Więcej
Narodzenie Najświętszej Marii Panny w sztuce
Kościół katolicki obchodzi święto Narodzenia Najświętszej Marii Panny co 8 września. Motyw ten został podjęty przez artystów, jak na przykład to XV-wieczne dzieło Andrea di Bartolo.
Kościół katolicki obchodzi święto Narodzenia Najświętszej Marii Panny co 8 września. Motyw ten został podjęty przez artystów, jak na przykład to XV-wieczne dzieło Andrea di Bartolo.
Przemówienie Sekretarza Stanu Stolicy Apostolskiej kardynała Parolina na Międzynarodowej Konferencji o Spójnych Społeczeństwach (ICCS) daje kilka wskazówek, jak uniknąć polaryzacji.
Tłumaczenie artykułu na język włoski
"Solidarność oznacza przezwyciężenie szkodliwych konsekwencji egoizmu, by ustąpić miejsca wartości gestów słuchania. W tym sensie solidarność jest sposobem tworzenia historii". To jeden z kluczowych fragmentów przemówienia, które kard. Pietro Parolin, sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej, wygłosił na odległość podczas Międzynarodowej Konferencji na temat Spójnych Społeczeństw (ICCS), która rozpoczęła się dziś w Singapurze.
Spójne społeczeństwo jest spójne, powiedział, jeśli realizuje cel, jakim jest formowanie jednostek zdolnych do odnoszenia się do siebie nawzajem i przekraczania indywidualizmu własnego "ja", aby objąć różnorodność "my". Zdaniem Parolina, aby osiągnąć cel, jakim jest spójne i troskliwe społeczeństwo, musimy być promotorami i współodpowiedzialnymi za solidarność; budować solidarność, koncentrując się na talencie, zaangażowaniu i przywództwie młodych ludzi; solidarność, aby tworzyć miasta gościnne, czyli "bogate w człowieczeństwo i gościnne, w takim stopniu, w jakim potrafimy zatroszczyć się i wysłuchać tych, którzy są w potrzebie; i jeśli potrafimy zaangażować się konstruktywnie i we współpracę dla dobra wszystkich".
Kardynał podkreślał także potrzebę podejmowania problemów innych oraz znaczenie bliskości i hojności w angażowaniu się w opiekę nad innymi. W ten sposób solidarność odciśnie swoje piętno na historii.
Są to klucze do zajęcia się czynnikami ryzyka dla spójnego społeczeństwa, gdzie spójność wykracza poza harmonię rasową i religijną, a także obejmuje migrację i wielokulturowość, nierówności społeczne i ekonomiczne, przepaść cyfrową i relacje międzypokoleniowe. Te kwestie wpływają na odporność i solidarność jednostek i społeczności, według profesor Lily Kong, przewodniczącej Singapurski Uniwersytet Zarządzania.
Konferencja organizowana jest w Raffles City Convention Centre przez S. Rajaratnam School of International Studies i przy wsparciu Ministerstwa Kultury, Społeczności i Młodzieży kraju. Rajaratnam School of International Studies i przy wsparciu Ministerstwa Kultury, Społeczności i Młodzieży Singapuru. Pod hasłem "Secure Identities, Connected Communities", trzydniowe wydarzenie, otwarte przez prezydent Singapuru Halimah Yacob, gromadzi ponad 800 delegatów z ponad 40 krajów wokół trzech kluczowych filarów: wiary, tożsamości i spójności.
Przewidziane są trzy sesje plenarne: pierwsza poświęcona jest "Jak wiara może pokonać podziały", a jej celem jest zbadanie przyczyn powstawania i utrzymywania się polaryzacja społeczna z powodu przekonań ideologicznych lub siostry. Promowanie pokoju i dialogu międzyreligijnego. Druga sesja plenarna skupia się na "Wykorzystaniu różnorodności dla wspólnego dobra". Chodzi o to, by skupić się na narzędziach i koncepcjach pozwalających zrozumieć świat naznaczony "superróżnorodnością", czyli istnieniem wysoce złożonych i heterogenicznych społeczeństw, w nadziei na wspieranie autentycznych więzi, choć z różnych pozycji i odczytań, dla wspólnego dobra.
Wreszcie sesja "Jak można wykorzystać technologię do promowania wzajemnego zaufania": platformy cyfrowe mogą tworzyć komory echa dla celów podziału, ze szkodą dla spójności społecznej. Celem jest pokazanie, w jaki sposób platformy internetowe mogą być nośnikami spójności i nadziei, a nie wektorami podziałów i nienawiści.
Ojciec Święty uda się do Kazachstanu, aby wziąć udział w VII Kongres Przywódców Religii Światowych i Tradycyjnych. Aurora Díaz mieszka w tym kraju od piętnastu lat i spod jej ręki poznajemy idiosynkrazję krainy, która stoi na granicy wschodu i zachodu.
Kazachstan, leżący w sercu Azji Środkowej, jest mozaiką narodów: etnicznych, językowych i religijnych. Tygiel kulturowy, który zachował i promuje harmonię dzięki historii wykutej wzdłuż Jedwabnego Szlaku, koczowniczych plemion i przyjmowania deportowanych w czasie reżimu sowieckiego.
Kazachstan, po uzyskaniu niepodległości w 1991 roku, gdy rozpadł się Związek Radziecki, jest dziś suwerennym krajem o rozległych stepach, licznych zasobach mineralnych, niewielkiej liczbie ludności (ledwie 19 milionów mieszkańców) jak na ogromny obszar, który czyni go dziewiątym co do wielkości krajem świata (2.750.000 kilometrów kwadratowych: pięć razy większy od Hiszpanii). Jest to również kraj wybrany przez papieża Franciszka na jego najbliższą podróż, z okazji VII Kongres Przywódców Religii Światowych i Tradycyjnychktóry odbędzie się w Nur-Sultan, młodej stolicy kraju, w dniach 14 i 15 września 2022 r.
Podróż papieża, drugiego rzymskiego papieża, który odwiedzi ten kraj (Jan Paweł II odwiedził go w 2001 r.), będzie też okazją do spotkania z młodym Kościołem, który rośnie w tym kraju. Kościół o szachownicach i nierównej historii, ale sięgającej wielu wieków wstecz, do tego stopnia, że jest uważany za jedną z tradycyjnych religii kraju.
Pierwsza prawdopodobna obecność datowana jest na koniec ery starożytnej (III wiek), w wyniku ruchów handlowych i kulturowych wywołanych przez Jedwabny Szlak. Kilka wieków później franciszkańscy i dominikańscy misjonarze, korzystając z rozkwitu Jedwabnego Szlaku, przybyli na te ziemie w XIII wieku: służyli chrześcijanom, którzy zachowali wiarę, szerzyli Ewangelię i budowali klasztory. Wściekłość Czyngis-chana, pana i władcy stepów w tamtych latach, dawała jednak pewną tolerancję religijną podbitym przez niego ludom. Były to lata nawróceń i pierwszych stosunków dyplomatycznych między Stolicą Apostolską, Czyngis Chanem i innymi władcami państw Azji Środkowej, a nawet powstała pewna struktura kanoniczna: pierwszy znany biskup na tym terenie pochodzi z 1278 roku. Jednak w tych latach intensywnego rozwoju islamu, hordy Khana Ali obaliły poprzednich władców, zniszczyły klasztor Almalik w 1342 roku i zamęczyły franciszkańskiego biskupa Ryszarda z Burgundii, wraz z pięcioma innymi franciszkanami i łacińskim kupcem (wszyscy są obecnie w trakcie procesu beatyfikacyjnego).
Po raz kolejny sprawdza się stare porzekadło Tertuliana, które mówi. "krew męczenników jest nasieniem chrześcijan". znów się spełnia, nawet jeśli potrzeba było kilku wieków - aż do połowy XX wieku - by ją urzeczywistnić. Jak na ironię, opatrznościowym narzędziem, dzięki któremu to ziarno wydało owoce, był Józef Stalin i jego zarządzenia o deportacjach, które zaludniły opustoszałe stepy grupami Europejczyków, często katolików: Polaków, Niemców, Ukraińców czy Litwinów... Niektórzy z tych pierwszych zesłańców zginęli, próbując opanować surowe warunki klimatyczne tego obszaru. Ale inni przeżyli i przyszli nazywać tę ziemię swoją ojczyzną, również dzięki gościnności i współczuciu pierwotnych mieszkańców tych terenów: Kazachów. W czasach stalinowskich, nawet z narażeniem własnego bezpieczeństwa, wielu z tych Kazachów karmiło lub udzielało schronienia zesłańcom, dzieląc ich los.
Wraz z rozpadem ZSRR współczesny Kazachstan uzyskał niepodległość w 1991 roku, a w 1992 roku nawiązał stosunki dyplomatyczne ze Stolicą Apostolską. Zapoczątkowało to czas wolności dla wiernych różnych wyznań. Mało tego, ten Kościół, który wyszedł z tysiąca trudności i który zjednoczył tyle narodowości, potrafił ułożyć swoje dzieło i opiekę nad katolikami rozsianymi po rozległych przestrzeniach kraju. Dziś istnieją trzy diecezje: Mariacka w Astanie, Świętej Trójcy w Ałmaty i diecezja Karaganda. Na zachodzie kraju, w Atyrau, znajduje się również Administracja Apostolska. W całym kraju jest 108 kościołów, obsługujących łącznie około 182 000 katolików: około 1 % ludności. Jest to zatem druga po prawosławiu największa mniejszość chrześcijańska w kraju o większości muzułmańskiej. Choć katolicy często wywodzą się z rodzin o europejskich korzeniach (polskich, niemieckich, ukraińskich czy litewskich), Kościół stopniowo zapuszcza korzenie na tych ziemiach, ponieważ nawracają się ludzie o różnych korzeniach etnicznych (w tym Kazachowie). W każdą Wielkanoc często można zobaczyć chrzty w głównych katedrach kraju.
Chociaż liczby są niewielkie, powody do nadziei dla tego młodego Kościoła są wielorakie: stosunki z rządem kraju są serdeczne i szukają współpracy w dziedzinie budowania pokoju. Kościół katolicki był obecny w każdej z edycji Kongres Liderów Religii Światowych i TradycyjnychPierwszą harmonię religijną i wzajemny szacunek między wyznaniami promował w 2003 roku pierwszy prezydent kraju, Nursułtan Nazarwajew. Jak podkreśla się od początku istnienia współczesnego Kazachstanu w 1991 roku, jedną z gwarancji pokoju w tym kraju jest właśnie harmonia religijna i wzajemny szacunek między wyznaniami. Współistnienie i wspólna praca z innymi wyznaniami, w takich obszarach jak pomoc rodzinie, dialog ekumeniczny i edukacja w zakresie wartości, jest jedną z gwarancji zapobiegania dryfowaniu w kierunku radykalnego islamizmu.
W trzech diecezjach i rozległej administracji apostolskiej następuje powolny, ale stały wzrost: co roku otwierane są nowe kościoły i udzielane są chrzty, dzięki często ofiarnej pracy księży diecezjalnych z różnych krajów Europy, Ameryki Łacińskiej i Azji. Obecne w kraju zakony gwarantują rdzeń różnorodności powołaniowej, co ułatwia wzrost powołań lokalnych w całym kraju. Szczególnie bliska jest również współpraca partnerska ze wspólnotą greckokatolicką, jako wyraźny znak komunii w tak misyjnym i peryferyjnym obszarze.
W Karagandzie, mieście położonym w centrum kraju, znajduje się Centralnoazjatyckie Seminarium Duchowne, do którego przybywają aspiranci do kapłaństwa z całego obszaru, m.in. z Armenii, Gruzji. W tym samym mieście katedra Matki Bożej Fatimskiej, konsekrowana w 2012 r., upamiętnia ofiary jednego z największych ośrodków prześladowań reżimu komunistycznego, kompleksu poprawczego "Karlag" (obóz KARAGANDY), w którym cierpieli i umierali katoliccy księża i osoby świeckie, a także członkowie innych wyznań religijnych. Katedra jest więc uważana za centrum pojednania i upowszechniania duchowości i kultury, czemu sprzyjają również koncerty na zainstalowanych tam wspaniałych organach (szczególnie jasny sposób szerzenia piękna wiary, biorąc pod uwagę wielowyznaniowe środowisko kraju). W Karagandzie, wraz z diecezją w Astanie, mieszka większość katolików tego kraju, ze względu na dużą koncentrację zesłańców w północnej części kraju. W rzeczywistości w tym drugim mieście żyły i zmarły kluczowe postacie dla obecnego rozkwitu Kościoła, takie jak bł. Bukowiński, Aleksy Zaritski i inni.
Wierni Kościoła w Kazachstanie z niecierpliwością oczekują wizyty papieża. Jak zauważył sam Franciszek podczas swojej ostatniej wizyty ad limina roku 2019, to czas, aby cieszyć się z małych ziół, które rosną w tej krainie stepów, harmonii i pokojowego współistnienia. Wizyta Papieża na tych misyjnych peryferiach będzie niewątpliwie bardzo owocna. Cały kraj przyłącza się do powitania, które z troską i szacunkiem przygotowuje obecny prezydent kraju Kasym-Jomart Tokajew, który był inicjatorem oficjalnego zaproszenia papieża.
W przeciwieństwie do innych religii, gdzie obraz założyciela z czasem blednie i zanika, w religii chrześcijańskiej wiara jest zawsze skierowana bezpośrednio do żywego Jezusa.
Chciałbym rozpocząć ten nowy rok akademicki zapraszając was do medytacji nad wiarą. List do Hebrajczyków definiuje wiarę jako "pewność rzeczy oczekiwanych, dowód rzeczy niewidzialnych" (Hbr 11,1). Następnie przedstawia nam przykłady wiary od "naszych starszych": Abla, Enocha, Noego; przede wszystkim przedstawia nam Abrahama i Sarę, Izaaka i Jakuba, Mojżesza, Jozuego, Gedeona (....), Dawida, Samuela i proroków. W wierze wszyscy oni umarli, nie osiągnąwszy przedmiotu obietnicy.
A jaka jest obietnica? Obietnicą jest nasz Pan Jezus Chrystus. W Nim wiemy, jaka jest nadzieja, do której zostaliśmy powołani; jakie jest bogactwo chwały, którą On obdarzył świętych jako dziedzictwo (por. Ef 1, 16-19).
Nasza wiara w Jezusa Chrystusa nie jest czysto naturalnym aktem wiedzy; nie jest jedynie racjonalnym wnioskiem, który można wyprowadzić z przesłanek naukowych, historycznych, filozoficznych....
Nasza wiara z pewnością nie jest irracjonalna, ale nie jest też czysto racjonalna; gdyby była czysto racjonalna, byłaby zarezerwowana wyłącznie dla ludzi inteligentnych, "mądrych", tych, którzy studiują....
Wiara angażuje rozum, ale także wolę, którą zawsze pociąga dobro, a jeszcze bardziej dobro najwyższe, jakim jest Bóg. Nasz rozum widzi Chrystusa jako człowieka, któremu można wierzyć (J 8, 46); nikt nie zdołał Go oskarżyć o grzech (J 8, 46); czyni cuda, które świadczą o prawdziwości tego, co mówi (por. J 3, 2), a naszą wolę, uczucia, afekty pociąga Jego prawdomówność, dobroć, przystępność... Cała Jego osoba jest ogromnie atrakcyjna do tego stopnia, że "świat idzie za Nim" (J 12, 19).
Wszystko to jednak nie wystarcza do aktu wiary. Zdolność do wyznania św. Piotra: "Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego" (Mt 16,16) jest łaską, jest darem Boga, nie jest owocem naszego rozumu ani naszej woli. I ten wielki dar Boży przychodzi do nas w Kościele i przez Kościół; a w Kościele - przez sukcesję apostolską. "Dzięki sukcesji apostolskiej czas jest martwy; w przepowiadaniu apostolskim nie ma wczoraj, nie ma jutro, jest tylko dziś" (K. Adam).
W religii chrześcijańskiej sama osoba Założyciela jest przedmiotem wiary, całym tłem wiary. W przeciwieństwie do innych religii, w których obraz założyciela z czasem blednie i zanika, w religii chrześcijańskiej wiara jest zawsze skierowana bezpośrednio do żywego Jezusa.
Kościół zawsze wyznaje: "Ja sam widziałem Jezusa; ja sam słyszałem Go i słyszałem, jak głosił; widzę Go zmartwychwstałego; mam z Nim do czynienia jako z osobą żywą i obecną".
Dlatego Ewangelie są żywym listem; gdyby nie Kościół, żywe Ciało Chrystusa, Ewangelie byłyby martwym listem. "Bez Pisma Świętego bylibyśmy pozbawieni autentycznej formy dyskursów Jezusa; nie wiedzielibyśmy, jak przemawiał Syn Boży, ale bez (apostolskiej) tradycji nie wiedzielibyśmy, kto to mówił, i podobnie zniknęłaby nasza radość z tego, co mówił" (Mohler).
Kiedy umierający w Kościele modli się z wiarą: "Jezu, ufam Tobie", w jego sercu i na ustach bije to samo wyznanie Piotra: "Ty jesteś Chrystusem, Synem Boga żywego" (Mt 16, 16) i Szczepana: "Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego stojącego po prawicy Boga" (Dz 7, 56).
Ten umierający mężczyzna lub kobieta spojrzy na kapłana, który prawdopodobnie jest przed nim, a kapłan na biskupa, a biskup na kolegium episkopatu i jego Głowę, następcę Piotra w Rzymie. Dzięki sukcesji apostolskiej Chrystus jest tak blisko nas, jak był blisko Piotra. To jest czysta aktualność!
Słysząc ponownie relację z Księgi Wyjścia o przewrotności ludu izraelskiego, który uczynił sobie cielca z roztopionego metalu, aby oddawać mu cześć, ten sam lud miał okazję przypomnieć sobie, jak jego uprzywilejowana pozycja jako ludu Bożego zależała od wolnego wyboru Boga i od tego, że Bóg odpuszczał im grzechy, zanim jeszcze oczekiwał ich pokuty, a już na pewno nie z powodu ich wzorowego zachowania w porównaniu z innymi narodami.
Z pewnością sugestywne jest to, jak w tym fragmencie Biblia wyraża się antropomorficznie, jakby w Bogu istniała droga pokuty, której sprzyjało wstawiennictwo Mojżesza. W ten sposób Bóg stawia się wręcz przed swoim ludem jako przykład pokuty, zmiany sposobu myślenia i działania, sugerując tym samym swojemu ludowi, aby postępował w ten sam sposób, aby przebaczał, aby
Być jak Bóg, który przebacza. Być wiernym w miłości mimo ewentualnych zdrad ukochanej osoby. Sam Mojżesz, który przypomina Bogu o jego obietnicach i przysięgach, jest bohaterem opowieści o Bożym przebaczeniu: mimo rzezi egipskiej i kilkudziesięciu lat ucieczki na pustyni, Bóg powołał go, by wyzwolił swój lud.
Paweł miał to samo doświadczenie: Bóg wybrał go, by był Jego apostołem i niósł Ewangelię narodom, mimo że był "bluźniercze, prześladujące i brutalne".jak przypomina swojemu uczniowi Tymoteuszowi.
Bóg jest taki i Jezus szuka każdej okazji, by to potwierdzić w środowisku takim jak Jego, gdzie faryzeusze i uczeni w Piśmie, dla których "grzesznicy" byli kategorią ludzi zdefiniowaną przez nich według ich zachowania, uważali, że należy ich osądzać i potępiać, odpychając ich i nie mając z nimi żadnej relacji. Zamiast tego Jezus przyjmuje ich i spożywa z nimi posiłek. "Szemrzą", jak ludzie na pustyni, którzy protestowali wobec Boga, i tak stają się grzesznikami, których Bóg próbuje ratować, opowiadając im przypowieści o Bożym miłosierdziu.
Zachowanie, które im proponuje, jest z pewnością niepokojące: pozostawienie dziewięćdziesięciu dziewięciu owiec, nie w bezpiecznym miejscu, ale na pustyni, aby udać się na poszukiwanie tej jednej, zagubionej. A potem nie po to, by po nie wracać, ale by pójść i ucztować z przyjaciółmi. Wymiar poszukiwania tego, co zagubione, przewija się przez trzy słowa Jezusa: iść w poszukiwaniu zagubionej owcy, uważnie szukać zagubionej monety, skanować horyzont.
oczekiwanie na syna, który się oddalił, wychodzenie z domu, aby odzyskać tego, który był w domu, ale z powodu zatwardziałości serca został pominięty w uczcie przebaczenia, z radością syna i zjednoczonego brata. Radość nieba, radość aniołów, radość Boga, radość, która rozprzestrzenia się wśród przyjaciół, nadają całej drodze pokuty i przebaczenia wymiar uniesienia, który zachęca wszystkich do kroczenia tą drogą, drogą proszenia o przebaczenie i dawania miłosierdzia.
Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.
Papież Franciszek kontynuuje katechezy na temat rozeznania. Przy tej drugiej okazji wziął przykład z epizodu z życia św. Ignacego z Loyoli.
Katecheza nt. Papież Franciszek dokonał refleksji na temat działania opatrzności w zwykłym życiu. Za pozorną przypadkowością wielu codziennych działań kryje się ręka Boga.
Po tym jak został ranny w nogę w obronie miasta Pampeluna, przez kilka miesięcy przechodził rekonwalescencję. Z braku ekranów, które by go zabawiały w godzinach prostracji, mógł jedynie zwrócić się do czytania jako środka rozrywki i ucieczki. Z tego powodu prosił krewnych o książki o rycerstwie, które bardzo lubił, ale ponieważ w domu były tylko książki religijne, musiał zadowolić się tym gatunkiem. Dzięki tej sytuacji zaczął lepiej poznawać życie Chrystusa i świętych.
Papież Franciszek, duchowy syn św. Ignacego, skomentował, jak założyciel jezuitów "był zafascynowany postaciami św. Franciszka i św. Dominika i odczuwał pragnienie ich naśladowania". Ale świat rycerski również nie przestaje go fascynować. I tak czuje w sobie tę przemienność myśli, tych rycerskich i tych świętych, które wydają się być równoważne".
"Ale Ignacy zaczyna też dostrzegać różnice" - kontynuował Papież. W autobiografii - w trzeciej osobie - pisze: "Kiedy myślał o świecie - i o rzeczach rycerskich, rozumie się - czerpał wielką rozkosz; ale kiedy po zmęczeniu opuszczał go, był oschły i niezadowolony; a kiedy idąc do Jerozolimy boso, i nie jedząc nic prócz ziół, i wykonując wszystkie inne rygory, które powinni byli czynić święci, nie tylko był pocieszony, kiedy był w takich myślach, ale nawet po opuszczeniu go był zadowolony i radosny" (n. 8), pozostał po nim ślad radości". 8), pozostawili mu ślad radości".
Prześlizgując się nad tą historią, Ojciec Święty podkreślił kontrast między pustką pozostawioną w ludzkim sercu przez pewne pragnienia, które są przedstawiane w bardzo atrakcyjny sposób, a rzeczami Bożymi, które może nie są zbyt apetyczne, ale potem wypełniają człowieka. Tak dzieje się ze św. Ignacym, gdy zasmuca go ofiarowana mu literatura religijna.
Papież przytoczył znany tekst z "Ćwiczeń duchowych" św. Ignacego, w którym wyjaśnia on różne sposoby działania diabła z ludźmi lepszymi i gorszymi: "U osób, które przechodzą z grzechu śmiertelnego w grzech śmiertelny, powszechnie panuje zwyczaj, że nieprzyjaciel proponuje im pozorne przyjemności, upewnia ich, że wszystko jest w porządku, każąc im wyobrażać sobie rozkosze i przyjemności zmysłów, aby je zachować i sprawić, że będą bardziej wzrastać w swoich wadach i grzechach; u takich osób dobry duch działa w sposób przeciwny, kłując i urągając ich sumieniu przez słuszny osąd rozumu" ("Ćwiczenia duchowe", 314).
"Ignacy, kiedy został zraniony w domu ojca, nie myślał dokładnie o Bogu ani o tym, jak zreformować swoje życie, nie. Pierwsze doświadczenie Boga miał przez słuchanie własnego serca, które pokazało mu ciekawą inwersję: rzeczy, które na pierwszy rzut oka były atrakcyjne, pozostawiły go rozczarowanym, a w innych, mniej błyskotliwych, czuł pokój, który trwał przez długi czas. My też mamy to doświadczenie, często zaczynamy myśleć jedno i trwamy w tym, a potem jesteśmy rozczarowani (...). Tego musimy się nauczyć: słuchać własnego serca.
Ale słuchanie głosu serca nie jest łatwe, choćby dlatego, że jesteśmy bombardowani tak wieloma bodźcami. "Słuchamy telewizji, radia, telefonu komórkowego - kontynuował Papież - jesteśmy mistrzami słuchania, ale pytam was: czy umiecie słuchać swojego serca? Zatrzymujesz się, by powiedzieć: "Ale jak wygląda moje serce? Czy jest zadowolone, czy jest smutne, czy czegoś szuka? Aby podejmować dobre decyzje konieczne jest słuchanie własnego serca.
Aby przygotować się do słuchania swojego wewnętrznego głosu, należy czytać biografie świętych. W nich łatwo dostrzec Boży sposób działania w życiu ludzi, dzięki czemu ich przykład prowadzi nas w naszych codziennych decyzjach. Interioryzując Ewangelię i życie świętych, człowiek uczy się dostrzegać, jak "Bóg działa poprzez wydarzenia nieprogramowalne, że przypadkiem, przypadkiem to mi się przytrafiło, przypadkiem zobaczyłem tę osobę, przypadkiem zobaczyłem ten film, to nie było zaprogramowane, ale Bóg działa poprzez wydarzenia nieprogramowalne, a także w niepowodzeniach: 'musiałem iść na spacer i miałem problem z nogami, nie mogę...'. Porażka: co mówi do ciebie Bóg? Co mówi do ciebie tam życie?" . Kierując się tą nadprzyrodzoną logiką, papież poradził wiernym, by byli "uważni na rzeczy nieoczekiwane".
To właśnie w niespodziewanych wydarzeniach często przemawia Bóg. "Czy Pan mówi do ciebie, czy diabeł mówi do ciebie? Ktoś jest. Ale jest coś dla rozeznać sięJak reaguję na niespodziewane rzeczy? Byłam taka spokojna w domu i "bang, bang", przyjeżdża teściowa i jak reagujesz z teściową? Czy to miłość, czy może coś innego w środku? I to ty dokonujesz rozeznania. Pracowałem w biurze i przychodzi kolega i mówi mi, że potrzebuje pieniędzy i jak reagujesz? Zobacz, co się dzieje, gdy doświadczamy rzeczy, których się nie spodziewamy i wtedy uczymy się poznawać swoje serce, jak się porusza. Rozeznanie to pomoc w rozpoznawaniu znaków, za pomocą których Pan daje o sobie znać w nieprzewidzianych sytuacjach, nawet nieprzyjemnych, jak to miało miejsce w przypadku rany nogi Ignacego.
Tysiące młodych ludzi spotka się w Asyżu z papieżem Franciszkiem w ramach projektu Gospodarka Francisco.
Tam papież wysłucha ich propozycji na przyszłość i podzieli się swoimi refleksjami na temat tego, jak gospodarka może budować bardziej sprawiedliwe społeczeństwo.
Projekt Gospodarka Franciscojest inspirowana pragnieniem papieża, by włączyć młodych ludzi w odnowę globalnej gospodarki.
W dniach od 8 do 10 września we Frankfurcie odbędzie się ponowne posiedzenie plenum ścieżki synodalnej. Główne propozycje stoją w jaskrawej sprzeczności z notą Stolicy Apostolskiej przesłaną w lipcu, zwłaszcza w odniesieniu do "nowych form zarządzania" diecezjami, które mają być wprowadzone.
Od 8 do 10 września we Frankfurcie odbędzie się nowa konferencja. Zgromadzenie Plenarne Niemieckiej Drogi Synodalnej. To już czwarta, po styczniu/lutym 2020, wrześniu/październiku 2021 i lutym 2002. Pierwotnie planowano, że będzie to ostatnie, ale już w lutym zdecydowano, że piąte i być może ostatnie Zgromadzenie Plenarne odbędzie się na początku 2023 roku.
Niezależnie od konkretnych kwestii, którymi zamierza się zająć, a do których odnosimy się przy okazji poprzedni montaż - "Forum na temat władzy i rozdziału władz w Kościele" we Frankfurcie przedstawia nową "ocenę" homoseksualizmu i katolickiej moralności seksualnej w ogóle; "opcjonalny" celibat dla kapłanów lub "otwarcie" dla kobiet wszystkich posług w Kościele - tak zwane "Forum na temat władzy i rozdziału władz w Kościele" we Frankfurcie przedstawia do drugiego czytania, czyli do "ostatecznego głosowania", dwie propozycje, których celem jest utrwalenie drogi synodalnej, nadanie jej trwałego charakteru lub, mówiąc słowami jednego z liderów Forum, "efektu dźwigni daleko wykraczającego poza drogę synodalną".
Propozycja "Konsultować i decydować wspólnie" przewiduje "radę synodalną diecezji" w celu "wspólnego omawiania i decydowania o wszystkich kwestiach ważnych dla diecezji". Ostatecznie chodzi o to, że decyzje istotne dla diecezji mają być podejmowane wspólnie przez biskupa i tę "demokratycznie" wybraną radę. W przypadku, gdy biskup nie "zgadza się" z decyzją podjętą przez radę, rada może "sprzeciwić się głosowi biskupa większością dwóch trzecich głosów".
Jest to właśnie najbardziej wyraźny aspekt, który skrytykował nota Stolicy Apostolskiej w lipcu ubiegłego roku. Tu przypomniano, że droga synodalna "nie jest uprawniona do zobowiązywania biskupów i wiernych do przyjęcia nowych form rządów". Nota wyraźnie zaznacza, że "nie byłoby dopuszczalne wprowadzanie nowych struktur lub oficjalnych doktryn w diecezjach przed osiągnięciem porozumienia na poziomie Kościoła powszechnego". Nie wiadomo jeszcze, w jaki sposób IV Zgromadzenie w ramach podróży synodalnej będzie próbowało rozwiązać tę sprzeczność.
To samo dotyczy innego tekstu zaproponowanego do przyjęcia przez Zgromadzenie, zatytułowanego "Wzmocnienie synodalności w sposób trwały: Rada Synodalna dla Kościoła katolickiego w Niemczech". Taka "Rada Synodalna" miałaby nie tylko zadanie doradzania "w sprawie istotnych wydarzeń w Kościele i społeczeństwie", ale proponuje się, aby miała zdolność podejmowania "fundamentalnych decyzji o znaczeniu ponaddiecezjalnym w zakresie planowania duszpasterskiego, kwestii przyszłości i spraw budżetowych Kościoła, które nie są rozstrzygane na szczeblu diecezjalnym". Jej skład odpowiadałby składowi Zgromadzenia Synodalnego Drogi i miałaby ona "stały sekretariat, który miałby być odpowiednio obsadzony i finansowany".
Według jednego z liderów Forum, jego funkcją była koordynacja prac Konferencji Episkopatu i Centralnego Komitetu Katolików Niemieckich. Implicite zatem stwierdza się, że Komitet Centralny otrzymuje ten sam poziom decyzyjności w Kościele, co Konferencja Episkopatu. To tłumaczy niezadowolenie, wyrażane wielokrotnie przez przedstawicieli "Centralnego Komitetu Katolików Niemieckich", że Watykan zaprasza na rozmowy tylko biskupów, a nie osoby świeckie. Wydaje się, że kategorie, którymi się kierują, są kategoriami natury politycznej: to, czego by chcieli, to "dwustronne negocjacje" między Kurią Rzymską a niemiecką ścieżką synodalną lub radą.
Innym aspektem, który jest podkreślany w dniach poprzedzających IV Zgromadzenie, jest to, że droga synodalna "nie jest szczególną drogą niemiecką". Georg Bätzing (przewodniczący Konferencji Episkopatu) i Irme Stetter-Karp (przewodnicząca Centralnego Komitetu Katolików Niemieckich). W publikacji na temat "procesów synodalnych Kościoła powszechnego" poszukuje się "porównywalnych rozważań, dynamik i pytań w innych krajach i regionach świata".
Jak podaje KNA ("Katolicka Agencja Informacyjna"), Bätzing i Stetter-Karp dochodzą do wniosku, że "nie tylko w Niemczech istnieje zapotrzebowanie na większą przejrzystość i podział władzy, na bardziej rozwinięte i lepiej zakomunikowane relacje seksualne i etykę, na bardziej otwarty projekt przyszłości kapłańskiej egzystencji oraz na bardziej odpowiedzialną i widoczną rolę kobiet w Kościele".
Taka wydaje się być "odpowiedź" na lipcową notę Stolicy Apostolskiej: niemiecka ścieżka synodalna szuka "współtowarzyszy" czy wręcz sojuszników, by podkreślić, że omawiane tam kwestie mają znaczenie także w "Kościele powszechnym", bo "Kościół powszechny to nie jest po prostu kuria watykańska", jak mówi przedstawiciel ścieżki synodalnej.
Z drugiej strony nie ustaje krytyka procesu synodalnego: listy nadsyłane przez biskupów lub przez konferencje biskupów, np. z Europy Północnej czy Polski, a także przez stowarzyszenia wiernych, np. "New Beginnings czy "Maryja 1.0", dołączają się do krytyki ze strony niektórych teologów. Na przykład szwajcarski teolog Martin Grichting - były wikariusz generalny diecezji Chur - opublikował niedawno w gazecie "Die Welt" artykuł zatytułowany "Nie można głosować nad istotą chrześcijaństwa".
Zdaniem tego teologa, droga synodalna "narzuca Kościołowi struktury demokratyczne, które atakują istotę chrześcijaństwa. Uważa się, że Kościół nie jest czymś właściwym dla Objawienia, więc pozostawia się go w rękach ludzi, którzy sami się upodmiotowili". Z urzędnikami związanymi z polityką i "inżynierią społeczną" oraz z większością biskupów "Kościół zdetronizował swojego Króla, samego Chrystusa". Zdaniem Grichtinga, droga synodalna "milcząco zakłada, że to nie samoujawniający się Bóg, a więc Ewangelia i tradycja Kościoła są dla niego decydujące, ale współczesny, postchrześcijański światopogląd".
Żółte gwiazdki zostały zastąpione diagnozą trisomii 21, ale ostatecznie wynik jest ten sam: nie są uważani za ludzi. Nie zasługują na to, by je pokazywać, a tym bardziej pokazywać z radością.
Tłumaczenie artykułu na język angielski
że Europejski Trybunał Praw Człowieka uważa, że wykazanie, iż osoby niepełnosprawne są Zespół Downa nie powinny być pokazywane szczęśliwe i normalne byłyby kiepskim żartem w dystopijnym świecie, gdyby nie fakt, że są prawdziwe. Stało się to 1 września tego roku.
W istocie ten Trybunał, który zgodnie ze swoją nazwą i urzędem jest ostatecznym strażnikiem podstawowych praw jednostek, zdaje się nie uważać ludzi za ludzi, a przynajmniej za podmioty prawa. w dół. Filmik, o którym mowa, to cudo skierowane do przyszłej matki dziecka z zespołem Downa. Argumentem użytym przez Trybunał Praw Człowieka jest to, że takie podejście może sprawić, że kobiety, które zdecydowały się nie kontynuować ciąży, będą czuły się winne, skoro wiedziały, że dziecko może urodzić się z tą genetyczną mutacją.
Historię tego wyroku można znaleźć pod adresem. różne strony Nie będę się nad tym rozwodził. Przeraża mnie, jak ciało, które zrodziło się - jak kilka innych - z doświadczenia strasznych wojen światowych, a w szczególności straszliwego łamania praw człowieka, eksterminacji i systematycznych masakr dokonywanych przez ideologię nazistowską, jest w stanie kilkadziesiąt lat później rozróżnić ludzi, którzy zasługują na traktowanie i pokazywanie ich jako takich, od ludzi, którzy nie zasługują.
Żółte gwiazdki zostały zastąpione diagnozą trisomii 21, ale ostatecznie wynik jest ten sam: nie są uważani za ludzi. Nie zasługują na to, by pokazywać ich jako tych, którzy spełniają "ich standardy". Nie zasługują na szczęście. Nie mogą one, idąc za argumentem francuskiej Rady Audiowizualnej popartym przez ETPC, przypominać nam, że wszyscy mamy wady, nawet jeśli nie jesteśmy skośnoocy.
Trzeba im uniemożliwić przypomnienie sobie, że monochromatyczny i "wolny od w dół"pokolenie o najwyższym spożyciu antydepresantów, najwyższym wskaźniku samobójstw i największej liczbie młodych ludzi poniżej 20 roku życia, którzy uważają się za nieszczęśliwych".
Niecałe 100 lat zajął nam powrót do ograniczonych praw; do posiadania tych, którzy decydują, kto powinien, a kto nie powinien żyć, kto może, a kto nie może być szczęśliwy.
Dziś są to m.in. w dół ci, którzy nie mogą być szczęśliwi, jutro może to być głuchy, łysy, z lekką nadwagą, albo rodziny z dziećmi, albo nieuleczalnie chorzy, albo ci, którzy biorą anksjolityki, którzy nie mogą być szczęśliwi, bo uważa się, że może to wywołać poczucie winy u tych bez dzieci lub z depresją.
