Spotlight wznowił debatę na temat nadużyć duchownych i reakcji Kościoła, podkreślając znaczenie informacji i dialogu.
13 kwietnia 2016 r.-Czas czytania: 2minuty
11 lutego film trafił do kin w Argentynie Spotlight a kina zalała bolesna cisza. Choć ukazanie zła, któremu nie udało nam się zapobiec, boli serce, daje też możliwość naprawy i pouczenia. Ostatni panel, pokazujący miasta, w których zarejestrowano skargi, obejmuje kilka miast argentyńskich. Na stronie Profil Gazeta Przypomniał pięć spraw z prawomocnymi wyrokami: Sasso, Rossi, IlarazPardo i Grassi.
Kilka dni później, Spotlight zdobył Oscara za najlepszy film, a producent Michael Sugar kwestionował papieża, dziękując mu za nagrodę: "Nadszedł czas, aby chronić dzieci i przywrócić wiarę".. Sytuacja była o tyle dziwna, że odniósł się do sprawy tak, jakby po raz pierwszy powiadamiał o niej papieża.
Jak można to wytłumaczyć? Być może dlatego, że krytyka społeczna, której kulminacja nastąpiła w 2010 roku, ustępowała wobec ciągu dobrych działań podejmowanych przez Kościół i pojawiania się spraw odnoszących się do różnych sfer życia społecznego, z których najnowszy rozdział dotyczy ONZ. Ujawniło to istnienie problemu dla wszystkich, a nie tylko dla katolików. A kiedy problemy należą do wszystkich, trudniej jest je rozpoznać i skonfrontować.
Faktem jest, że reakcja na przemoc w sferze prywatnej jest nadal letnia. Aby podać tylko jedną liczbę, Obserwatorium Przemocy Płciowej Prowincji Buenos Aires zarejestrowało w styczniu tego roku 18 619 skarg dotyczących przemocy domowej. Pojawia się więc niepokojące pytanie: czy jesteśmy współwinni całej tej ukrytej przemocy społecznej, być może dlatego, że nie chcemy jej widzieć?
Wracając do sedna, kwestia nadużyć duchownych została odłożona na półkę jako historia, a każdy nowy przypadek można interpretować w ramach polityki "zerowej tolerancji", którą zainicjował Jan Paweł IIFilm był promowany przez Benedykta XVI i skonsolidowany przez Franciszka. Jednak film i jego kontynuacje sprawiły, że kwestia ta powróciła do publicznej dyskusji, a odpowiedzialność Kościoła została ponownie zakwestionowana.
Daje on możliwość podzielenia się na nowo narracją, która wyjaśnia kryzys, jego przyczyny i potężną odpowiedź, która postawiła Kościół na czele działań prewencyjnych i opieki nad ofiarami. Uderzające jest to, że wielu katolikom wciąż brakuje tego dzieła syntezy - owocu studiów, refleksji i wymiany poglądów - które ma fundamentalne znaczenie w świecie niestabilnego konsensusu, częściowych danych i stałych wymagań. Aby wnieść wkład w dialog społeczny, nie wystarczy szkolenie: trzeba być poinformowanym i komunikować się z jakością.
Sąd Sporów Administracyjnych w Urugwaju (TCA) wydał przełomowe orzeczenie dla praworządności. Ustanowiła ona wytyczne i pojęcia gwarantujące swobodne wykonywanie klauzuli sumienia przez pracowników służby zdrowia. W ten sposób chronione jest prawo do sprzeciwu sumienia ustanowione implicite w urugwajskiej konstytucji. Prawo to zostało wyraźnie włączone, choć na bardzo szczególnych warunkach, do tekstu ustawy, która obecnie pozwala na dekryminalizację aborcji. W Urugwaju przez lata partia rządząca (Broad Front) próbuje uchwalić ustawę dekryminalizującą aborcję. Podczas swojej poprzedniej prezydentury (od 1 marca 2005 r. do 1 marca 2010 r.) obecny prezydent Urugwaju, Tabaré Vázquez (ponownie wybrany 1 marca 2015 r.), zawetował ustawę przyjętą przez parlament, opartą na rzeczywistości naukowej, że od poczęcia istnieje ludzkie życie.
Wreszcie w 2012 roku, za prezydentury José Mújicy, uchwalono nowe prawo. Ustawa ta przedstawia jako wyjątek możliwość nieuznania za przestępstwo wykonania aborcji. Mówi o tym wyraźnie art. 2 ustawy: "Dobrowolne przerwanie ciąży nie jest karalne i w konsekwencji artykuły 325 i 325bis Kodeksu karnego nie mają zastosowania, jeśli kobieta spełnia wymogi ustanowione w poniższych artykułach i jest ono dokonane w ciągu pierwszych dwunastu tygodni ciąży.
Dlatego też obecnie możliwe jest dokonywanie aborcji bez narażania się na karę tylko wtedy, gdy jest ona przeprowadzana zgodnie z procedurą i gwarancjami wyraźnie przewidzianymi w ustawie oraz w ciągu pierwszych dwunastu tygodni ciąży.
Ponadto prawo lekarza do wykonywania klauzuli sumienia zostało wyraźnie ujęte w art. 11 ustawy. Nie ma zatem żadnych negatywnych konsekwencji dla lekarza sumienia za skorzystanie z prawa, które gwarantuje mu sama ustawa.
Miesiąc po uchwaleniu ustawy Ministerstwo Zdrowia Publicznego wydało rozporządzenie ją regulujące. Dekret ten w wielu aspektach był sprzeczny ze specyfiką prawa. W swej istocie w sposób nieuprawniony ograniczał i ogranicza prawo do sprzeciwu sumienia ze strony lekarzy, którzy nie chcieli uczestniczyć w zabiegu aborcji.
Grupa lekarzy, którzy uważali, że dekret narusza relację lekarz-pacjent oraz ich podstawowe prawa do wykonywania zawodu z poszanowaniem sumienia, wszczęła postępowanie sądowe w celu dochodzenia swoich praw.
Tym samym w sierpniu 2015 roku ATT położyło kres sytuacji jawnego bezprawia i braku pewności wygenerowanej przez Ministerstwo Zdrowia Publicznego w minionym okresie rządów. W orzeczeniu ATT ustalono wytyczne i pojęcia gwarantujące pracownikom służby zdrowia swobodę wykonywania klauzuli sumienia przewidzianą w Konstytucji i ustawie.
Jest to historyczna rezolucja, ponieważ oprócz potwierdzenia ochrony wolności sumienia, zatwierdza istnienie mechanizmów korygowania, poprzez wymiar sprawiedliwości, ekscesów władzy wykonawczej w obliczu ustawy zatwierdzonej przez parlament.
Rozdźwięk między Ministerstwem Zdrowia Publicznego a zatwierdzoną ustawą dotyczącą zakresu sprzeciwu sumienia był oczywisty. Z tego powodu Ministerstwo chciało zmienić tekst ustawy w drodze rozporządzeń, dopuszczając się tym samym oczywistej bezprawności, która skłoniła ATT do uchylenia ustawy ze skutkiem ogólnym i bezwzględnym. Innymi słowy, wymazał z systemu prawnego zaskarżone artykuły od samego początku jego istnienia, a więc dotknął nie tylko lekarzy-powodów, ale wszystkich lekarzy.
W wyroku uznano, że prawo do sprzeciwu sumienia wynika z podstawowych praw jednostki, zarówno w odniesieniu do prawa do wolności sumienia, jak i prawa do godności ludzkiej. Sędziowie podtrzymali centralne punkty skargi.
Jednak przez cały okres, jaki upłynął do nadejścia orzeczenia Trybunału popierającego stanowisko lekarzy sprzeciwiających się, trwały naciski ze strony niektórych władz Ministerstwa Zdrowia Publicznego. Lekarze zostali oznaczeni jako fałszywi sprzeciwiający się lub jako naruszający swoje obowiązki w systemie opieki zdrowotnej. Próbowano również nadać restrykcyjny pogląd prawu do sprzeciwu sumienia, przeciwstawiając je rzekomemu prawu kobiet do dokonania aborcji. Było o tym tak głośno w mediach, że w kilku departamentach i miastach kraju wszyscy praktykujący tam ginekolodzy są obecnie osobami kierującymi się sumieniem. Dlatego nie można tam dokonywać aborcji, chyba że władze przyślą lekarzy chętnych do jej przeprowadzenia.
W czasach, gdy społeczeństwo chce za wszelką cenę zatwierdzić rzekome prawa niektórych grup społecznych, system prawny wspiera tych, którzy w sumieniu myślą inaczej i widzą, że ich wolność jest naruszana, i na mocy prawdziwych praw pokazują, że nikt nie może żądać, aby wyrzekli się wewnętrznego światła swojego sumienia.
Biskup Juan Carlos Bravo: "Chcę księży o duchowych i ludzkich cechach, którzy kochają ludzi".
Bp Juan Carlos Bravo wspomina swoją karierę kapłańską i biskupią oraz mówi o wyzwaniach stojących przed Kościołem w Wenezueli. Spotkaliśmy się z nim po 105. dorocznym zebraniu plenarnym Konferencji Episkopatu Wenezueli, aby omówić adhortację pasterską Zakładając rzeczywistość ojczystą i jego implikacje dla społeczeństwa wenezuelskiego.
Marcos Pantin-13 kwietnia 2016 r.-Czas czytania: 5minuty
Adhortacja duszpasterska "Zakładanie rzeczywistości ojczystej".opublikowane po 105. dorocznym Zgromadzeniu Plenarnym Konferencja Episkopatu Wenezueli od 7 do 12 stycznia, jest wezwaniem do pokoju i przebaczenia. Biskupi wzywają w nim do "praca na rzecz dialogu, pojednania i pokoju. Zachęcamy wszystkie nasze instytucje, aby z kreatywnością i odwagą realizowały gesty i działania, które pozwalają nam żyć i smakować, z radością i poświęceniem, owoce solidarności i braterstwa: większa uwaga poświęcona ubogim, chorym, wychodzenie z kreatywnością z inicjatywami na rzecz pokoju i uzupełniania braków w żywności i lekarstwach, takimi jak "garnki solidarności" lub inne formy zwracania uwagi na potrzeby wspólnoty".. Po spotkaniu udało nam się porozmawiać z biskupem Juanem Carlosem Bravo, biskupem Acarigua-Araure.
Monsignor, w wieku 48 lat jesteś jednym z najmłodszych biskupów w kraju.
-Zobacz, nie chciałem być biskupem. Nuncjusz wezwał mnie, a ja stanowczo odmówiłem. Zaskoczyła go determinacja mojej odpowiedzi. Wysłał mnie na modlitwę i przemyślenia. Zadzwonił do mnie ponownie, a ja znów odmówiłam. Powiedziałem mu, że nigdy w życiu nie chciałem, nie szukałem i nie pragnąłem być biskupem. Odpowiedział, że papież Franciszek szuka biskupów, którzy ani nie chcą, ani nie szukają, ani nie pragną być biskupami. Uparłem się, że jestem chłopem, z sąsiedztwa, i do tego się nie nadaję. Odpowiedział: Papież Franciszek szuka biskupów, którzy pachną jak owce. W końcu zgodziłem się z posłuszeństwa. Za tym kryła się wola Boga.
Jak wyglądała Twoja formacja i pierwsze zadania duszpasterskie?
-Wstąpiłem do seminarium z operatorami diecezjalnymi. Studiowałem filozofię na Caracas i teologii w Minneapolis (USA). Podczas wojny w Zatoce Perskiej studiowałem w Tantur Ecumenical Institute w Jerozolimie. Było to wyjątkowe doświadczenie, które umocniło mnie w moim życiowym wyborze i osobistym podążaniu za Jezusem Chrystusem.
Zostałem wyświęcony w Ciudad Guayana w 1992 roku i przez dziesięć lat pracowałem w Kurii. Wyjechałem do Meksyku na cztery lata, aby studiować duszpasterstwo. Zmęczony pracą organizacyjną poprosiłem o wyjazd do odległej wioski, gdzie nikt nie chciał jechać. Wylądowałem w Guasipati na dalekim wschodzie kraju. Zostałem tam przez dwanaście lat, aż do nominacji biskupiej.
Od dwunastu lat jest też proboszczem odległej wioski...
-To było najważniejsze doświadczenie w moim życiu. Było tam ponad 40 tysięcy dusz rozrzuconych na 8,5 tysiąca kilometrów kwadratowych. Od pięćdziesięciu lat nie mieli księdza. Na początku wziąłem motocykl i jeździłem wszędzie: rynki i przysiółki, pola, poznając ludzi, odwiedzając chorych. To pomogło mi dotrzeć do wszystkich sektorów i zorganizować życie parafialne.
Bardziej niż organizacja struktury kościelnej, istotna była głęboka relacja z ludźmi. Zaczęłam je bardzo kochać. Wykorzystałem kilka "różnych" inicjatyw, aby wejść w ich życie. Byłam nauczycielką w szkole podstawowej w bardzo niebezpiecznej dzielnicy, gdzie nikt nie chciał pracować. Miałem czas, ale przede wszystkim chciałem pokazać, że aby przekształcić społeczeństwo i ludzi, trzeba zacząć od dzieciństwa.
Wiele godzin spędziłem z chłopami i biednymi wioskami. Pracowałem z nimi. Mogliśmy więc ich promować i wprowadzać w życie sakramentalne, w życie Kościoła. Zakładałem, że zostanę tam na zawsze. A ludzie czuli, że należę do nich. Kiedy więc poproszono mnie o bycie biskupem, byłem pierwszym zaskoczonym. Niektórzy we wsi uznali to za zdradę. To bardzo boli. Jest to bardzo silna rezygnacja. Przybyłem do Acarigua, aby pełnić moją posługę z tym samym uczuciem, tą samą intensywnością i tą samą miłością, którą wkładałem w Guasipati. W dniu, w którym objąłem urząd, poszedłem pomóc w dzielnicy, która została zalana.
Czy można powiedzieć, że duchowość wspólnoty jest siłą napędową działań duszpasterskich?
-Ale dla mnie najważniejsze jest to, gdzie chcemy iść. Wielkim wyzwaniem jest uczynienie z Kościoła domu i szkoły komunii kościelnej.
Papież zaprasza "odczuwać brata w wierze w głębokiej jedności Ciała Mistycznego, a więc jako 'tego, który należy do mnie', umieć dzielić jego radości i cierpienia, wyczuwać jego pragnienia i uczestniczyć w jego potrzebach, ofiarować mu prawdziwą i głęboką przyjaźń".. Bez tej dyspozycji struktury i wszystko, co robimy, będzie bez znaczenia i puste. Dlatego naszą opcją musi być osobista świętość i głoszenie Królestwa.
Jeśli nasza osobista relacja z Bogiem jest głęboka, stała i odkrywamy Boga w naszych braciach i siostrach, to działanie wspólnotowe nie będzie puste, bezduszne. Staramy się promować w całej diecezji duchowość komunii: włączając do niej kapłanów, zakonników, agentów ewangelizacyjnych i wszystkich.
Papież Franciszek zachęca nas w tym samym kierunku, gdy mówi, że nie powinniśmy głosić siebie, ale głosić Jezusa Chrystusa. Ta duchowość musi wychodzić od słowa Bożego i od osobistego spotkania z Jezusem Chrystusem.
A co z księżmi i seminarzystami?
-Dla mnie jakość duchowa i ludzka księdza jest fundamentalna. Chcę księży, którzy kochają ludzi. Naszą racją bytu jest służba, ale czasem nie potrafimy sprostać temu zadaniu. Mamy projekt, aby wzbudzić w klerykach tego ducha komunii. Chcemy, by mieli towarzyszenie duchowe, pomoc w rozeznaniu, by formowali jasną opcję na Jezusa, na świętość, na Ewangelię, by byli formowani i wprowadzani w rzeczywistość życia parafialnego.
Chcę też, aby byli księża, którzy są przygotowani, którzy są wyszkoleni, kiedy są wstawieni do parafii na co najmniej trzy lata. Gdy już ją zorganizują, a śmiem twierdzić, że są w stanie pozostawić parafię zorganizowaną tak, by mogła funkcjonować bez proboszcza przez co najmniej dwa lata, wtedy zasługują na to, by iść na studia. A jak wrócą to niech przyjdą służyć najbiedniejszym. Bo jeśli to, co studiujemy, nie służy nam do służby ubogim, to nie służy nam w ogóle.
Luis, student komunikacji społecznej, robi zdjęcia. Uważnie śledzi przebieg rozmowy i pyta biskupa Bravo:
Jak my, młodzi ludzie, którzy nie mają tytułu kościelnego, możemy przybliżać naszych przyjaciół do Boga i Kościoła?
-To jest właśnie sedno sprawy: dla mnie najważniejsze nie jest bycie biskupem czy księdzem. Dla mnie najważniejsze jest to, że jestem ochrzczony i to czyni mnie chrześcijaninem. Na ile polegamy na tym, że jesteśmy chrześcijanami, na tyle możemy być zwiastunami Jezusa. Czasem wydaje nam się, że jesteśmy "kimś" w Kościele, gdy osiągniemy jakiś status.
Ameryka Łacińska jest w dużej mierze młodym kontynentem i musimy do nich dotrzeć za pośrednictwem ich własnych mediów, zwłaszcza sieci społecznościowych.
Ze swej strony Franciszek wie, jak angażować się w sprawy młodych ludzi i przemawia do nich ich językiem, mówiąc im "Chcę kłopotów".. Musimy rozwijać duszpasterstwo młodzieży tworzone przez samych młodych ludzi: protagonistów ich własnej akcji ewangelizacyjnej. Młodzi ludzie mają ogromną wiarę i wielki głód Boga.
Jakie były momenty, w których Bóg był najbliżej ciebie?
-Staram się codziennie odkrywać, gdzie Bóg przeszedł dziś przez moje życie. Są dwie modlitwy, które bardzo mi pomagają. Charles de Foucault'a: "Panie, oto jestem. Za wszystko, co ze mnie robisz, dziękuję"..
A druga modlitwa jest autorstwa Jana XXIII: "Panie, to jest Twój Kościół, jest w Twoich rękach, jestem zmęczony, idę spać"..
Czasami jestem pytany, czy ten lub inny problem nie pozwala mi spać w nocy. Nie chcę, żeby problemy nie dawały mi spać i mówię: "Panie, to jest Twój Kościół, jest w Twoich rękach, jestem zmęczony...".. W moich słowach mówię do ciebie: "To jest twój problem i zobaczmy, co możesz zrobić, aby go naprawić".. Wierzę, że Bóg rozumie ten język. Często też zadziwia mnie wpływ, jaki nasze zwykłe zachowanie wywiera na ludzi. Właśnie wtedy Bóg przypomina mi: pośród twoich nieszczęść jesteś narzędziem do czynienia wielkich rzeczy w Bogu.
4 września Jubileuszowego Roku Miłosierdzia zostanie kanonizowana Matka Teresa z Kalkuty. Urodzona w Albanii Agnes Gonxha Bojaxhiu, jej życie związane jest z Indiami, gdzie była przykładem miłosierdzia i założyła Zgromadzenie Misjonarek Miłości.
Brian Kolodiejchuk-4 kwietnia 2016 r.-Czas czytania: 8minuty
Chciałbym podzielić się kilkoma refleksjami (choć to nie wszystko, co można by powiedzieć) na temat tego, jak Matka Teresa rozumiała i żyła miłosierdziem Pana w swoim życiu i pracy. Dzieła apostolskie rodziny Misjonarzy Miłości to właśnie cielesne i duchowe dzieła miłosierdzia.
Papież Franciszek mówi, że etymologiczne znaczenie łacińskiego słowa miłosierdzie jest "miseris cor dareby oddać swoje serce ubogim, potrzebującym, cierpiącym. Tak właśnie uczynił Jezus: otworzył szeroko swoje serce na nędzę ludzkości"..
Zauważmy, że miłosierdzie obejmuje zarówno to, co wewnętrzne, jak i to, co zewnętrzne: serce, a następnie okazywanie miłosierdzia serca w działaniu, lub w odniesieniu do Matka Teresa lubił mówić, pokazywać "miłość w działaniu"..
Na stronie Misericordiae Vultus (oficjalny dokument określający Jubileusz Miłosierdzia), papież Franciszek mówi, że miłosierdzie to "podstawowe prawo, które mieszka w sercu każdego człowieka, gdy patrzy on szczerymi oczami na brata, którego spotyka na drodze życia".. Papież mówi dalej, że jego życzeniem jest, aby "Niech nadchodzące lata będą przeniknięte miłosierdziem, abyśmy mogli wyjść na spotkanie każdego człowieka, niosąc dobroć i czułość Boga".. Oznacza to, że nasza postawa nie powinna być postawą "od góry do dołu".. Że nie czujemy się wyżsi od tych, którym służymy, ale raczej uważamy się za część ubogich, utożsamiamy się z nimi, na ich poziomie.
Papież Emeryt Benedykt przypomina nam o tym w swojej encyklice Deus Caritas Est, 34: "Działanie praktyczne jest niewystarczające, jeśli nie zawiera miłości do człowieka, miłości, która karmi się w spotkaniu z Chrystusem. Intymne, osobiste uczestnictwo w potrzebach i cierpieniach drugiego staje się w ten sposób dawaniem siebie: aby dar nie upokarzał drugiego, muszę mu dać nie tylko coś z siebie, ale także siebie samego; muszę uczestniczyć w darze jako osoba"..
Wspaniały przykład tego
"Twoje serce" (Matki Teresy), powiedział Siostra NirmalaByła bezpośrednią następczynią Matki Teresy, "była tak wielka jak serce samego Boga, pełna miłości, czułości, współczucia i miłosierdzia. Bogaci i biedni, młodzi i starzy, silni i słabi, mądrzy i ignoranci, święci i grzesznicy wszystkich narodów, kultur i religii znaleźli pełne miłości przyjęcie w jej sercu, ponieważ w każdym z nich Matka Teresa widziała oblicze swojego ukochanego Jezusa"..
Podobnie jak Matka Teresa, zanim okażemy miłosierdzie innym, musimy uznać naszą własną nędzę i naszą potrzebę miłosierdzia. W ostatniej księdze Biblii są takie słowa: "Bo mówicie: 'Jestem bogaty i powiększony w dobra, i niczego nie potrzebuję'; a nie wiecie, że jesteście nędzni i żałośni, i biedni, i ślepi, i nadzy". (Ap. 3:17). Możemy to nazwać "Kalkuta serca", "Kalkuta mojego własnego serca".
Siostra Nirmala mówi nam, że. "Matka była przekonana o swojej nędzy i grzechu, ale ufała czułej i miłosiernej miłości Jezusa. [...] Matka zawsze odczuwała potrzebę miłosierdzia Bożego - jakże Bóg jest miłosierny, że daje nam te wszystkie rzeczy, które dał - i tak była wdzięczna Bogu".. Sama Matka Teresa powiedziała: "Jezus, który kocha każdego z nas czule, z miłosierdziem i współczuciem, czyni cuda przebaczenia"..
Za św. Pawłem możemy wyróżnić trzy etapy rozpoznawania naszej wewnętrznej słabości i ubóstwa. Pierwszym krokiem jest uznanie naszej słabości, ubóstwa, bezbronności i złamania. Po drugie, abyśmy mogli zaakceptować naszą słabość. Wreszcie, że możemy nawet dojść do chwały w niej.
W miarę jak dojrzewamy duchowo, stopniowo nabywamy całkowitą nieufność do siebie i zyskujemy absolutne zaufanie do Boga. Jak mówi nam ojciec Jean-Pierre de Caussade, "ta całkowita nieufność wobec siebie i zaufanie Bogu, prowadzi nas do tej 'wewnętrznej pokory', która jest trwałym fundamentem duchowej budowli i głównym źródłem łask Bożych dla duszy" (1)..
Niezwykła pokora Matki Teresy przejawiała się w jej gotowej postawie przebaczenia i zapomnienia. Było to odzwierciedleniem miłosierdzia i przebaczenia Mistrza, który "Nie przyszedł powołać sprawiedliwych, lecz grzeszników". (Mt 9, 13).
Matka Teresa miała bardzo głęboką i praktyczną naukę o przebaczaniu i zapominaniu: "Potrzebujemy dużo miłości, by przebaczyć i potrzebujemy dużo pokory, by zapomnieć, bo przebaczenie nie jest pełne, jeśli my również nie zapomnimy. [...] I dopóki nie zapomnimy, tak naprawdę nie przebaczyliśmy całkowicie. I to jest najpiękniejsza część Bożego miłosierdzia. On nie tylko wybacza, ale i zapomina, i nigdy już nie porusza tego tematu, tak jak ojciec (w przypowieści), który nigdy nie robił wyrzutów synowi. Nawet nie powiedział do niego: zapomnij o swoich grzechach, zapomnij o złu, które uczyniłeś... A sam Ojciec uciekł z radością. To żywe i wspaniałe przykłady, którymi możemy się dzielić.".
Sama Matka Teresa wprowadziła tę naukę w życie. Jeden z jej znajomych zrobił coś bardzo złego i miał trudności z uporaniem się ze swoim poczuciem winy i wstydem. Opowiedział więc Matce Teresie całą historię. Ten człowiek jest spokrewniony: "Matka najpierw zapytała, czy ktoś o tym wie, a ja jej powiedziałem, że tylko ksiądz, który wysłuchał mojej spowiedzi. Matka patrzyła na mnie z tak wielką miłością i czułością w oczach... Powiedziała: "Jezus ci przebacza i Matka ci przebacza". Jezus cię kocha i Matka cię kocha. Jezus chciał tylko pokazać ci twoje ubóstwo. Teraz, gdy ktoś przyjdzie do ciebie z tym samym, będziesz miał współczucie dla tej osoby". Prosiłam Matkę Teresę, żeby nikomu nie mówiła, a ona czule obiecała, że nie. Nigdy nie pytała mnie: Dlaczego to zrobiłeś, jak mogłeś to zrobić? Nie powiedziała też: Czy nie wstydzisz się? Wywołałeś taki skandal. Nawet nie powiedziała do mnie: nie rób tego więcej"..
Jak wiemy, w sakramencie spowiedzi spotykamy się bezpośrednio i osobiście z Bożym miłosierdziem.
Matka Teresa podchodziła do sakramentu pojednania wiernie i regularnie, nawet podczas swoich częstych podróży. "Nawet podróżując od domu do domu, Matka pozostawała wierna cotygodniowej spowiedzi, woląc czynić to u zwykłego spowiednika każdej wspólnoty, w której zamierzała przebywać".wyjaśnia siostra Nirmala. Dla Matki Teresy spowiedź nie była przyzwyczajeniem czy rutyną, ale za każdym razem nowym spotkaniem z Bożym miłosierdziem i miłością. Bardzo dobrze rozumiała znaczenie spowiedzi.
Kiedyś powiedział: "Diabeł nienawidzi Boga. I ta nienawiść w działaniu niszczy nas, sprawia, że grzeszymy, że uczestniczymy w tym złu, abyśmy również podzielali tę nienawiść i (ten) oddziela nas od Boga. Ale w tym miejscu pojawia się wspaniałe Boże miłosierdzie. Trzeba się tylko wycofać i powiedzieć przepraszam. To jest właśnie piękny dar spowiedzi. Idziemy do spowiedzi jako grzesznik z grzechem i wychodzimy ze spowiedzi jako grzesznik bez grzechu. To jest ogromne, ogromne miłosierdzie Boga. Zawsze wyrozumiały. Nie tylko wybaczając, ale i kochając..., delikatnie, z miłością, cierpliwie. I to jest to, czego diabeł nienawidzi w Bogu, czułość i miłość Boga do grzesznika"..
Pokorne prace
Wracając teraz do naszego sposobu ukazywania miłosierdzia w działaniu, Matka Teresa chciała, aby materialne i duchowe dzieła miłosierdzia były realizowane jako "skromne prace".. Nie chciała robić "duże rzeczy".ale "skromne prace". z wielką miłością.
Ktoś kiedyś zadał Matce Teresie pytanie: "Kiedy mówisz ubóstwo, większość ludzi myśli o ubóstwie materialnym".. Matka Teresa odpowiedziała: "Dlatego mówimy o niechcianych, niekochanych, zaniedbanych, zapomnianych, samotnych... To jest o wiele większe ubóstwo, bo ubóstwo materialne zawsze można zaspokoić rzeczami materialnymi. Jeśli podnosimy człowieka, który jest głodny chleba, dajemy mu chleb i zaspokoiliśmy jego głód. Ale jeśli spotkamy człowieka, który jest strasznie samotny, odrzucony, wyrzucony przez społeczeństwo..., to pomoc materialna mu nie pomoże. Bo żeby zlikwidować tę samotność, żeby zlikwidować ten straszny ból, potrzebuje modlitwy, potrzebuje ofiary, potrzebuje czułości i miłości. A to bardzo często jest trudniejsze do podarowania niż rzeczy materialne. To jest powód, dla którego jest głód nie tylko chleba, ale jest też głód miłości. Nagość to nie tylko brak elementu odzieży; nagość istnieje z powodu utraty godności człowieka. A bezdomność to nie tylko brak domu do spania, to bycie bezdomnym, bycie odrzuconym, niechcianym, wyrzuconą częścią społeczeństwa"..
Rozmówca kontynuował: "Widziałyśmy, jak Pani i Siostry robiły dla dzieci te bardzo małe rzeczy i z taką czułością; po prostu w sposobie, w jaki je traktujecie. I to było bardzo inspirujące, czy mógłbyś o tym opowiedzieć?". Matka Teresa odpowiedziała: "Nie chodzi o to, jak wiele robimy, ani jak wielkie są rzeczy, ale ile miłości wkładamy w to, co robimy. Ponieważ jesteśmy ludźmi, czynność wydaje nam się bardzo mała, ale po oddaniu jej Bogu, Bóg jest nieskończony i ta mała czynność wzrasta, staje się czynnością nieskończoną. Ponieważ Bóg jest nieskończony, nie ma dla niego miary, tak jak nie ma dla niego czasu. Bóg jestBóg nigdy nie może stać się było. W ten sam sposób miłość Boga jest nieskończona, pełna czułości, pełna miłosierdzia, pełna przebaczenia, pełna dobroci, pełna rozważania. Wystarczy pomedytować nad rzeczami, które Bóg z góry myśli za nas, to takie niesamowite, jak On, który ma cały świat, niebo i ziemię do przemyślenia, a mimo to jest tak szczególny w prostych, małych rzeczach, które mogą sprawić komuś radość. Inspiruje jednego człowieka do tego, by tę radość dać drugiemu człowiekowi, komuś potrzebującemu.
To jest Boże działanie w świecie, Boża miłość w działaniu. A dziś Bóg kocha świat przez nas. Tak jak posłał Jezusa, aby pokazać światu, jak bardzo go umiłował. I dziś Chrystus posługuje się nami, nami, tobą. Chce spróbować pokazać światu, że On jest, i że kocha świat, i że jesteśmy dla Niego cenni. Jak powiedział Izajasz: "jesteś dla Niego cenny, wezwałem cię po imieniu; jesteś mój". Woda cię nie utopi. Ogień cię nie spali. Dla ciebie opuszczę narody; jesteś dla mnie cenny; kocham cię". I ta czułość Bożej miłości, i Jego współczucie, i miłosierdzie, i przebaczenie, są tak pięknie wyrażone, gdy powiedział, że "choćby matka mogła zapomnieć o swoim dziecku, Ja nie zapomnę o tobie". Wyryłem cię na dłoni". Po prostu pomyśl. że za każdym razem, kiedy ty, za każdym razem, kiedy my, wołamy do Boga, tam jesteśmy w Jego dłoni i On patrzy na nas, tak blisko, tak czule, tak z miłością. To jest modlitwa"..
Matka Teresa, przez całe swoje życie, miała swoich krytyków. Były to osoby lub grupy, które z różnych powodów próbowały przeciwstawić się jej misji lub jej planom. Nigdy nie uważała żadnego z nich za swojego wroga, ani nie była nigdy obrażona. Jej pragnienie bycia jednością z Jezusem oferuje nam klucz do zrozumienia jej własnej postawy wobec ludzi, którzy pod względem swoich działań mogliby łatwo zostać określeni jako potencjalni "wrogowie" w sposób, w jaki ona ich postrzegała. W medytacji, którą napisała dla swoich sióstr, Matka Teresa wyjaśnia: "Zobaczcie współczucie Chrystusa wobec Judasza. Człowiek, który otrzymał tyle miłości, a jednak zdradził własnego Mistrza, Mistrza, który zachował "świętą ciszę" i nie zdradziłby go swoim kolegom. Jezus mógł z łatwością wypowiedzieć się publicznie, jak niektórzy z was, i powiedzieć innym o ukrytych zamiarach i czynach Judasza. Ale nie zrobił tego. MPokazuje raczej, żeOkazał miłosierdzie i dobroczynność; a zamiast go potępić, nazwał go "przyjacielem". A gdyby Judasz spojrzał w oczy Jezusa tak jak Piotr, dziś Judasz byłby owocem Bożego miłosierdzia. Jezus zawsze miał współczucie"..
Jakkolwiek wielka była wiara Matki Teresy, zawsze była świadoma, że to łaska Boża działa w jej życiu. Za łaskę Bożą uznała to, że potrafiła przyjąć łaskę i uznała działanie Boga w swoim życiu. powiedziała: "Muszę wiedzieć, co Bóg dla mnie zrobił. Jego wielka miłość do mnie jest tym, co mnie tu trzyma. Nie mój mmeritum. Odpowiedź musi brzmieć. przekonanie: jest to miłosierdzie i łaska Boża"..
Kończę refleksją Eileen Egan, bardzo bliskiej przyjaciółki Matki Teresy od lat 60: "Matka Teresa uwierzyła Jezusowi na słowo i przyjęła Go z bezwarunkową miłością w tych, z którymi postanowił się utożsamić. Z głodnymi, z bezdomnymi, z cierpiącymi. Otuliła ich miłosierdziem. W końcu miłosierdzie to tylko miłość w przebraniu potrzeby, miłość, która zaspokaja potrzeby ukochanej osoby. Czy nie mogłoby to potężnie zmienić życia w naszych czasach na lepsze, gdyby miliony jego naśladowców wzięły Jezusa za słowo?".
O ile Boże miłosierdzie jest nieskończone, o tyle zło zawsze ma jakąś granicę: i jest nią właśnie Boże miłosierdzie. Artykuł o ludzkiej logice przebaczenia oraz o boskiej logice sakramentu pokuty.
Joanna Costa-4 kwietnia 2016 r.-Czas czytania: 8minuty
Papież Franciszek, w bulli Misericordiae Vultus n. 9, komentarze: "Przebaczenie przewinień staje się najbardziej oczywistym wyrazem miłości miłosiernej i dla nas chrześcijan jest imperatywem, bez którego nie możemy się obejść. [...] Przebaczenie jest siłą, która ożywia nas do nowego życia i daje nam odwagę, by z nadzieją patrzeć w przyszłość.. Przebaczenie jest więc wybitnym wyrazem dzieł Miłosierdzia, czymś w rodzaju serca Miłosierdzia.
Kiedy pytam ludzi, czego szukają, przystępując do sakramentu spowiedzi, odpowiedzi są zazwyczaj następujące: aby zacząć od nowa, zdjąć ciężar z ramion, odzyskać czyste sumienie, znaleźć pokój, szukać siły i pocieszenia, otrzymać dobrą radę... Chciałbym teraz podać przykład związany ze światem uniwersyteckim, czasem, kiedy młodzi ludzie są bardzo zakochani, a relacje damsko-męskie są bardzo intensywne. Otóż wyobraźmy sobie, że jest dziewczyna, która robi bardzo dobre notatki; na jej widok chłopak zaprzyjaźnia się z dziewczyną, aby te notatki zdobyć. Jest jednak ktoś, kto próbuje prosić o notatki, aby zwrócić uwagę dziewczyny i zaprzyjaźnić się z nią, aby ona go zauważyła. To są dwie zupełnie różne pozycje i wydaje mi się oczywiste, która z nich bardziej spodobałaby się dziewczynie, przynajmniej z punktu widzenia kobiecej samooceny.
Gdy w spowiedzi szukamy siły, spokoju, rady..., to tym, czego szukamy są "notatki". Ale Jezus w spowiedzi mówi nam: prosisz mnie o notatki, ale ja daję ci coś o wiele cenniejszego: siebie, aby żyć w twoim sercu i pozwolić ci żyć w moim. To Bóg jest tym, do którego powinniśmy się udać, gdy idziemy do spowiedzi.
Spowiedź nie jest też zwykłym praniem. Dzieje się tak, gdy idziemy na konto, by usunąć nasze plamy bez prawdziwego nawrócenia serca, bo nie rozumiemy grzechu jako braku miłości, a spowiedzi jako aktu miłości.
Wiedzieć, jak kochać. Primerear
Dynamika miłości ma m.in. dwa wymiary: drugiego i dobro drugiego. Prawdziwa miłość potrzebuje obu. Kto szuka i pragnie tylko drugiego człowieka, ale nie szuka jednocześnie jego dobra, byłby czystym egoistą; i odwrotnie, gdyby był gotów szukać dobra drugiego człowieka, ale nie pragnął jego bliskości, takie zaangażowanie stałoby się upokorzeniem.
Graficznym sposobem określenia miłości byłaby wzajemna przynależność jednego w drugim. To znaczy: jesteś moim życiem, a zatem jeśli nie mam Cię w swoim sercu, czegoś mi brakuje, nie mogę być w pełni sobą i nie mogę być szczęśliwy. Na stronie Evangelii Gaudium (n. 24) są pewne słowa, które tworzą sekwencję, aby zrozumieć różne wymagania miłości: "po raz pierwszy zaangażować się, towarzyszyć, przynosić owoce i świętować".. Są one bardzo trafnym sposobem opisywania miłości.
Kto powinien zacząć przebaczać: ofiara czy przestępca? W praktyce naszego postępowania często stwierdzamy, że gdyby ten, kto nas obraził, przyszedł prosić o przebaczenie, to bylibyśmy skłonni mu przebaczyć, ale miłość własna uniemożliwia nam rozpoczęcie drogi pojednania. Zdarza się jednak, że jeśli nie potrafimy wyjść z inicjatywą, to znaczy, że nie zależy nam na drugiej osobie. Tu warto przywołać to słowo, o którym często wspomina papież Franciszek: "primerear".aby przejąć inicjatywę. Jeśli nie jestem skłonny do podjęcia inicjatywy, oznacza to, że to, co mi oferujesz, nie interesuje mnie; krótko mówiąc, nie jestem tobą zainteresowany i przestałem kochać. Kto nie jest w stanie podjąć inicjatywy w przebaczeniu, ten nie kocha. Przebaczenie natomiast idzie zgodnie z logiką, że "posiadanie ciebie w moim sercu jest dla mnie cenne"; i ten, kto kocha najbardziej, ten, kto ma największe serce, musi zacząć prosić o przebaczenie.
Uznanie
Kiedy druga osoba przychodzi z serca prosić o przebaczenie, uświadamiasz sobie, że to, co mówi, brzmi: to, co mi oferujesz - twoja przyjaźń, twoje uczucie, twoja bliskość - jest dla mnie cenne, jest darem i źródłem radości. W tym sensie prośba o przebaczenie jest sposobem na dowartościowanie drugiego.
Nie mogąc primerear pogodzenia się z drugą osobą przejawia upokarzającą obojętność. Prośba o przepraszamWręcz przeciwnie, jest to jeden z najpiękniejszych sposobów pokazania osobie, którą obraziliśmy, że jej potrzebujemy, że chcemy ją mieć blisko siebie, że jest nam droga. Prośba o przebaczenie jest uznaniem drugiej osoby za wartościową.
Przebaczenie obejmuje również uznanie sprawcy. Kiedy winowajca przychodzi prosić o przebaczenie, obrażony, przyjmując tę inicjatywę, w rzeczywistości okazuje swoją prawdziwą miłość: Twoje przyjście jest także darem dla mnie. Gdy byłeś daleko ja też cierpiałam; tęskniłam za Tobą w moim sercu, dziękuję Ci, że przyszedłeś. Przyjęcie przebaczenia jest więc najpiękniejszym sposobem chwalenia drugiego. Przebaczenie staje się aktem, dzięki któremu przywracamy drugiemu godność w naszych oczach. Twoja godność żyje w moim sercu. To właśnie mówi nam Pan, ilekroć nam przebacza. Przebaczenie (bycie przebaczonym) zawsze wywyższa, nigdy nie poniża ani jednego, ani drugiego. W przebaczeniu, tak jak w miłości, nikt nie traci, a wszyscy wygrywają. Przypomnijmy sobie przypowieści o miłosiernym ojcu, o zagubionej owcy.
Przyznanie się do winy
Uznanie winy jest niezbędne do przebaczenia. Przebaczenie wymaga uznania winy i wyraźnej prośby o przebaczenie w celu "oczyszczenia pamięci", inaczej sytuacja nie zostanie naprawiona. Aby prosić o przebaczenie nie jest ściśle konieczne werbalne zamanifestowanie winy, ale konieczne jest wyraźne okazanie skruchy. Osobom cierpiącym na nadmierną miłość własną bardzo trudno jest prosić o przebaczenie wprost, często posługują się językiem niewerbalnym, który wystarcza tym, którzy ich znają.
W obliczu oferowanego przebaczenia uznanie winy sprawia, że może ona natychmiast zniknąć. Dlatego nigdy nie wolno nam usprawiedliwiać jakiejś wady, choćby najmniejszej, bo to uniemożliwia jej przezwyciężenie i pozostanie ona utajona. Uznając je, przebaczenie również osiągnie swoją pełnię; zło zostanie zniszczone i nic z niego nie pozostanie. Grzech, zło, rozdzielają serca, ale kiedy przebaczymy sobie nawzajem, nic nie jest w stanie nas od siebie oddalić: przebaczenie jest najpotężniejszą siłą w historii w walce ze złem.
Pamiętam człowieka, który umierał. Poprosił znajomego księdza o mediację z synem, ponieważ nie rozmawiali ze sobą od ponad trzydziestu lat. Dokonali niezbędnych ustaleń i syn zgodził się odwiedzić chorego ojca. Gdy weszli do sali szpitalnej, ojciec wstał, przytulił go, obaj zaczęli płakać... i nie pozostało nic z krzywdy, którą obaj wyrządzili sobie przez tyle lat. Rozpoznajemy, obejmujemy się i nic nie zostaje.
Kto trzyma w sercu urazę, ten nie przebaczył naprawdę. Rzeczywiście, ten kto nie przebacza, nigdy nie będzie prawdziwie wolny. Bóg dał nam wolność do kochania, a niezdolność do przebaczenia objawia się brakiem wolności. Nie ma osoby bardziej wolnej niż ta, która potrafi przebaczyć. Istoty ludzkie powinny mieć wbudowany w swoje serca dobry drenaż, aby nie było w nich zalegającej urazy, nienawiści, złośliwości czy złej woli wobec innych. Najlepszym sposobem na osiągnięcie tego celu jest patrzenie na Chrystusa i uczenie się miłości.
Wina i zło jako ofiara
Pan, ilekroć prosimy o przebaczenie, odpowiada nam: "Twoje zło jest dla mnie darem, bo służy do pokazania ci, że kocham cię także przy całym twoim złu; że kocham cię o wiele bardziej, niż ci się wydawało, że kocham, a zło, które popełniłeś, jest teraz dla mnie środkiem, jaki mam, aby ci pokazać, że kocham cię o wiele bardziej"..
W rzeczywistości niektórzy definiują miłosierdzie w świetle etymologii słów, które składają się na ten termin: "Dajesz mi swoje nieszczęście i oferuję ci moje serce". Zło staje się wtedy ofiarą, sposobem i realnym przejawem mojej miłości do drugiego człowieka.
Przebaczenie, wielki niszczyciel zła
Człowiek jest stworzony na obraz Boga, a On jest Miłością. W miłości stawką jest nasza godność i powołanie. Jesteśmy stworzeni, aby kochać i być kochanymi. Wiemy też, że przez grzech pierworodny zły zainstalował na świecie dwie najpotężniejsze bomby niszczące w historii: pychę i egoizm; są one zaprzeczeniem miłości, naszej godności i naszego powołania. Obie postawy oznaczają powiedzenie drugiemu: nie zależy mi na tobie, nie interesujesz mnie. Przechodzimy od bycia kochanym do bycia wykorzystywanym lub nadużywanym. Te dwie bomby niszczą wszystko, bo mają wielką zdolność destrukcyjną: jednostki, rodziny, ludy i narody, a także sam Kościół.
Ale właśnie w tym momencie Bóg ustanowił wielki neutralizator, antywirus, przeciwko całej tej destrukcyjnej sile: przebaczenie. Dzięki przebaczeniu ludzkość ma uzasadniony powód do nadziei. Całe zło w historii, postawione przed spojrzeniem Boga, który wypowiada swoje przebaczenie, zostaje zredukowane do niczego, zostaje unicestwione. Dlatego świat zawsze ma nadzieję. Teraz, w obliczu tej pięknej prawdy o Bogu, który przebacza bezwarunkowo, nikt nie może rozpaczać, uważając swoje życie za porażkę, bo każde życie każdego człowieka, dzięki tajemnicy Krzyża Chrystusa, jest adresatem owego "przebaczam ci", przez które zostaje unicestwione wszelkie zło.
Zło, możemy potwierdzić, ma granicę, a tą granicą jest miłosierdzie Boże, zaś miłosierdzie Boga jest nieskończone. Bóg, według słów św. Teresy, "ani się nie męczy, ani się nie męczy".On zawsze ma ostatnie słowo w historii poprzez swoje przebaczenie.
Radość z komunii międzyludzkiej
Ostatecznym punktem przebaczenia jest radość i szczęście wynikające ze świadomości, że jestem kochany przez tych, których kocham. Komunia interpersonalna, posiadanie w sercu tych, których kochamy, odczuwanie miłości przez tych, których kochamy, jest tym, co czyni nas szczęśliwymi. Dlatego posiadanie Boga, Miłości, w swoim sercu jest największym darem, jaki istnieje na ziemi i w wieczności. Kto ma Boga, ma wszystko. Wystarczy sam Bóg.
Wręcz przeciwnie, ten kto nie wybacza, nigdy nie będzie szczęśliwy. Pycha i egoizm uniemożliwiają szczęście na ziemi. Pilne jest przekazanie wielkiej lekcji: znaczenia rodziny oraz wpatrywania się i przyjmowania Chrystusa, aby nauczyć ludzi miłości.
Ile razy musimy przebaczyć?
Piotr musiał mieć ogromne serce, skoro pyta, czy ma przebaczyć do siedmiu razy, co jest liczbą nie tylko dużą, ale związaną z kompletnością. Jezus jednak przypomina, że musi przebaczać "zawsze", siedemdziesiąt razy siedem.
Jest jeszcze podwójny powód, dla którego musimy zawsze przebaczać. Po pierwsze dlatego, że w dniu, w którym mówię "już nie wybaczam", mówię też, że już mi na tobie nie zależy, że już cię nie kocham, co oznacza, że nie uznaję cię już za osobę, której godność polega na tym, że należy ją kochać ze względu na nią samą. Jednocześnie, gdy nie przebaczam, nie żyjemy zgodnie z naszym powołaniem, którym jest miłość. Brak przebaczenia oznacza podwójną niesprawiedliwość. Kolejna sprawa to niezbędna pomoc łaski, bez której nie jesteśmy w stanie przebaczyć.
A drugi powód jest taki, że jeśli powiem "dość, już ci nie przebaczam", to w rzeczywistości nigdy cię nie kochałem, bo byłem gotów przebaczyć ci tylko do tej granicy; nie przyjąłem cię, ale to, co byłem gotów przyjąć od ciebie. Jeśli nie zawsze wybaczam, to ani nie pokochałem cię prawdziwie, ani nie zależy mi na tobie od tej pory.
Znaczenie pokuty
Na zakończenie spowiedzi otrzymujemy pokutę. Czy to oznacza, że Bóg jest złośliwy? Jakie znaczenie ma pokuta lub zadośćuczynienie w przebaczeniu? Wróćmy do przykładu: dziecko robi w szkole psotę, rozbijając szklane drzwi. Matka, w obecności dyrektora szkoły, pierwsze co by zrobiła, to prosiła o przebaczenie, mimo że to nie ona zawiniła; dzieje się tak, że ona "jest" w pewien sposób w dziecku, a ono w niej. Czując się przeproszona przez dyrektora, rozumie, że wybaczyła również dziecku. To samo dzieje się na krzyżu z Synem: osobiście prosi o przebaczenie, podobnie jak matka, ponieważ wziął na siebie cały grzech świata, a dzięki temu, że Bóg Ojciec ofiarował swoje przebaczenie, w Chrystusie wszyscy otrzymaliśmy przebaczenie.
Jednak dług za szkody nadal nie został spłacony. Zakłada, że musi zapłacić i opróżnia portfel w obecności syna, który poruszony i zdając sobie sprawę z konsekwencji swojego działania, postanawia wyjąć kilka monet, które ma w kieszeni. Czy matka powinna je przyjąć? Tak, z dwóch głównych powodów: bo gdyby tego nie zrobiła, to umniejszałaby i ignorowała ofertę dziecka oraz dlatego, że byłby to brak miłości. Jednocześnie, akceptując, uświadamia mu własną odpowiedzialność, czyni go bardziej ludzkim. Te monety to pokuta. W podobny sposób można rozumieć pokutę. Po otrzymaniu przebaczenia, to co mogę zrobić dla Jezusa to pokuta. To nie jest rancour Boga, który zbiera żniwo, ale akt delikatnej miłości ze strony Boga, który ceni gest miłości. W ten sposób Bóg nas kocha, przyjmując naszą miłość i dziękując nam za nią.
Święta Faustyna Kowalska: Apostołka Bożego Miłosierdzia
W Jubileuszowym Roku Miłosierdzia, a także w ramach przygotowań do ŚDM w Krakowie, nie ulega wątpliwości, że nie może zabraknąć wyraźnego nawiązania, pogłębienia wiedzy o siostrze Faustynie Kowalskiej.
