Edukacja

Mark Lewis: "Moim celem jest pozostawienie uniwersytetu lepszym niż go zastałem".

W maju tego roku wejdzie w życie nowy statut Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego. Z tej okazji Omnes rozmawiał z ojcem Markiem Lewisem, rektorem Uniwersytetu Gregoriańskiego od września 2022 roku.

Andrea Acali-4 maja 2024 r.-Czas czytania: 7 minuty

Zbliża się święto Zesłania Ducha Świętego, 19 maja, data, w której nowy nowy statut Uniwersytetu Papieskiego Gregoriana. Jest to najstarsza i najbardziej prestiżowa instytucja akademicka w Kościele. Została założona przez świętego Ignacego z Loyoli w 1551 roku jako Kolegium Rzymskie, a w 1873 roku, na polecenie papieża Piusa IX, przyjęła obecną nazwę. Obecnie studiuje w nim prawie 3000 studentów z ponad 125 krajów na całym świecie. Są to nie tylko księża diecezjalni, seminarzyści, zakonnicy i zakonnice, ale także, w ponad 21%, osoby świeckie. W 1928 r. papież Pius XI chciał połączyć Papieski Instytut Biblijny i Papieski Instytut Orientalny z Gregorianą.

Rozmawialiśmy z ojcem Markiem Lewisem, pochodzącym z Miami, gdzie urodził się w 1959 roku, profesorem historii, rektorem Uniwersytetu Gregoriańskiego od września 2022 roku, który zaprasza nas do swojego studia na Piazza della Pilotta, w samym sercu Rzymu.

Jakie są główne nowości w nowym statucie i co one oznaczają?

Najważniejszą zmianą jest zjednoczenie Instytutu Biblijnego, Orientalnego i obecnego Gregoriańskiego w nowy zintegrowany uniwersytet, aby ułatwić jego trzy misje, z organizacją ekonomii skali, inną organizacją administracyjną i redukcją stanowisk, na przykład jednego rektora zamiast trzech.

Więc oprócz ułatwienia realizacji misji uniwersytetu będą również oszczędności finansowe?

Mamy taką nadzieję. Prawdopodobnie nie na początku, ponieważ istnieją koszty integracji. Ale na przykład uważamy, że możemy zaoszczędzić na zakupach. Na przykład mamy trzy biblioteki, które nadal mają własne przestrzenie, ale teraz jest coraz więcej e-booków i e-czasopism, więc jeśli będziemy mogli kupić jedną subskrypcję dla nich wszystkich, będzie to znacznie tańsze. Podobnie jest z jednym kwestorem i scentralizowanymi zakupami. Wierzymy, że stopniowo uda nam się osiągnąć te niezbędne oszczędności.

Jesteś rektorem Uniwersytetu Gregoriańskiego od półtora roku. Jakie są główne cele Twojej kadencji?

Moim celem, jak powiedziałem zaraz po nominacji, jest pozostawienie uniwersytetu lepszym, niż go zastałem. Uważam, że rolą rektora jest patrzenie w przyszłość, dziesięć lat do przodu, ponieważ świat uniwersytecki jest bardzo powolny, nie zmienia się kierunku natychmiast, trzeba myśleć o potrzebach chwili i iść w tym kierunku. Na początku roku użyłem obrazu skradzionego z hokeja, ale który można również zastosować do piłki nożnej. Powiedziano mi o Messim, który gra teraz w Miami; mówią, że w pierwszej połowie chodzi po boisku i obserwuje. Po jakimś czasie mniej więcej wie, gdzie poleci piłka. I już. To nie jest łatwe, nie mówię, że mogę to zrobić, ale to jest wyzwanie, aby myśleć o tym, dokąd zmierza Kościół, dokąd zmierza świat i jak możemy pomóc obu w przyszłości. Taki jest cel.

A największe trudności?

Prawdopodobnie fakt, że instytucja akademicka taka jak ta, jak powiedziałem, jest bardzo powolna, bardzo tradycyjna. Mówi się, że modlitwa i Kościół zmieniają się najwolniej, ale myślę, że świat akademicki jest na podium! Chodzi o zaproszenie nauczycieli i studentów do myślenia w inny sposób. To wyzwanie, ale jeśli nam się uda, będzie to dobra rzecz na przyszłość.

Gregoriański jest najstarszym uniwersytetem papieskim. Jak dziś stawia czoła wyzwaniom współczesnej kultury i globalizacji?

W 1551 roku, kiedy został założony, był postrzegany jako college, uniwersytet dla wszystkich narodów; ale wtedy to Europa: Niemcy, Anglia, była granicą.
Potem, stopniowo, wraz z sukcesem misyjnym, przyszedł cały świat i teraz mamy wiele krajów, z których pochodzą studenci. To jest wyzwanie: stworzyć społeczność uniwersytecką z wieloma kulturami. Mieszkam tutaj we wspólnocie jezuitów i tutaj również pochodzimy z całego świata: myślę, że nasz przykład, fakt, że jesteśmy razem całkiem szczęśliwi, jest dobrym modelem dla wszystkich, naprawdę widzimy świat z różnych perspektyw i jest to również bardzo ważne dla uniwersytetu. Ważne jest, aby studenci przyjeżdżali do Rzymu i przeżywali to doświadczenie w centrum Kościoła, ale także, aby poprzez swoich kolegów poznawali cały Kościół.
Myślę, że być może ktoś, kto pochodzi z USA, może znać kogoś, kto pochodzi z Burundi, a następnie, gdy usłyszy wiadomości z Burundi, może powiedzieć, że zna osobę z Burundi, co nadaje historii nieco więcej realności, a nie tylko sprawia, że myśli o odległym miejscu. Myślę, że ten sposób kontekstualizacji jest bardzo ważny. Innym wyzwaniem jest nauczanie teologii w różnych kulturach. Historycznie była ona w języku łacińskim, była eurocentryczna, ale teraz musimy uczyć latynoamerykańskiej teologii wyzwolenia, teologii, która dialoguje z wieloma religiami Wschodu, i to jest koniecznie nasze zadanie. Podoba mi się to, ponieważ "konstytucyjnie" jesteśmy uniwersytetem międzynarodowym. Słyszałem, że wiele uniwersytetów w Stanach Zjednoczonych chce mieć więcej studentów z całego świata, my byliśmy tacy od samego początku.

A jak radzić sobie ze spadkiem liczby ludności i powołań?

Jest to kolejne wyzwanie, ponieważ w Europie i Ameryce Północnej mamy do czynienia z niżem demograficznym, ale tutaj jest on bardzo stopniowy, ponieważ przyjmujemy studentów z całego świata i są kraje, które są mniej dotknięte tym zjawiskiem. Na przykład mamy coraz więcej studentów z Brazylii, a w Wietnamie jest również wiele powołań, więc nie wpływa to na nas tak bardzo, jak na niektóre krajowe seminaria. Trzeba jednak pamiętać, że liczba seminarzystów ma tendencję spadkową. Odsetek świeckich nie może wzrosnąć bardziej, po prostu dlatego, że życie w Rzymie jest trochę drogie dla naszych studentów. Mamy Włochów, możemy ich całkiem dobrze przyjąć, ale nieco trudniej jest zaprosić kogoś z krajów rozwijających się. Możemy dawać stypendia, ale dla wielu z nich to za mało, by przeżyć.

Papież wskazał drogę do reformy uniwersytetów kościelnych, a w szczególności wezwał tutaj w Rzymie do większej współpracy i synergii między uniwersytetami papieskimi. Jaki jest status tej pracy i jakie są perspektywy?

W lutym ubiegłego roku studenci i nauczyciele z 22 instytutów papieskich w Rzymie spotkali się z papieżem i najbardziej podobało mi się to, że śpiewaliśmy jako chór, a nie jako soliści. Teraz, dzięki tej integracji Pięćdziesiątnicy, będzie ich o dwóch mniej. Ale oczywiście drugą stroną medalu jest poszukiwanie większej współpracy.
Myślę, że bardzo ważne jest to, że CRUIPRO, organizacja rektorów różnych instytutów papieskich, już zaczęła szukać sytuacji, w których możemy współpracować. Na przykład mamy możliwość wymiany studentów między uniwersytetami w ramach kursów pierwszego stopnia, co pozwala im poznać więcej miejsc w Rzymie i inny sposób studiowania.
Oczywiście, jako jezuici dokonaliśmy tego zjednoczenia i niektórzy twierdzą, że jest to model do naśladowania, ale jest to o wiele łatwiejsze, gdy jest tylko jeden generał, wszyscy jesteśmy jezuitami, a to już samo w sobie jest trudne, ale jest to wyzwanie dla innych. Wiemy, że sześć uniwersytetów papieskich już zaczęło się nad tym zastanawiać. Nie wiemy jeszcze, jaki będzie model, ale podejmujemy kroki w tym kierunku.

Uczyłeś w Stanach Zjednoczonych, gdzie miałeś inne doświadczenia związane ze sposobem nauczania. Czy chciałbyś nam o tym opowiedzieć? Czy ten sposób można zastosować również tutaj? I ogólnie, w jaki sposób można wprowadzać innowacje w nauczaniu, zachowując wysoki poziom jakości?

Jest to priorytet naszego planu strategicznego. Mieliśmy wizytę z Avepro, agencji zajmującej się oceną jakości uniwersytetów papieskich, i zdecydowaliśmy, że powinniśmy spróbować pogłębić jakość nauczania. Nie po to, by powiedzieć, że jesteśmy dobrzy, ale by studiować i myśleć o innych metodach nauczania. Jesteśmy w trakcie tworzenia centrum nauczania dla naszych profesorów, które będzie również otwarte dla niektórych naszych doktorantów w celu zbadania innych metod nauczania. Uniwersytety papieskie mają bardzo silną tradycję, podobnie jak system włoski, zajęć bezpośrednich z egzaminem ustnym na końcu. Przez wiele lat działało to bardzo dobrze, a korzyścią dla profesora jest możliwość posiadania 40, 50 lub 60 studentów, ale w dobie technologii, gdzie studenci są znacznie bardziej przyzwyczajeni do zindywidualizowanego nauczania, musimy to przemyśleć. Jedną z rzeczy, których próbowałem w Stanach Zjednoczonych, a także tutaj, dopóki nie musiałem opuścić kursu, jest odwrócenie klasy do góry nogami. Jesteśmy przyzwyczajeni do chodzenia do klasy, słuchania wykładów, wracania do domu i odrabiania pisemnych prac domowych. W przypadku sztucznej inteligencji jest to coraz bardziej problematyczne. Odwrócenie tego oznacza przeprowadzenie wykładu online, z testem zrozumienia, który może być również elektroniczny i automatycznie sprawdzany, tak abyśmy przychodzili do klasy z pytaniami, dyskusjami, a także pracą domową do wykonania w małych grupach. Jest to możliwość, bardziej intensywna z punktu widzenia nauczyciela i wiemy, że nie wszyscy będą stosować to podejście, ale moim zamiarem jest zbadanie tej drogi z kadrą nauczycielską.

Współpraca i wymiana, w tym międzynarodowa, są ważnym elementem wiedzy akademickiej i rozpowszechniania. Czy są jakieś plany w tym kierunku? Czy możliwe jest osiągnięcie pewnego rodzaju Erasmusa również dla uniwersytetów papieskich?

Obecnie, jak wiadomo, stypendia Erasmusa nie są dostępne dla uniwersytetów papieskich. Mamy sieć uniwersytetów jezuickich i możemy z niej skorzystać, a Federacja Uniwersytetów Europejskich ma program wymiany, z którego również możemy skorzystać. Dla nas główną przeszkodą jest to, że seminarzyści muszą być tutaj na formacji kapłańskiej. Świeccy również przyjeżdżają do Rzymu: będąc studentami zagranicznymi, jest to dla nas nieco mniej przydatne. Jednocześnie przyjmujemy wielu przybyszów z zagranicy, ale nawet tam wyzwaniem jest znalezienie mieszkania. Szkoda, że nie mamy rezydencji, jak inne uniwersytety, to ważna pomoc.

Jak wygląda sytuacja w zakresie równoważności dyplomów z państwem włoskim?

Kroki naprzód zostały podjęte. Edukacji w ciągu najbliższych kilku tygodni, ale od czasu konkordatu bolońskiego bardzo ważne było dla Kościoła, aby uniwersytety były częścią europejskiego systemu uniwersyteckiego. Jesteśmy i nie jesteśmy... w końcu państwo włoskie zaczęło uznawać równoważność kursów; nie jest to uznanie stopnia naukowego, ale pozwala ci przejść na uniwersytety państwowe.

Kościół przygotowuje się do przeżycia dwóch wielkich światowych wydarzeń: drugiej części Synodu na temat synodalności i Jubileuszu 2025. Obecność studentów z całego świata daje Gregorianie możliwość bardzo szerokiego spojrzenia w tej perspektywie. Jaki może być wkład świata akademickiego w te dwa wydarzenia?

Wielu naszych nauczycieli jest zaangażowanych w Synod jako członkowie, eksperci i moderatorzy. Na początku zeszłorocznej sesji zorganizowaliśmy konferencję na temat teologii synodalnej, a na koniec planujemy zrobić coś w oparciu o to doświadczenie. Myślę, że jest to sposób na otwarcie i zamknięcie Synodu z akademickim i teologicznym nastawieniem. Jubileusz jest okazją, którą bardzo lubię, ponieważ jest to okazja do powitania ludzi z całego świata. Myślę o zrobieniu czegoś tutaj z niektórymi ambasadami, aby podzielić się sztuką i doświadczeniem Kościoła w ich kraju, być może w Quadriportico, aby przede wszystkim świętować Jubileusz, ale także świętować tutaj, w centrum, Kościół obecny na całym świecie, korzystając z tego ruchu z peryferii do centrum. Nie zapominając, że mamy dyplom z dziedzictwa kulturowego, który przygotowuje przewodniki, które mogą być wykorzystane w Roku Świętym.

AutorAndrea Acali

-Rzym

Powołania

Joseph Dinh Quang Hoan: "W Wietnamie jest wielu młodych ludzi, którzy chcą służyć Kościołowi".

Ten wietnamski ksiądz z diecezji Thai Binh przebywa obecnie w Rzymie, studiując dzięki stypendium Fundacji CARF, aby móc szkolić przyszłych księży w swoim kraju pochodzenia.  

Przestrzeń sponsorowana-3 maj 2024-Czas czytania: 3 minuty

Pochodzący z północnego Wietnamu Joseph urodził się w wielopokoleniowej rodzinie katolickiej, która jest częścią wspólnoty religijnej liczącej około 100 chrześcijan. Kiedy miał 12 lat, przykład seminarzysty, który przybył do jego wspólnoty, poruszył go i doprowadził do rozeznania powołania. Teraz, jako ksiądz, chce służyć ludziom w kraju, w którym się urodził i wychował. 

Jak to jest żyć z ludźmi innych religii w Wietnamie? 

-W Wietnamie istnieją obecnie 54 różne grupy etniczne. Mój kraj ma długą historię różnorodności religijnej, z różnymi religiami i systemami wierzeń współistniejącymi od wieków. Od starożytnych form religijnych, takich jak totemizm, szamanizm i animizm, po katolicyzm, buddyzm, protestantyzm i islam. Ten kontekst historyczny przyczynił się do stosunkowo tolerancyjnego podejścia do różnych wyznań. Muszę więc powiedzieć, że chociaż chrześcijaństwo jest religią mniejszościową, mamy tendencję do uczestniczenia w działaniach społecznych i charytatywnych, które przynoszą korzyści szerszej społeczności, niezależnie od naszej przynależności religijnej. To sprzyja dobremu wrażeniu innych na temat społeczności chrześcijańskich, w szczególności społeczności katolickiej. 

Wiem, że sytuacja jest bardzo różna w każdym regionie Wietnamu. W moim przypadku moja rodzina mieszkała w małej społeczności chrześcijańskiej w małym mieście i nie mieliśmy żadnych konfliktów z naszymi sąsiadami, którzy nie podzielają tych samych przekonań. Co więcej, jesteśmy dumni z bycia katolikami, ale szanujemy też przekonania innych. 

Jakie wyzwania stoją przed Kościołem katolickim w kraju takim jak Wietnam?

-Dziś można powiedzieć, że Kościół w Wietnamie wciąż stoi w obliczu wielu wyzwań i trudności w wielu aspektach, takich jak ateistyczna ideologia, uprzedzenia wobec katolików i niedokładne zrozumienie doktryny Kościoła. Pomimo trudności i prześladowań, Kościół w Wietnamie rozwija się z dnia na dzień.

Co więcej, gospodarka rynkowa i relatywistyczna teoria społeczna spowodowały, że wielu młodych katolików ma błędne myśli, prowadząc ich do czczenia wartości materialnych i zapominania o wierze, którą nasi przodkowie przekazali swoją cenną krwią. 

Wierzę, że niezależnie od wyzwań, Kościół w Wietnamie zawsze będzie wierny wierze i naszej Matce Kościołowi.

Jak widzisz przyszłość Kościoła w swoim kraju? 

-W Wietnamie jest około 7 milionów katolików, co stanowi 7,4 % całkowitej populacji. Istnieje 27 diecezji (w tym trzy archidiecezje) z 2228 parafiami i 2668 kapłanami, a Kościół w Wietnamie szybko się rozwija.

W rzeczywistości liczba powołań w wietnamskim Kościele jest bardzo wysoka. Wielu młodych ludzi pragnie poświęcić się ścieżce zakonnej, stając się kapłanami i zakonnikami, aby służyć na ziemi wietnamskiej, a także podejmować misje misyjne na całym świecie. W mojej diecezji Thai Binh, małej diecezji, mamy obecnie około 100 seminarzystów i wielu zakonników, zakonnic i braci. Oni są przyszłością Kościoła.

Co szkolenie, które otrzymałeś w Rzymie, wnosi do twojej posługi?

-Przyjazd na studia do Rzymu jest nie tylko moim marzeniem, ale marzeniem wielu Wietnamczyków. W mojej diecezji budowane jest Wyższe Seminarium Duchowne Najświętszego Serca Thai Binh, więc potrzebni są nauczyciele. Chcę studiować jak najwięcej, aby móc wrócić i służyć formacji intelektualnej w mojej diecezji.

Co najbardziej doceniasz w swoim pobycie w Rzymie?

Mieszkając i studiując w Rzymie czuję wyraźniej żywy, wieloetniczny, wielokulturowy i wzajemnie szanujący się Kościół. Mieszkam w kolegium dla księży z wielu różnych krajów. Pomaga mi to zrozumieć integrację kulturową, piękno braterstwa oraz wymianę wiedzy i doświadczeń duszpasterskich.

Jestem bardzo wdzięczny Fundacji CARF za umożliwienie mi studiowania na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża w Rzymie. Zawsze modlę się i pamiętam o tych, którzy pomogli mi w moim powołaniu i studiach.

Aktualności

Kobiety w Kościele, temat majowego wydania magazynu Omnes

Majowy magazyn drukowany 2024 koncentruje się na roli kobiet w Kościele i debacie na temat kapłaństwa kobiet poprzez różne wypowiedzi i wywiady. Magazyn opisuje również Światowy Dzień Dziecka i najnowsze Forum Omnes.

Maria José Atienza-3 maj 2024-Czas czytania: 3 minuty

Kobiety w Kościele to temat przewodni wydania magazynu Omnes z maja 2024 roku. Podejście do niezgłębionego bogactwa, które miliony kobiet wnoszą w życie Kościoła w wielu różnych obszarach.

Informacje specjalne na temat kobiet w Kościele

Obecność kobiet w Kościele jest zawsze aktualnym i koniecznym dziełem, z którego wyłaniają się fundamentalne pytania dla życia każdego katolika, takie jak powołanie i misja świeckich.

Niniejsze dossier Omnes zawiera wywiady z dwiema kobietami, które badały tę kobiecą rolę w Kościele i doświadczyły jej z pierwszej ręki. Po pierwsze, Marta Rodríguez Díaz, specjalistka w dziedzinie teorii gender oraz

Profesor na Wydziale Filozofii w Papieskim Athenaeum Regina Apostolorum, gdzie koordynuje obszar akademicki Instytutu Studiów Kobiecych, który podkreśla między innymi, w jaki sposób kobiety w Kościele stoją przed wyzwaniem wcielenia świetlistej kobiecości, z której można otworzyć prorocze ścieżki dla Kościoła, odpowiadające dzisiejszym znakom czasu. Z kolei María García Nieto, prawniczka i autorka książki La presencia de la mujer en el gobierno de la Iglesia. Perspektywa prawna podkreśla potrzebę zrozumienia znaczenia instytucji hierarchicznej, jaką jest Kościół, oraz roli świeckich mężczyzn i kobiet w jego rządzie.

Oprócz przykładów świętych ze wszystkich kontynentów i epok, Omnes gromadzi w tym dossier świadectwo Lidii Quispe i Frankiego Gikandi, jednego z boliwijskich wyżyn, a drugiego z wiejskiego obszaru Kenii, którzy poprzez swoją codzienną pracę, współpracę we wspólnocie i inicjatywy budują społeczeństwo i Kościół w odległych obszarach naszej planety.

Teolog Philip Goyret zagłębia się również w odwieczną debatę na temat kapłaństwa kobiet, aby uzupełnić to dossier na temat kobiet w Kościele.

Światowy Dzień Dziecka i papież na Wielkanoc

Obchody pierwszego Światowego Dnia Dziecka, zwołanego przez papieża Franciszka na 25 i 26 maja, są epicentrum artykułu napisanego z Rzymu przez naszego redaktora Giovanniego Tridente, autora interesującego wywiadu z ojcem Enzo Fortunato, który wraz z zespołem współpracowników koordynuje organizację tego dnia. Zakonnik ten podkreśla, że ten pierwszy dzień będzie "formacyjnym doświadczeniem dla dzieci i ich opiekunów oraz historycznym dniem dla Kościoła. Jednym z najważniejszych wydarzeń będzie niewątpliwie dialog dzieci z papieżem Franciszkiem na Stadionie Olimpijskim, a następnego dnia Msza Święta w Bazylice Świętego Piotra sprawowana przez Ojca Świętego.

Nauczanie papieża w tym miesiącu koncentruje się na słowach papieża, które w kwietniu koncentrowały się wokół czytań z okresu wielkanocnego i koncentrowały się na współczuciu dla najbiedniejszych i najbardziej bezbronnych lub osób niepełnosprawnych.

Wietnam

Kościół w Wietnamie otwiera światową sekcję tego magazynu. Kościół naznaczony męczeństwem - od swoich początków i do dziś - a jednocześnie niezłomną wiarą wietnamskich katolików i ich troską o zachowanie dziedzictwa tak wielu ludzi, którzy oddali życie za wiarę.

Wiara na uniwersytecie i forum Omnes

Wiara na uniwersytecie to temat, który Juan Luis Lorda porusza w Teologii w XX wieku. Nieodłączny związek, który nie zanikł, ponieważ, jak wskazuje autor, teologia odgrywa dziś bardzo ważną rolę na uniwersytecie, z którym się narodziła.

Jerome Leal, ze swojej strony, oferuje list, który papież Klemens I napisał do chrześcijan w Koryncie, aby uspokoić powstanie niektórych młodych mężczyzn przeciwko prezbiterom lub starszym wspólnoty. Interesujący dokument, który zawiera pochwały dla Koryntian i ostrzega przed powagą podziałów i zazdrości.

Forum Omnes, które odbyło się 15 kwietnia we współpracy z Master of Continuing Education in Marriage Law and Canonical Procedure na Wydziale Prawa Kanonicznego Uniwersytetu Nawarry, jest głównym tematem niniejszego raportu magazynu Reasons.

W tym numerze Omnes zamieszczono również interesującą refleksję José Ramóna Amor-Pana, dyrektora naukowego Fundacji Pawła VI, na temat najnowszego dokumentu wydanego przez Dykasterię Nauki Wiary, Dignitas Infinita.

Treść magazyn za miesiąc kwiecień 2024 r. jest dostępny w wersji cyfrowej (pdf) dla subskrybentów wersji cyfrowej i drukowanej.

W ciągu najbliższych kilku dni zostanie on również dostarczony na zwykły adres tych, którzy mają subskrypcja wydrukowane.

Świat

Kardynał Pizzaballa prosi o spojrzenie na oblicze Boga i drugiego człowieka, aby budować pokój

2 maja kardynał Pierbattista Pizzaballa, łaciński patriarcha Jerozolimy, wygłosił wykład na Papieskim Uniwersytecie Laterańskim, w którym wezwał do pokoju w Ziemi Świętej.

Giovanni Tridente-3 maj 2024-Czas czytania: 2 minuty

Dzień po objęciu parafii Sant'Onofrio w Rzymie, kardynał Pierbattista Pizzaballa, Łaciński patriarcha Jerozolimyzostał zaproszony do wygłoszenia Lectio magistralis na Papieski Uniwersytet LaterańskiWydarzenie to było częścią studiów w zakresie nauk o pokoju i współpracy międzynarodowej w Instytucie Pastoralnym Redemptor Hominis.

Bezprecedensowa tragedia

Od pierwszych linijek jego przemówienia słychać było okrzyk smutku i wezwanie do pokoju w obliczu tragicznej sytuacji rozdzierającej Ziemię Świętą. "To, co się dzieje, jest bezprecedensową tragedią" - rozpoczął. "Do powagi kontekstu wojskowego i politycznego, który staje się coraz gorszy, dodaje się pogorszenie kontekstu religijnego i społecznego. Ponury obraz.

W obliczu tego głębokiego kryzysu, w którym rozpadają się nawet nieliczne konteksty międzyreligijnego współistnienia, patriarcha wezwał Kościół do potwierdzenia swoich działań na rzecz pokoju w oparciu o dwa podstawowe filary ewangeliczne.

Spojrzenie w twarz Boga

Pierwszym z nich jest "spojrzenie na oblicze Boga", ponieważ pokój, zanim stanie się ludzkim projektem, "jest darem Boga, w istocie mówi coś o samym Bogu". Cytując słynne przemówienie Pawła VI do Narodów Zjednoczonych z 4 października 1965 r., Pizzaballa powtórzył, że "gmach współczesnej cywilizacji musi być wsparty na duchowych zasadach, zdolnych nie tylko go podtrzymywać, ale także oświecać i ożywiać. Aby te nieodzowne zasady były takie, nie mogą nie opierać się na wierze w Boga".

Patrząc sobie w twarze

Drugim filarem jest "spojrzenie w twarz drugiemu". Jak wyjaśnił patriarcha, "pokój, nawet na poziomie antropologicznym, nie jest tylko konwencją społeczną lub brakiem wojny, ale opiera się na prawdzie osoby ludzkiej". Tylko w kontekście integralnego rozwoju człowieka i poszanowania jego praw "może narodzić się prawdziwa kultura pokoju". Nawiązując do filozofa Lévinasa, podkreślił, że "w obliczu Innego stawką jest absolut" i że "świat jest mój w takim stopniu, w jakim mogę go dzielić z Innym".

W obliczu pogarszającej się sytuacji i bezwładności instytucji międzynarodowych, "coraz słabszych" i bezsilnych, patriarcha podkreślił również brak lokalnego przywództwa zdolnego do wykonywania gestów zaufania i dokonywania "odważnych wyborów na rzecz pokoju". Ostrzegł jednak Kościół i wszystkie podmioty duszpasterskie na różnych poziomach, aby nie ulegały "pokusie wypełnienia próżni pozostawionej przez politykę" poprzez wejście w dynamikę negocjacji, która do niej nie należy.

Jedynym odniesieniem jest Ewangelia

Zadaniem Kościoła, zdecydowanie powtórzył, jest "pozostać sobą, wspólnotą wiary", której jedynym "odniesieniem jest Ewangelia". Jego misją jest "wzbudzenie we wspólnocie pragnienia, gotowości i szczerego zaangażowania, aby spotkać drugiego, umiejąc kochać pomimo wszystko". Droga, która wiedzie przez "słuchanie Słowa Bożego" i dawanie świadectwa o tajemnicy paschalnej Chrystusa, "jedynego, który przełamał barierę między ludźmi, mur wrogości".

AutorGiovanni Tridente

Inicjatywy

Modlitwa różańcowa z sanktuarium w Loreto

Codziennie w południe Różaniec Święty może być odmawiany z wiernymi, którzy przybywają do Sanktuarium Świętego Domu w Loreto we Włoszech.

Paloma López Campos-3 maj 2024-Czas czytania: 2 minuty

Wraz z początkiem maja, katolicy mają w zwyczaju częściej modlić się do św. Różaniec świętytradycyjna modlitwa poświęcona Dziewicy Maryi. Niektórzy odmawiają ją samotnie, inni z rodziną lub przyjaciółmi, ale może być również odmawiana w towarzystwie wiernych, którzy przybywają do Sanktuarium Świętego Domu w Loreto we Włoszech.

Codziennie w południe Anioł Pański (lub Regina Caeli) i Różaniec Święty są transmitowane na żywo. Każdy może dołączyć do praktykowania tego nabożeństwa za pośrednictwem YouTube, radia lub strony internetowej Vatican News.

Sztafeta mająca na celu dołączenie do modlitwy różańcowej w Loreto rozpoczęła się w szczytowym momencie pandemii COVID-19, 6 kwietnia 2020 roku. Zgodnie z ówczesnymi doniesieniami Wiadomości WatykańskieFabio Dal Cin, papieski delegat arcybiskupi, wyjaśnił, że "Święty Dom w Loreto zaprasza nas do wzywania Maryi, abyśmy nie tracili nadziei w Boga życia".

Dlaczego w Loreto?

Sanktuarium Świętego Domu w Loreto jest szczególnym miejscem dla katolików. Zgodnie z tradycją zachował się tu dom, w którym Maryja Dziewica przyjęła archanioła Gabriela w chwili Wcielenia.

Ten mały domek w Ziemi Świętej zaczął być zagrożony w czasie wypraw krzyżowych. To właśnie wtedy członek rodziny Angeli sfinansował przeniesienie, kawałek po kawałku, domu św. Początkowo dom znajdował się w Chorwacji, aż do 1294 roku, kiedy to zdecydowano się przenieść go do Loreto we Włoszech.

Ten pierwszy dom Świętej Rodziny ma szczególne znaczenie dla katolików. Nic więc dziwnego, że dołączenie do modlitwy różańcowej w Loreto jest dobrym sposobem na zbliżenie się do Maryi Dziewicy.

Klikając TUTAJ można uzyskać dostęp do kanału YouTube, na którym można oglądać na żywo odmawianie Różańca Świętego i Anioł Pański lub Regina Caeli w Loreto. W niedziele zwyczajowo dołącza się do papieża Franciszka, który modli się ze swojego okna w południe ze wszystkimi wiernymi, którzy dołączają do transmisji lub są na Placu Świętego Piotra.

Fasada bazyliki Santa Casa de Loreto (Wikimedia Commons / Termauri)
Świat

Narody i religie w Turcji

Tym artykułem historyk Gerardo Ferrara kończy serię trzech badań, w których zagłębia się w kulturę, historię i religię Turcji.

Gerardo Ferrara-3 maj 2024-Czas czytania: 7 minuty

W poprzedni artykuł Mówimy o Medz Jeghern (ormiański: "wielkie zło"), pierwszym ludobójstwie XX wieku, serii brutalnych kampanii przeprowadzonych przeciwko etnicznym Ormianom, najpierw przez sułtana Abdülhamida II w latach 1894-1896, a następnie przez rząd młodoturecki w latach 1915-1916, w wyniku których zginęło około 1,5 miliona z dwóch milionów Ormian mieszkających na terytoriach Sublime Porte.

Ormianie, Kurdowie i Grecy: cierń w ciele

Pomimo faktu, że historycy na całym świecie zgadzają się co do okrucieństwa i liczby tego ludobójstwa, Turcja odmawia jego uznania, a tureccy intelektualiści, którzy ośmielają się mówić o nim w kraju, są narażeni na ogromne ryzyko. Nawet turecki laureat literackiej Nagrody Nobla z 2006 roku, Orhan Pamuk, został oskarżony o "szkalowanie tureckiej tożsamości narodowej" na mocy artykułu 301 tureckiego kodeksu karnego, który dotyczy wolności słowa (lub, w tym przypadku, braku wolności słowa), podobnie jak każdy, kto ośmielił się o tym mówić. To samo spotkało Hranta Dinka, tureckiego dziennikarza ormiańskiego pochodzenia, skazanego w 2005 roku na sześć miesięcy więzienia za artykuły na temat ludobójstwa Ormian. Dink, którego życie było wielokrotnie zagrożone, został ostatecznie zamordowany w 2007 r., gdy opuszczał redakcję swojej gazety Agos (proces jego zabójcy ujawnił całą serię tajnych powiązań między państwem, tajnymi służbami i grupami ultranacjonalistycznymi w tajnej organizacji o nazwie Ergenekon, która była również rzekomo powiązana z zabójstwem księdza Andrei Santoro w 2006 r.).

Inną palącą i nierozwiązaną kwestią są Kurdowie, lud mówiący językiem indoeuropejskim (język kurdyjski jest bardzo zbliżony do perskiego), który zamieszkuje wschodnią Anatolię, zachodni Iran, północny Irak, Syrię, Armenię i inne przyległe obszary, obszar ogólnie znany jako Kurdystan. Obecnie liczbę Kurdów szacuje się na 30 do 40 milionów.

Kurdowie, pierwotnie lud koczowniczy, stali się osiadli po I wojnie światowej (zostali nakłonieni przez Młodych Turków do udziału w ludobójstwie Ormian, Greków i Asyryjczyków oraz do osiedlania się właśnie na terenach deportowanych i zabitych), kiedy traktaty międzynarodowe nałożyły granice na rozległe terytorium, po którym do tej pory swobodnie się poruszali, aby umożliwić sezonową migrację stad. Chociaż traktat z Sèvres, sporządzony w 1920 r. i nigdy nie ratyfikowany, przewidywał utworzenie niepodległego Kurdystanu, późniejszy traktat z Lozanny (1923) nie wspominał już o tej kwestii, a historyczna ojczyzna Kurdów pozostaje podzielona między kilka państw, przeciwko którym z czasem powstały różne kurdyjskie ruchy separatystyczne.

Etniczni kurdyjscy obywatele Turcji zawsze byli dyskryminowani przez rządy w Ankarze, które próbowały pozbawić ich tożsamości kulturowej, określając ich mianem "górskich Turków", zakazując używania ich języka (czasami określanego jako prosty turecki dialekt) i zabraniając im noszenia tradycyjnych strojów. Różne tureckie administracje tłumiły również - najczęściej brutalnie - wszelkie autonomistyczne zapędy we wschodnich prowincjach (nadal np. interweniują, wykluczając kandydatów należących do partii kurdyjskich w wyborach lokalnych, w tym w ostatnich w marcu 2024 r.), jednocześnie zachęcając do emigracji Kurdów do zachodniej i zurbanizowanej części kraju, aby umożliwić zmniejszenie koncentracji tej populacji w regionach górskich i wiejskich.

W XX wieku miało miejsce kilka epizodów niesubordynacji i buntu ludności kurdyjskiej, a w 1978 r. Abdullah Öcalan utworzył Partię Pracujących Kurdystanu (znaną pod kurdyjskim akronimem PKK), partię inspirowaną marksizmem, której deklarowanym celem jest utworzenie niepodległego Kurdystanu.

Od końca lat 80. bojownicy PKK, aktywni głównie we wschodniej Anatolii, konsekwentnie angażowali się w operacje partyzanckie przeciwko rządowi centralnemu i częste akty terroryzmu.

Ataki PKK i represje ze strony rządu nasiliły się w latach 80-tych do tego stopnia, że wywołały wojnę domową we wschodniej Turcji. Po schwytaniu przywódcy Ocalana w 1999 r. działalność PKK została drastycznie ograniczona.

Od 2002 r., pod naciskiem UE, Ankara zezwoliła na używanie języka kurdyjskiego w telewizji i edukacji. Turcja nadal jednak prowadzi operacje wojskowe przeciwko PKK, w tym najazdy na północny Irak.

Grecy z Anatolii

Przed I wojną światową Grecy byli dobrze prosperującą społecznością w Azji Mniejszej, krainie, którą zamieszkiwali od czasów Homera. Ich liczbę szacuje się na 2,5 miliona, z co najmniej 2000 greckich kościołów prawosławnych, głównie w Konstantynopolu, wzdłuż wybrzeża Morza Egejskiego (zwłaszcza w Smyrnie) i w Pontusie (północny region Anatolii wzdłuż wybrzeża Morza Czarnego, którego stolica, Trebizon, była centrum imperium o tej samej nazwie, na czele którego stała dynastia Komnenów, która jako ostatnia upadła pod panowaniem osmańskim).

Wzrost tureckiego nacjonalizmu na początku XX wieku zaostrzył antygreckie nastroje, które już wcześniej wkradały się do Imperium Osmańskiego, do tego stopnia, że reżim Młodych Turków, kierowany przez Trzech Paszów (masonów Ismaila Envera, Ahmeda Jemala i Mehmeda Talata) nakazał, a Enver był przede wszystkim odpowiedzialny za trzy wielkie ludobójstwa (Ormian, Asyryjczyków i Greków) właśnie w celu "oczyszczenia" Imperium ze wszystkich mniejszości chrześcijańskich. Enver, już odpowiedzialny za masakrę Ormian, oświadczył brytyjskiemu ambasadorowi Sir Henry'emu Morgenthau, że bierze pełną odpowiedzialność za śmierć milionów chrześcijan.

Jeśli chodzi o Greków, katastrofa przybrała formę otwartego ludobójstwa w Pontusie w latach 1914-1923, kiedy to miejscowa ludność grecka została zmasakrowana lub deportowana w przymusowych marszach do wewnętrznych regionów Anatolii i Syrii (wydarzenie to zostało opisane w pięknej książce napisanej przez córkę jednej z ofiar: "...").Nawet nie moje imię"Thea Halo"). Szacuje się, że co najmniej 350 000 Greków, czyli około połowa populacji, zginęło, a ci, którzy przeżyli, zostali deportowani.

Jednak w Azji Mniejszej doszło do tego, co greccy historycy nazywają "katastrofą Azji Mniejszej", serii wydarzeń, które doprowadziły do ostatecznego opuszczenia regionu przez prawie całą grecką populację, która żyła, prosperowała i zamieszkiwała Jonię od XI wieku pne. Wydarzenia te to przede wszystkim klęska Grecji w wojnie grecko-tureckiej (1919-1922), wraz z masakrami, które po niej nastąpiły, oraz spalenie wielkiego miasta Smyrna (1922), w którym około 30 000 Greków i chrześcijańskich Ormian zginęło w płomieniach lub zostało wrzuconych do morza, podczas gdy 250 000 opuściło zniszczone miasto na dobre.

Konsekwencją była wymiana ludności między Grecją a Turcją, usankcjonowana traktatem z Lozanny z 1923 r., który skutecznie przywrócił stosunki dyplomatyczne między dwoma narodami: od 1,5 do 3 milionów Greków zostało zmuszonych do opuszczenia terytorium Turcji i osiedlenia się w Grecji (według greckiego spisu ludności z 1928 r. 1 221 849 uchodźców na 6 204 684 mieszkańców, 20 % populacji kraju!), podczas gdy od 300 000 do 500 Turków opuściło Grecję, aby osiedlić się w Turcji.

Żydzi w Turcji

Przed 1492 r., kiedy Żydzi zostali wypędzeni z Hiszpanii i Portugalii, w Turcji istniała społeczność żydowska znana jako Romaniotes, ze względu na ich mieszaną kulturę grecko-żydowską. Żydzi przybyli z Półwyspu Iberyjskiego znacznie przyczynili się do poprawy sytuacji gospodarczej i kulturowej całej społeczności.

W przeciwieństwie do chrześcijan, w 1908 r. społeczność żydowska w Turcji zdawała się doświadczać poprawy swojej kondycji wraz z rewolucją młodoturecką, ale trzeba powiedzieć, że przynajmniej do 1923 r., roku proklamowania Republiki Tureckiej, tylko nieliczni obywatele wyznania mojżeszowego, pomimo tego, że żyli przez wieki w Imperium Osmańskim po wygnaniu z Hiszpanii, znali język turecki, nadal z dumą posługując się swoim językiem ojczystym, judeo-hiszpańskim, którym do dziś posługuje się kilka osób.

Pomiędzy wzlotami i upadkami, aż do proklamowania państwa Izrael, turecka społeczność żydowska nadal pozostawała w kraju, aż do masowej emigracji, w wyniku której około 33 000 tureckich Żydów przeniosło się do nowo utworzonego państwa żydowskiego tylko w latach 1948-1952, z powodu rosnącej niestabilności ich państwa, ale jeszcze bardziej z powodu oczekiwań dotyczących życia w nowym kraju. Obecnie z około 100 000 Żydów obecnych w Turcji w XIX wieku pozostało około 26 000 (druga co do wielkości społeczność żydowska w kraju muzułmańskim po Iranie), głównie skoncentrowana w Stambule.

Mniejszość chrześcijańska w Turcji

Znaczenie Anatolii dla chrześcijaństwa jest dobrze znane. Paweł urodził się w Tarsie; tam odbyło się siedem pierwszych ekumenicznych soborów Kościoła; tam, zgodnie z tradycją, Maria, matka Jezusa, przeżyła ostatnie lata swojego życia (w Efezie, gdzie dom, w którym mieszkała ze swoim uczniem Janem, został znaleziony przez wielu).

Jednakże, o ile przed upadkiem Imperium Osmańskiego chrześcijanie w samym Konstantynopolu stanowili około połowy populacji, a w Anatolii 16,6 %, dziś ich liczba wynosi zaledwie 120 000 (0,2 %), co stanowi dramatyczny spadek większy niż w jakimkolwiek innym kraju islamskim, głównie z powodu ludobójstwa Ormian, Greków i Asyryjczyków, masowych deportacji i wymiany ludności między Grecją a Turcją. Spośród nich 50 000 to Apostolscy Ormianie, około 21 000 katolików (w tym łacinnicy, ormianie, syryjczycy i chaldejczycy), tylko 2 000 greckich prawosławnych, 12 000 syryjskich prawosławnych i 5 000 protestantów.

