Ameryka Łacińska

Teresa FloresCzytaj więcej : "Ameryka Łacińska ma środowisko wrogie dla wolności religijnej".

Prawo do wolności religijnej jest uznawane w większości krajów Ameryki Łacińskiej. Ale wolność "nie ogranicza się do sfery prywatnej, ale wykracza poza sferę zbiorową i publiczną, a istnieją przeszkody i zagrożenia, które osłabiają pełne korzystanie z tego prawa", powiedziała Omnesowi prawniczka Teresa Flores, dyrektor Obserwatorium Wolności Religijnej w Ameryce Łacińskiej (OLIRE).

Francisco Otamendi-17 lipca 2022 r.-Czas czytania: 11 minuty

"W krajach o tendencjach autorytarnych, jak w Nikaragui, Kościół jest jedną z niewielu, jeśli nie jedyną instytucją, która cieszy się większą wiarygodnością i dlatego jego poziom wpływów wśród ludności jest postrzegany jako zagrożenie dla kontroli rządu" - wyjaśnia w tym wywiadzie prawnik Teresa Flores, dyrektor Obserwatorium Wolności Religijnej w Ameryce Łacińskiej (Observatorio de Libertad Religiosa en América Latina).OLIRE), którego misją jest promowanie wolności religijnej i nagłaśnianie ograniczeń tego prawa w regionie.

W Nikaragui "nasiliły się politycznie umotywowane naruszenia wolności religijnej i pojawiły się różne strategie stosowane przez rząd w celu zastraszenia głosu przywódców religijnych, zwłaszcza katolików.

Wydalenie Misjonarzy Miłości to tylko jeszcze jeden epizod w tej kampanii zastraszania i odwetu - dodaje.

Przy okazji misjonarze zostali przyjęci w Kostaryce przez Mons. Salazar Mora, biskup diecezji Tilarán-Liberia, powiedział, że przyjęcie ich to "zaszczyt".

Dokładnie półtora miesiąca temu, IOPDAC Europa, jej latynoamerykański partner OLIRE oraz IIRF (Międzynarodowy Instytut Wolności Religijnej) przedstawiły w Wiedniu wspólny raport, oparty na czterech badaniach przeprowadzonych poprzez wywiady osobiste z praktykującymi chrześcijanami z różnych sektorów społeczeństwa, a przeprowadzonych w dwóch krajach europejskich (Francja i Niemcy) oraz dwóch krajach Ameryki Łacińskiej (Kolumbia i Meksyk). Niektóre z tych pomysłów były już omawiane Martin Kugler w Omnes.

Teraz, Omnes rozmawia z Teresa FloresJest prawniczką z Universidad Católica Santo Toribio de Mogrovejo (Peru), z tytułem magistra prawa konstytucyjnego i praw człowieka z Universidad Nacional Mayor de San Marcos (Peru) oraz dyplomem z religioznawstwa z Universidad Católica de Chile, która pracowała również w Mendozie (Argentyna) i jest badaczką w Centro de Investigaciones Sociales Avanzadas (CISAV) w Querétaro (Meksyk).

Czy może pan podsumować niektóre wnioski ze sprawozdania, zwłaszcza w odniesieniu do krajów Ameryki Łacińskiej? Wydaje się, że nietolerancja rośnie i coraz bardziej zagraża wolności słowa chrześcijan i katolików.

- Należy pamiętać, że badania są wstępnym, eksploracyjnym podejściem do zjawiska autocenzury wśród chrześcijan (katolików i niekatolików) w Kolumbii i Meksyku. Jak zauważono w raporcie, w grupie rozmówców (ok. 40 osób) zidentyfikowano tendencję, zgodnie z którą bardzo trudno jest im wyrażać opinie oparte na ich wierze w przestrzeni publicznej lub prywatnej, zwłaszcza jeśli chodzi o kwestie związane z życiem, małżeństwem, rodziną, eutanazją, adopcją osób tej samej płci i innymi pokrewnymi zagadnieniami, tak że czasami wybierają autocenzurę.

Trudność ta polega nie tylko na obawie przed sankcjami administracyjnymi lub karnymi wynikającymi z przepisów antydyskryminacyjnych, ale także na społecznej dyskredytacji. Warto zauważyć, że dyskredytacja społeczna nie ogranicza się tylko do krytyki.

Niekiedy wrogie środowisko społeczne niesie ze sobą ciężar, który przekłada się na wykluczenie z pewnych kręgów, a tym samym izolację społeczną, co ma wpływ na sposób, w jaki osoba radzi sobie w życiu codziennym.

Reakcje na wrogie środowisko społeczne będą różne, prawda?

- Oczywiście sposób radzenia sobie z ewentualnymi sankcjami czy wrogim otoczeniem różni się w zależności od osoby. Jednym z wniosków z badań jest właśnie to, że wśród rozmówców z jednej strony jest grupa tych, którzy nie autocenzurują się i przyjmują konsekwencje wrogiego otoczenia, argumentując, że ich wiara jest tego warta i muszą wziąć na siebie jej konsekwencje.

Z drugiej strony są tacy, którzy cenzurują się w obawie przed sankcjami prawnymi i/lub społecznymi. Są też tacy, którzy z powodu ciągłej autocenzury i braku lub prawie braku towarzyszenia w wierze wspólnocie religijnej, chrześcijańskiej, stopniowo tracą wiarę lub stopniowo przestają postrzegać cechy związane z autocenzurą jako problem.

Wyniki tych badań nie powinny być jednak rozumiane jako próba wiktymizacji chrześcijan (katolickich i niekatolickich). Chociaż zarówno w Meksyku, jak i w Kolumbii istnieje ograniczenie wyrażania opinii opartych na wierze przez chrześcijan, musimy również uznać ich odpowiednik - chrześcijan, którzy są nietolerancyjni wobec innych stanowisk lub przekonań i którzy, przyjmując swoją wiarę jako przesłankę, kończą piętnując lub dyskryminując inne grupy. Należy jednak pamiętać, że zawsze konieczna jest ocena każdego konkretnego przypadku.

Opowiedz nam o przypadku z Kolumbii lub Meksyku.

- Na przykład w Kolumbii i Meksyku uczniowie opowiadali nam, że przestali uczestniczyć w zajęciach, ponieważ ich oparte na wierze opinie na temat kwestii seksualności lub płci były sprzeczne ze sposobem myślenia nauczyciela lub niezgodne z linią instytucjonalną i groziła im dezaprobata lub wydalenie.

W Meksyku urzędnicy publiczni, z którymi przeprowadzono wywiady, powiedzieli, że muszą się dwa razy zastanowić, jakich słów użyć, aby nie zostać włączonym w "pewne ramy" lub nie zostać zadenuncjowanym przed Biurem Rzecznika Praw Obywatelskich, Kongresem lub Prokuraturą. Wypowiedzi związane z ich wiarą lub poglądami opartymi na wierze wzbudzają kontrowersje i w konsekwencji odrzucenie przez ich partie lub instytucje, w których pracują. Kolumbijski radny zwrócił uwagę, że permanentna ostrożność to wyrzeczenie się działalności publicznej.

Uznanie autocenzury i efektu schładzania chrześcijan oznacza uznanie, że istnieje część wyznawców doktryny chrześcijańskiej, którzy, ponieważ znajdują się we wrogim środowisku, nie czują się swobodnie, by dzielić się swoimi przekonaniami opartymi na wierze w wymienionych wyżej drażliwych kwestiach.

Madeleine Enzlberger, dyrektor wykonawczy OIDAC Europe, zwróciła uwagę, że "jednym z najbardziej niepokojących i tragicznych wniosków z tego (wiedeńskiego) raportu jest to, że jeśli społeczne koszty podążania za swoimi przekonaniami i ich wyrażania staną się zbyt wysokie, ludzie w końcu porzucą swoje przekonania". Czy podzielasz ten pogląd?

- Jak już wspomniałem, badania w Kolumbii i Meksyku pozwoliły zidentyfikować wśród niektórych rozmówców możliwość nie postrzegania autocenzury jako problemu lub jako czegoś, co wpływa na doświadczenie wiary.

Konsekwencje nie zawsze muszą prowadzić do całkowitego porzucenia wiary, jednak określanie swojej wiary lub poglądów opartych na przekonaniach jako szkodliwych, jako wady lub ciężaru, który nie pozwala "awansować" w środowisku społecznym, jest formą nacisku z możliwą konsekwencją zaprzestania pielęgnowania wiary lub braku zainteresowania dzieleniem się nią. Nawet ci, którzy nie mają solidnej formacji w wierze, mogą dojść do przyjęcia treści doktrynalnych bardziej zgodnych z poprawnością polityczną.

Na stronie olire.org mają raport pt.Dane Czy może Pan przedstawić krótką ogólną ocenę uznania tego podstawowego prawa w Ameryce Łacińskiej?

- Prawo do wolności religijnej jest uznawane w większości krajów Ameryki Łacińskiej. Ramy normatywne regulują to prawo, choć w zależności od kraju lub kontekstu politycznego, niektóre mogą być bardziej ochronne niż inne. Na przykład ochrona wolności religijnej nie jest w Nikaragui taka sama jak w Kolumbii, Salwadorze czy Hondurasie.

Fakt, że konstytucja lub przepisy danego kraju próbują zagwarantować to prawo jest dobrym punktem wyjścia, ale nie jest wystarczający. Czasami, nawet gdy przepisy w tekście ustanawiają parametry stosowania i ochrony, w praktyce istnieją różne konteksty, które zagrażają wykonywaniu tego prawa w jego różnych wymiarach.

Biorąc pod uwagę, że wolność religijna nie ogranicza się do sfery prywatnej, ale wykracza poza sferę zbiorową i publiczną, utrudnienia w odprawianiu nabożeństw w przestrzeni publicznej, przeszkody w finansowaniu organizacji konfesyjnych, kryminalizacja wyrazów wiary, groźby pod adresem przywódców religijnych prowadzących aktywizm polityczny lub społeczny itp. podważają pełne korzystanie z tego prawa.

Ameryka Łacińska nie jest wolna od tych zjawisk; w całym regionie zidentyfikowano różne dynamiki, które ograniczają to prawo. Obejmują one wrogość wobec ekspresji religijnej ze strony podmiotów państwowych i niepaństwowych, wrogość wobec konwersji religijnej w społecznościach tubylczych, regulację religii przez przestępczość zorganizowaną oraz ograniczenia religijne motywowane totalitarną kontrolą rządową lub motywowane ideologią polityczną związaną z komunizmem.

Platforma otwartego dostępu Obserwatorium Wolności Religijnej w Ameryce Łacińskiej Violent Baza incydentów, który zawiera informacje o epizodach naruszeń prawa do wolności religijnej w regionie, zidentyfikowanych na podstawie badań źródeł wtórnych, informacji dostarczonych przez współpracujących partnerów lub w wyniku badań terenowych. W tej bazie można przeglądać sprawy związane z wyżej wymienioną dynamiką.

Nikaragua wydaliła Misjonarzy Miłosierdzia Matki Teresy z Kalkuty. Co się dzieje w tym kraju, Twoim zdaniem?

- W krajach o tendencjach autorytarnych, takich jak Nikaragua, Kościół jest jedną z niewielu, jeśli nie jedyną instytucją, która cieszy się większą wiarygodnością i dlatego jego poziom wpływów wśród ludności jest postrzegany jako zagrożenie dla kontroli rządu. W kraju nasiliły się politycznie motywowane naruszenia wolności religijnej, a rząd stosuje różne strategie, aby zastraszyć głos przywódców religijnych, zwłaszcza katolików, gdy ich dyskurs jest postrzegany jako krytyczny, za okazywanie poparcia dla opozycji lub gdy negują oni wysiłki na rzecz przywrócenia w kraju rządów prawa.

Wydalenie Misjonarzy Miłości jest tylko jednym z kolejnych epizodów w tej kampanii zastraszania i odwetu ze strony rządu. Środki stosowane wobec katolickiego sektora religijnego postrzeganego jako opozycyjny obejmują ograniczenia mobilności/podróży wraz z zatrzymaniem lub cofnięciem wiz, utrudnienia wjazdu do kraju, nękanie przywódców religijnych i ich rodzin poprzez inwigilację parafii, domów, pojazdów; do kampanii zniesławiających, gróźb słownych, ataków na integralność fizyczną, aresztowań, gróźb aresztowania.

Ustawy kryminalizujące wszelką krytykę

Z drugiej strony, w kontekście ram prawnych istnieją przepisy, które uznają za przestępstwo wszelką krytykę i na mocy których przywódcy religijni mogą być karani aresztem lub, w przypadku organizacji wyznaniowych, utratą statusu prawnego, nie wspominając o innych przeszkodach w funkcjonowaniu lub działalności organizacji wyznaniowych, jak również o ograniczeniach w normalnym funkcjonowaniu lub działalności kościołów związanych z pomocą humanitarną.

Nawet Międzyamerykański Trybunał Praw Człowieka wydał środki zapobiegawcze na rzecz biskupa i diakona w tym kraju, ze względu na poważną i pilną sytuację zagrożenia, na którą są narażeni.

Strategie te, oprócz mowy nienawiści władz wobec Kościoła, przeniknęły do społeczeństwa i promowały akty nietolerancji ze strony kolektywów lub grup sympatyzujących z rządem, które oprócz monitorowania działań lub wypowiedzi przywódców religijnych lub zgromadzeń związanych z tymi przywódcami, dopuszczają się również aktów wandalizmu lub profanacji miejsc kultu. Ataki są szczególnie zaciekłe w przypadku kościołów katolickich.

Z drugiej strony są kraje, w których trwa proces konstytucyjny. Jak postrzega Pan te procesy w odniesieniu do prawa do wolności religijnej?

- Jeśli chodzi o procesy konstytucyjne i ich relacje z prawem do wolności religijnej, powiedziałbym, że jest to dość bliskie. Konstytucje polityczne zawierają m.in. podstawowe zasady funkcjonowania państwa, rodzaj rządu oraz sposób rozumienia i ochrony praw człowieka obywateli każdego kraju, w tym prawa do wolności religijnej.

W tych procesach można wziąć pod uwagę kilka aspektów. Z jednej strony może to prowadzić do tarć z mniejszościowymi wyznaniami religijnymi, jeśli nie zostanie zapewnione takie samo uznanie konstytucyjne, jak w przypadku religii większościowych lub tradycyjnych.

Z drugiej strony może pojawić się cała dyskusja na temat tego, czy państwo powinno lub nie powinno obejmować jakieś konkretne wyznanie religijne, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, czy państwo uznaje się za świeckie, czy nie. A co oznacza zasada rozdziału kościoła od państwa.

Dodatkowo w tych procesach wspólnoty religijne zabiegają nie tylko o uznanie wolności religijnej w ogóle, ale także o ochronę pewnych figur prawnych ważnych według poszczególnych doktryn wiary, takich jak małżeństwo i rodzina.

Kuba, Chile, Nikaragua...

W przypadku Kuby ostatnia reforma konstytucyjna poddana pod referendum zawierała zmiany w koncepcji małżeństwa, co doprowadziło do odrzucenia propozycji przez grupy religijne, a to z kolei spowodowało naciski władz na przywódców religijnych i zgromadzenia, które odmówiły przyjęcia reform konstytucyjnych.

W ostatnim przypadku Chile jednym z tematów dyskusji w konwencji konstytucyjnej jest również sposób, w jaki zostanie włączone prawo do wolności religijnej. Ponieważ konstytucja informuje o całym systemie prawnym narodu, włączenie tego prawa jest ważnym założeniem dla jego ochrony i gwarancji w kraju.

W Nikaragui nie było ostatnio procesu konstytucyjnego, ale w listopadzie ubiegłego roku odbyły się wybory prezydenckie, które były dość nieregularne. Pod pewnymi względami jest to również ściśle związane ze sposobem ochrony wolności religijnej, ponieważ proces wyborczy jako mechanizm uczestnictwa obywateli, jeśli nie jest całkowicie wolny i przejrzysty, nie umacnia demokracji, a raczej koroduje system gwarancji praw, naruszając podstawowe wolności, takie jak prawo do wolności religijnej, przede wszystkim w jej publicznym i zbiorowym wymiarze.

Konteksty nacisku w Meksyku

Jedna z autorek wiedeńskiego raportu, Friederike Boellmann, podkreśliła, że "przypadek niemiecki ujawnia, że uniwersytety są najbardziej wrogim środowiskiem. I najwyższy stopień autocenzury, jaki spotkałem w swoich badaniach w środowisku akademickim". Czy coś podobnego dzieje się w Ameryce Łacińskiej?

Jeśli chodzi o wrogie środowisko na uniwersytetach, to zwłaszcza wśród rozmówców w Meksyku odnotowano różne konteksty nacisku na chrześcijańskich profesorów i studentów (katolickich i niekatolickich).

W Meksyku pewien profesor uniwersytecki powiedział, że kiedy przeprowadził się z Chihuahua do Mexico City, czuł większą presję, aby unikać mówienia o swojej wierze w środowisku akademickim, i że na uniwersytecie został zmuszony do zaprzestania używania zwrotów takich jak "Gracias a Dios", "Dios te bendiga", "Con el favor de Dios" itp.

Ten sam nauczyciel zwrócił uwagę, że dopóki nie zostanie wyraźnie zapytany o pewne tematy, woli ich nie poruszać w obawie, że zostanie zignorowany lub nie zostanie wysłuchany. W tym sensie rozumie swoją sytuację jako dydaktyczną autocenzurę, aby nie stracić możliwości dalszego "bycia obecnym".

Inna meksykańska nauczycielka skomentowała, że musiała uważać na słownictwo lub wyrażenia, których używała. Jeśli studenci znali jej przynależność religijną, nie miało znaczenia, czy używała argumentów naukowych do poruszania pewnych tematów, ale ona czuła, że spotyka się ze społecznym odrzuceniem ze strony studentów i że jest z góry zdyskwalifikowana tylko dlatego, że akceptuje posiadanie przekonań religijnych. Nawet jej artykuły naukowe były odrzucane przez kolegia redakcyjne ze względu na ich "stronniczość".

W tym samym duchu, meksykański student, wobec którego toczy się uniwersyteckie postępowanie dyscyplinarne pod zarzutem przemocy wobec kobiet za odrzucenie aborcji, powiedział, że zna profesora, który był jej zwolennikiem, ale nie mógł jej otwarcie poprzeć, bo przez to profesor miałby kłopoty z szefem wydziału.

Czy w przygotowaniu są ustawy lub projekty, podobnie jak w krajach europejskich, które uniemożliwiają wyrażanie chrześcijańskiego lub katolickiego punktu widzenia na seksualność lub płeć?

- Z tego co wiem, istnieją przepisy i inicjatywy legislacyjne, które mają na celu ograniczenie wyrażania opinii opartych na wierze w tym regionie, choć nie dotyczą one jedynie sektora akademickiego, ale mają szerszy zakres.

Istnieją regulacje lub polityki, które ograniczają korzystanie z wolności religijnej, prawa do sprzeciwu sumienia lub wpływają na autonomię i odporność na przymus instytucji konfesyjnych, gdy manifestują one lub działają zgodnie z własnymi przekonaniami lub ideologią instytucjonalną i nie jest to zgodne z polityką dotyczącą orientacji seksualnej i tożsamości płciowej w danym kraju.

Możemy wspomnieć o inicjatywie, która została przedstawiona w 2020 roku, która miała na celu zreformowanie sekcji IV artykułu 29, odpowiadającego rozdziałowi dotyczącemu wykroczeń i sankcji ustawy o stowarzyszeniach religijnych i kulcie publicznym w Meksyku.

Wniosek miał na celu usankcjonowanie aktów dyskryminacji ze względu na tożsamość seksualną lub ekspresję płciową przez organizacje religijne i ich przedstawicieli wobec ludności należącej do mniejszości seksualnych. Inicjatywa nie zakończyła się sukcesem, ale jest przykładem prób ograniczenia wolności wypowiedzi przywódców religijnych w kwestiach związanych z seksualnością i płcią.

Jakieś inne przypadki?

- W Argentynie miał miejsce również przypadek dochodzenia prowadzonego przez Narodowy Instytut Przeciwko Dyskryminacji, Ksenofobii i Rasizmowi w sprawie treści edukacyjnych sieci edukacyjnej Fraternidad de Agrupaciones Santo Tomás de Aquino (FASTA). Władze uznały, że nauki zgodne z chrześcijańską ideologią grupy miały homofobiczne i nienawistne konotacje wobec mniejszości seksualnych i ruchu feministycznego.

W Kolumbii sędzia odmówił udzielenia ślubu kobiecej parze, ponieważ byłoby to sprzeczne z jego chrześcijańską moralnością i przekonaniami. Społeczność LGTBI uznała postawę sędziego za obraźliwą i dyskryminującą. Sędzia został zadenuncjowany za prekaryzację.

W kwietniu tego roku Międzyamerykański Trybunał Praw Człowieka uznał państwo Chile za odpowiedzialne za naruszenie praw do równości i niedyskryminacji, wolności osobistej, prywatności i pracy Sandry Pavez Pavez, w związku z jawną dyskryminacją, jakiej doznała, gdy została usunięta ze stanowiska nauczyciela religii katolickiej w szkole publicznej, po tym jak Wikariat ds. Edukacji Biskupstwa San Bernardo cofnął jej zaświadczenie o przydatności ze względu na jej orientację seksualną. Dzieje się tak pomimo tego, że zgodnie z chilijskimi przepisami władza państwowa przyznaje organowi religijnemu uprawnienia do wydawania zaświadczeń o przydatności nauczycieli, którzy będą nauczać ich doktryny i zasad.

Żeby wymienić tylko kilka.

Za odpowiedzi dziękujemy Teresie Flores. Prawo do wolności religijnej wydaje się mieć w niektórych krajach Ameryki Łacińskiej czerwone światło, czyli poważne problemy, a w kilku z nich z pewnością bursztynowe, w zależności od kwestii, zwłaszcza życia, seksualności, rodziny i płci. Obserwatorium, którym kieruje (OLIRE) może być dobrym punktem obserwacyjnym do jego monitorowania.

AutorFrancisco Otamendi

Kultura

Fra Pascual SaturioMieszkańcy Kadyksu "nigdy nie opuszczają Dziewicy".

Dziś przypada święto Matki Bożej z Góry Karmel, patronki ludzi morza i Stella maris. Ale jest jeszcze jedna Dziewica, z Kadyksu, Dziewica Różańcowa, która przez ponad 150 lat była corocznie zaokrętowana wraz ze zbrojną flotą, która zachowała marynarkę handlową. Jest to mała Galeona, która pływa po morzu, podczas gdy naturalnej wielkości patron pozostaje w sanktuarium w Kadyksie. Ojciec Pascual Saturio rozmawia z Omnesem o Dziewicy.

Francisco Otamendi-16 lipca 2022 r.-Czas czytania: 7 minuty

Fray Pascual Saturio przybył do Kadyksu w 1988 roku, już jako kapłan dominikański, i wydaje się, że niewiele jest osób, które wiedzą tyle o intensywnej relacji stolicy Kadyksu z Najświętszą Panną, co ten pełen witalności człowiek.

Obecność Matki Boskiej Różańcowej wśród ludzi morza sięga czasów morskiego zwycięstwa pod Lepanto (1571) i jest głęboko zakorzeniona w Kadyksie. Fray Pascual rozmawia z Omnes z sanktuarium Matki Bożej Różańcowej. Matka Boska Różańcowaw świątyni Santo Domingochoć popularnie ludzie nazywają ją Santo Domingo, właśnie dlatego, że Różaniec, nabożeństwo do Różańca i obecność mnichów w tym miejscu, zawdzięczamy okolicznościom, w jakich żyli czarni niewolnicy".

Rzeczywiście, "czarni niewolnicy, którzy nie zostali wywiezieni do Ameryki, pozostali tu, w mieście. Pochodzili z Angoli i Mozambiku, które były częścią Afryki ewangelizowaną przez dominikanów. I to oni założyli bractwo [Dziewicy], które było przytułkiem, rodzajem prywatnego ubezpieczenia, aby wszyscy mieli lekarstwa, lekarza, małą rentę na koniec... I umieścili je pod przytułkiem Dziewicy Różańcowej".

Poprosili o zakonnika, który przybył z Sanlúcar, ks. Luis CastendaPascual, około 1620-1622, który przybył z nimi jako kapelan, wyjaśnia ks. Pascual, i założyli małą kaplicę Dziewicy.

"W sumie to właśnie pomiędzy obecnością czarnych i Różańca w Kadyksie, a zwycięstwem pod Lepanto, Dziewica osiągnęła patronat nad miastem Kadyks i stała się jego Patronką. A w tym samym sanktuarium znajdują się dwa obrazy: Matki Bożej Różańcowej, naturalnej wielkości, oraz Matki Bożej Różańcowej, naturalnej wielkości. Galeona".

Najpierw zapytaliśmy Fray Pascuala o daty historyczne i jego przybycie do Kadyksu.

Od kiedy to Dziewica Różańcowa jest patronką Kadyksu?

- Dziewica Różańcowa od 150 lat jest patronką Kadyksu. Pontyfikalna nominacja Dziewicy datuje się na 152 lub 153 lata, a my ją obchodzimy. Są jednak dowody na to, że już ponad trzysta lat temu mieszkańcy i rada miejska uznali ją za patronkę Kadyksu, choć nominacja nastąpiła później.

A ty, ile lat byłaś tam, w klasztorze w Santo Domingo?

- Przyjechałem w 1988 roku i od tego czasu aż do teraz, 2022 roku, jestem tu w klasztorze i nadal jestem konwentualnym. Życie szybko mija.

A czy od tego czasu był przeorem? Rektorem?

- Kiedy mieliśmy wspólnotę i była większa grupa dominikanów, robiłem te usługi, o które wspólnota mnie prosiła. Wśród nich kilka razy służba przeora. A potem, kiedy zaczęły się prace związane z adaptacją domu, bo chcieliśmy wybudować prowincjonalne ambulatorium, a potem nie dało się tego zrobić i musieliśmy zostawić część na dom gościnny.

Przez cały ten czas byłam tu sama i byłam główną osobą odpowiedzialną za kapliczkę Dziewicy i za te rzeczy, które były pod opieką klasztoru. I właśnie teraz, po zakończeniu prac nad domem, jestem jeszcze odpowiedzialny za sanktuarium, ten, który kieruje. No, rektor, tak, czyli urząd i główne zajęcie domu teraz. A ponieważ jest to pojedynczy zakonnik, nie ma przeoratu.

Ostatnie pytanie o ciebie i przejdziemy do rozmowy o Matce Bożej. Kiedy wstąpiłeś do dominikanów i zostałeś księdzem, bracie Pascual?

- Do Zakonu wstąpiłem w 1978 roku. A potem kardynał Amigo Vallejo, niech spoczywa w pokoju, wyświęcił mnie na kapłana w 1984 roku. Tak więc do Zakonu Kaznodziejskiego, Słowa i w służbie Słowa, wstąpiłem w 78 roku, a rok później złożyłem profesję jako dominikanin, tak nas nazywają zwykli ludzie.

Chodźmy do Dziewicy. Święto patrona przypada w październiku, ale ponieważ wszystkie święta Dziewicy są piękne, robimy to teraz.

- Oczywiście.

 Jak widzisz nabożeństwo do Matki Bożej w Kadyksie i czy mieszkańcy Kadyksu udają się tam, aby modlić się do swojej Patronki?

- Popatrz, z patronem dzieje się dokładnie tak samo, jak z matkami wszystkich Hiszpanów. Może nie jesteśmy zbyt wylewni, ani też nie mówimy przez cały dzień. Kocham cięNie całujemy jej przez cały dzień, ale mimo to w sercu każdego z nas osoba Twojej mamy zajmuje więcej niż połowę naszego serca. Tak też jest z Matką Bożą Różańcową.

To sanktuarium tutaj, w Kadyksie, nie jest sanktuarium takim jak inne wielkie sanktuaria... Jednak u wszystkich mieszkańców Kadyksu patronat Dziewicy i przywiązanie do Dziewicy Różańcowej jako ich Matki i rodziny jest głęboko zakorzenione w ich sercach i w ich sumieniach. To prawda.

Jest to miasto, w którym jest wiele kościołów i wiele obrazów, a w ciągu roku jest wiele okoliczności religijnych do świętowania. Ale mimo to, we wnętrzu każdego serca, umieścili swój ołtarz i nigdy nie opuszczają Dziewicy.

Masz bractwo, prawda?

- Tak. Archikonfraternia Najświętszego Różańca. Należy do całego Zakonu i jest uniwersalny. Jest to grupa wiernych. Tutaj jest ich około trzech, trzystu pięćdziesięciu. Jest to grupa wiernych, których zobowiązaniem jest, przynajmniej raz w tygodniu, odmawianie części Różańca, a następnie uczestniczenie w życiu sanktuarium, w kulcie Dziewicy, we współpracy z braćmi. I nie przestają być częścią rodziny dominikańskiej, i częścią Zakonu w tym sensie.

Tutaj przez lata część klasztoru służyła jako studio radiowo-telewizyjne, a codziennie z klasztoru transmitowano Różaniec. Gdy utracono tę transmisję, należy pamiętać, że Konferencja Episkopatu Hiszpanii, a nawet Zakon, chciały wykupić tyle miejsca, by móc codziennie transmitować Różaniec w tylu stacjach radiowych, ile trzeba. Nie doszło to jednak do skutku.

A teraz po raz kolejny podkreśla się wartość środków upowszechniania, które się posiada. Spójrzcie na kanał telewizyjny, na Radio Maria, na te elementy, które zostały uruchomione również w niektórych diecezjach, na sukces, jaki odnoszą. Ponieważ wiele osób, nie tylko starszych i chorych, podczas załatwiania swoich spraw w domu, może jednocześnie modlić się i w ten sposób uczestniczyć w modlitwie Kościoła.

Opowiedz nam o patronie miasta i o. Galeona. Ci z nas, którzy nie znają dobrze historii, mogą je pomylić.

- Są to dwa różne obrazy. Jedna z nich to patronka Kadyksu, naturalnej wielkości wizerunek patronki i zawsze jest w jej ołtarzu, w jej sanktuarium. Nawiasem mówiąc, nabożeństwo do pierwszego obrazu, obrazu Virgen del Carmen, narodziło się tutaj, w klasztorze, a narodziło się dlatego, że my, dominikanie, przybyliśmy do Kadyksu przed karmelitami bosymi, a kiedy oni przybyli, zanieśliśmy tam Dziewicę do Jej świątyni.

Otóż tutaj, w Kadyksie, co roku odbywały się trzy ekspedycje wojskowe, które musiały zachować marynarkę handlową na środku morza, właśnie z powodu piractwa Anglików, Portugalczyków i tych, którzy poświęcali się kradzieży na morzu. Ta uzbrojona flota, która zachowała marynarkę handlową, nazywana była galeonami. I jeden z kapitanów floty, która co roku płynęła z Kadyksu do Cartagena de Indias w Kolumbii, wpadł na pomysł: "Człowieku, dlaczego nie wcielimy obrazu, który mamy w naszej kaplicy".

Mieli tu w klasztorze kaplicę główną, żeby pochować admirałów i tych najważniejszych, którzy zginęli. Dlaczego nie zabierzemy ze sobą obrazu, który mamy w naszej kaplicy? Gdy jesteśmy na morzu, przychodzi i odchodzi z nami. A potem w czasie naszego odpoczynku, tu w Kadyksie, jest w klasztorze".

I tak właśnie Najświętsza Panienka była zaokrętowana corocznie przez ponad 150 lat w tej flocie. Jest to drugi wizerunek Matki Boskiej Różańcowej, rzeźba o wymiarach od 70 do 75 centymetrów. Kiedy zniknął tranzyt handlowy, a handel zaczął się odbywać innymi środkami, samolotami itp. obraz pozostał tutaj w klasztorze.

Ale potem zaokrętowali Galeona i zaczął on płynąć dookoła świata...

- Tak, to było wtedy, gdy przypłynął statek szkoleniowy. Juan Sebastián Elcanoczyli okręt hiszpańskiej Armady, na którym marynarze odbywają ostatnie kursy. Panowie z Armady, z burmistrzem i ówczesnym przeorem, wpadli na pomysł, że jak Elcano popłynie dookoła świata, to czemu nie zaokrętować Galeona. Idzie z nami i uobecniamy ją w całym świecie, wspominając obecność Dziewicy Różańcowej wśród ludzi morza od czasów Lepanto, od morskiego zwycięstwa Lepanto. I tak też się stało.

A teraz, ostatnio, sześciokrotnie opłynęła świat. I co roku idziemy z nią, robimy małą procesję, marynarze i my, na pożegnanie Elcano, który wciąż stoi w doku w Kadyksie.

Naturalnej wielkości obraz Matki Boskiej Różańcowej, patronki, ten, który jest w sanktuarium, z szatą, nie został przyjęty. Był zaokrętowany sporadycznie, gdy zabieraliśmy go na wizytę w parafiach lub na akt morski na nabrzeżu, ale bardzo sporadycznie. Tym, który zawsze jest zabierany na pokład, jest drugi obraz Matki Bożej Różańcowej, który mamy również tutaj w klasztorze.

Dziewica Kadyks

Poza mikrofonem ostatnie pytanie, które też podejmujemy na końcu. Papież nosi biel ze względu na dominikanów - głosi historia. A Bro Pascual komentuje.

- To jest tak. Papież ubierał się jak kardynał, aż został papieżem Piusem V, św. Bardzo lubił swój dominikański habit, a że został wybrany na papieża, to on powiedział: no, to dobrze. Nie zamierzam jednak zmieniać mojego zwykłego sposobu ubierania się, mojego przyzwyczajenia, aby wykonać zadanie, które mi powierzyłeś.

I jeśli spojrzysz na nasz habit, to habit papieża jest taki sam, tylko że dodali szarfę, na której nosi swój herb, a potem usunęli daszek z tyłu kaptura, który jest znakiem żebraków. My bracia, którzy mamy kaptur, a kaptur kończy się dziobem, to dlatego, że żyjemy pracując pośród innych. Papież, ponieważ jego praca jest inna, miał zaokrąglony kaptur, usuwając szczyt mendykacji, ale jest to dokładnie ten sam habit. A papież nadal jest tym, który w Kościele nosi biel.

Fra Pascual kończy, mówiąc z własnej inicjatywy i bez pytania: "W tym czasie, w Europie Zachodniej, ten sposób życia, który prowadzimy, ma wiele braków i wiele trudności. Myślę, że trzeba to odwrócić. Zdarzyło się to w czasach rzymskich, a nawet wtedy byli tacy pewni: Imperium Rzymskie upadnie. Cóż, padło. Te same trudności, które przeżywają rodziny i porządek społeczny, dotykają zakonów i Kościoła. Bo jesteśmy częścią wszystkich, a na świecie jesteśmy z Tobą".

Dziś, i to jest nasze, zwracamy się do Dziewicy, Dziewicy z Góry Karmel, Dziewicy Różańcowej, i wezwaniami każdego z nas: któż nie ma w swojej rodzinie, bliższej lub dalszej, jakiegoś Karmelity i Różańca w pobliżu!

AutorFrancisco Otamendi

Świat

Dlaczego wizyta papieża w Kanadzie ma znaczenie

Zbliżająca się podróż papieża do Kanady jest czymś więcej niż wizytą; jest to moment dla rdzennych mieszkańców, aby pojednać się z inkulturowanym Jezusem Chrystusem, Chrystusem, którego rdzenni mieszkańcy chcieliby odrzucić.

Fernando Emilio Mignone-15 lipca 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

Czytam codziennie Le Devoirnacjonalistyczna i świecka gazeta w Montrealu. Dla tego medium, które przed wiekiem było nacjonalistyczne i klerykalne, wizyta papieża w Quebecu Za kilka dni nie wydaje się to być nowością. Pewnie zmieni zdanie...

Każda papieska podróż jest ważna, ale wydaje mi się, że m.in. wyjazd pod koniec miesiąca do Kanady Jest to szczególnie. Zachodnia rewolucja antyreligijna drugiej połowy lat 60. mocno uderzyła w proaktywną mniejszość katolicką w Kanadzie. Sześć dekad później chrześcijaństwo już tu nie istnieje, w sensie nadanym mu przez francuską filozofkę Chantal Delsol.

Delsol, który niedawno przemawiał w Montréalu, opublikował w 2021 roku esej Koniec Chrétienté. Stwierdza tam, że kończące się na Zachodzie chrześcijańskie półtora tysiąclecia oparte było na dominacji. Chrześcijaństwo, które nigdy nie umiera, musi wymyślić nowy sposób istnienia: dawanie świadectwa.

Do tego, jak sądzę, dochodzi świadek Francisco. Podróż na te egzystencjalne peryferia Być świadkiem przebaczenia i zrozumienia. Przybywa on na prośbę dziewięćdziesięciu kanadyjskich biskupów. Na tych biskupów naciskały grupy tubylcze i indigenistyczne, które domagały się, aby papież osobiście poprosił przebaczenie w Kanadzie przez chrześcijański kolonializm. Nie będzie to pierwszy raz, kiedy Franciszek wypowiada się w imieniu Kościoła, jako poverello XXI wieku.

Stosunkowo niska liczba rdzennych i Métis Kanadyjczyków (mniej niż dwa miliony) pokazuje, że dla Kościoła - Franciszka - Chrystusa liczą się same istoty ludzkie. Nieważne, jak mało ich jest. Papież przyjeżdża do nich, nawet jeśli musi to robić na wózku inwalidzkim. Przyjedzie w dniach 24-29 lipca do prowincji Alberta i Quebec oraz na terytorium Nunavut. Przychodzi, aby słuchać, aby być z nimi.

Św. Jan Paweł II zrobił coś takiego w czasie swojej długiej trasy we wrześniu 1984 r. (spotkanie np. w Ontario z ludnością tubylczą); a potem 20 września 1987 r. Tego dnia polski papież odwiedził Fort Simpson na Terytorium Północno-Zachodnim. Skierował przesłanie do Aborygenów, spotkał się z liderami czterech krajowych organizacji tubylczych i odprawił niedzielną Mszę św. Było to spełnienie obietnicy złożonej trzy lata wcześniej, gdy mgła uniemożliwiła jego samolotowi lądowanie w Fort Simpson.

Teraz Franciszek podróżuje także do dalekiej Ameryki. Iqaluit, stolica Nunavut, liczy zaledwie osiem tysięcy mieszkańców. Gdyby to terytorium Eskimosów, które rozciąga się do bieguna północnego, było państwem, byłoby 15. co do wielkości na świecie.

Ryzyko z wizyty w Kanadzie

Francisco jest odważnym człowiekiem. W wieku 85 lat ledwie może chodzić: ale chce Chodzenie razem z tubylcami (takie jest motto wizyty). Stawia też na to, że rdzenni mieszkańcy zostaną pojednani z inkulturowanym Jezusem Chrystusem, czyli Chrystusem, na którego rdzenni mieszkańcy są uczuleni. Odsetek rdzennych katolików kanadyjskich wynosi zapewne ponad 40 % (tyle mniej więcej wynosi odsetek ochrzczonych katolików kanadyjskich). Kluczowy fakt: tubylczy wskaźnik urodzeń (ok. 2,5 na kobietę) jest wyższy niż anemiczny wskaźnik kanadyjski - 1,4.

Franciszek stawia na to, że jego strategia (z boskiego natchnienia, bez wątpienia) wychodzenia na geograficzne peryferie (mianowanie elektorów przyszłego papieża w miejscach odległych od wielkich nagłówków i nieznanych giełdom) - że to na nowo wyśrodkuje eklezjalny system globalnego pozycjonowania.

Jego strategia polega na odejściu od autoreferencyjności. Od narcyzmu, od typowej choroby Kościoła zaabsorbowanego sobą, pochylonego jak kobieta z Ewangelii, która prowadzi do duchowej światowości i klerykalizmu, i która nie pozwala nam doświadczyć "słodkiej i pocieszającej radości ewangelizowania" (zob. "Evangelii gaudium", cytat za św. Pawłem VI). Franciszek chce wyjść z zakrystii, kopnięcie bulwary metropolii oraz szlaki alpejskie, azjatyckie, amazońskie i afrykańskie.

Franciszek być może uprawia hazard, że jego krytycy - ma ich w anglojęzycznej Kanadzie, pozostającej pod wpływem pewnego północnoamerykańskiego konserwatyzmu klerykalnego - zdadzą sobie sprawę, że jest on jednocześnie postępowy i konserwatywny. Albo że jest, jak mówi Juan Vicente Boo w Papież radości"inteligentny... konserwatysta".

Z tych wszystkich powodów i nie tylko, ten wyjazd ma znaczenie. Zobaczymy jak to będzie. Zostań na swoim ekranie.

Ameryka Łacińska

Mgr Raymond PoissonCzytaj więcej : "Obecność Ojca Świętego w Kanadzie poprowadzi nas w kierunku, w którym musimy iść".

Arcybiskup Raymond Poisson, przewodniczący Kanadyjskiej Konferencji Biskupów Katolickich, udzielił wywiadu dla Omnes przed zbliżającą się wizytą papieża Franciszka w Kanadzie, aby zachęcić do procesu pojednania i uzdrowienia kanadyjskich katolików z rdzennymi społecznościami.

Maria José Atienza-15 lipca 2022 r.-Czas czytania: 6 minuty

Jest to wizyta historyczna z wielu powodów. Papież Franciszek jeszcze w lipcu tego roku odwiedzi Kanadę w ramach bardzo szczególnej podróży. Oprócz wysłuchania i dialogu z rdzennymi mieszkańcami, wyrażenia swojej bliskości i poruszenia kwestii zaangażowania Kościoła katolickiego w funkcjonowanie szkół rezydencjalnych w całej Kanadzie, wizyta papieska będzie okazją do spotkania z szerszą społecznością katolicką w Kanadzie.

Społeczność, która od lat pogrążona jest w procesie akceptacji, przebaczenia, ale przede wszystkim budowania przyszłości, co podkreślił w tym wywiadzie dla Omnes, Raymond Poisson, przewodniczący Kanadyjskiej Konferencji Biskupów Katolickich.

W rozmowie tej bp Poisson, który jest biskupem diecezji Saint-Jérôme-Mont-Laurier, w prowincji Quebec, zauważa, że "słowo, gesty, obecność Ojca Świętego poprowadzą nas w kierunku, który musimy obrać" na tej trudnej, ale koniecznej drodze.

Jak Kościół kanadyjski przygotowuje się do tej wizyty?

- Jest to duża praca zespołowa z kilkoma partnerami, na poziomie krajowym i lokalnym, która musi być wykonana w rekordowym czasie.

Od ponad trzech lat grupa czterech biskupów regularnie towarzyszy inicjatywom biskupów Kanady, mając na uwadze konkretne działania i gesty pojednania z naszymi rdzennymi braćmi i siostrami. Jako członek tej grupy mogę zaświadczyć o podróży, która doprowadziła nas do zorganizowania tego spotkania w Rzymie 3 delegacji - First Nations, Inuit i Métis - z papieżem Franciszkiem (marzec-kwiecień 2022).

Zwieńczeniem tych spotkań była audiencja ponad 150 tubylczych delegatów z Ojcem Świętym, podczas której papież Franciszek przyłączył się do przeprosin wygłoszonych przez biskupów Kanady we wrześniu 2021 r. Aby kontynuować te delegacje w Rzymie, papież Franciszek przyjął zaproszenie swoich braci biskupów. aby przyjechać do Kanady od lipca 2022 r..

W planowanie papieskiej wizyty w Kanadzie zaangażowane są narodowe organizacje ludności tubylczej. Wymiany rozpoczęły się wraz z delegatami przygotowującymi się do podróży do Watykanu na przełomie marca i kwietnia 2022 r. i były kontynuowane podczas ich prywatnych spotkań z papieżem Franciszkiem, a także z grupą roboczą kanadyjskich biskupów w ramach trwającego dialogu.

Rodzimi bracia i siostry uczestniczyli również w wizytach wstępnych w potencjalnych miejscach wizyty papieskiej. Programowanie zostało sfinalizowane w ścisłej współpracy z nimi, aby zapewnić, że nadchodząca wizyta papieża Franciszka będzie ważnym krokiem na drodze do uzdrowienia i pojednania.

Modlimy się o zdrowie Ojca Świętego, gdy rozpoczynamy intensywne planowanie tej historycznej wizyty.

Przygotowania do tego wyjazdu były, jak zaznaczasz, bardzo szybkie. Oprócz "oficjalnych" przygotowań, w jaki sposób wierni są w nie zaangażowani?

- Jest wiele sposobów, na które wierni angażują się w przygotowania do wizyty naszego Ojca Świętego, aby cieszyć się Bożą miłością i pokazać, jak łączymy się z papieżem w jego zaangażowaniu na rzecz uzdrowienia i pojednania.

Niektóre grupy parafialne modlą się razem, niektóre są wolontariuszami, niektóre podróżują, aby uczestniczyć w jednym z publicznych wydarzeń, itp.

Ta kwestia dotyczy osób, które przeżyły residential school, ale także każdego, kto doznał bólu lub traumy z rąk członków Kościoła katolickiego.

Mgr Raymond Poisson. Przewodniczący Kanadyjskiej Konferencji Biskupów Katolickich

W związku z wizytą papieża pojawiają się doniesienia o mało budujących zachowaniach niektórych instytucji kościelnych wobec ludności tubylczej. Czy uważasz, że ta wizyta będzie stanowiła punkt zwrotny w historii Kościoła kanadyjskiego?

- Podczas delegacji do Rzymu słyszeliśmy słowa papieża Franciszka, wypowiadane w kontekście przepraszania braci biskupów za zachowania niektórych członków Kościoła w szkołach rezydencjalnych. Wiemy, że jego wizyta będzie kolejnym krokiem do uzdrowienia i pojednania.

Ta kwestia dotyczy ocalałych z residential schools, ale także każdego, kto doznał bólu lub traumy z rąk członków Kościoła katolickiego. Ale ta wizyta dotyka przede wszystkim gotowości Kościoła do przeżywania z naszymi rodzimymi braćmi i siostrami nowych projektów pojednania. Nie tylko przeprosiny.

Wizyta Papieża może mieć również pewien efekt wyzwalający, pozwalający na zrobienie kroku w kierunku uzdrowienia dużej liczby ofiar różnego rodzaju nadużyć, a także ich rodzin byłych uczniów, które doświadczają wielopokoleniowych skutków.

Oczywiście nie wszystkie ofiary zostaną uspokojone, ale dla wielu będzie to okazja, by usłyszeć i zobaczyć papieża Franciszka poruszonego usłyszanymi świadectwami.

Aborygeni przywiązują dużą wagę do relacji, do obecności. Dlatego tak ważne jest, by odbył się on na kanadyjskiej ziemi i by wzięło w nim udział jak najwięcej Aborygenów.

Ta wizyta dotyka przede wszystkim woli Kościoła, aby przeżywać z naszymi rodzimymi braćmi i siostrami nowe projekty pojednania. Nie tylko przeprosiny.

Mgr Raymond Poisson. Przewodniczący Kanadyjskiej Konferencji Biskupów Katolickich

W tym sensie, jak przeżywa tę podróż ludność tubylcza, w tym niekatolicy?