Ignacy Soler-4 kwietnia 2016 r.-Czas czytania: 7minuty
W Siostrze Faustynie Kowalskiej (1905-1938), świętej apostołce Kościoła katolickiego. Miłosierdzie BożeByła widzącą - a przede wszystkim słuchającą - Chrystusa Miłosiernego, który objawia nam nieskończone skarby Bożej miłości. Kim była, jaka jest jej biografia, co mówi nam historia jej życia? Dziennik? Może dobrze jest usytuować postać tej świętej w ramach jej misji. Faustyna Kowalska, prosta kobieta z wielkiej polskiej wsi, należąca do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, została wybrana do głoszenia Bożego Miłosierdzia w odnowiony sposób.
Biografia świętej Faustyny
Siostra Maria Faustyna była trzecim dzieckiem ubogiej i wielodzietnej rodziny chłopskiej z Głogowca, wsi położonej niedaleko miasta Głogowiec. Łódź. Urodziła się w 1905 roku i miała na imię Helena.
Była to upalna niedziela w czerwcu 1924 roku. W Łodzi zapadł zmierzch. Jej siostry Gieni i Natalia zaprosiły ją na imprezę. Helena nie bardzo chciała jechać, ale kupili jej bilet. Młody mężczyzna poprosił ją do tańca. Próbowała się uchylać, mówiąc, że nie wie jak, ale pod jego naciskiem uległa. W połowie tańca zamarła, przeprosiła i opuściła imprezę z wymówką o nagłym bólu głowy. Później napisze w swoim Dziennik: "Gdy rozpoczął się taniec, nagle zobaczyłam z boku Jezusa. Ukazał się jakby na Drodze Krzyżowej, w bólu, bez ubrania, pełen ran. I jakby był zazdrosnym młodzieńcem, zapytał mnie z bólem: "Co robisz?Jak długo będę musiał dla Ciebie cierpieć, jak długo będziesz mnie zwodził?".
Pierwszy obraz Miłosierdzia Bożego namalowany według wskazań św. Faustyny.
W tym momencie wszystko w jego życiu się zmieniło. Spotkanie z Chrystusem naznaczyło go znakiem, który trwał na zawsze. To było coś nagłego, niespodziewanego i przytłaczającego. Od tego momentu "Jestem tylko ja i Jezus".jak zauważył później w swoim Dziennik. Po wyjściu z imprezy natychmiast udała się do najbliższego kościoła, kościoła św. Stanisława Kostki. Tam prosił o przebaczenie, trwał w cichej modlitwie pytając, co powinien zrobić i po raz drugi słuchał głosu Pana w sobie: "Jedź natychmiast do Warszawy; tam wstąpisz do klasztoru".. W wieku osiemnastu lat i bez zgody rodziców przybyła do Warszawy, miasta zupełnie jej nieznanego, i szukała klasztoru. Przełożona Córek Miłosierdzia Bożego była przekonana o jej powołaniu i przyjęła ją jako postulantkę. Maria Faustyna została postulantką w 1925 roku i w ciągu trzynastu lat życia jako zakonnica mieszkała w różnych klasztorach i miastach. W Krakowie (Łagiewnikach) spędziła większość czasu jako postulantka i ostatnie dwa lata życia. W Warszawie rozpoczął swoją podróż. W Płocku, 22 lutego 1931 roku, Jezus przemówił do niej po raz pierwszy jako do zakonnicy.
W Dziennik Fautina, można zauważyć kilka stałych. Po pierwsze, objawienia Jezusa, które są oznaczone w konkretnym czasie i miejscu, co wskazuje na obiektywną prawdziwość objawienia osobistego. Wówczas uderza fakt, że Jezus Miłosierny zawsze wydaje się coś komunikować. Kolejną stałą jest obecność kierownika duchowego. Na początku był to o. Józef Andrasz SJ.
Wraz z objawieniami Jezusa siostra Faustyna zaczęła się zastanawiać, czy powinna stworzyć nowe zgromadzenie poświęcone błaganiu o miłosierdzie dla świata. W Łagiewnikach rozmyślała o tym, ale nie robiła nic bez zgody swojego kierownika duchowego, ks. Józefa Andrasza. Józef Andrasz, który doradził mu pozostanie w zakonie i głoszenie orędzia o Bożym Miłosierdziu.
Siostra Faustyna z wielką radością przyjmowała ciągłe zmiany domu. W Wilnie miała dużo pracy i wiele trudności, ale nie to ją martwiło. Najważniejsza rzecz, która ją spotkała, miała związek z jej życiem duchowym. Faustyna znalazła wreszcie kapłana, o którego tak bardzo się modliła: kierownika duchowego, który również wspierał ją w pełnieniu woli Pana. Tym spowiednikiem był Michał Sopoćko, obecnie błogosławiony. Kiedy rozpoznała w księdzu Sopoćce kapłana, którego już widziała oczami duszy, jeszcze raz usłyszała w sobie słowa Jezusa: "To jest mój wierny sługa, on pomoże ci wypełnić moją wolę tu na ziemi".. W 1934 roku Faustyna zachorowała na gruźlicę i na wyraźną prośbę swojego kierownika duchowego zaczęła pisać swoje Dziennik. W 1936 roku przeniósł się ponownie do Krakowa, gdzie żył, cierpiał i zmarł prostą i świętą śmiercią w 1938 roku.
Portret świętej Faustyny Kowalskiej.
Orędzie o Bożym Miłosierdziu
Orędzie głoszone przez świętego niesie ze sobą nowe formy kultu, które rodzą się z wyraźnej woli Boga. Możemy wymienić pięć form.
1) Obraz z napisem "Jezu, w Tobie ufam". to postać Jezusa Miłosiernego, jedno z najbardziej znanych przedstawień Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego w historii Kościoła i świata. Był w swoim pokoju w płockim klasztorze, gdy otrzymał zlecenie namalowania obrazu. Było to 22 lutego 1931 roku.
On opowiada w swoim Dziennik: "Wieczorem, gdy byłem w celi, zobaczyłem Pana Jezusa ubranego w białą szatę. Jedną rękę miał uniesioną w błogosławieństwie, a drugą dotykał szaty na piersi. Z otworu szaty na jego piersi wychodziły dwa duże promienie, jeden czerwony, a drugi blady. Po chwili Jezus powiedział do mnie: Namaluj obraz według wzoru, który widzisz i podpisz: Jezu, ufam Tobie. Życzę, aby ten obraz był czczony najpierw w waszej kaplicy, a potem na całym świecie"..
Od przydziału w Płocku minęły dwa lata i Faustyna nie była w stanie pełnić misji. Po złożeniu ślubów wieczystych, w 1933 roku została wysłana do Wilna. Tam ksiądz Michał Sopocko przedstawił ją artyście Kazimierowskiemu, który według dokładnych wskazówek Faustyny namalował obraz. Po ukończeniu, mimo wartości artystycznej i religijnej dzieła, które obecnie znajduje się w sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Wilnie, Faustyna nie była zadowolona i napisała w swoim dzienniku: "Poszłam do kaplicy i bardzo płakałam. Powiedziałem do Pana: Kto może namalować Twoje piękno? I wtedy usłyszałem te słowa: Wielkość tego obrazu nie leży w pięknie kolorów i płócien, ale w mojej łasce"..
Kilka lat po śmierci Faustyny, w 1943 roku, na polecenie ojca Józefa Andrasza, malarz Hyla stworzył drugi model. Jest to cudowny obraz w kaplicy klasztoru Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach, który zajmuje szczególne miejsce w ikonografii i kulcie Bożego Miłosierdzia. Jest to wizerunek Chrystusa bardzo czczony przez wiernych i słynący z licznych łask, których kopie i reprodukcje znajdują się we wszystkich częściach pięciu kontynentów świata.
2) Święto Miłosierdzia Bożego w drugą niedzielę Wielkanocy. W Dzienniczku możemy przeczytać, co Jezus mówi do siostry Faustyny: "Pragnę, aby pierwsza niedziela po Wielkanocy była Świętem Miłosierdzia. Pragnę, aby Święto Miłosierdzia było schronieniem i osłoną dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. W tym dniu otwarte są wnętrzności Mojego miłosierdzia. Wylewam całe morze łask na dusze, które zbliżają się do źródła miłosierdzia Mojego. Dusza, która przystąpi do spowiedzi i przyjmie Komunię Świętą, uzyska całkowite odpuszczenie grzechów i smutków. W tym dniu otwierają się wszystkie boskie bramy powodziowe, przez które płyną łaski"..
Kardynał Franciszek Macharski jako pierwszy włączył Święto Miłosierdzia do kalendarza liturgicznego swojej archidiecezji krakowskiej (1985). W ślad za tym poszło kilku polskich biskupów w swoich diecezjach. Na prośbę polskiego episkopatu papież Jan Paweł II w 1995 roku ustanowił to święto we wszystkich diecezjach Polski. W dniu kanonizacji siostry Faustyny, 30 kwietnia 2000 roku, papież ustanowił to święto dla całego Kościoła.
3) Koronka do Miłosierdzia Bożego. Modlitwę tę odmawia się za pomocą wspólnego różańca składającego się z pięciu dekad. Zaczyna się od Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo i Credo. Na początku każdej dekady na dużych paciorkach Ojcze nasz mówi się: "Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało, Krew, Duszę i Bóstwo najmilszego Syna Twojego, Pana naszego Jezusa Chrystusa, na odpuszczenie grzechów naszych i całego świata".. Na małych paciorkach Ave Maria powtarza się: "Przez Jego bolesną mękę miej miłosierdzie dla nas i dla całego świata".. Na zakończenie pięciu dziesiątek koronki powtarza się ją trzykrotnie: "Święty Boże, Święty Mocarzu, Święty Nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami i nad całym światem"..
W Dzienniczku znajdujemy te słowa Pana skierowane do Faustyny: "Zachęcajcie ludzi do odmawiania Koronki, którą wam dałem. Kto ją wyrecytuje, otrzyma w godzinie śmierci wielką łaskę. Kapłani będą ją polecać grzesznikom jako ich ostatnią ostoję zbawienia. Choćby najbardziej zatwardziały grzesznik choć raz odmówił tę Koronkę, otrzyma łaskę nieskończonego Miłosierdzia Mojego. Pragnę udzielać niewyobrażalnych łask tym, którzy ufają Mojemu Miłosierdziu. Napisz, że gdy będą odmawiać tę Koronkę w obecności umierających, postawię Siebie między Moim Ojcem a umierającymi. él, nie jako Sędzia sprawiedliwy, ale jako Miłosierny Zbawiciel"..
4) Godzina Miłosierdzia, o trzeciej po południu. O tej godzinie Miłosierdzia Pan powiedział do s. Faustyny: "O godzinie trzeciej módl się o Moje miłosierdzie, zwłaszcza dla grzeszników, i choćby na bardzo krótką chwilę zanurz się w Mojej Męce, zwłaszcza w Moim opuszczeniu w chwili Mojej agonii. Jest to godzina wielkiego miłosierdzia dla całego świata".. Chodzi o to, by pamiętać o momencie agonii Jezusa na krzyżu, czyli towarzyszyć Mu w modlitwie o godzinie trzeciej po południu.
Nie ma konkretnej modlitwy proponowanej na tę godzinę, można modlić się m.in. Droga KrzyżowaJeśli czas nie pozwala ze względu na obowiązki, to chociaż przez kilka chwil, gdziekolwiek jesteśmy, spróbujmy zjednoczyć się z Nim, jak On męczy się na Krzyżu. Koronka może być jednym ze sposobów przeżywania Godziny Miłosierdzia, z rozróżnieniem, gdyż Koronka jest skierowana bezpośrednio do Boga Ojca, a modlitwa w Godzinie Miłosierdzia do Jezusa.
5) Rozpowszechnienie nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego. "Duszom, które szerzą nabożeństwo do Mojego miłosierdzia, chronię je przez całe życie, jak kochająca matka czyni swoje nowo narodzone dziecko, a w godzinie śmierci nie będę dla nich Sędzią, lecz miłosiernym Zbawicielem".Obietnica ta, zapisana w Dzienniczku św. Faustyny, została złożona przez Jezusa wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób głoszą Miłosierdzie. Kapłanom Pan złożył dodatkową obietnicę: "Powiedz Moim kapłanom, że najbardziej zatwardziali grzesznicy zmiękną pod ich słowami, gdy będą mówić o Moim niezgłębionym miłosierdziu, o współczuciu, jakie mam dla nich w Moim Sercu. Kapłanom, którzy głoszą i wysławiają Moje miłosierdzie, dam cudowną siłę i namaszczę ich słowa i wstrząsnę sercami, do których przemawiają"..
Kardynał Mauro Piacenza, penitencjarz większy, zastanawia się nad słowami papieża Franciszka w 14. numerze Misericordiae Vultus: "Miłosierdzie jest główną belką podtrzymującą życie Kościoła".
Kardynał Mauro Piacenza-3 kwietnia 2016 r.-Czas czytania: 10minuty
Chciałbym zatrzymać się nad tymi słowami, w których Ojciec Święty wskazał na zasadniczy związek między Miłosierdziem a życiem Kościoła: "Miłosierdzie jest główną belką, która podtrzymuje życie Kościoła". (n. 10 bulli zwołującej Rok Święty).
Belka główna jest absolutnie "niezbędnym" elementem każdego budynku, wraz z innymi elementami architektonicznymi, bez których nie miałby on racji bytu.
Przede wszystkim zakłada ona sama w sobie istnienie budowli i zaprasza nas do rozważenia Kościoła, który wyznajemy jako katolicki i apostolski, a więc misyjny i strukturalnie "wychodzący", także w jego wymiarach Jedności i Świętości: jawi się on jako "...".Domus aurea"Złoty dom", duchowa budowla, w której budowie jesteśmy użyci jako żywe kamienie (por. 1Pt 2:5) i która za jedyny fundament ma samego Chrystusa (por. 1Kor 3:11).
Będziemy mogli z uwagą zatrzymać się nad strukturą belki głównej w stopniu, w jakim interesuje nas przekroczenie progu tego budynku i zamieszkanie w nim jako w naszym ostatecznym Domu. Jest to Świątynia zniszczona przez ludzi i odbudowana trzeciego dnia (J 2,19), nie uczyniona ludzkimi rękami. Została nam ona otwarta w Chrzcie Świętym, dzięki działaniu Ducha Świętego. W tym Domu ludzka egzystencja osiąga i obejmuje swój własny sens w sposób integralny, przedstawiając na ołtarzu, że oblatio rationabilisten duchowy kult, który składa w zjednoczeniu z Chrystusem Panem ofiarę żywą, świętą i przyjemną Bogu (por. Rz 2,1).12,1).
Matki Bożej Miłosierdzia, przez Mistrza z Marradi.
Z tego "Domus aurea"W tym duchowym i historycznym gmachu, jakim jest Kościół, sam Chrystus jest Drzwiami, Drogą. W nim życie jest nieustannie oświetlane światłem "Chrystusa-Prawdy", które wchodzi swobodnie i rozświetla wszystko dzięki nieprzerwanemu nauczaniu Apostołów i ich następców, w jedności z Piotrem. W niej Życie Chrystusa jest przekazywane rzeszom braci, odrodzonych z jednego źródła, jakim jest łono Świętej Matki Kościoła. Są to mieszkańcy m.in. Domusale także żywe kamienie użyte do budowy budynku. To Życie jest w sposób wybitny przekazywane w uczcie i w ofierze eucharystyczno-sakramentalnej, będącej rzeczywistym zadatkiem tej eschatologicznej, która jednoczy wszystkich i podnosi ich do obecności Ojca, na mocy jednego Krzyża Chrystusa.
Jest to zatem jeden Kościół, który Chrystus, ukrzyżowany i zmartwychwstały, stworzył i tworzy od ponad dwóch tysięcy lat; miejsce prawdziwego, nowego i wiecznego życia, które otrzymaliśmy, zbawczej komunii z Synem Bożym, który stał się Człowiekiem; zbawczej komunii, która stanowi jedyny i prawdziwy cel całej misji Kościoła.
Patrząc na rzeczywistość Kościoła w perspektywie teologiczno-sakramentalnej, rozważmy bogactwo obrazu użytego przez Ojca Świętego w potrójnej perspektywie.
Widoczność i blask
Po pierwsze, belka główna jest przedstawiona jako strukturalny element architektoniczny, niezbędny dla całego budynku i każdej z jego części. W granicach jakiejkolwiek analogii możemy stwierdzić, że miłosierdzie jest i zawsze było "widoczne" jako główna belka w całej historii Kościoła.
Porzucając metaforę, nigdy nie było takiego momentu, w którym Kościół nie głosiłby z przekonaniem Ewangelii miłosierdzia, od dnia Pięćdziesiątnicy, kiedy to św. Piotr, wychodząc z Wieczernika, odpowiedział tłumom, które z przebitym sercem pytały, co mają czynić: "Nawróćcie się i ochrzcijcie się każdy z was w imię Jezusa, Mesjasza, na odpuszczenie grzechów waszych, a otrzymacie dar Ducha Świętego. Bo obietnica jest dla was i dla waszych dzieci, i dla tych, którzy są daleko, dla tych, których Pan, Bóg nasz, powoła do siebie". (Dz 2, 38-39).
Teraz, ta proklamacja Boskiego miłosierdzia, w przeciwieństwie do mistrzowskich belek tego świata, ozdobionych, aby podobać się obserwatorowi, nie potrzebuje ozdób, ponieważ ma w sobie cały swój blask. Jak potwierdza Apostoł: "Ja sam, bracia, gdy przyszedłem do was, aby wam głosić tajemnicę Bożą, nie uczyniłem tego z wyniosłą elokwencją ani z mądrością, bo nigdy nie chlubiłem się wśród was, że znam cokolwiek poza Jezusem Chrystusem, tym ukrzyżowanym". (1Kor 2,1-2).
Jeśli prawdą jest, że Kościół w ciągu wieków kilkakrotnie musiał stawić czoło odwiecznej pokusie człowieka, by ratować się autonomicznie, to zawsze odpowiadał, bronił i potwierdzał przed wszystkimi absolutną darmowość Miłosierdzia, które z pewnością wymaga szczerej skruchy, ale pozostaje nieskończenie większe od każdej ludzkiej brzydoty.
W ten sposób Kościół, do donatyzmu z IV wieku, który chciał wykluczenia lapsi komunii, odpowiedział ponownym przyjęciem skruszonych braci i podstawową prawdą doktrynalną ex opere operato. Na pelagianizm V wieku odpowiedział augustiańskim pogłębieniem nauki o łasce. Na herezję katarsko-albigeńską XII i XIII w. odpowiadała, w przepowiadaniu zakonów żebrzących, dobrocią i jednością stworzenia, integralnie przyjętego i zbawionego przez Chrystusa.
Franciszek przyjmuje sakrament spowiedzi, 13 marca 2015 r.
Na luteranizm XVI wieku odpowiedział potwierdzeniem rzeczywistej skuteczności usprawiedliwienia z łaski, prawdy o sakramentach - zwłaszcza o Eucharystii i Pojednaniu, a także, co jest oczywistą konsekwencją, o sakramencie święceń - oraz o dobroci i wystarczalności atrycji dla uzyskania przebaczenia grzechów. Co więcej, dzięki niezwykłemu błogosławieństwu niebios Domus Aurea Najpiękniejsze owoce jej pracy można dostrzec w świeckich świętych, zakonnikach, mistykach, duszpasterzach i misjonarzach tamtych czasów: wystarczy pomyśleć na przykład o św. Filipie Neri, św. Ignacym z Loyoli, św. Karolu Borromeo, św. Franciszku Salezym, św. Kamilu de Lelis, św. Teresie od Jezusa..., a lista mogłaby stać się słownikiem!
W XVII i XVIII wieku Kościół odpowiedział na jansenistyczny legalizm i rygoryzm doktryną moralną o prewencyjnym, jednoczesnym i sukcesywnym działaniu Łaski, która ma swoje najcenniejsze owoce w św. Alfonsie Liguori i w świętych pasterzach XIX wieku. Na modernizm ubiegłego wieku, który rościł sobie prawo do bycia jedynym prawdziwym interpretatorem człowieka, odpowiedziały teksty Ekumenicznego Soboru Watykańskiego II, który potwierdził Chrystusa-Boga jako jedyną prawdziwą pełnię każdego człowieka oraz Kościół jako rzeczywistość boską i ludzką zarazem, w jego nieredukowalnym wymiarze sakramentalnym, liturgicznym i misyjnym.
Na dyktaturę filozoficznego i religijnego relatywizmu współczesności Kościół odpowiada potwierdzeniem powszechnej zbawczej jedyności Chrystusa i Jego kosmicznej Prawdy, w którą wpisana jest historia, całe stworzenie, natura i godność człowieka, a wreszcie jego nieredukowalna wolność wobec oferty zbawienia.
Byłoby więc krótkowzroczne próbować zakotwiczyć głoszenie Bożej miłości i miłosierdzia w najnowszej epoce Kościoła (może w ostatnim pięćdziesięcioleciu), być może przeciwstawiając ją upiornie długim wiekom "terroru klerykalnego", w których zbyt wiele mówiło się o sądzie Bożym i karach piekielnych. Z pewnością należy zawsze unikać wszelkiej niebezpiecznej jednostronności; co więcej, w celu skorygowania jakichkolwiek przesad, nie można uciekać się do innych przesad. Uważam, że rzeczywiste zwrócenie uwagi także w kaznodziejstwie na boskie prerogatywy wszechmocy i sądu może tylko pomóc w głoszeniu Miłosierdzia. O wiele ciekawszy jest zresztą wolny wybór miłości i miłosierdzia, jakiego dokonuje Bóg w swojej wszechmocy, niż idea Boga "zobowiązanego" do bycia miłosiernym, nie wybierając go zawsze, w obliczu każdego człowieka, każdej okoliczności, każdego konkretnego grzechu.
Budżet i struktura
Po zidentyfikowaniu głównej belki Miłosierdzia jako wyraźnie widocznego elementu architektonicznego w budynku Kościoła, możemy przeanalizować jej założenia i funkcję. Przede wszystkim porozmawiajmy o założeniach, bo każda belka główna nie jest, z architektonicznego punktu widzenia, "belką oporową", ale "belką nośną". Jest to element poziomy, który podtrzymuje górną część, ale swój ciężar wyładowuje na dwóch pionowych ramionach, rozkładając również ciężar górnych struktur. Jakie są te dwie przesłanki, dwie "kolumny wspierające" architrawu Miłosierdzia? Jakie są te podpory, bez których nie mógłby się on wspierać? Wielu może być zdumionych, ale musimy przede wszystkim stwierdzić, że z teologicznego punktu widzenia "miłosierdzie" nie jest "oryginalnym" atrybutem Boga.
Pozwólcie, że wyjaśnię. Wraz ze św. Janem Apostołem musimy przede wszystkim wyznać, że "Deus Caritas est - Bóg jest Miłością". Możemy i musimy stwierdzić, że Bóg, posyłając swojego Syna uczynionego Człowiekiem w Jezusie z Nazaretu, Panu i Chrystusie, umarłym i zmartwychwstałym, dał nam poznać, że sam w sobie jest Miłością: Miłością Trzech Osób. Taka wewnątrztrynitarna miłość nie może być jednak skonfigurowana sama w sobie jako miłosierdzie, ponieważ nie zna ona "ontologicznej hierarchii" wśród Trzech Osób Boskich, które są równe w jednej i tej samej Naturze. Pomysł, aby Ojciec "zmiłował się" nad Logosem lub Duchem Świętym, nie byłby w ogóle do przyjęcia!
Kiedy więc możemy zacząć potwierdzać, wraz z Psalmem, że "Jego miłosierdzie trwa na wieki".(Ps 135). Kiedy Bóg tworzy.
Gdy Bóg stwarza kosmos duchowy i materialny, a przede wszystkim, gdy stwarza człowieka, uczestniczy w obu. Bóg, który jest komunią Osób, sam w sobie w relacji do innego niż On sam, może również stworzyć, począć coś, co jest "całkowicie inne" niż On sam. Stwarzając inteligentną i wolną osobę ludzką, kocha poza sobą. Kocha wolnego człowieka i powołuje człowieka do miłości. Ta Miłość Boga, skierowana do nas i przez nas uznana, jest - na poziomie stwórczym - "miłosierdziem". Miłość absolutnie bezinteresowna, bo bosko wolna, która opiera się na tym, co "marne", bo nieskończenie dalekie od boskiej doskonałości.
Miłosierdzie ma więc za swoją podwójną przesłankę boską wolność, która stwarza i samo istnienie stworzonego człowieka. Z woli Bożej jest ona nieodwołalna, do tego stopnia, że nawet w wiecznym potępieniu, które człowiek sam sobie zadaje przez swój grzech i ostateczną niepamięć, Bóg nie pozbawia potępionych dusz miłosiernego daru bytu i istnienia. Najświętsza Trójca, Błogosławiona i Doskonała w Sobie, zechciała związać ludzkie istnienie ze Sobą na wieki, a wtedy naprawdę będziemy mogli śpiewać razem z aniołami: "Trójca Święta, Błogosławiona i Doskonała w Sobie, zechciała związać ludzkie istnienie ze Sobą na wieki!"Jego miłosierdzie trwa na wieki"!
Obraz, który przyjąłem, ma w tym punkcie wszystkie swoje ograniczenia, ponieważ niestworzona i wieczna wolność Boga oraz stworzona i doczesna wolność człowieka nie mogą być pojmowane w sposób równy, nie są ontologicznie współistotne. Wolność Boska jest subsystentna w sensie absolutnym i niczego nie potrzebuje; wolność człowieka natomiast jest stworzona i zależy zasadniczo od wolności Boskiej, a jest niezbędna dla tajemnicy miłosierdzia tylko dlatego, że stwarzając ją, Bóg ją pragnie.
Ale jest jeszcze dalszy poziom miłosierdzia, które nie tylko powołuje człowieka do istnienia, ale wchodzi w relację z człowiekiem stworzonym. Człowiek bowiem, choć stworzony przez Boga i dla Boga, decyduje się na grzech, czyli na skierowanie swojej wolności przeciwko Stwórcy, plamiąc się tym samym nieskończenie ciężką winą, z której nie będzie mógł się podźwignąć swoimi marnymi siłami.
To właśnie tutaj, dzięki boskiej Woli, w przestrzeni stworzenia rozwija się nowa i wielka inicjatywa Wiecznej Miłości: "W szóstym miesiącu anioł Gabriel został posłany od Boga do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do dziewicy zaręczonej z mężczyzną imieniem Józef, z domu Dawida; dziewicy było na imię Maryja". (Łk 1, 26-27). Po uformowaniu ludu izraelskiego, po objawieniu mu Prawa i tym samym ukazaniu jego grzechu, Bóg zwraca się do Maryi, aby nas zbawić.
Ze spotkania niestworzonej boskiej wolności ze stworzoną i niepokalaną wolnością Maryi Najświętszej, która przyjmuje zapowiedź anioła, rodzi się nowe i ostateczne miłosierdzie: Wcielenie Słowa. Syn Ojca Przedwiecznego przyjmuje w Niej nasze ciało i w ten sposób wiąże się w nowy i nierozerwalny sposób z ludzką naturą, a w tajemnicy swego Wcielenia, Śmierci i Zmartwychwstania staje się na zawsze "miłosierdziem". W Chrystusie boska intymność jest dla nas definitywnie otwarta: On ofiarowuje się na krzyżu za nasz grzech, ofiarowuje nam zbawienie i czyni nas osobiście uczestnikami swojego życia.
Na boskim miłosierdziu bosko-ludzkiego Serca Chrystusa zbudowany jest Kościół, powszechny sakrament zbawienia i szafarz miłosierdzia, jako kontynuacja w przestrzeni i czasie żywej obecności i zbawczego dzieła Chrystusa.
Następnie, w ramach życia Kościoła, poprzez posługę apostolską, uczestnika jedynego, wiecznego i wysokiego Kapłaństwa Chrystusa, główny promień miłosierdzia, w pewnym sensie, zostaje "przedłużony", gdyż dzięki łasce powołania, stworzona wolność człowieka odpowiada na dar wezwania Chrystusa i ofiaruje się na Jego służbę, w fascynującej przygodzie Kapłaństwa służebnego. Cały Kościół jest wtedy jakby "utkany" z tego miłosierdzia i na nim rozwija całe swoje życie. Sama posługa Piotrowa rodzi się z miłosierdzia Chrystusa, który po potrójnym wyznaniu miłości, jakie nastąpiło po potrójnej zdradzie, powierza Piotrowi własną trzodę: "Twój". -powtarzał nam św. Jan Paweł II. "jest posługą miłosierdzia zrodzoną z aktu miłosierdzia Chrystusa". (Ut Unum Sint, n. 93).
Niezastąpiona i niezbędna rola
Pozostaje nam wytyczyć funkcję architrawu. Podtrzymywane przez tajemnicę Bożej wolności i odpowiedź ludzkiej wolności, która przyjmuje zbawienie, miłosierdzie podtrzymuje z kolei całe życie Kościoła; można powiedzieć, że jest ono "na początku" życia Kościoła, w podwójnym sensie.
Przede wszystkim życie Kościoła rozwija się przez coraz to nowy akt miłosierdzia Chrystusa, który poprzez posługę kościelną konsekruje ochrzczonych i przekazuje im samo swoje życie. Po drugie, taka zasada nie polega na "początku chronologicznym", który można potem zostawić, ale na "zasadzie ontologicznej": życie Kościoła jest podtrzymywane i kierowane przez łaskę Chrystusa, przyjmowane w słuchaniu apostolskiego nauczania i modlitwy, odżywiane i doskonalone przez Najświętszą Eucharystię, odnawiane i umacniane przez sakramentalne pojednanie.
Rozważając dokładnie Pojednanie, widzimy, jak miłosierdzie może "wydarzyć się" sakramentalnie tylko w spotkaniu dwóch współzawodniczących ze sobą wolności: boskiej i ludzkiej. Boska wolność jest dana, ostateczna, nieodwołalna i kiedy tylko minister jest gotów ją ofiarować, staje się sakramentalnie dostępna. Wolność człowieka natomiast wyraża się w pokucie, w bólu z powodu popełnionego grzechu połączonym z postanowieniem niepopełniania go więcej w przyszłości oraz w oskarżeniu, które otwiera serce grzesznika na zbawczą prawdę Chrystusa. W czasie tej pielgrzymki ludzka wolność zawsze zachowuje moc tremendum przyjąć tajemnicę Bożego miłosierdzia i pozwolić się przez nią wewnętrznie odnowić, albo ją odrzucić, pokazując w ten sposób, jak sama wszechmoc Boga kocha ponad wszystko właśnie naszą wolność, do tego stopnia, że wlewa w nią wszystkie bogactwa swego Serca, gdy tylko podejmie ona próbę otwarcia się; i szanuje ludzki wybór, który tragicznie postanawia nie pozwolić się kochać, albo, innymi słowy, w ogóle nie podejmuje decyzji. Bóg nigdy nie czyni przemocy wobec nikogo!
Miłosierdzie, które działa w spowiedzi sakramentalnej, będzie tylko uwalniać i rozprzestrzeniać łaskę sakramentu chrztu, pierwszego źródła i odwiecznej zasady miłosierdzia, które buduje Kościół.
Wierzę, że tylko ten integralny realizm w odniesieniu do Bożego miłosierdzia może przynieść i podtrzymać długo oczekiwaną nową ewangelizację, głoszącą bez lęku i kompleksów prawdę o Chrystusie Zbawicielu. Dziś bardziej niż kiedykolwiek konieczne jest "sprowokowanie" wolności człowieka, który w ten sposób znajdzie się ostatecznie przed najbardziej bezprecedensowym i największym wydarzeniem w historii: Bóg uczynił człowieka, umarłego i zmartwychwstałego, który żyje pośród nas.
W tym dziele ewangelizacji niech nas podtrzymuje Niepokalana Dziewica Maryja, doskonałe dzieło i najczystszy odblask Bożego miłosierdzia! ante praevisa merita! Niech uczy nas całkowitej i wciąż nowej dyspozycyjności wobec woli Chrystusa; w ten sposób prawda, którą Maryja Najświętsza kontempluje w błogosławionej wieczności, będzie zawsze coraz bardziej ukazywała się w oczach naszych serc: Bóg w stworzeniu i odkupieniu jest miłosierdziem, jest całym miłosierdziem, jest tylko miłosierdziem! n
AutorKardynał Mauro Piacenza
Zakład karny "Major
Subskrybuj magazyn Omnes i ciesz się ekskluzywnymi treściami dla subskrybentów. Będziesz mieć dostęp do wszystkich Omnes
Kino: Risen (fabularyzowana relacja o zmartwychwstaniu)
Fabuła służy przede wszystkim jasnemu celowi scenariusza, jakim jest opowiedzenie historii zmartwychwstania Chrystusa. Ale scenariusz ma "apologetyczną" wirtualność opowiadania tej fundamentalnej chrześcijańskiej prawdy oczami osoby niewierzącej.
Diego Pacheco-13 marca 2016 r.-Czas czytania: 2minuty
Risen (Risen) Przywództwo: Kevin Reynolds Scenariusz: Kevin Reynolds USA, 2016 R.
Ten film, w którym główni aktorzy Joseph Fiennes i María Botto, zaprezentowany w połowie lutego w Watykańskiej Bibliotece Filmowej, zostanie wydany w Hiszpanii 23 marca, w środku Wielkiego Tygodnia. Jest to z pewnością bardzo odpowiedni moment, ponieważ film, napisany i wyreżyserowany przez Amerykanina Kevina Reynoldsa (Waterworld y Robin Hood, Książę Złodziei), opowiada w nowelistycznej formie wydarzenia następujące po śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa; w szczególności ogromne trudności, jakie napotyka centurion Clavius, grany przez Fiennesa, w wypełnieniu niemożliwego zadania, które otrzymał od swoich przełożonych: dowiedzieć się, gdzie znajduje się zaginione ciało Jezusa i odzyskać je.
Fabuła zasadniczo służy jasnemu celowi scenariusza, którym jest nikt inny jak opowiedzenie historii zmartwychwstania Chrystusa. Ale scenariusz ma "apologetyczną" wirtualność opowiadania tej fundamentalnej chrześcijańskiej prawdy oczami niewierzącego Claviusa, który stopniowo dostrzega, jak nie pojawienie się ciała Chrystusa, mimo jego usilnych poszukiwań, nie ma bardziej sensownego wyjaśnienia niż jednomyślne świadectwo świadków zmartwychwstania.
Clavius wyrusza do swojego zadania przekonany, że mu się uda, ale potem jego wątpliwości narastają, do tego stopnia, że całkowicie przewartościowuje nie tylko otrzymany rozkaz, ale i swoje najgłębsze przekonania. Choć jako wojskowy czuje się skłonny do wypełniania rozkazów przełożonych bez ich kwestionowania, to później, w miarę prowadzenia śledztwa, film słusznie pokazuje osobistą przemianę, jaką przechodzi główny bohater, gdy nie ma wyboru i musi skonfrontować się z dowodami na zmartwychwstanie, a w konsekwencji z osobą Chrystusa i jego nauką o zbawieniu. Clavius zostanie wyzwany do głębokiej zmiany przekonań. Kulminacja tej osobistej przemiany następuje w filmie, gdy rzymski oficer, który wydał Jezusa na śmierć, spotyka samego zmartwychwstałego Jezusa cztery dni po jego śmierci.
Postać Marii Magdaleny, granej przez argentyńską aktorkę Maríę Botto, jest również interesująca ze względu na pewność świadectwa, jakie składa o zmartwychwstaniu Jezusa i poczucie spokoju, jakie przekazuje.
W filmie, który był częściowo kręcony w Almerii, nie użyto praktycznie żadnych efektów specjalnych, z wyjątkiem dziwnych momentów.
W Meksyku Franciszek pozostawił przesłanie: możliwa jest zmiana, wspólna praca w celu osiągnięcia lepszej rzeczywistości; przesłanie, które jest aktualne nie tylko w Meksyku. I pozostaje trwały obraz: papież modlący się w ciszy przed Dziewicą z Guadalupe.
7 marca 2016 r.-Czas czytania: 3minuty
Papież Franciszek przebywał w Meksyku zaledwie pięć dni. Gdybyśmy jednak mieli przeanalizować wszystko, co powiedział podczas swojej wizyty, uderzyłaby nas różnorodność i bogactwo jego przesłania. Ze wszystkich podróży Franciszka, Meksyk było niewątpliwie najbardziej dobitne: swoiste kompendium zagadnień, którymi zajmował się podczas swojego pontyfikatu. Papież miał okazję wypowiedzieć się na temat każdej z kwestii, które znajdowały się w centrum jego agendy: wykluczenia, ekologii, migracji, rodziny. Ale przy tej okazji dodał do tej listy inne i zaproponował wzajemnie powiązane spojrzenie na nie wszystkie w świetle Ewangelii.
Ci, którzy spodziewali się politycznych korzyści z jego podróży, zawiedli się. Z wielką wprawą papieżowi udało się wymknąć tym, którzy chcieli wykorzystać jego wizytę, by nabrać wody na swój młyn; mam na myśli pewne osoby i grupy w rządzie federalnym, samorządy, partie polityczne, grupy opozycyjne, media, wielkie korporacje. Najważniejszy aspekt jego wizyty duszpasterskiej nie dotyczył porządku politycznego, ale moralnego, a przede wszystkim duchowego.
Papież nie powiedział nic, czego byśmy już nie wiedzieli o problemach Meksyku: jego bolączki są oczywiste. Meksyk jest narodem obciążonym biedą, korupcją i przemocą. W rezultacie wielu Meksykanów - na szczęście nie wszyscy, niesprawiedliwe byłoby generalizowanie - popadło w letarg, obojętność i fatalizm. Ale chyba najgorszą z naszych przywar jest cynizm. W zatłoczonych audytoriach, gdzie Franciszek oferował tę ciężką diagnozę, ludzie, którzy powinni czuć się aluzyjnie, śpiewali i bili brawo, jakby papież przemawiał z innego kraju, innej planety.
W obliczu tego zniechęcającego scenariusza Franciszek zaproponował trwałe przesłanie Jezusa Chrystusa: postawić Boga w centrum swojego życia, kochać bliźniego, nauczyć się przebaczać, nie negocjować ze złem. Meksyk jest krajem w dużej mierze katolickim. Można by się spodziewać, że te zasady życia będą znane wszystkim lub prawie wszystkim. Jednak smutna prawda jest taka, że Meksyk jest daleko od Jezusa Chrystusa. Kto jest za to odpowiedzialny? Można wskazać na złe elementy w rządzie, oligarchii, elitach intelektualnych, a nawet hierarchii kościelnej. Ale myślę, że nie ma sensu szukać winowajców. W pewnym sensie wszyscy Meksykanie dzielą, w mniejszym lub większym stopniu, odpowiedzialność za nasze nieszczęścia. Zamiast lamentować nad naszymi nieszczęściami, powinniśmy patrzeć w przyszłość. Do tego właśnie zaprosił nas papież Franciszek: do pozostawienia konformizmu, do wiary w możliwość zmiany, do wspólnej pracy nad budową lepszej rzeczywistości. Są Meksykanie, którzy już zaangażowali się w ten projekt. Miejmy nadzieję, że przesłanie papieża motywuje innych do podążania tą drogą nadziei.
Niełatwo byłoby wybrać najważniejszy punkt podróży papieża Franciszka. Msze w San Cristóbal de las Casas - poświęcone ludności tubylczej - i w Ciudad Juárez - poświęcone migracji - były bardzo emocjonalne i o silnej treści społecznej. Te dwa miasta to geograficzne krańce Meksyku, które symbolizują również skrajność rzeczywistości tego narodu. Jeszcze przed przyjazdem Franciszek podkreślił znaczenie swojej pielgrzymki do bazyliki w Guadalupe. Być może najbardziej trwałym obrazem z jego pobytu jest obraz papieża modlącego się w ciszy przed Dziewicą. Meksyk jest narodem błogosławionym przez stałą obecność Matki Bożej z Guadalupe. W najcięższych momentach naszej historii oferowała pocieszenie tym najbardziej potrzebującym. Była też czynnikiem jednoczącym narodowość. Meksyk nie może być zrozumiany bez Guadalupany. Ale wtedy pojawia się niepokojące pytanie: dlaczego, skoro my, Meksykanie, jesteśmy tacy Guadalupanas, oddaliliśmy się od Jezusa Chrystusa? Czy byliśmy złymi dziećmi Dziewicy? Czy nadużyliśmy Jej miłosierdzia? Trudno nie przypuszczać, że w tych domysłach jest trochę prawdy. Jednakże niesprawiedliwe byłoby również nieuznanie trudnych warunków historycznych, w których Meksykanie musieli walczyć z wszelkimi przeciwnościami. Jak powiedział Franciszek, Meksyk jest krajem długo cierpiącym.
Meksyk jest drugim najbardziej katolickim krajem na świecie. Poza szczególnymi wypadkami podróży papieża Franciszka do tego narodu, pełna ocena jego wizyty będzie musiała wziąć pod uwagę cały kontekst jego pontyfikatu. W międzyczasie nie traćmy z oczu faktu, że to, co papież Franciszek powiedział w Meksyku, nie jest ważne tylko dla Meksyku: jest to uniwersalne przesłanie, które powinna usłyszeć cała ludzkość. Meksyk dał papieżowi wyjątkową okazję do sformułowania przemówienia, które powinno służyć jako przewodnik dla świata takiego jak nasz, pogrążonego w niepewności i rozpaczy.
AutorGuillermo Hurtado Pérez
Filozof, Narodowy Uniwersytet Autonomiczny w Meksyku.
W połowie XX wieku Kościołowi towarzyszyło dwóch wytrwałych krytyków. Pierwszą była stara krytyka liberalna, wywodząca się z Oświecenia. Drugim była krytyka marksistowska, wywodząca się pięćdziesiąt lat wcześniej.
Do czasu Soboru te dwie linie krytyki pozostawały zewnętrzne wobec Kościoła, ale kiedy Kościół chciał się bardziej otworzyć na świat, aby go ewangelizować, zostały one do pewnego stopnia zinternalizowane i miały istotny wpływ na niektóre posoborowe dryle.
Front Zachodni
Krytyka liberalna była już dobrze ugruntowaną krytyką, nieustannie powtarzaną i skupioną na kliszach ustalonych przez francuski antyklerykalizm, począwszy od Wolter. Widzieli i chcieli widzieć w Kościele pozostałość ancien régime'u, instytucję "reakcyjną", zacofaną i obskurancką, antymodernistyczną i antydemokratyczną, obrońcę przesądów, ciemiężyciela sumień i przeciwnika postępu nauki i wolności. I powtarzali to nieustannie, generując charakterystyczną antyklerykalną nienawiść radykalnej lewicy, którą później podchwycił także marksizm. Ten antyklerykalizm wyrażał się w bardzo ostrych słowach, otwartych prześladowaniach, zamykaniu instytucji katolickich i masowych wywłaszczeniach przez cały XIX wiek, a w pierwszej trzeciej wieku został odnowiony przez sekularystyczne prawa we Francji (1905), Meksyku (1924) i Republice Hiszpańskiej (1931). Do tego doszły prześladowania religijne, które rozpoczęły się po rewolucji rosyjskiej (1917).
Po drugiej wojnie światowej ogólny klimat uległ poprawie, ale w najbardziej rozwiniętych krajach Europy - Szwajcarii, Niemczech, Holandii - utrzymywała się krytyka ze strony najbardziej sekularystycznych sektorów intelektualnych, od radykalnych kręgów naukowych i materialistycznych po kręgi liberalne o mniej lub bardziej masońskim charakterze. Ciągle powtarzały te same stare klisze: sprawa Galileusza, wojny religijne, nietolerancja inkwizycji i cenzury kościelnej (Indeks), do tego stopnia, że wycisnęły na sumieniach ludzi obraz, który utrzymuje się do dziś.
Wszystko to prowokowało niewygodne poczucie konfrontacji współczesnej kultury z wiarą chrześcijańską. W pewnym sensie postawiło to Kościół w defensywie: w defensywie politycznej, gdzie mógł on sprawiać wrażenie, że tęskni za utraconymi przywilejami Ancien Régime'u i domaga się ich, oraz w defensywie intelektualnej, gdzie mogło się wydawać, że rozwój nauki i wiedzy z konieczności prowadzi do odwrotu wiary chrześcijańskiej: chrześcijaństwo mogło pozostać tylko wśród ignorantów. Było to klasyczne oskarżenie o obskurantyzm.
Wiadomo było, że krytyka jest w wielu przypadkach niesprawiedliwa. Ale generowało to dyskomfort i niepokój. A chrześcijanom o większej wrażliwości kulturowej pozwoliło to wyraźniej dostrzec własne niedoskonałości i spojrzeć na nie ze zniecierpliwieniem, a czasem z niezrozumieniem: ubóstwo intelektualne wielu studiów kościelnych, skąpe wykształcenie naukowe kleru, zjełczały posmak pewnych odziedziczonych zwyczajów, które nie miały wiele wspólnego z Ewangelią: beneficja i kanoniery, kościelny przepych, baroki, groteskowe manifestacje pobożności ludowej, przywileje władzy cywilnej lub dawnej szlachty itd.
Kościół wszędzie wykonał ogromną pracę kulturalną i zawsze miał uprzywilejowane umysły, dlatego tym bardziej bolesna była pogardliwa krytyka tych, którzy uważali się za przedstawicieli postępu. Wraz z pragnieniem odnowy soborowej rosła wrażliwość na własne niedoskonałości, aby dokonać skuteczniejszej ewangelizacji, a także osiągnąć nową godność kulturową i intelektualną, być akceptowanym przez elity intelektualne Zachodu i zrobić sobie miejsce we współczesnej kulturze. Dotyczyło to przede wszystkim episkopatów bardziej intelektualnych: Holandii, Niemiec i Szwajcarii, a także w mniejszym stopniu Belgii i Francji, które staną się liderami na Soborze Watykańskim II. Było to uzasadnione, ale wymagało rozeznania.
Front Wschodni
Jest jeszcze jeden front, który możemy nazwać frontem wschodnim, bo geograficznie przypomina on sytuację Rosji na wschodzie Europy. Tak naprawdę nie był to front geograficzny, ale front mentalny, a problemy nie dotyczyły bezpośrednio ogromnego Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich; w rzeczywistości były to problemy wewnętrzne, w każdym kraju. Jest to obecność komunizmu. Bierdiajew, rosyjski myśliciel, który po rewolucji rosyjskiej uciekł do Paryża, słusznie widział w komunizmie rodzaj chrześcijańskiej herezji, przemianę nadziei: próbę stworzenia raju na ziemi, dojścia do idealnego społeczeństwa czysto ludzkimi środkami.
Komunizm jest najważniejszym z rewolucyjnych ruchów socjalistycznych, choć nie należy zapominać, że faszyzm i nazizm również były socjalistyczne i rewolucyjne. Rozprzestrzeniła się pod koniec XIX wieku jako konsekwencja umasowienia i złego traktowania ludności pracującej po rewolucji przemysłowej. Rozwój sektora biedoty, robotników wyrwanych z miejsc pochodzenia i kultury, skupionych w pasach wielkich miast przemysłowych, był od połowy XIX wieku pożywką dla wszystkich socjalistycznych utopii. Marksizm był jednym z nich.
Marksistowski urok
Udało mu się zdobyć oparcie, ponieważ miał za sobą prostą, ale pozornie zwartą ogólną teorię historii i struktury społeczeństwa. Przyciągnął wielu intelektualistów i rozpalił rewolucyjny mistycyzm. Najpierw dotarła do zradykalizowanych sektorów, potem do intelektualistów, którzy chcieli być w awangardzie przyszłości, wreszcie była wielką pokusą dla ruchów chrześcijańskich, które czuły się wyzwane przez ten prąd, który miał zmienić historię. Tak się wydawało.
Marksizm jest w swoim założeniu filozofią; a raczej ideologią. Próba zrozumienia rzeczywistości historycznej i społecznej, odwołująca się - trzeba to powiedzieć - do dość elementarnych wyjaśnień kształtowania się społeczeństwa i do swoistego utopijnego powołania do życia lepszego świata. Proste zasady ekonomii marksistowskiej nie mogły odpowiadać rzeczywistości i okazały się niezdolne do jej skonstruowania, gdy zostały zastosowane w praktyce, ale jej ideały społeczne uchwyciły się w ruchach rewolucyjnych i zdołały poruszyć sektor idealistyczny, który odniósł sukces w niektórych krajach, zwłaszcza w Rosji. Tam, z całym ciężarem ekonomicznym i politycznym ogromnego społeczeństwa, stał się komunizmem i rozprzestrzenił się na cały świat, za pomocą środków politycznych i propagandowych.
Paradoksy krwawienia
Prawda jest taka, że z perspektywy czasu można ocenić tragiczną śmieszność niemal wszystkiego: doktryny, oczekiwań i tak dalej. A w dokonaniach uderza, oprócz niewyczerpanej historii oburzeń, mieszanka megalomanii i szarej nieludzkości. Nie można jednak zaprzeczyć dwóm rzeczom. Po pierwsze, że odniósł ogromny sukces polityczny. Po drugie, miał mistyczną aurę stawania po stronie nieuprzywilejowanych. Był głosem, który mówił w imieniu ubogich. A przynajmniej tak się wydawało i tak chcieli, żeby się wydawało.
To, co było tak szokujące, to fakt, że jednocześnie ruch ten był ściśle kontrolowany przez aparat policyjny i propagandowy takich niemiłosiernych postaci jak Stalin, o niespotykanym w historii dyktatorskim i totalitarnym reżimie, o arbitralnych rządach, czystkach i okrucieństwach niespotykanych w historii świata. Niewiarygodne paradoksy. Rzeczywistość, jak często się powtarza, przewyższa fikcję.