Życie chrześcijan w tym kraju nie zawsze jest łatwe. Chociaż w Traktacie Lozańskim (1923) Turcja formalnie zobowiązała się do zagwarantowania pełnej ochrony życia, wolności i równości prawnej wszystkich swoich obywateli, niezależnie od ich przekonań religijnych, a także "pełnej ochrony kościołów, synagog, cmentarzy i innych instytucji religijnych mniejszości niemuzułmańskich" (art. 42, ust. 3, wiersz 1), w rzeczywistości nie uznała żadnego statusu dla swoich mniejszości religijnych, z wyjątkiem Ormian, Bułgarów, Greków i muzułmanów. 42, ust. 3, wiersz 1), w rzeczywistości nie uznała żadnego statusu dla swoich mniejszości religijnych, z wyjątkiem mniejszości ormiańskiej, bułgarskiej, grecko-prawosławnej i żydowskiej (ta ostatnia jednak uważana była jedynie za "dopuszczone wyznania"). W rezultacie nieislamskie wspólnoty religijne nie mogą posiadać ani nabywać nieruchomości (jedynie utrzymywać kościoły, synagogi, klasztory i seminaria, które już istniały i były używane w 1923 r., ale wiele nieruchomości zostało w rzeczywistości skonfiskowanych i znacjonalizowanych przez państwo tureckie). Od czasu zniesienia reżimu millet przywódcy religijni nie mogą już reprezentować swoich społeczności (do 2011 r. w Turcji nie było ani jednego chrześcijańskiego posła).

Obecnie mówi się o rosnącej "chrystianofobii" w Turcji, biorąc pod uwagę rosnącą liczbę muzułmanów proszących o chrzest w kościele chrześcijańskim (w rzeczywistości jest to raczej niewielka liczba, przynajmniej oficjalnie), w kraju, w którym islamizm, nacjonalizm lub jedno i drugie są coraz bardziej modne.

AutorGerardo Ferrara

Pisarz, historyk i ekspert w dziedzinie historii, polityki i kultury Bliskiego Wschodu.

Więcej

Hiszpania, normalna rodzina?

Obecnie mamy do czynienia z hiszpańskim społeczeństwem, które jest dość beznadziejne, na co wskazują nasze wskaźniki zdrowia psychicznego, i spolaryzowane na dwie bardzo słabo dopasowane połowy.

2 maja 2024 r.-Czas czytania: 5 minuty

Jakiś czas temu usłyszałem śmiech pewnej matki, która powiedziała mi, że jej nastoletni syn od czasu do czasu mówi jej, że chciałby, aby byli "normalną rodziną". Miała przez to na myśli, że chciałby móc przychodzić w weekendy, kiedy tylko zechce, i korzystać z mobilny i tym podobne rzeczy, typowe dla jego wieku. To doprowadziło mnie do wniosku, że te "normalne rodziny", jak wyobrażał je sobie chłopiec, nie istnieją. W każdej z nich są, w większym lub mniejszym stopniu, problemy, radości, smutki, błędy, sukcesy, wielkość, podłość, różnorodność charakterów, temperamentów, sytuacji życiowych, kryzysów itp. Takie są prawdziwe rodziny.

Myślenie o tej postaci doprowadziło mnie do wizji Hiszpanii jako wielkiej rodziny, ale nie utopijnej rodziny, ale prawdziwej rodziny: z jej historią, z jej sukcesami i błędami, z jej różnorodnością podejść do życia, z jej świętymi i przestępcami, z jej nieszczęściami i jej wielkością, a także z jej sytuacjami życiowymi i kryzysami. Podobnie jak rodziny, jeśli chcą iść naprzód i nie dać się wysadzić w powietrze i nie skończyć na policzku lub w sądzie, ludzie muszą starać się myśleć o wspólnym dobru i dostrzegać pozytywy w innych, rozpoznawać własne błędy i poprawiać błędy innych z uczuciem i we właściwym czasie.

Hiszpania ma długą historię, która sięga głęboko w głąb czasu, gdzie było wszystko: ta rodzina była celtycka i iberyjska, rzymska, wizygocka, muzułmańska, sefardyjska i mudejar, a teraz monarchiczna i katolicka, sięga na zachód, południe i wschód do Ameryki i Filipin, osiągając maksymalny wpływ, będąc matką wielkiej rodziny latynoskiej. W międzyczasie na północy i wschodzie toczyła się walka o niezależność od francuskich sąsiadów (mówi się, że to zbliżyło tę rodzinę), pozostawiając nas niezależnymi w domu, ale nie tak bardzo w naszych ideach; i tak nadeszło Oświecenie i rewolucja francuska, którą tutaj trafnie nazwano "liberalną", z której echa rodzina stała się republikami, w dwóch krótkotrwałych doświadczeniach, z ich próbą "modernizacji Hiszpanii", przeplataną dyktaturami Primo de Rivery i Franco. Zmiany te nie były bezkrwawe, uprzejme ani cywilizowane i miały miejsce liczne wojny wewnętrzne, a ta, która odcisnęła największe piętno na dzisiejszej rodzinie, to tak zwana wojna domowa.

Od tego czasu rodzina żyła w pokoju (nie zapominając o dziesięcioleciach terroryzmu ETA, nawet jeśli obecna niepamięć wobec jej ofiar nie została zapomniana) i dzięki transformacji, którą inne rodziny podziwiały i podziwiają, rodzina żyła w ciągu ostatnich 45 lat demokracji, w której kultura i edukacja zostały zaprojektowane przez tak zwanych postępowców, z krótkimi nawiasami rządów tak zwanych konserwatystów, ci ostatni poświęcili się bardziej gospodarce rodzinnej i przejęli w praktyce przywództwo kulturowe tych, którzy zasiedli do jedzenia po lewej stronie przy wspólnym stole.

Myślę, że wszyscy Hiszpanie mogliby spróbować, dziś i w przyszłości, wykonać ćwiczenie podobne do tego, które zaleciłem na początku członkom każdej rodziny, próbując rozpoznać błędy własne i innych oraz próbując je naprawić w równym stopniu, dostrzegając pozytywne cechy innych i próbując szukać wspólnego dobra.

Spróbuję (nie bez ryzyka i bez chęci wyczerpania tematu):

Możemy uznać, że w wiekach monarchii katolickiej były wielkie sukcesy i błędy. Wśród sukcesów wyróżniłbym ekspansję chrześcijaństwa i wizję godności ludzkiej właściwą tej religii na całym świecie, a także stworzenie uniwersytetu, katedr i tak wielu cudów artystycznych, przekazywanie kultury za pośrednictwem kodeksów, dzieł miłosierdzia itp. Wśród błędów wyraźnie widać mieszanie polityki i religii, prześladowania i eliminację dysydentów i heterodoksów, wojny z powodów religijnych, klerykalizm, tuszowanie nadużyć w celu zachowania prestiżu instytucji itp.

W liberalnym progresywizmie wśród sukcesów widzę szlachetne pragnienia sprawiedliwości społecznej i równości oraz zdrowy sekularyzm. Wśród błędów - wiarę w to, że cel uświęca środki, prześladowania religijne II RP i wojnę domową, poświęcenie prawa do aborcji dla tysięcy nienarodzonych ludzi, samobójstwo poprzez eutanazję dla ciężko i nieuleczalnie chorych, Tak zwane samostanowienie płci (które powoduje tak wiele nieodwracalnych szkód dla młodych ludzi i nastolatków), ciągły spadek jakości i wymagań naszej edukacji, współistnienie, a nawet współudział z terrorystami z różnych epok, kolonizacja instytucji publicznych, ideologiczne sekciarstwo, trwonienie pieniędzy wszystkich itp.

Jeśli chodzi o stronę liberalno-konserwatywną, uważam, że wśród sukcesów można wymienić bardziej oszczędne zarządzanie gospodarką i lepsze zrozumienie, że dochody muszą być zrównoważone z wydatkami, aby system był zrównoważony, a od czasu konstytucji bardziej szanują wolność religijną obywateli, a także bardziej wierzą w rządy prawa i prawo. Spośród błędów, pomijając 36 lat rządów Franco (z jego egzekucjami, powojennymi zesłaniami i prześladowaniami dysydentów), uważam, że zasadniczo nie byli wystarczająco stanowczy w obronie swoich słusznych przekonań (obrona życia nienarodzonych i nieuleczalnie chorych, jakość edukacji, równość Hiszpanów bez przywilejów regionalnych lub ekonomicznych itp.)

Wśród sukcesów nacjonalistów widzę obronę własnego języka i kultury. Wśród ich błędów, oczywiście, sympatię lub równy dystans wobec terroryzmu ETA oraz brak współpracy i wrażliwości wobec niewinnych ofiar (wszystkich) tak wielu lat zamachów, porwań i wymuszeń, ich naleganie, aby byli zabójcy mieli prawo uczestniczyć w życiu politycznym swojego narodu (coś innego niż reintegracja), ich błędne, wykluczające przekonanie o wyższości nad resztą Hiszpanii i świata, uzyskiwanie niesprawiedliwych przywilejów od różnych rządów centralnych (wina podzielana oczywiście przez konserwatystów i postępowców) itp. Moglibyśmy również uwzględnić tutaj hiszpański nacjonalizm w tym, co łączy go z wykluczeniem cnót innych krajów.

W Kościele, wraz z ogromnym dobrem, które zostało uczynione przez wiele wieków przez tak wielu pasterzy i wiernych świeckich, tak wiele instytucji religijnych, musimy uznać nadużycia, a czasem niedostateczne wykorzystanie wielkiego potencjału edukacyjnego tak wielu szkół i uniwersytetów kościelnych, które nie wiedziały, jak lub nie były w stanie przekazać swoim studentom prawdziwej formacji chrześcijańskiej, zdolnej do przekształcania społeczeństwa w celu jego poprawy.

Moglibyśmy wymieniać dalej królów, różne rządy, pisarzy, artystów, biskupów i wszystkich tych, którzy stanowią lub stanowili część tej "normalnej" rodziny, jaką jest Hiszpania. Wydaje mi się jednak, że to krótkie podsumowanie jest wystarczające dla celów tego skromnego artykułu.

A teraz znajdujemy się w teraźniejszości, z raczej beznadziejnym hiszpańskim społeczeństwem, na co wskazują nasze wskaźniki zdrowia psychicznego, zwłaszcza wśród młodych ludzi (i wydaje mi się, że jest to coś nie tylko z powodu pandemii, ale z bardziej fundamentalnego problemu kulturowego) i po raz kolejny spolaryzowane na dwie bardzo słabo dopasowane połówki.

Być może moglibyśmy spróbować postrzegać siebie bardziej jako prawdziwie wielką rodzinę, z jej problemami, szczęśliwymi i trudnymi chwilami, uznać nasze błędy i spróbować dostrzec zalety innych. Moglibyśmy spróbować sprzymierzyć się ze wszystkimi uczciwymi ludźmi ze wszystkich ideologii, aby wspólnie pracować na rzecz lepszej Hiszpanii, którą zostawimy naszym następcom, którzy nie wydają się zbyt zadowoleni z kraju, który im zostawiamy. Nie jest to kwestia tworzenia praw pamięci, ale prawdziwej zgody.

Myślę o św. Augustynie, który w swoim bardzo aktualnym "Mieście Boga" powiedział, że "wśród pogan są dzieci Kościoła, a w Kościele są fałszywi chrześcijanie". Nie ma znaczenia, jakie etykiety przypisujemy sobie lub innym. Ważne jest zjednoczenie wszystkich uczciwych ludzi, którzy żyją w Hiszpanii i chcą uczynić ją naprawdę lepszą dla wszystkich. Nigdy nie możemy zmęczyć się czynieniem dobra i walką ze złem, w nas samych i w naszym społeczeństwie. Musimy sprzymierzyć się ze wszystkimi, którzy nadal wierzą, że pluralizm jest zdrowy, o ile dzielimy wspólne minimum etyczne: nie możemy zabijać, kłamać ani kraść.

Świat

Kardynał Bechara Boutros Rai: "Kościół cierpi razem z narodem libańskim".

Maronicki patriarcha Antiochii i Wschodu jest najważniejszą postacią chrześcijańską w Libanie i odgrywa centralną rolę w życiu publicznym społeczeństwa. Omnes przeprowadził wywiad z kardynałem Becharą Boutrosem Rai w trudnym, ale kluczowym okresie jego obecnej historii.

Bernard Larraín-2 maja 2024 r.-Czas czytania: 7 minuty

Liban, będący pomostem między Wschodem a Zachodem, między islamem a chrześcijaństwem, jest krajem, który uznaje 18 wspólnot religijnych na swoim niewielkim terytorium, między górami a Morzem Śródziemnym.

W tej mozaice wyznań Kościół maronicki odgrywa wiodącą rolę. Zawsze zjednoczeni z papieżem, biskupem Rzymu, chrześcijanie maroniccy są katolikami obrządku wschodniego i reprezentują największą i najbardziej wpływową społeczność katolicką na Bliskim Wschodzie. Na ich czele stoi maronicki patriarcha Antiochii i całego Wschodu. Jest on najważniejszą postacią chrześcijańską w kraju i odgrywa centralną rolę w życiu publicznym społeczeństwa. 

Od 2011 r. patriarchą maronickim jest Jego Świątobliwość Bechara Boutros Rai. Urodzony w 1940 roku monsignor Rai jest zakonnikiem z zakonu mariamitów, został wyświęcony na kapłana w 1967 roku, konsekrowany na biskupa w 1986 roku i wybrany na patriarchę w 2011 roku. W 2012 r. papież Benedykt XVI mianował go kardynałem Kościoła.

Jego przywództwo na czele maronitów charakteryzowało się silnym stanowiskiem w sprawie tożsamości i jedności Libanu oraz neutralności w stosunkach międzynarodowych. 

Ze względu na jego szczególne miejsce w historii ludzkości, a w szczególności religii chrześcijańskiej, papieże odczuwali Liban jako kraj bardzo obecny w ich modlitwach i troskach. Joaquín Navarro-Valls, historyczny rzecznik, doradca dyplomatyczny i przyjaciel papieża Jana Pawła II, opowiada w swoich wspomnieniach, jak polski papież trzymał głowę i serce w Libanie. Kraj cedrów podczas strasznych lat wojny domowej, podczas której doszło nawet do starć między grupami chrześcijańskimi.

To święty Jan Paweł II nadał Libanowi nazwę "kraju orędzia". Papież Benedykt XVI złożył historyczną wizytę w 2012 roku, a papież Franciszek wyraził chęć odwiedzenia Libańczyków i często wspomina o Libanie w swoich przemówieniach i modlitwach. 

Przez dziesięciolecia Liban przeżywał okres wielkiego rozwoju kulturalnego i gospodarczego, który przyniósł mu przydomek "Szwajcarii Bliskiego Wschodu", ale od kilku lat pogrążony jest w bezprecedensowym kryzysie politycznym, społecznym i gospodarczym.

Ta delikatna sytuacja została spotęgowana przez wojnę w południowej części terytorium: od 7 października 2023 r., wraz z rozpoczęciem konfliktu w Palestynie, w południowym Libanie wznowiono działania wojenne między bojówkami Hezbollahu a Izraelem. 

W tym kontekście libańscy chrześcijanie odgrywają bardzo szczególną rolę, a patriarcha Rai nie przestaje podnosić głosu, silnie przypominając o libańskiej tożsamości. 

Położone 25 kilometrów na północ od Bejrutu, w górach Libanu, Bkerke jest siedzibą patriarchatu maronickiego od 1823 roku. W tym historycznym miejscu z niesamowitym widokiem na Morze Śródziemne wita nas Jego Świątobliwość Bechara Boutros Rai. Nie jest to pierwszy raz, kiedy gości Omnes, ponieważ w 2017 roku ówczesny magazyn Palabra opublikował wywiad z Jego Świątobliwością. 

Liban przechodzi bardzo poważny kryzys: od ponad roku nie powołano prezydenta republiki, inflacja osiągnęła bezprecedensowy poziom, brakuje podstawowych usług, a od 7 października 2023 r. na południu kraju grozi wojna. Jaka jest Twoja diagnoza sytuacji?

-Niestety, nasz kraj jest chory, ponieważ stracił poczucie swojej misji w świecie. Jan Paweł II powiedział, że Liban jest czymś więcej niż krajem, jest "przesłaniem" i to jest jego misja: pokazać światu, że chrześcijanie i muzułmanie mogą i muszą żyć razem, jako bracia. Tożsamość naszego kraju jest tak szczególna, że jeden z przywódców kraju arabskiego powiedział: "gdyby Liban nie istniał, musiałby zostać stworzony". 

Istnieją dwie ważne zasady libańskiej tożsamości: zasada rozdziału kościoła i państwa oraz zasada różnorodności kulturowej. 

Z pierwszej zasady wynika zasada obywatelstwa: ktoś jest Libańczykiem nie ze względu na religię lub pochodzenie etniczne, ale poprzez tę zasadę: jeśli ktoś jest obywatelem, to jest Libańczykiem. Oznacza to, że ktoś nie jest chrześcijaninem, muzułmaninem ani druzem, a zatem ma dostęp do obywatelstwa. Zasada ta została zapisana od czasu utworzenia państwa Wielkiego Libanu w 1920 roku i jest niezbędna, ponieważ pozwala chrześcijanom i muzułmanom żyć w pokoju, bez obawy, że inni narzucą swoją religię życiu politycznemu. 

Kardynał Bechara Boutros Rai: "Kościół cierpi razem z narodem libańskim".
Kardynał Bechara Boutros Rai z korespondentem Omnes Bernardem Garcią Larrainem

Zasada ta urzeczywistniła się w 1943 r. wraz z podpisaniem tzw. Pakt krajowy w którym uprawnienia państwa zostały podzielone według różnych wyznań. Pomysł polegał na udzieleniu konkretnych gwarancji każdej grupie.

Prezydent Republiki musi być chrześcijaninem maronickim, szef rządu (premier) jest muzułmaninem sunnickim, a przewodniczący Izby Deputowanych jest muzułmaninem szyickim. System ten został potwierdzony przez porozumienia z Taëf, które zakończyły wojnę domową w latach 90-tych. 

Drugą zasadą jest zasada różnorodności kulturowej: Liban jest demokratycznym krajem otwartym na świat, w którym współistnieją różne wrażliwości kulturowe, a dialog i neutralność w stosunkach międzynarodowych są uprzywilejowane. 

Dziś nasz kraj jest chory, ponieważ istnieją w nim grupy, które zdeformowały jego fizjonomię i nie szanują tych podstawowych zasad. Nie są lojalne wobec Libanu. Nie szanują jego neutralności. Dziś mamy wojnę na południu naszego kraju, wojnę, której Libańczycy nie chcą, ale którą niektóre grupy są zdeterminowane sprowokować. To sprawiło, że nasz kraj został odizolowany od reszty świata. 

Co Kościół robi, aby zaradzić tej sytuacji?

-Kościół cierpi wraz z Libańczykami, którzy tracą swoją siłę i dynamikę w tym kryzysie: nie tylko wielu młodych ludzi opuszcza kraj, którego nie widzą z optymizmem, ale także wielu profesjonalistów, już przeszkolonych i zintegrowanych z życiem gospodarczym i społecznym, również znalazło lub szuka lepszej przyszłości za granicą. Strata jest ogromna. 

Nasza populacja stała się skrajnie zubożała. Inflacja jest jedną z najwyższych na świecie. W obliczu tego dramatu Kościół otwiera swoje drzwi dla wszystkich: nasze szkoły, uniwersytety, ośrodki społeczne (które pomagają ludziom znaleźć pracę) pozostają otwarte i aktywne, nawet jeśli ludzi często na nie nie stać. 

Majątek Kościoła jest do dyspozycji naszych ludzi, a tysiące osób korzysta z różnych form pomocy. Staramy się stworzyć każdemu możliwość znalezienia pracy. Jednak sytuacja się pogarsza i dlatego wciąż krzyczę na naszych przywódców za pośrednictwem mediów: "Jesteście przestępcami, niszczycie państwo, zubażacie nasz naród!

Libańczycy kochają swoją ziemię, swoją kulturę i swoją ojczyznę. Obecnie Libańczycy mieszkający za granicą, którzy stanowią większość, wspierają kraj ekonomicznie. I jeśli sytuacja pozwoli im na powrót, wrócą, ponieważ kochają Liban. 

Czy masz nadzieję na przyszłość kraju? 

-Jesteśmy chrześcijanami i mamy nadzieję. W przeciwnym razie nie bylibyśmy chrześcijanami i nie bylibyśmy tutaj, gdzie jesteśmy od wielu stuleci. 

Libański system polityczny jest wyjątkowy na skalę światową w tym sensie, że reprezentacja polityczna i stanowiska wysokiego szczebla są podzielone według linii religijnych. Są tacy, którzy twierdzą, że system ten osiągnął swój kres i nadszedł czas, aby go zmienić, zreformować konstytucję. Co o tym sądzisz? 

-Nasz system polityczny, ucieleśniony w naszej Konstytucji, jest wspaniały i unikalny w skali światowej. Problemem nie jest sam system, ale to, że niektórzy go nie szanują. Lubię porównywać go do małżeństwa: wyjątkowego partnerstwa między chrześcijanami i muzułmanami. 

Liban nie może być wyłącznie chrześcijański lub wyłącznie muzułmański, to nie byłby Liban. Rozwód, jak niektórzy chcieliby narzucić, byłby fatalny w skutkach. To oczywiście generuje napięcia i niepokoje. 

Jak zdefiniowałbyś swoje zadanie jako maronickiego patriarchy w libańskim społeczeństwie? 

-Patriarchowie maroniccy odegrali kluczową rolę w historii Libanu: to oni doprowadzili do utworzenia państwa libańskiego w 1920 r., w czym wiodącą rolę odegrał patriarcha Elias Hoyek. 

Patriarcha maronicki jest punktem odniesienia w naszym kraju, autorytetem słuchanym i docenianym ze względu na jego historyczne znaczenie. Artykuł 9 libańskiej konstytucji ustanawia zasadę statusu osobistego, która szanuje nie tylko tak zwane prawo naturalne, ale także przekonania każdej osoby w tym kraju. 

Nasz głos nie dotyczy polityki technicznej, ale pamiętania o zasadach moralnych, które powinny nami kierować. Niestety, na Zachodzie rządzimy bez względu na Boga, dlatego mamy prawa dotyczące aborcji, eutanazji i związków osób tej samej płci. 

Kościół jest niezależny od partii politycznych i przemawia do sumień ludzi. Z tych powodów nie przestaję potępiać zbrodni niewybrania prezydenta dla naszego kraju i utrzymywania obecnej sytuacji, która prowadzi do zubożenia naszego narodu. 

Czy istnieją inne priorytety lub wrażliwość w porównaniu z Kościołem łacińskim? Niedawno biskupi afrykańscy oświadczyli, że nie wprowadzą w życie dokumentu Fiducia Supplicans która pozwala kapłanom błogosławić, poza jakąkolwiek formą liturgiczną, pary w nieregularnej sytuacji. 

-Przede wszystkim musimy pamiętać, że w Kościele katolickim istnieje wolność słowa; jest to prawo, którego Kościół broni i promuje. 

W odniesieniu do dokumentu Fiducia SupplicansWydaje mi się, że w Europie są sytuacje, które nie przedstawiają się nam w ten sam sposób.

My, biskupi w Libanie, pracujemy kolegialnie, spotykamy się w pierwszą środę każdego miesiąca. Postanowiliśmy więc powołać komitet biskupów do przestudiowania dokumentu i w zależności od tego, co doradzi ta grupa robocza, zdecydujemy, czy istnieje potrzeba wydania oficjalnego dokumentu z naszej strony. 

Święty Charbel, główny libański święty, jest znany na całym świecie i uznawany za sprawcę wielu cudów. Jego wizerunek został umieszczony w Watykanie 19 stycznia. Jak myślisz, dlaczego kult świętego Charbela rozprzestrzenił się tak szeroko? 

-Rzeczywiście, święty Charbel jest bardzo aktywny i bardzo dobrze znany, a odpowiedzi na twoje pytanie nie da się wyjaśnić: to tajemnica. Być może, jako dobry Libańczyk, Charbel wie, jak bardzo dobrze negocjować z Bogiem, aby uzyskać niezliczone łaski dla tych, którzy modlą się do niego z wiarą. 

Mozaika św. Charbela w katedrze św. Patryka w Nowym Jorku ©CNS photo/Gregory A. Shemitz
AutorBernard Larraín

Gospel

"Miłujcie się wzajemnie". Szósta Niedziela Wielkanocna (B)

Joseph Evans komentuje czytania na VI Niedzielę Wielkanocną, a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo.

Joseph Evans-2 maja 2024 r.-Czas czytania: 2 minuty

"To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali.". W ten sposób nasz Pan kończy piękną Ewangelię, którą dziś słyszeliśmy, a dzisiejsze drugie czytanie, również ze św. Jana, kładzie nacisk na tę samą myśl: "...".Umiłowani, miłujmy się wzajemnie, bo miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga.".

Ale logika Jezusa jest również cenna, jak odkrywamy w dzisiejszym tekście Ewangelii. Kochanie innych zaczyna się od świadomości, że jesteśmy kochani przez Boga: "...".Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem.". Zaczyna się również od naszego doświadczenia miłości Ojca, poprzez miłość Syna: "...".Trwaj w mojej miłości".

Miłość to nie tylko uczucie. To nieustanne wypełnianie woli Chrystusa i podążanie za Jego przykazaniami: "...".Jeśli będziecie przestrzegać moich przykazań, będziecie trwać w mojej miłości.". A to prowadzi do radości. Radość życia w miłości Chrystusa daje radość innym, gdy dzielimy się z nimi tą miłością. "To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna.".

Miłość do Chrystusa obejmuje nie tylko kochanie innych, ale także staranie się kochać na poziomie Chrystusa: "...".Miłujcie się wzajemnie tak, jak Ja was umiłowałem.". Obejmuje to gotowość do poświęcenia się dla innych, nawet aż do śmierci, oddając życie za naszych przyjaciół. Powinniśmy starać się być przyjaciółmi wszystkich, najlepiej jak potrafimy.

W rzeczywistości miłość, do której dążymy, jest miłością przyjaźni, podnoszącą wszystkich wokół nas ze sług do przyjaciół: "...miłość, do której dążymy, jest miłością przyjaźni, podnoszącą wszystkich wokół nas ze sług do przyjaciół: "...".Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego; nazwałem was przyjaciółmi, bo wszystko, co usłyszałem od Ojca mego, oznajmiłem wam.". Ta przyjaźń obejmuje dzielenie się z innymi naszą wiarą, wszystkim, czego nauczyliśmy się od Ojca. Przyjaźń, która nie obejmuje dzielenia się Bogiem z innymi, jest tylko powierzchowną przyjaźnią.

Możemy nawet powiedzieć, że prawdziwa miłość obejmuje "posyłanie", tak jak Chrystus posyła nas. "Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał.". Miłość wzmacnia, wydobywa z innych to, co najlepsze, rozwija ich cechy i talenty: nigdy nie sprowadza się do bierności. Nasza miłość musi prowadzić innych do przynoszenia owoców w Chrystusie. "O cokolwiek więc prosić będziecie Ojca w imię moje, da wam."Nasza miłość ostatecznie połączy innych z Bogiem Ojcem, aby i oni mogli modlić się do Niego w imieniu Chrystusa.

Homilia na temat czytań z VI Niedzieli Wielkanocnej (B)

Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliaKrótkie, jednominutowe rozważania do tych niedzielnych czytań.

Watykan

"Panie, przymnóż nam wiary", modli się papież

Podczas dzisiejszej audiencji generalnej papież wygłosił katechezę na temat cnoty wiary. Wspominał również ofiary wojen i powodzi w Kenii.

Loreto Rios-1 maja 2024 r.-Czas czytania: 3 minuty

Papież Franciszek kontynuował w środę swoją katechezę na temat cnót. W tym przypadku skupił się na cnocie wiary: "Podobnie jak miłość i nadzieja, cnota ta jest nazywana "teologalną", ponieważ możemy nią żyć tylko dzięki darowi Boga. Trzy cnoty teologalne są wielkimi darami Boga dla naszych zdolności moralnych. Bez nich moglibyśmy być roztropni, sprawiedliwi, silni i umiarkowani, ale nie mielibyśmy oczu, które widzą nawet w ciemności, nie mielibyśmy serca, które kocha nawet wtedy, gdy nie jest kochane, nie mielibyśmy nadziei, która ośmiela się wbrew wszelkiej nadziei".

Następnie Ojciec Święty zdefiniował wiarę i podał przykłady ludzi, którzy nią żyli, zaczynając od naszego ojca w wierze, Abrahama, a kończąc na Mojżeszu i Dziewicy Maryi: "W tej wierze Abraham był naszym wielkim ojcem. Kiedy zgodził się opuścić ziemię swoich przodków, aby udać się do ziemi, którą Bóg miał mu pokazać, prawdopodobnie został uznany za szaleńca: po co zostawiać to, co znane, dla nieznanego, pewne dla niepewnego? Ale Abraham wyrusza, jakby widział niewidzialne. I to właśnie to niewidzialne sprawia, że idzie na górę ze swoim synem Izaakiem, jedynym synem obietnicy, któremu tylko w ostatniej chwili oszczędzona zostanie ofiara. Dzięki tej wierze Abraham staje się ojcem długiej linii dzieci. Mojżesz również był człowiekiem wiary, który przyjmując głos Boga, nawet gdy nachodziło go więcej niż jedno zwątpienie, pozostawał niezachwiany w zaufaniu do Pana, a nawet bronił ludzi, którym tak często brakowało wiary. Kobietą wiary będzie Dziewica Maryja, która po otrzymaniu zapowiedzi anioła, którą wielu odrzuciłoby jako zbyt wymagającą i ryzykowną, odpowiada: "Oto służebnica Pańska: niech mi się stanie według twego słowa" (Łk 1, 38). Z sercem pełnym zaufania do Boga Maryja wyrusza w drogę, której trasy ani niebezpieczeństw nie zna.

Cytując Ewangelię o spokojnej burzy, Papież wskazał na głównego wroga wiary: "Nie inteligencja, nie rozum, jak niestety niektórzy wciąż obsesyjnie powtarzają, ale po prostu strach. Dlatego wiara jest pierwszym darem, który należy przyjąć w życiu chrześcijańskim: darem, który musimy przyjąć i o który musimy prosić każdego dnia, aby się w nas odnawiał. Może wydawać się małym darem, ale jest darem zasadniczym". W rzeczywistości, podkreślił Franciszek, w dniu chrztu kapłan pyta rodziców: "O co prosicie Kościół Boży?", na co oni odpowiadają: "O wiarę, chrzest". "Dla chrześcijańskiego ojca, świadomego otrzymanej łaski, jest to dar, o który musi prosić także dla swojego dziecka: wiara. Dzięki niej ojciec wie, że nawet pośród życiowych prób jego dziecko nie utonie w strachu. Wie również, że kiedy nie będzie już miało ojca na tej ziemi, nadal będzie miało Boga Ojca w niebie, który nigdy go nie opuści. Nasza miłość jest krucha, tylko miłość Boga zwycięża śmierć" - kontynuował papież.

Na zakończenie papież zaprosił wszystkich obecnych do wypowiedzenia słów: "Panie, przymnóż nam wiary".

Na zakończenie audiencji Ojciec Święty nie zapomniał poprosić o modlitwę w intencji pokoju, wspominając o wojnach na Ukrainie, w Izraelu, Palestynie i Rohingya w Mjanmie, a także o ofiarach powodzi w Kenii.

Poprosił również o wstawiennictwo św. Józefa Robotnika, aby wzmocnić naszą wiarę.

Inicjatywy

Paul Christian Tsotie: "Opieka paliatywna jest pilnie potrzebna w Afryce Środkowej".

Kameruńskie Stowarzyszenie Opieki Paliatywnej "Soigner la Vie" (SLV) zostało zaprezentowane w Hospital de Cuidados Laguna w Madrycie, w obecności ambasadora Kamerunu w Hiszpanii, Paulina Godfrieda Yangi, oraz przedstawicieli Konga, Nigerii i Gambii. Paul Christian Tsotie, prezes SLV, powiedział Omnes, że opieka paliatywna jest potrzebna w Kamerunie i Afryce Środkowej, a eutanazja jest postrzegana jako "świętokradztwo".

Francisco Otamendi-1 maja 2024 r.-Czas czytania: 5 minuty

Republika Kamerunu to środkowoafrykańskie państwo o powierzchni prawie pół miliona kilometrów kwadratowych, z 28 milionami mieszkańców, w 40 procentach chrześcijan (katolików i protestantów), 20 procentach muzułmanów i około 40 procentach animistów. Kraj graniczy z Gwineą Równikową, Gabonem, Republiką Konga, Republiką Środkowoafrykańską, Czadem i Nigerią na zachodzie.

Znany ze swojej różnorodności geologicznej i kultury, na przykład muzyki, a także ze sportu, który pięciokrotnie wygrał Puchar Narodów AfrykiKamerun, drugi po Egipcie (7), jest jedną z czterech afrykańskich drużyn, obok Ghany, RPA i Maroka, które dotarły do ćwierćfinału Mistrzostw Świata w piłce nożnej.

Podczas imprezy inauguracyjnej w Madrycie "Soigner la Vie  ("W trosce o życie") wzięli udział ludzie z pół tuzina krajów afrykańskich. Oprócz ambasadora Kamerunu w spotkaniu wzięli udział m.in. przedstawiciele Konga, Nigerii, Gambii, a także Senegalu i Maroka. Ambasador Kamerunu w Hiszpanii, Paulin Godfried Yanga, chciał wesprzeć inicjatywę poprzez rozpowszechnienie stowarzyszenia wśród społeczności kameruńskiej w Hiszpanii, jako prawdziwych bohaterów pomagających swoim rodakom w trudniejszych sytuacjach..

Kolejna "Lagune" w Kamerunie

Gospodarz, dyrektor generalny Hospital de Cuidados LagunaDavid Rodríguez-Rabadán wyjaśnił związek między Laguną a "Soigner la Vie" w zakresie pomocy i szkolenia, aby zapewnić, że w przyszłości za kilka lat w Kamerunie pojawi się kolejna "Laguna". 

Encarnación Pérez Bret, doktor pielęgniarstwa i antropologii społecznej, pielęgniarka Specjalista opieki paliatywnej z Laguna wyjaśnił "potrzebę promowania opieki paliatywnej jako pierwszego sposobu walki z eutanazją" oraz pilną potrzebę promowania "kultury opieki paliatywnej" w Afryce, gdzie jest ona wciąż w powijakach. 

Podczas prezentacji, prowadzonej przez aktorkę i pisarkę Evę Latondę, głos zabrali również przedstawiciel Soigner La Vie w Hiszpanii Pablo Pérez-Tomé, lekarz Javier Sánchez Ayuso oraz wolontariusze Steve Kommengne i Juan Luis García Hermoso, który jest wolontariuszem od prawie 25 lat i który po raz pierwszy w życiu, w wieku 70 lat, pojechał do Jaunde, aby pomóc przez kilka miesięcy. Świadectwo pisarza Isabel Sanchez z Kolumbii. Autor książki "Dbanie o siebie".chciał wesprzeć tę inicjatywę. 

Aby wyjaśnić pracę wykonaną do tej pory przez SLV, prezes Soigner La Vie, Paul Christian Tsotie (Jaunde, 1989), interweniował z Kamerunu i rozmawiał z Omnes o opiece paliatywnej w swoim kraju i w Afryce. Tsotie jest pielęgniarzem specjalizującym się w opiece paliatywnej i leczeniu bólu z 10-letnim doświadczeniem oraz profesorem nadzwyczajnym w Szkole Nauk o Zdrowiu Katolickiego Uniwersytetu Afryki Środkowej (ESS-UCAC).

Jakie są cele SLV w Kamerunie?

- Szerzenie kultury medycyny bólu i opieki paliatywnej w Kamerunie i Afryce Środkowej poprzez szkolenia/edukację i promocję opieki paliatywnej oraz zapobieganie chorobom przewlekłym, głównie nowotworom.

Globalne zapotrzebowanie na opiekę paliatywną.

- Według Global Atlas of Palliative Care, ponad 56,8 miliona osób na całym świecie potrzebuje opieki paliatywnej każdego roku, w tym 31,1 miliona przed i 25,7 miliona pod koniec życia. Większość (67,1 %) to dorośli w wieku powyżej 50 lat, a co najmniej 7 % to dzieci. Większość (54,2 %) to osoby nieumarłe, które potrzebują opieki paliatywnej przed ostatnim rokiem życia.

Obciążenie poważnymi chorobami i cierpieniem związanym ze zdrowiem oraz związane z tym zapotrzebowanie na opiekę paliatywną jest ogromne. Jednak większość potrzebujących nie ma dostępu do opieki paliatywnej, zwłaszcza w krajach o niskim i średnim dochodzie (LMIC). Większość dorosłych potrzebujących opieki paliatywnej (76 %) mieszka w krajach LMIC, a największy odsetek w krajach o niskich dochodach. Choroby niezakaźne odpowiadają za prawie 69 % potrzeb dorosłych.

Które choroby i obszary świata wymagają największej opieki paliatywnej?

- Wśród osób dorosłych najbardziej uciążliwymi chorobami i stanami wymagającymi interwencji w zakresie opieki paliatywnej są nowotwory, HIV/AIDS, choroby naczyniowo-mózgowe, demencja i choroby płuc.

Na regiony zachodniego Pacyfiku, Afryki i Azji Południowo-Wschodniej przypada ponad 64 % dorosłych potrzebujących opieki paliatywnej, podczas gdy na regiony Europy i Ameryki przypada 30 %, a na region wschodniego wybrzeża Morza Śródziemnego 4 %.

Największe zapotrzebowanie w przeliczeniu na populację występuje w regionie afrykańskim (w związku z wysoką zachorowalnością na HIV/AIDS), a następnie w regionach europejskich i amerykańskich ze starszymi populacjami.

W prawie wszystkich regionach świata dorośli, u których zapotrzebowanie na opiekę paliatywną wynika z chorób niezłośliwych, stanowią największe zapotrzebowanie, a na drugim miejscu plasują się nowotwory. Jedynie w regionie afrykańskim HIV/AIDS dominuje nad chorobami nowotworowymi i nienowotworowymi.

A w Kamerunie?

- Według Narodowego Strategicznego Planu Walki z Rakiem (PSNLCa) na lata 2020-2024, odnotowuje się 15 700 nowych przypadków rocznie, z czego 9 335 to kobiety; 80 % nowych przypadków jest diagnozowanych późno i prawie wszystkie umierają w ciągu roku; odnotowuje się 10 533 zgonów rocznie; według "ecancermedicalscience" 78 125 osób potrzebuje opieki paliatywnej, tj. 3 100 pacjentów z HIV i 75 000 przypadków związanych z rakiem. Co więcej, istnieje niewiele organizacji zajmujących się tą dziedziną medycyny, co nie jest zbyt atrakcyjne.

Ambasador Kamerunu w Hiszpanii (w środku) podczas prezentacji Soigner La Vie @Carlos de la Calle

Jak postrzegasz świadomość i szkolenia w zakresie opieki paliatywnej?

- Stowarzyszenie Soigner La Vie, wraz z innymi stowarzyszeniami, takimi jak Vopaca, Adespa, Alternative Santé i Santo Domingo, prowadzi działania uświadamiające, szkoleniowe i edukacyjne, a także kampanie w szkołach, rodzinach i społecznościach, aby informować masy o kwestii opieki paliatywnej.

Dostęp do opioidów i innych leków przeciwbólowych jest problemem...

- Dostęp do opioidów, takich jak morfina, jest prawdziwym problemem w Kamerunie. Podejmowane są wysiłki w tym zakresie. Morfina w roztworze doustnym jest dostępna od kilku miesięcy, ale ten środek przeciwbólowy pozostaje niedostępny, biorąc pod uwagę wyrażone zapotrzebowanie. Dotyczy to nie tylko Kamerunu, ale całej Afryki. Dostęp do innych leków przeciwbólowych jest względny.

Afryka odrzuca eutanazję, czy to prawda?

- W Afryce życie ma kulturowo święty charakter i wszystkie kraje afrykańskie uważają kwestię eutanazji za prawdziwe świętokradztwo.

Na zakończenie krótka rozmowa z Paulem Christianem Tsotie. Warto przypomnieć, że w prezentacji SLV w Hiszpanii pomogły takie podmioty jak m.in. Fundacja "Przyjaciele Monkołaz jej dyrektorem Enrique Barrio, Fundacja Vianorte-Laguna oraz Fundacja La Vicuña ARBOR VITAE i IDOC i FTIH. Fundacja Adeste, Fundacja Recover i francuska Fundacja Adespa również były w pewien sposób obecne ze swoim wsparciem. 

AutorFrancisco Otamendi

Dziewica Maryja, kluczowa postać w historii zbawienia

W Maryi Dziewicy rozpoczyna się nowotestamentowa historia zbawienia, a w Niej przenosimy się także do jej końca, ponieważ jest Ona w stanie zaświadczyć o tym, co obiecał Jej anioł: że Królestwo Jej Syna nigdy się nie skończy.

1 maja 2024 r.-Czas czytania: 4 minuty

Kiedy ukochana osoba odchodzi, zastanawiamy się nad jej spuścizną, a najbliżsi otrzymują jej rzeczy w testamencie lub w dorozumianej umowie. Przybywając na Kalwarię, ogołocony nawet ze swoich ubrań, bez zapewnionego miejsca pochówku (tylko tego użyczonego przez Józefa z Arymatei), czym byłby testament napisany przez Józefa z Arymatei? Jezus z Nazaretu? Wola Jezusa jest zapisana w John 1926-27: "Niewiasto, oto syn twój. Synu, oto matka twoja".

Bogactwa Maryi Dziewicy

W Ewangelii Łukasza, rozdział 1, werset 26, anioł Gabriel zostaje wysłany do Nazaretu, aby przerwać 400 lat milczenia Boga słowami: "Raduj się, Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą. Nie bój się, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz syna, któremu nadasz imię Jezus i będzie nazwany Synem Najwyższego". 

Maryi powierzono najważniejszą istotę w stworzeniu, aby poczęła, pielęgnowała, chroniła, uformowała i wprowadziła go w jego nadprzyrodzone przeznaczenie. Przez wszystkie te lata prowadziła w swoim sercu dziennik wspomnień, do którego później sięgali uczniowie, ewangeliści i historycy. 

Pamiętajmy, co mówi Łukasz 1:3: "Po dokładnym zbadaniu wszystkiego od początku postanowiłem, drogi Teofilu, spisać tę relację w uporządkowany sposób. W ten sposób będzie można zweryfikować słuszność nauk, które otrzymaliśmy". 

Łukasz, autor tej Ewangelii między 59 a 63 r. n.e., z pewnością przeprowadził wywiady z tymi, którzy znali Maryję osobiście, aby dotrzeć do źródła historii Jezusa i potwierdzić jej ważność. Kiedy czytamy Ewangelię Łukasza, 1, 26-28, zdajemy sobie sprawę, że w wizycie anioła u Maryi z Nazaretu ujawnia się wielkie znaczenie włączenia Maryi w historię zbawienia: jest ona pierwotnym świadkiem boskiego pochodzenia Jezusa.