- W ogóle po dwóch latach pandemii: jak dobrze będzie znów widzieć się w dużych grupach, cieszyć się, że jesteśmy razem!

Istnieje potrzeba odbudowania i wzmocnienia więzi, lepszego poznania i poszanowania siebie nawzajem, lepszego zrozumienia duchowości i tradycji aborygeńskich, pogłębienia zrozumienia prawd, wyjaśnienia sposobów widzenia siebie.

Są wśród nas uprzedzenia i stereotypy, więc chodzenie razem, katolików i innych wyznań religijnych z całym społeczeństwem, pomoże nam stworzyć bardziej zjednoczoną przyszłość. Chodzi o to, aby przekształcić sposób, w jaki patrzymy na siebie. Ta wizyta jest wyjątkową okazją oferowaną całemu społeczeństwu kanadyjskiemu.

Hasłem wizyty jest "Walking Together", w ramach procesu pojednania zainicjowanego przed laty przez biskupów Kanady. Jak przebiega ten proces?

- Delegacja do Rzymu w kwietniu ubiegłego roku jest następstwem ponad trzyletniego dialogu między katolickimi biskupami Kanady i ich rdzennymi partnerami, w tym Zgromadzeniem Pierwszych Narodów (AFN), Narodową Radą Métis (MNC) i Inuit Tapiriit Kanatami (ITK), w celu poznania i rozeznania, jak najlepiej wspierać ich na drodze uzdrowienia i pojednania.

Ponieważ ten dialog trwa, podjęliśmy kilka ważnych krokóws w celu wspierania jaśniejszej przyszłości, w tym ogłoszenie $30 milionów na wsparcie inicjatyw związanych z uzdrowieniem i pojednaniem, nasze zobowiązanie do zapewnienia, że dokumenty związane ze szkołami rezydencjalnymi zostaną udostępnione ocalałym oraz kontynuacja naszych wysiłków na rzecz edukacji naszych duchownych, osób konsekrowanych i świeckich w zakresie rdzennych kultur i duchowości.

Wśród kanadyjskich biskupów panuje wyraźna zgoda co do tego, że trzeba zrobić więcej, aby złagodzić historyczne i obecne cierpienia spowodowane przez system szkół rezydencjalnych.

Podróż Ojca Świętego do Kanady pozwoli nam być razem, iść razem, członkom wspólnot rdzennych i nie rdzennych. Wspólne przeżywanie silnych wydarzeń, które przemawiają za nami, naszym zdaniem, będzie korzystne.

Słowa, gesty, obecność Ojca Świętego wskażą nam kierunek, w którym musimy podążać, otworzą nam drogi, abyśmy dalej szli razem ku pojednaniu, ku uzdrowieniu, ku wizji przyszłości.

Wspólny spacer katolików i innych wyznań religijnych z całym społeczeństwem pomoże nam stworzyć bardziej zjednoczoną przyszłość. Chodzi o to, aby przekształcić sposób, w jaki patrzymy na siebie.

Mgr Raymond Poisson. Przewodniczący Kanadyjskiej Konferencji Biskupów Katolickich

Kanada, podobnie jak reszta Zachodu, przeszła bardzo wielki proces sekularyzacji. Jak wygląda dziś Kościół w Kanadzie? Jak przeżywał i przeżywa ten proces oczyszczenia, który czasami może być prawie niezrozumiały?

- Kościół jako instytucja personalizuje cały lud w ruchu; jest siłą sprawczą. Istnieje też pewne niebezpieczeństwo: Kościół nie może ograniczać się do członków konsekrowanych czy duchownych, ale do wszystkich ochrzczonych.

Poprzez wyzwania i kontrowersje, radości i projekty, Kościół stara się uczynić centralne miejsce dla Chrystusa, Ewangelii i wartości ewangelicznych. Składa się z istot ludzkich i dlatego nie jest doskonała.

W społeczeństwie wzrasta znaczenie autentyczności świadectwa, któremu ten Kościół, ze swoimi pasterzami i całą swoją strukturą, musi służyć do głębi. To także ta autentyczność, "wierność misji", jest często wytykana członkom Kościoła w przypadku internatów.

Poprzez moje własne członkostwo i uczestnictwo w Kanadyjskiej Konferencji Biskupów Katolickich, jestem inspirowany wspaniałymi przykładami zaangażowania i świętości na drodze misyjnej Ludu Bożego w Kanadzie. Współczesny świat jest pełen zawiłości, ale są też czasy, kiedy Słowo Boże może zakorzenić się w społeczeństwie.

Jako biskupi liczymy na to, że wszyscy członkowie Ludu Bożego, w tym duchowni, świeccy i osoby konsekrowane, wszyscy ochrzczeni, będą dawać dobre świadectwo Ewangelii w codziennym życiu.

Nauka społeczna Kościoła: przewodnik i podstawa życia bractw

Podstawowe wartości życia społecznego - prawda, wolność, sprawiedliwość i miłość - mają być promowane i przeżywane w szczególny sposób w bractwach; to jest ich misja. Z tego powodu nauka społeczna Kościoła wydaje się szczególnie dobrze nadawać do zastosowania w praktyce życia bractwa.

14 lipca 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

Człowiek osiąga swoją pełnię tylko w społeczeństwie. Natura ludzka jest jedyną naturą, która do spełnienia potrzebuje relacji społecznych. Wyjaśnia to Księga Rodzaju, na początku Biblii: "Nie jest dobrze, aby człowiek był sam" (Rdz 2,18), potrzebuje on żyć w społeczeństwie, odnosić się do innych, aby osiągnąć swój pełny rozwój jako osoba. Stworzona na obraz i podobieństwo Boga (Rdz 1, 26-27), osoba ludzka jest od początku powołana do życia społecznego.

Do tego samego wniosku doszedł, na podstawie rozumu, Platon (Rzeczpospolita) i Arystotelesa (Polityka). Podjęte po wiekach odpowiednio przez św. Augustyna i św. Tomasza z Akwinu i wzbogacone przez Objawienie, leżą u podstaw sensu życia i przekonań moralnych Zachodu, kultury europejskiej.

Ciągłość tego kierunku myślenia nie była spokojna. Autorzy, być może przereklamowani, tacy jak Hobbes (XVII w.) czy Rousseau (XVIII w.), kwestionowali tę różnicującą jakość osoby, jej niezbędną towarzyskość. Ich podejścia może nie były zbyt konsekwentne, ale otworzyły drogę innym modelom myślowym, począwszy od oświecenia (XVIII w.), które oparło ideały życia osobowego na naturze i rozumie, zsyntetyzowanym w nauce. Religia, Objawienie, pozostawała poza sferą społeczną, zamknięta w sumieniu każdej jednostki i pozbawiona legitymacji do proponowania swojej wizji człowieka i społeczeństwa.

Od tego momentu zaczyna się zawrotna dynamika. Zaczyna się od niefrasobliwego wkładu współczesnej nauki, która podważa godność i wolność człowieka, i prowadzi do ponowoczesności, kategorii obejmującej różne totalitaryzmy spod tego czy innego znaku, które próbują przepisać naturę człowieka i jego godność oraz narzucić obywatelskie unieważnienie tych, którzy ośmielają się myśleć w wolności, nie przyjmując oficjalnej opowieści, a tym właśnie jest kultura. obudzony.

Kościół nie pozostał obojętny na te kontrkulturowe prądy, które pomniejszają godność osoby. Pierwszą papieską encykliką korygującą polityczno-filozoficzny dryf współczesności była encyklika Grzegorza XVI, Mirari vos (1832)Następstwem tego miała być encyklika Quanta cura (1864) Piusa IX, na pewne formy liberalizmu, a także Pascendi (1907) przez Piusa Xprzeciwko modernizmowi.

Od tego momentu pontyfikalna produkcja doktrynalna ma charakter ciągły. Cały ten materiał, w postaci encyklik, alokucji, listów, adhortacji apostolskich, przemówień i innych interwencji, tworzył stopniowo system o dużej spójności wewnętrznej. Na początku tego wieku (2004), za namową Jana Pawła II, cała ta doktryna, usystematyzowana i uporządkowana epigrafami, została zebrana w Kompendium Nauki Społecznej Kościoła (DSI), podręcznik, który nie należy do dziedziny ideologii, lecz do dziedziny teologii moralnej, mający na celu kierowanie postępowaniem jednostek i organizacji ludzkich we wszystkich aspektach życia społecznego.

Jeśli Społeczna doktryna Kościoła ma na celu kierowanie postępowaniem ludzi w kierunku ich pełnego rozwoju, każde stowarzyszenie czy grupa społeczna powinna czuć się nim zainteresowana, a szczególnie bractwa. W nich należy zapewnić środki, aby człowiek mógł zostać wprowadzony przez Chrystusa w trynitarne życie Boga i uczestniczyć w Jego komunii życia i miłości, wraz z innymi mężczyznami i kobietami w komunii świętych. "Oby wszyscy stanowili jedno, jak Ty i Ja jedno jesteśmy" (J 17, 1-22).

W bractwach podstawowe wartości życia społecznego - prawda, wolność, sprawiedliwość i miłość - mają być promowane i przeżywane w sposób szczególny; to jest ich misja. Jeśli bractwo miałoby odciąć wewnętrzne korzenie swojego socialitasGdyby żyła poza komunią z Bogiem w Trójcy Świętej, jej struktura jako grupy społecznej uległaby denaturalizacji i rozpadowi. Nie byłaby to już grupa społeczna, przestrzeń humanizacji, ale uzależniające środowisko, które rozwiązuje się w dialektyce władzy-opozycji; które głosi wolność, ale w którym egoizm bierze górę nad dobrem wspólnym; które skupia się na krótkotrwałym aktywizmie. Bez odwołania się do prawdziwego Boga, który gwarantuje indywidualność i towarzyskość, braterstwo oscylowałoby między pustką indywidualistycznej samotności a fałszywymi tożsamościami.

W każdej ze swoich sekcji Społeczna doktryna Kościoła wydaje się być specjalnie przystosowany do życia w bractwie. Warto ją znać, żyć nią i szerzyć.

AutorIgnacio Valduérteles

PhD in Business Administration. Dyrektor Instituto de Investigación Aplicada a la Pyme. Brat Starszy (2017-2020) Bractwa Soledad de San Lorenzo, w Sewilli. Opublikował kilka książek, monografii i artykułów na temat bractw.

Świat

Maria Lia Zervino: "WUCWO jest mozaiką kobiet zjednoczonych we wspólnej miłości do Kościoła".

Jest to jeden z trzy kobiety którzy od 13 lipca 2022 r. wchodzą w skład dykasterii ds. biskupów i jedynej świeckiej. Maria Lia Zervino, przewodnicząca Światowej Unii Katolickich Organizacji Kobiecych, rozmawia z Omnes o tej instytucji, która reprezentuje ponad osiem milionów kobiet na całym świecie. 

Federico Piana-14 lipca 2022 r.-Czas czytania: 6 minuty

Światowa Unia Katolickich Organizacji Kobiecych (WUCWO) została założona w 1910 roku, a dziś jest rozsiana po wszystkich kontynentach i liczy ponad osiem milionów członkiń, których celem jest wspieranie programów i projektów mających na celu przede wszystkim obronę i godność kobiet.

To ponad sto lat promowania i obrony kobiet na całym świecie, w najbardziej zróżnicowanych środowiskach społecznych, politycznych i ekonomicznych. Maria Lia Zervino, przewodnicząca organizacji, która w 2006 roku została uznana przez Stolicę Apostolską za Międzynarodowe Publiczne Stowarzyszenie Wiernych, wyjaśnia, że jest to również powód do dumy i chluby dla całego Kościoła.

"Od samego początku wizjonerskie kobiety założycielki były obecne na poziomie międzynarodowym. W 1928 roku kobiety te pracowały już w Lidze Narodów, w komisjach do spraw handlu kobietami i ochrony dzieci. Ich wpływ i prestiż zarówno dla krzewienia wiary, jak i dla ochrony rodziny były takie, że w czasie II wojny światowej musieli spalić swoje archiwa, aby uniknąć prześladowań; niestety ich Asystent kościelny zmarł w wyniku tortur - zaznacza Zervino.

Owocna akcja eklezjalna, która doprowadziła do tego, że Paweł VI "mianował przewodniczącą tego organu Hiszpankę Pilar Bellosillo, obecną w pierwszej grupie kobiet audytorów Soboru Watykańskiego II i której sprawa beatyfikacyjna jest obecnie w toku" - wspomina María Lía Zervino.

Jakie są cele Światowej Unii Katolickich Organizacji Kobiecych i jak organizacja jest zorganizowana, aby je osiągnąć?

- WUCWO skupia się na godności kobiet. Jej celem jest promowanie obecności, uczestnictwa i współodpowiedzialności kobiet katolickich w społeczeństwie i w Kościele, aby obok mężczyzn były protagonistkami w ewangelizacji i integralnym rozwoju człowieka. Dlatego zrzesza organizacje katolickie (mieszane lub wyłącznie kobiece), które zawsze reprezentuje kobieta. Praktycznie wszystkie członkinie to kobiety świeckie, choć do ich organizacji należy wiele kobiet zakonnych, zrzesza też stowarzyszenia kobiet konsekrowanych.

 Kto wchodzi w skład tej organizacji?

- Delegaci organizacji uczestniczą w Walnym Zgromadzeniu co 4 lata i w sposób demokratyczny wybierają członków Rady. To kolegialne ciało głosuje na członków Komitetu Wykonawczego: wiceprezesów każdego regionu i wreszcie prezydenta, który zasiada na dole piramidy. Organy zarządzające wchodzące w skład odwróconej piramidy są na usługach organizacji członkowskich WUCWO.

W ten proces zaangażowana jest również Dykasteria ds. Świeckich, Rodziny i Życia, która może zawetować kandydata na prezydenta, ale nie może wybrać, kto będzie sprawował ten urząd.

WUCWO jest egzystencjalnym obserwatorium kobiet w świecie i odbiciem tego, co dzieje się w całym Kościele. Najsilniejszy wzrost WUCWO odnotowuje w Afryce, a w niektórych krajach europejskich widać pewien spadek, podobnie jak na poziomie Kościoła światowego. Organizacje z największą liczbą młodych kobiet można znaleźć na kontynencie afrykańskim oraz w niektórych krajach Azji i Pacyfiku oraz Ameryki Łacińskiej.

W regionie Ameryki Północnej sytuacja nie zmieniła się znacząco w ostatnich latach. O WUCWO można powiedzieć, że jest mozaiką kultur bardzo zróżnicowanych kobiet, które łączy wspólna miłość do Kościoła oraz chęć stosowania i współtworzenia jego nauki. Oprócz inicjatyw ekumenicznych, od 2019 roku dodała ścieżkę dialogu z kobietami innych wyznań - które są również liderkami w swoich społecznościach - i wspólnie obchodzą co roku Międzynarodowy Dzień Kobiet.

Jakie są cele na najbliższą przyszłość?

- Są trzy cele na najbliższą przyszłość: wzrastać w synodalności, tworzyć synergię z kobietami w krajach, w których nie ma możliwości zrzeszania się oraz nadawać widoczność tym kobietom, które wydają się niewidoczne.

Jeśli chodzi o synodalność, cel jest dwojaki: z jednej strony wnieść wkład w Synod o synodalności w każdej fazie diecezjalnej, kontynentalnej i powszechnej, a z drugiej strony wcielić go w ramach WUCWO.

Centralnym wśród zadań, które zostaną podjęte w stylu synodalnym, jest przygotowanie Światowego Spotkania Kobiet WUCWO z papieżem Franciszkiem w dniu 13 maja 2023 r., które będzie progiem, z którego padnie światło na Zgromadzenie Ogólne, które nastąpi po nim w Asyżu.

W celu stworzenia synergii z kobietami katolickimi w niektórych krajach, zwykle muzułmańskich, których rządy nie pozwalają im się zrzeszać, zorganizujemy w październiku tego roku w Atenach III Spotkanie z Kobietami Bliskiego Wschodu i Morza Śródziemnego, proces, który rozpoczęliśmy w Ammanie (2013) i kontynuowaliśmy w Bari (2016). "Kobiety czyniące pokój w Kościele na wyjeździe"uczyni priorytetem słuchanie kobiet, oprócz dzielenia się aktualizacją Amoris laetitia i wspólnie marzyć o scenariuszu post-Covid 19, w ramach kultury pokoju.

Aby nadać widoczność kobietom w różnych częściach świata, które zwykle dla wielu wydają się niewidoczne w wyniku tego, co papież nazywa globalizacją obojętności, WUCWO stworzyło w 2021 roku Światowe Obserwatorium Kobiet.

Niedawno rozpoczęło działalność Globalne Obserwatorium Kobiet: czym jest i jakie są jego cele?

- Jest to nowy projekt i jest przeznaczony na krótką i długą metę. Motto Światowego Obserwatorium Kobiet (WWO) brzmi: "Słuchanie, by zmieniać życie".

Polega ona właśnie na wysłuchaniu kobiet z różnych regionów świata na określony temat, dając im możliwość wypowiedzenia się i wysłuchania ich głosu. Zebranie ich doświadczeń związanych z cierpieniem i deprywacją, jak również ich mocnych stron i dobrych praktyk, w celu usystematyzowania ich w formie o rygorze akademickim, który pozwoli na ich rozpowszechnienie w przystępnym języku.

Drugą fazą pracy każdego Obserwatorium jest rozpowszechnianie i podnoszenie świadomości na poziomie lokalnym, krajowym i międzynarodowym, aby inspirować i generować strategie duszpasterskie ze strony Kościoła, synergie ze strony organizacji pozarządowych społeczeństwa obywatelskiego, polityki publiczne ze strony państw oraz wkład w agendę międzynarodową, która sprzyja integralnemu rozwojowi ludzkiemu kobiet oraz ich rodzin, wspólnot i narodów.

WWO ma być międzynarodowym punktem odniesienia, z którego można uwidocznić i ocenić alternatywy przemian w obszarze kobiet w różnych częściach świata. Jego wizja jest integralna i uniwersalna, to znaczy utożsamia się z magisterium Kościoła, w szczególności z Laudato si oraz z Fratelli tutti. Jest w służbie wszystkich struktur kościelnych i innych organizacji, także tych bezwyznaniowych.

To Obserwatorium, jako pierwszy akt, przedstawiło ankietę, aby dowiedzieć się, jaki wpływ na kobiety na świecie ma Covid 19. Jakie były wyniki?

- WWO przeprowadził swoje pierwsze prace Wpływ Covid-19 na kobiety w Ameryce Łacińskiej i na Karaibach. Zgodnie z zebranymi badaniami, konsultacjami z ekspertami terenowymi i tysiącami przeprowadzonych ankiet, głównym skutkiem pandemii dla sytuacji kobiet w regionie było pogłębienie i nasilenie istniejących wcześniej strukturalnych nierówności społecznych, gospodarczych i kulturowych, takich jak wzrost przemocy ze względu na płeć, pogorszenie autonomii ekonomicznej, pogłębienie się feminizacji ubóstwa, uszczerbek na zdrowiu fizycznym i psychicznym, wzrost zadań związanych z opieką, trudności w edukacji pogłębione przez różnice społeczne, wzrost handlu ludźmi i przestępczości zorganizowanej, wśród innych wskaźników.

Ujawniły się również ich mocne strony i odporność, takie jak wymyślanie na nowo sposobów utrzymania swoich rodzin i sposobów wprowadzania na rynek swoich produktów, tworzenie sieci solidarności w celu opieki nad osobami starszymi lub najbardziej potrzebującymi w czasie pandemii, nowe formy modlitwy i towarzyszenia duchowego.

I pojawiła się seria kreatywnych propozycji, w tym szkolenia dla liderek we wszystkich dziedzinach, reprezentacja kobiet w przestrzeni publicznej - postawienie na współpracę, a nie konkurencję - badania i rozpowszechnianie informacji na temat przemocy strukturalnej i symbolicznej, strategia zapobiegania przemocy, praca od dzieciństwa na rzecz równych praw kobiet i mężczyzn, poprawa edukacji, w tym cyfrowej, oraz reforma systemów dostępu do wymiaru sprawiedliwości dla najbardziej zagrożonych kobiet.

Jak Światowa Unia Katolickich Organizacji Kobiecych może pomóc kobietom w znalezieniu przestrzeni i widoczności także w kontekście eklezjalnym?

- WUCWO przyczynia się do kształcenia kobiet, aby mogły znaleźć swoje miejsce i świadczyć wysokiej jakości usługi w różnych sektorach Kościoła. W tym celu intensywnie wykorzystała dwa lata pandemii, aby szkolić swoje kobiety i swoich współpracowników w języku angielskim, hiszpańskim i francuskim w zakresie głównych tematów obecnego magisterium. Oparła się na nauczaniu i towarzyszeniu specjalistów w każdym z tematów, które dotyczą jej uchwał na obecny okres: odpowiedzialność wobec ekologii integralnej, ochrona rodziny, a w szczególności jej najsłabszych członków, przemoc i dyskryminacja kobiet oraz wychowanie do drogi świętości.

AutorFederico Piana

 Dziennikarz. Pracuje dla Radia Watykańskiego i współpracuje z L'Osservatore Romano.

Czytania niedzielne

"Dobra część, która sprawia, że życie jest dobre". 16. niedziela czasu zwykłego

Andrea Mardegan komentuje czytania z 16 Niedzieli Zwykłej, a Luis Herrera proponuje krótką homilię wideo. 

Andrea Mardegan-14 lipca 2022 r.-Czas czytania: 2 minuty

Jezus jest wdzięczny za gościnność Marty, która przyjmuje Go do swojego domu i robi wszystko, aby On wraz z uczniami mógł odpocząć i nabrać sił. Jezus dobrze zna Martę i Marię. Dwie siostry mają z Nim prostą i bezpośrednią relację, którą chcielibyśmy naśladować. Zauważalne jest, że mają one inny charakter: Marta jest ustępująca i wychodząca, Maria cicha i refleksyjna. 

W jej pracy z Martą dzieje się coś, co może przydarzyć się każdemu. Jeśli jesteśmy naciskani przez pilność, terminy, strach przed tym, że nie sprostamy zadaniu, chęć nie oszpecenia, nieumiejętność nadania priorytetu dwóm jednoczesnym prośbom, możemy stracić cierpliwość, a przy okazji właściwą perspektywę na sprawy i sens tego, po co je robimy.

Zajmujemy więc centralne miejsce i zaczynamy protestować, choćby tylko wewnętrznie, wobec ludzi, od których oczekujemy pomocy, która nie nadchodzi. Wszystko ciągnie w dół niecierpliwość: bracia, siostry, nawet Bóg, który postawił nas w tej sytuacji i nie odpowiada na modlitwę tak, jak byśmy chcieli, zgodnie z naszym poleceniem.

Jeśli ponadto zdarza się nam, tak jak Marcie, że patrząc na osobę, która powinna nas zrozumieć i pomóc, odkrywamy, że cieszy się ona życiem, robi to, co my chcielibyśmy robić, ale nie możemy, ogarnia nas wiktymizacja, spotęgowana ukrytą zazdrością. Marta też chciałaby siedzieć i słuchać Jezusa, ale uważa, że nie może: jest zbyt wiele rzeczy do zrobienia. 

Jezus dwukrotnie powtarza swoje imię: "Marta, Marta"Podobnie czyni w Ewangelii Łukasza z Szymonem, gdy mówi mu, że modlił się za niego przed ogłoszeniem jego zaprzeczenia, i z Jerozolimą, gdy objawia umiłowanemu miastu, że chciałby zgromadzić jej dzieci, jak kura gromadzi swoje pisklęta. Jest to sposób na czułe powiedzenie jej, że kocha ją taką, jaka jest.

Kocha jej żywiołowy charakter, tak jak kocha cichy charakter Maryi.

Kocha swoją pracę usługową, ale właśnie dlatego pragnie dla niego większego i trwalszego szczęścia, dlatego daje mu lekarstwo: musi z nim rozmawiać, jak Maryja, słuchać go, nie tracić go z oczu, gdy dla niego pracuje, kochać go tak, jak on chce być kochany.

Docenia jego jedzenie, ale bardziej cieszy się jego pogodnym towarzystwem i miłością uwolnioną od jego wybujałego ego: trzy razy mówił o sobie w kilku słowach: "Moja siostra zostawiła mnie samą, powiedz jej, żeby mi pomogła"..

Część, którą wybrała Maryja, można najlepiej przetłumaczyć z greki jako "dobra część", bez porównania. To bycie z Jezusem, kochanie Go, przed pracą i w trakcie pracy. Część, która nigdy nie jest stracona i która jest w stanie uczynić dobrym każdy czyn, każdy dzień, każdą pracę, każdą służbę, każdy apostolat, każde życie.

Homilia na czytania z niedzieli 16.

Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.

Watykan

Trzy pierwsze kobiety w Dykasterii ds. Biskupów

Siostra Raffaella Petrini, siostra Yvonne Reungoat i Maria Lia Zervino są pierwszymi trzema kobietami, które weszły w skład tej dykasterii, która do tej pory miała wśród swoich członków tylko kardynałów i biskupów, zaś wśród konsultorów byli tylko prałaci i księża.

Antonino Piccione-13 lipca 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

Zapowiedział to w wywiadzie dla agencji Reuters w ubiegłym tygodniu. Papież Franciszek mianował dziś trzy kobiety na członków Dykasterii ds. Biskupów. Są to siostra Raffaella Petrini, sekretarka generalna Gubernatoratu Państwa Watykańskiego, siostra Yvonne Reungoat, była przełożona generalna Córek Maryi Wspomożycielki oraz Maria Lia Zervino, przewodnicząca Światowej Unii Katolickich Organizacji Kobiecych.

W procesie wyboru nowych proboszczów diecezjalnych wezmą więc udział dwie kobiety zakonne i kobieta świecka. Spełniło się marzenie Marii Lia Zervino, że "Kościół z odpowiednimi kobietami". Sama pisała w liście opublikowanym w angielskim tłumaczeniu w amerykańskim czasopiśmie jezuickim: "Marzę o Kościele, który ma odpowiednie kobiety jako sędziów we wszystkich sądach, w których rozpatrywane są sprawy małżeńskie, w zespołach formacyjnych wszystkich seminariów oraz do sprawowania takich posług jak słuchanie, kierownictwo duchowe, duszpasterstwo służby zdrowia, opieka nad planetą, obrona praw człowieka itp.". Do czego, z racji naszej natury, kobiety są równie, a czasem lepiej przygotowane niż mężczyźni. Nie tylko kobiety konsekrowane, ale wszystkie świeckie kobiety ze wszystkich regionów świata, które są gotowe do służby. Zwracając się do Franciszka, Zervino dodał: "I marzę, aby podczas swojego pontyfikatu zainaugurował, obok synodów biskupów, inny synod: synod ludu Bożego, z proporcjonalną reprezentacją duchownych, osób konsekrowanych, świeckich mężczyzn i kobiet". Nie będziemy się już cieszyć tylko dlatego, że kobieta głosuje po raz pierwszy, ale dlatego, że wiele przygotowanych świeckich kobiet, w komunii z wszystkimi innymi członkami tego synodu, wniesie swój wkład i ich głos zostanie dodany do wniosków, które zostaną złożone w wasze ręce. Prawdopodobnie, Ojcze Święty, masz już w swojej talii tę "kartę", aby wprowadzić w życie synodalność i czekasz tylko na odpowiedni moment, aby ją zagrać.

Przy okazji wspomnianego wywiadu dla Reutersa, w odpowiedzi na pytanie o obecność kobiet w Watykanie, w świetle nowego Konstytucja Apostolska Praedicate Evangelium, Papież zapowiadał mianowanie osób świeckich na szefów dykasterii, takich jak "ta dotycząca świeckich, rodziny i życia, ta dotycząca kultury i edukacji, czy Biblioteka, która jest prawie dykasterią".

Przed dzisiejszymi nominacjami Dykasteria ds. Biskupów miała wśród swoich członków tylko kardynałów i biskupów, natomiast wśród konsultorów byli tylko prałaci i księża.

Dzisiejszy wybór Franciszka idzie więc w kierunku odnowy instytucji Kościoła i promowania modelu bardziej sprawiedliwego i bliższego uzasadnionym aspiracjom tych, którzy stanowią źródło życia par excellence.

Wśród kobiet na wysokich stanowiskach w Stolicy Apostolskiej znalazły się m.in. hiszpańska zakonnica Carmen Ros Nortes, podsekretarz dykasterii ds. zakonników, francuska zakonnica Nathalie Becquart, podsekretarz Synodu Biskupów oraz salezjańska zakonnica s. Alessandra Smerilli, sekretarz dykasterii ds. posługi integralnego rozwoju człowieka. Wśród świeckich kobiet znalazły się Francesca Di Giovanni, podsekretarz ds. sektora wielostronnego Sekcji Stosunków z Państwami Sekretariatu Stanu, argentyńska profesor Emilce Cuda, sekretarka Papieskiej Komisji ds. Ameryki Łacińskiej, Linda Ghisoni i Gabriella Gambino, obie podsekretarki Dykasterii ds. Świeckich, Rodziny i Życia: a następnie Barbara Jatta, pierwsza kobieta dyrektor Muzeów Watykańskich; Słowenka Nataša Govekar, szefowa dyrekcji teologiczno-pastoralnej Dykasterii ds. Komunikacji; oraz Brazylijka Cristiane Murray, zastępca dyrektora Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej. Niemiecka profesor Charlotte Kreuter-Kirchof jest również zastępcą koordynatora Rady Gospodarczej.

AutorAntonino Piccione

Watykan

Pietro Angelo MuroniLiturgia odsłania tajemnicę i otwiera nas na obecność Chrystusa".

W wywiadzie dla Omnes, profesor Pietro Angelo Muroni, dziekan teologii na Papieskim Uniwersytecie Urbaniana, nakreśla kluczowe punkty Desiderio Desideravi, dokument o formacji liturgicznej wszystkich wiernych.

Federico Piana-13 lipca 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

Przeczytałem właśnie ostatni list papieża Franciszka do Ludu Bożego na temat liturgii, pt. "Desiderio desideravi, Profesor Pietro Angelo Muroni, dziekan teologii na Papieskim Uniwersytecie Urbaniana, autor licznych książek na temat wiary i duchowości, kapłan diecezji Sassari, był pewien, że znaczenie tego dokumentu polega na tym, że nie jest on adresowany tylko do hierarchii kościelnej: "Dotyczy - mówi - całego Ludu Bożego, ponieważ formacja liturgiczna musi dotyczyć wszystkich, musi angażować wszystkich". Papież to mówi: liturgia jest podstawowym wymiarem dla życia Kościoła". Do tego stopnia, wyjaśnia Don Muroni, że list "nie chce być traktatem o teologii liturgicznej, nie chce mieć akademickiego nachylenia". Zamiast tego papież chce, by był on elementem refleksji, by kontemplować piękno i prawdę chrześcijańskiego świętowania".

Panie profesorze, czyli papież wzywa lud Boży do powrotu do prawdziwej istoty liturgii?

- Rzeczywiście. Papież wzywa lud Boży do powrotu do ducha liturgii, jak określiłby to teolog Romano Guardini. Nie tak dawno Papież przyjął na audiencji członków Papieskiego Instytutu Liturgicznego z okazji 60. rocznicy jego założenia i powiedział im: strzeżcie się, gdy liturgia staje się polem bitwy o pytania, które nie są istotne, a nawet przestarzałe. Z tego powodu Papież, w obliczu niebezpieczeństwa duchowej światowości, którym zajął się także w swojej pierwszej adhortacji apostolskiej Evangelii GaudiumParlament Europejski chce zachęcić nas wszystkich do zastanowienia się nad integralnością tego, co świętujemy.

Jakie są inne ważne elementy tego dokumentu?

- Po pierwsze, podkreśla się, że liturgia jest Dziełem Bożym, w które Bóg angażuje człowieka. Punkt nr 7 w pkt. Sacrosanctum Concilium Mówi: w tym wielkim dziele, w którym Bóg poprzez obrzęd dociera do człowieka, aby go zbawić, Chrystus jednoczy swój Kościół, swoją oblubienicę. Dlatego to Bóg dociera do nas, ale jednocześnie Bóg angażuje Kościół. Innym ważnym elementem dokumentu jest właśnie zaproszenie do ponownego odkrycia piękna liturgii. W tym sensie, już w Evangelii GaudiumPapież Franciszek podkreślił, że Kościół ewangelizuje - i sam się ewangelizuje - poprzez piękno liturgii.

Co dokument ma na myśli, gdy mówi o pięknie?

- Piękno, wyjaśnia w liście papież, które nie jest poszukiwaniem estetyki, pięknych form. Choć niewątpliwie. liturgia musi być piękna, nie może być zaniedbana. Ciągłe odkrywanie na nowo piękna liturgii oznacza odkrywanie na nowo piękna tajemnicy Chrystusa celebrowanej w liturgii. Musimy dojść do tego, aby liturgia nas poruszyła, co oznacza wyjście poza zwykłe przestrzeganie zasad i norm.

Czy wcielenie to kolejny ważny element?

- Tak, bo Wcielenie jest teologicznym fundamentem wiary chrześcijańskiej, ale także całej liturgii. To znaczy, że liturgia nie jest odcieleśniona; liturgia wyraża się poprzez człowieczeństwo człowieka i wyraża się także poprzez gesty, postawy, znaki i symbole, które są częścią życia człowieka.

To jest piękne, co Sacrosanctum Concilium w nr 83: Chrystus, przyjmując ludzką naturę, przyniósł do tej ziemi wygnania tę pieśń, która jest śpiewana wiecznie w miejscach niebieskich. Wcielenie Chrystusa staje się więzią, dzięki której jednoczymy się z Nim, aby zjednoczyć się z Ojcem i Kościołem niebieskim.

Czy dokument ten zagłębia się również w ponowne odkrycie znaczenia tajemnicy?

- Rzeczywiście tak jest. Papież prosi nas o ostrożność z dymiącym wyrażeniem "poczucie tajemnicy". Niekiedy, zauważa Papież, reformie liturgicznej Soboru Watykańskiego II zarzuca się, że wyeliminowała poczucie tajemnicy w celebracji. Ale czym, dla nas, jest ta tajemnica? Literatura Pawłowa wyjaśnia nam, że tajemnicą Boga jest Chrystus, sam Chrystus, który objawił Ojca.

Jest zatem oczywiste, że liturgia dla nas pozostaje transcendentny, człowiek nigdy nie może wniknąć głęboko w to, co jest celebrowane w liturgii. Ale Chrystus przyszedł także przez liturgię, przez sakramenty, aby się objawić, a nie ukryć. Liturgia odsłania tajemnicę i otwiera nas na obecność Chrystusa w Jego Słowie, w gatunkach eucharystycznych, w kapłanie, w ludzie Bożym.

Karta wspomina również o szkoleniach, dlaczego są one ważne?

- Jeśli nie ma formacji liturgicznej, nie można rozumieć sercem tego, co się celebruje. Jeśli nie rozumiem, co robię w liturgii, trudno mi ją uszanować. Formacja jest niezbędna, zwłaszcza w seminariach. Obawiam się, że pewne dryfy, takie jak pelagianizm i gnostycyzm, które wkradają się do liturgii, zależą również od braku formacji. Jeśli dobrze wykształcimy przyszłych księży w prawdziwym znaczeniu liturgii, to w konsekwencji będziemy mieli świeckich wykształconych w prawdziwym znaczeniu liturgii. Przeciwnie, będziemy mieli księży, którzy przeżywają liturgię jako coś, co trzeba zrobić. Jak mówi papież w tym liście, musimy być formowani dla liturgii, ale także być formowani z liturgią.

AutorFederico Piana

 Dziennikarz. Pracuje dla Radia Watykańskiego i współpracuje z L'Osservatore Romano.

Zoom

Synod Biskupów Ukraińskiego Kościoła Katolickiego

Arcybiskup Światosław Szewczuk celebruje Boską Liturgię z członkami Synodu Biskupów Ukraińskiego Kościoła Katolickiego w katedrze św. Jana Chrzciciela w Przemyślu, 7 lipca 2022 r.

Maria José Atienza-12 lipca 2022 r.-Czas czytania: < 1 minuta
Watykan

Czy papież może tego lata udać się na Ukrainę?

Raporty rzymskie-12 lipca 2022 r.-Czas czytania: < 1 minuta
rzym raporty88

Choć Watykan nie wydał oficjalnego oświadczenia, arcybiskup Paul Richard Gallagher powiedział, że Watykan rozważa ewentualną podróż papieża na Ukrainę. Jeśli tak, to nastąpiłoby to po jego wizycie w Kanadzie pod koniec lipca.

Życzeniem papieża jest podróż na tereny objęte inwazją, choć sam Franciszek mówił też, że najpierw powinien odwiedzić Moskwę.


AhTeraz możesz skorzystać z rabatu 20% na prenumeratę Raporty Rzymskie Premiummiędzynarodowa agencja informacyjna specjalizująca się w działalności papieża i Watykanu.
Kultura

Prostota w prawdzie, znak rozpoznawczy papieża Lucianiego

Wiceprezes Fundacji Watykańskiej Jana Pawła I Stefania Falasca z uśmiechem wspomina postać i dzieło papieża, na kilka miesięcy przed jego beatyfikacją 4 września.

Antonino Piccione-12 lipca 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

Tłumaczenie artykułu na język włoski

"Bliskość, pokora, prostota, ubóstwo i nacisk na miłosierdzie i czułość Jezusa: to najwybitniejsze cechy jego magisterium, które przyciągały ponad 40 lat temu i są dziś bardziej aktualne niż kiedykolwiek". Stefania Falasca, wiceprezes Fundacji Watykańskiej im. Jana Pawła I, przypomina postać i dzieło Papież uśmiechuBeatyfikacja papieża zaplanowana jest na 4 września przyszłego roku.

Okazją było zwyczajowe spotkanie, które Stowarzyszenie ISCOM promuje z watykanistami i specjalistami od informacji zainteresowanymi bieżącymi sprawami Kościoła katolickiego: śniadanie robocze, w którym uczestniczyło rano około trzydziestu dziennikarzy z mediów w lokalu położonym o rzut kamieniem od Świętego Piotra w Rzymie.

Falasca, watykanista i pisarz, pracował od 2006 r., kiedy zakończono dochodzenie diecezjalne, jako wicepostulator do spraw beatyfikacji Jan Paweł IPasquale Liberatore i monsignor Enrico Dal Covolo, a następnie kardynał Beniamino Stella, którzy wzajemnie zastępowali się na tym urzędzie aż do dziś. Długie i wymagające studium źródeł dokumentalnych na temat Albino Luciani, które doprowadziło ją do podkreślenia podczas spotkania ISCOM przede wszystkim "ewangelicznej prostoty" Papieża i jego zdolności do przekazywania wszystkim "istoty Ewangelii", "w absolutnej zbieżności między tym, czego nauczał, a tym, czym żył".

Podróż trwająca nie mniej niż 15 lat, z badaniami obejmującymi ponad 70 archiwów w różnych miejscach, o głębokim znaczeniu historycznym i historiograficznym.

Zaraz po jego śmierci - zauważa Falasca - to profesor Vittore Branca, bliski Lucianiemu w latach jego patriarchatu w Wenecji, zwrócił uwagę na postawę duszpasterską papieża: wielką prostotę. Papież wierny doktrynie św. Franciszka Salezego, świętego, który był mu bardzo drogi od czasów dorastania, kiedy czytał Filotea i traktat o miłości Boga. Luciani był pasterzem karmionym ludzką mądrością, który żył wszystkimi cnotami ewangelicznymi. Pasterz, który poprzedza i żyje w stadzie przykładem, nie oddzielając życia duchowego od sprawowania władzy".

Na temat roli Kościoła w służbie ludzkości warto przypomnieć słowa samego Lucianiego z homilii na początku pontyfikatu (3 września 1978 r.): "Niech Kościół, pokorny posłaniec Ewangelii do wszystkich ludów ziemi, pomaga tworzyć klimat sprawiedliwości, braterstwa, solidarności i nadziei, bez którego świat nie mógłby żyć".

Bliższy bólowi ludu, "Kościół", podsumowuje Falasca, "nie autoreferencyjny, który ma swoje korzenie w tym nigdy nie zapomnianym skarbie starożytnego Kościoła, bez światowych triumfów, który żyje odbitym światłem Chrystusa". Blisko nauki wielkich Ojców i do której powrócił Sobór". 

Dziedzictwo Soboru Watykańskiego II jest więc inspiracją i piętnem krótkotrwałego pontyfikatu - atak serca zakończył życie Lucianiego, jak wynika z rekonstrukcji historii i dokumentacji klinicznej, a także zdobytych w trakcie procesu depozycji - a zarazem rygorystycznej aktualności. Świadczy o tym wymownie sześć "chcemy" z wiadomości radiowej Urbi et orbi wygłoszone po łacinie przez Jana Pawła I w dzień po wyborze, 27 sierpnia 1978 r.

Falasca przypomina je szczegółowo: "Chcemy kontynuować w ciągłości spuściznę Soboru Watykańskiego II (...) impuls odnowy i życia"; "Chcemy zachować nienaruszoną wielką dyscyplinę Kościoła (...) zarówno w wykonywaniu cnót ewangelicznych, jak i w służbie ubogim, pokornym, bezbronnym (...). Pragniemy przypomnieć całemu Kościołowi, że jego pierwszym obowiązkiem jest ewangelizacja (...). Pragniemy kontynuować zaangażowanie ekumeniczne z uwagą na wszystko, co może sprzyjać zjednoczeniu (...). Pragniemy z cierpliwością i stanowczością kontynuować ten pogodny i konstruktywny dialog, który Paweł VI uczynił fundamentem i programem swojej działalności duszpasterskiej [...]. Wreszcie chcemy zachęcić do wszelkich inicjatyw, które mogą zabezpieczyć i zwiększyć pokój w niespokojnym świecie".

Priorytety, które żywiły trzydzieści cztery dni pontyfikalnego tronu poświęconego kolegialności biskupiej, służbie ubóstwu kościelnemu, poszukiwaniu jedności chrześcijan, dialogowi międzyreligijnemu i dialogowi ze światem współczesnym, na rzecz sprawiedliwości i pokoju.

Perspektywy, które dziś wyraźnie rezonują, w opinii wiceprezesa Fundacji Watykańskiej Jana Pawła I: "Te sześć chcemy pomagają wyróżnić papieża jako punkt odniesienia w historii Kościoła powszechnego. W świetle dokumentów archiwów prywatnych, tekstów i interwencji pontyfikatu łatwiej jest teraz pogłębić linie mistrzowskie magisterium Albino Lucianiego dla Kościoła soborowego bliskiego ludziom i ich pragnieniu miłosierdzia".

AutorAntonino Piccione

Powołania

Dzień, w którym nasz syn powiedział nam: "Chcę być księdzem".

W 2020 roku (najnowsze dane oferowane przez EWG) w Hiszpanii wyświęcono 125 księży. 125 historii chłopców, którzy oddają się Bogu na zawsze. 125 historii chłopców, którzy oddają się Bogu na zawsze... i 125 rodzin, w których ojcowie, matki, bracia, przyjaciele, również są częścią tej podróży. Jak rodziny przeżywają powołanie syna? Czego się boją? Jak przyjmują Bożą wolę?

Maria José Atienza-11 lipca 2022 r.-Czas czytania: 6 minuty

María Luisa, Manuel, María José, Antonio, Julia... to te matki i ojcowie, którzy widzieli jak Bóg stał się ciałem i krwią poprzez słowa wymawiane przez ich dzieci podczas Konsekracji Najświętszej Maryi Panny. Msza św.. Rodziny normalne i różnorodne, z terenów wiejskich i miejskich, o bardzo różnej historii, z większą lub mniejszą liczbą dzieci, z większym lub mniejszym życiem kościelnym... Ale zjednoczone powołaniem, na które odpowiedziały ich dzieci i w którym uczestniczą.

Zjednoczeni przy ołtarzu

Manuel i María José mają dwóch synów, jeden z nich, Antonio Jesús, jest księdzem w diecezja Kadyksu i Ceuty. W jego przypadku jest pewna osobliwość: Manuel jest diakonem stałym, część posługi dzieli z synem, co przeżywa z wielką radością.

Historia jego powołania wiąże się z datą: owym 24 czerwca, kiedy to "po Eucharystii, w której uczestniczyła cała rodzina, zostaliśmy przedstawieni przez naszego proboszcza naszemu biskupowi, monsignorowi Ceballosowi, aby poprosić o przyjęcie Antonio Jesúsa do seminarium i o przyjęcie mnie, aby rozpocząć drogę do diakonatu". 

Manuel i Antonio Jesús spotykają się jako ojciec i syn fizycznie, ale także duchowo, zwłaszcza w tych uroczystościach, w których stały diakon asystuje kapłanowi.

"Dzień jego pierwszej Mszy - wspomina Manuel - był chwilą pełną znaczenia i uczuć. Jako diakon przed czytaniem Ewangelii prosiłem o jego błogosławieństwo, jak to ustalają normy liturgiczne: "Ojcze, pobłogosław mnie" - do syna. Chwila, której nigdy nie zapomnę i która za każdym razem, gdy sprawujemy Eucharystię, powtarza się i nabiera tej samej wartości".

Kiedy Bóg prosi o 100% dzieci

Rodzina Navarro Carmona, z Cordoby, ma dwóch synów, obaj są księża diecezjalni. Wstąpienie do seminarium Antonio, najstarszego, nie było dla nich zaskoczeniem: "widzieliśmy jego proces i widzieliśmy, że jest chętny, aby iść naprzód na swojej drodze; a droga nie była łatwa, powiedzielibyśmy, że bardzo trudna. Widział jednak pozytywne strony, utwierdzał się w przekonaniu, że jego powołanie wzrastało w obliczu niepowodzeń".

Decyzja Juana Carlosa trwała jednak nieco dłużej: "Myśleliśmy, że mógłby robić coś innego. Zaproponowaliśmy mu wiele opcji. Pamiętam - mówi jego matka, Julia - że wspominaliśmy o powołaniu lekarza, o leczeniu, ratowaniu życia... kiedy skończyliśmy rozmawiać, powiedział: 'Czy chcesz, żebym robił taką karierę? Zrobię to. Potem będę kontynuował ten, który mi się podoba: chcę poświęcić się leczeniu dusz i ich ratowaniu".

Byliśmy zachwyceni odpowiedzią: "Twoje powołanie jest mocne, idź dalej". Jej mąż, Antonio, podkreśla, że wezwanie ich drugiego syna wydawało się w gruncie rzeczy "zbyt dużym obciążeniem dla naszej rodziny". 

Mimo to nie sprzeciwiali się gwałtownie powołaniu swoich dzieci: "Wierzymy w wolność i prawo dzieci do wyboru życia. Nie zgadzamy się na żadne narzucanie, my rodzice nie mamy prawa negować decyzji Boga.

Być może z powodu tego zaangażowania w wolność i osobistą odpowiedzialność młodych ludzi, na pytanie co powiedzieć tym, którzy sprzeciwiają się wstąpieniu ich dzieci do seminarium, Antonio i Julia mówią jasno: "Nasza rada to słuchać swoich dzieci".