Wpływ eklezjalny
Faktem jest, że dla Kościoła wyzwaniem był z jednej strony fakt, że widział on grupy ludności proletariackiej, które po wyrwaniu z miejsc pochodzenia utraciły wiarę i były źle traktowane. Z drugiej strony odczuwała swoistą pokusę, która narastała przez cały XX wiek, aż do kryzysu systemu. Bardziej wrażliwi społecznie chrześcijanie odczuwali podziw dla marksistowskiego zaangażowania ("oni naprawdę oddają życie za biednych"). Trzeba powiedzieć, że było to również spowodowane ciągłą propagandą, która zniekształcała sytuację i ukrywała jej złowrogie aspekty, zaciekle prześladując i oczerniając każdego dysydenta lub krytyka.
Faktem jest, że skrzydło marksistowskie krytykowało Kościół jako sojusznika bogatych i wspólnika systemu burżuazyjnego, który chciał obalić. A jednocześnie kusił tych o większym sumieniu społecznym. Miało to ogromny i coraz większy wpływ na życie Kościoła w całym XX wieku. Zwłaszcza w najbardziej zaangażowanych sektorach: chrześcijańskich organizacjach świeckich i niektórych zakonach.
W latach sześćdziesiątych stała się epidemią, która dotknęła chrześcijańskie oddolne środowiska w całym cywilizowanym świecie. I będzie miała długi epigon w niektórych aspektach teologii wyzwolenia, dopóki nie zostanie rozwiązana wraz z upadkiem komunizmu (1989) i rozeznaniem, że Kongregacja Nauki WiaryRada Europy, której przewodniczył wówczas Joseph Ratzinger.
Dyskomfort i niejednoznaczność w świecie
Krótko mówiąc, była to sytuacja niekomfortowa na obu frontach, nawet jeśli wprawiała w zakłopotanie jedynie wrażliwe umysły. I miało to ten podwójny wymiar: poczucie postawy czysto obronnej i poczucie niedostatków ewangelizacji. Z pewnością istniała kwestia uczciwości intelektualnej i chrześcijańskiej, jeśli współczesny świat miał być ewangelizowany. Nie można było ewangelizować bez słuchania, naprawiania własnych błędów i rozpoznawania dobra i słuszności w innych.
Nie można jednak używać słowa "świat" bez konfrontacji z głębokim echem, jakie to słowo budzi w języku chrześcijańskim. Z jednej strony bowiem "świat" jest Bożym stworzeniem, w którym człowiek uczciwie pracuje; ale reprezentuje też, mówiąc językiem św. Jana, wszystko to, co w człowieku sprzeciwia się Bogu. Tych dwóch rzeczy nie da się tak naprawdę rozdzielić, bo nie ma czegoś takiego jak to, co czysto naturalne: przez swoje pochodzenie wszystko pochodzi od Boga i jest Bogu zlecone, a po grzechu nie ma nic naturalnie dobrego i niewinnego, chyba że Bóg wybawi to od grzechu. Tylko Bóg zbawia: nie zbawia ani inteligencja krytyczna, ani utopia.
Potrzeba rozeznania
To prawda, że w Kościele było wiele rzeczy do naprawienia, a zewnętrzna krytyka sprawiała, że widzieliśmy to, czego czasem nie chcieliśmy widzieć. Potrzebne było jednak rozeznanie. Świat (oświeceniowo-masoński) słusznie drażnił się klerykalizmem, lenistwem i kościelną pompatycznością, ale drażniła go też miłość do Boga i Dziesięć Przykazań.
Ze swej strony świat marksistowski oskarżał Kościół o małą troskę o ubogich. I słusznie, bo wszystkiego jest mało, choć żadna instytucja ludzka w całej swojej historii nie dbała tak bardzo o ubogich jak Kościół. I trzeba było też rozeznać, bo mistyka marksistowska miała w sobie nutkę idealistycznego romantyzmu, ale była podbudowana jawną propagandą i kierowana przez ogromną machinę władzy, która dążyła jedynie do narzucenia światowej dyktatury, oczywiście w dobrej intencji, by wszystko było lepsze.
Chcieli stworzyć idealny świat, raj, w którym, jak w Związku Radzieckim, Kościół nie miałby miejsca. Co więcej, byli gotowi przekroczyć wszystko, bo dla nich cel usprawiedliwiał środki. Historia po raz kolejny pokazałaby, że surowej rzeczywistości nie jest w stanie zmienić żadna utopia, choć być może żadna inna utopia w historii nie parła tak gwałtownie do jej zmiany. W międzyczasie wielu chrześcijan zmieniło swoją nadzieję. Woleli nadzieję przekazywaną przez propagandę marksistowską, która obiecywała niebo na ziemi, od nadziei przekazywanej przez Kościół, który obiecywał tylko niebo w niebie, choć wzywał także do zaangażowania na ziemi.
Wspomnienie o Benedykcie XVI
W swoim pierwszym i słynnym przemówieniu do Kurii w grudniu 2005 r. Benedykt XVI stwierdził: "Ci, którzy mieli nadzieję, że wraz z tym fundamentalnym "tak" dla epoki nowożytnej znikną wszelkie napięcia, a osiągnięta w ten sposób "otwartość na świat" przekształci wszystko w czystą harmonię, nie docenili wewnętrznych napięć, a także sprzeczności samej epoki nowożytnej; nie docenili niebezpiecznej kruchości ludzkiej natury, która w każdym okresie historii i w każdej sytuacji historycznej stanowi zagrożenie dla drogi człowieka. [...] Sobór nie mógł mieć zamiaru zniesienia tej sprzeczności Ewangelii w odniesieniu do niebezpieczeństw i błędów człowieka. Z drugiej strony, nie może być wątpliwości, że pragnął on wyeliminować błędne lub zbędne sprzeczności, aby przedstawić dzisiejszemu światu wymagania Ewangelii w całej jej wielkości i czystości. [...] Teraz ten dialog musi być prowadzony z wielką otwartością umysłu, ale także z jasnością rozeznania umysłu, którego świat słusznie oczekuje od nas w tej chwili. Dlatego dziś możemy z wdzięcznością spojrzeć na Sobór Watykański II: jeśli go odczytamy i przyjmiemy, kierując się właściwą hermeneutyką, może on być i stawać się coraz bardziej wielką siłą niezbędnej odnowy Kościoła".
Aby kontynuować czytanie
Marksizm. Teoria i praktyka rewolucji Fernando Ocáriz. 220 stron. Ed. Palabra, 1975
Marksizm i chrześcijaństwo Alasdair McIntyre. 144 strony. Nowe początki, 2007
Marksizm i chrześcijaństwo José Miguel Ibáñez Langlois. Ed. Palabra, 1974
Dwadzieścia milionów ludzi przybywa co roku, aby modlić się przed Dziewicą z Guadalupe. Franciszek chciał też odwiedzić królową Ameryki i zatrzymać się na rozmowie z nią, jak to robi syn z matką.
7 marca 2016 r.-Czas czytania: 2minuty
Ostatnie Podróż papieża Franciszka do Meksyku skupia uwagę świata na wydarzeniu w Guadalupe. Najbardziej sugestywnym obrazem tej podróży była, nawiasem mówiąc, długa cicha modlitwa papieża przed najbardziej czczonym wizerunkiem maryjnym na świecie, tajemniczo uformowanym w ubogiej tilmie Indianina Juana Diego.
Spójrz na Mary, Dziewica z Guadalupei pozwolił na siebie patrzeć: to właśnie zrobił Papież. Pochylił się nad swoim ludem, który trzyma na kolanach ten obraz mieszanej rasy: do tego zaprosił biskupów tego kraju, troszcząc się o wszystkich, ale przede wszystkim o tych, którzy cierpią na ciele i duchu, o ofiary ubóstwa i przemocy.
Sam Franciszek powiedział to przed wyjazdem: podróż do Meksyku była dla niego przede wszystkim okazją do modlitwy przed obliczem Dziewicy z Guadalupe, Dziewicy, którą co roku odwiedza dwadzieścia milionów ludzi, aby udać się na jej kolana, do domu, "małego domu" wszystkich Meksykanów (i Latynoamerykanów). Przy niej Franciszek, pierwszy papież z tego kontynentu, chciał się zatrzymać, by na nią spojrzeć i dać się jej spojrzeć, by porozmawiać jak syn z matką. Wizerunek papieża siedzącego w "camarín", małym pokoju, w którym można z bliska kontemplować obraz, który w tajemniczy sposób został uformowany w tilmie papieża Franciszka. Indianin Juan Diegojest ikoną podróży. Wiara jest kwestią spojrzenia, widzenia i dotykania. Jest to spojrzenie Maryi na Papieża, który rozpoznaje nieomylny "zmysł węchu" świętego ludu Bożego i który czerpie z tego spojrzenia siłę czułości wobec ran tego ludu. Ran, których trzeba dotknąć, aby móc dotknąć "ciała Chrystusa".
Pod koniec podróży, na konferencji prasowej w samolocie, papież zaprosił nas do studium wydarzenia w Guadalupan. Powiedział nam, że wiara i żywotność narodu meksykańskiego może być wyjaśniona tylko dlatego, że opiera się na tym wydarzeniu. Dziewica z Guadalupe staje się więc kluczem interpretacyjnym, hermeneutyką dla zrozumienia korzeni wiary ludu, której nie można zrozumieć bez kolan Matki.
W homilii podczas Mszy św. odprawionej w sanktuarium w Guadalupe w niedzielę 14 lutego papież Franciszek wyjaśnił: Maryja "Mówi nam, że ma 'zaszczyt' być naszą matką. To daje nam pewność, że łzy tych, którzy cierpią, nie są jałowe. Są one cichą modlitwą, która wznosi się do nieba i która zawsze znajduje miejsce w płaszczu Maryi. W Niej i z Nią Bóg staje się naszym bratem i towarzyszem naszej drogi, niosąc z nami nasze krzyże, aby nie przygniatały nas nasze smutki.
"To Chrystus jest tym, który przyjmuje, który słucha. To Chrystus przebacza".
Wysłani zostali Misjonarze Miłosierdzia, kapłani z całego świata, którzy w trakcie Roku Świętego otrzymali od papieża mandat odpuszczania wszystkich grzechów.
Jest ich 1.07, a pochodzą ze wszystkich kontynentów, w tym z odległych Kościołów Birmy, Timoru Wschodniego, Zimbabwe, Chin i Wietnamu. Mowa o "Misjonarzach Miłosierdzia", kapłanach, którzy w Środę Popielcową, podczas tłumnej celebracji w Bazylice Watykańskiej, otrzymali od papieża Franciszka mandat i upoważnienie, na czas trwania Roku Jubileuszowego, do odpuszczania także grzechów, które zwykle zarezerwowane są dla Stolicy Apostolskiej.
Absolutną nowością tego Jubileuszu, przewidzianą w Bulli konwokacyjnej Misericordiae vultusgdzie Ojciec Święty opisuje je jako "znak macierzyńskiej troski Kościoła o Lud Boży, aby mógł on głęboko wejść w bogactwo tej tajemnicy tak fundamentalnej dla wiary"..
Misjonarzom tym powierzono zadanie bycia "rzemieślnicy spotkania naładowani człowieczeństwem, źródłem wyzwolenia, bogaci w odpowiedzialność, aby pokonać przeszkody i podjąć na nowo nowe życie Chrztu"..
Ich niewielka liczba - 0,25 % ogólnej liczby księży na świecie - miała na celu właśnie utrzymanie liczby księży na świecie na niskim poziomie. "wartość tego osobliwego znaku, który wyraża niezwykłą wymowę wydarzenia".Fisichella, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Krzewienia Nowej Ewangelizacji, która odpowiada za organizację Jubileuszu, wyjaśnił.
Wśród grzechów, które mogą rozgrzeszać, są - jak powiedzieliśmy - te, które normalnie są zarezerwowane Stolicy Apostolskiej. Kodeks Prawa Kanonicznego wskazuje pięć: profanacja konsekrowanych gatunków, przemoc fizyczna wobec Ojca Świętego, rozgrzeszenie wspólnika w grzechu przeciwko szóstemu przykazaniu, bezpośrednie naruszenie tajemnicy spowiedzi, święcenia biskupie bez mandatu pontyfikalnego. Jednak z "mandatu" Misjonarzy - i bp. Fisichella - że nie mają oni fakultetu do rozgrzeszania z tego ostatniego grzechu, który został popełniony np. w Bractwie św. Piusa X (tzw. lefebryści, którym zresztą papież dał możliwość ważnego wyznawania wiary), ale przede wszystkim w Kościele w Chinach i biskupach, którzy w ostatnich latach zostali wybrani bez papieskiego mandatu lub dobrowolnie uczestniczyli w nielegalnych święceniach biskupich. Petycje te będą zawsze kierowane bezpośrednio do papieża, po uznaniu i odpokutowaniu za popełniony grzech.
Do tego należy dodać kolejny grzech (niosący karę ekskomuniki zarezerwowaną dla biskupa), który papież Franciszek przyznał możliwość rozgrzeszenia wszystkim księżom, także tylko w Roku Jubileuszowym, a jest nim aborcja, w celu "ci, którzy próbowali i w skrusze serca proszą o przebaczenie".. W tym przypadku, księża są zaproszeni, aby wiedzieć, jak koniugować "słowa szczerego powitania z refleksją, która pomaga zrozumieć popełniony grzech i wskazuje drogę autentycznego nawrócenia"..
Podczas spotkania, które odbył w Auli Paolo VI z reprezentacją około 700 Misjonarzy Miłosierdzia dzień przed powierzeniem im mandatu, papież Franciszek chciał podkreślić znaczenie "odpowiedzialność powierzona".Celem jest nie tylko bycie świadkiem bliskości, ale także bycie świadkiem "sposób kochania". Boga. I wskazał na trzy osobliwości: "Wyrażając macierzyństwo Kościoła".który "zawsze generować nowe dzieci w wierze".Odżywia je i poprzez Boże przebaczenie regeneruje do nowego życia; "umieć dostrzec pragnienie przebaczenia obecne w sercu penitenta".; "aby przykryć grzesznika kocem miłosierdzia, aby już się nie wstydził i aby odzyskał radość synowskiej godności i wiedział, na czym stoi"..
"O wejściu do konfesjonału".dodał papież, "Pamiętajmy zawsze, że to Chrystus przyjmuje, to Chrystus słucha, to Chrystus przebacza, to Chrystus daje pokój".. Dlatego, "Dajmy wielką przestrzeń temu pragnieniu Boga i Jego przebaczenia; niech się ono wyłoni jako prawdziwy wyraz łaski Ducha, która porusza do nawrócenia serca.. Krótko mówiąc, wyjaśnił Franciszek, nie jest "Jak można przyprowadzić zagubioną owcę do owczarni, posługując się nie tylko oszczepem sądu, ale świętością życia, która jest zasadą odnowy i reformy w Kościele"..
Podczas Mszy Świętej w Środę Popielcową, przekazując mandat misyjny, papież ponownie zachęcił ich do "pomóc otworzyć drzwi serca, pokonać wstyd, nie uciekać od światła. Niech Twoje ręce błogosławią i podnoszą braci i siostry ojcowskie; przez Ciebie spojrzenie i ręce Ojca niech spoczywają na dzieciach i leczą ich rany"..
Na koniec podał jako przykład m.in. "ministrowie Bożego przebaczenia św. Leopolda Mandića i św. Pio z Pietrelciny, których doczesne szczątki były w tych dniach wystawione w Bazylice św. Piotra do adoracji wiernych: "Kiedy czujesz ciężar grzechów, które cię wyznają, i ograniczenie twojej osoby i twoich słów, zaufaj mocy miłosierdzia, które wychodzi na spotkanie wszystkim jako miłość i nie zna granic"..
Urny zawierające doczesne szczątki św. Pio z Pietrelciny i św. Leopolda Mandicia zostały sprowadzone do Rzymu z okazji Jubileuszu; pół miliona wiernych oddało im hołd. Tymczasem w sprawie reformy Kurii Rzymskiej i Synodu pojawiają się nowe wydarzenia.
Pio z Pietrelciny i Leopolda Mandicia, dwóch braci kapucynów, którzy praktycznie całe swoje życie kapłańskie spędzili w konfesjonale i dlatego zostali wybrani przez papieża Franciszka jako przykłady "Ministrowie Miłosierdzia w tym roku jubileuszowym.
Wierni, w większości czciciele tych dwóch świętych, przybyli z całego świata i oddali im cześć najpierw w Bazylice San Lorenzo za Murami, gdzie przebywali przez dwa dni, a następnie w Bazylice San Salvatore in Lauro, obu kościołach na jubileuszowym szlaku. Modlitwa była stała i trwała przez cały dzień, znak "duchowość tak uczestnicząca i spontaniczna, że zrobiła wrażenie na całym mieście".powiedział Biskup Rino Fisichella.
Duże wrażenie zrobiła również masowa procesja z urnami zawierającymi relikwie dwóch "Święci Miłosierdzia do Bazyliki św. Piotra, gdzie pozostały jeszcze przez kilka dni dla czci wiernych, po czym wróciły do swoich miejsc pochodzenia.
Grupy Modlitwy Ojca Pio
Korzystając z tego rzymskiego okresu jubileuszowego, duża liczba członków tzw. "Grupy Modlitwy Ojca Pio - świecki ruch duchowy związany ze Świętym i rozpowszechniony na całym świecie - zostały przyjęte na audiencji na Placu Świętego Piotra przez papieża Franciszka. Dołączyli do nich także pracownicy m.in. Dom Ulgi w CierpieniuSzpital założony przez samego zakonnika i zainaugurowany w 1956 roku. Te dwa dzieła, rodzące się równolegle, były drogie sercu zakonnika. "na rzecz chorych, ich rodzin, osób starszych i w ogóle potrzebujących".jako "miejsce modlitwy i nauki, gdzie rodzaj ludzki gromadzi się w Chrystusie Ukrzyżowanym jako jedna trzoda z jednym pasterzem".powiedział Ojciec Pio w dniu swojej inauguracji.
Obecni na audiencji byli wierni archidiecezji Manfredonia-Vieste-San Giovanni Rotondo, na terenie której w południowych Włoszech znajdują się klasztor, który przyjął zakonnika z Pietrelciny, szpital i klinika klasztoru w Pietrelcinie. Dom Ulgi w Cierpieniu oraz wzniesione po jego śmierci sanktuarium, w którym przechowywane są jego relikwie, będące celem stałych i licznych pielgrzymek.
Przy tej okazji papież Franciszek nakreślił postać Ojca Pio jako "sługa miłosierdzia".który praktykował "czasem aż do wyczerpania, 'apostolstwo słuchania'".. Poprzez posługę spowiedzi brat kapucyn stał się "żywa pieszczota Ojca, który leczy rany grzechu i odświeża serce pokojem"..
Za bycie "zawsze zjednoczony ze źródłem: przylgnął nieustannie do Jezusa Ukrzyżowanego".był w stanie przekształcić się w "wielka rzeka miłosierdzia, która napoiła niejedno opuszczone serce"..
Te same grupy modlitewne założone przez św. o. Pio stały się "oaza życia w wielu częściach świata".: "modlitwa, w istocie, jest autentycznym misjaktóry niesie ogień miłości całej ludzkości"..
Następnie, zwracając się do pracowników m.in. Dom Ulgi w Cierpieniuktóra trwa już sześćdziesiąty rok, zaprosiła oprócz "leczenie choroby, a "opieka nad chorymi"..
Z Braćmi Mniejszymi Kapucynami
W tych samych dniach papież Franciszek odprawił na ołtarzu św. Katedra Bazyliki Świętego Piotra Msza św. z udziałem Braci Mniejszych Kapucynów z całego świata, zgromadzonych z okazji przeniesienia relikwii ich orędowników.
W homilii Papież skoncentrował swoje słowa na znaczeniu sakramentu spowiedzi, przebaczenia i umiejętności jego udzielania, która rodzi się z głębokiego życia modlitwy, gdzie każdy człowiek odkrywa, że sam również potrzebuje przebaczenia. "Kiedy ktoś zapomina o swojej potrzebie przebaczenia, powoli zapomina o Bogu, zapomina prosić o przebaczenie i nie wie, jak przebaczać".Francisco wyjaśnił. Z drugiej strony, "osoba, która przychodzi [do konfesjonału], przychodzi, aby szukać pociechy, przebaczenia i pokoju w swojej duszy".. Dlatego bardzo ważne jest, aby "że znajduje ojca, który go obejmuje, który mówi: 'Bóg cię bardzo kocha' i daje mu to odczuć!".Piusa i św. Leopolda, którzy w ciągu wielu godzin spędzonych w konfesjonale dokonali "urząd Jezusa, który przebacza, oddając swoje życie"..
Reforma Kurii Rzymskiej
Również w lutym w obecności Ojca Świętego odbyło się trzynaste posiedzenie Rady Kardynałów, a wśród poruszanych tematów znalazły się jak zwykle aspekty nieodłącznie związane z reorganizacją dykasterii Kurii Rzymskiej, a także informacje o tym, jak postępują struktury tworzone przez Ojca Świętego. ex novo przez Franciszka, od opieki nad nieletnimi po reformy w dziedzinie gospodarczej i w procesie kanonicznym dotyczącym ważności małżeństwa.
W szczególności zatwierdzono ostateczne propozycje utworzenia dwóch nowych dykasterii: "Świeccy, rodzina i życie" oraz "Sprawiedliwość, pokój i migracje", które zostały złożone na ręce Ojca Świętego w celu podjęcia przez niego decyzji. Następnie nastąpiła dalsza wymiana poglądów na temat Sekretariatu Stanu i Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. Amerykański kardynał Sean Patrick O'Malley złożył sprawozdanie z działalności Komisji ds. ochrony nieletnich, której przewodniczy, natomiast kwestie prawno-dyscyplinarne dotyczące kompetencji dykasterii Kurii zostały przekazane do dalszych badań. Wysłuchano także kardynała Georga Pella, który zdał relację ze stanu i realizacji reform w dziedzinie gospodarczej. Na koniec kardynałowie Rady otrzymali dokumentację dotyczącą tzw. "vademecum" przygotowanego przez Trybunał Roty Rzymskiej w celu przeprowadzenia reformy procesu kanonicznego dotyczącego ważności małżeństwa.
Synodalność i decentralizacja
Rada rozpoczęła się od przestudiowania niektórych tematów przemówienia Papieża z 17 października ubiegłego roku, wygłoszonego podczas obchodów 50. rocznicy Synodu Biskupów, w którym mówił on o "synodalność". i "potrzeba zdrowej decentralizacji".. Wszystkie te wskazania stanowią ważny punkt odniesienia dla reformy Kurii, a także były przedmiotem seminarium studyjnego zorganizowanego przez Sekretariat Generalny Synodu Biskupów.
W sympozjum wzięli udział liczni profesorowie eklezjologii i prawa kanonicznego z uniwersytetów i wydziałów kościelnych z całego świata, którzy zgodnie wyrazili życzenie, aby "większe słuchanie i zaangażowanie". Ludu Bożego w Synodzie - głosi oświadczenie. Takie zaangażowanie powinno mieć miejsce zarówno w fazie przygotowawczej, przewidując "stabilnie". konsultacji z wiernymi, jak to miało miejsce w przypadku kwestionariusza rozesłanego do parafii przy okazji synodu nadzwyczajnego w 2014 r., a także zaoferowanie większej przestrzeni dla interwencji audytorów w trakcie trwania zgromadzenia, nawet bez przyznania im prawa głosu. Wierni byliby również zaangażowani w kolejną fazę "wydajność"gdzie powinni zająć się "przełożenie decyzji podejmowanych na szczeblu centralnym na różne sytuacje społeczno-kulturowe"..
Wskazówki te mogą zbiegać się w "przegląd zasad funkcjonowania Synodu Biskupów" oraz zadań Rady Sekretariatu Generalnego Synodu Biskupów"., "w których można w pewien sposób rzutować stały charakter ciała synodalnego".jak to jest w przypadku katolickich Kościołów Wschodu. "o ewolucję Synodu z 'wydarzenia' do 'procesu'"..
Benedykt XV: papież pokoju w obliczu wielkiej wojny
Sto lat temu w Europie trwała I wojna światowa. Jak Stolica Apostolska zareagowała na wybuch tego konfliktu? Czy Benedykt XV, wybrany na papieża miesiąc po wybuchu działań wojennych, poniósł klęskę w próbie zaprowadzenia pokoju, czy też należy go uznać za prawdziwego moralnego zwycięzcę konfliktu?
Pablo Zaldívar Miquelarena-7 marca 2016 r.-Czas czytania: 12minuty
W tym okresie od 2014 do 2018 roku upamiętniamy setną rocznicę wybuchu I wojny światowej, znanej wówczas jako Wielka Wojna lub wojna europejska, nazwa, która później wydawała się niewłaściwa, ponieważ do konfliktu przystąpiły narody z innych kontynentów, takie jak Stany Zjednoczone oraz liczne kraje Azji i Ameryki Łacińskiej. Ten tragiczny konflikt został wywołany - niemal niespodziewanie - przez zbieg szeregu różnego rodzaju czynników, które zbiegły się w kontekście tego historycznego momentu. Ale jaka była struktura geopolityczna i strategiczna Europy?
Układ równowagi
W 1914 r. bezpieczeństwo Europy opierało się na kruchej sieci sojuszy obronnych, stworzonej przez niemieckiego kanclerza. Otto von Bismarck. Był to tak zwany "zbrojny pokój", będący wynikiem hegemonii Cesarstwa Niemieckiego, która wyłoniła się po klęsce Francji w wojnie francusko-pruskiej w 1870 roku. Na geopolitycznej mapie kontynentu istniały wówczas dwa antagonistyczne bloki Triple Entente, utworzona przez Francję, Anglię i Rosję; oraz Trójprzymierze, czyli. Triplet, która łączyła Cesarstwa Centralne, Niemcy i Austro-Węgry oraz Włochy. Ten system równowagi był tylko gwarancją niepewnego pokoju, gdyż wymagał ciągłego dozbrajania się, aby być przygotowanym na wojnę, którą uważano za możliwą w każdej chwili.
Jednak to poczucie przedwojennej nieufności, podsycane przez sektory nacjonalistyczne i sztaby generalne wielkich mocarstw, nie zdołało zmącić pragnienia pokoju i korzystania z postępu materialnego, które charakteryzowało lata przełomu XIX i XX wieku, zwane "wojną". "belle époque. Ludzie żyli w "nieświadomości" rzeczywistości, bowiem Europa przechodziła transformację społeczno-polityczną wraz z industrializacją, ruchem robotniczym i nacjonalizmem. Ambasador Francji w Berlinie, Jules Cambon, na kilka miesięcy przed wybuchem konfliktu wygłosił komentarz, który świadczy o tym większościowym nastroju: "Większość Francuzów i Niemców chce żyć w pokoju, ale w obu krajach jest mniejszość, która marzy tylko o bitwach, podbojach i zemście. W tym tkwi niebezpieczeństwo, obok którego musimy żyć jak obok beczki z prochem, która może wybuchnąć przy najmniejszej nieostrożności"..
A iskra zgasła 28 czerwca 1914 roku w Sarajewie, stolicy Bośni i Hercegowiny, gdzie dziedzic Austro-Węgier, arcyksiążę Franciszek Ferdynand, został zamordowany wraz z żoną przez słowiańskiego terrorystę. Rząd w Wiedniu obwinił Serbię - naród słowiański i prawosławny - o zaplanowanie tego ataku, aby zaszkodzić germańskiemu i katolickiemu Imperium Habsburgów, i 28 lipca wypowiedział wojnę.
Chociaż początkowo sądzono, że działania wojenne będą miały ograniczony charakter, to jednak istniejący system sojuszy został uruchomiony: Berlin musiał wspierać Wiedeń, a Rosja, obrońca prawosławia i słowiańszczyzny, wyruszyła na wojnę przeciwko cesarstwom centralnym. W Europie Zachodniej wypowiedzenie przez Niemcy wojny Francji nie trwało długo. Natomiast inwazja armii niemieckiej na Belgię, z pogwałceniem neutralności tego kraju, wywołała natychmiastową reakcję Londynu. W ten sposób przed końcem sierpnia siły m.in. Potrójne Ententa (Francja, Anglia i Rosja) wyruszyły na wojnę przeciwko Niemcom i Austro-Węgrom, do których później dołączyło Imperium Osmańskie, wieloletni przeciwnik Rosjan. Jedynie Włochy, choć należały do TripletRząd niemiecki pozostał na razie neutralny, co nie spodobało się w Wiedniu i Berlinie.
Pius X... i Benedykt XV.
Jak na ten przewrót zareagowała Stolica Apostolska? Św. Pius X z niepokojem i bólem śledził łańcuch wydarzeń, które doprowadziły do wybuchu konfliktu. "Błogosławię pokój, nie wojnę".wykrzyknął, gdy cesarz Austrii błagał go o błogosławieństwo dla swoich wojsk. Napełniało go goryczą, gdy widział, jak katolickie narody skaczą sobie do gardeł. Jego zdrowie podupadało wraz z tymi wydarzeniami. Przytłoczony tragicznymi konsekwencjami, które przewidział, zmarł 21 sierpnia.
3 września jego następcą został wybrany kardynał Giacomo della Chiesa, arcybiskup Bolonii, który przyjął imię Benedykta XV. Nowy papież był genueńczykiem, który uczył się dyplomacji od kardynała Rampolli, wielkiego sekretarza stanu Leona XIII. Giacomo della Chiesa, który był dobrze wykształcony na uniwersytetach cywilnych i kościelnych, towarzyszył Rampolli, gdy ten był nuncjuszem w Madrycie w latach 1885-1887. Podczas pobytu w Madrycie miał okazję pracować nad arbitrażem, o który Hiszpania i Niemcy zwróciły się do Leona XIII w celu rozstrzygnięcia sporu o własność Wysp Karolińskich. Następnie zajmował ważne stanowiska w Kuria Rzymska zanim został mianowany arcybiskupem Bolonii. Był wytrawnym dyplomatą i dobrym znawcą europejskiej polityki.
Bezstronność
Nowo wybrany Benedykt XV pilnie zaapelował o natychmiastowe zaprzestanie działań wojennych i wyraził odrzucenie "freak show". bratobójczej wojny, która spowodowała, że część Europy znalazła się w objęciach "podlane krwią chrześcijańską".. I od tego momentu ustalił pozycję Stolicy Apostolskiej: bezstronność.
Innymi słowy, Stolica Apostolska nie stoi na uboczu wojennej tragedii jako neutralne mocarstwo, ale uważa się za moralnie zaangażowaną ze względu na powszechne ojcostwo papieża. Ale zaangażowany we właściwym sensie, w miarę, mówi Papież, "w tym, że (...) otrzymaliśmy od Jezusa Chrystusa, Dobrego Pasterza, obowiązek ogarnięcia ojcowską miłością wszystkich owiec i baranków ze swojej trzody". Okrucieństwo walk podsycało nacjonalistyczne pasje: Francuzi i Belgowie byli rozczarowani, że nie usłyszeli od papieża wyraźnego potępienia Niemiec za inwazję na Belgię czy zbombardowanie katedry w Rheims. W rzeczywistości, papież publicznie potępił "wszystkie naruszenia prawa, gdziekolwiek zostały popełnione".Był w bliskim kontakcie z kardynałem Mercierem, prymasem Belgii, ale to nie wydawało się wystarczające dla tych, którzy chcieli, aby Stolica Apostolska stanęła po stronie. Gabinet cesarski w Wiedniu był ze swej strony zraniony brakiem wyraźnego poparcia papieża w obliczu tego, co postrzegał jako słowiański spisek, chroniony przez Rosję i wspierany przez Francję i Anglię, mający na celu zakończenie katolickiego imperium Austro-Węgier.
W swojej pierwszej encyklice, opublikowanej w listopadzie 1914 r. pod tytułem Ad BeatissimiPapież analizował tragiczną sytuację Europy z nadprzyrodzonej płaszczyzny teologii historii. Jego eschatologiczna interpretacja - widział wojnę jako karę boską - lub jego aluzje do "wyrafinowane okrucieństwo". nowoczesnej broni nie mogło dobrze zabrzmieć w uszach nacjonalizmu zaostrzonego przez nienawiść, która była skumulowana przez dziesięciolecia. Nie było też ich skargi na widok wojujących państw chrześcijańskich: "Kto by powiedział, że ci, którzy w ten sposób walczą ze sobą, mają to samo pochodzenie? Kto by uznał ich za braci, dzieci tego samego Ojca, który jest w niebie?".. Nie waha się też określić jako główną przyczynę tej wojny negacji chrześcijańskiego sensu życia: zapomnienie o miłości, pogarda dla autorytetów, niesprawiedliwość walk społecznych, delegitymizowanych, gdy sięga się po przemoc. A u podstaw tego wszystkiego, podkreśla papież, leży chciwość dóbr doczesnych generowana przez materializm. Papież, napisano, On "widział w wojnie potworny efekt kryzysu moralnego współczesnej Europy".
Przekonany, że najpilniejszym celem jest powstrzymanie walki zbrojnej, papież odwołał się do odpowiedzialności rządów: "Niech nas wysłuchają ci, w których rękach leżą losy narodów, modlimy się. Istnieją inne środki i inne procedury dochodzenia swoich praw... Przyjdźcie do nich, byle tylko złożyć broń"..
Intensywne działania humanitarne
Gdy zbliżało się Boże Narodzenie 1914 roku, perspektywa długiego konfliktu nabierała rozpędu. Papież zaproponował więc krótką i definitywną przerwę w walkach w okresie świąt Bożego Narodzenia. Pomysł ten, zasadniczo przyjęty z zadowoleniem przez Londyn, Berlin i Wiedeń, został odrzucony przez Paryż i Petersburg pod różnymi pretekstami. Benedykt XV wyraził swój żal z powodu konsystorza kardynałów, żałując, że się nie powiódł. "nadzieja, którą poczęliśmy, by pocieszyć tak wiele matek i żon pewnością, że przez kilka godzin poświęconych pamięci Boskiego Narodzenia, ich bliscy nie padną pod wodzą wroga"..
Wysiłki dyplomatyczne Stolicy Apostolskiej przebiegały równolegle ze sprawną i szeroko zakrojoną działalnością humanitarną. W Rzymie i Szwajcarii działał zespół skoordynowany z Czerwonym Krzyżem pod kierownictwem monsignora Tedeschiniego, którego ogromnym zadaniem było dostarczenie informacji o miejscu pobytu jeńców wojennych. Do końca wojny rozpatrzono 600 000 wniosków o udzielenie informacji i 40 000 wniosków o repatriację chorych więźniów, przekazano 50 000 listów z korespondencją między więźniami a ich rodzinami. Papież zapewnił też uwolnienie jeńców niezdolnych do walki i przekazał cesarzowi Wilhelmowi II liczne prośby o złagodzenie wyroków śmierci wydanych na cywilów przez niemieckie sądy w okupowanej Belgii.
Stolica Apostolska uzyskała również, przy współpracy rządu szwajcarskiego, zgodę na rekonwalescencję 26 tys. jeńców wojennych i 3 tys. cywilnych więźniów w szwajcarskich szpitalach i sanatoriach. Benedykt XV szczególną troską otaczał łagodzenie cierpień dzieci i pomoc ludności cywilnej w krajach ogarniętych wojną. Akcje pomocy żywnościowej organizowane przez Stolicę Apostolską odbywały się bez rozróżnienia na rasę, religię czy stronę: Litwa, Czarnogóra, Polska, rosyjscy uchodźcy, Syria i Liban otrzymały, wśród innych narodów i społeczności, papieską opiekę.
Papież szczególnie przejął się losem Ormian, których prześladowanie i eksterminacja pod panowaniem osmańskim skłoniły go do wstawiennictwa u sułtana Turcji. Po zakończeniu wojny papież bronił narodowych aspiracji Ormian i napisał w tej sprawie do prezydenta Wilsona. O wysiłkach Benedykta XV przypomniał niedawno papież Franciszek, z okazji setnej rocznicy tego, co obecny papież określił jako "wielką wojnę". "pierwsze ludobójstwo XX wieku".. Wdzięczność ludów Wschodu wyraża brązowy posąg Benedykta XV, który stoi przed katolicką katedrą w Stambule. Pomnik został opłacony przez wspólnoty religijne Bliskiego Wschodu (muzułmańskie, żydowskie, prawosławne i protestanckie).
Incomprehension
Działalność dyplomatyczna i humanitarna papieża była bezspornie doceniana na arenie międzynarodowej. Kanclerz Niemiec von Bülow tak właśnie oświadczył: "Benedykt XV pracował na rzecz pokoju z mądrością i stanowczością"..
Jednak przystąpienie Włoch do wojny po stronie aliantów zachodnich w maju 1915 roku przekreśliło nadzieje na skrócenie konfliktu. Sytuacja Stolicy Apostolskiej była szczególnie delikatna: papieżowi brakowało suwerenności terytorialnej od czasu zdobycia Rzymu w 1870 r. i utraty państw papieskich. Mimo szerokich gwarancji, jakie otrzymał, w każdej chwili mógł stać się zakładnikiem rewolucyjnego rządu włoskiego. Wobec wojowniczości Włoch Benedykt XV przyjął politykę najwyższej ostrożności, aby włoska hierarchia i katolicy nie dali się ponieść nacjonalistycznym namiętnościom, narażając tym samym na szwank bezstronność Stolicy Apostolskiej. Nie wahał się przypominać nawet niektórym pasterzom Kościoła, że interes Kościoła i ludzkości ma pierwszeństwo przed interesem narodowym: "Liryka, nawet patriotyczna, nie powinna być popierana".i wezwał ich do przestrzegania "godne zastrzeżenie lub zastrzeżony akces"..
Ta rozważna postawa również nie spotkała się ze zrozumieniem, gdyż niektóre sektory naznaczyły papieża mianem defetysty, mimo że Watykan współpracował z rządem włoskim w celu złagodzenia straszliwych skutków walk na froncie włosko-austriackim Isonzo. Papież natomiast nie popierał zachowań naruszających obywatelskie obowiązki obrony narodowej. Zobowiązał więc seminarzystów do przestrzegania obowiązków wojskowych i nie pozwalał na przewidywanie święceń kapłańskich przed osiągnięciem wieku kanonicznego (25 lat), aby uniknąć poboru do wojska.
Impulsy pokojowe
W lipcu 1915 roku, w pierwszą rocznicę wybuchu wojny, Benedykt XV skierował uroczystą odezwę do narodów wojujących i ich rządów. Język i ton odzwierciedlają jego wizję Europy pogrążonej w rozlewie krwi: "W najświętsze Imię Boże, przez drogocenną Krew Jezusa (...) zaklinamy was, których Opatrzność Boża umieściła w rządzie wojujących narodów, abyście położyli kres tej straszliwej rzezi, która hańbi Europę".. I odważnie zwraca uwagę na inny aspekt wojny - bogactwo pretendentów, które pozwala im kontynuować walkę przy użyciu coraz bardziej wyrafinowanej broni: "Ale za jaką cenę! Niech odpowiedzą tysiące młodych istnień, które codziennie giną na polach bitew...".. Jako remedium na daremność nienawiści i przemocy Benedykt XV proponuje negocjowanie pokoju. "na rozsądnych warunkach". i stwierdza, że "Równowaga świata, spokój... narodów spoczywają na wzajemnej życzliwości oraz na poszanowaniu praw i godności innych..."..
Napomnienie to spotkało się z niezrozumieniem po obu stronach, gdyż żadna z nich nie chciała negocjować, wiedząc, że oznaczałoby to przyznanie się do roszczeń i rezygnację z miażdżenia przeciwnika. Benedykt XV, mimo wszystko, pozostał nieugięty w pracy na rzecz pokoju. "Nie ma zwycięzców i nie ma przegranych. Osobiste wsparcie, jakie otrzymał od nowego cesarza Austrii, bł. Karola I, i jego żony, cesarzowej Zyty Burbon-Parma, na niewiele się zdało, gdyż Niemcy były zdecydowane pójść na całość. Oferty Berlina dotyczące rozmów o ewentualnych negocjacjach miały niewielką wiarygodność w oczach aliantów, gdyż nie podano konkretnych środków, a pierwszym warunkiem było. "sine qua non dla Londynu i Paryża była ewakuacja Belgii.
Na początku 1917 roku Stany Zjednoczone podjęły decyzję o przystąpieniu do wojny u boku aliantów. To, w połączeniu z rewolucją rosyjską i nową wojną podwodną prowadzoną przez niemiecki sztab generalny, uświadomiło papieżowi, że do pokoju jeszcze daleko. Niemniej jednak pewne symptomy "zmęczenia wojennego" były wyczuwalne i Benedykt XV postanowił je wykorzystać. I w tym celu, świadomy, że nie ma czasu do stracenia, zlecił monsignorowi Eugenio Pacellemu (przyszłemu Piusowi XII), nuncjuszowi w Królestwie Bawarii, zwrócenie się do cesarza Wilhelma i rządu berlińskiego.
Konkretna propozycja
Pacelli działał szybko i przekonująco, i zapewnił wstępne przyzwolenie niemieckiego kanclerza Bethmanna-Hollwega na kluczowe punkty, w tym ograniczenie broni, niepodległość Belgii i rozstrzyganie sporów w trybunałach międzynarodowych. Pacelli wezwał Stolicę Apostolską do wystąpienia z konkretnymi propozycjami, na temat których można by negocjować. Kładł też nacisk na konieczność uniemożliwienia kierownictwu wojskowemu w Berlinie przekonania cesarza, że jedynym rozwiązaniem jest prowadzenie walki zbrojnej do końca, mając jednocześnie nadzieję na zwycięstwo.
Papież był tego samego zdania co Pacelli i 1 sierpnia wysłał do przywódców państw wojujących Notę zawierającą konkretne punkty, takie jak rozbrojenie, arbitraż, swoboda żeglugi morskiej, restytucja okupowanych terytoriów, które były podstawowe dla wynegocjowania sprawiedliwego i trwałego pokoju, jak również dla definitywnego powstrzymania "bezużyteczna rzeź". Europa cierpiała. Benedykt XV opowiada się za nowym porządkiem międzynarodowym opartym na zasadach moralnych. Jak stwierdza Pollard, "po raz pierwszy w trakcie wojny jakakolwiek osoba lub władza sformułowała praktyczny i szczegółowy zarys negocjacji pokojowych"..
Trzaskanie drzwiami do pokojowej ugody
Reakcje aliantów były mało zachęcające: od odrzucenia Francji i Włoch po brytyjską letniość. Ostatnie słowo należało jednak do amerykańskiego prezydenta Wilsona, który zatrzasnął drzwi przed papieskimi próbami wynegocjowania pokojowej ugody, bez zwycięzców i przegranych, która pozwoliłaby na zaprzestanie walk i przywrócenie status quo Powyższe jako wstęp do uzgodnionego rozstrzygnięcia sporów.
Najwyraźniej alianci nie chcieli innego wyjścia niż pokonanie Niemiec i Imperium Habsburgów. Po stronie Berlina i Wiednia w odpowiedziach wyrażono sympatię dla inicjatywy, ale bez zobowiązań. Ostatecznie zwyciężyła twarda postawa niemieckiego naczelnego dowództwa wojskowego, wciąż pewnego zwycięstwa nad wyczerpanym frontem zachodnim. Pruscy generałowie nie chcieli zdawać sobie sprawy, że interwencja USA nieubłaganie przechyliła szalę. Papież widział wtedy wyraźnie, że jego wysiłki spełzły na niczym. To właśnie wtedy przyzna się do jednego z najbardziej gorzkich momentów w swoim życiu. W każdym razie nota papieska z 1917 roku wpłynęła na negocjatorów pokoju paryskiego z 1919 roku. Istnieją oczywiste podobieństwa między propozycjami Benedykta XV a słynnymi 14 punktami, które Wilson przedstawił w Paryżu, by zainspirować budowę nowego porządku międzynarodowego.
Porażka?
Czy papiestwo poniosło klęskę w dążeniu do pokoju dla Europy? To prawda, że Benedykt był "niesłuchanym prorokiem", a jego apele do sumień możnych o zaprzestanie tego, co nazywał "bezużyteczna rzeź". były nie tylko lekceważone, ale wielu określało je jako defetystyczne i niemożliwe do przestrzegania. Ale mimo "nasion niezgody" zawartych w traktacie pokojowym (i które przyniosły II wojnę światową), przed którymi papież ostrzegał zwycięzców z 1919 r., nowy porządek międzynarodowy był owocem nowej wizji współżycia między narodami.
Rzeczywiście, został on uznany, po raz pierwszy, "prymat prawa nad siłą".To nowa koncepcja nowoczesnej dyplomacji, zgodna z nauczaniem Benedykta XV, którego głos jako jedyny potępiał od początku zło wojny i którego niestrudzone dzieło miłosierdzia nie rozróżniało granic, wyznań i narodowości. Do tej nowej koncepcji współczesnej dyplomacji nawiązał bł. Paweł VI, definiując ją jako "sztuka tworzenia i utrzymywania porządku międzynarodowego, czyli pokoju"..
I do tej zmiany perspektywy papiestwo, po raz kolejny w historii, podeszło z mądrością i odwagą. Nie bez powodu Benedykt XV był słusznie nazywany "jedyny moralny zwycięzca wojny"..
Inni bohaterowie
Św. Pius X, Papież Papież św. Pius X z niepokojem i smutkiem śledził wydarzenia, które doprowadziły do wybuchu konfliktu. "Błogosławię pokój, nie wojnę".wykrzyknął, gdy cesarz Austrii błagał go o błogosławieństwo dla swoich wojsk. Napełniało go goryczą, gdy widział, jak katolickie narody stają naprzeciw siebie na śmierć. Przytłoczony tragicznymi konsekwencjami, które przewidział, zmarł 21 sierpnia.
Federico Tedeschini, kardynał Zespół skoordynowany z Czerwonym Krzyżem działał w Rzymie i Szwajcarii pod rozkazami ówczesnego monsignora Federico Tedeschini. Do końca wojny rozpatrzono 600 000 wniosków o udzielenie informacji i 40 000 wniosków o repatriację więźniów, zwolniono niezdolnych do walki, a 29 000 pozwolono na rekonwalescencję w szwajcarskich szpitalach.
Thomas Woodrow WilsonPrezydent Stanów Zjednoczonych Benedykt XV wpłynął na negocjatorów pokoju paryskiego z 1919 r. Istnieją oczywiste podobieństwa między propozycjami Benedykta XV a słynnymi 14 punktami, które prezydent USA Wilson wysunął w Paryżu, by zainspirować budowę nowego porządku międzynarodowego.
AutorPablo Zaldívar Miquelarena
Dyplomata, były ambasador Hiszpanii w Etiopii i Słowenii oraz autor wydanej niedawno monografii "Benedykt XV. Pontyfikat naznaczony Wielką Wojną".
ŚDM 2016 w Krakowie: śladami św. Jana Pawła II w Polsce
Światowe Dni Młodzieży rozpoczynają się w Krakowie 26 lipca. Tysiące młodych ludzi z całego świata będzie dzielić z papieżem Franciszkiem kilka dni modlitwy i świętowania wiary chrześcijańskiej. Przyglądamy się niektórym miejscom, które pielgrzymi będą mogli odwiedzić w tych dniach.
Ignacy Soler-7 marca 2016 r.-Czas czytania: 12minuty
Jest to dobre rozwiązanie dla młodych pielgrzymów, którzy chcą uczestniczyć w Światowe Dni Młodzieży (ŚDM), które odbędą się w lipcu w Krakowie, ma podstawowe wyobrażenie o tym, czym są ŚDM: wspólnym doświadczeniem modlitwy, osobistym spotkaniem z Chrystusem, eksplozją świętowania i radości z przekazu wiary chrześcijańskiej w jedności z następcą Piotra, którego misją jest utwierdzanie nas w wierze. Pielgrzymi znajdą w ŚDM okazję do poznania kraju i pogłębienia swojej wiary.
Chrzest Polski
ŚDM nie są pokazem fajerwerków, ale mają na celu pogłębienie odpowiedzialności za chrzest. Z tego powodu nieprzypadkowo odbywa się ono z okazji 1050. rocznicy chrztu Polski w osobie jej pierwszego króla, Mieszka I, w 966 roku.
ŚDM rozpoczynają się w poniedziałek 26 lipca uroczystą mszą świętą odprawioną przez kardynała Stanisława Dziwisza na krakowskich Błoniach - dużej esplanadzie w centrum miasta, gdzie św. Jan Paweł II odprawiał mszę świętą podczas niemal każdej podróży apostolskiej do ojczyzny. Tam też odbędzie się pierwsze powitanie papieża Franciszka oraz droga krzyżowa, która odbędzie się wieczorem w piątek 29. Młodzież pojedzie z Błonia do miasta Brzeg, na obrzeżach Krakowa, bardzo blisko Wieliczki. Tam w sobotę po południu i wieczorem odbędzie się czuwanie ze świecami z papieżem, a w niedzielę Msza św. kończąca ŚDM.
Typowe słodycze na ulicy w żydowskiej dzielnicy Kazimierz w Krakowie.
Ponad 100 tys. pielgrzymów zarejestrowanych na ŚDM wyraziło chęć odwiedzenia jasnogórskiego sanktuarium w Częstochowie, 150 kilometrów od Krakowa. Niewątpliwie Czarna Madonna w Częstochowie, z ikonicznym wizerunkiem Pani o miłosiernych oczach, była miejscem najczęściej odwiedzanym przez Karola Wojtyłę. Jest to serce i centrum polskiej duchowości. To niemal obowiązkowe miejsce dla maryjnego pielgrzyma ŚDM. Oprócz Częstochowy są jeszcze inne miejsca związane z Papieżem Polakiem.
Sanktuarium Miłosierdzia Bożego
Łagiewniki to dzielnica Krakowa położona w południowej części miasta. Jest to punkt obowiązkowy dla wszystkich uczestników ŚDM, ponieważ znajduje się tam Sanktuarium Miłosierdzia Bożego, gdzie żyła i zmarła św. Faustyna Kowalska. W Roku Miłosierdzia odwiedzenie tego miejsca wydaje się szczególnie wskazane. Dzienniczek Faustyny Kowalskiej był tekstem szczególnie drogim dla Karola Wojtyły. Kierując się precyzyjnym wskazaniem zapisanym w tym dzienniczku, Jan Paweł II ustanowił Niedzielę Miłosierdzia.
