Ewangelizacja

Kerstin Ekbladh: Nie wstydźmy się "być znanymi jako chrześcijanie".

Kerstin Ekbladh, luteranka, która przez 28 lat pracowała w szwedzkim państwowym przedsiębiorstwie energetycznym i od 2005 roku była diakonem w Kościele luterańskim, w grudniu zostanie przyjęta do Kościoła katolickiego w Malmö. W wywiadzie zwraca uwagę, że w jej kraju jest coraz więcej nawróceń, że niektórzy jej znajomi komentują, że "Za kilka pokoleń papieży wszyscy będziemy jednym Kościołem".i że "wielu ludziom wydaje się, że mają wszystko, czego potrzebują w życiu, i nie czują, że potrzebują Boga"..

Richard Hayward-1 października 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

Była diakonem w Kościele szwedzkim, a teraz postanowiła zostać katoliczką. Kerstin Ekbladh spotykam w kościele Naszego Zbawiciela, gdzie za kilka tygodni zostanie przyjęta do Kościoła katolickiego.

Kiedy przyjeżdżam do kościoła, on jest na zewnątrz i rozmawia ze swoim dawnym kolegą z Kościoła Szwedzkiego, który akurat przechodził obok. Wydaje się nieco zaskoczony decyzją Kerstin o zostaniu katoliczką, ale życzy jej powodzenia.

Czy mógłbyś nam powiedzieć coś o sobie? Gdzie się urodziłeś, w jakiej religii zostałeś wychowany, kiedy zostałeś luterańskim diakonisą, czy jesteś żonaty czy samotny.

-Urodziłam się w 1955 roku w Limhamn w Malmö i jestem jedynaczką. Moi rodzice chodzili do kościoła raz lub dwa razy w roku, na przykład na Boże Narodzenie i Wielkanoc, ale nie byli szczególnie religijni. Dali mi jednak dużo wsparcia i sprawili, że czułam się bezpiecznie. W rezultacie nie chodziłem zbyt często do kościoła, chociaż zostałem ochrzczony i bierzmowany w Kościele szwedzkim. Potem, później, koleżanka, która była żoną księdza w Kościele Szwedzkim, zaprosiła mnie do śpiewania w chórze kościelnym. Tak bardzo mi się to podobało, że chyba mogę powiedzieć, że śpiewałem dla siebie przez kościół, liturgię i wiarę.

Zdobyłem dyplom nauczyciela, ale potem przez 28 lat pracowałem w czymś zupełnie innym - w Elverket, krajowej firmie energetycznej. Ale około 2000 roku w firmie zaszły zmiany i wszyscy zostaliśmy zwolnieni i musieliśmy szukać nowej pracy. W moim przypadku w końcu zaczęłam uczyć w chrześcijańskiej szkole podstawowej w Malmö.

Pewnego dnia, gdy rozmawiałem z jednym z naszych księży, zaproponował mi, że mógłbym pracować w Kościele szwedzkim. Spodobał mi się ten pomysł i wyszkoliłem się na församlingspedagog (wychowawcę parafialnego). A kilka lat później, 4 września 2005 roku, otrzymałem święcenia diakonatu (gdy to się stało, minęło dokładnie 50 lat od mojego chrztu).

Nigdy nie byłem żonaty. W pewnym sensie można powiedzieć, że zostałem "ożeniony" z muzyką i piosenkami. A ja zawsze miałam wielu przyjaciół, zarówno w pracy, jak i poza nią. Znam wielu katolików, a jeden z moich najlepszych przyjaciół jest bardzo aktywnym katolikiem w parafii. I ilekroć towarzyszyłem jej w katolickich nabożeństwach, zawsze czułem się bardzo dobrze w liturgii.

Większość Szwedów to luteranie. Katolicki biskup Sztokholmu, kardynał Anders Arborelius, zwrócił uwagę w Wordzie, że liczba katolików w Szwecji rośnie, dzięki imigrantom i konwersjom. Co przyciągnęło Cię do katolicyzmu?

-Tak, zgadzam się, że coraz więcej osób nawraca się na Kościół katolicki. Ksiądz w Kościele szwedzkim, który był bardzo blisko mojej rodziny, powiedział mi niedawno, że wszystkie jego dzieci, ich małżonkowie i wnuki zostali katolikami.

W moim przypadku chyba mogę powiedzieć, że żyłam duchem katolicyzmu nie zdając sobie z tego sprawy. Zawsze czułam się bardzo zainspirowana przez Matkę Teresę z Kalkuty.

W latach 90. zacząłem chodzić na sesje studium biblijnego prowadzone przez Björna Håkonssona (katolickiego diakona); w tamtych czasach oznaczało to podróż 80 kilometrów z Malmö do Helsingborga, gdzie odbywały się zajęcia. Teraz zajęcia odbywają się tutaj w Malmö.

AutorRichard Hayward

Malmö (Szwecja)

Liturgia i wychowanie w afektywności

Wraz z modlitwą i walką duchową liturgia jest ważnym środkiem kształtowania osobowości chrześcijanina.

1 października 2018 r.-Czas czytania: 6 minuty

W jaki sposób liturgia pomaga w kształtowaniu osobowości, autentycznych wartości, afektywności?
Wraz z modlitwą i walką duchową (por. Adhortacja Gaudete et exsultate, rozdz. V, nn. 150-175) liturgia jest ważnym środkiem kształtowania osobowości chrześcijanina. Dziś wiele osób nie zdaje sobie z tego sprawy. Wychowanie w wierze potrzebuje dobrej formacji liturgicznej i katechetyczno-sakramentalnej ("mistagogicznej").

W książce Dietricha von Hildebranda ("Liturgia y personalidad", wyd. Fax, Madryt 1963), napisanej w latach 30. ubiegłego wieku, ten niemiecki filozof podaje argumenty, które są aktualne do dziś. Podkreśla, że kształtowanie osobowości nie jest głównym celem liturgii. Celem liturgii jest chwała i uwielbienie Boga, a pochodną - ubłaganie łask Bożych. Jednocześnie liturgia, gdy jest dobrze przeżywana, oddziałuje na człowieka w sposób pedagogiczny: przemienia nasze wnętrze i otwiera nas na wartości (wartościowe treści), które są nam przedstawiane w liturgii, abyśmy mogli je uczynić własnymi: uwielbienie Boga Ojca, objawienie oblicza Chrystusa, działanie Jego Ducha na nas, właśnie po to, by nas przemienić w Chrystusa.

Liturgia - kontynuuje - uczy nas odpowiednio odpowiadać, także naszymi uczuciami - zachwytem i wdzięcznością, pragnieniem i radością, entuzjazmem i miłością - na te obiektywne wartości (nie "smaki"), które są nam ofiarowane we Mszy św. i w innych sakramentach; wartości, które mają związek z Bogiem i Jego dziełami (stworzenie świata, odkupienie i uświęcenie człowieka). Nie chodzi więc o subiektywistyczne przyjemności, ale o odpowiedź na to, co jest wartościowe samo w sobie.

Różnica między człowiekiem egocentrycznym a teocentrycznym zależy od tej zdolności do odpowiedzi z naszej strony, którą kształci liturgia. Ten pierwszy, w najbardziej radykalnej wersji, jest zdominowany przez pychę i concupiscencję: jest ślepy, obojętny lub wrogi wobec wartości, a przede wszystkim wobec Boga. W innych przypadkach egocentryk - nawet jeśli posiada określoną duchowość - może pomóc innej osobie lub nawet zwrócić się do Boga. Ale robi to w celu "moralnym", aby samemu wzrastać duchowo, a nie z miłości do drugiego czy z miłości do Boga.

Osoba egocentryczna, jeśli żałuje za wyrządzone zło lub zatrzymuje się przed pięknem wartości moralnej, którą odkrywa u innej osoby, albo przed wielkością Boga, będzie czynić to tak, jakby delektowała się własną (i nie do końca prawdziwą) "pobożnością", aby "zasłużyć na więcej" lub "stać się doskonalszym", zamiast oddać się całkowicie temu, co ma wartość samą w sobie. A potem, właśnie z powodu tej egoistycznej reakcji, zostaje pozbawiony prawdziwej przemiany.

Dlatego - i są to refleksje, które możemy dziś wykorzystać w formacji tych, którzy uczestniczą w sakramentach - dobre wychowanie liturgiczne uczy nas także, jak uwolnić się od tego, co papież Franciszek nazywa światowością lub duchowym zepsuciem (por. Evangelii Gaudium, nn. 93-97; Exhort. Gaudete et exsultate, nn. 164-165). Tak jest, bo najważniejsze w liturgii nie jest to, co my robimy, ale to, co robi Bóg.

Hildebrand wyjaśnia, że ci, którzy są formowani w duchu liturgii (w modlitwach, aklamacjach i śpiewach, gestach i słowach), będą skłonni dać odpowiednią odpowiedź na wszystko, co jest cenne: piękno stworzonej natury, moralne piękno miłości bliźniego... jako blask Bożej chwały. Wszystko to, jako radosne podziękowanie i szczęśliwa akceptacja. Nie jako bolesne żądanie kogoś, kto czuje się zobowiązany do takiej odpowiedzi. Nie z egoizmu, ale z miłości. Miłość, która spełnia się w komunii eucharystycznej, bo Chrystus obiecał: "Kto spożywa moje ciało i pije moją krew, trwa we Mnie, a Ja w nim" (J 6, 56). Nie będzie ona egocentryczna, ale teocentryczna.

Jednocześnie niemiecki filozof przestrzega przed błędnym poglądem teocentryzmu na drugim biegunie: myśleniem, że tylko to, co Boże, ma wartość, podczas gdy "nasze własne", osobiste, "nasze" dziękczynienia i akty kultu czy ofiary (można by dodać: nasze prace, radości i smutki zwykłego życia) nie mają żadnej wartości.

Wobec tego dobre wychowanie liturgiczne - poprzez prawdziwego ducha modlitwy: dziękczynienia, prośby o przebaczenie, jednoczenia się z wolą Bożą - uczy nas całej hierarchii wartości: uczy nas, ile warte są przed Bogiem i z miłości do Boga różne rzeczywistości (przyjaźń, piękno stworzeń itp.). Uczy nas, że poprzez wartości rzeczywistości (jej prawdziwe wartości) Bóg wzywa nas nieustannie. Usuwa nas z postawy - częstej przynajmniej w jego czasach, jak twierdzi autor - zwykłych widzów lub estetów, którzy pozostają przy kontemplacji czegoś "pięknego" lub "ciekawego", nie czując się wyzwani przez to, co liturgia jest naprawdę warta.

Patrząc na naszą dzisiejszą sytuację, musielibyśmy uznać, że ponieważ liturgia jest tak nieznana i niedoceniana, wielu jest pozbawionych tego wychowania w uczuciowości i w wartościach właściwych chrześcijaninowi. Do tego można dodać ponowne odkrycie, po Soborze Watykańskim II, uświęcającej wartości zwykłych rzeczywistości, jeśli są przeżywane w duchu chrześcijańskim.