Mając obiecującą przyszłość jako architekt, wstąpieniu Antonio Jesúsa do seminarium towarzyszyło wiele nieporozumień. Jak wspomina jego ojciec, "w rodzinie były pewne komentarze, pytano nas, dlaczego puściliśmy go do seminarium z tym, co był wart... po tym, jak został księdzem, większość rodziny jest szczęśliwa". W jego szkole kolega z klasy, jeden z jego nauczycieli, powiedział mi, że żałuje, że puściliśmy go do seminarium z taką wartością naukową, jaką miał".

Normalne reakcje ze strony tych, którzy nie podzielają lub nie rozumieją wagi tego wezwania, a na które ci rodzice odpowiedzieli wyraźną analogią: "Ilu rodziców, nie zgadzając się z wyborem, jakiego dokonują ich dzieci, broni ich, mówiąc: 'jeśli jest szczęśliwy, to właśnie to jest ważne'. Otóż w ten sam sposób można odpowiedzieć: nie tylko on jest szczęśliwy, ale przez swoje poświęcenie i świadectwo może uszczęśliwić wielu ludzi".

Są też bardziej czułe nieporozumienia, wspomina para z Kadyksu, jak np. reakcja pani, która opiekowała się nim od dziecka, gdy jego rodzice pracowali. Kiedy powiedział jej, że zdecydował się wstąpić do seminarium, ponieważ czuł się wezwanie, Zapytałem go: "Antonio, mój piękny, ale powiedz mi, kim jest ten, który cię woła? 

Armia modlitw

W liście skierowanym do matek księża gdy był prefektem Kongregacji ds. Duchowieństwa, kardynał Mauro Picenza, zwrócił uwagę, że "Każda matka księdza jest w tajemniczy sposób "córką swojego syna". Wobec Niego może też sprawować nowe "macierzyństwo", w dyskretnej, ale jakże skutecznej i bezcennej, bliskości modlitwy i w ofiarowaniu własnego istnienia dla posługi Syna. Są oni prawdziwą "armią", która z ziemi wznosi modlitwy i ofiary do nieba i która, jeszcze liczniejsza, z nieba wstawia się, aby każda łaska została wylana na życie świętych pasterzy". Słowa, które równie dobrze można by zastosować do grupy matek księży, które co miesiąc spotykają się w Madrycie, aby modlić się o powołania kapłańskie.

Inicjatywa Marii Luisy Bermejo, która zrodziła się w wyniku święceń jej syna Yago, z Prałatura Opus Dei. W tym czasie Maria Luisa nawiązała kontakt z innymi matkami księży i założyła grupę modlitewną o powołania kapłańskie: "Rozmawiałam z moją przyjaciółką, która ma syna, który jest księdzem diecezjalnym. Wspólnie pomyśleliśmy, że możemy zrobić "coś więcej" dla księży i pojawił się pomysł, aby pewnego dnia zebrać się razem i odmówić Różaniec w intencji powołań kapłańskich. Podzieliliśmy się tym pomysłem z kilkoma seminarzystami diecezjalnymi, którzy skontaktowali nas ze swoimi matkami i zaczęło się", gdy spotkania zapełniły się nowymi członkami.

"Rozmawialiśmy z księdzem, który zaproponował nam spotkanie w kościele, abyśmy mogli lepiej się modlić. Wtedy rektor kościoła Ducha Świętego w Madrycie, D. Javier Cremades, dał nam wszystko, co mógł. Nie tylko pozwolił nam przychodzić raz w miesiącu na modlitwę różańcową, ale zaczął też odprawiać za nas Mszę św. i prowadzić nas w modlitwie.

Ta mała grupa matek księży powiększała się stopniowo: "Było nas prawie 70" - wspomina María Luisa, która zaznacza, że "teraz jest nas mniej, ale kontynuujemy to spotkanie. Co miesiąc syn jednego z księży przychodzi odprawić dla nas Mszę Świętą i prowadzi nas w modlitwie. Nie tylko modlimy się za księży, ale także stworzyliśmy między sobą imponującą sieć przyjaźni".

Matki tych księży postanowiły nazwać swoje modlitwy: "postanowiłyśmy stworzyć coś w rodzaju 'niewidzialnego przyjaciela modlitwy' - mówi María Luisa - zapisałyśmy na kartkach papieru imiona księży i ich matek, każda wzięła jedną lub dwie kartki - nie mógł to być jej syn - i obiecała, że będzie się codziennie modlić za tych księży. Mam dwa takie, bardzo ładne - podsumowuje.

ksiądz syn
Manuel, jako diakon, asystuje swojemu synowi Antonio Jesús podczas Mszy Świętej.

Ci ojcowie i matki modlą się za swoje dzieci, z "wdzięcznością, że ich modlitwa liturgiczna jest modlitwą na 'dwa głosy'", jak zauważa Manuel, ale modlą się także za tych, którym trudno jest w ich środowisku odpowiedzieć na Boże wezwanie, za ich wierność, za ich wytrwałość.

Lęki i radości

W społeczeństwie, w którym postać księdza jest, bardziej niż kiedykolwiek, w centrum uwagi, ci rodzice podzielają obawy tych, którzy mają dziecko na stanowisku publicznym. Jak zauważa Julia, "zawsze są w centrum uwagi: ich decyzje, działania i czyny są analizowane" i zawsze istnieje obawa przed błędną interpretacją, a nawet niesprawiedliwą oceną publiczną... ale "radość jest ogromna i w obfitości, ponieważ te dzieci są bardzo przyjemne. Wiemy, że są tam przez cały czas wspierając nas swoją modlitwą i obecnością".

Maria José i Manuel wyrażają się w bardzo podobny sposób, gdy wskazują, że "w dzisiejszym społeczeństwie samo stwierdzenie, że jest się wierzącym, gwarantuje krytykę i pogardę..... Tym bardziej, gdy syn nie tylko mówi, że jest wierzący, ale swoim życiem i sposobem ubierania się ogłasza, że jest kapłanem. Nierzadko widzimy spojrzenia i komentarze, gdy przechodzi obok, ale trzeba też powiedzieć, że inni ludzie podchodzą do niego i proszą o spowiedź, radę, błogosławieństwo...".

Ale ta sama manifestacja niesie ze sobą wiele anegdot o "przypadkowych spotkaniach" z Kościołem, jak na przykład czas, kiedy "podczas jednej z podróży z Madrytu - gdzie studiował teologię moralną - do Kadyksu, pociąg zatrzymał się na środku wsi i podeszli do niego jacyś pasażerowie prosząc "ojcze, módl się za nas, abyśmy wyszli z tej sytuacji".

Watykan

Papież Franciszek Prośmy Boga, aby sprawił, że będziemy widzieć i mieć współczucie".

O potrzebie dotykania i patrzenia w oczy najuboższym z ubogich przypomniał Papież po raz kolejny w tę 15. niedzielę czasu zwykłego, w której przypowieść o dobrym Samarytaninie była tematem Ewangelii i słów Papieża na Anioł Pański.

Maria José Atienza-10 lipca 2022 r.-Czas czytania: 2 minuty

"Samarytanin, mimo że ma własne plany i zmierza do odległego celu, nie szuka wymówek" dla zaniechania opieki nad rannym na drodze nieznajomym. Tak Ojciec Święty rozpoczął swój komentarz do modlitwy Anioł Pański w niedzielę 10 lipca 2022 r. Wezwanie do wszystkich chrześcijan, aby żyli ze wzrokiem "skierowanym na cel ostateczny, a jednocześnie zwracali baczną uwagę na kroki, które należy podjąć, tu i teraz, aby go osiągnąć".

Przypowieść o dobrym Samarytaninie opowiedziana dziś w Ewangelii XV Niedzieli Zwykłej dała Franciszkowi okazję do przypomnienia, że jednym z przydomków pierwszych chrześcijan był "dobry Samarytanin". "uczniowie Droginie". W rzeczywistości - stwierdził Papież - "wierzący jest bardzo podobny do Samarytanina: tak jak on jest w drodze (...) Podąża za Panem, który nie jest osiadły, ale zawsze w drodze: w drodze spotyka ludzi, uzdrawia chorych, odwiedza wioski i miasta. Tak działał Pan, zawsze w drodze".

Przykład Chrystusa, Dobrego Samarytanina, jest tym, za którym powinni podążać chrześcijanie, którzy "idąc śladami Chrystusa, stają się wędrowcami i uczą się - jak Samarytanin - zob. i do współczuć. Zobacz i poczuj współczucie. Przede wszystkim, udać się doOtwiera nam oczy na rzeczywistość. Ewangelia uczy nas widzieć: prowadzi każdego z nas do właściwego rozumienia rzeczywistości, pokonując dzień po dniu uprzedzenia i dogmatyzmy" - zaznaczył Papież.

Współczucie jest darem

Franciszek zwrócił uwagę, że "w obliczu tej przypowieści ewangelicznej może się zdarzyć, że obwiniamy lub obwiniamy siebie, że wskazujemy palcem na innych, porównując ich do kapłana i lewity: 'Ten i tamten przechodzą obok, nie zatrzymują się'; albo że obwiniamy siebie, wyliczając nasze niepowodzenia w trosce o bliźniego".

Dwie postawy, które choć naturalne, Papież zachęcał do przezwyciężenia kolejnym ćwiczeniem: uznanie naszych błędów, a przede wszystkim prośba do Pana, "aby uczynił nas zob. y współczuć. To jest łaska, musimy o nią prosić Pana".
W tym sensie papież wskazał raz jeszcze, że musimy patrzeć bliźniemu w oczy, zwłaszcza najuboższym i najbardziej bezbronnym: "Czy dotykasz ręki osoby, której dajesz monetę? -Nie, nie, zrzucam to". -A czy patrzysz tej osobie w oczy? -Nie, nie myślę o tym. Jeśli dajesz jałmużnę bez dotknięcia rzeczywistości, bez spojrzenia w oczy potrzebującego, to ta jałmużna jest dla ciebie, a nie dla niego. Pomyślcie o tym: czy dotykam nieszczęść, nawet tych nieszczęść, którym pomagam? Czy patrzę w oczy cierpiącym, ludziom, którym pomagam? Zostawiam was z tą myślą: patrzcie i miejcie współczucie.

Przypominam sobie Libię, Sri Lankę i Ukrainę

O niestabilności i problemach nękających narody Sri Lanki i Libii przypomniał Papież w słowach po modlitwie Anioł Pański, w której miał też słowa dla mieszkańców Ukrainy "dręczonych codziennie przez brutalne ataki, za których skutki płacą zwykli ludzie". Modlę się za wszystkie rodziny, zwłaszcza za ofiary".

Papież na zakończenie wspomnienia o pracownikach i kapelanach morskich w Niedzielę Morza wspomniał "wszystkich marynarzy z szacunkiem i wdzięcznością za ich cenną pracę, a także kapelanów i wolontariuszy "Stella Maris"". Polecam Matce Bożej marynarzy, którzy utknęli w strefach wojennych, aby mogli wrócić do domu".

Edukacja

José M. BarrioOtwarcie przestrzeni dla dialogu, czyli uniwersytecka pilność".

W wywiadzie dla "Omnes" José María Barrio Maestre, profesor Uniwersytetu Complutense w Madrycie i doktor filozofii, mówi, że "przywrócenie prestiżu prawdzie i uczynienie jej ponownie bardzo ważną rzeczą dla istot ludzkich", innymi słowy "otwarcie przestrzeni dla prawdziwego dialogu, pełnego szacunku i z argumentami", jest "główną pilną potrzebą Uniwersytetu".

Francisco Otamendi-10 lipca 2022 r.-Czas czytania: 6 minuty

Raport opublikowany w Wiedniu przez IOPDAC Europa, twój partner z Ameryki Łacińskiej OLIRE i IIRF (Międzynarodowy Instytut Wolności Religijnej), dotyczące autocenzury wśród chrześcijan, wykazały zaawansowany stopień presji społecznej napędzanej nietolerancją. A jedna z autorek, Friederike Boellmann, podkreśliła, że "przypadek niemiecki ujawnia, że uniwersytety są najbardziej wrogim środowiskiem. I najwyższy stopień autocenzury, jaki znalazłem w swoich badaniach w środowisku akademickim.

Niemal równolegle do badań zawartych we wspomnianym raporcie José María Barrio, profesor Uniwersytetu Complutense w Madrycie, napisał obszerną artykułz tym znaczącym tytułem: Prawda jest wciąż bardzo ważna, także na uniwersytecie".. Jego zdaniem "społeczeństwo ma prawo oczekiwać od Uniwersytetu dopływu ludzi, którzy umieją dyskutować z szacunkiem, z argumentami, którzy poważnie traktują swoich rozmówców, nawet gdy ci wyrażają argumenty przeciwne do ich własnych". W tym obszarze Uniwersytet pełni rolę, którą trudno zastąpić.

Jest "wirus, który trawi uniwersytet od czasów Bolonii" - mówi. Zniechęcała do "racjonalnej dyskusji, która jest właśnie jednym z głównych zadań, dla których Uniwersytet został założony, na wzór Akademii, którą Platon założył w Atenach i w której ślady poszły niektóre z najważniejszych osiągnięć kultury zachodniej".

W rozmowie z José Maríą Barrio pojawiają się aktualne zagadnienia, a także takie nazwiska jak Millán-Puelles, Juan Arana i Alejandro Llano, a także Deresiewicz, Derrick i Jürgen Habermas.

Panie Profesorze, co stało się motywem Pana refleksji nad prawdą w środowisku uniwersyteckim?

̶ Mam wrażenie, że w wielu sferach uniwersyteckich grozi zanik racjonalności dialektycznej na rzecz racjonalności jedynie instrumentalnej i technokratycznej. Jeśli jakaś cecha pozwala określić, do czego Uniwersytet dążył w całej swojej historii i co stanowi jego natura-przynajmniej tym, do czego się "urodził" - jest pretensja do bycia przestrzenią nadającą się do dyskusji z racjami, z logicznie dobrze wyartykułowanymi i retorycznie dobrze przedstawionymi argumentami. Ale naciski spoza Uniwersytetu wprowadzają "antylogikę" "escrache", unieważnienia pewnych dyskursów, ze względu na interesy ideologiczne, które są zupełnie obce interesowi prawdy.

Są kwestie o znaczeniu teoretycznym, antropologicznym, politycznym czy społecznym, o których coraz trudniej jest mówić, są też agencje, które przypisują sobie władzę decydowania o tym, o czym można, a o czym nie można mówić na uniwersytecie, a z tego, o czym się mówi, co należy mówić, a co należy przemilczeć. Takie ograniczenia mentalne są antyakademickie, antyuniwersyteckie i antyintelektualne. Wetowanie rozbieżności przez tych, którzy wręczają kartki demokratów czy homofobów, jakby to były byki i anatemy, jest nie tylko nieeleganckie na uczelni publicznej, jest też kulturalnie niechlujne i mentalnie niehigieniczne. To jest tyranizowanie. I to jest kolano śmierci dla uczelni.

Mówiłeś o kłamstwach jako broni rewolucyjnej, pisałeś, że prawda nie ma już znaczenia, że zastąpiła ją postprawda. Nawet w Procesie Bolońskim zniknął termin prawda.

̶ Oczywiście, nie mówię tego. Raczej ubolewam nad tym, że ktoś powiedziałby to wiedząc co mówi. Lenin wymyślił kłamstwo jako broń rewolucyjną i zostało ono ożywione przez niektórych, którzy próbują go naśladować, jak Pablo Iglesias w Hiszpanii.

Fakt, że w dokumentach bolońskich nie ma wzmianki o prawdzie, albo że słownik oksonowski autoryzował zaraźliwe słowo "postprawda", jest niewątpliwie symptomem, że z Uniwersytetem coś jest nie tak. Ale tak długo jak ludzie pozostaną racjonalne zwierzę prawda nadal będzie dla niego ważna, bo rozum to nie tylko liczenie głosów, pieniędzy czy lubi. Jest to również wydział wiedzy, a wiedzieć to znaczy rozpoznawać, jakie rzeczy są naprawdę; w przeciwnym razie trzeba by mówić raczej o niewiedzy, nie o nauce, ale o nescience.

Jako profesor filozofii nie ma skrupułów, by rzucić okiem na prestiżowe amerykańskie uniwersytety i ich antropologiczną wizję.

̶ Nie jestem jedynym, który zwrócił uwagę na ten bolący punkt. Myślę, że znacznie bardziej kompetentnie wskazuje na to amerykański profesor literatury angielskiej William Deresiewicz w swojej ostatniej książce Stado jest doskonałe, którą gorąco polecam każdemu zainteresowanemu tym procesem, który zamienia uniwersytet w fabrykę słomianych dusz.

Mówi pan o procesie burzenia uniwersytetu. Co sądzisz o wizji uniwersytetu i wyzwaniach stojących przed profesorami uniwersyteckimi, przedstawionych przez takich profesorów jak Millán-Puelles i Juan Arana?

̶ Wymieniłbym wiele innych osób z tej listy, a wyróżniłbym Alejandro Llano, również emerytowanego profesora. Obawiam się, że o ile obecny stan rzeczy nie przybierze bardzo radykalnego obrotu, uczelnię trzeba będzie odbudować poza obecnymi kampusami. Są jednak wyjątki. Polecam lekturę książki Christophera Derricka pt. Odrzucając sceptycyzm: Edukacja liberalna, jakby prawda miała jakiekolwiek znaczenie. Opowiada on o doświadczeniu, które przeżył w okresie szabatowym na amerykańskim kampusie w czasie, gdy dręczyło go zniechęcenie, które dotyka dziś wielu ludzi.

Ze swojej strony znam uniwersytety w Ameryce Południowej, gdzie wciąż kultywuje się prawdziwą uniwersytecką wrażliwość. Jedną z cech, która je identyfikuje, jest to, że zależy im nie tylko na tym, aby ich absolwenci "odnieśli sukces" w sferze pracowniczej i społeczno-ekonomicznej. Oczywiście nie są na to nieczuli. Przede wszystkim jednak aspirują do tego, by móc żywić uzasadnioną nadzieję, że nigdy nie będą angażować się w oszukańcze lub korupcyjne praktyki.

Posłuchajmy krótkiej refleksji na temat początków uniwersytetów i teologii.

̶ Pierwsze Uniwersytety powstały, by podjąć dziedzictwo i kontynuować linię Akademii założonej przez Platona w Atenach, a ich pierwotnym zarodkiem były szkoły katedralne we wczesnym średniowieczu w Europie. To właśnie wysoki samokrytyczny potencjał teologii chrześcijańskiej był początkowym katalizatorem najważniejszych badań i refleksji akademickiej, i oczywiście napędzał ją do otwierania się na nowe horyzonty i perspektywy humanistyczne, naukowe, społeczne i artystyczne, a nawet na horyzont techniki.

Dziennikarstwo jest bronione jako element kontroli władzy, poprzez prawdę, a potem przychodzi rozczarowanie związane z postrzeganiem, według innych, że jest ono raczej odurzone władzą. Jak Pan widzi tę kwestię?

̶ To nieszczęsne słowo, postprawda, została pierwotnie ukuta, by wspomnieć o rzeczywistości społeczno-kulturowej, która toruje sobie drogę głównie w świecie komunikacji, a przede wszystkim wraz z pojawieniem się sieci społecznościowych.

Zjawisko to, u jego podstaw, polega na powszechnym wrażeniu, że w procesach kształtowania opinii publicznej obiektywne dane nie liczą się już tak bardzo jak narracje, "opowieści", a przede wszystkim elementy emocjonalne, które są w stanie wzbudzić w odbiorcach. Coś podobnego dzieje się z sieciami społecznościowymi: wydaje się, że ważne jest to, aby się ujawnić, a mniej ważne jest sprawdzenie słuszności tego, co się mówi. Wiele sieci stało się - być może były nimi od początku - zwykłymi agregatorami ludzi, którzy mają te same uprzedzenia i którzy wcale nie wydają się chcieć z nich wyjść i zamienić je w osądy.

To, że człowiek nie jest czystym rozumem z nogami, ale jest dość wrażliwy - trzcina potrząsana przez wiatr, jak powiedział Pascal - nie zostało odkryte przedwczoraj. Ale to, co jest dla mnie najbardziej żałosne w tym przypadku, to nie ideologiczne składniki czy emocjonalna ornamentyka opowieści - nie zawsze zapewne istnieje złośliwy zamiar oszukania - ale mała uwaga, frywolność, powierzchowność i całkowity brak krytycznego kontrastu, z jakimi zbywa się wiele informacji zasługujących na jakąś powagę.

jose maria barrio verdad

Jaki jest, Pana zdaniem, prawdziwy wkład uniwersytetu w społeczeństwo? Wskazuje Pan, że przywrócenie prestiżu prawdy jest głównym priorytetem uczelni, prawda?

̶ Racja. Przywrócić prestiż prawdzie, krótko mówiąc, przywrócić ją jako coś bardzo ważnego dla człowieka, to otworzyć przestrzenie dla prawdziwego dialogu, który jest czymś poważnie zagrożonym wyginięciem wśród nas. Jest wiele debat, ale mało dyskusji. Dyskusja ma sens tylko wtedy, gdy istnieje prawda/prawdy i gdy istnieje możliwość, w granicach wszystkiego, co ludzkie, zbliżenia się do niej/niego. I odwrotnie, jeśli prawda nie istnieje, lub jest całkowicie niedostępna dla rozumu, to jaki jest sens dyskusji? Jak niejednokrotnie podkreślał Jürgen Habermas, dyskusja jest sensowną praxis tylko jako wspólne poszukiwanie prawdy. (kooperativen Wahrheitssuche), często realnego rozwiązania praktycznego problemu.

Społeczeństwo ma prawo oczekiwać od uniwersytetu dopływu ludzi, którzy umieją dyskutować z szacunkiem, z argumentami, i którzy traktują swoich rozmówców poważnie, nawet gdy ci wyrażają argumenty sprzeczne z ich własnymi. W przestrzeni obywatelskiej i społeczno-politycznej potrzeba ludzi, którzy w środowiskach kooperatywnych poważnej dyskusji są gotowi współtworzyć dobro wspólne. W tym obszarze uczelnia pełni rolę, którą trudno zastąpić.

Gdyby wyzwaniem edukacji uniwersyteckiej było wyłącznie szkolenie zawodowe, mające na celu wyszkolenie skutecznych menedżerów, którzy stosują protokoły, moglibyśmy to osiągnąć znacznie skuteczniej i szybciej, a także zaoszczędzić sobie bardzo drogich instytucji. To, czego nie da się zaimprowizować, to zdolność ludzi do głębokiego i rygorystycznego myślenia oraz umiejętność radzenia sobie ze złożonymi i wieloaspektowymi problemami, mającymi wiele aspektów, w tym ludzkich, z którymi nie można sobie poradzić jedynie poprzez naciskanie przycisków, biurokrację czy recepty.

Mylimy przywództwo z mierną technokracją. To mierni, którzy są w stanie prosperować, kończą jako przywódcy, a nie najlepsi czy najinteligentniejsi. To jest ten wirus, który trawi Uniwersytet od czasów Bolonii.

Stwierdzamy. Profesor Barrio stara się pokazać w swojej ekspozycji "pewne toksyczne elementy atmosfery społeczno-kulturowej, które mają negatywny wpływ na pracę Uniwersytetu, a które skutkują utratą odniesienia wartości, jaką dla człowieka ma prawda". Dla tych, którzy chcą przeczytać więcej, jego tekst można przeczytać i pobrać bezpłatnie na stronie View of Prawda jest wciąż bardzo ważna, także na Uniwersytecie (usal.es) Odniesienie techniczne to. Teoria wychowania. Dziennik Międzyuczelniany34(2), 63-85. https://doi.org/10.14201/teri.27524.

AutorFrancisco Otamendi

Hiszpania

Alfonso Bullón de Mendoza powtarza swoje przewodnictwo w Katolickim Stowarzyszeniu Propagandystów.

Bullón de Mendoza został ponownie wybrany na przewodniczącego Katolickiego Stowarzyszenia Propagandystów (ACdP) podczas IV Nadzwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego stowarzyszenia.

Maria José Atienza-9 lipca 2022 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Alfonso Bullón de Mendoza będzie nadal, przez kolejne cztery lata, stał na czele ACdP i dzieł Stowarzyszenia: Fundacji Uniwersytetu San Pablo CEU, Fundacji Abat Oliba, Fundacji Uniwersytetu San Pablo Andalucía CEU, Colegio Mayor Universitario San Pablo i Fundacji Kulturalnej Ángela Herrery Oria.

W czasie swojej pierwszej kadencji ACdP nadała kluczowy impuls swojemu wymiarowi publicznemu poprzez takie inicjatywy jak ponowne uruchomienie cyfrowej gazety Debata czy uruchomienie ogólnopolskich kampanii komunikacyjnych, np. Vividores o Anulowane. Ewangelizacja w życiu publicznym jest podstawowym elementem charyzmatu Katolickie Stowarzyszenie Propagandystów

Alfonso Bullón de Mendoza posiada tytuł doktora historii Uniwersytetu Complutense w Madrycie i jest profesorem na Uniwersytecie CEU San Pablo. Pełnił funkcję rektora Uniwersytetu CEU Cardenal Herrera (2004-2007) oraz Uniwersytetu CEU San Pablo (2007-2009). Od 2009 roku kieruje CEU Institute of Historical Studies oraz czasopismem o historii współczesnej "Aportes". Jest także członkiem rzeczywistym Real Academia de Doctores oraz członkiem korespondencyjnym Real Academia de la Historia, Academia Portuguesa da Historia i Real Academia Sevillana de Buenas Letras. 

Stany Zjednoczone

Odrodzenie eucharystyczne w Stanach Zjednoczonych: czas łaski i spotkania z Jezusem.

19 czerwca 2022 roku, w uroczystość Ciała i Krwi Chrystusa, w Stanach Zjednoczonych rozpoczęło się Narodowe Odrodzenie Eucharystyczne, trzyletnia inicjatywa realizowana przez Biskupi Celem jest odnowienie miłości i poznania Tajemnicy Eucharystii, źródła i szczytu wiary katolickiej. Hasło tego projektu brzmi: "Moje Ciało, aby świat miał życie" (J 6,51).

Gonzalo Meza-9 lipca 2022 r.-Czas czytania: 4 minuty

"Odnowa Eucharystyczna nie jest programem ani wydarzeniem. Jest to czas łaski, nowego spotkania z Jezusem i moment na wzrost w naszej relacji z Nim. Chcemy obudzić w Kościele w naszym kraju i w sercu każdego katolika to, co papież św. Jan Paweł II nazwał 'Eucharystycznym zachwytem' - powiedział 19 czerwca arcybiskup Los Angeles Jose Gomez podczas homilii na rozpoczęcie Odnowy Eucharystycznej w Los Angeles.

Ze wschodu na zachód, rozpoczyna się faza pierwsza

Uroczystość Bożego Ciała w USA zapoczątkowała ten ruch we wszystkich diecezjach Stanów Zjednoczonych. Od Nowego Jorku po Los Angeles w katedrach i parafiach odprawiano uroczyste Msze Święte, po których odbywały się procesje eucharystyczne.

Na Wschodnim Wybrzeżu, w samym Nowym Jorku, w 61 parafiach odbyły się procesje eucharystyczne, poprzedzone Mszą św.

W katedrze św. Patryka kardynał Timothy Dolan przewodniczył liturgii, po której odbyła się procesja wzdłuż kultowej Piątej Alei na Manhattanie.

Na Zachodnim Wybrzeżu, w Los Angeles w Kalifornii, abp José Gómez poprowadził Mszę św. a następnie procesję eucharystyczną ulicami centrum miasta.

Dlaczego ta inicjatywa?

Trudności ekonomiczne i społeczne, specyficzne dla USA, takie jak polaryzacja polityczna po wyborach w 2020 r. i pandemia zmieniły życie i praktyki wiary tysięcy parafian.

Po powrocie do nowej normalności post-COVID, wysoki procent amerykańskich katolików nie powrócił do Kościoła. Do tego faktu doszedł wzrost liczby "niezrzeszonych", "niereligijnych", czyli "Nones" w nowych pokoleniach.Brak przynależności religijnejJest to zjawisko wieloczynnikowe, ale pandemia była czynnikiem wyzwalającym i przyspieszającym ten trend. Choć jest to zjawisko wieloczynnikowe, to pandemia była czynnikiem wyzwalającym i przyspieszającym ten trend.

Innym ważnym czynnikiem był brak formacji i głęboka nieznajomość sakramentu Eucharystii wśród Amerykanów. Badanie przeprowadzone w 2019 r. przez. Pew Research Center ujawnił, że ponad dwie trzecie katolików w tym kraju uważa, że chleb i wino konsekrowane podczas Mszy św. są jedynie "symbolami" Ciała i Krwi Chrystusa. Według badaniaTylko 30% katolików wierzy w Prawdziwą Obecność Jezusa Chrystusa w Eucharystii.

Ta ignorancja Tajemnicy Wiary jest widoczną rzeczywistością w wielu północnoamerykańskich parafiach i przejawia się na różne sposoby, od braku czci i pobożności przed Tajemnicą Eucharystyczną po wyobcowanie z Kościoła.

Andrew Cozzens, biskup Crookston w Minnesocie i przewodniczący Komisji Ewangelizacji i Katechezy USCCB (odpowiedzialnej za inicjatywę Odrodzenia Eucharystycznego), powiedział: "To Odrodzenie Eucharystyczne jest duchową odpowiedzią na problemy naszego świata. Jesteśmy świadomi czasów kryzysu, w których żyjemy. Jest to kryzys zakorzeniony w porzuceniu Boga i wiary. Jest to kryzys, który przejawia się w wojnach, w masowych strzelaninach, w wysokich wskaźnikach samobójstw wśród naszej młodzieży i w różnego rodzaju walkach moralnych... Lista mogłaby się ciągnąć w nieskończoność. Żyjemy w trudnych czasach.

Rozrząd

Na tym tle prałaci z Ameryki Północnej postanowili zainicjować Narodowe Odrodzenie Eucharystyczne, które rozpoczęło się 19 czerwca 2022 r. Składa się z trzech części: roku odrodzenia diecezji (2022-2023); roku odrodzenia parafii (2023-2024) i roku Krajowego Kongresu Eucharystycznego (2024-2025).

W pierwszym roku biskupi zorganizują różne wydarzenia i inicjatywy na poziomie diecezjalnym, w tym diecezjalne kongresy eucharystyczne, katechezy i dni modlitwy koncentrujące się na tajemnicy Eucharystii w życiu Kościoła.

W diecezjach powstaną także grupy ewangelizatorów, którzy po okresie formacji udadzą się do parafii w drugiej fazie, aby zapewnić formację. Diecezje przygotują również i rozpowszechnią materiały katechetyczne na ten temat, a także strony internetowe poświęcone tej tematyce.

W drugim etapie, roku odrodzenia parafii (2023-2024), bohaterami będą parafie ze swoimi parafianami. Celem jest rozwijanie wspólnot eucharystycznych poprzez adorację eucharystyczną, grupy modlitewne, procesje parafialne oraz katechezy na temat Mszy Świętej i Realnej Obecności naszego Pana w Eucharystii.

Wreszcie, w ostatniej fazie (2024-2025), Kościół północnoamerykański zgromadzi się w dniach 17-24 lipca 2024 r. w Indianapolis w stanie Indiana na Krajowym Kongresie Eucharystycznym. Spodziewany jest udział tysięcy katolików, którzy następnie zostaną odesłani do swoich diecezji i parafii jako misjonarze eucharystyczni.

Narzędzia dla ożywienia eucharystycznego

Dwa ważne filary tej inicjatywy to dokument "Tajemnica Eucharystii w życiu Kościoła" oraz cyberprzestrzeń, zwłaszcza strony internetowe poszczególnych diecezji.

Dokument "Misterium Eucharystii w życiu Kościoła". została opracowana przez Północnoamerykańską Konferencję Biskupów Katolickich i zawiera katechetyczne i doktrynalne aspekty źródła i szczytu naszej wiary. Jest napisana prostym językiem, dlatego stanowi przystępne narzędzie dla różnych wspólnot czy parafii, aby przygotować się do przeżycia tego czasu łaski.

Utworzono również specjalny portal w języku angielskim i hiszpańskim, który informuje o ruchu na poziomie krajowym: https://www.eucharisticrevival.org Strona zawiera filmy informacyjne, biuletyny, informacje katechetyczne i różne formy uczestnictwa.

W homilii na rozpoczęcie Odnowy Eucharystycznej w Los Angeles bp José Gómez powiedział, cytując św. Josemaríę Escrivá: "Jezus pozostał w Eucharystii z miłości do ciebie. Pozostał, abyś mogła Go spożywać, odwiedzać i opowiadać Mu swoje sprawy, a traktując Go w modlitwie w Tabernakulum i w przyjmowaniu Sakramentu, z każdym dniem bardziej się w Nim zakochiwać i sprawiać, by inne dusze szły tą samą drogą (Por. św. Josemaría Escrivá, Kuźnia, 887).

W tych najbliższych latach będziemy mieli niesamowitą okazję do odnowienia naszej pobożności i naszej osobistej miłości do Naszego Pana w Eucharystii. Prośmy o łaskę wzrastania w naszej pobożności, odnawiając naszą wiarę w Realną Obecność Jezusa w Komunii, aby była centrum i korzeniem naszego życia chrześcijańskiego" - zakończył Gomez. 

Ewangelizacja

Christian SchüllerMaria Taferl nosi przydomek "konfesjonał diecezji".

Nad brzegiem Dunaju stoi sanktuarium maryjne Marii Taferl. Rozmawialiśmy z Christianem Schüllerem, jednym z zarządców tego, drugiego co do ważności świętego miejsca w Austrii.

Fritz Brunthaler-9 lipca 2022 r.-Czas czytania: 7 minuty

Na północnym brzegu Dunaju, niedaleko od słynnego regionu uprawy winorośli Wachauwidoczne z daleka i z szerokim widokiem na Alpy, stoi sanktuarium maryjne Maria Taferl jako "klejnot na Taferlberg (góra Taferl)".. Po Mariazell jest drugim co do wielkości sanktuarium w Austrii i największym sanktuarium regionalnym w Dolnej Austrii. Od 250 000 do 300 000 osób przyjeżdża każdego roku, aby pomodlić się w bazylice mniejszej przed małym obrazem Piety Matki Bożej Bolesnej.

Nabożeństwo do Marii Taferl sięga XVII wieku. W 1633 roku pasterz Thomas Pachmann chciał ściąć dąb, nie zauważając wiszącej na nim drewnianej tabliczki z krzyżem. Cudem nie udało mu się zwalić drzewa, ale próbując to zrobić, zranił obie nogi. Gdy zobaczył krzyż, poprosił Boga o przebaczenie i został uzdrowiony na miejscu. Dziewięć lat później sędzia Alexander Schinnagl w sytuacji duchowego strapienia zastąpił krzyż obrazem, który miał w domu, w wyniku czego doznał ulgi i uzdrowienia. Kiedy w 1651 roku suchy dąb zaczął się ponownie zielenić i rozeszły się doniesienia o objawieniach i uzdrowieniach, w 1660 roku rozpoczęto budowę kościoła w stylu barokowym, którą ukończono ponad 60 lat później.

W XVII i XVIII wieku napływ pielgrzymów był tak duży, że do obsługi pielgrzymów potrzeba było niekiedy dwudziestu pięciu księży. Podobno podczas stulecia w 1760 roku odprawiono 700 procesji i 19 tysięcy mszy. Zachowane w skarbcu kościoła pielgrzymkowego liczne wota i księgi cudów do dziś świadczą o popularności pielgrzymowania do Marii Taferl. 

Za czasów cesarza Józefa II zakazano pielgrzymek, a kościół, który do tej pory należał do Passau w Niemczech, został przekazany do austriackiej diecezji St. Pölten i stał się kościołem parafialnym. Po tym spadku pielgrzymek, spowodowanym także wojnami napoleońskimi, Maria Taferl przeżyła w XX wieku, a zwłaszcza w ostatnich dziesięcioleciach, ożywienie: podobnie jak w innych miejscach na świecie, ludzie przybywają z całego świata, niekiedy po długiej podróży, aby pomodlić się przed ołtarzem ze stylizowanym dębem, otworzyć swoje serce, przyjąć sakrament pokuty i uczestniczyć we Mszy św.

Sanktuarium Marii Taferl nad Dunajem

O swoich doświadczeniach rozmawialiśmy z Christianem Schüllerem, który od ponad trzech dekad jako członek rady parafialnej i rady kościelnej odgrywa zasadniczą rolę w zarządzaniu Maria Taferl. Od 2000 roku na zasadzie wolontariatu odpowiada za ostatni remont oraz skarbiec i archiwum sanktuarium.

Panie Schüller, przez większość swojego życia mieszkał Pan i pracował w Maria Taferl. Co jest takiego szczególnego w tym miejscu?

Z jednej strony stał się moim drugim domem, a z drugiej jest miejscem łaski, gdzie wylewa się niezliczone ilości modlitw. Miejsce, które przyciąga wielu ludzi z troskami i potrzebami, ale którzy przychodzą także po to, by dziękować. Nawet dla mnie, która jest stąd, Maria Taferl jest ogromnym źródłem siły.

Przez te wszystkie lata pracował dobrowolnie w parafii, jako świecki, i pomaga we wszystkim, co jest konieczne, otwiera kościół rano i zamyka wieczorem, czasem pełni też funkcję ministranta. Czy dzięki tej drodze nabył ksiądz szczególną więź z Najświętszą Panną?

Już jako dziecko miałem głęboką więź z Matką Boską. Pamiętam wspaniałe nabożeństwa w miesiącu maju, a przede wszystkim maryjne "józki", które do dziś mam w uszach.

A potem, w Marii Taferl, naprawdę nie sposób nie zostać czcicielem Matki Boskiej Bolesnej. Codziennie patrzę na nią na ołtarzu głównym i dziękuję. Ale też proszę ją o wiele rzeczy. I jestem głęboko przekonana, że bardzo mi pomogła w życiu.

Od dłuższego czasu jesteś przedstawicielem proboszcza w radzie parafialnej, czyli drugim odpowiedzialnym za prowadzenie sanktuarium. Czy możesz w jakiś sposób podsumować swoją działalność? Co było najpiękniejsze, a co najtrudniejsze?

Miejscem pielgrzymkowym od 50 lat opiekuje się tzw. Hünfelder Oblaten (Oblaci z Hünfeld). Ze względu na ciągłe przychodzenie i odchodzenie zakonników, którzy przebywają tu średnio około siedmiu lat, stałem się kimś w rodzaju opiekuna i administratora tego miejsca łaski.

Z biegiem lat zadania się rozszerzały, tak że dziś zajmuję się agendą finansową, archiwum, paramentami, biblioteką i skarbcem, a właściwie wszystkim, co ma związek z Kościołem.

Najpiękniejsze dla mnie są wzruszające opowieści ludzi, kiedy przynoszą wota i w ten sposób przedstawiają swoje podziękowania lub prośby Dziewicy. 

Najtrudniejsze jest z pewnością zapewnienie sobie możliwości pokrycia kosztów finansowych. Ponieważ nie posiadamy żadnych gruntów, jak na przykład klasztory w okolicy, musimy finansować pracowników i wszystkie koszty operacyjne z dochodów z darowizn. I to jest czasami naprawdę bardzo ciasne.

Do Marii Taferl przyjeżdża rocznie do 300 tys. gości. Czy przyjeżdżają, aby się modlić, czy też przyjeżdżają dla relaksu? Czy może Pan powiedzieć coś o pielgrzymkach w ostatnich dziesięcioleciach?

Czasami można zauważyć, że pielgrzymowanie, a może i wędrówki, jak to ludzie nazywają, wracają do mody. I tak wędrówka porusza ludzi, całkiem nieświadomie, do odmawiania modlitwy, do zbierania się na modlitwę i do zapalania świecy. Oczywiście położenie geograficzne Marii Taferl również odgrywa rolę. W książkach świadectw można przeczytać wiele poruszających historii i wyrobić sobie zdanie na temat pielgrzymki, wędrówki lub wycieczki autokarowej do Marii Taferl.

Czy w kościele, lub w parafii są organizowane specjalne wydarzenia dla pielgrzymów i czy przychodzi też dużo młodzieży? 

Oczywiście w sanktuarium nie może zabraknąć wydarzeń specjalnych. Jest to bardzo poszukiwany kościół na śluby (około 40-50 rocznie), oraz chrzty (około 60 rocznie). Są też konfirmacje i koncerty. Samo życie parafialne (mamy około 800 wiernych), trzeba powiedzieć szczerze, schodzi na dalszy plan wobec intensywnej działalności pielgrzymkowej.

Do Marii Taferl chętnie przychodzą też młodzi ludzie, bo np. doceniają zasięg pięciu niedzielnych mszy. W czasie przed COVID19 mieliśmy też msze rodzinne, w których uczestniczyło nawet 400 osób.

Zdjęcie autorstwa Marii Taferl

Czy pamiętasz jakieś szczególne wydarzenia lub spotkania związane z pielgrzymkami?

Wiele grup pielgrzymkowych przybywa do Marii Taferl od pokoleń (głównie są to tzw. pielgrzymki wotywne). Przez lata wielu uczestników grup pielgrzymkowych stało się przyjaciółmi sanktuarium i człowiek cieszy się, gdy czyta w cotygodniowym programie, że w tym tygodniu jakaś grupa stąd czy stamtąd przybywa do tego świętego miejsca. 

I młodzież też przychodzi, a więc ta tradycja jest też przekazywana kolejnym pokoleniom. Wielu zabiera ze sobą pamiątkę, wodę święconą lub pierniki dla tych, którzy zostali w domu, aby dać im znać: byłem w Taferl.

Od czasu pożaru w 1870 r. do sąsiedniej parafii w Neukirchen pielgrzymuje również Maria Taferl. 

W kościele jest około 20 konfesjonałów, czy wszystkie są jeszcze potrzebne, jak jest tu przeżywany sakrament przebaczenia i czy wierni wyrażają zadowolenie z tego, że mogą się tu spowiadać?

Maria Taferl przez dziesiątki lat nosiła przydomek "konfesjonału diecezji". Jeszcze kilka lat temu w niedziele w konfesjonałach zawsze musiało być dwóch lub trzech księży. Ludzie wiedzą, że zawsze mogą pójść do spowiedzi w Marii Taferl. Obecnie, jeśli ktoś potrzebuje pójść do spowiedzi, może nacisnąć dzwonek, który powiadomi księdza dyżurującego przy jego smartfon.

Wiele młodych małżeństw chętnie przystępuje tu także do spowiedzi, zwłaszcza przed ślubem, a często dlatego, że boją się spowiadać u własnego proboszcza. Maria Taferl bez spowiedzi byłaby niewyobrażalna.

Jesteś odpowiedzialny za skarbiec, czy możesz go opisać bardziej szczegółowo? Mniej więcej ile jest wotów? Czy pamiętasz jakieś szczególne reakcje odwiedzających? Jaki jest twój ulubiony element w skarbcu?

Szczególnie w miejscach pielgrzymkowych ludzie lubią przynosić wota. Jako forma dziękczynienia lub towarzysząca prośbie. Nawet dziś, choć nie w takim stopniu jak dawniej, niektóre są nadal przynoszone. Skarbem naszej bazyliki jest sejf. Ale to raczej skarb wiary, bo za każdym kawałkiem kryje się historia i prośba. Dlatego każdemu egzemplarzowi przypisuje się taką samą wartość, niezależnie od tego, czy jest to cenny pierścionek z diamentem od wdowy o nieposzlakowanej opinii, czy pluszowy miś przyniesiony przez dziecko, ponieważ jego mama wyzdrowiała po ciężkiej chorobie. 

To są naprawdę poruszające historie. Sumując wszystkie obrazy wotywne, musi być kilka tysięcy obiektów. Wielu z odwiedzających przychodzi również po to, aby pokazać swoim wnukom lub prawnukom wota poprzednich pokoleń. Osobiście bardzo lubię zabytkowe paramenty, z których większość została wykonana i wyhaftowana przez samych członków cesarskiego gospodarstwa domowego.

Papież Emeryt Benedykt XVI w przesłanym pozdrowieniu nazwał Marię Taferl "Bożą latarnią". Latarnia bardzo dobrze pasuje do geograficznego położenia nad Dunajem. Czy możemy powiedzieć, że dotyczy to również wymiaru duchowego, że Maria Taferl przyczynia się również do duchowej odnowy kraju?

Uważam, że Maria Taferl z pewnością wnosi wiele do duchowej odnowy kraju. Każdy kto jest w Marii Taferl wchodzi również do kościoła i śmiem twierdzić to niemal z całą pewnością. Nawet jeśli czasem ma się wrażenie, że ludzie zachowują się jak w muzeum, to również, jak wspomniałem na początku, może nieświadomie odmawiają krótką modlitwę, robią znak krzyża czy zapalają świecę.

A potem warto przy zamykaniu kościoła na noc wykonać jeszcze raz gest do Matki Bożej i podziękować Jej za to wszystko. "Maryjo z umiłowanym Dzieciątkiem, udziel nam wszelkiego błogosławieństwa", z szeroko stosowaną modlitwą niemiecką: "Maria mit dem Kindlein lieb, uns allen deinen Segen gib" (Maryjo z umiłowanym Dzieciątkiem, udziel nam wszelkiego błogosławieństwa).

AutorFritz Brunthaler

Austria

Watykan

Asyż i Matera goszczą papieża Franciszka

Raporty rzymskie-8 lipca 2022 r.-Czas czytania: < 1 minuta
rzym raporty88

Papież Franciszek odwiedzi we wrześniu kilka miast we Włoszech.

W sobotę 24 września uda się do Asyżu, by wziąć udział w wydarzeniu "Ekonomia Franciszka", a następnego dnia zakończy Krajowy Kongres Eucharystyczny w Materze.


AhTeraz możesz skorzystać z rabatu 20% na prenumeratę Raporty Rzymskie Premiummiędzynarodowa agencja informacyjna specjalizująca się w działalności papieża i Watykanu.
Książki

Kobiece postacie mistyczne. Doświadczenie Boga jako wcielenia

Carolina Blázquez Casado O.S.A. i profesor na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Kaznodziejskiego San Dámaso, przedstawia w tym artykule dzieło Figuras místicas femeninas Louisa Bouyera, które dotyczy postaci kobiet takich jak Hadewijch z Antwerpii, Teresa z Avila, Teresa od Dzieciątka Jezus, Elżbieta od Trójcy Świętej i Edyta Stein.

Siostra Carolina Blázquez OSA-8 lipca 2022 r.-Czas czytania: 10 minuty

Tekst w języku angielskim tutaj

Louis Bouyer to niezwykle ciekawa postać w teologii XX wieku. Był aktywnym uczestnikiem ruchu odnowy teologicznej, który poprzedził Sobór Watykański II, a także przeżył - lepiej byłoby powiedzieć w jego przypadku, cierpiał - trudny okres posoborowy w Kościele.

