddziale intensywnej terapii w Rosji, zanim została przeniesiona do żłobka. Ma rozszczep podniebienia i zahamowany wzrost w wyniku niedożywienia, którego doznała w pierwszych latach życia. Kobieta z Cordoby skomentowała, jak rosyjska służba zdrowia pominęła ją i jej męża przy wszystkich problemach zdrowotnych dziewczynki, która od momentu przybycia do Hiszpanii była operowana 8 razy.

Rektor CEU USP, Rosa Visiedo, przypomniała, że uczelnia utrzymuje silne zaangażowanie w obronę życia i jego świętości, wskazując, że nie ma przyszłości bez życia ludzkiego. Podkreśliła również międzyuczelniany charakter tych nagród.

AutorEulalia Eufrosina

Zasoby

Pamięć o Bogu

Bóg natomiast jest nieskończony. W jakimkolwiek zagubionym kącie jego Pamięci kontempluje się nie tylko ostatnie moje włosy, ale i ostatnie szczegóły, które były, są i będą. I że Pamięć pozostanie doskonale zachowany i nieusuwalny na wieki wieków.

Juan Arana-23 maj 2022-Czas czytania: 7 minuty

Tłumaczenie artykułu na język angielski

W pobliżu Sewilli znajduje się stary okazały dwór, w którego ogrodzie zachował się niezwykły psi cmentarz.

Odwiedziłem go kilka dni temu i stwierdziłem, że osoby odpowiedzialne za te ekstrawaganckie grobowce nie zrobiły tego z czystej neurastenii.

Byli to niewątpliwie ludzie bogaci i próżniaczy, ale także obdarzeni pewnym poczuciem humoru.

W centrum psiej nekropolii znajduje się niewielki pomnik, którego napis głosi następujące drollowe, acz humorystyczne wersy:

"Szczęśliwi jesteśmy my, którzy jesteśmy tutaj
wokół tego piedestału, który
żyć dobrze lub źle
zostajemy tu, gdy umieramy.
Ale ludzie, nasi mistrzowie
z niepewną przyszłością
W ich drugim istnieniu
żyć ze śmiercią uważnie...
bo oni "rozliczają się" za nich
w chwili śmierci".   

Pół żartem, pół serio, filozofia tej harangi jest taka, że istnieje kilka rodzajów nieśmiertelności. Zwierzęta musiałyby się zadowolić pamięcią drugiego rzędu: pamięcią, którą pozostawiały w swoich właścicielach, wzmocnioną co najwyżej przez te grobowce, mające ocalić od zawodnej ludzkiej pamięci anegdotę o ich życiu, a nawet śmierci.

Rzeczywiście jest płytka przypominająca o Nancy, która "została zabita przez Packarda". Ludzka nieśmiertelność to inny rodzaj ryby: nie polega ona jedynie na byciu pamiętanym, ale pozwala pamiętać o sobie, choć po "wyrównaniu rachunków".

Jeśli czegoś chcesz, to coś cię to kosztuje. Mój przyjaciel Francisco Soler wydał właśnie kilka miesięcy temu książkę o stosownym tytule: Przecież, gdzie wyjaśnia, że nadzieja na ową nieśmiertelność premium, daleki od bycia rodzajem balsamu czy pocieszenia, którego szukają pobożne dusze, aby uciec przed grozą umierania, jest ostrzeżeniem dla nawigatorów, ponieważ kiedy mamy zamknąć oczy po raz ostatni, zamiast myśleć coś w rodzaju: "wszystko, co zostało dane, jest skończone", będziemy musieli pamiętać o bilansie "długów" i "aktywów", aby uregulować wszelkie zaległe długi.

Argentyński poeta Borges, który jako młody człowiek flirtował z pomysłem rzucenia ręcznika, wyrzucił to z głowy tym elementarnym rozważaniem: "Drzwi samobójstwa są otwarte, ale teologowie mówią, że w dalszym cieniu drugiej sfery będę tam, czekając na mnie".

Ale jest wiele rodzajów nadziei. Niektórzy pocieszają się bardzo niewiele: perspektywą bycia zamienionym w bezkarne zbrodnie jest bez wątpienia najbardziej minimalistyczny z nich wszystkich.

Po nim następuje ranking oczekiwanie, że ci, którzy nas przeżyją, będą pamiętać tylko dobre chwile, które z nami spędzili, zapominając lub wybaczając występki lub nawet fakt, że byliśmy bezapelacyjnie złymi ludźmi. Są nawet tacy, którzy nie są zadowoleni z tego, że oszukali swoich bliźnich i starają się oszukać potomnych, grzebiąc pod własną trumną wszelkie dowody dawnych nieprawości lub wynajmując najemne pióro do naszkicowania fałszywej biografii ozdobionej hagiograficznymi akcentami.

Auguste Comte, w swoim Katechizm pozytywistyczny, Próbował zapobiec pośmiertnym oszustwom, ustanawiając trybunał złożony z kapłanów "Religii Ludzkości", którzy w przypadku braku przypadków pozaziemskich decydowaliby o tym, jaki powinien być ostateczny los zmarłego. Ich zbawienie lub potępienie byłoby zapisane w starannie strzeżonej księdze. Nie sądzę, by nawet w ten sposób można było całkowicie zapewnić nieodwołalne stosowanie zdań, zwłaszcza gdyby jakaś roztargniona kometa przypadkiem potknęła się o naszą planetę.

Dla mnie, będącego chrześcijaninem, te "pasywne" nieśmiertelności nie są ani gorące, ani zimne. Nie obchodzi mnie, czy na moim pogrzebie będzie słychać chór pochwalny, nie mówiąc już o tym, że mogę nawet tego nie dostać.

A czy za sto czy dwieście lat będą jeszcze tacy, którzy nawet pomyślą o przeczytaniu tego, co napisałem, co to za różnica? Obietnica Jezusa Chrystusa, że będziemy mogli oglądać Jego, Ojca i Ducha Świętego "twarzą w twarz", blednie wobec atrakcyjności każdej innej nagrody. post mortem.

Nie należę też do tych, którzy lubią spekulować na temat tego, co będziemy robić lub jak będziemy się czuć, gdy znajdziemy się "w niebie". Niektórzy ludzie, którzy podzielają moją wiarę, są bardziej podatni na tego rodzaju spekulacje i niepokoi ich myśl o pozostawieniu za sobą bliskich lub doświadczeń, które bardzo lubią.

Choć nie jestem szczególnie powieściowy, wydaje mi się, że przejmowanie się takimi skrajnościami jest daremne. C. S. Lewis opowiada w Szkoda, że pod obserwacją ostatnie chwile, które dzielił ze swoją żoną. Jeśli chodzi o niego samego, to były one szczególnie intensywne i mógł mieć z nią niezwykłą łączność duchową. Dodaje jednak z uczuciem, które jest fifty-fifty między rozpaczą a pocieszeniem: "ale ona już patrzyła w stronę wieczności".

Ci, którzy są pozostawieni sami sobie, nie są tymi, którzy umierają: to my jesteśmy tymi, którzy umierają. Policzek Mistrza wymierzony saduceuszom, gdy pytali go, czyją małżonką będzie w zaświatach wdowa po siedmiu braciach za życia, czegoś uczy chrześcijanina.

Niemniej jednak zrozumiałe jest uczucie, które wielu ma - my mamy - że są rzeczy w ziemskiej egzystencji, które szkoda byłoby zostawić całkowicie za sobą, gdy zabrzmi trąba zwiastująca przejście z tego świata do następnego. Bez uszczerbku dla mojego braku zamiłowania do spekulacji eschatologicznych i zdecydowanego pragnienia trzymania się nauki Kościoła, wierzę, że można powiedzieć coś, co ukoi to, co jest uzasadnione w takim niepokoju.

Przedstawię ją, cytując po raz kolejny kilka wersów Borgesa, tego wielkiego niedowiarka (a może nie tak bardzo?):

Brakuje tylko jednej rzeczy.  
To jest zapomnienie.
Bóg, który ratuje metal, ratuje też kożuch
I figuruje w Jego proroczej pamięci
księżyce, które będą
i tych, którzy byli. 

Pamięć skończona

Dla starszej osoby, dla której zapomnienie przestało być anegdotą, a stało się nawykiem, nie ma nic bardziej obiecującego niż istnienie Pamięci, która pod swoimi ogromnymi sklepieniami może pomieścić nic innego jak nieomylne repozytorium wszystkie utracone wspomnienia.

Ci z nas, dla których pisanie jest zawodem i często cierpią na paranoję utraty swoich tekstów, rozumieją to szczególnie dobrze. Przypomniały mi się teraz wizyty mojego nauczyciela Leonarda Polo w Sewilli. Kiedy wysiadał z pociągu, proponowałem mu, że poniosę za niego portfel, a on korzystając z okazji, zauważał uroczyście: "Uważaj, bo wiozę niepublikowane utwory..." Niepublikowane utwory Polo!

Miał przynajmniej dwór uczniów chętnych do ich zachowania. Ale co z moimi niepublikowanymi dziełami i dziełami Paco, Pedro, Carmen itd. itp. Był czas, kiedy od czasu do czasu nagrywaliśmy nasze kompletne dzieła na płyty CD, aby te intymne skarby nie przepadły na zawsze. Jakież było nasze rozczarowanie, kiedy dowiedzieliśmy się, że zachowanie takich repozytoriów jest zapewnione tylko na kilka lat! Nawet papier okazuje się trwalszy.

Teraz ufamy czemuś bardziej duchowemu, bo sumę naszych zdarzeń przechowujemy w "chmurze". Czy naprawdę wierzymy, że wspomniana chmura nie rozejdzie się w powietrzu jak ulotna mgła?

Fizyk Frank Tipler napisał pasjonującą książkę pt. Fizyka nieśmiertelności. Oferowane tam życie wieczne nie jest dane przez Boga, ale przez naukę. Do tego jeszcze daleko: najwcześniej pojutrze, co oznacza, że nie zobaczymy go za naszego życia, ale spokojnie: skoro obiecuje, to obiecuje i za niego. działanie wsteczne.

Innymi słowy: będziemy mieli technologiczne zmartwychwstanie i w ten sposób wszyscy razem wejdziemy ramię w ramię w nowe życie w tym samym kosmosie. Będzie to powrót do wirtualnego życia, bo nie byłoby gdzie umieścić tylu ciał, zwłaszcza jeśli uprą się na weekendowe podróże na plażę. Oprócz tego i innych wyrzeczeń, aby rzeczy trwały w nieskończoność, konieczne będzie pokonanie - również z pomocą wiedzy o przyszłości - wszystkich pęknięć, które czynią ten zbójecki świat nietrwałym. Mało tego, rzecz staje się grubsza i w końcu musimy połknąć kamienie młyńskie wielkości galaktyki. Wolę trzymać się wiary, którą przekazali mi rodzice.

Ale jeśli mamy oszczędzać, to w dzikiej spekulacji Tiplera też jest coś zbawiennego. Zawsze uderzało mnie, że nawet najdelikatniejsza ekspresja artysty, najbardziej wyrafinowane harmonie koncertu, najbardziej błyskotliwe infekcje mówcy, mogą być zakodowane, przechowywane i odtwarzane we wzlotach i upadkach metakrylowego dysku lub w ciągach zer i jedynek wyrytych w pendrive. Duch przewyższa to, co materialne, ale jego cielesny odcisk jest czymś całkiem namacalnym. Podciągając się w górę, Tipler dochodzi do wniosku, że wszystkie perypetie ludzkiego życia, niezależnie od tego, jak długie i bogate by ono nie było, można opisać za pomocą 1045 bity informacji. Zawierałaby każde ostatnie westchnienie, uczucie, pragnienie i myśl, sekunda po sekundzie, a nawet film z produkcji, ewolucji i zniszczenia każdej cząsteczki w naszym ciele.

W skrócie: wszystko, absolutnie wszystko, materialnego i duchowego, o ile to ostatnie przekłada się na dające się opisać słowa, gesty i doświadczenia.

Jako że nie jestem materialistą, muszę dodać, że to nagromadzenie informacji nie obejmowałoby ani mojego sumienia, ani mojego ja, ani mojej duszy itd. Ale obejmowałaby ona całą historię całości działań i namiętności mojego ducha, aż do ostatniego przecinka lub tyldy. Jest to oczywiście fantastycznie duża wielkość, 10, po której następuje czterdzieści pięć zer. Aby mieć wyobrażenie o tym, jak wielka jest, powiem, że wystarczy dodać jeszcze trzydzieści pięć zer, aby policzyć każdy ostatni atom we wszechświecie.

Co z tego, że jest to wciąż liczba skończona, która przyznaje się do pełnego wyznaczenia komicznie zwięzłym wyrażeniem.

Bóg natomiast jest nieskończony. W każdym zagubionym kącie jego Pamięci (jeśli wybaczysz niestosowność tego wyrażenia) kontemplowane są nie tylko ostatnie moje włosy (jako że jestem całkiem łysy, nie ma to większego znaczenia), ale ostatnie szczegóły, rozmowy, gesty, kichnięcia, czkawki, wybuchy gniewu, nieokreślone dyskomforty i dobre samopoczucie, chwile chwały i uniesienia, czy miłosnej czułości, itd. itd. itd. które były, są i będą w życiu moim, mojej żony, mojej córki i ostatniego Marsjanina zamieszkującego ostatnią egzoplanetę, etc., etc., które były, są i będą w życiu moim, mojej żony, mojej córki i ostatniego Marsjanina zamieszkującego ostatnią egzoplanetę. I że Pamięć pozostanie doskonale zachowany i nieusuwalny na wieki wieków.

Które, tak ujęte, w zasadzie i a priorijest bardziej niepokojące niż cokolwiek innego. Bo skoro robienie zdjęć telefonem komórkowym jest darmowe, to jedną z największych przyjemności, jaką mamy, jest kasowanie 90% zrobionych przez nas zdjęć. Ja, na przykład, nie jestem tak opłacany za swoje istnienie, że chcę zachować nietknięty zapis wszystkiego w nim. To jest jak śmiech z akta że agencje detektywistyczne zakładają się, by zrujnować kariery polityków.

Ale oto najlepsza część: sam byłem ojcem i opanowałem technikę "przymykania oka"; mogę zapomnieć o niektórych mniej chwalebnych epizodach mojego potomstwa, nie zapominając o nich w rzeczywistości. Łatwo mi więc zastosować odpowiednią regułę trzech. Najlepszą rzeczą nie jest to, że jestem nieskończony e bardzo wierny, ale że ponad to Pamięć Boga jest miłość.

Gdy wrócimy do Niego, możemy zanurzyć się w niej radośnie, bez potrzeby wstydu. Pójdźmy na spacer z kompilacjami, pamiętnikami, wyczerpującymi życiorysami! Wyśmiewajmy nasze wpadki pamięciowe, nawet groźbę zdiagnozowania Alzheimera!

Gdziekolwiek pójdziemy, odnajdziemy na nowo (ze złotą opalizacją, która spodobałaby się najbardziej romantycznym nostalgikom) wszystko to, co w naszym śmiesznym życiu zasługuje na pamięć... i wiele więcej: ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało....          

AutorJuan Arana

Profesor filozofii na Uniwersytecie w Sewilli, członek zwyczajny Królewskiej Akademii Nauk Moralnych i Politycznych, profesor wizytujący w Moguncji, Münster i Paryżu VI -La Sorbonne-, dyrektor czasopisma filozoficznego Natura i Wolność oraz autor licznych książek, artykułów i wkładów do prac zbiorowych.

PodpisyJaime Fuentes

Sotanozaury

Fuentes zwraca uwagę, że sutanna księdza, mimo coraz rzadszego używania, nabrała nieoczekiwanego prestiżu w zsekularyzowanym społeczeństwie.

22 maj 2022-Czas czytania: 2 minuty

To było kilka lat temu, 1977, jeśli się nie mylę. Biskupem San José de Mayo był monsignor Herbé Seijas, przyjaciel mojej rodziny. Byłem prawie pierwszym księdzem: trzy lata wcześniej otrzymałem święcenia, a w 1974 roku rozpocząłem pracę w Montevideo.

Faktem jest, że spotkałem tutaj monsignora Seijasa, a on natychmiast zapytał mnie, czy mógłbym pojechać na weekend do San José, aby pomóc w odprawianiu Mszy: - Wyjaśnił mi, że mamy kilka ślubów i Mszy Świętych, a nie ma księży... Powiedziałem, że oczywiście tak.

Proboszczem katedry był ks. Palermo, tak miło wspominany i tak kochany. Obdarzył mnie bardzo czułym uściskiem, gdy przyjechałam i uśmiechając się, wykrzyknął: - Jesteś ostatnią osobą sotanosaurus!…

Tak, miałem wtedy na sobie sutannę, w której zostałem wyświęcony. To była szata uniwersalne zastosowanie Wstawałem i żegnałem się z nią kładąc się spać: Msze, spowiedzi, spotkania, posiłki, spacery, wycieczki autobusowe... zawsze w sutannie; wydawało mi się to najbardziej logiczną rzeczą na świecie.

W naszym wykształconym, świeckim kraju, dla porządku, nikt nigdy nie komentował, nie śmiał się ani nie uśmiechał do mojej sutanny. Jednak z czasem, widząc, że jego nieużywanie wśród duchownych się normalizuje, podjąłem decyzję, by zarezerwować go do sprawowania sakramentów, a przy innych czynnościach nosić czarny garnitur (.duchowny) z koszulą i kołnierzykiem.

Minęło wiele lat (proszę sobie wyobrazić, w przyszłym roku będę miał 50 lat kapłaństwa, jak Bóg da) i jesteśmy w czasach pełna wolność. Zauważam jednak, że w tym kontekście to właśnie sutanna księdza zyskała nieoczekiwany prestiż.

Miałem intuicję, bo nosząc go kiedyś, teraz, na naszych montevidowskich ulicach, słyszałem komentarze typu "patrz, ojciec"... Wczoraj miałem potwierdzenie tej ciekawej zmiany kulturowej.

Otrzymałem telefon z prośbą o udanie się do Médica Uruguaya, aby zająć się pewną panią.

W sobotę od godz. 16.00 do 18.00 godziny odwiedzin, tu idziemy w sutannach do wieży D, 5 piętro.

Portier przy wejściu: - Tak, patrz: idź tam, gdzie są boksy; skręć w prawo i tam jest winda na piąte piętro.

Kobieta obsługująca windę: - Podrzucę pana na inne piętro; proszę iść na dół i wjechać windą na wieżę D. Do widzenia, miło było pana poznać!

Mężczyzna operator windy: - Jak leci... Tak, do szóstej, ale co jakiś czas jest przerwa i można trochę przewietrzyć, dziękuję!

Znajduję pokój. Pani jest z dyżurnym towarzyszem, który natychmiast wstaje i mówi, jak miło, że przyszła; wychodzi z pokoju. Na łóżku obok niej leży inna pani, śpiąca, w towarzystwie.

AutorJaime Fuentes

Biskup emerytowany Minas (Urugwaj).

Ewangelizacja

José María CalderónCzytaj więcej : "Jednym z wielkich zagrożeń dla Kościoła w XXI wieku jest utrata gorliwości apostolskiej".

Rok 2022 jest rokiem świętowania w rodzinie misyjnej, szczególnie w Hiszpanii. Ten rok zbiega się z kilkoma "przypadkowymi" stuleciami. José María Calderón z Nawarry jest dyrektorem Papieskich Dzieł Misyjnych w Hiszpanii i przy tej okazji rozmawia z Omnes o tym roku oraz o teraźniejszości i przyszłości misji w Kościele. 

Maria José Atienza-22 maj 2022-Czas czytania: 10 minuty

Wielki rok. Tak Papieskie Towarzystwa Misyjne opisują rok 2022. I nic dziwnego. W tym roku przypada kilka uroczystości i rocznic: 3 maja przypada 200. rocznica założenia Dzieła Rozkrzewiania Wiary, zalążka Domundpierwsza setna rocznica utworzenia Papieskich Towarzystw Misyjnych - po przejęciu przez papieża Piusa XI inicjatyw misyjnych Rozkrzewiania Wiary, Dziecięctwa Misyjnego i św. Piotra Apostoła - a także pierwszej publikacji Illuminareczasopismo duszpasterstwa misyjnego. 

Obchody te są uzupełnieniem 400. rocznicy kanonizacji św. Franciszka Ksawerego, patrona misji, oraz 400. rocznicy ustanowienia Propaganda FideObecna Kongregacja Ewangelizacji Narodów, która powstała 12 czerwca 1622 r. Wszystko to wraz z beatyfikacją Pauliny Jaricot, założycielki Dzieła Rozkrzewiania Wiary.

W Papieskich Towarzystwach Misyjnych ta zbieżność dat wybrzmiewa jako szczególne wezwanie do powrotu do naszych korzeni i do ich poznania. "Jak narodziła się ta pasjonująca historia, która wydała wiele owoców i musi je nadal wydawać", słowami dyrektora Papieskich Dzieł Misyjnych w Hiszpanii, José María Calderóna.

Jest to rok szczególny i wyjątkowy dla Papieskich Stowarzyszeń Misyjnych. Jak przeżywany jest rok 2022 w PMS, wewnętrznie i zewnętrznie? 

-Dla nas jest to wielka szansa, którą dał nam Bóg. Teraz dużo mówi się o reformie, a czasami wydaje się, że reforma polega na wyrzuceniu wszystkiego, co było wcześniej i zbudowaniu czegoś zupełnie nowego. To nie jest reforma w Kościele. Teresa od Jezusa mówiła, że reforma to powrót do źródeł. Wewnątrz, międzynarodowy przewodniczący Papieskich Stowarzyszeń Misyjnych, bp Dal Toso, bardzo nalega na ten powrót do korzeni, do źródeł naszej misji w Kościele. 

Te stulecia zapraszają nas do spojrzenia wstecz na założycieli i na tych, którzy rozpoczęli to dzieło, aby zobaczyć, co straciliśmy z że co chcieli i do czego zostali zainspirowani przez Ducha Świętego. Okazja do zastanowienia się, jakie punkty musimy przerabianie naszego odzyskać pierwotny charyzmat, to, co Pan chciał dać Kościołowi w tamtym czasie, bo jest to aktualne do dziś. 

Nie oznacza to jednak powrotu do ówczesnych metod. Dzięki Bogu, mamy dziś innych. Kiedy Kościół "dostosowuje się" do świata, nie oznacza to, że zapomina o Ewangelii - co jest kluczem - ale że spogląda na Ewangelię i z wielką szczerością stosuje ją do sytuacji, z którą mamy do czynienia dzisiaj. 

Na zewnątrz nie zamierzamy robić nic szczególnie nadzwyczajnego. Prawdą jest, że wszystko, co normalnie robimy, będzie miało na uwadze ten temat. Chcemy, aby nasza zwykła praca miała te stulecia jako tło i w ten sposób pomagała tym, którzy pracują dla misji, poznać korzenie, jak rodziła się ta pasjonująca historia, która przyniosła wiele owoców i która musi nadal przynosić owoce. 

Czy rozważanie tego wszystkiego, co zrobiono tyle lat temu, może prowadzić do przekonania, że "każdy czas w przeszłości był lepszy"? Czy dziś misje są nadal tak samo żywe? 

-Gdyby misja nie była dziś żywa, Kościół nie miałby znaczenia, bo Kościół narodził się dla misji. Jeśli Kościół nie ewangelizuje, to po co jest? 

W eklezjologii uczymy się, że celem Kościoła jest świętość jego członków i ewangelizacja narodów. Jeśli zabierzemy to drugie, Kościół stracił sens. W rzeczywistości jestem głęboko przekonany, że jednym z wielkich zagrożeń dla Kościoła w XXI wieku jest utrata gorliwości apostolskiej, brak entuzjazmu w niesieniu Jezusa Chrystusa innym. 

Staliśmy się senni, zamknęliśmy się w sobie, w tym, co papież Franciszek nazywa samoreferencyjność

Ale nie, Kościół tego nie stracił; wielu chrześcijan to zrobiło. Wielu chrześcijan straciło entuzjazm do ewangelizacji i kiedy mówię Chrześcijanie I obejmują wszystkie Chrześcijanie. Jednak Kościół nie może tego stracić jako swojej istoty, bo to jest jego własna rzecz, to jest jego natura, to jest w jego DNA. Jeśli Kościół nie chce, by ludzie poznali Chrystusa, to zamykamy staw i poświęcamy się innym sprawom. 

Nie wiem, czy jakikolwiek miniony czas był lepszy, bo go nie przeżyłam. Żyję w teraźniejszości i nie ma dla mnie większego znaczenia, czy przeszłość była lepsza czy gorsza, bo to jest czas, w którym Bóg mnie umieścił i to jest czas, w którym żyjemy. 

Możemy porównywać się z poprzednimi epokami i będą rzeczy lepsze, bez wątpienia, i gorsze, bez wątpienia. Ukrywanie swoich ograniczeń w tym, czym była przeszłość, nie pomaga mi w żaden sposób, poza życiem na nostalgii. 

Poza tym wszystkim mocno wierzę w Boga i Ducha Świętego, więc jeśli Bóg umieścił mnie w tym wieku, to daje mi również łaskę, abym go przeżyła. 

Jeśli Kościół jest w dzisiejszym świecie, tak jak jest, to daje nam łaskę, abyśmy żyli wiernie i wypełniali jego wolę. 

Jeśli Bóg jest ze mną, kogo mam się bać? Zawsze mówię, że jestem w zwycięskiej drużynie, ponieważ jestem w drużynie Chrystusa i Chrystus zwyciężył. To nie jest tak, że wygraOn już zwyciężył na krzyżu i w zmartwychwstaniu. Może Jego zwycięstwo nie jest w pełni widoczne, ale jestem w tej drużynie, nawet jeśli są chwile, kiedy stawia mnie przez krzyż, przez ból i niepewność. 

Czy w tej stracie - lub zysku - misyjnego zapału nie możemy wpaść w dwie przeciwstawne pokusy: pokusę zapału doprowadzonego do skrajności, bez otwartości na dialog, lub przeciwnie, pokusę "anything goes" i lepiej nie "wpadać w kłopoty"? 

-Te skrajności istnieją i zawsze istniały. Papież Franciszek w istocie potępia obie te rzeczy. 

Dla mnie obojętność jest poważniejsza. Myślę, że poważnym problemem ogólnej atmosfery wśród chrześcijan jest mówienie "...".Nie jestem kto ma wydać wyrok"i dlatego jesteśmy bardziej konformistyczni i godzimy się na wszystko, bo "nie ma to na nas wpływu".. Ale prawdą jest też, że istnieje rygoryzm, a tego też nie ma Kościół. 

Odmawiam natomiast stwierdzenia, że źle rozumiany prozelityzm jest tym, co robili misjonarze w Afryce czy w Ameryce, jak Comboni. To jest noszenie Jezusa Chrystusa w swojej duszy i szerzenie tej miłości i wiary w Jezusa Chrystusa. 

Jeśli chrześcijanin nie jest zaraźliwy, to nie żyje swoją wiarą, bo wiara jest zaraźliwa. Wiara jest największym skarbem, jaki posiadamy. Kiedy żyje się nim w miłości, to widać. Kiedy żyjesz to jako uciążliwe, nie jesteś w stanie nikogo ruszyć.

Niebezpieczeństwo polega na zawarciu paktu z przeciętnością, z tym, że "wszyscy są zbawieni...". Czy jest to zgodne ze słowami Chrystusa: "Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony".? Będę się starał, aby wielu ludzi poznało Chrystusa i zakochało się w Nim, bo jakie smutne jest życie bez Jezusa! 

Misje są pozytywnie oceniane zarówno przez chrześcijan, jak i niechrześcijan, ale może bardziej jako organizacja pozarządowa. Czy ulegamy tej koncepcji również w Kościele? 

-To jest błąd. Misja to nie praca społeczna, to niesienie Jezusa Chrystusa, to przekazywanie wiary, to nie przekazywanie wartości. 

Wartości przekazuje rząd - to on ma promować wartości obywatelskie, braterstwo, solidarność itp. te wspólne, ludzkie wartości. Kościół ma inne wartości które wykraczają daleko poza te ludzkie wartości i streszczają się w trzech cnotach kardynalnych: wierze, nadziei i miłości. Miłość to zdolność do przebaczania miłosierdzia. 

Państwo nie ma litości, my mamy, bo jesteśmy chrześcijanami. 

To prawda, że kiedy idziesz do jakiegoś miejsca ewangelizować i widzisz, że są głodni, to nie możesz być obojętny wobec głodnych, bo Chrystus też mówi: "Byłem głodny i nakarmiłeś mnie". Dlatego nie możemy siedzieć w jadalni i jeść, widząc, że w drzwiach mam biedaka. 

Misjonarz, widząc potrzeby duchowe, materialne i fizyczne ludzi, wychodzi im naprzeciw w takim zakresie, w jakim im pomaga. Wie jednak, że czyniąc to, korzysta z miłości Chrystusa. Tym, co porusza jego serce, jest dostrzeganie Chrystusa w drugim człowieku. Jak powiedziała Matka Teresa z Kalkuty: "Byłam głodna, a wy daliście mi jeść, ale nie tylko chleb, ale i słowo Boże". Szkoda, że myli się pracę misjonarzy z pracą czysto społeczną. 

Dzięki Bogu, są na świecie fantastyczne organizacje pozarządowe, które świetnie radzą sobie z ratowaniem i pomaganiem, i to znacznie lepiej niż misjonarze, bo mają więcej pieniędzy, więcej środków i więcej fachowców. Ale nie mogą one zastąpić pracy misjonarzy, bo praca misjonarzy jest inna. 

Na stronie Deus Caritas EstPapież Benedykt XVI zwrócił uwagę, że. "Kościół nigdy nie może czuć się zwolniony ze sprawowania miłości jako zorganizowanej działalności wiernych, a z drugiej strony nigdy nie będzie sytuacji, w których nie będzie potrzebna miłość każdego pojedynczego chrześcijanina, ponieważ człowiek poza sprawiedliwością ma i zawsze będzie miał potrzebę miłości". 

Nie mogę prosić organizacji pozarządowej, żeby mnie kochała. Mogę prosić Kościół: aby ukazał mi miłość Chrystusa, a przez tę miłość kochał mnie. Kochać mnie z moimi ograniczeniami, grzechami, biedą..., kochać mnie nawet wtedy, gdy po ludzku wydaje się, że na to nie zasługuję.

Oczywiście praca, jaką wykonują misjonarze, pomagając w rozwoju społeczności i wiosek, jest spektakularna. Wielu misjonarzy jest tam, gdzie nic nie było, w miejscach, gdzie politycy nie interweniują. 

W tych odległych miejscach, kim oni są? Misjonarze otwierają szkołę dla dziewcząt, które w przeciwnym razie nigdy nie miałyby dostępu do edukacji. 

Czy skupiliśmy się bardziej na rzeczach, a mniej na duszach? 

Jeśli zapytacie dziś jakiegokolwiek niekatolika o Kościół, powie wam coś w stylu, że wszystko jest złe oprócz misji i Caritas. W obu przypadkach patrzą na nas przychylnie ze względu na pracę, jaką misjonarze wykonują na poziomie społecznym. Miejmy nadzieję, że dzięki temu ci, którzy przynajmniej dobrze oceniają Kościół pod tym względem, będą mogli odkryć jego podłoże i pomoże im to zmienić swoje serca. 

To prawda, że misjonarze, gdy dają swoje świadectwa, mówią o dzieciach, które wydobyli np. z handlu organami, ale mówią też o swoim powołaniu, o swoim istnieniu, o tym, jak odnajdują w tym dziecku Chrystusa i jak pomagają temu dziecku spotkać Chrystusa. Może to być więc dźwignia do spotkania z Chrystusem.

