Aktualności

Matka Teresa z Kalkuty - święta na nasze czasy

4 września, w ramach Jubileuszu Miłosierdzia i 19 lat po narodzinach dla nieba, papież Franciszek kanonizował na Placu Świętego Piotra urodzoną w Albanii zakonnicę Matkę Teresę z Kalkuty, beatyfikowaną przez św. Jana Pawła II w 2003 r. Laureatka Pokojowej Nagrody Nobla, uczyniła miłość do najmniejszych i wydziedziczonych swoją główną ziemską misją.

Giovanni Tridente-12 grudnia 2016 r.-Czas czytania: 5 minuty

Święty na nasze czasy. W niedzielę 4 września papież Franciszek kanonizuje na Placu Świętego Piotra bł. Matkę Teresę z Kalkuty, założycielkę Misjonarzy i Misjonarek Miłości, której ziemski apostolat w całości poświęcony był opiece nad najuboższymi i zepchniętymi na margines społeczeństwa.

Wynosząc ją do chwały ołtarzy w Jubileuszu Miłosierdzia, dziewiętnaście lat po jej narodzinach dla nieba, Ojciec Święty proponuje ją jako wzór i nadzieję dla naszej epoki oraz Kościoła, który troszczy się o tych, którzy na co dzień są pozostawieni, a nawet "odrzuceni". Matka Teresa poświęciła wszystkie swoje siły - od wigoru wczesnych lat życia do coraz większych problemów zdrowotnych w późniejszych latach - na leczenie cierpień najbiedniejszych z biednych, tak wielu biednych, tak wielu najbiedniejszych z biednych. "niechciane, niekochane, niepielęgnowane". spotkała na ulicy. A dziś jest wyróżniona jako "apostołka tych najmniejszych".

Jest tylko jeden Bóg i jest on jednym Bogiem dla wszystkich.

Kobieta, która potrafiła przekształcić koncepcję praktyk opiekuńczych, umieszczając w centrum model ewangeliczny, który jest wzajemną relacją między dawcą a odbiorcą, w zrozumieniu i szacunku, dzieląc się stylami i warunkami życia.

Uznała, że "Bycie odrzuconym to najgorsza choroba, na jaką może zapaść człowiek".Inicjatywy te były więc zawsze integracyjne i przyjazne, nawet w obliczu różnorodności kultur, języków i religii. "Jest tylko jeden Bóg i jest on jednym Bogiem dla wszystkich".napisał kiedyś, co jest powodem "ważne jest, aby wszyscy okazali się przed Nim równi".: "Musimy pomóc hindusowi, aby był lepszym hindusem, muzułmaninowi, aby był lepszym muzułmaninem, a katolikowi, aby był lepszym katolikiem..

Założone przez nią Zgromadzenie zostało oficjalnie uznane w 1950 r. w archidiecezji Kalkuty i stopniowo zaczęło się rozprzestrzeniać na różne części Indii; rozprzestrzenianie się na inne kraje świata, w tym na kraje komunistyczne byłego Związku Radzieckiego i Kubę, rozpoczęło się w 1965 r., kiedy Paweł VI przyznał Misjonarkom Miłości prawo pontyfikalne.

Później Matka Teresa założyła Bracia Misjonarze Miłości (1963),. kontemplacyjny sióstr (1979),. Bracia kontemplacyjni (1979), oraz. Księża Misjonarze Miłościad (1984), jeśli chodzi o powołania zakonne; ale założył też filię świecki Misjonarzy i tego Partnerzyróżnych wyznań i narodowości, a także Ruch Corpus Christi (1991) dla księży, którzy chcieli dzielić jej charyzmat. W chwili śmierci siostry Matki Teresy liczyły około 4.000 osób, obecnych w 610 domach misyjnych w 123 krajach; dziś liczba domów na świecie wynosi 758 (242 w Indiach), a sióstr 5.150.

W przedmowie do książki "Kochajmy niekochanych". -publikowane w ostatnich tygodniach i zawierające dwa niepublikowane przemówienia nowej świętej wygłoszone w 1973 r. w Mediolanie, na spotkaniu z młodzieżą i zakonnicami - na przykładzie Matki Teresy papież Franciszek zachęca młodych ludzi do bycia "budowniczowie mostów, aby przezwyciężyć logikę podziału, odrzucenia, strachu przed sobą nawzajem". i oddać się w służbę ubogim.

Pięć słów kluczowych

Następnie podkreśliła 5 słów kluczowych, które dobrze podsumowują egzystencjalną i misyjną trajektorię apostoła miłości. Przede wszystkim modlitwa, aby każdego dnia na nowo odkrywać "smak życia y "dając świeże spojrzenie na to, kogo spotykamy".. Charytatywnie, by stać się bliskim "na peryferie człowieka". y "świadkowie Bożej pieszczoty dla każdej rany ludzkości".. Miłosierdzie w działaniu, które dla Matki Teresy było "przewodnikiem jego życia, drogą do świętości, i może być również dla nas".. Rodzina, w której wyróżnia się postać matki: albańska zakonnica poprosiła matki o przywrócenie "modlitwa do waszych rodzinbycie "coraz bardziej radość i pociecha Boża". Wreszcie młodzież, do której Papież, za przykładem świętego, zwraca się z prośbą, aby. "nie traćcie nadziei, nie pozwólcie, by skradziono wam przyszłość".Powinny one wzlatywać wysoko, być karmione Słowem Bożym i w dialogu dawać świadectwo całemu światu.

Inicjatywy

Planowane są liczne inicjatywy związane z tym, co uważane jest za jedno z najważniejszych wydarzeń Świętego Roku Miłosierdzia - wraz z przeniesieniem i adoracją szczątków św. Pio z Pietrelciny i św. Leopolda Mandicia w Bazylice Watykańskiej w lutym.

Po dużej wystawie tematycznej poświęconej Matce Teresie w tradycyjnym Spotkanie Rimini dla przyjaźni między narodami - spotkanie zorganizowane przez Komunia i wyzwolenie2 września w bazylice św. Jana na Lateranie odbędzie się czuwanie modlitewne z udziałem kardynała wikariusza Agostino Valliniego, a następnie uroczysta adoracja eucharystyczna, która jest powtarzana od 37 lat. Intencje modlitewne będą skierowane do świętości rodzin, osób zakonnych, a szczególnie kapłanów, szafarzy miłosierdzia. Podczas adoracji będzie można również podejść do sakramentu spowiedzi w różnych językach.

3 września na placu św. Piotra odbędzie się jubileuszowa katecheza papieża Franciszka, a po południu w bazylice Sant'Andrea della Valle zaplanowano czas modlitwy i medytacji ze sztuką i muzyką, a następnie Mszę św. i adorację relikwii świętego.

Drugim ważnym wydarzeniem, po kulminacyjnym momencie kanonizacji 4 września na placu św. Piotra pod przewodnictwem papieża Franciszka, będzie odprawienie Mszy św. dziękczynnej następnego dnia pod przewodnictwem kardynała sekretarza stanu Pietro Parolina, w pierwsze święto liturgiczne świętego.

Po południu 5 września w bazylice św. Jana na Lateranie będzie można oddać cześć relikwiom zakonnicy, które będą wystawione także następnego dnia. 7 i 8 września relikwie trafią do kościoła św. Grzegorza Wielkiego, gdzie będzie można również zwiedzić pokój Matki Teresy w sąsiednim klasztorze.

Cud

Cudem przypisywanym wstawiennictwu przyszłego świętego jest uzdrowienie, które miało miejsce w 2008 roku, Brazylijczyka z diecezji Santos, obecnie 42-letniego, który z powodu "...śmierci świętego" przebywał w śpiączce na sali operacyjnej.mnogie ropnie mózgu z wodogłowiem obturacyjnym"W momencie wejścia chirurga na salę operacyjną stwierdzono, że pacjent jest całkowicie przytomny, siedzi, jest wybudzony i pozbawiony objawów. Po półgodzinnym opóźnieniu spowodowanym problemami technicznymi, kiedy chirurg wszedł na salę operacyjną, zastał pacjenta całkowicie przytomnego, siedzącego, obudzonego i bez objawów; okazało się później, że jego żona poprosiła swoich znajomych o modlitwę do Błogosławionej z Kalkuty, której była oddana.

We wrześniu ubiegłego roku zniknięcie choroby zostało jednogłośnie uznane przez konsultację lekarską za niewytłumaczalne naukowo. Za tym poszła przychylna opinia konsultantów teologicznych, biskupów i kardynałów.

Ikona Dobrego Samarytanina

Matka Teresa została pochowana w Kalkucie, w siedzibie Misjonarek Miłości. Na jej prostym białym grobie wypisany jest werset z Ewangelii Jana: "Miłujcie się wzajemnie, jak ja was umiłowałem".na pamiątkę jego niezwykłego świadectwa operatywnego miłosierdzia.

Święty Jan Paweł II, ogłaszając ją błogosławioną w 2003 roku, powiedział o niej: "Ikona Dobrego Samarytanina, szła wszędzie, aby służyć Chrystusowi w najbiedniejszych z biednych. Nawet konflikty i wojny nie mogły jej powstrzymać".. dodał: "Świadectwem swojego życia Matka Teresa przypomina wszystkim, że ewangelizacyjna misja Kościoła przechodzi przez miłość, karmioną modlitwą i słuchaniem Słowa Bożego".. Jego wielkość - kontynuował w homilii polski papież, "leży w jego zdolności do dawania bez względu na koszty, do dawania 'aż do bólu'. Jego życie było radykalną miłością i odważnym głoszeniem Ewangelii"..

Chronologia

5.9.1997 Matka Teresa oddaje swoją duszę Bogu. Niespełna dwa lata po jej śmierci rozpoczyna się proces kanonizacyjny.

19.10.2003 Została beatyfikowana przez św. Jana Pawła II podczas Światowego Dnia Misyjnego, zaledwie sześć lat po śmierci.

4.9.2016 Papież ogłasza ją świętą. Cudem przypisywanym jej wstawiennictwu jest uzdrowienie ciężko chorego człowieka.

TribunePaweł Rytel-Andrianik

ŚDM przekroczyły wszelkie oczekiwania

W Krakowie miesiąc temu zakończyły się Światowe Dni Młodzieży (ŚDM). Rzesza młodych ludzi z niezliczonych krajów zgromadziła się wokół papieża Franciszka i odnowiła swoją wiarę. Wydarzenie to miało szczególne znaczenie dla Polski, nad czym zastanawia się w tym artykule rzecznik Konferencji Episkopatu.

12 grudnia 2016 r.-Czas czytania: 3 minuty

Dzięki bezpośredniemu stylowi papieża, entuzjazmowi młodych ludzi i dobrej organizacji, Światowe Dni Młodzieży (ŚDM) w diecezjach i w Krakowie przerosły wszelkie oczekiwania. Można powiedzieć, że to wydarzenie było jednym z najważniejszych w ponad 1000-letniej historii Polski. Po raz pierwszy w spotkaniu wzięli udział młodzi ludzie z ponad 180 krajów.

"Młodzi-sofa": te słowa, wypowiedziane przez papieża Franciszka po włosku i po polsku, wyrażają, że czasy, w których dziś żyjemy, potrzebują ludzi, którzy nie mylą szczęścia z wygodą kanapy i lenistwem. Niewątpliwie dla wielu łatwiej i korzystniej jest mieć złudną młodzież, która myli szczęście z kanapą czy sofą; jest to dla nich wygodniejsze niż mieć inteligentną młodzież, która chce odpowiedzieć na wszystkie dążenia serca. "Pytam was: czy chcecie być sennymi, oszołomionymi i odrętwiałymi młodymi ludźmi? Czy chcecie, aby inni decydowali za was o waszej przyszłości? Czy chcecie być wolni?".Papież Franciszek powiedział młodym ludziom, dwukrotnie zachęcając ich do wzięcia odpowiedzialności za własne życie i nie przechodzenia na emeryturę w wieku 20 lat.

Entuzjazm wiary to cecha charakterystyczna ŚDM. W Krakowie niełatwo było usłyszeć tych mówiących po polsku, bo ulice wypełniał śpiew ludzi z całego świata. Ich entuzjazm, uśmiech i radość udzieliły się mieszkańcom Krakowa, którzy okazali swoje poczucie gościnności, hojnie przyjmując pielgrzymów. W spotkaniach z papieżem dało się wyczuć rodzinną atmosferę, a Ojciec Święty sprawiał wrażenie dziadka zwracającego się do swoich wnuków.

Młodzi ludzie chwalili organizację ŚDM. Niektórzy uczestnicy stwierdzili, że Campus Misericordiae w Brzegach była największą i najlepiej przygotowaną infrastrukturą w historii ŚDM. Docenili wysiłki państwa i Kościoła, a także wolontariuszy, aby jak najlepiej przyjąć młodzież z całego świata.

Episkopat Polski, podobnie jak młodzież, jest bardzo wdzięczny Ojcu Świętemu Franciszkowi za to, że wybrał Polskę, a w szczególności Kraków na te ŚDM, które zbiegły się z obchodami 1050. rocznicy Chrztu Polski oraz z Jubileuszem Młodzieży, w Roku Miłosierdzia. Pożegnalna Msza Święta była jak wysłanie iskier miłosierdzia na cały świat. Młodzież przyjęła wyzwanie z entuzjazmem.

Coraz więcej jest relacji o nawróceniach młodych ludzi, którzy po ŚDM doświadczyli bliskości Boga i przemiany swojego życia. W wielu ludziach obudził się też głód wartości. Widać to nawet w sieci, gdzie młodzi ludzie chcą się dzielić treściami swojej wiary i duchowości. Zasługą Franciszka jest to, że po raz kolejny zaskoczył wielu. Następca św. Piotra, mając prawie 80 lat, mówił językiem nastolatków, używając porównań, które odciskały się na wyobraźni.

Być może po raz pierwszy w historii Kościoła w homilii papieża padło określenie "twardy dysk". Młodzi ludzie jednak dokładnie zrozumieli, co wyrażały słowa papieża: "Zaufaj pamięci Boga: Jego pamięć to nie "twardy dysk", który rejestruje i przechowuje wszystkie nasze dane, Jego pamięć to czułe serce współczujące, które raduje się z usunięcia raz na zawsze każdego śladu zła. (Campus Misericordiae31 lipca 2016 r.). W ten sam sposób słowa przemawiały do wyobraźni: "Przed Jezusem nie możemy siedzieć i czekać ze złożonymi rękami; nie możemy odpowiedzieć Mu, który daje nam życie, myślą lub prostym 'małym przesłaniem'".. Ale nie chodziło tylko o język, w którym papież przemawiał do młodych, ale także o jego znaczenie. Młodzi ludzie czuli, że rozmawiają z kimś bliskim. Wracając z Polski, Franciszek wyznał na pokładzie samolotu, że rozmawiał z młodymi ludźmi jak dziadek z wnukami.

Po ŚDM - podkreślił przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski: "W ostatnich dniach wśród naszych rodaków ponownie pojawił się duch wspólnoty, którego nasza ojczyzna tak bardzo potrzebuje dla swojego rozwoju. Duch wspólnoty, sięgający korzeniami 1050 lat wstecz w naszej historii, dawał Polakom przez wieki silne poczucie tożsamości. Wspólnota wartości, która jest ponad wszelkimi podziałami, sprawia, że z nadzieją patrzymy w przyszłość naszego kraju".

Z nadzieją patrzymy na to, co wydarzy się po ŚDM w Polsce, mając pewność, że skarb - w biblijnym sensie - nie zostanie zakopany, ale pomnożony. Teraz jednak wiele zależy od każdego z nas.

Paweł Rytel-Andrianik

AutorPaweł Rytel-Andrianik

Dyrektor Biura Komunikacji Międzynarodowej, Sekretariat Konferencji Episkopatu Polski.

Kościół staje się młodszy

14 czerwca został upubliczniony List Kongregacji Nauki Wiary. Iuvenescit Ecclesia ("The Church Rejuvenates"), na temat relacji między darami hierarchicznymi i charyzmatycznymi dla życia i misji Kościoła.

3 września 2016 r.-Czas czytania: 2 minuty

Jest ona datowana na 15 maja, w uroczystość Zesłania Ducha Świętego, i ma wyraźną aprobatę Najwyższego Papieża Franciszka, w audiencji udzielonej Prefektowi Kongregacji 14 marca tego roku. Jest to zatem dokument, który uczestniczy w zwyczajnym magisterium następcy Piotra.

W tym przypadku jest też okoliczność, która zwiększa zainteresowanie Listem: jest to pierwszy dokument Kongregacji Nauki Wiary zatwierdzony przez Franciszka w jego pontyfikacie. Celem tekstu jest. "pamiętaj, w świetle relacji między prezentami jecharyzmatyczny i charyzmatyczny, elementy teologiczne i eklezjologiczne, których zrozumienie może być przychylność a udział płodny oraz uporządkowaną integrację nowych agregatów ze Wspólnotą.nion i do misji Kościoła".. Po dokonaniu przeglądu podstawowych elementów doktryny o charyzmatach w Piśmie Świętym i w Magisterium, proponuje elementy tożsamości darów hierarchicznych i charyzmatycznych oraz podaje pewne kryteria rozeznania nowych grup kościelnych. Chociaż w centrum uwagi znajdują się te nowe grupy, to jednak przypomniane w Liście podstawy doktrynalne mają ogromne znaczenie dla prawidłowego zrozumienia relacji między posługą apostolską a życiem konsekrowanym.

Wobec tych, którzy błędnie ustalili relację w Kościele między wymiarem instytucjonalnym a wymiarem charyzmatycznym w kategoriach kontrastu lub opozycji, Magisterium od czasów św. Jana Pawła II podkreśla, że oba wymiary są równie istotne (współistotne) dla boskiej konstytucji Kościoła założonego przez Jezusa. Współistotności nie należy rozumieć jako toru z dwoma równoległymi szynami, ale jako pojedynczą bruzdę, w której szerokość i głębokość - choć rozróżnialne - są nierozłączne, ponieważ, jak stwierdził Benedykt XVI, te dwa wymiary są równie istotne (współistotne) dla boskiej konstytucji Kościoła założonego przez Jezusa, "w the Kościół także istotne instytucje są charyzmatyczne, a charyzmaty muszą być zinstytucjonalizowane w taki czy inny sposób, aby mieć spójność i ciągłość"..

Najnowszy dokument Kongregacji Nauki Wiary jawi się więc - czasowo i treściowo - jako brama do spójnego odczytania niektórych ostatnich wystąpień papieża. List Apostolski Na stronie towary tymczasowyw sprawie niektórych kompetencji w sprawach gospodarczych i finansowych, zawiera nowe wytyczne dla większej przejrzystości w zarządzaniu patrymonium Stolicy Apostolskiej. Konstytucja Apostolska Vultum Dei quaerereList Papieża o życiu kontemplacyjnym kobiet, pragnąc wyrazić uznanie, pochwałę i dziękczynienie za życie konsekrowane i monastyczne życie kontemplacyjne, proponuje zapisy dotyczące dwunastu tematów, które mają być włączone do Konstytucji lub Reguł każdego z Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego: formacja, modlitwa, Słowo Boże, Eucharystia i Pojednanie, życie braterskie we wspólnocie, autonomia, federacje, klauzura, praca, milczenie, środki komunikacji i asceza. 4 sierpnia, określony przez Franciszka jako dzień "jezuity wśród braci", papież zwrócił się rano do dominikanów podczas spotkania z kapitułą generalną Zakonu Braci Kaznodziejów, a po południu do franciszkanów podczas wizyty w bazylice Matki Bożej Anielskiej w Asyżu z okazji 8. stulecia "Odpuszczenia Asyżu". Po lipcowej przerwie katechezy w środowych audiencjach ponownie skupiały się na Roku Miłosierdzia.

Kościół po raz kolejny pokazał swoje odmłodzone oblicze podczas Światowych Dni Młodzieży, pomyślanych przez Franciszka jako "sygnał proroczy dla Polska, dla Europa i dla świata".Znak nadziei zwany braterstwem, którego tak bardzo potrzebuje dziś nasz rozdarty wojną świat.

AutorRamiro Pellitero

Dyplom z medycyny i chirurgii uzyskany na Uniwersytecie w Santiago de Compostela. Profesor eklezjologii i teologii pastoralnej w Katedrze Teologii Systematycznej na Uniwersytecie w Nawarze.

Jedność, którą muszą uznać prawosławni

Przygotowywany od dawna sobór panprawosławny odbył się na Krecie przy nieobecności niektórych ważnych Kościołów, wśród nich Moskwy.Też znak, mimo wszystko?

31 września 2016 r.-Czas czytania: 2 minuty

To, co pierwotnie miało być pierwszym po ponad tysiącletniej historii pan-prawosławnym soborem, czyli spotkanie czternastu Kościołów prawosławnych uznających jakąś formę honorowego prymatu patriarchy Konstantynopola, odbyło się na wyspie Krecie. "Powinien był", bo ostatecznie w soborze nie wzięły udziału cztery z czternastu Kościołów prawosławnych, a wśród nich znalazła się Moskiewska Cerkiew Prawosławna, czyli najpotężniejszy i najliczniejszy Kościół prawosławny, skupiający ponad połowę wszystkich wiernych prawosławnych na świecie.

Można przeanalizować fakty: w styczniu 2016 r. wszyscy prawosławni prymasi zdecydowali, że sobór odbędzie się w czerwcu na Krecie, i podpisali tę decyzję. Choć porozumienie to zostało przyjęte na posiedzeniu synodalnym, w tygodniach poprzedzających to wydarzenie hierarchowie niektórych Kościołów zaczęli odrzucać tę decyzję, a dokumenty i kontrowersje znów stały się przedmiotem dyskusji. Istnieją problemy wewnątrz wspólnoty prawosławnej, które wymagają rozwiązania: brak zgody między patriarchami Antiochii i Jerozolimy co do tego, kto powinien sprawować władzę kanoniczną w prawosławnej wspólnocie w Katarze; żądanie części ukraińskich prawosławnych, aby założyć autokefaliczny Kościół oddzielony od patriarchatu moskiewskiego; różnice dotyczące interpretacji i podejścia do relacji z innymi chrześcijanami itd.

Wszystko to doprowadziło do decyzji Kościołów Moskwy, Bułgarii, Gruzji i Antiochii o odwołaniu swojego udziału w soborze. Jeśli spojrzymy na to wydarzenie - które w istocie ma stałe cechy w historii soborów - oczami "politycznymi", zobaczymy rzeczywistość zagmatwaną, sobór (ten na Krecie), który wygląda jak przykład tego, co może wytworzyć podział między Kościołami, które należą do tej samej komunii, ale są w pewnym stopniu "ofiarami" nacjonalizmu, ponieważ są Kościołami-państwami. Jeśli jednak spojrzymy na to innymi oczami (jak to uczynił w bardzo jasny sposób Patriarcha Bartłomiej z Konstantynopola), możemy uznać to, co się dzieje, za próbę, za pierwszy krok w kierunku jedności, która jest świadectwem dla świata, porzucając całkowicie "duchową światowość", która jest ogromną chorobą dla wszystkich Kościołów. To, co stało się na Krecie, jest interesujące przede wszystkim dla całego świata chrześcijańskiego, a rozpoczęty proces może być także znakiem pokoju na świecie.

AutorOmnes

Więcej

Jak kochająca matka

List Apostolski, w formie Motu proprio "Jak kochająca matka". jeszcze bardziej uwydatnia kanony Kodeksu Prawa Kanonicznego regulujące "poważne motywy", które mogą prowadzić do usunięcia biskupów diecezjalnych, eparchów i osób zrównanych z nimi na mocy prawa.

31 września 2016 r.-Czas czytania: 3 minuty

W ostatnim miesiącu otrzymaliśmy od papieża Franciszka nowy dokument, bardzo reprezentatywny dla jego sposobu odpowiedzi, jako Następcy Piotra, na wyzwania współczesności. Jest to list apostolski, w formie. Motu propriozatytułowany Jak kochająca matka"Kodeks Prawa Kanonicznego", niewielki tekst o charakterze normatywnym, doprecyzowuje kanony Kodeksu Prawa Kanonicznego, regulujące "poważne motywy", które mogą prowadzić do usunięcia biskupów diecezjalnych, eparchów i osób zrównanych z nimi na mocy prawa.

Dokumentem tym papież precyzuje, że wśród poważnych przyczyn jest zaniedbanie biskupów w wypełnianiu ich urzędu, zwłaszcza w odniesieniu do przypadków nadużyć wobec nieletnich. Miłość Kościoła do wszystkich swoich dzieci, jak miłość kochającej matki, przekłada się na szczególną troskę i opiekę nad najmniejszymi i najbardziej bezbronnymi. Zaniedbanie w obronie bezbronnych, np. dzieci, które doznały horroru znęcania się, śmiertelnie niszczy miłość matki i w wielu przypadkach powoduje nieuleczalne rany. Stanowczość w obliczu zaniedbania to wymóg matczynej miłości i skuteczna szkoła profilaktyki. W tym Nadzwyczajnym Roku Świętym, za pomocą tego listu apostolskiego, Papież pokazuje nam raz jeszcze, że miłosierdzie jest czułą miłością matki, która wzrusza się kruchością swojego nowo narodzonego dziecka i obejmuje je, uzupełniając wszystko, czego mu brakuje, aby mogło żyć i wzrastać. Z perspektywy miłości macierzyńskiej dobrze jest dokonać przeglądu innych interwencji papieża Franciszka w ostatnich tygodniach.

Jak kochająca matka, papież nadal komentuje fragmenty Ewangelii w katechezach środowych i sobotnich audiencji, aby wprowadzić nas w niezgłębioną tajemnicę Bożego miłosierdzia. Poprzez niektóre przypowieści o miłosierdziu uczyliśmy się właściwej postawy w modlitwie i przywoływania miłosierdzia Ojca. Również poprzez cuda, rozumiane jako znaki, Jezus Chrystus objawia nam miłość Boga, jak na weselu w Kanie Galilejskiej czy w uzdrowieniu niewidomego przy drodze lub trędowatego, który przyszedł do Niego z błaganiem. "Jezus nigdy nie pozostaje obojętny na modlitwę zanoszoną w pokorze i zaufaniu, odrzuca wszelkie ludzkie uprzedzenia i pokazuje się z bliska, ucząc nas, że i my nie musimy się bać zbliżać i dotykać ubogich i wykluczonych, bo w nich jest sam Chrystus"..

Z cierpliwą postawą kochającej matki Papież zasiadł przed kapłanami zgromadzonymi na obchodach ich jubileuszu w tym Roku Świętym i skierował do nich trzy medytacje podczas zorganizowanych z tej okazji rekolekcji duchowych. Ukazując drogę między dystansem a świętowaniem, Franciszek najpierw medytował nad "godność zawstydzona". i "wstyd godny".która jest owocem miłosierdzia. Następnie medytował nad "zbiornik miłosierdzia którym jest nasz grzech i przedstawił Maryję jako adresatkę i źródło miłosierdzia. W ostatniej medytacji zaproponował skupienie się na dziełach miłosierdzia, pod tytułem "Dobra woń Chrystusa i światło Jego miłosierdzia".. Rekolekcje kapłańskie, głoszone w wigilię uroczystości Najświętszego Serca Pana Jezusa, były cenną okazją, aby poradzić nam ponowną lekturę encykliki Haurietis aquas Piusa XII i przypomnieć, że centrum miłosierdzia jest Serce Chrystusa i że "sercem, które Bóg jednoczy z tą naszą moralną nędzą, jest serce Chrystusa, Jego umiłowanego Syna, które bije jako jedno serce z sercem Ojca i Ducha"..

Wreszcie znaleźliśmy ćwiczenie kochającej matki w Jubileuszu chorych i niepełnosprawnych, w różnych audiencjach i w podróży apostolskiej do Armenii, ziemi Noego, gdzie mała wspólnota katolicka i Ormiański Kościół Apostolski, sto lat po ludobójstwie z 1915 r., otrzymują matczyne objęcia Papieża, który słowami i gestami chce okazać swoją szczególną troskę o najbardziej bezradnych.

AutorRamiro Pellitero

Dyplom z medycyny i chirurgii uzyskany na Uniwersytecie w Santiago de Compostela. Profesor eklezjologii i teologii pastoralnej w Katedrze Teologii Systematycznej na Uniwersytecie w Nawarze.

TribunePedro José Caballero

Wysokiej jakości edukacja wymaga wolności

Ogólnopolska Katolicka Konfederacja Rodziców i Wychowawców proponuje wysokiej jakości wychowanie, które kształtuje osobę w wolności, z poszanowaniem rodziców, głównych wychowawców swoich dzieci, i bez ideologicznej ingerencji z zewnątrz rodziny.

31 września 2016 r.-Czas czytania: 3 minuty

Edukacja, w szerokim rozumieniu, jest drogą do osiągnięcia pełni wartości i predyspozycji każdego człowieka, a nawet osobistej satysfakcji, która wynika z samorealizacji przez całe życie. Ma również wymiar solidarności, ponieważ umożliwia ludziom przyczynianie się do poprawy sytuacji społecznej, a tym samym pomaganie innym. Edukacja jest niezbędna w życiu człowieka, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że ci, którzy się jej wyrzekają, sami się ograniczają.

Prawo do edukacji jest prawem podstawowym, zawartym w prawie wszystkich traktatach, deklaracjach i konstytucjach ostatnich stuleci, zwłaszcza od czasów II wojny światowej; a w Hiszpanii jest zawarte w artykule 27 Konstytucji.

Prawdą jest, że w wielu krajach tak istotne zasady jak pełna edukacja szkolna nie zostały jeszcze osiągnięte - według danych organizacji pozarządowych ponad 124 miliony dzieci w wieku szkoły podstawowej nie uczęszczało do szkoły. Entreculturasprzedstawiona w 2015 roku - ale prawdą jest też, że się o nią walczy i że w ostatnich latach dokonano dużego postępu.

To prawo do nauki posiada dziecko, ale jest ono realizowane przez rodziców, którzy są przedstawicielami dziecka i pierwszymi wychowawcami. To oni są odpowiedzialni za ich edukację, to w rodzinie dzieci otrzymują pierwsze lekcje i to do niej będą się później zwracać jako do punktu odniesienia.

Rodzice mają prawo i obowiązek wychowywać swoje dzieci w dobru, prawdzie i wolności, zapewniając im wykształcenie zgodne z własnymi normami. Dlatego tak ważna jest edukacja rodziców.

Dzieci powinny być wychowywane zgodnie z zasadami i przekonaniami rodziców, którzy będą ich moralnym punktem odniesienia do końca życia, a nie zgodnie z interesownymi zasadami, które chce narzucić państwo lub partia polityczna.

Z drugiej strony rodzice nie są w stanie wykształcić swoich dzieci we wszystkich gałęziach wiedzy instrumentalnej i pedagogicznej, dlatego społeczeństwo musiało szukać szkół, które wypełnią tę rolę.

Nie możemy jednak zapominać, że szkoła wychowuje z delegacji rodziców, a zatem jej funkcja jest wtórna i uzupełniająca w stosunku do funkcji rodziny. Z tego powodu rodziny zwracają się do osób trzecich: szkół lub ośrodków wychowawczych.

Ta społeczna konieczność szkoły nie powinna oznaczać, że rodzice powinni odciąć się od edukacji swoich dzieci, przerzucając obowiązki wychowawcze na szkołę, ale raczej, że jedni i drudzy powinni współpracować i dzielić się swoją pracą i poświęceniem w celu osiągnięcia jak najlepszego wykształcenia ucznia, tak aby mógł się on maksymalnie rozwinąć.