Wśród jego cennych zasług i obowiązków możemy podkreślić, że Louis Bouyer aktywnie uczestniczył w tworzeniu Centre de Pastorale Liturgique w Paryżu, był profesorem historii duchowości w Institut Catholique w tym samym mieście, Został mianowany konsultantem Soboru i członkiem organu kościelnego ds. jego zastosowania w sprawach liturgicznych i reformy Kanonu Eucharystycznego, został wybrany przez Pawła VI na członka, na dwie kadencje, Międzynarodowej Komisji Teologicznej i wraz z Balthasarem, Rahnerem i Ratzingerem, wśród innych najważniejszych ówczesnych teologów europejskich, był współinicjatorem pisma Communio.

Stopniowo jednak, od przełomu lat 70. i 80. XX wieku, był wycofywany z działalności publicznej, zwłaszcza w Europie, aż do zapomnienia. Reakcja ta była spowodowana brakiem zrozumienia jego ostrego krytycznego stanowiska wobec drylu eklezjalnego, zwłaszcza w sprawach liturgicznych, dyscyplinarnych i eklezjalnych. Jego życie można odczytać jako proces identyfikacji z kenozą Chrystusa w świetle Tajemnica WielkanocyBył to centralny temat w jego życiu osobistym i w jego teologii - praca, którą napisał pod tym samym nazwiskiem, była jednym z najważniejszych dzieł autora na temat liturgii i nieocenionym wkładem w ponowne odkrycie Wielkanocy i jej obchodów jako centralnej tajemnicy życia chrześcijańskiego.

W ciągu swojego życia Bouyer stracił wszystko, aż w ostatnich latach życia doświadczył skrajnej samotności i izolacji, tragicznie pogłębionej przez chorobę Alzheimera, na którą zmarł, a która całkowicie przesłoniła jego zdolność do refleksji i współdziałania.

W Bouyer są ślady pewnej przepowiedni. Z góry intuicyjnie przewidział pewne trudności i problemy, które w jego czasach nie były jeszcze tak wyraźnie widoczne. Ta ostrość widzenia dalej, w połączeniu z jego trudnym i ironicznym charakterem, któremu często dawał wyraz w sposób pogardliwy i prowokacyjny, podsycała niezrozumienie i pewną rezerwę wobec niego, o której mówiliśmy.

To właśnie w obecnym XXI wieku jego postać i jego myśl teologiczna są odkrywane na nowo i znacznie korzystniej rozumiane. Prawdopodobnie jego skłonność do prezentowania zawsze diachronicznej perspektywy we wszystkich sprawach tłumaczy tę zuchwałą zdolność do interpretowania rzeczywistości. Przeszłość zawsze oferuje wskazówki, które pozwalają przewidzieć, jaka będzie przyszłość w teraźniejszości.

Bouyer był miłośnikiem historii, rozwoju procesów - we wszystkich swoich książkach wiele miejsca poświęca historycznej analizie rozwoju treści - i ewolucji pojęć. Było to dziedzictwo po ukochanym kardynale Newmannie, którego zawsze uważał się za ucznia, oraz po wspólnym reformowanym wychowaniu.

Był to również, paradoksalnie, kompas, który prowadził go w stronę katolicyzmu, uznając w historycznym rozwoju dogmatycznym i teologicznym trwałość elementu bylinowości, który utrzymywał przy życiu i odnosił się do pierwszego i jedynego wydarzenia objawienia, Chrystusa-wydarzenia. W tym sensie kluczowe było odkrycie i zrozumienie autentycznego znaczenia Tradycji.

Urodził się w rodzinie luterańskiej w Paryżu w 1913 roku. To właśnie w protestantyzmie odnalazł i rozwinął swoje osobiste doświadczenie wiary i powołanie, a w 1936 roku został wyświęcony na pastora protestanckiego. Swoją posługę duszpasterską sprawował w Strasburgu i Paryżu. Uczył się u jednych z najlepszych teologów luterańskich XX wieku, a także miał bliski kontakt z członkami innych wyznań chrześcijańskich, co wzbudziło w nim podziw i szacunek dla tradycji prawosławnej i katolickiej, zwłaszcza dla liturgicznego i mistycznego wymiaru wiary.

Po silnym kryzysie osobistym i duchowym, który doprowadził go do uznania, że zasady wiary protestanckiej: tylko łaska, tylko wiara, tylko Chrystus, tylko Pismo Święte mogą być przeżywane w pełni tylko w Kościele katolickim - temat ten można znaleźć opisany i uzasadniony w jego pracy, wydanej również przez Encuentro, Od protestantyzmu do Kościoła- Zrezygnował z funkcji pastora i wstąpił do Kościoła katolickiego. W 1944 roku przyjął święcenia kapłańskie i odtąd poświęcił się studiowaniu i wykładaniu teologii oraz innych dyscyplin humanistycznych na różnych uniwersytetach świata.

Jego dorobek teologiczny i literacki jest ogromny. Jest autorem ponad trzydziestu tomów o tematyce teologicznej, ogromnej listy artykułów, autorem czterech powieści beletrystycznych o poszukiwaniu Świętego Graala, zafascynowany spuścizną Tolkiena i jego twórczością, autorem wielu książek i artykułów. Władca Pierścieniktórego był uczniem i przyjacielem w Oksfordzie.

W obrębie teologii tematyka jego dzieł jest niezwykle różnorodna: dogmatyka, liturgia, Biblia, duchowość, historia, ekumenizm, stany życia, duszpasterstwo... Wiele jego pism było pomyślanych jako trylogie, np. trylogia trynitarna: The Invisible Father. Approches du mystère de la divinité. (Paryż 1976); Le Fils éternel. Théologie de la Parole de Dieu et christologie. (Paryż 1974); Le Consolateur. L'Esprit et la Grâce (Paryż 1980); trylogia ekonomiczna: L'Eglise de Dieu. Ciało Chrystusa i świątynia Ducha Świętego (Paryż 1970); Le Trone de la Sagesse. Essai sur la signification du culte marial. (Paryż 1957); Kosmos. Świat i Glob Boży (Paryż 1982); trylogia o metodzie teologicznej: Gnoza. Le connaissance de Dieu dans l'Ecriture. (Paryż 1988); Misterion. Du mystère a la mystique (Paryż 1986); Sophia ou le Monde en Dieu (Paryż 1994); trylogia stanów życia: Sens życia kapłańskiego (Paryż 1962); Sens życia monastycznego (Paryż 1950); Introduction à la spirituelle vie. Prècis de théologie ascetique et mystique. (Paryż 1960) i, moim zdaniem, możemy też ustalić trylogię o kobiecości.

Na tę trylogię składałby się pierwszy tom o charakterze dogmatycznym, jego dzieło o antropologii poświęcone Maryi: Le Trône de la SagesseDrugi tom tematów eklezjologicznych: Mistère et ministère de la femmeParyż 1976; i trzeci, który właśnie ukazał się po raz pierwszy w języku hiszpańskim: Kobiece postacie mistyczne (Paryż 1989) o orientacji bardziej egzystencjalnej, świadectwowej i witalnej.

Jej zainteresowanie kobiecością

Skąd to zainteresowanie tematem kobiet u Louisa Bouyera?

Możemy znaleźć dwie bardzo różne, ale uzupełniające się motywacje.

Pierwsza z nich ma charakter ściśle teologiczny. Louis Bouyer doszedł do przekonania, że w historii objawienia, relacji Boga z porządkiem stworzonym, Bóg, który mówiąc o sobie nigdy nie pozwala się związać z żadną płcią, jako sposób obrony swojej transcendencji, odnosi się do stworzenia, a zwłaszcza do człowieka, przyjmując rolę męską. Widzimy to przede wszystkim w metaforze zaślubin, a znajdzie ona swoje wypełnienie we wcieleniu Słowa. Chcąc opisać relację Boga z człowiekiem za pomocą tej metafory, Bóg utożsamia się z mężczyzną, natomiast istota stworzona przyjmuje rolę kobiecą. Bóg zawsze widzi przed sobą Maryję, gdy patrzy na stworzenie, od którego oczekuje wolnego tak miłości, które pozwala mu wylać miłość, która od całej wieczności poprzedza każdego z nas, jest przyczyną naszego istnienia, a jednocześnie czeka na przyjęcie i skonsumowanie w komunii międzyludzkiej. Kobieta, jako wyraz wolności, która się zgadza, która otrzymuje, która przyjmuje pierwszy dar, staje się więc dla Bouyera paradygmatem duszy chrześcijańskiej.

Jest też inny powód upodobania Bouyera do kobiet, a ma on związek z jego własną podróżą życiową. Jest jedynakiem, jako jedyny przeżył z czwórki dzieci małżeństwa Bouyer. Louis opisuje swoje dzieciństwo jako naznaczone szczególną relacją z matką, która zmarła młodo, pozostawiając go jako sierotę w wieku 12 lat.

Taki jest szok tego wydarzenia, że mały Louis traci mowę i kontakt z rzeczywistością, że ojciec musi go wysłać z Paryża, na wieś, do regionu Lorenne, do domu rodziny bliskiej jego matce. Tam przez rok, dzięki kontaktowi z pięknem otoczenia i towarzystwu młodej kobiety, w której szaleńczo się zakochuje, najmłodsza córka tej rodziny, Elisabeth, wyjdzie z tej ciemnej nocy i zacznie na nowo cieszyć się życiem.

Piękno i czułość kobiecości będzie dla niego zawsze towarzyszem łaski i życia oraz uzdrawiającym przypomnieniem o obecności i czułości matki. W istocie kilka kobiet towarzyszyło życiu Bouyera dzięki głębokiej i ugruntowanej w czasie przyjaźni, a o Julien Green i Elisabeth Goudge będzie on wyraźnie mówił w swoich Pamiętnikach. Tym ostatnim dedykuje książkę Tajemnica i posługa kobiet. Więź łącząca Ludwika Bouyera z Hedwige d'Ursel, markizą de Maupeou Monbail, której dedykuje książkę Mistyczne postacie kobiecejest dla nas całkowicie nieznany.

Mistyczne postacie kobiece

TytułKobiece postacie mistyczne
AutorLouis Bouyer
Strony: 172
Redakcja: Encounter
Miasto: Madryt
Rok: 2022

Książka

Książka ta, napisana w 1989 roku i kilkakrotnie publikowana we Francji, po raz pierwszy została przetłumaczona na język hiszpański. Autorka przedstawia ją jako próbę krytycznego dialogu z ruchem wyzwolenia kobiet, który w XX wieku był bardzo silny w Stanach Zjednoczonych i Europie.

W przedmowie autor jasno przedstawia swoje punkty wyjścia. Z jednej strony dystansuje się, z bardzo negatywną oceną, od prób dążenia do uznania godności i możliwości kobiet poprzez walkę o równość z mężczyznami. Jest to prawdziwa porażka, bo oznacza wyrzeczenie się swoistego i niepowtarzalnego sposobu przeżywania kondycji ludzkiej z kondycji kobiecej.

Dla Bouyera kobiety są obdarzone szczególnym sposobem widzenia i interpretowania rzeczywistości, a więc także przeżywania doświadczenia religijnego. Stąd dążenie do tego, by była i działała jak mężczyźni, rezygnując z perspektywy komplementarności płci, jest poważną krzywdą zarówno dla kobiety, jak i dla mężczyzny, który potrzebuje jej, w pełni jej wyjątkowości i osobliwości, by stać się sobą i w ten sposób wspólnie budować społeczeństwo i Królestwo.

Z drugiej strony autor stwierdza, że wbrew temu, co wielu wierzy i głosi, chrześcijaństwo ma w sobie potencjał opiekuńczości i szacunku dla kobiet, który umożliwił wielu kobietom, w całej historii Kościoła, otwarcie nowych dróg duchowości, wychodząc od ich osobistego i autentycznego doświadczenia spotkania i komunii z Chrystusem. Stąd sprawowali znaczące kierownictwo w Kościele, często w paradoksie życia ukrytego.

Można było wybrać wiele innych imion, ale Bouyer decyduje się na te pięć postaci, z których tylko pierwsza, Beguine Hadewijch z Antwerpii, nie jest karmelitanką. Dzięki nim otrzymujemy diachroniczną perspektywę na temat roli kobiet w Kościele, ponieważ pierwsza mistyczka umieszcza nas w XIII wieku, a z Edytą Stein, ostatnim świadkiem, przenosimy się do połowy XX wieku.

W rzeczywistości w poszczególnych rozdziałach książki nie znajdujemy relacji biograficznej ani hagiografii w zwykłym tego słowa znaczeniu. Chociaż zawsze istnieje krótkie odniesienie do najwybitniejszych wydarzeń z życia każdej z tych kobiet, w rzeczywistości Bouyer skupia się na szczególnym doświadczeniu duchowym, które przeżywa każda z nich, w jej konkretnym kontekście i w jej własnych okolicznościach. To właśnie to osobiste doświadczenie spotkania z miłością Boga objawiającą się w Chrystusie zadziwia i zaskakuje autorkę, a także objawia ten szczególny sposób przeżywania doświadczenia religijnego kobiet.

W nich, powie Bouyer, wydarzenie łaski miłości Boga w daniu się człowiekowi jest przyjmowane i przyjmowane kobiecym sercem, które chwyta życie Boga z taką zdolnością do przyjęcia, że odnawia wydarzenie wcielenia, Bóg uobecnia się w świecie poprzez nie, które stają się, uznając się za córki i przyjmując, poruszone przez Miłość do bycia żonami, matkami samego Chrystusa, rodząc Go dla świata i w świecie; konkretnym świecie, w którym żyją, o który się troszczą i któremu się oddają.

Bouyer pragnie, abyśmy w każdym z nich rozpoznali tę szczególną relację z Bogiem, która będąc głęboko osobista, otwiera drogę łaski dla wszystkich ludzi. Są oni nauczycielami wielkich szkół duchowości w Kościele, szkół, które w wielu przypadkach zostały sformułowane w sposób koncepcyjny i przedstawione w sposób metodyczny i eksponujący przez mężczyzn, ich uczniów.

Styl pisania Louisa Bouyera nie jest łatwy. Miesza poważny, akademicki język teologiczny, w którym zresztą przyjmuje za pewnik wiele informacji, z którymi radzi sobie z łatwością, ale których większość czytelników, znacznie mniej wyrobionych niż on - cieszył się ogromnym potencjałem intelektualnym i rozległą kulturą teologiczną i humanistyczną - nie zna tak dobrze, z językiem bezpośrednim, potocznym, ironicznym. Na przykład niektóre jego opinie o "naszej świętej", Teresie od Jezusa, i o Hiszpanii - wypowiedzi wygłaszane zresztą przez Francuza (choć Bouyer miał hiszpańskie dziedzictwo i wykazywał szczególną sympatię dla hiszpańskiego charakteru, który, jak twierdził, dobrze znał, podobnie jak nasz kraj) - mogą wydawać się nieco dumne.

Kolejnym bardzo pozytywnym aspektem książki są ciągłe odniesienia bibliograficzne do tych kobiet i do nich samych. Dokonany przez autorkę wybór tekstów o każdej z nich budzi pragnienie czegoś więcej, zetknięcia się z bezpośrednimi słowami każdej z tych kobiet i tym samym poznania ich z pierwszej ręki.

Cechy wspólne dla tych kobiet

Na zakończenie chciałabym zwrócić uwagę na trzy elementy wspólne dla tych pięciu kobiet, których każda z nich doświadcza w szczególny sposób, ale które są zbieżne i które mogą być powodem wyboru tych pięciu postaci przez Bouyera:

Wyjątkowe doświadczenie Boga

Każda z nich przeżyła wyjątkowe doświadczenie spotkania z Bogiem, w którym jej kobieca dyspozycja była kluczem do uchwycenia czegoś z Boskiej Tajemnicy: Komunia Hadewijcha z Chrystusem, która wprowadza nas w miłość trynitarną, kontemplacja Boga przez Teresę poprzez kontemplację człowieczeństwa Chrystusa, relacja Teresy z Lisieux pełna zaufania i opuszczenia w miłości Boga Ojca, wezwanie Elżbiety do życia w chwale Trójcy Świętej oraz rozpoznanie przez Edytę Stein Bożej Miłości i Mądrości, która w swej pełni objawiła się w odkupieńczym krzyżu Chrystusa.

Śmiałość w reagowaniu na wyzwania swoich czasów.

Każdy z nich wytycza szlak spotkania z Bogiem dla mężczyzn i kobiet swojego czasu, teraźniejszości, w której żyją, przyjmując pewne aspekty właściwe dla tego momentu historycznego, a jednocześnie zrywając z wyjątkową śmiałością z formami, schematami i kliszami, które mogłyby uciskać nowość Ducha, aby utrzymać przy życiu aktualność wydarzenia Chrystusa, do tego stopnia, że sami stają się odnowicielami duchowości chrześcijańskiej.

Kierowanie się źródłami objawienia: Pismem Świętym i Tradycją

Światłem, które prowadzi tą drogą, nie jest geniusz przygotowania filozoficznego czy teologicznego, nie abstrakcyjny dyskurs akademicki, ale doświadczenie życia skonfrontowanego ze Słowem Bożym, prowadzonego przez nie i karmionego Tradycją Kościoła, zwłaszcza życiem liturgicznym. Stały powrót do źródeł życia chrześcijańskiego pozwala na atrakcyjną oryginalność, która łączy się ze źródłem objawienia: miłością Boga i przedmiotem objawienia: niespokojnym sercem człowieka, który szuka, wciąż błądząc, Boga, dla którego został stworzony.

Krótko mówiąc, celem autora oraz wartością i aktualnością tej publikacji jest to, aby poprzez jej lekturę można było obudzić i utrzymać przy życiu nieustanne wewnętrzne odrodzenie, jakie kobiety przyniosły w Kościele, wskazując w ten sposób drogę do wyjaśnienia zawsze ważnego i delikatnego pytania o rolę kobiety dzisiaj, w świecie i w Kościele, wobec wyzwań naszych czasów.

Watykan

Bp Fernando Vérgez, L.C.: "Potrzebujemy świadków Ewangelii, którzy wiedzą, jak wstrząsnąć sumieniami".

W wywiadzie dla Omnes bp Vérgez Alzaga mówi o funkcjonowaniu małego Państwa Watykańskiego, misji tych, którzy w nim pracują, konsekwencjach pandemii, pragnieniu pokoju na świecie, wyzwaniu ekologicznym i reformie Kurii Rzymskiej. W najbliższym czasie: "wielkie wyzwania dla Kościoła".

Giovanni Tridente-8 lipca 2022 r.-Czas czytania: 7 minuty

"Wszystko jest w służbie Papieża i Kościoła": tak hiszpański arcybiskup Fernando Vérgez Alzaga, L.C., przewodniczący Gubernatoratu Watykańskiego, komentuje fakt, że będzie stworzony kardynał przez papieża Franciszka 27 sierpnia następnego, jego posługa w Kurii Rzymskiej od ponad pięćdziesięciu lat.

Wasza Ekscelencjo, od pięćdziesięciu lat służysz w Kurii Rzymskiej, wstępując jako urzędnik do Kongregacji Zakonów i Instytutów Świeckich. Jak przeżyłeś tę karierę, która przebiegała równolegle z Twoim powołaniem jako Legionisty Chrystusa?

-W naszej posłudze w Kurii Rzymskiej nie możemy nigdy stracić z oczu powodu, dla którego zostaliśmy powołani na urząd. Być najbliższymi współpracownikami papieża, aby umożliwić mu sprawowanie powszechnej posługi nad Kościołem.

Praca w Kurii Rzymskiej na co dzień oznacza więc bycie tłumaczem próśb płynących z Kościołów lokalnych na całym świecie.

Doświadczyłam odpowiedzialności jako wezwania do misji, przeżywając w ten sposób moją konsekrację zakonną.

Moje pole apostolatu mieściło się częściowo w Kuria Rzymska. Pracując w różnych dykasteriach nie tracimy swojej tożsamości biskupa, kapłana, zakonnika, osoby świeckiej, ale wszystko jest postawione w służbie Papieża i Kościoła.

Wśród swoich różnorodnych zadań kierował różnymi sektorami Państwa Watykańskiego, od APSA, przez telekomunikację, aż po obecne przewodnictwo Governatorato. Jaki aspekt służby dał i nadal daje?

-Praca z pasją jest niewątpliwie jedną z cech, która powinna charakteryzować tych, którzy uczestniczą w różnych organach Kurii Rzymskiej. Naturalne jest jednak, że są zadania, do których lepiej się nadajemy zgodnie z naszymi osobistymi predyspozycjami.

Czasami jesteśmy proszeni o prowadzenie pewnych urzędów lub agencji, takich jak duża struktura Gubernatorstwa lub po prostu Dyrekcja Telekomunikacji i Systemów Informacyjnych. Muszę powiedzieć, że praca w tej ostatniej dyrekcji w czasie głębokich przemian technologicznych i informatycznych była ekscytująca i wciągająca. Przed nami jeszcze wiele wyzwań, ale to właśnie w nich człowiek rośnie i dojrzewa z ludzkiego i zawodowego punktu widzenia. Wystarczy pomyśleć o obronie przed atakami hakerów, które są coraz bardziej przebiegłe i zorganizowane.

Patrząc z zewnątrz, często trudno jest zrozumieć, jak zorganizowane jest to małe miasto-państwo. Czy mógłbyś zobrazować, choćby za pomocą symulacji, rolę, jaką odgrywa i jak funkcjonuje Watykan?

-Aby zrozumieć Państwo Watykańskie, trzeba rozważyć jego naturę: od początku jest ono funkcjonalne wobec misji Następcy Piotra. Jeśli ktoś o tym zapomina, myśli o państwie jako o podmiocie rekordowym, ze względu na jego rozciągłość geograficzną, lub jako o kraju pocztówkowym, który należy włączyć do wycieczki po Europie.

Watykan, jak się go po prostu nazywa, jest odbiciem rzeczywistości zakorzenionej w komunii eklezjalnej, w powszechności Kościoła.

Gdyby chcieć porównać moją rolę do zewnętrznej struktury w sferze międzynarodowej, to musimy pomyśleć o gubernatorze jakiegoś państwa. Postać upoważniona, na mocy delegacji papieża, do odgrywania roli przewodnika i zarządcy szeregu zróżnicowanych rzeczywistości, zależnych od Papieskiej Komisji ds. Państwa Watykańskiego, która również promulguje ogólne przepisy. Przypomnę, że przepisy prawne wydaje papież lub w jego imieniu Papieska Komisja ds. Państwa Watykańskiego.

Sprawowanie władzy wykonawczej powierzono przewodniczącemu Komisji Papieskiej, który przyjmuje nazwę prezydenta spraw wewnętrznych.

Kiedy 15 listopada 2013 r. papież Franciszek konsekrował Cię na biskupa, powierzył Ci również opiekę duchową nad pracownikami państwowymi. Na czym polega to ojcowskie towarzyszenie we wspólnocie składającej się z wielu dusz i różnych warunków życia?

Jest rzeczą naturalną, że Watykan odzwierciedla rzeczywistość Kościoła powszechnego, tak że reprezentowane są w nim wszystkie jego organy składowe. Troska o duchową opiekę nad pracownikami oznacza towarzyszenie im na drodze zjednoczenia i wierności Chrystusowi.

Ta część Ludu Bożego potrzebuje pasterzy, tak jak wszystkie części składające się na Kościół, dlatego nie wolno zaniedbać promocji duszpasterstwa i kształcenia, aby zmotywować ludzi do naśladowania przykładu Mistrza.

Niedawno ogłoszono też, że 27 sierpnia zostaniesz kreowany na kardynała. Jak się czujesz z tą decyzją papieża Franciszka?

Z wielką wdzięcznością Bogu i Papieżowi za to, że powołał mnie do jeszcze bliższej służby. Wiadomość przyjęłam z zaskoczeniem i wdzięcznością za dar, który przyszedł do mnie tak nagle. Mam jednak świadomość, że niesie ona ze sobą większą odpowiedzialność i coraz większe poświęcenie dla dobra Kościoła powszechnego.

Co do tych, którzy pracują w służbie Stolicy Apostolskiej, jak ważne jest uznanie ich wkładu w ewangelizację?

Współpracownicy i ci, którzy należą do wspólnoty roboczej Watykanu, muszą być ze swej natury misjonarzami. Tego wymaga natura struktury, której są częścią, dlatego nie ma wątpliwości, że wszyscy muszą dzielić się swoimi talentami, aby oddać je w służbę misji Papieża.

Nowy Konstytucja Apostolska "Praedicate Evangelium".Tytuł książki podkreśla aspekt ad gentes Kurii Rzymskiej, tak więc w samej misyjnej naturze Kościoła znajduje swoje wypełnienie także ostatnia reforma. Dlatego ważne jest, aby nigdy nie stracić z oczu ewangelizacyjnego napięcia, które implikuje prośba samego Chrystusa skierowana do uczniów.

Przeszliśmy przez dwa lata bardzo bolesnej pandemii, a mimo to trudno uznać ją za zakończoną. Jaki był jej wpływ na Watykan i jak zarządzaliście rozwojem Covid-19?

Z pewnością pandemia Covid-19 nie była łatwym wyzwaniem, zarówno ze względu na jej powagę, jak i na to, że zaskoczyła nas wszystkich.

Musieliśmy poradzić sobie z sytuacją nadzwyczajną, która z sytuacji nadzwyczajnej w dziedzinie zdrowia przekształciła się w sytuację nadzwyczajną w dziedzinie społecznej i gospodarczej, ze znacznymi reperkusjami również z ludzkiego punktu widzenia.

Wzloty różnych fal wirusa nie zostały jeszcze w pełni ugaszone, a trzeba się liczyć ze zniszczeniami, jakie po sobie pozostawił.

 Ostatnie lata były szczególnie trudne nie tylko dla pracowników Covid-19 oraz pacjentów i ich rodzin, ale także dla pracowników i osób w trudnej sytuacji społeczno-ekonomicznej.

Liczne badania pokazują, że utrata wydajności pracy, jeden ze skutków Covid, należy do głównych przyczyn złego stanu zdrowia psychicznego. Y

31 grudnia 2021 roku papież Franciszek, podczas m.in. Te Deum Podczas uroczystości dziękczynnej na zakończenie roku podkreślił: "Ten czas pandemii spotęgował uczucie oszołomienia na całym świecie. Po pierwszej fazie reakcji, w której czuliśmy, że wszyscy jedziemy na tym samym wózku, rozeszła się pokusa "każdy sobie rzepkę skrobie". Ale dzięki Bogu znów zareagowaliśmy, z poczuciem odpowiedzialności.

Pandemia jest sprawdzianem, aby wykazać naszą odpowiedzialność wobec innych, dać świadectwo zgodności z wartościami ewangelicznymi i realizować miłość wobec braci.

Świat przeżywa obecnie de facto "trzecią wojnę światową", o czym mówił również papież Franciszek. Co można zrobić, aby zakończyć konflikty i przywrócić pokój?

Papież Franciszek nieustannie wzywa do pokoju i prosi rządy o podjęcie decyzji przywracających pokój w krajach, w których trwa konflikt.

Niestety, jest nie tylko wojna na Ukrainie. Istnieje wiele kieszeni rozrzuconych w różnych obszarach geograficznych, gdzie nie szuka się rozwiązania innego niż użycie broni.

Papież Franciszek w każdym swoim wystąpieniu czy spotkaniu zawsze stara się zwrócić uwagę na wojnę pustoszącą Ukrainę. Czy to w celu doprowadzenia do pokoju lub rozejmu, aby uciszyć broń, czy też w celu promowania przyjmowania uchodźców i osób cierpiących pod bombami. W swoich środowych audiencjach generalnych Papież nie przestaje przypominać o dramatycznej sytuacji społeczeństw wyczerpanych skutkami konfliktów. Jeszcze w środę 15 czerwca papież prosił, by nie zapominać o udręczonym narodzie Ukrainy i nie przyzwyczajać się do życia, jakby wojna była czymś odległym.

Jednym z tematów bliskich również papieżowi Franciszkowi jest ekologia, dobrze rozwinięta w encyklice Laudato si'. Jak to się rozgrywa w "zarządzaniu" i administrowaniu Państwem Watykańskim?

Państwo Watykańskie, od ostatnich pontyfikatów, zawsze zwracało uwagę na wdrażanie alternatywnych źródeł energii i ochronę środowiska.

Wraz z pontyfikatem papieża Franciszka i publikacją m.in. Encyklika Laudato sìZobowiązanie stało się jeszcze ważniejsze. Przypominam o zainstalowaniu na dachu Auli Pawła VI paneli fotowoltaicznych do produkcji energii elektrycznej ze słońca, a także w stołówce służbowej Gubernatorstwa. Także budowa systemów wodnych w Ogrodach Watykańskich w celu optymalizacji zasobów i eliminacji odpadów oraz stworzenie wyspy ekologicznej, która pozwoliła na selektywną zbiórkę odpadów, które z kosztów stały się zasobem.

Podkreślam również, że jako państwo wyprzedzamy poziomy odniesienia ustalone w celu osiągnięcia redukcji emisji gazów cieplarnianych o co najmniej 55% w porównaniu z 1990 r., zgodnie z europejskimi celami Zielonego Ładu. Postawiliśmy też na zero plastiku w całym Watykanie.

Kilka tygodni temu weszła w życie nowa Konstytucja Apostolska o Praedicate Evangelium Kurii Rzymskiej. Dlaczego ta nowa reforma papieża Franciszka jest ważna i jakie perspektywy otwiera?

Jak już powiedziałem, jednym z elementów charakteryzujących konstytucję apostolską jest misjonarz. Oznacza to, że trzeba być misjonarzem zarówno w krajach, gdzie Ewangelia była głoszona przed wiekami i gdzie grozi jej zanik z powodu sekularyzacji, jak i w tych krainach, które jeszcze jej nie przyjęły.

Drugim fundamentalnym elementem Konstytucji jest. synodalnośćInnymi słowy, każdy, zgodnie ze swoim zadaniem, jest powołany do udziału w misji Kościoła. Stąd potrzeba duszpasterstwa dla osób pracujących w Kurii. Jest to wezwanie do nawrócenia, zwłaszcza dla tych, którzy najściślej współpracują z papieżem. Konstytucja starała się również wyeliminować pewną karierowiczowską postawę, aby sprzyjać mentalności służby, która nie domaga się nagradzania awansem.

Jako kolejny kardynał, jak widzi Ksiądz przyszłość Kościoła?

Przyszłość Kościoła jest w rękach Boga, więc nie mamy się czego obawiać. Jesteśmy tylko współpracownikami Opatrzności, musimy działać jak uczniowie, którzy mają oczy utkwione w Mistrza.

Najbliższa przyszłość stawia przed Kościołem wielkie wyzwania, ale nie możemy zapominać, że cała historia charakteryzowała się okresami dramatycznymi i złożonymi. Nie wolno nam nigdy tracić z oczu misyjnej natury Kościoła.

Będzie rosła potrzeba zwiastunów świadczących o Ewangelii, którzy wstrząsną sumieniami i wezwą do Boga ludzi zanurzonych w zsekularyzowanych społeczeństwach, w których pewne wartości są zapomniane, nieobecne lub negowane.

Stany Zjednoczone

Ponure bałwochwalstwo broni w USA

4 lipca, w Dzień Niepodległości w Stanach Zjednoczonych, mężczyzna otworzył ogień ze swojego karabinu, pozostawiając sześć osób martwych i 25 rannych w pobliżu Chicago (Illinois). Kolejne trzy osoby zginęły, a siedem zostało rannych w strzelaninie w Gary w stanie Indiana oraz w innej strzelaninie w Filadelfii. Greg Erlandson, dyrektor Catholic News Service, przygląda się przemocy z użyciem broni w kraju.

Greg Erlandson-7 lipca 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

Tłumaczenie artykułu na język angielski

Od połowy czerwca 2022 roku w Stanach Zjednoczonych doszło już do ponad 260 masowych strzelanin, definiowanych jako cztery lub więcej ofiar śmiertelnych lub rannych. Ale trzy ostatnie masakry - w supermarkecie w Buffalo w Nowym Jorku, w których zginęło 10 osób, w Szkoła w UvaldeŚmierć 21 osób, w tym 19 czwartoklasistów w Teksasie i czterech w szpitalu w Tulsie w Oklahomie, wstrząsnęła narodem.

Satyryczna strona internetowa o nazwie The Onion wskazuje na wiele masowych strzelanin z tym samym nagłówkiem: "'No way to prevent this,' says the only nation where this happens regularly".

Obsesja Amerykanów na punkcie broni i ich gotowość do użycia jej przeciwko innym i sobie samym jest coraz częściej postrzegana jako kryzys zdrowia publicznego,

ale jest mało woli politycznej, by się tym zająć. Obecnie uważa się, że w USA jest więcej broni niż ludzi. Szacuje się, że 42% gospodarstw domowych w USA posiada broń. Ci, którzy to robią, prawdopodobnie posiadają więcej niż jeden.

Gwałtowny wzrost sprzedaży broni

O co chodzi z Amerykanami i bronią? Niektórzy winią za to nasze mity Dzikiego Zachodu, kowbojów i rewolwerowców. Niektórzy obwiniają Hollywood lub gry wideo. Niektórzy winią za to społeczeństwo, które nie ufa już swojej policji, boi się swojego rządu i boi się swoich współobywateli. Sprzedaż broni gwałtownie wzrosła podczas pandemii. Sprzedaż broni gwałtownie rośnie po masakrach. Sprzedaż broni rośnie w dobrych i złych czasach, ale szczególnie w złych.

Broń to talizmany bezpieczeństwa. Jedną z wielu ironii kultury broni w Stanach Zjednoczonych jest to, że rozwiązaniem strzelanin jest często więcej broni. Ustawodawcy w Ohio i innych stanach proponują obecnie, aby nauczyciele byli uzbrojeni podczas nauczania.

Najlepiej sprzedającym się karabinem w Stanach Zjednoczonych jest półautomat, często nazywany AR-15. Jest to imitacja karabinu wojskowego i zabija w brzydki sposób, rażąc cele zamiast czystej rany wlotowej i wylotowej. Niektóre z zastrzelonych w Uvalde 10-latków trzeba było zidentyfikować po butach lub ubraniu, bo ich głowy nie dało się zidentyfikować.

Więcej dzieci ginie niż policjantów

Jednak prawdziwą grozą amerykańskiego bałwochwalstwa w kwestii broni nie są masowe strzelaniny. To fakt, że co roku jest ponad 40 000 zgonów z powodu broni, a ponad 50% wszystkich zgonów z powodu broni to samobójstwa. Broń nie zabija tylko złych ludzi czy obcych. Broń zabija swoich właścicieli.

W niedawnym przemówieniu prezydent Joseph Biden stwierdził, że w ciągu ostatnich 20 lat "więcej dzieci szkolnych zostało zabitych przez broń niż służących policjantów i aktywnych wojskowych razem wziętych". Odnotowano 42 507 zgonów dzieci w wieku od 5 do 18 lat. Z policji i wojska: 29 110.

Amerykańscy biskupi konsekwentnie opowiadają się za zaostrzeniem przepisów dotyczących broni co najmniej od 1975 roku. W liście do Kongresu z 3 czerwca, po trzech ostatnich masakrach, biskupi powiedzieli, że popierają całkowity zakaz broni szturmowej i ograniczenie dostępu cywilów do broni o dużej pojemności i magazynków z amunicją. Powołali się również na swoje poparcie dla powszechnego sprawdzania historii wszystkich zakupów broni.

Wpływ przemocy

"Przemoc z użyciem broni jest kwestią pro-life, kiedy zaczynasz patrzeć na statystyki i wpływ, jaki przemoc z użyciem broni ma na życie i destrukcyjny wpływ na społeczeństwo" - powiedziała siostra Mercy Mary Haddad, prezes Katolickiego Stowarzyszenia Zdrowia.

Ale z Kongresem w politycznym impasie i Republikanami blokującymi ewentualne przepisy ograniczające dostęp do broni, wielu Amerykanów sympatyzuje z oburzeniem biskupa. Daniel Flores z Brownsville (Teksas) na wieść o masakrze w Uvalde:

"Nie mówcie mi, że broń nie jest problemem, są nim ludzie. Mam dość słuchania tego" - napisał 25 maja na Twitterze biskup Flores. "Ciemność najpierw zabiera nasze dzieci, które następnie zabijają, używając broni, która jest łatwiejsza do zdobycia niż aspiryna. Sakralizujemy narzędzia śmierci, a potem dziwimy się, że śmierć ich używa."

Rodzina

Jerôme Lejeune, w białym płaszczu do ołtarzy

Beatyfikacja pioniera współczesnej genetyki Jérôme'a Lejeune'a jest bardzo bliska. 21 stycznia w roku 21 XXI wieku (trzy razy 21) - data, którą niektórzy uważają za szczególnie znaczącą, ponieważ Lejeune był odkrywcą trisomii 21, przyczyny zespołu Downa - papież Franciszek zaakceptował promulgację dekretu uznającego heroiczność cnót Jerome Lejeune.

Rafał Górnik-7 lipca 2022 r.-Czas czytania: 10 minuty

Francuski lekarz Jérôme Lejeune, uważany za ojca współczesnej genetyki, został ogłoszony w Kościele katolickim czcigodnym. Normy liturgiczne nie zezwalają na oddawanie czci sługom Bożym ogłoszonym Czcigodnym, ale od chwili ogłoszenia należy zaprzestać sufragmentów za jego duszę, ponieważ Stolica Apostolska oceniła, że żył on cnotami chrześcijańskimi w stopniu heroicznym.

21 stycznia w roku 21 XXI (trzy razy 21), - data, którą niektórzy uważają za szczególnie znaczącą, ponieważ Lejeune był odkrywcą trisomii 21, przyczyny Zespół Downa-Papież Franciszek zaakceptował promulgację dekretu, który uznaje heroiczność cnót Jerome Lejeune.

Wcześniej odbyło się pozytywne głosowanie Komisji teologów, a następnie biskupów i kardynałów z Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, której od października ubiegłego roku przewodniczy kardynał Marcello Semeraro. Do jego beatyfikacji brakuje jedynie cudu, czyli wydarzenia, którego nie da się wytłumaczyć przyczynami naturalnymi, a które przypisuje się jego wstawiennictwu. Większość z nich ma charakter medyczny, a w każdym razie musi być fizyczny, zgodnie z normami Kościoła.

Na stronie Stowarzyszenie Przyjaciół LejeuneArcybiskup Paryża, kardynał Vingt-Trois, promotor procesu zainicjowanego 28 czerwca 2007 r. przez ówczesnego arcybiskupa Paryża, wyraził radość z tego "decydującego kroku w kierunku beatyfikacji" Lejeune'a, dodając, że jest to również "ogromna radość dla tych wszystkich na świecie, którzy naśladują jego świetlany przykład, poświęcając się służbie chorym i życiu, z bezwarunkową miłością". Dodał, że jest to także "ogromna radość dla tych wszystkich na świecie, którzy idą za jego świetlanym przykładem, poświęcając się służbie chorym i życiu, z bezwarunkową miłością. A także dla tych, którzy są pasjonatami prawdy".

Jean Marie Le Mené, prezes Fundacji, która nosi imię francuskiego genetyka, powiedział, że "ta decyzja jest wielką zachętą do kontynuowania pracy profesora Jérôme'a Lejeune'a w służbie życiu". Jakość cywilizacji mierzy się odpoczynkiem, jaki ma ona dla swoich najsłabszych członków.

Fundacja przypomina w nocie upublicznionej w ostatnich tygodniach, że zapowiedź ta pojawia się w alarmującym kontekście dla poszanowania życia we Francji, ponieważ ustawa bioetyczna, nad którą wciąż dyskutuje parlament, coraz bardziej uprzedmiotawia i odczłowiecza embrion, najmłodszego przedstawiciela gatunku ludzkiego.

Rzeczywiście, "walka o szacunek dla embrionu była stała przez całe życie Jérôme'a Lejeune'a" ̶ przypomina nota ̶ , osoby, która była "historycznym przeciwnikiem ustawy o chustach, która zalegalizowała aborcję we Francji w 1975 r., i która w 1994 r., tuż przed śmiercią, jako badacz i lekarz widziała pierwszą ustawę bioetyczną, która doprowadzi do zapłodnienia in vitro i badań nad embrionami".

W zgodzie ze św. Janem Pawłem II

Francuski genetyk był pierwszym prezydentem Papieskiej Akademii Życia, powołanej przez św. Jana Pawła II, a Fundacja podkreśla, że Kościół katolicki uznaje w ten sposób "wyjątkowego człowieka nauki, który swoją inteligencję, talent i wiarę oddał w służbę godności osób zranionych upośledzeniem umysłowym, w tym dzieci z trisomią 21".

Pablo Siegrist Ridruejo, dyrektor ds. Fundacja Jérôme Lejeune w Hiszpanii, gdzie od 2015 roku znajduje się jego stała delegacja, jest jednym z najbardziej autorytatywnych głosów mówiących o francuskim lekarzu i badaczu. "Lejeune jest promotorem Papieskiej Akademii Życia opartej na przyjaźni z Janem Pawłem II. Święty Jan Paweł II przyspieszył powstanie Akademii, gdy dowiedział się o chorobie nowotworowej Lejeune'a, która trwała trzy miesiące, i mianował go pierwszym dożywotnim prezydentem Akademii. Studium bioetyki jest czymś absolutnie centralnym, nuklearnym, a Lejeune promował je bardzo aktywnie w swoich rozmowach i konferencjach, i faktycznie nim żył".

"Myślę, że Lejeune jest jedną z osób, które miał na myśli papież Jan Paweł II, gdy mówił o męczennikach XX wieku. A w życiu tych dwojga panuje harmonia. Byli bardzo bliskimi przyjaciółmi - dodaje. "Na przykład w dniu zamachu Ali Agcy w 1981 roku papież przyszedł z obiadu z Lejeune i jego żoną. Lejeune pojechał na lotnisko, nie było go na Placu Świętego Piotra, a kiedy przybył do Paryża i dowiedział się o zamachu, miał kolkę nerkową; był bardzo chory, a potem wyzdrowiał. Jest wiele momentów, w których możemy zobaczyć wielką harmonię między tymi dwoma świętymi - mówi Pablo Siegrist.

Pionier współczesnej genetyki

Siegrist określa siebie jako "entuzjastę Lejeune", więc nie ma potrzeby zbytnio wyciągać języka. "Tutaj jest Katedra Bioetyki, której dyrektorem jest Mónica López Barahona, a ja kieruję Fundacją, która ma trzy gałęzie, w zasadzie: opiekę medyczną, badania naukowe i całą obronę życia" - wyjaśnia. Ale "żeby dogłębnie zrozumieć fundację, trzeba znać Lejeune'a, bo jedynym celem fundacji jest kontynuacja dzieła Lejeune'a".

Jego zdaniem "nie ma wątpliwości, że Lejeune jest ojcem współczesnej genetyki, genetyki, która ma konsekwencje w realnym życiu. Jérôme Lejeune był pierwszą osobą, która to odkryła i znalazła sposób na badanie i ostatecznie leczenie różnych patologii. Ponieważ pierwszą wykrytą anomalią chromosomalną była trisomia 21. pary, w 1958 r. Lejeune przeszedł do opisywania innych zespołów genetycznych i poświęcił całe swoje życie na pracę nad nimi.

To, co najcenniejsze: jego spojrzenie na osobę

"Jeśli jednak sięgniemy głębiej, do tego, co on reprezentuje dla ludzkości, poza tym, co jest bardzo przydatne i bardzo cenne, to, co jest naprawdę cenne w Lejeune, to jego spojrzenie na osobę".

Innymi słowy, odkrycie Lejeune'a pojawia się w kontekście, wyjaśnia Siegrist, w którym ludzie z Zespół Downa którzy mieli średnią długość życia 10-12 lat, "uważano, że są wynikiem nielegalnych stosunków seksualnych. Istniała swego rodzaju miejska legenda, że zespół Downa pochodzi od kiły. Na matki, które miały dzieci z zespołem Downa, patrzono z podejrzliwością. Nazywano ich mongoloidami, czyli subnormalnymi tu w Hiszpanii. Patrzono na nich jak na wioskowych idiotów.

"A jednak - kontynuuje - to, co jest stale podkreślane w świadectwach rodzin, które go leczyły, to, niemal dosłownie: 'sprawił, że zobaczyłem mojego syna Fulanito, a nie syndrom'. Można powiedzieć, że Lejeune rehabilitował osoby z zespołem Downa, trisomią, według licznych świadectw z tamtych czasów (trisomię odkrył w 58 roku)".

Do tego stopnia, że Lejeune "zmienia nazwę zespołu Downa, choć nie przyjęło się to w innych językach, ale we Francji, aby odnieść się do osoby z zespołem Downa, mówimy o osobie trisomicznej. Mówi: ta osoba nie jest zespołem; ta osoba ma trisomię na chromosomie 21.

Przywraca człowieczeństwo trisomii, embrionom...

W zasadzie można powiedzieć, że. Jérôme Lejeune "Przywraca tym ludziom ich człowieczeństwo i godność, i w ten sposób pociesza i przemienia spojrzenie rodziców i ludzi wokół nich. Dla mnie to jest sedno Lejeune'a, mieć tak jasne zrozumienie tego, czym są jego pacjenci: są zdjęcia, które są piękne, na których widać Lejeune'a angażującego się w dialog spojrzeń z pacjentem, co robi wrażenie.

Właśnie dlatego, że ma to jasne zrozumienie, że "jego pacjent jest osobą, podmiotem godnym najwyższego uznania i podmiotem praw, dlatego oddaje swoje życie, aby bronić embrionu z zespołem Downa" - mówi Siegrist. "Bo jego podejście jest takie: tu przede wszystkim jest człowiek, któremu należy się każdy szacunek.

Prowadzi to do tego, że traci całą swoją wielkość i ludzkie uznanie. "W aktach znajdują się świadectwa, w których stwierdza się, że nie dano mu Nagrody Nobla, aby nie dać mu zbyt dużej władzy politycznej. To, co ma, to tak głębokie przekonanie, że jest w obecności syna Bożego, że w końcu wszystko inne zostaje wyciszone. Co prawda nie wyraża tego w tych słowach, choć w niektórych konferencjach to robi, gdy przemawia do katolickiej publiczności. Ale poza tym zawsze wypowiada się z punktu widzenia nauki. Jest tam przytłaczająca spójność witalna. To jest klucz do zrozumienia Lejeune".

Nie została ona pominięta w debacie publicznej

Madame Birthe Lejeune, żona Jérôme'a, przeżyła wszystkie wzloty i upadki męża, a zanim zmarła w maju ubiegłego roku w wieku 92 lat, przypomniała anegdoty z jego życia, także podczas wizyty w Hiszpanii.

"Madame Lejeune opowiedziała mi o dokładnym momencie, w którym zdał sobie sprawę, że nie może pozostać poza debatą publiczną" - mówi Pablo Siegrist. "Bo był genetykiem, a sam określa się jako lekarz. Jego aspiracją życiową było bycie wiejskim lekarzem, o czym informuje w liście do żony, gdy byli zaręczeni: Po prostu proponuję Ci proste życie wiejskiego lekarza. Potem pojechał na staż do szpitala Enfants Malades w Paryżu, do lekarza, profesora Turpina, który zajmował się już tematem tzw. mongoloidów, i dał się temu ponieść".