Wydaje się, także wśród chrześcijan, że bardziej cenimy pracę społeczną niż ewangeliczną. Prawdą jest też, że w OMP, gdy załatwiamy sprawy, staramy się podkreślać tylko pracę ewangelizacyjną, bo resztą zajmują się inne organizacje pozarządowe. Na stronie Domund nie jest budowanie studni czy szpitali. Na stronie Domund jest ewangelizacja, niesienie Jezusa Chrystusa i utrzymanie Kościoła tam, gdzie on jest, Kościoła, diecezji, wikariatu... Na przykład po to, żeby mieli benzynę i mogli pojechać i odprawić Mszę św. w najbardziej odległych wioskach. 

Kiedy rodziły się prace, które dziś tworzą PMS, skupiano się na dalekich krajach. Jak dziś połączyć tę "podwójną" misję, tę bliską i tę w tych krajach, gdzie Kościół jest mniej obecny? 

-W Europie jeden ksiądz przypada na 4 142 osoby; w Afryce jeden ksiądz przypada na 26 200 osób; w Azji jeden ksiądz przypada na 44 600 osób... Taką mamy sytuację. 

Czy trzeba ewangelizować w Madrycie? A kiedy nie było to konieczne? Dopóki istnieje grzesznik i człowiek, który nie zna Chrystusa, dopóty będziemy musieli ewangelizować. 

Gdyby każdy ochrzczony, który co niedziela chodzi na Mszę św. w parafii, poważnie potraktował swoje powołanie misyjne i poczuł się apostołem, ilu byłoby misjonarzy? 

W Afryce są miejsca, gdzie mają Mszę św. raz na pół roku, czy to jest godne? Czy można w ten sposób zachować wiarę? I, tutaj narzekaliśmy na zamknięcie na dwa miesiące z powodu pandemii.... A my mieliśmy Mszę w telewizji i przez wiele innych mediów... My, księża, w czasie pandemii robiliśmy podcasty i homilie przez portale społecznościowe... W Afryce nie mieli takiej możliwości. 

Oczywiście potrzeba ewangelizatorów w Europie i w Hiszpanii, w Madrycie, Walencji i Sewilli. Czy nie nadszedł czas, aby biskupi zachęcali księży do wyjścia poza siebie i bycia prawdziwie apostolskim, a oni z kolei czynili z wiernych prawdziwych apostołów? Kiedy to zrobimy, w Hiszpanii będzie mnóstwo misjonarzy, ale w Afryce, Ameryce i Azji wciąż ich brakuje. Kiedy z Peru przyjeżdża biskup, którego diecezja jest wielkości całej Andaluzji i liczy 8 księży i 10 zakonnic..., czy możemy zasłaniać się tym, że Madryt jest ziemią misyjną? 

Nawrócenie zaczyna się od tego, że stajemy się apostołami i przestajemy myśleć o sobie, o własnych wygodach. Zredukowaliśmy peryferia do przedmieść. Tak, właśnie tam musimy być. I faktycznie, jesteśmy tam. Ale to nie jedyne peryferie świata. Jakub czy Paweł mogli tak myśleć... No cóż, nie musieli głosić w Jerozolimie ani w Rzymie, gdzie byli sami poganie!... A jednak dotarli do Hiszpanii. 

Jak wygląda przyszłość misji i czy świeccy będą mieli większy wpływ? 

-Na temat świeckich papież św. Jan Paweł II napisał m.in. Christifideles laici. Konferencja Episkopatu Hiszpanii opublikowała jakiś czas temu dokument na ten sam temat: Chrześcijanie świeccy. Kościół w świecie. Ostatnie zdanie tego dokumentu brzmi "Nowa ewangelizacja będzie dokonywana przede wszystkim przez świeckich, albo nie będzie dokonywana w ogóle". To powiedziawszy, nie lubię mówić o czas na:  Czas świeckich, czas zakonników... To czas Kościoła. Albo wszyscy się zaangażujemy, albo tego nie uratujemy. 

Oznacza to, że osoba świecka, oczywiście, musi odgrywać swoją rolę, ale nie dlatego, że "to jej czas", ale dlatego, że jeśli tego nie robi, nie jest wierna swojemu chrześcijańskiemu powołaniu. Ale powołanie świeckie nie może stać samo. Musi jej towarzyszyć powołanie kapłańskie, które czuwa, które towarzyszy, które udziela sakramentów; a kapłan nie może żyć bez świeckich, bo jego posługa ma sens o tyle, o ile oddaje się on tworzeniu wspólnoty chrześcijańskiej. Życie konsekrowane jest absolutnie konieczne, ponieważ bez świadectwa mężczyzn i kobiet, którzy są w stanie wyrzec się wszystkiego tylko po to, by pokazać, że Chrystus ma wartość, tracimy czas. Istnieje niebezpieczeństwo myślenia, że jest to czas świeckich, bo nie ma księży i trzeba wyjść do świata. "ci z ławki".... Nie, człowieku, nie! Kościół dziś wysyła na misje więcej świeckich, oczywiście, bo zmienia się z duchem czasu, ale wysyła świeckich, księży, zakonników... wszystko. Świadectwo, jakie daje świecki w misji, nie może być dawane przez kapłana czy siostrę zakonną, ale byłoby ono zagłodzone, gdyby nie towarzyszyło mu życie sakramentalne kapłanów lub animacja życia zakonnego. Jeśli Kościół wysyła dziś na misje rodziny świeckie, to nie dlatego, że brakuje księży. Świeccy nie potrzebują specjalnego pozwolenia na apostolstwo, bo Chrystus im je dał. Jest to powołanie dane w chrzcie świętym. Kościół wysyła nas wszystkich na misje. Gdy posyła świeckich, potwierdza powołanie misyjne świeckich, którzy będą świadkami Kościoła, obecności Kościoła. Wszyscy świeccy, którzy muszą iść, wszyscy zakonnicy, którzy muszą iść, i wszyscy kapłani, którzy muszą iść, muszą iść na misje. Powołanie misyjne świeckich nie jest powołaniem drugorzędnym, ani nie może być postrzegane jako proste rozwiązanie problemu powołań.

Kultura

Nuria BarreraModlę się do obrazu, który maluję".

W płodnej kolekcji Nurii Barrery zwraca uwagę światło i kolor jej prac o tematyce religijnej, przeznaczonych na plakaty z okazji pielgrzymek, Wielkiego Tygodnia i świąt patronów.

Maria José Atienza-21 maj 2022-Czas czytania: 3 minuty

Pędzle Nurii Barrery, podobnie jak natura, zdają się odradzać po zimie. Wydaje się, że tak, bo rzeczywiście w pracowni tego malarza z sewilskiego miasteczka Carmona nie ma czasu straconego.

Nuria Barrera stała się obecnie obrazowym odniesieniem, zwłaszcza na południu Hiszpanii. W jego bogatej kolekcji znajdują się prace o tematyce religijnej, zwłaszcza plakaty z okazji pielgrzymek, Wielkiego Tygodnia i świąt patronów.

Plakaty takie jak ten dla Rocío w Roku Jubileuszowym, Redención de León lub dla procesji Inmaculada de los Padres Blancos w Sevilli zaznaczają jego dorobek w tej dziedzinie.

Kilka miesięcy temu, w samym środku pandemii, w Szpitalu Uniwersyteckim Virgen Macarena w Sewilli zainaugurowano "Mural Nadziei", znajdujący się w drodze na oddział intensywnej terapii i gromadzący wizerunki Dziewicy Macareny stworzone przez 7 malarzy, aby dać nadzieję tym, którzy przechodzą przez trudne chwile.

Ale przede wszystkim Nuria Barrera jest kobietą wiary i widać to w każdym pociągnięciu pędzla w jej religijnych tematach. Pracuje z wiary i dla wiary, ponieważ jest przekonana, że wiara autora jest niezbędna do osiągnięcia dobrego dzieła o tematyce religijnej.

Część Twoich prac ma tematykę religijną. Czy jako artysta, jako osoba wierząca, uważasz za swój obowiązek "stawianie twarzy" Chrystusowi, Dziewicy? 

- Zawsze z wielkim szacunkiem. Ale tym bardziej, gdy jest to pobożność ludowa, bo musi być rozpoznawalna w pociągnięciach pędzla, bo musi nie wyglądać, ale być.

Jak znaleźć idealną twarz, idealny wygląd czy idealny gest? 

- Z dużą ilością dokumentacji i wcześniejszym studiowaniem obrazu, który ma być reprezentowany. 

Czy trzeba być wierzącym, aby stworzyć dzieło o tematyce religijnej?

- Myślę, że jest to niezbędne, poprzez pracę przekazujemy to, co czujemy i że wiara interweniuje bezpośrednio w pracę, która jest wykonywana.

Co oznacza ten "plus" wiary przy podejmowaniu takiego zadania? 

- To jest zachęta. Siła i odwaga, aby jak najlepiej zrealizować nowy projekt. Osobiście powierzam się obrazowi, który rysuję lub maluję, z którym się spowiadam i modlę w trakcie procesu. Gdy w życiu osobistym również masz wyboistą drogę, to jest to sposób na modlitwę i zbliżenie się do Boga. To dla mnie zaszczyt. 

Czy do dzieła religijnego podchodzi się tak samo czy inaczej niż do innych rodzajów tematyki? Jak wygląda proces twórczy? 

- Podejście jest zawsze takie samo: informacja, szkolenie i wykonanie. Mając bazę, w moim przypadku fotograficzną, rysuję, komponuję, a potem przychodzi kolor. Jako mały sekret wyznaję, że zwykle przed rozpoczęciem rysuję krzyż, modląc się do Pana, aby mnie inspirował i prowadził w każdym pociągnięciu pędzla.

Każde dzieło sztuki jest dialogiem, między autorem a dziełem, dziełem a widzem, a więc autorem a widzem. W przypadku malarstwa religijnego, jak doświadcza się tego dialogu, gdy maluje się "część siebie", swojej wiary?

- Jak już mówiłem, żyje się w tym dialogu z dziełem, w tej modlitwie, która przenika każde pociągnięcie pędzla, aby po jego zakończeniu dotrzeć do widza, wywołując emocje i uczucia. Gdy uda się to osiągnąć, jest to ogromna satysfakcja.

Czy w świecie naznaczonym szybkością jest miejsce na sztukę, która wzywa do kontemplacji, nawet jeśli jest "efemeryczna" jak plakat pielgrzymki czy Wielkiego Tygodnia? 

- Oczywiście, taka jest siła Sztuki, która potrafi wyabstrahować nas z rzeczywistości, by przenieść nas do tej zapowiedzianej chwili, która sprawia, że czujemy i przeżywamy obraz. To jest właśnie magia malarstwa. 

Dwaj wzorowi współbracia: Karol Wojtyła i Edyta Stein

Ani Karol Wojtyła, ani Edyta Stein nie zdawali sobie sprawy ze znaczenia ich personalistycznych ujęć dla Sióstr, ale otworzyli bardzo ciekawą, pełną możliwości drogę rozwoju Sióstr.

21 maj 2022-Czas czytania: 3 minuty

W tym miejscu nikt nie kwestionuje, że bractwa nie są ciałami obcymi dla społeczeństwa, ale są jego częścią i dotykają je te same problemy.

W analizie dzisiejszego społeczeństwa silny jest nurt relatywizmu i dyskursu populistycznego, który skłania ludzi do oddania swojej wolności państwu w zamian za pewien poziom dobrobytu, choć ostatecznie kończą oni bez wolności i dobrobytu.

W środowisku społecznym tak płynnym jak to, w którym żyjemy, bractwa nie powinny zajmować stanowiska korporacyjnego w walce politycznej, ale powinny dawać kryteria braciom i siostrom (CIC c. 298), aby mogli oni wywierać pozytywny wpływ na społeczeństwo.

Nie powinny one przedstawiać technicznych rozwiązań rozwiązywania problemów społecznych, nie powinny proponować systemów, nie powinny wyrażać preferencji partyjnych.

Wśród misji, jakie Kodeks Prawa Kanonicznego przypisuje bractwom, jest chrześcijańska doskonałość ich członków; aby wypełnić tę misję, konieczne jest rozpoznanie cech wyróżniających osobę i ich wzmacnianie.

Muszą głosić zasady moralne i wypowiadać się we wszystkich sprawach ludzkich, także tych dotyczących porządku społecznego, o ile wymagają tego podstawowe prawa jednostki, jej braci i sióstr.

Ta analiza społeczeństwa nie odbywa się w próżni, ale z pewnej antropologii, mniej lub bardziej wyraźnej, dlatego zarządzanie i rozwój bractw musi być zewnętrznym przejawem mocnego fundamentu doktrynalnego i solidnego życia wewnętrznego osób odpowiedzialnych.

Istnieją jednak bractwa, które wkupują się w dominujący dyskurs socjologii. kofrade, Członkowie skupiają się na najbardziej satysfakcjonujących sprawach - procesjach, dorocznych nabożeństwach, działalności społecznej - i izolują się od debaty nad ideami, które uważają za obce życiu bractwa. W ten sposób przyjmują wizję rzeczywistości, która jest nieuzasadniona i skupiona na uczuciach. Model przyjazny i wygodny, ale osłabiający bractwa, czyniący je bezbronnymi.

Sobór Watykański II proponuje wiernym "chrystianizację społeczeństwa od wewnątrz" (LG nr 31), a Kodeks Prawa Kanonicznego przenosi ten imperatyw na bractwa (CIC c. 298).

Aby działać w tym kierunku, Kościół nieustannie dostarcza wszystkim, także bractwom, doktrynalnych podstaw do prowadzenia koniecznego dialogu społecznego.

Ostatnio czyni to za pośrednictwem dwóch wyjątkowych i bardzo aktualnych postaci: św. Jana Pawła II i św. Edyty Stein, Doktora Kościoła.

Obaj poruszają się w sferze personalizmu: sens ludzkiej egzystencji jest uznawany w takim stopniu, w jakim osoba [...] [...] [...]bractwodo uczestniczenia w realizacji powierzonego mu zadania [...].jego celTo w nim ma osiągnąć swoją doskonałość.

W związku z tym "jakość" osoby [bractwaNie zależy to od jego zgodności z określonymi zasadami, ani od przestrzegania zwyczajów i tradycji bractwa, ale od tego, że jego zachowanie jest zgodne z jego naturą.

Jest to badanie działania, które ujawnia osobę i jej rozwój jako osoby.: "każdy osoba [każde z rodzeństwa"Działanie doskonali się w działaniu, o ile to działanie jest zgodne z prawem naturalnym, odciśniętym w człowieku jako udział w boskiej naturze". (Karol Wojtyła, "Osoba i działanie").

W bractwie, podobnie jak w społeczeństwie, każdy człowiek ma oddać swoje zdolności na służbę innym, świadomy, że ostatecznym kryterium wartości człowieka nie jest to, co wnosi do wspólnoty, do rodziny, do swojego bractwa, "...ale to, co wnosi do wspólnoty, do rodziny, do swojego bractwa, "...".ale czy ten wkład odpowiada na Boże wezwanie, czy jest zgodny z jego naturą, czy nie". (Edyta Stein, "Struktura osoby ludzkiej").

Takie podejście jest nieco pracochłonne do przyjęcia, ale daje Starszemu Bratu i innym przywódcom bractwa szczególną wolność i spokój w ich działaniach, nawet jeśli dla niektórych może to być szokujące.

Jest bardzo prawdopodobne, e aden z tych dwóch świętych, o solidnej formacji intelektualnej, nie zdawał sobie sprawy ze znaczenia swojego personalistycznego podejścia dla bractw, ale otworzyli oni bardzo interesującą, pełną mo liwości drogę rozwoju bractw. Teraz chodzi o to, by je wydeptać.

AutorIgnacio Valduérteles

PhD in Business Administration. Dyrektor Instituto de Investigación Aplicada a la Pyme. Brat Starszy (2017-2020) Bractwa Soledad de San Lorenzo, w Sewilli. Opublikował kilka książek, monografii i artykułów na temat bractw.

Świat

Gallagher, misja dla pokoju

"Pokazać bliskość Papieża i Stolicy Apostolskiej z Ukrainą i powtórzyć znaczenie dialogu dla przywrócenia pokoju": taki jest cel wizyty sekretarza ds. relacji z państwami, monsignora Paula Richarda Gallaghera, we Lwowie, Kijowie i miejscach dotkniętych wojną.

Antonino Piccione-20 maj 2022-Czas czytania: 4 minuty

Wizyta rozpoczęła się w środę 18 maja i ma się zakończyć dzisiaj po rozmowach z ministrem spraw zagranicznych tego kraju Dmytro Kulebą.

Podróż, początkowo zaplanowana przed Wielkanocą z okazji 30-lecia stosunków dyplomatycznych między Stolicą Apostolską a Ukrainą, a później przełożona ze względów zdrowotnych, obejmowała liczne spotkania z przywódcami religijnymi i przedstawicielami instytucji odwiedzanych miast.

Pierwszy dzień, środa, był dniem wielkiego uczestnictwa i skupienia. W lwowskiej katedrze, jednym z najstarszych budynków kościelnych na Ukrainie, który bez szwanku przetrwał reżim komunistyczny, monsignor Gallagher zebrał się po południu na intensywną chwilę modlitwy w towarzystwie arcybiskupa lwowskiego łacinników i przewodniczącego Konferencji Episkopatu Ukrainy, monsignora Mieczysława Mokrzyckiego. Także po to, by być świadkiem bliskości i empatii papieża Franciszka wobec narodu będącego od trzech miesięcy w stanie wojny.

Rano, witając sekretarza ds. relacji z państwami na przejściu granicznym w Korczowej między Polską a Ukrainą, samemu arcybiskupowi Mokrzyckiemu towarzyszył ambasador Ukrainy przy Stolicy Apostolskiej Andrij Jurasz; stamtąd, eskortowany przez skuteczną ochronę, prałat przybył do budynku Kurii Arcybiskupiej w centrum miasta, a następnie wyjechał do greckokatolickiego kompleksu arcybiskupiego na braterskie spotkanie z arcybiskupem lwowskim Igorem Woźniakiem, biskupem pomocniczym Wołodymyrem Hrutsą i innymi greckokatolickimi biskupami regionu. Igor Woźniak, arcybiskup lwowski, biskup pomocniczy Wołodymyr Hrutsa i inni greckokatoliccy biskupi regionu.

Do najważniejszych punktów tego pierwszego dnia wyjazdu należało spotkanie z dwoma różnymi grupami przesiedlonych Ukraińców goszczących w parafii św. Jana Pawła II i w benedyktyńskim klasztorze św. Józefa; w sumie około dwustu osób, głównie młodych matek z dziećmi i osób starszych. Jednak te dwa ośrodki łacińskiej wspólnoty katolickiej przyszło gościć łącznie ponad 400 osób uciekających przed bombardowaniami i wciąż bardzo brutalnymi walkami w dużej części kraju.

W dwóch osobnych momentach monsignor Gallagher zwrócił się do wysiedlonych, zapewniając ich o modlitwie papieża i współczuciu z powodu udręki, jaką zadaje im trwający konflikt. I powtórzył nadzieję, że wkrótce pokój wróci na całą Ukrainę. W ciągu tych kilku godzin - powiedział arcybiskup - usłyszałem już wiele świadectw waszego cierpienia, waszej odwagi i wielkiego ducha solidarności. I właśnie solidarność - zgodził się abp Mokrzycki - jest kluczem, na którym należy się skupić dla przyszłej odbudowy Ukrainy, gdy skończy się szaleństwo wojny".

Rzeczywiście, to dzięki duchowi solidarności, który pojawił się w tych dniach, będziemy mogli podjąć próbę odbudowy społeczeństwa narodowego i ludzi w nim żyjących. Odprawiając Mszę św. w intencji prywatnej w kaplicy rezydencji arcybiskupiej we Lwowie, abp Gallagher w krótkiej homilii powiedział, że jest przekonany o historycznym momencie, w którym żyje Kościół katolicki na Ukrainie, a w szczególności o wyzwaniach, do których duszpasterze są wezwani, aby odpowiedzieć z wielką miłością i bliskością swojej trzodzie. Sytuacja, która przekształca straszny czas wojny w czas nadziei, w którym wszyscy mają okazję pokazać, że są mocno zakorzenieni w Chrystusie.

W programie na czwartek 19 i piątek 20 maja, naznaczonym ważnymi spotkaniami instytucjonalnymi i ekumenicznymi, sekretarz ds. relacji z państwami przebywa głównie w stolicy, Kijowie, z wizytą w niektórych miejscach, które stały się symbolami trwającej od trzech miesięcy wojny.

Przede wszystkim rozmowy z prezydentem obwodu lwowskiego Maksymem Kożyckim, a następnie spotkanie z arcybiskupem większym kijowskim Światosławem Szewczukiem, zwierzchnikiem Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, oraz z przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski Stanisławem Gądeckim. Rzeczywiście, delegacja polskich biskupów przebywa na Ukrainie od 17 do 20 maja i zatrzyma się we Lwowie i Kijowie.

Celem ich misji jest okazanie solidarności z narodem ukraińskim i nakreślenie wspólnej przyszłości współpracy struktur kościelnych obu krajów w różnych dziedzinach: religijnej, duchowej i humanitarnej.

W rozmowie z Mariuszem Krawcem z Vatican News (czwartek, 19 maja) to sam Gallagher skupia się na zakresie swojej misji na Ukrainie i tłumaczy swoje wrażenia po pierwszych dwóch dniach: "Zobaczyć wojnę w telewizji to jedno, dotknąć tej rzeczywistości to drugie. Pragnę również w imieniu Ojca Świętego wyrazić swoje poparcie i solidarność.

Stolica Apostolska i sam Ojciec Święty są gotowi zrobić wszystko, co możliwe, Stolica Apostolska kontynuuje swoją działalność dyplomatyczną z kontaktami z władzami ukraińskimi, a także poprzez ambasadę rosyjską przy Stolicy Apostolskiej mamy pewien kontakt z Moskwą.

Stolica Apostolska pragnie nadal zachęcać do wysyłania pomocy humanitarnej, a jednocześnie uwrażliwiać społeczność międzynarodową, co jest zawsze konieczne". Jeśli chodzi o odpowiedź Kościoła katolickiego na ogromny kryzys humanitarny, Gallagher podkreśla pomoc oferowaną wszystkim, nie tylko katolikom, ale także członkom innych religii.

Komentując misję sekretarza ds. relacji z państwami, watykański sekretarz stanu kardynał Pietro Parolin powiedział dziennikarzom na marginesie spotkania na Uniwersytecie Katolickim w Mediolanie: "Zobaczmy, jak przebiega wizyta Gallaghera na Ukrainie, a po jego powrocie dokonamy oceny".

Kardynał powtórzył jednak, że na razie "nie ma ze strony papieża zamiaru udania się na Ukrainę". Co więcej, sam papież, deklarując chęć zrobienia wszystkiego dla pokoju, sprecyzował, że hipoteza o jego wizycie będzie musiała być dokładnie oceniona.

W kwestii wysłania broni na Ukrainę, kwestii, która dzieli opinię publiczną i polityczne sojusze: "Odwołuję się do Katechizmu Kościoła Katolickiego - odpowiedział kardynał - który mówi, że istnieje prawo do obrony zbrojnej pod pewnymi warunkami, które muszą być przestrzegane, aby można było mówić o wojnie sprawiedliwej. W tym kontekście sytuuje się kwestia broni. Konieczne jest ponowne uruchomienie systemu stosunków międzynarodowych i roli organizacji międzynarodowych - takich jak ONZ - które przeżywają kryzys, ale które Stolica Apostolska zawsze wspierała i którym ufała.

AutorAntonino Piccione

Świat

Kanada: wyjazd na peryferie. Na biegun północny i pustynię sekularystów

Edmonton (prowincja Alberta), Iqaluit (terytorium Nunavut) i Quebec City to trzy miejsca w Kanadzie, do których uda się papież.

Fernando Emilio Mignone-20 maj 2022-Czas czytania: 2 minuty

Papież Franciszek zawita na geograficzne i egzystencjalne peryferie w dniach 24-29 lipca, kiedy to uda się do zlaicyzowanej Kanady. Udzielony w telewizji w Quebec City kardynał Gérald Lacroix, arcybiskup Quebec City i prymas Kanady, powiedział, że "nawet jeśli przyjedzie na wózku inwalidzkim, powitamy go z otwartymi ramionami". 

Potwierdzono, że trzy miasta, do których uda się Franciszek to Edmonton (prowincja Alberta), Iqaluit (terytorium Nunavut) i Quebec City. Ostatnia papieska wizyta w laickiej francuskojęzycznej prowincji miała miejsce w 1984 roku. 

Daty to okolice 26 lipca, czyli święto św. Anny, która jest bardzo droga kanadyjskim Indianom. Babka Chrystusa od wieków jest przez nich czczona w Sainte Anne de Beaupré, niedaleko Quebec City, a od 133 lat w Lac Sainte Anne, 100 km na zachód od stolicy Edmonton.

Koordynatorem wizyty będzie arcybiskup Edmonton Richard Smith. Powiedział 13 maja, że "wizyta będzie dla papieża, tu w Kanadzie, okazją do słuchania i dialogu z ludnością tubylczą, do wyrażenia szczerej bliskości z nią i do zajęcia się wpływem szkół rezydencjalnych." Powiedział, że rdzenne tradycje i ceremonie będą istotne podczas papieskiej wizyty. Podziwia, że papież przyjeżdża, biorąc pod uwagę jego stan zdrowia, po tym jak np. w czerwcu odwołał podróż do Libanu. 

Iqaluit nie istniał jako zamieszkana miejscowość aż do II wojny światowej, kiedy to Stany Zjednoczone założyły tam bazę lotniczą. W 1999 roku Kanada utworzyła Terytorium Narodowe Nunavut, o powierzchni dwóch milionów kilometrów kwadratowych, ciągnących się aż do bieguna północnego, ale z zaledwie 40 tysiącami mieszkańców. Większość to Eskimosi (dawniej nazywani Eskimosami) i chrześcijanie. Jej stolica, Iqaluit, licząca 8 tys. mieszkańców (połowa z nich to Eskimosi), leży w Zatoce Frobishera, na południowy wschód od ogromnej Wyspy Baffina. 

Idąc za radą Jezusa, papież zarzuci sieci w Iqaluit, co oznacza "miejsce wielu ryb". Jest to najgorętszy miesiąc w roku, kiedy temperatura waha się od 4 do 12 stopni Celsjusza. Franciszek prawdopodobnie przywita się z gubernator generalną Kanady, Mary Simon, pierwszą rdzenną gubernator tego kraju (czyli przedstawicielką królowej Anglii Elżbiety). Matka Simona była Inukiem (liczba pojedyncza: Inuit to liczba mnoga) i Simon dorastał w tej kulturze, jako anglikanin. 1 kwietnia podziękowała papieżowi Franciszkowi za przeproszenie rdzennych Kanadyjczyków tego dnia w Watykanie.

Więcej informacji tło można przeczytać Udaj się na peryferie kanadyjskiej dalekiej północy; Kanada "zaginiona"; Papież pojedzie do Kanady na spotkanie z rdzennymi mieszkańcami; mój wywiad z montrealskim historykiem Jacquesem Rouillardem; "Chodźmy razem, arrivederci Canada": historyczne przeprosiny papieża dla rdzennych Kanadyjczyków.

Czytania niedzielne

"Błogosławiące ręce Jezusa". Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego

Andrea Mardegan komentuje czytania na Wniebowstąpienie Pańskie, a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo. 

Andrea Mardegan / Luis Herrera-20 maj 2022-Czas czytania: 2 minuty

Wniebowstąpieniem Łukasz kończy swoją Ewangelię i tą samą Tajemnicą rozpoczyna księgę Dziejów Apostolskich. Możemy zatem rozumieć Wniebowstąpienie jako nowy początek, a nie zakończenie. Możemy też rozumieć to jako nowy sposób bycia z nami, a nie jako oddzielenie.

Jest to również warunek wysłania tego "komu Ojciec mój obiecał".z "moc z wysoka". Dlatego apostołowie mają wielką radość, a nie smutek, który byłby tak zrozumiały przy rozstaniu z bliską osobą, a tym bardziej, jeśli jest to Syn Boży, który zmienił ich życie i dzieje świata. 

Na końcu Ewangelii Łukasza Jezus odnosi się do tego, co On "jest napisane": księgi Starego Testamentu, które ukazują odwieczny plan zbawienia Ojca, w którym zawsze przewidziana była męka i zmartwychwstanie Chrystusa, a także głoszenie nawrócenia i odpuszczenia grzechów wszystkim narodom. Jest to synteza przepowiadania powierzonego apostołom jako świadkom.

To jest jego zadanie, które jest również naszym zadaniem. W ten sposób Wniebowstąpienie pomaga nam przypomnieć sobie kerygmat, zasadnicze przepowiadanie pierwotnego Kościoła, które zawsze musimy przekazywać światu: Chrystus został ukrzyżowany i zmartwychwstał, zaprasza nas do nawrócenia i do przyjęcia Bożego przebaczenia jako nadmiaru miłości.

Na swoje pożegnanie Jezus "Zaprowadził ich do Betanii". Łukasz używa czasownika, który w Biblii LXX jest wielokrotnie używany na określenie, że Bóg wyprowadził swój lud z ziemi egipskiej, a w Ewangelii Jana jest użyty w odniesieniu do dobrego pasterza prowadzącego swoje owce: Jezus prowadzi swoich apostołów jak dobry pasterz do Betanii, spokojnego miejsca ich odpoczynku. A potem podnosi ręce. Te same ręce, które czterdzieści dni wcześniej pokazał im w Wieczerniku: "Spójrz na moje ręce i stopy!". Teraz i oni patrzą na nie i widzą nieprzemijające ślady Jego męki, a tymi rękami je błogosławi.

Pod koniec swoich dni na ziemi Jezus nie czyni żadnych zaleceń, wyrzutów, lamentów, sądów czy potępień. Przeciwnie, błogosławi swoich i wszystkich, którzy mają przyjść, cały Kościół wszystkich czasów, całe stworzenie. 

Pomyślmy o błogosławieństwie Jezusa, gdy otrzymujemy je w liturgii lub w wielkie święta: zawsze jest to to błogosławieństwo, które się powtarza.

Boska życzliwość, moc zstępująca z wysoka, która wytwarza życie silniejsze niż śmierć, niż grzech, niż każda słabość i każda niegodziwość ludzi. Daje pokój, który jest silniejszy niż jakakolwiek wojna.

Dwaj mężczyźni w białych szatach potrząsają mężczyznami z Galilei, którzy patrzyli na niebo i mówią im, że Jezus powróci. "w ten sam sposób".Dlatego wróci z błogosławieństwem. 

Homilia na czytania z uroczystości Wniebowstąpienia Pańskiego

Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.

AutorAndrea Mardegan / Luis Herrera

Świat

Ludzie na całym świecie gratulują Benedyktowi XVI 95. urodzin

Papież emeritus: "wyrazy solidarności z całego świata sprawiły mi wielką radość".

José M. García Pelegrín-19 maj 2022-Czas czytania: 2 minuty

Z okazji 95.o urodziny Benedykt XVI16 kwietnia emerytowany papież otrzymał w internecie zalew gratulacji z całego świata; wpłynęło prawie 3 tys. wiadomości - głównie po niemiecku, ale także po polsku, angielsku, włosku i kilka po hiszpańsku.

Inicjatywa wyszła od "Fundacji Promocji Dziennikarstwa Katolickiego Tagespost", wydawcy m.in. tygodnika o tej samej nazwie, która stworzyła portal internetowy, gdzie każdy mógł osobiście pogratulować papieżowi emerytowi. (www.benedictusXVI.org). Strona, stworzona w ścisłej współpracy z Benedyktem XVI, regularnie relacjonuje pracę teologiczną papieża emeryta.

