Nagrody CEU Ángel Herrera, utworzone w 1997 roku, mają na celu uznanie pracy społecznej, dydaktycznej i badawczej osób i grup w sferze CEU. Wśród tegorocznych laureatów nagrody są ŚDM, Papieskie Dzieła Misyjne i influencer @soyunamadrenormal.
Od 1997 roku CEU organizuje CEU Ángel Herrera, w celu uznania pracy społecznej, badawczej i dydaktycznej różnych osób lub grup. W tym roku, w jego 26. edycji, laureatami nagrody są organizacje, np. influencerzy jako "Soyunamadrenergiczny".
Jury składa się z trzech osób, różnych dla każdej kategorii nagród, których nazwiska zostaną podane do wiadomości publicznej w dniu wręczenia nagród.
Upowszechnianie kultury katolickiej
Na stronie Światowe Dni MłodzieżyEuropejskiej, która odbędzie się w sierpniu tego roku w Lizbonie, otrzymał nagrodę za "upowszechnianie kultury katolickiej w celu uznania, poprzez protagonizm młodzieży, promowania pokoju, unii i braterstwa wśród ludów i narodów na całym świecie".
Zastanawiając się nad zwycięzcą, jury doceniło również, że wydarzenie to dostarcza "doświadczenia Kościoła powszechnego, sprzyjając spotkaniu z Jezusem Chrystusem i stanowiąc dla młodych ludzi miejsce narodzin powołań do małżeństwa i życia konsekrowanego".
Najlepsza praca o społecznej nauce Kościoła
Jury doceniło również najlepszą pracę na temat Społecznej Nauki Kościoła, przyznając nagrodę dziennikarce Maríi Ángeles Fernández i zespołowi ds. komunikacji w Papieskie Stowarzyszenia Misyjne.
Etyka i wartości
W kategorii związanej z przekazywaniem wartości nagrodę otrzymała Fundacja Nemesio Rodrígueza i Vicente del Bosque. Z drugiej strony nagrodę otrzymali m.in. influencer Irene Alonso, znana w sieciach społecznościowych jako "soyunamadrenal"za rozpowszechnianie wartości małżeńskich i rodzinnych poprzez swoje platformy cyfrowe.
Solidarność, współpraca rozwojowa i przedsiębiorczość społeczna
Wreszcie jury doceniło pracę Fundacji Kirira, która od lat walczy z okaleczaniem narządów płciowych kobiet.
Religie abrahamiczne na rzecz technologii skoncentrowanej na człowieku
Przedstawiciele wyznań żydowskich i muzułmańskich podpisują w Watykanie Rzymski Apel o Etykę Sztucznej Inteligencji, dokument Papieskiej Akademii Życia poświęcony etyce we wdrażaniu, rozwoju i wykorzystaniu sztucznej inteligencji. Zostały one później przyjęte przez papieża.
"Religie towarzyszą ludzkości w rozwoju technologii skoncentrowanej na człowieku poprzez wspólną refleksję etyczną nad wykorzystaniem algorytmów". Taki komentarz zamieścił na Twitterze papież Franciszek na marginesie wspólnego podpisania rzymskiego apelu o etykę SI przez katolików, Żydów i muzułmanów 10 stycznia w watykańskiej Casina Pio IV.
Wspólny podpis #RomeCall dla #AIEtyka da parte di cattolici, ebrei e musulmani è un segno di speranza. Religie towarzyszą ludzkości w rozwoju technologii skoncentrowanej na człowieku poprzez etyczną refleksję nad wykorzystaniem algorytmów. #algoretica
Sam papież Franciszek przyjął sygnatariuszy krótko wcześniej w Sali Klementyńskiej: obok abp. Paglii, przewodniczącego Papieskiej Akademii dla Życia (PAV) i promotora Apelu, byli rabin Eliezer Simha Weisz i szejk Abdallah bin Bayyah.
Obecni byli również prezes Microsoftu Brad Smith, globalny wiceprezes IBM Dario Gil oraz główny ekonomista FAO Maximo Torero Cullen, którzy sami podpisali dokument w 2020 roku w ramach pierwszej publicznej inicjatywy promowanej przez PAV.
Technologia dla dobra wspólnego
W swoim wystąpieniu Papież powtórzył, że technologia musi zawsze służyć dobru wspólnemu wszystkich, a jednym z warunków osiągnięcia tego celu jest "braterstwo", które z kolei wymaga postawy sprawiedliwości i pokoju.
Wyraźne nawiązanie do jego ostatniej encykliki Fratelli Tutti, ale także wezwanie do uniemożliwienia algorytmom wpływania na współżycie obywatelskie w jakikolwiek złośliwy sposób.
Jako konkretny przykład papież podał praktykę związaną z wnioskami o azyl, precyzując, jak nie do przyjęcia jest "powierzenie decyzji o życiu i losie osoby ludzkiej algorytmowi".
Algorytmy, które decydują o losie
Tego typu praktyki są rozpowszechnione w niektórych krajach europejskich na użytek ich odpowiednich urzędów ds. migracji i uchodźców (na przykład Band w Niemczech), a także zostały skrytykowane i ocenione jako błędne w niektórych okolicznościach przez AlgorithmWatch, organizację pozarządową badającą algorytmy i ich wpływ na społeczeństwo. Niepochlebne wyroki wydał również European Digital Rights (Edri), organ broniący praw cyfrowych na poziomie europejskim.
Dla Papieża, a więc i dla Kościoła, liczy się to, by "dyskryminacyjne użycie tych narzędzi nie zakorzeniło się kosztem najbardziej słabych i wykluczonych". Dobrze więc, że na całym świecie powinna powstać dynamika, która może promować i rozwijać swoistą "antropologię cyfrową", opartą na trzech konkretnych współrzędnych: "etyce, edukacji i prawie" - trzech obszarach wpływ sztucznej inteligencji Wezwanie do działania zwraca uwagę na różne światopoglądy, np. różne tradycje religijne.
Rzymski apel o etykę AI
Na stronie Rzymski apel o etykę SI jest w zasadzie jednym z ostatnich oficjalnych dokumentów promowanych przez agendy Stolicy Apostolskiej w sprawach Sztuczna inteligencja i wpływ, jaki te systemy mogą mieć na człowieka.
Promowany po raz pierwszy przez. Papieska Akademia Życia W lutym 2020 r. deklaracja ta miała tę zaletę, że została podpisana nie tyle i nie tylko przez naukowców z Akademii Watykańskiej - jak to miało miejsce w przeszłości w przypadku podobnych dokumentów - ale głównie przez wykładowców głównych organizacji technologicznych i instytucji o znaczeniu publicznym, którzy wzięli na siebie przestrzeganie tego dokumentu.
Przedsiębiorstwa potrzebują "uzupełnienia duszy
Jak wspomina w książce arcybiskup Vincenzo Paglia Anima digitale. La Chiesa alla prova dell'Intelligenza Artificiale(Tau Editrice), Wezwanie oparte jest na pytaniu i refleksji Brada Smitha, prezesa Microsoftu. "Sam zwierzył mi się, że potrzebuje w firmie czegoś w rodzaju 'suplementu duszy'".
Krótko mówiąc, "inżynierowie znajdują rozwiązania, ale rozwiązania nie są etycznie obojętne: musimy być świadomi i odpowiedzialni nie tylko za korzystanie z urządzeń, ale także za implikacje etyczne obecne na każdym etapie ich cyklu produkcyjnego, który angażuje różne podmioty, od badaczy po inżynierów i od polityków po obywateli". Tu właśnie narodziła się nasza relacja dialogu i współpracy".
To pokazuje, kontynuuje Paglia, że "technologie potrzebują mężczyzn i kobiet, którzy są świadomi i uważni, tak aby mogli zaprojektować siebie w kierunku poprawy, w kierunku pozytywnego rozwoju społecznego i indywidualnego".
Apel Rzymski jest też na razie jedynym tekstem - spośród wielu podpisanych na przestrzeni lat na szczeblu watykańskim dotyczących AI - który został zaprezentowany na konferencji z dziennikarzami w Biurze Prasowym Stolicy Apostolskiej. Przedłożony do zatwierdzenia przez watykański Sekretariat Stanu, doprowadził do powstania fundacji "RenIAssance"Projekt jest dziś wspierany.
Dostępny w języku angielskim, określa go jako "dokument wspólnych zobowiązań", poprzez który ma pobudzić poczucie odpowiedzialności wśród organizacji, rządów, instytucji i sektora prywatnego za przyszłość, w której postęp technologiczny i innowacje cyfrowe służą "ludzkiemu geniuszowi" i kreatywności, nie powodując ich stopniowego zastępowania.
Podczas podpisywania dokumentu 2020 Kelly z IBM powtórzył w imieniu swoim i firmy wspólną odpowiedzialność za zapewnienie, że wszystkie powstające technologie są rozwijane i wykorzystywane dla dobra ludzkości i środowiska.
Dla prezesa Microsoftu zawsze ważne jest promowanie pełnej szacunku debaty na temat tych zagadnień, w tym zdrowych zasad etycznych, które mogą pomóc w rozwiązywaniu wielkich wyzwań współczesnego świata.
Wychowawcy katoliccy mają kluczową i zasadniczą misję: wprowadzić naszych uczniów w miłość Chrystusa. Miłość, która była przedmiotem ostatnich słów Benedykta XVI.
Ostatnie słowa Benedykt XVI na łożu śmierci, przed śmiercią, jak mówi nam jego osobisty sekretarz, były "Jesus, ich liebe dich" ("Jezu, kocham Cię", po niemiecku). W tym kluczowym momencie, kiedy znajdujemy się sami przed Panem, nie ma miejsca na oszustwo, to co naznaczyło nasze życie wypływa bezpośrednio z serca. A podsumowaniem życia niemieckiego papieża była ta wielka i niepowtarzalna miłość.
Tym samym papież Benedykt XVI, ten wielki nauczyciel, dał nam wielką lekcję, ostatnią i ostateczną. Tylko miłość jest tym, co wyznacza życie. Tylko to, co pokochaliśmy, pozostanie wieczne. Pod wieczór życia, jak powiedział św. Jan od Krzyża, będziemy badani w miłości. Tylko w tym.
Może nie zaszkodzi, aby ci z nas, którzy zajmują się edukacją i przekazem wiary, w szczególny sposób zapamiętali tę lekcję. Umysł i wola muszą być uformowane. Trzeba nas wprowadzić w tajemnicę nadprzyrodzoności. Konieczne jest zaangażowanie swojego życia i oddanie go. Ale wszystko to jest bezwartościowe, jeśli nie jest czynione z miłości, jak przypomniał apostoł Paweł chrześcijanom z Koryntu.
Dlatego naszą główną misją jest przede wszystkim przybliżenie dzieciom i młodzieży tej historii miłosnej. Towarzyszyć im w poznawaniu Jezusa Chrystusa. Wprowadzić ich w tę osobistą relację, która jest istotą chrześcijaństwa. I własnym życiem uczyć ich, że ten Chrystus, żywy i zmartwychwstały, jest wielką miłością naszego życia.
To najdalsza rzecz od sappiness i sentymentalizmu. Tylko prawdziwa miłość podtrzymuje "tak" w trudnościach, przekracza granice bólu, staje się ostateczna aż do śmierci. Szczególnie miłość Chrystusa ma niewiele wspólnego z "motylami w brzuchu", bo jest to miłość prawdziwa, ale transcendentna. A jeśli można jej dotknąć, to w ciele zranionego brata, to w codziennym Chlebie. A to nie wystarczy na kilka motyli. Wystarczy na coś znacznie większego. Przeczuwać tę miłość, którą można znaleźć tylko w sercu Boga.
Moje pytanie jako wychowawcy dotyczy tego, czy rzeczywiście wprowadzamy młodych ludzi w tę miłość Chrystusa. Bo jeśli nie jesteśmy, to choćbyśmy nie wiem ile parafek wystawili, nie zrobimy absolutnie nic. Papież Benedykt nieustannie nam o tym przypominał. Bycie chrześcijaninem rodzi się ze spotkania, a nie z przekonania moralnego. I to spotkanie z Jezusem nie może nas pozostawić obojętnymi. Jak powtarzali nam nasi młodzi katecheci "nie można znać Jezusa i nie kochać Go; nie można Go kochać i nie naśladować".
Pierwszym krokiem jest więc uczynienie Jezusa znanym. A głównym sposobem na to jest wprowadzenie ich w modlitewną relację z Pismem Świętym. Czytanie i odmawianie Ewangelii będzie sposobem, który może doprowadzić młodych ludzi do kontaktu ze Słowem Wcielonym. I uczyć ich odkrywania Go w ciszy własnych dusz, w najskrytszych zakamarkach naszej istoty.
Szczególnie muzyka, a w ogóle sztuka, będzie drzwiami, które pomogą rozbudzić wrażliwość i ułatwią to spotkanie. Ale ciało do ciała, kontakt, dotknięcie, którego domaga się miłość, ma miejsce w modlitwie i, w sposób uprzywilejowany, w chlebie Eucharystii.
Święty Manuel González, biskup opuszczonego tabernakulum, mówiąc o małej dziewczynce, która chciała wcześnie przystąpić do pierwszej komunii, powiedział, że był niechętny ze względu na młody wiek dziewczynki i dlatego zachęcał ją do czekania. Ale dziewczyna argumentowała mądrością swojego serca, że musi przyjąć komunię, "bo żeby się kochać, trzeba się dotknąć". To wystarczyło, by przekonać świętego biskupa.
Żeby się kochać trzeba się dotykać, trzeba się dotykać. Miłość rodzi się z osobistego spotkania.
Benedykt XVI daje nam tę ostateczną lekcję czułej i intymnej miłości w swoich ostatnich słowach. Jego serce biło w rytm tej miłości. Jego ostatnim tchnieniem było ogłoszenie głosem jednocześnie słabym i mocnym, że miłość jest ostatecznym słowem, które podtrzymuje nasze życie.
Delegat ds. nauczania w diecezji Getafe od roku akademickiego 2010-2011, wcześniej przez siedem lat (2003-2009) pełnił tę posługę w arcybiskupstwie Pampeluny i Tudeli. Obecnie łączy tę pracę z zaangażowaniem w duszpasterstwo młodzieży, kierując Publicznym Stowarzyszeniem Wiernych "Milicia de Santa María" oraz stowarzyszeniem edukacyjnym "VEN Y VERÁS". EDUCACIÓN", której jest prezesem.
W Sierra Norte de Madrid kryje się ścieżka, która wykazuje osobliwe podobieństwo do pielgrzymki hobbici przez Śródziemie. Jego 122 kilometry to doświadczenie, które przybliża spacerowiczów do wspaniałości Stworzenia.
"The Way" pozwala przenieść się do mitycznego Śródziemia, gdzie chodziły krasnoludy, elfy i orkowie. Dolina Morii, Bree, Rivendell, Shire, Hobbiton, Wierzchołek Wiatru i wiele innych kluczowych miejsc z filmu i książki sprawią, że poczujesz się bohaterem swojej wewnętrznej i zewnętrznej podróży, podczas gdy będziesz odkrywać fascynującą naturę i rozwijać poczucie cudowności, piękna i troski o nią". Tak opisują tę pielgrzymkę ludzie odpowiedzialni za Drogę Pierścienia w swoim strona internetowa.
Pedro de la Herrán, kierownik tej inicjatywy, rozmawia z Omnes o tym projekcie, do którego zaproszeni są wszyscy, niezależnie od tego, czy kochają, czy nie. Władca Pierścieniczy są po prostu miłośnikami sportu czy przyrody.
Skąd wziął się pomysł na Camino?
"El Camino del Anillo" narodziło się jako inicjatywa rozwoju obszarów wiejskich, mająca na celu promocję zapomnianych wiosek Sierra Norte de Madrid. Kiedy filmy Władca PierścieniUświadomiliśmy sobie niezwykłe geograficzne podobieństwo tej osobliwej Sierry do scenariuszy stworzonych przez Tolkiena. W ten sposób narodził się pomysł zaproszenia ludzi do odwiedzenia Śródziemia w Madrycie. W ten sposób dodatkowo ludzie mogli doświadczyć piękna przyrody i literaturaspotkania z samym sobą i z innymi".
Dlaczego archidiecezja madrycka jest w to zaangażowana?
"Inicjatywa potrzebowała struktury, która by ją wspierała. Archidiecezja dostrzegła w tym możliwość czynienia dobra dla Sierra de Madrid, promując jednocześnie duchową drogę spotkania ze stworzeniem. Dziś bardzo modne jest mówienie o zmianach klimatu i zrównoważonym rozwoju. Choć są to ważne kwestie, zapominamy, że prawdziwy etyka środowiskowa musi wyjść od zrozumienia, czym jest natura i kim my, istoty ludzkie, jesteśmy w stosunku do niej. Kościół katolicki postrzega przyrodę jako dar od Boga, o który musimy się troszczyć, jako wspólny dom, w którym uczymy się kochać siebie nawzajem i pozwalać się kochać Bogu. W ten sposób podziw i troska o przyrodę powstają samoistnie.
Mapa pielgrzymki (fot. strona El Camino del Anillo)
Jak robienie tej Ścieżki pomaga ludziom duchowo?
"Kiedy robisz Drogę, znajdujesz się w głębokiej sieci psychologicznej bohaterów Tolkiena, z którymi się identyfikujesz. Zniszczenie pierścienia to walka na całe życie, to dokonanie radykalnego wyboru na dobre, czego nie da się zrobić bez pomocy towarzystwa przyjaciół (wspólnoty pierścieniowej), którzy stoją przy Tobie i pomagają Ci zniszczyć pierścień na dobre. Ludzie, którzy idą Drogą Pierścienia, spotykają swoje wewnętrzne ja, niewysłowioną moc piękna Tworzeniew towarzystwie ludzi, którzy cię kochają, nawet jeśli cię nie znają. Jest to wyjątkowe doświadczenie.
Czy przez takie pielgrzymowanie można odnaleźć Boga? Jak?
"Boga można znaleźć poprzez piękno Stworzenia i towarzystwo innych. W każdym szczególe natury odkrywamy, że jesteśmy kochani przez Stwórcę, który umieścił wszystko na swoim miejscu, i odkrywamy siebie jako część tego niemal nieskończonego piękna, które rozwija się w świetle i życiu. Co więcej, czułość i bezwarunkowa służba ludzi, którzy Ci towarzyszą, zaprasza Cię do zrozumienia życia jako komunia gdzie wszyscy idziemy razem, gdzie każdy jest dla każdego innego, a życie nabiera nowego znaczenia.
Co jest najważniejsze pod względem przygotowania?
"Postawa zdumienia. Wolimy nie mówić zbyt wiele o tym, co znajdziecie. Zazwyczaj mówimy, że Camino mówi, że lasy mówią, że światło mówi. Oczywiście trzeba mieć odrobinę kondycji i chęci do chodzenia, ale najważniejsze jest otwarcie serca, by dać się zaskoczyć. Na Camino robimy doświadczenie od WOW do AH. "WOW, jak wspaniale". "AHH, rozumiem dlaczego wszystko jest takie cudowne.". Można zrozumieć to doświadczenie tylko wtedy, gdy się go doświadczy z pierwszej ręki".
Jaka jest główna duchowa korzyść ze spaceru po Obwodnicy?
"Większość ludzi znajduje spokój i ukojenie. Pochodzą one ze zrozumienia, że życie nie polega na robieniu wielu rzeczy czy spełnianiu oczekiwań społeczeństwa. Na Camino odkrywasz, że życie polega na tym, by pozwolić sobie na miłość. Po powrocie do domu zrozumieliście nowe klucze, które otwierają was na wspólnotę i na Stwórcę.
Jakie są pierścienie lub smoki, z którymi zwykle walczymy dzisiaj?
"O tym każdy z osobna musi się przekonać. Nie chodzi tu o struktury polityczne czy wątki kryminalne. Jest to rzecz wewnętrzna. Największym wrogiem Faramira nie był Sauron, ale jego pokusa założenia pierścienia władzy i rządzenia poprzez manipulowanie rzeczywistością. Prawdziwym wrogiem jest to, co znajdujesz w swoim życiu, co nie pozwala ci być. bezpłatny całości, jest pokusa czynienia dobra poprzez używanie zła. Tylko wtedy, gdy masz nadzieję, że piękno i dobro istnieją, będziesz mógł chcieć zniszczyć pierścień. A spełnić to pragnienie będziesz mógł tylko wtedy, gdy będziesz miał społeczność przyjaciół, którzy na Ciebie stawiają. W dzisiejszych czasach często mówi się, że trzeba być dobrym, ale nie głupim. To przykład przywiązania, jakie mamy do zła. A gdybyśmy mogli być naprawdę dobrzy, zawsze wybierać dobro i gdybyśmy mieli serce, które nie miałoby nic przeciwko poświęceniu życia dla ideałów, które mają znaczenie?
Uzdrowienie i powołanie: etyka lekarska oparta na cnotach
Publikacja w języku hiszpańskim "Uzdrowienie i powołanie" przypomina pracę napisaną przez Amerykanów Pellegrino i Thomasma, która gromadzi zbiór prac pod jednym wspólnym wątkiem, a mianowicie, jak należy pogodzić rozum naturalny z wiarą w medycynie.
Tłumaczenie książki Pomaganie i leczenieopublikowana w 1997 roku przez Amerykanów Pellegrino i Thomasma, przez wielu uważanych za ojców współczesnej etyki lekarskiej. Dzieło stanowiło zwieńczenie płodnego dorobku naukowego i humanistycznego autorów. Pellegrino, lekarz, miał wówczas 77 lat, a młodszy Thomasma, filozof, 58. Obaj byli profesorami na Uniwersytecie Georgetown w Waszyngtonie.
Książka liczy nieco ponad 300 stron. Pierwsze 50 stron zawiera niezwykłą analizę autorstwa dr Manuela de Santiago, tłumacza dzieła i znawcy, jak mało kto, życia i twórczości Pellegrino.
We wstępie do oryginalnego tekstu autorzy wyraźnie zaznaczają, że książka jest kompilacją artykułów z poprzednich lat, z których część miała niewielki nakład. Celem książki jest zebranie zbioru prac pod jednym wspólnym wątkiem, a mianowicie, jak powinien być zgodny rozum naturalny i wiara w medycynie. Celem jest sformułowanie nowej, prawdziwie etycznej doktryny medycyny, opartej na moralności aktu medycznego. W bezprecedensowy sposób zawód lekarza jest postrzegany przez autorów jako chrześcijańskie przedsięwzięcie moralne.
De Santiago rozpoznaje kilka etapów w życiu Pellegrino, od okresu świeckiego po końcowy odcinek o silnym wymiarze religijnym. Pomiędzy nimi był okres naukowy związany z jego pracą jako internisty, okres dydaktyczny jako profesora uniwersyteckiego oraz okres humanistyczny, skupiony na uwzględnianiu wartości ludzkich w praktyce medycznej. Od tego momentu Pellegrino podjął się rekonstrukcji etyki lekarskiej, opierając ją na cnotach, które były wówczas odradzane przez wielkich współczesnych filozofów, takich jak Alasdair MacIntyre i Elizabeth Anscombe, oboje nawróceni na katolicyzm. Wobec powstania pryncypializmu i bioetyki Beauchampa i Childressa, Pellegrino podkreślił beneficence, czyli poszukiwanie dobra pacjenta, jako główny fundament moralności w praktyce medycznej.
Uzdrowienie i powołanie. Zaangażowanie religijne w ochronie zdrowia
AutorzyManuel de Santiago Corchado ; Edmund Pellegrino ; David C. Thomasma
Redakcja: EUNSA
Strony: 332
Rok: 2022
Miasto: Pampeluna
To właśnie w 1986 roku nastąpił u Pellegrino zwrot ku perspektywie religijnej z bardziej świeckiego, medycznego spojrzenia opartego na cnocie. Spustem było sympozjum na temat filozofii i medycyny zorganizowane przez Georgetown University. Od tego momentu Pellegrino skonfigurował moralność lekarską w oparciu o cnotę miłosierdzia, przekształconą we współczucie dla pacjenta. Współczucie to coś więcej niż litość czy sympatia, to odczuwanie i cierpienie z chorymi, towarzyszenie im w ich kruchości jako istotom ludzkim. Mimo to szacunek dla sumienia lekarza musi przeważać nad pewnymi autonomicznymi żądaniami pacjenta.
Etyka lekarska oparta na cnocie i regulowana przez miłość jest dla Pellegrino etyką agape, która wykracza poza zasady, reguły i obowiązki lekarzy, nie po to, by je wchłonąć lub zanegować, ale by je udoskonalić. W ten sposób praktyka lekarska staje się środkiem służby innym, swoistą misją - powołaniem - do której Bóg powołał lekarza.
Pellegrino został zaproszony do członkostwa w Papieskiej Akademii Życia, założonej przez św. Jana Pawła II w 1998 roku. Jego myślenie utożsamiało się z chrześcijańskim personalizmem papieża. W obliczu relatywizmu i pluralizmu społeczeństwa świeckiego, będącego dziedzictwem oświecenia, gdzie postęp technologiczny wydawał się dawać odpowiedź na wszystko, Pellegrino chce odzyskać praktykę medyczną z filozofią moralną i światłem wiary.
AutorVicente Soriano
Lekarz. Specjalista w zakresie zakażeń wirusowych i genomiki. Redaktor naczelny czasopisma "AIDS Reviews". Doradca Krajowego Planu AIDS, był również doradcą WHO, a także badaczem w wielu międzynarodowych badaniach klinicznych oraz w projektach Komisji Europejskiej. Profesor na Wydziale Nauk o Zdrowiu UNIR. Autorka licznych publikacji.
Subskrybuj magazyn Omnes i ciesz się ekskluzywnymi treściami dla subskrybentów. Będziesz mieć dostęp do wszystkich Omnes
Bp Luis Argüello: "Wszystkie charyzmaty Kościoła są potrzebne".
Przez ostatnie cztery lata nazwisko Luis Argüello było związane zasadniczo z Sekretariatem Generalnym Konferencji Episkopatu Hiszpanii, ale od listopada ubiegłego roku bp Luis Argüello ma jedną i jasną misję: pasterzować Kościołowi diecezjalnemu w Valladolid. Wizytę, w której pełnił już funkcję pomocniczą wobec swojego poprzednika, bpa Ricardo Blázqueza, i w której przeżył całe swoje kapłańskie życie.
Arcybiskup Luis Argüello García jest arcybiskupem Valladolid od lipca 2022 r. Z dyplomem prawa cywilnego, przed wstąpieniem do seminarium był wykładowcą uniwersyteckim. Z jego profesury pozostała głęboka analiza rzeczywistości i znajomość człowieka, a także rozległa kultura, która znajduje się w rozmowach i wystąpieniach człowieka, który od czterech lat jest rzecznikiem hiszpańskiego episkopatu.
Jego nowy etap w Kościele w Valladolid, dzisiejsze społeczeństwo, sekularyzacja, to niektóre z tematów, które pojawiają się w tej rozmowie z Omnes, w której Msgr. Argüello rozszerza swoją analizę z ziem Kastylii i Leónu na Kościół powszechny.
Nie jesteś "nowy". Valladolid zawsze było twoją diecezją i pełniłeś tam posługę biskupa pomocniczego. Czy jednak od każdego nowego biskupa nie wymaga się pewnej nowości?
-Kościół zawsze łączy wierność i nowość. W tym sensie moja własna pozycja w Valladolid jest również usytuowana w tej równowadze. Z jednej strony, przez lata dzieliłem już wiele obowiązków w Valladolid. Stamtąd prowadzi droga wierności; ale uważam, że same cechy Kościoła w Valladolid i samego społeczeństwa Valladolid wymagają ode mnie i od całego Kościoła diecezjalnego impulsu nowości. W jakich kwestiach? Powiedziałbym, że we wszystkim, co oznacza przekaz wiary, zarówno głoszenie, jak i inicjację chrześcijańską. Wezwanie do nowego sposobu być na terytorium i w społeczeństwie oraz zachętę do dawania świadectwa o nowości miłości Jezusa Chrystusa wobec współczesnych.
Mówi o głoszeniu wiary. Słuchalność Kościoła wydaje się maleć, zwłaszcza wśród młodych ludzi. Czy nie ma zainteresowania, czy też nie wiemy, jak odnieść się do dzisiejszego świata?
-Myślę, że jest w tym trochę jednego i drugiego. Cała droga sekularyzacji, autonomizacji ludzi i społeczeństwa od Boga i od tego, co znaczy Kościół, ma swój osobliwy akcent. Nie tylko u młodych ludzi, ale także u osób poniżej 60 roku życia, którym zdarza się być rodzicami dzieci i młodzieży. To właśnie sekularyzacja dzisiejszego pokolenia między 40 a 60 rokiem życia ma największy wpływ na brak wiedzy o Jezusie i Kościele, jaką posiada wiele dzieci, młodzieży.
Z drugiej strony istnieje środowisko kulturowe, które oferuje inne "atrakcje" dla niewątpliwie żądnych serca nastolatków i młodzieży.
Oczywiście Kościół, wspólnoty chrześcijańskie, życie parafii..., też mają swoją odpowiedzialność. Być może, jeśli chodzi o katechezę, formację nastolatków i młodzieży itp. trwaliśmy w inercji, nie biorąc pod uwagę tej wielkiej zmiany w kontekście życiowym, rodzinnym i kulturowym w środowisku szkół, instytutów lub w środowisku, które wchodzi przez ekrany.
Uważam jednak, że uogólnienia są niesprawiedliwe i wprowadzają w błąd. Kilka miesięcy temu przeżywaliśmy Pielgrzymkę Młodych w Composteli (PEJ'22) i prawdą jest, że w grupie młodych Hiszpanów było 12 tysięcy osób, czyli kropla w morzu. Ale na tym spotkaniu młodzi ludzie szczególnie poszukiwali nowego znaczenia, czegoś bardziej jednoznacznie nadprzyrodzonego, jeśli mogę tak powiedzieć, a nie tak bardzo "działalności". Zaskoczyło mnie na przykład zainteresowanie młodzieży warsztatami dotyczącymi rozumu i wiary, nauki i wiary, studium niektórych modnych dziś filozofów, sposobu obchodzenia się z serialami czy filmami. Wyrażono obawę samych uczestników: chęć dania racji swojej wierze kolegom ze szkoły średniej i uniwersytetu. To też istnieje.
Jestem coraz bardziej przekonany, że wiek, w którym żyjemy, jest wiekiem postsekularnym, a akcenty życia Kościoła są jeszcze w wielu przypadkach naznaczone doświadczeniem wieku przedsekularnego.
W tym postsekularyzmie są poszukiwania niepodejrzane, najróżniejsze, czasem najbardziej dziwaczne; ale są też poszukiwania sensu, duchowości i Boga.
Czy chodzi więc o to, aby dać nową propozycję?
-Dokładnie. Chodzi o to, by bez kompleksów oferować to, w co wierzymy i czym staramy się żyć. Z pokorą, z większym zaufaniem do łaski.
Jedną z cech charakterystycznych tego postsekularnego czasu jest to, że Kościół, na Zachodzie, wychodzi z wieków i stuleci mieszania się społeczeństwa z Kościołem, co naznaczyło pewne relacje z władzami. Nadal tam jesteśmy, bo te procesy trwają długo, trwają wieki, a my musimy mieć nowy sposób bycia na tym terytorium.
W Kastylii i León jest mnóstwo małych gmin, z niewielką liczbą mieszkańców, rozproszonych..., a we wszystkich wielką budowlą jest kościół. We wszystkich znajduje się wieża z dzwonnicą, a pod każdą z nich, jeszcze do nie tak dawna, znajdowała się dzwonnica.
Nasz dzisiejszy sposób bycia na tym terenie jest inny. Nasze rozumienie parafii musi być inne. Ma to związek z terytorium. A następnie, sposób bycia w społeczeństwie; gdzie jest skrzyżowanie, ponieważ w pewnych aspektach, ogromna większość naszego społeczeństwa w tych kastylijsko-londyńskich gminach nadal jest katolicka: obchodzić święta patronów, w Wielkim Tygodniu, w czasie Bożego Narodzenia. Ale potem, w wielu aspektach codziennego życia, ludzie żyją tak, jakby Bóg nie istniał, nawet w małych miasteczkach,
Bp Chaput zwraca uwagę, że wiarę uważamy za "ładny mebel, który odziedziczyliśmy" i który nie pasuje do naszego nowoczesnego małego mieszkania....
-W wielu przypadkach uważam, że tak jest, a czasem nawet bez nowoczesnego małego mieszkania. Ale jednocześnie jest poszukiwanie, jest niepokój, bo Pan jest zawsze przed nami.
To, o czym mówimy jako o "przemianie kościelnej", jest częścią zmiany społecznej, w której skrajna pochwała autonomii jednostki w przeciwieństwie do tego, co wspólne, wolności w przeciwieństwie do miłości, rodzi niezadowolenie, rodzi dyskomfort. Bardzo konkretne złe samopoczucie, które nazywa się "samotnością", które nazywa się "zażywaniem leków psychotropowych"; na granicy nazywa się niewiedzą, co zrobić ze swoim życiem.
Z drugiej strony istnieje ukryte pragnienie, które pojawia się w tysiącach małych spraw dotyczących braterstwa, dobra wspólnego, troski o stworzenie itd. To właśnie często podkreśla papież Franciszek.
Charakterystyka kerygma Franciszka jest to, że jest on trynitarny. W centrum jest zawsze głoszenie, że Jezus Chrystus zwyciężył grzech i śmierć, ale wraz z tym głoszenie Boga Stwórcy, a stąd wszystko, co wynika z afirmacji stworzenia: wymiary ekologiczne. Także po to, by głosić, że Bóg jest Ojcem. Z tego bierze się mówienie o braterstwie, o więziach, o sojuszach.
Te dwa bicia serca są silne w sercach naszych współczesnych, ale czasami wydają się niemożliwe do przeżycia, ponieważ bicie serca autonomii uważa się za silniejsze od bicia serca braterstwa.
Kolejną kwestią, która pojawia się w rozmowach o siedzibie kastylijsko-nezyjskiej jest kwestia dziedzictwa. Czy zamieniamy kościoły w zwykłe muzea?
-Głównym wyzwaniem większości świątyń w Castilla y León jest to, że są zamknięte, że nie można ich nawet zwiedzać. Drugim wyzwaniem jest ich zachowanie, ponieważ otrzymaliśmy je od poprzednich pokoleń. Trzecim jest to, że budynki, które są utrzymywane i mogą być otwierane dla tego, do czego zostały stworzone, czyli do umożliwienia wejścia w obszar, który stawia nas przed tajemnicą Boga i Jego obecności.
W czasach takich jak nasze, które są misyjne, i w których wielu ludzi nie zna kodów samej świątyni i nie rozpoznaje realnej obecności Pana w tabernakulum, mamy też wyzwanie, że otwarcie i nawiedzenie, może na początku z bardziej historyczno-kulturowym kryterium, może być okazją do poznania, czym jest świątynia, co oznacza świątynia, a także co oznacza tabernakulum z zapaloną lampą.
Jest to kwestia kontrowersyjna, zwłaszcza w relacjach z administracją publiczną. Bo wiele z tych budynków zostało wzniesionych jako obiekty kościelne, ale prawdą jest też, że zrobili to w czasach, kiedy był bardzo duży impas między społeczeństwem a Kościołem, o czym już wspomniałem.
Z drugiej strony Kościół ma świadomość, że sam nie jest w stanie utrzymać wielu z tych budynków, które często znajdują się w małych miejscowościach. Jest to coś, co zdarza się nie tylko w Kastylii i León, ale także w innych częściach Hiszpanii.
Uznajemy, że są to miejsca kościelne i że ich racją bytu jest celebrowanie kultu, ale musimy pamiętać, że "kult" i "kultura" mają to samo źródło. Na czym polega problem? Że niestety - nie tylko w kościołach, ale w ogóle w życiu - kultura ma więcej wspólnego z wytworami kultury, a coraz mniej z kultywowaniem naturaktóra jest tym, co definiuje nas jako ludzi.
Dziś "kultura" jest bardzo modna. Jak tylko się nie przejmujesz, słyszysz o kulturze: kulturze wina, kulturze zielonego dudka..., ale tak naprawdę nie wiesz, co to znaczy. Raczej to, co się dostrzega, to istnienie produktów kulturowych.
Ryzyko związane z naszym dziedzictwem kościelnym polega na tym, że staje się ono tylko kolejnym produktem kulturowym, mierzonym jedynie jego wartością ekonomiczną. Oczywiście jej wartość ekonomiczna jest niebagatelna, zwłaszcza w dobie poważnego kryzysu gospodarczego..., ale prawdziwie kulturalne jest to, co pielęgnuje ludzką naturę. Świątynie dodają do tego kolokwium między kulturą a natura to, co dla wierzącego jest kluczem do obu: łaska. Łaska, która jest w naturaŁaska, która staje się kulturą, sposobem życia i która przemienia naturę w nowe życie, w życie wieczne.
Kiedy biskupi Kościoła w Kastylii naciskają na Wieki człowieka, Już w tekście założycielskim mówi się zarówno o dialogu wiara-kultura, jak i o Kościele samarytańskim w obliczu tych realiów społeczeństwa, które się rozpada, co miało być znakiem rozpoznawczym Kościoła w Kastylii. Ewidentnie dla wielu osób, Wieki człowieka jest tylko marką kulturową, którą mierzy się wartością ekonomiczną, jaką pozostawia w branży hotelarskiej, Wieki człowieka próbuje opowiedzieć, rok po roku, historię, która ma związek z autentycznie kulturową propozycją Kościoła.
Znasz dogłębnie Kościół hiszpański. W ostatnich dokumentach EWG wielokrotnie mówi się o potrzebie jedności chrześcijan. Czy dostrzegasz podział w Kościele? Czy istnieją przeciwstawne nurty?
Dezintegracja jest zawsze antyewangeliczna; prądy nie.
Jesteśmy katolikami. Nie jesteśmy jednym z tych wielokrotnych kościołów, które wyszły z Reformacji, w których za każdym razem, gdy pojawia się jakiś akcent lub różnorodność, powstaje nowy kościół.
W Kościele katolickim różne wrażliwości nazywane są niekiedy charyzmatami, które dały początek zgromadzeniom zakonnym, ruchom, wspólnotom..., odrębnym w Kościele, a wszystkie uznające i głoszące to samo Credo i uznające w następcach Apostołów zasadę jedności.
Komunia katolicka nie jest komunią w jednolitości, w której wszyscy żyjemy z dokładnie taką samą intensywnością tymi samymi stronami Ewangelii.
W czasach kryzysu rzeczywiście pojawia się typowe zjawisko: napięcie między różnymi sposobami postrzegania. Niektórzy bracia kładą akcent na jedną stronę, a inni na drugą. Znów mówimy o wierności i nowości.
Czasy wielkich zmian stawiają Kościół w polaryzacji. Czasem z dobrych intencji, a czasem z konsekwencji grzechu pierworodnego.
Papież Franciszek jest pierwszym papieżem, który pochodzi z południowego megalopolis; to dla nas, Europejczyków, lekki szok. Ale papież Wojtyła, pochodzący z Polski, która doświadczyła dwóch totalitaryzmów, czy intelektualna pozycja Benedykta XVI... który przybył po wiekach papieży włoskich, też były trochę niepokojące.
W tym pontyfikacie papież Franciszek podkreśla znaczenie m.in. kerygmathe (Evangelii Gaudium) i aby głosić kerygmat, trzeba być świętym. (Gaudete et exultate). Ten kerygma że to, co ogłaszamy, stawia nas w kolokwium społecznym, bo kerygma ma wcielenie (Fratelli Tutti)...
Propozycja moralna, którą musimy złożyć, ma korzeń, którym jest antropologia, a ta antropologia ma światło, którym jest chrystologia, Chrystus. Wchodzenie w debaty moralne z osobami, które nie podzielają antropologii lub które odrzucają, że w Chrystusie, Słowie Wcielonym, "to, co znaczy być człowiekiem", zostało objawione "człowiekowi", jest co najmniej skomplikowane.
Papież wzywa nas do głoszenia tego, co istotne, a stamtąd do budowania propozycji dla osoby i moralności. Łatwo to powiedzieć i rzeczywiście, są tacy, którzy mogą czuć się rozbrojeni w obliczu wielkich debat społecznych i moralnych. Mogą mieć rację, jeśli nie jesteśmy zaangażowani w głoszenie Jezusa Chrystusa, Ojca i Ducha Świętego.
