Watykan

Najlepsze zdjęcia z podróży papieża do Kanady

Raporty rzymskie-29 lipca 2022 r.-Czas czytania: < 1 minuta
rzym raporty88

Francisowi udało się odbyć swój 37. międzynarodowy wyjazd mimo problemów z kolanem.


AhTeraz możesz skorzystać z rabatu 20% na prenumeratę Raporty Rzymskie Premiummiędzynarodowa agencja informacyjna specjalizująca się w działalności papieża i Watykanu.
Powołania

Alder, Nikaraguański seminarzysta: "Papież prosił nas o odwagę".

Alder Harol Álvarez Maltez jest 23-letnim seminarzystą z Nikaragui, który przebywa w Międzynarodowym Seminarium Duchownym w Bidasoa i studiuje na Uniwersytecie Nawarry. Pochodzi z rodziny katolickiej i ma młodszą siostrę.

Przestrzeń sponsorowana-29 lipca 2022 r.-Czas czytania: 2 minuty

Dzięki dotacji z. Fundacja Rzymskie Centrum Akademickie (CARF), mógł studiować na Katolickim Uniwersytecie Redemptoris Mater (Unica), kierunek Stosunki Międzynarodowe i Handel Międzynarodowy i ukończył go w 2019 roku z dobrymi wynikami akademickimi. Jednak powołanie do kapłaństwa zawsze było w nim stałe, było ziarnem, które rosło stopniowo.  

Punkt zwrotny nastąpił w 2019 roku podczas XI Międzynarodowego Forum Młodych, zorganizowanego przez Dykasterię ds. Świeckich, Rodziny i Życia.

"Uczestnicy tego spotkania mieli okazję wysłuchać Ojca Świętego, a w swoich słowach Papież prosił nas, abyśmy byli odważni i bez lęku oddali się na służbę Panu. Te słowa były ostatecznym impulsem, który zmotywował mnie do podjęcia ostatecznego kroku, jakim było wstąpienie do seminarium i porzucenie pracy zawodowej - mówi Alder.

Jego biskup wysłał go do Bidasoa. "W tym Seminarium jest wspaniałe bogactwo. Życie z seminarzystami z różnych krajów jest wzbogacającym doświadczeniem dla mojej formacji duchowej, intelektualnej i kulturowej. Z tego powodu chciałbym podziękować dobroczyńcom za wielkie wsparcie, jakiego nam udzielają. Zapewniam, że zawsze są w naszych modlitwach, a wszystko, co robią, będzie dobrze wykorzystane dla ewangelizacyjnej misji Kościoła.

Alder, zatroskany o swój kraj, wyjaśnia, że Nikaragua potrzebuje księży, którzy są mocno zaangażowani w ewangelizacyjną misję Kościoła. Duszpasterze, którzy z odwagą i miłością głoszą Chrystusowe orędzie o zbawieniu i którzy w duchu prawdy stają w obronie tego, co słuszne w obliczu niesprawiedliwości.

"Idąc za przykładem danym nam przez biskupów, cały Kościół nikaraguański musi oddać się w służbę potrzebom ludu, umiejąc cierpieć z ludem i towarzysząc mu w ważnych i trudnych chwilach. Ubóstwo, nierówności i brak wolności indywidualnych i zbiorowych to jedne z wielkich wyzwań społecznych, przed którymi stoi ten kraj - podsumowuje. 

Watykan

Doktryna społeczna, św. Anna i św. Franciszek de Laval: Drugi etap papieskiej podróży

Franciszek starał się zaszczepić nadzieję tubylcom, optymizm księżom, a doktrynę społeczną politykom, na francuskojęzycznym etapie swojej pokutnej pielgrzymki.

Fernando Emilio Mignone-29 lipca 2022 r.-Czas czytania: 8 minuty

Papież Franciszek kontynuuje swoją wizytę w Kanadzie, którą sam nazwał pielgrzymką pokutną. Podczas tego drugiego pobytu w prowincji Quebec Papież spotkał się z władzami kanadyjskimi, odprawił Mszę św. dla ludności tubylczej i innych pielgrzymów w sanktuarium w Beaupré oraz odprawił nieszpory z duchowieństwem i duszpasterzami. Dziś kończy wizytę w tej w dużej mierze francuskojęzycznej prowincji i leci do Iqaluit.

Kurs mistrzowski z doktryny społecznej

Papież najpierw wysłuchał premiera Justina Trudeau, a następnie gubernator generalnej Eskimosów Mary Simon (reprezentującej królową Elżbietę II i siedzącej na prawo od papieża - w sercu autonomicznego Quebecu).

Franciszek wygłosił mistrzowską lekcję nauki społecznej Kościoła. Tak było 27 lipca o godzinie 17.00, zanim Bergoglio zanurzył się swoim popemobilem w kąpieli ludzi - tysięcy entuzjastów śledzących go na gigantycznym ekranie w historycznym parku Plains of Abraham (gdzie w 1759 roku Anglicy ostatecznie pokonali Francuzów). Przemówienie watykańskiej głowy państwa zostało wygłoszone w protokolarnej atmosferze. Widać było, że papież odrobił zadanie domowe. Chciał czerpać inspirację z kwintesencji kanadyjskiego symbolu - liścia klonowego.

Już "rdzenni mieszkańcy wydobywali z drzew klonowych soki, z których robili pożywne syropy. W swojej pracowitości dbali o ochronę ziemi i środowiska, wierni harmonijnej wizji stworzenia..., która uczy człowieka miłości do Stwórcy i życia w symbiozie z innymi istotami żywymi. Z ich umiejętności słuchania Boga, ludzi i przyrody można się wiele nauczyć. Potrzebujemy tego ... w dzisiejszym ... wirze ... charakteryzującym się ciągłym "przyspieszenie"co utrudnia prawdziwie humanitarny, zrównoważony i integralny rozwój (zob. Laudato si'18), generując ostatecznie "społeczeństwo znużenia i rozczarowania", które potrzebuje kontemplacji, autentycznego smaku relacji". 

"Wielkie liście klonu ... pochłaniają zanieczyszczone powietrze i przywracają tlen, zachwycają się pięknem stworzenia i ... zdrowe wartości obecne w rdzennych kulturach są inspiracją dla nas wszystkich i mogą pomóc nam uzdrowić szkodliwe nawyki wykorzystywania ... stworzenia, relacji, czasu".

Przepraszał po raz enty, ubolewając nad minioną polityką asymilacji i dezintegracji oraz dekulturacji (neologizm jest mój). Powtórzył, że "tragiczne jest, gdy niektórzy wierni, jak to miało miejsce w tamtym okresie historycznym, nie dostosowują się do Ewangelii, lecz do wygód świata". Był to godny pożałowania system promowany przez ówczesne władze rządowe", a nie przez kościoły katolicki, anglikański i prezbiteriański (jeden rozumie). 

Oprócz tego profesor filozofii politycznej podniósł dwie kwestie. Po pierwsze, że chrześcijanie czynili też wiele dobra. Wiara odegrała istotną rolę w kształtowaniu najwyższych kanadyjskich ideałów. Po drugie, że dzisiejsze władze mogą grzeszyć w ten sam sposób. Oczywiście powiedział to wszystko bardzo dyplomatycznie, ale wiadomo, że palec wskazujący wskazuje na palec środkowy, palec serdeczny i mały.

Cytując swoją ukochaną Droga AmazoniaProfesor udzielił obecnym, oskarżycielom przeszłości, lekcji na temat obecnej kolonizacji ideologicznej. "Nie brakuje dziś kolonizacji ideologicznych, które (...) tłumią naturalne przywiązanie do wartości narodów, próbując wykorzenić ich tradycje, historię i więzi religijne. Jest to mentalność, która zakłada, że przezwyciężyła "ciemne karty historii"".

Na przykład w Québecu często mówimy o la grande noirceur przed 1960 rokiem. Taka mentalność daje początek kulturze anulowania, która ocenia przeszłość tylko pod kątem kilku aktualnych kategorii. W ten sposób powstaje moda kulturowa, która wszystko standaryzuje i nie toleruje różnic, która skupia się tylko na chwili obecnej, na potrzebach i prawach jednostek: zaniedbuje obowiązki wobec najsłabszych i najbardziej wrażliwych: ubogich, migrantów, osób starszych, chorych, nienarodzonych! Kanada jest jedynym krajem na świecie, o ile wiem, który nie reguluje aborcji, czyli dopuszcza w tej kwestii prawo dżungli. Nie tylko to, ale szczyci się eksportem aborcji, a więc kolonizuje. Papież podkreślił, że ci słabi są zapomniani przez społeczeństwa opiekuńcze i że "w ogólnej obojętności są wyrzucani jak suche liście do spalenia".

Ponadto, tak jak każdy liść drzewa jest niezbędny dla bogatego, wielobarwnego listowia lasu, tak samo społeczeństwo nie może być jednolite, lecz otwarte i inkluzywne. Każda rodzina jest podstawową komórką społeczeństwa i w niej wykuwa się przyszłość ludzkości. Zagrażają jej jednak różnego rodzaju czynniki. "Niech zło, którego doznały ludy tubylcze i którego się dziś wstydzimy, posłuży nam dziś za przestrogę, aby troska i prawa rodziny nie zostały odłożone na bok w imię ewentualnych potrzeb produkcyjnych i indywidualnych interesów".

Klonowy liść dał jeszcze papieżowi okazję do wykładu na temat ekologizmu (Kanada dostaje bardzo wysoką ocenę, jak mówi) oraz na temat głupoty wojny i potrzeby rozbrojenia (ocena niższa być może): "Nie musimy dzielić świata na przyjaciół i wrogów, dystansować się i zbroić po zęby: to nie wyścig zbrojeń ani strategie odstraszania przyniosą pokój i bezpieczeństwo." W tweecie Trudeau powiedział, że rozmawiał wczoraj z papieżem i jego sekretarzem stanu Pietro Parolinem o takich sprawach jak Ukraina i brak bezpieczeństwa żywnościowego. Rząd Partii Liberalnej Trudeau sprawia czasem wrażenie, że podąża za sondażami. To samo powiedział papież: "Polityka nie może pozostać więźniem interesów partyzanckich. Musimy umieć patrzeć, jak uczy rdzenna mądrość, na siedem przyszłych pokoleń, a nie na doraźną potrzebę, terminy wyborcze czy poparcie dla lobby. A także dowartościować pragnienie młodego pokolenia do braterstwa, sprawiedliwości i pokoju". Przypomniał, że Kościół katolicki troszczy się o najbardziej kruchych i służy na rzecz życia ludzkiego na wszystkich jego etapach, od poczęcia do naturalnej śmierci.

Pielgrzymka do Sainte-Anne-de-Beaupré

W 1658 roku statek kilku bretońskich marynarzy zatonął u wybrzeży Nowej Francji, czyli dzisiejszego Quebecu. Obiecali oni św. Annie, że jeśli zostaną uratowani, to zbudują jej kaplicę, co stało się początkiem obecnej bazyliki, wybudowanej w ubiegłym wieku. Tubylcy natychmiast zakochali się w babci Jezusa, a dziś rano papież obdarzył ją bardzo długim spojrzeniem, jak oddanego wnuka. Gdy pod koniec mszy pojednania czynił to ze swojego wózka inwalidzkiego, pewna rdzenna kobieta spontanicznie wspięła się na ołtarz i włożyła mu w ramiona swojego widocznie zdeformowanego małego synka. Ikoniczny moment.

Omnes rozmawiał dziś z dwoma pielgrzymami, którzy po raz pierwszy odwiedzili Bazylikę, obaj podróżując z prowincji Ontario samochodem przez ponad dziesięć godzin. Tiffany Taylor, młoda pracownica socjalna pochodzenia Ojibway, pojechała z tuzinem rdzennych mieszkańców rezerwatu w mieście Sudbury, z których żaden nie był katolikiem. "Mój język jest zachowany, ale ja nim nie mówię. Obecnie jest on nauczany w szkołach, nawet dla osób niebędących mieszkańcami. Niedaleko nas znajdował się katolicki internat. Boli mnie to, co wycierpieli moi umęczeni przodkowie". Siedemdziesiąt % osób uczestniczących we wnętrzu bazyliki było tubylcami. Tysiące innych, z darmowymi, ale trudnymi do zdobycia biletami, zgromadziło się na zewnątrz.

Tiffany Taylor, pracownik socjalny pochodzenia Ojibway,

Ojciec Scott Giuliani, SOLT, jest kanadyjskim misjonarzem w Belize od 2014 roku. Do St. Anne's przyjechał z okolic Toronto. "W ostatnich latach w obszarze Karaibów można zaobserwować rosnące wpływy bogatych krajów, które naciskają na wprowadzenie obcych wartości dla mieszkańców. Nowe definicje praw człowieka oparte na nowej antropologii, a nie na prawie naturalnym. Ideologia gender i naciski na zmianę lokalnego prawa to przykłady ideologicznej kolonizacji, która ma tam miejsce. To wtargnięcie idei powoduje wiele szkód w kulturze. W Belize rząd kanadyjski wykorzystał część swojej pomocy zagranicznej do eksportu wartości ideologicznych".

Ojciec Scott jest kanadyjskim misjonarzem w Belize

Papież głosząc kazanie zauważył, że jego homilia mogłaby nosić tytuł: "Od porażki do nadziei". Komentował on epizod z końca Ewangelii Łukasza, w którym dwaj rozczarowani uczniowie Jezusa uciekają z Jerozolimy. Mówił, że Chrystus rozwiązuje nasze tragedie poprzez swoje misterium paschalne. Jest to jedyny sposób, aby iść naprzód w takich sytuacjach, jak historyczna kolonizacja rdzennej ludności. Urazy nie leczą. Musimy unikać wzajemnego oskarżania się, jak Adam i Ewa po grzechu, czy prowadzenia jałowych sporów, jak dwaj chodzący. Jedynym wyjściem, jeśli ma nastąpić prawdziwe pojednanie, jest to, które Jezus wyjaśnia swoim dwóm uczniom. Chrystus daje nam wyjście z labiryntu naszej historii. Eucharystia uzdrawia. Emaus pokazuje pokusę ucieczki - która jest ucieczką, a nie rozwiązaniem. Jezus przyszedł, aby chodzić z nami.

"Nie ma nic gorszego w obliczu życiowych niepowodzeń niż ucieczka od nich. To pokusa wroga, który zagraża naszej drodze duchowej i drodze Kościoła; chce nas przekonać, że porażka jest ostateczna, chce nas sparaliżować goryczą i smutkiem, przekonać, że nie ma nic do zrobienia i że dlatego nie warto szukać sposobu, by zacząć od nowa".

"My, którzy w tej Bazylice dzielimy się Eucharystią, możemy też na nowo odczytać wiele wydarzeń z historii. W tym właśnie miejscu były już trzy kościoły, ale byli też ludzie, którzy nie cofnęli się w obliczu trudności i potrafili marzyć na nowo, mimo błędów swoich i innych. Dlatego, gdy sto lat temu pożar zniszczył sanktuarium, nie dali się pokonać, budując ten kościół z odwagą i kreatywnością. A wszyscy ci, którzy dzielą się Eucharystią z pobliskiej Równiny Abrahama (przez gigantyczny ekran), mogą również dostrzec ducha tych, którzy nie dali się porwać nienawiści wojny, zniszczenia i bólu, ale umieli zaprojektować miasto i kraj na nowo". Odnosi się do miasta Quebec i kraju Kanada, budowanych pokojowo od 1759 roku.

Papież podczas nieszporów w katedrze Notre Dame de Québec ©CNS photo/Paul Haring)

Zastrzyk optymizmu dla biskupów i księży

Wreszcie dziś, w katedrze Notre-Dame w Quebecu, papież położył palec na największej przeszkodzie w ponownej ewangelizacji Kanady - a zwłaszcza Quebecu, niegdyś bastionu katolicyzmu od jego wyraźnie misyjnego założenia w 1608 r. aż do lat 60. XX w. Franciszek wygłosił podczas nieszporów homilię do blisko stu biskupów, znacznie większej liczby księży i innych osób i mówił do nich o sekularyzmie. Że nie jest prawdą, że wszystkie czasy minione były lepsze.

Papież przypomniał, że jest to katedra prymasa Kanady, którego pierwszy biskup, św. Franciszek de Laval, otworzył seminarium w 1663 r. Mówił im o odpowiedzialności za duszpasterstwo i ewangelizację, która zawsze przynosi radość. Nie trzeba być urzędnikiem od świętości. Zachęcał ich do żywego głoszenia Jezusa, do bycia wiarygodnymi świadkami, do unikania za wszelką cenę bardzo aktualnej diabelskiej pokusy: pokusy negatywnego pesymizmu. Światowość jest zła, ale świat jest dobry. Mówił o pokorze, a w sposób szczególny o braterstwie.

Pierwszą rzeczą jest "uczynić Jezusa znanym". Na duchowych pustyniach naszych czasów, generowanych przez sekularyzm i obojętność, konieczny jest powrót do pierwszego głoszenia". Zacytował montrealskiego filozofa Charlesa Taylora: sekularyzacja to "możliwość rekomponowania życia duchowego w nowych formach, a także dla nowych sposobów istnienia". 

"W ten sposób - kontynuował Bergoglio - podczas gdy rozeznające spojrzenie każe nam dostrzec trudności, jakie mamy w przekazywaniu radości wiary, pobudza nas do ponownego odkrycia nowej pasji ewangelizacyjnej, do poszukiwania nowych języków".

Stwierdził on, co następuje. "Proszę, nie zamykajmy się w 'regresie', idźmy z radością do przodu! Wprowadźmy w życie te słowa, które skierowaliśmy do Saint François de Laval:

Byłeś człowiekiem dzielenia się,
odwiedzanie chorych, odziewanie ubogich,
walcząc o godność rdzennych mieszkańców,
wspierając zmęczonych misjonarzy,
zawsze szybko wyciągał rękę do tych, którzy byli w gorszej sytuacji niż ty.
Ile razy twoje projekty zostały rozbite,
ale zawsze stawiasz ich na nogi.
Zrozumieliście, że dzieło Boże nie jest z kamienia,
i to w tej krainie przygnębienia,
potrzebny był budowniczy nadziei.

Dziękuję za wszystko co robicie i z serca błogosławię. Proszę o dalszą modlitwę za mnie". Nastąpiła prawdziwie emocjonalna owacja.

Watykan

Finanse watykańskie: jak działają i jakie mają organy

Nie jest łatwo zrozumieć, jak działają watykańskie finanse. Zmiany dokonane w ostatnich latach spowodowały powstanie kilku nowych organów kontrolnych. W tym artykule wyjaśniamy, jakie podmioty zarządzają patrymonium Watykanu i za co każdy z nich jest odpowiedzialny.

Andrea Gagliarducci-29 lipca 2022 r.-Czas czytania: 7 minuty

Nie jest łatwo rozplątać fałdy finansów Watykanu. Z pewnością najnowsze reformy wprowadzone przez papieża Franciszka wymagają ciągłej aktualizacji. Zmieniają się kompetencje i sposób zarządzania urzędami, przeprojektowują się dykasterie, a nawet na nowo definiuje się, kto i jak zarządza pieniędzmi. Ale jak powstały finanse papieża, jak wyglądała ich struktura na przestrzeni dziejów i jak są zarządzane obecnie? 

Początki współczesnych finansów watykańskich

Zaledwie dzień po śmierci papieża Piusa XI, 10 lutego 1939 roku, monsignor Angelo Pomata pojawił się przy ladzie "Opere di Religione". Kasjerem był Massimo Spada. Pomata znalazł się tam na polecenie Eugenio Pacellego, który wraz ze śmiercią papieża objął urząd Camerlengo. Pacelli - który miał zostać wybrany na papieża podczas następnego konklawe - nakazał monsignorowi Pomacie zdeponowanie pieniędzy znalezionych w szufladzie biurka papieża, w lirach i dolarach. 

Spada otworzył konto, pod nazwą "Sekretariat Stanu - Obolus Nowe Konta". Tam zaczyna się historia współczesnych finansów watykańskich. Poprzez ten rachunek bieżący, a następnie poprzez pełną autonomię "Istituto di Opere di Religione" - tzw. "banku watykańskiego", który w rzeczywistości jest raczej funduszem powierniczym - fundusze mogłyby być udostępniane papieżowi według jego uznania. Fundusze, którymi można by uzupełnić budżet Stolicy Apostolskiej, jak to miało miejsce ostatnio. Albo fundusze, które mają trafić na cele charytatywne. Albo fundusze - a tak było w przypadku Piusa XII - które mają iść bezpiecznymi kanałami, na pomoc w operacjach pokojowych.

Państwo Watykańskie

Jeśli tzw.Konto Onbolo"Instytut Dzieł Religijnych powstał na kilka lat przed tym, jak Stolica Apostolska zaczęła wyposażać się w instrumenty finansowe. Od 1870 do 1929 roku, po zajęciu Rzymu przez Królestwo Włoch, Stolica Apostolska nie posiadała żadnego terytorium. Ale w 1929 r., wraz z pojednaniem i podpisaniem Paktów Laterańskich, powstało Państwo Watykańskie, "to wielkie ciało, które służy do podtrzymywania naszej duszy", według słów Piusa XI. 

Rząd włoski zgodził się również na przekazanie pewnej sumy Stolicy Apostolskiej w celu zadośćuczynienia za "zło" spowodowane utratą państw papieskich. Pius XI osobiście zajął się negocjacjami, do tego stopnia, że zgodził się na odszkodowanie od państwa włoskiego w wysokości 1,75 mld lirów, częściowo w gotówce, a częściowo w obligacjach na okaziciela. 

Co zrobić z tym patrymonium? Dwa miesiące po podpisaniu Paktów Laterańskich, a prawie trzydzieści dni przed ich ratyfikacją, papież skontaktował się z inżynierem Bernardino Nogarą, który kierował Włoskim Bankiem Komercyjnym, aby powierzyć mu zarządzanie funduszami z Konwencji Finansowej.

Bernardino Nogara przyniósł do Watykanu koncepcję własności akcji. Powierzono mu Sekcję Specjalną Administracji Patrymonium Stolicy Apostolskiej i z tego stanowiska - analogicznego do banku centralnego - kupował akcje, dokonując konspiracyjnych i udanych inwestycji. Był to czas Wielkiego Kryzysu z 1929 roku i pozwolił on Nogarze na zakup udziałów w kilku firmach. Nogara mógł dzięki temu zasiadać w zarządach niezliczonych włoskich firm, co podnosiło jego międzynarodowy prestiż. I właśnie w czasie Wielkiego Kryzysu Nogara stworzył dwie firmy, Grolux i szwajcarską Profimę, z myślą o dywersyfikacji inwestycji Stolicy Apostolskiej, skupiając się na złocie i cegłach. 

Bieguny watykańskich finansów

Konstytucja Państwa Watykańskiego dała więc podwaliny pod dwie główne instytucje finansowe Stolicy Apostolskiej: Instytut Dzieł Religijnych i Administrację Patrymonium Stolicy Apostolskiej. 

Pierwszy z nich jest ogólnie znany jako "Bank Watykański"Ale tak naprawdę nie jest to bank, nie ma biur poza Watykanem i dopiero niedawno uzyskał IBAN, po tym jak Stolica Apostolska weszła do obszaru transferowego SEPA, czyli Jednolitego Europejskiego Obszaru Płatniczego.

Droga IOR do uznania przez instytucje zagraniczne za wiarygodnego kontrahenta była szczególnie długa, podobnie jak w przypadku wszystkich instytucji finansowych na świecie. Jan Paweł II ustanowił nowe statuty IOR w 1990 roku, natomiast pierwszy audyt zewnętrzny datuje się na połowę lat 90. 

W latach 2000. IOR wdrożył szereg innowacyjnych działań, które zostały również docenione przez międzynarodowych ewaluatorów MONEYVAL, komitetu Rady Europy oceniającego przestrzeganie przez państwa międzynarodowych standardów przeciwdziałania praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu. 

APSA

Drugim biegunem watykańskich finansów jest Administracja Patrymonium Stolicy Apostolskiej, czyli APSA. Pełni on funkcję podobną do "banku centralnego". Do początku lat 2000 APSA zapewniała również emerytury i posiadała zarejestrowane konta, ale zostały one zamknięte, aby lepiej spełniać międzynarodowe standardy.

Jako "bank centralny" APSA sprawuje również zarząd nad majątkiem nieruchomościowym Stolicy Apostolskiej. Według pierwszego bilansu APSA, opublikowanego w 2021 roku, mówi on, że Watykan posiada 4 051 nieruchomości we Włoszech i kolejne 1 120 na całym świecie, głównie w luksusowych inwestycjach w nieruchomości w Londynie, Paryżu, Genewie i Lozannie. 

"To również dzięki czynszom rynkowym pobieranym od prestiżowych nieruchomości posiadanych w Paryżu i Londynie, możliwe jest udzielenie Apostolskiemu Domowi Alimentacyjnemu bezpłatnej pożyczki na użytkowanie obiektu, jakim jest Palazzo Migliori, o rzut kamieniem od kolumnady św. Piotra, na przyjęcie bezdomnych przygarniętych przez wolontariuszy Wspólnoty Sant'Egidio. Ponadto, przy zakupie nieruchomości w pobliżu Łuku Triumfalnego w Paryżu, dzięki pośrednictwu Sopridex, sprzedający przeznaczył część wpływów z tej operacji na budowę kościoła na paryskim przedmieściu".

Od ubiegłego roku APSA zarządza również funduszami, które wcześniej były zarządzane bezpośrednio przez Sekretariat Stanu i zakłada się, że cały aparat watykański będzie miał jeden państwowy fundusz majątkowy zarządzany przez APSA.

Podmioty autonomiczne

Oprócz administracji Sekretariatu Stanu istnieją inne jednostki, które są autonomiczne. Na przykład Gubernatorat Państwa Watykańskiego ma swój własny budżet i środki, choć od 2015 roku nie są one ujawniane. Od dawna przewidywano stworzenie skonsolidowanego budżetu obejmującego budżet Kurii, czyli organów Stolicy Apostolskiej, oraz budżet państwa, ale do tej pory nie udało się tego osiągnąć. Najważniejszymi dochodami guberni są dochody Muzeów Watykańskich i kompleksu muzealnego willi papieskich.

Nie wiadomo jednak, czy Dykasteria ds. Ewangelizacji odziedziczy wolność finansową po Kongregacji Ewangelizacji Narodów. Kiedy w 1622 r. faktycznie utworzono dykasterię misyjną pod nazwą Propaganda Fide, planowano nadać jej autonomię finansową, aby pieniądze mogły płynąć bezpośrednio na misje. Dawna Propaganda Fide posiadała również nieruchomości, szacowane obecnie na 957 nieruchomości, w tym grunty i budynki w Rzymie. 

Należy również pamiętać, że w rzeczywistości wszystkie dykasterie cieszyły się autonomią finansową, w pewnych granicach, ponieważ otrzymywały osobiste darowizny i na osobiste cele. Kiedy kardynał George Pell, jako prefekt finansów, mówił o setkach milionów euro ukrytych, czyli schowanych, na różnych kontach, mówił właśnie o osobistych zasobach dykasterii, którymi mogły one liberalnie zarządzać. Dykasterie nie mogły też wybrać IOR jako banku inwestycyjnego, więc nie dziwi np. fakt, że Sekretariat Stanu zainwestował w Credit Suisse. 

Organy nadzorcze

APSA coraz częściej przyjmuje więc rolę banku centralnego, a w 2013 roku przeszła drobną reformę, która zmieniła rolę doradców, czyniąc ich częścią rady nadzorczej. Zapewnienie emerytur, zarządzanie finansami i państwowe fundusze majątkowe będą w rękach administracji. 

Sekretariat ds. Gospodarki jest organem kontrolującym finanse Stolicy Apostolskiej. Nadzoruje budżety, daje wytyczne do wydatków i racjonalizuje koszty. Prefekt Sekretariatu Gospodarki jest również członkiem Komisji do spraw Poufnych, która ustala, które akty o charakterze gospodarczym muszą być poufne. Sekretariat Gospodarki nadzorował również regulację kodeksu zamówień publicznych Watykanu.

Warto wspomnieć, że wszystkie te decyzje są następstwem przystąpienia Stolicy Apostolskiej do Konwencji Merida, czyli Konwencji Narodów Zjednoczonych przeciwko korupcji. W wyniku tego przystąpienia urząd audytora generalnego jest obecnie określany również jako watykański "urząd antykorupcyjny".

Audytor Generalny

Audytor Generalny, nie trzeba chyba dodawać, zajmuje się kontrolą, natomiast Rada Gospodarcza to swoiste Ministerstwo Finansów, którego zadaniem jest kierowanie pracami finansowymi. 

W tym przypadku nowość polega głównie na nazwie i podejściu, a nie na treści. Sekretariat ds. gospodarki był kiedyś prefekturą ds. ekonomicznych, która została zreformowana w 2012 r. i niemal zrównana z ministerstwem finansów. Rada Gospodarki była kiedyś Radą Piętnastu, czyli kardynałów powołanych do nadzorowania podejścia finansowego Stolicy Apostolskiej.

Wreszcie jest jeszcze Komisja Nadzoru i Inteligencji Finansowej. Jest to organ wywiadowczy, który ma pod bezpośrednią obserwacją tylko jeden podmiot, którym jest IOR. Urząd ma za zadanie badać zgłoszone mu podejrzane transakcje finansowe i przekazywać sprawozdania Promotorowi Sprawiedliwości, który następnie decyduje o kontynuowaniu dochodzenia. Urząd odgrywa również kluczową rolę we współpracy międzynarodowej, ze względu na relacje, które wymienia ze swoimi odpowiednikami, do tego stopnia, że odegrał również rolę w rozwiązywaniu niektórych spraw międzynarodowych.

Upragniona przez Benedykta XVI reforma finansów doprowadziła też w 2013 r. do utworzenia Komitetu Bezpieczeństwa Finansowego - organu, który poświadcza suwerenność Stolicy Apostolskiej i pozwala Sekretariatowi Stanu (czyli rządowi) oraz innym agencjom współpracować w celu zapobiegania praniu pieniędzy. 

Spójne zaangażowanie w realizację misji

Tak wygląda, najogólniej mówiąc, struktura finansowa Stolicy Apostolskiej. W pierwszym raporcie MONEYVAL z 2012 roku czytamy, że ruch Stolicy Apostolskiej w kierunku przejrzystości finansowej był drogą "zgodną z jej międzynarodową naturą i charakterem", a także z "jej religijną i moralną misją". Jest to ważne zobowiązanie, aby być wiarygodnym w świecie. Dla Kościoła przecież pieniądze nie są celem, ale środkiem, służą misji, która jest misją przede wszystkim dla najmniejszych.

AutorAndrea Gagliarducci

Rodzina

Obianuju EkeochaCzytaj więcej : "Lepiej dać dzieciom książki niż środki antykoncepcyjne". 

Obianuju Ekeocha jest prezesem Kultura życia AfrykaOrganizacja promuje autentyczną kulturę życia w Afryce i na całym świecie. W swoim słynnym list do Melindy Gates podkreśliła, czego naprawdę potrzebuje kontynent afrykański, a zwłaszcza afrykańskie kobiety: więcej edukacji, a mniej polityki antykoncepcyjnej, o którą - jak podkreśla - "nigdy nie proszono".

Maria José Atienza-28 lipca 2022 r.-Czas czytania: 7 minuty

Pochodzący z Nigerii Obianuju jest zaangażowany w społeczne i polityczne debaty związane z godnością życia w ramach kultury afrykańskiej. Doradzała również ustawodawcom w Afryce, Europie i Ameryce Północnej. Jej poparcie dla życia doprowadziło ją do przemówień w takich miejscach jak Biały Dom, Parlament Europejski i Uniwersytet Georgetown w Waszyngtonie.

W wywiadzie dla Omnes, Obianuju Ekeocha wskazuje, że polityka antykoncepcyjna narzucana w Afryce sprowadza się w praktyce do nowego kolonializmu, w którym "każdy aspekt tego modelu jest kontrolowany i określany przez bogatego zachodniego donatora".

Mówi pan o nowym kolonializmie w odniesieniu do polityki antykoncepcyjnej wdrażanej w Afryce, opłacanej przez zachodnie firmy lub rządy. Dlaczego używa pan tego terminu? Jaki jest prawdziwy cel tej polityki, która uniemożliwia narodziny tak wielu ludzi? 

- Termin "neokolonializm" wskazuje na obecną rzeczywistość mechanizmów pomocy humanitarnej, które są całkowicie kontrolowane przez narody i organizacje donatorów. 

Powszechnie wiadomo, że większość krajów afrykańskich, ze względu na niedostatek społeczno-gospodarczy, od dziesięcioleci jest odbiorcą pomocy humanitarnej i funduszy pomocy rozwojowej. Stworzyło to przestrzeń dla zachodnich organizacji darczyńców, które zaczęły odgrywać rolę podmiotów i partnerów we wspieraniu i rozwoju Afryki. 

Problem polega na tym, że w ostatnich latach donatorzy z Afryki przybyli z jasnym i ustalonym programem dotyczącym ideologii oraz poglądów i wartości kulturowych. 

Jedną z pierwszych wielkich przepychanek była ta dotycząca antykoncepcji. 

Pomimo tego, że społeczności afrykańskie prosiły o pomoc głównie na podstawowe potrzeby, takie jak żywność, czysta woda i dostęp do edukacji, zachodni donatorzy Afryki zaczęli narzucać kontynentowi ogromne ilości środków antykoncepcyjnych.

Oznaczało to konieczność przekierowania funduszy i być może rezygnacji z finansowania innych projektów w celu zapewnienia dobrego finansowania programów antykoncepcyjnych i rzeczywiście populacyjnych. 

Określam to mianem neokolonializmu, ponieważ każdy aspekt tego modelu jest kontrolowany i określany przez bogatego zachodniego donatora. 

Jeśli chodzi o cel tej polityki zalewania społeczności afrykańskich środkami antykoncepcyjnymi, to uważam, że jest to połączenie próby (przez mocarstwa zachodnie) kontrolowania populacji afrykańskich, jak również próba wprowadzenia znacznie bardziej "wyzwolonego" spojrzenia na ludzką seksualność. Rodzaj seksualnego liberalizmu, który powoduje erozję seksualnego decorum we wszystkich warstwach afrykańskich społeczeństw. 

Dziś mamy do czynienia ze strasznymi prawami, które zachęcają do śmierci. Stany Zjednoczone właśnie uchyliły Wyrok w sprawie Roe v. Wade. Dla tych, którzy nie wiedzą, co stoi za tą zmianą w prawie, co oznacza obalenie tego orzeczenia i co to oznacza dla promocji kultury życia w Stanach Zjednoczonych i na całym świecie?

- Aby wyjaśnić krótko, Roe v Wade to decyzja Sądu Najwyższego USA z 1973 roku, która zasadniczo zalegalizowała aborcję we wszystkich 50 stanach Ameryki. 

Od czasu tej decyzji ponad 60 milionów wcześniaków zostało zabitych przez aborcję w Stanach Zjednoczonych, powodując znaczącą zmianę w społeczeństwie ze względu na miliony kobiet, mężczyzn, a także rodzin, które zostały dotknięte. 

Przez prawie 50 lat Roe v Wade nigdy nie zostało stanowczo zakwestionowane, aż do 1 grudnia 2021 roku, kiedy to do Sądu Najwyższego USA wpłynęła nowa sprawa: Dobbs przeciwko Jackson Women's Health Organization, sprawa, która z powodzeniem doprowadziła do obalenia decyzji Roe v Wade z 1973 roku. 

Ten wynik niewątpliwie pomaga w promowaniu prawdziwej Kultury Życia, ponieważ jeszcze bardziej wzmacnia wysiłki pro-life, aby sprostać i pomóc potrzebom kobiet w kryzysie. Stanowi również podstawę do ujawnienia wielu niesmacznych aspektów przemysłu aborcyjnego, takich jak ułatwianie nadużyć, niezgłaszanie przypadków seksualnego wykorzystywania dzieci, nieetyczne pobieranie i sprzedaż organów płodowych firmom zajmującym się badaniami biologicznymi, nielegalne aborcje w późnym stadium rozwoju oraz wszelkiego rodzaju chciwe spekulacje w przemyśle aborcyjnym.

Obalenie Roe v Wade oznacza początek końca aborcji jaką znamy w Stanach Zjednoczonych i na całym świecie. 

W słynnym liście do Melindy Gates w 2012 r. wskazał pan na to, co jest potrzebne w Afryce: opiekę przedporodową i poporodową, programy żywieniowe itp. a nie środki antykoncepcyjne. Czy te potrzeby zmieniły się w Afryce? Czy są większe, czy mniejsze?

- Minęło już 10 lat od napisania przeze mnie listu otwartego do Melindy Gates i patrząc z perspektywy tych wszystkich lat, wiele się na świecie zmieniło. Ale to, co się nie zmieniło, a nawet stało się znacznie bardziej rozpaczliwe, to potrzeba zaspokojenia podstawowych potrzeb ludzkich w całej Afryce.

Kobiety nadal potrzebują opieki prenatalnej i postnatalnej, ponieważ Afryka pozostaje kontynentem o najwyższym wskaźniku umieralności matek. Nadal jesteśmy regionem o najmniejszym dostępie do bezpiecznej wody pitnej, nadal jesteśmy regionem o najniższych wskaźnikach skolaryzacji. 

Tak więc bardziej niż kiedykolwiek, bardziej niż w 2012 roku, potrzebujemy prawdziwej pomocy rozwojowej zamiast środków antykoncepcyjnych i niechcianej graficznej edukacji seksualnej. 

Ze strony Kultura życia AfrykaDementujesz, że kultura śmierci zaczyna erodować tradycyjne i bardzo ważne wartości w Afryce, takie jak rodzina, przychodzenie na świat dzieci czy troska o życie. Jak nowe pokolenia postrzegają te wartości?

- Jak w większości miejsc na świecie, z pokolenia na pokolenie przekazywane są kultury, zwyczaje, tradycje, a nawet język, dziedzictwo, poglądy i wartości. To właśnie starsze pokolenia starają się nauczyć i zaszczepić najważniejsze lekcje młodszym pokoleniom. Narody afrykańskie są od tego uzależnione od wieków.

Problem w naszym współczesnym świecie polega na tym, że świat stał się znacznie mniejszy, zwłaszcza dla młodych ludzi, pod potężnym wpływem mediów.

Po pierwsze, media rozrywkowe, które były pod silnym wpływem Zachodu - filmy, muzyka, wiadomości kablowe z najbogatszych zachodnich sieci telewizyjnych. Afrykańska młodzież zaczęła pochłaniać znacznie więcej zachodnich poglądów niż cennych lekcji starszych. Zostało to gwałtownie zaakcentowane wraz z wprowadzeniem mediów społecznościowych.

Setki milionów młodych Afrykanów, podobnie jak młodzi ludzie na całym świecie, jest uzależnionych od mediów społecznościowych, a rzeczywistość jest taka, że media społecznościowe stały się mechanizmem dystrybucji treści ideologicznych, które trafiają bezpośrednio do rąk, serc i umysłów młodych ludzi. Afrykańska młodzież nie została oszczędzona.

Plugastwo dociera do nich i przekreśla ich zdolność (w wielu przypadkach) do przyswajania lekcji, poglądów i wartości przekazywanych przez starsze pokolenia. 

Obianuju Ekeocha
Obianuju Ekeocha przemawia na Uniwersytecie Georgetown ©CNS photo/Jaclyn Lippelmann, Catholic Standard

Jesteś Nigeryjczykiem, biomedykiem mieszkającym w Wielkiej Brytanii, znasz "obie strony" planety. Jak reagujesz na tych, którzy mówią o "braku środków", albo "postępie w prawie do decydowania" i forsują politykę anty-życiową w Afryce?

- Najbardziej jaskrawym problemem Afryki nie jest tak naprawdę "brak zasobów", ale głęboko zakorzeniona korupcja i brak przejrzystości klasy rządzącej. W rzeczywistości narody afrykańskie mogą pochwalić się bogatymi rezerwami surowców, metali szlachetnych, ropy naftowej, a przede wszystkim zasobów ludzkich, ponieważ nasza populacja jest w przeważającej mierze młoda. 

To, czego potrzebujemy w tym krytycznym momencie, to nie prawo do zabijania naszych nienarodzonych dzieci, ale bardzo poważna przebudowa naszych systemów społeczno-gospodarczych i edukacja naszych społeczeństw w celu ukształtowania ich na obywateli, którzy rozumieją swoją wartość i godność do tego stopnia, że domagają się lepszego zarządzania od swoich przywódców. Potrzebujemy populacji, które rozumieją, jak wznieść się na najwyższy poziom, aby ich własny głos był słyszalny na poziomie lokalnym i krajowym. Potrzebujemy o wiele solidniejszej, zdrowszej i silniejszej populacji, która jest dumna z afrykańskich krajów, kultur, dziedzictwa i wartości. 

Jak możemy wspierać, z każdego naszego miejsca, kulturę życia, w naszych miejscach i w Afryce?

- Pierwszym krokiem w budowaniu kultura życia w dowolnym miejscu na świecie jest posiadanie wiedzy i zrozumienia kulturowych i ideologicznych zmagań, które toczą się na całym świecie, począwszy od Zachodu. Jest wielu, którzy nawet nie dostrzegają, że istnieje prawdziwy konflikt o podstawowe prawdy, takie jak świętość życia ludzkiego, prawo do życia każdej istoty ludzkiej, także tej w łonie matki, zacięta walka o rozumienie ludzkiej seksualności, biologiczną rzeczywistość seksu, prawa rodziców, role rodziców, znaczenie małżeństwa i rodziny oraz konieczność ochrony dzieci w każdym społeczeństwie. 

Każdy z nich stanowi punkt czuwania dla tych, którzy chcą budować prawdziwą kulturę życia. 

Aby wspierać Afrykę, a nawet samo społeczeństwo, musimy podjąć świadomy wysiłek, aby szukać dobrych organizacji, które wykonują pracę. Pomóż tym organizacjom, bo tak naprawdę organizacje pro-life i organizacje prorodzinne (na przykład) są najbardziej represjonowanymi i najmniejszymi organizacjami jakie istnieją, których przeciwnikami w wielu przypadkach są gigantyczne organizacje finansowane przez rząd. Więcej osób musi wspierać organizacje, które mają odwagę rzucić wyzwanie nowym "postępowym" ruchom kulturowym i ideologicznym. 

Ludzie w krajach zachodnich powinni również sprzeciwiać się międzynarodowym projektom swoich rządów, które są w oczywisty sposób ideologiczne. Nalegaj, aby ich rząd bardziej wsłuchiwał się w potrzeby ludzi, którym próbują pomóc. Lepiej dać pokrzywdzonej społeczności czystą wodę niż mnóstwo środków antykoncepcyjnych, które mogą nawet nie zostać użyte (bo nigdy o nie nie proszono). Lepiej dać dzieciom książki niż prezerwatywy. 

Nadszedł czas, aby naprawdę słuchać i dowiedzieć się, co jest najważniejsze dla społeczności goszczących.

Teologia XX wieku

Wprowadzenie do chrześcijaństwa autorstwa Josepha Ratzingera

Pomyślany jako kurs dla studentów uniwersytetu, ówczesny teolog, a późniejszy papież, biorąc pod uwagę trudności i słabości współczesnego umysłu, chciał pokazać w Wprowadzenie do chrześcijaństwa Wiara chrześcijańska jako jedyna droga do spełnienia człowieka. 

Juan Luis Lorda-28 lipca 2022 r.-Czas czytania: 7 minuty

"Przeprowadzka Ratzingera z Münster (w 1969 roku) do protestanckiego miasta uniwersyteckiego Tybinga jest jedną z najbardziej enigmatycznych decyzji w biografii późniejszego papieża", Seewald w swojej biografii pisze. Chociaż w swojej książce Moje życie Sam Ratzinger podaje kilka powodów. 

Z jednej strony czuł się nieswojo z dryfem swojego kolegi z Münster, Johana Baptisty Metza, w kierunku teologii bardzo politycznej. Z drugiej strony pociągało go zaproszenie Hansa Künga do udziału w zespole odnowy teologicznej w Tybindze. Pociągała go też, a jego siostrę jeszcze bardziej, Bawaria, jego ojczyzna. 

Ratzinger był wówczas postacią wschodzącą, wyróżniającą się na Soborze jako zaufany ekspert i inspirator wielu interwencji kardynała Fringsa z Kolonii. Choć początkowo zainteresował się Küngiem, szybko stwierdził, że ich horyzonty nie pokrywają się. Küng przyjechał na uniwersytet czerwonym Alfa Romeo, Ratzinger na rowerze w berecie. 

Spotkają się ponownie w 1981 r., kiedy Ratzinger, jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary, musiał zająć się "sprawą Künga". 

Tybinga trudna

W Tybindze pozostał tylko przez trzy trudne lata (1966-1969). "Wydział miał bardzo wysoki poziom kadry dydaktycznej, choć skłaniał się do kontrowersji".. Ponadto całkowicie zmieniła się atmosfera intelektualna na wydziale: "Schemat egzystencjalistyczny upadł i został zastąpiony przez schemat marksistowski".

Była to nadzieja bez Boga, reprezentowana także przez Ernsta Blocha, słynnego marksistowskiego profesora Wydziału Filozofii i autora słynnego eseju o Zasada nadziei. W tym środowisku Ratzinger wspomina: "Widziałem bez zasłon okrutne oblicze tej ateistycznej pobożności".. To był ten słynny '68, w którym już wrzało i dotknęło go to z bliska: "W czasie największej konfrontacji byłem dziekanem swojego wydziału".członek kilku rad i "Komisji zajmującej się opracowaniem nowego statutu uczelni"..  

Ale były nie tylko komplikacje. W 1967 roku przyszła kolej na Künga, by poprowadzić kurs z dogmatyki, a Ratzinger stwierdził, że "Mogłem swobodnie zrealizować projekt, do którego po cichu dążyłem od dziesięciu lat. Wpadłem na pomysł, żeby poeksperymentować z kursem skierowanym do studentów wszystkich wydziałów o tytule Wprowadzenie do chrześcijaństwa". 

Dlaczego Wprowadzenie do chrześcijaństwa

"W 1967 roku" -wspomina w przedmowie do wydania z 2000 roku. "Impulsy niedawnego okresu posoborowego były jeszcze w pełnym wylewu: Sobór Watykański II chciał właśnie tego dokonać: nadać chrześcijaństwu ponownie siłę zdolną do kształtowania historii [...], potwierdzono raz jeszcze, że wiara chrześcijan obejmuje całe życie".

W pewnym sensie połączenia marksizmu i chrześcijaństwa oraz ich projekcja w teologii wyzwolenia chciały tego właśnie dokonać, ale "wiara scedowała na politykę rolę siły zbawczej".. A równolegle istniał zachodni agnostycyzm: "Czy pytanie o Boga [...] nie zostało uznane za praktycznie bezwartościowe?".

Struktura książki 

Na stronie Inicjacja do chrześcijaństwa ma wyraźną trzyczęściową strukturę, odpowiadającą trzem wielkim pytaniom: Bóg, Jezus Chrystus i Duch Święty oraz Kościół. Odpowiada on również trzem częściom Credo. 

Asimiosmo poprzedza je także obszernym wstępem wyjaśniającym, co to znaczy wierzyć, przyjąć wiarę. W przedmowie, napisanej w 1967 roku, tak określił intencję książki: "Chce pomóc w nowym rozumieniu wiary jako rzeczywistości, która umożliwia bycie autentycznym człowiekiem w dzisiejszym świecie".. Lekceważenie "werble, które tylko z trudem mogą ukryć wielką duchową pustkę".

Tym uczniom trzeba było dać żywy i wymagający wyraz wiary. Nie byle co, ale żeby widzieli w nim drogę do pełni swojego życia. Wymagało to bardzo jasnego określenia zarówno punktu wyjścia, czyli sytuacji mentalnej, w której znaleźli się uczniowie, jak i trasy podróży. To wyzwanie z 1967 roku jest zasługą książki. 

Sytuacja w zakresie wiary

Punktem wyjścia jest stwierdzenie, że wiara nie ma znaczenia dla ludzi Zachodu żyjących na marginesie. W przeszłości wiara opierała się w dużym stopniu na przywiązaniu do tradycji, ale to samo w sobie czyni ją przestarzałą dla tych, którzy dziś pokładają ufność w postępie.

Pewien teolog wspomina dziś błazna z opowieści Kierkegaarda, który przybył do wsi, by ostrzec przed niebezpieczeństwem pożaru. Śmiali się z niego i nie spodziewali się, że powie coś wartościowego. Musiałby zmienić kostium, jak teologia. Ale oprócz tego, że nie jest to łatwe, to czy uzyskanie wygody nie byłoby zagubieniem się? To znaczy "niepokojąca siła niewiary".bo zastrzeżenia dotyczą także chrześcijanina, dziecka swoich czasów: a co jeśli nie ma nic? Ciekawe jest to, że niewierzący znajduje się w równoległej sytuacji: co jeśli wiara jest prawdziwa? Bóg jest zasadniczo niewidzialny. Dlatego wiara jest "wybór, w którym to, co niewidzialne [jest] uważane za autentycznie prawdziwe".. Jest to decyzja i "nawrócenie" lub konwersja. Ale jest bardzo wymagająca, bo nie jest to mgliste przekonanie, że "coś" istnieje, ale że interweniowało w naszą historię: "ten człowiek z Palestyny"....

Śledzi itineraria współczesnej myśli i kolejne trudności wiary, od pozytywizmu współczesnej nauki po marksizm. Stwierdza, że wierzyć dzisiaj oznacza przyjąć objawienie chrześcijańskie jako fundament własnego istnienia. 

Dlatego, "pierwsze i ostatnie słowa credo - 'wierzę' i 'amen' - są ze sobą splecione".. I jest to również "Wierzę w Ciebie", właśnie ze względu na to, co oznacza wcielenie i historia. Wierzę w Logos - przyczynę wszystkiego - wcielony. A to oznacza, że w Nim (a nie we mnie) jestem podtrzymywany. Wiara ta ma również wymiar eklezjalny, ponieważ wierzy się wraz z Kościołem i jego wyrazami, czyli wyznaniami wiary. 

Bóg

Od początku zagłębia się w słowo, by nie pracować tylko z utartą nazwą, ale dostrzec wszystko, co ona implikuje, także w odniesieniu do świata i materii. Śledzi historię objawienia Izraelowi, gdzie Bóg ukazuje się jako tak różny od innych bogów, osobowy i niepowtarzalny, i zabrania wszelkiego przebóstwienia chleba (dóbr), erosa czy władzy politycznej. Wychodząc od sceny krzaka gorejącego w Księdze Wyjścia, z powołaniem Mojżesza, przechodzi przez biblijne imiona Boga (Na stronieElohim, Jahwe) Bogu Ojców Izraela i Bogu Jezusa Chrystusa. Z ogromną siłą Imienia sugerującego, że tylko Bóg naprawdę "jest". A echo "Jestem w Nowym Testamencie i w samym Jezusie Chrystusie. Z tym paradoksalnym podwójnym aspektem absolutnej wzniosłości "Ja jestem" i jednocześnie bliskości Boga dla Izraela, dla wszystkich ludzi. I w końcu, ojcze. 

Stamtąd przeskakuje do klasycznego porównania Boga wiary z Bogiem filozofów. Antyk chrześcijański umiał zsyntetyzować swoją wiedzę o Bogu biblijnym z refleksją filozofii klasycznej nad fundamentem wszechświata. I zawsze, w tym samym czasie, Ojciec. To szczęśliwe spotkanie ilustrowało ważną rolę, jaką w wierze chrześcijańskiej odgrywa racjonalna myśl - teologia. We współczesnej refleksji te dwa wymiary pozostają ważne: Bóg jako fundament i Logos kosmosu, a Ojciec jako horyzont wszystkich ludzi. I właśnie z tej potrzeby relacji wynika piękne i rozległe rozwinięcie Trójcy Świętej, którego nie sposób tu streścić, nie wchodząc zbytnio w szczegóły. Ale w tym tkwi klucz do sensu i spełnienia człowieka. 

Jezus Chrystus

Ta druga część jest z kolei podzielona na dwie części: pierwszą, tj. Wierzę w Jezusa Chrystusa, Jego Syna Jednorodzonego, Pana naszegoDrugi - na temat wypowiedzi Credo o Jezusie Chrystusie: narodził się z Maryi Dziewicy, cierpiał..., zmartwychwstał.... Punktem wyjścia jest. "problem wyznawania Jezusa w dzisiejszych czasach".To drugie jest zawsze bardziej skandaliczne: jak cała rzeczywistość kosmosu i ludzkości może obracać się wokół czegoś, co wydarzyło się w jakimś momencie historii? Nie da się tego w pełni osiągnąć ani z fizyki, ani z historii. Co więcej, współczesność próbuje oddzielić Jezusa od Chrystusa, demontując to, co rzekomo zostało ustanowione w historii. Zlekceważenie Syna pozwala pozostać jedynie z rodzajowym Ojcem, bardziej akceptowalnym na arenie międzyreligijnej. A także pozostać przy pozornie bliższym modelu Jezusa Chrystusa.

Ale Jezus jest Chrystusem i ten tytuł Mesjasza (pomylony w swoim czasie) realizuje się przede wszystkim na krzyżu. "Jezus jest Chrystusem, jest Królem o tyle, o ile został ukrzyżowany".z królewskim darem z siebie, z miłości. Y "w ten sposób miłość zamienia się w Logos, w prawdę człowieka".. Ten wątek wzmacnia scena sądu ostatecznego, gdzie Pan prosi swoich, aby widzieli Go w braciach (por. Mt 25). Tożsamość Jezusa z Chrystusem Krzyża jest jednocześnie tożsamością Logosu z miłością. Następnie przechodzi do obszernego omówienia tajemnicy Boga-człowieka. 

Duch Święty i Kościół 

Ostatnia część, która jest znacznie krótsza, również podzielona jest na dwie części. Najpierw zajmuje się krótko jednością ostatnich artykułów Credo, wokół wyznania w Duchu Świętym i Kościele, który On ożywia. 