Głęboko optymistyczny

Lejeune odkrył tzw. trisomię 21 w 58 r., a opublikował ją w styczniu 59 r. Wielkie uznanie zyskał w latach 60. Widział jednak, że towarzystwa medyczne zaczynają promować aborcję eugeniczną. Amniopunkcja mogła być teraz wykonywana, dzięki czemu można było wykryć nieprawidłowości chromosomalne in utero, a w przypadku zespołu Downa można było rozważyć aborcję - wyjaśnia Siegrist.

"W rzeczywistości w pierwszym projekcie ustawy o aborcji, o dekryminalizacji aborcji we Francji, w 69 roku, jedynym przypadkiem, który jest rozważany, jest aborcja eugeniczna, jedyną anomalią chromosomalną, którą można wykryć, jest zespół Downa". Był bardzo podekscytowany, ponieważ uważał, że skoro tylko odkryto przyczynę, jesteśmy na dobrej drodze do znalezienia rozwiązania. I był głęboko optymistyczny. Był przekonany, że znajdziemy rozwiązanie dramatu niepełnosprawności intelektualnej. W tym czasie, podczas procedowania ustawy, zaczęły się publiczne debaty w telewizji, to był maj '68...".

Debata telewizyjna - "musisz mnie bronić".

"I była taka debata w telewizji, w której bardzo agresywna feministka zaczęła mówić, że te istoty są potworami i że powinny być wyeliminowane ze społeczeństwa. Następnego dnia jest w sali konsultacyjnej i przychodzi chłopiec około dwunastoletni z rodzicami, bardzo podekscytowany i zdenerwowany po obejrzeniu debaty, i mówi do niego: panie doktorze, panie doktorze, pan jest moim lekarzem, oni chcą mnie zabić, pan musi mnie bronić".

Lejeune spędził poranek na rozmyślaniu nad prośbą chłopca, a kiedy wrócił do domu na obiad z żoną, powiedział jej: "spójrzcie, co mnie spotkało, będę musiał wystąpić w obronie moich pacjentów". Tego samego popołudnia zebrał zespół w laboratorium, bo nadal prowadził badania, i powiedział im, że nie może na to pozwolić, bo atakują jego pacjentów (widzi zarodek z zespołem Downa jako swojego pacjenta), i zamierza podjąć grę, a kto chce, niech odejdzie.

Siegrist opowiada to tak, jakby słyszała to od pani Lejeune. "Jej mąż postawi wszystko na głowie i jest świadomy tego, co nadchodzi, już w '69 roku. To, co przyszło, to eksterminacja. W wielu rejonach nie odnotowano przypadków narodzin dzieci z zespołem Downa. Rzadko można je zobaczyć.

On ma rację. "Down España powiedziała nam w zeszłym roku, że szacuje, iż aborcja eugeniczna miała miejsce w ponad 96 procentach przypadków, w których zdiagnozowano zespół Downa" - mówi. "Dramatyczne jest to, że rozpowszechniliśmy mentalność społeczną i kulturę - jak powiedział papież Franciszek - całkowitego odrzucenia. Nie godzimy się na to, że inni pozwalają na to, by tacy ludzie się rodzili, co jest ostatnią kropelką.

Podczas niedawnej konferencji profesor Agustín Huete (Salamanka) i doktorantka Mónica Otaola zwrócili uwagę, że "nigdzie na świecie nie odnotowano tak dużego spadku liczby urodzeń osób z zespołem Downa jak w Hiszpanii", choć dane są trudne do znalezienia i czasem niepełne (zob. sindromedown.net).

Mobilizuje...

Wracamy do Lejeune. Jeśli mieliście okazję obejrzeć kilka filmów, nie traci panowania nad sobą, jest bardzo sympatyczny, zawsze najpierw rozpoznaje osobę, która stoi przed nim, nawet jeśli są to prawdziwi przeciwnicy pod względem idei... Prowadzi kampanię, w której kończy jako lider, nie chcąc nim być, ponieważ nie chciał być aktywistą, był lekarzem, ale zbiera tysiące lekarzy zbierających podpisy we Francji, polityków, prawników... W rzeczywistości jego kampania doprowadza do obalenia pierwszej ustawy aborcyjnej we Francji. W rzeczywistości jego kampania powaliła pierwszą ustawę aborcyjną we Francji. A gdyby nie umarł De Gaulle i gdyby nie było ustawy Simone Veil, to może byłoby inaczej.

...ale oni go bojkotują

Nadchodzi czas, kiedy nie jest już zapraszany na debaty w telewizji. Bo wiedzą, że jest za dobry. I zabierają go z centrum uwagi. Od tego momentu rozpoczęła się bezpośrednia walka z nim. "W tamtych latach grupy marksistowskie i feministyczne zaczęły dynamizować konferencje. Była konferencja na temat embrionu, mówię z pamięci, i Lejeune wyjaśnił, że embrion, z genetycznego punktu widzenia, jest nową istotą ludzką, ze zróżnicowanym dziedzictwem genetycznym i autonomicznym programem życia od momentu zakończenia procesu zapłodnienia. I w trakcie tego wykładu dwie lub trzy osoby, znajdujące się w różnych częściach sali, zaczynają krzyczeć, rzucają w niego wątrobą, jakby był płodem, a wtedy on spokojnie mówi: "Panowie, ci, którzy chcą śledzić wykład, wyjdźmy na zewnątrz, oni wszyscy wychodzą, a trzy lub cztery osoby zostają w środku".

Nagroda Nobla na szali

Pablo Siegrist twierdzi, że Lejenue miał świadomość, że stawką jest Nagroda Nobla w dziedzinie medycyny. "Był bardzo umiarkowany, nie szukał konfrontacji. Ale jest jasne, że to, co ma do obrony, będzie bronił do końca - wyjaśnia. "A jeśli w grę wchodzi Nagroda Nobla, to będzie jej bronił.

W sierpniu 1969 roku Amerykańskie Towarzystwo Genetyczne przyznało Lejeune'owi nagrodę William Allen Memorial Award, a on sam wygłosił wykład, w którym stwierdził, że przekaz chromosomalny wskazuje na przynależność do gatunku ludzkiego i jest obecny i kompletny od pierwszych komórek; embrion jest istotą ludzką, którą należy chronić. Od czasu przybycia do San Francisco zauważył, że rozważana jest możliwość dania wolnej ręki aborcji embrionów z zespołem Downa. W swoim wystąpieniu broni godności i piękna życia tych ludzi, wzywa do odpowiedzialności ze strony lekarzy i naukowców. W liście do żony z samolotu mówi jej: "Dziś straciłem Nagrodę Nobla".

Pracownicy medyczni: obrona najsłabszych

Rozmowa z Pablo Siegristem zbliża się ku końcowi. Wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi, ale my zajmujemy się tylko jednym: czego pracownicy służby zdrowia mogą się nauczyć z zeznań Lejeune?

"W rzeczywistości, na poziomie medycznym, pacjent jako osoba ma wiele implikacji, nie tylko związanych z pochodzeniem życia. Pacjent jako osoba godna wszelkiego szacunku, kiedy siada ze mną, a ja mam tylko 5 minut w programie, bo potem mam następnego pacjenta".

Ma to oczywiście swoje konsekwencje. Siegrist rozpakowuje niektóre z nich. "Powinno to prowadzić do jak największej uczciwości i konsekwencji. I to jest moja subiektywna opinia - mówi. "Widzimy dziś, jak aborcja tak dramatycznie rozprzestrzeniła się we wszystkich społeczeństwach zachodnich. Lekarze, w danym momencie, zamknęli oczy. Lekarze doskonale wiedzą, czy płód jest człowiekiem, wiedzą o cierpieniu płodu. Lekarz, dokonując aborcji, wie w swoim wnętrzu, że zabija życie. Jest taki moment, kiedy zamknął oczy i powiedział sobie: nie będę o tym myślał. Dlatego idzie dalej.

Nie ma miejsca na eutanazję

"Tak więc w tym momencie przysięga Hipokratesa, która była siłą napędową Lejeune'a, załamała się. Z tego miejsca argumentował, a nie z wiary. Wiara nie była mu potrzebna jako środek poznania. Trzymał się tej płaszczyzny naukowej - mówi Pablo Siegrist.

Idąc tym tokiem rozumowania, powiedziałbym: "Jeśli wiem, że mój pacjent jest człowiekiem, to nie mogę zapewnić mu śmierci, bo jestem po to, by pomóc mu dobrze żyć, a nie umrzeć. Nie ma więc miejsca na eutanazję. Jeśli wiem, że mój pacjent jest człowiekiem, to nie obchodzi mnie, czy jest niepełnosprawny intelektualnie, czy nie, poświęcę mu tyle czasu, ile potrzebuje.

I nie zamierzam myśleć: jak ma niepełnosprawność intelektualną, to nie będzie narzekał; jak ma autyzm, to nie będzie narzekał. Nie obchodzi mnie, że cierpi, nie będę stosować technik łagodzących jego cierpienie... Albo dlatego, że ma porażenie mózgowe, traktuję go brutalnie. Albo nie mówię w określony sposób przy pacjencie, który jest w śpiączce...".

Krótko mówiąc, "chodzi o spójność praktyki medycznej i praktyki życiowej, którą Lejeune doskonale zintegrował ze swoim życiem, a którą niestety w wielu przypadkach społeczeństwo zachęca wielu lekarzy do utraty. Wtedy właśnie dochodzi do dehumanizacji praktyki lekarskiej.

Czytania niedzielne

"Nabierz odwagi: zrób to samo! 15. niedziela czasu zwykłego

Andrea Mardegan komentuje czytania z XV Niedzieli Zwykłej, a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo. 

Andrea Mardegan-7 lipca 2022 r.-Czas czytania: 2 minuty

Mojżesz mówi ludowi, że możliwe jest zwrócenie się całym sercem do Boga i zachowanie jego przykazań. Psalm 18 towarzyszy temu zapewnieniu, głosząc, że Boże przykazania są słuszne i radują serce.

Hymn do Kolosan mówi nam, że Jezus "jest obrazem niewidzialnego Boga", że "wszystko zostało stworzone przez niego i dla niego".który "on jest przed wszystkim"., "On też jest głową ciała: Kościoła".

Dlatego również to, co Jezus nakazuje, ma wartość Bożych przykazań, których można przestrzegać. W ten sposób nauczyciel prawa, który rozmawia z Jezusem, może wprowadzić w życie to, co Jezus mu mówi: "Idź i zrób to samo". Ty też możesz żyć jak Samarytanin. 

Dziękuję ci, młody nauczycielu prawa, za twoje pytanie, które było okazją do przedstawienia nam przypowieści o dobrym Samarytaninie. Wystawiłeś Jezusa na próbę, pytając go, co należy zrobić, aby odziedziczyć życie wieczne.

Jezus zaangażował cię w odpowiedź, a ty odpowiedziałeś dobrze, cytując zarówno przykazanie miłości Boga, jak i miłości bliźniego. Ale to ci nie wystarczyło i przywołałeś kapitalną debatę rabiniczną o tym, kogo należy uznać za bliźniego, którego należy kochać. Pytanie, na które koledzy udzielili bardzo restrykcyjnych odpowiedzi. 

Jezus, aby pozostawić wieczne nauczanie i wykorzenić błędne przekonania, odpowiedział ci opowiadając historię. Na końcu którego całkowicie zmienił twoje pytanie. Nie dodał nowych kategorii do swojej listy, kto jest twoim bliźnim w sensie pasywnym: kogo wtedy byłbyś zobowiązany przez prawo do miłości. Zmienia wszystko w zadanym przez siebie pytaniu: kto był blisko, w sensie czynnym, człowieka zranionego przez zbójców? Prześledziłeś historię Jezusa, zmieniłeś swoją perspektywę dzięki Jego pytaniu. "Ten, który okazał mu miłosierdzie". Odpowiedziałeś prawidłowo, nawet jeśli nie odważyłeś się nazwać go po imieniu: to Samarytanin, heretyk, niewierny, ten, który nie żyje zgodnie z Prawem.

Spojrzał na rannego; współczuł; zbliżył się. Nie został zniechęcony przez niebezpieczeństwo krwi, która uczyniłaby go nieczystym według prawa. Dał mu pomoc: oliwę i wino, lekarstwa i sakramenty. Nie obawiał się, że jego koń zostanie splamiony krwią, co uczyni go nieczystym. Zmienił swoje plany podróży. Poprosił karczmarza o pomoc: sam nie dałby rady. Nie poszedł od razu do swoich spraw i rodziny: zatrzymał się, aby udzielić mu pierwszej pomocy, uspokoić go swoimi słowami, z czułością zmienić mu bandaże. Dopiero potem poprosił karczmarza o opiekę nad nim: zapłacił mu i będzie płacił.

Karczmarz również był blisko rannego. Teraz, nauczycielu prawa, zniszcz listę, kto jest twoim bliźnim, twój horyzont stał się uniwersalny: z każdym będziesz mógł postępować jak Samarytanin i karczmarz, zwłaszcza z najbardziej potrzebującymi. Odwagi! Zrób to samo!

Homilia na czytania z niedzieli 15.

Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.

Ewangelizacja

Jeden 81-letni proboszcz na 100 tys. mieszkańców

Zbliżenie na weterana proboszcza, Enrique Meyera, w jednym z paragwajskich miasteczek. Liczba parafian czy trudności związane z pandemią nie zmniejszają energii tego księdza.

Federico Mernes-6 lipca 2022 r.-Czas czytania: 2 minuty

Przyjeżdżając do miasto Luque10 km od stolicy widzę tablicę z napisem: patronką gospodarki rodzinnej jest Matka Boska Różańcowa. Przyjeżdżam piętnaście minut przed moją rozmową w parafii. Idę do kaplicy adoracji, są tam cztery osoby, dwie kobiety i dwóch mężczyzn w średnim wieku.

Przyjmuje mnie ojciec Enrique Meyer, mający 81 lat i pięćdziesiąt trzy lata w kapłaństwie. Po przyjeździe powiedział mi, że nowy arcybiskup dał mu dwa stanowiska w archidiecezji. Oprócz tego wszystkiego, co posiada, jest dziekanem parafii w dekanacie. Jest bardzo spokojny za swoim biurkiem. Jest rektorem i proboszczem Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej, a pomaga mu wikariusz współpracujący. Ma mapę całego terytorium. Jego terytorium liczy około stu tysięcy mieszkańców. Obejmuje również trzydzieści sześć kaplic, w których pomaga mu sześciu innych księży, którzy są przydzieleni do innych pobliskich parafii. W kaplicach mają mszę trzy razy w miesiącu. W sanktuarium każdego dnia i w niedzielę odbywają się cztery msze święte. W codziennych mszach uczestniczy około czterystu osób.

Sakramenty

Mówi, że uczęszczają do tysiąca dzieci do pierwszej komunii, które muszą iść do spowiedzi, ale uroczystość odbywa się w kaplicach. Twierdzi, że musi być lepsze rozmieszczenie księży. Parafia podzielona jest na cztery strefy duszpasterskie. Ponadto mają trzydzieści dziewięć terytoriów społecznych, które nazywają asentamientos (osiedla): tam prowadzone są misje. Są to terytoria osób, które wyemigrowały i osiedliły się na gruntach gminnych lub na terenach prywatnych, do których nie mają żadnego tytułu. Tam zaczynają prowadzić katechezy i udzielać sakramentów. Wejście do środka nie było łatwe. Rozmawiamy z rodzinami, aby spróbować uregulować ich sytuację. 

Zasoby

W czasie pandemii przez cały rok w 23 kuchniach dla zup codziennie karmiono siedem tysięcy osób. Mówi, że "dzięki temu nie doszło do wybuchu społecznego".

Pytam go, jak radzi sobie administracja, a on z uśmiechem mówi: "nie mamy żadnych problemów finansowych". Pokazuje mi miesięcznik w nakładzie tysiąca egzemplarzy, w którym informuje między innymi o sytuacji finansowej. Widzimy, że jest nadwyżka w wysokości 35.000 Us, dzięki zbiórce na Msze św. Mówię mu, że nie na darmo jego nazwisko jest pochodzenia żydowskiego. Przez trzydzieści lat kierował też administracją finansową archidiecezji. 

Wspomina księdza z początku ubiegłego wieku: Pantaleón García, który wybudował świątynię, założył klub piłkarski, który nazywa się Sportivo Luqueñoktóry gra w pierwszej lidze. Zjednoczył całą wieś i do dziś jest uważany za bohatera. 

Wspomina, że właśnie powstało gminne radio. Z dumą stwierdza, że internet jest teraz otwarty dla wszystkich. Ponadto Luque jest miastem prorodzinnym i pro-life na mocy dekretu władz miejskich. Mówi mi, że ludzie tutaj są fanami jego klubu piłkarskiego i Matki Boskiej Różańcowej.

Inną usługą, którą oferuje, jest dziesięciu psychologów, którzy uczęszczają bezpłatnie do każdego, kto potrzebuje pomocy. Kiedy kończę, pytam go, jakie środki bierze, a on mi mówi, że trzy tabletki i jeszcze jedną co drugi dzień. 

AutorFederico Mernes

Watykan

Historie żydowskie w Archiwum Apostolskim Watykanu

Papież Franciszek otworzył w czerwcu 2022 roku archiwum "żydowskie", w którym znajduje się dokumentacja z prośbami o pomoc, jakie napływały do Piusa XII od Żydów w czasie II wojny światowej.

Stefano Grossi Gondi-6 lipca 2022 r.-Czas czytania: 4 minuty

Od wieków nosiło ono nazwę Tajnego Archiwum Watykańskiego i zostało utworzone przez Pawła V 31 stycznia 1612 r. Papież Franciszek w 2019 roku zmienił jego nazwę: teraz nazywa się bardziej zwyczajnie Archiwum Watykańskie. Watykańskie Archiwum Apostolskie. Słowo "sekret" pochodzi od łacińskiego przymiotnika "secretum" (od secernere, czyli oddzielać, wyróżniać, rezerwować). Wyróżniała ona archiwum papieskie jako odrębne od innych i zastrzeżone do użytku papieża i wyznaczonych przez niego urzędników. Zmiana jest tylko nominalna, ponieważ intencją papieża było wyeliminowanie wszelkich możliwych nieporozumień co do intencji Kościoła, z których wszystkie miały na celu przejrzystość, bez chęci ukrywania czy błędnej interpretacji. 

Nowa siedziba

Ilość dokumentów jest ogromna, bo dotyczą kilku wieków działalności, dłuższej niż jakiegokolwiek narodu na świecie. W XX wieku papież Paweł VI chciał, aby pod Cortile della Pigna powstało nowe Archiwum. Jest to ogromny podziemny bunkier z 85 kilometrami półek, co czyni go największą historyczną bazą danych na świecie. 

Dziedzictwo dokumentacyjne zachowane w jego obszernych repozytoriach obejmuje chronologicznie ostatnie dwanaście wieków i składa się z ponad 600 archiwaliów. Choć nie jest to największe archiwum na świecie pod względem ilościowym, jest największe pod względem geograficznym, obejmując każdy kontynent i każde państwo, w którym obecny jest Kościół katolicki.

Archiwum żydowskie

Po pracach związanych z uporządkowaniem całych okresów historycznych, archiwa danej epoki zostaną udostępnione w całości. Przykładem może być ten dotyczący. działalność Piusa XIIWojenne przedstawienie podczas II wojny światowej wzbudziło wiele zainteresowania i ciekawości. 

Seria "żydowska" Archiwum Historycznego Sekretariatu Stanu została niedawno opublikowana w Internecie. Łącznie do wglądu jest 170 tomów, co odpowiada prawie 40 tys. akt. Początkowo dostępne będzie 70% całości materiału, uzupełniane później o najnowsze tomy w trakcie realizacji. 

W czasie wojny do papieża kierowane były tysiące próśb o pomoc przez Żydów w różnym wieku. Wspomina się na przykład o tym, jak radził sobie młody niemiecki student Werner Barasch. Czytelnik ma nadzieję na szczęśliwe zakończenie, wyobrażając sobie jego wyzwolenie z obozu koncentracyjnego i udaną próbę połączenia się z matką za granicą. W tym konkretnym przypadku nasze życzenie zostało spełnione: jeśli poszukamy zasobów w Internecie, znajdziemy ślady jego obecności w 2001 roku. Istnieje nie tylko autobiografia opowiadająca o jego wspomnieniach jako "ocalonego", ale wśród internetowych zbiorów United States Holocaust Memorial Museum znajduje się nawet długi wywiad wideo, w którym sam Werner Barasch w wieku 82 lat opowiada swoją niesamowitą historię.

Archiwum "żydowskie" jest więc cennym dziedzictwem, gdyż zawiera prośby o pomoc kierowane do papieża Piusa XII przez Żydów, zarówno ochrzczonych, jak i nieochrzczonych, po rozpoczęciu prześladowań nazistowsko-faszystowskich. 

Prawie 3000 plików

Na polecenie papieża Franciszka dziedzictwo to jest teraz łatwo dostępne dla całego świata. Pierwsza część tego archiwum dotycząca Żydów (1939-1948) jest dostępna do wglądu dla uczonych z całego świata od 2 marca 2020 r. w czytelni Archiwum Historycznego.

Ówczesna Święta Kongregacja Nadzwyczajnych Spraw Kościelnych, odpowiednik Ministerstwa Spraw Zagranicznych, powierzyła skrupulatnemu dyplomacie (monsignor Angelo Dell'Acqua) zadanie rozpatrywania próśb o pomoc, które napływały do papieża z całej Europy, aby udzielić wszelkiej możliwej pomocy. Prośby mogą dotyczyć wiz lub paszportów w celu ekspatriacji, schronienia, połączenia z członkiem rodziny, zwolnienia z aresztu, przeniesienia z jednego obozu koncentracyjnego do drugiego, wiadomości o osobie deportowanej, dostarczenia żywności lub odzieży, wsparcia finansowego, wsparcia duchowego i innych.

Każde z tych zgłoszeń stanowiło akta, które po opracowaniu miały być przechowywane w serii dokumentacyjnej o nazwie "Żydzi". Istnieje ponad 2700 plików, zawierających prośby o pomoc, w większości dla całych rodzin lub grup osób. Tysiące ludzi prześladowanych za przynależność do religii żydowskiej lub za zwykłe "niearyjskie" pochodzenie zwracało się do Watykanu wiedząc, że inni otrzymali pomoc, jak pisze sam młody Werner Barasch.

Wnioski dotarły do Sekretarza Stanu, gdzie uruchomiono kanały dyplomatyczne, aby spróbować udzielić jak największej pomocy, biorąc pod uwagę złożoność globalnej sytuacji politycznej.

Lista Pacelli

Po otwarciu pontyfikatu Piusa XII do konsultacji w 2020 roku, ta szczególna lista nazwisk została nazwana "listą Pacellego" (tj. papieża Piusa XII), echem znanej "listy Schindlera". Choć oba przypadki są różne, analogia ta doskonale oddaje ideę tego, jak w korytarzach instytucji w służbie papieża trwały nieustanne starania o udzielenie Żydom konkretnej pomocy.

Od czerwca 2022 r. seria żydowska będzie dostępna na stronie Archiwum Historycznego Sekretariatu Stanu - Sekcji ds. Stosunków z Państwami i Organizacjami Międzynarodowymi - w wersji wirtualnej, swobodnie dostępnej dla wszystkich, w Internecie.

Oprócz kserokopii każdego pojedynczego dokumentu udostępniona zostanie teczka z inwentarzem analitycznym serii, w której przepisano wszystkie nazwiska beneficjentów pomocy znajdujące się na dokumentach.

Dostępna dla członków rodziny

Podobnie jak w przypadku wniosku młodego Wernera Barascha, większość z ponad 2700 akt, które dotarły do sekretarza stanu, a które dziś opowiadają nam tak wiele historii o ucieczce przed prześladowaniami rasowymi, pozostawiają otwarte usta, nawet jeśli źródła zawierające więcej informacji nie zawsze są dostępne. Digitalizacja całej serii żydowskiej dostępnej w Internecie umożliwi potomkom osób, które szukały pomocy, poszukiwanie śladów swoich bliskich na całym świecie. Jednocześnie umożliwi uczonym i wszystkim zainteresowanym swobodne i zdalne badanie tego szczególnego dziedzictwa archiwalnego.

Kościół zamierza jeszcze bardziej udostępnić dokumenty swojej wielowiekowej historii, korzystając z postępu technologicznego, który dzięki digitalizacji sprawia, że wszystko staje się bardziej dostępne. Co roku archiwum to przyjmuje około 1200 stypendystów z około 60 krajów świata. Otwarcie pożądane przez papieża Franciszka rozszerza możliwość konsultowania i studiowania dokumentów wstecz do 9 października 1958 r., czyli do dnia śmierci papieża Piusa XII. 

AutorStefano Grossi Gondi

Artykuły

Gabriella GambinoIt's important not to leave families on their own' : "Ważne jest, aby nie pozostawiać rodzin samym sobie".

2000 osób ze 120 krajów świata wzięło udział w X Światowym Spotkaniu Rodzin w Rzymie pod hasłem "Miłość rodzinna: powołanie i droga do świętości".

Leticia Sánchez de León-5 lipca 2022 r.-Czas czytania: 4 minuty

Tłumaczenie: Charles Connolly

X Światowe Spotkanie Rodzin, które odbyło się w Rzymie (22-26 czerwca), było oazą nadziei dla rodziny i promykiem optymizmu na przyszłość. Do Rzymu na obrady zjechało około dwóch tysięcy delegatów wybranych przez Konferencje Episkopatów, Synody Kościołów Wschodnich i międzynarodowe jednostki kościelne.

Formacja i towarzyszenie wydają się być słowami kluczowymi tegorocznego spotkania. Papież Franciszek chciał, aby służyła ona jako zwieńczenie Amoris Lætitia Rok Rodziny ogłoszony przez niego zaledwie rok temu.

Od pewnego czasu słyszymy, że przygotowanie do małżeństwa jest niezbędne, ze szczególnym naciskiem na znaczenie przygotowania na odległość. Jednocześnie urodzenie się w rodzinie chrześcijańskiej i posiadanie mniej lub bardziej ugruntowanych wartości rodzinnych nie gwarantuje sukcesu małżeńskiego. Małżeństwa, które przeżywają trudności i często kończą się rozpadem, to nie tylko małżeństwa osób niewierzących, ale także osób, o których można powiedzieć, że należą do Kościoła.

Gabriella Gambino jest podsekretarzem w dykasterii ds. świeckich, rodziny i życia oraz głównym organizatorem wydarzenia. Ona wyjaśnia Omnes niektóre z kluczowych idei przedstawionych podczas tego Światowego Spotkania Rodzin.

Czy nie wystarczy znać teorię na temat małżeństwa i relacji między małżonkami, aby małżeństwo trwało? Czy uważa Pan, że trzeba bardziej uświadamiać młodych ludzi o konieczności przygotowania się do tej nowej przygody?

Myślę, że istotnym punktem w przygotowaniu do małżeństwa jest umiejętność słuchania świadectwa innych małżeństw, które już żyją życiem małżeńskim. Znają trudności z tym związane, a także poznali strategie korzystania z łaski sakramentu małżeństwa. Chrześcijański sakrament wyznacza różnicę między małżeństwem cywilnym a kanonicznym: tylko w jednym znajduje się między małżonkami obecność Chrystusa. Przed małżeństwem nikt nie doświadcza tej obecności. To coś pięknego, dar, którego można doświadczyć tylko w samym małżeństwie.

Ale musicie się do tego uformować jako zaangażowane pary, stawiając Chrystusa w centrum waszego życia. Musimy umieć słuchać i nauczyć się precyzyjnie wychwytywać znaki Jego obecności w naszej konkretnej codzienności, w najprostszych rzeczach. Jeśli nie nauczysz się tego od najmłodszych lat, z odległym przygotowaniem do małżeństwa, a potem stopniowym przygotowaniem prowadzącym stopniowo do sakramentu, to trudno, żebyś nauczył się tego później i to wszystko naraz. Przygotowanie na odległość sprawia, że młodzi ludzie mogą odnaleźć wiarę i nauczyć się rozpoznawać Chrystusa już podczas zalotów.

W tym celu Dykasteria ds. Świeckich, Rodziny i Życia opublikowała niedawno Trasy katechumenalne dla życia małżeńskiego. Te wytyczne duszpasterskie dla Kościołów partykularnych mają być swoistym przygotowaniem do małżeństwa; choć wielu dziennikarzy określiło ten dokument jako "memorandum o moralności seksualnej".

Trasy wycieczek jest podstawowym narzędziem do przemyślenia całego duszpasterstwa powołań w Kościele. Konieczne jest towarzyszenie dzieciom w zrozumieniu piękna małżeństwa i rodziny, gdyż są one darem w Kościele. A rodzicom trzeba pomóc towarzyszyć dzieciom w tym odkrywaniu, bo sami nie dadzą rady. Dziś przed rodziną stoi wiele wyzwań: smartfony, szybki i nieograniczony dostęp do internetu i tak dalej. Często wysuwane są modele życia zupełnie odmienne od tego, czego rodzice oczekują dla swoich dzieci, począwszy od wizji afektywności i seksualności.

Cel Trasy wycieczek jest wczesne wprowadzenie rodziców na drogę, aby rzeczywiście pomóc im w pielęgnowaniu takich wartości jak czystość, ponieważ takie wartości służą ochronie dzieci w ich zdolności do przygotowania się na całkowitą miłość, trwającą całe życie. I dziś bardzo ważne jest, by nie zostawiać rodzin, by same kroczyły tą drogą.

Kolejnym z tematów poruszanych na kongresie była kwestia edukacji młodzieży w zakresie afektywności i seksualności. Jest wielu rodziców, którzy nadal postrzegają te tematy jako tematy tabu, bardzo powierzchownie. Czy uważasz, że nastąpiła zmiana perspektywy? Czy nowe pokolenia mniej boją się rozmawiać na te tematy ze swoimi dziećmi lub z przyjaciółmi?

Temat seksualności jest w rodzinie złożony. Z pewnością dzisiaj młodzi ludzie są poddawani próbom i wyzwaniom przez wiele wiadomości, które otrzymują od złożonego świata. Rodzice muszą być dobrze wyszkoleni w tych dziedzinach. Muszą nadążać za duchem czasu, rozwijając większe umiejętności relacyjne lub empatyczne, a także prowadząc ze swoimi dziećmi dialog na temat tych kwestii, już od dzieciństwa i okresu dojrzewania aż do dorosłości.

Sposób, w jaki rozmawiamy z naszymi młodszymi dziećmi o afektywności i seksualności, nie będzie taki sam jak wtedy, gdy będą miały szesnaście czy siedemnaście lat. Ale kiedy nadejdzie ten czas, bardzo ważne będzie rozpoczęcie z nimi dialogu od najmłodszych lat i utrzymanie go w stanie otwartym. Dzięki temu będziemy mogli później zająć się tymi kwestiami i pytaniami, które się pojawiają: w przeciwnym razie mogą one stać się źródłem wewnętrznych niepokojów. Ponieważ w dzisiejszych czasach młodzi ludzie są zmuszeni do wczesnego przechodzenia bardzo intensywnych doświadczeń, które naznaczają ich późniejsze życie ludzkie i duchowe.

Jaka jest różnica w tym, by uczyć się tych rzeczy w domu, w rodzinie, z obserwacji przykładu rodziców, a nie uczyć się ich na zewnątrz, być może za pośrednictwem telefonów komórkowych czy innych urządzeń w ogóle?

Muszą otrzymać wartości w domu, jeśli mają wiedzieć, jak lepiej wykorzystać to, co czytają w Internecie lub co znajdują wokół siebie, we własnym środowisku. Z doświadczenia wiemy, że jeśli dzieci mają narzędzia do czytania - krytyczne narzędzia, aby móc obserwować otaczającą je rzeczywistość, a także inteligentnie ją oceniać - są w stanie spokojnie z nią dialogować.

W pewnym sensie straciliśmy pewność, że Bóg błogosławi małżeństwo i daje małżonkom łaskę, by mogli stawić czoła wszystkim trudnościom, jakie napotkają na swojej drodze. Jak można ożywić sakramentalną wartość małżeństwa?

Przede wszystkim ze świadectwem innych małżonków, którzy żyją tą łaską i którzy mogą zaświadczyć o jej obecności. Młodzi ludzie muszą widzieć, potrzebują prawdziwych świadectw: nic nie jest bardziej przekonujące niż świadectwo. Po drugie, musimy towarzyszyć zaangażowanym parom i małżonkom, aby uczyli się wspólnej modlitwy. Dopiero wspólna modlitwa sprawia, że naprawdę żywa jest wśród nich obecność Chrystusa. To co innego niż modlitwa osobno; i ma zupełnie inny wpływ na parę, na jednoczący wymiar ich małżeństwa. To jest aspekt, nad którym musimy dużo pracować, aby zwłaszcza we wspólnotach, w parafiach, małżonkowie rzeczywiście towarzyszyli sobie podczas wspólnej modlitwy.

AutorLeticia Sánchez de León

Watykan

Liturgia przy dźwiękach bębnów: obrzęd zairé i Amazonia

Idąc za propozycjami Soboru Watykańskiego II, papież Franciszek proponuje, aby dobre doświadczenie inkulturacji obrządku zairskiego rozszerzyć na inne wspólnoty chrześcijańskie.

Leticia Sánchez de León-5 lipca 2022 r.-Czas czytania: 4 minuty

1 grudnia 2021 r. nakładem Libreria Editrice Vaticana ukazał się tom "Papież Franciszek i Mszał Rzymski dla diecezji Zairu", zaledwie rok po Eucharystii sprawowanej pod przewodnictwem Papieża w rycie Zairé (typowym dla regionu Konga) w Bazylice św. Piotra. Papież wysłał wiadomość wideo aby dołączyć do prezentacji książki, która opatrzona jest również przedmową napisaną przez niego samego.

Inkulturacja liturgii

Wobec tak wielu podejmowanych inicjatyw i tak wielu wyzwań stojących dziś przed Kościołem, nasuwa się oczywiste pytanie: dlaczego papież przywiązuje tak wielką wagę do książki o liturgii kongijskiej? W przesłaniu wideo papież Franciszek wskazuje na główny powód publikacji: "U podstaw powstania tego tomu leży duchowe i eklezjalne znaczenie oraz duszpasterski cel celebracji eucharystycznej obrządku kongijskiego". Ponadto w przedmowie książki dodaje: "Proces inkulturacji liturgicznej w Kongo jest zaproszeniem do wzmocnienia różnych darów Ducha Świętego, które są bogactwem dla całej ludzkości".

Papież Franciszek, który w czasie pełnienia funkcji arcybiskupa Buenos Aires dotknął i doświadczył z pierwszej ręki ludowej pobożności i religijności, wyraźnie widzi potrzebę liturgii w pełni zanurzonej w społeczeństwie, tak aby lud uczynił swoją własną celebrację sakramentów, niezatartych pieczęci łaski. A wszystko to nie jest jego wymysłem.

Prawda jest taka, że inkulturacja liturgii nie jest zagadnieniem, które pojawiło się w następstwie Synodu dla Amazonii czy wraz z pontyfikatem Franciszka. Podczas prac Soboru Watykańskiego II zaproponowano "normy przystosowania do charakteru i tradycji różnych narodów". W tym sensie obrządek zairé lub kongijski jest pierwszym i jedynym inkulturowanym obrządkiem Kościoła łacińskiego zatwierdzonym po Soborze i - jak mówi dalej Papież w wideoprzesłaniu - doświadczenie tego obrządku w odprawianiu Mszy św. "może służyć jako przykład i wzór dla innych kultur".

Inkulturacja liturgii i ciągłość z Mszałem Rzymskim

Numer 125 z. Instrumentum Laboris Synodu dla Amazonek (odbywającego się w dniach od 6 do 27 października 2019 r.) w swoim numerze 125 mówi: "Świętowanie wiary musi być realizowane w sposób inkulturowany, tak aby było wyrazem własnego doświadczenia religijnego i więzią komunii dla wspólnoty, która świętuje."

"Żywa kultura, duchowość ożywiona pieśniami o afrykańskich rytmach, dźwiękami bębnów, ruchami ciała i nowymi kolorami... wszystko to jest konieczne, aby uroczystość była żywa i spełniała swój ewangelizacyjny cel" - wyjaśnia Papież. Być może dla zachodnich katolików może się to wydawać zbyt nowatorskie, a nawet niepoważne, ale nie dla Kongijczyków. Są zaznajomieni z kolorami i różnymi językami, znają ruchy i tańce, a piosenki są częścią ich codziennych uroczystości. To, co proponuje Kościół, to przełożenie na liturgię tych pierwotnych zwyczajów celebracji różnych ludów; zwyczajów i tradycji, które już istnieją i które w rzeczywistości są dobrze zakorzenione we wspólnotach, tak aby liturgia lepiej odpowiadała ich pierwotnej duchowości, aby celebracje były źródło i szczyt jego chrześcijańskiego życia i są połączone w tym samym czasie do ich zmagań, cierpień i radości.

Oczywiście, ta "inkulturacja liturgii" nie dokonuje się dla wszystkich kultur w sposób ogólny, ale musi dotykać "świata kulturowego ludu". Wymaga to "procesu rozeznania w odniesieniu do obrzędów, symboli i stylów celebracji kultur tubylczych w kontakcie z naturą, które należy podjąć w rytuale liturgicznym i sakramentalnym". Taki proces prowadzi do wyodrębnienia prawdziwego znaczenia symbolu, które wykracza poza to, co jedynie estetyczne i folklorystyczne. Szczególne znaczenie ma jednak włączenie do obchodów samej muzyki i tańca, a także rdzennych strojów, właściwych dla każdej społeczności i będących w jedności z naturą.

Długoletni problem

W programowym tekście jego pontyfikatu, adhortacji apostolskiej Evangelii GaudiumPapież mówi właśnie o celowości docierania do różnych kultur z ich własnym językiem. Zachęca nas do przezwyciężenia sztywności dyscypliny, która wyklucza i alienuje, na rzecz wrażliwości pastoralnej, która towarzyszy i integruje", ponieważ "chrześcijaństwo nie posiada jednego modelu kulturowego". Chrześcijaństwo, pozostając "w całkowitej wierności głoszeniu Ewangelii i tradycji kościelnej, przybliży także oblicze wielu kultur i ludów, w których jest przyjmowane i zakorzenione". W rzeczywistości obrządek rzymski pozostaje większościowym obrządkiem wiernych chrześcijańskich, ponieważ papież św. Pius V zobowiązał do używania tego samego obrządku, z wyjątkiem sytuacji, gdy inny zwyczaj danego obrządku, liczący co najmniej dwieście lat, był nieprzerwanie odprawiany.

W tym sensie przypadek obrządku zairskiego może być kolejnym krokiem w kierunku nowych dróg i procesów rozeznania liturgicznego, w których można uwzględnić różne specyfiki każdej wspólnoty, wpisane w kulturę, z własnymi językami i symbolami, bez zmiany natury Mszału Rzymskiego, który gwarantuje ciągłość ze starożytną i powszechną tradycją Kościoła.

Zaproszenie o charakterze przekrojowym

Można by pomyśleć, że publikacja tego tomu sama w sobie nie jest niczym nowym, ponieważ Mszał Rzymski zawierający obrządek zairski został zatwierdzony w 1988 roku przez Kongregację Kultu Bożego i od tego czasu obrządek ten jest używany w regionie Demokratycznej Republiki Konga. Kluczową lekturą nie jest jednak publikacja czy prezentacja książki, ale zaproszenie papieża do pracy w tej dziedzinie: papież mówi o rycie kongijskim jako o "obiecującym rycie dla innych kultur", mając na celu przede wszystkim duszpasterskie towarzyszenie wspólnotom, które proszą o uznanie własnej duchowości. Papież przypomina, że "już Sobór Watykański II wzywał do tego wysiłku inkulturacji liturgii wśród ludów tubylczych, choć postępy były niewielkie". Papież kieruje więc w tym kierunku przekrojowy apel - do różnych wspólnot i stowarzyszeń lokalnych, a przede wszystkim do Konferencji Episkopatów.

AutorLeticia Sánchez de León

Kultura

Navarro-VallsJoaquín zostawił sporą część swoich wspomnień o Janie Pawle II gotowych do publikacji".

Rafael Navarro-Valls jest emerytowanym profesorem na Uniwersytecie Complutense w Madrycie. Właśnie opublikował Od Białego Domu do Stolicy ApostolskiejRaport jest zbiorem jego artykułów na temat stosunków politycznych między tymi dwoma instytucjami w ostatnich latach. Skorzystaliśmy z okazji, by porozmawiać z nim o wojnie na Ukrainie, m.in. RoeReformy watykańskie, ustawa o eutanazji i publikacja wspomnień brata.

Javier García Herrería-4 lipca 2022 r.-Czas czytania: 4 minuty

Co uważasz za godne uwagi w nowej Konstytucji Apostolskiej? Predykat Evangelium i reformy Watykanu w ostatnich latach?

Wierzę, że dzięki nim łatwiej będzie być lepszymi świadkami Ewangelii, z lepszą służbą Kurii wobec całego Kościoła, czyli wobec wszystkich wiernych, od biskupów po ostatniego ochrzczonego w każdym zakątku ziemi. To nie jest reforma KościółW tym przypadku chodzi nie tylko o rolę papieża, ale także o mechanizmy, które pomagają mu w służbie Kościołowi. Następuje restrukturyzacja organizmów, aby mogła zaistnieć większa dynamika. Krótko mówiąc, aby ułatwić sokom Kościoła dotarcie do ostatniej suchej gałęzi i ponowne rozkwitnięcie.

Wiedząc, jak będzie wyglądało nowe Kolegium Kardynalskie i spotkanie kardynałów w sierpniu, czy możemy zacząć szkicować profil kolejnego papieża? konklawe?

Kościół urodził się powszechny i pozostaje powszechny. Przejawia się to w Kolegium Kardynalskim. To, co może wydawać się ograniczeniem, jest jednocześnie wzbogaceniem. Cechy kardynałów z tak wielu miejsc tworzą harmonię, która znajdzie odzwierciedlenie w nowych tonacjach. Duch Święty uzdolni kolejnego papieża, by z nowym światłem stawił czoła wyzwaniom każdej epoki. W końcu to Kościół jest zawsze ubogacony. Wystarczy pomyśleć o pontyfikatach ostatnich papieży: Jana Pawła I, Jana Pawła II, Benedykta XVI, Franciszka... Duch Święty nigdy nie przestanie nas zaskakiwać.

Jakie są najbardziej drażliwe punkty między papieżem a patriarchą Cyrylem nt. W kontekście wojny na Ukrainie, jak papież łączy swoją rolę jako głowy Państwo z tym pasterzem w takiej sytuacji?

Trudność polega na tym, że taki dialog musi pozostać w sferze sprawiedliwości, nie wchodząc w oceny działań politycznych. W tym sensie Kościół prawosławny ma w rzeczywistości bliższe relacje z reżimem politycznym. A dialog między Papież i Cyryl to skomplikowane z powodu tej dwoistości. W każdym razie papież jest pasterzem dusz i ma na uwadze dobro wszystkich ludzi, a więc niesienie im Chrystusowego orędzia pokoju. To, że jest głową Państwa Watykańskiego jest koniecznością, ponieważ Kościół jest społeczeństwem, które współdziała w tym świecie; jest jakby widzialnym ubraniem duchowej rzeczywistości i autorytetu.

Sąd Najwyższy USA uchylił wieloletnie orzeczenie Roe v. Wade Jakie jest Twoje zdanie również na temat reakcji Bidena?

Ze ściśle prawnego punktu widzenia, Roe było wadliwym orzeczeniem. Sąd Najwyższy USA swoim nowym orzeczeniem skorygował swoje stanowisko w tej kwestii, dając do zrozumienia, że nic w amerykańskiej konstytucji nie nakazuje rozumieć aborcji jako prawa podstawowego. Usunięcie konstytucyjnej ochrony aborcji dało stanom indywidualną kontrolę nad terminem i zakresem zabiegów aborcyjnych. W rzeczywistości, Sąd Najwyższy zgodziłby się teraz, pół wieku późno, z orzecznikami, którzy nie zgodzili się w Roe v. WadeSąd Apelacyjny, który stwierdził bez ogródek, że w tekście konstytucji nie ma nic, co mogłoby uzasadniać istnienie fundamentalnego prawa do aborcji, nie przebierając w słowach, określił wyrok jako "nierozważne i nieracjonalne korzystanie z uprawnień do kontroli konstytucyjnej". Stąd, nie przebierając w słowach, określili wyrok jako "nierozważne i nieracjonalne korzystanie z uprawnienia do kontroli konstytucyjnej".

Jeśli chodzi o reakcję Bidena zachęcającą Kongres do uchwalenia ustawy, która podjęłaby aspekty, które nowe orzeczenie usunęło, przypomina mi się niedawna interwencja Nancy Pelosi - marszałka Izby Reprezentantów - która wprowadziła ustawę podobną do tej, której chce Biden, ale która została odrzucona. Wobec tego arcybiskup San Francisco - po kilku (nieudanych) próbach rozmowy z politykiem - zdecydował się zakazać Pelosi przyjmowania komunii, zaznaczając eskalację trwającego od dziesięcioleci napięcia między Kościołem katolickim a tymi katolickimi politykami, którzy popierają aborcję.

Dalej jest tak. stanowisko papieża Franciszka kiedy niedawno wypowiedział się przeciwko aborcji tymi ostrymi słowami: "Czy słuszne jest zabijanie ludzkiego życia, aby rozwiązać jakiś problem? (...) czy słuszne jest wynajęcie płatnego zabójcy, żeby rozwiązać jakiś problem? (...) Dlatego Kościół tak mocno zajmuje się tą sprawą, bo jeśli to akceptuje, to tak jakby akceptował codzienne morderstwo.". Zobaczymy reakcję arcybiskupa Waszyngtonu, kardynała Wiltona D. Gregory'ego, na skrajne wypowiedzi amerykańskiego prezydenta. 

W świecie naznaczonym komunikacją wiele osób chciałoby wiedzieć, czy wspomnienia ich brata zostaną opublikowane.

Joaquín pozostawił gotową do publikacji sporą część swoich wspomnień i doświadczeń z okresu długiego pontyfikatu Jana Pawła II. Teraz zostały one uzupełnione. Nie sądzę więc, że długo potrwa zanim ujrzą światło dzienne. W rzeczywistości powiedział kiedyś, że wolałby, aby było to jakiś czas po jego śmierci. Teraz, gdy mija piąta rocznica jego śmierci, jest to bardzo odpowiedni moment.

A co byś podkreślił z dotychczasowego pontyfikatu Franciszka?