Aby ewangelizować sytuacje osobiste tak różnorodne jak dzisiejsza, przydają się wszystkie charyzmaty Kościoła, a różne wrażliwości muszą być zjednoczone w komunii założycielskiej, przyjęciu Credo i centralnym miejscu Eucharystii.
Joseph Evans komentuje czytania z II Niedzieli Zwykłej, a Luis Herrera proponuje krótką homilię wideo.
Joseph Evans-12 styczeń 2023-Czas czytania: 2minuty
Zachwycające jest słuchanie dzisiejszego drugiego czytania (1 Kor 1, 1-3) i dostrzeganie świeżości wczesnego chrześcijaństwa. Św. Paweł zwraca się do jednej z pierwszych wspólnot chrześcijańskich i czyni to z wielkim pięknem, nazywając ich "uświęconych przez Jezusa Chrystusa, zwanych świętymi wraz ze wszystkimi, którzy wszędzie wzywają imienia Pana naszego Jezusa Chrystusa".
Przypomina im, i nam, o ich (naszym) powołaniu do świętości. Być chrześcijaninem to być powołanym do świętości, niezależnie od tego, gdzie jesteśmy geograficznie czy egzystencjalnie. Jak? Przede wszystkim przez modlitwę do Jezusa, który jest Panem wszystkiego.
Warto przypomnieć, kim byli Koryntianie: ludźmi z miasta Korynt w starożytnej Grecji, które Paweł ewangelizował. Korynt był pogańskim miastem słynącym z niemoralności. Paweł musi upomnieć Koryntian za podział na frakcje i za tolerowanie skandalicznego przypadku kazirodztwa. Koryntianie kochali to, co nadzwyczajne, szczególne dary Ducha Świętego - mówienie językami i prorokowanie - a apostoł musi pomóc im zrozumieć, że tym, co liczy się o wiele bardziej, jest miłość: nie nadzwyczajne dary, ale codzienny wysiłek, by kochać siebie nawzajem.
Nawrócenie tych Koryntian na chrześcijaństwo jest częścią wypełnienia pierwszego czytania (Iz 49,3,5-6). Zbawienie Boże przychodzi do "krańce ziemi", w tym pogańskiego Koryntu. To nie tylko dla Izraela, ale dla wszystkich. Stąd Paweł mówi Koryntianom, że jest "ich Panem i naszym".
Dzisiejsze czytania mogą nam przypomnieć o naszym własnym powołaniu do świętości i o potrzebie podtrzymywania świeżości chrześcijaństwa, nie pozwalając na jego stagnację w naszym życiu czy wspólnotach. Może się zdarzyć, że przyjdzie nam żyć i świadczyć w miejscu niemoralnym. Będziemy mieli swoje wady i ekscesy, a czasem trzeba będzie nas skorygować. Lepiej jednak być korygowanym za nadmiar niż za brak pasji. Cokolwiek można by powiedzieć o Koryntianach, nie można by powiedzieć, że brakowało im entuzjazmu.
Ale ten entuzjazm nie jest tylko ludzkim uczuciem. Dlatego dzisiejsza Ewangelia (J 1, 29-34) wskazuje nam na jego źródło: działanie Ducha Świętego w naszych duszach. Jezus chrzci Duchem Świętym, "jest Wybrańcem Boga" i Duch Święty spoczywa na nim. Jan Chrzciciel przywołuje scenę chrztu Chrystusa w rzece Jordan. W ten sposób zaprasza nas również do wejścia w te wody, abyśmy żyli naszym chrztem w codziennym życiu. Chrzest to nie tylko wydarzenie z przeszłości. Jej wody muszą się w nas dobrze rozlewać każdego dnia. Jest to żywe źródło, wylewające dobrą wodę, łaskę Bożą, którą następnie wylewamy na innych poprzez nasz przykład i nasze świadectwo o Chrystusie: w rodzinie i wśród przyjaciół, w czasie wolnym i w miejscu pracy lub nauki.
Homilia na czytania z II niedzieli czasu zwykłego (A)
Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.
W wieku 81 lat zmarł George Pell, australijski kardynał niesłusznie oskarżony o nadużycia i więziony przez ponad rok. Kardynał Pell na zdjęciu podczas mszy otwierającej ŚDM w Sydney w 2008 roku.
"Jeden za wszystkich i wszyscy za Niego" - nowe motto Infancia Misionera
W przyszłą niedzielę, 15 stycznia, obchodzimy Dzień Dziecka Misyjnego. Dzień ten poprzedzi konferencja prasowa, na której zostanie przedstawione nowe hasło tej inicjatywy Papieskich Towarzystw Misyjnych: "Jeden za wszystkich i wszyscy za Niego".
W środę 11 stycznia odbyła się konferencja prasowa poświęcona Infancia Misionera, jednej z inicjatyw Papieskie Stowarzyszenia Misyjne (OMP). W konferencji wzięli udział José María Calderón, dyrektor krajowy OMP w Hiszpanii oraz Jaime Palacio, koordynator Fundacji Corazonistas i świecki misjonarz w Peru od 12 lat z żoną i pięciorgiem dzieci.
Dzieciństwo misyjne i Papieskie Stowarzyszenia Misyjne
Na stronie Misyjne dzieciństwo narodziła się we Francji, aby zachęcić najmłodszych do włączenia się w zadanie ewangelizacji, które od momentu chrztu mają wszyscy chrześcijanie. Głównymi protagonistami tego dzieła są dzieci, a jego celem jest stworzenie "relacji komunii" wśród najmłodszych członków Kościoła, jak zauważył José María Calderón.
Na stronie Papieskie Stowarzyszenia Misyjne nie jest "pomoc od bogatych dla biednych, ale pomoc między chrześcijanami". Nie można jej sprowadzić do poziomu ekonomicznego, mówi Calderón, ale musi ona obejmować duchowość i radość wiary.
Calderón wspomina, że ważne jest dla niego, aby dzieci wiedzieć, że "Kościół to nie twoja dzielnica, twoja szkoła czy twoja parafia, ale że Kościół jest w całym świecie". Na świecie jest wiele dzieci, które żyją swoją wiarą i one też są ważne.
PMS nie ogranicza się do tej pracy z dziećmi, "musimy uświadomić chrześcijanom i wszystkim ludziom dobrej woli, że dzieci potrzebują naszej pomocy" - mówi dyrektor krajowy.
Jeden dla wszystkich i wszyscy dla Niego
Tegoroczne hasło zostało zaczerpnięte z dzieła Alexandre'a Dumasa, "Trzej Muszkieterowie. Trzeba wiedzieć, że w tym świecie "wielu nie ma życia rodzinnego, a jeśli ma, to jest ono bardzo ubogie". Kościół jest po to, by się uczyli".
Hiszpania i misyjne dzieciństwo
Calderón podkreśla, że "Hiszpania jest jednym z krajów, które wnoszą największy wkład w Infancia Misionera". To powinno obudzić poczucie odpowiedzialności i dumy z kontynuowania tej pracy. W 2021 roku na działalność OMP pozyskano z Hiszpanii ponad dwa miliony euro.
José María Calderón, dyrektor krajowy OMP w Hiszpanii (Flickr / OMP)
Konkretny przykład pracy Misyjnego Dzieciństwa
Dzieło misyjne Kościoła jest obecne w ponad 1000 krajach. W tym roku wzięliśmy za przykład terytorium Yurimaguas w Peru, które obejmuje obszar odpowiadający dwukrotnej wielkości Katalonii. Wikariat ten istnieje od stu lat i jest powierzony misjonarzom pasjonistom.
Jaime Palacio, koordynator Fundacji Corazonistas i świecki misjonarz w Peru (Flickr / OMP)
Jaime Palacio jest świeckim misjonarzem, który od 12 lat mieszka w Yurimaguas. Ma tam pięcioro swoich dzieci i przyjechał na konferencję prasową, aby dać swoje świadectwo o misjach w Peru. Opisuje trudności w transporcie, który musi odbywać się rzeką lub samolotem, bogactwo kulturowe i przyrodnicze, "ma się wrażenie, że przyjechało się na koniec świata lub przeciwnie, przyjechało się na początek, do raju".
Palacio relacjonuje, że pierwszą rzeczą, jaką zrobił Kościół po przybyciu do tej części Peru, było zorganizowanie sieci szkół, aby doprowadzić edukację do wszystkich regionów. Głównym problemem w tej chwili jest żywność, ponieważ brakuje śniadań i posiłków, aby walczyć z niedożywieniem dzieci.
Drugim ważnym filarem misji w Peru jest zdrowie - budowane są ośrodki zdrowia, które mają służyć wszystkim mieszkającym tam ludziom. Trudności w poruszaniu się pogarszają sytuację, dlatego należy stworzyć silną sieć opieki zdrowotnej.
Poniżej film z pełnym wystąpieniem Jaime Palacio i José María Calderón:
Papież Franciszek: "Wszystko zaczyna się od spojrzenia Jezusa".
Papież Franciszek rozpoczął dziś podczas audiencji ogólnej nowy cykl katechez. Tematem, który podejmie w najbliższych miesiącach, jest gorliwość apostolska.
Papież Franciszek odbył dziś audiencję generalną w Auli Pawła VI. Po pozdrowieniu zgromadzonych tam wiernych zapowiedział rozpoczęcie nowego cyklu katechez, koncentrującego się na "pasji ewangelizacyjnej, czyli gorliwości apostolskiej".
Nawiązując do tej gorliwości, papież wspomniał, że jest ona "istotnym wymiarem dla Kościoła". Wspólnota z uczniowie Jezusa, w rzeczywistości rodzi się apostolski, misyjny". Ojciec Święty natychmiast zwrócił uwagę, że postawa misjonarz nie jest prozelityzmem, "jedno nie ma nic wspólnego z drugim", chciał podkreślić Papież.
Potrzeba ewangelizacji
Franciszek zwraca uwagę, że. Duch ŚwiętyOd początku kształtuje Kościół wychodzący, "aby nie obracał się sam w sobie, ale był wychodzący, zarażający świadectwem Jezusa".
"Może się zdarzyć - przestrzega Papież - że osłabnie zapał apostolski, pragnienie dotarcia do innych z dobrym głoszeniem Ewangelii". "Są chrześcijanie zamknięci w sobie, którzy nie myślą o innych, ale kiedy życie chrześcijańskie traci z oczu horyzont głoszenia, staje się chore" - mówi Franciszek.
Gdy Kościół traci pasję ewangelizacyjną, "wiara usycha". Misja natomiast jest tlenem życia chrześcijańskiego, ożywia je i oczyszcza". Aby rozpalić ten apostolski zapał, papież Franciszek zapowiada, że podczas tego cyklu katechez będzie pogłębiał Pismo Święte a następnie odwoła się do osób, które żyły misją ewangelizacyjną, "aby pomogły nam rozpalić ogień, który Duch Święty chce w nas podtrzymywać".
Przykład Mateusza
Aby rozpocząć swoją katechezę, Franciszek zwrócił się najpierw do fragmentu Ewangelii opisującego powołanie Mateusza. "Wszystko zaczyna się od Jezusa" - podkreśla Papież. Mateusz był człowiekiem wzgardzonym, zdrajcą, celnikiem. "Ale w oczach Jezusa Mateusz jest człowiekiem, ze swoimi nieszczęściami i swoją wielkością". Ojciec Święty zachęca nas do uświadomienia sobie, że "Jezus nie szuka przymiotników, Jezus zawsze szuka rzeczowników".
"Chociaż istnieje dystans między Mateuszem a jego ludem - kontynuuje - Jezus zbliża się do niego, ponieważ każdy człowiek jest kochany przez Boga". Chrystus pokazuje nam w ten sposób, że "to spojrzenie, które widzi drugiego, kimkolwiek by on był, jako odbiorcę miłości, jest początkiem ewangelicznej pasji. Wszystko zaczyna się od tego spojrzenia".
Papież zachęca nas do zadania sobie pytania, "jak patrzymy na innych, jak często widzimy ich wady, a nie potrzeby". "Jezus patrzy na wszystkich z miłosierdzie i upodobania - mówi Franciszek, a my musimy uczyć się na jego przykładzie.
"Wszystko zaczyna się od spojrzenia Jezusa" - zaznacza Papież. Chrystus, nazywając Mateusza, "wprawia go w ruch wobec innych, każe mu opuścić pozycję wyższości, aby postawić go na równi z braćmi i otworzyć przed nim horyzonty serwis". Ta myśl jest fundamentalna dla chrześcijan, ponieważ musimy umieć "stanąć, wyjść do innych, szukać innych".
Pierwszą rzeczą, która dzieje się po tym, jak Mateusz odpowiada na wezwanie Chrystusa, jest to, że celnik wraca do domu, witając Mistrza, ale "wraca odmieniony i z Jezusem". Jego gorliwość apostolska nie zaczyna się w nowym, czystym i idealnym miejscu, ale tam, gdzie żyje, z ludźmi, których zna".
Zapowiedź, dziś, teraz
"Nie powinniśmy oczekiwać, że będziemy doskonali - mówi Franciszek - i że przejdziemy długą drogę za Jezusem, aby dać o Nim świadectwo. Nasze głoszenie zaczyna się dzisiaj, tam gdzie żyjemy". Ta misja głoszenia, co więcej, "nie zaczyna się od prób przekonania innych, ale od dawania świadectwa każdego dnia o uroda miłości, która wejrzała na nas i podniosła nas".
Trzeba pamiętać, przestrzega papież Franciszek, "że głosimy Pana, nie głosimy siebie". "Kościół rośnie nie przez prozelityzm, ale przez przyciąganie", powtarza Ojciec Święty, ponieważ ci, którzy "prozelityzują, nie mają chrześcijańskiego serca".
"To zeznania atrakcyjny i radosny jest cel, do którego Jezus prowadzi nas swoim spojrzeniem miłości i poruszeniem zewnętrznym, które Jego Duch wzbudza w naszych sercach". Franciszek kończy audiencję prosząc nas o ocenę, czy nasze spojrzenie przypomina spojrzenie Chrystusa.
George Pell, australijski kardynał, który był niegdyś prefektem finansowym Watykanu i został niesłusznie oskarżony o nadużycia, zmarł wczesnym rankiem na skutek zatrzymania akcji serca w następstwie komplikacji po operacji wymiany stawu biodrowego, którą przeszedł 10 stycznia.
"Niewinna osoba mogła zostać skazana".
Ostatnie lata życia kardynała Pella upłynęły pod znakiem ponad rocznego pobytu w więzieniu po tym, jak został skazany na pięć zarzutów związanych z molestowaniem dwóch chórzystów. W czerwcu 2002 roku abp Pell ustąpił z funkcji arcybiskupa Melbourne, gdy został oskarżony, po raz pierwszy, o seksualne wykorzystanie nieletniej. Dochodzenie kościelne nie znalazło wystarczających dowodów na potwierdzenie zarzutów, które sięgają 1961 roku.
Rok później abp Pell został przez papieża Jana Pawła II kreowany na kardynała. Jak sam zaznaczył w wywiadzie udzielonym z tej okazji, głoszenie orędzia Chrystusa i jasne przedstawianie doktryny było jego zdaniem jedynym sposobem na zapewnienie stałego wzrostu i wierności Kościoła katolickiego.
Kardynał Pell uczestniczył w konklawe w 2005 roku, które wybrało papieża Benedykta XVI oraz w konklawe w 2013 roku, które wybrało papieża Franciszka. Został mianowany przez papieża Franciszka inauguracyjnym prefektem Sekretariatu ds. Gospodarki, którą to funkcję pełnił technicznie od 2014 do 2019 roku. Choć już w 2017 roku Pell wziął urlop od stanowiska prefekta, by wrócić do Australii i stawić czoła zarzutom o historyczne wykorzystywanie seksualne dzieci. Stanowczo bronił swojej niewinności podczas całego procesu, który doprowadził do skazania w dniu 11 grudnia 2018 r. na wszystkie pięć postawionych mu zarzutów. Dwa dni później papież Franciszek usunął go ze swojego wewnętrznego grona kardynałów.
13 marca 2019 r. kardynał Pell został skazany na sześć lat więzienia. Po 13 miesiącach pozbawienia wolności został zwolniony w kwietniu 2020 roku w wyniku drugiej apelacji.
Podczas pobytu w więzieniu, osiem miesięcy w izolatce, kardynał Pell spisał swoje myśli i doświadczenia w książce "Dziennik więzienny". Książka odnotowuje nieprawidłowości w jego procesie, samotność, jakiej doświadczył, a nawet jego żal z powodu podejrzeń, jakie żywiło wobec niego wielu ludzi w Kościele, i opuszczenia, jakiego doznał nawet w kręgach kościelnych.
W decyzji wydanej 7 kwietnia 2020 roku High Court of Australia unieważnił to skazanie, stwierdzając, że istniała "znacząca możliwość, że niewinna osoba mogła zostać skazana, ponieważ dowody nie wykazały winy w wymaganym standardzie dowodowym."
Sam papież Franciszek z zadowoleniem przyjął świadectwo wiary, przebaczenia i odwagi australijskiego kardynała podczas prywatnego spotkania 12 października 2020 r., sześć miesięcy po tym, jak Sąd Najwyższy Australii unieważnił wyrok skazujący kardynała w związku z zarzutami o nadużycia seksualne.
Kardynał Pell zauważył, że jego doświadczenie niesłusznego skazania w więzieniu pomogło mu zrozumieć cierpienie Chrystusa: "kto nie przyjmie swojego krzyża i nie pójdzie za mną, nie może być moim uczniem" - przypomniał kardynał, przyznając, że to przejście przez cierpienie "sprawia chrześcijanom trudność".
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Australii, arcybiskup Timothy Costelloe, SDB, zauważył, że "kardynał Pell zapewnił silne i wyraźne przywództwo w Kościele katolickim w Australii, jako arcybiskup Melbourne i arcybiskup Sydney oraz jako członek Konferencji Episkopatu przez ponad 25 lat. Kiedy wspominamy go i zastanawiamy się nad jego spuścizną, zapraszam wszystkich katolików i innych ludzi dobrej woli do włączenia się w modlitwę za kardynała Pella, człowieka głębokiej i trwałej wiary, oraz za spokój jego duszy."
Ze swej strony metropolita Sydney i prymas Australii abp Anthony Fisher, O.P., odprawił Mszę św. za zmarłego 11 stycznia kardynała w katedrze St Mary's w Sydney, gdzie zostanie pochowany. Anthony Fisher, O.P., odprawił Mszę św. za zmarłego 11 stycznia kardynała w katedrze St Mary's w Sydney, w której krypcie zostanie pochowany.
Życie kardynała George'a Pella
George Pell urodził się 8 czerwca 1941 roku w Ballarat w Australii, syn George'a Arthura i Margaret Lillian Pell. Jego ojciec był zdeklarowanym anglikaninem; matka była pobożną katoliczką o irlandzkim pochodzeniu.
Pell uczęszczał do St. Patrick's College w Ballarat w latach 1956-1959. Jako wybitny piłkarz, po studiach wstąpił do dzisiejszej Australian Football League, ale potem poczuł powołanie do kapłaństwa, więc w 1960 roku rozpoczął studia teologiczne w Corpus Christi College Regional Seminary.
W 1963 roku Pell kontynuował studia na Papieskim Uniwersytecie Urbanistycznym w Rzymie, a w 1967 roku ukończył studia teologiczne. W trakcie ostatniego roku studiów, 16 grudnia 1966 r., w Bazylice św. Piotra na Watykanie, przyjął święcenia kapłańskie w diecezji Ballarat.
W 1971 r. uzyskał doktorat z filozofii i historii Kościoła na Uniwersytecie Oksfordzkim (Anglia), a w 1982 r. uzyskał tytuł magistra edukacji na Uniwersytecie Monash (Australia). Jako kapłan pełnił różne funkcje parafialne i diecezjalne, w tym wikariusza biskupiego ds. edukacji i rektora Seminarium Bożego Ciała.
W 1987 roku George Pell został mianowany biskupem pomocniczym Melbourne w Australii. 16 lipca 1996 r. został mianowany arcybiskupem Melbourne. Pięć lat później, 26 marca 2001 r., został mianowany arcybiskupem Sydney, a 10 maja 2001 r. został zainstalowany.
W czerwcu 2002 roku arcybiskup Pell ustąpił ze swoich obowiązków, gdy został oskarżony, po raz pierwszy, o seksualne wykorzystanie nieletniej. Śledztwo kościelne nie znalazło wystarczających dowodów na potwierdzenie zarzutów, które sięgają 1961 roku.
Na konsystorzu, który odbył się 21 października 2003 r., abp Pell został przez papieża Jana Pawła II mianowany kardynałem.
Pełnił też różne funkcje w Kurii Rzymskiej. Tam też zasiadał w Papieskiej Radzie ds. Pokoju i Sprawiedliwości, Kongregacji Nauki Wiary oraz Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. W 2002 roku został mianowany przewodniczącym Vox Clara, komisji doradzającej Divine Worship and the Sacraments w sprawie tłumaczeń liturgicznych na język angielski. Był też konsultantem Papieskiej Rady ds. Rodziny. Był członkiem komitetu sterującego Międzynarodowej Katolickiej Komisji Migracyjnej oraz członkiem Papieskiej Rady ds. Krzewienia Nowej Ewangelizacji. W 2012 r. został mianowany członkiem Kongregacji ds. Biskupów.
Kardynał Pell uczestniczył w konklawe w 2005 roku, które wybrało papieża Benedykta XVI oraz w konklawe w 2013 roku, które wybrało papieża Franciszka. Został mianowany przez papieża Franciszka inauguracyjnym prefektem Sekretariatu ds. Gospodarki, którą to rolę technicznie pełnił od 2014 do 2019 roku. Jego wizja i zaangażowanie w przywrócenie czystości i przejrzystości watykańskich finansów sprowadziły na niego niemałą presję.
W 2017 roku kardynał Pell wziął urlop od stanowiska prefekta, aby wrócić do Australii i stawić czoła zarzutom o historyczne wykorzystywanie seksualne nieletnich. Przez cały proces, który doprowadził do jednogłośnego skazania 11 grudnia 2018 r. na wszystkie pięć postawionych mu zarzutów, niezłomnie wyznawał swoją niewinność. Dwa dni później papież Franciszek usunął go ze swojego wewnętrznego grona kardynałów.
Wyrok skazujący kardynała Pella został podany do publicznej wiadomości 26 lutego 2019 r. Arcybiskup Mark Coleridge z Brisbane, ówczesny przewodniczący Konferencji Episkopatu Australii, powiedział wówczas w oświadczeniu, że "wiadomość o skazaniu kardynała George'a Pella na podstawie historycznych zarzutów o seksualne wykorzystywanie dzieci wstrząsnęła wieloma w całej Australii i na całym świecie, w tym katolickimi biskupami Australii".
13 marca 2019 r. kardynał Pell został skazany na sześć lat więzienia z okresem bez możliwości zwolnienia warunkowego wynoszącym trzy lata i osiem miesięcy. Po 13 miesiącach pozbawienia wolności został zwolniony w kwietniu 2020 roku w wyniku drugiej apelacji. Nieco ponad rok później High Court of Australia unieważnił ten wyrok, stwierdzając, że istniała "znaczna możliwość, że niewinna osoba mogła zostać skazana, ponieważ dowody nie wykazały winy w wymaganym standardzie dowodowym."
Emeritus. Przewijanie Ratzingera podpisana przez dziennikarza Álvaro Sáncheza Leona maluje wielobarwny portret Papież Benedykt XVI. Ponad 40 bliskich świadectw współpracowników, przyjaciół, biografów Ratzingera i watykanistów składa się na wyjątkowy i zaskakujący obraz, który przedstawia nam księdza, sąsiada z Borgo Pio i prawie nieznanego, głębokiego i pogodnego teologa, skromnego papieża, który ustąpił mimo niezrozumienia wielu.
Álvaro Sánchez León (Sewilla, 1979) jest niezależnym dziennikarzem specjalizującym się w wywiadach i reportażach społecznych, autorem m.in. Na ziemi jak w niebie. Opowieści z duszą, sercem i życiem Javier Echevarría (Rialp, 2018) lub Hiszpania w zawieszeniu (2022) rozmawia z Omnesem o tej nowej książce o. Benedykt XVI inny, a jednocześnie bliski.
Na stronie Emeritus. Przewijanie Ratzingera Proponuje Pan różne portrety Benedykta XVI. Co Pana najbardziej uderzyło? Czy emerytowany papież był dla Pana również nowym odkryciem?
-Ta książka to jeden portret malowany słowami, ale przy użyciu różnych technik dziennikarskich. Głosami osób, które miały z nim do czynienia z pierwszej ręki, jego tekstami, słowami, czynami i jego odciskiem, staram się skupić bezpośrednio na duszy osoby, która była papieżem i która zawsze będzie butlą z tlenem dla całego Kościoła.
Moją specjalnością zawodową są wywiady, które mają na celu dogłębne poznanie ludzi. W tym przypadku robię wielogłosowy wywiad z chęcią trafienia w cel jednej z najpotężniejszych postaci świata naszych czasów.
Uderzyło mnie wiele rzeczy: autentyczna dobroć, ścisła inteligencja, spójność, prostota... Życie Ratzingera to prosta linia w górę. Jeśli śledzisz ją uważnie, to również wznosisz się.
Było dla mnie odkryciem zagłębić się w jej duszę, w jej historię, w poza jej spojrzenia i zobaczyć, do jakiego stopnia osoba, która modli się, która myśli i która żyje naturalnie tym, co kocha, może z cudowną dyskrecją przekształcić wszystko, czego dotyka.
Zbiera Pan też portrety najbliższego Ratzingera, tego dyskretnego księdza, który mieszkał w Borgo Pio, jaki był Ratzinger "na piechotę"?
-Joseph Ratzinger był - jest!!! - prostym człowiekiem, którego prawdziwie rozumieją tylko prości ludzie, dlatego rzymska dzielnica Borgo Pio, w której mieszka od czasu, gdy wylądował w Rzymie, by przewodzić Kongregacja Nauki Wiary dopóki nie został wybrany na papieża, to miejska salsa, w której najlepiej znamy daną osobę, bez kurialnych atrybutów i bez akademickich wyróżnień.
Portier jego kamienicy przy Piazza della Città Leonina, szewc, krawiec, piekarz czy kelner przed jego domem tak go zapamiętali, jako dobrego księdza z awersją do samouwielbienia. Nieśmiały, ale przystępny.
Minęły lata, a wszyscy ci kluczowi anonimowi ludzie, z którymi przeprowadziłem wywiady, są podekscytowani, by o nim mówić, ponieważ po otwarciu przed nim swoich dusz, wysłuchaniu jego opowieści i kontemplacji jego dobroci, uważają go za członka rodziny, którego mieli zaszczyt spotkać przez przypadek. Dla wielu z nich te sąsiedzkie spotkania zapewne zmieniły ich życie.
Ratzinger jest dla wielu mężczyzn w hierarchii kościelnej ciekawym wzorem do przemyślenia, jak sprawować urząd w Kościele i dlaczego stanowiska nie mają znaczenia, jeśli nie służą do tego, by po drodze stać się świętymi.
Álvaro Sánchez León. Autorka książki "Emeritus. Przewijanie Ratzingera".
Powołanie kapłańskie i życie księży było jedną z "pasji" teologicznych Benedykta XVI. Co wyróżnia się w jego koncepcji kapłaństwa i jego powołania?
-Dzień święceń kapłańskich był najszczęśliwszym dniem jego życia, jak sam wspomina w swojej autobiografii. Młody Józef od najmłodszych lat był wychowywany w chrześcijańskim domu, gdzie podążanie za wolą Bożą było najlepszym prezentem dla siebie. Mając za pre-seminarium wojnę światową, jego kapłańska dusza wykuwała się w bardzo bliskiej wewnętrznej relacji z jedynym wzorem jego życia: Jezusem Chrystusem.
Ratzinger do końca swoich dni był "kapłanem w ogniu". Jego przykład bez chęci dawania przykładu może być najlepszym płucem dla niektórych księży, których serca zostały zamrożone przez okoliczności życiowe.
W jego kapłaństwie uderza kilka rzeczy, bo są one atrakcyjne i bardzo zaraźliwe. Z jednej strony rozumie kapłaństwo jako most między Bogiem a ludźmi, który działa tylko wtedy, gdy jego życie wewnętrzne jest podstawowym filarem. Z drugiej strony, jego kapłaństwo to otwarte ramiona dla całej ludzkości. Choć miał niewielką praktykę duszpasterską, bo natychmiast został poproszony przez hierarchię kościelną o zostanie biskupem, kardynałem i PapieżSwoją wrażliwość intelektualną wykorzystywał do pocieszania, swoim poszukiwaniem prawdy, niejednej głowy i niejednego niespokojnego serca.
Z biografii bez fajerwerków przemawia jego wizja księdza jako sługi, który nie zrzuca obrączek, nawet jeśli są to obrączki Piotra. Ratzinger jest ciekawym wzorem dla wielu panów z hierarchii kościelnej, którzy powinni jeszcze raz zastanowić się, jak sprawować urząd w Kościele i dlaczego stanowiska nie mają żadnego znaczenia, jeśli nie służą temu, by po drodze stać się świętymi.
I ostatnia, bardzo pouczająca uwaga. Choć Ratzinger od najmłodszych lat chciał być księdzem i prosił króla i królową o brewiarze dla dzieci, nigdy nie był osobą duchowną. Doskonale rozumiał rolę świeckich w Kościele i dodawał skrzydeł wszystkim ruchom, które pomagały ludziom spotkać Boga pośród świata. Był tak wszechstronny, że jego kapłańska posługa była objęciem całej ludzkości bliźniaczymi ramionami rozumu i wiary.
Jakie dziedzictwo pozostawia w Kościele Benedykt XVI?
-Kiedy Benedykt XVI ustąpił, taka ocena już padła, choć może teraz, gdy minęło dziesięć lat, jesteśmy bardziej świadomi tego dziedzictwa. W każdym razie jest zbyt wcześnie, aby z całą pewnością mówić o spadku.
Mam wrażenie, że Benedykt XVI pozostawił Kościół bardziej klarowny, esencjonalny, bardziej zależny od Jezusa Chrystusa, bardziej wyważony między rozumem a emocjami, bardziej pogodny, bardziej wierny i bardziej nowoczesny w swoim otwarciu na intelektualne peryferie.
Jest wiele osób niepraktykujących, które mają silne pragnienie transcendencji, ale nie znajdują odpowiedzi w Kościele. Z jakiegokolwiek powodu. Wielu z tych ludzi czuje się bardzo komfortowo czytając Benedykta XVI, ponieważ rozumieją, że ich magisterio jest tak bliski Prawdzie uczynionej ciałem, że nie pozostawia nikogo obojętnym. Widzą, że jego słowa to nie teoria, ale życie w pierwszej osobie, i to tak autentyczne, że obala wiele uprzedzeń i oświetla złudzenia, które zaspokajają głębię naszych serc.
Rezygnacja Benedykta XVI to jedno z wydarzeń, które naznaczyło Kościół w ostatnich dekadach, a jednocześnie trudne do zrozumienia dla wielu katolików. Jak można zrozumieć tę decyzję?
-Każdy, kto zna duszę Ratzingera, wie, że decyzja podjęta w sumieniu może być tylko wynikiem cnotliwego konsensusu między wolą Boga a wolnością człowieka.
O tej rezygnacji powstało tysiące thrillerów i wiele filmów, ale on sam niejednokrotnie tłumaczył, że była to decyzja podjęta ze względów zdrowotnych. Pełna stopa. Nie ma wosku, ale to co się pali. Tak proste jest życie papieża emeryta. Ten, kto jest mądry i pokorny, i kto zna siebie, wie, że aby być papieżem, potrzebuje wigoru, którego nie ma, i ustępuje.
Wielu ludzi po tej dyskretnej rezygnacji lepiej zrozumiało tego wielkiego człowieka. Dobrowolne zejście na drugi plan jest czymś niezrozumiałym w tym społeczeństwie reflektorów, władzy i chwały. Zejście na zaplecze, by modlić się o jedność Kościoła i cieszyć się za zasłoną, to nauka jak w świątyni.
Katolicy, którzy zajmują się ocenianiem intencji, nigdy tego nie zrozumieją.
Katolicy i niekatolicy, którzy cenią sobie wolność prawych sumień, nie tylko szanują, ale wręcz przyklaskują prawdziwemu życiu odważnego kapłana, który postawił wszystkie swoje karty na wyłączny osąd tego, co myśli Bóg.
Emeritus. Przewijanie Ratzingerawydany przez. Wydawnictwo Palabra i która wkrótce trafi do sprzedaży, liczyła na świadectwa m.in. byłego dyrektora watykańskiej komunikacji za pontyfikatu Benedykta XVI, Federico Lombardiego; jego osobistego sekretarza, monsignora Georga Gänsweina, oraz prałata Opus Dei, Fernando Ocáriz, ale także anonimowe postaci, jak choćby krawiec, szewc czy piekarz Benedykta XVI z czasów, gdy był kardynałem.
Papież Franciszek opublikował filmik z intencją, którą powierza Globalnej Sieci Modlitwy. Te comiesięczne filmy mają na celu przyłączenie się do modlitwy w konkretnych intencjach Ojca Świętego.
Na stronie Papież Franciszek podała do wiadomości publicznej swój zamiar modlitwa za miesiąc styczeń. Poprzez tę inicjatywę Franciszek prosi swoją Światową Sieć Modlitwy o konkretne propozycje, aby cały świat modlił się z nim w różnych intencjach. Tym razem prosi o modlitwę za wychowawców:
"Chciałbym zaproponować pedagogom, aby dodali do swojego nauczania nową treść:. braterstwo. Edukacja jest aktem miłości, który oświetla nam drogę do odzyskania poczucia braterstwa, abyśmy nie ignorowali tych, którzy są najbardziej potrzebujący. wrażliwy. Wychowawca jest świadkiem, który nie przekazuje swojej wiedzy umysłowej, ale swoje przekonania, swoje zaangażowanie w życie. Ten, kto umie dobrze posługiwać się trzema językami: językiem głowy, językiem serca i językiem rąk, w harmonii. I stąd radość z komunikowania się. I będą słuchani o wiele uważniej i będą twórcami wspólnoty.Dlaczego? Bo to oni sieją to świadectwo. Módlmy się, aby wychowawcy byli wiarygodnymi świadkami, uczącymi raczej braterstwa niż konfrontacji i pomagającymi zwłaszcza młodzi ludzie najbardziej narażone".
Papież Franciszek opublikował krótkie orędzie na 31. Światowy Dzień Chorego, który będzie obchodzony 11 lutego. Ojciec Święty rozpoczął od ostrzeżenia, że "choroba jest częścią naszego ludzkiego doświadczenia. Ale jeśli jest przeżywana w izolacji i opuszczeniu, jeśli nie towarzyszy jej troska i współczucie, może stać się nieludzka.
Franciszek zwraca uwagę, że te doświadczenia choroby pozwalają nam "zobaczyć, jak idziemy: czy rzeczywiście idziemy razem, czy też jesteśmy na tej samej drodze, ale każdy jest sam, dbając o swoje interesy i pozostawiając innych samym sobie".
Chorzy i podróż synodalna
Papież zaprasza nas, w świetle m.in. podróż synodalnaWykorzystajmy Światowy Dzień Chorego, aby "zastanowić się nad tym, że właśnie poprzez doświadczenie słabości i choroby możemy nauczyć się kroczyć razem według Bożej drogi, którą jest bliskość, współczucie i czułość".
Powtarzając fragment z księgi proroka Ezechiela, Franciszek zastanawia się, że "doświadczenie wędrówki, choroby i słabości są naturalną częścią naszej drogi, nie wykluczają nas z ludu Bożego, przeciwnie, wprowadzają nas w centrum uwagi Pana, który jest Ojcem i nie chce zgubić po drodze żadnego ze swoich dzieci". To zatem sam Bóg uczy nas "być naprawdę wspólnotą, która idzie razem, zdolną nie dać się zainfekować kulturą wyrzucania".
Encyklika Fratelli Tutti
Papież przypomina o swojej encyklice Fratelli Tuttipodpisanej 3 października 2020 r., w której rozwija przypowieść o dobrym Samarytaninie, którą Jezus opowiada w Ewangelii. Franciszek mówi o tej przypowieści: "Wybrałem ją jako ośjako punkt zwrotny, aby wyjść z "cienia zamkniętego świata" i "myśleć i rozwijać świat otwarty" (por. n. 56)".
Przypominając aktualność przesłania tego fragmentu Ewangelii, Ojciec Święty stwierdza, że "istnieje głęboki związek między tą przypowieścią Jezusa a wieloma sposobami, na jakie dzisiaj odmawia się Ewangelii". braterstwo". Kontynuując porównanie zauważa więc, że "fakt, iż pobity i obdarty człowiek jest porzucony przy drodze, przedstawia stan, w jakim wielu naszych braci i sióstr jest pozostawionych, gdy najbardziej potrzebują pomocy".
Analizując sytuację ofiary w przypowieści, Papież mówi, że "ważne jest tu rozpoznanie stanu samotności, opuszczenia. Jest to okrucieństwo, które można przezwyciężyć przed każdą inną niesprawiedliwością, ponieważ, jak mówi nam przypowieść, do jego wyeliminowania wystarczy chwila uwagi, wewnętrzny ruch współczucie". Postawa Samarytanina zatem, "nie myśląc nawet o tym, zmieniła wszystko, stworzyła bardziej braterski świat".
Strach przed kruchością
Franciszek kontynuuje swoje przesłanie z dobitnym stwierdzeniem: "nigdy nie jesteśmy przygotowani na chorobę". Papież idzie dalej, mówiąc, że "boimy się wrażliwości, a wszechobecna kultura rynku popycha nas do zaprzeczania jej. Nie ma tu miejsca na kruchość. I tak zło, kiedy wdziera się i atakuje nas, pozostawia nas oszołomionych".
Konsekwencje tego szybko stają się widoczne i "może się zdarzyć, że inni nas porzucają, albo że czujemy, iż powinniśmy ich porzucić, aby nie być dla nich ciężarem". Tak zaczyna się samotnośći zatruwa nas gorzkie poczucie niesprawiedliwości, przez które nawet Niebo zdaje się zamykać na nas.
Ucierpią nie tylko relacje z innymi, ale także "trudno nam pozostać w pokoju z Bogiem". W związku z tym, zdaniem Papieża, konieczne jest, aby "cały Kościół, także w odniesieniu do choroby, został skonfrontowany z ewangelicznym przykładem Dobrego Samarytanina, aby stał się prawdziwym szpitalem polowym".
Doświadczenie kruchości przypomina, że "wszyscy jesteśmy delikatni i bezbronni; wszyscy potrzebujemy tej współczującej opieki, która umie się zatrzymać, wyciągnąć rękę, uzdrowić i podnieść". Sytuacja chorych jest więc wezwaniem, które przerywa obojętność i zwalnia tempo tych, którzy idą do przodu, jakby nie mieli sióstr i braci".
Światowy Dzień Chorego
Z tych wszystkich powodów Światowy Dzień Chorego jest ważny i aktualny, ponieważ "jest nie tylko zaproszeniem do modlitwy i bliskości z cierpiącymi. Ma również na celu uwrażliwienie ludu Bożego, instytucji zdrowotnych i społeczeństwa obywatelskiego na nową, wspólną drogę rozwoju".
Wracając do wspomnianego fragmentu Ewangelii, Papież mówi, że konkluzja przypowieści o Dobrym Samarytaninie sugeruje nam, jak ćwiczenie braterstwa, zapoczątkowane przez spotkanie twarzą w twarz, może być rozszerzone na zorganizowaną opiekę.
Przypominając wielki kryzys zapoczątkowany przez pandemia COVID 19Lata pandemii zwiększyły nasze poczucie wdzięczności wobec tych, którzy każdego dnia pracują na rzecz zdrowia i badań naukowych - powiedział Franciszek. Ale nie wystarczy wyjść z tak wielkiej zbiorowej tragedii poprzez uhonorowanie kilku bohaterów. Konieczne jest, aby "wdzięczności towarzyszyło aktywne poszukiwanie, w każdym kraju, strategii i środków, tak aby wszystkim istotom ludzkim zagwarantować dostęp do opieki i podstawowe prawo do zdrowia".
"Zajmij się nim"
Papież kończy swoje orędzie apelem, jaki w przypowieści skierował do niego Jezus Chrystus: "Zaopiekuj się nim" (Łk 10, 35) - to polecenie Samarytanina skierowane do karczmarza. Jezus powtarza to także każdemu z nas, a na koniec napomina: "Idźcie i czyńcie podobnie". Jak podkreśliłem w Fratelli tuttiPrzypowieść pokazuje nam, z jakimi inicjatywami może być odbudowana wspólnota przez mężczyzn i kobiety, którzy czynią kruchość innych swoją własną, którzy nie pozwalają budować społeczeństwa wykluczenia, ale czynią się sąsiadami, podnoszą i rehabilitują upadłych, aby dobro było wspólne" (n. 67)".