Tak jak kiedyś dyskryminacja opierała się na kolorze skóry, akcencie czy regionie pochodzenia, tak dziś opiera się na - czasem nawet błędnym - badaniu prenatalnym.
Dzisiaj, w pierwszym świecie, w którym ci ludzie - którzy w przeszłości często nie wychodzili z domu - kończą karierę, pracują, mieszkają samotnie, rywalizują globalnie w sporcie, są modelami na wybiegach, a nawet pomagają w opiece nad rodziną, chce się ich znowu zamknąć w czterech ścianach za to, że są inni. Dla pokazania, że tak, różnorodny świat jest bogactwem, że oni też, tak jak ty i ja, czynią ten świat lepszym.
Dyrektor Omnes. Absolwentka komunikacji z ponad 15-letnim doświadczeniem w komunikacji kościelnej. Współpracowała z takimi mediami jak COPE i RNE.
Trzy miesiące temu skończyłem moją małą refleksję ".Strach przed guzem"Byłem w bardzo niskiej tonacji, w połowie ze strachu przed przesadną reakcją, a w połowie dlatego, że każdy chory przechodzi przez kolejne dobre i złe etapy, a w tym momencie musiałem być w jednym z tych pierwszych. Faktem jest, że okazałem się dobrym omenem, bo operacja przebiegła bez komplikacji, okres pooperacyjny przeszedłem z większym dyskomfortem niż bólem czy dolegliwościami, a na koniec lekarze ogłosili, że jestem wyleczony, bez innych zobowiązań niż minimalna kontrola co kilka miesięcy.
Kilka kropel (w najbardziej dosłownym znaczeniu tego słowa) pozostało na pamiątkę, ale, krótko mówiąc, byłbym niewdzięczny, gdybym nie był wdzięczny wszystkim pracownikom służby zdrowia, którzy wyciągnęli mnie z kłopotów, kręgowi rodziny i przyjaciół, którzy wspierali mnie niestrudzenie i, last but not least, boskiej Opatrzności, która w tym przypadku przynajmniej trochę ścisnęła, ale nie utopiła mnie, dając mi przedłużenie, abym mógł kontynuować przez trochę czasu tutaj na dole.
Przypomina mi to historię opowiadaną o Walterze Matthau, jednym z moich ulubionych aktorów. Podobno cierpiał na chorobę serca i w trakcie kręcenia filmu dostał zawału. Kiedy został wypisany, ekipa filmowa przywitała go z oczekiwaniem. Wszedł ze złamaną twarzą i powiedział: "Lekarz dał mi trzy miesiące życia...". Po sprawdzeniu, że osiągnął zamierzony efekt, dodał: "...ale gdy dowiedział się, że nie mam pieniędzy, by mu zapłacić, dał mi jeszcze sześć miesięcy".
W każdym razie nie jest to temat, z którego można zacząć żartować, choć zawsze uważałem, że czarny humor jest lepszy od tragedii... o ile nie implikuje postawy denialistycznej wobec katastrofy, która, czy nam się to podoba, czy nie, jest nieuniknionym wynikiem całej ludzkiej egzystencji. Aby definitywnie uciec przed śmiercią, nie ma alternatywy dla religii, o czym dość dobrze wiedzą wszyscy ci, którzy uparcie ją atakują (religię, ma się rozumieć, bo ze śmiercią nie ma kto walczyć).
I słusznie, bo ateiści, agnostycy i w ogóle ludzie obojętni nie są nieświadomi, że my, wierzący, jesteśmy tu po to, by walczyć także o ich nieśmiertelność, a nawet o dobrą śmierć, którą - jak wyznają - tylko oni się przejmują. Zdaję sobie sprawę, że istnieją pewne torquemadas, które chcą zwiększyć liczbę skazanych na piekło, ale według mojego doświadczenia jako zwykłego wierzącego, gdyby to zależało od nas, wszyscy poszlibyśmy prosto do nieba, bez udręki i śmierci!
Wróćmy jednak na chwilę do mojego przeszłego doświadczenia i jego przypuszczalnie szczęśliwego wyniku. Szczęśliwy również z powodu szczerej radości, jaką wyraziło wielu przyjaciół, a nawet zwykłych znajomych, gdy przekazałem im dobrą nowinę. Byłem nieco pyskaty i uświadomiłem chyba zbyt wielu ludziom mój "romans", powodując więcej obaw niż było to konieczne. Musiałam więc być równie jednoznaczna, gdy wszystko układało się korzystnie, co było pokutą, którą z radością spełniłam.
Niejednokrotnie jednak wykrywałem u moich rozmówców lekką nutę nieufności, jakby mówili sobie: "Czy naprawdę wszystko jest w porządku? To nie jest fałszywy negatyw, prawda? Mówię "fałszywie negatywne", bo w sprawach związanych ze zdrowiem pożądane jest, aby wszystko okazało się negatywne, za przyzwoleniem van Gaala, tego holenderskiego trenera Barcelony, który zawsze powtarzał: "Trzeba być pozytywnym, nigdy negatywnym".
Jak mówię, w najbardziej zmartwionych, najbliższych mi osobach wykryłem pewien niepokój: z tym rakiem to wiadomo. "Mówisz, że radzisz sobie bardzo dobrze i mam nadzieję, że tak jest. Ale zobaczymy jak sobie radzisz za pół roku, albo za rok, albo za dwa...". No cóż, szczerze mówiąc, wszystko zależy od tego, jak długo trwa oczekiwanie, bo przypuszczam, że jeśli przeżyję trzydzieści lat, to będę miał ponad sto i, o ile nie nastąpiło kilka rewolucji medycznych, będę naprawdę wykończony.
Jedyne miecze Damoklesa, które się liczą, to te, które grożą, że w każdej chwili na ciebie spadną. I tu właśnie jesteśmy. Przyznałem się w poprzednim wpisie, że jestem takim samym hipochondrykiem jak następny człowiek. Zdarzało mi się, że w niektóre noce, kiedy sen trwał nieco dłużej niż zwykle, mówiłem sobie: "Cóż, jeśli to prawda, że mój rak prostaty został stłumiony w zarodku, to kto może mnie zapewnić, że nie mam w sobie kolejnego raka okrężnicy, płuc czy gardła? W końcu jeden koszyk powstaje ze stu.
Może powinienem poprosić o dokładne badania...". Ale, nie, nie, NIE. Jeśli jest potrzeba rezonansu magnetycznego, tomografii komputerowej, kolonoskopii czy czegokolwiek innego, niech lekarz pierwszego kontaktu będzie tym, który o nie poprosi. Nie ja. Jak mówią Włosi (pominę brzydkie słowo): "Mangiare bene, ... forte e non avere paura della morte". My Hiszpanie jesteśmy mniej ekspresyjni i ujmujemy to tak: "¡A vivir, que son dos días!
Po zastanowieniu można jednak wyciągnąć coś pozytywnego z tych fałszywych negatywów. Jedną z moich ulubionych płyt (z czasów, gdy mieliśmy płyty) jest recital arii Bacha i Haendla w wykonaniu wielkiego artysty Katheleen Ferrierzmarł na raka w wieku 41 lat. Było to jej ostatnie nagranie, a wrażenie zrobiło na mnie świadectwo jej producenta płyt na odwrocie okładki:
Podczas popołudniowej sesji 8. odebrano wiadomość telefoniczną ze szpitala, w którym Katheleen przeszła niedawno badania lekarskie. Nigdy nie widziałem, by wyglądała bardziej promiennie niż wtedy, gdy kilka minut później wróciła na scenę. "Mówią, że jestem całkowicie w porządku, kochanie", powiedziała z akcentem Lancashire, do którego powracała w chwilach wielkiej radości lub humoru. Następnie zaśpiewała "He was despised" z takim pięknem i prostotą, że wierzę, że nigdy nie było i nie będzie to przewyższone.
8 października 1953 roku, dokładnie rok po ostatniej sesji, zmarł w University College Hospital.
I teraz pojawia się pytanie: czy lekarz popełnił błąd w postawieniu diagnozy, czy pobożnie wprowadził pacjentkę w błąd, czy po prostu nie chciała wiedzieć, co jej się mówi? Teraz, po zastanowieniu, czy to naprawdę ma znaczenie, jaka jest prawidłowa odpowiedź? Mogła też zostać potrącona przez autobus, gdy wychodziła ze studia nagraniowego, albo wiele innych możliwości. Liczy się to, że - czy o tym wiedziała, czy nie - pożegnała się z życiem mistrzowskim i pamiętnym wykonaniem tej pięknej arii z Mesjasza, być może najwspanialszego oratorium, jakie kiedykolwiek skomponowano.
Nie sądzę, że ani ja, ani prawie nikt inny nie będzie w stanie wejść na szczyt o podobnej wysokości bez względu na to, ile lat będziemy żyć i jak bardzo będziemy się starać. Jedną rzeczą, która jest pewna, jest to, że Katheleen, skorodowana przez chorobę, nigdy nie czuła się tak żywa i tak bliska pełni, jak przez te kilka minut, wiedząc, jak wiedziała, że jest w pełni zdrowa i może wykonać w całej prostocie i doskonałości to, po co przyszła na ten świat. Tak też zrobił. Nie proszę o większą łaskę dla siebie ani dla nikogo innego czytającego te wiersze. Czas to najmniejszy problem.
Po kryzysie w Zakonie Maltańskim w 2016 roku papież Franciszek promulgował właśnie nowe konstytucje, w oczekiwaniu na potwierdzenie normalności tego długiego procesu przez Kapitułę Generalną w styczniu 2023 roku.
Tłumaczenie artykułu na język angielski
Zakończyła się pierwsza faza zawiłej sprawy, w którą zaangażowany jest historyczny i szeroko rozpowszechniony Suwerenny Wojskowy Zakon Szpitalny św. Jana Jerozolimskiego, z Rodos i Malty (S.M.O.M.), znany po prostu jako "...the Sovereign Military Hospitaller Order of St.Zakon Maltański"od kilku lat, co najmniej od 2016 roku, w tych dniach dobiegła końca.
Papież Franciszek bowiem własnym dekretem, który wszedł w życie 3 września, promulgował nową kartę konstytucyjną zakonu i odpowiadający jej Kodeks Melitense, odwołując jednocześnie wysokie urzędy i rozwiązując Suwerenną Radę. Dokument jest już dostępny na stronie internetowej organizmu.
Teraz rozpoczyna się drugi etap, który doprowadzi S.M.O.M. do wewnętrznej odnowy, która zajęła co najmniej siedem lat i liczne perypetie, aby zidentyfikować warunki z nową Konstytucją. Sam Papież wyznaczył 25 stycznia 2023 r., święto Nawrócenia św. Pawła, jako datę Nadzwyczajnej Kapituły Generalnej, która zgodnie z rozporządzeniem zatwierdzonym przez Papieża ma mianować nowe kierownictwo Zakonu, w tym Wielkiego Mistrza - wakującego od 2020 r. po śmierci Fra' Giacomo Dalla Torre del Tempio di Sanguinetto.
W międzyczasie ukonstytuowała się tymczasowa Suwerenna Rada składająca się z 13 członków, która ma wspierać specjalnego delegata papieża (kardynała Silvano Maria Tomasi) i porucznika Wielkiego Mistrza (Fra' John T. Dunlap), który nadal pełni swoją funkcję, w przygotowaniu Kapituły Generalnej, której ten ostatni będzie współprzewodniczył.
Zakon Maltański ma wielowiekową historię sięgającą pierwszego wieku drugiego tysiąclecia. Od 1113 roku jest uznawana za podmiot prawa międzynarodowego i utrzymuje stosunki dyplomatyczne z ponad 100 państwami, z Unią Europejską oraz jest stałym obserwatorem przy Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Jest to katolicki świecki zakon działający w 120 krajach, gdzie zajmuje się głównie działalnością charytatywną, medyczną, społeczną i humanitarną. Zorganizowana jest w 11 przeoratów, 48 Stowarzyszeń Narodowych, 133 misje dyplomatyczne, 33 korpusy pomocowe i 1 agencję pomocy międzynarodowej, a także zarządza licznymi szpitalami, centrami medycznymi i specjalistycznymi fundacjami.
Jana Jerozolimskiego", nadając wagę suwerenności i niezależności tej pierwszej wspólnocie klasztornej, która od pół wieku (1048) opiekowała się ubogimi pielgrzymami w jerozolimskim szpitalu, i przekształcając ją w świecki zakon. Pierwszym przywódcą i Wielkim Mistrzem był bł. Fra' Gerard, pochodzący ze Scala, kilka kilometrów od Amalfi w południowych Włoszech.
Nowa Karta Konstytucyjna zawiera cele Zakonu, które odnoszą się przede wszystkim do promowania "chwały Bożej i uświęcenia jego członków" poprzez obronę wiary oraz opiekę nad ubogimi i cierpiącymi "w służbie Ojca Świętego". Jego członkowie są prowadzeni "do bycia wiarygodnymi uczniami Chrystusa", a cały Zakon "daje świadectwo chrześcijańskim cnotom miłości i braterstwa".
Wielokrotnie Stolica Apostolska interweniowała u Rycerzy Maltańskich, aby potwierdzić ich tożsamość i pomóc im przezwyciężyć kryzysy, o czym informuje papież Franciszek w swoim najnowszym dekrecie. I tak też się stało podczas tego pontyfikatu, zgodnie z serią perypetii stanowiących wewnętrzny podział jego członków, który rozpoczął się od wstępnej defenestracji jednego z poprzednich wielkich kanclerzy (Albrechta Freiherra von Boeselagera) w grudniu 2016 r.
Wówczas patronat nad zakonem powierzono kardynałowi Raymondowi Leo Burke (mianowanemu przez papieża Franciszka 8 listopada 2014 r.), który już od 2011 r. był jego członkiem. Celem tego stanowiska jest reprezentowanie papieża i promowanie duchowych interesów zakonu, a także utrzymywanie relacji ze Stolicą Apostolską. Wielkim Mistrzem Zakonu był Fra' Matthew Festing.
W tym momencie, między końcem 2016 r. a początkiem 2017 r., pojawiły się pierwsze nieporozumienia, które w kolejnych latach miały doprowadzić do różnych działań papieża na rzecz całkowitej reorganizacji zakonu i jego relacji ze Stolicą Apostolską.
Prowizorki, jak wspomniano wyżej, można prześledzić po wymuszonym odwołaniu na początku grudnia 2016 r. wielkiego kanclerza Boaselagera, oskarżonego o to, że w poprzednich latach rozdawał prezerwatywy podczas inicjatywy humanitarnej w Myanmarze. Bronił się twierdząc, że nie wiedział o sprawie, że została ona rozstrzygnięta na szczeblu lokalnym i że interweniował, gdy tylko się o niej dowiedział.
Ówczesny kardynał Patronus poinformował o tym papieża, prawdopodobnie w celu uzyskania jego poparcia dla decyzji o odwołaniu wielkiego kanclerza Boaselagera, ale wydaje się, że w liście do Burke'a i zakonu papież, podkreślając moralną ważność sprawy, wezwał do "dialogowego" rozwiązania w celu zrozumienia przyczyn incydentu, bez szczególnego wstrząsu. Jednak taka praktyka nie miała miejsca. Para posłań z Sekretariatu Stanu, podpisana przez kardynała Pietro Parolina, została następnie skierowana do Wielkiego Mistrza, aby podkreślić to, do czego wzywał Papież: "dialogu na temat sposobu podejścia do każdego problemu i jego rozwiązania".
W tym momencie, kilka tygodni później, 22 grudnia 2016 r., papież powołał do zbadania sprawy pierwszą komisję śledczą, w skład której weszli m.in. ówczesny monsignor Silvano Maria Tomasi i jezuicki kanonista Gianfranco Ghirlanda, obaj teraz kardynałowie.
W styczniu 2017 roku nastąpił nowy etap afery - rezygnacja Wielkiego Mistrza Festinga, stanowiska zajmowanego zwykle dożywotnio, zażądana przez papieża po tym, jak sam przywódca zakonu sprzeciwił się papieskiej komisji, domagając się pełnej autonomii dla Rycerzy Maltańskich i zaprzeczając jakiejkolwiek współpracy.
W następnym miesiącu papież Franciszek, "w związku z kapitułą nadzwyczajną, która ma wybrać nowego wielkiego mistrza" S.M.O.M., mianuje delegatem specjalnym ówczesnego zastępcę ds. ogólnych Sekretariatu Stanu, kardynała Angelo Becciu, wezwanego do współpracy z tymczasowym porucznikiem "dla większego dobra zakonu i pojednania wśród wszystkich jego elementów, zakonnych i świeckich".
2 maja 2018 roku Fra' Giacomo Dalla Torre, osoba zrównoważona i doskonały mediator między wrażliwością i wewnętrznymi konfliktami, został wybrany Wielkim Mistrzem, ale zmarł przedwcześnie 29 kwietnia 2020 roku. W międzyczasie papież odnowił nominację Becciu, aby kontynuować "drogę odnowy duchowej i prawnej" Zakonu, ale proces ten został przerwany przez jego rezygnację po głośnej aferze "Palace of London". Jego następcą 1 listopada 2020 r. został skalabrynianin Silvano Maria Tomasi, z zadaniem kontynuowania urzędu "do zakończenia procesu aktualizacji Karty Konstytucyjnej".
11 listopada 2020 r. zakon zdecydowaną większością głosów wybrał nowego wielkiego mistrza porucznika, Fra' Marco Luzzago, który również zmarł z powodu choroby 8 czerwca br. W następnym tygodniu papież Franciszek mianował kanadyjskiego Fra' Johna Dunlapa nowym porucznikiem, uznając, że zakon "przeżywa nowy moment konsternacji i niepewności".
Miesiące później zakon zakończył proces reformy konstytucyjnej i przygotowuje się do odprawienia nadzwyczajnej kapituły generalnej 25 stycznia, w nadziei papieża Franciszka, że uda się wreszcie zabezpieczyć jedność "i większe dobro" S.M.O.M.
Redakcja do numeru 719 magazynu drukowanego. Wrzesień 2022 r.
Rzeczywistość grzechu jest niezaprzeczalna, ale to nie oznacza, że Kościół przestał być święty. Te dwie rzeczywistości razem pozwalają prawidłowo zrozumieć zawarte w Credo potwierdzenie świętości Kościoła.
Od pewnego czasu społeczeństwo, a w nim Kościół, jest świadkiem fal informacji, które napełniają go zakłopotaniem i smutkiem w obliczu poważnych skandali różnego rodzaju, lub mniej skandalicznych, ale niezbyt wzorowych zachowań, albo po prostu w obliczu grzechów i ludzkich ułomności chrześcijan.
Oczywiście, ochrzczeni mają więcej motywów i więcej pomocy do czynienia dobra i powinni lepiej znać cel, do którego wzywa ich stan jako wyznawców Chrystusa, czyli świętość. W szczególności obowiązek dawania przykładu jest większy w przypadku tych, którzy w jakiś sposób reprezentują Kościół publicznie.
W pierwszej kolejności sytuacje te uświadamiają nam, że jeśli chodzi o możliwości czynienia zła, to wszyscy ludzie są równi. Ale oprócz tego, a przede wszystkim, muszą one służyć uświadomieniu ochrzczonemu konieczności naprawy swojego postępowania pod wieloma względami, nawrócenia i pokuty, uciekania się do Bożego miłosierdzia, korzystania z łaski ofiarowanej w sakramencie spowiedzi; jeśli zna się swoją oczywistą osobistą ułomność, wszystko to jest nierozerwalnie związane z prawdziwym pragnieniem postępu na drodze Jezusa Chrystusa. Pismo Święte określa życie ludzkie jako "milicję", w której każdy zmaga się z samym sobą. Świętość, do której wszyscy jesteśmy powołani, nie jest rzeczywistością, która przychodzi automatycznie przez sam fakt bycia "katolikiem". Jego ukoronowanie przyjdzie na końcu, a będzie to po sądzie, w którym każdy będzie wypróbowany przez swoje uczynki.
A co z Kościołem jako takim, tym, który w Credo ogłaszamy jako "święty"?
W jakim sensie używamy tego wyrażenia od początków chrześcijaństwa? Przede wszystkim, czy to przypisanie "świętości" ma jeszcze dzisiaj zastosowanie? W następstwie nadużyć, błędów itp. w jakim stopniu to twierdzenie jest naruszone, czy wymaga korekty? Niektórzy odczuwają reakcję intelektualną podobną do tej, jaką mieli ci, którym trudno było nadal mówić o Bogu po Auschwitz; inni mogą myśleć, że świętości można "wymagać" od katolików, tak jakby jedynym możliwym Kościołem był ten czysty; będą też tacy, którzy ufają, że najbardziej odpowiednie środki dyscyplinarne i prawne rozwiążą problemy.
Teraz, jak często wyjaśnia Franciszek, reforma Kościoła, o ile jest właściwa i właśnie po to, by była skuteczna, musi rozpocząć się od reformy serc, każdego człowieka.
28 sierpnia papież Franciszek odwiedził L'Aquilę, aby uczcić święto "Perdonanza" stworzonego przez Celestyna V. Oto relacja z pierwszej osoby od jednej z osób, które uczestniczyły w spotkaniu.
Słyszeliśmy o odpustach zupełnych i drzwiach świętych. Niewielu jednak wie, że to właśnie w małym miasteczku w środkowych Włoszech w 1294 roku zapoczątkowano tradycję udzielania odpustu zupełnego za pobożne uczestnictwo w celebracji liturgicznej. W tymże roku w mieście L'Aquila, z okazji liturgicznego wspomnienia męczeństwa św. Jana Chrzciciela i początku swojego pontyfikatu, papież św. Celestyn V bullą "Inter sanctorum solemnia" udzielił odpustu zupełnego tym, "którzy szczerze skruszeni i wyspowiadani wejdą do kościoła św. Marii z Collemaggio od wigilii uroczystości św. Jana do wigilii następującej bezpośrednio po tej uroczystości". Od tego czasu, każdego roku od 29 do 30 sierpnia, mieszkańcy L'Aquila z wielkim oddaniem korzystają z prawa i łaski przyznanej im przez papieża Celestyna V, święto znane jako "Perdonanza Celestiniana".
Przez te ziemie Abruzji przewinęło się kilku papieży, między innymi święty Jan Paweł II i emerytowany Benedykt XVI, ale musiało upłynąć 728 lat, aby rzymski papież wyraźnie przewodniczył temu świętu przebaczenia. Franciszek jest pierwszy papież, który otworzył święte drzwi Collemaggio, aby tysiące wiernych mogło skorzystać z "Perdonanza".
W niedzielę 28 sierpnia na esplanadzie bazyliki Santa Maria di Collemaggio Franciszek przewodniczył Mszy św. i odprawił obrzęd otwarcia Drzwi Świętych. Wraz ze swoim arcybiskupem, kard. Giuseppe Petrocchi, L'Aquila ubrany na powitanie papieża. Wczesnym rankiem, pomimo złej prognozy pogody i gęstej mgły, tysiące ludzi wyległo na esplanadę na tle fasady imponującej bazyliki. W atrium ustawiono metalową konstrukcję, elegancko przygotowaną jako prezbiterium. Po prawej stronie znajdował się chór złożony z setek kobiet i mężczyzn, który wykonywał piękny repertuar. Rozprowadzono tysiące książeczek do śledzenia celebracji liturgicznej, a wszystkie dekoracje i ozdoby zostały zaprojektowane z motywami i symboliką archidiecezji L'Aquila.
Wizyta papieża była krótka, ale intensywna. O godzinie 8.30 usłyszeliśmy przelatujący nad głową helikopter przywożący go z Rzymu, ale z powodu mgły nie można było go zobaczyć. Było trochę problemów, ale w końcu w środku mgły otworzyła się szczelina światła, która umożliwiła lądowanie helikoptera i tak rozpoczęła się wizyta, która miała się zakończyć w południe.
Pierwszym wydarzeniem było pozdrowienie przez papieża rodzin, które padły ofiarą trzęsienia ziemi, które 6 kwietnia 2009 r. zniszczyło dużą część L'Aquili i w którym zginęło 309 osób. Spotkanie odbyło się na placu katedralnym. Można ją było również śledzić na gigantycznych ekranach ustawionych na esplanadzie Collemaggio.
Uśmiechnięty Franciszek, mimo dolegliwości, które zmuszają go do poruszania się na wózku inwalidzkim, oferował słowa otuchy tym, którzy stracili wszystko, także bliskich. Zaprosił ich do odbudowy nie tylko materialnej, ale i duchowej, ale zawsze razem, "insieme", jak mówi się po włosku. Został gorąco odwzajemniony oklaskami obecnych, a także tych z nas w Collemaggio. Następnie, eskortowany przez kard. Petrocchi, dokonał inspekcji prac związanych z odbudową katedry, wciąż zamkniętej z powodu zniszczeń spowodowanych trzęsieniem ziemi. Zaraz potem przeniósł się do Collemaggio i wjechał na esplanadę w ruchomym papieżu, entuzjastycznie pozdrawiając wszystkich obecnych.
O godzinie 10.00 rozpoczęła się Msza Święta. Do tego czasu mgła ustąpiła miejsca promiennemu słońcu, które towarzyszyło nam przez całą uroczystość. Mszę poprzedził papież, choć znaczną część liturgii odprawił kard. Petrocchi celebrował większą część liturgii, ze względu na ograniczoną mobilność Franciszka. W homiliaSkupiając się na pokorze - nawiązując do papieża Celestyna V - i przebaczeniu, Franciszek przypomniał, że "każdy w życiu, niekoniecznie doświadczając trzęsienia ziemi, może, że tak powiem, doświadczyć 'trzęsienia duszy', które stawia go w kontakcie z własną kruchością, własnymi ograniczeniami, własną nędzą".
Mówił też, że pośród tych nieszczęść otwiera się przestrzeń światła, jak to się stało z nimi w helikopterze, i że kiedy widzimy tę przestrzeń, musimy biec w jej kierunku, bo są to rany Chrystusa, które czekają na nas, aby nas oczyścić, uzdrowić, przebaczyć. Na koniec zachęcił wiernych z L'Aquili do uczynienia tego miasta "prawdziwie stolicą przebaczenia, pokoju i pojednania"!
Po serdecznych słowach podziękowania od kard. Petrocchiego serdeczne słowa podziękowania dla papieża, przeszedł na lewą stronę bazyliki, aby dokonać obrzędu otwarcia świętych drzwi. Siedząc na wózku inwalidzkim przed starożytnymi, zamkniętymi drewnianymi drzwiami, Franciszek wysłuchał chóru śpiewającego litanię do świętych, po czym wstał, zrobił kilka kroków, by podejść do drzwi i otrzymał drewnianą laskę, którą trzykrotnie uderzył w drzwi, które się otworzyły i przy których przez chwilę się modlił, a następnie przeszedł przez nie, by pomodlić się przed szczątkami św. Celestyna V, znajdującymi się w prawej bocznej kaplicy bazyliki.
W ten sposób "Celestyńskie ułaskawienie" pozostało otwarte aż do nieszporów 30 sierpnia. Papież Franciszek opuścił bazylikę, pożegnał się z władzami cywilnymi i kościelnymi i wsiadł do małego białego samochodu, który zawiózł go na miejsce, gdzie czekał helikopter, który miał go zabrać do Rzymu.
Udział w tym wydarzeniu i doświadczenie z pierwszej ręki wiary, nadziei i dumy mieszkańców L'Aquili z ich ziemi i tradycji było darem. I właśnie wtedy, gdy myśleliśmy, że "Perdonanza" się skończyła, papież Franciszek nas zaskoczył. Za pośrednictwem Penitencjarii Apostolskiej Ojciec Święty przedłużył o rok "ułaskawienie celestyńskie". Oznacza to, że do 28 sierpnia 2023 r. wszyscy chętni mogą skorzystać z ułaskawienia celestynowskiego, spełniając ustanowione w tym celu warunki: odmawiając Credo, Ojcze nasz i modlitwę według intencji papieża, przystępując do spowiedzi i przyjmując Komunię św. w ciągu ośmiu dni przed lub po uczestnictwie w obrzędzie ku czci Celestyna V lub po modlitwie przed jego szczątkami w bazylice w Collemaggio.
Poznanie tej części Włoch o wielkim pięknie przyrodniczym było okazją do uzyskania odpustu zupełnego. Tysiące osób będzie mogło zrobić to samo w tym roku.
60% Chilijczyków głosowało przeciwko projektowi konstytucji. Wynik, który pokazuje, że Chile nie chce konstytucji, która drastycznie zrywa z tradycją polityczną, kulturową i wartościami kraju.
Chile, październik 2020: w plebiscycie 78 % Chilijczyków opowiedziało się za nową konstytucją i wybrało jej opracowanie przez Konwent Konstytucyjny (głosowało 50 % list wyborczych). W lipcu 2021 roku 155-osobowy Konwent, wybrany w demokratycznym głosowaniu, rozpoczął swoją pracę. Stwierdzili oni. ich praca w lipcu 2022 r. 4 września odbył się Plebiscyt, w którym do głosowania zobowiązani byli Chilijczycy, którzy ukończyli 18 lat. Gdyby większość Chilijczyków ją zatwierdziła, uchwaliłby ją chilijski Kongres. Z drugiej strony, gdyby większość ją odrzuciła, w mocy pozostałaby obecna Konstytucja z 1980 roku.
Jeszcze tego samego wieczoru w niedzielę 4, Serwis Wyborczy (autonomiczny organ państwowy) poinformował, że projekt konstytucji został odrzucony przez 61,9 % obywateli, uzyskując aprobatę jedynie 38,1 %. Ten spektakularny wynik był wielkim zaskoczeniem.
W marcu tego roku Konferencja Episkopatu (CECH) ostrzegała, że: "Konstytucja polityczna z normą o. aborcja Wolna wola nie może być odczuwana i przyjmowana jako własna przez wielu Chilijczyków, wśród nich wielu ludzi wyznających wiarę religijną, ponieważ szacunek dla życia ludzkiego od poczęcia nie jest czymś drugorzędnym lub opcjonalnym, ale podstawową wartością, którą potwierdzamy w oparciu o rozum i wiarę. Jeśli ta decyzja nie zostanie zmieniona, Konwent Konstytucyjny stawia przed wieloma obywatelami przeszkodę nie do pokonania, by wyrazić zgodę na opracowywany tekst konstytucji".
W lipcu do kraju trafiła propozycja nowej konstytucji. Po raz kolejny CECH, z podpisem wszystkich biskupów, wyraził, że "Duża część propozycji dotyczących sposobu zorganizowania 'wspólnego domu' jest otwarta na opinie, a wielość opcji jest uzasadniona. (...) Negatywnie natomiast oceniamy normy dopuszczające przerywanie ciąży, te, które pozostawiają możliwość eutanazji, te, które szpecą rozumienie rodziny, te, które ograniczają swobodę rodziców w nauczaniu dzieci, te, które nakładają pewne ograniczenia na prawo do edukacji i wolności religijnej. Za szczególnie poważne uważamy wprowadzenie aborcji, którą proponowany tekst konstytucyjny nazywa "prawem do dobrowolnego przerwania ciąży".
Chilijscy biskupi ostro skrytykowali to, że "artykuł ustanawia, iż państwo gwarantuje korzystanie z tego prawa, wolne od ingerencji osób trzecich, czy to jednostek, czy instytucji, co nie tylko wyklucza udział ojca w tej decyzji, ale także korzystanie z osobistego i instytucjonalnego sprzeciwu sumienia (...) Uderzające jest to, że propozycja konstytucyjna uznaje prawa natury i wyraża troskę o zwierzęta jako istoty czujące, ale nie uznaje żadnej godności ani żadnego prawa do istoty ludzkiej w łonie matki".
Dalej stwierdzili, że "norma konstytucyjna zapewniająca każdemu człowiekowi prawo do godnej śmierci budzi niepokój. Pod tym pojęciem wprowadza się do naszej kultury eutanazję, która jest działaniem lub zaniechaniem mającym na celu bezpośrednie spowodowanie śmierci, a więc wyeliminowanie bólu.
W kwestii rodziny zwrócili uwagę, że tekst "poszerza pojęcie rodziny, mówiąc o "rodzinach w ich różnych formach, przejawach i sposobach życia, bez ograniczania ich wyłącznie do więzi synowskich i pokrewieństwa".
W odniesieniu do edukacji wskazali, że propozycja "nie jest całkowicie jasna w wyrażaniu preferencyjnego i bezpośredniego prawa rodziców do kształcenia swoich dzieci (...) Niepokojąca w tej dziedzinie jest również silna obecność ideologii gender w tekście, ponieważ sprawia ona wrażenie, że dąży do narzucenia się jako jedna myśl w kulturze i systemie edukacyjnym, co szkodzi zasadzie wolności wychowawczej rodziców w odniesieniu do ich dzieci. (...) Ponadto w projekcie tekstu konstytucyjnego istnieje oczywiste milczenie w odniesieniu do dotowanej edukacji prywatnej, która również pełni oczywistą funkcję publiczną.
Jeśli ponad 55% chilijskich uczniów uczy się w subsydiowanym systemie prywatnym, z bardzo wysokim odsetkiem uczniów słabych, dlaczego w celu zagwarantowania wolności edukacji nie zapisano w konstytucji prawa do tych innych propozycji inicjatyw prywatnych, subsydiowanych z publicznych funduszy edukacyjnych, pod nadzorem państwa? (...), nie ustanowiono w niej wyraźnie prawa rodziców do tworzenia i wspierania placówek edukacyjnych różnego typu, ani obowiązku zapewnienia odpowiednich środków ekonomicznych".
W kwestii wolności religijnej stwierdzili, że propozycja ta "nie uznaje niektórych istotnych elementów, takich jak wewnętrzna autonomia wyznań, uznanie ich własnych reguł i zdolność tychże do zawierania umów, które zapewniają im pełną swobodę w opiece nad ich członkami, zwłaszcza w sytuacjach słabości (szpitale, miejsca odbywania kary, domy dziecka itp.) Wreszcie wydaje nam się, że system ustanowiony w celu prawnego uznania wyznań pozostawia ich istnienie lub likwidację w rękach organów administracyjnych, co może zagrozić pełnemu korzystaniu z wolności religijnej".
Chilijczycy w zdecydowanej większości powiedzieli, że nie chcą konstytucji, która drastycznie zrywa z polityczną, kulturową i opartą na wartościach tradycją kraju. Z pewnością partie polityczne reprezentowane w Kongresie porozumieją się co do tego, jak wprowadzić zmiany w obecnej Magna Carta lub jaki mechanizm zostałby ustanowiony, aby zaproponować nowy tekst.
W deszczowy poranek 4 września papież Franciszek beatyfikował Jana Pawła I na placu św. Piotra. W homilii podkreślił radość Lucianiego i jego naśladowanie Chrystusa przez krzyż.
Dziś rano w Rzymie odbyła się beatyfikacja Jan Paweł IPapież Luciani. Nadejście deszczu sprawiło, że wielu wiernych nie przyszło na Plac Świętego Piotra, który miał bardzo słabe wejście jak na tak wyczekiwaną okazję. W homilii papież Franciszek skomentował Ewangelię dnia, wskazując, jak naśladowanie Jezusa przez wzięcie Jego krzyża może być postrzegane jako "dyskurs nieatrakcyjny i bardzo wymagający".
Próbując zrozumieć kontekst ewangelicznej sceny, Papież dodał, że "możemy sobie wyobrazić, że wielu było zafascynowanych Jego słowami i zdumionych gestami, które wykonywał; widzieli więc w Nim nadzieję dla swojej przyszłości. Co zrobiłby każdy ówczesny nauczyciel, albo - możemy zapytać - co zrobiłby bystry przywódca, widząc, że jego słowa i charyzma przyciągają tłumy i zwiększają jego popularność? Dzieje się tak również dzisiaj, zwłaszcza w czasach kryzysu osobistego i społecznego, kiedy jesteśmy bardziej narażeni na uczucia gniewu lub strachu przed czymś, co zagraża naszej przyszłości, stajemy się bardziej podatni; i tak, dając się ponieść emocjom, oddajemy się w ręce tego, który ze zręcznością i sprytem wie, jak poradzić sobie z tą sytuacją, wykorzystując lęki społeczeństwa i obiecując nam, że jest zbawcą, który rozwiąże problemy, podczas gdy w rzeczywistości chce, aby wzrosła jego akceptacja i władza".
Sposób działania Jezusa Chrystusa nie jest wyrachowany ani podstępny, "On nie wykorzystuje naszych potrzeb, nigdy nie wykorzystuje naszych słabości, aby się dowartościować. Nie chce nas uwieść podstępem, nie chce rozdawać tanich radości, nie interesują Go też ludzkie przypływy. Nie czci liczb, nie szuka akceptacji, nie jest bałwochwalcą osobistego sukcesu. Wręcz przeciwnie, wydaje się być zaniepokojony tym, że ludzie podążają za nim z euforią i łatwym entuzjazmem. Zamiast więc ulegać powabom popularności, prosi każdego o dokładne rozeznanie motywacji, które skłaniają go do pójścia za Nim, oraz konsekwencji, jakie to za sobą pociąga".
