Umieram, by być z tobą.

Był taki, który przy całym swoim rozsądku umarł za ciebie. Nawet więcej, umarł, aby być z tobą. To właśnie Chrystusowy dar z siebie aktualizuje się pośród nas, w każdej Eucharystii. 

29 maja 2022 r.-Czas czytania: 2 minuty

Kilka miesięcy temu miałem szczęście wrócić do Ziemi Świętej z grupą dziennikarzy religijnych dzięki Israel Tourism. Podczas tej podróży, gdy jedliśmy obiad w Nazarecie, zostaliśmy zanurzeni w osobliwej rozmowie na temat klucza do Zbawienia: czy leży on we Wcieleniu, czy w Zmartwychwstaniu. Prawda jest taka, że nie doszliśmy do żadnego wniosku, prawdopodobnie dlatego, że nie byliśmy najlepszymi teologami na świecie, a co znacznie bardziej prawdopodobne, ponieważ nasz napięty harmonogram pozostawił go w połowie.

Od tamtej pory dużo myślałem o tej rozmowie, może dlatego, że w rzeczywistości Bóg nie jest zadowolony z jednego punktu zwrotnego w swojej historii miłości z człowiekiem; może dlatego, że coraz bardziej zdumiewa mnie to, że Bóg stał się ciałem i krwią.

Bóg człowiek, ale na serio, z żyłami, włosami, paznokciami i ugryzieniami komarów... Dlaczego? Może dlatego, że inaczej uwierzylibyśmy, że "ta sprawa zbawienia" jest dla ciebie i dla mnie?

Jak powiedział Terulian: "Caro salutis est cardo", "ciało jest zawiasem zbawienia" (De carnis resurrectione, 8, 3: pl 2, 806), a komentując ten fragment Benedykt XVI zwraca uwagę, że "Jezus zaczyna ofiarowywać się z miłości od pierwszej chwili swego ludzkiego istnienia w łonie Maryi Dziewicy". Punkt zwrotny: Bóg, który staje się zwykłym Tobą.

Tak, jesteśmy uwarunkowani (błogosławiony stan) przez ciało, przez nasze ograniczenia, przez nasz wzrost i naszą szerokość... fizyczną i duchową.

A jednak z tej skończoności nasza tęsknota za wiecznością czyni nas zdolnymi do powiedzenia drugiej ukochanej osobie: "Umieram, aby być z tobą". Umieram... "Oddaję tę skończoność aż do przeminięcia jej wieczności", "Przestaję być sobą, bo jesteś wart więcej niż ja", "Przestaję być sobą, bo jesteś wart więcej niż ja". moja samotność w samotności".

Kochać to powiedzieć drugiej osobie nie tylko, że jest warta, ale że warto żyć.

Kiedy Chrystus daje siebie, kiedy daje swoje życie - kolejny punkt zwrotny - swoje ciało, swoje ciało, to kulminuje to dawanie siebie na krzyżu. Tam zamyka się nowe przymierze, czwarty kielich... ten sam dar z siebie każdej Eucharystii.

Tak, był - jest - jeden, który przy całym swoim rozsądku umarł za ciebie. Nawet więcej, umarł, aby być z tobą.  

AutorMaria José Atienza

Dyrektor Omnes. Absolwentka komunikacji z ponad 15-letnim doświadczeniem w komunikacji kościelnej. Współpracowała z takimi mediami jak COPE i RNE.

Świat

Michael Mazza: "Należyty proces musi być zapewniony w procesach o nadużycia".

Michael Mazza jest prawnikiem, który specjalizuje się w udzielaniu porad prawnych księżom w trudnych sytuacjach, takich jak oskarżenia o nadużycia.

 

Vytautas Saladis-29 maja 2022 r.-Czas czytania: 7 minuty

Tłumaczenie artykułu na język angielski

"Men of Melchizedek" (MOM) to amerykańska organizacja, która wspiera duchowo i materialnie księży znajdujących się w trudnej sytuacji. Latem 2021 roku pewien zakon zapytał go, czy mógłby opracować model postępowania z oskarżeniami o nadużycia seksualne. Wtedy też kierownictwo MOM podjęło decyzję o utworzeniu biura prawnego specjalizującego się w tych sprawach. Ponieważ jest to sprawa najwyższej wagi, byli oni zainteresowani opracowaniem protokołu, który gwarantowałby przeprowadzenie rygorystycznego dochodzenia i poszanowanie zasady domniemania niewinności oskarżonego. Chodzi o to, aby wspólnie pracować nad tym, aby rzeczywiście znaleźć prawdę o danym oskarżeniu.

Michael Mazza jest doradcą prawnym tej instytucji. Niedawno obronił pracę doktorską na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża (Rzym) na temat prawa do dobrego imienia księży, ze szczególnym uwzględnieniem tych oskarżonych o nadużycia. Przy tej okazji rozmawialiśmy z nim o wyzwaniach związanych z tymi postępowaniami karnymi w Kościele.

Jak powstał pomysł stworzenia kliniki dla oskarżonych księży?

-W obliczu wzrostu liczby procesów księży w Kościele i różnych sytuacji, które się z tym wiążą, uważałem, że należy zagwarantować prawo do domniemania niewinności i prawo do uzasadnionej obrony. To właśnie tym prawom, które są podstawą prawdziwie sprawiedliwego procesu, zamierzam służyć w mojej pracy.

W jakim stopniu zagrożona jest zasada domniemania niewinności księży?

-Uwaga mediów, z jaką spotyka się wiele z tych procesów, może czasem podważać prawa oskarżonego do rzetelnego procesu. Nikt nie popiera bezkarności; ale nie powinniśmy też popierać skazywania kogoś bez należytego procesu. Wydaje mi się, że w ostatnich latach przeszliśmy z jednej skrajności w drugą. Warto nie zapominać, jak powiedział jeden z moich profesorów prawa kanonicznego, że symbolem sprawiedliwości nie jest wahadło, lecz równowaga.

Czym zajmował się Pan przed otwarciem kancelarii?

-Po zakończeniu studiów przez dziesięć lat pracowałem jako nauczyciel i katecheta. Potem, gdy nasza rodzina zaczęła się powiększać, postanowiłem studiować prawo cywilne i pracować jako prawnik, co robię od dwóch dekad. Od 16 lipca 2021 roku, czyli od święta Matki Bożej z Góry Karmel, doradzam w nowej praktyce. Wierzę, że Maryja jako Matka Kapłanów jest szczególnie ważną orędowniczką w tego rodzaju pracy.

Poszukiwanie i ustalenie tej prawdy niewątpliwie pomaga ofiarom w uzyskaniu zadośćuczynienia.

Michael Mazza. Doradca prawny Mężowie Melchizedeka

Jak Twoim zdaniem Kościół w Stanach Zjednoczonych radził sobie z przypadkami nadużyć?

-To trafne pytanie i bardzo złożone. Pierwszą rzeczą, na którą należy zwrócić uwagę, jest to, że było wiele ofiar wykorzystywania seksualnego, których cierpienie jest nie do opisania. Szkody, jakie ponieśli, są nie do oszacowania. Bierność władz kościelnych w karaniu i korygowaniu takich zachowań wywołała bardzo duży skandal.

Wszystko to prowadzi do wniosku, że hierarchowie nie działali dobrze. Myślę, że mało kto by się z tym nie zgodził. Nie umniejszając powyższej wypowiedzi, chciałbym zwrócić uwagę, że wielu prawników i psychologów, którzy doradzali biskupom, uważało, że osoby odpowiedzialne za te nadużycia, zamiast przestępcami, są po prostu ludźmi chorymi, potrzebującymi leczenia i uzdrowienia. Nie usprawiedliwiając odpowiedzialności biskupów, podejścia te mogą pomóc zrozumieć brak zdecydowania, z jakim często reagowano na zarzuty.

Czy dziś sytuacja się poprawiła?

-Sytuacja z pewnością uległa poprawie. Po pierwsze, oskarżenia są traktowane bardziej poważnie. Po drugie, coraz częściej angażują się władze cywilne. Wreszcie, co najważniejsze, na pierwszy plan wysuwają się potrzeby osób pokrzywdzonych w wyniku nadużyć. Jednakże ten ogólny obraz przedstawia również pewne cienie lub wyzwania. Z jednej strony, łatwość otrzymywania oskarżeń może prowadzić do zachwiania równowagi, jak np. fakt, że anonimowe skargi są wykorzystywane jako narzędzie w służbie prywatnych wendet. Zaangażowanie władz cywilnych może czasem powodować inne problemy, zwłaszcza jeśli władza jest aktywnie wroga Kościołowi. Wreszcie, nierzadko zdarzało się, że potrzeby ofiar były przedstawiane w kategoriach czysto pieniężnych.

Spośród wszystkich tych wyzwań, które uważa Pan za najpilniejsze?

-Myślę, że głównym wyzwaniem jest zapewnienie sprawiedliwego procesu oskarżonym duchownym. To właśnie to postrzeganie skłoniło mnie do zbadania tego zagadnienia i skupienia tam swojej pracy zawodowej.

Michael Mazza
Michael Mazza ©PUSC

Czy mógłbyś wymienić kilka aspektów procesów, które mogłyby zostać ulepszone?

-Jak już powiedziałem, szczególnie ważna jest ochrona prawa do obrony i domniemania niewinności. Wraz z nimi konieczna jest również ochrona dobrego imienia oskarżonego, którego cześć nie powinna być naruszona do czasu udowodnienia mu winy.

Publikowanie nazwisk oskarżonych przed ich skazaniem w jakimkolwiek procesie sądowym czy nawet pozasądowym jest strasznym nadużyciem i wyrządza nieodwracalne szkody. Jeśli jest tylko jeden owoc moich badań i publikacji, to mam nadzieję, że będzie nim usunięcie z tych list tzw. "wiarygodnych oskarżonych".

Jak Twoje studium pomaga w walce z nadużyciami seksualnymi w Kościele?

-Jedną z idei, która przewija się przez wszystkie moje badania, jest znaczenie dotarcia do prawdy o danym zarzucie. Poszukiwanie i ustalenie tej prawdy niewątpliwie pomaga poszkodowanym w uzyskaniu zadośćuczynienia. Słyszane niekiedy stwierdzenie, że "wszystkim zarzutom należy wierzyć" jest populistyczne i może być obraźliwe dla rzeczywistych ofiar, także tych fałszywie oskarżonych, tych, którzy doznali prawdziwej krzywdy.

Czy ma Pan jakieś sugestie, jak można by usprawnić ściganie duchownych oskarżonych o nadużycia?

-mógłbym wymienić wiele. To są proste środki, nic rewolucyjnego. Między innymi mógłbym wymienić potrzebę lepszego szkolenia osób powołanych do tworzenia trybunałów kanonicznych; lepszego informowania duchownych o ich prawach w procesie; oraz lepszej pomocy prawnej dla oskarżonych, którzy - jak każda inna osoba - mają prawo do wykwalifikowanej obrony.

Bardziej szczegółowy opis tych i innych środków można znaleźć w opracowaniu, w które się zaangażowałem, a które jest dostępne pod adresem strona internetowa stowarzyszenia "Mężczyźni Melchizedeka"..

Niedawno obronił Pan pracę doktorską zatytułowaną "Prawo kleryka do Bona Fama". Dlaczego szczególnie zainteresował Cię ten aspekt?

-Wychodząc z założenia, że sprawiedliwość polega na oddaniu drugiemu dobra, które mu się należy, chciałem skupić się na dobru polegającym na reputacji, na dobrym imieniu. To dobro prawne ma szczególne znaczenie w odniesieniu do wyświęconych duchownych, ze względu na pozycję służby, jaką zajmują we wspólnocie wiernych.

W trakcie moich badań staram się wyjaśnić, czym jest reputacja, dlaczego jest ważna, jak była chroniona na przestrzeni dziejów w wielu różnych kulturach i wreszcie, co oznacza we współczesnym kontekście, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych.

Dlaczego ważne jest posiadanie doradcy kanonicznego? 

-Zarzuty wykorzystania seksualnego mają charakter karny i często wiążą się z wszczęciem postępowania, które może mieć bardzo poważne konsekwencje. Oskarżenie o popełnienie przestępstwa jest więc sprawą bardzo poważną. Aby sobie z tym poradzić, potrzebna jest wiedza prawnicza, której w większości przypadków ksiądz nie posiada. Oprócz tego doradca kanoniczny może zapewnić perspektywę, zachętę i wysłuchanie osób przechodzących przez takie procesy.

Czy Twoja rada kanoniczna obejmuje tylko przypadki nadużyć wewnątrz Kościoła?

-Zdecydowana większość moich klientów, powiedziałbym, że dwie trzecie, bierze udział w postępowaniach dotyczących nadużyć. Obok tego doradzam również w innych rodzajach postępowań, takich jak sprawy o stwierdzenie nieważności małżeństwa.

Czy wybierasz swoich klientów?

-Oczywiście. Uważam, że mam etyczny obowiązek upewnić się, że mogę ich dobrze reprezentować, więc jeśli brakuje mi czasu lub konkretnego przygotowania potrzebnego do danej sprawy, wolę odsyłać tych klientów do innych kolegów. Ponadto przed sformalizowaniem relacji wypada upewnić się o wzajemnym zrozumieniu, jak również o tym, że klient podziela moje podejście do procesu, które polega na prostym i zawsze pełnym szacunku podejściu do urzędu biskupa.

Niektórzy uważają, że nadprzyrodzony charakter Kościoła zwalnia hierarchię z respektowania naturalnych praw oskarżonego.

Michael Mazza.Doradca prawny Mężowie Melchizedeka

Czy mógłby Pan krótko wyjaśnić, jak przebiega proces przeciwko duchownemu oskarżonemu o nadużycia?

-Gladly. Gdy przełożony otrzyma oskarżenie o nadużycia, przynajmniej w Stanach Zjednoczonych, w zdecydowanej większości przypadków oskarżony zostaje natychmiast zwolniony z obowiązków. Często też wyprasza się go z lokalu, zakazuje publicznego sprawowania sakramentów, wzywa do nieubierania się w strój duchowny i nakazuje nie prezentować się publicznie jako ksiądz. Niejednokrotnie jest też kierowany do szpitala psychologicznego, gdzie może być umieszczony w całkowitej izolacji, zmuszony do podpisania zrzeczenia się poufności i poddany testom na wykrywaczu kłamstw. Często zdarza się, że jest on przesłuchiwany przez diecezjalnego śledczego lub instruktora, nie będąc nawet poinformowanym o swoich prawach cywilnych i kanonicznych. Krótko mówiąc, zarzut nadużycia to początek długiego koszmaru dla oskarżonego.

Nie wdając się w szczegóły techniczne, warto zauważyć, że procedura karania przestępstw w Kościele, przynajmniej na drodze administracyjnej, często nie chroni zbytnio praw oskarżonego.

Jak donosił przed laty profesor Joaquín Llobell, wydaje się, że niektórzy uważają, iż nadprzyrodzony charakter Kościoła zwalnia hierarchów z respektowania naturalnych praw oskarżonych. Otwiera to drzwi dla wszystkich nadużyć, a Kościół zamiast być "lustrem sprawiedliwości" staje się dla oskarżonych lustrem rozbitym i niebezpiecznym. Poprzez tę krytykę nie zamierzam usprawiedliwiać istniejącej od lat sytuacji bezkarności, ale podkreślić, że niesprawiedliwe jest również postępowanie w drugą stronę, pozbawiające oskarżonych środków do udowodnienia ich niewinności.

Czy wasze działania zostały dobrze przyjęte przez biskupów amerykańskich i Kongregację Nauki Wiary?

-Nie ma ogólnej odpowiedzi na to pytanie. Niektórzy biskupi są przychylni sytuacji oskarżonego księdza i starają się mu pomóc. W tym przypadku moje usługi są zwykle cenione i bez naruszania ich neutralności, między władzami a naszym urzędem nawiązuje się zdrowa współpraca, jak między sądem cywilnym a kancelarią prawną.

W innych przypadkach, niestety, biskupi całkowicie odcinają się od oskarżonego. Być może takie zachowanie wynika z ogromnej presji medialnej towarzyszącej tym postępowaniom w Stanach Zjednoczonych, a także z rad niektórych prawników, którzy uważają, że jest to "najbezpieczniejsze" zachowanie, aby nie sprawiać wrażenia dorozumianego wsparcia dla potencjalnych sprawców.

Czy istnieją inne kancelarie prawne podobne do Twojej?

-Bardzo mało. Większość prawników cywilnych zajmujących się tymi kwestiami pracuje zazwyczaj bezpośrednio dla diecezji. Osobiście mam nadzieję, że stopniowo coraz więcej specjalistów z dobrym wykształceniem cywilnym i kanonicznym będzie się angażować w te sprawy z konstruktywną postawą komunii, którą można by podsumować wyrażeniem "sentire cum Ecclesia".

Jaki scenariusz chciałbyś zobaczyć w najbliższej przyszłości?

-Modlę się, aby Bóg dał pocieszenie i siłę ludziom zaangażowanym w te procesy. Mam na myśli zarówno osoby, które ucierpiały, jak i fałszywie oskarżonych księży, którzy czują się opuszczeni. Mam nadzieję, że Pan da siłę biskupom, którzy ponoszą wielką odpowiedzialność i są oblegani ze wszystkich stron. Modlę się, aby zachęcał i podtrzymywał pragnienie sprawiedliwości wszystkich, którzy pracują w trybunałach diecezjalnych.

AutorVytautas Saladis

Watykan

Uniwersytety, miejsca otwartości i budowania pokoju

W ostatnich tygodniach papież Franciszek przyjął na audiencji kilka wspólnot studentów i pracowników uniwersyteckich, zarówno z instytucji pontyfikalnych, jak i cywilnych, którym powtórzył znaczenie dialogu i realizacji projektów pokojowych.

Giovanni Tridente-28 maja 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

Pierwsze spotkanie odbyło się z Papieskim Instytutem Liturgicznym powierzonym benedyktynom z Athenaeum of Sant'Anselmo w Rzymie, z okazji 60. rocznicy jego założenia przez św. Jana XXIII (1961).

W swoim przemówieniu Papież nawiązał do soborowej konstytucji "Sacrosanctum Concilium", z której czerpał nowe owoce, także dla dzisiejszego życia liturgicznego, które musi gwarantować owocne uczestnictwo wiernych, większą komunię kościelną i wspieranie misji ewangelizacyjnej obejmującej wszystkich ochrzczonych.

Nowa siła napędowa dla życia liturgicznego

Formacja, w tym przypadku, powinna pomóc w wychowaniu ludzi "do wejścia w ducha liturgii", będąc przez nią "impregnowanym", przezwyciężając pewien "formalizm", który sprawia, że tracą oni z oczu istotę celebracji.

"Nie chodzi o obrzędy, chodzi o tajemnicę Chrystusa, który raz na zawsze objawił i urzeczywistnił sacrum, ofiarę i kapłaństwo" - powiedział Papież studentom Uniwersytetu Anzelmiańskiego, zachęcając ich do pełnienia "misji" wokół siebie, wychodząc "na spotkanie innych, na spotkanie otaczającego nas świata, na spotkanie radości i potrzeb tak wielu, którzy być może żyją nie znając daru Boga".

W ten sposób przezwyciężane są również podziały i powstaje większa jedność eklezjalna, ponieważ nie trzeba czynić z liturgii "pola bitwy na pytania nieistotne". Nie jest przypadkiem, że Sobór "pragnął przygotować stół Słowa Bożego i Eucharystii w obfitości, aby umożliwić obecność Boga pośród swojego ludu".

Karmienie korzeni

W tym roku przypada również 85. rocznica założenia Papieskiego Kolegium Rumuńskiego im. Piusa, które przyjmuje seminarzystów kształcących się na Uniwersytetach Papieskich w Rzymie. Spotykając się ze wspólnotą, która mieści się wzdłuż promenady Gianicolo, tuż nad Watykanem, zaprosił ich do pielęgnowania swoich korzeni, poprzez studium i medytację, myśląc o przykładzie męczenników, którzy pozostawili głębokie ślady właśnie w Rzymie.

"Drodzy przyjaciele, bez odżywiania korzeni każda tradycja religijna traci swoją owocność. W rzeczywistości następuje niebezpieczny proces: wraz z upływem czasu człowiek staje się coraz bardziej skupiony na sobie, na swojej przynależności, tracąc dynamizm początków" - podkreślił papież Franciszek.

Ważne jest natomiast, aby zacząć od tego "pierwszego natchnienia" i owocnie wzrastać, nie zapominając o "dobrej glebie wiary", którą można znaleźć u tych, którzy byli przed nami. Oprócz tego, by nie zapominać o ludziach, z których się pochodzi, Papież zaprosił przyszłych kapłanów, by mieli "zapach owiec", dotykając ciała Chrystusa obecnego w ubogich, w tych, którzy cierpią, w odrzuconych i we wszystkich, w których obecny jest sam Jezus.

Miejsce otwartości i dialogu

W sferze obywatelskiej Papież Franciszek spotkał się ze studentami i profesorami Uniwersytetu w Maceracie we Włoszech, przypominając, jak uniwersytet jest "miejscem otwarcia umysłu na horyzonty wiedzy", życia, świata i historii każdego człowieka. Horyzonty, te dotyczące świata w ogóle i te dotyczące każdego człowieka, które muszą być doprowadzone do dialogu - także na poziomie wielokulturowym - aby przynieść całemu społeczeństwu "wzrost człowieczeństwa".

Krótko mówiąc, papież Franciszek przewiduje "ludzką ideę uniwersytetu", która nie ma nic wspólnego z oświeceniowym podejściem polegającym na zwykłym "napełnianiu głowy rzeczami". Raczej osoba musi być zaangażowana ze swoimi afektami, ze swoim sposobem odczuwania, myślenia i działania, w całkowicie harmonijny rozwój.

Urzeczywistnianie horyzontów pokoju

Ostatnia audiencja w tym bloku została udzielona rektorom wszystkich uczelni regionu Lazio, zarówno państwowych, jak i prywatnych. Papież powtórzył im, że w tym szczególnym momencie historycznym, charakteryzującym się pandemiami i wojnami, Uniwersytetom powierzono zadanie o wielkiej odpowiedzialności: "jak żyć i przezwyciężyć kryzys, aby nie przerodził się on w konflikt".

W jego wizji horyzont pokoju musi stać się rzeczywistością, którą można zbudować jedynie poprzez szerzenie zmysłu krytycznego, zdrowej konfrontacji i dialogu. Równocześnie musimy przemyśleć modele gospodarcze, kulturowe i społeczne, "aby odzyskać centralną wartość osoby ludzkiej". Dlatego musimy mieć świadomość, że uniwersytet "nie ma granic" ani barier, ale żeby tak było, musimy mieć "odwagę wyobraźni i inwestycji". Domaga się tego przede wszystkim młodzież, "która nie zadowala się przeciętnością" i którą trzeba wychowywać w szacunku dla siebie, dla innych i dla całego stworzenia. Edukacja, badania, dialog i konfrontacja ze społeczeństwem. Tylko w ten sposób możliwe są żywe, przejrzyste, przyjazne i odpowiedzialne wspólnoty "w owocnym klimacie współpracy i wymiany", które cenią wszystkich, z dala od ideologii.

Hiszpania

Miejscowości religijne zyskują na sile po zakończeniu pandemii

Główni operatorzy turystyczni, biznesowi i bankowi w obliczu końca pandemii Covid-19 stają się coraz bardziej kreatywni w związku z reaktywacją sektora. Viajes El Corte Inglés i Banco Sabadell podpisały niedawno w Rzymie umowę o współpracy w zakresie wyjazdów do miejsc kultu religijnego i pielgrzymek.

Francisco Otamendi-27 maja 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

Podpisanie umowy odbyło się w Ambasadzie Hiszpanii w siedzibie głównej w stolicy Włoch. José Luis Montesino-Espartero, Dyrektor Biznesu Instytucjonalnego w Banco Sabadell, podkreślił w swoim wystąpieniu "zaangażowanie Banco Sabadell w ten segment poprzez fakty, zwracając uwagę na kilka pionierskich projektów w Hiszpanii, takich jak cyfryzacja Kościoła poprzez cyfrowych jałmużników, uruchomienie wraz z Uniwersytetem Francisco de Vitoria pierwszego specjalistycznego kursu finansowego dla podmiotów religijnych i Trzeciego Sektora, a teraz ta najnowsza umowa z biurem podróży El Corte Inglés. Wszystko to jest promowane przez departament instytucji religijnych i trzeciego sektora".

Właśnie Rzym i Watykan, z papieżem, kanonizacjami i miejscami tak atrakcyjnymi jak Kaplica Sykstyńska, nie zapominając o Światowych Dniach Młodzieży czy Światowych Spotkaniach Rodzin; Ziemia Święta (Jerozolima); ośrodki pielgrzymek maryjnych jak Lourdes (Francja), Mexico City (Dziewica z Guadalupe) czy Fatima (Portugalia); Santiago de Compostela i jego Camino de Santiago, i tak wiele hiszpańskich miejsc; lub, aby zacytować niektóre niekatolickie, Varanasi (Indie), lub Mekka (Arabia Saudyjska), są punktami wielkiej atrakcji na świecie, które zyskują nowe znaczenie w tych czasach.

Gospodarczy impuls dla turystyki

Ze swojej strony Santiago Portas, dyrektor segmentu IIRR i trzeciego sektora w Banco de Sabadell i promotor projektu, powiedział podczas wydarzenia: "Porozumienie, które sformalizowaliśmy z Viajes el Corte Ingles, aby ułatwić reaktywację podróży do miejsc kultu religijnego, jest skierowane do naszych klientów, w szczególności diecezji, zakonów i zgromadzeń, ich dzieł i wspólnot. Wszyscy będą mogli skorzystać z doskonałych warunków od jednego z największych operatorów z najlepszą obsługą podróżnych w Hiszpanii. Mamy również nadzieję, że ta reaktywacja będzie impulsem ekonomicznym dla turystyki zewnętrznej i wewnętrznej, co pomoże przywrócić normalność i ruch sprzed pandemii w strategicznym dla naszego kraju sektorze".

El Corte Inglés doświadczenie w podróży

"To dla nas wielki zaszczyt współpracować z tym wydarzeniem, wnieść nasze doświadczenie w świecie podróży, rozpowszechniając i informując naszych podróżnych i pielgrzymów o ważnym Dziedzictwie Kulturowym i Religijnym poprzez nasze trasy", powiedział Juan José Legarreta, dyrektor generalny ds. podróży korporacyjnych i MICE w Viajes El Corte Inglés.

"Jako eksperci w organizacji i tworzeniu wyjazdów dostosowanych do każdego segmentu, oferujemy spersonalizowane towarzyszenie, aby odpowiedzieć na potrzeby każdej rzeczywistości kościelnej szkół, zgromadzeń i parafii, a także ich najistotniejszych wydarzeń, od Światowych Dni Młodzieży po kanonizację" - dodał Juan José Legarreta.

"Viajes El Corte Inglés posiada w tej dziedzinie oddział z zespołem ekspertów, którzy codziennie pracują nad projektowaniem specjalistycznych tras, które łączą kulturę, historię i rozległe bogactwo zabytków w miejscach kultu" - dodał dyrektor wykonawczy. "Była oficjalną agencją Światowych Dni Młodzieży w Madrycie w 2011 roku i była obecna przy organizacji licznych pielgrzymek diecezjalnych, światowych spotkań rodzin i kanonizacji, aby przybliżyć kulturę i dziedzictwo religijne naszym pielgrzymom.

Ponadto grupa zorganizowała ważne spotkania we współpracy z Konferencją Episkopatu Hiszpanii i z diecezjami, aktywnie uczestnicząc w upowszechnianiu Roku Jubileuszowego, który wzbogaca bogactwo historyczne oraz dziedzictwo kulturowe i religijne. Współpracuje również z wolontariuszami z różnych Hospicjów z Lourdes w Hiszpanii.

Preferencyjne warunki dla klientów Sabadell

Umowa udostępnia klientom "Banco de Sabadell preferencyjne warunki i usługi dotyczące wyjazdów do miejsc kultu religijnego i pielgrzymek za pośrednictwem Viajes el Corte Inglés, jednego z najważniejszych operatorów w naszym kraju. Banco de Sabadell jest czwartą co do wielkości grupą finansową w Hiszpanii i jedną z instytucji finansowych najsilniej obecnych w tych grupach - podkreślili jej szefowie. "Posiada również bogatą ofertę produktów i usług, która jest uzupełniona o inne produkty i usługi niefinansowe i o wartości dodanej dla swoich klientów, ofertę zbudowaną na bliskich relacjach i wsłuchiwaniu się w ich potrzeby, zajmując się nimi w sposób "rzemieślniczy" z zamiarem dalszego wzmacniania długoterminowych relacji z grupą, która wysoko ceni te inicjatywy".

AutorFrancisco Otamendi

Watykan

Papież wzywa do różańca o pokój na Ukrainie

Miesiąc maj dobiega końca we wtorek 31 maja. W tym dniu papież Franciszek zaprasza katolików do wspólnej modlitwy różańcowej w intencji pokoju. Będzie można ją śledzić na watykańskich kanałach komunikacyjnych.

Javier García Herrería-27 maja 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

Papież Franciszek chce ofiarować znak nadziei światu, który cierpi z powodu konfliktu na Ukrainie i który jest głęboko zraniony przemocą wielu teatrów wojny wciąż aktywnych.

We wtorek 31 maja o godz. 18.00 (czasu rzymskiego) papież będzie odmawiał różaniec przed figurą Maryi. Regina Pacis w Bazylice Santa Maria Maggiore w Rzymie.

Matka Boża, Królowa Pokoju

Figura Maryi Regina Pacis znajduje się w lewej nawie Bazyliki Santa Maria Maggiore. Została ona zlecona przez Benedykt XV a wykonana przez rzeźbiarza Guido Galli, ówczesnego zastępcę dyrektora Muzeów Watykańskich, aby prosić Matkę Boską o zakończenie I wojny światowej w 1918 roku.

Dziewica przedstawiona jest z lewą ręką uniesioną na znak nakazujący zakończenie wojny, natomiast w prawej ręce trzyma Dzieciątko Jezus, gotowe do zarzucenia gałązki oliwnej symbolizującej pokój. Kwiaty wyrzeźbione u podstawy symbolizują rozkwit życia wraz z powrotem pokoju. Tradycją jest, że wierni składają u stóp Matki Boskiej małe odręczne karteczki z intencjami modlitewnymi.

W rzeczywistości papież złoży wieniec kwiatów u stóp obrazu, zanim skieruje swoją modlitwę do Dziewicy i pozostawi swoją szczególną intencję.

ave regina pacis

Różaniec w intencji pokoju

Oprócz papieża w tej uroczystości aktywnie uczestniczyć będzie kilka osób. Wśród nich będzie grupa chłopców i dziewcząt, którzy w ostatnich tygodniach przyjęli Pierwszą Komunię Świętą i Bierzmowanie, harcerzerodziny ukraińskiej wspólnoty w Rzymie, przedstawiciele Młodzieży Zapalonej Maryjnie (GAM), członkowie Korpusu Żandarmerii Watykańskiej i Papieskiej Gwardii Szwajcarskiej oraz trzech parafii w Rzymie, które noszą imię Najświętszej Maryi Panny Królowej Pokoju, wraz z członkami Kurii Rzymskiej.

Rodzina ukraińska, osoby spokrewnione z ofiarami wojny oraz grupa kapelanów wojskowych ze swoimi korpusami będą odpowiedzialni za prowadzenie dziesiątek różańca, na znak bliskości z osobami najbardziej zaangażowanymi w te tragiczne wydarzenia.

Sanktuaria na całym świecie

Innym ważnym znakiem jest udział międzynarodowych sanktuariów z całego świata, także z krajów wciąż dotkniętych wojną lub o silnej niestabilności politycznej pośród nich. Kapliczki te będą odmawiać różaniec w tym samym czasie co Ojciec Święty i będą połączone poprzez streaming z transmisją na żywo z Rzymu.

W ten sposób zostaną połączone następujące sanktuaria: Sanktuarium Matki Bożej (Zarwanicze) na Ukrainie; Katedra Sayidat al-Najat (Matki Bożej Zbawienia) w Iraku; Katedra Matki Bożej Pokoju w Syrii; Katedra Maryi Królowej Arabii w Bahrajnie.

Obok nich znajdą się następujące międzynarodowe sanktuaria: Sanktuarium Matki Bożej Pokoju i Dobrej Drogi; Międzynarodowe Sanktuarium Jezusa Zbawiciela i Matki Bożej; Sanktuarium Jasnogórskie; Międzynarodowe Sanktuarium Męczenników Koreańskich; Święty Domek z Loreto; Matka Boża Różańcowa; Międzynarodowe Sanktuarium Matki Bożej z Knock; Matka Boża Różańcowa; Matka Boża Królowa Pokoju; Matka Boża z Guadalupe; Matka Boża z Lourdes.

Wszyscy wierni świata są zaproszeni do wsparcia papieża Franciszka w jego modlitwie do Królowej Pokoju.

Modlitwa będzie transmitowana na żywo na oficjalnych kanałach Stolicy Apostolskiej, podłączone zostaną wszystkie sieci katolickie na całym świecie, będzie też dostępna dla osób niesłyszących i słabo słyszących dzięki tłumaczeniu na włoski język migowy LIS.

Watykan

Papież Franciszek i Chiny: strategia dyplomatyczna

Słowa papieża Franciszka skierowane do Chin podczas Regina Coeli 22 maja padają na tle odnowienia umowy o nominacji biskupów i aresztowania kardynała Josepha Zena, biskupa emeryta Hongkongu, który 11 maja trafił do więzienia, a dopiero później został zwolniony za kaucją.

Andrea Gagliarducci-27 maja 2022 r.-Czas czytania: 5 minuty

Tłumaczenie artykułu na język angielski

Po odmówieniu Regina Coeli 22 maja papież Franciszek modlił się za katolików w Chinach, polecając ich Maryi Wspomożycielce, która jest czczona 24 maja, a w szczególności w sanktuarium w Sheshan. To nie pierwszy raz, kiedy papież wspomina o tej rocznicy. I nie mogło być inaczej: Benedykt XVI w liście do katolików w Chinach z 2007 roku ustanowił 24 maja dniem modlitwy za Chiny i tak od 15 lat jest to stała rocznica.

Słowa papieża Franciszka były jednak częścią bardziej dramatycznego obrazu. To prawda, że od 2008 r., czyli od pierwszego roku, w którym odbyła się ta modlitwa, misjonarze nie przestali potępiać przeszkód stawianych przez Pekin w pielgrzymowaniu do sanktuarium w Sheshan. I prawdą jest, że wraz z pandemią sanktuarium zostało zamknięte na dwa lata, aby w 2021 roku nie mogło być częścią sanktuariów składających się na ogłoszony w maju przez papieża Franciszka pandemiczny maraton modlitewny - a w czasie, gdy sanktuarium było zamknięte, pobliskie wesołe miasteczko właśnie zostało ponownie otwarte.

Słowa papieża Franciszka są jednak osadzone w szerszym kontekście: negocjacji dotyczących odnowienia porozumienia między Stolicą Apostolską a Chinami w sprawie mianowania biskupów, które wygasa w październiku 2022 roku; oraz zaskakującego aresztowania kardynała Josepha Zena, biskupa emeryta Hongkongu, który 11 maja trafił do więzienia, a dopiero później został zwolniony za kaucją.

Regina Coeli w dniu 22 maja

Pozdrowienie papieża Franciszka na zakończenie Regina Coeli 22 maja było pełne znaków. Przede wszystkim Papież odnowił katolikom Chin "zapewnienie o mojej duchowej bliskości: śledzę z uwagą i uczestnictwem często złożone życie i perypetie wiernych i duszpasterzy, i modlę się za nich każdego dnia".

Dokładnie w tych słowach znalazło się odniesienie do sprawy kardynała Zena, który będzie sądzony 19 września. Papież zachęcił do zjednoczenia się w modlitwie, "aby Kościół w Chinach, w wolności i spokoju, żył w skutecznej komunii z Kościołem powszechnym i wypełniał swoją misję głoszenia Ewangelii wszystkim, wnosząc w ten sposób pozytywny wkład w postęp duchowy i materialny społeczeństwa".

Druga część, w istocie, wzywała do większej wolności Kościoła, większej wolności religijnej. Potęga dyplomacji, czyli mówienie rzeczy bez ich wypowiadania, a przede wszystkim bez zniekształcania chińskiego rozmówcy.

Równowaga dyplomatyczna

Chodzi o to, że Watykan nie bierze za pewnik, że umowa zostanie odnowiona. Kardynał Pietro Parolin, watykański sekretarz stanu, powiedział w wywiadzie, że ma nadzieję, iż uda się zmienić jakąś część porozumienia. A arcybiskup Paul Richard Gallagher, watykański "minister spraw zagranicznych", spotykając się z ambasadorami UE na zamkniętym lunchu, powiedział podobno, że jeśli Chiny będą chciały bardziej trwałego, być może stałego, porozumienia, Stolica Apostolska powie "nie".

Z drugiej strony na to, że Stolica Apostolska chciała nadać porozumieniu względną wagę, wskazuje pewien szczegół: porozumienie zostało podpisane 22 września 2018 r., w pierwszym dniu podróży papieża Franciszka do krajów bałtyckich.

Jak powszechnie wiadomo, zarówno sekretarz stanu, jak i sekretarz ds. relacji z państwami podążają za papieżem w jego podróżach. Przy wyborze tej daty konieczne było podpisanie przez Stolicę Apostolską umowy ze swoim odpowiednikiem, Wang Chao, wiceministrem spraw zagranicznych Chińskiej Republiki Ludowej, ówczesnym monsignorem Antoine Camilleri.

Jeśli daty mają znaczenie, to wydaje się jasne, że ten dzień został wybrany, ponieważ nieunikniona byłaby mniejsza delegacja, z umową podpisaną przez nr 3, a nie przez nr 1.

Porozumienie zostało następnie odnowione w październiku 2020 r. i jak dotąd przyniosło dwa rezultaty: że wszyscy biskupi w Chinach są uważani za będących w komunii z Rzymem oraz że w ciągu czterech lat mianowano na mocy porozumienia tylko sześciu biskupów.

Warunki porozumienia nie są znane, choć pojawiły się spekulacje, że Stolica Apostolska zaangażuje się wraz z rządem w proces weryfikacji kandydatów do episkopatu, dopóki papież nie mianuje biskupa, który będzie akceptowalny także dla Pekinu. Porozumienie zachowałoby jednak pełną autonomię papieża w wyborze biskupów.

Z pewnością stosunki między Stolicą Apostolską a Chinami to niestabilna równowaga, a nagłe aresztowanie kardynała Zen jest tego dowodem. Po aresztowaniu Stolica Apostolska dała do zrozumienia, że uważnie śledzi rozwój wypadków.

Dlatego nie było formalnego protestu, także dlatego, że ponieważ Chiny są jednym z niewielu krajów na świecie, które nie utrzymują stosunków dyplomatycznych ze Stolicą Apostolską, nie było odpowiednich kanałów dla formalnej skargi.