Sytuacje bólu przypominają nam, że "zostaliśmy stworzeni dla pełni, która jest osiągalna tylko w miłości". Nie jest opcją żyć obojętnie w obliczu bólu" (Encyklika Fratelli Tutti, n. 68).
Franciszek zaprosił też, by "11 lutego 2023 roku spojrzeć także na sanktuarium w Lourdes jako na proroctwo, lekcję powierzoną Kościołowi w sercu nowoczesności". Liczy się nie tylko to, co działa, ani nie tylko ci, którzy wytwarzają. Chorzy znajdują się w centrum ludu Bożego, który idzie z nimi naprzód jako proroctwo ludzkości, w której wszyscy są wartościowi i nikogo nie można odrzucić". Wraz z tym papież polecił wstawiennictwu Maryi Dziewicy wszystkich chorych i osoby, które się nimi opiekują, i przesłał im swoje błogosławieństwo.
"Wszystko dla Ciebie" - świadectwo młodego seminarzysty
Młody człowiek, który zostawia pracę i wstępuje do seminarium, zakochany w Bogu, powołaniu i Eucharystii. Diego de La-Chica opowiada w Omnes swoje świadectwo jako seminarzysta.
"Gdybyśmy mieli wiarę, widzielibyśmy Boga ukrytego w kapłanie jak światło za szybą, jak wino zmieszane z wodą". To potwierdziło Saint Curé of Ars. Diego de La-Chica, młody seminarzysta, ma serce tak zakochane w Bogu, że oddał wszystko, by być tym kryształem, który przepuszcza światło. W Omnes opowiada swoje świadectwo w seminarium, wyjaśniając swoją codzienność, co najbardziej imponuje mu w powołaniu i relacji z Chrystusem.
Jak przejść od bycia studentem psychologii do kleryka w Nawarze?
Ja już pracowałem, miałem skończone studia i zrobiłem magisterkę. Przed rozpoczęciem magisterki już widziałem to mniej lub bardziej wyraźnie, ale miałem niezły zawrót głowy. Przed ukończeniem studiów magisterskich, które trwały półtora roku, gdy byłem tam już od roku, wziąłem się za siebie. Rozmawiałem z rektorem i zrobiłem rok propedeutyki, czyli okresu wstępnego, który jest obowiązkowy w Hiszpanii.
W czasie roku propedeutycznego nabierałem coraz większej ochoty, bo widziałem, że Pan mnie powołuje. Najtrudniejszą częścią było opuszczenie mojej pracy. Pracowałem w Proyecto Hombre od pięciu miesięcy, byłem w części mieszkalnej, z ludźmi, którzy spędzają tam dziewięć miesięcy. Dużo się od nich nauczyłem, dobrze się bawiłem. To była bardzo fajna praca, którą bardzo lubiłam i najtrudniej było mi ją opuścić.
Czy praca psychologa i studia pomagają Księdzu w zrozumieniu pewnych spraw lub pozwalają lepiej projektować siebie w pracy kapłańskiej?
Oczywiście pomogli mi, w seminarium Mamy dwa przedmioty z zakresu psychologii. W Proyecto Hombre zdałem sobie sprawę, że wielu ludzi ma problemy, które nie są psychiczne czy fizyczne, ale duchowe.
Myślę, że psychologia jest bardzo ważna. W kierownictwie duchowym, w spowiedzi czy w pracy parafialnej ważna jest wiedza o psychologii, umiejętność dobrego wejścia, poznania przyczyn.
Niemniej jednak. miłosierdzie Pana jest jedynym, który wie, ale możesz pomóc im zobaczyć z psychologicznego punktu widzenia. Trzeba to zniuansować, ale myślę, że badania mogą pomóc.
Jak wygląda Twoja codzienność w seminarium?
Plan zajęć bardzo się zmienia od poniedziałku do piątku, ale my, z wyjątkiem poniedziałku, mamy modlitwę osobistą o kwadrans przed siódmą. O kwadransie mamy Mszę św. z Jutrznią, a o wpół do ósmej śniadanie. Następnie od kwadransa do dziewiątej do piątej po pierwszej lub dziesiątej po drugiej, w zależności od przedmiotów, mamy zajęcia.
Następnie robimy godzinę pośrednią - modlitwę z Liturgii Godzin. Na koniec godziny jemy, sprzątamy i sprzątamy. Od godziny trzeciej do czwartej mamy zazwyczaj czas wolny, który prawie zawsze poświęcony jest na sport. O wpół do piątej mamy przekąskę, a po niej, w zależności od dnia, jest lectio divina, kultu, szkolenia z gośćmi z zewnątrz itp.
Po obiedzie niektórzy z nas modlili się RosarioPotem robimy compline (kolejna modlitwa) i od dziesiątej jest cisza aż do następnego ranka.
W twoich rękach będą Ciało i Krew Chrystusa, będziesz drugim Chrystusem, jak reagujesz, gdy o tym wiesz?
To zależy od chwili. Czasami myślisz o tym i to jest szaleństwo, to jest obłęd. Są chwile, kiedy mam uczucie zawrotu głowy i strachu, bo jestem grzesznikiem, jestem wciąż takim samym grzesznikiem jak zawsze. Wiele razy nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale w niektórych tematach, w których mówimy o częściach Mszy Świętej, zagłębiliśmy się w tajemnicę, w język apokaliptyczny i sposób, w jaki jest on wyrażony we Mszy Świętej. Msza św.Myślisz o tym, żyjesz tym, a gdy widzisz to masz halucynacje.
Jest taka głupia rzecz, która mi się często zdarza, a mianowicie, że jest taki moment we Mszy Świętej, kiedy mam świadomość, że za Chrystusem jest Chrystus, trzymający Chrystusa. Kiedy kapłan, który jest Jezusem, podnosi za Chrystusem Eucharystycznym ołtarz, to jest szaleństwo.
Im bardziej uświadamiasz sobie, czym jest Msza, co oznacza każda rzecz, tym piękniejsze staje się wszystko, a jednocześnie zdajesz sobie sprawę, że to coś poważnego. W rzeczywistości uważam, że diabeł często atakuje tym, sprawiając, że myślisz, że nie ma nic więcej, że jedyną ważną rzeczą jest Eucharystia i że wszystko inne nie ma znaczenia; albo sprawia, że widzisz, że jesteś niczym i że nie zasługujesz na nic z tego. Choć prawdą jest, że nie zasługujemy na to, nie możemy zrobić nic, co sprawiłoby, że zasłużylibyśmy na trzymanie Chrystusa, a tym bardziej na konsekrację Jego Ciała i Krwi.
Czy świadomość, że idziesz do konsekracji jest tym, co najbardziej imponuje ci w powołaniu?
Powiedziałbym, że tak. To i odpuszczanie grzechów też jest szalone. Albo chrzest, czyniący kogoś dzieckiem Bożym. Często rzucamy na to okiem, ale wszystkie sakramenty to ściema.
Co chłopakowi trzeba wyjaśnić, zanim wstąpi do seminarium?
Nie ma nic, co można by narzucić, z powiedzenia, że trzeba 100% jasno powiedzieć, bo wtedy nikt by nie wstąpił do seminarium. Chodzi tylko o to, by człowiek w mniejszym lub większym stopniu miał realną świadomość, że Bóg go zbawia i że powołanie nie jest czymś dla ciebie. Teraz nie mówię tylko o kapłaństwie, każde powołanie jest darem z siebie. Na stronie małżeństwo to niewątpliwie całkowite oddanie się Bogu przez męża lub żonę.
Trzeba mieć jasność, w mniejszym lub większym stopniu, co do swojego poświęcenia i tego, że powołanie jest darem, na który się nie zasługuje, że jest po to, by służyć Bogu i wiedzieć, że On cię zbawił. Jeśli nie widzisz Chrystusa jako zbawiciela, to nie ma sensu wstępować do seminarium.
Ważne jest również, aby umieć kochać inne powołania i być otwartym na to, czego Pan od ciebie zażąda. W ogóle, aby poznać swoje powołanie, aby móc słuchać Boga i wiedzieć, czego tak naprawdę od ciebie żąda, musisz być otwarty na to, do jakiego powołania cię wzywa. Do tego trzeba kochać te powołania. Inna sprawa, jeśli widzisz, że to nie twoja sprawa, to normalne.
Czy Twoja relacja z Chrystusem zmieniła się odkąd jesteś w seminarium i wiesz, że będziesz księdzem?
Częściowo tak, a częściowo nie. Na stronie modlitwa Jest coraz łatwiej, jest coraz więcej spraw, tak jak z przyjacielem. W tym sensie powiedziałbym, że związek zmienił się w tym sensie, że jest bardziej, ale nie w tym, że jest inny.
Podczas lectio divina Bierzemy niedzielne czytania, rozważamy je i dzielimy się ze sobą tym, co Pan mówi nam w tej modlitwie. Tam zauważam, że Bóg przemawia na wiele sposobów, a jednym z nich są ludzie.
Kiedy byłem w Proyecto Hombre, był tam człowiek, zdeklarowany ateista, który bardzo dokuczał mi za to, że jestem katolikiem. Bardzo dobrze się dogadywaliśmy i pewnego dnia poprosił mnie, żebym go ochrzcił. Powiedziałem mu, że nie mogę, bo nie będąc księdzem, mogę go ochrzcić tylko w niebezpieczeństwie śmierci. Odpowiedział, że ponieważ nie został ochrzczony, to już grozi mu śmierć. Bóg wiele mówi przez te rzeczy, a ja zauważam, że szczególnie w lectio.
To jest jedna z rzeczy, która najbardziej mi pomaga i która najbardziej mi się podoba w seminarium modlitewnym. To szalone, że kiedy jesteś w kościele pomagającym, słuchasz kilka razy czytań, pamiętasz, co mówili twoi towarzysze, bo Pan ich natchnął i to też do ciebie przemawia. Bardzo lubisz Mszę Świętą. Modlisz się i jesteś bardzo blisko Pana.
Być akolitą, być ministrantem, to szaleństwo. W momencie konsekracji masz Boga dwa metry od siebie. Widzisz, rozumiesz rzeczy, które Bóg chce ci powiedzieć.
W końcu modlitwa to poznanie i rozmowa z Bogiem, który cię zna, który cię kocha. Poznajesz Go, dajesz się Mu poznać bardziej, poznajesz siebie lepiej i jesteś zaskoczony tym, jak Bóg w każdej chwili Ci pomaga. Stajecie się świadomi znaków i sygnałów, które On zostawia dla was, abyście mogli uświadomić sobie, jakie jest wasze powołanie, które mogą być bardzo małymi rzeczami, ale które są dla was, które są językiem, którego potrzebujecie. Pan robi wszystko dla ciebie i to jest cudowne.
Mistrz sonetu, jego głos poetycki jest łatwo rozpoznawalny ze względu na jego klasyczność, przejrzystość, żarliwość, płynność, ludzką prostotę i pozytywną zachętę, udaje mu się stworzyć z najżywszych emocji bardzo osobisty świat, w którym piękno jest stałym źródłem inspiracji i radości.
Miałem okazję poznać go po odbyciu służby wojskowej; otworzył dla mnie drzwi swojego domu i rodziny; dał mi dar swojej przyjaźni; zadedykował mi jedną ze swoich książek (Toast), którą dla niego prologowałem; skończyło się na tym, że był jedną z tych osób, za którymi się tęskni, gdy fizycznie znikają. Valdepeñero Paco Creis, jeden z jego najbliższych powierników, wskazał na trzy cechy jego charakteru, które warto mieć na uwadze: czystość miłości, jasność wiary i czystość w ideałach; trzy cechy, które określają go po ludzku i duchowo, ponieważ oprócz tego, że był znakomitym i płodnym poetą, był osobą bliską, żywą, entuzjastyczną, taką, z którą warto przebywać. Jego dom - przede wszystkim ten madrycki pokój otoczony książkami i obrazami, który stanowił jego gabinet - był miejscem wielu spotkań, podczas których czytanie wierszy, zarówno jego własnych, jak i innych gości, płynęło jak wino podczas niekończącej się uczty.
W doskonałej harmonii, zatem, byli zjednoczeni w López Anglada jej bonhomie, jej serdeczność, jej umiejętność słuchania i oczywiście jej twórczość poetycka. W ramach tych ostatnich istnieje subtelny wątek, który ją konfiguruje: naturalność. Potrafiła zmierzyć się z każdym tematem, nadając mu liryczną spójność. W szczególny sposób wyróżnia się miłość oblubieńcza, obecna w całej jej karierze literackiej, choć może należałoby poszerzyć łuk tematyczny na wszystko, co ją otaczało: swoje dzieci, ojczyznę, zawód wojskowy, miasto urodzenia (Ceuta), miasto Fontiveros (gdzie spoczywają jego szczątki wraz z szczątkami Marudży, jego żony), Burgohondo (Ávila), ulubionych autorów (św. Teresa od Jezusa, św. Jan od Krzyża, Antonio Machado, Gerardo Diego), przyjaciół i bez wątpienia Boga, któremu przy wielu okazjach śpiewał w sposób roziskrzony, jako stale obecnego w jego życiu osobistym, szczególnie widocznego w Terytorium marzeńz którą w 1995 roku zdobył Światową Nagrodę Poezji Mistycznej im. Fernando Rielo: książka dojrzała, napisana niemal w "slumsach starości", jak powiedziałby Jorge Manrique, ale świeża, ekscytująca, pełna świetlistości, z mądrym doświadczeniem tego, który jest pewien, że "życie musi być wypełnione nadzieją".
Autobiografia poetycka
To zresztą jego własna biografia, w zgiełku wieku, do której nieustannie śpiewa, jakby egzystencja była "dziś zawsze jest jeszcze" według słów Machada. I widać, że jest zakochany, pisze jedną z najbardziej radosnych, zgrabnych, namiętnych i pięknych historii miłosnych w hiszpańskiej poezji powojennej, gdzie ukochana ma własne imię lub jest nazywana "przyjaciółką", albo "moją miłością", albo jest ciągłym odniesieniem, do którego on nieustannie się odwołuje; i tak, ona inspiruje go sonetem, jak i odą, bo jest:...walka, która podnosi / duszę z piasku i ciało z godzin" i odkąd ją zna, "liczy się tylko ten sad / śniegami i liliami otoczony / gdzie ty, dokładna i niepowtarzalna, / dopełniasz przeznaczenia zabierającego mnie do jutra".". Wszystko to jest poezją rzetelności, pundry, optymizmu, najwznioślejszą ze współczesnych liryków, poezją, która porusza nas do dziękowania Bogu za tak zachęcające źródło inspiracji. I właśnie tu, w wierszach miłosnych, zawarta jest duża część jego najbardziej natchnionych wersów
A obok ukochanej - owoc wzajemnej miłości - dzieci. Od pierworodnego: "płatek prawie, mały / ale obecny, / kontynuujący moje życie / na zawszedo tej, która poświęca się rzemiosłu garncarskiemu: "...".Jedna z moich córek jest garncarką. Wiedzcie o tym, przyjaciele; swoimi rękami bierze / glinę i robi ze mnie gołębia (...)"; przechodząc przez doświadczenie pierwszych ośmiu potomków, których sławi w natchnionych sonetach połączonych w "Redondel de los ocho niños"lub przez kontemplację całego ich potomstwa:"Ziemia i miłość moje potomstwo; / ziemia na ból i światło, które płonęło / by rozświetlić ciemne miejsca / gdzie dziś jesteście i wszystko jest już białe, / gdzie dziś ziemia jest dziecięca i czysta, / gdzie dziś Bóg i ja widzimy was, moje dzieci.". Z pewnością nie brakuje wierszy sprzyjających jego potomstwu.
Jednocześnie jego przyjaciele - poeci i malarze - to kolejna z jego preferencji. Ponieważ kompozycje, które do nich pisze są częste, nie będę się skupiał na żadnej konkretnej. Bez teorii, bez abstrakcyjnych podejść, w każdym z nich ukazuje swój wytrwały kult przyjaźni za pomocą godnych pochwały, emocjonalnych tekstów, uważnych na to, by wydobyć z innych, mówiąc słowami Pedro Salinasa, "ich najlepsze ty".
Terytorium marzeń
W sumie, i jak już zaznaczyłem, Bóg jest jego najintensywniejszym doświadczeniem intymnym. Ogólnie rzecz biorąc, w pierwszych wierszach śpiewa o nim lub nazywa go, łącząc go z ukochaną. W miarę upływu lat jego obecność stawała się coraz bardziej solidna, bezpośrednia, surowa i płomienna, niekiedy osnuta na wątku śmierci. Terytorium marzeń jest w tym sensie, jak już powiedziałem, jego wielkim zbiorem wierszy religijnych. Chociaż wydał inne książki, w których z zapałem podchodzi do konkretnych wydarzeń z biografii św. Jana lub św. Teresy od Jezusa, albo przeżywa w wersyfikowanej formie niezapomnianą wizytę, którą odbył w towarzystwie żony w Ziemia Święta w 1983 roku, dopiero w tym zbiorze wierszy osiąga najgłębszy wyraz swojego podejścia do Boga. Tomik przedstawia się więc początkowo jako ciąg niespokojnych, pytających wierszy, w których dominuje kalderońska myśl, że to życie jest ewentualnie snem - prawdziwe będzie to, które nadejdzie później: życie wieczne. Czy tak jest, czy nie, nie kieruje nim pesymizm, spustoszenie, ale przekonanie - wielokrotnie to podkreśla - że Bóg jest po jego stronie: "...Bóg jest po jego stronie".Ty, przy moim boku, słuchając mnie"i że sam fakt myślenia o nim jest więcej niż wystarczającym potwierdzeniem jego istnienia:"Ja myślę, więc ty istniejesz"Rozważania tego nie należy rozumieć jako projekcji własnego sumienia, lecz jako rzeczywistość odrębną od siebie, do której zwraca się zasadniczo z apelatywem "Panie". W ten sposób wiersze następują jeden po drugim w sposób dialogowy, zajmując się jednymi z najbardziej palących problemów jego życia: jego dziećmi, wewnętrzną rozpaczą i uświadomieniem sobie własnego istnienia w świecie.
Temporalność
Po tych pierwszych tekstach następuje ciekawy, pełen surrealistycznych obrazów dział "Parabole", złożony z pięciu wierszy o bardzo różnych orientacjach, ale o wspólnym wątku: czasowość jako miejsce, w którym wykuwa się egzystencja człowieka i w którym można odnaleźć marzenia, nadzieje, radości, a nawet myśl o innym możliwym przyszłym życiu. Po niej następuje "Salida a la luz" (Wyjście do światła): cztery kompozycje również napisane w złożonej, pełnej zachwytu atmosferze, o niemal lorcańskim posmaku, w których pojawiają się różne epizody z dzieciństwa poety, jego walki ze słowami i jego zapału do odkrywania punktów światła, do których można się przylgnąć,
Koniec Terytorium marzeń tworzy sekcja "Twarzą w twarz": dziewięć sonetów o eucharystycznym posmaku - mądrze skonstruowanych, emocjonalnych, poufnych, bardzo zgodnych z linią poezji Anglady, ale pysznych jak falsille do modlitwy - które po raz kolejny ujawniają poetę naładowanego człowieczeństwem i prostotą, jakim był López Anglada, przekonanego, że "żyć to jutro", dlatego pozostawia napisane we wspaniałym wierszu Ręka na ścianie -.Nawiasem mówiąc, także ze wspaniałymi tekstami religijnymi-: "Moje serce pamięta, że żyć to jutro, / (...) Moja dusza, / wszystko jest gotowe. Nie przegap mnie jutro". Mając na uwadze ten cel, żył pełnią życia.
Papież potępia "próby narzucenia przez fora międzynarodowe jednego sposobu myślenia".
Przemówienie Ojca Świętego do korpusu dyplomatycznego obejmowało takie tematy jak prawo do życia, wolność religijna, totalitaryzm ideologiczny oraz potępienie globalnego wyścigu zbrojeń.
W Sali Błogosławieństw odbyła się audiencja członków Korpusu Dyplomatycznego akredytowanego przy Stolicy Apostolskiej w celu złożenia życzeń noworocznych papieżowi Franciszkowi.
Wystąpienie szerokie zarówno w długości jak i treści. Spotkanie papieża Franciszka z członkami Korpusu Dyplomatycznego akredytowanego przy Stolicy Apostolskiej było oprawą "inwokacji o pokój w świecie, w którym widać coraz większe podziały i wojny", jak chciał zaznaczyć papież.
Papież ponownie nawiązał do trzeciej wojny światowej, którą obecnie przeżywamy "w kawałkach" i chciał przypomnieć kluczowe punkty encyklikiPacem in terris 60. rocznica śmierci św. Jana XXIII jest, niestety, bardzo aktualna także dzisiaj.
Papież Franciszek chciał ująć swoje wystąpienie w ramy sześćdziesiątej rocznicy encykliki Pacem in terris św. Jana XXIII. Jak zaznaczył papież, groźba nuklearna, która wówczas zawisła nad światem, "jest przywoływana także dzisiaj, pogrążając świat w strachu" i wprost wyraził zaniepokojenie "impasem w negocjacjach dotyczących wznowienia Wspólnego Kompleksowego Planu Działania, znanego lepiej jako porozumienie w sprawie irańskiego programu nuklearnego".
"Dziś trwa trzecia wojna światowa w zglobalizowanym świecie, w którym konflikty wydają się dotykać bezpośrednio tylko niektórych obszarów planety, ale w istotny sposób dotyczą wszystkich" - wskazał papież. W tej wojnie w kawałkach Papież przypomniał obecny konflikt w Syrii, wzrost przemocy między Palestyńczykami a Izraelczykami, sytuację na południowym Kaukazie, dramaty przeżywane przez ludność Burkina Faso, Mali i Nigerii oraz sytuację w Myanmar. We wszystkich z nich, stwierdził Papież, "zawsze podkreślane są śmiertelne konsekwencje ciągłego uciekania się do produkcji zbrojeniowej", a więc rzeczywistość, wobec której Franciszek kategorycznie stwierdził, że "nie jest możliwy pokój tam, gdzie mnożą się narzędzia śmierci".
Aborcja - brutalny atak na pokój i godność życia
Papież chciał kierować się czterema "fundamentalnymi dobrami" Pacen in terris: prawdą, sprawiedliwością, solidarnością i wolnością.
W odniesieniu do pierwszego, Pokój w prawdzie, Papież wskazał, że "pokój wymaga, by przede wszystkim bronić życia, dobra, które dziś jest zagrożone nie tylko przez konflikty, głód i choroby, ale zbyt często nawet w łonie matki, przez afirmację domniemanego "prawa do aborcji"".
Wyraźne potępienie aborcji i polityki antynatalistycznej powtórzyło się w przemówieniu Papieża, który wskazał na "'lęk' przed życiem, który w wielu miejscach przekłada się na lęk przed przyszłością i przed tym, co będzie". trudności w zakładaniu rodziny lub posiadania dzieci", a co prowadzi do rzeczywistości demograficznej zimy, takiej jak europejska, trudnej do zniesienia w państwie opiekuńczym.
W tym duchu Papież chciał skierować "apel do sumień mężczyzn i kobiet dobrej woli, zwłaszcza tych, którzy pełnią funkcje polityczne, aby pracowali na rzecz ochrony praw najsłabszych i wykorzenienia kultury wyrzucania pieniędzy, która niestety obejmuje także chorych, niepełnosprawnych i osoby starsze".
Potępienie totalitaryzmu ideologicznego
Być może jednym z najmocniejszych punktów tegorocznego przemówienia do dyplomatów było potępienie przez papieża braku wolności na świecie. Papież wyszedł poza "znane" niedostatki wolności, by potępić "rosnącą polaryzację i próby narzucenia na różnych forach międzynarodowych jeden sposób myśleniaTo uniemożliwia dialog i marginalizuje tych, którzy myślą inaczej".
Stojąc przed przedstawicielami różnych narodów świata, Ojciec Święty wskazał na "totalitaryzm ideologiczny, który promuje nietolerancję wobec tych, którzy nie wyznają rzekomych stanowisk 'postępu'" i który wykorzystuje "coraz większe środki, aby narzucić, zwłaszcza krajom najuboższym, formy kolonizacji ideologicznej, tworząc ponadto bezpośredni związek między udzielaniem pomocy gospodarczej a akceptacją takich ideologii".
Papież nie chciał też zapomnieć o ideologizacji, jakiej poddawany jest system edukacyjny w wielu krajach, które próbują narzucić prawa oświatowe naruszające wolność sumienia i przekonań rodzin. Papież przypomniał, że "wychowanie wymaga zawsze pełnego szacunku dla osoby i jej naturalnej fizjonomii, unikając narzucania nowego i innego rodzaju wychowania". zmącony pogląd na człowieka".
Wolność religijna, jedna z kwestii budzących największy niepokój dzisiejszego papieża, również odegrała rolę w tym przemówieniu. W związku z tym Franciszek przypomniał, że "jedna trzecia ludności świata żyje w świecie, w którym prześladowania z powodu ich wiary. Obok braku wolności religijnej występują również prześladowania na tle religijnym".
Papież zwrócił uwagę na przemoc i dyskryminacja chrześcijan występujące nie tylko w miejscach, gdzie chrześcijanie są w mniejszości, ale "tam, gdzie wierzący są ograniczone w możliwości wyrażania własnych przekonań. w sferze życia społecznego, w imię błędnej interpretacji inkluzji. Wolność religijna, której nie można sprowadzić do zwykłej wolności wyznania, jest jednym z minimalnych wymogów godnego życia.
Migracja, praca i troska o planetę
Wreszcie, idąc po linii wyrażonej w takich dokumentach jak Fratelli Tutti czy Laudato Si', papież chciał podkreślić "trzy obszary, w których wzajemne powiązania łączące dziś ludzkość wyłaniają się ze szczególną siłą": migracja, praca i gospodarka oraz troska o planetę.
W sprawie migracji Franciszek ponownie wezwał do "wzmocnienia ram normatywnych, poprzez zatwierdzenie Nowego Paktu o Migracji i Azylu, tak aby można było wdrożyć odpowiednie polityki, aby przyjąć, towarzyszyć, promować i integrować migrantów".
Jednocześnie zaapelował o "nadanie godności biznesowi i pracy, zwalczanie wszelkich form wyzysku, które kończą się traktowaniem pracowników w taki sam sposób jak towar", a na koniec przypomniał o negatywnych skutkach, jakie zmiana klimatu wywiera na najbardziej wrażliwe populacje.
Papież zamknął swoje wystąpienie, wskazując na "osłabienie, w wielu częściach świata, demokracji i możliwości wolności" i zainicjował niemal utopijne życzenie: "Byłoby pięknie, gdybyśmy mogli się kiedyś spotkać tylko po to, by podziękować wszechmocnemu Panu za dobrodziejstwa, których zawsze nam udziela, bez obowiązku wyliczania dramatycznych sytuacji, które trapią ludzkość", po czym podziękował zgromadzonym przedstawicielom dyplomatycznym.
Jak tłumacze zachowują ducha Pisma Świętego, dostosowując oryginalny tekst do współczesnych języków? Co jest największym wyzwaniem w tłumaczeniu tekstów? Czy utraciliśmy istotne szczegóły, nie czytając Pisma Świętego w jego oryginalnym języku? Dlaczego istnieje tak wiele różnych wersji Biblii? Na te pytania odpowiada Don Luis Sánchez Navarro, profesor Uniwersytetu w San Dámaso.
Luis Sánchez Navarro-9 styczeń 2023 r.-Czas czytania: 2minuty
Biblia jest napisana tak, aby była tłumaczona. On, który powiedział "idź i zrób uczniowie A Ja jestem z wami do końca czasów" (Mt 28,19-20) powierzał Dwunastu zadanie niesienia Ewangelii wszystkim ludziom wszystkich czasów. A to wymagało, wymaga i będzie wymagało tłumaczenia. Dlatego każde pokolenie jest powołane do tłumaczenia Biblii.
Tłumaczenie i "zdrada
Teoria lingwistyczna wyjaśnia, że dokładne tłumaczenie jest niemożliwe, ponieważ każdy język jest inny i uniemożliwia automatyczne równoważenie terminów i wyrażeń; dlatego akt tłumaczenia jest już interpretacją. Ale to, nieuchronnie, pozwala również na przekazanie wiadomości. Słynne stało się włoskie motto traduttore traditoreWyrażenie "tłumacz zdrajca"; dokładne tłumaczenie 100% jest niemożliwe. Ale wyrażenie to można by też przetłumaczyć jako "tłumacz nadający" (traditore wywodzi się z traditio, "tradycja"): tłumacz staje się więc kanałem utrwalającym tekst.
Tłumaczenie jest sztuką delikatną, wymaga bowiem podwójnej wierności: autorowi i czytelnikowi; ale to napięcie nie wyklucza się wzajemnie, lecz jest owocne. Co więcej, tłumaczenie Biblii jest jeszcze bardziej złożone, ponieważ ludzki autor jest połączony z boskim Autorem. Dlatego między wiernością czytelnikowi a wiernością Autorowi musi zwyciężyć ta druga, jak utrzymywał niezapomniany ks. Manuel Iglesias, wybitny tłumacz Nowego Testamentu na język hiszpański w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat. Ten nowy "aktor" generuje jednak fakt osobliwy: okazuje się bowiem, że ów Autor, Bóg, żyje, a więc jest zdolny do mówienia. dziś poprzez słowo wczoraj.
Dlatego należy odrzucić wszelkie próby pozbawienia słowa jego tajemnicy. Do wierzącego czytelnika należy wejście w tę tajemnicę, aby odkryć światło, które ona rozwija. Z tego powodu tłumaczenie musi zawsze dążyć do wierności oryginałowi, oczywiście zawsze z najwyższą dokładnością i starannością językową. Do redaktora będzie należało podanie (we wstępach lub notach) tych wyjaśnień, które uzna za konieczne, aby naświetlić tłumaczenie, wskazać inne możliwe tłumaczenia i wykazać ich aktualność.
Pismo Święte i Liturgia
W związku z powyższym istnieją różne rodzaje tłumaczeń; na przykład tłumaczenie studyjne (preferujące maksymalne zbliżenie do języków oryginalnych: hebrajskiego, aramejskiego lub greckiego) nie jest tym samym, co tłumaczenie języków oryginalnych. liturgiczny (w którym dominuje trzeźwe i dostojne piękno w celu głoszenia). Ale wszystkie muszą wyrażać tę podwójną wierność, która dając pierwszeństwo Autorowi, stara się oświecić umysł i serce czytelnika. Wreszcie należy zauważyć, że czytanie Pisma Świętego jest zawsze aktem eklezjalnym, dlatego jego właściwą oprawą jest liturgia. W tym kontekście nie ma obaw o utratę istotnych danych: Duch Święty ma na celu wprowadzenie słuchacza lub czytelnika, za pomocą tego słowa, w Objawienie Boga żywego. Biblia, dana ludowi Bożemu, umożliwia każdemu chrześcijaninowi wejście w tę relację miłości; dlatego Kościół uczy nas, że święci dają nam prawdziwe "tłumaczenie" Ewangelii (zob. Benedykt XVI, Adhortacja apostolska Verbum DominiNr 48-49).
AutorLuis Sánchez Navarro
Profesor Nowego Testamentu II Wydział Teologiczny Uniwersytet San Dámaso
Wolność, świętość i rozum w nauczaniu Benedykta XVI
Joseph Weiler, laureat Nagrody Ratzingera 2022, ostatniej z tych, które papież emeryt mógł zobaczyć za życia, zastanawia się w tym artykule nad koncepcją wolności i religii Benedykta XVI.
Józef Weiler-8 styczeń 2023-Czas czytania: 11minuty
Papież mówi urbi et orbiBył nie tylko biskupem Rzymu, ale także przewodnikiem moralnym dla całego świata, dla ludzi wszystkich wyznań, także niewierzących. I nigdy nie było to bardziej widoczne niż w jego słynnych przemówieniach z Ratyzbony i w przemówieniu do Bundestagu, niemieckiego parlamentu.
Czytanie Ratzingera jest w pewnym sensie jak czytanie Pisma Świętego. Jest on otwarty na więcej niż jedną interpretację. To, co następuje, to moja interpretacja, bez pretensji do bycia jedyną, czy nawet najlepszą z możliwych. Zastrzeżenia, czytelniku!
Wolność "od" religii i wolność "przeciw" religii w świecie świeckim
Jaka jest "religia obywatelska", która łączy wszystkich Europejczyków? Oczywiście wierzymy w potrzebę liberalnej demokracji jako ram, w których musi rozwijać się nasze życie publiczne. Wolne wybory powszechne, ochrona podstawowych praw człowieka i rządy prawa stanowią "świętą trójcę" tej obywatelskiej wiary.
Wolność "od" religii jest zapisana we wszystkich konstytucjach europejskich. Ale powszechnie przyjmuje się, i słusznie, że obejmuje ona również wolność "od" religii. Jest to pozytywna i negatywna wolność religijna w orzecznictwie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Jednak wolność "od" religii stanowi wyzwanie dla teorii liberalnej. Nie mamy podobnego pojęcia, na przykład, o wolności "od" socjalizmu. Albo o wolności "od" neoliberalizmu. Jeśli rząd socjalistyczny zostanie wybrany w demokratycznych wyborach, oczekujemy polityki wynikającej i realizującej socjalistyczny światopogląd, oczywiście z poszanowaniem praw mniejszości. I czy nam się to podoba, czy nie, oczekuje się od nas przestrzegania praw, które konkretyzują tę politykę, nawet jeśli nie jesteśmy socjalistami. To samo dotyczyłoby np. rządu neoliberalnego. Jeśli jednak wybrany zostanie rząd o orientacji katolickiej, to poważne potraktowanie wolności "od" religii oznacza, że rząd ten ma związane ręce, jeśli chodzi o uchwalanie praw wywodzących się z jego religijnego światopoglądu.
Rzeczywiście, jeden z największych filozofów politycznych XX wieku, John Rawls, dowodził, że sama nasza praktyka demokratyczna, niezależnie od tego, czy jest lewicowa czy prawicowa, musi zawsze opierać się na argumentach pochodzących z ludzkiego rozumu, którego zasady mogą być podzielane przez wszystkich bez względu na ich orientację ideologiczną, a więc być otwarta na perswazję i zmianę poglądów. Religia, twierdził Rawls, nie przypisując jej dyskredytującej konotacji, opiera się na prawdach niewspółmiernych i nienegocjowalnych, samoreferencyjnych i transcendentalnych. A co za tym idzie, nie nadające się na demokratyczny teren.
W naszym wielokulturowym społeczeństwie wierzących i niewierzących stoimy zatem przed dwoma wyzwaniami.
Pierwszy: jak teoria liberalna może wyjaśnić i uzasadnić wolność "od" religii? Oczywiście, istnieje wiele prób racjonalizacji tego pytania w ramach liberalnych. Żadna z nich tak naprawdę mnie nie przekonuje. Ostatecznie, jeśli socjalista ma prawo narzucać społeczeństwu swój światopogląd, to dlaczego katolik ma być pozbawiony tego samego?
I druga, rawlsowska: jakie roszczenie mają grupy wierzących do uczestnictwa w życiu demokratycznym - jako ludzie wiary - jeśli istotnie światopogląd religijny jest (i jest) związany z prawdami nienegocjowalnymi, samoreferencyjnymi, transcendentalnymi?
Moim zdaniem Benedykt swoimi przemówieniami w Ratyzbonie i w Bundestagu dał najbardziej przekonującą odpowiedź na te dwa wyzwania.
II. Jan Paweł II, a po nim Benedykt, mieli zwyczaj twierdzić, że wolność wyznania jest najbardziej podstawową ze wszystkich wolności. W naszej świeckiej kulturze twierdzenie to witano na ogół z pobłażliwym uśmiechem: "Jakiej wolności spodziewałbyś się po papieżu?", interpretując takie stwierdzenie w sensie korporacyjnym, tak jakby papież był przywódcą związku zawodowego zajmującym się zapewnieniem korzyści swoim członkom. Nie ma nic szlachetnego w pasterzu opiekującym się swoją trzodą, ale taka interpretacja mija się z prawdziwym znaczeniem stanowiska papieża.
To, na co nie zwrócono wystarczającej uwagi, w całym zamieszaniu wywołanym przez komentarze z Papież w RegensburguW wolności religijnej, do której nawiązał Papież, uwaga koncentrowała się przede wszystkim na wolności wyznania. w obliczu Religia: wolność wyznawania wybranej przez siebie religii. albo nie być w ogóle religijnym. Benedykt z mocą wyartykułował to wszystko i pokazał wyraźnie to, co było już wyrażone w Dignitatis HumanaeVaticanum II, co podkreślał Jan Paweł II i co z pewnością należy również do magisterium papieża Franciszka.
Zauważ dobrze: jego uzasadnienie i obrona wolności "od" religii nie była wyrazem, ani ustępstwem na rzecz liberalnych pojęć tolerancji i wolności. To był wyraz głębokiej propozycji. mniszka. "Nie narzucamy nikomu naszej wiary. Taki prozelityzm jest sprzeczny z chrześcijaństwem. Wiara może rozwijać się tylko w wolności - mówił papież w Ratyzbonie, zwracając się do swoich wiernych i całego świata. Tak więc u podstaw wolności religijnej leży wolność do mówienia "nie" nawet Bogu.
Oczywiście, wolność ta musi mieć wymiar zewnętrzny: państwo musi zagwarantować prawnie wszystkim wolność "od" religii i wolność "przeciw" religii. Ale nie mniej ważna, jak zrozumiałem jego przesłanie, była wewnętrzna wolność. My Żydzi mówimy: "Wszystko jest w rękach Boga, oprócz strachu przed Bogiem". Tak chciał Bóg, pozostawiając nam wybór. Prawdziwa religijność, prawdziwe "tak" dla Boga, może pochodzić od istoty, która ma nie tylko zewnętrzne warunki materialne, ale także wewnętrzną duchową zdolność do zrozumienia, że wybór, tak lub nie, oraz odpowiedzialność za ten wybór, należy do nas.
Benedykt uczynił w ten sposób wolność "od" religii propozycją teologiczną. To jest przecież sedno Soboru Watykańskiego II i wkładu Ratzingera w ten Sobór i jego późniejszą interpretację. To z kolei ma głębokie znaczenie antropologiczne. Wolność religijna dotyka najgłębszego pojęcia człowieka jako autonomicznego podmiotu posiadającego zdolność moralnego wyboru, także w odniesieniu do własnego Stwórcy. Kiedy hebraizm i chrześcijaństwo wyrażają relację między Bogiem a człowiekiem w kategoriach przymierza, celebrują tę podwójną suwerenność: suwerenność boskiej ofiary i suwerenność jednostki, której jest ona ofiarowana.
Wierzę, że wszyscy, zarówno wierzący jak i niewierzący, mogą zrozumieć, że jeśli ktoś akceptuje istnienie wszechmocnego Stwórcy, to naleganie, jako nieodłączna propozycja religijna, na wolność powiedzenia "nie" takiemu Stwórcy jest fundamentalne dla samego zrozumienia naszej ludzkiej kondycji. W tym sensie jest rzeczą nadrzędną, że Jan Paweł II i Benedykt XVI bronili prymatu wolności religijnej: jest ona emblematem samej ontologii kondycji ludzkiej. O tym, co to znaczy być człowiekiem.
Można pójść o krok dalej. Cytując Jakuba, Benedykt XVI wyjaśnia w homilii w Ratyzbonie (której poświęcono zbyt mało uwagi), że "prawo regalne", prawo królewskości Boga, jest także "prawem wolności". Jest to zastanawiające: jeśli korzystając z tej wolności, człowiek akceptuje transcendentalne prawo regalne, to jak może to stanowić rzeczywiste poszerzenie jego wolności? Czy prawo, ze swej natury, nie oznacza akceptacji ograniczeń naszej wolności?
Rozumiem, że Benedykt mówił, że postępując poza więzami prawa Bożego staję się po prostu niewolnikiem swojej ludzkiej kondycji, swoich ludzkich pragnień. Ambrożego: "Quoam multos dominos habet qui unum refugerit! Przyjęcie prawa Bożego, jako "prawa rządzącego", prawa Tego, który przekracza ten świat, jest potwierdzeniem mojej wewnętrznej wolności wobec kogokolwiek i czegokolwiek na tym świecie. Nie ma lepszego antidotum na wszelkie formy totalitaryzmu na tym świecie. To jest prawdziwa wolność.