Jak często podkreślał papież Franciszek, może być wiele złych lub mniej niż słusznych powodów, by pójść za Jezusem. Konkretnie wskazał, że "za doskonałym wyglądem religijnym może kryć się m.in. zwykłe zaspokajanie własnych potrzeb, poszukiwanie osobistego prestiżu, pragnienie posiadania pozycji, panowania nad sprawami, chęć zajmowania przestrzeni i uzyskiwania przywilejów, dążenie do zdobycia uznania". Bóg może zostać zinstrumentalizowany, aby to wszystko uzyskać. Ale to nie jest styl Jezusa. I nie może to być styl ucznia i Kościoła. Pan prosi o inną postawę.
Ojciec Święty mówił następnie o godności niesienia krzyża Chrystusa, życia w darze z siebie naśladując miłość Chrystusa do bliźniego, nie stawiając "niczego przed tą miłością, nawet najgłębszych uczuć i największych dóbr". Aby żyć miłością Boga, trzeba "oczyścić się z naszych wypaczonych wyobrażeń o Bogu i z naszych zamkniętych umysłów, kochać Go i innych, w Kościele i w społeczeństwie, nawet tych, którzy nie myślą tak jak my, a nawet naszych wrogów".
Pamiętając o Jan Paweł I Papież Franciszek przypomniał pewne swoje słowa, w których powiedział: "jeśli chcesz ucałować Jezusa ukrzyżowanego, 'nie możesz nie schylić się do krzyża i pozwolić, by wykłuli kilka cierni z korony, na której jest głowa Pana'" (Audiencja generalna, 27 września 1978 r.). Ojciec Święty zakończył swoje uwagi, przypominając, jak papież Luciani "był pasterzem łagodnym i pokornym". Uważał się za proch, na którym Bóg raczył napisać. Dlatego mawiał: "Pan tak bardzo polecił nam pokorę! Nawet jeśli dokonaliście wielkich rzeczy, powiedzcie: "Jesteśmy nieużytecznymi sługami".
W Polsce podjęli inicjatywę, która jest już rozprzestrzenia się na kolejne części świata. Jest to Ekstremalna Droga Krzyżowa, gdzie praktyka tego Modlitwa wielkopostna z ascezą, sportem i i przygoda.
Manifestacja wiary chrześcijańskiej wiąże się z praktykami pobożności ludowej, które wykraczają poza sferę ściśle kościelną, by wypełnić ulice miast i drogi wiejskie, wszelkiego rodzaju procesjami, pielgrzymkami i pątnikami. W świecie hispanoamerykańskim wystarczy przypomnieć znaczenie procesji Wielkiego Tygodnia. W chrześcijańskim średniowieczu pielgrzymki do Rzymu, Jerozolimy czy Santiago. Dla tych z nas, którzy przeszli Camino, duchowy charakter tej długiej pielgrzymki pozostał z nami zawsze, mimo wszystko. To, co nazywamy Ekstremalną Drogą Krzyżową, to polska popularna inicjatywa, która ma na celu zjednoczenie praktyki Drogi Krzyżowej z praktyką pielgrzymkową. Droga Krzyżowa w okresie Wielkiego Postu z ascezą, sportem i przygodą anchorytów z pustyni. Wyjaśnię pokrótce, na czym polega to nowe "wydarzenie religijne".
Chodzi o to, aby rozważać drogę krzyżową poza środowiskiem kościelnym czy cerkiewnym i robić to na łonie natury, idąc nocą po wcześniej przygotowanej ścieżce. Spacer powinien mieć długość około 40 kilometrów, w ciszy i w samotności, ale w grupie lub zespole około dziesięciu osób. Aby ta forma pobożności wielkopostnej mogła być nazwana Ekstremalną Drogą Krzyżową, propagatorzy tego nabożeństwa domagają się spełnienia pięciu warunków: 1) Należy przejść co najmniej 20 kilometrów, zalecane jest 44 km. 2) Każdy uczestnik powinien iść co najmniej osiem godzin. 3) Że spacer nie powinien odbywać się w terenie zabudowanym. 4) Należy to robić w nocy. 5) Należy to robić w ciszy. Oprócz tych warunków dobrze jest wyjaśnić, jak należy postępować.
Kto organizuje Ekstremalną Drogę Krzyżową, powinien podjąć następujące kroki: 1) Zaproś grupę przyjaciół lub znajomych, wskazane jest, aby nie było ich zbyt wielu, na przykład nie więcej niż dziesięć. 2) Przygotować trasę, którą będzie się przemieszczać oraz 14 stacji drogi krzyżowej, przy których wszyscy uczestnicy zgromadzą się, aby rozważać tekst drogi krzyżowej. 3) Rozdaj każdemu z uczestników link ze wszystkimi wskazanymi miejscami, aby mogli skorzystać ze swoich telefonów komórkowych, aby dotrzeć do każdej stacji. 4) Przygotować teksty drogi krzyżowej, które będą wspólnie czytane przy każdej stacji, a następnie każdy z uczestników będzie je medytował w ciszy.
Ekstremalna Droga Krzyżowa rozpoczęła się w Polsce w 2010 roku. Każdego roku teksty Ekstremalnej Drogi Krzyżowej przygotowywane są według centralnej idei lub hasła. Do 2021 roku tematami przewodnimi były: "Zło dobrem zwyciężaj, Mocna strona rzeczywistości, Ideały i poświęcenie, Misja, Miara człowieka i jego największe wyzwanie, Chrześcijańscy liderzy, Droga zmian, W drodze do pięknego życia, Kościół XXI wieku, Droga przebaczenia: od upadku do zbawienia, Rewolucja całego człowieka".
Już ponad sto tysięcy osób pokonało Ekstremalną Drogę Krzyżową. Mogę zaświadczyć, że to nabożeństwo staje się coraz bardziej powszechne, ponieważ ostatnio, gdy pomagałem w parafii w Wielkim Tygodniu, zostałem zaproszony do wzięcia w nim udziału. Zapytałem, czy to nie jest trochę niebezpieczne i powiedzieli mi, że tak, że wszystko ma swoje ryzyko, bo w ciemności i na wsi tak naprawdę nie wiesz, jakie robactwo spotkasz. Powiedziano mi też, że są środki bezpieczeństwa. Przykładowo: każdy uczestnik wyposażony jest w latarkę i mocny spray odstraszający wszelkie zwierzęta, ma na ubraniach znaki fluorescencyjne i zaleca się mu, aby zawsze miał na oku uczestnika znajdującego się przed nim w odległości kilkuset metrów. Ponadto, każdy jest
Stacje są połączone ze sobą i wszyscy spotykają się przy każdej stacji Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, więc ryzyko wypadków, zagubienia czy ataku zwierząt jest znacznie ograniczone.
Trasy Ekstremalnej Drogi Krzyżowej są bardzo zróżnicowane. Powstało osiemnaście grup tras, z czego 16 na terenie Polski i dwie poza granicami kraju. Jedna z grup rozdziela trasy przez resztę Europy, a druga przez Amerykę. Planowane są trasy europejskie z kilku dużych miast, współpracujące z innymi miastami europejskimi.
Amsterdam, Birmingham, Cardiff, Eindhoven, Monachium, Oslo, Praga lub Tallin.
Przykładem twardości wyzwania są zalecenia oferowane na stronie internetowej: "Pamiętaj, że cała droga przebiega w ciszy. Podczas wędrówki rozważaj 14 stacji drogi krzyżowej, które można pobrać ze strony internetowej. Spacer w małych grupach, poniżej 10 osób. Można pójść ze znajomymi lub poszukać kogoś po mszy rozesłania. Poinformuj kogoś z rodziny lub znajomych, że idziesz na Ekstremalną Drogę Krzyżową. Ponieważ jest to w nocy, należy wiedzieć, że bardzo trudno jest wrócić do domu, jeśli ktoś jest zmęczony i nie może śledzić drogi. Dlatego tak ważne jest, aby mieć kogoś, kto może przyjechać samochodem na wszelki wypadek".
Konieczne jest noszenie ze sobą latarki, najlepszym rozwiązaniem jest latarka czołowa. Większość drogi jest terenowa, ale na wszelki wypadek ważne jest, aby mieć coś odblaskowego. Ważne jest, aby założyć odpowiednie obuwie (najlepsze są buty trekkingowe z grubą podeszwą), ponieważ trasa może być błotnista i śliska. Zabierz ze sobą ciepłe ubrania (w nocy może być zimno).
Sugeruje się zabranie czegoś do jedzenia (kanapka, owoc, czekolada) oraz do picia (co najmniej 1 litr). Koniecznie trzeba mieć naładowany telefon komórkowy (najlepiej z powerbankiem). Przynajmniej jedna osoba w grupie powinna mieć przy sobie mapę, pobrany ślad GPS (patrz strona z trasą) oraz aplikację, która wskazuje drogę. Zastanów się, jak zamierzasz wrócić z miejsca docelowego. Pamiętaj, że każdy uczestnik idzie na własną odpowiedzialność. Skontaktuj się z osobą odpowiedzialną za trasę, jeśli masz wątpliwości lub potrzebujesz więcej informacji.
Podstawowym założeniem organizatorów jest modlitwa w ciszy, samotnie, idąc w ciemności i medytując nad tekstami usłyszanymi podczas poprzedniej stacji. Droga krzyżowa w zmaganiu się z pokusą zniechęcenia i "nie mogę", z pokusą ucieczki od krzyża, by żyć wygodnie i bez problemów. Niewątpliwie jest to pobożne ćwiczenie, które wymaga wyrzeczeń, hartu ducha, modlitwy i sprawności fizycznej. Bardziej szczegółowe informacje można znaleźć w strona internetowa Ekstremalnej Drogi Krzyżowej.
Kontynuujemy nasz wybór wielkich dzieł literatury światowej ze specjalnym nadrukiem chrześcijańskim. Z tej okazji przyglądamy się "Idiocie" autorstwa rosyjskiego geniusza Fiodora Dostojewskiego.
Rozmowa to sztuka, którą trudno wyćwiczyć. Jej jakość zależy od bogactwa naszego wewnętrznego świata i od zaufania do rozmówcy. Może dlatego tak bardzo lubię rozmowy o książkach, bo wtedy ciężar zainteresowania spoczywa nie tyle na moich, co na autorskich barkach. A jeśli oprzesz się o plecy Dostojewski (1821-1881), że zainteresowanie bardzo łatwo może eskalować w pasję. Mówię o tym dlatego, że kilka miesięcy temu wpadłam na genialny pomysł (co nie zdarza mi się zbyt często): umówiłam się z koleżanką, że wspólnie podejmiemy się przeczytania "Idiota"i po przeczytaniu go wybraliśmy się na spacer, aby go omówić. Pytanie, które sobie wtedy zadaliśmy, zmotywowało mnie do napisania tego artykułu i jestem pewna, że zaintryguje również Ciebie.
Przed laty czytałam inne powieści tego samego autora: "Zbrodnię i karę", "Wspomnienia z domu umarłych", a ostatnio "Braci Karamazow". Każda z nich dawała mi inne odczucia. Teraz wybrałem "Idiotę", który nie jest moją autobiografią (jak ironicznie zauważył inny znajomy, gdy mu to powiedziałem), ale czymś w rodzaju epizodu z życia XIX-wiecznego rosyjskiego "Don Kichota". Ta trasa czytelnicza wpłynęła na mnie potężnie. Jak mówi Mikołaj Bierdiajew w "Duchu Dostojewskiego": "Uważna lektura Dostojewskiego to wydarzenie życiowe, w którym dusza przyjmuje jak chrzest ognia". Ogień to dobra metafora, by to opisać.
OK, przejdźmy do sedna (jak powiedziałby dermatolog): "Uroda zbawi świat". To kluczowe zdanie sztuki i główne źródło intrygi, jaką odczuwamy w stosunku do mojego przyjaciela. Cóż to za wyraziste zdanie, nieprawdaż? Sprawia, że mam ochotę przerwać pisanie, wyjrzeć przez okno i wędrować wśród chmur. Ale będę pisać, bo chcę się z Wami podzielić odpowiedziami, które znalazłam, w chmurach, w powieści i w innych książkach, bo na to zasługujecie. Konieczne będzie umieszczenie tego zdania w kontekście, więc idźmy w częściach (dodałbym jeszcze Jacka Rozpruwacza):
Książę Myszkin to 26-letni mężczyzna, serdeczny, szczery, współczujący i naiwny, który od czterech lat mieszka w Szwajcarii w celu leczenia epilepsji. Gdy lekarz umiera, książę czuje, że ma dość sił, by wyjechać do Petersburga, odwiedzić dalekiego krewnego i spróbować rozpocząć normalne życie. Jego zalety prowadzą go jednak do ekstrawaganckich spotkań z różnymi ludźmi: najistotniejszym, który będzie go przyciągał przez całą powieść niczym latarnia morska do zagubionego statku, będzie jego miłość/współczucie do pięknej kobiety, która jednak nosi w sobie ból związany z historią nadużyć. Nazywa się Nastazja Filippowna. Akcja zagęszcza się, gdy książę zakochuje się, miłością szlachetną i czystą, w młodej kobiecie z dobrej rodziny, która z kolei odwzajemnia jego miłość. Nazywa się Aglayya Ivanovna, a zapytany o nią odpowiada: "Jest tak piękna, że aż strach na nią patrzeć". Książę zresztą nie jest sam w obozie: jest kilku zalotników dla jednej i drugiej dziewczyny. W tym scenariuszu pojawiają się wszelkiego rodzaju kontrowersje, o których dyskutują bohaterowie, zmuszając nas do myślenia, cierpienia i rozwoju.
Mniej więcej w połowie książki (fear not, I said no spoilers) na scenie pojawia się wyznanie Ippolita. To 17-letni chłopak, który jest kaleką i lekarz dał mu niecały miesiąc życia. Książę zaprasza chorego do domu, w którym mieszka, choć pozostali nie rozumieją, dlaczego przyjmuje do siebie młodzieńca, który jest nie tylko chory, ale także nihilistyczny, gwałtowny i niepoprawny.
Pewnego wieczoru mała grupa znajomych i przyjaciół przybywa do wynajmowanej przez księcia dachy (wiejskiego domu), by świętować jego urodziny. Piją szampana, gawędzą wesoło, gdy młody Ippolit wyraża gorące i deliryczne pragnienie otwarcia serca. Inni nie chcieli go słuchać, ale on poprosił, by przemówił z prawa skazanych na śmierć. Wreszcie, mimo niechęci słuchaczy, rozpoczyna długie czytanie kilku wyznań, które napisał dzień wcześniej. Ale tuż przed rozpoczęciem czytania Ippolit zwrócił się do księcia i zapytał go głośno, ku zdumieniu wszystkich: "Czy to prawda, książę, że powiedziałeś kiedyś, że świat zostanie uratowany przez 'piękno'? Panowie - powiedział, zwracając się do wszystkich - książę zapewnia nas, że piękno uratuje świat! A ja ze swojej strony zapewniam, że jeśli ma takie dzikie pomysły, to dlatego, że jest zakochany.
O jakim pięknie mówi Dostojewski, jakie piękno zbawi świat, dlaczego Ippolit mówi, że ta idea przyszła mu do głowy, bo był zakochany, gdzie jest siła, by ją odkryć, cenić i szerzyć ze wszystkich sił? Naturalnie, był to główny temat dyskusji, którą prowadziłem z moim przyjacielem, gdy spacerowaliśmy pod drzewami na kampusie Uniwersytetu Nawarry.
Zarówno Ippolit, jak i sam Dostojewski zostali skazani na śmierć. Ten pierwszy na gruźlicę, a autor w młodości za to, że został przyłapany w kawiarni, w której omawiano "rewolucyjne" (niezbyt poważne) idee. Ten biograficzny epizod jest wspaniale opowiedziany przez Stefana Zweiga w "Gwiezdnych chwilach ludzkości".
Fiodor miał już zawiązane oczy i czekał przy ścianie na rozstrzelanie. Zamierzał umrzeć, nie było wyjścia, nie licząc cudu. W ostatniej sekundzie - i tu jest ten gwiezdny moment człowieczeństwa - przyszła wiadomość, że car złagodził wyrok. "Śmierć, wahając się, wypełza z odrętwiałych kończyn" - pisze Zweig. Dostojewski mógł żyć; w zamian musiałby odbyć cztery lata ciężkich robót na Syberii, a następnie poświęcić pięć lat na służbę wojskową. Tego dnia uratowany został człowiek fundamentalny dla światowej literatury, a także narodził się pomysł na postać, która mogłaby oglądać świat z perspektywy śmierci. Ten pogląd może być buntowniczy, jak u Ippolita, tragiczny i głęboki, jak u Dostojewskiego, albo współczujący, jak u księcia Myszkina.
Człowiek, który poczuł oddech śmierci za swoim uchem, jest w lepszej pozycji, by zrozumieć ból najsłynniejszego więźnia celi śmierci w historii: Jezusa Chrystusa. Wydaje się, że się rozwlekam, ale nie, proszę was, abyście mi zaufali i przeczytali jeszcze jedno, ostatnie tło, gdyż zawiera ono najważniejszą wskazówkę przed dojściem do konkluzji.
Są obrazy, które się podobają, inne, które zaskakują i jeszcze inne, które zmieniają życie. Przeżycia Dostojewskiego w muzeum w Bazylei omal nie doprowadziły go do ataku epileptycznego. Stało się to podczas podróży po Europie z jego drugą żoną, Anną Grigoriewną, 12 sierpnia 1867 roku. Fiodor był z nią w drodze do Genewy i skorzystali z okazji, by zwiedzić muzeum w Bazylei. Tam natrafili na płótno o długości dwóch metrów i wysokości trzydziestu centymetrów, które przyciągnęło uwagę 46-letniego Dostojewskiego. Był to "Martwy Chrystus", namalowany w 1521 roku przez Hansa Holbeina Młodszego. Przyjrzyjcie się teraz sami temu obrazowi, kontemplujcie go powoli, a zobaczycie, że jest to Chrystus szczególnie wycieńczony, wyczerpany i zajechany.
Jak to możliwe - wyobrażam sobie, że Dostojewski zastanawiał się, podziwiając to zniszczone ciało - że Chrystus zapłacił "taką" cenę, aby nas zbawić?
Czy Chrystus jest tym pięknem, które zbawi świat? Ten, który został określony jako "najpiękniejszy wśród synów ludzkich" (Psalm 44), mógł zaświadczyć o niezrównanym pięknie fizycznym. Obraz Holbeina ukazuje jednak oszpeconego Chrystusa, co przypomina raczej proroctwo Izajasza: "Nie ma w Nim ani piękna, które przyciąga oko, ani urody, która by się podobała" (Iz 53, 2). Zastanówmy się zatem, o jakim pięknie mówimy?
Ostatecznie nie ma większego piękna niż miłość, która pokonała śmierć. Miłość Tego, który oddaje swoje życie za przyjaciół, jest najpiękniejszą rzeczą znaną światu. Piękno, które zbawia, które naprawdę zbawia, jest pięknem miłości, która posuwa się do skrajności odkupieńczej ofiary. Dlatego pięknem, które zbawi świat jest Chrystus. Bóg stał się człowiekiem, aby nas zbawić, umarł, aby dać nam życie i ofiarować nam zmartwychwstanie. Historia trupa tak surowo przedstawiona przez Holbeina ma epilog, a raczej drugą część, która potwierdza triumf piękna nad śmiercią: wszechogarniające piękno Zmartwychwstania. Ujmijmy to słowami Apokalipsy: "A miasto nie potrzebowało ani słońca, ani księżyca, gdyż świeciło nad nim światło Boga, a Baranek był jego lampą" (Ap 21, 23).
Piękno miłości Chrystusa, która nas zbawia, jest tym, co musimy odkrywać, cenić i szerzyć ze wszystkich sił. Czy nie stoimy tu przed najważniejszą tajemnicą naszego życia? Kochać innych tak, jak nas umiłował Chrystus, czyli kochać aż do cierpienia i śmierci ze względu na innych, to tajemnica sensu naszego istnienia. Jeśli się tego nauczymy, będziemy uczestniczyć w zbawieniu świata. Niewielka rzecz, co?
"Światowa Sieć Modlitwy za Papieża" opublikowała film z comiesięczną intencją papieża. Ojciec Święty zaprasza. "do wszystkich ludzi dobrej woli o mobilizację na rzecz zniesienia kary śmierci na całym świecie".
Miesięczny filmik papieża Franciszka na wrzesień wzywa do zniesienia kary śmierci. Przy tej okazji Franciszek zachęca do modlitwy, "aby kara śmierci, która narusza nienaruszalność i godność osoby, została zniesiona w prawie każdego kraju na świecie".
"Każdego dnia coraz więcej ludzi na całym świecie mówi NIE dla kary śmierci. Dla Kościoła jest to znak nadziei.
Z prawnego punktu widzenia nie jest to konieczne.
Społeczeństwo może skutecznie represjonować przestępczość, nie pozbawiając definitywnie sprawcy możliwości odkupienia.
W każdym zdaniu musi być zawsze okienko nadziei. Kara śmierci nie oferuje sprawiedliwości ofiarom, ale zachęca do zemsty. I unika możliwości cofnięcia ewentualnej pomyłki sądowej.
Z drugiej strony, moralnie kara śmierci jest nieadekwatna, niszczy najważniejszy dar, jaki otrzymaliśmy: życie. Nie zapominajmy, że do ostatniej chwili człowiek może się nawrócić i może się zmienić.
A w świetle Ewangelii kara śmierci jest niedopuszczalna. Przykazanie "nie będziesz zabijał" odnosi się zarówno do niewinnych, jak i winnych.
Dlatego wzywam wszystkich ludzi dobrej woli do mobilizacji na rzecz zniesienia kary śmierci na całym świecie.
Módlmy się, aby kara śmierci, która narusza nienaruszalność i godność osoby ludzkiej, została zniesiona w prawach wszystkich krajów świata".
Video Papieża to oficjalna inicjatywa mająca na celu rozpowszechnianie comiesięcznych intencji modlitewnych Ojca Świętego. Jest on opracowany przez Papieską Światową Sieć Modlitwy, przy wsparciu Vatican Media. Na stronie Światowa sieć modlitewna papieża jest Papieskim Dziełem, którego misją jest mobilizacja katolików poprzez modlitwę i działanie w obliczu wyzwań stojących przed ludzkością i misją Kościoła.
Powstała w 1844 roku jako Apostolstwo Modlitwy i liczy ponad 22 miliony katolików. Obejmuje ona swoją gałąź młodzieżową - Eucharystyczny Ruch Młodych (EYM). W grudniu 2020 roku papież ukonstytuował to pontyfikalne dzieło jako fundację watykańską i zatwierdził jego nowy statut.
Ubóstwo, nierówności, korupcja, prawa depczące ludzką godność, prześladowania religijne, cierpienie, przemoc, rasizm, dyskryminacja... Kościół, w szczególności wierni świeccy, wezwani do bycia "jak dusza świata", interweniuje w kwestiach społecznych, ponieważ "chodzi o podstawową wartość moralną: sprawiedliwość" - mówi Gregorio Guitián, dziekan Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Nawarry, w swoim najnowszym artykule pt. książka.
"Za problemami społecznymi kryją się niesprawiedliwości. Niesprawiedliwość krzywdzi ludzi i jest wykroczeniem przeciwko Bogu - grzechem - który Jezus Chrystus chciał uleczyć i odkupić. Dlatego Kościół zawsze starał się przyczyniać do tworzenia bardziej sprawiedliwego społeczeństwa" - pisze teolog Gregorio Guitián w liczącym 155 stron studium dydaktycznym zatytułowanym "Como el alma del mundo", które określa jako "zwięzłe ujęcie moralności społecznej i nauki społecznej Kościoła" i "które nie pretenduje do miana podręcznika". Wydało ją wydawnictwo Palabra w swojej kolekcji Buscando entender.
"Istnieje ogólna zgoda co do tego, że Jezus Chrystus nie należał do żadnej grupy religijno-politycznej swoich czasów (takiej jak Zealoci, faryzeusze, esseńczycy itp.). Miał jednak na uwadze problemy społeczne (...), wypełniał obowiązki obywatelskie, takie jak płacenie podatków; uznawał władzę cywilną ("Oddajcie Cezarowi...)". Jego nauczanie ma charakter religijny i moralny, ale ma wyraźne zastosowanie w życiu społecznym, nawet jeśli nie był reformatorem politycznym czy przywódcą politycznym - zaznacza profesor.
Na przykład, gdy Jezus uczy "miłujcie się wzajemnie, tak jak ja was umiłowałem", albo gdy mówi: "miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują", "kładzie fundamenty pod przezwyciężenie dyskryminacji społecznej" - podkreśla.
A "wychodząc od przykładu Jezusa, pierwotne chrześcijaństwo, nawet pośród pogańskiego społeczeństwa - często wrogiego Ewangelii - i bez zdolności do reformowania struktur, bo chrześcijanie byli nikim, podejmowało wysiłek łagodzenia skrajnych sytuacji społecznych czy poszanowania i posłuszeństwa wobec władzy". "Wraz z upływem wieków i w społeczeństwie oficjalnie chrześcijańskim zaangażowanie społeczne chrześcijan będzie czymś stałym" - wyjaśnia profesor Guitián, który posiada tytuł doktora teologii Uniwersytetu Świętego Krzyża i stopień naukowy w zakresie administracji biznesowej Uniwersytetu Autonomicznego w Madrycie.
Benedykt XVI przypomniał, jak cesarz Julian (+363), który odrzucił wiarę chrześcijańską, chciał przywrócić zreformowane pogaństwo. W jednym z listów napisał jednak, że "jedynym aspektem, który wywarł na nim wrażenie, była działalność charytatywna Kościoła" - dodaje autor, precyzując, że "w Kościele zawsze istniała zorganizowana działalność charytatywna, która miała służyć wszystkim, dbając o potrzeby duchowe i materialne; a także troska i refleksja nad kwestiami społecznymi".
"Myślę, że warto byłoby podkreślić znaczenie ludzi świeckich we wszystkich kwestiach społecznych" - powiedział Omnesowi prof. Gregorio Guitián - a także "potrzebę ich dobrego wykształcenia w tych sprawach i ich niezastąpionego znaczenia w poprawianiu świata, zwłaszcza we wszystkich dziedzinach, w których wyzwania są namacalne (polityka, prawo, gospodarka, nauka, rodzina i edukacja, komunikacja, sztuka i kultura, zdrowie i opieka nad ludźmi, moda, technika, kino, świat technologii, troska o środowisko naturalne itd.)
"Sam tytuł książki - mówi - jest przeznaczony szczególnie dla nich, którzy są powołani, by być jak dusza świata, a początkowe strony poświęcone wiernym świeckim mogą służyć jako punkt odniesienia".
"Wobec masy zła skrystalizowanego w społeczeństwie można by zapytać: co robić? Świat potrzebuje odkupienia. Jezus Chrystus wziął te zła na siebie [zob. s. 24-25] i w każdym momencie historii stara się przynieść balsam miłosierdzia i sprawiedliwości na te rany. Dlatego Jezus patrzy na swoich uczniów z tą nadzieją: "'Wy jesteście solą ziemi (...) Wy jesteście światłem świata" (Mt 5, 13-14).
Na świecie żyje około 1,327 mln katolików świeckich, na ogólną liczbę ludności 7,8 mld, a także papież, kardynałowie, biskupi, kapłani, zakonnicy i zakonnice, diakoni stali, seminarzyści wyżsi... "Uderzające jest to, jak ważne są wierni świeccy dla misji Kościoła w świecie - pisze autor - będąc "powołani, by być jak zaczyn pośród ciasta" (por. Mt 13, 33).
"Odkrycie ogromnej doniosłości roli świeckich w społeczeństwie i rozbudzenie pragnienia, by z własnego miejsca wnosić światło w świat, powinno być celami chrześcijańskiej moralności społecznej. O świeckich, podobnie jak o wszystkich chrześcijanach, można również powiedzieć, że są powołani, by być "jak dusza świata". Tak mówi "List do Diogneta" z II wieku: "Czym dusza jest w ciele, tym chrześcijanie są w świecie (Epistula ad Diognetum, 6, 1)" - wyjaśnia prof. Guitián.
Sobór Watykański II, w Konstytucji Apostolskiej Lumen gentiumKościół, w sprawie Kościoła, wskazał, że świeccy są powołani do tego, by jak zaczyn w cieście, przyczyniali się od wewnątrz do uświęcenia świata przez wykonywanie właściwych im zadań (n. 31).
Gregorio Guitián przypomina również, że papież Franciszek prosił "wiernych świeckich o prawdziwe zaangażowanie w 'stosowanie Ewangelii do przemiany społeczeństwa', skarżąc się, że niekiedy myślimy tylko o tym, jak zaangażować ich bardziej w zadania wewnątrzkościelne, podczas gdy świat społeczny, polityczny czy ekonomiczny pozostaje do dyspozycji pod wpływem wartości chrześcijańskich (Adhortacja Apostolska Evangelii gaudium, n. 102)".
W tym duchu warto przypomnieć tu częste apele papieża, by nie pozostawać obojętnym. Na przykład w przemówienie do członków Fundacji Centesimus Annus 23 października ubiegłego roku, Papież powiedział: "Nie możemy pozostać obojętni. Ale odpowiedź na niesprawiedliwość i wyzysk to nie tylko potępienie: to przede wszystkim aktywne promowanie dobra: potępianie zła, ale promowanie dobra".
Jak rozwiązać te zadania, pyta autor. I cytuje św. Jana Pawła II, który w najważniejszym jak dotąd dokumencie magisterialnym o świeckich (adhortacja 'Christifideles laici', o wiernych świeckich) zaproponował "trzy kierunki działania: 1. Przezwyciężyć pęknięcie między Ewangelią a własnym życiem, aby osiągnąć jedność inspirowaną Ewangelią. 2. odważne i twórcze zaangażowanie się w działania na rzecz rozwiązywania problemów społecznych. 3. wykonywać swoją pracę z fachową kompetencją i uczciwością, bo to jest droga do własnego uświęcenia.
Guitián w istotny sposób wzmacnia w książce swoją tezę o świeckich. "Choć może się to wydawać zaskakujące, powołaniem, które Bóg przeznaczył do rozwiązania sporej liczby zła tego świata, jest przede wszystkim - choć nie wyłącznie - powołanie świeckie. Tak, wierni świeccy, mężczyźni i kobiety, których powołaniem jest przyprowadzanie świata do Boga, niejako od wewnątrz. Są oni jakby "siłami specjalnymi" Kościoła (...)".
"Tam, w owej 'kuchni świata', gestykuluje człowieczeństwo lub nieludzkość społeczeństwa i tam właśnie muszą być wierni świeccy, aby prowadzić świat z powrotem do Boga". "Rolą Kościoła w świecie jest być 'znakiem i narzędziem intymnego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego' (Gaudium et spes, n. 42)" - przypomina.
Podsumowując, ponieważ skupiliśmy się tylko na pewnym aspekcie książki profesora Guitiána, można powiedzieć, że praca posiada wstęp, 8 rozdziałów, krótkie podsumowanie na końcu każdego rozdziału, zakończenie i bibliografię.
Dotyczą one społecznego zaangażowania chrześcijan, podstawowych zasad nauki społecznej Kościoła, dobra wspólnego, chrześcijańskiej wizji wspólnoty politycznej, wspólnoty międzynarodowej, dwóch części poświęconych w szczególności gospodarce oraz ostatniego rozdziału poświęconego trosce o stworzenie, "odpowiedzialności wszystkich", w którym niektóre idee encykliki są zaproponowane jako program. Laudato si' (nr 209 i 227).
30 sierpnia zmarł Michaił Gorbaczow, jedna z najważniejszych postaci politycznych końca XX wieku. Jego przyjaźń z Janem Pawłem II była kluczowa dla otwarcia Związku Radzieckiego i upadku komunizmu w Rosji. Autor tekstu, José R Garitagoitia, jest znawcą relacji między tymi dwoma postaciami.
Tłumaczenie artykułu na język włoski
Od upadku imperium carskiego w 1917 roku do rozpadu Związku Radzieckiego w 1991 roku upłynęły siedemdziesiąt cztery lata historii. W tym długim okresie o losach ZSRR, rozciągającego się od Uralu po stepy Azji Środkowej i dalekie krańce Syberii, decydował jeden przywódca.
Ci, którzy w dniu 11 marca 1985 r. umieścili Michaił Gorbaczow (Privolnoie 1931) na szczycie władzy nie miał sumienia wybrać ostatniego sekretarza generalnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. W wieku 54 lat był najmłodszym członkiem Biura Politycznego, a gdy nadszedł czas, naturalnym kandydatem na następcę starzejącego się Konstantina Czernienki. Po raz pierwszy w historii Związku Radzieckiego kremlowska para, Michaił i jego młodsza o cztery lata żona Raisa, nie była starsza od Białego Domu.
Gorbaczow, choć nie doktrynerski, był komunistą przekonanym o podstawowych zasadach ideologii socjalistycznej i starał się podtrzymywać swoje zaangażowanie. Obok polityki przejrzystości (Glasnost) jego wielkim celem była pierestrojka: reforma systemu od wewnątrz i od góry, bez wyrzekania się socjalizmu.
Czy to z przekonania, czy z konieczności, biorąc pod uwagę skomplikowaną sytuację ekonomiczną i społeczną w ZSRR, od początku swojej kadencji promował zbliżenie ze Stanami Zjednoczonymi. Szczyt z Reaganem w Genewie w listopadzie 1985 roku otworzył drogę do détente. Nowy klimat międzynarodowy umożliwił zawarcie porozumień o redukcji broni jądrowej i międzynarodową odwilż. Historia uznaje jego rolę w upadku muru berlińskiego i w przemianach bez użycia przemocy w 1989 r. w Europie Środkowej i Wschodniej: mógł zareagować w stylu sowieckim, jak w przypadku kryzysów na Węgrzech (1956) i w Czechosłowacji (1968), ale zdecydował się pozwolić ludziom pójść własną drogą w wolności.
Decydująca rola Gorbaczowa w tych wydarzeniach nie pozostała niezauważona przez innego wielkiego protagonistę przemian w Europie: Jana Pawła II. Swoją pracę magisterską z politologii poświęciłem analizie wpływu pierwszego słowiańskiego papieża na te wydarzenia, a Gorbaczow przyjął moje zaproszenie do napisania wstępu do książki. Ostatnio Opublikowałem długi artykuł na temat ich relacji. W tamtych latach poznałem obu osobiście i widziałem ich wzajemne uznanie. Gorbaczow zapisuje swój podziw dla Jana Pawła II w listach, które napisał do mnie przy okazji pracy dyplomowej. Dokumenty do historii, które jakiś czas temu przekazałem do ogólnego archiwum Uniwersytetu Nawarry.
Od ich pierwszego spotkania w Watykanie, 1 grudnia 1989 r., powstał między nimi nurt podziwu i uznania. Dwie dekady później rzecznik Navarro-Valls przypomniał, że spośród wszystkich spotkań, jakie odbył w ciągu 27 lat pontyfikatu, "jednym z tych, które Karol Wojtyła lubił najbardziej, było to, które odbył z Michaiłem Gorbaczowem".". Tego dnia rzecznik zapytał Jana Pawła II o jego wrażenie na temat Gorbaczowa: jest to "człowiek zasad", odpowiedział papież, "osoba, która tak bardzo wierzy w swoje wartości, że jest gotowa zaakceptować wszystkie konsekwencje, które za tym idą".
Po śmierci Jana Pawła II Gorbaczow udzielił wywiadu w Radiu Wolna Europa. Dziennikarz zapytał: "Michaile Siergiejewiczu, byłeś pierwszym sowieckim przywódcą, który spotkał się z papieżem Janem Pawłem II. Dlaczego zdecydowałeś się wtedy poprosić o audiencję? Odpowiedź przypomniała bardzo szczególne okoliczności tego niezwykłego roku: "Wydarzyło się wiele rzeczy, które nie miały miejsca w poprzednich dekadach. Myślę, że jest to związane z tym, że w 1989 roku przeszliśmy już długą drogę.
Co ułatwiło połączenie tych dwóch osobowości? Dla ostatniego sowieckiego przywódcy kluczem była historia i geografia: obaj byli Słowianami. Początkowo - wspominał Gorbaczow po śmierci Jana Pawła II - "aby pokazać, jak bardzo Ojciec Święty był Słowianinem i jak bardzo szanował nowy Związek Radziecki, zaproponował, abyśmy pierwsze 10 minut spędzili razem sam na sam, a on mówił po rosyjsku". Wojtyła przygotował się do rozmowy, podszlifował język rosyjski: "Poprawiłem swoją wiedzę na tę okazję". powiedział na wstępie.
Relacja między dwiema osobowościami jest wyraźnym przykładem "przyjaźni społecznej", którą papież Franciszek opisuje w pt.Fratelli tutti"Zbliżać się, wyrażać się, słuchać się, patrzeć na siebie, poznawać się, próbować się zrozumieć, szukać punktów stycznych, wszystko to można streścić w czasowniku 'dialogować'" (n. 198). Jan Paweł II i Michaił Gorbaczow swoją postawą umożliwili skuteczność spotkania. Wykazali się "zdolnością do poszanowania punktu widzenia drugiej osoby przy jednoczesnym zaakceptowaniu możliwości, że może on zawierać pewne uzasadnione przekonania lub interesy". Ze swojej tożsamości drugi ma coś do wniesienia i pożądane jest, aby pogłębił i wyeksponował swoje własne stanowisko, aby debata publiczna była jeszcze pełniejsza" (n. 203).