Jest to jedno z zadań, które CONCAPA promuje i wspiera w obronie edukacji i rodziny w ramach wolności, ponieważ nie może być wysokiej jakości edukacji lub kształcenia osoby bez wolności.

Wolność edukacji - kształcenia naszych dzieci zgodnie z naszymi przekonaniami religijnymi, moralnymi lub pedagogicznymi - jest uznanym prawem w większości krajów, choć często nie jest skutecznie egzekwowana z powodu totalitarnej pokusy niektórych rządów, by narzucić swoje ideologie ponad ideologie rodziny.

Z CONCAPA nadal bronimy wysokiej jakości edukacji w wolności, gdzie rodzice są szanowani jako główni odpowiedzialni wychowawcy swoich dzieci, wolni od ideologicznej ingerencji spoza rodziny. W ten sposób skorzysta całe społeczeństwo, gdyż ukształtują się odpowiedzialni, pełni szacunku i wolni obywatele.

Rodzina jest punktem odniesienia dla dzieci, dorosłych i osób starszych. Konieczny punkt odniesienia, który - gdy go nie ma - wywołuje w człowieku konflikty.

To prawda, że dzisiejsza rodzina funkcjonuje inaczej niż trzydzieści lat temu, ale wynika to z dynamiki społecznej, co nie oznacza, że nie powinny istnieć pewne wspólne klucze, które stanowią podstawowy mechanizm instytucji rodziny, między innymi ten, który polega na wprowadzaniu dzieci w najcenniejsze aspekty życia: transcendencję, miłość, solidarność, szacunek...

Jeśli chodzi o edukację, musimy zacząć od mówienia o szkole rodzinnej, a następnie przejść do innych aspektów, takich jak: Kto uczy rodziców, jak mają kształcić swoje dzieci? Kto współpracuje z rodzicami w edukacji ich dzieci? Jakie prawo mają rodzice do wyboru tego, czego chcą dla swoich dzieci?

Oczywiste jest, że rodzice mają pełne prawo wybierać, co jest najlepsze dla ich dzieci, choć nie zawsze im się na to pozwala, ale prawdą jest też, że nikt nie uczy rodziców w ich rodzicielstwie, ale uczą się oni poprzez doświadczenie, zdrowy rozsądek, lekturę lub w najlepszym wypadku uczestnicząc w kursie.

Dlatego tak ważna jest współpraca z innym podmiotem - szkołą, której powierzają swoje dzieci i od której oczekują pomocy, dlatego płynne relacje w tym zakresie to podstawa.

Rodzice, dzieci, nauczyciele... to jest droga do osiągnięcia odpowiedniego klimatu, który pozwala na postęp w edukacji dzieci, ponieważ interesy każdego z nich są różnorodne, ale zbiegają się dla dobra dziecka.

Ponadto rodzice i nauczyciele znają inną stronę tego dziecka, z którą mogą się porozumieć, aby wzbogacić wzajemną percepcję, nie przeszkadzając sobie nawzajem.

AutorPedro José Caballero

Krajowy przewodniczący CONCAPA

Hiszpania

Bp Juan Carlos Elizalde: "Papież prosi nas o podniesienie na duchu wiernych".

Od objęcia 12 marca urzędu nowego biskupa Vitorii biskup Juan Carlos Elizalde zainicjował m.in. niedzielną wieczorną mszę dla młodzieży w katedrze, a diecezja, w zgodzie z papieżem, odprawiła niedawno znaczący gest solidarności z uchodźcami.

Rafael Hernández Urigüen-31 września 2016 r.-Czas czytania: 5 minuty

Wśród priorytetów duszpasterskich nowego biskupa Vitorii jest promowanie dobrej liczby projektów, które są realizowane w diecezji, aby lepiej zajmować się potrzebującymi, promować pokój, zajmować się rodzinami, promować ewangelizację i przekazywanie wiary oraz podnosić powołania.

Diecezja Vitoria należy do prowincji kościelnej Burgos, a jej patronami są święci Prudencjusz i Ignacy. Mając półtora wieku istnienia, posiada dwie katedry (starą Santa María i nową Inmaculada).

Służy swoim 330 tys. mieszkańcom dzięki 432 parafiom i 230 księżom. Ponadto na misjach w Vitorii jest 63 księży. Jest 72 księży zakonnych i 62 zakonników nie będących kapłanami. Jest dziewięć klasztorów kontemplacyjnych dla kobiet i jeden dla mężczyzn. Ogólna liczba profesów zakonnych wynosi 600. Są też dwa seminaria wyższe. Ostatnie święcenia kapłańskie miały miejsce w 2014 roku.

W ostatnim odnotowanym roku w diecezji było 1.406 chrztów, 1.358 pierwszych komunii, 228 bierzmowań i 343 małżeństwa kanoniczne. Diecezjalna Caritas zainwestowała w potrzebujących ponad 2,5 mln euro i posiada 26 ośrodków opiekuńczych, w których pomocą objęto 18 956 osób.

Przede wszystkim jesteśmy bardzo wdzięczni biskupowi Elialde za znalezienie czasu w swoim harmonogramie, aby wziąć udział w tym wywiadzie, na który czytelnicy Palabry, zarówno w Hiszpanii, jak i w Ameryce Łacińskiej, niewątpliwie czekają z niecierpliwością.

            Przybywa Ksiądz do Vitorii z bogatym doświadczeniem, które obejmuje duszpasterstwo uniwersyteckie, propagowanie Drogi Pielgrzyma do Santiago de Compostela z Kolegiaty w Roncesvalles (gdzie sprawował Ksiądz posługę jako przeor), a także w kurii diecezjalnej w Pampelunie. Czy sądzi Ksiądz, że to doświadczenie może być inspiracją dla nowej posługi biskupiej?

-Prawdą jest, że to, co robisz, czyni cię, kształtuje i formuje. Nuncjusz, aby dodać mi otuchy w moim nowym zadaniu, powiedział do mnie: "Nie martw się. Papież chce, abyście byli w Vitorii, tak jak byliście w Roncesvalles, w Pampelunie czy na uniwersytecie. A Droga św. Jakuba jest jakby przypowieścią o życiu, które jest podróżą, procesem, dojrzewaniem, wzrostem".

To pomaga mi towarzyszyć i wierzyć, wykorzystując zmiany, z którymi każdy człowiek musi się zmierzyć. Doświadczenie bycia wikariuszem biskupim w Pampelunie nauczyło mnie być blisko moich braci kapłanów, bezwarunkowo. A uniwersytet potwierdza dla mnie, że młodzi ludzie są radością i przyszłością Kościoła i że dlatego muszą być w centrum mojej posługi biskupiej.

Diecezja Vitoria ma tradycję ruchu kapłańskiego, który patrzył na wykonywanie posługi jako główne źródło duchowości. Jak można to przełożyć na współczesność, w taki sposób, aby przyczynić się do rewitalizacji seminarium diecezjalnego?

-Wierzę, że radość kapłańska jest pierwszym źródłem powołań. Rozumiem, że dzisiaj profil księdza, tożsamość kapłańska jest bardzo wyraźna. Kiedy czyta się na nowo teksty kapłańskie Magisterium Kościoła od Soboru Watykańskiego II do chwili obecnej i myśli o profilu kapłańskim ostatnich papieży, jest się poruszonym. Jaki kapłan się tam nie zmieści?

Jeśli wiesz, kim jesteś i dzielisz kapłaństwo z przyjaciółmi-kapłanami, to jest prawie nieuniknione, że będzie to zaraźliwe. Z tej kapłańskiej radości wyjdą twórcze inicjatywy promujące powołania: świadectwa, pielgrzymki, spotkania modlitewne, osobiste towarzyszenie i tysiąc innych działań.

Vitoria ma prestiżowe szkoły katolickie i młodych ludzi, którzy mają środki dostępu do kultury. W jaki sposób mogliby oni w szczególności wspierać animację zawodową? Z twojego doświadczenia wynika, w jaki sposób, twoim zdaniem, najlepiej wspierać troskę o powołanie w dziedzinie edukacji?

-Diecezja Vitoria to Kościół pielgrzymujący w Vitorii. Dotyczy to oczywiście dużych szkół i ich zakonników. Młodzi ludzie muszą uznać się za chrześcijan także poza klasą, a to oznacza sieć uroczystości, wydarzeń, spotkań i obszarów współpracy i służby. Wszyscy tam jesteśmy, a jeśli młodzi ludzie będą mieli u swego boku kapłanów, osoby zakonne i małżeństwa, które kochają i cenią, to na pewno poczują się powołani.

Vitoria jest również miastem uniwersyteckim. Ma kilka publicznych ośrodków uniwersyteckich, a także szkoły publiczne, a jeśli dobrze pamiętam, to między wydziałami i szkołami jest ich dziesięć. Jeśli dobrze pamiętam, między wydziałami i szkołami jest ich dziesięć. Jak zamierzasz przenieść swoje doświadczenie uniwersyteckie do stolicy Alavy? Co byś powiedział o tej specyficznej dziedzinie ewangelizacji?

-To dziedzina, która jest równie ekscytująca, co trudna. Wielu z tych, którzy studiują na kampusie w Vitorii, nie pochodzi z Álavy i jest tylko przejazdem. Najbardziej zaangażowani chrześcijanie w Alavie są już zaangażowani w swoich parafiach i wspólnotach, z których pochodzą, i to jest jeden z powodów, dla których nie jest łatwo pracować na uniwersytecie.

Aktualną propozycją dla duszpasterstwa uniwersyteckiego jest tworzenie forów pracy, w których jest miejsce na spotkanie wiara-kultura, intelektualny wzrost działaczy chrześcijańskich i sposób ewangelizacji młodzieży. Jest to peryferia, do których trzeba podejść z kreatywnością i dostojnością. Wierzę, że Vitoria dobrze sobie radzi. Być może należałoby bardziej promować wzajemne powiązanie duszpasterstwa akademickiego z pracą z całą młodzieżą oraz z pracą zawodową.

Kiedy ogłoszono pańską nominację, podkreślano również pańskie bogate doświadczenie w świecie mediów. Papież Franciszek nalega swoim nieustannym magisterium i świadectwem na znaczenie ewangelizacji z różnych platform, które kształtują opinię publiczną. Jakie praktyczne pomysły mógłbyś zaproponować w tej dziedzinie?

-Na pewno nie jestem ekspertem. Wierzę, że przejrzysta i głęboka komunikacja czyni wiele dobrego i tworzy dynamikę zaufania, zainteresowania i bliskości do Kościoła i orędzia Jezusa. Podziwiam ludzi, którzy wspaniale radzą sobie z sieciami i przekazują rzeczy, które są warte uwagi. Trzeba "wskoczyć na ten wózek", bo robi on wiele dobrego, a my chrześcijanie mamy coś wspaniałego do przekazania. Powinniśmy iść ramię w ramię ze specjalistami od komunikacji i ze świeżością młodych ludzi, którzy są tak kreatywni, jeśli chodzi o przekazywanie wnętrza.

Vitoria jest stolicą Baskijskiej Wspólnoty Autonomicznej. Czy nawiązaliście już kontakt z władzami cywilnymi? Jak widzicie współpracę Kościoła z instytucjami politycznymi w konkretnej i mnogiej sferze Kraju Basków?

-Tak, spotkałem się spokojnie z władzami lokalnymi i regionalnymi. Większość z nich obejmuje urząd po raz pierwszy i dlatego widziałem, że są bardzo entuzjastyczni i że istnieje wiele punktów wspólnych, choć są też kwestie nie do pogodzenia. Później zbiegliśmy się w wielu wydarzeniach.

Zarówno podczas formalnych, jak i bardziej okazjonalnych spotkań twierdziłem, że religia jest częścią życia, inspirującą najszlachetniejsze zachowania i w konsekwencji dobrem społecznym, a nie czymś marginalnym, sprowadzonym do sfery prywatnej i pozbawionym jakiejkolwiek widoczności, uznania czy wsparcia społecznego. Uważam, że my, chrześcijanie, musimy pomóc rządzącym odkryć wkład Kościoła w społeczeństwo i stąd poprosić ich o współpracę, ponieważ jest to coś, co dotyczy dobra wspólnego.

Coś jeszcze chciałbyś dodać?

-Jestem jeszcze pod wpływem emocji związanych ze święceniami biskupimi, ale muszę przyznać, że nigdy tak bardzo się nie modliłem, ani tak bardzo nie odczuwałem modlitwy braci. Kiedy misja Pana się przelewa, trzeba przejść do podstaw i oprzeć się na tym, co nie może nas zawieść. O dziwo, jestem pogodny i szczęśliwy, ufny w Pana, w Jego pośrednictwo i w modlitwy cierpliwych czytelników. Papież Franciszek, kiedy witałem się z nim na placu św. Piotra z okazji mojej nominacji, powiedział mi, że my, duszpasterze, musimy podnosić na duchu nasze wspólnoty, bo czasami są one trochę niskie. I jest to spostrzeżenie, które bardzo mocno trzymam w pamięci.

AutorRafael Hernández Urigüen

Kultura

Hilary Putnam (1926-2016): amerykański filozof

Hilary Putnam jest jednym z najważniejszych filozofów XX wieku. Jego myśl ewoluowała od surowego scjentyzmu Koła Wiedeńskiego do otwartego pragmatyzmu, w którym jest dużo miejsca na wiedzę pozanaukową, nauki humanistyczne, etykę, estetykę i religię.

Jaime Nubiola-31 września 2016 r.-Czas czytania: 4 minuty

W dniu 13 marca zmarł w swoim domu w ArlingtonAmerykański filozof Hilary Putnam zmarł w wieku 89 lat niedaleko Bostonu. Jak napisała Martha Nussbaum w emocjonalnym nekrologu w czasopiśmie Huffington Post, "Stany Zjednoczone straciły jednego z największych filozofów, jakich ten naród kiedykolwiek wyprodukował. Ci, którzy mieli szczęście znać go jako studentów, kolegów i przyjaciół, wspominają jego życie z głęboką wdzięcznością i miłością, bo Hilary był nie tylko wielkim filozofem, ale przede wszystkim człowiekiem o niezwykłej hojności".. Putnam był gigantem amerykańskiej filozofii, który na Harvardzie uczył pokolenia studentów, a poprzez swoje liczne publikacje zaprosił do myślenia bardzo wielu ludzi. Bardzo uderzającą cechą jego osobowości była łagodna serdeczność i niezwykła intelektualna pokora, która stanowczo odrzucała wszelki kult osobowości. W moim przypadku mój dług wobec niego jest ogromny, zarówno pod względem osobistym, jak i intelektualnym, i tymi wierszami chciałbym złożyć wzruszający hołd człowiekowi, który przez ostatnie 25 lat był moim "amerykańskim nauczycielem".

Urodzony w Chicago w 1926 roku, studiował matematykę i filozofię w Pensylwanii. Doktorat uzyskał w 1951 roku na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles, z rozprawą na temat uzasadnienia indukcji i znaczenia prawdopodobieństwa. Były to centralne tematy w pracach jego promotora Hansa Reichenbacha, czołowego członka Koła Wiedeńskiego, który po II wojnie światowej wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. Wśród uczniów Reichenbacha była Ruth Anna, również filozofka, którą Hilary Putnam poślubi w 1962 roku. W 1965 roku Putnam dołączył do prestiżowego Wydziału Filozofii Uniwersytetu Harvarda, gdzie do przejścia na emeryturę w maju 2000 roku pełnił funkcję Walter Beverly Pearson Chair of Modern Mathematics and Mathematical Logic. Zanim dołączył do Harvardu, wykładał na Northwestern, Princeton i MIT.

Osoba myśląca przyszłościowo

Bez wątpienia można jednoznacznie stwierdzić, że Putnam był myślicielem awangardowym. Jak napisał Stegmüller, można powiedzieć, że w swojej ewolucji intelektualnej obudował większość filozofii drugiej połowy XX wieku.

Przez dziesiątki lat jego produkcja filozoficzna koncentrowała się na wielkich zagadnieniach współczesnej dyskusji w filozofii nauki i filozofii języka. Jego artykuły są napisane z niezwykłym rygorem, w rozmowie - a raczej w dyskusji - z Rudolfem Carnapem, Willardem Quine'em i jego kolegami z angloamerykańskiej filozofii akademickiej. Oprócz jakości jego pisarstwa, imponuje delikatną dyskryminacją, której poddaje najtrudniejsze problemy, aby je zrozumieć. Swoim sposobem pracy Putnam uczy, że filozofia jest trudna, to znaczy, że refleksja filozoficzna - podobnie jak w innych dziedzinach wiedzy, gdy chodzi o najbardziej podstawowe pytania - ma znaczną złożoność techniczną. Oczywiście Putnam wiedział, że wiele problemów filozoficznych jest ostatecznie nierozwiązywalnych, ale lubił powtarzać słowa swojego przyjaciela Stanleya Cavella: "Są lepsze i gorsze sposoby myślenia o nich"..

Wśród jego bardzo obszernej produkcji filozoficznej lubię wyróżniać jego książkę Filozofia odnowyw którym łączy ze sobą Wykłady Gifforda nauczany w Uniwersytet w St. Andrews w 1990 roku, być może dlatego, że byłem z nim na Harvardzie latem 1992 roku i pozwolił mi przeczytać galley proofs. Jak sugeruje tytuł, strony te pisane są z przekonaniem, że smutny stan dzisiejszej filozofii wymaga rewitalizacji, odnowy tematycznej. Putnam pomyślał tę książkę jako diagnozę stanu filozofii i zasugerował kierunki, w jakich taka odnowa mogłaby się odbywać. Putnam nie pisał manifestu, ale raczej styl uprawiania filozofii, łączenia rygoru i ludzkiej trafności, które to właściwości były postrzegane jako wyróżniające dwa radykalnie przeciwstawne sposoby uprawiania filozofii, anglo-amerykańską filozofię analityczną i filozofię europejską.

Hilary Putnam nigdy nie poddawał się wiatrom intelektualnych mód i - co nie jest częste wśród filozofów - raz po raz korygował swoje poglądy, w miarę jak doskonalił swoje rozumienie problemów, którymi się zajmował. To sprawiło, że niektórzy zarzucali mu filozoficzną kapryśność, ale wydaje mi się, że zdolność do sprostowania jest naprawdę znakiem rozpoznawczym miłości prawdy. "Kiedyś myślałem to..., ale teraz myślę tamto". Tak jak wszyscy to robimy w naszym zwykłym życiu, zmieniając zdanie, gdy otrzymujemy nowe dane i lepiej rozumiemy przesłanki, dlaczego miałoby być inaczej przy uprawianiu filozofii?

W tym kontekście warto przepisać to, co napisał w przedmowie do swojego ostatniego Filozofia w dobie nauki (2012): "Dawno temu porzuciłem (różne) wersje logicznego empiryzmu Carnapa i Reichenbacha, ale nadal czerpię inspirację z przekonania Reichenbacha, że filozoficzne badanie najlepszych współczesnych i przeszłych nauk ma wielkie znaczenie filozoficzne, oraz z przykładu Carnapa w jego ciągłym ponownym badaniu i krytyce własnych wcześniejszych poglądów, a także z politycznego i moralnego zaangażowania zarówno Carnapa, jak i Reichenbacha..

To, czego jednak niektórzy mogli mu nie wybaczyć, to jego konwersja na religię dziadków, czyli judaizm. W ostatnich dekadach życia zaczął poświęcać dwadzieścia minut dziennie na tradycyjne żydowskie modlitwy, a stopniowo w jego tekstach coraz częściej pojawiały się refleksje na temat etyki i religii: "Jako praktykujący Żyd". -wyjaśnił w Jak odnowić filozofię-, "Jestem kimś, dla kogo religijny wymiar życia jest coraz ważniejszy, nawet jeśli jest to wymiar, o którym nie umiem filozofować, chyba że pośrednio. Kiedy na początku lat 50. zacząłem wykładać filozofię, uważałem się za filozofa nauki (choć w wielkodusznej interpretacji terminu "filozofia nauki" uwzględniałem filozofię języka i filozofię umysłu). Ci, którzy znają moje pisma z tamtego etapu, mogą się zastanawiać, jak pogodziłem moje religijne ciągotki, które nawet wtedy w pewnym stopniu pozostawały w tyle, z moim ogólnym materialistyczno-naukowym światopoglądem w tamtym czasie. Odpowiedź brzmi: nie pogodziłem ich: byłem sumiennym ateistą i byłem wierzący; po prostu trzymałem te dwie części siebie oddzielnie"..

To "podwójne życie", te dwie podzielone części siebie, było dla niego niesatysfakcjonujące w ostatnim etapie: "Jestem osobą religijną i jednocześnie filozofem przyrody, ale nie redukcjonistą".Pisał o tym w swojej bardzo aktualnej autobiografii, która otwiera duży tom poświęcony mu w Biblioteka Żywych Filozofów. Pamiętam teraz, że Putnam dzwonił do mnie czasem "katolicki pragmatykDzięki niemu odkryłem filozofię pragmatyczną i myśl Charlesa S. Peirce'a, której poświęciłem się od 1992 roku. Modlę się teraz o jego wieczny odpoczynek i mam nadzieję, że kiedyś będę mógł kontynuować życzliwe rozmowy z tym gigantem filozofii, który nie bał się otwarcie przyznać do swojej religijności w pogrążonym w pogaństwie świecie akademickim.

Inicjatywy

Badanie tajemnic sukcesu w małżeństwie

Omnes-31 września 2016 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Kiedy dwoje młodych ludzi zawiera małżeństwo, robią to ze złudzeniem, że kochają się i jednoczą swoje życie na zawsze. Oficjalne dane pokazują jednak w alarmujący sposób, że wiele par rezygnuje z tego marzenia gdzieś po drodze: liczba rozpadów małżeństw z roku na rok stale rośnie.

- Jokin de Irala, Profesor medycyny prewencyjnej i zdrowia publicznego. Główny badacz projektu "Edukacja w zakresie afektywności i ludzkiej seksualności" (EASH) Instytutu Kultury i Społeczeństwa (ICS) Uniwersytetu Nawarry.

-Alfonso Osorio, Badacz projektu EASH i profesor psychologii na Uniwersytecie Navarry.

Według Narodowego Instytutu Statystyki w 2014 roku w Hiszpanii zawarto 162 554 małżeństwa. W tym samym roku miało miejsce 105 893 unieważnień, separacji i rozwodów, co oznaczało wskaźnik 2,3 na 1000 mieszkańców. Jest to wynik o 5,4 % wyższy od odnotowanego w 2013 r.

Dane te są niepokojące, ponieważ rozwód ma negatywny wpływ nie tylko na parę - badania pokazują, że osoby rozwiedzione mają więcej problemów zdrowotnych - ale także na ich dzieci i całe społeczeństwo.

 

Kultura

Martín Ibarra Benlloch. Pamięć o męczennikach

Martín Ibarra Benlloch ma 54 lata, jest żonaty i jest ojcem licznej rodziny. Posiada doktorat z historii i jest wykładowcą na Uniwersytecie Nawarry i Uniwersytecie w Saragossie. Pracę uniwersytecką łączy z przewodniczeniem Komisji Historycznej Męczenników diecezji Barbastro Monzón.

Omnes-31 września 2016 r.-Czas czytania: 3 minuty

Martín Ibarra jest szczególnie oddany pamięci hiszpańskich męczenników XX wieku. Historyk specjalizujący się w historii starożytnej, a konkretnie w kobietach w starożytności, w 1998 roku rozpoczął pracę jako dyrektor archiwum sanktuarium w Torreciudad i Instytutu Mariologicznego. W 2004 roku biskup Barbastro-Monzón poprosił go o pomoc w sprawie męczenników w Komisji Historycznej diecezji.

"W wyniku tych badań poznałem wielu ludzi. Zgromadziłem wiele dokumentacji, którą opublikowałem w dwutomowej książce o prześladowaniach religijnych w diecezji Barbastro-Monzón. Jest to książka, która zaczyna się w 1931 roku, a kończy w 1941. Studiuje prześladowania religijne w Hiszpanii, wyjaśniając ich przyczyny i konsekwencje jako zjawisko wyjątkowe".zaznacza. W wyniku tej publikacji doszedł do wniosku, że na pozór wiemy dużo o męczennikach, ale w rzeczywistości wiemy bardzo mało. "Zadają mi pięć lub sześć pytań o każdego z męczenników, a ja nawet nie wiem, jak na nie odpowiedzieć. Do wielu z nich nie mam nawet zdjęcia. W starożytności było wielu męczenników, ale nikt nie zbierał o nich należycie informacji. W efekcie, na przestrzeni lat i wieków, ludzie zaczęli wymyślać historie".wyjaśnia.

Aby uniknąć podobnych sytuacji z męczennikami XX i XXI wieku, postanowił zebrać o nich jak najwięcej informacji. "Zebrałem się z kilkoma osobami, które są przyjaciółmi męczenników, i uruchomiliśmy Dni Męczenników w Barbastro. Miałem wsparcie Klaryski, która ma w Barbastro Muzeum Męczenników Klaretyńskich, wyjątkowe muzeum. Mają wiele relikwii, przedmiotów, które należały do męczenników. Liczyłem na to wsparcie, a potem zbierałem wsparcie od innych ludzi, głównie świeckich, ale także od księży i instytucji religijnych"..

W wyniku tego wsparcia narodziły się Jornadas Martiriales de Barbastro, których pierwsza edycja odbyła się w 2013 roku. W konferencji uczestniczą zwykle profesorowie uniwersyteccy, księża, zakonnicy, krewni męczenników i osoby świeckie zainteresowane męczennikami. Oprócz okrągłych stołów organizują koncerty muzyki martyrologicznej, prezentacje książek, projekcje filmów i konkursy krótkich filmów.

"Z jednej strony udało nam się uczynić z tej konferencji punkt odniesienia w całej Hiszpanii, mimo że są to skromne konferencje. Z drugiej strony po raz pierwszy udało nam się uzyskać wyraźne upowszechnienie tej problematyki poza procesami beatyfikacji męczenników".podkreśla. Martin ubolewa, że po beatyfikacji męczenników nigdy więcej o nich nie mówiono, "a to nie ma sensu. Musimy dużo rozmawiać przed, a przede wszystkim po ich beatyfikacji. Musimy przekazać wiele informacji na ich temat"..

W ten sposób wraz z innymi członkami Komisji Historycznej diecezji wpadł na pomysł, aby w ramach konferencji ogłosić konkurs na krótki film o męczennikach. "Pomysł jest bardzo prosty. Jeśli jest grupa młodych ludzi z parafii, szkół, instytutów, uniwersytetów..., którzy postanawiają nakręcić krótki film o męczenniku, to w końcu zainteresują się tym, kim była ta osoba. Będą prosić o dokumentację, będą badać ..... W przypadku wsi, jeśli zrobią to w miejscu, z którego pochodził męczennik, to w końcu zbiorą dużo dokumentacji, której my w biskupstwach nie mamy. Jest to sposób na uratowanie wielu informacji, które w przeciwnym razie mogłyby zostać utracone. Ponadto w ten sposób młodzi ludzie, którzy biorą udział w krótkim filmie, napełniają się dobrymi wartościami, które mieli męczennicy"..

Hiszpania

Chrześcijaństwo a emocjonalność

Omnes-30 czerwca 2016 r.-Czas czytania: 7 minuty

"Dlaczego nie zatrzymać się i nie porozmawiać o uczuciach i seksualności w małżeństwie?".pyta papież Franciszek w adhortacji Amoris Laetitia (n. 142). Pytanie to nurtuje antropologów i historyków od czasu, gdy Roland Barthes potępił odkładanie uczuć w historii: "Kto stworzy historię łez? W jakich społeczeństwach, w jakich czasach był płacz?".

Álvaro Fernández de Córdova Miralles, Uniwersytet Nawarry

Ostatnie badania ujawniły wpływ chrześcijaństwa na zachodnią emocjonalność. Jej historia, zapomniana i labiryntowa, musi zostać uratowana.

Niewiele zdań miało większą siłę oddziaływania niż napomnienie św. Pawła do Filipian "Miejcie między sobą te same uczucia, które miał Jezus". (Fl 2, 5) Czy jest miejsce na historyczną analizę tej jedynej propozycji? Siedemdziesiąt lat temu Lucien Febvre określił historię uczuć jako "ten wielki niemowa".a dekady później Roland Barthes zastanawiał się: "Kto stworzy historię łez? W jakich społeczeństwach, w jakich czasach ludzie płakali? Od kiedy mężczyźni (a nie kobiety) przestali płakać? Dlaczego "wrażliwość" w pewnym momencie stała się "sentymentalnością"?

Po zwrocie kulturowym, którego doświadczyła historiografia w ostatnich dekadach, przed badaczami otworzyła się nowa granica, którą nazwano zwrotem emocjonalnym (zwrot emocjonalny). Choć jej kontury są jeszcze zatarte, to historia bólu, śmiechu, strachu czy namiętności pozwoliłaby nam poznać korzenie naszej wrażliwości i dostrzec odcisk chrześcijaństwa na krajobrazie ludzkich uczuć. W tym sensie średniowiecze okazało się uprzywilejowanym miejscem do badania przejścia od struktur psychicznych świata starożytnego do form nowoczesnej wrażliwości. Aby tego dokonać, konieczne było zastąpienie przypisywanych człowiekowi średniowiecznemu kategorii "infantylizmu" czy "zaburzenia sentymentalnego" (M. Bloch i J. Huizinga) bardziej racjonalnym odczytaniem kodu emocjonalnego, który ukształtował wartości Zachodu (D. Boquet i P. Nagy).

Z. apatheia Greka do ewangelickich nowinek (I-V w.)

Historia średniowiecznych sentymentów zaczyna się od "chrystianizacji afektów" w pogańskich społeczeństwach późnego antyku. Nie mogło być bardziej drastycznego zderzenia między stoickim ideałem apatheia (wyzwolenie od wszelkiej namiętności pojmowanej w kategoriach negatywnych) i nowego Boga, którego chrześcijanie określali jednym uczuciem: Miłością. Miłość, którą Ojciec objawił ludzkości, dając własnego Syna, Jezusa Chrystusa, który nie ukrywał swoich łez, czułości ani pasji dla swoich bliźnich. Świadomi tego intelektualiści chrześcijańscy promowali afektywny wymiar człowieka, stworzonego na obraz i podobieństwo Boga, uważając, że tłumienie afektów to "kastracja człowieka" (castrare hominem), jak stwierdza Laktancjusz w wyrazistej metaforze.

To właśnie św. Augustyn - ojciec średniowiecznej afektywności - najlepiej zintegrował chrześcijańską nowość i myśl klasyczną swoją teorią "rządu" uczuć: uczucia miały podporządkować się duszy rozumnej, aby oczyścić nieporządek wprowadzony przez grzech pierworodny i odróżnić pragnienia prowadzące do cnoty od tych, które prowadzą do wady. Jej konsekwencją w instytucji małżeństwa było włączenie cielesnego pożądania - potępionego przez Ebionitów - do miłości małżeńskiej (Klemens Aleksandryjski) oraz obrona więzi przed tendencjami dezintegrującymi ją (cudzołóstwo, rozwód, ponowne małżeństwo).

Nie była to surowość moralna mniej lub bardziej podziwiana przez pogan. Była to droga do "czystości serca", która wyniosła dziewice i celibatariuszy na najwyższe szczyty chrześcijańskiego przywództwa poprzez związane z nią opanowanie siebie i reorientację woli.

Eros niszczący i Eros unitarny (V-VII w.)