Istotnie, Sobór oświadczył, że zwłaszcza w przypadku wiernych świeckich "wszystkie ich dzieła, ich modlitwy i inicjatywy apostolskie, ich życie małżeńskie i rodzinne, ich codzienna praca, ich odpoczynek duszy i ciała, jeśli są wykonywane w Duchu, a nawet same próby życiowe, jeśli są cierpliwie znoszone, stają się duchowymi ofiarami, miłymi Bogu przez Jezusa Chrystusa (por. 1 P 2, 5), które w celebracji Eucharystii są pobożnie składane Ojcu wraz z oblacją Ciała Pańskiego". 1 P 2, 5), które w celebracji Eucharystii są pobożnie ofiarowane Ojcu wraz z oblacją Ciała Pańskiego. W ten sposób również świeccy, jako czciciele święci na każdym miejscu, poświęcają Bogu sam świat" (Lumen gentium, 34).

Wracając do rozważań naszego Autora na temat konieczności adekwatnego odpowiadania na obiektywne wartości, w tym wartości liturgii, Hildebrand wyraża się bardzo jasno: "Właśnie w tej wewnętrznej zgodności z obiektywną hierarchią wartości tkwi tajemnica prawdziwej osobowości" (s. 90, podkreślenie dodane). Jako przykład podaje postać ewangeliczną, która sprzedaje wszystko, co ma, aby zdobyć jedną perłę o wielkiej wartości (por. Mt 13, 45-46). Nie wszystko jest warte tyle samo. A to - proponuje - musi się następnie przełożyć na wszystkie płaszczyzny osobistego postępowania: kult Boga, szacunek należny innym, wartość dobrze wykonanej pracy, wolność i zdrowie, kontakt z naturą i sztuką, znaczenie dóbr materialnych, różnica między przyjemnością a szczęściem itd.

Filozof przekonuje, że prawdziwa osobowość jest mierzona lub określana przez to, co kochamy, przez dobra, które nas pociągają, przez zdolność do poświęcenia tego, co mniej warte, dla tego, co bardziej wartościowe; ostatecznie przez tęsknotę za Bogiem, która dodaje skrzydeł całemu naszemu bytowi i czyni wszystkie wartości prawdziwie pełnymi. Liturgia - nie tylko we Mszy świętej, ale także np. w "roku liturgicznym", w którym jedne święta ustępują miejsca innym, które celebrują "to, co najcenniejsze", czyli centralne tajemnice wiary chrześcijańskiej - uczy nas tej hierarchii wartości, która w perspektywie chrześcijańskiej obiektywnie rządzi rzeczywistością.
To tyle jeśli chodzi o uwagi von Hildebranda.

Zwracając się ponownie do naszych czasów, warto przypomnieć, jak emerytowany już papież Ratzinger zwrócił uwagę, że w liturgii oprócz aspektu mistycznego (aktualizacja paschalnego misterium męki i zmartwychwstania Chrystusa) należy uwzględnić aspekt egzystencjalny. Czyli fakt, że przyjmując Eucharystię przestajemy być odrębnymi jednostkami, a stajemy się Ciałem Chrystusa - Kościołem: nie jesteśmy już wieloma odrębnymi "ja", ale zjednoczeni w jednym "ja" Chrystusa. Dlatego właśnie liturgia jest sercem bycia chrześcijaninem: ponieważ otwierając się na Chrystusa, otwieramy się na innych i na świat, przełamujemy grzech pierworodny egoizmu i możemy stać się prawdziwie sprawiedliwi. Liturgia nas przemienia, a wraz z nią rozpoczyna się przemiana świata, której Bóg pragnie i której chce, abyśmy byli narzędziami (por. Spotkanie z kapłanami diecezji rzymskiej, 26-II-2009; Encyklika Deus caritas est, nn. Deus caritas est, nn. 12 i nast.).

Kilka dni temu w wideoprzesłaniu do międzynarodowego kongresu katechetów Franciszek przypomniał, że ich zadanie polega na "przekazywaniu doświadczenia i świadectwa wiary, które rozpala serca, ponieważ sprawia, że pragną one spotkać Chrystusa". A w całym życiu chrześcijańskim wychowanie w wierze "znajduje swoją żywotną limfę w liturgii i sakramentach". W sakramentach, których centrum stanowi Eucharystia, Chrystus staje się współczesny Kościołowi, a więc i nam:

"Czyni siebie bliskim i znajomym wszystkich, którzy przyjmują Go w Jego Ciele i Krwi, i czyni ich narzędziami przebaczenia, świadkami miłosierdzia wobec cierpiących oraz aktywnymi uczestnikami tworzenia solidarności między ludźmi i narodami". W ten sposób "działa i sprawuje nasze zbawienie, pozwalając nam odtąd doświadczać piękna życia w komunii z tajemnicą Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego" (Videomessage, 22-IX-2018). W ten sposób widzimy również, jak liturgia wychowuje nasze wartości i nasze uczucia.

AutorRamiro Pellitero

Dyplom z medycyny i chirurgii uzyskany na Uniwersytecie w Santiago de Compostela. Profesor eklezjologii i teologii pastoralnej w Katedrze Teologii Systematycznej na Uniwersytecie w Nawarze.

Ameryka Łacińska

V Encuentro de Pastoral Hispana en Estados Unidos. "Latynoski klucz" do odnowy Kościoła

Zbiegiem okoliczności, w trudnym dla Kościoła w Stanach Zjednoczonych czasie, odbył się V Encuentro de Pastoral Hispana Latina przekroczyła oczekiwania. Swoim misyjnym pędem i radością Spotkanie wskazało na "łaciński klucz" do odnowy całego Kościoła. Palabra była tam.

Alfonso Riobó-28 września 2018 r.-Czas czytania: 5 minuty

Ogromne sale Gaylord Resort Convention Centre w Grapevine, niedaleko Dallas w Teksasie, były zbyt małe dla 3200 uczestników, delegatów z parafii, diecezji i instytucji, którzy zgromadzili się na V Encuentro de Pastoral Hispana Latina en los Estados Unidos. Proces przygotowania rozpoczął się w 2013 r., przybrał formę propozycji i spotkań w małych grupach - na uczelniach, w szkołach, w ruchach - i w parafiach, a od 2017 r. w spotkaniach lokalnych organizowanych przez miejscowe diecezje, a następnie w spotkaniach regionalnych w każdym z 14 regionów kościelnych, na które zorganizowany jest kraj.

Pierwsze z ogólnopolskich spotkań odbyło się w 1972 r. i ze względu na osiągnięte rezultaty uczestnicy zgodnie wyrazili nadzieję, że wraz z realizacją wyników tego, które właśnie się zakończyło, w odpowiednim czasie zostanie zwołane nowe VI Spotkanie, a nawet proszą o więcej: aby "duch Spotkania" został podjęty przez anglojęzyczną wspólnotę katolicką oraz inne wspólnoty językowe lub etniczne.

Nie tylko dla Latynosów

Spontaniczność latynoskiego charakteru sprawiła, że wszystkie sesje, łącznie z celebracjami liturgicznymi, miały charakter nieustannego świętowania, potwierdzając wrażenie, które przybierało na sile we wszystkich sektorach północnoamerykańskiego katolicyzmu: od Latynosów musi pochodzić wkład odnawiający wszystkich, oparty na ich wartościach i tradycjach. Ich poczucie rodziny i wspólnoty, ich wiara zakorzeniona w kulturze, ich joie de vivre, są "dar, który Bóg zesłał Kościołowi w tym kraju, aby ożywić coś, co jest fundamentalne dla naszego własnego życia i dla naszej relacji z Bogiem".powiedział Mark J. Seitz, biskup El Paso. Ich wkład będzie zależał przede wszystkim od tego, czy będą potrafili stać się "uczniami misjonarzami", jak wskazywał temat spotkania.

W tym sensie na wiele sposobów powtarzano, że Encuentro nie jest dla Latynosów, ale że jego owoce powinny być dla wszystkich. W rzeczywistości, biorąc pod uwagę wzrost populacji latynoskiej i jej znaczenie w Kościele, w przyszłości to właśnie stąd będzie pochodzić większość jego przyszłych księży i biskupów, katechetów i parafian, jak napisał redaktor CNS Greg Erlandson w dossier Palabra poświęconym w marcu przygotowaniom do Encuentro; czyli ich świadomość swojej liczebnej wagi musi przełożyć się na przyjęcie obowiązków przywódczych.

Oznacza to również zwrócenie szczególnej uwagi na formację tego sektora ludności, a zwłaszcza osób zaangażowanych w "duszpasterstwo latynoskie", aby mogli podjąć misję, do której zostali powołani: jest to jeden z punktów ciężkości wysiłków biskupów.
"Że Latynosi wiedzą, jak dołączyć do innych społeczności".Arcybiskup Los Angeles, José Horacio Gómez, podsumował jedno ze swoich życzeń w odpowiedzi na pytanie o marzenia na przyszłość. A w oklaskiwanym pozdrowieniu wideo na otwarcie sesji papież Franciszek doskonale wyraził te idee, wzywając do "uznanie szczególnych darów oferowanych przez katolików latynoskich". jako "część większego procesu odnowy i impulsu misyjnego".i wzywając do "rozważenie, w jaki sposób Kościoły lokalne mogą najlepiej odpowiedzieć na rosnącą obecność, dary i potencjał społeczności latynoskiej"..

Światło w trudnym czasie

To trudny czas dla amerykańskich katolików, którzy w obliczu doniesień o nadużyciach ze strony duchownych, muszą sobie radzić z wieloma problemami. "złamane serce, i słusznie".jak to ujął biskup San Antonio, Gustavo García Siller. W tym kontekście V Encuentro było wręcz opatrznościowe: wiceprzewodniczący Papieskiej Komisji ds. Ameryki Łacińskiej określił je jako "wielki sukces". "pieszczotą od Boga".. Logicznie rzecz biorąc, takie sprawy nie były właściwe dla tej konwokacji, ale wielokrotnie zdarzało się, że mówcy wyrażali smutek i prośby o przebaczenie, także w kontekście liturgicznym.

Wśród nich byli najwybitniejsi przedstawiciele Kościoła ze Stanów Zjednoczonych, począwszy od nuncjusza apostolskiego Christophe'a Pierre'a i kardynała Daniela Di Nardo, przewodniczącego Konferencji Episkopatu, a także liczna reprezentacja biskupów. Zarówno oni, jak i delegaci świeccy kultywowali konstruktywny ton i znany styl w swoich wystąpieniach (homilie, prezentacje, świadectwa, personalia, debaty).

Wystarczy powiedzieć, że kardynał Sean O'Malley, biskup Bostonu, członek Rady Kardynałów i przewodniczący Papieskiej Komisji ds. Ochrony Nieletnich, przedstawił się na początku homilii po prostu jako brat kapucyn i "szef biura ds. roszczeń w Bostonie".. W tym duchu komunii i przyjaznej nieformalności, z wyjątkiem uroczystości liturgicznych, biskupi nie mieli przydzielonego specjalnego miejsca, ale zajmowali miejsce lub dzielili stół wśród innych zarejestrowanych delegatów.

Konsolidacja duszpasterstwa latynoskiego

Kierownicy wydziałów zajmujących się "różnorodnością kulturową" w diecezjach i w Konferencji Episkopatu, w której kompetencjach leży duszpasterstwo latynoskie, podkreślili znaczenie uwagi, jaką Encuentro wzbudziło wśród biskupów niehiszpańskich. Potwierdzono świadomość, że tam, gdzie nie ma jeszcze stabilnego duszpasterstwa latynoskiego, należy je stworzyć; tam, gdzie istnieje, ale jest słabe, należy je wzmocnić; a w każdym razie perspektywa latynoska musi być włączona w różne dziedziny działalności duszpasterskiej.