Bez świadectwa Maryi nie mielibyśmy dowodów na to, że ten Jezus, urodzony w Betlejem, który głosił cuda i cuda w całym regionie, nie był tylko kolejnym prorokiem, nie tylko innym sprawiedliwym lub cudownym człowiekiem, ale jedynym i prawdziwym Synem Bożym. Bez świadectwa Marii nasza wiara w prawdziwą istotę i tożsamość Jezusa Chrystusa jest zachwiana. Nikt inny nie mógł zaświadczyć, że Jezus jest Synem Bożym, jak tylko matka, która poczęła Syna Bożego.

Potrzebujemy Dziewicy Maryi

Bóg spotyka swoją pannę na jałowej ziemi górnej Galilei. Anioł Gabriel przerywa jej życie pełne duchowych poszukiwań, aby wprowadzić ją w życie pełne wielkich nadprzyrodzonych spotkań. 

Obecność Maryi w Ewangeliach czyta się jak wersety w psalmach: każdy werset wiele nam mówi. Każda interwencja Maryi potwierdza przepowiedziany moment: Ona jest łącznikiem między mesjańskimi tęsknotami a obietnicą Ojca; łącznikiem między starym przymierzem a nowym przymierzem, między dziećmi prawa a dziećmi łaski. 

Jeśli podążymy śladami Marii i jej obecności w Ewangelii, zauważymy prorocze znaki, które wskazują na jej syna jako długo oczekiwanego Mesjasza. 

Historia rozpoczyna się od cudu dokonanego na świętej Elżbiecie, która reprezentowała dzieci starego przymierza, Starego Testamentu, których serca były niepłodnymi łonami, które nie mogły otrzymać ani począć łaski Bożej. 

Maryja reprezentuje dzieci Nowego Przymierza - serca płodne i posłuszne "nasieniu Bożemu", odrodzeniu nowej historii. 

"Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona". Łukasza 1:42. "Błogosławiona jesteś, bo uwierzyłaś, że spełnią się w tobie obietnice Boże". Jest to zapowiedź przyszłych łask. Maryja reprezentuje tych, którzy uwierzą, nawet nie widząc.

Ewangelia radości

Maryja ewangelizuje swoim przykładem, ucząc nas bezwarunkowego zaufania Bogu, odpowiadając na każde zaproszenie i propozycję: "Niech mi się stanie według słowa Twego"; tak jak 30 lat później Jej Syn uczy nas modlitwy, mówiąc: "Bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi".

W Maryi zaczyna się historia zbawienia Nowego Testamentu i w Niej jesteśmy przeniesieni do końca historii zbawienia, ponieważ jest Ona w stanie zaświadczyć o tym, co obiecał Jej anioł: że Królestwo Jej Syna nie będzie miało końca. Innymi słowy, zostanie On ukoronowany na Króla królów i Pana panów!

Od Maryi uczymy się żyć wiarą bez ograniczeń i przeszkód. Jeśli jest ktoś, kto mógłby nam potwierdzić, że dla naszego Boga nie ma rzeczy niemożliwych, to jest to właśnie Ona. Dlatego musimy odważyć się na kroki wiary w całkowitym zaufaniu. "Tak" Maryi przeważa nad "nie" tak wielu osób, które odrzuciły Boże wezwanie w swoim życiu. 

Maryja ewangelizuje nas również w swoim Magnificat z Ewangelii Łukasza 1, 46-55, zapewniając nas, że nasze pustki zostaną zamienione w łaski, nasze smutki w radości, głód głodnych zostanie zaspokojony, upadli zostaną podniesieni silnym ramieniem, a pokorni zostaną wywyższeni.

Obecność Maryi 

Dziś nadal potrzebujemy obecności i nawiedzenia Maryi, aby dzieci mogły skakać z radości w łonach swoich matek i żyć. 

Nadal potrzebujemy obecności i rozeznania Maryi, aby dostrzec nasze zewnętrzne niedociągnięcia i wewnętrzne pustki, a dzięki Jej wstawiennictwu zamienić wodę w wino. 

Nadal potrzebujemy obecności i mądrości Maryi, aby nadal ewangelizowała nas słowem i milczeniem, abyśmy tak jak Ona mogli odczuwać pełną nadzieję, okazywać bezwarunkowe poddanie, niewyczerpaną wiarę, odwagę w cierpieniu, pokój w przeciwnościach, poczucie zysku w stracie i nadprzyrodzony cel w życiu.

AutorMartha Reyes

Doktor psychologii klinicznej.

Reformy "San José".

W święto św. Józefa Robotnika myślę o braku renowacji w moim wewnętrznym domu: o potrzebie naprawienia wyszczerbień, które pozostawiło we mnie życie.

1 maja 2024 r.-Czas czytania: 3 minuty

Józefa Robotnika, który tradycyjnie utożsamiany jest z cieślą, ale był kimś znacznie więcej; był "τέκτων". Czy wiesz, co to oznacza?

Aby poznać urząd świętego Józefa, męża Maryi, musimy poszukać wzmianki w Ewangelii według świętego Mateusza, która opowiada o tym, jak po usłyszeniu, jak mieszkańcy jego miasta mówią do Jezusa z taką mocą i mądrością, nie mogli w to uwierzyć i zadawali sobie pytanie: "Czy to nie jest syn cieśli? W ten sposób tradycyjnie tłumaczy się grecki termin "τέκτων (tekton)", w którym zostały napisane Ewangelie, ponieważ był to powszechny język we wschodniej części Morza Śródziemnego w czasach Jezusa.

Pytanie brzmi: czy zdefiniowalibyśmy tekton jako to, co dziś rozumiemy jako stolarza? Odpowiedź brzmi: nie. Dzisiejszego cieślę określilibyśmy jako kogoś, kto zajmuje się wyłącznie stolarką. I odróżnilibyśmy stolarza (który buduje konstrukcje, pracuje z dużymi belkami itp.), od stolarza meblowego (który wykonuje i instaluje drzwi, szafy, meble kuchenne...), od stolarza (który rzeźbi, kształtuje i obraca drewno...).

A tekton był tym wszystkim, ale o wiele więcej, ponieważ słowo to oznacza osobę, która wykonuje szeroki zakres prac fizycznych, które dziś należałyby do kategorii prac murarskich, w tym wszystkie zadania budowlane, a nawet rzeźbienie w kamieniu. Jest, jak powiedzielibyśmy dzisiaj, złotą rączką, rzemieślnikiem, osobą o dużej wiedzy i umiejętnościach w zakresie rzemiosła związanego z budownictwem.

Ale co z Jezusem, czy on również był złotą rączką? Jedna z rabinicznych sentencji głosi, że "kto nie uczy syna rzemiosła, uczy go kraść", więc możemy założyć, że Jezus podążał za zwyczajami swojego ludu i nauczył się rzemiosła od swojego Ojca. I mam na myśli jego Ojca, dużymi literami, ponieważ (zbieg okoliczności!) jego prawdziwy Ojciec jest również przedstawiony w Księdze Rodzaju jako rzemieślnik, który dzięki umiejętnościom swoich rąk zbudował wszechświat i ukształtował ludzi i zwierzęta.

Łatwo jest wyobrazić sobie Józefa i Jezusa w ich warsztacie, piłujących dużą belkę, a wkrótce potem Józefa, próbującego delikatnie usunąć drobinę trocin, która przypadkowo wpadła do oka chłopca; łatwo jest zobaczyć chłopca szczotkującego i szlifującego jarzmo, jak nauczył go ojciec, aby było gładkie i nie raniło szyi wołu sąsiada lub rzeźbiącego kamień, który architekci odrzucili, ponieważ nie był całkiem doskonały, aby przekształcić go dwoma pociągnięciami dłuta w kamień węgielny nowego budynku; Łatwo jest zobaczyć Jezusa jako dorosłego i Józefa, z buzdyganem w ręku, burzącego fasadę synagogi w Nazarecie, która zgniła od wilgoci, i odbudowującego ją, zgodnie z prośbą faryzeuszy, z szerszymi drzwiami, ponieważ oryginalne były zbyt wąskie, aby mogli wygodnie wejść w swoich wystawnych szatach.

Tradycja kościelna widziała również Jezusa Chrystusa działającego ramię w ramię jako tekton, tym razem obok Boga Ojca i jako druga osoba Trójcy Świętej, w następującym fragmencie z Księgi Przysłów: "Gdy zakładał niebiosa, byłem tam; gdy kładł sklepienie na powierzchni głębin; gdy mocował chmury na wysokości i utrwalał głębokie źródła; gdy wyznaczał granicę morzu, którego wody nie przebiją jego rozkazu; gdy kładł fundamenty ziemi, byłem obok niego jako architekt i dzień po dniu sprawiałem mu radość, cały czas bawiłem się w jego obecności: bawiłem się piłką ziemi, a moje rozkosze są z synami ludzkimi ".

W uroczystość Świętego Józefa Robotnika myślę o braku remontów w moim domu: o potrzebie naprawienia tych odprysków, które zostawiło mi życie, o pilnej potrzebie zburzenia tych ścian, które zbudowałem przeciwko innym, o otwarciu okna w tym pokoju, który jest trochę smutny i o zrobieniu kilku dobrych półek, które pozwolą mi uporządkować bałagan, który czasami powoduję. Znam kilku dobrych majsterkowiczów, którzy na pewno mi pomogą. Jeśli jesteś taki jak ja, zostawiłem tutaj ich numer. Zadzwoń do nich. Są niezawodni.

AutorAntonio Moreno

Dziennikarz. Absolwent Nauk o Komunikacji oraz licencjat z Nauk o Religii. Pracuje w diecezjalnej delegaturze ds. mediów w Maladze. Jego liczne "wątki" na Twitterze dotyczące wiary i życia codziennego cieszą się dużą popularnością.

Watykan

Papież modli się o formację zakonników i seminarzystów

Papież Franciszek chce, aby katolicy modlili się w maju o formację zakonnic, seminarzystek i zakonników na całym świecie.

Paloma López Campos-30 kwietnia 2024-Czas czytania: 2 minuty

Papież Franciszek prosi katolików, aby dołączyli do niego w modlitwie o formację "ludzką, duszpasterską, duchową i wspólnotową" dla osób zakonnych i świeckich w maju. seminarzyści.

Jak zwykle Światowa sieć modlitewna papieża upublicznił intencję modlitewną papieża. Po kwietniowym miesiącu poświęconym kobietom, Ojciec Święty chce skupić się na "drodze powołania" zakonnic, seminarzystek i zakonników.

Dzięki odpowiedniej formacji we wszystkich obszarach osoby, Biskup Rzymu chce, aby ci, którzy całkowicie oddali swoje życie Chrystusowi, byli "wiarygodnymi świadkami Ewangelii". Ponieważ, podkreśla Papież, "dobry kapłan, zakonnica, musi być przede wszystkim mężczyzną, kobietą, uformowanym, działającym dzięki łasce Bożej". W ten sposób, kontynuuje w swoim przesłaniu, będą oni "ludźmi świadomymi swoich ograniczeń i gotowymi do prowadzenia życia modlitwy, poświęcenia się świadectwu Ewangelii".

Szkolenie zorientowane na przyszłość

Formacja jest jednym z kluczy, na które Franciszek często kładzie nacisk i ostrzega, że "nie kończy się ona w konkretnym momencie, ale trwa przez całe życie". Jest to aspekt, który często podkreśla, zwłaszcza gdy seminarzyści odwiedzają Watykan i spotykają się z nim.

Zwyczajem jest, że agenda papieża obejmuje audiencje z młodymi mężczyznami przygotowującymi się do kapłaństwa. W dniu 20 kwietnia 2024 r., podczas spotkania ze wspólnotą seminaryjną w Sewilli (Hiszpania), Ojciec Święty poradził seminarzystom, aby "dobrze wykorzystali ten intensywny czas formacji, z Bożym sercem, z otwartymi rękami i wielkim uśmiechem, aby szerzyć radość Ewangelii".

W ten sam sposób papież przyjmuje również wizyty zakonników i zakonnic, których również prosi o dbanie o formację, ponieważ służy ona również przygotowaniu do życia wspólnotowego, które jest "wzbogacające", mówi Franciszek w swoim majowym orędziu, "nawet jeśli czasami może być trudne".

Dzięki trosce o formację, stwierdza papież w swoim przesłaniu, możliwe jest "polerowanie" i "praca", nadawanie "kształtu ze wszystkich stron" każdemu powołaniu, które określa jako "diament w stanie surowym".

Książki

"Mądrość i niewinność", biografia Chestertona

Ediciones Encuentro opublikowało "Wisdom and Innocence", biografię Chestertona autorstwa nawróconego Josepha Pearce'a.

Loreto Rios-30 kwietnia 2024-Czas czytania: 2 minuty

Z okazji 150. rocznicy urodzin G.K. Chestertona, Editions Encounter ukazało się nowe wydanie biografii napisanej przez profesora Josepha Pearce'a, ze wstępem pisarza Enrique Garcíi-Máiqueza.

Biografia jest interesująca przede wszystkim ze względu na autora, nawróconego na katolicyzm po przeczytaniu między innymi Newmana, Chestertona, Hilaire'a Belloca, C.S. Lewisa i J.R.R. Tolkiena. Nie jest to jego jedyna wyprawa w ten gatunek: podpisał również studium "C. S. Lewis and Catholic Church". S. Lewis and the Catholic Church" oraz ważną biografię Aleksandra Sołżenicyna, z którym miał okazję spotkać się osobiście w Moskwie i który zatwierdził książkę po jej ukończeniu.

G. K. Chesterton. Mądrość i niewinność

AutorJoseph Pearce
Redakcja: Encounter
Strony: 604
Madryt: 2024

"Mądrość i niewinność" jest zatem rygorystycznym studium Chestertona, które ponadto stawia jego wiarę chrześcijańską na pierwszym planie, zamiast spychać ją na dalszy plan, jak ma to miejsce w przypadku niektórych biografii postaci chrześcijańskich.

Co więcej, Pearce nie ogranicza się do opowiedzenia historii życia słynnego angielskiego pisarza, ale także zagłębia się w niektóre z jego najważniejszych dzieł.

Niezwykle interesujące są fragmenty dotyczące jego procesu nawrócenia, bo choć Chesterton został katolikiem w 1922 roku, gdy miał 48 lat, to od momentu, gdy zaczął wierzyć w chrześcijaństwo, był na progu Kościoła. W rzeczywistości pierwszy zbiór opowiadań o księdzu Brownie, słynnym katolickim księdzu i detektywie wymyślonym przez Chestertona (opartym na księdzu Johnie O'Connorze, który wiele lat później wysłuchał jego spowiedzi generalnej), został opublikowany w 1910 roku, na wiele lat przed jego nawróceniem, podobnie jak jego słynna "Ortodoksja" z 1908 roku.

Z drugiej strony tekst jest wzbogacony listami i pismami, zarówno samego Chestertona, jak i bliskich mu osób, które oferują różne perspektywy na postać. Przykładem może być list, który pisarz wysłał do swojej matki po tym, jak przeszedł na katolicyzm, w czym wyprzedził go jego młodszy brat Cecil: "Piszę, aby powiedzieć Ci jedną rzecz, zanim powiem komukolwiek innemu, rzecz, która prawdopodobnie postawi nas w sytuacji dwóch nierozłącznych przyjaciół z Oksfordu, którzy 'nigdy nie różnili się niczym poza swoimi opiniami'. [...] Historia sięga daleko wstecz, do pewnego stopnia, ponieważ doszedłem do tego samego wniosku, co Cecil [...] i jestem teraz katolikiem, tak jak on, roszcząc sobie prawo do tego tytułu przez długi czas w sensie anglokatolickim. [...] Te rzeczy nie psują relacji tych, którzy kochają się nawzajem tak bardzo jak my; a już najmniej wtedy, gdy nie wiązały się z najmniejszą różnicą uczuć między Cecilem a nami. [...] Inną rzeczą, którą chciałem ci powiedzieć, jest to, że wszystko to wyszło ode mnie i nie było nagłym i sentymentalnym impulsem. [...] Myślę, że to prawda" ("Mądrość i niewinność", s. 350-351).

Krótko mówiąc, ta biografia jest interesująca nie tylko dla stałych czytelników Chestertona, ale także dla tych, którzy chcą dowiedzieć się więcej o nim, ówczesnym społeczeństwie angielskim i jego procesie nawrócenia na katolicyzm.

Kultura

Krzyżackie Święte Pole w Rzymie

Odkąd Karol Wielki założył "Schola Franconia" obok kościoła św. Piotra, cmentarz przeszedł wiele zmian i obecnie mieści nie tylko cmentarz, ale także budynki Arcybractwa, Papieskiego Kolegium Niemieckich Kapłanów i Rzymskiego Instytutu Towarzystwa Naukowego Görres.

José M. García Pelegrín-30 kwietnia 2024-Czas czytania: 4 minuty

Campo Santo Teutonico (i Flamandzki, jak jest oficjalnie nazywany) jest nie tylko domem dla całkowicie otoczonego murem "niemieckiego" cmentarza w Rzymie, ale także dla wielu powiązanych budynków. Jego historia sięga czasów Karola Wielkiego, kiedy to papież Leon IV podarował tę ziemię królowi Franków z okazji jego cesarskiej koronacji w Rzymie w Boże Narodzenie 800 roku.

Karol Wielki założył w Rzymie "Schola Franconia", jedną z wielu regionalnych organizacji, które zapewniały zakwaterowanie pielgrzymom i rodakom z określonego regionu lub obszaru językowego, które były rozproszone po całym mieście, a w szczególności wokół Bazyliki Świętego Piotra. Schola ta wkrótce połączyła się z cmentarzem, który istniał w murach Watykanu dla niemieckojęzycznych pielgrzymów od końca VIII wieku.

Należy zauważyć, że mówienie o języku "niemieckim" w VIII i IX wieku jest anachroniczne, ponieważ "Frankowie", pochodzący z królestwa i imperium Karola Wielkiego, w tamtych stuleciach byli rozproszeni na większości dzisiejszych terytoriów Francji, Niemiec, Belgii, Holandii i północnych Włoch (dawne królestwo Langobardów). Dlatego termin "teutoński" jest bardziej precyzyjny, obejmując nie tylko dzisiejszych Niemców (tedeschi w języku włoskim, tudesco w staroangielskim), ale także wszystkich żyjących na historycznym niemieckojęzycznym obszarze kulturowym; z kolei włoski termin "fiamminghi" obejmuje dzisiejszych Flamandów i Holendrów.

Bliskie relacje między "Niemcami" a Rzymem rozpoczęły się jednak i miały być kontynuowane, gdy po podziale Imperium Karolińskiego na trzy królestwa na mocy traktatu z Verdun w 843 r., królestwo wschodniofrankijskie stało się Cesarstwem Rzymsko-Germańskim na początku X wieku pod rządami tak zwanych Ottonów: Wraz z Ottonem I (królem od 936 r., cesarzem od 962 r.) rozpoczyna się tradycja koronowania niemieckiego króla przez papieża na cesarza (Świętego) Cesarstwa Rzymsko-Germańskiego, która będzie kontynuowana do 1530 r.: Karol V (Karol I Hiszpański) był ostatnim niemieckim królem, który otrzymał koronę cesarską od papieża, chociaż koronacja odbyła się w Bolonii, a nie w Rzymie.

XIV-XVI wiek

Instytucja "krzyżackiego Świętego Pola" obejmowała nie tylko cmentarz, ale także kościół i przyległe budynki. Jednak podczas schizmy zachodniej (1378-1417) kompleks doznał znacznych zniszczeń. Dopiero w połowie XV wieku Friedrich Frid, pochodzący z Magdeburga, przywrócił tradycję grzebania pielgrzymów pochodzenia niemieckiego na Świętym Polu Krzyżackim i naprawił istniejące budynki.

Zgromadził wokół siebie grupę niemieckich i flamandzkich pomocników, co doprowadziło do założenia w 1454 r. Bractwa Ubogich Dusz, skupiającego się na zapewnieniu godnego miejsca spoczynku dla pielgrzymów, a także chrześcijańskim upamiętnianiu zmarłych, utrzymaniu służby kościelnej, opiece nad pielgrzymami oraz opiece nad potrzebującymi i chorymi rodakami.

Ziemia należąca do kanoników św. Piotra została przekazana bractwu. Obecny kościół Santa Maria della Pietà został konsekrowany w jubileuszowym roku 1500. W 1579 r. papież Grzegorz XIII podniósł bractwo do rangi Arcybractwa Matki Bożej Bolesnej w "Campo Santo dei Alemani e Flemish".

XIX - XX w.

Kiedy w XIX wieku w Rzymie zaczęły pojawiać się liczne schroniska niekościelne, zapotrzebowanie na schroniska dla pielgrzymów przestało istnieć, przynajmniej w takim samym stopniu jak wcześniej. Podniosło to kwestię nowoczesnego wykorzystania "Campo Santo". W tym samym czasie archeologia chrześcijańska stała się dyscypliną naukową i doświadczyła znacznego wzrostu. Ponadto, wraz z pruskim Kulturkampfem (lub "bitwą kulturową") przeciwko katolicyzmowi, Rzym stał się schronieniem dla niemieckich duchownych, którzy nie mogli pracować w Rzeszy Niemieckiej.

W 1876 r. w Campo Santo założono Kolegium Kapłańskie jako ośrodek studiów z biblioteką i kolekcją paleochrześcijańską pod rektoratem Antona de Waala (1873-1917). Kilka lat później, w 1888 roku, swoją siedzibę założył tam również Instytut Rzymski Towarzystwa Badawczego Görresa. Budynki zajmowane przez obie instytucje zostały bezpłatnie udostępnione przez Arcybractwo. Wraz z utworzeniem Państwa Watykańskiego w 1929 r. na mocy Traktatów Laterańskich, Campo Santo otrzymało status eksterytorialny. W latach 1943/44, podczas niemieckiej okupacji Rzymu, schronienie znalazło tam około 50 osób.

Po II wojnie światowej Arcybractwo, Kolegium Kapłańskie i Instytut Görresa wznowiły wieloletnią współpracę. Campo Santo przeżyło gwałtowny rozkwit, co znalazło odzwierciedlenie w zakrojonej na szeroką skalę renowacji i rozbudowie budynków w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku. Pod długim rektoratem Erwina Gatza (1975-2010), który był również dyrektorem Instytutu Görresa, rozpoczęła się faza konsolidacji instytucjonalnej i profilowania akademickiego.

Krzyżackie Święte Pole w Rzymie
Papież Franciszek odprawia Mszę św. w kaplicy Campo Santo Teutonico w Święto Zaduszne ©CNS photo/Vatican Media

Święty obóz krzyżacki dzisiaj

Obecnie, oprócz całkowicie otoczonego murem "cmentarza niemieckiego", na cmentarzu znajduje się kościół Santa Maria della Pietà, siedziba Arcybractwa Matki Bożej Bolesnej (Mater Dolorosa) Niemców i Flamandów, właściciela krzyżackiego Świętego Pola, a także Papieskie Kolegium Niemieckich Kapłanów i Rzymski Instytut Towarzystwa Naukowego Görres.

Chociaż jest to jedyny cmentarz w obrębie murów Watykanu i znajduje się tuż obok Bazyliki Świętego Piotra, nie jest częścią Watykanu, ale terytorium Włoch: Traktaty Laterańskie z 1929 r. uczyniły go eksterytorialnym posiadaniem Stolicy Apostolskiej. Jednak dostęp do niego jest możliwy tylko przez terytorium Watykanu.

Zarówno cmentarz, jak i kościół Święty obóz krzyżacki Kościół można zwiedzać codziennie w godzinach od 9.00 do 12.00 (z wyjątkiem środy, podczas audiencji papieskiej). Istnieje również możliwość uczestniczenia we mszy świętej odprawianej w kościele - z wyjątkiem sierpnia - codziennie o godzinie 7.00 (w niedziele o godzinie 10.00).

Więcej
Kultura

José Tolentino Mendonça lub warunki istnienia

Chociaż żaden hiszpański wydawca nie opublikował do tej pory minimalnej próbki poezji Tolentino Mendonça, jest on jednym z najbardziej reprezentatywnych głosów najnowszej portugalskiej poezji lirycznej, na równi z najbardziej prestiżowymi poetami portugalskojęzycznymi. W Hiszpanii jest znany ze swoich esejów, z których niektóre zostały opublikowane w kilku wydaniach.

Carmelo Guillén-30 kwietnia 2024-Czas czytania: 5 minuty

"Nie teoretyzuję: obserwuję. Nie wyobrażam sobie: opisuję. Nie wybieram: słucham".Podejście to stanowi punkt wyjścia dla poezja autorstwa Tolentino Mendonçaktóry zajmuje się, według jego własnych słów, ".warunki istnienia".. W ten sposób usprawiedliwiam jego poezję liryczną, która, mając kulturalną podstawę, zadziwia wymownym i precyzyjnym stylem, wykorzystaniem obrazów wizualnych i zdolnością do integrowania elementów z bardzo różnych źródeł w swoich kompozycjach, a także włączania aspektów własnego życia, bez imienia Boga - co jest często oczekiwane, gdy znana jest jego biografia - pojawia się lub rodzi pomysł, że można go uznać za ewidentnie religijnego poetę, a tym bardziej w celach moralizatorskich. 

Co więcej, zapytany, dlaczego w jego wersetach nie ma prawie żadnych wyraźnych odniesień do boskości - które są, są - odpowiedział: "... w jego wersetach nie ma wyraźnych odniesień do boskości.Wierzę, że Bóg jest wszędzie. Im bardziej materialny, tym bardziej duchowy. Zawsze wolę otwarty język, nawet ryzykując dwuznaczność, niż wąski język niezdolny do wyrażenia złożoności. Przyznaję, że czasami moją największą trudnością jest znalezienie śladu Boga w typowych duchowych dyskursach. Wszystko, co próbuje udomowić Boga, oddala się od go". Dlatego, gdybym miał zdefiniować jego poezję, powiedziałbym, że jest ona humanistycznym wyrazem szczególnego poetyckiego credo, rozświetlonego przez lekturę jego esejów, w których, niczym palimpsest, nakładają się liczne warstwy kulturowe, z którymi nieustannie dialoguje, dlatego jest tak sugestywna pod względem możliwości interpretacyjnych.

Jak pojedynczy płomień

Ten intertekstualny świat jest narzędziem retorycznym, na którym opracowuje poetykę opartą na zgiełku codziennego życia, ze szczególnym ".uwaga na rzeczywistość, niestrudzona uwaga, wrażliwa na to, co widzialne i niewidzialne, słyszalne i niewymowne".Krótko mówiąc, jego twórczość liryczna jest głębokim spojrzeniem na zagadki, blizny i nadzieje zawiłej egzystencji człowieka. Dlatego czytając jego wiersze, wiemy, że mówią one o kluczowych tematach związanych z kondycją ludzką i że obejmują to, co materialne i duchowe w pełnej wzajemnej zależności, pokazując w ten sposób, że poezja jest przestrzenią, w której nie ma granic i gdzie wzniosłe i niskie, naturalne i sztuczne, to, co było i to, co jest, pasują do siebie: "...".Wiersz może zawierać: rzeczy właściwe, rzeczy niewłaściwe, trucizny, które należy trzymać poza zasięgiem / wycieczki po kraju [...] / wojnę domową / płytę Smithów / prądy oceaniczne zamiast prądów literackich".pisze w Grafitto jeden z wielu przykładów, w których Tolentino Mendonça uwidacznia swój sposób postępowania, gdy podejmuje się napisania wiersza. 

Taki sam tytuł nosi jego poezja zebrana, Noc otwiera mi oczyodnosi się do szerokości wizji oferowanej przez twórczość poetycką; tytuł, który, jak sam poeta stwierdził, odzwierciedla jego "dialekt transgraniczny, ponieważ łączy w sobie odniesienie do piosenki The Smiths [Tolentino Mendonça niewątpliwie odnosi się do piosenki Jest światło, które nigdy nie gaśnieJest światło, które nigdy nie gaśnie"]. z wyraźnym przywołaniem teologii "ciemnej nocy" św. Jana od Krzyża. Profanum i sacrum wznoszą się jak jeden płomień".

Wciąż podróżujący

Na potrzeby tej literackiej wyprawy maderski poeta przedstawia się jako nieruchomy podróżnik: "Stojąc w miejscu odbywamy wielkie podróże".. Jednakże, chociaż pisze swoją poezję w bezruchu, wykazuje się bystrą umiejętnością dostrzegania tego, co ostatecznie zanika z czasem: "...poezja poety jest wierszem tej samej jakości.Nagle przestajemy dostrzegać / głębię pól / wielkie tajemnice / prawdy, które przysięgaliśmy zachować". tego, co pozostawia niezatarty ślad na duszy: "Ale potrzeba lat, by zapomnieć o kimś, kto właśnie na nas spojrzał".Dzięki temu jego poetycka aktywność może być postrzegana jako poszukiwanie siebie, zdecydowanie wzbogacone o interakcję z innymi w budowaniu własnej tożsamości. 

Ta interakcja obejmuje spojrzenie innego, który nie tylko patrzy, ale także jest inny. W tym sensie manifestuje się jako sposób dzielenia się, konfrontacji i zrozumienia ludzkiego doświadczenia, przyczyniając się jednocześnie do współtworzenia wszechświata jego wierszy, dodając warstwy ciemności i piękna. Jest to niewątpliwie kapitalna idea, która rzuca światło na wiele jego kompozycji, bardzo podobna do tej, którą wypowiedział zmarły papież Benedykt XVI, kiedy stwierdził, że: "...wiersz nie jest wierszem, jest wierszem.Tylko służba innym otworzył mi oczy [podkreślenie dodane przez autora artykułu]. co Bóg dla mnie robi i jak bardzo mnie kocha".choć Tolentino Mendonça przedstawia ją w bardziej subtelny sposób, wplatając w retorykę wersów i używając "nocy" jako podmiotu zdania gramatycznego.

Życie ciałem

W każdym razie, jeśli poezja jest dla niego poszukiwaniem, które wymaga bezruchu - i robię, choć bardzo krótko, jeszcze jeden krok w rozwoju jego poetyki - to poszukiwanie to jest możliwe tylko z ciała. Albo mówiąc inaczej: ciało jest miejscem lub sytuacją, w której każdy człowiek jest najbliżej siebie. Chociaż nie jesteśmy tylko ciałem, Tolentino Mendonça wierzy, że w nim i poprzez nie "... jesteśmy ciałem.żyjemy, poruszamy się i istniejemy".ponadto: "Zmysły naszego ciała otwierają nas na doświadczenie Boga w tym świecie", lub jak ogłasza w wierszu Co ciało może: "Żyjemy ciałem, zbiegamy się / w każdej z jego mocy: poruszamy rękami / czujemy zimno, widzimy biel brzóz / słyszymy na drugim brzegu / lub nad leszczyną / krakanie wron".. Ta cielesna świadomość podkreśla znaczenie bycia w pełni połączonym z doznaniami i doświadczeniami somatycznymi, czy to poprzez oddychanie, czy po prostu bycie świadomym wewnętrznych doznań. Jest wiele kompozycji, które w to obfitują, zwłaszcza w jej zbiorze wierszy Teoria granic (2017), gdzie stwierdza: "Ciało wie, jak czytać to, co nie zostało napisane". o "Ciało jest stanem, w którym każdy / oddycha najbliżej siebie".

Szkoła ciszy

Ale to nie koniec jego lirycznego wszechświata. Podobnie jak ciało, cisza jest kolejnym z jego wielkich tematów. W rzeczywistości, w zbiorze wierszy Mak i mnich (2013) poświęca jej nawet serię krótkich tekstów zatytułowanych Szkoła ciszy. Stwierdza on: "Milczeć, aby ludzie mówili". o "Niech twoje milczenie będzie takie, / że nawet myśl o tym nie będzie".pokazując w ten sposób, że istnieje więcej światów niż ten, w którym panuje dyktatura hałasu, a cisza jest formą oporu wobec zgiełku życia".Miejsce walki, poszukiwania i oczekiwania.mówi w jednym ze swoich esejów. "Stopniowo dołączamy do możliwości dawania przestrzeni, otwierania naszego życia na innych, pozwalając, by zamieszkało w nas objawienie inności". I to właśnie tam, w inności, zbiega się cała jego twórczość liryczna, albo z ciszy, albo z ciała, albo z bezruchu, albo z kulturowej intertekstualności, w której porusza się ta poezja, tak bardzo potrzebująca szybkiego tłumaczenia na język hiszpański.

Więcej
Watykan

Papież na Biennale w Wenecji

Raporty rzymskie-29 kwietnia 2024-Czas czytania: < 1 minuta
rzym raporty88

Papież Franciszek odwiedził Biennale w Wenecji 28 kwietnia 2024 roku. Stolica Apostolska ma swój pawilon na tej wystawie pod tytułem "Moimi oczami".

Papież Franciszek wyjaśnił dlaczego: ponieważ wszyscy ludzie potrzebują "spojrzenia i uznania".


AhTeraz możesz skorzystać z rabatu 20% na prenumeratę Raporty Rzymskie Premiummiędzynarodowa agencja informacyjna specjalizująca się w działalności papieża i Watykanu.
Zoom

Papież na weneckich kanałach

Papież Franciszek pozdrawia młodych ludzi z łodzi, która zabrała go z wyspy Giudecca do bazyliki Santa Maria della Salute w Wenecji 28 kwietnia 2024 r.

Maria José Atienza-29 kwietnia 2024-Czas czytania: < 1 minuta
Książki

Światło we mgle. "Teologie okazji", Henri de Lubac

"Theologies of Occasion", tom dwudziestu czterech artykułów teologa Henri de Lubaca, został niedawno opublikowany przez Biblioteca de Autores Cristianos (BAC).

Juan Carlos Mateos González-29 kwietnia 2024-Czas czytania: 5 minuty

Być może pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy ta książka Dlaczego "teologie okazji"? Tom opublikowany niedawno przez BAC składa się z dwudziestu czterech bardzo nierównych prac, które Henri de Lubac (1896-1991) napisał na przestrzeni prawie pół wieku. W 1984 roku, na prośbę swoich czytelników, francuski jezuita zdecydował się opublikować ten zbiór krótkich pism: "Wszystkie zamieszczone tu teksty mają charakter teologiczny. Nie pochodzą one jednak ani z organicznego nauczania na temat jakiegoś centralnego punktu dogmatu lub jego historii, ani z długotrwałych badań nad konkretnym tematem". W innej książce wyznaje również, że "czytelnik był w stanie zdać sobie sprawę, że prawie wszystko, co napisałem, było funkcją okoliczności, często nieprzewidzianych, w pewnym rozproszeniu i bez technicznego przygotowania". Jak słusznie zauważa jego przyjaciel H. U. von Balthasar, obszerna produkcja H. de Lubaca jest "dziełem, które otwiera się swobodnie we wszystkich kierunkach".

Teologie okazji

AutorHenri de Lubac
RedakcjaBAC
Strony: 640
Madryt: 2023

Nazwisko H. de Lubaca jest znane w świecie teologicznym, ale dla niejednego ta książka może być dobrą okazją do uzyskania bardzo kompletnego "światopoglądu" myśli francuskiego jezuity. W teologii H. de Lubaca wyczuwa się żywe zainteresowanie historią i społecznymi aspektami chrześcijaństwa. Tam, gdzie historia była tragiczna i krzywdząca, młody profesor z Lyonu starał się zaoferować słowo rozeznania. Tak więc wiele wydarzeń, których H. de Lubac był świadkiem, charakteryzowało przebieg jego pracy teologicznej, co wyjaśnia ogromną różnorodność jego twórczości - zarówno pod względem tematów, jak i dzieł - rozbieżność, która znajduje odzwierciedlenie również w tej książce. Z tego powodu postaramy się opisać tematyczne jądra każdego z rozdziałów, biorąc pod uwagę "lubacjański porządek" rozdziałów.

W przybliżeniu przyjrzymy się tylko pierwszej i ostatniej części książki "Theologies of Occasion", ponieważ obie są bardzo reprezentatywne dla całej treści.

Pierwsza część, zatytułowana "Teologia i duchowość", składa się z sześciu rozdziałów o charakterze teologicznym i duchowym. Trzy z nich dotyczą bezpośrednio kwestii natury eklezjologicznej i sakramentalnej, dwa inne zajmują się teologią duchowości, a ostatni stanowi cenny wkład w dzieło teologii fundamentalnej:

"Sanctorum communio". W pierwszym rozdziale de Lubac analizuje znaczenie, jakie wyrażenie "komunia świętych" nabrało w tradycji chrześcijańskiej na przestrzeni wieków. Francuski jezuita analizuje zmienność wyrażenia "ciało mistyczne" i jego reperkusje dla relacji między Kościołem a Eucharystią. Dla autora "komunia świętych" oznacza przede wszystkim, że między wszystkimi, którzy należą do Chrystusa, między wszystkimi członkami Jego ciała, istnieje komunia życia, która jest tym, co buduje i podtrzymuje Kościół.

Teologie okazji może pomóc nam odpowiedzieć na niektóre duchowe pytania naszych czasów

"Mistycyzm i tajemnica". Zainteresowanie De Lubaca mistycyzmem stało się źródłem inspiracji do rozeznania wielu innych kwestii teologicznych. Ponieważ nie jest ona owocem ignorancji, ale adoracji, w mistyce chrześcijańskiej "milczenie nie jest na początku, ale na końcu". W przeciwieństwie do innych możliwych dróg, mistyka chrześcijańska jest mistyką podobieństwa, która spogląda na Boga, który wzywa człowieka z jego najgłębszej natury, aby ukierunkować go na siebie: "Bóg nie jest niewysłowiony w tym sensie, że jest niezrozumiały: jest niewysłowiony, ponieważ zawsze pozostaje ponad wszystkim, co można o Nim powiedzieć".

"Wspólnota chrześcijańska i komunia sakramentalna". W podobny sposób jak w pierwszym rozdziale, przedstawia historię rozumienia pojęcia communio-κοινωνία w odniesieniu do Kościoła, ale w tym artykule H. de Lubac próbuje przeciwstawić się tym, którzy obawiali się, że odzyskanie biblijnego i patrystycznego sensu tego pojęcia oznaczałoby obniżenie afirmacji rzeczywistej obecności Chrystusa w sakramencie. Poprzez tę pracę H. de Lubac zaprasza chrześcijanina do zanurzenia się na nowo "w sakramentalnych początkach wspólnoty chrześcijańskiej, w mistycznych źródłach Kościoła".

Ostatnia część, "In memoriam", zawiera dwa artykuły, które "dziękują" jego wielkim przyjaciołom i nauczycielom za wszystko, co otrzymał. Artykuły zatytułowane "Filozof i apostoł" oraz "Miłość Jezusa Chrystusa" są poświęcone pamięci A. Valensina, jego nauczyciela filozofii na Wydziale Katolickim w Lyonie. Auguste Valensin (1879-1953) był jednym z aktorów zaangażowanych w debaty w katolickim świecie intelektualnym w okresie międzywojennym w następstwie kryzysu modernistycznego. Niewątpliwie to sam Valensin wprowadził młodego Lubaca w myślenie M. Blondela. Innym wspólnym frontem, który jeszcze bardziej wzmocnił ich przyjaźń, był sprzeciw wobec totalitaryzmu. Znaczna część ich korespondencji epistolarnej została opublikowana pośmiertnie przez samego H. de Lubaca, na prośbę jego przełożonych.

Ostatnie trzy artykuły w tej części poświęcone są wybitnemu francuskiemu pisarzowi i dyplomacie P. Claudelowi: "O Credo Claudela", "Claudel teolog" i "Dramat powołania". Po swoim nawróceniu religijnym, które miało miejsce 25 grudnia 1886 r., w przeddzień Notre-Dame de Paris, Claudel rozwinął płodną karierę literacką, do tego stopnia, że został uznany za jednego z czołowych katolickich poetów i dramaturgów XX wieku.

H. de Lubac zaczął czytać jego dzieła już w szkole średniej. W rzeczywistości P. Claudel był, obok Ch. Péguy, jednym z ulubionych poetów H. de Lubaca od czasu jego wstąpienia do Towarzystwa Jezusowego. Claudel i Péguy: dwaj poeci teologowie o wyjątkowej randze, zbyt często zapomniani w Kościele. Od ich pierwszego spotkania w 1942 r. H. de Lubac i P. Claudel dzielili wspólne zainteresowanie duchowym wymiarem interpretacji Biblii, opartym na lekturze Ojców Kościoła.

Być może najlepszym sposobem na umiejscowienie tekstu zatytułowanego "On a Claudelian Creed" jest spojrzenie wstecz do jego Wspomnienia, gdzie wyjaśnia: "W przedmowie, którą kiedyś umieściłem przed wyborem tekstów Klaudiusza na temat Credo, starałem się pokazać, za pomocą rzadkich przykładów zaczerpniętych z tego wyboru, jakie bogactwa oferuje dzieło Claudela dla refleksji doktrynalnej, jakie perspektywy, czasem nieoczekiwane [...]. Zdumiewa swoją śmiałością i żywą siłą odnowy, którą inspiruje".

Rozdział zatytułowany "Claudel theologian" jest tekstem wykładu wygłoszonego w Institut Catholique w Paryżu w grudniu 1968 roku. Pesymistyczny posmak niektórych jego notatek wynika być może bardziej z zamieszania i polemik okresu bezpośrednio posoborowego i maja 1968 r. niż z geniuszu Lubaciana. W rzeczywistości jego lament nie opłakuje zaćmienia Claudela, ale wartości religijnych i chrześcijańskich, na których opierała się jego praca.

Wreszcie, artykuł "The Drama of the Call" powstał na podstawie recenzji, którą jezuita napisał o książce A. Beckera pod tym samym tytułem. Książka miała na celu podkreślenie związku twórczości i myśli P. Claudela z wiarą i duchowością chrześcijańską, ilustrując, w jaki sposób poeta podejmował temat boskiego wezwania w swojej lirycznej i dramatycznej twórczości, konfrontując się z głęboko egzystencjalnymi i duchowymi pytaniami.

Pod koniec naszej tematycznej podróży przez dwadzieścia cztery studia, które składają się na niniejszy tom, możemy zobaczyć wielkość tego dzieła, zbudowanego w rytmie pracy i dni, w szerokim zakresie kontekstów i okazji, w których francuski teolog czuje się wezwany do zaoferowania słowa specyficznego dla jego pracy. W tym sensie rozdziały "Teologii okazji" mogą pomóc nam odpowiedzieć na niektóre z duchowych pytań naszych czasów. Ich lektura i studium przyniosą wielką korzyść czytelnikowi, specjaliście - a także amatorowi - w kwestiach teologicznych. Lektura, która jest głęboka i pocieszająca, witalna i spokojna, akademicka i duchowa. Dziękujemy BAC i Fundación Maior za ich zaangażowanie w publikację w języku hiszpańskim.