Nowa równowaga psychologiczna ukształtowała się dzięki pierwszym regułom, które promowały ćwiczenia ascetyczne i praktykę miłosierdzia w tych "żywych utopiach braterskich", jakimi były pierwsze klasztory. Klerycy i mnisi dążyli do odwzorowania procesu przemiany emocji, a także do odtworzenia struktury ludzkiej osobowości poprzez działanie na ciało: ciało nie było wrogiem, którego należy pokonać, ale pojazdem do zjednoczenia stworzenia ze Stwórcą (P. Brown).

Ideał dziewictwa, oparty na zjednoczeniu z Bogiem, nie był tak odległy od ideału chrześcijańskiego małżeństwa, opartego na wierności i odpornego na praktyki rozwodowe i poliandryczne rozpowszechnione w germańskich społeczeństwach Zachodu. Ujawnia to sojusz irlandzkich klasztorów z arystokracją Merowingów, którzy na swoich nagrobkach wyryli słowa carissimus (-a) o dulcissimus (-a) odnoszące się do męża, żony lub dziecka; znak chrześcijańskiej impregnacji tych "wspólnot emocjonalnych", które szukały ucieczki od gniewu i prawa do zemsty (phaide) (B. H. Rosenwein).

Powszechna mentalność nie ewoluowała tak szybko. Kościelne zakazy uprowadzenia, kazirodztwa, czyli tego, co dziś nazwalibyśmy "przemocą domową", podjęto dopiero w X wieku. W żadnym tekście, ani świeckim, ani duchownym, nie pada słowo "przemoc domowa". miłość w pozytywnym sensie. Jego treść semantyczna była obciążona zaborczą i destrukcyjną namiętnością, która prowadziła do zbrodni opisanych przez Grzegorza z Tours.

Niewiele wiedziano wtedy o dziwnym wyrazie charitas coniugalisużyty przez papieża Innocentego I (411-417) na określenie czułości i przyjaźni, które charakteryzowały łaskę małżeńską. Dychotomia dwóch "miłości" znajduje odzwierciedlenie w zapiskach tego jedenastowiecznego uczonego: "miłośćPragnienie, które próbuje zmonopolizować wszystko; organizacja charytatywnatender unity". (M. Roche). Idea ta pojawia się ponownie w Amoris laetitia: "Miłość małżeńska prowadzi do tego, aby całe życie uczuciowe stawało się dobrem dla rodziny i było na służbie wspólnego życia". (n. 146).

Łzy karolińskie (VIII-IX w.)

Poleganie na optymizmie antropologicznym  Chrześcijańscy, karolińscy reformatorzy z niemal rewolucyjnym uporem domagali się równości płci, uznając małżeństwo za jedyne dobro, jakie Adam i Ewa zachowali z czasów pobytu w raju (P. Toubert).

W tym kontekście pojawiła się nowa religijność świecka, która zapraszała do mniej "rytualnej" i bardziej intymnej relacji z Bogiem, łącząc się z najlepszą modlitwą augustiańską. Żal lub skrucha za popełnione grzechy zaczęły być cenione, prowadząc do tak pompatycznych gestów, jak publiczna pokuta Ludwika Pobożnego za zabójstwo swojego bratanka Bernarda (822). Doprowadziło to do pojawienia się mszy "z prośbą o łzy" (Pro petitione lacrimarum): łzy Bożej miłości, które poruszają serce grzesznika i oczyszczają jego przeszłe grzechy.

Ten sentyment, żądany jako łaska, leży u podstaw dar łezuważany za znak naśladowania Chrystusa, który w Piśmie Świętym płakał trzy razy: po śmierci Łazarza, przed Jerozolimą i w Ogrodzie Oliwnym. Zasługa lub dar, cnota lub łaska, habitus ("przepis zwyczajowy". Tomasza z Akwinu) lub charyzmatu, pobożni ludzie udają się na poszukiwanie łez, które od XI wieku stają się kryterium świętości (ks. Nagy).

Rewolucja miłość (XII w.)

Najbardziej śmiałe odkrycia psychologiczne miały miejsce w dwóch pozornie antytetycznych dziedzinach. Podczas gdy kanoniści bronili wolnej wymiany zgody dla ważności małżeństwa, sądy prowansalskie wymyśliły fin d'amors ("miłość dworska") - często cudzołożna - która wykorzystywała uczucia radości, wolności lub udręki, w przeciwieństwie do małżeństw narzuconych przez ród. Klerycy i arystokraci drugiej kategorii odkryli wtedy miłość do wyboru (dylekcja), gdzie drugi jest kochany w swojej inności za to, jaki jest, a nie za to, co wnosi do współmałżonka czy klanu. Miłość wolna i wyłączna, która ułatwiała oddanie ciał i dusz, wyrażona przez Andrea Capellanusa i doświadczona przez tych trubadurów okcytańskich, którzy przeszli od miłości ludzkiej do boskiej, składając profesję w klasztorze (J. Leclercq).

Nowe odkrycia długo nie przenikały do instytucji małżeństwa, która była nagięta do politycznych i ekonomicznych interesów rodu. Między XI a XIV wiekiem rodzina rozszerzona (pokrewieństwo różnych pokoleń) została stopniowo zastąpiona przez komórkę małżeńską (małżonkowie z dziećmi), w dużej mierze dzięki triumfowi chrześcijańskiego małżeństwa podniesionego teraz do rangi sakramentu. Bardziej śmiali kanoniści rozwinęli pojęcie "uczucia małżeńskiego" (affectio maritalis), która rozważała wierność i wzajemne zobowiązania związku małżeńskiego, wykraczające poza przypisaną mu funkcję społeczną.

Droga do świętości była wolniejsza. Jego impulsem stała się w XIII w. kanonizacja czterech żonatych świeckich (św. Homobona z Cremony, św. Elżbiety Węgierskiej, św. Jadwigi Śląskiej i św. Ludwika Francuskiego), którzy podjęli świecką świętość starożytnego chrześcijaństwa, choć ideał oblubieńczy nie znalazł odzwierciedlenia w procesach zachowanych jako specyficzna droga do doskonałości (A. Vauchez).

Od emocji mistycznych do debat nowoczesności (XIV-XX w.)

Kryzys społeczno-gospodarczy XIV wieku zmienił kartografię sentymentalną Europy Zachodniej. Pobożność religijna zaczęła utożsamiać się z emocjami, które uosabiała. To było mistyczne podbicie emocji. Świeckie kobiety, takie jak Maria d'Oignies († 1213), Angela da Foligno († 1309) czy Klara z Rimini († 1324-29), rozwijały demonstracyjną i zmysłową religijność, naładowaną pełnym zachwytu mistycyzmem. Starali się widzieć, wyobrażać sobie i wcielać w życie cierpienia Chrystusa, gdyż Jego Męka stała się centralnym punktem ich nabożeństw. Nigdy wcześniej łzy nie były tak plastyczne, nie były też przedstawiane z siłą Giotta czy Van der Weydena.

Średniowieczne emocje pozostawiły głęboką bruzdę na twarzy współczesnego człowieka. Protestantyzm zradykalizował bardziej pesymistyczne nuty augustiańskie, a kalwinizm stłumił ich przejawy surową moralnością skupioną na pracy i bogactwie (M. Weber). Na tym antropologicznym skrzyżowaniu uczucia oscylowały między racjonalistyczną pogardą a romantyczną egzaltacją, a edukacja była rozdarta między Rousseauowskim naturalizmem a rygoryzmem, który wprowadził do bajek dla dzieci hasło "dzieci nie płaczą".

Nie trwało to długo. Miłosny romantyzm zmiótł mieszczański purytanizm z instytucji małżeństwa, tak że do 1880 roku narzucone związki - tak bardzo przeciwstawiane przez średniowiecznych teologów - stały się reliktem przeszłości. Sentyment stał się gwarantem związku małżeńskiego stopniowo łamanego przez mentalność rozwodową i uczuciowość skażoną hedonizmem, który zatriumfował w maju '68. Zagubienie emocjonalne nastolatków, włóczęgostwo seksualne i wzrost liczby aborcji są konsekwencją tego idealistycznego systemu i naif co ustąpiło miejsca kolejnemu realistycznemu i nikczemnemu wezwaniu do przemyślenia sensu swoich podbojów.

Na stronie Amoris laetitia jest zaproszeniem, by uczynić to poprzez wsłuchiwanie się w głos tych uczuć, które chrześcijaństwo uratowało z klasycznej atonii, ukierunkowało na zjednoczenie rodziny i rzutowało na wyżyny mistycznego wzruszenia. Paradoksalnie, wielkość jej historii odbija się w powierzchni jej cieni: łez wody i soli, odkrytych przez tych samych Karolingów, którzy podbudowali związek małżeński. Papież Franciszek chciał ich ratować, być może świadomy tych słów, które Tolkien włożył w usta Gandalfa: "Nie powiem wam: 'Nie płaczcie, bo nie wszystkie łzy są gorzkie'.

Watykan

Pilna potrzeba misji bliskości

Giovanni Tridente-17 de czerwiec de 2016 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Przy kilku okazjach w ostatnich tygodniach Ojciec Święty powtórzył, jak ważna jest troska o każde stworzenie, zwłaszcza to, które jest w potrzebie lub cierpi.

Giovanni Tridente, Roma

@gnntrident 

Dialog, pokój i solidarność, zdrowie, cierpienie i pocieszenie, ale także ubóstwo i imigracja, bliskość w misji, gospodarka inkluzywna i troska o stworzenie. To główne tematy większości wystąpień papieża Franciszka podczas audiencji z różnymi rozmówcami w ostatnich tygodniach. Wspólny wątek jest zawsze ten sam: troska o każdą jednostkę zamieszkującą ziemię, w szczególności o tych, którzy znajdują się w sytuacji potrzeby lub w stanie ofiar najbardziej absurdalnych skorumpowanych "systemów"...

Artykuł niepełny. Jeśli chcesz czytać najnowsze treści Palabry, możesz zaprenumerować cyfrowe lub papierowe wydanie magazynu.

Doświadczenia

Bp Juan del Río: "Wojsko ma wrodzoną, naturalną religijność".

Omnes-17 de czerwiec de 2016 r.-Czas czytania: 2 minuty

Służba Pomocy Religijnej dla Hiszpańskich Sił Zbrojnych (SARFAS) obchodziła swoje 25-lecie. Również Seminarium Wojskowe obchodziło 18 kwietnia piątą rocznicę istnienia. Arcybiskup wojskowy, monsignor Juan del Río, wyjaśnia, że szczególnym zadaniem jego arcybiskupstwa jest zagwarantowanie pomocy religijnej dla żołnierzy, policjantów i ich rodzin.

Henry Carlier

W związku z 25-leciem SARFAS-u i Wojskowego Seminarium Duchownego 16 kwietnia w Arcybiskupstwie Wojskowym odbyło się pełne emocji spotkanie, w którym uczestniczyli rektorzy, formatorzy i kapłani, którzy przewinęli się przez Wojskowe Seminarium Duchowne w ciągu dwudziestu pięciu lat jego istnienia. Podczas spotkania oddano hołd kardynałowi José Manuelowi Estepa Llaurensowi, który założył seminarium wojskowe, a także był jednym z projektodawców Konstytucji Apostolskiej Arcybiskupstwa Archidiecezji Kordoby. Spirituali militum curae.

Konstytucja ta, regulująca opiekę duchową nad wojskiem poprzez ordynariaty wojskowe, została podpisana przez św. Jana Pawła II 21 kwietnia 1986 roku.

17 kwietnia, zbiegając się ze Światowym Dniem Modlitw o Powołania, biskup del Río przewodniczył święceniom nowego księdza wojskowego.

Rozmawialiśmy z szefem tego okręgu kościelnego, arcybiskupem Juanem del Río, na temat SARFAS, seminarium wojskowego i swoistej pracy duszpasterskiej prowadzonej przez arcybiskupstwo wojskowe. Przyjmuje nas w swoim gabinecie na Calle del Nuncio, gdzie znajduje się duży obraz Macareny, który wskazuje na sewilską przeszłość arcybiskupa, potwierdzoną jego wyraźnym andaluzyjskim akcentem.

Czym dokładnie jest SARFAS?
Jest to Służba Pomocy Religijnej dla Sił Zbrojnych. Została ona ustanowiona dekretem królewskim 1145 z 7 września 1990 r. i realizuje umowę między Stolicą Apostolską a państwem hiszpańskim o pomocy religijnej dla sił zbrojnych z 3 stycznia 1979 r.

Arcybiskupstwo wojskowe zapewnia tę część tej służby, która religijnie i duchowo wspomaga katolickich członków sił zbrojnych i policji.

Co jest nowego w SARFASIE w porównaniu z konfiguracją korpusu kościelnego dawnej armii?
-SARFAS jest owocem ważnego kroku, który został wykonany w 1990 roku, kiedy to dawni kapelani korpusu kościelnego, będący wówczas wojskowymi, przeszli do nowej konfiguracji. Bardziej podkreśla aspekty duszpasterskie kapelana wojskowego i obecność Kościoła katolickiego w siłach zbrojnych.

Aktualności

Opieka paliatywna: holistyczna opieka, gdy ważne jest dobre samopoczucie

Niewiele sytuacji jest tak delikatnych jak ostatni etap życia i niewiele jest tak pozbawionych jasności. Obok opieki paliatywnej ("uprzywilejowana forma bezinteresownego miłosierdzia", mówi Katechizm), pojawiają się takie pojęcia jak śmierć z godnością i eutanazja, albo nieznany jest cel sedacji.

Omnes-17 de czerwiec de 2016 r.-Czas czytania: 2 minuty

Traktowanie każdej osoby w sposób jak najlepszy, gdy zbliża się ona do końca życia, jest rzeczywiście dużym wyzwaniem. Pewien pacjent skomentował kiedyś swojemu lekarzowi: "Masz trochę specjalności niewdzięcznyMy, pacjenci i ich rodziny, oczekujemy od lekarzy, że będą leczyć; tymczasem wy nie leczycie, wy kontrolujecie ich ból i cierpienie!.

Ten dający do myślenia komentarz pozwala nam rozpoznać część prawdy. W zakresie opieki paliatywnej lekarze leczą u pacjenta choroby wspólne, te, które można wyleczyć. Ale gdy koniec jest bliski z powodu nieuleczalnej choroby, pacjent musi mieć zapewnioną opiekę i towarzystwo podczas tego procesu, aby on i jego rodzina przeżyli każdą chwilę jak najlepiej.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) definiuje opiekę paliatywną jako. "podejście, które poprawia jakość życia pacjentów i rodzin radzących sobie z problemami związanymi z chorobą zagrażającą życiu, poprzez zapobieganie i ulgę w cierpieniu dzięki wczesnej identyfikacji oraz nienagannej ocenie i leczeniu bólu oraz innych problemów fizycznych, psychospołecznych i duchowych"..

Definicja ta wskazuje, że w centrum zainteresowania opieki u kresu życia znajduje się zarówno pacjent, jak i jego rodzina. Rodzina jest jednostką opiekuńczą. Ponadto, aby odpowiednio leczyć różne rodzaje cierpienia, konieczna jest kompleksowa opieka, w której udział biorą najlepiej wyszkoleni specjaliści w każdej dziedzinie. Lekarze, pielęgniarki, asystentki pielęgniarskie, psycholodzy, pracownicy opieki religijnej lub kapelani, pracownicy socjalni, fizjoterapeuci, itp. muszą wnieść najlepszą wiedzę i pracować jako zespół, aby poradzić sobie z cierpieniem pacjenta.

Xavier Sobrevia jest lekarzem i delegatem Pastoral de la Salud w biskupstwie Sant Feliu de Llobregat.

Christian Villavicencio-Chávez jest geriatrą. Studia magisterskie z zakresu opieki paliatywnej. Profesor nadzwyczajny bioetyki i medycyny paliatywnej. Międzynarodowy Uniwersytet w Katalonii.

Więcej

Historyczny zbieg okoliczności

17 de czerwiec de 2016 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Osiemset lat temu św. Franciszek z Asyżu poprosił o odpust dla tych, którzy udali się do Porcjunkuli: to wyraźny precedens tego, czego pragnie papież Franciszek w ramach Jubileuszu Miłosierdzia.

Właśnie 2 sierpnia 2016 r., w środku Świętego Roku Miłosierdzia, minie 800 lat od Porcjunkuli, miejsca, o które św. Franciszek z Asyżu poprosił papieża Honoriusza III, przebywającego wówczas w Perugii, o udzielenie odpustu zupełnego wszystkim, którzy będą odwiedzać to miejsce i przystępować do spowiedzi. Byłby to pierwszy przypadek udzielenia odpustu poza Rzymem, św. Jakubem, św. Michałem z Gargano i Jerozolimą. Przede wszystkim przebaczenie wszystkich grzechów byłoby udzielane bezpłatnie. Jako że Dyplom Po pewnym wahaniu papież zgodził się, ale natychmiast został nakłoniony przez kardynała ze swojej świty do ograniczenia warunków odpustu: "Proszę mieć świadomość, że gdyby pan udzielił temu człowiekowi takiego odpustu, to zniszczyłby pan te zamorskie".

Być może, gdyby prośba św. Franciszka z Asyżu została przyjęta, nie byłoby okazji do reformy, którą wywołał Luter, nadużywając kwestii jałmużny i odpustów. Choć ograniczony, św. Franciszek coś uzyskał i potrafił to ogłosić: "Moi bracia i siostry, chcę was wszystkich zabrać do raju! Osiemset lat wcześniej uzyskał to, co teraz jest normą, czyli uzyskanie całkowitego odpuszczenia winy poprzez zwykłą pokutę, pójście do spowiedzi i do kościoła.

AutorOmnes

Świat

Wielki zaszczyt dla pierwszego narodu chrześcijańskiego

Omnes-17 de czerwiec de 2016 r.-Czas czytania: 2 minuty

Z okazji wizyty papieża w Armenii ambasador w Hiszpanii pisze dla PALABRA analizę znaczenia podróży Franciszka do swojego kraju.

Avet Adonts

Na stronie Wizyta papieża do jakiegokolwiek kraju, jak w tym przypadku do Armenii, to wielki zaszczyt i bardzo ważne wydarzenie. Pomimo tego, że Ormiański Kościół Apostolski jest Kościołem niezależnym, historycznie nawiązano bardzo ciepłe stosunki z Kościołem katolickim, a w szczególności ze Stolicą Apostolską, które nadal są zachowywane i rozwijane.

Nawet dziś te relacje aktywnie się rozwijają. Jako fundamentalne dzieła będące przykładem wzajemnego szacunku warto wspomnieć umieszczenie w 2005 roku figury św. Grzegorza Iluminatora (lub Ormianina), apostoła Armenii i założyciela Kościoła ormiańskiego, w jednej z zewnętrznych nisz Bazyliki św. Piotra w Watykanie, co było pierwszym przypadkiem umieszczenia figury świętego obrządku wschodniego wśród świętych założycieli, którzy otaczają zewnętrzną część Bazyliki św. Piotra; oraz oficjalne uznanie ormiańskiego duchownego i filozofa św. Grzegorza z Nareku za Doktora Kościoła przez papieża Franciszka podczas mszy z okazji stulecia ludobójstwa Ormian.

Dosłownie dwa lub trzy dni temu ogłoszono hasło wizyty papieża Franciszka w Armenii, które brzmi następująco Wizyta w pierwszym państwie chrześcijańskim. W ten sposób papież Franciszek przejmuje pałeczkę od Jana Pawła II, który odwiedził Armenię w 2001 roku w ramach wydarzeń upamiętniających 1700-lecie przyjęcia chrześcijaństwa w Armenii. Jak wskazał Jego Świątobliwość Papież Franciszek w. Przesłanie do Ormianpodczas Mszy św. odprawionej 12 kwietnia 2015 r., Armenia została "pierwsi wśród narodów, którzy w ciągu wieków przyjęli Ewangelię Chrystusa"..

W 301 roku Armenia stała się pierwszym chrześcijańskim krajem na świecie, przyjmując chrześcijaństwo jako oficjalną religię państwową. Przez wieki, otoczeni przez niechrześcijańskie państwa i imperia, naród ormiański był poddawany wielu trudom i wojnom, ale pozostał niezłomny w swoim postanowieniu. Nigdy nie kwestionowali swojej chrześcijańskiej wiary. Wizyta papieża w Armenii jest hołdem dla narodu ormiańskiego i jego tysiącletniej historii, a także wezwaniem do pokoju dla regionu i świata.

Ta wizyta jest również priorytetowa dla Watykanu. Wynika to z programu wizyty. Papież spędzi w Armenii trzy dni: od 24 do 26 czerwca. Oprócz stolicy Erewania i Stolicy Apostolskiej Armenii, Eczmiaksyna, odwiedzi także Gyumri, drugie co do wielkości miasto Republiki, a także miejsca pielgrzymkowe o dużym znaczeniu religijnym na terytorium Armenii. Jego Świątobliwość Papież zostanie przyjęty przez najwyższe władze polityczne i religijne Armenii.

Avet Adonts jest ambasadorem nadzwyczajnym i pełnomocnym Republiki Armenii w Królestwie Hiszpanii.

Świat

Papież nie zapomina o Ormianach

Omnes-17 de czerwiec de 2016 r.-Czas czytania: 2 minuty

W dniach 24-26 czerwca papież Franciszek odbędzie podróż apostolską do Armenii, która ma być nowym kamieniem milowym w stosunkach ekumenicznych. Podróż zakończy się podpisaniem wspólnej deklaracji z Katolikosem Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego.

- Miguel Pérez Pichel

Przyjazd papieża Franciszka do Armenii 24 czerwca jest częścią jego wizyty w tym kraju. wezwanie do ewangelizacji zarówno na geograficznych, jak i egzystencjalnych peryferiach. Wpisuje się także w potrzebę wspierania dialogu ekumenicznego i zacieśniania więzi między Kościołem katolickim a Ormiańskim Kościołem Apostolskim. W tym sensie papież Franciszek ogłosił. Ormiański święty zakonnik Grzegorz Narek jako Doktor Kościoła 12 kwietnia 2015 r. podczas Mszy św. odprawionej z okazji setnej rocznicy ludobójstwa Ormian w St.

Armenia to kraj liczący 3 060 631 mieszkańców i zajmujący powierzchnię 29 800 km2, graniczący z Turcją, Gruzją, Azerbejdżanem i Iranem. Ludność ormiańska jest w większości prawosławna. 94,7 % ludności należy do Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego (o tradycji prawosławnej). 4 % to katolicy lub protestanci, 1,3 % to Jazydzi, jest też niewielka społeczność muzułmańska.

Ormiański Kościół Apostolski wywodzi się z ewangelizacji prowadzonej przez apostołów Bartłomieja i Tadeusza. Armenia przyjęła chrześcijaństwo jako oficjalną religię w 301 roku za panowania Tiridatesa III dzięki pracy św. Grzegorza Iluminatora. Tym samym było to pierwsze państwo na świecie, które ogłosiło się chrześcijaninem. W 428 r. imperium perskie Sassanidów podbiło królestwo, choć Ormianie zdołali zapewnić sobie wolność religijną i pewną autonomię. W 506 roku chrześcijanie ormiańscy przyjęli monofizytyzm. W VII wieku kalifat islamski, który powstał na Półwyspie Arabskim, wchłonął Armenię. Po buncie w 780 r. Armenia zdołała ustanowić szeroką autonomię od władzy arabskiej. Odzyskała niepodległość w 885 r. Od tego czasu Ormianie musieli zmagać się z bizantyjskimi i arabskimi pretensjami ekspansjonistycznymi, a także z najazdami Turków, Mongołów i innych ludów azjatyckich. Sytuacja ta pozostawiła królestwo ormiańskie wyczerpane w obliczu rosnącej potęgi osmańskiej w późnym średniowieczu.

Hiszpania

Sewilla gospodarzem wystawy Expovida

Omnes-17 de czerwiec de 2016 r.-Czas czytania: < 1 minuta

W stolicy Sewilli prezentowana jest obecnie wystawa, która za pomocą obrazów rozbraja główne argumenty osób usprawiedliwiających aborcję.

Rafael Ruiz Morales

13 maja, w święto Matki Bożej Fatimskiej, Fundacja Valentína de Madariaga w Sewilli była gospodarzem inauguracji Expovidawystawa objazdowa promowana i wspierana przez organizację Prawo do życia , która będzie dostępna dla zwiedzających do 13 czerwca.

W obecności sporej liczby uczestników, dr Gador Joya rozpoczął refleksję nad obecną sytuacją prawa do życia w Hiszpanii, subtelnie osadzoną w obecnym okresie przedwyborczym.

Wystawa została zaaranżowana w uprzywilejowanym otoczeniu głównego dziedzińca pawilonu Stanów Zjednoczonych podczas Targów Światowych w 1929 roku, wokół którego rozmieszczone są elementy składające się na ekspozycję.

Osiem naturalnej wielkości reprodukcji różnych faz ewolucji płodu w łonie matki robi piorunujące wrażenie, czyniąc widzialną i namacalną rzeczywistość, która poza opiniami i wykraczając poza jakiekolwiek stanowisko ideologiczne, ma swój własny byt. Obok nich pojawia się ciekawy, głównie graficzny dyskurs, który otwiera zestawienie danych naukowych dotyczących ciąży człowieka, po czym pod epigonem "Drugi holokaust", ujawnia drastyczne techniki stosowane w eliminacji życia ludzkiego poprzez praktykę aborcji.

Dalej pokazuje przemilczane konsekwencje fizyczne i psychopatologiczne, jakich doznają kobiety poddane tej interwencji.

Z wystawy płynie mocny przekaz: kobieta, matka, musi być strefą wolną od kary śmierci.

Hiszpania

Jedna trzecia klasztorów na świecie znajduje się w Hiszpanii

Omnes-17 de czerwiec de 2016 r.-Czas czytania: 2 minuty

22 maja odbył się doroczny dzień modlitwy o powołania do kontemplacyjnego życia konsekrowanego. W Hiszpanii jest 9 153 zakonnic i mnichów.  

Henry Carlier

W niedzielę 22 maja, w uroczystość Trójcy Przenajświętszej,. Pro orantibus DayW tym dniu cały Kościół modli się do Pana o powołania do konsekrowanego życia kontemplacyjnego.

Zgodnie z Rokiem Świętym papieża Franciszka, tegoroczne hasło brzmiało. "Oto oblicze miłosierdzia", i jego cele: modlitwa za konsekrowanych mężczyzn i kobiety w życiu kontemplacyjnym, jako wyraz uznania, szacunku i wdzięczności za to, co reprezentują; uświadomienie tego specyficznego powołania, tak aktualnego i potrzebnego Kościołowi; promowanie inicjatyw sprzyjających życiu modlitwy i wymiarowi kontemplacyjnemu w Kościołach partykularnych poprzez udział wiernych w uroczystości klasztornej.

819 klasztorów
Z okazji Pro orantibus DaySekretariat Komisji Episkopatu ds. Życia Konsekrowanego opublikował kilka odkrywczych danych na temat dużej reprezentacji życia kontemplacyjnego w Hiszpanii, do tego stopnia, że nasz kraj "jedna trzecia ogólnej liczby klasztorów na świecie".

Sekretariat zauważa również, że "najliczniejszą obecność ma żeńskie życie kontemplacyjne, z łączną liczbą 784 klasztorów żeńskich i 8.672 zakonnic". (dane te dotyczą grudnia 2015 roku). Klaryski i karmelitanki bose to zgromadzenia o największej liczbie mniszek kontemplacyjnych w Hiszpanii i w całym Kościele.

Mamy tu na myśli klasztory autonomiczne, mające bezpośrednie połączenie z biskupem diecezji, w której się znajdują.

Klasztory męskie rządzą się podobnymi zasadami jak życie zakonne, co znajduje również odzwierciedlenie w specyficznej misji apostolskiej, którą realizują.

W grudniu 2015 roku Hiszpania miała 35 klasztorów męskich i łącznie 481 mnichów. Klasztory z największą ilością mnichów to klasztory benedyktyńskie i cysterskie.

W tym Pro orantibus Day  Modlitwy odmawia się także za pustelników i pustelnice, którzy przeżywają swoją kontemplacyjną duchowość w jeszcze większej samotności. Są tacy, którzy prowadzą to życie pustelnicze ukryte przed oczami ludzi, zamieszkując w odległych miejscach w różnych diecezjach Hiszpanii.

Według diecezji
Toledo jest diecezją, w której znajduje się najwięcej klasztorów żeńskich - 39, tuż za nim jest Sewilla - 37, Madryt - 32, Valladolid - 27, Burgos - 26, Walencja - 25, Pampeluna i Tudela, Granada i Kordoba - 22, Malaga - 19.

Burgos to diecezja z największą liczbą klasztorów męskich: 4, następnie Madryt z 3 oraz Wyspy Kanaryjskie, Orihuela-Alicante oraz Pampeluna i Tudela z 2.

Z okazji tego dnia abp Vicente Jiménez Zamora, arcybiskup Saragossy i przewodniczący Komisji Episkopatu ds. Życia Konsekrowanego, zwrócił uwagę, że. "W Kościele życie konsekrowane, a w sposób szczególny kontemplacyjne życie konsekrowane, jest powołane do tego, by być żywą przejrzystością miłosiernego Oblicza Chrystusa".

Hiszpania

Przedmiot religia: liczba uczniów na maturze podwaja się

Omnes-16 de czerwiec de 2016 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Z najnowszego raportu Konferencji Episkopatu na temat wyboru przez uczniów katolickiej edukacji religijnej pozytywnie zaskakuje zauważalny wzrost liczby uczniów z maturą.

Javier Hernández Varas y Diego Pacheco

W związku z przygotowywaniem projektu paktu edukacyjnego, który ma zostać wprowadzony w życie po wyborach powszechnych, oto kilka uwag dotyczących nauczania religii, o których należy pamiętać przy tworzeniu tak ważnego dokumentu o ogromnym znaczeniu dla przyszłości naszych uczniów.

W pierwszym argumencie o charakterze statystycznym należy wziąć pod uwagę, że mimo obecnej sytuacji, która powoduje obiektywne trudności mające reperkusje w pogorszeniu jakości lekcji religii, 63 % uczniów nadal chce korzystać z katolickiej edukacji religijnej. W roku akademickim 2015-16 na ogólną liczbę 5 811 643 zapisanych uczniów, zapisało się do niego 3 666 816 uczniów.

Przemyślenie wiary na nowo w epoce cyfrowej

16 de czerwiec de 2016 r.-Czas czytania: < 1 minuta

W epoce cyfrowej, w której żyjemy, nie możemy zaprzeczać ryzyku, na które się narażamy, ale nie możemy też nie dostrzegać wielkich możliwości, które przed nami stoją.

Temat nieodwracalny: sieci społeczne. Politycy, telewizja, radio, firmy, przedsiębiorstwa itd. wszyscy tak je przyjęli, że bez nich te realia są już nie do pomyślenia. Są one również wyzwaniem i szansą dla organizacji katolickich.

Wyzwanie, bo mają wpływ (na lepsze i gorsze) na nasze życie. Szansa, ponieważ oferują nam niewyobrażalne wcześniej korzyści w odniesieniu do ewangelizacji.

AutorOmnes

Hiszpania

Wpływ gospodarczy działalności kulturalnej Kościoła: 32 mld euro

Omnes-16 de czerwiec de 2016 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Misja Kościoła ma niewątpliwie charakter duchowy, ale jego działalność ma korzystny wpływ na gospodarkę. Świadczą o tym najnowsze badania opublikowane przez EWG.