Kardynał wydawał się jednak nieco ofiarny. Zwolennik demokracji w Hongkongu, który zawsze zdecydowanie sprzeciwiał się umowie, kardynał Zen posunął się do tego, że próbował zapobiec odnowieniu umowy, udając się do Rzymu i próbując zostać przyjętym przez papieża. Ale odniósł względny sukces. Spotkał się tylko krótko z kardynałem Pietro Parolinem, watykańskim sekretarzem stanu. Był to ostateczny sygnał, że papież nie przestanie słuchać rozsądku w sprawie umowy. Najnowszy z serii sygnałów.

Sygnały dla Chin

Wcześniej, w październiku 2019 roku, papież Franciszek wysłał telegram do Hongkongu, przelatując nad jego terytorium w drodze do Japonii. Podczas lotu powrotnego zbagatelizował znaczenie telegramu, mówiąc, że był to telegram grzecznościowy wysłany do wszystkich stanów. Są to częściowo mylące stwierdzenia, gdyż Hongkong nie jest państwem, ale jest doceniany przez Pekin, do tego stopnia, że minister spraw zagranicznych Geng Shuang podkreślił, że od papieża "Chiny doceniają przyjaźń i życzliwość".

I nie tylko to. Podczas swojej trasy do Japonii papież Franciszek przeleciał nad Chinami i Tajwanem. W telegramie wysłanym do Pekinu pozdrowił Chiny jako "naród"; natomiast pozdrowienia w Tajpej były skierowane do "ludu Tajwanu", mimo że nuncjatura w Tajpej była znacząco nazywana nuncjaturą Chin.

W lipcu 2020 roku papież Franciszek również zdecydował się pominąć w swoich słowach na zakończenie modlitwy Anioł Pański apel o Hongkong, w delikatnym momencie odnawiania porozumienia.

To wszystko były jasne sygnały dla Chin, które docenił.

Dziś papież Franciszek stara się być ostrożny, by nie rozgniewać "czerwonego smoka", ale negocjacje w sprawie nowego porozumienia wydają się trudniejsze niż kiedykolwiek. Chiny chciałyby większego zaangażowania ze strony Watykanu, a nawet mogłyby poddać pod dyskusję możliwość powołania nierezydenta przedstawiciela Stolicy Apostolskiej. Świat katolicki wzywa do większej roztropności, w sytuacji, której rząd i tak nie ułatwia.

Aresztowanie kardynała Zena okazało się pretekstem, sposobem na napinanie mięśni. Ostatecznie oskarżenie nie dotyczy ingerencji zagranicznej, ale braku właściwej rejestracji funduszu humanitarnego, którego powiernikami byli kardynał i pięciu innych przedstawicieli świata demokratycznego.

Mało, wszakże wystarczająco, by wysłać do Kościoła komunikat: wszystko jest pod kontrolą.

Dla Stolicy Apostolskiej warto jednak kontynuować dialog. "Mamy świadomość, że podajemy sobie ręce i że ostrze noża może sprawić, że będziemy krwawić, ale trzeba rozmawiać ze wszystkimi" - wyjaśnia monsignor, który w przeszłości brał udział w negocjacjach.

W końcu porozumienie zawsze wydaje się możliwością do rozważenia. W końcu stare watykańskie powiedzenie dyplomatyczne mówi, że "umowy zawiera się z ludźmi, którym nie można ufać".

AutorAndrea Gagliarducci

Dobre intencje i złe pomysły

Przy okazji najnowszej hiszpańskiej ustawy oświatowej możemy skorzystać z okazji i zastanowić się, jak dobre intencje i złe pomysły kolejnych reform edukacyjnych przyczyniły się do stworzenia środowiska społecznego, które nie do końca sprzyja sukcesom najmłodszych, a tym samym naszego społeczeństwa.

27 maja 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

Jakiś czas temu przeczytałem książkę "Transformacja współczesnego umysłu. Jak dobre intencje i złe pomysły skazują pokolenie na porażkę", której autorami są Jonathan Haidt i Greg Lukianoff.

Ponieważ nie mam nic wspólnego z tą publikacją, czuję się upoważniony do polecenia jej lektury naszym władzom oświatowym, a także dzisiejszym rodzicom i wychowawcom, gdyż wydaje mi się, że mogliby oni czerpać ciekawe pomysły, które pomogłyby im w ważnym zadaniu wychowania nowych pokoleń, od których zależy nasza przyszłość.

To książka wydana w Stanach Zjednoczonych w 2018 roku przez psychologa Jonathana Haidta i eksperta od wolności słowa Grega Lukianoffa, która teraz ukazuje się w języku hiszpańskim. Opisywane przez nich zjawiska są już doskonale wykrywalne w Europie, a dokładniej w Hiszpanii.

Przez jej ponad czterysta stron, które czyta się z przyjemnością, próbują odpowiedzieć na pytanie: czy odpowiednio przygotowujemy młodych ludzi do zmierzenia się z dorosłym życiem, czy też za bardzo ich chronimy? I odpowiadają na nie, przedstawiając kilka ciekawych spostrzeżeń dla wszystkich zainteresowanych edukacją młodych ludzi.

Autorzy opowiadają, jak około 2015 roku na amerykańskich kampusach zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Studenci, którzy twierdzą, że bronią postępowych idei, zagłuszali polityków i wykładowców na swoim uniwersytecie i uniemożliwiali im przemawianie. Czy ta sytuacja brzmi znajomo? Przypuszczam, że tak jest w przypadku Pablo Iglesiasa i Rosy Díez, skoro ten pierwszy był przed laty bohaterem bojkotu wykładu tego drugiego na jednym z hiszpańskich uniwersytetów publicznych.

W coraz większej liczbie, również w Hiszpanii, wielu studentów niechętnie wystawia swoje opinie na widok publiczny i szczerze je omawia. Od pewnego czasu to, co powinno być "gimnazjum umysłu", jest pełne ludzi stroniących od debaty i krytycznego myślenia, co jest ciekawym zjawiskiem dla uniwersytetu.

Jak opisują autorzy w tej książce, przyczyną tej niepokojącej sytuacji są trzy błędne przekonania, które wdarły się do podświadomości wielu młodych i nie tak młodych ludzi, którzy wierzą, że opowiadają się za wielkoduszną i inkluzywną wizją edukacji.

Pierwszy: co cię nie zabije, to cię osłabi (musisz za wszelką cenę uciekać przed wszelkimi trudnościami). Drugi: musisz zawsze ufać swoim uczuciom (a więc być niezwykle podatnym). I wreszcie: życie to walka między dobrymi i złymi ludźmi (a ty należysz do tych dobrych).

Jak pokazuje ta odważna i rygorystyczna książka, pojęcia te, które na pierwszy rzut oka mogą wydawać się korzystne, ponieważ chronią jednostkę i schlebiają jej własnym instynktom, w rzeczywistości są sprzeczne z najbardziej podstawowymi psychologicznymi zasadami dobrostanu.

Przyjmowanie tych nieprawdziwych informacji, a tym samym promowanie kultury bezpieczeństwa, w której nikt nie chce słuchać argumentów, które mu się nie podobają, zaburza rozwój społeczny, emocjonalny i intelektualny młodych ludzi. I utrudnia im poruszanie się po często skomplikowanej i trudnej drodze do dorosłości.

Albo, mówiąc słowami Haidta: "Wielu młodych ludzi urodzonych po 1995 roku, tych, którzy przybywają na uniwersytety od 2013 roku, jest kruchych, nadwrażliwych i manichejskich. Nie są przygotowani do stawienia czoła życiu, które jest konfliktem, ani demokracji, która jest debatą. Są skazani na porażkę.

Jest to połączone z dobrze znanym ogólnym wzrostem lęku i depresji u nastolatków, który rozpoczął się około 2011 roku, bardziej powszechnym u dziewcząt i młodych kobiet niż u chłopców i młodych mężczyzn. Wzrost ten przejawia się w rosnących wskaźnikach zarówno przyjęć do szpitala z powodu samookaleczenia, jak i samobójstw.

Na szczęście jednak książka nie ogranicza się do trafnej i ponurej diagnozy trudności, z jakimi boryka się nasza młodzież. Zawiera również cenne wskazówki, jak my, osoby starsze, możemy im pomóc w ich skutecznym pokonaniu.

Podobnie jak mięśnie czy kości, dzieci są "antykruchymi", co oznacza, że potrzebują stresu i wyzwań, aby się uczyć, adaptować i rozwijać. Jeśli będziemy je chronić przed wszelkiego rodzaju potencjalnie denerwującymi doświadczeniami - jak np. niezaliczenie przedmiotu - sprawimy, że nie będą w stanie poradzić sobie z takimi wydarzeniami, gdy dorosną.

Z drugiej strony należy ich przestrzec przed najczęstszymi zniekształceniami poznawczymi, aby nie dali się tak łatwo zwieść fałszom emocjonalnego rozumowania (jestem do niczego, mój świat jest ponury i nie ma nadziei na moją przyszłość).

Wreszcie powinniśmy zwalczać kulturę publicznego oskarżania i mentalność "my kontra oni", która sprawia, że zapominamy, iż - jak powiedział Sołżenicyn - "granica między dobrem a złem przebiega przez serce każdego człowieka". Albo, jak mówi rabin Lord Jonathan Sacks, "życie ludzkie nie jest radykalnie podzielone na nieodwracalnie dobre i nieodwracalnie złe".

Wreszcie autorzy potwierdzają danymi negatywny wpływ wczesnej dostępności smartfonów i mediów społecznościowych, upadku "swobodnej zabawy bez nadzoru" i "programowych wyścigów zbrojeń" na zdrowie psychiczne naszej młodzieży. Co istotne, książkę dedykują swoim matkom, które robiły wszystko, by przygotować je do czekającej je drogi.

Hiszpania

Bravo Awards 2021 : "Autentyczna komunikacja wciąż jest możliwa".

W tej 2021 edycji, nagrody Bravo Awards doceniły profesjonalistów takich jak Laura Daniele czy Eva Fernández oraz instytucje takie jak CEU czy Las edades del Hombre.

Maria José Atienza-26 maja 2022 r.-Czas czytania: 2 minuty

Dziękuję laureatom za podtrzymywanie w nas wszystkich nadziei, że autentyczna komunikacja jest nadal możliwa" - powiedział bp José Manuel Lorca Planes do laureatów "Nagrody za autentyczną komunikację". Nagrody Bravo który jest przyznawany co roku przez Komisję Episkopatu ds. Komunikacji Społecznej Konferencji Episkopatu Hiszpanii.

W tej 2021 edycji, nagrody Bravo Awards doceniły profesjonalistów takich jak Laura Daniele czy Eva Fernández oraz instytucje takie jak CEU czy Las edades del Hombre.

Uroczystość wręczenia nagród, która odbyła się w czwartek przed obchodami kościelnego Dnia Środków Społecznego Przekazu, upłynęła pod znakiem wzruszenia nagrodzonych w tej edycji, pierwszej po pandemii, która odbyła się osobiście.

Laura Daniele, doceniona za pracę w gazecie ABC, gdzie pracowała do tego roku, zadedykowała tę nagrodę swojej rodzinie: mężowi i dzieciom, a także Evie Fernández, która oprócz rodziny pamiętała o "tych kolegach, którzy jej nie otrzymają, ale którzy by na nią zasłużyli".

W swoim wystąpieniu przewodniczący Komisji Episkopatu ds. Środków Społecznego Przekazu zwrócił uwagę na wartość tych nagród w obecnej chwili, w której "im większe są trudności ludzi w poznaniu prawdy, tym bardziej staje się ona pilna".

Lorca Planes podkreślił, że prace laureatów "są dla nas źródłem nadziei w świecie komunikacji" i utrzymują przy życiu "nadzieję, że autentyczna komunikacja jest nadal możliwa".

Nagrody Bravo 2021

Brawo! Specjalnie dla Fundacja "Las Edades del Hombre"

Bravo! Nagroda prasowa dla Laury Daniele

Nagroda Bravo! Radio dla Evy Fernández, korespondentki Grupy Ábside w Rzymie i Watykanie

Bravo! Television Award dla Vicente Vallés, dyrektora i prezentera programu Noticias 2 na Antenie 3.

Bravo! Award in Digital Communication dla kampanii "Zadaj sobie pytania" Fundacji San Pablo CEU University. 

Bravo! Nagroda filmowa dla José Luisa Lópeza Linaresa za film "Hiszpania, pierwsza globalizacja".

Brawo! Nagroda muzyczna dla Hakuna Group Music. 

Bravo! Advertising Award dla Fundacji Juegaterapia za kampanię "Księżniczki Disneya" dla dzieci chorych na raka.

Nagroda Bravo! w Komunikacji Diecezjalnej dla Santiago Ruiz Gómez,

Watykan

Papież daje rodzinie w prezencie swój kinkiet

Raporty rzymskie-26 maja 2022 r.-Czas czytania: < 1 minuta
rzym raporty88

Rodzina Gross Jiménez, obywatele Hiszpanii, mogli przywitać papieża Franciszka po audiencji 25 maja 2022 r. Jedna z ich córek, w wieku 9 lat, która cierpiała na porażenie mózgowe, zmarła kilka miesięcy temu. Rodzina wręczyła papieżowi czapkę, a on zdjął tę, którą miał na sobie i podarował ją jednemu z najmłodszych członków rodziny.


AhTeraz możesz skorzystać z rabatu 20% na prenumeratę Raporty Rzymskie Premiummiędzynarodowa agencja informacyjna specjalizująca się w działalności papieża i Watykanu.
Zasoby

Eucharystia: osobiste spotkanie z Chrystusem

Chrystus jest teraz fizycznie obecny w Eucharystii, nie tylko podczas sprawowania Mszy Świętej, ale i poza nią. Jeśli spotkanie z Chrystusem osobą jest centralnym elementem wiary chrześcijańskiej, można by zapytać, dlaczego przez większą część dnia kościoły są zupełnie puste.

Emilio Liaño-26 maja 2022 r.-Czas czytania: 5 minuty

Tłumaczenie artykułu na język włoski

W niniejszym artykule proponujemy refleksję nad chrystocentryzmem eucharystycznym, w ciągłości z chrystocentryzmem bronionym przez takich autorów jak Ratzinger, według którego: "Nie zaczyna się być chrześcijaninem przez decyzję etyczną lub wielką ideę, ale przez spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje nowy horyzont życiu, a tym samym decydujące ukierunkowanie" (Benedykt XVI, Deus Caritas Est, n. 1).

Krótko można powiedzieć, że chrystocentryzm jest wizją, w której chrześcijaństwo jest afirmowane jako religia spotkania z osobą, a nie religia czynienia czy działania. To, co jest centralne w chrześcijaństwie, to osobiste spotkanie w wierze z Bogiem, który staje się człowiekiem.

Nie można powiedzieć, że to pytanie jest absolutną nowością, ponieważ akcent eucharystyczny podejścia chrystocentrycznego idzie w tym samym kierunku, w jakim zawsze nauczał Kościół. W tym sensie nie jest on zbyt oryginalny, ponieważ Kościół z uporem podkreślał centralną wartość Eucharystii.

Obecnie jednak wydaje się słuszne, aby promować nowy wysiłek przybliżania ludzi do Jezusa Chrystusa, a zwłaszcza w Eucharystia.

Punkt wyjścia: powszechne zjawisko

Przede wszystkim należy zaznaczyć, że chrystocentryzm eucharystyczny nie jest owocem analizy teoretycznej. Czysto refleksyjne spojrzenie na zagadnienie nie pozwala nam zrozumieć go w jego prawdziwym wymiarze. Obecnie powszechnym doświadczeniem jest to, że kościoły są puste w tak wielu miejscach, przynajmniej w niektórych krajach, które są bardziej rozwinięte gospodarczo i gdzie była silna tradycja katolicka.

Nie chodzi o to, by patrzeć na spadek liczby wiernych na Mszy Świętej, któremu towarzyszy regularne uczestnictwo tak wielu innych, którzy uważają Mszę Świętą za centralny akt ich relacji z Bogiem, i to samo w sobie jest bardzo pozytywne.

Problem nie leży w Mszy Świętej, ale poza nią.

Niestety częstym doświadczeniem jest to, że w kościołach, poza celebracjami liturgicznymi, praktycznie nie ma nikogo. Ten brak ludzi sprawił, że kościoły nie są zbyt bezpiecznymi miejscami i czasem lepiej, żeby były zamknięte, by uniknąć większej krzywdy.

Ten fakt powinien dać nam do myślenia, ponieważ może mieć ważne konsekwencje.

Gdyby kościoły były tylko świątyniami zachowującymi szereg przedmiotów do kultu, lub obiektów artystycznych, to pustka w nich nie miałaby większego znaczenia.

Jednak oprócz wszystkich przedmiotów, które można znaleźć w kościołach, strzegą one również obecności Chrystusa w Eucharystii.

Eucharystia nie jest tylko kolejną rzeczą w świątyni jak posąg czy obraz. Eucharystia jest centrum świątyni i jej przyczyną. Są świątynie, w których można sprawować Eucharystię i aby Eucharystia była zarezerwowana dla kultu mężczyzn.

Osobiste spotkanie z Eucharystią

Kiedy Chrystus postawił stopę na ziemi jakieś dwa tysiące lat temu, prosił ludzi, aby Go słuchali i pokładali w Nim zaufanie. Gdyby Chrystus przyszedł dziś na ziemię jako człowiek, jako człowiek zamieszkujący część tego świata, mielibyśmy obowiązek pójść na Jego spotkanie.

To znaczy, że dla tych, którzy mają wiarę, że Chrystus jest Bogiem, Jego ziemska obecność powinna być nieodpartym wezwaniem do zobaczenia Go w ciele, w Jego spojrzeniu, w Jego słowach, gestach itd.

Otóż Chrystus jest teraz fizycznie obecny w Eucharystii, czeka na nas z taką samą niecierpliwością jak wtedy, gdy żył na ziemi.

Chrystocentryzm zatem afirmuje potrzebę spotkania z Chrystusem-Bogiem, ponieważ to właśnie ta Osoba określa istotę religii.

Teraz ponadto dodajemy, że spotkanie z Chrystusem-Bogiem musi mieć miejsce w Eucharystii, a nie tylko w celebracji Mszy św.

W Eucharystii mamy pewność, że On naprawdę spotyka swoje człowieczeństwo i swoją boskość.

Jeśli Chrystus pozostał w Eucharystii, to dlatego, że chce być z nami. Dlatego nie powinniśmy być obojętni, gdy nasze kościoły są puste poza wydarzeniami liturgicznymi; jest to znak, że Chrystus-Eucharystia ma dla nas niewielką wartość. Być może nasza wiara oziębła i wierzymy tylko, ze skuteczną wiarą, w obecność Chrystusa w ofierze Mszy Świętej, ale nie w to, co wynika z Jego stałej realnej obecności w Tabernakulum.

Towarzyszenie Jezusowi - Eucharystia

Należy wyjaśnić, że kiedy mówi o towarzyszeniu Jezusowi w Eucharystii, nie odnosi się do potrzeby większej ilości aktów adoracji, wystawień z Najświętszym Sakramentem itp. które są bardzo dobrymi rzeczami, ale nie są tym, do czego odnosi się ten artykuł.

Samotności tabernakulum nie rozwiązuje też kilku, którzy zawsze są w kościołach, aby nigdy nie były one puste. To nie jest droga, którą należy podążać.

Przeciwnie, chodzi o to, że wielu musi przyjść do przybytków swoich kościołów, bo to Jezus czeka na nich z bezgraniczną cierpliwością. Można powiedzieć, że obowiązek ten należy do całej wierzącej wspólnoty. Ci, którzy uważają, że są wyłączeni z tego obowiązku, już teraz pokazują, że mają małą wiarę w Eucharystię.

Chrystus pozostał w Eucharystii, abyśmy do Niego przyszli. A co mamy robić przed Eucharystią? Po pierwsze, po prostu być tam; po drugie, mówić do Niego; i po trzecie, słuchać Go.

Chrystus, który jest Bogiem żywych, a nie umarłych, żyje ze zdolnością słuchania i mówienia do nas. Czy możemy wszędzie mówić do Jezusa? Oczywiście, ale musimy to robić najlepiej tam, gdzie Jezus woli, czyli tam, gdzie On sam się zatrzymał.

Oczywiście możemy rozmawiać z bliską osobą przez telefon, ale nie zaprzeczałoby to miłości, gdybyśmy rozmawiali przez telefon, a nie w jej fizycznej obecności. Chrystus woli bowiem rozmawiać z nami twarzą w twarz, fizycznie.

A jeśli zadajemy sobie pytanie, jak często powinniśmy być z Jezusem-Eucharystią, czy jak długo, ile czasu? Tutaj, logicznie rzecz biorąc, nie ma stałej reguły: zależy to od zobowiązań rodzinnych, społecznych etc., które sam Jezus chce, abyśmy wypełniali.

W każdym razie wskazane jest, aby codziennie chodzić do Tabernakulum.Czas? Cokolwiek Bóg zainspiruje każdego z nas i cokolwiek da nam nasza hojność. Nie trzeba spędzać wielu godzin przed Jezusem w Tabernakulum. Nie, chodzi o to, aby być tam wiele razy (w wielu dniach), w zależności od naszych okoliczności i sił, aby prowadzić dialog z Panem (w wielu przypadkach wystarczy kilka minut).

We wspólnocie eucharystycznej należy uwzględnić dwa wymiary. Pierwszy jest stały i ma związek z naszą osobistą relacją z Jezusem. W tej relacji najważniejsze jest zrozumienie, że Jezus chce być z każdym z nas i nie przejmuje się tym, że zapomnimy o Nim jednego czy drugiego dnia.

Drugi wymiar jest doczesny i wiąże się z masowym opuszczaniem Jezusa w Eucharystii. Powinno to być dla nas zachętą, abyśmy starali się pocieszać Jezusa w Jego samotności. I tutaj, choć nasz osobisty wkład może wydawać się mało znaczący w obliczu obojętności tak wielu, powinniśmy myśleć, że nasze traktowanie go odciąża, ponieważ Jezus nie pragnie miłości wielu, ale miłości każdego, począwszy od naszej własnej.

My chrześcijanie jesteśmy zakorzenieni w Kościele, najczęściej poprzez parafie. Zatem jednym z zadań, które moglibyśmy podjąć jako wierni, jest przyjrzenie się temu, jak dbamy o Jezusa Eucharystycznego, który jest obecny w tabernakulum naszej parafii. Bycie z Bogiem Eucharystii jest najlepszą inwestycją, jaką możemy zrobić z naszego czasu.

Choć mówiło się o obowiązku czy konieczności, w tym zadaniu towarzyszenia Eucharystii nie ma innego obowiązku niż obowiązek naszej miłości. W grę wchodzi miłość, a nie spełnienie obowiązku.

AutorEmilio Liaño

Świat

Matteo Zuppi, "ksiądz ubogich" na czele włoskich biskupów

Papież Franciszek wybrał 66-letniego kardynała Matteo Zuppi, arcybiskupa Bolonii, na nowego przewodniczącego włoskich biskupów.

Antonino Piccione-25 maj 2022-Czas czytania: 4 minuty

Wyboru dokonano natychmiast po tym, jak zgromadzenie ogólne Konferencji Episkopatu Włoch przekazało do Santa Marta wyniki porannego głosowania: Zuppi był najczęściej głosowanym kandydatem z tria, które ma być przedstawione papieżowi, a za nim uplasowali się kardynał Paolo Lojudice ze Sieny i monsignor Antonino Raspanti, biskup Acireale.

Ogłoszenie to wygłosił kardynał Gualtiero Bassetti, ustępujący prezydent, przy aplauzie publiczności zgromadzonej w hotelu Hilton Rome Airport w Fiumicino.

To sam papież kilka dni wcześniej nakreślił profil nowego prezydenta w rozmowie z dyrektorem Corriere della Sera, Luciano Fontaną: "Staram się znaleźć kogoś, kto chce dokonać dobrej zmiany. Wolę kardynała, który ma autorytet.

Dwoma najbardziej autorytatywnymi kandydatami wydawali się od początku Zuppi i Lojudice, obaj bardzo cenieni i "księża ulicy", jak lubi ich nazywać Bergoglio, z długim doświadczeniem wśród najbiedniejszych i ostatnich. Franciszek nie jest związany preferencjami, ale ostatecznie, tak jak w przypadku Bassettiego w 2017 roku, mianował kandydata, na którego najwięcej głosowało zgromadzenie.

Zuppi zażartował kilka dni temu z podawania go jako faworyta: "Kardynał Biffi mawiał, że tylko szaleni ludzie chcą być biskupami, można powiedzieć, że najbardziej szaleni ludzie chcą być szefami biskupów. Biskupi powinni nominować kogoś, kto ich zdaniem przyniesie jedność i będzie w stanie reprezentować ich wszystkich, pomagając Kościołowi włoskiemu kontynuować drogę ostatnich dziesięcioleci i rozpoczętą w ubiegłym roku podróż synodalną. Zobaczmy, co postanowią biskupi w triadzie, którą wskażą papieżowi i co postanowi papież".

Pierwsze słowa Zuppiego jako przewodniczącego IEC

"Komunia i misja to słowa, które czuję w sercu. Postaram się zrobić wszystko, co w mojej mocy, pozostańmy zjednoczeni w synodalności". Są to pierwsze publiczne słowa nowego przewodniczącego, który na wczorajszej popołudniowej konferencji prasowej podkreślił: "To zaufanie do Papieża, który przewodniczy w miłości ze swoim prymatem, i do kolegialności biskupów, wraz z synodalnością, jest Kościołem. I te trzy dynamiki są tymi, które będą mi towarzyszyć i za które czuję tak wielką odpowiedzialność".

Dla kardynała Kościół musi być w ruchu. "Misja jest taka sama jak zawsze: Kościół, który mówi do wszystkich i zwraca się do wszystkich" - wyjaśnia. "Kościół, który jest na ulicy i w ruchu, Kościół, który mówi jednym językiem, językiem miłości, w Babel tego świata.

Zuppi wspomina o momencie, w którym żyjemy, naznaczonym "pandemią". Ta z Covid, najpierw "z sumieniem i dysydencją, które ujawniła i sprowokowała", a teraz "pandemia wojny" na Ukrainie, nie zapominając o "wszystkich innych kawałkach innych wojen".

Następnie jego myśli kierują się ku swoim poprzednikom na czele Konferencji Episkopatu Włoch: Antonio Poma, Ugo Poletti, Camillo Ruini i Angelo Bagnasco, a w końcu ku Gualtiero Bassetti, "który w tych latach z takim ojcostwem i przyjaźnią prowadził Kościół włoski, tworząc tyle braterstwa, którym cieszyłem się jako biskup".

Ostatnia myśl dotyczy Madonny św. Łukasza, która jest obchodzona w Bolonii 24 maja, w dniu jego wyboru: "Wszystko składam w Twoje ręce i proszę Cię, abyś towarzyszyła mi i nam w tej drodze Kościoła włoskiego".

Kardynał Zuppi, z pochodzenia Rzymianin, wywodzi się ze wspólnoty Sant'Egidio: w 1973 r., jako uczeń klasycznego liceum Virgilio, poznał założyciela Andreę Riccardiego. Od tego momentu zaangażował się w różne działania wspólnoty, począwszy od szkół ludowych dla dzieci z marginesu społecznego w slumsach Rzymu, poprzez inicjatywy na rzecz osób starszych, samotnych i niesamodzielnych, imigrantów i bezdomnych, nieuleczalnie chorych i koczowników, niepełnosprawnych i narkomanów, więźniów i ofiar konfliktów.

Ukończył literaturę i filozofię na Uniwersytecie La Sapienza oraz teologię na Papieskim Uniwersytecie Laterańskim. Przez dziesięć lat był proboszczem rzymskiej bazyliki Santa Maria in Trastevere i generalnym asystentem kościelnym wspólnoty Sant'Egidio: był mediatorem w Mozambiku w procesie, który doprowadził do zawarcia pokoju po ponad siedemnastu latach krwawej wojny domowej.

W 2012 roku, po dwóch latach pełnienia funkcji proboszcza w Torre Angeli, Benedykt XVI mianował go biskupem pomocniczym Rzymu. Franciszek wybrał go na arcybiskupa Bolonii w październiku 2015 roku, a cztery lata później, 5 października 2019 roku, kreował go kardynałem.

Każda niesprawiedliwość wywołuje zbiorowy ból

Na koniec krótka uwaga osobista. Miałem szczęście słuchać Zuppiego na spotkaniu promowanym przez Stowarzyszenie Iscom na temat stanu Kościoła we Włoszech w pierwszych miesiącach pandemii. 

Zanotowałem kilka fragmentów które, czytane dziś na nowo, zdają się wskazywać serce biografii i zarys zobowiązania: "To tak, jakby wirus połączył nas we "wspólnotę losu", z odizolowanych monad staliśmy się współzależnymi komórkami jednego organizmu. To nie tylko problem higieny, ale także wymiaru duchowego. Człowiek, jak powiedział Thomas Merton, nie jest wyspą.

Jaka jest dziś najważniejsza cnota? Pokora - odpowiedział Zuppi - spojrzenie w przyszłość, bo ta pandemia, która rzuciła świat na kolana, była wielkim upokorzeniem dla wszystkich. Pokolenie naszych rodziców miało Apokalipsę w głowie i w sercu. Wierzę, że ta pokora pomoże nam zrozumieć, że jesteśmy OK tylko wtedy, gdy inni są OK. Że każda niesprawiedliwość rodzi zbiorowy ból".

Istnieje więc ryzyko, że niesprawiedliwość jeszcze bardziej wzrośnie. Dziś różnice i nierówności rosną, a to ciąży na życiu i bezpieczeństwie wszystkich. "W duchu Evangelii Gaudium potrzebujemy Kościoła misyjnego, z otwartymi drzwiami i głoszącego wszystkim radość Ewangelii".

AutorAntonino Piccione

Watykan

Papież Franciszek: Starzy ludzie pełni humoru robią wiele dobrego!

Od lutego ubiegłego roku papież Franciszek poświęcił swoje środowe katechezy na refleksję nad starością. Dziś medytował nad tekstem z Księgi Eklezjastesa, wzywając osoby starsze do podjęcia wiodącej roli w naszym społeczeństwie. 

Javier García Herrería-25 maj 2022-Czas czytania: 2 minuty

Nikogo nie dziwi wzrost kultury wyrzucania pieniędzy wraz ze starszymi pokoleniami. Dlatego uderzające jest to, że Papież powierza osobom starszym zadanie bycia światłem i mądrością dla innych. Można by pomyśleć, że przesłania papieża do osób starszych będą dotyczyły samozadowolenia i ofiarności. Pomimo tego, że społeczeństwo nie liczy się z ich zdaniem, Franciszek zaprasza ich do wyjścia z defetyzmu i strefy komfortu.

Swoje uwagi rozpoczął od zwrócenia uwagi na to, jak "ta krótka książka zachwyca i oszałamia swoim słynnym refrenem: 'Wszystko jest próżnością', wszystko jest 'mgłą', 'dymem', 'pustką'. Zaskakujące jest znalezienie w Piśmie Świętym tych sformułowań, które kwestionują sens istnienia. W rzeczywistości ciągła oscylacja Qoheletha między sensem a bezsensem jest ironicznym przedstawieniem wiedzy o życiu, która wynika z pasji sprawiedliwości, której gwarantem jest sąd Boży".

W świecie, w którym paradygmat wzrostu gospodarczego wydaje się rządzić wszystkim, papież pyta: "Czy nasze wysiłki zmieniły świat? Czy ktoś jest w stanie stwierdzić różnicę między tym, co sprawiedliwe, a tym, co niesprawiedliwe? Jest to rodzaj negatywnej intuicji, która może wystąpić na każdym etapie życia, ale nie ulega wątpliwości, że starość czyni spotkanie z odczarowaniem niemal nieuniknionym.

I dlatego odporność starości na demoralizujące skutki tego odczarowania jest decydująca: jeśli starcy, którzy widzieli już wszystko, zachowują nienaruszoną pasję sprawiedliwości, to jest nadzieja dla miłości, a także dla wiary. Dla współczesnego świata kluczowe stało się przejście przez ten kryzys, zdrowy kryzys, ponieważ kultura, która zakłada mierzenie wszystkiego i manipulowanie wszystkim, kończy się także zbiorową demoralizacją sensu, miłości, dobra. Ta demoralizacja odbiera chęć do działania". 

Wartość starości

Jak widać, Franciszek z nadzieją odczytuje obecną sytuację, w której nie brakuje problemów i niesmaku. Przyznaje, że mimo "całego naszego postępu i dobrobytu, naprawdę staliśmy się 'społeczeństwem zmęczenia'. Musieliśmy produkować powszechne dobre samopoczucie i tolerowaliśmy naukowo wybiórczy rynek zdrowia. Trzeba było wyznaczyć granicę nie do pokonania dla pokoju, a widzimy ciąg coraz bardziej bezwzględnych wojen przeciwko bezbronnym ludziom. Nauka oczywiście postępuje i to jest dobra rzecz. Ale mądrość życiowa to coś innego i wydaje się, że jest w stagnacji. 

Prawdziwa mądrość nie wydaje się być rozpowszechniona w żadnym wieku, ale obecnie jesteśmy w wieku dezinformacji. "To nie przypadek, że nasz jest wiekiem fake newsów, zbiorowych przesądów i pseudonaukowych prawd. Starość może nauczyć się od ironicznej mądrości Qoheletha sztuki wyciągania na światło dzienne oszustwa ukrytego w delirium prawdy umysłu pozbawionego uczucia sprawiedliwości. Starzy ludzie pełni mądrości i humoru robią wiele dobrego dla młodych! Ratują ich przed pokusą smutnej i nierozsądnej wiedzy o świecie. I przywracają ich do obietnicy Jezusa: "Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni" (Mt 5,6). 

Stany Zjednoczone

Masakra w Teksasie. Nic już nigdy nie będzie takie samo

Strzelanie przez ucznia w Robb Elementary w Uvalde w Teksasie pozostawia wynik martwy, wiele rannych i niezatarte piętno na społeczności Uvalde, która zastanawia się, kiedy te bezsensowne akty przemocy się skończą.

Gonzalo Meza-25 maj 2022-Czas czytania: 3 minuty

Tłumaczenie artykułu na język włoski

We wtorek, 24 maja, szkoła podstawowa Robb w Uvalde w Teksasie przygotowywała się do świętowania, jak co roku, zakończenia roku szkolnego, zakończenia nauki i pożegnania swoich uczniów.

W tym miesiącu święta stały się żałobą narodową po tym, jak uczeń szkoły średniej wziął broń dużego kalibru i otworzył ogień bezlitośnie na nauczycieli, personel i dziesiątki drugo- i trzecioklasistów tego ranka.

W wyniku strzelaniny zginęło 21 osób*, w tym trzech nauczycieli i 18 dzieci. Przed dokonaniem podstępnego ataku na niewinnych, napastnik rzekomo zabił ich babcię.

Ponieważ Uvalde jest tak małym miasteczkiem, "wszyscy się znają", a wydarzenie o takiej skali naznacza i będzie naznaczać to miasto głęboko: "Ludzie nie mogą uwierzyć w to, co się stało" - mówi jeden z parafian, który uczestniczył w uroczystości.

Uvalde to miasto liczące około 16 000 mieszkańców, w większości pochodzenia latynoskiego. Geograficznie jest to zachodnia połowa drogi między San Antonio a granicą z Meksykiem. Posiada kilka szkół, w tym szkołę katolicką Sacred Heart of Jesus i parafię jej imiennika. Kościół jest jednym z najważniejszych ośrodków katolickich w zachodniej części archidiecezji San Antonio.

Dla rodzin ofiar nic już nigdy nie będzie takie samo. Ani dla społeczności Uvalde.

Po ogłoszeniu tej wiadomości dziesiątki parafian zebrały się w jedynym katolickim kościele w Uvalde, Sacred Heart of Jesus, aby przyłączyć się do modlitwy i wziąć udział w mszy, której przewodniczył arcybiskup Gustavo Garcia Siller z San Antonio we wtorek wieczorem.

"Nie ma słów, by opisać smutek, żal i wszechogarniający szok z powodu niezrozumiałej utraty życia dzieci i dorosłych w Robb Elementary School. Kiedy skończą się te bezsensowne akty przemocy? Tych masakr nie można uznać za nową normę. Kościół katolicki nieustannie wzywa do ochrony życia, a te masowe strzelaniny są bardzo pilną kwestią, w której wszyscy muszą działać, zarówno wybrani przywódcy, jak i obywatele - powiedział biskup Garcia Siller.

Problem broni palnej

Oprócz przestępców są też inni sprawcy: broń palna. Ta strzelanina w Uvalde po raz kolejny otwiera debatę na temat nietykalnej kwestii dla części ludności USA: posiadania broni palnej, prawa chronionego przez drugą poprawkę do konstytucji. W większości części Stanów Zjednoczonych każda osoba dorosła może nabyć broń dużego kalibru: karabiny, pistolety 9 mm, strzelby, karabiny maszynowe lub bardziej specjalistyczną broń na zamówienie. Są katalogi, a nawet targi, gdzie najwięksi producenci sprzedają swoje produkty tak, jakby były to nieszkodliwe petardy. W wielu stanach zdobycie broni może być tak proste jak zdobycie leku w aptece. Wystarczy, że przedstawisz dowód osobisty.

Zaledwie 10 dni wcześniej doszło do innego ataku w supermarkecie w Buffalo w stanie Nowy Jork, w wyniku którego zginęło 10 osób, a 3 zostały ranne. Według Pew Research Center w 2020 roku w USA z powodu obrażeń spowodowanych bronią zginęły 45 222 osoby, z czego 513 osób podczas masowych strzelanin. Incydenty te wyraźnie wzrosły od 2000 r., z 2 w 2000 r. do 40 w 2020 r. Wiele z tych tragedii miało miejsce w szkołach publicznych, a nawet w kościołach.

Debata na temat regulacji i zakazu posiadania broni palnej w Stanach Zjednoczonych od dziesięcioleci nie posuwa się do przodu. Nawet zagraniczne rządy, takie jak Meksyk, skarżyły się, że niekontrolowana sprzedaż broni w USA wpływa nie tylko na USA, ale także na Meksyk. Duży procent broni używanej przez handlarzy narkotyków w tym kraju jest produkowany w Stanach Zjednoczonych i nielegalnie przekracza granicę w ręce handlarzy narkotyków.

Podczas gdy członkowie Partii Demokratycznej, w tym prezydent Biden, naciskają na regulację i ograniczenie sprzedaży broni, Partia Republikańska nie ustępuje ani na krok. Jednak główną przeszkodą, czy też kluczowym graczem w tej kwestii jest National Rifle Association, jedna z najbardziej wpływowych i potężnych organizacji w kraju.

NRA położyła hamulce na wszelkie próby uregulowania kwestii posiadania i nabywania broni. W dzisiejszych czasach sprawa raczej nie przebije się przez tabloidy, nawet po masakrach tak okrutnych jak ta w Uvalde i proteście prezydenta Bidena: "Mam tego wszystkiego dość" (Message to the Nation after the Uvalde Massacre, 24 maja). Powodem, jak przy niezliczonych okazjach wskazywał papież Franciszek, jest to, że za bronią stoją bardzo potężne interesy gospodarcze, które bardzo trudno będzie pokonać.