Następnie rozwodzi się nieco nad dwoma "trudnymi" kwestiami dla tych, którzy go wtedy słyszeli, i dla tych, którzy go dzisiaj czytają: świętość Kościoła i zmartwychwstanie ciała. Jak można wbrew dowodom historycznym stwierdzić, że Kościół jest święty? Rozwiązuje je w oryginalny sposób. Właśnie dlatego, że Kościół jest zbawczy, łączy się z tym, co grzeszne, jak sam Jezus Chrystus. Nie jest to byt świetlisty i transcendentny. Wciela się po to, by zbawiać. "W Kościele świętość zaczyna się od wytrzymałości i kończy się wytrzymałością".. Nie rozumieją tego ci, którzy patrzą tylko na organizację, a nie na sakramenty. Prawdziwi wierni zawsze żyją sakramentami, natomiast organizacja zmienia się lepiej lub gorzej w historii.

Jeśli chodzi o ostateczne zmartwychwstanie zmarłych, to jest ono wymogiem całości, jaką jest człowiek z jego cielesnym wymiarem. I pewne aspekty starożytnego greckiego dualizmu ciało - dusza muszą zostać odłożone na bok, ponieważ koncepcja człowieka w wierze chrześcijańskiej jest koncepcją jednostkową. A jej pełnia nie polega na prostym przetrwaniu duszy, uwolnionej od ciała, ale na "nieśmiertelności dialogicznej", życiu i zmartwychwstaniu opartym na miłości Boga do każdej osoby. Miłość Boża jest tym, co podtrzymuje ludzką osobowość, a zmartwychwstanie jest zbawczym aktem Bożej miłości, który doprowadza ją do pełni. To rozwinie później w swoim Eschatologia.

Co się zmieniło od tego czasu

Wracamy do uwag zawartych w przedmowie, które ówczesny kardynał Ratzinger dodał w 2000 roku. Szczególnie po 1989 roku, wraz z upadkiem komunizmu, "wszystkie te projekty [...] musiały zostać wycofane w chwili, gdy załamała się wiara w politykę jako siłę zbawienia.. Następnie "w ołowianej samotności świata osieroconego z Boga, w jego wewnętrznej nudzie, pojawiło się poszukiwanie mistyki".. W doświadczeniach, surogatach orientalnych itp. A także objawienia. Tak długo jak ludzie "Instytucja jest denerwująca i tak samo jak dogmaty. Instytucja przeszkadza, a dogmat przeszkadza"..

To jest nowość w porównaniu z latami sześćdziesiątymi. Po części okazja, po części zamieszanie. I wzywa ponownie, ale w inny sposób, do ukazania cech Boga chrześcijańskiego, który działa w historii, z Synem, który staje się człowiekiem, wobec tendencji synkretycznych. I do rozmycia idei Boga, coraz bardziej bezosobowego, aby uczynić go akceptowalnym nie tylko dla innych religii, ale nawet dla tych, którzy nie chcą wierzyć.

Ale centrum się nie zmieniło: zawsze chodzi o ukazanie Chrystusa, Syna, jako przedmiotu naszej wiary (Wierzę w Ciebie), z tym podwójnym wymiarem Logosu, przyczyny wszystkiego, i miłości do nas, objawionej i ofiarowanej na krzyżu. Potrzebujemy tego podwójnego wymiaru, aby odnaleźć sens życia i naszego zbawienia. I od tego czasu stanowi klucz do teologii Josepha Ratzingera.

Watykan

"Chrystus jest tubylcem": pamięć i pojednanie podczas podróży papieża do Kanady

Radykalna i bezwarunkowa prośba o przebaczenie. Piękne kazanie o pojednaniu i pamięci. Chrześcijański indygenizm w stylu Drogi Amazonii. Miłość do babci Jezusa, w święto św. Anny. Bardzo ciepłe przyjęcie od Kanadyjczyków z Alberty. Najważniejsze wydarzenia z tego pierwszego etapu pokutnej pielgrzymki papieża Franciszka do Kanady.

Fernando Emilio Mignone-27 lipca 2022 r.-Czas czytania: 9 minuty

Omnes informował już o. pierwsze gesty, emocjonalne i fotogeniczne85-letni nieustraszony pielgrzym, który podczas swojej 37. podróży apostolskiej przemierza w fotelu, Fiacie 500, popemobile i oczywiście leci samolotem, łącznie około 19 tys. km.  

Papież z nawiązką wypełnia swoją obietnicę, że osobiście poprosi o przebaczenie w tym miejscu, co przewidział w Rzymie 17 lipca: "Pójdę (...) przede wszystkim w imię Jezusa, aby spotkać i objąć ludność tubylczą". Niestety, w Kanadzie wielu chrześcijan ... przyczyniło się do polityki asymilacji kulturowej, która w przeszłości poważnie zaszkodziła, na różne sposoby, społecznościom tubylczym. Dlatego niedawno przyjąłem w Watykanie (i) mam zamiar odbyć pokutną pielgrzymkę) pewne grupy, przedstawicieli ludów tubylczych."

W poniedziałek 25 Franciszek nie mógł być mniej dwuznaczny ani bardziej autentyczny, co zauważyli obserwatorzy i rozsądni tubylcy, których w Kanadzie jest wielu. Konkretnym gestem zwrócił rdzennej kobiecie z prowincji Saskatchewan mokasyny, które "pożyczyła" mu w Rzymie - małe buciki w Kanadzie przypominają o tych rdzennych dzieciach, które nigdy nie wróciły ze szkół z internatem: "Poproszono mnie o zwrot mokasynów, kiedy przyjechałem do Kanady; przywiozłem je..., i chciałbym czerpać inspirację właśnie z tego symbolu, który w ostatnich miesiącach na nowo rozbudził we mnie ból, oburzenie i wstyd. Pamięć o tych dzieciach wywołuje żal... Ale te mokasyny mówią nam też o drodze, o podróży, którą chcemy odbyć razem. Wspólne spacery, wspólna modlitwaMusimy pracować razem, aby cierpienie z przeszłości ustąpiło miejsca przyszłości sprawiedliwości, uzdrowieniu i pojednaniu".

Chodzi o to, że Franciszek mówi do Kanadyjczyków o nadziei, a nie tylko o tragediach z przeszłości. "Trzeba pamiętać, jak szkodliwa była polityka asymilacji i odłączenia, która obejmowała również system szkół rezydencjalnych (...) Kiedy europejscy osadnicy przybyli tu po raz pierwszy, istniała wielka szansa na rozwinięcie owocnego spotkania kultur, tradycji i duchowości. W dużej mierze jednak tak się nie stało. I przypomina mi się to, co mi powiedziałeś, jak polityka asymilacji skończyła się systematyczną marginalizacją rdzennej ludności; jak, również poprzez system szkół rezydencjalnych, ich języki, ich kultury były oczerniane i tłumione; i jak dzieci były fizycznie i werbalnie, psychicznie i duchowo maltretowane; jak były zabierane ze swoich domów, gdy były bardzo młode i jak to trwale naznaczyło relacje między rodzicami i dziećmi, między dziadkami i wnukami".

"Chociaż chrześcijańska dobroczynność była obecna i istnieje wiele przykładów poświęcenia dla dzieci, ogólne konsekwencje polityki związanej ze szkołami mieszkalnymi były katastrofalne. To, co mówi nam wiara chrześcijańska, to fakt, że był to niszczący błąd, niezgodny z Ewangelią Jezusa Chrystusa. Boli świadomość, że ten zwarty grunt wartości, języka i kultury ...uległ erozji i że nadal płacicie za to cenę. W obliczu tego skandalicznego zła Kościół klęka przed Bogiem i błaga go o przebaczenie za grzechy swoich dzieci (zob. Jan Paweł II, Incarnationis mysterium). Chciałbym powtórzyć ze wstydem i jasno: pokornie proszę o przebaczenie za zło, którego tak wielu chrześcijan dopuściło się wobec rdzennych mieszkańców".

"W tym pierwszym etapie chciałem zrobić miejsce na pamięć. Dziś jestem tu, by wspominać przeszłość, by opłakiwać z wami, by w ciszy patrzeć na ziemię, by modlić się przy grobach. Niech cisza pomoże nam wszystkim zinternalizować ból. Cisza i modlitwa. W obliczu zła módlmy się do Pana dobra; w obliczu śmierci módlmy się do Boga życia... Jezus Chrystus uczynił grób... miejscem odrodzenia, zmartwychwstania, gdzie rozpoczęła się historia nowego życia i powszechnego pojednania. Nasze wysiłki nie wystarczą..., potrzebujemy Jego łaski, potrzebujemy łagodności i siły mądrości Ducha, czułości Pocieszyciela".

Chrystus jest rdzenny

Po południu 25 lipca Franciszek zacytował Jana Pawła II (Prowincja Ontario, 15 września 1984): "Chrystus ożywia samo serce każdej kultury, tak że chrześcijaństwo nie tylko obejmuje wszystkie ludy tubylcze, ale sam Chrystus w członkach swego ciała jest tubylczy". 

Tego popołudnia w parafii Sacred Heart poświęconej rdzennej ludności w Edmonton, stolicy Alberty, Franciszek mówił o koncepcji pojednania. "Jezus pojednuje, składając dwie odległe rzeczywistości w jedną rzeczywistość, jedną rzecz, jedną osobę. A jak to robi? Przez krzyż... Jezus za pomocą krańców swojego krzyża obejmuje punkty kardynalne i zbliża do siebie najbardziej odległe narody, Jezus uzdrawia i pacyfikuje wszystkich (zob. Efezjan 2,14)."

Kontynuował: "Jezus nie proponuje nam słów i dobrych postanowień, ale proponuje nam krzyż, tę skandaliczną miłość, która pozwala, aby jej stopy i nadgarstki były przebite gwoździami, a głowa przebita cierniem. To jest kierunek, w którym należy podążać, wspólnie patrzeć na Chrystusa, miłość zdradzoną i ukrzyżowaną za nas; widzieć Jezusa, ukrzyżowanego w tak wielu uczniach szkół z internatem. Jeśli chcemy być pojednani... to naprawdę musimy podnieść oczy na Jezusa ukrzyżowanego, musimy uzyskać pokój na Jego ołtarzu... Pojednanie jest nie tyle naszym dziełem, jest darem, jest darem, który płynie od Ukrzyżowanego, jest pokojem, który płynie z Serca Jezusa, jest łaską, o którą trzeba prosić."

Przemawiał do kościoła wypełnionego innym aspektem pojednania. "Jezus przez krzyż pojednał nas w jedno ciało... Kościół jest tym żywym ciałem pojednania. Ale jeśli pomyślimy o nieusuwalnym bólu, którego doświadczyliśmy... doświadczymy tylko gniewu... wstydu. Stało się tak, gdy wierzący pozwolili sobie na światowość i zamiast promować pojednanie, narzucili własny model kulturowy. Ta mentalność... powoli umiera, nawet z religijnego punktu widzenia. W rzeczywistości wydaje się, że wygodniej jest zaszczepić Boga w ludziach, niż pozwolić ludziom zbliżyć się do Boga. Sprzeczność. Ale to nigdy nie działa, bo Pan tak nie działa, nie zmusza, nie dusi, nie uciska; kocha, wyzwala, uwalnia. Nie podtrzymuje swoim Duchem tych, którzy podporządkowują sobie innych".

Lapidarnym zdaniem Franciszek powiedział: "Boga nie można głosić w sposób sprzeczny z Bogiem. A przecież ile razy w historii tak się działo! O ile Bóg przedstawia się prosto i pokornie, o tyle my ulegamy pokusie narzucenia Go i narzucenia się w Jego imieniu. Jest to światowa pokusa, by sprowadzić Go z krzyża, by zamanifestować Go w mocy i wyglądzie. Ale Jezus pojednaje na krzyżu, a nie przez zejście z krzyża."

Dalej mówił o pojednaniu, jako "synonimie Kościoła... Kościół jest domem, w którym na nowo się pojednujemy, w którym spotykamy się, aby zacząć na nowo i wzrastać razem. Jest to miejsce, w którym przestajemy myśleć jako jednostki, aby rozpoznać siebie nawzajem jako braci i siostry, patrząc sobie w oczy, przyjmując wzajemnie swoje historie i kulturę, pozwalając, aby mistyka bycia razem, tak miła Duchowi Świętemu, sprzyjała uzdrowieniu zranionych wspomnień. To jest droga, nie decydować za innych, nie zaszufladkować wszystkich w ustalonych wcześniej schematach, ale postawić się przed Ukrzyżowanym i przed bratem, aby nauczyć się chodzić razem. To jest Kościół (...), nie zbiór idei i nakazów, które należy wpoić ludziom, (...) (ale) gościnny dom dla wszystkich. I oby tak było zawsze. ...Wspólna modlitwa, wspólna pomoc, dzielenie się historiami życia, wspólnymi radościami i zmaganiami otwiera drzwi do pojednawczego działania Boga."

26 lipca, Święta Anna

26 lipca to bardzo lubiany dzień świąteczny w Kanadzie, zwłaszcza przez rdzennych katolików. O godz. 10 Papież koncelebrował (nie mogąc przewodniczyć Eucharystii ze względu na chore kolano) na stadionie Commonwealth w Edmonton. Modlitwa eucharystyczna była w języku łacińskim. Przed końcowym błogosławieństwem główny celebrans, arcybiskup Edmonton Richard Smith, podziękował mu "głęboko" za jego wielkie osobiste poświęcenie na tej drodze, a ponad 50 tys. zgromadzonych osób biło brawo przez trzy minuty. 

Po południu pobłogosławił wodę i ludzi w sanktuarium św. Anny nad jeziorem o tej samej nazwie sto kilometrów na północny zachód od Edmonton. Tam, podobnie jak rano na stadionie, wypowiedział serdeczne słowa związane z babcią Jezusa.

Papież Kanady

Drzwi są szeroko otwarte dla tego medialnego papieża do ewangelizacji, ponieważ uroczystości są transmitowane do milionów ludzi, na przykład przez Canadian Broadcasting Corporation. Towarzyszący mu ksiądz tłumaczy z przerwami i bardzo skutecznie na język angielski, dzięki czemu można go bardzo dobrze śledzić. 

Homilia z Mszy św.

Jesteśmy dziećmi historii, której trzeba strzec, nie jesteśmy wyspami - mówił papież podczas Mszy św. Wyjaśnił, że wiara jest zwykle przekazywana w domu w języku ojczystym. Stąd wielka tragedia internatów, które wypaczyły tę dynamikę. To właśnie od naszych dziadków nauczyliśmy się, że miłość nie jest narzucana. Wiara nigdy nie może być narzucana. Nie uciskajmy sumień - i nigdy nie przestańmy kochać i szanować ludzi, którzy szli przed nami i którzy zostali nam powierzeni. Są bowiem "cennymi skarbami strzegącymi historii większej od nich samych".

Ale "oprócz tego, że jesteśmy dziećmi historii, którą trzeba zachować, jesteśmy rzemieślnikami historii, którą trzeba budować". Papież prosił obecnych, by nie byli sterylnymi krytykami systemu, ale budowniczymi przyszłości, w dialogu z przeszłymi i przyszłymi pokoleniami.

Rozróżniał zdrową tradycję, czyli drzewo, którego korzeń wysyła się w górę i przynosi owoce; oraz tradycjonalizm horyzontalny, który robi rzeczy dlatego, że zawsze były robione w ten sposób. Tradycja jest żywą wiarą naszych zmarłych, natomiast tradycjonalizm jest martwą wiarą żywych.

"Niech Joachim i Anna wstawiają się za nami. Niech pomogą nam strzec historii, która nas zrodziła i budować historię generatywną. Niech przypominają nam o duchowym znaczeniu oddawania czci naszym dziadkom i starszym, o korzystaniu z ich obecności, by budować lepszą przyszłość. Przyszłość, w której osoby starsze nie są odrzucane, ponieważ są funkcjonalnie "niepotrzebne"; przyszłość, w której nie ocenia się wartości ludzi tylko na podstawie tego, co produkują; przyszłość, która nie jest obojętna wobec tych, którzy, będąc już w zaawansowanym wieku, potrzebują więcej czasu, słuchania i uwagi; przyszłość, w której nie powtarza się historia przemocy i marginalizacji, której doświadczyli nasi rodzimi bracia i siostry. Jest to przyszłość możliwa, jeśli z Bożą pomocą nie zerwiemy więzi z tymi, którzy odeszli przed nami i będziemy pielęgnować dialog z tymi, którzy przyjdą po nas: młodymi i starszymi, dziadkami i wnukami, razem. Idźmy razem do przodu, marzmy razem. Nie zapominajmy też o radzie Pawła dla jego ucznia Tymoteusza: "Pamiętaj o swojej matce i babce".

Dziadkowie i niemowlęta. Franciszek zdążył objechać wnętrze stadionu w popemobilu, pozdrowić i ucałować około dwudziestu niemowląt. To było przed mszą.

Opowieść o dwóch jeziorach

Później, w Lac Sainte Anne, po liturgii Słowa (Ezechiel o wodzie wypływającej ze świątyni i uzdrawiającej oraz Jezus mówiący "Jeśli ktoś jest spragniony, niech przyjdzie do mnie i pije"), papież porównał jezioro do Jeziora Galilejskiego. Wyobraził sobie Jezusa posługującego na brzegu podobnego jeziora. 

Jezioro Galilejskie było "jak skupisko różnic, na jego brzegach byli rybacy i celnicy, setnicy i niewolnicy, faryzeusze i ubodzy, mężczyźni i kobiety... Tam Jezus głosił Królestwo Boże. Nie do wybranych osób religijnych, ale do różnych ludów, które tak jak dzisiaj przybyły z różnych miejsc, przyjmując wszystkich i w takim naturalnym teatrze". Tam Bóg ogłosił światu "coś rewolucyjnego: 'nadstawcie drugi policzek, miłujcie waszych nieprzyjaciół, żyjcie jak bracia i siostry, aby być dziećmi Boga, Ojca, który sprawia, że słońce wschodzi nad dobrymi i złymi i sprawia, że deszcz pada na sprawiedliwych i niesprawiedliwych'. Tak więc właśnie to jezioro, "wymieszane z różnorodnością", było miejscem bezprecedensowej zapowiedzi (...) rewolucji bez śmierci i ran, rewolucji miłości".

Porównał dźwięk tubylczych bębnów, które stale mu towarzyszyły, do bicia serca. Dodał: "Tutaj, na brzegu tego jeziora, dźwięk bębnów, który przekracza wieki i łączy różne narody, przenosi nas w tamte czasy. Przypomina nam, że braterstwo jest prawdziwe, jeśli łączy tych, którzy są zrażeni."

Odniósł się do wspomaganego samobójstwa, eufemistycznie nazywanego Pomoc medyczna w umieraniuLiczba osób legalnie poddanych eutanazji od tego czasu wynosi obecnie około 40 tysięcy. Liczba osób legalnie poddanych eutanazji od tego czasu wynosi obecnie ok. 40 tys. "Musimy patrzeć bardziej na peryferie i słuchać krzyku ostatnich, musimy umieć przyjąć ból tych, którzy, często w milczeniu, w naszych przeludnionych i zdepersonalizowanych miastach, wołają: 'Nie zostawiajcie nas samych'. Jest to także wołanie osób starszych, którym grozi samotna śmierć w domu lub porzuconych w jakiejś strukturze, albo niewygodnych chorych, którym zamiast czułości daje się śmierć". 

Odniósł się także do młodych ludzi, do "stłumionego krzyku chłopców i dziewcząt, którzy bardziej pytają niż słyszą, którzy przekazują swoją wolność telefonowi komórkowemu, podczas gdy na tych samych ulicach inni rówieśnicy błądzą zagubieni, znieczuleni jakąś dywersją, zniewoleni nałogami, które czynią ich smutnymi i niezadowolonymi, niezdolnymi do uwierzenia w siebie, do pokochania tego, kim są i piękna życia, które mają. Nie zostawiaj nas samych to krzyk kogoś, kto chciałby mieć lepszy świat, ale nie wie, od czego zacząć".

Największy ewangelizator nie wahał się oczywiście stwierdzić, że ewangelizacja inkulturowana jest wielkim błogosławieństwem, także ludzkim. "Podczas dramatów podboju to Matka Boża z Guadalupe przekazywała Indianom właściwą wiarę, mówiąc ich językiem, nosząc ich stroje, bez przemocy i bez narzucania. A wkrótce potem, wraz z pojawieniem się prasy drukarskiej, ukazały się pierwsze gramatyki i katechizmy w językach tubylczych. Jak wiele dobrego zrobili autentycznie ewangelizujący misjonarze w zachowaniu języków i kultur tubylczych w wielu częściach świata! W Kanadzie ta "matczyna inkulturacja", która dokonała się dzięki działalności św. Anny, połączyła piękno tradycji tubylczych i wiary oraz nadała im kształt dzięki mądrości babci, która jest dwa razy matką". 

Od 133 lat do tego sanktuarium pielgrzymują rdzenni chrześcijanie. Przed przybyciem chrześcijaństwa istniał już zwyczaj modlenia się w tym miejscu, ponieważ według ustnej tradycji tubylczej pewien wódz miał sen, w którym zobaczył, że w tym jeziorze znajdą uzdrowienie. Dlatego papież pielgrzym powiedział w homilii: "Ileż serc przyszło tu stęsknionych i znużonych, obciążonych ciężarami życia, a nad tymi wodami znalazły pocieszenie i siłę, by iść dalej".

27 lipca papież leci przez cztery godziny, docierając do Quebec City o trzeciej po południu. Czekamy na niego tutaj.

Czytania niedzielne

"Dzielenie się dobrami z potrzebującymi". 18. niedziela czasu zwykłego

Andrea Mardegan komentuje czytania z XVIII Niedzieli Zwykłej, a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo. 

Andrea Mardegan-27 lipca 2022 r.-Czas czytania: 2 minuty

Ewangelie ostatnich niedziel prowadzą nas w duchową podróż. Przypowieść o Dobrym Samarytaninie pomogła nam zrozumieć, jak żyć w relacji z bliźnim zgodnie z miłosierdziem i współczuciem. Nauczycielowi prawa, który wspomniał o miłości bliźniego, Jezus powiedział: czyńcie to, a będziecie mieli życie. Współczucie dla bliźniego jest drogą do życia wiecznego.

Dialog Jezusa z Martą i Marią, a następnie objawienie modlitwy do Ojca i przypowieść o natrętnym przyjacielu, zachęcają nas do przeżywania naszej relacji z Bogiem w synowskim zaufaniu i jako przyjaciele. Dziś przypowieść o głupim bogaczu kieruje nas do przeżywania naszej relacji do dóbr ziemskich obok relacji zaufania do Boga i Jego myślenia o tych dobrach oraz w relacji miłosierdzia wobec innych ludzi: nie tylko "dzielenia się" dobrami, jak chciał mówić do Jezusa człowiek o spadku brata, ale "dzielenia się". 

Pytanie o spadek do Jezusa tłumaczy się tym, że Prawo Mojżesza miało wskazania dotyczące tego aspektu i w razie sporu udawano się do nauczyciela, który był znawcą prawa. Ale Jezus nie jest zwykłym rabinem czy interpretatorem prawa, jest Mesjaszem i Synem Bożym; przyszedł, aby je wypełnić i pokonać. On przeszukuje serca i daje zasady życia, które wykraczają poza to, co mówi prawo: "Strzeżcie się wszelkiej chciwości".. Paweł powtarza to nauczanie, wzywając Kolosan, aby uśmiercili "chciwość, która jest bałwochwalstwem"..

W rzeczywistości, co jest uderzające w postaci bogatych "głupi"Słowo, które w Biblii określa człowieka, który nie wierzy w Boga lub żyje tak, jakby Bóg nie istniał, to jego samotność. Tekst grecki mówi, że "rozmawia z samym sobą", a w tym solilokwium ma na uwadze tylko swoje sprawy: moje zbiory, moje stodoły, moje dobra. Wyobraża sobie, zawsze w dialogu z samym sobą, co powie do siebie, gdy już zbuduje nowe magazyny: I wtedy powiem sobie: "Duszo moja, masz dobra zgromadzone na wiele lat; odpoczywaj, jedz, pij, ucztuj wesoło"..

Na jego horyzoncie nie ma i nie było Boga. Dlatego Bóg, przemawiając do niego, otwiera go na "innego", który nie istnieje w jego myśleniu: "Czyje będzie to, co przygotowałeś?".. W grece Łukasza jest jeszcze bardziej oczywista gra słów. Bogaty i samolubny człowiek używa "psyché (dusza) dwukrotnie: "Powiem do mojej duszy: duszo, masz wiele dobra".i Bóg mówi do niego: "Dziś wieczorem upomną się o twoją duszę"..

Mądrość Qoheletha znajduje swoje echo w przypowieści: "Wszystko jest próżnością! Jest taki, który pracuje z mądrością, wiedzą i umiejętnością, a musi zostawić swoją porcję temu, który nie pracował".. Bóg pragnie autentycznego życia naszej duszy: dzielenia się naszymi dobrami z potrzebującymi.

Homilia na czytania z niedzieli 18.

Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.

Watykan

Gesty papieża Franciszka w Kanadzie

Pielgrzymka papieża Franciszka do Kanady okazuje się podróżą pełną gestów i wielkiej symboliki.

Javier García Herrería-26 lipca 2022 r.-Czas czytania: 2 minuty

Od ostatniej niedzieli papież Franciszek jest w podróży do podróż apostolska i pokutna do Kanady. Jego spotkania z rdzennymi mieszkańcami są naładowane wielką symboliką. Chociaż ta pielgrzymka nie jest pozbawiony trudnościPierwsze wrażenia są pozytywne.

Podczas spotkania w poniedziałek 25 lipca z ludnością tubylczą First Nations, Métis i InuitPapież Franciszek powiedział: "Czekałem na ten moment, aby być wśród was. Stąd, z tego smutnie sugestywnego miejsca, chciałbym rozpocząć to, czego pragnę w sobie: pielgrzymkę pokutną. Przybywam na wasze rodzinne ziemie, aby osobiście powiedzieć wam, że się smucę, aby błagać Boga o przebaczenie, uzdrowienie i pojednanie, aby wyrazić moją bliskość z wami, aby modlić się z wami i za was.

Słowa Papieża jasno wyrażały jego smutek z powodu sytuacji, w jakiej znalazły się ludy tubylcze, "w szczególności z powodu sposobu, w jaki wielu członków Kościoła i wspólnot religijnych współpracowało, także przez obojętność, w tych projektach niszczenia kultury i przymusowej asymilacji przez ówczesne rządy, które zakończyły się systemem szkół rezydencjalnych". W swoim wystąpieniu przepraszał siedem razy.

Gesty odcisków stóp

Jedną z pierwszych osób, które papież Franciszek mógł pozdrowić, była kobieta, która przechodziła przez jeden z internatów. Pocałunek w rękę, którym się pożegnał, stał się jednym z ikonicznych obrazów tych dni. Pokazuje to pokorę, z jaką Papież przybył do Kanady, a odpowiedź tubylczych przywódców odpowiadała temu nastrojowi. Nie dziwi więc, że po prośbie o przebaczenie papież otrzymał tradycyjny indiański kapelusz w dowód sympatii i uznania.

Innym obrazem podróży była modlitwa papieża Franciszka na cmentarzu w Maskwacis, około 70 kilometrów na południe od Edmonton. Serdeczna modlitwa papieża przy grobach niektórych dzieci ze szkół rezydencjalnych to kolejny wymowny gest.

Papież modli się na cmentarzu Ermineskin Cree. ©CNS photo/Paul Haring
Watykan

Papież błogosławi jezioro św. Anny

Raporty rzymskie-26 lipca 2022 r.-Czas czytania: < 1 minuta
rzym raporty88

Papież Franciszek pobłogosławił wody jeziora św. Anny w Albercie (Kanada) zgodnie z tubylczym zwyczajem i błogosławieństwem w kierunku czterech punktów kardynalnych.

Jezioro to jest celem corocznej pielgrzymki w święto św. Anny, matki Dziewicy i dziadka Jezusa. Ma to znaczenie dla katolików i rdzennych mieszkańców. 


AhTeraz możesz skorzystać z rabatu 20% na prenumeratę Raporty Rzymskie Premiummiędzynarodowa agencja informacyjna specjalizująca się w działalności papieża i Watykanu.
Watykan

Rozważania na temat motu proprio "Ad charisma tuendum" o Opus Dei

Poprosiliśmy profesora Giuseppe Comotti, eksperta w dziedzinie prawa, o komentarz do dokumentu Stolicy Apostolskiej (motu proprio "Ad carisma tuendum"), który 14 lipca zmodyfikował niektóre aspekty regulacji kanonicznej Opus Dei. Jego rozważania opierają się na dwóch kluczowych interpretacjach.

Giuseppe Comotti-26 lipca 2022 r.-Czas czytania: 5 minuty

Tłumaczenie artykułu na język włoski

Tłumaczenie artykułu na język angielski

Poprawna interpretacja rzeczywistego zakresu ostatniego motu proprio o Opus Dei "Ad charisma tuendum wymaga zastosowania dwóch kluczy hermeneutycznych podanych w dokumencie przez samego papieża Franciszka.

Pierwszym kluczowym punktem jest wyraźne odniesienie w motu proprio do konstytucja apostolska "Ut sitz którym św. Jan Paweł II wzniósł Prałatura personalna Świętego Krzyża i Opus Dei w dniu 28 listopada 1982 roku.

Wydaje mi się ważne, aby podkreślić, że nowe motu proprio nie uchyla Konstytucji Apostolskiej, lecz jedynie dostosowuje ją do nowej organizacji Kurii Rzymskiej, która przewiduje w sposób ogólny kompetencje Dykasterii ds. Duchowieństwa, a nie jak dotychczas Dykasterii ds. Biskupów, w zakresie wszystkiego, co dotyczy Stolicy Apostolskiej w sprawach prałatur personalnych. 

W pozostałym zakresie struktura i treść Konstytucji Apostolskiej "Ut sit", lapidarnie podsumowana przez samego św. Jana Pawła II w Przemówienie wygłoszone 17 marca 2001 r. przed uczestnikami spotkania promowanego przez Prałaturę Opus Dei. W tym przemówieniu Święty Papież w jednoznacznych sformułowaniach nie tylko określił Prałaturę jako "organicznie ustrukturyzowaną", czyli złożoną z "kapłanów i wiernych świeckich - mężczyzn i kobiet - mających na czele własnego Prałata", ale także potwierdził "hierarchiczną naturę Opus Dei, ustanowioną w Konstytucji Apostolskiej, za pomocą której erygowałem Prałaturę".

Hierarchiczny charakter

Z tego hierarchicznego charakteru św. Jan Paweł II wyciągnął "duszpasterskie rozważania bogate w praktyczne zastosowania", podkreślając, "że przynależność wiernych świeckich zarówno do ich Kościoła partykularnego, jak i do Prałatury, do której są włączeni, sprawia, że szczególne posłannictwo Prałatury zbiega się w ewangelizacyjnym zaangażowaniu każdego Kościoła partykularnego, tak jak przewidział to Sobór Watykański II, ustanawiając postać prałatur personalnych".

To odniesienie do Soboru Watykańskiego II jest bardzo znaczące i stanowi drugi klucz hermeneutyczny do motu proprio. "Ad charisma tuendum", w którym wyraźnie podkreśla się konieczność odniesienia się do "nauki eklezjologii soborowej o prałaturach personalnych". 

Jak wiadomo, ostatni Sobór, przewidując możliwość tworzenia "specjalnych diecezji lub prałatur personalnych i innych tego rodzaju przepisów", aby ułatwić "nie tylko dogodne rozmieszczenie kapłanów, ale także dzieła duszpasterskie właściwe różnym grupom społecznym, które mają być prowadzone w każdym regionie lub narodzie, albo w każdej części ziemi" (Dekret "Presbyterorum Ordinis".n. 10), nie nakreślił jej dokładnych konturów, woląc pozostawić miejsce na przyszły dynamizm kościelny i wyartykułowaną dyscyplinę, "według modułów, które zostaną określone dla każdego przypadku, z zachowaniem praw ordynariuszy lokalnych".

Wdrożenie Rady

Kolejne interwencje Papieży rzymskich, wprowadzając w życie perspektywę wskazaną przez Sobór, pozostawiały te przestrzenie otwarte: jest to przypadek motu proprio "Ecclesiae Sanctae Pawła VI (6 sierpnia 1966 r.), a przede wszystkim Kodeks Prawa Kanonicznego św. Jana Pawła II z 1983 r., w którym niektóre przepisy poświęcone są prałaturom personalnym (kanony 294-297), które mogą być konkretyzowane w różny sposób, zgodnie z potrzebami określonymi przez Stolicę Apostolską, która jest odpowiedzialna za erygowanie prałatur personalnych.

Należy jednak zauważyć, że. Kodeks Prawa Kanonicznego z 1983 r. (w odróżnieniu od poprzedniego Kodeksu, który dopuszczał istnienie zwykłego tytułu honorowego prałata), używa terminu "prałat" wyłącznie na oznaczenie podmiotów innych niż biskupi diecezjalni, ale posiadających, podobnie jak oni, uprawnienia właściwych ordynariuszy w odniesieniu do obszarów wykonywania władzy zwierzchniej zwanych "prałaturami", doprecyzowanych kwalifikatorem terytorialnym lub personalnym, zgodnie z przyjętym w każdym przypadku kryterium identyfikacji wiernych, do których kierowane jest wykonywanie władzy. Kodeks Prawa Kanonicznego pozostawia jednak miejsce na wiele różnych konfiguracji, które konkretnie poszczególne prałatury mogłyby otrzymać w statutach nadanych każdej z nich przez Najwyższą Władzę Kościoła.

Episkopat prałata

W tym szerokim obszarze wolności Kodeks Prawa Kanonicznego nie przewiduje konieczności, ale też nie wyklucza możliwości, powierzenia prałatowi godności biskupiej, przy czym wybór ten zależy wyłącznie od oceny Papieża Rzymskiego, który jako jedyny w Kościele łacińskim jest odpowiedzialny za mianowanie biskupów.

Abstrakcyjna zgodność natury prałatury personalnej z godnością biskupią podmiotu stojącego na jej czele znajduje zresztą potwierdzenie w decyzji św. Jana Pawła II o mianowaniu na biskupów dwóch poprzednich prałatów Opus Dei, którym m.in. sam osobiście udzielił święceń biskupich.

Z drugiej strony, istnieją okręgi kościelne o charakterze terytorialnym, na czele których stoją prałaci, którzy z pewnością posiadają władzę rządową o charakterze hierarchicznym, ale którzy jednak zazwyczaj nie są obdarzeni godnością biskupią (pomyślmy o prefekturach apostolskich na terenach misyjnych).

Do tego należy dodać, że jak wiadomo, w perspektywie sprawowania funkcji władzy nie ograniczonej wyłącznie do biskupów, insygnia pontyfikalne nie są zastrzeżone przez prawo kanoniczne wyłącznie dla tych ostatnich, ale ich użycie jest przewidziane dla znacznie szerszej kategorii podmiotów, nawet jeśli nie są one wyniesione do episkopatu, Są to np. kardynałowie i legaci papieża rzymskiego, opaci i prałaci, którzy mają jurysdykcję nad terytorium odrębnym od diecezji, administratorzy apostolscy na stałe ukonstytuowani, wikariusze apostolscy i prefekci apostolscy, opaci zgromadzeń zakonnych.

Motu proprio Ad charisma tuendum

Jeśli zatem bez trudu przyjmuje się, że funkcje prałata można powierzyć kapłanowi, nie przeszkadza to, aby prałatury personalne zawsze wiązały się ze sprawowaniem władzy kościelnej, choćby dlatego, że jak przewiduje kanon 295, paragraf 1, prałat personalny "ma prawo założyć seminarium krajowe lub międzynarodowe, a także inkardynować alumnów i promować ich do zakonów z tytułem służby prałaturze". 

Josemaría Escrivá de Balaguer", w żaden sposób nie utrudnia faktu, że prałatura jako taka została ustanowiona na mocy konstytucji apostolskiej, która jest instrumentem używanym zazwyczaj przez papieża rzymskiego do ustanawiania okręgów kościelnych, poprzez które rozdziela się i reguluje sprawowanie władzy odpowiadającej hierarchii.

W związku z tym motu proprio "Ad charisma tuendum", W świetle Magisterium Soboru, daleki od narzucenia wyraźnego rozdziału między wymiarem charyzmatycznym a wymiarem instytucjonalno-hierarchicznym Opus Deinależy odczytywać jako zaproszenie do życia z "nowym dynamizmem" (por. św. Jan Paweł II, List apostolski "Nowy dynamizm Kościoła").Novo millennio ineunte"15) wierność charyzmatowi świętego Josemaríi, który Najwyższa Władza Kościoła, poprzez konstytucję apostolską "Ut sit", przełożyła na instytucję Prałatury personalnej, czyli instrumentu o charakterze hierarchicznym.

Powierzono jej to, co papież Franciszek określa w motu proprio jako "zadanie duszpasterskie", które ma być realizowane "pod kierunkiem prałata" i które polega na "szerzeniu w świecie wezwania do świętości, poprzez uświęcanie pracy oraz zobowiązań rodzinnych i społecznych, za pośrednictwem inkardynowanych do niej duchownych i przy organicznej współpracy świeckich, którzy poświęcają się dziełom apostolskim".

Zadanie, które właśnie dlatego, że jest duszpasterskie, nie może nie być dzielone z pasterzami Kościoła i które pod względem treści nie odnosi się do szczególnych kategorii podmiotów, ale obejmuje wszystkich wiernych, powołanych do świętości na mocy chrztu, a nie z powodu szczególnego wyboru życia.

AutorGiuseppe Comotti

Profesor prawa kanonicznego i prawa kościelnego

Uniwersytet w Weronie

Więcej
Doświadczenia

Ostatni uśmiech

Prawdziwa historia na taki dzień jak dziś, kiedy obchodzimy święto świętych Joachima i Anny.

Juan Ignacio Izquierdo Hübner-26 lipca 2022 r.-Czas czytania: 8 minuty

Moje wspomnienie ostatnich miesięcy życia Marguerite jest mieszaniną smutku i łagodności. Była czułą i silną kobietą, która mimo niesprzyjających okoliczności życia miała cnotę utrzymywania uśmiechu na powierzchni.  

Rodrigo poznał ją w 2016 roku. W tym czasie on był studentem biznesu, ja studentem prawa i wraz z grupą przyjaciół próbowaliśmy uruchomić inicjatywę społeczną. Chcieliśmy umożliwić młodym studentom uczelni kontakt z dziadkami, którzy zostali porzuceni we własnych domach. Byłoby to wumowa typu in-winMy uczylibyśmy się z doświadczeń starszych, a oni byliby uwolnieni od swojej samotności. 

Wybraliśmy, aby zacząć w zagrożonym miejscu: mieszkańcy La Pincoya, morze domów o powierzchni 60 metrów kwadratowych ustawionych wśród asfaltowych, ale wąskich ulic, których cynkowe dachy sięgają do podnóża wzgórz, które zamykają Santiago de Chile od północy. To właśnie tam udaliśmy się na zwiedzanie. Na miejscowym posterunku policji poradzono nam, abyśmy umawiali się na wizyty w sobotnie poranki, gdyż wtedy handel narkotykami jest w stanie spoczynku.

Proboszcz ze swojej strony zasugerował, abyśmy założyli białe koszulki, aby ludzie kojarzyli naszą obecność z wolontariuszami parafialnymi pracującymi przy innych inicjatywach, bo to zapewni nam większe bezpieczeństwo. Następnie chodziliśmy od drzwi do drzwi pytając, gdzie mieszkają dziadkowie, którzy byliby zainteresowani przyjęciem gości na rozmowę.  

Mimo początkowych obaw, ludzie przyjęli nas ciepło, zapoznaliśmy się z okolicą i odkryliśmy, że problem samotności jest częsty i przejmujący. Sobota po sobocie odwiedzaliśmy dziadków, aby ich wysłuchać, pogratulować któremuś z nich urodzin lub poświęcić im chwilę rozmowy. Nie byliśmy lekarzami, psychologami czy pracownikami socjalnymi, a jedynie niedoświadczonymi młodymi ludźmi, którzy z każdej wizyty wychodzili z pełnym sercem i poruszoną duszą.

Bardzo szybko Rodrigo poznał Madame Margaritę. Przedstawiono go Melowi, młodemu francuskiemu misjonarzowi, który od kilku miesięcy pracował w tym rejonie. Podczas tego spotkania Marguerite chętnie rozmawiała, a Rodrigo powiedział jej, że wróci. Kiedy powiedziała, że urodziła się w 1942 roku i ma 74 lata, był zaskoczony, zarówno z powodu jej pewności siebie w udzielaniu im tej delikatnej informacji, jak i dlatego, że wyglądała na 15 czy 20 lat starszą.

Była niska i nieco pulchna, nosiła wysoko upięte włosy, które na głowie kiełkowały jak łan białej pszenicy, ubrana była w luźną kurtkę z niebieskiego polaru i szalik (przy kolejnych wizytach zamieniła go na znacznie bardziej elegancki czarny sweter ze złotymi guzikami), miała duże, wyraziste brwi i była niewidoma na lewe oko. Chodziła z trudem i skarżyła się, że bolą ją mięśnie po prawej stronie ciała. Jej największym problemem nie był jednak ból fizyczny, ale samotność. Była wdową i mieszkała w swoim małym domku w towarzystwie dwóch małych psów i jednego z sześciorga swoich dzieci, którego niestety widywała bardzo rzadko i który również doprowadzał ją do płaczu z niepokojącą częstotliwością, gdyż był ciężkim alkoholikiem. Z pozostałymi dziećmi widywała się "późno, źle i nigdy", gdyż wszystkie oprócz córki również były alkoholiczkami. 

Dwie soboty później Rodrigo wrócił w towarzystwie José Miguela. Margarita była pod wrażeniem tego, że młodzi mężczyźni dotrzymali obietnicy, podziękowała Bogu i z radością przyjęła ich do swojego domu. Usiedli w niskich fotelach w salonie i szybko się poznali. Najpierw opowiedział im o swoim dzieciństwie w mieście Talca, a potem przeszedł do tematów, które bardziej go dotyczyły, aż doszedł do swoich dzieci. Tam wreszcie otworzyła całkowicie swoje serce i opowiedziała im, drżącymi ustami i nieśmiałymi słowami, o czarnym smutku: tydzień wcześniej syn, który z nią mieszkał, zmarł na skutek zatrucia alkoholowego. 

Ten biedny człowiek cierpiał z powodu tego uzależnienia od dawna, ale kiedy powiedziano mu, że jego jedyny syn powiesił się z powodu problemów z handlem narkotykami, stracił kontrolę: stał się zdesperowany i trzymał się butelki jak rozbitek deski. Spędził tak rok, pogrążony w najstraszliwszej udręce, aż jego ciało nie mogło przyjąć więcej i zrezygnował z życia. 

Margarita opowiedziała te nieszczęścia Rodrigo i José Miguelowi, jakby byli długoletnimi przyjaciółmi, długo i szczegółowo: udało jej się mówić, lamentować i płakać. Po półtoragodzinnym katharsis poczuła, że skończyła: otarła łzy chusteczką i spojrzała moim przyjaciołom w oczy, czy też to, co z nich zostało, bo teraz byli już jakby skamienieli z szoku. Marguerite uśmiechnęła się dziecinnie i podziękowała im: "Gdyby nie wy, nie miałabym komu się wyładować... teraz czuję większą ulgę. Dziękuję.

Odpowiedzieli krótko i zdali sobie sprawę, że są spóźnieni, więc się pożegnali. Otwierając drzwi, mrugnęła do nich zdrowym okiem i błagając oczami, by wrócili, dodała: "Nigdy mi się z wami nie znudzi, obiecuję!". Rozstali się, a ona poszła do kuchni, by przygotować obiad, uśmiechając się, podczas gdy zegar ścienny wznowił swoje zwykłe, powolne tempo.

Rodrigo wrócił dwa tygodnie później. Tym razem z tą niespodzianką, że towarzyszył mu José Tomás, pyzaty i sympatyczny student, który urodził się w Talca, tak jak Margarita! Rozmowa była ujmująca i przeplatana śmiechem i wesołością, wzięli nawet selfie. Ceremonia pożegnania miała bardziej uroczyste zakończenie: "Moje drzwi są dla was otwarte, a jeszcze bardziej, jeśli przyjdzie Talquino" - powiedziała im, promieniejąc z radości.  

W następnych miesiącach odbyły się jeszcze trzy wizyty, w których Rodrigo zdołał nakłonić do towarzyszenia mu więcej studentów uniwersytetu: zrobiono jeszcze kilka zdjęć, pewnego dnia José Tomás podarował Margaricie dwa z tych oprawionych w ramki zdjęć, ona zaś zażartowała z Talquino i pożegnała się czułymi i różnorodnymi zwrotami, takimi jak: "Dziękuję, że przyszłyście, dzieci, mam was za rodzinę" lub "Muszę podziękować Bogu za wysłanie tych dzieci na uniwersytet". lolos tak przystojny, by mnie zobaczyć". 

W październiku dołączyłam do planu pierwszą wizytę na Margaricie. Wtedy było nas już sześciu w świcie. Pamiętam, że zaparkowaliśmy przy miejscowym posterunku policji, jak to mieliśmy w zwyczaju, i zaczęliśmy chodzić po mieście w naszych białych koszulkach.

Był bardzo błękitny i ciepły sobotni poranek, bezchmurny, gangi narkotykowe spały mimo głośnego reggaetonu, który płynął z niektórych domów jak muzyczne dysze, panie wyszły z domów pchając małe płócienne walizki na kółkach, żeby kupić warzywa na osiedlowym targu, dzieci grały w piłkę na ulicy i zatrzymywały piłkę, żeby spojrzeć na nas z pewnym sceptycyzmem.

Kiedy dotarliśmy do narożnika wychodzącego na alejkę naszej babci, zrozumieliśmy, że coś się stało. Na wielu drzwiach wejściowych sąsiedzi zawiesili białe balony. W tle, przy domu z białą bramą, w którym mieszkała Margarita, widzieliśmy tłum ludzi.

Rodrigo uśmiechnął się, choć niespokojnie: "Powiedział mi, że jego córka wychodzi za mąż, ale nie wiedziałem, że to będzie dzisiaj. Jedźmy!", i podniósł tempo. Poszliśmy za nim i gdy tylko dotarliśmy do frontowych schodów, zobaczyliśmy otwarte drzwi i około 15 bardzo poważnych, swobodnie ubranych, ale dostojnych ludzi, którzy patrzyli na nas.

W środku grupy wyróżniał się mężczyzna w średnim wieku, który opierając się na ramionach pozostałych obserwował nas ze szczególną intensywnością. Był łysy, ubrany w sportową kurtkę i spodnie oraz brudne trenażery. Szybkim ruchem zdjął okulary przeciwsłoneczne i wychylił się, by lepiej przyjrzeć się nam swoimi zaczerwienionymi oczami. Wydawało się, że nas rozpoznał, przepchnął się przez tłum i zszedł po trzech stopniach, które nas dzieliły, by powitać nas z grymasem goryczy, wyrzutów sumienia i wdzięczności: "Przyszliście, przyszliście, nie mogę uwierzyć, że przyszliście też na stypę mojej matki, dziękuję, dziękuję" - wykrzyknął, serdecznie podając rękę każdemu z nas, gdy przetwarzaliśmy, co się dzieje.

Weszliśmy do domu, a on przedstawił nas swoim braciom, trzem grubym, źle ogolonym mężczyznom, których płaskie twarze zdradzały gęsty, krypto-smutek, oraz szerokiej kobiecie, która wydawała się bardziej empatyczna. Przywitali nas spojrzeniem pełnym głębokiego szacunku i nagle znaleźliśmy się w pierwszym rzędzie, otaczając trumnę, w której Señora Margarita spoczywała w pokoju. Niespodzianka, którą dostaliśmy była ogromna, zupełnie się jej nie spodziewaliśmy!

Przez szybę, która pokazywała twarz zmarłej, widziałem, że się uśmiechała, po raz ostatni. Wyrażała czystą radość, jakby chciała nam zostawić swoją siłę, swoje zaufanie do Boga, swoją wdzięczność za życie. Krewni obserwowali nas ze ścian, ale my pozostawaliśmy zaabsorbowani, wpatrzeni w te zamknięte oczy, te spokojne brwi i ten szczery uśmiech. Syn, który nas powitał, zmagając się ze łzami, które wciąż uciekały jak źle zakręcony kran, przełamał lody. Poufnym tonem, ale z oczywistym zamiarem, by wszyscy go usłyszeli, powiedział do nas: 

-Nie byłem u matki od dwóch czy trzech lat. Rozmawialiśmy przez telefon, ale bardzo sporadycznie. Przez ostatnie miesiące opowiadała mi tylko różne rzeczy o tobie i pytała, czy wiem, kiedy chłopcy z uczelni znów ją odwiedzą..." Otarł łzy rękawem dresu, westchnął jakby dla złapania oddechu i kontynuował, choć patrząc w podłogę, z jękiem: "Porzuciliśmy ją. 

Bracia też spojrzeli w dół, odczekaliśmy kilka sekund, a on z trudem kontynuował.

-I kiedy my byliśmy zajęci robieniem własnych rzeczy, ty przyszedłeś nas zastąpić. Daliście naszej mamie rodzinę w jej ostatnich miesiącach życia. Dlatego chcieliśmy..." Spojrzał na swoich braci, ci przytaknęli, a on wskazał na mały stolik w rogu pokoju, którego wcześniej nie zauważyłem. Ahem, chcieliśmy umieścić tutaj, u stóp Dziewicy, dwa zdjęcia, które zrobiłeś z moją mamą. 

Była tam, faktycznie, przed gipsową figurką Matki Boskiej z Lourdes i zdjęciem męża oraz innym, zmarłego syna, w pierwszym rzędzie, we dwoje na środku sali. selfie oprawione zdjęcia, które José Tomás podarował Margaricie jakiś czas temu, stojące przed trumną. Nie wiedzieliśmy, co powiedzieć, gardło nam się zacisnęło i nie mogliśmy odpowiedzieć: Rodrigo płakał jako pierwszy, potem José Tomás też się załamał i wszyscy skończyliśmy płacząc, my i dzieci Margarity, zjednoczeni z resztą członków rodziny, którzy byli świadkami rozmowy, wszyscy trzymając się za ręce wokół trumny. Odmówiliśmy Ojcze nasz, Zdrowaś Mario i Chwała Ojcu, wszyscy razem w niezapomnianej chwili komunii, podczas gdy my kontemplowaliśmy twarz zmarłej Margarity, tak udręczoną, jak i uśmiechniętą, ten uśmiech, który przyciągał wszystkie oczy i pocieszał nas myślą, że jest w lepszym miejscu, uwolniona w końcu od cierpień ziemskich, objęta być może przez męża, syna i wnuka w zaświatach; tyle bólu nagle przemieniło się w szczęście, jak róża otwiera się po podlaniu łzami i krwią. Jej uśmiech dodawał nam otuchy: "Przybyliście! -wydawało się, że chce wykrzyknąć z niewyobrażalną radością, "przyszliście nawet na moje czuwanie, dzieci, dziękuję! Swoją drogą, wyglądam rewelacyjnie. Kiedy przyszłam tu po raz pierwszy, widziałam Boga tylko oczami duszy, ale potem bardzo przystojny seraf użyczył mi niektórych oczu, które nosi w swoich skrzydłach, i nie wyobrażacie sobie, jak dobrze tu widzę! Przyjdźcie wkrótce, dzieci, i nie przejmujcie się zbytnio bólem, który znosicie w życiu, bo wszystko to znajduje tu swoją pociechę. Przyjdźcie też i mnie tu zobaczyć, nie bądźcie długo!".

Wyszliśmy na ulicę w milczeniu, w towarzystwie braci z powagą procesji Wielkiego Tygodnia. Spojrzeliśmy na siebie i nie wiedzieliśmy jak się pożegnać. Najpierw uścisk, potem kolejny. Obietnice modlitwy, nowe podziękowania, zdjęcie. W końcu udało nam się rozdzielić i w milczeniu wróciliśmy do samochodu, mając świadomość, że zawsze będziemy nosić w sercu Margaritę i jej uśmiech. Nie byliśmy ani lekarzami, ani psychologami, ani pracownikami socjalnymi, to prawda, że nie mogliśmy udzielić jej fachowej pomocy, ale mieliśmy to szczęście, że zostaliśmy adoptowani przez Margaritę jako jej wnuki i takimi pozostaniemy na zawsze. 

Watykan

Charyzmat i hierarchia w Opus Dei, dwa wymiary w tej samej rzeczywistości. Relacje między darami Ducha Świętego w Kościele

W Kościele wymiar hierarchiczny i charyzmatyczny są nierozłączne i wzajemnie się uzupełniają. Widać to również w przypadku Opus Dei. Ostatnie motu proprio "Ad charisma tuendumza pomocą których papież Franciszek chce promować misję, jaką Opus Dei prowadzi w Kościele. Autor, znany kanonista, komentuje ten aspekt.

Luis Felipe Navarro-25 lipca 2022 r.-Czas czytania: 6 minuty

Tłumaczenie artykułu na język angielski

Wymiar instytucjonalny i wymiar charyzmatyczny to dwa wymiary, które można wyróżnić, nie myląc ich. Jednocześnie są one zarówno niezbędne dla życia Kościoła, jak i wzajemnie się uzupełniają.

Nie ma Kościoła, który nie byłby hierarchiczny, założony na Apostołach i zarządzany przez ich następców, a jednocześnie nie byłby charyzmatyczny. Nie ma czegoś takiego jak Kościół hierarchiczny i Kościół "z ludu".

Nie ma też czegoś takiego jak Kościół, który jest tylko hierarchiczny, nie będąc jednocześnie charyzmatycznym.

Istotnie, charyzmaty udzielone przez Ducha Świętego są rzeczywistością w Kościele od jego założenia. Wystarczy przeczytać listy św. Pawła, aby zrozumieć, że istnieje wielka różnorodność darów Ducha Świętego, dla użyteczności i dobra Kościoła; jedne dotyczą władzy, inne wiernych (co widać np. w 1 Kor 12, 28 i 1 Kor 14, 27-28).