IIICo zatem z drugim wyzwaniem, tym rawlsowskim? W moim rozumieniu wystąpienia w Bundestagu, Benedykt nie odrzucił przesłanek Rawlsowskich. Nie wymieniając go z nazwy, Ratzinger nie podważał przesłanek Rawlsa, ale jego błędne rozumienie chrześcijaństwa.
Kiedy katolik - przekonywał Benedykt - wkracza w przestrzeń publiczną, by wysuwać propozycje dotyczące normatywności publicznej, które mogą stać się wiążące w prawie, nie składa tych propozycji na podstawie objawienia i wiary czy religii (choć mogą się z nimi pokrywać). Jak widzieliśmy, częścią antropologii chrześcijańskiej jest to, że istoty ludzkie są obdarzone wspólnym dla ludzkości działem rozumu, który ponadto stanowi uprawniony język ogólnej normatywności publicznej. Treść pytania chrześcijańskiego w ramach sfery publicznej będzie więc należała do sfery rozumu praktycznego: moralności i etyki wyrażanej często poprzez prawo naturalne. Jeśli mogę podać przykład, to kiedy Kain zabił Abla, nie odwrócił się i nie powiedział do Pana: nigdy mi nie mówiłeś, że zabijanie jest zabronione. Takiego zarzutu nie stawia też czytelnik Pisma Świętego. Przyjmuje się, że na mocy swojego stworzenia (dla wierzących na obraz Boga) wszyscy mamy zdolność odróżniania sprawiedliwych od niesprawiedliwych i nie potrzebujemy do tego boskiego objawienia.
Nie jest to też ustępstwo na rzecz świeckości. Jest to nieunikniony rezultat propozycji religijnych, które informowały o dyskursie regensburskim. Przyjęcie publicznie wiążącej normy opartej wyłącznie na wierze i objawieniu naruszyłoby właśnie to głębokie, religijnie uzasadnione zobowiązanie do wolności religijnej, dla którego przymusowa wiara jest sprzeczna i sprzeczna z wolą boską.
Jest to również odważna propozycja. Tak, z jednej strony stanowi ona bilet wstępu katolika na normatywny plac publiczny na równych prawach. Jednocześnie nakłada na wspólnotę wiary poważną i surową dyscyplinę. Dyscyplina rozumu mogłaby zmusić do rewizji stanowisk moralnych. Nie masz już tego jokera w talii: "Tak nakazał Bóg". Nie jest to część wspólnej publicznej racji. Jeśli przyjmuje się jakiś język, to trzeba się nim poprawnie posługiwać, żeby być zrozumianym i żeby być przekonującym. I dotyczy to również języka rozumu.
Wartość świętości
IV. Przejdę teraz do tego, co uważam za niezwykłe nauczanie skierowane specjalnie do wspólnoty wiernych, a które znajduje się odpowiednio w homilii ratyzbońskiej, a nie w słynnym przemówieniu do społeczności akademickiej.
Związek między ogólną normatywnością a rozumem jest uwodzicielski i w pewnym sensie konstytutywny dla chrześcijańskiej tożsamości. Ale tu leży interesujące niebezpieczeństwo dla homo religiosus. Na tym polega niebezpieczeństwo sprowadzenia swojej religijności do etyki, jak to się często wyraża w prawie naturalnym, jakkolwiek jest ono ważne.
"Sprawy społeczne i Ewangelia są nierozłączne" - to jedno z centralnych przesłań homilii w Ratyzbonie. To potężny zwrot. Dla mnie ciekawsze jest pytanie: dlaczego papież uznał za konieczne przypomnieć swojej trzodzie, że troska o sprawy społeczne i Ewangelia są nierozłączne?
Zacznę teraz odpowiadać na to pytanie, z oczywistą pokorą i nieufnością wynikającą z faktu, że ja, outsider, wkraczam na teren wspólnoty wiary, do której nie należę. Jeśli się mylę, chętnie zostanę poprawiony.
Papież przestrzegł nas, wierzących w ogóle, a konkretnie swoją katolicką trzodę, przed niebezpieczeństwem uznania, że chrześcijański postulat normatywności publicznej, wyrażony za pomocą języka ogólnego rozumu, obowiązującego wszystkich ludzi, wyczerpuje sens życia religijnego, a nawet normatywności chrześcijańskiej.
Kwestie społeczne", jako wyraz moralności i etyki, są centralnym elementem religii Abrahamowych, ale same w sobie nie określają wrażliwości religijnej, impulsu religijnego ani znaczenia religijnego. Przecież religia nie ma monopolu na moralność i etykę. Ateista może prowadzić etyczne życie i interesować się sprawami społecznymi nie mniej szlachetnie niż osoby wierzące.
Kategorią religijną par excellence, tą, która w świeckim światopoglądzie nie ma żadnego odpowiednika, żadnej korespondencji, jest świętość. Sprowadzenie religii wyłącznie do kwestii społeczno-etycznych, jakkolwiek ważne by one nie były, prowadzi do fatalnego pomniejszenia znaczenia świętości. Oczywiście świętość nie jest oddzielona od etyki i moralności. Moralność i etyka są warunkami koniecznymi, ale nie wystarczającymi do świętości. Świętość nie wyczerpuje się w etyce i moralności. Oznacza coś więcej: bliskość miłości Boga do nas i naszej miłości do Niego, Jego obecność w całym naszym istnieniu.
Chcę podzielić się słynnym fragmentem Pisma Świętego, znajdującym się zarówno w Starym, jak i Nowym Testamencie - Kochaj bliźniego swego jak siebie samego - który, jak sądzę, doskonale pasuje do nalegań Benedykta w jego homilii, że kwestie społeczne i Ewangelia są nierozłączne.
Gdzie ten fragment znajduje się po raz pierwszy? Jest w Księdze Kapłańskiej, rozdział 19. Bardzo szczególny rozdział w całej Biblii, ponieważ zajmuje się wyraźnie pojęciem świętości.
"Pan ponownie powiedział do Mojżesza: 'Przemów do całej społeczności Izraelitów i przykaż im: 'Bądźcie świętymi, bo Ja, Pan, Bóg wasz, jestem święty'" (Kpł 19,1-2).
To właśnie w tym rozdziale znajduje się przykazanie "Kochaj bliźniego swego". Wszyscy jednak mamy tendencję do zapominania o zakończeniu tego fragmentu. To nie jest po prostu "Kochaj bliźniego swego jak siebie samego", ale "Kochaj bliźniego swego jak siebie samego", Ja jestem Pan". I to właśnie ta ostatnia część wprowadza. homo religiousus w pojęciu świętości, które wykracza poza powszechną moralność całej ludzkości.
Chcę podkreślić, że moim zdaniem "wartość dodana" świętości nie czyni zakonnika lepszym od jego świeckich braci i sióstr. To po prostu czyni go innym.
Pozwolę sobie zbadać głębsze znaczenie słów "Kochaj bliźniego swego jak siebie samego - Ja jestem Pan" i zaproponować interpretację.
Przede wszystkim recepta na miłość wykracza poza nasze normalne rozumienie zachowań etycznych, które można przełożyć na prawo naturalne. Nikt nie pomyślałby o przeniesieniu do prawa świeckiego obowiązku miłości bliźniego. Jest to raczej przejaw normatywności katolickiej, znakomicie wyrażonej w Ewangelii według św. Mateusza: "A jeśli ktoś prosi cię, byś poszedł z nim jedną milę, idź z nim dwie".
Po drugie, ostatnia część - Ja jestem Pan - wyjaśnia, dlaczego ten słynny fragment znajduje się w rozdziale, który zaczyna się od nakazu dążenia do świętości. Kiedy wypełniamy obowiązek miłości bliźniego, wyrażamy nie tylko miłość do bliźniego i siebie. Jego spełnienie jest również wyrazem naszej miłości do Pana. I w tym miejscu rezyduje świętość.
Uważam za znaczące, że Benedykt przekazał nam to nauczanie w kontekście celebracji eucharystycznej. Bo tak jak je rozumiem, różne sakramenty, modlitwa, Msza św. w ogóle i celebracja eucharystyczna w szczególności, a także wszystkie inne podobne praktyki, są środkami, za pomocą których Kościół oferuje wierzącemu możliwość wyrażenia miłości i oddania się Panu. A to z pewnością wykracza poza zwykłe prowadzenie etycznego życia.
Jeśli w tej interpretacji jest jakaś zasługa, to taka, że zawiera ona niezwykłą historyczną ironię.
W czasach proroków takich jak Amos i Izajasz, a także oczywiście w Ewangelii, trzeba było przypominać wiernym, że wiary i świętości nie można osiągnąć po prostu przez przestrzeganie sakramentów i obrzędów, jeśli nie towarzyszy im zachowanie etyczne i królewskie prawo miłości.
Dziś sytuacja jest odwrotna i wierzącym trzeba przypominać, że bogactwo zmysłu religijnego nie wyczerpuje się przez samo prowadzenie etycznego i solidarnego życia. Prowadzenie życia etycznego jest warunkiem koniecznym, ale na pewno nie wystarczającym. Etycznemu postępowaniu i solidarności musi towarzyszyć relacja z boskością, poprzez modlitwę, poprzez sakramenty, szukanie ręki Stwórcy w stworzonym przez Niego świecie.
Jest to część współczesnej kondycji, która sprawia, że wielu wiernych niemal wstydzi się Ewangelii, sakramentów, a także wypowiedzi, używanych słów i praktyk, które wyrażają sakramentalne aspekty ich religii i wiary. Tomaszowi z Akwinu lub Augustynowi!) I to zjawisko jest powszechne wśród wszystkich dzieci Jakuba/Izraela.
Prorok Micheasz głosił: "Człowieku, nauczono cię, co jest dobre i czego Pan od ciebie wymaga: praktykować sprawiedliwość, kochać pobożność, chodzić pokornie z twoim Bogiem" (Mic 6,8). Chodzić pokornie, nie w ukryciu!
Chciałbym zakończyć osobistą uwagą. Miałem zaszczyt spotkać papieża Benedykta przy trzech okazjach. Raz było w 2013 roku, krótko przed jego emeryturą, dość krótkie spotkanie, w którym przedstawiłem go dwóm moim córkom. Druga okazja miała miejsce kilka lat później, kiedy na jego prośbę zostałem zaproszony - ku mojemu zaskoczeniu, ponieważ nigdy formalnie nie byłem studentem Ratzingera - do wygłoszenia wykładu przewodniego na słynnym "Ratzinger Schülerkreis", czyli Kręgu Jego Uczniów, po którym miałem czystą przyjemność długiej rozmowy w cztery oczy z papieżem emerytem: czysta teologia. I wreszcie nasze ostatnie spotkanie miało miejsce około miesiąca temu, wraz z ojcami Fedou, Lombardi i Gänswein, z okazji. Ratzinger Prize 2022. Te spotkania pozostały niezatarte w mojej pamięci. Wymowne i wzruszające były jego słowa rozstania: "Proszę o pozdrowienia dla córek".
Jorge Gutiérrez: "Uzależnienie od pornografii jest ciche i powolne".
Jorge Gutiérrez jest dyrektorem tej organizacji. Give It A Whirl, projekt, którego celem jest dostarczanie informacji na temat problematycznego korzystania z pornografii oraz pomoc osobom cierpiącym na uzależnienie od pornografii.
Jorge Gutiérrez jest dyrektorem Give It A Whirl. Celem tej organizacji jest zapewnienie informacji, profilaktyki i powrotu do zdrowia osobom uzależnionym od pornografii lub jej problematycznego używania.
W wywiadzie Jorge Gutiérrez opowiada o konsumpcji pornografii, jej związku z prawami kobiet, zmianach w zachowaniu i nowych platformach dla treści seksualnych.
Dane wskazują, że pornografię konsumuje więcej mężczyzn niż kobiet, dlaczego tak jest?
Jorge Gutiérrez, reżyser "Dale Una Vuelta".
- Dane, rzeczywiście, są tak przekonujące. Wszystkie ankiety i wszystkie badania zawsze mówią o przytłaczającej przewadze mężczyzn nad kobietami w konsumpcji. Choć prawdą jest, że coraz więcej kobiet ogląda pornografię. Zauważamy, że wszystko, co ma związek z uzależnieniem lub problematycznym korzystaniem z pornografii, jest znacznie bardziej ekskluzywne dla mężczyzn niż dla kobiet.
Wśród powodów często mówi się, że ma to wiele wspólnego ze sposobem bycia i naturą mężczyzn i kobiet. Mężczyźni zazwyczaj są pobudzani znacznie bardziej przez wzrok niż kobiety. Mężczyźni mają nieco bardziej pierwotną seksualność, co znajduje odzwierciedlenie w tym, że konsumpcja pornografii jest w przeważającej mierze większa u mężczyzn.
Dlaczego korzystanie z pornografii jest związane z agresywnymi zachowaniami seksualnymi?
- Wszystko musi być ujęte w cudzysłów. Jest wiele debat na ten temat i nie byłoby zbyt naukowe stwierdzenie, że istnieje oczywisty związek przyczynowy między konsumpcją pornografii a przemocą. Ale prawdą jest, że można powiedzieć, iż pornografia ułatwia, normalizuje, a czasem jest krokiem do postaw przemocowych. Kobiety, które konsumują pornografię, normalizują również męską agresję wobec kobiet.
Z drugiej strony są osoby, które twierdzą, że jest odwrotnie. Czasem konsumpcja pornografii pozwala uniknąć postawy przemocowej właśnie dlatego, że unika się podejmowania działań, dajmy na to.
To prawda, że przy przemocy widocznej w pornografii jest to bodziec i oczywiście widać to jeszcze bardziej ostatnio w tych napaściach na nieletnich.
Jakie zmiany zachodzą w strukturze mózgu osób uzależnionych od pornografii?
- Pojawia się coraz więcej badań dotyczących uzależnień behawioralnych, takich jak to. Badania neuroobrazowe pokazują, że w mózgu kogoś, kto używa substancji uzależniających, zachodzą podobne zmiany jak u kogoś, kto używa pornografii w sposób problematyczny, kompulsywny lub szkodliwy. Oznacza to, że oddziałuje na podobne obszary mózgu i ma wpływ na podobne obwody neurologiczne, jak w przypadku innych rodzajów substancji.
Czy to oznacza, że jedno jest równie uzależniające jak drugie? Nie. Czy działają w ten sam sposób? Nie. Ani jedno, ani drugie. Ale istnieje bardzo podobna zależność między używaniem substancji a uzależnieniami behawioralnymi.
To eksperci od neurologii i uzależnień będą musieli udzielić informacji, ale z pewnością w ciągu ostatnich piętnastu lat przeprowadzono o wiele więcej badań dotyczących tych kwestii niż w ciągu poprzednich stu lat i widać, że istnieją podobieństwa między nimi.
Dlaczego rośnie konsumpcja pornografii?
- Myślę, że w zakresie, w którym wszystko jest znacznie bardziej dostępne niż wcześniej, to znacznie ułatwia sprawę. Trzeba wziąć pod uwagę, że coraz więcej osób ma telefony komórkowe i to w młodszym wieku.
Również w społeczeństwie, w całej kwestii treści, seks w ogóle jest traktowany niemal jako kolejne dobro konsumpcyjne. Wydaje się, że to się unormowało. Wydaje się też, że jeśli konsumuje się te treści z umiarem, to nic się nie dzieje, jest to sposób na naukę i rozrywkę. Co się dzieje, że nie jest łatwo przestać, jest bardzo uzależniająca, jest jedną z największych przyjemności, które masz w kieszeni o każdej porze dnia. Zauważono, że ma to duży wpływ.
Najnowsze dane dotyczące stosunków seksualnych ujawniają, że seksu jest mniej niż jeszcze kilka lat temu. Jednym z powodów jest to, że jest znacznie więcej dostęp do internetudo cyfrowego seksu itp. Pornografia wymaga mniej wysiłku, jest bezwysiłkowa, prosta i darmowa. W tym sensie jest to zwycięska kombinacja.
Co sądzicie o platformach takich jak np. OnlyFansktóre pozostawiają otwarte drzwi dla sprzedaży i zakupu treści pornograficznych?
- Jest to kolejny krok w kierunku utożsamienia prostytucji z pornografią. Nie ma między nimi prawie żadnej różnicy. Mówimy, że to jest pornografia 3.0.
To ostateczny, ostatni etap, w którym staje się bardzo atrakcyjny. Nie jesteś już tylko widzem serii filmów i obrazów, teraz masz możliwość interakcji z drugą osobą. To tworzy jeszcze większą intensywność. W cudzysłowie wydaje się też, że tworzy większą intymność. Czuje się, że jesteś z jedną osobą sam na sam i możesz poprosić o co tylko chcesz. To też, w cudzysłowie, wydaje się, że jest więcej bliskości. Z drugiej strony daje to poczucie większej ekskluzywności, bo myślisz, że to ty jesteś obsługiwany.
Niektórzy twierdzą, że powstają "wirtualne chłopaki". W naiwny sposób wszystko wydaje się bliższe i bardziej intymne. Jest to ważny etap zmian. Problem z pornografią polega na tym, że zawsze szukasz czegoś innego, innego.
Dlaczego prawa kobiet są tak ściśle związane z walką z pornografią?
- Obecnie pornografia jest seksistowska, w zdecydowanej większości wykorzystuje kobiety. W końcu to uprzedmiotowienie przyjemności skierowane do mężczyzn wykorzystujących kobiety, często w brutalny sposób, atakuje kobiety z różnych punktów widzenia.
Z jednej strony wiele kobiet w pornografii jest wykorzystywanych lub oszukiwanych. A jak już są w branży, bo chcą być, to często z konieczności.
Z drugiej strony wiele kobiet boryka się z problemami związanymi z konsekwencjami konsumpcji pornografii przez ich partnerów. Ich partnerzy czasem chcą naśladować akty, które widzieli w pornografii, które są poniżające.
Innym sposobem, w jaki w znacznym stopniu wpływa na kobiety, jest to, jak reagują, gdy odkrywają, że ich partner ogląda pornografię. Na stronie Give It A Whirl Mamy sekcję "Nosotras", która jest skierowana do tej grupy odbiorców, czyli kobiet, które często czują się inaczej niż mężczyźni, gdy mężczyźni konsumują pornografię. Dla kobiet jest to zazwyczaj coś bardzo trudnego, co sprawia im ogromny ból, poczucie zdrady i niewierności. To oddala ich od partnera, jest duży brak komunikacji i mogą czuć się winni.
Dobrze jest tłumaczyć kobietom, że może się zdarzyć, że mężczyzna nadal ją kocha, ale jednocześnie korzysta z pornografii.
Jak ratować związek zraniony przez pornografię?
- Znamy przykłady par, którym udało się go rozwiązać. Przebaczenie, komunikacja i umiejętność wybaczania sobie nawzajem są bardzo ważne. Potrzeba dużo cierpliwości i dużo czasu.
W tym życiu wszystko da się załatwić. Ważne jest, abyście oboje ulegli i zrozumieli siebie nawzajem. Myślę, że czasem trzeba więcej rozmawiać i zacząć krok po kroku szukać rozwiązań.
Wiedząc o tym wszystkim,jakie są główne konsekwencje uzależnienia od pornografii?
- Główną konsekwencją jest brak empatii i wrażliwości w relacjach. Traci się zdolność do relacji afektywnej, czyli krótko mówiąc zdolność do kochania osoby, z którą się jest. Człowiek staje się coraz bardziej zdystansowany. To wydaje mi się najtrudniejsze.
Kolejną wyraźną konsekwencją jest kłamstwo, izolacja, izolacja. Bardzo skomplikowaną rzeczą w uzależnieniu od pornografii jest to, że jest ono bardzo ciche i powolne. Może upłynąć dużo czasu, zanim zdasz sobie sprawę, że istnieje problem podstawowy. Tworzą się nawyki, które trudno zmienić.
Często zdarza się też, że mężczyźni mają jakieś dysfunkcje seksualne, bo kumulują tyle godzin scen erotycznych, że trudno im się odnosić seksualnie. Osiągają skrajność, w której potrzebują bardzo silnego bodźca.
Podkreśliłbym jednak, jako główną konsekwencję, brak empatii i wrażliwości w relacjach z innymi ludźmi, nie tylko z partnerem.
Papież Franciszek jest przekonany, że tylko powszechne braterstwo i wspólne boskie filiacje mogą przemienić nasz dzisiejszy świat.
8 styczeń 2023-Czas czytania: 2minuty
Czy naprawdę istnieje lekarstwo, które może uleczyć świat z ran spowodowanych egoizmem, wojnami, przemocą, obojętnością?
Papież Franciszek jest przekonany, że to lekarstwo istnieje i ma nazwę: powszechne braterstwo. Powtarzał to wielokrotnie w ciągu swojego prawie dziesięcioletniego pontyfikatu. Każdy z jego magisterialnych dokumentów zawiera wyraźne odniesienie do tego, że dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek pilne jest, aby każde serce porzuciło swój egoizm i pozwoliło się zarazić sercem drugiego człowieka, w sposób empatyczny, a nie tylko powierzchowny.
W swoim ostatnim przesłaniu do 56. Światowy Dzień Pokoju W orędziu z 2023 roku Ojciec Święty ponownie wyjaśnił, jak twarda lekcja Covid-19 uświadomiła całej ludzkości, że nie może być pokojowej przyszłości, jeśli nie będziemy sobie nawzajem pomagać, że nikt nie może uratować się sam. Wymiar powszechnego braterstwa dotyczy także państw i rządów. Stosunki dyplomatyczne nie mogą być jedynie przesiąknięte wzajemnym szacunkiem i wsparciem, w przeciwnym razie pojawią się napięcia, rywalizacja i konflikty.
Najbardziej jaskrawym przykładem jest wojna na Ukrainie. Właśnie w odniesieniu do braku powszechnego braterstwa papież ocenia rosyjską agresję "...".klęska całej ludzkości, a nie tylko zaangażowanych stron".. Aby być naprawdę solidnym, powszechne braterstwo musi opierać się na tym, co papież Franciszek nazywa solidnym i niezniszczalnym filarem: na świadomości wspólnego, boskiego pochodzenia. Historyczny dokument dotyczący Braterstwo ludzi dla pokoju na świecie i wspólnego współżyciapodpisana w Abu Dhabi w 2019 r. z Wielkim Imamem Al-Azhar, Ahmadem Al-Tayyebem, daje do zrozumienia, że każda religia prowadzi wierzącego do tego, by widział w drugim człowieku brata, którego należy wspierać i kochać. "Z wiary w Boga, stwórcę wszechświata, stworzeń i wszystkich ludzi - równych w Jego miłosierdziu - wierzący jest powołany do wyrażania tego ludzkiego braterstwa, chroniąc stworzenie i cały wszechświat oraz wspierając każdego człowieka, zwłaszcza najbardziej potrzebującego i najuboższego."czytamy w tekście. Tutaj to wskazanie, tyleż proste, co prawdziwe, sprawia, że wydaje się, iż głęboką obrazą Boga jest to, że nauka religijna nawołuje do nienawiści, zemsty i świętej wojny. Uniwersalne braterstwo, krótko mówiąc, jest jedynym wyjściem dla świata, jakkolwiek kruche by się nie wydawało, i każdy z nas - wierzący czy nie - musi je praktykować i bronić. Alternatywą jest ludzkość bez nadziei, zagubiona w swoich niezmierzonych smutkach.
AutorFederico Piana
Dziennikarz. Pracuje dla Radia Watykańskiego i współpracuje z L'Osservatore Romano.
Jak ważne są afekty w życiu duchowym i jak należy je rozpatrywać w rachunku sumienia i w modlitwie? Papież w ostatnich miesiącach poświęcił temu tematowi swoje środowe audiencje, nie z perspektywy kierownika duchowego czy przewodnika duchowego (z wyjątkiem ostatniej katechezy), ale z perspektywy samopoznania.
Według słownika hiszpańskiego rozeznać oznacza odróżnić coś od czegoś innego, zwłaszcza w sferze ludzkiego ducha. To znaczy w sferze duchowej. W chrześcijaństwie rozeznanie kojarzy się często z procesem, który poprzedza ludzkie działania, aby starać się postępować zgodnie z wolą Bożą. Często kojarzona jest z cnotą roztropności ("słuszny rozum w działaniu"), choć w najbardziej popularnym znaczeniu termin ten brzmi po prostu jako ostrożność lub rozwaga; w rzeczywistości roztropność może również prowadzić nas do działania szybkiego i śmiałego, a także zawsze ze sprawiedliwością i wspaniałomyślnością.
Rozeznać się, aby zdecydować
W swojej pierwszej katechezie (por. Audiencja generalna, 31-VIII 2022) Franciszek wyjaśnił, że rozeznanie dotyczy nas wszystkich, ponieważ ma związek z życiowymi wyborami czy decyzjami, w większości całkiem zwyczajnymi (jedzenie, ubranie, coś związanego z pracą lub z innymi).
Zarówno w zwykłym życiu, jak i w nauce Ewangelii jesteśmy uczeni, jak ważne jest dokonywanie właściwych wyborów. Wymaga to wiedzy, doświadczenia, uczucia i woli, a także wysiłku (bo życie nie daje nam wszystkiego za darmo) i wolności. Możemy wybierać, bo nie jesteśmy zwierzętami, ale też dlatego możemy popełniać błędy w naszych wyborach.
Papież umieszcza siebie w perspektywie antropologii i etyki, która wymaga poznania siebie i tego, co jest dobre do zrobienia tu i teraz. Z chrześcijańskiego punktu widzenia rozeznanie wymaga przede wszystkim synowskiej relacji z Bogiem, ale także przyjaźni z Jezusem Chrystusem i światła Ducha Świętego.
Podróże serca
W drugą środę (por. Audiencja generalna, 7-IX-2022) Franciszek podał przykład Ignacego z Loyoli, który umiał rozpoznać przechodzącego obok niego Boga.
Rozeznanie jest pomocą w rozpoznawaniu znaków, za pomocą których Bóg daje o sobie znać w sytuacjach nieoczekiwanych, nawet nieprzyjemnych; lub przeciwnie, w dostrzeganiu czegoś, co po drodze pogarsza sytuację.
W tych ramach nauczanie papieża można podzielić na trzy części: elementy rozeznania; szczególne rozważania na temat opuszczenia i pocieszenia; oraz trzecia część dotycząca weryfikacji, czujności i pomocy w rozeznaniu.
Elementy rozeznania
Franciszek odniósł się przede wszystkim do znajomości Pana (por. Audiencja generalna, 28-IX-2022), a zwłaszcza do zaufania, które musimy Mu okazać poprzez modlitwę (por. Audiencja generalna, 28-IX-2022). W modlitwie mamy traktować Go - proponuje - z prostotą i swojskością, jak przyjaciela..
"Ta znajomość przezwycięża lęk lub wątpliwości, że Jego wola nie jest dla naszego dobra, pokusę, która czasem krzyżuje nasze myśli i sprawia, że serce jest niespokojne i niepewne, a nawet zgorzkniałe.". To jest właśnie tajemnica świętych. Często przeszkody w podążaniu za Panem są przede wszystkim afektywne, z serca. W tym sensie smutek czy lęk przed Bogiem są znakami oddalenia od Boga, jak to widzimy w przypadku bogatego młodzieńca z Ewangelii (por. Mt 9 17 i nast.). Jezus jednak nie zmusza go do pójścia za Nim.
"Rozeznanie, co się w nas dzieje". -mówi następca Piotra. "Nie jest to łatwe, bo pozory mogą mylić, ale znajomość z Bogiem może łagodnie rozwiewać wątpliwości i lęki, czyniąc nasze życie coraz bardziej otwartym na Jego 'życzliwe światło', w pięknym określeniu św. Jana Pawła II. John Henry Newman".
Dodaje, że tak jak dwoje małżonków, którzy żyją ze sobą przez dłuższy czas, stają się do siebie podobni, tak samo modlitwa upodabnia nas do Jezusa. Do tego potrzebna jest bliskość z Nim, "bliskość afektywna", traktowanie Go jako wiernego przyjaciela, który nigdy nas nie opuszcza; i to nie tylko słowami, ale także gestami i dobrymi uczynkami.
Poznanie siebie i swoich pragnień
Po drugie, Papież mówił o poznaniu samego siebie (por. Audiencja generalna, 5 października 2022). Zwraca uwagę, jak u podstaw wątpliwości duchowych i kryzysów powołaniowych leży często brak znajomości siebie, swojej osobowości i najgłębszych pragnień; bowiem "...musimy znać siebie, swoją osobowość i swoje najgłębsze pragnienia.prawie wszyscy chowamy się za maską, nie tylko przed innymi, ale także gdy patrzymy w lustro". (Thomas H. Green).
Rozeznanie jest konieczne - wskazuje papież w kontekście naszej kultury cyfrowej - aby "poznać hasła naszego serca, na które jesteśmy najbardziej wrażliwi, uchronić się przed tymi, którzy używają perswazyjnych słów, by nami manipulować, a także rozpoznać, co jest dla nas naprawdę ważne, odróżniając to od mód chwili czy krzykliwych i powierzchownych haseł".". Prawda jest taka, że często dajemy się ponieść sprowokowanym w ten sposób uczuciom.
W tym wszystkim pomaga rachunek sumienia. Nie chodzi tu o rachunek przed spowiedzią sakramentalną (aby odkryć grzechy, o które mamy być oskarżeni), ale o rachunek sumienia. ogólny rachunek sumienia na koniec dnia. "Ogólny rachunek sumienia z dnia: co się dzisiaj wydarzyło w moim sercu?Wiele się wydarzyło....Jakie, dlaczego, jakie ślady pozostawili w sercu??".
Trzeci "składnik" rozeznania to. pragnienie (por. Audiencja generalna, 12 października 2022). Franciszek przyjmuje ten termin nie w sensie pragnienia chwili, ale w sensie jego etymologii: de-sidusWażne jest, abyśmy wiedzieli, jakie są nasze pragnienia i jak wyglądają, i aby były to pragnienia wielkie i operatywne, bo niekiedy pozostajemy w naszych skargach (por. J 5, 6 i nast.), które raczej karłowacieją lub atrofizują pragnienie.
Czytanie własnego życia
Po czwarte, Franciszek podkreślił, że dla rozeznania ważne jest, aby wiedzieć "... co jest ważne dla rozeznania.księga własnego życia"Historia naszego własnego życia" (por. Audiencja generalna, 19 października 2022). Jeśli to zrobimy, będziemy mogli wykryć tak wiele "toksycznych" czy pesymistycznych elementów, które nas powstrzymują (jestem bezwartościowy, wszystko idzie mi źle itp.), być może z pomocą kogoś, kto pomoże nam rozpoznać także nasze zalety, dobre rzeczy, które Bóg w nas zasiewa.
Dobrze jest mieć "podejście narracyjne", nie zatrzymywać się na pojedynczej akcji, ale ujmować ją w jakimś kontekście: "Skąd się bierze ta myśl? To, co teraz czuję, skąd się bierze? Dokąd prowadzi mnie to, co teraz myślę? Czy miałem to już wcześniej? Czy to coś nowego, co przychodzi do mnie teraz, czy spotkałem się z tym już wcześniej? Dlaczego jest to bardziej natarczywe niż inne? Co życie chce mi przez to powiedzieć?
Spustoszenie i pocieszenie
W drugiej części katechezy Franciszek przeszedł do omówienia "sprawy" rozeznania, skupiając się na dwumianowym desolation-pojednanie. Po pierwsze, spustoszenie (por. Audiencja generalna, 26 października 2022 r.) lub duchowy smutek.
Radzenie sobie z duchowym smutkiem
Spustoszenie zostało określone jako "ciemność duszy" (św. Ignacy z Loyoli), jako "smutek", który nie musi być zły. Czasami ma to związek z wyrzutem sumienia za coś złego, co zrobiliśmy i jest zaproszeniem do wyruszenia w drogę. W tych przypadkach, jak zauważa św. Tomasz, jest to "ból duszy", ostrzeżenie, jak czerwone światło, by się zatrzymać.
W innych przypadkach - wyjaśnia Franciszek - może to być pokusa, za pomocą której diabeł chce nas zniechęcić na drodze dobra, zamknąć nas w sobie i sprawić, że nie zrobimy nic dla innych: sparaliżować nas w pracy lub nauce, w modlitwie, w wytrwałości w naszym własnym powołaniu. Jezus daje nam przykład, jak z mocnym postanowieniem odrzucać te pokusy (por. Mt 3,14-15; 4,11-11; 16,21-23).
W każdym razie powinniśmy zadać sobie pytanie, co leży u podstaw tego smutku (por. Audiencja generalna, 16 listopada 2022 r.), wiedząc, że Bóg nigdy nas nie opuszcza i że z Nim możemy pokonać każdą pokusę (por. 1 Kor 10, 13). Nie należy jednak w takich sytuacjach podejmować pochopnych decyzji.
Musimy wyciągnąć wnioski i wykorzystać to spustoszenie. "W rzeczywistości". -Jeśli nie ma odrobiny niezadowolenia, odrobiny zdrowego smutku, zdrowej zdolności do życia w samotności i bycia z samym sobą bez ucieczki, ryzykujemy, że zawsze pozostaniemy na powierzchni rzeczy i nigdy nie skontaktujemy się z centrum naszej egzystencji - ostrzega papież.
Dlatego, radzi Papież, nie jest dobrze pozostawać w "stanie obojętności", który czyniłby nas nieludzkimi dla siebie i dla innych. Dobry jest "zdrowy niepokój", jakiego doświadczają święci.
Z drugiej strony, opuszczenie daje nam możliwość wzrostu, dojrzewania w naszej zdolności do wolnego oddania się innym, bez szukania własnego interesu czy własnego dobra. W modlitwie musimy nauczyć się przebywać z Panem, podczas gdy nadal szukamy Go, być może w środku tej pokusy lub tej pustki, której doświadczamy. Ale bez opuszczania modlitwy, bo Jego odpowiedź zawsze przychodzi.
Prawdziwe i fałszywe pociechy
W życiu duchowym istnieje również pocieszenie (por. Audiencja generalna, 23.11.2022), w postaci trwałej radości, pokoju i harmonii, które umacniają nadzieję i napełniają nas odwagą do służenia innym, jak pisze Edyta Stein.
Musimy jednak odróżnić duchową pociechę od fałszywych pociech, które mogą być głośne i krzykliwe, ale które są przelotnymi entuzjazmami, które są raczej samooszukiwaniem się (własnym interesem) niż szukaniem Pana. Rozeznanie pomoże nam odróżnić prawdziwe pociechy (które przynoszą głęboki i trwały pokój) od fałszywych. W tym ostatnim zło może pojawiać się od początku, na przykład w postaci uchylania się od swoich obowiązków; innym razem pojawia się w środku, być może poprzez poszukiwanie siebie; lub na końcu, ponieważ prowadzi nas do złego traktowania innych.
Z tego powodu, podkreśla Franciszek, musimy nauczyć się rozróżniać "dobra", które mogą być pozorne, aby szukać prawdziwych dóbr, które sprawiają, że wzrastamy. Do tego wszystkiego konieczne jest codzienne badanie naszego sumienia: zob. co się dzisiaj stało. Z uwagą na konsekwencje naszych afektów.
Weryfikacja, monitoring, pomoc w rozeznaniu
W trzeciej części tych katechez Franciszek zaprasza nas do przyjrzenia się fazie po podjęciu decyzji, aby potwierdzić, czy były one adekwatne, czy też nie (por. Audiencja generalna, 7 grudnia 2022). Widzieliśmy już, jakie znaczenie ma w tym upływ czasu, a także obserwacja, czy te decyzje przynoszą nam trwały pokój.
Na przykład, "jeśli podejmuję decyzję, by poświęcić pół godziny więcej na modlitwę, a potem uświadamiam sobie, że lepiej przeżywam pozostałe chwile dnia, jestem bardziej pogodny, mniej niespokojny, wykonuję swoją pracę z większą starannością i przyjemnością, nawet relacje z niektórymi trudnymi osobami stają się łatwiejsze...: wszystko to są ważne znaki, które wspierają dobro podjętej decyzji".. Życie duchowe jest okrężne: dobro wyboru wpływa korzystnie na wszystkie dziedziny naszego życia. Bo jest to uczestnictwo w Bożej twórczości.
Są jeszcze inne znaki, które mogą potwierdzić, czy była to dobra decyzja: rozważanie decyzji jako odpowiedzi miłości do Pana (nie zrodzonej ze strachu czy obowiązku); "poczucie bycia na swoim miejscu" (podaje przykład dwóch punktów na Placu św. Piotra w Watykanie, skąd kolumny są ustawione w jednej linii), czyli wzrost porządku, integracji i energii; wewnętrzne pozostawanie bezpłatny w tej sytuacji (i nie mając postawy obsesyjnej czy zaborczej), szanując i czcząc Boga z ufnością.
Oglądanie, żeby nie zasnąć
Po podjęciu decyzji ważna jest również postawa czujności (por. Audytorium ogólne, 14-XII-2022), aby nie ulec senności, nie przyzwyczaić się, nie dać się ponieść rutynie (por. Łk 12, 35-37). Jest to konieczne, podkreśla następca Piotra, aby zapewnić wytrwałość, spójność i dobre owoce naszych decyzji.
Kto staje się zbyt pewny siebie, traci pokorę i przez brak czujności serca może wpuścić z powrotem diabła (por. Mt 12, 44 ff). Może to być związane - wskazuje Franciszek - ze złą pychą, z domniemaniem, że jest się sprawiedliwym, dobrym, spokojnym; z nadmierną ufnością w siebie, a nie w łaskę Bożą. Straciliśmy strach przed upadkiem, a wraz z nim pokorę... i w końcu tracimy wszystko.
W skrócie jest to rada: "Czuwaj nad swoim sercem, bo czujność jest znakiem mądrości, jest znakiem przede wszystkim pokory, bo boimy się upadku, a pokora jest mistrzowską drogą życia chrześcijańskiego".
Ewangelia w twojej kieszeni
Podczas audiencji generalnej 21 grudnia 2022 roku Biskup Rzymu zaproponował kilka pomocy do rozeznania, które wydaje się trudne lub skomplikowane, ale które jest konieczne.
Głównymi pomocami są Słowo Boże i nauczanie Kościoła. Słowo Boże odnajdujemy w Piśmie Świętym (zwłaszcza w pilnej lekturze Ewangelii) z pomocą Ducha Świętego.
Dlatego Franciszek nalega, podobnie jak przy innych okazjach, aby "Weź Ewangelię, weź do ręki Biblię: pięć minut dziennie, nie więcej. Noś Ewangelię w kieszeni, w torbie, a kiedy podróżujesz, weź ją i czytaj trochę w ciągu dnia, pozwalając Słowu Bożemu zbliżyć się do twojego serca.".
Wskazuje też, zgodnie z doświadczeniem świętych, na znaczenie kontemplacji męki Pańskiej i widzenia jej w Krucyfiksie; uciekania się do Maryi Dziewicy; proszenia Ducha Świętego o światło (co jest "rozeznaniem w działaniu") i traktowania go z ufnością, razem z Ojcem i Synem.
W ostatniej katechezie Papież wskazał na znaczenie kierownictwa duchowego i ujawniania się, aby poznać siebie i iść w życiu duchowym.
"Hazardzista" Dostojewskiego: opowieść o uzależnieniu
W tym mistrzowskim dziele Dostojewski pokazuje nam dwa klucze, dzięki którym możemy prawidłowo spojrzeć w labirynt uzależnienia: historię każdego człowieka i irracjonalne poddanie się namiętności.
W XIX wieku była to ruletka, dziś jest to poker online. W każdym razie, walka człowieka z uzależnieniem od hazardu może być tak samo przerażająca dla niego, jak i enigmatyczna i rozpaczliwa dla ludzi wokół niego.
Często zdarza się, że ci, którzy widzą, że ktoś bliski marnuje swój czas na uporczywe miraże szczęścia, próbują go powstrzymać, pomóc mu, zmusić do przejrzenia na oczy... a zamiast tego udaje im się tylko na przemian niepokoić i frustrować upadkami i nawrotami tej osoby, która jest coraz bardziej opętana przez wady. Jak się nad tym zastanowić?
Dostojewski dobrze zna sztukę przedstawiania postaci z pogranicza, by pokazać nam nowe wymiary człowieka. W powieści "Hazardzista" (liczącej zaledwie 183 strony!) Fiodor przedstawia nam upadek normalnego młodego człowieka w podziemie kompulsywnego hazardu. Ta historia, jeśli spojrzymy na nią z pokorą, ma bardzo dużą siłę pomagającą nam w empatii wobec osób, które popadły w uzależnienie, a także w lepszym zrozumieniu samych siebie.