*Ofiary na dzień 25 maja 10:00 czasu hiszpańskiego

Inicjatywy

Uczty Cruza

Fiestas de Cruz w Puerto Rico to wielowiekowa tradycja. Obchodzone są w miesiącu maju, który tradycja katolicka poświęca Matce Boskiej. Dlatego Fiestas de Cruz syntetyzują te trzy elementy: krzyż święty, Maryję Pannę i miesiąc maj.

Miguel A. Trinidad Fonseca-25 maj 2022-Czas czytania: 4 minuty

Geneza Fiestas de la Santa Cruz sięga 2 maja 1787 roku, kiedy to wielkie trzęsienie ziemi nawiedziło Puerto Rico, w przeddzień święta wynalezienia (=znalezienia) Krzyża Świętego. Od tego czasu rozpoczął się u naszych Portorykańczyków ten zwyczaj, który był bardzo popularny w XIX wieku. Chociaż istnieją ślady uroczystości ku czci Krzyża w Hiszpanii, to sposób jego obchodzenia w Puerto Rico jest rdzenny.    

Uroczystości te składają się w zasadzie z 19 pieśni śpiewanych przed ołtarzem, któremu przewodniczy krzyż bez Chrystusa, pięknie ozdobiony kwiatami i wstążkami (o czym szerzej powiemy później). Autorstwo tych śpiewów nie jest znane, choć prawdopodobnie wywodzą się one ze średniowiecznych motetów. Śpiewy te znane są tylko w Puerto Rico, z wyjątkiem jednego refrenu (tego z piątego kantyku): Najsłodsza Dziewica...), który został znaleziony w Meksyku. W sumie możemy potwierdzić, że pieśni z tych Fiest de Cruz są typowe dla Wyspy Oczarowania. 

Choć nie wiadomo, kto skomponował te utwory, wiadomo, kto skompilował, nagrał i rozpowszechnił jedną z wielu istniejących wersji tych utworów, być może najpopularniejszą ze wszystkich. To właśnie Augusto Coen, pochodzący z Ponce, w połowie XX wieku wykonał to szczególne zadanie utrwalenia melodii tych pieśni na papierze po raz pierwszy w historii.

Choć zwykle nazywa się je Rosarios a la Santa Cruz lub Rosarios de Cruz, nie mówimy tu o katolickim różańcu rozważającym tajemnice życia Jezusa Chrystusa i Maryi Dziewicy, z ich Ojcze Nasz, Zdrowaś Mario i "Chwała Ojcu", ponieważ w portorykańskiej tradycji nie ma zapisu o wprowadzeniu tradycyjnego różańca do Fiestas de Cruz, ani o tym, że fiesty te składały się wyłącznie z jednego lub kilku tradycyjnych różańców. "Różami" tego "różańca" nie są Zdrowaśki, ale te kantyki na cześć Matki Boskiej, Krzyża, Jezusa Chrystusa i miesiąca maja. Rosarios a la Santa Cruz to jeden z trzech rodzajów "rosarios cantaos" pobożności portorykańsko-katolickiej, według Francisco Lópeza Cruza, a mianowicie: te za zmarłych (z okazji rocznic odejścia bliskich lub na zakończenie nowenn tych różańców); te za obietnice złożone jakiemuś nabożeństwu maryjnemu lub świętemu (np. do Virgen del Carmen, do Trzech Świętych Królów itp.); oraz te za Krzyż majowy. 

Chociaż każda społeczność ma swój własny sposób obchodzenia Fiestas de Cruz, istnieją elementy wspólne dla wszystkich miejsc, w których są one obchodzone. Fiestas de Cruz obchodzone są wieczorem (nawet dziś, według jednej ze strof, Fiestas de Cruz obchodzone są w nocy): Święty Krzyżu / już nie śpiewam Ci / jutro w nocy / będzie Ci śpiewane). Tradycyjnie odbywała się w pomieszczeniach lub na podwórku domu. Rzadko odprawiano ją na placu publicznym lub w kościele, jak to się dzieje w niektórych miejscach dzisiaj. Pierwotnie Fiestas de Cruz były "novenario", ponieważ były śpiewane przez dziewięć kolejnych nocy, więc dekoracja zawierała dziewięć kroków reprezentujących te dziewięć nocy (Dziewięć szuflad / Krzyża Świętego / to stopnie / Dzieciątka Jezus). Stopnie były ozdobione wstążkami i kwiatami, zwieńczone pojedynczym krzyżem, również pięknie udekorowanym. Niewiele miejsc obchodzi dziś nowennę jako nowennę. per se; W wielu miejscach świętują "triduo" (czyli trzy kolejne noce Fiestas de Cruz) lub tylko jedną noc. Jeszcze dziś zwyczajowo robi się jedną lub dwie przerwy, aby zabawić obecnych typowym poczęstunkiem: gofio, pudding ryżowy, herbatniki, mleczne cukierki (lub pomarańczowe, kokosowe czy sezamowe), kawa, agualoja, czekolada itp. w zależności od zwyczajów danej społeczności. Tradycją było, że jedna osoba była gospodynią przez jedną z nocy Fiestas de Cruz, dlatego od pierwszej do ósmej nocy przeprowadzano ceremonię "echar la capia", czyli wybierania, kto będzie ojcem chrzestnym na kolejną noc. W niektórych miejscach ta "ceremonia" polegała na zaimprowizowaniu copla dla osoby sponsorowanej, jak na przykład ta nagrana przez Francisco López Cruz:  

Antonia Vega
to była kapiada;
arroz con dulce,
słodki i pomarańczowy.

W innych miejscach na wybranej osobie kładziono kwiat. W wielu miejscach festyn kończył się tańcem, który trwał do białego rana. 

Pieśni tych fiest są tradycyjnie antyfonalne: 1 lub 2 śpiewaków śpiewa zwrotki, a lud śpiewa refren. Jeśli jest 2 śpiewaków, to zwykle śpiewają głosami. Zazwyczaj stosuje się typowe instrumenty. W Ponce, mieście, które najbardziej kultywowało Fiestas de Cruz, zwyczajowo używano instrumentów orkiestrowych, takich jak flet i skrzypce. Tradycją było włączanie do novena noche innych instrumentów, takich jak klarnety, saksofony i/lub trąbki. Najczęściej spotykane instrumenty w każdym miejscu, gdzie śpiewa się te różańce to gitara i portorykańskie cuatro. 

Jakie rytmy dominują w tych różańcach? Marsz świąteczny, guaracha i przede wszystkim walc. Spośród 19 utworów składających się na Fiestas de Cruz, 11 to walce, 2 to marsze świąteczne, 4 to guarachas. Pierwsze 2 utwory wykorzystują fermaty i. rubato wytwarzając swobodny rytm z nieco osobliwym wydłużaniem nut i miar.

Fiestas de Cruz obchodzone są w miesiącu maju, miesiącu, w którym obchodzono starożytne święto Wynalezienia Krzyża Świętego (3 maja), miesiącu, który tradycja katolicka poświęca Maryi Dziewicy. Fiestas de Cruz syntetyzują te trzy elementy, Krzyż Święty, Matkę Boską i miesiąc maj, które są głównymi tematami hymnów. Spośród 19 kantyków 7 poświęconych jest Krzyżowi Świętemu, 7 Matce Bożej, a 3 miesiącowi majowi, 1 Męce Pańskiej i 1 będący inwokacją do Boga przeciwko złu. 

Fiestas de Cruz są wystawione na działanie nowoczesnego, technologicznego świata i grozi im marazm w obliczu incipitu pokolenia Portorykańczyków. Z pewnością nie jest powszechne, aby te Fiesty były promowane przez nasze gminy (z wyjątkiem Bayamón i kilku innych), które nie mówią już o "fiestach patronalnych", ale o "fiestach wiejskich"; to wspólnoty katolickie młodszych pokoleń są odpowiedzialne za utrzymanie tej setnej tradycji. Miejmy nadzieję, że te Różańce do Krzyża Świętego będą nadal duchowym źródłem dla tego pokolenia i tych, którzy przyjdą po nim, zachowując w ten sposób nasze katolickie tradycje, które jako wierzący naród wykuwaliśmy.

AutorMiguel A. Trinidad Fonseca

Hiszpania

"Kościół ma w starszym wieku armię świadków Wiary".

"Starość - bogactwo owoców i błogosławieństw" - to nazwa dokumentu opracowanego przez interdyscyplinarną grupę, koordynowaną przez Podkomisję Episkopatu ds. Rodziny i Obrony Życia, którego celem jest nadanie impulsu działalności Kościoła i duszpasterstwa osób starszych.

Maria José Atienza-24 maj 2022-Czas czytania: 3 minuty

Przewodniczący Podkomisji Episkopatu ds. Rodziny i Obrony Życia, bp José Mazuelos, oraz przewodniczący Movimiento Vida Ascendente, Álvaro Medina, byli odpowiedzialni za prezentację dokumentu "Kierunki duszpasterstwa osób starszych: starość: bogactwo owoców i błogosławieństw".

Bp Mazuelos chciał podkreślić szczególną wrażliwość, jaką papież Franciszek okazuje wobec osób starszych, przejawiającą się w takich inicjatywach, jak "ustanowienie Światowego Dnia Osób Starszych czy katechezy na temat osób starszych, które wygłasza od kilku miesięcy".

Pandemia i starość

Jedną z rzeczy, która pojawiła się na konferencji prasowej było to, jak pandemia Covida uwydatniła niedostatki naszego społeczeństwa wobec starszych. Stajemy przed problemem starsi którzy nie mogli pójść kupić leków, którzy nie mogli wypłacić pieniędzy z banku lub którzy żyją zupełnie sami.

Jak podkreślił bp Mazuelos: "Żyjemy w kulturze wyrzucania pieniędzy, w której kwestionuje się godność człowieka na początku i na końcu życia. Z tego powodu Kościół musi podnosić świadomość wobec tego odrzutu. Społeczeństwo, które nie bierze pod uwagę swoich starszych jest chore. Jest arogancki i uważa, że wszystko się z nimi urodziło. Zapomina o swoich korzeniach, a drzewo bez korzeni usycha".

Mazuelos podkreślił również interdyscyplinarny charakter zespołu, który opracował ten dokument: "EWG postanowiła kilka lat temu opracować przekrojowe duszpasterstwo rodzin. Ten dokument pokazuje bogactwo osób, które są zaangażowane w tę rzeczywistość osób starszych: osoby z CONFER, pastoral de la Salud, Fundacion Lares, Vida Ascendente, Caritas i media".

Ze swojej strony przewodniczący ruchu Vida Ascendente, Álvaro Medina z diecezji Getafe, chciał zwrócić uwagę na to, że "istnieje pewnego rodzaju odmowa określenia się jako 'starszy'. Kto jest starszy? Ludzie starsi to ci, którym z różnych powodów zmienia się życie: ich dzieci się emancypują, kończy się praca i znajdują się na nowej drodze życiowej, z którą muszą się inaczej zmierzyć... Ta sytuacja często rodzi samotność i o tę samotność musimy dbać z wielką troską".

Armia świadectw

Daleki od narzekania, dla Mediny ważne jest podkreślenie roli agentów duszpasterskich tych osób starszych, które mają jeszcze wielorakie możliwości współpracy w parafiach, a także tych, które są bardziej ograniczone.

Sam prezes Vida Ascendente zwrócił uwagę, że jednym z obowiązków osób starszych jest "przekazywanie wiary". Ludzie starsi, choćby dlatego, że przeżyliśmy więcej lat, mieli wiele okazji do doświadczeń wiary, tych dowodów, które wiarę umacniają, i mamy obowiązek je przekazywać. Osoby starsze jako środek duszpasterski to imperatywna potrzeba. Ale także osoby starsze potrzebują rozpoznania i bycia rozpoznanym, nie po to, by otrzymać aplauz, ale by być znanym. Kościół ma armię świadków wiary w podeszłym wieku i - jak mówi papież - potrzebujemy więcej dobrych świadków, a mniej przemówień".

Dokument

"Starość - bogactwo owoców i błogosławieństw".to prosty dokument, co chcieli podkreślić w prezentacji. "Jest ona przedstawiona niemal jako narracja" i stanowi punkt wyjścia do konsolidacji dzieła, które z wielu rzeczywistości kościelnych rozwija się w świecie osób starszych i do uruchomienia, tam gdzie to konieczne, tej posługi duszpasterskiej wobec osób starszych. Nie tylko poprzez refleksje na temat wyzwań stojących przed osobami starszymi, wartości starości i duszpasterstwa osób starszych i przez osoby starsze, ale także poprzez przykłady i doświadczenia realizowane w Hiszpanii przez Kościół na rzecz osób starszych.

Kultura

Kardynał Wyszyński i Jan Paweł II: rozmowa na progu śmierci

"Módl się teraz za papieża, nie za mnie" - zachęcał w ostatnich chwilach życia umierający kardynał Stefan Wyszyński. Jana Pawła II łączyło cierpienie i miłość do Matki Bożej.

Barbara Stefańska-24 maj 2022-Czas czytania: 3 minuty

W tym roku, 28 maja, Kościół po raz pierwszy obchodzi liturgiczne wspomnienie Prymasa Polski, beatyfikowanego we wrześniu ubiegłego roku.  

Zanim kardynał Wojtyła został wybrany na papieża, jego przełożonym był prymas Polski Stefan Wyszyński. Współpracowali w zarządzaniu Kościołem w Polsce w trudnym okresie komunizmu. Razem uczestniczyli w konklawe, które wybrało Jana Pawła I i spotkali się na konklawe w październiku 1978 roku.

Łączyły ich jednak nie tylko relacje zawodowe, ale także więzy przyjaźni i zaufania.

Krakowski kardynał odwiedzał prymasa Wyszyńskiego podczas jego wakacji, chodzili na długie spacery, a wieczorami - wraz z innymi uczestnikami wakacji - śpiewali przy ognisku.

Kiedy kardynał Wojtyła został papieżem, nadal pisali do siebie listy, które zawierały również wiele osobistych szczegółów.

Ostatnia rozmowa

13 maja 1981 roku na Placu Świętego Piotra kule zamachowca przeszyły ciało polskiego papieża. Walczył o życie w Poliklinice Gemelli. Jan Paweł II zawsze przypisywał swoje cudowne uzdrowienie Matce Bożej Fatimskiej, gdyż zamach na jego życie miał miejsce w dniu jej liturgicznego wspomnienia.

W tym samym czasie w Polsce, w swojej rezydencji przy ulicy Miodowej w Warszawie, schorowany i starszy prymas Wyszyński przeżywał ostatnie dni swojego życia.

Informacje o ataku na Ojca Świętego przekazała jej Maria Okońska, która pracowała w Sekretariacie Prymasa i była założycielką Instytutu Prymasowskiego (instytutu życia konsekrowanego). Według jej relacji, po długiej chwili milczenia kardynał Wyszyński powiedział, żeby nie modlić się teraz za niego, ale tylko za Ojca Świętego. "On musi żyć. Mogę iść" - to były jego słowa.

Prymas, obecnie beatyfikowany, nie miał już sił, by osobiście przemawiać do wiernych. Jego sekretarz, ks. Bronisław Piasecki, nagrał jego słowa na taśmę magnetofonową, aby można je było odtworzyć w katedrze warszawskiej. Nagranie to zachowało się w archiwum do dziś: "Proszę, aby te wszystkie heroiczne modlitwy, które odmawialiście w mojej intencji na Jasnej Górze, w Warszawie i w kościołach diecezjalnych, gdziekolwiek jesteście, abyście w tej chwili skierowali je wraz ze mną do Matki Chrystusa, prosząc o zdrowie i siły dla Ojca Świętego" - prosił kard. Wyszyński. 

25 maja stan Prymasa Polski był już bardzo poważny. Jan Paweł II przebywał jeszcze w klinice (wyszedł dopiero w sierpniu 1981 roku). To właśnie wtedy odbyła się ostatnia rozmowa między dwoma bliskimi współpracownikami, ujawniająca łączącą ich duchową więź.

W Polsce przy łóżku kardynała Wyszyńskiego położono kabel telefoniczny, który - jak relacjonowała Maria Okońska - mówił powoli: "Łączy nas cierpienie, ale Maryja jest wśród nas. Ostatnie słowo papieża brzmiało: "Ojcze...".

Cierpienie kardynała Wyszyńskiego stało się również swoistą ofiarą za życie papieża. Prymas zmarł zaledwie trzy dni po tej rozmowie, 28 maja.

Ówczesny papież nie mógł uczestniczyć w jego pogrzebie; reprezentowała go delegacja Stolicy Apostolskiej z sekretarzem stanu, kardynałem Agostino Casaroli na czele.

Z tej okazji napisał list do Kościoła w Polsce, w którym nazwał zmarłego "kamieniem węgielnym Kościoła w Warszawie" i "kamieniem węgielnym całego Kościoła w Polsce". Prosił też, by żałoba po jego śmierci trwała 30 dni, podczas których można zastanowić się nad osobą Prymasa: "jego osobą, jego nauką, jego rolą w tak trudnym okresie naszej historii".

Dwa lata później, w 1983 roku, Jan Paweł II odbył swoją drugą pielgrzymkę do Polski. Pierwsze kroki skierował do katedry św. Jana Chrzciciela w Warszawie, by pomodlić się przy grobie Prymasa Tysiąclecia. Ten grób, obecnie pobłogosławiony, znajduje się tam do dziś.

Błogosławiony Wyszyński

Oczekiwane beatyfikacja prymasa Wyszyńskiego odbyła się 12 września 2021 roku w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie. Choć planowano go rok wcześniej, został przełożony z powodu pandemii COVID-19. Wraz z nim błogosławioną została ogłoszona Matka Róża Czacka, zwana Matką Niewidomych, założycielka Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża.

Trudno wymienić wszystkie zasługi bł. kardynała Wyszyńskiego dla Kościoła w Polsce i poza nią. Był prymasem Polski ze specjalnymi uprawnieniami nadanymi przez papieża w czasach, gdy system polityczny walczył z religią. To w dużej mierze dzięki jego roztropności i silnej wierze Kościołowi w Polsce udało się przetrwać te trudne czasy.

W tym czasie władze aresztowały i uwięziły Prymasa na trzy lata. Opracował i zrealizował dziewięcioletni program duszpasterski dla całej Polski, przygotowujący do tysięcznej rocznicy chrztu naszego kraju, oparty na pobożności ludowej i czci Matki Bożej. Sam był gorącym czcicielem Matki Bożej. - Wszystko złożyłem w ręce Maryi - powiedział.

Jego kult staje się coraz bardziej powszechny w Polsce i za granicą. Opublikowane dokumenty archiwalne dostarczają też coraz więcej informacji o jego życiu i duchowości.

AutorBarbara Stefańska

Dziennikarz i sekretarz redakcji tygodnika ".Idziemy"

Dama w czerwieni na szarym tle

Autor zastanawia się nad tym dziełem Miguela Delibesa, o którym mówi, że "w tym dziele pozostawia nam fascynujące refleksje o życiu, o prawdziwej wiedzy, o pięknie, opisując swoją żonę jako osobę posiadającą dar odkrywania go w najbardziej niepewnych miejscach, a nawet tworzenia".

23 maj 2022-Czas czytania: 5 minuty

Kilka tygodni temu miałam okazję uczestniczyć w wykładzie na temat tego dzieła Miguela Delibesa (1920-2010) prowadzonym przez profesor Nieves Gómez na Uniwersytecie Villanueva w Madrycie. Miałam ochotę przeczytać tę wspaniałą książkę, która odzwierciedla intensywną relację, jaka łączyła hiszpańskiego pisarza z żoną Ángeles de Castro, z którą miał 7 dzieci, oraz jej nagły koniec w 1974 roku, spowodowany chorobą mózgu. Książka osobista i bardzo delikatna, napisana w intymnym stylu. Poznali się w młodości i pobrali w 1946 roku w Valladolid (Delibes miał 26 lat, a Ángeles 20). Było to więc prawie 30 lat bardzo owocnego małżeństwa, nie tylko ze względu na ich dzieci, ale także ze względu na powołanie literackie Delibesa, które zrodziło się po ich ślubie, prawdopodobnie dzięki jej wierze w jego talent: "Wzruszyła mnie jego wiara w moje możliwości. Wyobrażałem sobie, że jeśli gdziekolwiek bym się doskonalił w malarstwie, jeśli robiłbym to właściwie, mógłbym zostać geniuszem.

Książka jest odbiciem jego życia osobistego, pod tożsamością malarza, który stracił natchnienie po śmierci żony i muzy. Wówczas z wielką nostalgią (głównie dlatego, że dzięki niej ma chwile, w których wydaje mu się, że znów może zobaczyć swoją żonę) schronił się w drinku. Przekazuje bogatą osobowość Ángeles de Castro i konkretny przykład tego, jak wygląda kobieca racja stanu. Była kobietą zdecydowaną, o harmonijnej sylwetce - której nie zepsuło siedem ciąż - z szeroko otwartymi na rzeczywistość oczami i zdolnością do ulepszania otaczającego ją świata.

Ktoś, kto lubił sprawiać niespodzianki i je otrzymywać, z naturalną elegancją i "naturalnym" poczuciem humoru.selektywna intuicja". wrodzony. Kobieta "of complicit gaze", który miał "godna podziwu umiejętność tworzenia atmosfery". i że to było "wróg rozpowszechniania złych wiadomości". Ale to koniecznie musiało mieć swój odpowiednik: "Kiedy gasła, wszystko wokół niej marniało", "brakowało jej radości".Osoba, która miała "godna podziwu umiejętność tworzenia atmosfery". i że w swoich podróżach potrafiła wyjść poza sztywne środowiska akademickie (których Delibes nie lubił). Wspomina, jak na spotkaniu profesorów Uniwersytetu Yale grała na kastanietach i ożywiała spotkanie.

Miał wielki urok osobisty i umiejętność pracy z ludźmi. W pewnym momencie książki mówi się: "Estetyka też się liczy". Bohater opowieści mówi swojej córce, że. "siła uwodzenia twojej matki była porywająca". i w innym fragmencie, "Jego wiara uczyniła mnie płodną, bo energia twórcza była jakoś przenoszona. Była kobietą o ogromnej dobroci i umiejętności zamieszkiwania w życiu innych: "Miał zdolność do intruzowania w domach innych ludzi, nawet do przerywania snu sąsiada, bez drażnienia go, być może dlatego, że w głębi duszy wszyscy byli mu coś winni. Ktoś, kto nie lubił wulgarności i biurokracji, bo była nieprzepuszczalna dla ich uroków. Kobieta z wrodzonym talentem do relacji międzyludzkich i przyjmowania zwierzeń. W tym sensie pisarka podkreśla jej "takt dla współżycia, jego oryginalne kryteria co do rzeczy, jego delikatny smak, jego wrażliwość".. Jedną z jego rad w czasach niskiej kreatywności było "Nie daj się oszołomić; pozwól sobie żyć"..

Kobieta z doskonałym słuchem muzycznym, która potrafiła się porozumieć w ciągu kilku dni pobytu w obcym kraju i która potrafiła mieć rytm.Miał intuicyjne ucho, które pozwalało mu czasem uchwycić to, co niewyrażalne". Kobieta, która nie znosiła rutyny i wiedziała, jak sprawić, by każdy dzień był wyjątkowym wydarzeniem. Była kobietą, która wiedziała jak być szczęśliwą. Kiedy zdiagnozowano u niej guza mózgu, jej wypowiedź brzmiała: "Jestem szczęśliwa: "Dzisiaj te rzeczy są do naprawienia - powiedział. W najgorszym wypadku byłem szczęśliwy przez 48 lat; niektórzy ludzie nie mogą być szczęśliwi przez 48 godzin w życiu. Ktoś, komu nie przeszkadzało gromadzenie lat (i doświadczeń), bo lata nie tylko mijają, ale zostają: "Każdego ranka, gdy otwierała oczy, zadawała sobie pytanie: 'Dlaczego jestem szczęśliwa? I natychmiast uśmiechałaby się do siebie i mówiła: mam wnuczkę.

W tym dziele Delibes pozostawia nam fascynujące refleksje o życiu, o prawdziwej wiedzy, o pięknie, opisując swoją żonę jako osobę posiadającą dar odkrywania go w najbardziej niepewnych miejscach, a nawet tworzenia: "Od kogo dowiedział się wtedy, że róża w wazonie może być piękniejsza niż bukiet róż albo że piękno może kryć się w starym, wypatroszonym zegarze ściennym pełnym książek? Jak nie mogło być inaczej, książka jest głęboką refleksją nad śmiercią, nie tyle w sensie biologicznym, co biograficznym, jako utratą wspólnego życia. I to przy delikatnie osiągniętych momentach, takich jak ten, gdy w przeddzień operacji chora kobieta czyta wiersz włoskiego pisarza Giuseppe Ungarettiego, zatytułowany "Agonia":  Zginąć jak spragnione skowronki/ w mirażu,/ Albo jak przepiórka/ kiedyś za morzem/ w pierwszych krzakach.../ Ale nie żyć na lamentach/ jak oślepiony złotogłów.

Niewątpliwie jest to refleksja na temat komplementarności, jaka istnieje między kobietami i mężczyznami oraz tego, jak się wzajemnie równoważymy. W tym sensie podkreśla jego kobiecość "żywa wyobraźnia i delikatna wrażliwość. Była zrównoważona, inna; dokładnie taka odnowa, jakiej potrzebowała moja krew". W innym fragmencie stwierdza zwięźle, ale trafnie: "Nasza była dwuosobowa firma, jeden produkował, a drugi zarządzał".

Ta konkretna praca jest pogłębioną refleksją nad codziennym szczęściem, nad tym, że klucz do niego leży w ciągłym współistnieniu: "Byliśmy razem i to wystarczyło. Kiedy odeszła, zobaczyłem to jeszcze wyraźniej: te rozmowy bez słów, te spojrzenia bez planów, bez oczekiwania od życia wielkich rzeczy, były po prostu szczęściem".

Książka jest również odzwierciedleniem codziennej religijności, przeżywanej przez Ángeles de Castro: "Twoja matka zawsze podtrzymywała swoją wiarę. Przed operacją przystąpiła do spowiedzi i komunii. Jej wiara była prosta, ale stabilna. Nigdy nie opierała swojej wiary na dostępach mistycznych czy problemach teologicznych. Nie była kobietą pobożną, ale była wierna swoim zasadom: kochała i umiała postawić się na miejscu innych. Była chrześcijanką i przyjęła tę tajemnicę. Jej obrazem Boga był Jezus Chrystus. Potrzebowała ludzkiego obrazu Wszechmogącego, dzięki któremu mogłaby Go zrozumieć.

Dzieło mówi też - pośrednio - o zmienności ówczesnego społeczeństwa hiszpańskiego (lata 70.): strajki studenckie, aresztowania, bunty, tortury w więzieniach. W tym sensie pisarz odnosi się do aresztowania dwójki dzieci tej pary, Léo i Any, która jest rozmówcą malarza. Franco zostaje wspomniany w momencie, gdy malarz i jego żona odwiedzają swoje dzieci w więzieniu. W tym sensie żona artysty mówi: Ten człowiek nie będzie trwał wiecznie".jak gdyby zdejmując go z piedestału". Jest to zresztą dzieło niosące implicite krytykę jednolitej i znormalizowanej edukacji, która nie pozwala na rozwój osobowości: "Irytowała go struktura kursu, indoktrynowani nauczyciele, narzucone idee. Jego głowa poruszała się bardzo szybko, wyprzedzał swoich mentorów.

Inne tematy, które zawsze chodziły Delibesowi po głowie: połączenie tego, co wiejskie z tym, co nowoczesne: "Trzeba było wstawić to, co nowoczesne, do tego, co wiejskie, bez uciekania się do przemocy. Samotność osób starszych, jak wtedy, gdy wspomina, że jego żona potrafi dotrzymać towarzystwa starszym osobom: "Ci szaleni, samotni starcy nigdy nie byli nieobecni w życiu twojej matki: [...] byli to wszyscy nieodwracalni starcy, przyłapani na braku solidarności współczesnego życia. Czuli się zagubieni w wirze świateł i hałasów, i wydawało się, że ona, jak dobra wróżka, bierze ich za rękę, jednego po drugim, by przenieść ich na drugi brzeg". Komunikacja między pokoleniami: "Zwracał uwagę na każdego, od staruszków z ich jedzeniem po nastolatków z ich równorzędną intymnością. Nie wybłagał swojego oddania".

Podsumowując, książka warta przeczytania.

Watykan

Młodzi patroni ŚDM Lizbona 2023

Raporty rzymskie-23 maj 2022-Czas czytania: < 1 minuta
rzym raporty88

Carlo Acutis i Chiara Badano będą dwoma z 13 patronów Światowych Dni Młodzieży Lizbona 2023. Wśród innych patronów są trzy błogosławione pochodzenia portugalskiego: Joana de Portugal, João Fernandes i Maria Clara od Dzieciątka Jezus, chociaż Maryja Panna jest patronką ŚDM par excellence. 


AhTeraz możesz skorzystać z rabatu 20% na prenumeratę Raporty Rzymskie Premiummiędzynarodowa agencja informacyjna specjalizująca się w działalności papieża i Watykanu.
Rodzina

Reforma prawa aborcyjnego i nagrody CEU Pro-Life w tym samym tygodniu

We wtorek hiszpański rząd zatwierdził kontrowersyjny projekt ustawy o reformie prawa aborcyjnego -more abortion-, który nadal wymaga przetworzenia i raportów prawdopodobnie do początku 2023 roku, a w czwartek Uniwersytet CEU San Pablo wręczył swoje Nagrody za Życie 2022 i Nagrodę Bárbara Castro. Może to zbieg okoliczności, a może nie...

Eulalia Eufrosina-23 maj 2022-Czas czytania: 4 minuty

Niektóre kluczowe punkty reformy projektu ustawy promowanej przez minister ds. równości, Irene Montero, a także podpisanej przez minister zdrowia, Carolinę Darias, są w skrócie następujące, uzupełnione o pewne komentarze oparte na istniejących przepisach.

1.- Wolny dostęp do aborcji od 16 roku życia bez zgody rodziców. Małoletni poniżej 18 roku życia będą mogli dokonać aborcji w sali operacyjnej, ale nie będą mogli kupić alkoholu, tytoniu, ani głosować (artykuł 12 hiszpańskiej konstytucji mówi, że "Hiszpanie są pełnoletni w wieku 18 lat").

2.- Obiecaj, że zlikwidujesz trzy dni obowiązkowej refleksji oraz udzielanie informacji o alternatywach i pomocy, chyba że kobieta o to poprosi.

3.- Pigułka "morning-after" jest bezpłatna i można ją zamówić w pobliskich ośrodkach zdrowia i aptekach.

4.- Ustawa będzie gwarantowała sprzeciw sumienia, uregulowany w taki sam sposób jak ustawa o eutanazji. Pracownicy służby zdrowia, którzy odmówią wykonania aborcji, zostaną wpisani do rejestrów osób sprzeciwiających się.

5.- Grupy takie jak ratownicy, którzy pokojowo modlą się i doradzają kobietom do ostatniej chwili, zostaną skryminalizowane. tutaj artykuł Javiera Segury na ten temat).

6.- Obecny projekt nie uwzględnia wsparcia ani zachęt dla kobiet, które chcą kontynuować ciążę.

7.- "Zdrowie menstruacyjne". Tampony, podpaski itp. będą rozdawane bezpłatnie w licznych ośrodkach i instytucjach publicznych, co ma na celu położenie kresu "menstruacyjnej biedzie".

8.- Tekst jest procedowany w trybie pilnym, aby "obejść" ewentualne opóźnienia, np. w Radzie Głównej Sądownictwa, wg. Świat.

9.- W Hiszpanii trwa debata prawna na temat pełnoletności. Według DebataPodemos zyskuje na znaczeniu, ustawa po ustawie, w swoim dążeniu do podniesienia wieku podejmowania ważnych decyzji do 16 lat, czyli wieku, w którym proponują ustalić minimalny wiek uprawniający do głosowania".

Natychmiastowa reakcja biskupów

"O zdrowiu moralnym społeczeństwa świadczy jego obrona życia" - powiedział po zatwierdzeniu ustawy monsignor Luis Argüello, sekretarz generalny i rzecznik Konferencji Episkopatu Hiszpanii.

Jak donosi OmnesArgüello określił jako "złą wiadomość" zatwierdzony przez hiszpański rząd projekt ustawy "o zdrowiu seksualnym i reprodukcyjnym oraz o dobrowolnym przerywaniu ciąży" i podkreślił, że "obrona i ochrona życia jest jednym ze źródeł cywilizacji". Jedna z czerwonych linii wyrażających moralne zdrowie narodu".

Sekretarz generalny EWG zwrócił też uwagę, że uznanie aborcji za "prawo" jest potwierdzeniem "prawa silnego nad słabym, gdy chodzi o eliminację nowego i innego życia, które istnieje w łonie matki" i podkreślił, że "postęp nauki każe nam z całą mocą potwierdzić, że w łonie kobiety ciężarnej istnieje nowe życie, które należy przyjąć i o które należy się troszczyć, którego należy bronić". Rzecznik biskupów bronił konieczności zaoferowania kobietom "warunków ekonomicznych, pracowniczych i mieszkaniowych (...), aby mogły przyjąć to nowe życie".

Nagrody za całokształt twórczości

Jak wspomniano na początku, po raz kolejny w tym roku Instytut Studiów nad Rodziną Uniwersytetu CEU San Pablo, kierowany przez Carmen Fernández de la Cigoña, wyróżnił różne akcje swoimi "Nagrodami za życie" i "Bárbarą Castro". Do serca matki".

Przewodniczący Oficjalnego Kolegium Lekarzy w Madrycie, Manuel Martínez-Sellés, otrzymał nagrodę CEU "dzięki swojej niestrudzonej pracy na rzecz życia". Wyróżnienie odebrał z rąk prezydenta Fundacji San Pablo CEU University, Alfonso Bullón de Mendoza. Przyznano również dwie nagrody wicemistrzowskie - Rescatadores san Juan Pablo II oraz 40 días por la Vida.

W ramach "Nagród dla życia" nagrodę CEU za kreatywność studentów w obronie życia otrzymała również Irene Barajas, studentka czwartego roku studiów podwójnych na kierunku farmacja i biotechnologia, za stworzenie emocjonalnego filmu wideo przeciwko aborcji, za pomocą którego chce uświadomić społeczeństwu, a w szczególności młodzieży, że nie ma argumentu nadrzędnego wobec wartości ludzkiego życia.

Nagroda Bárbara Castro. Do serca matki

Za swoje pragnienie założenia rodziny, niezależnie od barier, które musiała pokonać w procesie adopcji dwójki swoich dzieci, Anabel Mialdea otrzymała nagrodę "Bárbara Castro. Do serca matki".

Nagroda nosi imię byłej studentki dziennikarstwa, która walczyła o życie swojej córki i przedkładała je nad swoje własne, i nagradza wsparcie dla macierzyństwa lub doświadczenie trudności.

Uniwersytet CEU San Pablo uznał świadectwo i doświadczenie tej kobiety z Cordoby podczas procesu adopcyjnego jej dwójki dzieci: Rafaela i Any, w celu sprowadzenia ich do Hiszpanii z Rosji. Rafael, obecnie 19-letni, jako pierwszy trafił do domu w wieku półtora roku. Urodził się ważąc 1,75 kg, w temperaturze -20ºC, bez inkubatora i w niepewnych warunkach.

Ana, lat 14, wróciła do domu w wieku czterech i pół roku. Spędziła pięć miesięcy na oddziale intensywnej terapii w Rosji, zanim została przeniesiona do żłobka. Ma rozszczep podniebienia i zahamowany wzrost w wyniku niedożywienia, którego doznała w pierwszych latach życia. Kobieta z Cordoby skomentowała, jak rosyjska służba zdrowia pominęła ją i jej męża przy wszystkich problemach zdrowotnych dziewczynki, która od momentu przybycia do Hiszpanii była operowana 8 razy.

Rektor CEU USP, Rosa Visiedo, przypomniała, że uczelnia utrzymuje silne zaangażowanie w obronę życia i jego świętości, wskazując, że nie ma przyszłości bez życia ludzkiego. Podkreśliła również międzyuczelniany charakter tych nagród.

AutorEulalia Eufrosina

Zasoby

Pamięć o Bogu

Bóg natomiast jest nieskończony. W jakimkolwiek zagubionym kącie jego Pamięci kontempluje się nie tylko ostatnie moje włosy, ale i ostatnie szczegóły, które były, są i będą. I że Pamięć pozostanie doskonale zachowany i nieusuwalny na wieki wieków.

Juan Arana-23 maj 2022-Czas czytania: 7 minuty

Tłumaczenie artykułu na język angielski

W pobliżu Sewilli znajduje się stary okazały dwór, w którego ogrodzie zachował się niezwykły psi cmentarz.

Odwiedziłem go kilka dni temu i stwierdziłem, że osoby odpowiedzialne za te ekstrawaganckie grobowce nie zrobiły tego z czystej neurastenii.

Byli to niewątpliwie ludzie bogaci i próżniaczy, ale także obdarzeni pewnym poczuciem humoru.

W centrum psiej nekropolii znajduje się niewielki pomnik, którego napis głosi następujące drollowe, acz humorystyczne wersy:

"Szczęśliwi jesteśmy my, którzy jesteśmy tutaj
wokół tego piedestału, który
żyć dobrze lub źle
zostajemy tu, gdy umieramy.
Ale ludzie, nasi mistrzowie
z niepewną przyszłością
W ich drugim istnieniu
żyć ze śmiercią uważnie...
bo oni "rozliczają się" za nich
w chwili śmierci".   

Pół żartem, pół serio, filozofia tej harangi jest taka, że istnieje kilka rodzajów nieśmiertelności. Zwierzęta musiałyby się zadowolić pamięcią drugiego rzędu: pamięcią, którą pozostawiały w swoich właścicielach, wzmocnioną co najwyżej przez te grobowce, mające ocalić od zawodnej ludzkiej pamięci anegdotę o ich życiu, a nawet śmierci.

Rzeczywiście jest płytka przypominająca o Nancy, która "została zabita przez Packarda". Ludzka nieśmiertelność to inny rodzaj ryby: nie polega ona jedynie na byciu pamiętanym, ale pozwala pamiętać o sobie, choć po "wyrównaniu rachunków".

Jeśli czegoś chcesz, to coś cię to kosztuje. Mój przyjaciel Francisco Soler wydał właśnie kilka miesięcy temu książkę o stosownym tytule: Przecież, gdzie wyjaśnia, że nadzieja na ową nieśmiertelność premium, daleki od bycia rodzajem balsamu czy pocieszenia, którego szukają pobożne dusze, aby uciec przed grozą umierania, jest ostrzeżeniem dla nawigatorów, ponieważ kiedy mamy zamknąć oczy po raz ostatni, zamiast myśleć coś w rodzaju: "wszystko, co zostało dane, jest skończone", będziemy musieli pamiętać o bilansie "długów" i "aktywów", aby uregulować wszelkie zaległe długi.