Dary otrzymywane przez ochrzczonych we wspólnocie chrześcijańskiej były w każdym przypadku darami o różnej substancji i treści. Nie były one jednak przeznaczone dla indywidualnej korzyści, ale dla dobra wspólnoty. Dlatego ich wykonywanie musi być uporządkowane, gdyż są one dla budowania, a nie niszczenia.

Zauważając tę rzeczywistość, Sobór Watykański II podkreślił, że Duch Święty wyposaża i rządzi Kościołem w dary hierarchiczne i charyzmatyczne. Jak wskazuje Konstytucja Lumen gentium, n. 4, "Duch Święty (...) prowadzi Kościół do całej prawdy (por. J 16, 13), jednoczy go w komunii i posłudze, wyposaża i rządzi nim za pomocą różnych darów hierarchicznych i charyzmatycznych oraz upiększa go swoimi owocami (por. Ef 4, 11-12; 1 Kor 12, 4; Ga 5, 22)".

Wymiar hierarchiczny i charyzmatyczny u ostatnich papieży rzymskich

Ta obecność Ducha Świętego została szczególnie doceniona przez ostatnich papieży rzymskich. Wyraźnym wkładem Jana Pawła II, odnoszącym się do obecności nowych grup obdarzonych niezwykłym ciągiem charyzmatycznym i ewangelizacyjnym, było podkreślenie, że dary Ducha Świętego są niezbędne dla Kościoła.

I tak, powiedział: "Przy wielu okazjach podkreślałem, że w Kościele nie ma kontrastu ani przeciwstawienia między wymiar instytucjonalny i wymiar charyzmatycznyktórego ruchy są istotnym wyrazem. Oba są równie istotne dla boskiej konstytucji Kościoła założonego przez Jezusa, ponieważ przyczyniają się do uobecnienia tajemnicy Chrystusa i Jego zbawczego dzieła w świecie" (Orędzie do uczestników Światowego Kongresu Ruchów Eklezjalnych, 27 maja 1998, n. 5). Jeśli są one współistotne, to znaczy, że należą do natury i istoty Kościoła.

Papież Benedykt XVI ze swej strony wyjaśnił, w jaki sposób te dwa wymiary łączą się i odnoszą do siebie: "Również w Kościele zasadnicze instytucje są charyzmatyczne, a z drugiej strony charyzmaty muszą być w taki czy inny sposób zinstytucjonalizowane, aby mieć spójność i ciągłość. W ten sposób oba wymiary, wzbudzone przez tego samego Ducha Świętego dla tego samego Ciała Chrystusa, uobecniają razem tajemnicę i zbawcze dzieło Chrystusa w świecie" (Przemówienie do Bractwa Komunii i Wyzwolenia z okazji 25-lecia jego papieskiego uznania, 24 marca 2007 r.).

Są to dwa wymiary, które się przenikają, które się uzupełniają, które są zawsze obecne, z większym lub mniejszym natężeniem. Jakże nie pamiętać, że z postacią Papieża Rzymskiego zjednoczony jest charyzmat nieomylności; że ten, który jest następcą Apostołów, otrzymuje dary Ducha, aby rządzić i kierować Kościołem, a wśród tych darów jest rozeznawanie autentyczności charyzmatów (na co zwróciła uwagę Kongregacja Nauki Wiary w n. 8 Listu pt.) Iuvenescit EcclesiaTen sam Duch daje hierarchii Kościoła zdolność rozeznawania autentycznych charyzmatów, przyjmowania ich z radością i wdzięcznością, promowania ich z hojnością i towarzyszenia im z ojcowską czujnością"; jest to dar otrzymany dla dobra całego Ludu Bożego).

Na harmonię między tymi dwoma wymiarami zwrócił uwagę także papież Franciszek: "Wspólne chodzenie w Kościele, prowadzone przez Pasterzy, którzy mają szczególny charyzmat i posługę, jest znakiem działania Ducha Świętego; eklezjalność jest podstawową cechą chrześcijan, każdej wspólnoty, każdego ruchu" (homilia podczas Wigilii Zesłania Ducha Świętego z ruchami eklezjalnymi, 19 maja 2013 r.), a także podkreślił, jak charyzmaty rodzą się i rozkwitają we wspólnotach chrześcijańskich: "To właśnie w sercu wspólnoty kiełkują i rozkwitają dary, którymi napełnia nas Ojciec; i to właśnie w ramach wspólnoty gdzie uczy się je rozpoznawać jako znak Jego miłości do wszystkich swoich dzieci". Mają one zawsze charakter eklezjalny, są w służbie Kościoła i jego członków.

W piśmie Iuvenescit EcclesiaKongregacja Nauki Wiary w swoim liście z 2016 roku stwierdza: "Ostatecznie można uznać zbieżność ostatniego Magisterium kościelnego w kwestii współistotności między darami hierarchicznymi i charyzmatycznymi. Ich przeciwstawienie, jak również zestawienie, byłoby znakiem błędnego lub niewystarczającego rozumienia działania Ducha Świętego w życiu i misji Kościoła".

Komplementarność hierarchii i charyzmatu w przypadku Opus Dei

W ostatnim motu proprio Ad charisma tuendum22 lipca 2022 roku papież Franciszek po raz kolejny podkreślił komplementarność darów hierarchicznych i charyzmatycznych. Rzeczywiście, prałatura Opus Dei została ukonstytuowana przez Jana Pawła II, konstytucją apostolską Ut sitrealizować cel właściwy tym organom hierarchicznym: prowadzenie konkretnych dzieł duszpasterskich (drugim celem jest przyczynianie się do dystrybucji duchowieństwa: dekret Presbyterorum Ordinisn. 10; Kodeks Prawa Kanonicznego, kanon 294).

Jak przypomina papież Franciszek w Proemie motu proprio, Opus Dei ma szczególne zadanie w ewangelizacyjnej misji Kościoła: żyć i szerzyć dar Ducha otrzymany przez św. Josemaríę, który nie jest niczym innym, jak szerzeniem w świecie wezwania do świętości, poprzez uświęcanie pracy oraz zadań rodzinnych i społecznych chrześcijanina.

Aby osiągnąć ten cel szerzenia powszechnego powołania do świętości, które nie jest zadaniem wyłącznie dla Opus Dei, ale dla całego Kościoła (por. Lumen gentium, n. 11, oraz Franciszek, Adhortacja apostolska Gaudete et exultate, 19 marca 2018 r.), hierarchia stworzyła Prałaturę, przedstawiając realny i praktyczny model życia tą świętością pośród świata.

Rzeczywiście, droga otwarta przez Ducha Świętego 2 października 1928 roku, w dniu założenia Opus Dei, wydała owoce świętości wśród szerokiej rzeszy wiernych: mężczyzn i kobiet, żonatych i celibatariuszy, świeckich i duchownych. Rzeczywiście, wśród wiernych Dzieła niektórzy doszli do chwały ołtarzy: św. Josemaría, bł. Álvaro del Portillo i bł. Guadalupe Ortiz de Landázuri. Opus Dei jest bowiem możliwym i realnym przykładem świętości w świecie.

Z kolei Stolica Apostolska przeprowadziła rozeznanie charyzmatu Opus Dei, udzielając aprobaty w różnych momentach jego historii (por. A. de Fuenmayor, V. Gómez-Iglesias, J.L. Illanes, "El itinerario jurídico del Opus Dei: historia y defensa de un carisma", Pamplona 1989). Illanes, "El itinerario jurídico del Opus Dei: historia y defensa de un carisma", Pamplona 1989), a w 1982 r. doszedł do wniosku, że należy ją skonfigurować jako Prałaturę personalną, która to konfiguracja została potwierdzona przez papieża Franciszka w motu proprio (które jednocześnie modyfikuje niektóre artykuły Konstytucji apostolskiej Ut sit, w punktach, w których określona jest relacja ze Stolicą Apostolską: art. 5 i 6).

Dwa wymiary w jednej rzeczywistości

To normalne, że w obliczu darów charyzmatycznych i hierarchicznych pojawia się tendencja do myślenia, że nosicielami obu są różne osoby.

W tym przypadku znajdujemy podmiot, który jest hierarchiczny (jego przewodnikiem jest prałat, który działa przy koniecznej współpracy prezbiteratu i wiernych świeckich jako członków: por. kanony 294 i 296 oraz Jan Paweł II, Konstytucja Apostolska Ut sit, artykuły 3 i 4), a jednocześnie charyzmatyczny: ma żyć i szerzyć ten charyzmat. Wszyscy jego członkowie otrzymali Boże powołanie, by być świętymi wcielającymi się w ducha, którego Bóg udzielił założycielowi Dzieła.

Jest więc przykładem podmiotu, w którym komplementarność darów hierarchicznych i charyzmatycznych jest namacalna w jednej i tej samej rzeczywistości. Każda rzeczywistość charyzmatyczna ma związek z funkcją hierarchii. W tym przypadku, oprócz normalnej relacji z władzą, która zadekretowała autentyczność charyzmatu i która zawsze towarzyszy temu żywemu charyzmatowi, który ma swój rozwój w historii, istnieją pewne szczególne aspekty, takie jak ten, który właśnie wskazałem: Prałatura z Pasterzem, z Prezbiterium i z osobami świeckimi przeznaczonymi do szerzenia charyzmatu w służbie Ludu Bożego.

AutorLuis Felipe Navarro

Rektor Papieskiego Uniwersytetu Świętego Krzyża, profesor prawa osobistego, konsultant Dykasterii ds. Świeckich, Rodziny i Życia.

Kultura

Javier ViverJeśli sztuka nie generuje komunii, będzie czymkolwiek innym, ale nie sztuką".

Fotograf i rzeźbiarz Javier Viver, autor m.in. Matka Hakuna, lub Bella Pastorajest jedną z czołowych postaci współczesnej sztuki sakralnej w Hiszpanii. Od 25 lipca do 30 lipca będzie kierował m.in. Obserwatorium Niewidzialnychw którym stu studentów i profesjonalistów z różnych dyscyplin artystycznych dzieli się twórczymi doświadczeniami i refleksjami w ramach klasztoru w Guadalupe. 

Maria José Atienza-25 lipca 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

Spod jego ręki wyszły takie maryjne wizerunki jak Matka Hakuna, Bella Pastora z Iesu Communio, żona Lota czy Anioł Stróż, którego od kilku dni można oglądać na madryckim Puerta del Ángel. Javier Viver jest jednym z wzorców współczesna sztuka sakralna w Hiszpanii, ale jest też płodnym autorem prac niereligijnych, zarówno rzeźbiarskich, jak i fotograficznych.

Na stronie Bella Pastora przez Javiera Vivera

Od ubiegłego roku, za pośrednictwem Fundación Vía, promuje Obserwatorium Niewidzialnych. Letnia szkoła dla studentów różnych dyscyplin artystycznych, którzy przez tydzień zanurzają się w doświadczeniu sztuki i duchowości w otoczeniu klasztoru Guadalupe w Cáceres.

W tym kontekście Viver wskazuje w wywiadzie dla Omnes na rolę artysty w dzisiejszym społeczeństwie: "zaoferować społeczeństwu kawałek nadziei, kawałek raju".

Pierwsze doświadczenie Obserwatorium Niewidzialnego okazało się sukcesem, co doprowadziło do rozszerzenia i kontynuacji naboru wniosków. Co definiuje tę letnią szkołę?

- Możliwość dzielenia się twórczością artystyczną z wielką różnorodnością artystów wszystkich dyscyplin i wieku. Ponad 100 uczestników, w tym artyści i studenci. 

Dlaczego wybrałeś scenerię klasztoru w Guadalupe?

- Klasztor jest historycznym centrum duchowości i twórczości artystycznej pierwszego rzędu. Z arcydziełami Zurbarána, El Greco i Goyi.

Mówiąc o tym, co niewidzialne, że sztuka jest drogą do materializacji ducha 

Czy może istnieć sztuka nieożywiona?

- Nie, sztuka czeka na duszę, która ją zinterpretuje, reaktywuje. 

Czy artysta tworzy dla siebie, czy dla widza?

- Z mojego punktu widzenia tworzy dla widza, dla czytelnika. Sztuka jako zjawisko kulturowe ma sens tylko dla społeczeństwa. Jeśli nie generuje komunikacji, komunii, to będzie czymkolwiek innym, ale nie sztuką.

Najważniejsze dzieła to te, które łączą i budzą kontemplację innych dusz, swojego pokolenia i tych, które dopiero nadejdą. W tym sensie ich projekcja jest ponadczasowa, ich publiczność uniwersalna i nieograniczona. Sztuka w dłuższej perspektywie jest najlepszą inwestycją. 

Do Twoich najbardziej znanych prac o tematyce religijnej należą maryjne obrazy Bella Pastora czy Matka Hakuna. Jak wyobrażasz sobie Dziewicę?

- Dziewica Maryja jest rodzącym się Kościołem, panną z Nazaretu, która rozpoczęła tę ekscytującą przygodę, którą nazywamy Kościołem. Najpierw był to domowy Kościół z Nazaretu, potem Kościół hierarchiczny. Jest żywą tradycją Kościoła, ujętą w domowe opowieści, które później opowiadała uczniom Jezusa, a oni spisali je w Ewangeliach i innych pismach. Ponadto Maryja jest inicjatorką Drogi Sztuki, przez pulchritudinis.

Jak wielkie kobiety historii była wielką domową narratorką historii zbawienia i wielką tkaczką. Była matką Jezusa i stała się matką uczniów Jezusa. 

Sztuka utożsamiana jest, być może romantycznie, z outsiderami, szaleńcami, wizjonerami... Czy jest w tym utożsamieniu jakaś prawda?

- Sztuka jest zawsze na krawędzi, w tym rejonie, gdzie pojawia się tajemnica, to, czego nie widać, co nie jest zrozumiałe, co zrywa z poprawnością polityczną.  

W społeczeństwie rozdartym między ciągłym pękaniem a nowymi formami, jaka jest rola artysty?

- To z uczynienia wszystkiego nowego i wszystkiego starego. To, że ofiaruje swojemu społeczeństwu promyk nadziei, kawałek raju, że czyni niewidzialne widzialnym. 

Watykan

Vittorio ScelzoCzytaj więcej : "Starsi ludzie proszą, by nie zostawiać ich samych".

"Po raz pierwszy w historii starzenie się stało się zjawiskiem masowym". Tak mówi Vittorio Scelzo, odpowiedzialny za duszpasterstwo osób starszych w Dykasterii ds. Świeckich, Rodziny i Życia, w tym wywiadzie dla Omnes.

Maria José Atienza-24 lipca 2022 r.-Czas czytania: 4 minuty

Dziś, już drugi rok, Kościół obchodzi Światowy Dzień Babci i Dziadka 2022 pod hasłem "W starości jeszcze owoc przyniesiecie". Poprzedziło ją kilka miesięcy katecheza o starościPapież Franciszek w swoich środowych audiencjach rozwinął temat osób starszych i roli rodziny.

Scelzo podkreśla też w tym wywiadzie, że osoby starsze proszą Kościół, zasadniczo "by nie zostawiać ich samych, a Kościół, zwłaszcza z magisterium papieża Franciszka, jest bardzo jasny: porzucenie osób starszych jest grzechem ciężkim".

Orędzie Papieża na ten Dzień zwraca uwagę na rzeczywistość typową dla pierwszego świata: lęk przed starością. Jak to wpływa na nas w rodzinie, w Kościele?

- Papież mówi o lęku przed starzeniem się. Jest to coś, czego wszyscy jesteśmy wyraźnie świadomi: kojarzymy starość z utratą autonomii, zdrowia. Często uważa się, że starzenie się oznacza w jakiś sposób utratę godności z powodu kruchości, której doświadczamy.

Jednak starzenie się - tak głosi przekaz - jest darem. W końcu od wieków jednym z wielkich celów ludzkości było długie życie. Teraz, gdy dłuższe życie stało się dla wielu rzeczywistością, nasze społeczeństwa wydają się być nieprzygotowane.

Starość jest czymś nowym. Po raz pierwszy w historii starzenie się stało się zjawiskiem masowym. Nie jesteśmy przygotowani i dlatego papież poświęca tyle uwagi osobom starszym: trzeba rozwijać refleksję nad tym wiekiem życia. Będzie to jedno z najważniejszych wyzwań najbliższych lat.

Ludność, a więc i członkowie Kościoła, na Zachodzie to w większości ludzie starsi. Jest to również wyzwanie duszpasterskieJak zaangażować osoby starsze w pracę Kościoła, gdy mogą nie być w pełni sprawne?

- Często zaangażowane są osoby starsze, to one prowadzą nasze parafie, to one są bohaterami naszego zaangażowania w działalność charytatywną. Wystarczy rozejrzeć się po Kościele, by przekonać się, że to właśnie oni najpilniej uczestniczą we Mszy św. Ale jest wyzwanie stawiane nam przez tych, którzy nie są w pełni sił.

Wracając do fragmentu Ewangelii, który słyszeliśmy w ostatnią niedzielę, powiedziałbym, że jesteśmy wyzwani przez Maryję: aby zrozumieć, że bycie chrześcijaninem nie polega tylko na bieganiu za wieloma rzeczami, które trzeba zrobić, ale na ponownym odkryciu centralności słuchania i modlitwy.

Papież, w swoim przesłanie na Światowy Dzień Dziadków i Osób StarszychPan, powierza zadanie modlitwy starszym. To nie jest szczątkowe zobowiązanie, od niego zależy przyszłość Kościoła i świata: tradycja żydowska mówi, że to modlitwa sprawiedliwych podtrzymuje świat.

W tej chwili wydaje mi się, że być może pierwszą pilną potrzebą duszpasterską jest wzbudzenie modlitwy o pokój na Ukrainie, a osoby starsze, znające grozę wojny, w tej perspektywie nie są w tylnej straży, ale wśród pionierów.

W świecie, w którym samotność jest coraz bardziej obecna, zwłaszcza w populacji osób starszych, o co proszą Kościół osoby starsze?

- Izolacja to wielka choroba osób starszych, a nasze społeczeństwo jest narażone na jej złapanie. Przyzwyczajamy się do myślenia, że samotność jest czymś normalnym, a pandemia sprawiła, że wydaje się ona nieunikniona.

Ale Bóg - nieprzypadkowo jest to jedno z pierwszych słów w Biblii - nie chce, by człowiek był sam.

Osoby starsze proszą, by nie zostawiać ich samych, a Kościół, zwłaszcza z magisterium papieża Franciszka, mówi jasno: porzucenie osoby starszej jest grzechem ciężkim.

Widzimy jednak wielorakie przejawy kultury wyrzucania pieniędzy i niestety ma to miejsce również w rodzinach chrześcijańskich.

Papież zachęca też osoby starsze do bycia protagonistami rewolucji czułości, której potrzebuje świat. W tym sensie, jak można połączyć w rodzinie czułość i nauczanie odpowiedzialności?

- Papież w swoim orędziu kojarzy słowo czułość z niemodnym już słowem rewolucja. Myślę, że chodzi mu o to, że zachowania naznaczone taką postawą powinny być zalążkiem zmian w naszych miastach.

Prosi nas, abyśmy mieli dla najuboższych - wymienia w szczególności uchodźców z wojny na Ukrainie i innych, którzy plamią nasz świat krwią - czułą myśl i czułą postawę.

Osoby starsze mogą wiele zrobić (jesteśmy świadkami wielkiego ruchu solidarności) nie tylko z praktycznego i gościnnego punktu widzenia, ale mogą nam pomóc w deeskalacji klimatu, w zrozumieniu - jak wielu z nich musiało to zrobić - że sami się nie uratujemy.

To jest magisterium kruchości, o którym mówił Papież w jednej z ostatnich audiencji środowych: mądrość tych, którzy rozumieją, że sami nie są wystarczający i daremność skrajnego sprzeciwu.

Jednocześnie, świadomi tego wszystkiego, jak możemy zachęcić młode pokolenie do aktywnego uczestnictwa w Kościele i w społeczeństwie?

- Papież często mówi o przymierzu między pokoleniami. Zawsze uderzało mnie, że pierwszy raz o ludziach starszych mówił podczas Światowych Dni Młodzieży w Rio de Janeiro.

Pytanie, które pan zadaje, jest naprawdę bardzo złożone, ale - z pewnością - część odpowiedzi leży w ponownym odkryciu (lub zbudowaniu) więzi między młodymi i starymi. To nie jest tylko ładny pomysł: znamy wiele doświadczeń, które mówią nam, że spotkanie młodych i starych jest zawsze bardzo bogatym doświadczeniem dla wszystkich.

W ostatnich miesiącach słyszeliśmy, jak papież nie tylko mówi o osobach starszych, ale także zwraca się do nich, nawiązując do postaw utrudniających międzypokoleniowe współżycie. Jak Kościół może promować to wzajemne zrozumienie poza jednodniową wizytą?

- Po pierwsze, niech ta wizyta się odbędzie! Papież pisze w swoim przesłaniu, że przyjaźń często rodzi się z pierwszej wizyty. Wykonanie kroku w kierunku innych, zwłaszcza wobec najsłabszych, zawsze ma wartość i o to właśnie prosimy wszystkich w Światowym Dniu Dziadków i Osób Starszych: odwiedźmy osobę starszą, która jest samotna! Zwłaszcza w tym czasie, gdy panują upały, niech nikt nie przeżywa tego dnia samotnie!

Następnie papież, z charakterystyczną dla siebie konkretnością, mówi do osób starszych, a nie o osobach starszych, ponieważ stanowią one dużą część świeckich. Osób starszych jest dużo i zawsze będzie więcej, jak możemy nadal je ignorować?

Watykan

24 lipca: papież Franciszek poświęca dzień dziadkom i osobom starszym

W najbliższą niedzielę, 24 lipca, na całym świecie obchodzony będzie Światowy Dzień Osób Starszych i Dziadków 2022. Parafie, diecezje i wspólnoty kościelne są również wezwane do kreatywnego i zdecentralizowanego obchodzenia tego święta, któremu w tym roku przyświeca hasło "W starości będą nadal przynosić owoce".

Leticia Sánchez de León-23 lipca 2022 r.-Czas czytania: 5 minuty

Światowy Dzień Dziadków i Osób Starszych stał się jednym z wydarzeń, które noszą niewątpliwy podpis argentyńskiego papieża. W ubiegłym roku to sam papież Franciszek chciał ustanowić dzień poświęcony wyłącznie dziadkom i osobom starszym. Dzień ten zaplanowano co roku w czwartą niedzielę lipca, w okolicach święta świętych Joachima i Anny, dziadków Jezusa.

W tym roku odbędzie się ona w niedzielę 24 lipca, a Eucharystię w kościele św. Piotra odprawi kardynał De Donatis, wikariusz generalny diecezji rzymskiej. De Donatis, wikariusz generalny dla diecezji rzymskiej. Tego samego dnia papież rozpoczyna podróż apostolską do Kanady, podczas której planuje odwiedzić sanktuarium św. Anny oraz spotkać się z młodzieżą i starszymi w szkole podstawowej w Iqaluit.

"Proszę, nie zostawiajcie ich samych" to jedno ze zdań, które Papież powtarzał najczęściej w odniesieniu do opieki i troski nad osobami starszymi, a instytucja Dnia jest znakiem, że zależy mu na tej kwestii. Nie na próżno zechciał poświęcić sporą część środowych audycji na rozmowę o etapie starości i bogactwie, jakie osoby starsze stanowią dla rodzin i dla społeczeństwa.

"Ważne jest, aby dziadkowie spotykali się z wnukami, a wnuki z dziadkami, bo - jak mówi prorok Joel - dziadkowie będą śnili przed wnukami, będą mieli złudzenia (wielkie pragnienia), a młodzi ludzie, czerpiąc siłę od dziadków, będą szli do przodu, będą prorokować". 

Oprócz wydarzenia z przyszłej niedzieli, w lipcu tego roku chrześcijanie modlą się także szczególnie za osoby starsze; intencją modlitewną, którą Franciszek powierza w tym miesiącu całemu Kościołowi, za pośrednictwem Papieskiej Sieci Modlitwy na Świecie, jest właśnie modlitwa za osoby starsze.

W przesłaniu wideo Papież zastanawia się nad tym etapem życia: "Starość, w istocie, nie jest etapem łatwym do zrozumienia, nawet dla nas, którzy już ją przeżywamy. Choć przychodzi po długiej podróży, nikt nie przygotował nas do stawienia jej czoła, a ona sama wydaje się niemalże brać nas z zaskoczenia". Papież wzywa osoby starsze, aby nadal dawały z siebie wszystko, ponieważ osoby starsze mają "szczególną wrażliwość na troskę, na refleksję i czułość" i zaprasza je do bycia Jesteśmy, lub możemy stać się, protagonistami "rewolucji czułości".

"Wielu ludzi boi się starości - rozpoczyna Papież w przygotowanym na tę okazję orędziu - Uważają ją za rodzaj choroby, z którą lepiej się nie stykać. Starsi ludzie nie są dla nas żadną troską - uważają - i lepiej, żeby byli jak najdalej, być może razem między sobą, w placówkach, w których są otoczeni opieką i które oszczędzają nam konieczności zajmowania się ich troskami". Papież Franciszek chce być blisko wszystkich osób starszych i robi to rozmawiając z nimi w cztery oczy, pokazując, że sam też jest starszy: "A my, dziadkowie i osoby starsze, mamy wielką odpowiedzialność: nauczyć kobiety i mężczyzn naszych czasów patrzeć na innych z tym samym zrozumieniem i tym samym czułym spojrzeniem, które kierujemy do naszych wnuków. Szlifowaliśmy nasze człowieczeństwo poprzez troskę o innych, a dziś możemy być nauczycielami spokojnego sposobu życia, uważnego na najsłabszych.

"Osoby starsze - mówi dalej Papież - pomagają dostrzec "ciągłość pokoleń", mając "charyzmat służenia jako pomost". Często to właśnie dziadkowie zapewniają przekazanie wielkich wartości swoim wnukom, a "wiele osób może uznać, że to właśnie dziadkom zawdzięczają swoją inicjację w życie chrześcijańskie".

Tymi słowami Papież chce, abyśmy zrozumieli, że budowanie lepszego świata polega również na przewartościowaniu postaci naszych starszych, idąc "pod prąd temu, co świat myśli o tym wieku życia", a jednocześnie zachęcając osoby starsze, aby nie zachowywały postawy zrezygnowanej", "z małą nadzieją i nie oczekując już niczego od przyszłości".

Kościół bliski osobom starszym 

Papież poruszał tę kwestię szerzej także w innych orędziach i dokumentach papieskich, np. w adhortacji apostolskiej Amoris Laetitia: "Kościół nie może i nie chce podporządkować się mentalności nietolerancji, a tym bardziej obojętności i pogardy, w odniesieniu do starości. Musimy obudzić zbiorowe poczucie wdzięczności, uznania i gościnności, które sprawiają, że osoby starsze czują się żywą częścią swojej społeczności". W tym duchu Światowy Dzień Dziadków i Osób Starszych jest apelem do wszystkich rodzin, a także do całego społeczeństwa, aby oddały osobom starszym całą wartość, jaką posiadają, i traktowały je tak, jak na to zasługują, zapraszając je, by "nadal przynosiły owoce".

W społeczeństwie, w którym ceni się tylko to, co przynosi natychmiastowe korzyści, dziadkowie i osoby starsze są coraz bardziej samotne i zaniedbane, czasem nawet przez własne rodziny. Do tego odnosi się również wspomniana przez papieża "kultura wyrzucania pieniędzy"; opieka nad osobami starszymi nie przynosi doraźnych korzyści, a dbanie o ich codzienne potrzeby jest męczące i powtarzalne i często staje się dodatkowym obciążeniem w codziennym życiu rodzin. Jednak jak mówi papież w adhortacji apostolskiej Amoris Laetitia: "Rodzina, która nie szanuje i nie dba o swoich dziadków, którzy są jej żywą pamięcią, jest rodziną rozbitą, ale rodzina, która pamięta, jest rodziną z przyszłością". 

La Jornada

W tym drugim roku obchodów Dnia poświęconego dziadkom i osobom starszym, Dykasteria ds. Świeckich, Rodziny i Życia proponuje dwa sposoby uczestnictwa: celebrowanie Eucharystii lub samotne odwiedzanie osób starszych.

Ta sama dykasteria udostępniła poszczególnym diecezjom szereg materiałów i sugestii duszpasterskich i liturgicznych, dostępnych na stronie internetowej dykasterii. Wśród przedstawionych zaleceń, jednym z najważniejszych jest to dotyczące odwiedzania lub towarzyszenia osobom starszym, które są samotne.

W rzeczywistości Kościół udziela fakultetu uzyskania odpustu zupełnego pod zwykłymi warunkami: spowiedź sakramentalna, komunia eucharystyczna i modlitwa w intencjach Najwyższego Papieża. Otrzymają je dziadkowie, osoby starsze i wierni, którzy wezmą udział we Mszy św. 24 lipca w Bazylice św. Piotra lub w różnych uroczystościach, które odbędą się na całym świecie. Odpust może być również wykorzystany jako zadośćuczynienie za dusze czyśćcowe.

Ponadto ten sam odpust zupełny będzie udzielony chorym osobom starszym oraz wszystkim tym, którzy "nie mogąc z poważnej przyczyny opuścić domu, jednoczą się duchowo ze świętymi obchodami Światowego Dnia, ofiarując miłosiernemu Bogu swoje modlitwy, bóle i cierpienia własnego życia, zwłaszcza w czasie, gdy słowa Papieża i różne uroczystości są transmitowane przez media".

Światowy Dzień Dziadków i Osób Starszych jest także punktem wyjścia do wypracowania specyficznego podejścia duszpasterskiego, które skutecznie dociera do tej części społeczeństwa, która - jak mówi Papież - przeżywa najbardziej samotną fazę życia i często nie wie, jak ją przeżyć, ponieważ "istnieje wiele projektów pomocy" dla osób starszych, ale "niewiele projektów istnienia".

Kardynał Kevin Farrell, prefekt dykasterii ds. świeckich, rodziny i życia, mówiąc o organizacji niedzielnego wydarzenia, zauważył, że poprzez Dzień Ojciec Święty "zaprasza nas do uświadomienia sobie znaczenia osób starszych w życiu społeczeństw i naszych wspólnot, i to w sposób nie epizodyczny, ale strukturalny, a Dzień pomaga położyć fundamenty pod zwyczajne duszpasterstwo tego okresu życia".

AutorLeticia Sánchez de León

Świat

Giorgio MarengoNajważniejsza jest wierność Panu".

Przyszły kardynał Giorgio Marengo, prefekt apostolski Ulaanbaatar, stolicy Mongolii, duszpasterzuje wspólnocie, która stanowi 1% jego współobywateli. Kluczem do wzrostu Kościoła w tym kraju misyjnym jest - jak zaznacza - towarzyszenie nawróconym i spójność życia.

Federico Piana-23 lipca 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

"Pomyśleć o mianowaniu na kardynała biskupa, który przewodzi małemu i mniejszościowemu Kościołowi, to wielki gest misyjny". Ojciec Giorgio Marengo, prefekt apostolski w Ułan Bator, stolicy Mongolii, przebywał w Rzymie, kiedy dowiedział się, ku swojemu zaskoczeniu, o nominacji na kardynała: "W tamtych czasach - mówi misjonarz z Consolaty - towarzyszyłem delegacji mongolskich buddystów do Ojca Świętego: to był pierwszy taki przypadek. Właśnie zakończyliśmy tę piękną i historyczną inicjatywę dialogu międzyreligijnego, gdy podczas Regina Colei w niedzielę 29 maja usłyszałem, jak Papież wywołuje moje imię. W tym momencie ogarnęła mnie bardzo silna radość i uczucie głębokiej wdzięczności i pokory.

Kościół kierowany przez monsignora Marengo w tym wschodnioazjatyckim kraju jest bardzo mały: 1400 wiernych na nieco ponad trzy miliony mieszkańców, osiem parafii i jeden kościół publiczny, który nie jest jeszcze uznany za parafię.

"Tutaj większość ludności jest wyznania buddyjskiego, a katolicy stanowią mniej niż 1%. Inaczej jest w przypadku chrześcijan protestanckich - ewangelików i zielonoświątkowców - którzy są liczniejsi od katolików - dodaje bp Marengo.

Na czym polega praca ewangelizacyjna Kościoła katolickiego w Mongolii?

- Odpowiadam, używając poetyckiego obrazu zapożyczonego od wielkiego salezjańskiego duszpasterza, indyjskiego arcybiskupa emeryta Thomasa Menamparampila: próbujemy szeptać Ewangelię do serca Mongolii. Jest to wyrażenie, które mówi o naszym zaangażowaniu w nieustanne świadectwo Ewangelii: dyskretne, niehałaśliwe głoszenie.

70% Nasze działania to dzieła promocji człowieka: edukacja, zdrowie, pomoc osobom w trudnej sytuacji, ale także zachowanie kultury mongolskiej.

Potem jest oczywiście sprawowanie sakramentów. Kościół angażuje się na wielu frontach i stara się mieć za podstawową postawę pragnienie dzielenia się radością Ewangelii w sposób skromny, ale głęboki.

giorgio marengo

W tym roku przypada trzydziesta rocznica odrodzenia się Kościoła w Mongolii i założenie z stosunków dyplomatycznych między tym krajem a Stolicą Apostolską. Krótko mówiąc, co można zrobić z tą trzydziestą rocznicą?

- Trzydzieści lat to nie jest krótki czas, ale nie jest też długi. Niemniej jednak był to czas, w którym Kościół mógł się zaprezentować i zapuścić korzenie. Jeśli dziś mamy na tym terenie dziewięć wspólnot katolickich, to znak, że Ewangelia została przyjęta i jest przeżywana w praktyce.

Początkowo był to czas pionierski w narodzie, który nagle doczekał się upadku reżimu naznaczonego komunizmem i państwowym ateizmem i popadł w fazę dezorientacji i ubóstwa. Właśnie w tym momencie historii przybyło trzech pierwszych misjonarzy, wśród nich monsignor Wenceslao Selga Padilla, pierwszy prefekt apostolski w Ulaanbaatarze. Zaczęli od tworzenia konkretnych projektów przyjaźni i solidarności, w celu stworzenia relacji zaufania, które byłyby trwałe.

 Co jednak czeka Kościół w Mongolii w przyszłości?

- Jest jeszcze wiele do zrobienia. Ten pierwszy rodzący się zalążek życia chrześcijańskiego potrzebuje jeszcze wiele troski, aby mógł nadal wzrastać i aby mógł uzyskać w naszym kraju wymiar misyjny, który jest znakiem jego ewangelizacji.

W tym sensie jednym z głównych wyzwań będzie wyzwanie dotyczące głębi: towarzyszenie tym, którzy stali się chrześcijanami, pozwalając, by wiara dotarła do głębi osoby, a w konsekwencji do samego społeczeństwa. Jednak, jak mówi papież, plany i strategie duszpasterskie są w porządku, ale najważniejsza jest wierność Panu praktykowana w spójnym życiu chrześcijańskim.

Prefektura Apostolska Ulaanbaatar, jedyny Kościół w całej Mongolii, została niedawno włączona jako członek do nowo utworzonej Konferencji Episkopatu Azji Środkowej. Jak Ksiądz Biskup postrzega tę decyzję?

- Przed tą decyzją nasz Kościół lokalny nie należał do żadnej Konferencji Episkopatu. Mój poprzednik, bp Wenceslao Selga Padilla, odniósł się osobiście do Konferencji Episkopatu Korei Południowej, z którą do dziś utrzymujemy doskonałe relacje. W miarę upływu czasu i w perspektywie synodalnej, tak drogiej Papieżowi Franciszkowi, wydawało się stosowne wskazanie bliższego zgromadzenia, do którego można by się przyłączyć, aby w sposób bardziej konkretny realizować kolegialność.

Jak chciała Opatrzność, jesienią ubiegłego roku Konferencja Episkopatu Azji Środkowejl, do którego w pełni się przychylamy. Te wybory są dla nas prawdziwym ubogaceniem, bo tak jak dla wszystkich pasterzy Kościołów lokalnych, dobrze jest mieć kolegialny punkt odniesienia.

AutorFederico Piana

 Dziennikarz. Pracuje dla Radia Watykańskiego i współpracuje z L'Osservatore Romano.

Watykan

"Ad charisma tuendum" konkretyzuje postać Prałatury Opus Dei

Stolica Apostolska upubliczniła list apostolski w formie Motu Proprio Ad charisma tuendum papieża Franciszka modyfikujący niektóre artykuły Konstytucja Apostolska Ut sitz którym Jan Paweł II erygował Opus Dei jako Prałaturę personalną.

Maria José Atienza-22 lipca 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

Tłumaczenie artykułu na język angielski

Stolica Apostolska opublikowała list apostolski papieża Franciszka w formie Motu Proprio. Ad charisma tuendum. Niniejsze Motu proprio modyfikuje niektóre artykuły Konstytucji Apostolskiej Ut sit z 28 listopada 1982 roku, za pomocą której św. Jan Paweł II erygował Opus Dei jako Prałaturę personalną.

Opus Dei, założone w 1928 r. przez kapłana św. Josemaríę Escrivę, jest obecnie jedyną prałaturą personalną w Kościele katolickim, a ostatnio, wraz z opublikowaniem konstytucji apostolskiej Praedicate Evangelium o Kurii Rzymskiej, znalazło się pod dykasterią ds. duchowieństwa, a nie pod dykasterią ds. biskupów, jak było do tej pory. 

Prałat Opus Dei, biskup Fernando Ocáriz, opublikował krótką notkę na temat tego Motu Proprio, w której podkreśla, że Opus Dei "synowsko akceptuje" nowe rozporządzenie. 

Pogłębianie charyzmatu Dzieła

Prałat Opus Dei podkreśla w nim zainteresowanie papieża troską o "charyzmat Opus Dei", gdyż pragnie on, jak to wyraził wcześniej Jan Paweł II w Konstytucji Ut sit, "aby było ono zawsze trafnym i skutecznym narzędziem zbawczej misji, którą Kościół prowadzi dla życia świata".

Dlatego bp Ocáriz zachęca wiernych prałatury do "pogłębiania ducha, którego Pan zaszczepił w naszym założycielu i dzielenia się nim z wieloma osobami w środowisku rodzinnym, zawodowym i społecznym", co polega na "szerzeniu w świecie wezwania do świętości, poprzez uświęcanie pracy i rodziny oraz zawodów społecznych".

Media Stolicy Apostolskiej, prezentując dokument, podkreśliły również cel, jakim jest ochrona charyzmatu Opus Dei i promowanie pracy ewangelizacyjnej prowadzonej przez jego członków pośród świata. Opus Dei, ze swojej strony, opublikowało w swoimu stronie internetowej wyjaśnienie nowego dokumentu w formie dziesięciu pytań i odpowiedzi..

Poprawki do Konstytucji Apostolskiej Ut sit

Konkretnie, nowe Motu Proprio ustanawia na przykład modyfikację tekstu artykułu 5 Konstytucji Apostolskiej Ut sit, który obecnie otrzymuje brzmienie: "Zgodnie z art. 117 Konstytucji Apostolskiej Ut sit, nowe Motu Proprio przewiduje nowy tekst Konstytucji Apostolskiej Ut sit. Konstytucja Apostolska Praedicate EvangeliumPrałatury zależą od Dykasterii ds. Duchowieństwa, która w zależności od sprawy ocenia względne kwestie z innymi Dykasteriami Kurii Rzymskiej. Dykasteria ds. Duchowieństwa, zajmując się różnymi kwestiami, skorzysta z kompetencji innych dykasterii poprzez odpowiednie konsultacje lub przekazanie dokumentacji". W tym sensie "wszystkie sprawy toczące się w Kongregacji ds. Biskupów dotyczące Prałatury Opus Dei będą nadal rozpatrywane i rozstrzygane przez Dykasterię ds. Duchowieństwa".

Zmienia także częstotliwość, z jaką Opus Dei musi odtąd przedstawiać raport o sytuacji Prałatury i rozwoju jej pracy apostolskiej, który staje się coroczny, a nie pięcioletni, jak to określa Konstytucja Ut sit. 

Motu Proprio stwierdza również, że w wyniku tych modyfikacji "Statuty właściwe dla Prałatury Opus Dei zostaną odpowiednio dostosowane na wniosek samej Prałatury, aby zostały zatwierdzone przez kompetentne organy Stolicy Apostolskiej".

Prałat nie zostanie biskupem

Co do postaci prałata z Opus Dei, Ad charisma tuendum stanowi, że prałat nie przyjmuje święceń biskupich.

Decyzja "umacniająca przekonanie, że forma rządów oparta bardziej na charyzmacie niż na władzy hierarchicznej jest konieczna dla ochrony szczególnych darów Ducha". 

Prałatowi Opus Dei przyznaje się natomiast, z racji jego urzędu, używanie tytułu Supernumerary Apostolic Prothonotary z tytułem Wielebnego Monsignora i dlatego może używać insygniów odpowiadających temu tytułowi.

W związku z tym bp Fernando Ocáriz chciał przypomnieć, że "święcenia biskupie prałata nie były i nie są konieczne dla kierowania Opus Dei". W rzeczywistości, święty Josemaría Escrivá, założyciel Opus Dei, nie był biskupem; a jego pierwszy następca, błogosławiony Álvaro del Portillo, został wyświęcony na biskupa w 1991 roku, trzy lata przed jego śmiercią. Później ks. prałat biskup Javier Echevarría został wyświęcony w 1995 r., wkrótce po objęciu rządów Dzieła. 

W tym duchu bp Ocáriz zachęcał do ożywienia ducha rodzinnego Opus Dei, wskazując, że "pragnienie Papieża, by podkreślić wymiar charyzmatyczny Dzieła, zachęca nas teraz do wzmocnienia rodzinnej atmosfery czułości i zaufania: prałat musi być przewodnikiem, ale przede wszystkim ojcem".

Więcej
Watykan

Zagwarantowanie wolności religii we wszystkich jej przejawach i wszędzie

Papieski Uniwersytet Gregoriański był gospodarzem trzydniowego Szczytu Wolności Religijnej, promowanego corocznie przez amerykański Uniwersytet Notre Dame na temat przyszłości wolności religijnej w świecie.

Antonino Piccione-22 lipca 2022 r.-Czas czytania: 6 minuty

Głównym tematem szczytu jest Dignitatis HumanaeDeklaracja Soboru Watykańskiego II wyrażająca poparcie Kościoła katolickiego dla ochrony wolności religijnej i określająca podstawowe normy dotyczące relacji Kościoła z państwami.

Tegoroczny szczyt w Rzymie podkreśla globalny zasięg inicjatywy, która w 2021 roku odbyła się na samym Uniwersytecie Notre Dame.

"Wolność religijna jest podstawowym prawem człowieka, a jej ochrona jest kwestią globalną" - powiedział G. Marcus Cole, dziekan i profesor prawa w Notre Dame Law School, przedstawiając inicjatywę. "Każda osoba na świecie ma dane przez Boga prawo do życia zgodnie ze swoimi przekonaniami, z dumą i bez strachu" - dodał Cole.

W oparciu o te zasady Notre Dame promuje i broni wolności religijnej dla ludzi wszystkich wyznań poprzez stypendia, wydarzenia i pracę swojej szkoły prawniczej. U jej podstaw leży ochrona prawa do kultu, obrona własności sakralnej przed groźbą zniszczenia, promowanie wolności wyboru wyznawców wiary oraz zapobieganie dyskryminacji szkół i nauk religijnych.

Celem szczytu jest pobudzenie debaty wśród uczonych i przywódców religijnych na temat przyszłości wolności religijnej w Stanach Zjednoczonych i na świecie. Na dziś zaplanowano szczyt pomiędzy dwoma czołowymi współczesnymi filozofami i intelektualistami: Cornelem Westem z Union Theological Seminary i Robertem P. Georgem z Princeton University.

Na uwagę zasługuje fakt, że nagrodę Notre Dame 2022 Religious Liberty Award otrzymała Mary Ann Glendon, profesor emerita prawa w Harvard Law School i była ambasador USA przy Stolicy Apostolskiej. Glendon została uhonorowana za swoje głębokie i innowacyjne badania prawne oraz za służbę na rzecz Stanów Zjednoczonych i Kościoła katolickiego, mającą globalny wpływ na założenie wolności religijnej jako podstawowego prawa człowieka.
Steven Smith, profesor prawa i współwykonawca Institute for Law and Religion na University of San Diego School of Law, otrzymał nagrodę 2022 Religious Freedom Initiative Award. 

Ataki na wolność religijną

Wolność religijna jest atakowana na całym świecie. "Przemoc wzrosła do historycznego poziomu w ostatniej dekadzie, dotykając prawie każdej grupy religijnej" - powiedział Samah Norquist, naukowiec z Wilson Center w Waszyngtonie. "Wierzący niemal każdej wiary - chrześcijanie, muzułmanie i żydzi, buddyści, jazydzi, bahaici - spotkali się z dyskryminacją, prześladowaniem, represjami i oczywiście prześladowaniami ze strony podmiotów państwowych i niepaństwowych, a także ruchów ideologicznych" - powiedział Norquist. W tym samym duchu wypowiadał się Nury Turkel, przewodniczący amerykańskiej Komisji ds. Międzynarodowej Wolności Religijnej, dwupartyjnego, niezależnego organu doradczego, który monitoruje wolność religijną za granicą.

Turkel podniósł alarm o pogorszeniu się wolności religijnej w Chinach, gdzie rząd nadal "energicznie realizuje politykę 'sinizacji religii'" i żąda od grup religijnych i ich wyznawców wsparcia dla rządu i ideologii Komunistycznej Partii Chin (KPCh).

Chociaż Chiny uznają buddyzm, katolicyzm, islam, protestantyzm i taoizm, wyznawcy religii o domniemanych wpływach obcych - takich jak chrześcijaństwo, islam i buddyzm tybetański - oraz wyznawcy innych ruchów religijnych są szczególnie narażeni na prześladowania, powiedział Turkel, etniczny ujgurski amerykański prawnik.

Przez cały rok 2021 władze Xinjiangu nadal arbitralnie zatrzymywały Ujgurów i innych turkmeńskich muzułmanów w obozach internowania i obiektach przypominających więzienia z różnych powodów religijnych.

Ponad milion Ujgurów zostało uwięzionych w obozach koncentracyjnych za to, że po prostu czcili Allaha, a nie Xi Xinpinga. Byli oni poddawani licznym nadużyciom, w tym torturom, gwałtom, pracy przymusowej i morderstwom. "Najgorszym koszmarem" dla CCP, zauważył Turkel, są społeczności, które dbają o prawa człowieka i jego godność. Skompromitowana populacja religijna, argumentował Turkel, jest również zagrożeniem dla rządu chińskiego, ponieważ jego autorytarny reżim jest nie do pogodzenia z wolnością religijną.

Chodzi o to, by nie pozwolić, by nadużycia wolności religijnej pozostały niezauważone, czy to przez działania rządu - jak w przypadku Chin - czy przez brak działania, jak w takich krajach jak Nigeria, gdzie prześladowania religijne wciąż narastają. 

Badania wykazały - podsumował przewodniczący amerykańskiej Komisji ds. Międzynarodowej Wolności Religijnej - że kraje, które wspierają wolność religijną, mają bardziej żywotne i demokratyczne instytucje polityczne, większy dobrobyt gospodarczy i społeczny, mniejsze napięcia i przemoc oraz większą stabilność. Narody, które depczą lub nie chronią podstawowych praw człowieka, w tym wolności religijnej, stanowią podatny grunt dla ubóstwa i braku bezpieczeństwa, wojny i terroru oraz gwałtownych i radykalnych ruchów i działań".

"Jakie są wolności religijne, o które się troszczymy?

Podczas otwarcia szczytu Dallin H. Oaks, przewodniczący Kworum Dwunastu Apostołów, wezwał do 
globalny, wielowyznaniowy wysiłek na rzecz obrony i promocji wolności religijnej we wszystkich narodach świata.

Oto jego słowa: "Jakie są wolności religijne, o które się troszczymy? Dla wspólnot religijnych Konstytucja USA gwarantuje wolność zrzeszania się i prawo do zgromadzeń; prawo do określania nowych członków; prawo do wybierania przywódców i kluczowych pracowników, także w organizacjach powiązanych; oraz prawo do funkcjonowania jako organizacja. Dla poszczególnych wyznawców podstawowe prawa obejmują wyrażanie i wykonywanie religii oraz wolność od dyskryminacji religijnej. W obronie tych praw musimy stanąć razem. Katolicy, ewangelicy, Żydzi, muzułmanie, Święci w Dniach Ostatnich i inne wyznania muszą być częścią koalicji religii, która ratuje, chroni i promuje wolność religijną na całym świecie. Wiedząc, że wolność można osiągnąć poprzez wspieranie wolności tych, których uważamy za naszych przeciwników. Kiedy więc widzimy, że nasze interesy są powiązane z interesami wszystkich innych, wtedy zaczyna się prawdziwa praca na rzecz wolności religijnej. Stąd konieczność słuchania innych przez wierzących, empatii i pokojowego rozwiązywania konfliktów. Nie poprzez kompromisowe traktowanie podstawowych zasad religijnych, ale poprzez uchwycenie tego, co jest naprawdę istotne dla naszego swobodnego praktykowania religii.

"W ten sposób - twierdzi Oaks - uczymy się żyć w pokoju z niektórymi prawami, które nam się nie podobają, i z niektórymi ludźmi, których wartości różnią się od naszych własnych. Do jedności potrzebne jest jedynie wspólne przekonanie, że Bóg nakazał nam kochać się nawzajem i przyznał nam wolność w sprawach wiary" Deklaracja Dignitatis humanae o wolności religijnej została wymieniona jako centralny punkt drugiego międzynarodowego szczytu promowanego przez Uniwersytet Notre Dame. Warto przypomnieć kilka fragmentów z niej.

"Treścią takiej wolności - stwierdza dokument - jest to, że istoty ludzkie powinny być odporne na przymus ze strony jednostek, grup społecznych i jakiejkolwiek władzy ludzkiej, tak że w sprawach religii nikt nie powinien być zmuszany do działania wbrew swemu sumieniu ani nie powinien być powstrzymywany, w należytych granicach, od działania zgodnie z nim - prywatnie lub publicznie, indywidualnie lub w stowarzyszeniu".

Ponadto oświadcza, że prawo do wolności religijnej wynika w istocie z samej godności osoby ludzkiej, objawionej przez słowo Boże i przez sam rozum. To prawo osoby ludzkiej do wolności religijnej musi być uznane i zapisane jako prawo obywatelskie w porządku prawnym społeczeństwa". 

Decydujący wkład w sformułowanie tego dokumentu i w zdefiniowanie wolności religijnej jako odporności wniósł Paweł VI, który podczas publicznej audiencji 28 czerwca 1965 roku, opisując wolność religijną, powiedział: "Zobaczycie, że duża część tej kapitalnej doktryny streszcza się w dwóch słynnych propozycjach: w sprawach wiary niech nikt nie będzie niepokojony! Niech nikt nie będzie skrępowany" (nemo cogatur, nemo impediatur).

Przemawiając na międzynarodowej konferencji "Wolność religijna w prawie międzynarodowym i globalny konflikt wartości" (20 czerwca 2014 r.), papież Franciszek zauważył: "Wolność religijna to nie tylko wolność prywatnej myśli czy kultu. Jest to wolność do życia według zasad etycznych wynikających z napotkanej prawdy, zarówno w sferze prywatnej, jak i publicznej. Jest to wielkie wyzwanie w zglobalizowanym świecie, gdzie słabe myślenie - które jest jak choroba - obniża także ogólny poziom etyczny, a w imię fałszywego pojęcia tolerancji kończy się prześladowaniem tych, którzy bronią prawdy o człowieku i jej etycznych konsekwencji".

Dziś, w świetle najpierw pandemii, a potem wojny na Ukrainie, toczy się debata o de-globalizacji czy nowej globalizacji. Wyzwanie pozostaje jednak to samo: zapewnić poszanowanie podstawowych praw człowieka, w tym wolności religijnej we wszystkich jej przejawach i wszędzie.   

AutorAntonino Piccione

Watykan

Stolica Apostolska ostrzega przed niemiecką ścieżką synodalną

Raporty rzymskie-22 lipca 2022 r.-Czas czytania: < 1 minuta
rzym raporty88

Stolica Apostolska ostrzegła niemiecką Drogę Synodalną, że nie ma ona władzy, by zmuszać biskupów czy wiernych do przyjęcia nowych form rządów czy doktryn moralnych.

W opublikowanej 21 lipca nocie przypomina, że zmiany muszą być uzgodnione na poziomie Kościoła powszechnego, a diecezje nie mogą podejmować decyzji doktrynalnych jednostronnie.


AhTeraz możesz skorzystać z rabatu 20% na prenumeratę Raporty Rzymskie Premiummiędzynarodowa agencja informacyjna specjalizująca się w działalności papieża i Watykanu.
Ewangelizacja

Siostra Roberta TremarelliMisje wyprowadzają nas z indywidualizmu, abyśmy w pełni żyli naszym stanem ochrzczonym".

Siostra Roberta Tremarelli, SSMC, Sekretarz Generalny Dziecięctwa Misyjnego w Rzymie stwierdza, że "dzisiejszy świat misyjny ukazuje powszechność Kościoła, otwartość i przyjęcie, okrągłość solidarności w modlitwie i miłości".

Giovanni Tridente-22 lipca 2022 r.-Czas czytania: 6 minuty

W wywiadzie dla Omnes, siostra Roberta Tremarelli, SSMC, sekretarz generalny Dzieła Świętego Dzieciństwa w Rzymie, opowiada o przeszłości i teraźniejszości organizacji, której misje skupiają się na dzieciach, co jest ostrzeżeniem dla wszystkich ochrzczonych.

Siostro Robercie, w ogromnym wachlarzu dzieł misyjnych Kościoła jest jedno, które jest może mało znane, ale ma bardzo ciekawe korzenie, które sięgają ewangelizacji Chin już w połowie XIX wieku, Dzieło Dziecka Świętego. Jak doszło do powstania tego wielkiego projektu ewangelizacyjnego?