Obu Słowian uderzyła rozmowa w bibliotece Pałacu Apostolskiego. Uderzyła ich relacja, która pojawiła się tak naturalnie. Kiedy doszło do spotkania - wspominał po latach Gorbaczow - powiedziałem papieżowi, że często w moich wypowiedziach i w jego można znaleźć te same lub podobne słowa. To nie był przypadek. Taki zbieg okoliczności był znakiem, że "coś nas łączyło u podstaw, w naszych myślach". Spotkanie to było początkiem szczególnej relacji między dwoma początkowo bardzo odległymi osobowościami. "Myślę, że mogę słusznie powiedzieć, że w tych latach staliśmy się przyjaciółmi" - napisał Gorbaczow w setną rocznicę urodzin Jana Pawła II.
Z czasem zakres jego rewolucji zostanie lepiej zrozumiany i postawi Michaiła Gorbaczowa na należnym mu miejscu w historii XX wieku.
Doktor nauk politycznych i prawa międzynarodowego publicznego
Kiedy życie zwierząt i roślin stawia się ponad życiem ludzi i narodów, miłość do stworzenia staje się potwornością, bałwochwalstwem. O tym właśnie przypomniał nam Chesterton sto lat temu, kiedy ukuł aktualne obecnie zdanie: "gdzie jest kult zwierząt, tam jest ofiara z człowieka".
W tym Światowym Dniu Troski o Stworzenie przyszło nam mówić o wycięciu drzewa fikusowego w parafii San Jacinto w Sewilli. Algorytm Google News z pewnością i Ciebie zbombardował w tych dniach licznymi doniesieniami i artykułami opinii, które dały o sobie znać.
Jeśli wciąż słyszysz o tym po raz pierwszy, pozwól, że przedstawię ci trochę tła: wspólnota parafialna, w porozumieniu ze swoim biskupstwem, z prowincją zgromadzenia zakonnego, które jej służy, ze stowarzyszeniami sąsiedzkimi i aktywnymi siłami dzielnicy, w której się znajduje, oraz z lokalną socjalistyczną radą miejską, po latach badań i poszukiwania alternatywnych rozwiązań, decyduje się na wycięcie drzewa, którego nadmierny wzrost spowodował wypadki z poważnymi obrażeniami od spadających gałęzi i grozi zniszczeniem wielowiekowego kościoła (uznanego za dobro kultury), ponieważ spowodował uszkodzenie jego fundamentów i struktury.
Pomimo tego, ruch obywatelski na rzecz fikusa, ze zbieraniem podpisów i aktywistami siedzącymi na gałęziach drzewa, zdołał kilka dni temu skłonić sędziego do wstrzymania wycinki drzewa jako środka zapobiegawczego przed jego ostatecznym ścięciem. Incydent przeszedłby niezauważony, gdyby nie dwie okoliczności, które sprawiły, że trafił na pierwsze strony gazet: po pierwsze, fakt, że miał miejsce w miesiącu sierpniu, co czyni go letnim wężem, czyli tym, co w sferze dziennikarskiej nazywamy newsami o stosunkowo niewielkim znaczeniu, które przedłużają się w okresie letnim ze względu na sezonową posuchę informacyjną; a po drugie, ponieważ w sprawę zamieszany jest Kościół katolicki, pikantny składnik, który sprawia, że nie można się oprzeć nałogowym plotkom. Można być pewnym, że sprawa nie trafiłaby do lokalnej prasy, gdyby właścicielem była wspólnota sąsiedzka, osoba prywatna, firma czy instytucja publiczna lub prywatna.
W chwili, gdy piszę ten artykuł, nie znam najnowszego rozdziału tej telenoweli, ale sprawa ta skłania mnie do refleksji nad nauką Kościoła o trosce o wszystkie stworzenia, które odzwierciedlają, "każde na swój sposób - jak mówi Katechizm - promień nieskończonej mądrości i dobroci Boga".
Na stronie Caritas in veritateBenedykt XVI stwierdził, że "Kościół ma odpowiedzialność wobec stworzenia i musi ją publicznie potwierdzać. Czyniąc to, musi nie tylko bronić ziemi, wody i powietrza jako darów stworzenia należących do wszystkich. Przede wszystkim musi chronić człowieka przed zniszczeniem samego siebie". Koncepcja ta została rozwinięta przez Franciszka w encyklice ekologicznej Laudato Si' pod pojęciem "ekologii integralnej", która jest niczym innym jak włączeniem wymiaru ludzkiego i społecznego w troskę o stworzenie.
Kiedy życie zwierząt i roślin stawia się ponad życiem jednostek i narodów, miłość do stworzenia staje się monstrum, bałwochwalstwem. Historia jest zaśmiecona ludami, które popadły w ten kult istot, który zakończył się zwróceniem przeciwko sobie w pogardzie dla własnego życia. O tym właśnie przypomniał nam Chesterton sto lat temu, kiedy ukuł aktualne obecnie zdanie: "gdzie jest kult zwierząt, tam jest ofiara z człowieka".
Każda istota na planecie ma swoją misję i to od nas zależy, czy ją wypełnimy. Bóg obdarzył człowieka darem inteligencji i dlatego powierzył mu zadanie "ujarzmienia" ziemi. Prawidłowa interpretacja Księgi Rodzaju wyjaśnia, że to panowanie nie jest panowaniem dzikiego eksploatatora przyrody, lecz porucznika Boga, zarządcy, który odpowiada przed właścicielem winnicy. To odpowiedzialne panowanie prowadzi do tego, że musimy podejmować decyzje, które są czasem bolesne, ale konieczne dla dobra wspólnego.
Podążajmy - jak prosi nas Kościół - w kierunku koniecznego nawrócenia ekologicznego, które w ostatecznym rozrachunku ma na celu dobro całej ludzkości. I chwalmy Pana, wraz ze św. Franciszkiem z Asyżu, za wszystkie stworzenia, a zwłaszcza za to, którego istnienie w naszych czasach wydaje się być zagrożone wyginięciem: ludzką inteligencję.
Dziennikarz. Absolwent Nauk o Komunikacji oraz licencjat z Nauk o Religii. Pracuje w diecezjalnej delegaturze ds. mediów w Maladze. Jego liczne "wątki" na Twitterze dotyczące wiary i życia codziennego cieszą się dużą popularnością.
Salomon prosi Boga o dar mądrości, by być sprawiedliwym królem i sądzić zgodnie z wolą Bożą. pyta: "Jaki człowiek może znać wolę Bożą, kto może odgadnąć, co Pan chce?
Objawienie zawiera wiele elementów pozwalających poznać, czego chce Pan, a Kościół oferuje wiele refleksji i przykładów do naśladowania, ale są chwile, kiedy to nie wystarcza. Prośmy zatem Boga o mądrość, o dar Ducha Świętego, by rozeznać, co robić, jaką drogę obrać, jaką decyzję podjąć.
List do Filemona jest uderzający: notatka polecająca do przyjaciela zostaje uznana za natchnione słowo Boże i wysłana do całego Kościoła po wsze czasy.
Onesimus, niewolnik Filemona, który pozostał z Pawłem, aby pomóc mu w więzieniu, został przez niego doprowadzony do wiary: nazywa go "mój syn".. Decyzję o odesłaniu go do Filemona, z prośbą, by nie traktował go już jako niewolnika, ale jako brata w Panu, Paweł podejmuje w mądrości i duchu Bożym.
Mógłby go zatrzymać przy sobie, aby uniknąć niepewności, ale zwraca go swojemu panu, ryzykując, że Filemon nie zrozumie jego napomnienia i nadal będzie go uważał za niewolnika.
"Chciałbym mieć go przy sobie, aby asystował mi na Twoim miejscu, teraz, gdy jestem w łańcuchach dla Ewangelii. Nie chciałem jednak niczego robić bez waszej rady, aby dobro, które czynicie, nie było wymuszone, lecz dobrowolne".. Przesłanie o pokonaniu niewoli mocą wybawienia przez Chrystusa jest bardzo mocne i pomaga zrozumieć znaczenie tego listu.
Sugeruje Filemonowi, że nowość jego relacji z Onesimusem oznacza dla niego posiadanie o wiele więcej niż ta relacja. "zarówno jako człowiek, jak i jako brat w Panu".. Jest to rosnąca świadomość godności człowieka, do której odkrywania prowadzi nas objawienie Chrystusa.
Jezus widząc, że wielu ludzi idzie za Nim, zafascynowanych Jego nauczaniem, być może szukających w Jego towarzystwie rozwiązania problemów życiowych, drogi do sukcesu, wskazuje na dwa decydujące aspekty, które pozwalają sprawdzić, czy ich dyspozycje nadają się do tego, by być Jego uczniami, tak jak dwunastu, których wybrał.
Pierwsza to relacja z tymi, którzy dali nam życie i z którymi je dzielimy: z ojcem, matką, braćmi i siostrami oraz z własnym życiem. Następnie sfera posiadania: muszą być gotowi zrezygnować ze wszystkiego. Ci pierwsi mieli zadatki na prawdziwych odszczepieńców, co sprawiało, że mogli jechać wszędzie bez torby na siodło i nie mając gdzie położyć głowy.
Dla wszystkich chrześcijan, którzy przeżywają swoją wiarę w zwykłym życiu, ten porządek wartości jest wewnętrzny i pomaga, gdy miłość do Jezusa kontrastuje z miłością do rodziny i dóbr, zawsze wybrać tę pierwszą.
Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.
Pojęcie synodalności i rola świeckich w Kościele były dwoma głównymi tematami konsystorza kardynałów w dniach 29-30 sierpnia w Rzymie.
Tłumaczenie artykułu na język włoski
Kościół zgromadził się w Rzymie wraz z papieżem, by przez cztery intensywne dni zastanawiać się nad przyszłością. Przed konsystorzem, w sobotę 27 sierpnia, odbyła się oficjalna nominacja 20 nowych kardynałów z całego świata, a następnie 29 i 30 sierpnia około 200 kardynałów spotkało się za zamkniętymi drzwiami, aby omówić aspekty "przyszłości Kościoła".Praedicate Evangelium"Kolegium Kardynalskie składa się z 227 osób, więc z tej okazji wzięła udział zdecydowana większość, bardzo reprezentatywna dla wspólnoty kościelnej. Całe Kolegium Kardynalskie składa się z 227 osób, tak że przy tej okazji wzięła udział zdecydowana większość, bardzo reprezentatywna dla wspólnoty kościelnej.
W homilii otwierającej spotkanie papież Franciszek napomniał obecnych o ogniu, który Jezus przyszedł "rzucić na ziemię", o ogniu, który Duch Święty rozpala także w sercach, rękach i stopach tych, którzy za Nim idą. Ogień, który może być potężny lub tlący się żar, w którym objawia się szczególny styl Boga, gdy jest on przekazywany z łagodnością, wiernością, bliskością i czułością.
"Dwukrotny sposób wyrażania ognia przypomina nam - powiedział Franciszek - że człowiek gorliwości apostolskiej jest ożywiony ogniem Ducha, aby odważnie zajmować się sprawami wielkimi i małymi".
Tymi słowami wstępnymi Papież niejako zachęcił uczestników Konsystorza do odważnego podejścia do omawianych zagadnień.
Na spotkaniu centralnym najmocniej zarysowały się dwa tematy: zrozumienie czym jest synodalność i wyjaśnić okoliczności, w których świeccy mogą kierować dykasterią. W pierwszej kwestii niektóre eminencje zauważyły, że synodalność to poważna sprawa, sugerując przede wszystkim, że "biskupi robią synod".
Inni prałaci wyrażali różne zakłopotanie z powodu nadużywania terminu "synodalność", który teraz miałby być używany do wskazywania wszystkiego, w tym rzeczy, które miałyby więcej wspólnego z komunią niż z synodalnością, jak to zawsze było rozumiane.
Inna omawiana kwestia dotyczyła świeckich. Wiadomo, że nowa konstytucja postuluje większy udział świeckich w strukturach wierzchołka, choć bez głębszego wnikania w tę kwestię. W niejednej grupie roboczej proponowano, by wymienić dykasterie, na czele których może stać osoba świecka, nie pozostawiając wszystkiego w ogólnej niejasności.
Na kanwie pierwszego dnia konsystorza niektórzy kardynałowie podnieśli pomysł określenia źródła jurysdykcji na poziomie doktrynalnym: czy jest nim sakrament święceń, czy też najwyższa władza papieża? To nie są do końca przypadkowe dywagacje, więc wyjaśnienia przydadzą się w najbliższym czasie.
W dyskusjach pojawia się nacisk na uczynienie roli we wspólnocie chrześcijańskiej "bardziej misyjną" i otwarcie drzwi na większą obecność świeckich i kobiet, także poprzez częstsze spotkania i dyskusje.
Drugi dzień spotkań potwierdził centralność tematu świeckich, który najwyraźniej jest rozumiany jako istotny dla ewolucji Kościoła. Ponownie przyjmując za punkt odniesienia "Praedicate Evangelium", obecni kardynałowie dyskutowali w grupach językowych, gdzie zgłaszano propozycje, a następnie spotkali się na sesji plenarnej.
Najczęściej słyszanym tematem był temat świeckich, biorąc za punkt odniesienia to, co zostało stwierdzone w "....Praedicate Evangelium"Każdy chrześcijanin na mocy chrztu jest uczniem-misjonarzem w takim stopniu, w jakim spotkał się z miłością Boga w Chrystusie Jezusie". Nie można tego pominąć w aktualizacji Kurii, której reforma musi zatem przewidywać udział świeckich, także w rolach kierowniczych i odpowiedzialnych.
Następnie potwierdził myśl, że "są dykasterie, w których pożądane jest, aby na czele stali ludzie świeccy". Afirmację świeckich i ich roli niektórzy łączą z rozwojem ducha misyjnego, uważając, że "prędzej czy później dojdziemy do innej świadomości, gdzie wszystko jest misyjne i misjonarskie nawet, co może wydawać się paradoksalne, urzędy samej Kurii" (kard. Paolo Lojudice).
Kardynał arcybiskup Nowego Jorku, Timothy Dolan, podsumował swój udział mówiąc o "niezwykle budującym" spotkaniu. "Rozmawialiśmy jako przyjaciele, jako bracia, z ogromnym miłosierdziem i głęboką miłością do Kościoła, o sprawach bardzo praktycznych" - powiedział kardynał. "Cieszę się, że tak się stało. Było to z niecierpliwością oczekiwane".
Papież Franciszek zakończył konsystorz Mszą Świętą. W swojej homilii zdawał się nawiązywać do niektórych z wymienionych tu pytań o przyszłość Kościoła. "Jeśli wraz z uczniami odpowiemy na wezwanie Pana i udamy się do Galilei, na wskazaną przez Niego górę, doświadczymy nowego zdumienia. Tym razem tym, co nas zachwyca, nie jest sam plan zbawienia, ale fakt - jeszcze bardziej zaskakujący - że Bóg włącza nas w swój plan: to rzeczywistość misji apostołów ze zmartwychwstałym Chrystusem... Słowa Zmartwychwstałego wciąż mają moc poruszania naszych serc dwa tysiące lat później. Niezgłębiona Boża decyzja, by ewangelizować świat, zaczynając od tej nieszczęsnej grupy uczniów, którzy - jak zaznacza ewangelista - wciąż mieli wątpliwości, nie przestaje nas zadziwiać. Ale przy bliższym poznaniu zdumienie nie jest inne, jeśli spojrzymy na siebie, zgromadzonych tu dzisiaj, którym Pan powtórzył te same słowa, to samo posłanie".
Papież Franciszek rozpoczyna nowy cykl katechez podczas środowych audiencji publicznych. Tym razem o ludzkiej rzeczywistości osobistego "rozeznania", które tak często jest potrzebne w naszym codziennym życiu.
Papież Franciszek ostatnie pół roku poświęcił na katechezy o starości i jej roli w rodzinie, Kościele i świecie. Od najbliższej środy, 31 sierpnia, rozpocznie refleksję nad "rozeznawaniem" w audiencjach. "Rozeznanie", według słów Papieża, "jest ważnym aktem, który dotyczy wszystkich, ponieważ wybory są istotną częścią życia. Wybiera się jedzenie, ubrania, kierunek studiów, pracę, związek. We wszystkich realizuje się projekt życia, a także nasza relacja z Bogiem".
Decydowanie wiąże się z użyciem naszej inteligencji, oceną naszych interesów i afektów, zaangażowaniem naszej woli w dążenie do dobra, którego pragniemy. Przed nami zatem kilka miesięcy, w których Papież będzie się zastanawiał nad kwestiami bardzo antropologicznymi.
Jak słusznie wyjaśnił Ortega, życie ludzkie nie jest zamkniętym projektem, ale takim, o którym człowiek musi decydować sam niezliczoną ilość razy każdego dnia. Dlatego papież Franciszek zwrócił uwagę, że "rozeznanie zakłada wysiłek". Według Biblii nie znajdujemy przed sobą, już zapakowanego, życia, które mamy prowadzić. Bóg zaprasza nas do oceny i wyboru: stworzył nas wolnymi i chce, abyśmy korzystali z naszej wolności. Rozeznanie jest więc wyzwaniem.
Często mamy to doświadczenie: wybieranie czegoś, co uważaliśmy za dobre, a zamiast tego nie było. Albo wiedząc, jakie jest nasze prawdziwe dobro i nie wybierając go. Człowiek, w przeciwieństwie do zwierząt, może popełniać błędy, może nie chcieć dokonać właściwego wyboru. Biblia pokazuje to już od swoich pierwszych stron. Bóg daje człowiekowi precyzyjne pouczenie: jeśli chcesz żyć, jeśli chcesz cieszyć się życiem, pamiętaj, że jesteś stworzeniem, że nie jesteś kryterium dobra i zła, a wybory, których dokonujesz, będą miały konsekwencje, dla ciebie, dla innych i dla świata (por. Rdz 2, 16-17); możesz uczynić z ziemi wspaniały ogród albo zamienić ją w pustynię śmierci. Nauka fundamentalna: nie przypadkiem jest pierwszym dialogiem między Bogiem a człowiekiem".
Z humorem papież Franciszek zaznaczył, że "rozeznanie jest wyczerpujące, ale niezbędne do życia". Jeśli ktoś jest również odpowiedzialny za specjalne obowiązki rodzinne lub pracy, staje się trudniejsza do poradzenia sobie z nią. Aby to osiągnąć, Ojciec Święty zaleca, by pamiętać o boskim synostwie: "Bóg jest Ojcem i nie zostawia nas samych, jest zawsze gotowy, by nam doradzić, zachęcić nas, przyjąć nas, ale nigdy nie narzuca swojej woli. Ale nigdy nie narzuca swojej woli, dlaczego? Bo chce być kochany, a nie bać się. A miłość może być przeżywana tylko w wolności. Aby nauczyć się żyć, trzeba nauczyć się kochać, a do tego niezbędne jest rozeznanie.
Kardynałowie zastanawiali się nad dokumentem, który ma być punktem wyjścia dla odnowionej, bardziej misyjnej, bardziej synodalnej, bardziej przejrzystej finansowo i mniej zbiurokratyzowanej kurii.
Luis Alberto Rosales jest dyrektorem generalnym Fundacja Rzymskie Centrum Akademickie (CARF)), która od 1989 roku pomaga w kształceniu księży i seminarzystów z całego świata na wydziałach kościelnych Uniwersytetu Nawarry i Papieskiego Uniwersytetu Świętego Krzyża w Rzymie.
Dzięki pracy m.in. Fundacja Rzymskie Centrum Akademickie (CARF) w swoim nieco ponad 30-letnim życiu, ponad 40.000 osób, w tym księży, seminarzystów, zakonników i kobiet, mogło poszerzyć swoje wykształcenie na tych kierunkach, aby służyć Kościołowi w ponad 130 krajach. Realność tego projektu, "który sprawiłby, że głowa każdego ekonomisty eksplodowałaby", podkreśla Luis A. Rosales, "jest możliwa dzięki wielu małym darczyńcom. Wiele razy nie wiemy, jak sprawy się potoczą, a one się potoczą i zawsze mówię, że to dlatego, że mamy trzech świętych zaangażowanych w to".
-W odniesieniu do narodzin CARF możemy mówić o dwóch początkach: bliższym, czyli ustanowieniu, jako takiej, Fundacji 14 lutego 1989 r., i bardziej odległym. Ten odległy rozpoczął się w 1978 roku, kiedy to Jan Paweł II został wybrany na papieża. Pewnego razu na Stolicy Piotrowej Jan Paweł II rozmawiał z Álvaro del Portillo, którego znał z sesji Soboru Watykańskiego II i który zastąpił Josemaríę Escrivę na stanowisku przewodniczącego Opus Deiby wskazać mu, że Opus Dei powinno założyć uniwersytet w Rzymie.
Św. Jan Paweł II był świadomy kluczowego punktu ducha Opus Dei, którego bronił zmarły niedługo wcześniej św. Josemaría: miłości do Kościoła, do papieża i do kapłanów. Alvaro del Portillo odpowiedział, że w Pampelunie są wydziały kościelne; ale Jan Paweł II nalegał na konieczność obecności uniwersytetu w Rzymie. I wskazał też na dwie cechy, które musiała ona posiadać: z jednej strony solidną doktrynę, a z drugiej studia z zakresu komunikacji, bo księża musieli znać się na komunikacji. Do tego dochodziła konieczność rozwiązania kwestii pobytu księży i seminarzystów, którzy mieli wyjechać na studia do Rzymu i Pampeluny. To znaczy, że musiałoby być seminarium w Rzymie i drugie w Pampelunie, a także rezydencje...
Następnie rozpoczęli poszukiwania budynku dla uniwersytetu w Rzymie oraz dla seminarium w Rzymie i drugiego w Pampelunie; zaczęli też organizować pożyczki, wynajem, zatrudnianie personelu, usługi... Aż w 1984 r. rozpoczęło się to, co dziś jest Papieskim Uniwersytetem Świętego Krzyża.
Zaczęli napływać studenci: księża, seminarzyści, zakonnicy i zakonnice... a w ciągu kilku lat nastąpiło załamanie gospodarcze. Powód jest prosty: w Hiszpanii, na przykład, bardzo jasno mówimy o tym, "ile kosztuje ksiądz"; ubezpieczenia społeczne, pensje... itd. ale w krajach takich jak Brazylia, Benin, Kenia czy Nigeria, ksiądz "kosztuje" znacznie mniej, śmieszne kwoty dla Włoch czy Hiszpanii nawet w tamtym czasie. Kwoty, które przełożeni i biskupi składali na swoich studentów, były takie sobie i widocznie to, co można było wydać na księdza w tamtych krajach, nie opłaciłoby prywatnego uniwersytetu ani rezydencji w Rzymie czy Pampelunie... Nastąpiła więc zapaść: nie można było płacić za listy płac i usługi...
Na tym tle zidentyfikowano potrzebę stworzenia fundacji i narodziło się to, co dziś znamy jako CARF.
-Nie. W rzeczywistości Alvaro del Portillo chciał, aby ta fundacja miała dwie kluczowe misje: pierwsza to taka, aby CARF szerzyła dobre imię kapłanów i zachęcała do powołań kapłańskich..., a druga to taka, aby była rentowna: aby biskupi na całym świecie mieli możliwość wysyłania kapłanów i seminarzystów lub przełożonych zakonów ich braci i sióstr na studia na tych dwóch wydziałach kościelnych.
Don Alvaro, który był konsultantem kilku kongregacji watykańskich, miał świadomość, że są księża, którzy zachowują się źle, ale też, że za każdego z nich, który zachował się źle, tysiące innych oddało życie za innych, i to nie tylko w odległych krajach, ale też w Nowym Jorku, Rzymie czy Berlinie, i nie było prawa do złego wizerunku, jaki już wtedy mieli księża i Kościół.
Z tego powodu, choć pomoc finansowa jest zawsze potrzebna, głównym celem CARF jest wspieranie powołań i szerzenie dobrego imienia kapłanów, więc jeśli ktoś nie może dać pieniędzy, może pomóc poprzez rozpowszechnianie informacji o CARF.
-Sposób działania jest następujący: zainteresowani przełożeni zakonni (mężczyźni lub kobiety) oraz biskupi zgłaszają się do wydziałów kościelnych Uniwersytetu Nawarry lub Papieskiego Uniwersytetu Świętego Krzyża z prośbą o przyznanie miejsca, a następnie, jeśli nie stać ich na pokrycie kosztów tych studiów, ubiegają się o stypendium.
Od CARF prosimy, aby przynajmniej wnieśli wkład w to, co kosztowałoby ich utrzymanie w krajach pochodzenia, ponieważ "wszystko za darmo" nie jest formacyjne. Zdarzają się sytuacje, w których stajemy przed problemem miejsc, bo nie zawsze jest miejsce w rezydencjach i seminariach. Na stronie Roma są w pewnym stopniu pokrywane przez krajowe kolegia, ale to nie to samo. W międzynarodowych rezydencjach i seminariach są bardzo zadbani, to rodzina i doceniają to w szczególny sposób.
-Na wydziałach kościelnych Uniwersytetu Nawarry i Papieskiego Uniwersytetu Świętego Krzyża znajdujemy studentów ponad stu narodowości. W rzeczywistości trzecim krajem o największej liczbie studentów są Stany Zjednoczone. Logicznie rzecz biorąc, Amerykanin, Niemiec czy Hiszpan, którego stać na opłacenie studiów, nie dostaje stypendium.
-CARF to hiszpańska fundacja. Chociaż wspiera studentów 133 narodowości, większość naszych członków to Hiszpanie. To prawda, że jest coraz większa różnorodność, bo internet dociera wszędzie.
Nasze kanały to newsletter, nasza strona internetowa i sieci społecznościowe, przez które napływają darowizny z innych krajów. Większość z nich to "skromne" darowizny: wiele, wiele osób, które dają 5 euro miesięcznie lub 20 euro rocznie. Zdecydowana większość, 80%, to właśnie tego typu drobne składki. To bardzo miłe. Oczywiście potrzebne są duże darowizny, bo inaczej nie jest to opłacalne, ale większość z nich to małe kwoty.
CARF nie przyjmuje anonimowych darowizn. Wszystkie one mają imiona i nazwiska; choć nie znamy 90% tych, którzy te darowizny składają. Jest wielu dobrych ludzi, którzy widzą Biuletyn w swojej parafii lub publikację na portalach społecznościowych. Kiedy już nam pomogą, staramy się zachować mały follow-up ze strony fundacji, w razie gdyby pojawił się jakiś problem. Możemy powiedzieć, że nie ma związku przyczynowo-skutkowego między naszą pracą a tym, co się dzieje, a rzeczy się dzieją. Jana Pawła II, św. Josemaríi i bł. Álvaro del Portillo), którzy są bardzo zdeterminowani, aby to się udało, ponieważ jest to niesamowite. W każdej działalności komercyjnej biznes jest znany, a tu nie wiadomo skąd większość.
-Rzeczywistość jest taka, że 85 % stypendystów nie ma żadnego związku z Opus Dei. W naszej historii współpracowaliśmy z ponad 1200 diecezjami i setkami zgromadzeń zakonnych. Oznacza to, że CARF jest dobrze znany wśród biskupów i przełożonych zakonnych na całym świecie. Bardzo wysoki jest również prestiż uniwersytetów w Navarra i Świętym Krzyżu. Biskupi i przełożeni wybierają te wydziały z wielu powodów i z pomocą CARF rozwiązują także takie kwestie jak zakwaterowanie czy opieka nad studentami.
-Jesteśmy bardzo zadowoleni. Kiedy bł. Alvaro del Portillo powierzył misję tej fundacji, to wszystko było marzeniem. Jest to radość i powód do dziękowania Bogu. To naprawdę cudowne widzieć, jak daleko zaszliśmy. A patrząc w przyszłość, gdzie dotrzemy, będzie tam, gdzie Bóg zechce.
Żaden brandplan by o tym nie marzył: być znanym i pomagać ludziom na całym świecie... a tym bardziej nie mając pewności, jak te pieniądze, których jest sporo, mogą wyjść, a mimo wszystko w końcu coś wychodzi. Sprawdzają się, bo mamy tam trzy pary pomocnych rąk.
W jego Memoria 2021, Fundacja Centro Académico Romano gromadzi niektóre z głównych zagadnień swojej pracy.
W ubiegłym roku fundacja uzyskała 9.715.000 euro dzięki regularnym darowiznom, testamentom, darom okolicznościowym i dochodom z majątku. Z tej liczby 75,04% przeznaczono na formację księży i seminarzystów, a 0,8% na zarząd akcji społecznej.
Księża i klerycy studiujący w Rzymie uczęszczają na Papieski Uniwersytet Świętego Krzyża, który posiada cztery wydziały kościelne: teologii, filozofii, prawa kanonicznego i komunikacji społecznej oraz Wyższy Instytut Nauk Religijnych.
W Rzymie znajduje się Międzynarodowe Seminarium Duchowne Sedes Sapientiae oraz Kolegia Kapłańskie Altomonte i Tiberino.
Wydziały kościelne Uniwersytetu Nawarry składają się z Wydziałów Teologii, Filozofii, Prawa Kanonicznego oraz Wyższego Instytutu Nauk Religijnych.
W Pampelunie studenci mogą zamieszkać w Międzynarodowym Seminarium Bidasoa, a także w akademikach Echalar, Aralar i Albáizar wraz z rezydencją Los Tilos.
18.000 rocznie: około 11.000 euro na pokój i wyżywienie, 3.500 euro na dodatek za szkolenie akademickie, 2.700 euro na czesne uniwersyteckie i 800 euro na formację ludzką i duchową.
Papież Franciszek zaprosił Konferencje Biskupów do podzielenia się swoimi doświadczeniami dotyczącymi rozwoju duszpasterstwa świeckich w ciągu ostatnich 50 lat.
24 sierpnia papież Franciszek opublikował list do całego Kościoła z okazji 50. rocznicy motu proprio św. Pawła VI, Ministeria quaedamw którym papież ustanowił ministerstwa świeckie. W tym przypadku Franciszek zaprasza nas do refleksji nad posługami, czyli pewnymi funkcjami, które niektórzy wierni pełnią w Kościele.
Przy tej okazji papież Montini zakończył okres w Kościele, w którym wejście do stanu duchownego odbywało się przez tonsurę, czyli akt polegający na obcięciu odrobiny włosów kandydata do święceń, które dzieliły się na święcenia mniejsze i większe. Od czasu wejścia w życie Ministeria quaedamZ dniem 1 stycznia 1973 r. posługi lektora i akolity mogły być udzielane nie tylko kandydatom do kapłaństwa, ale także wiernym świeckim.
Franciszek wprowadził pewne zmiany na wzór duszpasterstw ustanowionych przez Pawła VI. Z jednej strony, 10 stycznia 2021 r. opublikowano motu proprio Spiritus Domini, która pozwalała na przyznawanie lektoratu i akolitatu kobietom. Natomiast 10 maja tego samego roku zostało opublikowane motu proprio Antiquum ministerium, który stworzył posługę katechety. Dlatego, zaznacza papież, chodzi raczej o pogłębienie nauki o posługach niż o rozłam, bo już od początku Kościoła znajdujemy różne posługi, dary Ducha Świętego dla budowania Kościoła. Posługi te są więc ukierunkowane na wspólne dobro Kościoła i budowanie wspólnoty.
W obecnym liście Franciszek przestrzega, że posługi nie mogą być przedmiotem ideologii czy arbitralnych adaptacji, ale są owocem rozeznania w Kościele, za przykładem apostołów, którzy uznali za konieczne zastąpienie Judasza, aby kolegium apostolskie było kompletne.
Tak więc pasterze Kościoła muszą rozeznać, czego w danym momencie potrzebuje wspólnota, kierowani przez Ducha Świętego, i muszą dokonać adaptacji, aby wypełnić misję, którą Chrystus powierzył apostołom, misję nadprzyrodzoną, której celem jest uświęcenie.
Nie chodzi więc o tworzenie duszpasterstw, aby każdy w Kościele miał co robić podczas Mszy Świętej, ale o to, aby służyć, co oznacza słowo posługa, i przyczyniać się do budowania Kościoła, każdy według swojego stanu.
Mamy tu do czynienia z ukrytym niebezpieczeństwem w Kościele, klerykalizacją świeckich, czyli przypisywaniem świeckim pewnych funkcji, z których część jest właściwa stanowi duchownemu, tak jakby świeccy nie mieli własnych funkcji. Stąd też definicja Kodeksu Prawa Kanonicznego bardzo ubogo określa świeckich, wskazując, że świeckimi są ci, którzy nie są ani duchownymi, ani konsekrowanymi (por. 207 § 1).
Z drugiej strony, Konstytucja dogmatyczna Lumen Gentium przedstawia, czym naprawdę są świeccy: "Do świeckich należy, z własnego powołania, staranie się o królestwo Boże przez zarządzanie sprawami doczesnymi i porządkowanie ich według Boga. Żyją w świecie, to znaczy w każdym z obowiązków i zajęć tego świata oraz w zwykłych warunkach życia rodzinnego i społecznego, z którymi ich egzystencja jest niejako spleciona. Tam są powołani przez Boga, aby wykonując swój zawód, kierując się duchem Ewangelii, przyczyniali się do uświęcenia świata od wewnątrz, na wzór zaczynu". (Lumen Gentium, n. 31).
Mając na uwadze te idee, Papież Franciszek zaprasza Konferencje Episkopatów do podzielenia się swoimi doświadczeniami dotyczącymi sposobu realizacji tych posług ustanowionych przez Pawła VI w ciągu ostatnich 50 lat, a także niedawnej posługi katechety, jak również posług nadzwyczajnych, na przykład nadzwyczajnego szafarza Komunii Świętej, oraz tych de facto, kiedy parafia organizuje niektórych wiernych do wykonywania czytań podczas Mszy Świętej lub asystowania przy sprawowaniu Eucharystii, bez oficjalnego ustanowienia ich lektorami lub akolitami.
Nie wiadomo jeszcze, kiedy i w jaki sposób dojdzie do tego dialogu czy wymiany doświadczeń, który - miejmy nadzieję - będzie szedł po dwóch liniach wskazanych przez Papieża w jego liście: dobra wspólnego i budowania wspólnoty, czyli Kościoła Chrystusowego.
Życie Arthura Schopenhauera (Danzing, 1788-Frankfurt, 1860), jednego z największych niemieckich filozofów wszech czasów, zbiegło się z momentem kulturowym o niezwykłej żywotności: narodzinami niemieckiego idealizmu i romantyzmu.
Jego życie było dramatyczne, naznaczone postaciami dominującego ojca i matki o ambicjach literackich, a także nieprzejednaną wolą odniesienia sukcesu w gęstym środowisku intelektualnym, w którym żył, gdzie błyszczeli tacy myśliciele jak Kant, Fichte, Schelling i Hegel.
W czasach, gdy panował kult rozumu, Schopenhauer przeczuwał już niektóre cechy, które kształtują naszą teraźniejszość: irracjonalizm, tragiczny pesymizm, prymat woli, instynktów i pragnień, a także znaczenie sztuki w zrozumieniu natury człowieka. Szkoda, że tak inteligentnemu człowiekowi zabrakło pokory tego, który zna Boga.
W znakomitej biografii Rüdigera Safranskiego często zapomina się, że mamy do czynienia z filozofem początku XIX wieku, choć o późnych wpływach, zwłaszcza za pośrednictwem ucznia Nietszchego.
Wola jest dla niego zarówno źródłem życia, jak i podłożem, w którym zagnieżdża się wszelkie nieszczęście: śmierć, zepsucie tego, co istniejące i tło powszechnej walki. Schopenhauer płynie pod prąd swoich czasów: nie ożywia go przyjemność działania, lecz sztuka zaniechania.
Oprócz słynnego pesymizmu, jego twórczość zawiera pewne pożyteczne elementy, takie jak filozofia wewnętrznej siły i zaproszenie do milczenia.
Pod koniec życia powiedział kiedyś do jednego z rozmówców: "Filozofia, między której stronami nie słychać łez, skowytu i zgrzytania zębów, i strasznego gwaru powszechnej zbrodni wszystkich przeciwko wszystkim, nie jest filozofią.
Jego ojciec, zamożny kupiec, chciał zrobić z niego również kupca (człowieka światowego i o wytwornych manierach). Ale Artur, wspomagany w tym momencie przez wczesne samobójstwo ojca (od którego miał się nauczyć odwagi, dumy, trzeźwości i stanowczej, raniącej arogancji) i wspomagany przez matkę, z którą miał się później skłócić, stał się filozofem. Jego pasja do filozofii powstała ze zdumienia nad światem, a ponieważ miał odziedziczone bogactwo, mógł żyć dla filozofii i nie musiał z niej żyć.
Jego główne dzieło, Świat jako wola i reprezentacjabyło dla niego prawdziwym zadaniem jego życia i nie odniosło sukcesu, gdy zostało opublikowane. Następnie wycofał się ze sceny, nigdy nie występując, i poświęcił się kontemplowaniu z boku okrutnego czasem karnawału życia.
Będąc człowiekiem o rozrzutnym poczuciu własnej wartości, potrafił przemyśleć i nakreślić trzy wielkie upokorzenia ludzkiej megalomanii: upokorzenie kosmologiczne (nasz świat jest tylko jedną z niezliczonych sfer, które zaludniają nieskończoną przestrzeń i po których porusza się warstwa formy z istotami żyjącymi i poznającymi); upokorzenie biologiczne (człowiek jest zwierzęciem, u którego inteligencja służy wyłącznie do kompensowania braku instynktów i niedostosowania do środowiska); oraz upokorzenie psychologiczne (nasze świadome "ja" nie rządzi swoim własnym domem).