Każdy papież w historii Kościoła stawał wobec problemów, które rozumiał jako priorytetowe. Jan Paweł II, na przykład, stanął przed trzema głównymi problemami: w pierwszym świecie - ogromna fala sekularyzacji; w drugim (kraje Wschodu) usilnie starał się sprostać wyzwaniu, jakim było załamanie praw człowieka; w trzecim - głód i zacofanie technologiczne.

Benedykt XVI ze swej strony postawił sobie dwa cele, do których dążył wytrwale: odnowić kulturalnie i duchowo stary kontynent europejski oraz obudzić w jak największej liczbie krajów mniejszość twórczaChodziło o stworzenie nowego Kościoła, który ze swego twardego jądra byłby dźwignią antropologicznej przemiany całej cywilizacji. Kiedy wybrano Franciszka, trwały poszukiwania duszpasterza, prawdopodobnie blisko jednego z miejsc o największej liczbie katolików: Ameryki Łacińskiej. Ze swej strony uważa, że jego celem jest intensywne stosowanie nauki społecznej Kościoła. To jest to, co on robi. 

Minął rok od wejścia w życie ustawy o eutanazji, która skłoniła niektóre grupy społeczne do krytyki osób sprzeciwiających się jej ze względu na sumienie. Przy tej okazji niektóre sektory podwoiły swoją krytykę wobec osób sprzeciwiających się sumieniu. Jak ocenia Pan sylwetkę sprzeciwiającego się personelu medycznego?

Sumiennicy są z mojego punktu widzenia kustoszami prawdy - w jej ponadczasowym i obiektywnym sensie - a jednocześnie twórcami przyszłej, historycznej i subiektywnej prawdy.

Istnieje cienka granica między sumieniem a prawem i nierzadko można zaobserwować pojawienie się incydenty graniczne. Problem polega na tym, że w niektórych demokracjach - w tym w Hiszpanii - takie incydenty się mnożą. W obliczu tej proliferacji możliwe są dwa stanowiska: przekonanie, że sprzeciw sumienia jest vulnus do zasad demokratycznych lub przeciwnie, zrozumieć, że sprzeciw "jest dojrzałym owocem demokracji, która łączy teraźniejszość normy z przyszłością proroctwa" (R. Bertolino).

Co do reszty, zgadzam się z tymi, którzy rozumieją, że to właśnie wtedy, gdy większość rezygnuje z narzucania swojej woli rozbieżnym mniejszościom, społeczeństwa demokratyczne okazują nie słabość, lecz siłę.

Inicjatywy

Waki Maki: pomocna dłoń dla innych

Rozpowszechnianie propozycji solidarności, promowanie nowych działań na rzecz innych i rozsławianie Kościoła. Z tą myślą narodziła się firma Waki Maki.

Juan Carlos Vasconez-3 lipca 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

Przed pandemią, pracując z grupą przyjaciół, zdawaliśmy sobie sprawę, że w niektórych sektorach społeczeństwa Kościół nie jest dobrze postrzegany. Niektórzy z powodu błędnych przekonań, które mieli w swojej osobistej formacji, ale większość z powodu braku wiedzy. Najlepszym sposobem na przedstawienie atrakcyjniejszego oblicza jest świadectwo, w szczególności wielu osób, które poprzez swoją wiarę starają się żyć dziełami miłosierdzia.  

Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, co chrześcijanie robią dla innych, zwłaszcza dla tych najbardziej potrzebujących. Wyruszyliśmy więc z grupą przedsiębiorców, aby znaleźć te inicjatywy społeczne, pomóc im się rozwijać i opowiedzieć ich historie, aby coraz więcej ludzi przyciągało to światło. Tak oto narodziła się Waki Maki co w języku Quechua oznacza "użyczyć ręki".

Zobaczyliśmy, że powinniśmy skupić się na przedsiębiorstwach społecznych, które postawiły na realizację projektów w obszarach kultury życia i kultury spotkania. Było to duże wyzwanie, ponieważ w kraju nie ma bazy danych, która by je uwzględniała.

Był to więc proces cierpliwości i nauki. Mieliśmy spotkania planistyczne z zespołem, aby jak najlepiej zbudować projekt, który mieliśmy w głowie. 

Początki Waki Maki

Pierwsze działanie Waki Maki odbyło się w kwietniu 2022 roku i polegało na wyzwaniu, którego ideą było zaangażowanie inicjatyw poprzez zaoferowanie im dni szkoleniowych i na podstawie tego, czego się nauczyli, przedstawienie dokumentów wyjaśniających możliwe ulepszenia własnych projektów. Wreszcie do udziału w konkursie o dwie nagrody po 5 tys. dolarów.

Do tego mieliśmy dwie kategorie, pierwsza nazywała się pomysłProjekt był przeznaczony dla projektów, które rozpoczynały działalność lub chciały rozpocząć nowy obszar inicjatywy, która już funkcjonowała.

Druga kategoria nosiła nazwę wzrostProjekt koncentrował się na projektach, które miały już osiągnięcia i szukały ulepszeń.

Pierwszym krokiem był apel o liczne inicjatywy w zakresie pracy społecznej. Mieliśmy wsparcie Universidad Hemisferios, Asociación de Empresarios Católicos, Cáritas oraz AEI (bardzo duże stowarzyszenie prywatnych przedsiębiorców w Ekwadorze). 

Wykonaliśmy telefony do fundacji i ngosów oraz wysłaliśmy wiele maili. Ponadto wykorzystaliśmy sieci społecznościowe, takie jak grupy Whatsapp i posty na Instagramie i Facebooku, aby rozszerzyć zaproszenie do wszystkich osób zainteresowanych nabyciem narzędzi w celu zwiększenia ich zarządzania pomocą społeczności.

Rejestracja została zamknięta 6 kwietnia i mieliśmy 150 zarejestrowanych projektów. Pierwszy filtr został zastosowany do walidacji formularzy zgłoszeniowych, wybrano 100. W trakcie trwania wyzwania ustanowiliśmy bezpośredni i stały kanał komunikacji, aby rozwiązać ich wątpliwości lub odnieść się do ich uwag.

Szkolenia, które odbyły się 19 i 20 kwietnia, dotyczyły m.in. wykorzystania mediów społecznościowych, zarządzania wolontariuszami, marketingu dla fundraisingu, finansowania. Podczas szkolenia 80 inicjatyw było stale podłączonych, a 60 przedstawiło wymagania, aby przejść do drugiego etapu.

26 kwietnia odbył się dzień mentoringu indywidualnego, podczas którego 11 finalistów miało możliwość omówienia i otrzymania informacji zwrotnej na temat swoich projektów z każdym mentorem przez 10 minut. 

Ostatecznie komisja wyłoniła zwycięzcę każdej kategorii. Centrum Opieki nad Zdolnymi oraz Siostry od Dotyku z Asyżu zostały zwycięzcami odpowiednio w kategoriach idea i wzrost.  

Zorganizowaliśmy uroczystość wręczenia nagród, podczas której mogliśmy porozmawiać z laureatami i poznać ich doświadczenia zarówno w wyzwaniu, jak i w pracy ze społecznością. Jesteśmy zadowoleni z uzyskanych wyników i chętnie podejmiemy kolejne działania Waki Maki, aby połączyć prywatną przedsiębiorczość z projektami pomocy społecznej i w ten sposób podać rękę do wzmocnienia dobrych uczynków, które Kościół czyni w naszym społeczeństwie. 

Ewangelizacja

Od chłopa do biskupa: Juan Sinforiano Bogarín, apostoł Paragwaju

Monsignor Juan Sinforiano Bogarín jest uważany za jednego z wielkich ewangelizatorów Paragwaju. Owocność jego apostolatu odcisnęła głębokie piętno na jego życiu do dnia dzisiejszego, a dwa lata temu rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny.

Hugo Fernandez-2 lipca 2022 r.-Czas czytania: 6 minuty

Wśród wszystkich postaci, które wyróżniają się w szerokiej historii Paragwaju, jedną z najważniejszych jest pamięć o monsignorze Juan Sinforiano Bogarín (1863-1949). Urodził się w samym sercu kraju i dorastał w niebezpieczeństwach wojny. Od najmłodszych lat wiedział, jak połączyć dwie podstawowe zasady chrześcijańskiej dyscypliny: pracę i modlitwę. Dziś pamiętamy go jako Moralnego Odbudowywcę Narodu Paragwajskiego. 

Jego początki

Urodził się 21 sierpnia 1863 r. w odległym miejscu zwanym Mbuyapey, wiejskim obszarze wzdłuż rzeki Tebicuarymí, około 180 km od Asunción. Jego dzieciństwo było bardzo smutne. Gdy miał zaledwie trzy lata, doświadczył straszliwej wojny paragwajskiej przeciwko sojuszowi Argentyny, Brazylii i Urugwaju w latach 1865-1870. Tam też zmarli jego rodzice, pozostawiając go i jego dwóch braci osieroconymi. 

Po zakończeniu wojny bracia Bogarín schronili się w domu swoich matczynych ciotek, sióstr Gonzales, w wiosce niedaleko Asunción i poświęcili się pracy na roli. Jak prawie wszyscy jego współcześni, biegle władał językiem hiszpańskim i Guarani, w którym wyrażał się z wielką siłą. 

Przygotowanie się na Boże projekty

Otrzymał bardzo elementarne wykształcenie. Kiedy w 1880 r. ponownie otwarto soborowe seminarium w Asunción, wstąpił do niego w wieku 17 lat za namową swoich braci. 

Pedro Juan Aponte, biskup diecezjalny, powierzył kierownictwo seminarium ojcom z Misji św. Wincentego a Paulo. Nowe seminarium było pod opieką R.P. Julio César Montagne, genialnego formatora, a później roztropnego doradcy młodego biskupa.  

Poświęcony Bogu i zakochany w swoim kraju

Zaraz po otrzymaniu konsekracji kapłańskiej w 1886 roku został mianowany proboszczem katedry. Od razu dał dowód sprawności organizacyjnej i wiernego wypełniania zadań i obowiązków. Do 1930 roku diecezja Asunción obejmowała całe terytorium kraju. 

Wobec wakującego miejsca w diecezji i korzystania z prawa patronatu, przedstawiono Stolicy Apostolskiej listę trzech kandydatów. Wśród nich był Jan Symferopolski. Z tego powodu wielokrotnie pisał prosząc o nie mianowanie: ".... Zdawałem sobie sprawę z wielu trudności, jakie czekały mnie przy rządzeniu diecezją, zwłaszcza gdy współczesna bezbożność, owoc Szkoły bez Boga, zaczęła pokazywać swoje wielopostaciowe oblicze, a młodzież z niemałym niepokojem zaczęła patrzeć na religię i kapłanów." (Bogarín, J.S. Moje notatki, p. 19). 

Zawsze czuł, że episkopat jest ciężkim krzyżem. Ku swemu ubolewaniu został wybrany i wyświęcony 3 lutego 1895 r. przez salezjanina, biskupa tytularnego Trypolisu, bpa Louisa Lasagnę. Miał 31 lat.

Przygotowanie terenu pod uprawę

Młody biskup rozpoczął ogromne zadanie. Słowa katastrofa, zagłada, spustoszenie i tym podobne nie wystarczyły, by dać dokładny i pełny obraz stanu, w jakim pozostawiono jego nieszczęsny kraj, ćwierć wieku wcześniej, pod koniec wielkiej wojny. Taki stan niewiele zmieniał. Nie było duchowieństwa; nie było podstawowej organizacji, z braku kadr.

W jego sercu: Bóg i ojczyzna

Pro aris et pro focusdla ołtarza i dla domu było jego biskupim mottem. Podsumowuje on swoją pracę duszpasterską i swoje życie. W jego umyśle nie było rozróżnienia między pracą misyjną a służbą ojczyźnie. 

W kilka miesięcy po konsekracji rozpoczął wizyty duszpasterskie. W swoich notatkach napisał: "Przekonany, jak byłem, że wiara religijna wiernych jest w diecezji bardzo słaba, postanowiłem dwa razy w roku składać wizyty duszpasterskie, w formie prawdziwej misji, w wiejskich wioskach. (...) Od pierwszego roku ustanowiłem ćwiczenia duchowne dla duchownych, przy czym połowa z nich uczęszczała w jednym roku, a druga połowa w następnym. Ten układ wywołał niezadowolenie, a nawet opór u niektórych starszych księży, ale później podporządkowali się i byli bardzo zadowoleni." (Bogarín, J. S. Moje notatki, p. 37)

Po latach - w 1937 roku - owoce tego duszpasterskiego dzieła pielęgnowania dusz widoczne były w obchodach pierwszego ogólnopolskiego Kongresu Eucharystycznego. Był to imponujący pokaz siły społeczeństwa i organizacji odbudowanego od podstaw kościoła. 

Żywy obraz Dobrego Pasterza, nazywano go: Aniołem Pokoju, Misyjnym Apostołem, Gwiazdą Paragwaju, Moralnym Odbudowywcą narodu. W swoich podróżach duszpasterskich przebył 48 425 km; pobłogosławił 10 928 małżeństw; udzielił 553 067 bierzmowań; wygłosił 4055 konferencji doktrynalnych i napisał 66 listów pasterskich. Jego ostatnie listy i napomnienia, w atmosferze podgrzanej przez wojnę domową z 1947 roku, opowiadały się za pokojem, duchowym rozbrojeniem, uczciwością, rzetelną pracą i braterską miłością. 

Monsignor Juan Sinforiano Bogarín 

Linie pastoralne 

Podczas swojej posługi biskupiej wyświęcił ponad dziewięćdziesięciu kapłanów. Sprowadził dziewięć instytucji zakonnych męskich i czternaście żeńskich, które zrobiły wiele dobrego dla kraju. W XIX wieku, oprócz wojny, Kościół był izolowany, a zakonników wypędzano. Było wiele, wiele do zrobienia. Możliwe było dotarcie do ludności tubylczej, tworzenie szkół miejskich, opieka nad najuboższymi i chorymi. 

Kierując się wskazówkami Stolicy Apostolskiej, napisał list pasterski o niebezpieczeństwie masonerii, który był bardzo wpływowy w tamtym czasie. Sekularyzm szalał wśród bardziej wykształconych klas. Oczerniano go na różne sposoby, a on znosił to w duchu chrześcijańskim i dżentelmeńskim. W jego domu dochodziło nawet do aktów przemocy. 

Na polu społecznym udało mu się również zgrupować robotników katolickich w stowarzyszeniach i kołach religijnych oraz w energicznych społecznie związkach zawodowych. Wierny rządzącemu pontyfikatowi, składał wizyty m.in. ad limina. Zawsze ufał swoim współpracownikom. Kiedy w 1898 roku papież Leon XIII zwołał biskupów Ameryki Łacińskiej, przyprowadził ze sobą swojego wielkiego współpracownika Hermenegildo Roa, który był jego współpracownikiem przez cały okres jego posługi biskupiej. Kolejnym współpracownikiem był ojciec Mena Porta, który miał być jego następcą. 

Promotor świeckich

Promował pierwsze stowarzyszenia i ruchy apostolstwa świeckich, które powstały w Paragwaju. W 1932 roku powstała Acción Católica del Paraguay, której od 1941 roku wielki rozmach nadał jej dyrektor generalny, ksiądz Ramón Bogarin Argaña. 

Rodzina była jego wielką troską, a nawet był buntowany za swój nacisk na uregulowanie związków de facto. W swoich wizytach duszpasterskich "małżeństwa guasú". (tłum.), były częste.

"Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój".

Paragwaj przeżył pierwszą połowę wieku między rewolucjami, wojnami domowymi i tragiczną wojną z Boliwią. Monsignor Bogarín znał swoich rodaków i nikt lepiej od niego nie został powołany do doprowadzenia do pacyfikacji tak wytęsknionej przez prawdziwych miłośników ojczyzny. Jego opinia była zawsze pacyfistyczna, choć często go nie słuchano. Patrzyli na niego wszyscy przywódcy ugrupowań politycznych. 

Podczas wojny o Chaco (1932-1935) było łonem łez dla niezliczonych paragwajskich matek. Z Boliwii otrzymywał obszerną korespondencję z prośbą o wiadomości i ochronę dla nieszczęsnych więźniów. Żaden z tych listów nie pozostał bez odpowiedzi ze strony życzliwego, starszego paragwajskiego arcybiskupa. Z wielką sympatią przyjęli go również Boliwijczycy w La Paz, gdy kilka lat później odwiedził to miasto. Pewna anegdota odzwierciedla jego usposobienie: podczas konfliktu paragwajsko-boliwijskiego jego starsza siostra i inne dobre staruszki prały bandaże używane przez rannych w wydziałach kurii metropolitalnej, a biskup pomagał w tej pracy.

Listy pasterskie

Lista tematów jego listów pasterskich obejmuje nauczanie religii w szkołach, małżeństwo kanoniczne, pontyfikat rzymski, praktykę religijną, niektóre tradycyjne nabożeństwa, wolność i braterstwo, nauczanie katechetyczne, Kościół i politykę... Żywiołowymi napomnieniami o wypełnianiu obowiązków w pracy i poświęceniu zawsze towarzyszył swojemu ludowi w powstaniach i na wojnie. 

Jednak jego głównym wkładem duszpasterskim była ofiarna posługa. Suaviter et fortiterJego działalność duszpasterska była tak samo widoczna w herbie biskupim, jak i w tenorze. Jego księża i najbliżsi podkreślali jego inteligencję i wrodzony dar osobistego współczucia, żywego rozmówcy i błyskotliwego konwersatora. 

Znawca historii i obrońca dziedzictwa.

Stworzył małe muzeum, które było jego dumą i radosnym źródłem zajęcia w wolnych chwilach. Lubił ją wystawiać i opisywać, z bogactwem szczegółów, każdy jej fragment. Muzeum Monseñor Juan Sinforiano Bogarín to prawdziwa relikwia, nieobliczalny skarb dziedzictwa narodowego Paragwaju, mieszczący się w starym budynku z czasów kolonialnych, obok katedry. 

Tęsknota w ruchu

Asunción jest matką miast, a jego episkopat sięga 1567 roku. W 1930 roku erygowano sufraganalne diecezje: Villarrica i Concepción y Chaco. Abp Bogarín otrzymał z rąk nuncjusza paliusz arcybiskupi.. Zmarł 25 lutego 1949 roku w wieku 86 owocnych lat i 54 lat jako biskup. Paragwajczycy opłakiwali śmierć patriarchy. W 2020 roku rozpoczął się diecezjalny proces beatyfikacyjny Sługi Bożego. 

AutorHugo Fernandez

Dyrektor Muzeum Kościelnego Monseñor Juan Sinforiano Bogarín i sekretarz wykonawczy Komisji Episkopatu ds. Dziedzictwa Kulturowego Kościoła w Paragwaju.

Zoom

Dostarczanie pallium

Papież Franciszek wręcza pudełko z pallium nowemu biskupowi podczas Mszy św. odprawianej w Bazylice Watykańskiej w uroczystość Świętych Piotra i Pawła.

Maria José Atienza-1 lipca 2022 r.-Czas czytania: < 1 minuta
Powołania

Filippo Pellini "Nic mnie bardziej nie uszczęśliwiło niż głoszenie Chrystusa".

Ten młody człowiek z Mediolanu, członek Bractwa Kapłańskiego Misjonarzy św. Karola Boromeusza i student studiów teologicznych, odkrył swoje powołanie poprzez kapelana swojej uczelni.

Przestrzeń sponsorowana-1 lipca 2022 r.-Czas czytania: 2 minuty

Filippo Pellini ukończył studia teologiczne na Uniwersytecie w Rzymie. Papieski Uniwersytet Świętego Krzyża, w Rzymie.

Należy do Bractwa Kapłańskiego Misjonarzy św. Karola Boromeusza, stowarzyszenia życia apostolskiego założonego w 1985 r. przez bpa Massimo Camisasca, obecnie biskupa w Reggio Emilia, wraz z innymi kapłanami, którzy pragnęli żyć swoją posługą zgodnie z charyzmatem Komunii i Wyzwolenia.

Urodził się i wychował w Mediolanie, w rodzinie, która nie była szczególnie religijna, ale która zachęcała go do nauki katechizmu i dała mu możliwość przyjęcia sakramentów inicjacji chrześcijańskiej. "Jednak, jak wielu młodych ludzi, po otrzymaniu bierzmowania, bez jakiegoś wielkiego dramatu egzystencjalnego, po prostu przestałem chodzić do parafii. Miałem wtedy 12 lat i nie miałem nic przeciwko Bogu ani Kościołowi - mówi. 

Przez kilka lat żył z "stopą w dwóch butach", wewnętrznie rozdarty między dwiema przeciwstawnymi wizjami świata i życia. Zaczął uczęszczać na wydział projektowania w Bovisa, siedzibie Politecnico di Milano, bardzo prestiżowej uczelni. Tam postanowiłem pójść za towarzystwem przyjaciół, którzy przybliżyli mnie do Boga i do Kościoła powszechnego.

"Opatrzność zrządziła, że podczas moich ostatnich lat na uniwersytecie kapelanem w Bovisa był Don Antonio, ksiądz z Bractwa San Carlo. Spotkanie z nim było spotkaniem z ojcem, który potrafił mi towarzyszyć w labiryncie uczuć, zdarzeń i pragnień, które od czasu do czasu zajmowały miejsce w moim sercu" - opowiada Filippo. 

Wszystkie te elementy sprawiły, że kilka dni po uzyskaniu dyplomu udałem się do o. Antoniego, aby zadać mu pytanie o powołanie, którego nie mogłem już dłużej unikać: "A jeśli drogą, do której wzywa mnie Pan, jest kapłaństwo?".

Postanowili poświęcić trochę czasu na weryfikację tej hipotezy. "Zacząłem pracować jako grafik, pracowałem w biurze wydawniczym i jako asystent na Politechnice. Jednak to wszystko nie wystarczyło. Żadna z tych rzeczy nie czyniła mnie bardziej szczęśliwym niż wtedy, gdy głosiłem i świadczyłem o nowości Chrystusa. Nie rozumiałam, dlaczego Pan prosi mnie o podjęcie tego wielkiego kroku, ale zdałam sobie sprawę, że gdybym go nie podjęła, straciłabym najpiękniejsze rzeczy, które wypełniały moje życie. 

"Po ponad pięciu latach życia w Bractwie i po osiągnięciu progu święceń, patrząc wstecz, mogę być tylko wdzięczny za przygodę, do której Bóg mnie powołał, pełną życzliwych twarzy i prób, którym trzeba sprostać" - podsumowuje. 

Watykan

Dyplomacja watykańska w wojnie ukraińskiej

Mediacja watykańska w wojnie ukraińskiej jest złożona, ale można wyróżnić trzy poziomy. Klasyczna droga dyplomatyczna, osobiste działania i kontynuacja Ojca Świętego oraz promocja pomocy humanitarnej.

Andrea Gagliarducci-1 lipca 2022 r.-Czas czytania: 4 minuty

Tłumaczenie artykułu na język angielski

Wiadomość o tym, że Rosja jest gotowa przyjąć mediację Stolicy Apostolskiej w konflikcie ukraińskim, została po raz pierwszy ogłoszona 13 czerwca. Upublicznił ją Aleksiej Paramonow, dyrektor pierwszego europejskiego departamentu rosyjskiego MSZ, w oświadczeniach dla rządowej agencji Ria Novosti. Ale o tym, że sytuacja była bardziej skomplikowana, niż sądziły najbardziej optymistyczne media, świadczy fakt, że po tym otwarciu przez dwa tygodnie nie było więcej wiadomości.Co robi? dyplomacja Stolicy Apostolskiej wobec Ukrainy? W końcu są trzy poziomy aktywności, trzy kanały dyplomatyczne otwarte, w różny sposób, w nadziei na skuteczność.

Droga dyplomatyczna

Pierwszym kanałem jest kanał dyplomatyczny. Oświadczenia do Ria Novosi były w każdym razie niezwykłą zmianą tempa, tym "małym oknem", o którym papież Franciszek mówił w wywiadzie dla włoskiej gazety, że go szukał Corriere della Sera w dniu 3 maja. Podsumowując, Paromonow powiedział, że Stolica Apostolska nie tylko wielokrotnie deklarowała gotowość do mediacji, ale że "uwagi te znajdują potwierdzenie w praktyce". Rosja utrzymuje ze Stolicą Apostolską "otwarty i pełen zaufania dialog w wielu kwestiach, przede wszystkim związanych z sytuacją humanitarną na Ukrainie". Ta ostatnia część łączy mediację przede wszystkim z aspektem humanitarnym i daje do zrozumienia, że Rosja nie chce zmienić swojego stanowiska ani o jotę. Jest to dialog złożony. 

Ale Stolica Apostolska o tym wie. Aktywność dyplomatyczna i wymiana informacji są intensywne. Arcybiskup Paul Richard Gallagher, watykański minister ds. relacji z państwami, przebywał na Ukrainie w dniach 18-21 maja, w ramach podróży, podczas której nie tylko spotkał się z ukraińskimi przywódcami państwowymi, ale także doświadczył z pierwszej ręki sytuacji wojennej, odwiedzając miasta męczenników - Buczę i Worzel. 

Nie jest więc przypadkiem, że zaraz po notatce wydanej przez Ria NovostiArcybiskup Gallagher jasno mówił o tym, co można, a czego nie można zaakceptować w sprawie sytuacji na Ukrainie. I tak 14 czerwca, na marginesie kolokwium na temat migracji, które odbyło się na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim, stwierdził, że należy "oprzeć się pokusie akceptacji kompromisów w sprawie integralności terytorialnej Ukrainy". Arcybiskup Gallagher powtórzył tę samą koncepcję z Kijowa 20 maja, mówiąc, że Stolica Apostolska "broni integralności terytorialnej Ukrainy". 

Za papieżem

Takie jest stanowisko Stolicy Apostolskiej na poziomie dyplomatycznym. Następnie jest drugi kanał, którym jest kanał papieża Franciszka. Dyplomacja papieża Franciszka wydaje się działać na równoległym torze i angażuje go osobiście. Gdy wybuchła wojna, papież chciał osobiście odwiedzić ambasadę Federacji Rosyjskiej, w bezprecedensowym geście (głowy państw zwołują ambasadorów, a nie odwrotnie), któremu nie dorównała podobna inicjatywa wobec ambasady Ukrainy. Następnie wysłał kardynała Konrada Krajewskiego, almonsa papieskiego, i Michaela Czernego, prefekta Dykasterii ds. Służby Integralnemu Rozwojowi Człowieka, aby obejrzeli sytuację, skoordynowali pomoc humanitarną i byli ramieniem papieża. 

Co więcej, nie omieszkał wyrazić swojej opinii w tej sprawie. W rozmowie z redakcjami czasopism jezuickich na całym świecie 19 maja papież Franciszek wspominał, że pewien "niezbyt rozmowny i bardzo mądry" szef państwa, z którym spotkał się w styczniu, wyraził zaniepokojenie postawą NATO, tłumacząc, że "szczekają na drzwi Rosji i nie rozumieją, że Rosjanie są imperialni i nie pozwalają żadnej obcej władzy zbliżyć się do nich". Papież dodał też, że chce "uniknąć zmniejszenia złożoności między dobrymi i złymi". 

Informacje z pierwszej ręki

Jaki jest zatem dyplomatyczny klucz papieża Franciszka? Być może po prostu nie ma, bo punkt widzenia papieża dotyczy głównie pomocy humanitarnej. Do redaktorów jezuickich czasopism papież Franciszek zwrócił się z prośbą, by studiowali geopolitykę, bo takie jest ich zadanie, ale jednocześnie by pamiętali o podkreślaniu "ludzkiego dramatu" wojny.

Aby dać papieżowi lepsze zrozumienie sytuacji, ojciec Alejandro, argentyński przyjaciel papieża, zorganizował w Santa Marta spotkanie z dwoma swoimi przyjaciółmi, Jewhenem Jakuszewem z Mariupola i Denysem Kolyadą, konsultantem ds. dialogu z organizacjami religijnymi, który przyprowadził ze sobą Myrosława Marynowycza, swojego osobistego przyjaciela.

Spotkanie odbyło się 8 czerwca i trwało 45 minut. Marynowycz powiedział, że "rozmawialiśmy o tym, że Rosja posługuje się zarówno bronią, jak i fałszywą informacją", do tego stopnia, że Ukraina, nawet z Watykanu, była postrzegana głównie przez pryzmat rosyjski, a patrzenie na obrażoną "przez pryzmat propagandy informacyjnej agresora" było niesprawiedliwe. Zamiast tego Marynowycz wezwał papieża do "rozwijania własnej polityki ukraińskiej, nie wywodzącej się z polityki rosyjskiej". 

Są to słowa, które należy czytać wbrew pozorom, a które odnoszą się bardziej osobiście do papieża niż do dyplomacji Stolicy Apostolskiej, zaświadczając o swoistej "dyplomacji dwóch prędkości" wobec Ukrainy.

Obóz humanitarny

Wreszcie istnieje trzeci kanał, którym jest kanał humanitarny. Wspomnieliśmy już o dwóch kardynałach wysłanych przez papieża Franciszka. Do tego dochodzi niezwykłe zaangażowanie uruchomione w terenie. 22 czerwca, przemawiając na spotkaniu Dzieła Pomocy Kościołom Wschodnim, arcybiskup większy Światosław Szewczuk, zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, wyszczególnił zaangażowanie Caritas i parafii, tradycyjnie miejsc, do których ludzie udają się po pomoc. 

Ukraina podzielona jest na trzy strefy: strefę konfliktu, gdzie udzielana jest pierwsza pomoc; strefę graniczącą z miejscami walk, która jest pierwszym punktem przyjmowania uchodźców uciekających zarówno ze wschodu, jak i z zachodu (jest tam 6 mln migrantów i 8 mln przesiedleńców); oraz stosunkowo spokojną zachodnią Ukrainę, skąd organizowana jest pomoc. 

Nowa watykańska waluta

Najnowszą inicjatywą wsparcia jest specjalny medal wybity przez Mennicę Watykańską, z którego dochód przeznaczony jest na finansowanie pomocy dla Ukrainy. Pierwszy nakład 3 tys. egzemplarzy sprzedał się natychmiast, a 2 tys. kolejnych jest w trakcie bicia. To znak, że jest nie tylko uwaga, ale i chęć do działania. 

Teraz dopiero okaże się, czy te trzy drogi watykańskiej dyplomacji doprowadzą do konkretnych rezultatów. Papież dał do zrozumienia, że chce jechać do Moskwy, a potem do Kijowa. Dobrze byłoby jednak, gdyby najpierw rozpatrzono jego odwołania.

AutorAndrea Gagliarducci

Watykan

Papież wzywa do "poważnej i dynamicznej" formacji liturgicznej

Raporty rzymskie-1 lipca 2022 r.-Czas czytania: < 1 minuta
rzym raporty88

Uczynił to w liście apostolskim "Desiderio Desideravi". Podkreśla w nim, że piękno chrześcijańskiej celebracji nie może być "pomniejszane w wartości, lub co gorsza, wykorzystywane w służbie ideologii jakiegokolwiek rodzaju".


AhTeraz możesz skorzystać z rabatu 20% na prenumeratę Raporty Rzymskie Premiummiędzynarodowa agencja informacyjna specjalizująca się w działalności papieża i Watykanu.
Watykan

Młodzi ludzie najeżdżają Watykan na swoje "Lato 2022".

Dzieci w wieku od 5 do 13 lat pracowników Watykanu rozpoczynają swój letni obóz. Mają szczęście robić to w samych ogrodach papieskich.

Giovanni Tridente-1 lipca 2022 r.-Czas czytania: 2 minuty

Nie wszyscy wiedzą, że w miesiącu lipcu niektóre obszary Watykanu, w tym Aula Pawła VI, przekształcają się w duży ośrodek letni do zakwaterowania dzieci w wieku od 5 do 13 lat, dzieci pracowników Stolicy Apostolskiej.

Lato dla dzieci w Watykanie, jak nazywa się ta inicjatywa, trwa już trzeci rok i w tym roku tematem przewodnim będą "marzenia", aby pomóc młodym ludziom "odkryć na nowo wartość patrzenia nieco dalej w przyszłość" - wyjaśniają organizatorzy.

Na stronie leitmotiv będzie postać św. Jana Bosko, "chłopca, który uwierzył w Boże marzenia, został księdzem i poświęcił swoje życie na wychowanie dzieci na arcydzieła". Książka Roalda Dahla Wielki łagodny olbrzym będzie przedmiotem działań. Celem będzie uświadomienie sobie piękna "wspólnego wzrastania" i tego, że "nie wolno nam bać się być olbrzymem", tak jak był nim Jezus czy święci.

Program

Codzienny program jest bardzo szczegółowy, podzielony na grupy wiekowe i obejmuje gry grupowe, zajęcia sportowe, warsztaty artystyczne, wraz z codziennymi wyzwaniami, działaniami edukacyjnymi i przedstawieniami. Zaczyna się wcześnie rano o 7.30, a kończy o 18.00, z wyjątkiem piątków, kiedy jest przyspieszony do 14.00. 

Po powitaniu przewidziane jest śniadanie w Auli Pawła VI i otwarcie dnia hymnem Estate RagazziPo wydarzeniu nastąpi chwila modlitwy i prezentacja planowanych działań. O godzinie 13.00 odbędzie się obiad, a po nim zajęcia edukacyjne, gry zespołowe i pokazy, przeplatane poczęstunkiem. 

Lokalizacja

Tłem będą charakterystyczne ogrody watykańskie. Na terenie heliportu odbywać się będą gry zespołowe i zabawy na świeżym powietrzu, zaplanowano również wycieczki z przewodnikiem po zielonych terenach małego państwa. Zabawy wodne ze specjalnymi basenami odbywać się będą we wschodniej części miasta, gdzie znajdują się również korty tenisowe i boiska do piłki nożnej pięcioosobowej.

Personel

Kadra składa się z profesjonalnych wychowawców koordynowanych przez dyrektora wspólnoty salezjańskiej w Watykanie, księdza Franco Fontanę, który jest również kapelanem żandarmerii i Muzeów Watykańskich. W grupie wiekowej 5/7 na każde 7 dzieci będzie przypadał jeden animator, w grupie wiekowej 8/10 dzieci, a w grupie starszej co 14 dzieci.

Wizyta papieża

W 2020 roku papież Franciszek złożył niespodziewaną wizytę w letnim oratorium goszczącym w jego domu i zachęcał dzieci do zawierania nowych przyjaźni: "ludzie, którzy umieją się bawić tylko w pojedynkę, są egoistami; aby się bawić, trzeba być razem, z przyjaciółmi".

Teologia XX wieku

Prawdziwa i fałszywa reformacja w Kościele, autorstwa Yves Marie Congar 

Esej Congara Prawdziwa i fałszywa reforma w Kościele jest klasykiem teologii XX wieku. Nikt do tej pory nie badał teologicznie tego aspektu życia Kościoła. Zrobił to w kluczowym momencie.

Juan Luis Lorda-1 lipca 2022 r.-Czas czytania: 7 minuty

6 grudnia 1944 r. na życzenie Piusa XII Roncalli, który reprezentował Stolicę Apostolską w Bułgarii (1925), Turcji i Grecji (1931), otrzymał telegram mianujący go nuncjuszem w Paryżu. Nie chodziło o awans, ale o ugaszenie pożaru. Po zakończeniu II wojny światowej nowy szef Republiki Francuskiej, katolicki generał de Gaulle, poprosił o zmianę nuncjusza Valeriego, który był zbyt blisko reżimu Pétaina. I nalegał, by było to przed Bożym Narodzeniem, kiedy tradycyjnie przyjmowano korpus dyplomatyczny, a nuncjusz pełnił rolę dziekana. Ponadto rząd francuski zażądał odnowienia 30 biskupów we Francji z tego samego powodu. 

Angelo Roncalli miał wówczas 63 lata. W Paryżu spędził dziewięć lat, aż został wybrany patriarchą Wenecji (1953), a następnie papieżem (1958), pod imieniem Jan XXIII. 

Lata owocne i złożone

Te powojenne lata we Francji były, z chrześcijańskiego punktu widzenia, niezwykle bogate. Pojawił się wspaniały rozkwit chrześcijańskich intelektualistów i teologów, a także inicjatyw apostolskich, które odnowiły krajobraz francuskiego katolicyzmu. Zaczęło się już po pierwszej wojnie światowej. 

Działo się to wśród wielkich napięć kulturowych i politycznych. Z jednej strony, ta utrzymywana przez dużą część tradycyjnych katolików, którzy byli przeciwni Republice, dumni z katolickiej przeszłości Francji i zranieni przez republikańską świecką samowolę, która trwała już 150 lat. Z drugiej strony komunizm był pokusą dla wrażliwych społecznie katolików i młodych duchownych, gdyż starał się włączyć ich do swojego projektu politycznego. 

W tym kontekście wszystko łatwo się myliło i upolityczniało, powstawały nieoczekiwane napięcia. Stolica Apostolska - Święte Oficjum - otrzymała w tych latach setki skarg z Francji i wytworzyła się atmosfera podejrzliwości w stosunku do tzw. "Nouvelle Théologie co utrudniało właściwe rozeznanie i bardzo utrudniało życie niektórym wielkim teologom, takim jak De Lubac i Congar. W 1950 roku De Lubac został oddzielony od Fourvière'a. 

Geneza Reformacja prawdziwa i fałszywa

17 sierpnia 1950 roku ojciec generalny dominikanów, Manuel Suárez, podczas wizyty w Paryżu, miał spotkanie z Yves Marie Congar (1904-1995), by porozmawiać o wznowieniu Chrześcijanie zjednoczeni (1937), pionierski esej, który Congar napisał na temat ekumenizmu katolickiego. W tym czasie temat ten był w powijakach, a dojrzeje dopiero z wolą Soboru Watykańskiego II, stając się misją Kościoła. Ale w tamtym czasie budziło to historyczne wątpliwości. Ponadto Stolica Apostolska chciała zapobiec wymknięciu się stosunków ekumenicznych spod kontroli. Właśnie powstała Ekumeniczna Rada Kościołów. 

Congar starannie zapisał tę rozmowę w memorandum (opublikowanym w Pamiętnik teologa): "Mówię mu, że poprawiam proofy książki zatytułowanej Reformacja prawdziwa i fałszywa... [nieco przestraszone spojrzenie Ojca Generała]; że ta książka niewątpliwie przyniesie mi trudności, których ciężar biedny Ojciec Generał będzie musiał jeszcze udźwignąć. [Ale co mogę zrobić? Nie mogę się powstrzymać od myślenia i mówienia tego, co wydaje mi się prawdą. Być roztropnym? Robię wszystko, co w mojej mocy, aby być rozważnym"..

Czytając książkę dziś, po posoborowych wzlotach i upadkach, ma się wrażenie, że mogła ona służyć jako przewodnik po zmianach. Ale kiedy została opublikowana, wszystko brzmiało inaczej. Od początku samo użycie słowa "reformacja", przynajmniej we Włoszech, wydawało się dawać powód do schizmy protestanckiej. Choć książka otrzymała kilka pochlebnych recenzji (m.in. w. L' Osservatore Romano), pojawiły się też podejrzenia, które miały więcej wspólnego z kontekstem niż z samą książką. Congar opowiada anegdotę o pani, która poszła kupić jedną z jego książek i została zapytana przez księgarza: "Czy pan też jest komunistą?

Komplikacje chwili

Ojciec generał dominikanów, Manuel Suarez, był człowiekiem roztropnym w trudnej sytuacji. Wszystko komplikowała kwestia księży robotników, w którą zaangażowanych było kilku francuskich dominikanów (ale nie Congar). Był to śmiały i ciekawy projekt ewangelizacyjny i być może w innym kontekście, przy większej uwadze duszpasterskiej osób zaangażowanych, mógłby spokojnie dojść do skutku. Ale przy dwóch wspomnianych napięciach było to niewykonalne. Z jednej strony mnożyły się głosy krytyki i donosy, z drugiej strony widziano w tym okazję do werbunku komunistów. 

Wszystko zostało przyspieszone przez kilka porażek. I to sprowokowało interwencję u francuskich dominikanów w 1954 roku, ale za pośrednictwem samego Ojca Generała. Między innymi Congar został poproszony o zaprzestanie nauczania (ale nie pisania). Drugie wydanie Reforma prawdziwa i fałszywa i jej przekłady (ale hiszpański wyszedł w 1953 roku). Nie było dalszych sankcji i nic nie zostało umieszczone na indeksie, czego się obawiano. Przez wiele lat nie mógł jednak wrócić do regularnego nauczania.

A nuncjusz Roncalli? Pozostaje do zbadania. Był to z pewnością człowiek wierny Stolicy Apostolskiej, który działał rozsądnie i z wielkim humanitaryzmem. Omijały go zarówno donosy, które szły bezpośrednio do Rzymu (także od biskupów), jak i środki, które podejmowano za pośrednictwem przełożonych generalnych. Jednak gdy jako papież zwołał sobór, zarówno de Lubac, jak i Congar zostali powołani do komisji przygotowawczej. I oni odegraliby wielką rolę: De Lubac, bardziej jako inspirator, ale Congar także jako autor wielu tekstów. To były jego tematy! Kościół, ekumenizm...

Intencja książki 

Już sam tytuł jest programem Reformacja prawdziwa i fałszywa w Kościele. Nie jest to "reformacja Kościoła", ale "reformacja w Kościele". A to dlatego, że Kościół nie jest w rękach ludzi. Reformacja dokonuje się z własnej natury, bardziej przez usuwanie tego, co przeszkadza, niż przez wymyślanie. I wymaga pracy, aby dostosować życie i misję Kościoła do zmieniających się czasów. Nie dla komfortu noclegu, ale dla autentyczności misji. Dlatego w rzeczywistości "Reformy okazują się być stałym zjawiskiem w życiu Kościoła, a także momentem krytycznym dla katolickiej komunii".zauważa w przedmowie z 1950 roku. 

Dlatego w czasach takiej wylewności wydawało mu się ważne, by badać zjawisko, by dobrze reformować, ucząc się na doświadczeniach historycznych i unikając błędów. Mówi przejrzyście w tym samym miejscu: "Kościół nie jest tylko obrazem, aparatem, instytucją. To jest komunia. Jest w niej jedność, której żadna secesja nie może zniszczyć, jedność, którą jej elementy składowe same generują. Ale jest też jedność wykonywana lub przeżywana przez mężczyzn. To rzuca wyzwanie ich postawie, jest przez nią budowane lub niszczone i stanowi komunię".. Jest w tym echo Johanna Adama Möhlera, zawsze podziwianego przez Congara (i redagowanego). 

Na stronie Przedmowa z 1967 roku podaje zmianę kontekstu od czasu napisania przez niego książki. Z jednej strony wspaniała eklezjologia soborowa, ale także relacje ze światem znacznie bardziej niezależnym od eklezji. To jest pozytywne w jednym sensie, ale w drugim, "to, co pochodzi ze świata, naraża się na ryzyko, że będzie doświadczane jako posiadające intensywność, obecność, świadectwo, które przewyższa afirmacje wiary i zobowiązania Kościoła".. Wymaga to nowej obecności ewangelizacyjnej. 

Z drugiej strony Congar ostrzega (to rok 1967), że. "Zdarza się, że niektórzy, nieroztropnie, podważają wszystko bez dostatecznego przygotowania [...]. W obecnej sytuacji nie podpisalibyśmy się pod optymistycznymi liniami, które poświęciliśmy reformatorskim zapędom w okresie bezpośrednio powojennym. Nie dlatego, że jesteśmy pesymistami, ale dlatego, że pewne orientacje, a nawet pewne sytuacje, są naprawdę niepokojące".. W sumie wydaje mu się, że książka zachowuje istotną aktualność. 

Struktura

Tak opisuje tę strukturę w przedmowie z 1950 roku: "Pomiędzy wstępem, który bada fakt reform, jakie pojawiają się dzisiaj, a konkluzją, dwie główne części, do których wypadało dodać trzecią: 1. Dlaczego i w jakim sensie Kościół nieustannie się reformuje? 2. W jakich warunkach reforma może być prawdziwa i przeprowadzona bez rozłamu? 3) Reformacja i protestantyzm".. Dodał tę trzecią część, aby lepiej zrozumieć reformację i rozłam, jaki przyniosła. To powinna być reforma życia, ale oni chcieli reformować strukturę i to doprowadziło do schizmy. 

We wstępie zauważono fakt reformacji w historii Kościoła: "Kościół zawsze żył reformując się [...] jego historia zawsze była punktowana przez ruchy reformatorskie. [Czasami to zakony korygują własną opieszałość [...] z takim impetem, że całe chrześcijaństwo zostaje poruszone (św. Benedykt z Aniane, Cluny, św. Bernard). Niekiedy to sami papieże podejmowali się generalnej reformy nadużyć lub poważnych braków (Grzegorz VII, Innocenty III)".. Następnie zwraca uwagę, że czas, w którym książka jest napisana, to czas fermentu. I długo zajmuje się "Sytuacja krytyki w Kościele katolickim".. W rzeczywistości istnieje samokrytyka, na którą należy zwrócić uwagę, aby ułatwić wprowadzenie ulepszeń. 

Pierwsza część, najdłuższa, nosi tytuł "Dlaczego i w jakim sensie Kościół jest reformowany?". Podzielona jest na trzy rozdziały i bada połączenie świętości Boga i naszych słabości, z których składa się Kościół. Czyni to poprzez badanie tematu w patrystyce, scholastyce, innych wkładach teologicznych i Magisterium. Podkreśla znaczenie tajemnicy Kościoła jako rzeczy Bożej. I określa, co w Kościele jest, a co nie jest fallibilne.    

Warunki reformy bez schizmy

Taki jest tytuł drugiej części, która zawiera najbardziej merytoryczną i klarowną część książki. Zwraca uwagę, że w każdym ruchu jest albo autentyczny rozwój, albo dewiacja, i że często reakcja na jednostronny błąd wywołuje również jednostronny akcent. Następnie analizuje warunki prawdziwej reformy. I wskazuje na cztery warunki.

Pierwszy to. "prymat dobroczynności i duszpasterstwa".. Nie można udawać, że reformuje się Kościół jedynie za pomocą idei czy ideałów, które mogą pozostać teoretycznymi stwierdzeniami: trzeba trzymać się praktyki duszpasterskiej, która jest tym, co gwarantuje skuteczność. Herezje często traktują Kościół jako ideę i źle traktują rzeczywistość, tworząc destrukcyjne napięcia. 

Drugi warunek to. "trwanie w komunii całości".. Jest to również warunek bycia katolikiem, zjednoczonym z powszechnym w Kościele. Często inicjatywa wychodzi z peryferii, ale musi być zintegrowana z centrum, które pełni rolę regulacyjną. 

Trzeci warunek wynika z poprzedniego i wynosi "cierpliwość, unikanie pośpiechu".. Jedność i integracja mają swój czas, który należy uszanować, a pośpiech prowadzi do rozłamów. Ta cierpliwość, czasem bolesna, jest sprawdzianem autentyczności i właściwej intencji. Congar doświadczył tego na własnej skórze, choć nie zawsze udawało mu się być tak cierpliwym.