Argument
W powieści wyłaniają się dwa główne nurty narracyjne, oba rywalizujące w sercu bohatera: sercowa miłość do kobiety i rosnąca gorączka do ruletki. W obliczu tych dwóch sił, które tak trudno poskromić, nieuchronne staje się pytanie: która z nich podbije duszę Aleksego?
Rodzina emerytowanego rosyjskiego generała spędza czas wolny w fikcyjnym miasteczku "Rulettenburg" w południowo-zachodnich Niemczech. Jak sama nazwa miasta wskazuje, kasyno jest tam w centrum uwagi.
Atmosfera wokół koła ruletki jest mroczna i nerwowa: ludzi ciągnie chciwość pomnażania pieniędzy, długi snują się po kątach jak szydercze duchy, a wady paradują bezczelnie po korytarzach: chciwość, egoizm, zazdrość, gniew, frywolność, desperacja etc.; choć wszystko to zabarwione jest dysymulacją, dobrymi manierami i ogólną nieświadomością.
W otoczeniu generała odnajdujemy bohatera opowieści: Aleksego Iwanowicza, młodego rosyjskiego korepetytora, znającego i czytającego w 3 językach, który pracuje dla głowy rodziny przy edukacji jej małych dzieci.
Generał jest wdowcem i jest zakochany w wyrafinowanej i frywolnej Francuzce, która według wszelkich przesłanek powie "tak" na propozycję małżeństwa, gdy tylko pojawią się wieści o spadku, którego zalotnik się spodziewa.
Towarzyszą im inni członkowie rodziny, cyniczny Francuz, dobroduszny Anglik i pasierbica generała, Polina, w której Aleksiej jest zakochany po zęby.
Początkowo młodemu Aleksemu mniej lub bardziej udaje się odeprzeć ogólnego ducha podłości, ale Polina prosi go o pierwszy udział w grze, aby mógł obstawić na jej konto. W tej pierwszej operacji radzi sobie dobrze, a to skłania go do podejmowania własnego ryzyka; wygrywa, a wtedy powieść nabiera innego lotu: adrenalina pędzi w jego żyłach, jakaś siła popycha go do powrotu uwodzicielskimi obietnicami sławy, chwały i sukcesu; zdalnie zauważa, że ruletka idzie wbrew jego rozsądkowi, ale jakże trudno jest odejść, jak nie odzyskać tego, co się straciło?
Po wielu perypetiach, w których na przemian pojawiają się epizody miłości i udręki, w sercu Aleksieja rośnie przymus hazardu; sytuacja jest napięta, a rodzinna katastrofa rozsadza sieć relacji (ze względu na spoiler nie podam szczegółów). Rodzina rozprasza się, a młody Aleksiej trafia do samotnego, zdegradowanego w skórze nieprzyznanego narkomana. Już nie jest wychowawcą, teraz jest kompulsywnym hazardzistą, który czasem zdaje sobie sprawę ze swojej niewoli, ale gdy tylko zdobędzie kilka monet, ucieka w ramiona Szansy.
Poruszający jest jego własny opis sytuacji: "żyję, nie muszę dodawać, w wiecznym niepokoju; gram bardzo małe ilości i czekam na coś, robię obliczenia, spędzam całe dnie przy stole do gry obserwując ją, widzę ją nawet we śnie; i z tego wszystkiego wnioskuję, że staję się odrętwiały, jakby tonący w zastygłej wodzie".
Podwójne oblicze uzależnienia
Dostojewski wie, że problemy ludzkie wymagają do rozwiązania podwójnego podejścia - teorii i doświadczenia. W jego przypadku to drugie często mieści więcej informacji niż pierwsze. W tym duchu autor z niespotykaną umiejętnością prowadzi nas przez zawiły labirynt człowieka, który stopniowo traci samokontrolę.
Kiedy Szansa wypiera Boga z jego tronu, a ludzie pokładają w nim swoją ufność, ten bożek pokazuje swoje kły; czasem daje, czasem prosi; ale przede wszystkim prosi, a czasem także żąda ofiar z ludzi.
Aleksy był człowiekiem, który wiedział jak oszczędzać, planować i żyć, ale kończy zdegradowany do kogoś, kto tylko wydaje, żałuje i źle żyje. Człowiek z przyszłością, karierą i przyjaciółmi kończy oddychając jak prosty mały wiejski ptak, nerwowy i nieświadomy swojego wyobcowania, poświęcający ciało i duszę na szukanie robaków do jedzenia, w niekończącej się żarłoczności bez sensu.
Dostrzega swoją nędzę, ale skazuje się na nią, odkładając zmianę życia na wiecznie złudne "jutro".
Dostojewski daje nam dwa klucze do prawidłowego spojrzenia w labirynt uzależnienia: po pierwsze, pokazuje nam historię człowieka, którego nieodwracalnie zwodzi diaboliczna przynęta i sprawia, że jesteśmy świadkami każdego kroku, każdego wahania człowieka zżeranego przez namiętność.
Dzięki temu wysiłkowi nagle uświadamiamy sobie, że jesteśmy w stanie empatyzować z jego utrapieniem. Drugi klucz, moim zdaniem ciekawszy, polega na tym, że Dostojewski budzi w nas niepokojące pytanie, czy Aleksy, w jakiś niezbyt odległy sposób, może być mną.
Czy gdybyś był na miejscu Aleksego, zachowałbyś się lepiej? Prawda jest taka, że jesteśmy tak samo skłonni popaść w nałóg jak bohater Dostojewskiego; hazardzista z powieści żyje w nas i czeka, aż zabawimy się ogniem, zanim wskoczy, by przejąć kontrolę nad naszym życiem. Tak jest, doskonale potrafimy dojść do ostatniego szczebla moralnej egzystencji (poza tym dziś o wiele łatwiej znaleźć koło ruletki, czy inne źródła uzależnień, bo nosimy je w kieszeni...).
Ze świadomością naszej upadłej natury łatwiej nam być miłosiernym dla grzesznika, bo jakże mam gardzić kimś za jego upadki, skoro jutro tym uzależnionym mogę być ja? Z tą pokorną i realistyczną postawą możemy podejść do tej osoby i spróbować ją zrozumieć, pomóc, a nawet pokochać.
To otwiera nam drogę do udzielania skutecznej pomocy, bo w miłości bliźniego odkrywamy Chrystusa i tylko On może nas zbawić.
Przypuszczam, że Dostojewski myślał o tym wszystkim, tworząc te postacie, bo powieść podyktował zaledwie trzy lata po tym, jak sam wpadł w tę samą sieć, która uwięziła Aleksego. W jego przypadku wszystko zaczęło się pod koniec sierpnia 1863 roku. Fiodor przejeżdżał przez Niemcy, obciążony długami, i próbował szczęścia w ruletce: wygrał około 10 000 franków. Jak na razie wydawało się, że wszystko idzie dobrze, ale popełnił błąd nie opuszczając miasta.
Nieodparta pokusa zapędziła go z powrotem do kasyna i tak zaczęła się gorączka, która będzie go trapić do końca życia. Napisanie "The Gambler" w 1866 roku pomogło mu przetrwać; i od tego czasu pomaga nam żyć.
6 stycznia, w uroczystość Objawienia Pańskiego, papież Franciszek skupił swoje zwyczajowe rozważanie na Anioł Pański na darach trzech Magów: wezwaniu, rozeznaniu i zaskoczeniu.
Wezwanie
Odnośnie do pierwszego z darów, wezwania, Papież mówi, że "Magowie nie przeczuwali go przez lekturę Pisma Świętego czy przez wizję aniołów, ale przez badanie gwiazd. To mówi nam coś ważnego: Bóg powołuje nas poprzez nasze największe pragnienia i dążenia". Aby odpowiedzieć na to wezwanie, mówi Franciszek, "Magowie pozwolili sobie na zdumienie i rozczarowanie". Gdy zobaczyli gwiazdę, "poczuli się wezwani, by pójść dalej". Jest to ważne także dla nas: jesteśmy wezwani, by nie zadowalać się, by szukać Pana wychodząc z naszej strefy komfortu, idąc ku Niemu z innymi, zanurzając się w rzeczywistości. Bo Bóg powołuje każdego dnia, tu i dziś, w naszym świecie".
Rozeznanie
Drugi dar trzech Króli to. rozeznanie. "Ponieważ szukają króla, udają się do Jerozolimy, aby porozmawiać z królem Herodem, który jednak jest człowiekiem chciwym władzy i chce ich wykorzystać, aby wyeliminować Mesjasza jako dziecko. Magowie nie dają się jednak zwieść Herodowi. Potrafią odróżnić cel swojej podróży od pokus, które napotykają po drodze. Przypominając katechezy, które papież głosił na temat rozeznania od sierpnia 2022 r., podczas modlitwy Anioł Pański wykrzyknął: "Jak ważne jest, aby umieć odróżnić cel życia od pokus na drodze! Umieć wyrzec się tego, co uwodzi, ale prowadzi na manowce, aby zrozumieć i wybrać drogi Boże!".
Niespodzianka
Jest jeszcze trzeci dar, który możemy rozważać, jeśli zastanowimy się nad fragmentem o trzech mędrcach. Papież zaprasza nas do przyjrzenia się temu, co dzieje się, gdy owi mędrcy docierają do żłóbka, który "po długiej podróży, co znajdują ci mężczyźni o wysokiej pozycji społecznej? Dziecko z matką". Można by pomyśleć o rozczarowaniu, skoro "nie widzą aniołów jak pasterze, ale znajdują Boga w ubóstwie". Być może spodziewali się potężnego i cudownego Mesjasza, a znajdują niemowlę". Ale Magowie nie dają się ponieść własnym oczekiwaniom, "nie uważają, że popełnili błąd, umieją go rozpoznać". Przyjmują zaskoczenie Boga i przeżywają swoje spotkanie z Nim w zdumieniu, adorując Go: w swojej małości rozpoznają oblicze Boga". Ojciec Święty stwierdza, że "tak właśnie można znaleźć Pana: w pokorze, w ciszy, w adoracji, w maluczkich i w ubogich".
Trzy dary w życiu chrześcijanina
Franciszek kończy się zaproszeniem wszystkich chrześcijan do poszukiwania i strzeżenia we własnym życiu trzech darów z przejścia trzech Magów. "Wszyscy jesteśmy powołani przez Jezusa, wszyscy możemy rozeznać Jego obecność, wszyscy możemy doświadczyć Jego niespodzianek. Dobrze byłoby dziś przypomnieć sobie te dary, które już otrzymaliśmy: przypomnieć sobie, kiedy poczuliśmy w naszym życiu wezwanie Boga; albo kiedy, być może po wielu trudach, udało nam się rozeznać Jego głos; albo znowu w niezapomnianej niespodziance, którą nas obdarzył, zaskakując. Niech Matka Boża pomoże nam pamiętać i strzec otrzymanych darów.
Papież Franciszek: "Nie możemy ograniczać wiary w murach świątyń".
Papież Franciszek przewodniczył Mszy św. w uroczystość Objawienia Pańskiego, przedostatniej z wielkich uroczystości tego świątecznego tygodnia, który upłynął pod znakiem pożegnania Benedykta XVI.
Bazylika św. Piotra ponownie stała się epicentrum życia Kościoła w Rzymie. Wraz z biskupami i kapłanami oraz około 5 tys. wiernych papież Franciszek przewodniczył Mszy św. w uroczystość Objawienia Pańskiego. Celebracja, w której papież Franciszek porównał życie wiary do wędrówki Magów ze Wschodu.
Papież chciał rozpocząć swoje słowa od wskazania, jak "wiara nie rodzi się z naszych zasług ani z teoretycznego rozumowania, ale jest darem Boga", łaską Boga, która budzi w nas "niepokój, który nie pozwala nam zasnąć; kiedy pozwalamy sobie na pytania, kiedy nie zadowalamy się spokojem naszych przyzwyczajeń, ale stawiamy je na głowie".
Osobistą odpowiedzią jest wyruszenie na drogę magów, którzy podejmując ryzyko, pozostawiają swój spokój, by szukać Boga. W tym duchu Papież przestrzegł przed mnożącymi się dziś "środkami uspokajającymi duszę", które pojawiają się jako "substytuty, aby uspokoić nasz niepokój i zgasić te pytania, od produktów konsumpcyjnych do uwodzenia przyjemności, od sensacyjnych debat do bałwochwalstwa dobrobytu".
W ten sposób Papież wskazał na dwie pierwsze kwestie, których możemy się nauczyć z postawy magów: po pierwsze, niespokojność pytań. Po drugie, ryzyko drogi, na której odnajdujemy Boga.
Ta postawa wędrówki, wewnętrznego stawiania pytań i szczerego poszukiwania Boga, pomimo rezygnacji z wygód, "na nic się zda aktywizacja duszpasterska, jeśli nie postawimy Jezusa w centrum i nie będziemy Go adorować", jest tym, co opisuje życie wiary, kontynuował Papież, "bez ciągłej wędrówki i stałego dialogu z Panem, bez słuchania Słowa, bez wytrwałości, nie jest możliwy wzrost". Wiara, jeśli pozostaje statyczna, nie wzrasta; nie możemy jej zredukować do zwykłej osobistej pobożności ani zamknąć w murach świątyń, ale musimy ją manifestować".
Papież zakończył swoje słowa wezwaniem do "adorowania Boga, a nie naszego ja; adorujmy Boga, abyśmy nie kłaniali się rzeczom, które się dzieją, ani uwodzicielskiej i pustej logice zła".
Uroczystość miała swój zwyczajny przebieg, zakończony typową dla okresu Bożego Narodzenia adoracją obrazu Dzieciątka Jezus.
Miliony ludzi były z papieżem Benedyktem XVI na Cuatro Vientos podczas adoracji Najświętszego Sakramentu, pod deszczem i silnym wiatrem, który niespodziewanie się wzmógł.
Miałem zaszczyt przebywać z Benedyktem XVI wiele razy w czasie jego pontyfikatu: w Hiszpanii, w Rzymie i w Castel Gandolfo; ale jest jedno z nich, które żywo pamiętam - myślę, że nigdy go nie zapomnę - i chcę się nim z państwem podzielić w tym czasie, gdy katolicyzm i cały świat żegna papieża emeryta, i to nie zawsze z taką szczerością, na jaką zasługuje jego okrutna postać. I czynię to w uznaniu i wdzięczności za wiele, co nam dał: to mój skromny hołd dla papieża Benedykta XVI.
Prolegomena
Wracamy do soboty, 20 sierpnia 2011 roku, w Madrycie, podczas Światowego Dnia Pokoju. Młodzież. Tego dnia zaplanowano spotkanie z papieżem na Cuatro Vientos i tam właśnie udały się dwa miliony osób, które rano przybyły na miejsce spotkania, aby mu towarzyszyć, słuchać go i brać udział w wydarzeniach - tego popołudnia Niña Pastori wykonała dla papieża cudowne Ave Maria.
Rano, po przyjeździe z Sewilli, gdzie brałem udział w kursie letnim, pojechałem metrem na esplanadę, gdzie miało się odbyć spotkanie z papieżem; po wyjściu ze stacji docelowej zaskoczyła mnie scena, którą zastałem: strumienie pielgrzymów, młodych i nie tak młodych, kobiet i mężczyzn, z całego świata - sądząc po flagach, którymi wymachiwali - wszyscy zmierzali do tego samego celu: Cuatro Vientos.
Dzień był słoneczny i bardzo gorący, tak gorący, że sąsiedzi ulic, przez które przechodziliśmy, zachęcali do ulżenia naszemu poceniu się wodą we wszelakich pojemnikach, a nawet polewali nas wężami z okien i balkonów. Wszystkie te bezinteresowne uwagi były przyjmowane z ogromną wdzięcznością. Na horyzoncie nie było widać ani jednej chmury.
Liczne i różnorodne grupy pielgrzymów dotarły na esplanadę i po przejściu przez kontrole, gdzie każdy musiał udowodnić, że posiada zaproszenie na to wydarzenie, zajęliśmy swoje działki lub zarezerwowane krzesła. Wiele grup rozstawiło namioty lub parasole, aby ochronić się przed słońcem przez resztę dnia. Na esplanadzie rozrzucone były również namioty, w których z należytym szacunkiem przechowywano święte formy, które następnego dnia zostaną przekazane podczas komunii eucharystycznej, której przewodniczył Benedykt XVI i która zakończy wydarzenia Światowych Dni Młodzieży w Madrycie.
W połowie popołudnia od południa pojawiła się niewielka chmura, która nie wzbudziła w ludziach żadnego strachu, gdyż żadna prognoza pogody nie przewidywała najmniejszych zachorowań ani na to popołudnie, ani na dzień następny; ale chmura rosła, z początku powoli, a potem coraz szybciej, aż całe niebo przed nami było zupełnie ciemne i niezwykle groźne. Nagle zerwała się wichura, potem zaczął padać deszcz, a w końcu rozpętała się wściekła burza, którą można by nazwać "burzą doskonałą": wiatr groził przewróceniem całej konstrukcji ustawionej na podeście i ołtarzu, faktycznie niektóre drzwi i inne elementy zostały zdmuchnięte. Ziemia była całkowicie błotnista i zalana wodą, wszystkie ubrania ludzi były przesiąknięte wodą, a wielu można było zobaczyć modlących się na kolanach w błocie.
Ekspozycja i adoracja Najświętszego Sakramentu
Z powodu tych zupełnie nieoczekiwanych wydarzeń, wszędzie dało się słyszeć komentarze, że wystawienie i adoracja Najświętszego Sakramentu, zaplanowane jako ostatni akt wieczoru, zostaną zawieszone; ale nagle zobaczyliśmy, jak krzyż z monstrancji Arfe pojawia się na podeście i wznosi się, pośród budzącej respekt ciszy - a było nas jeszcze ponad milion - aż do momentu, gdy był tam cały, majestatyczny i olśniewający, na pełnym widoku dla wszystkich na podeście, obok ołtarza. Była to monstrancja Arfe, sprowadzona na tę okazję z Toledo, jedno z najpiękniejszych dzieł złotniczych, jakie kiedykolwiek powstały.
Nie czuję się na siłach, by opisać to, co działo się potem. Zapiszę tylko fakty i puszczę wodze wyobraźni każdego z nas: przez długi czas, wszyscy klęcząc w absolutnej ciszy na błocie na ziemi, modliliśmy się i adorowaliśmy Najświętszy Sakrament wystawiony w monstrancji, każdy z nas wewnętrznie.
Na zakończenie uroczystości papież powiedział do nas kilka ciepłych słów, dziękując za obecność i zachęcając do odpoczynku przed ponownym spotkaniem następnego dnia na Mszy Świętej. Pamiętam jedno zdanie, które do nas powiedział: "przeżyliśmy razem przygodę". I to była prawda: ekscytująca przygoda.
Wyjaśnienie faktów
Słyszałem, jak ksiądz Javier Cremades, który należał do zespołu organizatorów wydarzenia Cuatro Vientos i który był obecny wieczorem tego dnia, powiedział, że najbliżsi współpracownicy papieża nalegali na zawieszenie ekspozycji i adoracji z Najświętszym Sakramentem, ponieważ obawiali się, że może dojść do jakiegoś nieszczęścia ze względu na uszkodzenia spowodowane przez wichurę w konstrukcji platformy, na której miał się modlić papież wraz z wieloma towarzyszącymi mu osobami - przede wszystkim duchownymi. Jednak Benedykt XVI, według biskupa Javiera, stał twardo i wydał polecenie, aby Monstrancja z Arfe została podniesiona, a wystawienie i adoracja Najświętszego Sakramentu odbyły się zgodnie z planem.
Pamiętam również, że pan Javier, jako osoba prywatna, powiedział nam, że jest przekonany, iż wichury i burze, które miały miejsce tego popołudnia i wieczoru w Madrycie, były dziełem diabła, w celu sabotowania tego wydarzenia. Taka interpretacja nie jest bynajmniej wykluczona; pamiętajmy, jak wspomniałem wyżej, że żadna prognoza pogody nie przewidywała deszczu na ten dzień w Madrycie.
Moja skromna opinia na temat tych faktów jest taka, że Benedykt XVI był pewien, w jakikolwiek sposób, że diabeł rzeczywiście próbował sabotować wystawienie i adorację Najświętszego Sakramentu, a także, że nikomu nie stanie się żadna krzywda, ponieważ diabeł ma moc jedynie straszyć nas, ludzi, ale nie może nas skrzywdzić.
AutorJulio Iñiguez Estremiana
Fizyk. Nauczyciel matematyki, fizyki i religii na poziomie maturalnym.
Dar misyjny to inicjatywa pięciu przyjaciół, którzy na pewien czas stają się wyjątkowymi Mędrcami, by przynieść dary do szpitali, schronisk i domów starców. Dzięki pomocy kilkudziesięciu osób i firm, rozdane przez nich dary liczone są w tysiącach i mają nadzieję dotrzeć do jeszcze większej liczby osób.
Jest Boże Narodzenie, sezon prezentów. Podczas gdy wiele osób budzi się w swoich domach w dniu Trzech Króli i otwiera prezenty od Orientu, nieliczni pozostają bez delektowania się rozkoszami tego magicznego dnia.
Projekt Dar misyjny stara się zapewnić, że ci, którzy zwykle nie mają co odpakować, otrzymają prezenty i dzięki temu będą mogli poczuć trochę tego świątecznego ducha, ponieważ każdy, kto otrzyma prezent, czuje, że ktoś go kocha: rozdano już 4.000 prezentów!
Siadam przy kawie z Laurą, Maríą, Beą, Aídą i Antonio, pięcioma przyjaciółmi, którzy stają się sobie coraz bliżsi dzięki parafialnej grupie wyznaniowej, w której uczestniczą. Niewątpliwie to pragnienie leczenia Boga i czynienia Go znanym przyczyniło się do intensywnej pracy na rzecz tej pięknej inicjatywy, która przynosi radość tak wielu ludziom.
Na początku myśleli tylko o dzieciach, ale dzięki mojej znajomej, która pracuje w CaritasZdali sobie sprawę, że wszystkie grupy wiekowe są podekscytowane otrzymaniem prezentów.
María mówi mi, że ten projekt rozpoczął się w czasach Covid i rozrósł się wykładniczo: "Zaczynaliśmy od 16 ośrodków beneficjentów, a teraz jesteśmy przy 60. Spośród beneficjentów indywidualnych większość stanowią dzieci, ale jest też wiele osób starszych.. Obejmowały one rezydencje dla osób o niewielkich zasobach, ale mają też kilka szpitali, ośrodków opieki paliatywnej czy schronisk: "....wszystko pochodzi z darowizn, zarówno od osób prywatnych, jak i firm". Od połowy listopada prowadzili kampanię z wieloma plakatami. Nagłośnili to na portalach społecznościowych, social whatsapp i grupy przyjaciół. Również przez parafie. Ludzie przynoszą im prezenty, używane rzeczy, ale najważniejsze jest, aby były one przechowywane w dobrym stanie. Ich motto to. Jeśli to nie jest wystarczająco dobre dla mnie, to nie jest wystarczająco dobre dla nikogo.. Wiele osób przekazuje również darowizny pieniężne. Firmy, sklepy czy domy towarowe dokonują licznych darowizn swoich produktów. Niektóre sklepy dawały im na przykład pudełka pełne szalików. Ogromna ofiarność była imponująca.
Piątka To oni zajmują się tą przygodą, przyjmują darowizny, kontaktują się z ośrodkami, aby dowiedzieć się, ilu jest podopiecznych, co chcieliby otrzymać lub w jakich terminach prezenty byłyby dla nich najlepsze: "...".Byłoby nam niezmiernie miło, gdybyśmy otrzymali na przykład siedemdziesiąt szali, jak to się stało przy jednej okazji.
Materiały filtracyjne. Sortują prezenty według wieku. Potem lądują wolontariusze, którzy uwijają się przez całe weekendy: "Zrobiliśmy formularze, żeby ludzie się zapisywali, żebyśmy mogli rozdzielić zmiany, od dziesięciu do dwóch i od czterech do ośmiu. W ciągu jednego poranka mieliśmy grupę 60 wolontariuszy, w różnym wieku, pakujących prezenty. Są grupy różnego rodzaju: ze szkół średnich, harcerze, dorośli, starsze panie, obcy ludzie... W sumie we wszystkie weekendy było prawie 400 wolontariuszy". Są pytani, czy mają samochód lub furgonetkę dostępną do dostawy i przydzielane jest im centrum.
"Pakiety dla nas? Zakonnice opowiadają o wielkim zaskoczeniu i niedowierzaniu mieszkańców, którzy niczego się nie spodziewali. Tej pięknej inicjatywie towarzyszyło wiele przypadkiktóre przypisują opatrzności. Koleżanka Laury, kiedy opowiedziała jej o projekcie, wyznała, że poprosiła swoich znajomych, aby w tym roku nie dawali jej nic na urodziny, tylko dali jej pieniądze, aby mogła je przekazać komu trzeba: "I kiedy szukałem kogoś, komu mógłbym ją dać, pojawiłeś się ty!
Święta są inne, gdy przestaje się pępkować: jest tyle do zrobienia! Kreatywność, entuzjazm i hojne poświęcenie tych pięciu przyjaciół przyniosło radość tak wielu osobom, które miały zostać bez prezentów.
Kénosis to grupa młodych ludzi z Regnum Christi z rozwijającym się projektem muzycznym. Z Chrystusem w centrum, śpiewają, aby nieść Boga wszystkim poprzez muzykę.
Kénosis to chrześcijański zespół rockowy, który ma już ponad trzy tysiące słuchaczy na takich platformach jak Spotify. Ich misją jest przybliżanie Boga każdemu poprzez muzykę. Ta grupa młodych ludzi zajęła drugie miejsce w ostatniej edycji konkursu Madrid Live Talent. W Omnes opowiadają o swojej muzycznej podróży i wizji muzyki chrześcijańskiej.
Czy możecie zacząć od opowiedzenia swojej historii jako grupa?
Kénosis powstało jako odpowiedź na sytuację, którą niektórzy z nas obserwowali. Na początku kilku z nas zaczęło śpiewać na adoracjach i mszach Regnum Christi i widzieliśmy, jak te pieśni pomagały ludziom zbliżyć się do Boga, jak wychodzili z mszy czy godzin eucharystycznych i dziękowali nam, że dana pieśń bardzo im pomogła w modlitwie. Oprócz tego niektórzy z nas zaczęli też tworzyć własne piosenki i dzielić się nimi wśród tych z nas, którzy widzieli, że mamy dar do muzyki.
Logo grupy (fot. Regnum Christi)
Tak więc latem 2021 roku wszystko to doprowadziło do decyzji o zebraniu tych ludzi i sformalizowaniu apostolatu, którego misją jest oddawanie chwały Bogu naszą muzyką i pomaganie ludziom w zbliżeniu się do Niego poprzez nią. Zaczęliśmy spotykać się od czasu do czasu na próbach, szczególnie nastawionych na godziny eucharystyczne oraz na nagranie naszej pierwszej piosenki, ZmartwychwstałyNa próbach zawsze panowała wspaniała atmosfera przyjaźni, rodziny i modlitwy, co jak widzieliśmy było owocem obecności Ducha Świętego w tym projekcie. Do tego doszły komunie, śluby, pogrzeby... Wzięliśmy nawet udział w konkursie muzyki katolickiej w Madrycie i zajęliśmy drugie miejsce! I tak do dziś jesteśmy otwarci na nowe osoby, które chcą dzielić ten apostolat.
Jak zdefiniowałbyś muzykę katolicką?
Pewnie dlatego, że jest ich tak dużo w grupie odpowiedź na to pytanie jest nieco inna. Ale z mojego punktu widzenia muzyka katolicka to wszystko to, co pod natchnieniem Ducha Świętego oddaje słowami intuicje, uczucia, dziękczynienia, prośby do, za i do Chrystusa. I właśnie te słowa pomagają innym w modlitwie, bo często nasze serce nie potrafi znaleźć słów i choć Chrystus czyta wprost to, co w nim jest, to jako ludzie potrzebujemy wyrazić to słowami.
Co odróżnia was od muzyki kościelnej?
Znowu mogą być niuanse wśród grupy. Ale ogólnie uważamy, że muzyka kościelna to ta przeznaczona na konkretne momenty i święta liturgia lub w kontekstach religijnych. I w tym sensie część naszej muzyki jest sakralna, bo sakralność nie implikuje konkretnego stylu, ale prawdą jest, że poszerzamy ramy poza tę muzykę, tworząc piosenki, które można zabrać do codziennego życia, do zabawy w samochodzie, do śpiewania z przyjaciółmi, pod prysznicem, w studio... I bardzo ważne jest podkreślenie i uświadomienie nam, że bycie chrześcijaninem, posiadanie wiary, to nie jest rzecz z harmonogramem, ale sposób życia, że całe nasze życie, każda sekunda jest modlitwą, byciem z Chrystusem nawet wtedy, gdy nie jesteśmy w kościele czy przed Najświętszym Sakramentem, to też część tego, co chcemy, aby nasza muzyka robiła dla ludzi.
Jak wygląda Wasz proces twórczy przy komponowaniu piosenek Kénosis?
Powiedzmy, że mamy dwa rodzaje kompozycji. Z jednej strony są tacy, którzy mają kompletny dar, w tym sensie, że tworzą teksty i muzykę, niesamowite piosenki. Ci ludzie mogą mieć różne procesy twórcze, w wyniku Słowa, modlitwy osobistej, niektórzy nawet mają natchnienia od Ducha Świętego podczas snu, budzą się i zapisują to, co im przyszło do głowy, a potem to szlifują i nadają temu formę. Niektóre z tych piosenek pozostają gotowe, a inne mają małe zmiany w zależności od grupy jako całości, bo w końcu tacy jesteśmy. Drugi sposób jest bardziej w formie grupy, zbieramy się, przywołujemy Ducha Świętego i układamy teksty, modlitwy lub rzeczy, których nie byliśmy w stanie ująć w muzykę. Razem, każdy ze swoimi darami, nadajemy jej kształt i podkładamy do niej muzykę, robimy jakiś twist do słów lub włączamy nowe rzeczy.
Dlaczego muzyka jest dobrym sposobem na zbliżenie się do Boga?
Pomijając fakt, że muzyka oddaje słowami intuicje serce które trudno wyrazić, wierzymy, że muzyka również uwzniośla człowieka, sprawia, że w ograniczonym sensie przekracza on siebie, zbliżając się do Boga. Rytmy, melodie trafiają do bardzo intymnej części człowieka, czyli tam, gdzie naprawdę zaczyna się doświadczenie religijne. Udaje mu się przejść przez twoje zmartwienia, twoje sprawy związane z życiem zawodowym, twoje problemy, dotrzeć do sedna tego, kim jesteśmy i stamtąd połączyć się z tym, co wyraża muzyka. To się dzieje w ogóle z każdą muzyką, ona unosi ludzi na inną płaszczyznę, "wymyka się" im. Ale kiedy jest to muzyka z transcendentalnym sensem, nie uchyla się przed tobą w stronę nicości lub twoich problemów, ale uchyla się z sensem w stronę Sensu.
Joseph Evans komentuje czytania na Uroczystość Chrztu Pańskiego (A), a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo.
Joseph Evans-6 styczeń 2023 r.-Czas czytania: 2minuty
Mateuszowa relacja o chrzcie Jezusa, wielkim święcie, które dziś obchodzimy, umieszcza wydarzenia nad Jordanem w bardzo żydowskim kontekście. Ewangelia Mateusza została napisana specjalnie dla Żydów, zarówno nawróconych z judaizmu, jak i tych jeszcze nie nawróconych, aby przekonać ich, że Jezus jest Mesjaszem, za którym tęsknili. I to widać w sposobie, w jaki opisuje chrzest Chrystusa przez Jana.
Tekst, który dziś czytamy, poprzedzony jest w dzisiejszej Ewangelii relacją z posługi Chrzciciela, w której uderza on w religijnych przywódców Izraela, faryzeuszy i saduceuszy, nazywając ich "rasa żmij".. W wersji Łukasza, Jan mówi tak. "do tych, którzy przychodzili, aby przyjąć chrzest".w ogóle. Ograniczając to upomnienie do religijnej elity Izraela, Mateusz podchodzi do chrztu Chrystusa z punktu widzenia odnowy Izraela (podczas gdy Łukasz przyjmuje bardziej uniwersalną perspektywę).
Jezus wyjaśni później, w Kazaniu na Górze (co nie dziwi w wersji Mateusza), że przyszedł "dać pełnię". (w języku greckim: plerosai) do prawa (Mt 5,17). A w relacji Mateusza, kiedy Jan opiera się przed udzieleniem mu chrztu, nasz Pan nalega używając dokładnie tego samego słowa: "Wypada, abyśmy w ten sposób wypełnili (plerosai) wszelką sprawiedliwość". (Mt 3,15).
"Sprawiedliwość" (dikaiosuné) to słowo kluczowe w całej Biblii. Będzie on dużo wykorzystywany przez św. Pawła. W najlepszym wypadku może odnosić się do świętych, "sprawiedliwych" mężczyzn, jak św. Józef (Mt 1,19). Ale może też być źle zrozumiana, jeśli myślimy, że możemy być przyjemni Bogu przez nasze własne uczynki i rytualne ofiary (Łk 18,11-12). Zasadniczo odnosi się do wierności prawu Bożemu. Jezus jest "sprawiedliwym" par excellence (Dz 22, 14). Sprawiedliwość często wiązała się z eliminacją grzechu: składano Bogu ofiary, by odpokutować za grzechy, by być przed nim w stanie sprawiedliwym. To właśnie starotestamentowe ofiary starały się zrobić, bez powodzenia, w opinii Pawła. Jezus nalega na chrzest Janowy, aby dać do zrozumienia, że choć był bezgrzeszny, wchodzi w ludzki grzech, tak jak wchodzi w wodę, aby zostać w niej oblany lub "nasączony". On weźmie nasze grzechy na siebie. Jak prorokuje Izajasz w swoich wizjach "człowieka boleści", przewidując cierpiącego Mesjasza, Jezusa, "sługa mój usprawiedliwi wielu". (Iz 53:11). On jest naprawdę sprawiedliwy, bezgrzeszny, w stanie sprawiedliwości przed Bogiem (jest Bogiem) i może uczynić nas sprawiedliwymi i bezgrzesznymi.
Zrozumienie Mateuszowej relacji o chrzcie w jej żydowskim kontekście daje nam wielką nadzieję. Jezus rozpoczyna swoją publiczną służbę tym niezwykłym epizodem, w którym objawia się Trójca Święta, a Jezus zostaje ogłoszony Synem Bożym. Ale precyzyjnie skupia się na spełnieniu nadziei Starego Testamentu. To, czego nie mogły osiągnąć liczne ofiary Izraela, osiągnie Jezus: pojednanie ludzkości z Ojcem niebieskim.
Homilia na temat czytań na uroczystość Chrztu Pańskiego (A)
Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.
5. o godz. 9.30 papież Franciszek przewodniczył Mszy św. pogrzebowej Benedykta XVI na placu św. Piotra. Koncelebrowało ponad 400 biskupów i cztery tysiące księży. W spotkaniu uczestniczyło także 120 kardynałów. Na Mszy św. obecnych było ponad 50 tys. wiernych (oprócz 165 tys. wiernych z poprzednich dni, którzy mogli oddać cześć Benedyktowi XVI). hołd w Bazylice św. Piotra). Akredytowało się około 1000 dziennikarzy. Modlitwy za papieża emeryta oraz wszystkie obrzędy poprzedzające i następujące po pogrzebie były transmitowane na żywo przez telewizję watykańską.
Przedstawiciele międzynarodowi
W pogrzebie Benedykta XVI uczestniczyły oficjalne delegacje Niemiec i Włoch z prezydentem Sergio Mattarellą i prezydentem Niemiec Frankiem-Walterem Steinmeierem na czele, a także przedstawiciele domów królewskich, wśród nich królowa Sofia, matka króla Hiszpanii Felipe VI, delegacje rządów i instytucji międzynarodowych oraz liczni inni dostojnicy. przedstawiciele ekumeniczniw tym metropolitów Emmanuela z Chalcedonu i Polikarpa z Włoch z ramienia Ekumenicznego Patriarchatu Konstantynopola oraz metropolitę Antoniego Wołokołamskiego, przewodniczącego Wydziału Zewnętrznych Stosunków Kościelnych Patriarchatu Moskiewskiego. Obecni byli także biskupi z wielu Kościołów prawosławnych Europy, Ameryki i Azji. Obecny był także moderator Ekumenicznej Rady Kościołów, bp Heinrich Bedford-Strohm.
Msza żałobna
Msza trwała dwie godziny, a czytania były - jak zwykle - w kilku językach. "Ojcze, w Twoje ręce polecam mojego ducha" - rozpoczął Franciszek swoją homilię od ostatnich słów wypowiedzianych przez Pana na krzyżu. Papież Franciszek podziękował Benedyktowi XVI za "mądrość, delikatność i poświęcenie", które "udało mu się rozłożyć na lata". Franciszek odniósł się do Ratzingera "jako Nauczyciela, niesie on na swoich barkach znużenie wstawiennictwem i znużenie namaszczeniem za swój lud, zwłaszcza tam, gdzie dobro jest w zmaganiach, a jego bracia widzą zagrożoną godność." "Kochać to znaczy być gotowym do cierpienia" i "dawać owcom prawdziwe dobro", którym według Franciszka jest "pokarm Bożej obecności".
Papież Franciszek żegna się z Benedyktem XVI
Papież podkreślił też "pełne pasji dążenie" jego poprzednika do przekazywania Ewangelii i wezwał Kościół do "pójścia jego śladami". Na zakończenie homilii odniósł się bezpośrednio do papieża emeryta, wymawiając jego imię: "Benedykt, wierny przyjaciel Oblubieńca, niech twoja radość będzie doskonała, gdy usłyszysz jego głos ostatecznie i na zawsze". Papież Franciszek przewodniczył Mszy, którą jako główny celebrans koncelebrował dziekan Kolegium Kardynalskiego, Włoch Giovanni Battista Re.
Przeniesienie trumny
Na zakończenie celebracji eucharystycznej papież Franciszek przewodniczył obrzędowi Ultima Commendatio (ostatnie zalecenie) i Valedictio (pożegnanie). Trumna papieża emeryta została następnie przeniesiona do Bazyliki św. Piotra, a potem do Grot Watykańskich w celu pochówku. Podczas obrzędu wokół trumny została prywatnie umieszczona wstęga z pieczęciami Kapituły św. Piotra, Domu Papieskiego i Urzędu ds. Celebracji Liturgicznych. Cyprysowa trumna została następnie umieszczona wewnątrz większej cynkowej trumny, która została zespawana i uszczelniona. Ta cynkowa trumna została z kolei umieszczona w drewnianej skrzyni, która zostanie umieszczona w miejscu dotychczas zajmowanym, aż do beatyfikacji, przez trumnę Święty Jan Paweł II.
Do godziny 12.30 opróżnił się plac św. Bawarskie flagi pozostały, powiewając obok flag Niemiec i Watykanu. Tłum przechodzi przez Via della Conciliazionegdzie w innych miejscach widać jeszcze likwidowane bariery. Bazylika i plac są obecnie zamknięte dla zwiedzających, ale zostaną ponownie otwarte o godz. 16.30, co będzie można zobaczyć na gigantycznych ekranach.
Papież, który naznaczył życie wielu
Mało tego, wierni, którzy uczestniczyli w pogrzebie Josepha Ratzingera, papieża emeryta Benedykta XVI, opuszczają okolice Świętego Piotra. Wśród wielu zakonników i wiernych było wielu obcokrajowców i rodzin z dziećmi, które odważyły się na zimno, by oddać ostatni hołd Ratzingerowi, jak amerykański ksiądz George Wohl, lat 28, który powiedział: "Mieszkam w Rzymie, gdzie studiuję teologię dogmatyczną, ale jestem Kanadyjczykiem". "Byłem w Quebecu, w domu, na wakacjach. Ale wróciłem wcześniej, chciałem koncelebrować za papieża Benedykta, wielkiego człowieka i wielkiego papieża", albo jak 26-letni Niemiec z Bonn, który mówi (płacząc i przytulając swoją narzeczoną Margarethę): "To tak, jakby umarł mój ojciec. Przepraszam, nie mogę mówić, dla nas to tak, jakby nasz ojciec umarł.