Jeśli chodzi o rozpoczęcie duszpasterstwa latynoskiego tam, gdzie jeszcze ono nie istnieje, młody ksiądz z północnej diecezji graniczącej z Kanadą powiedział mi, że jego biskup wysłał go na Encuentro, aby zdobył niezbędne doświadczenie i zainicjował taką działalność w związku ze wzrostem demograficznym ludności o tradycji latynoskiej, chociaż w diecezji Latynosi stanowią jeszcze tylko 1% katolików: konkretnie, tylko dwie rodziny w jego parafii.
Jeśli chodzi o wzmocnienie istniejącego ministerstwa, prof. Hosffman Ospino, z Boston CollegeSzanowany badacz fenomenu Latynosów sympatycznie zrelacjonował, że powszechnie spotyka się organizacje kościelne, w których jedna osoba zajmuje się 50 % diecezji, a 60 osób zajmuje się pozostałymi 50 %. Po Grapevine Encuentro trudno będzie o takie sytuacje.

Godzina świeckich

Oczywiście konfiguracja socjologiczna amerykańskiego katolicyzmu i jego potrzeby duszpasterskie ewoluują i z tego powodu Latynosi nie są grupą statyczną. Obecnie często zdarza się, że Latynosi w trzecim pokoleniu nie mówią już po hiszpańsku i asymilują się do stylu życia swoich bardziej zsekularyzowanych rówieśników. Wśród niewierzących, rosnącej grupy, rośnie też liczba Latynosów. Dlatego też w centrum zainteresowania znajduje się wiara młodego pokolenia i jego przygotowanie, aby mogło odkryć, że Bóg idzie z nim i brać czynny udział w życiu Kościoła.

W każdym razie, jeśli przyszłość Kościoła jest w dużej mierze w rękach Latynosów, to jest to przede wszystkim wezwanie do świeckich. José H. Gómez przypomniał w homilii podczas Mszy św. kończącej uroczystość, że osobą wybraną przez Dziewicę z Guadalupe, by powierzyć jej dziedzictwo w Ameryce, był właśnie świecki: Indianin Juan Diego. Podsumował: "Ten moment w Kościele jest godziną świeckich. Wzywa wiernych świeckich do współpracy z biskupami i do odbudowy swojego Kościoła; nie tylko w tym kraju, ale na wszystkich kontynentach obu Ameryk"..

Masowy udział świeckich w Encuentro, jak również fakt, że zespół organizacyjny był w dużej mierze kierowany przez nich, jest odzwierciedleniem tej wspólnej odpowiedzialności. Znamienne jest, że dyrektorem krajowym V Encuentro i jedną z osób odpowiedzialnych za sukces tego wydarzenia był laik meksykańskiego pochodzenia, Alejandro Aguilera-Titus, któremu dziękujemy za napisanie dla Palabry analizy, która towarzyszy tej kronice.

Kultura

Zbliżająca się kanonizacja monsignora Óscara Romero

Omnes-4 września 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

Papież Franciszek 14 października w Rzymie dokona kanonizacji bł. Pawła VI i bł. Óscara Romero wraz z innymi. Postulator sprawy, bp Rafael Urrutia, stwierdza w tym artykule, że męczeństwo bł. Óscara Romero w Salwadorze było "pełnia świętego życia".

Tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst Rafael Urrutia

Po raz kolejny papież Franciszek "wstrząsnął światem". z podpisaniem dwóch dekretów zezwalających na kanonizację papieża Pawła VI, beatyfikowanego w październiku 2014 r.; oraz monsignora Óscara Arnulfo Romero, beatyfikowanego 23 maja 2015 r.

Oba dekrety, podpisane 6 marca tego roku, uznają dwa cuda uzyskane za wstawiennictwem Pawła VI i bł. Romero, ostatnie potknięcie na drodze do pełnego uświęcenia, w sensie prawnym; i dlatego od uroczystości kanonizacyjnej 14 października przyszłego roku oba będą nazywane "ostatnim cudem". "święci".

Postępując zgodnie z eterem proceduralnym, słudzy Boży dochodzą do uznania ich za świętych. przez opinię o świętości tych, którzy żyli cnotami w sposób heroiczny (jak w przypadku św. Jana Pawła II, bł. Pawła VI i św. Teresy z Kalkuty), lub za sławę męczeństwa tych, którzy w akcie ogromnej miłości do Chrystusa ofiarowali swoje życie w obronie wiary (jak w przypadku dziecka Saint Juan Sanchez del Rio czy Monsignor Romero). Ale obie są zbudowane na skale świętości.

W obu przypadkach żyje się świętością, choć męczeństwo wymaga szczególnego powołania przez Boga jednego ze swoich dzieci, wyboru, którego Bóg dokonuje dla bardzo niewielu swoich dzieci; bo "męczeństwo jest darem, który Bóg daje nielicznym swoim dzieciom, aby upodobniły się do swego Mistrza, który dobrowolnie przyjął śmierć dla zbawienia świata, upodabniając się do Niego w przelaniu krwi jako wzniosłym akcie miłości. Dlatego największą apologią chrześcijaństwa jest ta, którą daje męczennik jako ostateczne świadectwo miłości.r (por. Lumen Gentium, 42).

W pewnym sensie muszę podziękować krytykom monsignora Romero i euforii tych, którzy go kochają, za to, że pomogli mi zinternalizować jego męczeństwo i zrozumieć, że choć świętość i heroiczne cnoty nie są wymagane w życiu sługi Bożego, to męczeństwo w nim jest pełnią świętego życia. Mam na myśli to, że Bóg wybrał Błogosławionego do jego męczeńskiej misji, ponieważ znalazł w nim człowieka z doświadczeniem Boga, czyli mówiąc słowami Ewangelii, "odnaleziony Oskar, pełen łaski".

Wśród elementów składowych jurydycznej koncepcji męczeństwa najważniejszy jest element przyczynowo-formalny, ponieważ tym, co sprawia, że śmierć można zakwalifikować i jest kwalifikowana jako męczeństwo, jest konkretnie przyczyna, dla której śmierć jest zadawana i przyjmowana. Dlatego św. Augustyn potrafił wyrazić się lakonicznie: "Martyres non facit poena sed causa". Dlatego Monsignor Romero nie jest męczennikiem dlatego, że został zamordowany, ale z powodu sprawy, dla której został zamordowany.

Aktualności

Nowy rok szkolny: lekcje religii w niepewności

Omnes-4 września 2018 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Sytuacja przedmiotu Religia katolicka i kadry nauczycielskiej była już w ubiegłym roku niepewna i sądowa. Teraz, wraz z nastaniem nowego rządu, sytuacja jest jeszcze bardziej problematyczna. Tymczasem kilku autorów proponuje odzyskanie przedmiotu Religia i wyjście naprzeciw postulatom rodziców, którzy mają prawo do wyboru wychowania religijnego i moralnego, jakiego chcą dla swoich dzieci.

Tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst Francisco Javier Hernández Varas 

Jeśli w poprzednich latach akademickich zaczynaliśmy od odwołań sądowych, różnych i rozbieżnych sytuacji w każdej Wspólnocie Autonomicznej, redukcji planów zajęć, utraty miejsc pracy itp. to w tym roku akademickim 2018-19 dołączają do tego deklaracje i zamiary Ministerstwa Edukacji dotyczące przeprowadzenia "...".pilne"poprawki do LOMCE.

Jedna z tych modyfikacji wyraźnie dotyka przedmiotu Religia, który nie będzie już zaliczany i nie będzie miał alternatywnego przedmiotu. Oznacza to w skrócie, że Religia nie będzie już wliczana do średniej, ani do transkryptu, ani nie będzie brana pod uwagę przy dostępie do stypendiów. Będzie on dobrowolny dla uczniów.

Ponadto wprowadzony zostanie obowiązkowy przedmiot Wartości obywatelskie i etyczne, skupiający się na traktowaniu i analizie praw człowieka oraz cnót obywatelsko-demokratycznych. Na tym tle nauczyciele religii żyją w sytuacji niepewności i bezradności, którą spotęgowała zmiana rządu.

Świat

Kardynał Arborelius: "Potrzebujemy tlenu nadziei".

Arcybiskup Sztokholmu Anders Arborelius, kardynał od roku, daje przesłanie nadziei dla Kościoła w Europie w obszernym wywiadzie dla Palabry, w którym omawia sekularyzację, zainteresowanie wiarą, relacje ekumeniczne i stosunki z państwem, powołanie i młodzież.

Omnes-4 września 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

Tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst Alfonso Riobó 

Podczas swojej ostatniej wizyty ad LiminaCo interesowało papieża w kwestii Kościoła w jego kraju?

Jak wiecie, Ojciec Święty od dawna bardzo interesuje się sytuacją uchodźców. Szwecja była bardzo otwarta na uchodźców, podobnie jak inne kraje nordyckie, więc była to jedna z pierwszych kwestii, którymi się zainteresował.

Po drugie, oczywiście mówimy też o dialogu ekumenicznym. Papież wyraźnie przybył do Szwecji na przełomie października i listopada 2016 r. w związku z 500-leciem reformacji protestanckiej, z zamiarem intensyfikacji dialogu z luteranami.

A jako trzeci temat Papież był zainteresowany poznaniem rzeczywistości Kościoła, takiego jak ten tutaj, który jest małą wspólnotą pośród zlaicyzowanego świata i dlatego znajduje się w bardzo osobliwej sytuacji. Jednocześnie jest to jeden z niewielu Kościołów partykularnych w Europie, w którym liczba katolików wzrasta, zwłaszcza dzięki imigracji. W tym sensie nasza rzeczywistość jako peryferii Kościoła jest wyjątkowa, a ta peryferia to temat preferencyjny Ojca Świętego.

W czerwcu 2017 r. minął rok od jego kreacji na kardynała: jest pierwszym szwedzkim kardynałem w historii, a w 1998 r. był pierwszym szwedzkim biskupem od czasów reformacji. Jaka jest ocena księdza po tym pierwszym roku?

Nominacja na kardynała była dla mnie wielkim zaskoczeniem. Jednocześnie bardzo ucieszyło mnie zainteresowanie Ojca Świętego naszą sytuacją tutaj w Szwecji. Byłem też zaskoczony, że moja kreacja jako kardynała wzbudziła tak duże zainteresowanie mediów i opinii publicznej. W tym sensie był to ważny moment dla Kościoła katolickiego w Szwecji.

W ostatnich latach mieliśmy kilka okazji, by doświadczyć zainteresowania papieża. Najpierw była kanonizacja św. Marii Elżbiety Hesselblad 5 czerwca 2016 r., potem wizyta Franciszka w szwedzkim mieście Lund na rozpoczęcie obchodów upamiętniających reformację, a następnie nominacja na kardynała.

A jak zareagowała opinia publiczna?

W opinii publicznej w naszym kraju istnieje duże zainteresowanie Kościołem katolickim, a nawet sympatia, choć oczywiście są też głosy przeciwne.