W dziełach filozofa z Danzing, a także w jego biografii możemy odkryć, że Schopenhauer był dzieckiem pozbawionym wystarczającej miłości (matka nie kochała jego ojca, a niektórzy twierdzą, że ten opiekował się Arturem tylko z obowiązku), co pozostawiło rany, które później zostały przykryte pychą. W swojej Metafizyce obyczajów powie, że istoty ludzkie "będą podejmować wszelkiego rodzaju sfrustrowane próby i w szczegółach czynić przemoc swojemu charakterowi; ale na ogół będą musiały się temu poddać" oraz że "jeśli chcemy cokolwiek w życiu uchwycić i posiąść, musimy niezliczone rzeczy zostawić na prawo i lewo, wyrzekając się ich". Ale jeśli nie potrafimy w ten sposób wyrobić sobie zdania i jeśli rzucamy się na wszystko, co nas chwilowo pociąga, jak to robią dzieci na dorocznym jarmarku, to biegniemy w ten sposób zygzakami i dochodzimy donikąd. Ten, kto chce być wszystkim, może stać się niczym.
Pod wpływem lektury "Kandyda" Woltera i przytłoczony spustoszeniem życia, gdy rozważał chorobę, starość, ból i śmierć, w wieku 17 lat stracił resztki wiary, W wieku 17 lat stracił resztki wiary i stwierdził, że "jasna i oczywista prawda, którą wyraża świat, szybko pokonała nauczane przeze mnie judaistyczne dogmaty i doszedłem do wniosku, że ten świat nie mógł być dziełem życzliwej istoty, ale w każdym razie stworzeniem diabła, który powołał go do istnienia, aby czerpać przyjemność z kontemplowania jego bólu". Jednocześnie, i paradoksalnie, zaatakuje materializm, mówiąc, że "materialista będzie porównywalny do barona Münchausena, który pływając konno w wodzie, próbował ciągnąć konia nogami, a żeby się wlec, ciągnął do przodu własny warkocz".
I właśnie wyrzeczenie się prawd chrześcijańskich uczyni z niego jednostkę nieznośną i nieszczęśliwą: zakończy swoje dni w samotności, zły od lat na matkę i jedyną siostrę, nie zdoławszy związać się z żadną z kobiet, które wykorzystał, zadenuncjowany przez sąsiadkę, która twierdziła, że zrzucił ją ze schodów podczas kłótni z powodu hałasu, jaki robiła podczas rozmowy, i znaleziony martwy przez gosposię na kanapie w swoim domu.
Kiedy jego matka odebrała rozprawę Schopenhauera Czterokrotny pierwiastekArtur odpowiedział: "Będzie czytany, gdy na zapleczu nie pozostanie ani jedno twoje pismo", a jego matka odpowiedziała: "Z twoich, cały nakład będzie o tym, że niebawem się ukaże".
W ciągu całego życia zdarzały mu się jednak chwile jasności, np. gdy przywiązywał wagę do współczucia w życiu człowieka (sam zapisał swój spadek organizacji charytatywnej) lub gdy lubił wspinać się na góry i kontemplować z góry piękno krajobrazu. W jednym z dzienników napisał: "Jeśli odejmiemy od życia krótkie chwile religii, sztuki i czystej miłości, to co nam pozostanie oprócz ciągu banalnych myśli? W liście do matki posunął się do stwierdzenia, że "pulsowanie boskiej muzyki nie przestało rozbrzmiewać przez wieki barbarzyństwa i pozostało w nas bezpośrednie echo tego, co wieczne, zrozumiałe dla wszystkich zmysłów, a nawet ponad wadami i cnotami".
Na arenie politycznej patriotyzm był mu obcy, wydarzenia wojenne to "grzmoty i dym", wyjątkowo głupia gra. Był "w pełni przekonany, że nie urodziłem się po to, by służyć ludzkości pięścią, lecz głową, i że moja ojczyzna jest większa niż Niemcy". Państwo jest dla niego złem koniecznym, maszyną społeczną, która w najlepszym razie sprzęga zbiorowy egoizm ze zbiorowym interesem przetrwania i która nie ma żadnych kompetencji moralnych. Nie chce państwa z duszą, które jak tylko może, próbuje posiąść dusze swoich poddanych. Schopenhauer bezkompromisowo broni wolności myśli.
W 1850 roku ukończył swoje ostatnie dzieło, Parerga i Paralipomena, pisma drugorzędne, rozproszone, ale systematycznie uporządkowane myśli na różne tematy. Wśród nich są Aforyzmy o mądrości życia, które później stały się tak sławne (wraz ze Sztuką bycia prawym: obnażoną w 38 Stratagemach). Nie brakuje w nich poczucia humoru autora, który twierdził, że zbyt poważne traktowanie siebie w teraźniejszości czyni nas ludźmi śmiesznymi, a tylko nielicznym wielkim duchom udało się wyjść z tej sytuacji, by stać się ludźmi śmiesznymi. Na krótko przed śmiercią powiedział: "Ludzkość nauczyła się ode mnie rzeczy, których nigdy nie zapomni". Uczmy się więc z jego cnót i jego błędów.
Papież Franciszek otworzył drzwi do Jubileuszu w Bazylice Santa Maria di Collemaggio w L'Aquila. Otwarcie to zapoczątkowało Jubileusz Przebaczenia, który jest tu obchodzony co roku od 1294 roku.
Jest pierwszym papieżem, który otworzył te Święte Drzwi od czasów Celestyna, 728 lat temu.
W dniach 29 i 30 sierpnia odbędzie się ważne spotkanie kardynałów, konsystorz nadzwyczajny. Dokonujemy przeglądu zagadnień, którymi należy się zająć i składu Kolegium Kardynalskiego.
Konsystorz nadzwyczajny, który odbędzie się w dniach 29-30 sierpnia, będzie pierwszym tego typu zwołanym przez papieża Franciszka od 2015 roku. Wcześniej istniał zwyczaj, że po wezwaniu kardynałów do Rzymu na stworzenie nowych czerwonych czapekKardynałowie skorzystają też z okazji, by odbyć konsystorz nadzwyczajny, czyli spotkanie wszystkich kardynałów w sprawach będących przedmiotem wspólnego zainteresowania.
Papież Franciszek podtrzymał tę praktykę na konsystorzu w 2014 i 2015 roku. W 2014 roku tematem była rodzina, zobaczyliśmy raport kardynała Waltera Kaspera i wprowadziliśmy wielką debatę na temat Specjalnego Synodu o Rodzinie. W 2015 r. tematem była natomiast reforma Kurii, a w jej trakcie pojawiło się kilka sprawozdań kardynałów zaangażowanych w reformę, a także szeroko zakrojona debata.
Po konsystorzu w 2015 roku papież Franciszek zwołał kardynałów z całego świata w celu stworzenia nowych czerwonych biretów w 2016, 2017, 2018, 2019 i 2020 roku. Pięć kolejnych konsystorzy nie miało jednak po tym czasie walnego zebrania. W międzyczasie trwały i zostały zakończone prace nad reformą Kurii. A jednocześnie dokonywano głębokich zmian w Kolegium Kardynalskim.
Teraz papież Franciszek wznawia ten zwyczaj konsystorza nadzwyczajnego, ale wszystko się zmieniło. Począwszy od samej twarzy Kolegium Kardynalskiego. Zobaczmy jak.
Na konsystorzu w 2015 roku papież Franciszek utworzył 15 kardynałów elektorów i 5 nieelektorów. W kolejnych konsystorzach utworzył jeszcze 73 kardynałów, z których 48 jest elektorami. W ostatnich latach oblicze Kolegium Kardynalskiego uległo głębokiej zmianie, ale kardynałowie nie znali się.
Po sierpniowym konsystorzu będzie 132 kardynałów elektorów, o 12 więcej niż limit 120 ustalony przez Pawła VI. Pod koniec 2022 roku sześciu kolejnych kardynałów skończy 80 lat, tracąc prawo do głosowania w konklawe. W sumie papież Franciszek stworzy 82 ze 126 kardynałów. Oznacza to, że w ewentualnym konklawe kardynałowie stworzeni przez papieża Franciszka będą liczyć nieco ponad 65%. Kworum przy wyborze papieża wynosi dwie trzecie, czyli 84 kardynałów. Kardynałów wykreowanych przez papieża Franciszka będzie więc tylko o dwóch mniej niż kwota potrzebna do wyboru następcy pod koniec 2022 roku.
Jak widać, jest to głęboko zmienione Kolegium Kardynalskie. Debata nad reformą Kurii będzie służyła przede wszystkim temu, by kardynałowie mogli się poznać i poznać swoje stanowisko w pewnych kwestiach. W tym celu ma się również odbyć nadzwyczajny Konsystorz w dniach 29-30 sierpnia.
Jednakże. Konsystorz nadzwyczajny będzie głęboko różnić się od tego, do czego byliśmy dotychczas przyzwyczajeni. Nie ma żadnych dokumentów, żadnych sprawozdań, a na poranek 30 sierpnia zaplanowano jedynie otwartą debatę. Wszyscy kardynałowie otrzymali raport o reformie Kurii, napisany przez bpa Marco Mellino, sekretarza Rady Kardynałów, i opublikowany już w "L'Osservatore Romano", a także przedstawiony na ostatnim spotkaniu międzydiecezjalnym.
W swoim 11-stronicowym raporcie biskup Mellino omawia niektóre szczególne aspekty reformy. Do ciekawych szczegółów należy fakt, że tekst "..."Praedicate Evangelium"Konstytucja apostolska" - jak się ją nazywa - regulująca kompetencje i zadania urzędów kurialnych od czerwca 2022 r., od 2020 r. jest mocno w rękach papieża, i że w związku z tym wszelkie późniejsze zmiany należy przypisać wyłącznie Ojcu Świętemu, w jego roli najwyższego prawodawcy.
Następnie pojawia się pytanie o rolę świeckich, którzy teraz - jak wiemy - mogą zostać szefami dykasterii Kurii Rzymskiej. Mellino interpretuje więc kanon, który przewiduje współpracę świeckich we władzy wyświęconych szafarzy jako "posiadanie części" tej samej władzy, rozumiejąc, że istnieją zadania i prerogatywy, które mogą dotyczyć tylko wyświęconych szafarzy.
Mellino wyjaśnia również nacisk położony na temat ewangelizacji, a także temat Miłosierdzia. Dlatego postanowiono przekształcić Alumnat Apostolski w prawdziwą dykasterię Kurii Rzymskiej.
Tekst jest jednak tylko wstępem, a wielu kardynałów już przygotowuje swoje komentarze. Generalnie, z tego co można wywnioskować z różnych rozmów, kardynałowie stawiają raczej na meritum niż na funkcjonalność. Pytanie nie dotyczy już tego, jak zorganizowana jest Kuria, ale czy ta organizacja może rzeczywiście wspierać ewangelizację. Czy będzie miejsce na debatę nad tym pytaniem?
Wszystko pozostaje do przewidzenia. W 2015 roku w Konsystorzu uczestniczyło 164 kardynałów z całego świata. Pojawił się pierwszy obszerny raport dotyczący kwestii ekonomicznych, z raportami kardynała George'a Pella, ówczesnego prefekta Sekretariatu ds. Gospodarki; kardynała Reinharda Marxa, przewodniczącego Rady ds. Gospodarki; Josepha F.X: Zahra, wiceprzewodniczącego Rady ds. Gospodarki; oraz Jeana-Baptise'a de Franssu, przewodniczącego Rady Superwizji IOR.
Następnie, następnego dnia, pojawił się raport Rady Kardynałów (wówczas C9) na temat reformy Kurii. Kardynał Sean O'Malley mówił następnie o powołanej właśnie Papieskiej Komisji ds. Ochrony Nieletnich.
Tym razem, oprócz sprawozdania biskupa Mellino, nie przewiduje się żadnego innego sprawozdania. Zamiast tego kardynałowie zostaną wezwani do podzielenia się na grupy językowe, każda grupa z moderatorem, i tylko w tych małych grupach odbędzie się dyskusja. Trochę przypomina to, co dzieje się przecież na Synodzie.
Podczas porannej debaty 30 sierpnia moderatorzy przedstawią wnioski grup i będzie miejsce na dyskusję. Ale pozostanie to debata o ograniczonym czasie trwania. Po południu papieska Msza św. z udziałem nowych kardynałów zakończy trzy dni nominacji.
Aby się poznać, kardynałowie zjedzą razem dwa obiady i dwie kolacje, a także trochę dyskusji na marginesie. Będą dyskutować o reformie Kurii, ale ze świadomością, że jest ona już faktem i ma już swoją strukturę: nie można jej zmienić, a przynajmniej nie w sposób zasadniczy.
Jest to z pewnością ostre zerwanie z tradycją konsystorzy. Konsystorze miały szczególne znaczenie w średniowieczu jako organ zarządzający, pełniły też funkcję sądu. Papież Innocenty III posunął się tak daleko, że zwoływał trzy spotkania kardynałów w tygodniu.
Po reformie Kurii dokonanej przez Sykstusa V w XVI w. konsystorze utraciły znaczenie kierownicze. Kardynałowie wspomagali papieża w rządzeniu Kościołem poprzez pracę w kongregacjach watykańskich, natomiast konsystorze były zwoływane dla nadania powagi pewnym ważnym momentom w Kościele.
Trzeba powiedzieć, że konsystorz nabrał nowego znaczenia po Soborze Watykańskim II. Ojciec Gianfranco Grieco, watykański historyk dla L'Osservatore Romano, w swojej książce "Paweł VI. Ho visto, ho creduto" ("Widziałem, uwierzyłem"), opowiedział, jak papież Montini zawsze chciał, aby kardynałowie zgromadzeni na konsystorzu czekali na niego po powrocie z podróży zagranicznej, aby wymienić z nimi pierwsze opinie z podróży.
Jan Paweł II zwołał podczas swojego pontyfikatu sześć konsystorzy nadzwyczajnych, na których poruszał różne tematy, takie jak odnowa Kurii, Kościół i kultura, sytuacja finansowa, Jubileusz, zagrożenia dla życia, wyzwanie dla sekt.
Benedykt XVI zwykł też poprzedzać konsystorze do kreacji nowych kardynałów momentami wymiany. Nie wiadomo jeszcze, czy ten nowy format pożądany przez papieża Franciszka jest tylko nadzwyczajnym sposobem organizowania konsystorzy, czy też zostanie sformalizowany jako nowa modalność. Z pewnością zbliżający się konsystorz nadzwyczajny ma swoją specyfikę, którą należy wziąć pod uwagę.
Na świecie jest 414 tys. księży, czyli zbyt mało, by odpowiednio realizować zadanie ewangelizacji. Dlatego z coraz większą nadzieją należy odnotować wzrost liczby diakonów.
W Kościele istnieje rzeczywistość, być może jeszcze mało znana, która stale wzrasta w świecie: rzeczywistość diakonat. "W ostatnich latach na wszystkich kontynentach obecnych jest ponad 48 tys. diakonów, a ich liczba stale rośnie. Na przykład z roku 2018 na 2019 wzrosły one o 1 tys. Prawdziwy dar Ducha Świętego - mówi Enzo Petrolino, lat 73, diakon stały i przewodniczący Wspólnoty Diakonatu we Włoszech.
Ale kim są diakoni? Enzo Petrolino, który jest także mężem i szczęśliwym ojcem trójki dzieci, odpowiada na to pytanie, wplatając wątek historii: "Aby dobrze je zrozumieć, musimy zacząć od Dziejów Apostolskich, w których ewangelista Łukasz opowiada o instytucji pierwszych siedmiu diakonów, którzy zostali wybrani, aby odpowiedzieć na potrzebę pierwszych wspólnot chrześcijańskich: opiekować się wdowami po Hellenach, które wcześniej zostały porzucone. Diakoni, w istocie, urodzili się, aby służyć".
- Jest to powołanie, które dotyczy wszystkich ochrzczonych i może być uznane za serce misji Kościoła, ponieważ sam Jezus powiedział: "Nie przyszedłem, aby mi służono, lecz aby służyć", być diakonią Ojca. Historia uczy nas, że diakoni zniknęli wtedy na 1500 lat i dopiero Sobór Watykański IIKonstytucją dogmatyczną Lumen Gentium ponownie wprowadził do Kościoła tę postać, powołaną nie do posługi, ale do służby.
- Magisterium papieża Franciszka jest najbardziej aktualne. Od początku swojego pontyfikatu Ojciec Święty mówił, że chce Kościoła ubogiego dla ubogich i dlatego musi być on diakonijny, wychodzący: uważny na ostatnich i na peryferie, nie tylko fizyczne, ale i egzystencjalne.
- Obszary kompetencji obejmują kilka frontów: są diakonie, które pracują w lokalnych Caritasach lub w duszpasterstwie zdrowia; są tacy, którzy pracują w więzieniach lub ci, którzy poświęcają się służbie liturgii i ewangelizacji. Innym ważnym frontem jest front rodziny: tutaj diakonie mają więcej możliwości pomocy, ponieważ 98% z nich jest żonaty.
- Niestety, powołania kapłańskie zmniejszają się w krajach zachodnich, podczas gdy nadal obserwuje się gwałtowny spadek liczby seminarzystów, których większość można znaleźć w Azji, Afryce i Ameryce: Europa znajduje się na samym dole listy. Inaczej jest w przypadku powołań diakonijnych, które systematycznie rosną we wszystkich krajach świata. Największą liczbę diakonów znajdziemy w Stanach Zjednoczonych, Brazylii i we Włoszech, trzecich na świecie, ale pierwszych w Europie.
- Zaangażowanie żon to aspekt, na który nasza wspólnota kładzie duży nacisk, starając się uświadomić żonom, z czym przyjdzie im się zmierzyć, gdy ich mąż zostanie diakonem. Skupiamy się na ich formacji, równoległej do formacji aspirujących diakonów.
- Wyobrażam sobie, że będzie to bardzo ciekawa przyszłość i będzie ona związana z coraz bardziej ekstrawertycznym Kościołem. Diakonie będą musiały nauczyć się być bardziej synodalne, iść razem, stawiając czoła nowym potrzebom świata i Kościoła. Naszym wyzwaniem będzie uniknięcie diakonatu działającego, który nie służy żadnemu celowi.
Andrea Mardegan komentuje czytania z 22 Niedzieli Zwykłej, a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo.
Czytanie z mądrego Siracha wprowadza temat łagodności i pokory tak bliskiej Jezusowi. "Synu, spełniaj swoje uczynki z łagodnością, a będziesz bardziej umiłowany niż człowiek szczodry. Im większy będziesz, tym bardziej będziesz pokorny, a znajdziesz przychylność u Pana. Wielu jest dumnych i wyniosłych, ale cichym Bóg objawia swoje tajemnice". Psalm responsoryjny natomiast wprowadza w temat troski Boga o ubogich i pozbawionych środków do życia: "Bóg jest ojcem bezdomnych i obrońcą wdów w swoim świętym mieszkaniu". Bóg czyni dom dla samotnych, Bóg wyprowadza z radością jeńców".
Jezus udaje się na posiłek do domu jednego z przywódców faryzeuszy, a my chcemy zastanowić się, jak nie unika środowisk, które są Mu wrogie, i nie traci okazji, by próbować zmienić ich zachowanie i mentalność, ufając, że mogą zrozumieć, i z intencją, byśmy i my, którzy jesteśmy daleko od czasu i kultury tego środowiska, otrzymali nauczanie. Jezus woli podnosić aspekty codzienności, aby zaproponować swoje nauczanie, aby zmienić nasze codzienne życie i abyśmy zrozumieli logikę Królestwa Bożego, które objawia się i realizuje w codzienności.
Fragment rozpoczyna się od jego wejścia do domu i spojrzeń wszystkich na niego. Łukasz opowiada następnie o uzdrowieniu człowieka cierpiącego na puchlinę, o którym goście nie mogą nic powiedzieć, nawet jeśli dzieje się to w szabat, ponieważ Jezus zachowuje ich milczenie z myślą, że gdyby któreś z ich dzieci lub wół wpadł do studni w szabat, wyciągnęliby go. Miłość zwycięża nad literą prawa. Tymczasem Jezus spogląda na nich i zauważa zapał gości do stawiania siebie na pierwszym miejscu. Następnie opowiada im przypowieść o gościach weselnych, aby ich uczyć i poprawiać, nie raniąc, ale nie odnosi się tylko do dobrych manier towarzyskich, ani nie zaleca sztuczki, aby dostać się na szczyt: raczej ujawnia głęboką cechę Bożej logiki, którą znajdujemy w całej historii zbawienia: ten, kto jest
uniżony będzie wywyższony. Obraz uczty weselnej jest eschatologicznym obrazem Królestwa.
W tym posiłku, po uzdrowieniu człowieka z gorączką i przypowieści o pokorze wyboru ostatniego miejsca na uczcie weselnej, trzecim nauczaniem jest rada skierowana bezpośrednio do gospodarza, któremu sugeruje, że powinien żyć zgodnie z logiką, jaką Bóg ma w swojej historii zbawienia: że powinien sprawić, by jego codzienne życie odzwierciedlało styl Boga, który sprzyja ubogim, ułomnym, chromym i niewidomym. I obiecuje mu, że jest adresatem kolejnego z błogosławieństw, jakie można znaleźć w Ewangelii: "Będziesz błogosławiony, bo nie mogą ci odpłacić; odpłacą ci przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych".
Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.
Film Romana Polańskiego "Pianista" (2002) sprawił, że oficer Wehrmachtu Wilm Hosenfeld stał się znany na całym świecie, ale Władysław Szpilman nie był jedynym, któremu uratował życie, ale także wielu innym Polakom, Żydom i katolikom. Mija właśnie 70 lat od śmierci Wilma Hosenfelda w sierpniu 1952 roku.
Tłumaczenie artykułu na język angielski
Wilm (Wilhelm) Hosenfeld urodził się 2 maja 1895 r. w Mackenzell, w prowincji Hessen-Nassau, w rodzinie katolickiej. Szkolenie nauczycielskie zakończył tydzień po wybuchu I wojny światowej, w której brał udział jako żołnierz. Po doznaniu kontuzji nogi został zwolniony na początku 1918 roku.
W 1920 r. poślubił Annemarie Krummacher (1898-1972), która pochodziła z rodziny protestanckiej, ale przed ślubem przeszła na katolicyzm. Po różnych stanowiskach w różnych szkołach, w 1927 roku został mianowany dyrektorem szkoły podstawowej w Thalau. Zamieszkał tam z żoną i dwójką dzieci, Helmutem i Anemone; następna trójka dzieci, Detlev, Jorinde i Uta, urodziła się tam. Rodzina Hosenfeldów mieszkała w Thalau w czasie dojścia Hitlera do władzy w 1933 roku.
Hosenfeld był początkowo przyciągany do narodowego socjalizmu. W 1935 roku wstąpił nawet do nazistowskiej partii NSDAP, prawdopodobnie pod wrażeniem "ustawy o utworzeniu armii" z marca 1935 roku, za pomocą której Hitler złamał traktat wersalski. Ponadto dwukrotnie uczestniczył w zjeździe partii w Norymberdze, w 1936 i 1938 roku.
Nigdy jednak nie zgadzał się z niektórymi aspektami doktryny narodowego socjalizmu, np. z ideologią rasy. Pierwszy wyraźny konflikt z reżimem powstał dla niego w związku z polityką młodzieżową: jako ojciec i nauczyciel widział, jak partia starała się całkowicie wpłynąć na młodzież; obowiązkowe członkostwo w młodzieżowym ruchu hitlerowskim zraziło 10-18-latków do rodziców i do szkoły. W szczególności zasada "autonomicznego wychowania" ("młodzież jest prowadzona przez młodzież") była sprzeczna z jego przekonaniami i doświadczeniem. Innym aspektem, który go rozczarował, był antychrześcijański charakter nazizmu i jego otwarta wrogość wobec Kościoła, ponieważ był aktywnie zaangażowany w działalność swojej parafii i utrzymywał osobisty kontakt z księdzem.
Wybuch II wojny światowej nie zaskoczył Wilma Hosenfelda, gdyż już 26 sierpnia 1939 r. został powołany do wojska, początkowo w stopniu sierżanta, z którym zakończył Wielką Wojnę. W tym samym miesiącu wrześniu jego batalion został przeniesiony do Polski, gdzie przebywał do momentu aresztowania 17 stycznia 1945 roku.
Jego pierwszym zadaniem - po kapitulacji zaskoczonej Polski 27 września - było zorganizowanie obozu jenieckiego w Piabanicach dla około 10 tysięcy polskich żołnierzy. Już w pierwszych chwilach pobytu na polskiej ziemi niemiecki jeszcze podoficer wykazał się człowieczeństwem i chęcią szerokiej interpretacji wojskowych rozkazów: mimo zakazu pozwalał członkom rodzin odwiedzać więźniów. Hosenfeld nie tylko uwolnił część tych więźniów, ale także zaprzyjaźnił się z dwoma rodzinami - Cieciorami i Prutami: Wilm wielokrotnie jeździł, nawet w towarzystwie żony, do wiejskiego domu Cieciorów; Prutowie także kilkakrotnie w czasie wojny zapraszali go do siebie.
Wkrótce potem został wysłany do Warszawy jako "oficer sportowy"; jego zadaniem było organizowanie zajęć sportowych dla niemieckich żołnierzy, ale podjął się także nauczania tych, którzy nie mieli średniego wykształcenia, zapraszając nawet nauczycieli z Niemiec. Korzystając ze względnej swobody, jaką się cieszył, zatrudnił też wielu Polaków, zarówno chrześcijan, jak i Żydów, co uratowało im życie. Zignorował też nakaz zabraniający "bratania się" z ludnością polską; oprócz odwiedzania polskich rodzin, uczestniczył we mszy świętej w polskich parafiach, nawet w mundurze.
Zachowała się obszerna korespondencja Wilma Hosenfelda z żoną, a także kilka pamiętników, gdyż miał on przezorność, by przekazać je żonie, gdy wyjeżdżał na wakacje lub ona przyjeżdżała do Warszawy. Zostały one opublikowane, zajmując prawie 1200 stron, w książce o znamiennym tytule "Ich versuche, jeden zu retten" ("Staram się uratować wszystkich"), wpisie do jego dziennika w krótkim czasie, gdy przewodniczył trybunałowi wojskowemu, który sądził członków polskiego ruchu oporu. Wbrew zwyczajowi Hosenfeld nie wydał ani jednego wyroku śmierci.
W pismach tych wyróżniają się trzy główne idee: po pierwsze, wyczuwalna w każdym liście miłość Hosenfelda do rodziny: troska o żonę, o powołanych do wojska synów, ale także ból, że nie może towarzyszyć synom, chyba że z daleka. Drugi aspekt to praktyka wiary: "W niedzielę poszedłem wcześnie do kościoła i przystąpiłem do komunii. W kościele spędziłem około dwóch godzin, modląc się między innymi litanią do Najświętszego Imienia Jezus" - pisze na przykład 3 sierpnia 1942 roku. Z jego dziennika wynika, że często przystępował do spowiedzi i modlił się, co dawało mu siłę do przezwyciężenia sytuacji.
Trzeci aspekt dotyczy jego wewnętrznego wyzwolenia z nazizmu. Był to długi proces, co widać przede wszystkim w jego korespondencji i w notatkach z lat 1942/43, kiedy zaczął dowiadywać się o okrucieństwach nazistów w Polsce i o holokauście Żydów. We wpisie z 14 lutego 1943 r. pisze: "To niepojęte, że mogliśmy dopuścić się takich okrucieństw na bezbronnej ludności cywilnej, na Żydach. Zadaję sobie pytanie: Jak to jest możliwe? Jest tylko jedno wyjaśnienie: ludzie, którzy mogli to zrobić i którzy to zamówili, stracili wszelką miarę odpowiedzialności etycznej. To przewrotni, krnąbrni egoiści i głębocy materialiści.
Kiedy latem ubiegłego roku doszło do straszliwych masakr Żydów, dzieci i kobiet, wiedziałem bardzo wyraźnie: teraz przegramy wojnę, ponieważ walka, która była legitymizowana przez poszukiwanie żywności i ziemi, straciła wszelkie znaczenie. Przerodziła się ona w nieludzkie i nieumiarkowane ludobójstwo na kulturze, którego nigdy nie można było usprawiedliwić przed narodem niemieckim i które potępiłby cały naród niemiecki". Już w lipcu 1942 r. wspominał - w kontekście deportacji do getta - o "trosce o przyszłość naszego narodu, który kiedyś będzie musiał odpokutować za te wszystkie okrucieństwa".
Z lipca 1942 roku pochodzą słowa: "Ostatnia resztka ludności żydowskiej w getcie została unicestwiona (...) Całe getto jest ruiną. I tak chcemy wygrać wojnę! To są bestie. Tym strasznym mordem na Żydach przegraliśmy wojnę. Sprowadziliśmy na siebie nieusuwalną infamię, nieusuwalne przekleństwo. Nie zasługujemy na łaskę; wszyscy jesteśmy winni. Wstyd mi chodzić po tym mieście, każdy Polak ma prawo pluć przed nami. Codziennie giną niemieccy żołnierze; ale będzie jeszcze gorzej i nie mamy prawa narzekać. Na nic innego nie zasługujemy".
Dalej czytamy, w odniesieniu do holokaustu: "Nie ma prawie żadnego precedensu w historii; być może ludzie pierwotni praktykowali kanibalizm; ale żeby w połowie XX wieku unicestwić naród, mężczyzn, kobiety i dzieci, ciąży na nas tak straszna wina krwi, że chciałoby się, aby ziemia ich pochłonęła (...) Czy to prawda, że diabeł przybrał ludzką postać? Nie wątpię w to.
Reakcją Hosenfelda była nie tylko próba "uratowania wszystkich", ile się da, ale także refleksja odpowiedzialność moralna za takie czyny, także swoje: "Jakże jesteśmy tchórzliwi, że my, którzy chcieliśmy być lepsi, pozwalamy na to wszystko. Za to również zostaniemy ukarani, a kara dosięgnie również nasze niewinne dzieci; my również jesteśmy winni, że dopuściliśmy do tych okrucieństw" (13 sierpnia 1942).
W obliczu takich zbrodni Hosenfeld stawia oczywiście "pytanie o teodyceę"; do swojego pierworodnego syna Helmuta pisze 18 sierpnia 1942 roku: "Jestem głęboko przekonany, że Opatrzność Boża kieruje losami historii świata i życiem narodów. Ludzie i narody są w Jego ręku; On je podtrzymuje lub pozwala im upaść zgodnie ze swoim mądrym planem, którego znaczenia nie możemy zrozumieć w tym życiu. Na przykład to, co dzieje się teraz z narodem żydowskim! Chcą ich unicestwić i to robią.
Ile niewinnych osób musi zginąć? Kto upomina się o prawo i sprawiedliwość? Czy to wszystko musi się dziać? Dlaczego nie, dlaczego Bóg nie pozwoli, by na wierzch wypłynęły najniższe instynkty ludzkie: mordować, dążyć, masz umysł i talent do obu, do nienawiści i do miłości. Tak bym myślał, gdyby moje stworzenia zachowywały się jak robactwo. Co zamierza dla nich mądrość Boża, któż to wie?"
Tuż przed wkroczeniem Armii Czerwonej do Warszawy pianista poznał m.in. Władysław SzpilmanNiemiecki oficer pomógł mu znaleźć kryjówkę w budynku, w którym wkrótce potem miała powstać siedziba niemieckiego dowództwa, a także zaopatrzył go w żywność, która pozwoliła mu przetrwać dwa miesiące do zdobycia Warszawy przez Związek Radziecki w styczniu 1945 roku. Hosenfeld pożegnał się z Władysławem Szpilmanem 12 grudnia 1944 roku.
Później pianista oświadczy, że Hosenfeld był "jedynym osoba w niemieckim mundurze", które znał. W dowód wdzięczności dla niemieckiego oficera, który uratował mu życie, a któremu - mimo usilnych starań - nie udało się go uwolnić z sowieckiej niewoli, Władysław Szpilman chciał otworzyć pierwszy po wojnie koncert w warszawskim radiu tym samym chopinowskim "Nokturnem c-moll", który zagrał spontanicznie 17 listopada 1944 roku Wilmowi Hosenfeldowi w tym opuszczonym domu przy Alei Niepodległości 223.
Mimo, że Szpilman i wielu innych, jak Leon Warm-Warczyński czy Antoni Cieciora, złożyło petycję o jego uwolnienie, prośby te pozostały bezskuteczne. Hosenfeld został przeniesiony do specjalnego obozu dla oficerów w Mińsku, następnie do Brobrucka, gdzie 27 lipca 1947 r. doznał zawału mózgu, w wyniku którego został sparaliżowany po prawej stronie i miał trudności z mówieniem. Po kilku miesiącach pobytu w lazarecie tego obozu, na początku grudnia 1947 r. został przeniesiony do szpitala. Wraz z 250 innymi skazańcami dotarł do Stalingradu w sierpniu 1950 roku.
Ze względu na zły stan zdrowia został przyjęty do "Szpitala Specjalnego 5771". Choć jego stan się poprawił i mógł nawet opuścić szpital, sytuacja ta nie trwała długo: 20 lutego 1952 roku doznał nowego ataku. Już nigdy nie miał opuścić szpitala; 13 sierpnia doznał pęknięcia aorty, co spowodowało jego śmierć w ciągu kilku minut w wieku 57 lat. Wilm Hosenfeld został pochowany na cmentarzu w pobliżu szpitala.
16 lutego 2009 r., po złożeniu wniosku przez Władysława Szpilmana w 1998 r. i po kilku latach starań syna "pianisty", Wilm Hosenfeld został mianowany "sprawiedliwym wśród narodów" przez komitet Yad Vashem, miejsca pamięci o Holokauście w Jerozolimie. Nadzwyczajny charakter tego wyróżnienia został wyjaśniony w oficjalnym oświadczeniu komisji: "Bardzo niewielu oficerów armii nazistowskiej otrzymuje to wyróżnienie, ponieważ armia niemiecka jest ściśle związana z "ostatecznym rozwiązaniem" Adolfa Hitlera: ludobójstwem 6 milionów Żydów. Wilm Hosenfeld należy do tych rzadkich osób, które nosiły niemiecki mundur i które zostały uznane za "sprawiedliwych wśród narodów".
Dziś, 26 sierpnia, przypada rocznica wyboru Jana Pawła I na następcę Piotra. Zanim został papieżem, opublikował w prasie serię fikcyjnych listów do znanych pisarzy i postaci literackich. Zostały one później zebrane w książce zatytułowanej "Illustrious Gentlemen". Te wiersze to fikcyjny list wysłany do niego w stylu, w jakim je napisał.
Ilustrowany papież:
Piszę do Was z wdzięcznością.
Kilka lat temu otrzymałem pańską książkę "Dostojni Panowie", który był zbiorem listów pisanych przez Pana do znakomitych mężczyzn i kobiet i publikowanych w prasie. Dzięki tej książce "nauczyłam się" czytać, zakochałam się w literaturze. Twoja książka zachęciła mnie do czytania kolejnych książek i nauczyła mnie, jak je czytać, czyli jak sprawić, żeby bohaterowie i autorzy byli zawsze obecni i żebyśmy byli z nimi rozmówcami. Czytanie stało się dzięki Tobie spotkaniem, dialogiem.
Bardzo podobała mi się Twoja książka i z utęsknieniem czekałam na kolejne Twoje teksty. Śmiem twierdzić, że przeczytałem wszystkie Twoje proklamacje jako papieża. Były to. trzydzieści trzy dni papiestwa dla ciebie, więc to był łatwy projekt do zrobienia. Stwierdziłem, że w swoich audiencjach i wystąpieniach jako papież nie porzuciłeś swojego stylu. Figury i przykłady literackie nigdy nie przestały pojawiać się w Twojej wypowiedzi. Był to styl, który bardzo mi się spodobał.
W swojej książce Wasze EkscelencjePisałeś do autorów, których lubiłam, otwierałeś przede mną nowe horyzonty, by odkrywać także innych autorów. Oczywiście nie pisałeś do wszystkich znakomitych autorów, ale pisałeś do takich pisarzy jak Charles Dickens, Mark Twain, Alessandro Manzoni, Johann Goethe, Chesterton czy postaci literackich jak Pinokio czy Penelopa itp. Pamiętam, że opowiadałeś Markowi Twainowi o swojej reakcji na cytowanie go. Napisałeś: "Moi studenci byli entuzjastycznie nastawieni, kiedy powiedziałem im: Teraz opowiem wam kolejną historię Marka Twaina. Obawiam się jednak, że moi diecezjanie będą zgorszeni: "Biskup cytujący Marka Twaina!
Choć nie pisałeś specjalnie do Szekspira, to jednak o nim wspomniałeś. To samo z Lwem Tołstojem, którego historie znalazły się w Twoich listach do innych znakomitych ludzi, nawet jeśli nie otrzymał osobistego listu. Nie wątpię, że gdyby czas pozwolił, napisałbyś do bardziej znamienitych autorów. Zapewne pisałbyś do Alberta Camusa, Stefana Zweiga, C.S. Lewisa, Jane Austen, Sołżenicyna, a może do takich postaci literackich jak Don Kichot czy Christina, córka Lavransa, Frodo, Samsagaz i Monsieur Myriel z "Les Miserables" Victora Hugo. Zetknęlibyście się też z większą ilością postaci literackich z całego świata, z Chinuą Achebe, z Konfucjuszem, z Shūsaku Endō i tak dalej.