W czasie II wojny światowej młody Karol Wojtyła pracował w fabryce chemicznej SolvayMieszkał w dzielnicy Borek Fałęcki, bardzo blisko Łagiewnik. Jako ksiądz i biskup wielokrotnie odwiedzał Łagiewniki. Św. Jan Paweł II jako papież dwukrotnie odwiedził sanktuarium Bożego Miłosierdzia. Po raz pierwszy miało to miejsce 7 czerwca 1997 roku, podczas jego szóstej podróży do Polski. Powiedział wtedy, że przybył do tego sanktuarium z naglącej potrzeby w swoim sercu: "Z tego miejsca wyszło głoszenie miłosierdzia Bożego, które sam Jezus Chrystus chciał przekazać naszemu pokoleniu przez bł. Faustynę. Jest to jasny i zrozumiały przekaz dla każdego. Każdy człowiek może tu przyjść, popatrzeć na obraz Chrystusa Miłosiernego, na Jego Serce, które promieniuje łaskami, i posłuchać tego, co usłyszała Faustyna: 'Nie bój się niczego, Ja jestem zawsze z tobą'" (Dzienniczek, 613)..
Wnętrze Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach.
Podczas ostatniej pielgrzymki do Polski, w sierpniu 2002 roku, konsekrował nowy kościół Miłosierdzia, który został przekształcony w bazylikę mniejszą. Wielkość nowego budynku pozwala na przyjęcie tysięcy pielgrzymów. Stary kościół, czyli kaplica, choć o zmniejszonej pojemności, pozostaje centrum Sanktuarium: przechowywany jest w nim oryginalny obraz Jezusa Miłosiernego, namalowany według wskazań św. Faustyny, oraz jej relikwie. Z tego miejsca papież Jan Paweł II 19 sierpnia 2002 r. poświęcił świat Bożemu Miłosierdziu.
Sanktuarium św. Jana Pawła II
Z Sanktuarium Miłosierdzia Bożego jest dziesięć minut spacerem do sanktuarium Jana Pawła II, wewnątrz Centrum Jana Pawła II "Nie lękajcie się".. Jest to zespół parków i budynków przeznaczonych do badania życia i twórczości papieża Polaka, wraz z rozpowszechnianiem jego kultu. Wszystkie obiekty są przykładem, że polska architektura sakralna może być piękna.
W kościele sanktuaryjnym znajduje się krypta z relikwiarzem zawierającym krew świętego oraz szereg ciekawych kaplic. Na przykład w kaplicy kapłańskiej znajduje się replika kaplicy św. Leonarda, w której Karol Wojtyła odprawił swoją pierwszą uroczystą mszę, jest też oryginalna płyta, która w grotach watykańskich przykrywała grób Jana Pawła II, zanim został ogłoszony błogosławionym, a jego relikwie trafiły do Bazyliki św. Piotra.
Szczególną rolę w rozwoju ŚDM odegrają: sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Częstochowie, sanktuarium Krzyża Mogilskiego, obóz koncentracyjny w Oświęcimiu oraz inne miejsca związane ze św. Faustyną Kowalską i św. Janem Pawłem II.
Główny kościół zdobią wielkie mozaiki, pełne światła i koloru, o niezaprzeczalnej wartości artystycznej i symbolicznej. Są one dziełem o. Marko Ivana Rupnika SJ, artysty, który ma na swoim koncie inne ważne prace, jak choćby dekorację krypty w San Giovanni Rotondo. W jednej z kaplic, tej Matki Bożej Fatimskiej, możemy zobaczyć sutannę założoną przez Jana Pawła II w dniu zamachu, 13 maja 1981 r., gdy przewodniczył środowej audiencji generalnej na placu św. Piotra. Plamy krwi przenikają przez białą tkaninę w wielu miejscach.
Kalwaria Zebrzydowska
Kalwaria Zebrzydowska to sanktuarium maryjne ufundowane na początku XVII wieku przez szlachcica Mikołaja Zebrzydowskiego, wzorowane na kościele Ukrzyżowania w Jerozolimie. Jego założyciel chciał przypomnieć tajemnicę męki i śmierci Chrystusa wraz z tajemnicami bolesnymi Maryi, dlatego poszczególne kaplice przeplatają się, łącząc mękę Chrystusa z męką Jego Matki. Zarządzają nim ojcowie bernardyni, a cały kompleks został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Każdy, kto widział film "Z dalekiego kraju (wyreżyserowany w 1981 roku przez polskiego Krzysztofa Zanussiego), który jest kroniką życia Karola Wojtyły od 1926 roku do momentu mianowania go papieżem, zapamiętacie jak się zaczyna. Karol Wojtyła jako dziecko bierze udział w drodze krzyżowej podczas Wielkiego Tygodnia w Kalwarii Zebrzydowskiej, 15 kilometrów od Wadowic. Gdy się skończyła, poszedł z ojcem na posiłek do gospody dla pielgrzymów, gdzie zobaczyli młodego aktora przedstawiającego Pana pijącego piwo. Jest to dla niego bardzo pamiętne. Podobnie jak słowa jego ojca przy śmierci matki. Wskazał na Dziewicę Kalwarską i powiedział do niej: "Od tej pory będzie twoją matką"..
18 sierpnia 2002 r. Jan Paweł II pożegnał Maryję w tym sanktuarium wzruszającą cichą modlitwą. Była to jedyna podróż apostolska, podczas której nie przebywał w Częstochowie. Po ponad godzinie aktywnego milczenia zabrał głos: "Jakże często doświadczałam, że Matka Syna Bożego zwraca swoje miłosierne oczy na troski strapionego człowieka i uzyskuje dla niego łaskę rozwiązania trudnych problemów, a on, ubogi w siły, zdumiewa się siłą i mądrością Bożej Opatrzności! Kiedy odwiedziłem to sanktuarium w 1979 roku, poprosiłem was o modlitwę za mnie, dopóki żyję i po mojej śmierci. Dziś dziękuję Wam i wszystkim pielgrzymom z Kalwarii za te modlitwy, za duchowe wsparcie, które nieustannie otrzymuję. I nadal proszę was: nie przestawajcie się modlić - powtarzam raz jeszcze - dopóki żyję i po mojej śmierci. A ja, jak zawsze, odwdzięczę się za waszą życzliwość, polecając was wszystkich miłosiernemu Chrystusowi i Jego Matce"..
Wadowice. Kościół i dom
Wadowice to miejsce urodzenia papieża Polaka. Jest to również obowiązkowe miejsce, które należy odwiedzić, aby pójść w jego ślady. Poznanie człowieka to udanie się do jego korzeni, poznanie środowiska, w którym się urodził i w którym spędził dzieciństwo. 16 czerwca 1999 roku spotkał się z grupą wiernych na placu kościelnym i tam otworzył swoje serce i mówił o swoich wspomnieniach, nie czytając żadnego tekstu pisanego, z wielkiej pamięci.
Grupa wiernych świętuje kanonizację Jana Pawła II przed kościołem parafialnym w Wadowicach.
Zadbany kościół parafialny Ofiarowania Najświętszej Marii Panny został odnowiony, ale ma w sobie powietrze młodszych lat Wojtyły. Tutaj można zobaczyć chrzcielnicę, przy której został ochrzczony mały Karol, a także świadectwo chrztu. Można też zwiedzić kaplicę poświęconą Janowi Pawłowi II oraz odnowione muzeum w domu, w którym mieszkała rodzina Wojtyłów. Z okna kuchennego Domu-Muzeum widać na ścianie kościoła zegar słoneczny, który Lolek widział codziennie, gdy wychodził z domu, a na którym widnieje napis w języku polskim: "Czas ucieka wieczność czeka" (czas mija, wieczność czeka).
Sanktuarium Krzyża Mogilskiego
Na skraju Nowej Huty leży wieś Mogiła z klasztorem cystersów na Świętym Krzyżu, zbudowanym w XIII wieku. Ukrzyżowany Chrystus z Mogiły od wieków cieszy się wielkim kultem ludowym. Karol Wojtyła chodził tam wielokrotnie, przyciągnięty wielką miłością do Krzyża. To właśnie w tym sanktuarium wygłosił swoją ostatnią homilię jako ordynariusz krakowski 17 września 1978 r. z okazji uroczystości Podwyższenia Krzyża Świętego. powiedział: "W szczególny sposób przybywam na to miejsce, aby polecić naszemu Panu i jego świętej Matce nowego papieża, wybranego kilka tygodni temu, następcę Piotra, papieża Jana Pawła I".
Jako papież powrócił do tego sanktuarium Krzyża 9 czerwca 1979 r. i przy tej okazji po raz pierwszy użył określenia "nowa ewangelizacja": "W przeszłości nasi ojcowie podnosili krzyż w różnych miejscach Polski na znak, że Ewangelia tam dotarła, że ewangelizacja się rozpoczęła i trwa nieprzerwanie. Z tą myślą wzniesiono również pierwszy krzyż w Mogile [...]. Teraz, na progu nowego tysiąclecia, otrzymaliśmy nowy znak: dla nowych czasów i nowych okoliczności Ewangelia przychodzi ponownie. Rozpoczęła się nowa ewangelizacja, druga ewangelizacja, która jest taka sama jak pierwsza"..
Krzyż ŚDM, który młodzi ludzie niosą w rękach z jednego kraju do drugiego, jest znakiem przekazywania wiary chrześcijańskiej. Krzyż, który okrąża kulę ziemską, nadaje sens historii dni.
Auschwitz
Ten nazistowski obóz koncentracyjny i zagłady również wydaje mi się miejscem obowiązkowym do odwiedzenia. Poznałem wielu Polaków, którzy nigdy nie byli w tym miejscu, ani nie zamierzają. Rozumiem to. Ale moim zdaniem wszyscy powinniśmy go poznać, bo nie mamy drugiego tak dramatycznego i przerażającego śladu szaleństwa i horroru wojen XX wieku jak Auschwitz.
W Auschwitz, niemieckiej nazwie polskiego miasta Oświęcim (ani jedno, ani drugie słowo nie jest łatwe do wymówienia dla Hiszpanów), znajdowały się trzy obozy koncentracyjne. Zachowały się dwa pierwsze. "Auschwitz 1" to muzeum, w którym można zwiedzić dobrze zbudowane, murowane baraki produkcji austriackiej z końca XIX wieku (pamiętajmy, że część Polski, Galicja, należała wówczas do Austro-Węgier). Drugi obóz to Auschwitz-Birkenau. Wybudowany w czasie wojny, oddalony jest od pierwszego obozu o cztery kilometry. Trzeba jechać do obu obozów. Święty Jan Paweł II (7 czerwca 1979) i Benedykt XVI (28 maja 2006) odwiedzili oba obozy. Obaj papieże przeszli też przez drzwi z napisem: Arbeit macht freico brzmi jak bluźniercza kpina z godności człowieka i pracy.
Wstęp do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu.
Obaj papieże - jeden polski, drugi niemiecki - ocenili swoją wizytę w Auschwitz w niemal identycznych słowach: "Nie mogłem nie przyjść do tego miejsca.. Słowa, które wyrażają obowiązek oddania sprawiedliwości pamięci ofiarom hitlerowskiej eksterminacji. Obaj papieże modlili się w celi, w której św. Maksymilian Kolbe poniósł śmierć męczeńską. Wielokrotnie jeździłem z Krakowa do Auschwitz-Birkenau, by o zachodzie słońca spacerować po wielkich, przecinanych szynami esplanadach obozu i odmawiać modlitwę z tekstami homilii, którą w tym samym miejscu wygłosił Jan Paweł II: "Oto zwycięstwo, które zwycięża świat: nasza wiara" (1 J 5, 4). W tym miejscu straszliwego spustoszenia, które oznaczało śmierć dla czterech milionów mężczyzn z różnych narodów, ojciec Maksymilian, dobrowolnie ofiarując się na śmierć w bunkrze głodu za brata, odniósł duchowe zwycięstwo podobne do tego, jakie odniósł sam Chrystus. Ten brat żyje do dziś na tej polskiej ziemi. Ale czy ojciec Maksymilian Kolbe był jedyny? Z pewnością odniósł zwycięstwo, które miało natychmiastowe reperkusje dla jego współwięźniów i które do dziś ma reperkusje w Kościele i w świecie. Ale z pewnością odniesiono wiele innych zwycięstw. Myślę na przykład o śmierci, w krematorium obozu koncentracyjnego, karmelitańskiej siostry Benedykty od Krzyża (znanej na całym świecie jako Edyta Stein), znakomitej uczennicy Husserla, która stała się zaszczytem dla współczesnej filozofii niemieckiej, a która pochodziła z hebrajskiej rodziny mieszkającej we Wroc?awie"..
A papież Benedykt XVI, na tej samej scenie co jego poprzednik, ale 27 lat później, zawołał dramatycznie: "W takim miejscu jak to człowiek traci słowa. W głębi duszy można zachować tylko milczenie zdumienia, milczenie, które jest wewnętrznym wołaniem skierowanym do Boga: Dlaczego, Panie, milczałeś? Dlaczego tolerowałeś to wszystko?".. Tuż po wypowiedzeniu tych słów przez Benedykta XVI na niebie pojawiła się pełna kolorów tęcza. Wszyscy mogliśmy to zobaczyć. To było jak boska odpowiedź, widoczna, wyraźna, cicha....
Kraków
Dla niektórych pielgrzymów wszechobecność Jana Pawła II w wielu dziedzinach życia religijnego i społecznego w Polsce może być nieco męcząca. Ta wielka obecność jest naturalna, owszem, ale prawdą jest też, że dobre rzeczy należy podawać w małych dawkach, bo powtarzane w rutynowy sposób męczą i denerwują. Dlatego musimy pamiętać, że w Krakowie, podobnie jak w całym kraju, jest wiele miejsc i przestrzeni wartych odwiedzenia, które nie są ściśle związane z polskim papieżem. Z tym miastem związanych jest wielu innych świętych, których trzeba wymienić, począwszy od męczeńskiego biskupa św. Stanisława, a skończywszy na św. Faustynie i jej orędziu Miłosierdzia: królowe Kinga i Jadwiga Andegaweńskie, zakonnicy Albert Chmielowski, Szymon z Lipnicy i Rafał Kalinowski, profesorowie Uniwersytetu Jagiellońskiego Jan Kanty i biskup Józef Sebastian Pelczar oraz sługa Aniela Salawa. Jednak ze względu na to, co Jan Paweł II znaczył dla Polski i dla najnowszej historii Kościoła, to właśnie miejsca związane z jego biografią wyróżniają się najbardziej.
Warto zobaczyć krakowskie Stare Miasto, zwłaszcza rynek, Wzgórze Wawelskie z katedrą i zamkiem oraz żydowską dzielnicę Kazimierz. Z życiem Karola Wojtyły związanych jest wiele miejsc: dom przy ul. Tynieckiej 10, w którym mieszkał w czasie pierwszego roku studiów i wojny, a w którym zmarł jego ojciec; kościół parafialny św. Floriana, w którym rozpoczynał swoje młodzieńcze metody duszpasterskie i które zaowocowały książką "Miłość i odpowiedzialnośćlub Calle de los Canónigos, gdzie w latach 1953-1964 mieszkał w dwóch swoich domach - obecnie muzeach. Zwróćmy uwagę na cztery miejsca, które warto odwiedzić:
1) Pałac Biskupi. Znajduje się on przy ulicy Franciszkańskiej 3, gdyż naprzeciwko znajduje się klasztor Franciszkanów. Karol Wotyła wszedł do tego pałacu jako kleryk w czasie wojny. To w jej kaplicy otrzymał święcenia kapłańskie z rąk kardynała Sapiehy. Jako biskup tytularny krakowski (1964-1978) pracował codziennie od 9.00 do 11.00 w tym świętym miejscu, patrząc na tabernakulum. Często przemawiał z centralnego okna tego pałacu podczas wieczornych serenad dla młodzieży organizowanych podczas jego podróży apostolskich do Krakowa.
2) Katedra Wawelska. Ta katedra jest podsumowaniem historii Polski. W ołtarzu centralnym znajdują się relikwie św. Stanisława. Tu również koronowano królów. W jego kryptach pochowane są najważniejsze postaci polskiego życia religijnego, politycznego i kulturalnego. W najstarszej kaplicy, romańskiej krypcie św. Leonarda, Karol Wojtyła odprawił 2 listopada 1946 roku swoje pierwsze - trzy uroczyste msze święte. Z okazji złotego jubileuszu kapłaństwa chciał jeszcze raz odprawić Mszę św. w tej kaplicy. Jego dziękczynienie trwało dwie godziny. Było to 9 czerwca 1997 roku.
Zewnętrzna część Katedry Wawelskiej (Kraków), o dużym znaczeniu dla Polski.
3) Kościół Santa Maria. W tym kościele, położonym na rynku, można podziwiać najlepsze dzieło artystyczno-religijne z całego polskiego dziedzictwa: ołtarz Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Jest to dzieło rzeźbiarza Wita Stwosza, który w 1477 roku przeniósł się wraz z rodziną z Norymbergi do Krakowa. To właśnie w Krakowie pracował nad tym arcydziełem. Już sam koszt (cały budżet miasta na jeden rok) daje pojęcie o wielkości przedsięwzięcia. Ołtarz oparty jest na trylogii maryjnej, która pomaga nam w modlitwie. Pierwsza scena pokazuje Maryję śpiącą w otoczeniu apostołów. Następnie Maryja, ciałem i duszą, zostaje uniesiona do nieba. Na koniec Dziewica zostaje ukoronowana przez Trójcę Świętą. W pierwszych latach kapłaństwa Jan Paweł II słuchał w tym kościele spowiedzi. Konfesjonał można oglądać do dziś. Dr Wanda Półtawska wspomina w swoim pamiętniku "Pamiętnik przyjaźni okazji, gdy poszedł do tego kościoła Mariackiego na spowiedź. Podczas spowiedzi młody ksiądz Wojtyła powiedział do niego: "Przychodźcie rano na Mszę Świętą i przychodźcie codziennie!".. Te słowa były dla niej jak "grom": "Nie prosiłem go, by był kierownikiem duchowym mojej duszy, nie mówiłem mu nic takiego. Wszystko przyszło naturalnie, gdy w końcu powiedział mi to, czego nie powiedział mi wcześniej żaden ksiądz: przychodź na Mszę Świętą rano i przychodź codziennie! Nie raz myślałem, że tak naprawdę każdy spowiednik powinien dawać takie proste rady"..
4) Uniwersytet Jagielloński. Jest to najstarsza uczelnia w Polsce. Ufundowany w 1360 roku przez króla Kazimierza Wielkiego, został odnowiony i wypromowany przez króla Jagiellończyka i jego żonę św. Jadwigę. Karol był studentem Uniwersytetu i uzyskał na nim tytuł doktora. honoris causa w 1983 roku.
Papież Franciszek i Cyryl w Hawanie - historyczne spotkanie i historyczna deklaracja
Spotkanie papieża Franciszka z patriarchą Moskwy Cyrylem otworzyło nową drogę w relacjach między Kościołem katolickim a Kościołami prawosławnymi. Bp Romà Casanova, biskup Vic, analizuje przebieg spotkania.
Romà Casanova-7 marca 2016 r.-Czas czytania: 5minuty
Sobór Watykański II w dekrecie o ekumenizmie, Unitatis redintegratiomówi: "Ten święty Sobór ma nadzieję, że po zburzeniu muru dzielącego Kościoły zachodnie i wschodnie, powstanie wreszcie jedno mieszkanie oparte na kamieniu węgielnym, Chrystusie Jezusie, który uczyni z tych dwóch jedno słońce". (n. 18). A wśród warunków, które mają być spełnione, sama Rada potwierdza swoje pragnienie, aby "wszelkie wysiłki, zwłaszcza poprzez modlitwę i braterski dialog na temat doktryny i najpilniejszych potrzeb funkcji duszpasterskiej w naszych czasach". (tamże). Jeszcze przed Soborem Watykańskim II, ale później z nową siłą, Kościół katolicki przystąpił do zadania osiągnięcia jedności tak upragnionej i żądanej przez Pana w kapłańskiej modlitwie J 17.
Na tej ekumenicznej drodze do pełnej jedności jedynego Kościoła Chrystusowego są ważne kamienie milowe, takie jak spotkanie papieża Pawła VI z papieżem Franciszkiem. Patriarcha Atenagoras Jana Pawła II, Benedykta XVI i Franciszka z ekumenicznymi patriarchami Konstantynopola, a także z innymi patriarchami prawosławnymi. Nie należy również zapominać o wielu spotkaniach na różnych poziomach, które przyczyniają się do otwarcia dróg większego zrozumienia i przyjaźni, które są wstępem do pełnej jedności Kościołów Wschodniego i Zachodniego.
Relacje między przedstawicielami Kościoła katolickiego i Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej na najwyższym szczeblu były sprawą niedokończoną. Nie chodzi o to, że nie było zainteresowania ze strony biskupa Rzymu, bo próby Jana Pawła II i Benedykta XVI z takich czy innych powodów nigdy nie doszły do skutku. Przełom nastąpił, gdy patriarcha Cyryl wysłał arcybiskupa Hilariona z Wołokołamska z wizytą do papieża Benedykta XVI we wrześniu 2009 roku.
Sam fakt bycia razem Papież Franciszek i patriarcha Cyryl w Hawanie 12 lutego to już bardzo dobra wiadomość. Gesty mówią same za siebie. Braterski uścisk, wspólne zasiadanie do rozmów, wymiana znaczących darów - wszystko to samo w sobie jest głoszeniem Chrystusa. Minęły wieki od rozłamu między Wschodem a Zachodem, a pół wieku minęło od pierwszych spotkań papieża z hierarchami Kościołów prawosławnych. Spotkanie w Hawanie ma status wydarzenia historycznego, które z pewnością otworzy nowe kanały dialogu i wzajemnych spotkań między siostrzanymi Kościołami.
Rola Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego wśród Kościołów prawosławnych, największych na świecie, nie jest dla nikogo tajemnicą. Ten kamień milowy pojawia się również w kontekście innego ważnego historycznego wydarzenia zaplanowanego na koniec tego roku: synodu panprawosławnego. Ale wspólna deklaracja jest też pełna bogactwa dla dialogu ekumenicznego. Ze względu na zwięzłość tego tekstu podkreślimy tylko kilka punktów, nie roszcząc sobie prawa do bycia wyczerpującym.
Deklaracja umieszczona jest w perspektywie, która rozumie ekumenizm jako dar Boga. Stąd dziękuje się Bogu za ten nowy krok uczyniony w Hawanie (n. 1 Deklaracji), a prośba o ten dar jest stała w całym dokumencie. Biorąc pod uwagę kruchość ludzkiej kondycji, dar ten wymaga zadania ze strony ludzkości.
Podobnie, już na samym początku Deklaracji (3) wyraźnie zaznacza się, że ekumenizm i pełna jedność są imperatywem wynikającym z misji Kościoła wobec świata. Wspólna Tradycja odziedziczona po pierwszym tysiącleciu (4) wyraża się wybitnie w samej celebracji Eucharystii. Ukazuje jednak również brak jedności w pojmowaniu i wyjaśnianiu wiary, owoc ludzkiej słabości, wyrażający się w pozbawieniu łączności eucharystycznej między dwoma Kościołami (5).
Spotkanie papieża Franciszka i patriarchy Cyryla ma być ogniwem prowadzącym do pełnej jedności (6) w kluczowym momencie epokowej zmiany historii, w której jesteśmy zanurzeni: "Sumienie chrześcijańskie i odpowiedzialność duszpasterska nie pozwalają nam pozostać obojętnymi wobec wyzwań, które wymagają wspólnej odpowiedzi". (7).
Węzłem gordyjskim ekumenizmu jest męczeńskie świadectwo chrześcijan z różnych Kościołów w regionach świata, gdzie chrześcijanie są prześladowani (8). Zagłada rodzin, wiosek i miast braci i sióstr w Syrii, Iraku i na Bliskim Wschodzie, obecna od czasów apostolskich, wymaga natychmiastowego działania ze strony wspólnoty międzynarodowej i pomocy humanitarnej (9, 10), a także modlitwy obu Kościołów, aby Chrystus obdarzył ich pokojem, owocem sprawiedliwości i braterskiego współżycia (11).
Wspólne oświadczenie kończy spojrzenie na Bliski Wschód stwierdzeniem, że w tajemniczy sposób ci męczeńscy bracia są zjednoczeni w wyznawaniu tej samej wiary w Jezusa Chrystusa, "są kluczem do jedności chrześcijan". (12). Dialog międzyreligijny wzywa do wychowania do szacunku dla wierzeń innych tradycji religijnych i odrzuca wszelkie próby usprawiedliwiania czynów przestępczych w imię Boga (13).
Jedność rozumiana jest w perspektywie pastoralnej. W ten sposób deklaracja jasno określa nowe wyzwania misyjne, którym trzeba wspólnie stawić czoła. Są to szerokie pola działań ewangelizacyjnych i duszpasterskich, którymi należy się zająć: próżnia pozostawiona przez reżimy ateistyczne, które wróżą odrodzenie wiary chrześcijańskiej w Rosji i Europie Wschodniej (14); sekularyzm podważający podstawowe prawo człowieka do wolności religijnej (15); wyzwanie, jakim jest integracja europejska, której chrześcijańskie korzenie wykuły jej tysiącletnią historię (16); ubóstwa i nierówności, co wymaga sprawiedliwości społecznej, poszanowania tradycji narodowych i skutecznej solidarności (17 i 18); sytuacji rodziny (19) i małżeństwa (20); prawa do życia, ze szczególnym uwzględnieniem manipulacji życiem ludzkim (21).
W tym ogromnym zadaniu młodzi ludzie zajmują poczesne miejsce; są proszeni o nowy sposób życia, który odchodzi od dominującego myślenia (22), będąc uczniami i apostołami, zdolnymi do wzięcia krzyża, gdy zajdzie taka potrzeba (23).
Dokument sugeruje zatem rozległy horyzont ewangelizacyjny, który wymaga wspólnej odpowiedzi obu Kościołów, ekumenizmu działania i wspólnego świadectwa.
Mając na uwadze ten cel, deklaracja odważnie podejmuje kwestie, które były źródłem napięć i które utrudniały głoszenie Ewangelii współczesnemu światu (24): wyklucza prozelityzm, a jako kamień węgielny proponuje fakt, że jesteśmy braćmi i siostrami; angażuje się w poszukiwanie nowych form współżycia grekokatolików i prawosławnych, zachęcając do pojednania między nimi (25); wyraźnie wskazuje na konieczność zaprzestania działań wojennych na Ukrainie, aby ustąpić miejsca harmonii społecznej; odwołuje się do moralnego i społecznego świadectwa chrześcijan w świecie, w którym podważane są moralne podstawy ludzkiej egzystencji (26).
Deklaracja realizuje zatem cele Soboru Watykańskiego II, przytoczone na początku tych słów. Powierza nam zadanie proszenia o dar jedności i zadanie pogłębiania rzeczywistości braterstwa, aby pojednać i pokochać uprawnioną różnorodność.
Sobór Panprawosławny: przezwyciężenie sporów, aby powrócić do wspólnego kierunku
Kościoły prawosławne mają się wkrótce spotkać na soborze - pierwszym od ponad tysiąca lat - który ma stać się narzędziem jedności między nimi. Odbędzie się on w dniach 16-27 czerwca 2016 r. na wyspie Kreta.
Bryan P. Bradley-6 marca 2016 r.-Czas czytania: 5minuty
Pięć dekad trwały intensywne negocjacje na temat kwestii, które należy poruszyć oraz formuły podejmowania decyzji, zanim osiągnięto porozumienie w sprawie zwołania Święta i Wielka RadaPrzywódcy wszystkich autokefalicznych (uznanych za autonomiczne) Kościołów prawosławnych ostatecznie zgodzili się na zwołanie spotkania w Szwajcarii w ostatnich dniach stycznia.
W przypadku, gdy spotkanie się odbędzie - nadal istnieją nieporozumienia, które mogą zmienić plany lub oznaczać, że nie wszyscy zwołani wezmą w nim udział - pan-prawosławny sobór będzie wielkim wydarzeniem historycznym, być może nie tyle ze względu na jego ostateczną treść, ale sam fakt, że się odbył. Oficjalnym zwołującym spotkanie jest Patriarcha ekumeniczny Bartłomiej z Konstantynopolaktóry był niestrudzonym promotorem soboru. Celem jest, aby Kościoły prawosławne ponownie funkcjonowały nie jako zwykła konfederacja niezależnych Kościołów, ale jako jedno ciało kościelne, zdolne do mówienia jednym głosem. Ułatwiłoby to zarówno ich chrześcijańskie świadectwo w świecie, jak i możliwości dialogu ekumenicznego, w tym z Kościołem katolickim. "Nadejście Świętego i Wielkiego Soboru będzie świadectwem jedności Kościoła Prawosławnego".Bartłomiej powiedział podczas styczniowego spotkania prawosławnych prymasów w Genewie (Szwajcaria). "Nie jest to pojedyncze wydarzenie, ale musi być rozumiane jako całościowy proces, który się rozwija"..
Wśród 14 autokefalicznych Kościołów wezwanych na sobór są historyczne patriarchaty Konstantynopola, Aleksandrii, Antiochii i Jerozolimy; współczesne patriarchaty Moskwy, Belgradu, Rumunii, Bułgarii i Gruzji oraz archiprezbiteraty Cypru, Grecji, Albanii, Polski, Czech i Słowacji. W skład delegacji tych Kościołów mogą wchodzić przedstawiciele innych zależnych od nich Kościołów prawosławnych, a także obserwatorzy nieprawosławni, którzy mogą uczestniczyć tylko w sesji otwierającej i zamykającej.
Na spotkanie wybrano dni wokół święta Zesłania Ducha Świętego, które według kalendarza wschodniego w tym roku przypadnie w niedzielę 19 czerwca. Spotkanie odbędzie się na Krecie. Miejscem rozgrywek będzie Akademia Prawosławna, położona 24 kilometry od nadmorskiego miasta Chania. Pierwotnie miała się ona odbyć w kościele św. Ireny w Stambule, ale ze względu na duże napięcia dyplomatyczne między Turcją a Rosją Patriarchat Moskiewski poprosił o zmianę miejsca.
Agenda
Spotkanie prymasów w Genewie (które odbyło się w Centrum Prawosławnym w Chambésy), oprócz ustalenia terminów i miejsca obrad, oficjalnie zatwierdziło tematy do omówienia oraz regulamin 12-dniowego soboru.
Od lat sześćdziesiątych przedstawiciele Kościołów prawosławnych starali się wypracować serię podstawowych dokumentów na dziesięć tematów, które miały być wypracowane na soborze. Co do niektórych z nich, głównie związanych z wewnętrzną hierarchią Kościoła prawosławnego, nadal nie ma zgody.
Spośród tych dziesięciu tematów prymasi zatwierdzili sześć do omówienia na soborze: misja Kościoła prawosławnego we współczesnym świecie, diaspora prawosławna, autonomia i sposób jej głoszenia, sakrament małżeństwa i trudności, jakie napotyka, znaczenie postu i jego przestrzeganie w dzisiejszych czasach oraz relacje Kościołów prawosławnych z resztą świata chrześcijańskiego. Nie zgodzili się natomiast na omówienie kwestii ustalenia wspólnego kalendarza wielkanocnego.
"Niektóre kwestie zostały zdjęte z porządku obrad nie dlatego, że zostały rozwiązane, ale dlatego, że osiągnięcie rozwiązania nie było możliwe"powiedział na konferencji prasowej metropolita Hilarion z Wołokołamska, szef wydziału patriarchatu moskiewskiego ds. stosunków zewnętrznych. Metropolita Hilarion podkreślił, że sobór powinien pokazywać jedność i nie wietrzyć konfliktów. Wyraził też zadowolenie, że prymasi, pod naciskiem prymasa Rosji, zgodzili się na wymóg jednomyślności w radzie dla zatwierdzenia jakiejkolwiek decyzji.
Ryzyko
Wymóg jednomyślności, który zakłada, że każdy Kościół ma prawo weta, może skomplikować przebieg soboru. Jednak zdaniem Patriarchatu Moskiewskiego sobór straciłby swój panprawosławny autorytet, gdyby decyzje nie były podejmowane przez wszystkie zwołane razem Kościoły. "Gdyby któryś z Kościołów, z jakiegokolwiek powodu, nie mógł lub nie chciał uczestniczyć, wówczas nie byłby to już sobór panprawosławny. Byłby to co najwyżej synod międzyprawosławny".powiedział Hilarion.
Jednym z głównych konfliktów w ramach Ortodoksja to rywalizacja między Rosyjskim Kościołem Prawosławnym a Ekumenicznym Patriarchatem Konstantynopola. Ten pierwszy jest największym z kościołów prawosławnych z ponad 100 milionami wyznawców. Ten drugi, choć ma obecnie znacznie mniej wyznawców, cieszy się prymatem honoru nad całym światem prawosławnym. Co więcej, podczas gdy Patriarchat Konstantynopolitański zawsze promował ideę soboru, Patriarchat Moskiewski generalnie starał się skomplikować jego organizację lub umniejszyć jego znaczenie.
Są też inne istotne różnice. Na przykład Patriarchat Antiochii jest skłócony z Patriarchatem Jerozolimy w sprawie mianowania metropolity w Katarze. W efekcie zagroziła, że nie weźmie udziału w czerwcowej radzie, jeśli najpierw nie zostanie rozwiązany spór.
Nadzieje
Bartłomiej wielokrotnie powtarzał, że dalsze opóźnianie soboru narazi na szwank wizerunek Cerkwi prawosławnej w świecie i wśród własnych wiernych. Jednocześnie sugeruje, że zejście się w radzie jest najlepszym sposobem na posunięcie się do przodu w jedności. "Jedynym sposobem uniknięcia pokus izolacji konfesyjnej jest dialog".mówił w styczniu patriarcha ekumeniczny. W przemówieniu do biskupów swojej jurysdykcji na kilka miesięcy przed spotkaniem w Genewie wyjaśnił bardziej szczegółowo swój sposób myślenia: "Tym, którzy w dobrej wierze mówią, że rada potrzebuje więcej przygotowań i że powinna uwzględnić w swoim porządku obrad więcej Odpowiedź jest taka, że jeszcze ważniejsze jest samo zwołanie rady, jako początek dla innych rad, które z kolei będą rozwiązywać palące problemy.Więcej palących problemów".
Jednym punktem, co do którego wszyscy wydają się być zgodni, jest to, że oczekiwane Święta i Wielka Rada prawosławnych nie powinno się nazywać "ekumenicznymi". Dla jednych, jak patriarcha Konstantynopola, ponieważ Kościoły Zachodu, które uczestniczyły w starożytnych soborach przed "wielką schizmą" z 1054 r., nie będą w nich uczestniczyć; dla innych, jak patriarchat Moskwy, ponieważ dopiero po jego odbyciu, jeśli faktycznie istnieje powszechna akceptacja jego nauk, można uznać sobór za ekumeniczny.
W każdym razie, jak napisał niedawno w amerykańskim czasopiśmie prawosławny teolog John Chryssavgis, archidiakon i doradca patriarchy Bartłomieja First Things: "Z pewnością w Kościele prawosławnym coś się miesza. A plotka będzie coraz głośniejsza i wyraźniejsza w nadchodzących tygodniach i miesiącach".. Sam Chryssavgis, mimo niepewności, z pomocą Ducha Świętego oczekuje możliwych historycznych rezultatów, zarówno dla życia samych prawosławnych, jak i dla ich relacji z innymi chrześcijanami. Rzeczywiście, w obecnych napięciach między grupami i jednostkami w świecie prawosławnym dostrzega on echa zmagań, które miały miejsce na soborach pierwszego tysiąclecia. "Historię rzadko tworzą ludzie o słabym charakterze, a historia kościelna nie jest tu wyjątkiem".zapewnia.
Nathan Douglas to 26-letni kanadyjski scenarzysta i reżyser filmowy, któremu mimo młodego wieku udało się wystartować w jednym z najbardziej prestiżowych festiwali filmowych.
Fernando Mignone-6 marca 2016 r.-Czas czytania: 3minuty
Utworzony w 1979 r. Międzynarodowy Festiwal w Clermont-Ferrand(Francja) to najważniejszy festiwal filmów krótkometrażowych na świecie. Nathanowi Douglasowi udało się, że jego krótki film (około siedmiominutowy) znalazł się wśród 70 filmów wybranych z ponad 8000 filmów z różnych krajów. Dla niego jest to spełnienie marzeń. Jego film, zatytułowany. "Syn w fryzjerstwie" ("Son in the Barbershop") (Hijo en la peluquería), opowiada o młodym człowieku, który podsłuchuje rozmowę telefoniczną między rozwiedzionym ojcem a jego synem w salonie fryzjerskim, w którym jest on strzyżony. Ten młody twórca po raz pierwszy pokazał swój krótki film w marcu 2015 roku, na kongresie Univ w Rzymie. Następnie wystąpił na kilku festiwalach w Ameryce Północnej, zanim dotarł na festiwal w Clermont-Ferrand. To było wyjątkowe doświadczenie, choć był nieco zszokowany komercyjną stroną imprezy.
Nathan Douglas urodził się w kanadyjskiej prowincji Ontario, a mieszka w Kolumbii Brytyjskiej. Studiował film na. Uniwersytet Simona Fraseragdzie go spotkałem. Pracuje w swoim alma mater kręcenie edukacyjnych filmów dokumentalnych. Samodzielnie produkuje również filmy krótkometrażowe. W końcu niektórzy z nas w Vancouver szczycą się tym, że mieszkają w Hollywood Północ z powodu ilości filmów, które się tu odbywają. Nathan został ochrzczony w protestanckiej wspólnocie wkrótce po urodzeniu. Po dziesięciu latach szukania Boga, w 2013 roku podczas Wigilii Paschalnej wstąpił do Kościoła katolickiego. Były cztery czynniki, które w dużym stopniu wpłynęły na jego nawrócenie: "Moja praca, która uczyniła mnie bardziej wrażliwą na sztukę i piękno jako sposoby doświadczania Bożej miłości; adoracja eucharystyczna; katolicki przyjaciel, który z miłością i wytrwałością rzucał mi wyzwania; oraz tydzień spędzony w klasztorze benedyktynów (niedaleko Vancouver), który otworzył moje serce na piękno liturgii".
"Jaki jest główny cel kina? Pytam go. Według Nathana jest ona taka sama jak w przypadku każdej prawdziwej sztuki: "Odzwierciedlić piękno Chrystusa w sposób, który można zrozumieć za pomocą zmysłów. Są rzeczy, których słowa nie mogą powiedzieć. Myślę, że film może doprowadzić cię do doświadczenia miłości. Film może pokonać nasz opór, przypominając nam, ile jesteśmy warci jako dzieci Boże".
Nathan wyjaśnia, że wpływowy krytyk filmowy i teoretyk filmu (a także katolik) André Bazin (żyjący w latach 1918-1958) napisał, że kino, bardziej niż jakakolwiek inna sztuka, jest nierozerwalnie związane z miłością. Dla André Bazina "Kamera jest jak uniwersalne wszechwiedzące oko, które daje nam wgląd w to, jak widzi Bóg. Przygotowuje nas do przyjęcia niezasłużonego zrozumienia ze strony samego Boga. Prawdziwie katolickie kino powinno ogarnąć widza tajemniczą miłością Boga i człowieka, a nie młotkować go komunikatami"..
Mówi, że kino jest darem Boga, rzadkim owocem nowoczesności, a katolicy powinni prowadzić dialog z kinem awangardowym. "Sztuka awangardowa często obala pojęcia piękna i porządku. Ale te prace często są wyrazem poszukiwania. We współczesnym życiu panuje nieustanna abstrakcja i ruch, a wiele z tych filmów zmaga się z tym wyzwaniem. Kino nie służy tylko rozrywce; to pułapka społeczeństwa konsumpcyjnego. Filmy, które widzisz na zewnątrz, zazwyczaj nie zmieniają życia ludzi; są produkowane dla mas. Wielu awangardowych artystów to rozumie, nawet jeśli jednocześnie sprzeciwia się instytucjom takim jak Kościół. Możemy pracować ramię w ramię z nimi w ich pracy przeciwko niesprawiedliwości"..
Nathan uważa piękno sztuki i świadectwo świętych za dwa filary nawrócenia: "Uważam, że świętość i sztuka to dwa największe głosy ewangelizacyjne, jakie posiada Kościół. A film łączy te dwa głosy, gdy pokazuje nam życie w poszukiwaniu prawdy i miłości"..
I Ogólnopolski Kongres Miłosierdzia, 22-23 października
Konferencja Episkopatu Hiszpanii, która właśnie obchodziła swoje 50-lecie, przygotowuje I Krajowy Kongres Miłosierdzia Bożego.
Henry Carlier-6 marca 2016 r.-Czas czytania: < 1minuta
Hiszpańscy biskupi zlecili Bp Ginés García BeltránBiskup Guadix-Baza, aby koordynować wiele grup, rzeczywistości kościelnych i ruchów, które powstały w naszym kraju wokół duchowości i orędzia Bożego Miłosierdzia. Z tego powodu - a także dlatego, że Kościół żyje w Roku Jubileuszowym poświęconym Miłosierdziu - przygotowania do I Krajowego Kongresu Miłosierdzia Bożego, który pod hasłem "Ufamy w Twoje miłosierdzie".odbędzie się w Madrycie w dniach 22 i 23 października. Organizatorzy szacują około dwóch tysięcy uczestników.
Pierwszym celem kongresu jest ukazanie orędzia Bożego Miłosierdzia w całej jego głębi, wykraczającej poza dewocjonalia. Drugim celem będzie uwidocznienie, po raz pierwszy w Hiszpanii, ruchu duchowości - wciąż bardzo rozdrobnionego - który czerpie z orędzia Bożego Miłosierdzia. Za granicą ten "charyzmat" został zinstytucjonalizowany i jest rozpowszechniany głównie przez Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia i Stowarzyszenie "Faustinum" z siedzibą w Hiszpanii. Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Krakowie-Łagiewnikach.
Pierwszy Międzynarodowy Kongres Miłosierdzia Bożego, pomysł Jana Pawła II, odbył się w Rzymie w 2008 roku. W ślad za tym poszły dwa kolejne. Kolejny, w Manili, odbędzie się w 2017 roku. W innych krajach, np. w Irlandii, kongresy krajowe organizowane są od 14 lat.
Chociaż początkowo istniały pewne zastrzeżenia co do orędzia Bożego Miłosierdzia, zostało ono później zatwierdzone przez Jana Pawła II poprzez beatyfikację i kanonizację następujących osób Faustyna Kowalska i ustanowienie święta Miłosierdzia Bożego.
Manos Unidas rozpoczyna trzyletnią kampanię przeciwko głodowi
14 lutego Manos Unidas rozpoczęła kampanię LVII na rok 2016 w swojej walce o zakończenie plagi, z którą boryka się 800 milionów ludzi.
Henry Carlier-6 marca 2016 r.-Czas czytania: 2minuty
Manos Unidas rozpoczęło w tym roku trzyletnią walkę z głodem, której kulminacja nastąpi w 2018 roku, akurat w momencie, gdy ta katolicka kościelna organizacja pozarządowa specjalizująca się w promowaniu rozwoju będzie obchodzić swoje 60-lecie. W ciągu tych trzech lat skoncentruje swoje wysiłki na zwalczaniu głównych przyczyn głodu: niewłaściwego wykorzystania zasobów żywności i energii, międzynarodowego systemu gospodarczego, w którym priorytetem jest zysk, oraz stylu życia, który zwiększa podatność na zagrożenia i wykluczenie.
Soledad Suárez, prezes Manos UnidasPodczas prezentacji kampanii podkreślił, że "niedopuszczalne jest, aby w XXI wieku, w świecie obfitości takim jak nasz, panował głód" oraz że "sprzeczne z logiką, etyką i moralnością jest to, że co dziewiąta osoba na świecie głoduje, podczas gdy każdego roku 1/3 wyprodukowanej żywności jest tracona i marnowana". Nawiązał do danych dostarczonych przez FAO (Organizację Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa), według których 795 milionów ludzi na świecie głoduje, oraz do danych opublikowanych niedawno przez hiszpańskie Ministerstwo Rolnictwa, Żywności i Środowiska: każdego roku wyrzuca się 1,3 miliarda kilogramów żywności.
W tym roku Victoria Braquehais, hiszpańska zakonnica z Czystości Maryi, która prowadzi instytut w wiosce Kancence, w południowo-zachodniej części Demokratycznej Republiki Konga, i dr Carlos Arriola, który pracuje w ośrodku odnowy żywieniowej dzieci Jocotán w Gwatemali, umieścić swoje twarze i nazwiska do kampanii Manos Unidas.
Na rozdrożu walki z głodem Manos Unidas uważa, że schemat Północ-Południe, w którym kraje bogate wskazują drogę krajom biednym, nie jest już aktualny. Ponadto, jak sugeruje papież Franciszek w encyklice Laudato si', konieczne jest powiązanie rozwoju ze środowiskiem i zrównoważonym rozwojem.
W tym kierunku, między końcem 2015 r. a początkiem 2016 r., Manos Unidas wspierała różne sytuacje kryzysowe w Etiopii i Zimbabwe, gdzie brak opadów sugeruje wielką tragedię humanitarną; w przeciwieństwie do zjawiska El Niño, które zmusiło ją do reagowania na wezwania do nagłych wypadków w związku z powodziami w Paragwaju, Kongo i Indiach.
W obszarze pomocy dla uchodźców Manos Unidas wspierała w Jordanii projekty związane z przyjęciem uchodźców syryjskich i irackich oraz uchodźców uciekających przed konfliktem w Sudanie Południowym. I przyczyniła się do poprawy warunków życia przesiedleńców w Tajlandii, Kolumbii, Republice Środkowoafrykańskiej i Kongo.
Wszystkie te działania nie byłyby oczywiście możliwe bez wsparcia prawie 79 000 członków i partnerów Manos Unidas, a także wkładu instytucji publicznych i prywatnych. Przychody Manos Unidas w 2015 roku wzrosły o 4,7 % i osiągnęły 45,1 mln euro. Wzrost ten wynika z darowizn prywatnych, które w porównaniu z 2014 r. wzrosły o 5,4 %.
Dzięki tym dochodom możliwe było zatwierdzenie prawie 600 projektów rozwojowych, z których bezpośrednio skorzystało 2,8 mln osób. W 2016 roku na realizację samych tylko projektów związanych z bezpieczeństwem żywnościowym Manos Unidas przeznaczy 11 mln euro, o 10 % więcej niż w 2014 i 2015 roku.
Wprowadzenie w życie, bez dalszych ceregieli, protokołu w sprawie tożsamości płciowej
Po Lukenie, chłopcu z Guipuzcoa, który poprosił o uznanie go za dziewczynkę, teraz w Sewilli pojawiła się nastolatka, która zgodnie z andaluzyjskim protokołem dotyczącym tożsamości płciowej będzie nazywała się Ana.
Rafael Ruiz Morales-6 marca 2016 r.-Czas czytania: 3minuty
Dzwonek gwałtownie przerywa bezruch korytarzy publicznego gimnazjum w Sewilli, ogłaszając czas przerwy. W ciągu kilku sekund zostają zaatakowani przez setki młodych ludzi, którzy z ulgą szukają wytchnienia. Wśród nauczycieli panuje jednak atmosfera niepewności. Zostali oni pilnie wezwani - z mniej niż dwudziestoczterogodzinnym wyprzedzeniem - na nadzwyczajne zgromadzenie.
W ciągu kilku minut prawie wszyscy wypełnili dużą przestrzeń pokoju nauczycielskiego, któremu przewodniczy poważna twarz dyrektora szkoły. Ogólny szmer odbija się echem w pomieszczeniu, a spojrzenia sugerują więcej wątpliwości niż pewności. Dyrektor szkoły zabiera głos: chłopiec, nie więcej niż czternastoletni, wyraził kierownictwu dzień wcześniej chęć bycia znanym jako Ana. Z pomocą stowarzyszenia - które, co ciekawe, jest obecne w promocji i zarządzaniu wszystkimi tymi przypadkami - i bez wcześniejszego ogłoszenia, udał się do szkoły, domagając się przestrzegania "...".Protokół działań w sprawie tożsamości płciowej w andaluzyjskim systemie edukacji."która przed rozpoczęciem roku akademickiego 2014-2015 powołała do życia Consejería de Educación de la Junta de Andalucía (Departament Edukacji Andaluzyjskiego Rządu Regionalnego).
Nikt z zebranych nie wiedział, o czym mówi. "Ale czy zaraz po przerwie musimy nazywać go Aną?" - zapytał jeden z uczestników spotkania. "To jest sposób, w jaki musi być"Dyrektor odpowiedział z małą pewnością siebie. "Przynajmniej będzie raport medyczny lub psychologiczny, albo opinia sądowa na poparcie twojego stanowiska, prawda?"Kolejny zapytany. "Nic, a zgodnie z protokołem nie ma też obowiązku, aby istniał.".
W atmosferze zapanowała konsternacja, a dyrektor dodał: ".....W rzeczywistości w krótkim czasie Ministerstwo Regionalne wyśle członka obwodowej komisji wyborczej [Centro del Profesorado, zależne od Regionalnego Ministerstwa Edukacji]. przeprowadzenie odpowiednich kursów na temat zapobiegania przemocy ze względu na płeć dla kadry nauczycielskiej, uczniów, a nawet rodziców uczniów w szkole". Spotkanie zakończyło się większą ilością pytań niż było na początku.
Jest to jeden z serii ostatnich przypadków w Hiszpanii. W lutym wyszła na jaw sprawa Lukena, mieszkańca Guipúzcoa, który mając zaledwie cztery lata został uznany przez sędziego w Tolosie za dziewczynkę. Być może nie potrafi zawiązać sznurowadeł z odpowiednią zręcznością, a już na pewno nie czyta strony ze swojego szkolnego podręcznika. Ale drzwi zostały otwarte dla niego, aby nadepnąć na własną płeć.
Ani chłopcu, który teraz chce być Aną, nie zaproponowano czasu na refleksję, ani małemu Lukenowi, by poczekał, aż się opamięta. Do ukończenia osiemnastu lat nie mogą głosować, prowadzić samochodu, podpisać istotnej umowy ani otworzyć konta bankowego. Ale w skomplikowanym świecie samoakceptacji, emocji i afektów zostały same.