Jeśli chodzi o władze, to jest pewien dystans. Wiele osób pytało mnie, czy otrzymałem gratulacje od króla lub premiera z okazji nominacji na kardynała, ale z powodu tej odległości nie było jeszcze żadnych oficjalnych reakcji. Zamiast tego został dobrze przyjęty przez media i wśród zwykłych ludzi. Można powiedzieć, że decyzja papieża sprawiła, że Kościół katolicki jest nieco bardziej obecny w przestrzeni publicznej w Szwecji.

Watykan

Papież do małżonków: "Stawiajcie mocne zakłady na życie, podejmujcie ryzyko!

Giovanni Tridente-4 września 2018 r.-Czas czytania: 5 minuty

Podczas Światowego Spotkania w 2018 roku, które odbyło się na irlandzkiej ziemi, Ojciec Święty zachęcił małżonków do tego, aby dokonali "mocne zakłady, na całe życie".i wezwał rodziny do bycia "latarnia, która promieniuje na świat radością Jego miłości."poprzez "małe codzienne gesty życzliwości".  Kolejne spotkanie odbędzie się w Rzymie w 2021 roku.

Tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst Giovanni Tridente, Rzym

Kongres, festiwal, kilka spotkań z udziałem papieża Franciszka, dziesiątki tysięcy par małżeńskich z różnych krajów, ze swoimi dziećmi: rodzina i jej radość dla Kościoła i dla świata stały się w ostatnich tygodniach ponownie aktualne dzięki Światowemu Spotkaniu Rodzin 2018, które odbyło się w Dublinie. Całość adhortacji "Rodzina i jej radość dla Kościoła i świata" posłużyła jako myśl przewodnia wydarzenia. Amoris laetitia, Projekt był badany we wszystkich aspektach we wspólnych refleksjach, z udziałem prelegentów z różnych środowisk, laboratoriach, seminariach, świadectwach i debatach.

Było oczywiście wielkie oczekiwanie na słowa papieża Franciszka, biorąc pod uwagę specyfikę kraju goszczącego inicjatywę, który papież odwiedził po raz pierwszy od prawie czterdziestu lat (św. Jan Paweł II odwiedził Galway w 1979 r.) i wciąż wstrząśnięty wielkim dramatem nadużyć, który w ostatnich latach mocno osłabił wiarygodność irlandzkiego Kościoła i jego duszpasterzy. Właśnie z tego powodu kwestie te towarzyszyły wielu wystąpieniom Ojca Świętego i w oczywisty sposób przyciągały uwagę światowych mediów.

Ale w centrum spotkania powinny być, i rzeczywiście były, rodziny. A słowa Papieża były jednoznaczne, podkreślając bez ogródek znaczenie pierwszej komórki społeczeństwa i piękno dawania światu świadectwa trwałych zobowiązań, które mogą nawet pomóc w przezwyciężeniu konfliktów i sprzeczności naszego rozczarowanego świata. Odniósł się także do nierozerwalności małżeństwa i przeciwko aborcji.

Świadectwo prorocze

Pierwsze publiczne spotkanie papieża Franciszka, po wylądowaniu na irlandzkiej ziemi, odbyło się z władzami i społeczeństwem obywatelskim. Przy tej okazji podkreślił inicjatywę Światowego Spotkania w Dublinie jako "prorocze świadectwo". a rodzina jako "spoiwo społeczeństwa".którego dobrem jest bycie "promowane i strzeżone za pomocą wszelkich właściwych środków"..

W obliczu wstrząsów społecznych i politycznych papież przypomniał o potrzebie odbudowy "poczucie bycia prawdziwą rodziną narodów".nie tracąc nigdy nadziei; przeciwnie, wytrwając z odwagą "w moralnym imperatywie bycia twórcami pokoju, pojednania i obrońcami siebie nawzajem".. Podejście, które wymaga ciągłego nawracania się i zwracania uwagi na ostatnich, a wśród nich na ubogich, ale także na najuboższych z ubogich. "najbardziej bezbronnych członków rodziny ludzkiej, w tym nienarodzonych, pozbawionych prawa do życia"..

Wyjątkowe i nierozerwalne małżeństwo

O owocności, wyjątkowości i nierozerwalności małżeństwa mówił Papież podczas dialogu z młodymi małżeństwami i parami zaręczynowymi w katedrze St Mary's w Dublinie, gdzie podkreślił znaczenie sakramentalnego znaku, który chroni małżonków i podtrzymuje ich w trakcie życia. "we wzajemnym darze z siebie, w wierności i w nierozerwalnej jedności".. A oto napomnienie: "Rób mocne zakłady, na całe życie, ryzykuj!".ponieważ małżeństwo "To ryzyko, które warto podjąć. Na całe życie, bo miłość taka jest"..

Papież wysłuchał właśnie świadectw pary obchodzącej 50 lat małżeństwa oraz dwóch młodszych par, zachęcając je do przezwyciężenia kultury prowizorki, która nie sprzyja decyzjom. "na całe życie".i przypomniał, że "Bóg ma dla nas marzenie i prosi nas, abyśmy uczynili je swoim".: "Marzenie wielkie, cenne i wspólne śnienie na nowo każdego dnia!"..

Franciszek zwrócił też uwagę na znaczenie przekazywania wiary swoim dzieciom oraz że "pierwszym i najważniejszym miejscem przekazywania wiary jest dom", gdzie za pomocą typowego "dialektNa stronie "znaczenie wierności, uczciwości i poświęcenia".. Następnie powrócił do znaczenia modlitwy rodzinnej i potrzeby "rewolucja czułości". by dać życie "pokolenie bardziej przedwczesne, łagodne, bogate w wiarę, dla odnowy Kościoła i całego społeczeństwa irlandzkiego"..

Każdy z was jest Jezusem Chrystusem

"Każdy z was jest Jezusem Chrystusem. Dziękujemy za zaufanie, którym nas obdarzacie".Tymi słowami papież Franciszek zwrócił się do rodzin bezdomnych przebywających w ośrodku recepcyjnym prowadzonym przez ojców kapucynów w stolicy Irlandii, który odwiedził w pierwszym dniu wizyty. "Wy jesteście Kościołem, wy jesteście ludem Bożym. Jezus jest z tobą".Następnie dodał, po podkreśleniu znaczenia pracy apostolskiej prowadzonej przez zakonników franciszkańskich.

Latarnia promieniująca radością w świecie

"Miło jest tu być. Pięknie jest świętować, bo to czyni nas bardziej ludzkimi i bardziej chrześcijańskimi".. Tak Ojciec Święty rozpoczął barwne święto rodzin obchodzone po południu 25 sierpnia w Croke Park Stadiumgdzie kilka par małżeńskich podzieliło się swoimi doświadczeniami z najbardziej intensywnych i wymagających momentów życia rodzinnego.

Czego Kościół oczekuje od rodzin? To, czego Bóg pragnie, powiedział Franciszek, a mianowicie, aby było to "latarnia, która promieniuje na świat radością Jego miłości".poprzez małe codzienne gesty dobroci, charakterystyczne dla tej świętości. "z sąsiedztwa". które poruszył już w swoim ostatnim napomnieniu Gaudete et exsultate.

Nawiązując następnie do wysłuchanych świadectw, Franciszek przypomniał, że przebaczenie jest "szczególny dar od Boga, który leczy nasze rany i zbliża nas do siebie i do Niego".Podczas gdy miłość i wiara w rodzinie może być "źródła siły i pokoju nawet pośród przemocy i zniszczeń spowodowanych przez wojnę i prześladowania".. "Pięknie jest mieć dziesięcioro dzieci. Dziękuję."Papież dodał, poruszony świadectwem Marii i Damiana, którzy byli napełnieni "z miłości i wiary".zdolny do przekształcenia "całkowicie swoje życie".. W centrum przemówienia papieża znalazły się także osoby starsze - dziadkowie - i potrzeba, by zawsze ich cenić, bo "Od nich otrzymaliśmy tożsamość, wartości i wiarę".. Między innymi, jeśli tego zabraknie "sojusz między pokoleniami skończy się brakiem tego, co naprawdę ważne - miłości"..

Bastiony wiary i nadziei

Na esplanadzie sanktuarium w Knock, bardzo drogiego Irlandczykom, Franciszek mówił o znaczeniu Różańca, zachęcając do kontynuowania tej tradycji i modlitwy do Najświętszej Dziewicy - która jest Matką - aby rodziny były "bastiony wiary i dobroci". w obliczu świata, który chciałby umniejszyć godność człowieka. Z kolei na zakończenie Mszy św. w Phoenix Park papież powrócił do konieczności i wezwania całego Kościoła "wyjść", aby zanieść słowa życia wiecznego na peryferie świata"..

Przed opuszczeniem Irlandii papież spotkał się wreszcie z biskupami tego kraju w klasztorze sióstr dominikanek, zachęcając ich "w tych trudnych czasach". aby wytrwali w swojej posłudze jako "zwiastunów Ewangelii i pasterzy trzody Chrystusa". i podkreślając, że niedawne Światowe Spotkanie wykazało większą świadomość ze strony rodzin "o ich niezastąpionej roli w przekazywaniu wiary".. Proces, któremu biskupi są wezwani towarzyszyć, popychając w kierunku "kultura wiary i poczucie misyjności uczniów"..

Watykan

Bolesna prośba papieża o przebaczenie za nadużycia

Giovanni Tridente-4 września 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

Papież Franciszek wystosował z Dublina do świata głęboki apel o przebaczenie za nadużycia seksualne wobec dzieci i kobiet, dla wszystkich ofiar. Powtórzony apel, który nadal jest aktualny, wraz ze stanowczym zobowiązaniem do walki z nadużyciami w Kościele.

Tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst Giovanni Tridente, Rzym

Pierwsze słowa Ojca Świętego w tym sensie zostały wypowiedziane podczas spotkania z władzami, zaraz po wylądowaniu w Dublinie, gdzie w obliczu rzeczywistości najbardziej bezbronnych uznał, że "poważny skandal spowodowanych - wcześniej także w Irlandii - przez duchownych, którzy powinni byli je chronić i wychowywać. Porażka, która słusznie budzi oburzenie, a jednocześnie "pozostaje przyczyną cierpienia i wstydu dla społeczności katolickiej"..

W kaplicy objawień w sanktuarium w Knock papież powiedział, że przedstawił św. "wszyscy ocaleni, ofiary nadużyć ze strony członków Kościoła w Irlandii".w tym nieletnich, którzy są "skradł ich niewinność lub odebrał je matkom i pozostawił z blizną bolesnych wspomnień".ponawiając zdecydowane zobowiązanie "w poszukiwaniu prawdy i sprawiedliwości"..

Co zaskakujące, po tym jak dzień wcześniej spotkał się z ośmioma ofiarami różnego rodzaju nadużyć ze strony duchownych, podczas Mszy św. kończącej spotkanie Ojciec Święty zdecydował się na wypowiedzenie aktu pokutnego, w którym w zebranym tonie ponownie prosił o przebaczenie za tego typu przestępstwa. Wśród nich wymienił również przypadki nadużyć w miejscu pracy oraz tych dzieci, które zostały odebrane matkom - dziewczynkom/matkom - a następnie uniemożliwiono im ich poszukiwanie, ponieważ powiedziano im "że 'był to grzech śmiertelny'". Papież błagał Pana, aby "utrzymywać i zwiększać ten stan wstydu i komplikacji". dający siłę "żeby to się już nigdy nie powtórzyło i żeby sprawiedliwości stało się zadość"..