Argentyński poeta Borges, który jako młody człowiek flirtował z pomysłem rzucenia ręcznika, wyrzucił to z głowy tym elementarnym rozważaniem: "Drzwi samobójstwa są otwarte, ale teologowie mówią, że w dalszym cieniu drugiej sfery będę tam, czekając na mnie".

Ale jest wiele rodzajów nadziei. Niektórzy pocieszają się bardzo niewiele: perspektywą bycia zamienionym w bezkarne zbrodnie jest bez wątpienia najbardziej minimalistyczny z nich wszystkich.

Po nim następuje ranking oczekiwanie, że ci, którzy nas przeżyją, będą pamiętać tylko dobre chwile, które z nami spędzili, zapominając lub wybaczając występki lub nawet fakt, że byliśmy bezapelacyjnie złymi ludźmi. Są nawet tacy, którzy nie są zadowoleni z tego, że oszukali swoich bliźnich i starają się oszukać potomnych, grzebiąc pod własną trumną wszelkie dowody dawnych nieprawości lub wynajmując najemne pióro do naszkicowania fałszywej biografii ozdobionej hagiograficznymi akcentami.

Auguste Comte, w swoim Katechizm pozytywistyczny, Próbował zapobiec pośmiertnym oszustwom, ustanawiając trybunał złożony z kapłanów "Religii Ludzkości", którzy w przypadku braku przypadków pozaziemskich decydowaliby o tym, jaki powinien być ostateczny los zmarłego. Ich zbawienie lub potępienie byłoby zapisane w starannie strzeżonej księdze. Nie sądzę, by nawet w ten sposób można było całkowicie zapewnić nieodwołalne stosowanie zdań, zwłaszcza gdyby jakaś roztargniona kometa przypadkiem potknęła się o naszą planetę.

Dla mnie, będącego chrześcijaninem, te "pasywne" nieśmiertelności nie są ani gorące, ani zimne. Nie obchodzi mnie, czy na moim pogrzebie będzie słychać chór pochwalny, nie mówiąc już o tym, że mogę nawet tego nie dostać.

A czy za sto czy dwieście lat będą jeszcze tacy, którzy nawet pomyślą o przeczytaniu tego, co napisałem, co to za różnica? Obietnica Jezusa Chrystusa, że będziemy mogli oglądać Jego, Ojca i Ducha Świętego "twarzą w twarz", blednie wobec atrakcyjności każdej innej nagrody. post mortem.

Nie należę też do tych, którzy lubią spekulować na temat tego, co będziemy robić lub jak będziemy się czuć, gdy znajdziemy się "w niebie". Niektórzy ludzie, którzy podzielają moją wiarę, są bardziej podatni na tego rodzaju spekulacje i niepokoi ich myśl o pozostawieniu za sobą bliskich lub doświadczeń, które bardzo lubią.

Choć nie jestem szczególnie powieściowy, wydaje mi się, że przejmowanie się takimi skrajnościami jest daremne. C. S. Lewis opowiada w Szkoda, że pod obserwacją ostatnie chwile, które dzielił ze swoją żoną. Jeśli chodzi o niego samego, to były one szczególnie intensywne i mógł mieć z nią niezwykłą łączność duchową. Dodaje jednak z uczuciem, które jest fifty-fifty między rozpaczą a pocieszeniem: "ale ona już patrzyła w stronę wieczności".

Ci, którzy są pozostawieni sami sobie, nie są tymi, którzy umierają: to my jesteśmy tymi, którzy umierają. Policzek Mistrza wymierzony saduceuszom, gdy pytali go, czyją małżonką będzie w zaświatach wdowa po siedmiu braciach za życia, czegoś uczy chrześcijanina.

Niemniej jednak zrozumiałe jest uczucie, które wielu ma - my mamy - że są rzeczy w ziemskiej egzystencji, które szkoda byłoby zostawić całkowicie za sobą, gdy zabrzmi trąba zwiastująca przejście z tego świata do następnego. Bez uszczerbku dla mojego braku zamiłowania do spekulacji eschatologicznych i zdecydowanego pragnienia trzymania się nauki Kościoła, wierzę, że można powiedzieć coś, co ukoi to, co jest uzasadnione w takim niepokoju.

Przedstawię ją, cytując po raz kolejny kilka wersów Borgesa, tego wielkiego niedowiarka (a może nie tak bardzo?):

Brakuje tylko jednej rzeczy.  
To jest zapomnienie.
Bóg, który ratuje metal, ratuje też kożuch
I figuruje w Jego proroczej pamięci
księżyce, które będą
i tych, którzy byli. 

Pamięć skończona

Dla starszej osoby, dla której zapomnienie przestało być anegdotą, a stało się nawykiem, nie ma nic bardziej obiecującego niż istnienie Pamięci, która pod swoimi ogromnymi sklepieniami może pomieścić nic innego jak nieomylne repozytorium wszystkie utracone wspomnienia.

Ci z nas, dla których pisanie jest zawodem i często cierpią na paranoję utraty swoich tekstów, rozumieją to szczególnie dobrze. Przypomniały mi się teraz wizyty mojego nauczyciela Leonarda Polo w Sewilli. Kiedy wysiadał z pociągu, proponowałem mu, że poniosę za niego portfel, a on korzystając z okazji, zauważał uroczyście: "Uważaj, bo wiozę niepublikowane utwory..." Niepublikowane utwory Polo!

Miał przynajmniej dwór uczniów chętnych do ich zachowania. Ale co z moimi niepublikowanymi dziełami i dziełami Paco, Pedro, Carmen itd. itp. Był czas, kiedy od czasu do czasu nagrywaliśmy nasze kompletne dzieła na płyty CD, aby te intymne skarby nie przepadły na zawsze. Jakież było nasze rozczarowanie, kiedy dowiedzieliśmy się, że zachowanie takich repozytoriów jest zapewnione tylko na kilka lat! Nawet papier okazuje się trwalszy.

Teraz ufamy czemuś bardziej duchowemu, bo sumę naszych zdarzeń przechowujemy w "chmurze". Czy naprawdę wierzymy, że wspomniana chmura nie rozejdzie się w powietrzu jak ulotna mgła?

Fizyk Frank Tipler napisał pasjonującą książkę pt. Fizyka nieśmiertelności. Oferowane tam życie wieczne nie jest dane przez Boga, ale przez naukę. Do tego jeszcze daleko: najwcześniej pojutrze, co oznacza, że nie zobaczymy go za naszego życia, ale spokojnie: skoro obiecuje, to obiecuje i za niego. działanie wsteczne.

Innymi słowy: będziemy mieli technologiczne zmartwychwstanie i w ten sposób wszyscy razem wejdziemy ramię w ramię w nowe życie w tym samym kosmosie. Będzie to powrót do wirtualnego życia, bo nie byłoby gdzie umieścić tylu ciał, zwłaszcza jeśli uprą się na weekendowe podróże na plażę. Oprócz tego i innych wyrzeczeń, aby rzeczy trwały w nieskończoność, konieczne będzie pokonanie - również z pomocą wiedzy o przyszłości - wszystkich pęknięć, które czynią ten zbójecki świat nietrwałym. Mało tego, rzecz staje się grubsza i w końcu musimy połknąć kamienie młyńskie wielkości galaktyki. Wolę trzymać się wiary, którą przekazali mi rodzice.

Ale jeśli mamy oszczędzać, to w dzikiej spekulacji Tiplera też jest coś zbawiennego. Zawsze uderzało mnie, że nawet najdelikatniejsza ekspresja artysty, najbardziej wyrafinowane harmonie koncertu, najbardziej błyskotliwe infekcje mówcy, mogą być zakodowane, przechowywane i odtwarzane we wzlotach i upadkach metakrylowego dysku lub w ciągach zer i jedynek wyrytych w pendrive. Duch przewyższa to, co materialne, ale jego cielesny odcisk jest czymś całkiem namacalnym. Podciągając się w górę, Tipler dochodzi do wniosku, że wszystkie perypetie ludzkiego życia, niezależnie od tego, jak długie i bogate by ono nie było, można opisać za pomocą 1045 bity informacji. Zawierałaby każde ostatnie westchnienie, uczucie, pragnienie i myśl, sekunda po sekundzie, a nawet film z produkcji, ewolucji i zniszczenia każdej cząsteczki w naszym ciele.

W skrócie: wszystko, absolutnie wszystko, materialnego i duchowego, o ile to ostatnie przekłada się na dające się opisać słowa, gesty i doświadczenia.

Jako że nie jestem materialistą, muszę dodać, że to nagromadzenie informacji nie obejmowałoby ani mojego sumienia, ani mojego ja, ani mojej duszy itd. Ale obejmowałaby ona całą historię całości działań i namiętności mojego ducha, aż do ostatniego przecinka lub tyldy. Jest to oczywiście fantastycznie duża wielkość, 10, po której następuje czterdzieści pięć zer. Aby mieć wyobrażenie o tym, jak wielka jest, powiem, że wystarczy dodać jeszcze trzydzieści pięć zer, aby policzyć każdy ostatni atom we wszechświecie.

Co z tego, że jest to wciąż liczba skończona, która przyznaje się do pełnego wyznaczenia komicznie zwięzłym wyrażeniem.

Bóg natomiast jest nieskończony. W każdym zagubionym kącie jego Pamięci (jeśli wybaczysz niestosowność tego wyrażenia) kontemplowane są nie tylko ostatnie moje włosy (jako że jestem całkiem łysy, nie ma to większego znaczenia), ale ostatnie szczegóły, rozmowy, gesty, kichnięcia, czkawki, wybuchy gniewu, nieokreślone dyskomforty i dobre samopoczucie, chwile chwały i uniesienia, czy miłosnej czułości, itd. itd. itd. które były, są i będą w życiu moim, mojej żony, mojej córki i ostatniego Marsjanina zamieszkującego ostatnią egzoplanetę, etc., etc., które były, są i będą w życiu moim, mojej żony, mojej córki i ostatniego Marsjanina zamieszkującego ostatnią egzoplanetę. I że Pamięć pozostanie doskonale zachowany i nieusuwalny na wieki wieków.

Które, tak ujęte, w zasadzie i a priorijest bardziej niepokojące niż cokolwiek innego. Bo skoro robienie zdjęć telefonem komórkowym jest darmowe, to jedną z największych przyjemności, jaką mamy, jest kasowanie 90% zrobionych przez nas zdjęć. Ja, na przykład, nie jestem tak opłacany za swoje istnienie, że chcę zachować nietknięty zapis wszystkiego w nim. To jest jak śmiech z akta że agencje detektywistyczne zakładają się, by zrujnować kariery polityków.

Ale oto najlepsza część: sam byłem ojcem i opanowałem technikę "przymykania oka"; mogę zapomnieć o niektórych mniej chwalebnych epizodach mojego potomstwa, nie zapominając o nich w rzeczywistości. Łatwo mi więc zastosować odpowiednią regułę trzech. Najlepszą rzeczą nie jest to, że jestem nieskończony e bardzo wierny, ale że ponad to Pamięć Boga jest miłość.

Gdy wrócimy do Niego, możemy zanurzyć się w niej radośnie, bez potrzeby wstydu. Pójdźmy na spacer z kompilacjami, pamiętnikami, wyczerpującymi życiorysami! Wyśmiewajmy nasze wpadki pamięciowe, nawet groźbę zdiagnozowania Alzheimera!

Gdziekolwiek pójdziemy, odnajdziemy na nowo (ze złotą opalizacją, która spodobałaby się najbardziej romantycznym nostalgikom) wszystko to, co w naszym śmiesznym życiu zasługuje na pamięć... i wiele więcej: ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało....          

AutorJuan Arana

Profesor filozofii na Uniwersytecie w Sewilli, członek zwyczajny Królewskiej Akademii Nauk Moralnych i Politycznych, profesor wizytujący w Moguncji, Münster i Paryżu VI -La Sorbonne-, dyrektor czasopisma filozoficznego Natura i Wolność oraz autor licznych książek, artykułów i wkładów do prac zbiorowych.

PodpisyJaime Fuentes

Sotanozaury

Fuentes zwraca uwagę, że sutanna księdza, mimo coraz rzadszego używania, nabrała nieoczekiwanego prestiżu w zsekularyzowanym społeczeństwie.

22 maj 2022-Czas czytania: 2 minuty

To było kilka lat temu, 1977, jeśli się nie mylę. Biskupem San José de Mayo był monsignor Herbé Seijas, przyjaciel mojej rodziny. Byłem prawie pierwszym księdzem: trzy lata wcześniej otrzymałem święcenia, a w 1974 roku rozpocząłem pracę w Montevideo.

Faktem jest, że spotkałem tutaj monsignora Seijasa, a on natychmiast zapytał mnie, czy mógłbym pojechać na weekend do San José, aby pomóc w odprawianiu Mszy: - Wyjaśnił mi, że mamy kilka ślubów i Mszy Świętych, a nie ma księży... Powiedziałem, że oczywiście tak.

Proboszczem katedry był ks. Palermo, tak miło wspominany i tak kochany. Obdarzył mnie bardzo czułym uściskiem, gdy przyjechałam i uśmiechając się, wykrzyknął: - Jesteś ostatnią osobą sotanosaurus!…

Tak, miałem wtedy na sobie sutannę, w której zostałem wyświęcony. To była szata uniwersalne zastosowanie Wstawałem i żegnałem się z nią kładąc się spać: Msze, spowiedzi, spotkania, posiłki, spacery, wycieczki autobusowe... zawsze w sutannie; wydawało mi się to najbardziej logiczną rzeczą na świecie.

W naszym wykształconym, świeckim kraju, dla porządku, nikt nigdy nie komentował, nie śmiał się ani nie uśmiechał do mojej sutanny. Jednak z czasem, widząc, że jego nieużywanie wśród duchownych się normalizuje, podjąłem decyzję, by zarezerwować go do sprawowania sakramentów, a przy innych czynnościach nosić czarny garnitur (.duchowny) z koszulą i kołnierzykiem.

Minęło wiele lat (proszę sobie wyobrazić, w przyszłym roku będę miał 50 lat kapłaństwa, jak Bóg da) i jesteśmy w czasach pełna wolność. Zauważam jednak, że w tym kontekście to właśnie sutanna księdza zyskała nieoczekiwany prestiż.

Miałem intuicję, bo nosząc go kiedyś, teraz, na naszych montevidowskich ulicach, słyszałem komentarze typu "patrz, ojciec"... Wczoraj miałem potwierdzenie tej ciekawej zmiany kulturowej.

Otrzymałem telefon z prośbą o udanie się do Médica Uruguaya, aby zająć się pewną panią.

W sobotę od godz. 16.00 do 18.00 godziny odwiedzin, tu idziemy w sutannach do wieży D, 5 piętro.

Portier przy wejściu: - Tak, patrz: idź tam, gdzie są boksy; skręć w prawo i tam jest winda na piąte piętro.

Kobieta obsługująca windę: - Podrzucę pana na inne piętro; proszę iść na dół i wjechać windą na wieżę D. Do widzenia, miło było pana poznać!

Mężczyzna operator windy: - Jak leci... Tak, do szóstej, ale co jakiś czas jest przerwa i można trochę przewietrzyć, dziękuję!

Znajduję pokój. Pani jest z dyżurnym towarzyszem, który natychmiast wstaje i mówi, jak miło, że przyszła; wychodzi z pokoju. Na łóżku obok niej leży inna pani, śpiąca, w towarzystwie.

AutorJaime Fuentes

Biskup emerytowany Minas (Urugwaj).

Ewangelizacja

José María CalderónCzytaj więcej : "Jednym z wielkich zagrożeń dla Kościoła w XXI wieku jest utrata gorliwości apostolskiej".

Rok 2022 jest rokiem świętowania w rodzinie misyjnej, szczególnie w Hiszpanii. Ten rok zbiega się z kilkoma "przypadkowymi" stuleciami. José María Calderón z Nawarry jest dyrektorem Papieskich Dzieł Misyjnych w Hiszpanii i przy tej okazji rozmawia z Omnes o tym roku oraz o teraźniejszości i przyszłości misji w Kościele. 

Maria José Atienza-22 maj 2022-Czas czytania: 10 minuty

Wielki rok. Tak Papieskie Towarzystwa Misyjne opisują rok 2022. I nic dziwnego. W tym roku przypada kilka uroczystości i rocznic: 3 maja przypada 200. rocznica założenia Dzieła Rozkrzewiania Wiary, zalążka Domundpierwsza setna rocznica utworzenia Papieskich Towarzystw Misyjnych - po przejęciu przez papieża Piusa XI inicjatyw misyjnych Rozkrzewiania Wiary, Dziecięctwa Misyjnego i św. Piotra Apostoła - a także pierwszej publikacji Illuminareczasopismo duszpasterstwa misyjnego. 

Obchody te są uzupełnieniem 400. rocznicy kanonizacji św. Franciszka Ksawerego, patrona misji, oraz 400. rocznicy ustanowienia Propaganda FideObecna Kongregacja Ewangelizacji Narodów, która powstała 12 czerwca 1622 r. Wszystko to wraz z beatyfikacją Pauliny Jaricot, założycielki Dzieła Rozkrzewiania Wiary.

W Papieskich Towarzystwach Misyjnych ta zbieżność dat wybrzmiewa jako szczególne wezwanie do powrotu do naszych korzeni i do ich poznania. "Jak narodziła się ta pasjonująca historia, która wydała wiele owoców i musi je nadal wydawać", słowami dyrektora Papieskich Dzieł Misyjnych w Hiszpanii, José María Calderóna.

Jest to rok szczególny i wyjątkowy dla Papieskich Stowarzyszeń Misyjnych. Jak przeżywany jest rok 2022 w PMS, wewnętrznie i zewnętrznie? 

-Dla nas jest to wielka szansa, którą dał nam Bóg. Teraz dużo mówi się o reformie, a czasami wydaje się, że reforma polega na wyrzuceniu wszystkiego, co było wcześniej i zbudowaniu czegoś zupełnie nowego. To nie jest reforma w Kościele. Teresa od Jezusa mówiła, że reforma to powrót do źródeł. Wewnątrz, międzynarodowy przewodniczący Papieskich Stowarzyszeń Misyjnych, bp Dal Toso, bardzo nalega na ten powrót do korzeni, do źródeł naszej misji w Kościele. 

Te stulecia zapraszają nas do spojrzenia wstecz na założycieli i na tych, którzy rozpoczęli to dzieło, aby zobaczyć, co straciliśmy z że co chcieli i do czego zostali zainspirowani przez Ducha Świętego. Okazja do zastanowienia się, jakie punkty musimy przerabianie naszego odzyskać pierwotny charyzmat, to, co Pan chciał dać Kościołowi w tamtym czasie, bo jest to aktualne do dziś. 

Nie oznacza to jednak powrotu do ówczesnych metod. Dzięki Bogu, mamy dziś innych. Kiedy Kościół "dostosowuje się" do świata, nie oznacza to, że zapomina o Ewangelii - co jest kluczem - ale że spogląda na Ewangelię i z wielką szczerością stosuje ją do sytuacji, z którą mamy do czynienia dzisiaj. 

Na zewnątrz nie zamierzamy robić nic szczególnie nadzwyczajnego. Prawdą jest, że wszystko, co normalnie robimy, będzie miało na uwadze ten temat. Chcemy, aby nasza zwykła praca miała te stulecia jako tło i w ten sposób pomagała tym, którzy pracują dla misji, poznać korzenie, jak rodziła się ta pasjonująca historia, która przyniosła wiele owoców i która musi nadal przynosić owoce. 

Czy rozważanie tego wszystkiego, co zrobiono tyle lat temu, może prowadzić do przekonania, że "każdy czas w przeszłości był lepszy"? Czy dziś misje są nadal tak samo żywe? 

-Gdyby misja nie była dziś żywa, Kościół nie miałby znaczenia, bo Kościół narodził się dla misji. Jeśli Kościół nie ewangelizuje, to po co jest? 

W eklezjologii uczymy się, że celem Kościoła jest świętość jego członków i ewangelizacja narodów. Jeśli zabierzemy to drugie, Kościół stracił sens. W rzeczywistości jestem głęboko przekonany, że jednym z wielkich zagrożeń dla Kościoła w XXI wieku jest utrata gorliwości apostolskiej, brak entuzjazmu w niesieniu Jezusa Chrystusa innym. 

Staliśmy się senni, zamknęliśmy się w sobie, w tym, co papież Franciszek nazywa samoreferencyjność

Ale nie, Kościół tego nie stracił; wielu chrześcijan to zrobiło. Wielu chrześcijan straciło entuzjazm do ewangelizacji i kiedy mówię Chrześcijanie I obejmują wszystkie Chrześcijanie. Jednak Kościół nie może tego stracić jako swojej istoty, bo to jest jego własna rzecz, to jest jego natura, to jest w jego DNA. Jeśli Kościół nie chce, by ludzie poznali Chrystusa, to zamykamy staw i poświęcamy się innym sprawom. 

Nie wiem, czy jakikolwiek miniony czas był lepszy, bo go nie przeżyłam. Żyję w teraźniejszości i nie ma dla mnie większego znaczenia, czy przeszłość była lepsza czy gorsza, bo to jest czas, w którym Bóg mnie umieścił i to jest czas, w którym żyjemy. 

Możemy porównywać się z poprzednimi epokami i będą rzeczy lepsze, bez wątpienia, i gorsze, bez wątpienia. Ukrywanie swoich ograniczeń w tym, czym była przeszłość, nie pomaga mi w żaden sposób, poza życiem na nostalgii. 

Poza tym wszystkim mocno wierzę w Boga i Ducha Świętego, więc jeśli Bóg umieścił mnie w tym wieku, to daje mi również łaskę, abym go przeżyła. 

Jeśli Kościół jest w dzisiejszym świecie, tak jak jest, to daje nam łaskę, abyśmy żyli wiernie i wypełniali jego wolę. 

Jeśli Bóg jest ze mną, kogo mam się bać? Zawsze mówię, że jestem w zwycięskiej drużynie, ponieważ jestem w drużynie Chrystusa i Chrystus zwyciężył. To nie jest tak, że wygraOn już zwyciężył na krzyżu i w zmartwychwstaniu. Może Jego zwycięstwo nie jest w pełni widoczne, ale jestem w tej drużynie, nawet jeśli są chwile, kiedy stawia mnie przez krzyż, przez ból i niepewność. 

Czy w tej stracie - lub zysku - misyjnego zapału nie możemy wpaść w dwie przeciwstawne pokusy: pokusę zapału doprowadzonego do skrajności, bez otwartości na dialog, lub przeciwnie, pokusę "anything goes" i lepiej nie "wpadać w kłopoty"? 

-Te skrajności istnieją i zawsze istniały. Papież Franciszek w istocie potępia obie te rzeczy. 

Dla mnie obojętność jest poważniejsza. Myślę, że poważnym problemem ogólnej atmosfery wśród chrześcijan jest mówienie "...".Nie jestem kto ma wydać wyrok"i dlatego jesteśmy bardziej konformistyczni i godzimy się na wszystko, bo "nie ma to na nas wpływu".. Ale prawdą jest też, że istnieje rygoryzm, a tego też nie ma Kościół. 

Odmawiam natomiast stwierdzenia, że źle rozumiany prozelityzm jest tym, co robili misjonarze w Afryce czy w Ameryce, jak Comboni. To jest noszenie Jezusa Chrystusa w swojej duszy i szerzenie tej miłości i wiary w Jezusa Chrystusa. 

Jeśli chrześcijanin nie jest zaraźliwy, to nie żyje swoją wiarą, bo wiara jest zaraźliwa. Wiara jest największym skarbem, jaki posiadamy. Kiedy żyje się nim w miłości, to widać. Kiedy żyjesz to jako uciążliwe, nie jesteś w stanie nikogo ruszyć.

Niebezpieczeństwo polega na zawarciu paktu z przeciętnością, z tym, że "wszyscy są zbawieni...". Czy jest to zgodne ze słowami Chrystusa: "Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony".? Będę się starał, aby wielu ludzi poznało Chrystusa i zakochało się w Nim, bo jakie smutne jest życie bez Jezusa! 

Misje są pozytywnie oceniane zarówno przez chrześcijan, jak i niechrześcijan, ale może bardziej jako organizacja pozarządowa. Czy ulegamy tej koncepcji również w Kościele? 

-To jest błąd. Misja to nie praca społeczna, to niesienie Jezusa Chrystusa, to przekazywanie wiary, to nie przekazywanie wartości. 

Wartości przekazuje rząd - to on ma promować wartości obywatelskie, braterstwo, solidarność itp. te wspólne, ludzkie wartości. Kościół ma inne wartości które wykraczają daleko poza te ludzkie wartości i streszczają się w trzech cnotach kardynalnych: wierze, nadziei i miłości. Miłość to zdolność do przebaczania miłosierdzia. 

Państwo nie ma litości, my mamy, bo jesteśmy chrześcijanami. 

To prawda, że kiedy idziesz do jakiegoś miejsca ewangelizować i widzisz, że są głodni, to nie możesz być obojętny wobec głodnych, bo Chrystus też mówi: "Byłem głodny i nakarmiłeś mnie". Dlatego nie możemy siedzieć w jadalni i jeść, widząc, że w drzwiach mam biedaka. 

Misjonarz, widząc potrzeby duchowe, materialne i fizyczne ludzi, wychodzi im naprzeciw w takim zakresie, w jakim im pomaga. Wie jednak, że czyniąc to, korzysta z miłości Chrystusa. Tym, co porusza jego serce, jest dostrzeganie Chrystusa w drugim człowieku. Jak powiedziała Matka Teresa z Kalkuty: "Byłam głodna, a wy daliście mi jeść, ale nie tylko chleb, ale i słowo Boże". Szkoda, że myli się pracę misjonarzy z pracą czysto społeczną. 

Dzięki Bogu, są na świecie fantastyczne organizacje pozarządowe, które świetnie radzą sobie z ratowaniem i pomaganiem, i to znacznie lepiej niż misjonarze, bo mają więcej pieniędzy, więcej środków i więcej fachowców. Ale nie mogą one zastąpić pracy misjonarzy, bo praca misjonarzy jest inna. 

Na stronie Deus Caritas EstPapież Benedykt XVI zwrócił uwagę, że. "Kościół nigdy nie może czuć się zwolniony ze sprawowania miłości jako zorganizowanej działalności wiernych, a z drugiej strony nigdy nie będzie sytuacji, w których nie będzie potrzebna miłość każdego pojedynczego chrześcijanina, ponieważ człowiek poza sprawiedliwością ma i zawsze będzie miał potrzebę miłości". 

Nie mogę prosić organizacji pozarządowej, żeby mnie kochała. Mogę prosić Kościół: aby ukazał mi miłość Chrystusa, a przez tę miłość kochał mnie. Kochać mnie z moimi ograniczeniami, grzechami, biedą..., kochać mnie nawet wtedy, gdy po ludzku wydaje się, że na to nie zasługuję.

Oczywiście praca, jaką wykonują misjonarze, pomagając w rozwoju społeczności i wiosek, jest spektakularna. Wielu misjonarzy jest tam, gdzie nic nie było, w miejscach, gdzie politycy nie interweniują. 

W tych odległych miejscach, kim oni są? Misjonarze otwierają szkołę dla dziewcząt, które w przeciwnym razie nigdy nie miałyby dostępu do edukacji. 

Czy skupiliśmy się bardziej na rzeczach, a mniej na duszach? 

Jeśli zapytacie dziś jakiegokolwiek niekatolika o Kościół, powie wam coś w stylu, że wszystko jest złe oprócz misji i Caritas. W obu przypadkach patrzą na nas przychylnie ze względu na pracę, jaką misjonarze wykonują na poziomie społecznym. Miejmy nadzieję, że dzięki temu ci, którzy przynajmniej dobrze oceniają Kościół pod tym względem, będą mogli odkryć jego podłoże i pomoże im to zmienić swoje serca. 

To prawda, że misjonarze, gdy dają swoje świadectwa, mówią o dzieciach, które wydobyli np. z handlu organami, ale mówią też o swoim powołaniu, o swoim istnieniu, o tym, jak odnajdują w tym dziecku Chrystusa i jak pomagają temu dziecku spotkać Chrystusa. Może to być więc dźwignia do spotkania z Chrystusem.

Wydaje się, także wśród chrześcijan, że bardziej cenimy pracę społeczną niż ewangeliczną. Prawdą jest też, że w OMP, gdy załatwiamy sprawy, staramy się podkreślać tylko pracę ewangelizacyjną, bo resztą zajmują się inne organizacje pozarządowe. Na stronie Domund nie jest budowanie studni czy szpitali. Na stronie Domund jest ewangelizacja, niesienie Jezusa Chrystusa i utrzymanie Kościoła tam, gdzie on jest, Kościoła, diecezji, wikariatu... Na przykład po to, żeby mieli benzynę i mogli pojechać i odprawić Mszę św. w najbardziej odległych wioskach. 

Kiedy rodziły się prace, które dziś tworzą PMS, skupiano się na dalekich krajach. Jak dziś połączyć tę "podwójną" misję, tę bliską i tę w tych krajach, gdzie Kościół jest mniej obecny? 

-W Europie jeden ksiądz przypada na 4 142 osoby; w Afryce jeden ksiądz przypada na 26 200 osób; w Azji jeden ksiądz przypada na 44 600 osób... Taką mamy sytuację. 

Czy trzeba ewangelizować w Madrycie? A kiedy nie było to konieczne? Dopóki istnieje grzesznik i człowiek, który nie zna Chrystusa, dopóty będziemy musieli ewangelizować. 

Gdyby każdy ochrzczony, który co niedziela chodzi na Mszę św. w parafii, poważnie potraktował swoje powołanie misyjne i poczuł się apostołem, ilu byłoby misjonarzy? 

W Afryce są miejsca, gdzie mają Mszę św. raz na pół roku, czy to jest godne? Czy można w ten sposób zachować wiarę? I, tutaj narzekaliśmy na zamknięcie na dwa miesiące z powodu pandemii.... A my mieliśmy Mszę w telewizji i przez wiele innych mediów... My, księża, w czasie pandemii robiliśmy podcasty i homilie przez portale społecznościowe... W Afryce nie mieli takiej możliwości. 

Oczywiście potrzeba ewangelizatorów w Europie i w Hiszpanii, w Madrycie, Walencji i Sewilli. Czy nie nadszedł czas, aby biskupi zachęcali księży do wyjścia poza siebie i bycia prawdziwie apostolskim, a oni z kolei czynili z wiernych prawdziwych apostołów? Kiedy to zrobimy, w Hiszpanii będzie mnóstwo misjonarzy, ale w Afryce, Ameryce i Azji wciąż ich brakuje. Kiedy z Peru przyjeżdża biskup, którego diecezja jest wielkości całej Andaluzji i liczy 8 księży i 10 zakonnic..., czy możemy zasłaniać się tym, że Madryt jest ziemią misyjną? 

Nawrócenie zaczyna się od tego, że stajemy się apostołami i przestajemy myśleć o sobie, o własnych wygodach. Zredukowaliśmy peryferia do przedmieść. Tak, właśnie tam musimy być. I faktycznie, jesteśmy tam. Ale to nie jedyne peryferie świata. Jakub czy Paweł mogli tak myśleć... No cóż, nie musieli głosić w Jerozolimie ani w Rzymie, gdzie byli sami poganie!... A jednak dotarli do Hiszpanii. 

Jak wygląda przyszłość misji i czy świeccy będą mieli większy wpływ? 

-Na temat świeckich papież św. Jan Paweł II napisał m.in. Christifideles laici. Konferencja Episkopatu Hiszpanii opublikowała jakiś czas temu dokument na ten sam temat: Chrześcijanie świeccy. Kościół w świecie. Ostatnie zdanie tego dokumentu brzmi "Nowa ewangelizacja będzie dokonywana przede wszystkim przez świeckich, albo nie będzie dokonywana w ogóle". To powiedziawszy, nie lubię mówić o czas na:  Czas świeckich, czas zakonników... To czas Kościoła. Albo wszyscy się zaangażujemy, albo tego nie uratujemy. 

Oznacza to, że osoba świecka, oczywiście, musi odgrywać swoją rolę, ale nie dlatego, że "to jej czas", ale dlatego, że jeśli tego nie robi, nie jest wierna swojemu chrześcijańskiemu powołaniu. Ale powołanie świeckie nie może stać samo. Musi jej towarzyszyć powołanie kapłańskie, które czuwa, które towarzyszy, które udziela sakramentów; a kapłan nie może żyć bez świeckich, bo jego posługa ma sens o tyle, o ile oddaje się on tworzeniu wspólnoty chrześcijańskiej. Życie konsekrowane jest absolutnie konieczne, ponieważ bez świadectwa mężczyzn i kobiet, którzy są w stanie wyrzec się wszystkiego tylko po to, by pokazać, że Chrystus ma wartość, tracimy czas. Istnieje niebezpieczeństwo myślenia, że jest to czas świeckich, bo nie ma księży i trzeba wyjść do świata. "ci z ławki".... Nie, człowieku, nie! Kościół dziś wysyła na misje więcej świeckich, oczywiście, bo zmienia się z duchem czasu, ale wysyła świeckich, księży, zakonników... wszystko. Świadectwo, jakie daje świecki w misji, nie może być dawane przez kapłana czy siostrę zakonną, ale byłoby ono zagłodzone, gdyby nie towarzyszyło mu życie sakramentalne kapłanów lub animacja życia zakonnego. Jeśli Kościół wysyła dziś na misje rodziny świeckie, to nie dlatego, że brakuje księży. Świeccy nie potrzebują specjalnego pozwolenia na apostolstwo, bo Chrystus im je dał. Jest to powołanie dane w chrzcie świętym. Kościół wysyła nas wszystkich na misje. Gdy posyła świeckich, potwierdza powołanie misyjne świeckich, którzy będą świadkami Kościoła, obecności Kościoła. Wszyscy świeccy, którzy muszą iść, wszyscy zakonnicy, którzy muszą iść, i wszyscy kapłani, którzy muszą iść, muszą iść na misje. Powołanie misyjne świeckich nie jest powołaniem drugorzędnym, ani nie może być postrzegane jako proste rozwiązanie problemu powołań.

Kultura

Nuria BarreraModlę się do obrazu, który maluję".

W płodnej kolekcji Nurii Barrery zwraca uwagę światło i kolor jej prac o tematyce religijnej, przeznaczonych na plakaty z okazji pielgrzymek, Wielkiego Tygodnia i świąt patronów.

Maria José Atienza-21 maj 2022-Czas czytania: 3 minuty

Pędzle Nurii Barrery, podobnie jak natura, zdają się odradzać po zimie. Wydaje się, że tak, bo rzeczywiście w pracowni tego malarza z sewilskiego miasteczka Carmona nie ma czasu straconego.

Nuria Barrera stała się obecnie obrazowym odniesieniem, zwłaszcza na południu Hiszpanii. W jego bogatej kolekcji znajdują się prace o tematyce religijnej, zwłaszcza plakaty z okazji pielgrzymek, Wielkiego Tygodnia i świąt patronów.

Plakaty takie jak ten dla Rocío w Roku Jubileuszowym, Redención de León lub dla procesji Inmaculada de los Padres Blancos w Sevilli zaznaczają jego dorobek w tej dziedzinie.

Kilka miesięcy temu, w samym środku pandemii, w Szpitalu Uniwersyteckim Virgen Macarena w Sewilli zainaugurowano "Mural Nadziei", znajdujący się w drodze na oddział intensywnej terapii i gromadzący wizerunki Dziewicy Macareny stworzone przez 7 malarzy, aby dać nadzieję tym, którzy przechodzą przez trudne chwile.

Ale przede wszystkim Nuria Barrera jest kobietą wiary i widać to w każdym pociągnięciu pędzla w jej religijnych tematach. Pracuje z wiary i dla wiary, ponieważ jest przekonana, że wiara autora jest niezbędna do osiągnięcia dobrego dzieła o tematyce religijnej.

Część Twoich prac ma tematykę religijną. Czy jako artysta, jako osoba wierząca, uważasz za swój obowiązek "stawianie twarzy" Chrystusowi, Dziewicy? 

- Zawsze z wielkim szacunkiem. Ale tym bardziej, gdy jest to pobożność ludowa, bo musi być rozpoznawalna w pociągnięciach pędzla, bo musi nie wyglądać, ale być.

Jak znaleźć idealną twarz, idealny wygląd czy idealny gest? 

- Z dużą ilością dokumentacji i wcześniejszym studiowaniem obrazu, który ma być reprezentowany. 

Czy trzeba być wierzącym, aby stworzyć dzieło o tematyce religijnej?

- Myślę, że jest to niezbędne, poprzez pracę przekazujemy to, co czujemy i że wiara interweniuje bezpośrednio w pracę, która jest wykonywana.

Co oznacza ten "plus" wiary przy podejmowaniu takiego zadania? 

- To jest zachęta. Siła i odwaga, aby jak najlepiej zrealizować nowy projekt. Osobiście powierzam się obrazowi, który rysuję lub maluję, z którym się spowiadam i modlę w trakcie procesu. Gdy w życiu osobistym również masz wyboistą drogę, to jest to sposób na modlitwę i zbliżenie się do Boga. To dla mnie zaszczyt. 

Czy do dzieła religijnego podchodzi się tak samo czy inaczej niż do innych rodzajów tematyki? Jak wygląda proces twórczy? 

- Podejście jest zawsze takie samo: informacja, szkolenie i wykonanie. Mając bazę, w moim przypadku fotograficzną, rysuję, komponuję, a potem przychodzi kolor. Jako mały sekret wyznaję, że zwykle przed rozpoczęciem rysuję krzyż, modląc się do Pana, aby mnie inspirował i prowadził w każdym pociągnięciu pędzla.

Każde dzieło sztuki jest dialogiem, między autorem a dziełem, dziełem a widzem, a więc autorem a widzem. W przypadku malarstwa religijnego, jak doświadcza się tego dialogu, gdy maluje się "część siebie", swojej wiary?

- Jak już mówiłem, żyje się w tym dialogu z dziełem, w tej modlitwie, która przenika każde pociągnięcie pędzla, aby po jego zakończeniu dotrzeć do widza, wywołując emocje i uczucia. Gdy uda się to osiągnąć, jest to ogromna satysfakcja.

Czy w świecie naznaczonym szybkością jest miejsce na sztukę, która wzywa do kontemplacji, nawet jeśli jest "efemeryczna" jak plakat pielgrzymki czy Wielkiego Tygodnia? 

- Oczywiście, taka jest siła Sztuki, która potrafi wyabstrahować nas z rzeczywistości, by przenieść nas do tej zapowiedzianej chwili, która sprawia, że czujemy i przeżywamy obraz. To jest właśnie magia malarstwa. 

Dwaj wzorowi współbracia: Karol Wojtyła i Edyta Stein

Ani Karol Wojtyła, ani Edyta Stein nie zdawali sobie sprawy ze znaczenia ich personalistycznych ujęć dla Sióstr, ale otworzyli bardzo ciekawą, pełną możliwości drogę rozwoju Sióstr.

21 maj 2022-Czas czytania: 3 minuty

W tym miejscu nikt nie kwestionuje, że bractwa nie są ciałami obcymi dla społeczeństwa, ale są jego częścią i dotykają je te same problemy.