Trzy myśli papieża na Mszy św. pogrzebowej Benedykta XVI
Podczas Mszy św. pogrzebowej odprawionej na placu św. Piotra za Benedykta XVI papież Franciszek skoncentrował się w homilii na przykładzie Jezusa Chrystusa, Pasterza, który na krzyżu oddaje swoje życie Ojcu, co jest wzorem spełnionym w "Benedykcie, wiernym przyjacielu Oblubieńca".
Francisco Otamendi-5 styczeń 2023 r.-Czas czytania: 4minuty
Homilia Ojca Świętego Franciszka w. trzeźwy Msza żałobna za Benedykta XVI, zgodnie z życzeniem papieża emeryta, była skoncentrowana na Jezusie Chrystusie i można ją było streścić w trzech ideach.
Przede wszystkim powierzenie Pana w ręce Ojca jako Pasterza i wzór pasterzy. Tak rozpoczął swoją homilię papież rzymski: "Ojcze, w Twoje ręce polecam ducha mojego (Łk 23, 46). Są to ostatnie słowa, które Pan wypowiedział na krzyżu; Jego ostatnie tchnienie, można powiedzieć, zdolne potwierdzić to, co charakteryzowało całe Jego życie: ciągłe oddawanie się w ręce Ojca".
Po drugie, Papież nakreślił profile i cechy charakterystyczne oddania się Pana w ręce Boga Ojca: wdzięczne oddanie się na służbę; oddanie modlitewne i adoracyjne; podtrzymywane przez pocieszenie Ducha Świętego.
Na koniec Papież wskazał, jak ten model Pasterza wypełnił się w Benedykcie XVI.
W końcowej części, po zacytowaniu św. Grzegorza Wielkiego, Ojciec Święty przedstawił szeroki zarys Mszy św. pogrzebowej: "To wierny Lud Boży, który zebrany razem, towarzyszy i powierza życie tego, który był ich pasterzem. Jak kobiety z Ewangelii przy grobie, jesteśmy tu z zapachem wdzięczności i maścią nadziei, aby raz jeszcze okazać mu miłość, która nie zaginęła; pragniemy to uczynić z tą samą uncją, mądrością, delikatnością i oddaniem, jakimi potrafił obdarzać przez lata".
Na zakończenie papież powrócił do słów otwierających jego krótką homilię, z wyraźnym wspomnieniem o zmarłym papieżu emeryturze: "Chcemy powiedzieć razem: Ojcze, w Twoje ręce oddajemy jego ducha. Benedykt, wierny przyjaciel Oblubieńca, niech twoja radość będzie doskonała w słuchaniu Jego głosu na wieki wieków!
Te słowa przypominały słowa, które wymienił pod koniec pierwszego Angelus tego roku, w uroczystość Matki Bożej, dzień po śmierci Benedykta XVI, którego nazwał wiernym sługą Ewangelii i Kościoła":
"Początek nowego roku powierzony jest Maryi Najświętszej, którą dziś obchodzimy jako Matkę Boga. W tych godzinach przyzywamy jej wstawiennictwa w szczególności za papieża emeryta Benedykta XVI, który odszedł z tego świata wczoraj rano. Jednoczymy się wszyscy razem, jednym sercem i jedną duszą, w dziękczynieniu Bogu za dar tego wiernego sługi Ewangelii i Kościoła".
"Pozwolił się cyzelować woli Boga".
W pięknej homilii papież, który przez cały czas odwoływał się do Jezusa, opisał "ręce przebaczenia i współczucia, ręce uzdrowienia i miłosierdzia, ręce namaszczenia i błogosławieństwa, które przynagliły go do oddania się także w ręce braci". Pan, otwarty na historie, które napotkał na swojej drodze, pozwolił się cyzelować woli Boga, niosąc na swoich barkach wszystkie konsekwencje i trudności Ewangelii, aż zobaczył Jego ręce pełne miłości: 'Spójrz na moje ręce', powiedział do Tomasza (J 20, 27), i mówi to do każdego z nas".
"Zranione ręce, które wyciągają się i nigdy nie przestają się ofiarować, abyśmy poznali miłość, jaką Bóg ma do nas i uwierzyli w Niego (por. 1 J 4, 16)" - kontynuował Papież Rzymski. Ojcze, w Twoje ręce polecam ducha mojego" - to zaproszenie i program życia, który szepcze i chce jak garncarz (por. Iz 29, 16) formować serce pasterza, aż będą w nim biły te same uczucia Chrystusa Jezusa (por. Flp 2, 5)".
Wymieniając cechy tego poświęcenia, Papież mówił o "wdzięcznym oddaniu się na służbę Panu i Jego ludowi, które rodzi się z przyjęcia całkowicie darmowego daru: "Należysz do mnie... należysz do nich", bełkocze Pan; "jesteś pod opieką moich rąk, pod opieką mojego serca". Pozostań w zagłębieniu moich rąk i daj mi swoje".
"Modlitewne poświęcenie, w milczeniu kształtowane i doskonalone pośród rozdroży i sprzeczności, z którymi musi się zmierzyć pasterz (por. 1 P 1, 6-7) i powierzone mu zaproszenie do karmienia trzody (por. J 21, 17)" - kontynuował Ojciec Święty. "Podobnie jak Mistrz, dźwiga na swoich barkach trudy wstawiennictwa i trudy namaszczenia za swój lud, zwłaszcza tam, gdzie dobro musi się zmagać i zagrożona jest godność braci (por. Hbr 5, 7-9)".
"W tym wstawienniczym spotkaniu Pan rodzi łagodność zdolną do zrozumienia, przyjęcia, oczekiwania i postawienia się ponad nieporozumieniami, które może to wywołać. Niewidzialna i nieuchwytna łagodność, która pochodzi z wiedzy o tym, w czyje ręce składa się swoje zaufanie (por. 2 Tm 1,12) - dodał.
"Pasterstwo oznacza gotowość do cierpienia".
"Modlitewna i adoracyjna ufność - wskazał Franciszek - zdolna do interpretowania działań pasterza i do dostosowania jego serca i jego decyzji do Bożego czasu (por. J 21, 18): Pasterzować to znaczy kochać, a kochać to znaczy także być gotowym na cierpienie. Kochać znaczy: dawać owcom prawdziwe dobro, pokarm Bożej prawdy, Bożego słowa, pokarm Jego obecności".
A także, w końcu, "poświęcenie podtrzymywane przez pociechę Ducha, który zawsze towarzyszy mu w misji: w pasjonującym dążeniu do przekazywania piękna i radości Ewangelii (por. Adhortacja Apostolska Gaudete et exsultate57), w owocnym świadectwie tych, którzy jak Maryja pozostają na wiele sposobów u stóp krzyża, w tym bolesnym, ale solidnym pokoju, który ani nie oblega, ani nie ujarzmia; i w upartej, ale cierpliwej nadziei, że Pan spełni swoją obietnicę, jak obiecał naszym ojcom i swoim potomkom na wieki (por. Łk 1, 54-55)".
"Powierz naszego brata w ręce Ojca".
"Również my - podkreślił Papież - mocno zjednoczeni z ostatnimi słowami Pana i ze świadectwem, które naznaczyło jego życie, pragniemy jako wspólnota kościelna pójść jego śladami i powierzyć naszego brata w ręce Ojca: niech te ręce miłosierdzia znajdą swoją lampę zapaloną olejem Ewangelii, który on wylał i o którym świadczył za życia (por. Mt 25, 6-7)".
Benedykt XVI to postać, która trafiała na pierwsze strony gazet, inspirowała studentów i poruszała miliony ludzi, ale zawsze z pokorą i pogodą ducha, co podkreślają ci, którzy znali emerytowanego papieża.
Wśród różnych spotkań, jakie miałem z profesorem, późniejszym kardynałem, a następnie papieżem Benedyktem, wyróżnia się jedno: niespodziewany zaszczyt mówienia o nowej ewangelizacji w rozmowach z jego "kołem studenckim" w letniej rezydencji w Castel Gandolfo w sierpniu 2011 r. Moje doświadczenie z przeważnie agnostycznym audytorium na Uniwersytecie Technicznym (TU) w Dreźnie połączyłem ze spojrzeniem na zachęcający rozwój filozofii, ponieważ właśnie w epoce postmodernistycznej wielu myślicieli wykorzystuje (ponownie) "(...)".Tezaurus"biblijne. Mój temat, "Ateny i Jerozolima", poświęcony był papieżowi jako "teoretykowi rozumu".
W pięknej, ale prostej scenerii Castel Gandolfo spotkaliśmy się ponownie z Profesorem, który jeszcze nieco zmęczony i przygarbiony po Światowych Dniach Młodzieży w Madrycie, z uwagą śledził jednak wykłady i kierował 60 studentami, w humorystyczny sposób powstrzymując ich dłuższe intelektualne dywagacje i sprowadzając do tematu, a także korygując filologiczne czy inne spekulacje. Panowała radosna atmosfera przyjaźni, przeniknięta także klimatem uniwersyteckiego seminarium, gdy Ojciec Święty zachęcał swoich "studentów" do zajęcia stanowiska lub zgłaszał zastrzeżenia. Przede wszystkim imponowała niezwykła prostota jego zachowania, o czym przekonałem się już kilkakrotnie. Nie było "dworu", można było swobodnie poruszać się po wyznaczonych pomieszczeniach i podziwiać cudowny widok na jezioro Albano i nawadniane ogrody, aż po rozmyty we mgle Rzym.
Postać Benedykta XVI
W południe w niedzielę odbyła się klasyczna modlitwa Anioł Pański z krótkim przemówieniem papieża. Już godzinę wcześniej wewnętrzny dziedziniec Castel Gandolfo był wypełniony pielgrzymami. Entuzjazm był już wyczuwalny, jak fala, na długo przed pojawieniem się papieża, który z pewnym trudem przywrócił spokój. Naturalność i wielka radość, z jaką go witali, była zauważalna, a ja ze wstydem pomyślałem o środkowoeuropejskich mediach, które rozwinęły prawdziwe mistrzostwo w niedocenianiu nawet wielkich i widocznych sukcesów, takich jak Światowe Dni Młodzieży. Zastanawiano się, dlaczego nie kilka mediów zniekształciło, lub chciało zniekształcić, jego wizerunek. Jego niewątpliwa i spokojna charyzma, jego głębia i mądrość z pewnością docierały do tych, którzy mieli otwarte oczy. Kiedy porównuję te spotkania z pierwszym na zamku Rothenfels (Burg Rothenfels) w 1976 roku, to wciąż mają one coś wspólnego: spokój, głęboką życzliwość, pogodę ducha.
W ostatnich wrażeniach przeważyło coś innego: pokora. I ta postawa jest chyba najbardziej zaskakująca dla papieża. Dziwne może się wydać podkreślenie tego wrażenia poprzez odwołanie się do Goethego: "Najwięksi ludzie, jakich kiedykolwiek znałem, a którzy mieli niebo i ziemię wolne przed oczami, byli pokorni i wiedzieli, co muszą stopniowo doceniać" (Artemis Gedenkausgabe 18, 515). "Stopniowo" oznacza poznanie hierarchii dóbr, wykształcenie zdolności rozeznania w różnorodności tego, co ważne. I znowu w innym tonie: "Wszystkie osoby obdarzone naturalną siłą, zarówno fizyczną, jak i duchową, są z zasady skromne" (Ibid. 8, 147).
Papież i opinia publiczna
Zmarły Papież Emeryt nie potrzebuje takich ocen, ale znamienne jest, jak to bezpośrednie wrażenie pokory i rezerwy jest często pomijane, może nawet pochopnie lub celowo przekręcane. Ta aluzja może być zastosowana do prawdopodobnie najgłupszych medialnych zarzutów kierowanych pod jego adresem, od czasu "śmierci papieża".Panzerkardinal"do "bożego rottweilera" (faktycznie, ma się opory przed powtarzaniem takich bzdur). Te błędy to kolejne potwierdzenie głupoty, która jest złem, albo złośliwości, która jest głupotą (a może po prostu desperacją). Ale są też znakiem klimatu, który wyczuł w tym człowieku i jego posłudze coś niepokonanego i dlatego chciał interweniować, z instynktem wypaczenia i chęcią niezrozumienia, że mimo wszystko i z tego powodu boli.
To stawia człowieka i jego zadanie w bliskim sąsiedztwie. Jest ona implikowana zawsze, gdy spotyka się aprobata i sprzeczność. Hans Urs von Balthasar z imponującą przenikliwością pisał o pierwszym papieżu: "Piotr musiał wyglądać dość śmiesznie, kiedy ukrzyżowano go z podniesionymi nogami; to był tylko dobry żart (...), i sposób, w jaki jego własne soki nieustannie kapały mu z nosa (...) To bardzo dobrze, że ukrzyżowanie jest tutaj do góry nogami, aby uniknąć wszelkich pomyłek, a jednak tworzy to sugestywne odbicie tego, co wyjątkowe, czyste, wyprostowane, w mętnych wodach chrześcijańskiego-zbyt chrześcijańskiego. Pokutuje się za niewyobrażalne winy, piętrzące się aż do upadku systemu".
I Balthasar wyraża ogromną myśl, że posługa w Kościele, od jego pierwszego przedstawiciela, ma związek z zastępczym ponoszeniem winy. "Biada nam, jeśli nie ma już tego punktu, w którym grzech nas wszystkich gromadzi się, by się objawić, podobnie jak trucizna krążąca w organizmie skupia się w jednym miejscu i wybucha jak ropień. I tak błogosławiony jest urząd - czy to papieża, czy biskupów, czy prostych księży, którzy stoją na swoim miejscu, czy każdego, do kogo się nawiązuje, gdy mówi się "Kościół powinien" - który oddaje się tej funkcji bycia ogniskiem choroby" (Wyjaśnienia. W sprawie badania spirytusuFreiburg 1971, 9).
Dla tych, dla których te wypowiedzi są zbyt gorzkie, są owoce tej goryczy. Pochodzą one z nieustannej walki Jakuba, bez której stary i nowy Izrael są nie do pomyślenia. To przeplatanie się wyzwania i błogosławieństwa, oporu i zwycięstwa, nocy i ostatecznego świtu, jest przesłaniem o istocie Boga i istocie wybranych. Moc Boża nie przychodzi przez rozbijanie. Wymaga ona maksymalnej siły, "optimum virtutis"ale nie przytłacza. Jako opór chce być nawet uchwycona jako miłość. To, co pojawia się jako opór i pozorna przeciw-moc, przychodzi - gdy toczy się dobra walka - jako błogosławieństwo. Dlatego w spokojnej i bezbronnej postaci papieża jest coś stalowego i nieosiągalnego. Właśnie jego wyjazdy zagraniczne, które z góry były uważane za porażkę, na przykład wyjazd do Anglii, czy nawet do trudnych Niemiec, okazały się niezwykłymi zwycięstwami. Włoski piosenkarz rockowy nazwał go "fajny". Może to mało subtelny buzzword, ale trafia w sedno.
Przepraszam za trzecie zacytowanie Goethego, tym razem ze względu na głębię, która u tych dwóch Niemców jest porównywalna. Cytat pochodzi z wielkiego eseju geologicznego Goethego o skałach granitowych, obrazu, który - moim zdaniem - jest również w pewnym sensie symboliczny dla sposobu bycia Josepha Ratzingera: "Tak samotny, powiadam, jest człowiek, który chce tylko otworzyć swoją duszę na najstarsze, pierwsze i najgłębsze uczucia prawdy".
Benedykt XVI i Logos
Ostatnia myśl zmierza więc do prawdy, która jest ponad tym pontyfikatem: kiedy ostatnio papież w tak nieugięty, a zarazem atrakcyjny sposób bronił windykacji rozumu? A kiedy w tym samym czasie pojawiła się rozumność wiary i istniejący już od greckiej starożytności ekumenizm rozumu, który potrafi łączyć filozofie, teologie i nauki? Pieśń nad pieśniami Logosu Benedykta XVI dostępuje właśnie do "sądu pogan" i pobudziła do rozmowy, która pozostawia pustkę sensu w stagnacji postmoderny. Jerozolima "ma do czynienia" z Atenami i to pomimo wszystkich wyroków, czy to sekciarskiej ortodoksji z jednej strony, czy sekciarskiej nauki z drugiej. "Lina nie może być napięta, jeśli jest trzymana tylko z jednej strony" - powiedział Heiner Müller, dramaturg Niemieckiej Republiki Demokratycznej, w związku z (najwyraźniej zaginioną) zaświatami (Lettre international 24, 1994). Tak więc wraz z Josephem Ratzingerem patrystyka budzi się do nieoczekiwanego nowego życia, które rozeznanie duchów zawdzięcza Logosowi, aby wszczepić mądrość świata starożytnego w młode chrześcijaństwo. W ten sposób nie tylko "ratuje" starożytność i wczesny Kościół dla nowej epoki, ale także ratuje teraźniejszość przed jej sprzecznym wzruszeniem ramionami w kwestii prawdy. Istnieje pobożność myśli, która jest jednocześnie nawróceniem na rzeczywistość.
Ta umiejętność wyjaśniania tego, co niezrozumiałe, kontrowersyjne, z wiarą w możliwość prawdy, istniała już od początku, a uwidoczniła się bardzo wcześnie. Posłuchajmy głosu Idy Friederike Görres (1901-1971), nieprzekupnej. W liście z 28 listopada 1968 r. do Paulusa Gordana, benedyktyna w Beuron, pisze o "kościelnym niepokoju" w całym kraju z powodu szybkiego upadku pewnego prowincjonalnego katolicyzmu w wyniku propagandy 1968 r. Ale teraz - dodaje - znalazła swojego "proroka w Izraelu", nieznanego jej dotąd młodego profesora Ratzingera w Tybindze, który może stać się "teologicznym sumieniem niemieckiego Kościoła".
"Ecce, unus propheta w Izraelu". Tymi wierszami pragnę wyrazić moje serdeczne podziękowania dla zmarłego papieża emeryta Benedykta XVI.
Świat po raz ostatni pożegna Benedykta XVI 5 stycznia, po kilku intensywnych dniach, w których tysiące wiernych i osób publicznych okazały swoje przywiązanie i szacunek dla papieża emeryta, odwiedzając jego ciało wystawione w Bazylice św. Piotra.
María José Atienza / Paloma López-5 styczeń 2023 r.-Czas czytania: 2minuty
Poranek 31 grudnia 2022 roku zaznaczył się w światowym kalendarzu ogłoszeniem przez Stolicę Apostolską m.in. śmierć Benedykta XVI o godz. 9:34. tego samego ranka.
Dni wcześniej papież Franciszek wezwał wiernych do modlitwy o zdrowie papieża emeryta, "który był bardzo chory".. Tego samego dnia papież udał się do klasztoru Mater Ecclesiae, miejsca zamieszkania Benedykta XVI, by odwiedzić swego poprzednika.
Ostatni dzień roku, W Watykanie zmarł emerytowany papież Spowodowało to kaskadę informacji o jego życiu, pożegnania bliskich mu osób i innych, no i oczywiście czułą reakcję większości katolickich wiernych.
Ledwo opublikowano duchowy testament Benedykta XVI, a już wiele osób podeszło do klasztoru Mater Ecclesiae, by oddać hołd i pomodlić się przed zmarłym.
Papież Franciszek ze swej strony powitał nowy rok modlenie się do Matki BoskiejDzień jego uroczystości, za duszę poprzednika.
We wczesnych godzinach 2 stycznia ciało Benedykta XVI zostało przeniesione do Bazyliki św. Piotra, gdzie od pięciu dni jest wystawione na widok osób, które chcą je zobaczyć, mógł przyjść pożegnać się z mądrym papieżem którego duchowa i naukowa myśl odcisnęła niezatarte piętno na Teologia XX wieku.
"Największy teolog, jaki kiedykolwiek zasiadł w fotelu Piotra".
W tym duchu jedną z osób, które najlepiej znały Benedykta XVI jest jego biograf, Peter Seewald, który w niedawnej rozmowie z Thomasem Kycia z OSV News opisuje Josepha Ratzingera jako "bardzo inteligentną głowę, która nie stawia siebie na pierwszym planie, ale raczej z wiedza o KościeleZe świadków Ewangelii, z tradycji katolicyzmu i z własnej siły myśli i inspiracji może powiedzieć coś, co przemienia człowieka naszych czasów, człowieka współczesnego.
W tym samym wywiadzie przypomina, że papież Franciszek stwierdza. Nauczanie Benedykta XVI jest niezbędny dla przyszłości Kościoła i że z czasem będzie coraz większy i potężniejszy. Seewald zauważa, że papież emeritus był "bez wątpienia teolog największym, jaki kiedykolwiek zasiadł w fotelu Petera".
Intensywny tydzień, nie tylko w Watykanie, ale na całym świecie, kończy się pogrzebem, któremu przewodniczy papież Franciszek i w którym uczestniczą przedstawiciele różnych wyznań religijnych oraz osobistości ze sfery cywilnej, kulturalnej i politycznej.
Mimo to pogrzeb Josepha Ratzingera w niczym nie przypomina pogrzebów jego poprzedników. W tym przypadku są tylko dwie oficjalne delegacje z narodów Niemiec, ojczyzny papieża, i Włoch.
A prosty pogrzebzgodnie z wnioskiem Benedykt XVIZostanie złożony w grobowcu w grotach watykańskich zajmowanym przez jego poprzednika, św. Jana Pawła II, zanim po kanonizacji zostanie przeniesiony do Bazyliki św. Piotra.
Autor artykułu, który jest doktorem nauk politycznych i prawa międzynarodowego publicznego, napisał ostatnio "Głos etycznego rozumu. Benedykta XVI z londyńskiej Westminster Hall i berlińskiego Reichstagu".
José Ramón Garitagoitia-5 styczeń 2023 r.-Czas czytania: 6minuty
Joseph Ratzinger (1927-2022) od młodości czuł głębokie powołanie akademickie. Kiedy w 1977 r. Jan Paweł II mianował go arcybiskupem Monachium i Freisingu, trudno mu było zrezygnować z pracy dydaktycznej na Uniwersytecie w Ratyzbonie.
Jakiś czas później, w 1982 roku, został wezwany do Rzymu, by pracować z polskim papieżem jako jeden z jego najbliższych współpracowników. Zgodził się, ale nie była to łatwa decyzja. Kilkakrotnie prosił o zwolnienie z obowiązków w Watykanie, a św. Jan Paweł II w odpowiedzi potwierdzał go na stanowisku: potrzebował go blisko, do samego końca.
Po śmierci Wojtyły, 78-letni były profesor z Ratyzbony został 19 kwietnia 2005 r. 264. następcą św. Piotra. Wybrał imię Benedykt, w symbolicznej ciągłości z Benedyktem XV, który objął katedrę w Rzymie w burzliwych czasach I wojny światowej.
Widząc, że niewiarygodne się spełnia, był dla niego szokiem: "Byłem przekonany, że są lepsi i młodsi". Z głębokiego wymiaru wiary, porzucił siebie dla Boga. "Musiałbym powoli zapoznawać się z tym, co mogę zrobić, i zawsze ograniczałbym się do następnego kroku" - tłumaczył z prostotą po latach.
Benedykt XVI na inauguracji swojego pontyfikatu nawiązał do tych, którzy błąkają się po współczesnych pustyniach: "pustyni ubóstwa, pustyni głodu i pragnienia; pustyni opuszczenia, samotności, złamanej miłości (...), ciemności Boga, pustki dusz, które nie są już świadome godności i ukierunkowania osoby ludzkiej". Od tego dnia aż do swojej rezygnacji 28 lutego 2013 r. oddał swoją ogromną moc intelektualną w służbę otrzymanej misji. 24 razy odwiedził różne części świata. Każda podróż była dla niego sporym wysiłkiem: "zawsze stawiali mi duże wymagania" - przyznał z prostotą.
Papież nauczyciel
Pięć lat po wyborach udzielił dziennikarzowi Peterowi Seewaldowi obszernego wywiadu, opublikowanego pod tytułem Światło świata. Rozmowa obejmuje szeroki zakres tematów, w tym pontyfikat, kryzysy Kościoła, drogi rozwoju, współczesne społeczeństwo i krajobraz kulturowy w przejściu z XX do XXI wieku.
Jeśli chodzi o jego misję jako Papieża Rzymu, musiałby on bardzo polegać na swoich współpracownikach i pozostawić wiele spraw w ich rękach, aby skupić się na tym, co konkretne: "zachować wewnętrzną wizję całości, wspomnienie, z którego następnie może wypłynąć wizja tego, co istotne".
Jan Paweł II był gigantem pod wieloma względami. Przez samą swoją obecność, głos i gesty, miał szeroki rezonans medialny. Osobowość niemieckiego papieża była inna: "Niekoniecznie masz ten sam wzrost, ani ten sam głos, czy to był problem" - zapytał go Seewlad. Odpowiedź wskazuje na wątpliwości co do jego wytrzymałości: "Czasami jestem zaniepokojony i zastanawiam się, czy z czysto fizycznego punktu widzenia będę w stanie wytrzymać do końca.
Z tej prostej postawy wyniósł determinację do wypełnienia swojej misji: "Po prostu powiedziałem sobie: jestem taki, jaki jestem. Nie staram się być kimś innym. Co mogę dać to daję, a czego nie mogę dać to też nie staram się dać. Nie próbuję robić z siebie czegoś, czym nie jestem, zostałem wybrany - kardynałowie są temu winni - i robię to, co mogę".
Gdy dziennikarz zapytał go o klucz do zrozumienia pontyfikatu, odwołał się do swojego akademickiego powołania: "Myślę, że skoro Bóg uczynił papieżem profesora, to chciał, aby właśnie ten aspekt refleksyjności, a zwłaszcza walka o jedność wiary i rozumu, wysunęły się na pierwszy plan".
Pontyfikat rozumu
Jego siedem lat i dziesięć miesięcy na czele Kościoła katolickiego przejdzie do historii jako pontyfikat rozumu. Realizując swoją misję, skorzystał z rady filozofa Jürgena Habermasa (Düsseldorf, 1929) podczas kolokwium, które zorganizowali w Monachium w styczniu 2004 r.: przedstawić propozycje, które mogłyby być zrozumiałe dla ogółu społeczeństwa. Dialog między dwoma intelektualistami na temat "przedpolitycznych moralnych podstaw państwa liberalnego" był już za nimi, ale sprzeczne idee były aktualne jak nigdy dotąd.
W swoich wystąpieniach starał się przyczynić do internalizacji idei, stawiając pytania i czyniąc przystępnymi dla swoich rozmówców argumenty o wielkim skarbie, jakim jest bycie osobą, oraz o duchowej przemianie świata: "Oto wielkie zadanie, jakie stoi przed nami w tym czasie. Możemy mieć tylko nadzieję, że wewnętrzna siła wiary, która jest obecna w człowieku, stanie się wtedy potężna na arenie publicznej, kształtując myśl na poziomie publicznym i nie pozwalając, by społeczeństwo po prostu spadło w przepaść". Podkreślał, że człowiek podlega wyższym standardom. To właśnie te wymagania umożliwiają większe szczęście: "tylko dzięki nim osiągamy szczyt i tylko wtedy możemy doświadczyć piękna bytu". Uważam, że podkreślenie tego ma ogromne znaczenie".
Był głęboko przekonany, że szczęście jest wyzwaniem i celem dostępnym dla wszystkich, ale musi znaleźć drogę: "Bycie człowiekiem jest jak wyprawa górska, która obejmuje kilka uciążliwych stoków. Jednak po dotarciu na szczyt jesteśmy w stanie po raz pierwszy doświadczyć, jak pięknie jest tam być. Podkreślenie tego jest dla mnie szczególnie interesujące". Wygoda nie jest najlepszym sposobem na życie, ani też dobre samopoczucie nie jest jedyną treścią szczęścia.
Od współczesnych areopagów
Benedykt XVI nie stronił od skomplikowanych kwestii, a pytania zawsze stawiał w sposób pozytywny. Wysoko celował w swoich wywodach na temat natury i przeznaczenia ludzi oraz moralnych wymagań społeczeństwa. Swoje drzwi otworzyły przed nim najróżniejsze areopagi współczesnego społeczeństwa, co miało ogromny wpływ na opinię publiczną.
Mam niezatarte wspomnienie jego słów w Auschwitz (2006) o milczeniu Boga, którego słuchałem, kontemplując z bliska jego cierpiące oblicze.
W tym samym roku został zaproszony do swojej dawnej alma mater, lUniwersytet w Regensburgu. Swój wykład poświęcił wyjaśnieniu relacji między religią a rozumem. W przemówieniu, które przygotował na otwarcie roku akademickiego na Uniwersytecie La Sapienza (2008) w Rzymie, zadał sobie pytanie, co papież mógłby powiedzieć na publicznej uczelni.
Odniósł się do powstania średniowiecznego uniwersytetu jako refleksji nad prawdą osoby w poszczególnych dyscyplinach. Podstawy praw człowieka były przedmiotem jego wystąpienia przed Zgromadzeniem Ogólnym ONZ (2008), a w Collège des Bernardins de Paris dzielił się źródłami kultury europejskiej z francuską inteligencją.
Wizyta Benedykta XVI w Wielkiej Brytanii we wrześniu 2010 roku miała również niewątpliwy wymiar polityczny. Szczególnym momentem było jego przemówienie w Westminster Hall, gdzie zwrócił się do społeczeństwa brytyjskiego z najstarszego parlamentu na świecie: 1800 gości, reprezentujących świat polityczny, społeczny, akademicki, kulturalny i biznesowy Wielkiej Brytanii, wraz z korpusem dyplomatycznym oraz członkami obu Izb Parlamentu, Lords i Commons.
W tym samym miejscu, gdzie w 1535 roku sądzono i skazano na śmierć Lorda Kanclerza Thomasa More'a, spotkał się z ciepłym przyjęciem. Świadomy chwili i otoczenia, poświęcił swoje wystąpienie na podkreślenie znaczenia stałego dialogu między wiarą a rozumem oraz roli religii w procesie politycznym.
Źródła kultury europejskiej
W następnym roku, przy okazji wizyty w Niemczech, zwrócił się do parlamentu federalnego w. Berliński Reichstag. Z tego emblematycznego miejsca mówił o etycznych podstawach opcji politycznych, demokracji i praworządności. Odniósł się do wymiaru sprawiedliwości i służby politycznej, do ich celów i granic. W swoim scholastycznym stylu zadawał pytania i dawał odpowiedzi: "Jak rozpoznać, co jest sprawiedliwe, jak odróżnić dobro od zła, prawdziwe prawo od pozornego?
Wyjaśnił, że kultura zachodnia, w tym kultura prawna, rozwijała się w humanistycznym humusie, który przenikał wszystko, także obszary uznawane za nie ściśle religijne. Była ona konsekwencją wspólnych źródeł kultury europejskiej, która odcisnęła swoje piętno zarówno na Oświeceniu, jak i na Deklaracji Praw Człowieka z 1948 roku. Jednak w drugiej części XX wieku w sytuacji kulturowej nastąpiła zmiana, na którą trzeba było zareagować i uwolnić rozum od jego zamknięcia w sobie: "tam, gdzie rządzi wyłączna domena rozumu pozytywistycznego - a tak jest w dużej mierze z naszym sumieniem publicznym - klasyczne źródła wiedzy o etosie i prawie nie wchodzą w grę". Istniała pilna potrzeba rozpoczęcia publicznej debaty na ten temat i przyznał, że był to główny cel jego wystąpienia w Reichstagu.
Papież-nauczyciel mówił zawsze w sposób łagodny i pełen szacunku, z zachowaniem intelektualnego rygoru. W każdym z tych miejsc spierał się o to, co interesuje innych, niezależnie od ich ideologii, wyznania czy statusu politycznego. Zawsze dokładnie uzasadniał swoje propozycje dotyczące celów i obowiązków społeczeństwa godnego ludzkiej kondycji.
AutorJosé Ramón Garitagoitia
Doktor nauk politycznych i prawa międzynarodowego publicznego
Pierwszy raz usłyszałem o włoskim aktorze Lino Banfi od samego Banfi, na żywo na antenie, kiedy to zwrócił się do Benedykta XVI podczas Światowego Spotkania Rodzin w Walencji w 2006 roku i powiedział mu, że jest "dziadkiem Włoch", a papież Benedykt "dziadkiem świata".
Odnotowano co najmniej dwa spotkania włoskiego aktora Lino Banfi z Benedyktem XVI; jedno jako papieża w Walencji, a drugie jako papieża emeryta w 2016 roku. Jest też zapis audiencji u papieża Franciszka z 2 marca 2022 roku.
To był lipiec 2006 roku w Walencji, może niektórzy z Was pamiętają. Słońce świeciło jasno. Walencja i niezliczone hiszpańskie rodziny wylały swoje serca Benedyktowi XVI, "dziadkowi świata", jak czule nazywał go aktor Lino Banfi, który z kolei był nazywany "dziadkiem Włoch". Banfi miał wtedy 69 lat, może 70, a tak naprawdę nazywa się Pasquale Zagaria.
Następca św. Jana Pawła II, który do 2005 roku był jego zagorzałym zwolennikiem, przeszedł do rozpakowania centralnych idei dotyczących małżeństwa i rodziny, które stały się dziedzictwem ludzkości.
"Rodzina jest dobrem koniecznym dla narodów, niezastąpionym fundamentem społeczeństwa i wielkim skarbem dla małżonków przez całe życie" - powiedział Benedykt XVI. "Jest to niezastąpione dobro dla dzieci, które muszą być owocem miłości, całkowitego i wielkodusznego daru z siebie rodziców. Głoszenie integralnej prawdy o rodzinie, której fundamentem jest małżeństwo jako Kościół domowy i sanktuarium życia, jest wielką odpowiedzialnością dla wszystkich. Zachęcam zatem rządy i prawodawców do refleksji nad oczywistym dobrem, jakie spokojne i harmonijne domy zapewniają człowiekowi, rodzinie, nerwowemu centrum społeczeństwa, jak przypomina Stolica Apostolska w Karcie Praw Rodziny".
Później, na tym samym uroczystym i pełnym świadectw spotkaniu, ówczesny papież Benedykt XVI odniósł się bezpośrednio do dziadków, takich jak Lino Banfi: "Pragnę odnieść się teraz do dziadków, którzy są tak ważni w rodzinach. Mogą być - i tak często są - gwarantami czułości i wrażliwości, której każdy człowiek potrzebuje, aby dawać i otrzymywać. To one dają maluchom perspektywę czasu, są pamięcią i bogactwem rodzin. Miejmy nadzieję, że w żadnym wypadku nie zostaną one wykluczone z rodzinnego kręgu. Są skarbem, którego nie możemy odebrać nowym pokoleniom, zwłaszcza gdy dają świadectwo wiary w obliczu zbliżającej się śmierci".
Po latach, w 2013 r.
Kilka lat później, w październiku 2013 roku, miesiące po jego rezygnacji, spotkali się ponownie, tym razem w klasztorze Mater Ecclesiae. Po 35-minutowym spotkaniu Lino Banfi powiedział, że emerytowany papież Benedykt XVI "gra na fortepianie, czyta, studiuje i modli się" i ma się "bardzo dobrze", powiedział w radiu RT, jak podaje Europa Press.
Włoski aktor podkreślił, że zastał papieża emeryta "bardzo pogodnego" i przypomniał jego udział w Światowym Spotkaniu Rodzin w Walencji, kiedy to przemawiał w języku "hiszpańsko-pugalskim", a Benedykta XVI nazwał "dziadkiem świata", który w Walencji miał 79 lat, czyli o dziesięć lat więcej niż Lino Banfi.
W 2022 roku, z Lolo Kiko
2 marca ubiegłego roku przed audiencją generalną papież Franciszek miał spotkanie z włoskim aktorem Lino Banfi, "dziadkiem Włoch". Na stronie Biuro prasowe Stolica Apostolska podzieliła się świadectwem Banfiego, który poprosił Ojca Świętego o "modlitwę o pokój na Ukrainie i drugą za moją żonę Łucję, bo wczoraj obchodziliśmy 60 lat małżeństwa".
"Papież i ja jesteśmy w tym samym wieku, urodziliśmy się w 1936 roku: przypomniałem mu o tym, zaznaczając, że jestem o pięć miesięcy starszy" - skomentował komik. "Uważam za niezwykłe, że wybrał do wygłoszenia katechezy o starości, która nie jest wiekiem 'odrzutu'... wręcz przeciwnie! Cieszę się, że nazywam się "dziadkiem Włoch", a papieżowi powiedziałem, że naprawdę jest "dziadkiem świata", ponieważ osoby starsze mają fundamentalne znaczenie dla przyszłości... coraz bardziej!".
Ale "właśnie dlatego, że jestem stary - kontynuował Banfi - zwierzyłem się Papieżowi, że nigdy nie myślałem, że zobaczę kolejną wojnę w Europie, i że czuję się blisko cierpiących ludzi, jak dziadek, modlący się o pokój".
Kilka lat przed pandemią, w trakcie synodu biskupów na temat młodzieży, wiary i rozeznawania powołania, papież Franciszek odbył spotkanie, na którym radził dziadkom, jak przekazać wiarę swoim wnukom. Przywołał "bardzo piękne wspomnienie". Kiedy byłem na Filipinach, ludzie witali mnie wołając: Lolo Kiko! Dziadek Francesco! Lolo Kiko, krzyczeli! Byłem bardzo szczęśliwy, widząc, że czują się blisko mnie jako dziadka" - powiedział papież.
Jak mieć mądrego dziadka w domu".
W raporcie autorstwa Omnes W ostatnich latach, gdy dziennikarze pytali papieża Franciszka o jego relacje z emerytowanym Benedyktem XVI na przestrzeni lat, mówił: "to jak bracia, naprawdę"; "czuję się tak, jakbym miał w domu mądrego dziadka"; "dobrze mi robi słuchanie go"; "on mnie też bardzo zachęca". "Jak mieć w domu mądrego dziadka" - powtórzył Franciszek na spotkaniu z osobami starszymi we wrześniu 2014 r.
W książce zostanie zebrana myśl duchowa Benedykta XVI
Dio è sempre nuovo (Bóg jest zawsze nowy) to tytuł książki, która ukaże się nakładem Libreria Editrice Vaticana, oficjalnego wydawnictwa Stolicy Apostolskiej, z przedmową papieża Franciszka.
"Bóg jest zawsze nowy, ponieważ jest źródłem i przyczyną piękna, łaski i prawdy. Bóg nigdy nie jest powtarzalny, Bóg nas zaskakuje, Bóg przynosi nowość" - tak papież Franciszek podsumowuje w przedmowie trafny tytuł, pod którym watykańskie wydawnictwo gromadzi "duchową syntezę" pisma Benedykta XVI w których, jak podkreśla Franciszek, "jaśnieje jego zdolność do ukazywania wciąż na nowo głębi wiary chrześcijańskiej".
Książka, wydana przez. Libreria editrice Vaticanaktóra ukaże się 14 stycznia, porusza, według słów przedmowy, "szereg tematów duchowych i jest dla nas zachętą do pozostania otwartym na horyzont wieczności, który chrześcijaństwo nosi w swoim DNA". Myśl i magisterium Benedykta XVI jest i będzie z czasem owocna, ponieważ potrafił on skupić się na podstawowych odniesieniach naszego chrześcijańskiego życia: przede wszystkim na osobie i słowie Jezusa Chrystusa, a następnie na cnotach teologalnych, czyli na miłości, nadziei i wierze. I za to cały Kościół będzie mu wdzięczny".
Papież Franciszek chciał również wyrazić w tym prologu wdzięczność Bogu "za to, że dał nam papieża Benedykta XVI: swoim słowem i swoim świadectwem nauczył nas, że poprzez refleksję, myślenie, studium, słuchanie, dialog, a przede wszystkim modlitwę można służyć Kościołowi i czynić dobro całej ludzkości; ofiarował nam żywe narzędzia intelektualne, aby każdy wierzący mógł podać powody swojej nadziei, posługując się sposobem myślenia i komunikowania zrozumiałym dla współczesnych. Jego intencja była stała: wejść w dialog ze wszystkimi, aby wspólnie szukać dróg, dzięki którym możemy znaleźć Boga".
W ciągu prawie ośmiu lat pontyfikatu Benedykt XVI przeżył kilka zabawnych momentów, w tym m.in. kilka oryginalnych audiencji, jak ta udzielona grupie cyrkowców, w której papież pogłaskał lwiątko, czy prezent w postaci kierownicy Formuły 1.
AhTeraz możesz skorzystać z rabatu 20% na prenumeratę Raporty Rzymskie Premiummiędzynarodowa agencja informacyjna specjalizująca się w działalności papieża i Watykanu.