- Proroczym czasem dla założenia Dzieła Świętego Dzieciństwa był czas papieża Grzegorza XVI, byłego prefekta Kongregacji Propaganda Fide, za którego pontyfikatu narodziło się wiele zgromadzeń kapłańskich i żeńskich zgromadzeń misyjnych ad gentes, a także liczne stowarzyszenia świeckie, wśród nich Dzieło Rozkrzewiania Wiary Świętego Dzieciństwa. Pauline Jaricot.

Dzieło Świętego Dzieciństwa narodziło się we Francji 19 maja 1843 roku, po długim okresie refleksji, podczas którego założyciel, Charles de Forbin-Janson, był zaniepokojony i zainteresowany zbawieniem chińskich dzieci przeznaczonych, z powodu ubóstwa i ignorancji, na śmierć bez chrztu.

Życzeniem założyciela był wyjazd jako misjonarz do Chin, ale nigdy nie miał takiej możliwości. I tak nadal żywił swoją misyjną pasję poprzez świadectwa i listy, które otrzymywał od francuskich misjonarzy, którzy udali się do Chin.

Jakie wiadomości napływały?

- Dzięki nim poznał warunki, w jakich żyją dzieci z rodzin ubogich lub pokrzywdzonych przez los. Dzieci, gdy tylko się urodziły, były eliminowane, zwłaszcza jeśli były dziewczynkami i jeśli miały jakieś wady. Misjonarze prosili o pomoc w ich ratowaniu, o przyjęcie ich na misjach, gdzie byli chrzczeni i wychowywani na chrześcijan. Biskup potraktował problem poważnie i zaczął uświadamiać ludność.

Możemy sobie wyobrazić, że nie była to łatwa rzecz do zrobienia....

- Forbin-Janson od początku miał wiele trudności z uzyskaniem akceptacji pomysłu utworzenia nowego Dzieła Misyjnego, ponieważ we Francji trwały liczne fundacje Instytutów Misyjnych i Forbin-Janson mógł sprawiać wrażenie konkurencji.

Sami członkowie Dzieła Rozkrzewiania Wiary poważnie sprzeciwili się propozycji biskupa. Ale nowość, jaką jest instytucja idąca bezpośrednio do dzieci dla dzieci, przezwyciężyła wszelkie perypetie. Ponieważ dla dorosłych Chiny wydawały się zbyt odległe, biskup zwrócił uwagę dzieci na sytuację chińskich dzieci i poprosił o gotowość pomocy Kościołowi w ratowaniu maluchów, które umierają bez chrztu, poprzez dwa proste zobowiązania: Zdrowaś Maryjo dziennie i jeden grosz miesięcznie. Dzieci zgodziły się i poprzez modlitwę, ofiarę i gesty solidarności rozpoczęły wyścig powszechnego braterstwa, który trwa do dziś, ratując dzieci na każdym kontynencie.

Jakie były cele tego Dzieła?

- Cele Dzieła były od razu jasne zarówno dla Założyciela, jak i jego współpracowników: uratować rzesze dzieci od śmierci i otworzyć niebo dla jak największej liczby dzieci poprzez chrzest; uczynić te dzieci narzędziem zbawienia jako nauczycieli, katechetów, lekarzy, kapłanów, misjonarzy. Praca misyjna dzieci nie była jednokierunkowa; modlitwom, ofiarom i woli dzieci europejskich odpowiadały modlitwy, ofiary, radość, a czasem męczeńskie świadectwo dzieci chińskich.

A jaki jest ten charakterystyczny element?

- Charakterystycznym elementem jest aktywny udział dzieci i młodzieży w ewangelizacyjnym dziele Kościoła. Założyciel wyznacza dzieciom rolę bohaterów misyjnych w historii zbawienia.

Po raz pierwszy mali wystąpili w Kościele jako podmioty duszpasterskie i wkrótce wpisali się w powszechny nurt solidarności: ruszyła prawdziwa współpraca duchowa i materialna między Kościołami, prowadzona przez dzieci dla uświęcenia i zbawienia.

Jak to się rozprzestrzenia w dzisiejszym świecie?

- Dziś Dzieło Świętego Dzieciństwa lub Misyjnego Dzieciństwa jest rozpowszechnione w ponad 120 krajach świata, a początkowe hasło "dzieci pomagające dzieciom" zostało wzbogacone "dzieci ewangelizujące dzieci, dzieci modlące się za dzieci, dzieci pomagające dzieciom na całym świecie".

Wierny pierwotnemu charyzmatowi i życzeniu założyciela, nadal ma na celu pomagać dzieciom w rozwijaniu ducha misyjnego i misyjnego przywództwa, zachęca je do dzielenia się swoją wiarą i środkami materialnymi oraz promuje, zachęca i wspiera powołania misyjne ad gentes. Jest narzędziem wzrostu w wierze, także w perspektywie powołaniowej. Jest on różnie zorganizowany w zależności od lokalnego kontekstu. Modlitwa, ofiara i poświęcenie to trzy kluczowe słowa każdego Papieskiego Dzieła Misyjnego, a także Świętego Dzieciństwa, do których dodaje się świadectwo, niezbędne dla wiary chrześcijańskiej.

3 maja 1922 roku papież Pius XI, świadomy wielkiego wkładu, jaki Dzieło wniosło w misje w ciągu około osiemdziesięciu lat, uczynił je swoim własnym, uznając je za papieskie. 4 grudnia 1950 r. papież Pius XII ustanowił Światowy Dzień Dziecka, ogłaszając dzień Trzech Króli jako datę obchodów, dając jednak każdemu narodowi swobodę dostosowania daty do lokalnych potrzeb.

Jest Pan jej sekretarzem generalnym w 2017 roku. Jak zmienił się świat misji w ogóle, a opieki nad dziećmi w szczególności, w ostatnich latach naznaczonych więcej niż kilkoma "sytuacjami kryzysowymi"?

- Uważam, że dziś coraz częściej podejmuje się próby promowania świadomości i odpowiedzialności misyjnej od najmłodszych lat.

Są jeszcze tacy, którzy mówiąc o misji i misjonarzach, myślą o długowłosym księdzu, który opuszcza swój kraj i udaje się daleko, by głosić Ewangelię i pomagać innym narodom, i nigdy nie wraca.

Jest jeszcze wielu misjonarzy ad gentes, jak podałem, ale jest też wiele rzeczywistości misyjnych zaangażowanych w głoszenie i współpracę misyjną w ich lokalnym kontekście, aby zachęcić chrześcijan do życia zgodnie z naturą misyjną, która wypływa z chrztu.

Między innymi nie ma już krajów, które otrzymują i innych, które dają, nie tylko pomoc finansową, ale także priorytetową obecność ludzką. Dzisiejszy świat misyjny, jeśli przyjrzymy się mu uważnie, pokazuje nam powszechność Kościoła, otwartość i przyjęcie, okrągłość solidarności w modlitwie i miłości. Elementy, których jeszcze tak naprawdę nie zinternalizowaliśmy, aby żyć nimi w pełni i głęboko.

Ponadto jest wielu księży i osób świeckich fidei donum w misjach, nie tylko z krajów Europy, ale ze wszystkich kontynentów; diecezje, które organizują dla młodych ludzi doświadczenia misyjne za granicą.

Każda propozycja powinna przyczynić się do otwarcia naszych serc, umysłów i oczu, pomagając nam wyjść z naszej ograniczonej obudowy. Miejmy nadzieję, że tak.

22 maja w Lyonie została beatyfikowana Paulina Jaricot, założycielka Dzieła Rozkrzewiania Wiary. Wierna świecka, która całe swoje życie oddała na służbę misjom, jakie nauki nowa błogosławiona przekazuje dzisiejszym świeckim?

- Pauline Jaricot była kobietą rozmiłowaną w Jezusie i misjach, uważną na potrzeby innych, na rzeczywistość społeczną otaczającego ją świata, dyspozycyjną wobec Ducha Świętego poprzez wierną i wytrwałą modlitwę. Żyła ze stopami na ziemi i sercem zwróconym ku Bogu. Wielu opisuje ją jako mistyczkę w działaniu. Pragnęła kochać Boga i sprawić, by był kochany przez wszystkich ludzi. Swoją pasję i zaangażowanie misyjne karmiła w Eucharystii i z poświęceniem.

Jego życie jest zaproszeniem dla wszystkich świeckich mężczyzn i kobiet do pielęgnowania relacji z Panem, aby służyć Kościołowi i w Kościele. Jej kreatywność we wspieraniu misji zachęca nas do korzystania z narzędzi, które mamy, ale także do pójścia dalej w proponowaniu wysokich wartości Ewangelii bez obawy, że zostaniemy pozostawieni sami sobie. Paulina umarła biedna i samotna, ale w sercu miała radość, którą może dać tylko Bóg.

W tym roku przypada również 400-lecie Kongregacji De Propaganda Fide, obecnie Dykasterii ds. Ewangelizacji. Jak sprawić, by w naszym zindywidualizowanym i nieco "nudnym" świecie "pasja" i zaangażowanie w ewangelizację były porywające?

- Powiedziałbym, że odpowiedź jest już w pytaniu: pasja i zaangażowanie misyjne pomagają wyjść z indywidualizmu i egoizmu, odkryć, że należymy do jednego świata.

Zapraszam więc wszystkich pasjonatów misji do ponownego wprowadzenia, z zapałem, animacji misyjnej i informacji misyjnej, dobrze wykonanej i z poszanowaniem godności. Pasja jest ożywiana przez te dwa elementy, wspierane przez świadectwo życia tych, którzy je realizują, używając języka integrującego i przyjaznego.

Do każdego z nas, kobiet konsekrowanych, księży, świeckich, należy wyjście - jak mówi papież Franciszek - nie tyle po to, by się ujawnić i promować swoje ograniczone inicjatywy, ale by głosić zbawienie Chrystusa.

W jakie projekty jesteś obecnie zaangażowany jako Misjonarz Dzieła Pomocy Dzieciom?

- Projekty wspierane przez Fundusz Solidarności Uniwersalnej (wielka skarbonka zasilana przez dzieci i młodzież misyjną na całym świecie) Dzieła Pomocy Dzieciom są różnorodne i na rzecz Kościołów partykularnych w Afryce, Azji, Oceanii i niektórych w Ameryce Łacińskiej, tzw. "terytoriów misyjnych". W ubiegłym roku zatwierdzono ponad 15 milionów dolarów dotacji dla dzieci i młodzieży do 14 roku życia, podzielonych między następujące kategorie projektów:

- Duszpasterstwo zwyczajne, 16%.

- Formacja i animacja misyjna, 16%.

- Edukacja szkolna, 45%.

- Ochrona życia, 23%.

Czy chciałby Pan wystosować apel do naszych czytelników?

-Tak, oczywiście! Bardziej niż apel, zaproszenie do odwiedzenia strony internetowej Papieskich Towarzystw Misyjnych, Sekretariatów Międzynarodowych, www.ppoomm.va odkrywanie i pogłębianie rzeczywistości PMS, którą każdy chrześcijanin powinien znać i promować, aby odżywiać swoją duchowość misyjną.

Ponadto dla tych, którzy pracują z dziećmi i młodzieżą, aby podzielili się charyzmatem Dzieła Świętego Dzieciństwa i różnymi propozycjami, na poziomie krajowym i międzynarodowym, aby włączyć ich w tę światową sieć modlitwy i miłości w służbie Papieża.

Rodzina

Linki pielęgnacyjne

Dziś bardziej niż kiedykolwiek ważne jest, by dbać o nasze osobiste więzi, zwłaszcza te rodzinne i przyjacielskie. Uprawiaj je jak roślinę, którą najbardziej pielęgnujemy. Lato oferuje nam uprzywilejowany czas, aby to zrobić.

Montserrat Gaz Aixendri-22 lipca 2022 r.-Czas czytania: 2 minuty

Dziś wielu ludzi uważa, że człowiek jest bardziej wolny - i szczęśliwy - w takim stopniu, w jakim pozostaje wolny od więzów. Że więzi z innymi to więzi, które ograniczają, a na dłuższą metę więzią. To nie przypadek, że myślimy w ten sposób.

Panujący na Zachodzie liberalizm wprowadził nas w coraz bardziej indywidualistyczny i autoreferencyjny styl życia.

Relacje osobiste, z tego punktu widzenia, stają się narzędziem do osiągnięcia naszych celów lub ciężarem, który uniemożliwia nam robienie tego, co chcemy. Generuje to to, co Bauman określił jako "płynną kondycję" nowych pokoleń: jednostki "luźne", bez zakorzenienia w przeszłości, o zmiennej tożsamości i niewielkiej projekcji na przyszłość.

To ubóstwo więzi prowadzi do samotności. Dlatego powstające ostatnio "ministerstwa samotności" nie są wymysłem pierwotnych rządów, ale próbą odpowiedzi na narastający problem.

Związki są po to, by łączyć, a nie wiązać. Relacje międzyludzkie same w sobie są bogactwem, bo pozwalają nam wyjść z siebie i otrzymać od innych. Jeśli dzieje się to w kontekście bezwarunkowej miłości, jaką jest rodzina, to dobro jest nieobliczalne. Dlatego największym skarbem dla każdego człowieka powinien być "jego własny".

Włoska neuropsychiatra Mariolina Ceriotti, którą już wcześniej cytowałam, twierdzi, że to nie związki są problemem, a raczej brak właściwej równowagi między nimi. Aby związek funkcjonował, bardzo ważna jest odpowiednia pozycja w rodzinie, poszanowanie granic drugiej osoby oraz zachowanie odpowiedniego dystansu w relacjach z innymi ludźmi. Często wiele kryzysów osobistych i rodzinnych ma związek z niepowodzeniem jednego z tych aspektów. 

Dziś bardziej niż kiedykolwiek ważne jest, by dbać o nasze osobiste więzi, zwłaszcza te rodzinne i przyjacielskie. Uprawiaj je jak roślinę, którą najbardziej pielęgnujemy. Lato oferuje nam uprzywilejowany czas, aby to zrobić.

Dzielenie czasu testuje niezbędną równowagę więzi: może być czasem separacji lub czasem zwiększonej więzi.

Moja propozycja nie może być inna: powinien to być czas, w którym priorytetem są relacje rodzinne; czas korzystania ze wspólnej przestrzeni, aby lepiej się poznać; aby ci, którzy nas otaczają, czuli się wyjątkowo; aby dzielić się zadaniami i obowiązkami; aby zachęcać do kreatywnej rozrywki i ograniczać to, co jedynie bierne.

Krótko mówiąc, cieszyć się życiem rodzinnym za to, czym ono jest: prawdziwym darem dla każdego.

Świat

Stolica Apostolska wydaje jasne ostrzeżenie dla niemieckiej Drogi Synodalnej

W komunikacie przypomina, że Droga Synodalna nie ma prerogatywy "zmuszania biskupów i wiernych do przyjęcia nowych form rządów oraz nowych orientacji doktrynalnych i moralnych".

José M. García Pelegrín-21 lipca 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

Stolica Apostolska podała do publicznej wiadomości krótkie oświadczeniepo włosku i niemiecku, z wyraźnymi ostrzeżeniami dla tzw. niemieckiej drogi synodalnej, której przypomina, że nie posiada "prerogatyw do zmuszania biskupów i wiernych do przyjęcia nowych form rządów oraz nowych orientacji doktrynalnych i moralnych". W komunikacie podkreślono, że wyjaśnienie tych kwestii wydaje się konieczne, aby "zabezpieczyć wolność Ludu Bożego i wykonywanie posługi biskupiej". Intencją Drogi Synodalnej jest podejmowanie decyzji dotyczących kierunku rozwoju Kościoła, ministerstwa lub nauczania moralnegoPropozycje drogi synodalnej, poza Rzymem i Kościołem powszechnym, jak również ogólnoświatowy proces synodalny, nie mają podstaw w rzeczywistości. Wręcz przeciwnie, propozycje Drogi Synodalnej muszą być skierowane do powszechnego procesu synodalnego.

Nadawcą listu jest "Stolica Apostolska", a nie konkretna watykańska dykasteria; emanuje on zatem z najwyższej władzy Kościoła, z aprobatą papieża, z którego cytowane jest kluczowe zdanie z "Listu do Ludu Bożego pielgrzymującego w Niemczech", który papież Franciszek wystosował w 2019 r. Oświadczenie zostało wydane przed czwartym zgromadzeniem Drogi Synodalnej we Frankfurcie w dniach 8-10 września. Brzmi on następująco:

"W celu zabezpieczenia wolności Ludu Bożego i wykonywania posługi biskupiej wydaje się konieczne wyjaśnienie następującej kwestii: "Droga synodalna" w Niemczech nie jest upoważniona do zmuszania biskupów i wiernych do przyjęcia nowych form rządów oraz nowych orientacji doktrynalnych i moralnych.

List papieża do uczestników podróży synodalnej

Niedopuszczalne byłoby wprowadzanie w diecezjach nowych struktur lub oficjalnych doktryn przed osiągnięciem porozumienia na poziomie Kościoła powszechnego, gdyż stanowiłoby to naruszenie komunii kościelnej i zagrożenie dla jedności Kościoła. W związku z tym Ojciec Święty przypomniał w. list do Ludu Bożego pielgrzymującego w NiemczechKościół powszechny żyje w Kościołach partykularnych i z nich, tak jak Kościoły partykularne żyją i kwitną w Kościele powszechnym i z niego; gdyby były oddzielone od Kościoła powszechnego, osłabłyby, zginęły i umarły. Stąd konieczność utrzymywania zawsze żywej i skutecznej komunii z całym ciałem Kościoła".

Jest zatem pożądane, aby propozycje podróży Kościołów partykularnych w Niemczech prowadziły do procesu synodalnego, przez który przechodzi Kościół powszechny, aby przyczynić się do wzajemnego wzbogacenia i dać świadectwo jedności, z jaką Ciało Kościoła manifestuje swoją wierność Chrystusowi, naszemu Panu".

To oświadczenie Stolicy Apostolskiej przychodzi po tym, jak biskupi z całego świata napisali do Konferencji Episkopatu Niemiec, wyrażając zaniepokojenie dryfem Drogi Synodalnej: zarówno przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, jak i biskupi krajów nordyckich, najpierw, a - w kwietniu - listem ponad 100 kardynałów i biskupów z całego świata, głównie ze Stanów Zjednoczonych i Afryki, ostrzegli, że radykalne zmiany w doktrynie Kościoła postulowane przez proces mogą doprowadzić do schizmy. W czerwcu kardynał Walter Kasper - uważany za bliskiego papieżowi Franciszkowi - ostrzegł, że niemiecki proces jest rzeczywiście zagrożony, jeśli nie uwzględni tych zastrzeżeń.

Nowe ostrzeżenie

Oświadczenie Stolicy Apostolskiej pojawia się także tydzień po tym, jak przewodnicząca Centralnego Komitetu Katolików Niemieckich (ZdK) - i Drogi Synodalnej - Irme Stetter-Karp, napisała w jednym z głównych tygodników opinię, w której stwierdziła, że "aborcja musi być możliwa w całym kraju", w tym, że potrzebna jest "refleksja nad tym, jak zagwarantować podaż w całych Niemczech, także w regionach wiejskich, co obejmowałoby także kształcenie studentów medycyny".

Rzecznik prasowy Konferencji Episkopatu Niemiec Matthias Kopp natychmiast odrzucił to żądanie: "Stanowisko przewodniczącej ZdK Irme Stetter-Karp o konieczności zaoferowania aborcji w całym kraju jest sprzeczne ze stanowiskiem Konferencji Episkopatu Niemiec. Zamiast umożliwiać aborcję w całym kraju, potrzebujemy wykwalifikowanej oferty poradnictwa dla kobiet". Następnego dnia Stetter-Karp odrzuciła z kolei wypowiedź Matthiasa Koppa: "Jeśli po doradztwie kobieta zdecyduje się na przerwanie ciąży", powinno to być możliwe: "prawo do samostanowienia jest bezużyteczne, jeśli istnieją przeszkody nie do pokonania". Te wypowiedzi spowodowały, że zaczęto zbierać podpisy wzywające do rezygnacji Stettera-Karpa z funkcji prezesa ZdK.

Jeszcze niedawno, 18 lipca, sekretarz Drogi Synodalnej Marc Frings oświadczył, że Droga Synodalna chce zmienić doktrynę Kościoła na temat homoseksualizmu: Droga Synodalna ze swoimi tekstami jest "świadomym wystąpieniem" przeciwko Katechizmowi Kościoła Katolickiego, "który od połowy lat 70. zajmuje się homoseksualizmem w sposób krytyczny, uwłaczający i grzeszny". Dokument Synodal Way, do którego się odwołuje, zawiera uwagi dotyczące "zmiany opinii" - w stosunku do doktryny katolickiej - na temat małżeństwa i innych aspektów seksualności.

Formuła Radbrucha w dwubiegunowym świecie

Czy sprawiedliwość jest patrymonium określonej grupy ideologicznej, czy raczej wartością, do której odkrycia i praktykowania powinny dążyć wszystkie istoty ludzkie oraz wszystkie instytucje polityczne i grupy medialne?

21 lipca 2022 r.-Czas czytania: 5 minuty

"Formuła ta, nazwana na cześć niemieckiego jurysty Gustava Radbrucha, głosi, że skrajnie niesprawiedliwym prawom można odmówić ważności, ponieważ skrajna niesprawiedliwość nie jest i nie może być prawem. Po latach Robert Alexy dogłębnie zbadał wspomnianą formułę, wykazując jej przydatność w procesach prawnych. Odnotowujemy aktualność tego wielkiego wkładu do myśli prawniczej, zwracając szczególną uwagę na jego przydatność w świecie, w którym media i ogólnie opinia publiczna pojmują niektóre z dzisiejszych kontrowersyjnych kwestii społecznych w sposób dwubiegunowy i zgodnie ze swoimi ideologiami.

Ponad trzydzieści lat po upadku muru berlińskiego i gdy jesteśmy świadkami rosyjskiej wojny inwazyjnej na Ukrainie, wydaje się stosowne przypomnieć teorię negacji rażąco niesprawiedliwego prawa opracowaną przez niemieckiego jurystę Gustava Radbrucha po jego nieszczęśliwych doświadczeniach z lat narodowego socjalizmu, drugiej wojny światowej i późniejszego podziału Europy na dwa bloki wraz z początkiem zimnej wojny.

Radbruch był profesorem filozofii prawa i prawa karnego na uniwersytetach w Kilonii i Heidelbergu, ministrem sprawiedliwości w upadłej Republice Weimarskiej (1921-1923) i jednym z głównych autorów jej karty konstytucyjnej. Początkowo, jak wielu innych, należał do partii nazistowskiej, ale w czasach nazizmu został oczyszczony i pozbawiony katedry filozofii prawa w 1933 r. - w roku, w którym Hitler został mianowany kanclerzem Niemiec - oraz otrzymał zakaz pełnienia jakichkolwiek funkcji publicznych, politycznych i dydaktycznych. Wraz z upadkiem tego ustroju odzyskał w 1945 r. katedrę i do śmierci był dziekanem w Heidelbergu.

Okropności II wojny światowej i bezbronność spowodowana relatywizmem prawnym poprzednich dekad zmieniły jego sposób myślenia i w przeciwieństwie do pozytywistycznej wizji prawa jego rodaka Hansa Kelsena, zaczął pojmować świat w dwóch sferach, naturalnej i kulturowej. Zjawisko prawne byłoby częścią drugiego, naznaczonego poszukiwaniem Sprawiedliwości, wartości nierozerwalnie z nią związanej. Na podstawie tej konstrukcji rozwinął swoją koncepcję Prawa jako rzeczywistości kulturowej odwołującej się do wartości.

Jako umiarkowany naturalista, w swoim słynnym dziele "Arbitrariedad Legal y Derecho Supralegal" (Arbitralność prawna i prawo supralegalne), wprowadził swój wielki wkład do myśli prawniczej, formułę noszącą jego imię, zgodnie z którą skrajnie niesprawiedliwym prawom można odmówić ważności, ponieważ skrajna niesprawiedliwość nie jest prawem. Co istotne, w roku jego powrotu do Niemiec z wygnania odbyły się również słynne procesy norymberskie, w których przywódcy nazistowscy zostali osądzeni i skazani za ludobójcze zbrodnie popełnione w Niemczech i krajach okupowanych w czasie wojny, i w których ujawniono prawdziwe okrucieństwa. Te próby niewątpliwie wpłynęłyby na jego rozumowanie.

W Arbitrariedad Legal y Derecho Supralegal ustanowiono ogólny obowiązek stosowania zawsze prawa pozytywnego, chyba że jest ono skrajnie niesprawiedliwe do tego stopnia, że denaturalizuje samo prawo. Przyjmuje się, że nie jest to formuła mająca zastosowanie do każdego rodzaju niesprawiedliwości w prawie, gdyż jej uogólnienie mogłoby prowadzić do chaosu prawnego.

Zastanawiamy się, czy te idee ze sfery prawnej nie mogłyby być interesujące dzisiaj, w czasach, gdy media i ogólnie opinia publiczna często mają tendencję do podchodzenia do ważnych debat etycznych w sposób dwubiegunowy, ustanawiając ramy "dobrych i złych", które nie zawsze respektują elementarne zasady sprawiedliwości, gdy prawda zagraża status quo i solidności własnych przekonań.

Według Democracy Index 2021 tylko Kanada, Kostaryka, Urugwaj, Islandia, Szwecja, Norwegia, Dania, Finlandia, Holandia, Wielka Brytania, Irlandia, Niemcy, Austria, Szwajcaria, Australia, Nowa Zelandia, Japonia, Korea Południowa i Tajwan są pełnymi demokracjami. W krajach tych obowiązują ustawy zezwalające na zabijanie nienarodzonych w zaawansowanym stadium ciąży, egzekucje osób skazanych na śmierć, eliminowanie nieuleczalnie lub psychicznie chorych poprzez ustawy o eutanazji, narzucanie poprzez ustawy oświatowe pewnych kontrowersyjnych ideologicznie postaw, jak np. postulaty ideologii gender, poważnie naruszające wolność nauczania i myśli, odbieranie niektórym ludziom prawa do bycia adoptowanym przez ojca i matkę poprzez ustawy adopcyjne, zakazywanie symboli religijnych funkcjonariuszom publicznym z pogwałceniem wolności religijnej, nieudzielanie azylu ludziom uciekającym przed autorytarnymi i skrajnie niesprawiedliwymi reżimami, pozostawianie ich bezbronnymi i na łasce satrapów dzięki niektórym ustawom o cudzoziemcach itd.

Czy wspomniane ustawy można uznać za poważnie niesprawiedliwe, do tego stopnia, że można by w pewnym momencie rozważyć zastosowanie formuły Radbrucha, która mogłaby uznać je za bezprawne? Takiego zdania jest wielu obywateli, rządów i komunikatorów w różnych krajach.

Zostanie powiedziane, że są to bardzo złożone kwestie, w których ścierają się różne koncepcje moralne obywateli, i jest to niewątpliwie prawda. Ale prawdą jest również, że fakt, iż te ustawodawstwa rozkwitały w ostatnich dekadach w różnych narodach cieszących się prestiżem pełnych demokracji - wspieranych przez większość społeczną lub przynajmniej legislacyjną - nie nadaje im automatycznie statusu sprawiedliwych.

Roszczenie Alexy'ego do poprawności prawa to nic innego jak roszczenie do sprawiedliwości. System prawny, który aspiruje do bycia poprawnym, czyli do dobrego spełniania swojej funkcji, musi aspirować do bycia sprawiedliwym, a przynajmniej - jeśli pójdziemy za doktryną Radbrucha - do tego, by nie być skrajnie niesprawiedliwym. A zasady Prawa, które gwarantują Sprawiedliwość to, jak uczył nas wiele wieków temu rzymski jurysta Ulpian: honeste vivere, alterum non laedere, suum cuique tribuere (żyć honorowo, dawać każdemu to, co jego, i nie krzywdzić innych).    

Aby podać dwa aktualne przykłady, krajowy sondaż przeprowadzony przez Uniwersytet Harvarda i firmę sondażową Harris potwierdza, że 75% Amerykanów popiera obalenie przez Sąd Najwyższy 24 czerwca 2022 r. wyroku w sprawie Roe v. Wade, potwierdzając, że nie istnieje konstytucyjne prawo do aborcji. Moglibyśmy też porozmawiać, na innym spektrum ideologicznym, o niesprawiedliwości imigracyjnego weta nałożonego przez prezydenta Donalda Trumpa na obywateli pięciu krajów muzułmańskich, którym zakazano wjazdu do Stanów Zjednoczonych, a następnie podtrzymał go Sąd Najwyższy USA. Albo dalsze istnienie kary śmierci w Stanach Zjednoczonych.

Czy obywatel amerykański, który przeżył próbę aborcji, mógłby domagać się odszkodowania na podstawie klauzuli Radbrucha za następstwa próby zabójstwa, czy obywatel Iraku lub Somalii, któremu zakazano wjazdu do Stanów Zjednoczonych, powodując w ten sposób poważną szkodę na osobie, czy też rodzina osoby skazanej na karę śmierci za nieodwracalną szkodę spowodowaną jej egzekucją?

Czy sprawiedliwość jest dziedzictwem określonej grupy ideologicznej, czy też raczej wartością, do której odkrycia i praktykowania powinny dążyć wszystkie istoty ludzkie oraz wszystkie instytucje polityczne i grupy medialne? Czy prawa człowieka są jak "czarownice i jednorożce", jak twierdzi szkocki filozof Alasdair MacIntyre, czy też czymś wymyślonym przez partie polityczne w zależności od społecznych aspiracji każdego momentu w historii, czy też raczej czymś obiektywnym, co można odkryć, jeśli uczciwie i obiektywnie bada się konkretne przypadki?

Kultura

Syria: Raj utracony (I)

Syria jest jednym z najstarszych narodów świata, o starożytnej historii, która jest nierozerwalnie związana z historią naszej wiary.

Gerardo Ferrara-21 lipca 2022 r.-Czas czytania: 7 minuty

Historia narodu syryjskiego ma wiele wspólnego z historią wiary chrześcijańskiej. Na terenie dzisiejszej Syrii wierni Chrystusa zaczęli być znani jako ChrześcijanieSą tam jeszcze wioski, w których mówi się starożytnym językiem Jezusa, aramejskim, i to właśnie w tej krainie nastąpiło nawrócenie Saula, św. Pawła, który rozprzestrzeni przesłanie Chrystusa na znany świat.

Dusza świata

syria

Często myślimy o Wschodzie, a przez to o wszystkich obszarach świata, które wydają się "egzotyczne" lub odległe dla naszej zachodniej mentalności, jako o obcych. Biedni ludzie" - słyszy się o wojnach, bratobójczych walkach i prześladowaniach, które nękają te kraje. A jednak nigdy wcześniej Syria nie była miejscem, które naprawdę powinniśmy uważać za "dom", przynajmniej jako chrześcijanie.

Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że tu, w starożytnej Antiochii Syryjskiej, która dziś znajduje się także w Turcji (choć geograficznie i kulturowo jest to terytorium syryjskie), wiernych Chrystusa nazywano Chrześcijaniebo Piotr był pierwszym biskupem Antiochii, zanim przybył do Rzymu; bo znów Paweł skręcił na drogę do Damaszku i stamtąd wyruszył na misję ewangelizacyjną (dom Ananiasza można jeszcze odwiedzić w Damaszku); bo w mieście w Syrii, Edessie, Całun Turyński (znany w tej okolicy jako fartuch) pozostawał przez ponad tysiąclecie, aż do 1204 r., kiedy to miasto zostało splądrowane w czasie IV wojny krzyżowej; bo w jednym z syryjskich miast, Edessie, Całun (znany w tym rejonie jako fartuch) pozostawał przez ponad tysiąclecie, aż do roku 1204, kiedy to miasto zostało splądrowane podczas IV wyprawy krzyżowej; bo wreszcie są tam jeszcze wioski, w których wciąż mówi się starożytnym językiem Jezusa, aramejskim, a także jedne z najstarszych kościołów na świecie.

Jest jeszcze wiele innych powodów, ale nie mamy czasu ich wymieniać. Wystarczy jednak przypomnieć, że to właśnie chrześcijanie z Syrii, stanowiący niegdyś większość w tym kraju (i przez kilka wieków po podboju islamskim), przyczynili się do zachowania manuskryptów syriackich (tłumaczeń tekstów łacińskich i greckich) i przekazania ich na Zachód poprzez ich arabskie przekłady.

W List do Diognetusakrótki traktat apologetyczny powstały prawdopodobnie pod koniec II wieku, mówi o chrześcijanach i ich roli w świecie jako miejscu wyznaczonym im przez Boga, miejscu, z którego nie mogą wyjść. Rzeczywiście, chrześcijanie "stanowią w świecie to, co dusza w ciele". Dusza znajduje się we wszystkich członkach ciała; także chrześcijanie są rozproszeni po miastach świata. Dusza więc mieszka w ciele, ale z niego nie wychodzi; także chrześcijanie mieszkają na tym świecie, ale nie są ze świata".

Dusza daje życie ciału, więc chrześcijanie dali temu szalonemu światu duszę, a w tym przypadku duszę nie tylko duchową, ale także kulturalną i cywilizowaną.

Nawet na Bliskim Wschodzie, obszarze znanym dziś raczej jako zagłębie islamu niż chrześcijaństwa, ci, którzy pomogli stworzyć cywilizację islamską, byli paradoksalnie chrześcijanami.

Chrześcijanie byli bowiem ludźmi pióra, filozofami i naukowcami, którzy skodyfikowali i nadali gramatykę i alfabet językowi arabskiemu (wraz z Żydami) oraz fundamenty kulturze arabsko-islamskiej (islam został uznany przez św. Jana Damasceńskiego za nic innego jak chrześcijańską herezję, co potwierdziło wielu późniejszych teologów i filozofów, m.in. Anglik Hilaire Belloc, wiele wieków później, w książce Wielkie herezje).

Długa i niespokojna historia

W Syrii znajdują się jedne z najstarszych na świecie zamieszkanych miast (jednym z nich jest Damaszek, nazywany przez arabskich poetów dżannat ad-dunyah, "rajem świata" i uważany, obok Jerycha w Palestynie, za najstarsze wciąż zamieszkane miasto na naszej planecie) i cywilizacji.

Przodek większości współczesnych alfabetów również wywodzi się z Syrii. W rzeczywistości w Ugarit, mieście położonym na wybrzeżu syryjskim w pobliżu Lattakii, powstał alfabet ugarycki, alfabet, w którym nadal używano znaków pisma klinowego pochodzenia asyryjsko-babilońskiego, ale które nie miały już wartości piktograficznej, jak ta, lecz sylabiczną. I z tego systemu wyłonił się alfabet fenicki, przerobiony później najpierw przez Greków, a potem przez Rzymian.

Syria, będąca domem dla kilku ludów semickich, w tym Eblaitów, Ugaritów, Amorytów i Arameńczyków, z ich odpowiednimi królestwami i miastami-państwami, stała się rzymską prowincją w 64 r. p.n.e.

Pod rządami Rzymian jej stolica, Antiochia, stała się jednym z największych i najbardziej kwitnących miast Imperium (osiągając liczbę około 600 tys. mieszkańców) i centrum syryjskiego chrześcijaństwa, którego głównymi wyrazicielami byli św. Piotr, pierwszy biskup Antiochii, i św. Tomasz. On, wraz z uczniami takimi jak Tadeusz z Edessy i Mari (któremu przypisuje się autorstwo jednej z najstarszych w chrześcijaństwie anafory eucharystycznej - Anafory Addai i Mari) i późniejszymi, był architektem ewangelizacji znacznej części Bliskiego i Środkowego Wschodu (Syria, Liban, Irak, Iran, nawet Indie, gdzie przetrwały syryjsko-katolickie kościoły Syro-Malabar i Syro-Malankar, ale syryjscy misjonarze dotarli aż do Chin, poprzez Jedwabny Szlak).

Mimo islamskiego podboju w VII wieku (od 651 roku Damaszek stał się siedzibą kalifatu Umajjadów, a majestatyczna katedra, w której do dziś zachowały się relikwie św. Jana Chrzciciela, została częściowo zburzona i zamieniona na meczet), który nastąpił przy częściowej aprobacie ludności chrześcijańskiej, potrafili oni prosperować przez wieki, mimo oczywistych trudności.

Wynikało to z faktu, że chrześcijanie woleli podporządkować się elementowi kulturowo bliższemu (semickim Arabom) niż longa manus cesarza bizantyjskiego, obcokrajowca, który żądał coraz bardziej wygórowanych danin. Na stronie gizyah i kharaj Podatki islamskie (podatki kapitacyjne zarezerwowane dla chrześcijan i Żydów, którzy byli uważani za obywateli drugiej kategorii w państwie muzułmańskim i dlatego podlegali specjalnemu reżimowi w zakresie statusu osobistego oraz praw indywidualnych i zbiorowych) były uważane nawet przez chrześcijan za mniej uciążliwe niż podatki bizantyjskie.

Tak więc, nawet po wyprawach krzyżowych, najazdach mongolskich i ostatecznym podporządkowaniu Imperium Osmańskiemu w 1517 r., Syria zachowała sporą mniejszość chrześcijańską (głównie greckich ortodoksów, ale także syryjskich ortodoksów, syryjskich katolików, maronitów, Ormian itd.)

Panowanie osmańskie zakończyło się pod koniec I wojny światowej (1920), jednak pełną niepodległość kraj uzyskał dopiero w 1946 roku, wraz z zakończeniem 26-letniego Mandatu Francuskiego. Potem nastąpiły dziesięciolecia niestabilności, z naprzemiennymi rządami i nieudolną próbą zjednoczenia z Egiptem, państwem nie sąsiadującym, ale będącym kolejnym biegunem arabskiego nacjonalizmu, w celu utworzenia Zjednoczonej Republiki Arabskiej (1961).

Od 1963 r., po kolejnym zamachu stanu, władzę sprawuje partia Baas, której głównym wyrazicielem, a od 1970 r. prezydentem (i wkrótce potem de facto dyktatorem) był najpierw Hafiz al-Asad, a po jego śmierci (2000 r.) jego syn Baszar, obecna głowa państwa syryjskiego, która pozostaje u władzy mimo trwającej jedenaście lat wojny domowej, która spustoszyła kraj.

Arabska wiosna i wojna domowa

To, co później stało się syryjską wojną domową, rozpoczęło się od rewolt, które wybuchły w kilku syryjskich miastach (zwłaszcza w Homs, Aleppo i Damaszku) w następstwie tak zwanych "arabskich wiosn", serii protestów społecznych, przede wszystkim w Tunezji, mających na celu domaganie się reform gospodarczych i społecznych oraz walkę z korupcją, endemiczną w krajach arabskich, zwłaszcza tych rządzonych przez dziesięciolecia przez partie nacjonalistyczne i reżimy pielęgnowane zarówno przez Zachód, jak i Rosję (Syria jest jednym z tych ostatnich).

W Syrii sytuacja była o tyle specyficzna, że od 2000 roku, czyli od momentu dojścia do władzy, prezydent Bashar al-Assad podjął szereg reform mających na celu ograniczenie obecności państwa w gospodarce (do tego czasu stosowano model zarówno nacjonalistyczny, jak i socjalistyczny w stylu partii Baas). Zainicjowane przez Asada reformy strukturalne, także w sferze społecznej, pozwoliły chrześcijańskiej ludności kraju, około 10% przed wybuchem powstań i następującej po nich wojny, przeżyć okres niezwykłego dobrobytu i wolności.

Jednak chrześcijanie początkowo uczestniczyli w demonstracjach antykorupcyjnych w 2011 roku. Wycofały się one jednak wkrótce potem, gdy stało się coraz bardziej jasne, że przewodzą im radykalne salafickie grupy i ruchy islamskie (w tym Bractwo Muzułmańskie i Al-Kaida), często zachęcane i uzbrajane przez USA i sunnickie kraje arabskie Zatoki Perskiej, takie jak Katar. Ci ostatni, charakteryzujący się salafickim spojrzeniem na islam, sprzeciwiają się reżimowi Assada, ponieważ prezydent Syrii jest alawitą (alawici to sekta wywodząca się z islamu szyickiego, a więc bliska Iranowi, stanowiąca mniejszość w kraju, w którym 70% ludności to sunnici), a dla bardziej ekstremistycznych sunnitów szyici i ich sekty uważane są za jeszcze gorsze od chrześcijan, Żydów i pogan.

Do czasu, gdy radykalizm islamski zaczął stanowić około 75% ruchu powstańczego przeciwko Asadowi i stało się jasne zarówno dla ONZ, jak i dla Zachodu, że celem rebeliantów jest utworzenie islamskiego państwa sunnickiego, w którym obowiązywałyby rządy sunnitów. szariat (prawo islamskie), co zostało później udowodnione wraz z narodzinami kalifatu założonego przez ISIS w 2014 r., pierwszymi dzielnicami, w których doszło do zbrojnych ataków rebeliantów, były właśnie dzielnice chrześcijańskie, oblegane, a następnie także bombardowane przez reżim w ramach próby odzyskania kontroli.

Konflikt, który następnie rozprzestrzenił się jak ogień po całym kraju i w który zaangażowały się wspierające Asada Rosja, Iran i Hezbollah, a wspierające rebeliantów kraje Zatoki Perskiej, Stany Zjednoczone i Turcja, trwał ponad dziesięć lat i kosztował około 600 tys. ofiar śmiertelnych, ponad 12 mln przesiedleńców, z czego 6 mln za granicę (co spowodowało, że łączna liczba ludności z około 18 mln spadła do około 18 mln) oraz straty gospodarcze w wysokości 400 mld dolarów.Kosztowała około 600 tysięcy istnień ludzkich, ponad 12 milionów przesiedlonych, z czego 6 milionów za granicę (co sprowadza całkowitą populację z 24 milionów do około 18 milionów) i żniwo ekonomiczne w wysokości 400 miliardów dolarów, a także śmiertelną, być może nieuleczalną, ranę we współistnieniu różnych etniczno-religijnych komponentów Syrii.

syria
AutorGerardo Ferrara

Pisarz, historyk i ekspert w dziedzinie historii, polityki i kultury Bliskiego Wschodu.

Zoom

Matera - miasto, które odwiedzi papież

Widok na Materę, Włochy. Papież Franciszek odwiedzi 25 września południowe Włochy, gdzie odprawi Mszę św. na zakończenie włoskiego Krajowego Kongresu Eucharystycznego.

Maria José Atienza-21 lipca 2022 r.-Czas czytania: < 1 minuta
Watykan

Orędzie papieża Franciszka na II Światowy Dzień Dziadków i Osób Starszych

Dzień ten został ustanowiony w 2021 roku i jest obchodzony co roku w całym Kościele w czwartą niedzielę lipca, w okolicach święta świętych Joachima i Anny, "dziadków" Jezusa. W tym roku odbywa się on 24 lipca.

Maria José Atienza-20 lipca 2022 r.-Czas czytania: 6 minuty

Papież skierował z tej okazji orędzie, w którym zachęca dziadków i osoby starsze do dalszego owocowania i proponuje im przeżywanie w szczególny sposób wymiaru modlitwy. Zachęcał też wszystkich, aby poszli i odwiedzili osoby starsze, które są najbardziej samotne, w ich domach lub rezydencjach, w których mieszkają.

W starości będą nadal przynosić owoce". (Sól 92,15)

Kochana siostra, kochany brat:

Werset Psalmu 92 "w starości będą nadal przynosić owoce" (w. 15) to dobra nowina, prawdziwa "ewangelia", którą możemy ogłosić światu przy okazji drugiego Światowego Dnia Babci i Dziadka. Jest to sprzeczne z tym, co świat myśli o tym wieku życia; a także ze zrezygnowaną postawą niektórych z nas, starych ludzi, którzy trwają przy niewielkiej nadziei i nie oczekują już niczego od przyszłości.

Starość przeraża wiele osób. Postrzegają ją jako rodzaj choroby, z którą najlepiej nie mieć kontaktu. Osoby starsze nie są dla nas żadnym zmartwieniem - uważają - i lepiej, żeby były jak najdalej, być może razem między sobą, w placówkach, gdzie są otoczone opieką i gdzie oszczędza się nam konieczności zajmowania się ich troskami. To "kultura wyrzucania", ta mentalność, która wprawdzie sprawia, że czujemy się inni niż najsłabsi i niepomni na ich ułomności, ale upoważnia nas do wyobrażania sobie odrębnych ścieżek między "nami" i "nimi". W rzeczywistości jednak długie życie - jak uczy Pismo Święte - jest błogosławieństwem, a osoby starsze nie są wyrzutkami, od których należy się oddalić, lecz żywymi znakami dobroci Boga, który daje życie w obfitości. Błogosławiony dom, który opiekuje się osobą starszą! Błogosławiona rodzina, która czci swoich dziadków!

Rzeczywiście, starość nie jest łatwą porą roku do zrozumienia, nawet dla tych z nas, którzy już ją przeżywają. Choć przychodzi po długiej podróży, nikt nas na nią nie przygotował i niemalże wydaje się, że bierze nas z zaskoczenia. Najbardziej rozwinięte społeczeństwa dużo inwestują w ten wiek życia, ale nie pomagają nam go interpretować; oferują plany pomocy, ale nie mają projektów egzystencji. . Dlatego trudno jest patrzeć w przyszłość i dostrzec horyzont, ku któremu można się zwrócić. Z jednej strony kusi nas, by wypędzić starość, ukrywając zmarszczki i udając, że jesteśmy wiecznie młodzi; z drugiej strony wydaje się, że jedyne, co nam pozostaje, to żyć bez nadziei, pogodzeni z tym, że nie mamy już "owoców do wydania".

Koniec pracy i samodzielnych dzieci może zmniejszyć powody, dla których poświęciliśmy tyle energii. Uświadomienie sobie, że nasze siły słabną lub pojawienie się choroby może postawić nasze pewniki w kryzysie. Świat - ze swoimi przyspieszonymi czasami, wobec których trudno nam nadążyć - wydaje się nie pozostawiać nam żadnej alternatywy i prowadzi do internalizacji idei wyrzucania. To właśnie prowadzi psalmistę do okrzyku: "Nie odrzucaj mnie w starości; nie opuszczaj mnie, gdy siły mnie zawiodą" (71,9).

Ale ten sam psalm - odkrywający obecność Pana w różnych porach życia - zaprasza nas do ciągłego oczekiwania. Gdy będziemy się starzeć i siwieć, On nadal będzie dawał nam życie i nie pozwoli, by pokonało nas zło. Ufając Mu, znajdziemy siłę, by coraz bardziej Go chwalić (por. w. 14-20) i odkryjemy, że starzenie się to nie tylko naturalne pogorszenie stanu ciała czy nieuchronny upływ czasu, ale dar długiego życia. Starzenie się to nie potępienie, to błogosławieństwo!

Z tego powodu musimy czuwać nad sobą i uczyć się prowadzić aktywną starość także od strony duchowej, pielęgnując nasze życie wewnętrzne poprzez pilną lekturę Słowa Bożego, codzienną modlitwę, praktykę sakramentów i uczestnictwo w liturgii. A wraz z naszą relacją z Bogiem, nasze relacje z innymi, zwłaszcza z rodziną, dziećmi i wnukami, którym możemy ofiarować naszą troskliwą czułość; ale także z ubogimi i strapionymi, do których możemy się zwrócić z konkretną pomocą i modlitwą. Wszystko to pomoże nam nie czuć, że jesteśmy tylko widzami w teatrze świata, nie ograniczać się do "oglądania z balkonu", do patrzenia przez okno. Wyostrzając nasze zmysły, aby rozpoznać obecność Pana. będziemy jak "zielone drzewa oliwne w domu Boga" (por. Sól 52,10), a my możemy być błogosławieństwem dla tych, którzy żyją obok nas.

Starość nie jest bezużytecznym czasem, w którym odchodzimy na bok, zostawiając wiosła w łodzi, ale jest to sezon na kontynuowanie przynoszenia owoców. Czeka nas nowa misja i zaprasza do spojrzenia w przyszłość. "Szczególna wrażliwość nas, ludzi starych, na uwagi, myśli i uczucia, które czynią nas bardziej ludzkimi, powinna znów stać się dla wielu powołaniem. I będzie to wybór miłości od starszych w kierunku nowych pokoleń". . Jest to nasz wkład w rewolucja czułości Duchowa i pokojowa rewolucja, w której zapraszam Was, drodzy dziadkowie i osoby starsze, do odegrania wiodącej roli.

Świat przeżywa czas ciężkiej próby, naznaczony najpierw niespodziewaną i wściekłą burzą pandemii, a następnie wojną, która wpływa na pokój i rozwój w skali globalnej. To nie przypadek, że wojna wróciła do Europy w czasie, gdy znika pokolenie, które przeżyło ją w ubiegłym stuleciu. A te wielkie kryzysy mogą uczynić nas nieczułymi na to, że istnieją inne "epidemie" i inne powszechne formy przemocy, które zagrażają rodzinie ludzkiej i naszemu wspólnemu domowi.

W obliczu tego wszystkiego potrzebujemy głębokiej zmiany, nawrócenia, które demilitaryzuje serca, pozwalając wszystkim uznać się za braci i siostry. A my, dziadkowie i starsi, mamy wielką odpowiedzialność: nauczyć kobiety i mężczyzn naszych czasów patrzeć na innych z takim samym zrozumieniem i czułym spojrzeniem, jakie kierujemy do naszych wnuków. Szlifowaliśmy nasze człowieczeństwo, dbając o innych, a dziś możemy być nauczycielami spokojnego i opiekuńczego sposobu życia dla najsłabszych. Nasza postawa może być mylona ze słabością lub uległością, ale to cisi, a nie agresywni czy ustępliwi, odziedziczą ziemię (por. Mt 5,5).

Jednym z owoców, do których jesteśmy powołani, jest ochrona świata. "Wszyscy przeszliśmy przez kolana dziadków, którzy nosili nas na rękach". Ale dziś jest czas, by na kolanach - z konkretną pomocą lub przynajmniej z modlitwą - trzymać razem z naszymi, te wszystkie przerażone wnuki, których jeszcze nie poznaliśmy, a które być może uciekają przed wojną lub cierpią z jej powodu. Nośmy w naszych sercach - jak św. Józef, czuły i troskliwy ojciec - maluchy z Ukrainy, z Afganistanu, z Sudanu Południowego.

Wielu z nas dojrzało do mądrego i pokornego sumienia, którego świat tak bardzo potrzebuje. Nie jesteśmy zbawieni sami, szczęście to chleb spożywany razem. Bądźmy jej świadkami dla tych, którzy łudzą się, że w konfrontacji mogą znaleźć osobiste spełnienie i sukces. Każdy, nawet najsłabszy, może to zrobić. Nawet pozwalanie sobie na opiekę - często przez ludzi z innych krajów - jest sposobem na powiedzenie, że wspólne życie jest nie tylko możliwe, ale i konieczne.

Drogie babcie i dziadkowie, drogie staruszki i drodzy staruszkowie, w tym naszym świecie jesteśmy wezwani do bycia architektami rewolucja czułości. Uczyńmy to, ucząc się coraz bardziej i lepiej posługiwać się najcenniejszym narzędziem, jakie posiadamy, i najbardziej odpowiednim dla naszego wieku: narzędziem modlitwy. "Stańmy się także małymi poetami modlitwy: pielęgnujmy w sobie upodobanie do szukania własnych słów, uczyńmy na nowo własnymi te, których uczy nas Słowo Boże". . Nasza ufna inwokacja może wiele zdziałać, może towarzyszyć krzykowi bólu cierpiących i może przyczynić się do przemiany serc. Możemy być "stałym "chórem" wielkiego duchowego sanktuarium, gdzie modlitwa błagalna i pieśń pochwalna podtrzymują wspólnotę, która pracuje i walczy na polu życia".

Dlatego Światowy Dzień Dziadków i Ludzi Starszych jest okazją, by jeszcze raz z radością powiedzieć, że Kościół chce świętować z tymi, którym Pan - jak mówi Biblia - udzielił "zaawansowanego wieku". Świętujmy razem! Zapraszam do ogłoszenia tego Dnia w waszych parafiach i wspólnotach, do pójścia i odwiedzenia osób starszych, które są najbardziej samotne, w ich domach lub w rezydencjach, w których mieszkają. Postarajmy się, aby nikt nie przeżywał tego dnia samotnie. Posiadanie kogoś, na kogo można czekać, może zmienić sens dni tych, którzy nie spodziewają się już niczego dobrego w przyszłości; a z pierwszego spotkania może narodzić się nowa przyjaźń. Odwiedzanie osób starszych, które są samotne, to dzieło miłosierdzia naszych czasów.

Prośmy Matkę Bożą, Matkę czułości, aby uczyniła nas wszystkich architektami rewolucja czułościRazem, by uwolnić świat od cienia samotności i demona wojny.

Niech moje Błogosławieństwo, z zapewnieniem o mojej miłosnej bliskości, dosięgnie wszystkich Was i Waszych bliskich. A ty, proszę, nie zapominaj o modlitwie za mnie.

L

Kultura

Droga Krzyżowa w Jerozolimie: gdzie wciąż rozbrzmiewają ślady Chrystusa

Droga Krzyżowa jest jednym z najpopularniejszych nabożeństw wśród chrześcijan. Poprzez czternaście stacji wierni kontemplują i rozważają Mękę Pańską, towarzysząc Jezusowi w drodze na miejsce ukrzyżowania.

Maria José Atienza-20 lipca 2022 r.-Czas czytania: 5 minuty

Oryginalny tekst artykułu w języku hiszpańskim tutaj

Nabożeństwo Drogi Krzyżowej ma swoje źródło w ewangelicznych relacjach o męce i śmierci Jezusa. Różni ewangeliści zbierali historię życia Pana, ale nie w taki sposób, jak obecnie pojmuje się biografię czy opracowanie.