W analizie dzisiejszego społeczeństwa silny jest nurt relatywizmu i dyskursu populistycznego, który skłania ludzi do oddania swojej wolności państwu w zamian za pewien poziom dobrobytu, choć ostatecznie kończą oni bez wolności i dobrobytu.

W środowisku społecznym tak płynnym jak to, w którym żyjemy, bractwa nie powinny zajmować stanowiska korporacyjnego w walce politycznej, ale powinny dawać kryteria braciom i siostrom (CIC c. 298), aby mogli oni wywierać pozytywny wpływ na społeczeństwo.

Nie powinny one przedstawiać technicznych rozwiązań rozwiązywania problemów społecznych, nie powinny proponować systemów, nie powinny wyrażać preferencji partyjnych.

Wśród misji, jakie Kodeks Prawa Kanonicznego przypisuje bractwom, jest chrześcijańska doskonałość ich członków; aby wypełnić tę misję, konieczne jest rozpoznanie cech wyróżniających osobę i ich wzmacnianie.

Muszą głosić zasady moralne i wypowiadać się we wszystkich sprawach ludzkich, także tych dotyczących porządku społecznego, o ile wymagają tego podstawowe prawa jednostki, jej braci i sióstr.

Ta analiza społeczeństwa nie odbywa się w próżni, ale z pewnej antropologii, mniej lub bardziej wyraźnej, dlatego zarządzanie i rozwój bractw musi być zewnętrznym przejawem mocnego fundamentu doktrynalnego i solidnego życia wewnętrznego osób odpowiedzialnych.

Istnieją jednak bractwa, które wkupują się w dominujący dyskurs socjologii. kofrade, Członkowie skupiają się na najbardziej satysfakcjonujących sprawach - procesjach, dorocznych nabożeństwach, działalności społecznej - i izolują się od debaty nad ideami, które uważają za obce życiu bractwa. W ten sposób przyjmują wizję rzeczywistości, która jest nieuzasadniona i skupiona na uczuciach. Model przyjazny i wygodny, ale osłabiający bractwa, czyniący je bezbronnymi.

Sobór Watykański II proponuje wiernym "chrystianizację społeczeństwa od wewnątrz" (LG nr 31), a Kodeks Prawa Kanonicznego przenosi ten imperatyw na bractwa (CIC c. 298).

Aby działać w tym kierunku, Kościół nieustannie dostarcza wszystkim, także bractwom, doktrynalnych podstaw do prowadzenia koniecznego dialogu społecznego.

Ostatnio czyni to za pośrednictwem dwóch wyjątkowych i bardzo aktualnych postaci: św. Jana Pawła II i św. Edyty Stein, Doktora Kościoła.

Obaj poruszają się w sferze personalizmu: sens ludzkiej egzystencji jest uznawany w takim stopniu, w jakim osoba [...] [...] [...]bractwodo uczestniczenia w realizacji powierzonego mu zadania [...].jego celTo w nim ma osiągnąć swoją doskonałość.

W związku z tym "jakość" osoby [bractwaNie zależy to od jego zgodności z określonymi zasadami, ani od przestrzegania zwyczajów i tradycji bractwa, ale od tego, że jego zachowanie jest zgodne z jego naturą.

Jest to badanie działania, które ujawnia osobę i jej rozwój jako osoby.: "każdy osoba [każde z rodzeństwa"Działanie doskonali się w działaniu, o ile to działanie jest zgodne z prawem naturalnym, odciśniętym w człowieku jako udział w boskiej naturze". (Karol Wojtyła, "Osoba i działanie").

W bractwie, podobnie jak w społeczeństwie, każdy człowiek ma oddać swoje zdolności na służbę innym, świadomy, że ostatecznym kryterium wartości człowieka nie jest to, co wnosi do wspólnoty, do rodziny, do swojego bractwa, "...ale to, co wnosi do wspólnoty, do rodziny, do swojego bractwa, "...".ale czy ten wkład odpowiada na Boże wezwanie, czy jest zgodny z jego naturą, czy nie". (Edyta Stein, "Struktura osoby ludzkiej").

Takie podejście jest nieco pracochłonne do przyjęcia, ale daje Starszemu Bratu i innym przywódcom bractwa szczególną wolność i spokój w ich działaniach, nawet jeśli dla niektórych może to być szokujące.

Jest bardzo prawdopodobne, e aden z tych dwóch świętych, o solidnej formacji intelektualnej, nie zdawał sobie sprawy ze znaczenia swojego personalistycznego podejścia dla bractw, ale otworzyli oni bardzo interesującą, pełną mo liwości drogę rozwoju bractw. Teraz chodzi o to, by je wydeptać.

AutorIgnacio Valduérteles

PhD in Business Administration. Dyrektor Instituto de Investigación Aplicada a la Pyme. Brat Starszy (2017-2020) Bractwa Soledad de San Lorenzo, w Sewilli. Opublikował kilka książek, monografii i artykułów na temat bractw.

Świat

Gallagher, misja dla pokoju

"Pokazać bliskość Papieża i Stolicy Apostolskiej z Ukrainą i powtórzyć znaczenie dialogu dla przywrócenia pokoju": taki jest cel wizyty sekretarza ds. relacji z państwami, monsignora Paula Richarda Gallaghera, we Lwowie, Kijowie i miejscach dotkniętych wojną.

Antonino Piccione-20 maj 2022-Czas czytania: 4 minuty

Wizyta rozpoczęła się w środę 18 maja i ma się zakończyć dzisiaj po rozmowach z ministrem spraw zagranicznych tego kraju Dmytro Kulebą.

Podróż, początkowo zaplanowana przed Wielkanocą z okazji 30-lecia stosunków dyplomatycznych między Stolicą Apostolską a Ukrainą, a później przełożona ze względów zdrowotnych, obejmowała liczne spotkania z przywódcami religijnymi i przedstawicielami instytucji odwiedzanych miast.

Pierwszy dzień, środa, był dniem wielkiego uczestnictwa i skupienia. W lwowskiej katedrze, jednym z najstarszych budynków kościelnych na Ukrainie, który bez szwanku przetrwał reżim komunistyczny, monsignor Gallagher zebrał się po południu na intensywną chwilę modlitwy w towarzystwie arcybiskupa lwowskiego łacinników i przewodniczącego Konferencji Episkopatu Ukrainy, monsignora Mieczysława Mokrzyckiego. Także po to, by być świadkiem bliskości i empatii papieża Franciszka wobec narodu będącego od trzech miesięcy w stanie wojny.

Rano, witając sekretarza ds. relacji z państwami na przejściu granicznym w Korczowej między Polską a Ukrainą, samemu arcybiskupowi Mokrzyckiemu towarzyszył ambasador Ukrainy przy Stolicy Apostolskiej Andrij Jurasz; stamtąd, eskortowany przez skuteczną ochronę, prałat przybył do budynku Kurii Arcybiskupiej w centrum miasta, a następnie wyjechał do greckokatolickiego kompleksu arcybiskupiego na braterskie spotkanie z arcybiskupem lwowskim Igorem Woźniakiem, biskupem pomocniczym Wołodymyrem Hrutsą i innymi greckokatolickimi biskupami regionu. Igor Woźniak, arcybiskup lwowski, biskup pomocniczy Wołodymyr Hrutsa i inni greckokatoliccy biskupi regionu.

Do najważniejszych punktów tego pierwszego dnia wyjazdu należało spotkanie z dwoma różnymi grupami przesiedlonych Ukraińców goszczących w parafii św. Jana Pawła II i w benedyktyńskim klasztorze św. Józefa; w sumie około dwustu osób, głównie młodych matek z dziećmi i osób starszych. Jednak te dwa ośrodki łacińskiej wspólnoty katolickiej przyszło gościć łącznie ponad 400 osób uciekających przed bombardowaniami i wciąż bardzo brutalnymi walkami w dużej części kraju.

W dwóch osobnych momentach monsignor Gallagher zwrócił się do wysiedlonych, zapewniając ich o modlitwie papieża i współczuciu z powodu udręki, jaką zadaje im trwający konflikt. I powtórzył nadzieję, że wkrótce pokój wróci na całą Ukrainę. W ciągu tych kilku godzin - powiedział arcybiskup - usłyszałem już wiele świadectw waszego cierpienia, waszej odwagi i wielkiego ducha solidarności. I właśnie solidarność - zgodził się abp Mokrzycki - jest kluczem, na którym należy się skupić dla przyszłej odbudowy Ukrainy, gdy skończy się szaleństwo wojny".

Rzeczywiście, to dzięki duchowi solidarności, który pojawił się w tych dniach, będziemy mogli podjąć próbę odbudowy społeczeństwa narodowego i ludzi w nim żyjących. Odprawiając Mszę św. w intencji prywatnej w kaplicy rezydencji arcybiskupiej we Lwowie, abp Gallagher w krótkiej homilii powiedział, że jest przekonany o historycznym momencie, w którym żyje Kościół katolicki na Ukrainie, a w szczególności o wyzwaniach, do których duszpasterze są wezwani, aby odpowiedzieć z wielką miłością i bliskością swojej trzodzie. Sytuacja, która przekształca straszny czas wojny w czas nadziei, w którym wszyscy mają okazję pokazać, że są mocno zakorzenieni w Chrystusie.

W programie na czwartek 19 i piątek 20 maja, naznaczonym ważnymi spotkaniami instytucjonalnymi i ekumenicznymi, sekretarz ds. relacji z państwami przebywa głównie w stolicy, Kijowie, z wizytą w niektórych miejscach, które stały się symbolami trwającej od trzech miesięcy wojny.

Przede wszystkim rozmowy z prezydentem obwodu lwowskiego Maksymem Kożyckim, a następnie spotkanie z arcybiskupem większym kijowskim Światosławem Szewczukiem, zwierzchnikiem Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, oraz z przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski Stanisławem Gądeckim. Rzeczywiście, delegacja polskich biskupów przebywa na Ukrainie od 17 do 20 maja i zatrzyma się we Lwowie i Kijowie.

Celem ich misji jest okazanie solidarności z narodem ukraińskim i nakreślenie wspólnej przyszłości współpracy struktur kościelnych obu krajów w różnych dziedzinach: religijnej, duchowej i humanitarnej.

W rozmowie z Mariuszem Krawcem z Vatican News (czwartek, 19 maja) to sam Gallagher skupia się na zakresie swojej misji na Ukrainie i tłumaczy swoje wrażenia po pierwszych dwóch dniach: "Zobaczyć wojnę w telewizji to jedno, dotknąć tej rzeczywistości to drugie. Pragnę również w imieniu Ojca Świętego wyrazić swoje poparcie i solidarność.

Stolica Apostolska i sam Ojciec Święty są gotowi zrobić wszystko, co możliwe, Stolica Apostolska kontynuuje swoją działalność dyplomatyczną z kontaktami z władzami ukraińskimi, a także poprzez ambasadę rosyjską przy Stolicy Apostolskiej mamy pewien kontakt z Moskwą.

Stolica Apostolska pragnie nadal zachęcać do wysyłania pomocy humanitarnej, a jednocześnie uwrażliwiać społeczność międzynarodową, co jest zawsze konieczne". Jeśli chodzi o odpowiedź Kościoła katolickiego na ogromny kryzys humanitarny, Gallagher podkreśla pomoc oferowaną wszystkim, nie tylko katolikom, ale także członkom innych religii.

Komentując misję sekretarza ds. relacji z państwami, watykański sekretarz stanu kardynał Pietro Parolin powiedział dziennikarzom na marginesie spotkania na Uniwersytecie Katolickim w Mediolanie: "Zobaczmy, jak przebiega wizyta Gallaghera na Ukrainie, a po jego powrocie dokonamy oceny".

Kardynał powtórzył jednak, że na razie "nie ma ze strony papieża zamiaru udania się na Ukrainę". Co więcej, sam papież, deklarując chęć zrobienia wszystkiego dla pokoju, sprecyzował, że hipoteza o jego wizycie będzie musiała być dokładnie oceniona.

W kwestii wysłania broni na Ukrainę, kwestii, która dzieli opinię publiczną i polityczne sojusze: "Odwołuję się do Katechizmu Kościoła Katolickiego - odpowiedział kardynał - który mówi, że istnieje prawo do obrony zbrojnej pod pewnymi warunkami, które muszą być przestrzegane, aby można było mówić o wojnie sprawiedliwej. W tym kontekście sytuuje się kwestia broni. Konieczne jest ponowne uruchomienie systemu stosunków międzynarodowych i roli organizacji międzynarodowych - takich jak ONZ - które przeżywają kryzys, ale które Stolica Apostolska zawsze wspierała i którym ufała.

AutorAntonino Piccione

Świat

Kanada: wyjazd na peryferie. Na biegun północny i pustynię sekularystów

Edmonton (prowincja Alberta), Iqaluit (terytorium Nunavut) i Quebec City to trzy miejsca w Kanadzie, do których uda się papież.

Fernando Emilio Mignone-20 maj 2022-Czas czytania: 2 minuty

Papież Franciszek zawita na geograficzne i egzystencjalne peryferie w dniach 24-29 lipca, kiedy to uda się do zlaicyzowanej Kanady. Udzielony w telewizji w Quebec City kardynał Gérald Lacroix, arcybiskup Quebec City i prymas Kanady, powiedział, że "nawet jeśli przyjedzie na wózku inwalidzkim, powitamy go z otwartymi ramionami". 

Potwierdzono, że trzy miasta, do których uda się Franciszek to Edmonton (prowincja Alberta), Iqaluit (terytorium Nunavut) i Quebec City. Ostatnia papieska wizyta w laickiej francuskojęzycznej prowincji miała miejsce w 1984 roku. 

Daty to okolice 26 lipca, czyli święto św. Anny, która jest bardzo droga kanadyjskim Indianom. Babka Chrystusa od wieków jest przez nich czczona w Sainte Anne de Beaupré, niedaleko Quebec City, a od 133 lat w Lac Sainte Anne, 100 km na zachód od stolicy Edmonton.

Koordynatorem wizyty będzie arcybiskup Edmonton Richard Smith. Powiedział 13 maja, że "wizyta będzie dla papieża, tu w Kanadzie, okazją do słuchania i dialogu z ludnością tubylczą, do wyrażenia szczerej bliskości z nią i do zajęcia się wpływem szkół rezydencjalnych." Powiedział, że rdzenne tradycje i ceremonie będą istotne podczas papieskiej wizyty. Podziwia, że papież przyjeżdża, biorąc pod uwagę jego stan zdrowia, po tym jak np. w czerwcu odwołał podróż do Libanu. 

Iqaluit nie istniał jako zamieszkana miejscowość aż do II wojny światowej, kiedy to Stany Zjednoczone założyły tam bazę lotniczą. W 1999 roku Kanada utworzyła Terytorium Narodowe Nunavut, o powierzchni dwóch milionów kilometrów kwadratowych, ciągnących się aż do bieguna północnego, ale z zaledwie 40 tysiącami mieszkańców. Większość to Eskimosi (dawniej nazywani Eskimosami) i chrześcijanie. Jej stolica, Iqaluit, licząca 8 tys. mieszkańców (połowa z nich to Eskimosi), leży w Zatoce Frobishera, na południowy wschód od ogromnej Wyspy Baffina. 

Idąc za radą Jezusa, papież zarzuci sieci w Iqaluit, co oznacza "miejsce wielu ryb". Jest to najgorętszy miesiąc w roku, kiedy temperatura waha się od 4 do 12 stopni Celsjusza. Franciszek prawdopodobnie przywita się z gubernator generalną Kanady, Mary Simon, pierwszą rdzenną gubernator tego kraju (czyli przedstawicielką królowej Anglii Elżbiety). Matka Simona była Inukiem (liczba pojedyncza: Inuit to liczba mnoga) i Simon dorastał w tej kulturze, jako anglikanin. 1 kwietnia podziękowała papieżowi Franciszkowi za przeproszenie rdzennych Kanadyjczyków tego dnia w Watykanie.

Więcej informacji tło można przeczytać Udaj się na peryferie kanadyjskiej dalekiej północy; Kanada "zaginiona"; Papież pojedzie do Kanady na spotkanie z rdzennymi mieszkańcami; mój wywiad z montrealskim historykiem Jacquesem Rouillardem; "Chodźmy razem, arrivederci Canada": historyczne przeprosiny papieża dla rdzennych Kanadyjczyków.

Czytania niedzielne

"Błogosławiące ręce Jezusa". Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego

Andrea Mardegan komentuje czytania na Wniebowstąpienie Pańskie, a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo. 

Andrea Mardegan / Luis Herrera-20 maj 2022-Czas czytania: 2 minuty

Wniebowstąpieniem Łukasz kończy swoją Ewangelię i tą samą Tajemnicą rozpoczyna księgę Dziejów Apostolskich. Możemy zatem rozumieć Wniebowstąpienie jako nowy początek, a nie zakończenie. Możemy też rozumieć to jako nowy sposób bycia z nami, a nie jako oddzielenie.

Jest to również warunek wysłania tego "komu Ojciec mój obiecał".z "moc z wysoka". Dlatego apostołowie mają wielką radość, a nie smutek, który byłby tak zrozumiały przy rozstaniu z bliską osobą, a tym bardziej, jeśli jest to Syn Boży, który zmienił ich życie i dzieje świata. 

Na końcu Ewangelii Łukasza Jezus odnosi się do tego, co On "jest napisane": księgi Starego Testamentu, które ukazują odwieczny plan zbawienia Ojca, w którym zawsze przewidziana była męka i zmartwychwstanie Chrystusa, a także głoszenie nawrócenia i odpuszczenia grzechów wszystkim narodom. Jest to synteza przepowiadania powierzonego apostołom jako świadkom.

To jest jego zadanie, które jest również naszym zadaniem. W ten sposób Wniebowstąpienie pomaga nam przypomnieć sobie kerygmat, zasadnicze przepowiadanie pierwotnego Kościoła, które zawsze musimy przekazywać światu: Chrystus został ukrzyżowany i zmartwychwstał, zaprasza nas do nawrócenia i do przyjęcia Bożego przebaczenia jako nadmiaru miłości.

Na swoje pożegnanie Jezus "Zaprowadził ich do Betanii". Łukasz używa czasownika, który w Biblii LXX jest wielokrotnie używany na określenie, że Bóg wyprowadził swój lud z ziemi egipskiej, a w Ewangelii Jana jest użyty w odniesieniu do dobrego pasterza prowadzącego swoje owce: Jezus prowadzi swoich apostołów jak dobry pasterz do Betanii, spokojnego miejsca ich odpoczynku. A potem podnosi ręce. Te same ręce, które czterdzieści dni wcześniej pokazał im w Wieczerniku: "Spójrz na moje ręce i stopy!". Teraz i oni patrzą na nie i widzą nieprzemijające ślady Jego męki, a tymi rękami je błogosławi.

Pod koniec swoich dni na ziemi Jezus nie czyni żadnych zaleceń, wyrzutów, lamentów, sądów czy potępień. Przeciwnie, błogosławi swoich i wszystkich, którzy mają przyjść, cały Kościół wszystkich czasów, całe stworzenie. 

Pomyślmy o błogosławieństwie Jezusa, gdy otrzymujemy je w liturgii lub w wielkie święta: zawsze jest to to błogosławieństwo, które się powtarza.

Boska życzliwość, moc zstępująca z wysoka, która wytwarza życie silniejsze niż śmierć, niż grzech, niż każda słabość i każda niegodziwość ludzi. Daje pokój, który jest silniejszy niż jakakolwiek wojna.

Dwaj mężczyźni w białych szatach potrząsają mężczyznami z Galilei, którzy patrzyli na niebo i mówią im, że Jezus powróci. "w ten sam sposób".Dlatego wróci z błogosławieństwem. 

Homilia na czytania z uroczystości Wniebowstąpienia Pańskiego

Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.

AutorAndrea Mardegan / Luis Herrera

Świat

Ludzie na całym świecie gratulują Benedyktowi XVI 95. urodzin

Papież emeritus: "wyrazy solidarności z całego świata sprawiły mi wielką radość".

José M. García Pelegrín-19 maj 2022-Czas czytania: 2 minuty

Z okazji 95.o urodziny Benedykt XVI16 kwietnia emerytowany papież otrzymał w internecie zalew gratulacji z całego świata; wpłynęło prawie 3 tys. wiadomości - głównie po niemiecku, ale także po polsku, angielsku, włosku i kilka po hiszpańsku.

Inicjatywa wyszła od "Fundacji Promocji Dziennikarstwa Katolickiego Tagespost", wydawcy m.in. tygodnika o tej samej nazwie, która stworzyła portal internetowy, gdzie każdy mógł osobiście pogratulować papieżowi emerytowi. (www.benedictusXVI.org). Strona, stworzona w ścisłej współpracy z Benedyktem XVI, regularnie relacjonuje pracę teologiczną papieża emeryta.

Jednym z pierwszych, który przesłał swoje gratulacje za pośrednictwem tego medium był kardynał Kurt Koch, który napisał: "Moim pierwszym słowem może być tylko wdzięczność. Dziękuję Bogu, że w Wielką Sobotę 1927 roku dał nam Josepha Ratzingera jako wspaniałego człowieka, głęboko wierzącego chrześcijanina, wybitnego teologa oraz dobrego biskupa i papieża. I dziękuję papieżowi emerytowi Benedyktowi XVI za jego życiowe świadectwo miłości Boga oraz za jego przekonujące i wielkie dzieło teologiczne.

Björn Hirsch z Fuldy pisze po niemiecku: "Drogi papieżu Benedykcie XVI, doszedłem do wiary podczas Światowych Dni Młodzieży w Kolonii w 2005 roku. Potem studiowałem teologię i w tych studiach Twoje nauki wywarły na mnie głębokie wrażenie. I za to chciałbym mu osobiście podziękować w jego 95. urodziny, w które życzę mu pokoju i błogosławieństwa naszego Zmartwychwstałego Pana. Niech On nadal będzie z Tobą.

W języku angielskim osoba podpisująca się po prostu "Lucy" pisze: "Your teachings will continue to inspire and guide us for decades to come. Dziękuję za wszystko, co wnieśliście do Kościoła i świata. Wszyscy jesteśmy Ci dłużni, niech Cię Bóg zawsze błogosławi.

Emerytowany papież mógł odczytać pozdrowienia na laptopie z pomocą swego sekretarza, arcybiskupa Georga Gänsweina, w swym domu "Mater Ecclesiae" w Watykanie.

Na stronie można też przeczytać odpowiedź Benedykta XVI: "Z okazji moich 95. urodzin otrzymałem liczne gratulacje z całego świata. Te liczne wyrazy wierności i solidarności sprawiły mi wielką radość. Jestem bardzo wdzięczny i łączę się z Wami wszystkimi w modlitwie".

A biskup Gänswein dodaje: "Benedykt XVI prosił mnie o przekazanie serdecznych podziękowań wszystkim, którzy za pośrednictwem strony internetowej www.BenedictusXVI.org złożyli gratulacje papieżowi emerytowi. Z wielką radością i głębokim wzruszeniem przeczytał wiele serdecznych słów skierowanych do niego".

Zoom

Ave Regina Pacis, Królowa Pokoju w Santa Maria Maggiore

Rzeźba jest dziełem Guido Galli, który był zastępcą dyrektora Papieskich Muzeów i Galerii. Zainaugurowano ją w 1918 r. Dziewica siedzi na tronie i podnosi rękę w geście gdzieś pomiędzy błogosławieństwem a narzuceniem zakończenia konfliktu zbrojnego.

Omnes-19 maj 2022-Czas czytania: < 1 minuta
Czytania niedzielne

"Zamieszkanie Ducha Świętego". VI Niedziela Wielkanocna

Andrea Mardegan komentuje czytania z VI Niedzieli Zwykłej, a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo. 

Andrea Mardegan-19 maj 2022-Czas czytania: 2 minuty

Jezus w Ewangelii Jana już mówił nam o tym, jak Ojciec Go kocha. Podczas ostatniej wieczerzy mówi również o naszej miłości do Niego, ale nie nakazuje jej jako nowego przykazania, wspomina o niej jako o możliwości: "Jeśli ktoś mnie kocha"..

Jako warunek rozpoczęcia drogi, która prowadzi do przestrzegania Jego słowa i otrzymania wielkiej obietnicy: stać się miejscem, gdzie Ojciec i Syn kochają się nawzajem, a tym samym miejscem zamieszkania Ducha Świętego.

Autor Apokalipsy mówi, że w nowym Jeruzalem nie widział żadnej świątyni: Bóg jest wszystkim we wszystkich. To bowiem w ludzkim sercu chce zamieszkać. Stoi u drzwi i puka; jeśli otworzymy Mu, kochając Go, wejdzie i będzie jadł z nami, a my z Nim.

Jest to jedyny moment, w którym Jezus wyraźnie mówi, że Parakletem jest Duch Święty, kim jest ten, który "nauczy wszystkiego". Jezus nie miał na myśli wszystkiego, rzeczywiście, powiedział niewiele, co byliśmy w stanie zrozumieć, co więcej, Duch Święty musi nam o tym przypominać.

Dzieje Apostolskie mówią nam o pierwszym soborze w Jerozolimie i jego "długiej dyskusji", ponieważ judaizujący chrześcijanie chcieli narzucić obrzezanie nawróconym poganom.

Nowy problem, o którym Jezus nie wspomniał, bo jeszcze nie istniał, ani nie chciał go przewidzieć, podobnie jak - oprócz prześladowań - z niezliczonymi problemami, które pojawiają się w całej historii Kościoła i świata, a z którymi Kościół jest wezwany się zmierzyć. 

Jezus miał nieskończoną pokorę: chciał zniknąć, aby z przemożną ufnością zostawić swój Kościół i swoje owce w rękach swoich apostołów, słabych, kruchych, grzeszników.

Po wysłuchaniu Piotra, Pawła i Barnaby, Jakub, biskup jerozolimski, zaproponował swoje pośrednictwo i zasugerował nawróconym poganom przestrzeganie pewnych przepisów rytualnych, aby nie dopuścić do wejścia chrześcijan z judaizmu w lęk przed nieczystością prawną, gdy będą z nimi przebywać.

List wysłany do wszystkich wspólnot, pierwszy oficjalny dokument Magisterium Kościoła, stwierdza: "My i Duch Święty postanowiliśmy nie nakładać na was więcej ciężarów niż jest to konieczne".i wymieniają cztery aspekty, spośród wielu, które powodują nieczystość prawną według Księgi Kapłańskiej, a których radził im unikać. Doświadczyli Ducha Świętego, który uczy ich wszystkiego i prowadzi ich nawet w decyzjach, które są roztropne.

Prawdziwie Jezus może dać nam swój pokój w obliczu trapiących nas problemów i Jego pozornej nieobecności czy oddalenia. Bo naprawdę Duch Święty jest z nami i uczy nas wszystkiego, przypomina nam słowa Jezusa i pomaga nam je zrozumieć, pomalutku. I dlatego, że Jezus idzie do nieba w posłuszeństwie Ojcu i dlatego, że wróci. 

Homilia na temat czytań na VI niedzielę wielkanocną

Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.

Ameryka Łacińska

Pedro BrassescoKontynent latynoamerykański ma swoją własną historię naznaczoną synodalnością".

Pedro Brassesco, zastępca sekretarza generalnego Rady Episkopatów Ameryki Łacińskiej (CELAM), podkreśla, że synodalność "wzmacnia misję, ponieważ czyni Kościół bardziej atrakcyjnym".

Federico Piana-19 maj 2022-Czas czytania: 4 minuty

"Pierwszy wielki owoc? Ta sama praktyka synodalna, która rozpoczęła się we wspólnotach i parafiach od słuchania Ducha Świętego, który przemawia przez Lud Boży - mówi o. Pedro Brassesco.

Brassesco jest zastępcą sekretarza generalnego Rady Episkopatu Ameryki Łacińskiej (CELAM), organu kościelnego skupiającego biskupów Ameryki Łacińskiej i Karaibów, i dokonuje podsumowania trwającej podróży synodalnej prowadzącej do fazy uniwersalnej zaplanowanej na 2023 r.

"Faza kontynentalna w Ameryce Łacińskiej rozpocznie się w listopadzie przyszłego roku, kiedy to Sekretariat Synodu opublikuje Instrumentum Laboris, które zbiera syntezę prac wykonanych przez poszczególne kraje. Tymczasem CELAM zachęca lokalne Konferencje Biskupów do kontynuowania tej fazy diecezjalnej i krajowej - mówi ks. Brassesco.

Jakimi narzędziami CELAM pomaga Konferencjom Episkopatów?

- Utworzyliśmy komisję pod nazwą "CELAM w drodze do Synodu", z którą będziemy organizować również etap kontynentalny, oczywiście w koordynacji z Sekretariatem Synodu. Uważamy, że ten etap powinien charakteryzować się spotkaniem kontynentalnym i analizujemy różne możliwości rozwoju: twarzą w twarz lub hybrydowo; regionalnie lub według krajów. Jest to droga, którą musimy podążać, aby wkład kontynentu odzwierciedlał jego specyfikę i różnorodność.

Jakie są dotychczasowe owoce tej synodalnej podróży?

- Jednym z najważniejszych owoców jest słuchanie członków Ludu Bożego, ponieważ każdy członek ma głos i jest uznawany za podmiot w Kościele. Nie chodzi tu o zajmowanie się konkretnym tematem w celu wyciągnięcia wniosków, ale o ćwiczenie synodalne.

Jakie są trudności?

- Pewien opór wobec samej idei synodalnośćzwłaszcza z niektórych sklerykalizowanych sektorów. Wielu księżom trudno było również o entuzjazm, być może ze względu na zmęczenie, przytłoczenie ciężkimi zadaniami duszpasterskimi lub osłabienie rozczarowaniem z powodu wyników, które nie spełniły ich oczekiwań.

Kolejna trudność związana jest z odległościami, zarówno geograficznymi, jak i egzystencjalnymi. Każdy powinien mieć możliwość słuchania, ale konsultacje często ograniczają się tylko do wspólnoty i czynności liturgicznych. Pomimo tego jednak w wielu diecezjach pojawiły się bardzo ciekawe inicjatywy mające na celu dotarcie do sektorów, których głos nie zawsze jest słyszalny.

Co oznacza synodalność dla kontynentu latynoamerykańskiego?

- Kontynent latynoamerykański ma swoją własną historię naznaczoną synodalnością jako stylem eklezjalnym.

Od końca XVI wieku na tym terenie bardzo często odbywały się synody i sobory.

Kreacje m.in. CELAM oraz pięciu Konferencji Ogólnych Episkopatu były konkretnym znakiem tego "kroczenia razem" Kościoła latynoamerykańskiego. W ostatnich latach wiele diecezji podjęło także praktykę organizowania zgromadzeń lub synodów, na których zarysowują się horyzonty i działania duszpasterskie Kościoła partykularnego.

Proces Zgromadzenia Eklezjalnego Ameryki Łacińskiej i Karaibów stanowił bezprecedensowy przypadek uczestnictwa i komunii, aby wspólnie rozeznać wyzwania duszpasterskie na najbliższe lata.

Czy synodalność wpłynie na komunię i misję?

- Tak, jedno jest pewne: synodalność wprowadza komunię w czyn, czyni ją realną i namacalną w konkretnych sytuacjach i procesach. Następnie przekształca komunię w styl, sposób bycia Kościoła naznaczony relacjami słuchania i szacunku. A potem synodalność wzmacnia misję, bo uatrakcyjnia Kościół, przekształca go w żywe świadectwo jedności w różnorodności. Kościół synodalny nie marnuje swoich energii na obsesję zachowania władzy i struktur, ale pozwala się ożywiać nowością Ducha Świętego, który otwiera nowe przestrzenie spotkania i ewangelizacji.

CELAM przeprowadził niedawno tydzień wirtualnych spotkań na temat Synodu. Jakie były cele tych spotkań?

- Spotkania miały na celu ułatwienie słuchania i dialogu, a uczestniczyły w nich różne zespoły animatorów synodalnych Konferencji Episkopatów. Praca ta była bardzo owocna i zauważyliśmy, że proces synodalny został dobrze przyjęty w prawie wszystkich diecezjach.

Jak Twoim zdaniem Synod zmieni Kościół w Ameryce Łacińskiej i na Karaibach?

- Wierzę, że Synod jest etapem dłuższego procesu. Nie można oczekiwać natychmiastowych zmian, ponieważ synodalność jest ściśle związana z nawróceniem pastoralnym, którego nie można narzucić.

Synod, jako praktyka, sprawia, że tracimy lęk przed słuchaniem całego Ludu Bożego, którego udział należy cenić.

Jestem pewien, że Synod potwierdzi nasze zaangażowanie w przekształcanie struktur kościelnych, ale to nie wystarczy: z pewnością konieczne będzie dalsze podejmowanie nowych i owocnych kroków.

Z kolei w Amazonii, jak rozwija się podróż synodalna?

- Konferencje Biskupów, podczas spotkań z zespołami animatorów, dały nam znać, że my w Amazonii z entuzjazmem uczestniczymy w podróży synodalnej.

Podkreślono również, że doświadczenie słuchania na Synodzie dla Amazonii było podstawowym punktem wyjścia.

Mimo wszystko istnieją przeszkody, które uniemożliwiają większe włączenie w proces synodalny: wielkie odległości, trudności w dotarciu do wspólnot i brak łączności. Mimo to, w celu osiągnięcia większego uczestnictwa, poczyniono bardzo znaczące i twórcze doświadczenia.

Konferencja Eklezjalna Amazonii (CEAMA) została zaproszona do przeprowadzenia własnego towarzyszenia Synodowi i postanowiła zachęcać i promować uczestnictwo w poszczególnych diecezjach, aby nie generować procesu podwójnego słuchania. Następnie, w fazie kontynentalnej, zaproponowane zostaną konkretne wypowiedzi, które są niezbędne, abyśmy mogli zastanowić się nad konkretnymi realiami.

AutorFederico Piana

 Dziennikarz. Pracuje dla Radia Watykańskiego i współpracuje z L'Osservatore Romano.

Ameryka Łacińska

Max Silva: "W dzisiejszych czasach prawo do życia nie jest już fundamentalne".

Rozmowa z profesorem Maxem Silvą, ekspertem Międzyamerykańskiego Trybunału Praw Człowieka, na temat orzeczenia dotyczącego prawa do wolności religijnej.

Pablo Aguilera-18 maj 2022-Czas czytania: 4 minuty

W marcu 2021 roku informowaliśmy o dużym pozwie złożonym przez Chilijkę Sandrę Pavez, katolicką nauczycielkę religii. Była lesbijką i mieszkała z inną kobietą. Biskup diecezji San Bernardo, na terenie której znajdowała się szkoła, ostrzegł ją, że jej decyzja jest sprzeczna z obowiązkami czystości i że jeśli nie nastąpi zmiana, będzie zmuszony cofnąć jej świadectwo przydatności, ponieważ nie daje "świadectwa życia chrześcijańskiego", którego Kościół katolicki oczekuje i wymaga od nauczycieli tego przedmiotu. Nie zgodziła się, a jej upoważnienie do nauczania religii katolickiej zostało cofnięte, choć mogła nadal pracować w szkole w innym charakterze. Nauczycielka odwołała się do sądów cywilnych i przegrała we wszystkich instancjach. 

W 2008 roku przedstawił swoją sprawę Międzyamerykańskiej Komisji Praw Człowieka, która uznała ją za korzystną. Następnie złożył skargę do Międzyamerykańskiego Trybunału Praw Człowieka (IACHR) przeciwko państwu Chile. Pod koniec kwietnia 2022 roku Trybunał orzekł na korzyść Paveza. Trybunał zgodził się, że dzieci i rodzice mają prawo do edukacji religijnej oraz że edukacja religijna może być włączona do edukacji publicznej, aby zagwarantować prawa rodziców. Wkracza również w wolność wyznań religijnych, gdyż nakazuje stworzenie i wdrożenie stałego planu szkoleń dla osób odpowiedzialnych za ocenę przydatności kadry nauczycielskiej; zwraca się do państwa chilijskiego o określenie procedury zaskarżania decyzji publicznych placówek oświatowych dotyczących mianowania lub usuwania nauczycieli religii w konsekwencji wydania lub cofnięcia świadectwa przydatności.

Decyzja ta może mieć wpływ na większość dzieci w Chile - i 21 innych krajach na kontynencie przed IACHR - które otrzymują edukację poprzez szkoły finansowane ze środków publicznych. Orzeczenie sądu oznacza, że żadna grupa religijna nie będzie mogła zapewnić, że osoby wyznaczone do nauczania tej religii żyją zgodnie z tym, czego nauczają.

Czy ten wyrok jest zaskoczeniem, czy też jest zgodny z ideologią sądu?

-prawda, że nie jest to zaskakujące, nie tylko ze względu na trajektorię orzecznictwa tego sądu w ostatnich latach, ale także dlatego, że wśród jego członków są prominentni propagatorzy sprawy LGTBI. Należy pamiętać, że najczęściej przestrzegane dziś prawa człowieka mają niewiele wspólnego z tzw. prawami "tradycyjnymi"; i że w ramach tej nowej rekonfiguracji prawo do życia, główne i uprzednie prawo, które umożliwia korzystanie z wszystkich innych, przestało być podstawową prerogatywą, a zostało zastąpione przez tzw. prawa seksualne i reprodukcyjne. Są one obecnie centralnym punktem "nowych praw człowieka", którym ulegają wszystkie inne prawa, w tym życie, jak w przypadku nienarodzonych. I są wszelkie powody, by sądzić, że proces ten będzie kontynuowany.

Jaki jest najistotniejszy aspekt tego orzeczenia?

-Chociaż nie byłem w stanie szczegółowo przestudiować tego orzeczenia, to podkreśla ono, że chociaż w wyroku stwierdza się, że zagwarantowane jest prawo rodziców do zapewnienia swoim dzieciom edukacji religijnej, jaką uznają za stosowną, to w praktyce prawo to staje się niemal niewykonalne, poprzez uniemożliwienie instytucjom religijnym zapewnienia, że ich nauczyciele są wierni wyznawanemu przez nich credo. Co więcej, państwo uzyskuje w tej dziedzinie nadmierną i niebezpieczną ingerencję, arbitralnie uzurpując ją sobie od organów religijnych, które nie mają prawie żadnych skutecznych narzędzi do prowadzenia swojej działalności. Dzieje się tak dlatego, że prawo do wolności religijnej i prawo rodziców do wychowywania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami zderza się z tym, co organy międzynarodowe powszechnie uznają za najważniejsze: prawami seksualnymi i reprodukcyjnymi.

Jaką moc prawną będzie miał dla państwa Chile?

-Istnieje obowiązek przestrzegania i wykonywania wyroków, w których państwo jest skazane. Należy jednak zaznaczyć, że sąd ten nie ma możliwości zmuszenia skazanego państwa do faktycznego wykonania tego zadania. Dlatego też ogólny wskaźnik zgodności z wyrokami Trybunału na poziomie kontynentalnym jest dość niski. Dlatego też ich wdrożenie zależy przede wszystkim od woli politycznej rządzących. W każdym razie, gdyby to zrobili, doszłoby do poważnej kolizji z innymi prawami zapisanymi w naszej obecnej Konstytucji (takimi jak te, które Trybunał w rzeczywistości ignoruje, mimo że nominalnie je uznaje), choć ta niezgodność mogłaby nie wystąpić w przypadku zatwierdzenia nowego tekstu konstytucji zgodnie z wytycznymi wskazanymi przez Trybunał Międzyamerykański.