AutorJuan Carlos Mateos González

Inicjatywy

Ave Maria, miasto na Florydzie "stworzone na miarę" dla katolików

Na Florydzie znajduje się miasto Ave Maria, którego celem jest ułatwienie wszystkim mieszkańcom życia wiarą katolicką we wspólnocie.

Paloma López Campos-29 kwietnia 2024-Czas czytania: 3 minuty

Niewiele osób zna nazwisko Tom Monaghan, ale jeden z jego projektów jest dobrze znany: "Domino's Pizza". Jednak ta franczyza nie jest jedynym dziedzictwem amerykańskiego przedsiębiorcy. Na przełomie XIX i XX wieku Monaghan sprzedał swoją firmę produkującą pizzę i zaczął promować Ave Maria, nieposiadającą osobowości prawnej społeczność inspirowaną katolicyzmem. Termin "społeczność nieposiadająca osobowości prawnej" odnosi się do terytorium, które nie jest zorganizowane z samorządem lokalnym, a w przypadku Florydy należy jurysdykcyjnie do hrabstwa, ale zachowuje pewną niezależność.

Po nawróceniu po przeczytaniu "Mere Christianity" autorstwa C.S. LewisTom Monaghan chciał wykorzystać swoje pieniądze, aby "zabrać jak najwięcej dusz do nieba". Swoją fortunę zainwestował w budowę dużego kościoła, który miał być centrum nowej społeczności. Początkowym planem Monaghana było zbudowanie miasta wyłącznie dla katolików. Czas pokazał jednak, że lepiej było otworzyć drzwi dla ludzi innych wyznań.

Mimo to wszystko, co zbudowano w mieście, ma na celu ułatwienie jego mieszkańcom praktykowania wiary katolickiej. Plan urbanistyczny jest zorganizowany w taki sposób, że łatwo jest spacerować i dostać się do centrum, aby pójść do kościoła. Z drugiej strony ulice noszą imiona świętych lub innych elementów wiary.

Centrum Ave Maria

Kościół Ave Maria w sercu tego terytorium chce być "światłem w ciemności, które oświetla drogę do Jezusa Chrystusa poprzez sakramenty", jak głosi jego strona internetowa. Celem kościoła jest wspieranie życia wspólnotowego wśród katolików, ze szczególnym naciskiem na dawanie innym, czego dowodem jest kościelne muzeum poświęcone świętej Teresie z Kalkuty.

W pobliżu budynku znajduje się kaplica wieczystej adoracji, w której można modlić się przed sakramentalnym Jezusem 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Ponadto parafia oferuje różne kursy szkoleniowe dla dorosłych, młodzieży i dzieci oraz zachęca do tworzenia grup, takich jak Emaus, Legion Maryi czy studia biblijne.

Wnętrze parafii Ave Maria na Florydzie (Flickr / Steve Knight)

Edukacja w Ave Maria

Obecnie w pobliżu znajduje się kilka szkół, trzy prywatne i cztery publiczne. Ponadto założyciel "Domino's Pizza" otworzył również uniwersytet Ave Maria w celu zaoferowania obywatelom wyższego wykształcenia opartego na Magisterium Kościoła Katolickiego.

Uniwersytet chce przekształcić "swoich studentów w następne pokolenie świętych". Na swojej stronie internetowej wyjaśniają, że oprócz znaczenia szkolenia akademickiego, celem jest pielęgnowanie całej osoby, zapewniając studentom i profesorom dostęp do sakramentów, aby mogli "oddawać chwałę Bogu".

W swojej ofercie akademickiej Ave Maria nie różni się zbytnio od innych uniwersytetów. Chociaż oferuje kursy, które można określić jako wyznaniowe, takie jak studia nad rodziną lub studia katolickie, pozwala również studentom zapisać się na kursy takie jak inżynieria komputerowa, języki klasyczne, pielęgniarstwo, fizyka, biochemia lub historia.

Trudna równowaga

Pomimo katolickiego ukierunkowania tej społeczności na Florydzie, w mieście mogą mieszkać również ludzie różnych wyznań - w 2017 r. otwarto pierwszy kościół baptystów. Pierwotny pomysł Monaghana na odciśnięcie katolickiej kultury na Ave Maria w taki sposób, aby nie było możliwości oddzielenia się od niej, został porzucony dawno temu, a dziś przedsiębiorca twierdzi, że Ave Maria jest otwarta dla wszystkich.

Ten zakrojony na szeroką skalę projekt wzbudził jednak wątpliwości wielu osób. Pomijając niektóre kontrowersyjne wypowiedzi Monaghana na przestrzeni lat, są tacy, którzy uważają, że społeczność taka jak ta na Florydzie zaciera granice między religią a polityką. Budowanie miasta w oparciu o wiarę katolicką rodzi pytania o to, czy w aptekach można sprzedawać środki antykoncepcyjne lub czy można potępiać dostęp do pornografii.

Oprócz tych decyzji, które Ave Maria starała się rozwiązać, są też ludzie, którzy zastanawiają się, czy stworzenie takiej wspólnoty nie powoduje, że dzieci dorastają w zamkniętym i nadmiernie chronionym środowisku, które nie przygotowuje ich odpowiednio do dzisiejszego społeczeństwa.

Z tymi pytaniami na stole, Ave Maria nadal posuwa się naprzód, a nawet rośnie, ponieważ projekt przyciąga inwestorów, którzy chcą budować na tym terytorium. Co do reszty, odpowiedzi na pytania dotyczące przyszłości, jak we wszystkich przypadkach, pokaże tylko czas.

Watykan

Papież zachęca nas do przekształcania świata poprzez sztukę

Podczas swojej podróży do Wenecji papież Franciszek odbył kilka spotkań, podczas których podkreślił znaczenie piękna i sztuki w przekształcaniu świata.

Paloma López Campos-28 kwietnia 2024-Czas czytania: 3 minuty

Podczas swojej podróży do WenecjaPapież Franciszek odbył kilka spotkań z młodymi ludźmi, artystami i wiernymi, którzy uczestniczyli we Mszy Świętej na Placu Świętego Marka. Ojciec Święty skorzystał z tych okazji, aby skierować kilka słów do obecnych, koncentrując się na znaczeniu piękna i sztuki w przekształcaniu świata.

Zwracając się do młodych ludzi, Franciszek chciał przypomnieć "wielki dar, jaki otrzymaliśmy, bycie umiłowanymi dziećmi Bożymi, a zatem jesteśmy wezwani do spełnienia Bożego marzenia". To pragnienie Ojca wobec swoich dzieci, wyjaśnił papież, "polega na tym, abyśmy byli świadkami i żyli Jego radością".

Aby zrealizować to marzenie Boga, Ojciec Święty wskazuje, że konieczne jest "ponowne odkrycie w Panu naszego piękna i radowanie się imieniem Jezusa, Boga młodego duchem, który kocha młodych ludzi i który zawsze nas zaskakuje".

W odkrywaniu tego piękna, kontynuuje Franciszek, konieczne jest "oderwanie się od smutku" i pamiętanie, "że jesteśmy stworzeni dla Nieba". Aby to zrobić, papież zachęca nas, byśmy nie rozpamiętywali naszych nieszczęść i grzechów, ale zwrócili się ku misecordia Boga, "który jest naszym Ojcem", a kiedy upadamy, "wyciąga do nas rękę". Tylko w ten sposób możemy "przyjąć siebie jako dar" i spojrzeć na siebie nie własnymi oczami, "ale oczami Boga".

Sztuka dawania siebie innym

Po osiągnięciu tego celu papież podkreśla znaczenie wytrwałości i utraty strachu przed "pójściem pod prąd". W tym sensie papież wskazuje również, że nie możemy iść sami, ale musimy starać się towarzyszyć innym, którzy również chcą żyć swoim życiem z Chrystusem.

W tej samej dynamice towarzyszenia Franciszek chciał przypomnieć młodym ludziom, że "jesteśmy powołani do dawania siebie innym". "Niepewność świata, w którym żyjemy", powiedział biskup Rzymu, "nie może być wymówką, by stać w miejscu i narzekać". "Jesteśmy na tym świecie, aby dotrzeć do tych, którzy nas potrzebują" - podkreślił papież.

Ojciec Święty wyjaśnia, że "życie posiada się tylko wtedy, gdy się je daje", dlatego zachęca nas do ucieczki od pytań "dlaczego" i zastąpienia ich pytaniami "dla kogo". W ten sposób możemy wejść w Bożą kreatywną dynamikę, "wolną" kreatywność w świecie, który "dąży tylko do zysku".

Sztuka i kontemplacyjne spojrzenie

W tym samym duchu, w swoim przemówieniu do artystów, papież Franciszek zaprosił swoich słuchaczy do walki ze sztuką przeciwko "odrzuceniu drugiego", czyniąc w ten sposób ludzi "braćmi wszędzie" dzięki uniwersalności sztuki.

To może stać się rzeczywistością, mówi Papież, ponieważ "sztuka wychowuje nas do spojrzenia nieposiadającego, niemającego znaczenia, ale także nieobojętnego, powierzchownego". Sztuka, kontynuuje papież, "wychowuje nas do spojrzenia kontemplacyjnego". Dlatego też potwierdza, że "artyści są w świecie, ale są wezwani do wyjścia poza niego".

To patrzące na zewnątrz spojrzenie można znaleźć nawet w więzieniu, jak powiedział Franciszek podczas wizyty u więźniarek. Papież zwrócił tam uwagę, że "paradoksalnie pobyt w więzieniu może oznaczać początek czegoś nowego, poprzez ponowne odkrycie nieoczekiwanego piękna w nas samych i w innych, czego symbolem jest wydarzenie artystyczne, które przyjmuje i do którego projektu aktywnie się przyczynia".

Ojciec Święty skorzystał z okazji, aby poprosić, aby "system penitencjarny oferował więźniom narzędzia i przestrzenie do rozwoju ludzkiego, duchowego, kulturalnego i zawodowego, tworząc warunki do ich zdrowej reintegracji".

Trwanie w Chrystusie

Wreszcie, w homilii wygłoszonej przez papieża podczas Mszy św. odprawionej na placu św. Marka, Franciszek podkreślił, że "najważniejsze jest trwanie w Panu, mieszkanie w Nim". Coś, co nie jest statyczne, ale co oznacza "wzrastanie w relacji z Nim, rozmawianie z Nim, przyjmowanie Jego Słowa, podążanie za Nim na drodze Królestwa Bożego".

"Pozostając zjednoczeni z Chrystusem", mówi papież, "możemy przynieść owoce Ewangelii do rzeczywistości, w której żyjemy". Owoce te obejmują między innymi sprawiedliwość, pokój, solidarność i wzajemną troskę. Owoce, których, jak podkreśla Ojciec Święty, potrzebuje świat i które wspólnoty chrześcijańskie muszą mu zaoferować.

Ameryka Łacińska

Monsignor René Rebolledo: "Dzięki świadectwu życia będziemy w stanie przyciągnąć innych do Jezusa Chrystusa".

Arcybiskup René Rebolledo, arcybiskup La Sereny od 2013 r., został 17 kwietnia wybrany na nowego przewodniczącego Konferencji Episkopatu Chile.

Pablo Aguilera-28 kwietnia 2024-Czas czytania: 6 minuty

Urodzony w Cunco, Monsignor René Osvaldo Rebolledo Salinas będzie przewodniczącym chilijskiego episkopatu przez kolejne trzy odnawialne lata. Monsignor Rebolledo został wyświęcony na kapłana w 1984 roku. Jego praca duszpasterska rozpoczęła się w parafii Inmaculada Concepción w Chile. LoncocheNastępnie wyjechał do Włoch, aby zrobić doktorat. Po powrocie poświęcił się w szczególny sposób formacji w Wyższym Seminarium Duchownym w San Fidel.

Formacja seminaryjna była jednym z głównych obszarów jego pracy, w rzeczywistości przewodniczył Organizacji Seminariów Chilijskich (OSCHI) i był członkiem zarządu Organizacji Seminariów Ameryki Łacińskiej (OSLAM). Jan Paweł II mianował go biskupem Osorno 8 maja 2004 r., a w 2013 r. papież Franciszek mianował go arcybiskupem La Serena. Nowo wybrany prezydent udzielił wywiadu dla Omnes, w którym zastanawia się nad potrzebą promowania duszpasterstwa powołań i kwestiami takimi jak imigracja.

W ostatnim Przesłanie Konferencji Episkopatu ChileNa zakończenie zgromadzenia plenarnego biskupi wyrazili zaniepokojenie brakiem powołań kapłańskich w Chile i wezwali katolików do wzmożonej modlitwy w tej intencji. Jakie są główne przyczyny tego wyraźnego spadku w ciągu ostatniej dekady? 

- Zauważalny jest postęp sekularyzacji w kraju, ze stopniowym oddalaniem się dorosłych w ogóle, a młodych ludzi w szczególności, od wspólnot kościelnych. Do tego należy dodać kryzys instytucjonalny, którego doświadczyliśmy na wszystkich poziomach z powodu sytuacji nadużyć.

Jednak w tym obszarze doceniam poważną pracę prewencyjną, która została przeprowadzona na poziomie krajowym. Tysiące duszpasterzy zostało przeszkolonych we wszystkich okręgach kościelnych, aby pomóc w tworzeniu zdrowych i bezpiecznych środowisk, a także towarzyszyć ofiarom.

Jakie mogą być inicjatywy mające na celu zaspokojenie tej pilnej potrzeby?

- Przede wszystkim zintensyfikować naszą modlitwę. Świadomi ogromnej potrzeby pasterzy dla naszych wspólnot, jesteśmy zaproszeni do urzeczywistnienia uczuć Jezusa, który "widząc tłumy, współczuł im, bo były znękane i bezradne jak owce nie mające pasterza" (Mt 9,36). Również dzisiaj musimy słuchać tego, co Pan powiedział swoim uczniom: "Żniwo wprawdzie obfite, ale robotników mało". Dlatego też, z jeszcze większą wytrwałością, musimy podjąć imperatyw, aby "modlić się do Pana pól, aby posłał robotników na swoje żniwo" (Mt 9,37-38).

Na różnych szczeblach archidiecezji mówiłem: "Modlitwa jest jedynym narzędziem zdolnym do działania zarówno w dziedzinie łaski, jak i wolności, pozwalając człowiekowi rozeznać wezwanie i odpowiedzieć Bogu. Karmiona Słowem, otwiera serce wierzącego, aby zagłębił się w najgłębszą prawdę o sobie samym. W drodze wiary modlitwa pozwala nam poddać się woli Bożej i dać wielkoduszną odpowiedź na konkretny projekt życia, do którego On nas wzywa.

Jana Pawła II, Benedykta i Franciszka, aby stworzyć "kulturę powołań" na każdym poziomie, zajmując się niektórymi priorytetowymi obszarami w tym zakresie, takimi jak: rodziny i młodzież, ministranci, a w naszym środowisku wielu młodych ludzi, którzy biorą udział w tańcach religijnych.

Ponadto, na prośbę młodych ludzi Pierwszy Narodowy Dzień Młodzieży (NYD 2025), od 21 do 26 stycznia 2025 r. pod hasłem: "Młodzi Pielgrzymi Nadziei", w związku z hasłem wybranym na Nadzwyczajny Jubileusz Odkupienia - 2025: Pielgrzymi Nadziei. Inspiracją dla tego spotkania jest zdanie Psalm119, 105: "Twoje słowo jest lampą dla moich stóp, światłem na mojej ścieżce". 

Modlitwa, którą młodzi ludzie odmawiają w ramach przygotowań do pierwszego NYYD, stwierdza, że młodzi ludzie "są teraz Bogiem" i prosi Pana, aby młodzi ludzie "pielgrzymi nadziei, ożywieni Duchem, pomogli odnowić Kościół i zbudować bardziej sprawiedliwy i wspierający kraj, troszcząc się o wspólny dom, obejmując ubogich i zmarginalizowanych, będąc świadkami miłości Pana".

Myślę, że to YWY jest darem od Pana. Decydujące jest to, że uczestnicy otwierają swoje serca na Chrystusa, który urzeka życie. W ten sposób to spotkanie może być okazją do wsłuchania się w Jego wezwanie.

Oczywiście wyzwanie braku powołań musi być podjęte przez biskupów z wielkim poczuciem współodpowiedzialności wraz ze świeckimi, osobami konsekrowanymi, diakonami i kapłanami".

W orędziu chilijscy biskupi zachęcają do przyjęcia migrantów w naszym kraju. W orędziu czytamy m.in. Ankieta z okazji dwustulecia Uniwersytetu Katolickiego wskazał, że w 2022 r. 82 % Chilijczyków uważało liczbę imigrantów za nadmierną. Ponadto, ze względu na udział nielegalnych imigrantów, którzy popełnili poważne przestępstwa, rośnie nieufność wobec nich ze strony obywateli. Jak więc sprawić, by prośba biskupów była zrozumiała dla Chilijczyków?

- Potrzebna jest osobista i wspólnotowa refleksja, którą podsumuję następująco: wszyscy jesteśmy migrantami! Nasza ojczyzna jest bardzo piękna pod wieloma względami, ale nie jest ostateczna. Znaczny procent Chilijczyków wierzy w Boga. Część wierzących wyznaje wiarę katolicką. Opuszczenie własnej ziemi i życie jako cudzoziemiec sięga początków rasy ludzkiej, o czym świadczy Pismo Święte, podobnie jak życie rodzinne naszego Pana. Dlatego konieczne jest spojrzenie na świadectwo biblijne.

Z drugiej strony, aby podać rękę z powrotem. W niespokojnych czasach naszej historii setki chilijskich mężczyzn i kobiet zostało powitanych na innych szerokościach geograficznych, szanowano ich godność i traktowano z uznaniem.

Łączenie przestępczości z migracją jest niesprawiedliwe. W rzeczywistości tysiące migrantów przybyło do naszego kraju z pragnieniem lepszej przyszłości dla siebie i swoich rodzin. Przyczyniają się do rozwoju kraju i dzielą się w naszych społecznościach swoją wiarą, tradycjami religijnymi i nadzieją.

Szukajmy sposobów, aby pomagać sobie nawzajem w budowaniu ziemskiego miasta w komunii i współodpowiedzialności, każdy wnosząc swoje dary i bogactwo swojej kultury, ale zawsze świadomi, że jesteśmy ludem pielgrzymującym. W tym sensie odczytuję wezwanie papieża Franciszka do przyjmować, chronić, promować i integrować migrantówOznacza to również należyte towarzyszenie i wsparcie dla społeczności, które przyjęły przybycie dużej ich liczby, zwłaszcza w miastach przygranicznych i dużych miastach.

Badanie pokazuje, że po dużym spadku zaufania do Kościoła katolickiego w 2018 r. nastąpiła powolna i stała poprawa. Od tego roku nastąpił zauważalny wzrost milczenia katolickich pastorów. W jakim stopniu opinia publiczna powinna wpływać na biskupów w przekazywaniu chrześcijańskiego przesłania?

- Jestem świadomy, że wyraziliśmy nasze poglądy na różne kwestie ważne dla kraju i Kościoła. Oczywiście istnieją Orędzia Zgromadzeń Konferencji Episkopatu z ostatnich lat, a także oświadczenia dotyczące konkretnych, pilnych kwestii lub szczególnych wyzwań. Jest jednak oczywiste, że wiele z tych publicznych słów pozostało niezauważonych przez opinię publiczną w obliczu doświadczanego kryzysu kościelnego i wynikającego z niego spadku zaufania do Kościoła i jego pasterzy.

W tym sensie myślę, że dzięki spójnemu i prawdziwemu świadectwu życia całego Ludu Bożego będziemy w stanie przyciągnąć innych do Jezusa Chrystusa i Jego orędzia. Podobnie, bycie uważnymi i obecnymi w rzeczywistości życia ludzi, ich smutków i radości, pozwoli nam stawić czoła problemom i trudnościom, szukać, wraz z innymi, sposobów ich rozwiązania, a tym samym podążać drogą, która pozwoli społeczeństwu ponownie zaufać. 

W marcu główne wyznania religijne w Chile - w tym katolicyzm - wyraziły zaniepokojenie pogorszeniem stosunków obywatelskich, rosnącym brakiem bezpieczeństwa, korupcją i niezdolnością podmiotów politycznych do osiągnięcia porozumienia. Wezwały do narodowego porozumienia w celu rozwiązania poważnych problemów stojących przed krajem. Jakie są wasze oczekiwania w tym względzie?

- Porozumienie narodowe byłoby uprzywilejowaną i pilną instancją, aby stawić czoła wielkim wyzwaniom, przed którymi stoimy jako kraj.

Wspólne dobro wzywa nas do współodpowiedzialnego działania w obliczu ogromnych wyzwań w odniesieniu do powyższych kwestii - pogarszających się stosunków obywatelskich, rosnącego braku bezpieczeństwa, korupcji, niezdolności aktorów politycznych do osiągnięcia porozumienia, między innymi.

Większe dobro kraju wymaga, aby ci, którym ludzie powierzyli władzę, stanęli na wysokości zadania, stawiając dobro ludzi ponad kalkulacjami wyborczymi.

Watykan

Przesłanie papieża do tysięcy dziadków w Rzymie: "Miłość czyni nas lepszymi".

Papież Franciszek odbył uroczyste spotkanie z tysiącami dziadków, wnuków i osób starszych, podczas którego podkreślił, że "miłość czyni nas lepszymi, wzbogaca nas i czyni nas mądrzejszymi". Powiedział to "z pragnieniem dzielenia się zawsze młodą wiarą, która łączy wszystkie pokolenia, którą otrzymałem od mojej babci, od której po raz pierwszy spotkałem Jezusa".  

Francisco Otamendi-27 Kwiecień 2024-Czas czytania: 5 minuty

W Auli Pawła VI wypełnionej tysiącami dziadków, osób starszych i wnuków, w dniu, w którym Kościół obchodzi dziesiątą rocznicę kanonizacji papieży Jana XXIII i Jana Pawła II, Ojciec Święty powiedział, że "miłość czyni nas lepszymi. Dowodem na to jesteście wy, którzy kochając siebie nawzajem, stajecie się lepsi".

"I mówię to do was jako "dziadek", z pragnieniem dzielenia się zawsze młodą wiarą, która jednoczy wszystkie pokolenia. Otrzymałem to również od mojej babci, od której po raz pierwszy spotkałem Jezusa, który nas kocha, który nigdy nie zostawia nas samych i który zachęca nas, abyśmy byli blisko siebie i nigdy nikogo nie wykluczali".

Papież opowiedział następnie rodzinną historię o swojej babci. "Od niej usłyszałem historię tej rodziny, w której był dziadek, który, ponieważ nie jadł już dobrze przy stole i brudził się, wyrzucili go, kazali mu jeść samemu. Nie było to miłe, w rzeczywistości było to bardzo złe! Więc wnuk spędził kilka dni z młotkiem i gwoździami, a kiedy tata zapytał go, co robi, powiedział: "Buduję stół dla ciebie, żebyś mógł jeść sam, kiedy się zestarzejesz!". Tego nauczyła mnie babcia i od tamtej pory nigdy tego nie zapomniałem. 

Ubóstwo fragmentacji i egoizmu

"Nie zapominajcie też o tym sami, bo tylko będąc razem z miłością, nie wykluczając nikogo, stajecie się lepsi, bardziej ludzcy" - kontynuował. "I nie tylko to, ale także stajecie się bogatsi. Nasze społeczeństwo jest pełne ludzi wyspecjalizowanych w wielu rzeczach, bogatych w wiedzę i użyteczne środki dla każdego. Jeśli jednak nie jest ona dzielona i każdy myśli tylko o sobie, całe bogactwo zostaje utracone, a nawet staje się zubożeniem ludzkości".

"I to jest wielkie ryzyko naszych czasów: ubóstwo fragmentacji i egoizmu. Pomyślmy na przykład o niektórych wyrażeniach, których używamy: kiedy mówimy o "świecie młodych", "świecie starych", "świecie tego starca"... Ale świat jest tylko jeden! Składa się z wielu rzeczywistości, które różnią się między sobą właśnie po to, by mogły się wzajemnie uzupełniać: pokolenia, narody. Wszystkie różnice, jeśli są zharmonizowane, mogą ujawnić, jak oblicza wielkiego diamentu, cudowny blask człowieka i stworzenia".

Zwracanie uwagi na postawy powodujące samotność

W atmosferze wzruszenia i szczególnie emocjonalnej dla papieża, Franciszek przypomniał, że "czasami słyszymy takie zwroty, jak "myśl o sobie, nikogo nie potrzebujesz! Są to fałszywe zwroty, które oszukują ludzi, że dobrze jest nie polegać na innych, żyć na własną rękę jako wyspy, podczas gdy są to postawy, które tylko tworzą wiele samotności. Na przykład, gdy z powodu kultury wyrzucania, osoby starsze są pozostawione same sobie i muszą spędzić ostatnie lata swojego życia z dala od domu i swoich bliskich". 

Zastanówmy się przez chwilę, zachęcał: "Czy nam się to podoba? Czy świat, w którym nikt nie musi obawiać się samotnego zakończenia dnia, nie jest o wiele lepszy? Oczywiście, że tak. Zbudujmy więc ten świat razem, nie tylko poprzez opracowywanie programów opieki, ale poprzez kultywowanie różnych projektów egzystencji, w których upływające lata nie są postrzegane jako strata, która kogoś umniejsza, ale jako atut, który rośnie i wzbogaca wszystkich ".

Dla wnuków: dziadkowie, pamięć świata

"Drogie wnuki, wasi dziadkowie są pamięcią świata bez pamięci, a "kiedy społeczeństwo traci pamięć, jest skończone. Słuchajcie ich, zwłaszcza gdy uczą was swoją miłością i świadectwem kultywowania najważniejszych uczuć, które nie są zdobywane siłą, nie pojawiają się wraz z sukcesem, ale wypełniają życie".

Papież podsumował. "To nie przypadek, że dwoje starszych ludzi, lubię myśleć o nich jak o dwojgu dziadków, Symeon i Anna, rozpoznało Jezusa, kiedy Maryja i Józef przynieśli Go do świątyni jerozolimskiej (por. Łk 2, 22-38). Powitali Go, wzięli w ramiona i zrozumieli - tylko oni zrozumieli - co się dzieje: że Bóg tam jest, jest obecny i patrzy na nich oczami dziecka. Tylko oni zrozumieli, kiedy zobaczyli małego Jezusa, że przyszedł Mesjasz, Zbawiciel, na którego wszyscy czekali".

"Starsi ludzie widzą daleko, ponieważ przeżyli tak wiele lat", zakończył, "i mają tak wiele do nauczenia: na przykład, jak zła jest wojna. Dawno temu nauczyłem się tego od mojego dziadka, który przeżył pierwszą wojnę światową i który dzięki swoim opowieściom uświadomił mi, że wojna to straszna rzecz. Szukajcie swoich dziadków i nie marginalizujcie ich dla własnego dobra: "Marginalizacja osób starszych [...] deprawuje wszystkie okresy życia, nie tylko starość" (Katecheza, 1 czerwca 2022 r.)".

Papież, "dziadek" świata

Wydarzenie rozpoczęło się półtorej godziny przed przybyciem papieża, od świadectwa tak zwanego "dziadka Włoch", aktora Lino Banfi i piosenkarza Al Bano, wraz z monsignorem Vincenzo Paglia, przewodniczącym Papieskiej Akademii Życia, który przewodniczył włoskiej Komisji ds. Reformy Opieki Zdrowotnej i Społecznej dla Osób Starszych (lub Trzeciego Wieku), utworzonej w 2021 r. przez Ministerstwo Zdrowia rządu włoskiego. 

Komisja ta uruchomiła List w sprawie praw osób starszych i obowiązków Wspólnoty, w sprawie której złożył sprawozdanie Omnes. Monsignor Paglia nazwał dziś Lino Banfiego dziadkiem Europy, który z kolei nazwał papieża Franciszka "dziadkiem świata".

Humanizacja świata

"Chcemy spróbować uczłowieczyć świat za pomocą afektywności, aby wyleczyć nas z izolacji i samotności" - powiedział w tym tygodniu w wywiadzie dla prezentacja Mario Marazziti, prezes włoskiej Fundacji Età Grande, która, inspirowana wartościami chrześcijańskimi i ewangelicznymi, ma na celu promowanie i gwarantowanie praw osób starszych oraz związanych z nimi obowiązków społeczności.  

"Dzięki tej inicjatywie chcemy przedstawić nową wizję starości" - powiedział monsignor Vincenzo Paglia, przewodniczący Papieskiej Akademii Życia. Starość "nie jest marnotrawstwem, ciężarem, ale zasobem i nie jest niezwiązana ze wszystkimi innymi wiekami życia. Chcemy zacząć od tego miejsca, aby na nowo odkryć dziedzictwo trzeciego wieku, oddając głos dziadkom i wnukom, wśród których istnieje szczególna harmonia, współudział i wymiar afektywny, który nie istnieje wśród innych pokoleń". 

Większa uwaga poświęcana osobom starszym

"Osoby starsze muszą zrozumieć, że nadal mogą wiele dać" - dodał, wyjaśniając, że "na przykład we Włoszech jest ich 14 milionów, ale nie ma dla nich refleksji politycznej, ekonomicznej, religijnej ani kulturowej". A jeśli papież, w cyklu dziewiętnastu katechez, wskazał, jak żyć w trzecim wieku i stworzył Światowy Dzień Dziadków, podczas gdy państwo włoskie, ustawą nr 33 z 2023 r. w sprawie reformy samowystarczalności, zobowiązało się do reorganizacji pomocy dla osób starszych, to jest nadzieja, że również w innych krajach uwaga skierowana na starsze pokolenia wzrośnie. 

Dziadkowie i wnuki, ciepło między pokoleniami

"Wymiar starości", jego zdaniem, "staje się decydujący dla wznowienia, poprzez więź z wnukami, ciepła z innymi pokoleniami", powiedział Monsignor Paglia. "Dziadkowie i wnuki to dwa skrajne pokolenia, które nie mogą żyć bez pokoleń pośrednich. Jest to nauka, której muszą słuchać dorośli i młodzi ludzie.

AutorFrancisco Otamendi

Kultura

Pobożność maryjna, natura i kultura w Montserrat

Oprócz tego, że jest sanktuarium maryjnym, klasztor Montserrat jest bardzo interesującym miejscem jako atrakcja turystyczna, zarówno ze względu na swoje historyczne znaczenie i architekturę, jak i naturalne otoczenie, które oferuje wiele możliwości dla miłośników przyrody.

Enric Bonet-27 Kwiecień 2024-Czas czytania: 3 minuty

XIX-wieczna bazylika, wewnętrzna przestrzeń audiowizualna Montserrat lub muzeum sanktuarium z dziełami Caravaggia, El GrecoPicasso, Dalí i Monet to tylko niektóre z najważniejszych miejsc do odwiedzenia w sanktuarium. Znajduje się tu również monumentalny różaniec i liczne szlaki turystyczne, które pozwalają cieszyć się krajobrazem.

Podróż i podejście

Jedną z atrakcji Montserrat jest podróż na samą górę, którą można odbyć pociągiem z Barcelony. Dojazd z Monistrol de Montserrat do sanktuarium jest możliwy dzięki połączeniu z malowniczym pociągiem, który wspina się na wysokość 600 metrów w ciągu około pięciu kilometrów. Jest to słynna kolej zębata. Jeśli wolisz dojechać tam samochodem, w Monistrol znajduje się duży parking.

Na przystanku przed Monistrol można wsiąść do kolejki linowej, innego sposobu dotarcia do sanktuarium. Ta "powietrzna kolejka linowa Montserrat", jak jest również znana, pokonuje trasę w pięć minut i oferuje wyjątkowe widoki na górę. Oczywiście można również podjechać samochodem na parking sanktuarium.

Bazylika, atrium i muzea

Będąc na miejscu, koniecznie trzeba odwiedzić Matkę Boską. Można wejść do kaplicy, gdzie można ją czcić. Bazylika jest XIX-wieczną rekonstrukcją pozostałości gotyckiego kościoła z końca XVI wieku. Jest bardzo bogato zdobiona, zwłaszcza obszar kaplicy Santa Maria. W atrium bazyliki dominuje neoplatońska fasada świątyni z 1901 roku, otoczona budynkami. Po wojnie domowej zbudowano nową fasadę, aby zamknąć dziedziniec. Znajdują się na niej płaskorzeźby nawiązujące do ogłoszenia dogmatu o Wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny, świętego Benedykta oraz przedstawienia mnichów zamęczonych podczas wojny.

Napis na fasadzie zawiera zdanie przypisywane biskupowi Torresowi i Bagesowi, które podsumowuje ducha katolickiego katalonizmu, którego Montserrat był epicentrum: "Catalunya serà cristiana o no serà" (Katalonia będzie chrześcijańska lub nie będzie).

W biurze informacyjnym można znaleźć wskazówki dotyczące przestrzeni audiowizualnej zatytułowanej Montserrat puertas adentro, która przybliży pielgrzymom górę, klasztor i sanktuarium.

W Montserrat znajduje się również muzeum, które zawiera ważną kolekcję sztuki z dziełami Caravaggia, El Greco, Rusiñola, Casasa, Picassa, Dalí, Moneta... oraz kilka pozostałości archeologicznych z Bliskiego Wschodu.

Zabytkowy różaniec i szlaki

Po nieszczęściach XIX wieku kataloński świat kultury zaangażował się w odbudowę Montserrat, dzięki czemu wiele dzieł literackich i artystycznych z końca tego wieku zostało poświęconych Dziewicy.

Wspomnieliśmy już o twórczości wielu poetów i pisarzy tamtych lat. Świat sztuk plastycznych również chciał wnieść swój wkład. Tak więc w latach 1896-1916 na drodze prowadzącej z Sanktuarium do Świętej Groty zbudowano monumentalny różaniec. Wzdłuż drogi znajdują się rzeźby przedstawiające każdą z piętnastu tajemnic. W projekcie wzięli udział znani artyści, tacy jak Gaudí, Puig i Cadafalch, Sagnier, Llimona, bracia Vallmitjana i inni. Spacer do miejsca, w którym znaleziono obraz, który harmonijnie łączy naturę i sztukę, jest przyjemny.

Piesze wędrówki są dobrym uzupełnieniem wizyty w Montserrat. Góra jest pełna ścieżek łączących pustelnie i punkty widokowe. Tradycyjną wycieczką jest wspinaczka na Sant Jeroni (1237 metrów), szczyt pasma górskiego; można ją również połączyć z kolejką zębatą Sant Joan, która jest okrężną trasą trwającą nieco ponad dwie godziny. Do sanktuarium można również wspiąć się pieszo ścieżkami z Monistrol. Patronat de la Montaña oferuje kilka tras na swojej stronie internetowej.

Chór i Virolai

Istnieją dowody na obecność chóru - chóru dziecięcych śpiewaków - od początku XIV wieku, co pozwala nam sądzić, że był to jeden z najstarszych w Europie. Do XVII i XVIII wieku było tylko kilku chórzystów, kiedy to chór rozrósł się i stał się prawdziwą szkołą muzyczną. W połowie XX wieku było pięćdziesięciu śpiewaków, którzy zaczęli nagrywać płyty i koncertować w kraju i za granicą.

Z tego powodu jednym z najważniejszych momentów wizyty w Montserrat jest moment, w którym Escolania wykonuje Save i Virolai.

Virolai jest umuzycznieniem poematu do Świętej Marii z Montserrat, który Jacint Verdaguer skomponował na tysiąclecie (1880) odkrycia Dziewicy. W ramach zaprogramowanych wydarzeń odbył się konkurs, do którego zgłoszono ponad sześćdziesiąt muzycznych wersji wiersza. Zwycięzcą został Josep Rodoreda, który otrzymał odpowiednią nagrodę. Od tego czasu Virolai, którego teksty są piękne, jest częścią dziedzictwa kulturowego każdego Katalończyka.

AutorEnric Bonet

Kultura

Montserrat, "el nostre Sinai", symbol wierności Maryi

Święto Matki Bożej z Montserrat obchodzone jest 27 kwietnia. Jej sanktuarium znajduje się w pobliżu Barcelony, w enklawie o wielkiej urodzie. Zgodnie z tradycją, ten maryjny klasztor został zbudowany w miejscu, w którym cudownie odnaleziono wizerunek Matki Boskiej.

Enric Bonet-27 Kwiecień 2024-Czas czytania: 7 minuty

Historyczna podróż klasztor Montserrat nie był pozbawiony trudności. Na początku XIX wieku wojska francuskie zniszczyły ją podczas próby inwazji na Hiszpanię. Ostatecznie jednak sanktuarium został odbudowany i dziś jest jednym z najczęściej odwiedzanych w regionie.

Historia

Około 40 kilometrów od Barcelony znajduje się jedno z najczęściej odwiedzanych miejsc w Katalonii. Ostre wzniesienie terenu, które daje początek pasmu górskiemu o unikalnej morfologii. Zbiorowa wyobraźnia widziała górę przepiłowaną przez kogoś wielkiego, kto chciał nadać jej wyjątkowy kształt. W tym miejscu rozpoczęła się historia Santa Maria de Montserrat.

Skąd pochodzi ten obraz?

Sardà i Salvany, w swoich "Montserrat. Noticias históricas" z 1881 r., opisał tradycję dotyczącą odkrycia obrazu: "W roku 880, w jeden z pięknych kwietniowych wieczorów, dokładnie w sobotę 25 [sic], o godzinie, w której gwiazda dnia ustępuje miejsca melancholijnemu światłu królowej nocy, niektórzy pasterze z sąsiedniej wioski Olesa trzymali swoje stada u podnóża Montserrat, zupełnie nieświadomi wielkiego szczęścia, jakie miała im dać Opatrzność. Kiedy byli najbardziej rozproszeni, zobaczyli kilka świecących gwiazd spadających z nieba na jednym końcu góry i ukrywających się we wschodnim rogu góry, po stronie, która opada nad Llobregat. Zdezorientowani i przestraszeni, byli jeszcze bardziej zaskoczeni, gdy w kilka kolejnych sobót o tej samej godzinie zostali zaskoczeni tą samą wizją, a w ostatnich przypadkach towarzyszył im bardzo cichy śpiew.

Poinformowali oni o tym wydarzeniu swoich panów, którzy również je zauważyli i natychmiast przekazali proboszczowi parafii Olesa, ponieważ miejsce to podlegało jego jurysdykcji". Według tej samej tradycji obraz, na który wskazywało niebo, został ukryty na początku VIII wieku, w 717 roku, w obliczu pobliskiej inwazji Saracenów na Barcelonę. Był to obraz - pochodzenia jerozolimskiego - który był już czczony w Barcelonie, w kościele świętego Justusa i świętego Pasterza... chociaż poruszamy się tutaj w dziedzinie tradycji niehistorycznej.

Historia toczy się podobnie jak w przypadku innych odnalezionych dziewic. Biskup przybywa z orszakiem, aby przenieść obraz, który kilka metrów od jaskini staje się nieruchomy. Zostało to potraktowane jako znak upodobania Dziewicy do tego miejsca i obraz tam pozostał. Pierwsza udokumentowana wzmianka o Montserrat pochodzi z 888 roku: Wilfredo Włochaty podarował pustelnię Santa Maria klasztorowi Ripoll; i to już nie jest legenda.

Pierwsze kaplice

Po odkryciu wizerunku Matki Boskiej w jaskini, w okolicy zaczęli osiedlać się pierwsi pustelnicy. Ci pobożni ludzie żyli w małych celach lub jaskiniach rozrzuconych po górach, prowadząc surowe życie poświęcone modlitwie i pokucie.

Z biegiem czasu sława Dziewicy z Montserrat rosła, a wraz ze wzrostem liczby pustelników powstawały nowe pustelnie i cele w różnych punktach góry Montserrat. Pustelnie te były połączone ścieżkami i drogami, umożliwiając pustelnikom wspólne chwile modlitwy i wspólnoty.

Wiemy, że pod koniec IX wieku istniały cztery pustelnie: Santa María, San Acisclo, San Pedro i San Martín.

Nabożeństwo do Dziewicy z Montserrat rosło, a potrzeba bardziej zorganizowanej wspólnoty religijnej stała się oczywista, co doprowadziło do oficjalnego założenia klasztoru Montserrat w XI wieku, w 1025 roku, w pustelni Santa Maria. Około pięćdziesiąt lat później klasztor Santa Maria de Montserrat miał własnego opata. Z pierwotnych pustelni, pustelnia San Acisclo nadal stoi w ogrodzie klasztoru.

Konsolidacja

Romański kościół został zbudowany w XII-XIII wieku i z tego okresu pochodzi rzeźba obecnej Dziewicy. Klasztor i cuda dokonane przez Dziewicę stopniowo zyskały nazwę i pojawiły się w niektórych książkach, w tym w Kantyczkach Świętej Marii autorstwa Alfonsa X, co sprawiło, że klasztor stał się bardzo popularny i stał się znanym miejscem pielgrzymek, z odpowiednim wzrostem darowizn i dochodów, które przyczyniły się do jego rozwoju. W XV wieku klasztor stał się niezależnym opactwem, zbudowano gotycki krużganek i zainstalowano prasę drukarską.

Pod koniec XVI wieku, w 1592 roku, konsekrowano obecny kościół, większy, aby pomieścić większą liczbę pielgrzymów.

Upadek i zniszczenie

Opactwo Montserrat doświadczyło szeregu nieszczęść w XIX wieku. Klasztor został splądrowany i zniszczony w 1811 roku przez wojska francuskie, które najechały Hiszpanię. Xavier Altés - mnich, który przez wiele lat był bibliotekarzem - wyjaśnił, że Francuzi byli wściekli na opactwo, ponieważ stało się ono symbolem, że Bóg pomoże chłopom z tego obszaru, którzy wygrali już dwa pierwsze francuskie ataki. Jednak za trzecim razem Francuzi wygrali i spalili wszystko: bibliotekę, archiwa i kościół, ołtarze, obrazy... To był sposób na powiedzenie: zobacz, jak skończyło się to, co myślałeś, że cię uratuje?

Dziewica została uratowana, ponieważ była naga. W garderobie umieszczono kopię, która została rozbita na kawałki. Oryginał został ukryty w jednej z kaplic. Francuzi znaleźli go, ale ponieważ był bez ubrań, którymi rzeźby były ozdobione w tamtym czasie, nie rozpoznali go i po zbezczeszczeniu go tam zostawili. Altés podsumowuje, że ówczesna prasa stwierdziła, że należy umieścić znak z napisem: "Tutaj był Montserrat".