Pisałeś do świętych; przypuszczam, że ulubionym był św. Franciszek Salezy. Otrzymał list i wielokrotnie występował w innych listach. Był twoim teologiem miłości. Napisałbyś też do innych niedawnych świętych. Może do Święty Josemaría Escrivá o potrzebie świętości wszystkich ludzi, co podkreśliłeś w liście do św. Franciszka Salezego. Mówiłeś o pobożności i o tym, że "świętość przestaje być przywilejem zakonów, a staje się mocą i obowiązkiem wszystkich". Świętość jest zwykłym przedsięwzięciem, które człowiek może osiągnąć "przez wykonywanie zwykłych obowiązków dnia codziennego, ale nie w sposób pospolity". To są Twoje słowa, a tego nauczał św. Josemaría.
Właśnie dowiedziałem się, że pisałeś o nim w innym artykule w Il Gazzettino25 lipca 1978 roku, na miesiąc przed wyborem na papieża. Oczywiście, w artykule nawiązałeś do św. Franciszka Salezego i nawet powiedziałeś, że św. Josemaría w niektórych aspektach poszedł dalej niż on. Powiedziałeś, że wiara i praca wykonywana z kompetencją idą w parze i że są to "dwa skrzydła świętości". No cóż, nie wiem, czy spodobałby ci się ten obraz, którego teraz użyję do opisania wiary i kompetentnej pracy: Co by było, gdybym porównał je do dwóch ostrzy pary nożyczek? Czy ktoś odważyłby się powiedzieć, że jedno z ostrzy nie jest konieczne? Powiedz mi, co sądzisz o moim wizerunku. Wziąłem to od C. S. Lewisa.
Cóż, z pewnością napisałbyś też do ojców świętej Teresy z Lisieux. Z radością przyjąłeś wiadomość o sprawie ich beatyfikacji w liście do Lemuela, króla Massah. Jestem pewien, że byłbyś zachwycony, że są teraz święci.
Rozmawiałeś z poetami, matkami, królowymi, młodymi i starymi ludźmi itd. Rozmawiałeś z Pinokiem i porównywałeś go do swoich doświadczeń z dzieciństwa. Mówił Pan również do osób starszych, jak w liście do Alvise Cornaro, w którym stwierdził Pan, że "problemy osób starszych są dziś bardziej skomplikowane niż za Pana czasów i być może głębsze po ludzku, ale kluczowe remedium, drogi Cornaro, jest wciąż takie samo jak Pańskie: reagować przeciwko wszelkiemu pesymizmowi czy egoizmowi".
Ale to, czego mnie przede wszystkim nauczyłeś, to jak utrzymać ten dialog i jaki może być charakter tego spotkania. Pokazałeś, jak można wyważyć dialog między pokoleniami. Uniknąłeś utknięcia w starym sposobie robienia rzeczy i zaakceptowałeś rzeczywistość swoich czasów. Wiedziałeś, jak doprowadzić do dialogu różnych pokoleń. Nie uznaliście starego za przestarzałe, a nowego za jedyne istotne. Tę lukę pokoleniową można porównać do przybycia w południe na spotkanie zaplanowane na dziewiątą rano. Jeśli rozmowa toczyła się przez poprzednie trzy godziny, spóźnialskiemu umknie wiele szczegółów i będzie groziło powtórzenie tego, co już zostało powiedziane. Właśnie tę umiejętność włączenia rozmowy rozpoczętej o dziewiątej do chwili obecnej wykazałeś w swoich listach. W swoich listach prowadziłaś rozmowy na różne tematy: feminizm, edukacja, czystość, święta, fake newsy i relatywizm, a nawet masz list do anonimowego malarza. Byłeś człowiekiem, który umiał się nawrócić.
Piszę do Ciebie z wdzięcznością również dlatego, że nauczyłeś mnie, że książki można czytać na nowo, jak to robiłeś wielokrotnie w rocznicę urodzin lub śmierci autora, czy z innej okazji. Z okazji Twojej beatyfikacji w tym roku ponownie przeczytałem Twoją książkę, tak jak mnie uczyłeś. Mam nadzieję, że przy tej okazji ludzie będą mieli okazję przeczytać te wasze listy.
"Chwalmy znakomitych mężów, naszych ojców według ich pokoleń. To byli dobrzy ludzie, których zasługi nie zostały zapomniane". - Eklezjastyk 44,1.10
Ilustrowany Albinosie, piszę do Ciebie, ponieważ jesteś teraz jednym z ilustrowanych mężczyzn. Jesteś znakomity nie ze względu na zdolności literackie, ale ze względu na swoją świętość, którą Kościół uzna niebawem poprzez twoją beatyfikację. Nauczyłeś mnie być interlokutorem - w liście do św. Łukasza Ewangelisty i w liście do Jezusa - prowadzić dialog z bohaterami Ewangelii i dialog z Chrystusem. To było źródło Twojej świętości. Byłeś człowiekiem modlitwy, człowiekiem w dialogu z Bogiem. Kiedy pisałeś do Jezusa, pisałeś do Niego drżąc, pokazując, że jesteś w ciągłej rozmowie z Nim. W swoim liście napisał Pan, że:
"Drogi Jezu:
Byłem obiektem pewnej krytyki. Jest biskupem, jest kardynałem - mówią - pracował wyczerpująco pisząc listy we wszystkich kierunkach: do M. Twaina, do Péguy'a, do Caselli, do Penelopy, do Dickensa, do Marlowe'a, do Goldoniego i nie wiem ilu innych. I ani jednej linijki do Jezusa Chrystusa"!
Wiesz o tym. Staram się prowadzić z Tobą ciągłą rozmowę. Ale trudno mi to przełożyć na list: są to rzeczy osobiste, a tak mało znaczące!"
Byłeś w ciągłej rozmowie z Chrystusem. To jest prawdziwe źródło twojej znakomitej natury i to, czego mnie nauczyłeś, ma pierwszorzędne znaczenie. Swój list do Chrystusa zakończyłeś stwierdzeniem, że "ważne jest nie to, by jeden pisał o Chrystusie, ale by wielu kochało i naśladowało Chrystusa".
Piszę do Ciebie z wdzięcznością, bo jesteś skromnym człowiekiem. Za dewizę biskupią przyjąłeś "Humilitas". W liście do króla Dawida pokazałeś wymiar tego i jak wiele razy próbowałeś zakopać dumę, którą miałeś. Wiele razy urządzałeś pogrzeb i śpiewałeś requiem do dumy. O tym powiedziałeś królowi Dawidowi, że "raduję się, gdy znajduję to np. w krótkim Psalmie 130, napisanym przez Ciebie. Mówisz w tym psalmie: Panie, moje serce nie jest wyniosłe. Staram się iść Twoimi śladami, ale niestety muszę ograniczyć się do prośby: Panie, chciałbym, aby moje serce nie biegło za dumnymi myślami...!
Za mało jak na biskupa, powiecie. Rozumiem to, ale prawda jest taka, że sto razy odprawiłem pogrzeb mojej dumy, sądząc, że zakopałem ją sześć stóp pod ziemią z taką ilością "requiescat", i sto razy widziałem, jak zmartwychwstaje bardziej rozbudzona niż przedtem: uświadomiłem sobie, że nadal nie lubię krytyki, że pochwały, przeciwnie, schlebiają mi, że martwi mnie osąd innych na mój temat".
Była to cnota pokory, którą zalecałeś także podczas pierwszej audiencji generalnej jako papież. Nie dość, że zalecałeś cnotę pokory, to jeszcze uważałeś się za najniższego. Napisałeś do Marka Twaina pokazując mu, jak uważasz się za najniższego wśród biskupów.
"Jak istnieje wiele rodzajów książek, tak istnieje wiele rodzajów biskupów. Niektórzy, rzeczywiście, są jak orły strzeliste z mistrzowskimi dokumentami najwyższego rzędu; inni są jak słowiki pięknie śpiewające chwałę Pana; inni, przeciwnie, są biednymi wróblami, które na ostatniej gałęzi drzewa kościelnego nic nie robią, tylko ćwierkają, próbując powiedzieć myśl lub dwie na rozległe tematy. Ja, drogi Twainie, należę do tej drugiej kategorii".
Piszę do Ciebie z wdzięcznością, że mówiłeś o naszej służbie dla Prawdy. Jesteśmy sługami, a nie mistrzami Prawdy. Tak napisałeś w swoim osobistym pontyfikalnym pamiętniku. Stałeś się współpracownikiem Prawdy. Nauczyłeś nas szukać prawdy z uległością w uznaniu faktu, że w nią nie wierzymy. Pisałeś do Kwintyliana o edukacji i o tym, jak poprzez nią szukać prawdy. Napisał Pan, że "zależność jest naturalna dla umysłu, który nie tworzy prawdy, lecz musi się jej tylko kłaniać, skądkolwiek pochodzi; jeśli nie skorzystamy z nauk innych, zmarnujemy wiele czasu na szukanie prawd już zdobytych; nie zawsze jest możliwe osiągnięcie oryginalnych odkryć; często wystarczy krytyczna pewność odkryć już dokonanych; wreszcie uległość jest również pożyteczną cnotą. [...] Z drugiej strony, co jest lepsze: być powiernikami wielkich idei czy oryginalnymi autorami miernych pomysłów?".
Nie tworzymy własnych prawd, ale uczymy się od tych, którzy poszli przed nami i z kolei stajemy się współpracownikami prawdy. Pokazałeś nawet jak łatwo możemy służyć prawdzie poprzez obrazy i przykłady z literatury. Wiele swoich nauk upowszechniłeś poprzez obrazy literackie. Podałeś nawet przypadek, w którym wyjaśniłeś niespójność relatywizmu religijnego za pomocą opowiadania Tołstoja. Na koniec powiedziałeś, że "to, czego Rahner czasem nie potrafi wyjaśnić swoimi tomami teologii, Tołstoj potrafi rozwiązać prostym komiksem!".
Piszę do Was z wdzięcznością, bo mówiliście o radości i o miłosierdziu, które jej towarzyszy. Jesteś znany jako papież uśmiechu. Kiedy pisałeś do św. Teresy z Lisieux, mówiłeś o radości, która jest wykwintnym miłosierdziem, kiedy się ją dzieli. Opowiedziałeś historię Irlandczyka, którego Chrystus poprosił o wejście do raju ze względu na to, jak przekazywał swoją radość. Chrystus powiedział do niego: "Byłem smutny, przygnębiony, wyprostowany, a ty przyszedłeś i opowiedziałeś kilka dowcipów, które mnie rozśmieszyły i przywróciły mi ducha. Do raju!". Podczas swojej trzeciej audiencji generalnej jako papież mówił Ksiądz o tym, jak św. Tomasz oświadczył, że żartowanie i wywoływanie uśmiechu u ludzi jest cnotą. Powiedział, że jest ona "po linii 'radosnej nowiny' głoszonej przez Chrystusa, po linii "hilaritas" zalecanej przez św. Augustyna; pokonała pesymizm, przyoblekła życie chrześcijańskie w radość, zaprosiła nas do zaczerpnięcia serca ze zdrowych i czystych radości, które spotykamy na naszej drodze."
Jesteś papieżem uśmiechu. Twoje pisma promieniują radością, podobnie jak Twoje katechezy. Byłeś człowiekiem radosnym, o dobrym humorze.
Piszę do Ciebie z wdzięcznością, bo Ty również ceniłeś sobie wdzięczność. Wybór waszego imienia jest sam w sobie konkretnym przykładem waszego ducha wdzięczności. W swoim pierwszym przemówieniu na Anioł Pański powiedziałeś, jak wdzięczność wobec dwóch poprzednich papieży, Jana XXIII i Pawła VI, skłoniła Cię do wybrania po raz pierwszy nazwy dwumianowej. Dobrze to wyjaśniłeś w swoim pierwszym przemówieniu na Angelusie. Odsłuchałem nagranie tego wystąpienia na stronie fundacji stworzonej w Twoim imieniu przez Watykan. Z przyjemnością słuchałam wypowiedzi własnym głosem. Można sobie wyobrazić, jak się zaczerwieniłeś, kiedy Paweł VI włożył ci na ramiona stułę, jak mówisz w tym przemówieniu.
Upubliczniłem swój pierwszy list do znakomitego człowieka. Nie mam wątpliwości, że chciałbyś, aby te listy, te dialogi, były kontynuowane z innymi znakomitymi ludźmi. Staralibyśmy się zachować Twoje dziedzictwo, zwłaszcza dziedzictwo Twojej świętości. Z radością będziemy świętować Twoją beatyfikację.
Jeśli ten list był nieco barokowy i szczegółowy, to prawdopodobnie dlatego, że próbowałem skopiować styl Twoich listów i zrobiłem to źle. W Waszych listach nie zabrakło przykładowych tekstów. Piszę do Ciebie tak, jak lubiłeś pisać. Być może i Ty chciałbyś to odczytać w ten sposób.
Publikacja bilansów Stolicy Apostolskiej i Administracji Patrymonium Stolicy Apostolskiej, znanych pod skrótem APSA, daje obraz stanu finansów Watykanu, jednego z głównych obszarów reform w ostatnich latach.
Jak jest Watykańskie pieniądze? Głównie w sektorze nieruchomości i w inwestycjach konserwatywnych, o nie wygórowanych, ale bezpiecznych stopach zwrotu.
Na co przeznaczane są pieniądze Watykanu? Przede wszystkim po to, by realizować misję Kościoła, a więc dla celów instytucjonalnych, by utrzymać funkcjonowanie Kurii Rzymskiej, czyli papieskich "ministerstw" realizujących tę misję.
Odpowiedzi na te pytania można znaleźć czytając bilans Stolicy Apostolskiej oraz bilans Administracji Patrymonium Stolicy Apostolskiej, znany pod skrótem APSA.
Bilanse zostały opublikowane na początku sierpnia, niestety tylko w towarzystwie wywiadu instytucjonalnego z najwyższym kierownictwem, ale bez konferencji prasowej czy dodatkowych wyjaśnień. Aby je zrozumieć, należy je dokładnie przeczytać.
Należy pamiętać, że bilanse są migawkami sytuacji finansowej, która dopiero się zmienia. Jak piszemy, papież Franciszek ustanowił za pomocą "rescriptum", że wszystkie inwestycje i majątek ruchomy Stolicy Apostolskiej i instytucji z nią związanych muszą przejść przez Instytut Dzieł Religijnych i że wszystkie środki muszą być przekazane do 30 września do tzw. banku watykańskiego. Nie zmienia to jednak niczego w analizowanych przez nas budżetach.
To są dwa bardzo różne budżety. Budżet Stolicy Apostolskiej obejmuje wszystkie jednostki z nią związane. Do ubiegłego roku rozpatrywano około 60 korpusów. Teraz obwód podmiotów został rozszerzony do 92 i obejmuje również administrację np. szpitala pediatrycznego Bambino Gesù, który jest powiązany z Sekretariatem Stanu. Budżet obejmuje również Watykański Fundusz Ochrony Zdrowia i Watykański Fundusz Emerytalny, dwa podmioty, które ogólnie uważano za posiadające autonomiczny budżet, a których zarząd przeżywał chwile kryzysu.
Z kolei budżet APSA to budżet podmiotu pełniącego funkcję "banku centralnego" Watykanu i podmiotu będącego centralnym inwestorem. Wraz z przeniesieniem funduszy z Sekretariatu Stanu pod zarząd APSA, o czym zdecydował w ubiegłym roku papież Franciszek, wszystkie inwestycje, przychody i decyzje finansowe są obecnie zarządzane przez APSA.
Nie trzeba dodawać, że podejścia obu budżetów są bardzo różne. Budżet Stolicy Apostolskiej ma 11 stron, jest napisany w całości po angielsku i ma na celu zebranie, w bardzo techniczny sposób, liczb. Ostatecznie jednak trudno jest znaleźć dane w rozbiciu na wszystkie podmioty. Nie ma dokładnego wykazu, które jednostki były wcześniej ujęte w księgach rachunkowych, a które nie, a fakt, że wszystkie księgi rachunkowe są teraz zestawione razem, sprawia, że nie wiadomo, jak działały poszczególne jednostki. Budżet chce pokazać nowe podejście, ale porównanie ze starym jest trudne.
Z kolei bilans APSA liczy 91 stron i przyjmuje bardziej opisowe i historyczne podejście, wychodząc poza dane i próbując wyjaśnić sposoby działania. Jest to bilans, który stara się wyjaśnić filozofię i rację bytu tego, co stało się czymś w rodzaju banku centralnego, ale co zaczęło się jako specjalna administracja do zarządzania pieniędzmi "Conciliazione", umowy podpisanej z państwem włoskim w 1929 roku. W rzeczywistości Włochy rozstrzygnęły spór ze Stolicą Apostolską, który powstał wraz z inwazją na Państwo Papieskie w 1870 roku, przyznając papieżowi niewielkie terytorium Państwa Watykańskiego oraz odszkodowanie za wywłaszczone od niego ziemie i państwo.
Głównym celem finansów Watykanu, jak wspomniano wyżej, jest wspieranie misji papieża, tj. Kuria Rzymska. Nie dziwi więc, że od 2011 roku APSA jest zobowiązana do przesyłania co najmniej 20 milionów rocznie do Kurii, plus kwota do wyliczenia z innych świadczeń, z czego 30% trafia do Kurii, a 70% do samej APSA. W tym roku jest to ponad 30 milionów.
Co ciekawe, skonsolidowane sprawozdanie finansowe Kurii nie uwzględnia składki APSA, ale zawiera 15 mln euro przyznanych Stolicy Apostolskiej przez gubernatora, 22,1 mln euro wpłaconych przez IOR 1 mln z Obolus św.. Jest to składka, która nie jest w stanie pokryć wszystkich wydatków Stolicy Apostolskiej.
Najwięcej, bo 40 mln euro, wydaje dykasteria ds. komunikacji, na nuncjatury przypada 35 mln, a na ewangelizację narodów 20 mln. Dykasteria ds. Kościołów Wschodnich kosztuje 13 mln rocznie, Biblioteka Watykańska 9 mln rocznie, a organizacja charytatywna 8 mln.
Warto zauważyć, że wśród pozycji o największych wydatkach jest Papieski Uniwersytet Laterański, na który przypada 6 mln rocznie. Jest to więcej niż w przypadku Dykasterii ds. Integralnego Rozwoju (4 mln) czy Archiwów Watykańskich (4 mln), natomiast kwota wydana na Trybunał Watykański wyniosła 3 mln, choć prawdopodobnie jego wydatki wzrosną ze względu na trwający proces. W rzeczywistości ten sam proces może mieć wpływ na 27,1 mln usług doradczych, które prawdopodobnie wzrosną, jeśli uwzględni się koszty różnych usług doradztwa prawnego związanych z tym samym procesem.
Zestawienia towarzyszące budżetom są bardzo optymistyczne. Ksiądz Antonio Guerrero Alves, prefekt Sekretariatu ds. Gospodarki, zwrócił uwagę, że Stolica Apostolska przeszła od sumy aktywów 2,2 mld w 2020 r. do 3,9 mld w 2021 r., przy czym liczba ta mogłaby być myląca, gdyby nie pamiętano, że wcześniej w bilansie widniało około 60 podmiotów, teraz 92, w tym szpital Bambino Gesù i właśnie podmioty watykańskie, takie jak Fundusz Ochrony Zdrowia i Fundusz Emerytalny. I jest oczywiste, że wraz ze wzrostem liczby podmiotów rosną też aktywa: w 2020 roku było to 1,4 mld, dziś jest to 1,6 mld.
Natomiast bp Nunzio Galantino, przewodniczący APSA, zwrócił uwagę na nadwyżkę w wysokości 8,1 mln euro, mimo trudności spowodowanych pandemią.
Na stronie APSA jest nie tylko "bankiem centralnym", ale ma również za zadanie zarządzanie i inwestowanie aktywów. Historycznie, od momentu powstania "Specjału", APSA postawiła na konserwatywne inwestycje i rozwijała głównie politykę inwestycyjną w sektorze nieruchomości.
Na terenie miasta znajduje się 4 086 budynków o powierzchni 1,5 mln m2, z czego 30% przeznaczonych jest na wolny rynek. Pozostałe 70% służą potrzebom instytucjonalnym i dlatego są wynajmowane po korzystnych stawkach lub przy zerowym czynszu pracownikom i podmiotom Stolicy Apostolskiej.
Zamorskie nieruchomości są zarządzane przez historyczne firmy, założone już w latach 30. ubiegłego wieku, które co jakiś czas trafiają na nagłówki gazet, jakby były nowością. Nie są.
"Grolux, który zarządza nieruchomościami w Wielkiej Brytanii, jest m.in. 49% własnością Watykańskiego Funduszu Emerytalnego. Obecnie remontuje budynek za 16 mln funtów, który zostanie ponownie wynajęty za potencjalny czynsz w wysokości 1,2 mld funtów. Podobna operacja jak w przypadku budynku Sekretariatu Stanu przy Sloane Avenue w Londynie, przecież.
W Szwajcarii istniało 10 firm, wszystkie obecnie skanalizowane w historycznej "Profimie", które dokonywały zakupów mieszkań socjalnych. We Francji wszystkim zarządza "Sopridex".
Ponadto APSA uruchomiła projekty "Maxilotti 1" i "Maxilotti 2" w celu odnowienia 140 mieszkań, które stały puste i były w złym stanie. Należy zauważyć, że tylko 30% mieszkań APSA jest wprowadzanych na rynek, natomiast 70% jest przeznaczonych na cele instytucjonalne, przyznawane z zerowym czynszem lub dotowane.
W aktywach ruchomych APSA utrzymywała wysoką płynność i inwestowała konserwatywnie - na akcje przeznaczyła jedynie 25% pakietu. Spółki będące przedmiotem inwestycji znajdują się głównie we Francji (8,6 mln EUR), Wielkiej Brytanii (5,2 mln EUR) i Szwajcarii (1,1 mln EUR).
Publikacja obu bilansów jest krokiem w kierunku pełnej przejrzystości finansowej Stolicy Apostolskiej. W szczególności APSA opublikowała swoje sprawozdanie finansowe po raz drugi, podczas gdy Stolica Apostolska zaczęła niedawno przedstawiać skonsolidowane sprawozdanie finansowe sporządzone według tych kryteriów.
Brakuje natomiast sprawozdań finansowych Governatorato, czyli administracji państwa watykańskiego, które nie były publikowane od 2015 roku. Celem było posiadanie wersji skonsolidowanej, która łączyłaby sprawozdania finansowe Governatorato i Stolicy Apostolskiej, ale tak się jeszcze nie stało. A Gubernatorstwo jest administracją, która ma największe szanse na dobry zysk, bo zarządza także watykańskim centrum muzealnym i opiera się na wpływach z biletów od wielkiej masy zwiedzających, którzy co roku kupują w Muzeach Watykańskich.
Nikaraguański wygnaniec podczas "Czuwania wiary i wolności" na znak protestu przeciwko aresztowaniu biskupa Rolando Alvareza z Matagalpy, które odbyło się przed Katedrą Metropolitalną w San Jose, Kostaryka, 19 sierpnia 2022 r.
Papież zakończył katechezę o starości, patrząc na "przeznaczenie ludzkości": niebo i zmartwychwstanie.
Niedawna uroczystość Wniebowzięcia Matki Bożej była kotwicą, którą posłużył się Ojciec Święty, aby postawić przed wiernymi rzeczywistość śmierci, naszych "drugich narodzin, narodzin w niebie", a także prawdę wiary o zmartwychwstaniu ciała.
W rzeczywistości Papież chciał podkreślić, że "po śmierci rodzimy się w niebie, w przestrzeni Bożej, i nadal jesteśmy tymi, którzy chodzili po tej ziemi". W ten sam sposób, jak to się stało z Jezusem: Zmartwychwstały nadal jest Jezusem: nie traci swojego człowieczeństwa, swojego przeżytego doświadczenia, nawet nie traci swojej cielesności, nie, bo bez niej nie byłby już Nim, nie byłby Jezusem: to znaczy ze swoim człowieczeństwem, ze swoim przeżytym doświadczeniem".
Jak wspominał niedługo potem, "jesteśmy pewni, że dzięki temu nasze twarze będą rozpoznawalne i pozwolą nam pozostać ludźmi w Bożym niebie".
W tej ostatniej katechezie poświęconej osobom starszym papież chciał nakreślić życzliwy obraz chrześcijańskiej śmierci. W tym wierszu Franciszek podkreślił, że dla chrześcijanina "śmierć jest jak krok do spotkania z Jezusem, który czeka, by mnie do Niego zabrać" i nawiązał do ewangelicznych obrazów nieba jako uczty czy wesela.
Zwrócił się także do osób starszych, bohaterów swoich katechez w ostatnich miesiącach, wskazując, jak "w starości nabiera znaczenia wiele 'szczegółów', z których składa się życie: pieszczota, uśmiech, gest, doceniona praca, niespodziewana niespodzianka, gościnna radość, wierna więź". Istotne sprawy życiowe, to, co najbardziej cenimy, gdy zbliżamy się do pożegnania, stają się dla nas definitywnie jasne". Ta wrażliwość na szczegóły jest dla Franciszka znakiem tego nowego narodzenia, które powinno także "dawać światło innym".
"Najlepsze z życia jest jeszcze przed nami" - powiedział im Papież - "Ale jesteśmy starzy, co jeszcze mamy zobaczyć? Najlepsze, bo to co najlepsze w życiu dopiero przed nami. Czekajmy na tę pełnię życia, która czeka nas wszystkich, gdy Pan nas wezwie".
Choć nie ukrywał, że bliskość śmierci jest "trochę straszna, bo nie wiemy, co to znaczy i przechodząc przez te drzwi, zawsze jest ręka Pana, która każe iść do przodu, a po przejściu przez drzwi jest świętowanie". Bądźmy ostrożni, drodzy "staruszkowie" i "staruszki", bądźmy ostrożni, On na nas czeka, tylko jeden krok, a potem uroczystość".
Tego lata kryzys społeczno-polityczny w Nikaragui wyraźnie się nasilił, zwłaszcza jeśli chodzi o prześladowanie Kościoła. Wyjaśniamy, dlaczego głos Kościoła cieszy się takim szacunkiem wśród obywateli i dokonujemy przeglądu głównych wydarzeń, które doprowadziły do tej sytuacji.
Pod koniec czerwca 2022 roku międzynarodowe media były zakłopotane decyzją rządu Nikaragui o... wypędzenie nieszkodliwych Córek Miłosierdzia z kraju.Jak to było możliwe, że zakonnice, znane na całym świecie ze swojej bezinteresownej i pokojowej pracy, powinny zostać wydalone? Odpowiedź jest dość prosta: w swoich małych klinikach leczyli rannych po atakach policji, która próbowała stłumić uliczne protesty. Ponieważ rząd zakazał protestującym wstępu do publicznych szpitali, mieli oni jedynie możliwość udania się do tych, które nigdy nie przymykają oka na potrzebujących. Tylko odwaga tych kobiet była w stanie złagodzić szkody. Kryzys w Nikaragui osiągnął jeszcze wyższy punkt.
Te poważne protesty miały swój początek w 2018 roku, po decyzji rządu o obniżeniu emerytur o 5% i podniesieniu podatków od przedsiębiorstw. Przemoc policji pozostawiła wtedy ponad 300 zabitych i 2 tysiące rannych, a jedynym miejscem, w którym protestujący znaleźli schronienie, są kościoły. Większość proboszczów w kraju otworzyła dla nich drzwi swoich parafii. Na stronie raport Raport Organizacji Narodów Zjednoczonych na temat poważnego kryzysu praw człowieka, który się rozwijał.
Te dwa fakty pozwalają nam zrozumieć wysiłki Daniela Ortegi, prezydenta kraju, zmierzające do uciszenia głosu Kościoła. W piątek 19 sierpnia Nikaragua po raz kolejny znalazła się w nagłówkach międzynarodowych mediów. Biskup Rolando Álvarez z diecezji Matagalpa został aresztowany w środku nocy w pałacu arcybiskupim wraz z kilkoma księżmi i seminarzystami. Obecnie ponownie przebywa w areszcie domowym.
W ten sposób rząd wywierał silną presję na jeden z głównych głosów sprzeciwu wobec reżimu, prawdopodobnie w nadziei, że opuści on kraj, do czego zmuszonych było wielu księży i pastorów.
W ostatnich tygodniach rząd nasilił inwigilację parafii. W wielu parafiach podczas niedzielnych mszy przy drzwiach stoją patrole policji. Jeśli ksiądz nie zachowuje delikatnej równowagi w odniesieniu do sytuacji w kraju, wierni otrzymują zakaz wstępu na uroczystości. To dlatego w ostatnich dniach w mediach społecznościowych można zobaczyć wiele zdjęć i filmów pokazujących wiernych przyjmujących komunię przez bramy osiedli parafialnych, pod czujnym okiem policji.
W ten sposób rząd próbuje wywrzeć presję na księży, aby nie ujawniali popełnionych nadużyć oraz przyczyn kryzysu politycznego i społecznego, który ciągnie Nikaraguę w dół od piętnastu lat. Sytuacja, która wygenerowała ponad 150 tysięcy uchodźców, z których większość została przesiedlona do sąsiedniej Kostaryki.
Można się zastanawiać, dlaczego Kościół ma tak wybitne przywództwo, do tego stopnia, że jest teraz celem numer jeden rządu. W ciągu ostatniej dekady represje polityczne w tym kraju były intensywne, w wyniku czego wielu liderów opozycji zostało wygnanych lub uwięzionych (w ciągu ostatniego roku uwięziono 18 opozycjonistów). Sądownictwo ugięło się pod interesami rządu, tak że podział władzy już tak naprawdę nie istnieje.
Nikaragua, mały kraj liczący niespełna 7 mln mieszkańców, ma dziewięciu biskupów. Jeden z nich, monsignor Silvio Báez, został zmuszony do emigracji w 2019 roku. Ale nacisk rządu nie ogranicza się do hierarchii; w ostatnich miesiącach zamknął on katolickie stacje telewizyjne i radiowe.
Kościół starał się odgrywać jak najbardziej konstruktywną rolę - w ramach napiętej i niestabilnej sytuacji - ale z czasem stał się jedynym głosem publicznym o wystarczającym autorytecie, by potępić ataki na prawa człowieka. To sprawiło, że wiele osób szanuje i docenia jego siłę. W połączeniu z katolicką tradycją kraju, logiczne jest, że Kościół jest przychylnie postrzegany przez większość społeczeństwa, a nie przez rząd.
Kolegium Kardynalskie powstałe w wyniku kolejnego konsystorza będzie się składać z kardynałów z różnych środowisk. Choć nadal dominuje obecność kardynałów europejskich, to jednak pochodzenie niektórych nowych kardynałów obejmuje Tonga i Papuę Nową Gwineę.
Co więcej, od konsystorza z 27 sierpnia prawie 60% kardynałów-elektorów to wybór Franciszka.
Po upływie jednego roku od prawo W ustawie organicznej z 2021 roku regulującej eutanazję w Hiszpanii profesorowie tacy jak Navarro-Valls i Martínez-Torrón oraz profesor María José Valero namawiają do jej modyfikacji. Domagają się na przykład, aby "zlikwidować rejestr osób sprzeciwiających się, ze względu na przewidywalny efekt odstraszający i hamujący, jaki może on wywołać", a także aby "wyraźnie uznać możliwość instytucjonalnego sprzeciwu sumienia wobec praktyki eutanazji i wspomaganego samobójstwa" w podmiotach prywatnych.
Od czasu przed wejściem w życie i przez te miesiące liczni lekarze i różni eksperci krytykowali artykuły ustawy organicznej regulującej eutanazję, która została przyjęta przez Parlament w środku pandemii z inicjatywy grupy socjalistycznej, bez konsultacji lub dialogu ze społeczeństwem obywatelskim, stowarzyszeniami zawodowymi lub organizacjami pozarządowymi. Komitet Bioetyki w Hiszpanii. Organ doradczy odnowiony Komitet został prawie w całości przywrócony w połowie lata przez Ministra Zdrowia, a w Komitecie pozostał tylko jeden członek poprzedniego Komitetu.
Otóż eksperci ze sfery akademickiej dokonują obecnie usystematyzowanej analizy, dokonując przeglądu takich pojęć, jak konstytucyjna i międzynarodowa ochrona wolności sumienia oraz sprzeciw sumienia w prawie porównawczym, w książce Eutanazja i sprzeciw sumienia", niedawno opublikowane przez Palabra. Zawiera ona na ostatnich stronach rozdział zatytułowany "Ustawa, która powinna być jak najszybciej zrewidowana", w którym autorzy dokonują syntezy aspektów opracowanych wcześniej (epigramat 7 i ostatni).
"Jeśli do hiszpańskiego systemu prawnego wprowadzono nowe prawo - prawo do śmierci i do pomocy w niej - naturalne jest odwołanie się do ograniczeń wynikających z innych praw, takich jak wolność sumienia osób, które mogłyby być zobowiązane prima facie do współdziałania w tej celowo sprowokowanej śmierci" - wskazują autorzy, Rafael Navarro-Valls, Javier Martínez-Torrón i María José Valero (s. 104-105)..
Skąd to odniesienie do wolności sumienia? Można by wymienić wiele powodów, ale może te wystarczą. Hiszpańska ustawa "nie tylko dekryminalizuje eutanazję i wspomagane samobójstwo, ale także przekształca życzenie niektórych ludzi, by umrzeć dobrowolnie, w obowiązkowe i bezpłatne świadczenie ze strony państwa poprzez jego system opieki zdrowotnej i tych, którzy dla niego pracują" (wstęp), jak donosi Omnes.
Oczywiście "nikt nie może być zaskoczony", że "poważne problemy etyczne pojawiają się u dużej liczby pracowników służby zdrowia". "Problemy, które są łatwo zrozumiałe, gdyż dla wielu pojęcie medycyny jest nierozerwalnie związane z ochroną życia i zdrowia i w żadnym wypadku nie usprawiedliwia jej eliminacji, niezależnie od podawanych powodów zakończenia życia ludzkiego i legalności takiego postępowania z punktu widzenia prawa". (s. 13-14).
"W rzeczywistości", dodają autorzy, "sama ustawa organiczna 3/2021, jak zobaczymy poniżej, reguluje sprzeciw sumienia lekarzy i innych pracowników służby zdrowia" (art. 16).
"Wolność sumienia jest podstawowym prawem chronionym zarówno przez hiszpańską konstytucję, jak i przez międzynarodowe instrumenty ochrony praw człowieka", a "te ostatnie, od czasu Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, zaliczają 'wolność myśli, sumienia i religii' do zasadniczego dziedzictwa prawnego osoby, którego państwo nie udziela łaskawie, ale jest zobowiązane uznać i chronić" - piszą prawnicy.
Inne instrumenty międzynarodowe wiążące Hiszpanię to Europejska Konwencja Praw Człowieka (art. 9) i Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych (art. 18), a także Karta Praw Podstawowych (art. 10) w Unii Europejskiej.
Konstytucja hiszpańska nie przytacza wprost terminu "wolność sumienia", ale "Trybunał Konstytucyjny od początku swojej pracy bardzo wyraźnie deklarował, że "wolność sumienia jest konkretyzacją wolności ideologicznej" uznanej w art. 16 Konstytucji i że oznacza ona "nie tylko prawo do swobodnego kształtowania własnego sumienia, ale także do postępowania zgodnie z imperatywami tegoż" - wskazują Navarro-Valls, Martínez-Torrón i Valero.
Na temat konfliktów między sumieniem a prawem, o których również traktują strony książki, moglibyśmy się rozwinąć, ale lepiej przeczytać ją wraz z pewnymi refleksjami, które Navarro-Valls wygłosił niedawno w Świat.
Artykuł 16 dotyczący sprzeciwu sumienia jest przedmiotem szczegółowej analizy w książce. Przed sformułowaniem apelu o zmianę ustawy, autorzy zauważają, że tekst "literalnie wskazuje, że pracownicy służby zdrowia może korzystają z prawa do sprzeciwu sumienia, jak gdyby było to łaskawe ustępstwo ze strony ustawodawcy. pro bono pacisaby uniknąć problemów z profesjonalistami, którzy w bardzo wysokim procencie wyrazili swój sprzeciw wobec tej ustawy, a których stowarzyszenia zawodowe nie były konsultowane podczas procesu legislacyjnego".
"Rzeczywiście" - jego zdaniem - "brzmienie art. 16 zdaje się sugerować, że ustawodawca jest ostrożny wobec tego podstawowego prawa. Tak jakby uznawał ją, bo nie ma wyboru, ale bardziej zajmuje się nakreśleniem jej ograniczeń operacyjnych niż gwarancji prawnych".
Na przykład ust. 1 ogranicza korzystanie z prawa do "pracowników służby zdrowia bezpośrednio zaangażowanych w świadczenie pomocy w umieraniu". I omawia, co należy rozumieć pod pojęciem "pracownicy służby zdrowia" oraz kolejną refleksję nad pojęciem "bezpośrednio zaangażowani". Ponadto przypomina, że "Hiszpański Komitet Bioetyczny, wychodząc z założenia, że tak zwana 'pomoc w umieraniu' nie może być w żadnym wypadku konceptualizowana jako czynność medyczna, ale po prostu jako czynność zdrowotna, potwierdza, że wyrażenie 'pracownicy służby zdrowia' powinno być interpretowane w szerokim sensie", a nie ograniczone do "tych, którzy interweniują bezpośrednio w czynność...".