Jednym z pierwszych, który przesłał swoje gratulacje za pośrednictwem tego medium był kardynał Kurt Koch, który napisał: "Moim pierwszym słowem może być tylko wdzięczność. Dziękuję Bogu, że w Wielką Sobotę 1927 roku dał nam Josepha Ratzingera jako wspaniałego człowieka, głęboko wierzącego chrześcijanina, wybitnego teologa oraz dobrego biskupa i papieża. I dziękuję papieżowi emerytowi Benedyktowi XVI za jego życiowe świadectwo miłości Boga oraz za jego przekonujące i wielkie dzieło teologiczne.

Björn Hirsch z Fuldy pisze po niemiecku: "Drogi papieżu Benedykcie XVI, doszedłem do wiary podczas Światowych Dni Młodzieży w Kolonii w 2005 roku. Potem studiowałem teologię i w tych studiach Twoje nauki wywarły na mnie głębokie wrażenie. I za to chciałbym mu osobiście podziękować w jego 95. urodziny, w które życzę mu pokoju i błogosławieństwa naszego Zmartwychwstałego Pana. Niech On nadal będzie z Tobą.

W języku angielskim osoba podpisująca się po prostu "Lucy" pisze: "Your teachings will continue to inspire and guide us for decades to come. Dziękuję za wszystko, co wnieśliście do Kościoła i świata. Wszyscy jesteśmy Ci dłużni, niech Cię Bóg zawsze błogosławi.

Emerytowany papież mógł odczytać pozdrowienia na laptopie z pomocą swego sekretarza, arcybiskupa Georga Gänsweina, w swym domu "Mater Ecclesiae" w Watykanie.

Na stronie można też przeczytać odpowiedź Benedykta XVI: "Z okazji moich 95. urodzin otrzymałem liczne gratulacje z całego świata. Te liczne wyrazy wierności i solidarności sprawiły mi wielką radość. Jestem bardzo wdzięczny i łączę się z Wami wszystkimi w modlitwie".

A biskup Gänswein dodaje: "Benedykt XVI prosił mnie o przekazanie serdecznych podziękowań wszystkim, którzy za pośrednictwem strony internetowej www.BenedictusXVI.org złożyli gratulacje papieżowi emerytowi. Z wielką radością i głębokim wzruszeniem przeczytał wiele serdecznych słów skierowanych do niego".

Zoom

Ave Regina Pacis, Królowa Pokoju w Santa Maria Maggiore

Rzeźba jest dziełem Guido Galli, który był zastępcą dyrektora Papieskich Muzeów i Galerii. Zainaugurowano ją w 1918 r. Dziewica siedzi na tronie i podnosi rękę w geście gdzieś pomiędzy błogosławieństwem a narzuceniem zakończenia konfliktu zbrojnego.

Omnes-19 maj 2022-Czas czytania: < 1 minuta
Czytania niedzielne

"Zamieszkanie Ducha Świętego". VI Niedziela Wielkanocna

Andrea Mardegan komentuje czytania z VI Niedzieli Zwykłej, a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo. 

Andrea Mardegan-19 maj 2022-Czas czytania: 2 minuty

Jezus w Ewangelii Jana już mówił nam o tym, jak Ojciec Go kocha. Podczas ostatniej wieczerzy mówi również o naszej miłości do Niego, ale nie nakazuje jej jako nowego przykazania, wspomina o niej jako o możliwości: "Jeśli ktoś mnie kocha"..

Jako warunek rozpoczęcia drogi, która prowadzi do przestrzegania Jego słowa i otrzymania wielkiej obietnicy: stać się miejscem, gdzie Ojciec i Syn kochają się nawzajem, a tym samym miejscem zamieszkania Ducha Świętego.

Autor Apokalipsy mówi, że w nowym Jeruzalem nie widział żadnej świątyni: Bóg jest wszystkim we wszystkich. To bowiem w ludzkim sercu chce zamieszkać. Stoi u drzwi i puka; jeśli otworzymy Mu, kochając Go, wejdzie i będzie jadł z nami, a my z Nim.

Jest to jedyny moment, w którym Jezus wyraźnie mówi, że Parakletem jest Duch Święty, kim jest ten, który "nauczy wszystkiego". Jezus nie miał na myśli wszystkiego, rzeczywiście, powiedział niewiele, co byliśmy w stanie zrozumieć, co więcej, Duch Święty musi nam o tym przypominać.

Dzieje Apostolskie mówią nam o pierwszym soborze w Jerozolimie i jego "długiej dyskusji", ponieważ judaizujący chrześcijanie chcieli narzucić obrzezanie nawróconym poganom.

Nowy problem, o którym Jezus nie wspomniał, bo jeszcze nie istniał, ani nie chciał go przewidzieć, podobnie jak - oprócz prześladowań - z niezliczonymi problemami, które pojawiają się w całej historii Kościoła i świata, a z którymi Kościół jest wezwany się zmierzyć. 

Jezus miał nieskończoną pokorę: chciał zniknąć, aby z przemożną ufnością zostawić swój Kościół i swoje owce w rękach swoich apostołów, słabych, kruchych, grzeszników.

Po wysłuchaniu Piotra, Pawła i Barnaby, Jakub, biskup jerozolimski, zaproponował swoje pośrednictwo i zasugerował nawróconym poganom przestrzeganie pewnych przepisów rytualnych, aby nie dopuścić do wejścia chrześcijan z judaizmu w lęk przed nieczystością prawną, gdy będą z nimi przebywać.

List wysłany do wszystkich wspólnot, pierwszy oficjalny dokument Magisterium Kościoła, stwierdza: "My i Duch Święty postanowiliśmy nie nakładać na was więcej ciężarów niż jest to konieczne".i wymieniają cztery aspekty, spośród wielu, które powodują nieczystość prawną według Księgi Kapłańskiej, a których radził im unikać. Doświadczyli Ducha Świętego, który uczy ich wszystkiego i prowadzi ich nawet w decyzjach, które są roztropne.

Prawdziwie Jezus może dać nam swój pokój w obliczu trapiących nas problemów i Jego pozornej nieobecności czy oddalenia. Bo naprawdę Duch Święty jest z nami i uczy nas wszystkiego, przypomina nam słowa Jezusa i pomaga nam je zrozumieć, pomalutku. I dlatego, że Jezus idzie do nieba w posłuszeństwie Ojcu i dlatego, że wróci. 

Homilia na temat czytań na VI niedzielę wielkanocną

Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.

Ameryka Łacińska

Pedro BrassescoKontynent latynoamerykański ma swoją własną historię naznaczoną synodalnością".

Pedro Brassesco, zastępca sekretarza generalnego Rady Episkopatów Ameryki Łacińskiej (CELAM), podkreśla, że synodalność "wzmacnia misję, ponieważ czyni Kościół bardziej atrakcyjnym".

Federico Piana-19 maj 2022-Czas czytania: 4 minuty

"Pierwszy wielki owoc? Ta sama praktyka synodalna, która rozpoczęła się we wspólnotach i parafiach od słuchania Ducha Świętego, który przemawia przez Lud Boży - mówi o. Pedro Brassesco.

Brassesco jest zastępcą sekretarza generalnego Rady Episkopatu Ameryki Łacińskiej (CELAM), organu kościelnego skupiającego biskupów Ameryki Łacińskiej i Karaibów, i dokonuje podsumowania trwającej podróży synodalnej prowadzącej do fazy uniwersalnej zaplanowanej na 2023 r.

"Faza kontynentalna w Ameryce Łacińskiej rozpocznie się w listopadzie przyszłego roku, kiedy to Sekretariat Synodu opublikuje Instrumentum Laboris, które zbiera syntezę prac wykonanych przez poszczególne kraje. Tymczasem CELAM zachęca lokalne Konferencje Biskupów do kontynuowania tej fazy diecezjalnej i krajowej - mówi ks. Brassesco.

Jakimi narzędziami CELAM pomaga Konferencjom Episkopatów?

- Utworzyliśmy komisję pod nazwą "CELAM w drodze do Synodu", z którą będziemy organizować również etap kontynentalny, oczywiście w koordynacji z Sekretariatem Synodu. Uważamy, że ten etap powinien charakteryzować się spotkaniem kontynentalnym i analizujemy różne możliwości rozwoju: twarzą w twarz lub hybrydowo; regionalnie lub według krajów. Jest to droga, którą musimy podążać, aby wkład kontynentu odzwierciedlał jego specyfikę i różnorodność.

Jakie są dotychczasowe owoce tej synodalnej podróży?

- Jednym z najważniejszych owoców jest słuchanie członków Ludu Bożego, ponieważ każdy członek ma głos i jest uznawany za podmiot w Kościele. Nie chodzi tu o zajmowanie się konkretnym tematem w celu wyciągnięcia wniosków, ale o ćwiczenie synodalne.

Jakie są trudności?

- Pewien opór wobec samej idei synodalnośćzwłaszcza z niektórych sklerykalizowanych sektorów. Wielu księżom trudno było również o entuzjazm, być może ze względu na zmęczenie, przytłoczenie ciężkimi zadaniami duszpasterskimi lub osłabienie rozczarowaniem z powodu wyników, które nie spełniły ich oczekiwań.

Kolejna trudność związana jest z odległościami, zarówno geograficznymi, jak i egzystencjalnymi. Każdy powinien mieć możliwość słuchania, ale konsultacje często ograniczają się tylko do wspólnoty i czynności liturgicznych. Pomimo tego jednak w wielu diecezjach pojawiły się bardzo ciekawe inicjatywy mające na celu dotarcie do sektorów, których głos nie zawsze jest słyszalny.

Co oznacza synodalność dla kontynentu latynoamerykańskiego?

- Kontynent latynoamerykański ma swoją własną historię naznaczoną synodalnością jako stylem eklezjalnym.

Od końca XVI wieku na tym terenie bardzo często odbywały się synody i sobory.

Kreacje m.in. CELAM oraz pięciu Konferencji Ogólnych Episkopatu były konkretnym znakiem tego "kroczenia razem" Kościoła latynoamerykańskiego. W ostatnich latach wiele diecezji podjęło także praktykę organizowania zgromadzeń lub synodów, na których zarysowują się horyzonty i działania duszpasterskie Kościoła partykularnego.

Proces Zgromadzenia Eklezjalnego Ameryki Łacińskiej i Karaibów stanowił bezprecedensowy przypadek uczestnictwa i komunii, aby wspólnie rozeznać wyzwania duszpasterskie na najbliższe lata.

Czy synodalność wpłynie na komunię i misję?

- Tak, jedno jest pewne: synodalność wprowadza komunię w czyn, czyni ją realną i namacalną w konkretnych sytuacjach i procesach. Następnie przekształca komunię w styl, sposób bycia Kościoła naznaczony relacjami słuchania i szacunku. A potem synodalność wzmacnia misję, bo uatrakcyjnia Kościół, przekształca go w żywe świadectwo jedności w różnorodności. Kościół synodalny nie marnuje swoich energii na obsesję zachowania władzy i struktur, ale pozwala się ożywiać nowością Ducha Świętego, który otwiera nowe przestrzenie spotkania i ewangelizacji.

CELAM przeprowadził niedawno tydzień wirtualnych spotkań na temat Synodu. Jakie były cele tych spotkań?

- Spotkania miały na celu ułatwienie słuchania i dialogu, a uczestniczyły w nich różne zespoły animatorów synodalnych Konferencji Episkopatów. Praca ta była bardzo owocna i zauważyliśmy, że proces synodalny został dobrze przyjęty w prawie wszystkich diecezjach.

Jak Twoim zdaniem Synod zmieni Kościół w Ameryce Łacińskiej i na Karaibach?

- Wierzę, że Synod jest etapem dłuższego procesu. Nie można oczekiwać natychmiastowych zmian, ponieważ synodalność jest ściśle związana z nawróceniem pastoralnym, którego nie można narzucić.

Synod, jako praktyka, sprawia, że tracimy lęk przed słuchaniem całego Ludu Bożego, którego udział należy cenić.

Jestem pewien, że Synod potwierdzi nasze zaangażowanie w przekształcanie struktur kościelnych, ale to nie wystarczy: z pewnością konieczne będzie dalsze podejmowanie nowych i owocnych kroków.

Z kolei w Amazonii, jak rozwija się podróż synodalna?

- Konferencje Biskupów, podczas spotkań z zespołami animatorów, dały nam znać, że my w Amazonii z entuzjazmem uczestniczymy w podróży synodalnej.

Podkreślono również, że doświadczenie słuchania na Synodzie dla Amazonii było podstawowym punktem wyjścia.

Mimo wszystko istnieją przeszkody, które uniemożliwiają większe włączenie w proces synodalny: wielkie odległości, trudności w dotarciu do wspólnot i brak łączności. Mimo to, w celu osiągnięcia większego uczestnictwa, poczyniono bardzo znaczące i twórcze doświadczenia.

Konferencja Eklezjalna Amazonii (CEAMA) została zaproszona do przeprowadzenia własnego towarzyszenia Synodowi i postanowiła zachęcać i promować uczestnictwo w poszczególnych diecezjach, aby nie generować procesu podwójnego słuchania. Następnie, w fazie kontynentalnej, zaproponowane zostaną konkretne wypowiedzi, które są niezbędne, abyśmy mogli zastanowić się nad konkretnymi realiami.

AutorFederico Piana

 Dziennikarz. Pracuje dla Radia Watykańskiego i współpracuje z L'Osservatore Romano.

Ameryka Łacińska

Max Silva: "W dzisiejszych czasach prawo do życia nie jest już fundamentalne".

Rozmowa z profesorem Maxem Silvą, ekspertem Międzyamerykańskiego Trybunału Praw Człowieka, na temat orzeczenia dotyczącego prawa do wolności religijnej.

Pablo Aguilera-18 maj 2022-Czas czytania: 4 minuty

W marcu 2021 roku informowaliśmy o dużym pozwie złożonym przez Chilijkę Sandrę Pavez, katolicką nauczycielkę religii. Była lesbijką i mieszkała z inną kobietą. Biskup diecezji San Bernardo, na terenie której znajdowała się szkoła, ostrzegł ją, że jej decyzja jest sprzeczna z obowiązkami czystości i że jeśli nie nastąpi zmiana, będzie zmuszony cofnąć jej świadectwo przydatności, ponieważ nie daje "świadectwa życia chrześcijańskiego", którego Kościół katolicki oczekuje i wymaga od nauczycieli tego przedmiotu. Nie zgodziła się, a jej upoważnienie do nauczania religii katolickiej zostało cofnięte, choć mogła nadal pracować w szkole w innym charakterze. Nauczycielka odwołała się do sądów cywilnych i przegrała we wszystkich instancjach. 

W 2008 roku przedstawił swoją sprawę Międzyamerykańskiej Komisji Praw Człowieka, która uznała ją za korzystną. Następnie złożył skargę do Międzyamerykańskiego Trybunału Praw Człowieka (IACHR) przeciwko państwu Chile. Pod koniec kwietnia 2022 roku Trybunał orzekł na korzyść Paveza. Trybunał zgodził się, że dzieci i rodzice mają prawo do edukacji religijnej oraz że edukacja religijna może być włączona do edukacji publicznej, aby zagwarantować prawa rodziców. Wkracza również w wolność wyznań religijnych, gdyż nakazuje stworzenie i wdrożenie stałego planu szkoleń dla osób odpowiedzialnych za ocenę przydatności kadry nauczycielskiej; zwraca się do państwa chilijskiego o określenie procedury zaskarżania decyzji publicznych placówek oświatowych dotyczących mianowania lub usuwania nauczycieli religii w konsekwencji wydania lub cofnięcia świadectwa przydatności.

Decyzja ta może mieć wpływ na większość dzieci w Chile - i 21 innych krajach na kontynencie przed IACHR - które otrzymują edukację poprzez szkoły finansowane ze środków publicznych. Orzeczenie sądu oznacza, że żadna grupa religijna nie będzie mogła zapewnić, że osoby wyznaczone do nauczania tej religii żyją zgodnie z tym, czego nauczają.

Czy ten wyrok jest zaskoczeniem, czy też jest zgodny z ideologią sądu?

-prawda, że nie jest to zaskakujące, nie tylko ze względu na trajektorię orzecznictwa tego sądu w ostatnich latach, ale także dlatego, że wśród jego członków są prominentni propagatorzy sprawy LGTBI. Należy pamiętać, że najczęściej przestrzegane dziś prawa człowieka mają niewiele wspólnego z tzw. prawami "tradycyjnymi"; i że w ramach tej nowej rekonfiguracji prawo do życia, główne i uprzednie prawo, które umożliwia korzystanie z wszystkich innych, przestało być podstawową prerogatywą, a zostało zastąpione przez tzw. prawa seksualne i reprodukcyjne. Są one obecnie centralnym punktem "nowych praw człowieka", którym ulegają wszystkie inne prawa, w tym życie, jak w przypadku nienarodzonych. I są wszelkie powody, by sądzić, że proces ten będzie kontynuowany.

Jaki jest najistotniejszy aspekt tego orzeczenia?

-Chociaż nie byłem w stanie szczegółowo przestudiować tego orzeczenia, to podkreśla ono, że chociaż w wyroku stwierdza się, że zagwarantowane jest prawo rodziców do zapewnienia swoim dzieciom edukacji religijnej, jaką uznają za stosowną, to w praktyce prawo to staje się niemal niewykonalne, poprzez uniemożliwienie instytucjom religijnym zapewnienia, że ich nauczyciele są wierni wyznawanemu przez nich credo. Co więcej, państwo uzyskuje w tej dziedzinie nadmierną i niebezpieczną ingerencję, arbitralnie uzurpując ją sobie od organów religijnych, które nie mają prawie żadnych skutecznych narzędzi do prowadzenia swojej działalności. Dzieje się tak dlatego, że prawo do wolności religijnej i prawo rodziców do wychowywania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami zderza się z tym, co organy międzynarodowe powszechnie uznają za najważniejsze: prawami seksualnymi i reprodukcyjnymi.

Jaką moc prawną będzie miał dla państwa Chile?

-Istnieje obowiązek przestrzegania i wykonywania wyroków, w których państwo jest skazane. Należy jednak zaznaczyć, że sąd ten nie ma możliwości zmuszenia skazanego państwa do faktycznego wykonania tego zadania. Dlatego też ogólny wskaźnik zgodności z wyrokami Trybunału na poziomie kontynentalnym jest dość niski. Dlatego też ich wdrożenie zależy przede wszystkim od woli politycznej rządzących. W każdym razie, gdyby to zrobili, doszłoby do poważnej kolizji z innymi prawami zapisanymi w naszej obecnej Konstytucji (takimi jak te, które Trybunał w rzeczywistości ignoruje, mimo że nominalnie je uznaje), choć ta niezgodność mogłaby nie wystąpić w przypadku zatwierdzenia nowego tekstu konstytucji zgodnie z wytycznymi wskazanymi przez Trybunał Międzyamerykański.

Czy uniemożliwi się wyznaniom religijnym określanie przydatności nauczycieli uczących religii?

-Jeśli orzeczenie będzie w pełni wykonane, to tak. W praktyce to, co zrobił Trybunał, choć tego nie mówi, to uczynienie tego uprawnienia związków wyznaniowych nieaktywnym. To poważna sprawa, bo w zasadzie oznacza, że władza cywilna próbuje całkowicie zdominować sferę religijną, kładąc tym samym kres słusznej autonomii tych wyznań. Ponadto dotyka to prawa rodziców do kształcenia dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami, wolności edukacji, a także, co bardziej odległe, m.in. wolności słowa i sprzeciwu sumienia. Krótko mówiąc, i choć nie mówi się o tym głośno, uczyniono krok w kierunku utworzenia państwa totalitarnego, paradoksalnie, jak się podkreśla, w imię tych samych "praw człowieka".

Więcej
Świat

Który ksiądz dla której Afryki?

Czy kryzys kapłaństwa dotyczy kontynentu afrykańskiego? Liczby nie wydają się odpowiadać na to pytanie twierdząco. Jednak formacja kapłanów afrykańskich jest wielkim wyzwaniem: jakość formacji i rozeznania jest ciągłym wyzwaniem.

Jean Paulin Mbida-18 maj 2022-Czas czytania: 5 minuty

Ostatni kongres poświęcony teologii fundamentalnej kapłaństwa (17-19 lutego 2022 r. w Rzymie), zwołany przez kard. Marca Ouelleta, prefekta Kongregacji ds. Biskupów, rzucił wyzwanie wszystkim Kościołom partykularnym. Przede wszystkim uwypuklił pewne zasadnicze kwestie dotyczące kryzysu kapłaństwa, które do tej pory były pomijane lub wręcz ignorowane. W rzeczywistości, dla sporej liczby obserwatorów, a nawet chrześcijan, którzy nie zawsze odróżniają przyczyny od skutków, kryzys kapłaństwa, kryzys wiary, przejawia się głównie poprzez zjawisko kryzysu powołań. Wyczerpywanie się powołań, opróżnianie lub wręcz zamykanie seminariów, nowicjatów i innych domów formacyjnych, zanikanie całych wspólnot zakonnych, nurtuje Kościoły zachodnie od kilkudziesięciu lat i wciąż szukają one odpowiednich rozwiązań.

Kontrast w Kościele w Afryce

Kontrastuje to z Kościołem w Afryce, który wzrasta liczebnie do tego stopnia, że wzbudza zainteresowanie głównych zachodnioeuropejskich gazet sekularystycznych lub laickich (Le Monde, Le Figaro itp.). Liczba księży rośnie z imponującymi i bardzo godnymi pozazdroszczenia liczbami. W niektórych częściach kontynentu liczba księży wzrosła w ciągu dwudziestu lat o 85%, zakonnic o 60%, a biskupów o 45%. Ostatnie publikacje roczników statystycznych Stolicy Apostolskiej podkreślają ten prawdziwy boom powołaniowy w Kościele afrykańskim. Kryzys kapłaństwa w Afryce jawi się więc jako teza absurdalna, niespójna i nonsensowna, a przez to trudna do obrony.

Kongres na temat kapłaństwa, który odbył się w lutym ubiegłego roku, pozwolił spojrzeć poza zwykłe liczbowe i statystyczne przejawy kryzysu w kapłaństwie, który dotyka tylko niektóre Kościoły. Kryzys systemowy i empiryczny jest znacznie głębszy i bardziej szkodliwy. W tym sensie społeczności afrykańskie stoją w obliczu kryzysu substancji, formy i treści. Kryzys substancji ma miejsce wtedy, gdy podstawy doktrynalne kapłaństwa nie są prawidłowe i w konsekwencji wpływają na samą tożsamość kapłana, jego życie ludzkie i duchowe oraz jego działanie kapłańskie.

Kryzys formy jest pewny, gdy wielorakie oblicza przyjmowane przez kapłaństwo nie przystają do oczekiwań ludu i celów misji, gdy odchodzą od spraw zasadniczych, by budować na kwestiach marginalnych lub obcych ich celowi. Kryzys jest znaczny, bo kapłaństwo staje się konwencjonalne, czyli zgodne z wygodą świata, za którego pragnieniami ślepo się podąża.

Kongres pozwala nam, po raz kolejny, spojrzeć na Afrykę, kontynent, który nie doświadcza spadku powołań, ponieważ kryzys powołań nie jest głównym problemem w porównaniu z powołaniami w kryzysie. Jeśli kilku afrykańskich duszpasterzy uznaje, że wszystkie powołania są darem Boga, to kilkakrotnie kwestionowali autentyczność powołań. Rzeczywiście, w społeczeństwie afrykańskim, które się zmienia, które bardzo ewoluowało i które zadaje wiele pytań młodym ludziom, zwłaszcza tym, którzy pragną idealnego życia, ryzyko, że dla niektórych kapłaństwo jest sposobem na awans społeczny, jest bardziej widoczne.

Pożądany kontynent

Afryka jest dziś rynkiem pożądanym przez epigonów duchowych i ewangelicznych baronów, którzy twierdzą, że walczą z biedą na rzecz dobrobytu. Mówi się o terra nulliuspodzielone na strefy wpływów, przedsiębiorstwa i korporacje. Ubóstwo i surowość życia, ojciec wszystkich innych wyzwań, deprawacja moralności, endemiczne bezrobocie wśród młodych ludzi, nawet jeśli są absolwentami, którzy są teraz gotowi zrobić wszystko, aby zarobić na życie, nawet jeśli oznacza to rzucenie się do Morza Śródziemnego, są w wiadomościach od dziesięcioleci. Ta sytuacja ma oczywiście reperkusje dla działania Kościoła. Wpływa na model kapłana, a nawet dyktuje profil kapłana, jaki ma być ukształtowany. Niepewny, szkodliwy i przybliżony stan społeczny rzeczywiście miał reperkusje na kapłaństwo służebne.

Sytuacja duchownych afrykańskich zależy od zróżnicowanego kontekstu, w którym sprawowana jest posługa, od dyspozycji społecznych i kulturowych oraz od zróżnicowanych inwestycji księży. Ignace Ndongala Maduku opisuje dzisiejsze warunki niektórych afrykańskich księży jako wagabundów, u których starość rymuje się z nieszczęściem, choroba z nędzą. Znajdujemy wielu funkcjonariuszy Boga, kler państwowy, a nie pasterzy ludu. Stałą troską afrykańskiego duchowieństwa jest materialne utrzymanie księży, co prowadzi do milczącego ustanowienia przywilejów.

Język opisujący ten aspekt jakości życia afrykańskich księży jest często niezwykły i mrożący krew w żyłach: kościelny darwinizm. Ponadto karze się ich stosunek do elit i władzy: kłanianie się przełożonym i deptanie podwładnych, bycie pokornym przed autorytetami i autorytarnym przed pokornymi. W tym kontekście nominacje postrzegane są jako zaliczki, awanse, które czasem wydają się plebiscytami, źródła korzyści materialnych i różnych rzeczywistych lub wyimaginowanych przywilejów. Brak równości wśród księży oraz brak zabezpieczenia społecznego, materialnego i finansowego stwarza skandaliczną nierówność i niesprawiedliwość wśród księży.

Priorytet szkolenia

Istnieje zatem prawdziwe wyzwanie edukacyjne związane z formacją przyszłych kapłanów. Kwestia ta wyłania się ostrzej w obliczu aktualnych skandali, ale w rzeczywistości należy zwrócić na nią uwagę całej wspólnoty chrześcijańskiej, unikając logiki kozła ofiarnego lub logiki sytuacji kryzysowej. Istnieje bardzo realne ryzyko, że kapłaństwo jest drogą ucieczki do statusu społecznego, którego młodzi ludzie nie mieliby w zwykłym życiu. Niektóre pytania mają dziś zasadnicze znaczenie: Czy model formacji przyszłych kapłanów, odziedziczony po epoce misyjnej, jest nadal skuteczny w odniesieniu do profilu kapłanów, którzy mają być formowani? Jacy kapłani? Dla jakiego społeczeństwa? Czy ramy istniejących jeszcze dziś małych i dużych seminariów odosobnienia stanowią stabilną gwarancję dojrzewania powołań kapłańskich?

Formacja prawdziwych pastorów jest priorytetem dla Kościoła afrykańskiego, jest priorytetem priorytetów. Jest to praca, która wymaga znacznej siły roboczej i środków. Jakość formacji i rozeznania jest stałym wyzwaniem z koniecznymi wymaganiami. Co więcej, seminarium nie jest jedyną "gałęzią" odpowiedzialną za formację kandydatów do kapłaństwa. Zadaniem seminarium nie może być oferowanie "gotowych produktów". Potrzebna jest wizja systemowa, obejmująca duszpasterzy, formatorów, ale także kapłanów i całą wspólnotę chrześcijańską. Formacja w seminarium obejmuje, w sensie wstępującym, duszpasterstwo młodzieży i musi sprzyjać poważnej weryfikacji warunków możliwości rozwoju konkretnych osób we wszystkich dziedzinach formacji.

Rozeznanie powołaniowe młodych ludzi musi ściśle podążać za ewolucją potrzeb duszpasterskich, porządkując konkretne działania w ściśle określonym kierunku. Wiele uwagi należy poświęcić dobremu i świętemu rozeznaniu. To prawda, że nie wszyscy seminarzyści zostają kapłanami, ale szybkość wyboru i brak rozeznania mogą sprawić, że młodzi ludzie nie przeżywają dziś dogłębnie swojego rozeznania powołania, ponieważ społeczeństwo oferuje ułatwienia i drogi na skróty.

"Examples lead".

Ważnym i krytycznym punktem, zbyt często pomijanym w podnoszeniu jakości formacji przyszłych kapłanów, pozostaje jakość i konkretne świadectwo kapłanów, biskupów jako całości. Seminarzyści są często bardziej niż mogłoby się wydawać wrażliwi na ogólny klimat życia kleryckiego. Jak mówi włoskie powiedzenie: słowa uczą, ale przykłady prowadzą. Ponieważ horyzont formacji jest prospektywny i "przyszli kapłani otrzymują formację współmierną do wagi i znaczenia, jakie należy nadać ich konsekracji", istnieją ważne rekonstrukcje roli kapłana w społeczeństwie afrykańskim zgodnie z tria munera (nauczać, uświęcać i rządzić), które wymagają ponownego zdefiniowania i aktualizacji urzędu pasterskiego.

Animacja i przebudzenie misyjne, biblijna instancja proroka, pamięć o powszechnym powołaniu do świętości: chrzest, a nie skrajna "sakramentalizacja" wydają się być podstawą do owocnego pogłębienia i zbadania autentycznego kapłaństwa także dla Kościoła afrykańskiego.

AutorJean Paulin Mbida

Dyrektor studiów w Wyższym Seminarium Teologicznym w Jaunde-Nkolbisson (Kamerun). Profesor etyki społecznej i politycznej.

Sprzeciw sumienia

Sprzeciw sumienia oznacza, że dana osoba przedkłada dyktat własnego sumienia nad to, co jest nakazane lub dozwolone przez prawo. Jest to podstawowe prawo każdego człowieka, niezbędne dla wspólnego dobra wszystkich obywateli, które państwo musi uznać i docenić.

18 maj 2022-Czas czytania: 3 minuty

Komisja Episkopatu ds. Nauki Wiary Konferencji Episkopatu Hiszpanii opublikowała właśnie Nota doktrynalna dotycząca sprzeciwu sumienia, zatytułowana "Ku wolności wyswobodził nas Chrystus". (Gal 5,1).

Nota opiera prawo do sprzeciwu sumienia na wolności, która z kolei opiera się na godności osoby ludzkiej.

Taka godność i wolność człowieka nie jest owocem ani konsekwencją woli człowieka, ani woli państwa czy władz publicznych, ale znajduje swój fundament w samym człowieku, a ostatecznie w Bogu, jego Stwórcy.

Sprzeciw sumienia w Magisterium

Już Sobór Watykański II zauważył, że "nigdy ludzie nie mieli tak żywego poczucia wolności (która do nich należy) jak dzisiaj" (por. Gaudium et Spes, n. 4). P

Jednak tej wolności, która polega na "zakorzenionej w rozumie i woli władzy działania lub zaniechania działania, czynienia tego lub tamtego, a więc na świadomym wykonywaniu czynności z własnej woli" (Katechizm Kościoła Katolickiego, n. 1731), nie należy rozumieć jako braku jakiegokolwiek prawa moralnego, wskazującego granice działania, ani jako "pozwolenia na robienie tego, co mi się podoba, nawet jeśli jest to złe" (Sobór Watykański II, Gaudium et Spes, n. 17).

Człowiek nie dał istnienia samemu sobie, dlatego prawidłowo korzysta ze swojej wolności, gdy uznaje swoją radykalną zależność od Boga, żyje w stałej otwartości na Niego, stara się wypełniać Jego wolę, a ponadto, gdy uznaje, że jest członkiem wielkiej rodziny ludzkiej, a więc korzystanie z jego wolności jest uwarunkowane stosunkami społecznymi, które warunkują jej realizację.