Właśnie wtedy, gdy wiatr zamętu jest najsilniejszy; właśnie wtedy, gdy noc zwątpienia stała się najciemniejsza; właśnie wtedy, gdy najbardziej potrzebowali jasnego światła i bezpiecznej przystani, zostali pozostawieni swojemu losowi. Wszystkie propozycje, jakie otrzymali, były: "Nie walcz; poddaj się. Jestem u twego boku, by widzieć, jak składasz broń".
Jeszcze niedawno ksiądz i dziennikarz Santiago Martín nawiązywał do cierpień Chrystusa, gdy wisiał na krzyżu. Miał na myśli tych, którzy upominali go w jego agonii. Nie robili tego za pomocą obraźliwych słów; po prostu powtarzali to, co diabeł zamierzał już dawno temu: "Ratuj się, schodząc z krzyża!".powiedzieli. "Odrzuć plan Boży - pracuj według swojej woli - poddaj się!".. Ale na Kalwarii Jezus znalazł w swojej Matce spojrzenie, które Go podtrzymywało: "....Wola Ojca niech się spełni w tobie, mój Synu!"..
Nawet w godzinie burzy te dzieci, jak wiele innych, nie potrzebują stowarzyszeń czy protokołów, które instrumentalizują ich ból dla osiągnięcia swoich ideologicznych celów. Musimy ich zachęcać, aby pozostali niezłomni w nadziei. I w ten sposób zrozumieją, że "przyjęcie własnego ciała jako daru Bożego jest konieczne, aby przyjąć i zaakceptować cały świat jako dar Ojca i wspólny dom".(Encyklika Laudato si').
Brak szacunku okazywany przez niektórych dla chrześcijańskich przekonań, uczuć i symboli jest bolesny i niesprawiedliwy. Ale to także okazja do dawania świadectwa wiary w pokoju, miłości i bez kompleksów.
6 marca 2016 r.-Czas czytania: 2minuty
W związku z ostatnimi wydarzeniami polityczno-społecznymi natknąłem się na Twitterze na kilka osób argumentujących, że religia powinna zostać zredukowana do sfery prywatnej. Przypadki braku szacunku, takie jak marionetkarze w Madrycie, "madrenuestra" w Barcelonie i Proces Rity MaestreFakt, że Hiszpania jest "państwem świeckim" nie ma zastosowania w praktyce, prowadzi niektórych do usprawiedliwiania takiego braku szacunku.
Zacznijmy od wyjaśnienia, że państwo hiszpańskie nie jest ani świeckie, ani sekularystyczne, ale bezwyznaniowe. A to nie są te same rzeczy. Artykuł 16 ust. 3 Konstytucji stanowi, że "żadne wyznanie nie może mieć charakteru państwowego, władze publiczne uwzględniają przekonania religijne społeczeństwa hiszpańskiego i utrzymują wynikające z nich stosunki współpracy z Kościołem katolickim i innymi wyznaniami".
Z drugiej strony, art. 16 Konstytucji "...".gwarantuje wolność ideologiczną, religijną i wyznaniową jednostek i wspólnot (...)".. Z kolei ustawa organiczna 7/1980 rozwija ten punkt i mówi o ułatwianiu pomocy religijnej w miejscach publicznych, a także o prawie do korzystania z usług religijnych w miejscach publicznych. formacja religijna w szkołach wspierane przez państwo.
W Hiszpanii zatem wolność wyrażania religii jest nie tylko podstawowym prawem w sferze prywatnej, ale także w sferze publicznej. Ale co więcej, sam Jezus nas o to prosił: "Idźcie i głoście dobrą nowinę wszystkim narodom".. Dlatego można i należy publicznie wyrażać swoją wiarę. Na Bliskim Wschodzie, gdzie chrześcijanie ryzykują życie dla Chrystusa, nie mają lęków i kompleksów. Być może powinniśmy się od nich uczyć. Sytuacja nietolerancji religijnej, której doświadczamy w Hiszpanii, wydaje mi się być okazją do zapewnienia poszanowania naszych podstawowych praw religijnych, choć nie w sposób dowolny, ale w pokoju i spójności z Ewangelią. Czas żyć i wyrażać naszą wiarę bez kompleksów.
Czy w przyszłości konieczna będzie redystrybucja duchowieństwa? Niektóre propozycje
Uroczystość św. Józefa i obchody Dnia Seminaryjnego są sprzyjającą okazją, by przeanalizować ewolucję powołań kapłańskich w Hiszpanii i zobaczyć, jaka jest, krótko mówiąc, sytuacja i przyszłość naszego duchowieństwa.
Santiago Bohigues Fernández-6 marca 2016 r.-Czas czytania: 4minuty
Według najnowszych opublikowanych statystyk, Kościół w Hiszpanii liczy 18 813 księży, którzy pracują w 23 071 parafiach. Średnia wieku hiszpańskich księży wynosi 65 lat, co jest powodem do niepokoju dla biskupów i całego Kościoła, ponieważ nowe promocje księży (jest 1 357 seminarzystów) nie gwarantują obecnie wymiany pokoleniowej. Jeśli nie zostaną podjęte pilne działania, za dziesięć lat będą diecezje, które nie będą w stanie zaspokoić potrzeb swoich wiernych. Dlatego też Konferencja Episkopatu pracuje nad dokumentem zawierającym kryteria i propozycje dotyczące przyszłej i ewentualnej redystrybucji duchowieństwa. Sekretarz Komisji Duchowieństwa Konferencji Episkopatu Hiszpanii (CEE), Santiago Bohigues Fernández, omawia te kryteria i propozycje na tych stronach.
Niedobór duchowieństwa, który jest bardziej zauważalny na obszarach wiejskich (bardzo wyludnionych) niż na obszarach miejskich, powoduje, że stajemy w obliczu sytuacji kryzysowych, których konsekwencji nie można zignorować. Rozważane są nowe sposoby ewangelizacji, ale rzeczywistość jest taka, że w niektórych miejscach zachowanie samej wiary będzie zagrożone. Wspólnota chrześcijańska potrzebuje obecności kapłanów, ponieważ to właśnie w liturgii konstytuuje się centrum wspólnoty wiernych. A ponieważ Sobór Watykański IIPosługa kapłańska uczestniczy w tym samym uniwersalnym zakresie misji powierzonej przez Chrystusa apostołom.
Wobec braku kapłanów można zająć różne stanowiska: poddać się i zrezygnować biernie z tego, co nadchodzi, pójść za tym, co natychmiastowe, bez dalszych ceregieli, napełnić się lękiem przed przyszłością... albo zmienić swój umysł i serce, by z szerokim spojrzeniem stawić czoła znakom czasu.
Brak duchownych powinien nas martwić, ale nie niepokoić; Pan nigdy nie zostawi nas opuszczonych i zawsze troszczy się o tych, którzy zwracają się do Niego. Dla biskupów, zobowiązanych do troski o cały Kościół, promocja powołań jest pilna. Okazją będzie na przykład utworzenie grupy powołaniowej w parafiach oraz różne inicjatywy: czwartki powołaniowe, grupy modlitewne o powołania, petycje o powołania podczas niedzielnych modlitw, łańcuch modlitewny o powołania, zajęcia i spotkania modlitewne w seminarium otwarte dla uczniów szkół katolickich, comiesięczne czuwania, tygodnie powołaniowe, wspieranie Światowego Dnia Modlitwy o Powołania i Dnia Dobrego Pasterza. Również włączenie katechezy powołaniowej do zwykłej katechezy, praca z ministrantami i poprzez Diecezjalne Centrum Duszpasterstwa Powołań....
Biskupi muszą prowadzić ten impuls ewangelizacyjny ręka w rękę z kapłanami, ich pierwszymi współpracownikami. Nie wolno nam spoglądać na minione czasy, które nigdy nie powrócą, ale stawić czoła obecnym czasom z odpowiednim wewnętrznym usposobieniem.
A żeby dobrze rozmieścić duchownych, trzeba wziąć pod uwagę wiele czynników. Kongregacja ds. Duchowieństwa wskazała już, że nie chodzi tylko o liczbę; trzeba znać ewolucję historyczną i specyficzne warunki bardziej rozwiniętych Kościołów partykularnych, które wymagają większej liczby ministrów.
Kryteria do rozważenia
Wśród kryteriów przewodnich możemy wskazać, na poziomie ogólnym:
Bardzo ważne jest poznanie rzeczywistości każdej diecezji i każdego miejsca, które ma być ewangelizowane, aby dokonać planowania lub programowania, które wykracza poza okoliczności czasowe lub osobiste.
Nie można wysyłać kapłanów tylko po to, by zachować to, co jest, nie zajmując się przyczynami braku powołań kapłańskich, które uniemożliwiają rozwój tego lokalnego Kościoła. Należy przeprowadzić przygotowanie kapłana, który jest gotowy do pomocy w innej diecezji w potrzebie.
Świętość kapłana udziela się w samym sprawowaniu posługi, a sposób życia kapłana katolickiego musi być atrakcyjny. Będzie tak, jeśli to, co zewnętrzne, będzie autentycznym wyrazem tego, co przeżywane wewnętrznie. Wszyscy musimy dziś dokonać szczerego przeglądu, naśladując paradygmat Zacheusza. Potrzeba osobistego nawrócenia, aby dojść do nawrócenia duszpasterskiego. Ale ilu księży odbywa coroczne rekolekcje? Potrzebujemy ministrów zakochanych w swoim kapłaństwie, a nie urzędników.
Potrzebujemy duszpasterstwa wzrostu, a nie konserwacji. Zdarza się, że "wypalamy" księży. Istnieją nowe sytuacje, którym nie wolno stawiać czoła za pomocą starych schematów, ale za pomocą nowych form i metod: na przykład tworzenie zespołów kapłańskich i braterskich, które ułatwiają doświadczenie wspólnotowe i przezwyciężają panujący indywidualizm. I być może czas domowej obsługi, szukania łatwego wyjścia, już minął.
Czy obecne kształcenie seminaryjne jest wystarczające? Bo być może księża są przygotowywani do świata, który już nie istnieje. Czy należy obniżyć poprzeczkę, by więcej młodych ludzi mogło wstąpić do seminarium, czy też w czasach niedoboru podnieść ją nieco wyżej?
Może należałoby poszukać kilku mocnych kapłanów z różnych diecezji, którzy prowadziliby rekolekcje i dbali o stałą formację kleryków (kapłanów miłosierdzia).
Diakonat stały nie jest rozwiązaniem problemu braku księży, ale jest pomocą.
Potrzebna jest także ścisła współpraca duchowieństwa diecezjalnego z osobami życia konsekrowanego.
Świeccy są również ważni, ale trzeba im zapewnić formację i towarzyszenie duchowe, którego potrzebują, aby mogli być nosicielami Bożej miłości w Kościele misyjnym i "wychodzącym na zewnątrz".
Formuły
Na poziomie indywidualnym można by zastosować kilka formuł:
Księża obcokrajowcy ze zwykłym duszpasterstwem. Prośby byłyby kierowane od biskupa do biskupa, który wysyłałby część swoich księży na określony czas i na wcześniej ustalonych warunkach.
Księża ze stypendiami i ograniczonym zaangażowaniem duszpasterskim. Przybywają do diecezji z misją studiowania w celu uzyskania stopnia naukowego lub doktoratu z nauk kościelnych. Będą mieli obowiązek odprawiania codziennej mszy świętej i poświęcenia dwóch godzin parafii, do której zostaną przydzieleni.
Seminarzyści z innych diecezji wysłani przez swojego biskupa. Są oni szkoleni w seminarium przyjmującym na ustalonych warunkach. Ta opcja sprawia wiele problemów w różnych seminariach.
Księża z hiszpańskich diecezji, którzy jako wolontariusze udają się do innych diecezji w potrzebie. Księża ci pomogliby wzmocnić duszpasterstwo powołań w poszczególnych diecezjach, mając ustalony plan na konkretny czas.
Jednostki duszpasterskie z księdzem i grupą osób zakonnych i świeckich, którzy zajęliby się terytorium, na którym jest kilka parafii. W niektórych diecezjach włączają także diakonię stałą.
Restrukturyzacja diecezji i likwidacja zbędnych parafii. W miejscowościach, gdzie jest kilka parafii, grupuje się je w jedną z kilkoma ośrodkami kultu. Nawet bardzo małe parafie są włączane do większych parafii.
Nowa mentalność
W obliczu możliwego braku duchownych konieczna jest zatem zmiana naszej mentalności: odejście od aktywizmu służby cywilnej, indywidualizmu i braku ducha kapłańskiego, które czynią nas niezdolnymi do podjęcia nowych wyzwań, i bycie autentycznymi pośrednikami między Bogiem a Jego ludem.
Papież na Audiencji Jubileuszowej rozpoczął w ten sposób: "Wchodzimy dzień po dniu w serce Świętego Roku Miłosierdzia".
6 marca 2016 r.-Czas czytania: 3minuty
Miesiąc styczeń zbliżał się ku końcowi, gdy Papież rozpoczął sobotnią audiencję jubileuszową od tego spostrzeżenia: "Wchodzimy dzień po dniu w serce Świętego Roku Miłosierdzia".. Dzień wcześniej, zwracając się do uczestników sesji plenarnej Kongregacji Nauki Wiary, ponownie przypomniał cel tego Roku: "Mam nadzieję, że w tym Jubileuszu wszyscy członkowie Kościoła odnowią swoją wiarę w Jezusa Chrystusa, który jest obliczem miłosierdzia Ojca, drogą, która łączy Boga i człowieka"..
W ostatnim miesiącu byliśmy świadkami zamknięcia Rok Życia Konsekrowanegona początku sezonu liturgicznego Post i Podróż apostolska Ojca Świętego do Meksyku. Przemówienia papieża koncentrowały się wokół tych wydarzeń, a wspólnym wątkiem było powtarzające się zaproszenie do doświadczenia Bożego miłosierdzia, aby być jego świadkami w świecie.
W Jubileuszu Życia Konsekrowanego Franciszek zaproponował wzmocnienie trzech filarów, na których opiera się życie mężczyzn i kobiet konsekrowanych na służbę Panu w Kościele: proroctwo, bliskość i nadzieja. Osoby konsekrowane są powołane do bycia ludźmi spotkania, kustoszami cudów, którzy żyją radością wdzięczności. Rok życia konsekrowanego był jak rzeka, która "teraz zbiegają się w morzu miłosierdzia, w tej niezmierzonej tajemnicy miłości, którą przeżywamy wraz z Nadzwyczajnym Jubileuszem".. Podobne słowa wypowiedział podczas Jubileuszu Kurii, gdzie zaprosił najbliższych współpracowników Papieża, aby stali się wzorem dla wszystkich. "w naszych miejscach pracy (...) nikt nie powinien czuć się zaniedbany czy źle traktowany, ale żeby każdy mógł doświadczyć przede wszystkim miłującej opieki Dobrego Pasterza"..
W bulli zwołującej Święty Rok MiłosierdziaPapież Franciszek wezwał do przeżywania tegorocznego Wielkiego Postu z większą intensywnością, "jako potężny moment świętowania i doświadczania miłosierdzia Bożego".. Następnie zaproponował trzy konkretne zadania: ponowne rozważanie fragmentów Pisma Świętego, w których jaśnieje miłosierne oblicze Ojca, większa troska o sakrament pojednania ze spowiednikami, którzy są znakiem prymatu miłosierdzia, oraz przyjęcie tych, którzy potrzebują miłosierdzia. misjonarze miłosierdzia jako wyraz matczynej troski Kościoła o lud Boży.
Medytacja Słowa Bożego w perspektywie Bożego Miłosierdzia rozwijana jest w środowych audiencjach generalnych, w medytacjach Angelus i w przepowiadaniu w rytmie liturgii. Przedstawia się tam kamienie milowe w historii zbawienia, które zawierają nauki dla współczesności, jak np. postać Mojżesza, który stał się pośrednikiem miłosierdzia, czy relacja między sprawiedliwością a miłosierdziem, albo biblijne znaczenie "jubileuszu", który, aby był prawdziwy, musi dotknąć kieszeni. W sobotnich audiencjach jubileuszowych papież nadal pogłębia bogactwo Bożego miłosierdzia. Podejmując nauczanie świętego Jana Pawła II, Franciszek ukazał nam związek między miłosierdziem a misją: "Życie miłosierdziem czyni nas misjonarzami miłosierdzia, a bycie misjonarzami pozwala nam coraz bardziej wzrastać w Bożym miłosierdziu".. Nie brakuje ciągłych odniesień do spowiedników i misjonarzy miłosierdzia, którzy powinni pełnić swoją posługę, uwidaczniając macierzyństwo Kościoła, szukając w sercu penitenta pragnienia przebaczenia i pomagając mu przezwyciężyć wstyd w uznaniu winy.
Jako misjonarz miłosierdzia spotkał się z patriarchą Moskwy w Hawanie i udał się do Meksyku, gdzie Następca Piotra miał spotkanie z patriarchą Moskwy. "doświadczenie transfiguracji".z duchowym barycentrum w sanktuarium Dziewicy z Guadalupe, matki miłosierdzia.
W skrócie
Jubileusze Jubileusz Życia Konsekrowanego miał miejsce 1 lutego, a Jubileusz osób pracujących w Kurii obchodzono 22 lutego.
Specjalne przesłuchania Oprócz środowej audiencji, w jedną sobotę w miesiącu odbywa się specjalna audiencja jubileuszowa: dotychczas 30 stycznia i 20 lutego.
Post Misjonarze Miłosierdzia zostali "wysłani" w Środę Popielcową. Tego samego dnia papież był u braci kapucynów.
Podróż do Meksyku Papież Franciszek przebywał w Meksyku na intensywnej podróży duszpasterskiej, o której piszemy w innym miejscu tego numeru.
Dyplom z medycyny i chirurgii uzyskany na Uniwersytecie w Santiago de Compostela. Profesor eklezjologii i teologii pastoralnej w Katedrze Teologii Systematycznej na Uniwersytecie w Nawarze.
Wizyta papieża w Meksyku była historyczna, a jej najważniejszym punktem było spotkanie z Dziewicą z Guadalupe. Ponadto na Kubie Franciszek i patriarcha Moskwy dokonali ważnego kroku w dialogu katolicko-prawosławnym.
6 marca 2016 r.-Czas czytania: 2minuty
Uczucie i spontaniczność meksykańskiego ludu sprawiły, że Wizyta papieża To zrozumiałe, że po powrocie Franciszek opisał je jako niezapomniane doświadczenie dla swojego kraju. "doświadczenie transfiguracji".. Każdy, kto uważnie śledził tę podróż, nie będzie w stanie powiedzieć, które wydarzenie było najbardziej znaczące lub poruszające. Sześć "peryferii", sześć miejsc i sześć tematów zostało wybranych jako cel etapów, jak wyjaśnia nasz wysłannik Gonzalo Meza w swoim artykule: w Mexico City, dialog z władzami; w Ecatepec, ubóstwo i marginalizacja; w San Cristóbal de las Casas i Tuxtla Gutiérrez, ludność tubylcza i rodziny; w Morelia, handel narkotykami i młodzież; oraz w Ciudad Juárez, przemoc, migracja, handel narkotykami, młodzież i kobiety. Papież podkreślił jednak, że jego głównym celem było "trwanie w milczeniu przed obrazem Matki". w Gwadelupie.
Papież rzeczywiście mógł modlić się samotnie przed postacią świętego Juana Diego, być może krócej niż by sobie tego życzył. W tym wydaniu zarówno dziennikarz Andrea Tornielli, jak i znany meksykański filozof Guillermo Hurtado zgadzają się, że ten moment był kluczem do podróży, i to nie tylko jako spełnienie życzenia papieża, ale także z ich własnej perspektywy analizy. Ten ostatni uważa, że papież przyniósł siłę rozczarowanemu społeczeństwu, które potrzebuje nadziei, zarówno w Meksyku, jak i poza nim. Czytelnicy znajdą również relacje naszych korespondentów z papieskiej podróży.
W drodze do Meksyku, na Kubie spełniło się marzenie: braterski uścisk między Franciszkiem, papieżem i biskupem Rzymu, a Cyrylem, Patriarcha Moskwy i z całej Rosji, z długą prywatną rozmową i podpisaniem dokumentu. Spotkanie, tak bardzo pożądane przez Franciszka, jak przez jego poprzedników Jana Pawła II i Benedykta XVI, otwiera nową perspektywę w relacjach między katolikami i prawosławnymi, zerwanych tysiąc lat temu. Nie jest to oczywiście ostateczny krok w odbudowie jedności, ale jest to po prostu wydarzenie historyczne, bardzo szczególny dar. Wspólna deklaracja, której stwierdzenia są starannie wyważone i niezależnie od wszelkich szczegółowych ocen, "jest pełen bogactwa dla dialogu ekumenicznego".Romà Casanova, członek Komisji Episkopatu ds. Stosunków Międzyzakonnych w Konferencji Episkopatu Hiszpanii, w opublikowanym na tych łamach wkładzie.
Tymczasem łaska Jubileuszowego Roku Miłosierdzia nadal owocuje wszędzie, w postaci wielu inicjatyw i propozycji. Na horyzoncie pojawia się postać św. Józefa, ponieważ na jego uroczystości koncentruje się doroczna prośba Kościoła o powołania kapłańskie i rodziny. Jeśli spełnią się prognozy dotyczące terminu publikacji adhortacji apostolskiej oczekiwanej po Synodzie o rodzinie, Kościół powierzy mu w tym roku swoją posługę na rzecz rodzin jako orędownikowi i orędowniczce.
Przechodząc przez Wielki Post, przygotowujemy się do Triduum Paschalnego, które - jak przypomniał papież Franciszek - "jest szczytem całego roku liturgicznego, a także szczytem naszego życia chrześcijańskiego". Z tego powodu "centrum i istota głoszenia Ewangelii jest zawsze ta sama: Bóg, który objawił swoją ogromną miłość w Chrystusie, który umarł i zmartwychwstał" (Evangelii Gaudium, n. 11). Jednak treść misterium paschalnego, tajemnicy męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa oraz jego związek z naszymi celebracjami liturgicznymi jest często daleki od dzisiejszego chrześcijanina.Dlaczego tak jest?
Na istotę problemu zwrócił uwagę ówczesny kardynał Ratzinger w książce "Nowa pieśń dla Pana". Przypomniał tam, że sytuację wiary i teologii w dzisiejszej Europie charakteryzuje przede wszystkim demoralizacja Kościoła. Antyteza "Jezus tak, Kościół nie" wydaje się typowa dla myślenia pewnego pokolenia. Za tym powszechnym przeciwstawieniem Jezusa i Kościoła kryje się problem chrystologiczny. Prawdziwa antyteza wyraża się w formule: "Jezus tak, Chrystus nie", albo "Jezus tak, Syn Boży nie". Stajemy zatem przed zasadniczym pytaniem chrystologicznym.
Dla wielu ludzi Jezus jawi się jako jeden z decydujących ludzi, którzy istnieli w ludzkości. Podchodzą oni do Jezusa, że tak powiem, z zewnątrz. Wielcy uczeni uznają jego duchową i moralną rangę oraz jego wpływ na historię ludzkości, porównując go do Buddy, Konfucjusza i innych, Sokratesi innych mądrych i "wielkich" ludzi w historii. Nie dostrzegają jednak Jego wyjątkowości. W rzeczywistości, jak z mocą stwierdził Benedykt XVI, "jeśli ludzie zapominają o Bogu, to również dlatego, że osoba Jezusa jest często redukowana do mędrca, a Jego boskość jest osłabiana, jeśli nie negowana. Ten sposób myślenia uniemożliwia nam uchwycenie radykalnej nowości chrześcijaństwa, ponieważ jeśli Jezus nie jest jedynym Synem Ojca, to Bóg również nie przyszedł, aby odwiedzić historię człowieka, mamy tylko ludzkie wyobrażenia o Bogu. Wręcz przeciwnie, wcielenie jest częścią samego serca Ewangelii.
Godforsakenness
Możemy wtedy zadać sobie pytanie: co jest przyczyną tego zapomnienia o Bogu? Logicznie rzecz biorąc, przyczyny są różne: redukcja świata do tego, co empirycznie demonstracyjne, redukcja życia ludzkiego do tego, co egzystencjalne, i tak dalej. Skupimy się teraz na jednym, który wydaje nam się fundamentalny: na utracie obrazu Boga, Boga żywego i prawdziwego, która od epoki oświecenia stale postępuje.
Deizm praktycznie narzucił się powszechnej świadomości. Nie da się już wyobrazić sobie Boga, który troszczy się o jednostki i który działa w świecie. Bóg mógł zapoczątkować początkowy wybuch wszechświata, jeśli taki istniał, ale w oświeconym świecie nie pozostało mu już nic do zrobienia. Nie przyjęło się, że Bóg tak ożywa w moim życiu. Bóg może być ideą duchową, podnoszącym na duchu dodatkiem do mojego życia, ale jest czymś raczej nieokreślonym w sferze subiektywnej. Wydaje się niemal śmieszne wyobrażać sobie, że nasze dobre lub złe uczynki mają dla niego jakiekolwiek znaczenie; tak mali jesteśmy wobec wielkości wszechświata. Przypisywanie mu działań w świecie wydaje się mitologiczne. Mogą występować zjawiska niewyjaśnione, ale trzeba szukać innych przyczyn. Przesąd wydaje się bardziej uzasadniony niż wiara; bogowie - tj. moce niewytłumaczalne w toku naszego życia, a z którymi należy się rozstać - są bardziej wiarygodne niż Bóg.
Dlaczego krzyż?
Teraz, jeśli Bóg nie ma nic wspólnego z nami, to również przepisuje ideę grzechu. Zatem to, że ludzki czyn może obrazić Boga, jest już dla wielu niewyobrażalne. Nie ma już miejsca na odkupienie w klasycznym rozumieniu doktryny katolickiej, bo mało komu przychodzi do głowy, by szukać przyczyny zła świata i własnego istnienia w grzechu.
W tym względzie pouczające są słowa Papieża Emeryta: "Jeśli zadajemy sobie pytanie: Dlaczego krzyż? odpowiedź, w radykalnym ujęciu, jest następująca: ponieważ istnieje zło, a właściwie grzech, który według Pisma Świętego jest najgłębszą przyczyną wszelkiego zła. Ale to stwierdzenie nie jest czymś, co można przyjąć za pewnik, a wielu odrzuca samo słowo "grzech", gdyż zakłada ono religijny pogląd na świat i człowieka. I to prawda: jeśli Bóg zostanie usunięty z horyzontu świata, nie można mówić o grzechu. Tak jak gdy słońce jest zasłonięte, znikają cienie - cień pojawia się tylko wtedy, gdy jest słońce - tak zaćmienie Boga z konieczności pociąga za sobą zaćmienie grzechu. Dlatego do poczucia grzechu - które nie jest tym samym, co "poczucie winy", jak rozumie je psychologia - dochodzi się poprzez ponowne odkrycie poczucia Boga. Wyraża to Psalm Miserere, przypisywany królowi Dawidowi przy okazji jego podwójnego grzechu cudzołóstwa i morderstwa: "Przeciwko Tobie - mówi Dawid, zwracając się do Boga - zgrzeszyłem tylko wobec Ciebie" (Ps 51, 6)".
W sposobie myślenia, w którym nie ma miejsca na pojęcie grzechu i odkupienia, nie może być również miejsca dla Syna Bożego, który przychodzi na świat, aby odkupić nas od grzechu i który umiera na krzyżu z tego powodu. "Wyjaśnia to radykalną zmianę w idei kultu i liturgii, która po długim okresie ciąży przybiera na sile: jej głównym tematem nie jest ani Bóg, ani Chrystus, ale jaźń celebransów. Nie może też mieć kultu jako swojego podstawowego znaczenia, dla którego nie ma powodu w deistycznym schemacie. Nie można też myśleć o pokucie, ofierze, przebaczeniu grzechów. Ważne jest to, że celebransi wspólnoty rozpoznają i potwierdzają się nawzajem oraz wyrywają się z izolacji, w której jednostka jest pogrążona przez współczesną egzystencję. Chodzi o wyrażanie doświadczeń wyzwolenia, radości, pojednania, potępianie tego, co negatywne i zachęcanie do działania. Dlatego wspólnota musi tworzyć własną liturgię, a nie otrzymywać ją z niezrozumiałych tradycji; reprezentuje i celebruje samą siebie". (Joseph Ratzinger).
Liturgia: Ponowne odkrycie tajemnicy paschalnej
Uważna lektura tej diagnozy może być dobrym bodźcem do owocnego rachunku sumienia na temat celebracji liturgicznych, na temat naszego poczucia liturgicznego. Jednocześnie chyba łatwiej jest teraz zrozumieć, dlaczego przy wielu okazjach misterium paschalne i jego celebracja-aktualizacja nie stanowią centrum ani celebracji liturgicznej, ani życia wspólnoty i pojedynczego chrześcijanina.
Odpowiedzią na to deistyczne podejście jest ponowne odkrycie Misterium Paschalnego. Zrozumiałe jest, z całą mocą, stwierdzenie św. Jana Pawła II zawarte w liście apostolskim Vicesimus Quintus Annus: "Ponieważ śmierć Chrystusa na krzyżu i Jego Zmartwychwstanie są centrum codziennego życia Kościoła i zadatkiem jego wiecznej Wielkanocy, Liturgia ma za swoje podstawowe zadanie prowadzić nas nieustannie drogą paschalną zainaugurowaną przez Chrystusa, w której zgadzamy się umrzeć, aby wejść do życia". Niedziela po niedzieli wspólnota powołana przez Pana wzrasta, a przynajmniej stara się to robić, w świadomości tej rzeczywistości, która napełnia nas zdumieniem.
A ponieważ właśnie rozpoczynamy najświętsze dni w roku, prowadzące do obchodów zmartwychwstania Pana, nie pokonujmy drogi zbyt szybko. "Nie zapominajmy o czymś bardzo prostym, co może czasem nam umyka: nie możemy uczestniczyć w Zmartwychwstaniu naszego Pana, jeśli nie zjednoczymy się z Jego męką i śmiercią" (św. Josemaría). Idźmy zatem za radą papieża Franciszka: "W tych dniach Świętego Triduum nie ograniczajmy się do upamiętnienia męki naszego Pana, ale wejdźmy w tę tajemnicę, uczyńmy Jego uczucia, Jego postawy naszymi własnymi, do czego zachęca nas Apostoł Paweł: 'Miejcie między sobą uczucia właściwe Chrystusowi Jezusowi' (Flp 2,5). Wtedy nasza Wielkanoc będzie 'radosną Wielkanocą'".
Subskrybuj magazyn Omnes i ciesz się ekskluzywnymi treściami dla subskrybentów. Będziesz mieć dostęp do wszystkich Omnes
Obszar Puente de Vallecas, w Madrycie, wciąż zachowuje wiele z atmosfery sprzed kilkudziesięciu lat. To prawda, że zmiany społeczne są już odczuwalne; na przykład obwodnica Madrytu M-30 praktycznie graniczy z murem parafii San Ramón Nonato.
Juan Portela-6 marca 2016 r.-Czas czytania: 4minuty
Kościół parafialny, znajdujący się w dzielnicy Puente de Vallecas w Madrycie, ma nieco ponad sto lat. O prostej konstrukcji i skromnych rozmiarach, odpowiada charakterowi parafii na przedmieściach - w tym zakresie, owszem, nastąpiły zmiany od czasu jego budowy, ze względu na to, jak bardzo miasto się rozrosło - i znajduje się w ubogiej dzielnicy miejskiej: cecha, która jednak nie zniknęła. Bezrobocie jest częste, populacja imigrantów jest wysoka. Do parafii uczęszczają ludzie 27 różnych narodowości, choć większość pochodzi z Ameryki Łacińskiej.
Dostawa posiłków
Odwiedzamy parafię późnym rankiem i w tym momencie grupa kobiet animuje swoją rozmową mały prostokątny plac przed kościołem. Gromadzą się przed kościołem, po drugiej stronie placu, przed prostym budynkiem należącym do instytucji religijnej, która udostępnia go parafii na działalność społeczną. Widać, że te kobiety to również imigrantki, i to o skromnym statusie. Gdy pytamy, tłumaczą, że czekają na racje żywnościowe, które wolontariusze dają im codziennie i którymi pomagają swoim rodzinom przetrwać. "Razem z biednymi i rodzinami" głosi strona główna parafii, jakby ją definiując, i widać, że nie ma nic bardziej prawdziwego ani mniej "demagogicznego" niż to stwierdzenie. "Jestem z Peru", "Jestem z Boliwii"... - opowiadają kobiety i dodają, że mają troje lub czworo dzieci, a ich mąż jest bezrobotny, albo wykonuje jakieś dorywcze prace, albo... "Nie mam męża".
Ci, którzy pomagają, i ci, którym się pomaga
Wewnątrz głównej sali budynku, znajdującej się na parterze, wolontariusze gotują i już zaczynają wydawać posiłki kilkudziesięciu osobom, w tym niektórym całym rodzinom. Choć placówka ma prostotę kuchni zupy, atmosfera jest pogodna i dostojna, a nikomu nie przeszkadza rozmowa z gośćmi. Na wyższych piętrach tego samego budynku parafia urządziła również schronisko, w którym oferuje schronienie osobom bezdomnym, starając się jednocześnie pomóc im w rozwiązaniu najpoważniejszych problemów i zorganizowaniu pracy lub jakiegoś trwalszego rozwiązania.
Niektóre z tych szczegółów wyjaśnia nam na przykład mężczyzna o imieniu Angel, który jest podekscytowany perspektywą pracy. Kiedyś żył na ulicy, dopóki nie został przygarnięty w schronisku parafialnym, a teraz jest także dumnym wolontariuszem w kuchni zupy. "Kierownikiem" i organizatorem jest siostra Maria Sara, Peruwianka (dziewica konsekrowana), główna podpora parafii w tej działalności, ale jest też pomoc innych bardzo zaangażowanych osób. Widzimy, że grupa dzieciaków w szkolnych mundurkach i z (oczywiście) różnych środowisk społecznych pomaga w wydawaniu posiłków: przychodzą na zmianę kilka dni w tygodniu, aby podać rękę, a w zamian uczą się i dojrzewają. Proboszcz zaznacza, że "każdy tutaj jest wolontariuszem, bo staramy się, żeby każdy czuł się odpowiedzialny za tę pracę społeczną, żeby nie przychodził tylko po to, żeby otrzymać, ale żeby czuł, że to jest jego". To jest zobowiązanie, które determinuje wszystkie działania: żeby nie było różnicy między tymi, którzy potrzebują pomocy, a tymi, którzy przychodzą z pomocą, żeby nikt nie czuł się upokorzony. W ten sposób każda osoba, która przychodzi po pomoc czuje się bardzo swobodnie i czuje się jak rodzina.
Od tego, co materialne, do tego, co duchowe
Parafia włączyła te inicjatywy w koncepcję "Obra social Álvaro del Portillo", powierzając je wstawiennictwu błogosławionego Álvaro, pierwszego następcy Najświętszej Maryi Panny. Święty Josemaría w Opus Dei, który w 1934 r. przybył do tego miejsca, aby uczestniczyć jako katecheta w działalności parafii. Wysoka płaskorzeźba w kościele graficznie wyjaśnia ten związek, który przełożył się na wysiłek na rzecz społecznej i chrześcijańskiej promocji dzielnicy. Jak zaskakujące - a może powinniśmy powiedzieć "nie tak zaskakujące"? - jak działalność w kuchni i schronisku socjalnym jest fakt, że impuls do tych inicjatyw pochodzi z Najświętszego Sakramentu. Pan jest wystawiony na ołtarzu kościoła codziennie rano, a trzy dni w tygodniu przez cały dzień. Nie jest sam, są grupy osób z sąsiedztwa odwiedzających lub modlących się przez dłuższy czas. Również na wyższym piętrze schroniska widzieliśmy małą kaplicę, z Panem w tabernakulum; szczerze mówiąc, w tym kontekście obecność Eucharystii jest poruszająca.
Różne grupy i projekty
Być może dlatego w tej parafii nie ma nic, co przypominałoby brak aktywności, rezygnacji lub troski o przyszłość, pomimo trudności mieszkańców dzielnicy. Istnieją grupy Maryi Tabernakulum, Odnowy Charyzmatycznej, grupki modlitewne. Akcja Katolicka. Oferowane są kursy Alpha dla grup osób, które są daleko od wiary; są "wartownicy", którzy dbają o działalność "Światło w nocy", zapraszając przechodniów na czas modlitwy, z odpowiednią muzyką i atmosferą; Centrum Orientacji Rodzinnej "Nazaret" z zajęciami dla par i dzieci; działalność Caritas; rekolekcje, ćwiczenia duchowe i oczywiście katecheza oraz wystarczająca dostępność do spowiedzi i przyjmowania innych sakramentów.
Proboszcz parafii, Don José Manuel Horcajo, wyjaśnia, że prowadzą "do trzydziestu projektów, które starają się objąć całe dobro każdej osoby, od jej potrzeb materialnych, przechodząc przez trudności rodzinne i docierając do duchowych". Kiedy osoba przychodzi do nas z prośbą o jedzenie, zaczynamy od podania jej talerza w jadalni, ale damy jej indywidualny ciąg dalszy, który pomoże jej w pracy, sytuacji rodzinnej i duchowej. Chcemy, aby ten biedny człowiek stał się osobą szczęśliwą, świętą".
Dlatego też, gdy odwiedza się stronę internetową San Ramón Nonato, po prezentacji parafii i wyrażeniu dyspozycyjności proboszcza, pierwszą rzeczą, którą można znaleźć, jest prośba o pomoc i wolontariuszy: młodych ludzi do ewangelizacji; kogoś, kto zajmie się stroną internetową; furgonetkę do transportu odzieży i żywności; kogoś zainteresowanego pomocą niepełnosprawnym dzieciom. To z pewnością świetny znak. Im więcej wolontariuszy, tym lepiej", mówi proboszcz, "dzięki czemu możemy dotrzeć do większej liczby osób, ulepszyć usługi i rozszerzyć inne projekty, które wciąż czekają".
Papież Franciszek zaskoczył zmieniając kurs samolotu, który zanim zabrał go do Meksyku, zawiózł go z powrotem na Kubę.
6 marca 2016 r.-Czas czytania: 2minuty
Po raz kolejny papież Franciszek zaskoczył, zmieniając kurs samolotu, który przed zabraniem go do Meksyku, zabrał go ponownie - w mniej niż sześć miesięcy - do Kuba. Tym razem, aby dotrzymać historycznego spotkania z patriarchą Kościoła rosyjskiego.
Ciepła kubańska atmosfera otworzyła drzwi, które były zamknięte przez tysiąc lat. Uścisk Franciszka i Kiril pokazały, że jedność jest możliwa. Znalazło to odzwierciedlenie we wspólnej deklaracji, którą podpisali. W 30 punktach przywódcy religijni wezwali do zakończenia wojny w Ukrainie i podkreślili znaczenie korzeni chrześcijaństwa i jego nauk dla pokoju na świecie, obrony ludzkiego życia i współistnienia.
Ale globalne oczekiwanie na spotkanie rozładowało zainteresowanie niektórych w Europie, którzy na wieść o deklaracji zostali z anegdotami: spodziewali się politycznego tekstu przeciwko Rosji, Unii Europejskiej, Stanom Zjednoczonym lub wszystkim trzem. Główne media nie odważyły się poinformować na przykład o ustępie 21, który ostrzega przed milionami aborcji i innych ataków na życie ludzkie, takich jak eutanazja. Nie wiedzieli też o numerze 8 dotyczącym wolności religijnej, ani o numerze 19 dotyczącym rodziny, ani o numerze 20 dotyczącym małżeństwa. Później, w Meksyku i w samolocie powrotnym do Rzymu, Franciszek skorzystał z okazji, by nalegać na te kwestie.
Franciszek zaapelował o alternatywne rozwiązania dla kryzysu migracyjnego na południowej granicy Stanów Zjednoczonych. Nie odnosząc się bezpośrednio do prekandydata Donalda Trumpa, papież wyraził, że "człowiek, który myśli tylko o budowaniu murów, gdziekolwiek jest, a nie o budowaniu mostów, nie jest chrześcijaninem".. Wypowiedź, która wywołała kontrowersje w samym środku kampanii prezydenckiej. Franciszek przypomniał o politycznej naturze człowieka, zdefiniowanej przez Arystotelesa, ale to nie przekonało zainteresowanych, być może tych samych, którzy nie uznali wniosków ze spotkania w Hawanie.
AutorCesar Mauricio Velasquez
Były ambasador Kolumbii przy Stolicy Apostolskiej.
Papież wiedział, że przed jego wizytą Meksykanie oczekują przesłania nadziei. I to jest to, co przyniósł i co otrzymał.
Gonzalo Meza-6 marca 2016 r.-Czas czytania: 3minuty
"Posłaniec nadziei. Tak nazywał się Boeing 737-800 z Aeromexico który przetransportował papieża do Meksyku i z powrotem do Rzymu. Była to jedna z najbardziej intensywnych wizyt w czasie jego pontyfikatu. W ciągu sześciu dni, od 12 do 17 lutego, ponad dziesięć milionów ludzi widziało Papieża w niektórych z ponad 50 działań, które przeprowadził na przestrzeni 320 kilometrów, które przebył drogą lądową.
Na stronie podróż do Meksyku można zrozumieć tylko w świetle egzystencjalnych peryferii, o których tak wiele mówił. Wszystkie kwestie, które poruszył, mają szczególną wrażliwość na religijny, społeczny i polityczny program Meksyku. W Ecatepec potępił bogactwo, próżność i pychę. W San Cristóbal de las Casas prosił rdzennych mieszkańców o przebaczenie za kradzież ich ziem i pogardę, jaką okazywali przez tysiące lat. W Morelii wezwał ludzi, by nie poddawali się atmosferze przemocy. W Ciudad Juarez modlił się za zmarłych i ofiary przemocy. Papież odniósł się do wszystkich tych kwestii bezpośrednio i w swoim własnym stylu, używając słów typowych dla jego słownictwa: "primerear"., "escuchoterapia". y "terapia uczuć".. Centralnym punktem wycieczki była wizyta w Bazylice Guadalupe: "Pozostać w ciszy przed obrazem Matki było tym, co chciałem zrobić przede wszystkim. Kontemplowałem i pozwoliłem, by spojrzała na mnie Ta, która nosi w swoich oczach spojrzenia wszystkich swoich dzieci i która gromadzi ból przemocy, porwań, morderstw, nadużyć na szkodę tak wielu biednych ludzi, tak wielu kobiet"..
W katedrze w mieście Meksyk papież spotkał się z biskupami tego kraju i skierował do nich mocne przesłanie: Kościół nie potrzebuje książąt, ale świadków Pana: "Nie traćcie czasu i energii na rzeczy drugorzędne, na próżne projekty kariery, na puste plany hegemonii, czy na bezproduktywne kluby zainteresowań".. Franciszek apelował, by zawsze zachowywać jedność i tam, gdzie są różnice, "mówić sobie rzeczy do twarzy".jako ludzie Boga.
14 lutego Franciszek udał się do Ecatepec, aby potępić bogactwo jednych kosztem chleba innych. W 2010 roku Ecatepec był gminą o największej liczbie osób żyjących w ubóstwie.
W Chiapas papież prosił rdzenne społeczności o przebaczenie za obojętność, której doświadczały przez tysiące lat. Chiapas to położony w południowym Meksyku stan graniczący z Gwatemalą. W 1994 roku zwróciła uwagę świata z powodu powstania partyzanckiej Armii Wyzwolenia Narodowego Zapatista, kierowanej przez "Subcomandante Marcosa", która domagała się uznania praw ludności tubylczej. Podczas Mszy św. 15 lutego 2016 r. w San Cristóbal Franciszek przewartościował i podkreślił godność ludów tubylczych. Nie tylko w słowach, ale i w czynach. Uroczystość prowadzona była w językach: tzeltal, tzotzil, chol i hiszpańskim. Na zakończenie uroczystości Franciszek wydał dekret o używaniu języków tubylczych we Mszy św. Przekazał też pierwszą Biblię przetłumaczoną na język Tzeltal i Tzotzil.
W Morelii Franciszek przestrzegł przed pokusą rezygnacji w obliczu atmosfery przemocy. Należy przypomnieć, że 4 stycznia 2015 r. papież mianował arcybiskupa Morelii, bpa Alberto Suáreza Indę, kardynałem. Obwód ten nigdy wcześniej nie otrzymał godności kardynalskiej. W ten sposób papież chciał wyrazić swoją bliskość i przywiązanie do jednego z miast, które najbardziej ucierpiało z powodu przemocy związanej z handlem narkotykami. Zło, które szczególnie pożerało najmłodszych. Z tego powodu Biskup Rzymu napomniał mieszkańców Morelos, by nie dali się pokonać rezygnacją w obliczu przemocy, korupcji i handlu narkotykami. Później, przed tysiącami młodych ludzi zgromadzonych na stadionie José María Morelos y Pavón, papież ostrzegł: "Kłamstwem jest, że jedynym sposobem na życie, na młodość jest pozostawienie swojego życia w rękach handlarzy narkotyków lub tych wszystkich, którzy nie robią nic innego, jak tylko sieją zniszczenie i śmierć... To Jezus Chrystus obala wszelkie próby uczynienia ich bezużytecznymi lub zwykłymi najemnikami cudzych ambicji"..
W Ciudad Juárez papież wykonał jeden z najbardziej znaczących gestów wizyty: modlił się przed gigantycznym krzyżem i przewodniczył "transgranicznej" Mszy św. kilka metrów od granicy ze Stanami Zjednoczonymi. Była to msza za i z migrantami oraz ofiarami przemocy. Tam pontyfikat wykrzyknął: "Nigdy więcej śmierci, nigdy więcej przemocy.
Papież mógł odczuć, że Meksyk jest gnębiony przez przemoc, ale mimo wszystko podtrzymuje płomień nadziei. Z tego powodu wszystkie jego spotkania w kraju były "pełna światła: światło wiary, które przemienia twarze i oświetla drogę".. Ta podróż do Meksyku była dla papieża zaskoczeniem i doświadczeniem przemiany.
Śladami pasterza. Papież Franciszek odwiedza Meksyk
Trudno w kilku linijkach opisać wizytę duszpasterską papieża Franciszka w Meksyku od 12 do 17 lutego.
Ada Irma Cruz Davalillo, Gonzalo Meza-6 marca 2016 r.-Czas czytania: 6minuty
Trudno w kilku linijkach opisać wizytę duszpasterską papieża Franciszka w Meksyku od 12 do 17 lutego. Duża liczba anegdot i doświadczeń przed, w trakcie i po podróży wymagałaby więcej miejsca na ich podsumowanie. Przesłania "pielgrzyma miłosierdzia", jak wielu nazywa papieża, trafiły w głębokie tony obecnych. Jednak tym, co wywarło największy wpływ, także na Franciszka, było wysłuchanie świadectw niektórych wiernych o realiach życia w Meksyku. Jest to rzeczywistość, którą Papież zna bardzo dobrze: "Nie chcę nic z tego ukrywać.powiedział przed wyruszeniem w podróż, odnosząc się do bolączek kraju.
Wizyta ta była pierwszą z Papież Franciszek do Meksyku. Przez sześć dni papież odbywał różne publiczne spotkania w całym kraju i spotykał się z różnymi sektorami meksykańskiego społeczeństwa.
miasto Meksyk
Papież Franciszek przybył do hangaru prezydenckiego międzynarodowego lotniska w mieście Meksyk w piątek 12 lutego 2016 r. o godz. 19.30. Wcześniej miał postój na Kubie, gdzie odbył historyczne spotkanie z patriarchą Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej Cyrylem. W Mexico City na płycie lotniska spotkali się z nim prezydent Republiki Enrique Peña Nieto i jego żona Angélica Rivera de Peña, a także nuncjusz apostolski w Meksyku abp Cristoph Pierre oraz arcybiskup gospodarz kardynał Norberto Rivera Carrera.
Około pięć tysięcy osób powitało pierwszego latynoamerykańskiego papieża. Przepełniająca młodzież radość, wymachująca żółtymi szalikami i entuzjastycznie skandująca piosenki i hasła, była zaraźliwa: "Francisco, mój przyjacielu, jesteś mile widziany! Francisco, jesteś już Meksykaninem!..."..
Czworo dzieci w regionalnych strojach podeszło do papieża Franciszka, by wręczyć mu skrzynię zawierającą ziemię z Meksyku. Papież podziękował im za ten gest i pobłogosławił. Następnie, balet Amalii Hernández i mariachi z Sekretariatu Marynarki Wojennej dali wspaniały pokaz z tradycyjnymi "Son de la negra y "Jarabe tapatío" (syrop tapatío). Następnie procesja wyruszyła w kierunku nuncjatury apostolskiej. Po drodze czekały na niego tysiące ludzi, niosących światła, które oświetlały drogę. Po przybyciu do nuncjatury duża grupa ludzi krzyczała, aby papież wyszedł i ich pozdrowił. W odpowiedzi wyszedł na ulicę, aby skierować do nich przesłanie i pomodlić się z nimi.
Franciszek modli się przed dużym krzyżem na granicy USA z Meksykiem.
W sobotę 13 lutego prezydent Peña Nieto przyjął papieża Franciszka z ceremonią powitalną w Pałacu Narodowym. W części swojego wystąpienia Ojciec Święty potwierdził, że. "Doświadczenie pokazuje nam, że ilekroć szukamy drogi przywilejów lub korzyści dla nielicznych ze szkodą dla dobra wszystkich, prędzej czy później życie społeczne staje się żyznym gruntem dla korupcji, handlu narkotykami, wykluczenia różnych kultur, przemocy, a nawet handlu ludźmi..