Henry Carlier

W ostatnich tygodniach i w kontekście kampanii składania deklaracji podatkowych Konferencja Episkopatu Hiszpanii (CEE) realizuje godne pochwały zadanie przejrzystości, dostarczając opinii publicznej obfitych informacji nie tylko na temat działalności Kościoła i sposobu, w jaki wykorzystuje on 250 mln euro, które otrzymuje co roku od podatników, ale także na temat wpływu ekonomicznego wszystkich swoich działań kulturalnych, charytatywnych, liturgicznych i edukacyjnych.

Z pewnością można powiedzieć, że społeczeństwo hiszpańskie trafiło w dziesiątkę z Kościołem, z jego bogatym dziedzictwem kulturowym i z całą tą kumulacją działań, inicjatyw i wysiłków ludzi i instytucji kościelnych, które później wracają - bezpośrednio lub pośrednio - z korzyścią dla wszystkich. Nikt z odrobiną obiektywizmu nie wątpi w tę rzeczywistość. Trudną rzeczą jest jej skwantyfikowanie. I nad tym właśnie pracuje obecnie EWG, a w szczególności jej wicekretariat ds. gospodarczych.

Kultura

Zielone Świątki w sztuce

Omnes-16 de czerwiec de 2016 r.-Czas czytania: 1 minuta

20 maja 1985 r. Jan Paweł II wygłosił homilię podczas mszy z udziałem artystów w Brukseli: "Kościół od dawna zawarł z wami przymierze [...] Nie przerywajcie tego niezwykle owocnego kontaktu! Nie zamykajcie swego ducha na tchnienie Bożego Ducha!".. Ten dialog między sztuką a Kościołem był niewątpliwie ważną troską Jana Pawła II. W Brukseli zajął się problemem artystycznego przedstawienia Boga.

Przedstawienie boskiej tajemnicy jest podstawowym problemem sztuki chrześcijańskiej. Dotyczy to również sposobu przedstawiania Ducha Świętego. Artyści muszą zdecydować, w jakim symbolicznym języku można najbardziej adekwatnie wyrazić rzeczywistość kryjącą się za rzeczami widzialnymi. Przedstawienie Ducha Świętego nie jest też oczywiste w historii sztuki.

Pierwsze ikonograficzne przedstawienia Pięćdziesiątnicy pojawiły się w V wieku jako konsekwencja dogmatycznych decyzji soborów w Nicei (325) i Konstantynopolu (381). W każdym razie najważniejszą formułą dotyczącą Ducha Świętego w obrazach późnego antyku była. gołąb (Mt 3,16), zgodnie z wielkim znaczeniem świadectwa biblijnego w wierze wczesnego Kościoła. Również w sztuce współczesnej najczęstszym wizerunkiem Ducha Świętego jest gołębica.

W III i IV wieku pisarze kościelni odnosili alegorycznie gołębia do Chrystusa lub do duszy ludzkiej i takie samo znaczenie miał on w reliefach i malowidłach ówczesnej sztuki sepulkralnej. Ponieważ jednak biblijna prawda o Bogu Trójjedynym została podniesiona do rangi dogmatu Kościoła (381), gołębica w obrazach została zarezerwowana dla Osoby Ducha Świętego. Na obrazach promienie, które ją otaczają lub z niej emanują, wskazują na jej status jako boskiego daru.

Inicjatywy

Nadzieja dla bliskowschodnich chrześcijan w Austrii

Omnes-16 de czerwiec de 2016 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Austria ma 8,7 mln mieszkańców, a w zeszłym roku przyjęła 90 tys. uchodźców: z wyjątkiem Szwecji żaden inny kraj w Unii Europejskiej nie przyjął tylu. AMAL jest jednym z inspirowanych przez chrześcijan stowarzyszeń, w którym współpracują ludzie chcący pomagać i wspierać uchodźców.

AMAL to arabskie słowo oznaczające nadzieję. Stowarzyszenie towarzyszy głównie rodzinom chrześcijańskich migrantów, głównie z Syrii i Iraku, którzy otrzymali już azyl od państwa i pozostaną w kraju.

Imad, jego żona Ghadir i trójka ich dzieci w wieku od 4 do 8 lat są bardzo wdzięczni za pracę AMAL. Są katolicką rodziną z Damaszku, gdzie Imad miał dobrą pracę jako kierownik firmy. Ale potem przyszła wojna i prześladowanie chrześcijan. Rodzina uciekła do Austrii w pełną wrażeń podróż. "Kiedy przybyliśmy do Austrii, wyjaśniliśmy wszystkim, że jesteśmy chrześcijanami. Byli bardzo zaskoczeni: nie wiedzieli, że w Syrii są chrześcijanie. Musieliśmy im najpierw wyjaśnić, że tak, w Syrii są chrześcijanie!mówi Imad.

Więcej
Ameryka Łacińska

Populizmy w Ameryce, więcej bólu niż chwały

Omnes-16 de czerwiec de 2016 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Boliwariańska lewica jest w Ameryce Łacińskiej w odwrocie, zdławiona przez własne ekscesy: złe zarządzanie państwem, korupcję, nadużywanie władzy, personalizm i kryzys gospodarczy. 

Juan Ignacio Brito

Polityczna gwiazda populistycznej lewicy Ameryki Łacińskiej gaśnie. Dekadę temu świeciła jasno, dziś została odsunięta od władzy, jej godziny są policzone lub jest poważnie zagrożona w krajach, w których do niedawna dominowała bez przeciwwagi. Pogorszenie sytuacji gospodarczej, zmęczenie ludności polaryzującym dyskursem, szalejąca korupcja i wyczerpanie personalizmu sprawiły, że tendencja polityczna, która obiecywała uwolnienie Ameryki Łacińskiej z jej łańcuchów, w końcu doprowadziła do powstania nienawiści i jeszcze większej biedy. Nie dziwi fakt, że boliwariańska lewica skrytykowała decyzję brazylijskiego Senatu o wszczęciu procedury impeachmentu i zawieszeniu prezydent Dilmy Rousseff na 180 dni, potępiając ją jako "zamach stanu". To częsty zarzut w politycznym słowniku postępowego populizmu. Nie idąc dalej, Nicolás Maduro, prezydent Wenezueli, uciekł się do niej, aby uzasadnić swoją decyzję o ogłoszeniu stanu wyjątkowego w gospodarce i wezwaniu do "zamachu stanu". "odzyskanie aparatu produkcyjnego, który został sparaliżowany przez burżuazję".poprzez przejęcia firm. Celem, według Maduro, jest. "pokonać zamach stanu"..

Juan Ignacio Brito jest Dziekan Wydziału Komunikacji, Universidad de los Andes, Santiago de Chile.

Ameryka Łacińska

Udaj się na peryferie kanadyjskiej dalekiej północy

Kanada: dziesięć milionów kilometrów kwadratowych, drugi co do wielkości kraj na świecie, trzydzieści sześć milionów mieszkańców, 40 % katolików... Dziesięć prowincji na południu i trzy terytoria narodowe na. Grand NordPeryferia z jednymi z największych i najbardziej wyludnionych diecezji na świecie. Jej biskupi mówią do nas.

Fernando Mignone-16 de czerwiec de 2016 r.-Czas czytania: 5 minuty

W Kanadzie są 62 diecezje obrządku łacińskiego i dziesięć diecezji obrządku wschodniego. 25 stycznia papież Franciszek przeniósł sześć diecezji na kanadyjskiej północy na zwykłe prawo kanoniczne. Innymi słowy, nie będą już otrzymywać wsparcia finansowego z Rzymu jako misje. Ale ponieważ najwyraźniej tego potrzebują (tylko dwie z 32 wspólnot na Terytoriach Północno-Zachodnich są samowystarczalne), Kanadyjska Konferencja Biskupów Katolickich (CCCB) zastanawia się nad rozwiązaniami. 25 stycznia przewodniczący CCCB, bp Douglas Crosby, OMI z Hamilton (Ontario), przypomniał, że Kościół pielgrzymujący jest z natury misyjny. "Jako katolicy weszliśmy w nowy etap naszej historii. Teraz, wszyscy razem, musimy kontynuować nasz wspólny wysiłek, aby znaleźć nowe sposoby utrzymania i rozszerzenia naszej obecności i usług w Północnej Kanadzie"..

Terytorium Jukonu

Bp Hector Vila urodził się w Limie w 1962 roku. 7 lutego br. objął w posiadanie 725 tys. km2 diecezji Whitehorse, w której mieszka 42 tys. osób, z czego 8 tys. to katolicy. "Odległości są wyzwaniem. Najdalsza misja jest oddalona o tysiąc kilometrów. Zimą, przy temperaturze minus 40 czy 50 stopni Celsjusza, są obszary całkowicie odcięte od świata.. Pewnego razu poprzedni biskup udał się w Wielki Czwartek do bardzo odległego miasta. Problem polegał na tym, że zbiegło się to z finałem hokejowym, więc tylko jedna osoba poszła na Msza w Cena Domini. "Chodzenie do kościoła w niedzielę jest tu względne: ksiądz może przyjechać po długiej podróży, ale może jest gra w bingo, która jest dla ludzi większym priorytetem niż msza".

"Kolejnym wyzwaniem jest to, że na 23 parafie i misje przypada pięciu księży i ja. Trudno je objąć, poza Whitehorse, gdzie mieszkam. W zależności od bliskości Whitehorse, jeździ się w te miejsca raz lub dwa razy w miesiącu. Otwiera to dystans między Kościołem a ludźmi. Czasami wysyłamy księży, którzy przyjeżdżają z zewnątrz i zostają na rok lub dwa, ale potem wracają do swoich diecezji. Nie można tworzyć wspólnoty".ubolewa. Potrzeba pasterzy jest ogromna. "W sezonie letnim, w niektórych miejscach, jak Dawson City, jest więcej ludzi. Turyści przyjeżdżają popatrzeć na przyrodę, a liczba czcicieli wzrasta. Ale kiedy ludzie opuszczają miasto, wyjeżdżają na ryby lub polowania w głąb lasu..., liczba osób uczestniczących we Mszy św. bardzo maleje.. Dlatego, "Brakuje obecności duszpasterskiej, a każda wspólnota ma swoje trudności. W niektórych miejscach zdarzają się samobójstwa, przypadki zażywania narkotyków, alkoholu..."..

Jednak, "W gminie Teslin jest inaczej. Mają one starsi [starsi, liderzy], którzy cały czas przychodzą na Mszę św. Ta wspólnota opiera się na pracy siostry Trudy z kanadyjskiego publicznego stowarzyszenia wiernych. Dom Madonnyktóry w diecezji jest od 62 lat. lat. Od 20 czy 30 lat Trudy odwiedza społeczność, osoby starsze, w każdej potrzebie. Ta obecność duszpasterska sprawiła, że kiedy ich odwiedzałem, zastałem dobrze uformowaną wspólnotę"..

Terytoria Północno-Zachodnie

Biskup Mark Hagemoen, którego diecezja Mackenzie-Fort Smith obejmuje 1 500 000 kilometrów kwadratowych, opowiada, jak w niedzielę 1 maja przybył do pewnej wioski, gdzie ochrzcił dziesięciu wiernych i potwierdził 65 innych. Niedługo wcześniej był w innej wsi, której mieszkańcy wyremontowali kaplicę po zniszczeniu jej przez powódź. Biskup Hagemoen mógł udzielić 17 pierwszych komunii. Od 20 lat nie było tam żadnego. "To był świetny sposób na ponowne otwarcie tej kaplicy, która była przepełniona. Nasi mieszkańcy uwielbiają sprawować sakramenty i pogrzeby. Mam 8 księży, 5 sióstr zakonnych i młodego człowieka, pochodzenia wietnamskiego, który we wrześniu rozpocznie pierwszy rok w seminarium Chrystusa Króla koło Vancouver".. To duszpasterstwo służy 50 tys. mieszkańców, z których połowa to katolicy. Mówi się pół tuzina rdzennych języków i dialektów (niektóre zagrożone), a także po angielsku i francusku.

Bp Hagemoen urodził się w Vancouver w 1961 r., a święcenia kapłańskie przyjął 12 maja 1990 r. Był rektorem małej katolickiej uczelni i zapalonym alpinistą, gdy w październiku 2013 r. został mianowany biskupem. "Laudato si' przemawia w szczególny sposób do tego ludu".mówi, "Ale karibu znikają z powodu zmian klimatycznych, a górnictwo musi się poddać wymaganiom Stwórcy, według kilku starsi"

Kilka dni temu połączyłem się przez telefon komórkowy z biskupem Hagemoenem, gdy był w trasie w Arktyce Zachodniej. "Często odwiedzam nasze 32 wspólnoty, z których tylko 5 to parafie. Kiedy przyjechałem, niecałe trzy lata temu, 7 nie miało żadnych wież telefonii komórkowej; dziś wszystkie są...".Jest to zarówno błogosławieństwo, bo oznacza lepszą komunikację, jak i nieszczęście, bo sprzyja homogenizacji kulturowej, materializmowi i hedonizmowi. "Mamy, w mieście Yellowknife, dwie katolickie szkoły podstawowe i katolickie liceum, dotowane przez państwo".. Są jedynymi w diecezji. Yellowknife jest stolicą terytorium, odwiedził ją św. Jan Paweł II. Tenże papież próbował spotkać się z rdzenną ludnością w Fort Simpson, liczącym 1300 mieszkańców, podczas swojej podróży po Kanadzie we wrześniu 1984 roku, ale mgła uniemożliwiła mu lądowanie. Skierował się do Yellowknife, skąd przez radio obiecał czekającym na niego, że wróci. Uczynił to w dniach 19 i 20 września 1987 r.

Terytorium Nunavut

Diecezja Churchill-Hudson Bay, o powierzchni prawie 2 000 000 kilometrów kwadratowych, obejmuje północną część prowincji Manitoba i znaczną część Terytorium Nunavut, którego pokrywa lodowa sięga bieguna północnego. Nunavut zamieszkuje 35 000 osób; 85 % to. inuici (Eskimo). W diecezji jest około 10 tys. katolików. Posługują się językiem Inuktikut, w którym wydawane są liczne czasopisma religijne.

Bp Antoni (Tony) Krotki, Misjonarz Oblat Maryi Niepokalanej, urodził się w 1964 r., a wyświęcony został w 1990 r. w Polsce. Następnie udał się do Nunavut, gdzie trzy lata temu otrzymał święcenia biskupie. Niełatwo było się z nim skontaktować telefonicznie, ponieważ burza śnieżna uniemożliwiła mu podróż do celu po podaniu potwierdzeń w Whale Cove. Ma 17 parafii, 8 księży (4 to polscy oblaci) plus biskupa emeryta Reynalda Rouleau OMI, dwie siostry zakonne (w Whale Cove) i seminarzystę polskiego pochodzenia, który w 2017 roku otrzyma święcenia diecezjalne. Będzie miał wtedy dwóch księży inkardynowanych do diecezji. Z pasją mówi o wychodzeniu na peryferia. "Jeśli cię przyjmują, sami zabierają cię na peryferie. Może to być sytuacja w domu, jak strata bliskiej osoby, kiedy rodzinie jest tak źle, że potrzebują Twojej obecności, abyś był i szedł z nimi"..

Ta wieś jest w bardzo trudnej sytuacji. "Nasz lud był koczowniczy, podróżował. Dziś w wioskach, które mamy, nie mogą już jeździć, bo mają wybudowany dom. Młodym ludziom trudno jest poradzić sobie z sytuacją; co robisz; nie masz pracy, nie masz dużych szans na zatrudnienie. Będziesz musiał iść gdzieś indziej na studia, ale kiedy skończysz i będziesz miał dyplom, to gdzie będziesz pracował, jeśli twoja społeczność liczy 300 czy 600 osób? Nie ma miejsc pracy dla nikogo. A potem pojawia się frustracja. Życie jest więc bardzo trudne. Oni zawsze szukają"..

Bp Krotki wzywa misjonarzy do. "Chcemy, aby byli obecni w każdej chwili życia rodzin. Rodziny są dla nas najważniejsze. Widzimy, że wszystko zaczyna się w rodzinie. Rodziny są tu bardzo duże i są połączone ze społecznościami oddalonymi o tysiąc czy dwa tysiące kilometrów. Muszą być silni, aby utrzymać więź z krewnymi, których nie mogą odwiedzić"..

Dlatego Kościół musi dostosować się do tej specyfiki. "My misjonarze musimy przyjąć ich sposób życia, ich zwyczaje, ich historię, a to nie jest łatwe, gdy mamy inną kulturę. Musimy stworzyć przestrzeń dla tego, co nowe, co widzimy w Arktyce. A nasi ludzie, którzy tu mieszkają realizują się, którzy potrafią przyjąć swoją kulturę, zwyczaje, tradycje, sposób życia i przeżycia. Czy wszyscy misjonarze potrafią to zrobić? Poznałem kilku, którzy nie potrafili. Z peryferiami spotykamy się na co dzień. A szczególnie wtedy, gdy młodym ludziom jest ciężko, przeżyć, żyć, gdy ich życie wisi na cienkiej nitce". (nawiązując do faktu, że jest wiele samobójstw, zwłaszcza wśród młodych ludzi).

"Z mojego doświadczenia wynika, że to ludzie mówią mi, gdzie mam iść, gdzie są peryferia, co mam robić. Sólo necMuszę słuchać. Myślę, że dzisiejsi misjonarze muszą być uważni. W przeciwnym razie nie będziemy w stanie uczynić całego dobra, które jest od nas wymagane"..

AutorFernando Mignone

Montreal

Ameryka Łacińska

"Papież Franciszek jest człowiekiem Kościoła na ten moment".

Omnes-13 de czerwiec de 2016 r.-Czas czytania: 3 minuty

Na niektóre ważne momenty w najnowszej historii Kościoła spoglądamy z bpem Szymańskim, który mając 94 lata był świadkiem z pierwszej ręki niektórych kamieni milowych, jak choćby Soboru Watykańskiego II, w którym uczestniczył. 

Lourdes Angélica Ramírez, San Luis Potosí

Dnia 8 października 1965 r. papież Paweł VI zamknął Sobór Watykański IIw którym uczestniczyło 2540 biskupów z całego świata. Wśród tych, którzy jeszcze przeżyli jest bp Arturo Antonio Szymanski Ramírez, lat 94, arcybiskup emerytowany San Luis Potosí (Meksyk). Kulturalny i prosty człowiek, jego inteligentna narracja przeplata się z jowialnym humorem, który jest zaraźliwy. Z sympatią przegląda osobiste wspomnienia z tamtych lat.

Byłeś Ojcem Soboru i poznałeś Benedykta XVI i Jana Pawła II. Co możesz nam o nich powiedzieć?
-Benedykt XVI to mądry człowiek, który posunął się tak daleko, że próbował uporządkować doktryny. Był papieżem, który wiele zrobił dla Kościoła. Byłem nim zdumiony. Tylko, że on jest Niemcem i był nauczycielem. Poznałem go na Soborze Watykańskim II. W pierwszej sesji soboru Ratzinger był doradcą kardynała Josefa Fringsa, arcybiskupa Kolonii. Ale już na drugiej sesji został mianowany teologiem soboru, bo widziano, że ma duże zdolności. Na soborze walczyli ze sobą kardynał Alfredo Ottaviani, który był z nurtu rzymskiego, i kardynał Frings, który był z nurtu odnowy Kościoła. To było bardzo ciekawe, bo obaj byli półślepi i na Soborze można było zobaczyć, jak walczyli ze sobą w sali soborowej, a po kłótniach obaj półślepi szli ramię w ramię do kawiarni, gdzie wszyscy przechodziliśmy obok Bazyliki św. Piotra.

Na Sobór pojechałem, aby dowiedzieć się, co myśli episkopat całego świata. Poznałam Afrykanów, Chińczyków... Rozmowy podczas posiłków były bardzo wzbogacające.

Kardynał Wyszyński, który był prymasem polskich biskupów, zapraszał na obiad wszystkich z polskim nazwiskiem i mnie zaprosił, ze względu na nazwisko, ale ja nie byłem Polakiem [śmiech]. I poszedłem na obiad, w uliczkę koło sądu, niedaleko Watykanu. Przyjechałem i kiedy nadszedł czas, aby podejść do stołu, Wyszyński, który był dla Polaków jak książę, usiadł u wezgłowia stołu i mnie posadził po swojej prawej stronie, a po drugiej stronie młody biskup zwany "Lolek". I jedliśmy, rozmawialiśmy..., krótko mówiąc, bardzo się zaprzyjaźniliśmy i kiedy skończyliśmy jeść, kardynał zapytał mnie, czy przywiozłem samochód. Powiedziałam mu: "Przyjechałem taksówką. Następnie powiedział do "Lolka", "Zabierzcie go". "Lolek" to oczywiście Karol Wojtyła. Podwiózł mnie więc małym Fiatem i zaprzyjaźniliśmy się. I próbowaliśmy, szukaliśmy się nawzajem i wszystko. Był mniej więcej w moim wieku, trochę starszy ode mnie. Lubiłem go, bo był bardzo przystępny. Potem pisaliśmy do siebie i nagle, kiedy zaczęło się konklawe mające wybrać następcę Jana Pawła I, pewnego dnia kardynał Corripio, który nie był jeszcze wtedy kardynałem, odezwał się do mnie i powiedział: "Hej, nie słyszałaś w radiu, że Papa wyszedł z bardzo dziwnym nazwiskiem 'Woj-cośtam'? Myślę, że musi być Afrykańczykiem".. Włączyłem radio i usłyszałem, że mój przyjaciel został wybrany na papieża. Wysłałem mu kilka listów, w których pisałem, że jestem szczęśliwy, że papież jest moim przyjacielem. A kiedy jechał do Rzymu, pisałem do niego, że jadę, a on zawsze zapraszał mnie do koncelebry, na obiad czy śniadanie. Ilekroć szłam, zawsze mnie zapraszał. Papież był moim przyjacielem i był moim kierowcą.

Od podróży apostolskiej papieża Franciszka do Meksyku minęło kilka miesięcy. Jaka jest Twoja ocena?
-Papież jest człowiekiem Kościoła na tę chwilę, a wizyta jest, co wszyscy sobie uświadomiliśmy, wizytą Pasterza. Przyszedł jako Pasterz, nie obchodziło go, czy są to owce, czy kozy, czy Bóg wie co. Mówił do wszystkich jako do członków rodziny ludzkiej i przyszedł, aby zrobić to, o czym często mówił: żyć liturgią spotkania. Aby żyć liturgią spotkania, każdy z nas musi poznać swoją osobowość, swój temperament. Z temperamentem, który dał nam Bóg, powinniśmy być ludźmi o dobrym charakterze, więc nie powinniśmy się kłócić. Znając charakter każdego z nas, musimy zdać sobie sprawę, że nie jesteśmy tacy sami, że jesteśmy różni. Dlatego musimy żyć różnorodnością, a w różnorodności musimy mieć do czynienia z tymi, którzy wierzą i tymi, którzy nie wierzą. Jesteśmy zróżnicowani. Jesteśmy różnorodni. Co mamy zrobić? Szukajcie wspólnego dobra, i to jest teologia spotkania, którą papież uświadomił sobie teraz, gdy jest w Meksyku.

Argumenty

Pytaj z sercem

Liturgia proponuje trzy święta o "syntetycznym" charakterze: Trójcy Przenajświętszej, Bożego Ciała i Najświętszego Serca Pana Jezusa.

Juan José Silvestre-1 czerwca 2016 r.-Czas czytania: 6 minuty

Po głównym okresie roku liturgicznego, który koncentruje się na Wielkanocy, trwa trzy miesiące - najpierw czterdzieści dni Okresu Wielkanocnego, potem czterdzieści dni Okresu Wielkanocnego, a następnie czterdzieści dni Okresu Wielkanocnego. Post a następnie pięćdziesiąt dni Okresu Wielkanocnego - liturgia proponuje trzy święta, które mają "syntetyczny" charakter: Trójcy Przenajświętszej, Trójcy Przenajświętszej, Trójcy Przenajświętszej i Trójcy Przenajświętszej. Korpus Chrystusa i wreszcie Najświętsze Serce Jezusa. Ta ostatnia uroczystość każe nam rozważać Serce Jezusa, a wraz z nim całą Jego osobę, gdyż serce jest streszczeniem i źródłem, wyrazem i ostatecznym tłem myśli, słów i czynów: "Bóg jest miłością". (1 J 4:8). Kiedy podczas antyfony komunijnej tej uroczystości kierujemy nasz wzrok na przebity bok Chrystusa, o którym mówi św. Jan (por. 19, 37), rozumiemy bardzo mocne stwierdzenie Ewangelisty w jego pierwszym liście: "Bóg jest miłością".. "To właśnie tam, na krzyżu, można dostrzec tę prawdę. I to właśnie na tej podstawie musimy teraz określić, czym jest miłość. I z tego spojrzenia chrześcijanin odnajduje orientację swojego życia i swojej miłości". (Deus caritas est, 12).

Święte Serce

Uroczystość Najświętszego Serca ułatwia nam otwarcie serca, pomaga nam widzieć sercem. Dobrze jest pamiętać, że Ojcowie Kościoła za największy grzech świata pogańskiego uważali jego nieczułość, twardość serca i często cytowali proroctwo proroka Ezechiela: "Zabiorę ci serce kamienne i dam ci serce z ciała". (por. Ez 36, 26). Nawrócić się do Chrystusa, stać się chrześcijaninem, oznaczało otrzymać serce z ciała, serce wrażliwe na mękę i cierpienie innych. To także papież Franciszek, który w naszych czasach z mocą przypomina nam, że globalizacja obojętności rozprzestrzenia się coraz bardziej: "...globalizacja obojętności jest globalizacją obojętności".W tym świecie globalizacji wpadliśmy w globalizację obojętności: przyzwyczailiśmy się do cierpienia innych, nie ma ono nic wspólnego z nami, nie obchodzi nas, nie dotyczy nas"! i dlatego intensywnie pytał: "Bóg miłosierdzia i Ojciec wszystkich, obudzić nas ze snu obojętności, otwiera nasze oczy na ich cierpienie i uwolnij nas od nieczułości, będącej owocem światowego dobrobytu i od zamknięcia się w sobie". (Franciszek, Modlitwa ku pamięci ofiar migracji, Lesbos, 16 kwietnia 2016).

Musimy być przesiąknięci rzeczywistością, że nasz Bóg nie jest Bogiem odległym, nietykalnym w swojej błogości. Nasz Bóg ma serce; rzeczywiście, ma serce z ciała. Stał się ciałem właśnie po to, aby mógł z nami cierpieć i być z nami w naszych cierpieniach. Stał się człowiekiem, aby dać nam serce z ciała i wzbudzić w nas miłość do tych, którzy cierpią, do tych, którzy są w potrzebie. Jak obrazowo mówił św. Josemaría: "Zauważmy, że Bóg nie oświadcza nam: 'Zamiast serca dam wam wolę czystego ducha. Nie: On daje nam serce, i to serce z ciała, na wzór serca Chrystusa. Nie mam jednego serca, by kochać Boga, a drugiego, by kochać ludzi na ziemi. Tym samym sercem, którym kochałem moich rodziców i kocham moich przyjaciół, tym samym sercem kocham Chrystusa, i Ojca, i Ducha Świętego, i Maryję Świętą. Nigdy nie zmęczę się powtarzaniem tego: musimy być bardzo ludzcy; inaczej nie możemy być też boscy". (To Chrystus, który przechodzi obok, 166).

Łzy Jezusa

Godnym podziwu przejawem tego serca cielesnego Chrystusa jest to, że nasz Bóg umie płakać. Jest to jedna z najbardziej poruszających stron Ewangelii: kiedy Jezus zobaczył Marię płaczącą nad śmiercią swojego brata Łazarza, nawet On nie mógł powstrzymać łez. Był głęboko poruszony i wybuchnął łzami (por. J 11,33-35). "Ewangelista Jan za pomocą tego opisu pokazuje, jak Jezus jednoczy się z żalem swoich przyjaciół, dzieląc ich smutek. Łzy Jezusa w ciągu wieków zastanawiały wielu teologów, ale przede wszystkim obmyły wiele dusz, ukoiły wiele ran" (Franciszek, Czuwanie łez, 5 maja 2016). Wobec oszołomienia, przerażenia i łez modlitwa do Ojca wypływa ze współrozumu Chrystusa. "Modlitwa jest prawdziwym lekarstwem na nasze cierpienie" (idem).

Prośba o przebaczenie grzechów

W czasie Mszy Świętej jest wiele momentów, w których znajdujemy się na modlitwie do Ojca w obliczu cierpienia i bólu za popełnione grzechy, prawdziwe źródło wszelkiego zła. Jedną z nich jest modlitwa, którą kapłan kieruje do Boga na zakończenie aktu pokutnego Mszy Świętej: "Niech wszechmogący Bóg zmiłuje się nad nami, przebaczy nam nasze grzechy i doprowadzi nas do życia wiecznego". Formuła ta znajduje się już w XIII-wiecznym rękopisie z Archiwum Santa Maria Maggiore, a znajdujemy ją także, w podobnej formie, w X-wiecznym Pontyfikule rzymsko-germańskim, wśród modlitw, które w obrzędach pokuty publicznej lub prywatnej towarzyszyły spowiedzi penitenta.

Te słowa błagania skierowane przez kapłana do Boga, w których prosi on w sposób ogólny o przebaczenie grzechów ("dimissis peccatis nostris"), manifestują jego funkcję pośrednika, która odpowiada mu w takim stopniu, w jakim sakramentalnie reprezentuje Chrystusa, który zawsze wstawia się za nami przed Ojcem.

Rozważając rolę kapłana jako pośrednika, jako orędownika, możemy wziąć pod uwagę niektóre słowa papieża Franciszka, w których przypomina on kapłanom o potrzebie daru łez. "W jaki sposób kapłan towarzyszy i pomaga nam wzrastać na drodze świętości? Poprzez cierpienie duszpasterskie, które jest formą miłosierdzia.Co oznacza cierpienie duszpasterskie? Oznacza to cierpienie dla ludzi i z ludźmi. A to nie jest łatwe. Cierpieć jak ojciec i matka cierpią za swoje dzieci; powiedziałbym nawet, z niepokojem....

Aby się wytłumaczyć, zadaję kilka pytań, które pomagają mi, gdy przychodzi do mnie ksiądz. Pomagają mi również, gdy jestem sam przed Panem. Powiedz mi: płaczesz, czy zgubiliśmy łzy? Pamiętam, że w starych Mszalikach, tych z innej epoki, jest piękna modlitwa z prośbą o dar łez. Modlitwa zaczynała się tak: "Panie, Ty, który dałeś Mojżeszowi polecenie uderzenia w kamień, aby popłynęła woda, uderz w kamień mojego serca, aby łzy...": tak mniej więcej wyglądała modlitwa. To było piękne. Ale ilu z nas płacze przed cierpieniem dziecka, przed zniszczeniem rodziny, przed tyloma ludźmi, którzy nie mogą znaleźć swojej drogi... Płacz kapłana... Czy płaczesz? Czy może w tym prezbiterium zgubiliśmy nasze łzy? Czy płaczesz za swoim ludem? Powiedz mi, czy odmawiasz modlitwę wstawienniczą przed tabernakulum? Czy walczysz z Panem o swój lud, jak walczył Abraham: "A gdyby było ich mniej? A gdyby było ich 25? A gdyby było ich 20?..." (por. Rdz 18, 22-33). Ta odważna modlitwa wstawiennicza... Mówimy o parresia, o odwadze apostolskiej, myślimy o projektach duszpasterskich, to dobrze, ale sama parresia jest potrzebna także w modlitwie. Czy walczysz z Panem, czy spierasz się z Panem jak Mojżesz? Kiedy Pan miał dość, zmęczony swoim ludem i powiedział do niego: "Ty bądź spokojny... zniszczę ich wszystkich, a ciebie uczynię przywódcą innego ludu", "Nie, nie! Nie, nie! Jeśli zniszczycie ludzi, zniszczycie też mnie". Mieli spodnie! I stawiam pytanie: Czy mamy spodnie, aby walczyć z Bogiem o nasz lud?" (Franciszek, Przemówienie do duchowieństwa diecezji rzymskiej, 6.III.2014) Jak wiele dobrego zrobiłoby nam odmawianie tej krótkiej modlitwy w duchu wstawiennictwa, o którym mówi do nas Ojciec Święty, z prawdziwym sercem z ciała!