Czwartym warunkiem jest to, że prawdziwa odnowa polega na powrocie do zasad i tradycji, a nie na wprowadzeniu nowości na mocy nowej idei. "adaptacja mechaniczna".. Congar odróżnia adaptację jako uprawniony rozwój, który musi być dokonany przez połączenie ze źródłami Kościoła, od adaptacji jako wprowadzenia nowości, która jest dodana jako następstwo. To też było inspirowane przez Newmana, kolejne z jego wielkich odniesień. 

Również w sprawie reformy

Jakby to było echo, encyklika Ecclesiam suam (6 sierpnia 1964) Pawła VI, w kontekście Soboru, który jeszcze się nie zakończył, mówi o warunkach prawdziwej reformy Kościoła; i o metodzie, którą musi być dialog. Jest to kwestia "zawsze po to, aby przywrócić mu jego doskonałą formę, która z jednej strony odpowiada pierwotnemu planowi, a z drugiej strony jest uznana za spójną i zatwierdzoną w tym koniecznym rozwoju, który, jak drzewo nasienne, nadał Kościołowi, wychodzącemu z tego projektu, jego prawowitą historyczną i konkretną formę".. Do koniecznego rozróżnienia między reformą a zerwaniem Benedykt XVI odwoła się także przy interpretacji testamentu Soboru Watykańskiego II i określaniu hermeneutyki, z jaką należy go czytać. 

Wiadomości bibliograficzne

Właśnie ukazała się gruba biografia Congara, autorstwa Étienne Fouilloxa, który zredagował również jego Dziennik teologa (1946-1956)Jest on znanym historykiem tego bardzo ciekawego okresu we Francji. Można też znaleźć online kilka opracowań autorstwa profesorów Ramiro Pellitero i Santiago Madrigala. 

Więcej

Miłość nigdy nie przemija

Caritas uświadamia nam, że miłość nie jest czymś niestosownym. Jej 73 661 wolontariuszy i 5 408 pracowników kontraktowych to najbardziej przyjazne oblicze Kościoła.

1 lipca 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

Pawła i służy mi do opowiedzenia dzisiaj o wspaniałej i wyjątkowej historii miłosnej, jednej z tych, które trwają wiecznie: dokładnie 75 lat. Obchody tego ślubu blasku będą miały swój kulminacyjny moment 1 lipca, o godz. 18.30, podczas Mszy Świętej, której będzie przewodniczył kardynał Osoro w Almudenie.

Ale nie dajcie się zwieść, nie będzie odnowienia przysięgi ślubnej, wręczenia obrączek i modlitwy nad małżonkami, bo ta historia miłosna nie toczy się między dwojgiem ludzi, jak mogłoby się wydawać.

Pozwolę sobie na dygresję, aby zastanowić się nad tym, jak nadużywanie słowa miłość w naszym języku w odniesieniu do romantycznego związku między dwojgiem ludzi znacznie zdewaluowało jego znaczenie. Spadek jest wprost proporcjonalny do kruchości takich związków. Przy 100 000 rozwodów rocznie i związkach coraz bardziej efemerycznych, można powiedzieć, że miłość na całe życie jest, delikatnie mówiąc, rzadkością. A szkoda, bo większość ludzi chciałaby, żeby miłość trwała wiecznie. Dlatego 13 rozdział Pierwszego Listu do Koryntian, który posłużył za tytuł tego artykułu, jest jednym z najczęściej głoszonych czytań w ceremoniach ślubów kościelnych i cywilnych, a sam papież Franciszek w adhortacji o miłości w rodzinie Amoris Laetitia, stawia ją za wzór prawdziwej miłości. Miło słyszeć, ale trudno sprostać. Niemożliwe, powiedziałbym, bez pomocy łaski.

Tylko ten, kto doświadczył miłości, może z kolei być prawdziwą miłością dla innych. To właśnie udało się osiągnąć Cáritas Española, która obchodzi dziś 75. rocznicę powstania.

W tym czasie, z Koryntian 13Caritas wykazał, że. miłość jest cierpliwaTowarzyszymy ludziom w ich często powolnych procesach posuwania się do przodu, jeśli nie w ich chronicznych sytuacjach, to bez patrzenia na zegar czy kalendarz.

Caritas nauczyła nas, że miłość jest łagodnySą na usługach ubogich bezpłatnie, nie żądając niczego w zamian. 2,6 mln osób, którym w ubiegłym roku towarzyszyła pandemia, może za to ręczyć.

Dzięki Caritas nauczyliśmy się, że miłość nie jest zazdrosny, nie przechwala się y nie przytyćCaritas jest wzorcową organizacją w środku społeczeństwa. W obliczu ekshibicjonizmu niektórych organizacji pozarządowych, konkurencji między nimi oraz utowarowienia i upolitycznienia ubóstwa, cicha i pokorna, zawsze dyskretna praca Caritas jest światłem, które świeci w sposób szczególny. Niewiele instytucji inwestuje mniej w reklamę i spin doktorów, a udaje im się być tak istotnymi i cenionymi jak Caritas. 

Caritas pozwala nam zrozumieć, że miłość to nie jest niestosowne. 73.661 wolontariuszy i 5.408 pracowników kontraktowych jest przyjazną twarzą Kościoła dla ludzi, którzy przychodzą do niego załamani, czasem tylko potrzebujący ucha, przyjaznego ramienia, wyciągniętej ręki.

Dzięki Caritas widzimy, że miłość nie jest samolubny. W 2021 r. zainwestowała 403 mln euro w swoje różne projekty i zasoby w Hiszpanii (o 16 więcej niż w poprzednim roku), utrzymując swój cel oszczędnościowy w sekcji Zarządzanie i administracja na poziomie 6,2%. Innymi słowy, z każdych zainwestowanych 100 euro tylko 6,20 euro przeznacza się na koszty zarządzania i administracji. Liczba ta utrzymywała się przez ostatnie 20 lat. 

Ta miłość nie jest rozdrażniony i nie ponosi odpowiedzialności za zło Potwierdzają to wolontariusze i pracownicy Caritas, gdy znoszą często niewdzięczne lub zbyt wymagające traktowanie niektórych osób, które przychodzą do parafii, nie wiedząc o niepewności środków, jakimi dysponują, a przed którymi nie zamykają swoich drzwi. Także za spokojną reakcję organizacji, gdy musiała znosić krytykę ze strony tych, którzy atakowali ją z powodów politycznych lub ideologicznych.

Raporty, które Caritas wydaje za pośrednictwem Fundacji FOESSA od 1967 roku, pokazują nam, jak miłość i nie cieszy się z niesprawiedliwości, ale cieszy się z prawdy. Te prestiżowe badania socjologiczne ujawniają niesprawiedliwy podział bogactwa i prawdę o poziomie ubóstwa w Hiszpanii, wyznaczając kamienie milowe w wiedzy o sytuacji społecznej w Hiszpanii i umożliwiając dopracowanie reakcji i skuteczne towarzyszenie beneficjentom swoich działań.

Miłość, w Caritas, wszystkie wymówkiwskazując na grzech struktur i administracji, ale nie na grzesznika; wszystkie wierzeniawierząc w ludzi, którym pomaga, dając im wotum zaufania, którego społeczeństwo tak często im odmawia;  wszystko czekapracy Komisji Europejskiej, szerząc nadzieję wśród tych, z którymi współpracuje i zachęcając społeczeństwo do wiary, że bardziej sprawiedliwy świat jest możliwy; oraz wszystko wspiera to wszystkoStawiamy czoła nowym wyzwaniom, które stawia przed nami zmieniające się społeczeństwo, nigdy nie opuszczamy gardy, ale zawsze idziemy do przodu, nawet jeśli dane zawsze wydają się iść przeciwko nam. 

W Caritas, jak w małżeństwach na całe życie, miłość nigdy nie przemijaponieważ Deus caritas est (miłość jest Bogiem). 

AutorAntonio Moreno

Dziennikarz. Absolwent Nauk o Komunikacji oraz licencjat z Nauk o Religii. Pracuje w diecezjalnej delegaturze ds. mediów w Maladze. Jego liczne "wątki" na Twitterze dotyczące wiary i życia codziennego cieszą się dużą popularnością.

Więcej
Watykan

Miesięczne wideo papieża: dla osób starszych

Jak co miesiąc papież Franciszek zaprasza wiernych do włączenia się w modlitwę w konkretnej intencji. W czerwcu miesięczny filmik papieża zachęca nas do większej obecności osób starszych.

Javier García Herrería-30 czerwca 2022-Czas czytania: < 1 minuta

W tym miesiącu papież mówi do nas w pierwszej osobie, aby przekazać swoją intencję modlitewną. Jest on jednym z starsi które nigdy nie były "tak liczne w historii ludzkości". Jego zdaniem społeczeństwo oferuje osobom starszym "wiele planów opieki, ale niewiele projektów życiowych", zapominając o tym, jak wielki wkład mogą one jeszcze wnieść.

One "są chlebem, który karmi nasze życie, są ukrytą mądrością ludu", dodaje Papież. Papież zaprasza nas do "uczczenia ich" w "dniu im poświęconym":. Światowy Dzień Dziadków i Osób Starszych.

Udostępnienie tego filmu jest sposobem podziękowania im za wszystko, czym są i co robią w naszych rodzinach.

Kultura

Joaquín Paniello: "Droga do Emaus pokazuje miłość Boga".

Rekonstrukcja rozmowy Jezusa z dwoma wędrowcami do Emaus, prześledzenie Jego słów w Dziejach Apostolskich, Ewangeliach i Starym Testamencie, mogłoby stanowić syntezę książki Dlaczego chodzisz smutny? Została napisana przez Joaquína Paniello, księdza mieszkającego w Jerozolimie, i przedstawiona na forum Omnes na temat Ziemi Świętej, w którym uczestniczyła również Piedad Aguilera, z działu pielgrzymek Viajes El Corte Inglés.

Francisco Otamendi-30 czerwca 2022-Czas czytania: 10 minuty

Również cele religijne nabierają w tych tygodniach rozmachu w związku ze stopniowym powrotem do normalności. Oprócz Rzymu szczególne miejsce wśród nich zajmowała zawsze ziemia Pana, Ziemia Święta. 

W tym kontekście "Pielgrzymki do Ziemi Świętej w następstwie pandemii" były przedmiotem Forum Omnes w Madrycie, sponsorowane przez Banco Sabadell, Fundación Centro Académico Romano (CARF) i Saxum Visitor Centre, multimedialne centrum zasobów, które pomaga odwiedzającym pogłębić wiedzę o Ziemi Świętej w interaktywny sposób, położone około 18 kilometrów od Jerozolimy.

Wśród obecnych byli: dyrektor ds. instytucji religijnych i trzeciego sektora Banco Sabadell, Santiago Portas; dyrektor generalny CARFLuis Alberto Rosales, oraz inne osoby związane z sektorem instytucji religijnych i turystyki religijnej, a także dyrektor Omnes, Alfonso Riobó, który moderował wydarzenie, oraz redaktor naczelna, María José Atienza. Łaciński patriarcha Jerozolimy, arcybiskup Pierbattista Pizzaballa, również interweniował w wideo u autora książki.

Odzyskiwanie popytu

Pierwszym mówcą był ksiądz Joaquín Paniello (Barcelona, 1962), doktor fizyki, filozofii i teologii. Od piętnastu lat mieszka i pracuje w Jerozolimie, właśnie opublikował 'Why do you walk sadly? La conversación de Jesús con los discípulos de Emaús" (Dlaczego chodzicie smutni? Rozmowa Jezusa z uczniami z Emaus), książka wydana przez emmausfootprints

Następnie Piedad Aguilera, z Działu Pielgrzymek i Turystyki Religijnej Viajes El Corte Inglés, którą przytoczymy obszerniej później, przytoczyła pewne dane. "W 2019 roku Ziemia Święta przyjęła 4,5 mln odwiedzających, nawet przy poziomie nasycenia w niektórych miejscach. Potem przyszedł kowid: w marcu 2020 roku mieliśmy 800 000 odwiedzających i licząc, według izraelskiego Ministerstwa Turystyki. Rok 2019 był jeszcze gorszy. Ale sektor spodziewa się "wybuchowego popytu" w najbliższej przyszłości. "W 2023 roku myślę, że to będzie czas, kiedy wszystkie projekty, które mamy, będą realizowane z tą normalnością, którą mieliśmy w 2019 roku. Czekamy na wszystkich, którzy przyjdą z tą nadzieją - powiedziała Piedad Aguilera.

Katecheza

Uczestników wydarzenia powitał członek zarządu Banco Sabadell, Santiago Portas. Zaznaczył, że "dzisiaj po raz kolejny organizujemy Omnes Forum osobiście, albo w sposób hybrydowy, również poprzez streaming, i jest to radość dla wszystkich, że w tym powrocie do normalności pierwsze wydarzenie jest z Omnes". 

Santiago Portas podziękował wszystkim za przybycie i powiedział autorowi, Joaquínowi Paniello, że "po przeczytaniu twojej książki stałem się jej ambasadorem". Wydaje mi się, że jej lektura jest katechezą, przez którą wszyscy powinniśmy przejść, aby odnaleźć naszą drogę, nasz prawdziwy sens".

Dyrektor Banco Sabadell podziękował również Piedad Aguilera, z Viajes El Corte Inglés, "naszemu partnerowi, z którym sformalizowaliśmy umowę, aby w tradycyjny sposób obsługiwać naszych klientów podczas ich podróży do miejsc religijnych i pielgrzymek". Na koniec podziękował za interwencję łacińskiemu patriarsze Jesusalén, monsignorowi Pierbattista Pizzaballa, członkowi zakonu franciszkańskiego.

Pielgrzymka, forma modlitwy

Dyrektor Omnes, Alfonso Riobó, zabrał następnie głos, aby podziękować Santiago Portas i Banco Sabadell "za gościnność, z jaką goszczą dziś na tym kolokwium". "Temat, który nas łączy, pielgrzymki w czasach po pandemii - dodał - przywołuje wiele wspomnień, przynajmniej dla tych z nas, którzy znają i często czytają Ewangelię, bo w tym fragmencie [fragmencie o uczniach z Emaus] przedstawiona jest być może pierwsza z pielgrzymek, a przynajmniej pierwsza z pielgrzymek chrześcijańskich, w sam dzień Zmartwychwstania".

"A jeśli myślimy o Ziemi Świętej, to prawdopodobnie jednym z emblematycznych miejsc, w których zatrzymuje się pamięć i wyobraźnia, jest Droga do Emaus, czy ją znamy, czy nie, być może poznamy ją wkrótce" - dodał Don Alfonso Riobó, który przywołał słowa włoskiego księdza, Don Giuseppe, który niedawno miał okazję być w Ziemi Świętej, po tym jak długo na nią czekał.

Powrót do Ziemi Świętej jest wielkim darem - pisał Don Giuseppe - bo tu są korzenie naszej wiary, obecność, życie Pana, życie Kościoła. Jest to tak naprawdę powrót do źródeł. Po tak długim czasie, w tej chwili jest to cenny dar, móc dać życie tej formie modlitwy, jaką jest pielgrzymka, formie życia, która pozwala nam cieszyć się pięknem Pana". 

Refleksja nad Emaus i fragmentem Łukasza

"To nie jest książka podróżnicza, ani przewodnik modlitewny dla pielgrzymów, ale refleksja nad tym miejscem i tym fragmentem" - powiedział Alfonso Riobó przedstawiając Joaquína Paniello, który napisał pierwszą książkę przedstawiającą w formie dialogu rozmowę Jezusa z uczniami na drodze do Emaus.

Ale osiągnął to, rekonstruując na jej kartach ponad dwa tysiące lat historii opowiedzianej "poprzez bezpośrednie i efektowne obrazy, które ujawniają głęboką wiedzę biblijną, rygor teologiczno-filozoficzny i wielki szacunek dla źródeł" - powiedział łaciński patriarcha Jerozolimy, arcybiskup Pierbattista Pizzaballa, który napisał prolog do książki. 

"Chciałbym skomentować i połączyć temat pielgrzymek z powodem powstania tej książki o Camino de Emáus" - powiedział Joaquín Paniello. "Przede wszystkim muszę powiedzieć, że nie pielgrzymowałem do Ziemi Świętej, bo pojechałem i zostałem. Kiedy jedziemy do Ziemi Świętej, jedziemy myśląc o sprawach Pana, o Jezusie. Ale czasem brakuje nam wymiaru korzenia. Bo Jezus był Żydem, żył judaizmem, żył wieloma rzeczami związanymi z judaizmem, a my czasami wiele rzeczy pomijamy, a wiele rzeczy, które są bardzo u podstaw, pomijamy".

"Niewiele wiemy o Starym Testamencie".

"Muszę wyznać, że będąc w Ziemi Świętej zacząłem znacznie bardziej doceniać Stary Testament i naród żydowski. W naszej liturgii, w naszych modlitwach, w błogosławieństwach jest wiele rzeczy, które nawiązują do tego, jak lud Izraela, w pierwszym wieku, żył judaizmem i jak wiele rzeczy odziedziczył do dziś".

Co to ma wspólnego z tą książką? Kiedy jedziemy do Ziemi Świętej musimy zobaczyć za nią Stary Testament. My, katolicy, bardzo mało wiemy o Starym Testamencie i umyka nam bogactwo informacji. "Teraz potrzebujemy w jakiś sposób przewodnika. I zdałem sobie z tego sprawę, kiedy tam byłem.

"Saxum Visitor Center powstało, aby przekazać postać Jezusa i Miejsca Święte. Kiedy projekt się rozpoczął, musiałem śledzić go z Rzymu, ale potem pojechałem do Jerozolimy w 2010 r. i mogłem śledzić, jeszcze przed rozpoczęciem budowy, sprawy związane z pozwoleniami (ziemia nie była jeszcze kupiona), a także współpracować z profesjonalistami, którzy zajmowali się tym, co było podstawowym pomysłem, aby przekazać to, czego chcieliśmy", wyjaśnił Joaquín Paniello. 

"Zrozumieliśmy, że był na drodze Emaus, a bycie na drodze Emaus podsumowywało wszystko, co było pożądane w tym ośrodku" - reflektował autor książki. "Że to było w pewnym sensie tak, że ludzie przechodzący obok mogli powiedzieć, jak sami uczniowie: 'Czy nie pałały w nas serca, gdy mówił do nas w drodze i wyjaśniał nam Pisma?' A co powiedział Jezus, co im wyjaśnił? Wtedy zacząłem się w to zagłębiać.

"Potrzebowali porozmawiać o przepowiedniach".

"Nie studiowałem tak dokładnie Starego Testamentu. Miałem na zajęciach z teologii, etcetera. I zauważyłem kilka rzeczy, które naprawdę mnie uderzyły - dodał Joaquín Paniello. "Jednym z nich jest to, że pierwsi chrześcijanie, aby przedstawić Jezusa, potrzebowali mówić o Starym Testamencie, o proroctwach w szczególności, i o tym, jak wypełniły się one w życiu Jezusa. A św. Justyn np. w II wieku, gdy pisał do cesarza, to nie wystarczyło mu przedstawić Jezusa mówiąc, że był osobą niezwykłą, że czynił cuda itd. ale zaczyna od tego, że mówi: w narodzie żydowskim jest taka postać, która jest prorokiem, która mówiła, co będzie w przyszłości. I przedstawia Jezusa jako tego, w którym wypełniają się proroctwa".

Sytuacja podobna do tej, w której znalazł się św. Justyn

"W tej chwili jesteśmy w sytuacji podobnej do tej, w której znalazł się św. Justyn. Mówimy o Jezusie, a wielu ludzi uważa, że Jezus był wielką postacią, wielkim człowiekiem i tyle. Nie, zaraz, przecież jest plan Boży sprzed tysiąca lat, na przykład Dawid, a jeszcze wcześniej błogosławieństwo Jakuba dla jego synów, gdzie już jest mowa o tym, że ktoś przyjdzie, że Juda będzie miał berło, że będzie królem - Juda w tamtym czasie był tylko jednym z synów - i że to królowanie nie będzie stracone, dopóki nie przyjdzie ten, na którego czekamy. Było to szesnaście setek lat przed Chrystusem".

"Jest cały plan, a w miarę zbliżania się go intensyfikuje, a prorocy stają się coraz bardziej konkretni, mówiąc nam, co musi się wydarzyć w życiu Jezusa i jak to się wypełni w późniejszym okresie jego życia" - podkreślił Joaquín Paniello. "Oczywiście, to wprowadzenie nie oznacza, że nagle pojawia się Jezus, wielka postać, syn Boży, ale że jest wprowadzenie, które wydaje mi się bardzo ważne dla ewangelizacji". 

To była jedna z rzeczy, która przykuła uwagę tego katalońskiego księdza przebywającego w Ziemi Świętej. Ale jest tego więcej. "Drugi ma związek z wysłaniem pierwszej wersji książki do wielu osób, które przekazały mi uwagi, a ja zebrałem wiele rzeczy od wielu osób. Książka jest nie tylko moja. Jeden z nich powiedział mi: ilekroć czytam 24 rozdział Łukasza, wpadam w złość, bo Łukasz mówi, że Pan powiedział im wszystko, co Pismo Święte mówi o sobie, a on nie mówi nic!

Autorytet Pisma Świętego

"Ale zdałem sobie sprawę, że on rzeczywiście mówi dużo, ale nie tam" - przekonuje w swojej książce Paniello. "Łukasz napisał również Dzieje Apostolskie. I zarówno w Ewangelii, jak i w Dziejach Apostolskich jest wiele odniesień do proroctw (pojawiły się one już u św. Mateusza, nieco wcześniej). A w Dziejach Apostolskich jest wiele przemówień niektórych apostołów".

"Te dyskursy byłyby długie - kontynuuje autor - a Łukasz w każdym dyskursie zamieszcza proroctwo, które logicznie wynikało z rozmowy z Jezusem. Jest to jedyny przypadek, kiedy Jezus przemawia do swoich apostołów nie ze swojego autorytetu, ale z autorytetu Pisma Świętego. Jest tylko jeden fragment, nieco podobny, ten o Samarytance, która zaczyna z Nim rozmawiać. Ale tutaj uzasadnia wszystko z Pisma Świętego, aby uświadomili sobie, że wszystko wypełniło się w życiu Jezusa. Że istnieje długi plan Boga. Jest wiele rzeczy, które będąc tam, uświadamiasz sobie głębiej". 

Jezus ich przemienia

"Uczniowie z Emaus byli głęboko zniechęceni, zasmuceni. Ich stan umysłu był stanem całkowitej katastrofy" - podkreślił Joaquín Paniello podczas kolokwium, w momencie, który wydawał się kluczowy dla jego krótkiej prezentacji. "Od tego miejsca do powrotu do Jerozolimy o zmroku jest cała podróż z Jezusem, która ich przemienia. Pierwszą rzeczą, którą Jezus musiał zrobić, było uświadomienie im, że krzyż może mieć znaczenie. Że krzyż nie jest tak naprawdę nie do pogodzenia z miłością Boga".

"Ta część wydaje mi się być pierwszą rzeczą, która może odwrócić nasze własne doświadczenie. Zrozumienie, jaki jest Bóg i że tam też objawia się Boża miłość, jest bardzo ważne. Powiedziałbym, że wątek Bożej miłości jest w książce fundamentalny, bo chodzi o podkreślenie, że cały plan Boga dotyczy miłości. Każdy, kto przeczyta tę książkę, znajdzie w niej nowe rzeczy - podsumował.

Eksperci o Ziemi Świętej

"Ziemia Święta jest Ziemią Obiecaną. Kraina nieskończonych ścieżek, cały świat niespodzianek i wrażeń. Miejsce, w którym sacrum staje się codzienne i bliskie, które można poczuć w jego zróżnicowanych krajobrazach, w delikatnych aromatach, w kulturze, historii..., a przede wszystkim w głębokiej ciszy, która zaprasza do refleksji i modlitwy".

Tak zaczyna się opis pielgrzymki do Ziemi Świętej podany przez Dział Pielgrzymek i Turystyki Religijnej Viajes El Corte Inglés, którego częścią jest Piedad Aguilera i jej zespół. "Podróż niepodobna do żadnej innej, podróż, którą powinno się odbyć przynajmniej raz w życiu", jak powiedziała Piedad Aguilera podczas konferencji Omnes, w której "pielgrzymka do Ziemi Świętej jest podróżą przez sceny Starego i Nowego Testamentu, podróżą przez czas, podróżą przez tygiel, w którym zbiegają się różnorodne i zróżnicowane kultury, z zapałem poszukujące nowej drogi, która doprowadzi do pokojowego współistnienia różnych kultur i religii, które się tam przejawiają".

Podczas Omnes Forum, Piedad Aguilera rozpoczęła od przypomnienia niedawno podpisanego sojuszu pomiędzy Viajes El Corte Inglés i Banco Sabadell "w celu pobudzenia duchowych i kulturalnych podróży do miejsc kultu religijnego". Jest to projekt, który rozpoczęliśmy z wielkim entuzjazmem i ekscytacją".

W odniesieniu do książki Joaquína Paniello, Piedad Aguilera zwróciła uwagę, że "z technicznego punktu widzenia - jesteśmy oddani światu podróży - ta biblijna podróż, ta historyczna podróż, może dodać wiele wartości do naszych tras, zwłaszcza zaczynając od Saxum Visitor Centre, które znamy, które zapewnia fantastyczną lokalizację dla naszych pielgrzymów tego, czym jest Ziemia Święta. Jeśli potem pójdziemy tą drogą, na tyle na ile się da, do Emaus-Nicopolis, to będzie fantastycznie.

Przestrzegać oczekiwanie pielgrzyma

"To prawda, że synteza naszych projektów w ciągu siedmiu dni jest dla nas nieco skomplikowana" - przyznał dyrektor Viajes El Corte Inglés. "To, czego szukamy, to po prostu, aby pielgrzym dał się ponieść i nie musiał się martwić o swój lot, o swoje zakwaterowanie itd. i aby zsyntetyzować ten program".

"Lubimy podkreślać, że pielgrzymka zaczyna się w momencie spotkania z naszą grupą, bo tam musimy wykryć, jaka jest prawdziwa motywacja pielgrzyma. I na tej podstawie wybieramy miejsca, gdzie sprawujemy Eucharystię, a przede wszystkim bardzo ważne jest wykrycie duszpasterstwa i liturgii wiary, aby pielgrzym otrzymał to, czego oczekuje, a jego oczekiwanie zakończyło się sukcesem.

"Co może być lepszego niż wycieczka do Ziemi Świętej!

"Nie jesteśmy poświęceni ewangelizacji, ale wierzę, że my wszyscy, którzy tu jesteśmy, mamy obowiązek, z naszych sfer, i po pandemii, zwiększyć tę pewność i tę gwarancję dla podróżnych, aby mieli to pragnienie doświadczenia, a co jest lepsze niż podróż do Ziemi Świętej" - zachęcała Piedad Aguilera.

"Niewątpliwie jest wiele miejsc na świecie, wiele miejsc kultu, ale zawsze powtarzamy, że Ziemia Święta to podróż niepodobna do żadnej innej. Proponujemy ją jako wycieczkę, którą trzeba odbyć przynajmniej raz w życiu, niezależnie od motywacji odwiedzającego. Mieliśmy grupy o bardziej kulturalnych zainteresowaniach, ale każdy, kto przybywa do Ziemi Świętej, przyjeżdża odmieniony, w taki czy inny sposób. Jeśli dodamy do tego opiekę duszpasterską księdza kapelana, który kieruje każdą pielgrzymką, oraz chrześcijańskich przewodników, których zawsze mamy u celu, to uważam, że jest to sukces.

"Oni bardzo dużo wycierpieli.

"Staramy się przybliżyć podróżnym świat wielkiego dziedzictwa kulturowego, które posiadamy, zarówno w Hiszpanii, jak i w takich miejscach jak Ziemia Święta. I dzięki temu generujemy doświadczenie, które jest dowodem wszystkiego, co się tam wydarzyło w ciągu tylu wieków, dla każdego wierzącego i niewierzącego" - kontynuował ekspert, który chciał podkreślić pomoc Kościoła dla wszystkich chrześcijan w Ziemi Świętej.

W ciągu tych dwóch i pół roku "wspólnoty chrześcijańskie w Ziemi Świętej, nie tylko te w Izraelu, ale także te w Palestynie, bardzo ucierpiały, ponieważ gość przynosi bogactwo i codzienne utrzymanie, a te dwa lata były bardzo trudne". I trzeba przyznać, że cały Zakon Franciszkański, z tym wszystkim, co oznacza w Ziemi Świętej, oraz inne instytucje religijne, przeprowadziły ważne działania, aby pomóc tym wspólnotom chrześcijańskim, które są mniejszością w Ziemi Świętej.

"To naturalny sposób na wspólne życie".

W odniesieniu do bezpieczeństwa, Piedad Aguilera dodała, "czasami oferowane są informacje polityczne lub społeczne, które tworzą 'strach przed Ziemią Świętą', ale kiedy odwiedza się stare miasto Jerozolimy i widzi, że można tam żyć w sposób naturalny, obawy się rozwiewają. Od czasu ostatniej Intifady myślę, że można podróżować z całkowitą normalnością".

Teraz uruchamiamy wszystkie zasoby, lotnicze i hotelowe, bo czeka nas "wybuchowy popyt". I w 2023 r. myślę, że to będzie ten moment, kiedy będziemy już dostosowani, gdzie wszystkie projekty, które mamy, będą realizowane z taką normalnością, jaką mieliśmy w 2019 r. Czekamy na wszystkich, którzy przyjdą z tą nadzieją". Piedad Aguilera chciała podkreślić na koniec "bezpieczeństwo, które możemy zapewnić podróżnym, w strukturze wyspecjalizowanych osób, które mamy w jednostce, wykupując ubezpieczenie w miejscu docelowym z szeroką ochroną zdrowia, aby podróżny mógł mieć spokój w przypadku zdarzenia, które może się zdarzyć każdemu. Nasza zdolność do reagowania na nieprzewidziane zdarzenia jest gwarantowana".

Późniejsza dyskusja dała możliwość zadawania licznych pytań prelegentom, o przewodników, o profil turystów i pielgrzymów, o pielgrzymowanie itp. co można obejrzeć na koncie Youtube firmy Omnes.

AutorFrancisco Otamendi

Watykan

Liturgia jest prawdziwym spotkaniem z Chrystusem. Centralne idee "Desiderio desideravi".

Dnia 29 czerwca 2022 roku Ojciec Święty Papież Franciszek opublikował List Apostolski Desiderio desideravi o formacji liturgicznej Ludu Bożego. Jest to długi list, liczący 65 punktów, którym Papież Rzymski nie zamierza zajmować się wyczerpująco liturgią, ale raczej zaproponować pewne elementy do refleksji, aby kontemplować piękno i prawdę chrześcijańskiej celebracji.

Juan José Silvestre-30 czerwca 2022-Czas czytania: 7 minuty

Artykuł w języku angielskim.

Pierwszy punkt, który rozwija dokument jest Liturgia w dziś historii zbawienia. W tym pierwszym epigramacie Papież umieszcza nas w Misterium Paschalnym, prawdziwym centrum teologii liturgicznej soborowej Konstytucji o Liturgii,... Sacrosanctum Concilium. Ostatnia Wieczerza, Krzyż Chrystusa i Zmartwychwstanie, Misterium Paschalne, jawią się jako jedyny prawdziwy i doskonały kult miły Ojcu.

Liturgia jest środkiem, który Pan nam zostawił, abyśmy mogli uczestniczyć w tym wyjątkowym i cudownym wydarzeniu w historii zbawienia. I jest to środek, którym żyjemy w Kościele. "Od początku Kościół, oświecony przez Ducha Świętego, rozumiał, że to, co było widzialne z Jezusa, co można było zobaczyć oczami i dotknąć rękami, Jego słowa i gesty, konkrety Słowa Wcielonego, przeszło do sprawowania sakramentów" (List, n. 9).

Spotkanie z Chrystusem

Bezpośrednio związany z tym, co powiedzieliśmy do tej pory, jest drugi punkt Karty: Liturgia - miejsce spotkania z Chrystusem. Ten podtytuł przypomina nam bardzo znamienne sformułowanie z Listu, który Jan Paweł II napisał 25 lat po opublikowaniu Sacrosanctum Concilium: "Liturgia jest uprzywilejowanym miejscem spotkania z Bogiem i z Tym, którego On posłał, Jezusem Chrystusem" (św. Jan Paweł II, List apostolski do Apostołów, s. 4).. Vicesimus quintus annus, n. 7). W tym tkwi całe potężne piękno liturgii, powie Franciszek: jest ona spotkaniem z Chrystusem, bo nie możemy zapomnieć, że "wiara chrześcijańska jest albo żywym spotkaniem z Chrystusem, albo nie jest" (List, n. 10).

Liturgia to prawdziwe spotkanie z Chrystusem, a nie tylko mgliste przypomnienie. Spotkanie, które rozpoczęło się w Chrzcie Świętym, wydarzenie, które naznacza życie każdego z nas. I to spotkanie z Chrystusem w chrzcie, prawdziwa śmierć i zmartwychwstanie, czyni nas dziećmi Bożymi, członkami Kościoła, a przez to doświadczamy pełni kultu Bożego. "W rzeczywistości istnieje tylko jeden akt kultu, który jest doskonały i miły Ojcu - posłuszeństwo Syna, którego miarą jest Jego śmierć na krzyżu. Jedyną możliwością uczestnictwa w Jego ofierze jest bycie synami w Synu. To jest dar, który otrzymaliśmy. Przedmiotem działania w Liturgii jest zawsze i tylko Chrystus-Kościół, Mistyczne Ciało Chrystusa" (List, n- 15).

Picie z liturgii

Papież chce nam wówczas przypomnieć, jak to uczynił przy okazji m.in. Sobór Watykański i poprzedzającego go ruchu liturgicznego, że liturgia jest "pierwotnym i koniecznym źródłem, z którego wierni mają pić prawdziwie chrześcijańskiego ducha" (Sacrosanctum Concilium, n. 14). Dlatego "tym listem chciałbym po prostu zaprosić cały Kościół do ponownego odkrycia, strzeżenia i życia prawdą i mocą chrześcijańskiej celebracji". Nie chciałbym, aby piękno chrześcijańskiej celebracji i jej konieczne konsekwencje w życiu Kościoła zostały oszpecone przez powierzchowne i redukcyjne rozumienie jej działania lub, co gorsza, zinstrumentalizowane w służbie jakiejś ideologicznej wizji" (List, n. 16). Cel Listu, poza niektórymi sensacyjnymi nagłówkami, jest jasny po przeczytaniu tych słów Franciszka.

Wobec niebezpieczeństwa gnostycyzmu i pelagianizmu, do których Ojciec Święty obszernie odniósł się w liście programowym Evangelii gaudium, List stawia przed naszymi oczami wartość piękna prawdy chrześcijańskiej celebracji. "Liturgia jest kapłaństwem Chrystusa objawionym i danym nam w Jego Passze obecnym i działającym dzisiaj poprzez znaki zmysłowe (woda, olej, chleb, wino, gesty, słowa), aby Duch Święty, zanurzając nas w misterium paschalnym, przemieniał całe nasze życie, upodabniając nas coraz bardziej do Chrystusa" (List, nr 21).

W tym ustępie zawarte jest całe piękno i głębia liturgii: tajemnica, w której uczestniczymy, która uobecnia się poprzez znaki zmysłowe, która konfiguruje nas do Chrystusa umarłego i zmartwychwstałego, przemieniając nas w Niego. Piękno, które - jak przypomina Papież Rzymski - nie jest zwykłym rytualnym estetyzmem, czy dbałością jedynie o zewnętrzną formalność obrzędu lub rubryki.

Dbałość o liturgię

Z logicznego punktu widzenia jest to konieczne, aby nie "pomylić tego, co proste, z banalnym niechlujstwem, tego, co istotne, z ignorancką powierzchownością, tego, co konkretne w działaniu rytualnym, z przesadnym funkcjonalizmem praktycznym" (List, n. 22). Należy zatem zadbać o wszystkie aspekty celebracji, przestrzegać wszystkich rubryk, nie zapominając jednak o tym, że trzeba pielęgnować "zachwyt przed tajemnicą paschalną, która jest istotną częścią akcji liturgicznej" (List, n. 24). Zachwyt, który wykracza poza wyrażenie sensu tajemnicy. "Piękno, podobnie jak prawda, zawsze rodzi zdziwienie, a gdy odnosi się do tajemnicy Boga, prowadzi do adoracji" (List, n. 25). Zdumienie jest istotnym elementem akcji liturgicznej, ponieważ jest to postawa tego, kto wie, że ma do czynienia z osobliwością gestów symbolicznych.

Po tym pierwszym wstępie Papież pyta: jak odzyskać zdolność do pełnego przeżywania akcji liturgicznej? I odpowiedź jest jasna: "Reforma Soboru ma ten cel" (List, n. 27). Papież nie chce jednak, aby nieakceptacja reformy, jak również powierzchowne jej zrozumienie, odciągały od znalezienia odpowiedzi na pytanie, które zadaliśmy wcześniej: jak możemy wzrastać w zdolności do pełnego przeżywania akcji liturgicznej, jak możemy nadal być zdumieni tym, co dzieje się na naszych oczach podczas celebracji? I jasna odpowiedź Franciszka: "Potrzebujemy poważnej i żywotnej formacji liturgicznej" (List, n 31).

Formacja liturgiczna

Formacja do liturgii i formacja z liturgii to dwa aspekty, którymi zajmuje się poniższy rozdział. W tej formacji do liturgii studium jest tylko pierwszym krokiem do wejścia w celebrowane misterium, bo aby móc je prowadzić, trzeba najpierw przez nie przejść. Nie należy też zapominać, że formacja do liturgii "nie jest czymś, co można zdobyć raz na zawsze: ponieważ dar celebrowanego misterium przekracza naszą zdolność poznania, to zaangażowanie musi z pewnością towarzyszyć stałej formacji każdego, z pokorą maluczkich, postawą otwierającą na zdziwienie" (List, n. 38).

Jeśli chodzi o formację z liturgii, to bycie przez nią uformowanym pociąga za sobą rzeczywiste egzystencjalne zaangażowanie w osobę Chrystusa. "W tym sensie w liturgii nie chodzi o wiedzę, a jej cel nie jest przede wszystkim pedagogiczny (choć ma swoją wartość pedagogiczną), ale jest uwielbieniem, dziękczynieniem za Paschę Syna, którego zbawcza moc wchodzi w nasze życie" (List, nr 41). Dlatego celebracja ma związek z "rzeczywistością uległości wobec działania Ducha, który w niej działa, aż do ukształtowania się w nas Chrystusa". Pełnią naszej formacji liturgicznej jest upodobnienie się do Chrystusa. Powtarzam: to nie jest proces umysłowy i abstrakcyjny, ale sprawa stawania się nim" (List, n. 41).

Unia nieba i ziemi

To egzystencjalne zaangażowanie odbywa się sakramentalnie. Poprzez stworzone znaki, które zostały przybrane i oddane w służbę spotkania ze Słowem wcielonym, ukrzyżowanym, umarłym, zmartwychwstałym, wniebowziętym do Ojca. Bardzo piękne jest zdanie Papieża, gdy przypomina, że "liturgia oddaje chwałę Bogu, ponieważ pozwala nam, tu na ziemi, widzieć Boga w celebracji tajemnic" (List, n. 43). I jak możemy na nowo stać się zdolni do symboli, jak możemy nauczyć się je czytać, aby nimi żyć? Przede wszystkim, powie Franciszek, poprzez odzyskanie zaufania do stworzenia. Inną kwestią będzie wykształcenie niezbędne do nabycia postawy wewnętrznej, która pozwoli nam sytuować i rozumieć symbole liturgiczne.

Jednym z aspektów, na który wskazuje Karta, aby strzec i wzrastać w istotnym rozumieniu symboli liturgii, będzie ars celebrandi: sztuka świętowania. Sztuka ta zakłada zrozumienie dynamizmu, który opisuje liturgię, bycie w zgodzie z działaniem Ducha, a także poznanie dynamiki języka symbolicznego, jego specyfiki i skuteczności (por. List, nn. 48-50).

Liturgiczne wyciszenia

Papież Franciszek przypomina, że temat ten dotyczy wszystkich ochrzczonych i wiąże się ze wspólnym działaniem (idąc w procesji, siedząc, stojąc, klęcząc, śpiewając, milcząc, patrząc, słuchając...), które wychowuje każdego z wiernych do odkrywania autentycznej wyjątkowości swojej osobowości, nie z nastawieniem indywidualistycznym, ale mając świadomość bycia jednym ciałem Kościoła.

Szczególnie ważnym gestem jest milczenie. Przewidują ją wyraźnie rubryki (w obrzędach wstępnych, w liturgii słowa, w modlitwie eucharystycznej, po komunii). Milczenie nie jest schronieniem, by ukryć się w intymnej izolacji, cierpiącym z powodu rytualności jak z roztargnienia, ale jest symbolem obecności i działania Ducha Świętego.

Ars celebrandi

Podczas gdy ars celebrandi dotyczy wszystkich ochrzczonych, Papież zwraca uwagę, że szczególną troską należy otoczyć wyświęconych szafarzy. Istnieją różne modele przewodniczenia, ale to, co istotne, to unikanie przesadnego personalizmu w stylu celebryckim. Aby ta posługa przewodniczenia była wykonywana dobrze, z artyzmem, zasadnicze znaczenie ma świadomość prezbitera, że sam w sobie jest jednym z trybów obecności Pana.

To sprawi, że nie zapomni, iż Zmartwychwstały musi pozostać protagonistą, tak jak podczas Ostatniej Wieczerzy oraz na Krzyżu i Zmartwychwstaniu. Chodzi o to, by w celebracji pokazać, że to Pan, a nie celebrans, jest bohaterem. "Kapłan jest przyuczany do przewodniczenia przez słowa i gesty, które Liturgia kładzie na jego ustach i w jego rękach" (List, n. 59). Należy zawsze pamiętać, że słowa i gesty liturgii są wyrazem, dojrzewających przez wieki, uczuć Chrystusa i pomagają w konfiguracji do Niego (por. Instr. Redemptionis sacramentum, n. 5).

Cel dokumentu

Papież Franciszek, podobnie jak wielokrotnie czynili to św. Jan Paweł II i Benedykt XVI, na zakończenie zachęca nas do ponownego odkrycia bogactwa soborowej konstytucji o liturgii świętej, Sacrosanctum Concilium. Jednocześnie powtarza, podobnie jak na początku i w różnych miejscach listu stanowiącego jego Leitmotiv, jego filo rossoNadzieja, że ten list pomoże "rozpalić na nowo zachwyt nad pięknem prawdy chrześcijańskiej celebracji, przypomnieć o potrzebie autentycznej formacji liturgicznej i uznać znaczenie sztuki celebracji, która jest w służbie prawdy misterium paschalnego i udziału wszystkich ochrzczonych, każdego zgodnie ze specyfiką jego powołania" (List, n. 62). Takie, a nie inne, są motywy leżące u podstaw tego pięknego Listu. Złota broszka, która ma nam przypominać o znaczeniu roku liturgicznego i niedzieli.

"Porzućmy polemiki, aby wspólnie wsłuchać się w to, co Duch mówi do Kościoła, zachowajmy komunię, nie przestawajmy się zachwycać pięknem Liturgii" (List, n. 65).

Książki

Wieczna kobiecość. Pięćdziesiąt kobiet w książkach

María José Atienza poleca lekturę Wieczna kobiecość. Pięćdziesiąt kobiet w książkachRafael Gómez Pérez.

Maria José Atienza-30 czerwca 2022-Czas czytania: < 1 minuta

Książka

TytułThe Eternal Feminine. Pięćdziesiąt kobiet w książkach
AutorRafael Gómez Pérez
Strony: 202
Redakcja: Rialp
Miasto: Madryt
Rok: 2022

Bez większych pretensji książka jest zwięzłym zbiorem pięćdziesięciu opowiadań, w których autorka, biorąc za wzór różne postacie kobiece z literatury powszechnej, opisuje cnoty, wady i postawy, których te postaci są obrazem. Od wspaniałomyślnej pogody ducha Eugénie Grandet, czystości Katarzyny von Heilbronn czy cnoty Pameli po inne, mniej pozytywne cechy, takie jak okrucieństwo Elektry, obsesja wzbudzana przez Rebekę czy niemal nieznośna powierzchowność Madame Bovary.

"Wieczna kobieta" nie ma być standardowym podręcznikiem myśli, a raczej pracą, która służy jako przewodnik i pierwsze podejście do tych mniej lub bardziej znanych postaci w literaturze.

Bardzo ciekawa praca do wykorzystania w celach edukacyjnych przy poszukiwaniu przykładów i przybliżaniu wielkich dzieł wszystkich czasów, a także jako punkt wyjścia do rozmów, zwłaszcza z młodzieżą, na wielkie tematy dotyczące człowieka. Mała windykacja postaci kobiecej, z jej różnorodnymi niuansami, w historii literatury światowej i w konstrukcji archetypów, które dotarły, niemal w niezmienionej formie, do dnia dzisiejszego.

Więcej
Czytania niedzielne

"Jezus wyjaśnia, kim jest uczeń i jaka jest jego misja". 14. niedziela czasu zwykłego

Andrea Mardegan komentuje czytania z XIV Niedzieli Zwykłej, a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo. 

Andrea Mardegan-30 czerwca 2022-Czas czytania: 2 minuty

Wskazówki Jezusa dotyczące misji, u Marka i Mateusza skierowane są do Dwunastu, u Łukasza znajdują się w dwóch dyskursach, pierwszy do Dwunastu (9, 1), drugi do siedemdziesięciu dwóch. Liczba ta przypomina siedemdziesiąt narodów pogańskich wspomnianych w Księdze Rodzaju (siedemdziesiąt dwa w wersji greckiej): oznacza to, że misja nie ogranicza się do narodu izraelskiego, ale dotrze do niego. "aż po krańce ziemi", jak powie Jezus przed swoim wniebowstąpieniem.

Może też odnosić się do siedemdziesięciu starszych, których Bóg poprosił Mojżesza o wybranie do pomocy w rządzeniu ludem, do których później dodano jeszcze dwóch, podkreślając, że ich misja ma boskie pochodzenie.

Czyny i słowa Jezusa określają ucznia i misję. Wysyła ich po dwóch: ich braterstwo jest niezbędne, nie idą sami, aby się wzajemnie wspierać. Posyła ich przed sobą: ich rolą jest otwieranie drogi, są prekursorami, jak Chrzciciel. Pierwszym zadaniem, jakie im daje, jest modlitwa do Pana żniwa o wysłanie robotników. Pan żniwa nie chce też działać sam: angażuje swoich pracowników w powołanie innych pracowników, w ich modlitwę. Ostrzega ich, że będą jak baranki pośród wilków.

Napomina ich jednak, by szli bez bagażu. Ale przed swoją pasją powie do nich: "Kiedy wysłałem cię bez torby, bagażu czy sandałów, czy czegoś ci brakowało? Powiedzieli: "Nic". "Ale teraz, kto ma sakiewkę, niech weźmie ją ze sobą, i torbę na siodło, a kto nie ma miecza, niech sprzeda swój płaszcz i kupi. Oznacza to, że ta konkretna rada nie była ważna w każdych okolicznościach. Z drugiej strony, napomnienie do oderwania się od rzeczywistości jest aktualne na zawsze.