Narracje pasyjne nie zawierają wszystkich szczegółów dotyczących podróży Jezusa na Golgotę. Spośród czternastu stacji, które składają się na dzisiejszą Drogę Krzyżową, dziewięć ma bezpośrednie umocowanie w relacjach ewangelicznych. Stacje trzech upadków Jezusa oraz Jego spotkania z Najświętszą Dziewicą i z Weroniką są owocem pobożnej tradycji ludu chrześcijańskiego.

Na stronie Via Dolorosa Jerozolima

Ewangelia Jana wskazuje, że Chrystus został zabrany z domu Kajfasza do Praetorium. Tam, po efektownej rozmowie z Piłatem, pretor "wyprowadził Jezusa i zasiadł na miejscu sądu w miejscu zwanym Chodnikiem, a po hebrajsku Gabbatha. Teraz był dzień przygotowania Paschy. Było to około szóstej godziny. Powiedział do Żydów: "Oto wasz Król!". Wołali: "Precz z nim, precz z nim, ukrzyżuj go!" Piłat powiedział do nich: "Czy mam ukrzyżować waszego króla?" Arcykapłani odpowiedzieli: "Nie mamy króla, tylko Cezara". Wydał go więc im, aby go ukrzyżowano. Wzięli więc Jezusa i wyszedł, dźwigając swój własny krzyż, na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowali, a z Nim dwóch innych, po jednym z każdej strony, a Jezusa między nimi" (J 19,13-18).

Chrystus został uwięziony, trzymany w łańcuchach w domu Kajfasza, znajdującym się na terenie obok murów miejskich, niedaleko pałacu Heroda. Stamtąd, wciąż w łańcuchach, miał zostać przewieziony do wieży Antonii, siedziby rzymskiego rządu.

Znaleziska archeologiczne umiejscowiły to Praetorium wspomniane przez św. Jana wewnątrz wieży Antonii, zbudowanej na wschodnim krańcu drugiego muru miejskiego, na jego północnym wschodzie.

Imponująca makieta Jerozolimy w czasach Drugiej Świątyni (do 70 r. n.e.), którą można zobaczyć w Muzeum Izraela, daje nam wyobrażenie o tym, jak wyglądałoby miasto, gdy Jezus przekraczał je, niosąc swój krzyż.

Trasa zaczynałaby się od wieży Antonii na obrzeża miasta, gdzie znajdował się kopiec Golgoty (dziś wewnątrz Bazyliki Grobu Pańskiego).

Odległość wynosiła około 600 jardów, około 2000 kroków, które Chrystus przeszedłby obciążony poziomą belką poprzeczną (patibulum) krzyża, którego waga wahałaby się między około 110 a 150 funtów.

Wszystko to po tym, jak został uwięziony (prawdopodobnie powieszony za ręce), otrzymał kilkadziesiąt batów w Praetorium, a jego głowa krwawiła od cierni korony zaplecionej przez żołnierzy. Ślady Chrystusa, które wciąż odbijają się echem w Świętym Mieście, przeszły pierwsze Droga Krzyżowa.

Dzisiaj Via Dolorosa w Jerozolimie podąża tylko za częścią tego, co byłoby drogą, którą Jezus przebył z pretorium do miejsca egzekucji. W tym czasie miejsce to znajdowało się poza murami miasta, na swoistym pustkowiu. Dziś Bazylika Grobu Pańskiego, w której znajduje się zarówno Golgota, jak i grób, w którym złożono Chrystusa, znajduje się w obrębie chrześcijańskiej dzielnicy znanej jako Stare Miasto w Jerozolimie.

Na stronie Via Dolorosa nie jest zwykłą ulicą, ale traktem składającym się z części kilku ulic i jest podzielony między dzielnicę muzułmańską i chrześcijańską.

Historia pobożności

Na wzloty i upadki tej pobożności wpływ miały historyczne perypetie, przez które przeszedł dzisiejszy Izrael. Ówcześni podróżnicy pozostawili nam opisy poszczególnych stacji odwiedzanych w pielgrzymkach przez Kościół jerozolimski. Jednym z najbogatszych źródeł jest znany Itinerarium Egeriaeod końca IV wieku. Egeria, pielgrzymka, która w latach 381-384 n.e. podróżowała do Ziemi Świętej z rzymskiej prowincji Galicji, spisała swoją relację z podróży, Itinerarium ad Loca Sanctapod koniec wieku: opisuje w nim swoją podróż do miejsc świętych na Wschodzie oraz liturgie i nabożeństwa sprawowane w Ziemi Świętej.

Upadek cesarstwa bizantyjskiego i późniejsza dominacja islamu na tym terenie utrudniły powszechną pobożność miejscowych chrześcijan i pielgrzymów. Chrześcijanie obecni w Jerozolimie przeżywali trudne czasy i choć nabożeństwo do Męki Pańskiej nigdy nie zanikło, to jednak bliska niemożliwość pielgrzymowania przyniosła spadek praktyki podążania śladami Męki.

Po zdobyciu Świętego Miasta przez krzyżowców te praktyki pobożnościowe powróciły. W pierwszej połowie XIV wieku papież Klemens VI powierzył franciszkanom "prowadzenie, pouczanie i opiekę nad łacińskimi pielgrzymami, jak również strzeżenie, utrzymanie, obronę i obrzędy katolickich sanktuariów Ziemi Świętej", dzięki czemu rozwinęła się praktyka upamiętniania drogi, którą przebył sam Jezus.

Stacje Via Dolorosa

Od 1880 roku w każdy piątek (z wyjątkiem przerwy w czasie pandemii), począwszy od godziny 15:00, wspólnota franciszkańska uroczyście prowadzi drogę krzyżową ulicami Jerozolimy.

Trasa rozpoczyna się przy Bramie Lwów, na dziedzińcu Szkoły Omariya, islamskiej medresy, która zajmuje teren starożytnej twierdzy Antonia.

Kilka metrów dalej znajdujemy dwa małe kościoły, jeden przed drugim, poświęcone pierwszej i drugiej stacji. Kościoły, o niewielkich rozmiarach, zbudowano na prawdopodobnej lokalizacji dziedzińca Praetorium. Jako ciekawostkę można podać, że na posadzce kaplicy upamiętniającej wzięcie przez Chrystusa krzyża, można zobaczyć wycięte w kamieniu "deski" starożytnych gier w kości, pochodzące z pierwszych wieków i mogące być częścią tych gier, za pomocą których żołnierze rzucali losy na ubrania Jezusa. Trzecią stację wyznacza kaplica należąca do katolickiego patriarchatu ormiańskiego. Jest to jeden z najbardziej znanych punktów Via Dolorosa.

W pobliżu znajdujemy łuk drzwi, który wyznacza czwartą stację: Jezus spotyka Maryję, swoją Najświętszą Matkę. Mała kaplica franciszkańska, niedaleko kościoła Santa Maria del Spasmo (odrestaurowana przez Ormian w 1881 r.), przypomina epizod Szymona z Cyreny, który jest rozważany przy piątej stacji.

Szósta stacja to kaplica greckokatolicka. Epizod Weroniki, owoc pobożności ludowej, przypomniany jest w mozaice oratorium. Na południu widać pozostałości starożytnego muru i łuki niezidentyfikowanej budowli, uważanej przez niektórych za klasztor świętych Kosmy i Damiana (zbudowany w latach AD 548-563). Na jej zewnętrznej stronie znajduje się kamienna kolumna z napisem Pia Veronica faciem christi linteo deterci[t] to kolejny z najistotniejszych punktów tej ścieżki. Stąd stacje wchodzą do dzielnicy chrześcijańskiej, na to, co byłoby cardo maximus Jerozolimy w czasach Pana. Jesteśmy już bardzo blisko Bazyliki Grobu Pańskiego, gdzie modli się pięć ostatnich stacji Drogi Krzyżowej.

W miejscu siódmej stacji znajduje się mała kaplica franciszkańska, w której znajduje się kolumna, która prawdopodobnie była częścią kolumn wyznaczających główną ulicę rzymskiej Jerozolimy. Miejsce ósmej stacji wskazuje mały czarny krzyż wyryty na ścianie muru greckiego klasztoru św. Charalambosa. W tym momencie Via Dolorosa "urywa się", więc wraca się do poprzedniego skrzyżowania, by kontynuować drogę do Grobu Pańskiego.

Niemal przy wejściu na dziwny dziedziniec prowadzący do Bazyliki Grobu Pańskiego, na kolumnie umieszczonej przy drzwiach klasztoru koptyjskiego, za apsydą Bazyliki Grobu Pańskiego, wskazana jest dziewiąta stacja.

Wewnątrz znajdziemy pięć końcowych stacji Drogi Krzyżowej, które nawiązują do wydarzeń, jakie miały miejsce bezpośrednio między Kalwarią a wykutym w skale grobem Józefa z Arymatei, gdzie Jezus został złożony po śmierci.

Dziś te dwa obszary, oddalone od siebie zaledwie o kilka metrów, przykryte są jednym dachem, choć są wyraźnie zróżnicowane i nadal manifestują, z cichym krzykiem, wielkość zbawienia dokonanego przez Chrystusa przez Jego śmierć i zmartwychwstanie.

W Świętym Mieście medytacja nad tajemnicami Męki Pańskiej nabiera szczególnej intensywności i znaczenia. Tylko w Jerozolimie ci, którzy modlą się tym nabożeństwem, mogą powiedzieć "tutaj". TutajW tym miejscu Jezus został skazany na śmierć; tutaj umarł na krzyżu tutajW tym miejscu powstał i uczynił całą ziemię domem swoich dzieci.

Rodzina

Dekalog w przygotowaniu do małżeństwa

Dziesięć kluczowych punktów, które wyłaniają się z lektury opublikowanych w czerwcu 2022 r. wytycznych duszpasterskich, uwzględniających bogactwo sytuacji, w jakich znajdują się obecnie rodziny

José Miguel Granados-20 lipca 2022 r.-Czas czytania: 2 minuty

Tłumaczenie artykułu na język angielski

Kiedy już przeczytasz i przestudiujesz dogłębnie o Itineraria katechumenalne dla życia małżeńskiegoZ lektury tego dokumentu można wyłuskać dekalog kluczowych idei, których obszerne streszczenie można znaleźć tutaj.

1 - The cel przygotowania do małżeństwa w Kościele jest świętość małżeńska: do tworzenia małżeństw zdolnych ewangelizować nasze społeczeństwo.

2 - The grace sakramentu prowadzi małżonków do podjęcia świadomość skutecznej obecności Chrystusa w ich komunii życia małżeńskiego i miłości.

3 - The wielkość powołania chrześcijańskich małżonków wymaga poważnej i długotrwałej pracy eklezjalnej, z podejściem formacyjnym atrakcyjne, wszechogarniające, głębokie i intensywne.

4- Właściwym sposobem doprowadzenia do chrześcijańskiego małżeństwa jest "....katechumenat". o itinerarium wiary, w którym panna młoda i pan młody przyjmują boski dar i zająć się protagonizm procesu jej przygotowania, z przewodnikiem i w towarzystwie przez pastorów i innych członków Kościoła w odpowiednim czasie.

5- Kształcenie do dojrzałej miłości oblubieńczej zakłada proces kształcenia ustawicznego, na różnych etapachod przygotowania zdalny w dzieciństwie i młodości (w rodzinie, parafii, szkole, ruchach i grupach kościelnych), aż do następny i natychmiastowy do sprawowania sakramentu (trwający co najmniej rok), który będzie trwał po zawarciu sakramentu w życie małżeńskie (zwłaszcza w początkowych latach).

6- Kościół musi poinstruować i być blisko pary młodej w drodze na ślub, ze stylem pozytywne, zachęcające i świadczące z zaufanie i dialog szczere; konieczne jest również modlitwa osobiste i wspólnotowe, z terminową celebracją sakramentalną Eucharystia i Uzgodnienie. W ten sposób przyszli małżonkowie będą mogli z nadzieją przyjąć Ewangelię małżeństwa i rodziny i żyć nią we wspólnocie kościelnej.

7- Dobra nowina o chrześcijańskim małżeństwie ma być przekazywana w stopniowy proces oczyszczania i wzrostuz miłosierdziem i roztropnością. W ten sposób kandydaci do stanu małżeńskiego będą mogli przyswoić sobie błogosławieństwo sakramentu, pokonując z odpowiednią pomocą możliwe niedociągnięcia i ograniczenia i poprawa komunikacji pary.

8- Należy zadbać o to, aby Para Młoda rozumiała znaczenie, cel, cechy i korzyści płynące z małżeństwo według Bożego planu stworzenia i odkupienia. Będą wtedy mogli wybrać ją w sposób świadomy i dojrzały, w ramach ćwiczenia refleksja i rozeznanieNależy unikać kulturowych pomyłek wynikających z niektórych rozpowszechnionych błędnych ideologii.

9- Wychowanie afektywno-seksualne serca za pomocą cnoty ludzkiej i chrześcijańskiej czystość, sprzymierzeniec miłościoraz uzasadnione wyjaśnienie doktryny odpowiedzialna prokreacja, pozwoli nam zrozumieć i radośnie przyjąć piękno znaczenia ludzkiego ciała w jego męskości i kobiecości jako wezwanie do międzyludzkiej komunii.

10- Odpowiednie i stałe przygotowanie i towarzyszenie kościelne jest gwarancja spełnienia Bożej obietnicy wpisane w powołanie małżeńskie. W ten sposób przymierze małżeńskie może owocować owocną radością chrześcijańskich domów, na chwałę Boga i dla rozszerzenia Jego królestwa w naszym świecie.

Dokumenty

Właściwe przygotowanie do małżeństwa chrześcijańskiego

Rok Rodziny "Amoris laetitia" zakończy się 26 czerwca 2022 r. Kilka dni wcześniej zostały opublikowane katechumenalne itineraria dla życia małżeńskiego. Dokument, który ma na celu aktualizację, odnowę, a przede wszystkim urzeczywistnienie włączenia rodzin chrześcijańskich w drogę Kościoła z uwzględnieniem aktualnych okoliczności. 

José Miguel Granados-20 lipca 2022 r.-Czas czytania: 25 minuty

Na stronie Rok Rodziny "Amoris laetitia".Kilka dni wcześniej zostały opublikowane itineraria katechumenalne dla życia małżeńskiego. Kilka dni wcześniej zostały opublikowane itineraria katechumenalne dla życia małżeńskiego. Są to wytyczne duszpasterskie, które mając na uwadze bogactwo sytuacji, jakie przeżywają obecnie rodziny, proponują poważną rewizję formacji dla małżeństwa katolickiego. itineraria są zaangażowane w praktyczny i prawdziwy katechumenat, oparty na towarzyszeniu małżonkom i rodzinom przez całe ich życie.

1.Vademecum o duszpasterstwie małżeństw

15 czerwca 2022 roku watykańska Dykasteria ds. Świeckich, Rodziny i Życia opublikowała ważny dokument zatytułowany: Itineraria katechumenalne dla życia małżeńskiego. Jest to terminowe vademecum lub podręcznik z wytycznymi lub wytyczne dla właściwej posługi przygotowania małżeńskiego na nasze czasy.

W ciągłości z magisterium Jana Pawła II i Benedykta XVI Ojciec Święty Franciszek przy różnych okazjach wyjaśniał potrzebę tego katechumenatu małżeńskiego, który jest "antidotum, aby uniknąć mnożenia się nieważnych lub niespójnych celebracji małżeńskich" (Przemówienie do Roty Rzymskiej, 21-1-2017).

Rzeczywiście, z negatywnego punktu widzenia, potrzeba przygotowania jest dziś tym bardziej nagląca, biorąc pod uwagę opłakane wskaźniki niepowodzeń małżeńskich. Nie możemy stać bezczynnie i patrzeć, jak tkanka rodzinna kruszy się w kontrkulturze rozpadu i rozwodów, które powodują tak wiele ludzkich zniszczeń.

Kościół, jako matka i nauczycielka, uznaje obowiązek, jaki ma wobec "towarzyszyć odpowiedzialnie wobec tych, którzy wyrażają zamiar zawarcia małżeństwa, aby mogli być zachowani od traumy rozstania i nigdy nie tracić wiary w miłość" (Przedmowa).

Pozytywnym aspektem jest oryginalność i celowość propozycji dot. katechumenat małżeński jest decydująca: "zmierza do tego, aby między małżonkami rozbrzmiewała tajemnica łaski sakramentalnej, która odpowiada im na mocy sakramentu: aby żywa obecność Chrystusa z nimi i między sobą"; do czego niezbędne jest "podążanie wraz z nimi drogą, która prowadzi ich do spotkania z Chrystusem lub do pogłębienia tej relacji oraz do autentycznego rozeznania własnego powołania zaślubinowego" (n. 6). Aby dar Ducha Świętego wydał owoce świętości i ewangelizacji, musi być właściwie przyjęty.

2) Formacja do świętości małżeńskiej

W związku z tym należy uznać, że. pewna niespójność Kościół poświęca wiele czasu, kilka lat, na przygotowanie kandydatów do kapłaństwa lub życia zakonnego, ale niewiele czasu, zaledwie kilka tygodni, tym, którzy przygotowują się do małżeństwa" (Prefacja). Dlatego konieczne jest ponowne docenienie powołania do małżeństwa, zgodnie z powszechnym wezwaniem do świętości i misji - obejmującym wiernych świeckich z ich specyfiką - ogłoszonym z naciskiem przez Sobór Watykański II. Należy stwierdzić, że "sakrament święceń, konsekracja zakonna i sakrament małżeństwa zasługują na taką samą opiekęPan bowiem z taką samą intensywnością i miłością powołuje mężczyzn i kobiety do jednego lub drugiego powołania" (n. 7). Dlatego małżonkowie chrześcijańscy potrzebują integralnej, głębokiej i stałej formacji, aby mogli wypełnić swoje zadanie dla dobra całej wspólnoty ludzkiej.

Należy zauważyć, że ten watykański dokument ma ograniczone pretensje, gdyż nie jest podręcznikiem do kursu przedmałżeńskiego, ani nie rozważa wszystkich tematów duszpasterstwa rodzin, a jedynie proponuje najważniejsze wskazania dotyczące przygotowania do życia w małżeństwie. P

W związku z tym istnieje wiele narzędzi doktrynalnych i duszpasterskich, które należy wyartykułować, jak określono w Katalogi duszpasterstwa rodzin konferencji biskupów i diecezji.

I tak na przykład Franciszek wskazuje, że dokument ten będzie musiał być uzupełniony "innym dokumentem wskazującym konkretne metody duszpasterskie i możliwe trasy towarzyszenia, dedykowanym szczególnie tym parom, które doświadczyły porażki swojego małżeństwa i żyją w nowym związku lub zawarły ponownie ślub cywilny" (Prefacja).

3. mainstreaming, synodalność, ciągłość

Musimy pamiętać, że nie jest tekstem normatywnym, lecz duszpasterskimotwartość na uwzględnienie zróżnicowanej rzeczywistości podmiotów i środowisk, które mają być ewangelizowane. Z tego powodu te "wytyczne którzy proszą o przyjęcie, dostosowany i wprowadzać w życie w konkretnych sytuacjach społecznych, kulturowych i kościelnych" (Przedmowa), w roztropnym wykonywaniu przez duszpasterzy i innych przedstawicieli delikatnego zadania przygotowania do chrześcijańskiego życia małżeńskiego.

Wskazuje się trzy główne ogólne zasady działania duszpasterskiego. Po pierwsze. włączanie do głównego nurtu polityki, co "oznacza, że duszpasterstwo małżeństw nie ogranicza się do ograniczonej sfery spotkań zaangażowanych par, ale przekracza wiele innych obszarów duszpasterskich i jest w nich zawsze obecne" (n. 12). W rzeczywistości to właśnie życie pary (zaręczonej lub małżeńskiej) jest uważnie śledzone przez Kościół, aby powołanie wydało wszystkie owoce świętości, które są w nim zawarte jako kiełki, zdolne opromienić i zapłodnić społeczeństwo Ewangelią małżeństwa i rodziny.

Po drugie. synodalnośćdla "Kościół jest komunią i konkretnie urzeczywistnia swoją komunię we wspólnym chodzeniu, w koordynacji wszystkich dziedzin duszpasterskich i w aktywnym udziale wszystkich jego członków w jego misji ewangelizacyjnej" (n. 13). W tej dziedzinie działań kościelnych, podobnie jak w innych, musimy unikać redukcjonizmu klerykalnego lub tego, że wielu odrywa się od mandatu Pana, zaniedbując swoje obowiązki: wszyscy jesteśmy odpowiedzialni - każdy zgodnie ze swoim powołaniem, zdolnościami i charyzmatami - za ewangelizację społeczeństwa, kultur i ludzi.

Trzecim kryterium jest. ciągłość, że "to odnosi się do nieepizodycznego, ale przedłużającego się w czasie charakteru, m.in. trwała. Dzięki temu możliwe jest ustalenie itinerarium pedagogicznego, które na różnych etapach wzrostu towarzyszy zakorzenieniu powołania do małżeństwa w drodze inicjacji chrześcijańskiej w wierze" (n. 14). Następuje coś analogicznego do procesów kształcenia lub dojrzewania człowieka: ich przerwanie lub zaniedbanie przynosi efekt przeciwny do zamierzonego, a często szkodliwy. Należy rozważyć różne sposoby, dostosowane w odpowiedni sposób do etapów i sytuacji życiowych, ale nigdy nie wolno zaniechać zadania formacji ludzkiej i chrześcijańskiej. W tym sensie należy pamiętać, aby unikać "długich okresów zaniedbanie duszpasterskie pewnych faz w życiu jednostek i rodzin, które niestety prowadzą do wyobcowania ze wspólnoty, a często także z wiary" (n. 15). Jeśli formacja jest zaniedbana, to nieodwracalnie postępuje dezorientacja i narażenie na deformacje ideologiczne, takie jak namiętny emocjonalizm czy materialistyczny panseksualizm. Natomiast odpowiednia i nieprzerwana formacja sprzyja rozwojowi osób zdolnych do oceny, solidnie zakorzenionych w prawdzie Ewangelii oraz w cnotach ludzkich i chrześcijańskich.

4. Katechumenat

Dodajmy, że chociaż sposoby i adaptacje mogą być bardzo różnorodne, katechumenat małżeński nie jest byle jaki: ma swoją spójność i pewne elementarne cechy, które są uwydatnione w tym dokumencie. Ponadto instytucja ta inspirowana jest piękną i wielowiekową tradycją kościelną przygotowania do chrztu dorosłych. "The Rytuał inicjacji chrześcijańskiej dla dorosłych może być ramy odniesienia czerpać inspirację" (n. 19).

Z tego powodu "przy opracowywaniu tego projektu konieczne jest uwzględnienie pewnych wymaganiana czas wystarczająco dużo czasu umożliwić małżeństwom refleksję i dojrzewanie; że wychodząc od konkretnego doświadczenia ludzkiej miłości, wiary i spotkanie z Chrystusem być umieszczony w centrum przygotowania do małżeństwa; że jest organizowany przez etapyoznaczone - tam, gdzie to możliwe i właściwe - przez obrzędy przejścia, które są obchodzone w społeczności; obejmujące wszystkie te elementy elementy: formacja, refleksja, dialog, konfrontacja, liturgia, wspólnota, modlitwa, święto" (n. 16).

Dokument uważa, że konkretną propozycją rozpoczęcia tej drogi mogłoby być wprowadzenie w diecezjach, tam gdzie to możliwe, "projekt pilotażowy". (n. 17). Jednak "to narzędzie duszpasterskie nie może być po prostu narzucony jako jedyny sposób przygotowania do małżeństwa, ale musi być stosowany z rozeznaniem i zdrowym rozsądkiem" (n. 16). W istocie, bezkrytyczny obowiązek mógłby wywołać skutki przeciwne do zamierzonych, takie jak zrażenie wielu do sakramentu małżeństwa lub zewnętrznego i formalnego przestrzegania, jako narzuconego wymogu, który należy znosić i wypełniać "niechętnie". Jest to raczej spójna sugestia, którą trzeba pokazać kandydatom jako wiarygodną ofertę formacji integralnej. Aby to narzędzie formacyjne było naprawdę skuteczne, musi być przedstawione w odpowiedni i atrakcyjny sposób, tak aby kandydaci do sakramentu małżeństwa sami odkrywali, tęsknili i przyjąć wiodącą rolę w projekcie.

5. Prowadzenie, pomoc, towarzyszenie

W charakterystyce tego sposobu kształcenia dokument uwzględnia pewne cechy ogólne i metodologiczne: jego intencją ma być "...zapewnienie jak najlepszego szkolenia dla uczniów i ich rodzin".prowadzenie, pomoc i bliskość par na wspólnej drodze, którą trzeba przebyć"Nie jest to przygotowanie do egzaminu, który należy zdać, ale do życia, które należy przeżyć"; należy unikać moralizatorstwa, a zamiast tego zwracać uwagę na "...".proaktywne, przekonujące, zachęcające, a wszystko ukierunkowane na dobro i piękno, które jest możliwe do przeżycia. w małżeństwie"; musi też brać pod uwagę ".stopniowość, powitanie i wsparcieale także zeznanie innych chrześcijańskich małżonków, którzy są gościnni i obecni na tej drodze", ponieważ pomoże to "stworzyć klimat przyjaźni i zaufanie" (n. 20), tak potrzebnych dla skuteczności tej drogi ku chrześcijańskiemu małżeństwu.

Każdej osobie i każdej parze będziemy towarzyszyć na drodze refleksji, nawrócenia i zrozumienia ludzkiego i chrześcijańskiego sensu życia małżeńskiego, "zawsze zgodnie z logiką szacunekthe cierpliwość i miłosierdzie. Nigdy jednak nie prowadzi to do przesłonięcia wymagań prawda i dobroczynność Ewangelii proponowanej przez Kościół i nigdy nie wolno dopuścić do tego, by przesłoniła ona Boży plan dla ludzkiej miłości i małżeństwa w jego pełni. piękno i wspaniałość" (n. 56).

Zazwyczaj "the zespół osób towarzyszących który kieruje drogą, może być ukształtowany przez małżeństwa wspomagane przez księdza i innych ekspertów w duszpasterstwie rodzin" (n. 21). Obecność małżeństw nie wynika tylko z braku duchownych, ale jest odpowiedzią na powołanie małżonków jako ewangelizatorów oraz na konnaturalność formy życia, którą chcą podjąć.

Ponadto należy pamiętać, że "niektóre złożone kwestie związane z seksualnością małżeńską lub otwartością na życie (np. odpowiedzialne rodzicielstwo, sztuczne zapłodnienie, diagnostyka prenatalna i inne kwestie bioetyczne) mają silne implikacje etyczne, relacyjne i duchowe dla małżonków i wymagają dzisiaj szkolenie specjalistyczne i klarowność idei" (n. 22). Dokument przypomina również o "pilnej potrzebie bardziej adekwatnej formacji kapłanów, seminarzystów i świeckich (w tym małżeństw) w posłudze towarzyszenia młodym ludziom do małżeństwa" (n. 86).

6. Oceniać sytuacje i postawy

Konieczne jest również rozważać, rozróżniać i towarzyszyć różnym sytuacjom egzystencjalnym w sposób właściwy i we właściwym czasie osób zbliżających się do sakramentu małżeństwa w naszych czasach. Wielka liczba osób, które żyją w mniejszym lub większym oddaleniu od wiary i od Kościoła, wymaga troskliwej i aktualnej propozycji: "Doświadczenie duszpasterskie w dużej części świata wskazuje obecnie na stałą i powszechną obecność nowych próśb o przygotowanie do małżeństwa sakramentalnego ze strony par, które już mieszkają razem, zawarły małżeństwo cywilne i mają dzieci. Takie prośby nie mogą być już dłużej omijane przez Kościół, ani nie mogą być spłaszczone do ścieżek wytyczonych dla tych, którzy przychodzą z minimalnej drogi wiary; wymagają one raczej form osobistego towarzyszenia" (n. 25).

Często spotykamy "pary, które zdecydowały się na wspólne życie bez ślubu, ale mimo to pozostają otwarte na religię i chętnie zbliżają się do Kościoła. Z przychylnym okiem, powinny być przyjmowani z serdecznością i bez legalizmudoceniając jego pragnienie posiadania rodziny" (n. 40). Adekwatne działanie duszpasterskie nie zamyka się w teoretycznych schematach, ale umieszcza się w miejscach żywotnych - postawach, dyspozycjach, sytuacjach itp. - w których znajdują się ludzie, aby im pomagać mądrością ludzką i nadprzyrodzoną zgodnie z etapami uzdrawiania i wzrostu w ciągłym nawracaniu się i w wznoszeniu się ku ludzkiej pełni, jaką jest świętość.

7. Znaczące rytuały

W dokumencie proponuje się niektóre symboliczne obrzędy lub quasi-liturgiczne gesty inicjacji lub kulminacji poszczególnych etapów lub faz tego formacyjnego procesu lub podróży. "Wśród obrzędów, które należy rozważyć, zanim dojdzie się do właściwego obrzędu zawarcia małżeństwa, mogą być: wręczenie Biblii narzeczonym, przedstawienie wspólnocie, pobłogosławienie pierścionków zaręczynowych, przekazanie modlitwy pary, która będzie im towarzyszyć w drodze. Stosowność tego będzie oceniana w zależności od lokalnej rzeczywistości kościelnej. Każdemu z tych obrzędów mogą towarzyszyć rekolekcje" (n. 23).

Inicjatywa ta jest realizowana z dużym uwagaZ jednej strony należy unikać tworzenia nadmiernych oczekiwań, które wymuszają wolność kandydatów, a z drugiej strony należy również unikać pomyłek lub utożsamiania się z obrzędami właściwymi dla danego sakramentu. Dlatego tekst zachęca do "koniecznej roztropności i uważnej oceny sposobu proponowania tych obrzędów, w zależności od kontekstu społecznego, w którym się działa. W niektórych przypadkach, na przykład, może być preferowane, aby te obrzędy były celebrowane tylko w grupie par podążających za podróżą, bez angażowania rodzin lub innych osób. W innych jednak przypadkach lepiej jest ich całkowicie unikać" (n. 26). Dlatego te obrzędy są propozycje do uwzględnienia i wykorzystania ostrożnie wykorzystać jego bodziec wytrwać z entuzjazmem na ścieżce treningowej i uniknąć ewentualnych efektów odwrotnych do zamierzonych.

8. Kroki. Przygotowanie na odległość

Ponieważ celem jest towarzyszenie wzrostowi wewnętrznemu, proces ten lub wyartykułowana ścieżka musi uwzględniać różne etapy rozwoju formacyjnego oraz dojrzałości ludzkiej i chrześcijańskiej. Dlatego dokument sugeruje, że "w długoterminowej perspektywie duszpasterskiej byłoby dobrze, gdyby właściwą drogę katechumenalną poprzedziła faza prekatechumenalna: zbiegłaby się ona praktycznie z długim okresem przygotowanie na odległość do małżeństwa, które zaczyna się w dzieciństwie. Na stronie właściwa faza katechumenalna składa się z trzech odrębnych etapów: nadchodzące przygotowaniethe natychmiastowe przygotowanie i akompaniamentem pierwsze lata życia małżeńskiego" (n. 24).

W rodzinnym i kościelnym wychowaniu do prawdziwej miłości w okresie dzieciństwa i młodości cele przygotowania na odległość są: "a) wychowanie dzieci w poczuciu własnej wartości i szacunku dla innych, w znajomości własnej godności i w szacunku dla innych; b) przedstawienie dzieciom antropologii chrześcijańskiej i perspektywy powołaniowej zawartej w chrzcie, która będzie prowadzić do małżeństwa lub życia konsekrowanego; c) wychowanie nastolatków w zakresie uczuciowości i seksualności w perspektywie przyszłego powołania do miłości wielkodusznej, wyłącznej i wiernej (w małżeństwie, w kapłaństwie lub w życiu konsekrowanym); d) zaproponowanie młodym ludziom drogi wzrostu ludzkiego i duchowego, aby przezwyciężyć niedojrzałość, lęki i opory, aby otworzyć się na relacje przyjaźni i miłości, nie zaborczej czy narcystycznej, ale wolnej, wielkodusznej i dającej siebie" (n. 36). 36).

9. Przyjęcie: zapowiedź i dojrzewanie projektu małżeńskiego

W faza pośrednia lub odbioru kandydatów do katechumenatu małżeńskiego, "decydujący będzie styl relacji i powitania realizowany przez zespół duszpasterski"; bowiem "ważne jest, aby moment powitania stał się proklamacją kerigmaaby zapewnić, że miłość miłosierna Chrystusa stanowi autentyczny miejsce duchowe w którym para jest przyjmowana" (n. 38).

W tym miejscu dokument podkreśla niektóre cechy stylu ewangelizacyjnego co jest szczególnie ważne dla Młodej Pary: "Duszpasterstwo małżeńskie powinno mieć zawsze charakter radosny i kerygmatyczny -sam sakrament małżeństwa musi być przedmiotem prawdziwego przepowiadania ze strony Kościoła; wierność, niepowtarzalność, definitywność, owocność i całość to przecież istotne wymiary każdej więzi autentycznej miłości, rozumianej, pożądanej i spójnie przeżywanej przez mężczyznę i kobietę" (n. 39).

Trzeba pomóc w przezwyciężeniu powierzchownych postaw, które - często nieświadomie i nieumyślnie - mają ci, którzy proszą Kościół o sakrament zaślubin, bo "ważne jest, aby istniała wewnętrzna wola rozpoczęcia drogi nawrócenia wiary poprzez katechumenat małżeński" (n. 42). W rozeznaniu zamiar małżeński Doktryna Kościoła rozróżnia cnotę wiary u kandydatów i wolę chcąc prawdziwego małżeństwa. "Obecność żywej i wyraźnej wiary w małżeństwach jest oczywiście idealną sytuacją, aby przychodzić do małżeństwa z jasną i świadomą intencją celebrowania prawdziwego małżeństwa. Jednakże warunkiem koniecznym dostępu do sakramentu małżeństwa i jego ważności pozostaje ich zamiar czynienia tego, co Kościół ma na myśli, celebrując małżeństwo między ochrzczonymi" (n. 44).

Zatem "jeśli wyraźnie i formalnie odrzucają to, co Kościół chce wprowadzić w celebrację małżeństwa, narzeczeni nie mogą być dopuszczeni do celebracji sakramentalnej" (n. 45). Duszpasterze nie mogą zaniedbywać formacji i nawrócenia dusz, gdyż mają poważny obowiązek "ukazywania woli Kościoła w celebracji małżeństwa" (n. 45). aby wydobyć prawdziwe intencje W zamyśle Kościoła przygotowanie i celebracja małżeństwa nie powinny być sprowadzone do aktów czysto zewnętrznych, ale powinny być uświadomione przez samych narzeczonych. Jeśli natomiast, nie negując tego, co Kościół chce osiągnąć, istnieje niedoskonała dyspozycja ze strony tych, którzy chcą zawrzeć małżeństwo, nie należy wykluczać ich dopuszczenia do celebracji sakramentu" (n. 45).

Na tym etapie należy "wykorzystać tę sytuację jako sprzyjający czas, aby na nowo odkryli swoją wiarę i doprowadzili ją do większej dojrzałości.Projekt jest powrotem do korzeni jego chrztu, rozpalanie nasion życia Bożego, które już zostało w nich zasiane, i zapraszając ich do refleksji nad wyborem sakramentalnego małżeństwa jako utrwalenia, uświęcenia i pełnej realizacji ich miłości" (n. 45). Dlatego z cierpliwością i gorliwością duszpasterze i inni, którym powierzono to zadanie, mają sprzyjać rozwojowi właściwych warunków wewnętrznych, aby w jak najlepszych warunkach dojść do prawdziwego i przygotowanego małżeństwa.

Często jednak zdarzy się, że obie strony lub "jedna z nich odmówi pójścia drogą katechumenalną. We wszystkich tych przypadkach do prezbitera będzie należała ocena najlepszego sposobu postępowania w przygotowaniu do małżeństwa" (n. 46), w celu zapewnić nie tylko ważność sakramentu, ale także, że nie jest on marnowany i wydać owoce życia Chrześcijanin.

10. Zbliżające się przygotowanie: powołaniowa droga wiary

Jeśli chodzi o główny czas katechumenatu, "ogólnie sugeruje się, że. nadchodzące przygotowanie trwa około jednego rokuw zależności od wcześniejszego doświadczenia pary w wierze i zaangażowania w kościele. Gdy decyzja o ślubie została już podjęta, można było rozpocząć natychmiastowe przygotowania. do małżeństwa, trwające kilka miesięcy, aby stały się prawdziwą i właściwą inicjacją do sakramentu małżeństwa" (n. 48).

Aby osiągnąć ten cel, należy radykalnie zmienić sposób, w jaki mentalność duszpasterzy, a następnie ludu Bożego, aby wszyscy uświadomili sobie, że przygotowanie do małżeństwa jest czymś poważny i intensywnyNie powinno to pozostać powierzchowną okleiną krótkiego kursu. W tym względzie przydatne może być rozważenie analogii z rygor w kształcenie akademickie i zawodowe które są tak wymagające w naszych czasach. Bowiem w podobny sposób jak umiejętności techniczne, artystyczne czy sportowe, przygotowanie cnotliwych poddanychFormacja tych, którzy są naprawdę zdolni do prawdziwej miłości oblubieńczej, którzy osiągnęli dojrzałość wolności daru z siebie, wymaga wysiłku formacyjnego o wielkim zasięgu, intensywności i czasie trwania.

"Katechumenat małżeński na tym etapie nabierze charakteru prawdziwego katechumenatu. podróż w wierzePodczas którego chrześcijańskie przesłanie zostanie na nowo odkryte i odtworzone w swojej odwiecznej nowości i świeżości. Kandydaci do małżeństwa będą też stopniowo wtajemniczani w modlitwę chrześcijańską" (n. 49). W tym okresie "małżeństwa mają otrzymać pomoc w zbliżenie się do życia kościelnego oraz do udziału w nim. Z łagodnością i ludzkim ciepłem będą zapraszani do udziału w chwilach modlitwy, w niedzielnej Eucharystii, w spowiedzi, w rekolekcjach, ale także w chwilach świętowania i konwentualności" (n. 50).

Istotne będzie również "przygotowanie planu podróży refleksja na temat majątku małżeńskiegoi w ten sposób być gotowym na przyjęcie tych łask i przyjęcie tych dóbr jako daru" (n. 51). "Będzie to ważne na tym etapie aby zagłębić się we wszystko, co ma związek ze związkiem pary. i dynamiki interpersonalnej z jej zasadami, prawami wzrostu, elementami, które ją wzmacniają i tymi, które ją osłabiają" (n. 52). W tym celu konieczne jest oparcie się na wkładzie nauk o człowieku.

One również "wymagają odpowiedniego zbadania: ludzka dynamika seksualność małżeńskaPrawidłowa koncepcja odpowiedzialnego rodzicielstwa, wychowanie dzieci" (n. 53). I wreszcie, konieczne jest "uświadomienie sobie możliwe braki psychologiczne lub afektywnektóre mogą osłabić lub nawet całkowicie zniweczyć zobowiązanie do daru z siebie i wzajemnej miłości, które małżonkowie sobie obiecują. Mogą one jednak być bodźcem do rozpoczęcia poważniejszego procesu wzrostu, który przygotowuje do wystarczającego stanu wewnętrznej wolności i dojrzałości" (n. 54).

Celem szczegółowym tego centralnego etapu katechumenatu małżeńskiego jest "dopełnienie rozeznanie każdej pary na temat ich powołania do małżeństwa. Może to prowadzić do wolnej, odpowiedzialnej i przemyślanej decyzji o zawarciu małżeństwa, albo do równie wolnej i przemyślanej decyzji o zakończeniu związku i nie zawarciu małżeństwa. To rozeznanie, które musi odbywać się także w ramach dialogu duchowego" (n. 55).

11. Nauka czystości, sprzymierzeńcem miłości

Jednym z głównych tematów na tym etapie formacyjnym musi być właściwe zrozumienie i żywotna praktyka w ludzkiej i chrześcijańskiej cnocie czystościMusi ona "być przedstawiona jako prawdziwy sprzymierzeniec miłości, a nie jako jej zaprzeczenie. Jest to bowiem uprzywilejowany sposób uczenia się szacunku dla indywidualności i godności drugiego człowieka, bez podporządkowywania go własnym pragnieniom. Ma ona podstawowe znaczenie w kierowaniu i pielęgnowaniu miłości małżeńskiej, zachowując ją od wszelkich manipulacji. Uczy, w każdym stanie życia, wierności prawdzie o miłości własnej.

Będzie to oznaczało dla narzeczonych życie w czystości w kontinuum, a po ślubie przeżywanie intymności małżeńskiej z moralną prostotą. Czystość ułatwia wzajemną znajomość między panną młodą a panem młodym, ponieważ zapobiegając zafiksowaniu się związku na fizycznej instrumentalizacji drugiej osoby, pozwala na głębszy dialoga swobodniejsze przejawianie się serca i wyłonienie wszystkich aspektów swojej osobowości - ludzkich i duchowych, intelektualnych i afektywnych - w taki sposób, aby umożliwić prawdziwy wzrost w związku, w komunii osobistej, w odkryciu bogactwa i granic drugiego człowieka: i to jest prawdziwy cel okresu narzeczeństwa.

Są różnorodne i piękne wartości i uwagi, których uczy cnota czystości. szacunek drugiego, dbałość o to, by nigdy nie podporządkować go własnym pragnieniom cierpliwość i przysmak z małżonkiem w trudnych chwilach, fizycznie i duchowo, siłę i samokontrola konieczne w czasie nieobecności lub choroby jednego z małżonków itp." (n. 57).

12. Dbałość o substancję i formę

W odniesieniu do metodologia tej centralnej fazy, należy podkreślić, że "konieczne jest, aby. przekazywanie treści Podejściom teoretycznym powinna towarzyszyć propozycja drogi duchowej, która obejmuje doświadczenia modlitwa (osobistych, wspólnotowych i par), obchody sakramentów, rekolekcje duchowe, czas adoracji eucharystycznej, doświadczenia misyjne, działalność charytatywna" (n. 58). Nie zaniedbując tonu referencje z zaufanie która umożliwia autentyczną otwartość i wewnętrzną odnowę.

W skrócie. cele przyszłego przygotowania są: "a) ponowne zaproponowanie katechezy wtajemniczającej w wiarę chrześcijańską i podejście do życia Kościoła; b) przeżycie specyficznego wtajemniczenia w sakrament małżeństwa i wyraźne uświadomienie sobie jego istotnych nut; c) pogłębienie tematów związanych z relacją pary i uświadomienie sobie własnych braków psychologicznych i afektywnych; d) zakończenie pierwszej fazy rozeznania pary na temat powołania małżeńskiego; e) kontynuowanie drogi duchowej z większą ilością decyzji" (n. 63).

13. Natychmiastowe przygotowanie do zaangażowania

W poprzednie miesiące Bezpośrednie przygotowanie do zaślubin odbywa się przed celebracją małżeństwa. "Będzie to stosowne, aby pamiętać główne treści drogi przygotowania realizowanej do tej pory: nacisk zostanie położony na niezbędne warunki wolności i pełnej świadomości zobowiązań podjętych w dokonywanym wyborze, związanych z istotnymi cechami małżeństwa" (n. 65).

Cele przygotowania przy bramach celebracji sakramentu są: "(a) przypomnienie doktrynalnych, moralnych i duchowych aspektów małżeństwa; (b) duchowe doświadczenia spotkania z Panem; (c) przygotowanie do świadomego i owocnego uczestnictwa w liturgii zaślubin" (n. 73).

14. Wypełnianie luk i zachęcanie do eklezjalnego wtajemniczenia

Chociaż ścieżka ta przedstawia idealne i kompletne ramy szkolenia, to jednak jest ona realistyczna częsty i regularny "że niektóre małżeństwa dopiero teraz są wprowadzane w itinerarium katechumenalne i że natychmiastowe przygotowanie jest jedyną konkretną możliwością, aby otrzymali minimum szkolenia. w związku z zawarciem sakramentu małżeństwa. Dla nich byłoby stosowne zorganizowanie kilku zindywidualizowanych spotkań z zespołem duszpasterstwa przygotowującego do małżeństwa, aby mogli odczuć troskę i uwagę, pogłębić wspólnie niektóre bardziej osobiste aspekty wyboru małżeństwa, zgodnie z sytuacją pary, oraz nawiązać relację zaufania, serdeczności i przyjaźni z osobami towarzyszącymi" (n. 65).

Chodzi o to, by braki nadrabiać dobroczynnością, ale bez uznania, że ta wyjątkowa sytuacja, jakkolwiek powszechna, jest normą czy dobrem. Z cierpliwością i roztropnością duszpasterze i inni członkowie wspólnoty chrześcijańskiej powinni starać się o włączenie w życie Kościoła do tych, którzy są daleko i zaprosić wszystkich do udziału w odpowiednich procesach formacji wiary.

W tej fazie należy ponadto "zawsze stawiać w centrum spotkanie z Panem jako źródło całego życia chrześcijańskiego. Rzeczywiście, zawsze trzeba wyjść poza zwykłe wizja socjologiczna małżeństwa, aby małżonkowie rozumieli tajemnica łaski co jest w niej ukryte" (n. 66). W tym ostatnim etapie przed celebracją małżeństwa "przydatne będzie przeformułowanie zapowiedzi kerygmatyczny wykupu Chrystusa, który wybawia nas od rzeczywistości grzechu, który zawsze wisi nad życiem człowieka"; jak również "odwołanie się do przebaczenia Boga, który w sakrament pojednaniaOn obdarza swoją miłością mocniej niż jakikolwiek grzech" (n. 67).

15. Katecheza liturgiczna

Celebracja sakramentu zawiera w sobie transcendentne bogactwo Boże, którego nie należy redukować do jakichś aspektów czysto ludzkich, takich jak społeczne, świąteczne czy sentymentalne. Zadaniem szafarzy sakralnych i innych katechetów jest otwieranie umysłów małżonków na te sakramentalne i misyjne wymiary - transcendentne i fascynujące - które mogą ledwo dostrzegać. "Pary powinny być oświecone o. niezwykłą wartość, jako sakramentalny znak, którego nabierze ich życie małżeńskie.Obrzęd ślubu stanie się trwałym sakramentem Chrystusa, który kocha Kościół. Małżonkowie chrześcijańscy są powołani do tego, by stać się trwałym sakramentem. żywe ikony Chrystusa Oblubieńca. To właśnie sposób, w jaki małżonkowie żyją i odnoszą się do siebie, powinien uobecniać światu wielkoduszną i całkowitą miłość, jaką Chrystus kocha Kościół i całą ludzkość. Oto bowiem niezwykłe świadectwo, jakie daje światu tak wielu chrześcijańskich małżonków: ich zdolność do wzajemnego oddania się i poświęcenia dla swoich dzieci, zdolność do wierności, cierpliwości, przebaczenia i współczucia są takie, że dają wyobrażenie o tym, iż u podstaw ich związku istnieje nadprzyrodzone źródło, coś więcej.niewytłumaczalne po ludzku, co nieustannie karmi Jego miłość" (n. 68).

W całym procesie przygotowania do małżeństwa chrześcijańskiego, a później w życiu małżeństwa, trzeba liczyć na potężną i decydującą pomoc Bożą: "Świadomość nowego wylania Ducha Świętego podczas obrzędu zaślubin, który wstawiając się w dynamizm łaski zapoczątkowana w chrzcie, nadaje nową konotację Bożej miłości zaszczepionej w nas od samego chrztu, która teraz nabiera cech dobroczynność małżeńska. Jest bardzo na czasie wzywajcie świętych/beaty cKościół zwraca się także do wiernych naszych czasów, którzy przeżyli już doświadczenie bycia mężem i żoną, ojcem i matką, a także do świętych orędowników, aby podnieśli godność stanu życia małżeńskiego we wspólnocie kościelnej i pomogli im zrozumieć piękno i moc tego sakramentu w ekonomii zbawienia" (n. 69).

16. Wstępne rekolekcje i spowiedź

Dokument kładzie nacisk na bardzo stosowną propozycję: "na kilka dni przed ślubem,... rekolekcje duchowe jednego lub dwóch dni będzie bardzo korzystne. Choć może się to wydawać nierealne, biorąc pod uwagę liczne zobowiązania wynikające z planowania ślubu, to trzeba powiedzieć, że właśnie zgiełk i natłok wielu praktycznych zadań związanych ze zbliżającą się uroczystością może odciągnąć Parę Młodą od tego, co najważniejsze: celebracji sakramentu i spotkania z Pan, który przychodzi, aby zamieszkać w swojej miłości człowieka, wypełniając go swoją Boską miłością. Jeśli prawdziwe rekolekcje są niemożliwe, jako alternatywa może służyć krótszy czas modlitwy (na przykład wieczorne spotkanie, takie jak czuwanie modlitewne)" (n. 70). "Zaangażuj rodziców, świadków i członków bliskiej rodziny w chwili modlitwy przed ślubem, może być bardzo piękną okazją dla wszystkich" (n. 72).

Dodaje jeszcze jeden istotny element: przystąpienie do sakramentu pokuty, aby jak najlepiej przyjąć łaskę małżeństwa, oczyszczonego z grzechu ciężkiego i oczyszczonego także z drobnych wad. "W okresie poprzedzającym ślub - w ramach wspomnianych rekolekcji duchowych lub czuwania modlitewnego, a nawet w innym kontekście - odprawianie sakrament pojednania ma ogromne znaczenie" (n. 71). W ten sposób mogą godnie przyjąć Komunię Świętą - źródło wszelkich Bożych błogosławieństw i uobecnienie zaślubin Chrystusa - podczas uroczystości weselnej.

17. Duszpasterstwo nowożeńców

Trzeci etap tego procesu dotyczy. wczesne życie małżeńskie. Rzeczywiście, "droga katechumenalna nie kończy się na celebracji małżeństwa. W rzeczywistości, zamiast jako odosobniony akt, musi być traktowany jako wejście w stan permanentny, co wymaga zatem uczenie się przez całe życie specyficzne, składające się z refleksji, dialogu i wsparcia ze strony Kościoła. W tym celu trzeba towarzyszyć przynajmniej przez pierwsze lata życia małżeńskiego i nie pozostawiać nowożeńców w samotności" (n. 74).

Nie jest dobrze, aby małżeństwo było samo, możemy powiedzieć, naśladując wypowiedź Pana w opowieści o stworzeniu kobiety. "Nowożeńcy powinni mieć świadomość, że uroczystość zawarcia małżeństwa to początek drogi, i że para jest nadal projekt otwartynie jest dziełem skończonym" (n. 75). W tym celu "zostanie zaproponowane pary kontynuujące drogę katechumenalną, z regularnymi spotkaniami" (n. 76). W naszym społeczeństwie, o mentalności tak sprzecznej z prawdziwą antropologią małżeństwa, jest bardzo potrzebne, aby pary małżeńskie znalazły towarzystwo wspólnoty chrześcijańskiej, która umacnia i podtrzymuje motywacje ich drogi.

Często zdarza się, że uwaga młodych małżeństw skupia się na potrzebie zarabiania pieniędzy i na swoich dzieciach, zaniedbując jakość ich wzajemnych relacji i zapominając o obecności Boga w ich miłości. "Warto pomóc młodym parom, aby wiedziały jak znaleźć czas na pogłębienie przyjaźni i przyjęcie łaski Boga" (n. 77).

18. Żyć darem

Dokument przypomina, w jaki sposób znaczenie sakramentu ma być rozwijane w całym jego pięknie: "jest to stosowna chwila dla autentycznego mistagogia matrymonialna, czyli wprowadzenie do tajemnicy. Przegląd poszczególnych momentów obrzędu ślubnego, można by się rozwodzić nad jego bogatą symboliką i duchowym znaczeniem oraz konkretnymi konsekwencjami w życiu małżeńskim: wymieniona zgoda (wola zjednoczenia, a nie przelotne uczucie, u podstaw małżeństwa, wola, którą zawsze trzeba umacniać); błogosławieństwo znaków przypominających o małżeństwie, np. obrączek (obietnica wierności, którą zawsze trzeba odnawiać); uroczyste błogosławieństwo małżonków (łaska Boża, która zstępuje na związek ludzki, przyjmuje go i uświęca, na którą zawsze musimy być otwarci); pamięć o małżeństwie w modlitwie eucharystycznej (zawsze zanurzanie miłości małżeńskiej w paschalnym misterium Chrystusa, aby ją ożywiać i coraz bardziej pogłębiać)" (n. 77).

Ostatecznie w przypadku mistagogicznej katechezy małżeńskiej, podobnie jak w przypadku katechezy chrzcielnej, zaproszenie brzmi: Stań się tym, czym jesteś! Jesteście teraz małżeństwem, więc żyjcie coraz bardziej jak małżeństwo! Pan pobłogosławił i napełnił wasz związek łaską, więc!spraw, by ta łaska przyniosła owoce!

19. nowe zagadnienia i zainteresowania

Od samego początku życia małżeńskiego ważne jest, aby otrzymać pomoc w sprawie betonu przeżywać relacje interpersonalne ze spokojem. Trzeba nauczyć się wielu nowych rzeczy: "zaakceptować odmienność drugiego, która objawia się natychmiast; nie mieć nierealistycznych oczekiwań wobec wspólnego życia i widzieć je jako drogę wzrostu; radzić sobie z konfliktami, które nieuchronnie się pojawiają; poznać różne etapy, przez które przechodzi każda kochająca się relacja; prowadzić dialog, aby szukać równowagi między potrzebami osobistymi a potrzebami pary i rodziny; nabyć zdrowe codzienne nawyki; od początku nawiązać właściwe relacje z rodzinami pochodzenia; zacząć pielęgnować wspólną duchowość małżeńską (n. 78).

Jest wiele aspektów życia małżeńskiego i rodzinnego, które mogą być przedmiotem dialogu i katechezy w ostatnich latach. "Niezbędna jest na przykład edukacja par w zakresie delikatnej kwestii seksualności w małżeństwie. i zagadnień pokrewnych, tj. przekazywania życia i regulacji urodzeń, a także na inne kwestie moralne i bioetyczne. Inną dziedziną, o której nie należy zapominać, jest wychowanie ludzkie i chrześcijańskie dzieci, które stanowi poważną odpowiedzialność rodziców i co do którego małżeństwa powinny być uwrażliwione i odpowiednio przygotowane" (n. 79). Nauka Kościoła oferuje małżonkom skarb mądrości w różnych kwestiach życia małżeńskiego i rodzinnego.