Nasze grzechy

Wracając do modlitwy, z jej czasownikiem w subjunctive, wyraża ona życzenie lub obietnicę, tak że formuła jest przedstawiona jako błaganie skierowane do Boga. W tym kontekście Mszał wyraźnie przypomina, że rozgrzeszenie to pozbawione jest skuteczności właściwej dla sakramentu pokuty (por. Mszał Rzymski, GIRM, n. 51). Ostatnim szczegółem tej formuły rozgrzeszenia jest użycie pierwszej osoby liczby mnogiej ("my... nasze grzechy... bierzemy nas"), co wskazuje, że kapłan, który przyłączył się do zgromadzenia w spowiedzi generalnej, teraz również czuje się w potrzebie przebłagalnej wartości Eucharystii i stara się przez odpowiedniego ducha pokuty przygotować się do owocnego uczestnictwa we Mszy świętej. Kapłan wstawia się przed Ojcem, ale jest też członkiem Ludu Bożego. Podobnie jak wszyscy wierni uczestniczący w celebracji, celebrans uznaje, że jest grzesznikiem, potrzebującym owocnego usposobienia do celebracji, wyznając, że jest grzesznikiem i wzywając oczyszczenia, które pochodzi od Boga. Jak wspominał św. Augustyn: "Ja, bracia, ponieważ Bóg tak zechciał, jestem z pewnością Jego kapłanem, ale jestem grzesznikiem i z wami biję się w pierś i z wami proszę o przebaczenie" (św. Augustyn, Kazanie 135, 7). Dlatego cały Kościół "jest jednocześnie święty i zawsze potrzebuje oczyszczenia, nieustannie szuka nawrócenia i odnowy" (Lumen gentium, n. 8).

Ta krótka modlitwa przypomina nam, że proszę Boga o przebaczenie, bo tylko On może mi go udzielić, a jednocześnie proszę o przebaczenie z całym Kościołem i za cały Kościół. W ten sposób świętowanie jest naprawdę świętowaniem "z" Kościołem: serce jest powiększone i nie robi się czegoś, ale jest się z Kościołem w dialogu z Bogiem.

Watykan

Nagroda Karola Wielkiego, marzenie o nowym humanizmie europejskim

Giovanni Tridente-1 czerwca 2016 r.-Czas czytania: < 1 minuta

W obecności przywódców politycznych, królów, ambasadorów i przedstawicieli międzynarodowych papież Franciszek odebrał w Watykanie Międzynarodową Nagrodę Karola Wielkiego 2016.

Giovanni Tridente

nowy humanizm europejski". Z tym marzeniem, wyrażonym "z umysłem i sercem, z nadzieją i bez próżnej nostalgii, jak syn, który w Matce Europie odnajduje swoje korzenie życia i wiary".Papież Franciszek zakończył swoje beznamiętne przemówienie z okazji wręczenia Nagrody Karola Wielkiego, którą otrzymał 6 maja w Sala Regia w Watykanie.

W obecności przywódców politycznych, królów, ambasadorów i przedstawicieli międzynarodowych Papież przywołał pamięć ojców założycieli Europy, przypominając, jak sami wiedzieli, jak "poszukiwanie alternatywnych i innowacyjnych sposobów w kontekście naznaczonym ranami wojny"..

Aby zrealizować to marzenie o nowym humanizmie, trzeba - zdaniem Papieża - odkryć na nowo trzy zdolności. Pierwszym z nich jest umiejętność "integrować"ponieważ "zamiast przynieść wielkość, bogactwo i piękno, wykluczenie przynosi niskość, ubóstwo i brzydotę".Nie bez powodu "Tożsamość europejska jest i zawsze była tożsamością dynamiczną i wielokulturową"..

Trzeba też wiedzieć, jak ponownie znaleźć "zdolność do dialogu".rozpoznanie "drugi jako ważny rozmówca". i patrząc "cudzoziemiec, migrant, ten, który należy do innej kultury jako podmiot godny wysłuchania, rozważenia i docenienia".. Na koniec należy wrócić do "generować"być może poprzez uciekanie się do "nowe, bardziej integracyjne i sprawiedliwe modele gospodarcze, zorientowane nie na korzyść nielicznych, ale na korzyść ludzi i społeczeństwa"..


Pozostali laureaci nagród: 

2016: Francisco
2009: Andrea Riccardi
2008Angela Merkel
2004Jan Paweł II
1999: Tony Blair
1988Helmut Kohl

Patriarcha i papież: ekumenizm solidarności

13 de maj de 2016 r.-Czas czytania: 2 minuty

Niedawna wizyta papieża Franciszka i patriarchy ekumenicznego Bartłomieja na wyspie Lesbos podkreśliła, jak otwarte relacje ekumeniczne przyczyniają się do postępu praw człowieka. Oto ocena ze strony Patriarchatu Konstantynopola.

- John Chryssavgis 

Nie można umniejszać znaczenia wspólnej wizyty najwyższych przedstawicieli Kościołów chrześcijańskich Wschodu i Zachodu na Lesbos, która odbyła się w sobotę 16 kwietnia. I nie należy umniejszać jego wpływu na kryzys uchodźczy, pomimo jego duchowego i symbolicznego wymiaru, a także apolityczności i odświeżającej spontaniczności.

Było to piąte spotkanie obu przywódców i druga wspólna pielgrzymka od czasu wyboru papieża Franciszka w 2013 roku. Przy każdej okazji wyrażali solidarność z ludźmi cierpiącymi z powodu wojny, prześladowań, ubóstwa i głodu, a także ekologicznych skutków niesprawiedliwości społecznej. Franciszek i patriarcha Bartłomiej wielokrotnie i od samego początku ich relacji dali jasno do zrozumienia, że dobrze rozumieją rolę Kościoła w świecie. Wiedzą, co jest ważne, a przynajmniej co powinno być ważne dla Kościoła; i rozumieją, że odpowiedzialność i posługa Kościoła muszą być obecne w świecie.

Wiele spotkań tych dwóch niezwykłych mężczyzn miało charakter spontaniczny. Na przykład, gdy w marcu 2013 roku patriarcha uczestniczył w mszy inaugurującej pontyfikat papieża, było to pierwsze takie wydarzenie w historii: nie od XX wieku ani od Soboru Florenckiego w XV wieku, nie od schizmy (czyli rozłamu) między Kościołem rzymskim a prawosławnym; nigdy wcześniej nie miało miejsca.

Zaledwie rok później, gdy w czerwcu 2014 roku Franciszek zaprosił do Watykanu prezydentów Peresa i Abbasa, spontanicznie poprosił Bartłomieja, aby wraz z nim rozszerzył zaproszenie na tych dwóch przywódców politycznych. Był to również sposób na przypomnienie im, że to, co religijne, musi wykraczać poza to, co polityczne, i że nie można podtrzymywać przemocy w imię religii.

John Chryssavgis Archidiakon patriarchatu ekumenicznego; doradca teologiczny ekumenicznego patriarchy Konstantynopola Bartłomieja.

AutorOmnes

Ekumenizm nadzwyczajny

13 de maj de 2016 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Niezwykła nowość wizyty papieża Franciszka u uchodźców na greckiej wyspie Lesbos tkwi nie tylko w jego przesłaniu o miłosierdziu. Jest to również podróż prawdziwie ekumeniczna.

W samym szybka podróż na Lesbos -Papież Franciszek dał nam ważne świadectwo humanitarnego zagrożenia, jakim są uchodźcy. Ówczesny kardynał Joseph Ratzinger kilkakrotnie pisał, że w Europie cofamy się do formy "neopogaństwa", tłumacząc, że jedną z cech starożytnego pogaństwa była "niewrażliwość". To chrześcijaństwo uczyło litować się i uważać cierpiącego drugiego za naszego "bliźniego". Teraz na naszym starym kontynencie, który staje się coraz mniej chrześcijański, widzimy i czytamy reakcje tzw. przywódców chrześcijańskich, a także innych ludzi, charakteryzujące się ową "nieczułością".

AutorOmnes

Świat

Lesbos: Wizyta wśród "ostatnich", aby podnieść świadomość wśród możnych

Giovanni Tridente-13 de maj de 2016 r.-Czas czytania: 2 minuty

Franciszek wyjaśnił cel podróży na grecką wyspę: zwrócenie uwagi świata na ten poważny kryzys humanitarny.

Giovanni Tridente, Roma

Bardzo zmęczony Papież rozmawia z dziennikarzami podczas lotu powrotnego z Lesbos, greckiej wyspy, która stała się bramą do Europy dla tak wielu migrantów i uchodźców uciekających przed głodem i wojną w krajach leżących na przeciwległych brzegach Morza Śródziemnego. Tam, w obozie dla uchodźców w Morii, gdzie przebywa ich kilkaset, Franciszek - wraz z Jego Wszechświętością Bartłomiejem, ekumenicznym patriarchą Konstantynopola, i Jego Błogosławieństwem Ieronymosem, arcybiskupem Aten i całej Grecji - mógł spotkać się z uchodźcami i ich rodzinami, podał rękęW imprezie wzięło udział, jedna po drugiej, ponad dwieście osób, głównie dzieci. Dzień, który został "dla mnie za silny, za silny...". W końcu papież zapowiedział przy wyjeździe, że będzie "Podróż naznaczona smutkiem: "Czeka nas największa katastrofa humanitarna od czasów II wojny światowej".Powiedział towarzyszącym mu dziennikarzom.

Cel podróży, która trwała kilka godzin i została zorganizowana w ciągu kilku dni, został przekazany uchodźcom przez samego papieża: być z wami i powiedzieć wam, że nie jesteście sami, jak również "aby zwrócić uwagę świata na ten poważny kryzys humanitarny". e "błagać o rozwiązanie tego samego".: "Mamy nadzieję, że świat zwróci uwagę na te tragiczne i naprawdę rozpaczliwe sytuacje potrzeby i odpowie w sposób godny naszego wspólnego człowieczeństwa".. Zachęca ich, by nie tracili nadziei: "Największym darem, jaki możemy sobie nawzajem ofiarować, jest miłość: miłosierne spojrzenie, gotowość do wysłuchania i zrozumienia drugiej osoby, słowo zachęty, modlitwa".. Wizyta wśród "ostatnich", by uświadomić potężnych, w znaku ekumenizmu.

Po uściśnięciu dłoni, uściskaniu ludzi i ucałowaniu dzieci, papież Franciszek, patriarcha Bartłomiej i arcybiskup Ieronymos podpisali wspólne oświadczenie, wzywając do zwrócenia uwagi opinii publicznej na tę kwestię. "kolosalny kryzys humanitarny spowodowany rozprzestrzenianiem się przemocy i konfliktów zbrojnych, prześladowaniem i wysiedlaniem mniejszości religijnych i etnicznych, a także wywłaszczaniem rodzin z ich domów, naruszaniem ich godności ludzkiej, wolności i podstawowych praw człowieka".. Jeżeli z jednej strony konieczne jest przywrócenie tym ludziom poziomu bezpieczeństwa oraz powrót do ich domów i społeczności, to należy nadal dokładać wszelkich starań, aby "pomoc i ochrona uchodźców wszystkich wyznań religijnych".. Innymi słowy, priorytetem społeczności międzynarodowej musi być ochrona życia ludzkiego i przyjęcie polityki integracyjnej dla wszystkich.

Watykan

Pomnik miłosierdzia w każdej diecezji jako pamiątka Jubileuszu

Giovanni Tridente-13 de maj de 2016 r.-Czas czytania: 2 minuty

"Pomnik" miłosierdzia w każdej diecezji, jako żywa pamiątka Jubileuszu: Papież Franciszek powierzył to życzenie wiernym na zakończenie czuwania modlitewnego z wyznawcami duchowości Bożego Miłosierdzia, odprawionego 2 kwietnia na sagrato Bazyliki św. Piotra. 

- Giovanni Tridente, Roma

Ideą, która wymaga doprecyzowania z biskupami, jest budowanie, tam gdzie to możliwe, dzieł strukturalnych, w których żyje się miłosierdziem, takich jak szpital, dom dla osób starszych, dom rodzinny dla opuszczonych dzieci, szkoła, tam gdzie jest to konieczne, wspólnota na rzecz uzdrowienia narkomanów... jako konkretna inicjatywa i znak Roku Świętego.

Sam Ojciec Święty w przemówieniu na Czuwanie mówił o tym, że Bóg nigdy nie męczy się w wyrażaniu swojego miłosierdzia, "i nigdy nie powinniśmy wejść w nawyk przyjmowania go, szukania i pragnienia".. Bardzo owocną okolicznością były tegoroczne obchody, gdyż zbiegły się z jedenastą rocznicą narodzin dla nieba św. Jana Pawła II, który jako papież ustanowił "Niedzielę Miłosierdzia Bożego", spełniając prośbę św. Faustyny Kowalskiej.

Nawiązując do "Tak wiele twarzy że Bóg zakłada przez swoje miłosierdzie, papież mówił o tym, że. "zawsze jest to coś nowego, co wywołuje zachwyt i zdumienie".. Miłosierdzie, dodał, wyraża "przede wszystkim bliskość Boga ze swoim ludem".który "przejawia się przede wszystkim jako pomoc i ochrona". a więc jako postawa "czułość".: "słowo prawie zapomniane, a którego dziś świat - my wszyscy - potrzebujemy".. Z pewnością łatwość, z jaką można mówić o miłosierdziu, odpowiada bardziej zaangażowanemu zapotrzebowaniu na "być świadkami tego miłosierdzia w konkrecie"..

Wśród innych twarzy miłosierdzia Ojciec Święty podkreślił także współczucie i dzielenie się. "jako współczucie i komunikacja": "Ten, kto ją najbardziej otrzymuje, jest najbardziej powołany do jej ofiarowania, do jej przekazania; nie może być ona ukryta ani zachowana tylko dla siebie".. Z drugiej strony, "wie, jak spojrzeć w oczy każdej osobie".która jest dla niego cenna, bo jest wyjątkowa. Ten miłosierny dynamizm jest również czymś, co "nigdy nie może zostawić nas w spokoju".ale nie należy się go bać.

Podczas mszy świętej odprawionej następnego dnia nad sagrato Bazyliki św. Piotra, papież Franciszek zaprosił wiernych do "czytać i jeszcze raz czytać". Ewangelia, "księga miłosierdzia Bożego".która pozostaje otwarta i w której każdy będzie musiał kontynuować pisanie "znaki uczniów Chrystusa, konkretne gesty miłości, które są najlepszym świadectwem miłosierdzia".. Papież zaprosił nas do zachowania ostrożności w codziennym życiu. "wewnętrzna walka między zamkniętym sercem a wezwaniem miłości do otwarcia zamkniętych drzwi i wyjścia z siebie".. W tym względzie warto spojrzeć na przykład Chrystusa, który po przejściu przez "W zamknięte drzwi grzechu, śmierci i piekła, chce wejść także do każdego z nas, aby otworzyć szeroko zamknięte drzwi serca"..

"Wielu ludzi prosi o wysłuchanie i zrozumienie".dodał Ojciec Święty. Z tego powodu "Ewangelia miłosierdzia, by ją głosić i wpisać w życie". potrzebuje "ludzie o cierpliwych i otwartych sercach, tak wiele "dobrych Samarytan", którzy znają współczucie i milczenie w obliczu tajemnicy brata i siostry; wzywa wspaniałomyślnych i radosnych sług, którzy kochają w sposób wolny, nie oczekując niczego w zamian"..

Kultura

Człowieku, kim ty jesteś? Intelektualna spuścizna świętego Jana Pawła II

Omnes-13 de maj de 2016 r.-Czas czytania: 3 minuty

Minęło trzydzieści lat od momentu, gdy papież św. Jan Paweł II zainicjował Światowe Dni Młodzieży. Karol Wojtyła zmarł w kwietniu 2005 roku, a jedenaście lat później wielu młodych ludzi uczestniczących w lipcowych 31. ŚDM w Krakowie może już nie znać jego niezwykłej postaci. Te strony dają wgląd w jego spuściznę intelektualną, skoncentrowaną na wartości osoby, miłości i ciała.   

Juan Manuel Burgos

Myśl Karola Wojtyły/Jana Pawła II jako filozofa, teologa i poety jest zarówno obszerna, jak i głęboka. Proponuje wypowiedzi dotyczące szerokiego spektrum zagadnień: od kobiet (Mulieris dignitatem y List do kobiet) do swojego narodu, Polski, czy ojczyzny. Rozumiał na przykład, że społeczeństwo powinno opierać się na uczestnictwie, a nie alienacji, i że system-prójimo powinien mieć pierwszeństwo przed systemem-wspólnotą; bronił w ONZ swojej wizji praw człowieka i stosunków międzynarodowych; uważał rodzinę za "communio personarum".

Tutaj, ze względu na ilość miejsca, zajmiemy się tylko jego najbardziej fundamentalnymi wkładami i tymi, którym poświęcił najwięcej miejsca w swoich pismach.

Od poezji do filozofii
Aby jednak móc zinterpretować i docenić jego myśl, trzeba najpierw poznać jego ciekawą historię intelektualną. A ta historia zaczyna się od poezji. W rzeczywistości jego pierwszym opublikowanym tekstem, pod pseudonimem, jest wiersz Na twoim białym grobie: "Nad Twoim białym grobem/ matko, moja miłości zgasła, / modlitwa od mojej synowskiej miłości: / daj jej wieczny odpoczynek".

Młody Wojtyła opłakuje zmarłą matkę, gdy rozpoczyna studia polonistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Jego powołanie literackie i artystyczne było tak silne, że aż do śmierci kontynuował pisanie wierszy (tryptyk rzymski), ale przede wszystkim powołanie do kapłaństwa przeważyło w kontekście Polski okupowanej przez wojska hitlerowskie. W ten sposób zetknął się z filozofią, a dokładniej z tomizmem. "Na początku to była wielka przeszkoda. Moje wykształcenie literackie, skupione na naukach humanistycznych, w ogóle nie przygotowało mnie na tezy i scholastyczne formuły, które proponował mi podręcznik, od pierwszej do ostatniej strony. Musiałem przebijać się przez gęstą dżunglę pojęć, analiz i aksjomatów, nie mogąc nawet zidentyfikować gruntu, po którym stąpam. Po dwóch miesiącach oczyszczania roślinności nadeszło światło i odkrycie głębokich przyczyn tego, czego jeszcze nie doświadczyłem lub nie przeczuwałem, było na wyciągnięcie ręki. Kiedy zdałem egzamin, powiedziałem egzaminatorowi, że moim zdaniem nowa wizja świata, którą zdobyłem w tej potyczce z moim podręcznikiem metafizyki, jest cenniejsza niż uzyskana ocena. I nie przesadzałem. To, czego do tej pory intuicja i wrażliwość nauczyły mnie o świecie, zostało solidnie potwierdzone" (Nie bój się, André Frossard, s. 15-16).

Wojtyła ugruntował swoje wykształcenie filozofa (i teologa) tomistycznego w Angelicum Został zaproszony do napisania pracy o św. Janie od Krzyża, kolejnym z jego wielkich źródeł inspiracji. Ale po powrocie do Krakowa wydarzyło się coś ważnego: poproszono go o napisanie pracy habilitacyjnej o bardzo modnym wówczas fenomenologu Maxie Schelerze. Tak się złożyło, że Scheler, choć uczeń Husserla - a więc przedstawiciel filozofii nowożytnej (dalekiej od tomizmu) - zaproponował etykę, która zdawała się mieć wiele punktów stycznych z chrześcijaństwem. Wojtyła postanowił przeanalizować to pytanie, co okazało się decydujące w jego ewolucji intelektualnej. "Naprawdę wiele zawdzięczam tej pracy badawczej [rozprawa o Schelerze].. Metoda fenomenologiczna została więc zaszczepiona na moim wcześniejszym arystotelesowsko-tomistycznym wykształceniu, co pozwoliło mi podjąć liczne twórcze eseje w tym zakresie. Myślę w szczególności o książce Osoba i działanie. W ten sposób zostałem wprowadzony we współczesny nurt personalizmu filozoficznego, którego studiowanie miało reperkusje dla owoców duszpasterskich" (Dar i tajemnica, p. 110). Studia nad Schelerem zetknęły go zresztą z filozofią współczesną, pokazując mu, że posiada cenne elementy, które trzeba z nią zintegrować, a najlepszą drogą do tego jest personalizm filozoficzny.

Kiedy Karol Wojtyła sformułował to przekonanie, jego droga formacji intelektualnej dobiegła końca. Stąd rozpocząłby swoją własną podróż z bardzo precyzyjnym punktem wyjścia: osobą.

Juan Manuel Burgos jest wykładowcą na CEU - Uniwersytecie San Pablo.

Doświadczenia

Misjonarki Miłosierdzia, nie ma żadnego usprawiedliwienia, by nie dać się przyjąć.

Omnes-13 de maj de 2016 r.-Czas czytania: 3 minuty

Misjonarze Miłosierdzia, powołani przez papieża Franciszka w kontekście tego Roku Jubileuszowego, są kolejnym narzędziem, by przybliżać grzeszników do Bożego przebaczenia, przyjmować skruszonych i zapraszać ich do nawrócenia. Jesús Higueras, proboszcz parafii Santa María de Caná (Pozuelo) i Misjonarz Miłosierdzia, wyjaśnia ich funkcje.

Jesús Higueras Esteban

Dla dzieci przygotowujących się do pierwszej komunii świętej, a także dla wielu młodych ludzi uczestniczących w katechezie bierzmowania, papież św. Jan Paweł II jest postacią historyczną, niedawną, owszem, ale nie związaną z żadnym ich doświadczeniem życiowym. Dla poprzednich pokoleń ten święty papież jest papieżem naszej młodości, papieżem naszego powołania, papieżem, który wyznaczył główne kamienie milowe pierwszej części naszego życia. Z racji polskiego pochodzenia był głęboko uwrażliwiony na objawienia św. Faustyny Kowalskiej, do tego stopnia, że można powiedzieć, że jest papieżem Bożego Miłosierdzia.

Kontemplacja miłosierdzia
Dlatego jako kontynuację z pontyfikatem Jana Pawła II możemy widzieć wyrażone przez papieża Franciszka na początku Wielkiego Postu 2015 roku pragnienie zwołania Roku Jubileuszowego poświęconego kontemplacji Bożego Miłosierdzia. Jest to idea, którą powtarza nam od początku swojego pontyfikatu. Już w swoim pierwszym Anioł Pański 17 marca 2013 r. powiedział nam: "Nie zapominajmy o tym słowie: Bóg nigdy nie męczy się przebaczaniem. Nigdy. I, proszę księdza, w czym problem? Problem w tym, że męczymy się, nie chcemy, męczymy się prosząc o przebaczenie. On nigdy nie męczy się przebaczaniem, ale my czasami męczymy się proszeniem o przebaczenie. Nie męczmy się nigdy, nie męczmy się nigdy. Jest kochającym Ojcem, który zawsze przebacza, który ma miłosierne serce dla każdego z nas. Nauczmy się też być miłosierni dla wszystkich. Przywołajmy wstawiennictwo Matki Bożej, która trzymała w ramionach Miłosierdzie Boga uczynionego człowiekiem".. Przez lata powtarzał to przesłanie na różne sposoby.

Ale wszystkich nas zaskoczyła zapowiedź papieża w numerze 18 bulli Misericordiae Vultus w którym powiedział, że "W okresie Wielkiego Postu tego Roku Świętego zamierzam rozesłać Misjonarzy Miłosierdzia. Będą one znakiem matczynej troski Kościoła o Lud Boży, aby mógł on głęboko wejść w bogactwo tej tajemnicy tak fundamentalnej dla wiary. Będą to kapłani, którym dam władzę odpuszczania nawet tych grzechów, które są zarezerwowane Stolicy Apostolskiej, tak aby szerokość ich mandatu była jasna. Będą one przede wszystkim żywym znakiem tego, jak Ojciec przyjmuje tych, którzy szukają Jego przebaczenia. Będą oni Misjonarzami Miłosierdzia, ponieważ będą architektami przed wszystkimi spotkania naładowanego człowieczeństwem, źródłem wyzwolenia, bogatego w odpowiedzialność, aby pokonać przeszkody i podjąć na nowo nowe życie chrztu. Pozwolą się prowadzić w swojej misji słowom Apostoła: "Bóg poddał wszystkich nieposłuszeństwu, aby się nad wszystkimi zmiłować" (Rz 11, 32). Wszyscy więc, nie wykluczając nikogo, są wezwani do odbioru wezwania do miłosierdzia. Niech misjonarze żyją tym powołaniem ze świadomością, że mogą utkwić wzrok w Jezusa, 'miłosiernego arcykapłana i godnego wiary'" (Rz 11, 32). (Hb 2, 17). W tych słowach zawiera się wszystko, czego oczekuje od nas Papież, aby Boże Miłosierdzie było odczuwalne wszędzie w tym Roku. Ta nowa postać "Misjonarzy Miłosierdzia" przybliża Wieczne Miasto do Jubileuszu i łask, które mu towarzyszą.

Przede wszystkim mówi, że to doświadczenie jest eklezjalne, to Kościół nas posyła, nie idziemy sami, ale tak jak Apostołowie, my również jesteśmy posłani do "ogłaszając rok łaski Pana. Kościół jako Matka chce czuwać nad wszystkimi swoimi dziećmi, zarówno tymi, które mieszkają w domu Ojca, jak i tymi, które z różnych powodów i w różnych okolicznościach oddaliły się od niego. Jest to Rok, w którym wszyscy, czy to z bliska, czy z daleka, mogą wysłuchać orędzia zbawienia Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, orędzia miłosierdzia i zrozumienia.

Jesús Higueras Estebanjest proboszcza parafii Santa María de Caná.

Świat

Jednoznaczne potępienie ludobójstwa Daesh w Wielkiej Brytanii

Omnes-13 de maj de 2016 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Nikt nie ma wątpliwości, że zbrodnie Daesh stanowią pełnoprawne ludobójstwo. Zabrakło jednak wyraźnego potępienia ze strony społeczności międzynarodowej. 

Miguel Pérez Pichel

Trudno zliczyć liczby dotyczące barbarzyństwa Daesh (znanego również jako Państwo Islamskie) wobec mniejszości religijnych w Iraku i Syrii (chrześcijan, jazydów, szyitów i innych mniejszości) lub po prostu wobec tych, którzy sprzeciwiają się ich ekstremalnym praktykom, niezależnie od wyznania. Świadectwa z pierwszej ręki, które docierają do nas za pośrednictwem świadków, którym udaje się uciec z terytorium znajdującego się pod kontrolą Daesh, są bardzo odkrywcze: masowe zabójstwa, okaleczenia, zniewolenia, gwałty...

W lutym Parlament Europejski wezwał do zakończenia ludobójstwa spowodowanego przez Daesh. Posłowie potępili poważne naruszenia praw człowieka popełniane przez grupę terrorystyczną i jej techniki eksterminacji, szczególnie wobec członków mniejszości religijnych i etnicznych. W marcu to sekretarz stanu USA John Kerry stwierdził, że zbrodnie Daesh wobec ludności Iraku i Syrii, w szczególności wobec członków tamtejszych mniejszości religijnych, stanowią brutalne ludobójstwo. Wreszcie w kwietniu Izba Gmin brytyjskiego parlamentu 278 głosami za zatwierdziła deklarację i potwierdzenie, że w Syrii i Iraku ma miejsce prawdziwe ludobójstwo chrześcijan, Jazydów i innych mniejszości religijnych.

Europa, latarnia człowieczeństwa

13 de maj de 2016 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Kryzys uchodźczy dotyczy bezpośrednio Europy. Papież Franciszek, który przebywał z uchodźcami na wyspie Lesbos, poruszył ten problem w ważnym przemówieniu do korpusu dyplomatycznego akredytowanego przy Stolicy Apostolskiej.

Masowa migracja do Europy to nowe zjawisko spowodowane wojną, ubóstwem i zagrożeniem terroryzmem na obszarach o dużej wrażliwości geostrategicznej, takich jak Bliski Wschód.

AutorOmnes

Świat

Fatima przygotowuje stulecie objawień modlitwą, pokutą i nawróceniem

Kościół w Portugalii przygotowuje się do obchodzenia za rok objawień Matki Bożej w Fatimie. Co orędzie z Fatimy oznacza dla dzisiejszych chrześcijan?

Ricardo Cardoso-13 de maj de 2016 r.-Czas czytania: 5 minuty

Następstwo czasów przybliża nas do setnej rocznicy objawień Najświętszej Maryi Panny w Fatimie. Przygotowanie obchodów stulecia nie jest łatwym zadaniem, ale trudniejsze jest poznanie, zrozumienie, uznanie i przeżycie decydujących wydarzeń, które czynią Fatimę ołtarzem świata, jak powiedział św. Jan Paweł II. Stulecie nabiera głębszego znaczenia, ponieważ nie chodzi o celebrowanie przeszłości czy tego, co historyczne, ale o ponowne odkrycie projektów, których Boża wieczność pragnie dla doczesności człowieka.

Doświadczenie Fatimy

Jesteśmy przyzwyczajeni do patrzenia na Fatimę z punktu widzenia rzeczywistości fragmentarycznej, cząstkowej lub wodoszczelnej. Dla niektórych podkreśla się wymiar historyczny i socjologiczny, uznając pluralizm i wielką liczbę tysięcy osób, które w ciągu ostatniego stulecia często przybywały do Fatimy. Dla innych socjologia specjalizuje się w danych dotyczących uczestnictwa w mszach, spowiedziach, pielgrzymkach i innych aktywnościach religijnych. W sferze wiary są tacy, którzy nie wierzą w ten "fenomen religijny"; inni dystansują się od wielorakich form manifestacji pobożności ludowej lub prostoty, z jaką wielu pielgrzymów umie zamanifestować swoją najszczerszą i naturalną miłość do Najświętszej Dziewicy. Inna grupa, nie mniej liczna, podsumowuje doświadczenie Fatimy jako praktykę pobożnych czynów i masową religijność, zapominając, że Fatima nie znajduje się poza dynamizmem teologicznym, a w konsekwencji poza zbawczym planem Boga wobec ludzkości i wobec konkretnego życia każdego mężczyzny i każdej kobiety wszystkich czasów.

Konkretnie rzecz ujmując, staje się jasne i oczywiste, że stulecie objawień Matki Bożej w Fatimie należy analizować z szerokiego, całościowego i przekrojowego punktu widzenia. Ściśle rzecz biorąc, trzeba jasno powiedzieć, że objawienia fatimskie są prawdziwą i głęboką lekcją teologii, w której spotkanie Boga z człowiekiem pozostaje koniecznością dla objawienia się Jego Miłości i Miłosierdzia, stwarzając człowiekowi warunki do przyjęcia zbawienia dokonanego już w Chrystusie. W ten sposób objawienia fatimskie są gwarancją i zaproszeniem do pełniejszego przeżywania daru wiary w konkretnych okolicznościach, w konkretnych dynamizmach i w konkretnym życiu.