W końcu do tematu nawiązał także podczas spotkania z biskupami kraju, gdzie zachęcał ich, by nigdy nie opuszczali gardy. "wobec powagi i rozmiarów nadużyć władzy, sumienia i seksualnych w różnych kontekstach społecznych".. W obliczu bolesnych upokorzeń papież wezwał do odwagi, bliskości, aby przezwyciężyć obraz "Kościoła autorytarnego, surowego i autokratycznego"..

Innym aspektom niepokojącej sytuacji stworzonej w Kościele przez te nadużycia, a także listowi skierowanemu przez Ojca Świętego do Ludu Bożego, poświęcone są. Analiza i Opinia na kolejnych stronach.

Ewangelizacja

Synod o Amazonii i propozycje dotyczące celibatu

Dokument roboczy zbliżającego się Synodu o Amazonii zawiera prośbę o przestudiowanie możliwości wyświęcania na kapłanów osób, które spełniają pewne warunki, nawet jeśli są złączone w małżeństwie. Autor, który był również sekretarzem Kongregacji ds. Duchowieństwa, wyraża swoją opinię.

Celso Morga-1 z września 2018 r.-Czas czytania: 3 minuty

Na stronie Instrumentum laboris zgromadzenia Synodu Biskupów o Amazonii (6-27 października) postawił na możliwość wyświęcania na kapłanów mężczyzn żonatych, sprawdzonych w cnocie i wierności Kościołowi. W związku z tym nie możemy nie brać pod uwagę - jak to wykazali między innymi kardynał Alfonso M. Stickler i Christian Cochini, S.I. - że celibat dla święceń w Kościele pierwszych wieków należy rozumieć nie tylko w sensie zakazu zawierania małżeństw, ale także w sensie doskonałej kontynencji dla osób wyświęcanych w czasie, gdy były już żonate, co było normą.

Na stronie dokumenty soborów, papieży i ojców z pierwszych trzech wieków dotyczące celibatu pierwsze trzy wieki dotyczące celibatu-kontinuum są, ogólnie rzecz biorąc, odpowiedzią na wątpliwości lub pytania na wątpliwości lub pytania kwestionujące celibat świętych szafarzy na ogół w sensie nie wymagania od żonatych mężczyzn po święceniach doskonałej kontynencji, jak w kan. święcenia, jak w kanonie 33 Soboru w Elwirze (305?): "Wydawało nam się, że dobrą rzeczą jest zakazanie biskupi, księża i diakoni mają absolutny zakaz utrzymywania stosunków seksualnych ze swoimi stosunki (seksualne) z własną żoną". Są to dokumenty, które wyrażają wolę by pozostać wiernym tradycji "stary" a nawet do tradycji apostolskiej, której obrona będzie inspirować papieży, Ojców lub Ojców soborowych, aby przeciwstawić się podejrzanym innowacjom w tej dziedzinie. w tej sprawie.

A W świetle tych dokumentów anachroniczne byłoby uzależnianie powstania celibatu ministrów od celibat ministrów od chwili, gdy sobory rzymskie lub papieże promulgowali takie normy, albo uważać, że zaczęło to być Sobory lub Papieże promulgują takie normy, albo uważać, że zaczęto je praktykować w momencie ich promulgowania. promulgowany. Te spisane świadectwa z III i IV wieku odzwierciedlają starszą praktykę i jako takie powinny być rozumiane. praktyka i tak musi być rozumiana. Z drugiej strony należy w tych pierwszych wiekach rozróżnić "celibat" od "celibatu". między "celibatem-zakazem" małżeństwa po święceniach a "celibatem-zakazem" małżeństwa po święceniach. święcenia i "celibat-kontinuum", jako obowiązek zachowania doskonałej kontynencji idealna kontynencja dla tych, którzy zawarli małżeństwo przed przyjęciem święceń.

Na stronie Historia Kościoła pokazuje głęboki związek między celibatem ministrów a językiem i duchem Ewangelii. ministrantów oraz języka i ducha Ewangelii. Daleki od bycia czysto kościelnym o pochodzeniu czysto kościelnym, ludzkim i podlegającym derogacji, pojawia się jako praktyka pochodząca jako praktykę, która wywodzi się od samego Jezusa i Apostołów, na długo przed tym, jak została formalnie formalnie ustanowione przez prawo. Jezus Chrystus jawi się jako jedyny kapłan Nowego Testamentu, na którym mają się wzorować wszyscy kapłani i święci szafarze, za przykładem należy wzorować się na, za przykładem Apostołów, pierwszych kapłanów Chrystusa, którzy w lewo "wszystkie"by iść za nim, w tym ewentualnej kobiety.

Kiedy Paweł prosi Tymoteusza i Tytusa, aby wybrali na przywódców Kościoła "mężowie jednej kobiety", ma na celu zapewnienie przydatność kandydatów do praktyki doskonałego trzymania moczu, która będzie od nich wymagana poproszony o nie podczas nakładania rąk. Egzegeza tego fragmentu to. poświadczone przez pisma papieży i soborów od IV wieku, którzy rozumieją wcześniejszą tradycję wcześniejszą tradycję rozumiemy coraz wyraźniej nie tylko jako zakaz ponownego małżeństwa, jeśli ponowne małżeństwo, jeśli wyświęcony mężczyzna stanie się wdowcem, ale także jako doskonałą ciągłość idealną ciągłość z jego żoną. Z tego powodu znajdujemy bardzo starożytne pontyfikalne i patrystyczne świadectwa patrystyczne, które przypisują Apostołom wprowadzenie obowiązkowego celibatu. obowiązkowy celibat.

Jaka jest zatem w świetle Tradycji odpowiedź na pytanie o ewentualne święcenia żonatych mężczyzn w dzisiejszym Kościele? Zdaniem kardynała Sticklera nie byłoby to niemożliwe, o ile wymagano by od nich zachowania kontynencji, co powszechnie miało miejsce w pierwszym tysiącleciu Kościoła łacińskiego. Kiedy jednak mówimy dziś o święceniach żonatych mężczyzn, powszechnie przyjmuje się, że przyznaje się im możliwość kontynuowania życia małżeńskiego po święceniach, pomijając fakt, że takiego ustępstwa nigdy nie czyniono w czasach starożytnych, kiedy święcono żonatych mężczyzn.

Czy istnieją dziś okoliczności, aby Kościół łaciński powrócił do praktyki wyświęcania żonatych mężczyzn, wymagając od nich kontynentu? Jeśli uważa się, że Kościół starał się ograniczyć te święcenia ze względu na związane z nimi niedogodności i wyświęcać tylko mężczyzn w celibacie, to w obecnych okolicznościach nie wydaje się właściwe przywracanie praktyki, która jest już przestarzała. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby wyświęcić starszych mężczyzn w celibacie lub owdowiałych, a nawet osoby pozostające w związku małżeńskim, jeśli oboje małżonkowie zobowiązują się do zachowania kontynencji. Oczywiste jest, że dzisiejsza mentalność nie zrozumiałaby takiej kontynencji, ale nie był to sposób myślenia w pierwotnych wspólnotach chrześcijańskich, znacznie bliższych czasowo od przepowiadania Jezusa i Apostołów.

Skąd zatem odmienna dyscyplina w katolickich Kościołach wschodnich? Sam kardynał Stickler odpowiada: w Kościele łacińskim świadectwo Ojców i prawa Soborów pod przewodnictwem Biskupa Rzymu stanowią bardziej spójną całość niż teksty wschodnie, które są bardziej niejasne i zmienne z różnych powodów: wpływ herezji takich jak arianizm; brak wystarczającej reakcji hierarchów na nadużycia; brak skutecznego sprawowania czujności ze strony papieży rzymskich... Z tych i innych powodów Wschód doświadczył rozluźnienia pierwszej dyscypliny, która została zinstytucjonalizowana na soborze w Trullo lub Quininsesto w 691 roku.

AutorCelso Morga

Arcybiskup Mérida-Badajoz.

Kara śmierci a godność człowieka

10 września 2018 r.-Czas czytania: 5 minuty

"Kościół naucza w świetle Ewangelii, że "kara śmierci jest niedopuszczalna, ponieważ narusza nienaruszalność i godność osoby". O tej afirmacji można przeczytać w upublicznionym w tych dniach nowym wydaniu Katechizmu Kościoła Katolickiego (nr 2267).

W ramach szerszego tekstu do tego nowego sformułowania dołączono w tych dniach także list Kongregacji Nauki Wiary oraz artykuł bp. Osservatore Romano.

Jest ona owocem rozwoju doktrynalnego, jaki dokonał się w ostatnich dziesięcioleciach, dotyczącego świadomości podstawowa godność osoby ludzkiejOsoba ludzka, będąc stworzona na obraz Boga; a w konsekwencji pogłębienie szacunku należnego całemu życiu ludzkiemu.

Konkretnie św. Jan Paweł II stwierdził w 1999 r., że w tej odnowionej perspektywie kara śmierci jest równoznaczna z zaprzeczeniem godności człowieka i pozbawia go możliwości odkupienia lub zmiany; jest więc karą "okrutną i niepotrzebną". Magisterium przyjmuje obecnie tę samą linię.

Przez długi czas kara śmierci była akceptowana na gruncie kurateli lub słusznej obrony społeczeństwa. W swoim pierwszym wydaniu z 1992 roku Katechizm Kościoła Katolickiego przewidywał karę śmierci w ramach "kar proporcjonalnych" do wyjątkowej wagi niektórych przestępstw. Jednocześnie ograniczył odwołanie się do kary śmierci do przypadków, w których bezkrwawe środki nie są wystarczające do obrony życia ludzkiego przed agresorem, "ponieważ lepiej odpowiadają konkretnym warunkom dobra wspólnego i są bardziej zgodne z godnością osoby ludzkiej".

W swoim typowym czy oficjalnym wydaniu z 1997 roku Katechizm wysunął ten argument z zastrzeżeniem, że jest to "jedyna możliwa droga". Dodała, że dziś państwo ma więcej możliwości, by skutecznie ścigać przestępstwa, nie pozbawiając przestępcy możliwości odkupienia; tak, że przypadki, w których kara śmierci jest konieczna, jeśli się zdarzają, to rzadko.

Obecnie jesteśmy świadkami kolejnego kroku w rozwoju doktrynalnym w tej kwestii, aż do deklaracji, że Kościół uważa dziś karę śmierci za naprzeciwko do godności człowieka i dlatego, niedozwolone.

List Kongregacji Nauki Wiary wskazuje na trzy ważne argumenty, na których opiera się nowe brzmienie Katechizmu w tej kwestii: 1) fundamentalna godność ludzka, właśnie dlatego, że jest związana z obrazem Boga, który człowiek posiada w swojej istocie, "nie jest utracona nawet po popełnieniu bardzo poważnych przestępstw"; 2) sankcje karne "muszą mieć na celu przede wszystkim resocjalizację i reintegrację społeczną przestępcy"; 3) "wprowadzono skuteczniejsze systemy zatrzymania, które gwarantują obronę konieczną obywateli".

Katechizm stwierdza teraz: w odniesieniu do kary śmierci: "Kościół (...) zobowiązuje się z determinacją do jej zniesienia na całym świecie".