Czy uniemożliwi się wyznaniom religijnym określanie przydatności nauczycieli uczących religii?

-Jeśli orzeczenie będzie w pełni wykonane, to tak. W praktyce to, co zrobił Trybunał, choć tego nie mówi, to uczynienie tego uprawnienia związków wyznaniowych nieaktywnym. To poważna sprawa, bo w zasadzie oznacza, że władza cywilna próbuje całkowicie zdominować sferę religijną, kładąc tym samym kres słusznej autonomii tych wyznań. Ponadto dotyka to prawa rodziców do kształcenia dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami, wolności edukacji, a także, co bardziej odległe, m.in. wolności słowa i sprzeciwu sumienia. Krótko mówiąc, i choć nie mówi się o tym głośno, uczyniono krok w kierunku utworzenia państwa totalitarnego, paradoksalnie, jak się podkreśla, w imię tych samych "praw człowieka".

Więcej
Świat

Który ksiądz dla której Afryki?

Czy kryzys kapłaństwa dotyczy kontynentu afrykańskiego? Liczby nie wydają się odpowiadać na to pytanie twierdząco. Jednak formacja kapłanów afrykańskich jest wielkim wyzwaniem: jakość formacji i rozeznania jest ciągłym wyzwaniem.

Jean Paulin Mbida-18 maj 2022-Czas czytania: 5 minuty

Ostatni kongres poświęcony teologii fundamentalnej kapłaństwa (17-19 lutego 2022 r. w Rzymie), zwołany przez kard. Marca Ouelleta, prefekta Kongregacji ds. Biskupów, rzucił wyzwanie wszystkim Kościołom partykularnym. Przede wszystkim uwypuklił pewne zasadnicze kwestie dotyczące kryzysu kapłaństwa, które do tej pory były pomijane lub wręcz ignorowane. W rzeczywistości, dla sporej liczby obserwatorów, a nawet chrześcijan, którzy nie zawsze odróżniają przyczyny od skutków, kryzys kapłaństwa, kryzys wiary, przejawia się głównie poprzez zjawisko kryzysu powołań. Wyczerpywanie się powołań, opróżnianie lub wręcz zamykanie seminariów, nowicjatów i innych domów formacyjnych, zanikanie całych wspólnot zakonnych, nurtuje Kościoły zachodnie od kilkudziesięciu lat i wciąż szukają one odpowiednich rozwiązań.

Kontrast w Kościele w Afryce

Kontrastuje to z Kościołem w Afryce, który wzrasta liczebnie do tego stopnia, że wzbudza zainteresowanie głównych zachodnioeuropejskich gazet sekularystycznych lub laickich (Le Monde, Le Figaro itp.). Liczba księży rośnie z imponującymi i bardzo godnymi pozazdroszczenia liczbami. W niektórych częściach kontynentu liczba księży wzrosła w ciągu dwudziestu lat o 85%, zakonnic o 60%, a biskupów o 45%. Ostatnie publikacje roczników statystycznych Stolicy Apostolskiej podkreślają ten prawdziwy boom powołaniowy w Kościele afrykańskim. Kryzys kapłaństwa w Afryce jawi się więc jako teza absurdalna, niespójna i nonsensowna, a przez to trudna do obrony.

Kongres na temat kapłaństwa, który odbył się w lutym ubiegłego roku, pozwolił spojrzeć poza zwykłe liczbowe i statystyczne przejawy kryzysu w kapłaństwie, który dotyka tylko niektóre Kościoły. Kryzys systemowy i empiryczny jest znacznie głębszy i bardziej szkodliwy. W tym sensie społeczności afrykańskie stoją w obliczu kryzysu substancji, formy i treści. Kryzys substancji ma miejsce wtedy, gdy podstawy doktrynalne kapłaństwa nie są prawidłowe i w konsekwencji wpływają na samą tożsamość kapłana, jego życie ludzkie i duchowe oraz jego działanie kapłańskie.

Kryzys formy jest pewny, gdy wielorakie oblicza przyjmowane przez kapłaństwo nie przystają do oczekiwań ludu i celów misji, gdy odchodzą od spraw zasadniczych, by budować na kwestiach marginalnych lub obcych ich celowi. Kryzys jest znaczny, bo kapłaństwo staje się konwencjonalne, czyli zgodne z wygodą świata, za którego pragnieniami ślepo się podąża.

Kongres pozwala nam, po raz kolejny, spojrzeć na Afrykę, kontynent, który nie doświadcza spadku powołań, ponieważ kryzys powołań nie jest głównym problemem w porównaniu z powołaniami w kryzysie. Jeśli kilku afrykańskich duszpasterzy uznaje, że wszystkie powołania są darem Boga, to kilkakrotnie kwestionowali autentyczność powołań. Rzeczywiście, w społeczeństwie afrykańskim, które się zmienia, które bardzo ewoluowało i które zadaje wiele pytań młodym ludziom, zwłaszcza tym, którzy pragną idealnego życia, ryzyko, że dla niektórych kapłaństwo jest sposobem na awans społeczny, jest bardziej widoczne.

Pożądany kontynent

Afryka jest dziś rynkiem pożądanym przez epigonów duchowych i ewangelicznych baronów, którzy twierdzą, że walczą z biedą na rzecz dobrobytu. Mówi się o terra nulliuspodzielone na strefy wpływów, przedsiębiorstwa i korporacje. Ubóstwo i surowość życia, ojciec wszystkich innych wyzwań, deprawacja moralności, endemiczne bezrobocie wśród młodych ludzi, nawet jeśli są absolwentami, którzy są teraz gotowi zrobić wszystko, aby zarobić na życie, nawet jeśli oznacza to rzucenie się do Morza Śródziemnego, są w wiadomościach od dziesięcioleci. Ta sytuacja ma oczywiście reperkusje dla działania Kościoła. Wpływa na model kapłana, a nawet dyktuje profil kapłana, jaki ma być ukształtowany. Niepewny, szkodliwy i przybliżony stan społeczny rzeczywiście miał reperkusje na kapłaństwo służebne.

Sytuacja duchownych afrykańskich zależy od zróżnicowanego kontekstu, w którym sprawowana jest posługa, od dyspozycji społecznych i kulturowych oraz od zróżnicowanych inwestycji księży. Ignace Ndongala Maduku opisuje dzisiejsze warunki niektórych afrykańskich księży jako wagabundów, u których starość rymuje się z nieszczęściem, choroba z nędzą. Znajdujemy wielu funkcjonariuszy Boga, kler państwowy, a nie pasterzy ludu. Stałą troską afrykańskiego duchowieństwa jest materialne utrzymanie księży, co prowadzi do milczącego ustanowienia przywilejów.

Język opisujący ten aspekt jakości życia afrykańskich księży jest często niezwykły i mrożący krew w żyłach: kościelny darwinizm. Ponadto karze się ich stosunek do elit i władzy: kłanianie się przełożonym i deptanie podwładnych, bycie pokornym przed autorytetami i autorytarnym przed pokornymi. W tym kontekście nominacje postrzegane są jako zaliczki, awanse, które czasem wydają się plebiscytami, źródła korzyści materialnych i różnych rzeczywistych lub wyimaginowanych przywilejów. Brak równości wśród księży oraz brak zabezpieczenia społecznego, materialnego i finansowego stwarza skandaliczną nierówność i niesprawiedliwość wśród księży.

Priorytet szkolenia

Istnieje zatem prawdziwe wyzwanie edukacyjne związane z formacją przyszłych kapłanów. Kwestia ta wyłania się ostrzej w obliczu aktualnych skandali, ale w rzeczywistości należy zwrócić na nią uwagę całej wspólnoty chrześcijańskiej, unikając logiki kozła ofiarnego lub logiki sytuacji kryzysowej. Istnieje bardzo realne ryzyko, że kapłaństwo jest drogą ucieczki do statusu społecznego, którego młodzi ludzie nie mieliby w zwykłym życiu. Niektóre pytania mają dziś zasadnicze znaczenie: Czy model formacji przyszłych kapłanów, odziedziczony po epoce misyjnej, jest nadal skuteczny w odniesieniu do profilu kapłanów, którzy mają być formowani? Jacy kapłani? Dla jakiego społeczeństwa? Czy ramy istniejących jeszcze dziś małych i dużych seminariów odosobnienia stanowią stabilną gwarancję dojrzewania powołań kapłańskich?

Formacja prawdziwych pastorów jest priorytetem dla Kościoła afrykańskiego, jest priorytetem priorytetów. Jest to praca, która wymaga znacznej siły roboczej i środków. Jakość formacji i rozeznania jest stałym wyzwaniem z koniecznymi wymaganiami. Co więcej, seminarium nie jest jedyną "gałęzią" odpowiedzialną za formację kandydatów do kapłaństwa. Zadaniem seminarium nie może być oferowanie "gotowych produktów". Potrzebna jest wizja systemowa, obejmująca duszpasterzy, formatorów, ale także kapłanów i całą wspólnotę chrześcijańską. Formacja w seminarium obejmuje, w sensie wstępującym, duszpasterstwo młodzieży i musi sprzyjać poważnej weryfikacji warunków możliwości rozwoju konkretnych osób we wszystkich dziedzinach formacji.

Rozeznanie powołaniowe młodych ludzi musi ściśle podążać za ewolucją potrzeb duszpasterskich, porządkując konkretne działania w ściśle określonym kierunku. Wiele uwagi należy poświęcić dobremu i świętemu rozeznaniu. To prawda, że nie wszyscy seminarzyści zostają kapłanami, ale szybkość wyboru i brak rozeznania mogą sprawić, że młodzi ludzie nie przeżywają dziś dogłębnie swojego rozeznania powołania, ponieważ społeczeństwo oferuje ułatwienia i drogi na skróty.

"Examples lead".

Ważnym i krytycznym punktem, zbyt często pomijanym w podnoszeniu jakości formacji przyszłych kapłanów, pozostaje jakość i konkretne świadectwo kapłanów, biskupów jako całości. Seminarzyści są często bardziej niż mogłoby się wydawać wrażliwi na ogólny klimat życia kleryckiego. Jak mówi włoskie powiedzenie: słowa uczą, ale przykłady prowadzą. Ponieważ horyzont formacji jest prospektywny i "przyszli kapłani otrzymują formację współmierną do wagi i znaczenia, jakie należy nadać ich konsekracji", istnieją ważne rekonstrukcje roli kapłana w społeczeństwie afrykańskim zgodnie z tria munera (nauczać, uświęcać i rządzić), które wymagają ponownego zdefiniowania i aktualizacji urzędu pasterskiego.

Animacja i przebudzenie misyjne, biblijna instancja proroka, pamięć o powszechnym powołaniu do świętości: chrzest, a nie skrajna "sakramentalizacja" wydają się być podstawą do owocnego pogłębienia i zbadania autentycznego kapłaństwa także dla Kościoła afrykańskiego.

AutorJean Paulin Mbida

Dyrektor studiów w Wyższym Seminarium Teologicznym w Jaunde-Nkolbisson (Kamerun). Profesor etyki społecznej i politycznej.

Sprzeciw sumienia

Sprzeciw sumienia oznacza, że dana osoba przedkłada dyktat własnego sumienia nad to, co jest nakazane lub dozwolone przez prawo. Jest to podstawowe prawo każdego człowieka, niezbędne dla wspólnego dobra wszystkich obywateli, które państwo musi uznać i docenić.

18 maj 2022-Czas czytania: 3 minuty

Komisja Episkopatu ds. Nauki Wiary Konferencji Episkopatu Hiszpanii opublikowała właśnie Nota doktrynalna dotycząca sprzeciwu sumienia, zatytułowana "Ku wolności wyswobodził nas Chrystus". (Gal 5,1).

Nota opiera prawo do sprzeciwu sumienia na wolności, która z kolei opiera się na godności osoby ludzkiej.

Taka godność i wolność człowieka nie jest owocem ani konsekwencją woli człowieka, ani woli państwa czy władz publicznych, ale znajduje swój fundament w samym człowieku, a ostatecznie w Bogu, jego Stwórcy.

Sprzeciw sumienia w Magisterium

Już Sobór Watykański II zauważył, że "nigdy ludzie nie mieli tak żywego poczucia wolności (która do nich należy) jak dzisiaj" (por. Gaudium et Spes, n. 4). P

Jednak tej wolności, która polega na "zakorzenionej w rozumie i woli władzy działania lub zaniechania działania, czynienia tego lub tamtego, a więc na świadomym wykonywaniu czynności z własnej woli" (Katechizm Kościoła Katolickiego, n. 1731), nie należy rozumieć jako braku jakiegokolwiek prawa moralnego, wskazującego granice działania, ani jako "pozwolenia na robienie tego, co mi się podoba, nawet jeśli jest to złe" (Sobór Watykański II, Gaudium et Spes, n. 17).

Człowiek nie dał istnienia samemu sobie, dlatego prawidłowo korzysta ze swojej wolności, gdy uznaje swoją radykalną zależność od Boga, żyje w stałej otwartości na Niego, stara się wypełniać Jego wolę, a ponadto, gdy uznaje, że jest członkiem wielkiej rodziny ludzkiej, a więc korzystanie z jego wolności jest uwarunkowane stosunkami społecznymi, które warunkują jej realizację.

Władze publiczne muszą nie tylko szanować, ale także bronić i promować korzystanie z wolności wszystkich osób i ograniczać ją tylko w tych przypadkach, gdy jest to rzeczywiście konieczne dla dobra wspólnego, porządku publicznego i pokojowego współżycia.

Bardzo głęboka charakterystyka wolności człowieka leży w obszarze własnego sumienia i religii czy wolności religijnej.

Jest to prawo podstawowe, ponieważ człowiek jest istotą otwartą na transcendencję i ponieważ dotyczy najbardziej intymnej i głębokiej części jego istoty, jaką jest jego własne sumienie. 

Dzisiaj ryzykujemy, także na poziomie sprawowania władzy publicznej, że nie będziemy w wystarczającym stopniu wspierać tego podstawowego prawa z powodu wyraźnej tendencji do uważania, że Bóg należy tylko do prywatnej sfery jednostki.

Dla Katechizmu Kościoła Katolickiego jest jasne, że "obywatel jest zobowiązany w sumieniu nie stosować się do nakazów władz cywilnych, gdy nakazy te są sprzeczne z wymogami porządku moralnego, z podstawowymi prawami osób lub z nauką Ewangelii" (n. 2.242).

Sprzeciw sumienia oznacza, że dana osoba przedkłada dyktat własnego sumienia nad to, co jest nakazane lub dozwolone przez prawo. Jest to podstawowe prawo każdego człowieka, niezbędne dla wspólnego dobra wszystkich obywateli, które państwo musi uznać i docenić.

Jest to prawo przedpolityczne, którego państwo nie powinno ograniczać ani minimalizować pod pretekstem zagwarantowania ludziom dostępu do pewnych praktyk uznanych przez państwowe prawo pozytywne, a tym bardziej przedstawiać jako atak na "prawa" innych.

To podstawowe prawo do sprzeciwu sumienia musi zostać uregulowane, gwarantując, że osoby, które chcą z niego skorzystać, nie będą dyskryminowane w sferze pracowniczej lub społecznej.

Utworzenie rejestru osób uchylających się od służby wojskowej ze względu na sumienie narusza prawo każdego obywatela do nieprzymuszania go do deklarowania własnych przekonań religijnych lub po prostu filozoficznych czy ideologicznych.

Na zakończenie zachęcam do uważnego przeczytania niniejszej noty Komisji Episkopatu ds. Nauki Wiary. Warto.

AutorCelso Morga

Emerytowany arcybiskup diecezji Mérida Badajoz

Hiszpania

Msgr. Luis ArgüelloO zdrowiu moralnym społeczeństwa świadczy jego obrona życia".

Nowe prawo zezwala nieletnim na aborcję bez zgody rodziców, "chroni" dostęp do aborcji w ośrodkach publicznych, a także likwiduje 3-dniowy okres refleksji oraz informacje, które były przekazywane kobiecie, aby mogła donosić ciążę do końca.

Maria José Atienza-17 maj 2022-Czas czytania: 2 minuty

Rzecznik Konferencji Episkopatu Hiszpanii, bp Luis Argüello, określił jako "złą wiadomość projekt ustawy "o zdrowiu seksualnym i reprodukcyjnym oraz o dobrowolnym przerywaniu ciąży" zatwierdzony przez rząd hiszpański.

Nowe prawo zezwala nieletnim na aborcję bez zgody rodziców, "chroni" dostęp do aborcji w ośrodkach publicznych, a także likwiduje 3-dniowy okres refleksji oraz informacje, które były przekazywane kobiecie, aby mogła donosić ciążę do końca.

W komunikacie wydanym przez Konferencję Episkopatu Hiszpanii bp Argüello podkreśla, że "obrona i ochrona życia jest jednym ze źródeł cywilizacji". Jedna z czerwonych linii wyrażających moralne zdrowie narodu".

Argüello przypomniał, że uznanie aborcji za "prawo" jest potwierdzeniem "prawa silnych nad słabymi, gdy chodzi o eliminację nowego i innego życia, które istnieje w łonie matki" i podkreślił, że "postępy nauki każą nam z całą mocą potwierdzić, że w łonie kobiety ciężarnej istnieje nowe życie, które należy przyjąć i o które należy się troszczyć, którego trzeba bronić".

Prawo bez alternatywy dla aborcji

Nowe prawo poświęca niewiele uwagi kobietom, które chcą zostać matkami, mimo że mogą pojawić się trudności. W rzeczywistości skupia się na promowaniu eliminacji dziecka, na przykład poprzez wzmocnienie "szkolenia specjalistów w dziedzinie dobrowolnego przerywania ciąży".

Wśród tego, co ustawa ta uznaje za "prawa reprodukcyjne", rozważa również, że "kobiety w wieku od 16 do 18 lat oraz kobiety niepełnosprawne mogą mieć dostęp do dobrowolnego przerwania ciąży bez zgody swoich opiekunów prawnych",

Uznaje również za przestępstwo działania takich grup jak ratownicy, którzy do ostatniej chwili pokojowo oferują wielu kobietom alternatywę dla aborcji.

Rzecznik EWG nie wahał się bronić konieczności zaoferowania kobietom "warunków ekonomicznych, zatrudnienia i mieszkaniowych (...), aby mogły przyjąć to nowe życie". Argüello podkreślił, że zdrowie moralne społeczeństwa przejawia się w jego obronie życia od "łona matki, przechodząc przez wszystkie zmienne koleje losu, aż do ostatecznego momentu śmierci jako części istnienia".

Watykan

Jak naprawdę wygląda papież Franciszek?

Bóle kolan, które uniemożliwiły kilka spotkań i uroczystości, wywołały plotki o stanie zdrowia papieża, który po kilkudniowej rehabilitacji czyni postępy w poruszaniu się i samodzielności.

Giovanni Tridente-17 maj 2022-Czas czytania: 2 minuty

Tłumaczenie artykułu na język włoski

Od kilku dni, nawet w prasie międzynarodowej, krążą plotki o możliwych komplikacjach zdrowotnych papieża, do tego stopnia, że zaczęły się również pojawiać pogłoski o głównych kandydatach na ewentualne kolejne konklawe jako następcach papieża Franciszka.

To z pewnością nie jest przyjemne widzieć, jak wicher zwany toto-nomi, w którym stawia się hipotezy, "bada" strategie, obserwuje "ruchy", a każda wypowiedź w murach Watykanu i poza nimi jest analizowana z pewną żyłką egzegetyczną.

To prawda, że od końca ubiegłego miesiąca Papież musiał zmniejszyć tempo swojej pracy z powodu nasilającego się bólu w prawym kolanie, w którym cierpi na chorobę zwyrodnieniową stawów (gonartrozę). Zaczęliśmy widzieć go na wózku inwalidzkim i kulejącego zauważalnie nawet w drobnych ruchach. Nie przewodniczył niektórym uroczystościom i przekładał niektóre spotkania.

Jednak kilka dni temu rozpoczął turnus rehabilitacyjny, około dwóch godzin dziennie i w porównaniu z absolutnym odpoczynkiem zalecanym przez lekarzy jeszcze kilka tygodni temu, widzimy go nieco bardziej "samodzielnego". Na prywatnych audiencjach w Casa Santa Marta łatwiej porusza się z pomocą laski.

Zdrowie papieża Franciszka

Nie ma się czym przejmować, naprawdę; to tylko klasyczne bóle i dolegliwości wieku. Franciszek ma 85 lat i przed wyborem na papieża cierpiał na rwę kulszową, dlatego nosi buty ortopedyczne, które pomagają mu skorygować postawę bioder.

Rok temu przeszedł planowaną operację w rzymskim szpitalu Gemelli w celu rozwiązania "objawowego uchyłkowego zwężenia jelita grubego". Ożywienie przebiegało bardzo dobrze, a Papież nigdy nie stronił od spotkań z grupami wiernych, nawet w sobotnie poranki w Sala Clementina. Od tego czasu odbył również kilka podróży zagranicznych, a na to lato zaplanowano kolejne, w tym do Kanady i Sudanu Południowego.

Od kilku tygodni stale przyjmuje różne grupy wiernych, nawet w czasie samego poranka, jakby chciał nadrobić część odłożonych spotkań.

Pozostaje w pozycji siedzącej na swoim wózku inwalidzkim, z którego wygłasza mowę pożegnalną, ale nie stroni od całowania rąk na zakończenie przesłuchań.

W niedzielę odprawił Mszę św. o kanonizację 10 nowych świętych, a po Regina Caeli sam udał się na pozdrowienie kardynałów obecnych w Bazylice św. Piotra. Następnie objechał Piazza i Via della Conciliazione w Popemobile.

Choć trochę obolały i kulejący od kolana, pokazuje swoją zwykłą determinację. Sam jest przekonany, że to minie, potrwa to jakiś czas, ale minie.

Książki

Wyjdź za mnie... jeszcze raz.

María José Atienza poleca lekturę Wyjdź za mnie... jeszcze raz. przez Mariolinę Ceriotti Migliarese.

Maria José Atienza-17 maj 2022-Czas czytania: < 1 minuta

Książka

TytułOżeń się ze mną... jeszcze raz
AutorMariolina Ceriotti Miliarese
Strony: 156
Redakcja: Rialp
Miasto : Madryt
Rok: 2022

Tak jak zrobił to z Niedoskonała rodzina y Nieidealna paraWłoska psychoterapeutka Mariolina Ceriotti nienagannie radzi sobie z różnymi sytuacjami, przez które w mniejszym lub większym stopniu przechodzi większość małżeństw. Ze świeżością i aktualnością, która wynika z wiedzy Ceriotti i pomocy dla współczesnych par, odsłania uczucia, pytania, a także wiele odpowiedzi, które pojawiają się w trakcie wspólnego życia w małżeństwie, zwłaszcza gdy pojawiają się małe lub duże problemy.

Mariolina Ceriotti podkreśla, jak ważne jest uznanie wyjątkowości każdego ze składników małżeństwa, wagi ich dotychczasowej biografii, a przede wszystkim rzeczywistości, w której osoba, choć ta sama, siłą rzeczy zmienia się ze względu na otaczające ją okoliczności. Unikając sentymentalnych czy powierzchownych wniosków, Ceriotti zagłębia się w bagnisty teren niewierności, zniechęcenia, a także, dla kontrastu, przebaczenia i warunków rozpoczęcia od nowa. Krótko, wyczerpująco i ostro, Wyjdź za mnie... jeszcze raz. to jedna z tych książek, które powinny znaleźć się na każdej półce na świecie.

Więcej
Kultura

Mariano Fazio: "Chrześcijanin musi być tradycyjny, a nie tradycjonalistyczny: otwarty na odnowę, bez popadania w nierozważny progresywizm".

"Jesteśmy w Kościele i w świecie, aby kochać, bo takie jest ludzkie i chrześcijańskie powołanie". Mariano Fazio, wikariusz pomocniczy Opus Dei, mówi w wywiadzie dla Omnes o wolności i miłości, tematach swojej najnowszej książki, ale także o przynależności do Kościoła, rodzinie i o tym, jak klasyka może być przygotowaniem do siania Ewangelii w zsekularyzowanym społeczeństwie. 

Maria José Atienza-17 maj 2022-Czas czytania: 9 minuty

Tłumaczenie artykułu na język angielski

Tłumaczenie artykułu na język włoski

Mariano Fazio Fernández, kapłan urodzony w Buenos Aires w 1960 roku, jest obecnie wikariuszem pomocniczym ds. Opus Deikilka tygodni temu w madryckiej siedzibie Uniwersytetu Navarry zaprezentował swoją książkę Wolność kochania poprzez klasykę (którego recenzja ukazała się w numerze 714 czasopisma Omnes). Dzieło, ostatnie z prawie trzydziestu tytułów, w którym za pomocą przykładów zawartych w klasycznych dziełach literatury wszystkich czasów, a w szczególności wśród nich "klasyka klasyków, czyli Biblia", autor pokazuje, jak ludzka wolność jest ukierunkowana na miłość: na miłość Boga i na miłość do drugiego człowieka, zwłaszcza w życiu członków Kościoła. 

W rzeczywistościbyć w Kościele to kochać Chrystusa, a przez Chrystusa kochać innych". mówi Mariano Fazio w wywiadzie, w którym dzieli się swoją opinią na temat sekularyzacji i roli dzisiejszej kultury, zadania rodzin w ewangelizacji oraz ciągłości magisterium w ostatnich pontyfikatach. 

Mówienie o wolności i miłości w tych czasach, kiedy większość społeczeństwa wydaje się zagubiona, nie jest łatwe. Czy zagubiliśmy się w wolności czy w miłości? 

-Myślę, że to, gdzie zbłądziliśmy, polega na tym, że oddzieliliśmy wolność od miłości. 

Człowiek jest stworzony wolny po coś. Każda rzeczywistość ma swój cel. W niektórych wymiarach współczesnej kultury wskazuje się na wiele wolność wyboruMożliwość wyboru w rzeczach nieistotnych. Mamy więc bardzo zubożony pogląd na wolność. 

Z drugiej strony, gdybyśmy uświadomili sobie, że ta wolność ma jakiś kierunek, a tym kierunkiem - zgodnie z antropologią chrześcijańską - jest miłość Boga i drugiego człowieka, mielibyśmy nieskończenie bogatszą wizję wolności. 

Dzisiaj dużo mówi się o wolności, a jednak wydaje mi się, że bardzo jej brakuje, bo niestety wszyscy podlegamy różnego rodzaju uzależnieniom. Głównym uzależnieniem jest egocentryzm: fakt skupienia się na własnym komforcie, naszym osobistym projekcie i tak dalej. Obok tego widzimy bardziej specyficzne uzależnienia obecne w wielu branżach, takie jak narkotyki, pornografia czy ambicja posiadania dóbr materialnych. 

Jesteśmy w społeczeństwie pełnym sprzeczności, w którym głosimy wolność jako najwyższą wartość ludzką, ale żyjemy w niewoli naszych zależności. Zredukowaliśmy wolność do wybierania tego czy tamtego i zatraciliśmy wizję, że jest to wizja ukierunkowana na miłość. 

Jednak społeczeństwo często sprzedaje tę wolność w oparciu o mnogość wyboru, o "chwilowe" spróbowanie wszystkiego? 

-Szczęścia nie można znaleźć w samym wyborze. Aby wybrać trzeba mieć kryterium, -taką orientację na wolność. Kierkegaard mówi, że gdy człowiek ma przed sobą wszystkie możliwości, to tak jakby stanął przed nicością, bo nie ma powodu, by wybrać to czy tamto. 

Aby być szczęśliwym, musimy ukierunkować każdy z naszych wyborów tak, aby był on zgodny z ostatecznym celem, jakim jest miłość. To nie jest tylko doktryna teologiczna czy filozoficzna. Każdy człowiek doświadcza w swoim sercu pragnienia szczęścia. Arystoteles tak powiedział; a jest to prawda nie dlatego, że Arystoteles tak mówi, ale dlatego, że doświadczamy jej we wszystkich okolicznościach naszego życia. 

Często mylimy się co do tego, gdzie jest szczęście. Trzy klasyczne miejsca, w które wpadamy to przyjemności, dobra materialne lub własne ja: władza, ambicja bycia podziwianym. A tak nie jest. 

Szczęście znajduje się w miłości, która zakłada dar z siebie. Nie znajdujemy jej w samym wyborze. Przez uniwersalne doświadczenie znajdujemy szczęście, gdy decydujemy się zapomnieć o sobie i z miłości oddać się Bogu i innym. 

Na stronie Wolność kochania poprzez klasykę Zwraca się nie tylko do tych wielkich dzieł literatury, ale także często do Biblii. Niektórzy uważają Biblię za księgę dogmatyczną, która niewiele ma do powiedzenia na temat wolności. 

-Używam tych wielkich klasyków, ponieważ są to książki, które mimo, że zostały napisane wieki temu, wciąż przemawiają do nas dzisiaj. Klasycy przedstawiają wielkie wartości osoby ludzkiej: prawdę, dobro, piękno, miłość. Oprócz nich wszystkich mamy klasykę, którą można nazwać klasyką klasyków: Biblię. 

Imponujące jest to, jak wszyscy wielcy klasycy literatury światowej, przynajmniej ci nowożytni i współcześni, czerpią ze źródła biblijnego. Czynią to wprost lub nawet nieświadomie, ponieważ są zanurzeni w naszej tradycji kulturowej, którą musimy zachować, ponieważ grozi nam jej utrata.

Sam Bóg wybrał formę narracyjną, aby przedstawić nam swój plan na szczęście człowieka. Forma narracyjna jest jak najbardziej niedogmatyczna: proponuje się nam narrację historyczną. Jezus Chrystus, gdy otwiera przed nami drogi Życia, czyni to poprzez przypowieści; nie przedstawia listy dogmatycznych zasad, ale opowiada nam historię: "Pewien ojciec miał dwóch synów..."; "Na drodze, która prowadzi z Jerozolimy do Jerycha......". Nawet sam formularz jest propozycją, o której każdy może zdecydować, czy się do niej stosować, czy nie. 

Oczywiście, w całej historii Kościoła te chrześcijańskie prawdy zawarte w Biblii musiały być formułowane w sposób systematyczny; ale to nie jest narzucanie, to zawsze będzie propozycja. Nie umniejsza to faktu, że niekiedy my, chrześcijanie, chcieliśmy narzucić te prawdy środkami niezbyt "budującymi", ale niewątpliwie zdradziliśmy ducha Ewangelii, który polega na proponowaniu wiary, a nie jej narzucaniu. 

Wydał Pan prawie trzydzieści książek, w tym szkice biograficzne, m.in. o papieżu Franciszku, świętym Janie XXIII i świętym Josemaríi Escrivá, ale także książki o kulturze i współczesnym społeczeństwie. Dlaczego skupiasz się na wątkach kulturowych i literackich? 

-Jestem przekonany, że kryzys współczesnej kultury jest tak wielki, że utracono punkty odniesienia. Nie tylko o życiu chrześcijańskim, ale o tym, czym lub kim jest osoba ludzka. 

Mężczyźni i kobiety są stworzeni do prawdy, dobra i piękna. Wielcy klasycy literatury światowej proponują taką wizję osoby ludzkiej. Nie są to książki dobre ani proste, daleko im do tego. Poruszają one wszystkie kluczowe tematy dramatu istnienia: grzech, śmierć, przemoc, seks, miłość....

Czytając wielkie dzieła jak np. Les Miserables, Panna Młoda i Pan Młody o Don Kichot z La Manchy, uświadamia się, że człowiek spełnia się przez dobro, a nie przez zło, albo że lepiej jest mówić prawdę niż kłamać, albo że duszę uszlachetnia kontemplacja piękna. Krótko mówiąc, klasycy dają nam narzędzia do rozróżnienia wielkich wartości, jakimi są wartości ludzkie i wartości chrześcijańskie. W dzisiejszych czasach często trudniej jest przejść od razu do katechizmu. Z drugiej strony ten narracyjny styl klasycznych autorów, który, jak widzieliśmy, jest tym samym stylem, który wybrał Bóg, by przekazać nam swoje prawdy, może być przygotowaniem do Ewangelii. 

Żyjemy w wysoce zsekularyzowanym społeczeństwie, w którym konieczne jest przygotowanie terenu aby zasiać Ewangelię. Wszystkie moje prace na tematy kulturalne mają więc ten apostolski, ewangelizacyjny zapał. 

Zwracasz uwagę, że jesteśmy stworzeni wolni, by kochać. Czy w tym sensie możemy powiedzieć, że jesteśmy w Kościele, aby kochać?

-Jesteśmy w Kościele i w świecie, aby kochać, bo takie jest powołanie chrześcijańskie i powołanie ludzkie. Jest to doświadczenie egzystencjalne. 

Ludzie prawdziwie wolni, o spełnionej egzystencji, to ludzie, którzy umieją kochać. 

Moglibyśmy podać tak wiele przykładów w historii i w literaturze, gdzie wielkimi postaciami, najbardziej atrakcyjnymi są ci, którzy zawsze myślą o innych. Jesteśmy w Kościele, aby kochać Boga i bliźniego miarą miłości, jaką dał nam Chrystus. 

Miłość Oznacza to również wypełnianie szeregu zobowiązań, oczywiście, ale nie jako kwestia zwykłego obowiązku, ale dlatego, że zdajemy sobie sprawę, że poprzez te nakazy materializujemy sposób kochania. 

Jednym z kluczowych punktów w tej relacji miłości, także w Kościele, jest odczuwanie lub świadomość, że jest ona odwzajemniona. Jak możemy kochać innych, Kościół, skoro nie odczuwamy tej korespondencji? 

-Należy pamiętać, i jest to myśl św. Josemaríi Escrivá, że Kościół to przede wszystkim Jezus Chrystus. Jesteśmy mistycznym ciałem Chrystusa.

Być może, subiektywnie, są tacy, którzy w tym czy innym czasie nie czują się dobrze w Kościele, bo jest wiele wrażliwości i czują, że ich wrażliwość nie jest akceptowana, albo dlatego, że są zgorszeni pewnymi mało budującymi wydarzeniami w Kościele dzisiejszym i wszechczasów. Nie należymy jednak do Kościoła dlatego, że jest on wspólnotą świętych czy czystych, ale należymy do niego dlatego, że idziemy za Jezusem Chrystusem, który jest całkowitą świętością. Być w Kościele to kochać Chrystusa, a przez Chrystusa kochać innych. 

A w dziedzinie wolności, jak nie popaść w błąd, próbując wyeliminować istotne aspekty Kościoła w imię fałszywej wolności?

-W tym względzie wiele światła może rzucić to, co ówczesny kardynał Ratzinger powiedział na temat interpretacji Soboru Watykańskiego II, co moim zdaniem jest przydatne nie tylko w odniesieniu do tego konkretnego wydarzenia, ponieważ Kościół nieustannie się odnawia, będąc wiernym tradycji. 

Dwiema niewłaściwymi skrajnościami będą z jednej strony ci, którzy chcą bezruchu w Kościele - być może z obawy przed utratą tego, co istotne - a z drugiej strony ci, którzy chcą, aby wszystko się zmieniało z ryzykiem zapomnienia lub nawet wyeliminowania tego, co istotne. 

Istotna jest nasza relacja z Chrystusem, miłość Boga..., itd. Prawdy, które Pan nam objawił, pozostaną niezmienne, ponieważ objawienie publiczne zakończyło się wraz ze śmiercią św. Jana. 

Objawienie jest tym, co musimy uwiarygodnić na poszczególnych etapach historii. Teraz przyszła kolej na współczesną kulturę, więc logiczne jest, że powinna nastąpić odnowa, na przykład w metodach katechetycznych. 

Chrześcijanin musi być tradycyjny, ale nie może być tradycjonalistą. Musi być otwarty na odnowę bez popadania w lekkomyślny progresywizm. 

Wskazał na pojęcia, które często są używane do tworzenia "grup lub podziałów" w Kościele: postępowcy i konserwatyści, czy tradycjonaliści. Czy podział rzeczywiście istnieje?

-Katolik musi być stuprocentowym katolikiem. Oznacza to objęcie całości wiary i życia chrześcijańskiego we wszystkich jego wymiarach i nie wybieranie np. między obroną życia od momentu poczęcia do śmierci, a między opcją preferencyjną dla ubogich i tym, by każdy miał dostęp do domu, jedzenia, ubrania..., itd. 

W 2007 roku brałem udział w Konferencji Generalnej Episkopatu Ameryki Łacińskiej i Karaibów w Aparecidzie. Tam różne wrażliwości spotykały się w klimacie wielkiej komunii kościelnej. W tym kontekście jeden z ojców synodalnych powiedział: "Słyszę tutaj, jak wielu broni rodziny, życia... itd. Inni mają dużą wrażliwość społeczną. Musimy osiągnąć syntezę. Musimy bronić życia od momentu poczęcia do naturalnej śmierci, a pośrodku, w tych wszystkich latach życia ludzi, umożliwić im prawo i dostęp do tych wszystkich dóbr". 

W tym sensie wydaje mi się, że pontyfikaty Benedykta XVI i Franciszka doskonale się uzupełniają. Każdy z nich podkreśla pewne tematy, ale to nie znaczy, że Franciszek nie mówił o obronie życia. Na przykład Benedykt XVI ma pewne afirmacje w ramach Nauki Społecznej Kościoła, dotyczące gospodarki i ekologii, które Franciszek kontynuuje. 

Dziś jest czas na budowanie mostów, a nie na jednostronne wizje, na wzajemną miłość i poszanowanie wszystkich wrażliwości. 

Mówiąc o niebezpieczeństwie pozostawania w Kościele w ludzkich wizjach czy kategoriach, czy zatraciliśmy sens wieczności?

-Nie sądzę, bo Kościół to Jezus Chrystus. Kościół jako instytucja nie stracił go. 

W tej dziedzinie pamiętam anegdotę opowiedzianą mi przez Joaquína Navarro Vallsa, który przez ponad dwadzieścia lat był rzecznikiem Jana Pawła II. Przy jednej okazji załatwił wywiad z papieżem dla BBC. W tym wywiadzie dziennikarz poprosił Jana Pawła II o zdefiniowanie Kościoła w trzech słowach, a papież odpowiedział: "Mam o dwa za dużo. Kościół jest zbawieniem". Dlatego Kościół jest narzędziem zbawienia wiecznego. 

Katolicy, oczywiście, mogą narazić się na ryzyko stania się światowcami. To niebezpieczeństwo, które tak bardzo podkreślał papież Franciszek: światowość, zarówno w hierarchii, jak i wśród wiernych. Niebezpieczeństwo nadania wartości absolutnej rzeczom tej ziemi, które mają wartość względną. 

Rodzina, powołanie do małżeństwa, to temat centralny w Kościele, tym bardziej w takim roku jak obecny, poświęconym rodzinie. Czy jednak po obu stronach nadal panuje przekonanie, że są zastępczymi ewangelizatorami?