Następnie, po opuszczeniu kompleksu prezydenckiego, w drzwiach katedry metropolitalnej odebrał od szefa rządu Miguela Ángela Mancery klucze do miasta Meksyk. Następnie spotkał się z biskupami tego kraju. W obecności 165 biskupów tytularnych i 15 biskupów pomocniczych wygłosił przemówienie w kontekście braku bezpieczeństwa i przemocy, które nękają Meksykanów. Wezwał też meksykańskich prałatów, by nie dali się skorumpować bogactwu.
Franciszek nie chciał opuścić Mexico City bez odwiedzenia Bazyliki Guadalupe; w rzeczywistości powiedział, że był to punkt kulminacyjny jego podróży. Tam odprawił Mszę św. z udziałem pięćdziesięciu tysięcy osób. Niektórzy musieli śledzić liturgię spoza kościoła. W homilii papież odniósł się do ofiar porwań oraz porzucania młodych i starych ludzi. "Bóg zbliżył się do cierpiących, ale odpornych serc tak wielu matek, ojców i dziadków, którzy widzieli swoje dzieci zagubione, stracone lub nawet przestępczo im odebrane.powiedział.
Państwo Meksyk
Podczas mszy odprawionej w niedzielę 14 lutego na terenie 45-hektarowej posiadłości znanej jako El Caracol, w gminie Ecatepec (stan Meksyk), papież Franciszek wezwał Meksykanów do oparcia się pokusom bogactwa i korupcji. Ecatepec to miejscowość dotknięta przemocą i przestępczością.
Papież powiedział, że wie, iż nie jest łatwo uniknąć uwiedzenia "pieniądze, sława i władza". które diabeł przed nimi stawia. Ostrzegł ich jednak, że mogą stawić mu czoła tylko z Bożą siłą. "Wbijmy sobie do głowy: z diabłem nie można rozmawiać. Nie może być mowy o dialogu, bo on zawsze nas zwycięży".powiedział papież. "Tylko moc słowa Bożego może go pokonać".powiedział. Mówił też o trzech pokusach, które starają się zdegradować, zniszczyć i odebrać radość i świeżość Ewangelii; pokusach, które zamykają nas w kręgu zniszczenia i grzechu: bogactwo, próżność i pycha.
Chiapas
W poniedziałek 15, w czwartym dniu pobytu w kraju, Franciszek przybył do San Cristóbal de las Casas (Chiapas). Po oficjalnym przyjęciu na lotnisku (gdzie wspólnota Zoque wręczyła mu pałeczkę, naszyjnik i koronę), papież udał się do miasta. W tym mieście biskup Rzymu sprawował Mszę św. w Miejskim Ośrodku Sportu, w której uczestniczyły wspólnoty tubylcze. Podczas homilii stwierdził, że "Ich ludy często były systematycznie i strukturalnie niezrozumiane i wykluczone ze społeczeństwa. Niektórzy uznali swoje wartości, kultury i tradycje za gorsze. Inni, oszołomieni władzą i pieniędzmi, wywłaszczyli ich z ich ziem lub przeprowadzili działania, które je zanieczyściły.Jakie to smutne! Jak dobrze zrobiłoby nam wszystkim zbadanie naszych sumień i nauczenie się mówienia: przepraszam, przepraszam, bracia i siostry! Dzisiejszy świat, wywłaszczony przez kulturę wyrzucania pieniędzy, potrzebuje cię"..
Później w Tuxtla Gutiérrez, stolicy stanu Chiapas, papież Franciszek przewodniczył masowemu spotkaniu z rodzinami i poprosił Meksykanów o udzielenie mu błogosławieństwa. "give it your best shot". do rodziny, aby utrzymać ją w całości, ponieważ jest ona najważniejszym jądrem społeczeństwa.
We wtorek 16 przewodniczył Mszy św. z udziałem księży, zakonników i seminarzystów w Morelii (Michoacán), a w środę 17 udał się do Ciudad Juárez.
Ciudad Juarez
W Ciudad Juárez (Chihuahua) papież Franciszek chciał doświadczyć z pierwszej ręki dramatu migracji i przemocy. Juárez to miasto w północnym Meksyku - sąsiadujące z El Paso (Teksas) - niesławne z powodu femicydów, które w latach 1993-2012 kosztowały życie 700 kobiet. Oprócz tej plagi Juárez nęka spirala przemocy spowodowana handlem narkotykami i sporami między poszczególnymi kartelami narkotykowymi. Trzecią plagą nękającą Juárez jest śmierć setek osób próbujących dotrzeć do Stanów Zjednoczonych bez dokumentów.
Tutaj, oprócz wizyty w więzieniu i spotkania ze światem pracy, papież odprawił Mszę św. z migrantami i ofiarami przemocy. Ołtarz został zbudowany zaledwie osiemdziesiąt metrów od płotu granicznego. W uroczystości wzięło udział ponad 200 tysięcy osób. Wśród nich były różne grupy i krewni ofiar przemocy, nie tylko z Juarez, ale z całego Meksyku.
Franciszek oferuje dziecku szczepionkę.
We Mszy św. uczestniczyli także biskupi i księża z Meksyku i Stanów Zjednoczonych. Była to uroczystość "transgraniczna", gdyż oprócz dwunarodowej obecności duchownych, po drugiej stronie granicy zgromadziło się 50 tys. katolików, którzy śledzili przebieg uroczystości na stadionie Uniwersytetu w El Paso, kilka metrów od ołtarza. W ten sposób w Juárez i El Paso powstała jedna rodzina, połączona wiarą, rozdzielona - jak tysiące rodzin - metalowym płotem.
Przed mszą papież Franciszek udał się na modlitwę przed gigantycznym krzyżem postawionym trzydzieści metrów od metalowej siatki. Tam papież zostawił bukiet kwiatów i modlił się za migrantów, którzy zginęli podczas próby dotarcia do Stanów Zjednoczonych.
Już w homilii papież określił nieudokumentowaną migrację jako kryzys humanitarny, ludzką tragedię. Migranci "To bracia i siostry, którzy zostali wyparci przez biedę i przemoc, przez handel narkotykami i zorganizowaną przestępczość. W obliczu tak wielu luk prawnych zarzucana jest sieć, która zawsze łapie i niszczy najuboższych. Nie tylko cierpią z powodu ubóstwa, ale także muszą znosić wszystkie te formy przemocy".. W odpowiedzi pontyfikat wykrzyknął: "Nigdy więcej śmierci i wyzysku! Zawsze jest czas na zmianę, zawsze jest wyjście i zawsze jest szansa, zawsze jest czas na błaganie o miłosierdzie Ojca"..
Po zakończeniu Mszy św. papież udał się na lotnisko w Ciudad Juárez, aby zakończyć wizytę oficjalną ceremonią pożegnalną. W uroczystości wzięły udział władze cywilne i religijne oraz ponad 5 tys. osób, które pożegnały papieża Franciszka przy dźwiękach muzyki mariachi.
Noże i koniec porozumień z Oslo: dokąd zmierzają aktorzy?
Porozumienia z Oslo nie zdołały powstrzymać napięć między Arabami i Żydami w Izraelu i Palestynie, zaostrzonych przez "kryzys noża".
Miguel Pérez Pichel-27 lipca 2016 r.-Czas czytania: 3minuty
Napięcie między społecznościami arabskimi i żydowskimi zarówno w Izraelu, jak i na okupowanych terytoriach palestyńskich jest stałe. Okresowo doświadcza szczytów przemocy w postaci intifad, aktów terroryzmu lub otwartej wojny z palestyńskimi grupami zbrojnymi. Palestyna i Izrael. Ataki nożowników, nie zawsze spontaniczne, dokonywane przez arabskich obywateli muzułmańskich na policję lub obywateli żydowskich, a następnie odwet ze strony izraelskich radykałów budzą obawy przed nową falą przemocy.
Kryzys nożowniczy rozpoczął się pod koniec września w dzielnicach Jerozolimy w pobliżu Esplanady Meczetów, gdzie znajduje się meczet Al Aqsa, trzecie najświętsze miejsce dla muzułmanów po Mekce i Medynie. Ataki rozprzestrzeniły się na palestyńskie miasta, w pobliżu których znajdują się izraelskie osiedla. Przyczyny są różne: poczucie, że jakiekolwiek negocjacje z Izraelem są skazane na porażkę, poczucie upokorzenia wielu młodych Palestyńczyków, którzy nie mają żadnych możliwości, niepewna sytuacja ekonomiczna na terytoriach okupowanych przez Izrael, brak poczucia bezpieczeństwa na okupowanych terytoriach palestyńskich, brak poczucia bezpieczeństwa na okupowanych terytoriach palestyńskich i brak poczucia bezpieczeństwa na okupowanych terytoriach palestyńskich. Zachodni Brzeg lub starć z izraelskimi osadnikami.
Wszystkie te czynniki stanowiły grunt dla przemocy, ale jak to często bywa, to pojedyncza iskra zapaliła lont. Czynnikiem wyzwalającym była plotka, że Izrael przygotowuje się do modyfikacji status quo Esplanady Meczetów, aby umożliwić Żydom modlitwę na terenie Świątyni w Jerozolimie. Plotka ta wywołała ostry protest w obrębie
Czy jest postęp w rozmowach na temat porozumienia między Stolicą Apostolską a Izraelem?
-Umowa z Izraelem, która jest jeszcze w trakcie finalizacji, jest trzecią, która została podpisana między Stolicą Apostolską a Izraelem. W przeważającej części dotyczy on spraw o charakterze fiskalnym i gospodarczym. Na tym etapie nie można powiedzieć, kiedy umowa zostanie zrealizowana. Istnieją pewne nierozwiązane kwestie, w odniesieniu do których konieczne będzie wzajemne uzgodnienie kierunku działań. Nadzieją Stolicy Apostolskiej jest, że stanie się to wkrótce.
Czy są jakieś wiadomości na temat własności Wieczernika?
-Miejsca Święte są zarządzane na podstawie szeregu przepisów i tradycyjnych zasad znanych jako Status quo. Ważne jest, aby wszystkie zainteresowane strony zobowiązały się do przestrzegania ustaleń, aby każdy mógł mieć cichy i spokojny dostęp do miejsc świętych. Jeśli chodzi o Wieczernik, to nie ma żadnych nowości i w najbliższym czasie nie przewiduje się dalszych zmian.
Czy mógłby Pan wyjaśnić sytuację szkół chrześcijańskich w Izraelu?
-Przez długi czas państwo Izrael uznawało, a nawet częściowo finansowało szkoły katolickie. Ostatnio finansowanie rządowe zostało stopniowo zredukowane do poziomu, który nie mógł zagwarantować funkcjonowania szkół, a redukcja ta dotknęła poważnie wszystkie szkoły katolickie w kraju. Po długich dyskusjach i negocjacjach udało się osiągnąć kompromis, który pozwolił szkołom na prowadzenie normalnej działalności akademickiej. W międzyczasie trwają negocjacje mające na celu znalezienie ostatecznego rozwiązania sporu. Szkoły katolickie w Izraelu są cenione za wysokie standardy akademickie i za ważną rolę, jaką odgrywają w edukacji młodszych pokoleń różnych wspólnot.
Czy Stolica Apostolska może pomóc zakończyć falę przemocy między Palestyńczykami a Izraelczykami?
-Jedyną "bronią", jaką dysponuje Kościół wobec przemocy i wszelkiego rodzaju konfliktów społecznych i religijnych, jest edukacja. Jest to proces długotrwały, ale kształcenie umysłów i serc ludzi jest jedynym skutecznym sposobem budowania pokojowego społeczeństwa opartego na wartościach tolerancji i wzajemnego szacunku.
Ze wszystkich kwestii, które Franciszek poruszy w Meksyku, imigracja będzie niewątpliwie tą, która wzbudzi największe zainteresowanie w Stanach Zjednoczonych.
13 lipca 2016 r.-Czas czytania: 2minuty
Jedną z najgorętszych kwestii w amerykańskiej polityce jest imigracja, głównie z Meksyku i ogólnie ze Stanów Zjednoczonych. Ameryka Łacińska. Jest to najbardziej żywa kwestia w retoryce, której jesteśmy świadkami w debatach między kandydatami na prezydenta, i powoduje wyraźny podział zarówno wśród Demokratów, jak i Republikanów. Arcybiskup Los Angeles, arcybiskup José Gomez, sam pochodzenia meksykańskiego, powiedział, że debata imigracyjna jest tak naprawdę debatą na temat "odnowienie duszy Ameryki". i nazwał go "Test praw człowieka dla naszego pokolenia", nawet jeśli nie wszyscy katolicy się z nim zgadzają.
To właśnie pośród tej burzy papież Franciszek odwiedza Meksyk (12-18 lutego). Oczekuje się, że podczas podróży do przygranicznego miasta Ciudad Juarez papież poruszy kwestię imigracji jeszcze bardziej bezpośrednio niż we wrześniu w Stanach Zjednoczonych. Podczas gdy jego meksykańska publiczność będzie uważnie wsłuchiwać się w jego słowa, mogą one mieć duży wpływ polityczny w Stanach Zjednoczonych. Głównie dlatego, że w lutym odbędą się prawybory do wyborów prezydenckich w USA w 2106 roku.
Juárez sąsiaduje z amerykańskim miastem El Paso, a w niedawnym wywiadzie dla. Nasz Gość Niedzielny Biskup Mark Seitz z El Paso powiedział, że w rzeczywistości oba miasta są jednym, z wyjątkiem dzielącej je granicy. W Juárez, większym z nich, przemoc przeraziła wielu mieszkańców. Bp Seitz powiedział, że biskupów na granicy USA i Meksyku łączą wspólne więzi. "Kościół nie jest oddzielony granicami państwowymi", powiedział. "Wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami, przesłanie, które ma nadzieję, że przekaże również papież.
Z drugą największą populacją katolików na świecie, Meksyk jest logicznym celem dla papieża. W planie papieskiej podróży do Stanów Zjednoczonych w 2015 roku sugerowano, że papież mógłby wjechać do USA przez Meksyk lub odprawić mszę na granicy, ale uznano to za logistycznie niewykonalne. Teraz ta graniczna msza odbędzie się 17 lutego o 16.00 w Juarez i to właśnie tam papież mógłby mówić o imigracji. Przy kilku republikańskich kandydatach identyfikujących się jako katolicy, polityczne implikacje słów Ojca Świętego sięgną daleko poza granicę.
Meksyk i papieska wizyta. Wybory, narko i guerrilla
Papież Franciszek odwiedzi Meksyk w dniach 12-18 lutego. Jakie wyzwania niesie ze sobą ta podróż do kraju dotkniętego przemocą, handlem narkotykami i ubóstwem?
Ada Irma Cruz Davalillo-13 lipca 2016 r.-Czas czytania: 3minuty
Dokładnie rok temu, w styczniu 2015 r., na pokładzie samolotu wiozącego go z powrotem do Rzymu po wizycie na Filipinach, papież Franciszek nie miał w programie podróży do Meksyku; w każdym razie, jak wyjaśnił, jeśli już, to w ramach podróży obejmującej stolicę tego kraju, bo to pozwoliłoby mu na odwiedzenie bazyliki w Guadalupe.
W pewnym stopniu wypowiedzi, które sam złożył później w marcu 2015 r., pozwalały zrozumieć, że na pewno nie będzie mógł przenieść się do Meksyku, biorąc pod uwagę, że "Mam wrażenie, że mój pontyfikat będzie krótki... Cztery lub pięć lat, nie wiem, albo dwa lub trzy. No, to już dwa". Wreszcie w grudniu 2015 roku sam Franciszek zapowiedział i szczegółowo opisał swoją wizytę w Meksyku, co pozwoliło meksykańskiemu publicyście Raymundo Rivie Palacio stwierdzić, że. "Papież 'sam się zaprosił' do Meksyku".
Rzeczywiście, twierdzi się, że to "podróż, która zaskoczyła meksykański rząd", ponieważ nie było to częścią programu dyplomatycznego między Stolicą Apostolską a rządem Enrique Peña Nieto, najbardziej posłusznego wobec Kościoła i papiestwa prezydenta Meksyku.
Na poparcie twierdzenia o papieskim "samozaproszeniu" powołuje się rozbieżności polityczne, ale także bezpośrednią interwencję meksykańskich księży jezuitów, którzy wyraźnie spotkali się prywatnie z papieżem podczas jego pobytu na Kubie, aby nalegać na wygodę planowania wizyty w Meksyku.
Stąd też dla analityków politycznych tego kraju wyraźne włączenie miasta San Cristóbal las Casas w trasę Franciszka po Meksyku nie pozostało niezauważone, podobnie jak intensywne starania, aby odwiedził on grób biskupa Samuela Ruiza i złożył mu swoisty hołd.
Postać biskupa została owiana kontrowersjami po pierwszym dniu stycznia 1994 roku, kiedy to wyszkolona w Chiapas grupa partyzancka wypowiedziała wojnę rządowi Meksyku i rozpoczęła serię zbrojnych ataków. Był bezpośrednio związany z promotorami tych aktów przemocy.
Prawdą jest również, że w diecezji, zarówno za czasów biskupa Ruiza, jak i później, przeprowadzono eksperymenty duszpasterskie, które zostały oficjalnie zawieszone przez ówczesną Stolicę Apostolską, ze względu na ich nieścisłości doktrynalne.
San Cristóbal de las Casas znajduje się w stanie Chiapas, jednym z najbiedniejszych w Meksyku. I, podobnie jak inne miasta z programu papieża Franciszka, ukazuje oblicze niedorozwoju i powszechnego ubóstwa, zwłaszcza w społecznościach, w których brak przemysłu rolnego nie pozwolił mieszkańcom osiągnąć wyższego poziomu dobrobytu.
Papież Franciszek rzeczywiście odwiedzi San Cristóbal de las Casas, Mexico City, Morelia i Ciudad Juárez. Morelia, o wyższym stopniu uprzemysłowienia, została dotknięta przemocą rozpętaną przez gangi narkotykowe lub kartele, które wyrosły pod ochroną korupcji i konszachtów polityków i biznesmenów z tego obszaru. Jest to miasto o dużej żarliwości religijnej, mimo napaści rewolucyjnych rządów, które przez dziesiątki lat nękały Kościół.
Ciudad Juárez jest atrakcyjne ze względu na dużą liczbę zakładów montażowych, zatrudniających mężczyzn i kobiety, którzy przybywają z całego kraju w poszukiwaniu wyższych dochodów. Przemoc została tam podkreślona zarówno przez handel narkotykami, jak i przez śmierć kobiet, z których wiele było samotnymi matkami, które poszły do pracy w "maquiladoras" utworzonych tam przez zagraniczne konsorcja zainteresowane regularnym i precyzyjnym zaopatrywaniem amerykańskich firm.
Jeśli chodzi o Mexico City, jedno z najbardziej zaludnionych miast na świecie, utrzymuje ono oczywiste i głębokie kontrasty. Pomimo wszystkich problemów i trudności, wszystkie one, podobnie jak większość Meksyku, a w przeciwieństwie do Europy, charakteryzują się znaczną religijnością, która w dużym stopniu wyjaśnia nadzieję, pod którą żyją ludzie nawet w najbardziej upośledzonych obszarach.
Sytuacja w Meksyku nie różni się od sytuacji Jana Pawła II czy Benedykta XVl, ale uderzające jest to, że po raz pierwszy papież przybywa w roku wyborczym.
W rzeczywistości wszyscy aktorzy polityczni w kraju zgodzili się podczas wszystkich wizyt papieskich, aby trzymać je z dala od wyborów, z wyraźnym celem zapewnienia, że żadna z partii lub kandydatów nie będzie próbowała wykorzystać ich dla własnych korzyści. Teraz jednak będzie odwrotnie - co się stanie? Będziemy musieli poczekać i zobaczyć.
W pobliżu Tegucigalpy, w Hondurasie, znajduje się jedno z głównych sanktuariów maryjnych w Ameryce Łacińskiej: sanktuarium Matki Bożej z Suyapa. Ostatnio uznana za bazylikę mniejszą, stała się miejscem nawrócenia i miłosierdzia.
Eddy Palacios-13 lipca 2016 r.-Czas czytania: 5minuty
Kult, jaki mieszkańcy Hondurasu oddają swojemu patronowi, św. Dziewica Maryja Matka Boża z SuyapaZ biegiem czasu jego zasięg i głębia wzrosły. Od odkrycia cudownego obrazu w 1747 r. po niedawne podniesienie sanktuarium w Suyapa do rangi bazyliki mniejszej, hondurascy katolicy czują się coraz bliżej swojej Morenity.
Słowa św. Jana Pawła II z dnia 8 marca 1983 r., w którym ukoronował ten obraz przy okazji wizyty duszpasterskiej w Hondurasie, dobrze wyrażają to przywiązanie: "Jedno i to samo imię, Maryja, modulowane różnymi inwokacjami, przywoływane tymi samymi modlitwami, wymawiane z tą samą miłością [...]. Tutaj imię Dziewicy z Suyapa ma smak miłosierdzia ze strony Maryi i uznania Jej łask ze strony ludzi".
Jego początki
Zgodnie z najbardziej rozpowszechnioną tradycją, pojawienie się tego kultu maryjnego sięga dnia, w którym młody rolnik Alejandro Colindres, w towarzystwie ośmioletniego chłopca o imieniu Jorge Martínez, udał się do wioski Suyapa, w północno-zachodniej części kraju. Tegucigalpapo ciężkim dniu pracy przy zbiorze kukurydzy. Zaskoczyła ich noc i znaleźli dobre miejsce do spania w wąwozie Piliguín. W ciemnościach nocy Alejandro poczuł, że jakiś przedmiot, najwyraźniej kamień, blokuje jego plecy, więc podniósł go i wyrzucił. Kiedy ponownie się położył, znów poczuł ten sam przedmiot, ale tym razem, zaintrygowany, postanowił włożyć go do plecaka. W świetle świtu odkrył, że był to wizerunek Matki Boskiej i postanowił zabrać go do swojego rodzinnego ołtarza, gdzie był czczony, aż dwadzieścia lat później, po pierwszym cudzie przypisywanym wstawiennictwu Dziewicy pod tym wezwaniem, zebrano fundusze na budowę kaplicy, która została ukończona w 1777 roku.
Mała rzeźba z drewna cedrowego ma zaledwie sześć i pół centymetra wysokości. O ciemnej karnacji, jego twarz jest wdzięczna, owalna, z okrągłymi policzkami, drobnym, prostym nosem i małymi ustami; w jego oczach można odgadnąć coś z rasy tubylczej. Jej proste włosy opadają, przedzielone na dwie części, po obu stronach czoła, aż do ramion. Jej drobne rączki, nie splatając się, są delikatnie zaciśnięte na piersi, w postawie modlitwy. Ubiór namalowany na samej podobiźnie to różowa tunika, która ledwie prześwituje przez klatkę piersiową, gdyż okrywa ją ciemna peleryna ozdobiona złotymi gwiazdami. Bywa, że jest zakrywany innymi elementami odzieży. Na głowie nosi koronę, którą obramowuje srebrno-złoty błysk w kształcie liczby osiem, zwieńczonej dwunastoma gwiazdami.
W 1943 roku administrator apostolski archidiecezji Tegucigalpa, Monsignor Emilio Morales Roque, postanowił wybudować nowy kościół dla Dziewicy z Suyapa. Rodzina Zúñiga-Inestroza przekazała ziemię pod projekt. To właśnie trzeci arcybiskup Tegucigalpy, monsignor José de la Cruz Turcios y Barahona, rozpoczął budowę sanktuarium w 1954 roku, kiedy Kościół obchodził rok maryjny z okazji stulecia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu.
Warto przyznać, że arcybiskup Turcios y Barahona był wizjonerem, ponieważ chciał, aby wymiary kościoła były odpowiednie do pomieszczenia dużej liczby pielgrzymów, co na tamte lata było bardzo ambitne. Prace kontynuował czwarty arcybiskup Tegucigalpy, Monsignor Héctor Enrique Santos, a zakończył je kardynał Oscar Andrés Rodríguez Maradiaga, obecny arcybiskup Tegucigalpy, który sprawował urząd podczas uroczystego poświęcenia kościoła 8 grudnia 2004 r.
Konstrukcja nawy głównej to krzyż łaciński, ma ona 93 metry długości, 23 metry wysokości, a szerokość nawy środkowej wynosi 31,50 metra. Posiada wzór krzyża łacińskiego. Jego piękne witraże przedstawiają sceny z życia Chrystusa i Matki Boskiej. Pojemność nawy wynosi 4.360 miejsc siedzących i 2.000 stojących.
Miejsce, w którym został wzniesiony, to obszar, w którym mieszkają ubodzy ludzie, co podkreśla bliskość Najświętszej Panny do jej najbardziej potrzebujących dzieci. Wszystko zostało zrealizowane z pomocą wiernych i impulsem trzech ostatnich arcybiskupów, aby mógł być - jak chce obecny - domem Bożej pociechy dla mieszkańców Hondurasu, którzy tak bardzo cierpią z powodu skutków przemocy.
Bardziej w zgodzie z papieżem
W 1954 roku Konferencja Episkopatu Hondurasu uznała świątynię w Suyapa za Sanktuarium Narodowe. Biorąc pod uwagę trajektorię tego miejsca jako celu pielgrzymek i centrum promieniowania wiary, dzięki pracy poprzedniego proboszcza, Hermesa Sorto, i obecnego proboszcza, Carlo Magno Núñez, w 2013 r. złożono wniosek do papieża Franciszka o uznanie go za Bazylikę Mniejszą. 9 września 2015 r. kardynał Rodríguez Maradiaga miał ogromną radość ogłosić mieszkańcom Hondurasu, że odpowiedni dekret został podpisany 28 sierpnia. 28 października została odprawiona uroczysta Eucharystia, podczas której dziękowano Bogu za to papieskie uznanie, które stawia ten kościół w grupie świątyń na całym świecie, które opatrzone są znakami papieskimi i stanowią świadectwo zjednoczenia z papieżem rzymskim.
Oznaki witalności
W dniu 3 lutego, czyli w dniu jej święta, następuje masowy napływ pielgrzymów, aby odwiedzić Dziewicę z Suyapa. Uroczystości rozpoczynają się noc wcześniej majestatycznym świtem, który trwa do wczesnych godzin porannych. Choć Suyapa jest centrum kultu, Królowa Hondurasu jest celebrowana nie tylko w swoim sanktuarium, ale w każdym zakątku kraju, gdzie nie brakuje reprodukcji obrazu.
Dziewica jest również czczona za granicą podczas uroczystości organizowanych przez Honduraczyków mieszkających w Stanach Zjednoczonych i Hiszpanii z okazji święta Matki Boskiej z Suyapa. Reprodukcja Dziewicy z Suyapa znajduje się w sanktuarium w Torreciudad, gdzie jest czczona różnymi wydarzeniami w niedzielę najbliższą 3 lutego, a od 2013 r. jest też jedna, wykonana w brązie, w Ogrodach Watykańskich.
Kilka hymnów śpiewa z zapałem do tej inwokacji Matki Bożej. Warto wspomnieć, że imię Suyapa jest powszechne wśród honduraskich kobiet.
Dla lepszej uwagi wiernych, kardynał Rodríguez Maradiaga uznał za dogodne wzniesienie dwóch parafii i oddzielenie ich od parafii Nuestra Señora de Suyapa. Prowadzona działalność duszpasterska jest intensywna pod względem kultu Bożego, sprawowania sakramentów i formacji wiernych w sferze biblijnej, teologicznej, liturgicznej i moralnej, w taki sposób, że pobożność ludowa i ewangelizacja idą w parze. Pustelnia, w której obraz był czczony przez ponad dwieście lat, nadal jest wykorzystywana jako część kompleksu bazyliki, odprawiane są tam niedzielne Eucharystie.
Pomoc dla potrzebujących
Fundacja Suyapa zarządza dotacjami na utrzymanie i dekorację pomieszczeń, a Cáritas Suyapa skupia się na pomocy najbardziej potrzebującym.
Do wnętrza kościoła dodano niedawno trzynaście nowych ołtarzy bocznych, odpowiadających różnym nabożeństwom mieszkańców Hondurasu, takim jak św. Michał Archanioł i św. Juda Tadeusz. W kaplicy Najświętszego Sakramentu znajdują się obecnie dwa obrazy popularnej pobożności; pierwszy to płótno przedstawiające Maryję pod wezwaniem tak drogim papieżowi Franciszkowi - Matka Boża Niezwiązana. Na drugim obrazie jest wizerunek bazyliki z Dziewicą z Suyapa, której strzegą latynoamerykańscy święci, wśród nich monsignor Óscar Arnulfo Romero.
Wreszcie, są obszerne konfesjonały, w których hojnie udziela się sakramentu pokuty. Pewne jest, że w czasie Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia wielu wiernych odnajdzie pokój Pojednania, a prawda sentencji wyrażonej przez polskiego świętego stanie się jeszcze bardziej oczywista: "Imię Matki Bożej Suyapa ma smak miłosierdzia".
Paul O'Callaghan-13 lipca 2016 r.-Czas czytania: 4minuty
Jako chrześcijanie dużo mówimy o Zmartwychwstaniu Chrystusa. Traktujemy ją jako namacalny, materialny i niezaprzeczalny znak Bożej miłości, która zbawia ludzi. Mówimy też o zmartwychwstaniu umarłych, czyli zmartwychwstaniu ciała, przy końcu czasów. Uważamy ją za kwintesencję chrześcijańskiej nadziei i widzimy w niej afirmację wartości materii.
Trzeba jednak zadać dalsze pytanie: gdzie będą przebywać zmartwychwstali? Jakie będą mieli środowisko materialne? Nie są aniołami, nie są czystymi duchami: będą musieli gdzieś stąpać, będą musieli odnosić się do innych ludzi, będą musieli odnosić się do "świata".
Termin czy cel?
W VII w, Julián de Toledo Tomasz napisał: "Świat, już odnowiony na lepsze, będzie dostosowany do ludzi, którzy z kolei będą również odnowieni w ciele na lepsze" (Prognosticon 2, 46). Tomasz powiedział, że w przyszłym życiu "całe stworzenie cielesne zostanie zmodyfikowane w sposób odpowiedni do stanu tych, którzy je zamieszkują" (IV C. Gent., 97). A francuski pisarz Charles Péguy powiedział to z wielkim przekonaniem: "W moim niebie będą rzeczy".
Jednak tym, co naprawdę uderza w Nowym Testamencie, są wypowiedzi dotyczące przyszłego zniszczenia świata. "Potem nastąpi wielki ucisk, jakiego nie było od początku świata aż dotąd, ani nigdy nie będzie" (Mt 24,21). Graficznie Ewangelie opisują szeroki wachlarz znaków wskazujących na zbliżający się koniec: upadek społeczeństwa ludzkiego, triumf bałwochwalstwa i bezwyznaniowości, rozprzestrzenianie się wojny, wielkie kosmiczne klęski.
Nie chodzi jednak o ostateczne zniszczenie, o stopniowe lub nagłe wymieranie świata, jak sądzili filozofowie Michel Foucault i Jacques Monod. Dla wiary chrześcijańskiej trzeba powiedzieć, że świat ma koniec, w sensie ostateczności, ale nie koniec w sensie momentu, w którym przestanie istnieć.
Z tego powodu Pismo Święte mówi o "nowych niebiosach i nowej ziemi" na różne sposoby: już w Stary Testament (Iz 65:17), ale przede wszystkim w Nowym Testamencie. Szczególnie ważne są dwa cytaty, jeden ze świętego Pawła, a drugi ze świętego Piotra. Podobne teksty znajdują się w Księdze Objawienia (21, 1-4).
Odnowienie odkupienia
Do Rzymian Paweł pisze: "Niespokojne oczekiwanie stworzenia tęskni za objawieniem się synów Bożych. Stworzenie bowiem poddane jest próżności nie z własnej woli, lecz przez Tego, który je poddał, w nadziei, że i samo stworzenie zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, aby uczestniczyć w chwalebnej wolności dzieci Bożych" (Rz 8,19-21). Tak jak grzech sprowadził na świat śmierć i zniszczenie, mówi nam Paweł, tak odkupienie, które zdobył Chrystus i przez które uczynił nas dziećmi Bożymi, odnowi świat na zawsze, wypełniając go boską chwałą. A w Drugim Liście św. Piotra (3,10-13) czytamy: "Dzień Pański przyjdzie jak złodziej.
Wtedy niebiosa zostaną wstrząśnięte, żywioły rozpuszczone z rykiem, a ziemia ze wszystkim, co w niej jest" (w. 10, por. w. 12). Z tego powodu napomina wierzących, aby byli czujni: "Jeśli więc wszystkie te rzeczy mają być zniszczone, o ileż bardziej powinniście postępować w sposób święty i bogobojny, oczekując i przyspieszając nadejście dnia Bożego!" (w. 11-12). Niemniej jednak, tekst kontynuuje, "my, według jego obietnicy, oczekujemy nowych niebios i nowej ziemi, gdzie mieszka sprawiedliwość" (w. 13). I znów napomina się wiernych: "Dlatego, najmilsi, oczekując tych wydarzeń, baczcie, aby was zastał w pokoju, nieskazitelnych i bez winy" (w. 14).
Co pozostaje?
Przesłanie Piotra jest z pewnością duchowe i etyczne, ale opiera się na boskiej obietnicy kosmicznej odnowy. Będzie zniszczenie i odnowienie, będzie nieciągłość i ciągłość między tym światem a "nowym niebem i nową ziemią". Możemy jednak zadać sobie pytanie: z tego wszystkiego, co ludzie czynią i budują tu na ziemi, co pozostanie na zawsze? Czy jest to tylko ciągłość cnót, którymi ludzie żyli i które zachowają na zawsze w niebie, w szczególności miłosierdzie? Czy też w zaświatach znajdzie się również coś z wielkich dzieł, które ludzie kształtowali razem z innymi: dzieła nauki, sztuki, architektury, prawodawstwa, literatury itp. Konstytucja Soboru Watykańskiego II Gaudium et Spes tak to wyjaśnia: "Przestrzega się nas, że na nic się zda człowiekowi zdobycie całego świata, jeśli straci samego siebie. Niemniej jednak oczekiwanie nowej ziemi nie powinno tłumić, a raczej łagodzić troskę o doskonalenie tej ziemi, na której wzrasta ciało nowej rodziny ludzkiej, która może w pewien sposób antycypować przebłysk nowego wieku. Dlatego, chociaż należy starannie odróżnić postęp doczesny od wzrostu królestwa Chrystusowego, niemniej jednak ten pierwszy, o ile może przyczynić się do lepszego uporządkowania społeczności ludzkiej, ma wielkie znaczenie dla królestwa Bożego" (n. 39).
Jednak nowe niebo i nowa ziemia będą dziełem Boga. To, co w nich znajdziemy, nie jest naszym dziełem. Mimo to wydaje się logiczne, że część tego, co stworzyliśmy z Bogiem i dla Boga, będzie z nami w jakiś sposób na zawsze. Ale tylko Bóg wie jak.
AutorPaul O'Callaghan
Profesor zwyczajny teologii na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża w Rzymie
Dialog z innymi jest potrzebą człowieka, warunkiem jego bycia. Humanizuje i wzbogaca je oraz pozwala na rozwijanie wspólnych działań. W tym sensie jest ona niezbędna do współistnienia w społeczeństwie, ponieważ nie ma innego sposobu na wyartykułowanie wspólnych projektów i dodanie wkładu wszystkich. Jeśli pozostały rany lub nieporozumienia, może to być trudne, ale otworzy drogę do pojednania. Jak wydaje się oczywiste, zakłada ona uznanie godności wspólnej dla wszystkich, ponad wszelkimi różnicami, oraz wierność każdego człowieka jego osobistym przekonaniom. To wzbogaca wszystkich, a nie przeszkadza w słuchaniu czy wspólnej pracy.
Zdarzają się sytuacje, w których postawy dialogu i szacunku okazują się pożądane i korzystne. Tak jest w niektórych aktualnych sytuacjach, w rozbieżnych sferach. W sferze religijnej obchodziliśmy właśnie doroczny tydzień modlitwy o jedność chrześcijan, z oznakami zrozumienia i sympatii, które nie ukrywając różnic, pokazują prawdziwe zbliżenie wierzących w Chrystusa, a wszystko to w perspektywie przypadającej w przyszłym roku piątej rocznicy reformy luterańskiej. W relacjach między różnymi religiami należy podkreślić ciepłe przyjęcie, jakie zgotowano Ojcu Świętemu w synagodze w Rzymie, pośród zachęcającego kontekstu stworzonego przez dokumenty opublikowane niemal równocześnie w grudniu przez Komisję Stolicy Apostolskiej ds. Stosunków z Judaizmem i przez wielu rabinów, zawierające nowatorskie podejście do wzajemnych rozważań. Również w relacjach z muzułmanami korzyści płynące z dialogu i potrzeba wspierania pojednania są oczywiste. Ta sama zasada powinna towarzyszyć niezbędnym wysiłkom na rzecz integracji migrantów i uchodźców w Europie.
Patrząc na inny kontekst, obecna sytuacja polityczna w Hiszpanii również wymaga, według jednomyślnej interpretacji, nowej woli dialogu. Kompendium Doktryny Społecznej przypomina, że promocja dialogu powinna inspirować działania polityczne chrześcijan świeckich (n. 565). Konieczne jest znalezienie sposobów promowania go na różnych poziomach, na których pojawiają się problemy, z których wiele jest poważnych i pozornie martwych: polityczne, pracownicze, gospodarcze, terytorialne, ideologiczne... Ale społeczeństwo potrzebuje również, by dialog nie został zredukowany do elementu taktycznego, do krótkoterminowego zasobu w celu znalezienia formuł, które rozwiązują jedynie krótkotrwałe trudności. Musi się ona przełożyć na nową gotowość do służenia wspólnym projektom współistnienia. Może to być okazja do wzmocnienia demokracji i odnowienia kultury politycznej.
Papież wzywa do pokoju, miłosierdzia i jedności, podkreślając przyjęcie migrantów, dialog międzyreligijny i wartość pracy.
13 lipca 2016 r.-Czas czytania: 3minuty
Wraz z nowym rokiem przychodzi czas na podsumowanie tego, co się przeżyło i otwarcie się na to, co dopiero nadejdzie. The Boże Narodzenie zapewnia ramy do odczytywania upływu czasu z niegasnącym światłem, które przynosi Zbawiciel. Nauczanie Franciszka z ostatniego miesiąca odnosi się do tych ram, rzucając światło na przeszłość i dając nadzieję na przyszłość. Papież pragnie, aby rozbrzmiewał w nich głos pokoju i rozpalał ciepło miłosierdzia.
Zgodnie z ramami liturgicznymi, medytacje Angelus i Homilie wielkich uroczystości bożonarodzeniowych pozostawiły nam orientację na temat pokoju, który Ojciec pragnie zasiać w świecie, nie tylko po to, abyśmy go pielęgnowali, ale także zdobywali.
Pasterze i Magowie uczą nas, że musimy wznosić oczy ku niebu, czyli mieć serca i umysły otwarte na horyzont Boga, aby prowadził nas z nadzieją w tym świecie. Słowo Boże głoszące nadejście pełni czasów wraz z wcieleniem Syna Bożego wydaje się przeczyć temu, co dostrzegamy wokół siebie. "Jak może to być czas pełni, skoro na naszych oczach wielu mężczyzn, kobiet i dzieci wciąż ucieka przed wojną, głodem i prześladowaniami, gotowych ryzykować życie dla poszanowania swoich podstawowych praw? Rzeka nieszczęść, karmiona przez grzech, zdaje się przeczyć pełni czasu, którą przyniósł Chrystus. Jednak ta wylewająca rzeka nie może nic zrobić wobec oceanu miłosierdzia, który zalewa nasz świat".. Zanurzamy się w ten ocean ramię w ramię z Maryją Dziewicą, Matką miłosierdzia: "Pozwólmy sobie towarzyszyć Jej, aby na nowo odkryć piękno spotkania z Jej Synem Jezusem"..
Ocenę minionego roku można znaleźć w przemówieniu do korpusu dyplomatycznego akredytowanego przy Stolicy Apostolskiej. Papież stwierdził tam, że. "miłosierdzie było 'wspólną nicią', która kierowała moimi podróżami apostolskimi w ciągu ostatniego roku".i zwrócił uwagę na poważny kryzys migracyjny, którego dziś doświadczamy. "Zjawisko migracji stanowi ważne wyzwanie kulturowe, którego nie można pozostawić bez odpowiedzi".. Patrząc w przyszłość, głównym wyzwaniem, jakie przed nami stoi, jest przezwyciężenie obojętności w celu wspólnego budowania pokoju. O trudnej sytuacji bezrobotnych Franciszek mówił ponownie w przemówieniu do Chrześcijańskiego Ruchu Robotniczego. Przypomniał im, że praca jest powołaniem, na które możemy dobrze odpowiedzieć, jeśli zadbamy o wychowanie, dzielenie się i świadectwo.
Podczas mojej pierwszej wizyty w Synagoga w RzymiePapież przypomniał wizytę swoich poprzedników, przywołując wkład soborowego dokumentu Nostra Aetate i z zadowoleniem przyjął istotne postępy w refleksji teologicznej i praktycznej między katolikami i Żydami. Dzisiejszy świat stawia przed nami wyzwania, takie jak ekologia integralna, którym powinniśmy wspólnie stawić czoła. Do delegacji fińskiej wspólnoty luterańskiej Franciszek wezwał do dalszego dialogu na rzecz większej jedności, pomimo istniejących jeszcze różnic, uznając, że łączy nas zaangażowanie w dawanie świadectwa o Jezusie Chrystusie.
Papież mówi o przyszłości naznaczonej miłosierdziem w nowym cyklu katechez podczas audiencji środowych, a także podczas jubileuszowych spotkań z migrantami, rektorami sanktuariów i pracownikami ochrony Watykanu. Do przyszłości nawiązał także, gdy zwrócił się do rodziców przedstawiających swoje dzieci do chrztu, przypominając, że najlepszym dziedzictwem, jakie mogą im zostawić, jest wiara. Przyszłość, krótko mówiąc, jesteśmy wezwani do budowania w Tygodniu Modlitw o Jedność Chrześcijan prosząc, aby "Wszyscy uczniowie Chrystusa znajdźmy sposób, aby wspólnie pracować nad niesieniem miłosierdzia Ojca do każdego zakątka ziemi"..
Dyplom z medycyny i chirurgii uzyskany na Uniwersytecie w Santiago de Compostela. Profesor eklezjologii i teologii pastoralnej w Katedrze Teologii Systematycznej na Uniwersytecie w Nawarze.
Subskrybuj magazyn Omnes i ciesz się ekskluzywnymi treściami dla subskrybentów. Będziesz mieć dostęp do wszystkich Omnes
Liczba pielgrzymów do Santiago wzrosła w 2015 roku o 10%
Pomimo tego, że rok 2015 nie był Rokiem Jubileuszowym w Composteli, na Camino de Santiago odnotowano wzrost liczby pielgrzymów o ponad dziesięć procent.
Diego Pacheco-13 lipca 2016 r.-Czas czytania: < 1minuta
W ubiegłym roku do Santiago de Compostela pielgrzymowało łącznie 262 515 osób, czyli o 24 532 więcej niż w 2014 roku (wzrost o 10,31 %), co Xunta de Galicia potwierdziła niedawno na podstawie danych dostarczonych przez Biuro Pielgrzyma.
Według tego biura, zależnego od archidiecezji Compostela - i przyznającego słynną "compostelanę", która akredytuje tych, którzy przeszli co najmniej sto kilometrów pieszo lub dwieście rowerem lub konno wzdłuż Camino - ponad połowa pielgrzymów, którzy przeszli Camino, to osoby, które przeszły co najmniej sto kilometrów pieszo lub dwieście rowerem lub konno. Droga św. Jakuba w 2015 r. stanowili obcokrajowcy, a konkretnie 53,38 %, w sumie 140 138 pielgrzymów. Osoby narodowości hiszpańskiej stanowiły łącznie 122 377, pozostałe 46,62 %.
Za Hiszpanami plasują się Włosi, Niemcy, Amerykanie, Portugalczycy, Francuzi, Brytyjczycy, Irlandczycy, Kanadyjczycy, Koreańczycy i Brazylijczycy.
Całkowita liczba pielgrzymów pochodziła w sumie ze 178 krajów, o 39 więcej niż w 2014 roku, demonstrując siłę przyciągania Camino przez turystów z całego świata. Tzw. Droga Francuska była tą, która przyciągnęła największą liczbę pielgrzymów: ponad 379 tys. podróżnych.
W świetle tych danych i tego znacznego wzrostu liczby pielgrzymów wydaje się jasne, co podkreślają również źródła cywilne i kościelne, że Camino de Santiago nadal przeżywa rozkwit.
Trybunał Konstytucyjny podtrzymuje porozumienie na rzecz zróżnicowanej edukacji
Niedawne orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego przypomina, że wybór edukacji zróżnicowanej ze względu na płeć nie może oznaczać wad przy zapisywaniu się na koncerty.
Henry Carlier-13 lipca 2016 r.-Czas czytania: 2minuty
Trybunał Konstytucyjny (TK) kilkoma orzeczeniami odrzucił skargę złożoną, na wniosek rządu Andaluzji, przez Wysoki Trybunał Sprawiedliwości Andaluzji (TSJA) na ogólny budżet państwa na 2013 r., który zawierał przydział środków publicznych dla dziesięciu zróżnicowanych centrów edukacyjnych w tej Wspólnocie Autonomicznej.
Wyrok Sądu Najwyższego nie rozstrzygnął jeszcze istoty sprawy - ani nawet się w nią nie zagłębił - która miałaby raz na zawsze rozstrzygnąć, czy niekonstytucyjne jest organizowanie koncertów ze szkołami, które przyjmują zróżnicowany model edukacyjny polegający na nie mieszaniu dzieci obu płci w swoich klasach. Trybunał orzekł jedynie, że zgodnie z obowiązującymi przepisami - zawartymi w ustawie organicznej o poprawie jakości edukacji (LOMCE) w art. 84.3- "w żadnym wypadku wybór edukacji zróżnicowanej ze względu na płeć nie może oznaczać mniej korzystnego traktowania zainteresowanych rodzin, uczniów i szkół, ani niekorzystnego traktowania, jeśli chodzi o podpisywanie umów z administracją oświatową".
LOMCE jest zatem sprzymierzeńcem tych dziesięciu szkół w obliczu wyraźnego zamiaru Junta de Adalucía - nieco obsesyjnego i przesadnego w przypadku zaledwie dziesięciu szkół, powiedziałbym - nieprzyznania żadnej karty zróżnicowanej edukacji. Bo choć w 2012 roku KN zezwoliła rządowi Andaluzji na nieprzedłużenie umowy dla dwunastu szkół tego modelu edukacyjnego, które istniały wówczas w regionie, to zatwierdzenie LOMCE - a konkretnie przepisu 84.3 tzw. ustawy Werta - zasadniczo zmieniło sytuację prawną. Rząd hiszpański, biorąc pod uwagę ten przepis w tamtym czasie, ustanowił w ogólnych budżetach państwa odpowiednie środki dla tych szkół o zróżnicowanym programie nauczania, włączone do modułu ekonomicznego dotyczącego podziału środków publicznych na wsparcie szkół dotowanych przez państwo.
Junta de Andalucía zareagowała wówczas, nakłaniając TSJA do przedstawienia pytania o niekonstytucyjność przed TK, którego orzeczenie znamy obecnie.
Orzeczenie nie ocenia, czy jest ono zgodne z konstytucją, czy nie; stwierdza jedynie, że w momencie wniesienia sprawy przez TSJA obowiązywała już ustawa LOMCE, która zakazuje dyskryminacji takich szkół.
W świetle tego orzeczenia TSJA będzie musiała rozstrzygnąć odwołania związków zawodowych, rodziców i szkół od zarządzenia Junty z 2013 r., które odmówiło dziesięciu szkołom zawarcia umowy. Podczas gdy apelacja była rozstrzygana, TSJA przyznała tym szkołom przez lata kilka środków zapobiegawczych, aby mogły utrzymać umowę. Junta de Andalucía odwołała się jednak od tych środków zapobiegawczych do Sądu Najwyższego, który ponownie wydał orzeczenie na korzyść szkół zróżnicowanych, w którym uznał, że finansowanie tego modelu pedagogicznego nie jest sprzeczne z zasadami UNESCO i jest chronione przez LOMCE.
Szkoły te to Ángela Guerrero, Ribamar, Altair, Albaydar, Nuestra Señora de Lourdes, Elcható i Molino Azul (wszystkie siedem w Sewilli); oraz Zalima, Torrealba i Yucatal (w Kordobie).
Niedawne orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego podtrzymujące umowę gospodarczą dla zróżnicowanych ośrodków edukacyjnych w Andaluzji zaprzecza, że są one społecznie szkodliwe.
13 lipca 2016 r.-Czas czytania: 2minuty
-Witamy w Anonimowych Segregatorach! Juan, opowiedz nam swoją historię. Połóżcie swoje traumy na tym wieszaku.
-Dziękuję bardzo. Witam, mam na imię Juan i uczyłem się w szkole o zróżnicowanej edukacji. Przepraszam.
Jesteśmy siedmiorgiem rodzeństwa i wszyscy odziedziczyliśmy ubrania i jedliśmy mrożone paszteciki. Coca-Cola była symbolem świąt. Dzisiejszy czerstwy chleb był jutrzejszą bułką tartą. A na naszych urodzinach były balony, popcorn i chipsy. Nigdy nie byliśmy ludźmi szczęśliwego posiłku.
Trzy siostry. Trzech braci. Zamówienia. Zmywarki. Miotły. Wyobraźnia. Skromny dom, ale jak najbardziej dom. Spocony z iluzją dwóch frontów.
Siedem szkół publicznych poluzowałoby krawat. Ale moi rodzice postanowili skomplikować sobie życie, bo chcieli. Chodziłem do szkoły dla chłopców. Wszyscy w mundurach. Z krawatami. Moje siostry chodziły do szkoły dla dziewcząt. Wszyscy w mundurach. W spódnicach w kratę. Chodzili do szkoły obok, tej, do której mrugaliśmy, gdy chodziliśmy na przełaj.