Warto zastanowić się nad trzema aspektami.

  1. Przede wszystkim należy zauważyć, że to właśnie m.in. podstawowa godność Nie jest zależna od opinii czy decyzji jednych lub wielu, i nigdy nie jest stracona, nawet w przypadku wielkiego zbrodniarza. Stąd każdy człowiek ma wartość sam w sobie (nie może być traktowany jako zwykły nośnik czy "przedmiot") i zasługuje na szacunek przez siebie (nie dlatego, że tak mówi ustawa), od pierwszego momentu poczęcia do naturalnej śmierci.

Na czym opiera się ta "absolutna wartość" osoby ludzkiej? Od czasów starożytnych ludzie wyróżniali się spośród innych istot we wszechświecie swoim duchem, swoją "duszą duchową". Wynika to również z jego szczególnej relacji do boskości. Biblia potwierdza, że człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boga. A chrześcijaństwo jasno mówi, że każdy człowiek jest powołany do otrzymania udziału w boskim synostwie w Chrystusie. Ci, którzy nie uznają istnienia Istoty Najwyższej, mają większe trudności z ustaleniem godności człowieka. A doświadczenie historyczne pokazuje, że nie jest dobrym doświadczeniem pozwolić niektórym lub wielu decydować o tym, czy ktoś ma godność człowieka, czy nie.

Kolejna sprawa to. godność moralna, że ktoś może stracić, czyli umniejszyć, jeśli zrobi coś niegodnego. Na poziomie podstawowej godności nie ma ludzi niegodnych. Na płaszczyźnie moralnej są ludzie, którzy czynią siebie niegodnymi, depcząc godność innych. Godność moralna wzrasta za każdym razem, gdy człowiek postępuje dobrze: dając z siebie to, co najlepsze, kochając, czyniąc ze swojego życia dar dla innych.

  1. Po drugie, niektórzy mogą uznać przymiotnik "nadmierny" za przesadny. niedozwolonez której korzysta papież Franciszek i która odzwierciedla nowe brzmienie Katechizmu. Odniesienie to pochodzi z jego przemówienia z okazji 25-lecia Katechizmu Kościoła Katolickiego. Kontekst tej wypowiedzi można wyjaśnić następująco: dziś doszliśmy do ponownej refleksji w świetle EwangeliiEwangelia pomaga nam lepiej zrozumieć porządek Stworzenia, który Syn Boży przyjął, oczyścił i doprowadził do pełni, poprzez kontemplację postawy Jezusa wobec ludzi: Jego miłosierdzia i cierpliwości wobec grzeszników. Ewangelia pomaga nam lepiej zrozumieć porządek Stworzenia, który Syn Boży przyjął, oczyścił i doprowadził do pełni, poprzez kontemplację postawy Jezusa wobec ludzi: Jego miłosierdzia i cierpliwości wobec grzeszników, którym zawsze daje możliwość nawrócenia. I tak po tym procesie rozeznania, także doktrynalnego, Kościół naucza dziś, że kara śmierci jest niedopuszczalna. ponieważ stwierdził, że jest to sprzeczne z fundamentalną godnością każdego człowieka, która nigdy nie zostaje utracona nawet w przypadku popełnienia wielkiej zbrodni.

List Kongregacji Wiary zauważa, że obowiązek władzy publicznej do obrony życia obywateli nadal istnieje (por. poprzednie punkty Katechizmu nn. 2265 i 2266), biorąc także pod uwagę aktualne okoliczności (nowe rozumienie sankcji karnych i poprawa skuteczności obrony), na co wskazuje zaktualizowane brzmienie n. 2267.

Jednocześnie nowe sformułowanie jest przedstawiane jako "impuls do zdecydowanego zobowiązania" do wprowadzenia środków, w tym dialogu z władzami politycznymi, w celu uznania "godności każdego życia ludzkiego" i ostatecznego wyeliminowania instytucji prawnej kary śmierci tam, gdzie nadal obowiązuje.

  1. Rino Fisichella - przewodniczący Papieskiej Rady ds. Nowej Ewangelizacji - w swoim artykule opublikowanym w. Osservatore Romano (2-VIII-2018), że stoimy przed "decydującym krokiem w promowaniu godności każdej osoby". Jest to, jego zdaniem, rzeczywisty postęp - harmonijny rozwój w ciągłości - w rozumieniu doktryny na ten temat, "która dojrzała do tego, byśmy zrozumieli nietrwałość kary śmierci w naszych czasach".

Przywołując przemówienie inauguracyjne św. Jana XXIII na Soborze Watykańskim II, abp Fisichella pisze, że depozyt wiary musi być wyrażony w taki sposób, aby można go było zrozumieć w różnych czasach i miejscach. A Kościół musi tak głosić wiarę, aby prowadziła ona wszystkich wierzących do podjęcia odpowiedzialności za przemianę świata w kierunku autentycznego dobra.

Tak jest w istocie. Wskazując na rolę Katechizmu Kościoła Katolickiego, bulla promulgująca go w 1992 r. zauważyła, że "musi on uwzględniać wyjaśnienia doktryny, które z biegiem czasu Duch Święty podsuwa Kościołowi". I dodaje: "Musi też pomagać w rzucaniu światła wiary na nowe sytuacje i na problemy, które nie pojawiły się jeszcze w przeszłości" (Konstytucja apostolska. Fidei depositum, 3).

W tym samym duchu wyraził się papież Franciszek w przemówieniu cytowanym przez punkt Katechizmu, którego nowym wydaniem się zajmujemy: "Nie wystarczy więc znaleźć nowy język, aby wyrazić wiarę jak zawsze; konieczne i pilne jest, aby w obliczu nowych wyzwań i perspektyw, które otwierają się przed ludzkością, Kościół potrafił wyrazić nowości Ewangelii Chrystusowej, które, choć są w Słowie Bożym, jeszcze się nie ujawniły" (Franciszek, Przemówienie z okazji 25-lecia Katechizmu Kościoła Katolickiego, 11-X-2017: L'Osservatore Romano, 13-X-2017).

Nie chodzi, krótko mówiąc, o zwykłe słowa, ale o wierność - autentyczna wierność jest wiernością dynamiczną - przesłaniu Ewangelii. Wierność, która w oparciu o rozum, a więc i etykę, pragnie przekazywać i głosić doktrynę chrześcijańską na podstawie kontemplacji Osoby, życia i nauki Jezusa Chrystusa.

AutorRamiro Pellitero

Dyplom z medycyny i chirurgii uzyskany na Uniwersytecie w Santiago de Compostela. Profesor eklezjologii i teologii pastoralnej w Katedrze Teologii Systematycznej na Uniwersytecie w Nawarze.

Aktualności

Eliminacja bólu i cierpienia, a nie życia

Ból i cierpienie są prawdziwym wrogiem, którego należy wyeliminować, a nie życie tych, którzy cierpią z ich powodu. Wielokrotnie jest nam pokazywana jako współczujące rozwiązanie i jako darmowa prośba tych, którzy nie chcą już więcej cierpieć.

José Luis Méndez-5 lipca 2018 r.-Czas czytania: 3 minuty

W naszym społeczeństwie istnieje duża wrażliwość na sytuacje, które mogą sprawić nam ból lub jakąkolwiek formę cierpienia. I to jest naturalne, bo człowiek został stworzony do szczęścia.

To jakoś w naszych "genach" jest to pragnienie pełnej i wiecznej radości, coś, co otwiera nas na wyjście poza wymiary naszej ziemskiej egzystencji i stawia nas w perspektywie wieczności, na udział w radości i szczęściu jedynego Wiecznego, Boga, który jest źródłem tego pragnienia i który zaprasza nas do udziału w swoim życiu. To powołanie do pełni życia w Bogu podkreśla wielką wartość życia ludzkiego na tej ziemi, ponieważ jest ono podstawowym warunkiem tego powołania do pełni w wieczności; dlatego powołanie to zaprasza nas również do troski o całe życie ludzkie, a jednocześnie ukazuje nam, że życie biologiczne jest rzeczywistością przedostatnią, a nie ostateczną (por. św. Jan Paweł II, Encyklika Ewangelia życia, 2).

Wezwanie do całości

Wezwanie do tej pełni życia jest jak źródło tego pragnienia. Jednak doświadczenie przynosi nam każdego dnia twarzą w twarz z bólem i cierpieniem. Jest to więc pełnia, którą mamy nadzieję osiągnąć; ale w naszej ziemskiej sytuacji, dopóki nie osiągniemy tej Chwały, ból i cierpienie będą częścią naszego życia. Z pewnością, "musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby przezwyciężyć cierpienie, ale całkowite usunięcie go ze świata nie leży w naszych rękach, po prostu dlatego, że nie możemy pozbyć się naszej ograniczoności i dlatego, że nikt z nas nie jest w stanie wyeliminować mocy zła, winy, która jest ciągłym źródłem cierpienia." (Benedykt XVI, Encyklika Spe Salvi, 3).

Znaczenie życia ludzkiego

Wszystko to prowadzi nas do odkrycia wielkiego znaczenia ochrony całego życia ludzkiego bez względu na wiek, stan zdrowia, warunki społeczno-ekonomiczne..., bez "odrzucania" kogokolwiek. Co więcej, wymaga od nas szczególnej troski o osoby najbardziej kruche i wrażliwe.
Z pewnością w wielu przypadkach biomedycyna nie jest w stanie zaproponować lekarstwa, ale zawsze możemy zadbać o opiekę. Kultura efektywności, w której jesteśmy zanurzeni, dąży przede wszystkim do bycia zdecydowanym, do dostarczania szybkich i prostych rozwiązań. A gdy tego nie udaje się osiągnąć, pojawia się pewna frustracja, bo jedynym celem jest leczenie. Kultura opieki, w tym sensie, jest wyzwaniem, ponieważ nie stawia sobie za cel wyleczenia tego, czego wyleczyć się nie da, a także wymaga cierpliwości, by towarzyszyć bez większych rezultatów, dzieląc po części cierpienie. Bardzo ważne jest "wejście" w tę logikę troski, bo w ten sposób żadne życie nie jest bezwartościowe, każdy człowiek jest ważny i zasługuje na naszą miłość i troskę. Odwrotna sytuacja kończy się wytworzeniem mentalności, która prowadzi do lekceważenia najsłabszych, wprowadza nas w logikę - mówiąc słowami papieża Franciszka - odrzucania, prowadzi do marginalizacji życia osób znajdujących się w szczególnie trudnej sytuacji, a także do budowania bardziej indywidualistycznego społeczeństwa, w którym paradoksalnie życie jednostek jest oceniane jako niewartościowe.

Istnieją alternatywy

W naszych czasach pilne jest doprowadzenie do mentalności, która pozwoli nam uznać prawo do opieki do naturalnego końca życia, w przeciwieństwie do rosnącej pragmatycznej mentalności eliminowania tych, którzy cierpią, a nie walki o wyeliminowanie cierpienia. Uznanie godności drugiego sprawia, że jego prawa są dla mnie oczywiste. Prawo to polega na opiece, towarzyszeniu, zwłaszcza gdy osoba cierpi na nieuleczalną chorobę, która w stosunkowo krótkim czasie doprowadzi do śmierci.