Władze publiczne muszą nie tylko szanować, ale także bronić i promować korzystanie z wolności wszystkich osób i ograniczać ją tylko w tych przypadkach, gdy jest to rzeczywiście konieczne dla dobra wspólnego, porządku publicznego i pokojowego współżycia.

Bardzo głęboka charakterystyka wolności człowieka leży w obszarze własnego sumienia i religii czy wolności religijnej.

Jest to prawo podstawowe, ponieważ człowiek jest istotą otwartą na transcendencję i ponieważ dotyczy najbardziej intymnej i głębokiej części jego istoty, jaką jest jego własne sumienie. 

Dzisiaj ryzykujemy, także na poziomie sprawowania władzy publicznej, że nie będziemy w wystarczającym stopniu wspierać tego podstawowego prawa z powodu wyraźnej tendencji do uważania, że Bóg należy tylko do prywatnej sfery jednostki.

Dla Katechizmu Kościoła Katolickiego jest jasne, że "obywatel jest zobowiązany w sumieniu nie stosować się do nakazów władz cywilnych, gdy nakazy te są sprzeczne z wymogami porządku moralnego, z podstawowymi prawami osób lub z nauką Ewangelii" (n. 2.242).

Sprzeciw sumienia oznacza, że dana osoba przedkłada dyktat własnego sumienia nad to, co jest nakazane lub dozwolone przez prawo. Jest to podstawowe prawo każdego człowieka, niezbędne dla wspólnego dobra wszystkich obywateli, które państwo musi uznać i docenić.

Jest to prawo przedpolityczne, którego państwo nie powinno ograniczać ani minimalizować pod pretekstem zagwarantowania ludziom dostępu do pewnych praktyk uznanych przez państwowe prawo pozytywne, a tym bardziej przedstawiać jako atak na "prawa" innych.

To podstawowe prawo do sprzeciwu sumienia musi zostać uregulowane, gwarantując, że osoby, które chcą z niego skorzystać, nie będą dyskryminowane w sferze pracowniczej lub społecznej.

Utworzenie rejestru osób uchylających się od służby wojskowej ze względu na sumienie narusza prawo każdego obywatela do nieprzymuszania go do deklarowania własnych przekonań religijnych lub po prostu filozoficznych czy ideologicznych.

Na zakończenie zachęcam do uważnego przeczytania niniejszej noty Komisji Episkopatu ds. Nauki Wiary. Warto.

AutorCelso Morga

Emerytowany arcybiskup diecezji Mérida Badajoz

Hiszpania

Msgr. Luis ArgüelloO zdrowiu moralnym społeczeństwa świadczy jego obrona życia".

Nowe prawo zezwala nieletnim na aborcję bez zgody rodziców, "chroni" dostęp do aborcji w ośrodkach publicznych, a także likwiduje 3-dniowy okres refleksji oraz informacje, które były przekazywane kobiecie, aby mogła donosić ciążę do końca.

Maria José Atienza-17 maj 2022-Czas czytania: 2 minuty

Rzecznik Konferencji Episkopatu Hiszpanii, bp Luis Argüello, określił jako "złą wiadomość projekt ustawy "o zdrowiu seksualnym i reprodukcyjnym oraz o dobrowolnym przerywaniu ciąży" zatwierdzony przez rząd hiszpański.

Nowe prawo zezwala nieletnim na aborcję bez zgody rodziców, "chroni" dostęp do aborcji w ośrodkach publicznych, a także likwiduje 3-dniowy okres refleksji oraz informacje, które były przekazywane kobiecie, aby mogła donosić ciążę do końca.

W komunikacie wydanym przez Konferencję Episkopatu Hiszpanii bp Argüello podkreśla, że "obrona i ochrona życia jest jednym ze źródeł cywilizacji". Jedna z czerwonych linii wyrażających moralne zdrowie narodu".

Argüello przypomniał, że uznanie aborcji za "prawo" jest potwierdzeniem "prawa silnych nad słabymi, gdy chodzi o eliminację nowego i innego życia, które istnieje w łonie matki" i podkreślił, że "postępy nauki każą nam z całą mocą potwierdzić, że w łonie kobiety ciężarnej istnieje nowe życie, które należy przyjąć i o które należy się troszczyć, którego trzeba bronić".

Prawo bez alternatywy dla aborcji

Nowe prawo poświęca niewiele uwagi kobietom, które chcą zostać matkami, mimo że mogą pojawić się trudności. W rzeczywistości skupia się na promowaniu eliminacji dziecka, na przykład poprzez wzmocnienie "szkolenia specjalistów w dziedzinie dobrowolnego przerywania ciąży".

Wśród tego, co ustawa ta uznaje za "prawa reprodukcyjne", rozważa również, że "kobiety w wieku od 16 do 18 lat oraz kobiety niepełnosprawne mogą mieć dostęp do dobrowolnego przerwania ciąży bez zgody swoich opiekunów prawnych",

Uznaje również za przestępstwo działania takich grup jak ratownicy, którzy do ostatniej chwili pokojowo oferują wielu kobietom alternatywę dla aborcji.

Rzecznik EWG nie wahał się bronić konieczności zaoferowania kobietom "warunków ekonomicznych, zatrudnienia i mieszkaniowych (...), aby mogły przyjąć to nowe życie". Argüello podkreślił, że zdrowie moralne społeczeństwa przejawia się w jego obronie życia od "łona matki, przechodząc przez wszystkie zmienne koleje losu, aż do ostatecznego momentu śmierci jako części istnienia".

Watykan

Jak naprawdę wygląda papież Franciszek?

Bóle kolan, które uniemożliwiły kilka spotkań i uroczystości, wywołały plotki o stanie zdrowia papieża, który po kilkudniowej rehabilitacji czyni postępy w poruszaniu się i samodzielności.

Giovanni Tridente-17 maj 2022-Czas czytania: 2 minuty

Tłumaczenie artykułu na język włoski

Od kilku dni, nawet w prasie międzynarodowej, krążą plotki o możliwych komplikacjach zdrowotnych papieża, do tego stopnia, że zaczęły się również pojawiać pogłoski o głównych kandydatach na ewentualne kolejne konklawe jako następcach papieża Franciszka.

To z pewnością nie jest przyjemne widzieć, jak wicher zwany toto-nomi, w którym stawia się hipotezy, "bada" strategie, obserwuje "ruchy", a każda wypowiedź w murach Watykanu i poza nimi jest analizowana z pewną żyłką egzegetyczną.

To prawda, że od końca ubiegłego miesiąca Papież musiał zmniejszyć tempo swojej pracy z powodu nasilającego się bólu w prawym kolanie, w którym cierpi na chorobę zwyrodnieniową stawów (gonartrozę). Zaczęliśmy widzieć go na wózku inwalidzkim i kulejącego zauważalnie nawet w drobnych ruchach. Nie przewodniczył niektórym uroczystościom i przekładał niektóre spotkania.

Jednak kilka dni temu rozpoczął turnus rehabilitacyjny, około dwóch godzin dziennie i w porównaniu z absolutnym odpoczynkiem zalecanym przez lekarzy jeszcze kilka tygodni temu, widzimy go nieco bardziej "samodzielnego". Na prywatnych audiencjach w Casa Santa Marta łatwiej porusza się z pomocą laski.

Zdrowie papieża Franciszka

Nie ma się czym przejmować, naprawdę; to tylko klasyczne bóle i dolegliwości wieku. Franciszek ma 85 lat i przed wyborem na papieża cierpiał na rwę kulszową, dlatego nosi buty ortopedyczne, które pomagają mu skorygować postawę bioder.

Rok temu przeszedł planowaną operację w rzymskim szpitalu Gemelli w celu rozwiązania "objawowego uchyłkowego zwężenia jelita grubego". Ożywienie przebiegało bardzo dobrze, a Papież nigdy nie stronił od spotkań z grupami wiernych, nawet w sobotnie poranki w Sala Clementina. Od tego czasu odbył również kilka podróży zagranicznych, a na to lato zaplanowano kolejne, w tym do Kanady i Sudanu Południowego.

Od kilku tygodni stale przyjmuje różne grupy wiernych, nawet w czasie samego poranka, jakby chciał nadrobić część odłożonych spotkań.

Pozostaje w pozycji siedzącej na swoim wózku inwalidzkim, z którego wygłasza mowę pożegnalną, ale nie stroni od całowania rąk na zakończenie przesłuchań.

W niedzielę odprawił Mszę św. o kanonizację 10 nowych świętych, a po Regina Caeli sam udał się na pozdrowienie kardynałów obecnych w Bazylice św. Piotra. Następnie objechał Piazza i Via della Conciliazione w Popemobile.

Choć trochę obolały i kulejący od kolana, pokazuje swoją zwykłą determinację. Sam jest przekonany, że to minie, potrwa to jakiś czas, ale minie.

Książki

Wyjdź za mnie... jeszcze raz.

María José Atienza poleca lekturę Wyjdź za mnie... jeszcze raz. przez Mariolinę Ceriotti Migliarese.

Maria José Atienza-17 maj 2022-Czas czytania: < 1 minuta

Książka

TytułOżeń się ze mną... jeszcze raz
AutorMariolina Ceriotti Miliarese
Strony: 156
Redakcja: Rialp
Miasto : Madryt
Rok: 2022

Tak jak zrobił to z Niedoskonała rodzina y Nieidealna paraWłoska psychoterapeutka Mariolina Ceriotti nienagannie radzi sobie z różnymi sytuacjami, przez które w mniejszym lub większym stopniu przechodzi większość małżeństw. Ze świeżością i aktualnością, która wynika z wiedzy Ceriotti i pomocy dla współczesnych par, odsłania uczucia, pytania, a także wiele odpowiedzi, które pojawiają się w trakcie wspólnego życia w małżeństwie, zwłaszcza gdy pojawiają się małe lub duże problemy.

Mariolina Ceriotti podkreśla, jak ważne jest uznanie wyjątkowości każdego ze składników małżeństwa, wagi ich dotychczasowej biografii, a przede wszystkim rzeczywistości, w której osoba, choć ta sama, siłą rzeczy zmienia się ze względu na otaczające ją okoliczności. Unikając sentymentalnych czy powierzchownych wniosków, Ceriotti zagłębia się w bagnisty teren niewierności, zniechęcenia, a także, dla kontrastu, przebaczenia i warunków rozpoczęcia od nowa. Krótko, wyczerpująco i ostro, Wyjdź za mnie... jeszcze raz. to jedna z tych książek, które powinny znaleźć się na każdej półce na świecie.

Więcej
Kultura

Mariano Fazio: "Chrześcijanin musi być tradycyjny, a nie tradycjonalistyczny: otwarty na odnowę, bez popadania w nierozważny progresywizm".

"Jesteśmy w Kościele i w świecie, aby kochać, bo takie jest ludzkie i chrześcijańskie powołanie". Mariano Fazio, wikariusz pomocniczy Opus Dei, mówi w wywiadzie dla Omnes o wolności i miłości, tematach swojej najnowszej książki, ale także o przynależności do Kościoła, rodzinie i o tym, jak klasyka może być przygotowaniem do siania Ewangelii w zsekularyzowanym społeczeństwie. 

Maria José Atienza-17 maj 2022-Czas czytania: 9 minuty

Tłumaczenie artykułu na język angielski

Tłumaczenie artykułu na język włoski

Mariano Fazio Fernández, kapłan urodzony w Buenos Aires w 1960 roku, jest obecnie wikariuszem pomocniczym ds. Opus Deikilka tygodni temu w madryckiej siedzibie Uniwersytetu Navarry zaprezentował swoją książkę Wolność kochania poprzez klasykę (którego recenzja ukazała się w numerze 714 czasopisma Omnes). Dzieło, ostatnie z prawie trzydziestu tytułów, w którym za pomocą przykładów zawartych w klasycznych dziełach literatury wszystkich czasów, a w szczególności wśród nich "klasyka klasyków, czyli Biblia", autor pokazuje, jak ludzka wolność jest ukierunkowana na miłość: na miłość Boga i na miłość do drugiego człowieka, zwłaszcza w życiu członków Kościoła. 

W rzeczywistościbyć w Kościele to kochać Chrystusa, a przez Chrystusa kochać innych". mówi Mariano Fazio w wywiadzie, w którym dzieli się swoją opinią na temat sekularyzacji i roli dzisiejszej kultury, zadania rodzin w ewangelizacji oraz ciągłości magisterium w ostatnich pontyfikatach. 

Mówienie o wolności i miłości w tych czasach, kiedy większość społeczeństwa wydaje się zagubiona, nie jest łatwe. Czy zagubiliśmy się w wolności czy w miłości? 

-Myślę, że to, gdzie zbłądziliśmy, polega na tym, że oddzieliliśmy wolność od miłości. 

Człowiek jest stworzony wolny po coś. Każda rzeczywistość ma swój cel. W niektórych wymiarach współczesnej kultury wskazuje się na wiele wolność wyboruMożliwość wyboru w rzeczach nieistotnych. Mamy więc bardzo zubożony pogląd na wolność. 

Z drugiej strony, gdybyśmy uświadomili sobie, że ta wolność ma jakiś kierunek, a tym kierunkiem - zgodnie z antropologią chrześcijańską - jest miłość Boga i drugiego człowieka, mielibyśmy nieskończenie bogatszą wizję wolności. 

Dzisiaj dużo mówi się o wolności, a jednak wydaje mi się, że bardzo jej brakuje, bo niestety wszyscy podlegamy różnego rodzaju uzależnieniom. Głównym uzależnieniem jest egocentryzm: fakt skupienia się na własnym komforcie, naszym osobistym projekcie i tak dalej. Obok tego widzimy bardziej specyficzne uzależnienia obecne w wielu branżach, takie jak narkotyki, pornografia czy ambicja posiadania dóbr materialnych. 

Jesteśmy w społeczeństwie pełnym sprzeczności, w którym głosimy wolność jako najwyższą wartość ludzką, ale żyjemy w niewoli naszych zależności. Zredukowaliśmy wolność do wybierania tego czy tamtego i zatraciliśmy wizję, że jest to wizja ukierunkowana na miłość. 

Jednak społeczeństwo często sprzedaje tę wolność w oparciu o mnogość wyboru, o "chwilowe" spróbowanie wszystkiego? 

-Szczęścia nie można znaleźć w samym wyborze. Aby wybrać trzeba mieć kryterium, -taką orientację na wolność. Kierkegaard mówi, że gdy człowiek ma przed sobą wszystkie możliwości, to tak jakby stanął przed nicością, bo nie ma powodu, by wybrać to czy tamto. 

Aby być szczęśliwym, musimy ukierunkować każdy z naszych wyborów tak, aby był on zgodny z ostatecznym celem, jakim jest miłość. To nie jest tylko doktryna teologiczna czy filozoficzna. Każdy człowiek doświadcza w swoim sercu pragnienia szczęścia. Arystoteles tak powiedział; a jest to prawda nie dlatego, że Arystoteles tak mówi, ale dlatego, że doświadczamy jej we wszystkich okolicznościach naszego życia. 

Często mylimy się co do tego, gdzie jest szczęście. Trzy klasyczne miejsca, w które wpadamy to przyjemności, dobra materialne lub własne ja: władza, ambicja bycia podziwianym. A tak nie jest. 

Szczęście znajduje się w miłości, która zakłada dar z siebie. Nie znajdujemy jej w samym wyborze. Przez uniwersalne doświadczenie znajdujemy szczęście, gdy decydujemy się zapomnieć o sobie i z miłości oddać się Bogu i innym. 

Na stronie Wolność kochania poprzez klasykę Zwraca się nie tylko do tych wielkich dzieł literatury, ale także często do Biblii. Niektórzy uważają Biblię za księgę dogmatyczną, która niewiele ma do powiedzenia na temat wolności. 

-Używam tych wielkich klasyków, ponieważ są to książki, które mimo, że zostały napisane wieki temu, wciąż przemawiają do nas dzisiaj. Klasycy przedstawiają wielkie wartości osoby ludzkiej: prawdę, dobro, piękno, miłość. Oprócz nich wszystkich mamy klasykę, którą można nazwać klasyką klasyków: Biblię. 

Imponujące jest to, jak wszyscy wielcy klasycy literatury światowej, przynajmniej ci nowożytni i współcześni, czerpią ze źródła biblijnego. Czynią to wprost lub nawet nieświadomie, ponieważ są zanurzeni w naszej tradycji kulturowej, którą musimy zachować, ponieważ grozi nam jej utrata.

Sam Bóg wybrał formę narracyjną, aby przedstawić nam swój plan na szczęście człowieka. Forma narracyjna jest jak najbardziej niedogmatyczna: proponuje się nam narrację historyczną. Jezus Chrystus, gdy otwiera przed nami drogi Życia, czyni to poprzez przypowieści; nie przedstawia listy dogmatycznych zasad, ale opowiada nam historię: "Pewien ojciec miał dwóch synów..."; "Na drodze, która prowadzi z Jerozolimy do Jerycha......". Nawet sam formularz jest propozycją, o której każdy może zdecydować, czy się do niej stosować, czy nie. 

Oczywiście, w całej historii Kościoła te chrześcijańskie prawdy zawarte w Biblii musiały być formułowane w sposób systematyczny; ale to nie jest narzucanie, to zawsze będzie propozycja. Nie umniejsza to faktu, że niekiedy my, chrześcijanie, chcieliśmy narzucić te prawdy środkami niezbyt "budującymi", ale niewątpliwie zdradziliśmy ducha Ewangelii, który polega na proponowaniu wiary, a nie jej narzucaniu. 

Wydał Pan prawie trzydzieści książek, w tym szkice biograficzne, m.in. o papieżu Franciszku, świętym Janie XXIII i świętym Josemaríi Escrivá, ale także książki o kulturze i współczesnym społeczeństwie. Dlaczego skupiasz się na wątkach kulturowych i literackich? 

-Jestem przekonany, że kryzys współczesnej kultury jest tak wielki, że utracono punkty odniesienia. Nie tylko o życiu chrześcijańskim, ale o tym, czym lub kim jest osoba ludzka. 

Mężczyźni i kobiety są stworzeni do prawdy, dobra i piękna. Wielcy klasycy literatury światowej proponują taką wizję osoby ludzkiej. Nie są to książki dobre ani proste, daleko im do tego. Poruszają one wszystkie kluczowe tematy dramatu istnienia: grzech, śmierć, przemoc, seks, miłość....

Czytając wielkie dzieła jak np. Les Miserables, Panna Młoda i Pan Młody o Don Kichot z La Manchy, uświadamia się, że człowiek spełnia się przez dobro, a nie przez zło, albo że lepiej jest mówić prawdę niż kłamać, albo że duszę uszlachetnia kontemplacja piękna. Krótko mówiąc, klasycy dają nam narzędzia do rozróżnienia wielkich wartości, jakimi są wartości ludzkie i wartości chrześcijańskie. W dzisiejszych czasach często trudniej jest przejść od razu do katechizmu. Z drugiej strony ten narracyjny styl klasycznych autorów, który, jak widzieliśmy, jest tym samym stylem, który wybrał Bóg, by przekazać nam swoje prawdy, może być przygotowaniem do Ewangelii. 

Żyjemy w wysoce zsekularyzowanym społeczeństwie, w którym konieczne jest przygotowanie terenu aby zasiać Ewangelię. Wszystkie moje prace na tematy kulturalne mają więc ten apostolski, ewangelizacyjny zapał. 

Zwracasz uwagę, że jesteśmy stworzeni wolni, by kochać. Czy w tym sensie możemy powiedzieć, że jesteśmy w Kościele, aby kochać?

-Jesteśmy w Kościele i w świecie, aby kochać, bo takie jest powołanie chrześcijańskie i powołanie ludzkie. Jest to doświadczenie egzystencjalne. 

Ludzie prawdziwie wolni, o spełnionej egzystencji, to ludzie, którzy umieją kochać. 

Moglibyśmy podać tak wiele przykładów w historii i w literaturze, gdzie wielkimi postaciami, najbardziej atrakcyjnymi są ci, którzy zawsze myślą o innych. Jesteśmy w Kościele, aby kochać Boga i bliźniego miarą miłości, jaką dał nam Chrystus. 

Miłość Oznacza to również wypełnianie szeregu zobowiązań, oczywiście, ale nie jako kwestia zwykłego obowiązku, ale dlatego, że zdajemy sobie sprawę, że poprzez te nakazy materializujemy sposób kochania. 

Jednym z kluczowych punktów w tej relacji miłości, także w Kościele, jest odczuwanie lub świadomość, że jest ona odwzajemniona. Jak możemy kochać innych, Kościół, skoro nie odczuwamy tej korespondencji? 

-Należy pamiętać, i jest to myśl św. Josemaríi Escrivá, że Kościół to przede wszystkim Jezus Chrystus. Jesteśmy mistycznym ciałem Chrystusa.

Być może, subiektywnie, są tacy, którzy w tym czy innym czasie nie czują się dobrze w Kościele, bo jest wiele wrażliwości i czują, że ich wrażliwość nie jest akceptowana, albo dlatego, że są zgorszeni pewnymi mało budującymi wydarzeniami w Kościele dzisiejszym i wszechczasów. Nie należymy jednak do Kościoła dlatego, że jest on wspólnotą świętych czy czystych, ale należymy do niego dlatego, że idziemy za Jezusem Chrystusem, który jest całkowitą świętością. Być w Kościele to kochać Chrystusa, a przez Chrystusa kochać innych. 

A w dziedzinie wolności, jak nie popaść w błąd, próbując wyeliminować istotne aspekty Kościoła w imię fałszywej wolności?

-W tym względzie wiele światła może rzucić to, co ówczesny kardynał Ratzinger powiedział na temat interpretacji Soboru Watykańskiego II, co moim zdaniem jest przydatne nie tylko w odniesieniu do tego konkretnego wydarzenia, ponieważ Kościół nieustannie się odnawia, będąc wiernym tradycji. 

Dwiema niewłaściwymi skrajnościami będą z jednej strony ci, którzy chcą bezruchu w Kościele - być może z obawy przed utratą tego, co istotne - a z drugiej strony ci, którzy chcą, aby wszystko się zmieniało z ryzykiem zapomnienia lub nawet wyeliminowania tego, co istotne. 

Istotna jest nasza relacja z Chrystusem, miłość Boga..., itd. Prawdy, które Pan nam objawił, pozostaną niezmienne, ponieważ objawienie publiczne zakończyło się wraz ze śmiercią św. Jana. 

Objawienie jest tym, co musimy uwiarygodnić na poszczególnych etapach historii. Teraz przyszła kolej na współczesną kulturę, więc logiczne jest, że powinna nastąpić odnowa, na przykład w metodach katechetycznych. 

Chrześcijanin musi być tradycyjny, ale nie może być tradycjonalistą. Musi być otwarty na odnowę bez popadania w lekkomyślny progresywizm. 

Wskazał na pojęcia, które często są używane do tworzenia "grup lub podziałów" w Kościele: postępowcy i konserwatyści, czy tradycjonaliści. Czy podział rzeczywiście istnieje?

-Katolik musi być stuprocentowym katolikiem. Oznacza to objęcie całości wiary i życia chrześcijańskiego we wszystkich jego wymiarach i nie wybieranie np. między obroną życia od momentu poczęcia do śmierci, a między opcją preferencyjną dla ubogich i tym, by każdy miał dostęp do domu, jedzenia, ubrania..., itd. 

W 2007 roku brałem udział w Konferencji Generalnej Episkopatu Ameryki Łacińskiej i Karaibów w Aparecidzie. Tam różne wrażliwości spotykały się w klimacie wielkiej komunii kościelnej. W tym kontekście jeden z ojców synodalnych powiedział: "Słyszę tutaj, jak wielu broni rodziny, życia... itd. Inni mają dużą wrażliwość społeczną. Musimy osiągnąć syntezę. Musimy bronić życia od momentu poczęcia do naturalnej śmierci, a pośrodku, w tych wszystkich latach życia ludzi, umożliwić im prawo i dostęp do tych wszystkich dóbr". 

W tym sensie wydaje mi się, że pontyfikaty Benedykta XVI i Franciszka doskonale się uzupełniają. Każdy z nich podkreśla pewne tematy, ale to nie znaczy, że Franciszek nie mówił o obronie życia. Na przykład Benedykt XVI ma pewne afirmacje w ramach Nauki Społecznej Kościoła, dotyczące gospodarki i ekologii, które Franciszek kontynuuje. 

Dziś jest czas na budowanie mostów, a nie na jednostronne wizje, na wzajemną miłość i poszanowanie wszystkich wrażliwości. 

Mówiąc o niebezpieczeństwie pozostawania w Kościele w ludzkich wizjach czy kategoriach, czy zatraciliśmy sens wieczności?

-Nie sądzę, bo Kościół to Jezus Chrystus. Kościół jako instytucja nie stracił go. 

W tej dziedzinie pamiętam anegdotę opowiedzianą mi przez Joaquína Navarro Vallsa, który przez ponad dwadzieścia lat był rzecznikiem Jana Pawła II. Przy jednej okazji załatwił wywiad z papieżem dla BBC. W tym wywiadzie dziennikarz poprosił Jana Pawła II o zdefiniowanie Kościoła w trzech słowach, a papież odpowiedział: "Mam o dwa za dużo. Kościół jest zbawieniem". Dlatego Kościół jest narzędziem zbawienia wiecznego. 

Katolicy, oczywiście, mogą narazić się na ryzyko stania się światowcami. To niebezpieczeństwo, które tak bardzo podkreślał papież Franciszek: światowość, zarówno w hierarchii, jak i wśród wiernych. Niebezpieczeństwo nadania wartości absolutnej rzeczom tej ziemi, które mają wartość względną. 

Rodzina, powołanie do małżeństwa, to temat centralny w Kościele, tym bardziej w takim roku jak obecny, poświęconym rodzinie. Czy jednak po obu stronach nadal panuje przekonanie, że są zastępczymi ewangelizatorami?

-Mam wrażenie, że nie wyciągnęliśmy jeszcze wszystkich konsekwencji z nauczania Soboru Watykańskiego II. Paweł VI podkreślił podstawowe przesłanie Soboru Watykańskiego II: wezwanie do uniwersalna do świętości. Powszechna, dla wszystkich, a w szczególności podkreśla się rolę świeckich w Kościele i w ewangelizacji. 

W szczególności uważam, że musimy jeszcze bardziej rozjaśnić nasze powołanie chrzcielne. Przez chrzest jesteśmy powołani do świętości, a świętość zakłada apostolstwo. Świętość bez apostolstwa nie jest świętością. Dlatego jest rzeczą naturalną, że świeccy, którzy są pośród świata, we wszystkich instytucjach społecznych, politycznych, gospodarczych..., powinni być zaczynem, który przemienia masę naszego świata. A w tej dziedzinie, w sposób bardzo szczególny, rodzina, Kościół domowy

Wszyscy ostatni papieże, św. Jan Paweł II, Benedykt XVI i Franciszek nazywali siebie antyklerykałowie bo podkreślają, z tą kwalifikacją, tę fundamentalną rolę świeckich. Hierarchia odgrywa oczywiście nieodzowną rolę, ponieważ Kościół jest instytucją hierarchiczną; ale my wszyscy jesteśmy powołani do apostolstwa z naszych własnych funkcji. 

Dzisiaj rodzina przeżywa kryzys; ale jeśli osiągniemy głębokie doświadczenie wiary w rodzinach, jeśli sprawimy, że nie będą one rodzinami samoreferencyjnymi, jak mówi Papież, ale będą otwarte na inne rodziny, które zobaczą w nich świadectwo przebaczenia, hojności, służby... to świadectwo sprawi, że inne rodziny będą chciały być jak te rodziny chrześcijańskie. Uważam, że jest to świetny sposób na ewangelizację w dzisiejszym świecie. 

Kilka tygodni temu upubliczniono Konstytucję Apostolską. Predykat Evangelium, Co to oznacza dla prałatury Opus Dei? 

-W tym samym dniu, w którym opublikowano konstytucję apostolską, prałat Opus Dei, który jest najbardziej autorytatywnym głosem, powiedział, że nie zmienia ona niczego istotnego. 

Ważną rzeczą jest zachowanie ducha Opus Dei. Zachowanie charyzmatu założycielskiego z elastycznością - zawsze inspirowaną tym charyzmatem - aby odpowiedzieć na wyzwania współczesnego świata. 

W wywiadzie udzielonym przez biskupa Arrietę, sekretarza Papieskiej Rady ds. Tekstów Legislacyjnych, powtórzył on te słowa prałata i podał przykłady wielu rzeczywistości, które na przestrzeni dziejów zmieniły swoją zależność od Stolicy Apostolskiej i nadal zachowywały swoją istotę. Dlatego prałatura Opus Dei pozostaje taka sama poza tą zmianą.

Watykan

Papież wykonuje dwie godziny rehabilitacji i używa laski

Raporty rzymskie-17 maj 2022-Czas czytania: < 1 minuta
rzym raporty88

Víctor Manuel Fernández "Tucho", arcybiskup La Platy i osobisty przyjaciel Jorge Bergoglio od czasów przed objęciem przez niego fotela św. Piotra, odwiedził papieża i opublikował proces rehabilitacji, jaki przechodzi papież.


AhTeraz możesz skorzystać z rabatu 20% na prenumeratę Raporty Rzymskie Premiummiędzynarodowa agencja informacyjna specjalizująca się w działalności papieża i Watykanu.
Książki

Starożytna i średniowieczna historia Kościoła

David Fernández Alonso poleca lekturę Starożytna i średniowieczna historia KościołaFermín Labarga.

David Fernández Alonso-16 maj 2022-Czas czytania: < 1 minuta

Książka

TytułHistoria Kościoła starożytnego i średniowiecznego
AutorFermín Labarga
Strony: 210
Redakcja: EUNSA
Miasto: Pampeluna
Rok: 2022

Kolekcja podręczników ISCR, oferująca materiały do studiowania z zakresu teologii, filozofii i innych nauk, ma obecnie bogaty repertuar woluminów. Zbiór ten był odpowiedzią na zainteresowanie wielu osób zdobyciem poważnej i głębokiej formacji filozoficznej i teologicznej, która wzbogaca ich własne życie chrześcijańskie i pomaga w spójnym przeżywaniu wiary. W tym przypadku prezentują nową książkę z zakresu Historii Kościoła, starożytnej i średniowiecznej, niezbędną dla integralnej formacji tych, którzy studiują jakąkolwiek dyscyplinę humanistyczną. 

W tym podręczniku Fermín Labarga, profesor historii Kościoła na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Nawarry, omawia główne wydarzenia od narodzin Kościoła w czasach apostolskich do upadku Konstantynopola w 1453 roku, skupiając się także na prądach teologicznych i duchowych. Dużym wsparciem dla głównej treści są zasoby towarzyszące większej części tekstu: tabele z wykazem papieży, tabele z cytatami bohaterów poszczególnych epok, mapy do samodzielnego wykonania oraz ćwiczenia do samooceny, a także wykazy bibliografii pomocniczej.

Więcej
Teologia XX wieku

Egzegeza Jezusa Chrystusa 

W ostatnich dwóch wiekach egzegeza biblijna wytworzyła, z fantastyczną erudycją, ogromną ilość materiału, choć dość rozproszonego i nie zawsze spójnego. Z tego powodu warto pamiętać, że sam Jezus Chrystus dokonał wyraźnej egzegezy, która jest kluczem do całej wierzącej egzegezy. 