Kontekst historyczny

Tak zwanych "objawień prywatnych" nie można rozumieć po prostu jako odpowiedzi na ludzkie problemy. Trzeba je rozumieć jako apel Boga w czasie, aby radykalny charakter Ewangelii i głoszenie Dobrej Nowiny nie zostały zagłuszone przez okoliczności, w które zostały wstawione. W ten sposób można zrozumieć historyczny kontekst objawień fatimskich. 

Mali pasterze urodzili się na początku XX wieku, w ostatnich latach istnienia monarchii portugalskiej. Republika została agresywnie zaszczepiona w Portugalii przez rewolucyjne, zbrojne i antyklerykalne elity, które dążyły do zmiany społeczno-kulturowej tkanki narodu portugalskiego. Pierwsze ustawy republikańskie zdezawuowały wszystkie dobra kościelne, prześladowano duchownych, wygaszono zakony i bractwa religijne, które przetrwały liberalizm, zakazano publicznych imprez religijnych. Z drugiej strony Europa stała się polem bitwy; świat toczył I wojnę światową, a Rosja carów dawała początek rewolucji bolszewickiej.

W obliczu tego, co Matka Boża określa jako "zło świata", orędzie fatimskie przychodzi jako odpowiedź Boga na zagrożenia, które groziły upadkiem Ludzkości. Jednocześnie należy zwrócić uwagę na niektóre cechy adresatów orędzia (trójki dzieci): należeli do ubogich rodzin, byli niewinni, prawdomówni i pobożni. W obliczu objawień ujawnią zdziwienie, zaufanie, ciekawość, pewną ignorancję kulturową, a w chwili, gdy władze republikańskie biorą ich do niewoli i grożą im, pozostają wierni prawdzie, której byli świadkami.

Co to jest Fatima?

Łatwiej byłoby powiedzieć, czym Fatima nie jest już od 13 maja 1917 r. W tym dniu przestała być wioską odizolowaną od reszty świata i zamieszkałą przez dobrych i prostych ludzi. Wraz z objawieniami Najświętszej Dziewicy wszystko się zmieniło: Fatima stała się punktem odniesienia w oczach zarówno wierzących, jak i niewierzących.

Fatima jest jednym z najlepszych miejsc spotkania ludzi i ludzi z Bogiem. Dawniej mówiono, że orędzie fatimskie jest lekcją głębokiej teologii spotkania Boga z człowiekiem, a co za tym idzie, sanktuarium fatimskie manifestuje to spotkanie pluralizmem osób i wrażliwości, które tam przybywają. W ten sposób sanktuarium w Fatimie stało się Atrium gdzie poruszają się tysiące ludzi, kierowanych najróżniejszymi motywacjami czy intencjami. 

Sanktuarium fatimskie jest doświadczane nie tylko w swojej różnorodności społecznej, przestrzennej, architektonicznej i kulturowej. To także prawdziwe płuca duchowości. Katolicy wszystkich narodów, dowody miłości wszystkich możliwych płci, wrażliwości wszelkiego rodzaju mieszają się tam z początkiem i końcem ich spojrzenia na Matkę Boską. Nawet jeśli orędzie fatimskie nie jest dobrze znane, co wyjaśniłoby przyczynę, należy dobrze zrozumieć, że tysiące pielgrzymów, którzy przybywają do Fatimy, są prowadzeni przez serce, w spotkaniu z sercem. Pewność obecności Matki Bożej w tamtym miejscu jest tym, czego ludzie szukają, wraz z pewnością, że wszystko jest tam inne, bo wszystko jest świadectwem obecności Matki Bożej.

Wychodząc z rozważania, że Fatima jest miejscem szczególnego spotkania z naszą Matką, można zaświadczyć o planie Bożej Miłości, która nie przestaje na wszelkie sposoby zwracać naszych serc ku Jego Miłości. Przez kontakt z orędziem Matki Bożej w Fatimie, zwłaszcza z Wspomnienia Łucjo, poruszamy się w dialektyce nieba i ziemi, świata Boga i świata człowieka, dialogu i objawienia, pewności i wątpliwości. Oddalenie, w którym znalazła się ludzkość, zostaje rozwiązane przez bliskość Boga, który posyła aniołów, aby przygotowali spotkania Dziewicy z małymi pasterzami, i zastępuje twardość dorosłych uległością dzieci wobec głosu Dziewicy.

Punkt początkowy i końcowy

W naszych czasach, gdy wszystko znów zanurzone jest w oddalaniu się człowieka od Boga, orędzie fatimskie może paść ofiarą różnych interpretacji. Dlatego zamiast patrzeć na interpretacje, musimy przyjąć postawę i dynamizm Miłości.

Do podsumowania orędzia Matki Bożej w Fatimie wystarczą trzy słowa: modlitwa, pokuta i nawrócenie. Tam Matka Boża zaprasza nas do życia w bliskości z Panem i przeżytego całkowicie w Nim; skłania nas do aktów pokuty, które ukazują naszą miłość do Niego w zadośćuczynieniu za grzechy ludzi; i zaprasza nas do zmiany, do przeżywania ciągłego nawrócenia, w którym Miłość jest naszą jedyną pewnością.

Z tych wszystkich powodów setna rocznica objawień Matki Bożej w Fatimie skłania nas do pragnienia, aby nasze życie było przeżywane w całkowitym zawierzeniu Bogu i Niepokalanemu Sercu Matki Bożej. Serce Matki staje się wtedy punktem wyjścia i punktem dojścia naszych serc, gdzie Matka Boża daje nam gwarancję, że "Moje serce będzie twoim schronieniem (objawienie czerwcowe), aby nie zabrakło nam pewności objawionej w objawieniu lipcowym: "¡Pt ostatni, Moje Niepokalane Serce zatriumfuje"!.

AutorRicardo Cardoso

Vila Viçosa (Evora, Portugalia)

Kultura

Van Gogh, szukając kolorów Boga

Vincent Van Gogh to niewątpliwie jeden z istotnych artystów XIX wieku. Jego obrazy - i jego listy - robią dziś wrażenie na nas i tysiącach współczesnych, ponieważ mówią bardzo dużo, do tego stopnia, że mogą nawet mówić do nas o Bogu. Dlatego jest malarzem pogranicza, dziś bardziej aktualnym niż kiedykolwiek.

Jaime Nubiola-13 de maj de 2016 r.-Czas czytania: 5 minuty

W zaskakującej powieści autorstwa Markus Zusak, Złodziejka książek (2005), mała Liesel próbuje opisać młodemu Maxowi, który jest uwięziony w piwnicy, jak wygląda niebo tego dnia: "Dziś niebo jest niebieskie, Max, a na nim ogromna, wydłużona chmura, rozwinięta jak lina. Na końcu chmury słońce wygląda jak żółta dziura". Po wysłuchaniu opowieści młody człowiek wzdycha ze wzruszeniem. Słowa Liesel były w stanie przedstawić niebo.

Być może to właśnie nas porusza i wzrusza, gdy kontemplujemy obrazy Vincent van Gogh (1853-1890), który umiał uchwycić duszę prostych, codziennych rzeczy, by móc je wyrazić w swojej twórczości: "Sztuka jest wzniosła, gdy jest prosta".pisze do swojego brata Théo. Czytając jego listy - które są najlepszym autoportretem jego duszy - odkrywamy historię pasji, nieuchronne wezwanie do miejsca, gdzie piękno nie pozwala na żadne rozproszenia: "Ile razy w Londynie, wracając wieczorem do domu z Southampton Street".pisze do niego 12 października 1883 r, "Zatrzymałem się, by rysować w dokach Tamizy".Albo pola pszenicy pod niebem Arles, które porwały jego serce: "...".Są to rozległe połacie pszenicy pod pochmurnym niebem, a ja nie miałem trudności z wyrażeniem smutku, skrajnej samotności". (10-VII-1890).

Gdybyśmy próbowali rozszyfrować historię życia Vincenta van Gogha, jego materialne ograniczenia i nieszczęścia niewątpliwie przytłoczyłyby nas swoim wyraźnym smutkiem: "Było to zbyt długie i zbyt wielkie nieszczęście, które zniechęciło mnie do tego stopnia, że nie mogłem już nic z tym zrobić". (24 WRZEŚNIA 1880). Niemniej jednak jego dusza była karmiona szczęściem niepojętym dla większości, przywilejem wykwintnych i jasnych duchów; w tym samym liście doda: "Nie potrafię powiedzieć, jak bardzo jestem szczęśliwa, że znów zajęłam się rysowaniem". (24-IX-1880). Jego pasja do sztuki pozwoliła mu kontynuować tworzenie piękna, nawet z otchłani wyniszczającej choroby: "Zachorowałem" -pisał 29 kwietnia 1890 r. "w czasie, kiedy robiłam kwiaty migdałowe. Gdybym miał możliwość dalszej pracy, zrobiłbym inne kwitnące drzewa, jak można sobie wyobrazić. Teraz kwitnące drzewa są już prawie gotowe".. Przywilej, jakim teraźniejszość cieszy się nad przeszłością, pozwala nam wiedzieć, że drzewa, które namalował, te kwiaty migdałowca, weszły już do historii dzieł pełnych piękna; ale przygnębienie dopadło również jego serce, świat akademicki odwrócił się od niego, a samotność go oderwała.

Van Gogh miał głębokie pragnienie poznania siebie, wyjaśnienia spraw, które nurtowały jego duszę, niekontrolowanych namiętności, które go nękały: "Jestem człowiekiem z pasją, zdolnym i podlegającym do robienia mniej lub bardziej głupich rzeczy, których czasem żałuję". (VII-1880); tłumaczyłoby to, dlaczego napisał około 650 listów do brata Théo i dlaczego namalował 27 autoportretów: "Mówi się, i ja chętnie w to wierzę, że trudno jest poznać siebie; ale też niełatwo jest siebie namalować. Dlatego w tej chwili pracuję nad dwoma autoportretami, również z braku innego modela". (5 lub 6 października 1889). W listach szkicował autoportret równie wymowny w opisach jak jego obrazy: "Chcę powiedzieć, że nawet jeśli napotkam stosunkowo duże trudności, nawet jeśli będą dla mnie ciemne dni, nie chciałbym, nie wydawałoby mi się to sprawiedliwe, gdyby ktoś zaliczył mnie do grona nieszczęśliwych"..

Van Gogh był wielkim czytelnikiem, zakochanym w książkach i wiedzy."Mam nieodpartą pasję do książek. Muszę się kształcić, tak jak muszę jeść chleb". (VII-1880)-, z pragnieniem doskonałości, które nigdy go nie opuszczało: "Wydałam więcej na kolory i tkaniny niż na siebie". (5-IV-1888). Był zachwycony swoim dziełem: "Czuję w sobie siłę, którą chciałbym rozwijać, ogień, któremu nie mogę pozwolić zgasnąć, który muszę podsycać". (10-XII-1882). A chęć doskonalenia swojej sztuki pozwoliła mu nawet na podążanie ścieżkami refleksji: "Życie tak płynie, czas nie wraca, ale ja ciężko pracuję w swoim zawodzie, właśnie dlatego, że wiem, że okazje do pracy już się nie powtórzą". (10-IX-1889). Jakby na poparcie swojego przekonania przytacza zdanie amerykańskiego malarza Whistlera: "Tak, zrobiłem to w dwie godziny, ale żeby zrobić to w dwie godziny, musiałem pracować przez lata". (2-III-1883).

Przypominający wiersz Goethego z 1810 r: "Gdyby wzrok nie był jak słońce, nigdy nie mógłbym go dostrzec; gdyby w nas nie znajdowała się moc samego Boga, jak mogłoby nas zachwycić to, co boskie?".Wstrząsające jest przypomnienie sobie świeckości duszy Van Gogha w jego wczesnych latach, kiedy to miłość Boga była jego ostoją i schronieniem. W 1875 roku, z Paryża, Vincent powiedział Théo, że wynajął pokój i umieścił na ścianie obrazy, wśród nich Czytanie Biblii przez Rembrandta. W liście opisuje i interpretuje scenę z obrazu: "Jest to scena, która przywodzi na myśl słowa: 'Zaprawdę powiadam wam, gdy dwaj albo trzej są zgromadzeni w imię moje, Ja jestem pośród nich'". (6-VII-1875). Jest to czas, kiedy marzenia chwytają jego duszę, a miłość do Chrystusa raduje jego serce w poszukiwaniu tego światła, które później zabłyśnie w jego pracy: "Wiecie, że jedną z podstawowych prawd Ewangelii jest. niech światło świeci w ciemności. Przez ciemność do światła". (15 LISTOPADA 1975 R.). Serce Wincentego było przesiąknięte miłością do Boga. W młodości chciał zostać pastorem i misjonarzem, a malarstwu poświęcił się gorliwie dopiero w ostatnich dziesięciu latach życia.

Z jasności umysłu i serca, które nie doznało jeszcze spustoszenia spowodowanego chorobą, Vincent, artysta, który kochał książki, który wolał kupować pędzle i farby niż jedzenie, mógł zapewnić nas z poruszającym przekonaniem o obecności Boga we wszystkim, co piękne i dobre: "Tak samo dzieje się, że wszystko, co jest naprawdę piękne i dobre, o wewnętrznym, moralnym, duchowym i wzniosłym pięknie w ludziach i w ich dziełach, uważam, że pochodzi od Boga, a wszystko, co jest złe i niegodziwe w dziełach ludzi i w samych ludziach, nie pochodzi od Boga i nie wydaje się Bogu dobre". (VII-1880). Pół wieku później Simone Weil w Czekając na Boga napisze w tym samym duchu: "We wszystkim, co budzi w nas czyste i autentyczne poczucie piękna, jest naprawdę obecność Boga"..

Argentyński pisarz Roberto Espinosa odwiedził niedawno kościół w Auvers-Sur-Oise, "ten gotycki kościół, w którym poruszyło się jego religijne serce". i gdzie spoczywają szczątki artysty: "Po błądzeniu bez celu w poszukiwaniu 'pomnika', na murze i między dwoma mauzoleami, dwie płyty nagrobne wpatrują się beznamiętnie w południowe słońce: Ici repose Vincent van Gogh (1853-1890) i u jego boku, Théodore van Gogh (1857-1891). Gobelin z bluszczu osłania ból bratnich grobów".. Żaden z nich nie osiągnął wieku czterdziestu lat. Ich dusze połączyły się, między literami i pędzlami, w poszukiwaniu wieczności, kolorów i światła Bóg.

 

Więcej
Argumenty

Niebo: ostateczny wyraz boskości i człowieczeństwa

Nazywamy ją niebem, bo przywołuje transcendencję, nieskończoność, pokonanie granicy. Mówimy też "wizja Boga".

Paul O'Callaghan-13 de maj de 2016 r.-Czas czytania: 4 minuty
PowiązanePowiązane wiadomościPytaj z sercem

Nazywamy to niebobo przywołuje transcendencję, nieskończoność, pokonanie granicy. Mówimy też "wizja Boga", widzenie uszczęśliwiającebo Bóg, którego się widzi, jest nieskończenie błogosławiony, szczęśliwy. Wyrażenie komunia Zasadne jest również mówienie o nieśmiertelnym przeznaczeniu człowieka, ponieważ jest to ścisłe zjednoczenie z Bogiem, które nie eliminuje podmiotu ludzkiego, zjednoczenie dwóch kochających się osób: Stwórcy i stworzenia. Można też powiedzieć szczęście doskonałyponieważ u Boga człowiek znajduje ostateczne zadowolenie. Termin raj"Zapieczętowany ogród" dobrze wyraża materialną i cielesną rozkosz, jaka czeka ludzi, którzy byli wierni Bogu. Nazywamy to również chwałabo oznacza honor, bogactwo, władzę, wpływy, światło. I w końcu Janowe wyrażenie życie wieczneŻycie, które Bóg zaszczepia w człowieku, gdy go stwarza i zbawia, ale w tym przypadku życie Bogaa więc wieczne, trwałe jak Bóg.

Życie wieczne i wiara w Jezusa Chrystusa

Według Nowego Testamentu dar życia wiecznego zależy od wiary w Jezusa Chrystusa. "Każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym". (J 6,40). "Kto słucha mojego słowa i wierzy temu, który mnie posłał, ma życie wieczne". (J 5, 24). Innymi słowy, dla tych, którzy wierzą w Jezusa Chrystusa, życie wieczne, życie Boże, zaczyna się już w tym życiu. Być może dlatego możemy mówić, jak to czyni dokument z VII wieku, "Antyfonarz z Bangor", o "życie wieczne w chwale Chrystusa"..

W swojej encyklice Spe salviBenedykt XVI zastanawia się, czy obietnica życia wiecznego rzeczywiście jest w stanie poruszyć serce człowieka i zmotywować jego życie. "Czy naprawdę chcemy, aby to: żyło wiecznie? Być może wielu ludzi odrzuca dziś wiarę tylko dlatego, że życie wieczne nie wydaje im się pożądane. Nie chcą wcale życia wiecznego, ale obecnego i dla tego wiara w życie wieczne wydaje im się raczej przeszkodą. Żyć wiecznie - bez końca - wydaje się raczej potępieniem niż darem... Ale żyć wiecznie, bez końca, byłoby tylko nudne i ostatecznie nie do zniesienia". (n. 10). Dla wielu rzeczywiście niebo prowadzi do myśli o wiecznej nudzie. Czy warto ryzykować życie dla obietnicy wiecznej pustki? "Nie boję się śmierci, pisarz Jorge Luis Borges powiedział kiedyś. "Widziałem śmierć wielu ludzi. Ale ja się boję nieśmiertelności. Mam dość bycia Borgesem". (Nieśmiertelny). To uczucie porusza serca wielu mężczyzn, gdy słyszą o zaświatach.

Divinisation

Jednocześnie odpowiedź wiary nie jest skomplikowana. Wręcz przeciwnie. Życie wieczne, niebo, jest owocem wlania w człowieka boskiego życia, które otwiera się w wierze i znajduje swoje dopełnienie w chwale. Człowiek, mówili Ojcowie Kościoła, jest "przebóstwiony", uczyniony boskim (2 P 1, 4). Człowiek uczestniczy w pełni w życiu Bożym, nie stając się być Boga, nie myląc go z boską naturą. W tym sensie szczęście nieba nie jest czymś, co wynika z przebywania w Bożym "towarzystwie", z obecności w boskim środowisku, jest bowiem uczestnictwem w samym życiu, przez które Bóg jest szczęśliwy. Bóg jest - uczy nas Sobór Watykański I, "w sobie i z siebie doskonale szczęśliwy".. Dlatego, gdyby człowiek nie był idealnie szczęśliwy na zawsze w niebie, to byłaby to wina Boga. Podobnie jak kochankowie, Bóg nie mówi do nas: "Będziesz ze mną szczęśliwy", ale "Uszczęśliwię cię". To jest święte i boskie postanowienie. Sam Jezus mówi do sprawiedliwych na sądzie ostatecznym: "Dobrze, sługo dobry i wierny, ponieważ byłeś wierny w małym, dam ci ważne stanowisko: wejdźcie do radości waszego pana" (Mt 25, 21.23). Człowiek uczestniczy w życiu i radości Boga; dlatego staje się szczęśliwy na zawsze, bez przerwy. Człowiek oczywiście chwali Boga, ale jest też chwalony przez Boga, jest oczarowany odwieczną czułością swojego Boga Ojca. I tak jest już na zawsze.

Ale pozostaje jeszcze jedna trudność. Jeśli człowiek jest zjednoczony z Bogiem do tego stopnia, że doświadcza boskiego życia jako swojego, to czy nie powinniśmy powiedzieć, że został wchłonięty przez Boga, wtopiony w Niego, bez własnej osobowości? Czy człowiek nie jest jak ziarnko soli, które wpada do boskiego oceanu i rozpuszcza się, nie pozostawiając śladu swojej indywidualności? Jest to ważne pytanie dla antropologii chrześcijańskiej: jeśli człowiek traci swoją osobowość w Bogu w niebie, to jaką wartość będzie miała jego osobowość na tym świecie? Ciekawe jest to, co Katechizm Kościoła Katolickiego: "Żyć w niebie to 'być z Chrystusem'. Wybrani żyją "w Nim", nawet więcej, mają tam, albo lepiej, odnajdują tam swoją prawdziwą tożsamośćjego własne imię". (n. 1025).

Całość dla człowieka

Tam, gdzie idea, że deifikowany znajduje się w pełni zrealizowany w Bogu, jest najlepiej wyrażona, znajduje się w doktrynie, że sprawiedliwy zob. do Boga, cieszą się uszczęśliwiającą wizją. Wizja wyraża nie tylko zjednoczenie, ale także oddzielenie, rozróżnienie. Nie widzi się tego, co jest trzymane zbyt blisko oczu. Wzrok wymaga obiektywności, inności, dystansu. Mówi o tym św. Paweł w liście do Koryntian: "Teraz widzimy się jak w lustrze, zdezorientowani; to zobaczymy się oko w oko. Moje poznanie jest teraz ograniczone; potem będę wiedział, jak zostałem poznany przez Boga". (1 Kor 13:12). A także w pierwszym liście Jana: "Teraz jesteśmy dziećmi Bożymi i jeszcze nie zostało objawione, czym będziemy. Wiemy, że gdy się pojawi, będziemy do niego podobni, bo zobaczymy cię takim, jakim jesteś" (1 J 3,2).

Tak więc, gdy człowiek widzi Boga światłem, którym sam Bóg go napełnia (ang. lumen gloriae), w pełni korzysta z boskiego życia, bez pośrednictwa czegokolwiek widzianego, czyli twarzą w twarz. Cieszy się nim na zawsze. I nie chce, ani nie może przestać kontemplować wiecznej uczty boskiego życia. W wolności pozostanie z Bogiem na zawsze.

AutorPaul O'Callaghan

Profesor zwyczajny teologii na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża w Rzymie

Więcej
PowiązanePowiązane wiadomościPytaj z sercem

Wyzwania stojące przed Kościołem w Stanach Zjednoczonych

Spadek powołań kapłańskich jest wielkim wyzwaniem dla Kościoła katolickiego w Stanach Zjednoczonych. Przybycie zagranicznych księży wymaga również wysiłku adaptacyjnego zarówno ze strony wiernych, jak i duchownych.

13 de maj de 2016 r.-Czas czytania: 2 minuty

Przed przywódcami Kościoła katolickiego w Stanach Zjednoczonych stoi wiele kwestii: wolność religijna, rodząca się większość latynoska, groza nadużyć seksualnych ze strony niektórych księży... Jednak przed Kościołem stoją też inne, bardzo istotne wyzwania. Jednym z nich jest rosnący niedobór duchownych.

Choć liczba czynnych kapłanów oczywiście różni się w zależności od diecezji, ogólnie rzecz biorąc, spadek jest uderzający. Według statystyk Center for Applied Research in the Apostolate (CARA) w 1970 roku w Stanach Zjednoczonych było łącznie 58 000 księży, a średnia wieku wynosiła 35 lat. W 2009 r. liczba ta wynosiła 41 tys. księży, a średnia wieku to 63 lata. Jednocześnie populacja katolicka nadal rośnie w tempie od 1 % do 2 % rocznie.

Co gorsza, CARA szacuje, że w latach 2009-2019 połowa obecnych aktywnych księży przejdzie na emeryturę. Dobrą wiadomością jest liczba wyświęcanych co roku księży: pięćset. Zła wiadomość jest taka, że ci nowi księża zastępują tylko jedną trzecią księży, którzy przechodzą na emeryturę lub umierają.

Przez większość historii Kościoła katolickiego w Stanach Zjednoczonych brakowało rodzimych księży, a większość tego niedoboru była historycznie wypełniana przez księży z zagranicy. W ostatnich latach przybywa księży z Afryki, Azji i Ameryki Łacińskiej. Około 25 % księży diecezjalnych posługujących obecnie w Stanach Zjednoczonych urodziło się poza granicami kraju; jednak ze względu na ograniczenia imigracyjne pozostają tu zazwyczaj przez około pięć lat.

Ten napływ zagranicznych kapłanów był błogosławieństwem, ale może być też wyzwaniem. Przygotowanie księży do posługi w odległym kraju, różniącym się obyczajami i postawami, to jedno wyzwanie. Kolejnym jest przygotowanie amerykańskich księży i parafian do przyjęcia i zrozumienia tych zagranicznych księży.

Pytanie, przed którym stają przywódcy Kościoła katolickiego w Stanach Zjednoczonych w następnej dekadzie, brzmi: jak nadal zaspokajać potrzeby duszpasterskie w obliczu spodziewanej redukcji liczby duchownych. Częściowym rozwiązaniem może być zwiększenie liczby diakonów stałych, zwiększenie odpowiedzialności świeckich w zadaniach duszpasterskich oraz podjęcie większych wysiłków powołaniowych w celu zwiększenia liczby seminarzystów.

AutorGreg Erlandson

Dziennikarz, autor i redaktor. Dyrektor Catholic News Service (CNS)

Więcej

Przesłanie wielkanocne

20 kwietnia 2016 r.-Czas czytania: 2 minuty

Wielki Tydzień w Pontevedrze to nie to samo co w Valladolid czy Sewilli, ale mimo wszystko zaskoczyła mnie liczba młodych ludzi, którzy wyszli na ulice w tej części Hiszpanii, gdzie wylewanie emocji nie jest do końca zwykłym gestem. Obserwując mijające kolejne paso, pomyślałem o tym, jak wielu z nas, młodych ludzi, jest w stanie wzruszyć się pięknem cierpiącego Chrystusa, nie wywierając przy tym znaczących reperkusji na nasze życie. Procesje nie są wynalazkiem chrześcijaństwa. polis już nosili swoich bogów na swoich barkach. Zachwyt człowieka europejskiego nad spektaklem jest w genach, możliwość dostrzeżenia nadprzyrodzonej rzeczywistości symbolu religijnego jest w duszy. Nie ma nic straszliwie piękniejszego niż umierający Bóg, spytajcie Unamuno, Velázqueza czy Mela Gibsona. Ale dla chrześcijanina śmierć Chrystusa nie jest spektaklem, jest czymś, co trzeba przeżyć od wewnątrz.

Cudowność procesji nie polega na ich zdolności do elektryzowania zmysłów, ale na możliwości, że napięcie zmysłów może poruszyć duszę, by dzielić krzyż Chrystusa. W Pasji istnieją dwie podstawowe perspektywy: perspektywa widza i Szymona z Cyreny. Widz kontempluje scenę, która może wywołać śmiech, obojętność, wstręt lub podziw; zawsze będzie zachowywał dystans wobec kontemplowanego piękna, tak że raczej nie będzie ono miało wpływu na jego życie. Szymon z Cyreny nie wie, jak wyglądała droga Chrystusa na Kalwarię, nie mógłby jej namalować, ani opisać, jak uczyniło to tylu artystów; ale zna dobrze dokładny ciężar tego Krzyża, pieczenie drzazg w ciele czy wyczerpujące dyszenie Jezusa. W procesjach Wielkiego Tygodnia, na zajęciach uniwersyteckich, w gronie przyjaciół lub znajomych, zawsze przyjmujemy jedną z dwóch ról, często pozwalając, by nasze geny spłatały nam figla.

AutorOmnes

Watykan

Przyczyny świętych, nowe zasady dotyczące majątku

Proces reformy obejmujący różne organy Kurii Rzymskiej skupił się w ostatnich tygodniach na Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych.

Giovanni Tridente-13 kwietnia 2016 r.-Czas czytania: 3 minuty

Za zgodą papieża Franciszka, nowy "Normy dotyczące administracji majątkiem spraw beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych".które uchyliły te pochodzące z 20 sierpnia 1983 r., ustanowione za pontyfikatu Jana Pawła II. Będą obowiązywały ad experimentum przez trzy lata.

W liście, podpisanym przez kardynała sekretarza stanu, informującym o decyzji, podkreślono odnowioną rolę czujności, jaką Stolica Apostolska będzie sprawować, aby wszystkie sprawy, które docierają do Rzymu - po zamknięciu etapu diecezjalnego - nie napotykały na przeszkody lub utrudnienia z powodu nadmiernych wydatków i opłat. Przepisy te wpływają więc na poprawność zarządzania administracyjnego i przejrzystość poszczególnych aktów, które prowadzą do wpisania sługi Bożego do księgi świętych. Kto proponuje Sprawę beatyfikacji i kanonizacji - diecezja, zgromadzenie zakonne, instytut itp. musi założyć fundusz finansowy, do którego zbiegną się wszystkie ofiary i datki otrzymane na wsparcie tejże sprawy. W ten sam sposób musi mianować administratora tego "funduszu spraw pobożnych", którą to funkcję może pełnić także Postulator Generalny.

Do zadań nowej osoby należy czuwanie nad skrupulatnym przestrzeganiem intencji tych, którzy ofiarowali datki na rzecz sprawy, prowadzenie regularnie aktualizowanych ksiąg rachunkowych oraz sporządzanie rocznych sprawozdań finansowych - zarówno profilaktycznych, do 30 września, jak i konsumpcyjnych, do 31 marca - które następnie muszą być zatwierdzane przez tzw. Po zatwierdzeniu, te bilanse muszą być również przesłane do Postulatora. W przypadku postulatów generalnych - co jest typowe w zakonach - określa się, że muszą one prowadzić osobne rachunki dla różnych przyczyn.

Kolejna wprowadzona nowość dotyczy nadzoru nad administracją tych dóbr, który będzie sprawowany, w zależności od przypadku, przez biskupa diecezjalnego, wyższego przełożonego, konferencje episkopatu lub, tam gdzie przewidziano, samą Stolicę Apostolską. Nadzór ten obejmuje wszystkie transakcje finansowe dotyczące sprawy, jak również przegląd i zatwierdzanie bilansów rocznych.

Najwyższym organem nadzoru pozostaje Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych, która musi być informowana w odpowiednim czasie i może w każdej chwili zażądać informacji i dokumentacji finansowej, a także zweryfikować nabyte salda. Kontrola obejmie również poszanowanie opłat i różnych wydatków według taryf ustalonych przez tę samą Kongregację dla rzymskiej fazy sprawy.

Kto z jakiegokolwiek powodu nie przestrzega wszystkich tych zasad lub dopuszcza się nadużyć o charakterze administracyjno-finansowym, może zostać ukarany przez Kongregację, jak przewiduje Kodeks Prawa Kanonicznego (alienacja dóbr kościelnych, wymuszenie, korupcja).

Kolejna innowacja dotyczy utworzenia w Zgromadzeniu "Funduszu Solidarności", do którego oprócz wolnych ofiar będą spływać ewentualne resztki z różnych przyczyn, po dokonaniu kanonizacji. Będzie on przeznaczony na wsparcie tych spraw, które po osiągnięciu fazy rzymskiej mają trudności z utrzymaniem kosztów procesu. Do uznania Kongregacji będzie zawsze należało przyjęcie ewentualnych próśb o datki od wnioskodawców spraw, które zawsze muszą być zatwierdzone przez biskupa, a w każdym razie przez kompetentnego ordynariusza.

Wkłady, jakie powinni wnieść proponenci dla rzymskiej fazy przyczyn, są ustalane przez Kongregację i przekazywane Postulatorowi, a następnie muszą być wnoszone w różnym czasie, w zależności od tego, czy chodzi o uznanie męczeństwa, czy o heroiczność cnót, czy o uznanie domniemanego cudu.

PodpisyAndrea Tornielli

Reformy: najpierw serce

Bez reformy serc reformy strukturalne naśladowałyby kryteria, które nie uwzględniają natury Kościoła: ta podstawowa myśl leży u podstaw słów i świadectwa Papieża.