Dzisiaj nauki medyczne, z Oddziały leczenia bólu i opieki paliatywnejPacjent posiada zasoby pozwalające na złagodzenie bólu do tolerowanych granic lub jego całkowite wyeliminowanie. Można to zrobić nawet we własnym domu, pozwalając na to, by śmierć nastąpiła bez przebywania w samotności szpitala. Możliwe jest zatem umieranie w sposób bardziej odpowiadający godności osoby ludzkiej, w towarzystwie uczucia rodziny i przyjaciół, z niezbędną uwagą na potrzeby duchowe i, w razie potrzeby, z opieką religijną. W tym sensie prawo do promowania i ochrony jest prawem do otrzymania opieki paliatywnej. Szacuje się, że w Hiszpanii ponad 50 tys. osób umiera bez tej opieki, a więc z możliwym do uniknięcia bólem i cierpieniem, które można by złagodzić bez specjalnych trudności.

Prawdziwym "wrogiem do wyeliminowania" jest cierpienie i ból, a nie życie tych, którzy z tego powodu cierpią. Eutanazja (bezpośrednie spowodowanie śmierci) jest nam często przedstawiana jako rozwiązanie pełne współczucia i jako wolna prośba tych, którzy nie chcą dłużej cierpieć. Jednak im swobodniejsza decyzja, tym mniej jest uwarunkowana sytuacją cierpienia. Najpierw konieczne będzie wyeliminowanie tego cierpienia, pomoc w korzystaniu z wolności osób dotkniętych bólem nie do zniesienia lub gdy sytuacja życiowa wiąże się z wielkim niepokojem, udręką, lękiem... Doświadczenie wielu pracowników służby zdrowia pokazuje, jak po opanowaniu tych objawów ludzie zmieniają decyzję o poddaniu się eutanazji.

AutorJosé Luis Méndez

Dyrektor Departamentu Zdrowia Konferencji Episkopatu Hiszpanii

Wielebny SOS

Praca przy świątyniach

Bez specjalnego przygotowania księża stają przed onieśmielającymi potrzebami utrzymania kościołów i pomieszczeń parafialnych.

Manuel Blanco-4 lipca 2018 r.-Czas czytania: 3 minuty

Jest taki kościelny "tytuł" zwany "administratorem", którego szerokie znaczenie nabiera odcienia drwiny, a zarazem troski, gdy mowa o budynkach, z którymi mamy do czynienia. Temat prac spowodował wśród proboszczów wiele siwych włosów, łysienia i martwicy neuronów. Należy zauważyć, że niektórzy są entuzjastami jak rogaty "Rambo": z licencjami i pozwoleniami na budowę; pisząc do administracji publicznej; z petycjami sąsiedzkimi; katalogując towary; robiąc inwentaryzację; prosząc o kredyty; biorąc "Almax"...

Pan zlecił św. Franciszkowi: "Napraw mój Kościół". Gdy odnosimy się, dosłownie, do budynków, zaczyna działać adrenalina. Czasem paraliżuje, a czasem aktywuje rozum. Jakiś starszy ksiądz chrząknął (rosmaba, mówimy w mojej krainie) do swoich parafian: "Jasne, na festyny nie mają nic przeciwko temu, żeby płacić po 100 euro, ale na naprawę kościoła - zupełnie nic! Nuty nie przychodzą na Mszę!". Wiara nie jest bowiem wykluczona z dzieł kościelnych: ileż to razy Kościół, przy wielkim braku środków, musiał podejmować budowę, naprawę, promocję itd. itd. "Jeśli to jest z Boga, to wyjdzie."Starsi mówią z absolutnym przekonaniem.

Ale bycie "budującym" księdzem przyprawia o zawrót głowy. Nie zapominając o tym, co najważniejsze, o głównej przyczynie każdego zadania: o duszpasterstwie dusz, o prawdziwych żywych kamieniach. Ocena, czy części aluminiowe będą działać. Budżetowanie z kilkoma murarzami. Pospiesz się ze stolarzem, bo jego nawał pracy opóźnił wykonanie zaplanowanego remontu. Elektryk, który przedstawił nowy projekt, oczywiście droższy, ale z dużo nowocześniejszym systemem. Farba silikatowa... Trudno się zdecydować. "W świecie feudalnym wszystko było prostsze"Ksiądz powiedział urzędnikowi, po uzyskaniu kilkunastu zezwoleń kościelnych, miejskich, dziedzictwa kulturowego, stowarzyszeń itp.

Księża wiedzą, że w swoich reformach i konstrukcjach muszą przejść przez "kanał regulacyjny". Są dobrymi płatnikami, ale są przeciążeni pracą. "Za 20 lat będę hodował malwy, panie kwestorze.". Tak skarżył się pewien proboszcz w biurach Kurii na długość proponowanego mu kredytu, bo tarcia zdarzają się także w domu, gdy przychodzi do negocjacji. I błogosławiony jest kapłan, który znajdzie w parafii osobę, która ma zdolności i czas, aby mu pomóc w pracach! Dwa rodzaje istot ludzkich utrudniają pomyślne zakończenie prac. Polecamy je: z jednej strony postać "donosiciela"; ze złości, niezgody, obrażania się lub chęci zaistnienia stawia przeszkody raz po raz. Z drugiej strony jest "skąpiec", jak w skrajnym przypadku tych, którzy oglądając Mszę św. w telewizji, zmieniają kanał w czasie zbiórki.

W różnych częściach świata istnieją poważne obawy o przyszłość majątku kościelnego: czy będzie możliwe utrzymanie patrymonium parafii, zwłaszcza tych, które są skromniejsze pod względem liczby ludności lub zasobów? Katolicy mają bardzo szczególną sielankę z Opatrznością. Złe języki uzasadniają to w następujący sposób: "Widać, że Bóg wspomaga swój Kościół, skoro mimo ludzkich wysiłków, by go obalić, wciąż stoi..". Żaden mężczyzna czy kobieta wiary nie pozostaje przywiązany do materialnej konstrukcji. Czuje jednak chęć zadbania o otrzymaną spuściznę.

Pozbycie się pewnych "obciążeń", takich jak nieproduktywne grunty i budynki, wydaje się rozsądne. Generują one koszty utrzymania, takie jak odchwaszczanie, oraz zagrożenia, takie jak ryzyko pożaru czy zawalenia się. Rośnie nawet pragnienie odzyskania wśród wierzących autentycznego ewangelicznego ducha oszczędności i ubóstwa. Ale jest też miejsce na "mikropatronat", te małe pożyczki i dotacje, które pozwolą zachować bogate dziedzictwo wiary powierzone nam przez naszych przodków. Mówi się, że kilka plasterków wędliny i odrobina chleba tworzą kanapkę zabijającą głód; ale na co dzień staramy się lepiej odżywiać. Tak samo Bóg nie potrzebuje struktur, aby słuchać swoich dzieci, ale wie, że nasza godność wzrasta, gdy przynosimy dobre dzieła, którymi budujemy dom Jego Kościoła.

Więcej
Teologia XX wieku

50 lat Medellín

24 sierpnia 1968 r. papież Paweł VI otworzył w Medellín drugą Konferencję Generalną Episkopatu Ameryki Łacińskiej, która miała być kamieniem milowym w refleksji lokalnych Kościołów latynoamerykańskich nad własną ewangelizacją.

Juan Luis Lorda-2 lipca 2018 r.-Czas czytania: 8 minuty

Istniała już wieloletnia tradycja soborowa, od pierwszych kroków amerykańskiej ewangelizacji.

Konferencje Generalne Episkopatu Ameryki Łacińskiej i Celamu

Ponadto w 1899 r. w Kolegium Łacińskim im. o. Pio w Rzymie odbyła się Rada Plenarna Ameryki Łacińskiej (1899), której celem było zbadanie problemów duszpasterskich. Było to ciekawe doświadczenie z umiarkowanym sukcesem. W 1955 roku Stolica Apostolska zachęciła do zorganizowania kolejnej konferencji generalnej episkopatu Ameryki Łacińskiej, która odbyła się w Rio de Janeiro (1955). Zgromadzenie zgromadziło około 350 przedstawicieli diecezji i innych struktur kościelnych. I to się udało: zauważono wspólność wielu problemów, podzielono się doświadczeniami ewangelizacyjnymi i w niezwykły sposób doświadczono komunii.

Pojawił się wówczas pomysł stworzenia stabilnej struktury, która badałaby te kwestie i zwoływała regularne spotkania. Przy wsparciu Stolicy Apostolskiej narodziła się CELAM, Rada Episkopatu Ameryki Łacińskiej, z siedzibą w Bogocie (1955). Nie była to struktura jurysdykcyjna, jak konferencje biskupów, ale organ koordynujący i doradczy. Po konferencji w Rio de Janeiro (1955) konferencje generalne odbyły się w Medellin (1968), Puebla de los Angeles (1979), Santo Domingo (1992) i w brazylijskim sanktuarium w Aparecida (2007). Stanowią one bardzo ważny organ refleksji dla Kościoła w krajach Ameryki Łacińskiej, a także dla Kościoła powszechnego.

Trzy wielkie wartości

Z różnym naciskiem, wszystkie zgromadzenia zawsze uwzględniały wspólne cechy katolicyzmu w Ameryce Łacińskiej, które można streścić w trzech wielkich wartościach i trzech wielkich problemach, które są zatem również trzema wielkimi wyzwaniami.

Pierwszą wartością jest to, że wiara chrześcijańska jest głównym korzeniem kulturowym większości narodów. Mają silną tożsamość katolicką. I ta wiara głęboko impregnowała i przenikała wizję świata i człowieka, wzorce moralnego postępowania, rytmy i święta życia społecznego. I leży u podstaw wielkiego szacunku dla Kościoła, mimo napięć, jakie powstawały z rządami liberalnymi w przeszłości i z postępowymi obecnie. Kościół jest głęboko zakorzeniony w ludzie i ta kategoria, która w Europie jest raczej rozmyta, w Ameryce Łacińskiej jest bardzo ważna.

Po drugie, ewangelizacja docierała do najbardziej odległych miejsc i najprostszych ludzi. Naprawdę, biedni byli ewangelizowani, nawet jeśli pozostawały rozproszone kieszenie ludności nieewangelizowane lub mniej ewangelizowane. Dokonało się to dzięki ofiarnemu poświęceniu wielu ewangelizatorów i przy dużym wysiłku i pomysłowości w tworzeniu i tłumaczeniu katechizmów na języki tubylcze. Jest to wyczyn chrześcijański porównywalny z dawną ewangelizacją europejską, jeszcze większy, bo tak rozległy. Ten wysiłek ewangelizacyjny pozostał w wielu Kościołach lokalnych, a w Aparecidzie został pięknie odnowiony. Kościół w Ameryce Łacińskiej czuje się na misji ewangelizacyjnej.

W rezultacie istnieje silna i radosna pobożność ludowa, która stanowi wielką wartość wiary w prawie wszystkich krajach Ameryki Łacińskiej. Wiara towarzyszy głównym kamieniom milowym życia osobistego i społecznego z głęboką, radosną i świąteczną pobożnością. Pobożność ludowa była i jest wielkim czynnikiem ewangelizacji, zwłaszcza wśród najbardziej stabilnych i tradycyjnych warstw ludności. Zostało to dostrzeżone i promowane w zgromadzeniach CELAM, od pierwszego do ostatniego. Jednak coraz częściej dostrzega się także wyzwanie, jakim jest ewangelizacja elit kulturalnych w ich własnych dziedzinach: naukach ścisłych, humanistycznych, polityce, sztuce.