Jakby tego było mało, w 1835 r., na mocy ustawy o likwidacji majątków, państwo skonfiskowało to, co pozostało wartościowe i nakazało mnichom opuszczenie kompleksu, który pozostał opuszczony i w połowie zrujnowany. Do tego stopnia, że biskup zaoferował mnichom działkę w Collbató, rezygnując z klasztoru, ale oni nie zgodzili się; chcieli pozostać w Montserrat, nawet jeśli w tych żałosnych warunkach.

Odrodzony

Montserrat jest symbolem siły i wierności Matki Bożej. Kiedy wielu katolików nie wierzyło w możliwość przywrócenia sanktuarium, Święta Maryja była wierna i dokonała cudu. W październiku 1879 r. odbyło się spotkanie w Montserrat: opat Muntades z Jaume Collell, Jacint Verdaguer i Sardà i Salvany. Wykorzystali oni tysięczną rocznicę odnalezienia obrazu, aby ożywić zapał i pomoc w odbudowie.

Verdaguer skomponował Virolai na tysiąclecie. W następnym roku, kontynuując obchody tysiąclecia, zorganizowano kanoniczną koronację Matki Bożej z Montserrat.

Półtora wieku później ten zrujnowany klasztor jest pięknym miejscem; jednym z najczęściej odwiedzanych zabytków w Katalonii, przyjmującym prawie trzy miliony turystów rocznie. Miejsce, w którym należało umieścić znak "tu był Montserrat", jest obecnie reklamowane we wszystkich przewodnikach turystycznych i religijnych w Katalonii. Santa Maria nigdy nie zawodzi.

Obraz

Centralnym punktem, źródłem i siłą napędową wszystkiego, co dzieje się w Montserrat, jest Santa Maria. Obraz, który został znaleziony i znajdował się w pustelni Santa Maria, nie zachował się do dziś.

Nabożeństwo to zostało przejęte przez obecny wizerunek, który przetrwał wszystkie perypetie, o których wspomnieliśmy w krótkiej historii nakreślonej powyżej. Jest to romańska rzeźba z końca XII lub początku XIII wieku, o wysokości około 95 centymetrów, wykonana z drewna topoli, która przewodniczy garderobie Sanktuarium.

Wizerunek znany jest jako "La Moreneta" i ten przydomek znany jest od XV wieku, dlatego cała ikonografia i literatura na jej temat doprowadziły nas do myślenia o czarnej Dziewicy. W 2001 roku - wyjaśnił w wywiadzie opat Solé - przeprowadzono badania mające na celu wykrycie warstw w polichromii obrazu i próbę wyjaśnienia, czy był on czarny od samego początku.

Badanie ujawniło trzy poziomy koloru. Najstarszym poziomem była warstwa, która pierwotnie była biała: jest to pigment, który był używany w tamtym czasie do naśladowania koloru skóry, a do jego przygotowania użyto mieszanki zawierającej ołów, która z czasem, dymem i utlenianiem czerniała; ale robił to w nieregularny sposób.

Dlatego też w XV wieku nadano mu pigment, aby uczynić go brązowym, ujednolicając ciemne obszary.

Podczas wojny o niepodległość obraz, który był ukryty w pustelni, został odnaleziony przez żołnierzy. Nie został zidentyfikowany jako oryginał, ale został zbezczeszczony. Mówi się, że pozostawiono go zawieszonego na dębie podczas kilku bardzo deszczowych miesięcy. Kiedy mnisi ją znaleźli, zobaczyli, że Dzieciątko Jezus zostało oderwane i zniknęło. Obecne Dzieciątko Jezus - bardziej barokowe niż romańskie - pochodzi z tego okresu, podobnie jak ostatnia warstwa pigmentu - ciemniejsza - która została nałożona w celu przywrócenia uszkodzonego koloru.

Obraz, jak mówi opat Solé, przywołuje na myśl dwie postacie biblijne. Suknia świętej Marii jest złota, przypominając oblubienicę z Psalmu 44 (45): "Stoi po Twojej prawicy królowa, ozdobiona złotem z Ophiru. [...] Odziana w perły i brokat". Mówi nam to o intensywnej - niemal oblubieńczej - miłości Boga do Maryi, kiedy powierzył Jej misję bycia Matką Jego Syna. Drugą postacią jest oblubienica z Pieśni nad Pieśniami, która mówi: "Jestem ciemna, ale piękna, córki jerozolimskie". Tekst ten odnosi się do wielu wizerunków czarnych dziewic.

Maryja jest przedstawiona z kulą w prawej ręce, która jest czczona przez wiernych, ponieważ wystaje przez otwór w szkle ochronnym. Niektórzy twierdzą, że reprezentuje ona Ziemię... ale to zbyt wiele jak na XIII wiek, kiedy ludzie wciąż mieli płaski obraz planety. Kula reprezentuje kosmos; całe stworzenie, które Maryja trzyma w swoich rękach i chroni, a z kolei przedstawia Chrystusa.

Dziecko jest ubrane w złoto i ukoronowane, co przypomina nam o jego królewskości. W lewej ręce trzyma szyszkę. Szyszka jest znakiem życia, które Jezus oferuje tym, którzy wpuszczają Go do swojego życia. Jest także symbolem jedności, którą Jezus nam daje i w której trwamy.

Błogosławi prawą ręką. Dziewica jest zamknięta w garderobie, w której u góry dwa anioły trzymają koronę, reprezentując w ten sposób piątą tajemnicę chwały. Królowa Dziewica siedzi na swoim tronie, ale, jak wiele romańskich wizerunków, sama jest Sedes Sapientiae: tronem mądrości. Ofiarowuje bowiem swoje kolana Jezusowi, Słowu, Mądrości.

AutorEnric Bonet

Świat

Niemieccy biskupi podzieleni w sprawie "komisji synodalnej".

Wbrew synodalnej zasadzie konsensusu, większość niemieckich biskupów zatwierdziła statut "Komisji Synodalnej", pomimo sprzeciwu mniejszości czterech biskupów.

José M. García Pelegrín-26 kwietnia 2024-Czas czytania: 3 minuty

Stała Komisja Konferencji Episkopatu Niemiec (DBK) zatwierdziła statut "Komitetu Synodalnego", przy czym kardynał Rainer Woelki (Kolonia) oraz biskupi Gregor Maria Hanke OSB (Eichstätt), Stefan Oster SDB (Passau) i Rudolf Voderholzer (Regensburg) głosowali przeciw i potwierdzili swoją decyzję o nieuczestniczeniu w Komitecie Synodalnym.

Jak zostanie przypomniane, pomysł wprowadzenia synodalnego komitetu lub komisji powstał jako odpowiedź na Odmowa Watykanu zezwolić niemieckiej "Drodze Synodalnej" na ustanowienie stałej "Rady Synodalnej", złożonej z biskupów, kapłanów i świeckich, która funkcjonowałaby jako organ nadzorujący działalność każdego biskupa w jego diecezji i DBK na poziomie krajowym. Zarówno w pismo z dnia 16 stycznia 2023 r. jak w innym 16 lutego 2024 r.Czołowi kardynałowie Stolicy Apostolskiej przypomnieli, że Rada Synodalna "nie jest przewidziana przez obowiązujące prawo kanoniczne, a zatem uchwała w tym sensie podjęta przez DBK byłaby nieważna, z odpowiednimi konsekwencjami prawnymi". Ponadto zakwestionowali autorytet, który "Konferencja Biskupów musiałaby zatwierdzić statuty", ponieważ ani Kodeks Prawa Kanonicznego, ani Statut DBK "nie stanowią do tego podstawy".

Aby obejść zakaz Stolicy Apostolskiej, "Droga Synodalna" zatwierdziła utworzenie "Komitetu Synodalnego"... którego jedynym celem jest przygotowanie do utworzenia "Rady Synodalnej". "Komitet Centralny Niemieckiego Laikatu" ZdK zatwierdził swoje statuty 11 listopada 2023 r.; aby weszły one w życie, wymagane było zatwierdzenie przez DBK; początkowo planowano, że nastąpi to na zgromadzeniu plenarnym w dniach 19-22 lutego tego roku. Jednak po wspomnianym wcześniej liście od kardynałów Pietro Parolina, Victora M. Fernandeza i Roberta F. Prevosta z 16 lutego - liście wyraźnie zatwierdzonym przez papieża Franciszka - z prośbą o nieprzedyskutowanie ich na Zgromadzeniu Plenarnym, DBK postanowiła ustąpić. Podczas wizyty w Watykanie w marcu 2024 r. delegacja DBK zgodziła się przedłożyć prace "Komisji Synodalnej" do zatwierdzenia przez Stolicę Apostolską.

Z tego powodu, w świetle zatwierdzenia statutu "Komisji Synodalnej" przez większość DBK, czterej wspomniani powyżej biskupi z Kolonii, Eichstätt, Passau i Ratyzbony wydali wspólne oświadczenie, w którym stwierdzają, że poczekają do zakończenia Światowego Synodu Synodalności, aby zdecydować, jak postępować: "Biskupi Eichstätt, Kolonii, Passau i Ratyzbony pragną kontynuować drogę w kierunku bardziej synodalnego Kościoła zgodnie z Kościołem światowym". Przypominają, że wielokrotnie wyrażane przez Watykan zastrzeżenia co do ustanowienia "soboru synodalnego" jako "niezgodnego z sakramentalną konstytucją Kościoła" doprowadziły do odmowy udziału w "komitecie synodalnym", "którego deklarowanym celem jest ustanowienie soboru synodalnego".

Czterej wspomniani biskupi "nie podzielają również opinii prawnej, że Niemiecka Konferencja Biskupów może być odpowiedzialna za Komitet Synodalny, jeśli czterech członków konferencji nie popiera tego organu". Wyjaśniają zatem, że to nie DBK jest odpowiedzialna za "Komitet Synodalny", ale pozostałych 23 biskupów diecezjalnych.

Stwarza to oczywistą niepewność prawną, ponieważ zgodnie z samą "Drogą Synodalną" posiadaczami "Komitetu Synodalnego" miały być ZdK i DBK. Dlatego z prawnego punktu widzenia ten "Komitet Synodalny" jest wadliwy lub, mówiąc mniej prawnie, nie istnieje, ponieważ działa w próżni prawnej, jest zwykłą symulacją. Oprócz faktu, że decyzja "większością głosów" jest sprzeczna z samą zasadą synodalności, która dąży do konsensusu; a przy odmowie mniejszości jasne jest, że w DBK nie ma konsensusu w odniesieniu do tak zwanej "Komisji Synodalnej".

Z drugiej strony nie wiadomo, jak można pogodzić udział 23 biskupów w "komisji synodalnej" mającej na celu powołanie "soboru synodalnego" zakazanego przez Stolicę Apostolską ze stwierdzeniem, że biskupi ci przedłożą prace "komisji synodalnej" do zatwierdzenia przez Stolicę Apostolską. Znalezienie rozwiązania zgodnego z prawem kanonicznym dla "Komitetu Synodalnego" wydaje się być poszukiwaniem kwadratury koła.

Watykan

Kardynał Parolin i "pięć pytań, które nurtują Kościół".

Kardynał Pietro Parolin zaprezentował 24 kwietnia książkę "Pięć pytań, które wstrząsają Kościołem" autorstwa watykańskiego dziennikarza Ignazio Ingrao z TG1 RAI.

Hernan Sergio Mora-26 kwietnia 2024-Czas czytania: 4 minuty

24 kwietnia watykański dziennikarz Ignazio Ingrao z TG1 RAI zaprezentował swoją książkę "Pięć pytań, które wstrząsają Kościołem" wraz z kardynałem Pietro Parolinem. Pod koniec prezentacji książki, kardynał odpowiedział Omnesowi: "Najpiękniejszą rzeczą w tej książce jest to, że stawia na stole wielkie pytania, które wszyscy nosimy ze sobą, ale o odpowiedziach..." (tylko lekko potrząsnął głową, jakby chciał powiedzieć, że jest mniej przekonany).

160-stronicowa książka w języku włoskim, opublikowana przez wydawnictwo San Paolo, została zaprezentowana w siedzibie Ministerstwa Kultury w Rzymie, w obecności ministrów, ambasadorów, władz cywilnych i religijnych. Stawia ona pięć pytań, dla których kardynał Parolin przywołał inne dzieło, "O pięciu ranach Kościoła", autorstwa filozofa i teologa Antonio Rosminiego.

Z drugiej strony - powiedział watykański sekretarz stanu - mamy tu oczywiście do czynienia z nowymi kwestiami związanymi z obecnymi czasami, które jednak - chciałbym to podkreślić - idą w tym samym kierunku, co "reforma Kościoła" promowana przez papieża Franciszka".

Kościół, jak wiemy, jest 'semper reformanda'", podkreślił kardynał, "to znaczy, że musi zostać przywrócony do swojej właściwej formy, ponieważ, jak mówi soborowa Konstytucja 'Kościół jest 'semper reformanda'".Lumen GentiumChrystus jest święty, niewinny, niepokalany (...) Kościół, który ma w swoim łonie grzeszników, jest święty, ale jednocześnie 'zawsze potrzebuje oczyszczenia', dlatego 'nieustannie kroczy drogą pokuty i odnowy'".

Kardynał zaprosił nas do lektury przedstawionej książki, nie zapominając o czymś podobnym, o "sytuacji zamieszania i strachu, którą znajdujemy w Ewangelii Mateusza: "W tym czasie była taka burza, że łódź została porwana przez fale, a on spał. Przyszli do Niego i obudzili Go, wołając: "Panie, ratuj nas, bo giniemy".

"A jednak, w przeciwieństwie do uczniów - kontynuował kardynał Parolin - wiemy, że Duch Święty, czyli tchnienie Boga dane przez Jezusa na krzyżu, a następnie w dniu Pięćdziesiątnicy, czyni Kościół przede wszystkim Jego Kościołem, to znaczy zdolnym do przeciwstawienia się burzom przewrotów kulturowych i grzechom mężczyzn i kobiet, którzy do niego należą".

Następnie kardynał omówił poszczególne rozdziały książki.

Kościół w drodze

Na pierwsze pytanie: "Jak daleko zaszedł Kościół Bergoglio na wyjeździe; jak daleko jest Kościół od dzisiejszej rzeczywistości, pomimo jego wysiłków?", kardynał wskazał, jak autor opisuje w "zimnej teorii liczb" nieatrakcyjne liczby dotyczące Kościoła w Europie i Ameryce, a Benedykt XVI zastanawiał się, gdzie zniknął impet Soboru Watykańskiego II.

"Byliśmy szczęśliwi", powiedział Benedykt XVI 11 października 2012 r., "i pełni entuzjazmu. Wielki Sobór Ekumeniczny został zainaugurowany; byliśmy pewni, że nadchodzi nowa wiosna Kościoła, nowa Pięćdziesiątnica, z nową silną obecnością wyzwalającej łaski Ewangelii.

Książka wskazuje również na wizję papieża Franciszka zawartą w "Evangelii Gaudium" jako program jego pontyfikatu: "Uprzywilejowanie działań, które generują nowe dynamiki w społeczeństwie i angażują inne osoby i grupy, aby je kontynuować, aż przyniosą owoce w ważnych wydarzeniach historycznych". Procesy, które autor "dostrzega również w wyborze przez papieża nowych współpracowników, którzy są proszeni o odkrywanie nowych ścieżek".

W książce kardynał wskazuje, że w tym kontekście watykanista Ingrao krytykuje "teologię biurka, córkę zimnej i twardej logiki, która stara się zdominować wszystko", podając jako przykład Deklarację "...".Fiducia Supplicans"Prefekt Dykasterii Nauki Wiary uważa, że jest to tekst, który "pozostaje zawsze otwarty na możliwość wyjaśnienia go, wzbogacenia go, ulepszenia i być może umożliwienia lepszego oświetlenia go przez nauczanie Franciszka".

Pierwsze pytanie zamyka - wyjaśnia kardynał - migawka młodych ludzi według papieża Franciszka, których autor definiuje jako "odkrywców, placówki w rozproszonym społeczeństwie sieci społecznościowych, aby obudzić prawdziwe uczucia, pragnienie autentyczności, zdolność do marzeń", z wrażliwością ekologiczną i głęboką uwagą na czasy i wyzwania pontyfikatu.

Spadek praktyk religijnych

Druga kwestia dotyczy dwóch problematycznych elementów: spadku praktyk religijnych na świecie. W szczególności autor skupia się na Ameryce Łacińskiej, gdzie Kościół katolicki nie jest już największy pod względem liczby wiernych, ale został wyprzedzony przez kościoły zielonoświątkowe. Nie zapominając o interwencjach Benedykta XVI i Franciszka, którzy z determinacją potwierdzili, że Kościół rośnie nie przez prozelityzm, ale przez przyciąganie, to znaczy przez siłę świadectwa, wyjaśnił kardynał.

Otwartość na świeckich

Na "trzecie pytanie, czy otwartość na świeckich i kobiety jest prawdziwa, czy tylko fasadowa", kardynał zwraca uwagę na to, jak autor podkreśla szereg doświadczeń i Synod Biskupów na temat synodalności. Na koniec przypomina o wiodących rolach, jakie kobiety pełnią dziś w Kurii Rzymskiej.

Antropologiczne sytuacje kryzysowe

"Potrzeby antropologiczne otwierają czwarte pytanie. Początek i koniec życia, granice medycyny i kwestie płci: w rzeczywistości, pisze Ingrao, "nie jest to kwestia szukania odpowiedzi mniej lub bardziej zgodnych z duchem czasu lub dostosowanych do obrony tradycyjnej moralności. Jest to raczej kwestia doprowadzenia do dojrzałości nowego humanizmu, który, zakorzeniony w chrześcijańskim personalizmie, wie, jak odpowiedzieć na dzisiejsze pytania" - wyjaśnił kardynał.

Co stanie się z reformami?

"Dochodzimy więc do ostatniego z pięciu pytań: co stanie się z reformami podjętymi przez papieża Franciszka? Do tego dochodzi pytanie, które dla jednych brzmi jak groźba, a dla innych jak iluzja: "Czy istnieje ryzyko cofnięcia się?".

"Ostatni rozdział", podsumowuje kardynał Parolin, "poświęcony tym kwestiom pozostaje otwarty, tak jak powinien. W rzeczywistości mówi on o reformach, jak określa je autor, 'podjętych', to znaczy 'in itinere'". Dlatego "rozeznanie, które nie jest zwykłą intuicją, ale owocem nieustannej modlitwy w Duchu Świętym, wskaże w spokojnym czasie tym, którzy wiedzą, jak być cierpliwymi, jak kontynuować i do czego powrócić instytucjonalnie. Właśnie dlatego, że jest to działanie Ducha, nie może być odwrotu".

AutorHernan Sergio Mora

Więcej
Watykan

Papież do Włoskiej Akcji Katolickiej: budujcie "kulturę uścisku".

Papież Franciszek przyjął członków Włoskiej Akcji Katolickiej na Placu Świętego Piotra 25 kwietnia 2024 r. przed Zgromadzeniem Narodowym. Z Ziemi Świętej kardynał Pizzaballa zachęca do przezwyciężenia polaryzacji.

Giovanni Tridente-26 kwietnia 2024-Czas czytania: 3 minuty

Podczas tego spotkania po raz kolejny mówiono o pokoju i nadziei jako sposobie na przezwyciężenie wielu konfliktów, które szaleją w różnych częściach świata, począwszy od Ziemi Świętej i udręczonej Ukrainy. Okazją było krajowe spotkanie Włoskiej Akcji Katolickiej, która 25 kwietnia - w Dniu Wyzwolenia Narodu Włoskiego od Nazizmu i Faszyzmu - chciała zgromadzić się wokół papieża Franciszka w wydarzeniu zatytułowanym "...".Otwarte ramiona".

Inicjatywa miała być zapowiedzią XVIII Zgromadzenia Narodowego historycznego włoskiego podmiotu, założonego w 1867 roku, i wzięło w niej udział około 80 000 członków i sympatyków z całego kraju i w każdym wieku, którzy zebrali się na Placu Świętego Piotra, aby otrzymać pozdrowienie, zachętę i błogosławieństwo papieża Franciszka.

"To w tym świecie i w tym czasie jesteśmy wezwani, aby na mocy chrztu, który otrzymaliśmy, być aktywnymi podmiotami ewangelizacji; jesteśmy misyjnymi uczniami Pana, który oddał swoje życie za świat. Jesteśmy uczniami-misjonarzami Pana, który oddał swoje życie za świat, a nasze życie nie może nie być oddane za Niego" - powiedział podczas otwarcia wydarzenia ks. prałat Claudio Giuliodori, asystent kościelny CA.

Przyjąć kulturę

Zgodnie z tematem wydarzenia, papież Franciszek podkreślił w swoim przemówieniu znaczenie kultywowania "kultury uścisku" w celu przezwyciężenia wszystkich tych zachowań, które między innymi prowadzą do wojen: nieufności wobec innych, odrzucenia i sprzeciwu, które przeradzają się w przemoc. Uściski, które są tracone lub odrzucane, uprzedzenia i nieporozumienia, które sprawiają, że druga osoba jest postrzegana jako wróg.

"A wszystko to dzieje się niestety na naszych oczach w dzisiejszych czasach, w zbyt wielu częściach świata! Swoją obecnością i pracą możecie jednak dać wszystkim świadectwo, że droga uścisku jest drogą życia" - powiedział Franciszek.

Stąd zaproszenie skierowane do ludzi Akcji Katolickiej, aby byli "obecnością Chrystusa" pośród potrzebującej ludzkości, "z miłosiernymi i współczującymi ramionami, jako świeccy zaangażowani w wydarzenia świata i historii, bogaci w wielką tradycję, wyszkoleni i kompetentni w tym, co dotyczy waszych obowiązków, a jednocześnie pokorni i żarliwi w życiu ducha".

Tylko w ten sposób będziesz w stanie zasiać ziarno zmian zgodnych z Ewangelią, które będą miały wpływ "na poziomie społecznym, kulturowym, politycznym i ekonomicznym w kontekstach, w których działasz".

Kolejne zaproszenie papieża odnosiło się do współpracy wszystkich ludzi Akcji Katolickiej - dzieci, rodzin, mężczyzn i kobiet, studentów, pracowników, młodzieży i dorosłych - do aktywnego zaangażowania się w drogę synodalną, aby w końcu urzeczywistnić wyraz Kościoła, który korzysta z "synodalnych mężczyzn i kobiet, którzy wiedzą, jak dialogować, współdziałać, wspólnie poszukiwać".

Ziemia Święta w centrum uwagi

Dzień otworzyła wiadomość wideo od kardynała Pierbattista PizzaballaŁaciński patriarcha Jerozolimy, który podziękował obecnym za rzucenie światła refleksji na znaczenie pokoju, przyznał, że "musimy unikać powtórzenia na świecie podziału, który już mamy tutaj", w Ziemi Świętej. Można pomyśleć, na przykład, o licznych polaryzacjach, jednych przeciwko drugim, poprzez uproszczenie, które nie pomaga uchwycić złożoności rzeczywistości, o tym, jak ważne jest raczej "budowanie relacji" niż "wznoszenie barier".

"To bardzo bolesne widzieć, jak ta wojna wpłynęła na duszę każdego człowieka, na jego pewność siebie i wiarę w to, że można jeszcze coś zrobić w tej fali przemocy, która wydaje się nigdy nie kończyć" - dodał kardynał. Co można zrobić? "Pierwszą rzeczą do zrobienia jest modlitwa, a następnie ważne jest, aby rozmawiać o Ziemi Świętej, nie pozwalając, aby uwaga skupiła się na tym konflikcie, który rozdziera życie tych narodów", a w konsekwencji "życie społeczeństwa w tak wielu innych częściach świata". Ponieważ "kiedy cierpi serce, cierpi całe ciało".

W kierunku duszpasterstwa pokoju

W związku z tymi tematami, sam kardynał Pizzaballa wygłosi "lectio magistralis" na Papieskim Uniwersytecie Laterańskim 2 maja, w ramach kursu teologii pokoju, zatytułowanego "Charakterystyka i kryteria duszpasterstwa pokoju".

AutorGiovanni Tridente

Powołania

Natalio Paganelli: "W Sierra Leone większość księży to synowie muzułmanów".

Misjonarz Natalio Paganelli od osiemnastu lat mieszka w Sierra Leone. Był tam biskupem diecezji Makeni przez osiem lat, co stanowiło okres przejściowy do pozostawienia diecezji w rękach rodzimego biskupa, Monsignora Boba Johna Hassana Koromy.

Loreto Rios-25 kwietnia 2024-Czas czytania: 8 minuty

Natalio Paganelli jest misjonarzem ksawerianinem włoskiego pochodzenia, który został wyświęcony na kapłana w 1980 roku. Spędził 22 lata w Meksyku jako misjonarz, czas, który wspomina z wielką miłością, ponieważ był "bardzo kochany", jak sam mówi. Po okresie pracy w Londynie, w 2005 roku przybył do Sierra Leone, gdzie pozostał do 2023 roku. W tym wywiadzie opowiada nam swoim włosko-meksykańskim akcentem o swoim pobycie w Sierra Leone i o tym, jak jego etap jako biskupa w diecezji Makeni był czasem transformacji, aby pozostawić diecezję w rękach lokalnego biskupa.

Jak dostałeś się do Sierra Leone i na czym polegała Twoja praca tam?

Zawsze miałem w sercu pragnienie Afryki. Wstąpiłem do seminarium ksawerianów w wieku jedenastu lat, po ukończeniu szkoły podstawowej, a Afryka zawsze była w moim umyśle, z tego, co przeczytałem i zobaczyłem w niektórych filmach. Po mojej misji w Meksyku, przybyłem do Sierra Leone 15 sierpnia 2005 roku.

W 2012 roku, ku mojemu zaskoczeniu, zostałem poproszony o bycie administratorem apostolskim diecezji Makeni. Dlaczego? Diecezja Makeni została założona przez ksawerianów w 1950 roku jako misja, jako diecezja w 1962 roku, chociaż pierwsza ewangelizacja została przeprowadzona przez "Ojców Ducha Świętego", "ojców spirytualistów", ale ze sporadyczną obecnością, nie było wspólnoty zakonnej kapłanów stale obecnych.

Kiedy przybyli Ksawerianie, zastosowali bardzo interesującą strategię. Ponieważ na północy kraju prawie nie było szkół, zaczęli je zakładać, najpierw szkoły podstawowe, a następnie średnie. Poprzez szkoły ewangelizacja dotarła do wielu rodzin.

Północ kraju jest muzułmańska, katolików jest 5 %, ale jak dotąd, co trochę się zaczęło, nie było żadnej obecności fundamentalistów. Może to działać dobrze, a obecnie diecezja Makeni ma około 400 szkół podstawowych, 100 szkół średnich, 3 szkoły zawodowe, a od 2005 r. pierwszy prywatny uniwersytet w kraju, z wieloma wydziałami.

Pierwsi biskupi byli obcokrajowcami, dopóki miejscowy ksiądz, ale z innej diecezji, Monsignor Henry Aruna, który był pochodzenia Mendé, nie został mianowany biskupem Makeni w 2012 roku.

W diecezji Makeni nastąpiła bardzo silna reakcja, gdzie większość Temné, druga grupa Limba i trzecia grupa Loko nie zaakceptowały nominacji. Nie było możliwe ogłoszenie tego w diecezji, a rok później święcenia kapłańskie. Wtedy Stolica Apostolska wybrała mnie, nie dlatego, że mnie znali, w rzeczywistości nie znali mnie w Rzymie, ale dlatego, że byłem przełożonym ksawerianów. Myślę, że wybrali przełożonego zgromadzenia, które założyło diecezję, aby spróbować rozwiązać tę sprawę. Miano nadzieję, że w krótkim czasie sprawy zostaną rozwiązane, ale nie było to możliwe. Po trzech latach papież Franciszek postanowił zmienić biskupa-elekta Makeni. Wysłał go jako pomocnika do swojej diecezji, a wkrótce potem został biskupem, ponieważ zmarł biskup rezydujący.

Mianował mnie administratorem apostolskim w charakterze biskupa, abym mógł działać jako biskup. Spędziłem osiem lat jako administrator apostolski i biskup. Moim zadaniem było utorowanie drogi lokalnemu kapłanowi do święceń biskupich, co osiągnęliśmy 13 maja ubiegłego roku, 2023, z biskupem Bobem Johnem Hassanem Koromą, który był moim wikariuszem generalnym podczas ośmiu lat mojej służby. Objął on diecezję w posiadanie 14 maja 2023 roku.

Wybrano 13 dzień, ponieważ jest to dzień fatimski, a diecezja i katedra są poświęcone Matce Bożej Fatimskiej. Tego dnia biskup Henry Aruna przybył, aby koncelebrować święcenia nowego biskupa i został przyjęty z wielkim aplauzem, ponieważ to, co się stało, nie było czymś przeciwko niemu, przeciwko jego osobie, ponieważ był nauczycielem w seminarium wielu naszych księży i sekretarzem Konferencji Episkopatu przez prawie dziesięć lat, wykonał wielką służbę. To była kwestia etniczna.

Co ciekawe, nowy biskup jest konwertytą, pochodzącym z muzułmańskiej rodziny.

Tak, oboje jego rodzice byli muzułmanami. On jest Limba, czyli drugą grupą etniczną w diecezji, ale dobrze mówi w języku Temne, języku pierwszej grupy, ponieważ dorastał w Makeni. Jego matka owdowiała bardzo wcześnie, a on został przygarnięty przez ciotkę, siostrę ojca, która była chrześcijanką i w rzeczywistości ma syna, który jest księdzem, nieco starszym od biskupa Boba Johna. Otrzymał chrześcijańskie wykształcenie od ciotki, która była pielęgniarką, bardzo hojną i bardzo mądrą kobietą. Zwykle jest tak, że kiedy dzieci idą mieszkać z innymi krewnymi, przyjmują religię rodziny. Ale kiedy studiował w Rzymie, jego matka nawróciła się bez jego interwencji i praktycznie cała rodzina jest teraz katolikami.

Monsignor Bob John Hassan Koroma ©OMP

Biskup ma bardzo dobre wykształcenie akademickie. W Rzymie studiował w Papieskim Instytucie Biblijnym, a następnie obronił doktorat z teologii biblijnej na Uniwersytecie Gregoriańskim. Pełnił nadzwyczajną posługę jako profesor w seminarium i był proboszczem w dwóch parafiach w diecezji, w tym w katedrze.

Czy w kraju są jakieś trudności z przejściem na inną religię?

Większość księży to synowie muzułmanów. Dlaczego? Z powodu szkół. Większość z nich, uczęszczając do naszych szkół, które dzięki Bogu są bardzo prestiżowe, styka się z chrześcijaństwem, z księżmi, a w pewnym momencie proszą o chrzest i przechodzą kurs katechumenalny w samej szkole. Generalnie nie ma sprzeciwu ze strony rodziców. W rzeczywistości mówimy, że w Sierra Leone panuje bardzo dobra tolerancja religijna. Jest to jedna z najpiękniejszych rzeczy, które możemy eksportować do świata, nie tylko diamenty, złoto i inne minerały.

Musimy wzrastać we wzajemnym szacunku i to jest najpiękniejsze, ważne jest, aby być spójnym z wiarą, którą się wyznaje, a wiara zawsze proponuje dobre rzeczy, wszystkie religie. Przez 18 lat nigdy nie miałem żadnego problemu z moimi braćmi muzułmanami. Jedyny duży problem miałem z muzułmańskimi wodzami plemiennymi, ponieważ chcieli szkół katolickich w każdej wiosce, ale nie mogłem zbudować szkoły katolickiej w każdej wiosce, było to niemożliwe, ponieważ 400 to bardzo duża liczba.

Czy w Sierra Leone jest wiele powołań?

Sierra Leone nie ma przesadnej liczby powołań, ale obecnie mamy ponad stu księży w czterech diecezjach. Makeni ma 45 kapłanów, co nie jest bardzo wysoką liczbą, ale stałą i przeznaczoną do wzrostu. Nie jest tak jak w Europie, gdzie tych, którzy przybywają jest mniej niż tych, którzy wyjeżdżają.

W Makeni wzrasta zwłaszcza liczba kapłanów, ale liczba powołań zakonnych, zwłaszcza powołań kobiecych, jest nieco mniejsza. Jest to bardziej skomplikowane, ponieważ w ich kulturze kobiety nie są zbyt wysoko cenione, więc trudniej jest im myśleć o życiu konsekrowanym. Jest ich trochę, ale nie jest to duża liczba. Dlatego tam powinniśmy się rozwijać, ponieważ obecność sióstr zakonnych w parafiach jest bardzo przydatna. Był to jeden z moich celów i udało mi się, dzięki Bogu, z 26 parafii umieścić wspólnoty zakonne w dziesięciu.

Jak podejść do ewangelizacji w kraju, w którym katolicy stanowią około 5 % populacji?

Używamy szkoły jako narzędzia ewangelizacji, z wielkim szacunkiem. Jest też działalność charytatywna: diecezja ma szpital, w którym wszyscy są pod opieką, odzyskując minimum, aby szpital nie upadł, a siostry Matki Teresy z Kalkuty służą najbiedniejszym, tym, których nikt nie chce, tym, którzy są w rozpaczliwych sytuacjach.

A kiedy dochodzi do bardzo trudnych sytuacji, Kościół zawsze interweniuje. Na przykład w przypadku wirusa Ebola. Przeżyłem dwa lata Eboli, 2013-2015, które były dla nas bardzo, bardzo bolesne. Straciliśmy, jak szacuję, 1500 osób w diecezji. Ale najbardziej cierpieliśmy z powodu tego, że nie mogliśmy im pomóc, nie mogliśmy z nimi porozmawiać, nie mogliśmy ich pochować w godny sposób. To była tragedia dla kraju i dla nas, i widzieliśmy wiele solidarności. Chciałbym wspomnieć, że wszystkie domy objęte kwarantanną otrzymały pomoc od wszystkich na zewnątrz, muzułmanów, chrześcijan, nie było różnicy.

Ponadto w wioskach, w których zbiory były zagrożone, rodziny, które nie były objęte kwarantanną, poszły pracować na "milpas", polach tych, którzy byli objęci kwarantanną, aby mogli uratować zbiory. Widzieliśmy wspaniałe rzeczy, które są owocem ewangelizacji. Bardzo ważny jest też kontakt osobisty. Podam przykład: w niektórych parafiach po Wielkanocy dom jest błogosławiony wodą, która została pobłogosławiona podczas Wigilii Paschalnej, a także muzułmanie chcą, abyśmy pobłogosławili ich dom. Dla nich każde błogosławieństwo pochodzi od Boga. To bardzo piękna rzecz, uczestniczą z nami w Bożym Narodzeniu i są rodziny, które zapraszają swoich sąsiadów. A w ostatni dzień Ramadanu zapraszają chrześcijan na wspólny posiłek.

Relacje są dobre. Na oficjalnych spotkaniach rządowych, nawet podczas otwarcia sesji parlamentarnej, odmawiana jest modlitwa chrześcijańska i muzułmańska. Także w szkołach, na zebraniach rodziców. Istnieje wzajemna akceptacja, w przeciwnym razie byłby to poważny problem. Większość małżeństw w naszej diecezji to małżeństwa mieszane, między katolikami i muzułmanami. Mówi się, że miłość rozwiązuje wiele problemów i tworzy wiele jedności, i to jest prawda. Paweł to powiedział i widzimy to każdego dnia w konkretny sposób. Powołania pochodzą głównie ze szkół, tak. Albo od synów chrześcijańskich rodzin, którzy są ministrantami, jak wielu z nas.

Jakie trudności duszpasterskie napotykasz w diecezji?

To bardzo osobista opinia, ale uważam, że musimy pomóc pogłębić korzenie wiary. Wiara jest nadal nieco powierzchowna, praktycznie minęło zaledwie 70 lat od rozpoczęcia ewangelizacji. Jesteśmy w pierwszym pokoleniu chrześcijan, nie możemy oczekiwać, że Ewangelia weszła głęboko w serca i umysły chrześcijan. Mamy bardzo dobrych chrześcijan, bardzo dobrych świadków, ale wciąż ich brakuje. Szczególnie, moim zdaniem, wciąż istnieje potrzeba pogłębienia aspektu moralnego. Na przykład, ze względu na kontekst kulturowy, poligamia jest bardzo rozpowszechniona i nie jest łatwo przestawić się na rodzinę monogamiczną.

Moim zdaniem kolejnym wyzwaniem duszpasterskim dla biskupa jest pomoc parom w celebrowaniu chrześcijańskiego małżeństwa. Pobierają się, gdy mają już dzieci i widzą, że wszystko działa. Tymczasem w Europie w ogóle nie biorą ślubu, wielu nie bierze nawet ślubu cywilnego. W Sierra Leone traktują to poważnie, bardziej niż my, wiedzą, że nie mogą potem ponownie wyjść za mąż i to ich przeraża, ponieważ jeśli dojdzie do rozwodu i znajdą innego partnera... I znajdują go, on natychmiast, a ona trochę mniej szybko, ale dla nich życie bez partnera jest niemożliwe, nie ma koncepcji singli, tak jak jest wśród nas, która rośnie w Europie. To kolejne bardzo duże wyzwanie.

Istnieją kwestie kulturowe, na przykład przypadek młodego seminarzysty, którego rodzice byli muzułmanami, a jego ojciec miał trzy żony. Dzieci jednej z żon były katolikami, ponieważ babcia była katoliczką i bardzo kochała Kościół, w rzeczywistości podarowała ziemię pod budowę kaplicy w wiosce.

Najstarszy syn zdecydował się zostać ksaweryjskim seminarzystą i obecnie pracuje w Meksyku. Poszedł powiedzieć matce, że chce zostać księdzem, bo jego ojciec już nie żyje. Matka powiedziała: "Tak, oczywiście, ale najpierw musisz mieć syna. Dasz mi go, a potem odejdziesz". Ponieważ w ich kulturze nieposiadanie dzieci przez najstarszego syna jest hańbą. To coś, czego nie rozumieją. Najstarszy syn musi wnieść wkład w postaci dzieci do rodziny, aby rodzina trwała i się nie skończyła. Syn oczywiście tego nie zrobił.

Jednak wyzwaniem, które wydaje mi się najważniejsze, jest to, że wiara pomaga przełamywać bariery plemienne. Jest to bardzo, bardzo duży problem w Sierra Leone. Nie tylko ze względu na przypadek biskupa Makeni, który nie został zaakceptowany, ponieważ należał do innej grupy etnicznej. Ale w polityce jest tak samo, w Sierra Leone jest teraz poważne napięcie polityczne.

Według mnie ten podział plemienny osłabia kraj. Sierra Leone to bogaty kraj, w którym ludzie żyją w nędzy. Dla mnie jest to najsilniejsze zobowiązanie biskupów: praca nad przełamywaniem barier plemiennych.

Gospel

Prawdziwy krzew winny. Piąta Niedziela Wielkanocna (B)

Joseph Evans komentuje czytania na V Niedzielę Wielkanocną, a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo.

Joseph Evans-25 kwietnia 2024-Czas czytania: 2 minuty

"Ja jestem prawdziwym krzewem winnym"Jezus mówi w dzisiejszej Ewangelii. Ale to sugeruje, że mogą istnieć fałszywe winorośle, oferujące owoce, które wyglądają na soczyste, ale kończą się zgniłe, a nawet trujące. Adam i Ewa mogliby nam coś powiedzieć na temat spożywania niewłaściwych owoców. Ilekroć szukamy czegoś, co nie pochodzi od Boga lub jest sprzeczne z Jego prawami, jest to fałszywa winorośl. Może to być jakiś ziemski cel, który oddala nas od Boga i naszej rodziny, lub związek, który nie jest zgodny z katolickimi naukami moralnymi. Myśleliśmy, że znaleźliśmy bogaty krzew winny, ale okazuje się, że przynosi on gorzkie owoce.

Wszystkie winorośle naszego życia muszą ostatecznie pochodzić od Boga: On musi być siewcą i uprawiającym. Musimy poddać Mu nasze plany i starać się realizować je zgodnie z Jego wolą. Jeśli tak uczynimy, On sprawi, że przyniosą one owoce. Jeśli tego nie zrobimy, uschną i umrą. Wymaga to jednak również Bożego przycinania. Nic nie rośnie w pełni, jeśli coś nie zostanie usunięte. Wielki rzeźbiarz musi najpierw odciąć duże bloki silnymi uderzeniami, a następnie ostrożnie je odłupać. W winorośli lub drzewie owocowym martwe owoce i gałęzie muszą zostać odcięte. Nigdy nie możemy myśleć, że nie mamy nic do wycięcia. Jest w nas wiele rzeczy, które należy wyciąć: wady, niepotrzebne dobra lub z pewnością nasze ego, które należy stale obniżać. Ale każde cięcie, choć może wydawać się bolesne, służy jedynie naszemu rozwojowi. 

"Każda gałąź we mnie, która nie przynosi owocu, jest przeze mnie wyrywana". Nie powinniśmy narzekać, jeśli Bóg zabiera nam pewne rzeczy. Dzieje się tak tylko po to, byśmy mogli wzrastać i stawać się lepszymi. Może nam coś zabrać, ponieważ to nas raniło lub utrudniało nasz duchowy wzrost. "A każdego przynoszącego owoc przycina, aby przynosił więcej owocu.". Bóg zabiera, abyśmy mogli się rozwijać. Zbyt łatwo popadamy w samozadowolenie. Produkujemy kilka pomarańczy i myślimy, że dobrze nam poszło, ale Bóg chce, abyśmy wydawali obfite plony. Myślimy, że wystarczy zrobić trochę dobrego dla naszej najbliższej rodziny, a Pan chce, abyśmy służyli całej społeczności.

Co to znaczy przynosić owoce? Jest to życie w cnocie, otwieranie się coraz bardziej na "światło słońca", na łaskę Ducha Świętego. Jest to czynienie dobra innym, posiadanie dzieci, które Bóg chce, abyśmy mieli, promowanie wartości chrześcijańskich w naszym środowisku... Ale to wymaga wytrwałości, trzymania się tego, co zaczęliśmy, tak jak latorośl trzyma się winnego krzewu. Dlatego nasz Pan mówi: "Jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie, jeżeli nie trwa w winnym krzewie, tak i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie".

Homilia na temat czytań z V Niedzieli Wielkanocnej (B)

Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliaKrótkie, jednominutowe rozważania do tych niedzielnych czytań.

Watykan

Papież wzywa ludzi, by prosili o cnoty teologalne, antidotum na egoizm

Ojciec Święty zachęcał zgromadzonych w środę, aby prosili Ducha Świętego o trzy cnoty teologalne - wiarę, nadzieję i miłość - aby dał nam łaskę wiary, nadziei i miłości zgodnie z sercem Chrystusa. Papież nazwał pychę "potężną trucizną" i modlił się o pokój na Ukrainie i Bliskim Wschodzie, aby Izrael i Palestyna "mogły być dwoma wolnymi państwami o dobrych stosunkach".  