Papież Franciszek był dziś w Auli Pawła VI z wiernymi z całego świata, którzy uczestniczyli w audiencji generalnej, wielu z nich pożegnało też papieża emeryta. Benedykt XVI.
Ojciec Święty rozpoczął audiencję wspominając. Benedykt XVIktórego "myśl ostra i wykształcona nie była autoreferencyjna, ale eklezjalna, bo zawsze chciał nam towarzyszyć w spotkaniu z Jezusem. Jezus, Zmartwychwstały Ukrzyżowany, Żyjący i Pan, był celem, do którego prowadził nas papież Benedykt, biorąc nas za rękę".
Ujawnienie się
Przepowiadając podczas dzisiejszej audiencji, papież kończy katecheza o rozeznaniu, która trwa od sierpnia. Aby zamknąć ten cykl, Franciszek odwołał się do "towarzyszenia duchowego, ważnego przede wszystkim dla samopoznania, które, jak widzieliśmy, jest niezbędnym warunkiem rozeznania".
W towarzyszeniu duchowym, powiedział Papież, "ważne jest przede wszystkim, aby dać się poznać, nie bojąc się dzielić naszymi najbardziej kruchymi aspektami, w których odkrywamy, że jesteśmy bardziej wrażliwi, słabi lub boimy się oceny". Kruchość jest w istocie naszym prawdziwym bogactwem, które musimy nauczyć się szanować i przyjmować, ponieważ, ofiarowana Bogu, czyni nas zdolnymi do czułości, miłosierdzia i miłości. To czyni nas ludźmi. Ta kruchość jest nie tyle czymś negatywnym, co częścią piękna ludzkiej natury, gdyż "Bóg, aby nas upodobnić do siebie, zechciał do końca dzielić się naszą kruchość".
Towarzyszenie duchowe i rozeznanie
Towarzyszenie duchowe jest niezbędnym narzędziem rozeznania, ponieważ "jeśli jest uległe Duchowi Świętemu, pomaga zdemaskować nawet poważne nieporozumienia w naszym rozważaniu siebie i w naszej relacji z Panem". Dzięki duchowemu towarzyszeniu, które przypomina zwierzenia bohaterów Ewangelii z Chrystusem, można odnaleźć Boga. Są tego przykłady w opowiadaniach ewangelicznych, które przypominają nam, że "ludzie, którzy mają prawdziwe spotkanie z Jezusem, nie boją się otworzyć przed Nim swoich serc, przedstawić Mu swoją wrażliwość i niewystarczalność". W ten sposób ich dzielenie się staje się doświadczeniem zbawienia, przebaczenia otrzymanego w wolności".
Ojciec Święty stwierdza, że "mówienie komuś innemu o tym, co przeżyliśmy lub czego szukamy, pomaga przede wszystkim w uzyskaniu jasności naszego wnętrza, wydobywając na światło dzienne wiele myśli, które nas zamieszkują i które często przeszkadzają nam swoimi natarczywymi refrenami". Dzięki towarzyszeniu "odkrywamy z zaskoczeniem różne sposoby widzenia rzeczy, znaki dobra, które zawsze były w nas obecne".
Należy jednak pamiętać, że "ten, który towarzyszy, nie zastępuje Pana, nie wykonuje dzieła w miejsce tego, któremu towarzyszy, ale idzie obok niego, zachęca go do odczytania tego, co porusza się w jego sercu, miejscu par excellence, gdzie Pan przemawia".
Podstawy akompaniamentu duchowy
Papież nie chciał zapomnieć o filarach, na których opiera się towarzyszenie duchowe. Dlatego mówi, że "towarzyszenie może być owocne, jeśli po obu stronach doświadczyliśmy filiacji i braterstwo duchowe. Odkrywamy, że jesteśmy dziećmi Boga, kiedy odkrywamy, że jesteśmy braćmi i siostrami, dziećmi tego samego Ojca. Dlatego niezbędna jest przynależność do wspólnoty wędrownej. Nie idziemy do Pana sami. Jak w ewangelicznej historii o paralityku, często jesteśmy podtrzymywani i uzdrawiani dzięki wierze drugiego człowieka. Gdy te podstawy nie są mocne, "towarzyszenie może prowadzić do nierealistycznych oczekiwań, nieporozumień i form zależności, które pozostawiają osobę w stanie infantylnym".
Maria, nauczycielka
Nie tylko w Jezusie można znaleźć nauczyciela, który uczy jak żyć w towarzystwie, papież podkreśla postać Święta MariaJest "nauczycielką rozeznania: mało mówi, dużo słucha i strzeże swojego serca". Kiedy przemawia, powiedział Franciszek, robi to z mądrością. "W Ewangelii Jana znajduje się bardzo krótkie zdanie wypowiedziane przez Maryję, które jest hasłem przewodnim dla chrześcijan wszystkich czasów: "...jest Ona nauczycielką rozeznania.Rób to, co On ci mówi"(por. 2.5)".
Ta mądrość Matki Bożej rodzi się, ponieważ "Maryja wie, że Pan przemawia do serca każdego z nas i prosi nas o przełożenie tego słowa na czyny i wybory". Umiała to wszystko wcielić w swoje życie, tak że "jest obecna w zasadniczych momentach życia Jezusa, a zwłaszcza w najwyższej godzinie Jego śmierci na krzyżu".
Rozeznanie, sztuka i dar
Papież zakończył tę ostatnią katechezę o rozeznaniu stwierdzeniem, że rozeznanie "jest sztuką, sztuką, której można się nauczyć i która ma swoje własne reguły". Jeśli jest dobrze wyuczona, pozwala nam przeżywać nasze duchowe doświadczenie w coraz piękniejszy i uporządkowany sposób. Przede wszystkim rozeznanie jest darem Boga, o który należy zawsze prosić, nie zakładając nigdy, że jest się ekspertem i samowystarczalnym".
Należy pamiętać, że "głos Pana jest zawsze rozpoznawalny, ma swój niepowtarzalny styl, jest głosem, który koi, zachęca i uspokaja w trudnościach". To właśnie ten głos przez całą Biblię powtarza "Nie bój się". Wiedząc to, "jeśli zaufamy Jego słowu, będziemy dobrze grać w grę życia i będziemy mogli pomagać innym". Jako że PsalmJego Słowo jest lampą dla naszych stóp i światłem na naszej drodze (por. 119,105)".
"Polityczne" wyzwania zagranicznych podróży Benedykta XVI
Jego osobisty sekretarz, Georg Gänswein, zastanawia się nad politycznym i dyplomatycznym wkładem niektórych najważniejszych przemówień wygłoszonych podczas podróży apostolskich Benedykta XVI do instytucji europejskich i międzynarodowych.
Jak pokazują liczne doniesienia z ostatnich dni, papież emeryt Benedykt XVI był również papieżem, który podtrzymywał tradycję swoich poprzedników w podejmowaniu podróży apostolskich za granicę, i to nie tylko do Włoch. Cykl zainaugurowany w cztery miesiące pontyfikatu podróżą do ojczyzny na Światowe Dni Młodzieży w Kolonii.
Do Niemiec wrócił jeszcze dwukrotnie - w 2006 roku (do Bawarii, gdzie doszło do znanego "incydentu w Ratyzbonie") i w 2011 roku z oficjalną wizytą w tym kraju.
W sumie Benedykt XVI odbył 24 apostolskie podróże zagraniczne, kilka do Europy (trzykrotnie do Hiszpanii), ale także do Ameryki Łacińskiej (Brazylia, Meksyk, Kuba), Stanów Zjednoczonych (2008), Afryki (Kamerun, Benin) i Australii (2008), o czym w ostatnich dniach informował także OMNES.
Potwierdzenie w wierze
Oczywiście, pierwszy powód tych podróży poza Watykan do odległych krajów jest natury duchowej; Wikariusz Chrystusa pielgrzymuje do ziem zamieszkałych przez ochrzczonych katolików - nawet tam, gdzie stanowią oni mniejszość - aby utwierdzić ich w wierze i przynieść im bliskość i błogosławieństwo całego Kościoła.
Istnieją również powody polityczne, ponieważ są to wizyty w konkretnym kraju, z jego własną reprezentacją instytucjonalną, która go przyjmuje - a przede wszystkim zaprasza - z własnymi tradycjami i kulturami, problemami, wyzwaniami i perspektywami na przyszłość, które każdy Papież zobowiązuje się wzmacniać i włączać w całość swojego magisterium, pozostawiając zawsze ziarna możliwego wzrostu i rozwoju.
Tak było więc również w przypadku Benedykta XVI, który podczas swojej siedmioletniej kadencji na czele Kościoła powszechnego nie omieszkał spotkać się z różnymi przywódcami politycznymi i kulturalnymi krajów europejskich oraz w realiach międzynarodowych.
To doświadczenie - a także przemówienia, które wygłaszał od czasu do czasu podczas różnych podróży - pozwala nam wyciągnąć szereg refleksji dotyczących fundamentalnych kwestii społecznych, takich jak relacja między sprawiedliwością a wolnością religijną, konfrontacja między wiarą a rozumem, dynamika między prawem a prawem itp.
Dyplomacja w stylu Ratzingera
Na te tematy jego prywatny sekretarz, monsignor Georg Gänswein, zaproponował w 2014 r., rok po rezygnacji Benedykta XVI, pewne refleksje, które podkreślają właśnie "polityczny" wpływ sformatowanej dyplomacji Ratzingera, koncentrując się na pięciu głównych przemówieniach papieża emeryta, skierowanych do tylu różnych kontekstów i odbiorców, z których jednak wyłaniają się pewne "kluczowe idee", rozwijane "w sposób organiczny i spójny".
Pierwszym z tych wystąpień wyróżnionych przez Prefekta Domu Papieskiego jest niewątpliwie to wygłoszone nan Ratyzbonie w dniu 12 września 2006 r.Prawdziwe znaczenie tej wypowiedzi nie leży oczywiście w krytyce, która po niej nastąpiła. Oczywiście prawdziwe znaczenie tej wypowiedzi nie leży w krytyce, która nastąpiła po niej.
Drugie przemówienie zostało wygłoszone dwa lata później w siedzibie Organizacji Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku, skupiając się na prawach człowieka i projekcie, który sześćdziesiąt lat wcześniej doprowadził do przyjęcia Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka.
Gänswein podkreślił następnie znaczenie przemówienia, które wygłosił na Collège des Bernardins de Paris (12 września 2008 r.), skierowany do elit kulturalnych kraju uważanego za zsekularyzowany i wrogi religii. Benedykt XVI przypomniał tu wkład wiary chrześcijańskiej w rozwój cywilizacji europejskiej.
W 2010 roku, w dniu 17 września, Benedykt XVI przemawiał w Londynie w siedzibie tego Parlamentu, który między innymi zadekretował śmierć Tomasza More'a w wyniku niezgody religijnej. Przy tej okazji docenił tradycję liberalno-demokratyczną, potępiając jednocześnie ataki na wolność religijną, które miały miejsce na Zachodzie.
Wreszcie, znaczenie polityczne i dyplomatyczne miał jego przemówienie do niemieckiego Bundestagu 22 września 2011 r., w którym Benedykt XVI poruszył kwestię podstaw systemu prawnego i granic wynikającego z nich pozytywizmu, który dominował w Europie przez cały XX wiek.
Na podstawie tych wypowiedzi Sekretarz Partykularny Benedykta XVI rysuje wspólny wątek w trzech perspektywach.
Religia i prawo
Pierwsza z nich ma związek z rdzeniem myślenia Benedykta XVI o wkładzie religii w debatę publiczną, a w konsekwencji w budowę porządku prawnego. Widać to bardzo wyraźnie w przemówieniu do Bundestagu w Berlinie, kiedy Ratzinger stwierdza: "W historii systemy prawne były prawie zawsze motywowane religijnie: na podstawie odniesienia do woli boskiej decydowano, co jest sprawiedliwe wśród ludzi.
W przeciwieństwie do innych wielkich religii, chrześcijaństwo nigdy nie narzuciło państwu i społeczeństwu prawa objawionego, porządku prawnego wywodzącego się z objawienia. Zamiast tego odwołał się do natury i rozumu jako prawdziwych źródeł prawa, odwołał się do harmonii między rozumem obiektywnym i subiektywnym, harmonii, która jednak zakłada, że obie sfery są ufundowane na stwórczym Rozumie Boga".
Podobną koncepcję zaproponował w Westminster Hall, aby rozwiać obawy, że religia jest "Autorytetem", który w jakiś sposób narzuca się w kwestiach prawnych i politycznych, frustrując wolność i dialog z innymi.
Propozycja Benedykta XVI ma raczej wizję uniwersalną i sytuuje się właśnie we wzajemnej relacji rozumu i natury. Gänswein zastanawia się: "Pierwszym i podstawowym wkładem Benedykta XVI jest przypomnienie, że ostatecznych źródeł prawa należy szukać w rozumie i naturze, a nie w mandacie, kimkolwiek by on nie był".
Rozum i natura
Druga perspektywa pedagogiczna dotyczy obszaru relacji między rozumem a naturą, w którym "stawką jest los instytucji demokratycznych, ich zdolność do wytwarzania 'dobra wspólnego', czyli możliwość, z jednej strony, decydowania większością głosów o dużej części materii, która ma być prawnie uregulowana, a z drugiej strony, ciągłego dążenia do uznania i potwierdzenia tego, co nie może być przegłosowane", przypomina monsignor Gänswein.
W swoich publicznych wystąpieniach Benedykt XVI otwarcie piętnuje pokusę sprowadzenia rozumu do czegoś wymiernego i porównuje go do betonowego bunkra bez okien. Raczej: "Musimy ponownie otworzyć okna, musimy na nowo zobaczyć ogrom świata, nieba i ziemi, i nauczyć się korzystać z tego wszystkiego w sposób sprawiedliwy" - powiedział w Berlinie.
Dlatego nie należy bać się mierzyć z rzeczywistością, sądząc, że jedynym sposobem dostępu do niej jest zredukowanie jej do z góry założonych czy wręcz wymyślonych schematów. Mamy tu praktycznie do czynienia z "korektą współczesnego racjonalizmu, która umożliwia przywrócenie prawidłowej relacji między rozumem a rzeczywistością. Pozytywistyczny czy samowystarczalny rozum nie jest w stanie wydostać się z bagna niepewności - komentuje Gänswein.
Współzależność między rozumem a wiarą
Wreszcie fundamentalny paradygmat całego pontyfikatu, czyli wzajemne powiązanie rozumu i wiary, który jaśnieje w przemówieniach, jakie ówczesny papież wygłosił, mając za punkt odniesienia kontynent europejski. "Kultura Europy zrodziła się ze spotkania Jerozolimy, Aten i Rzymu; ze spotkania wiary w Boga Izraela, filozoficznego rozumu Greków i prawniczej myśli Rzymu. To potrójne spotkanie kształtuje intymną tożsamość Europy" - powiedział ponownie Ratzinger w swoim wystąpieniu w Bundestagu.
Refleksja nad tym, w jaki sposób wiara chrześcijańska przyczyniła się do rehabilitacji rozumu, wyłania się natomiast z treści wystąpienia w Collège des Berardins w Paryżu, kiedy to emeryci przytaczają przykład zachodniego monastycyzmu jako szansę na odrodzenie cywilizacji dotychczas "pogrzebanej pod gruzami spustoszeń barbarzyństwa" - przypomina Gänswein - po "obaleniu starych porządków i starych pewników".
Krótko mówiąc, w ujęciu Benedykta XVI istnieje głęboka relacja przyjaźni między wiarą a rozumem i żadna z nich nie chce podporządkować sobie drugiej. Powiedział w Westminster Hall: "świat rozumu i świat wiary - świat świeckiej racjonalności i świat religijnej wiary - potrzebują siebie nawzajem i nie powinny się obawiać podjęcia głębokiego i ciągłego dialogu, dla dobra naszej cywilizacji". Dlatego religia, dla każdego ustawodawcy, nie jest wcale problemem do rozwiązania, ustawodawcy nie są problemem do rozwiązania, "ale istotnym wkładem w narodową debatę".
Potrzeba będzie lat, może dekad, aby docenić intelektualną, ludzką i duchową rangę papieża emeryta Benedykta XVI, który zmarł rano w sobotę 31 grudnia.
Są ludzie, którzy wyróżniają się jakąś wybitną cechą osobowości - na przykład talentem artystycznym lub wybitną inteligencją - ale w zabłyśnięciu pełnym blaskiem przeszkadza im pewna niezgrabność charakteru: płomienny geniusz, nadmierna wrażliwość lub nieśmiałość nałożona na niepewność.
Czasem nie jest to czynnik temperamentalny, ale zewnętrzne wobec nich niepowodzenie lub komplikacje, np. niekorzystne okoliczności historyczne. Albo może to być połączenie obu, w niefortunnym koktajlu. Na szczęście upływ czasu często oddaje sprawiedliwość i stawia każdego na właściwym miejscu.
To właśnie spotkało takich artystów jak Il Caravaggio czy Vincent Van Gogh. Nie jeden święty odszedł z tego świata owiany kontrowersjami. Myślę, że nie przesadzę, gdy powiem, że trzeba będzie lat, może dziesięcioleci, aby docenić intelektualną, ludzką i duchową rangę Benedykta XVI.
W dniach, które upłynęły od czasu, gdy niedawna śmierć w dniu 31 grudnia ubiegłego rokuW aroganckiej ignorancji - podwójnej ignorancji - niektórzy wskazywali na jego przeszłość w młodzieżówce hitlerowskiej lub oskarżali go o tuszowanie przypadków pederastii popełnianych przez duchownych w Kościele.
Jednak jednym faktem, którego nikt nie może zdyskwalifikować, jest podjęta przez niego w 2013 roku decyzja o rezygnacji ze Stolicy Piotrowej w obliczu narastających ograniczeń fizycznych i psychicznych spowodowanych wiekiem. I właśnie tam, jeśli ktoś ma minimum intelektualnej uczciwości, zaczyna dostrzegać wielkość Josepha Ratzingera, człowieka głęboko wiernego Bogu, któremu poświęcił swoje najlepsze siły, i sobie samemu.
Emeryk rozpoczął swój pontyfikat, przedstawiając się wiernym zgromadzonym na placu św. Piotra i światu jako pokorny robotnik w winnicy Pańskiej. Każdy, kto miałby wtedy pod ręką jego CV, nie miałby innego wyjścia, jak tylko pomarudzić i przypisać mu fałszywą skromność. Ratzinger jednak nie kłamał. Tak właśnie się czuł i tak starał się spędzić całe swoje życie.
Mógł być jednym z najbardziej płodnych teologów XX wieku, ale przyjął zaproszenie, by zostać proboszczem diecezji monachijskiej i pracować w niewdzięcznej Kongregacja Nauki WiaryBył człowiekiem książkowym, mimo że lepiej znał się na książkach niż na owcach, i mimo że wiedział, że inkwizytorskie piętno obróci się przeciwko niemu i będzie z nim odtąd.
Jego nieśmiałość była jego najgorszą wadą, ale z pewnością także najlepszą cnotą, gdyż stała się zabezpieczeniem jego pokory, a w konsekwencji niezachwianej wiary.
Nigdy nie próbował bronić się przed krytyką. Miał czas tylko na powierzoną mu misję w służbie Kościoła. Dopiero u schyłku swoich dni zdecydował się na wyrównanie rachunków. w obliczu zarzutów o tuszowanie sprawy księdza pedofila, gdy ten był biskupem Monachium. Napisał list, w którym wyjaśnił sytuację, ale przede wszystkim w którym ponownie poprosił o wybaczenie w imieniu całej instytucji za najgorszą plagę w jej tysiącletniej historii.
Nauczanie Ratzingera jako papieża rzymskiego to rozkosz dla ucha, pokarm dla intelektu i balsam dla serca. Przez niego pełnił rolę "pater familias", na sposób ewangeliczny wydobywając z buta doktryny to, co dobre i podając to wykwintnie przeżute swoim dzieciom. Będą to pokolenia chrześcijan, które z biegiem czasu będą się karmić jego nauką.
Dwa czynniki zewnętrzne zadziałały na niekorzyść tego pontyfikatu, który zapisze się w podręcznikach historii jako jego nagły i niespodziewany epilog: z jednej strony panujący relatywizm, który sam Papież potępił i próbował zwalczać za pomocą swojej najlepszej broni.
Relatywizm, który wraz z powierzchownością zrodził tę zarozumiałą ignorancję, o której mówiłem wcześniej. Z drugiej strony wybór doradców i sojuszników, którzy nie wiedzieli jak towarzyszyć mu w niespokojnej podróży. I tak rozpętały się kryzysy takie jak ten dotyczący dzieci Lefebvre'a, błędna interpretacja przemówienia z Ratyzbony, afera Vatileaks, a nawet spóźniona odpowiedź instytucji - nie papieża Benedykta - na potępienie pedofilii.
Podobno, gdy myślał o rezygnacji z pontyfikatu, podzielił się tą wątpliwością z kilkoma najbliższymi doradcami. Wszyscy próbowali go odwieść, ale on już w obecności Boga podjął decyzję. Czas później pokazał, że miał rację lekceważąc ich słowa.
Historia nazwie to pokolenie niesprawiedliwym za to, że nie zrozumiało Benedykta XVI i nie doceniło go w całej jego wielkości. Będziemy musieli się usprawiedliwić, mówiąc, że jego nieśmiałość, w tym wieku wizerunkowym, nie pomogła, albo że stronnicze i kłamliwe nagłówki uniemożliwiły nam to. Ale w każdym razie mam nadzieję, że będzie dokładniejsza od nas i prześwietli dla następnych pokoleń postać tego człowieka Bożego, który pod niezręcznym i kruchym wyglądem nosił w sobie olbrzyma.
Opublikowano listę przedstawicieli religii biorących udział w pogrzebie Benedykta XVI w Rzymie w czwartek 5 stycznia. Ci uczestnicy dołączają do tysięcy osób, które mają przybyć do Watykanu, aby pożegnać papieża emeryta.
Przedstawiciele wielu wyznań religijnych chcą uczestniczyć w pogrzebie Benedykt XVI która odbędzie się w najbliższy czwartek 5 stycznia w Rzymie. Te nazwiska dołączają do nazwisk wielu osób, które w ciągu najbliższych dni zmobilizują się, aby dać ostatnie pożegnanie z papieżem emerytem.
Przedstawiciele prawosławia
Tak więc Patriarchat Ekumeniczny Kościoła Prawosławnego w Konstantynopolu spodziewa się obecności swoich eminencji Polikarpa z Włoch i Emmanuela z Chalcedonu. Spodziewany jest również biskup Gennadios z Botswany jako przedstawiciel greckiego prawosławia.
Patriarchat Moskiewski, ze swej strony, w RosjaW pogrzebie wezmą udział przewodniczący Wydziału Zewnętrznych Stosunków Kościelnych Antoniusz Wołokołamski oraz asystent Wydziału Zewnętrznych Stosunków Kościelnych Iwan Nikołajew. Patriarchat Serbski będzie reprezentowany przez biskupa Bec.
Z Rumunii w imieniu Patriarchatu Rumuńskiego przybędzie biskup Rumuńskiej Prawosławnej Diecezji Północnych Włoch, monsignor Siluan, oraz jego biskup pomocniczy Atanazy.
Patriarchaty Bułgarii i Gruzji będą reprezentowane odpowiednio przez Iwana Iwanowa, administratora wspólnot bułgarskich we Włoszech oraz proboszcza wspólnoty gruzińskiej w Rzymie, Ioane Khelaia.
Kościół cypryjski wyśle metropolitę Bazylego z Konstancji, a Kościół grecki będzie reprezentowany przez metropolitę Ignacego z Dimitriades. Reprezentantami Macedonii Północnej będą Jego Wysokość Josif z Tetovo-Gostivar oraz diakon Stefan Gogovski.
W imieniu Kościoła Prawosławnego w Ameryce (OCA) w pogrzebie wezmą udział prymas IOA, Tichon, oraz jego sekretarz, Alessandro Margheritino.
Obecny będzie również biskup dla Włoch Koptyjskiego Patriarchatu Prawosławnego, biskup Barnabas El Soryany. Ze strony Ormiańskiego Kościoła Apostolskiego spodziewani są: przedstawiciel przy Stolicy Apostolskiej abp Chajag Barsamian, Bagrat Galstanyan z diecezji Tavush w Armenii oraz legat papieski na Europę Środkową Tiran Petrosyan. Z tego samego Kościoła, ale z Cylicji, będzie uczestniczył arcybiskup Nareg Alemezian.
Abraham Mar Stephanos, metropolita dla Wielkiej Brytanii i Europy, będzie reprezentował kościół Syriac Malankara; a Mar Odisho Oraham, biskup dla Skandynawii i Niemiec, jest wysłannikiem Asyryjskiego Kościoła Wschodu.
Przedstawiciele Vetero-Catholic
Kościół starokatolicki w Utrechcie będzie reprezentował biskup Heinrich Lederleitner z Utrechtu. Austria.
Przedstawiciele anglikańscy
W imieniu Wspólnoty Anglikańskiej do Rzymu udadzą się: przedstawiciel arcybiskupa Canterbury przy Stolicy Apostolskiej i dyrektor Ośrodka Anglikańskiego w Rzymie Ian Ernest; przedstawiciel sekretarza generalnego Wspólnoty Anglikańskiej bp Christopher Hill; oraz sufragan diecezji w Europie bp David Hamid.
Przedstawiciele metodystów
Matthew Laferty, dyrektor Metodystycznego Biura Ekumenicznego w Rzymie.
Przedstawiciele luterańscy
Natomiast parafię luterańską w Rzymie będzie reprezentował pastor Michael Jonas ze Wspólnoty Ewangelicko-Luterańskiej w Rzymie.
Przedstawiciele Rady Ekumenicznej
Do Watykanu w imieniu Ekumenicznej Rady Kościołów uda się bp Heinrich Bedford-Strohm, moderator ds.
Przedstawiciele ewangeliccy
Przedstawicielem ewangelików na pogrzebie jest Samuel Chiang, zastępca sekretarza generalnego ds. ministerstw Światowego Aliansu Ewangelicznego.
Przedstawiciele młodzieży
Wreszcie, reprezentując Chrześcijańskie Stowarzyszenie Młodych Mężczyzn we Włoszech, będą: prezydent Kongresu Federico Serra, prezydent Komitetu Narodowego Maurizio Donnangelo i sekretarz generalny Federacji Alessandro Indovina.
Nadmiar inkluzywnego języka, który niekiedy graniczy ze śmiesznością, czy parowóz ideologii gender, który grozi, że każdego, kto odmówi stwierdzenia, że białe jest czarne, uczyni przestępcą, to tylko przykłady praktyki dobrze znanej władcom wszystkich epok.
3 styczeń 2023-Czas czytania: 2minuty
"Wojna to pokój, wolność to niewola, ignorancja to siła. To trzy partyjne hasła, które wieńczą faraoński gmach Ministerstwa Prawdy w powieści 1984. Manipulacja językiem osiąga dziś podobne poziomy.
Z pewnością nie jestem teoretykiem spiskowym, ale nie sądzę, że jesteśmy daleko od miażdżącego dystopijnego społeczeństwa wyobrażonego przez George'a Orwella. Tam tak zwany "neojęzyk" służył wszechobecnemu Wielkiemu Bratu do kontrolowania obywateli; tutaj ideologie używają języka do osładzania tego, czego nie przełknęlibyśmy, gdyby nazwano to szpadlem.
Nadmiar inkluzywnego języka, który niekiedy graniczy ze śmiesznością, czy parowóz ideologii gender, który grozi, że każdego, kto odmówi stwierdzenia, że białe jest czarne, uczyni przestępcą, to tylko przykłady praktyki dobrze znanej władcom wszystkich epok.
Ostatnio na manipulację językiem poskarżyły się stowarzyszenia rodzin wielodzietnych, które w nowym prawie przygotowywanym przez hiszpański rząd widzą agresję. W uzasadnieniu projektu ustawy, które ujawniła gazeta ABC, rząd wyraźnie uznaje ideologiczny charakter ustawy, stwierdzając, że "rodzina już nie istnieje, a raczej rodziny w liczbie mnogiej".
Zgodnie z rozporządzeniem znika pojęcie rodziny wielodzietnej, uznając w jej miejsce do 16 różnych typów rodzin, w tym (co za rzecz!) rodzinę złożoną tylko z jednej osoby.
Rodziny wielodzietne słusznie protestują, że "jeśli wszystko jest rodziną, to już nic nie jest rodziną", powołując się na brak uznania, w obecnym kontekście demograficznym, funkcji społecznej, jaką pełnią.
Pomimo tego, że z roku na rok rodzina nadal pojawia się na pierwszym miejscu w rankingu najbardziej cenionych instytucji, to prawda jest taka, że w miarę jak praktyki społeczne czynią ją coraz mniejszą i bardziej kruchą, jej rola coraz bardziej się zaciera. Niektórzy już mówią, że prawdziwą rodziną są przyjaciele, bo to "ci, których się wybiera", więc Wielki Brat realizuje, krok po kroku, swój projekt inżynierii społecznej polegający na eliminacji więzi, aby jednostki stawały się coraz bardziej samotne, pozbawione korzeni, bardziej zależne od państwa, a więc bardziej podatne na manipulację. Pozbawienie słowa rodzina jego znaczenia przybliża nas do stada - lub stada, lub stada, jak kto woli; czyni nas mniej ludźmi, a bardziej tą inną rzeczą, w którą chcą nas zmienić.
Co by się stało, gdybyśmy w poszukiwaniu skutecznej równości wszyscy nazywali się tak samo? Świat pogrążyłby się w chaosie, nikt nie wiedziałby kto jest kim, nawet on sam.
Dziś obchodzimy święto Najświętszego Imienia Jezus, określenie, które po hebrajsku oznacza "Bóg zbawia", wyraźnie wskazując na misję dziecka. Obyśmy umieli nazywać rzeczy po imieniu i nie dali się zmanipulować tym fałszywym zbawcom ludzkości. Bo ludzkość została już uratowana przez prostego człowieka, który nauczył się być i nieść tę koncepcję w pełni w tej szkole człowieczeństwa zwanej rodziną. Jego imię, ponad wszystkie imiona: Jezus. Zwróćmy się do niego, gdy jesteśmy zdezorientowani.
Dziennikarz. Absolwent Nauk o Komunikacji oraz licencjat z Nauk o Religii. Pracuje w diecezjalnej delegaturze ds. mediów w Maladze. Jego liczne "wątki" na Twitterze dotyczące wiary i życia codziennego cieszą się dużą popularnością.
Kwestia ekologiczna u Benedykta XVI zachowuje ciekawą równowagę między otwarciem na dzisiejszy świat, docenieniem pozytywnych aspektów, które on zawiera, a jednocześnie umiejętnością oświetlania problemów i oczekiwań współczesnych światłem najbardziej autentycznego chrześcijaństwa.
Wydaje mi się, że nie ma potrzeby wydłużać długiej listy podziękowań, na jakie w ostatnich dniach z okazji śmierci papieża Benedykta zasłużyła jego działalność teologiczna i duszpasterska. Nie będę też marnował ani minuty na odpowiadanie na wrzaski tych, którzy go krytykują, nie znając prawie jego pism i nie spotkawszy go osobiście.
Wydaje mi się o wiele bardziej właściwe podkreślenie innego wymiaru jego myśli - może nie centralnego, ale z pewnością ważnego - który jest bliski mojemu sercu. Będzie to zatem skromny hołd i wdzięczność dla wielkiego intelektualisty, człowieka mądrego i dobrego, któremu przypadło w udziale zadanie poprowadzenia Kościoła w ostatnich 40 latach - najpierw jako fundamentalnego wsparcia św. Jana Pawła II, a następnie jako Biskupa Rzymu - w kierunku autentycznej odnowy Kościoła w XXI wieku, z uwzględnieniem najbardziej pokaźnych i owocnych aspektów Soboru, łącząc Tradycję z otwarciem na nowoczesność, w dynamicznej wierności, która zawsze stawia pytanie o to, czego Jezus Chrystus zażądałby od nas, gdyby miał głosić je naszym współczesnym.
Mam na myśli poglądy Benedykta XVI na tak gorąco dyskutowane dziś kwestie ekologiczne. Stanowisko Benedykta XVI w tej sprawie jest dla mnie szczególnie pociągające, ponieważ bardzo dobrze ilustruje tę równowagę między kimś, kto jest otwarty na dzisiejszy świat, doceniając to, co w nim pozytywne, a jednocześnie umie oświetlić problemy i oczekiwania współczesnych światłem najbardziej autentycznego chrześcijaństwa.
Dla wielu chrześcijan są to kwestie, które są - w najlepszym razie - obce naszej wierze, jeśli nie są okazją do podważenia chrześcijańskiego przesłania za pomocą złudnych lub otwarcie pogańskich interesów. Dla innych Kościół nie może milczeć w żadnej kwestii, która ma znaczenie intelektualne i szeroki interes społeczny.
Trajektoria magisterium kościelnego w zakresie tzw. kwestii ekologicznej wydaje się na pierwszy rzut oka bardzo aktualna, choć istnieją bardzo ciekawe odniesienia do zachwytu i otwarcia na przyrodę u tak istotnych autorów jak św. Bazyli, św. Augustyn czy św. Benedykt.
Analiza najnowszego magisterium zaczyna się jednak od pewnych aluzji w tekstach św. Jana XXIII, św. Pawła VI, niektórych bardziej szczegółowych pism św. Jana Pawła II i Benedykta XVI, by zakończyć się na encyklice poświęconej temu tematowi przez papieża Franciszka w 2015 r. Tekst obecnego papieża jest bardzo głęboki i trafny, zawiera pewne oryginalne uwagi, ale nie wychodzi z próżni: czerpie z pism jego poprzedników, a także z dokumentów opracowanych przez różne konferencje biskupów. Chciałbym teraz skupić się na wkładzie papieża Benedykta w tę trajektorię.
Warto pamiętać, że Benedykt XVI był Niemcem, a w Niemczech wrażliwość ekologiczna jest podstawowym elementem życia codziennego (warto pamiętać, że jest to jeden z niewielu krajów na świecie, w którym istnieje partia Zielonych z szeroką reprezentacją parlamentarną).
Na stronie kwestia ekologiczna w Benedykt XVI
Jego odniesienia do "kwestii ekologicznej" są zarówno częste, jak i głębokie. Na przykład w czterech latach swojego ośmioletniego pontyfikatu poświęca temu tematowi centralne odniesienia w Orędziach na Światowy Dzień Pokoju.
W wydaniu z 2007 roku wprowadza niezwykle ważny temat, jakim jest pojęcie ekologii ludzkiej, nadając mu interpretację moralną i doktrynalną: "Ludzkość, jeśli jest naprawdę zainteresowana pokojem, musi zawsze pamiętać o wzajemnych powiązaniach między ekologią naturalną, czyli poszanowaniem przyrody, a ekologią ludzką. Doświadczenie pokazuje, że każdy lekceważący stosunek do środowiska naturalnego prowadzi do szkód we współżyciu ludzi i odwrotnie" (n. 8).
Benedykt XVI jest również pierwszym, który bezpośrednio połączył sprawiedliwość ekologiczną z przyszłymi pokoleniami, co obecnie jest w pełni uwzględnione w prawodawstwie międzynarodowym jako zasada moralna, nawet jeśli jej stosowanie jest prawnie skomplikowane. Przypominając, że... "Poszanowanie środowiska nie oznacza, że przyroda materialna czy zwierzęca jest ważniejsza od człowieka", stwierdził, że nie możemy wykorzystywać przyrody "...w sposób egoistyczny, w pełni dysponując własnymi interesami, ponieważ przyszłe pokolenia również mają prawo do korzystania ze stworzenia, korzystając w nim z tej samej odpowiedzialnej wolności, której domagamy się dla siebie" (Benedykt XVI, Orędzie na Światowy Dzień Pokoju, 2008, n. 7).
Ekologia człowieka proponowana przez Benedykta XVI idzie jednak dalej. Odwołuje się do głębokiego związku między równowagą w przyrodzie a równowagą w człowieku, proponując, byśmy kierowali się prawem naturalnym, łącząc naturę ludzką z naturą "naturalną", bo jesteśmy przecież częścią tego samego substratu przyrodniczego. Prawda o człowieku i przyrodzie prowadzi do postawy szacunku i troski: nie są to odrębne aspekty.
W tym sensie sekunduje temu, na co zwrócił uwagę już św. Jan Paweł II, że degradacja środowiska naturalnego łączy się z moralną degradacją człowieka, gdyż obie oznaczają pogardę dla stwórczego zamysłu Boga, ale Benedykt XVI rozszerza to na różne aspekty działania moralnego: "Jeśli nie szanuje się prawa do życia i naturalnej śmierci, jeśli poczęcie, ciążę i narodziny człowieka czyni się sztucznymi, jeśli ludzkie embriony poświęca się dla badań naukowych, to powszechne sumienie kończy się utratą pojęcia ekologii ludzkiej, a wraz z nią ekologii środowiskowej. To sprzeczność, by prosić nowe pokolenia o poszanowanie środowiska naturalnego, gdy edukacja i prawo nie pomagają im szanować samych siebie.
Księga natury jest jedna i niepodzielna, czy dotyczy życia, seksualności, małżeństwa, rodziny, relacji społecznych, jednym słowem integralnego rozwoju człowieka" (Caritas in veritate, 2009, n. 51). Z tego wynika rozwinięta ostatnio przez papieża Franciszka koncepcja ekologii integralnej, która odnosi się do troski o przyrodę i o ludzi, bo przecież ta planeta jest naszym wspólnym domem.
Między tymi dwoma aspektami nie może być nieciągłości, ani na jednym, ani na drugim biegunie. Ci, którzy troszczą się o środowisko, a jednocześnie oczerniają ludzi, którzy w nim żyją, byliby w takim samym błędzie jak ci, którzy bezinteresownie degradują środowisko, aby rzekomo sprzyjać ludziom. Jest tylko jeden kryzys - o czym tak często wspomina papież Franciszek - zarówno społeczny, jak i środowiskowy.
Rozwiązanie problemu ekologicznego jest więc nie tylko techniczne, ale i moralne. Każdy potrzebuje odkryć, które aspekty swojego życia może odnowić. Takie są ramy koncepcji nawrócenia ekologicznego, które tak bardzo podoba się papieżowi Franciszkowi, a które zaproponował Jan Paweł II, a rozszerzył Benedykt XVI, konkretyzując je w zmianach osobowych: "Potrzebujemy skutecznej zmiany mentalności, która prowadzi nas do przyjęcia nowych stylów życia, "w których poszukiwanie prawdy, piękna i dobra, a także komunia z innymi dla wspólnego wzrostu, są elementami decydującymi o wyborach konsumpcji, oszczędności i inwestycji" (Benedykt XVI, Caritas in veritate, 2009, n. 51). 51).
Warto też zwrócić uwagę na aluzje Benedykta XVI do kwestii ekologicznej w pamiętnym przemówieniu w niemieckim parlamencie. Wskazywał tam, że szacunek dla przyrody jest także sposobem uznania obiektywnej prawdy, której nie tworzymy, ale której jesteśmy winni uznanie.
Dlatego wskazywał, że: "Musimy wsłuchać się w język natury i spójnie na niego odpowiedzieć", łącząc to rozpoznanie z rozpoznaniem samej natury ludzkiej: "Człowiek nie jest tylko wolnością, którą sam sobie stwarza. Człowiek sam siebie nie tworzy. Jest duchem i wolą, ale także naturą, a jego wola jest sprawiedliwa, gdy szanuje naturę, słucha jej i gdy akceptuje siebie za to, czym jest, i przyznaje, że sam siebie nie stworzył. W ten sposób, i tylko w ten sposób, realizuje się prawdziwa wolność człowieka".
Krótko mówiąc, w bardzo szerokim magisterium Benedykta XVI wymiar ekologiczny jest proponowany jako centralny dla doświadczenia chrześcijańskiego, wychodząc od koncepcji Boga Stwórcy, który upiększył otaczający nas świat ogromną bioróżnorodnością, Boga Odkupiciela, który zechciał dzielić naszą ludzką naturę, żyjąc w harmonii ze swoim środowiskiem, oraz Boga Uświęciciela, który używa materii naturalnej jako nośnika Łaski w sakramentach.
Przypomniał nam o tym papież Franciszek w swojej encyklice i licznych aluzjach w swoim magisterium, ale także poprzedni papieże, zwłaszcza Benedykt XVI, zasługują na honorowe miejsce wśród precedensów tego magisterium.
Mayte Rodríguez: "Żydzi i chrześcijanie muszą pracować i prowadzić dialog na temat wszystkiego, co nas łączy".