Juan Luis Lorda-16 maj 2022-Czas czytania: 7 minuty

Jest to ćwiczenie, które należy wykonać i które możemy tu jedynie zarysować. Powinniśmy zacząć od sceny z Emaus (Łk 24,13-35). Tam Pan upomina uczniów, zasmuconych i oszołomionych Jego upokarzającą śmiercią w Jerozolimie: "Głupcy i tępego serca, aby wierzyć w to wszystko, co przepowiedzieli prorocy! Czy nie było konieczne, aby Chrystus [Mesjasz] cierpiał te rzeczy i w ten sposób wszedł do swojej chwały? A począwszy od Mojżesza i wszystkich Proroków, tłumaczył im we wszystkich Pismach rzeczy dotyczące Jego samego."

Mesjasz i Sługa Boży 

Niestety, tekst nie wyłapuje odniesień Pana. Wzmianka o Prawie i Prorokach jest tradycyjnym urządzeniem żydowskim, ale przypomina również tajemniczą scenę przemienienia, w której Jezus ukazał się w chwale przed swoimi uczniami wraz z Mojżeszem i Eliaszem. A według Łukasza, "mówili o Jego odejściu, które miało się wypełnić w Jerozolimie". (Łk 9:31). Najważniejszym aspektem tej egzegezy jest to, że Chrystus jednoczy postać, z zasady chwalebną i triumfalną, Mesjasza, proroka i Króla, z koniecznością cierpienia, które wyraża się w pieśniach Izajasza Sługa Pański i w psalmach prześladowanych sprawiedliwych, jak np. Psalm 22, który Ewangeliści obszernie stosują do Pana. 

Uczniowie uznali go za Mesjasza dzięki świadectwu Jana Chrzciciela o namaszczeniu Duchem Świętym oraz dzięki znakom i cudom, zwłaszcza wypędzaniu demonów. Izrael zachował, w zależności od przypadku, silną tradycję mesjańską, związaną z odbudową Izraela i ilustrowaną mnóstwem tekstów biblijnych. Przede wszystkim oczekiwanie nowego proroka na równi z Mojżeszem; "Bóg wzbudzi spośród twoich braci proroka takiego jak ja". (Dt 18, 15); zdolny do "rozmowa z Bogiem twarzą w twarz".Pan na przykład wyraźnie przyjmuje tradycję Syna Dawida, gdy wjeżdża do Jerozolimy na osiołku, świadomie wypełniając proroctwo Zachariasza (9, 9), pośród entuzjazmu swoich uczniów (Mt 21, 4-5; J 12, 14-15).  

W jaki sposób zostanie uczynione Królestwo

Ponieważ postać Mesjasza była związana z odbudową Izraela, oczekiwano silnego i wyzwalającego rozwiązania. Mesjasz zdolny do pokonania wrogów. Z pewnością nie spodziewali się Mesjasza, który zostanie pokonany przez wrogów. Znamienne, że Ewangelie odnotowują trzy zapowiedzi Pana o Jego męce (Mk 8, 31-32; 9, 30-32; 10, 32-34), które wprawiają uczniów w zakłopotanie i prowokują wyrzuty Piotra (Mt 16, 22-24). 

Niezależnie od tego, jak wiele wariantów miałaby postać Mesjasza, spodziewali się triumfu. Jeśli nie, to jak Izrael mógłby zostać przywrócony? Dzieje Apostolskie zapisują niepokój uczniów przed Zmartwychwstałym: "Ci, którzy byli tam zgromadzeni, zadali mu to pytanie. Panie, czy to właśnie teraz zamierzasz przywrócić Królestwo Izraela?".. Najwyraźniej pojęcie tego Królestwa musiało zostać rozszerzone i przekroczone. Jak inaczej mógłby eschatologicznie zgromadzić wszystkie narody? W rzeczywistości Jezus woli używać "Królestwa Bożego". 

Uczniom zatroskanym o przywrócenie Izraela wyjaśniał przez prawie trzy lata przypowieściami, że Królestwo jest już w nich jako zaczyn i że będzie rosło stopniowo aż do końca czasów. Wiedział, że nie mogą go jeszcze zrozumieć. Ponadto, "po swojej męce ukazał się im z wieloma dowodami: ukazywał się im przez czterdzieści dni i mówił im o Królestwie Bożym". (Dzieje 1:3).

Najbardziej zastanawiające dla uczniów było przejście od wyzwolenia politycznego, w ramach historii świata, do wyzwolenia od grzechu, wątku historii kosmicznej, upadłego stworzenia. Egzegeza Chrystusa łączy i równoważy dwie główne postacie, Mesjasza i Sługi Bożego, a tym samym zmienia czas i charakter wyzwolenia. Nie będzie to w obrębie historii ludzkości, choć będzie się rozprzestrzeniać jako zaczyn w historii ludzkości. Nie dokona się to również na sposób ludzki, za pomocą środków ekonomicznych, politycznych i militarnych. Jak więc to się stanie?

Prawo, Prorocy i Psalmy

Wróćmy do św. Łukasza, na koniec sceny z Emaus, kiedy uczniowie odkrywają Pana, On znika, a oni z entuzjazmem wracają do Jerozolimy. I tam znowu pojawia się Jezus Chrystus. Po pokazaniu im "ręce i nogi". z odciskami gwoździ (które Zmartwychwstały zachowa na wieczność) mówi do nich: "To właśnie powiedziałem wam, gdy jeszcze byłem z wami: musi się spełnić wszystko, co jest napisane w Prawie Mojżesza i u Proroków, i w Psalmach o Mnie. Wtedy otworzył ich umysły, aby zrozumieli Pisma: Tak więc jest napisane, że Chrystus musi cierpieć i powstać z martwych, i że w Jego imieniu musi być głoszona pokuta na odpuszczenie grzechów". (Łk 24, 44-45). 

Przyjrzyjmy się egzegezie Chrystusa: "To, co jest napisane w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach".W których fragmentach? Nie są one odnotowane przez ewangelistów. Ale można się tego dowiedzieć pośrednio, przyglądając się tym używanym we wczesnej tradycji chrześcijańskiej. Nie tyle fragmenty mesjańskie, bo tych można było się już spodziewać, że odnoszą się do Chrystusa, ale właśnie te, które odnoszą się do faktu, że "Chrystus musi cierpieć i zmartwychwstać". i do głoszenia. "odpuszczenie grzechów. Możemy dać tylko kilka przebłysków na ogromny temat, który obejmuje stosunek Jezusa Chrystusa do Pieśni Służebnych i do Psalmów oraz kwestię "wypełnienia" w Nim Pism. 

Dzieje Apostolskie   

Sympatyczna i znacząca jest scena eunucha królowej etiopskiej Candace, którego Filip spotyka na drodze. Eunuch siedzi w karocy czytając: "Prowadzono go jak owcę na rzeź...". (Iz 53:7-8). I pyta Filipa: "Błagam cię, powiedz mi, o kim prorok to mówi".. Y Felipe "zaczynając od tego fragmentu ogłosił mu Ewangelię Jezusa". (Dz 8, 26-40). Stosuje jedną z pieśni Sługi Pańskiego do Jezusa Chrystusa.

Pięć wielkich "dyskursów" w pierwszej części Dziejów Apostolskich jest bardzo znaczących. Tam uczniowie są zmuszeni do wyjaśnienia znaczenia śmierci Jezusa Chrystusa. Piotr, w dniu Pięćdziesiątnicy, stosuje wersety z Psalmu 16 (15): "Nie porzucisz mojej duszy do piekła, ani nie pozwolisz, aby Twój Święty widział zepsucie". (Dz 2, 17). Ponadto od 110: "Siądź po mojej prawicy, aż uczynię twoich wrogów twoim podnóżkiem".którym posługiwał się sam Pan (Mk 12,36) i które chrześcijanie od początku odnoszą do proroctwa Daniela (7,13) oraz do wstąpienia Chrystusa do chwały (na prawicę Ojca).

W świątyni Piotr głosi: "Bóg spełnił to, co zapowiedział przez proroków, że jego Chrystus będzie cierpiał. Nawracajcie się więc i nawracajcie, aby wasze grzechy zostały zmazane". (Dz 3:18). A przy okazji wspomina potem o obiecanym przez Mojżesza proroku. A przed Sanhedrynem, który zwołał ich z prośbą o wyjaśnienia, używa Psalmu 118: "Kamień odrzucony przez architektów jest teraz kamieniem węgielnym".których używał sam Pan (por. Łk 20, 17). A po wyjściu na wolność wspomina Psalm 2: "Książęta sprzymierzyli się przeciwko Panu i przeciwko Jego Chrystusowi". (Dz 4, 26). Ponownie przed Sanhedrynem oświadcza: "Bóg wywyższył go po swojej prawicy jako Księcia i Zbawiciela, aby udzielić Izraelowi odpuszczenia grzechów". (Dz 5, 31). Gdy Szczepan był prowadzony na męczeństwo, przypomniał sobie proroctwo Mojżesza ("Prorok taki jak ja) i iść do Chrystusa "stojąc po prawicy Boga". (Dz 7:55). 

Egzegeza "Chrzciciela

W tym miejscu pojawiają się też słowa Chrzciciela z początku Ewangelii Jana. "Ujrzał Jezusa zbliżającego się do niego i powiedział: 'Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata'.. A po zaświadczeniu o objawieniu się Ducha Świętego na Jezusie w momencie chrztu, tekst kontynuuje: "Następnego dnia Jan był tam znowu z dwoma swoimi uczniami. Zauważył on przechodzącego Jezusa i powiedział: "Oto Baranek Boży". Dwaj uczniowie usłyszeli, że to powiedział i poszli za Jezusem". (1, 35-37). Byli to Jan i Andrzej, który następnie poszukał swojego brata Piotra i powiedział do niego: "Znaleźliśmy Mesjasza". (1,41).

Ciekawe jest to, że Jan od początku łączy postać Jezusa z Nazaretu jako Mesjasza z postacią Baranka Bożego, który gładzi grzech świata. Dwa razy przypisuje Jezusowi "Baranek BożyObraz ten, który poza Apokalipsą (gdzie użyty jest 24 razy), nie pojawia się wprost w innych tekstach. Chociaż św. Jan przyrównuje Chrystusa do Baranka Paschalnego, to jednak będąc już martwym, nie łamie mu się nóg. "aby wypełniło się Pismo, które mówi, że żadna z jego kości nie zostanie złamana". (J 19, 36; Ps 34, 21, Wj 12, 46; Num 9, 12). Zabronione było łamanie kości baranka paschalnego. A ewangeliści podkreślają, że Chrystus umiera "w godzinie nony".W Dzień Pański, w piątek, gdy zabijano baranki paschalne, po okrzyku: "Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?".Początek Psalmu 22 (23) i wyraz prześladowanych sprawiedliwych. 

Protestanckiemu egzegecie Joachimowi Jeremiaszowi zawdzięczamy spostrzeżenie, które Ratzinger podejmuje w swoim Jezus z Nazaretu (tom II, rozdział 1): "Jeremiasz zwraca uwagę na fakt, że hebrajskie słowo talja oznacza zarówno jagnię, jak i chłopca lub sługę". (w ThWNT I, 343), łącząc tym samym dwie sprawy, o których mówiliśmy. 

List do Hebrajczyków i Apokalipsa

Sens śmierci Chrystusa syntetyzuje postać prześladowanego i cierpiącego Sługi za wierność Bogu z aspektem paschalnym i ofiarniczym związanym z barankiem. I ma wspaniałe rozwinięcie liturgiczne, zarówno w Liście do Hebrajczyków, jak i w Apokalipsie. W Liście do Hebrajczyków wspaniale wyjaśnione jest ofiarnicze znaczenie śmierci Chrystusa, ofiary Nowego Przymierza, składanej z Duchem Świętym; natomiast Apokalipsa podkreśla kosmiczny wymiar tej ofiary Chrystusa - Baranka celebrowanej w niebie. 

List do Hebrajczyków uzasadnia "biblijnie" te elementy. W nim bardzo ważne jest wspomnienie Melchizedeka, kapłana Boga Najwyższego, ale nie lewity czy z domu Aarona, jak kapłani żydowscy Starego Testamentu. Stąd znaczenie Psalmu 110 (109), zastosowanego do Chrystusa: "Jesteś wiecznym kapłanem według obrządku Melchizedeka".Ofiarą Chrystusa jest On sam. To, co jest wielkim grzechem odrzucenia Boga, staje się dzięki wierności Chrystusa ofiarą chrześcijańską. Tak więc śmierć Chrystusa jest chrześcijańską ofiarą i poświęceniem, które jest twórcą Nowego Przymierza. Wszystko, co ofiary mogły oznaczać w zakresie uznania, ofiarowania i przymierza z Bogiem, otrzymuje swoją ostateczną realizację w ofierze Chrystusa. "Zrobił to raz na zawsze, ofiarowując siebie". (7, 27). "To jest główny punkt tego, co mówiliśmy, że mamy takiego arcykapłana, który siedzi po prawicy tronu Majestatu niebieskiego". (8, 1-2).

A w Apokalipsie: "Zostałeś zabity i kupiłeś dla Boga swoją krwią ludzi z każdej rasy, języka, ludu i narodu; i uczyniłeś z nich dla naszego Boga królestwo kapłanów". (Ap 5, 10); "Ci idą za barankiem, dokądkolwiek idzie, i zostali wykupieni spośród ludzi jako pierwociny dla Boga". (Ap 14, 4). 

Nadaje to nowy wymiar zbawieniu, Bożemu przebaczeniu i ustanowieniu Królestwa. Królestwo Boże nie zostanie ustanowione politycznie czy militarnie, ale przez ofiarę Chrystusa, który błaga o Boże przebaczenie i je uzyskuje ("Przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią".) oraz poprzez mistyczne zastosowanie, najpierw moralne, a potem fizyczne, zmartwychwstania Chrystusa. W ten sposób Królestwo Boże wzrasta na tym świecie, oczekując ostatecznego zmartwychwstania. Jest to droga prawdziwej odnowy osób, która pozwala nam przejść od starego człowieka, dziedzictwa Adama, do nowego człowieka, w Chrystusie, jak podsumowuje ze swej strony św. Paweł.

Więcej
Kultura

Rod DreherCzytaj więcej : "Jeśli my, chrześcijanie, nie będziemy skłonni do cierpienia, znikniemy".

Redaktor naczelny pisma Amerykański konserwatysta opowiada o swoich poglądach na takie sprawy jak dyktatura miękkaOpór męczenników czy walka kulturowa.

Guillermo Altarriba-16 maj 2022-Czas czytania: 4 minuty

Tłumaczenie artykułu na język niemiecki

Tłumaczenie artykułu na język angielski

Rod Dreher nie pozostawia nikogo obojętnym. W swoich dwóch książkach -.Opcja benedyktyńska y Życie bez kłamstwobie wydane w Hiszpanii przez Ediciones Encuentro-, amerykański dziennikarz i pisarz ostrzega przed niebezpieczeństwem totalitaryzmu. obudzony i upadek cywilizacji chrześcijańskiej. W wywiadzie, którego udzielił m.in. Efekt Strusia inicjatywa Katolickiego Stowarzyszenia Propagandystów -, redaktor naczelny pisma Amerykański konserwatysta porusza kwestie takie jak dyktatura miękkaOpór męczenników czy walka kulturowa.

Na stronie Życie bez kłamstw podkreśla, że nasze czasy przypominają czasy przedsowieckie. Czy to nie jest lekka przesada?

- Mnie też tak się wydawało, sześć czy siedem lat temu, kiedy wpadłem na pomysł napisania tej książki. Zetknąłem się wtedy z ludźmi, którzy wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych ze Związku Radzieckiego, uciekając przed komunizmem, i mówili, że rzeczy, które widzieli na Zachodzie, przypominały im to, co zostawili za sobą. Wydawało mi się to przesadzone, ale im więcej z nimi rozmawiałem, tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że widzą rzeczy, które mi umknęły.

Co oni oglądali?

- Narodziny systemu, w którym nie można nie zgadzać się z ideologią obudzony dominanta. Widzę to w moim kraju, a także w Hiszpanii, w pewnym sensie: jeśli nie zgadzasz się z ideologią gender lub krytyczną teorią rasy, możesz zostać odwołany. Możesz stracić pracę, przyjaciół lub status. Nie ma możliwości dyskusji, trzeba przyjąć tę ideologię, żeby być częścią społeczeństwa... i to jest totalitaryzm. Stąd związek z sowieckim komunizmem.

Nie uznajecie wolności słowa?

- Na papierze, owszem, gwarantuje to nasza Konstytucja... ale w praktyce totalitarna mentalność ogarnia wszystkie aspekty amerykańskiego życia; wszystko staje się ideologiczne. To nie jest tylko kontrola ze strony państwa: wielkie korporacje stały się obudzony i kierują znaczną częścią tego procesu, ale także media, uniwersytety, sport... nawet wojsko.

W swojej książce zwraca uwagę, że nie jest to "twardy" totalitaryzm, ale "miękki" totalitaryzm, miękkie. Czy przez to trudniej się oprzeć?

- Tak, jest. W przeszłości totalitaryzm komunistyczny był taki, jak ten opisany przez George Orwell na stronie 1984, ale dzisiejszy jest bardziej jak Aldous Huxley y Brave New World. Oddajemy nasze wolności w zamian za komfort, rozrywkę i pewność, że nie będziemy musieli zmierzyć się z niczym, co sprawia, że czujemy się niekomfortowo. James Poulos nazywa to "różowym państwem policyjnym", terapeutycznym totalitaryzmem, w którym nienawidzimy idei wolności, ponieważ zakłada ona wzięcie odpowiedzialności za nasze działania, więc poddajemy się władzy.

W cytowanej przez niego powieści Huxleya system ten opisany jest jako "chrześcijaństwo bez łez".

- To prawda i to jest wyzwanie, które stoi przed nami. Wielu ludzi, zwłaszcza młodych, jest tak przerażonych perspektywą dyskomfortu, że są gotowi zaakceptować wszystko, byle tylko mieć pewność, że świat będzie bezpieczną przestrzenią... ale to nie jest rzeczywistość.

Czy w tym kontekście chrześcijanie są powołani do prowadzenia walki kulturowej?

- Ameryka jest zaangażowana w bitwę kulturową, odkąd się urodziłem, i myślę, że rozprzestrzenia się ona na Zachód. Nie jest to wojna, do której podchodzę z entuzjazmem, ale jest to wojna, która przyszła do nas i której - jako chrześcijanie - nie możemy ignorować. Chcemy pokoju, ale lewica obudzony stała się tak nietolerancyjna i wojownicza, że musimy powstać, by bronić naszych przekonań, by domagać się ich poszanowania.

Zwracasz uwagę, że w tej ideologii jest coś religijnego, w jakim sensie?

- W przypadku, gdy ruch obudzony jest substytutem religii dla ludzi, którzy nie wierzą w Boga. Stało się to z ruchem bolszewickim podczas rewolucji rosyjskiej, który przekształcił przekonania polityczne w pseudoreligię, aby wypełnić dziurę w duszy w kształcie Boga. Tak było wtedy i tak jest teraz: ci, którzy wyznają tę ideologię, wierzą, że otrzymują sens życia, cel i poczucie solidarności. I jest jeszcze jeden element.

Który?

- Że nie da się z nimi dyskutować. W normalnym środowisku politycznym można prowadzić spór, radykalną dyskusję o zasadach... ale nie z obudzony. Obstają przy swoich przekonaniach dogmatycznie; są tak samo jak Wielki Inkwizytor hiszpańskiej inkwizycji czy policja religijna w Arabii Saudyjskiej.

Przejdźmy teraz do propozycji działań. Napisał. Opcja benedyktyńska, co wielu błędnie interpretuje jako zaproszenie do ucieczki od konfliktu.

- Tak, to było najczęstsze niezrozumienie tej książki i często pochodzi od osób, które jej nie czytały. Myślą, że mówię "Uciekajmy na wzgórza i schowajmy się! Nie da się uciec od tego, co dzieje się wokół nas. Chcę powiedzieć, że jeśli mamy stawić czoła wyzwaniom tego postchrześcijańskiego świata jako wierni chrześcijanie, musimy się zjednoczyć, tworzyć silniejsze wspólnoty oraz bardziej studiować i praktykować naszą wiarę. Musimy zrozumieć naszą wiarę, aby pokazać światu Jezusa Chrystusa takim, jakim On naprawdę jest. Musimy być przygotowani na cierpienie za obronę prawd wiary; inaczej zostaniemy zasymilowani przez świat.

Czy musimy pamiętać o świadectwie męczenników?

- Jest to jedna z najważniejszych rzeczy, jakie my chrześcijanie możemy zrobić. Mamy przypadki z przeszłości, ale także przykłady współczesne. Z pewnością są to męczennicy hiszpańskiej wojny domowej, czy historia błogosławionych Franz Jägerstätteraustriackiego rolnika zamordowanego za odmowę przysięgi wierności Hitlerowi. Cała jego wieś była katolicka, ale tylko Franz i jego rodzina trwali przy swoim: musimy zadać sobie pytanie, jak przygotował się do cierpienia. Jeśli nie, nie przetrwamy jako chrześcijanie.

Jaką rolę w tym przygotowaniu do cierpienia odgrywają wspólnoty chrześcijańskie?

Hannah ArendtWielki filozof polityczny XX wieku stwierdził, że zarówno przednazistowskie Niemcy, jak i przedkomunistyczna Rosja były społeczeństwami o masowym poczuciu samotności i atomizacji. Jest to jeden z kluczowych aspektów totalitaryzmu, który daje odpowiedź na te tęsknoty. Ale wspólnota to jedyny sposób, aby dowiedzieć się, kim jesteśmy i jakie są nasze obowiązki wobec siebie nawzajem i wobec Boga. Teraz jest czas na przygotowania: nie mamy czasu do stracenia.

Zdjęcia: Guadalupe Belmonte

AutorGuillermo Altarriba

Seks, kłamstwa i prawo aborcyjne

W obronie życia kluczowe jest zaatakowanie korzenia zła: tych kłamstw, które przedstawiają śmierć niewinnego dziecka jako wyzwolenie lub prawo innych.

16 maj 2022-Czas czytania: 3 minuty

Wyciek projektu Sądu Najwyższego USA, który zdelegalizowałby aborcję w USA, na nowo otworzył debatę.

W Hiszpanii ponadto zapowiedziano, że jutro, we wtorek, zostanie zatwierdzona nowa ustawa w tej sprawie, właśnie po to, by obejść ewentualne orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego przeciwko poprzedniej, która od ponad dekady pozostaje nierozwiązana.

Choć jeszcze kilka lat temu byłem dość wojowniczy w tym temacie, dziś przyznaję, że staram się nie rozwodzić nad tym zbytnio. I nie chodzi o to, że moja obrona życia ludzkiego w łonie matki zmniejszyła się choćby o jotę, ale raczej o to, że uważam, iż nasze rzekomo rozwinięte społeczeństwa tak głęboko przyswoiły sobie barbarzyństwo polegające na akceptacji prawa matek do decydowania o życiu ich dzieci, że nie są w stanie uświadomić sobie błędu swoich dróg.

Mało kto pomyśli, jeśli skupimy się tylko na końcu wielkiego łańcucha kłamstw, którego konsekwencją jest aborcja. Moim zdaniem musimy nalegać w innym miejscu: musimy zaatakować korzeń zła.

Kiedy tłumaczę moim dzieciom powagę kłamstwa, zawsze używam przykładu podanego w drugiej księdze Samuela, z historią Dawida i Batszeby. Król Dawid dał się nabrać na kłamstwo, że seksualność może być zabawą i mało znaczącą dywersją.

To kłamstwo doprowadziło go do przespania się z żoną jednego z jego żołnierzy, co zmusiło go do dalszego kłamania, ponieważ gdyby cudzołóstwo zostało odkryte, Batszeba zapłaciłaby za nie życiem. Kiedy dowiedziała się, że to "drobne potknięcie" spowodowało niechcianą ciążę, ponownie wymyśliła serię kłamstw, próbując skłonić swojego męża, Uriasza, do pilnego powrotu z frontu. Jej intencją nie było nic innego jak doprowadzenie do spotkania małżeńskiego, aby narodziny dziecka wyglądały na legalne.

Jednak odmowa Uriasza, człowieka honoru, by wrócić do domu i przespać się z żoną z szacunku dla swoich ludzi, których zostawił w trudnych warunkach wojennych, zmusiła króla do wymyślenia jeszcze większego kłamstwa: przypadkowej śmierci żołnierza w bitwie, by mógł wziąć wdowę za żonę i zalegalizować ciążę. Nakazał więc dowódcy swojej armii postawić Uriasza w pozycji zagrożenia w bitwie, a następnie wycofać się i zostawić go na śmierć z rąk wroga. Gdy rozkaz króla został wykonany, wraz z Uriaszem zginęło kilku jego najodważniejszych ludzi.

A wszystko przez jedno kłamstwo.

Czy Dawid kiedykolwiek myślał o dobrowolnym zabiciu tych, których życie było zagrożone dla niego i jego ludzi na co dzień, kiedy spał z Batszebą? Nie w każdym momencie, ale jedno kłamstwo prowadzi do drugiego, a wtedy nie ma wyboru i trzeba popełnić bzdury, żeby je zatuszować. To jest tak proste, że jesteśmy.

Kłamstwa aborcyjne

Podobnie z aborcją, trzeba cofnąć się daleko w łańcuchu kłamstw, by spróbować zrozumieć ją jako zjawisko.

Pierwsze kłamstwo jest tym samym, na które nabrał się David: seksualność to nieszkodliwa zabawa, odrywając ją od jej biologicznych, afektywnych i społecznych komponentów.

Drugi to taki, że środki antykoncepcyjne zapobiegałyby niechcianym ciążom, podczas gdy środki antykoncepcyjne zostały zmodernizowane i spopularyzowane, a wiele kobiet nadal musi uciekać się do pigułki "rano po" lub aborcji, aby próbować się poprawić.

Trzecim jest mówienie, że aborcja jest prawem kobiety, podczas gdy to, co osiągnęły ustawy, to obciążenie jej samej problemem, który należy do dwojga. Tak zwane "dobrowolne przerwanie ciąży" jest panaceum na nieodpowiedzialnego seksualnie i nadużywającego alkoholu mężczyznę, ponieważ, jak donoszą organizacje pozarządowe towarzyszące kobietom w ciąży, jednym z najczęściej powtarzanych zwrotów jest: "albo zrobisz aborcję, albo cię zostawię"; gdy nie są one bezpośrednio zmuszane do aborcji pod brutalnymi groźbami. I tak moglibyśmy dalej dodawać kłamstwo za kłamstwem, które wymyślaliśmy, aby spróbować usprawiedliwić to, co nieuzasadnione.

Kiedy ideologie dochodzą do konstruowania modelu ludzkości odmiennego od prawdy, którą mężczyźni i kobiety noszą wpisaną w naszą naturę, dzieją się takie rzeczy.

Dziś nasze społeczeństwo potrzebuje aborcji, aby podtrzymać fałszywy model mężczyzny i kobiety, który nam zaproponowało. Dlatego likwidacja aborcji wiązałaby się z uznaniem poprzedniego wielkiego kłamstwa, a nikt nie chce tego zrobić, nie może!

W dzisiejszych czasach usłyszymy, że wielu broni aborcji, odwołując się do wolności. Nie wiedzą, że są niewolnikami swoich kłamstw i że tylko prawda nas wyzwoli.

AutorAntonio Moreno

Dziennikarz. Absolwent Nauk o Komunikacji oraz licencjat z Nauk o Religii. Pracuje w diecezjalnej delegaturze ds. mediów w Maladze. Jego liczne "wątki" na Twitterze dotyczące wiary i życia codziennego cieszą się dużą popularnością.

Książki

Bóg ponad wszystko

María José Atienza poleca lekturę Bóg ponad wszystkoprzez Pilar Abraira C.S.

Maria José Atienza-15 maj 2022-Czas czytania: < 1 minuta

Książka

TytułBóg ponad wszystko
AutorPilar Abraira, C.S.
Strony: 320
Redakcja: Słowo
Miasto: Madryt
Rok: 2022

Bóg ponad wszystko. Tak można by podsumować życie czcigodnej Matki Feliksy, założycielki Towarzystwa Zbawiciela, odpowiedzialnej za szkoły Mater Salvatoris w różnych miastach Hiszpanii i Ameryki Łacińskiej. Życie tej zakonnicy przybiera pierwszy obrót w wieku 14 lat, kiedy to postanawia oddać swoje życie Bogu. Boskie powołanie, które widziało wiele wzlotów i upadków: sprzeciw rodziny, niezrozumienie ze strony kierownika duchowego i wybuch wojny domowej były częścią tej podróży, która miała się w pełni zrealizować wraz z założeniem Kompanii Zbawiciela, "Kompanii Jezusa dla kobiet", jak ją nazwała. Wczesne lata tego Towarzystwa, trudności początków i pierwsze kroki w nauczaniu w czasach powojennych są zapisane wraz ze strzępkami życia wewnętrznego tej zakochanej w Bogu kobiety. Podkreślają również znaczenie w jej życiu, a także w rozwoju Towarzystwa, takich nazwisk jak ojciec Mazón i ojciec Luis Mª Mendizábal, których zachęta i formacja w duchu św. Ignacego z Loyoli umożliwiły powstanie tego Towarzystwa i pełną odpowiedź Matki Félix na wolę Bożą. 

Więcej
Ewangelizacja

Nowi święci w Rzymie i 4. rocznica kanonizacji św. Izydora

Papież Franciszek kanonizuje dziś w Rzymie dziesięciu nowych błogosławionych, w tym Karola de Foucauld i holenderskiego karmelitę Titusa Brandsma. Jednocześnie w Madrycie rozpoczyna się dziś Rok Jubileuszowy św. Izydora Labradora, który zakończy się w 2023 r. "Zapraszam was do wspominania jego życia, do pielgrzymowania do jego grobu i grobu jego żony, świętej Maríi de la Cabeza, i do modlenia się tam" - zachęca kard. Carlos Osoro.

Eulalia Eufrosina-15 maj 2022-Czas czytania: 5 minuty

Tłumaczenie artykułu na język włoski

Ojciec Święty ogłosi w najbliższą niedzielę na Placu św. Piotra w Rzymie dziesięciu nowych świętych, a wśród nich pierwszego z Urugwaju - włosko-urugwajską zakonnicę Marię Francescę di Gesù, urodzoną jako Anna Maria Rubatto (1844-1904), która część swojego życia spędziła w Ameryce Południowej, zmarła w Montevideo i była założycielką sióstr tercjarek kapucynek w Loano.

W uroczystości wezmą udział liczni wierni z różnych krajów, podczas której nastąpi również kanonizacja francuskiego księdza diecezjalnego Karola de Foucauld (1858-1916), "ubogiego wśród ubogich", oraz holenderskiego dziennikarza karmelitańskiego Tito Brandsma, straconego w hitlerowskim obozie zagłady w Dachau w 1942 r., oraz Łazarza, XVIII-wiecznego męczennika z Indii, zabitego z nienawiści do wiary.

Jak donosi serwis Omnes, grupa dziennikarzy zwróciła się do papieża Franciszka z prośbą o nazwanie holenderskiego karmelity patronem dziennikarzy obok św. Franciszka Salezego. Dla nich Brandsma uosabiała wartości dziennikarstwa pokojowego rozumianego jako służba wszystkim ludziom.

Wśród nowych świętych są też inne Maryje. Maria Rivier, założycielka Zgromadzenia Sióstr Ofiarowania Pańskiego; Maria de Jesus (z domu Caroline Santocanale), założycielka Zgromadzenia Sióstr Kapucynek Niepokalanego Poczęcia z Lourdes; oraz Maria Domenica Mantovaniwspółzałożycielka i pierwsza przełożona generalna Instytutu Małych Sióstr Świętej Rodziny.