-Mam wrażenie, że nie wyciągnęliśmy jeszcze wszystkich konsekwencji z nauczania Soboru Watykańskiego II. Paweł VI podkreślił podstawowe przesłanie Soboru Watykańskiego II: wezwanie do uniwersalna do świętości. Powszechna, dla wszystkich, a w szczególności podkreśla się rolę świeckich w Kościele i w ewangelizacji. 

W szczególności uważam, że musimy jeszcze bardziej rozjaśnić nasze powołanie chrzcielne. Przez chrzest jesteśmy powołani do świętości, a świętość zakłada apostolstwo. Świętość bez apostolstwa nie jest świętością. Dlatego jest rzeczą naturalną, że świeccy, którzy są pośród świata, we wszystkich instytucjach społecznych, politycznych, gospodarczych..., powinni być zaczynem, który przemienia masę naszego świata. A w tej dziedzinie, w sposób bardzo szczególny, rodzina, Kościół domowy

Wszyscy ostatni papieże, św. Jan Paweł II, Benedykt XVI i Franciszek nazywali siebie antyklerykałowie bo podkreślają, z tą kwalifikacją, tę fundamentalną rolę świeckich. Hierarchia odgrywa oczywiście nieodzowną rolę, ponieważ Kościół jest instytucją hierarchiczną; ale my wszyscy jesteśmy powołani do apostolstwa z naszych własnych funkcji. 

Dzisiaj rodzina przeżywa kryzys; ale jeśli osiągniemy głębokie doświadczenie wiary w rodzinach, jeśli sprawimy, że nie będą one rodzinami samoreferencyjnymi, jak mówi Papież, ale będą otwarte na inne rodziny, które zobaczą w nich świadectwo przebaczenia, hojności, służby... to świadectwo sprawi, że inne rodziny będą chciały być jak te rodziny chrześcijańskie. Uważam, że jest to świetny sposób na ewangelizację w dzisiejszym świecie. 

Kilka tygodni temu upubliczniono Konstytucję Apostolską. Predykat Evangelium, Co to oznacza dla prałatury Opus Dei? 

-W tym samym dniu, w którym opublikowano konstytucję apostolską, prałat Opus Dei, który jest najbardziej autorytatywnym głosem, powiedział, że nie zmienia ona niczego istotnego. 

Ważną rzeczą jest zachowanie ducha Opus Dei. Zachowanie charyzmatu założycielskiego z elastycznością - zawsze inspirowaną tym charyzmatem - aby odpowiedzieć na wyzwania współczesnego świata. 

W wywiadzie udzielonym przez biskupa Arrietę, sekretarza Papieskiej Rady ds. Tekstów Legislacyjnych, powtórzył on te słowa prałata i podał przykłady wielu rzeczywistości, które na przestrzeni dziejów zmieniły swoją zależność od Stolicy Apostolskiej i nadal zachowywały swoją istotę. Dlatego prałatura Opus Dei pozostaje taka sama poza tą zmianą.

Watykan

Papież wykonuje dwie godziny rehabilitacji i używa laski

Raporty rzymskie-17 maj 2022-Czas czytania: < 1 minuta
rzym raporty88

Víctor Manuel Fernández "Tucho", arcybiskup La Platy i osobisty przyjaciel Jorge Bergoglio od czasów przed objęciem przez niego fotela św. Piotra, odwiedził papieża i opublikował proces rehabilitacji, jaki przechodzi papież.


AhTeraz możesz skorzystać z rabatu 20% na prenumeratę Raporty Rzymskie Premiummiędzynarodowa agencja informacyjna specjalizująca się w działalności papieża i Watykanu.
Książki

Starożytna i średniowieczna historia Kościoła

David Fernández Alonso poleca lekturę Starożytna i średniowieczna historia KościołaFermín Labarga.

David Fernández Alonso-16 maj 2022-Czas czytania: < 1 minuta

Książka

TytułHistoria Kościoła starożytnego i średniowiecznego
AutorFermín Labarga
Strony: 210
Redakcja: EUNSA
Miasto: Pampeluna
Rok: 2022

Kolekcja podręczników ISCR, oferująca materiały do studiowania z zakresu teologii, filozofii i innych nauk, ma obecnie bogaty repertuar woluminów. Zbiór ten był odpowiedzią na zainteresowanie wielu osób zdobyciem poważnej i głębokiej formacji filozoficznej i teologicznej, która wzbogaca ich własne życie chrześcijańskie i pomaga w spójnym przeżywaniu wiary. W tym przypadku prezentują nową książkę z zakresu Historii Kościoła, starożytnej i średniowiecznej, niezbędną dla integralnej formacji tych, którzy studiują jakąkolwiek dyscyplinę humanistyczną. 

W tym podręczniku Fermín Labarga, profesor historii Kościoła na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Nawarry, omawia główne wydarzenia od narodzin Kościoła w czasach apostolskich do upadku Konstantynopola w 1453 roku, skupiając się także na prądach teologicznych i duchowych. Dużym wsparciem dla głównej treści są zasoby towarzyszące większej części tekstu: tabele z wykazem papieży, tabele z cytatami bohaterów poszczególnych epok, mapy do samodzielnego wykonania oraz ćwiczenia do samooceny, a także wykazy bibliografii pomocniczej.

Więcej
Teologia XX wieku

Egzegeza Jezusa Chrystusa 

W ostatnich dwóch wiekach egzegeza biblijna wytworzyła, z fantastyczną erudycją, ogromną ilość materiału, choć dość rozproszonego i nie zawsze spójnego. Z tego powodu warto pamiętać, że sam Jezus Chrystus dokonał wyraźnej egzegezy, która jest kluczem do całej wierzącej egzegezy. 

Juan Luis Lorda-16 maj 2022-Czas czytania: 7 minuty

Jest to ćwiczenie, które należy wykonać i które możemy tu jedynie zarysować. Powinniśmy zacząć od sceny z Emaus (Łk 24,13-35). Tam Pan upomina uczniów, zasmuconych i oszołomionych Jego upokarzającą śmiercią w Jerozolimie: "Głupcy i tępego serca, aby wierzyć w to wszystko, co przepowiedzieli prorocy! Czy nie było konieczne, aby Chrystus [Mesjasz] cierpiał te rzeczy i w ten sposób wszedł do swojej chwały? A począwszy od Mojżesza i wszystkich Proroków, tłumaczył im we wszystkich Pismach rzeczy dotyczące Jego samego."

Mesjasz i Sługa Boży 

Niestety, tekst nie wyłapuje odniesień Pana. Wzmianka o Prawie i Prorokach jest tradycyjnym urządzeniem żydowskim, ale przypomina również tajemniczą scenę przemienienia, w której Jezus ukazał się w chwale przed swoimi uczniami wraz z Mojżeszem i Eliaszem. A według Łukasza, "mówili o Jego odejściu, które miało się wypełnić w Jerozolimie". (Łk 9:31). Najważniejszym aspektem tej egzegezy jest to, że Chrystus jednoczy postać, z zasady chwalebną i triumfalną, Mesjasza, proroka i Króla, z koniecznością cierpienia, które wyraża się w pieśniach Izajasza Sługa Pański i w psalmach prześladowanych sprawiedliwych, jak np. Psalm 22, który Ewangeliści obszernie stosują do Pana. 

Uczniowie uznali go za Mesjasza dzięki świadectwu Jana Chrzciciela o namaszczeniu Duchem Świętym oraz dzięki znakom i cudom, zwłaszcza wypędzaniu demonów. Izrael zachował, w zależności od przypadku, silną tradycję mesjańską, związaną z odbudową Izraela i ilustrowaną mnóstwem tekstów biblijnych. Przede wszystkim oczekiwanie nowego proroka na równi z Mojżeszem; "Bóg wzbudzi spośród twoich braci proroka takiego jak ja". (Dt 18, 15); zdolny do "rozmowa z Bogiem twarzą w twarz".Pan na przykład wyraźnie przyjmuje tradycję Syna Dawida, gdy wjeżdża do Jerozolimy na osiołku, świadomie wypełniając proroctwo Zachariasza (9, 9), pośród entuzjazmu swoich uczniów (Mt 21, 4-5; J 12, 14-15).  

W jaki sposób zostanie uczynione Królestwo

Ponieważ postać Mesjasza była związana z odbudową Izraela, oczekiwano silnego i wyzwalającego rozwiązania. Mesjasz zdolny do pokonania wrogów. Z pewnością nie spodziewali się Mesjasza, który zostanie pokonany przez wrogów. Znamienne, że Ewangelie odnotowują trzy zapowiedzi Pana o Jego męce (Mk 8, 31-32; 9, 30-32; 10, 32-34), które wprawiają uczniów w zakłopotanie i prowokują wyrzuty Piotra (Mt 16, 22-24). 

Niezależnie od tego, jak wiele wariantów miałaby postać Mesjasza, spodziewali się triumfu. Jeśli nie, to jak Izrael mógłby zostać przywrócony? Dzieje Apostolskie zapisują niepokój uczniów przed Zmartwychwstałym: "Ci, którzy byli tam zgromadzeni, zadali mu to pytanie. Panie, czy to właśnie teraz zamierzasz przywrócić Królestwo Izraela?".. Najwyraźniej pojęcie tego Królestwa musiało zostać rozszerzone i przekroczone. Jak inaczej mógłby eschatologicznie zgromadzić wszystkie narody? W rzeczywistości Jezus woli używać "Królestwa Bożego". 

Uczniom zatroskanym o przywrócenie Izraela wyjaśniał przez prawie trzy lata przypowieściami, że Królestwo jest już w nich jako zaczyn i że będzie rosło stopniowo aż do końca czasów. Wiedział, że nie mogą go jeszcze zrozumieć. Ponadto, "po swojej męce ukazał się im z wieloma dowodami: ukazywał się im przez czterdzieści dni i mówił im o Królestwie Bożym". (Dzieje 1:3).

Najbardziej zastanawiające dla uczniów było przejście od wyzwolenia politycznego, w ramach historii świata, do wyzwolenia od grzechu, wątku historii kosmicznej, upadłego stworzenia. Egzegeza Chrystusa łączy i równoważy dwie główne postacie, Mesjasza i Sługi Bożego, a tym samym zmienia czas i charakter wyzwolenia. Nie będzie to w obrębie historii ludzkości, choć będzie się rozprzestrzeniać jako zaczyn w historii ludzkości. Nie dokona się to również na sposób ludzki, za pomocą środków ekonomicznych, politycznych i militarnych. Jak więc to się stanie?

Prawo, Prorocy i Psalmy

Wróćmy do św. Łukasza, na koniec sceny z Emaus, kiedy uczniowie odkrywają Pana, On znika, a oni z entuzjazmem wracają do Jerozolimy. I tam znowu pojawia się Jezus Chrystus. Po pokazaniu im "ręce i nogi". z odciskami gwoździ (które Zmartwychwstały zachowa na wieczność) mówi do nich: "To właśnie powiedziałem wam, gdy jeszcze byłem z wami: musi się spełnić wszystko, co jest napisane w Prawie Mojżesza i u Proroków, i w Psalmach o Mnie. Wtedy otworzył ich umysły, aby zrozumieli Pisma: Tak więc jest napisane, że Chrystus musi cierpieć i powstać z martwych, i że w Jego imieniu musi być głoszona pokuta na odpuszczenie grzechów". (Łk 24, 44-45). 

Przyjrzyjmy się egzegezie Chrystusa: "To, co jest napisane w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach".W których fragmentach? Nie są one odnotowane przez ewangelistów. Ale można się tego dowiedzieć pośrednio, przyglądając się tym używanym we wczesnej tradycji chrześcijańskiej. Nie tyle fragmenty mesjańskie, bo tych można było się już spodziewać, że odnoszą się do Chrystusa, ale właśnie te, które odnoszą się do faktu, że "Chrystus musi cierpieć i zmartwychwstać". i do głoszenia. "odpuszczenie grzechów. Możemy dać tylko kilka przebłysków na ogromny temat, który obejmuje stosunek Jezusa Chrystusa do Pieśni Służebnych i do Psalmów oraz kwestię "wypełnienia" w Nim Pism. 

Dzieje Apostolskie   

Sympatyczna i znacząca jest scena eunucha królowej etiopskiej Candace, którego Filip spotyka na drodze. Eunuch siedzi w karocy czytając: "Prowadzono go jak owcę na rzeź...". (Iz 53:7-8). I pyta Filipa: "Błagam cię, powiedz mi, o kim prorok to mówi".. Y Felipe "zaczynając od tego fragmentu ogłosił mu Ewangelię Jezusa". (Dz 8, 26-40). Stosuje jedną z pieśni Sługi Pańskiego do Jezusa Chrystusa.

Pięć wielkich "dyskursów" w pierwszej części Dziejów Apostolskich jest bardzo znaczących. Tam uczniowie są zmuszeni do wyjaśnienia znaczenia śmierci Jezusa Chrystusa. Piotr, w dniu Pięćdziesiątnicy, stosuje wersety z Psalmu 16 (15): "Nie porzucisz mojej duszy do piekła, ani nie pozwolisz, aby Twój Święty widział zepsucie". (Dz 2, 17). Ponadto od 110: "Siądź po mojej prawicy, aż uczynię twoich wrogów twoim podnóżkiem".którym posługiwał się sam Pan (Mk 12,36) i które chrześcijanie od początku odnoszą do proroctwa Daniela (7,13) oraz do wstąpienia Chrystusa do chwały (na prawicę Ojca).

W świątyni Piotr głosi: "Bóg spełnił to, co zapowiedział przez proroków, że jego Chrystus będzie cierpiał. Nawracajcie się więc i nawracajcie, aby wasze grzechy zostały zmazane". (Dz 3:18). A przy okazji wspomina potem o obiecanym przez Mojżesza proroku. A przed Sanhedrynem, który zwołał ich z prośbą o wyjaśnienia, używa Psalmu 118: "Kamień odrzucony przez architektów jest teraz kamieniem węgielnym".których używał sam Pan (por. Łk 20, 17). A po wyjściu na wolność wspomina Psalm 2: "Książęta sprzymierzyli się przeciwko Panu i przeciwko Jego Chrystusowi". (Dz 4, 26). Ponownie przed Sanhedrynem oświadcza: "Bóg wywyższył go po swojej prawicy jako Księcia i Zbawiciela, aby udzielić Izraelowi odpuszczenia grzechów". (Dz 5, 31). Gdy Szczepan był prowadzony na męczeństwo, przypomniał sobie proroctwo Mojżesza ("Prorok taki jak ja) i iść do Chrystusa "stojąc po prawicy Boga". (Dz 7:55). 

Egzegeza "Chrzciciela

W tym miejscu pojawiają się też słowa Chrzciciela z początku Ewangelii Jana. "Ujrzał Jezusa zbliżającego się do niego i powiedział: 'Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata'.. A po zaświadczeniu o objawieniu się Ducha Świętego na Jezusie w momencie chrztu, tekst kontynuuje: "Następnego dnia Jan był tam znowu z dwoma swoimi uczniami. Zauważył on przechodzącego Jezusa i powiedział: "Oto Baranek Boży". Dwaj uczniowie usłyszeli, że to powiedział i poszli za Jezusem". (1, 35-37). Byli to Jan i Andrzej, który następnie poszukał swojego brata Piotra i powiedział do niego: "Znaleźliśmy Mesjasza". (1,41).

Ciekawe jest to, że Jan od początku łączy postać Jezusa z Nazaretu jako Mesjasza z postacią Baranka Bożego, który gładzi grzech świata. Dwa razy przypisuje Jezusowi "Baranek BożyObraz ten, który poza Apokalipsą (gdzie użyty jest 24 razy), nie pojawia się wprost w innych tekstach. Chociaż św. Jan przyrównuje Chrystusa do Baranka Paschalnego, to jednak będąc już martwym, nie łamie mu się nóg. "aby wypełniło się Pismo, które mówi, że żadna z jego kości nie zostanie złamana". (J 19, 36; Ps 34, 21, Wj 12, 46; Num 9, 12). Zabronione było łamanie kości baranka paschalnego. A ewangeliści podkreślają, że Chrystus umiera "w godzinie nony".W Dzień Pański, w piątek, gdy zabijano baranki paschalne, po okrzyku: "Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?".Początek Psalmu 22 (23) i wyraz prześladowanych sprawiedliwych. 

Protestanckiemu egzegecie Joachimowi Jeremiaszowi zawdzięczamy spostrzeżenie, które Ratzinger podejmuje w swoim Jezus z Nazaretu (tom II, rozdział 1): "Jeremiasz zwraca uwagę na fakt, że hebrajskie słowo talja oznacza zarówno jagnię, jak i chłopca lub sługę". (w ThWNT I, 343), łącząc tym samym dwie sprawy, o których mówiliśmy. 

List do Hebrajczyków i Apokalipsa

Sens śmierci Chrystusa syntetyzuje postać prześladowanego i cierpiącego Sługi za wierność Bogu z aspektem paschalnym i ofiarniczym związanym z barankiem. I ma wspaniałe rozwinięcie liturgiczne, zarówno w Liście do Hebrajczyków, jak i w Apokalipsie. W Liście do Hebrajczyków wspaniale wyjaśnione jest ofiarnicze znaczenie śmierci Chrystusa, ofiary Nowego Przymierza, składanej z Duchem Świętym; natomiast Apokalipsa podkreśla kosmiczny wymiar tej ofiary Chrystusa - Baranka celebrowanej w niebie. 

List do Hebrajczyków uzasadnia "biblijnie" te elementy. W nim bardzo ważne jest wspomnienie Melchizedeka, kapłana Boga Najwyższego, ale nie lewity czy z domu Aarona, jak kapłani żydowscy Starego Testamentu. Stąd znaczenie Psalmu 110 (109), zastosowanego do Chrystusa: "Jesteś wiecznym kapłanem według obrządku Melchizedeka".Ofiarą Chrystusa jest On sam. To, co jest wielkim grzechem odrzucenia Boga, staje się dzięki wierności Chrystusa ofiarą chrześcijańską. Tak więc śmierć Chrystusa jest chrześcijańską ofiarą i poświęceniem, które jest twórcą Nowego Przymierza. Wszystko, co ofiary mogły oznaczać w zakresie uznania, ofiarowania i przymierza z Bogiem, otrzymuje swoją ostateczną realizację w ofierze Chrystusa. "Zrobił to raz na zawsze, ofiarowując siebie". (7, 27). "To jest główny punkt tego, co mówiliśmy, że mamy takiego arcykapłana, który siedzi po prawicy tronu Majestatu niebieskiego". (8, 1-2).

A w Apokalipsie: "Zostałeś zabity i kupiłeś dla Boga swoją krwią ludzi z każdej rasy, języka, ludu i narodu; i uczyniłeś z nich dla naszego Boga królestwo kapłanów". (Ap 5, 10); "Ci idą za barankiem, dokądkolwiek idzie, i zostali wykupieni spośród ludzi jako pierwociny dla Boga". (Ap 14, 4). 

Nadaje to nowy wymiar zbawieniu, Bożemu przebaczeniu i ustanowieniu Królestwa. Królestwo Boże nie zostanie ustanowione politycznie czy militarnie, ale przez ofiarę Chrystusa, który błaga o Boże przebaczenie i je uzyskuje ("Przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią".) oraz poprzez mistyczne zastosowanie, najpierw moralne, a potem fizyczne, zmartwychwstania Chrystusa. W ten sposób Królestwo Boże wzrasta na tym świecie, oczekując ostatecznego zmartwychwstania. Jest to droga prawdziwej odnowy osób, która pozwala nam przejść od starego człowieka, dziedzictwa Adama, do nowego człowieka, w Chrystusie, jak podsumowuje ze swej strony św. Paweł.

Więcej
Kultura

Rod DreherCzytaj więcej : "Jeśli my, chrześcijanie, nie będziemy skłonni do cierpienia, znikniemy".

Redaktor naczelny pisma Amerykański konserwatysta opowiada o swoich poglądach na takie sprawy jak dyktatura miękkaOpór męczenników czy walka kulturowa.

Guillermo Altarriba-16 maj 2022-Czas czytania: 4 minuty

Tłumaczenie artykułu na język niemiecki

Tłumaczenie artykułu na język angielski

Rod Dreher nie pozostawia nikogo obojętnym. W swoich dwóch książkach -.Opcja benedyktyńska y Życie bez kłamstwobie wydane w Hiszpanii przez Ediciones Encuentro-, amerykański dziennikarz i pisarz ostrzega przed niebezpieczeństwem totalitaryzmu. obudzony i upadek cywilizacji chrześcijańskiej. W wywiadzie, którego udzielił m.in. Efekt Strusia inicjatywa Katolickiego Stowarzyszenia Propagandystów -, redaktor naczelny pisma Amerykański konserwatysta porusza kwestie takie jak dyktatura miękkaOpór męczenników czy walka kulturowa.

Na stronie Życie bez kłamstw podkreśla, że nasze czasy przypominają czasy przedsowieckie. Czy to nie jest lekka przesada?

- Mnie też tak się wydawało, sześć czy siedem lat temu, kiedy wpadłem na pomysł napisania tej książki. Zetknąłem się wtedy z ludźmi, którzy wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych ze Związku Radzieckiego, uciekając przed komunizmem, i mówili, że rzeczy, które widzieli na Zachodzie, przypominały im to, co zostawili za sobą. Wydawało mi się to przesadzone, ale im więcej z nimi rozmawiałem, tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że widzą rzeczy, które mi umknęły.

Co oni oglądali?

- Narodziny systemu, w którym nie można nie zgadzać się z ideologią obudzony dominanta. Widzę to w moim kraju, a także w Hiszpanii, w pewnym sensie: jeśli nie zgadzasz się z ideologią gender lub krytyczną teorią rasy, możesz zostać odwołany. Możesz stracić pracę, przyjaciół lub status. Nie ma możliwości dyskusji, trzeba przyjąć tę ideologię, żeby być częścią społeczeństwa... i to jest totalitaryzm. Stąd związek z sowieckim komunizmem.

Nie uznajecie wolności słowa?

- Na papierze, owszem, gwarantuje to nasza Konstytucja... ale w praktyce totalitarna mentalność ogarnia wszystkie aspekty amerykańskiego życia; wszystko staje się ideologiczne. To nie jest tylko kontrola ze strony państwa: wielkie korporacje stały się obudzony i kierują znaczną częścią tego procesu, ale także media, uniwersytety, sport... nawet wojsko.

W swojej książce zwraca uwagę, że nie jest to "twardy" totalitaryzm, ale "miękki" totalitaryzm, miękkie. Czy przez to trudniej się oprzeć?

- Tak, jest. W przeszłości totalitaryzm komunistyczny był taki, jak ten opisany przez George Orwell na stronie 1984, ale dzisiejszy jest bardziej jak Aldous Huxley y Brave New World. Oddajemy nasze wolności w zamian za komfort, rozrywkę i pewność, że nie będziemy musieli zmierzyć się z niczym, co sprawia, że czujemy się niekomfortowo. James Poulos nazywa to "różowym państwem policyjnym", terapeutycznym totalitaryzmem, w którym nienawidzimy idei wolności, ponieważ zakłada ona wzięcie odpowiedzialności za nasze działania, więc poddajemy się władzy.

W cytowanej przez niego powieści Huxleya system ten opisany jest jako "chrześcijaństwo bez łez".

- To prawda i to jest wyzwanie, które stoi przed nami. Wielu ludzi, zwłaszcza młodych, jest tak przerażonych perspektywą dyskomfortu, że są gotowi zaakceptować wszystko, byle tylko mieć pewność, że świat będzie bezpieczną przestrzenią... ale to nie jest rzeczywistość.

Czy w tym kontekście chrześcijanie są powołani do prowadzenia walki kulturowej?

- Ameryka jest zaangażowana w bitwę kulturową, odkąd się urodziłem, i myślę, że rozprzestrzenia się ona na Zachód. Nie jest to wojna, do której podchodzę z entuzjazmem, ale jest to wojna, która przyszła do nas i której - jako chrześcijanie - nie możemy ignorować. Chcemy pokoju, ale lewica obudzony stała się tak nietolerancyjna i wojownicza, że musimy powstać, by bronić naszych przekonań, by domagać się ich poszanowania.

Zwracasz uwagę, że w tej ideologii jest coś religijnego, w jakim sensie?

- W przypadku, gdy ruch obudzony jest substytutem religii dla ludzi, którzy nie wierzą w Boga. Stało się to z ruchem bolszewickim podczas rewolucji rosyjskiej, który przekształcił przekonania polityczne w pseudoreligię, aby wypełnić dziurę w duszy w kształcie Boga. Tak było wtedy i tak jest teraz: ci, którzy wyznają tę ideologię, wierzą, że otrzymują sens życia, cel i poczucie solidarności. I jest jeszcze jeden element.

Który?

- Że nie da się z nimi dyskutować. W normalnym środowisku politycznym można prowadzić spór, radykalną dyskusję o zasadach... ale nie z obudzony. Obstają przy swoich przekonaniach dogmatycznie; są tak samo jak Wielki Inkwizytor hiszpańskiej inkwizycji czy policja religijna w Arabii Saudyjskiej.

Przejdźmy teraz do propozycji działań. Napisał. Opcja benedyktyńska, co wielu błędnie interpretuje jako zaproszenie do ucieczki od konfliktu.

- Tak, to było najczęstsze niezrozumienie tej książki i często pochodzi od osób, które jej nie czytały. Myślą, że mówię "Uciekajmy na wzgórza i schowajmy się! Nie da się uciec od tego, co dzieje się wokół nas. Chcę powiedzieć, że jeśli mamy stawić czoła wyzwaniom tego postchrześcijańskiego świata jako wierni chrześcijanie, musimy się zjednoczyć, tworzyć silniejsze wspólnoty oraz bardziej studiować i praktykować naszą wiarę. Musimy zrozumieć naszą wiarę, aby pokazać światu Jezusa Chrystusa takim, jakim On naprawdę jest. Musimy być przygotowani na cierpienie za obronę prawd wiary; inaczej zostaniemy zasymilowani przez świat.

Czy musimy pamiętać o świadectwie męczenników?

- Jest to jedna z najważniejszych rzeczy, jakie my chrześcijanie możemy zrobić. Mamy przypadki z przeszłości, ale także przykłady współczesne. Z pewnością są to męczennicy hiszpańskiej wojny domowej, czy historia błogosławionych Franz Jägerstätteraustriackiego rolnika zamordowanego za odmowę przysięgi wierności Hitlerowi. Cała jego wieś była katolicka, ale tylko Franz i jego rodzina trwali przy swoim: musimy zadać sobie pytanie, jak przygotował się do cierpienia. Jeśli nie, nie przetrwamy jako chrześcijanie.

Jaką rolę w tym przygotowaniu do cierpienia odgrywają wspólnoty chrześcijańskie?

Hannah ArendtWielki filozof polityczny XX wieku stwierdził, że zarówno przednazistowskie Niemcy, jak i przedkomunistyczna Rosja były społeczeństwami o masowym poczuciu samotności i atomizacji. Jest to jeden z kluczowych aspektów totalitaryzmu, który daje odpowiedź na te tęsknoty. Ale wspólnota to jedyny sposób, aby dowiedzieć się, kim jesteśmy i jakie są nasze obowiązki wobec siebie nawzajem i wobec Boga. Teraz jest czas na przygotowania: nie mamy czasu do stracenia.

Zdjęcia: Guadalupe Belmonte

AutorGuillermo Altarriba

Seks, kłamstwa i prawo aborcyjne

W obronie życia kluczowe jest zaatakowanie korzenia zła: tych kłamstw, które przedstawiają śmierć niewinnego dziecka jako wyzwolenie lub prawo innych.

16 maj 2022-Czas czytania: 3 minuty

Wyciek projektu Sądu Najwyższego USA, który zdelegalizowałby aborcję w USA, na nowo otworzył debatę.

W Hiszpanii ponadto zapowiedziano, że jutro, we wtorek, zostanie zatwierdzona nowa ustawa w tej sprawie, właśnie po to, by obejść ewentualne orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego przeciwko poprzedniej, która od ponad dekady pozostaje nierozwiązana.

Choć jeszcze kilka lat temu byłem dość wojowniczy w tym temacie, dziś przyznaję, że staram się nie rozwodzić nad tym zbytnio. I nie chodzi o to, że moja obrona życia ludzkiego w łonie matki zmniejszyła się choćby o jotę, ale raczej o to, że uważam, iż nasze rzekomo rozwinięte społeczeństwa tak głęboko przyswoiły sobie barbarzyństwo polegające na akceptacji prawa matek do decydowania o życiu ich dzieci, że nie są w stanie uświadomić sobie błędu swoich dróg.

Mało kto pomyśli, jeśli skupimy się tylko na końcu wielkiego łańcucha kłamstw, którego konsekwencją jest aborcja. Moim zdaniem musimy nalegać w innym miejscu: musimy zaatakować korzeń zła.

Kiedy tłumaczę moim dzieciom powagę kłamstwa, zawsze używam przykładu podanego w drugiej księdze Samuela, z historią Dawida i Batszeby. Król Dawid dał się nabrać na kłamstwo, że seksualność może być zabawą i mało znaczącą dywersją.

To kłamstwo doprowadziło go do przespania się z żoną jednego z jego żołnierzy, co zmusiło go do dalszego kłamania, ponieważ gdyby cudzołóstwo zostało odkryte, Batszeba zapłaciłaby za nie życiem. Kiedy dowiedziała się, że to "drobne potknięcie" spowodowało niechcianą ciążę, ponownie wymyśliła serię kłamstw, próbując skłonić swojego męża, Uriasza, do pilnego powrotu z frontu. Jej intencją nie było nic innego jak doprowadzenie do spotkania małżeńskiego, aby narodziny dziecka wyglądały na legalne.

Jednak odmowa Uriasza, człowieka honoru, by wrócić do domu i przespać się z żoną z szacunku dla swoich ludzi, których zostawił w trudnych warunkach wojennych, zmusiła króla do wymyślenia jeszcze większego kłamstwa: przypadkowej śmierci żołnierza w bitwie, by mógł wziąć wdowę za żonę i zalegalizować ciążę. Nakazał więc dowódcy swojej armii postawić Uriasza w pozycji zagrożenia w bitwie, a następnie wycofać się i zostawić go na śmierć z rąk wroga. Gdy rozkaz króla został wykonany, wraz z Uriaszem zginęło kilku jego najodważniejszych ludzi.

A wszystko przez jedno kłamstwo.

Czy Dawid kiedykolwiek myślał o dobrowolnym zabiciu tych, których życie było zagrożone dla niego i jego ludzi na co dzień, kiedy spał z Batszebą? Nie w każdym momencie, ale jedno kłamstwo prowadzi do drugiego, a wtedy nie ma wyboru i trzeba popełnić bzdury, żeby je zatuszować. To jest tak proste, że jesteśmy.

Kłamstwa aborcyjne

Podobnie z aborcją, trzeba cofnąć się daleko w łańcuchu kłamstw, by spróbować zrozumieć ją jako zjawisko.

Pierwsze kłamstwo jest tym samym, na które nabrał się David: seksualność to nieszkodliwa zabawa, odrywając ją od jej biologicznych, afektywnych i społecznych komponentów.

Drugi to taki, że środki antykoncepcyjne zapobiegałyby niechcianym ciążom, podczas gdy środki antykoncepcyjne zostały zmodernizowane i spopularyzowane, a wiele kobiet nadal musi uciekać się do pigułki "rano po" lub aborcji, aby próbować się poprawić.

Trzecim jest mówienie, że aborcja jest prawem kobiety, podczas gdy to, co osiągnęły ustawy, to obciążenie jej samej problemem, który należy do dwojga. Tak zwane "dobrowolne przerwanie ciąży" jest panaceum na nieodpowiedzialnego seksualnie i nadużywającego alkoholu mężczyznę, ponieważ, jak donoszą organizacje pozarządowe towarzyszące kobietom w ciąży, jednym z najczęściej powtarzanych zwrotów jest: "albo zrobisz aborcję, albo cię zostawię"; gdy nie są one bezpośrednio zmuszane do aborcji pod brutalnymi groźbami. I tak moglibyśmy dalej dodawać kłamstwo za kłamstwem, które wymyślaliśmy, aby spróbować usprawiedliwić to, co nieuzasadnione.

Kiedy ideologie dochodzą do konstruowania modelu ludzkości odmiennego od prawdy, którą mężczyźni i kobiety noszą wpisaną w naszą naturę, dzieją się takie rzeczy.

Dziś nasze społeczeństwo potrzebuje aborcji, aby podtrzymać fałszywy model mężczyzny i kobiety, który nam zaproponowało. Dlatego likwidacja aborcji wiązałaby się z uznaniem poprzedniego wielkiego kłamstwa, a nikt nie chce tego zrobić, nie może!

W dzisiejszych czasach usłyszymy, że wielu broni aborcji, odwołując się do wolności. Nie wiedzą, że są niewolnikami swoich kłamstw i że tylko prawda nas wyzwoli.

AutorAntonio Moreno

Dziennikarz. Absolwent Nauk o Komunikacji oraz licencjat z Nauk o Religii. Pracuje w diecezjalnej delegaturze ds. mediów w Maladze. Jego liczne "wątki" na Twitterze dotyczące wiary i życia codziennego cieszą się dużą popularnością.

Książki

Bóg ponad wszystko

María José Atienza poleca lekturę Bóg ponad wszystkoprzez Pilar Abraira C.S.

Maria José Atienza-15 maj 2022-Czas czytania: < 1 minuta

Książka

TytułBóg ponad wszystko
AutorPilar Abraira, C.S.
Strony: 320
Redakcja: Słowo
Miasto: Madryt
Rok: 2022

Bóg ponad wszystko. Tak można by podsumować życie czcigodnej Matki Feliksy, założycielki Towarzystwa Zbawiciela, odpowiedzialnej za szkoły Mater Salvatoris w różnych miastach Hiszpanii i Ameryki Łacińskiej. Życie tej zakonnicy przybiera pierwszy obrót w wieku 14 lat, kiedy to postanawia oddać swoje życie Bogu. Boskie powołanie, które widziało wiele wzlotów i upadków: sprzeciw rodziny, niezrozumienie ze strony kierownika duchowego i wybuch wojny domowej były częścią tej podróży, która miała się w pełni zrealizować wraz z założeniem Kompanii Zbawiciela, "Kompanii Jezusa dla kobiet", jak ją nazwała. Wczesne lata tego Towarzystwa, trudności początków i pierwsze kroki w nauczaniu w czasach powojennych są zapisane wraz ze strzępkami życia wewnętrznego tej zakochanej w Bogu kobiety. Podkreślają również znaczenie w jej życiu, a także w rozwoju Towarzystwa, takich nazwisk jak ojciec Mazón i ojciec Luis Mª Mendizábal, których zachęta i formacja w duchu św. Ignacego z Loyoli umożliwiły powstanie tego Towarzystwa i pełną odpowiedź Matki Félix na wolę Bożą. 

Więcej
Ewangelizacja

Nowi święci w Rzymie i 4. rocznica kanonizacji św. Izydora

Papież Franciszek kanonizuje dziś w Rzymie dziesięciu nowych błogosławionych, w tym Karola de Foucauld i holenderskiego karmelitę Titusa Brandsma. Jednocześnie w Madrycie rozpoczyna się dziś Rok Jubileuszowy św. Izydora Labradora, który zakończy się w 2023 r. "Zapraszam was do wspominania jego życia, do pielgrzymowania do jego grobu i grobu jego żony, świętej Maríi de la Cabeza, i do modlenia się tam" - zachęca kard. Carlos Osoro.

Eulalia Eufrosina-15 maj 2022-Czas czytania: 5 minuty

Tłumaczenie artykułu na język włoski

Ojciec Święty ogłosi w najbliższą niedzielę na Placu św. Piotra w Rzymie dziesięciu nowych świętych, a wśród nich pierwszego z Urugwaju - włosko-urugwajską zakonnicę Marię Francescę di Gesù, urodzoną jako Anna Maria Rubatto (1844-1904), która część swojego życia spędziła w Ameryce Południowej, zmarła w Montevideo i była założycielką sióstr tercjarek kapucynek w Loano.

W uroczystości wezmą udział liczni wierni z różnych krajów, podczas której nastąpi również kanonizacja francuskiego księdza diecezjalnego Karola de Foucauld (1858-1916), "ubogiego wśród ubogich", oraz holenderskiego dziennikarza karmelitańskiego Tito Brandsma, straconego w hitlerowskim obozie zagłady w Dachau w 1942 r., oraz Łazarza, XVIII-wiecznego męczennika z Indii, zabitego z nienawiści do wiary.

Jak donosi serwis Omnes, grupa dziennikarzy zwróciła się do papieża Franciszka z prośbą o nazwanie holenderskiego karmelity patronem dziennikarzy obok św. Franciszka Salezego. Dla nich Brandsma uosabiała wartości dziennikarstwa pokojowego rozumianego jako służba wszystkim ludziom.

Wśród nowych świętych są też inne Maryje. Maria Rivier, założycielka Zgromadzenia Sióstr Ofiarowania Pańskiego; Maria de Jesus (z domu Caroline Santocanale), założycielka Zgromadzenia Sióstr Kapucynek Niepokalanego Poczęcia z Lourdes; oraz Maria Domenica Mantovaniwspółzałożycielka i pierwsza przełożona generalna Instytutu Małych Sióstr Świętej Rodziny.

"Święci są naszymi braćmi i siostrami, którzy przyjęli światło Boga do swoich serc i przekazali je światu, każdy według własnego tonu" - powiedział kard. Marcello Semeraro, prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, profilując trzech błogosławionych, którzy zostali dodani do poprzednich siedmiu przewidzianych do kanonizacji. Na przykład o Titusie Brandsmie zauważył, że zginął on jako męczennik w obozie koncentracyjnym w Dachau, "po dogłębnym przestudiowaniu ideologii nazistowskiej, dostrzegając jej niebezpieczeństwa i krytykując jej antyludzkie podejście" - podkreślił kard. Semeraro. 

400-lecie wielkiej kanonizacji

12 marca 1622 r., 400 lat temu, papież Grzegorz XV uroczyście kanonizował pięciu świętych, którzy z czasem zostaną uznani za wielkie postaci w historii Kościoła: św. Filipa Neri, św. Teresę od Jezusa, św. Ignacego z Loyoli, św. Franciszka Ksawerego i św. Izydora Labradora.

"Wśród Włochów, być może motywowanych pewną zazdrością, rozeszła się wieść, że tego dnia papież kanonizował czterech Hiszpanów i jednego świętego. Pewne jest to, że spośród pięciu nowych świętych, czterech było stosunkowo współczesnych, podczas gdy kult św. Izydora sięgał wieków wstecz" - pisał w Omnes Alberto Fernández Sánchez, delegat episkopatu ds. spraw świętych archidiecezji madryckiej.

W rzeczywistości "w tym roku 2022 przypada czwarte stulecie tego wielkiego wydarzenia dla Kościoła, a także 850. rocznica powszechnego kultu oddawanego św. Izydorowi Labradorowi od jego śmierci, która według źródeł miała miejsce w 1172 roku" - dodaje delegat episkopatu.

Z okazji tej rocznicy Stolica Apostolska przyznała archidiecezji madryckiej Rok Jubileuszowy San Isidro, które potrwa od dziś, 15 maja, do tego samego dnia w przyszłym roku".