13 kwietnia 2016 r.-Czas czytania: 2 minuty

Po trzech latach pontyfikatu Franciszka Kościół ma niedokończone sprawy: zakończono reformę instytucji finansowych i gospodarczych Stolicy Apostolskiej, trwają prace nad reformą Kurii Rzymskiej i mediów. Przy okazji rocznicy wyborów pojawiły się głosy krytyki, że po reformach spodziewano się znacznie więcej i że jest jeszcze wiele do zrobienia.

Zrzut ekranu 2016-06-15 o godz. 11.05.52

To prawda, że Kościół jest "semper reformandamusi być zawsze reformowany w procesie, który nigdy się nie kończy. Ale największą reformą, która powinna być codzienna i to nie tylko dla hierarchów, ale dla wszystkich wiernych, jest wierność Ewangelii, aby to orędzie było coraz lepiej głoszone i świadczone, pozostawiając za sobą enklawy, uprzedzenia, schematy, które grożą ideologią. Obok dawania świadectwa, głoszenia i nauczania, Kościół musi się nawracać i zawsze patrzeć na swoje początki, nie stając się organizacją pozarządową czy grupą trzymającą władzę: musi się codziennie reformować. To, o co Papież, swoim świadectwem miłosierdzia i czułości, swoim przykładem, swoimi gestami i słowami, prosi cały Kościół i tych, którzy słuchają go bez uprzedzeń, to wielka reforma, która nie jest przede wszystkim "strukturalna", ale reforma serc. Bez tego każda reforma strukturalna jest skazana na niepowodzenie.

Słowa papieża wyraźnie wskazują, że reforma serc, "nawrócenie pastoralne", jest warunkiem koniecznym reform strukturalnych, a nie ich konsekwencją czy czymś odrębnym. Istnieje ryzyko, że przesłanie pontyfikatu zostanie sprowadzone do sloganu, tak jakby wystarczyło zmienić jakieś słowo-klucz: modne stały się teraz takie określenia jak "peryferie". Świadectwo papieża sugeruje bowiem wszystkim radykalizm ewangeliczny, bez którego reformy naśladowałyby kryteria biznesowe i mogłyby popaść w technicyzację nieuwzględniającą natury Kościoła, który nie może być porównywany z naturą ponadnarodową, jak to często powtarzał w przeszłości Benedykt XVI.

AutorAndrea Tornielli

Watykan

Dekrety kanonizacyjne: Matka Teresa z Kalkuty zostanie wyświęcona 4 września

Matka Teresa z Kalkuty, albańska zakonnica, która założyła Misjonarki Miłości, zostanie kanonizowana w niedzielę 4 września. Dekret został podpisany przez papieża Franciszka podczas konsystorza zwyczajnego, który odbył się w Watykanie 15 marca. 

Giovanni Tridente-13 kwietnia 2016 r.-Czas czytania: 5 minuty

Przy tej samej okazji podano także oficjalnie daty kanonizacji czterech innych przyszłych świętych: w niedzielę 5 czerwca do chwały ołtarzy zostaną wyniesieni polski ksiądz Stanisław od Jezusa Maryi oraz zakonnica Maria Isabel Hesselblad, założycielka Zakonu Świętej Brygidy. Natomiast w niedzielę 16 października świętymi zostaną ogłoszeni José Sánchez del Río, zamęczony w 1929 roku w Meksyku, gdy miał zaledwie 14 lat, oraz José Gabriel del Rosario Brochero, bardzo popularny w Argentynie ksiądz, któremu papież Franciszek jest bardzo oddany.

Kanonizacja Matki Teresy została ogłoszona już kilka miesięcy temu jako bliska właśnie podczas Jubileuszu Miłosierdzia, ze względu na świadectwo służby najmniejszym, które charakteryzowało całe jej życie i jej apostolat wśród ubogich, chorych i w ogóle "ostatnich i zapomnianych". Jej pokora, mimo ogromu dobra, które uczyniła w świecie, doprowadziła do tego, że określiła się jako "kobieta miłosierdzia". "mały ołówek w rękach Boga".Siłę do tej ogromnej pracy charytatywnej, często w sytuacjach bliskich granic ludzkiej godności, znajdowała w modlitwie. Matka Teresa była też pierwszą laureatką Pokojowej Nagrody Nobla w 1979 r., kiedy to w słynnym przemówieniu w Oslo z okazji wręczenia nagrody wygłosiła poruszający apel przeciwko aborcji: "Proszę nie niszczyć dzieci, przyjmiemy je".) do podniesienia na cześć ołtarzy.

Z najbardziej potrzebującymi związana jest również historia Marii Elisabeth Hesselblad, założycielki "Brygidek", która w bardzo młodym wieku wyemigrowała do Ameryki, aby pomóc finansowo rodzinie i pracowała jako pielęgniarka w dużym szpitalu w Nowym Jorku, gdzie doświadczyła bólu i cierpienia. Następnie w 1904 r. odtworzyła w Rzymie zakon św. Brygidy; podczas II wojny światowej udzieliła schronienia wielu prześladowanym Żydom i przekształciła swój dom w oazę dobroczynności. Dziś jest czczona jako Matka ubogich i Nauczycielka ducha.

Apostolstwo Polaka Stanisława od Jezusa Maryi sięga 1600 roku, kiedy to pracował jako kaznodzieja i spowiednik, aż do założenia Zgromadzenia Mniejszych Kleryków Marianów, które wśród swoich celów miało sufraganię za potrzebujące dusze czyśćcowe.

Postać José Gabriela del Rosario Brochero od razu przywodzi na myśl pierwszego argentyńskiego papieża. Uwielbiany przez swoich wiernych ksiądz żył w Argentynie w XIX i XX wieku i był znany jako "ksiądz gaucho", ponieważ - podobnie jak ranczerzy w jego kraju - przemierzał ogromne odległości na mule, aby być blisko wszystkich. W 2013 roku, przy okazji jego beatyfikacji, Franciszek określił go jako pasterza o zapachu owiec, kapłana "który stał się ubogim wśród ubogich". i stał się "pieszczotą od Boga dla swego ludu"..

Innym nowym świętym z Ameryki Łacińskiej jest José Sánchez del Río, zamęczony w 1928 roku w wieku 14 lat podczas buntu "Cristeros" przeciwko antykatolickim prześladowaniom zarządzonym przez ówczesnego prezydenta Meksyku Callesa. Schwytany przez żołnierzy rządowych, nie wyrzekł się wiary mimo tortur i maltretowania, krzycząc na śmierć: "¡Niech żyje Chrystus Król!". Na jego ciele znaleziono by ten napis: "Droga mamo, zostałem schwytany. Obiecuję wam, że w raju przygotuję wam wszystkim dobre miejsce".podsumowując: "Twój Józef umiera w obronie wiary katolickiej z miłości do Chrystusa Króla i Dziewicy z Guadalupe"..

Nowe dekrety

Papież Franciszek upoważnił także Kongregację Spraw Kanonizacyjnych do promulgowania innych dekretów dotyczących cudów przypisywanych wstawiennictwu bł. Manuela Gonzáleza Garcíi, który był biskupem Palencii i założycielem Eucharystycznej Unii Reparacyjnej oraz Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Eucharystii z Nazaretu; Błogosławiona Izabela de la Trinidad, zakonnica profeska z zakonu karmelitów bosych; Sługa Boża María-Eugenio de Jesús Niño, również zakonnica profeska z zakonu karmelitów bosych i założycielka Instytutu Świeckiego Matki Bożej Życia; oraz Sługa Boża María Antonia de San José, argentyńska założycielka Beaterio de los Ejercicios Espirituales w Buenos Aires. 

Zatwierdzono także dekrety heroiczności cnót sługi Bożego Stefano Ferrando, salezjanina, który był biskupem Shillongu i założycielem Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Maryi Wspomożycielki; Enrico Battista Stanislao Verjus, biskup tytularny Limyry, należący do Zgromadzenia Misjonarzy Najświętszego Serca Jezusowego; Giovanni Battista Quilici, proboszcz i założyciel Zgromadzenia Córek Ukrzyżowanego; Bernardo Mattio, również proboszcz; Quirico Pignalberi, kapłan profesor Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych; oraz Sług Bożych Teodora Campostrini, założycielka Zgromadzenia Minimalnych Sióstr Miłosierdzia Maryi Bolesnej; Bianca Piccolomini Clementini, założycielka w Sienie Towarzystwa św. Angeli Merici; María Nieves Sánchez y Fernández, zakonnica Córek Maryi Szkół Pobożnych.

Liturgia pokutna u św.

4 marca papież Franciszek po raz kolejny odprawił liturgię pokutną w Bazylice św. Piotra, z inicjatywy "24 godziny dla Pana"Spowiedź pojednania", przeprowadzana na całym świecie, która ma pomóc w ponownym odkryciu sakramentu pojednania w okresie Wielkiego Postu. Nie przypadkiem sam uciekał się do spowiedzi, przed spowiedzią niektórych wiernych.

"Dziś bardziej niż kiedykolwiek, zwłaszcza my, duszpasterze, jesteśmy wezwani do słuchania wołania, być może ukrytego, wszystkich tych, którzy pragną spotkać Pana".Franciszek powiedział w trakcie homilii, dodając, że. "Z pewnością nie wolno nam umniejszać wymagań Ewangelii, ale nie możemy ryzykować, że zepsujemy grzesznikowi pragnienie pojednania z Ojcem, ponieważ tym, czego Ojciec oczekuje ponad wszystko, jest powrót syna do domu".

Katolików na świecie przybywa

W ostatnich dniach ukazały się statystyki dotyczące Kościoła katolickiego za lata 2005-2014, z których wynika przede wszystkim, że liczba wiernych katolików wzrosła w ostatnich latach o 14,%, w tempie wyższym niż liczba ludności świata (10,8 %). Oczywiście wzrost jest bardzo zróżnicowany w zależności od kontynentu: na przykład jest bardzo wysoki w Afryce (41 %) i Azji (20 %), dobry w obu Amerykach (11,7 %) i nieco niski w Europie (2 %), gdzie katolicy stanowią 40 % populacji.

Jeśli chodzi o rozmieszczenie katolików na świecie, to prymat przypada Ameryce (48 %), następnie Europie (23 %), Afryce (17 %), Azji (11 %) i Oceanii (1 1 %).

Nastąpił także ogólny wzrost liczby księży (+2,31 TTP3T) do 415 792, przy czym różnice występują także w zależności od obszaru geograficznego: w Afryce i Azji nastąpił wzrost odpowiednio o 32,6 TTP3T i 27,1 TTP3T, natomiast w Europie nastąpił spadek o 8 TTP3T. Podobnie wygląda ewolucja seminarzystów, od 2005 r. ich liczba wzrosła ze 114 439 do 116 939, głównie dzięki kontynentom wschodzącym, Azji i Afryce. 

Liczba kobiet zakonnych na świecie wynosi 668 729, natomiast składnikiem eklezjalnym, który w ostatnich latach wzrósł najbardziej (+33,5 %) jest składnik diakonów stałych, których liczba wzrosła z 33 tys. w 2015 r. do 45 tys. w 2014 r.

Doświadczenia

Etyka w biznesie: poważne, jasne i pomocne towarzyszenie duchowe

Społeczna nauka Kościoła potwierdza, że rozwój osobisty i świętość są możliwe w świecie biznesu. Ale pewne podejścia i zachowania mogą też prowadzić z dala od Boga. Stąd pożądane jest towarzyszenie duchowe, które oferuje jasne kryteria sprawiedliwości i miłości oraz sugeruje sposoby przeżywania duchowości chrześcijańskiej w tym zakresie.

Omnes-13 kwietnia 2016 r.-Czas czytania: 3 minuty

Praca w firmie zajmuje bardzo ważne miejsce w życiu wielu ludzi, zarówno pod względem spędzanego czasu, jak i aspektów egzystencjalnych. Praca ta może wypełniać znaczną część umysłów osób zaangażowanych w jej działalność - czasami również poza godzinami pracy; może również generować nastroje w takim czy innym kierunku; wpływa na rodzinę, zarówno pod względem finansowym, jak i pod względem osobistego wkładu; jest ciągłym źródłem relacji z innymi ludźmi - współpracownikami, klientami, szefami; i, co najważniejsze, praca w firmie wpływa na relacje z Bogiem.

Rzeczywiście, pewne podejścia, postawy i zachowania w biznesie mogą oddalać od Boga lub przeciwnie, mogą prowadzić do uświęcenia tych rzeczywistości, do chrześcijańskiego świadectwa i do uświęcenia siebie. Ma tu zastosowanie kilka świetlanych słów z ostatniego Soboru: "Ci, którzy zajmują się często uciążliwą pracą, muszą znaleźć w tych ludzkich zawodach własne udoskonalenie, środki pomocy bliźnim i przyczynienia się do podniesienia poziomu całego społeczeństwa i stworzenia".  (Lumen Gentium, 41).

Wszystko to prowadzi do stwierdzenia, że ci, którzy na różne sposoby pracują w biznesie, potrzebują duchowego towarzyszenia w aspektach związanych z tym aspektem ich życia.

Poważne podejście do tego duchowego towarzyszenia w pracy firmy wymaga przynajmniej minimalnej wiedzy o tym, czym są i jak funkcjonują firmy, a także o najczęstszych problemach moralnych, które się w nich pojawiają.

Tym wszystkim zajmiemy się w dalszej części, a następnie zakończymy kilkoma pomysłami, które mogą być przydatne w duchowym towarzyszeniu ludziom w tym obszarze działalności.

Racja bytu firmy

Firma ma rację bytu, która daje jej moralną legitymację. A tą racją bytu nie jest "zarabianie pieniędzy", jak można by twierdzić z bardzo uproszczonego i może nieco cynicznego spojrzenia na biznes. Biznes musi zarabiać pieniądze przynajmniej po to, by przetrwać, a także po to, by się rozwijać i kontynuować produktywne inwestycje i tworzyć miejsca pracy. Ale samo "zarabianie pieniędzy" - czy też w bardziej precyzyjnym ujęciu "tworzenie bogactwa" - nie wystarcza, by nadać moralną legitymizację biznesowi. Robią to również bardzo skutecznie mafie narkotykowe.

Legalność biznesu, podobnie jak każdej instytucji społecznej, wynika z jego wkładu w dobro wspólne. Kościół, jak stwierdził Święty Jan Paweł II, "uznaje pozytywność rynku i biznesu, ale jednocześnie zwraca uwagę, że muszą one być zorientowane na dobro wspólne". (Centesimus Annus, 43). W tym samym duchu dodał, że. "celem przedsiębiorstwa nie jest zwykła produkcja zysku, ale raczej samo istnienie przedsiębiorstwa jako wspólnoty ludzi, którzy w różny sposób dążą do zaspokojenia swoich podstawowych potrzeb i stanowią określoną grupę na usługach całego społeczeństwa". (por. ibid., 35).

Ze swojej strony papież Franciszek nie zawahał się mówić o powołaniu przedsiębiorcy, dodając, że jest to powołanie. "Jest to zadanie szlachetne, o ile pozwala sobie na wyzwania związane z szerszym sensem życia; dzięki temu może naprawdę służyć dobru wspólnemu, poprzez swoje wysiłki zmierzające do pomnożenia i udostępnienia wszystkim dóbr tego świata". (Evangelii gaudium, 203). W swojej ostatniej encyklice obecny papież, potępiając nieliczne nadużycia korporacyjne, podkreślił, że działalność korporacyjna "to szlachetne powołanie, którego celem jest wytwarzanie bogactwa i ulepszanie świata dla wszystkich". (Laudato si', 129).

Etycznie i po chrześcijańsku prowadzona działalność gospodarcza z pewnością przyczynia się do dobra wspólnego i ostatecznie poprawia świat na wiele sposobów: wydajnie produkuje rzeczywiście użyteczne towary i usługi; zapewnia godziwe miejsca pracy, które pozwalają na rozwój osobisty i wsparcie dla pracownika i jego rodziny; umożliwia działalność innym firmom i profesjonalistom; tworzy bogactwo, które jest częściowo przekazywane społeczeństwu w postaci dochodów, podatków, a być może także darowizn; wprowadza innowacje i generuje wiedzę, która w jakiś sposób przyczynia się do dobra całego społeczeństwa; stanowi skuteczny kanał, dzięki któremu oszczędności przynoszą owoce.

Więcej
Doświadczenia

San Francisco de Guayo: misja dla rdzennych Waraos z Orinoco

Misjonarze tercjarze kapucyni są tymi, którzy dali stabilność misji San Francisco de Guayo, założonej w 1942 roku. Dziś poprzez kościół, szpital i szkołę służy półtora tysiąca Indian Warao w labiryncie delty wenezuelskiego Orinoko.

Marcos Pantin i Natalia Rodríguez-13 kwietnia 2016 r.-Czas czytania: 7 minuty

Hernán właśnie wrócił do Caracas ze stażu medycznego. Była to siedmiogodzinna podróż rzeką i dziesięciogodzinna podróż samochodem z misji w Caracas. San Francisco de Guayo. Wyczerpany, mówi z przerwami, ważąc słowa, jakby musiał rozróżnić między doświadczeniami a niektórymi ponurymi refleksjami, które zajmowały go w tych miesiącach.

Misja Guayo skupia około 1500 rdzennych mieszkańców Warao (lud kajakowy), którzy mieszkają w palafitos (budynkach na palach na terenach zagrożonych powodziami) na brzegach kanałów delty Orinoko, na dalekim wschodzie kraju. Wenezuela. Znajduje się tam mały szpital, kościół, szkoła i niewiele więcej. Szpital misyjny obsługuje około dwudziestu małych społeczności rozproszonych w labiryncie wody i dżungli. Nie mówią po hiszpańsku. W swoich palafittes bez ścian Waraos nie mają wody pitnej innej niż ta, którą zbierają podczas deszczu. Żywią się rybami, bulwami i kukurydzą arepa.

Waraowie są najbardziej pokojowo nastawionymi do świata prekolumbijskimi ludami tubylczymi. Rozproszyli się po delcie, by uciec przed wojującymi plemionami. Mężczyźni łowią ryby, a kobiety opiekują się dziećmi i wykonują rękodzieła, które sprzedają jak najlepiej. Mimo coraz większej inkulturacji, przepaść między tymi dwoma światami pozostaje ogromna. To właśnie prześladuje młodego lekarza, gdy opisuje poniżej misję Guayo.

W warunkach krytycznych

We wsi nie ma stałego lekarza. Tylko ci z nas, którzy są stażystami. Ciągłość opieki medycznej opiera się na trzech pielęgniarkach, z których dwie są siostrami misjonarkami kapucynkami. Najbliższy szpital ogólny jest oddalony o kilka godzin żeglugi. Czasami widzimy ponad stu pacjentów dziennie. Niektórzy z nich przybywają wiosłując ponad trzy godziny ze swoich osad rozrzuconych po delcie.

Stopniowo opanowywaliśmy sytuację. Te społeczności mają poważne kłopoty z przetrwaniem. Niektóre zostały wymazane przez dwie dominujące choroby: gruźlicę i HIV. 

Prawie połowa urodzonych nie osiągnie wieku pięciu lat. Bardzo wysoka śmiertelność niemowląt wynika z odwodnienia, spowodowanego głównie przez choroby biegunkowe. W dodatku woda przywożona przez państwowe cysterny nie jest zdrowa.

Ogólna sytuacja niedoborów w szpitalach publicznych jest w Guayo okrutnie zaostrzona. Leczenie gruźlicy i HIV jest drogie i deficytowe. 

Stopniowo zrozumieliśmy, że jest to walka z cierpliwością: musieliśmy utrzymać płonącą iluzję pomimo trudności i zrobić wszystko, co w naszej mocy. Na stronie waraos nie są zbyt wylewne w swoich wyrazach wdzięczności. Na początku byliśmy zszokowani, w porównaniu z tym, co dzieje się w pozostałych częściach kraju, gdzie wdzięczni pacjenci nie omieszkują w jakiś sposób odwdzięczyć się lekarzowi. Ale nawet jeśli nie do końca rozumieliśmy tę różnicę kulturową, to kierowała nami chęć służenia.

Prowadziliśmy długie rozmowy z mieszkańcami wsi. Wchodziliśmy do palafitos, żeby się podzielić i wejść w ich świat. W Guayo czas płynie nieregularnie. Są okresy wzmożonej aktywności w szpitalu lub w skrajnych gminach i bardzo spokojne godziny o zmierzchu.

Atrakcyjność usługi

Perspektywy nie są jednak ponure. Trudności przeplatają się z nadzieją. To paradoksalne, ale Guayo jest magnesem na wielkie serca. Na przeciwległym brzegu mieszka francuskie małżeństwo. Louis jest lekarzem, a Ada antropologiem. Są we wsi od dwunastu lat. Oni kochają waraos i zrobili wiele dobrego. Prowadzili karczmę, w której mieli stację uzdatniania wody, która zaopatrywała również wieś. Kiedy turystyka podupadła, rząd skonfiskował zakład. Teraz zadowalają się maleńką placówką.

Nigdy nie brakuje lekarzy stażystów. Pewnego popołudnia, wracając z obchodu niektórych wspólnot rozrzuconych wzdłuż kanionów, pochłonięty swoimi myślami, omal nie natknąłem się na dzieci rysujące obrazki na deskach chodników między palafitos. Był to konkurs, w którym można było wygrać prezenty dla Trzech Króli. Zorganizowała je Natalia, studentka medycyny, która wróciła z Caracas po praktykach z ładunkiem ubrań, leków i zabawek. Natalia odbyła swój staż medyczny w innej społeczności, ale przyjeżdżała do Guayo, aby udzielić pomocy.

Tercjarze kapucyńscy Świętej Rodziny

Misja San Francisco de Guayo została założona przez ojca Basilio de Barral w 1942 roku. Uczony języka warao, wydał w tym języku katechizm i kilka dzieł dydaktycznych. Tercjarze kapucyńscy przybyli później i nadali misji trwałość.

Siostra Isabel López przybyła z Hiszpanii bardzo młodo, w 1960 roku. Przyjechała ze studiami pielęgniarskimi i od kilkudziesięciu lat pracuje w delcie. Widziała, jak wieś się rozwija i jak rozszerza się ewangelizacja. Dziś szpital w Guayo nosi jej imię, ale to nie ma dla niej większego znaczenia. Siostra Isabel zrobiła na mnie duże wrażenie. Spacerując niespiesznie po wsi, rozsiewa wokół siebie optymizm i nadzieję. Pewnego popołudnia wracałem z objazdu wspólnot, zdeflorowany; groteskowe obrazy i wspomnienia roiły się nade mną jak chmura komarów wypełniająca o zmierzchu bagno namorzynowe. Isabel widziała, że nadchodzę i bawiła się w bycie znalazcą. Nie do końca pamiętam, co powiedziała, ale przywróciło mi to entuzjazm. Wciąż jestem zdumiony umiejętnością, z jaką rozdawała słodycze dzieciom, które w trakcie naszej pogawędki chwytały ją za habit.

Kilka zwierzeń

Natalii udało się zarejestrować niektóre zwierzenia siostry Isabel w zaimprowizowanym wywiadzie, który tutaj przepisuję.

Powiedziała siostra: "Spójrz, bez miłości Jezusa Chrystusa nic bym nie zrobił. Jezus jest centrum mojego życia konsekrowanego, mojego życia duchowego i mojego życia wspólnotowego. Bez Niego nic bym nie zrobił. On jest moim wsparciem, dlatego tu jestem i patrzcie, jaka jestem szczęśliwa, w tym wieku, w którym jestem. Jest to rzecz niezwykła. Posłuchaj mnie, doktorze: gdybym urodził się na nowo, byłbym tercjarzem kapucyńskim Świętej Rodziny i misjonarzem. Stuprocentowa misja, i to z uśmiechem, bo zawsze byłam bardzo pogodna i nigdy nie straciłam uśmiechu. Trochę starszy, owszem, bo jest się starszym, ale nie traci się uśmiechu.

Początkową motywacją do przyjazdu tutaj była ewangelizacja, zrobienie z ludzi chrześcijan, bo w Guayo nie było nic. Moje obecne motywacje są wciąż takie same lub nawet większe. Mam wiele nadziei, wiele troski o ludzi, o to, co widzimy w Guayo: choroby, ubóstwo, umierające dzieci.

Niektórzy krytykują misjonarzy za zbytni paternalizm. Ale nic na to nie poradzę: przychodzi do mnie do domu dziecko, a ja nie daję mu kawałka cukierka? Dzieci i osoby starsze to moje upodobania. A maluchy patrzą na mnie i widzą coś: czułość. Chciałabym mieć dużo rzeczy do przekazania dzieciom, nawet jeśli mówią, że jestem paternalistyczna lub matczyna.

Następnie Natalia zapytała siostrę Isabel, jakie były jej lęki lub najtrudniejsze chwile. Odpowiedziała w następujący sposób: "Nie miałem wielu trudnych chwil, byłem bardzo szczęśliwy i zawsze czuję się szczęśliwy.Trudne chwile? No właśnie, widząc tak wielką biedę, widząc umierających ludzi. Rzeka robi na mnie duże wrażenie. Widząc wodę, wsiadasz do łodzi i nie wiesz... Na rzece doświadczyłem wielu niebezpieczeństw. Ale bardzo mało trudnych momentów. Byłem bardzo zadowolony, bardzo szczęśliwy, bardzo oddany.

Nie jestem zmęczony. Ludzie mówią, że Isabel jest złotoustym. Ale mam siedemdziesiąt siedem lat i czasem nie mam siły. To widać w mojej pracy, ale oczywiście bardzo dobrze. Nie czuję się staro. Czuję to samo. Mówiłem: po 56 latach wydaje mi się, że to było wczoraj, a ja nic nie zrobiłem. Nie opuściłem Delty".

Lekarz w delcie Orinoco

Aby praktykować medycynę w Wenezueli, każdy student musi odbyć rok nadzorowanych praktyk. Przeważnie są one wykonywane na terenach ubogich, ale istnieje możliwość pracy w mieście i otrzymania pewnej rekompensaty finansowej. Nie brakuje studentów poszukujących najtrudniejszych terenów i warunków na peryferiach.

Alfredo Silva studiował medycynę na Centralnym Uniwersytecie Wenezueli w Caracas i właśnie kończy staż pracując dla rdzennych mieszkańców delty Orinoko, w tej plątaninie kanałów, gdzie rzeka rozpływa się przed dotarciem do Atlantyku. Zadaliśmy mu kilka pytań.

Dlaczego zdecydowałeś się na odbycie stażu właśnie u nas?

-Po raz pierwszy przyjechałem do delty w czasie świąt wielkanocnych w 2006 roku. Było to na potrzeby programu wolontariatu organizowanego przez moją szkołę. Prowadziliśmy prace społeczne i działalność katechetyczną. Miejsce i ludzie mnie przekonali.

Wróciłam na dwa miesiące w 2014 roku, podczas szóstego roku studiów. Przyprowadziłem ze sobą Jana, kolegę ze studiów. To było bardzo wzbogacające. Czuliśmy się przydatni. Zobaczyliśmy jak nasze wysiłki się opłaciły. Mogliśmy wiele pomóc i dać możliwości tym, którzy ich nie mieli.

Na początku 2015 roku postanowiliśmy odbyć tutaj praktyki końcoworoczne. Nie było to łatwe. Brakowało nam pieniędzy. Inne kierunki oferowały korzyści finansowe, natomiast przyjazd tutaj wymaga zebrania funduszy i zawsze włożenia czegoś swojego. Ale medycyna stała się bardzo bliska naszym sercom i pchała nas do służby. Od lat myślałam o tym, żeby dołączyć do Lekarzy bez Granic, organizacji pozarządowej zajmującej się pomocą humanitarną na terenach dotkniętych wojną lub katastrofami naturalnymi. Ale tutaj mieliśmy do czynienia z sytuacjami porównywalnymi do tamtych pod względem śmiertelności, warunków żywnościowych i poważnych chorób.

Jak w ciągu tych miesięcy ewoluowały Twoje motywacje?

-Jeden z profesorów zasugerował, abyśmy naciskali na badania nad gruźlicą i HIV, które wyniszczają te społeczności. Aspekt akademicki uspokoił wielu naszych bliskich, którzy obawiali się trudności, z jakimi przyjdzie nam się zmierzyć. Wyniki badań mogą dać nam dostęp do studiów podyplomowych.

W miarę upływu miesięcy nieszczęście, z którym spotykaliśmy się na co dzień, utwierdzało nas w motywacji do służby, gdy posuwaliśmy się naprzód w naszych badaniach. Jest to sposób na zmierzenie się z tym smutnym paradoksem: Warao żyją w nędzy tubylczego świata, ale nękają ich bolączki dzisiejszego społeczeństwa.

Jakie były Twoje najlepsze momenty?

-To coś, czego się nie szuka. Raczej dziwi cię, że jesteś szczęśliwy, spełniony, pracując w najbardziej nędznych miejscach. Potrzeba innych sprawia, że czujesz się przydatny.

Miesiące temu odwiedziliśmy rodzinę, w której matka i córka chorowały na gruźlicę. Najstarszy syn cierpiał na niedożywienie. Dokonaliśmy niezbędnych ustaleń w celu uzyskania niezbędnej pomocy medycznej, na którą trzeba było długo czekać. Kiedy wróciliśmy, tylko syn przeżył. W tym ponurym stanie udało nam się uratować chłopca. Jest to bardzo trudne, wymaga czasu, aby się zatopić, ale może być również bardzo wzbogacające.

Jakie były twoje lęki?

-Kiedy jest się świadkiem tak mocnych sytuacji, chce się pomagać i robić różne rzeczy. To strach przed tym, że nie możesz pomóc, bo walczysz z czymś, co cię przerasta. Wiąże się to z ciągłą walką o utrzymanie motywacji. Przerażająca jest myśl, że gdy wyjedziesz, to w końcu się zawali.

Waraos są bardzo otwarci na naszą pomoc, ale zasoby są niewystarczające. Zawsze potrzebują więcej. Jeśli służysz jakiejś społeczności, będą oczekiwać, że będziesz przychodził codziennie. Ale leki są ograniczone. Najbliższy szpital jest zbyt daleko, by mogli wiosłować kajakiem. Gdybym miał spróbować opisać Waraosów, powiedziałbym, że są urodzonymi rozbitkami. Mają niewiele narzędzi, ale dużo cierpliwości, by poradzić sobie w dzisiejszym świecie. A jednak zmagają się z radością i prostym urokiem tego, co dziewicze. Nadal są ufni, szlachetni, gościnni.

Czy gdybyś cofnął się w czasie, to byś się cofnął?

-Tak, oczywiście, absolutnie. Nie żałuję. Wydarzyło się wiele dobrych rzeczy i wiele się nauczyłem. Uświadamiasz sobie, że nie potrzebujesz tak wielu rzeczy do życia.

AutorMarcos Pantin i Natalia Rodríguez

Caracas

Aktualności

"Bez Konferencji Episkopatu droga Kościoła w Hiszpanii jest niezrozumiała".

Konferencja Episkopatu Hiszpanii (CEE) obchodzi 50-lecie istnienia. Z tej okazji odbędą się dwa międzynarodowe kongresy: jeden w czerwcu, poświęcony naturze i historii konferencji episkopatów, a drugi jesienią, poświęcony Pawłowi VI, papieżowi, który je ustanowił. O rocznicy i innych bieżących sprawach rozmawialiśmy z kardynałem Ricardo Blázquezem Pérezem.