Kilka tygodni temu kapitularz katedry Almudena w Madrycie stał się miejscem międzyreligijnego spotkania w ramach obchodów 50-lecia powstania Centrum Studiów Judeochrześcijańskich. Pół wieku "będąc oficjalną instytucją Kościoła w zakresie dialogu z judaizmem", jak podkreśla Mayte Rodríguez, dyrektor Centrum.
Historia Centrum Studiów JudeochrześcijańskichNie można zrozumieć bez wspomnienia o Zgromadzeniu Sióstr Matki Bożej z Sionu, zależnym od arcybiskupstwa w Madrycie.
Zgromadzenie to, założone z inspiracji Teodora i Alfonsa Ratisbonne, dwóch braci pochodzenia żydowskiego, którzy przeszli na katolicyzm i otrzymali święcenia kapłańskie, ma za swój charyzmat pracę i modlitwę w Kościele, aby objawić wierną miłość Boga do narodu żydowskiego i przez braterską współpracę zaprowadzić Królestwo Boże na ziemi.
To jest linia tych 50 lat pracy, jak podkreśla w tym wywiadzie Mayte Rodríguez, świecka kobieta, która poznała charyzmat Sióstr Syjonu wkrótce po przybyciu do Hiszpanii i która od tego czasu jest częścią tego Centrum Studiów.
Kiedy powstało Centrum Studiów Żydowsko-Chrześcijańskich?
-Około 1960 roku siostra Esperanza i siostra Ionel przybyły do Hiszpanii. Pierwsze co zrobili to udali się do gminy żydowskiej, która przyjęła ich z otwartymi ramionami. To właśnie tam powstały fundamenty Przyjaźń judeochrześcijańska, zatwierdzony przez arcybiskupstwo w Madrycie.
Mówimy o tym, że przed Sobór Watykański II. Po soborze kardynał Tarancón postanowił wznieść Centrum Studiów JudeochrześcijańskichKościoła, tzn. czyni go oficjalną instytucją Kościoła.
W rzeczywistości jesteśmy jedyną oficjalną instytucją kościelną zajmującą się dialogiem z judaizmem tutaj w Hiszpanii. Centrum jako takie ustanowiono 21 września 1972 roku, powierzając jego zarządzanie Zgromadzeniu Matki Bożej z Sionu.
Dlaczego Zgromadzenie zostało założone w Hiszpanii?
-W lecie 1947 roku w Seelisberg w Szwajcarii spotkała się duża grupa Żydów i chrześcijan z 19 krajów. Wśród nich byli Jacques Maritain i Jules Isaac. To spotkanie było kluczowym wydarzeniem. Pokazał on między innymi, jak pewna część grozy ostatniego żydowskiego holokaustu mogła pochodzić z błędnego spojrzenia chrześcijan na Żydów. Odnosimy się do takich idei jak to, że Żydzi są "winni śmierci Chrystusa". Seelisberg promuje to, co nazywa się "przyjaźnią żydowsko-chrześcijańską".
Prawdą jest, że w Hiszpanii, nie będąc uczestnikiem II wojny światowej, być może nie mieliśmy takiej percepcji prześladowań Żydów, jaką moglibyśmy mieć we Francji czy w Niemczech, ale w Hiszpanii istniał oczywisty sefardyjski, żydowski korzeń. Nie na próżno dzieli się Żydów na sefardyjskich i aszkenazyjskich, tych pierwszych o hiszpańskim pochodzeniu i tych drugich o środkowoeuropejskich korzeniach.
W tej historii, jaką rolę odgrywa deklaracja Nostra Aetate?
-W ostatnich latach wzrosła liczba dokumentów Kościoła na ten temat. Co prawda przez wieki były nieporozumienia, a to prowadziło do nieporozumień, nieporozumień i tak dalej.
W ostatnich latach dokonano znacznych postępów. W tym względzie wkład Soboru Watykańskiego II, a w szczególności deklaracji Nostra Aetate, ma fundamentalne znaczenie. Jest to zasługa, moim zdaniem, trzech osób: św. Jana XXIII, Julesa Isaaca i kardynała Agustina Bea SJ.
Po tym spotkaniu z Seelisbergiem Jules Isaac poprosił o rozmowę ze świętym Janem XXIII. W wywiadzie tym wyraził ubolewanie, że choć nie znalazł w Ewangeliach żadnych punktów antysemickich, to zastanawiał się, skąd wzięła się historyczna wrogość wobec narodu żydowskiego. W tej rozmowie Izaak zapytał papieża: "Świętości, czy mogę przynieść nadzieję mojemu ludowi?"Jan XXIII odpowiedział: "Masz prawo do czegoś więcej niż nadzieja. Po tym spotkaniu papież powierzył kardynałowi Agustinowi Bea przygotowanie tego, co później stanie się deklaracją Nostra Aetate. Wypowiedź ta wzbudziła wiele kontrowersji: dla niektórych sektorów Kościoła była ona niewystarczająca, a dla innych przesadna. Było też niezrozumienie ze strony innych wyznań. W końcu Nostra Aetate przeszedł i to był początek zmian. Nie tylko ze strony katolików, ale - w przypadku społeczności żydowskiej - jak postrzegali nas, chrześcijan.
Czy nastąpiła również zmiana mentalności po stronie społeczności żydowskiej?
-Należy pamiętać, że dla Żydów chrześcijanie często byli uważani za rodzaj sekty, herezji judaizmu.
W ostatnich latach podjęto znaczące kroki. Na przykład w ostatnich dokumentach Żydzi uznają, że chrześcijanie są częścią nieskończonego planu Boga. Mało tego, w pewnym sensie idziemy równoległymi ścieżkami i kiedy Bóg zechce, spotkamy się. W międzyczasie musimy pracować i prowadzić dialog na temat tego, co nas łączy. To jest bardzo ważne.
To naprawdę paradoksalne, ale to, co najbardziej łączy nas ze starszymi braćmi w wierze, jest jednocześnie tym, co najbardziej nas dzieli: postać Chrystusa. Jezus był Żydem, jego matka była Żydówką, apostołowie byli Żydami... Duża różnica polega na tym, że dla nas jest Mesjaszem, a dla nich wielkim rabinem. W tym momencie często odnoszę się do nazwy czasopisma ośrodka, El Olivo. Czasopismo to zawdzięcza swoją nazwę tym słowom z 11 rozdziału listu do Rzymian: "Jeżeli korzeń jest święty, to i gałęzie są święte. Z drugiej strony, jeśli niektóre z gałęzi zostały odłamane, podczas gdy ty, będąc dzikim drzewem oliwnym, zostałeś zaszczepiony na jego miejscu i uczyniony uczestnikiem korzenia i soków drzewa oliwnego. Żydzi są pniem, a jeśli my jesteśmy święci to dlatego, że oni też są święci. Niejednokrotnie w samych chrześcijanach doceniamy, że istnieje dalekie spojrzenie na naród żydowski. Myślę, że to bardziej brak zainteresowania niż cokolwiek innego. Jednak dzięki Bogu widzimy, że to się zmienia i jest więcej otwartości. Potrzebne jest jednak znacznie więcej.
Teraz, gdy ma już 50 lat, jakie są perspektywy Centrum na przyszłość?
-Myślę, że ten Ośrodek to coś, czego chce Bóg, dzięki czemu będzie wiedział, co zrobić na przyszłość. Przechodziliśmy i nadal przechodzimy przez wiele wzlotów i upadków. Każdego ranka, kiedy przyjeżdżam do Ośrodka, idę do kaplicy, którą tu mamy, i mówię Panu: "Idę do kaplicy". "To jest twoje, zobaczmy, co potrafisz!".. Myślę, że to jest to, dzieło Boga. Pracujemy dla jego ludu i przez jego lud i ci z nas, którzy czują to przywiązanie, tak to widzą.
W Centrum prawie wszyscy jesteśmy wolontariuszami, nawet wspaniała kadra nauczycieli na naszych konferencjach robi to na zasadzie wolontariatu. Kiedy Siostry Syjonu przyjechały do Hiszpanii i zgromadziły grupę intelektualistów, polityków itp. kluczowym punktem było to, że kochały naród żydowski i chciały szerzyć jego kulturę, i to właśnie kontynuujemy. Oprócz serii wykładów na różne tematy związane z judaizmem i chrześcijaństwem, mamy kursy hebrajskiego, które są otwarte dla wszystkich. Większość osób, które tu przychodzą, to osoby starsze, bo mają więcej czasu i są zainteresowane poznaniem historii narodu żydowskiego czy relacji z chrześcijanami. Chcielibyśmy, aby więcej młodych ludzi przychodziło, ale przy ograniczonym czasie, jakim dysponują, jest to trudne. Mamy też bardzo dobrą bibliotekę, otwartą dla uczonych i nauczycieli, dotyczącą wszystkiego, co związane ze światem żydowskim i chrześcijańskim.
Jak zdefiniowałby Pan obecne relacje ze społecznością żydowską?
-Doskonały. Dzięki Bogu, mamy braterskie relacje. Jest między nami stała współpraca, a trzeba zaznaczyć, że pomagają nam w różny sposób: zarówno w utrzymaniu tego Centrum, jak i wielokrotnie współpracują w dziełach charytatywnych Kościoła, np. w akcjach Caritas czy zbiórkach żywności. Jednymi z najbardziej ujmujących momentów są te, kiedy towarzyszymy sobie nawzajem przy specjalnych okazjach. Obchodzimy z nimi święta takie jak np. Jom Kippur o Purim i przychodzą 20 stycznia, który jest corocznym świętem naszej szkoły. Musimy pamiętać, że dodatkowo wielu Żydów mieszkających w Hiszpanii uczęszczało do katolickich szkół lub uniwersytetów i nasze święta są im bardzo bliskie.
Tysiące osób odwiedza doczesne szczątki Benedykta XVI
Tysiące ludzi stoi w tych dniach w kolejkach, aby po raz ostatni pożegnać się z papieżem emerytem. Watykański protokół pracuje nad bezprecedensowym pogrzebem, któremu będzie przewodniczył papież Franciszek.
Intensywny był pierwszy z dni, w którym można było oddać ostatni hołd i modlitwę Benedyktowi XVI w Bazylice Watykańskiej.
Przeniesienie doczesnych szczątków Benedykta XVI do Bazyliki św. Piotra odbyło się dziś rano o godz. 7.00, a przybycie do bazyliki nastąpiło o godz. 7.15. Krótkiemu obrzędowi przewodniczył kard. Krótkiemu obrzędowi przewodniczył kard. Gambetti, która trwała do godziny 7.40.
Zakończono wówczas przygotowanie bazyliki na przybycie wiernych odwiedzających Papieża Emeryta. Od początku, o godz. 9.00, kiedy otwarto Bazylikę, i przez cały poniedziałek, w kolejkach zawsze panował spokój, bez wielu selfies, z poczuciem wspomnienia.
Pierwsze zdjęcia doczesnych szczątków Benedykta XVI wywołały pewne komentarze wśród wiernych i pielgrzymów. Kiedy Jan Paweł II zmarł w 2005 roku, nie założył mitry i rożna, gdy został złożony w swojej prywatnej kaplicy. Podczas gdy Benedykt zrobił.
Jedną z wielkich wątpliwości związanych z bezprecedensowym wydarzeniem, jakim jest śmierć emerytowanego pontyfikatu, był obrzęd pogrzebowy i protokół, jaki zostanie ustalony.
Ubiór dostarcza pewnych wskazówek, gdyż Benedykt XVI ubrany był w papieską czerwień, ale bez paliusza: ozdoby na szyi, która wskazuje na władzę sprawowaną w chwili śmierci. Brak paliusza wskazuje, że Niemiec właśnie przeszedł na emeryturę. Benedykt XVI był przyodziany w czerwone szaty pontyfikalne, kolor zarezerwowany dla papieży. Nosi uroczysty czerwony ornat i mitrę ze złotą obwódką.
Ponieważ zrzekł się bycia pontyfikatem, nie nosi też "krzyża pasterskiego", czyli laski zwieńczonej krzyżem, która ma znaczenie równoległe do paliusza. Nie nosi też bordowych butów, które w tradycji papieskiej przywołują krew przelaną przez męczenników podążających śladami Chrystusa.
Ponadto Benedykt trzyma w rękach spleciony różaniec. Opiera się na katafalku przykrytym czerwoną aksamitną tkaniną i wspartym na dwóch brązowych poduszkach. Obok niego stoi zapalona świeca. Ciekawostka: papież emeryt Benedykt leży na ołtarzu w ornacie, który miał na sobie podczas mszy kończącej Światowe Dni Młodzieży w Sydney w 2008 roku.
Od rana przy grobie obecny był arcybiskup Ganswein, osobisty sekretarz papieża Benedykta, który przez cały dzień przyjmował kondolencje od licznych osobistości, począwszy od prezydenta Republiki Włoskiej Matarelli i premiera Giorgia Meloniego.
Długie kolejki na placu św. Piotra na pożegnanie Benedykta XVI
Przez cały dzień na placu Świętego Piotra ustawiały się długie kolejki, by pożegnać Benedykta XVI. Przychodzący i wychodzący skrzykują się i zaczynają się przygotowania do czwartkowego pogrzebu. Jesteśmy też w szczególnej sytuacji, bo nie doświadczyliśmy tego, co w momencie odejścia Jana Pawła II, panującego papieża. Benedykt XVI od 10 lat jest na emeryturze, ale Plac Świętego Piotra znów jest żywy i młody. Mogliśmy zobaczyć wielu młodych pielgrzymów, dla których Benedykt XVI był, jest i będzie punktem odniesienia w ich chrześcijańskim życiu. To jest papież, który głęboko wierzył w moc Prawdy, który kochał Prawdę, który umarł kochając Prawdę na swoich ustach.
Zaczynamy liczyć na wiele reakcji po zniknięciu pierwszego w historii "papieża emeryta", papieża, który stworzył ogromne dzieło doktrynalne: 3 encykliki, 275 listów, 125 konstytucji apostolskich, 4 adhortacje apostolskie, 67 listów apostolskich, 13 Motu proprios, 199 orędzi, 349 homilii i około 1500 przemówień.
Zbierając wrażenia turystów i pielgrzymów, nierzadko słyszy się oceny takie jak rodziny włoskiej, pochodzącej z Mediolanu, która podkreśla (małżeństwo w średnim wieku), że Benedykt był przede wszystkim osobą sympatyczną, o prostej i bezpośredniej elokwencji, typowej dla osoby niezwykle wykształconej, o rzadkiej umiejętności ujmowania serca koncepcją i ideą".
Wspomnienie Lluísa Clavella, byłego rektora Uniwersytetu w Barcelonie, nie jest zbyt odmienne. Papieski Uniwersytet Świętego Krzyża i profesor metafizyki na tym samym uniwersytecie. "Przyjechał do nas dwa razy. Raz tylko, żeby być z nami i odpowiedzieć na nasze pytania. A z jego przemyślanych odpowiedzi można było wyczytać, że posiada rzadką umiejętność słuchania. Aby odpowiedzieć, trzeba najpierw dobrze słuchać. Ratzinger posiadał obie te cechy.
Słyszeliśmy też w radiu wypowiedzi kardynała Pella, który potwierdził: "Papież Ratzinger był chrześcijańskim dżentelmenem. Prawdziwy niemiecki profesor, człowiek o wykwintnych manierach, wysokiej kulturze, dżentelmen starej szkoły, bardzo, bardzo wykształcony".
Inni ludzie na placu mówili, jak włoska zakonnica Lucia: "Jestem tu od bardzo wczesnego rana. Byłem mu winien pozdrowienie w tym czasie, po tym wszystkim, co zrobił dla Kościoła. U jego boku przez cały dzień w kolejce do wejścia do bazyliki ustawiały się tysiące ludzi. Oczekuje się, że około 35 000 osób będzie odwiedzać kaplicę każdego dnia, która pozostanie otwarta do środy. Dziś potwierdzono, że przez Bazylikę przewinęło się 40 tys. osób.
Pierwszymi wiernymi, którzy weszli do bazyliki była grupa księży z Indii. Zbieżność śmierci Benedykta XVI ze świętami Bożego Narodzenia sprawiła, że wielu ciekawskich było jedynie turystami. Tak jak Jennifer K., Amerykanka, która wraz z kilkoma znajomymi podkreślała, jakie ma "szczęście", że w tych dniach była w Rzymie. "Jestem smutny z powodu śmierci Benedykta XVI, ale dla nas był to wielki zbieg okoliczności, że złapał nas w Rzymie i oto jesteśmy". Inni, jak grupa Hiszpanów kilka metrów dalej, wykorzystali swój wakacyjny wyjazd, by uczestniczyć w pogrzebie. "Robimy to z szacunku dla Benedykta, choć prawda jest taka, że nie znaliśmy go zbyt dobrze" - powiedział Luis Mesa, lat 36.
Dla innych osobistości, takich jak siostra Alessandra Smerilli, sekretarka jednej z najważniejszych dykasterii Stolicy Apostolskiej, testament papieża Benedykta XVI przypomina jego skromne pochodzenie, relacje z rodziną. Prosty testament, proste jego życie, pozostał niezłomny, pozostając niezłomnym przed Bogiem chwila po chwili". Inni, jak Gustavo Entrala, hiszpański komunikator, który pomógł Benedyktowi wysłać pierwszego tweeta, przypomnieli w sieci, jak wraz ze swoim zespołem wprowadził papieża Benedykta XVI do mediów społecznościowych. Dziś @Pontifex to niekwestionowany sukces. A to miało swój początek z poprzednim papieżem, któremu doradzał hiszpański komunikant.
Według arcybiskupa Malty, Charlesa Scicluny, to właśnie Benedykt XVI jako pierwszy zaczął konfrontować się z "ciemną stroną" nadużyć seksualnych kleryków, forsując serię środków, które dziś stanowią rdzeń kościelnej polityki "zero tolerancji". Przed wyborem na papieża, ówczesny kardynał Joseph Ratzinger "odegrał decydującą rolę w długim procesie aktualizacji ustawodawstwa i procedur", aby poradzić sobie z poważnymi przestępstwami, takimi jak wykorzystywanie seksualne dzieci, powiedział Scicluna. Jako zarówno prefekt Watykanu, jak i papież, powiedział Scicluna, Benedykt XVI prowadził reformę "w stałym dialogu z ekspertami kanonicznymi" i promował "formację na wszystkich poziomach". Podczas swoich ośmiu lat jako papież, powiedział Scicluna, Benedykt spędzał czas każdego tygodnia przeglądając przypadki nadużywających księży, którzy potrzebowali decyzji.
W szybkim przeglądzie dziedzictwa Benedykta, o którym tak wielu dziś pamięta, można by wymienić "Wiara i rozum spotykające się ponownie w nowy sposób", a także to, że w czasie swojego pontyfikatu wielokrotnie powtarzał, że człowiek jest zdolny do prawdy i musi jej szukać. Że potrzebuje kryteriów do weryfikacji i musi iść w parze z prawdziwą tolerancją. Miarą prawdy dla katolików jest Syn Boży. W odniesieniu do Vaticanum II zawsze przypominał "hermeneutykę reformy". Walczył o prawdziwe zrozumienie znaczenia Soboru Watykańskiego II, jako poszukiwania "syntezy wierności i dynamizmu". W dziedzinie nowej ewangelizacji kładł nacisk na "ponowne odkrycie radości wiary": dla Benedykta nowa ewangelizacja musi dotyczyć znalezienia sposobów, aby uczynić bardziej skutecznym głoszenie zbawienia, bez którego osobista egzystencja pozostaje sprzeczna i pozbawiona istotnych elementów. Choć Benedykt XVI zawsze stanowczo bronił wiary, starał się łagodzić różnice i budować mosty w Kościele i poza nim. Kierowany pragnieniem jedności, starał się przyciągnąć tych, którzy z takich czy innych powodów odwrócili się od Rzymu.
Przygotowania do pogrzebu
Pełną parą idą przygotowania do uroczystego pogrzebu papieża Benedykta XVI, który zaplanowano na czwartek 5. Pogrzeb Josepha Ratzingera będzie pogrzebem papieża rzymskiego, z obrzędami i czcią, jaką Kościół zawsze oddawał następcy (Benedykt był 265.) apostoła Piotra.
Chociaż protokół watykański, zwykle bardzo precyzyjny i szczegółowy w przypadku pożegnania papieża, po raz pierwszy w swojej dwutysiącletniej historii znajduje się w zapisie pogrzebu papieża celebrowanego przez jego następcę, papieża Franciszka. I tak trwają prace nad przygotowaniem nowych przepisów.
Ale czym jest Ultima Commendatio i Valedictiobłogosławieństwa, które poprzedzają pochówek? Łacińskie tłumaczenie pierwszego brzmi jak "ostatnia pochwała". Jak nakazuje rzymski rytuał liturgiczny, na zakończenie liturgii słowa (czyli czytań fragmentów Biblii i Ewangelii, którym towarzyszą hymny, homilia, wyznanie wiary i modlitwa powszechna lub modlitwa wiernych) celebrans z koncelebransami kropi trumnę wodą święconą i kadzidłem. Po tym następuje modlitwa, która zwykle brzmi: "Powierzamy śmiertelne ciało naszego brata (lub siostry) ziemi w oczekiwaniu na jego zmartwychwstanie; niech Pan przyjmie jego duszę do chwalebnej komunii świętych; niech otworzy ramiona swego miłosierdzia, aby ten nasz brat, odkupiony od śmierci, uwolniony od wszelkiej winy, pojednany z Ojcem i niesiony na ramionach Dobrego Pasterza, miał udział w wiecznej chwale w Królestwie Niebieskim".
Valedictio, od łacińskiego pozdrowienia "Vale", które Rzymianie mówili lub pisali witając się, a które jest odpowiednikiem naszego "Do zobaczenia" z dodatkiem życzeń zdrowia i pokoju, stanowi ostatnie pożegnanie ze zmarłym. Najczęściej używane to "Przyjdźcie, wy święci Boży, pośpieszcie się, wy aniołowie Pańscy". Przyjmij jego duszę i przedstaw ją przed tronem Najwyższego. Niech Chrystus, który was powołał, przyjmie was, a aniołowie niech was prowadzą z Abrahamem do raju. Przyjmij jego duszę i przedstaw ją przed tronem Najwyższego. Wieczny odpoczynek racz mu dać, Panie, a światłość wiekuista niechaj mu świeci. Przyjmij jego duszę i przedstaw ją przed tronem Najwyższego".
Następnie trumna jest przewożona do miejsca pochówku, którym dla papieża Ratzingera powinien być, zgodnie z jego życzeniem, loculus Grot Watykańskich, gdzie złożono ciało Jana Pawła II przed przeniesieniem go do górnej części bazyliki.
Friends of Monkole 2022: ponad 400.000 euro w 11 projektach
Od momentu założenia 12 lat temu Friends of Monkole pomogło już ponad tysiącu kobiet w ciąży w Centrum Szpitalnym Monkole, znajdującym się w jednej z najbiedniejszych dzielnic Kinszasy (DR Kongo).
Na stronie Fundacja "Przyjaciele Monkołazdołała sfinansować swoje 11 projektów solidarnościowych w Demokratycznej Republice Konga kwotą ponad 400 000 euro, "co jest kwotą rekordową, około 40% więcej niż w 2021 roku, dzięki naszym darczyńcom i pomocy otrzymanej od różnych instytucji oraz organizacji publicznych i prywatnych", jak wyjaśnił Enrique Barrio, prezes fundacji. Dzięki tym projektom skorzystało, bezpośrednio lub pośrednio, ponad 35 000 osób, zwłaszcza kobiet i dzieci.
Projekty, na które przeznaczono pieniądze, obejmowały zarówno operacje krzywicy u dzieci (20 000 euro), operacje wymiany stawu biodrowego (18 290,5 euro), Forfait Mamá, pomoc przy porodzie dla 107 matek (29 000 euro), Neonatologię (39 200 euro, w tym 20 000 euro dotacji z Fundacji Ordesa), jak i Projekt Elikia: badania przesiewowe w kierunku raka macicy (29 700 euro).
Inne projekty to Projekt Dentystyczny przy wsparciu Stowarzyszenia Dentystycznego Asturii (5.600 euro), Szkoła Pielęgniarstwa (90.000 euro), Szkolenie w Afryce z lekarzami z Europy (10.605,89 euro), rehabilitacja anteny sanitarnej w Kimbondo (6.000 euro, przy wsparciu Junta de Castilla y León), dostawa przemysłowych maszyn do prania i prasowania (50.251,27 euro, przy wsparciu Junta de Castilla y León), studnia sanitarna w Niangara (17.800 euro), produkcja tlenu (30.700 euro), stworzenie stołówek dla ludności do produkcji stołówek (30.700 euro).251,27 euro, z pomocą Junta de Castilla y León), studnia sanitarna w Niangara (17.800 euro), produkcja tlenu (30.700 euro), stworzenie Cantinas Populares na potrzeby żywienia dzieci (7.000 euro wspólnie z Fundacją Roviralta, Funduszem María Felicidad Jiménez Ferrer i Moneytrans), kampania na rzecz walki z HIV (48.531,78 euro z Radą Miasta Valladolid). W sumie wysłana pomoc wynosi 402 679,44 euro.
Subskrybuj magazyn Omnes i ciesz się ekskluzywnymi treściami dla subskrybentów. Będziesz mieć dostęp do wszystkich Omnes
Ciało Benedykta XVI zostało przeniesione do Bazyliki św. Piotra, aby otrzymać ostatnie pożegnanie od wiernych. Pogrzeb odbędzie się 5 stycznia pod przewodnictwem papieża Franciszka.
Watykan przygotowuje się do pogrzebu Benedykta XVI. Ciało papieża emeryta będzie można oglądać w Bazylice św. Piotra od rana 2 stycznia.
W czwartek 5 stycznia o godz. 9.30 papież Franciszek będzie sprawował urząd na jego pogrzebie, na którym będą tylko dwie oficjalne delegacje. Z jednej strony Włochy, a z drugiej Niemcy, jako kraj pochodzenia Benedykta XVI.
Watykan potwierdził, że jego szczątki spoczną w krypcie papieży, w pobliżu grobu św. Piotra.
AhTeraz możesz skorzystać z rabatu 20% na prenumeratę Raporty Rzymskie Premiummiędzynarodowa agencja informacyjna specjalizująca się w działalności papieża i Watykanu.
Subskrybuj magazyn Omnes i ciesz się ekskluzywnymi treściami dla subskrybentów. Będziesz mieć dostęp do wszystkich Omnes
"Clavigero Vaticano", spadkobierca dawnego marszałka konklawe, posiada 2 798 kluczy, za pomocą których może dostać się do najbardziej niedostępnych części Muzeów Watykańskich.
To jest historia Gianniego Crea, czyli "Gianni Crea".Clavigero Vaticano"Jest jednym z kustoszy upoważnionych do używania 2.797 kluczy, które otwierają i zamykają papieskie skarby, czyli Muzea Watykańskie, nie mniej niż jedenaście różnych kolekcji wystawionych publicznie za Murem Leonowym w Watykanie. Kaplica Sykstyńska, Pokoje Rafaela i Loggia, rzymskie marmury, muzea gregoriańsko-egipskie i etruskie, Galeria Gobelinów, Galeria Kandelabrów, Galeria Map, Apartament Borgiów i Apartament św. Piusa V, i mogłabym tak dalej.
Nie ma na świecie miejsca tak bogatego w sztukę, geniusz, smak i wiarę. Ekskluzywna podróż, która uderza w serce i umysł, nikt nie może pozostać obojętny, nikt nie czuje się wykluczony, to świecki cud wielkiej sztuki. Paolo Ondarza powiedział 13 grudnia Wiadomościom Watykańskim.
Szlakiem clavigero
Codziennie otwiera i zamyka drzwi siedmiokilometrowego szlaku wystawowego Muzeów Watykańskich. Jest tuż po 5 rano, kiedy wszystko się zaczyna. Przed bistro, które już za kilka godzin będzie przyjmować gości z całego świata,... clavigero otwiera drzwi: prowadzą one do bunkra, w którym znajduje się, chroniony przez system klimatyzacji zapobiegający rdzewieniu, 2798 kluczy otwierających 11 sektorów muzeów. Są one testowane co tydzień, jeden po drugim, aby sprawdzić działanie zamków i zapewnić ich integralność.
"Trzy klucze są ważniejsze od pozostałych: numer '1' otwiera monumentalne drzwi u wyjścia z Muzeów Watykańskich; '401' waży około pół kilograma, został wykuty w 1700 roku, jest najstarszy i otwiera drzwi wejściowe Muzeum Pio Clementino, pierwszego zalążka Muzeów Watykańskich; i wreszcie najcenniejszy, klucz bez numeru, wykuty w 1870 roku, otwiera drzwi Kaplicy Sykstyńskiej, siedziby konklawe od 1492 roku" - wyjaśnia Gianni Crea, clavigero od 1999 roku. Nienumerowany klucz przechowywany jest w sejfie w kopercie zapieczętowanej przez dyrekcję Muzeum Watykańskiego. Każdego ranka rytuał, z jakim jest wydobywany, przywołuje fascynację odległymi wiekami i historyczny związek między clavigeros -oraz były marszałek konklawe i kustosz Świętego Kościoła Rzymskiego: ten, któremu do 1966 roku powierzono zadanie zapieczętowania wszystkich wejść do Świętego Kościoła Rzymskiego. sacellum kiedy kardynałowie spotkali się, by wybrać papieża.
Na stronie clavigero rozpoczyna o świcie, w samotności, trasę, którą powtórzy o zmierzchu. Otwiera, jedno po drugim, pięćset drzwi i okien całego itinerarium, aby zwiedzić papieskie zbiory, obejmujące pięć wieków historii w około godzinę. Otwórz ciężką bramę Muzeum Pio Clementino. Spacer po najstarszym trzonie zbiorów watykańskich, obok Biblioteki do Sal Rafaela. Poznaj wszystkie tajemnice Muzeów Watykańskich, takie jak rudymentarne sejsmografy, ukryte w ścianach Sali Niepokalanego Poczęcia namalowanej w XIX wieku przez Francesco Podesti: służyły one do kontrolowania stabilności budynku po każdym wstrząsie sejsmicznym.
Snop światła z latarni, z którą w ciemności przegląda każdą salę, wydobywa z mroku nieśmiertelne piękno fresków i rzeźb, odsłaniając tajemnice i szczegóły, które oko ledwo wychwytuje w świetle dnia, gdy muzeum jest zatłoczone.
Wzdłuż starożytnego korytarza Mapy przyciąga uwagę niezwykłe odwrócone przedstawienie Sycylii i Kalabrii. Są tak przedstawione, ponieważ są oglądane z Rzymu na dwóch z 40 gigantycznych map, które biegną 120 metrów wzdłuż najdłuższego kiedykolwiek wykonanego przedstawienia topograficznego Włoch, z północy na południe, w ekstremalnych szczegółach. Został zamówiony przez Grzegorza XIII Boncompagni u najlepszych malarzy pejzażystów XVI wieku. Pozostawienie za otwartymi drzwiami i bramami, przejście clavigero przywołuje na chwilę historyczny "wielki skok dla ludzkości" z 20 lipca 1969 roku. W dolnych galeriach można zobaczyć fragmenty skał księżycowych z wyprawy Apollo 11, podarowane przez prezydenta USA Richarda Nixona, a także flagę Państwa Watykańskiego wyniesioną w kosmos przez astronautów w tym pamiętnym dniu.
Wszystkie rodzaje kluczy
Starożytne i współczesne klucze, żelazne lub aluminiowe, ręcznie kute, zniszczone przez czas, dziś nawet elektroniczne, otwierają również pomieszczenia niedostępne dla publiczności, które strażnik ma obowiązek codziennie sprawdzać: podziemne magazyny, które strzegą, owiane tajemnicą, anonimowych portretów z czasów rzymskich, których spojrzenie zadaje pytanie każdemu, kto się na nie natknie; magazyny i strychy, na których ścianach starożytni kustosze pozostawili ślady przejścia przez wieki w postaci graffiti i napisów ołówkiem.
Jest około godziny 7 rano. Ostatnie otwierane drzwi są najbardziej wyczekiwane. Wykonana z drewna, z mosiężną rączką w kształcie litery "S", "S" oznacza "secreto", czyli zastrzeżony, zamknięty; jest to pomieszczenie, w którym odbywa się kontrola i wybór Następcy Piotra: Kaplica Sykstyńska.
Strażnik bramy
"Bycie clavigero to zadanie, które daje niemal poczucie, że stoi się na straży historii. Z okazji wyboru papieża, 12 kluczy pozwala m.in. clavigero aby zamknąć cały obszar wokół Kaplicy Sykstyńskiej. Zaraz potem, skrupulatnie przestrzegając starożytnego protokołu, musi wraz z właściwymi władzami śledzić pracę ślusarza, który nakłada pieczęcie, aby zachować w tajemnicy wszystko, co dzieje się w najsłynniejszej kaplicy świata; następnie clavigero Klucze wkłada do metalowej skrzynki: pozostanie ona w areszcie żandarmerii do czasu wyboru nowego papieża".
Do czasu pontyfikatu Święty Jan Paweł IIPo wejściu na konklawe kardynałowie mogli opuścić teren wokół Kaplicy Sykstyńskiej dopiero po dokonaniu wyboru: zostali umieszczeni w stanie odosobnienia w różnych pomieszczeniach Pałacu Watykańskiego, zaadaptowanych na tę okazję jako dormitoria. Bezpośrednio po "extra omnes".Obowiązkiem marszałka konklawe było upewnienie się, że wszystkie drzwi, okna i wizjery na terenie, gdzie przebywali kardynałowie, zostały bezpiecznie zamknięte. Na koniec kontroli ten ochroniarz umieścił klucze w czerwonej torbie. Tu pozostali aż do pojawienia się białego dymu.
Jako laik należący do rzymskiej arystokracji, marszałek konklawe odgrywał kluczową rolę podczas vacat see. Początkowo tytuł ten należał do rzymskiego rodu Savelli, dziedziczony od 1712 r. do jego likwidacji za czasów Pawła VI przez najstarszego syna rodu Chigi. W rzeczywistości na fladze Marszałka widnieje herb szlacheckiego rodu pochodzenia sieneńskiego wraz z symbolem camarlengo i dwoma kluczami, nie skrzyżowanymi jak w herbach papieskich, ale rozdzielonymi i zwisającymi na boki.
W Kaplicy Sykstyńskiej kończy się trasa Clavigera, która od 2017 roku jest dostępna po wcześniejszym umówieniu się. "Kiedy zaczynałem w 1999 roku - mówi Gianni Crea - było nas trzech, ale musiałem czekać trzy lata, aby móc otworzyć Kaplicę Sykstyńską. Długo wyobrażałem sobie ten moment, a wzruszenie jest wciąż nie do opisania: każdego dnia trudno mi uwierzyć, że mam zaszczyt otworzyć centrum chrześcijaństwa dla gości z całego świata".
Na ścianach freskowanych przez XV-wiecznych artystów wyróżnia się obraz Pietro Perugino, nauczyciela Rafaela, o dużej wartości semantycznej i symbolicznej. Przedstawia ona "Przekazanie kluczy św. Piotrowi". Jeden jest pozłacany i zwrócony w stronę Chrystusa, drugi srebrny: odpowiednio przywołują władzę nad Królestwem Niebieskim i duchową władzę papiestwa na ziemi.
Tobie dam klucze królestwa niebieskiego, i cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie": to jest polecenie Jezusa dla apostoła Piotra, "...".clavigero z nieba".
Joseph Evans komentuje czytania na Uroczystość Objawienia Pańskiego (A), a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo.
Joseph Evans-2 styczeń 2023-Czas czytania: 2minuty
Magowie zobaczyli niezwykłą gwiazdę, rozświetlającą niebo ich wschodnich ziem. Znali prorocze pisma Izraela, które zapowiadały narodziny wielkiego Mesjasza, Króla Zbawiciela, i widzieli ten portent jako znak, że taki król się narodził. Natchnieni Duchem Świętym wyszli, by oddać Mu pokłon. I tak, jak zauważył papież Benedykt XVI, do Jezusa prowadziła ich gwiazda i święte księgi Izraela, czyli inaczej mówiąc, stworzenie i słowo Boże. Wykorzystali to, co Bóg im zesłał. Gwiazda nie była jednoznacznym znakiem. Jego ruch był zaproszeniem do podążania za nim, ale nie był to jednoznaczny komunikat. Magowie nie otrzymali pełnego wyjaśnienia ani jasnej mapy. Podobnie ograniczona byłaby ich znajomość Pisma Świętego. Jak już powiedzieliśmy, słyszeli oni o proroctwach dotyczących Mesjasza, ale prawdopodobnie nie posiadali własnych ich kopii. Słyszeli i chętnie słuchali; dla osób o otwartym sercu wystarczy nawet niewielka ilość informacji.
Magowie byli mądrzy właśnie dlatego, że wykorzystali to, co dał im Bóg. Nie narzekali, że Bóg nie dał im wyraźniejszych instrukcji, że plan jest tak nieznany i tak niepewny. Mądrość polega na dobrym wykorzystaniu tego, co mamy, choćby było tego mało, i zwalczaniu złudzeń, że mamy więcej lub coś innego.
Eksperci w Jerozolimie, arcykapłani i uczeni w Piśmie, mieli o wiele większą wiedzę niż Magowie. Ale Magowie byli mądrzy, a eksperci nie. Eksperci znali teorię, ale ich doskonalsza wiedza nie skłoniła ich do działania. Byli w stanie powiedzieć Herodowi, że ma się narodzić Mesjasz: "W Betlejem Judei, bo tak napisał prorok: 'A ty, Betlejem, ziemio Judy, nie jesteś bynajmniej ostatnim z ludu Judy; z ciebie bowiem wyjdzie wódz, który będzie pasterzem mojego ludu Izraela'".. Ale czy to z obojętności, czy ze strachu przed królem, nie słyszeliśmy, by któryś z nich podążał za gwiazdą.
Mądrość jest wszechstronna i chętnie podąża w ciemności, jak Magowie podążali w nocy za gwiazdą. Ale w tej ciemności zawsze jest jakaś gwiazda, czy to nasze sumienie, czy nauczanie Kościoła, czy rada mądrego księdza lub przyjaciela.
Idąc za gwiazdą, na końcu swojej drogi znaleźli Tego, który jest światłością świata. Wszystkie prawdy cząstkowe, jeśli idziemy za nimi ze szczerością, prowadzą do pełni prawdy, którą jest sam Jezus Chrystus, nawet jeśli ta prawda przychodzi "opakowana" w ubóstwo i słabość. Przedstawili swoje dary i otrzymali polecenie powrotu do swojej ziemi. "inną drogą". bezpieczny od Heroda. Hojna gotowość do poszukiwania prawdy prowadzi ostatecznie do Boga, a On wskazuje nam bezpieczną drogę do pójścia za Nim w zwykłym życiu, "na własnej ziemi".
Homilia na temat czytań na uroczystość Objawienia Pańskiego (A)
Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.
Aby zapewnić najlepsze doświadczenia, używamy technologii takich jak pliki cookie do przechowywania i/lub uzyskiwania dostępu do informacji na urządzeniu użytkownika. Wyrażenie zgody na te technologie umożliwi nam przetwarzanie danych, takich jak zachowanie podczas przeglądania lub unikalne identyfikatory na tej stronie. Brak zgody lub jej wycofanie może negatywnie wpłynąć na niektóre funkcje.
Funkcjonalny Zawsze aktywne
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest ściśle niezbędny do uzasadnionego celu umożliwienia korzystania z określonej usługi wyraźnie żądanej przez abonenta lub użytkownika lub wyłącznie w celu przeprowadzenia transmisji komunikacji za pośrednictwem sieci łączności elektronicznej.
Preferencje
Techniczne przechowywanie lub dostęp są niezbędne do uzasadnionego celu przechowywania niezamówionych preferencji subskrybenta lub użytkownika.
Statystyki
Techniczne przechowywanie lub dostęp wykorzystywane wyłącznie do celów statystycznych.Przechowywanie lub dostęp techniczny, który jest wykorzystywany wyłącznie do anonimowych celów statystycznych. Bez wniosku, dobrowolnej zgody dostawcy usług internetowych lub dodatkowych zapisów od strony trzeciej, informacje przechowywane lub pobierane wyłącznie w tym celu nie mogą być wykorzystane do identyfikacji użytkownika.
Marketing
Techniczne przechowywanie lub dostęp jest niezbędny do tworzenia profili użytkowników w celu wysyłania reklam lub śledzenia użytkownika na stronie internetowej lub na wielu stronach internetowych w podobnych celach marketingowych.