Francisco Otamendi-24 kwietnia 2024 r.-Czas czytania: 3 minuty

W nawiązaniu do swojej refleksji na temat czterech cnót kardynalnych - roztropności, sprawiedliwości, męstwa i wstrzemięźliwości - w ubiegłą środę papież zwrócił się do katecheza Piotra trzech cnót teologalnych: wiary, nadziei i miłości, pod hasłem "Życie w łasce według Ducha". Czytanie pochodziło z Listu św. Pawła do Kolosan.

Papież stwierdził, że oprócz czterech cnót kardynalnych trzy cnoty teologiczne stanowią "septenarium", które przeciwstawia się siedmiu grzechom śmiertelnym i które, zgodnie z Katechizmem Kościoła Katolickiego, "znajdują, ożywiają i charakteryzują moralne działanie chrześcijanina. Informują one i ożywiają wszystkie cnoty moralne. Są one wlewane przez Boga w dusze wiernych, aby umożliwić im działanie jako Jego dzieci i zasłużyć na życie wieczne. Są gwarancją obecności i działania Ducha Świętego w ludzkich władzach" (n. 1813).

Cnoty teologiczne są "antidotum na samowystarczalność" i ryzyko stania się "zarozumiałym i aroganckim". Pycha jest "potężną trucizną". Jedna kropla wystarczy, by zepsuć "życie naznaczone dobrem", podkreślił Papież, przypominając, że cnoty teologalne pomagają w walce z "ego", "biednym 'ja', które bierze wszystko w posiadanie, a potem rodzi się pycha".

"Antidotum na samowystarczalność".

Franciszek skomentował to w ten sposób: "Cnoty kardynalne niosą ze sobą ryzyko generowania heroicznych mężczyzn i kobiet, którzy czynią dobro, ale działają samotnie, odizolowani; z drugiej strony, wielkim darem cnót teologalnych jest egzystencja przeżywana w Duchu Świętym. Chrześcijanin nigdy nie jest sam. Czyni dobro nie z powodu tytanicznego wysiłku osobistego zaangażowania, ale dlatego, że jako pokorny uczeń idzie za Mistrzem Jezusem. Cnoty teologalne są wielkim antidotum na samowystarczalność. Jakże często niektórzy moralnie nienaganni mężczyźni i kobiety ryzykują, że staną się zarozumiali i aroganccy w oczach tych, którzy ich znają".

"Jest to niebezpieczeństwo, przed którym zostaliśmy dobrze ostrzeżeni w Ewangelii, gdzie Jezus zaleca uczniom: 'Nawet wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono, mówcie: Słudzy nieużyteczni jesteśmy. Uczyniliśmy to, co powinniśmy byli uczynić" (Łk 17:10). Pycha jest potężną trucizną: jedna kropla wystarczy, by zepsuć całe życie naznaczone dobrem".

Papież podkreślił również, że "cnoty teologalne są bardzo pomocne. Są one szczególnie pomocne w chwilach upadku, ponieważ nawet ci, którzy mają dobre intencje moralne, czasami upadają. Tak jak nawet ci, którzy praktykują cnotę każdego dnia, czasami popełniają błędy: inteligencja nie zawsze jest jasna, wola nie zawsze jest stanowcza, namiętności nie zawsze są kontrolowane, odwaga nie zawsze pokonuje strach". 

"Ale jeśli otworzymy nasze serca na Ducha Świętego, On ożywia w nas cnoty teologiczne: wtedy, jeśli straciliśmy ufność, Bóg ponownie otwiera nas na wiarę; jeśli jesteśmy zniechęceni, Bóg budzi w nas nadzieję; jeśli nasze serca są zatwardziałe, Bóg ogrzewa je i rozpala swoją miłością".

Święty Marek, Święty Jan Paweł II

Franciszek przypomniał, że "jutro będziemy obchodzić liturgiczne święto św. Marka, ewangelisty, który w sposób żywy i konkretny opisał tajemnicę osoby Jezusa z Nazaretu. Zachęcam was wszystkich, abyście pozwolili się zafascynować Chrystusem, abyście z entuzjazmem i wiernością współpracowali w budowaniu Królestwa Bożego".

Papież odniósł się również do faktu, że w najbliższą sobotę Kościół będzie obchodził dziesiątą rocznicę kanonizacji św. Święty Jan Paweł II. "Patrząc na jego życie, widzimy, co człowiek może osiągnąć, przyjmując i rozwijając w sobie dary Boże: wiarę, nadzieję i miłość. Pozostań wierny swojemu dziedzictwo. Promujcie życie i nie dajcie się zwieść kulturze śmierci. Za jego wstawiennictwem prośmy Boga o dar pokoju, dla którego jako papież był tak oddany. Z serca wam błogosławię.

AutorFrancisco Otamendi

Stany Zjednoczone

Jaime Reyna: "Kongres Eucharystyczny to najlepsza duchowa inwestycja, jakiej możemy dokonać".

Wywiad z Jaime Reyną, odpowiedzialnym za wielokulturowość i integrację na Krajowym Kongresie Eucharystycznym.

Paloma López Campos-24 kwietnia 2024 r.-Czas czytania: 4 minuty
Jaime Reyna, odpowiedzialny za wielokulturowość i integrację na Krajowym Kongresie Eucharystycznym

Zbliża się data rozpoczęcia Krajowego Kongresu Eucharystycznego. 17 lipca 2024 roku rozpocznie się kilkudniowe spotkanie katolików Stanów Zjednoczonych z Chrystusem. Atmosfera ostatnich przygotowań jest w pełnym rozkwicie, ale członkowie zespołów organizacyjnych mają jeszcze czas, aby porozmawiać o tym wielkim historycznym wydarzeniu.

Jedną z osób, które chętnie dzielą się tym, co się dzieje, aby zachęcić ludzi do udziału w Krajowym Kongresie Eucharystycznym, jest Jaime Reyna. Jaime jest odpowiedzialny za wielokulturowość i integrację, ale ma długą historię zaangażowania w działalność Kościoła. Był dyrektorem biur życia rodzinnego, duszpasterstwa młodzieży, duszpasterstwa społecznego i duszpasterstwa wielokulturowego w diecezji Corpus Christi (Teksas).

W tym wywiadzie Jaime Reyna opowiada o organizacji kongresu i owocach, jakich spodziewa się po tym krajowym zgromadzeniu katolików.

Co było najbardziej ekscytujące w uczestnictwie w przygotowaniach do Krajowego Kongresu Eucharystycznego?

- Pracowałem dla diecezji Bożego Ciała przez szesnaście lat i byłem dyrektorem wielu biur biskupa i projektów specjalnych. W tym czasie moje serce tęskniło za zmianą, ale nie wiedziałem, co to jest. W tym czasie otrzymałem zaproszenie do ubiegania się o stanowisko w organizacji Krajowego Kongresu Eucharystycznego. To, o co mnie poproszono, wydawało się niemożliwe, ale pokochałem to, ponieważ w tego rodzaju pracy można zobaczyć rękę Boga.

Przyjąłem to stanowisko bez wahania, ponieważ ta nowa praca miała związek z Eucharystią, którą kocham, a powód tego Kongresu poruszył mnie, naprawdę chciałem włożyć wszystko w to krajowe spotkanie. Jestem bardzo podekscytowany, że ja, pokorny sługa, mam do odegrania małą rolę wnosząc w to moje dary i talenty.

Dlaczego ważne było zajęcie się hiszpańskojęzycznymi zasobami dla Kongresu?

- Zwłaszcza po tym, jak przez kilka lat byłem dyrektorem duszpasterstwa latynoskiego, zdałem sobie sprawę, że społeczność latynoska jest szczególnie głodna, ale także czasami ograniczona, ponieważ nie ma wystarczającej ilości zasobów w języku hiszpańskim, które pomogłyby im żyć wiarą. Kiedy dołączyłem do zespołu, wiedziałem, że musimy podjąć wysiłek, aby zapewnić jak najwięcej zasobów w języku hiszpańskim. Nie wykonaliśmy najlepszej pracy, ale radzimy sobie lepiej niż wcześniej. Jesteśmy na lepszym etapie, ale muszę przyznać, że początek był trudny i nie było łatwo.

Czy Latynosi będą w stanie znaleźć w Kongresie elementy z krajów Ameryki Łacińskiej, które pomogą im zbliżyć się do swoich korzeni?

- Wyzwaniem jest przestrzeń i czas, ale będziemy mieć dwie sceny, na których ludzie będą mogli grać i słuchać tradycyjnej muzyki. Pracujemy nad tym, aby to wydarzenie było jak najbardziej zróżnicowane kulturowo.

Wierzymy, że ludzie dostrzegą również pewną atmosferę różnorodności kulturowej w liturgia. Na przykład, będziemy mieli mszę w języku wietnamskim i hiszpańskim i dokładamy wszelkich starań, aby uczestnicy procesji eucharystycznej nosili swoje tradycyjne stroje.

Nad czym pracujesz w Kongresie, aby zapewnić, że wielokulturowość i integracja są dobrze zintegrowane z organizacją?

- Odbyłem kilka wizyt w okolicy Indianapolis, aby zaprosić parafie, które mają wielokulturową społeczność, do udziału nie tylko jako asystenci, ale także, jeśli któryś z nich ma dary i talenty, które mogliby wykorzystać, do współpracy z nami. Chcemy stworzyć środowisko różnorodności kulturowej, ponieważ takie jest dziś oblicze naszego Kościoła.

Staramy się również, aby społeczność osób niepełnosprawnych czuła się mile widziana i zaproszona. Nasi bracia i siostry, którzy są głusi lub niewidomi... Chcemy, aby wszyscy czuli się mile widziani.

Definiujesz Krajowy Kongres Eucharystyczny jako "żywe spotkanie z Chrystusem", co to konkretnie oznacza?

- Niewiele osób ma okazję przyjechać na krajowe spotkanie, aby zjednoczyć się jako jedno ciało, Ciało Chrystusa. Jeśli chodzi o życie parafialne lub diecezjalne, ludzie zasadniczo postrzegają świat ze swoich własnych obszarów, a przeżywanie swojej wiary razem z innymi katolikami z różnych środowisk kulturowych sprawi, że będą doświadczać swoich spotkań z Chrystusem w inny sposób. Nasza różnorodność jednoczy nas w jednej wierze, a możliwość dzielenia się nią jest piękna.

Co uczestnicy chcieliby wynieść z tego doświadczenia?

- To jedna z rzeczy, nad którymi pracuje zespół. Nie chcemy, aby ludzie czuli, że jadą na Kongres i to jest koniec. W rzeczywistości Kongres jest początkiem, chcemy, aby wszyscy wiedzieli, że spotykając się razem, odnawiając się, możemy wrócić do naszych społeczności i dzielić się ogniem renesansu eucharystycznego. Jesteśmy wezwani jako misjonarze i uczniowie Eucharystii, aby wziąć to, czego się uczymy i doświadczamy i dzielić się tym z innymi.

Co chciałbyś powiedzieć ludziom, aby zachęcić ich do udziału w Krajowym Kongresie Eucharystycznym?

- Zachęcam do spojrzenia na to w ten sposób: to historyczny moment. Minęły 83 lata odkąd mieliśmy Krajowy Kongres Eucharystyczny. Z drugiej strony, kiedy mówimy o narodowa pielgrzymka eucharystycznaMuszą wiedzieć, że coś takiego ma miejsce po raz pierwszy w naszej historii. To samo w sobie jest szansą.

Ale jeśli ktokolwiek kiedykolwiek miał wątpliwości, czy wziąć udział w Kongresie, chcę mu powiedzieć, że nasi biskupi, prowadzeni przez Ducha Świętego, głosowali, aby to się stało, zanim jeszcze poznali budżet. Wiedzieli, że jest to konieczne, że nasz Kościół tego potrzebuje. A my, jako ludzie świeccy, musimy odpowiedzieć na to wezwanie. Jeśli wielu z nas zjednoczy się w tej samej sprawie i wierze, damy światu świadectwo naszej miłości do Chrystusa.

Szczerze wierzę, że ten Kongres jest najlepszą duchową inwestycją, jakiej możemy dokonać.

Od dawna jesteś członkiem zespołu adoracji nocnej, dlaczego uważasz, że ważne jest, aby spędzać czas na modlitwie przed Najświętszym Sakramentem?

- Kiedy jestem z Jezusem, wszystko staje się jasne. Nawet wtedy, gdy mam trudności, po prostu idę do Najświętszego Sakramentu i wiem, że niezależnie od tego, czy mam odpowiedź, czy nie, On mi towarzyszy.

Bycie częścią Nocnej Adoracji przenosi mnie z powrotem do czasów, gdy uczniowie modlili się z Jezusem i to zaszczyt poświęcić choćby jedną godzinę nocnej zmiany na modlitwę za wszystkich ludzi na świecie, za nasz Kościół, o powołania, za umierających....

Im więcej czasu spędzam w Nocturnal Adoration, tym bardziej mi się podoba. Czuję się jak część mnie.

Hiszpania

Hiszpańscy biskupi mówią "nie" rządowemu planowi zadośćuczynienia dla ofiar molestowania

Hiszpańscy biskupi ostro skrytykowali zatwierdzony przez rząd plan naprawy szkód wyrządzonych ofiarom nadużyć seksualnych. Uważają go za dyskryminujący, ponieważ pomija 9 na 10 ofiar i jest odrzucany, ponieważ koncentruje się tylko na Kościele katolickim, a problem jest "społeczny o ogromnych rozmiarach".  

Francisco Otamendi-23 kwietnia 2024-Czas czytania: 3 minuty

Hiszpański rząd zatwierdził we wtorek plan, który obejmuje odszkodowania dla ofiar nadużyć w Kościele, których sprawy uległy przedawnieniu, a także obchody państwowego aktu uznania dla poszkodowanych. Biskupi wyrazili jednak ostrą krytykę rządowego planu.

Na konferencji prasowej po posiedzeniu rady, minister prezydencji, sprawiedliwości i stosunków z sądami, Félix Bolaños, stwierdził, że plan ten ma na celu zadośćuczynienie ofiarom, które "przez dziesięciolecia były zapomniane i zaniedbywane" i na które "nikt nie zwracał uwagi". W tym celu rząd przewiduje rekompensatę finansową, donosi państwowa agencja, a jego intencją jest, aby Kościół przyczynił się do jej opłacenia.

Jednak w ciągu kilku godzin Konferencja Episkopatu Hiszpanii (CEE), której przewodniczy monsignor Luis Argüello, podała do wiadomości publicznej uwaga w którym nie akceptuje rządowego planu, w szczególności z trzech głównych powodów:

Potępiający sąd nad całym Kościołem

1) "Nie można zaproponować środków zadośćuczynienia, które zgodnie z raportem Rzecznika Praw Obywatelskich pominęłyby 9 na 10 ofiar. Kościół nie może zaakceptować planu, który dyskryminuje większość ofiar nadużyć seksualnych".

2) "Przedstawiony tekst opiera się na potępiającym osądzie całego Kościoła, przeprowadzonym bez żadnych gwarancji prawnych, publicznym i dyskryminującym wyróżnieniu przez państwo. Skupiając się wyłącznie na Kościele katolickim, odnosi się tylko do części problemu. Jest to analiza częściowa i ukrywa problem społeczny o ogromnych rozmiarach".

I 3) "Co więcej, rozporządzenie to podważa zasadę równości i uniwersalności, którą musi charakteryzować się każdy proces mający wpływ na prawa podstawowe. Kościół jest liderem w przyjmowaniu ofiar, szkoleniu w zakresie zapobiegania i zadośćuczynienia. Do władz publicznych należy opracowanie odpowiednich środków w celu ochrony nieletnich w tak wielu obszarach ich kompetencji".

"Konferencja Episkopatu poinformowała ministra Bolañosa o swojej krytycznej ocenie tego planu, koncentrując się wyłącznie na Kościele katolickim. Wyraziła również gotowość do współpracy w obszarach swojej odpowiedzialności i kompetencji, ale zawsze w zakresie, w jakim odnosi się do problemu jako całości" - czytamy dalej w nocie. "W każdym razie Kościół pozostaje zaangażowany w dalsze przyjmowanie wszystkich ofiar nadużyć seksualnych, towarzyszenie im i zadośćuczynienie.

Przypadki

Biskupi dodają, że "działania, które Kościół rozwija w obliczu nadużyć seksualnych, w dużej mierze pokrywają się z pięcioma kierunkami działań zaproponowanymi w tym planie. Kościół już teraz pracuje nad przyjęciem, opieką i zadośćuczynieniem ofiarom, zapobieganiem nadużyciom, szkoleniem ludzi i podnoszeniem świadomości w społeczeństwie".

"W odniesieniu do przedstawionego planu, EWG uważa, że z pewnością te środki, które odnoszą się do wszystkich ofiar, są cenne, a Kościół pracuje i będzie pracował również nad tym aspektem, z doświadczeniem, które sam może wnieść, aby przyjąć wszystkich tych, którzy cierpieli i cierpią z powodu tej plagi".

Ze swojej strony rządowy plan obejmuje utworzenie komisji złożonej z ministerstw zaangażowanych we wdrażanie środków i będzie dążyć do udziału ofiar i ich stowarzyszeń.

Badanie przeprowadzone przez biskupów

Sekretarz generalny i rzecznik Konferencji Episkopatu Hiszpanii, Francisco César García Magán, poinformował pod koniec ubiegłego roku, że uwaga poświęcona ofiarom nadużyć oraz zapobieganie i integralne zadośćuczynienie, ze wszystkich perspektyw, psychologicznej, społecznej i ekonomicznej, były głównym tematem Konferencji Episkopatu Hiszpanii. Zgromadzenie Plenarne hiszpańskich biskupów, które odbyło się w dniach 20-24 listopada ubiegłego roku.

Na zakończenie pracy rzecznik García Magán wskazał, że praca obejmowała kilka linii działania zaproponowanych przez Diecezjalną Służbę Koordynacji i Doradztwa diecezjalnych biur ochrony nieletnich: uwagę na ofiary oraz kompleksową prewencję i zadośćuczynienie, ze wszystkich perspektyw, psychologicznych, społecznych i ekonomicznych.

Kilka dni temu, 18 kwietnia, przewodniczący i sekretarz generalny hiszpańskich biskupów spotkali się z ministrem prezydencji w Pałacu Moncloa, a ton spotkania był następujący spotkanie był podobno zrelaksowany i serdeczny.

AutorFrancisco Otamendi

Świat

Kambodża przygotowuje się do Jubileuszu 2025

Kambodżańscy katolicy w Wikariacie Apostolskim Phnom Penh przygotowują się do Jubileuszu 2025. Omnes rozmawiał z ojcem Gianluca Tavola, misjonarzem Papieskiego Instytutu Misji Zagranicznych (PIME) w Kambodży od 2007 roku.

Federico Piana-23 kwietnia 2024-Czas czytania: 2 minuty

Modlitwa i cisza przez rok. W ten sposób kambodżańscy katolicy w Wikariacie Apostolskim Phnom Penh przygotowują się do przeżycia Jubileusz 2025. W tym południowo-wschodnioazjatyckim kraju, gdzie chrześcijanie stanowią wyraźną mniejszość, około 0,2% całej populacji, w przeważającej mierze buddyjskiej, biskup wikariatu, bp Olivier Michel Marie Schmitthaeusler, chciał, aby przygotowania do nadchodzącego Roku Świętego stały się narzędziem umacniania wiary i użytecznym przykładem ewangelizacji. "W końcu modlitwa jest fundamentem naszego powołania, naszej podróży, naszego nawrócenia", wyjaśnia Omnes ojciec Gianluca Tavola, misjonarz Papieskiego Instytutu Misji Zagranicznych (PIME) w Kambodży od 2007 roku.

Związek z Matką Teresą

Urodzony we Włoszech duchowny, rektor wyższego seminarium duchownego w Phnom Penh i odpowiedzialny za sektor duszpasterski trzech małych wspólnot chrześcijańskich w mieście TaKhmao, położonym na południe od stolicy, podkreśla, że biskup wikariatu chciał połączyć obchody Roku Modlitwy ze zdaniem, które lubiła powtarzać Matka Teresa z Kalkuty: "To bardzo piękne wyrażenie, które mówi: owocem ciszy jest modlitwa; owocem modlitwy jest wiara; owocem wiary jest miłość; owocem miłości jest służba; owocem służby jest pokój".

Zaangażowanie parafii i rodzin

I właśnie zgodnie z tymi wskazaniami, we wszystkich parafiach i wspólnotach co miesiąc odprawiana jest modlitwa w intencji powołań i poświęcany jest czas na słuchanie Słowa Bożego, na przykład poprzez Lectio Divina. "Ale Monsignor Schmitthaeusler - mówi ojciec Tavola - poprosił również rodziny, aby przynajmniej raz w tygodniu zaplanowały czas wspólnej modlitwy trwającej dziesięć lub piętnaście minut, której towarzyszą chwile refleksji i dziękczynienia".

Opatrznościowa decyzja

Dla księdza Gianluca Tavola zwołanie Roku Modlitwy i Ciszy w związku z Jubileuszem jest opatrznościową decyzją. Ponieważ, jak mówi, "Kościół w Kambodży - który w ostatnim dziesięcioleciu ciężko pracował nad ewangelizacją i pogłębieniem wiary - potrzebuje czasu łaski, jakim jest Rok Święty, z luźną przestrzenią oddechową, z dłuższym oddechem. Modlitwa, cisza i odpoczynek z pewnością dobrze nam zrobią".

Młody Kościół

W Kambodży jest mniej niż 30 000 chrześcijan na 16 000 000 mieszkańców. Kościół ma jeden wikariat apostolski w Phnom Penh i dwie prefektury apostolskie w Battambang i Kompong-Cham. Po okresie cierpienia i ucisku spowodowanego wojnami i reżimami, "Kościół odrodził się w 1990 roku", wspomina misjonarz PIME, według którego "obecnie jest ponad stu księży, z których dwunastu jest Kambodżanami, podczas gdy istnieje dobra obecność instytutów zakonnych i żeńskich, w tym osób świeckich". Mniejszość, która jest znakiem miłości do bliźniego, podsumowuje ojciec Tavola: "Dzięki Bogu, w Kambodży jest wolność kultu, mamy swoją godność. W społeczeństwie jesteśmy obecni w edukacji i zdrowiu. Jesteśmy mali, ale kochamy wielkim sercem.

AutorFederico Piana

 Dziennikarz. Pracuje dla Radia Watykańskiego i współpracuje z L'Osservatore Romano.

Ewangelizacja

Cecilia Mora. Dzielenie się Bożą miłością

Za pośrednictwem swoich sieci społecznościowych, zwłaszcza profilu na Instagramie, Cecilia Mora chce przekazywać miłość Boga i radość chrześcijańskiego życia.

Juan Carlos Vasconez-23 kwietnia 2024-Czas czytania: 2 minuty

Nazywa się Cecilia Mora, ale dla przyjaciół jest Ceci. Życie i doświadczenie tej 26-letniej Meksykanki naznaczone jest ciągłym poszukiwaniem Boga i głębokim pragnieniem dzielenia się miłością Chrystusa z ludźmi wokół niej. Ona sama określa siebie jako "Katoliczka, córka, przyszła żona, przyjaciółka i towarzyszka". Jak każda młoda osoba, uwielbia "śpiew i taniec, spędzanie czasu z przyjaciółmi i rodziną". 

Od najmłodszych lat Bóg był bardzo obecny w jej życiu. Cecilia została wprowadzona na drogę wiary przez swoich rodziców, którzy przekazali jej swoją miłość do Boga i nauczyli ją żyć zgodnie z chrześcijańskimi zasadami. 

Jego dzieciństwo i dorastanie były przesiąknięte obecnością Boga, zarówno w domu, jak i w szkole. Ten solidny fundament położył podwaliny pod jego osobistą relację z Bogiem.

Krok w kierunku dojrzałości

Jednakże, kiedy Ceci doświadczyła przemieniającego spotkania ze swoją wiarą, miało to miejsce w kluczowym momencie jej życia: w wieku 18 lat.

W tym czasie wyjechała do Paryża i będąc z dala od domu, zdała sobie sprawę, że życie bez zasad "To bardzo fajne, ale oznaczało to większą odpowiedzialność za ich działania. 

Mówi, że pewnego dnia, spacerując w pobliżu miejsca, w którym mieszkał, natknął się na kościół. Wszedł do środka i usiadł w ławce, obserwując co się dzieje. Okazało się, że rozpoczynała się msza z okazji rozpoczęcia roku szkolnego. To przeniosło ją bezpośrednio do jej szkoły, kiedy myślała, że inni ludzie decydują za nią, a w tym momencie ona sama postanowiła być bliżej Boga. 

Została więc wolontariuszką w szkole dla dziewcząt. Według jej definicji było to "Jestem tutaj, nie zostawię cię samego". od Boga. Nawet jeśli brzmi to wyjątkowo, "To było decydujące dla mojej wiary, ponieważ potwierdziłem, że chcę być katolikiem, moja wiara przeszła od tradycji rodzinnej do osobistego przekonania.podkreśla, przekonana.

Dzielenie się wiarą w sieci

Pragnienie dzielenia się swoim doświadczeniem wiary i bycia narzędziem Bożej miłości doprowadziło ją na ścieżkę służby i ewangelizacji. 

Za pośrednictwem swojego osobistego konta na Instagramie, @cecimorastara się szerzyć przesłanie Chrystusa i dzielić się Jego światłem z tymi, którzy śledzą ją w mediach społecznościowych. Dla Ceci platformy cyfrowe stanowią uprzywilejowaną przestrzeń do niesienia ewangelii nowym odbiorcom i łączenia się z tymi, którzy szukają duchowych odpowiedzi we współczesnym świecie.

Oprócz pracy online, Ceci znajduje "inspiracji i duchowej siły w modlitwie, uczestnictwie w Eucharystii i czytaniu żywotów świętych". Te chwile spotkania z sacrum pozwalają mu odnowić wiarę i kontynuować ścieżkę duchowego rozwoju.

Cecilia pragnie, aby jej życie było świadectwem odkupieńczej miłości Chrystusa. Pragnie być zapamiętana "jako ktoś, kto żył z pasją i oddaniem, zawsze szukając woli Bożej i hojnie dzieląc się Jego miłością". Jego największym pragnieniem jest, aby jego przykład zainspirował innych do poszukiwania Boga i znalezienia w Nim spełnienia i prawdziwej radości.

Ceci uosabia ciągłe poszukiwanie boskiej obecności w codziennym życiu i misję niesienia przesłania Chrystusa do każdego zakątka świata. W pewien sposób przypomina nam, że wiara jest osobistą i wspólną podróżą, ścieżką spotkania z Bogiem i innymi, która zaprasza nas do życia z autentycznością i hojnością.

Watykan

Victoria, młoda kobieta, która zaprasza papieża do siebie: "To prosta rzecz, którą mogę zrobić, aby poczuł się jak w domu".

Victoria Caranti to młoda Argentynka, która ustanowiła swego rodzaju "tradycję" z papieżem: przynosi mu herbatę mate podczas audiencji, w których uczestniczy.

Maria José Atienza-22 kwietnia 2024-Czas czytania: 4 minuty

Victoria Caranti ma 26 lat i pochodzi z Argentyny, choć dorastała w Stanach Zjednoczonych. Podczas Wielkiego Tygodnia 2018 r. udało jej się dotrzeć do papieża Franciszka. kolega Argentyńczyk. Ten przypadkowy gest nie był jedynym. Wiele lat później, w 2021 r., przeniósł się do Rzymu, aby studiować teologię na uniwersytecie św. Papieski Uniwersytet Świętego Krzyża. Przez lata ponownie zapraszał papieża do współpracy przy różnych okazjach, przy których był z Ojcem Świętym.

Kilka miesięcy po powrocie do Stanów Zjednoczonych Victoria zachowała w pamięci kilka spotkań z papieżem Franciszkiem, naznaczonych typowym argentyńskim drinkiem. Victoria przynosi ten napój papieżowi, ponieważ wie, że on go lubi: "Jest to coś prostego, co mogę dla niego zrobić, aby mógł odpocząć, cieszyć się sobą, poczuć się jak w domu i na swojej ziemi. Mate służy do dzielenia się z innymi, a dla mnie obejmuje to Ojca Świętego. To dar móc to robić i mam nadzieję, że każdy może coś dla niego zrobić, nawet jeśli jest to coś prostego, jak trochę więcej modlitwy".

Jak wpadłeś na pomysł przyniesienia mate papieżowi? 

-Kilka lat temu, w 2018 roku, kiedy przyjechałem do UNIV Podczas Wielkiego Tygodnia w Rzymie udało mi się dotrzeć do papieża Franciszka podczas audiencji generalnej. To był wspaniały moment i zawsze pamiętałem to jako LA kiedy dałem kolegę papieżowi.

Kiedy przyjechałem do Rzymu w 2021 roku, wciąż obowiązywało nas wiele przepisów dotyczących COVID. Więc nie myślałem o oddaniu mu partnera do listopada 2022 roku.

Byłam w Santa María la Mayor z moją przyjaciółką Cami, czekając na papieża, który przyjechał podziękować Dziewicy za swoją podróż do Bahrajnu. Cami był tym, który powiedział do mnie: "A jeśli dasz mu teraz mate? Picie mate w bazylice wydawało mi się trochę nie na miejscu, ale zdecydowałem się zaryzykować, gdy wychodziłem. Nie ma tu zbyt wielu barier. Byłem w stanie uklęknąć przed jej wózkiem inwalidzkim i zaoferować jej mate, którą przyjęła z przyjemnością i bojowym zwrotem "Nie zamierzasz mnie otruć, prawda?

Od tamtego czasu zawsze mam przy sobie tego kolegę, gdy widzę go z bliska.

Victoria, młoda kobieta, która zaprasza papieża na randkę
Victoria ofiarowuje papieżowi matkę w Santa Maria Maggiore

Co powiedział ci papież za każdym razem, gdy przyprowadzałeś mu towarzysza? 

-Powiedział mi kilka rzeczy, które świadczą o jego bliskości, uczuciu, poczuciu humoru....

Za drugim razem, gdy spotkałam go w Santa María la Mayor, powiedział do mnie: "Ale ty, co tu robisz? Zszokowało mnie to, ponieważ oznaczało to, że rozpoznał we mnie dziewczynę, która trzy miesiące wcześniej dała mu partnera.

Innym razem zapytał mnie, skąd jestem, a kiedy powiedziałem "Buenos Aires", jego twarz się rozjaśniła.

Kilka razy powiedział mi, jaki jest kolega: trochę za zimny, za gorący, za bogaty... lub "Cebás bardzo dobrze" (Jęczmień oznacza, że przygotowuję i serwuję mate). Trudno jest mieć wodę do mate w dobrej temperaturze i przejść przez kontrolę bezpieczeństwa, ponieważ nie przepuszczają metalowych butelek...

Pewnego razu, kiedy poszedłem z rodzicami i bratem na przesłuchanie, również daliśmy mu kolegę. Moja mama powiedziała mu, że bardzo się za niego modliła, a on ją poprawił: "Powiedz to samo, ale bez "bardzo"; ponieważ nie wierzy się tym, którzy dużo mówią". Powtórzył mi to przy innej okazji, kiedy dałem mu mate w klasie Pawła VI i popełniłem błąd, mówiąc "bardzo".

Ostatnim razem, gdy tam byliśmy, jedna z kobiet, która była ze mną, poprosiła go o odmówienie Zdrowaś Maryjo za jej brata. Papież zapytał ją o imię, a ona powiedziała, że to zrobi. Dwa razy poszłam z przyjaciółmi na jego urodziny, a on pogratulował im, a nawet dał im różaniec! 

Co dla Argentyńczyków oznacza papież "współobywatel"?

Victoria, młoda kobieta, która zaprasza papieża na randkę
Papież z matą ofiarowaną przez Victorię podczas audiencji generalnej

-Nie wiem, czy mogę mówić w imieniu wszystkich Argentyńczyków, ale dla mnie fakt, że papież jest Argentyńczykiem, jest bardzo szczególny. Oczywiście kocham, wspieram i chwalę papieża, kimkolwiek jest, ponieważ jest on wikariuszem Chrystusa. Ale to bardzo wyjątkowe mieć papieża z ojczyzny, który mówi do ciebie z twoim akcentem, zna twoją kulturę i zwyczaje.

Papież Franciszek jest bardzo przystępny, a dla mnie fakt, że jest Argentyńczykiem, czyni go jeszcze bardziej przystępnym. Możliwość poznania go w ten sposób ułatwia mi modlitwę za niego i dostrzeżenie osoby, która jest głową Kościoła.

Żaden inny papież nie zatrzymałby popemobile dla kolegi! Zdaję sobie więc sprawę, że jest to bardzo wyjątkowe wydarzenie w moim życiu. Zapamiętam to na zawsze, aby nie zapomnieć, że wszyscy kolejni papieże będą darzeni takim samym uczuciem, nawet jeśli nie pochodzą z mojego kraju, ponieważ Kościół jest powszechny. 

Co najbardziej uderza cię w osobowości papieża Franciszka? 

-Jego bliskość i hojność. Daje siebie przez cały dzień. Ma dużo pracy i ciężar całego Kościoła na swoich barkach. Jest starym człowiekiem, ale to go nie powstrzymuje.

Jest z ludźmi przez cały czas i stoi z tobą tak, jakbyś był jedyną osobą w tym momencie, podczas gdy w rzeczywistości jesteś nikim!

Jest prosty i czuły. Żartuje, jak twój dziadek, ale mówi też poważnie i stawia wymagania. Jest święty. Nikt w jego wieku nie robi nawet połowy tego, co on i to z uśmiechem.

Czy nadal będziesz go przyprowadzać? 

-Tak, skorzystam z możliwości, które mam! Nie mogę chodzić na przesłuchania tak często, ponieważ mam zajęcia i wracam do USA, ale spróbuję jeszcze raz.

Czy poza tymi okazjami spotkałeś go w innym czasie? 

-Nie miałem jeszcze okazji, ale zobaczymy, czy mi się uda! 

Watykan

Osoby niepełnosprawne: w kierunku kultury "pełnego włączenia".

Papież Franciszek przyjął niedawno uczestników sesji plenarnej Papieskiej Akademii Nauk Społecznych, wzywając do promowania "kultury integralnej integracji" osób niepełnosprawnych.

Giovanni Tridente-22 kwietnia 2024-Czas czytania: 2 minuty

11 kwietnia papież Franciszek wystosował silny apel aby promować "kulturę integralnej integracji" osób niepełnosprawnych, przezwyciężając utylitarną i dyskryminującą mentalność "kultury odrzucenia", przyjmując na audiencji w Sali Clementina uczestników sesji plenarnej Papieskiej Akademii Nauk Społecznych.

"Kiedy ta podstawowa zasada nie jest chroniona, nie ma przyszłości ani dla braterstwa, ani dla przetrwania ludzkości" - upomniał papież, odnosząc się do zasady nienaruszalnej godności każdej istoty ludzkiej, niezależnie od jej stanu.

Uznając postępy poczynione w wielu krajach, Franciszek potępił fakt, że w zbyt wielu częściach świata osoby niepełnosprawne i ich rodziny są nadal "izolowane i spychane na margines życia społecznego". Jest to sytuacja nie tylko w najbiedniejszych krajach, gdzie niepełnosprawność "często skazuje ich na nędzę", ale także w kontekstach większego dobrobytu gospodarczego.

Mentalność przekrojowa

Dla papieża "kultura odrzucenia" jest przekrojowa i nie ma granic. Prowadzi do oceny życia wyłącznie na podstawie "kryteriów utylitarnych i funkcjonalnych", zapominając o wewnętrznej godności każdej osoby niepełnosprawnej, "w pełni ludzkiego podmiotu, posiadającego prawa i obowiązki".

Szczególnie podstępnym aspektem tej mentalności jest tendencja do tego, by osoby niepełnosprawne czuły się "ciężarem dla siebie i swoich bliskich". "Rozprzestrzenianie się tej mentalności przekształca kulturę odrzucania w kulturę śmierci" - dodał Franciszek, przypominając, że "ludzie nie są już odczuwani jako podstawowa wartość, którą należy szanować i chronić".

Aby przeciwdziałać temu zjawisku, papież wezwał do "promowania kultury integracji, tworzenia i wzmacniania więzi przynależności do społeczeństwa". Potrzebne jest chóralne zaangażowanie rządów, społeczeństwa obywatelskiego i samych osób niepełnosprawnych jako "protagonistów zmian".

Pomocniczość i uczestnictwo

"Pomocniczość i uczestnictwo to dwa filary skutecznej integracji", kontynuował, podkreślając znaczenie ruchów promujących aktywne uczestnictwo społeczne. Jest to droga, która wymaga "zdecydowania i umiejętności znalezienia skutecznych sposobów" na realizację pewnego rodzaju nowego humanizmu, zgodnie z tym, co zostało już powtórzone w "...nowym humanizmie".Fratelli Tutti"Jakiekolwiek zaangażowanie w tym kierunku staje się wysokim przejawem dobroczynności".

Godność dla wszystkich

Na początku tego miesiąca pojawił się kolejny dokument odnoszący się do tych kwestii, Deklaracja "Dignitas infinita" Dykasterii Nauki Wiary, która podkreśla, że każda istota ludzka ma taką samą wewnętrzną godność, niezależnie od tego, czy potrafi ją odpowiednio wyrazić.

Temat niepełnosprawności jest szczególnie poruszany w numerach 53 i 54, które podkreślają "kulturę odrzucania" osób o różnych zdolnościach, aktualne wyzwanie, które wymaga większej uwagi i troski, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że w niektórych kulturach ludzie ci żyją w sytuacjach wielkiej marginalizacji. Z drugiej strony, pomoc osobom znajdującym się w najbardziej niekorzystnej sytuacji jest właśnie "kryterium weryfikacji prawdziwej dbałości o godność każdej osoby".

Również w tym przypadku istnieje nieuniknione odniesienie do "Fratelli Tutti": "Opanowanie kruchości oznacza siłę i czułość, walkę i płodność pośród funkcjonalistycznego i prywatyzującego modelu". Oznacza to, krótko mówiąc, "przejęcie kontroli nad teraźniejszością w jej najbardziej marginalnej i niepokojącej sytuacji i możliwość namaszczenia jej godnością".

AutorGiovanni Tridente

Książki

Chesterton i to, czego mężczyźni nienawidzą... nie bez powodu

Ediciones Encuentro wydaje "Cosas que los hombres odian con razón" (2024), który zbiera artykuły opublikowane przez Chestertona w 1911 roku w "The Illustrated London News". Jest to szósty tom z serii wydawanej przez Encuentro.

Loreto Rios-22 kwietnia 2024-Czas czytania: 2 minuty

Od 1905 r. do swojej śmierci w 1936 r. słynny angielski pisarz G. K. Chesterton (Londyn, 1874-Beaconsfield, 1936) regularnie pisywał w londyńskim tygodniku "The Illustrated London News", założonym w 1842 r. przez Herberta Ingrama i Marka Lemona, który zniknął z rynku w 2003 r.

Ediciones Encuentro podjęło się opublikowania w języku hiszpańskim wszystkich artykułów, które Chesterton opublikował w tym czasopiśmie. Seria składa się obecnie z sześciu tomów, z których pierwsze pięć to "Koniec pewnej ery"(artykuły z lat 1905-1906), "Wegetarianie, imperialiści i inne szkodniki" (1907), "Prasa się myli i inne truizmy" (1908), "Zagrożenie ze strony fryzjerów" (1909) y "Wiele wad i kilka zalet" (1910).

Najnowszy tom, opublikowany w lutym tego roku we współpracy z Klubem Chestertona Uniwersytetu San Pablo CEU (Fundacja Kulturalna Ángel Herrera Oria), pod tytułem ".Rzeczy, których ludzie słusznie nienawidzą"Książka została wydana w naszym języku w tym samym roku, co 150. rocznica urodzin pisarza, urodzonego w Londynie w 1874 roku, i zawiera artykuły opublikowane w 1911 roku. Publikacje te poprzedzają zatem wstąpienie Chestertona do Kościoła katolickiego, które miało miejsce w 1911 roku. w 1922 r..

Rzeczy, których ludzie słusznie nienawidzą

AutorG. K. Chesterton
Redakcja: Encounter
Strony: 230
Madryt: 2024

Człowiek, który został nazwany "apostołem zdrowego rozsądku", porusza szeroki zakres tematów, od Bożego Narodzenia, literatury i wojny po rodzinę, małżeństwo, religię i prasę, wśród wielu innych, pokazując swój szczególny dowcip i ironię.

Dzięki Chestertonowi każda okazja może być punktem wyjścia do refleksji na dowolny temat, niezależnie od tego, czy jest to okólnik od ludzi, którzy "chcieli ożywić w Anglii religię pogańskich Sasów", aby porozmawiać o koncepcjach nowoczesności lub starożytności; moda damska, aby skomentować, że poligamia "naprawdę oznacza niewolnictwo"; lub wegetariańskie jedzenie, aby zilustrować, jak język może być przekręcony, aby uniknąć nazywania czegoś po imieniu.

Współczesny czytelnik przekona się, że wiele z przedstawionych tu idei może być istotnych dla naszego dzisiejszego społeczeństwa, pomimo ponad stuletniego dystansu, który dzieli nas od tych artykułów.

Watykan

Franciszek podczas Regina Coeli: "Zawsze mamy wielką wartość dla Chrystusa".

Dobry Pasterz, który zna każdego z nas osobiście, był głównym tematem słów papieża w Regina Coeli.

Maria José Atienza-21 kwiecień 21 kwiecień 2024-Czas czytania: 2 minuty

Słoneczny poranek, nie pozbawiony pewnego chłodu, towarzyszył słowom papieża Franciszka przed odmówieniem Regina Coeli z okna papieskiego mieszkania.

Zwracając się do znacznie większej grupy wiernych zgromadzonych na Placu Świętego Piotra w Watykanie, papież podkreślił, że Bóg, Dobry Pasterz, kocha każde stworzenie z osobna. "Dobry Pasterz] myśli o każdym z nas jako o miłości swojego życia" - przypomniał wiernym papież.

Ta idea, podkreślił papież, "nie jest figurą retoryczną". Chrystus kocha nas, ponieważ, jak pasterz, żyje z nami dniem i nocą: "Bycie pasterzem, zwłaszcza w czasach Chrystusa, nie było tylko pracą, ale życiem: nie chodziło o posiadanie określonego zawodu, ale o dzielenie całych dni, a nawet nocy, z owcami, o życie w symbiozie z nimi", wyjaśnił papież.