Te wczesne lata małżeństwa to "faza uczenia się w którym bliskość i konkretne propozycje dojrzałych małżeństwktórzy dzielą się z młodszymi tym, czego się po drodze nauczyli, będą wielką pomocą" (n. 80).

20) Duszpasterstwo ogniw i różnych zasobów

Duszpasterstwo małżeństw będzie przede wszystkim "a duszpasterstwo związkuPomoże małżonkom, ilekroć staną wobec nowych trudności, mieć na uwadze przede wszystkim obronę i umocnienie związku małżeńskiego, dla dobra ich samych i dla dobra ich dzieci" (n. 81). "Zasadnicze znaczenie ma ukierunkowanie drogi małżeństwa na spotkanie z Chrystusem: małżeństwo musi nieustannie spotykać Chrystusa. i karmione Jego obecnością" (n. 82). On jest wzorem, źródłem i podporą obiecanej wierności: tylko dzięki Jego łasce, w komunii eklezjalnej, może umocnić się komunia małżeńskiego "my".

Stała i permanentna troska Kościoła o małżeństwa może być realizowana przez różne media duszpasterskie:  "słuchanie Słowa Bożego; spotkania służące refleksji nad aktualnymi zagadnieniami dotyczącymi życia małżeńskiego i rodzinnego; udział małżeństw w celebracjach liturgicznych specjalnie dla nich przygotowanych; regularne rekolekcje duchowe dla małżeństw; adoracja eucharystyczna organizowana dla małżeństw; rozmowa i towarzyszenie duchowe; udział w grupach rodzinnych w celu dzielenia się doświadczeniami z innymi rodzinami; udział w działalności charytatywnej i misyjnej. Bo małżonkowie muszą rozwinąć prawdziwą duchowość małżeńska odżywiać i podtrzymywać specyficzną drogę świętości, którą podążają w życiu małżeńskim" (n. 83).

Duchowość ta obejmuje współcierpienie małżeńskie, życie i zaangażowanie w świętość świeckich, a także ewangelizację kultury rodzinnej. W miarę rozwoju tożsamości małżeńskiej, " poczucie misjiktóra płynie z sakramentu, może wzrastać. Jest rzeczą stosowną zaprosić małżeństwa do zaangażowania się w zwyczajne duszpasterstwo rodzin w ich parafiach lub innych rzeczywistościach kościelnych" (n. 84).

W skrócie. cele towarzyszenia w pierwszych latach życia małżeńskiego są: "a) przedstawić w mistagogicznej katechezie małżeńskiej duchowe i egzystencjalne konsekwencje celebrowanego sakramentu w konkretnym życiu; b) pomóc małżeństwom od początku we właściwym ułożeniu relacji interpersonalnej; c) pogłębić tematykę seksualności w życiu małżeńskim, przekazywania życia i wychowania dzieci"; d) zaszczepić w małżeństwach zdecydowaną wolę obrony więzi małżeńskiej w każdej sytuacji kryzysowej, jaka może się pojawić; e) zaproponować spotkanie z Chrystusem jako nieodzowne źródło odnowienia łaski małżeńskiej i nabycia duchowości małżeńskiej; f) przypomnieć znaczenie specyficznej misji małżeństw chrześcijańskich" (n. 85).

21. Towarzyszenie w trudnych sytuacjach małżeńskich

Na koniec rozważa się eklezjalne towarzyszenie małżeństwom w sytuacjach kryzysowych. "W historii każdego małżeństwa mogą pojawić się okresy, w których komunia małżeńska słabnie, a małżonkowie znajdują się w okresach, niekiedy długich, cierpienia, zmęczenia i niezrozumienia, przechodząc przez prawdziwe kryzysy małżeńskie. Stanowią one część historii rodzin: są fazami, których przezwyciężenie może pomóc parze w osiągnięciu szczęścia w nowy sposób, w oparciu o możliwości, jakie otwiera nowy etap, sprawiając, że wina związku dojrzewa jeszcze bardziej. Aby jednak sytuacja kryzysowa nie stała się nienaprawialna, wskazane jest, aby parafia lub wspólnota zapewniła duszpasterstwo towarzyszące małżeństwom w kryzysie" (n. 87). Na stronie poradnie rodzinne (COF) są w tym względzie kluczowym punktem odniesienia.

Rzeczywiście, doświadczenie pokazuje, że w sytuacjach trudnych lub krytycznych większość osób nie zwraca się do towarzyszenia duszpasterskiego, być może "dlatego, że nie odczuwa go jako rozumiejącego, bliskiego, realistycznego, wcielonego". Oto dlaczego, "Ważne jest, aby - oprócz duszpasterza - to właśnie małżonkowie, zwłaszcza ci, którzy doświadczyli kryzysu po jego przezwyciężeniu, stali się towarzyszenie parom w trudnej sytuacji lub już podzielone" (n. 88). "Chodzi o zagwarantowanie nie tylko towarzyszenia psychologicznego, ale także duchowyodzyskanie, poprzez stopniową i zindywidualizowaną drogę mistagogiczną oraz sakramenty, głębokiego znaczenia więzi i świadomości obecności Chrystusa między małżonkami" (n. 90). Te opiekunowie lub mentorzy Poradnia małżeńska może być decydującą pomocą w ratowaniu i uświęcaniu zwłaszcza tych, którzy przeżywają trudności.

Zwraca się uwagę, że niestety "zdarzają się sytuacje, w których. rozdzielanie jest nie do uniknięcia. W tych przypadkach niezbędne jest szczególne rozeznanie, aby towarzyszenie duszpasterskie rozdzielonych, rozwiedzionych, porzuconych. Należy szczególnie przyjąć i docenić ból tych, którzy niesprawiedliwie doznali separacji, rozwodu lub porzucenia, albo którzy zostali zmuszeni do zerwania konkubinatu z powodu znęcania się nad nimi przez współmałżonka. Przebaczenie za doznaną krzywdę nie jest łatwe, ale jest to droga, którą umożliwia łaska. Stąd potrzeba duszpasterstwo pojednania i mediacjipoprzez wyspecjalizowane centra słuchania, które zostaną utworzone w diecezjach" (n. 93).

Uważa się, że "osoby rozwiedzione, które nie zawarły ponownie związku małżeńskiego - będące często świadkowie wierności małżeńskiej- znaleźć w Eucharystii pokarm, który podtrzymuje je w ich stanie. Społeczność lokalna i duszpasterze powinni towarzyszyć tym ludziom z troską, zwłaszcza gdy są dzieci lub gdy ich sytuacja ubóstwa jest poważna". (n. 94).

22. Budowanie rodziny na skale

Konkluzja przypomina, że dokument ten odpowiada na głębokie "pragnienie zaoferowania małżonkom lepszego i głębszego przygotowania do małżeństwa, poprzez wystarczająco szerokie itinerarium, inspirowane katechumenatem chrzcielnymCelem jest zapewnienie im odpowiedniej formacji do chrześcijańskiego życia małżeńskiego, opartej na doświadczeniu wiary i spotkaniu z Jezusem, która nie ogranicza się zatem do kilku spotkań w pobliżu uroczystości, ale pozwala dostrzec quasi-trwały charakter duszpasterstwa małżeństw które Kościół zamierza realizować". W misję towarzyszenia małżeństwom musi być zaangażowana cała wspólnota kościelna. W zadaniach formacyjnych i aktualizacyjnych konieczna jest praca z wyczuciem komplementarność i współodpowiedzialność.

Na tej drodze formacji integralnej "nie tylko metoda katechezaale również dialog z partnerami,... spotkania indywidualne, liturgiczne momenty modlitwa i świętowanie sakramenty, obrzędy, rekolekcje i współdziałanie z całą wspólnotą kościelną". W trakcie tego procesu należy wziąć pod uwagę znak kerygmatyczny propozycji chrześcijańskiej, czyli jej siły, piękna i nowości. Sakrament małżeństwa jest przedstawiany jako dobre wieściJest to dar Boga dla małżeństw, które pragną żyć pełnią swojej miłości". Dzięki unikaniu dychotomii "droga wzrostu człowieka i proces wzrostu duchowego są zawsze utrzymywane razem".

Formacja chrześcijańskich małżeństw musi być "osadzona w konkretnej rzeczywistości dnia dzisiejszego i nie powinna obawiać się podejmowania kwestii i pytań stanowiących wyzwania społeczne i kulturowe", m.in.kształtowanie się świadomości morale osobiste a formułowanie projektu życia rodzinnego".

Towarzyszenie duszpasterskie musi być spersonalizowanaoparty głównie na. zeznania osób towarzyszących i innych par biorących udział w podróży. W każdym przypadku jest to kwestia doprowadzenia do poważnego rozeznanie Celem jest przygotowanie par do tego, aby uroczystość zawarcia związku małżeńskiego i życie małżeńskie było owocem świadomej, wolnej i radosnej decyzji. Przygotowując pary do sakramentu małżeństwa, przygotowuje również do sakramentu małżeństwa. inicjacja w życie Kościoła i pomaga im znaleźć w Kościele miejsce, w którym będą mogli pielęgnować więź małżeńską i wzrastać przez całe życie w powołaniu i służbie innym, rozwijając w ten sposób w pełni swoją tożsamość oblubieńczą i misję eklezjalną. Ponadto należy zwrócić szczególną uwagę na towarzyszenie małżeństwom w kryzysie.

Proponując nowym pokoleniom katechumenalne drogi wzrostu w kierunku małżeństwa, odpowiadamy na jedną z najpilniejszych potrzeb dzisiejszego społeczeństwa: towarzyszyć młodym ludziom w pełnej realizacji tego, co pozostaje jednym z ich największych "marzeń" i jednym z głównych celów w życiu, jakim jest stworzenie trwałego związku z osobą, którą kochają i budować święte i ewangelizacyjne małżeństwo na bazie sakramentu.

Czytania niedzielne

"Abba, drogi Ojcze". 17. niedziela czasu zwykłego

Andrea Mardegan komentuje czytania z XVII Niedzieli Zwykłej, a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo. 

Andrea Mardegan-20 lipca 2022 r.-Czas czytania: 2 minuty

Komentarz do czytań na niedzielę 17.

Łukaszowe odtworzenie kontekstu, w jakim modlitwa Jezusa do Ojca, która zawsze określała chrześcijan, zostaje przekazana uczniom, jest bardzo realistyczne.

Jezus odchodzi na bok, aby się modlić, co czytelnik Ewangelii Łukasza przyzwyczaił się widzieć: "Wyjeżdżał na emeryturę na wieś i oddawał się modlitwie". (5, 16); "W tych dniach Jezus wyszedł na górę, aby się modlić i spędził noc na modlitwie do Boga". (6, 12); "Gdy Jezus modlił się sam" (9,18); "wziął Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić" (9,18). (9, 28).

Osoba, która pyta cię o modlitwę, to "jeden z jego uczniówchoć jego prośba wydaje się być skierowana w imieniu wszystkich: "Naucz nas modlić się".. Podana motywacja odpowiada ówczesnym zwyczajom: każda grupa miała swój własny sposób modlitwy, uczniowie Jana, esseńczycy, faryzeusze.

Ale bardziej fascynujące dla uczniów musiało być to, że widzieli Jezusa modlącego się z niezwykłą znajomością Boga. I tęsknili, by móc czerpać z tego samego sposobu modlitwy. Aby odkryć jego sekret. 

W rzeczywistości w tym słowie "Ojciec" zawarta jest tajemnica, którą uczniowie chcieli odkryć i od tego momentu rodzący się Kościół zaczął naśladować Jezusa w Jego relacji z Ojcem. G. Ravasi pisze: "W przeciwieństwie do Mateusza, który używa bardziej judaizującej i mniej oryginalnej formy 'Ojcze nasz', Łukasz ma tylko 'Ojcze', przetłumaczone z oryginalnego aramejskiego używanego przez Jezusa, Abbà, 'drogi ojcze', 'papa'. A w tym jest nie tylko ipsissima vox Iesu, jest echo historycznego słowa Jezusa, jak wykazał niemiecki uczony J. Jeremias, ale także odważny głos Kościoła, który odkrywa Boga bardzo bliskiego i "ludzkiego" w absolutnie nowej i bezprecedensowej relacji: "Jesteśmy przed czymś nowym i bezprecedensowym, co przekracza granice judaizmu. Tutaj widzimy, kim był historyczny Jezus: człowiekiem, który miał moc zwracać się do Boga jako Abba, i który uczynił grzeszników i celników uczestnikami Królestwa, upoważniając ich do powtarzania tego jednego słowa: 'Abba, drogi Ojcze'" (Jeremiasz)..

Przypowieść, która zaraz po niej następuje, proponuje nowy niuans klimatu relacji z Ojcem, jakim jest przyjaźń. Jest trzech przyjaciół. Jeden przybywa nagle wieczorem z podróży, bez niczego, by prosić o gościnę przyjaciela, który też nie ma czym go nakarmić, i zwraca się do trzeciego przyjaciela, by nalegać na pożyczenie trzech bochenków chleba.

W kilku słowach Jezus relacjonuje całą żywotność relacji braterskiej, która jest także przyjaźnią w Kościele, oraz relacji synowskiej, która jest także przyjaźnią z Bogiem, który sam może pomóc w wielu sprawach, w których wstawiamy się za naszymi braćmi. Tylko On może dać Ducha Świętego. 

Homilia na temat czytań z XVII niedzieli

Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.

Watykan

Katolicy i szyici wobec przyszłości, dni dialogu w Rzymie

Szyickie autorytety z różnych krajów Bliskiego Wschodu zgromadziły się w Rzymie wraz z uczonymi i przedstawicielami Kościoła katolickiego na spotkaniu promowanym przez Wspólnotę Sant'Egidio.

Antonino Piccione-19 lipca 2022 r.-Czas czytania: 5 minuty

Szyickie władze z różnych krajów Bliskiego Wschodu wraz z uczonymi i przedstawicielami Kościoła katolickiego, takimi jak kardynałowie Louis Raphaël I Sako, patriarcha Bagdadu z ramienia Chaldejczyków, oraz José Tolentino De Mendonça, archiwista i bibliotekarz Świętego Kościoła Rzymskiego.

Konferencja 13 i 14 lipca, którą otworzyły wystąpienia Andrei Riccardiego, założyciela Wspólnoty Sant'Egidio, i Jawada Al-Khoei, sekretarza generalnego Instytutu Imama Al-Khoei, opierała się na propozycji wzmocnienia nici dialogu między dwoma światami, katolickim i szyickim, po historycznym spotkaniu papieża Franciszka z wielkim ajatollahem Al-Sistanim w Najafie w marcu 2021 r. Oto co powiedział z tej okazji dyrektor biura prasowego Stolicy Apostolskiej Matteo Bruni: "Ojciec Święty spotkał się dziś rano w Najafie z Wielkim Ajatollahem Sayyidem Ali Husaini Sistani.

Podczas kurtuazyjnej wizyty, która trwała ok. 45 minut, Ojciec Święty podkreślił znaczenie współpracy i przyjaźni między wspólnotami religijnymi, aby pielęgnując wzajemny szacunek i dialog, mogły one przyczynić się do dobra Iraku, regionu i całej ludzkości.

Spotkanie było dla Papieża okazją do podziękowania Wielkiemu Ajatollahowi Al-Sistaniemu za to, że wraz ze wspólnotą szyicką i w obliczu przemocy i wielkich trudności ostatnich lat podniósł głos w obronie najsłabszych i najbardziej prześladowanych, potwierdzając świętość ludzkiego życia i znaczenie jedności narodu irackiego. Żegnając Wielkiego Ajatollaha, Ojciec Święty ponowił modlitwę do Boga, Stwórcy wszystkich, o przyszłość pokoju i braterstwa dla umiłowanej ziemi irackiej, dla Bliskiego Wschodu i całego świata".

Cztery sesje, poświęcone wspólnym wartościom ludzkim, odpowiedzialności we wspólnocie religijnej, modelom myślenia i spotkaniu pokoleń: podstawy wzajemnego zrozumienia między katolikami i szyitami. W tle zaangażowanie na rzecz pokoju, stosunek do polityki i państwa, życie duchowe, wartość rodziny, rola wierzących we współczesnym społeczeństwie. 
Celem jest zaproponowanie sposobu dialogu, który nie jest abstrakcyjny, ale praktyczny, zdolny do otwarcia nowych horyzontów na przyszłość w delikatnym momencie historycznym w relacjach między chrześcijaństwem i islamem, jak również między Zachodem i Wschodem.

Stąd pomysł - zaproponowany przez Jawada Al-Khoei, a podzielany przez Andreę Riccardiego i kardynała Louisa Sako, patriarchę Bagdadu - utworzenia stałej komisji między katolikami i szyitami, która w duchu współpracy i braterstwa zajmowałaby się kwestiami będącymi przedmiotem wspólnego zainteresowania. Druga propozycja operacyjna dotyczy zwołania nowego spotkania w Iraku, w Najafie.
Inicjatywa ta zarejestrowała wiele pozycji, które warto zapamiętać, choć są w trakcie szybkiej rewizji.    
Zaid Bahr Al-Uloom, dyrektor Akademii Al-Balagha, Instytutu Imama Al-Khoei, zauważył, że "dialog nie oznacza połączenia religii, ale wzajemne zrozumienie" oraz że "wojna religijna stawia muzułmanów i chrześcijan w jednym okopie".

Dlatego musimy budować mosty i obalać mury - mówi Andrea Riccardi, który właśnie wrócił "z długiej podróży do Afryki". Wiele krajów odczuwa skutki wojny na Ukrainie. Żaden kraj nie jest wyspą. Świat globalny potrzebuje dialogu, aby odnaleźć duszę, której nie posiada.

W tym samym duchu Vittorio Ianari (Sant'Egidio), który przewodniczył otwarciu obrad, przywołał dialog i kulturę, podstawowe składniki otwierające perspektywę na przyszłość w niespokojnym świecie.
Z odwagą proponując "prostą i radykalną drogę Dobrego Samarytanina", według słów Marco Impagliazzo, historyka, przewodniczącego Wspólnoty Sant'Egidio: jest to droga, która "zmierza do powszechnego braterstwa jako wyboru bez alternatywy".

Nie można więc bez oporów podążać krokami, które uczyniły nas chorymi, które uczyniły świat chorym. Nadszedł czas, aby obrać inne ścieżki. Czas przyjąć tę samą logikę, która podkreśla tekst Ewangelii, logikę, że bez względu na naród czy tradycję Ja jestem i wy jesteście".

Kościół Franciszka - zakończył Impagliazzo - nie godzi się na kurczenie się, zamykanie w sobie, bycie wspólnotą bez marzeń. Wciąż mówi, aby świat był inny, aby świat miał przyszłość.

Kardynał Louis Sako, patriarcha Bagdadu, zaproponował wspólny apel katolików i szyitów o pokój na Ukrainie, wzywając do bardziej owocnej współpracy.

Kardynał Tolentino, archiwista i bibliotekarz Świętego Kościoła Rzymskiego, podkreślił znaczenie szpitalnictwa jako "miejsca teologicznego i ludzkiego, które głęboko łączy religie, wszystkie odpowiadające na pustkę i oszołomienie człowieka". Nie smakujmy tego daru. Święte teksty - dodał - stale prezentują "model predysponowany do różnorodności, z zaskakująco nową wizją".

Ambiwalencja skierowana do świata żydowskiego i greckiego: "otwartość, przyjęcie, gościnność" pokazują, że chrześcijaństwo "od początku było w liczbie mnogiej". Refleksje były również sednem wystąpienia Ismaila Al-Khaliqa, dyrektora Fundacji al-Khoei w Paryżu: "Religie Abrahamowe, które zmierzają ku wolności, pokazują, jak wyzwolić się z niewoli i grzechu".

A w kwestii walki z ekstremizmem i terroryzmem Al-Khaliq przywołał doświadczenie francuskie, w ramach którego "w imię Maryi" odbyły się spotkania międzyreligijne w dziesięciu kościołach, meczetach i salach publicznych, ostatnie w Saint Sulpice z udziałem 30 grup i wspólnot. Droga, która będzie powielana w innych rzeczywistościach.

Libański profesor Mahdi Al-Amin, powołując się na. deklaracja Nostra AetatePowiedział, że potrzebna jest wizja koraniczna, "która uznaje inność religijną i ustanawia podstawy do dialogu z nią". Wyobrażanie sobie przestrzeni i sposobów nawiązywania relacji religijnych i ludzkich, które mogą rozwijać dialog uznający drugiego". Przyznał, że papież podjął ważne kroki, ale miał nadzieję, że zostanie sporządzony dokument z szyitami, na wzór Deklaracja z Abu Dhabi podpisał z Al-Tayyebem.

Wśród głównych tematów konferencji, temat wolności towarzyszył refleksji profesora Armanda Puiga, rektora Ateneo Sant Pacià w Barcelonie, który przypomniał, że "Bóg decyduje się uwolnić człowieka, ponieważ ten ma w Niego wiarę. On uwierzył w nas, zanim my uwierzyliśmy w Niego.

Początek XXI wieku wydaje się być ciągłym szlakiem ogromnych porażek. "Jednak to nie jest historia, którą Bóg zaplanował dla swoich dzieci, to nie jest sen o pokoju, którym chcą się dzielić dzieci Abrahama. Przyszłość ludzkości nie może być potępieniem". Konieczna jest refleksja "nad modelem myślenia, aby przełożyć go na konkretne życie".

Jeśli chodzi o migrantów, Daniela Pompei, odpowiedzialna za usługi Sant'Egidio dla migrantów, przypomniała o owocnym doświadczeniu korytarzy humanitarnych, kluczowych dla zapewnienia przyjęcia i integracji.

Monsignor Vincenzo Paglia, przewodniczący Papieskiej Akademii Życia, podejmując temat opieki nad osobami starszymi w coraz bardziej "starym" społeczeństwie, nawiązał do zleconej przez rząd włoski komisji, której przewodniczył, a która opracowała dokument, zatwierdzony przez premiera Draghiego, dotyczący praw osób starszych i obowiązków społeczeństwa wobec nich. Z naciskiem na: prawo do ochrony i godności; odpowiedzialną opiekę i poszanowanie woli osób starszych; prawo do życia w związku i obowiązek nieopuszczania ich. I znaczenie życia duchowego w ostatniej fazie życia, w której religie odgrywają decydującą rolę. 

Z dialogu między katolikami i szyitami, którego wyrazem jest inicjatywa Wspólnoty Sant'Egidio, wypływa zdecydowane potępienie terroryzmu i ekstremizmu religijnego, zjawisk, które można określić jako wynik wypaczonego rozumienia religii, owoc nieznajomości jej własnych nauk, a także ignorancji wobec drugiego człowieka.

Z potrzebą, aby religie nie pozostawały w izolacji, ale prowadziły dialog w spotkaniu i nawiedzeniu, dzięki któremu wielość może lepiej się zrozumieć i przyczynić się do bardziej pokojowego świata.

AutorAntonino Piccione

Spójrz w niebo, a zobaczysz

Niech kontemplacja obrazów Webba pomoże nam nie popadać w arogancję, nie mylić się co do ludzkiej kondycji i zrozumieć, że właśnie dlatego, że jesteśmy tak mali i delikatni, jesteśmy tak cenni.

18 lipca 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

Tłumaczenie artykułu na język angielski

Prezydent USA udostępnił w poniedziałek w Białym Domu najgłębsze i najostrzejsze zdjęcie odległego wszechświata wykonane w podczerwieni.

Zdjęcie przedstawia gromadę galaktyk SMACS 0723, jak wyglądała 4,6 miliarda lat temu (tyle czasu zajęło światłu dotarcie do soczewek Teleskopu Kosmicznego Jamesa Webba, który je uchwycił).

Imponujące jest to, jak setki galaktyk, każda ze swoimi setkami tysięcy gwiazd, ściskają się razem, by znaleźć się w kolorowym obrazie.

Jak wyjaśnia NASA, kadr uchwycił część wszechświata tak małą, jak człowiek na Ziemi widziałby ziarnko piasku trzymane na wyciągnięcie ręki. Jak wiele jeszcze jest do odkrycia!

Wraz z dostarczeniem pierwszych obrazów Webb udowodnił, że jest wiodącym na świecie obserwatorium nauki o kosmosie, przejmując rolę legendarnego teleskopu Hubble'a.

To cudowne urządzenie jest efektem współpracy amerykańskich, europejskich i kanadyjskich agencji kosmicznych, ale prezydent Biden pozwolił sobie na skok w bok dzień przed datą premiery uzgodnioną z partnerami projektu, aby umieścić swój medal na linii, mówiąc: "Te obrazy przypomną światu, że Ameryka może dokonać wielkich rzeczy i przypomną narodowi amerykańskiemu, zwłaszcza naszym dzieciom, że nic nie jest poza naszymi możliwościami.  

Zwrot ten jest szczególnie szokujący w sytuacji, gdy zaledwie kilka dni wcześniej prezydent podpisał rozporządzenie wykonawcze, by "odmówić nienarodzonym dzieciom ich najbardziej podstawowego prawa ludzkiego i obywatelskiego, prawa do życia", jak potwierdziłby arcybiskup Baltimore i przewodniczący Komisji ds. Działalności Pro-Life Konferencji Biskupów Katolickich USA.

Oczywiście są to dwie bardzo różne kwestie i może wydawać się, że łączenie ich jest niedorzeczne, ale w gruncie rzeczy oba działania ujawniają samowystarczalność, nie jednostki, ale systemu, który naprawdę wierzy, że "nie ma nic ponad nasze możliwości".

Dumny człowiek nie wzdryga się na dowody nienarodzonego życia ludzkiego, nawet na drżącą tajemnicę niezgłębionej przestrzeni. Jeśli jestem Bogiem, kto może mnie powstrzymać przed zrobieniem tego, co chcę?

Było to na początku lat 80-tych, kiedy miałem szczęście obejrzeć jeden z najsłynniejszych seriali popularnonaukowych w historii: Kosmos Carla Sagana. Zawsze powtarzam, że paradoksalnie to wspaniałe dzieło przekonanego i wojującego agnostyka było kluczowe w moim życiu wiary.

Pamiętam, jak w ekstazie kontemplowałem obrazy naszego wszechświata i słuchałem jego jasnych wyjaśnień, które sprawiły, że podziwiałem piękno natury, a jednocześnie geniusz ludzkiego ducha, który jest w stanie ją zrozumieć i nadać jej sens.

To były lata zimnej wojny, kiedy nad zbiorową podświadomością wisiał strach przed nuklearną hekatombą. Filmy takie jak "Pojutrze" czy "Gry wojenne" stawiały nas twarzą w twarz z surową rzeczywistością: życie na ziemi zawisło na włosku od arogancji czterech potężnych ludzi lub źle skonfigurowanego komputera.

W moim dziecięcym sumieniu nie mogłem znaleźć wyjaśnienia dla podwójnego aspektu istoty ludzkiej: kogoś, kto jest zdolny do tego, co najlepsze i najgorsze. 

Rozczarowany, znalazłem klucz w katechezie Pierwszej Komunii Świętej (te cudowne lata), kiedy to śpiewaliśmy "Myślałem, że człowiek jest wielki przez swoją potęgę, wielki przez swoją wiedzę, wielki przez swoją odwagę, myślałem, że człowiek jest wielki i myliłem się, bo tylko Bóg jest wielki".

Odkryłem wtedy, a po 40 latach doświadczeń nadal to potwierdzam, że za każdym razem, gdy istoty ludzkie próbują zająć miejsce Boga, ponoszą sromotną klęskę i że prawdziwie wielcy ludzie to ci, którzy, starając się jak najlepiej, uznają, że nie wiedzą wszystkiego, że nie mogą zrobić wszystkiego.

To ci, którzy kontemplując bezmiar kosmosu, potrafią dostrzec jego absolutną przestrzenno-czasową znikomość, a tym samym absolutną wartość każdego mieszkańca planety Ziemia.

W tych dwudziestych latach XXI wieku, kiedy teczki z bronią jądrową zostały ponownie odkurzone, potrzebujemy mężczyzn i kobiet zdolnych do wzruszenia się niezbywalną wartością każdego ludzkiego życia, ludzi, którzy wykorzystają wszystkie swoje możliwości nie na rzecz śmierci, ale na rzecz życia.

Niech kontemplacja obrazów Webba pomoże nam nie popadać w zarozumiałość, nie mylić się co do ludzkiej kondycji i zrozumieć, że właśnie dlatego, że jesteśmy tak mali i delikatni, jesteśmy tak cenni.

Jak szklana zabawka.

AutorAntonio Moreno

Dziennikarz. Absolwent Nauk o Komunikacji oraz licencjat z Nauk o Religii. Pracuje w diecezjalnej delegaturze ds. mediów w Maladze. Jego liczne "wątki" na Twitterze dotyczące wiary i życia codziennego cieszą się dużą popularnością.

Inicjatywy

Borja BarraganKościół inwestuje, aby te aktywa przynosiły owoce, które mogą być wykorzystane do zaspokojenia potrzeb".

Założyciel Altum Wierne Inwestowanie, Borja Barragán, firma doradztwa finansowego, która w każdej swojej decyzji kieruje się kryteriami magisterium Kościoła katolickiego, pracuje nad wyeliminowaniem dychotomii pomiędzy zyskiem z majątku a życiem w pełni w wierze.

Diego Zalbidea-18 lipca 2022 r.-Czas czytania: 6 minuty

Żonaty i ojciec siedmiorga dzieci, które uważa za "swoją najlepszą inwestycję", Borja Barragán pracuje w bankowości inwestycyjnej od 19 lat. Międzynarodowe firmy takie jak Bank of America Merrill Lynch, Royal Bank of Scotland, Goldman Sachs i Julius Baer są w jego CV.

Dokształcał się w zakresie Administracji i Zarządzania Biznesem (ICADE) na Uniwersytecie Harvarda (Boston) w programie Sustainable Finance & Investments; ukończył także Master in Family Pastoral w Instytucie Jana Pawła II; studiował Społeczną Doktrynę Kościoła na Angelicum (Rzym); wreszcie dogłębnie studiował zarządzanie funduszami wieczystymi i instytucjonalnymi na IESE.

W 2017 roku założył Altum Wierne Inwestowanie, firma doradztwa finansowego, która w każdej swojej decyzji kieruje się kryteriami magisterium Kościoła katolickiego. Stara się, by - jak mówi - chrześcijanin nie musiał wybierać między rentownością swojego majątku a życiem pełnią wiary.

Dlaczego boimy się mówić o pieniądzach i odnosić je do Boga i naszej wiary w Jego miłość?

- Myślę, że są dwie przyczyny takiego stanu rzeczy: z jednej strony żyjemy zbyt przywiązani do dóbr materialnych. Nasze bezpieczeństwo opiera się coraz bardziej na rzeczach, które posiadamy, pozostawiając coraz mniej miejsca na zaufanie Bogu. Zapewnienie przyszłości, dla naszych dzieci, kiedy "żetony są w dół" jest objawem dobrego zarządzania, ale kiedy cała ufność jest umieszczona w "posiadanie", to jest to, gdzie Bóg nie ma miejsca i to jest niewygodne, aby być w stanie odnieść materiał z Bogiem.

Z drugiej strony, dzisiejsze społeczeństwo oddziela to, co transcendentne, od tego, co zwyczajne, a pieniądze mają tendencję do postrzegania ich jako czegoś ogromnie "zwyczajnego" i dalekiego od tego, co duchowe. Czy jednak takie rozdzielenie ma sens? Jeśli dla katolika "wszystko jest darem" i ten dar pochodzi od Boga, to w obliczu otrzymanego daru (czy jest to dar materialny, czy duchowy) pojawia się zadanie prawidłowego administrowania nim. Nie przez narzucanie, ale przez wzajemność, przez chęć odpowiadania na otrzymaną miłość przez dary, również z miłością, przez odpowiedzialną i spójną administrację.

Czy chrześcijańskie jest oszczędzanie, gdy tylu ludzi jest w potrzebie? Czy nie lepiej zaufać opatrzności?

- Uznaję, że św. Tomasz z Akwinu jest jednym z autorów, którzy stanowią dla mnie największe wyzwanie. W Summa Theologica mówi o Opatrzności: "Bóg według swojej Opatrzności przeznaczył pewne rzeczy na cielesne utrzymanie człowieka", tak że "dobra są poddane człowiekowi, aby mógł z nich korzystać w celu zapewnienia sobie potrzeb".

Wychodzimy więc z jasnego założenia, że człowiek potrzebuje dóbr materialnych na pokrycie swoich obecnych i przyszłych potrzeb, stąd zapewnienie sobie przyszłości poprzez oszczędności nie powinno być dla chrześcijanina konfliktem.

Rozeznanie (i tu pojawia się wolność decydowania o tym, co jest odpowiednie w danej chwili) pojawia się w momencie, gdy trzeba zdecydować między tym, co konieczne, a tym, co zbędne. Jeśli akt oszczędzania, zapewniania sobie przyszłości, jest uporządkowany, zgodny ze stanem i kondycją każdego człowieka, nie powinien stanowić problemu.

Jeśli natomiast jest on nieuporządkowany w tym sensie, że oszczędzanie staje się obsesją, gromadzeniem, dążeniem do zapobiegania wszelkim możliwym ewentualnościom, pomijaniem Opatrzności, to być może należy zrewidować ten sposób oszczędzania.  

Czy Kościół może inwestować pieniądze przy tak wielu palących potrzebach na świecie?

- Jak już powiedzieliśmy, inwestowanie w sposób uporządkowany jest jak najbardziej liche dla każdego podmiotu, czy to Kościoła, czy rodziny. W konkretnym przypadku Kościoła to, co powiedzieliśmy o tym, co zbędne, nabiera większej aktualności. Jeśli Kościół inwestuje, to nie po to, by gromadzić lub przywłaszczać sobie dobra, ale po to, by te dobra przynosiły owoce i by te owoce mogły być wykorzystane na potrzeby innych.

Myślę, że nie ulega wątpliwości, że inwestycja, którą może przeprowadzić Kościół, będzie zawsze szukała idealnej równowagi między dwoma aspektami właściwymi dla oszczędzania. Z jednej strony posiadanie majątku na pokrycie tego, co jest niezbędne do utrzymania własnego utrzymania (nie zapominajmy, że bez tego nie byłoby nic - ani dla Kościoła, ani dla potrzeb kultu, duszpasterstwa i innych), a z drugiej strony połączenie pokrycia co jest konieczne z pomocą przy zbędny aby zaspokoić wzajemne potrzeby.

Myślę, że dobrym ćwiczeniem praktycznym byłoby odwiedzenie strony internetowej przejrzystość Konferencji Episkopatu zrozumienie sposobu wydawania pieniędzy i równowagi, jaką osiąga się dla wsparcia samego Kościoła diecezjalnego, przy jednoczesnym zajęciu się wszelkiego rodzaju działalnością duszpasterską i opiekuńczą.

Czy inwestycje to dobry sposób na oszczędzanie? 

- Majątek nie jest dobry sam w sobie, jest dobry dla dobra, które można dzięki niemu osiągnąć. Przeznaczenie części oszczędności, które nie będą potrzebne w krótkim okresie w celu wygenerowania zwrotu, jest częścią celu, jakim jest zachowanie kapitału na przyszłe potrzeby; jest to zdrowe ćwiczenie z odpowiedzialnego zarządzania.

W rzeczywistości jest to ćwiczenie, które w oczywisty sposób dotyczy nie tylko matki zarządzającej oszczędnościami domowymi, ale nawet Kongregacja ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego (CIVCSVA) wskrzesiła termin używany w prawie kanonicznym, którym jest pojęcie stabilne aktywa. Bardzo krótko mówiąc, to stabilne dziedzictwo byłoby minimalnym dziedzictwem, którego instytut zakonny potrzebowałby, aby móc zagwarantować i podtrzymać swój charyzmat i misję.

Najnowsze wskazania CIVCSVA przewidują możliwość inwestowania części tego majątku (czy to w ruchomości, czy w nieruchomości) nie tylko jako sposób oszczędzania (zapewnienia przyszłości), ale także jako właściwy sposób zarządzania tym stabilnym majątkiem.

Czy inwestycje są dla bogatych?

- Technologia pozwala dziś inwestować każdemu, w każdym miejscu na świecie. Pytanie, czy chcę, aby moje inwestycje były zgodne z moją wiarą, czy chowam głowę w piasek, aby uniknąć niewygodnych pytań.

Ze strony Altum chcieliśmy zrobić to, co do nas należy, tworząc Altum App. Jest to darmowa aplikacja, w której użytkownicy, niezależnie od stanu majątkowego, mogą sprawdzić przed zainwestowaniem (lub skonsumowaniem), czy interesujące ich firmy są w konflikcie ze Społeczną Nauką Kościoła i z jakiego powodu.

Pierwszym z nich jest podkreślenie faktu, że. Wierne inwestowanie jest dla każdego, niezależnie od posiadanych oszczędności.

Drugi ma pomóc każdemu, kto ma chrześcijańską wrażliwość, aby przy inwestowaniu (i konsumowaniu) potrafił zjednoczyć wiarę i spójność.

Ostatnim jest zachęcanie menedżerów i dyrektorów generalnych, aby wiedzieli, jak reagować i dostosowywać swoją politykę biznesową, aby godność osoby (podstawa nauki społecznej Kościoła) była zawsze szanowana i aby w żadnym wypadku cel nie uświęcał środków.

Czy istnieją dobre i złe inwestycje, czy wszystkie są takie same?

- Na pytanie odpowiadam ze zrozumieniem, że jako "dobrzy" kładziemy nacisk na poszukiwanie dobra, a nie na wysoką rentowność. Święty Jan Paweł II powiedział to bardzo wyraźnie w Centessimus Annus: "Wybór inwestowania w jednym miejscu, a nie w innym, jest zawsze wyborem moralnym i kulturowym". Jeśli w życiu istnieją akty dobre (pomoc chorym), złe (zabijanie niewinnych) i neutralne (nucenie piosenki), to tak samo jest z konkretnym aktem inwestowania.

Ciekawe, że w przypadku niektórych aspektów naszego życia zadajemy sobie wiele trudu, aby dowiedzieć się, jak wydajemy nasze pieniądze (na przykład analizując, czy jajka, które kupujemy w supermarkecie, są jajkami z wolnego wybiegu lub czy orzechy są organiczne), a w przypadku aktu inwestowania prawie nie zatrzymujemy się, aby zastanowić się, czy działalność prowadzona przez firmę jest legalna lub czy praktyki filantropijne rozwijane przez firmę są sprzeczne ze społeczną nauką Kościoła (imponujące jest, jak wiele podmiotów konsekwentnie wspiera aborcję, aby przytoczyć tylko jeden przykład).

Racją bytu Altum jest właśnie to: towarzyszyć chrześcijańskiemu inwestorowi, aby nie musiał wybierać między uczciwością a odpowiednim zyskiem.

Czy mamy wpływ na wielkie światowe koncerny, czy są to pieniądze, czy ludzie?

- W moim umyśle nie ma wątpliwości: to ludzie są tymi, którzy naprawdę są w stanie wpływać na świat i go zmieniać. Nie jest to jednak łatwe, bo zwykle wiąże się z płynięciem pod prąd.

Benedykt XVI często odwoływał się do. mniejszości twórcze, czyli małe grupy ludzi, które są w stanie doprowadzić do zmian kulturowych, w wielu przypadkach wbrew masom. Kilka przykładów: obecnie garstka tweety może spowodować wycofanie przez spółkę giełdową kampanii reklamowej.

Małe Siostry Ubogich w USA zdobyły uznanie Sądu Najwyższego dla ich sprzeciwu sumienia wobec wykonywania aborcji lub dostarczania środków antykoncepcyjnych w swoich szpitalach. Konsorcjum amerykańskich kongregacji połączyło się 50 lat temu, aby wpływać na decyzje firm, w które były zainwestowane - dziś wpływają na ponad 4 miliardy dolarów.

Dlatego powtarzam moje poprzednie stwierdzenie: to ludzie mają wpływ na świat. Pieniądze są tylko środkiem, a nie celem. To od nas zależy, czy nie będziemy paktować z ustalonym porządkiem i czy będziemy mieli odwagę poszerzać horyzonty. W naszym konkretnym przypadku, aby móc dokonać inwestycji, która jest zgodna z wiarą w Chrystusa.

Watykan

Papież na Anioł Pański: "Wykorzystajmy święta, by zatrzymać się i posłuchać Jezusa".

Papież Franciszek zachęcił do spokojniejszej modlitwy i uważniejszego czytania Ewangelii w czasie wakacji oraz poprosił o modlitwę za Sri Lankę, Ukrainę i zbliżającą się podróż do Kanady.

Maria José Atienza-17 lipca 2022 r.-Czas czytania: 2 minuty

Papież Franciszek odprawił dziś w południe tradycyjną modlitwę Anioł Pański na placu Świętego Piotra. W szczycie sezonu letniego, kiedy wiele osób korzysta już z wakacji, papież chciał nam przypomnieć, że jest to dobry czas, aby poświęcić więcej czasu na modlitwę. Uczynił to, czerpiąc wskazówki z Ewangelii tej XVI Niedzieli Zwykłej, która przedstawia "żywą scenę domową", jak to określił Papież, w domu Marty, Marii i Łazarza.

Franciszek chciał nam przypomnieć, że nadmierne zajęcie, nawet w dobrych rzeczach, jeśli nie jest oparte na modlitwie "sprowadza się do zmęczenia i wzburzenia nad wieloma sprawami, sprowadza się do jałowego aktywizmu".

Dlatego, podkreślił Papież, "Maryja przeczuwała, że istnieje 'dobra część', której musimy dać pierwsze miejsce. Wszystko inne przychodzi później, jak strumień wody wypływający ze źródła. I dlatego zadajemy sobie pytanie: A czym jest ta "dobra część"? Jest to słuchanie słów Jezusa". 

Franciszek chciał podkreślić, że "słowo Jezusa nie jest abstrakcyjne, jest nauką, która dotyka i kształtuje życie, zmienia je, wyzwala z ciemności zła, zadowala i zaszczepia radość, która nie przemija: słowo Jezusa jest tą dobrą częścią, tą, którą wybrała Maryja". Dlatego daje jej pierwsze miejsce: zatrzymuje się i słucha. Reszta przyjdzie później.

Zgodnie z tym Papież wskazał, że jedną z praktyk, którym lato, a także wolniejsze tempo pracy, może sprzyjać, jest praktyka "zatrzymania się i słuchania Jezusa". W dzisiejszych czasach coraz trudniej jest znaleźć wolne chwile na medytację. Dla wielu osób tempo pracy jest frenetyczne i wyczerpujące. Okres letni może być też cenny, by otworzyć Ewangelię i czytać ją powoli, bez pośpiechu, codziennie jakiś fragment, mały fragment Ewangelii".

Kraje w konflikcie i modlitwa za Kanadę

Na zakończenie modlitwy Anioł Pański Papież zechciał jeszcze raz wspomnieć o mieszkańcach Sri Lanki i zaapelował do wszystkich "stron o współpracę w celu znalezienia pokojowego rozwiązania obecnego kryzysu, z korzyścią zwłaszcza dla najuboższych, z poszanowaniem praw wszystkich".

Kryzys na Ukrainie, która nadal cierpi z powodu rosyjskiej inwazji, również znalazł się w końcowych pozdrowieniach papieża, który zadał bezpośrednie pytanie: "Jak to możliwe, że nie rozumie się, że wojna tworzy tylko zniszczenie i śmierć, rozdzielając narody, zabijając prawdę i dialog?". Modlę się i mam nadzieję, że wszystkie podmioty międzynarodowe będą naprawdę ciężko pracować, aby wznowić negocjacje, a nie karmić bezsensowną wojnę".

Papież poprosił też wiernych, by towarzyszyli mu modlitwą w czasie zbliżającej się podróży do Kanady, "pielgrzymki pokutnej", na którą udaje się "w imię Jezusa, by spotkać i objąć ludność tubylczą". Niestety, w KanadaW przeszłości wielu chrześcijan, w tym niektórzy członkowie instytutów religijnych, przyczyniło się do polityki asymilacji kulturowej, która na różne sposoby poważnie zaszkodziła społecznościom tubylczym. Mam nadzieję, że z Bożą łaską, mogę przyczynić się do drogi uzdrowienia i pojednania już podjęte".

Ameryka Łacińska

Teresa FloresCzytaj więcej : "Ameryka Łacińska ma środowisko wrogie dla wolności religijnej".

Prawo do wolności religijnej jest uznawane w większości krajów Ameryki Łacińskiej. Ale wolność "nie ogranicza się do sfery prywatnej, ale wykracza poza sferę zbiorową i publiczną, a istnieją przeszkody i zagrożenia, które osłabiają pełne korzystanie z tego prawa", powiedziała Omnesowi prawniczka Teresa Flores, dyrektor Obserwatorium Wolności Religijnej w Ameryce Łacińskiej (OLIRE).

Francisco Otamendi-17 lipca 2022 r.-Czas czytania: 11 minuty

"W krajach o tendencjach autorytarnych, jak w Nikaragui, Kościół jest jedną z niewielu, jeśli nie jedyną instytucją, która cieszy się większą wiarygodnością i dlatego jego poziom wpływów wśród ludności jest postrzegany jako zagrożenie dla kontroli rządu" - wyjaśnia w tym wywiadzie prawnik Teresa Flores, dyrektor Obserwatorium Wolności Religijnej w Ameryce Łacińskiej (Observatorio de Libertad Religiosa en América Latina).OLIRE), którego misją jest promowanie wolności religijnej i nagłaśnianie ograniczeń tego prawa w regionie.

W Nikaragui "nasiliły się politycznie umotywowane naruszenia wolności religijnej i pojawiły się różne strategie stosowane przez rząd w celu zastraszenia głosu przywódców religijnych, zwłaszcza katolików.

Wydalenie Misjonarzy Miłości to tylko jeszcze jeden epizod w tej kampanii zastraszania i odwetu - dodaje.

Przy okazji misjonarze zostali przyjęci w Kostaryce przez Mons. Salazar Mora, biskup diecezji Tilarán-Liberia, powiedział, że przyjęcie ich to "zaszczyt".

Dokładnie półtora miesiąca temu, IOPDAC Europa, jej latynoamerykański partner OLIRE oraz IIRF (Międzynarodowy Instytut Wolności Religijnej) przedstawiły w Wiedniu wspólny raport, oparty na czterech badaniach przeprowadzonych poprzez wywiady osobiste z praktykującymi chrześcijanami z różnych sektorów społeczeństwa, a przeprowadzonych w dwóch krajach europejskich (Francja i Niemcy) oraz dwóch krajach Ameryki Łacińskiej (Kolumbia i Meksyk). Niektóre z tych pomysłów były już omawiane Martin Kugler w Omnes.

Teraz, Omnes rozmawia z Teresa FloresJest prawniczką z Universidad Católica Santo Toribio de Mogrovejo (Peru), z tytułem magistra prawa konstytucyjnego i praw człowieka z Universidad Nacional Mayor de San Marcos (Peru) oraz dyplomem z religioznawstwa z Universidad Católica de Chile, która pracowała również w Mendozie (Argentyna) i jest badaczką w Centro de Investigaciones Sociales Avanzadas (CISAV) w Querétaro (Meksyk).

Czy może pan podsumować niektóre wnioski ze sprawozdania, zwłaszcza w odniesieniu do krajów Ameryki Łacińskiej? Wydaje się, że nietolerancja rośnie i coraz bardziej zagraża wolności słowa chrześcijan i katolików.

- Należy pamiętać, że badania są wstępnym, eksploracyjnym podejściem do zjawiska autocenzury wśród chrześcijan (katolików i niekatolików) w Kolumbii i Meksyku. Jak zauważono w raporcie, w grupie rozmówców (ok. 40 osób) zidentyfikowano tendencję, zgodnie z którą bardzo trudno jest im wyrażać opinie oparte na ich wierze w przestrzeni publicznej lub prywatnej, zwłaszcza jeśli chodzi o kwestie związane z życiem, małżeństwem, rodziną, eutanazją, adopcją osób tej samej płci i innymi pokrewnymi zagadnieniami, tak że czasami wybierają autocenzurę.

Trudność ta polega nie tylko na obawie przed sankcjami administracyjnymi lub karnymi wynikającymi z przepisów antydyskryminacyjnych, ale także na społecznej dyskredytacji. Warto zauważyć, że dyskredytacja społeczna nie ogranicza się tylko do krytyki.

Niekiedy wrogie środowisko społeczne niesie ze sobą ciężar, który przekłada się na wykluczenie z pewnych kręgów, a tym samym izolację społeczną, co ma wpływ na sposób, w jaki osoba radzi sobie w życiu codziennym.

Reakcje na wrogie środowisko społeczne będą różne, prawda?

- Oczywiście sposób radzenia sobie z ewentualnymi sankcjami czy wrogim otoczeniem różni się w zależności od osoby. Jednym z wniosków z badań jest właśnie to, że wśród rozmówców z jednej strony jest grupa tych, którzy nie autocenzurują się i przyjmują konsekwencje wrogiego otoczenia, argumentując, że ich wiara jest tego warta i muszą wziąć na siebie jej konsekwencje.

Z drugiej strony są tacy, którzy cenzurują się w obawie przed sankcjami prawnymi i/lub społecznymi. Są też tacy, którzy z powodu ciągłej autocenzury i braku lub prawie braku towarzyszenia w wierze wspólnocie religijnej, chrześcijańskiej, stopniowo tracą wiarę lub stopniowo przestają postrzegać cechy związane z autocenzurą jako problem.

Wyniki tych badań nie powinny być jednak rozumiane jako próba wiktymizacji chrześcijan (katolickich i niekatolickich). Chociaż zarówno w Meksyku, jak i w Kolumbii istnieje ograniczenie wyrażania opinii opartych na wierze przez chrześcijan, musimy również uznać ich odpowiednik - chrześcijan, którzy są nietolerancyjni wobec innych stanowisk lub przekonań i którzy, przyjmując swoją wiarę jako przesłankę, kończą piętnując lub dyskryminując inne grupy. Należy jednak pamiętać, że zawsze konieczna jest ocena każdego konkretnego przypadku.

Opowiedz nam o przypadku z Kolumbii lub Meksyku.

- Na przykład w Kolumbii i Meksyku uczniowie opowiadali nam, że przestali uczestniczyć w zajęciach, ponieważ ich oparte na wierze opinie na temat kwestii seksualności lub płci były sprzeczne ze sposobem myślenia nauczyciela lub niezgodne z linią instytucjonalną i groziła im dezaprobata lub wydalenie.

W Meksyku urzędnicy publiczni, z którymi przeprowadzono wywiady, powiedzieli, że muszą się dwa razy zastanowić, jakich słów użyć, aby nie zostać włączonym w "pewne ramy" lub nie zostać zadenuncjowanym przed Biurem Rzecznika Praw Obywatelskich, Kongresem lub Prokuraturą. Wypowiedzi związane z ich wiarą lub poglądami opartymi na wierze wzbudzają kontrowersje i w konsekwencji odrzucenie przez ich partie lub instytucje, w których pracują. Kolumbijski radny zwrócił uwagę, że permanentna ostrożność to wyrzeczenie się działalności publicznej.

Uznanie autocenzury i efektu schładzania chrześcijan oznacza uznanie, że istnieje część wyznawców doktryny chrześcijańskiej, którzy, ponieważ znajdują się we wrogim środowisku, nie czują się swobodnie, by dzielić się swoimi przekonaniami opartymi na wierze w wymienionych wyżej drażliwych kwestiach.

Madeleine Enzlberger, dyrektor wykonawczy OIDAC Europe, zwróciła uwagę, że "jednym z najbardziej niepokojących i tragicznych wniosków z tego (wiedeńskiego) raportu jest to, że jeśli społeczne koszty podążania za swoimi przekonaniami i ich wyrażania staną się zbyt wysokie, ludzie w końcu porzucą swoje przekonania". Czy podzielasz ten pogląd?

- Jak już wspomniałem, badania w Kolumbii i Meksyku pozwoliły zidentyfikować wśród niektórych rozmówców możliwość nie postrzegania autocenzury jako problemu lub jako czegoś, co wpływa na doświadczenie wiary.

Konsekwencje nie zawsze muszą prowadzić do całkowitego porzucenia wiary, jednak określanie swojej wiary lub poglądów opartych na przekonaniach jako szkodliwych, jako wady lub ciężaru, który nie pozwala "awansować" w środowisku społecznym, jest formą nacisku z możliwą konsekwencją zaprzestania pielęgnowania wiary lub braku zainteresowania dzieleniem się nią. Nawet ci, którzy nie mają solidnej formacji w wierze, mogą dojść do przyjęcia treści doktrynalnych bardziej zgodnych z poprawnością polityczną.

Na stronie olire.org mają raport pt.Dane Czy może Pan przedstawić krótką ogólną ocenę uznania tego podstawowego prawa w Ameryce Łacińskiej?

- Prawo do wolności religijnej jest uznawane w większości krajów Ameryki Łacińskiej. Ramy normatywne regulują to prawo, choć w zależności od kraju lub kontekstu politycznego, niektóre mogą być bardziej ochronne niż inne. Na przykład ochrona wolności religijnej nie jest w Nikaragui taka sama jak w Kolumbii, Salwadorze czy Hondurasie.

Fakt, że konstytucja lub przepisy danego kraju próbują zagwarantować to prawo jest dobrym punktem wyjścia, ale nie jest wystarczający. Czasami, nawet gdy przepisy w tekście ustanawiają parametry stosowania i ochrony, w praktyce istnieją różne konteksty, które zagrażają wykonywaniu tego prawa w jego różnych wymiarach.

Biorąc pod uwagę, że wolność religijna nie ogranicza się do sfery prywatnej, ale wykracza poza sferę zbiorową i publiczną, utrudnienia w odprawianiu nabożeństw w przestrzeni publicznej, przeszkody w finansowaniu organizacji konfesyjnych, kryminalizacja wyrazów wiary, groźby pod adresem przywódców religijnych prowadzących aktywizm polityczny lub społeczny itp. podważają pełne korzystanie z tego prawa.