"Święci są naszymi braćmi i siostrami, którzy przyjęli światło Boga do swoich serc i przekazali je światu, każdy według własnego tonu" - powiedział kard. Marcello Semeraro, prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, profilując trzech błogosławionych, którzy zostali dodani do poprzednich siedmiu przewidzianych do kanonizacji. Na przykład o Titusie Brandsmie zauważył, że zginął on jako męczennik w obozie koncentracyjnym w Dachau, "po dogłębnym przestudiowaniu ideologii nazistowskiej, dostrzegając jej niebezpieczeństwa i krytykując jej antyludzkie podejście" - podkreślił kard. Semeraro. 

400-lecie wielkiej kanonizacji

12 marca 1622 r., 400 lat temu, papież Grzegorz XV uroczyście kanonizował pięciu świętych, którzy z czasem zostaną uznani za wielkie postaci w historii Kościoła: św. Filipa Neri, św. Teresę od Jezusa, św. Ignacego z Loyoli, św. Franciszka Ksawerego i św. Izydora Labradora.

"Wśród Włochów, być może motywowanych pewną zazdrością, rozeszła się wieść, że tego dnia papież kanonizował czterech Hiszpanów i jednego świętego. Pewne jest to, że spośród pięciu nowych świętych, czterech było stosunkowo współczesnych, podczas gdy kult św. Izydora sięgał wieków wstecz" - pisał w Omnes Alberto Fernández Sánchez, delegat episkopatu ds. spraw świętych archidiecezji madryckiej.

W rzeczywistości "w tym roku 2022 przypada czwarte stulecie tego wielkiego wydarzenia dla Kościoła, a także 850. rocznica powszechnego kultu oddawanego św. Izydorowi Labradorowi od jego śmierci, która według źródeł miała miejsce w 1172 roku" - dodaje delegat episkopatu.

Z okazji tej rocznicy Stolica Apostolska przyznała archidiecezji madryckiej Rok Jubileuszowy San Isidro, które potrwa od dziś, 15 maja, do tego samego dnia w przyszłym roku".

"W społeczeństwie tak bardzo potrzebującym wzorców życia rodzinnego, święty Izydor wraz ze swoją żoną, świętą Marią de la Cabeza, i synem Illánem, są nam dani jako konkretny przykład rodziny, która żyje we wzajemnej miłości. W społeczeństwie tak bardzo potrzebującym zachęty i przykładu dla robotników, święty rolnik jest nam dany jako wzór pracy ufającej w opatrzność Boga Ojca" - napisał Alberto Fernández.

Jalones de la Ruta de San Isidro

Trasa jubileuszowa to sposób na lepsze poznanie świętego Izydora poprzez odwiedzenie miejsc, w których żył, wraz ze swoją żoną Santa María de la Cabeza i synem Illánem, oraz refleksję nad istotnymi aspektami. Jest to również okazja do uzyskania łaski jubileuszu.

Podczas Roku Świętego w Archidiecezji Madryckiej odbędą się liczne uroczystości religijne i kulturalne. Ci, którzy odwiedzą grób świętego, w królewskiej kolegiacie San Isidro, będą mogli uzyskać odpust zupełny, czyli odpuszczenie przed Bogiem doczesnych kar za grzechy.

W tym celu muszą mieć dyspozycję wewnętrzną, odmawiać Credo, modlić się w intencji papieża, przystąpić do sakramentu pokuty (ok. 15-20 dni przed lub 15-20 dni po) oraz przyjąć komunię na Eucharystii w pobliżu daty wizyty - poinformowała archidiecezja madrycka za pośrednictwem różnych mediów.

Jubileuszowy Szlak Świętego Izydora składa się z sześciu etapów: 1) kaplica Narodzenia Pańskiego; 2) kościół parafialny San Andrés, w którym San Isidro został ochrzczony i przeżywał swoją wiarę; 3) Muzeum San Isidro, które było kiedyś domem Ivána de Vargasa, dla którego święty pracował; 4) Colegiata de san Isidro, która była tymczasową katedrą, kiedy utworzono diecezję Madrid-Alcalá w 1885 roku, kategorię tę utraciła w 1992 roku, kiedy konsekrowano katedrę w La Almudena; 5) Ermita de san Isidro, znajdująca się w Pradera; oraz 6) Ermita de santa María la Antigua, gdzie tradycja umieszcza dwa z cudów przypisywanych san Isidro.

Beatyfikacje - przykład synodalności

"Świętość w życiu Kościoła jest odczuwalna w odczuciach wiernego ludu Bożego" - pisze Alberto Fernández. "Procesy beatyfikacyjne i kanonizacyjne są być może jednym z wydarzeń kościelnych, w których najbardziej dochodzi do głosu 'sensus fidelium', synodalność, o której tak wiele się dziś mówi, ponieważ w nich Kościół wsłuchuje się w głos wiernego ludu, który spontanicznie, poruszony wewnętrznie przez Ducha Świętego, prosi o uroczyste uznanie tego, co wierni wiedzą już z całą pewnością: że osoba ta żyła i umarła świętym życiem, wypełniając wolę Bożą, i może być stawiana za wzór i orędownika przed Ojcem".

W przypadku św. Izydora, zaledwie sto lat po jego śmierci, "kodeks Jana Diakona zgromadził całą tę sławę świętości świętego rolnika z Madrytu, jego oddanie się woli Bożej, jego miłość do ubogich i potrzebujących, jego ufną modlitwę, jego pracę przeżywaną pod opatrznościowym okiem Ojca" - dodaje delegat episkopatu z Madrytu.

Tak więc "to, co chrześcijanie madryccy przekazywali sobie nawzajem, zostało spisane w tym kodeksie, a po wiekach, jak już powiedzieliśmy, 12 marca 1622 roku, zostało uroczyście uznane przez papieskie magisterium. Jego kult szybko rozprzestrzenił się w całym Kościele i nierzadko można spotkać kaplice i pustelnie poświęcone temu świętemu, który w 1960 r. został również nazwany przez papieża Jana XXIII patronem hiszpańskich rolników".

"San Isidro nie było supermanem".

Izydora Labradora, która jest przechowywana i czczona w Madrycie nieprzerwanie od jego śmierci i która poza cudami, których był bohaterem, jest kolejnym przykładem oddania, jakie mieszkańcy Madrytu, z królami i władzami na czele, okazali temu wielkiemu świętemu" - mówi Alberto Fernández.

Monsignor Juan Antonio Martínez Camino, biskup pomocniczy Madrytu, stwierdził, właśnie w akt przemówienie kończące konferencję zorganizowaną przez Fundację Kulturalną Ángela Herrery Oria z okazji czwartej rocznicy kanonizacji z 12 marca 1622 r., że "nie możemy poznać oblicza Boga, jeśli nie znamy świętych".

"W naszym wzorcu widzimy wyraźnie to, czego czasem nie dostrzegamy. Często wierzymy, że święci są supermenami, że urodzili się doskonali. Spójrzmy jednak na nich w ich prawdzie: to ludzie tacy jak my. Jedyną różnicą jest to, że umieli przyjąć Bożą miłość i poświęcili swoje życie, aby dawać tę miłość innym" - napisał kardynał Carlos Osoro, arcybiskup Madrytu, w liście, z którym można zapoznać się tutaj. tutaj.

AutorEulalia Eufrosina

Watykan

Małżeństwo jest "dynamiczną drogą do spełnienia", a nie "ciężarem" - mówi papież

Do przedstawiania małżeństwa "jako dynamicznej drogi wzrostu i spełnienia", a nie "jako ciężaru, który trzeba dźwigać przez całe życie", zachęcił Ojciec Święty podczas audiencji na międzynarodowej konferencji zorganizowanej przez Papieski Uniwersytet Gregoriański i Instytut Teologiczny im. Jana Pawła II. Na koniec skrytykował "odwracanie się" "postaci kościelnych" w sprawach moralnych.

Francisco Otamendi-14 maja 2022 r.-Czas czytania: 5 minuty

Refleksja i kongresy nasilają się w tych tygodniach na ostatnim odcinku Roku Rodziny "Amoris Laetitia", którego zakończenie przewidziane jest na Spotkanie Światowy Dzień Rodzin 26 czerwca w Rzymie i w diecezjach, promowany przez Światową Radę Kościołów. Dykasteria Watykan dla Świeckich, Rodziny i Życia, którego prefektem jest kardynał Kevin Joseph Farrell.

Oprócz konferencji na Uniwersytecie Gregoriańskim, w której uczestniczył komitet naukowy złożony z ekspertów z dwunastu międzynarodowych uczelni, w ten weekend w Barcelonie, np. I Warsztat Międzynarodowa konferencja na temat towarzyszenia rodzinie, zorganizowana przez Universitat Internacional de Catalunya (UIC), a w dniach 4 i 5 czerwca br. Rozmowy o miłościCyfrowy kongres Międzynarodowej Federacji Rozwoju Rodziny (IFFD), w którym ponad 40 ekspertów z różnych krajów i specjalności będzie rozmawiać o afektywności i seksualności, związkach i pornografii.

"Rodzinna łódź

W Rzymie papież Franciszek podkreślił niektóre z idei zawartych w adhortacji apostolskiej Amoris LaetitiaJana Pawła II oraz Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego, a w konferencji wzięli udział organizatorzy i prelegenci. Temat Kongresu brzmiał "Praktyki duszpasterskie, doświadczenie życiowe i teologia moralna: 'Amoris Laetitia' między nowymi możliwościami i drogami".

W swoim powitaniu Ojciec Święty podziękował za słowa ks. Da Silva Gonçalvesa, pozdrowił kardynała Farrella, monsignora Paglię i monsignora Bordeyne'a, wraz ze wszystkimi, którzy z całego świata współpracowali i uczestniczyli w Konferencji.

Papież przypomniał w swoim Mowa że "inicjatywa ma miejsce w kontekście Roku 'Rodziny Amoris Laetitia', zwołanego, by pobudzić zrozumienie adhortacji apostolskiej i pomóc w kierowaniu praktykami duszpasterskimi Kościoła, który chce być coraz bardziej synodalny i misyjny" oraz że "gromadzi owoce dwóch zgromadzeń synodalnych na temat rodziny: nadzwyczajnego w 2014 r. i zwyczajnego w 2015 r.". Owoce dojrzewały dzięki słuchaniu Ludu Bożego, który w dużej mierze składa się z rodzin, które są pierwszym miejscem, gdzie żyje się wiarą w Jezusa Chrystusa i wzajemną miłością - zauważył Franciszek.

"Dobrze jest, aby teologia moralna była karmiona bogatą duchowością, która kiełkuje w rodzinie" - dodał Ojciec Święty. "Rodzina jest Kościołem domowym (Lumen gentium, 11; Amoris Laetitia, 67, dalej AL); w niej małżonkowie i dzieci są powołani do współpracy w przeżywaniu tajemnicy Chrystusa, poprzez modlitwę i miłość realizowaną w konkretach życia i codziennych sytuacjach, we wzajemnej trosce zdolnej do towarzyszenia, aby nikt nie był wykluczony i opuszczony. Nie zapominajmy, że przez sakrament małżeństwa Jezus jest obecny w tej łodzi", łodzi rodziny".

Rodzina, "bardziej sprawdzona niż kiedykolwiek".

"Tymczasem życie rodzinne jest dziś wystawione na próbę bardziej niż kiedykolwiek" - podkreślił papież. "Po pierwsze, od pewnego czasu 'rodzina przeżywa głęboki kryzys kulturowy, podobnie jak wszystkie wspólnoty i więzi społeczne' (Evangelii Gaudium, 66). Ponadto wiele rodzin cierpi z powodu braku pracy, godnych warunków mieszkaniowych lub ziemi, na której można spokojnie żyć w dobie wielkich i szybkich zmian. Trudności te wpływają na życie rodzinne, generując problemy relacyjne. Jest wiele "trudnych sytuacji i zranionych rodzin"" (AL 79).

"Sama możliwość założenia rodziny jest dziś często trudna, a młodzi ludzie napotykają wiele trudności w zawarciu małżeństwa i posiadaniu dzieci" - kontynuował Ojciec Święty. "W rzeczywistości epokowe zmiany, które przeżywamy, prowokują teologię moralną do podjęcia wyzwań naszych czasów i do mówienia językiem zrozumiałym dla rozmówców - nie tylko dla 'wtajemniczonych' - i w ten sposób pomagają 'przezwyciężyć przeciwności i kontrasty' oraz sprzyjają 'nowej kreatywności, aby wyrazić w obecnym wyzwaniu wartości, które stanowią nas jako ludzi w naszych społeczeństwach i w Kościele, Ludzie Bożym'".

"Odkrywanie sensu miłości

Franciszek podkreślił w swoim wystąpieniu, że "różnica kultur jest cenną okazją, która pomaga nam jeszcze bardziej zrozumieć, jak bardzo Ewangelia może wzbogacić i oczyścić doświadczenie moralne ludzkości, w jej kulturowym pluralizmie".

"W ten sposób pomożemy rodzinom odkryć na nowo znaczenie miłości, słowa, które dzisiaj 'często wydaje się oszpecone' (AL 89) - powiedział - ponieważ miłość 'nie jest tylko uczuciem', ale wyborem, w którym każda osoba decyduje się 'czynić dobro' [...] w sposób nadliczbowy, bez mierzenia, bez żądania nagród, dla prostego faktu dawania i służenia" (AL 94).

I w ten sposób pochwalił codzienne zmagania w rodzinach: "Konkretne doświadczenie rodzin jest niezwykłą szkołą dobrego życia. Dlatego zachęcam was, teologowie moralni, do kontynuowania waszej pracy, rygorystycznej i wartościowej, z twórczą wiernością Ewangelii i doświadczeniu mężczyzn i kobiet naszych czasów, w szczególności żywemu doświadczeniu wierzących".

"Sensus fidei fidelium", w pluralizmie kultur, wzbogaca Kościół, aby dziś był znakiem miłosierdzia Boga, który nigdy się nami nie męczy" - zauważył w tym miejscu Ojciec Święty. "Z tego punktu widzenia wasze refleksje bardzo dobrze wpisują się w obecny proces synodalny: ta Międzynarodowa Konferencja jest w pełni jego częścią i może wnieść do niego swój własny, oryginalny wkład".

Papież przeciwdziałał też zniechęcającym poglądom: "Jakże często małżeństwo przedstawiane jest 'jako ciężar, który trzeba dźwigać przez całe życie', a nie 'jako dynamiczna droga wzrostu i spełnienia' (AL 37). Nie znaczy to, że moralność ewangeliczna rezygnuje z głoszenia Bożego daru. Teologia pełni krytyczną funkcję rozumienia wiary, ale jej refleksja opiera się na żywym doświadczeniu i "sensus fidei fidelium". Tylko w ten sposób teologiczna inteligencja wiary oddaje Kościołowi swoją niezbędną służbę".

Krytyka "cofania się" do kazuistyki

Papież Franciszek wprowadził na końcu swojego przemówienia pomysł, który nie był zapisany w początkowym tekście. Chodzi o krytykę "tak wielu postaci kościelnych", powiedział verbatim, za to, co nazwał "cofaniem się". Jego słowa były następujące:

"Chciałbym dodać jedną rzecz, która w tej chwili wyrządza tyle szkody Kościołowi: jest to jakby 'cofanie się', albo ze strachu, braku pomysłowości, albo braku odwagi".

"To, że teologowie, nawet chrześcijanie, muszą wracać do korzeni, to prawda. Bez korzeni nie możemy zrobić kroku do przodu. W korzeniach czerpiemy inspirację, ale po to, by iść do przodu. To co innego niż cofanie się. Cofanie się do tyłu nie jest chrześcijańskie. Wręcz przeciwnie, myślę, że to autor Listu do Hebrajczyków mówi: "Nie jesteśmy ludem zacofanym". Chrześcijanin nie może się cofać. Wrócić do korzeni tak, zainspirować się, pójść dalej. Ale cofnąć się to cofnąć się po to, by mieć obronę, zabezpieczenie, by uniknąć ryzyka pójścia do przodu, chrześcijańskiego ryzyka niesienia wiary, chrześcijańskiego ryzyka podjęcia drogi z Jezusem Chrystusem. I to jest ryzyko.

"Dziś ten odwrót widać w wielu figurach kościelnych - nie kościelnych, kościelnych - które kiełkują jak grzyby po deszczu, tu i ówdzie, i przedstawiają się jako propozycje życia chrześcijańskiego. W teologii moralnej również następuje zwrot w kierunku propozycji kazuistycznych, a kazuistyka, która, jak sądziłem, została pogrzebana pod siedmioma metrami, pojawia się ponownie jako propozycja.  ̶ coś przebranego ̶ jako 'tak daleko można, tak daleko nie można, stąd tak, stąd nie'".

"Prawdziwy tomizm".

"A sprowadzenie teologii moralnej do kazuistyki jest grzechem cofania się. Kazuistyka została wyparta. Kazuistyka była dla mnie i mojego pokolenia pożywką w studium teologii moralnej. Jest to jednak charakterystyczne dla tomizmu dekadenckiego.

Prawdziwy tomizm to ten z "Amoris Laetitia", ten, który ma tam miejsce, dobrze wyjaśniony na Synodzie i przyjęty przez wszystkich.

Jest to doktryna św. Tomasza żywego, która każe nam iść naprzód z ryzykiem, ale w posłuszeństwie. A to nie jest łatwe. Proszę zwrócić uwagę na ten zwrot, który jest dzisiaj pokusą, także dla was, teologów moralnych".

Tak wyraził się papież Franciszek, który następnie wypowiedział ostatni akapit: "Niech radość miłości, która znajduje wzorcowe świadectwo w rodzinie, stanie się skutecznym znakiem radości Boga, który jest miłosierdziem, i radości tych, którzy to miłosierdzie otrzymują w darze. Radość. Dziękuję i proszę nie zapomnieć o modlitwie za mnie, bo jej potrzebuję. Dziękuję.

AutorFrancisco Otamendi

Książki

Cichy wagon

David Fernández Alonso poleca lekturę Cichy wagonAna Medina.

David Fernández Alonso-14 maja 2022 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Książka

Tytuł: Cichy wagon
AutorAna Medina
Strony: 115
Redakcja: PPC
Miasto: Madryt
Rok: 2021

"Cichy wagon", ta przestrzeń w pociągu zarezerwowana na pogodną podróż, która pozwala na czytanie, kontemplację lub po prostu upływ czasu w ciszy, jest alegorią użytą przez Anę Medinę do zatytułowania jej nowego utworu poetyckiego. 

Autor jest dziennikarzem, pisarzem i poetą, pracującym w prasie pisanej, radiu i telewizji. Została wyróżniona w 2020 roku I nagrodą za poezję konkursu Poezja dla nadziei w trudnych czasach organizowany przez Fundację Kulturalną Ángel Herrera Oria.

W tym nowym zbiorze wierszy, jego strony "Pomagają nam uświadomić sobie, że nasze życie to niezwykła podróż pełna twarzy i imion, szczegółów tak prostych, że czasem niezauważalnych.. Poprzez 93 wiersze będziemy mogli wejść głębiej w siebie, a także modlić się, ogołocić się z tego, co nie jest istotne, odkryć podróż naszego życia. 

Pochodzenie, podróż i przeznaczenie. W tych trzech etapach zawarte są jego wersety, jako istotne itinerarium, w którym możemy powiedzieć Panu, że "Będąc Tobą / wybrałeś drogę krzyżową / obejmij ze mną ból, / wypłacz moje łzy, wykrwaw moją krew"..

Więcej
Watykan

Proces Becciu w Watykanie: trzy klucze do interpretacji

W centrum procesu toczącego się w Watykanie jest inwestycja Sekretariatu Stanu w luksusową nieruchomość w Londynie. Oto jednak trzy klucze do zrozumienia procesu jako całości.

Andrea Gagliarducci-13 maj 2022-Czas czytania: 4 minuty

Nazwano ją "procesem stulecia", a nawet "próbą stulecia".Wyrok w sprawie Becciu". W rzeczywistości to, co dzieje się w Watykanie od lipca ubiegłego roku, nie może być ani jednym, ani drugim. Nie jest to proces stulecia, bo zarzuty, czytane dogłębnie, ujawniają jedynie - jeśli zostaną udowodnione - jakieś malwersacje i oszustwa, na pewno nie wiekopomne zbrodnie. I nie jest to proces Becciu, bo kardynał Angelo Becciu, który odpowiada za to, co rzekomo zrobił w zastępstwie sekretarza stanu, jest przywołany tylko w niektórych zarzutach, i to nie tych najważniejszych.

Mieszkanie w Londynie i diecezja w Becciu

Jak więc określić ten proces, który rozpoczął się w lipcu ubiegłego roku w Watykanie? W centrum procesu znajduje się kwestia dot. inwestycja sekretarza stanu w luksusową nieruchomość w Londynie. Początkowo inwestycja została powierzona m.in. broker Włoch Fabrizio Mincione. Następnie, niezadowolony ze zwrotu z inwestycji, Sekretariat Stanu zwrócił się do innych broker Gianluigi Torzi, który zachował 1.000 udziałów w nieruchomości, które jednak jako jedyne posiadały prawo głosu, sprawując de facto pełną kontrolę nad nieruchomością. Ostatecznie Sekretariat Stanu podjął decyzję o przejęciu budynku, kończąc wszelkie relacje z Torzym.

Oprócz tego przypadku są jeszcze inne. Kardynał Becciu jest oskarżony o defraudację, gdyż jako zastępca Sekretariatu Stanu rzekomo przesłał fundusze z tego ostatniego do Caritas swej diecezji, Ozieri, której prezesem był jego brat, a także do spółdzielni SPES, również związanej z diecezją. Kardynałowi zarzuca się również, że "wynajął" konsultantkę Cecilię Marognę do działań mediacyjnych (a także, jak wiadomo, do zapłacenia okupu za uwolnienie porwanej w Sudanie siostry Cecylii Narvaez), wreszcie za "przekupstwo", czyli za wywieranie nacisku na byłego szefa administracji Sekretariatu Stanu, monsignora Alberto Perlascę, by zmienił ton oświadczeń przeciwko niemu.

Wszystkie oskarżenia, oczywiście, muszą być jeszcze udowodnione, w tym, jak się oczekuje, bardzo długim procesie. Proces obejmuje co najmniej trzy linie dochodzenia: tę dotyczącą inwestycji Sekretariatu Stanu w londyńską nieruchomość; tę dotyczącą domniemanej defraudacji kardynała Becciu; tę dotyczącą relacji z konsultantką "wywiadowczą" Cecilią Marogną.

Trzy klucze do zrozumienia procesu

Podobnie jest z trzema kluczowymi lekturami, które pozwalają zrozumieć wyrok Watykanu, a najważniejsza nie jest nawet ta finansowa.

Pierwszy z nich ma charakter proceduralny. Dochodzenie wynikało z raportu watykańskiego audytora generalnego, po skardze dyrektora Istituto delle Opere di Religione, czyli tzw. "banku watykańskiego".

Wielokrotnie wskazywano to jako wyraźny przykład, że reformy finansowe forsowane przez papieża Franciszka działają. Zarzuty te świadczą jednak raczej o słabości watykańskiego systemu sądowniczego.

Zarzuty doprowadziły do wszczęcia śledztwa przez Urząd Wywiadu Finansowego i Sekretariat Stanu. Są to dwa niezależne organy w ramach Stolicy Apostolskiej. Urząd wymienia dane wywiadowcze i utrzymuje stosunki współpracy międzynarodowej z podobnymi organami za granicą, które zostały objęte dochodzeniami, ponieważ zajęto również dokumenty należące do podmiotów zagranicznych i państwowych. Ponieważ Urząd nie mógł nadzorować operacji Sekretariatu Stanu, ale musiał nadzorować transakcje finansowe, dochodzenia nie tylko stworzyły małą ranę, ale mogły też zablokować dochodzenia, które mogły być decydujące w procesie londyńskiego budynku.

Sekretariat Stanu był całkowicie autonomiczny z finansowego punktu widzenia. Nie jest to dykasteria jak każda inna, ani nie mogłaby być, bo to sekretariat papieża, a on reprezentuje rząd. Czy mogą być przestępstwa, jeśli suwerenny organ, mając pełną dostępność finansową, decyduje się na inwestycje? I czy zła inwestycja jest przestępstwem?

Efektem takiego prowadzenia dochodzeń było ostateczne osłabienie kościelnego organu zarządzającego, który został również pozbawiony przez papieża autonomii finansowej.

Watykański system prawny

Druga linia dotyczy systemu prawnego Watykanu. Papież Franciszek interweniował w śledztwa czterema reskryptami (dokumentami napisanymi własnym pismem), które w niektórych przypadkach zawieszały także prawa procesowe. Stworzyło to problem dla Stolicy Apostolskiej. Państwo Watykańskie jest w efekcie państwem rządzącym się własnymi prawami, monarchią absolutną, w której papież jest pierwszym sędzią i prawodawcą. Stolica Apostolska przestrzega jednak traktatów i stoi na straży zasad rzetelnego procesu na arenie międzynarodowej. Dlatego papieże nigdy nie interweniowali zbytnio w sprawy sądowe, aby zachować niezmieniony autorytet Stolicy Apostolskiej. Ponadto rządy w samym Państwie Watykańskim są delegowane do gubernatora i komisji kardynałów.

Dzięki reskryptom papież Franciszek dokonał "watykanizacji" Stolicy Apostolskiej, odwracając paradygmat, zgodnie z którym to państwo służy Stolicy Apostolskiej, a nie odwrotnie. Mogłoby to mieć konsekwencje na poziomie międzynarodowym, gdyby oskarżeni trafiali następnie do europejskich sądów w związku z łamaniem praw człowieka. Jest to możliwy kierunek rozwoju.

Kwestia finansowa

Na koniec pozostaje jeszcze kwestia finansowa. Bez wchodzenia w szczegóły wystarczy wiedzieć, że Sekretariat Stanu ocenił inwestycję jako dochodową, do tego stopnia, że chciał odzyskać kontrolę. Do tej pory wyszło na jaw, że wszystko zostało zrobione właśnie po to, by nie stracić inwestycji uznanej za zyskowną, a papież został o tym poinformowany. Sam watykański trybunał przyznał, że papież był w pokoju, w którym negocjowano odejście pośrednika Gianluigiego Torzi.

Okaże się zatem, czy Torzi był winny wymuszenia, a także określona zostanie rola kardynała Becciu, który zawsze podkreślał, że działał korzystając ze swoich prerogatyw.

Zobaczymy też, dokąd doprowadziły zeznania monsignora Mauro Carlino, sekretarza Substytutu (wcześniej Angelo Becciu, obecnie Edgar Peña Parra), który dał do zrozumienia, że sprawdzano także Mammiego, dyrektora IOR, który był tym, który zainicjował dochodzenia.

I trzeba będzie też wyjaśnić, dlaczego IOR najpierw zgodził się na finansowanie Sekretariatu Stanu kredytem, który pomógłby mu odzyskać kontrolę nad londyńskim budynkiem, a potem niespodziewanie odmówił, nawet do tego stopnia, że dyrektor złożył donos.

Będzie widać, czy doszło do korupcji, czy pewne działania były podejmowane bez powodu. Jednak sposób prowadzenia procesu ze swojej strony mógł również stwarzać problemy z partnerami międzynarodowymi. I w ten sposób po rządzie Stolicy Apostolskiej zagrożona byłaby wiarygodność samej Stolicy Apostolskiej. Kwestie te są może zbyt mało obecne w obecnej debacie, ale nie należy ich lekceważyć.

AutorAndrea Gagliarducci

Więcej
Książki

Nauka miłości

María José Atienza poleca lekturę Nauka miłościprzez Jaime Sanz Santacruz.

Maria José Atienza-13 maj 2022-Czas czytania: < 1 minuta

Książka

Tytuł: Learning to love
AutorJaime Sanz Santacruz
Strony: 192
Redakcja: Słowo
Miasto: Madryt
Rok: 2022

Ta książeczka, napisana przez kapelana Uniwersytetu Nawarry w Madrycie, Jaime Sanz, liczy niecałe 200 stron i jest prostym, ale głębokim podsumowaniem prawdziwego znaczenia miłości i jej konsekwencji w dzisiejszym życiu. 

Autorka, znawczyni życia uniwersyteckiego i bywalczyni życia młodych małżeństw, opisuje na licznych przykładach, piosenkach, filmach i książkach sytuacje, wyzwania i "pułapki", w których należy się ćwiczyć i badać, czy żyjemy prawdziwą miłością. Autor stawia się w roli codziennego chrześcijanina, zajmując się różnymi obszarami, w których mamy do czynienia z innymi ludźmi i z Bogiem: rodzina, przyjaźnie, sporadyczne zbiegi okoliczności... a także różnymi sposobami czy procesami relacji, przez które przechodzimy w naszym życiu, zarówno na poziomie duchowym, w relacji z Bogiem, jak i w życiu codziennym. 

Szczególnie przydatna książka dla nastolatków i młodych dorosłych, którzy odnajdują się w portretowaniu poprzez strony książki, która jest łatwa w odbiorze i może być godnym polecenia prezentem dla każdego czytelnika. 

Więcej
Rodzina

María Álvarez de las Asturias: "Prawdziwe małżeństwo jest niedoskonałe i to jest OK".

María Álvarez de las Asturias jest jedną z prelegentek podczas 1st International Workshop on Family Accompaniment, który odbędzie się w Barcelonie w drugim tygodniu maja. Mając ponad dziesięcioletnie doświadczenie w towarzyszeniu rodzinie, zwraca uwagę na potrzebę pokazywania życia prawdziwych, niedoskonałych, a przez to szczęśliwych małżeństw.

Maria José Atienza-13 maj 2022-Czas czytania: 6 minuty

Nazwisko María Álvarez de las Asturias jest dobrze znane w świecie doradztwa małżeńskiego, towarzyszenia i formacji. Ma duże doświadczenie w tej dziedzinie: była obrońcą i promotorem sprawiedliwości w Sądzie Kościelnym w Madrycie oraz wykładowcą na różnych uniwersytetach. Od ponad 10 lat prowadzi poradnictwo i szkolenia z zakresu zalotów, profilaktyki i rozwiązywania trudności oraz kanonicznego prawa małżeńskiego w Instytut Coincidir.

Álvarez de las Asturias jest jednym z prelegentów na I Międzynarodowe warsztaty dotyczące towarzyszenia rodzinie, promowany przez Instytut Wyższych Studiów nad Rodziną Międzynarodowego Uniwersytetu Katalonii, gdzie podzieli się "moim doświadczeniem pracy w Instytucie Coincidir: trudnościami, które mieliśmy i nadal napotykamy, jakie odpowiedzi oferujemy tym, którzy do nas przychodzą, jak towarzyszymy im z Coincidir..., itd. Bardzo się cieszę, że mogę przekazać to know-how osobom, które chcą się szkolić w zakresie akompaniowania".

W ostatnich dekadach mówi się o "kryzysie rodziny", ale czy nie powinniśmy mówić o kryzysach osobistych, które bezpośrednio dotykają projektu rodzinnego? 

-W jakim okresie czasu nie mówiło się o kryzysie w rodzinie? Uważam, że rodzina jest istotą żywą i dlatego zawsze jest "w kryzysie", ponieważ zmienia się i rośnie. Niewątpliwie w dzisiejszych czasach łączą się dwie rzeczy: kryzys osoby i kryzys rodziny. Utrata więzi, zerwanie więzi z przeszłością i historią, ze wszystkim, co nas formuje i nadaje nam tożsamość, sprawia, że człowiek staje się bardziej zagubiony i przeżywa kryzys... A zagubionemu człowiekowi trudno będzie stworzyć rodzinę w warunkach.

W dzisiejszym poradnictwie i szkoleniu rodzin z jakimi przypadkami się spotykamy? Czy przychodzą tylko w chwilach kryzysu lub prawie nierozwiązywalnych problemów, czy też niektórzy przychodzą na tego typu szkolenie również po to, aby promować zdrowe małżeństwo/rodzinę? 