"W społeczeństwie tak bardzo potrzebującym wzorców życia rodzinnego, święty Izydor wraz ze swoją żoną, świętą Marią de la Cabeza, i synem Illánem, są nam dani jako konkretny przykład rodziny, która żyje we wzajemnej miłości. W społeczeństwie tak bardzo potrzebującym zachęty i przykładu dla robotników, święty rolnik jest nam dany jako wzór pracy ufającej w opatrzność Boga Ojca" - napisał Alberto Fernández.

Jalones de la Ruta de San Isidro

Trasa jubileuszowa to sposób na lepsze poznanie świętego Izydora poprzez odwiedzenie miejsc, w których żył, wraz ze swoją żoną Santa María de la Cabeza i synem Illánem, oraz refleksję nad istotnymi aspektami. Jest to również okazja do uzyskania łaski jubileuszu.

Podczas Roku Świętego w Archidiecezji Madryckiej odbędą się liczne uroczystości religijne i kulturalne. Ci, którzy odwiedzą grób świętego, w królewskiej kolegiacie San Isidro, będą mogli uzyskać odpust zupełny, czyli odpuszczenie przed Bogiem doczesnych kar za grzechy.

W tym celu muszą mieć dyspozycję wewnętrzną, odmawiać Credo, modlić się w intencji papieża, przystąpić do sakramentu pokuty (ok. 15-20 dni przed lub 15-20 dni po) oraz przyjąć komunię na Eucharystii w pobliżu daty wizyty - poinformowała archidiecezja madrycka za pośrednictwem różnych mediów.

Jubileuszowy Szlak Świętego Izydora składa się z sześciu etapów: 1) kaplica Narodzenia Pańskiego; 2) kościół parafialny San Andrés, w którym San Isidro został ochrzczony i przeżywał swoją wiarę; 3) Muzeum San Isidro, które było kiedyś domem Ivána de Vargasa, dla którego święty pracował; 4) Colegiata de san Isidro, która była tymczasową katedrą, kiedy utworzono diecezję Madrid-Alcalá w 1885 roku, kategorię tę utraciła w 1992 roku, kiedy konsekrowano katedrę w La Almudena; 5) Ermita de san Isidro, znajdująca się w Pradera; oraz 6) Ermita de santa María la Antigua, gdzie tradycja umieszcza dwa z cudów przypisywanych san Isidro.

Beatyfikacje - przykład synodalności

"Świętość w życiu Kościoła jest odczuwalna w odczuciach wiernego ludu Bożego" - pisze Alberto Fernández. "Procesy beatyfikacyjne i kanonizacyjne są być może jednym z wydarzeń kościelnych, w których najbardziej dochodzi do głosu 'sensus fidelium', synodalność, o której tak wiele się dziś mówi, ponieważ w nich Kościół wsłuchuje się w głos wiernego ludu, który spontanicznie, poruszony wewnętrznie przez Ducha Świętego, prosi o uroczyste uznanie tego, co wierni wiedzą już z całą pewnością: że osoba ta żyła i umarła świętym życiem, wypełniając wolę Bożą, i może być stawiana za wzór i orędownika przed Ojcem".

W przypadku św. Izydora, zaledwie sto lat po jego śmierci, "kodeks Jana Diakona zgromadził całą tę sławę świętości świętego rolnika z Madrytu, jego oddanie się woli Bożej, jego miłość do ubogich i potrzebujących, jego ufną modlitwę, jego pracę przeżywaną pod opatrznościowym okiem Ojca" - dodaje delegat episkopatu z Madrytu.

Tak więc "to, co chrześcijanie madryccy przekazywali sobie nawzajem, zostało spisane w tym kodeksie, a po wiekach, jak już powiedzieliśmy, 12 marca 1622 roku, zostało uroczyście uznane przez papieskie magisterium. Jego kult szybko rozprzestrzenił się w całym Kościele i nierzadko można spotkać kaplice i pustelnie poświęcone temu świętemu, który w 1960 r. został również nazwany przez papieża Jana XXIII patronem hiszpańskich rolników".

"San Isidro nie było supermanem".

Izydora Labradora, która jest przechowywana i czczona w Madrycie nieprzerwanie od jego śmierci i która poza cudami, których był bohaterem, jest kolejnym przykładem oddania, jakie mieszkańcy Madrytu, z królami i władzami na czele, okazali temu wielkiemu świętemu" - mówi Alberto Fernández.

Monsignor Juan Antonio Martínez Camino, biskup pomocniczy Madrytu, stwierdził, właśnie w akt przemówienie kończące konferencję zorganizowaną przez Fundację Kulturalną Ángela Herrery Oria z okazji czwartej rocznicy kanonizacji z 12 marca 1622 r., że "nie możemy poznać oblicza Boga, jeśli nie znamy świętych".

"W naszym wzorcu widzimy wyraźnie to, czego czasem nie dostrzegamy. Często wierzymy, że święci są supermenami, że urodzili się doskonali. Spójrzmy jednak na nich w ich prawdzie: to ludzie tacy jak my. Jedyną różnicą jest to, że umieli przyjąć Bożą miłość i poświęcili swoje życie, aby dawać tę miłość innym" - napisał kardynał Carlos Osoro, arcybiskup Madrytu, w liście, z którym można zapoznać się tutaj. tutaj.

AutorEulalia Eufrosina

Watykan

Małżeństwo jest "dynamiczną drogą do spełnienia", a nie "ciężarem" - mówi papież

Do przedstawiania małżeństwa "jako dynamicznej drogi wzrostu i spełnienia", a nie "jako ciężaru, który trzeba dźwigać przez całe życie", zachęcił Ojciec Święty podczas audiencji na międzynarodowej konferencji zorganizowanej przez Papieski Uniwersytet Gregoriański i Instytut Teologiczny im. Jana Pawła II. Na koniec skrytykował "odwracanie się" "postaci kościelnych" w sprawach moralnych.

Francisco Otamendi-14 maja 2022 r.-Czas czytania: 5 minuty

Refleksja i kongresy nasilają się w tych tygodniach na ostatnim odcinku Roku Rodziny "Amoris Laetitia", którego zakończenie przewidziane jest na Spotkanie Światowy Dzień Rodzin 26 czerwca w Rzymie i w diecezjach, promowany przez Światową Radę Kościołów. Dykasteria Watykan dla Świeckich, Rodziny i Życia, którego prefektem jest kardynał Kevin Joseph Farrell.

Oprócz konferencji na Uniwersytecie Gregoriańskim, w której uczestniczył komitet naukowy złożony z ekspertów z dwunastu międzynarodowych uczelni, w ten weekend w Barcelonie, np. I Warsztat Międzynarodowa konferencja na temat towarzyszenia rodzinie, zorganizowana przez Universitat Internacional de Catalunya (UIC), a w dniach 4 i 5 czerwca br. Rozmowy o miłościCyfrowy kongres Międzynarodowej Federacji Rozwoju Rodziny (IFFD), w którym ponad 40 ekspertów z różnych krajów i specjalności będzie rozmawiać o afektywności i seksualności, związkach i pornografii.

"Rodzinna łódź

W Rzymie papież Franciszek podkreślił niektóre z idei zawartych w adhortacji apostolskiej Amoris LaetitiaJana Pawła II oraz Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego, a w konferencji wzięli udział organizatorzy i prelegenci. Temat Kongresu brzmiał "Praktyki duszpasterskie, doświadczenie życiowe i teologia moralna: 'Amoris Laetitia' między nowymi możliwościami i drogami".

W swoim powitaniu Ojciec Święty podziękował za słowa ks. Da Silva Gonçalvesa, pozdrowił kardynała Farrella, monsignora Paglię i monsignora Bordeyne'a, wraz ze wszystkimi, którzy z całego świata współpracowali i uczestniczyli w Konferencji.

Papież przypomniał w swoim Mowa że "inicjatywa ma miejsce w kontekście Roku 'Rodziny Amoris Laetitia', zwołanego, by pobudzić zrozumienie adhortacji apostolskiej i pomóc w kierowaniu praktykami duszpasterskimi Kościoła, który chce być coraz bardziej synodalny i misyjny" oraz że "gromadzi owoce dwóch zgromadzeń synodalnych na temat rodziny: nadzwyczajnego w 2014 r. i zwyczajnego w 2015 r.". Owoce dojrzewały dzięki słuchaniu Ludu Bożego, który w dużej mierze składa się z rodzin, które są pierwszym miejscem, gdzie żyje się wiarą w Jezusa Chrystusa i wzajemną miłością - zauważył Franciszek.

"Dobrze jest, aby teologia moralna była karmiona bogatą duchowością, która kiełkuje w rodzinie" - dodał Ojciec Święty. "Rodzina jest Kościołem domowym (Lumen gentium, 11; Amoris Laetitia, 67, dalej AL); w niej małżonkowie i dzieci są powołani do współpracy w przeżywaniu tajemnicy Chrystusa, poprzez modlitwę i miłość realizowaną w konkretach życia i codziennych sytuacjach, we wzajemnej trosce zdolnej do towarzyszenia, aby nikt nie był wykluczony i opuszczony. Nie zapominajmy, że przez sakrament małżeństwa Jezus jest obecny w tej łodzi", łodzi rodziny".

Rodzina, "bardziej sprawdzona niż kiedykolwiek".

"Tymczasem życie rodzinne jest dziś wystawione na próbę bardziej niż kiedykolwiek" - podkreślił papież. "Po pierwsze, od pewnego czasu 'rodzina przeżywa głęboki kryzys kulturowy, podobnie jak wszystkie wspólnoty i więzi społeczne' (Evangelii Gaudium, 66). Ponadto wiele rodzin cierpi z powodu braku pracy, godnych warunków mieszkaniowych lub ziemi, na której można spokojnie żyć w dobie wielkich i szybkich zmian. Trudności te wpływają na życie rodzinne, generując problemy relacyjne. Jest wiele "trudnych sytuacji i zranionych rodzin"" (AL 79).

"Sama możliwość założenia rodziny jest dziś często trudna, a młodzi ludzie napotykają wiele trudności w zawarciu małżeństwa i posiadaniu dzieci" - kontynuował Ojciec Święty. "W rzeczywistości epokowe zmiany, które przeżywamy, prowokują teologię moralną do podjęcia wyzwań naszych czasów i do mówienia językiem zrozumiałym dla rozmówców - nie tylko dla 'wtajemniczonych' - i w ten sposób pomagają 'przezwyciężyć przeciwności i kontrasty' oraz sprzyjają 'nowej kreatywności, aby wyrazić w obecnym wyzwaniu wartości, które stanowią nas jako ludzi w naszych społeczeństwach i w Kościele, Ludzie Bożym'".

"Odkrywanie sensu miłości

Franciszek podkreślił w swoim wystąpieniu, że "różnica kultur jest cenną okazją, która pomaga nam jeszcze bardziej zrozumieć, jak bardzo Ewangelia może wzbogacić i oczyścić doświadczenie moralne ludzkości, w jej kulturowym pluralizmie".

"W ten sposób pomożemy rodzinom odkryć na nowo znaczenie miłości, słowa, które dzisiaj 'często wydaje się oszpecone' (AL 89) - powiedział - ponieważ miłość 'nie jest tylko uczuciem', ale wyborem, w którym każda osoba decyduje się 'czynić dobro' [...] w sposób nadliczbowy, bez mierzenia, bez żądania nagród, dla prostego faktu dawania i służenia" (AL 94).

I w ten sposób pochwalił codzienne zmagania w rodzinach: "Konkretne doświadczenie rodzin jest niezwykłą szkołą dobrego życia. Dlatego zachęcam was, teologowie moralni, do kontynuowania waszej pracy, rygorystycznej i wartościowej, z twórczą wiernością Ewangelii i doświadczeniu mężczyzn i kobiet naszych czasów, w szczególności żywemu doświadczeniu wierzących".

"Sensus fidei fidelium", w pluralizmie kultur, wzbogaca Kościół, aby dziś był znakiem miłosierdzia Boga, który nigdy się nami nie męczy" - zauważył w tym miejscu Ojciec Święty. "Z tego punktu widzenia wasze refleksje bardzo dobrze wpisują się w obecny proces synodalny: ta Międzynarodowa Konferencja jest w pełni jego częścią i może wnieść do niego swój własny, oryginalny wkład".

Papież przeciwdziałał też zniechęcającym poglądom: "Jakże często małżeństwo przedstawiane jest 'jako ciężar, który trzeba dźwigać przez całe życie', a nie 'jako dynamiczna droga wzrostu i spełnienia' (AL 37). Nie znaczy to, że moralność ewangeliczna rezygnuje z głoszenia Bożego daru. Teologia pełni krytyczną funkcję rozumienia wiary, ale jej refleksja opiera się na żywym doświadczeniu i "sensus fidei fidelium". Tylko w ten sposób teologiczna inteligencja wiary oddaje Kościołowi swoją niezbędną służbę".

Krytyka "cofania się" do kazuistyki

Papież Franciszek wprowadził na końcu swojego przemówienia pomysł, który nie był zapisany w początkowym tekście. Chodzi o krytykę "tak wielu postaci kościelnych", powiedział verbatim, za to, co nazwał "cofaniem się". Jego słowa były następujące:

"Chciałbym dodać jedną rzecz, która w tej chwili wyrządza tyle szkody Kościołowi: jest to jakby 'cofanie się', albo ze strachu, braku pomysłowości, albo braku odwagi".

"To, że teologowie, nawet chrześcijanie, muszą wracać do korzeni, to prawda. Bez korzeni nie możemy zrobić kroku do przodu. W korzeniach czerpiemy inspirację, ale po to, by iść do przodu. To co innego niż cofanie się. Cofanie się do tyłu nie jest chrześcijańskie. Wręcz przeciwnie, myślę, że to autor Listu do Hebrajczyków mówi: "Nie jesteśmy ludem zacofanym". Chrześcijanin nie może się cofać. Wrócić do korzeni tak, zainspirować się, pójść dalej. Ale cofnąć się to cofnąć się po to, by mieć obronę, zabezpieczenie, by uniknąć ryzyka pójścia do przodu, chrześcijańskiego ryzyka niesienia wiary, chrześcijańskiego ryzyka podjęcia drogi z Jezusem Chrystusem. I to jest ryzyko.

"Dziś ten odwrót widać w wielu figurach kościelnych - nie kościelnych, kościelnych - które kiełkują jak grzyby po deszczu, tu i ówdzie, i przedstawiają się jako propozycje życia chrześcijańskiego. W teologii moralnej również następuje zwrot w kierunku propozycji kazuistycznych, a kazuistyka, która, jak sądziłem, została pogrzebana pod siedmioma metrami, pojawia się ponownie jako propozycja.  ̶ coś przebranego ̶ jako 'tak daleko można, tak daleko nie można, stąd tak, stąd nie'".

"Prawdziwy tomizm".

"A sprowadzenie teologii moralnej do kazuistyki jest grzechem cofania się. Kazuistyka została wyparta. Kazuistyka była dla mnie i mojego pokolenia pożywką w studium teologii moralnej. Jest to jednak charakterystyczne dla tomizmu dekadenckiego.

Prawdziwy tomizm to ten z "Amoris Laetitia", ten, który ma tam miejsce, dobrze wyjaśniony na Synodzie i przyjęty przez wszystkich.

Jest to doktryna św. Tomasza żywego, która każe nam iść naprzód z ryzykiem, ale w posłuszeństwie. A to nie jest łatwe. Proszę zwrócić uwagę na ten zwrot, który jest dzisiaj pokusą, także dla was, teologów moralnych".

Tak wyraził się papież Franciszek, który następnie wypowiedział ostatni akapit: "Niech radość miłości, która znajduje wzorcowe świadectwo w rodzinie, stanie się skutecznym znakiem radości Boga, który jest miłosierdziem, i radości tych, którzy to miłosierdzie otrzymują w darze. Radość. Dziękuję i proszę nie zapomnieć o modlitwie za mnie, bo jej potrzebuję. Dziękuję.

AutorFrancisco Otamendi

Książki

Cichy wagon

David Fernández Alonso poleca lekturę Cichy wagonAna Medina.

David Fernández Alonso-14 maja 2022 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Książka

Tytuł: Cichy wagon
AutorAna Medina
Strony: 115
Redakcja: PPC
Miasto: Madryt
Rok: 2021

"Cichy wagon", ta przestrzeń w pociągu zarezerwowana na pogodną podróż, która pozwala na czytanie, kontemplację lub po prostu upływ czasu w ciszy, jest alegorią użytą przez Anę Medinę do zatytułowania jej nowego utworu poetyckiego. 

Autor jest dziennikarzem, pisarzem i poetą, pracującym w prasie pisanej, radiu i telewizji. Została wyróżniona w 2020 roku I nagrodą za poezję konkursu Poezja dla nadziei w trudnych czasach organizowany przez Fundację Kulturalną Ángel Herrera Oria.

W tym nowym zbiorze wierszy, jego strony "Pomagają nam uświadomić sobie, że nasze życie to niezwykła podróż pełna twarzy i imion, szczegółów tak prostych, że czasem niezauważalnych.. Poprzez 93 wiersze będziemy mogli wejść głębiej w siebie, a także modlić się, ogołocić się z tego, co nie jest istotne, odkryć podróż naszego życia. 

Pochodzenie, podróż i przeznaczenie. W tych trzech etapach zawarte są jego wersety, jako istotne itinerarium, w którym możemy powiedzieć Panu, że "Będąc Tobą / wybrałeś drogę krzyżową / obejmij ze mną ból, / wypłacz moje łzy, wykrwaw moją krew"..

Więcej
Watykan

Proces Becciu w Watykanie: trzy klucze do interpretacji

W centrum procesu toczącego się w Watykanie jest inwestycja Sekretariatu Stanu w luksusową nieruchomość w Londynie. Oto jednak trzy klucze do zrozumienia procesu jako całości.

Andrea Gagliarducci-13 maj 2022-Czas czytania: 4 minuty

Nazwano ją "procesem stulecia", a nawet "próbą stulecia".Wyrok w sprawie Becciu". W rzeczywistości to, co dzieje się w Watykanie od lipca ubiegłego roku, nie może być ani jednym, ani drugim. Nie jest to proces stulecia, bo zarzuty, czytane dogłębnie, ujawniają jedynie - jeśli zostaną udowodnione - jakieś malwersacje i oszustwa, na pewno nie wiekopomne zbrodnie. I nie jest to proces Becciu, bo kardynał Angelo Becciu, który odpowiada za to, co rzekomo zrobił w zastępstwie sekretarza stanu, jest przywołany tylko w niektórych zarzutach, i to nie tych najważniejszych.

Mieszkanie w Londynie i diecezja w Becciu

Jak więc określić ten proces, który rozpoczął się w lipcu ubiegłego roku w Watykanie? W centrum procesu znajduje się kwestia dot. inwestycja sekretarza stanu w luksusową nieruchomość w Londynie. Początkowo inwestycja została powierzona m.in. broker Włoch Fabrizio Mincione. Następnie, niezadowolony ze zwrotu z inwestycji, Sekretariat Stanu zwrócił się do innych broker Gianluigi Torzi, który zachował 1.000 udziałów w nieruchomości, które jednak jako jedyne posiadały prawo głosu, sprawując de facto pełną kontrolę nad nieruchomością. Ostatecznie Sekretariat Stanu podjął decyzję o przejęciu budynku, kończąc wszelkie relacje z Torzym.

Oprócz tego przypadku są jeszcze inne. Kardynał Becciu jest oskarżony o defraudację, gdyż jako zastępca Sekretariatu Stanu rzekomo przesłał fundusze z tego ostatniego do Caritas swej diecezji, Ozieri, której prezesem był jego brat, a także do spółdzielni SPES, również związanej z diecezją. Kardynałowi zarzuca się również, że "wynajął" konsultantkę Cecilię Marognę do działań mediacyjnych (a także, jak wiadomo, do zapłacenia okupu za uwolnienie porwanej w Sudanie siostry Cecylii Narvaez), wreszcie za "przekupstwo", czyli za wywieranie nacisku na byłego szefa administracji Sekretariatu Stanu, monsignora Alberto Perlascę, by zmienił ton oświadczeń przeciwko niemu.

Wszystkie oskarżenia, oczywiście, muszą być jeszcze udowodnione, w tym, jak się oczekuje, bardzo długim procesie. Proces obejmuje co najmniej trzy linie dochodzenia: tę dotyczącą inwestycji Sekretariatu Stanu w londyńską nieruchomość; tę dotyczącą domniemanej defraudacji kardynała Becciu; tę dotyczącą relacji z konsultantką "wywiadowczą" Cecilią Marogną.

Trzy klucze do zrozumienia procesu

Podobnie jest z trzema kluczowymi lekturami, które pozwalają zrozumieć wyrok Watykanu, a najważniejsza nie jest nawet ta finansowa.

Pierwszy z nich ma charakter proceduralny. Dochodzenie wynikało z raportu watykańskiego audytora generalnego, po skardze dyrektora Istituto delle Opere di Religione, czyli tzw. "banku watykańskiego".

Wielokrotnie wskazywano to jako wyraźny przykład, że reformy finansowe forsowane przez papieża Franciszka działają. Zarzuty te świadczą jednak raczej o słabości watykańskiego systemu sądowniczego.

Zarzuty doprowadziły do wszczęcia śledztwa przez Urząd Wywiadu Finansowego i Sekretariat Stanu. Są to dwa niezależne organy w ramach Stolicy Apostolskiej. Urząd wymienia dane wywiadowcze i utrzymuje stosunki współpracy międzynarodowej z podobnymi organami za granicą, które zostały objęte dochodzeniami, ponieważ zajęto również dokumenty należące do podmiotów zagranicznych i państwowych. Ponieważ Urząd nie mógł nadzorować operacji Sekretariatu Stanu, ale musiał nadzorować transakcje finansowe, dochodzenia nie tylko stworzyły małą ranę, ale mogły też zablokować dochodzenia, które mogły być decydujące w procesie londyńskiego budynku.

Sekretariat Stanu był całkowicie autonomiczny z finansowego punktu widzenia. Nie jest to dykasteria jak każda inna, ani nie mogłaby być, bo to sekretariat papieża, a on reprezentuje rząd. Czy mogą być przestępstwa, jeśli suwerenny organ, mając pełną dostępność finansową, decyduje się na inwestycje? I czy zła inwestycja jest przestępstwem?

Efektem takiego prowadzenia dochodzeń było ostateczne osłabienie kościelnego organu zarządzającego, który został również pozbawiony przez papieża autonomii finansowej.

Watykański system prawny

Druga linia dotyczy systemu prawnego Watykanu. Papież Franciszek interweniował w śledztwa czterema reskryptami (dokumentami napisanymi własnym pismem), które w niektórych przypadkach zawieszały także prawa procesowe. Stworzyło to problem dla Stolicy Apostolskiej. Państwo Watykańskie jest w efekcie państwem rządzącym się własnymi prawami, monarchią absolutną, w której papież jest pierwszym sędzią i prawodawcą. Stolica Apostolska przestrzega jednak traktatów i stoi na straży zasad rzetelnego procesu na arenie międzynarodowej. Dlatego papieże nigdy nie interweniowali zbytnio w sprawy sądowe, aby zachować niezmieniony autorytet Stolicy Apostolskiej. Ponadto rządy w samym Państwie Watykańskim są delegowane do gubernatora i komisji kardynałów.

Dzięki reskryptom papież Franciszek dokonał "watykanizacji" Stolicy Apostolskiej, odwracając paradygmat, zgodnie z którym to państwo służy Stolicy Apostolskiej, a nie odwrotnie. Mogłoby to mieć konsekwencje na poziomie międzynarodowym, gdyby oskarżeni trafiali następnie do europejskich sądów w związku z łamaniem praw człowieka. Jest to możliwy kierunek rozwoju.

Kwestia finansowa

Na koniec pozostaje jeszcze kwestia finansowa. Bez wchodzenia w szczegóły wystarczy wiedzieć, że Sekretariat Stanu ocenił inwestycję jako dochodową, do tego stopnia, że chciał odzyskać kontrolę. Do tej pory wyszło na jaw, że wszystko zostało zrobione właśnie po to, by nie stracić inwestycji uznanej za zyskowną, a papież został o tym poinformowany. Sam watykański trybunał przyznał, że papież był w pokoju, w którym negocjowano odejście pośrednika Gianluigiego Torzi.

Okaże się zatem, czy Torzi był winny wymuszenia, a także określona zostanie rola kardynała Becciu, który zawsze podkreślał, że działał korzystając ze swoich prerogatyw.

Zobaczymy też, dokąd doprowadziły zeznania monsignora Mauro Carlino, sekretarza Substytutu (wcześniej Angelo Becciu, obecnie Edgar Peña Parra), który dał do zrozumienia, że sprawdzano także Mammiego, dyrektora IOR, który był tym, który zainicjował dochodzenia.

I trzeba będzie też wyjaśnić, dlaczego IOR najpierw zgodził się na finansowanie Sekretariatu Stanu kredytem, który pomógłby mu odzyskać kontrolę nad londyńskim budynkiem, a potem niespodziewanie odmówił, nawet do tego stopnia, że dyrektor złożył donos.

Będzie widać, czy doszło do korupcji, czy pewne działania były podejmowane bez powodu. Jednak sposób prowadzenia procesu ze swojej strony mógł również stwarzać problemy z partnerami międzynarodowymi. I w ten sposób po rządzie Stolicy Apostolskiej zagrożona byłaby wiarygodność samej Stolicy Apostolskiej. Kwestie te są może zbyt mało obecne w obecnej debacie, ale nie należy ich lekceważyć.

AutorAndrea Gagliarducci

Więcej
Książki

Nauka miłości

María José Atienza poleca lekturę Nauka miłościprzez Jaime Sanz Santacruz.

Maria José Atienza-13 maj 2022-Czas czytania: < 1 minuta

Książka

Tytuł: Learning to love
AutorJaime Sanz Santacruz
Strony: 192
Redakcja: Słowo
Miasto: Madryt
Rok: 2022

Ta książeczka, napisana przez kapelana Uniwersytetu Nawarry w Madrycie, Jaime Sanz, liczy niecałe 200 stron i jest prostym, ale głębokim podsumowaniem prawdziwego znaczenia miłości i jej konsekwencji w dzisiejszym życiu. 

Autorka, znawczyni życia uniwersyteckiego i bywalczyni życia młodych małżeństw, opisuje na licznych przykładach, piosenkach, filmach i książkach sytuacje, wyzwania i "pułapki", w których należy się ćwiczyć i badać, czy żyjemy prawdziwą miłością. Autor stawia się w roli codziennego chrześcijanina, zajmując się różnymi obszarami, w których mamy do czynienia z innymi ludźmi i z Bogiem: rodzina, przyjaźnie, sporadyczne zbiegi okoliczności... a także różnymi sposobami czy procesami relacji, przez które przechodzimy w naszym życiu, zarówno na poziomie duchowym, w relacji z Bogiem, jak i w życiu codziennym. 

Szczególnie przydatna książka dla nastolatków i młodych dorosłych, którzy odnajdują się w portretowaniu poprzez strony książki, która jest łatwa w odbiorze i może być godnym polecenia prezentem dla każdego czytelnika. 

Więcej
Rodzina

María Álvarez de las Asturias: "Prawdziwe małżeństwo jest niedoskonałe i to jest OK".

María Álvarez de las Asturias jest jedną z prelegentek podczas 1st International Workshop on Family Accompaniment, który odbędzie się w Barcelonie w drugim tygodniu maja. Mając ponad dziesięcioletnie doświadczenie w towarzyszeniu rodzinie, zwraca uwagę na potrzebę pokazywania życia prawdziwych, niedoskonałych, a przez to szczęśliwych małżeństw.

Maria José Atienza-13 maj 2022-Czas czytania: 6 minuty

Nazwisko María Álvarez de las Asturias jest dobrze znane w świecie doradztwa małżeńskiego, towarzyszenia i formacji. Ma duże doświadczenie w tej dziedzinie: była obrońcą i promotorem sprawiedliwości w Sądzie Kościelnym w Madrycie oraz wykładowcą na różnych uniwersytetach. Od ponad 10 lat prowadzi poradnictwo i szkolenia z zakresu zalotów, profilaktyki i rozwiązywania trudności oraz kanonicznego prawa małżeńskiego w Instytut Coincidir.

Álvarez de las Asturias jest jednym z prelegentów na I Międzynarodowe warsztaty dotyczące towarzyszenia rodzinie, promowany przez Instytut Wyższych Studiów nad Rodziną Międzynarodowego Uniwersytetu Katalonii, gdzie podzieli się "moim doświadczeniem pracy w Instytucie Coincidir: trudnościami, które mieliśmy i nadal napotykamy, jakie odpowiedzi oferujemy tym, którzy do nas przychodzą, jak towarzyszymy im z Coincidir..., itd. Bardzo się cieszę, że mogę przekazać to know-how osobom, które chcą się szkolić w zakresie akompaniowania".

W ostatnich dekadach mówi się o "kryzysie rodziny", ale czy nie powinniśmy mówić o kryzysach osobistych, które bezpośrednio dotykają projektu rodzinnego? 

-W jakim okresie czasu nie mówiło się o kryzysie w rodzinie? Uważam, że rodzina jest istotą żywą i dlatego zawsze jest "w kryzysie", ponieważ zmienia się i rośnie. Niewątpliwie w dzisiejszych czasach łączą się dwie rzeczy: kryzys osoby i kryzys rodziny. Utrata więzi, zerwanie więzi z przeszłością i historią, ze wszystkim, co nas formuje i nadaje nam tożsamość, sprawia, że człowiek staje się bardziej zagubiony i przeżywa kryzys... A zagubionemu człowiekowi trudno będzie stworzyć rodzinę w warunkach.

W dzisiejszym poradnictwie i szkoleniu rodzin z jakimi przypadkami się spotykamy? Czy przychodzą tylko w chwilach kryzysu lub prawie nierozwiązywalnych problemów, czy też niektórzy przychodzą na tego typu szkolenie również po to, aby promować zdrowe małżeństwo/rodzinę? 

María Álvarez de las Asturias

-Kiedy zaczynaliśmy pracę w Mecz Przychodziły do nas niemal wyłącznie osoby z problemami, a przede wszystkim takie, które podjęły już decyzję o rozstaniu. Pamiętam, jak znajomi dzwonili do nas i pytali: "Czy możecie pomóc tej osobie? Rozejdą się". Zawsze odpowiadaliśmy, że problem nie leży w rozstaniu, ale w pochodzeniu dystansu, który doprowadził ich do tego momentu.

Przez te lata pracy staraliśmy się zasiać ideę, że kryzys nie musi być powodem rozstania. Pojawia się problem, który powoduje zachwianie stabilności rodziny - to jest definicja kryzysu, zachwiania równowagi - jeśli jest on naprawiony, to jest to kryzys wzrostu, a jeśli nie potrafimy go rozwiązać, to dystans między parą zaczyna się powiększać. Ten czas, w którym dystans między parą może rosnąć, jest momentem, w którym należy zwrócić się do mediacji prewencyjnych, które pomogą rozwiązać problemy, wzmocnić związek i uniknąć rozpadu.

Na początku osoby, które przychodziły, były już w tym momencie, że myślały o rozstaniu, ale z czasem przychodzi coraz więcej rodzin, które nie czekają na sytuację graniczną, ale przychodzą, gdy coś zaczyna nie działać. Szybciej się to rozwiązuje. To jest radość, bo to jest nasza propozycja towarzyszenia. Z satysfakcją obserwujemy, że rodziny przychodzą, aby rozwiązać trudności lub poprawić się w jakimś aspekcie. Pamiętam parę, której prowadziłem zajęcia na kursie przygotowania do małżeństwa i zadzwonili do mnie po kilku miesiącach. Szczerze mówiąc, trochę się przestraszyłem, ale wyjaśnili mi, że przypomnieli sobie, że kazałem im dzwonić do mnie, jeśli mają trudności, których nie mogą rozwiązać sami: zdali sobie sprawę, że nie wiedzą, jak się kłócić. Rozpoczęli kilka sesji komunikacyjnych, nauczyli się kilku sztuczek i technik..., i rozwiązali ten aspekt.

Coraz więcej osób prosi nas o szkolenia, aby wiedzieć, jak dobrze przygotować się do małżeństwa lub jak żyć lepiej w relacjach: przyjaźni, zalotach... W tym sensie publikacja książek takich jak Una decisión original czy Mas que juntos bardzo pomogła.

Co się zmienia, a co nie zmienia w tym, co znamy jako "model rodziny"? Czy istnieje tylko jeden model rodziny? 

-Nie lubię porównywać "modeli" rodzinnych. Ja jednak lubię proponować model rodziny, który ma pewne elementy, które uważam za najlepsze dla wszystkich członków. Model rodziny oparty na prawie naturalnym: mężczyzna i kobieta w miłosnym związku na zawsze. Jest to lepsze dla pary, przede wszystkim dlatego, że zapewnia stabilność emocjonalną i psychologiczną. Jest to lepsze dla dzieci, ponieważ mają ojca i matkę obecnych w ich życiu i w kochającym związku. A jest lepiej, bo ta relacja, oparta na związku, który rodzi się po to, by żyć wiecznie, ułatwia i "otula" opieką najbardziej kruchych członków rodziny.

Żyjemy w "instagramowym społeczeństwie", gdzie wszystko, co nie jest "uznane za idealne", jest odfiltrowane. W tym sensie, jak fałszywe oczekiwania: małżeństwa, szczęścia, dzieci, doskonałości pary... wpływają na rodzinę? 

-Myślę, że mają one ogromny wpływ. To jedna z trudności, na którą należy zwrócić uwagę już teraz tym, którzy zawierają związek małżeński. Nie tak dawno pytałam na Instagramie, co mówić parom, by zainteresować je małżeństwem, i sporo odpowiedzi było po linii pokazywania prawdziwych rodzin. A to bardzo ważne, bo idealna rodzina wszystkich przystojnych, czystych i z zawsze posprzątanym domem nie istnieje. Jesteśmy ludźmi, ograniczonymi i kruchymi. Jeśli chcemy osiągnąć perfekcję w związku będziemy sfrustrowani, bo nie będziemy w stanie.

Zarządzanie oczekiwaniami jest więc bardzo ważne. Kluczowe w tym sensie jest życie w dobrej relacji, aby poznać drugą osobę i poznać siebie w swoich słabościach. Jeśli przejdziesz od razu do konkubinatu, straciłeś możliwość poznania tej słabości i dostosowania swoich oczekiwań do rzeczywistości, jaką jest ta druga osoba. To prawda, że się doskonalimy, ale w gruncie rzeczy istoty ludzkie się nie zmieniają.

Poza tym porównywanie się z innymi jest bardzo złe. Nie wiemy, co przeżywają inni i nie muszą nam tłumaczyć, co dzieje się w ich domach. O wiele lepiej jest skupić się na tym, aby dobrze przeżyć nasze małżeństwo i naszą rodzinę, nie nakładając na siebie obowiązków, które nie są konieczne. Musimy wrócić do podstaw.

Papież w Amoris Laetitia tłumaczy, że drugi kocha cię takim, jakim jesteś i jakim możesz być, z niedoskonałościami, ale to nie znaczy, że to nie jest prawdziwa miłość. Musimy pokazać prawdziwą miłość i prawdziwe małżeństwo, które jest niedoskonałe i to jest OK!

Czy dla kogoś, kto poznał wszystkie sytuacje i rodziny, wiara wnosi coś do rodziny? 

-Myślę, że to wiele wnosi. Jeśli mówimy o relacjach miłości, to poznanie Boga, który jest miłością, zmienia wszystko, w radości i w trudnościach. Chodzi o to, by żyć zawsze w towarzystwie Kogoś, o kim wiesz, że jest obecny, Kogoś, do kogo możesz się zwrócić, by naładować się miłością, by móc ją dawać innym; Kogoś, do kogo możesz się zwrócić, by mieć to towarzystwo w trudnościach, co nie musi oznaczać, że On rozwiązuje twoje trudności, ale są one przeżywane w inny sposób.

W "nieprzyjaznym" środowisku rodzinnym, na jakich sojuszników można liczyć?

Możemy tutaj sparafrazować to, co św. Jan Paweł II powiedział w Cuatrovientos o byciu nowoczesnym i wiernym Chrystusowi... w przypadku rodziny możemy pokazać, że możemy być nowocześni i szczęśliwi w małżeństwie. Małżeństwo jest bardzo dobrym wynalazkiem i wielu zwykłych ludzi jest bardzo szczęśliwych w małżeństwie.

Myślę też, że kolejnym sprzymierzeńcem jest "przyciąganie przez zdrową zazdrość". To coś, co wiele osób mówi Ci "chciałabym mieć to, czym Ty żyjesz, ale nie widzę siebie zdolnej do tego, to dla mnie za trudne"... Witaj w klubie! Wszystkim nam może się to wydawać trudne, ale rzeczywistość jest taka, że dobre przeżywanie małżeństwa jest możliwe.

Kolejnym sprzymierzeńcem jest akompaniament w różnych formach, w zależności od tego, co nam najbardziej odpowiada lub odpowiada: grupy weselne, kilku przyjaciół czy profesjonalny akompaniament.

Jest Pani stałym prelegentem na konferencjach i szkoleniach dla rodzin i doradców zawodowych... Czym dzieli się Pani podczas tych sesji, takich jak najbliższa w Barcelonie? 

- Większość konferencji i sesji, w których uczestniczę, odnosi się do kwestii zalotów, małżeństwa, towarzyszenia... Myślę, że przede wszystkim wnoszę swoje wykształcenie i doświadczenie w zakresie kanonicznego prawa małżeńskiego, co jest osobliwością, która wiele wnosi. To prawda, że dostosowuję treści do odbiorców i tematu, bo co innego mówić do prawników o postępowaniu nieważnościowym, a co innego do młodych ludzi, którzy nawet nie są zaangażowani. Ale tło jest zawsze takie samo - próba przekazania prawdy o małżeństwie i o tym, jak pomóc ludziom w każdej sytuacji.

Odkąd zaczęliśmy pracować w Mecz nasza praca koncentrowała się na mediacji jako sposobie rozwiązywania trudności i zapobiegania rozpadowi małżeństwa. Praca z parami, gdy zaczynają zauważać, że w pewnych aspektach ich związku pojawiają się trudności, których nie są w stanie samodzielnie rozwiązać. W ten sposób zapobiegamy utrwalaniu się tych trudności i powstawaniu ran i problemów, które zaczynają prowadzić do myśli o rozstaniu.

Podkreśliłbym znaczenie szkolenia w zakresie zalotów. Warto, aby młodsze pary zobaczyły, co mogą znaleźć w małżeństwie, aby były realistami, aby wiedziały, że małżeństwo jest bardzo dobrym wynalazkiem, ale że przez całe życie będą napotykać trudności, aby się tego nie bały, a przede wszystkim, aby miały narzędzia, aby w momencie napotkania problemu wiedziały, jak się z nim zmierzyć, a jeśli nie potrafią go samodzielnie rozwiązać, wiedziały, że istnieje profesjonalna pomoc i aby nie bały się, jeśli będą musiały się do niej zwrócić.