Żadne wspomnienie z tamtej szkoły nie dotyczy kozetki, tabletek, terapii grupowej. Naprawdę. Powiedziałbym więcej, a wybaczycie mi moją śmiałość. Bardzo miło wspominam te wspaniałe lata. Nie czułem, że robi się ze mnie tajnego pogromcę żon, albo Marsjanina, albo kompulsywnego segregatora, albo nierozwiązane napięcie seksualne, albo młot na heretyków, albo generator fobii, albo prowokację.
Nigdy przenigdy w życiu, obiecuję przez reżim, nie czułem się jak dziecko wytresowane na antyspołecznego, seksistowskiego, klasowego, radykalnego katolika, nietolerancyjnego, gwałciciela, ślepego pepero, mentalnego gumofilca... Śmiejecie się wniebogłosy. Rozumiem to. Ale tutaj, w zaufaniu, bez pań Rottenmeier czuwających nad kamerkami internetowymi, czuję się wolny... W szkole nauczyłem się różnych rzeczy, a w domu nauczyłem się ich wszystkich. W obu miejscach nauczyłem się szanować ludzi. To było w środowisku.
Moja trauma, powiedzmy, jest raczej kontrolowanym gniewem. Junta de Andalucía jest zdeterminowana, by zrobić ze mnie domniemanego lub przyszłego krzywdziciela kobiet, mężczyzn lub odwrotnie. Niebezpieczeństwo. Winny. I inne Junty, które nie są z Andaluzji, bo to nowa polityka, która ma zamienić tych, którzy uważają, że inne modele edukacyjne są lepsze, w segregatorów społecznych. A oni im płacą.
Jestem obrażony tą nieprawością. Ponieważ jest to kłamstwo projektowe tak duże jak Palacio de San Telmo.
Segregatorzy żółci: możecie przestać kierować na mnie laserowy wskaźnik. No dalej. Dziękuję.
Film "Most szpiegów" to majestatyczny wizualnie film, w którym zdjęcia i ujęcia są bardzo dobrze przemyślane i zrealizowane, w najlepszym spielbergowskim stylu. To także świetny traktat o rozwoju postaci.
Jairo Velasquez-13 lipca 2016 r.-Czas czytania: 2minuty
Film
AdresSteven Spielberg
Skrypt: Matt Charman, Ethan Coen
Kraj: STANY ZJEDNOCZONE AMERYKI
Rok: 2015
Dystrybucja: Tom Hanks (James Donovan) Mark Rylance (Rudolf Abel), Amy Ryan (Mary Donovan), Alan Alda (Thomas Watters)
Steven Spielberg nie przestaje być mistrzem sztuki filmowej. A jego pasja do kina historycznego oferuje nam nowy wspaniały film. Most Szpiegów nie jest zawrotny, jak Szeregowiec Ryan o Monachiumani nadmiernie politycznych, jak np. Przyjaźń o Lincoln. To ludzka historia, w której ambicja sprawiedliwości i robienia tego, co słuszne, jest siłą przewodnią, na której zbudowana jest narracja.
Zmiana scenerii z Nowego Jorku na Berlin jest naprawdę świetna. Z chwili na chwilę film przechodzi od bycia thriller Film jest porywającą przygodą szpiegowską, w której postać Jamesa Donovana, prawnika ubezpieczeniowego genialnie zagranego przez Toma Hanksa, znajduje się w centrum akcji i staje się, niezamierzenie, bohaterem opowieści.
To majestatyczny wizualnie film, w którym zdjęcia i ujęcia są bardzo dobrze przemyślane i zrealizowane, w najlepszym spielbergowskim stylu. To także świetny traktat o rozwoju postaci. Interesujący jest również sposób, w jaki reżyserowi udaje się spleść ze sobą historie podmiotów i rodzin zaangażowanych w fabułę.
Most Szpiegów koncentruje się na osadzonej w rzeczywistości, choć logicznie nieco zredagowanej, historii zimnowojennej wymiany między sowieckim szpiegiem schwytanym w Stanach Zjednoczonych a amerykańskim pilotem wojskowym zestrzelonym na rosyjskiej ziemi.
Reżyser rozpoczyna narrację na długo przed tym, zanim jeszcze rozważana jest wymiana. Czyni to podczas postępowania sądowego domniemanego szpiega Związku Radzieckiego w nowojorskim sądzie. To właśnie tutaj ustalają się moralne cechy postaci Hanksa i pojawiają się pierwsze ludzkie konsekwencje tego, co ten prawnik czuł, że powinien zrobić w ramach sprawiedliwości.
Gdy opowieść zmienia kontynent i dociera do Europy, narracja staje się trzymająca w napięciu. Sceneria staje się kolejnym bohaterem, a akcja przyspiesza i udaje się utrzymać widza w napięciu, bo do ostatniej chwili nie ma pewności, czy wszystko dobrze się skończy.
Z tą taśmą Spielberg opowiada o momentach historycznych. Zajmuje się w pełni argumentami obecnymi w pierwszej części zimnej wojny. Napięcie nuklearne, praca szpiegów i pozycje polityczne wyraźnie ustalone w każdym z bloków.
Most Szpiegów to w skrócie film, w którym reżyser i aktor są w swojej artystycznej najlepszej formie i który kończy się jedną z najlepszych historii roku.
W obliczu ponurych perspektyw demograficznych Hiszpanii władze nie mogą dłużej pozostawać niewzruszone: muszą promować wskaźnik urodzeń.
Roberto Esteban Duque-13 lipca 2016 r.-Czas czytania: 3minuty
Profesor Contreras Peláez, profesor filozofii prawa na Uniwersytecie w Sewilli, twierdzi, że tylko w latach 1918 i 1939, z powodu "hiszpańskiej grypy" i ofiar wojny domowej, Hiszpania straciła populację. Coś, co powtórzyło się w 2012 i 2013 roku, w okresie, w którym populacja zmniejszyła się o 2,6 miliona mieszkańców, nie z powodu cyklicznych kwestii, jak wtedy, ale jako coś strukturalnego i trwałego. Alejandro Macarrón, w odniesieniu do wskaźnika urodzeń, dodaje, że wskaźnik dzietności wynoszący 1,26 dziecka na kobietę w 2013 r. stawia nas 40 % poniżej "stopy zastąpienia" (2,1). Z drugiej strony, Hiszpanki rodzą pierwsze dziecko dopiero w wieku 31,8 lat, a średnia wieku Hiszpanów jest obecnie dość wysoka: 41,8 lat.
Spadek poziomu populacji będzie kontynuowany w ciągu następnej dekady. Wynika to jasno nawet z Organizacja Narodów Zjednoczonych "World Population Prospects 2015", który ostrzega przed negatywnym wpływem takiej transformacji demograficznej na wzrost gospodarczy. Istnieje silna pętla sprzężenia zwrotnego między kryzysem gospodarczym a kryzysem demograficznym: im gorsza gospodarka, tym mniej bodźców do rodzenia dzieci; a im bardziej macierzyństwo jest w cieniu, tym gorsza gospodarka.
Należy jednak również zauważyć korelację między stabilnością rodziny a wskaźnikiem urodzeń. I odwrotnie, istnieje korelacja między kryzysem rodzinnym a wskaźnikami urodzeń. demograficzna zima. Małżeństwo jest idealnym ekosystemem dla rodzenia i wychowywania dzieci. W Stanach Zjednoczonych chińsko-amerykańscy badacze J. Zhang i X. Song wykazali, że pary małżeńskie mają wskaźnik dzietności czterokrotnie wyższy niż pary stanu wolnego. Zaangażowanie i stabilność charakterystyczne dla małżeństwa wpływają na ich zachowania reprodukcyjne, prawie nieobecne w miłosnej zmienności pary common law, co sprawia, że inwestycje w "dobra trwałe", takie jak dzieci, są znacznie mniej prawdopodobne. Społeczeństwo z niewielką liczbą stabilnych małżeństw będzie społeczeństwem z niewielką liczbą dzieci.
Często słyszy się, że niski przyrost naturalny i wzrost liczby urodzeń pozamałżeńskich, dewaluacja małżeństwa i wysoki wskaźnik rozwodów to tylko trendy społeczne, które może potwierdzić jedynie państwo. Prawo nie jest jednak neutralne. Prawodawca nie może pozostać bezczynny, ani przyczyniać się do postępującej degradacji rodziny, ale musi zachęcać do zawierania małżeństw i w miarę możliwości unikać rozpadów, zwłaszcza że w Hiszpanii wydaje się, że posiadanie dzieci jest uważane za prywatny kaprys. Środki gospodarcze mające na celu pobudzenie wskaźnika urodzeń będą przede wszystkim polegały na wynagradzaniu - poprzez ulgi podatkowe, płacowe lub emerytalne - płodności za jej wkład w przyszłość Hiszpanii.
Nie wystarczy wierzyć, że intensyfikacja przepływów imigracyjnych jest rozwiązaniem dramatu odwróconej piramidy demograficznej.
Z drugiej strony należy pilnie wezwać do indywidualnej odpowiedzialności: nie możemy oczekiwać, że państwo rozwiąże nasze podstawowe potrzeby.
Proponuję Dekalog dla wzmocnienia małżeństwa i rodziny, aby stworzyć podstawy do prawidłowej promocji przyrostu naturalnego w Hiszpanii:
1. nowa regulacja aborcji, zbliżona do prawa polskiego, której wprowadzenie w 1993 r. doprowadziło do spadku liczby aborcji z ponad 100 tys. na początku lat 80. do mniej niż 1 tys. w połowie lat 90. Trybunał Konstytucyjny w ostatnim orzeczeniu ratyfikował, że nienarodzone dziecko jest członkiem rodziny. Świat jest obcy Bogu, jeśli nie jesteśmy otwarci na dar i przekazywanie życia.
2. Uchylenie ustawy o "ekspresowym rozwodzie" w celu stworzenia konsensusu obu małżonków i zapewnienia wystarczającego czasu na refleksję nad oceną negatywnego wpływu rozwodu na dzieci.
3. Stworzenie publicznej sieci Ośrodków Poradnictwa Rodzinnego, których podstawową motywacją będzie wspieranie rodziny, a nie jej rozwiązywanie.
4. Zaoferowanie w szkolnictwie średnim przedmiotu przygotowującego do życia w rodzinie, zdolnego uświadomić społeczne znaczenie rodziny i przyrostu naturalnego, a także przeciwdziałać szkodliwym skutkom rozpowszechnionej ideologii gender.
5. Utworzenie Ministerstwa Rodziny w celu instytucjonalnego uwidocznienia zaangażowania państwa w umacnianie rodziny. Takie ministerstwa istnieją w wielu krajach europejskich.
6. Wprowadzenie współczynników korygujących przy obliczaniu emerytury składkowej zgodnie z zasadą "im więcej dzieci, tym więcej emerytury", czyli zasadą sprawiedliwości polegającą na tym, że rodzice zapewniają społeczeństwu przyszłych płatników składek.
7. Wypłacanie przez państwo, przez okres, który zostanie określony, składki na ubezpieczenie społeczne na każde dziecko dla kobiet, które przestały pracować po tym, jak zostały matkami.
8. Możliwość odliczenia od podatku kosztów opiekunów rodzinnych, opieki nad dziećmi i innych wydatków związanych z dziećmi, a także zakładanie przez firmy elastycznego czasu pracy w zależności od potrzeb pracowników z dziećmi.
9. Zwiększenie odliczeń w podatku dochodowym od osób fizycznych dla małoletnich dzieci oraz obniżenie podatku od przeniesienia własności dla rodzin z małoletnimi dziećmi oraz podatku od nieruchomości dla rodzin z dziećmi.
10. Opracowanie kompleksowego planu wspierania godzenia życia zawodowego i rodzinnego, a także kompleksowego planu wsparcia macierzyństwa, który obejmuje pomoc finansową i socjalną dla kobiet w ciąży znajdujących się w trudnej sytuacji.
Demografia w Hiszpanii: rzeczywisty i poważny problem, który wymaga pilnych działań
Alarm o spadku liczby ludności w Hiszpanii trafił do mediów po opublikowaniu najnowszych danych Narodowego Instytutu Statystycznego (INE). O tym problemie rozmawialiśmy z kanadyjskim demografem Albanem D'Entremontem.
Rafael Hernández Urigüen-13 lipca 2016 r.-Czas czytania: 6minuty
Po raz pierwszy od 1999 roku w Hiszpanii zarejestrowano więcej zgonów niż urodzeń. Według INEW pierwszym kwartale 2015 roku odnotowano 206 656 urodzeń i 225 924 zgonów, co dało ujemne saldo w postaci 19 268 osób mniej.
W Kraj Basków Kryzys demograficzny jest jeszcze poważniejszy, ponieważ dane pokazują tylko 8,8 dzieci na 1000 mieszkańców, w porównaniu ze średnią krajową wynoszącą 9,1 i 10 w Unii Europejskiej. W Kraju Basków liczba osób w wieku powyżej 65 lat znacznie wzrosła (obecnie jest ich 458 396), podczas gdy liczba osób poniżej 20 roku życia wynosi zaledwie 202 082. Ponadto, według INE, liczba Basków w wieku od 30 do 40 lat, która obecnie wynosi 372 000, w 2023 r. osiągnie zaledwie 207 000.
Ta niepokojąca anemia demograficzna nie była jednak przedmiotem uwagi w państwowej lub baskijskiej debacie politycznej, a w programach wyborczych pojawiały się jedynie letnie lub nieistniejące propozycje na rzecz rodziny i wskaźnika urodzeń. Choć warto podkreślić wezwania z ostatnich kilku lat dot. arartekos (Baskijscy Rzecznicy Praw Obywatelskich) w parlamencie. Pierwszym, który ostrzegał przed powagą problemu był socjalista Íñigo Lamarca, który już w 2008 roku podnosił konieczność dostosowania polityki wspierania rodziny, biorąc pod uwagę te, które zostały już wdrożone w pozostałych krajach Europy, na przykład w Finlandii i innych krajach. Kraj Basków inwestuje w politykę rodzinną o jedną trzecią mniej niż cała UE. W połowie grudnia obecny Archarteko, Manu Lezertua (zaproponowany przez PNV), dodał do propozycji Lamarca, podkreślając konieczność promowania polityki sprzyjającej skutecznemu godzeniu rodzin i wzywając do wzrostu inwestycji gospodarczych na rzecz rodzin do 2 % Produktu Krajowego Brutto.
Pisarz Pedro Ugarte, ze swojej strony, potępił ostatnio strach partii przed zdecydowanym proponowaniem polityki rodzinnej sprzyjającej wzrostowi liczby urodzeń, ponieważ jest ona uwarunkowana przez grupy nacisku ekologów, radykalnych feministek i animalistów. Według Ugarte, partie "nie odczuwają żadnego niepokoju z powodu tej katastrofy demograficznej". Nie czują się zaniepokojeni problemem. Ugarte nawiązuje też do pragmatyzmu i trwałości państwa opiekuńczego, co powinno przynajmniej skłonić polityków do reakcji.
Plan rządu baskijskiego dotyczący wspierania przyrostu naturalnego będzie rozwijany od tego roku, powiedział regionalny minister pracy Ángel Toña. Przez te pierwsze miesiące będą studiowane skuteczne formuły. W poprzednim planie na lata 2011-2014 zainwestowano 233,4 mln euro w pomoc w urodzeniach i adopcjach oraz w sprzyjanie pojednaniu rodzin. Ale mimo tych starań baskijskie kobiety nie mają pierwszego dziecka średnio do 32,4 roku życia, czyli później niż w latach 90-tych (w wieku 30 lat) i 1975 roku (w wieku 28,6). Opóźnianie rozrodu było stałą zarówno w latach prosperity gospodarczej, jak i w latach kryzysu.
Dla Ángela Toña kluczem do otwarcia nowego cyklu demograficznego, oprócz zwiększenia pomocy gospodarczej, jest polityka pojednania. A przede wszystkim potrzebna jest zmiana mentalności i kultury, aby przezwyciężyć antynatalistyczne stałe narzucone przez ideologie.
Niewątpliwie zarówno w Kraju Basków, jak i w Hiszpanii władze publiczne będą musiały rozważyć nową i zdecydowaną politykę na rzecz wskaźnika urodzeń. W tych kwestiach zasięgnęliśmy opinii eksperta kanadyjskiego demografa Albana D'Entremonta.
Jak kształtują się główne wskaźniki demograficzne w Kraju Basków?
-Wszystkie wskaźniki demograficzne - wskaźnik urodzeń, płodność, umieralność, przyrost naturalny, zaślubiny, rozkład wieku i płci - odzwierciedlają wysoce nietypową i alarmującą sytuację.
Dane liczbowe dotyczące Kraju Basków pokrywają się z danymi dotyczącymi innych hiszpańskich wspólnot autonomicznych, przy czym czynnikiem obciążającym jest fakt, że tutaj bez wyjątku wskaźniki ujawniają jeszcze bardziej krytyczną sytuację. Według INE, Kraj Basków traci populację - około 2,8 tys. osób w ostatnim kwartale ubiegłego roku - a wskaźniki urodzeń (8,9 na tysiąc) są nie tylko niższe niż w całej Hiszpanii (9,2 na tysiąc), ale także niższe niż wskaźniki umieralności w Kraju Basków (9,3 na tysiąc). Śmiertelność wzrasta z powodu starzenia się społeczeństwa baskijskiego (prawie 20 % jest w wieku powyżej 65 lat). Powoduje to ujemny przyrost wegetatywny lub naturalny, do którego dodaje się ludność wyjeżdżającą za granicę.
Baskijskie kobiety mają średnio 1,4 dziecka, poniżej hiszpańskiej średniej i daleko od 2,1 dziecka potrzebnego do odnowienia pokoleń. A współczynnik zawierania małżeństw też jest na bardzo niskim poziomie (3,4 na tysiąc) i coraz później: w 2015 r. w wieku 34 lat.
Jakie są przyczyny niżu demograficznego?
-Oprócz procesów stricte demograficznych, istnieją inne podstawowe przyczyny o charakterze społecznym, kulturowym i religijnym, które tłumaczą tę sytuację. Są to być może najważniejsze przyczyny załamania się wskaźnika urodzeń w Hiszpanii i w krajach sąsiednich. Mają one swoje korzenie w kwestiach etycznych i psychologicznych: poważne pogorszenie tych wartości doprowadziło do pojawienia się i upowszechnienia kontrowartości związanych z ludzką prokreacją, co pociąga za sobą aprobatę społeczną i sankcję prawną dla struktur alternatywnych wobec tradycyjnych struktur rodzinnych oraz wytworzenie mentalności antynatalistycznej.
To, wraz z nowymi trendami w kierunku manipulacji genetycznych, eutanazji i rozszerzenia aborcji, maluje bardzo niepokojący obraz dezintegracji osobistej i zbiorowej.
Czy można było przewidzieć tę zmianę demograficzną i czy decydenci zostali uprzedzeni?
-Chociaż demografia jest nauką społeczną, analizującą zachowania wolnych jednostek, to opiera się na analizie statystycznej. A im dalej w czasie prognozy ludnościowe wskazują na pewien trend, tym większe prawdopodobieństwo, że ta tendencyjność utrzyma się w przyszłości w krótkim i średnim okresie. Już czterdzieści lat temu Hiszpania przeżywała załamanie dzietności: przez ostatnie pokolenie na jedną kobietę przypadało mniej niż dwoje dzieci. Widoczne były również wyraźne oznaki starzenia się społeczeństwa, spadku liczby ludności i wzrostu śmiertelności. Jedynym czynnikiem, który nie mógł być brany pod uwagę, była imigracja, której skutki były odczuwalne dziesięć lat temu, ale nie były długotrwałe.
Sam proces nie był zaskoczeniem. Zaskoczeniem było tempo i skala zmian demograficznych, mentalnościowych i behawioralnych. Ale władze polityczne zostały więcej niż dostatecznie ostrzeżone o tym głębokim kryzysie demograficznym, ale ze względów politycznych nie działają z przekonaniem i determinacją: lewica - z powodu własnej ideologii i wyznawania rzekomo postępowych idei na rzecz rozwodów, aborcji, eutanazji i całej reszty; a prawica - z powodu pewnego kompleksu. W obu przypadkach jest to rażąca nieodpowiedzialność.
Dlaczego niektórzy uważają politykę pro-natalistyczną za prawicową?
-Ten pogląd jest prawdziwy w Hiszpanii, ale nie w krajach sąsiednich. Słynna "polityka trzeciego dziecka", która przyniosła dobre rezultaty we Francji, była promowana przez rząd socjalistyczny: rząd Mitterranda. A kraje skandynawskie promują bardzo ambitną i nieskomplikowaną politykę pro-natalistyczną i ochrony macierzyństwa. Są to również rządy socjaldemokratyczne. Jest oczywiste, że promowanie wskaźnika urodzeń i rodziny nie jest ani prawicowe, ani lewicowe. Ale w Hiszpanii zwykle uważa się je za prawicowe, bo bronią też życia i małżeństwa, a wywodzą się z sektorów, które często identyfikują się z przekonaniami katolickimi.
A dlaczego konserwatywne partie polityczne nie opracowały polityki zwiększającej przyrost naturalny? Czy wysoka liczba aborcji jest istotnym czynnikiem zmniejszającego się przyrostu naturalnego?
Ze wspomnianego już powodu bycia naznaczonym jako "prawicowy" lub bliski Kościołowi. A to w odczuciu tych partii przełożyłoby się na utratę głosów. Stajemy przed starym dylematem wyboru między dobrem krótkoterminowym a długoterminowym. Ale moje zdanie jest takie, że partia, która stanie w obronie rodziny i dobra dzieci, i odpowiednio to wytłumaczy, zdobędzie głosy. Partia, która przez lata sprawowała władzę, miała pretensje - w takich kwestiach jak na przykład aborcja - o "uspokojenie" opinii publicznej, aby jednych nie odstraszyć, a innych zadowolić. W rezultacie nie ucieszyło to wielu, a z drugiej strony przestraszyło całkiem sporo.
Jeśli chodzi o liczbę aborcji w Hiszpanii (94 796 w 2014 r.), to nie był to czynnik decydujący o spadku liczby urodzeń, choć ma on znaczenie, gdyż każda utrata liczby urodzeń nakłada się na obecny duży deficyt dzietności.
Jakie konkretne działania należy podjąć i jak je przedstawić opinii publicznej?
Należy wdrożyć spójne, hojne i skuteczne polityki długoterminowe. I nie chodzi mi tylko o konkretny obszar reprodukcji czy tworzenia rodziny, ale o kompleksową i zdecydowaną politykę w takich obszarach jak zatrudnienie, mieszkalnictwo, zdrowie i edukacja, która pozwoliłaby młodym ludziom na zawieranie małżeństw i posiadanie dzieci bez konieczności ponoszenia ogromnych wyrzeczeń, jakie obecnie są podejmowane.
Dziś jest to niezwykle trudne, ponieważ pomoc przeznaczona na te cele jest niezwykle skromna i niewystarczająca w stosunku do wszelkich standardów - należy do najniższych w Unii Europejskiej - a żadna partia polityczna nie potraktowała tej kwestii poważnie, co ma katastrofalne skutki, takie jak możliwe bankructwo systemu ubezpieczeń społecznych.
Zalecałbym, aby rząd hiszpański potraktował kryzys demograficzny na równi z kryzysem gospodarczym, przeprowadził program uświadamiający społeczeństwo i przeznaczył znacznie więcej pieniędzy na promowanie wskaźnika urodzeń i rodziny niż ma to miejsce obecnie. Do tej pory polityka koncentrowała się głównie na górze piramidy (osoby starsze i emeryci); to był błąd: musimy spojrzeć na dół (dzieci i młodzież), skąd nadejdzie rozwiązanie.
Myriam Yeshua: "Wszyscy zdecydowaliśmy się zostać".
Siostra Myriam Yeshua urodziła się w San Juan (Argentyna) w 1983 roku i jest siostrą zakonną Sług Pana i Dziewicy z Matará, żeńskiej gałęzi Instytutu Słowa Wcielonego. Od czterech lat mieszka w Syrii służąc chrześcijańskim studentom uniwersyteckim pośród trudów wojny.
Miguel Pérez Pichel-13 lipca 2016 r.-Czas czytania: 3minuty
Jest to prosty dom w dzielnicy Carabanchel w Madrycie. Siostra Myriam Yeshua wita mnie i po przejściu przez mały ogródek zaprasza do środka domu swojego zgromadzenia, gdzie mieszka od prawie roku. Siedzę w fotelu w salonie. Siada naprzeciwko mnie, czekając na rozpoczęcie rozmowy. Wyciągam magnetofon i pytam ją o zgodę na nagranie rozmowy. "To po to, żebym niczego nie przeoczył, gdy będę to przepisywał".. Uśmiecha się i daje mi pozwolenie. Myriam Yeshua (imię, które przyjęła, kiedy złożyła śluby) mieszka od czterech i pół roku w Syria. Tam był świadkiem cierpienia Syryjczyków w Aleppo, jednym z miast najbardziej dotkniętych wojną.
"Mam dziewięcioro rodzeństwa, a czworo najmłodszych jest zakonnicami".mówi, gdy pytam ją o powołanie. Myriam Yeshua chciała wstąpić do "aspirantury", gdy miała 11 lat. W tym czasie miała dwie siostry zakonne. "Mój ojciec uważał, że jestem za młoda i powiedział mi, żebym najpierw skończyła szkołę średnią, a potem, jeśli naprawdę Bóg mnie wezwie, wstąpiła do klasztoru. Ale po prostu doszłam do tego trudnego wieku dojrzewania, zaczęłam poznawać ludzi, zawierać znajomości... i ta myśl odeszła".. Gdy skończył szkołę średnią, zaczął studiować historię. "Wtedy moja siostra, która jest akurat starsza ode mnie, powiedziała mi, że ona też idzie do klasztoru. To był dla mnie ogromny szok".. Tłumaczy, że od tego momentu zaczęła na nowo myśleć o tym, co czuła jako dziecko. Oczywiście, była to trudna decyzja, "Ale wciąż byłem zachęcany, by dać to "tak" Bogu"..
Po nowicjacie i latach formacji została skierowana do Egiptu. Przez dwa lata mieszkała w Aleksandrii, gdzie studiowała język arabski. Następnie "Biskup obrządku łacińskiego z Aleppo poprosił nas, abyśmy pojechali i odnaleźli Syrię".. W 2008 roku, w wieku 24 lat, przeniosła się do Aleppo wraz z dwiema innymi egipskimi siostrami. Tam rozpoczęli swój apostolat. Trzy siostry objęły opiekę nad katedrą i rezydencją dla studentek. "niektóre z nich były w moim wieku".. Wszystkie dziewczyny były chrześcijankami (w większości prawosławnymi), gdyż w zamyśle biskupa działalność charytatywną należało rozpocząć najpierw w "domu". "Apostolstwo z nimi było bardzo piękne. Jeździliśmy na wycieczki, zapraszaliśmy ich na niedzielne Msze św. i choć byli prawosławni, wielu z nich przychodziło; co wieczór kto chciał odmawiał z nami różaniec, rozmawialiśmy z nim... Trzeba było im pomóc w tych pierwszych trudnych latach z dala od rodziny"..
W 2011 roku rozpoczęła się wojna. Yeshua nigdy nie myślał, że coś takiego może się zdarzyć w Syrii. "Syria była bardzo spokojnym krajem. Muzułmanie mieli wiele szacunku dla chrześcijan. Był tam szacunek, którego często nie znajduję w Europie".mówi. Gdy przemoc zaczęła się szerzyć, przełożeni zakonu zapytali ich, czy chcą pozostać na miejscu: "Wszyscy postanowiliśmy zostać"..
Wśród tych trudności zakonnice starały się kontynuować swój apostolat. "Przed rozpoczęciem wojny normą było, że codziennie na mszę chodziły dwie osoby, czasem więcej. Najwyżej pięć. Ale kiedy zaczęły się walki, to było niesamowite, jak zaczęła rosnąć liczba wiernych, którzy chodzili na codzienną Mszę Świętą, odmawiali różaniec, adorowali Najświętszy Sakrament...".. Siostra Yeshua mówi, że ludzie bardzo cierpieli, "Ale widziałem też imponujące zaufanie do Boga".
Yeshua ubolewa nad niepewnością sytuacji w Aleppo: na żywność praktycznie nie można sobie pozwolić, prąd jest odcięty, gaz trudno zdobyć... "Teraz, gdy jest zima i nie ma ogrzewania, bo nie ma gazu, ludzie rozpalają ogniska wewnątrz swoich domów tym, co uda im się znaleźć. Na placach nie ma już drzew, bo ludzie wycięli je, aby zrobić ogniska do ogrzewania lub gotowania. Nawet z ławek w parkach zostały tylko żelazne konstrukcje, bo ludzie wyrwali też drewniane deski, by wykorzystać je jako opał"..
Ale najbardziej uderza Yeshua to, jak mimo trudności młodzi ludzie walczą o ukończenie studiów lub o udział we Mszy Świętej, "Czasami w bardzo trudnych sytuacjach, bo bombardowania i strzelaniny są ciągłe. Często narażają swoje życie na niebezpieczeństwo. Nie boją się. Wręcz przeciwnie. Ponieważ wiedzą, że są w permanentnym zagrożeniu i że w każdej chwili mogą umrzeć, są stale przygotowani: codziennie chodzą na mszę, często się spowiadają, odmawiają różaniec..."..
Muzułmanie i chrześcijanie. Kiedy ryzykujesz swoje życie, aby uratować życie swojego brata
Nieco ponad miesiąc temu grupa kenijskich muzułmanów uratowała życie swoim chrześcijańskim rodakom. Przykład ten służy do refleksji nad relacjami między muzułmanami a chrześcijanami.
Martyn Drakard-9 lipca 2016 r.-Czas czytania: 3minuty
Poniedziałek 21 grudnia 2015 r. był gorącym dniem. Autobus w drodze do Mandery, w północnej części KeniaKierowca musiał zabrać pasażerów z innego pojazdu, który zepsuł się na tej samej trasie. W pewnym momencie kierowca musiał znacznie zwolnić pojazd ze względu na zły stan drogi (w rzeczywistości była to droga gruntowa). Trasa została poważnie uszkodzona przez ulewne deszcze, które spadły w regionie niedługo wcześniej.
Mieszane
W tym momencie kierowca zobaczył, że zatrzymuje go trzech uzbrojonych mężczyzn stojących na środku drogi. Myślał, że to żołnierze armii, ale szybko zrozumiał swój błąd. Mężczyźni otworzyli do nich ogień i ranili go w nogę. Natychmiast zatrzymał autobus.
Zdając sobie sprawę, że osoby te mogą być członkami Al-Shabaab (grupa terrorystyczna wywodząca się z Somalii powiązana z Państwem Islamskim, która od lat przeprowadza ataki terrorystyczne w Kenii), kierowca i jego towarzysz zaalarmowali pasażerów, wśród których było wielu chrześcijan. W ataku przeprowadzonym 28 grudnia 2014 r. w podobnym miejscu zginęło 28 osób, wszyscy chrześcijanie, którzy nie byli w stanie wyrecytować z pamięci tekstów z Koranu, o co prosili ich terroryści, aby ocalić swoje życie. Teraz obawiali się najgorszego.
Natychmiast pasażerowie zaczęli mieszać się w autobusie, aby ukryć wzajemnie swój status religijny. Muzułmanki oddawały część swoich welonów lub innych ubrań chrześcijankom, aby nie były łatwo rozpoznawalne.
Terroryści, wobec trudności z odróżnieniem wyznawców jednej i drugiej religii, kazali wysiąść z autobusu tym, którzy byli chrześcijanami. Ale żaden z pasażerów nie wstał. Chrześcijanie i muzułmanie byli razem, wymieszani, obok siebie. Terroryści zaczęli się denerwować, bo zwykle w takich autobusach jest eskorta policji. W tym przypadku radiowóz uległ awarii i dlatego był opóźniony. W każdym razie było jasne, że eskortujący pojazd patrol policyjny nie będzie się długo spieszył. Rzeczywiście, krótko po napadzie w oddali słychać było dźwięk zbliżającego się silnika. Terroryści postanowili wtedy odejść, ale nie przed zamordowaniem biednego człowieka, który ze strachu próbował samotnie uciekać.
Akt patriotyzmu
Następnego dnia kenijski prezydent Uhuru Kenyatta pochwalił patriotyzm naszych braci muzułmanów, którzy ryzykowali własne życie, aby chronić życie innych Kenijczyków. Szejk Khalifa, główny imam Kenii, powiedział, że ten odważny czyn pokazał prawdziwe nauki islamu: wszyscy mamy obowiązek dbać o naszych bliźnich.
Przypomina nam to słowa papieża Franciszka wypowiedziane 26 listopada na spotkaniu międzyreligijnym w Nairobi: "Myślę tu o znaczeniu naszego wspólnego przekonania, że Bóg, któremu chcemy służyć, jest Bogiem pokoju. Jego święte imię nie może być nigdy wykorzystywane do usprawiedliwiania nienawiści i przemocy. Wiem, że pamięć o barbarzyńskich atakach na Westgate Mall, Garissa University College i Mandera jest wciąż żywa w państwa umysłach. Zbyt często młodzi ludzie ulegają radykalizacji w imię religii, aby siać niezgodę i strach oraz rozrywać tkankę naszych społeczeństw. Bardzo ważne jest, abyśmy byli uznani za proroków pokoju, budowniczych pokoju, którzy zapraszają innych do życia w pokoju, harmonii i wzajemnym szacunku. Niech Wszechmogący dotknie serc tych, którzy dopuszczają się tej przemocy i obdarzy swoim pokojem nasze rodziny i nasze społeczności"..
W tym konkretnym przypadku nasi bracia i siostry muzułmanie udzielili nam pięknej lekcji. Obyśmy pamiętali o tym, gdy w tym roku miłosierdzia będziemy przyjmować uchodźców lub innych przesiedleńców albo osoby potrzebujące.
Teologia dotyczy wszystkich ludzi w równym stopniu. Nie jest to coś, co powinno interesować tylko księży, ale także świeckich. Studiowanie teologii powinno nas prowadzić do oddania się bliźniemu, do wysłuchania tych, którzy są sami.
9 lipca 2016 r.-Czas czytania: < 1minuta
7 stycznia w Santa Marta papież Franciszek powiedział, że. "Czuję w środku wiele rzeczy, nawet dobre rzeczy, dobre pomysły. Ale jeśli te dobre myśli, te uczucia, nie prowadzą mnie do Boga, który stał się ciałem, nie prowadzą mnie do bliźniego, do brata, to nie należą do Boga"..
Jedynym kryterium poznania teologii, studiowania teologii, jest kryterium Encarnación. Jeśli studiuję, muszę nie tylko dotrzeć do egzaminu końcowego, ale także do mojego bliźniego. Zaczynam od lekcji, od książki, ale jeśli jest to teologia, muszę przyjść, aby wysłuchać tych, którzy są sami, aby zapytać bliźniego, czego potrzebuje. Muszę nauczyć się, że jedyną książką do przeczytania jest twarz ubogiego, skóra człowieka, który potrzebuje ubrania, usta do nakarmienia. Nie odległego człowieka, którego trzeba wspierać pieniędzmi, ale tego, z którym jestem blisko i którego muszę wspierać moim ciałem.
Teologia nie jest tylko sprawą księży: jest sprawą Boga, a więc i człowieka.
Przykładem z tych dni jest doświadczenie Proactiva Open Arms. To ratownicy z Costa Brava - i nie tylko z Costa Brava - którzy zaczęli spacerować po plaży i przyszli, ze śmiercią w sercu, ratować uciekinierów. Wiedzieli, jak być ratownikami i zrobili to: ratownicy dla uciekinierów na wzburzonych wodach. Pierwszych ratowników, którzy przybyli na miejsce było czterech.
Pierwsza "broń", neopren i kamizelki. Teraz jest ich wiele, ludzi różnego rodzaju. Mają łodzie z silnikami zaburtowymi. A pieniądze to jest to, co zebrali. Mają na to czas do marca. Nie mają planu finansowego, ale ręce, które zebrały z wody 115 tys. ludzi, nie boją się, że nie umieją zbierać pieniędzy.
Kolumna Niepokalanego Poczęcia wraca na praski Stary Rynek
Stolica Czech zastąpi pomnik Niepokalanego Poczęcia na Rynku Staromiejskim, gdzie stał od 1650 roku aż do zburzenia przez niekontrolowane osoby w 1918 roku.
Źle rozumiany sekularyzm doprowadził wiele tradycyjnie chrześcijańskich krajów Europy Zachodniej do usunięcia symboli religijnych ze szkół, ulic, a nawet z nazw ich świąt, jak w przypadku pomnika Niepokalanego Poczęcia w Pradze, gdzie stał od 1650 roku aż do jego upadku przez niekontrolowane grupy w 1918 roku; podczas gdy w Europie Wschodniej, która dwadzieścia pięć lat temu wyłoniła się z komunistycznych dyktatur, symbole te powróciły do przestrzeni publicznej.
Wschodnie płuca Europy, jak je nazywano Święty Jan Paweł II do krajów, które znalazły się pod sowiecką orbitą Moskwy, teraz kieruje swój wzrok na elementy wspólnej kultury judeochrześcijańskiej.
W Republice Czeskiej proces restytucji mienia przejętego od Kościoła katolickiego i innych wyznań religijnych w okresie reżimu komunistycznego (1948-1989) również wszedł w fazę końcową.
Najnowsza ustawa restytucyjna, uchwalona w 2012 r., rozwiązuje więc kwestię pożądanej niezależności finansowej diecezji i związków wyznaniowych, tak aby mogły one prowadzić swoje sprawy bez ingerencji, w przeciwieństwie do tego, co miało miejsce do tej pory, przy systemie finansowania odziedziczonym po totalitarnej przeszłości.
Nie umniejsza to faktu, że dziś państwo nadal przeznacza znaczne środki na ochronę dziedzictwa, które ma w dużej mierze charakter religijny i przynosi kasie państwowej znaczne dochody z turystyki.
Ale zdarzają się też sytuacje kuriozalne, takie jak inicjatywy obywatelskie, które nie mają instytucjonalnego wsparcia ze strony Kościoła czy państwa, a utrzymują się jedynie dzięki powszechnemu zapałowi, próbując przywrócić na swoje miejsce pomniki religijne, które zostały przemieszczone lub zniszczone w wyniku nienawiści sekciarskiej.
Chodzi o to, że wraz z powrotem tych zabytków do miejsca, dla którego zostały pomyślane, przestrzenie publiczne odzyskają swój pierwotny smak, biorąc pod uwagę kryteria architektoniczne, estetyczne, historyczne i kulturowe.
Kolumna Niepokalanego Poczęcia
Jedną z tych inicjatyw jest powrót kolumny Niepokalanego Poczęcia do kościoła św. Rynek Starego Miasta w PradzeZnajdował się tam od 1650 roku, krótko po podpisaniu traktatu westfalskiego, który zakończył wojnę trzydziestoletnią.
Według Jana Royta, historyka sztuki i rektora Uniwersytetu Karola w Pradze, kolumna była symbolem tego europejskiego pokoju, a część miasta na prawym brzegu rzeki chciała okazać Matce Bożej wdzięczność za to, że wyszła z wojny bez szwanku.
Obraz, wykonany przez J.J. Bendla, był w tym czasie pierwszą barokową rzeźbą w piaskowcu i "otworzył drogę do wielkiego rozwoju sztuki rzeźbiarskiej".wyjaśnia Jan Bradna, akademicki rzeźbiarz i konserwator zabytków.
Pomnik został zburzony 3 listopada 1918 roku, kilka dni po proklamowaniu Republiki Czechosłowackiej. Od tego czasu podjęto cztery próby zastąpienia go, z których ostatnia, popierana przez Towarzystwo Odnowy Kolumny Maryjnej utworzona w 1990 roku, jest o krok od osiągnięcia swojego celu. Podczas gdy po aksamitnej rewolucji, która otworzyła drzwi do demokracji w Czechosłowacji, wydawało się to niemożliwe, stało się rzeczywistością.
Odliczanie do powrotu posągu na pamiętny teren wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO dopiero się rozpoczęło. I robi to bez żadnego udziału państwa, ponieważ Towarzystwo Odnowy Kolumny Maryjnej zebrał wystarczającą ilość datków.
Praga jest specyficzna
Wraz z powrotem swobód w środkowoeuropejskim kraju kolumny Niepokalanowa wróciły już na swoje miejsce w dużych miastach, takich jak Ostrawa i Czeskie Budziejowice, oraz w mniejszych, jak Kykhov, Turnov, Sokolov i Chodov.
Praga jest szczególnym przypadkiem, gdyż obalenie kolumny przez niekontrolowaną grupę w 1918 r. stało się symbolem emancypacji Czechosłowacji od monarchii Habsburgów, która była ściśle związana z Kościołem katolickim.
Z tego powodu Kościół rzymski nie był dobrze postrzegany przez architektów nowego państwa, na czele z politykiem i filozofem T.G. Masarykiem, który zachęcał do stworzenia narodowego Kościoła czechosłowackiego o orientacji protestanckiej.
Od dramatycznego zdarzenia minęło już prawie sto lat i po wielu perypetiach wszystko wskazuje na to, że dokładna replika pomnika wróci do równowagi na placu.
W 1915 roku na jednym końcu wzniesiono zespół architektoniczny ku czci reformatora Jana Husa (1369-1415), wielkiego czciciela Madonny, a wśród ekspertów panuje zgoda, że brakuje oryginalnego kontrapunktu na drugim końcu.
"Wolę wyrazić powściągliwość, aby uniknąć kontrataku, ale dzień 'D' jest tuż za rogiem. Nie ma żadnego czynnika politycznego, który mógłby temu zapobiec i jest to obecnie sprawa administracyjna, która dotyczy Biura Budowy".Jan Wolf, radny miejski odpowiedzialny za kulturę, ochronę dziedzictwa i turystykę, powiedział PALABRA.
Wolf powiedział to po wynikach najnowszych badań archeologicznych, przeprowadzonych w grudniu, które stwierdziły, że teren nadaje się do utrzymania ciężaru zespołu rzeźb.
Tym samym usunięto ostatnią przeszkodę postawioną przez Biuro Dziedzictwa Historycznego i akta przechodzą teraz do Biura Budowy Urzędu Miasta Dzielnicy 1.
Jeśli jego słowa się spełnią, cień kolumny zbiegnie się w południe - z pięciominutowym opóźnieniem - z południkiem praskim: był to, od czasu jego zainstalowania w 1650 r., system pomiaru czasu w Pradze.
Przyczyny
Oprócz względów architektonicznych i estetycznych istnieją inne, głębsze powody, które mogą służyć jako przypomnienie o tożsamości narodu.
"Kolumna Niepokalanego Poczęcia jest moralnym punktem odniesienia, z którego narodziła się Europa".Wolf, dla którego pomnik jest przypomnieniem o judeochrześcijańskich korzeniach cywilizacji, powiedział.
W centrum kolumny znajduje się Żydówka Maria, otoczona kohortą aniołów, odzwierciedlających sceny z Księgi Apokalipsy, ostatniej księgi Biblii, w której Bóg objawia się człowiekowi i która obok Tradycji Apostolskiej stanowi jedno z repozytoriów wiary chrześcijańskiej.
Dla Wilka, w dniach jego budowy kolumna odzwierciedlała także "jedność Europydla Pragi było "międzynarodowe skrzyżowanie z ludźmi przybywającymi z daleka, aby odbudować kraj zniszczony przez wojnę trzydziestoletnią.
Patrząc z bardziej współczesnej perspektywy, praski radny podkreślił, że kolumna służy jako kontrapunkt dla świata muzułmańskiego, w obecnym kontekście przemocy i terroryzmu prowadzonego przez Państwo Islamskie. "Coś, z czego możemy być dumni".Na zakończenie chrześcijańsko-demokratyczny polityk odwołuje się do macierzyńskiego i gościnnego wzorca reprezentowanego przez Maryję Dziewicę.
Dodał, że może ona służyć m.in. "opór przeciwko ateizmowi i coś, co pomaga nawrócić się na dobro, na którym opierała się Europa"..
Nie zawsze było to zrozumiałe dla przeciwników projektu, którzy uważają go, według słów Wolfa, za "potwierdzenie supremacji katolickiej, jako kolejny pokaz zwykłej pychy"..
Wydaje się, że ta przeszkoda została niedawno pokonana w wyniku porozumienia między arcybiskupem Pragi Dominikiem Duką a przedstawicielami husytów i ewangelików, w ramach obchodów 6. rocznicy śmierci reformatora Jana Husa.
Systemy robotyczne zintegrowane z układem nerwowym człowieka, ekstremalne ulepszenia ciała czy komputery zdolne do podejmowania autonomicznych decyzji - czy dzisiejsza ludzkość nie ulega pokusie nowego Babelu? Czy te zdobycze technologiczne są nieludzkie, czy też stanowią część boskiego mandatu do dominacji nad ziemią? Na te pytania odpowiada obecnie nowa nauka - technoetyka.
José María Galván-9 lipca 2016 r.-Czas czytania: 10minuty
Jeśli do tej pory technologia pozostawała w pewnym stopniu zewnętrzna w stosunku do człowieka, dziś już tak nie jest; jest w nas. Nano- i biotechnologie, systemy robotyczne są zintegrowane z układem nerwowym poprzez interfejsy neuronowe, przeniknęły do najgłębszych mechanizmów istoty ludzkiej i głęboko zmieniają sposób, w jaki żyjemy na świecie oraz sposób, w jaki wchodzimy w interakcje z innymi i z samym sobą.
Nawet jeśli maszyna pozostaje zewnętrzna wobec człowieka, jej obecny rozwój jest w stanie zdeterminować ludzkie życie głębiej niż kiedykolwiek wcześniej: wystarczy pomyśleć o obecności maszyn podobnych do nas, czy to pod względem wyglądu (robotyka humanoidalna), czy zdolności do autonomicznego podejmowania decyzji, czy też o zmianach społeczno-gospodarczych, jakie wywoła np. masowe wprowadzenie druku 3D (w trzech wymiarach). I kluczowe pytanie: czy to wszystko jest czymś negatywnym, antyludzkim, czy też możemy żyć w wieku technologii z nadzieją?
W tym globalnym środowisku, które jest w coraz większym stopniu uwarunkowane przez maszyny, wydaje się logiczne, że zadaje się wiele nowych pytań, na które nie jest łatwo odpowiedzieć, i że zaczynamy mówić o "technoetyce" jako sposobie na znalezienie odpowiedzi dającej nadzieję. W rzeczywistości różne gremia w świecie technologii, kultury i polityki coraz bardziej naciskają na ponowne odkrycie etycznego wymiaru technologii.
Rodzi się nowa nauka
Termin "technoetyka" narodził się dawno temu, w grudniu 1974 roku, podczas "International Symposium on Ethics in an Age of Pervasive Technology", które odbyło się w prestiżowym Izraelski Instytut Technologii (Technion) w Hajfie. Podczas tego spotkania Mario Bunge, argentyński filozof, który wykładał na Technionie w Hajfie. Uniwersytet McGill z Montrealu (Kanada), po raz pierwszy użył tego terminu w interwencji zatytułowanej "Toward a Technoethicsktóry został następnie opublikowany w "Monist w 1977 roku.
Słowo to narodziło się zatem zaledwie cztery lata po słowie "bioetykaFilm nie odniósł takiego samego sukcesu i praktycznie zniknął z mapy kulturalnej, aż pojawił się ponownie na początku XXI wieku.
Być może winę za to ponosi sam autor. Na tej konferencji Bunge wygłosił stwierdzenia, które w tamtym czasie stanowiły wielki postęp, jak np. deklaracja, że inżynier lub technolog ma obowiązek zmierzyć się z pytaniami etycznymi, które niosą ze sobą jego działania w pierwszej osobie, bez próby przerzucania ich na menedżerów lub polityków. W tamtych czasach inżynier był postrzegany jako rodzaj "wyspecjalizowanego pracownika", zdolnego do zrobienia tego, o co poprosiła go firma lub polityk, ale bez możliwości decydowania o tym, co należy, a czego nie należy robić, czy jest to dobre rozwiązanie.
Ale formuła, którą znalazł Bunge, by nadać tę etyczną wartość akcji technicznej, wszystko zepsuła. Jako myśliciel przesiąknięty nowoczesnością, o skłonnościach materialistycznych i dobry znawca rodzącej się technologii, uważał zapewne, że z etycznego punktu widzenia można zaufać maszynie, kierowanej przez naukę i algorytmy komputerowe, znacznie bardziej niż osobie ludzkiej (dla nowoczesnego człowieka, z funkcjonalnego punktu widzenia, człowiek jest rozczarowujący). Dlatego Bunge zakończył swoje wystąpienie podkreślając, że uczciwe i skuteczne postępowanie wymaga remontu, remontu etyki, bo musi zależeć od technologii, a nie od zawodnej ludzkiej wolności.
Stanowisko Bunge'a przypomina stanowisko przedhipokratejskich lekarzy Asklepiadów: ich nauka zależała tylko od świętych ksiąg; to, co w nich zapisano, było tym, czym się kierowali; etyczne konsekwencje ich działań nie należały do lekarzy, lecz do bogów, którzy jako jedyni odpowiadali za życie lub śmierć pacjenta. W technoetyce nowoczesności starożytnych bogów zastąpiła nauka, która kieruje wszystkimi sumieniami. Problem tylko w tym, że dziś przewodnikiem wszystkich nauk jest z kolei gospodarka; dlatego jeśli coś jest dobre dla gospodarki, to jest dobre moralnie i odwrotnie. Oczywiście mamy tu do czynienia z gospodarką skoncentrowaną na produkcji bogactwa, a nie na osobie, jak sugeruje semantyczne pochodzenie słowa i jak przypomniał Franciszek w Laudato si.
W służbie jednostki
Hipokrates zrywa z tradycją asclepiadea i czyni medycynę prawdziwą nauką: niszczy święte księgi i zaczyna badać objawy i eksperymentować ze skutecznością leków. Od czasów Hipokratesa leczenie lub zabijanie zależy od nauki i umiejętności technicznych lekarza, który jest zatem etycznie zaangażowany w pierwszą osobę: dlatego lekarz przysięga, że będzie wykorzystywał swoją naukę tylko dla dobra ludzkości. Nauka i technika Hipokratesa służą człowiekowi.