María Álvarez de las Asturias

-Kiedy zaczynaliśmy pracę w Mecz Przychodziły do nas niemal wyłącznie osoby z problemami, a przede wszystkim takie, które podjęły już decyzję o rozstaniu. Pamiętam, jak znajomi dzwonili do nas i pytali: "Czy możecie pomóc tej osobie? Rozejdą się". Zawsze odpowiadaliśmy, że problem nie leży w rozstaniu, ale w pochodzeniu dystansu, który doprowadził ich do tego momentu.

Przez te lata pracy staraliśmy się zasiać ideę, że kryzys nie musi być powodem rozstania. Pojawia się problem, który powoduje zachwianie stabilności rodziny - to jest definicja kryzysu, zachwiania równowagi - jeśli jest on naprawiony, to jest to kryzys wzrostu, a jeśli nie potrafimy go rozwiązać, to dystans między parą zaczyna się powiększać. Ten czas, w którym dystans między parą może rosnąć, jest momentem, w którym należy zwrócić się do mediacji prewencyjnych, które pomogą rozwiązać problemy, wzmocnić związek i uniknąć rozpadu.

Na początku osoby, które przychodziły, były już w tym momencie, że myślały o rozstaniu, ale z czasem przychodzi coraz więcej rodzin, które nie czekają na sytuację graniczną, ale przychodzą, gdy coś zaczyna nie działać. Szybciej się to rozwiązuje. To jest radość, bo to jest nasza propozycja towarzyszenia. Z satysfakcją obserwujemy, że rodziny przychodzą, aby rozwiązać trudności lub poprawić się w jakimś aspekcie. Pamiętam parę, której prowadziłem zajęcia na kursie przygotowania do małżeństwa i zadzwonili do mnie po kilku miesiącach. Szczerze mówiąc, trochę się przestraszyłem, ale wyjaśnili mi, że przypomnieli sobie, że kazałem im dzwonić do mnie, jeśli mają trudności, których nie mogą rozwiązać sami: zdali sobie sprawę, że nie wiedzą, jak się kłócić. Rozpoczęli kilka sesji komunikacyjnych, nauczyli się kilku sztuczek i technik..., i rozwiązali ten aspekt.

Coraz więcej osób prosi nas o szkolenia, aby wiedzieć, jak dobrze przygotować się do małżeństwa lub jak żyć lepiej w relacjach: przyjaźni, zalotach... W tym sensie publikacja książek takich jak Una decisión original czy Mas que juntos bardzo pomogła.

Co się zmienia, a co nie zmienia w tym, co znamy jako "model rodziny"? Czy istnieje tylko jeden model rodziny? 

-Nie lubię porównywać "modeli" rodzinnych. Ja jednak lubię proponować model rodziny, który ma pewne elementy, które uważam za najlepsze dla wszystkich członków. Model rodziny oparty na prawie naturalnym: mężczyzna i kobieta w miłosnym związku na zawsze. Jest to lepsze dla pary, przede wszystkim dlatego, że zapewnia stabilność emocjonalną i psychologiczną. Jest to lepsze dla dzieci, ponieważ mają ojca i matkę obecnych w ich życiu i w kochającym związku. A jest lepiej, bo ta relacja, oparta na związku, który rodzi się po to, by żyć wiecznie, ułatwia i "otula" opieką najbardziej kruchych członków rodziny.

Żyjemy w "instagramowym społeczeństwie", gdzie wszystko, co nie jest "uznane za idealne", jest odfiltrowane. W tym sensie, jak fałszywe oczekiwania: małżeństwa, szczęścia, dzieci, doskonałości pary... wpływają na rodzinę? 

-Myślę, że mają one ogromny wpływ. To jedna z trudności, na którą należy zwrócić uwagę już teraz tym, którzy zawierają związek małżeński. Nie tak dawno pytałam na Instagramie, co mówić parom, by zainteresować je małżeństwem, i sporo odpowiedzi było po linii pokazywania prawdziwych rodzin. A to bardzo ważne, bo idealna rodzina wszystkich przystojnych, czystych i z zawsze posprzątanym domem nie istnieje. Jesteśmy ludźmi, ograniczonymi i kruchymi. Jeśli chcemy osiągnąć perfekcję w związku będziemy sfrustrowani, bo nie będziemy w stanie.

Zarządzanie oczekiwaniami jest więc bardzo ważne. Kluczowe w tym sensie jest życie w dobrej relacji, aby poznać drugą osobę i poznać siebie w swoich słabościach. Jeśli przejdziesz od razu do konkubinatu, straciłeś możliwość poznania tej słabości i dostosowania swoich oczekiwań do rzeczywistości, jaką jest ta druga osoba. To prawda, że się doskonalimy, ale w gruncie rzeczy istoty ludzkie się nie zmieniają.

Poza tym porównywanie się z innymi jest bardzo złe. Nie wiemy, co przeżywają inni i nie muszą nam tłumaczyć, co dzieje się w ich domach. O wiele lepiej jest skupić się na tym, aby dobrze przeżyć nasze małżeństwo i naszą rodzinę, nie nakładając na siebie obowiązków, które nie są konieczne. Musimy wrócić do podstaw.

Papież w Amoris Laetitia tłumaczy, że drugi kocha cię takim, jakim jesteś i jakim możesz być, z niedoskonałościami, ale to nie znaczy, że to nie jest prawdziwa miłość. Musimy pokazać prawdziwą miłość i prawdziwe małżeństwo, które jest niedoskonałe i to jest OK!

Czy dla kogoś, kto poznał wszystkie sytuacje i rodziny, wiara wnosi coś do rodziny? 

-Myślę, że to wiele wnosi. Jeśli mówimy o relacjach miłości, to poznanie Boga, który jest miłością, zmienia wszystko, w radości i w trudnościach. Chodzi o to, by żyć zawsze w towarzystwie Kogoś, o kim wiesz, że jest obecny, Kogoś, do kogo możesz się zwrócić, by naładować się miłością, by móc ją dawać innym; Kogoś, do kogo możesz się zwrócić, by mieć to towarzystwo w trudnościach, co nie musi oznaczać, że On rozwiązuje twoje trudności, ale są one przeżywane w inny sposób.

W "nieprzyjaznym" środowisku rodzinnym, na jakich sojuszników można liczyć?

Możemy tutaj sparafrazować to, co św. Jan Paweł II powiedział w Cuatrovientos o byciu nowoczesnym i wiernym Chrystusowi... w przypadku rodziny możemy pokazać, że możemy być nowocześni i szczęśliwi w małżeństwie. Małżeństwo jest bardzo dobrym wynalazkiem i wielu zwykłych ludzi jest bardzo szczęśliwych w małżeństwie.

Myślę też, że kolejnym sprzymierzeńcem jest "przyciąganie przez zdrową zazdrość". To coś, co wiele osób mówi Ci "chciałabym mieć to, czym Ty żyjesz, ale nie widzę siebie zdolnej do tego, to dla mnie za trudne"... Witaj w klubie! Wszystkim nam może się to wydawać trudne, ale rzeczywistość jest taka, że dobre przeżywanie małżeństwa jest możliwe.

Kolejnym sprzymierzeńcem jest akompaniament w różnych formach, w zależności od tego, co nam najbardziej odpowiada lub odpowiada: grupy weselne, kilku przyjaciół czy profesjonalny akompaniament.

Jest Pani stałym prelegentem na konferencjach i szkoleniach dla rodzin i doradców zawodowych... Czym dzieli się Pani podczas tych sesji, takich jak najbliższa w Barcelonie? 

- Większość konferencji i sesji, w których uczestniczę, odnosi się do kwestii zalotów, małżeństwa, towarzyszenia... Myślę, że przede wszystkim wnoszę swoje wykształcenie i doświadczenie w zakresie kanonicznego prawa małżeńskiego, co jest osobliwością, która wiele wnosi. To prawda, że dostosowuję treści do odbiorców i tematu, bo co innego mówić do prawników o postępowaniu nieważnościowym, a co innego do młodych ludzi, którzy nawet nie są zaangażowani. Ale tło jest zawsze takie samo - próba przekazania prawdy o małżeństwie i o tym, jak pomóc ludziom w każdej sytuacji.

Odkąd zaczęliśmy pracować w Mecz nasza praca koncentrowała się na mediacji jako sposobie rozwiązywania trudności i zapobiegania rozpadowi małżeństwa. Praca z parami, gdy zaczynają zauważać, że w pewnych aspektach ich związku pojawiają się trudności, których nie są w stanie samodzielnie rozwiązać. W ten sposób zapobiegamy utrwalaniu się tych trudności i powstawaniu ran i problemów, które zaczynają prowadzić do myśli o rozstaniu.

Podkreśliłbym znaczenie szkolenia w zakresie zalotów. Warto, aby młodsze pary zobaczyły, co mogą znaleźć w małżeństwie, aby były realistami, aby wiedziały, że małżeństwo jest bardzo dobrym wynalazkiem, ale że przez całe życie będą napotykać trudności, aby się tego nie bały, a przede wszystkim, aby miały narzędzia, aby w momencie napotkania problemu wiedziały, jak się z nim zmierzyć, a jeśli nie potrafią go samodzielnie rozwiązać, wiedziały, że istnieje profesjonalna pomoc i aby nie bały się, jeśli będą musiały się do niej zwrócić.

Czytania niedzielne

"Jak perły w złocie tygla". V Niedziela Wielkanocna

Andrea Mardegan komentuje czytania na V Niedzielę Wielkanocną, a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo. 

Andrea Mardegan-13 maj 2022-Czas czytania: 2 minuty

Słowa Jezusa o tajemniczym znaczeniu Jego uwielbienia i o nowym przykazaniu miłości rozgrywają się między zdradą Judasza i zaparciem się Piotra, które ujawnia się zaraz potem, jak perły w złocie tygla krzyża, a zdradami i słabościami przyjaciół i nienawiścią wrogów. 

Wyjście Judasza z Wieczernika jest dla Jezusa początkiem Jego godziny. Pięć razy powtarza słowo uwielbienie, abyśmy go nie zapomnieli. Na pewno nie jest to ludzka chwała, bo w swojej męce będzie znieważany, potępiany, torturowany i opuszczony przez wszystkich. Przez każdy autorytet, przez opinię publiczną, przez ludzi bliskich i dalekich, przez Żydów i pogan. Tylko jego matka i przyjaciele, z umiłowanym uczniem, pozostaną, aby go pocieszyć.

Jest to więc chwała w boskim sensie: w tej godzinie w tajemniczy i wieczny sposób objawia się nieskończona miłość Ojca, który dał swojego Syna za ludzkość, oraz miłość Syna, który w posłuszeństwie Ojcu wziął na siebie każdy grzech, aby zadośćuczynić za nie wszystkie. Dzięki nieskończonej mocy tej miłości przeżywanej i manifestowanej, Jezus może nam objawić i dać swoje nowe przykazanie. Tak jak ja was umiłowałem.

Nie ma co "jak" porównywać, Boża miłość zawsze będzie dla nas niemożliwa do przeżycia w swojej nieskończoności. Jest to "jako" fundament: skoro On nas tak umiłował, to i my, dzięki sile, którą nam daje, możemy budować naszą miłość do siebie nawzajem. Jest też "jak na drodze", przykładem, który nas uczy: oddać życie, stracić życie, honor i sławę. Przezwyciężanie i pokonywanie niekorzystnych zwyczajów. Schylić się po śmierć, i to śmierć krzyżową. 

Jest to miłość związana z Jego uwielbieniem i zniknięciem z naszych oczu: przez swoją mękę, śmierć, zmartwychwstanie i wniebowstąpienie zdobył dla nas dar kochania nas w ten sposób. Dał nam Ducha Świętego, który jest miłością między Ojcem i Synem. Możemy żyć nowym przykazaniem miłości, bo niebieskie Jeruzalem, jak mówi Apokalipsa, zstępuje do nas.

Bóg zamieszkuje z nami i czyni wszystko nowe. Bóg, który ociera każdą łzę z naszych oczu, daje nam łaskę zrozumienia i przyjęcia - jak uczyli Paweł i Barnaba chrześcijan w Antiochii - że wchodzimy do Królestwa Bożego. "przez wiele ucisków".

Krzyż i zmartwychwstanie otrzymane w chrzcie i wchłonięte w naszym życiu pozwalają nam zbliżyć się do nowego przykazania i starać się nim żyć, jako wzajemną miłością, która rozprzestrzenia się nieustannie i rozciąga w koncentrycznych kręgach, i pomnaża się, w sposób wolny, która nie szuka niczego dla siebie, która zwycięża grzech i śmierć. Miłość, która identyfikuje wspólnotę wierzących i sprawia, że przynosi ona owoce i rośnie.

Homilia na temat czytań na V niedzielę wielkanocną

Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.

Stany Zjednoczone

Sąd Najwyższy USA debatuje nad decydującą bitwą o życie

Przeciek o możliwym końcu "konstytucyjnego prawa do aborcji" w Stanach Zjednoczonych, ustanowionego orzeczeniem Sądu Najwyższego z 1973 r., zwanym Roe vs. Wade może być okazją dla Kościoła, grup pro-life i różnych wyznań chrześcijańskich do modlitwy i połączenia wysiłków w celu uświadomienia potrzeby ochrony życia ludzkiego.

Gonzalo Meza-12 maj 2022-Czas czytania: 4 minuty

Tłumaczenie artykułu na język niemiecki

"W Konstytucji USA nie ma prawa, które chroniłoby aborcję. Czas zwrócić uwagę na Magna Carta i pozostawić tę sprawę wybranym przedstawicielom w każdym stanie". To jedno ze zdań opinii Justice Samuela Alito, jednego z 9 sędziów Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych (SCJ), której tekst wyciekł przez stronę internetową Politico w dniu 2 maja.

Sąd Najwyższy zaznaczył, że jest to tekst autentyczny, nielegalnie odjęty, ale nie stanowi werdyktu Sądu, a jedynie odzwierciedla opinię sędziego Alito w sprawie "Dobbs v. Jackson Women's Health Organization", która kwestionuje prawo stanu Missisipi zakazujące aborcji po 15 tygodniu ciąży.

Jednak nawet jeśli nie będzie to jednomyślny czy ostateczny werdykt, tekst sędziego Alito, który wyciekł, może zasadniczo podsumować poglądy pozostałych 5 konserwatywnych sędziów Sądu Najwyższego na temat aborcji.

Gdyby ta opinia została sfinalizowana i przyjęta, oznaczałaby koniec "konstytucyjnego prawa do aborcji" w Stanach Zjednoczonych, ustanowionego przez orzeczenie Sądu Najwyższego z 1973 r. znane jako Roe vs. Wade.

Werdykt sędziów po zakończeniu obrad, w najbliższych dniach lub tygodniach, może obalić szereg przełomowych orzeczeń, które posłużyły do przedstawienia aborcji jako "konstytucyjnie chronionego prawa człowieka". Do takich werdyktów należą Roe v. Wade (1973), Planned Parenthood v. Casey (1992) i inne orzeczenia sądów niższej instancji.

Klucz: prawo do życia

Od Politico wyciekł ten dokument, liczne kontyngenty proaborcyjne demonstrowały w różnych częściach kraju, od Kapitolu po siedziby grup pro-life, a nawet w kościołach. Wiele z tych demonstracji nie miało charakteru pokojowego.

Podobnie media, w tym New York Times, Los Angeles Times, Washington Post i Wall Street Journal, poświęciły kwestii aborcji dziesiątki stron i całe sekcje, broniąc "prawa kobiety do wyboru".

Ze swojej strony dziesiątki międzynarodowych firm amerykańskich poinformowały, że w przypadku uchylenia praw aborcyjnych zaoferują swoim pracownikom wsparcie finansowe, aby zagwarantować dostęp do zabiegu. Politycy partii demokratycznej również wyrazili swoje "oburzenie" i zaciekłą obronę "prawa kobiety do wyboru".

W rzeczywistości senaccy demokraci kilka dni temu wprowadzili projekt ustawy, która ma uczynić aborcję prawem federalnym. Inicjatywa ta poniosła klęskę, gdyż została zablokowana przez sprzeciw republikańskiej większości w izbie wyższej.

 Ponadto prezydent Joe Biden - zagorzały obrońca aborcji mimo wyznawanego katolicyzmu - i jego administracja otworzyli kolejny front walki. Po ujawnieniu dokumentu sędziego Alito, prezydent Biden powiedział: "Moja administracja była zagorzałym obrońcą przełomowej decyzji Roe v. Wade. Jest to precedens uznający koncepcję wolności osobistej zawartą w czternastej poprawce, która chroni obywateli przed ingerencją rządu w głęboko osobiste decyzje. Uważam, że prawo kobiety do wyboru jest fundamentalne. Jeżeli Sąd Najwyższy obali Roe vs Wade, Zadaniem urzędników wybranych w kraju na wszystkich szczeblach władzy będzie ochrona tego prawa.

Puszka Pandory

Opinia sędziego Alito i jego wniosek, który unieważniłby "konstytucyjne prawo" do aborcji, aby pozwolić każdemu stanowi w kraju decydować o tej kwestii, odnosi się do jednego z filarów amerykańskiego federalizmu. W systemie federalistycznym każde państwo jest niezależne. Mają własną władzę wykonawczą, ustawodawczą i sądowniczą oraz własną konstytucję, która nie może być sprzeczna z Magna Carta.

W kraju tak zróżnicowanym geograficznie, społecznie i demograficznie, z państwami tak odmiennymi pod względem historii i tradycji, system federalistyczny jest jedynym, który jest w stanie zagwarantować funkcjonowanie tak złożonego i zróżnicowanego narodu. Takie rozbieżności obejmują również kwestie moralno-prawne, w tym aborcję. Tradycjonalistyczne stany takie jak Teksas, Alabama, Georgia, Karolina Południowa ograniczają, a nawet zakazują aborcji. Podczas gdy w innych liberalnych stanach, takich jak Kalifornia, Kolorado i Nowy Jork, aborcja jest chroniona.

Praca Kościołów

José H. Gomez, arcybiskup Los Angeles, Kalifornia, zaprosił katolików na dzień modlitwy i postu 13 maja, w święto Matki Bożej Fatimskiej, aby prosić o obalenie Roe v. Wade i nawrócenie serc tych, którzy bronią aborcji.

Biskupi poprosili też wiernych o modlitwę o uczciwość systemu sądowniczego, "aby trzy gałęzie władzy starały się chronić godność i prawa osoby ludzkiej, od poczęcia do naturalnej śmierci".

Jednym z frontów, na którym Kościół i różne wyznania chrześcijańskie będą musiały pracować, jest nawrócenie serc tych, którzy bronią aborcji.

Podstawowym zadaniem będzie zdemaskowanie proaborcyjnej narracji, szeroko rozpowszechnianej przez media i portale społecznościowe, które przedstawiają aborcję jako "podstawowe prawo człowieka, prawo konstytucyjne: prawo kobiety do decydowania o swoim ciele".

Justice Alito w swoim tekście jest dosadny: "Aborcja nie mieści się w kategorii prawa konstytucyjnego, ponieważ do drugiej części XX wieku takie prawo było zupełnie nieznane w prawie amerykańskim.

W rzeczywistości, kiedy przyjęto czternastą poprawkę (1868), trzy czwarte stanów wymieniało aborcję jako przestępstwo na każdym etapie ciąży.

Choć ten nielegalnie wyciekły dokument jest opinią sędziego Alito i nie stanowi werdyktu wszystkich sędziów Sądu Najwyższego, to jednak dotyka chyba najbardziej drażliwej kwestii w amerykańskiej opinii publicznej: aborcji. Może to otworzyć puszkę pandory, która jeszcze bardziej pogłębi skrajną polaryzację w kraju.

Może być jednak również okazją dla Kościoła, grup pro-life i różnych wyznań chrześcijańskich do modlitwy i połączenia wysiłków w celu zwiększenia świadomości potrzeby ochrony życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci, obalając w ten sposób fałszywą narrację aborcjonistów, którzy przez pół wieku przedstawiali aborcję jako "konstytucyjne prawo: prawo kobiety do decydowania o swoim ciele". Zdaniem Justice Alito takie prawo nie istnieje i nigdy nie istniało. Aborcja to po prostu likwidacja życia ludzkiego w łonie matki.

Zasoby

Mała Ania

Tajemnica fatimska i jej związek z Janem Pawłem II nie przestaje nas zachwycać. Juan Ignacio Izquierdo pisze relację, która miesza wymiar naturalny i nadprzyrodzony, zmysły zewnętrzne i wewnętrzne, aby pomóc nam lepiej zrozumieć ogromną moc tych epizodów.

Juan Ignacio Izquierdo Hübner-12 maj 2022-Czas czytania: 7 minuty

W pochmurną, zimną noc 12 maja 2022 roku w Fatimie, Anita siedziała na wilgotnej ziemi esplanady Sanktuarium. Tam, zanurzona wśród tysięcy pielgrzymów jak plecak rzucony na pole kukurydzy, westchnęła przytulając się do nadgarstka. Chór pielgrzymów był tak masowy i poruszający, "Aveee, ave; Ave Mariaaa"Aniołowie otworzyli okna nieba i wyprowadzili swoje latarnie, aby rozświetlić noc. 

Arantxa stanęła na palcach, by nadążyć za procesją. Kiedy już miała przejść przed miejscem, w którym się znajdowali, ugięła nogi, aż stanęła na piętach i stanęła na wysokości małej niebieskookiej blondynki, którą adoptowała dwa miesiące temu. Zapaliła świecę ogniem, który miała w sobie i wytłumaczyła gestami, że powinna wstać, by patrzeć, jak Dziewica przechodzi obok. Anita jednak zachowała taki spokój, zdmuchnęła nowo zapaloną świeczkę niewinnym pufnięciem i dalej bawiła się swoją lalką na podłodze. 

Kiedy Arantxa postanowiła zaopiekować się małą ukraińską dziewczynką, nie było to łatwe: jej mąż i dzieci byli raczej sceptyczni i próbowali ją odwieść od tego zamiaru wszelkiego rodzaju protestami. Ale upierała się, że mają obowiązek przyjąć ją "jakby sama Matka Boża ich przysłała", i tym argumentem mniej więcej ich przekonała. O dziewczynce wiedzieli niewiele: tylko jej imię, że zaginął jej ojciec i niewiele więcej. W tym czasie Arantxa, jej mąż i czwórka ich dzieci starali się być gościnni: próbowali odkryć gusta kulinarne dziewczynki, kupili jej nowe ubranka, aby pasowały do jej małych, niebieskich oczu, próbowali wszystkich rodzajów twarzy, aby wydobyć z niej uśmiech... ale Anita wciąż kręciła się po domu. W ostateczności przed rzuceniem ręcznika, Arantxa zabrała ją do Fatimy. 

Po nocy przy świecach, gdy mała dziewczynka spała w domku w Fatimie, Arantxa leżała obudzona, myśląc o następnym dniu: była to rocznica pierwszego objawienia Matki Bożej małym pastuszkom i, co równie ważne, także zamachu na Jana Pawła II w Watykanie, 41 lat temu, czyli tyle, ile ona miała lat. Prosił Matkę Bożą, aby pocieszyła dziewczynkę i wstawiła się za nią. Z tą pewnością siebie zasnęła. 

Poranek 13 maja był wspaniały: entuzjastyczne słońce, niewiele chmur, orzeźwiający wietrzyk i wszędzie uśmiechy wśród tysięcy pielgrzymów, którzy chcieli odmawiać różaniec i uczestniczyć we Mszy św. Anita jednak usiadła z powrotem na ziemi, gdy tylko dotarła do swojego miejsca na esplanadzie, i pozwoliła, by jej melancholijne spojrzenie padło na jej nadgarstek: na te oczy z guzików, na jej niebiesko-żółtą sukienkę i na coś, co trzymała w kangurzej kieszeni tej sukienki. 

- Wiesz, kim ona jest? -zadała Arantxa, w dobrym nastroju, wskazując na obraz Dziewicy, który mogli zobaczyć w oddali wśród ludzi, "Nie? Oczywiście... jeśli nie rozumiesz też hiszpańskiego. Nie martw się.

Czas mijał spokojnie, ceremonia się skończyła, ludzie zaczęli wychodzić, a Arantxa wzięła głęboki oddech, by odwlec rozczarowanie. W jej gardle pojawiła się grudka. Starała się jak mogła, ale mgła, która zacieniała spojrzenie Anity, wydawała się jeszcze gęstsza niż wcześniej. "Cóż, zrobiłam, co mogłam" - powiedziała do siebie. "Porozmawiam z Caritasem. Może w innym środowisku, z inną rodziną... tak, z innymi ludźmi poradzi sobie lepiej".

- Halo? -Dama o opalonej, przyjaznej twarzy, pochylonym, ale zdecydowanym chodzie, okryta chustą, zwróciła się do nich: "Zauważyłam, że lalka dziewczynki jest w ukraińskich barwach. 

- Słucham? -Arantxa była nieco zdezorientowana tym wtargnięciem.

- Tak, to znaczy ta lalka wpadła mi w oko. Czy ta dziewczyna jest, no wiesz... ukraińska? -zapytała pani, wątłym tonem kochającej babci.

- Cóż... tak, jest, dlaczego pytasz? -odpowiedziała pewniej Arantxa. 

- Bo ja też. Chociaż od jakiegoś czasu jestem w Hiszpanii...

- Ostrygi!

Rozmawiali i rozumieli się bardzo dobrze. Na koniec, kiedy Arantxa poprosiła panią o wyjaśnienie dziewczynce, kim jest Dziewica, większość pielgrzymów rozeszła się. Podeszli więc do Capelinha i byli w lepszej odległości, by kontemplować obraz Matki Bożej. Usiedli na dobrych krzesłach, dziewczynka znalazła się między nimi, a staruszka zaczęła opowieść, po ukraińsku: 

- Kilka lat przed Twoim urodzeniem, moje serce, mieliśmy słowiańskiego papieża. Polski, a nazywał się Jan Paweł II. Był przystojny, rzeczywiście był, silny i bardzo kochał dzieci. Miał jednak potężnych wrogów, wśród których byli bossowie Rosji.

Dziewczyna otworzyła oczy, a staruszka kontynuowała:

- W taki dzień jak dziś, ale 41 lat temu, papież wybrał się na przejażdżkę swoim jeepem bez dachu po placu św. Piotra w Watykanie - widzicie, to przestrzeń prawie tak duża jak ta. Papież miał ile, 60 lat? Wokół niego, a on chciał z bliska pozdrowić ludzi. Nie przeszkadzało mu narażanie się na niebezpieczeństwo, bo nie bał się śmierci. Prowadził inny mężczyzna, który stał i machał do tysięcy ludzi, którzy uśmiechali się i wiwatowali. Po zakończeniu swojej tury papież chciał powtórzyć obrót wokół placu. Ach, dlaczego to zrobił? -Może dlatego, że zobaczył, jak matka podnosi swoje dziecko nad głową i chciał pójść i zrobić znak krzyża na jej czole. Zrobił to, poszedł dalej, a na następnym zakręcie wynajęty przez Rosjan 23-letni Turek odłożył aparat i podniósł pistolet zamiast.... 

Mała dziewczynka słuchała opowieści z oczami tak szerokimi, że widać było w nich burzę. Jej emocje były mieszane, a słuchając, odtwarzała sceny w swojej małej główce. Wyobraziła sobie przystojnego, silnego mężczyznę, który bardzo kochał dzieci - kogoś takiego jak jej ojciec, ale w białej sutannie. Mężczyzna mógł widzieć tłum kibicujący mu spod jeepa, ale nie setki aniołów dopingujących go z góry i z boków. Na zakręcie śmierci nastąpiło skupienie ciemności, chmury dymu i ognia, ciemność wypełniona jękami, jak w szpitalu po bombardowaniu. Nagle, w samym środku tej piekielnej strefy, czerwonooki cień uniósł ciężki pistolet, a mężczyzna z karabinem podniósł go na ziemię.pam, pam, pam! Wystrzelił trzy pociski: jeden chybił, drugi uszkodził palec, który wyrysował najwięcej krzyżyków na czołach dzieci, a trzeci trafił w brzuch ich ojca, przepraszam, papieża... 

Ciemność rozeszła się po Placu jak potężna fala uderzeniowa, anioły zasłoniły się skrzydłami, a każda żywa istota na planecie poczuła ukłucie w sercu. Jednak w chwili, gdy kula miała przebić skórę papieża, ten uprzedził śmierć inwokacją wypowiedzianą po polsku: "...śmierć papieża nie była zwykłym wyrokiem śmierci.Maryjo, moja matko"(Maryja, moja Matka)

Te słowa zatrzymały czas.

Chmury przesunęły się, otwierając prostokątną przestrzeń, a w dół spłynęło niewidzialne uniesienie, jakby z budynku powietrza zgarniającego niebo. Do środka weszła świetlista dama o najbardziej pogodnym obliczu, ubrana na niebiesko, piękna jak lilia, o majestatycznym usposobieniu jak łabędź z raju. Kiedy byli około sześciu stóp nad papieżem, Dama spojrzała w górę i zawołała: 

- Jezu, czy widzisz tę kulę?

Następnie, przez kolejny prostokąt, który otworzył się między chmurami, zstąpił Jezus, również Jego chwalebne ciało, w towarzystwie dwojga dzieci przebranych za pasterzy i odmawiających na kolanach różaniec. Najmłodszy, który był w wieku Anity, powtarzał smutno: "Jezu!Coitadinho Ojciec Święty(Biedny Ojciec Święty!). Nie zdążyli jeszcze dojść do boku Maryi, gdy Jezus odpowiedział:

- Mamo, czas, żeby Karol przyjechał i odpoczął z nami.

- Tak szybko? Ale jeśli chce cierpieć jeszcze kilka lat dla nawrócenia grzeszników - powiedziała Królowa Niebios, jej głos był słodszy od miodu. Ale powiedz mi co myślisz, zrobię jak chcesz.

Jezus najpierw się zawahał, potem uśmiechnął. To jego matka pytała go....

- Dobra. Będzie ranny, bo taka jest wola ludzi, ale niech nie umiera. 

Dziewica zstąpiła jak błyskawica, pozostawiając w powietrzu wonny ślad, i objęła czule papieża. Ciemność rozproszyła się jak stado przerażonych wilków. Następnie, jak Święta Maria trzymała swojego syna, dotknęła smukłym palcem grzbietu kuli. Tylko tyle, by odchylić jego kurs i zapobiec uszkodzeniu ważnego organu. 

Czas wznowił swój naturalny rytm, Dziewica pozostawiła Papieża w ramionach towarzyszącego mu monsignora i ponownie wstała, aby stanąć obok swojego Syna i małych pasterzy. Jezus skomentował, z ręką na brodzie: "Matczyna dłoń pokierowała trajektorią pocisku i umierający papież zatrzymał się na progu śmierci". 

- Czyli papież został uratowany? -zapytała dziewczyna po ukraińsku. Były to pierwsze słowa, jakie Arantxa usłyszała. 

- Tak. Kula przeszła przez niego, ale pozostała na podłodze jeepa, nie zabijając go. W rzeczywistości papież podarował go kilka lat później sanktuarium i tutaj postanowiono umieścić go w koronie Dziewicy. Przyjrzyj się uważnie, zobaczysz go, jeśli podejdziesz blisko. 

Dziewczynka wstała z fotela ze swoją lalką. Drżącymi krokami pokonała dystans do Matki Bożej. Arantxa i babcia śledziły ją wzrokiem ze swoich miejsc. Mała dziewczynka podniosła rękę, by dotknąć szkła. Ochroniarz, który tam był, pozwolił jej na to, być może dlatego, że było mu przykro patrzeć na małą dziewczynkę płaczącą tak, jak płaczą stare kobiety, a także dlatego, że dziewczynka patrzyła na Dziewicę z intensywnością bardziej przypominającą osobę zahipnotyzowaną. Po kilku minutach tajemniczego połączenia, Anita nagle się rozzłościła i krzyknęła na Matkę Bożą: 

Егоїст(Selfish!)