W rozdziałach 5 i 6 książki eksperci wskazują na aspekty obecnego ustawodawstwa hiszpańskiego, które ich zdaniem "wymagają modyfikacji". Na koniec podsumowują niektóre z nich w następujący sposób
–"Dokonać przeglądu i zmiany tekstu obowiązującej ustawy organicznej 3/2021 w drodze procedury odbywającej się w otwartym dialogu i współpracy ze społeczeństwem obywatelskim".Należą do nich stowarzyszenia zawodowe, innego rodzaju podmioty społeczne, prawnicy z doświadczeniem w zakresie ochrony wolności sumienia i prawa zdrowotnego, bioetycy (w tym Hiszpański Komitet Bioetyczny), przedstawiciele lub osoby posiadające autorytet moralny w głównych wyznaniach religijnych działających w Hiszpanii itp.
"Ten proces powinien być przeprowadzony przed uchwaleniem ustawy. Ostra krytyka tekstu, który wyraźnie można poprawić, powinna skłonić rząd do refleksji nad znaczeniem jak najszybszego podjęcia nowelizacji ustawy - dodają.
Podczas procedury parlamentarnej w Senacie, zdaniem autorów, "najbardziej krytyczne głosy pochodziły od rzecznika Konfederacyjnej Grupy Lewicy, Koldo Martínez (lekarz intensywista, z Geroa Bai), który przypomniał rządowi o "braku pewności prawnej" w nowych przepisach. Ustawa jest wadliwa, źle skonstruowana i prowadzi do ogromnego zamieszania" - powiedział". (s. 56-57).
–"Rejestr osób zgłaszających sprzeciw powinien zostać zlikwidowany, ze względu na przewidywalny efekt odstraszający i hamujący, jaki może wywołać - i rzeczywiście wydaje się, że wywołuje - w niektórych częściach Hiszpanii, na wolność sumienia personelu medycznego w tak wrażliwym i transcendentnym materiale".
Autorzy sugerują wtedy, jeśli w ogóle, by zrobić to w drugą stronę. Czyli "w związku z powszechnym odrzuceniem ustawy przez pracowników służby zdrowia, obecny rejestr może zostać zastąpiony w tym czasie bazą danych zawierającą (poufne) informacje o osobach i zespołach chcących uczestniczyć w świadczeniu pomocy w umieraniu".
Z najnowszych opublikowanych danych wynika, że w Hiszpanii, do lipca, ok. 175 eutanazjioraz, że liczba zarejestrowanych sumiennych obrońców przekracza 4 tysiące.
-Trzecia sugestia, "o szczególnym znaczeniu, zarówno teoretycznym, jak i praktycznym" to. "wyraźnie uznać możliwość instytucjonalnego sprzeciwu wobec praktyki eutanazji i wspomaganego samobójstwa w przypadku instytucji prywatnych, nastawionych na zysk lub nie, których ideologia etyczna jest sprzeczna z takimi działaniami".
W przypadku wyznań religijnych "ich autonomia została wyraźnie uznana w środowisku międzynarodowym". A w innych rodzajach instytucji, "w tym w instytucjach nastawionych na zysk, jurysprudencja porównawcza zaczyna wykazywać wrażliwość w uznaniu znaczenia ich tożsamości, w tym wartości moralnych, które determinują ich działanie, a także działanie tych, którzy dla nich pracują".
W lipcu ubiegłego roku Federico de Montalvo, profesor prawa w Comillas Icade i jeszcze kilka tygodni temu przewodniczący Hiszpańskiego Komitetu Bioetycznego, uznał w wywiadzie dla Omnes Prawnicy dodają, że "nie byłoby zbyteczne odmawianie sprzeciwu sumienia wobec prawa eutanazji wykonywanego przez instytucje i wspólnoty". uznanie całego art. 16 ustawy za ustawę organiczną, nie wyłączając jej pierwszego ustępu, gdyż cały odnosi się do rozwoju chronionej przez Konstytucję wolności sumienia".
Fundacja Rzymskie Centrum Akademickie zorganizowała w dniach 18-23 października 2022 r. pielgrzymkę do serca chrześcijaństwa.
Rzym jest celem podróży pielgrzymka organizowana przez Fundację Centro Academico Romano, , która odbędzie się w dniach 18-23 października.
Pielgrzymi będą mieli okazję uczestniczyć w cotygodniowej audiencji z papieżem Franciszkiem oraz odwiedzić w niezwykły sposób nekropolię pod Bazyliką św. Piotra. Odwiedzą także Castel Gandolfo i zjedzą kolację na Piazza Navona. Będziesz miał również dużo czasu wolnego na spacery, modlitwę i zwiedzanie Rzymu w wolnej chwili.
Jednym z najbardziej wyczekiwanych momentów pielgrzymek organizowanych przez CARF jest spotkanie z księżmi i seminarzystami, którzy studiują w Rzymie, wielu z nich dzięki stypendiom i dofinansowaniom udzielanym przez członków tej fundacji.
Podczas tej pielgrzymki uczestnicy skorzystają z dwóch konferencji na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża, będą mogli dzielić chwile spotkania towarzyskiego w Seminarium Sedes Sapientiae i Mszy Świętej w Rezydencji Kapłańskiej Tiberino.
Pielgrzymi będą mieli spotkanie z bp Fernando Ocárizem, obecnym prałatem Opus Dei i Wielkim Kanclerzem Papieskiego Uniwersytetu Świętego Krzyża. Będą mogli również odwiedzić kościół prałatury pw. Matki Bożej Pokoju, gdzie spoczywają szczątki św. Josemaríi Escrivá, gdzie będą mogli uczestniczyć we Mszy św.
Wszystkie informacje o tej pielgrzymceZe szczegółami dotyczącymi wyjazdu, zakwaterowania itp. można zapoznać się na stronie internetowej CARF. Poprzez stronę internetową można również zarezerwować sobie miejsce na tę wspaniałą pielgrzymkę.
W ostatnim tygodniu sierpnia odbędzie się ważne spotkanie wszystkich kardynałów, słynny konsystorz. W tych wierszach przyglądamy się kardynałom, z którymi przeprowadziliśmy wywiady w ciągu ostatnich kilku lat, zarówno tym, którzy zostaną mianowani 27 sierpnia, jak i innym kardynałom o większym stażu.
27 sierpnia papież Franciszek kreuje nowych kardynałów podczas ceremonii, która odbędzie się w Watykanie. sesja zwyczajnaW dniach 29 i 30 marca zgromadzi wszystkich kardynałów na nadzwyczajnym posiedzeniu, aby przestudiować niektóre aspekty reformy Kurii Rzymskiej przeprowadzonej 19 marca 2022 r. przez Konstytucja Apostolska "Praedicate Evangelium"..
Ponieważ takie spotkanie nie było zwoływane od lutego 2015 roku, niektórzy widzieli w nim szansę na to, by kardynałowie lepiej się poznali, łatwiej współpracowali i, być może, podjęli bardziej świadomą decyzję, jeśli chodzi o wybór jednego z nich na przyszłego papieża.
Ale ten moment może być też okazją do lepszego poznania ich przez społeczeństwo. Czytelnicy Omnesa znają już niektóre z nich, o czym powiemy za chwilę. Przypomnijmy najpierw istotne fakty dotyczące nowych kardynałów: jest ich 20 biskupów i arcybiskupów, z których 5 nie będzie elektorami, bo przekroczyło 80 lat, a 15 będzie; a wśród tych ostatnich jest 1 z Oceanii, 5 z Azji, 2 z Afryki, 3 z Europy (inny belgijski biskup odmówił nominacji) i 4 z Ameryki.
Omnes przeprowadził w ostatnich miesiącach wywiady z czterema nowymi kardynałami. Nie trzeba, ani nie jest to zbyteczne, by zaznaczyć, że przeprowadzenie z nimi wywiadu nie odpowiada żadnemu "filtrowi", selekcji czy preferencjom; z tego samego powodu wymienię ich w kolejności alfabetycznej od nazwiska.
Giorgio MarengoWłoski misjonarz Consolata, będzie pod koniec miesiąca najmłodszym z kardynałów, mając zaledwie 48 lat. Jest on prefektem apostolskim w Ułan Bator, stolicy Mongolii. Rozmowa z nim pozwala nie tylko na poznanie osoby, ale także na poznanie rzeczywistości małego Kościoła, położonego w odległym i innym kraju. Mimo to liczba katolików tam rośnie, a według Marengo wynika to z dwóch powodów: towarzyszenia konwertytom i spójności życia.
W maju, Arthur Roche wyjaśnił Omnesowi pracę Dykasterii ds. Kultu Bożego, której przewodniczy od 2012 r. Angielski arcybiskup chciał podkreślić w rozmowie potrzebę wspierania formacji liturgicznej wszystkich ochrzczonych i zapowiedział dokument Stolicy Apostolskiej zmierzający do tego celu. Wkrótce potem miała się ukazać pod nazwą "Desiderio desideravi.
Pod koniec sierpnia zostanie też kardynałem. Leonardo Ulrich SteinerArcybiskup Manaus, które jest stolicą stanu Amazonia w północnej Brazylii. Zainteresowanie papieża tym terytorium skłoniło go do zwołania w 2019 r. specjalnego synodu. Steiner rozumie, że jego nominacja jest odpowiedzią na pragnienie papieża "Kościoła misyjnego doskonale wcielonego w Amazonii, która jest samarytańska, a więc bliska ludom pierwotnym".
Ksiądz Arcybiskup ma za sobą wieloletnią służbę na rzecz instytucji Stolicy Apostolskiej. Fernando VérgezHiszpański, Legionista Chrystusa. Pracę w nich rozpoczął w 1972 roku, a w 2021 roku został mianowany przewodniczącym Papieskiej Komisji ds. Państwa Watykańskiego i Gubernatoratu Państwa Watykańskiego. Omnes rozmawiał z nim o funkcjonowaniu tych instytucji. Jego wizja wykracza jednak poza mury Watykanu, mówiąc, że "potrzeba świadków Ewangelii, którzy potrafią wstrząsnąć sumieniami".
Nowym kardynałom towarzyszyć będą ich najdłużej urzędujący członkowie Kolegium Kardynalskiego. I to nie tylko z powodu naturalnej braterskiej bliskości, ale także dlatego, że w kolejnych dniach (29 i 30 sierpnia) papież Franciszek zwołał spotkanie wszystkich kardynałów, aby zastanowić się nad nową konstytucją apostolską "Praedicate evangelium", która reorganizuje Kurię Rzymską.
Wśród tej grupy jest wielu, którzy są już znani czytelnikom Omnes dzięki odpowiednim wywiadom. Przypomnimy teraz tylko kilka z nich, bez żadnej szczególnej intencji motywującej ten wybór, a także wymieniając je w porządku alfabetycznym.
Pierwsza nazwa pochodzi z Ameryki Łacińskiej, a konkretnie z Santiago de Chile, gdzie kardynał jest arcybiskupem. Celestino Aóskapucyn urodzony w Hiszpanii. W tym wywiadzie odpowiada na szeroki zakres zagadnień, opierając się na swoim pragnieniu postawienia w centrum Jezusa Chrystusa. I tak podsumowuje swoją wizję obecnej sytuacji w Ameryce Łacińskiej: "Nadszedł czas, aby pracować razem i budować razem, troszcząc się o najsłabszych i najbardziej potrzebujących. Pośród tylu śmierci i egoizmu, tak pięknie jest głosić i pracować dla życia i miłości!
Ze Szwecji, kardynał Anders ArboreliusArcybiskup Sztokholmu i karmelita, zawsze niesie przesłanie nadziei, także w dialogu z Omnes. Uważa, że ten wymiar nadziei musi powrócić do Europy, a za przykład podaje szwedzkie doświadczenie "powrotu z sekularyzacji". W 2018 roku rozmawiał na ten temat m.in. z Omnesem. Uczestniczył również jako gość w. Omnes Forum, które można obejrzeć tutajW kwietniu 2021 roku opublikował w naszym magazynie artykuł o jedności w różnorodności członków Kościoła w Szwecji.
Przewodniczącym Papieskiej Rady ds. Dialogu Międzyreligijnego jest Hiszpan, misjonarz Comboni. Miguel Ángel Ayuso. Tematem przewodnim wywiadu z kardynałem Ayuso był dialog międzyreligijny jako przestrzeń spotkania i zobowiązanie na przyszłość, o którym mówił na spotkaniu w Hiszpanii. Zatrzymał się nad tym, co papież często nazywa "wojną światową w kawałkach", która powoduje podział świata i wzywa do stworzenia klimatu relacji i współpracy.
Jedną z twarzy społecznego wymiaru pontyfikatu Franciszka jest jezuita kard. Michał Czerny. Wkrótce po jego kreacji na kardynała w październiku 2019 r. portal Omnes opublikował rozmowę z nim zawierającą profil biograficzny, intelektualny i duchowy kardynała. Już w 2022 roku udzielił nam kolejnego wywiadu zaraz po powrocie z Ukrainy, gdzie pełnił m.in. Specjalny wysłannik Franciszka aby spróbować "przybliżyć ludziom uwagę, nadzieje, udręki i aktywne zaangażowanie Papieża w poszukiwanie pokoju".
Z węgierskim kardynałem Péter Erdő Omnes wypowiedział się latem 2021 roku, na krótko przed Międzynarodowym Kongresem Eucharystycznym, który odbył się w Budapeszcie w obecności papieża. Erdő jest znanym kanonistą. Wywiad ukazał się w Omnes w dwóch częściach. Kardynał Erdő mówił nie tylko o przygotowaniach do Kongresu, ale także o sytuacji religijnej i kulturowej na Węgrzech, sekularyzacji i wyzwaniach dla Kościoła w dzisiejszej Europie.
Kardynał Kevin Farrell urodził się w Dublinie (Irlandia), choć mieszkał w Stanach Zjednoczonych, jest prefektem dykasterii ds. świeckich, rodziny i życia. Przy tej okazji mówił w Omnes o ruchach świeckich, podkreślając, że są one i muszą czuć się częścią Kościoła. Kardynał powiedział, że są oni dla niej ważnym wkładem, "ponieważ wnoszą energię, łaskę, ducha, dzięki którym mogą łatwiej przekazać słowo Boże naszym współczesnym".
Teologia i praktyka kapłaństwa były tematem rozmowy z prefektem Dykasterii ds. Biskupów, kanadyjskim kard. Marc Ouellet. Odniósł się do kwestii celibatu, zaprzeczając, że znajduje się on wśród przyczyn nadużyć seksualnych. Głównej przyczyny nadużyć należało raczej szukać w braku samokontroli i niezrównoważeniu afektywnym niektórych księży.
Arcybiskup Montevideo (Urugwaj) jest salezjaninem od 2014 roku. Daniel Sturla. Rok później został mianowany kardynałem, a kilka miesięcy później udzielił nam wywiadu, który oddaje zarówno jego styl, jak i skupienie na zadaniu, jakie stoi na czele "Kościoła ubogiego i wolnego, małego i pięknego", jak określił Kościół katolicki w Urugwaju.
Niewątpliwym obiektem zainteresowania w Kościele jest dziś inicjatywa tzw. "Drogi Synodalnej" w Niemczech. Jedną z najwybitniejszych postaci niemieckiego episkopatu jest kard. Rainer Maria WoelkiArcybiskup Kolonii. W rozmowie z Omnesem prosi, by na ścieżce synodalnej słuchać wskazań papieża (m.in. Listu do katolików niemieckich w 2019 r.). Wychodząc od Eucharystii, Woelki przypomina nam, w obliczu sił odśrodkowych, które "grożą rozbiciem" Kościoła, że jego prawdziwe centrum znajduje się w Jezusie Chrystusie. Przypominamy również rozmowę z kard. Reinhardt MarxArcybiskupa Monachium, która ukazała się na łamach naszego pisma w kwietniu 2014 r.
Powtarzam, że jest to tylko pobieżna próbka, niewyczerpująca ani nie mająca innego celu niż przywołanie w pamięci czytelników niektórych z tych rozmów, pokazująca, w ograniczonej przestrzeni tego tekstu, różnorodność osób i terytoriów. Zarówno osoby wymienione, jak i te, które nie zostały przy tej okazji zacytowane, wiedzą o naszej wdzięczności.
W skrócie, Kolegium Kardynalskie po konsystorzu w sierpniu 2022 r. będzie liczyło 229 kardynałów, z czego 132 będzie elektorami. Nieco ponad 40 % będzie europejskich, 18 % latynoamerykańskich, 16 % azjatyckich, 13 % afrykańskich, 10 % północnoamerykańskich i nieco ponad 2 % oceanicznych.
Złożoność dzisiejszego społeczeństwa wymaga szkolenia, które wraz z osobistym doświadczeniem dostarczy narzędzi do analizy otoczenia i swobodnego podejmowania niezbędnych decyzji.
Nie jest łatwo wprowadzać innowacje, a tym bardziej być przełomowym. Tylko dzięki rygorystycznemu przygotowaniu i dokładnej znajomości podstaw można próbować odkrywać nowe ścieżki.
Czy konieczne jest wprowadzanie innowacji? Jednostki i instytucje, w tym bractwa, nie mogą pozostawać w izolacji od otoczenia, muszą codziennie starać się być coraz lepsze. to co zwykle. Prądy myślowe nieustannie modyfikują modele społeczne, dlatego konieczna jest stała analiza rzeczywistości, aby przewidzieć zmiany i pozostać wiernym swoim celom w nowych okolicznościach, a nie pozostawać w izolacji w nieistniejącej rzeczywistości; to jest innowacja, którą muszą promować osoby odpowiedzialne za instytucje, w naszym przypadku bractwa. Ta innowacja nie dokonuje się w próżni, ani metodą prób i błędów, warunki osobiste wymagane do podjęcia tego procesu z gwarancjami są: szkolenie, refleksyjne doświadczenie i wyraźną świadomość wolność osobistą.
Wskazane jest, a raczej konieczne, aby starsi bracia i siostry oraz członkowie rad zarządzających starali się zdobyć odpowiednie szkolenie w antropologii chrześcijańskiej; teologii moralnej; prawie kanonicznym; historii idei i bractw, a także szkolenie w zakresie zarządzania organizacjami ludowymi.
To właśnie ten trening dostarcza niezbędnych narzędzi do analizy rzeczywistości społecznej, bez zakładania analizy i późniejszej narracji dokonanej przez innych. Narracja jest konstruowana przeze mnie na podstawie własnych, świadomych kryteriów. odzwierciedlone doświadczenie. Są ludzie, którym rzeczy po prostu "się przytrafiają" i tacy, którzy potrafią z tych przypadków wyciągnąć wnioski, kontrastując je ze swoim schematem myślenia.
Stąd można podjąć niezbędne decyzje, aby bractwa pozostały wierne swojej misji, a o to przecież chodzi w innowacjach.
Takie podejście jest niewygodne dla tych, którzy żyją w swojej bańce, w której wygodnie poruszają się między ołtarzami kultu, wyjściami na procesje, działalnością społeczną i spotkaniami wyborczymi. Ich pozorny konserwatyzm, okryty pewną moralną wyższością, kryje w sobie populistyczną mentalność, pozbawioną podstaw i potrzebującą przeciwnika, przeciwko któremu mogliby się dowartościować, zwykle kogoś, kto mógłby pęknąć ich bańkę, próbując przedstawić im prawdziwy świat.
Osoby dotknięte tą mentalnością nie do końca rozumieją wartość wolność. Wyrzekają się jej, preferując jej istnienie jako zespołu faktów i działań, które następują jedne po drugich, bez podmiotu zakorzenionego w bycie. Pomijają to, jak wolność Chrystusa, przejawiająca się w posłuszeństwie Ojcu aż po krzyż, jest tym, co oświetla znaczenie naszej wolności, która przyznaje człowiekowi jego godność i wyniesienie do stanu dzieci Bożych. Wolność, która nie zależy od ideologicznej mody czy opinii większości i która uzyskuje swoją pełnię, gdy jest odkrywana jako Boży dar, dzięki któremu możemy współpracować z Bogiem w tworzeniu świata i w budowaniu historii.
Ta wolność ma podwójny aspekt: wolność przymusów, ingerencji, narzucania i wolność do zrobić lub być czymś, zobowiązać się; wolność rozumiana jako zadanie etyczne, które jest ponadto, personel, bez schronienia się w anonimowości umasowienia, w której zatraca się indywidualna odpowiedzialność, a wraz z nią możliwość przeżywania autentycznie ludzkiej relacji z Bogiem i z innymi.
Wszystko to wiąże się z kosztami, na których poniesienie trzeba być przygotowanym. Dziś Goya jest uznawany za nowatorskiego artystę, a rewolucja estetyczna wywołana przez jego dzieła jest przedmiotem badań. Kaprysy i ich Czarne farby jako ideowy wyraz Wieku Rozumu i prekursor malarstwa współczesnego; ale to nowatorstwo wynikało z jego wielkiego artystycznego i technicznego wykształcenia, które zademonstrował we wczesnym okresie twórczości. Droga nie była łatwa; zanim osiągnął tę swobodę artystycznego wyrazu, przebył długą drogę studiów i kształcenia, znosił gorzką krytykę, wzbudzając nawet zainteresowanie Inkwizycji swoimi Caprichos, która dopatrywała się w tych rycinach możliwych odchyleń doktrynalnych.
Dzisiejsze społeczeństwo bardzo różni się od tego sprzed pięćdziesięciu lat i bractwa muszą odpowiedzieć na tę nową sytuację, muszą wprowadzać innowacje, aby pozostać wierne swojej misji; ta innowacja wymaga szkolenia, które wraz z osobistym doświadczeniem dostarczy narzędzi do analizy środowiska i podejmowania koniecznych decyzji z wolnością, przyjmując odpowiednią odpowiedzialność.
Z pewnością wygodniej jest nie podejmować ryzyka, ograniczać się do robienia "interesów jak zwykle", nie narażając się na porażkę czy krytykę, ale osuwając bractwo w przeciętność.
PhD in Business Administration. Dyrektor Instituto de Investigación Aplicada a la Pyme. Brat Starszy (2017-2020) Bractwa Soledad de San Lorenzo, w Sewilli. Opublikował kilka książek, monografii i artykułów na temat bractw.
W swojej adhortacji programowej Evangelii gaudium (Radość Ewangelii), papież Franciszek wezwał do. "a nowy protagonizm każdego z ochrzczonych". (n. 120). Omnes rozmawiał z Amayą Azconą, dyrektorem generalnym Fundacja Sieć Matekktóry wyjaśnia współpracę między Caritas"Kościół, który się troszczy", oraz Red Madre, która pomaga kobietom w ciąży, zwłaszcza nieplanowanej.
Podczas ostatniej podróży apostolskiej do Kanady papież Franciszek miał gesty i postawy, które nie pozostały niezauważone. Wśród nich m.in. gestyNa uwagę zasługują z pewnością: w dniu 26 lipca, w święto św. Joachima i św. Anny, przed celebracją Mszy św. w kościele św. EdmontonFranciszek mógł przejechać się po stadionie w popemobilu, a także pozdrowić i ucałować kilkoro dzieci na oczach ponad 50 tys. zgromadzonych.
Problematyka rodziny i życia w społeczeństwie obywatelskim oraz życia Kościoła to sprawy, w których diecezje i parafie potrzebują ekspertów, jak zresztą w wielu sprawach. Mówimy o współodpowiedzialności świeckich, co widać w numerze specjalnym letniego "Omnes".
Amaya Azcona od lat jest dyrektorem generalnym Fundacji Red Madre, podmiotu, który np. w samym 2020 roku objął opieką 49 535 kobiet w ciąży i nowych matek, czyli o 17 690 więcej niż w roku poprzednim, i który wskazuje w swoim Pamięć że 8 na 10 kobiet w ciąży z wątpliwościami, które połączyły się z Red Madre, kontynuowało ciążę, ponieważ otrzymały wsparcie, którego potrzebowały.
Pytanie Omnesa do Amayi Azcony jest proste. Jak wygląda jego relacja z diecezjami i parafiami, jako podmiotu niewyznaniowego i nie należącego do organizacji kościelnej? A może w ogóle nie ma żadnej relacji?
"Odpowiadam ci, ponieważ jest to regularna działalność Red Madre" - odpowiada Amaya Azcona. "Red Madre" jest fundacją cywilno-prawną i bezwyznaniową. Ale ponieważ jesteśmy siecią, pracujemy w sieci z innymi organizacjami, obywatelskimi lub konfesyjnymi, publicznymi lub prywatnymi. Kościół katolicki jest ważną organizacją, z którą regularnie współpracujemy. Mamy wspaniałe relacje. Z jednej strony proboszcz, księża, mogą kierować do nas kobiety, które mają trudności z towarzyszeniem ciąży, które mają wątpliwości co do jej kontynuowania. W rzeczywistości kobiety w ciąży są regularnie kierowane do nas z parafii, abyśmy mogli im towarzyszyć".
"Wiele kobiet, gdy już urodzą i mają bardziej ustabilizowaną karierę, kierujemy również do Cáritas, z którymi mamy bezpośrednie relacje praktycznie w całej Hiszpanii" - dodaje. "We wszystkich stowarzyszeniach Red Madre, czasami wysyłamy rodziny, aby dać im jedzenie, innym razem Cáritas de Vallecas proszą mnie o wózek dla bliźniaków. Od małego do dużego. Tak, zawsze z bardzo dobrym stosunkiem. To w odniesieniu do pomocy".
"Trzeba też powiedzieć, że w niektórych miastach jesteśmy goszczeni w parafiach. Bo mieli więcej niż miejsca, bo jest przyjaźń między proboszczem a osobą, która założyła Red Madre. W Cáceres na przykład jesteśmy w parafii, a czasami Kościół katolicki daje nam lokal, abyśmy mogli realizować naszą misję - relacjonuje Amaya Azcona.
Dyrektor generalny Fundacji Red Madre odnosi się teraz do aspektów szkoleniowych, w takich dziedzinach jak zapobieganie aborcji, edukacja afektywno-seksualna itp. oraz do swojej misji. "Często zdarza się, że zarówno rzecznicy stowarzyszeń, jak i ja konkretnie, jesteśmy zapraszani do prowadzenia szkoleń. Zarówno w uczelniach katolickich, jak i cywilnych, a także w parafiach. Na przykład CEU zaprasza nas regularnie, a ja osobiście dawałem swoje świadectwo na kongresach dotyczących katolików i życia publicznego. W roku, który poświęcili życiu, prowadziliśmy warsztaty z Red Madre, ponieważ są oni zainteresowani naszą misją obrony macierzyństwa i życia docierającego do ich ludu. Istnieje ważny związek z ACdP".
"A potem w parafiach jest to bardzo normalne, że tam chodzimy. Ostatni był w parafii w Maladze, na temat tego, jak radzić sobie z wiadomością o nieplanowanej ciąży, jak pomóc tej kobiecie, która przeżywa skomplikowaną sytuację. Katolik nie może ani ignorować, ani milczeć.", Amaya Azcona zaznacza.
"Mówimy z naszego przesłania, powiedzmy bezwyznaniowego, ale które jest całkowicie wplecione w to, czego broni Kościół: życie ludzkie w łonie matki, od zapłodnienia do naturalnej śmierci", wyjaśnia szefowa Fundación Red Madre.
"Używamy argumentów z rozumu, z biologii, z socjologii, z ekonomii, które również pomagają katolikom w ich przygotowaniu. To bardzo normalne, że przemawiam na Uniwersytecie Navarry i innych. Na przykład na Katolickim Uniwersytecie w Avila zrobili mnie doradcą katedry Santa Teresa dla kobiet, wraz z innymi osobami. Często zdarza się też, że zapraszają Benigno Blanco, promotora Red Madre, mnie samego itd. na bardzo konkretne szkolenie dotyczące obrony kobiet jako matek, nie tylko w życiu prywatnym, ale i publicznym, bo macierzyństwo jest dobrem publicznym".
"Z drugiej strony - dodaje Amaya Azcona - proszą mnie o wiele szkoleń na temat konsekwencji aborcji, jak jej zapobiegać i jak towarzyszyć kobietom, które dokonały aborcji. Kościół ma programy towarzyszenia poaborcyjnego i czasami zapraszają mnie do prowadzenia części szkoleniowej, może bardziej towarzyszenia psychologicznego w okresie poaborcyjnym".
"Na przykład katolicy nie mogą ignorować sytuacji nieplanowanej ciąży" - wyjaśnia. "Musimy pomóc tej kobiecie, albo temu mężczyźnie, który powiedział, że zaszedł w ciążę ze swoją dziewczyną. W Hiszpanii liczba aborcji w surowych liczbach spada [w 2020 r. liczba aborcji wynosiła 88 000, wg. źródła oficjalny], ponieważ jest mniej kobiet w wieku rozrodczym, ale wzrasta w proporcji do kobiet w ciąży.
Z Amayą Azconą rozmawialiśmy też o diagnozach prenatalnych, na przykład o wadach rozwojowych, z których mniej więcej połowa rodziców się wycofuje i abortuje. "Tragedia, mówi ekspert. Ale zostawimy ten temat na inny czas, bo miejsce jest ograniczone.
Chce tylko przypomnieć, że Red Madre opiera się także na instytucjach religijnych, które mają domy lub mieszkania dla kobiet w ciąży lub matek, które niedawno urodziły.
Po aresztowaniu w ubiegły piątek nikaraguańskiego biskupa Rolando Álvareza wiele było oczekiwań, czy papież Franciszek w swoim przemówieniu na Anioł Pański odniesie się do sytuacji Kościoła w tym kraju. Do tej pory Ojciec Święty zachowywał zaskakujące milczenie. Jak to zwykle bywa w tego typu sytuacjach,. Dyplomacja watykańska często działa dyskretnieSpołeczeństwo tego nie dostrzega.
Jego słowa na temat amerykańskiego kraju brzmiały: "Z niepokojem i bólem śledzę sytuację w Nikaragui, która dotyczy osób i instytucji. Chciałbym wyrazić swoje przekonanie i nadzieję, że dzięki otwartemu i szczeremu dialogowi możemy jeszcze znaleźć podstawy do pokojowego współistnienia".
Komentarz do Ewangelii
W niedzielnym fragmencie Ewangelii pewien człowiek pyta Jezusa: "Czy mało jest tych, którzy są zbawieni?" A Pan odpowiada: "Starajcie się wejść przez ciasną bramę" (Łk 13, 24). "Wąska brama to obraz, który może nas przerażać - mówił papież Franciszek - tak jakby zbawienie było przeznaczone tylko dla wybranych lub doskonałych. Ale to przeczy temu, czego Jezus nauczał nas przy wielu okazjach; w rzeczywistości, nieco dalej, On potwierdza: "Wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu, z Północy i Południa, aby zająć miejsce na uczcie Królestwa Bożego" (w. 29). Dlatego te drzwi są
ale to jest otwarte dla wszystkich!"
Papież wyjaśnił, czym są te wąskie drzwi: "Aby wejść w życie Boga, w zbawienie, trzeba przez Niego przejść, przyjąć Go i Jego Słowo (...). Oznacza to, że miarą jest Jezus i Jego Ewangelia: nie to, co myślimy.
ale to, co On mówi do nas. Jest to więc wąska brama, nie dlatego, że jest przeznaczona tylko dla nielicznych, ale dlatego, że przynależność do Jezusa oznacza pójście za Nim, zaangażowanie swojego życia w miłość, służbę i dar z siebie, tak jak uczynił to On, który przeszedł przez wąskie drzwi krzyża. Wejście w projekt życia, który proponuje nam Bóg, oznacza ograniczenie przestrzeni egoizmu, zmniejszenie arogancji egoizmu, zmniejszenie arogancji egoizmu, zmniejszenie arogancji egoizmu.
samowystarczalność, obniżenie wyżyn pychy i arogancji, pokonanie lenistwa, by podjąć ryzyko miłości, nawet gdy oznacza to krzyż.
Ojciec Święty zaprosił wiernych, aby pomyśleli o miłosnych gestach tak wielu przebaczających ludzi. Możemy na przykład pomyśleć o "rodzicach, którzy poświęcają się swoim dzieciom, ponosząc wyrzeczenia i rezygnując z czasu dla siebie; o tych, którzy troszczą się o innych, a nie tylko o własne interesy; o tych, którzy poświęcają się służbie osobom starszym, najuboższym i najsłabszym; o tych, którzy nie ustają w ciężkiej pracy, znosząc trudności, a może nawet niezrozumienie; o tych, którzy cierpią z powodu swojej wiary; o tych, którzy są pośród cierpienia i cierpienia innych"; tym, którzy nadal ciężko pracują, znosząc trudności i być może nieporozumienia; tym, którzy cierpią za wiarę, ale nadal się modlą i kochają; tym, którzy zamiast kierować się instynktem, odpowiadają na zło dobrem, znajdują siłę, by przebaczyć i odwagę, by zacząć od nowa. To tylko kilka przykładów ludzi, którzy wybierają nie szerokie drzwi swojej wygody, ale wąskie drzwi Jezusa, życia ofiarowanego w miłości. Bracia i siostry, po której stronie chcemy być? Czy wolimy łatwą drogę myślenia wyłącznie o sobie, czy wąskie drzwi Ewangelii, które stawiają nasze życie w kryzysie?
Ale czy czyni nas zdolnymi do przyjęcia prawdziwego życia, które pochodzi od Boga? Po czyjej stronie jesteśmy?".
Termin "medytacja" jest obecnie używany w odniesieniu do wielu różnych praktyk, takich jak joga czy mindfulness. Niektórzy szukają relaksu pośród intensywnego życia, ale też czegoś więcej. Jak to poszukiwanie relaksu ma się do modlitwy chrześcijańskiej?
"Jeśli chcesz odnieść sukces w pracy, musisz najpierw zarządzać sobą. Wymaga to wewnętrznej doskonałości lub duchowości". A to oznacza między innymi pogodne życie, z mniejszą ilością stresu.
Zgadzamy się, ale zastanawiamy się: kto tak powiedział? Czym jest i jak osiągnąć tę wewnętrzną doskonałość w duszącej codziennej pracy? Jak pogodzić ją z rodziną: małymi dziećmi i rodzicami, którzy również potrzebują opieki? Z zawodowymi tęsknotami i pragnieniami zmieniania świata? Z brakiem czasu, konkurencyjnością otoczenia i licznymi zobowiązaniami?
Nie myśląc zbyt wiele, bo nie ma czasu, chcemy zostawić teoretyczne zarządzanie sobą i duchowością tym, którzy oddzielają się od świata. To, czego pragniemy, to natychmiastowe rozwiązania, sukces, wpływy, władza, pieniądze, konkretne dobra... Ale tęsknimy też za odpoczynkiem, spokojem, pogodą ducha i relaksem.
Świat biznesu udowodnił, że połączenie pogodnego i relaksującego życia z sukcesem i dobrym biznesem jest nie tylko możliwe, ale że jest to najlepsza droga do jego osiągnięcia. Największe firmy oferują strefy relaksu dla swoich pracowników, kursy jogi, mindfulness i inne zajęcia.
aby zmniejszyć stres. Wszystko to prowadzi do lepszego zdrowia jednostki, rodziny i społeczeństwa.
Istnieje wiele form odpoczynku i relaksu. Czytanie książki, która jest nie tylko ciekawa, ale i zabawna, spokojna refleksja nad tym, co się przeczytało..., spacer kontemplujący przyrodę, podziwianie dzieł sztuki, utworu muzycznego czy obrazu, turystyka otwierająca na różne kultury. I oczywiście poświęcenie dla rodziny, rozmowy z przyjaciółmi, co ułatwia wykorzystanie weekendów na dotlenienie umysłu i ciała.
Dobroczynne działanie sportu i ćwiczeń jest dobrze znane, zwłaszcza gdy są one wykonywane w spokojny sposób. Mniej modne są dziś bardziej wystrzałowe metody wypoczynku, takie jak mozolne i intensywne uprawianie sportu w krótkich półdniowych przerwach, które kiedyś były ideałem każdego "yuppie" (skrót od young urban professional).
Rozciąganie mięśni i delikatne ich mobilizowanie w każdym wieku jest zdrowe, zapobiega ryzyku kontuzji, zmniejsza ból stawów i pomaga odzyskać energię, zwinność i siłę. Zmniejsza stres i niepokój, poprawia nastrój, jakość snu i odporność.
Czasami ćwiczenie przybiera eleganckie lub poetyckie formy ciała. Na przykład w tai chi, zaadaptowanym z chińskich sztuk walki, które można zobaczyć w parkach na całym świecie, od Tokio po Rzym: grupy ludzi, w chórze lub w izolacji, płynnie wdrażają skoordynowane ruchy w doskonałej synchronizacji. Nawet bardzo starzy ludzie zauważają korzyści płynące z tych praktyk, w postaci lepszej jakości życia, a nawet zmniejszonego ryzyka upadków i złamań.