Pierwszym darem, jaki przynoszą od Jezusa, jest pokój i radzi im, by zachowali go dla siebie na wypadek, gdyby go nie otrzymali. Następnie musi uzdrawiać chorych. Dopiero po trzecie mogą głosić, że królestwo jest na wyciągnięcie ręki. Dobrze, że otrzymują swoje utrzymanie, ale nie mają chodzić od domu do domu, jak gdyby w celu propagandy lub tworzenia opinii lub grupy władzy.

Łukasz bardzo zwraca uwagę na oderwanie uczniów od światowych ambicji: dwukrotnie pisze, że Jezus mówi Dwunastu, że władza to służba, i jest jedynym ewangelistą, który odnotowuje te ich słowa: "Tak samo i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam nakazano, mówcie: 'Jesteśmy nieużytecznymi sługami'. Zrobiliśmy wszystko, co powinniśmy byli zrobić".

Z takim przygotowaniem uczniowie idą i ujarzmiają nawet demony. Jezus widzi, że szatan spada jak błyskawica. Wracają pełni radości, a Jezus zapewnia ich, że nic nie może im zaszkodzić. Ale mówi im, żeby nie cieszyli się z powodu wyniku, ale dlatego, że zostali wybrani przez Boga i mają obiecaną jego wieczną wdzięczność. 

Homilia na czytania z niedzieli 16.

Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.

Świat

Kościół opłakuje zabójstwo dwóch kolejnych księży w Nigerii

W tym tygodniu w Nigerii zamordowano kolejnych dwóch księży. Ojciec Christopher Odia i ojciec Vitus Borogo, najnowsze ofiary w długim szlaku rozlewu krwi. Jest to trzeci poważny atak na katolików w ciągu ostatniego miesiąca.

Antonino Piccione-29 czerwca 2022-Czas czytania: 3 minuty

Artykuł w języku angielskim.

Dwóch księży zginęło w ten weekend w południowym stanie Edo i północno-środkowym stanie Kaduna. Minęło zaledwie kilka tygodni od masakry w niedzielę Zielonych Świątek, podczas której w kościele św. Franciszka Ksawerego w Owo, w południowo-zachodnim stanie Ondo, zabito co najmniej 40 osób. 

Morderstwo z zimną krwią

Ksiądz Krzysztof Odia, lat 41, został uprowadzony wczoraj ze swojej plebanii w kościele św. Michała, gdy przygotowywał się do odprawienia mszy. Ksiądz został później zabity przez napastników, podało lokalne oświadczenie kościelne. W sobotę ojciec Vitus Borogo, kapłan archidiecezji Kaduna, został zabity w Prison Farm, w wyniku nalotu "terrorystów", według ojca Alumuku, o czym donosiła również lokalna prasa i źródła Pomocy Kościołowi w Potrzebie.

50-letni ksiądz "był tam", wyjaśnia szef komunikacji społecznej archidiecezji w Abudży, "z dwoma osobami, jego bratem i innym chłopcem, którzy zostali później porwani" przez strzelców. "Znałem ojca Vitusa, ponieważ był moim studentem, kiedy byłem rektorem seminarium św. Jakuba w diecezji Makurdi, w stanie Benue" - wspomina ojciec Alumuku. "Był bardzo miłym i jasnym chłopcem. Spotkałem go niedawno, kilka miesięcy temu w Kadunie. Jako kapelan Politechniki Stanowej w Kadunie prowadził w wierze katolickich studentów tej uczelni, aby byli pozytywnymi znakami w lokalnej społeczności".

Nigeria, kraj męczenników

"Jako księża nie cofamy się, nie boimy się: jesteśmy gotowi być męczennikami, bo to z krew męczeństwa, jak będzie wzrastał Kościół w Nigerii". To słowa księdza Patricka Alumuku, szefa komunikacji społecznej archidiecezji Abudży i dyrektora krajowej telewizji katolickiej Nigerii, w obliczu rozlewu krwi, który tragicznie dotknął afrykański kraj, a Kościół katolicki w szczególności.

"Obszar Kaduny jest jednym z terenów najbardziej dotkniętych przez pasterzy Fulani" - wyjaśnia kapłan, nawiązując do koczowniczej grupy etnicznej z Afryki Zachodniej. Ich obecność rozciąga się od Mauretanii do Kamerunu, często w krwawym konflikcie z osiadłą ludnością rolniczą. Ogólny kontekst braku bezpieczeństwa jest generowany przez przemoc różnych oddziałów islamskiej grupy ekstremistycznej Boko Haram.

Wniosek o pomoc do władz

Alumuku mówi o "dżihadystycznym" drylu w kraju, twierdząc, że "Kościół katolicki jest celem do ataku" po prostu "z powodu swojej chrześcijańskiej wiary: nie walczymy z nikim, nie mamy broni". W imieniu Signis Nigeria, lokalnego oddziału Światowego Katolickiego Stowarzyszenia Komunikacji, którego ks. Alumuku jest prezesem w Abudży, kapłan wzywa "agencje bezpieczeństwa na szczeblu federalnym i stanowym do zintensyfikowania wysiłków w celu postawienia zabójców przed sądem, przy jednoczesnym zwielokrotnieniu ich wysiłków" w celu ochrony życia wszystkich obywateli.

"Państwo ma obowiązek chronić wszystkich Nigeryjczyków" - mówi abp Matthew Man-Oso Ndagoso z Kaduny. "To straszna rzecz. Kościół jest zraniony, ale nie tylko Kościół: wszyscy Nigeryjczycy są zranieni przez to, co się dzieje. "Ludzie nie czują się bezpiecznie w swoich domach, na ulicach, gdziekolwiek" - kontynuował prałat. "Setki Nigeryjczyków padają ofiarą porywaczy i terrorystów, a wszystko to - zauważa - "bezkarnie". "Jeśli w kraju panuje pokój, ci, którzy mają zadanie głoszenia Ewangelii, jak my, mają taką możliwość; tam, gdzie nie ma pokoju i bezpieczeństwa, jak to ma miejsce obecnie, nasza praca" jest trudna, "hamowana" przez to, że "nie możemy się swobodnie poruszać". To, konkluduje arcybiskup Kaduny, "jest straszna sytuacja, w której żyjemy dzisiaj" w Nigerii.

Tragiczny miesiąc

Kraj ten przeżył długi i przerażający szlak rozlew krwi w świecie katolickim. Na początku tego miesiąca pisze. CNAW oświadczeniu "rewolwerowcy zaatakowali kościół katolicki i baptystyczny w stanie Kaduna, zabijając trzy osoby i podobno uprowadzając ponad 30 wiernych". Potępiono haniebny i tchórzliwy atak na kościół katolicki w stanie Ondo w dniu 5 czerwca.

W odniesieniu do ostatniego tragicznego epizodu, agencja informacyjna Fides poinformował o ujęciu dwóch porywaczy księdza Krzysztofa. "Dwóch z zabójców zostało schwytanych przez społeczność, która była na tropie porywaczy" - wyjaśnił biskup pomocniczy Minny, monsignor Luka Gopep.

Od początku roku w samej Nigerii zginęło trzech księży. Pierwszy z nich, ksiądz Joseph Aketeh Bako, został uprowadzony, a następnie zabity 20 kwietnia. Agenzia Fides podaje również, że w pierwszych miesiącach roku zabito do tej pory 900 chrześcijan. Ten zachodnioafrykański kraj zmaga się z falą przemocy ze strony uzbrojonych gangów, głównie w niechronionych społecznościach wiejskich. Od 2009 roku, kiedy to powstało powstanie Boko Haram, Nigeria znajduje się w stanie całkowitego braku bezpieczeństwa.

AutorAntonino Piccione

Czy możemy przezwyciężyć polaryzację społeczną w kwestii aborcji?

29 czerwca 2022-Czas czytania: 5 minuty

W piątek 24 czerwca Sąd Najwyższy uchylił wyrok ws. Roe vs. Wadektóra od 1973 roku chroniła "prawo" do aborcji w USA. Kiedy ogłoszono decyzję, tysiące ludzi wyszło na ulice, aby świętować, podczas gdy wielu innych wyszło na ulice w proteście. 

Aborcja jest prawdopodobnie najbardziej kontrowersyjną kwestią moralną na Zachodzie od ponad pięćdziesięciu lat. 

Żądania pro-lifersów wydają się rozsądne, o ile wierzą oni, że stawką jest ludzkie życie. Zwolennicy aborcji są jednak w równym stopniu przekonani, że jest to prawo człowieka, jakim dysponują kobiety, gdyż uważają, że embriony czy płody nie są osobami posiadającymi prawa. 

Osobiście jestem przeciwnikiem aborcji, ale w tych wierszach nie chcę się zagłębiać w argumenty obu stron. Chcę podkreślić fakt, że wyraźnie się nie zgadzamy. Jeśli wszyscy to uznamy, to kolejną rzeczą, którą możemy rozważyć, jest to, jak możemy wspólnie pójść naprzód w wyjaśnianiu tej kwestii. 

To prawda, że można sądzić, iż osiągnięcie porozumienia w tej sprawie jest niemożliwe. Istnieją ku temu dobre powody: Stanowiska obu stron są bardzo mocne. Prawie nie słuchamy nawzajem swoich racji, jest wiele sprzecznych interesów gospodarczych, jest to sprawa, która angażuje nas emocjonalnie itd. 

Teraz, po tylu wiekach historii, zastanawiam się, czy może nie dałoby się rozwiązać naszych różnic w sposób bardziej racjonalny i pokojowy. Na przestrzeni dziejów istoty ludzkie rozwiązywały nasze spory uciekając się do wojny, osobistych dyskwalifikacji, a ostatnio do odwołania lub społecznego potępienia. A prawda jest taka, że ma to sens, bo przymusowe narzucanie innym swoich pomysłów często przynosiło efekty. Wielokrotnie się to sprawdzało, wszczepiając pewną wizję świata. 

Myślę, że to jest powód, dla którego wszyscy możemy ulec pokusie narzucenia przez większość praw, które uważamy za sprawiedliwe. A ponieważ przemoc nie jest już społecznie akceptowana, wolimy się do niej nie uciekać, chyba że nie mamy innego wyjścia. 

Jestem pewnie trochę naiwny, ale zastanawiam się, czy nie moglibyśmy prowadzić spokojnego dialogu w kontrowersyjnej kwestii moralnej. Nie jest to oczywiście łatwe, ale jeśli nie spróbujemy, ryzykujemy dalsze pogłębienie polaryzacji, która coraz bardziej dzieli nasze społeczeństwa. 

Dzięki decyzji amerykańskiego sądu pro-lifersi odnieśli wielkie zwycięstwo, obalając wyrok, który wydawał się nie do ruszenia. Jutro jednak to proaborcjoniści wygrają kolejną bitwę. Teraz, co do czego chyba wszyscy możemy się zgodzić, to fakt, że narzucanie praw przez wąską większość nie rozwiązuje różnic społecznych. Wręcz przeciwnie, wydaje się, że je poszerza.

Powinniśmy więc wszyscy zaakceptować fakt, że trzeba zmierzyć się ze złożoną i niewygodną debatą moralną. Michael Sandel, słynny profesor Harvardu i laureat Nagrody Księżniczki Asturii, poświęcił wiele prac na wyjaśnienie, dlaczego większość debat społecznych dotyczących kontrowersyjnych kwestii moralnych w rzeczywistości nie miała miejsca. Jego badania pokazują, że nie ma znaczenia, czy chodzi o aborcję, eutanazję, małżeństwo osób tej samej płci czy macierzyństwo zastępcze: w żadnym z tych przypadków nie doszło do prawdziwego dialogu. Nie ma też żadnej różnicy między tym, jak procesy decyzyjne przebiegały w jednym i drugim kraju. We wszystkich z nich znajdujemy legislacyjne narzucenie jednych większości nad innymi. 

Jeśli więc wszyscy mamy się nawzajem szanować i iść do przodu jako społeczeństwo, obie strony muszą szukać prawdy w każdej kwestii, jeśli mamy ją naprawdę rozwiązać. A jak będzie możliwe przezwyciężenie sporów? Jestem osobiście przekonany, że w każdej kwestii, w której się nie zgadzamy, istnieje wiele aspektów tej samej kwestii, w których się zgadzamy. Tylko wychodząc od tego, co wszyscy akceptujemy, możemy dokładnie wyjaśnić, w czym się nie zgadzamy. I w tym momencie pozostanie nam zadać sobie pytanie, jak możemy żyć razem.

Weźmy przykład z niedawno obalonego wyroku w sprawie aborcji. Stanowiska prezydenta Joe Bidena i biskupów USA są diametralnie różne, jeśli chodzi o ocenę decyzji Sądu Najwyższego. Obaj jednak podkreślili, że ważne jest, aby nie doszło do wybuchu przemocy. Fakt, że niektóre stany zakazują teraz aborcji, a inne jeszcze ją ułatwiają, nie rozwiązuje podstawowego problemu. Jesteśmy daleko od pokojowego współżycia i od stworzenia warunków dla klimatu, w którym prawda o pochodzeniu życia może zostać wyjaśniona.

W tym sensie triumfalizm pro-life nie może być rewanżystowski: nie wystarczy zakazać aborcji w niektórych stanach, jeśli nie pomoże to naprawdę wszystkim matkom, które mają trudności z wychowaniem dzieci. A ocieranie się o zwycięstwo w obliczu zwolenników pro-choice też niewiele da (niezależnie od tego, czy zrobią to samo, gdy wygrają dzień).

Rozumiem powody demonstrantów pro-life, którzy wyszli na ulice, aby świętować. Jest to z pewnością wielki krok naprzód dla ich sprawy. Sąd Najwyższy USA był jednak daleki od stwierdzenia, że aborcja jest zakończeniem życia człowieka. Stwierdził jedynie, że decyzja o jej zalegalizowaniu należy do poszczególnych amerykańskich stanów. W ten sposób pośrednio przyznaje, że aborcja nie jest zabiciem niewinnej osoby, bo gdyby naprawdę tak uważała, amerykańskie prawo zakazałoby jej w całym kraju. 

Dokąd ja zmierzam z tym wszystkim? Otóż niezależnie od tego, czy aborcja jest w danym państwie legalna, czy nie (a to samo moglibyśmy powiedzieć o każdym kraju), prawdziwym problemem jest to, jak dojdziemy do porozumienia między dwoma stronami. Prawa są ważne i z pewnością kształtują kulturę, ale to, na co starałem się zwrócić uwagę w tych wierszach, to fakt, że w pewnych kwestiach ustanowienie prawa nie kończy kontrowersji. Jak więc idziemy do przodu?

Sposób rozwiązania tych problemów nie jest łatwy, dlatego wiele osób uważa, że pozostaje tylko bitwa kulturowa. Jeśli pod tym pojęciem rozumiemy pokazanie się w debacie publicznej w celu racjonalnego uzasadnienia swoich przekonań, to zgadzam się, że jest to bardzo potrzebne. Jednakże, jeśli pokazanie swojego bitwa kulturowa oznacza zaakceptowanie faktu, że w społeczeństwie istnieją dwie strony każdej kontrowersyjnej kwestii i że tylko jedna z nich może się ostać, więc nie jestem tak entuzjastycznie nastawiony do tego pomysłu. Nie chcę zlikwidować tych, którzy myślą inaczej i nie chcę też narzucać im swoich przekonań. Chcę społeczeństwa, w którym obie strony mają możliwość próbować przekonać drugą osobę do swojego stanowiska bez bycia skreślonym za próbę zrobienia tego.

Tak więc, choć cieszę się z odwołania m.in. Roe vs WadeNie mam triumfalistycznego tonu wobec pro-choicerów. W rzeczywistości czują się teraz atakowani i bardziej przestraszeni, więc a priori nie jest im tak łatwo wysłuchać uzasadnienia dla stanowiska przeciwnego. Ja natomiast chcę z nimi dialogować, próbować ich przekonać, a nie pokonać ich w głosowaniu, które dziś wygrałem, a jutro mogę przegrać. I oczywiście jestem też skłonny wysłuchać ich argumentów, nie dokonując osobistej dyskwalifikacji i szanując ludzi, którzy nie myślą tak jak ja. Być może w ten sposób osiągniemy prawdziwy postęp w debacie. 

AutorJavier García Herrería

Redaktor Omnes. Wcześniej współpracował z różnymi mediami i przez 18 lat uczył filozofii na poziomie Bachillerato.

Kultura

Przekazywanie dziedzictwa wiary - tematem 24. Kongresu Katolicy i Życie Publiczne

Podczas gdy w zeszłym roku kongres CEU zajął się poprawnością polityczną, wraz z analizą np. kultury unieważnienia i ruchu woke, z zauważalnym echem w opinii publicznej, w tym roku spojrzy pozytywnie na propozycje wokół wiary i przekazywania dziedzictwa, awansował jego dyrektor, Rafael Sánchez Saus.

Francisco Otamendi-28 czerwca 2022-Czas czytania: 3 minuty

Dyrektor ds. Kongres Katolików i Życia PublicznegoRafael Sánchez Saus, przedstawił kilka szczegółów dotyczących 24. edycji tego kongresu, który odbędzie się w dniach 18, 19 i 20 listopada 2022 r. w kampusie Moncloa Uniwersytetu CEU San Pablo, pod tytułem "Proponujemy wiarę. Przekazujemy dziedzictwo".

Jak zawsze, kongres przyjrzy się również wydarzeniom naszych czasów, a także przyjrzy się Stanom Zjednoczonym, przy okazji niedawnej decyzji Rady ds. Sąd NajwyższyKonstytucja USA nie przyznaje ani nie zawiera "prawa" do aborcji, a decyzję zwraca "narodowi" i jego "wybranym przedstawicielom", czyli rządowi każdego stanu. To "triumf" dla ruchu pro-life w Stanach Zjednoczonych, który będzie analizowany - powiedział Rafael Sánchez Saus na nieformalnym spotkaniu z dziennikarzami.

Kongres przyjrzy się również Europie Wschodniej i wojna na Ukrainiei tego, co się tam dzieje, a także przeznaczy "cały dochód z rejestracji i mszy, tak jak to miało miejsce przy poprzednich okazjach, na kampanie skierowane do Ukrainy, a konkretnie na Pomoc Kościołowi w Potrzebie" - dodał Sánchez Saus.

Odpowiedź na ideologie

Dyrektor Kongresu zaznaczył również, że listopadowe spotkanie podsumowuje odpowiedź, jaką katolicy naszych czasów mogą dać dzisiejszemu światu w obliczu ideologii. "Wiara, którą proponujemy, to wiara w Jezusa Chrystusa, Boga i człowieka, stwórcę i odkupiciela, oraz w Kościół katolicki, apostolski i rzymski, który dał nam się poznać".

Jego zdaniem "dziedzictwo, które musimy przekazać, to dziedzictwo, które otrzymaliśmy od naszych ojców, a oni od swoich - dziedzictwo cywilizacji, która powstała na radykalnie nowych zasadach w historii ludzkości".

W tym sensie Sánchez Saus zapewnił, że "mamy prawo i obowiązek przyjmować, powiększać i projektować to ogromne dziedzictwo duchowe, moralne i kulturowe, którego jesteśmy spadkobiercami, bez umniejszania czy redukcji".

Ponadto zaapelował o dziedzictwo, które "musi być z pewnością zaktualizowane, aby odpowiedzieć nowymi ideami i rozwiązaniami na problemy dnia dzisiejszego i najbliższej przyszłości, z których wiele wywodzi się z przewrotu antropologicznego narzuconego nam przez ideologie i ich potężne terminale, z utraty sensu i pustki życia w imię hedonizmu i konsumpcji".

Dyrektor Kongresu nie ujawnił jeszcze prelegentów na kolejny Kongres. spotkanieZapowiedział jednak, że będzie "line-up międzynarodowych prelegentów najwyższej rangi oraz grono ekspertów w różnych interdyscyplinarnych tematach, od edukacji i rodziny po m.in. historię, ekonomię i prawo, którzy poprowadzą warsztaty, podczas których uczestnicy kongresu będą mogli w atmosferze dialogu dogłębnie zbadać interesujący ich obszar".

Listopadowy kongres będzie koncentrował się na "formacyjnym i konstruktywnym doświadczeniu, które powinno wzmocnić naszą w pełni apostolską wolę przyczynienia się do istnienia świata bardziej chrześcijańskiego, a zatem bardziej ludzkiego", podkreślił Rafael Sánchez Saus.

Ideologia obudzona

Jak zostanie przypomniane, w listopadzie ubiegłego roku Kongres Katolików i Życia Publicznego zajął się zjawiskiem Poprawność polityczna. Zagrożone wolnościz analizą kultury unieważnienia i ruch przebudzony.

Wśród innych myślicieli i specjalistów w konferencji uczestniczył francuski filozof i profesor emeritus na Sorbonie, Rémi BragueDla niego stawką w przypadku kultury unieważnienia jest "nasz stosunek do przeszłości", a my musimy wybrać "między przebaczeniem a potępieniem".

Wywiadu dla Omnes udzielił również Rémi Brague, który zaproponował "odzyskanie naszej zdolności do przebaczania".

Na dzisiejszym spotkaniu rozdano materiały z zeszłorocznego 23 Kongresu o poprawności politycznej, wyprodukowane przez CEU Ediciones. Kongres Katolicy i życie publiczne, organizowany przez Katolickie Stowarzyszenie Propagandystów i jego partnera, Fundację San Pablo CEU University, "ma na celu stworzenie ram dla spotkania i refleksji dla wszystkich katolików i ludzi dobrej woli, którzy są zainteresowani tym, aby światło Ewangelii oświetlało wszystkie aspekty życia, zarówno w jego wymiarze osobistym, jak i społecznym".

Na ostatnim Kongresie zarejestrowanych było 1.063 uczestników, co jest liczbą nigdy wcześniej nieosiągniętą, prawie 1.700 osób śledzących online i obecność w 115 mediach, w tym 26 międzynarodowych, powiedział Rafael Sánchez Saus, który podkreślił wzrost wpływu mediów w ostatnich latach.

AutorFrancisco Otamendi

Świat

Priorytet łaski: Teolog Karl-Heinz Menke o Opus Dei

Niemiecki teolog Karl-Heinz Menke podkreślił priorytet, jaki św. Josemaría Escrivá, założyciel Opus Dei, nadał w swoim nauczaniu działaniu łaski Bożej, także w zwykłym życiu zwykłych wiernych.

Emilio Mur-28 czerwca 2022-Czas czytania: 7 minuty

Karl-Heinz Menke jest emerytowanym profesorem teologii dogmatycznej na Uniwersytecie w Bonn, w latach 2014-2019 był członkiem Międzynarodowej Komisji Teologicznej, a w 2017 roku otrzymał nagrodę teologiczną im. Josepha Ratzingera. Znany profesor obalił również krytykę, jaką pod adresem "Teologii Kościoła" wysunął inny znany teolog, szwajcarski kardynał Hans Urs von Balthasar.Camino"najbardziej znane dzieło Josemaría Escrivázałożyciel Opus Dei.

Karl-Heinz Menke przyznaje, że przez pewien czas je podzielał, ale teraz dostrzega, że von Balthasar przeoczył "zasadniczy punkt: tylko wtedy, gdy zrozumiałem moich rodziców, moje wychowanie, ciosy losu i ułomności, ograniczenia i talenty mojego życia jako łaskę; tylko wtedy, gdy zrozumiałem całym swoim istnieniem, że ja - właśnie ja - mogę przenosić góry i być światłem i solą ziemi, mogę i muszę pozwolić, by mówiono mi, być może codziennie: "Możesz zrobić o wiele więcej. Pozwól sobie! Nie jesteś workiem treningowym! Reaguj! Temperuj swoją wolę!

Karl-Heinz Menke powiedział to 25 czerwca w Kolonii (Niemcy) podczas homilii na Mszy św. odprawionej z okazji wspomnienia założyciel Opus Dei. Ponadto podkreślił znaczenie Święty Josemaría Podkreślił również zaangażowanie społeczne i charytatywne mieszkańców Dzieła.

Dla jej zainteresowania reprodukujemy pełny tekst w tłumaczeniu na język hiszpański.

Homilia we wspomnienie św. Josemaríi Escrivá w Kolonii, św. Urszuli

To było dawno temu, ale pewnych rzeczy się nie zapomina. Pamiętam spotkanie, na które zaprosiłem rodziców dzieci, które miały przystąpić do pierwszej spowiedzi i pierwszej Komunii Świętej. Jak to zwykle bywa na tego typu spotkaniach, na początku wszystko kręciło się wokół rzeczy zewnętrznych: porządku, rozdania papierów, stroju i tym podobnych. Ale wtedy pewna matka, którą dobrze znałem, wstała i, raczej podekscytowana i z czerwoną twarzą, powiedziała to, co najwyraźniej tłumiła od dłuższego czasu. Mniej więcej: "Znasz nas, znasz mnie i mojego męża.. Chodzimy na Mszę św. w każdą niedzielę i często w tygodniu. Chodzimy też do spowiedzi. Chodzę od domu do domu, aby zbierać fundusze dla Caritas. A mój mąż jest w zarządzie Kolpinga. Jeśli trzeba pomóc na festynie parafialnym, w Boże Ciało czy w inne święto, jesteśmy tam. Śmieją się z nas tylko ludzie, a nawet nasi bliscy. Nasi sąsiedzi nie muszą się kłócić ze swoimi nastoletnimi dziećmi, żeby w niedzielę iść na Mszę św. Podają swoim nastoletnim córkom pigułki i nie mają wyrzutów sumienia, gdy przychodzi im robić zeznania podatkowe. Tym bardziej nie muszą tłumaczyć ośmioletniemu dziecku - jak ja to robię już po raz czwarty - czym jest grzech i że Jezus czeka na nas w każdą niedzielę".

Ta kobieta powiedziała - już kilkadziesiąt lat temu - to, co wielu ludzi myślało lub czuło. Jeśli dobrze zrozumiałem św. Josemaríę Escrivá, to on sam jest odpowiedzią na to pytanie. 

To, co najbardziej zafascynowało mnie w lekturze biografii Josemaríi Escrivá autorstwa Petera Berglara, to dar świętego do odkrywania w każdym człowieku - nawet w tym głęboko zranionym przez dewiacje i wypaczenia grzechu - łaski [!!!], która odkryta i konsekwentnie stosowana może stać się czymś promiennym (światłem świata i solą ziemi). Św. Josemaría był głęboko przekonany: każdy człowiek, bez względu na to, jak niepozorne może wydawać się jego życie w oczach tego świata i bez względu na to, jak bardzo jest utrudnione przez różnego rodzaju przeciwności i ograniczenia, jest dotknięty łaską. Trzeba tylko rozpoznać i rozbudzić tę łaskę, stale ją pielęgnować i sprawić, by przyniosła owoce.

Droga wyznaczona przez łaskę rzadko jest identyczna z jedną możliwością. Kto został dentystą, mógł też zostać dobrym nauczycielem. Praktycznie nikt nie nadaje się naturalnie tylko do jednego zawodu. Z pewnością trzeba brać pod uwagę naturę; ten, kto nie potrafi mówić, nie powinien zostać mówcą; a ten, kto nie ma zręczności, nie powinien zostać zegarmistrzem. Ale zawsze jest tak, że kiedy człowiek odkryje, czym ma być, kiedy wreszcie wie, co jest łaską jego własnego życia, wtedy reszta się rozwija.

Josemaría zaleca codzienne przyjmowanie Eucharystii i przeznaczenie dwóch pół godzin dziennie na rozmowę z naszym Panem. Nie po to, by do wielu obowiązków życia codziennego dodać coś religijnego. W takim przypadku relacja z Bogiem lub Chrystusem byłaby czymś w rodzaju pierwszego piętra nad parterem dnia pracy. Nie! Chodzi o przyznanie prymatu przyjęciu łaski, które powinno determinować wszystko, co mówimy, planujemy, myślimy i robimy.

Łaska nie jest substytutem natury. Zły lekarz nie staje się dobrym przez codzienne uczestnictwo we Mszy św. Przeciwnie, ci, którzy przykrywają lenistwo, niekompetencję lub nieudolność płaszczem pobożności, są jedną z tych komicznych postaci pogardliwie karykaturowanych przez Friedricha Nietzschego i Heinricha Heinego. Litość nie zastąpi braku kompetencji. Ale na przykład lekarz, który rozumie swoją pracę jako dar Chrystusa dla swoich pacjentów, będzie się jednocześnie maksymalnie wysilał. To jest świętość: uświęcenie pracy.

Bez łaski wszystko jest niczym. Ale z łaską mogę przenosić góry. Paweł powiedział to z emfazą, której trudno dorównać: "Choćbym mówił wszystkimi językami ludzi i aniołów, choćbym miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice i wszelką wiedzę, choćbym miał wszelką wiarę, wiarę, która może przenosić góry, jeśli nie mam miłości [Josemaría Escrivá powiedziałby: "łaski"], jestem jak dzwonek albo cymbał brzmiący, jestem niczym" (1 Kor 13, 1 i nast.).

Tylko ci, którzy zrozumieli, że ich życie - czy to matki wspomnianej na początku, czy wspomnianego lekarza, murarza czy pielęgniarki - jest łaską (naczyniem miłości), rozumieją imperatywy, które św. Josemaría napisał w "Drodze": "Czy ubierasz się? -Ty... z tłumu? Jeśli możesz zrobić znacznie więcej, zostaw swój ślad! Nie jesteś workiem treningowym; reaguj! Temperuj swoją wolę!".

Muszę przyznać, że przez długi czas, niestety, przyjmowałem krytykę Hansa Ursa von Balthasara. Określił te imperatywy jako zwykłe hasła, jakby były kopniakiem; ale czyniąc to - i mimo że był jednym z największych teologów - przegapił zasadniczą kwestię: tylko wtedy, gdy zrozumiałem moich rodziców, moje wychowanie, ciosy losu i ułomności, ograniczenia i talenty mojego życia jako łaskę; tylko wtedy, gdy całym swoim istnieniem zrozumiałem, że ja - właśnie ja - mogę przenosić góry i być światłem i solą ziemi, mogę i muszę pozwolić, by mówiono mi, być może codziennie: "Możesz zrobić o wiele więcej. Pozwól sobie! Nie jesteś workiem treningowym! Reaguj! Temperuj swoją wolę!

Ewangelia o cudownym połowie ryb, Ewangelia na dzień święta św. Josemaríi, przypomina nam podstawowy warunek wszelkiego sukcesu misyjnego: "Zarzuć swój połów ryb". twój Nie zazdrośćcie sieci innym! Bądźcie, tam gdzie zostaliście umieszczeni, miłością, łaską Chrystusa". Sukces misyjny, dla wielu współczesnych, jest pojęciem, które pachnie manipulacją i zawłaszczeniem. Ale miłość nie bierze nikogo w posiadanie, przeciwnie, wyzwala.

Do dziś koresponduję z człowiekiem, który - był zatrudniony jako śmieciarz - po rozwodzie małżeństwa stał się pijakiem, bezdomnym etc.; wszyscy wiecie, o jakiej karierze w dół mówię. Dwudziestoletni student - dziś wierny członek Opus Dei z całą rodziną - dosłownie poderwał go z ulicy i towarzyszył mu przez dwa lata z godną podziwu wiernością, krok po kroku i mimo wszystkich niepowodzeń. Dziś ten człowiek, uwolniony od swojego piekła, prawie codziennie wieczorem uczestniczy we Mszy Świętej; zbiera ze śmieci wyrzucone zabawki, naprawia je w wielu wolnych godzinach i przekazuje różnym przedszkolom i domom dziecka. Opracował nawet dwa patenty; w maju ubiegłego roku otrzymał niemiecki Krzyż Zasługi.

Kardynał Schönborn przemawia na Radość z bycia księdzem jednego ze swoich księży: "Przez dziesiątki lat codziennie o wpół do czwartej rano stawał w konfesjonale. Ludzie z całego regionu wiedzą, że tam mogą znaleźć "księdza". Kiedy jadą do pracy w Wiedniu i okolicach, wielu robi krótki objazd do wsi, aby pójść do spowiedzi. On zawsze tam jest. Powiększył nawet nieco konfesjonał, aby mógł tam wykonywać poranną gimnastykę. Czyta, modli się i czeka; po prostu jest. Jest jednym z najlepszych księży, także dla młodzieży, przez którą jest bardzo kochany. Kapłan, który jest łaską, bo żyje łaską".

Można żyć wszystkie w trybie "mieć" i wszystkie na drodze miłości (z łaski). Są naukowcy, którzy pracują dzień i noc, aby odkryć np. szczepionkę ratującą życie setek tysięcy ludzi, nie myśląc ani przez chwilę o pieniądzach, które na tym zarabiają. I są ludzie, którzy żyją nawet ewangeliczną biedą na sposób posiadania, kierując się hasłem: "Patrz: ja mam biedę; ty nie!".

Św. Josemaría nazwał swoje kapłaństwo "świętym krzyżem", ponieważ żył Eucharystią. Kto żyje Eucharystią, wie, że łaska jako doskonałość natury jest także jej ukrzyżowaniem. Nie można przyjąć Chrystusa, który dosłownie daje siebie (ofiaruje się), bez woli pozwolenia na usytuowanie się w tym dawaniu (ofiarowaniu) siebie: im bardziej konkretnie, tym lepiej. Z pewnością: to indykatyw jest decydujący, a nie imperatyw. To, co decydujące, jest dane każdemu z nas w sposób jednostkowy. Ale prawdą jest również, że nie jesteśmy po prostu przedmiotem łaski; jesteśmy również podmiotem łaski.

Przypuszczam, że św. Josemaría odpowiedziałby matce, która dawała upust swoim uczuciom na zebraniu rodziców w przeddzień pierwszej spowiedzi i komunii swoich dzieci: "Bycie chrześcijaninem nigdy nie było wygodne. Ale kiedy żyjesz z łaski, nie chcesz się bez niej obejść.

Ten bowiem, kto daje siebie, staje się wolny. Mało kto z licznych krytyków Opus Dei wie, że nie ma tematu, o którym św. Josemaría mówił więcej niż o wolności. W jednej ze swoich homilii w 1963 roku wyznaje: "Jestem wielkim przyjacielem wolności i właśnie dlatego tak bardzo kocham tę chrześcijańską cnotę [posłuszeństwo]. Musimy czuć, że jesteśmy dziećmi Bożymi i żyć w złudzeniu, że wykonujemy wolę naszego Ojca. Robić rzeczy zgodnie z wolą Bożą, bo mamy na to ochotę, co jest najbardziej nadprzyrodzonym powodem. Kiedy decyduję się chcieć tego, czego chce Pan, wtedy uwalniam się od wszystkich łańcuchów, które zakuwały mnie w kajdany rzeczy i trosk [...]. Duch Opus Dei, którego starałem się praktykować i nauczać przez ponad trzydzieści pięć lat, sprawił, że zrozumiałem i pokochałem wolność osobistą".

To wyjaśnia - jak mi się wydaje - wybór drugiego czytania na jego pamiątkę (Rz 8, 14-17): "Ci, których prowadzi Duch Boży, są dziećmi Bożymi. Otrzymaliście nie ducha niewoli [...], lecz ducha synostwa" (8, 15).

Testo originale del articolo in inglese qui

AutorEmilio Mur

Rodzina

Obrona życia wzmocniona na ulicach Madrytu

W ciągu niespełna roku w Madrycie odbyły się trzy demonstracje w obronie życia. W listopadzie 2021 roku było toKażde życie ma znaczenie'. Pod koniec marca, Marsz dla Życia 2022która wzywała do opieki nad każdą istotą ludzką od poczęcia do naturalnej śmierci. Wczoraj, pod przewodnictwem platformy NEOS, dziesiątki tysięcy ludzi krzyczało "tak dla życia" i wypełniło Plaza de Colón.

Francisco Otamendi-27 Czerwiec 2022-Czas czytania: 2 minuty

W rodzinnej i protestacyjnej atmosferze tysiące ludzi z różnych części Hiszpanii demonstrowało wczoraj w obrona życia i prawdy w Madrycie, zorganizowanej przez platformę NEOS.

Najostrzejsza krytyka dotyczyła "indoktrynujących ustaw edukacyjnych", reformy prawa aborcyjnego oraz obowiązującej ustawy o eutanazji, która już teraz chroni w Hiszpanii pomoc w umieraniu chorych z rąk niektórych lekarzy. Demonstracja rozpoczęła się na rondzie w Bilbao, a zakończyła na Plaza de Colón.

"Debata na rzecz życia jest otwarta, a życie zawsze zwycięży" - powiedział. Jaime Mayor OrejaMobilizujemy się, bo chcemy potępić nie rządzących, ale wynalazców, którzy generują pomysły, a nie prawa, i którzy nie szukają wspólnego dobra. "Mobilizujemy się, ponieważ chcemy potępić nie rządzących, ale wynalazców, którzy generują pomysły, a nie prawa, i którzy nie szukają wspólnego dobra, ale raczej nastawiają Hiszpanów przeciwko sobie".

Burmistrz Oreja uznał, że impreza "jest zobowiązaniem, zobowiązaniem, które będzie oznaczało przed i po". "Mobilizujemy się w tej wielkiej debacie, bo nie chcemy być częścią współuczestniczącego i winnego milczenia". Wkrótce potem zaapelował o zaangażowanie "wierzących i niewierzących w obronę naszej cywilizacji" i poprosił "tych z nas, którzy są wierzący, aby nie ukrywajmy naszej wiary.

Demonstracja została zwołana z wyprzedzeniem, ale odbyła się dwa dni po tym, jak Sąd Najwyższy obalił federalne "prawo" do aborcji w Stanach Zjednoczonych. Sześciu z dziewięciu sędziów tworzących Sąd Najwyższy USA orzekło, że Konstytucja USA nie przyznaje ani nie zawiera prawa do aborcjijak donosi Omnes.

Musiało upłynąć prawie pół wieku, aby Sąd Najwyższy USA, w przełomowej decyzji, zmienił swoje orzeczenie Roe v. Wadektóry stwierdził istnienie prawo Decyzja amerykańskiego sądu, która zwraca jurysdykcję stanom, może oznaczać początek końca aborcji w Stanach Zjednoczonych - napisał. Rafael Palomino.

Dla organizacji, które zorganizowały wczorajszą akcję, decyzja Sądu Najwyższego USA pokazuje, że "walka o życie jest bardziej żywa niż kiedykolwiek". "To drzwi nadziei, że uda się to zrobić również w Hiszpanii" - powiedziała María San Gil, wiceprezes Fundacji Villacisneros i członek NEOS.

Marsz dla Życia 2022 pod koniec marca odbył się również w Madrycie z myślą o Stanach Zjednoczonych i Kolumbii. W Waszyngtonie w styczniu tysiące ludzi wyszło na ulice w obronie życia z MarchforLifenatomiast Kolumbia zdekryminalizowała aborcję do 24 tygodnia.

Podczas wczorajszego wydarzenia głos zabrała m.in. Carmen Fernández de la Cigoña, dyrektor CEU Institute of Family Studies, która wezwała: "Nie lękajcie się", przypominając pierwsze słowa św. Jana Pawła II po wyborze na papieża w 1978 roku. Dyrektor CEU skrytykował uchwalanie ustaw antyżyciowych i antywolnościowych. "Odebranie trzech dni refleksji" to jeszcze jeden krok, by uniemożliwić "ludziom myślenie" - powiedział.

Nayeli Rodriguez, krajowy koordynator platformy 40 dni dla życiaPrzypomniał, że od czasu uchwalenia ustawy aborcyjnej zginęło ponad 2,5 mln niewinnych ludzi. "Nie mówimy o liczbach, to są ludzie.

AutorFrancisco Otamendi

Rodzina

Randki i uzależnienia

Wiele niepowodzeń małżeńskich najbliższych lat wykuwa się w naszych czasach, zwłaszcza przez wszelkiego rodzaju uzależnienia, z którymi często nie chce się zmierzyć.

José María Contreras-27 Czerwiec 2022-Czas czytania: 3 minuty

Posłuchaj audio "Randki i uzależnienia".

Przejdź do pobrania

Jednym z ostatnich postępów w dziedzinie społecznej jest rozważanie równości kobiet i mężczyzn. Jest to oczywiste, ale to co oczywiste jest często najtrudniejsze do odkrycia i wyjaśnienia.

Należy pamiętać, że czym innym jest ich równość jako osób i podmiotów prawa, a czym innym równość mężczyzny z kobietą. Wystarczy mieć syna i córkę, by zdać sobie sprawę z różnicy.

Aby para mogła funkcjonować, mężczyzna musi być traktowany jako para, a kobieta jako para.

W tej ostatniej części uświadamiamy sobie, że to kobiety ponoszą największe konsekwencje, jest wobec nich wiele przemocy fizycznej i psychicznej. Również przeciwko mężczyznom, ale jest to bardziej psychiczne niż fizyczne. Nie będę się tu rozpisywał o przyczynach przemocy, bo nie jest to celem tego artykułu i pewnie nie umiałbym tego zrobić wystarczająco dogłębnie.

To, co chciałbym podkreślić, to fakt, że w ostatnich latach duża część młodych ludzi utożsamia zabawę z narkotykami, alkoholem i seksem. Ta ostatnia zniekształcona przez pornografię, przez uzależnienie od niej, które powoduje tak wiele zaburzeń w ludziach. Młodych i nie tak młodych. Nikt nie zaprzeczy, że te nawyki mają ogromny wpływ na związki i występującą w nich agresywność.

Można poznać daną osobę i być może nie zdawać sobie sprawy z tego, jak ważne będą te nawyki stylu życia, które wpłyną na jej przyszłe zachowanie.

Ile razy w poradnictwie rodzinnym ktoś przychodzi do ciebie i mówi, że poślubił kogoś, o kim nie wiedział, że jest alkoholikiem. Bo tak naprawdę, to wypililub że inniBrałem lalbo że każdy. To znaczy, robiłem norma.

To, co jako para wydaje się "sposobem na zabawę", po ślubie zachowania te zaczynają jawić się jako negatywne i nie do zniesienia w związku.

Kiedyś to była część zabawy, teraz to część życia. Nikt zazwyczaj nie powie ci: "Hej, twój chłopak, twoja dziewczyna pije za dużo, albo pije za dużo".

To nie jest poprawne politycznie. Pomijając fakt, że waga jest nie do ruszenia. Można śmiało powiedzieć, że większość młodych ludzi, którzy piją, pije za dużo dla swojego zdrowia i za dużo dla przyszłości związku.

Z osobą, która jest uzależniona od wszelkiego rodzaju narkotyków, nie da się normalnie współżyć.

O osobie z tymi cechami można powiedzieć, że w wielu przypadkach jest niezdolna do miłości; bardzo trudno, jeśli nie niemożliwe jest pokochanie drugiej osoby.

Pamiętajmy, że jednym ze składników miłości jest wola, wraz z inteligencją i uczuciem. Osoba bez woli to osoba, która nie jest wolna w miłości. Im bardziej jest on uzależniony od substancji, które zmieniają jego sposób bycia, myślenia, zachowywania się takim, jakim jest, i im bardziej nie potrafi się od tych substancji uwolnić, tym trudniej będzie mu kochać, a więc tym trudniej będzie żyć razem.

Wiele niepowodzeń małżeńskich w najbliższych latach wykuwa się w naszych czasach. Nie ma wątpliwości, że wiele z tych przyczyn jest związanych z tym, o czym mówimy.

Pamiętajmy, że to, co mówi się o mężczyznach, można powiedzieć o kobietach.

Czytania niedzielne

"Piotr spał spokojnie w więzieniu". Uroczystość świętych Piotra i Pawła

Andrea Mardegan komentuje czytania o św. Piotrze i św. Pawle, a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo. 

Andrea Mardegan-27 Czerwiec 2022-Czas czytania: 2 minuty

Kiedy czytamy w Dziejach Apostolskich, co wycierpieli apostołowie za swoje świadectwo o Jezusie, możemy skupić się na tym, co dobre: na sile wiary, na koronie męczeństwa lub - w przypadku Piotra pojmanego przez Heroda - na tym, że wszystko dobrze się skończyło, że Kościół swoją nieustającą modlitwą i anioł swoją mocą pokonali zło tyrana. Ważne jest jednak, abyśmy zastanowili się także nad wielkością prób, jakie znosili apostołowie i męczennicy wszystkich wieków. Zastanówmy się nad tym: "Król Herod postanowił aresztować niektórych członków Kościoła". Nie jest przyjemnie czuć się prześladowanym, mieć niepewność, co może się stać na ulicy lub wiedzieć, że mogą wejść do twojego domu, aby cię uwięzić. Być w niebezpieczeństwie śmierci. Jakub, brat Jana, ginie od miecza. Jest pierwszym z apostołów, który poszedł za Jezusem aż do śmierci. Przyjął to: powiedział Jezusowi, że może pić swój kielich, a Jezus zapewnił go: niech tak będzie. 

Piotr został aresztowany, aby zadowolić Żydów. Pilnowały go cztery pikiety po czterech żołnierzy. Herod obawiał się, że jego bracia chwycą za broń, by szturmować więzienie i uwolnić go. Mało kto wiedział, że ten jeden miecz, który Piotr podjął w noc zdrady, na nic mu się nie przyda. Pojedyncza, niezgrabna rana, którą zadała uchu sługi arcykapłana, została natychmiast uzdrowiona przez Jezusa. Postawmy się w sytuacji Piotra, aby zrozumieć, że nie był to przyjemny moment. Ale dzięki trzem aktom miłości, które uleczyły trzy zaparcia, i dzięki Duchowi Świętemu, który dał mu siłę i pocieszenie, Piotr czuł bliskość Jezusa i w rzeczywistości spał spokojnie w więzieniu. Śnił spokojnie: nawet anioł, który go uwolnił, wydał mu się snem lub wizją. 

Ta noc poszła dobrze. Po raz kolejny doświadczył mocy Boga. Ta pamięć musiała mu pomóc, gdy nie mógł zejść z krzyża podczas prześladowań Nerona, których fatalny wynik dziś obchodzimy. Musiał zdawać sobie sprawę, że naprawdę nadszedł czas, aby proroctwo Jezusa się wypełniło: "Gdy będziesz stary, wyciągniesz ręce, inny cię przepasze i zaprowadzi tam, gdzie nie chcesz iść". Rzeczywiście, nadszedł czas, aby przyjąć tę śmierć, z którą - jak mówi Ewangelia Jana, "Zamierzałem oddać chwałę Bogu". Nadszedł czas, aby raz na zawsze posłuchać ostatniego słowa, które Jezus wypowiedział do niego nad jeziorem: "Follow me". Tym razem żaden anioł nie przyszedłby go wybawić. Prośmy o wstawiennictwo Piotra i Pawła, abyśmy uzyskali od Boga łaskę gotowości, gdy przyjdzie czas, że i my radykalnie pójdziemy za Jezusem drogą krzyża. Obyśmy spotkali się ze spojrzeniem Maryi.

Homilia na temat czytań o św. Piotrze i św. Pawle

Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.