Strażnik i panie byli zaskoczeni. Ana pochyliła się nad swoją małą lalką i wyciągnęła zdjęcie z przedniej kieszeni niebiesko-żółtej sukienki. Rozłożyła go na dłoni, aby go wygładzić, ucałowała trzy razy i umieściła pośród kwiatów najbliżej stóp Dziewicy. Potem wróciła na swoje miejsce, zagubiona w myślach, i niespodziewanym ruchem zaproponowała Arantxie swój nadgarstek. Nic nie rozumiała, ale zaakceptowała to.

- Co powiedziała ci Dziewica? -zapytała babcia w swoim języku, wyczuwając coś.

- Teraz Matka Boska ma go tylko dla siebie, jest egoistką! Jest tam też Jan Paweł II i chciał zrobić znak krzyża na moim czole, ale powiedziałam mu, żeby tego nie robił, bo może go zaboleć palec. Dlatego zostawiłem wśród kwiatów zdjęcie taty, żeby Dziewica nie zapomniała przekazać mu pocałunków ode mnie." Wyglądało na to, że chce się rozpłakać, ale nie miał już na to łez; zamiast tego zbliżył się do Arantxy i przed nią zadrżały mu usta.

- Powiedz mi, nie wstydź się... - błagała go.

Przez rysy dziewczyny przebiegło niepokojące drżenie, jakby rozważała, jak powiedzieć coś ważnego. Nagle wskoczyła głową w dół na kolana Arantxy i pozostała tam przez następne pół godziny, opuszczona i zebrana, powtarzając wiele razy słowa łamiące serce, które z czasem stawały się coraz bardziej miękkie: 

- Mamo.

Więcej
Hiszpania

Santiago Leyra-CuriáCzytaj więcej : "Nowe pokolenia chcą być wykształcone, by nie dać się zmanipulować".

Uniwersytet Villanueva w Madrycie, instytucja z ponad 40-letnim doświadczeniem, od samego początku angażuje się w humanistyczne kształcenie wszystkich swoich studentów. Omnes udało się porozmawiać z Santiago Leyra-Curiá, koordynatorem Core Curriculum na tym uniwersytecie i stały współpracownik Omnesktóry z entuzjazmem mówi o wyzwaniu, przed którym stoją.

David Fernández Alonso-12 maj 2022-Czas czytania: 6 minuty

Wydaje mu się, że znajdujemy się w bardzo odpowiednim momencie, by spróbować odwrócić dekadencję, z jaką w ostatnich dekadach wlokła się zachodnia edukacja. Wymaga to odwagi i entuzjazmu, bez obawy pójścia pod prąd w społeczeństwie, które ma dość ogłupiania go czterema kliszami, które nie wytrzymują spokojnej refleksji. Nowe pokolenia są bardziej świadome sytuacji niż wielu sądzi. W rzeczywistości chętnie się edukują, aby nie dać się zmanipulować przez Wielki Brat na służbie.

Głos zabierze Santiago Leyra-Curiá (Madryt, 1980), koordynator Core Curriculum of the Uniwersytet Villanueva w MadrycieProfesor Leyra-Curiá jest członkiem korespondentem Królewskiej Akademii Orzecznictwa i Legislacji Hiszpanii oraz profesorem prawa informacyjnego na tej uczelni. Profesor Leyra-Curiá jest jedną z tych osób, które są zdecydowane wykorzystać obecną sytuację, aby wyciągnąć wnioski z błędów popełnionych w przeszłości i pomóc nowym studentom, którzy teraz przybywają na Uniwersytet, zdobyć solidne wykształcenie, które pozwoli im formułować własne opinie i konstruktywnie uczestniczyć w wielkich sprawach współczesnej debaty.

Właśnie wrócił z dorocznego kongresu organizowanego przez Stowarzyszenie na rzecz Podstawowych Tekstów i Kursów (ACTC) w Uniwersytet Notre DameKurs, w którym biorą udział profesorowie z amerykańskich i europejskich uczelni posiadających programy Core Curriculum. Ponadto profesor Leyra-Curiá zorganizowała ten kurs na Universidad Villanueva de Madrid, we współpracy z Hiszpańskim Stowarzyszeniem Personalizmu, kongresem Engendering Beauty: osoba w sztuce i twórczości".", które zakończyło się inauguracją wystawy obrazkowej prac Joaquína Planella.

Santiago Leyra-Curiá podczas imprezy naukowej na Uniwersytecie Villanueva.

W czasach kryzysu rozumu piękno sztuki może być dobrym sposobem na odzyskanie moralnej północy w społeczeństwie, które szuka już różnych dróg wyjścia z obecnej sytuacji egzystencjalnej perypetii. Jak mówi Dostojewski w "Braciach Karamazow", piękno uratuje świat i wydaje się, że chodziło mu o piękno moralne, o Dobro i o dobrych ludzi, krótko mówiąc. Jest przykładem działań rozwijanych w celu zapewnienia uczniom zasobów intelektualnych i moralnych, które pozwolą im w pełni rozwinąć swój potencjał.

Jak powiedział dokładnie rektor Universidad Villanueva de Madrid, José María Ortiz Ibartz, podczas pierwszej ceremonii otwarcia roku akademickiego jako uczelni prywatnej: "W uczelni powinniśmy myśleć w kategoriach możliwości nie tylko dla tych, którzy wiedzą, jak wykorzystać nowe scenariusze. To prawda, że nieporządek, zmienność, przypadkowość i niepewność mogą przynieść komuś więcej korzyści niż strat. Ale główny wkład Uniwersytetu jest zorientowany na budowanie nowej cywilizacji, ponieważ myśli on o dobru wspólnym: o generowaniu warunków dla możliwości uzyskania lepszych dóbr dla wszystkich, a nie tylko dla nielicznych, którzy potrafią adekwatnie odczytać naturę zdarzeń, podczas gdy reszta pozostaje oszołomiona, próbując wyjaśnić, dlaczego doszło do tak wysoce nieprawdopodobnych zdarzeń".

O tych i innych aktualnych sprawach mówi w tym wywiadzie Santiago Leyra-Curiá.

Panie Profesorze, krótko, jak by się Pan przedstawił?

- Studiowałem prawo na Uniwersytecie Complutense w Madrycie i jestem pasjonatem filozofii i nauk duchowych w ogóle.

Pracuję jako koordynator Core Curriculum na Universidad Villanueva de Madrid, gdzie uczę również prawa informacyjnego studentów komunikacji.

Kilka miesięcy temu wydałem książkę "Partycypacja polityczna a prawo do sumienia w sprawie aborcji", a wkrótce ukaże się kolejna - "Pluralizm a wolność słowa, informacji i myśli". Zawsze interesowała mnie trajektoria ruchów obywatelskich na rzecz praw człowieka.

Co to jest Podstawa programowa?

- Jak wyjaśnił Profesor Jose María Torralba w tym samym dziennikuPodstawa programowa to edukacja humanistyczna skierowana do studentów dowolnego kierunku studiów na uniwersytecie. To prosty i genialny pomysł, który nie rezerwuje wiedzy humanistycznej dla niewielkiej i kurczącej się elity, ale przekonuje, że edukacja humanistyczna jest trzonem każdej edukacji uniwersyteckiej, która pretenduje do miana takiej. Jeśli chcemy mieć bardziej humanitarne społeczeństwo, potrzebujemy więcej humanistycznej edukacji.  

Poprzez szereg przedmiotów przekrojowych, które biorą wszyscy studenci uniwersytetu, staramy się zapewnić im zasoby intelektualne, aby mogli zatrzymać się, pomyśleć i przeczytać o wielkich pytaniach ludzkości, poza ceną benzyny i elektryczności, które oczywiście również są istotnymi kwestiami.

Na przykład wszyscy jesteśmy teraz wstrząśnięci wojną Rosji o inwazję na Ukrainę. Gdybyśmy mieli dobre wykształcenie humanistyczne, znalibyśmy historię tych dwóch krajów na przestrzeni ostatnich stuleci, wiedzielibyśmy, jak odróżnić Putina od narodu rosyjskiego i wielki wkład kulturowy, jaki Rosja wniosła na przestrzeni dziejów, bez demonizowania wszystkiego, co rosyjskie, jak to się dzieje w wielu miejscach. Bylibyśmy również w stanie rozróżnić różne wersje konfliktu, które do nas docierają, a nie tylko trzymać się tego, co mówi nam jedna strona, nawet jeśli jest to strona, która cierpi najbardziej niesprawiedliwie i z którą wszyscy spontanicznie empatyzujemy.

"Gdybyśmy mieli dobre wykształcenie humanistyczne, bylibyśmy w stanie rozróżnić różne wersje konfliktu na Ukrainie".

Santiago Leyra-CuriáKoordynator podstawowego programu nauczania na Uniwersytecie Villanova

Jakie konkretne przedmioty są nauczane?

- Są to takie przedmioty jak: Przywództwo osobiste, Kultura i cywilizacje, Antropologia, Twórczość i doświadczenie artystyczne, Społeczeństwo informacyjne oraz Etyka i deontologia. Poprzez prezentacje i debaty w klasie staramy się skłonić uczniów do nabycia kultury i znajomości głównych nauk o duchu, do zatrzymania się i zastanowienia nad tym, jakie jest ich zdanie w głównych sprawach bieżących, do docenienia tej części rozumu, którą mają ci, którzy nie myślą tak jak oni, do odważnego bronienia tego, co myślą, bez obawy, że znajdą się w mniejszości, o ile robią to pokojowo i z szacunkiem dla tych, którzy nie myślą tak jak oni itd.

Innym kluczowym elementem są seminaria dotyczące transformacyjnej mocy muzyki, ekologii integralnej czy przywództwa, prowadzone przez ekspertów, którzy wiedzą, jak przekazać swoim doświadczeniem humanistyczny sposób podejścia do tych zagadnień.

Które z tych seminariów mógłby Pan wyróżnić?

- Na przykład na seminariach dotyczących przywództwa pojawiają się prawdziwi liderzy z różnych obszarów społeczeństwa, którzy pokazują, jak opłaca się wyjść ze strefy komfortu do zawodów o największym wpływie społecznym i z optymizmem stawiać czoła wyzwaniom, które nigdy nie są odległe.

Seminaria "Great Books", które istnieją już na innych uniwersytetach w Europie i obu Amerykach, mają na celu zachęcenie studentów do czytania wielkich dzieł literatury światowej jako konkretnego sposobu na zdobycie części mądrości przekazywanej przez te literackie skarby. Odyseja, Boska Komedia, Les Miserables, Moby Dick, Kobieta w czerwieni na szarym tle - to tytuły, które w tym roku omawialiśmy z uczniami. Ponadto każdy przedmiot w Core wymaga krytycznej lektury klasycznego dzieła związanego z danym tematem. 

Profesor Leyra-Curiá podczas rozmowy z Omnesem.

Wreszcie, prezentacje studentów na koniec kursu, w których sami przygotowują wystąpienie do kolegów z klasy na jeden z głównych tematów poruszanych w ramach przedmiotu, wydają nam się przydatne, aby nauczyli się oni płynnie wypowiadać na te tematy bez obaw przed podejmowaniem kwestii konfliktowych, które często są najciekawsze. Nie możemy się pogodzić z tym, że z przyjaciółmi możemy rozmawiać tylko o błahostkach, aby nie ranić wrażliwości. Dopóki robi się to z szacunkiem i uczuciem, można rozmawiać cywilnie na każdy temat, a nawet uczyć się w tych rozmowach od innych.

"Nie możemy się pogodzić z tym, że z przyjaciółmi możemy rozmawiać tylko o błahostkach, żeby nie ranić wrażliwości. Dopóki robi się to z szacunkiem i uczuciem, można rozmawiać cywilnie na każdy temat, a nawet uczyć się od siebie w tych rozmowach".

Santiago Leyra-CuriáKoordynator podstawowego programu nauczania na Uniwersytecie Villanova

Jak podsumowałaby Pani w kilku słowach cel projektu?

- Krótko mówiąc, chodzi o to, by Uniwersytet służył celowi, dla którego został stworzony: by pomagał studentom w kształceniu, w zdobywaniu dobrej kultury, by pomagał im myśleć, bez obaw szukać prawdy, nawet jeśli czasem ta prawda jest niewygodna i zmusza nas do zmiany poglądów czy stylu życia. Wyczuwam w dzisiejszych studentach głód możliwości wyrobienia sobie świadomej opinii na temat tego, czego naprawdę chcą od życia, bez konieczności ulegania modom czy temu, co ustalają nowe współczesne inkwizycje, a to wydaje mi się zaproszeniem do optymizmu. 

Książki

Etyka dla odważnych. Honor w naszych czasach 

Juan José Muñoz García poleca lekturę m.in. Etyka dla odważnych. Honor w naszych czasach przez Davida Cerdá.

Juan José Muñoz García-12 maj 2022-Czas czytania: < 1 minuta

Książka

TytułEtyka dla odważnych. Honor w naszych czasach
Autor: David Cerdá
Strony: 391
Redakcja: Rialp
Miasto: Madryt
Rok: 2022

Być może mówienie o honorze czy bohaterach, w pewnych kręgach, brzmi jak nieświeże i przestarzałe twierdzenie. Ale honor można też rozumieć jako postawę etyczną i antropologiczną o wielkim znaczeniu, która przybiera różne formy w miarę ewolucji społeczeństwa. Możemy być świadkami parady modeli honoru od klasycznej starożytności do XXI wieku, które zapraszają nas, aby nie wyganiać tej etycznej dyspozycji z naszego słownictwa i naszego życia. Taki punkt widzenia przyjmuje w tym eseju David Cerdá, doktor filozofii i menedżer biznesowy. 

Łącząc refleksję filozoficzną z literaturą, filmem, polityką i skutkami pandemii, oferuje współczesny i pociągający obraz bohaterstwa i honoru. Postacie rzeczywiste, takie jak Irena Sendlerowa czy Ignacio Echevarría, lub fikcyjne, np. bohaterowie A Few Good Men albo Alone in the Face of DangerTej wersji honoru i bohaterstwa, rozumianej jako swobodne i autonomiczne przyjęcie hasła ochrony i służby, nadaje kształt nowa wersja honoru i bohaterstwa.  

AutorJuan José Muñoz García

Więcej
Zoom

Droga Krzyżowa pod przewodnictwem papieża przed Koloseum w Rzymie

Tysiące osób wzięło udział w uroczystościach Triduum Paschalnego w Bazylice św. Piotra oraz w drodze krzyżowej przed rzymskim Koloseum.

Omnes-12 maj 2022-Czas czytania: < 1 minuta
Świat

Kardynał Zen zostaje aresztowany w Hongkongu

Emerytowany kardynał Hongkongu Joseph Zen, obrońca praw obywatelskich, krytyk chińskiego reżimu i zwolennik ruchu prodemokratycznego, został zatrzymany przez policję wczesnym rankiem w środę.

David Fernández Alonso-11 maj 2022-Czas czytania: 2 minuty

We wczesnych godzinach środowych 11 maja policja aresztowała 90-letniego kardynała Josepha Zen Ze-kiun, biskupa emeryta miasta Hongkong i znanego zwolennika ruchu prodemokratycznego. Według lokalnych źródeł i kilku mediów w mieście, aresztowanie ma mieć związek z zarządzaniem Funduszem 612, który do czasu zamknięcia pomagał tysiącom prodemokratycznych demonstrantów zaangażowanych w protesty w 2019 roku.

Cardinal Zen był jednym z administratorów Funduszu 612, który zakończył działalność w październiku ubiegłego roku. Władze aresztowały go wraz z innymi promotorami funduszu, w tym znaną prawniczką Margaret Ng, pracownikiem naukowym Hui Po-keung i piosenkarką Denise Ho. Dochodzenie organów ścigania koncentruje się podobno na tym, czy Fundusz 612 "zmówił się" z zagranicznymi siłami, naruszając prawo bezpieczeństwa narodowego narzucone przez Pekin latem 2020 roku.

Kardynał Zen od dawna jest na celowniku chińskiego rządu. W styczniu proreżimowa prasa opublikowała kilka artykułów oskarżających go o podżeganie studentów do buntu w 2019 roku przeciwko serii działań rządu.

Kardynał jest nielubiany w Pekinie za swoją krytykę kontroli Komunistycznej Partii Chin nad wspólnotami religijnymi. Potępił usuwanie krzyży z zewnętrznych kościołów w Chinach i przez lata odprawiał msze ku czci męczenników z Tiananmen w Pekinie: młodych ludzi zmasakrowanych przez władze 4 czerwca 1989 r. za domaganie się wolności i demokracji. Kardynał jest też przeciwny nawet porozumieniu Watykanu z Chinami w sprawie mianowania biskupów.

W odpowiedzi na pytania dziennikarzy dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej Matteo Bruni powiedział, że "Stolica Apostolska z niepokojem przyjęła wiadomość o aresztowaniu kardynała Zena i z niezwykłą uwagą śledzi rozwój sytuacji".

Więcej
Hiszpania

Kościół jest wdzięczny i odpowiedzialny za swoją pracę nad pandemią w Hiszpanii

4 030 871 osób otrzymało bezpośrednią pomoc ze strony Kościoła w sprawach pomocy podczas pandemii. To jedna z liczb ujawnionych dziś w Konferencji Episkopatu Hiszpanii podczas prezentacji Raportu o działalności Kościoła w Hiszpanii w 2020 r.

Maria José Atienza-11 maj 2022-Czas czytania: 4 minuty

Rok 2020 zapisał się w światowej agendzie mentalnej jako rok, w którym rozpoczęła się pandemia i który aż do jej zakończenia charakteryzował się ograniczeniami w przemieszczaniu się, przeludnieniem i zwiększonymi prośbami o pomoc finansową i socjalną.

W rzeczywistości zarówno bp Luis Argüello, sekretarz Konferencji Episkopatu Hiszpanii, jak i dyrektor biura ds. przejrzystości, Ester Martín, określili rok 2020 w Kościele jako "trudny" podczas prezentacji sprawozdanie z działalności Kościoła katolickiego w Hiszpanii na rok 2020.

Rok, w którym, według słów bpa Argüello, "przeżyliśmy doświadczenie zamkniętych kościołów, ale także w którym ludzie, z powodu pandemii, zwrócili się do Kościoła po pomoc, pocieszenie i nadzieję, aby móc iść naprzód". Sprawozdanie z działalności Kościoła jest momentem "do dziękczynienia i do rozliczenia" - podkreślił rzecznik EWG.

Mniej pieniędzy, więcej potrzeb

Rok, w którym działalność Kościoła, według tego raportu, który podsumowuje w skrócie dane przedstawione przez Kościół Ministerstwu Prezydencji, odnotowała gwałtowny wzrost zapotrzebowania na pomoc.

W tym sensie Ester Martín podkreśliła prawie 700 działań, które zostały uruchomione w kontekście COVID, przez różne instytucje kościelne, oprócz tych, które były prowadzone już przed kryzysem społeczno-zdrowotnym. Spośród nich ponad połowę, bo 359, stanowiły działania w zakresie opieki społecznej, 175 - duszpasterskie, 89 - zdrowotne, a 57 - związane z inicjatywami edukacyjnymi i szkoleniowymi.

Zaskakująca była również liczba 4 030 871 osób, którym towarzyszył i opiekował się w jednym z 9 222 ośrodków Kościoła. Wśród nich są ośrodki łagodzenia ubóstwa, ośrodki pomocy imigrantom, ośrodki dla kobiet będących ofiarami przemocy lub nieletnich, a także domy dla osób starszych, przewlekle chorych i niepełnosprawnych oraz szpitale. Ponad połowa z tych 4 mln osób uczęszczała do ośrodków pierwszego typu, a nieco ponad milion do ośrodków drugiego typu.

Co Kościół hiszpański ratuje przed państwem

Należy pamiętać o jednym fakcie: dzięki wszystkim działaniom opiekuńczym prowadzonym w różnych dziedzinach, Kościół generuje wartość ekonomiczną dla społeczeństwa w wysokości 589 629 655 euro.

Do tego należy dodać 3,895 mln euro, które Kościół oszczędza państwu w dziedzinie edukacji i kształcenia. To nie przypadek, że w Hiszpanii jest 2.558 szkół katolickich, z czego 2.419 jest dotowanych przez państwo. Ponad półtora miliona uczniów uczęszcza do tych ośrodków, w których pracuje 133 770 osób. Wśród tych ośrodków Kościół wspiera 423 specjalne ośrodki szkolno-wychowawcze, które obsługują 40 118 uczniów.

wspomnienie kościoła hiszpańskiego

Pomimo pandemii, spadku dochodów itd. Kościół, jak chciał podkreślić bp Argüello, "nadal był u boku tych, którzy prosili o pomoc". Wysiłek, który był możliwy dzięki tysiącom osób: świeckich, konsekrowanych i kapłanów, którzy poświęcają tym działaniom swoje życie i czas. Martín chciał zwrócić na nich uwagę, ponieważ "są jeszcze tak nieznanym obliczem Kościoła". Z tego powodu Raport ten pomaga wielu ludziom zobaczyć siebie w odbiciu". Nieznane są również te 16 500 księży, którzy poświęcili 29 milionów godzin poprzez swoją pracę duszpasterską w 23 000 hiszpańskich parafii.

Mniej obecności sakramentalnej, ale więcej online

Zamknięcie kościołów w wielu hiszpańskich wspólnotach doprowadziło do wyraźnego spadku aktywności sakramentalnej, co znajduje odzwierciedlenie w niniejszym raporcie. Mimo to w 2020 roku miało miejsce 100 222 chrztów, 161 950 osób przyjęło pierwszą komunię, 79 447 młodych ludzi lub dzieci przyjęło sakrament bierzmowania, 12 679 par zawarło związek małżeński, a 29 627 osób przyjęło namaszczenie chorych.

Argüello zwrócił uwagę, że "zamknięcie kościołów zbiegło się z miesiącami, w których na przykład obchodzony jest Wielki Tydzień i "wysoki sezon" komunii, ślubów i konfirmacji. Oprócz zamknięcia, otwarcie nastąpiło przy ograniczonych możliwościach i przy uzasadnionej obawie wielu osób o udział we wspólnym świętowaniu. Nie umniejsza to jednak obserwowanego już spadku, który jest bardziej związany z procesem sekularyzacji w naszym kraju". Ester Martín dodała również, że "pomimo tego, że ludzie nie chodzili do kościołów, były miliony, które uczestniczyły w uroczystościach na przykład poprzez telewizję".

Ostateczne dane dotyczące podatku dochodowego

297 680 216 to łączna kwota przeznaczona przez podatników na Kościół katolicki. Kwota ta, choć nieco niższa niż w roku poprzednim, stanowi spadek zaledwie o 2%, co jest wyrazem uznania dla pracy Kościoła.

Ester Martín odniosła się także do kryzysu, który dotyka gospodarkę hiszpańskich diecezji, z których prawie połowa ma deficyt.

Spadek dobrowolnych składek wiernych wyniósł 7%, co jest niewielkim spadkiem, biorąc pod uwagę klimat gospodarczy, w jakim się znajdujemy.

Zaangażowanie na rzecz przejrzystości

Po raz kolejny w tym roku Ester Martín z PwC dokonała zewnętrznej weryfikacji raportu, który w tym roku zawiera dane dotyczące 392 wskaźników całej działalności Kościoła, co daje około 150 000 rekordów. W 2007 roku, kiedy zmienił się model podziału podatku, odnotowano tylko 77 wskaźników, co stanowiło wzrost o 500%.

W dziedzinie przejrzystości podjęto inne inicjatywy, takie jak opracowanie planu rachunkowości dla wszystkich podmiotów diecezjalnych, podręczniki dobrych praktyk zarządzania, biura przejrzystości i portale przejrzystości, które dostarczają na poziomie diecezji informacji o ich pracy oraz o wszystkich zasobach i ich przeznaczeniu.

Watykan

Jan Paweł I i "wyjątkowy skarb wiary".

W obliczu zbliżającej się beatyfikacji papieża Albino Luciani, Fundacja Watykańska im. Jana Pawła I stawia sobie za cel promowanie myśli, postaci, nauczania i studiowanie pism papieża z Belluno.

Giovanni Tridente-11 maj 2022-Czas czytania: 2 minuty

Z Janem Pawłem I Pan chciał nam pokazać, "że jedynym skarbem jest wiara", "że upodobanie do ubogich" jest nieomylną częścią wiary apostolskiej, że pokój jest w sercu Kościoła, podobnie jak sprawiedliwość, braterstwo, solidarność i nadzieja. Papież Franciszek pisze o tym w przedmowie do niedawno wydanej we Włoszech książki "Magisterium. Teksty i dokumenty pontyfikatu" papieża Albino Lucianiego, który stał na czele Kościoła zaledwie 34 dni, od 26 sierpnia do 28 września 1978 roku.

Dni, w których, czytając jego notatki, jego refleksje i przeglądając teksty jego homilii, przemówień, listów, katechez środowych (Audiencje) i Anioł Pański, jego "prorocze spojrzenie na rany i zło świata" i że najpilniejszą rzeczą jest "po prostu chodzić w wierze Apostołów", którą otrzymał w skromnej rodzinie robotników i emigrantów.

Publikacja została przygotowana przez Fundację Watykańską Jana Pawła I, powołaną 28 kwietnia 2020 roku właśnie po to, by promować myśl, postać, nauczanie i studiowanie pism papieża, wcześniej patriarchy Wenecji, obecnie Czcigodnego Sługi Bożego. Fundacji będzie przewodniczył kardynał sekretarz stanu Pietro Parolin, a wiceprzewodniczącą będzie dziennikarka Stefania Falasca, która redagowała również "Positio", a także różne publikacje na temat pontyfikatu z Belluno.

Beatyfikacja w dniu 4 września

W grudniu ubiegłego roku ogłoszono datę beatyfikacji, wyznaczoną na niedzielę 4 września na placu Świętego Piotra w obecności papieża Franciszka. Jest szóstym z papieży XX wieku, dla których wprowadzono sprawę beatyfikacji i kanonizacji (po Piusie X, Piusie XII, Pawle VI, Janie XXIII i Janie Pawle II). Sprawa Albino Lucianiego została otwarta w listopadzie 2003 r. w jego rodzinnej diecezji (Belluno-Feltre) i zakończona w 2017 r. ogłoszeniem heroiczności cnót.

13 października 2021 roku dotarł dekret uznający cud nadzwyczajnego uzdrowienia przypisywany jej wstawiennictwu.

Konferencja w Gregorianie

Z okazji beatyfikacji, w najbliższy piątek 13 maja Fundacja nosząca jego imię organizuje w Rzymie we współpracy z Katedrą Teologii Dogmatycznej Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego konferencję, podczas której przedstawi treść książki, której przedmowę podpisał papież Franciszek, zawierającej liczne notatki autografowe Jana Pawła I oraz różne dokumenty z jego prywatnego archiwum. Odbędzie się również przedpremierowy pokaz filmu dokumentalnego zmontowanego przez dział watykański RAI.

Oprócz sekretarza stanu Pietro Parolina obecni będą także postulator spraw kanonizacyjnych kardynał Beniamino Stella oraz prefekt watykańskiego Archiwum Apostolskiego monsignor Sergio Pagano. Magisterium Jana Pawła I będzie przedmiotem lektury teologiczno-pastoralnej, ale także historycznej, ekumenicznej i eklezjalnej.

Książki

Na wieczność

David Fernández Alonso poleca lekturę Na wieczność przez kardynała Roberta Sarah.

David Fernández Alonso-11 maj 2022-Czas czytania: 2 minuty

Książka

TytułNa wieczność
AutorRobert Sarah
Strony: 287
Redakcja: Słowo
Miasto: Madryt
Rok: 2022

Kardynał Robert Sarah prezentuje nową książkę poświęconą postaci księdza. Gwinejczyk, kapłan od 1969 roku, został mianowany arcybiskupem Konakri w wieku 34 lat. Jan Paweł II powołał go w 2001 roku do Kurii Rzymskiej, gdzie pełnił kilka wysokich funkcji. Benedykt XVI w 2010 roku kreował go kardynałem, a w 2014 roku Franciszek mianował go prefektem Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, gdzie jest do czerwca 2020 roku. 8 maja 2021 roku papież Franciszek mianował go do Kongregacji Kościołów Wschodnich. 

W tej nowej książce, którą afrykański kardynał dedykuje m.in. "Do wszystkich seminarzystów na całym świecie".Celem jest udzielenie konkretnych odpowiedzi na pytania dotyczące kapłaństwa, w oparciu o różne teksty świętych, papieży i innych autorów. "Musimy spojrzeć rzeczywistości w twarz: kapłaństwo wydaje się zwijać. Niektórzy księża są jak marynarze na statku gwałtownie miotanym przez huragan. Przyczajają się i tracą równowagę"..

Autorka In the Service of Truth, From the Depths of Our Hearts, The Power of Silence, God or Nothing oraz It's Getting Late and Getting Dark.W książce wykorzystano wielkich autorów duchowych, takich jak: św. Augustyn, św. Grzegorz Wielki, św. Jan Chryzostom, św. Katarzyna ze Sieny, św. Jan Paweł II, św. Jan Henryk Newman, Pius XII, Benedykt XVI i papież Franciszek. Wspólnym wątkiem jest refleksja nad cudownym darem kapłaństwa i udziałem w kapłaństwie Jezusa Chrystusa: "Jest jasne" - mówi we wstępie do swojej książki kardynał Sarah, "że świętość, która musi zajaśnieć w kapłaństwie, rodzi się ze świętości Boga. Kapłani muszą stać się doskonali i święci na podobieństwo Jezusa Chrystusa".

Sarah wykazuje się niezwykłą troską, oferując ten tom w prosty, zwięzły sposób, dostępny dla wszystkich. "Książka, której celem jest, aby kapłani na nowo odkryli swoją głęboką tożsamość, aby lud Boży odnowił swój sposób patrzenia na nich".. Styl gwinejskiego kardynała jest już dobrze znany, głęboki i jednocześnie przystępny. Po jej lekturze widać, że jest ona skierowana głównie do księży, ale każdy chrześcijanin może czytać i stosować nauki świętych, mężczyzn i kobiet, świeckich i duchownych, którym Sara "udziela głosu". 

Więcej
Książki

Cztery teorie ekspresji artystycznej i inne pisma o relatywizmie kulturowym

Santiago Leyra Curiá-11 maj 2022-Czas czytania: < 1 minuta

Książka

TytułCztery teorie ekspresji artystycznej i inne pisma o relatywizmie kulturowym
AutorErnest H. Gombrich
Redakcja: Rialp
Miasto: Madryt
Rok: 2021

Pyszna mała książeczka, która zbiera kilka tekstów wypożyczonych przez wielkiego historyka sztuki Ernesta Hansa Josefa Gombricha do wydawnictwa Rialp, które były publikowane w jego magazynie Atlántida.

Można powiedzieć, że pierwszą z czterech tytułowych teorii byłaby ta, która uważa ekspresję artystyczną za symptom (marszczenie brwi lub rumieniec to objawy złości lub wewnętrznego niepokoju), druga uznałaby ją za sygnał (dźwięk, który wydają kury, aby wezwać swoje pisklęta do jedzenia lub ostrzec je przed jakimś niebezpieczeństwem), a trzecią byłaby funkcja symboliczna, która rozumie sztukę jako symbol (pisarz opisuje scenę i przekazuje uczucia bohatera). Czwartą teorią, uzupełniającą poprzednie, byłaby ta, która rozumie sztukę jako wyraz własnych uczuć artysty.

Również w tym tomie znajduje się wykład Austriaka na temat relatywizmu kulturowego w naukach o umyśle, który nie stracił dziś na aktualności.

Więcej