Te fakty przypominają nam, że jesteśmy ciałem i duszą, materią i duchem. Liczne praktyki, starożytne i najnowsze, uwzględniają tę rzeczywistość i starają się zaspokoić zarówno potrzeby materialne, jak i duchowe. Najbardziej rozpowszechnione są formy medytacji, które łączą introspekcję z ruchem ciała i rytmem oddychania.
Klasyczna medytacja polegała na zastanawianiu się nad sensem życia, wchodzeniu w relację z sacrum i być może zwracaniu się do stwórcy lub boskości. Dziś jest praktykowana przez wiele osób w celu zmniejszenia codziennego stresu, poszukiwania wewnętrznego i zewnętrznego spokoju w płynnej wymianie. Często zapomina się o tym, co święte. W praktyce chodzi o to, by skupić się na pogodnym punkcie umysłu i ciała, i by ta uwaga jakoś zniwelowała dręczące myśli.
Ta pauza w procesach mentalnych, z sacrum lub bez, działa jak emocjonalny "reset". Po kilku chwilach fizycznego i psychicznego odprężenia można zobaczyć to, co wcześniej było stresujące w nowym świetle. Zmieniają się sposoby radzenia sobie ze stresem, wzrasta wyobraźnia i kreatywność. Na stronie
W pewnym sensie zresetowany umysł ustępuje miejsca "flow", czyli pozytywnemu i świetlistemu przepływowi, który poprawia cierpliwość i tolerancję.
Wiele rodzajów praktyk zawiera lub jest rodzajem medytacji. Stan refleksyjnego spokoju może być promowany przez obrazy wizualne, powtarzające się dźwięki, zapachy, tekstury, kapanie olejów na skórę w Ajurwedzie, recytacja mantry lub słowa, które zajmują umysł i odpędzają inne myśli, medytacja transcendentalna, która dąży do rozluźnienia ciała, mindfulness, joga....
Każdy styl medytacyjny wymaga treningu, aby skupić uwagę i pomóc uwolnić umysł od negatywnych emocji: strachu, wstydu, złości, smutku, napięcia. Wszystkie formy kładą nacisk na zrelaksowany, głęboki i równomierny oddech, wykorzystując przeponę do osiągnięcia większej ekspansji płuc.
Zazwyczaj wykonuje się je w wygodnej pozycji i postawie, która nie zakłóca przepływu myśli, oraz w cichym miejscu z niewielką ilością rozpraszaczy, w tym telefonów komórkowych. Ale można się skupić i spokojnie odetchnąć podczas spaceru, w poczekalni u dentysty, czy przed egzaminem lub publicznym wystąpieniem. Po opanowaniu tej techniki korzyści fizjologiczne są oczywiste: oddychanie przeponowe, podobnie jak różne ćwiczenia relaksacyjne mięśni głębokich, obniża tętno i ciśnienie krwi.
Od lat 80. XX wieku praktyki medytacyjne mnożą się i stają się częścią szkolnych i firmowych rutyn, klubów sportowych i protokołów medycznych.
Znana książka samopomocowa Stephena Coveya pt.Siedem nawyków ludzi wysoce skutecznych"(1989) przywiązuje dużą wagę do siódmego nawyku - "ostrzenia piły". Kto ścina drzewa, powie na obrazowym przykładzie, musi od czasu do czasu zatrzymać się i naprawić swoje narzędzie; inaczej spowolni swoją pracę, aż do całkowitego zniszczenia narzędzia.
Ci, którzy pracują i chcą osiągać dobre wyniki, muszą nauczyć się odpoczywać, relaksować się, dbać o swoje zdrowie duchowe i fizyczne - ciało jako instrument - poświęcać czas na naukę, przebywanie z innymi, medytację.
W kręgach religijnych, gdzie nie należy zaniedbywać poszukiwania sacrum, rośnie też zainteresowanie wschodnimi formami medytacji. Ogłoszenia o specjalistycznych kursach można znaleźć w reklamach uczelni, w foyer szpitala, w autobusie czy w miejscach kultu.
Przyjrzymy się dwóm najbardziej rozpowszechnionym na Zachodzie formom medytacji - jodze i mindfulnessNastępnie komentowana jest chrześcijańska modlitwa lub medytacja.
Joga to słowo pochodzące z sanskrytu. Istnieją ślady jego stosowania od około 3000 lat przed Chrystusem. Podstawą religijną jest hinduizm i odpowiada jednej z jego sześciu doktryn. Podobnie jak inne formy medytacji, jest ona przedstawiana jako metoda osiągnięcia równowagi i odłożenia cierpienia na bok. Ma też cel moralny, tzw. karma joga, czyli samorealizację.
Zgodnie z doktryną jogi człowiek jest duszą zamkniętą w ciele, które ma cztery części: ciało fizyczne, umysł, inteligencję i fałszywe ego. W religii hinduistycznej joga jest duchową ścieżką umożliwiającą doświadczenie kontaktu z boskością: integrację indywidualnej duszy z Bogiem (czyli z "brahmanem") lub jej bóstwem (które jest "awatarem") oraz wyzwolenie z materialnej niewoli.
Joga przedstawia osiem kroków samorealizacji, która opiera się na trzech podstawach: stłumieniu modyfikacji umysłu, z wyciszeniem; nie-przywiązaniu, czyli nie-ego lub nieważności; porzuceniu, aby osiągnąć "samadhi", które jest pełną samorealizacją, wewnętrznym przebudzeniem, duchową siłą i łącznością z boskością.
Jako forma medytacji, wykorzystuje różne postawy (tzw. asana joga) do działania na ciało i umysł. Wzdłuż kręgosłupa występowałby specjalny rezonans z różnych punktów energetycznych organizmu. W sklepach sportowych na całym świecie można znaleźć setki produktów we wszystkich kolorach dostępnych do jogi. Najważniejsze, aby mieć matę i poduszkę, które nazywają się "sabuton" i "zufu".
Kluczami do praktyki jogi są: powolność ruchu, powolny, świadomy i ukierunkowany oddech oraz uwaga umysłowa w stanie receptywności na to, co się dzieje. Postawom może towarzyszyć powtarzanie mantry, aby skupić się na regularnym i powolnym wdechu i wydechu.
Promotorzy twierdzą, że ma ona liczne pozytywne efekty dla organizmu, przede wszystkim redukcję stresu oraz zwiększenie koncentracji i jasności umysłu. W ciele na przykład ćwiczenia jogi poprawiają elastyczność, koordynację i wytrzymałość.
Wiele osób praktykuje jogę dla jej psychofizycznych korzyści, z odrzuceniem lub obojętnością na religijne tło. W szkołach dla dzieci indyjskich jest to dyscyplina obowiązkowa. Są też tacy, którzy zwracają się ku jodze jako bramie do dalszych doświadczeń religijnych ze Wschodu i często nie jest łatwo oderwać się od ram doktrynalnych, które leżą u jej podstaw.
Mindfulness to nowsze zjawisko, biorące z jogi postawy medytacyjne. Jest to współczesne angielskie tłumaczenie buddyjskiego terminu "sati", który jest uważany za rodzaj medytacji.
Mindfulness jest opisany w zbiorze pism buddyjskich, skompilowanych wraz z komentarzami w V wieku, w "Digha nikaya" (DN 22). Tam jest to stwierdzone jako modlitwa: "Ścieżka z jednym celem, o mnisi, pochodzi z czterech filarów, aby osiągnąć oczyszczenie, pokonać płacz i lament, odwrócić się od bólu i cierpienia: obserwacja ciała, obserwacja doznań, obserwacja umysłu, obserwacja elementów". Digha nikaya opisuje również, jak wykonuje się medytację mindfulness: skrzyżowane nogi i uważność, koncentracja na wdechu i wydechu, doświadczanie ciała.
Według propagatorów mindfulness, jej praktyka zwiększa koncentrację umysłową ("samatha" czyli medytacja, w której uzyskuje się spokój poprzez skupienie na oddechu lub recytację mantry); wyostrza również wewnętrzne widzenie ("vipassana" czyli medytacja podporządkowana "sati"): w tym celu należy skupić się lub zafiksować na tej samej koncentracji.
Głównymi popularyzatorami mindfulness na Zachodzie są wietnamski mnich buddyjski Thích Nhât Hanh (ur. 1926) i jego amerykański uczeń z tradycji hebrajskiej, biolog John Kabat-Zinn (ur. 1944). Przedstawiano ją jako istotę buddyzmu.
Thích Nhât Hanh podaje przykład, czym może być mindfulness: "Kiedy zmywasz naczynia, mycie naczyń powinno być najważniejszą rzeczą w twoim życiu, niezależnie od tego, czy pijesz herbatę, czy jesteś w łazience...". Dodaje: "Życie w chwili obecnej jest cudem.
Pytanie wyrażające, czym może być ta mindfulness, brzmiałoby: twoje ciało jest obecne, a twój umysł też tu jest? Definicja mindfulness została rozszerzona jako całkowita uwaga w chwili obecnej, "szczególna uwaga na teraźniejszość, z postawą akceptacji".
Podkreśla się koncentrację na własnym oddechu i myślach, w sposób nieosądzający i nierefleksyjny. Sati", jak mówią, nie dąży do wyeliminowania myśli czy uczuć, ale do tego, by się z nimi nie utożsamiać. Chodzi o to, by rozpatrywać je w sposób bezosobowy, by nie pozwolić, by ciągnęły nas w dół.
Propagatorzy twierdzą, że jest to stan umysłu, który każdy może osiągnąć, podobnie jak koncentracja, uważność czy mindfulness. Koncentracja na ciele, myślach i uczuciach pozwala dostrzec prawdziwą naturę nienawiści, chciwości, cierpienia i urazy, zdystansować się od nich i osiągnąć nirwanę. Poprzez koncentrację, powiedzą, opróżniasz się i cierpienie znika: "sati" odrywa się od fałszywego "ja" ("anatta") i osiąga szczyt buddyjskiej etyki, którym jest współczucie ("karuna"), oderwanie się od egoizmu, zjednoczenie się z wszechświatem i miłosna troska o uniwersalność.
Mindfulness ma swoje kulturowe przejawy, takie jak ceremonia picia herbaty w Japonii, w której docenia się społeczny moment spotkania z drugim człowiekiem, wyjątkowy i niepowtarzalny, dzieląc się napojem i przestrzenią relaksu we własnym domu.
Na Zachodzie podkreślano, że jest to umiejętność bez podtekstów religijnych. Została wprowadzona do medycyny jako technika redukcji stresu oparta na uważności: Mindfulness-Based Stress Reduction (MBSR). Stosuje się go w przypadku depresji, lęków, zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych i innych patologii. Podobnie jak w przypadku innych form medytacji stosowanych w medycynie, opisywano niekorzystne efekty, wynikające z nadmiernej koncentracji na własnych myślach. Hiperrefleksja może akcentować pewne zaburzenia psychiczne.
Mindfulness jest oferowany dla dzieci i dorosłych. Stosuje się ją w uzależnieniach, dla lepszej sprawności seksualnej, w ciąży i przed porodem, w wypaleniu zawodowym, w biznesie i w życiu codziennym... Istnieją cyfrowe aplikacje, które poruszają miliony, związane z uniwersytetami i firmami, np. Harvard i
Google, żeby wymienić tylko kilka.
Stała się ona produktem konsumpcyjnym, który czasem przedstawiany jest jako nieomylny w niesieniu pokoju. Dlatego niektórzy ironicznie określają ją jako "McMindfulness". Podobnie jak joga, nie zawsze łatwo jest oderwać ją od jej religijnego podłoża.
Większość akademii jogi i mindfulness podkreśla, że nie są religią, ale dyscypliną, która stara się połączyć harmonię ducha i ciała oraz relaks. Jednak w wielu książkach i na siłowniach tłumaczy się koncepcje z hinduizmu czy buddyzmu. Czasami takie perspektywy widzą krzyż Chrystusa jako zwykły masochizm.
Wzrost praktyk medytacyjnych, mniej lub bardziej związanych z koncepcjami religijnymi, manifestuje pragnienie duchowości. Mogą one przyczynić się do zaradzenia rozproszeniu, nadać znaczenie i przestrzeń ciału i jego
energie, i pomagają kontrolować i rozszerzać wewnętrzne "ja".
Jak modlitwa chrześcijańska sytuuje się w obliczu zapotrzebowania na pokój i całość, na duchowość?
Modlitwa, występująca w wielu religiach, jest najbardziej rozpowszechnioną metodą medytacji. Jego korzyści zdrowotne zostały udowodnione w licznych badaniach klinicznych. Formy są różnorodne, od powtarzania słów, czasem jako mantry, po ciche zjednoczenie lub dialog z wyższą istotą.
Modlitwa chrześcijańska potwierdza, że rozmawia się z osobowym Bogiem, który słucha i kocha człowieka. Symbolika psychofizyczna ciała, choć mniej obecna niż w innych religiach, nie jest wykluczona i oczywiście wskazana jest modlitwa ze spokojem i relaksem. "Modlitwa angażuje całą osobę": to m.in.
modli się całą istotą, która obejmuje ciało i serce lub świat afektywny.
W pewien sposób medytacja, nawet bez odwoływania się do sacrum, sprawia, że człowiek nie czuje się centrum wszechświata, ale jego częścią, co przeciwdziała egocentrycznej tendencji człowieka. Nauki chrześcijańskie wnoszą do tego aspektu więcej jasności. Celem nie jest obserwacja siebie czy samotne osiągnięcie równowagi, ale miłość do innych, co wymaga wysiłku i pewnego napięcia.
Zwrócenie się do Boga, odczucie Jego obecności w ciszy serca, pobudza nas do wyjścia z siebie. Odkrycie, że istnieje Bóg, który nas widzi, słyszy i kocha jest dobrym sposobem na skupienie świadomości na tym, co ważne. Można to uczynić poprzez chwile pokoju w każdej praktyce pobożności, zwłaszcza w następujących momentach
modlitwa, która przenika myśl i działanie.
Jest to dobry sposób na zmniejszenie zmartwień i negatywnych myśli o sobie i innych, a także na odkrycie nowego sensu życia. Stopniowo ci, którzy się modlą, dochodzą do interioryzacji Chrystusa, w "intymnej relacji przyjaźni", w modlitwie skupienia i pokoju, jak pisała św. Teresa.
Jezus był jednym z nas, z naszymi uczuciami, działaniami, pragnieniami i myślami. Chodzi o obserwację i naśladowanie Jego spojrzenia, Jego oblicza i Jego serca; a wszystko z bezpośrednią pomocą samego Boga: Ducha Świętego, który oświeca i daje odpoczynek tym, którzy się do Niego zwracają.
Modlitwa chrześcijańska, która daleka od lekceważenia sacrum, jest dialogiem z Bogiem, jest źródłem optymizmu i redukuje stres w sposób głębszy i trwalszy niż medytacyjny relaks wschodnich fundacji. Puszcza się w niepamięć przeszłość, uświadamiając sobie swoje błędy. Stawia czoła teraźniejszości, dążąc do poprawy; i z nadzieją patrzy w przyszłość, pragnąc lepszego świata dla wszystkich.
Zapraszając do śpiewu "słońce, księżyc i najmniejsze zwierzęta", uczymy się dzielić ziemię z mężczyznami i kobietami z różnych środowisk, z rybami, ptakami, roślinami..., wyrzekamy się "przekształcania rzeczywistości w zwykły przedmiot użycia i dominacji"; uznajemy "naturę za wspaniałą".
książka", jak napisał papież Franciszek w Laudato si'.
Wielu świętych podkreśla modlitwę połączoną z pokojem. Kończę tekstem św. Bazylego, który dobrze podsumowuje pełną świadomość, medytację czy mindfulness chrześcijanina: "To piękna modlitwa sprawia, że Bóg jest bardziej obecny w duszy [...]. Na tym właśnie polega obecność Boga: mieć Boga w sobie.
siebie, wzmocnione przez pamięć [...].
Stajemy się świątynią Boga: gdy ciągłości pamięci nie przerywają troski ziemskie, gdy umysł nie jest niepokojony przez przelotne uczucia, gdy ten, kto kocha Pana, odrywa się od wszystkiego i znajduje schronienie w samym Bogu, gdy odrzuca wszystko, co nakłania do zła, a życie spędza na spełnianiu cnotliwych czynów".
Kontemplacja krzyża i zmartwychwstania Chrystusa, Jego najświętszego człowieczeństwa, które przepełnione miłością do Ojca współczuje wszystkim aż do oddania za nas życia, wprowadza nas w tajemnicę Bożej miłości. Ta kontemplacja pomaga zakorzenić nasze boskie synostwo w głębi naszego ducha, prowadzonego przez Ducha Świętego, i prowadzi nas do wołania "Ojcze!" we wszystkich okolicznościach życia: w obliczu dobra i zła, w obliczu tego, co oznacza wyjście z siebie i ofiarne oddanie się innym.
Pokój wewnętrzny jest właściwy tym, którzy naprawdę wiedzą, że są dziećmi Bożymi, a prawda ta umacnia się i jest przeżywana, jeśli, ulegając Duchowi Świętemu, jesteśmy kobietami i mężczyznami modlitwy, kontemplacyjnymi w środku naszej egzystencji.
Modlitwa i nasze spokojne działania generują uczucia pokoju i dobrego samopoczucia. Jakże przydatna jest cytowana na początku rada, by zarządzać sobą i dbać o wewnętrzną doskonałość czy duchowość. Pochodzi od jednego z największych indyjskich przedsiębiorców, Grandhi M.R., urodzonego w małej i biednej wiosce.
Andhra Pradesh.
Odpoczynek
Tradycyjny relaks: czytanie, spacery, przyroda, zwiedzanie...
➔ Inne praktyki:
Joga
Podstawy religijne w hinduizmie. Człowiek jako dusza zamknięta w ciele.
➔ Poszukiwany:
Techniki: postawy, mindfulness, oddychanie, powtarzanie mantry.
Nie jest łatwo oderwać ją od jej religijnego i doktrynalnego tła.
Mindfulness
➔ Podstawy religijne w buddyzmie.
➔ Poszukiwany:
Narzędzie medyczne, ale także produkt konsumencki.
Może pozostać powiązana z aspektami hinduizmu lub buddyzmu.
Modlitwa chrześcijańska
Mówimy do osobowego Boga, który słucha i kocha człowieka.
Obejmuje ona całą osobę, w tym ciało i świat afektywny.
➔ Stymuluje do wyjścia z siebie:
Jest to źródło optymizmu. Redukuje stres w sposób bardziej dogłębny niż medytacyjna relaksacja oparta na orientalnych podstawach.
Lekarz i ksiądz.
Na 29 i 30 sierpnia papież Franciszek zwołał konsystorz kardynałów, aby omówić nową konstytucję Stolicy Apostolskiej, "Predykat Evangelium". W tych wierszach wyjaśniamy, czym jest konsystorz i jakie jest jego znaczenie.
Ojciec Święty zwołał konsystorz. Odbędzie się on w dniach 29 i 30 sierpnia. Dzień wcześniej mianuje 21 nowych kardynałów, a potem będą oni pracować nad ciekawym dokumentem: konstytucją apostolską. Predykat Evangelium -o Kurii Rzymskiej i jej służbie Kościołowi opublikowane w dniu 19 marca.
Wśród nowych kardynałów jest trzech szefów dykasterii Kurii: Kongregacji Kultu Bożego, Kongregacji ds. Duchowieństwa, Papieskiej Komisji ds. Państwa Watykańskiego. Governatorato. Spośród nowych kardynałów - jak nazywa się ich także ze względu na kolor ubioru - 16 to elektorzy, czyli osoby poniżej 80. roku życia, które mogłyby zostać wybrane na papieża rzymskiego w konklawe.
Kardynał jest najwyższą po papieżu godnością kościelną. Nazywa się go "księciem" Kościoła. Kilku kardynałów służy w urzędach Kurii - dykasteriach - do administrowania sprawami Stolicy Apostolskiej.
Są oni mianowani przez papieża spośród tych, którzy spełniają szereg wymogów. Obecnie, aby zostać mianowanym kardynałem, trzeba przyjąć święcenia kapłańskie, być wybitnym w doktrynie, dobrych obyczajach, pobożności i roztropności. Zazwyczaj kandydat musi być biskupem, ale papież może odstąpić od tego warunku.
Wszyscy kardynałowie tworzą Kolegium Kardynalskie. Ciało to ma podwójną funkcję wybierania Papieża Rzymskiego i doradzania mu w sprawie rządu Kościoła lub w każdej innej sprawie, którą Papież uzna za stosowną.
Obecnie Kolegium Kardynalskie składa się z 208 kardynałów, z których 117 jest elektorami nowego papieża. Po kolejnym konsystorzu będzie 229 kardynałów, a łączna liczba elektorów wyniesie 132.
Kardynałowie, jak powiedzieliśmy, stanowią część hierarchicznej organizacji Kościoła dla jego rządu, a czynią to indywidualnie lub - gdy działają jako kolegium kardynałów - jako kolektyw. Konsystorz polega na formalnym posiedzeniu kolegium kardynałów. Stanowi on najwyższy organ najwyższego i powszechnego rządu Kościoła.
Jego pochodzenie jest ściśle związane z historią rzymskiego prezbiteratu czyli ciała duchownego Rzymu. W starożytnym prezbiteracie rzymskim byli diakoni, którzy zajmowali się doczesnymi sprawami Kościoła w poszczególnych regionach Rzymu; kapłani, którzy stali na czele głównych kościołów miasta; oraz biskupi diecezji sąsiadujących z Rzymem.
Obecni kardynałowie zastąpili członków dawnego prezbiteratu nie tylko w urzędach właściwych dla tych trzech stopni - biskupów, księży i diakonów - ale przede wszystkim w pomaganiu papieżowi w administrowaniu sprawami rządu Kościoła.
Istnieją trzy rodzaje konsystorzy: zwyczajny, nadzwyczajny i półprywatny.
Zwyczajny lub tajny jest tak nazywany, ponieważ nikt poza papieżem i kardynałami nie może być obecny przy jego obradach. Jest ona zwoływana dla konsultacji kardynałów obecnych w Świętym Mieście - Rzymie - w pewnych poważnych kwestiach lub dla wykonania pewnych aktów o najwyższej powadze.
Zebranie nadzwyczajne zwołuje się, gdy szczególne potrzeby Kościoła lub powaga spraw, które mają być przedmiotem obrad, czynią to celowym. Jest ono publiczne w tym sensie, że mogą być na nie zaproszone osoby spoza Kolegium Kardynalskiego. Tak jest w przypadku nominacji nowych kardynałów, jak w sierpniu tego roku.
I wreszcie półpubliczny, zwany tak dlatego, że oprócz kardynałów należą do niego niektórzy biskupi, ci, którzy zamieszkują w promieniu stu mil od Rzymu. Ponadto zaproszeni są inni biskupi Włoch, a także ci, którzy w tym czasie przejeżdżają przez Święte Miasto.
Jeśli chodzi o obrzęd czy celebrację konsystorza, to zwykle rozpoczyna się on krótką liturgią słowa, homilią Ojca Świętego i rozwinięciem sprawy, która ma być rozpatrywana. W przypadku konsystorzy do mianowania nowych kardynałów następuje wyznanie wiary i przysięga, nałożenie pierścienia kardynalskiego i nadanie odpowiedniego tytułu, nałożenie biretu oraz wymiana znaków pokoju z papieżem i między nowymi kardynałami. Wieczorem, w dniu uroczystości, odbywa się przyjęcie, na którym witani są kardynałowie, a następnego dnia papież rzymski koncelebruje z nimi Mszę św. w podziękowaniu i w modlitwie za ich nowe obowiązki.
Na zakończenie tej krótkiej ekspozycji należy uświadomić wiernym imperatywną potrzebę modlitwy za to narzędzie władzy, ponieważ konsystorz stanowi dla Ojca Świętego najbliższą współpracę w rządzeniu Kościołem.
Andrea Mardegan komentuje czytania z 21 Niedzieli Zwykłej, a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo.
Na końcu księgi Izajasza znajduje się mocne przesłanie o uniwersalizmie zbawienia. Bóg gromadzi "narody z każdego języka; przyjdą, aby zobaczyć moją chwałę". Po powrocie z wygnania lud jest przytłoczony wieloma trudnościami, a prorok wspiera go wizjami przyszłości pełnej nadziei: Boże zbawienie przyjdzie, poprzez Izrael, do wielu innych ludów. "Dam im znak, a spośród nich poślę rozbitków do narodów: do Tarszisz, Libii i Lidii (łuczników), do Tombalu i Grecji, do odległych wybrzeży, które nigdy nie słyszały mojej sławy ani nie widziały mojej chwały. Oni ogłoszą moją chwałę narodom". Być może Tarshish znaczy Hiszpania, i Tubal znaczy Cilicia. Ale mają na myśli wszystkie ludy, które wraz z dziećmi Izraela pójdą do Jerozolimy.
Sam Jezus udaje się do Jerozolimy. Pewien człowiek zadał mu pytanie częste w debatach wśród rabinów: ilu będzie zbawionych? Jedni myśleli: wszyscy Żydzi; inni mówili: tylko niektórzy. Jezus nie wchodzi w kwestię liczbową, ale podnosi ton na jakość zaangażowania. Czyni to za pomocą dwóch obrazów bramy: bramy wąskiej i bramy, którą pan zamknął, w przypowieści, której tłem jest zaproszenie na ucztę: "Pan wszechświata przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę z bogatych smakołyków" (Iz 25, 6). Grecki czasownik użyty przez Jezusa to sport: "rywalizować", aby wejść przez wąską bramę. Ufortyfikowane miasta miały szeroką bramę, przez którą można było wjechać "na koniach, w rydwanach, w siodłach, na mułach, na dromaderach", oraz wąską bramę, przez którą mogła wejść tylko jedna osoba naraz, z której korzystano, gdy szeroka brama była już zamknięta. Aby wejść przez wąską bramę trzeba było być pozbawionym nieporęcznego bagażu. Może to oznaczać, że zbawienie przychodzi do każdego człowieka osobiście.
Po wejściu do miasta i dotarciu do domu właściciela, który zaprosił na bankiet, drzwi jego domu mogą być już zamknięte. Wtedy ci, którzy zostali na zewnątrz, będą próbowali doprowadzić do jego otwarcia, ale pan domu powie, że ich nie zna. Wskazują na znajomość, której nie było: nie znam was, mówi im, dlatego nie otwieram mojego domu, mojej prywatności, mojej uczty, dla obcych. Jezus odnosi się do swoich współczesnych, którzy czczą Boga swoimi ustami, ale ich serca są daleko od niego. Przyjdą z całego świata, aby zasiąść przy stole Królestwa Bożego, razem z patriarchami i prorokami Izraela, ale zostaną pominięci. Słowa te prowadzą nas do tego, abyśmy nie brali za pewnik, że podobamy się Bogu będąc w liczbie tych, którzy są chrześcijanami: myśli, słowa i czyny muszą być zgodne z sercem Chrystusa.
Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.
Po raz pierwszy w swojej historii brazylijska Amazonia będzie miała kardynała. Leonardo Ulrich Steiner, arcybiskup Manaus, ludnego ośrodka miejskiego w Brazylii i stolicy stanu Amazonas, położonego na północy kraju.
Monsignor Steiner wyjaśnia, że ta "decyzja papieża Franciszka była dla mnie zaskoczeniem i radością dla mojej wspólnoty". Przyszły kardynał otrzyma pierścień pasterski i biret kardynalski na konsystorzu 27 sierpnia, na którym papież utworzy 21 kardynałów. "Dla mnie zostanie kardynałem oznacza możliwość większej i lepszej służby" - wyjaśnia arcybiskup Manaus, który zdradza, jak zaraz po usłyszeniu wiadomości o nominacji jego życie wcale się nie zmieniło. "Kontynuowałem i nadal kontynuuję służbę w mojej diecezji, jak dotychczas" - mówi z wielką prostotą.
Moja wspólnota, wszyscy wierni, są wdzięczni Ojcu Świętemu za to, że po raz kolejny okazał swoją bliskość i ojcostwo. Z pewnością tą decyzją papież Franciszek wyraził swoje pragnienie, aby Kościół misyjny doskonale wcielił się w Amazonbyć Samarytaninem, a więc bliskim ludom pierwotnym. Ta nominacja ma siłę, wagę i godność służby.
W Amazonii Kościół jest Kościołem Kościołów partykularnych, które wspólnie marzą, modlą się, świętują i opracowują swoje wytyczne duszpasterskie. Jest to rzeczywiście Kościół synodalny, który zawsze stara się uczyć od ludów pierwotnych, dążąc do inkulturacji. Z czasem ten Kościół podjął również ogromny wysiłek, aby zachować nasz wspólny dom. Jeśli mogę zachęcić i wzmocnić tę ewangelizację, jak prosi papież Franciszek w adhortacji posynodalnej Droga AmazoniaBędę pomagał Biskupowi Rzymu w jego posłudze.
Ten synod jest światłem do umocnienia drogi już przebytej i do poszukiwania nowych ścieżek. Konferencja Biskupów dla Amazonii, zatwierdzona przez papieża Franciszka, wskazuje na tę eklezjalną drogę synodalną. Moja nominacja zachęca Kościoły partykularne w Amazonii do dalszego zaufania na tej drodze i realizacji marzeń Droga Amazonia.
Jesteśmy Kościołem żywym, misyjnym i synodalnym. Nasze wspólnoty są gościnne, wspierające, z udziałem mężczyzn i kobiet jako uczniów misyjnych. Jest to Kościół, który dba o formację świeckich i duchownych, który opiera się na życiu zakonnym osadzonym w życiu duszpasterskim i misyjnym. Potrzebuje pomocy w podtrzymywaniu życia kościelnego ze względu na odległości i prostotę, w jakiej żyje duża liczba wspólnot. Jest to również Kościół uważny na potrzeby ludów tubylczych i ludzi żyjących na peryferiach. W tym celu jest animowany przez liderów społeczności, duszpasterstwa nieświęte i duszpasterstwo społeczne. Krótko mówiąc, jest to Kościół w potrzebie i, być może z tego powodu, wielkoduszny i pełen nadziei.
Moim zdaniem główne wyzwania związane są z hermeneutyką papieża Franciszka: są to wyzwania społeczne, kulturowe, środowiskowe i eklezjalne. Peryferia miast są biedne, bez infrastruktury, bez podstawowych urządzeń sanitarnych, z brakiem przestrzeni kulturalnych i rekreacyjnych. Biedni, mieszkańcy wybrzeży rzek, ludność tubylcza, cierpią z powodu braku usług medycznych; do tego dochodzi przemoc, która wzrasta. Ponadto istnieją problemy związane z niedocenianiem różnych kultur i dewastacją dżungli, wzrostem drapieżnych połowów, górnictwem i zanieczyszczeniem wody: działaniami, które niszczą środowisko, dom rdzennych mieszkańców.
Do tego dochodzą jeszcze wyzwania eklezjalne. Musimy starać się być Kościołem zdolnym do wsłuchiwania się w religijne ekspresje wspólnot, do przyjmowania religijnego bogactwa obrzędów ludzi, do stwarzania okazji do zlecania posług, do dostrzegania obecności Boga w sposobie życia w harmonii ze wszystkim i wszystkimi. Wyzwania są liczne, gdy Kościół stara się być inkarnacyjny i wyzwalający.
Amazonia musi żyć w sposób wyraźnie autonomiczny: należy ją szanować, a nie niszczyć, dbać o nią, a nie dominować, uprawiać, a nie wyzyskiwać. Amazonia musi być postrzegana jako złożona i harmonijna rzeczywistość; obejmująca i wyjątkowa. Społeczność międzynarodowa mogłaby coraz bardziej wspierać rzeczywistość, sposób życia, kulturę, ludów pierwotnych. To oni dbają o nasz wspólny dom i mogą zagwarantować jego przyszłość. Społeczność międzynarodowa mogłaby przyczynić się do badań i wsparcia dla ochrony Amazonii. To właśnie międzynarodowa presja na lepszą opiekę nad Amazonką i jej ludami przyczyniła się do konieczności zajęcia się kwestią niszczenia środowiska w regionie, ale także potrzebą kulturowej i religijnej autonomii rdzennych mieszkańców.
Jednak dopóki żyjemy w systemie gospodarczym opartym na akumulacji bogactwa, zysku za wszelką cenę i braku poszanowania godności jednostki i ubogich, Amazonia będzie nadal niszczona. To musi się zmienić. To, czego jeszcze nie zrobiliśmy, to umieszczenie gospodarki w centrum wspólnego domu, jak mówi etymologia tego słowa. Amazonia jest częścią planety Ziemia, domu wszystkich. Pilne jest przebudzenie ludzkości do troski o wspólny dom, jak potwierdza papież Franciszek w encyklice Laudato Sì.
Poświęcenie świata Bożemu Miłosierdziu przez Jana Pawła II dwie dekady temu mocno wzmogło nabożeństwo propagowane przez św. Faustynę Kowalską.
"Boże, Ojcze miłosierny [...] Tobie powierzamy dziś losy świata i każdego człowieka" - mówił Jan Paweł II 20 lat temu w Krakowie. To wydarzenie miało wymiar globalny. I nie straciła ona na aktualności.
Obecne Sanktuarium im. Miłosierdzie Boże w Krakowie-Łagiewnikach jest miejscem, gdzie mieszkał i zmarł. Siostra Faustyna Kowalska w ostatnich latach swojego życia. Jej doczesne szczątki są tam pochowane. Przez tę prostą zakonnicę Pan Jezus przypomniał światu o swoim miłosierdziu.
W sierpniu 2002 roku po raz ostatni do Polski przyjechał papież Jan Paweł II. Jednym z głównych celów jego podróży była konsekracja nowego sanktuarium, gdyż stary, mały kościółek nie wystarczał już dla rzeszy pielgrzymów, którzy tam przybywali. 17 sierpnia przy sanktuarium i na obszernym terenie sanktuarium zgromadziły się rzesze wiernych.
"Jak bardzo dzisiejszy świat potrzebuje Bożego miłosierdzia! Na każdym kontynencie z głębi ludzkiego cierpienia zdaje się wznosić wołanie o miłosierdzie. Tam, gdzie panuje nienawiść, chęć zemsty, gdzie wojna przynosi ból i śmierć niewinnym, potrzebna jest łaska miłosierdzia, która uspokaja ludzkie umysły i serca i rodzi pokój. Tam, gdzie brak jest poszanowania dla życia i godności człowieka, potrzebna jest miłość miłosierna Boga, w świetle której ujawnia się niewypowiedziana wartość każdej istoty ludzkiej. Miłosierdzie jest konieczne, aby wszelka niesprawiedliwość na świecie znalazła swój kres w blasku prawdy - mówił wówczas schorowany papież. Jakże aktualne są te słowa dzisiaj!
"Dlatego dziś w tym Sanktuarium pragnę dokonać uroczystego aktu zawierzenia świata Bożemu Miłosierdziu. Czynię to z gorącym pragnieniem, aby orędzie o miłosiernej miłości Boga, głoszone tu przez Siostrę Faustynę, dotarło do wszystkich mieszkańców ziemi i napełniło ich serca nadzieją. Niech to przesłanie rozchodzi się z tego miejsca na naszą umiłowaną ojczyznę i na cały świat" - tymi słowami Jan Paweł II wyraził cel poświęcenia świata miłosierdziu Bożemu.
Przywołał też tajemnicze słowa Dzienniczka św. Faustyny, w których wskazuje ona, że z Polski musi wyjść "iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście Chrystusa" (por. Dzienniczek, 1732). Jan Paweł II pozostawił nam wszystkim również zadanie: "Tę iskrę łaski Bożej trzeba rozpalić. Trzeba przekazywać światu ogień miłosierdzia. W miłosierdziu Bożym świat znajdzie pokój, a człowiek szczęście. Zadanie to powierzam wam, drodzy bracia i siostry, Kościołowi w Krakowie i w Polsce oraz wszystkim oddanym Bożemu miłosierdziu, którzy przybywają tu z Polski i z całego świata. Bądźcie świadkami miłosierdzia.
Szerzenie kultu Bożego Miłosierdzia to jeden z owoców pontyfikatu Papieża Polaka. Było to, że tak powiem, przedłużenie dzieła, które rozpoczął jako metropolita krakowski. Wówczas zlecił analizę "Dzienniczka" na potrzeby procesu beatyfikacyjnego siostry Faustyny. Wymagało to rzetelnej analizy, ponieważ Stolica Apostolska zakazała rozpowszechniania kultu Miłosierdzia Bożego według form przekazanych przez siostrę Faustynę w 1959 roku. Zakaz został zniesiony w 1978 roku, jeszcze przed wyborem polskiego papieża.
Kardynał Wojtyła zamknął proces na etapie diecezjalnym. Jako papież Jan Paweł II ogłosił siostrę Faustynę błogosławioną, a następnie świętą. W dniu jej kanonizacji, w kwietniu 2000 roku, ustanowił dla całego Kościoła święto Miłosierdzia Bożego, wyznaczone na pierwszą niedzielę po Wielkanocy. Wcześniej święto to było już obchodzone w Polsce. Do rozpowszechnienia kultu Bożego Miłosierdzia przyczynił się również Jan Paweł II, publikując encyklikę Nurkowie w misericordii w 1980 roku.
Poddanie świata Bożemu miłosierdziu w 2002 r. było, że tak powiem, ostatnim akcentem przypominającym to orędzie Kościołowi i wszystkim ludziom. To nie przypadek, że Jan Paweł II zmarł w sobotę, w przeddzień święta Miłosierdzia Bożego.