Ameryka Łacińska nie jest wolna od tych zjawisk; w całym regionie zidentyfikowano różne dynamiki, które ograniczają to prawo. Obejmują one wrogość wobec ekspresji religijnej ze strony podmiotów państwowych i niepaństwowych, wrogość wobec konwersji religijnej w społecznościach tubylczych, regulację religii przez przestępczość zorganizowaną oraz ograniczenia religijne motywowane totalitarną kontrolą rządową lub motywowane ideologią polityczną związaną z komunizmem.

Platforma otwartego dostępu Obserwatorium Wolności Religijnej w Ameryce Łacińskiej Violent Baza incydentów, który zawiera informacje o epizodach naruszeń prawa do wolności religijnej w regionie, zidentyfikowanych na podstawie badań źródeł wtórnych, informacji dostarczonych przez współpracujących partnerów lub w wyniku badań terenowych. W tej bazie można przeglądać sprawy związane z wyżej wymienioną dynamiką.

Nikaragua wydaliła Misjonarzy Miłosierdzia Matki Teresy z Kalkuty. Co się dzieje w tym kraju, Twoim zdaniem?

- W krajach o tendencjach autorytarnych, takich jak Nikaragua, Kościół jest jedną z niewielu, jeśli nie jedyną instytucją, która cieszy się większą wiarygodnością i dlatego jego poziom wpływów wśród ludności jest postrzegany jako zagrożenie dla kontroli rządu. W kraju nasiliły się politycznie motywowane naruszenia wolności religijnej, a rząd stosuje różne strategie, aby zastraszyć głos przywódców religijnych, zwłaszcza katolików, gdy ich dyskurs jest postrzegany jako krytyczny, za okazywanie poparcia dla opozycji lub gdy negują oni wysiłki na rzecz przywrócenia w kraju rządów prawa.

Wydalenie Misjonarzy Miłości jest tylko jednym z kolejnych epizodów w tej kampanii zastraszania i odwetu ze strony rządu. Środki stosowane wobec katolickiego sektora religijnego postrzeganego jako opozycyjny obejmują ograniczenia mobilności/podróży wraz z zatrzymaniem lub cofnięciem wiz, utrudnienia wjazdu do kraju, nękanie przywódców religijnych i ich rodzin poprzez inwigilację parafii, domów, pojazdów; do kampanii zniesławiających, gróźb słownych, ataków na integralność fizyczną, aresztowań, gróźb aresztowania.

Ustawy kryminalizujące wszelką krytykę

Z drugiej strony, w kontekście ram prawnych istnieją przepisy, które uznają za przestępstwo wszelką krytykę i na mocy których przywódcy religijni mogą być karani aresztem lub, w przypadku organizacji wyznaniowych, utratą statusu prawnego, nie wspominając o innych przeszkodach w funkcjonowaniu lub działalności organizacji wyznaniowych, jak również o ograniczeniach w normalnym funkcjonowaniu lub działalności kościołów związanych z pomocą humanitarną.

Nawet Międzyamerykański Trybunał Praw Człowieka wydał środki zapobiegawcze na rzecz biskupa i diakona w tym kraju, ze względu na poważną i pilną sytuację zagrożenia, na którą są narażeni.

Strategie te, oprócz mowy nienawiści władz wobec Kościoła, przeniknęły do społeczeństwa i promowały akty nietolerancji ze strony kolektywów lub grup sympatyzujących z rządem, które oprócz monitorowania działań lub wypowiedzi przywódców religijnych lub zgromadzeń związanych z tymi przywódcami, dopuszczają się również aktów wandalizmu lub profanacji miejsc kultu. Ataki są szczególnie zaciekłe w przypadku kościołów katolickich.

Z drugiej strony są kraje, w których trwa proces konstytucyjny. Jak postrzega Pan te procesy w odniesieniu do prawa do wolności religijnej?

- Jeśli chodzi o procesy konstytucyjne i ich relacje z prawem do wolności religijnej, powiedziałbym, że jest to dość bliskie. Konstytucje polityczne zawierają m.in. podstawowe zasady funkcjonowania państwa, rodzaj rządu oraz sposób rozumienia i ochrony praw człowieka obywateli każdego kraju, w tym prawa do wolności religijnej.

W tych procesach można wziąć pod uwagę kilka aspektów. Z jednej strony może to prowadzić do tarć z mniejszościowymi wyznaniami religijnymi, jeśli nie zostanie zapewnione takie samo uznanie konstytucyjne, jak w przypadku religii większościowych lub tradycyjnych.

Z drugiej strony może pojawić się cała dyskusja na temat tego, czy państwo powinno lub nie powinno obejmować jakieś konkretne wyznanie religijne, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, czy państwo uznaje się za świeckie, czy nie. A co oznacza zasada rozdziału kościoła od państwa.

Dodatkowo w tych procesach wspólnoty religijne zabiegają nie tylko o uznanie wolności religijnej w ogóle, ale także o ochronę pewnych figur prawnych ważnych według poszczególnych doktryn wiary, takich jak małżeństwo i rodzina.

Kuba, Chile, Nikaragua...

W przypadku Kuby ostatnia reforma konstytucyjna poddana pod referendum zawierała zmiany w koncepcji małżeństwa, co doprowadziło do odrzucenia propozycji przez grupy religijne, a to z kolei spowodowało naciski władz na przywódców religijnych i zgromadzenia, które odmówiły przyjęcia reform konstytucyjnych.

W ostatnim przypadku Chile jednym z tematów dyskusji w konwencji konstytucyjnej jest również sposób, w jaki zostanie włączone prawo do wolności religijnej. Ponieważ konstytucja informuje o całym systemie prawnym narodu, włączenie tego prawa jest ważnym założeniem dla jego ochrony i gwarancji w kraju.

W Nikaragui nie było ostatnio procesu konstytucyjnego, ale w listopadzie ubiegłego roku odbyły się wybory prezydenckie, które były dość nieregularne. Pod pewnymi względami jest to również ściśle związane ze sposobem ochrony wolności religijnej, ponieważ proces wyborczy jako mechanizm uczestnictwa obywateli, jeśli nie jest całkowicie wolny i przejrzysty, nie umacnia demokracji, a raczej koroduje system gwarancji praw, naruszając podstawowe wolności, takie jak prawo do wolności religijnej, przede wszystkim w jej publicznym i zbiorowym wymiarze.

Konteksty nacisku w Meksyku

Jedna z autorek wiedeńskiego raportu, Friederike Boellmann, podkreśliła, że "przypadek niemiecki ujawnia, że uniwersytety są najbardziej wrogim środowiskiem. I najwyższy stopień autocenzury, jaki spotkałem w swoich badaniach w środowisku akademickim". Czy coś podobnego dzieje się w Ameryce Łacińskiej?

Jeśli chodzi o wrogie środowisko na uniwersytetach, to zwłaszcza wśród rozmówców w Meksyku odnotowano różne konteksty nacisku na chrześcijańskich profesorów i studentów (katolickich i niekatolickich).

W Meksyku pewien profesor uniwersytecki powiedział, że kiedy przeprowadził się z Chihuahua do Mexico City, czuł większą presję, aby unikać mówienia o swojej wierze w środowisku akademickim, i że na uniwersytecie został zmuszony do zaprzestania używania zwrotów takich jak "Gracias a Dios", "Dios te bendiga", "Con el favor de Dios" itp.

Ten sam nauczyciel zwrócił uwagę, że dopóki nie zostanie wyraźnie zapytany o pewne tematy, woli ich nie poruszać w obawie, że zostanie zignorowany lub nie zostanie wysłuchany. W tym sensie rozumie swoją sytuację jako dydaktyczną autocenzurę, aby nie stracić możliwości dalszego "bycia obecnym".

Inna meksykańska nauczycielka skomentowała, że musiała uważać na słownictwo lub wyrażenia, których używała. Jeśli studenci znali jej przynależność religijną, nie miało znaczenia, czy używała argumentów naukowych do poruszania pewnych tematów, ale ona czuła, że spotyka się ze społecznym odrzuceniem ze strony studentów i że jest z góry zdyskwalifikowana tylko dlatego, że akceptuje posiadanie przekonań religijnych. Nawet jej artykuły naukowe były odrzucane przez kolegia redakcyjne ze względu na ich "stronniczość".

W tym samym duchu, meksykański student, wobec którego toczy się uniwersyteckie postępowanie dyscyplinarne pod zarzutem przemocy wobec kobiet za odrzucenie aborcji, powiedział, że zna profesora, który był jej zwolennikiem, ale nie mógł jej otwarcie poprzeć, bo przez to profesor miałby kłopoty z szefem wydziału.

Czy w przygotowaniu są ustawy lub projekty, podobnie jak w krajach europejskich, które uniemożliwiają wyrażanie chrześcijańskiego lub katolickiego punktu widzenia na seksualność lub płeć?

- Z tego co wiem, istnieją przepisy i inicjatywy legislacyjne, które mają na celu ograniczenie wyrażania opinii opartych na wierze w tym regionie, choć nie dotyczą one jedynie sektora akademickiego, ale mają szerszy zakres.

Istnieją regulacje lub polityki, które ograniczają korzystanie z wolności religijnej, prawa do sprzeciwu sumienia lub wpływają na autonomię i odporność na przymus instytucji konfesyjnych, gdy manifestują one lub działają zgodnie z własnymi przekonaniami lub ideologią instytucjonalną i nie jest to zgodne z polityką dotyczącą orientacji seksualnej i tożsamości płciowej w danym kraju.

Możemy wspomnieć o inicjatywie, która została przedstawiona w 2020 roku, która miała na celu zreformowanie sekcji IV artykułu 29, odpowiadającego rozdziałowi dotyczącemu wykroczeń i sankcji ustawy o stowarzyszeniach religijnych i kulcie publicznym w Meksyku.

Wniosek miał na celu usankcjonowanie aktów dyskryminacji ze względu na tożsamość seksualną lub ekspresję płciową przez organizacje religijne i ich przedstawicieli wobec ludności należącej do mniejszości seksualnych. Inicjatywa nie zakończyła się sukcesem, ale jest przykładem prób ograniczenia wolności wypowiedzi przywódców religijnych w kwestiach związanych z seksualnością i płcią.

Jakieś inne przypadki?

- W Argentynie miał miejsce również przypadek dochodzenia prowadzonego przez Narodowy Instytut Przeciwko Dyskryminacji, Ksenofobii i Rasizmowi w sprawie treści edukacyjnych sieci edukacyjnej Fraternidad de Agrupaciones Santo Tomás de Aquino (FASTA). Władze uznały, że nauki zgodne z chrześcijańską ideologią grupy miały homofobiczne i nienawistne konotacje wobec mniejszości seksualnych i ruchu feministycznego.

W Kolumbii sędzia odmówił udzielenia ślubu kobiecej parze, ponieważ byłoby to sprzeczne z jego chrześcijańską moralnością i przekonaniami. Społeczność LGTBI uznała postawę sędziego za obraźliwą i dyskryminującą. Sędzia został zadenuncjowany za prekaryzację.

W kwietniu tego roku Międzyamerykański Trybunał Praw Człowieka uznał państwo Chile za odpowiedzialne za naruszenie praw do równości i niedyskryminacji, wolności osobistej, prywatności i pracy Sandry Pavez Pavez, w związku z jawną dyskryminacją, jakiej doznała, gdy została usunięta ze stanowiska nauczyciela religii katolickiej w szkole publicznej, po tym jak Wikariat ds. Edukacji Biskupstwa San Bernardo cofnął jej zaświadczenie o przydatności ze względu na jej orientację seksualną. Dzieje się tak pomimo tego, że zgodnie z chilijskimi przepisami władza państwowa przyznaje organowi religijnemu uprawnienia do wydawania zaświadczeń o przydatności nauczycieli, którzy będą nauczać ich doktryny i zasad.

Żeby wymienić tylko kilka.

Za odpowiedzi dziękujemy Teresie Flores. Prawo do wolności religijnej wydaje się mieć w niektórych krajach Ameryki Łacińskiej czerwone światło, czyli poważne problemy, a w kilku z nich z pewnością bursztynowe, w zależności od kwestii, zwłaszcza życia, seksualności, rodziny i płci. Obserwatorium, którym kieruje (OLIRE) może być dobrym punktem obserwacyjnym do jego monitorowania.

AutorFrancisco Otamendi

Kultura

Fra Pascual SaturioMieszkańcy Kadyksu "nigdy nie opuszczają Dziewicy".

Dziś przypada święto Matki Bożej z Góry Karmel, patronki ludzi morza i Stella maris. Ale jest jeszcze jedna Dziewica, z Kadyksu, Dziewica Różańcowa, która przez ponad 150 lat była corocznie zaokrętowana wraz ze zbrojną flotą, która zachowała marynarkę handlową. Jest to mała Galeona, która pływa po morzu, podczas gdy naturalnej wielkości patron pozostaje w sanktuarium w Kadyksie. Ojciec Pascual Saturio rozmawia z Omnesem o Dziewicy.

Francisco Otamendi-16 lipca 2022 r.-Czas czytania: 7 minuty

Fray Pascual Saturio przybył do Kadyksu w 1988 roku, już jako kapłan dominikański, i wydaje się, że niewiele jest osób, które wiedzą tyle o intensywnej relacji stolicy Kadyksu z Najświętszą Panną, co ten pełen witalności człowiek.

Obecność Matki Boskiej Różańcowej wśród ludzi morza sięga czasów morskiego zwycięstwa pod Lepanto (1571) i jest głęboko zakorzeniona w Kadyksie. Fray Pascual rozmawia z Omnes z sanktuarium Matki Bożej Różańcowej. Matka Boska Różańcowaw świątyni Santo Domingochoć popularnie ludzie nazywają ją Santo Domingo, właśnie dlatego, że Różaniec, nabożeństwo do Różańca i obecność mnichów w tym miejscu, zawdzięczamy okolicznościom, w jakich żyli czarni niewolnicy".

Rzeczywiście, "czarni niewolnicy, którzy nie zostali wywiezieni do Ameryki, pozostali tu, w mieście. Pochodzili z Angoli i Mozambiku, które były częścią Afryki ewangelizowaną przez dominikanów. I to oni założyli bractwo [Dziewicy], które było przytułkiem, rodzajem prywatnego ubezpieczenia, aby wszyscy mieli lekarstwa, lekarza, małą rentę na koniec... I umieścili je pod przytułkiem Dziewicy Różańcowej".

Poprosili o zakonnika, który przybył z Sanlúcar, ks. Luis CastendaPascual, około 1620-1622, który przybył z nimi jako kapelan, wyjaśnia ks. Pascual, i założyli małą kaplicę Dziewicy.

"W sumie to właśnie pomiędzy obecnością czarnych i Różańca w Kadyksie, a zwycięstwem pod Lepanto, Dziewica osiągnęła patronat nad miastem Kadyks i stała się jego Patronką. A w tym samym sanktuarium znajdują się dwa obrazy: Matki Bożej Różańcowej, naturalnej wielkości, oraz Matki Bożej Różańcowej, naturalnej wielkości. Galeona".

Najpierw zapytaliśmy Fray Pascuala o daty historyczne i jego przybycie do Kadyksu.

Od kiedy to Dziewica Różańcowa jest patronką Kadyksu?

- Dziewica Różańcowa od 150 lat jest patronką Kadyksu. Pontyfikalna nominacja Dziewicy datuje się na 152 lub 153 lata, a my ją obchodzimy. Są jednak dowody na to, że już ponad trzysta lat temu mieszkańcy i rada miejska uznali ją za patronkę Kadyksu, choć nominacja nastąpiła później.

A ty, ile lat byłaś tam, w klasztorze w Santo Domingo?

- Przyjechałem w 1988 roku i od tego czasu aż do teraz, 2022 roku, jestem tu w klasztorze i nadal jestem konwentualnym. Życie szybko mija.

A czy od tego czasu był przeorem? Rektorem?

- Kiedy mieliśmy wspólnotę i była większa grupa dominikanów, robiłem te usługi, o które wspólnota mnie prosiła. Wśród nich kilka razy służba przeora. A potem, kiedy zaczęły się prace związane z adaptacją domu, bo chcieliśmy wybudować prowincjonalne ambulatorium, a potem nie dało się tego zrobić i musieliśmy zostawić część na dom gościnny.

Przez cały ten czas byłam tu sama i byłam główną osobą odpowiedzialną za kapliczkę Dziewicy i za te rzeczy, które były pod opieką klasztoru. I właśnie teraz, po zakończeniu prac nad domem, jestem jeszcze odpowiedzialny za sanktuarium, ten, który kieruje. No, rektor, tak, czyli urząd i główne zajęcie domu teraz. A ponieważ jest to pojedynczy zakonnik, nie ma przeoratu.

Ostatnie pytanie o ciebie i przejdziemy do rozmowy o Matce Bożej. Kiedy wstąpiłeś do dominikanów i zostałeś księdzem, bracie Pascual?

- Do Zakonu wstąpiłem w 1978 roku. A potem kardynał Amigo Vallejo, niech spoczywa w pokoju, wyświęcił mnie na kapłana w 1984 roku. Tak więc do Zakonu Kaznodziejskiego, Słowa i w służbie Słowa, wstąpiłem w 78 roku, a rok później złożyłem profesję jako dominikanin, tak nas nazywają zwykli ludzie.

Chodźmy do Dziewicy. Święto patrona przypada w październiku, ale ponieważ wszystkie święta Dziewicy są piękne, robimy to teraz.

- Oczywiście.

 Jak widzisz nabożeństwo do Matki Bożej w Kadyksie i czy mieszkańcy Kadyksu udają się tam, aby modlić się do swojej Patronki?

- Popatrz, z patronem dzieje się dokładnie tak samo, jak z matkami wszystkich Hiszpanów. Może nie jesteśmy zbyt wylewni, ani też nie mówimy przez cały dzień. Kocham cięNie całujemy jej przez cały dzień, ale mimo to w sercu każdego z nas osoba Twojej mamy zajmuje więcej niż połowę naszego serca. Tak też jest z Matką Bożą Różańcową.

To sanktuarium tutaj, w Kadyksie, nie jest sanktuarium takim jak inne wielkie sanktuaria... Jednak u wszystkich mieszkańców Kadyksu patronat Dziewicy i przywiązanie do Dziewicy Różańcowej jako ich Matki i rodziny jest głęboko zakorzenione w ich sercach i w ich sumieniach. To prawda.

Jest to miasto, w którym jest wiele kościołów i wiele obrazów, a w ciągu roku jest wiele okoliczności religijnych do świętowania. Ale mimo to, we wnętrzu każdego serca, umieścili swój ołtarz i nigdy nie opuszczają Dziewicy.

Masz bractwo, prawda?

- Tak. Archikonfraternia Najświętszego Różańca. Należy do całego Zakonu i jest uniwersalny. Jest to grupa wiernych. Tutaj jest ich około trzech, trzystu pięćdziesięciu. Jest to grupa wiernych, których zobowiązaniem jest, przynajmniej raz w tygodniu, odmawianie części Różańca, a następnie uczestniczenie w życiu sanktuarium, w kulcie Dziewicy, we współpracy z braćmi. I nie przestają być częścią rodziny dominikańskiej, i częścią Zakonu w tym sensie.

Tutaj przez lata część klasztoru służyła jako studio radiowo-telewizyjne, a codziennie z klasztoru transmitowano Różaniec. Gdy utracono tę transmisję, należy pamiętać, że Konferencja Episkopatu Hiszpanii, a nawet Zakon, chciały wykupić tyle miejsca, by móc codziennie transmitować Różaniec w tylu stacjach radiowych, ile trzeba. Nie doszło to jednak do skutku.

A teraz po raz kolejny podkreśla się wartość środków upowszechniania, które się posiada. Spójrzcie na kanał telewizyjny, na Radio Maria, na te elementy, które zostały uruchomione również w niektórych diecezjach, na sukces, jaki odnoszą. Ponieważ wiele osób, nie tylko starszych i chorych, podczas załatwiania swoich spraw w domu, może jednocześnie modlić się i w ten sposób uczestniczyć w modlitwie Kościoła.

Opowiedz nam o patronie miasta i o. Galeona. Ci z nas, którzy nie znają dobrze historii, mogą je pomylić.

- Są to dwa różne obrazy. Jedna z nich to patronka Kadyksu, naturalnej wielkości wizerunek patronki i zawsze jest w jej ołtarzu, w jej sanktuarium. Nawiasem mówiąc, nabożeństwo do pierwszego obrazu, obrazu Virgen del Carmen, narodziło się tutaj, w klasztorze, a narodziło się dlatego, że my, dominikanie, przybyliśmy do Kadyksu przed karmelitami bosymi, a kiedy oni przybyli, zanieśliśmy tam Dziewicę do Jej świątyni.

Otóż tutaj, w Kadyksie, co roku odbywały się trzy ekspedycje wojskowe, które musiały zachować marynarkę handlową na środku morza, właśnie z powodu piractwa Anglików, Portugalczyków i tych, którzy poświęcali się kradzieży na morzu. Ta uzbrojona flota, która zachowała marynarkę handlową, nazywana była galeonami. I jeden z kapitanów floty, która co roku płynęła z Kadyksu do Cartagena de Indias w Kolumbii, wpadł na pomysł: "Człowieku, dlaczego nie wcielimy obrazu, który mamy w naszej kaplicy".

Mieli tu w klasztorze kaplicę główną, żeby pochować admirałów i tych najważniejszych, którzy zginęli. Dlaczego nie zabierzemy ze sobą obrazu, który mamy w naszej kaplicy? Gdy jesteśmy na morzu, przychodzi i odchodzi z nami. A potem w czasie naszego odpoczynku, tu w Kadyksie, jest w klasztorze".

I tak właśnie Najświętsza Panienka była zaokrętowana corocznie przez ponad 150 lat w tej flocie. Jest to drugi wizerunek Matki Boskiej Różańcowej, rzeźba o wymiarach od 70 do 75 centymetrów. Kiedy zniknął tranzyt handlowy, a handel zaczął się odbywać innymi środkami, samolotami itp. obraz pozostał tutaj w klasztorze.

Ale potem zaokrętowali Galeona i zaczął on płynąć dookoła świata...

- Tak, to było wtedy, gdy przypłynął statek szkoleniowy. Juan Sebastián Elcanoczyli okręt hiszpańskiej Armady, na którym marynarze odbywają ostatnie kursy. Panowie z Armady, z burmistrzem i ówczesnym przeorem, wpadli na pomysł, że jak Elcano popłynie dookoła świata, to czemu nie zaokrętować Galeona. Idzie z nami i uobecniamy ją w całym świecie, wspominając obecność Dziewicy Różańcowej wśród ludzi morza od czasów Lepanto, od morskiego zwycięstwa Lepanto. I tak też się stało.

A teraz, ostatnio, sześciokrotnie opłynęła świat. I co roku idziemy z nią, robimy małą procesję, marynarze i my, na pożegnanie Elcano, który wciąż stoi w doku w Kadyksie.

Naturalnej wielkości obraz Matki Boskiej Różańcowej, patronki, ten, który jest w sanktuarium, z szatą, nie został przyjęty. Był zaokrętowany sporadycznie, gdy zabieraliśmy go na wizytę w parafiach lub na akt morski na nabrzeżu, ale bardzo sporadycznie. Tym, który zawsze jest zabierany na pokład, jest drugi obraz Matki Bożej Różańcowej, który mamy również tutaj w klasztorze.

Dziewica Kadyks

Poza mikrofonem ostatnie pytanie, które też podejmujemy na końcu. Papież nosi biel ze względu na dominikanów - głosi historia. A Bro Pascual komentuje.

- To jest tak. Papież ubierał się jak kardynał, aż został papieżem Piusem V, św. Bardzo lubił swój dominikański habit, a że został wybrany na papieża, to on powiedział: no, to dobrze. Nie zamierzam jednak zmieniać mojego zwykłego sposobu ubierania się, mojego przyzwyczajenia, aby wykonać zadanie, które mi powierzyłeś.

I jeśli spojrzysz na nasz habit, to habit papieża jest taki sam, tylko że dodali szarfę, na której nosi swój herb, a potem usunęli daszek z tyłu kaptura, który jest znakiem żebraków. My bracia, którzy mamy kaptur, a kaptur kończy się dziobem, to dlatego, że żyjemy pracując pośród innych. Papież, ponieważ jego praca jest inna, miał zaokrąglony kaptur, usuwając szczyt mendykacji, ale jest to dokładnie ten sam habit. A papież nadal jest tym, który w Kościele nosi biel.

Fra Pascual kończy, mówiąc z własnej inicjatywy i bez pytania: "W tym czasie, w Europie Zachodniej, ten sposób życia, który prowadzimy, ma wiele braków i wiele trudności. Myślę, że trzeba to odwrócić. Zdarzyło się to w czasach rzymskich, a nawet wtedy byli tacy pewni: Imperium Rzymskie upadnie. Cóż, padło. Te same trudności, które przeżywają rodziny i porządek społeczny, dotykają zakonów i Kościoła. Bo jesteśmy częścią wszystkich, a na świecie jesteśmy z Tobą".

Dziś, i to jest nasze, zwracamy się do Dziewicy, Dziewicy z Góry Karmel, Dziewicy Różańcowej, i wezwaniami każdego z nas: któż nie ma w swojej rodzinie, bliższej lub dalszej, jakiegoś Karmelity i Różańca w pobliżu!

AutorFrancisco Otamendi

Świat

Dlaczego wizyta papieża w Kanadzie ma znaczenie

Zbliżająca się podróż papieża do Kanady jest czymś więcej niż wizytą; jest to moment dla rdzennych mieszkańców, aby pojednać się z inkulturowanym Jezusem Chrystusem, Chrystusem, którego rdzenni mieszkańcy chcieliby odrzucić.

Fernando Emilio Mignone-15 lipca 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

Czytam codziennie Le Devoirnacjonalistyczna i świecka gazeta w Montrealu. Dla tego medium, które przed wiekiem było nacjonalistyczne i klerykalne, wizyta papieża w Quebecu Za kilka dni nie wydaje się to być nowością. Pewnie zmieni zdanie...

Każda papieska podróż jest ważna, ale wydaje mi się, że m.in. wyjazd pod koniec miesiąca do Kanady Jest to szczególnie. Zachodnia rewolucja antyreligijna drugiej połowy lat 60. mocno uderzyła w proaktywną mniejszość katolicką w Kanadzie. Sześć dekad później chrześcijaństwo już tu nie istnieje, w sensie nadanym mu przez francuską filozofkę Chantal Delsol.

Delsol, który niedawno przemawiał w Montréalu, opublikował w 2021 roku esej Koniec Chrétienté. Stwierdza tam, że kończące się na Zachodzie chrześcijańskie półtora tysiąclecia oparte było na dominacji. Chrześcijaństwo, które nigdy nie umiera, musi wymyślić nowy sposób istnienia: dawanie świadectwa.

Do tego, jak sądzę, dochodzi świadek Francisco. Podróż na te egzystencjalne peryferia Być świadkiem przebaczenia i zrozumienia. Przybywa on na prośbę dziewięćdziesięciu kanadyjskich biskupów. Na tych biskupów naciskały grupy tubylcze i indigenistyczne, które domagały się, aby papież osobiście poprosił przebaczenie w Kanadzie przez chrześcijański kolonializm. Nie będzie to pierwszy raz, kiedy Franciszek wypowiada się w imieniu Kościoła, jako poverello XXI wieku.

Stosunkowo niska liczba rdzennych i Métis Kanadyjczyków (mniej niż dwa miliony) pokazuje, że dla Kościoła - Franciszka - Chrystusa liczą się same istoty ludzkie. Nieważne, jak mało ich jest. Papież przyjeżdża do nich, nawet jeśli musi to robić na wózku inwalidzkim. Przyjedzie w dniach 24-29 lipca do prowincji Alberta i Quebec oraz na terytorium Nunavut. Przychodzi, aby słuchać, aby być z nimi.

Św. Jan Paweł II zrobił coś takiego w czasie swojej długiej trasy we wrześniu 1984 r. (spotkanie np. w Ontario z ludnością tubylczą); a potem 20 września 1987 r. Tego dnia polski papież odwiedził Fort Simpson na Terytorium Północno-Zachodnim. Skierował przesłanie do Aborygenów, spotkał się z liderami czterech krajowych organizacji tubylczych i odprawił niedzielną Mszę św. Było to spełnienie obietnicy złożonej trzy lata wcześniej, gdy mgła uniemożliwiła jego samolotowi lądowanie w Fort Simpson.

Teraz Franciszek podróżuje także do dalekiej Ameryki. Iqaluit, stolica Nunavut, liczy zaledwie osiem tysięcy mieszkańców. Gdyby to terytorium Eskimosów, które rozciąga się do bieguna północnego, było państwem, byłoby 15. co do wielkości na świecie.

Ryzyko z wizyty w Kanadzie

Francisco jest odważnym człowiekiem. W wieku 85 lat ledwie może chodzić: ale chce Chodzenie razem z tubylcami (takie jest motto wizyty). Stawia też na to, że rdzenni mieszkańcy zostaną pojednani z inkulturowanym Jezusem Chrystusem, czyli Chrystusem, na którego rdzenni mieszkańcy są uczuleni. Odsetek rdzennych katolików kanadyjskich wynosi zapewne ponad 40 % (tyle mniej więcej wynosi odsetek ochrzczonych katolików kanadyjskich). Kluczowy fakt: tubylczy wskaźnik urodzeń (ok. 2,5 na kobietę) jest wyższy niż anemiczny wskaźnik kanadyjski - 1,4.

Franciszek stawia na to, że jego strategia (z boskiego natchnienia, bez wątpienia) wychodzenia na geograficzne peryferie (mianowanie elektorów przyszłego papieża w miejscach odległych od wielkich nagłówków i nieznanych giełdom) - że to na nowo wyśrodkuje eklezjalny system globalnego pozycjonowania.

Jego strategia polega na odejściu od autoreferencyjności. Od narcyzmu, od typowej choroby Kościoła zaabsorbowanego sobą, pochylonego jak kobieta z Ewangelii, która prowadzi do duchowej światowości i klerykalizmu, i która nie pozwala nam doświadczyć "słodkiej i pocieszającej radości ewangelizowania" (zob. "Evangelii gaudium", cytat za św. Pawłem VI). Franciszek chce wyjść z zakrystii, kopnięcie bulwary metropolii oraz szlaki alpejskie, azjatyckie, amazońskie i afrykańskie.

Franciszek być może uprawia hazard, że jego krytycy - ma ich w anglojęzycznej Kanadzie, pozostającej pod wpływem pewnego północnoamerykańskiego konserwatyzmu klerykalnego - zdadzą sobie sprawę, że jest on jednocześnie postępowy i konserwatywny. Albo że jest, jak mówi Juan Vicente Boo w Papież radości"inteligentny... konserwatysta".

Z tych wszystkich powodów i nie tylko, ten wyjazd ma znaczenie. Zobaczymy jak to będzie. Zostań na swoim ekranie.

Ameryka Łacińska

Mgr Raymond PoissonCzytaj więcej : "Obecność Ojca Świętego w Kanadzie poprowadzi nas w kierunku, w którym musimy iść".

Arcybiskup Raymond Poisson, przewodniczący Kanadyjskiej Konferencji Biskupów Katolickich, udzielił wywiadu dla Omnes przed zbliżającą się wizytą papieża Franciszka w Kanadzie, aby zachęcić do procesu pojednania i uzdrowienia kanadyjskich katolików z rdzennymi społecznościami.

Maria José Atienza-15 lipca 2022 r.-Czas czytania: 6 minuty

Jest to wizyta historyczna z wielu powodów. Papież Franciszek jeszcze w lipcu tego roku odwiedzi Kanadę w ramach bardzo szczególnej podróży. Oprócz wysłuchania i dialogu z rdzennymi mieszkańcami, wyrażenia swojej bliskości i poruszenia kwestii zaangażowania Kościoła katolickiego w funkcjonowanie szkół rezydencjalnych w całej Kanadzie, wizyta papieska będzie okazją do spotkania z szerszą społecznością katolicką w Kanadzie.

Społeczność, która od lat pogrążona jest w procesie akceptacji, przebaczenia, ale przede wszystkim budowania przyszłości, co podkreślił w tym wywiadzie dla Omnes, Raymond Poisson, przewodniczący Kanadyjskiej Konferencji Biskupów Katolickich.

W rozmowie tej bp Poisson, który jest biskupem diecezji Saint-Jérôme-Mont-Laurier, w prowincji Quebec, zauważa, że "słowo, gesty, obecność Ojca Świętego poprowadzą nas w kierunku, który musimy obrać" na tej trudnej, ale koniecznej drodze.

Jak Kościół kanadyjski przygotowuje się do tej wizyty?

- Jest to duża praca zespołowa z kilkoma partnerami, na poziomie krajowym i lokalnym, która musi być wykonana w rekordowym czasie.

Od ponad trzech lat grupa czterech biskupów regularnie towarzyszy inicjatywom biskupów Kanady, mając na uwadze konkretne działania i gesty pojednania z naszymi rdzennymi braćmi i siostrami. Jako członek tej grupy mogę zaświadczyć o podróży, która doprowadziła nas do zorganizowania tego spotkania w Rzymie 3 delegacji - First Nations, Inuit i Métis - z papieżem Franciszkiem (marzec-kwiecień 2022).

Zwieńczeniem tych spotkań była audiencja ponad 150 tubylczych delegatów z Ojcem Świętym, podczas której papież Franciszek przyłączył się do przeprosin wygłoszonych przez biskupów Kanady we wrześniu 2021 r. Aby kontynuować te delegacje w Rzymie, papież Franciszek przyjął zaproszenie swoich braci biskupów. aby przyjechać do Kanady od lipca 2022 r..

W planowanie papieskiej wizyty w Kanadzie zaangażowane są narodowe organizacje ludności tubylczej. Wymiany rozpoczęły się wraz z delegatami przygotowującymi się do podróży do Watykanu na przełomie marca i kwietnia 2022 r. i były kontynuowane podczas ich prywatnych spotkań z papieżem Franciszkiem, a także z grupą roboczą kanadyjskich biskupów w ramach trwającego dialogu.

Rodzimi bracia i siostry uczestniczyli również w wizytach wstępnych w potencjalnych miejscach wizyty papieskiej. Programowanie zostało sfinalizowane w ścisłej współpracy z nimi, aby zapewnić, że nadchodząca wizyta papieża Franciszka będzie ważnym krokiem na drodze do uzdrowienia i pojednania.

Modlimy się o zdrowie Ojca Świętego, gdy rozpoczynamy intensywne planowanie tej historycznej wizyty.

Przygotowania do tego wyjazdu były, jak zaznaczasz, bardzo szybkie. Oprócz "oficjalnych" przygotowań, w jaki sposób wierni są w nie zaangażowani?

- Jest wiele sposobów, na które wierni angażują się w przygotowania do wizyty naszego Ojca Świętego, aby cieszyć się Bożą miłością i pokazać, jak łączymy się z papieżem w jego zaangażowaniu na rzecz uzdrowienia i pojednania.

Niektóre grupy parafialne modlą się razem, niektóre są wolontariuszami, niektóre podróżują, aby uczestniczyć w jednym z publicznych wydarzeń, itp.

Ta kwestia dotyczy osób, które przeżyły residential school, ale także każdego, kto doznał bólu lub traumy z rąk członków Kościoła katolickiego.

Mgr Raymond Poisson. Przewodniczący Kanadyjskiej Konferencji Biskupów Katolickich

W związku z wizytą papieża pojawiają się doniesienia o mało budujących zachowaniach niektórych instytucji kościelnych wobec ludności tubylczej. Czy uważasz, że ta wizyta będzie stanowiła punkt zwrotny w historii Kościoła kanadyjskiego?

- Podczas delegacji do Rzymu słyszeliśmy słowa papieża Franciszka, wypowiadane w kontekście przepraszania braci biskupów za zachowania niektórych członków Kościoła w szkołach rezydencjalnych. Wiemy, że jego wizyta będzie kolejnym krokiem do uzdrowienia i pojednania.

Ta kwestia dotyczy ocalałych z residential schools, ale także każdego, kto doznał bólu lub traumy z rąk członków Kościoła katolickiego. Ale ta wizyta dotyka przede wszystkim gotowości Kościoła do przeżywania z naszymi rodzimymi braćmi i siostrami nowych projektów pojednania. Nie tylko przeprosiny.

Wizyta Papieża może mieć również pewien efekt wyzwalający, pozwalający na zrobienie kroku w kierunku uzdrowienia dużej liczby ofiar różnego rodzaju nadużyć, a także ich rodzin byłych uczniów, które doświadczają wielopokoleniowych skutków.

Oczywiście nie wszystkie ofiary zostaną uspokojone, ale dla wielu będzie to okazja, by usłyszeć i zobaczyć papieża Franciszka poruszonego usłyszanymi świadectwami.

Aborygeni przywiązują dużą wagę do relacji, do obecności. Dlatego tak ważne jest, by odbył się on na kanadyjskiej ziemi i by wzięło w nim udział jak najwięcej Aborygenów.

Ta wizyta dotyka przede wszystkim woli Kościoła, aby przeżywać z naszymi rodzimymi braćmi i siostrami nowe projekty pojednania. Nie tylko przeprosiny.

Mgr Raymond Poisson. Przewodniczący Kanadyjskiej Konferencji Biskupów Katolickich

W tym sensie, jak przeżywa tę podróż ludność tubylcza, w tym niekatolicy?

- W ogóle po dwóch latach pandemii: jak dobrze będzie znów widzieć się w dużych grupach, cieszyć się, że jesteśmy razem!

Istnieje potrzeba odbudowania i wzmocnienia więzi, lepszego poznania i poszanowania siebie nawzajem, lepszego zrozumienia duchowości i tradycji aborygeńskich, pogłębienia zrozumienia prawd, wyjaśnienia sposobów widzenia siebie.

Są wśród nas uprzedzenia i stereotypy, więc chodzenie razem, katolików i innych wyznań religijnych z całym społeczeństwem, pomoże nam stworzyć bardziej zjednoczoną przyszłość. Chodzi o to, aby przekształcić sposób, w jaki patrzymy na siebie. Ta wizyta jest wyjątkową okazją oferowaną całemu społeczeństwu kanadyjskiemu.

Hasłem wizyty jest "Walking Together", w ramach procesu pojednania zainicjowanego przed laty przez biskupów Kanady. Jak przebiega ten proces?

- Delegacja do Rzymu w kwietniu ubiegłego roku jest następstwem ponad trzyletniego dialogu między katolickimi biskupami Kanady i ich rdzennymi partnerami, w tym Zgromadzeniem Pierwszych Narodów (AFN), Narodową Radą Métis (MNC) i Inuit Tapiriit Kanatami (ITK), w celu poznania i rozeznania, jak najlepiej wspierać ich na drodze uzdrowienia i pojednania.

Ponieważ ten dialog trwa, podjęliśmy kilka ważnych krokóws w celu wspierania jaśniejszej przyszłości, w tym ogłoszenie $30 milionów na wsparcie inicjatyw związanych z uzdrowieniem i pojednaniem, nasze zobowiązanie do zapewnienia, że dokumenty związane ze szkołami rezydencjalnymi zostaną udostępnione ocalałym oraz kontynuacja naszych wysiłków na rzecz edukacji naszych duchownych, osób konsekrowanych i świeckich w zakresie rdzennych kultur i duchowości.

Wśród kanadyjskich biskupów panuje wyraźna zgoda co do tego, że trzeba zrobić więcej, aby złagodzić historyczne i obecne cierpienia spowodowane przez system szkół rezydencjalnych.

Podróż Ojca Świętego do Kanady pozwoli nam być razem, iść razem, członkom wspólnot rdzennych i nie rdzennych. Wspólne przeżywanie silnych wydarzeń, które przemawiają za nami, naszym zdaniem, będzie korzystne.

Słowa, gesty, obecność Ojca Świętego wskażą nam kierunek, w którym musimy podążać, otworzą nam drogi, abyśmy dalej szli razem ku pojednaniu, ku uzdrowieniu, ku wizji przyszłości.

Wspólny spacer katolików i innych wyznań religijnych z całym społeczeństwem pomoże nam stworzyć bardziej zjednoczoną przyszłość. Chodzi o to, aby przekształcić sposób, w jaki patrzymy na siebie.

Mgr Raymond Poisson. Przewodniczący Kanadyjskiej Konferencji Biskupów Katolickich

Kanada, podobnie jak reszta Zachodu, przeszła bardzo wielki proces sekularyzacji. Jak wygląda dziś Kościół w Kanadzie? Jak przeżywał i przeżywa ten proces oczyszczenia, który czasami może być prawie niezrozumiały?

- Kościół jako instytucja personalizuje cały lud w ruchu; jest siłą sprawczą. Istnieje też pewne niebezpieczeństwo: Kościół nie może ograniczać się do członków konsekrowanych czy duchownych, ale do wszystkich ochrzczonych.

Poprzez wyzwania i kontrowersje, radości i projekty, Kościół stara się uczynić centralne miejsce dla Chrystusa, Ewangelii i wartości ewangelicznych. Składa się z istot ludzkich i dlatego nie jest doskonała.

W społeczeństwie wzrasta znaczenie autentyczności świadectwa, któremu ten Kościół, ze swoimi pasterzami i całą swoją strukturą, musi służyć do głębi. To także ta autentyczność, "wierność misji", jest często wytykana członkom Kościoła w przypadku internatów.

Poprzez moje własne członkostwo i uczestnictwo w Kanadyjskiej Konferencji Biskupów Katolickich, jestem inspirowany wspaniałymi przykładami zaangażowania i świętości na drodze misyjnej Ludu Bożego w Kanadzie. Współczesny świat jest pełen zawiłości, ale są też czasy, kiedy Słowo Boże może zakorzenić się w społeczeństwie.

Jako biskupi liczymy na to, że wszyscy członkowie Ludu Bożego, w tym duchowni, świeccy i osoby konsekrowane, wszyscy ochrzczeni, będą dawać dobre świadectwo Ewangelii w codziennym życiu.

Nauka społeczna Kościoła: przewodnik i podstawa życia bractw

Podstawowe wartości życia społecznego - prawda, wolność, sprawiedliwość i miłość - mają być promowane i przeżywane w szczególny sposób w bractwach; to jest ich misja. Z tego powodu nauka społeczna Kościoła wydaje się szczególnie dobrze nadawać do zastosowania w praktyce życia bractwa.

14 lipca 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

Człowiek osiąga swoją pełnię tylko w społeczeństwie. Natura ludzka jest jedyną naturą, która do spełnienia potrzebuje relacji społecznych. Wyjaśnia to Księga Rodzaju, na początku Biblii: "Nie jest dobrze, aby człowiek był sam" (Rdz 2,18), potrzebuje on żyć w społeczeństwie, odnosić się do innych, aby osiągnąć swój pełny rozwój jako osoba. Stworzona na obraz i podobieństwo Boga (Rdz 1, 26-27), osoba ludzka jest od początku powołana do życia społecznego.

Do tego samego wniosku doszedł, na podstawie rozumu, Platon (Rzeczpospolita) i Arystotelesa (Polityka). Podjęte po wiekach odpowiednio przez św. Augustyna i św. Tomasza z Akwinu i wzbogacone przez Objawienie, leżą u podstaw sensu życia i przekonań moralnych Zachodu, kultury europejskiej.

Ciągłość tego kierunku myślenia nie była spokojna. Autorzy, być może przereklamowani, tacy jak Hobbes (XVII w.) czy Rousseau (XVIII w.), kwestionowali tę różnicującą jakość osoby, jej niezbędną towarzyskość. Ich podejścia może nie były zbyt konsekwentne, ale otworzyły drogę innym modelom myślowym, począwszy od oświecenia (XVIII w.), które oparło ideały życia osobowego na naturze i rozumie, zsyntetyzowanym w nauce. Religia, Objawienie, pozostawała poza sferą społeczną, zamknięta w sumieniu każdej jednostki i pozbawiona legitymacji do proponowania swojej wizji człowieka i społeczeństwa.

Od tego momentu zaczyna się zawrotna dynamika. Zaczyna się od niefrasobliwego wkładu współczesnej nauki, która podważa godność i wolność człowieka, i prowadzi do ponowoczesności, kategorii obejmującej różne totalitaryzmy spod tego czy innego znaku, które próbują przepisać naturę człowieka i jego godność oraz narzucić obywatelskie unieważnienie tych, którzy ośmielają się myśleć w wolności, nie przyjmując oficjalnej opowieści, a tym właśnie jest kultura. obudzony.

Kościół nie pozostał obojętny na te kontrkulturowe prądy, które pomniejszają godność osoby. Pierwszą papieską encykliką korygującą polityczno-filozoficzny dryf współczesności była encyklika Grzegorza XVI, Mirari vos (1832)Następstwem tego miała być encyklika Quanta cura (1864) Piusa IX, na pewne formy liberalizmu, a także Pascendi (1907) przez Piusa Xprzeciwko modernizmowi.

Od tego momentu pontyfikalna produkcja doktrynalna ma charakter ciągły. Cały ten materiał, w postaci encyklik, alokucji, listów, adhortacji apostolskich, przemówień i innych interwencji, tworzył stopniowo system o dużej spójności wewnętrznej. Na początku tego wieku (2004), za namową Jana Pawła II, cała ta doktryna, usystematyzowana i uporządkowana epigrafami, została zebrana w Kompendium Nauki Społecznej Kościoła (DSI), podręcznik, który nie należy do dziedziny ideologii, lecz do dziedziny teologii moralnej, mający na celu kierowanie postępowaniem jednostek i organizacji ludzkich we wszystkich aspektach życia społecznego.

Jeśli Społeczna doktryna Kościoła ma na celu kierowanie postępowaniem ludzi w kierunku ich pełnego rozwoju, każde stowarzyszenie czy grupa społeczna powinna czuć się nim zainteresowana, a szczególnie bractwa. W nich należy zapewnić środki, aby człowiek mógł zostać wprowadzony przez Chrystusa w trynitarne życie Boga i uczestniczyć w Jego komunii życia i miłości, wraz z innymi mężczyznami i kobietami w komunii świętych. "Oby wszyscy stanowili jedno, jak Ty i Ja jedno jesteśmy" (J 17, 1-22).

W bractwach podstawowe wartości życia społecznego - prawda, wolność, sprawiedliwość i miłość - mają być promowane i przeżywane w sposób szczególny; to jest ich misja. Jeśli bractwo miałoby odciąć wewnętrzne korzenie swojego socialitasGdyby żyła poza komunią z Bogiem w Trójcy Świętej, jej struktura jako grupy społecznej uległaby denaturalizacji i rozpadowi. Nie byłaby to już grupa społeczna, przestrzeń humanizacji, ale uzależniające środowisko, które rozwiązuje się w dialektyce władzy-opozycji; które głosi wolność, ale w którym egoizm bierze górę nad dobrem wspólnym; które skupia się na krótkotrwałym aktywizmie. Bez odwołania się do prawdziwego Boga, który gwarantuje indywidualność i towarzyskość, braterstwo oscylowałoby między pustką indywidualistycznej samotności a fałszywymi tożsamościami.

W każdej ze swoich sekcji Społeczna doktryna Kościoła wydaje się być specjalnie przystosowany do życia w bractwie. Warto ją znać, żyć nią i szerzyć.

AutorIgnacio Valduérteles

PhD in Business Administration. Dyrektor Instituto de Investigación Aplicada a la Pyme. Brat Starszy (2017-2020) Bractwa Soledad de San Lorenzo, w Sewilli. Opublikował kilka książek, monografii i artykułów na temat bractw.

Świat

Maria Lia Zervino: "WUCWO jest mozaiką kobiet zjednoczonych we wspólnej miłości do Kościoła".

Jest to jeden z trzy kobiety którzy od 13 lipca 2022 r. wchodzą w skład dykasterii ds. biskupów i jedynej świeckiej. Maria Lia Zervino, przewodnicząca Światowej Unii Katolickich Organizacji Kobiecych, rozmawia z Omnes o tej instytucji, która reprezentuje ponad osiem milionów kobiet na całym świecie. 

Federico Piana-14 lipca 2022 r.-Czas czytania: 6 minuty

Światowa Unia Katolickich Organizacji Kobiecych (WUCWO) została założona w 1910 roku, a dziś jest rozsiana po wszystkich kontynentach i liczy ponad osiem milionów członkiń, których celem jest wspieranie programów i projektów mających na celu przede wszystkim obronę i godność kobiet.

To ponad sto lat promowania i obrony kobiet na całym świecie, w najbardziej zróżnicowanych środowiskach społecznych, politycznych i ekonomicznych. Maria Lia Zervino, przewodnicząca organizacji, która w 2006 roku została uznana przez Stolicę Apostolską za Międzynarodowe Publiczne Stowarzyszenie Wiernych, wyjaśnia, że jest to również powód do dumy i chluby dla całego Kościoła.

"Od samego początku wizjonerskie kobiety założycielki były obecne na poziomie międzynarodowym. W 1928 roku kobiety te pracowały już w Lidze Narodów, w komisjach do spraw handlu kobietami i ochrony dzieci. Ich wpływ i prestiż zarówno dla krzewienia wiary, jak i dla ochrony rodziny były takie, że w czasie II wojny światowej musieli spalić swoje archiwa, aby uniknąć prześladowań; niestety ich Asystent kościelny zmarł w wyniku tortur - zaznacza Zervino.

Owocna akcja eklezjalna, która doprowadziła do tego, że Paweł VI "mianował przewodniczącą tego organu Hiszpankę Pilar Bellosillo, obecną w pierwszej grupie kobiet audytorów Soboru Watykańskiego II i której sprawa beatyfikacyjna jest obecnie w toku" - wspomina María Lía Zervino.

Jakie są cele Światowej Unii Katolickich Organizacji Kobiecych i jak organizacja jest zorganizowana, aby je osiągnąć?

- WUCWO skupia się na godności kobiet. Jej celem jest promowanie obecności, uczestnictwa i współodpowiedzialności kobiet katolickich w społeczeństwie i w Kościele, aby obok mężczyzn były protagonistkami w ewangelizacji i integralnym rozwoju człowieka. Dlatego zrzesza organizacje katolickie (mieszane lub wyłącznie kobiece), które zawsze reprezentuje kobieta. Praktycznie wszystkie członkinie to kobiety świeckie, choć do ich organizacji należy wiele kobiet zakonnych, zrzesza też stowarzyszenia kobiet konsekrowanych.

 Kto wchodzi w skład tej organizacji?

- Delegaci organizacji uczestniczą w Walnym Zgromadzeniu co 4 lata i w sposób demokratyczny wybierają członków Rady. To kolegialne ciało głosuje na członków Komitetu Wykonawczego: wiceprezesów każdego regionu i wreszcie prezydenta, który zasiada na dole piramidy. Organy zarządzające wchodzące w skład odwróconej piramidy są na usługach organizacji członkowskich WUCWO.

W ten proces zaangażowana jest również Dykasteria ds. Świeckich, Rodziny i Życia, która może zawetować kandydata na prezydenta, ale nie może wybrać, kto będzie sprawował ten urząd.

WUCWO jest egzystencjalnym obserwatorium kobiet w świecie i odbiciem tego, co dzieje się w całym Kościele. Najsilniejszy wzrost WUCWO odnotowuje w Afryce, a w niektórych krajach europejskich widać pewien spadek, podobnie jak na poziomie Kościoła światowego. Organizacje z największą liczbą młodych kobiet można znaleźć na kontynencie afrykańskim oraz w niektórych krajach Azji i Pacyfiku oraz Ameryki Łacińskiej.

W regionie Ameryki Północnej sytuacja nie zmieniła się znacząco w ostatnich latach. O WUCWO można powiedzieć, że jest mozaiką kultur bardzo zróżnicowanych kobiet, które łączy wspólna miłość do Kościoła oraz chęć stosowania i współtworzenia jego nauki. Oprócz inicjatyw ekumenicznych, od 2019 roku dodała ścieżkę dialogu z kobietami innych wyznań - które są również liderkami w swoich społecznościach - i wspólnie obchodzą co roku Międzynarodowy Dzień Kobiet.

Jakie są cele na najbliższą przyszłość?

- Są trzy cele na najbliższą przyszłość: wzrastać w synodalności, tworzyć synergię z kobietami w krajach, w których nie ma możliwości zrzeszania się oraz nadawać widoczność tym kobietom, które wydają się niewidoczne.

Jeśli chodzi o synodalność, cel jest dwojaki: z jednej strony wnieść wkład w Synod o synodalności w każdej fazie diecezjalnej, kontynentalnej i powszechnej, a z drugiej strony wcielić go w ramach WUCWO.

Centralnym wśród zadań, które zostaną podjęte w stylu synodalnym, jest przygotowanie Światowego Spotkania Kobiet WUCWO z papieżem Franciszkiem w dniu 13 maja 2023 r., które będzie progiem, z którego padnie światło na Zgromadzenie Ogólne, które nastąpi po nim w Asyżu.

W celu stworzenia synergii z kobietami katolickimi w niektórych krajach, zwykle muzułmańskich, których rządy nie pozwalają im się zrzeszać, zorganizujemy w październiku tego roku w Atenach III Spotkanie z Kobietami Bliskiego Wschodu i Morza Śródziemnego, proces, który rozpoczęliśmy w Ammanie (2013) i kontynuowaliśmy w Bari (2016). "Kobiety czyniące pokój w Kościele na wyjeździe"uczyni priorytetem słuchanie kobiet, oprócz dzielenia się aktualizacją Amoris laetitia i wspólnie marzyć o scenariuszu post-Covid 19, w ramach kultury pokoju.

Aby nadać widoczność kobietom w różnych częściach świata, które zwykle dla wielu wydają się niewidoczne w wyniku tego, co papież nazywa globalizacją obojętności, WUCWO stworzyło w 2021 roku Światowe Obserwatorium Kobiet.

Niedawno rozpoczęło działalność Globalne Obserwatorium Kobiet: czym jest i jakie są jego cele?