Uważam, że aby mieć nadzieję w dzisiejszej cywilizacji technologicznej, musimy na nowo odkryć prawdziwy sens nauki i jej ukierunkowanie na ogólne dobro człowieka, a nie tylko jej funkcje. W tym sensie technoetyka musi być pojmowana w kluczu przeciwnym do klucza Bunge'a: technoetyka musi być obszarem interdyscyplinarnego dialogu technologów i etyków, prowadzącego do wypracowania korpusu wiedzy i etycznego układu odniesienia, dzięki któremu osiągnięcia techniki mogą stać się centralnym elementem w osiąganiu teleologicznej doskonałości człowieka. Zakłada to nie tylko afirmację pozytywnego antropologicznego charakteru technologii, ale także umiejscowienie kresu osoby w czymś, co wykracza poza samą technologię.
Babel a Pięćdziesiątnica
Najbardziej klasycznym przykładem immanentnego finalizmu technologii jest biblijna Wieża Babel. W tym epizodzie ludzie myślą, że aby dotrzeć do nieba, należy zbudować bardzo wysoką wieżę, nie zdając sobie sprawy, że ich próba doprowadzi ich do układania cegieł jedna na drugiej przez całą wieczność: coś w rodzaju mitu Syzyfa w wersji murarskiej. Babel jest symbolem techniki nowoczesności: to nie przypadek, że w filmie Metropolia"Miasto technicznej szczęśliwości" Fritza Langa (1927) obraca się wokół wieży zwanej "New Babel".
Człowiek z Babel traci zdolność symboliczną: sprowadzony do immanentnej ostateczności, potrafi się świetnie porozumiewać, ale traci ludzki język, jest niezdolny do dialogu. Jego kara, pomieszanie języków, nie jest dowolna: jest tym, co mu się należy za to, co zrobił. Dopiero gdy Duch Logosu zostanie mu ponownie udzielony (Pięćdziesiątnica), będzie zdolny do prawdziwego dialogu ze wszystkimi ludźmi, ponad różnorodnością języków. Przeciwstawna paralela między Babel i Pięćdziesiątnicą jest kluczem do nadziei współczesnej technologii.
Człowiek współczesny, który jest człowiekiem Neo-Babla, albo szczęśliwym Syzyfem Camusa, albo niezmordowaną mrówką Leonarda Polo..., nie może osiągnąć szczęścia. Nowoczesność jest martwa, ustępując miejsca ponowoczesności, nie tylko dlatego, że jest już powszechną pewnością - i to nie tylko przewidywaną przez wielkich proroków kryzysu nowoczesności: Dostojewskiego, Nietzschego, Musila... - że rozwój technonaukowy nigdy nie zdoła odpowiedzieć na wielkie tajemnice człowieka: ból, winę, śmierć... Pełnej ludzkiej egzystencji nigdy nie osiągnie się przez dodanie więcej czasu. Pamiętajmy, że dla św. Tomasza piekło nie jest prawdziwą wiecznością, ale jedynie większą ilością czasu, czasem nieokreślonym, tykaniem, które nigdy się nie kończy (por. Summa TheologiaeI q. 10, a. 4 ad 2um).
Technologia wygrała bitwę
Dlatego koniec nowoczesności zbiegł się z ogromną nieufnością wobec technologii, która jest postrzegana jako wróg. Została ona zwalczona w wielkiej wojnie kulturowej: filozofowie tacy jak Heidegger i Husserl,... hipisthe New AgeWiele ze sztuki (niewiarygodne!: "sztuka" po grecku to "sztuka", "sztuka" po grecku to "sztuka", "sztuka" po grecku to "sztuka".teknéŁacińskie określenie "technika" to "ars"), a literatura walczyła z technologią... i przegrała.
Co ciekawe, technologia wygrała bitwę kulturową. Jak powiedziano na początku, zajmuje ona obecnie centralne miejsce nie tylko w społeczeństwie, ale także w jednostce. I zwyciężyła nie tylko dlatego, że narzuciła się ze swoimi osiągnięciami, ale z innego, bardziej radykalnego powodu: redukcja ludzkiego rozumu do eksperymentalnej racjonalności naukowej ograniczyła dostęp do rzeczywistości do znajomości jej praw fizycznych, chemicznych, biologicznych, psychicznych...
Ostatecznie fundamentalny model daje fizyka, która jest nowoczesną "miarą wszechrzeczy", podobnie jak człowiek witruwiański we florenckim renesansie: wtedy wszystko rozumiano z antropologii, a w nowoczesności wszystko rozumie się z fizyki (jak nie myśleć o. a priori Kanty czystego rozumu?).
Problem w tym, że wszystko to zmierza w kierunku paradygmatu dominacji: poznać prawa rzeczywistości, by móc ją sobie podporządkować. Nowoczesność przyniosła więc kryzys ekologiczny: zniszczenie tak wielu zasobów, wzrost luka między bogatymi i biednymi krajami...
Zasadniczo problem polega na tym, że nowoczesność, jak powiedział Scheffczcyk, zastąpiła Boga nauką, a religię techniką. We współczesnym paradygmacie technologia kończy się jako narzędzie nauki, odwracając relację, która zawsze była odwrotna. A człowiek postmodernistyczny zbuntował się przeciwko temu: kto wie więcej o róży: botanik czy poeta? Dlatego też technologia wygrała bitwę, a nawet ci, którzy nadal atakują technologię, robią to za pomocą niezliczonych sztuczek technologicznych i rozpowszechniają swoje idee za pomocą najbardziej wyrafinowanego osiągnięcia technologii komunikacyjnej: Internetu.
Identyfikacja z maszyną
Co zrobić w obliczu tego paradoksu: czy technika, która wygrała bitwę kulturową, to stonowana i brutalna technika nowoczesności, czy też skoncentrowana na człowieku technika kultury klasycznej i włoskiego renesansu?
Odpowiedzi na to pytanie nie może udzielić sama technika, bo ona sama nie determinuje się do żadnego celu, jest zawsze postępem ku nowym osiągnięciom. Zawsze jest to postęp w kierunku nowych osiągnięć. Nakaz do końca daje osoba. W pewnym sensie współczesny człowiek wolał wyrzec się celu (co jest jak wyrzeczenie się wolności), aby utożsamić się z maszyną i w ten sposób uczestniczyć w jej licznych funkcjonalnych zaletach. W obliczu kryzysu nowoczesności ci, którzy nie chcą wyrzec się tego sposobu widzenia, nie mają innego wyjścia, jak uciekać do przodu, jeszcze bardziej redukując osobę do maszyny: to droga transhumanistów czy posthumanistów, którzy nie są postmodernistami, lecz "tardomodernistami" (takiej terminologii użył Pierpaolo Donati, która jest bardzo trafna). Dla nich klucz do człowieka leży w odzyskaniu radykalnej kartezjańskiej dychotomii między res cogitans (umysł, inteligencja) i res extensa (ciała, materia), tak że res cogitans może istnieć w każdym res extensazarówno biologicznych, jak i sztucznych.
Posthumaniści postrzegają ciało ludzkie jako coś, z czego, jeśli jest to konieczne lub pożądane, można zrezygnować lub poddać je ekstremalnym i arbitralnym modyfikacjom. Stanowisko to nie różni się od tego, które można znaleźć w wielu aspektach kultury późnej nowoczesności, postrzegającej ciało jako zwykły instrument, który możemy modyfikować, aby poprawić jego działanie: protezy i modyfikacje, które sprawiają, że jest ono bardziej atrakcyjne seksualnie lub bardziej odpowiednie do osiągania pewnych wyników zawodowych lub sportowych, lub które mogą uczynić ciało ludzkie ciałem markowym, "...".markowe ciało"(Campbell). Ciekawe, że w tym samym roku, w którym Pistorius dostał pozwolenie na start w "normalnej" olimpiadzie, jedno z najbardziej znanych międzynarodowych czasopism bioetycznych opublikowało artykuł, w którym stwierdzono, że nie ma moralnych powodów, aby zapobiegać dobrowolnym okaleczeniom lub ekstremalnym modyfikacjom ciała (Scharmme w Bioetyka2008); jeśli zrobotyzowana proteza nogi może doprowadzić mnie do sportowej chwały lepiej niż moja naturalna, to dlaczego jej nie zastąpić? Wtedy w finałach olimpiady w 2022 roku uczestniczyliby tylko amputanci.
Główne zasady technoetyczne
Można by pomyśleć, że postęp, który umożliwia takie rzeczy, nie ma sensu. Z drugiej strony warto powiedzieć, że nie można zrezygnować z postępu technologicznego, który jest prawdziwym osiągnięciem ludzkiego ducha.
Jest jednak jasne, że coś musi się zmienić. Propozycja nowej technoetyki polega na tym, że musimy zmienić współczesny paradygmat, który potwierdza prymat nauki nad techniką i oddziela ją od wolności, na nowy model, w którym technika ponownie staje się działalnością duchową, wybitnym produktem ducha w jego relacji z materią. Zasadniczo chodzi o ponowne odkrycie antropologicznej wartości ciała, którym jesteśmy.
Klucz do prawdziwego znaczenia techniki leży w odkryciu jej roli w relacyjnym bycie osoby, opisanym już przez Arystotelesa jako teleologiczny element ludzkiego szczęścia ("nikt nie chciałby żyć bez przyjaciół".). W naszych postmodernistycznych czasach podkreśla to konieczność przezwyciężenia paradygmatu mistrzostwa przez nowy paradygmat relacyjny. Osoba, która realizuje się w relacji międzyosobowej, dzieląc się celami intencjonalnymi intelektu i woli, wie, że istotowa jedność duszy i ciała nie może wykonać tego zadania bez przyjęcia jej materialnego wymiaru. Współdziałanie z materią (pracą ludzką) w celu pełnego włączenia jej w dialog międzyludzki jest ostatecznym powodem istnienia techniki.
Konieczne jest zastąpienie uprzedmiotawiającej i dominującej technonauki, która podporządkowuje technikę roli drugorzędnej, nową koncepcją nauki otwartej na autentyczną prawdę o człowieku i świadomej, że nie jest w stanie dojść do tej prawdy, ale zdolnej oddać się w jej służbę poprzez technikę. Można zatem powiedzieć, jako pierwsze twierdzenie technoetyki, że technologia ma za swój przedmiot wzrost zdolności relacyjnej osoby. Z tego możemy wywnioskować drugie twierdzenie: nauka eksperymentalna staje się humanizowana lub uduchowiona, gdy staje się technologią, ponieważ dociera do osoby. A jeśli te dwa twierdzenia są spełnione, można postulować trzecie: autentyczny rozwój technologii prowadzi do wywyższenia osoby, tak że artefakt technologiczny, maszyna, która gdy się rodzi, zwykle jest nieporęczna, w końcu zostaje zintegrowana i uznana za oczywistą. Im doskonalsza jest maszyna, tym bardziej ukryta jest za nią osoba ludzka, za jej zadaniem i prawdziwym celem.
Naturalnie sztuczne
Kryzys współczesnej kultury doprowadził nas do ustanowienia swoistego aksjomatu, według którego to, co naturalne, jest dobre, a to, co sztuczne, jest złe. Prawda jest dokładnie odwrotna. W naturze ludzkiej nie ma opozycji między naturalnym a sztucznym: jesteśmy "naturalnie sztuczni". Kto odważy się powiedzieć, że krótkowidz jest mniej naturalny w okularach niż bez nich? Właściwy pogląd na technologię powinien prowadzić do postrzegania elementu sztucznego jako produktu swobodnej interakcji osoby z rzeczywistością materialną, a więc jako czegoś, co tworzy dialog. Z jednej strony byłyby artefakty (maszyny), które są zwykłymi utensyliami lub wyewoluowanymi mechanizmami wspomagającymi życie człowieka (protezy robotyczne, neuroprotezy...), a z drugiej strony artefakty, które zwiększają możliwości symboliczne osoby (technologie komunikacyjne i informacyjne).
Te ogólne zasady, które wyłożyłem, ale których nie rozwinąłem dostatecznie z powodu logicznego braku miejsca, mogą służyć jako przewodnik do oceny z etycznego punktu widzenia, kiedy nowa technologia służy osobie, a kiedy nie. Najbardziej rozwinięte systemy robotyczne mogą już być połączone z układem nerwowym istot żywych, tworząc synergię między maszyną a człowiekiem, która może prowadzić nie tylko do naprawy utraconych funkcji, ale także do zwiększenia innych do niewyobrażalnych granic. To samo można powiedzieć o neuroprotezach.
Robotyka humanoidalna może umożliwić symboliczne manifestacje, o których jeszcze niedawno sztuka nie mogła marzyć. Nowe technologie służą wolności. Oznacza to, że mogą one iść także wbrew człowieczeństwu: system robotyczny może warunkować fizyczne działanie człowieka wbrew jego woli, neuroproteza może zniewolić istotę osobową. Stąd tak ważny jest powrót do etycznego klucza twórczości technicznej, który zawsze pozwoli odkryć osobę stojącą za maszyną. Gdy kontemplujemy Kaplicę Sykstyńską, materia fresku stawia nas w dialogu z Michałem Aniołem; gdy zetkniemy się z humanoidem, będziemy w dialogu z inżynierem, który go stworzył.
AutorJosé María Galván
Profesor teologii moralnej na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża i ekspert w dziedzinie technoetyki
Mauro Piacenza: "Dostępność do spowiedzi jest priorytetem".
Papież Franciszek mianował w 2013 roku kardynała Mauro Piacenza (Genua, 1944) wyższym penitencjarzem Stolicy Apostolskiej. Wcześniej był podsekretarzem, sekretarzem i prefektem Kongregacji ds. Duchowieństwa. Jest więc właściwą osobą, by mówić o tym, jak wzmocnić praktykę spowiedzi sakramentalnej w tym Roku Miłosierdzia.
Henry Carlier-9 lipca 2016 r.-Czas czytania: 8minuty
Papież Franciszek przypomniał o tym w swojej ostatniej książce-wywiadzie Imię Boga to miłosierdzieNajważniejszym doświadczeniem, jakie wierzący powinien mieć na tym świecie, jest Jubileuszowy Rok Miłosierdzia jest "Pozwól Jezusowi spotkać się z tobą, podchodząc z ufnością do konfesjonału". O tym, jak kapłani i świeccy mogą przyczynić się do rozwoju praktyki spowiedzi, rozmawialiśmy z obecnym Penitencjarzem Większym Stolicy Apostolskiej.
W Roku Miłosierdzia centralne znaczenie dla wiernych będzie miało zwrócenie się do konkretnego sakramentu Bożego miłosierdzia - spowiedzi. Czy nie powinniśmy jednak zagłębić się w ideę przebaczenia, rzeczywistość grzechu i konieczne pojednanie z naszymi braćmi i siostrami?
-Z pewnością zasadniczą kwestią w Jubileuszu jest zawsze "nawrócenie" i dlatego protagonistą jest sakramentalna spowiedź. Dla nas, pielgrzymów na tym świecie i grzeszników, dyskurs o miłosierdziu byłby daremny, gdyby nie prowadził do spowiedzi, przez którą płyną świeże i regenerujące wody Bożego miłosierdzia.
My wszyscy, duszpasterze, powinniśmy okazywać miłość pasterską w sposób wybitny przez wielkoduszną gotowość do słuchania spowiedzi, przez zachęcanie do przyjmowania wiernych i przez to, że sami jesteśmy gorliwymi pokutnikami. Wychowanie do dobrej spowiedzi rozpoczyna się od formowania sumień dzieci w ramach przygotowania do pierwszej Komunii Świętej.
Wszędzie tam, gdzie występuje kryzys w częstotliwości korzystania z tego podstawowego sakramentu, trzeba powiedzieć, że kryzys jest "in capite", w głowie; jest to kryzys wiary. Aby przystąpić do spowiedzi konieczne jest poczucie grzechu, ponieważ pierwszym sposobem przeciwstawienia się złu jest jego rozpoznanie i nazwanie po imieniu: "grzech".
Patrząc na krucyfiks, można dostrzec, czym jest grzech i czym jest miłość. Ale takie spojrzenie wymaga wewnętrznej ciszy, szczerości z samym sobą, pozbycia się z góry przyjętych idei i uprzedzeń, utartych schematów, które, wdychając je przez powietrze, stopniowo osadziły się w nas przez osmozę.
Przekroczenie Drzwi Świętych, koniec podróży czy pielgrzymki, ma swój "logiczny" koniec w pojednaniu. I to jest warunek zyskania odpustu jubileuszowego.
-Normalnie przybywa się na próg Drzwi Świętych po pielgrzymce, długiej lub krótkiej. Przygotowuje ducha do podróży, podczas której przypomina się o pielgrzymującym w czasie charakterze Kościoła, a także pozwala zrozumieć sens własnego życia. Podczas pielgrzymki medytujemy, modlimy się, prowadzimy dialog z Panem miłosierdzia, robimy rachunek sumienia, prosimy o łaskę nawrócenia. Między innymi uświadamia nam to również nieuchronny wymiar wspólnotowy i pozwala zrozumieć, że pojednanie z Bogiem oznacza również pojednanie z naszymi braćmi i siostrami, co jest konsekwencją pierwszego.
I przechodzi się przez Bramę, która symbolizuje samego Zbawiciela, która jest prawdziwą bramą, przez którą wchodzi się do świętej owczarni Boga. Nie chodzi bowiem o zwykłe spełnienie jakiegoś obrzędu, ceremonii; wymaga to skruchy serca, odwrócenia się od grzechu, nawet powszedniego, wyznania wiary, modlitwy w intencjach Najwyższego Papieża, a następnie sakramentalnej spowiedzi i komunii eucharystycznej.
Jakie są główne powody, dla których praktyka spowiedzi zmniejszyła się w ostatnich dziesięcioleciach?
Przede wszystkim musimy wziąć pod uwagę ogólny kontekst społeczny i tak zwane "wyzwania", na które nie zawsze potrafiliśmy dać właściwą i terminową odpowiedź.
Inne istotne przyczyny mają swoje korzenie, moim zdaniem, w kryzysie wiary, który z kolei w dużej mierze wynika ze słabych teologicznie działań duszpasterskich. Stąd stopniowa utrata poczucia grzechu i horyzontu życia wiecznego. Być może zbyt wiele działań duszpasterskich było prowadzonych w oparciu o hasła i intelektualizm, a to oddaliło spowiedników i penitentów od konfesjonału.
Jak można było odzyskać praktykę spowiedzi?
-Jest to pytanie o ogólne ramy duszpasterstwa. Warto pamiętać, że duszpasterstwo jest najszlachetniejszą z trosk Kościoła, ale jeśli ma być realistyczne i skuteczne, musi pozostawić wolne ręce Duchowi Świętemu, dzięki któremu ma się realizować praktyczne przełożenie autentycznej doktryny. Tylko w ten sposób można mieć pewność, że dzieło jest dziełem Dobrego Pasterza.
Kiedy istnieje ta gwarancja, wtedy może mieć miejsce najbardziej owocna i zdrowa twórczość, uwzględniająca miejsca, środowiska, kultury, wiek, kategorie, zdolności itd. ale zawsze na bazie jedności wiary.
Z Rzymu będziesz miał bardzo ubogacający przegląd. Czy uważasz, że czas spędzany przez księży w konfesjonale jest wystarczający?
- Ogólnie rzecz biorąc, poświęcony czas jest z pewnością skąpy. Jest zbyt duża tendencja do robienia tysięcy rzeczy, tysięcy czynności. Ważne jest natomiast pojednanie człowieka z Bogiem i z bliźnim; promowanie pokoju sumienia, a więc pokoju rodzinnego i społecznego; zwalczanie korupcji; zachęcanie do częstego przyjmowania Komunii Świętej z właściwą - a więc owocną - dyspozycją.
W wielu miejscach kapłanów jest mało w stosunku do potrzeb ewangelizacji, ale właśnie z tego powodu trzeba wybrać odpowiednie priorytety, a wśród nich uprzywilejowane miejsce zajmuje dostępność do spowiedzi.
W jaki sposób kapłani mogą być lepszymi spowiednikami i o jaki wysiłek i chęć proszeni są w tym Roku?
-W związku z tym pragnę zwrócić uwagę, że życie duchowe i duszpasterskie kapłana, podobnie jak jego braci świeckich i zakonnych, zależy od jakości i żarliwości wytrwałej i sumiennej osobistej praktyki sakramentu pokuty. U księdza, który rzadko lub źle przystępuje do spowiedzi, wkrótce ucierpiałoby jego bycie księdzem i jego działanie jako kapłana, a także wspólnota, której jest duszpasterzem.
Pozwalając sobie na przebaczenie, człowiek uczy się także przebaczać innym. Ten Rok Miłosierdzia może być także opatrznościowy w prowadzeniu seminarzystów do bycia dobrymi spowiednikami oraz w promowaniu programów duszpasterskich: wprowadzanie w życie w diecezjach mądrych inicjatyw, takich jak podawanie do wiadomości harmonogramów spowiedzi; współpraca w każdej dziedzinie duszpasterskiej; promowanie, zwłaszcza w okresie Wielkiego Postu i Adwentu, wspólnotowych celebracji pokutnych z osobistą spowiedzią i rozgrzeszeniem; zwracanie uwagi na to, by harmonogramy były bardziej dostosowane do różnych kategorii osób.
W tym Roku Papież udzielił wszystkim kapłanom fakultetu rozgrzeszania z cenzury ekskomuniki za grzech aborcji. Jak powinien zachować się kapłan w tych szczególnych przypadkach?
-W tym punkcie należy wyjaśnić idee, ponieważ w opinii publicznej panuje duże zamieszanie.
Rozgrzeszenie za grzech aborcji nie jest zarezerwowane dla papieża, lecz dla biskupa (por. kanon 134.1), który może je przekazać innym podmiotom oraz penitencjarzowi diecezjalnemu (por. kanon 508.1), kapelanom w miejscach, w których sprawuje posługę, w więzieniach i na podróżach morskich (por. kanon 566.2). Kapłani należący do zakonów żebrzących (franciszkanie, dominikanie itp.) również korzystają z tego fakultetu. Upoważnieni są do tego także wszyscy kapłani, indyferentnie w przypadkach niebezpieczeństwa śmierci (por. kan. 976). W wielu diecezjach ten fakultet jest przyznawany wszystkim proboszczom; w innych - wszystkim kapłanom w okresie Adwentu i Wielkiego Postu; w jeszcze innych - wszystkim kapłanom, jeśli widzą poważny dyskomfort u spowiednika, w przypadku braku rozgrzeszenia.
W każdym razie dobrze jest też wiedzieć, że penitent nie podlega ekskomunice, jeśli przestępstwo aborcji zostało popełnione przed ukończeniem 18 roku życia, jeśli nie wiedział, że z takim grzechem wiąże się kara, jeśli jego umysł nie był w pełni jasny lub jeśli jego wola nie była w pełni wolna (pomyśl o poważnym strachu lub braku rozsądku).
W każdym razie jest oczywiste, że spowiednik będzie wiedział, jak przyjąć z życzliwością, jak słuchać, jak pocieszać, jak kierować ku szacunkowi dla życia, jak otwierać horyzonty skruchy, postanowień na przyszłość i radości w smakowaniu przebaczenia, miłosierdzia Boga. Na tym horyzoncie spontanicznie pojawi się pragnienie zadośćuczynienia, a wtedy sam kapłan będzie wiedział, jak dopełnić swoją modlitwą i pokutą odpowiedź miłości wobec Boga miłosierdzia.
Gdy do spowiedzi przychodzą osoby, które żyją w nieregularnej sytuacji małżeńskiej, jak należy się nimi opiekować? W niektórych przypadkach nie będą mogli ich rozgrzeszyć....
-Zawsze podkreślam, że w powitaniu i słuchaniu należy poświęcić jak najwięcej uwagi. Sam fakt, że ci ludzie przychodzą do konfesjonału, jest czymś pozytywnym.
W tych kilku linijkach nie sposób udzielić wyczerpującej odpowiedzi. Konieczne byłoby rozróżnienie pomiędzy osobami w "nieregularnej" sytuacji małżeńskiej (rozwiedzeni i powtórnie żonaci, żyjący razem bez ślubu lub posiadający jedynie ślub cywilny) oraz osobami w "trudnej" sytuacji małżeńskiej (w separacji i rozwiedzeni). Różnica jest zasadnicza, polegająca na tym, że osobom znajdującym się w trudnych sytuacjach małżeńskich grozi jedynie popadnięcie w stan obiektywnie sprzeczny z prawem Kościoła.
Z pewnością, gdy spowiednik nie może udzielić rozgrzeszenia, powinien zaoferować zrozumienie, postępować tak, aby nie zrywać mostów, zagwarantować tym osobom swoją modlitwę, być zawsze dostępnym do wysłuchania, zachęcać do modlitwy, uświadomić im cenność uczestnictwa w uroczystej Mszy Świętej, uświadomić im cudowność czytania Słowa Bożego, jak również nawiedzenia Najświętszego Sakramentu dla serdecznego dialogu z Jezusem; otworzyć możliwość uczestnictwa w grupach modlitewnych lub grupach poświęconych dziełom miłosierdzia.
Powinien wtedy jasno powiedzieć, że nie powinni się czuć, że są poza Kościołem; nigdy nie zostali ekskomunikowani. Być może istnieje w tym względzie nieporozumienie, które dobrze jest wyjaśnić, a równie dobrze jest wyjaśnić powód ich wykluczenia z przyjmowania Eucharystii. Z mojego doświadczenia jako spowiednika - a spowiadam się asertywnie - nigdy nie zdarzyło mi się, aby osoby należące do wyżej wymienionych kategorii nie podziękowały mi i nie poprosiły o pozwolenie na powrót.
Jeśli chodzi o sposób przeżywania poszczególnych liturgicznych aspektów tego sakramentu dzisiaj, to o które z nich można by lepiej zadbać, poznać lub docenić?
-Istnieje Rytuał tego sakramentu, którego stosowanie stało się obowiązkowe od 21 kwietnia 1974 r., który należy uszanować, docenić i znaleźć sposoby, aby zilustrować go wiernym. W posługiwaniu się nią i w czynieniu jej przedmiotem katechezy należy pamiętać zarówno o aspekcie indywidualnym, jak i wspólnotowym.
Ponieważ nie jest to sztywny ceremoniał, trzeba postępować w sposób święty, wiedząc, że podaje się najcenniejszą Krew Odkupiciela, że bohaterem jest tu nie kapłan, który spowiada, ale Jezus, Dobry Pasterz, i że kapłan zatem musi być tylko odbiciem Dobrego Pasterza, kanałem przekazu świeżych i regenerujących wód Miłości miłosiernej. Również ubiór spowiednika powinien być zgodny z tym, który udziela sakramentu. Zazwyczaj należy korzystać z konfesjonału, znajdującego się w kościele i wyposażonego w kratę, która zapewnia maksymalny szacunek dla wiernych. Wszystko to reguluje kanon 964 Kodeksu Prawa Kanonicznego.
Oczywiście mogą być inne szczególne przypadki, np. przy okazji obozu młodzieżowego itp. Zdarzyło mi się ostatnio, że musiałem wysłuchać spowiedzi podczas lotu samolotem, a także na lotnisku; obie te okazje są znakomite, których nie miałbym, gdybym nie nosił zawsze stroju kościelnego, który stawia mnie w stałym stanie służby.
Jak będzie przeżywana inicjatywa papieża "24 godziny dla Pana" w Rzymie z 4 na 5 marca? Na czym będzie polegała? Jak możemy przygotować się do tego spotkania z Bożym miłosierdziem na całym świecie?
-W Rzymie rozpocznie się w Bazylice św. Piotra wspólnotową celebracją pokutną (Liturgia Słowa, homilia, milczenie dla medytacji i rachunku sumienia, spowiedź indywidualna obecnych w różnych konfesjonałach i wspólne dziękczynienie Ojcu miłosierdzia). Następnie we wszystkich wybranych kościołach zostanie wystawiony Najświętszy Sakrament. W ciągu tych 24 godzin można odwiedzić spowiedników o każdej porze dnia.
Inicjatywa jest bardzo dobrze przyjmowana, zwłaszcza przez młodzież. Fakt, że na takie zaproszenie odpowiadają wszystkie diecezje, wychowuje też w głębokim poczuciu eklezjalności. Będzie to również uprzywilejowana okazja do zilustrowania piękna komunii świętych.
Częstym problemem dla spowiedników jest brak przygotowania penitentów, co powoduje, że niektóre spowiedzi niepotrzebnie się przeciągają. Co poleciłby ksiądz spowiednikowi, aby przyjąć wiernych, ale bez zbytniego przedłużania i zniechęcania innych, którzy czekają na swoją kolej?
-Wiernych należy doprowadzić do dobrej spowiedzi od czasu pierwszej Komunii Świętej; następnie należy wyjaśnić różnicę między rozmową, kierownictwem duchowym a spowiedzią sakramentalną. Dobrze jest mieć wcześniej dostępne ulotki lub formularze z zarysem rachunku sumienia, w miarę możliwości zróżnicowane według wieku itp.
Sam spowiednik powinien dołożyć starań, aby nie paplać, ale mówić trzeźwo, jasno i łagodnie, a także dotrzeć do tego, co istotne i pomóc penitentowi w dotarciu do tego, co istotne, bez czynienia mu przykrości. Wskazane jest szukanie równowagi i rozwagi, a jeśli jest kolejka, powiedzenie penitentowi, że może go wysłuchać w późniejszym czasie lub nawet po zakończeniu kolejki.
Jaka jest rola teologii moralnej w Kościele i w dzisiejszym świecie? Nie zamierzam dawać pełnego obrazu, aby odpowiedzieć na to pytanie.
Ángel Rodríguez Luño -9 lipca 2016 r.-Czas czytania: 10minuty
Jaka jest dziś rola teologii moralnej - w Kościele i w świecie? Nie zamierzam na tych stronach przedstawiać pełnego obrazu, aby odpowiedzieć na to pytanie. Chciałbym tylko skupić się na kilku bardziej podstawowych pytaniach, biorąc pod uwagę obawy wyrażone przez papieża Franciszka. Jakie są najpilniejsze zadania?
Aby odpowiedzieć na to pytanie, być może trzeba najpierw zapytać, w jakim stanie znajduje się nasz świat. Nie zagłębiając się w różne proponowane diagnozy, można powiedzieć, że istnieje powszechna postawa obojętności lub braku zainteresowania prawdą. Za pozorami prawdy kryje się walka o władzę (Foucault), a poszukiwanie dobra, prawdy i piękna zostało zastąpione spontanicznym działaniem. Niektórzy autorzy opisują nasze społeczeństwo jako społeczeństwo płynne (Bauman); inni wolą nazywać je społeczeństwem performatywnym (Byung-Chul Han). Wszystkie te diagnozy wskazują na koniec społeczeństwa dyscyplinarnego, opartego na istnieniu autorytetu. Teraz, z drugiej strony, działanie ma pierwszeństwo i nie ma dobra ani zła innego niż to, o czym decyduje każda jednostka - lub większość. W ten sposób spełnia się maksyma Nietzschego, dla którego zbawieniem nie jest wiedza, lecz tworzenie. Tworzeniu języka, a z niego moralności: terminy takie jak "przerywanie ciąży", "godna śmierć" czy "związki par" wyznaczają kontury nowej moralności, w której to wola człowieka decyduje o tym, co jest dla niego dobre, a co nie.
Na tym tle, gdy zniknęły same podstawy racjonalnego dyskursu o dobru, co może zrobić teologia moralna? Czego możemy się spodziewać?
Po pierwsze, należy pamiętać, że Bóg istnieje i jest aktywnym i zaangażowanym Bogiem w świecie. Istnieje potwierdzenie Romano GuardiniŚwiat czysto profaniczny nie istnieje; kiedy jednak uparta wola zdoła wypracować coś do pewnego stopnia podobnego do tego rodzaju świata, konstrukcja ta nie działa"; co się wtedy dzieje: "Bez pierwiastka religijnego życie staje się jak silnik bez smaru: przegrzewa się. W każdej chwili coś się pali" (III.5). The Burnout Society to właśnie tytuł jednego z najlepiej sprzedających się think tanków ubiegłego roku. Krótko mówiąc, społeczeństwo, które jest sprzeczne z prawdą o człowieku i jego wolności, nie jest satysfakcjonujące. Również sytuacja ślepoty nie może być satysfakcjonująca dla istot ludzkich. Papież Franciszek przypomniał nam niedawno: "Nie ma systemów, które całkowicie przekreślają otwartość na dobro, prawdę i piękno oraz zdolność do reagowania, do której Bóg nieustannie zachęca z głębi ludzkich serc. Proszę każdego człowieka na tym świecie, aby nie zapominał o tej godności, której nikt nie ma prawa mu odebrać" (Laudato si', 205). Jednym z zadań stojących przed teologią moralną jest zatem przypominanie każdemu człowiekowi o jego godności. Wymaga to jednak odnalezienia swojego miejsca w życiu Kościoła - i w życiu wiernych.
Misja teologii moralnej
W świadomości wielu osób wciąż obecna jest idea moralności jako autorytatywnej instancji - często postrzeganej jako autorytarna - która wskazuje, co wolno, a czego nie, co jest grzeszne, a co nie. Koncepcja ta ma tendencję do przeciwstawiania autorytetu i wolności lub prawa i wolności oraz do umieszczania moralności w pierwszym członie tych dwumianów. Jego zadaniem byłoby jedynie wskazanie na (negatywne) granice ludzkiego działania.
Czy jednak jest to adekwatna koncepcja teologii moralnej? Być może tego rodzaju krytyka mogłaby - i powinna - dotyczyć niektórych teologii moralnych, które popadły w skrajność drobiazgowej i rozproszonej kazuistyki i nie oferowały organicznej i pozytywnej wizji ludzkiego działania. Wydaje mi się jednak niesprawiedliwe, że ta sama krytyka ma miejsce teraz, po odnowieniu, które miało miejsce. W ostatnich dziesięcioleciach pojawiły się liczne traktaty, które przedstawiają moralne przesłanie Chrystusa jako propozycję wybitnie pozytywną i organiczną. Próby były różne, tak jak różne były sposoby rozumienia życia chrześcijańskiego: jako życie synowskie, jako naśladowanie Chrystusa, jako kroczenie w świetle Miłości, jako odpowiedź na wezwanie do świętości itd. We wszystkich tych przypadkach moralność nie jest już przedstawiana jako lista zakazów, ale jako zaproszenie: propozycja życia, którego celem jest szczęście człowieka, na ziemi i w niebie. Tak rozumiana teologia moralna ma za zadanie przypominać dzisiejszym kobietom i mężczyznom, że Bóg ma plan dla każdego z nas. Że Bóg nas umiłował i powołał nas w sposób wyjątkowy - jeszcze przed stworzeniem świata (por. Ef 1, 4) - do szczęścia poprzez przeżywanie w pełni naszej własnej ludzkiej kondycji odkupionej przez Chrystusa. Taka prezentacja napotyka na wyzwania, z których kilka odnotowuję poniżej.
Odkryć na nowo piękno Chrystusa
Papież Franciszek powtórzył stary zarzut, przypominając chrześcijanom, że nie mogą zwyczajowo mieć "żałobnej twarzy", że nie byłoby właściwe żyć "wielkopostnym chrześcijaństwem bez Wielkanocy" (Evangelii Gaudium, 6, 10). Jest to stara pokusa starszego syna z przypowieści, która polega na życiu smutną, nudną wiarą, a w głębi duszy patrzy z zazdrością na niemoralne zachowanie tych, którzy żyją z dala od Boga - a przynajmniej z dala od Kościoła. Wiara, która widzi w Bogu pana, dla którego trzeba pracować jako sługa, licząc na sprawiedliwą nagrodę na końcu. Wiara, która widzi w woli Bożej ograniczenie własnej wolności (por. Łk 15, 25 i nast.).
Wobec tej pokusy wybija się jedna z najpewniejszych prawd chrześcijaństwa: że nie jesteśmy sługami, lecz dziećmi, "a jeśli dziećmi, to dziedzicami; dziedzicami Boga i współdziedzicami Chrystusa" (Rz 8,17). Papież nieustannie przypomina nam, że "z Jezusem Chrystusem radość zawsze rodzi się i odradza" (Evangelii Gaudium, 1), ponieważ w Nim rozpoznajemy Boga, który kocha nas bezwarunkowo, który nigdy nie przestaje nam przebaczać i przyjmować nas w swoje ojcowskie objęcia, i który "czuje się odpowiedzialny, to znaczy pragnie naszego dobra i chce widzieć nas szczęśliwymi, wypełnionymi radością i pogodnymi" (Misericordiae vultus, 9). Zadaniem teologii moralnej jest przedstawienie w sposób organiczny tego zaproszenia Boga, które dotyka każdego aspektu ludzkiego życia. Święty Jan Paweł II lubił przypominać to nauczanie soborowe: "Tajemnica człowieka wyjaśnia się dopiero w tajemnicy Słowa Wcielonego", w takim stopniu, w jakim Chrystus "w pełni objawia człowieka samemu człowiekowi i ukazuje mu wzniosłość jego powołania" (Gaudium et Spes, 22). Jezus Chrystus jest Światłością świata, która rozświetla problemy i troski ludzkości. Jego tajemnica jest dla nas zarówno wezwaniem, jak i odpowiedzią, a więc jest Drogą do Ojca. Droga równie wymagająca, co atrakcyjna. Na niej człowiek odkrywa blask prawdy o sobie i o tym, co dla niego najważniejsze: o życiu i śmierci, małżeństwie i przyjaźni, pracy i cierpieniu.
Budzenie sumień
Po tym wszystkim, co zostało powiedziane, pozostaje fundamentalne pytanie: jak obudzić poczucie Boga w świecie, który wydaje się obojętny na cierpienie innych? Świadectwo chrześcijan jest niewątpliwie ważnym elementem odpowiedzi: "Po tym wszyscy poznają, że jesteście moimi uczniami, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali" (J 13, 35). Wraz z tym trzeba obudzić nieuświadomioną obecność Boga, która jest w sercu każdej kobiety i każdego mężczyzny. W poszukiwaniu szczęścia, spełnienia, trwałej miłości jest pragnienie Boga - które musimy pomóc rozpoznać - przypomniała encyklika Spe Salvi.
Istnieje również rzeczywista obecność Boga w sumieniu moralnym. Dobrze wiadomo, co napisał Błogosławiony John Henry Newman w Liście do księcia Norfolk: "Sumienie jest posłańcem Tego, który zarówno w świecie natury, jak i w świecie łaski, przez zasłonę przemawia do nas, poucza nas i rządzi nami. Sumienie jest pierwszym z wikariuszy Chrystusa" (n. 5). Sumienie jest światłem, iskrą, którą Bóg umieścił w człowieku, aby osiągnąć szczęście na drodze prawdy i dobra. W świecie skoncentrowanym na jednostce, ale jednocześnie spragnionym szczęścia i z pewną nostalgią za absolutem, droga sumienia jest kolejną, do której odkrywania powołana jest teologia moralna.
Papież Franciszek zrobił to ostatnio na bazie świadomości ekologicznej. Problem środowiska naturalnego jest moralnie istotny dla współczesnego świata, zaprząta uwagę wszystkich i w nim dostrzegamy miejsce na prawdę i dobro. Opierając się na trosce o środowisko naturalne i pilnej potrzebie prawdziwej troski o stworzenie, papież wskazuje na podstawowe uzupełnienie ekologii środowiskowej: ekologię człowieka. Wynika z tego "coś bardzo głębokiego: konieczny związek życia istot ludzkich z prawem moralnym wpisanym w ich własną naturę, który jest niezbędny do stworzenia bardziej godnego środowiska. Benedykt XVI powiedział, że istnieje "ekologia człowieka", ponieważ "również człowiek posiada naturę, którą musi szanować i którą nie może dowolnie manipulować" (Laudato si', 155).
Sumienie jest właśnie miejscem, w którym ta prawda o sobie i o świecie, o tym, co dobrego należy czynić i jak się zachowywać w stosunku do otoczenia i do innych osób, objawia się każdej osobie. "W głębi swego sumienia człowiek odkrywa prawo, którego sam sobie nie nadaje, ale któremu musi być posłuszny i którego głos rozbrzmiewa, gdy trzeba, w uszach jego serca" (Gaudium et Spes, 16).
Krzyk sumienia może być w stanie obudzić śpiący i obojętny świat, o ile nie zostanie zneutralizowany przez pojmowanie go jako reduty subiektywności, którą w rzeczywistości nie jest, ponieważ sumienie również porusza. Istotnie, "godność sumienia wynika zawsze z prawdy: w przypadku sumienia prawego jest to kwestia prawdy obiektywnej, przyjętej przez człowieka; w przypadku sumienia błędnego jest to kwestia tego, co człowiek, błądzący, uważa za subiektywnie prawdziwe" (Veritatis splendor, 63).
Droga Miłosierdzia
W tym momencie można wrócić do tego, co widzieliśmy wcześniej. Rzeczywiście, prawdziwą odpowiedzią na ten krzyk sumienia jest Jezus Chrystus. Zło, które popełnił człowiek, może być wielkie, zło w świecie może stać się nie do zniesienia: świadkiem tego był wiek XX. Chrześcijanie wiedzą jednak, że to nie jest ostatnie słowo. Bóg przemówił. Jak napisał w swojej ostatniej książce św. Jan Paweł II: "Granicą nałożoną na zło, którego przyczyną i ofiarą staje się człowiek, jest ostatecznie Boże Miłosierdzie" (Pamięć i tożsamość, 73).
Papież Franciszek przypomina nam o tym teraz ze szczególną pilnością, zachęcając do ponownego odkrycia bezwarunkowej miłości Boga do człowieka, aby postawić ją na pierwszym miejscu misji Kościoła. Miłosierdzie jest podstawowym przejawem wszechmocy Boga, musi być także pierwszym przesłaniem Oblubienicy Chrystusa, do tego stopnia, że jak pisze w Bulli konwokacyjnej Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia: "Wiarygodność Kościoła przechodzi przez drogę miłości miłosiernej i współczującej" (n. 10).
Na czym jednak polega miłosierdzie, jak się je przeżywa, jaka jest jego relacja do prawdy i sprawiedliwości? Są to pytania, których nie można odkładać na później, ponieważ mają one praktyczne konsekwencje dla zwykłego duszpasterstwa Kościoła. W każdym razie warto zauważyć, że choć my, ludzie, możemy mieć konflikty między miłosierdziem a prawdą, między miłosierdziem a sprawiedliwością, to nie możemy zapominać, że w Bogu są one utożsamiane. Błędem byłoby popadanie w banalny antropomorfizm zakładający sprzeczności, które nie mogą istnieć w Bogu. Niemniej jednak pozostaje otwarte pytanie: co w życiu Kościoła oznacza konkretnie kroczenie tą "drogą miłości miłosiernej i współczującej"? Na to pytanie, podobnie jak na poprzednie, teologia moralna musi dać odpowiedź.
Z pewnością jej część można już odnaleźć w wezwaniu do odrzucenia obojętności oraz w postawach kom-pasji, otwartości i przyjęcia, na które tak często wskazywał - słowami i niezliczonymi gestami - papież Franciszek. Jednak ten, kto przyjmuje skruszonego grzesznika, nie jest u celu, ale na początku drogi. Boski model, objawiony w historii zbawienia, jest inny. Wystarczy pomyśleć o historii Wyjścia, którą Kościół odczytuje na nowo każdego roku w okresie Wielkiego Postu: przyjęcie i przebaczenie, a następnie kontynuacja drogi towarzyszenia. Raz po raz Pan przebacza swojemu ludowi, przyjmuje jego pragnienie odnowy i przypomina mu o jego najgłębszym powołaniu oraz o drodze, która prowadzi go do życia jako jego ukochane dzieci. Jest to opowieść o Bogu wiernym, współczującym i miłosiernym. Właśnie jedno z imion miłosierdzia w Starym Testamencie, hesed, ma wiele wspólnego z Bożą wiernością.
Ta sama idea znajduje się w Nowym Testamencie. Jezus przyjmuje grzeszników i chorych, przebacza im grzechy, troszczy się o ich dolegliwości, a potem pozwala im, jak Bartymeuszowi, iść za sobą w drodze (por. Mk 10, 52). "Idź i nie grzesz więcej" - mówi do cudzołożnicy po przebaczeniu jej (J 8,11). Zatem miłosierdzie ma przyjmować, a miłosierdzie ma także towarzyszyć, czyli dawać coraz więcej miejsca światłu Chrystusa w duszach, pomagać duszom "chodzić w prawdzie" (por. 2 i 3Jn). Można powiedzieć, że przebaczenie jest bramą do odnowionego życia, które Chrystus oferuje każdemu; początkiem, tak często powtarzanym w egzystencji człowieka, życia według Ducha, którego dał Chrystus.
Od sentymentu do cnotliwej postawy
Aby zrozumieć, że między miłosierdziem a prawdą nie ma sprzeczności, trzeba odróżnić miłosierdzie jako zwykłe uczucie od miłosierdzia jako cnotliwej postawy miłości. W moim doświadczeniu duszpasterskim zawsze zdarzało się, że gdy stawałem wobec kogoś, kto wyrażał mi swój stan wewnętrznego cierpienia, rodziło się we mnie spontaniczne uczucie współczucia i intensywne pragnienie, by powiedzieć lub zrobić coś, co złagodzi ból innych. Ale kiedy chcesz przejść od tego początkowego uczucia do działania, które pomaga i próbuje rozwiązać problem, musisz zastosować swoją inteligencję, a następnie zadać sobie pytanie: jakie są przyczyny tej smutnej sytuacji, jakie mogą być środki zaradcze? Moje doświadczenie 40 lat pracy jako ksiądz jest takie, że nigdy nie udało mi się niczego naprawić, opierając się na fałszywych danych lub ukrywając rzeczywistość. To tak, jakbyśmy powiedzieli osobie, która przychodzi do nas z głęboką i bardzo źle wyglądającą raną: "Proszę się nie martwić, to nic takiego, nie ma potrzeby bolesnej dezynfekcji, to się samo zagoi". Ta uprzejma lekkość jest często bardzo kosztowna.
Dezynfekcja bywa uciążliwa. Dlatego orędzie Chrystusa bywa też kosztowne. Oznacza to podejmowanie trudnych decyzji i radzenie sobie z bolesnymi sytuacjami. Nie możemy zapominać, że życie Jezusa przechodzi przez drzewo Krzyża, które - jak wskazywali Ojcowie - jest odpowiednikiem drzewa, które wieszczyło pierwszy grzech. Tak więc miłosierdzie, które w ofierze Chrystusa ma swój najwyższy przejaw, jest także otwartą bramą do pokory. Wymaga nauczenia się, by pozwolić się kochać Bogu i uznać, że własne istnienie jest nie tylko zadaniem do wykonania, ale przede wszystkim darem do przyjęcia.
Być może właśnie to jest najtrudniejsze dla dzisiejszego świata, tak naznaczonego powierzchowną zarozumiałością i dziecięcą samowystarczalnością. Jest to coś, o czym papież Franciszek zdaje się bardzo mocno pamiętać: "Nie jest łatwo rozwinąć tę zdrową pokorę i radosną trzeźwość, jeśli stajemy się autonomiczni, jeśli wykluczamy Boga z naszego życia, a nasze "ja" zajmuje jego miejsce, jeśli uważamy, że to nasza własna subiektywność decyduje o tym, co jest dobre, a co złe" (Laudato si', 224). Spotkać miłosierdzie to także pozwolić się przez nie spotkać; pozwolić się zaskoczyć i prowadzić przez tego samego, który mówi do nas: "Przyjdź i chodź za mną". Wymaga to postawy pokory i otwartości, co oznacza, że nie chcemy już określać, co jest dobre, a co złe, ale raczej pozwalamy, by Dobro, Prawda i Piękno determinowały nasze działania.
Wszystko to wymaga od teologii moralnej wysiłku, by wciąż na nowo proponować drogę przebaczenia i uczniostwa, tak aby światło Chrystusa coraz jaśniej świeciło w sumieniu i życiu chrześcijan. W ten sposób to, co zaczęło się jako być może nieoczekiwane spotkanie z uściskiem Ojca, będzie miało swoją kulminację w życiu dziecka, które porusza się tylko miłością.
AutorÁngel Rodríguez Luño
Profesor teologii moralnej fundamentalnej Papieski Uniwersytet Świętego Krzyża (Rzym)
Aby zapewnić najlepsze doświadczenia, używamy technologii takich jak pliki cookie do przechowywania i/lub uzyskiwania dostępu do informacji na urządzeniu użytkownika. Wyrażenie zgody na te technologie umożliwi nam przetwarzanie danych, takich jak zachowanie podczas przeglądania lub unikalne identyfikatory na tej stronie. Brak zgody lub jej wycofanie może negatywnie wpłynąć na niektóre funkcje.
Funkcjonalny Zawsze aktywne
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest ściśle niezbędny do uzasadnionego celu umożliwienia korzystania z określonej usługi wyraźnie żądanej przez abonenta lub użytkownika lub wyłącznie w celu przeprowadzenia transmisji komunikacji za pośrednictwem sieci łączności elektronicznej.
Preferencje
Techniczne przechowywanie lub dostęp są niezbędne do uzasadnionego celu przechowywania niezamówionych preferencji subskrybenta lub użytkownika.
Statystyki
Techniczne przechowywanie lub dostęp wykorzystywane wyłącznie do celów statystycznych.Przechowywanie lub dostęp techniczny, który jest wykorzystywany wyłącznie do anonimowych celów statystycznych. Bez wniosku, dobrowolnej zgody dostawcy usług internetowych lub dodatkowych zapisów od strony trzeciej, informacje przechowywane lub pobierane wyłącznie w tym celu nie mogą być wykorzystane do identyfikacji użytkownika.
Marketing
Techniczne przechowywanie lub dostęp jest niezbędny do tworzenia profili użytkowników w celu wysyłania reklam lub śledzenia użytkownika na stronie internetowej lub na wielu stronach internetowych w podobnych celach marketingowych.