Papież podkreślił, że pośród kryzysów egzystencjalnych tak wielu ludzi, którzy "uważają się za nieodpowiednich, a nawet błędnych, Jezus mówi nam, że zawsze mamy dla Niego wielką wartość". I możemy stać się świadomi tej miłości Chrystusa tylko poprzez szukanie chwil "modlitwy, adoracji, uwielbienia, bycia w obecności Chrystusa i pozwalania sobie na Jego pieszczoty".

Wołanie o pokój

Papież przypomniał o obchodzonym dziś przez Kościół katolicki Światowym Dniu Modlitw o Powołania. W tym kontekście wezwał do "budowania pokoju i odkrywania polifonii charyzmatów w Kościele".

Pokój był głównym tematem ostatniej części słów papieża przed pozdrowieniami. Franciszek nie zapomniał o obszarach świata, w których pokój wciąż pozostaje w sferze marzeń.

W ten sposób zaprosił do modlitwy za sytuację na Bliskim Wschodzie, która, jak podkreślił, nadal budzi jego niepokój. Papież powtórzył swój apel, aby "nie poddawać się logice zemsty wojny" i poprosił, aby "zwyciężył dialog i dyplomacja".

Nie zapomniał również o wojnie w Izraelu i Palestynie, a także o potrzebie kontynuowania modlitwy za męczenników na Ukrainie i poprosił o modlitwę za duszę Matteo Pettinariego, misjonarza Consolaty, który zginął w wypadku samochodowym na Wybrzeżu Kości Słoniowej.  

Powołania

Innocent Chaula: "Dzięki Panu, mamy wiele rodzimych powołań w Tanzanii".

W najbliższą niedzielę Papieskie Stowarzyszenia Misyjne organizują Dzień Rodzimych Powołań, aby zebrać fundusze na wsparcie powołań rodzących się na terenach misyjnych. W tym wywiadzie ojciec Innocent Chaula opowiada o krajobrazie powołaniowym w swoim kraju, Tanzanii.

Loreto Rios-21 kwiecień 21 kwiecień 2024-Czas czytania: 5 minuty

W niedzielę 21 kwietnia przypada Rodzimy Dzień Powołań, organizowany przez Papieskie Stowarzyszenia Misyjne w celu zebrania funduszy na wsparcie powołań powstających na terenach misyjnych. Stronę internetową poświęconą temu dniu można znaleźć pod adresem tutaj.

Jako przykład rodzimego powołania, Omnes przeprowadził wywiad z ojcem Innocentem Chaula. Pochodzący z TanzaniaPoczuł powołanie, gdy był bardzo młody. Obecnie studiuje na Uniwersytecie Kościelnym San Damaso w Madrycie, a po ukończeniu studiów powróci do swojej rodzinnej diecezji. W tym wywiadzie opowiada o sytuacji rodzimych powołań w swoim kraju i znaczeniu Papieskich Stowarzyszeń Misyjnych we wspieraniu tych powołań. Obecnie PMS wspiera 725 seminariów na całym świecie, a wsparcie finansowe na rok 2023 wyniosło 16 247 679,16 €.

Jak wyglądał Twój proces powołania?

Urodziłem się w Njombe, w Tanzanii, w 1983 roku, w rodzinie na wpół chrześcijańskiej, na wpół pogańskiej. Poczułem powołanie do kapłaństwa, gdy byłem bardzo młody, miałem 5 lat, wydawało mi się to żartem. Dzięki pracy Misjonarzy Consolata, w szczególności ojca Camillo Calliari IMC, i wierze mojej matki, powołanie postępowało krok po kroku, aż do czasu, gdy napisałem list, aby zostać formowanym jako seminarzysta diecezjalny w diecezji Njombe.

Moja formacja kapłańska rozpoczęła się w niższym seminarium św. Józefa - Kilocha w Njombe, a następnie w wyższym seminarium św. Augustyna-Peramiho w Songea. Zostałem wyświęcony w 2014 roku. Obecnie studiuję teologię dogmatyczną na Uniwersytecie Kościelnym San Damaso w Madrycie.

Jaka jest obecna sytuacja rodzimych powołań w Tanzanii?

Dzięki Bogu, w Tanzanii mamy wiele rodzimych powołań. Mamy siedem głównych seminariów (jedno zbudowane 6 lat temu) z ponad 1500 seminarzystami, 25 mniejszych seminariów i ponad 86 zgromadzeń zakonnych z ponad 12000 zakonników.

Jak wygląda praca OMP w odniesieniu do tych powołań?

Piotra Apostoła, które jest służbą misyjną Kościoła mającą na celu wspieranie powołań powstających na terenach misyjnych. Piotra Apostoła (POSPA) zostało utworzone w celu wspierania rodzimego duchowieństwa. Jego misją jest towarzyszenie wielu młodym ludziom, którzy pragną odpowiedzieć na swoje powołanie do kapłaństwa lub życia konsekrowanego, ale nie mają środków niezbędnych do ukończenia formacji.

W odniesieniu do tych powołań pomaga nam na różne sposoby: modlitwą, modlitwą o rodzime powołania. To jest pierwsza pomoc, ponieważ jest to sieć modlitw w tej sprawie; i ze wsparciem finansowym lub materialnym dla następujących:

-Budowa/rehabilitacja większych i mniejszych seminariów oraz ośrodków szkoleniowych.

-Stypendia dla seminarzystów, aby pomóc w pokryciu zwykłych kosztów życia w seminarium i w ośrodkach formacyjnych (seminaria propedeutyczne w diecezjach i nowicjaty w zgromadzeniach).

-Stypendia dla formatorów wyższych i niższych seminariów duchownych.

Jak obchodzony jest Dzień Rodzinnych Powołań w Tanzanii?

Współpracujmy z Papieskim Dziełem św. Piotra i zróbmy tydzień przygotowawczy do tego dnia, zapraszając wszystkich do modlitwy o powołania (jak nowenna). Odbywa się to zarówno w parafiach, jak i w małych wspólnotach chrześcijańskich i rodzinach.

Tego samego dnia wielu parafian składa datek lub zbiórkę na wsparcie rodzimych powołań. Ponieważ są biedni, datki są bardzo małe. Zamiast wpłacać duże sumy pieniędzy, ludzie przekazują żywność ze swoich gospodarstw. Jest to bogactwo, które wielu ludzi posiada w wioskach. Większość darowizn to krowy, kozy, kurczaki, ryż, kukurydza, fasola, wszelkiego rodzaju owoce. Dlatego konieczne jest, aby diecezja lub parafia miała ciężarówkę lub furgonetkę, aby zabrać wszystko z wiosek do seminarium lub centrum formacyjnego.

Zdolność do dawania i współpracy nie jest mierzona tylko ilością pieniędzy lub dóbr, które ktoś posiada, ale chęcią i sercem, z jakimi oferuje. Ważne jest, aby wiedzieć, że nawet jeśli ludzie są biedni, są gotowi wnieść to, co mają.

Jakie wyzwania duszpasterskie dostrzegasz w swoim kraju, aby powołania mogły nadal wzrastać?

W Tanzanii Kościół katolicki stoi przed wieloma wyzwaniami duszpasterskimi, aby powołania mogły nadal rosnąć. Niektóre z tych wyzwań obejmują:

-Ubóstwo i brak środków: Wiele obszarów Tanzanii jest ubogich, co może ograniczać dostęp do edukacji i formacji niezbędnej do powołania zakonnego. Brak środków finansowych na utrzymanie seminarzystów i kandydatów do życia zakonnego może być znaczącą przeszkodą.

-Dostęp do edukacji i szkoleń: W niektórych regionach dostęp do wysokiej jakości edukacji i programów formacji religijnej może być ograniczony. Utrudnia to odpowiednie przygotowanie młodych ludzi, którzy chcą realizować powołanie zakonne.

-Presja kulturowa i społeczna: W niektórych społecznościach istnieje presja kulturowa i społeczna, która zniechęca do wyboru życia zakonnego lub kapłańskiego. Młodzi ludzie mogą napotkać opór lub brak zrozumienia ze strony swoich rodzin i społeczności, gdy wyrażają swoje pragnienie realizacji powołania zakonnego.

-Interakcje z innymi religiami: Tanzania jest krajem zróżnicowanym religijnie, z mieszanką chrześcijaństwa, islamu i rdzennych tradycji. Kościół katolicki musi znaleźć sposoby na dialog z innymi religiami i kulturami w sposób pełen szacunku i konstruktywny.

-Zmiany kulturowe i sekularyzacja: Podobnie jak w innych częściach świata, Tanzania również stoi przed wyzwaniem sekularyzacji i zmian kulturowych, które mogą wpływać na spadek powołań religijnych. Nowoczesne społeczeństwo i jego wartości mogą konkurować z powołaniami.

Jak myślisz, jakie są powody, dla których w Afryce jest więcej powołań niż w Europie?

Może to być spowodowane wieloma czynnikami:

-Duszpasterstwo rodzin i młodzieży: Skuteczne duszpasterstwo rodzin i młodzieży w Tanzanii nie tylko wzmacnia wiarę i życie duchowe ludzi, ale także tworzy środowisko sprzyjające rozwojowi rodzimych powołań. Koncentrując się na holistycznej formacji, towarzyszeniu, edukacji wiary i aktywnej promocji powołań, Kościół w Tanzanii może inspirować i prowadzić więcej młodych ludzi do podążania za ich powołaniem do służby Bogu i społeczności.

-Siła wiary: W wielu krajach afrykańskich wiara katolicka jest integralną częścią codziennego i kulturalnego życia społeczności. Ta siła wiary może zainspirować więcej młodych ludzi do rozważenia życia zakonnego lub kapłańskiego.

-Potrzeba posługi duszpasterskiej: Na obszarach wiejskich i mniej rozwiniętych potrzeba posługi duszpasterskiej jest wysoka. Może to zmotywować więcej osób do odpowiedzi na wezwanie do służenia swoim społecznościom jako kapłani lub zakonnicy.

Kontekst społeczno-ekonomiczny: W Europie społeczeństwo przeszło znaczące zmiany społeczno-ekonomiczne, w tym wzrost sekularyzmu i spadek praktyk religijnych w niektórych regionach. Z kolei w Tanzanii i innych krajach afrykańskich religia pozostaje ważną częścią tożsamości kulturowej i społecznej.

-Populacja młodzieży: Tanzania ma młodą populację, z wieloma młodymi ludźmi poszukującymi celu i sensu w swoim życiu. Życie religijne może zaoferować im znaczący sposób przeżywania swojej wiary i służenia innym.

-Wsparcie społeczności: W wielu afrykańskich społecznościach istnieje silne wsparcie społeczności dla tych, którzy wybierają życie zakonne lub kapłańskie. Wsparcie to może zachęcić więcej młodych ludzi do podążania tą ścieżką.

-Dostęp do zasobów: Podczas gdy zasoby mogą być ograniczone w porównaniu z Europą, solidarność społeczna i wsparcie organizacji misyjnych, takich jak Papieskie Dzieło Świętego Piotra, może pomóc przezwyciężyć te wyzwania i ułatwić formację powołaniową.

Ważne jest, aby pamiętać, że każdy kraj i kultura ma swój własny, unikalny kontekst, a na powołania zakonne wpływają różne czynniki. Pewne jest to, że zarówno w Tanzanii, jak i w Europie, powołania zakonne są świadectwem Bożego wezwania i pragnienia jednostek, by żyć swoją wiarą w sposób zaangażowany i służyć Kościołowi i społeczności.

Świat

Początki dzisiejszych stosunków między Europą a Turcją

W tym artykule historyk Gerardo Ferrara kontynuuje serię trzech opracowań, w których przybliża nam kulturę, historię i religię Turcji.

Gerardo Ferrara-21 kwiecień 21 kwiecień 2024-Czas czytania: 6 minuty

Zgodnie z Konstytucją Republiki Turcji, termin "Turek", z politycznego punktu widzenia, obejmuje wszystkich obywateli Republiki, niezależnie od ich pochodzenia etnicznego lub narodowości. religia. Mniejszości etniczne w rzeczywistości nie mają oficjalnego statusu.

Między nowoczesnością a tradycją, sekularyzmem a odrodzeniem islamu

Statystyki pokazują, że większość populacji mówi po turecku jako języku ojczystym; znaczna mniejszość mówi po kurdyjsku, podczas gdy niewielka liczba obywateli używa arabskiego jako pierwszego języka. Chociaż szacunki dotyczące populacji kurdyjskiej w Turcji nie zawsze były wiarygodne, na początku tego wieku Kurdowie stanowili około jednej piątej ludności kraju. Są oni obecni w dużej liczbie we wschodniej Anatolii, gdzie stanowią większość populacji w kilku prowincjach. Inne mniejszościowe grupy etniczne oprócz Kurdów i Arabów to Grecy, Ormianie i Żydzi (którzy mieszkają prawie wyłącznie w Stambule), a także Czerkiesi i Gruzini, którzy mieszkają głównie we wschodniej części kraju.

Podobnie jak w innych krajach Bliskiego Wschodu, patriarchalny i patrylinearny model przetrwał w Turcji na większości obszarów wiejskich, gdzie rodziny gromadzą się wokół wodza i tworzą prawdziwą solidarność i struktury społeczne w wiosce, często mieszkając we wspólnych lub sąsiednich przestrzeniach. Na tych obszarach, gdzie tradycyjne społeczeństwo jest nadal dominującym modelem, praktyki i zwyczaje przodków przetrwały i przenikają wszystkie etapy życia rodzinnego (uważanego za centrum społeczeństwa, często ze szkodą dla jednostki): od celebracji małżeństwa, przez poród, po obrzezanie synów.

Według oficjalnych statystyk, 99 % tureckiej populacji to muzułmanie (10 % szyici).

Oprócz większości muzułmańskiej, są tu także niewielkie mniejszości Żydów i chrześcijan (ci ostatni podzieleni są na greckich prawosławnych, ormiańskich prawosławnych, katolików i protestantów).

Kraj jest konstytucyjnie świecki. W rzeczywistości od 1928 r., ze względu na poprawkę do konstytucji, islam nie jest już uważany za oficjalną religię państwową. Od tego czasu miało miejsce wiele napięć spowodowanych ścisłym sekularyzmem narzuconym przez instytucje, postrzeganym przez niektórych jako ograniczenie wolności religijnej. Na przykład noszenie zasłony (a także tradycyjnego tureckiego nakrycia głowy, tarbush) było przez długi czas zakazane w miejscach publicznych, dopóki nowa poprawka do konstytucji, przyjęta w lutym 2008 r. pośród wielu kontrowersji, nie pozwoliła kobietom na powrót do noszenia jej na kampusach uniwersyteckich.

Co więcej, do 1950 r. nauczanie religii nie było dozwolone; dopiero po tej dacie prawo państwowe zezwoliło na zakładanie szkół religijnych i uniwersyteckich wydziałów teologicznych, a także na nauczanie religii w szkołach państwowych. Pokazuje to dość interesujący element: oprócz świeckiej i zurbanizowanej elity, duża część ludności wiejskiej Turcji pozostaje głęboko zakorzeniona w wierze islamskiej i tradycyjnych wartościach.

Przez lata siły zbrojne nieustannie podkreślały swoją prerogatywę jako gwaranta tureckiej świeckości, której znaczenie uważają za fundamentalne, do tego stopnia, że wielokrotnie interweniowały w życie publiczne państwa, gdy tylko dostrzeżono jakiekolwiek zagrożenie dla samego sekularyzmu, W ostatnim czasie wydaje się to bardziej niż kiedykolwiek kwestionowane zarówno przez obecność prezydenta Recepa Tayypa Erdoğana (który wraz z popierającą go partią AKP deklaruje się jako umiarkowany islamista), jak i przez powszechne przebudzenie żądań religijnych we wszystkich sferach.

Ruch Fethullaha Gülena

Fethullah Gülen urodził się w 1938 roku. Syn imama, Gülen był uczniem Saida Nursiego, zmarłego w 1960 r. mistyka kurdyjskiego pochodzenia, a po zostaniu muzułmańskim teologiem założył masowy ruch - oparty na wsparciu pełnych pasji wolontariuszy, którzy wnieśli również własne środki finansowe do sprawy - który, począwszy od edukacji studentów w latach 70. XX wieku, zaczął liczyć się w samej Turcji (gdzie początkowo był wspierany przez Erdoğana, który później stał się jego arcywrogiem) do tego stopnia, że sam Gülen zaczął liczyć na wsparcie Erdoğana, który później stał się jego arcywrogiem, w samej Turcji (gdzie początkowo był wspierany przez Erdoğana, który później stał się jego arcywrogiem, do tego stopnia, że sam Gülen został oskarżony o bycie jednym z inicjatorów nieudanego zamachu stanu przeciwko Erdoğanowi w 2016 r.), ponad milion zwolenników i ponad 300 prywatnych szkół islamskich. Mówi się, że ponad 200 instytucji edukacyjnych rozpowszechnia idee Gülena za granicą (zwłaszcza w tureckojęzycznych krajach byłego Związku Radzieckiego, gdzie potrzeba odzyskania tożsamości etnicznej i duchowej po wiekach obskurantyzmu jest najsilniejsza). Ponadto jego zwolennicy posiadają bank, kilka stacji telewizyjnych i gazet, wielojęzyczną stronę internetową i organizacje charytatywne.

Ruch Fethullaha Gülena przedstawiany jest jako naturalna kontynuacja dzieła Saida Nursiego, który głosił potrzebę walki z ateizmem przy użyciu nie tylko oręża wiary, ale także nowoczesności i postępu, jednocząc się w tym celu z chrześcijanami i wyznawcami innych religii. Z tego powodu stał się sławny zarówno we własnym kraju (skąd zresztą zdecydował się przenieść do Stanów Zjednoczonych ze względu na ryzyko oskarżeń pod jego adresem ze strony tureckich instytucji, które wraz ze świeckimi elitami uważają go za niedopuszczalne zagrożenie), jak i we własnym kraju (skąd zresztą zdecydował się przenieść do Stanów Zjednoczonych ze względu na ryzyko oskarżeń pod jego adresem ze strony tureckich instytucji, które wraz ze świeckimi elitami uważają go za niedopuszczalne zagrożenie), Posunął się nawet do spotkania z czołowymi postaciami głównych wyznań, takimi jak papież Jan Paweł II w 1998 r. oraz kilku prawosławnych patriarchów i rabinów.

W rzeczywistości głównym celem ruchu Gülena jest ponowne uczynienie islamu głównym bohaterem tureckiego państwa i instytucji, dokładnie tak, jak miało to miejsce w czasach osmańskich, oraz uczynienie z jego kraju oświeconego lidera dla całego świata islamskiego, a zwłaszcza świata tureckojęzycznego. Wynika z tego, że matryca samego ruchu jest islamska i pan-turecko-nacjonalistyczna i ze swej natury musi ścierać się z innym rodzajem nacjonalizmu obecnym w Turcji, świeckim i kemalistowskim, który z jednej strony patrzy na Europę i Zachód jako idealnych partnerów Ankary, ale z drugiej strony nie rozwiązuje nierozstrzygniętych kwestii, które wciąż szkodzą wizerunkowi kraju na świecie i powodują cierpienie całych narodów: Kurdów i Ormian, a także Greków i Cypryjczyków na północy.

Turcja i Europa

Turcja złożyła wniosek o członkostwo we Wspólnocie Europejskiej (obecnie włączonej do UE) w 1959 r., a umowa stowarzyszeniowa została podpisana w 1963 roku. W 1987 r. ówczesny premier Özal złożył wniosek o pełne członkostwo. W międzyczasie więzi gospodarcze i handlowe między Turcją a UE (już w 1990 r. ponad 50 % eksportu Ankary trafiało do Europy) stawały się coraz silniejsze, dając znaczny impuls żądaniom Republiki Turcji w Brukseli, która jednak nadal ma poważne obawy wobec tego euroazjatyckiego kraju, głównie ze względu na turecką politykę w zakresie praw człowieka (w szczególności kwestię kurdyjską, która zostanie przeanalizowana w następnym rozdziale), Kwestia kurdyjska, która zostanie omówiona w późniejszym artykule), drażliwą kwestię Cypru i rosnące odrodzenie konfliktu między świeckimi i religijnymi ludźmi (kolejnym powodem do niepokoju jest bardzo silna władza wojska w kraju jako strażników konstytucji i świeckości państwa, co poważnie zagraża niektórym podstawowym wolnościom obywateli).

Pomimo tych obaw, w 1996 r. ustanowiono unię celną między Ankarą a UE, podczas gdy kolejne rządy tureckie zwielokrotniły swoje wysiłki w nadziei na rychłe przystąpienie: reformy w zakresie wolności słowa i prasy, używania języka kurdyjskiego, innowacji kodeksu karnego i ograniczenia roli wojska w polityce. W 2004 r. zniesiono karę śmierci. W tym samym roku UE zaprosiła Turcję do przyczynienia się do rozwiązania długotrwałego konfliktu między Grekami cypryjskimi a Turkami cypryjskimi poprzez zachęcanie frakcji tureckiej - która okupuje, przy wsparciu Ankary, północ kraju - do poparcia sponsorowanego przez ONZ planu zjednoczenia, który miał poprzedzać wejście Cypru do Unii Europejskiej. Podczas gdy rządowi w Ankarze udało się nakłonić tureckojęzyczną ludność na północy do głosowania za planem, przytłaczająca grecka większość na południu odrzuciła go. Tak więc w maju 2004 r. wyspa stała się częścią UE jako podzielone terytorium i tylko południowa część wyspy, pod kontrolą uznanego przez społeczność międzynarodową rządu cypryjskiego, otrzymała prawa i przywileje wynikające z członkostwa w UE.

Formalne negocjacje w sprawie przystąpienia Turcji do UE rozpoczęły się ostatecznie w 2005 roku. Negocjacje utknęły jednak w martwym punkcie, ponieważ Ankara, uznając Cypr za pełnoprawnego członka UE, nadal odmawia pełnego uznania dyplomatycznego rządu cypryjskiego i odmawia otwarcia swojej przestrzeni powietrznej i morskiej dla cypryjskich samolotów i statków. Problemy polityczne są jednak tylko niewielkim aspektem bardziej złożonej kwestii turecko-europejskiej.

Erdoğan

Nie tylko Cypr stoi na drodze Turcji do członkostwa w UE. Sam prezydent Recep Tayyip Erdoğan jest symbolem tureckiej równowagi między Wschodem a Zachodem.

Erdoğan, urodzony w 1954 roku, zajmował kilka stanowisk politycznych, zanim został prezydentem Turcji w 2014 roku. Wyłonił się jako wiodąca postać w tureckiej polityce w latach 90. jako burmistrz Stambułu na konserwatywnej platformie islamskiej. W 2001 r. był współzałożycielem Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), którą poprowadził do zwycięstwa wyborczego w 2002 roku. Podczas swojej kadencji Erdoğan przeprowadził kraj przez okres wzrostu gospodarczego. Jednak jego rząd był również przedmiotem kontrowersji dotyczących demokracji, praw człowieka i wolności prasy. Erdoğan skutecznie skonsolidował władzę dzięki reformom konstytucyjnym (w tym reformie prezydenckiej z 2017 r.) i spotkał się zarówno z krajową, jak i międzynarodową krytyką za swoją autorytarną politykę, w tym represje wobec opozycji politycznej i ograniczanie wolności słowa. Jego polityka zagraniczna charakteryzuje się aktywnym zaangażowaniem w konflikty regionalne (w tym wsparciem dla różnych islamskich ruchów fundamentalistycznych) i oportunistyczną polityką wobec partnerów międzynarodowych.

Wraz z porażką w ostatnich wyborach lokalnych w marcu 2024 r. w największych miastach kraju, era Erdoğana może zmierzać ku upadkowi - a może tak jest?

AutorGerardo Ferrara

Pisarz, historyk i ekspert w dziedzinie historii, polityki i kultury Bliskiego Wschodu.

Ewangelizacja

Misje w pustej Hiszpanii z młodymi ludźmi z Regnum Christi

"Służąc, wchodzisz w tajemnicę Boga, który daje siebie", mówi Idris Villalba, który tym zdaniem daje klucz do misji, które przeprowadził w Wielkim Tygodniu z grupą Regnum Christi.

Paloma López Campos-20 kwietnia 2024-Czas czytania: 4 minuty

Pusta Hiszpania" jest przedmiotem troski wielu osób, w tym Kościoła. Nie jest zatem zaskakujące, że podczas Wielkanoc Grupa katolików zdecydowała się wyjechać na misję do wiejskiej wioski w Estremadurze, aby pomóc w działalności duszpasterskiej. Carlos Piñero, wikariusz ds. ekonomicznych i proboszcz dwóch wiosek, Valdefuentes i Montánchez, w diecezji Coria-Cáceres, przyjął na tydzień grupę młodych ludzi ze szkoły w Coria-Cáceres. Regnum Christi.

Don Carlos wyjaśnia, że Valdefuentes i Montánchez "to dwie wioski położone około 50 kilometrów od Cáceres, które doświadczają sytuacji wydrążonej Hiszpanii. Młodzi ludzie stopniowo wyjeżdżają, pozostali mieszkańcy są w podeszłym wieku, a wskaźnik śmiertelności jest wysoki". Co więcej, "młodzi ludzie, którzy zostają, nie mają punktu odniesienia w postaci innych młodych ludzi, którzy również żyją wiarą".

Przypadek Montánchez jest nieco bardziej szczególny, ponieważ jest to "miasto o głęboko zakorzenionej tradycji religijnej, ponieważ obecność wspólnot religijnych jest zauważalna od lat". Proboszcz podkreśla jednak, że wciąż brakuje "odniesienia do bardziej zaangażowanego apostolatu".

Duch misji

Z tego powodu, kiedy grupa misjonarzy zorganizowana przez Idrisa Villalbę przybyła do Estremadury, Don Carlos poprosił ich, aby "pomogli ludziom świętować Wielki Tydzień. Aby zaangażowali się w różne działania grup wiejskich, aby podczas tych obchodów czuli się jeszcze bardziej dumni".

Jednocześnie wikariusz i proboszcz chciał, aby z jednej strony grupa młodych ludzi z miasta pokazała, że "można cieszyć się Wielkim Tygodniem, angażując się w Kościół". Z drugiej strony, chciał również, aby "misjonarze poznali ludzi, dla których Jezus ma upodobanie, takich jak ludzie, którzy przechodzą przez chorobę, żałobę lub są samotni".

W obliczu tych próśb, misjonarz Idris Villalba wyjaśnia, że ideą grupy "było oddanie się do dyspozycji na wszystko, co Bóg chciał przynieść poprzez ten projekt". Jednak to, co zastali po przyjeździe, różniło się od tego, czego się spodziewali, "ale było bardzo owocne".

Idris potwierdza, że "pusta Hiszpania", do której pojechali, "wcale nie jest taka pusta". Znaleźli wspólnotę, której mogli towarzyszyć "w codziennym życiu, od porannej modlitwy z niektórymi zakonnicami po odwiedzanie ludzi, aby udzielić im komunii i osobiście pomagać mieszkańcom w trudnych sytuacjach". Pomagali także proboszczowi podczas celebracji liturgicznych.

Misjonarz podsumowuje swoją pracę w diecezji słowami: "Byliśmy świadkami tego, że w wioskach, w których byliśmy, w zwykłym Wielkim Tygodniu są ludzie, którzy wierzą, że warto poświęcić kilka dni swojego życia na służbę innym". 

Misje i wspomnienia

Misje Regnum Christi 2024
Wnętrze kościoła podczas obchodów Wielkiego Tygodnia

Wielki Tydzień to szczególny liturgiczny czas skupienia i kontemplacji. Idea ta może kolidować z działalnością misyjną, która polega na "wychodzeniu na zewnątrz". Idris wyjaśnia, że wiąże się to z "ryzykiem pozostania powierzchownym". W rzeczywistości, kiedy wyruszył ze swoją grupą do tych wiosek w Estremadurze, myślał "że spędzę aktywny i pracowity Wielki Tydzień, na wzór Marty w domu w Betanii". Ale stało się wręcz przeciwnie.

"Chociaż spędziliśmy dużo czasu z ludźmi, z którymi byliśmy, wiele z tych chwil spędziliśmy z samym Chrystusem". Idris podkreśla, że "w naszym bliźnim jest Chrystus. Służąc, wchodzisz w tajemnicę Boga, który daje samego siebie". To, w połączeniu z modlitwą i liturgią, zapewniło, że "wszystko było doskonale skoordynowane, aby uczynić to podwójne doświadczenie 'robienia wiele' i 'bycia wiele'".

Identyfikacja z Chrystusem w Wielkanoc

To poświęcenie misjonarzy dla mieszkańców wioski wywarło wpływ na Idrisa: "Im więcej dajesz z siebie, tym więcej otrzymujesz i zdajesz sobie sprawę, że za każdą twarzą kryje się osoba zbawiona przez Chrystusa". Młody katolik zapewnia, że "spotyka się Chrystusa w ludziach. Co więcej, w tym codziennym życiu Bóg dokonuje małych codziennych cudów, które, jeśli jesteś uważny, możesz zobaczyć, co również pomaga ci być wdzięcznym i spotkać się z Nim".

Idris odkrył w tych dniach Wielkiego Tygodnia "dzieło misyjne, do którego my, chrześcijanie XXI wieku, jesteśmy powołani". Coś, o czym, co ciekawe, "wie wiele osób, które już służą Kościołowi, ponieważ są to zazwyczaj ludzie, którzy wiele wycierpieli, ale w pewnym momencie spotkali Chrystusa i zostawili wszystko dla ukrytego skarbu, który znaleźli, zgodnie z ewangeliczną przypowieścią". W tym, zdaniem Idrisa, tkwi sekret "tego 'szpitala polowego', o którym mówi papież Franciszek".

Wpływ misji

Misje Regnum Christi
Trzech młodych członków Regnum Christi, którzy wyjechali na misje

Po powrocie do domu misjonarze mogą podsumować swoją działalność w wiosce. Ale, jak mówi Idris, "niemożliwe jest ilościowe określenie konsekwencji naszych działań, być może można je dostrzec z czasem. Nie wiemy, kogo dotknęliśmy i nie wiemy, co poruszyliśmy lub podburzyliśmy w społeczności".

Ze swojej strony ksiądz Carlos Piñero, który dobrze zna swoich parafian, potwierdza, że "w bardzo krótkim czasie nastąpił bardzo przyjemny wpływ". Dzięki obecności młodych ludzi z Regnum Christi "ludzie zobaczyli bezinteresowną i zdolną postawę, która pomogła ożywić wiarę".

Ci młodzi ludzie, którzy przybyli z miasta, podsumowuje proboszcz, "nie byli ludźmi, którzy przyszli tylko po to, aby się przyłączyć, ale którzy przyszli i wnieśli to, co mogli. Dali doskonałe świadectwo postawy, którą my sami chcemy mieć".

Zasoby

Stolica Apostolska i "nowe prawa" ludzkości

W niedawnym oświadczeniu "Dignitas Infinita" Dykasterii Nauki Wiary pojawia się nadrzędny temat, który w rzeczywistości leży u podstaw wielu dzisiejszych działań dyplomatycznych Stolicy Apostolskiej: kwestia nowych praw.

Andrea Gagliarducci-20 kwietnia 2024-Czas czytania: 3 minuty

Wiele zostało powiedziane na temat "Dignitas InfinitaDoktryny Wiary, koncentrując się zwłaszcza na kwestiach walki z ideologią gender, wielokrotnym "nie" dla aborcji i eutanazji oraz idei traktowania nawet kwestii społecznych, takich jak ubóstwo, jako ataku na ludzką godność. Istnieje jednak jeden nadrzędny temat, który w rzeczywistości leży u podstaw wielu dzisiejszych działań dyplomatycznych Stolicy Apostolskiej: kwestia nowych praw.

W 75. rocznicę opublikowania Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, Stolica Apostolska wielokrotnie potwierdzała swoje poparcie dla tych pierwotnych praw, zakorzenionych w samej istocie człowieka i co do których istniał szeroki i jednomyślny konsensus. W końcu w czasie, gdy Powszechna Deklaracja została opracowana, w następstwie tragedii nazizmu, istniała potrzeba międzynarodowo uznanych standardów, które mogłyby bronić ludzkich wartości. 

Jednocześnie Stolica Apostolska nie omieszkała wskazać palcem na tak zwane "prawa trzeciej i czwartej generacji", co do których nie ma powszechnej zgody i których zasadność nie jest zbyt jasna. Prawa trzeciej generacji to te zdefiniowane jako prawo do ochrony środowiska i prawo do edukacji. Następnie istnieje czwarta generacja praw człowieka, zdefiniowana jako prawo do samorozwoju, w którą wpisuje się wiele inicjatyw na rzecz równouprawnienia płci.

Godność człowieka

Co mówi "Dignitas Infinita"? Podkreśla, że czasami "pojęcie godność "godność istoty ludzkiej nawet po to, by uzasadnić arbitralne mnożenie nowych praw", niektórych nawet "sprzecznych z tymi pierwotnie zdefiniowanymi", przekształcając godność w "odizolowaną i indywidualistyczną wolność, która udaje, że narzuca jako prawa pewne pragnienia i skłonności, które są obiektywne". 

Dokument dodaje jednak, że "godność ludzka nie może być oparta na czysto indywidualnych kryteriach lub utożsamiana wyłącznie z dobrostanem psychofizycznym jednostki", ale "przeciwnie, opiera się na konstytutywnych wymogach natury ludzkiej, które nie zależą ani od indywidualnej arbitralności, ani od uznania społecznego". 

Ponownie czytamy, że "konkretna i obiektywna treść oparta na wspólnej ludzkiej naturze" jest potrzebna do poświadczenia nowych praw. 

Nowe prawa

Kwestia ta jest szeroko dyskutowana. Odniesienia do tych nowych praw, w różnych formach, można znaleźć w różnych dokumentach międzynarodowych, w których na przykład terminologia płci jest również wprowadzana w kwestiach związanych z przyjmowaniem migrantów lub pomocą humanitarną. Co ciekawe, papież Franciszek poruszył już ten temat w swoim przemówieniu do Korpusu Dyplomatycznego akredytowanego przy Stolicy Apostolskiej w 2018 roku.

Przy tej okazji papież zauważył, że "po wstrząsach społecznych 1968 r. interpretacja niektórych praw stopniowo się zmieniała, obejmując wiele nowych praw, nierzadko sprzecznych ze sobą".

To, kontynuował papież, stworzyło "nieco paradoksalne" ryzyko, że "w imię samych praw człowieka, nowoczesne formy ideologicznej kolonizacji najsilniejszych i najbogatszych są ustanawiane ze szkodą dla najbiedniejszych i najsłabszych".

Ojciec Święty poszedł dalej, podkreślając, że nie tylko wojna lub przemoc naruszają prawa do życia, wolności i nienaruszalności każdej osoby ludzkiej, ale istnieją bardziej subtelne formy, takie jak odrzucanie niewinnych dzieci jeszcze przed ich narodzinami. Z tego powodu, oprócz zaangażowania na rzecz pokoju i rozbrojenia, papież wezwał do odpowiedzi, która zwróci również uwagę na rodzinę.

Stanowisko Stolicy Apostolskiej

Chodzi o to, że Stolica Apostolska stara się spojrzeć na wszystkie scenariusze w sposób, który próbuje objąć wszystkie obecne problemy.

Z czego wynika podejście Stolicy Apostolskiej do nowych praw? Z faktu, że przynoszą one nową wizję antropologiczną, która oddala się od wizji propozycji chrześcijańskiej i pozbawia osobę trzech wymiarów relacji z samym sobą, relacji z Bogiem i relacji z innymi.

Stolica Apostolska widzi w tym ryzyko zniszczenia godności osoby ludzkiej. Kardynał Pietro Parolin wyjaśnił w wywiadzie z 2022 r., że "nie jest to ideologiczna walka Kościoła. Kościół zajmuje się tymi kwestiami, ponieważ troszczy się i kocha człowieka oraz broni osoby ludzkiej w jej godności i najgłębszych wyborach. Tak naprawdę chodzi o mówienie o prawach i mówienie o nich z miłością do człowieka, ponieważ widzimy dryfowanie, które wynika z tych wyborów".

Jest to walka podjazdowa dla Stolicy Apostolskiej, która nie tylko nie jest słuchana, ale wręcz stwarza kłopoty za każdym razem, gdy sprzeciwia się rozpowszechnianiu nowych praw. Tak więc dokument "Dignitas Infinita" kładzie kolejny punkt na tę kwestię i zapewnia dyplomatom Stolicy Apostolskiej nowe narzędzie do zajęcia się kwestią nowych praw. Jest to z pewnością kwestia przyszłości, ale także teraźniejszości.

AutorAndrea Gagliarducci

Kultura

Giuseppe Pezzini: "Według Tolkiena fantazja pomaga odzyskać podziw dla rzeczywistości".

Giuseppe Pezzini, profesor Oxfordu, bierze obecnie udział w konferencji "Tolkien: aktualność mitu", odbywającej się na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża w Rzymie. W tym wywiadzie mówi o podstawowych pojęciach w myśli Tolkiena, takich jak subkreacja i jego teoria fantazji.

Loreto Rios-19 kwietnia 2024-Czas czytania: 7 minuty

Giuseppe Pezzini pracuje w Oksfordzie od 2021 roku, choć tak naprawdę na tym prestiżowym angielskim uniwersytecie jest od 2006 roku, spędzając tam całą swoją karierę akademicką, w tym studia doktoranckie i podoktoranckie. Obecnie jest tam profesorem łaciny i literatury łacińskiej, a także prowadzi centrum badań nad Tolkienem na uniwersytecie, w którym współpracuje wielu jego kolegów z Oksfordu.

Obecnie bierze udział w VIII Międzynarodowym Kongresie Poetyki i Chrześcijaństwa ".Tolkien: Mit Tolkiena dzisiaj"Wydarzenie odbędzie się na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża w Rzymie w dniach 18-19 kwietnia, z udziałem między innymi Eduardo Segury, Johna Waucka i Oriany Palusci.

Czym jest "sub-kreacja", termin ukuty przez Tolkiena?

Konieczne jest zrozumienie przedrostka "sub", w tym sensie, że słowo "stworzenie" wiemy już, co oznacza, "stworzyć coś nowego", coś, co nie istniało wcześniej, i to jest ważne, nie oznacza to tylko "reorganizacji" rzeczy. Jednak z przedrostkiem "sub" oznacza to, że kiedy istota tworzy, robi to pod zwierzchnictwem innej. Istnieje wyższy autorytet niż on, Stwórca, który jest tym, który naprawdę nadaje byt wszystkiemu, ponieważ człowiek nie jest w stanie skutecznie nadać bytu niczemu.

Tolkien mówi na początku Silmarillionu, gdzie widzimy, jak koncepcja subkreacji jest wprowadzana bardzo wyraźnie, że Ainurowie, artyści i subkreatorzy par excellence we wszechświecie Tolkiena, współpracują z projektem Eru, jedynego Boga stwórcy świata Tolkiena, ale istota ich stworzenia nie jest dana przez nich, ale przez Boga. Można użyć obrazu porodu: kobieta rodzi dziecko, ale dusza, istota dziecka, nie jest dana przez kobietę. Oznacza to "subkreować": tworzyć pod zwierzchnictwem innej osoby. Ale dodatkowo, i jest to również znaczenie przedrostka "sub", oznacza to robienie tego "w imieniu", jak można by powiedzieć w języku angielskim, na polecenie innej osoby: subkreacja jest czymś, co zostało nam powierzone. Dlatego możesz to zrobić, ponieważ inny, który jest Stwórcą przez duże "c", powierzył ci to zadanie.

We Władcy Pierścieni Gandalf mówi w pewnym momencie do Denethora, że on [Gandalf] jest zarządcą, opiekunem, osobą, której powierzono zadanie. W subkreacji muszę zaakceptować, że istota nie jest mi dana, ale pozytywnie, robię to, ponieważ powierzono mi ten obowiązek. Dlatego jest to również powołanie, nie tylko osobiste hobby, kaprys, ale zadanie dane mi, na które muszę odpowiedzieć. Sub-kreacja jest zaproszeniem do kreacji.

Twój wykład na konferencji nosi tytuł "They will have need of wood": subcreation and integral ecology in Tolkien". Czym jest pojęcie "ekologii" w twórczości Tolkiena?

Etymologicznie, w języku greckim "ekologia" to badanie "oikos", czyli przede wszystkim domu, rozumianego jako świat przyrody. Ale bardziej precyzyjnie, ekologia, rozwijając znaczenie etymologiczne, jest badaniem relacji między stworzeniami. Ekologia dla Tolkiena to nie tylko, w węższym znaczeniu, relacja z naturą, ale relacja między wszystkimi żyjącymi tożsamościami na świecie. Myślę, że u Tolkiena natura nie jest rozumiana jako coś statycznego, jak skała.

Przedmiotem ekologii jest wszystko, co rośnie, jest to badanie relacji między wszystkim, co rośnie na świecie, a ekologia jest ściśle związana z ideą subkreacji, ponieważ subkreator jest zawsze ogrodnikiem. Ogrodnikowi powierzono wzrost rośliny, pola, ale nasiona na tym polu zostały zasiane przez kogoś innego, a zatem zadaniem subkreatora jest dbanie o wzrost tych innych elementów.

Ekologia oznacza troskę o życie, które zostało nam powierzone, więc nie jest to tylko szacunek lub kontemplacja życia innych stworzeń, ale jest to relacja, jaką żywe istoty mają z innymi żywymi istotami. A ta relacja jest zawsze subkreatywna, to znaczy ma na celu pomóc nam wzrastać, zawsze jest rozwojem. Jest to bardzo interesujące, ponieważ istnieją pewne wizje ekologiczne, które pojmują ekologię jako "wycofanie się", bierność, "pozwalam, by sprawy toczyły się swoim torem".

Ekologia stara się pomóc naturze w rozwoju. Widzimy to na przykład w relacji między Entami a drzewami, ale także Merry i Pippin dosłownie rosną po spotkaniu z Entami. Sam Gandalf również jest ekologiem, można powiedzieć, że jego obiektem są hobbici. Ma za zadanie Valarów opiekować się innymi stworzeniami. Związek między hobbitami a Gandalfem jest ekologiczny, a także subkreatywny, ponieważ oba są ze sobą powiązane.

Komentowałeś przy okazji, że Tolkien uważał, iż funkcją fantazji jest "odzyskanie cudowności rzeczywistości". Jaka jest teoria wyobraźni Tolkiena?