- Jest to nowy projekt i jest przeznaczony na krótką i długą metę. Motto Światowego Obserwatorium Kobiet (WWO) brzmi: "Słuchanie, by zmieniać życie".

Polega ona właśnie na wysłuchaniu kobiet z różnych regionów świata na określony temat, dając im możliwość wypowiedzenia się i wysłuchania ich głosu. Zebranie ich doświadczeń związanych z cierpieniem i deprywacją, jak również ich mocnych stron i dobrych praktyk, w celu usystematyzowania ich w formie o rygorze akademickim, który pozwoli na ich rozpowszechnienie w przystępnym języku.

Drugą fazą pracy każdego Obserwatorium jest rozpowszechnianie i podnoszenie świadomości na poziomie lokalnym, krajowym i międzynarodowym, aby inspirować i generować strategie duszpasterskie ze strony Kościoła, synergie ze strony organizacji pozarządowych społeczeństwa obywatelskiego, polityki publiczne ze strony państw oraz wkład w agendę międzynarodową, która sprzyja integralnemu rozwojowi ludzkiemu kobiet oraz ich rodzin, wspólnot i narodów.

WWO ma być międzynarodowym punktem odniesienia, z którego można uwidocznić i ocenić alternatywy przemian w obszarze kobiet w różnych częściach świata. Jego wizja jest integralna i uniwersalna, to znaczy utożsamia się z magisterium Kościoła, w szczególności z Laudato si oraz z Fratelli tutti. Jest w służbie wszystkich struktur kościelnych i innych organizacji, także tych bezwyznaniowych.

To Obserwatorium, jako pierwszy akt, przedstawiło ankietę, aby dowiedzieć się, jaki wpływ na kobiety na świecie ma Covid 19. Jakie były wyniki?

- WWO przeprowadził swoje pierwsze prace Wpływ Covid-19 na kobiety w Ameryce Łacińskiej i na Karaibach. Zgodnie z zebranymi badaniami, konsultacjami z ekspertami terenowymi i tysiącami przeprowadzonych ankiet, głównym skutkiem pandemii dla sytuacji kobiet w regionie było pogłębienie i nasilenie istniejących wcześniej strukturalnych nierówności społecznych, gospodarczych i kulturowych, takich jak wzrost przemocy ze względu na płeć, pogorszenie autonomii ekonomicznej, pogłębienie się feminizacji ubóstwa, uszczerbek na zdrowiu fizycznym i psychicznym, wzrost zadań związanych z opieką, trudności w edukacji pogłębione przez różnice społeczne, wzrost handlu ludźmi i przestępczości zorganizowanej, wśród innych wskaźników.

Ujawniły się również ich mocne strony i odporność, takie jak wymyślanie na nowo sposobów utrzymania swoich rodzin i sposobów wprowadzania na rynek swoich produktów, tworzenie sieci solidarności w celu opieki nad osobami starszymi lub najbardziej potrzebującymi w czasie pandemii, nowe formy modlitwy i towarzyszenia duchowego.

I pojawiła się seria kreatywnych propozycji, w tym szkolenia dla liderek we wszystkich dziedzinach, reprezentacja kobiet w przestrzeni publicznej - postawienie na współpracę, a nie konkurencję - badania i rozpowszechnianie informacji na temat przemocy strukturalnej i symbolicznej, strategia zapobiegania przemocy, praca od dzieciństwa na rzecz równych praw kobiet i mężczyzn, poprawa edukacji, w tym cyfrowej, oraz reforma systemów dostępu do wymiaru sprawiedliwości dla najbardziej zagrożonych kobiet.

Jak Światowa Unia Katolickich Organizacji Kobiecych może pomóc kobietom w znalezieniu przestrzeni i widoczności także w kontekście eklezjalnym?

- WUCWO przyczynia się do kształcenia kobiet, aby mogły znaleźć swoje miejsce i świadczyć wysokiej jakości usługi w różnych sektorach Kościoła. W tym celu intensywnie wykorzystała dwa lata pandemii, aby szkolić swoje kobiety i swoich współpracowników w języku angielskim, hiszpańskim i francuskim w zakresie głównych tematów obecnego magisterium. Oparła się na nauczaniu i towarzyszeniu specjalistów w każdym z tematów, które dotyczą jej uchwał na obecny okres: odpowiedzialność wobec ekologii integralnej, ochrona rodziny, a w szczególności jej najsłabszych członków, przemoc i dyskryminacja kobiet oraz wychowanie do drogi świętości.

AutorFederico Piana

 Dziennikarz. Pracuje dla Radia Watykańskiego i współpracuje z L'Osservatore Romano.

Czytania niedzielne

"Dobra część, która sprawia, że życie jest dobre". 16. niedziela czasu zwykłego

Andrea Mardegan komentuje czytania z 16 Niedzieli Zwykłej, a Luis Herrera proponuje krótką homilię wideo. 

Andrea Mardegan-14 lipca 2022 r.-Czas czytania: 2 minuty

Jezus jest wdzięczny za gościnność Marty, która przyjmuje Go do swojego domu i robi wszystko, aby On wraz z uczniami mógł odpocząć i nabrać sił. Jezus dobrze zna Martę i Marię. Dwie siostry mają z Nim prostą i bezpośrednią relację, którą chcielibyśmy naśladować. Zauważalne jest, że mają one inny charakter: Marta jest ustępująca i wychodząca, Maria cicha i refleksyjna. 

W jej pracy z Martą dzieje się coś, co może przydarzyć się każdemu. Jeśli jesteśmy naciskani przez pilność, terminy, strach przed tym, że nie sprostamy zadaniu, chęć nie oszpecenia, nieumiejętność nadania priorytetu dwóm jednoczesnym prośbom, możemy stracić cierpliwość, a przy okazji właściwą perspektywę na sprawy i sens tego, po co je robimy.

Zajmujemy więc centralne miejsce i zaczynamy protestować, choćby tylko wewnętrznie, wobec ludzi, od których oczekujemy pomocy, która nie nadchodzi. Wszystko ciągnie w dół niecierpliwość: bracia, siostry, nawet Bóg, który postawił nas w tej sytuacji i nie odpowiada na modlitwę tak, jak byśmy chcieli, zgodnie z naszym poleceniem.

Jeśli ponadto zdarza się nam, tak jak Marcie, że patrząc na osobę, która powinna nas zrozumieć i pomóc, odkrywamy, że cieszy się ona życiem, robi to, co my chcielibyśmy robić, ale nie możemy, ogarnia nas wiktymizacja, spotęgowana ukrytą zazdrością. Marta też chciałaby siedzieć i słuchać Jezusa, ale uważa, że nie może: jest zbyt wiele rzeczy do zrobienia. 

Jezus dwukrotnie powtarza swoje imię: "Marta, Marta"Podobnie czyni w Ewangelii Łukasza z Szymonem, gdy mówi mu, że modlił się za niego przed ogłoszeniem jego zaprzeczenia, i z Jerozolimą, gdy objawia umiłowanemu miastu, że chciałby zgromadzić jej dzieci, jak kura gromadzi swoje pisklęta. Jest to sposób na czułe powiedzenie jej, że kocha ją taką, jaka jest.

Kocha jej żywiołowy charakter, tak jak kocha cichy charakter Maryi.

Kocha swoją pracę usługową, ale właśnie dlatego pragnie dla niego większego i trwalszego szczęścia, dlatego daje mu lekarstwo: musi z nim rozmawiać, jak Maryja, słuchać go, nie tracić go z oczu, gdy dla niego pracuje, kochać go tak, jak on chce być kochany.

Docenia jego jedzenie, ale bardziej cieszy się jego pogodnym towarzystwem i miłością uwolnioną od jego wybujałego ego: trzy razy mówił o sobie w kilku słowach: "Moja siostra zostawiła mnie samą, powiedz jej, żeby mi pomogła"..

Część, którą wybrała Maryja, można najlepiej przetłumaczyć z greki jako "dobra część", bez porównania. To bycie z Jezusem, kochanie Go, przed pracą i w trakcie pracy. Część, która nigdy nie jest stracona i która jest w stanie uczynić dobrym każdy czyn, każdy dzień, każdą pracę, każdą służbę, każdy apostolat, każde życie.

Homilia na czytania z niedzieli 16.

Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.

Watykan

Trzy pierwsze kobiety w Dykasterii ds. Biskupów

Siostra Raffaella Petrini, siostra Yvonne Reungoat i Maria Lia Zervino są pierwszymi trzema kobietami, które weszły w skład tej dykasterii, która do tej pory miała wśród swoich członków tylko kardynałów i biskupów, zaś wśród konsultorów byli tylko prałaci i księża.

Antonino Piccione-13 lipca 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

Zapowiedział to w wywiadzie dla agencji Reuters w ubiegłym tygodniu. Papież Franciszek mianował dziś trzy kobiety na członków Dykasterii ds. Biskupów. Są to siostra Raffaella Petrini, sekretarka generalna Gubernatoratu Państwa Watykańskiego, siostra Yvonne Reungoat, była przełożona generalna Córek Maryi Wspomożycielki oraz Maria Lia Zervino, przewodnicząca Światowej Unii Katolickich Organizacji Kobiecych.

W procesie wyboru nowych proboszczów diecezjalnych wezmą więc udział dwie kobiety zakonne i kobieta świecka. Spełniło się marzenie Marii Lia Zervino, że "Kościół z odpowiednimi kobietami". Sama pisała w liście opublikowanym w angielskim tłumaczeniu w amerykańskim czasopiśmie jezuickim: "Marzę o Kościele, który ma odpowiednie kobiety jako sędziów we wszystkich sądach, w których rozpatrywane są sprawy małżeńskie, w zespołach formacyjnych wszystkich seminariów oraz do sprawowania takich posług jak słuchanie, kierownictwo duchowe, duszpasterstwo służby zdrowia, opieka nad planetą, obrona praw człowieka itp.". Do czego, z racji naszej natury, kobiety są równie, a czasem lepiej przygotowane niż mężczyźni. Nie tylko kobiety konsekrowane, ale wszystkie świeckie kobiety ze wszystkich regionów świata, które są gotowe do służby. Zwracając się do Franciszka, Zervino dodał: "I marzę, aby podczas swojego pontyfikatu zainaugurował, obok synodów biskupów, inny synod: synod ludu Bożego, z proporcjonalną reprezentacją duchownych, osób konsekrowanych, świeckich mężczyzn i kobiet". Nie będziemy się już cieszyć tylko dlatego, że kobieta głosuje po raz pierwszy, ale dlatego, że wiele przygotowanych świeckich kobiet, w komunii z wszystkimi innymi członkami tego synodu, wniesie swój wkład i ich głos zostanie dodany do wniosków, które zostaną złożone w wasze ręce. Prawdopodobnie, Ojcze Święty, masz już w swojej talii tę "kartę", aby wprowadzić w życie synodalność i czekasz tylko na odpowiedni moment, aby ją zagrać.

Przy okazji wspomnianego wywiadu dla Reutersa, w odpowiedzi na pytanie o obecność kobiet w Watykanie, w świetle nowego Konstytucja Apostolska Praedicate Evangelium, Papież zapowiadał mianowanie osób świeckich na szefów dykasterii, takich jak "ta dotycząca świeckich, rodziny i życia, ta dotycząca kultury i edukacji, czy Biblioteka, która jest prawie dykasterią".

Przed dzisiejszymi nominacjami Dykasteria ds. Biskupów miała wśród swoich członków tylko kardynałów i biskupów, natomiast wśród konsultorów byli tylko prałaci i księża.

Dzisiejszy wybór Franciszka idzie więc w kierunku odnowy instytucji Kościoła i promowania modelu bardziej sprawiedliwego i bliższego uzasadnionym aspiracjom tych, którzy stanowią źródło życia par excellence.

Wśród kobiet na wysokich stanowiskach w Stolicy Apostolskiej znalazły się m.in. hiszpańska zakonnica Carmen Ros Nortes, podsekretarz dykasterii ds. zakonników, francuska zakonnica Nathalie Becquart, podsekretarz Synodu Biskupów oraz salezjańska zakonnica s. Alessandra Smerilli, sekretarz dykasterii ds. posługi integralnego rozwoju człowieka. Wśród świeckich kobiet znalazły się Francesca Di Giovanni, podsekretarz ds. sektora wielostronnego Sekcji Stosunków z Państwami Sekretariatu Stanu, argentyńska profesor Emilce Cuda, sekretarka Papieskiej Komisji ds. Ameryki Łacińskiej, Linda Ghisoni i Gabriella Gambino, obie podsekretarki Dykasterii ds. Świeckich, Rodziny i Życia: a następnie Barbara Jatta, pierwsza kobieta dyrektor Muzeów Watykańskich; Słowenka Nataša Govekar, szefowa dyrekcji teologiczno-pastoralnej Dykasterii ds. Komunikacji; oraz Brazylijka Cristiane Murray, zastępca dyrektora Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej. Niemiecka profesor Charlotte Kreuter-Kirchof jest również zastępcą koordynatora Rady Gospodarczej.

AutorAntonino Piccione

Watykan

Pietro Angelo MuroniLiturgia odsłania tajemnicę i otwiera nas na obecność Chrystusa".

W wywiadzie dla Omnes, profesor Pietro Angelo Muroni, dziekan teologii na Papieskim Uniwersytecie Urbaniana, nakreśla kluczowe punkty Desiderio Desideravi, dokument o formacji liturgicznej wszystkich wiernych.

Federico Piana-13 lipca 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

Przeczytałem właśnie ostatni list papieża Franciszka do Ludu Bożego na temat liturgii, pt. "Desiderio desideravi, Profesor Pietro Angelo Muroni, dziekan teologii na Papieskim Uniwersytecie Urbaniana, autor licznych książek na temat wiary i duchowości, kapłan diecezji Sassari, był pewien, że znaczenie tego dokumentu polega na tym, że nie jest on adresowany tylko do hierarchii kościelnej: "Dotyczy - mówi - całego Ludu Bożego, ponieważ formacja liturgiczna musi dotyczyć wszystkich, musi angażować wszystkich". Papież to mówi: liturgia jest podstawowym wymiarem dla życia Kościoła". Do tego stopnia, wyjaśnia Don Muroni, że list "nie chce być traktatem o teologii liturgicznej, nie chce mieć akademickiego nachylenia". Zamiast tego papież chce, by był on elementem refleksji, by kontemplować piękno i prawdę chrześcijańskiego świętowania".

Panie profesorze, czyli papież wzywa lud Boży do powrotu do prawdziwej istoty liturgii?

- Rzeczywiście. Papież wzywa lud Boży do powrotu do ducha liturgii, jak określiłby to teolog Romano Guardini. Nie tak dawno Papież przyjął na audiencji członków Papieskiego Instytutu Liturgicznego z okazji 60. rocznicy jego założenia i powiedział im: strzeżcie się, gdy liturgia staje się polem bitwy o pytania, które nie są istotne, a nawet przestarzałe. Z tego powodu Papież, w obliczu niebezpieczeństwa duchowej światowości, którym zajął się także w swojej pierwszej adhortacji apostolskiej Evangelii GaudiumParlament Europejski chce zachęcić nas wszystkich do zastanowienia się nad integralnością tego, co świętujemy.

Jakie są inne ważne elementy tego dokumentu?

- Po pierwsze, podkreśla się, że liturgia jest Dziełem Bożym, w które Bóg angażuje człowieka. Punkt nr 7 w pkt. Sacrosanctum Concilium Mówi: w tym wielkim dziele, w którym Bóg poprzez obrzęd dociera do człowieka, aby go zbawić, Chrystus jednoczy swój Kościół, swoją oblubienicę. Dlatego to Bóg dociera do nas, ale jednocześnie Bóg angażuje Kościół. Innym ważnym elementem dokumentu jest właśnie zaproszenie do ponownego odkrycia piękna liturgii. W tym sensie, już w Evangelii GaudiumPapież Franciszek podkreślił, że Kościół ewangelizuje - i sam się ewangelizuje - poprzez piękno liturgii.

Co dokument ma na myśli, gdy mówi o pięknie?

- Piękno, wyjaśnia w liście papież, które nie jest poszukiwaniem estetyki, pięknych form. Choć niewątpliwie. liturgia musi być piękna, nie może być zaniedbana. Ciągłe odkrywanie na nowo piękna liturgii oznacza odkrywanie na nowo piękna tajemnicy Chrystusa celebrowanej w liturgii. Musimy dojść do tego, aby liturgia nas poruszyła, co oznacza wyjście poza zwykłe przestrzeganie zasad i norm.

Czy wcielenie to kolejny ważny element?

- Tak, bo Wcielenie jest teologicznym fundamentem wiary chrześcijańskiej, ale także całej liturgii. To znaczy, że liturgia nie jest odcieleśniona; liturgia wyraża się poprzez człowieczeństwo człowieka i wyraża się także poprzez gesty, postawy, znaki i symbole, które są częścią życia człowieka.

To jest piękne, co Sacrosanctum Concilium w nr 83: Chrystus, przyjmując ludzką naturę, przyniósł do tej ziemi wygnania tę pieśń, która jest śpiewana wiecznie w miejscach niebieskich. Wcielenie Chrystusa staje się więzią, dzięki której jednoczymy się z Nim, aby zjednoczyć się z Ojcem i Kościołem niebieskim.

Czy dokument ten zagłębia się również w ponowne odkrycie znaczenia tajemnicy?

- Rzeczywiście tak jest. Papież prosi nas o ostrożność z dymiącym wyrażeniem "poczucie tajemnicy". Niekiedy, zauważa Papież, reformie liturgicznej Soboru Watykańskiego II zarzuca się, że wyeliminowała poczucie tajemnicy w celebracji. Ale czym, dla nas, jest ta tajemnica? Literatura Pawłowa wyjaśnia nam, że tajemnicą Boga jest Chrystus, sam Chrystus, który objawił Ojca.

Jest zatem oczywiste, że liturgia dla nas pozostaje transcendentny, człowiek nigdy nie może wniknąć głęboko w to, co jest celebrowane w liturgii. Ale Chrystus przyszedł także przez liturgię, przez sakramenty, aby się objawić, a nie ukryć. Liturgia odsłania tajemnicę i otwiera nas na obecność Chrystusa w Jego Słowie, w gatunkach eucharystycznych, w kapłanie, w ludzie Bożym.

Karta wspomina również o szkoleniach, dlaczego są one ważne?

- Jeśli nie ma formacji liturgicznej, nie można rozumieć sercem tego, co się celebruje. Jeśli nie rozumiem, co robię w liturgii, trudno mi ją uszanować. Formacja jest niezbędna, zwłaszcza w seminariach. Obawiam się, że pewne dryfy, takie jak pelagianizm i gnostycyzm, które wkradają się do liturgii, zależą również od braku formacji. Jeśli dobrze wykształcimy przyszłych księży w prawdziwym znaczeniu liturgii, to w konsekwencji będziemy mieli świeckich wykształconych w prawdziwym znaczeniu liturgii. Przeciwnie, będziemy mieli księży, którzy przeżywają liturgię jako coś, co trzeba zrobić. Jak mówi papież w tym liście, musimy być formowani dla liturgii, ale także być formowani z liturgią.

AutorFederico Piana

 Dziennikarz. Pracuje dla Radia Watykańskiego i współpracuje z L'Osservatore Romano.

Zoom

Synod Biskupów Ukraińskiego Kościoła Katolickiego

Arcybiskup Światosław Szewczuk celebruje Boską Liturgię z członkami Synodu Biskupów Ukraińskiego Kościoła Katolickiego w katedrze św. Jana Chrzciciela w Przemyślu, 7 lipca 2022 r.

Maria José Atienza-12 lipca 2022 r.-Czas czytania: < 1 minuta
Watykan

Czy papież może tego lata udać się na Ukrainę?

Raporty rzymskie-12 lipca 2022 r.-Czas czytania: < 1 minuta
rzym raporty88

Choć Watykan nie wydał oficjalnego oświadczenia, arcybiskup Paul Richard Gallagher powiedział, że Watykan rozważa ewentualną podróż papieża na Ukrainę. Jeśli tak, to nastąpiłoby to po jego wizycie w Kanadzie pod koniec lipca.

Życzeniem papieża jest podróż na tereny objęte inwazją, choć sam Franciszek mówił też, że najpierw powinien odwiedzić Moskwę.


AhTeraz możesz skorzystać z rabatu 20% na prenumeratę Raporty Rzymskie Premiummiędzynarodowa agencja informacyjna specjalizująca się w działalności papieża i Watykanu.
Kultura

Prostota w prawdzie, znak rozpoznawczy papieża Lucianiego

Wiceprezes Fundacji Watykańskiej Jana Pawła I Stefania Falasca z uśmiechem wspomina postać i dzieło papieża, na kilka miesięcy przed jego beatyfikacją 4 września.

Antonino Piccione-12 lipca 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

Tłumaczenie artykułu na język włoski

"Bliskość, pokora, prostota, ubóstwo i nacisk na miłosierdzie i czułość Jezusa: to najwybitniejsze cechy jego magisterium, które przyciągały ponad 40 lat temu i są dziś bardziej aktualne niż kiedykolwiek". Stefania Falasca, wiceprezes Fundacji Watykańskiej im. Jana Pawła I, przypomina postać i dzieło Papież uśmiechuBeatyfikacja papieża zaplanowana jest na 4 września przyszłego roku.

Okazją było zwyczajowe spotkanie, które Stowarzyszenie ISCOM promuje z watykanistami i specjalistami od informacji zainteresowanymi bieżącymi sprawami Kościoła katolickiego: śniadanie robocze, w którym uczestniczyło rano około trzydziestu dziennikarzy z mediów w lokalu położonym o rzut kamieniem od Świętego Piotra w Rzymie.

Falasca, watykanista i pisarz, pracował od 2006 r., kiedy zakończono dochodzenie diecezjalne, jako wicepostulator do spraw beatyfikacji Jan Paweł IPasquale Liberatore i monsignor Enrico Dal Covolo, a następnie kardynał Beniamino Stella, którzy wzajemnie zastępowali się na tym urzędzie aż do dziś. Długie i wymagające studium źródeł dokumentalnych na temat Albino Luciani, które doprowadziło ją do podkreślenia podczas spotkania ISCOM przede wszystkim "ewangelicznej prostoty" Papieża i jego zdolności do przekazywania wszystkim "istoty Ewangelii", "w absolutnej zbieżności między tym, czego nauczał, a tym, czym żył".

Podróż trwająca nie mniej niż 15 lat, z badaniami obejmującymi ponad 70 archiwów w różnych miejscach, o głębokim znaczeniu historycznym i historiograficznym.

Zaraz po jego śmierci - zauważa Falasca - to profesor Vittore Branca, bliski Lucianiemu w latach jego patriarchatu w Wenecji, zwrócił uwagę na postawę duszpasterską papieża: wielką prostotę. Papież wierny doktrynie św. Franciszka Salezego, świętego, który był mu bardzo drogi od czasów dorastania, kiedy czytał Filotea i traktat o miłości Boga. Luciani był pasterzem karmionym ludzką mądrością, który żył wszystkimi cnotami ewangelicznymi. Pasterz, który poprzedza i żyje w stadzie przykładem, nie oddzielając życia duchowego od sprawowania władzy".

Na temat roli Kościoła w służbie ludzkości warto przypomnieć słowa samego Lucianiego z homilii na początku pontyfikatu (3 września 1978 r.): "Niech Kościół, pokorny posłaniec Ewangelii do wszystkich ludów ziemi, pomaga tworzyć klimat sprawiedliwości, braterstwa, solidarności i nadziei, bez którego świat nie mógłby żyć".

Bliższy bólowi ludu, "Kościół", podsumowuje Falasca, "nie autoreferencyjny, który ma swoje korzenie w tym nigdy nie zapomnianym skarbie starożytnego Kościoła, bez światowych triumfów, który żyje odbitym światłem Chrystusa". Blisko nauki wielkich Ojców i do której powrócił Sobór". 

Dziedzictwo Soboru Watykańskiego II jest więc inspiracją i piętnem krótkotrwałego pontyfikatu - atak serca zakończył życie Lucianiego, jak wynika z rekonstrukcji historii i dokumentacji klinicznej, a także zdobytych w trakcie procesu depozycji - a zarazem rygorystycznej aktualności. Świadczy o tym wymownie sześć "chcemy" z wiadomości radiowej Urbi et orbi wygłoszone po łacinie przez Jana Pawła I w dzień po wyborze, 27 sierpnia 1978 r.

Falasca przypomina je szczegółowo: "Chcemy kontynuować w ciągłości spuściznę Soboru Watykańskiego II (...) impuls odnowy i życia"; "Chcemy zachować nienaruszoną wielką dyscyplinę Kościoła (...) zarówno w wykonywaniu cnót ewangelicznych, jak i w służbie ubogim, pokornym, bezbronnym (...). Pragniemy przypomnieć całemu Kościołowi, że jego pierwszym obowiązkiem jest ewangelizacja (...). Pragniemy kontynuować zaangażowanie ekumeniczne z uwagą na wszystko, co może sprzyjać zjednoczeniu (...). Pragniemy z cierpliwością i stanowczością kontynuować ten pogodny i konstruktywny dialog, który Paweł VI uczynił fundamentem i programem swojej działalności duszpasterskiej [...]. Wreszcie chcemy zachęcić do wszelkich inicjatyw, które mogą zabezpieczyć i zwiększyć pokój w niespokojnym świecie".

Priorytety, które żywiły trzydzieści cztery dni pontyfikalnego tronu poświęconego kolegialności biskupiej, służbie ubóstwu kościelnemu, poszukiwaniu jedności chrześcijan, dialogowi międzyreligijnemu i dialogowi ze światem współczesnym, na rzecz sprawiedliwości i pokoju.

Perspektywy, które dziś wyraźnie rezonują, w opinii wiceprezesa Fundacji Watykańskiej Jana Pawła I: "Te sześć chcemy pomagają wyróżnić papieża jako punkt odniesienia w historii Kościoła powszechnego. W świetle dokumentów archiwów prywatnych, tekstów i interwencji pontyfikatu łatwiej jest teraz pogłębić linie mistrzowskie magisterium Albino Lucianiego dla Kościoła soborowego bliskiego ludziom i ich pragnieniu miłosierdzia".

AutorAntonino Piccione

Powołania

Dzień, w którym nasz syn powiedział nam: "Chcę być księdzem".

W 2020 roku (najnowsze dane oferowane przez EWG) w Hiszpanii wyświęcono 125 księży. 125 historii chłopców, którzy oddają się Bogu na zawsze. 125 historii chłopców, którzy oddają się Bogu na zawsze... i 125 rodzin, w których ojcowie, matki, bracia, przyjaciele, również są częścią tej podróży. Jak rodziny przeżywają powołanie syna? Czego się boją? Jak przyjmują Bożą wolę?

Maria José Atienza-11 lipca 2022 r.-Czas czytania: 6 minuty

María Luisa, Manuel, María José, Antonio, Julia... to te matki i ojcowie, którzy widzieli jak Bóg stał się ciałem i krwią poprzez słowa wymawiane przez ich dzieci podczas Konsekracji Najświętszej Maryi Panny. Msza św.. Rodziny normalne i różnorodne, z terenów wiejskich i miejskich, o bardzo różnej historii, z większą lub mniejszą liczbą dzieci, z większym lub mniejszym życiem kościelnym... Ale zjednoczone powołaniem, na które odpowiedziały ich dzieci i w którym uczestniczą.

Zjednoczeni przy ołtarzu

Manuel i María José mają dwóch synów, jeden z nich, Antonio Jesús, jest księdzem w diecezja Kadyksu i Ceuty. W jego przypadku jest pewna osobliwość: Manuel jest diakonem stałym, część posługi dzieli z synem, co przeżywa z wielką radością.

Historia jego powołania wiąże się z datą: owym 24 czerwca, kiedy to "po Eucharystii, w której uczestniczyła cała rodzina, zostaliśmy przedstawieni przez naszego proboszcza naszemu biskupowi, monsignorowi Ceballosowi, aby poprosić o przyjęcie Antonio Jesúsa do seminarium i o przyjęcie mnie, aby rozpocząć drogę do diakonatu". 

Manuel i Antonio Jesús spotykają się jako ojciec i syn fizycznie, ale także duchowo, zwłaszcza w tych uroczystościach, w których stały diakon asystuje kapłanowi.

"Dzień jego pierwszej Mszy - wspomina Manuel - był chwilą pełną znaczenia i uczuć. Jako diakon przed czytaniem Ewangelii prosiłem o jego błogosławieństwo, jak to ustalają normy liturgiczne: "Ojcze, pobłogosław mnie" - do syna. Chwila, której nigdy nie zapomnę i która za każdym razem, gdy sprawujemy Eucharystię, powtarza się i nabiera tej samej wartości".

Kiedy Bóg prosi o 100% dzieci

Rodzina Navarro Carmona, z Cordoby, ma dwóch synów, obaj są księża diecezjalni. Wstąpienie do seminarium Antonio, najstarszego, nie było dla nich zaskoczeniem: "widzieliśmy jego proces i widzieliśmy, że jest chętny, aby iść naprzód na swojej drodze; a droga nie była łatwa, powiedzielibyśmy, że bardzo trudna. Widział jednak pozytywne strony, utwierdzał się w przekonaniu, że jego powołanie wzrastało w obliczu niepowodzeń".

Decyzja Juana Carlosa trwała jednak nieco dłużej: "Myśleliśmy, że mógłby robić coś innego. Zaproponowaliśmy mu wiele opcji. Pamiętam - mówi jego matka, Julia - że wspominaliśmy o powołaniu lekarza, o leczeniu, ratowaniu życia... kiedy skończyliśmy rozmawiać, powiedział: 'Czy chcesz, żebym robił taką karierę? Zrobię to. Potem będę kontynuował ten, który mi się podoba: chcę poświęcić się leczeniu dusz i ich ratowaniu".

Byliśmy zachwyceni odpowiedzią: "Twoje powołanie jest mocne, idź dalej". Jej mąż, Antonio, podkreśla, że wezwanie ich drugiego syna wydawało się w gruncie rzeczy "zbyt dużym obciążeniem dla naszej rodziny". 

Mimo to nie sprzeciwiali się gwałtownie powołaniu swoich dzieci: "Wierzymy w wolność i prawo dzieci do wyboru życia. Nie zgadzamy się na żadne narzucanie, my rodzice nie mamy prawa negować decyzji Boga.

Być może z powodu tego zaangażowania w wolność i osobistą odpowiedzialność młodych ludzi, na pytanie co powiedzieć tym, którzy sprzeciwiają się wstąpieniu ich dzieci do seminarium, Antonio i Julia mówią jasno: "Nasza rada to słuchać swoich dzieci".

Mając obiecującą przyszłość jako architekt, wstąpieniu Antonio Jesúsa do seminarium towarzyszyło wiele nieporozumień. Jak wspomina jego ojciec, "w rodzinie były pewne komentarze, pytano nas, dlaczego puściliśmy go do seminarium z tym, co był wart... po tym, jak został księdzem, większość rodziny jest szczęśliwa". W jego szkole kolega z klasy, jeden z jego nauczycieli, powiedział mi, że żałuje, że puściliśmy go do seminarium z taką wartością naukową, jaką miał".

Normalne reakcje ze strony tych, którzy nie podzielają lub nie rozumieją wagi tego wezwania, a na które ci rodzice odpowiedzieli wyraźną analogią: "Ilu rodziców, nie zgadzając się z wyborem, jakiego dokonują ich dzieci, broni ich, mówiąc: 'jeśli jest szczęśliwy, to właśnie to jest ważne'. Otóż w ten sam sposób można odpowiedzieć: nie tylko on jest szczęśliwy, ale przez swoje poświęcenie i świadectwo może uszczęśliwić wielu ludzi".

Są też bardziej czułe nieporozumienia, wspomina para z Kadyksu, jak np. reakcja pani, która opiekowała się nim od dziecka, gdy jego rodzice pracowali. Kiedy powiedział jej, że zdecydował się wstąpić do seminarium, ponieważ czuł się wezwanie, Zapytałem go: "Antonio, mój piękny, ale powiedz mi, kim jest ten, który cię woła? 

Armia modlitw

W liście skierowanym do matek księża gdy był prefektem Kongregacji ds. Duchowieństwa, kardynał Mauro Picenza, zwrócił uwagę, że "Każda matka księdza jest w tajemniczy sposób "córką swojego syna". Wobec Niego może też sprawować nowe "macierzyństwo", w dyskretnej, ale jakże skutecznej i bezcennej, bliskości modlitwy i w ofiarowaniu własnego istnienia dla posługi Syna. Są oni prawdziwą "armią", która z ziemi wznosi modlitwy i ofiary do nieba i która, jeszcze liczniejsza, z nieba wstawia się, aby każda łaska została wylana na życie świętych pasterzy". Słowa, które równie dobrze można by zastosować do grupy matek księży, które co miesiąc spotykają się w Madrycie, aby modlić się o powołania kapłańskie.

Inicjatywa Marii Luisy Bermejo, która zrodziła się w wyniku święceń jej syna Yago, z Prałatura Opus Dei. W tym czasie Maria Luisa nawiązała kontakt z innymi matkami księży i założyła grupę modlitewną o powołania kapłańskie: "Rozmawiałam z moją przyjaciółką, która ma syna, który jest księdzem diecezjalnym. Wspólnie pomyśleliśmy, że możemy zrobić "coś więcej" dla księży i pojawił się pomysł, aby pewnego dnia zebrać się razem i odmówić Różaniec w intencji powołań kapłańskich. Podzieliliśmy się tym pomysłem z kilkoma seminarzystami diecezjalnymi, którzy skontaktowali nas ze swoimi matkami i zaczęło się", gdy spotkania zapełniły się nowymi członkami.

"Rozmawialiśmy z księdzem, który zaproponował nam spotkanie w kościele, abyśmy mogli lepiej się modlić. Wtedy rektor kościoła Ducha Świętego w Madrycie, D. Javier Cremades, dał nam wszystko, co mógł. Nie tylko pozwolił nam przychodzić raz w miesiącu na modlitwę różańcową, ale zaczął też odprawiać za nas Mszę św. i prowadzić nas w modlitwie.

Ta mała grupa matek księży powiększała się stopniowo: "Było nas prawie 70" - wspomina María Luisa, która zaznacza, że "teraz jest nas mniej, ale kontynuujemy to spotkanie. Co miesiąc syn jednego z księży przychodzi odprawić dla nas Mszę Świętą i prowadzi nas w modlitwie. Nie tylko modlimy się za księży, ale także stworzyliśmy między sobą imponującą sieć przyjaźni".

Matki tych księży postanowiły nazwać swoje modlitwy: "postanowiłyśmy stworzyć coś w rodzaju 'niewidzialnego przyjaciela modlitwy' - mówi María Luisa - zapisałyśmy na kartkach papieru imiona księży i ich matek, każda wzięła jedną lub dwie kartki - nie mógł to być jej syn - i obiecała, że będzie się codziennie modlić za tych księży. Mam dwa takie, bardzo ładne - podsumowuje.

ksiądz syn
Manuel, jako diakon, asystuje swojemu synowi Antonio Jesús podczas Mszy Świętej.

Ci ojcowie i matki modlą się za swoje dzieci, z "wdzięcznością, że ich modlitwa liturgiczna jest modlitwą na 'dwa głosy'", jak zauważa Manuel, ale modlą się także za tych, którym trudno jest w ich środowisku odpowiedzieć na Boże wezwanie, za ich wierność, za ich wytrwałość.

Lęki i radości

W społeczeństwie, w którym postać księdza jest, bardziej niż kiedykolwiek, w centrum uwagi, ci rodzice podzielają obawy tych, którzy mają dziecko na stanowisku publicznym. Jak zauważa Julia, "zawsze są w centrum uwagi: ich decyzje, działania i czyny są analizowane" i zawsze istnieje obawa przed błędną interpretacją, a nawet niesprawiedliwą oceną publiczną... ale "radość jest ogromna i w obfitości, ponieważ te dzieci są bardzo przyjemne. Wiemy, że są tam przez cały czas wspierając nas swoją modlitwą i obecnością".

Maria José i Manuel wyrażają się w bardzo podobny sposób, gdy wskazują, że "w dzisiejszym społeczeństwie samo stwierdzenie, że jest się wierzącym, gwarantuje krytykę i pogardę..... Tym bardziej, gdy syn nie tylko mówi, że jest wierzący, ale swoim życiem i sposobem ubierania się ogłasza, że jest kapłanem. Nierzadko widzimy spojrzenia i komentarze, gdy przechodzi obok, ale trzeba też powiedzieć, że inni ludzie podchodzą do niego i proszą o spowiedź, radę, błogosławieństwo...".

Ale ta sama manifestacja niesie ze sobą wiele anegdot o "przypadkowych spotkaniach" z Kościołem, jak na przykład czas, kiedy "podczas jednej z podróży z Madrytu - gdzie studiował teologię moralną - do Kadyksu, pociąg zatrzymał się na środku wsi i podeszli do niego jacyś pasażerowie prosząc "ojcze, módl się za nas, abyśmy wyszli z tej sytuacji".

Watykan

Papież Franciszek Prośmy Boga, aby sprawił, że będziemy widzieć i mieć współczucie".

O potrzebie dotykania i patrzenia w oczy najuboższym z ubogich przypomniał Papież po raz kolejny w tę 15. niedzielę czasu zwykłego, w której przypowieść o dobrym Samarytaninie była tematem Ewangelii i słów Papieża na Anioł Pański.

Maria José Atienza-10 lipca 2022 r.-Czas czytania: 2 minuty

"Samarytanin, mimo że ma własne plany i zmierza do odległego celu, nie szuka wymówek" dla zaniechania opieki nad rannym na drodze nieznajomym. Tak Ojciec Święty rozpoczął swój komentarz do modlitwy Anioł Pański w niedzielę 10 lipca 2022 r. Wezwanie do wszystkich chrześcijan, aby żyli ze wzrokiem "skierowanym na cel ostateczny, a jednocześnie zwracali baczną uwagę na kroki, które należy podjąć, tu i teraz, aby go osiągnąć".

Przypowieść o dobrym Samarytaninie opowiedziana dziś w Ewangelii XV Niedzieli Zwykłej dała Franciszkowi okazję do przypomnienia, że jednym z przydomków pierwszych chrześcijan był "dobry Samarytanin". "uczniowie Droginie". W rzeczywistości - stwierdził Papież - "wierzący jest bardzo podobny do Samarytanina: tak jak on jest w drodze (...) Podąża za Panem, który nie jest osiadły, ale zawsze w drodze: w drodze spotyka ludzi, uzdrawia chorych, odwiedza wioski i miasta. Tak działał Pan, zawsze w drodze".

Przykład Chrystusa, Dobrego Samarytanina, jest tym, za którym powinni podążać chrześcijanie, którzy "idąc śladami Chrystusa, stają się wędrowcami i uczą się - jak Samarytanin - zob. i do współczuć. Zobacz i poczuj współczucie. Przede wszystkim, udać się doOtwiera nam oczy na rzeczywistość. Ewangelia uczy nas widzieć: prowadzi każdego z nas do właściwego rozumienia rzeczywistości, pokonując dzień po dniu uprzedzenia i dogmatyzmy" - zaznaczył Papież.

Współczucie jest darem

Franciszek zwrócił uwagę, że "w obliczu tej przypowieści ewangelicznej może się zdarzyć, że obwiniamy lub obwiniamy siebie, że wskazujemy palcem na innych, porównując ich do kapłana i lewity: 'Ten i tamten przechodzą obok, nie zatrzymują się'; albo że obwiniamy siebie, wyliczając nasze niepowodzenia w trosce o bliźniego".

Dwie postawy, które choć naturalne, Papież zachęcał do przezwyciężenia kolejnym ćwiczeniem: uznanie naszych błędów, a przede wszystkim prośba do Pana, "aby uczynił nas zob. y współczuć. To jest łaska, musimy o nią prosić Pana".
W tym sensie papież wskazał raz jeszcze, że musimy patrzeć bliźniemu w oczy, zwłaszcza najuboższym i najbardziej bezbronnym: "Czy dotykasz ręki osoby, której dajesz monetę? -Nie, nie, zrzucam to". -A czy patrzysz tej osobie w oczy? -Nie, nie myślę o tym. Jeśli dajesz jałmużnę bez dotknięcia rzeczywistości, bez spojrzenia w oczy potrzebującego, to ta jałmużna jest dla ciebie, a nie dla niego. Pomyślcie o tym: czy dotykam nieszczęść, nawet tych nieszczęść, którym pomagam? Czy patrzę w oczy cierpiącym, ludziom, którym pomagam? Zostawiam was z tą myślą: patrzcie i miejcie współczucie.

Przypominam sobie Libię, Sri Lankę i Ukrainę

O niestabilności i problemach nękających narody Sri Lanki i Libii przypomniał Papież w słowach po modlitwie Anioł Pański, w której miał też słowa dla mieszkańców Ukrainy "dręczonych codziennie przez brutalne ataki, za których skutki płacą zwykli ludzie". Modlę się za wszystkie rodziny, zwłaszcza za ofiary".

Papież na zakończenie wspomnienia o pracownikach i kapelanach morskich w Niedzielę Morza wspomniał "wszystkich marynarzy z szacunkiem i wdzięcznością za ich cenną pracę, a także kapelanów i wolontariuszy "Stella Maris"". Polecam Matce Bożej marynarzy, którzy utknęli w strefach wojennych, aby mogli wrócić do domu".

Edukacja

José M. BarrioOtwarcie przestrzeni dla dialogu, czyli uniwersytecka pilność".

W wywiadzie dla "Omnes" José María Barrio Maestre, profesor Uniwersytetu Complutense w Madrycie i doktor filozofii, mówi, że "przywrócenie prestiżu prawdzie i uczynienie jej ponownie bardzo ważną rzeczą dla istot ludzkich", innymi słowy "otwarcie przestrzeni dla prawdziwego dialogu, pełnego szacunku i z argumentami", jest "główną pilną potrzebą Uniwersytetu".

Francisco Otamendi-10 lipca 2022 r.-Czas czytania: 6 minuty

Raport opublikowany w Wiedniu przez IOPDAC Europa, twój partner z Ameryki Łacińskiej OLIRE i IIRF (Międzynarodowy Instytut Wolności Religijnej), dotyczące autocenzury wśród chrześcijan, wykazały zaawansowany stopień presji społecznej napędzanej nietolerancją. A jedna z autorek, Friederike Boellmann, podkreśliła, że "przypadek niemiecki ujawnia, że uniwersytety są najbardziej wrogim środowiskiem. I najwyższy stopień autocenzury, jaki znalazłem w swoich badaniach w środowisku akademickim.

Niemal równolegle do badań zawartych we wspomnianym raporcie José María Barrio, profesor Uniwersytetu Complutense w Madrycie, napisał obszerną artykułz tym znaczącym tytułem: Prawda jest wciąż bardzo ważna, także na uniwersytecie".. Jego zdaniem "społeczeństwo ma prawo oczekiwać od Uniwersytetu dopływu ludzi, którzy umieją dyskutować z szacunkiem, z argumentami, którzy poważnie traktują swoich rozmówców, nawet gdy ci wyrażają argumenty przeciwne do ich własnych". W tym obszarze Uniwersytet pełni rolę, którą trudno zastąpić.

Jest "wirus, który trawi uniwersytet od czasów Bolonii" - mówi. Zniechęcała do "racjonalnej dyskusji, która jest właśnie jednym z głównych zadań, dla których Uniwersytet został założony, na wzór Akademii, którą Platon założył w Atenach i w której ślady poszły niektóre z najważniejszych osiągnięć kultury zachodniej".

W rozmowie z José Maríą Barrio pojawiają się aktualne zagadnienia, a także takie nazwiska jak Millán-Puelles, Juan Arana i Alejandro Llano, a także Deresiewicz, Derrick i Jürgen Habermas.

Panie Profesorze, co stało się motywem Pana refleksji nad prawdą w środowisku uniwersyteckim?

̶ Mam wrażenie, że w wielu sferach uniwersyteckich grozi zanik racjonalności dialektycznej na rzecz racjonalności jedynie instrumentalnej i technokratycznej. Jeśli jakaś cecha pozwala określić, do czego Uniwersytet dążył w całej swojej historii i co stanowi jego natura-przynajmniej tym, do czego się "urodził" - jest pretensja do bycia przestrzenią nadającą się do dyskusji z racjami, z logicznie dobrze wyartykułowanymi i retorycznie dobrze przedstawionymi argumentami. Ale naciski spoza Uniwersytetu wprowadzają "antylogikę" "escrache", unieważnienia pewnych dyskursów, ze względu na interesy ideologiczne, które są zupełnie obce interesowi prawdy.

Są kwestie o znaczeniu teoretycznym, antropologicznym, politycznym czy społecznym, o których coraz trudniej jest mówić, są też agencje, które przypisują sobie władzę decydowania o tym, o czym można, a o czym nie można mówić na uniwersytecie, a z tego, o czym się mówi, co należy mówić, a co należy przemilczeć. Takie ograniczenia mentalne są antyakademickie, antyuniwersyteckie i antyintelektualne. Wetowanie rozbieżności przez tych, którzy wręczają kartki demokratów czy homofobów, jakby to były byki i anatemy, jest nie tylko nieeleganckie na uczelni publicznej, jest też kulturalnie niechlujne i mentalnie niehigieniczne. To jest tyranizowanie. I to jest kolano śmierci dla uczelni.

Mówiłeś o kłamstwach jako broni rewolucyjnej, pisałeś, że prawda nie ma już znaczenia, że zastąpiła ją postprawda. Nawet w Procesie Bolońskim zniknął termin prawda.

̶ Oczywiście, nie mówię tego. Raczej ubolewam nad tym, że ktoś powiedziałby to wiedząc co mówi. Lenin wymyślił kłamstwo jako broń rewolucyjną i zostało ono ożywione przez niektórych, którzy próbują go naśladować, jak Pablo Iglesias w Hiszpanii.

Fakt, że w dokumentach bolońskich nie ma wzmianki o prawdzie, albo że słownik oksonowski autoryzował zaraźliwe słowo "postprawda", jest niewątpliwie symptomem, że z Uniwersytetem coś jest nie tak. Ale tak długo jak ludzie pozostaną racjonalne zwierzę prawda nadal będzie dla niego ważna, bo rozum to nie tylko liczenie głosów, pieniędzy czy lubi. Jest to również wydział wiedzy, a wiedzieć to znaczy rozpoznawać, jakie rzeczy są naprawdę; w przeciwnym razie trzeba by mówić raczej o niewiedzy, nie o nauce, ale o nescience.

Jako profesor filozofii nie ma skrupułów, by rzucić okiem na prestiżowe amerykańskie uniwersytety i ich antropologiczną wizję.

̶ Nie jestem jedynym, który zwrócił uwagę na ten bolący punkt. Myślę, że znacznie bardziej kompetentnie wskazuje na to amerykański profesor literatury angielskiej William Deresiewicz w swojej ostatniej książce Stado jest doskonałe, którą gorąco polecam każdemu zainteresowanemu tym procesem, który zamienia uniwersytet w fabrykę słomianych dusz.

Mówi pan o procesie burzenia uniwersytetu. Co sądzisz o wizji uniwersytetu i wyzwaniach stojących przed profesorami uniwersyteckimi, przedstawionych przez takich profesorów jak Millán-Puelles i Juan Arana?

̶ Wymieniłbym wiele innych osób z tej listy, a wyróżniłbym Alejandro Llano, również emerytowanego profesora. Obawiam się, że o ile obecny stan rzeczy nie przybierze bardzo radykalnego obrotu, uczelnię trzeba będzie odbudować poza obecnymi kampusami. Są jednak wyjątki. Polecam lekturę książki Christophera Derricka pt. Odrzucając sceptycyzm: Edukacja liberalna, jakby prawda miała jakiekolwiek znaczenie. Opowiada on o doświadczeniu, które przeżył w okresie szabatowym na amerykańskim kampusie w czasie, gdy dręczyło go zniechęcenie, które dotyka dziś wielu ludzi.

Ze swojej strony znam uniwersytety w Ameryce Południowej, gdzie wciąż kultywuje się prawdziwą uniwersytecką wrażliwość. Jedną z cech, która je identyfikuje, jest to, że zależy im nie tylko na tym, aby ich absolwenci "odnieśli sukces" w sferze pracowniczej i społeczno-ekonomicznej. Oczywiście nie są na to nieczuli. Przede wszystkim jednak aspirują do tego, by móc żywić uzasadnioną nadzieję, że nigdy nie będą angażować się w oszukańcze lub korupcyjne praktyki.

Posłuchajmy krótkiej refleksji na temat początków uniwersytetów i teologii.

̶ Pierwsze Uniwersytety powstały, by podjąć dziedzictwo i kontynuować linię Akademii założonej przez Platona w Atenach, a ich pierwotnym zarodkiem były szkoły katedralne we wczesnym średniowieczu w Europie. To właśnie wysoki samokrytyczny potencjał teologii chrześcijańskiej był początkowym katalizatorem najważniejszych badań i refleksji akademickiej, i oczywiście napędzał ją do otwierania się na nowe horyzonty i perspektywy humanistyczne, naukowe, społeczne i artystyczne, a nawet na horyzont techniki.

Dziennikarstwo jest bronione jako element kontroli władzy, poprzez prawdę, a potem przychodzi rozczarowanie związane z postrzeganiem, według innych, że jest ono raczej odurzone władzą. Jak Pan widzi tę kwestię?

̶ To nieszczęsne słowo, postprawda, została pierwotnie ukuta, by wspomnieć o rzeczywistości społeczno-kulturowej, która toruje sobie drogę głównie w świecie komunikacji, a przede wszystkim wraz z pojawieniem się sieci społecznościowych.

Zjawisko to, u jego podstaw, polega na powszechnym wrażeniu, że w procesach kształtowania opinii publicznej obiektywne dane nie liczą się już tak bardzo jak narracje, "opowieści", a przede wszystkim elementy emocjonalne, które są w stanie wzbudzić w odbiorcach. Coś podobnego dzieje się z sieciami społecznościowymi: wydaje się, że ważne jest to, aby się ujawnić, a mniej ważne jest sprawdzenie słuszności tego, co się mówi. Wiele sieci stało się - być może były nimi od początku - zwykłymi agregatorami ludzi, którzy mają te same uprzedzenia i którzy wcale nie wydają się chcieć z nich wyjść i zamienić je w osądy.

To, że człowiek nie jest czystym rozumem z nogami, ale jest dość wrażliwy - trzcina potrząsana przez wiatr, jak powiedział Pascal - nie zostało odkryte przedwczoraj. Ale to, co jest dla mnie najbardziej żałosne w tym przypadku, to nie ideologiczne składniki czy emocjonalna ornamentyka opowieści - nie zawsze zapewne istnieje złośliwy zamiar oszukania - ale mała uwaga, frywolność, powierzchowność i całkowity brak krytycznego kontrastu, z jakimi zbywa się wiele informacji zasługujących na jakąś powagę.

jose maria barrio verdad

Jaki jest, Pana zdaniem, prawdziwy wkład uniwersytetu w społeczeństwo? Wskazuje Pan, że przywrócenie prestiżu prawdy jest głównym priorytetem uczelni, prawda?

̶ Racja. Przywrócić prestiż prawdzie, krótko mówiąc, przywrócić ją jako coś bardzo ważnego dla człowieka, to otworzyć przestrzenie dla prawdziwego dialogu, który jest czymś poważnie zagrożonym wyginięciem wśród nas. Jest wiele debat, ale mało dyskusji. Dyskusja ma sens tylko wtedy, gdy istnieje prawda/prawdy i gdy istnieje możliwość, w granicach wszystkiego, co ludzkie, zbliżenia się do niej/niego. I odwrotnie, jeśli prawda nie istnieje, lub jest całkowicie niedostępna dla rozumu, to jaki jest sens dyskusji? Jak niejednokrotnie podkreślał Jürgen Habermas, dyskusja jest sensowną praxis tylko jako wspólne poszukiwanie prawdy. (kooperativen Wahrheitssuche), często realnego rozwiązania praktycznego problemu.

Społeczeństwo ma prawo oczekiwać od uniwersytetu dopływu ludzi, którzy umieją dyskutować z szacunkiem, z argumentami, i którzy traktują swoich rozmówców poważnie, nawet gdy ci wyrażają argumenty sprzeczne z ich własnymi. W przestrzeni obywatelskiej i społeczno-politycznej potrzeba ludzi, którzy w środowiskach kooperatywnych poważnej dyskusji są gotowi współtworzyć dobro wspólne. W tym obszarze uczelnia pełni rolę, którą trudno zastąpić.

Gdyby wyzwaniem edukacji uniwersyteckiej było wyłącznie szkolenie zawodowe, mające na celu wyszkolenie skutecznych menedżerów, którzy stosują protokoły, moglibyśmy to osiągnąć znacznie skuteczniej i szybciej, a także zaoszczędzić sobie bardzo drogich instytucji. To, czego nie da się zaimprowizować, to zdolność ludzi do głębokiego i rygorystycznego myślenia oraz umiejętność radzenia sobie ze złożonymi i wieloaspektowymi problemami, mającymi wiele aspektów, w tym ludzkich, z którymi nie można sobie poradzić jedynie poprzez naciskanie przycisków, biurokrację czy recepty.

Mylimy przywództwo z mierną technokracją. To mierni, którzy są w stanie prosperować, kończą jako przywódcy, a nie najlepsi czy najinteligentniejsi. To jest ten wirus, który trawi Uniwersytet od czasów Bolonii.

Stwierdzamy. Profesor Barrio stara się pokazać w swojej ekspozycji "pewne toksyczne elementy atmosfery społeczno-kulturowej, które mają negatywny wpływ na pracę Uniwersytetu, a które skutkują utratą odniesienia wartości, jaką dla człowieka ma prawda". Dla tych, którzy chcą przeczytać więcej, jego tekst można przeczytać i pobrać bezpłatnie na stronie View of Prawda jest wciąż bardzo ważna, także na Uniwersytecie (usal.es) Odniesienie techniczne to. Teoria wychowania. Dziennik Międzyuczelniany34(2), 63-85. https://doi.org/10.14201/teri.27524.

AutorFrancisco Otamendi