Henry Carlier-13 kwietnia 2016 r.-Czas czytania: 8 minuty

Konferencje Episkopatu powstały w wyniku Soboru Watykańskiego II, który zakończył się 8 grudnia 1965 roku. Zaledwie dwa lata później rozpoczęło się pierwsze Zgromadzenie Plenarne Konferencji Episkopatu Hiszpanii, które trwało od 26 lutego 1967 do 4 marca. Odbył się on w Casa de Ejercicios del Pinar de Chamartín de la Rosa, w Madrycie.

Pierwsze statuty zostały zatwierdzone 27 lutego i w tym samym roku ratyfikowane przez Stolicę Apostolską. 28 lutego arcybiskup Santiago, kardynał Fernando Quiroga Palacios, został wybrany na pierwszego przewodniczącego EWG. A 1 marca nastąpiło oficjalne ukonstytuowanie się EWG.

W tym półwieczu Konferencji, a w szczególności Konferencji Hiszpańskiej, chcieliśmy porozmawiać z jej przewodniczącym, kardynałem Ricardo Blázquezem, który również uprzejmie odpowiedział nam, jak zwykle w jego przypadku, na inne aktualne kwestie dotyczące Kościoła w Hiszpanii.

Jak ocenia Ksiądz Biskup pięćdziesiąt lat życia Konferencji Episkopatu i czy spełniły one oczekiwania Soboru? -Są dwie instytucje Kościoła zrodzone w kontekście Soboru Watykańskiego II, a mianowicie Synod Biskupów i Konferencje Biskupów, które moim zdaniem były bardzo owocne w ciągu pięćdziesięciu lat od Soboru Watykańskiego II. Stanowiły one bardzo skuteczne instrumenty wdrażania Rady. 

Jeśli chodzi o Konferencję Episkopatu Hiszpanii, to właśnie w dniu zamknięcia Soboru Watykańskiego II biskupi napisali list, podpisany w Rzymie, w którym wyrazili swoje postanowienie o jak najszybszym utworzeniu Konferencji Episkopatu. Była to szybka decyzja, która świadczyła o otwartym stosunku do Soboru ze strony biskupów Kościoła w Hiszpanii. 

Od tego czasu jej dokumenty są liczne. Konferencja stale towarzyszyła diecezjom i ich wiernym w refleksji i wskazówkach. Sobór miał niewątpliwie rację tworząc Konferencje Biskupów, a nasza była uważna w każdym momencie historycznym i udzieliła bardzo znaczącej pomocy, co należy uznać i za co podziękować.

Czy uważa Ksiądz, że prawdziwa eklezjologia Konferencji przyjęła się w Kościele i poza nim, czy też nadal istnieje pewne zamieszanie? -Prawdopodobnie eklezjologiczne znaczenie konferencji biskupów nie zostało jeszcze przez wielu dostatecznie dostrzeżone. Rzeczywiście, otrzymałem listy od osób, które zakładały, że przewodniczący Konferencji jest "głową" biskupów i ma władzę nad diecezjami w Hiszpanii. Czasami są zaskoczeni, gdy mówi się im, że tylko papież ma władzę nad biskupami; i że w każdej diecezji biskup ma obowiązek nią kierować; i że Konferencja jest pomocą, choćby bardzo wykwalifikowaną, dla biskupów.

Czy w naszym konkretnym przypadku Konferencja Episkopatu Hiszpanii skutecznie przyczyniła się do koordynacji działań biskupów hiszpańskich?  -Moje przekonanie jest takie, że organy Konferencji Episkopatu działały ze świadomością swojej odpowiedzialności i dokładnego zakresu jej przejawów. Z pewnością przyczynił się do promowania jedności wśród biskupów i skoordynowanego działania duszpasterskiego w diecezjach. Powitanie Soboru, orientacja w bardziej skomplikowanych momentach, komunia między biskupami i zbieżne działanie duszpasterskie wszystkich... w tych i innych kwestiach Konferencja Episkopatu Hiszpanii oddała nieocenioną przysługę. Funkcjonowanie zarówno Zgromadzenia Plenarnego, jak i pozostałych organów osobowych i kolegialnych było, z mojego doświadczenia, prawidłowe. Działania Konferencji będą zapewne w niektórych momentach bardziej błyskotliwe, a w innych bardziej dyskretne, ale zawsze działała ona zgodnie ze swoją misją. 

Z drugiej strony biskupi nie są zwolennikami absorbującej roli Konferencji. Uznają rolę Konferencji, ale nie chcą, by wkraczała ona w zakres powierzonej im odpowiedzialności. Prawdą jest, że w pewnych okresach wyzwania stawiane Konferencji były bardziej pilne i delikatne, na które musiała ona odpowiadać szybko i poważnie.

Co, Pana zdaniem, było najważniejszymi kamieniami milowymi w ciągu pięćdziesięciu lat istnienia EWG? Jakie główne osiągnięcia podkreśliłby Pan? -Moim zdaniem pierwsze kilkanaście lat istnienia Konferencji było decydujące w odpowiedzi na reformy, do których wzywał Sobór, i w dostosowaniu Kościoła hiszpańskiego do Deklaracji Soboru o wolności religijnej, w czasie, który nazwaliśmy okresem przejściowym. Kościół, dzięki wskazówkom Soboru, mógł w tamtych latach udzielić cennej pomocy społeczeństwu hiszpańskiemu i wspólnocie politycznej. Jak wiadomo, były nieporozumienia, trudności, ale także współpraca. 

W ciągu tych pięćdziesięciu lat Konferencja pomagała wszystkim biskupom i ich diecezjom we wszystkich dziedzinach działalności duszpasterskiej: doktrynie, liturgii, katechezie, działalności charytatywnej, stosunkach Kościół-państwo, trosce o kapłanów, zakonników, osoby konsekrowane i świeckich, stowarzyszeniach wiernych, seminariach, misjach, edukacji itd. Bez Konferencji Episkopatu długa historia Kościoła w Hiszpanii byłaby niezrozumiała. Różne diecezjalne plany działania i listy pasterskie biskupów świadczą o tej cennej pomocy.

Jakieś znaczące anegdoty lub doświadczenia z tych pięciu dekad? -Mam miłe wspomnienia. Święcenia biskupie przyjąłem w 1988 r.; kiedy po raz pierwszy uczestniczyłem w Zgromadzeniu Plenarnym, odczułem, jak bardzo kolegialna jest również serdeczna i braterska sympatia ze strony biskupów. Zostałem przyjęty na Zgromadzeniu nie tylko jako ktoś, kto z mocy prawa brał w nim udział, ale przede wszystkim jako ktoś, kto został przyjęty serdecznie. Słyszałem od innych biskupów, że oni też mieli takie wrażenie. Biskupów łączy nie tylko obowiązek duszpasterski, ale także więzy sympatii i osobista postawa dzielenia się pracą i nadziejami.

Według aktualnego Planu Duszpasterskiego EWG, jakie są główne trudności, przed którymi stoi Kościół w Hiszpanii? - My, biskupi, od dawna jesteśmy przekonani, że ewangelizacja w naszej obecnej sytuacji, nowa ewangelizacja, jest najpilniejszym i podstawowym wyzwaniem, przed którym stoją katolicy w Hiszpanii. 

Przekazywanie wiary chrześcijańskiej nowym pokoleniom jest zadaniem decydującym. Rodzina, w tym zadaniu, jak i w ogóle w wychowaniu dzieci, jest niezastąpiona. Niepokoi nas obojętność religijna i zapomnienie o Bogu. Najnowszy Plan Duszpasterski, zatwierdzony kilka miesięcy temu, zmierza w tym kierunku. Chcemy przeprowadzić rewizję, która doprowadzi do duszpasterskiego nawrócenia form, kanałów instytucjonalnych, trudności i radosnych doświadczeń w tym zakonie. 

Wspieranie komunii w Kościele, dawanie świadectwa Ewangelii, sprawowanie sakramentów z większą autentycznością oraz konsekwencja w posłudze miłości i miłosierdzia wobec wszystkich, a zwłaszcza wobec najuboższych, zepchniętych na margines i oddalonych, to zadania, które realizujemy i pragniemy zintensyfikować.

W marcu 2005 został pan wybrany na przewodniczącego EWG;. 13 marca z 201012 marca 2014 r. został mianowany arcybiskupem Valladolid; a 12 marca 2014 r. został ponownie wybrany na drugą kadencję na przewodniczącego episkopatu. Jak ocenia Pan te ostatnie dwa lata na czele EWG?  -Do mojej osobistej biografii dodałbym jeszcze jedną datę marcową: 28 marca 1988 roku nuncjusz poinformował mnie o decyzji papieża o mianowaniu mnie biskupem. 

Zauważyłem cieplejszą komunię wśród nas wszystkich. Realizm misyjny prowadzi nas do zaakcentowania naszej ufności w światło i siłę Pana, aby sprostać codziennej pracy dla Ewangelii. W innych czasach - na przykład w latach Soboru - nadzieja była podsycana przez euforię; w naszych czasach prawdziwa nadzieja jest poddawana głębokim próbom. Skupiamy się na podstawowych zadaniach i postawach chcemy być bardziej pokornie ewangelizowani. Nasza słabość przynagla nas do zaufania w siłę Chrystusa. Papież Franciszek swoim życiem i słowami skutecznie nam pomaga. 

W ostatnich latach liczba powołań kapłańskich w Hiszpanii nieco wzrosła. Jak Ksiądz widzi panoramę powołań?  -Od dłuższego czasu cierpimy na poważny kryzys powołań do posługi kapłańskiej i do życia konsekrowanego. Są pewne wyjątki, które w porównaniu z latami niezwykłej obfitości nie są takie złe. Są pewne wspólnoty religijne, które są bardziej energiczne, ale generalnie cierpimy na niedobory. Ten niedostatek nie oznacza spadku wierności. Czasem jest jakaś poprawa, ale nie sądzę, żeby była ona znacząca z punktu widzenia startu zawodowego. Kryzys seminarzystów to zapewne kryzys księży, a kryzys księży to kryzys wspólnot chrześcijańskich. 

Praca na rzecz powołań kapłańskich jest od wielu lat bardzo intensywna. Najczulsze cierpienia biskupów związane są z seminariami. Duszpasterstwo powołaniowe musi obejmować rodziny, katechezę, parafie, ruchy apostolskie, wspólnoty. Potrzebujemy "kultury powołaniowej", to znaczy szerokiego środowiska, sieci skoordynowanych wysiłków i chrześcijan zbieżnych w tej dziedzinie duszpasterskiej.

Temat Religia nadal cierpi w niektórych miejscach, zwłaszcza z powodu różnego stosowania prawa w różnych Wspólnotach Autonomicznych. Dlaczego jest odrzucany przez niektórych?  -Rodzice mają prawo do wychowania dzieci w swoich przekonaniach; środowisko kulturowe, w którym żyjemy, teoretycznie uznaje to prawo, ale nie zawsze działa konsekwentnie, by wprowadzić je w życie. 

Przedmiot religii w szkołach nie jest przywilejem, ale prawem, które w rzeczywistości służy uczniom, rodzinom i całemu społeczeństwu. Rozsądnym rozwiązaniem jest wprowadzenie obowiązku dla szkół państwowych i wolnego wyboru dla rodziców i ewentualnie dla ich dzieci. Ale to podejście nie zawsze jest wiernie przestrzegane, dlaczego więc przy tak wysokim odsetku wniosków ten prawdziwie demokratyczny postulat jest następnie czasami odrzucany? 

Przyjmuje się również, że realizacja tego prawa do edukacji religijnej wymaga jakości w nauczaniu religii. Prosiłbym o większy szacunek dla prawa rodziców. 

Na przykład co sądzisz o tym, że Trybunał Konstytucyjny wciąż nie rozstrzygnął skargi na ustawę aborcyjną?  -Publicznie, jako przewodniczący Konferencji Episkopatu, w przemówieniu na otwarcie Zgromadzenia i przy innych okazjach, wyraziłem swoją opinię w tej sprawie. To jest tak: nie rozumiem, nie wiem, dlaczego ustawa, która została zaskarżona, kiedy byliśmy w opozycji, nie została zmieniona, kiedy mieliśmy możliwość rządzenia. 

Prawo do życia, od łona matki do naturalnej śmierci, jest prawem nienaruszalnym. Budowla praw człowieka chwieje się, gdy nie przestrzega się najbardziej podstawowych praw. Jak powtarzał papież Franciszek, należy pomóc matce, która znalazła się w niepokojącej sytuacji związanej z przyjęciem swojego nienarodzonego dziecka. Kościół ma pewne środki, aby pomóc, i nawet jeśli są one ograniczone, to są skuteczne. Istnieją ośrodki, które świadczą usługi kluczowe dla życia dziecka i pewności siebie matki. 

Jak postrzega Pan sytuację społeczno-gospodarczą i bezrobocie w naszym kraju i czy uważa Pan, że robi się wystarczająco dużo dla najbardziej pokrzywdzonych? -To trudne pytanie, bo zawiera składnik hojności w dzieleniu się i czynnik pracy technicznej, który komplikuje sprawę. Konferencja Episkopatu zajmuje się tym zagadnieniem w Instrukcji Duszpasterskiej "Kościół w służbie ubogim", który został upubliczniony w kwietniu w Avili. 

Odsetek bezrobotnych, a zwłaszcza ludzi młodych, jest w naszym kraju bardzo wysoki, choć trzeba docenić powolny i stały spadek w ostatnich latach. W Roku Miłosierdzia pogłębiajmy naszą uwagę na ubogich i bezrobotnych, z wyraźną świadomością, że dobra stworzenia są dla całej ludzkości. Pielęgnujmy solidarność między wszystkimi, z tymi, którzy są blisko i daleko; i łączmy wysiłki techniczne bez popadania w ideologie, które zaciemniają zarówno problemy, jak i rozwiązania. Wysokie bezrobocie jest zadaniem nas wszystkich i dotyka wielu ludzi, pozbawiając ich niezbędnych środków i należytego uznania ich godności. Jak młodzi ludzie mogą założyć rodzinę bez wystarczających środków?

Jak postrzega Pan obecną sytuację polityczną? -Patrzę na sytuację z niepokojem, nie tyle ze względu na bezprecedensową mapę polityczną wynikającą z wyborów powszechnych z 20 grudnia, ale z powodu ogromnych trudności, jakie wykazują przywódcy polityczni w zbliżeniu się, rozmowie i wspólnym poszukiwaniu najwłaściwszego rozwiązania. To smutne, gdy dzień po dniu rzucają się sobie do gardeł i odkładają na później niezastąpione dialogi potrzebne do znalezienia wyjścia, które da nam wszystkim spokój i pewność siebie. 

Wskazanie drogi rozwoju nie należy do Konferencji Episkopatu; szanujemy wszystkie strony i nie wykluczamy ani nie wetujemy żadnej z nich. Obywatele, którymi jesteśmy również my, zagłosowali i szanujemy werdykt urny wyborczej. Jesteśmy gotowi do współpracy z rządem, który powstaje dla dobra społeczeństwa. Sprawy sprawiedliwości, wolności, pojednania i pokoju są również naszymi sprawami, zarówno w zakresie etyki ogólnej, jak i postulatów ewangelicznych.

Z różnych partii politycznych podnoszą się głosy za uchyleniem lub rewizją umów państwa ze Stolicą Apostolską. Czy te stwierdzenia budzą niepokój EWG? -Chciałbym zapytać, dlaczego to pytanie pojawia się w przestrzeni publicznej, gdy pewne grupy wysuwają propozycje na przyszłość. Czy porozumienia są aż tak szkodliwe dla społeczeństwa? Czy nie są one rozsądną formułą na drodze do pełnych szacunku i zgody stosunków? Czy porozumienia są łatwym źródłem informacji, czy też wabikiem do podgrzewania temperamentu? Czy te demonstracje polityczne mają na celu potępienie porozumień, ich zerwanie, rewizję? Opinii publicznej trzeba mówić jasno, a nie w atmosferze mgły, która wprowadza zamęt. 

Z drugiej strony, obecne porozumienia są zgodne z Konstytucją, wykute w klimacie konsensusu i zatwierdzone przez wszystkich Hiszpanów. Nasza historia nie może polegać na tkaniu i rozplataniu, jak to robiła Penelopa, siejąc niepewność i brak pewności.

AutorHenry Carlier

Świat

Jakie są nasze wartości?

Zastanawiamy się, jak chrześcijanie reagują na przybycie uchodźców do krajów europejskich: czy kieruje nami strach, czy też działamy zgodnie z Ewangelią?

Miguel Pérez Pichel-13 kwietnia 2016 r.-Czas czytania: 3 minuty

Odrzucenie przez katolickie organizacje społeczne w Hiszpanii i innych krajach europejskich porozumienia między Unią Europejską a Turcją w sprawie powrotu uchodźców, którzy nielegalnie wjechali do strefy Schengen, jest aktem człowieczeństwa, wartości i zaangażowania w naukę Ewangelii. Kościół (i jego członkowie) nie może odwracać wzroku, gdy setki tysięcy rodzin z małymi dziećmi próbują uciec przed wojną, przemocą, niewolnictwem, nędzą...

To prawda, że należy podjąć działania, aby zapewnić, że przepływ migrantów nie spowoduje chaosu na granicach. W rzeczywistości skargi krajów tranzytowych (Grecji, Węgier, Austrii...) nie dotyczą otwarcia drzwi dla uciekających, ale braku koordynacji w ramach Unii Europejskiej.

W związku z tym dokument upubliczniony przez CaritasCONFER, Sektor Społeczny Towarzystwa Jezusowego oraz Sprawiedliwość i Pokój (do których później dołączyły inne instytucje społeczne) oferują rozwiązania. Proponuje między innymi "zapewnić bezpieczne i legalne drogi dostępu do Europy". jako sposób na zwalczanie mafii; lub "ustanowienie nowego systemu rozmieszczenia populacji uchodźców w Europie, który będzie sprawiedliwy dla państw i dla uchodźców"..

Odpowiedzią katolików może być jedynie przyjęcie tych, którzy uciekają, tych, którzy szukają schronienia i przyszłości. Postawa Europy może być źródłem wstydu i skandalu. Biskup San Sebastián, José Ignacio Munilla, powiedział jasno: Europa jest "zdradzając swoje chrześcijańskie korzenie". podpisując umowę z Turcją.

Nie powinniśmy też zapominać, że wojna i ofensywa Daesh w Syrii i Iraku uderzyła nie tylko w sunnickich muzułmanów, ale spowodowała śmierć i ucieczkę setek tysięcy chrześcijan, jazydów i szyitów. Czy powinniśmy o nich zapomnieć? Kościół pomaga oczywiście wszystkim uchodźcom bez względu na ich wiarę. Ale w szczególny sposób musi przyjść z pomocą naszym braciom i siostrom w wierze. Wśród uchodźców, którzy przypływają pontonami do brzegów Grecji, a następnie pokonują tysiące kilometrów pieszo, by dotrzeć do Niemiec, Francji czy Danii, są także syryjscy i iraccy chrześcijanie. Chrześcijan, którzy żyją w obozach dla uchodźców lub w ośrodkach sportowych obok swoich muzułmańskich rodaków. Chrześcijanie, którzy często są dyskryminowani przez innych uchodźców i którzy czują się opuszczeni w krajach, które uważali za swoich braci i siostry, a które jednak ich odrzucają. Kościół jest także z chrześcijańskimi uchodźcami. Kościół, który w godnym pochwały akcie ekumenicznym, wraz z protestantami i prawosławnymi, pomaga wszystkim przybyłym: udostępniono kościoły, aby ich przyjąć, zmobilizowano setki wolontariuszy, przeprowadzono zbiórki, udzielono im głosu?

Działanie chrześcijan nie jest po prostu paternalistycznym aktem dobroczynności, wynikiem kultury "sentymentalistów" i "dobroczyńców", która zdaje się dominować w niektórych sektorach społeczeństwa europejskiego. Takie postawy bardzo dobrze mobilizują społeczeństwo w bezpośrednim następstwie kryzysu humanitarnego, ale w końcu zostają zapomniane, gdy tylko media skupią uwagę na innym problemie. Odpowiedź chrześcijańska wykracza poza to. Organizacje takie jak Caritas czy Pomoc Kościołowi w Potrzebie od lat pomagają uchodźcom w ich miejscach pochodzenia w Libanie, Syrii i Iraku. Postępy Daesh w Syrii i Iraku opróżniły te kraje z chrześcijan. W Syrii chrześcijanie uciekli do Turcji, Libanu i na tereny kontrolowane przez reżim Baca Al Assada. W Iraku szukali schronienia głównie w irackim Kurdystanie i Jordanii.

Biskup Juan Antonio Menéndez z Astorgi, członek Komisji Episkopatu ds. Migracji, przyznał, że sytuacja uchodźców stawia przed Kościołem szereg wyzwań: "Wyzwanie humanitarne, które obejmuje obronę godności życia i osoby uchodźców i osób przymusowo przesiedlonych, wspieranie łączenia rodzin oraz przyjmowanie, gościnność i solidarność z uchodźcami. Wyzwanie eklezjalne, które wyraża się w duszpasterstwie i opiece duchowej nad katolikami obrządku łacińskiego i wschodniego, w dialogu ekumenicznym i międzyreligijnym. Wyzwanie kulturowe, które zobowiązuje nas do budowania kultury spotkania, pokoju i stabilności"..

Miejmy nadzieję, że my, obywatele Europy, również zdołamy podjąć te wyzwania, aby Europa nie zdradziła swoich tradycyjnych wartości chrześcijańskich i nie przestała być Europą.

AutorMiguel Pérez Pichel

Świat

Uchodźcy - serce Europy na próbie

Każdy, kto myśli, że napływ uchodźców głównie z Syrii i innych miejsc na Bliskim Wschodzie to sytuacja przejściowa, jest w błędzie. Ludzie będą uciekać z Syrii tak długo, jak długo będzie trwała wojna. Jak powinny zareagować kraje europejskie? Czy zapewniamy właściwą odpowiedź humanitarną?

Miguel Pérez Pichel-13 kwietnia 2016 r.-Czas czytania: 5 minuty

Nic nie wskazuje na to, że wojna w Syrii wkrótce się skończy. Nawet ewentualny pakt między al-Assadem a syryjską opozycją nie zakończy wojny, ponieważ nadal konieczne będzie pokonanie opozycji. DaeshSytuacja pozostanie wysoce niestabilna, nawet jeśli wojna się zakończy, a Daesh zostanie wyeliminowany. Sytuacja pozostanie wysoce niestabilna, nawet jeśli wojna się zakończy, a Daesh zostanie zlikwidowany. Syria i Irak mają ogromne trudności z odzyskaniem kontroli nad swoim terytorium. Odbudowa ich struktur administracyjnych będzie wymagała długiego procesu pojednania i ratunku gospodarczego, aby zapewnić stabilność w kraju. Dopóki w Syrii nie zapanuje pokój, a kraj nie zostanie odbudowany, do Europy nadal będą napływać setki tysięcy uchodźców.

Uchodźcy

Europa ma rozległe granice graniczące z najbiedniejszymi regionami świata, dyktaturami i krajami ogarniętymi wojną. Jednocześnie terytorium Unii Europejskiej cieszy się poziomem dobrobytu i wolności, którego zazdroszczą miliony ludzi w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Biorąc pod uwagę tę rzeczywistość, zaskakujące jest to, że europejscy politycy są zaskoczeni przybyciem milionów uchodźców z Syrii (znajdującej się zaledwie kilka godzin samolotem od każdej europejskiej stolicy) i że po pięciu latach wojny na Bliskim Wschodzie nie przewidzieli procesu migracyjnego.

Aby jednak zrozumieć skalę wyzwania, przed którym stoi Europa, należy wziąć pod uwagę pewien kluczowy fakt. Eurostat (Europejski Urząd Statystyczny): Syryjczycy stanowią jedynie 31 % osób ubiegających się o azyl w Unii Europejskiej od 2014 roku. Reszta to uchodźcy z Iranu, Afganistanu, Pakistanu..., lub z krajów afrykańskich takich jak Erytrea, Somalia, Nigeria i wiele innych. W sumie 1 500 000 osób ubiegających się o azyl. Jeśli dodamy do nich wszystkich tych, którzy wjechali bez rejestracji na granicach, to mamy ponad dwa miliony osób, które w 2014 i 2015 roku wjechały do Europy uciekając przed wojną, prześladowaniami i nieszczęściem.

W 2015 roku ponad milion migrantów (głównie uchodźców) dotarło do wybrzeży Grecji i Włoch, przeprawiając się przez morze w niepewnych gumowych pontonach, jak wskazuje Frontex (europejska agencja odpowiedzialna za zarządzanie granicami zewnętrznymi). Z tego miliona ponad 870 tys. skorzystało ze wschodniego szlaku śródziemnomorskiego. Większość to Syryjczycy, Irakijczycy i Afgańczycy. Odległość między tureckim wybrzeżem a grecką wyspą Lesbos wynosi dziesięć kilometrów. Odległość ta jest niewielka, ale kruche, przepełnione łodzie (każda łódź przewozi od 40 do 60 migrantów) nie zawsze są w stanie wytrzymać przeprawę i kończą się rozbitkami. Wszyscy pamiętamy obrazy uchodźców tonących na plażach Turcji. 

Migranci i uchodźcy płacą mafiom duże sumy pieniędzy w zamian za transport, doradztwo w zakresie ubiegania się o azyl i dokumentację. Średni koszt przeprawy dla rodziny w gumowym pontonie, który może zatonąć, to 10 tys. euro. Kolejnym punktem dostępu do UE jest granica lądowa turecko-grecka i turecko-bułgarska.

Strefa Schengen

Masowy napływ uchodźców przytłoczył władze krajowe. Niektóre kraje zdecydowały się na częściowe zawieszenie układu z Schengen (przyjętego w 1985 roku i tworzącego europejski obszar bez granic). To zawieszenie sprawiło, że setki tysięcy uchodźców utknęło na terenach przygranicznych Macedonii, Chorwacji, Austrii i Węgier, żyjąc na wolności.

Brak koordynacji działań państw europejskich doprowadził do chaosu. Początkowo europejskie rządy były skłonne do pomocy uchodźcom. Kanclerz Niemiec Angela Merkel odmówiła ograniczenia liczby osób ubiegających się o azyl na terytorium Niemiec. Ostatecznym miejscem przeznaczenia osób ubiegających się o azyl są głównie Niemcy. We wrześniu 2015 roku Unia Europejska przyjęła porozumienie umożliwiające przyjęcie 120 tysięcy uchodźców w różnych krajach. Porozumienie to pozostaje jednak niespełnione, a uchodźcy nadal mieszkają w obozach dla uchodźców w Grecji lub w ośrodkach sportowych i ośrodkach recepcyjnych w Niemczech, Austrii, Danii i innych krajach.

Układ z Turcją

Presja części opinii publicznej, obawiającej się napływu uchodźców, oraz przekonanie, że exodus nie zatrzyma się w krótkim czasie, skłoniły rządy państw UE do poszukiwania porozumienia z Turcją, która miałaby pełnić rolę "państwa buforowego". Angela Merkel broniła negocjacji, uzasadniając, że Europa nie może działać jednostronnie. "Jeśli nie uda nam się osiągnąć porozumienia z Turcją, Grecja nie będzie w stanie długo udźwignąć tego ciężaru"powiedział.

Porozumienie zawarte w marcu między UE a Turcją oznacza, że od tej pory uchodźcy będą musieli ubiegać się o azyl w Europie z terytorium Turcji. Ci, którzy dotrą na europejską ziemię bez dokonania tego, zostaną odesłani na terytorium Turcji. Środek ten nie będzie dotyczył uchodźców, którzy byli już w Europie przed zawarciem porozumienia. W zamian Turcja uzyskała od Unii Europejskiej zobowiązanie, że będzie ona dążyć do przystąpienia Turcji do Unii oraz że zostanie przyspieszony proces uzyskiwania przez obywateli tureckich bezwizowego dostępu do strefy Schengen. Kraje europejskie przekażą też Turcji 6 mld euro pomocy, aby pomóc jej w radzeniu sobie z uchodźcami.

Celem jest zmniejszenie atrakcyjności opcji przeprawy pontonem przez Morze Śródziemne i zachęcenie migrantów do przybycia do Europy z uregulowanym statusem. Wielkie pytanie brzmi, czy umowa ta respektuje europejskie prawodawstwo dotyczące prawa do azylu. Dyrektywa 2013/32/UE stanowi, że. "państwo członkowskie może dokonać ekstradycji wnioskodawcy do państwa trzeciego [...] tylko wtedy, gdy właściwe organy są przekonane, że decyzja o ekstradycji nie spowoduje bezpośredniego lub pośredniego wydalenia z naruszeniem międzynarodowych i unijnych zobowiązań tego państwa członkowskiego". (art. 9 ust. 3).

Konwencja genewska przewiduje w art. 33 ust. 1, że. "Żadne Umawiające się Państwo nie wydala ani nie zawraca uchodźcy w jakikolwiek sposób do granic terytoriów, na których jego życie lub wolność byłyby zagrożone z powodu jego rasy, religii, narodowości, przynależności do określonej grupy społecznej lub poglądów politycznych"..

Reakcje

Katolickie organizacje społeczne w Hiszpanii (Caritas, CONFER, Sektor Społeczny Towarzystwa Jezusowego, Justice and Peace, Manos Unidas...), podobnie jak w innych krajach, wyraziły "jej przerażenie i jej absolutne odrzucenie". do umowy między Unią Europejską a Turcją. Dla tych organizacji porozumienie oznacza. "poważny krok wstecz w dziedzinie praw człowieka".. W oficjalnym oświadczeniu Wysoki Komisarz ONZ ds. Uchodźców (UNHCR) nie odrzucił porozumienia, ale ostrzegł, że gdy zostanie ono wdrożone, powinno "z poszanowaniem prawa międzynarodowego i europejskiego".. W podobnym tonie wypowiedział się przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk: "Najważniejszą rzeczą i to jest coś, w czym nie pójdziemy na kompromis, jest absolutna konieczność przestrzegania zarówno naszego prawa europejskiego, jak i prawa międzynarodowego. Jest to niezbędne, w przeciwnym razie Europa nie może już być Europą.. W tym sensie wiele głosów ostrzegało, że wydalenie uchodźców narusza ducha założycielskiego Unii Europejskiej.

W homilii podczas mszy w Niedzielę Palmową na Placu Świętego Piotra w Rzymie papież Franciszek odniósł się do sytuacji uchodźców. "Myślę teraz o tak wielu ludziach, tak wielu imigrantach, tak wielu uchodźcach, z których wielu nie chce wziąć odpowiedzialności za swój los".Ojciec Święty powiedział, po stwierdzeniu, że Jezus cierpiał "obojętność, bo nikt nie chciał wziąć odpowiedzialności za swój los"..

Rozwiązanie

Porozumienie z Turcją może złagodzić część presji migracyjnej na południowym wschodzie UE, ale w żaden sposób nie rozwiąże problemu. Wraz z zamknięciem trasy bałkańskiej, w najbliższych miesiącach mogą otworzyć się inne trasy.

Rozwiązanie leży w zakończeniu wojen w sąsiednich państwach (zwłaszcza w Syrii), w powstrzymaniu działań grup dżihadystycznych, takich jak Daesh i Al-Kaida, oraz w opracowaniu planu, który pozwoli sąsiednim państwom na rozwój. Unia Europejska, osłabiona przez partykularne interesy swoich państw członkowskich, nie wydaje się być zdolna do osiągnięcia tych celów. Jak dotąd reakcja Europy na wyzwania związane z migracją i dżihadyzmem była powolna, nieskoordynowana i nieskuteczna. Obecnie wyzwaniem jest zagwarantowanie praw człowieka osobom ubiegającym się o azyl przybywającym na terytorium UE.

AutorMiguel Pérez Pichel