Wszystkie te kwestie, w rzeczywistości sub-kreacja, ekologia i wyobraźnia, są ze sobą powiązane, z różnych punktów widzenia. Czym jest "wyobraźnia"? Tolkien nazywa ją "fantazją". Oczywiście używa też słowa wyobraźnia, ale w eseju "O baśniach" używa terminu "fantazja". Oznacza to, jak pisze Tolkien w jednym z listów, wykorzystanie naszych danych przez Boga zdolności do współpracy w tworzeniu. Kiedy subkreujemy, instrumentem poznawczym, którego używamy, jest wyobraźnia, tworzymy alternatywny świat, a raczej dodajemy gałąź do drzewa świata, co jest kolejnym obrazem używanym przez Tolkiena: Boże stworzenie, jakby było gigantycznym drzewem, a subkreacja, jakby była gałęzią wewnątrz tego drzewa.

Drzewo stworzenia, czy też drzewo rzeczywistości, jakie znamy, ma pewien punkt pod-twórczy: wyrasta z niego nowa roślina, która początkowo wydaje się różnić od drzewa. Ta roślina rodzi się z wyobraźni, różni się od rzeczywistości, nie jest mimetyczna, nie jest lustrem tego, co już istnieje, jest czymś nowym, ale później, z czasem, subkreator rozumie, że w rzeczywistości ta roślina, która wydawała się inna, jest w rzeczywistości ukrytą gałęzią drzewa.

Ważnym aspektem jest to, że wyobraźnia nie może koniecznie wykorzystywać realistycznych zasad świata, w którym to przypadku byłaby czymś innym. Wyobraźnia, ze swej natury, wprowadza zamieszanie: zielone liście sprawiają, że są różowe, szare lub niebieskie niebo sprawia, że są fioletowe, a to zakłócenie elementów rzeczywistości jest sercem wyobraźni. To zakłócenie elementów rzeczywistości jest sercem wyobraźni. I dlaczego jest to takie ważne? Tolkien dobrze to ujął w eseju "On Fairy Tales": ponieważ pomaga to "odbrązowić" rzeczywistość.

Wielką pokusą człowieka jest posiadanie rzeczywistości, przekonanie, że jest ona czymś, co już zna. Wielkim ryzykiem, na jakie narażony jest człowiek w obliczu stworzenia, jest utrata zachwytu. Aby posłużyć się obrazem, to tak, jakby ktoś skompilował to, co istnieje w rzeczywistości i umieścił to w swojej chacie, w swoim "skarbcu", jak Smaug, swój "skarb": już to wiem, już to rozumiem, już to wiem, już to wiem.

Wyobraźnia jest darem danym ludziom przez Boga, aby pomóc uwolnić to, co zostało zamknięte w więzieniu naszej zaborczości. I dlatego musi być zaskakująca, dlatego nie może być realistyczna, dlatego muszą istnieć potwory, smoki, hobbici, wszystko, co sprawia, że nie znamy tego, co już znamy. Pomaga to lepiej je zrozumieć i odzyskać, mówi Tolkien, spojrzenie na rzeczywistość, która jest czysta, zaskoczona, ponieważ jedynym prawdziwym spojrzeniem na stworzenie jest spojrzenie zdumienia.

Ludzka wyobraźnia pomaga odzyskać to spojrzenie, obalając zasady rzeczywistości, i robi to w ramach subkreatywnego doświadczenia, nie oddzielonego od wielkiego drzewa stworzenia, ale nowej gałęzi dodanej do niego.

Tolkien stwierdza w swoich listach, że nie miał z góry ustalonego planu podczas pisania. Powiedziałeś, że "najbardziej katolicką rzeczą we Władcy Pierścieni jest jego proces komponowania". Czy możesz skomentować tę myśl?

Tak, to ważny element tolkienowskiej koncepcji literatury. Tak jak subkreacja jest analogiczna do stworzenia w tym sensie, że tworzy coś nowego, tak subkreacja jest analogiczna do stworzenia w tym sensie, że jest bezinteresowna. Oznacza to, że - Tolkien mówi to dobrze w liście - kiedy Bóg stworzył rzeczy, zrobił to z czystej bezinteresowności, jest to czysty akt miłosierdzia. A to, na poziomie literatury, oznacza, że literatura również musi być darmowym darem, nie może się za nią kryć żadna kalkulacja. Prawdziwy pisarz, prawdziwy artysta, nie używa literatury ani sztuki do manipulowania umysłami czytelników. Bóg nie robi tego ze stworzeniem, nie stworzył go po to, by manipulować człowiekiem, ale jako dar. Również literatura, sub-kreacja, musi być czystym darem.

Konkretnie oznacza to, że Tolkien nie pisał z projektem, strategią komunikacyjną, ideologią, nawet chrześcijańską. Robił to jako bezinteresowny akt afirmacji piękna. Sztuka i literatura są przede wszystkim wyrazem poszukiwania piękna. Ale to poszukiwanie, właśnie dlatego, że jest subtwórcze, a zatem dlatego, że uczestniczy w jedynym stworzeniu, ma, podobnie jak samo stworzenie, tajemniczą, ukrytą funkcję, zrodzoną z jego darmowości. Stworzenie przyciąga, rodzi w człowieku pytania, właśnie dlatego, że nie ma takiego zamiaru.

Tolkien mówi to w liście do dziewczyny, że stworzenie i rzeczywistość istnieją przede wszystkim po to, by je kontemplować, jako coś bezinteresownego. Ale właśnie dlatego zaczynamy się zastanawiać, skąd się to bierze. Kwestia znaczenia, bycia prawdziwie znaczącym, rodzi się z doświadczenia bezinteresowności.

Wracając do twojego pytania, Tolkien nie pisze ze strategią, nie chce potwierdzać wartości, nie stara się nawet wyrazić swojego chrześcijańskiego doświadczenia. Tolkien chce tworzyć dobrą literaturę, ale robiąc to, właśnie dlatego, że robi to za darmo, jego literatura staje się pełna znaczenia, a to znaczenie musi zostać rozpoznane w wolny sposób przez czytelników.

Dlatego Tolkien jest przeciwny alegorii, nie dlatego, że jego teksty nie mają potencjalnie alegorycznego znaczenia, to znaczy związku z pierwotną rzeczywistością, z wartościami chrześcijańskimi. Ale ten związek jest darem, jest czymś, co się "wydarza", jest tym związkiem, który roślina ma z wielkim drzewem, jest darem, który pochodzi od innego, nie jest punktem wyjścia artysty. W przeciwnym razie literatura nie byłaby literaturą, byłaby filozofią, a nawet nie byłaby sztuką, ponieważ sztuka nie ma tej funkcji. Sub-kreacja nie wyraża rzeczy, które już znamy, jest nowym doświadczeniem, które moglibyśmy nazwać heurystycznym, odkrywaniem czegoś, czego nie znamy. W rzeczywistości dla Tolkiena subtwórcza przygoda jest podróżą do innego świata, a zatem nie ma on żadnej strategii: odkrywa coś, co do niego nie należy.

Święty Piotr, kamień węgielny Kościoła

Bóg wybrał naszych misjonarzy, tak jak św. Nie są doskonali, nie mają patentu na nieskazitelność... są jacy są, ze wszystkimi dobrymi i złymi cechami, które się z tym wiążą... ale Pan ich wybrał.

19 kwietnia 2024-Czas czytania: 2 minuty

Bardzo podoba mi się fragment, w którym Pan pyta swoich: "A wy za kogo Mnie uważacie? A Piotr... z wielką mocą odpowiada: "Ty jesteś Syn Boży". Pan błogosławi mu i czyni go kamieniem, na którym zostanie zbudowany Kościół; ale Piotr zostaje natychmiast upomniany przez Jezusa ostrymi słowami: "Idź za Mną, szatanie, idź za Mną" (Mt 16, 13-23).

W tym tekście doskonale widzimy, jaki jest Jezus. Wybrał Piotra, wie, jaki on jest, zna jego zalety, oddanie i siłę, ale zna też jego ubóstwo i ograniczenia... Wie, że czasami jest tchórzem i pozwala się prowadzić tylko ludzkim kryteriom...

Ale to nie przeszkadza mu pokładać w nim ufności, powierzać mu swój Kościół. Ten odważny, stanowczy, zuchwały Piotr jest również tchórzliwy, grzeszny i kruchy, i będzie "słodkim Chrystusem na ziemi", jak nazwała papieża św. Katarzyna ze Sieny.

Nie kochamy księży, zakonników i zakonnic, biskupów czy samego papieża z powodu ich cnót. Kochamy ich, wiedząc, że podobnie jak Piotr, są ludźmi, z ograniczeniami i ubóstwem, ale z pragnieniem świętości i miłości do Boga, nawet jeśli nie jest to oczywiste z powodu ich ubóstwa... Kochamy ich, ponieważ Pan ich wybrał! Pan nie żałuje, że ich powołał...

Tak samo jest z naszymi misjonarzami: nie są doskonali, nie mają patentu na nieskazitelność... są tacy, jacy są, ze wszystkimi dobrymi i złymi cechami, które się z tym wiążą... ale Pan ich wybrał. Są światłem, są solą, są zaczynem, który oświeca, nadaje dobry smak i sprawia, że świat, do którego zostali posłani, fermentuje... Nie patrzymy tylko na ich ubóstwo lub ograniczenia, wielu lub niewielu... będziemy się za nich modlić, będziemy musieli patrzeć na nich oczami miłosierdzia i miłości!

Nie są tam po to, by głosić samych siebie, swoją naukę czy swoje opinie, ale po to, by głosić Chrystusa i to Chrystusa ukrzyżowanego. Nie staramy się ich naśladować, ale Tego, którego głoszą: Jezusa Chrystusa.

AutorJosé María Calderón

Dyrektor Papieskich Dzieł Misyjnych w Hiszpanii.

Rodzina

Cédric i Sophie Barut, świadectwo "niezwykłego" małżeństwa

Cédric i Sophie Barut mówią, że ich małżeństwo jest trochę "nietypowe". Po wypadku, w wyniku którego on znalazł się na wózku inwalidzkim, odbudowali fundamenty swojej rodziny, a teraz świadczą o tym, że "każda próba może prowadzić do większego dobra".

Paloma López Campos-18 kwietnia 2024 r.-Czas czytania: 10 minuty

Cédric i Sophie Barut stworzyli parę młody którzy po ośmiu miesiącach małżeństwa otrzymali cios, który wytrącił ich z równowagi. Pożegnał się z żoną zaledwie kilka godzin wcześniej, aby wybrać się na przejażdżkę rowerową, zwyczajową rzecz pomagającą uspokoić nerwy. Nadszedł jednak wieczór, a Cédric wciąż nie wrócił do domu.

Zmartwiona Sophie rozpoczęła wyścig w poszukiwaniu męża. Pojechała trasą, którą on by pojechał, wróciła do domu, zadzwoniła do niego... Nic. Aż skontaktowała się z policją i odpowiedzi zaczęły napływać. Wkrótce potem udała się do szpitala, gdzie w końcu odnalazła męża.

Cédric został potrącony przez pijanego kierowcę. Podczas gdy jej mąż był w śpiączce, z komplikacjami, które lekarze wskazali Sophie, ale których nie mogła zrozumieć, ze strachem jako towarzyszem, młoda żona poczuła, że świat się zatrzymał.

To był początek odysei, z którą para musiała się zmierzyć. Opracowali metodę komunikacji, gdy Cédric nie mógł mówić, próbowali wypełnić luki pozostawione przez jego amnezję, a Sophie stawiała czoła pytaniom i uprzedzeniom otaczających ją osób. Życie zawodowe stało się skomplikowane i musieli przeprowadzić się do domu przystosowanego do wózka inwalidzkiego Cédrica. W międzyczasie Sophie spisywała swoje codzienne życie.

"Accueillir", jedna z rzeźb Sophie wykonanych z brązu

Po latach jego świadectwo można przeczytać w książce opublikowanej niedawno w języku hiszpańskim: "Wrócę przed zmrokiem". Oprócz jego historii, zawiera fragmenty poezji Cédrica i wzmianki o rzeźby które wykonuje Sophie.

W tym wywiadzie obaj bohaterowie opowiadają o roli, jaką Bóg odegrał w umocnieniu ich małżeństwa i posunięciu go naprzód, o życiu, jakie prowadzą z czwórką dzieci oraz o powodach, dla których zdecydowali się podzielić swoim świadectwem.

Sophie, dlaczego zdecydowałaś się napisać tę książkę i co sądzisz o tej decyzji, Cédric?

- [Sophie]: Na początku zdecydowałam się napisać tę książkę, ponieważ dziennikarz przyszedł zadawać nam pytania 10 lat po wypadku, a ja nie mogłam sobie wszystkiego przypomnieć. Musiałam ponownie otworzyć pamiętnik, który prowadziłam od czasów liceum, który kontynuowałam podczas ślubu, a następnie podczas wypadku, aż do pojawienia się naszego pierwszego dziecka, 5 lat później. Do tego czasu przestałam pisać, uwięziona przez życie jako matka, ale trzymałam te 7 zeszytów w zamkniętej szufladzie w domu. Byłam przekonana, że nigdy nikomu ich nie przeczytam.

Kiedy ponownie czytałem te strony, powiedziałem sobie, że przeszliśmy długą drogę, że ta przygoda nie była byle jaką przygodą i że Bóg nigdy nie zawiódł, pomagając nam za każdym razem, gdy się poddawaliśmy. Powiedziałem sobie, że nie mam prawa zatrzymywać dla siebie wszystkich Bożych wyczynów w naszym życiu.

To był czas ataków w Paryżu i francuscy dziennikarze mówili, że wszystkie religie są nośnikami przemocy, a ja nie mogłam na to pozwolić. Moja religia chrześcijańska uratowała mnie, mojego męża i moją rodzinę. To Chrystus pomógł mi lepiej kochać ludzi wokół mnie, być odważną i iść naprzód. Nie mogłam milczeć.

A potem często spotykałem żony osób z urazami głowy, które były bardzo nieszczęśliwe, pary, które rozstały się z powodu niepełnosprawności. Powiedziałem sobie: "Jeśli pewne słowa rezonowały ze mną i pozwoliły mi ruszyć dalej, dlaczego nie miałyby zrobić tego samego dla tych kobiet? Jest coś uniwersalnego w odkryciach, których dokonałam podczas tej próby.

- [Cédric]: Ta książka jest wspomnieniem, którego nie mam. Ukazała sens tego wszystkiego. To świadectwo, które, mam nadzieję, pomoże innym dotkniętym tą gehenną. Bardzo chcielibyśmy mieć taką książkę w rękach, kiedy wszystko zostało wywrócone do góry nogami i zdaliśmy sobie sprawę z ogromu wyzwania. Zawsze chętnie towarzyszę Sophie, gdy prowadzi wykłady w szkołach średnich, na uniwersytetach, w parafiach i stowarzyszeniach. 

Czy możliwe jest utrzymanie nawyku modlitwy i obecności Boga pośród tak niezwykłego życia?

- [Sophie]: Nasze życie jest z pewnością niezwykłe w oczach innych, ale jest nasze, jest jedyne, jakie znamy, i mamy swoje punkty odniesienia i swój rytm. Jest to czasami krucha równowaga, którą trzeba wymyślać na nowo wraz z każdą pojawiającą się trudnością, ale pewne jest to, że modlitwa ma w niej należne jej miejsce. Posunąłbym się nawet do stwierdzenia, że modlitwa stała się niezbędna. Bez niej niepełnosprawność zamyka nas w sobie, tworząc frustracje, które zakłócają nasze relacje. 

Staramy się modlić jako para każdego wieczoru, aby polecać Bogu nasze dzieci i naszych rodziców, polecać siebie następnego dnia i dziękować za miniony dzień. Chwalenie jest prawdziwym motorem postępu. Dziękuj za wszystkie dobre rzeczy w ciągu dnia: zawsze są dobre rzeczy. 

Staram się chodzić na Mszę każdego ranka, a potem jest Anioł Pański w południe i wszystkie małe słowa, które wypowiadam do Jezusa, Maryi i aniołów stróżów w ciągu dnia. Modlitwa stała się naszym oddechem. Czasami odkładamy ją na bok, ponieważ codzienny rytm nas od niej odciąga, ale konsekwencje są takie, że dość szybko podejmujemy ją ponownie.

- [Cédric]: Powiedziałbym, że dla mnie jeszcze łatwiej jest mieć regularny rytm modlitwy, ponieważ mam dużo cichego czasu, dużo frustracji do zaoferowania, dużo pomocy, o którą mogę prosić.

Lubię chodzić na rekolekcje, często w towarzystwie przyjaciela, a czasem pielęgniarki. Lubię też chwile adoracji przed Rzeczywistą Obecnością Chrystusa w kaplicach w Lyonie. Towarzyszy mi również różaniec, który jest potężną bronią.

Co pozwoliło im pozostać wiernymi przysiędze małżeńskiej?

- [Sophie]: Odkąd byłam małą dziewczynką, moim ideałem było założenie rodziny z mężczyzną, którego wybrałabym na całe życie. Zawsze chciałam, aby moje życie było piękną historią, wspaniałą przygodą i aby nie żałować, gdy wszystko będzie już za mną. Byłam jednak bardzo delikatna, "nadwrażliwa", jak mawiali moi rodzice, i miałam tendencję do dramatyzowania każdej napotkanej trudności. Nie byłem "uzbrojony" na taką przygodę.

Wkrótce zdałem sobie sprawę, że jeśli chcę spełnić swoje marzenia i być szczęśliwym, pokonując wyzwania, które rzuciło mi życie, muszę współpracować z Jezusem. Sam zdałem sobie sprawę, że nigdy mi się to nie uda.

Mogłam zacisnąć zęby i zostać z Cédrikiem z poczucia obowiązku, ale nie byłabym szczęśliwa. To Bóg dał mi miłość, którą mogłam obdarzyć Cédrica. Bóg pomagał mi każdego dnia tchnąć życie w nasz dom, przynieść wolność, śmiech i niespodzianki. Jestem głęboko przekonana, że bez Boga moje życie byłoby głęboką katastrofą, ponieważ próby mogą zaszkodzić, jeśli są przeżywane bez miłości.

- [Cédric]: To moja dozgonna miłość do Sophie pomogła mi pozostać wiernym przysiędze małżeńskiej. Sophie była moją jedyną szansą na powrót do mniej lub bardziej normalnego życia. Nie zostawiłbym jej za nic w świecie.

W oparciu o swoje doświadczenie, jakiej rady udzieliłbyś parze małżeńskiej w podobnej sytuacji?

Cédric i Sophie Barut (prawa autorskie: Tekoaphotos)

- [Sophie]: Moją radą dla par w tej sytuacji byłoby zadanie sobie najpierw pytania: jaki jest mój cel w życiu? Jaki jest sens mojego życia? Czym jest dla mnie dobre życie, udane życie? Jaki "ślad" chcę pozostawić na początku mojego życia? Kiedy przedstawię się Bogu w chwili śmierci, co będzie w mojej "walizce" na tę ostatnią podróż? Ponieważ w rzeczywistości nasz czas na tej ziemi jest jak seria przeszkód. Pokonanie ich oznacza postęp. Ale uwaga: musimy pokonywać je z miłością, aby wzrastać w miłości. A to nie jest łatwe.

A kiedy już decyzja zostanie podjęta: rzucić się w ramiona Pana, powierzyć Mu wszystko, płakać, szlochać, śmiać się z Nim, mieć prawdziwą i spontaniczną relację z Chrystusem. Nieustannie prosić, dziękować, kontemplować. Żyć chwilą, która jest nam dana, nie wybiegając zbytnio w przyszłość ani nie rozpamiętując przeszłości. Żyć z ufnością. Każda próba może prowadzić do większego dobra; jest to seria decyzji, które należy podjąć, jedna po drugiej.

Ale uwaga: nie twierdzę, że wszystkie żony osób niepełnosprawnych powinny pozostać ze swoimi mężami. Niektóre niepełnosprawności, zwłaszcza umysłowe, niszczą więź i powodują, że dana osoba całkowicie zamyka się w sobie z powodu swojej choroby. Bóg chce, abyśmy byli szczęśliwi, ale jeśli niszczymy się w obecności męża, który nie darzy nas już uczuciem, możemy być bardziej użyteczni, pomagając mu "z daleka", aby nie pogrążać się razem z nim. Czasami wspólne życie staje się niemożliwe.

Musimy rozeznać, do czego wzywa nas Bóg. Każda sytuacja jest inna. Ważne jest, aby być wiernym sobie i Bogu.

Co takiego jest w małżeństwie i rodzinie, że dwoje ludzi tak ciężko walczy, aby je stworzyć?

- [Sophie]: Poszukiwanie prawdziwej radości. Bardzo samolubne pragnienie bycia szczęśliwym, po prostu.

To tak, jakby architekt miał do czynienia z poobijanym starym domem: włoży całą swoją energię w jego odrestaurowanie, przebudowanie, aby wydobyć wszystkie jego uroki, wszystkie jego zakamarki... i ten dom będzie miał o wiele więcej charakteru niż idealny nowy dom! Nie masz wyboru: to Twój dom.

Znalazłam się w takiej sytuacji dzień po wypadku: wszystko musiało być budowane na zupełnie innych fundamentach niż na początku naszego małżeństwa. Co za praca! Co za przygoda! Ale czułam, że jeśli pozwolę Bogu działać w moim życiu, będę szczęśliwa, prawdziwie i trwale szczęśliwa. Bóg miał zamiar umieścić w moim życiu jasność, ponad pozorami. I dotrzymał swoich obietnic.

- [Cédric]: To, co mnie motywowało, to znalezienie swojego miejsca na świecie. Miejsce jako mąż, miejsce jako ojciec, miejsce jako poeta. Ponieważ wiedziałem, że już nigdy nie będę mógł pracować. Musiałem być użyteczny gdzieś indziej, w jakiś inny sposób.

Sophie, byłaś w stanie cieszyć się z minimalnych postępów Cédrica, ale jak udało ci się utrzymać nadzieję przy życiu?

- [Sophie]: Przyjaciel zwykł mi powtarzać: nie możesz trzymać się przyszłości. Dopóki lekarze mówią ci, że postęp jest możliwy, wierz w lepszą przyszłość. Wszystko jest możliwe, zawsze. Bóg nie dba o czas. On po prostu pozwala, by życie toczyło się jeden dzień po drugim. Jezus powiedział: "Oto czynię wszystko nowe".

Za każdym razem, gdy Cédric robił postępy, byłam naprawdę szczęśliwa. Wiedziałam, że Bóg da mi środki, by przetrwać trudności, które się pojawią. Nie musiałam ich sobie wcześniej "wyobrażać" i topić. Musiałem po prostu żyć każdego dnia, dzień po dniu. Po prostu stawić czoła wyzwaniu dnia.

Cédric, musiałeś iść bardzo powoli, a w książce Sophie widzimy, że czasami czułeś się bardzo sfrustrowany. Co zmotywowało cię do dalszej pracy nad powrotem do zdrowia?

- [Cédric]: Przed wypadkiem dawałem z siebie wszystko na rowerze i podczas biegania. Zachowałem tego sportowego ducha. Siłą woli starałem się, aby moje ciało było mi posłuszne. Chciałam też dorównać odwadze Sophie. Widziałem, że walczyła o to, abyśmy mieli dobre życie i to był mój sposób na poprawę jej życia: próba odzyskania jak największej autonomii. Bycie pozytywnym i pójście naprzód.

Nawrócenie Cédrica jest wspomniane w książce, a Sophie zawiera wiele notatek na temat jego modlitw. W jakich konkretnych szczegółach można poczuć Boże pocieszenie w krytycznych momentach?

"Douceur", rzeźba autorstwa Sophie Barut
"Douceur", rzeźba autorstwa Sophie Barut

- [Sophie]: Doświadczamy chwil głębokiej komunii z Bogiem. Pewnego razu objawiło się to łzami radości i pokoju, których nie mogłem powstrzymać przed tabernakulum, tak jakby Boża miłość spływała kaskadą do mojego szeroko otwartego serca. Innym razem byłem przekonany, że Jezus był obok mnie, mówiąc: "Ja zajmę się Cedrikiem. Dbaj o to, by być szczęśliwą u jego boku, rozwijaj swoje talenty, pielęgnuj przyjaźnie, a Cedric będzie czerpał z tego radość". W moim codziennym życiu otrzymuję tak wiele mrugnięć od Boga i powiedziałam sobie, że pewnego dnia je zapiszę, aby o nich nie zapomnieć!

Ale są też chwile rozpaczy, kiedy Niebo wydaje się puste, pomimo mojego wołania o pomoc. W takich chwilach mówię sobie "bądź pewny siebie, bądź cierpliwy, pewnego dnia otrzymasz odpowiedź". I to działa. Ale czasami trudno jest czekać.

Sophie, postawa, którą opisujesz w książce, może być opisana jako optymistyczna - czy uważałaś się za osobę optymistyczną przed wypadkiem, czy uważasz się za osobę optymistyczną teraz, czy też uważasz, że postawa, którą miałaś, pochodzi z innego źródła niż optymizm?

- [Sophie]: Przed wypadkiem robiłem z kretowiska górę. Miałem tendencję do dramatyzowania i komplikowania sobie życia. Wypadkowe tsunami postawiło wszystko na swoim miejscu. Jeśli chciałem przetrwać, musiałem trzymać się rzeczywistości chwili, wyciszyć wyobraźnię i budować na skale.

Wierzę, że zaufanie Bogu to coś więcej niż optymizm. Optymizm to myślenie, że wszystko będzie dobrze. Nie myślałem, że wszystko będzie dobrze, myślałem, że Bóg pomoże mi przejść przez wszystko, przez co będę musiał przejść, niezależnie od stanu Cédrica.

Masz kilkoro dzieci, przed którymi nie ukrywałeś rzeczywistości swojej historii. Jak powiedzieć im, co się dzieje? Jak nauczyć je cierpliwości wobec odmiennego rytmu życia?

- [Sophie]: Dzieci urodziły się po wypadku ojca. To jedyny sposób, w jaki go znały. Nie oczekują więc więcej, niż może im dać. Czasami porównywały go do innych ojców, co czasami było nieco bolesne, ale kiedy pytamy ich teraz, czy woleliby urodzić się w innej rodzinie, mówią, że nie. Kochają swojego ojca takim, jakim jest i nie zamieniliby go na nic innego. Kochają swojego ojca takim, jakim jest i nie zmieniliby go za nic w świecie.

Najtrudniejszym okresem było dorastanie, zwłaszcza z powodu pewnych następstw poznawczych: amnezji, obsesji ideologicznych i niekontrolowanych napadów złości. Były trudne chwile z dziećmi, ale udało nam się przez nie przejść... albo prawie! Nasz najmłodszy syn ma 13 lat, a pozostali 16, 18 i 20.

Rytm naszego życia jest dość gorączkowy, ponieważ staram się regularnie podróżować z 2, 3 lub 4 dzieci. Nie zawsze zabieram ze sobą Cédrica, ponieważ lubi on spokój naszego wiejskiego domu, obok swoich rodziców, na odludziu. Cédric ma tam dużo swobody, ponieważ wszystko jest przystosowane do jego elektrycznego wózka inwalidzkiego. Może samotnie spacerować po lesie z psem i jeździć tam i z powrotem między naszym domem a domem rodziców. Nie mam już żadnych skrupułów, by go tam zostawić, bo on chce tam być.

Na przykład, podczas wycieczek, które odbyliśmy z dziećmi, mogliśmy zatrzymać się w domku na drzewie, pojechać nad morze, zobaczyć Mont Blanc lub pojeździć na nartach w Alpach (Cédric nienawidzi śniegu!) Są to chwile, które szczególnie lubię i które pozostawiają nam bardzo dobre wspomnienia. Robię wszystko, co w mojej mocy, aby niepełnosprawność nie zajmowała zbyt wiele miejsca w życiu rodzinnym i aby dzieci miały jak najbardziej "normalne" życie.

Para Barut z dziećmi
Para Barut z dziećmi

W książce dużo mówisz o tym, jak ważna jest rozmowa, na czym polega dobra komunikacja w małżeństwie i rodzinie?

- [Sophie]: Moje credo jest takie, że wszystko można powiedzieć, ale trzeba wiedzieć komu, ująć to we właściwy sposób i wybrać odpowiedni moment. Z natury bardzo trudno jest mi milczeć na temat tego, co mnie martwi. Na szczęście Cédric jest świetnym słuchaczem i czasami daje dobre rady (kiedy jego amnezja pozwala mu rozważyć całą sytuację). Kiedy Cédric jest smutny, zachęcam go, by nie powstrzymywał łez. Pozwalamy sobie na płacz, ponieważ to sprawia, że czujemy się dobrze i pozwala nam dotrzeć do sedna sprawy. Wyrażenie smutku przynosi mu ulgę.

Tak samo jest z dziećmi. Staram się rozmawiać z nimi o wszystkim. Opowiadam im o moich trudnościach, aby nie czuły niechęci do mówienia mi o swoich. Powtarzam im cały czas (i Cédricowi również), że są całym moim życiem i że ich szczęście jest dla mnie ważne, więc nie powinni się wahać przyjść do mnie, abym mógł im pomóc i ich wysłuchać. Chodzi o to, abyśmy byli zjednoczoną rodziną w obliczu przeciwności losu. Nasza rodzina powinna być dla nich schronieniem, podczas gdy oni będą budować własną.

Gospel

Zagubiona owca. Czwarta Niedziela Wielkanocna (B)

Joseph Evans komentuje czytania na Czwartą Niedzielę Wielkanocną, a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo.

Joseph Evans-18 kwietnia 2024 r.-Czas czytania: 2 minuty

Nasz Pan używa obrazów owcy, pasterza i stada owiec, zarówno dlatego, że były one znane Jego słuchaczom w ówczesnym bardzo wiejskim społeczeństwie, jak i dlatego, że tak dobrze opisują nowy rodzaj społeczności, którą tworzył.

Mógł powiedzieć: "Jestem lwim królem, a wy jesteście lwami w dumie."... Co dałoby zupełnie inny pomysł: że jesteśmy powołani do bycia dzikimi i okrutnymi, dominującymi nad naszym środowiskiem siłą. Ale to nie jest rodzaj wspólnoty, którą Chrystus chce zainaugurować.

Wybór przez Jezusa owcy jako obrazu nie jest więc zwykłym zbiegiem okoliczności. Żyjemy w bardzo indywidualistycznym świecie, w którym coraz bardziej rozpadają się struktury społeczne - rodzina, poczucie przynależności narodowej. Dlatego tak ważne jest, abyśmy wzmocnili nasze przekonanie, że jesteśmy Kościołem, że należymy do Kościoła katolickiego i że tworzymy prawdziwą wspólnotę, prawdziwą trzodę.

Nie jesteśmy tylko grupą osób, które pojawiają się w tym samym budynku o tej samej porze w każdą niedzielę. Jest to prawdą również dlatego, że dzisiejsza Ewangelia nie jest tak łagodna, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Jezus mówi o sobie jako o miłosiernym pasterzu, ale czyni to w kontekście zagrożenia i kryzysu. Jest pasterzem, który broni się przed atakującym wilkiem, który oddaje swoje życie w ofierze za owce. Owca, która myśli, że jest silna, że może iść sama, która błądzi, jest w poważnym niebezpieczeństwie pożarcia przez wilka, chyba że Dobry Pasterz dotrze do niej pierwszy.

Dzisiejsza Ewangelia uczy nas, że jesteśmy powołani do bycia owcami, ze wszystkimi pozytywnymi rzeczami, które ten obraz implikuje: wspólnotą, jednością, pozwalając się prowadzić i chronić Chrystusowi Dobremu Pasterzowi, a także pokorą, aby uznać naszą potrzebę ochrony, nawet jeśli obraz owiec może urazić naszą dumę. Jesteśmy wezwani do bycia owcami w tym sensie, że bycie katolikiem oznacza bycie prowadzonym przez Kościół, bycie prowadzonym, nauczanym i karmionym... W tym indywidualistycznym świecie jesteśmy wezwani do bycia szczęśliwymi członkami stada, wspólnoty, z której korzystamy i do której się przyczyniamy: Kościoła, a w nim naszej rodziny, w której również działamy jako dobrzy pasterze - lub pomocnicy Chrystusa - dla siebie nawzajem. Musimy oprzeć się pokusie uwolnienia się od wszelkich więzów. Taka wolność jest złudna i autodestrukcyjna. Tylko w trzodzie Chrystusa znajdziemy ochronę.

Homilia na temat czytań z Czwartej Niedzieli Wielkanocnej (B)

Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliaKrótkie, jednominutowe rozważania do tych niedzielnych czytań.

Watykan

Papież chwali wstrzemięźliwość i nazywa tortury "nieludzkimi".

Podczas środowej porannej audiencji w trzecim tygodniu Wielkanocy papież Franciszek mówił o cnocie umiarkowania, czyli panowaniu nad wolą i trzeźwości, powstrzymywaniu skłonności do przyjemności, szukaniu we wszystkim właściwej miary. Modlił się również o uwolnienie jeńców wojennych i określił tortury jako nieludzkie.  

Francisco Otamendi-17 kwietnia 2024 r.-Czas czytania: 3 minuty

Po omówieniu w poprzednich tygodniach cnót kardynalnych, takich jak roztropność, sprawiedliwość i twierdzaPapież Franciszek wyjaśnił w swojej katechezie z okazji Publiczność w tę środę III tygodnia Wielkanocy cnotę wstrzemięźliwości, w oparciu o czytanie z Księgi Syracha, w wersecie, który mówi: "Nie pozwól, aby twoje pragnienie i twoja siła prowadziły cię do działania według twoich zachcianek...".

Ojciec Święty odniósł się przede wszystkim do cywilizacji greckiej, w szczególności do Arystotelesa, i przypomniał jego słowa o władzy nad samym sobą, opisując umiarkowanie  jako zdolność do samokontroli i sztuka niepozwalania, by ogarnęły nas buntownicze namiętności. Wstrzemięźliwość zapewnia panowanie woli nad instynktami, jest cnotą "umiarkowania i słusznej miary".

Dominacja woli nad instynktami

Katechizm Kościoła Katolickiego, nauczał papież, mówi nam, że: "wstrzemięźliwość jest cnotą moralną, która łagodzi pociąg do przyjemności i zapewnia równowagę w korzystaniu z dóbr stworzonych". Zapewnia ona - kontynuuje Katechizm - "panowanie woli nad instynktami i utrzymuje pragnienia w granicach uczciwości. Osoba umiarkowana kieruje swoje wrażliwe apetyty ku dobru, zachowuje zdrową dyskrecję i nie pozwala się wciągnąć w podążanie za namiętnościami serca" (n. 1809). 

Umiarkowanie, kontynuował Ojciec Święty, "jest cnotą słusznej miary. W każdej sytuacji postępuje mądrze, ponieważ ludzie, którzy działają pod wpływem impulsu lub entuzjazmu, są ostatecznie niewiarygodni. W świecie, w którym tak wielu ludzi chwali się tym, że mówi to, co myśli, osoba z temperamentem woli myśleć to, co mówi. Nie składa pustych obietnic, ale zobowiązuje się w takim stopniu, w jakim może ich dotrzymać. Nawet w przypadku przyjemności osoba temperamentna działa z rozwagą. Swobodny bieg impulsów i całkowita licencja dana przyjemnościom ostatecznie obracają się przeciwko nam samym, pogrążając nas w stanie nudy". 

Myślenie i dozowanie słów

"Jak wiele osób, które chciały spróbować wszystkiego, okazało się, że straciły smak na wszystko! Lepiej jest znaleźć właściwą miarę: na przykład, aby docenić dobre wino, degustacja małymi łykami jest lepsza niż połykanie wszystkiego jednym haustem" - powiedział.

"Osoba z temperamentem wie, jak dobrze ważyć i mierzyć słowa. Nie pozwala, by chwila złości zrujnowała relacje i przyjaźnie, które można odbudować tylko z wielkim wysiłkiem. Zwłaszcza w życiu rodzinnym, gdzie zahamowania są mniejsze, wszyscy ryzykujemy, że nie utrzymamy napięć, irytacji i gniewu pod kontrolą. Jest czas na mówienie i czas na milczenie, ale oba wymagają odpowiedniej miary. Dotyczy to wielu rzeczy, takich jak przebywanie z innymi i bycie samemu.

W obliczu nadmiaru, równowaga

"Darem temperamentu jest zatem równowaga, cecha równie cenna, co rzadka. W rzeczywistości wszystko w naszym świecie popycha nas do nadmiaru. Umiarkowanie natomiast dobrze współgra z ewangelicznymi postawami, takimi jak małość, dyskrecja, nieszczerość, łagodność", podsumował papież.

"Ten, kto jest umiarkowany, docenia szacunek innych, ale nie czyni go jedynym kryterium każdego działania i każdego słowa (...) Nie jest prawdą, że wstrzemięźliwość czyni nas szarymi i pozbawionymi radości. Wręcz przeciwnie, pozwala lepiej cieszyć się dobrami życia: byciem razem przy stole, czułością niektórych przyjaźni, zaufaniem mądrych ludzi, zachwytem nad pięknem stworzenia. Szczęście z umiarkowaniem to radość, która rozkwita w sercu tego, kto rozpoznaje i docenia to, co w życiu najważniejsze". 

Uwalnianie jeńców wojennych, "nieludzkie tortury".

Przed udzieleniem błogosławieństwa papież przypomniał o ludności w stanie wojny i odniósł się do Ziemi Świętej, Palestyny i Izraela, męczeńskiej Ukrainy, a w szczególności do jeńców wojennych, aby mogli zostać uwolnieni, oraz do tych, którzy są torturowani. "Tortury nie są humanitarne", powiedział, ponieważ "ranią godność osoby".

Pozdrawiając wielojęzycznych pielgrzymów, papież w szczególny sposób pozdrowił grupy z Anglii, Irlandii, Finlandii, Indonezji, Malezji, Filipin, Korei i Stanów Zjednoczonych Ameryki. "W radości Chrystusa Zmartwychwstałego przyzywam dla was i waszych rodzin miłosierdzia Boga, naszego Ojca".

Jak podano do wiadomości publicznej, papież Franciszek wygłosi podróż apostolska do Indonezji, Papui-Nowej Gwinei, Timoru Wschodniego i Singapuru we wrześniu 2024 r., co będzie jego najdłuższą jak dotąd podróżą apostolską.

AutorFrancisco Otamendi

Watykan

"Jedną z najpiękniejszych inspiracji Kościoła są ŚDM".

W kwietniu Światowe Dni Młodzieży obchodziły 40. rocznicę. Cztery dekady spotkań modlitwy, wiary i radości, z których zrodziło się wiele powołań.

Hernan Sergio Mora-17 kwietnia 2024 r.-Czas czytania: 3 minuty

W kwietniu tego roku przypada 40. rocznica pierwszego zaproszenia skierowanego przez papieża Jana Pawła II do młodych ludzi, który w Roku Świętym Odkupienia wręczył im Krzyż Światowych Dni Młodzieży (ŚDM) na Placu Świętego Piotra, zasiewając tym samym pierwsze ziarno tego wielkiego wydarzenia.

W Rzymie odbyły się różne wydarzenia upamiętniające rocznicę, w tym czuwanie, dwie msze i procesja z krzyżem ŚDM na Placu Świętego Piotra.

"Jedną z najpiękniejszych inspiracji współczesnego Kościoła są Światowe Dni Młodzieży", powiedział kardynał José Tolentino de Mendonça, prefekt Dykasterii ds. Kultury i Edukacji, w wywiadzie dla Omnes przed rozpoczęciem Mszy Świętej 13 kwietnia 2024 roku.

Kardynał Mendonça podczas mszy 13 kwietnia

"Papież Jan Paweł II bardzo dobrze zinterpretował czasy i dostrzegł potrzebę, w naszym historycznym momencie, myśląc o teraźniejszości i przyszłości Kościoła, zwrócenia szczególnej uwagi na młodych ludzi, tworząc w ramach doświadczenia kościelnego priorytetową przestrzeń dla protagonizmu młodych ludzi" - dodał. "Dzisiaj, 40 lat później, po papieżu Benedykcie XVI, a teraz z papieżem Franciszkiem - kontynuował purpurat - dostrzegamy, że te dni są bardzo wielkim wkładem w doświadczenie wiary młodych ludzi.

Także po to, aby stali się - jak powiedział święty Jan Paweł II - pierwszymi ewangelizatorami innych młodych ludzi".

Zapytany o powołaniowe owoce ŚDM, kardynał Tolentino uznał, że "Dni są jednym z najpiękniejszych aspektów, ponieważ wzrost powołań męskich i żeńskich - a także do małżeństwa - był jednym z najsilniejszych efektów w miastach i krajach, w których odbyły się ŚDM".

Myślę - powiedział kardynał - że każdy Światowy Dzień Młodzieży pozostawia niezapomniany ślad w sercach młodych ludzi, który przejawia się w potrójnej radości bycia Kościołem, wiary w Jezusa Chrystusa i głoszenia Go.

Przypominając kardynałowi, że kiedy św. Jan Paweł II zwołał ŚDM, niektórzy prorocy biada mówili, że zgromadzenie tak wielu młodych ludzi będzie niebezpieczne, kardynał odpowiedział:

"Niezwykłą rzeczą jest to, że młodzi ludzie dali i nadal dają światu wspaniałe świadectwo szacunku dla siebie nawzajem, wspólnej modlitwy na środku ulicy, dawania świadectwa o Chrystusie w pogodny i entuzjastyczny sposób".

Międzynarodowe Centrum Młodzieżowe San Lorenzo (CSL) było gospodarzem uroczystości w sobotę 13 kwietnia. Wydarzenie było sponsorowane przez Dykasterię ds. Świeckich, Rodziny i Życia oraz Fundację "Giovanni Paolo II per la Gioventù", z udziałem różnych ruchów młodzieżowych, takich jak katolicka wspólnota Shalom, która animowała swoją muzyką, franciszkanie, Legioniści Chrystusa, polscy seminarzyści i inni obecni.

W niedzielę kardynał Lazarus You Heung-sik, prefekt Dykasterii ds. Duchowieństwa, przewodniczył Mszy św. w Międzynarodowym Centrum Młodzieży św. Obecność dwóch kardynałów, portugalskiego i koreańskiego, symbolizowała pomost między ostatnimi ŚDM w Lizbonie a następnymi, które odbędą się w 2027 r. w Seulu.

Pierwsze ŚDM

14 kwietnia 1984 r. 300 000 młodych ludzi z całego świata przybyło do Rzymu, goszczonych przez około sześć tysięcy rzymskich rodzin - było to pierwsze masowe spotkanie młodzieży. Po przekazaniu im krzyża na Placu Świętego Piotra, krzyż stał się symbolem ŚDM, do którego dołączyła ikona św. Salus Populi Romani, patron Rzymu, nadany również przez świętego Jana Pawła II.

AutorHernan Sergio Mora