Trzy główne problemy i wyzwania

Pierwszym chronicznym problemem narodów Ameryki Łacińskiej był brak duchowieństwa, a w konsekwencji struktur formacyjnych. Wiele z tego wynika z faktu, że większość duchownych, w czasach kolonialnych, pochodziła z metropolii. I dlatego, że postanowiono nie wyświęcać rdzennych duchownych. Problem ten nasilił się przy odzyskaniu niepodległości. A łagodzono ją sprzyjając przyjazdom zagranicznych duchownych.

W ostatnich dziesięcioleciach tendencja ta zmieniła się w wielu krajach, zwłaszcza w Meksyku, a przede wszystkim w Kolumbii, która stała się wielkim źródłem powołań misyjnych. Rozwinęły się także seminaria i wydziały, które mają już ugruntowaną pozycję. Byłoby bardzo miło dobrze opowiedzieć tę historię. Problem braku duchownych, zwłaszcza na obszarach wiejskich, miał pozytywny skutek w postaci rozwinięcia w wielu miejscach struktury "katechetów" lub osób świeckich odpowiedzialnych za podtrzymywanie życia Kościoła w wielu wspólnotach i wioskach. Bardzo stabilna instytucja z głębokimi korzeniami na obszarach wiejskich.

Drugim wyzwaniem jest konkurencja protestancka. Wraz z końcem rządów kolonialnych i ustanowieniem liberalnego ustawodawstwa, wolność kultu była dozwolona w różnym stopniu. Doprowadziło to do powstania powoli rosnącej miejskiej obecności protestanckiej. Od połowy XX wieku proces dekolonizacji narodów afrykańskich spowodował, że amerykański protestancki wysiłek ewangelizacyjny (wraz z obecnością polityczną) skierował się na południe. Oprócz rozwoju denominacji protestanckich w Stanach Zjednoczonych, w zależności od ich pochodzenia, rozwinęły się kościoły ewangelizacyjne zielonoświątkowe, charyzmatyczne lub niezależne, zależne po prostu od inicjatywy pastora, o sentymentalnym tonie, dobrze docierające do prostej ludności. Model ten rozprzestrzenił się z powodzeniem w całej Ameryce Łacińskiej i jest coraz bardziej obecny, czasem wojowniczo nastawiony do katolicyzmu, który uważają za heretycki i wypaczony, zgodnie z tradycją luterańską. Zdarza się to bardziej w kościołach niezależnych, które z reguły są też mniej wykształcone. Rodzi to wiele nieporozumień, a czasem bezpośrednich ataków propagandowych i jest coraz większym problemem latynoamerykańskich duszpasterzy.

Po trzecie, są to nierówności w rozwoju i ubóstwie. W wielu narodach amerykańskich istnieją warstwy ludności, które ledwie korzystały z dobrodziejstw postępu. Na początku XX wieku dotknęło to duże sektory populacji chłopskich, na ogół z silnym komponentem tubylczym lub, w niektórych przypadkach, potomków afrykańskich niewolników. W ciągu XX wieku kolejna ogromna kieszeń biedy, często nędzy, powstała w slumsach otaczających amerykańskie megalopolis: Meksyk, Bogotę, Buenos Aires, Rio de Janeiro... Powstały one w wyniku masowych exodusów z powodu lepszych oczekiwań życiowych, często iluzorycznych, z powodu wojny i przemocy terrorystycznej na wsi; a także z powodu wzrostu liczby ludności, ponieważ warunki sanitarne poprawiły się pośród tego wszystkiego. Są to ogromne wykorzenione populacje, w których występują zjawiska marginalizacji, przemocy i handlu narkotykami. I ostro kontrastują z wysokimi stojąc i konsumpcyjne zwyczaje warstwy "VIP" społeczeństwa.

Tak rażące i bliskie nierówności uderzyły w chrześcijańskie sumienie pastorów i wrażliwych ludzi. Jak można tolerować tak ostre różnice społeczne w chrześcijańskich narodach? Co można zrobić? 

Złożone czasy

Fidel Castro objął władzę na Kubie 1 stycznia 1959 roku. Miał poparcie wielu chrześcijan, a także, w sposób zniuansowany, arcybiskupa Santiago (Pérez Serantes). Warto przeczytać, przy okazji, opracowanie Ignacio Uría, Kościół i rewolucja na Kubie. Castro obalił skorumpowaną dyktaturę, ale wczesny komunistyczny i totalitarny dryl reżimu zawiódł nadzieje chrześcijan, a jego zbliżenie ze Związkiem Radzieckim uczyniło z Kuby wyrzutnię komunistycznej propagandy w całej Ameryce Łacińskiej i zaalarmowało Stany Zjednoczone, które zaczęły znacznie bardziej ingerować we wszystkie aspekty życia politycznego i kulturalnego.

Okres posoborowy był w narodach amerykańskich inny niż w Europie, ze względu na prymat kwestii duszpasterskich nad liturgicznymi czy doktrynalnymi oraz siłę tradycji i pobożności ludowej, która pochłaniała wiele prac duszpasterskich. Wpływ maja '68 był też mniejszy, bo mniej było młodych księży.

Z drugiej strony, kwestia ubóstwa i rozwoju została przedstawiona z nieuniknioną pilnością. Z jednej strony była rażąca rzeczywistość, która raniła sumienia. Tak ogromnych problemów nie można było rozwiązać za pomocą tradycyjnej polityki, która często była powolna, skorumpowana i nieskuteczna. Potrzebne były inne, znacznie potężniejsze i bardziej radykalne środki.

Nowe napięcia

W tym kontekście wszechobecne rozpowszechnienie myśli marksistowskiej zapewniało szybką i uproszczoną analizę przyczyn i rozwiązań oraz pokazywało nowe egalitarne społeczeństwo w zasięgu ręki. Potrzebne było tylko rewolucyjne oczyszczenie, które w wielu miejscach już trwało. Było to zaproszenie do pójścia po cele, nawet jeśli legalność środków nie zawsze była jasna: przemoc, a także niezwykła manipulacja życiem chrześcijańskim. Ale istniała już tradycja teologiczna dotycząca chrześcijańskiej zasadności rewolucji, a nawet tyranobójstwa (o. Mariana). W rzeczywistości mieszanka prostoty, utopii, przemocy i manipulacji nie mogła się udać, ale trudno było to wtedy dostrzec. Skrywała ją rewolucyjna nadzieja i mistycyzm.

Cały Kościół latynoamerykański, ale zwłaszcza sektory najbardziej wrażliwe i najmłodsze, odczuły pociąg: patos problemów i iluzję rewolucyjnych, szybkich i radykalnych rozwiązań. W dość tradycyjnych Kościołach o głęboko zakorzenionych zwyczajach pojawiły się nagle i z dużą siłą cztery różne, ale powiązane ze sobą zjawiska: wspólnoty bazowe, chrześcijanie dla socjalizmu, księża rewolucjoniści, a w tym klimacie pojawiły się także różne wersje teologii wyzwolenia, których było tyle, ilu teologów: Leonardo i Clodovis Boff, Gustavo Gutiérrez, Ignacio Ellacuría, Juan Luis Segundo; także argentyńska Teologia Ludu Lucio Gera. Podążali różnymi drogami, w niektórych przypadkach, by stać się bardziej radykalnymi (Leonardo Boff), a w innych, by stać się bardziej zniuansowanymi w miarę zdobywania doświadczenia. Ale ważnym elementem tej twardej rzeczywistości była bieda, która była tuż przed ich oczami. Nie można o tym zapomnieć.

Konferencja Generalna w Medellin (1968)

Kiedy zwoływano Konferencję Generalną w Medellin, cały ten świat huczał i będzie obecny w podziemiach konferencji, prowokując napięcia, ale także trafne analizy i radosne wysiłki równowagi, które były także rozeznaniem.

Sama konferencja powstała w kontekście Soboru Watykańskiego II, gdy episkopat latynoamerykański, który zgromadził się podczas sesji soborowych, chciał zastanowić się nad zastosowaniem Soboru do warunków narodów Ameryki Łacińskiej. Dokument przygotowawczy był w dużym stopniu inspirowany przez Gaudium et spesale także w Mater et Magistra Jana XXIII, a w Populorum progresio Pawła VI. Podobnie byłoby z wnioskami.

Zwołanie to zbiegło się w czasie z XXXIX Międzynarodowym Kongresem Eucharystycznym w Bogocie. Wzięło w nim udział 137 biskupów i 112 delegatów, reprezentujących wszystkie narody obecne w CELAM. Sekretarzem generalnym był wówczas Eduardo Pironio, który później został prezydentem i który skutecznie kontynuował prace. Ten argentyński biskup jest w trakcie procesu beatyfikacyjnego.

Wyniki

Zawsze trudno jest dokonać całościowej oceny wielkich dokumentów Kościoła. Według jakich kryteriów należy się kierować? Według tego, co jest najbardziej nowatorskie? Według tego, co miało największy wpływ lub było najczęściej powtarzane? Istnieje też pokusa, by dokonać hermeneutycznej kaprioli, jak to uczyniono z samym Soborem, czyli zastąpić literę dokumentów soborowych duchem Soboru. Możliwe jest również zastąpienie ducha Medellín literą Medellín, ale to zwykle oznacza zastąpienie ducha osoby dokonującej hermeneutyki tym, co mówi dokument, na który wszyscy głosowali.

Medellín pracował nad szesnastoma obszarami, które znajdują odzwierciedlenie w jego rozdziałach. Można je podzielić na trzy obszary. Pierwszy dotyczy promocji człowieka: sprawiedliwości i pokoju, rodziny i demografii, edukacji i młodzieży; drugi obszar - ewangelizacji i wzrostu w wierze: z refleksją nad duszpasterstwem elit kulturalnych, artystycznych czy politycznych, katechezą i liturgią; i trzeci obszar dotyczył struktur Kościoła, z misją, która odpowiada każdemu protagoniście; zajmuje się ruchami świeckimi, kapłanami i zakonnikami oraz ich formacją, ubóstwem Kościoła, duszpasterstwem jako całością i środkami komunikacji społecznej. Dokument ten odzwierciedla we wszystkich swoich częściach wartości, a także te problemy, które stają się wyzwaniami. Kamień milowy w odbiciu z Rio de Janeiro do Aparecidy.

Więcej informacji

Artykuł ten zawdzięcza wiele pracom profesora Josepa-Ignasi Sarany i profesor Carmen Alejos. Oprócz wielu artykułów należy wspomnieć o monumentalnym Teologia w Ameryce Łacińskiejz których czwarty tom jest przedmiotem niniejszego artykułu. I syntetyczna praca profesora Sarany, Krótka historia teologii w Ameryce Łacińskiejktóra ma bardzo udane i oryginalne strony dotyczące ostatnich dekad XX wieku. Przypomnienie jej jest bardzo wskazane, ponieważ tematy te są często pomijane z powodu braku syntetycznych informacji. Ale wpływają one na bardzo ważną część Kościoła katolickiego i są bardzo żywe. Dlatego zasługują one na zebranie i zbadanie jako istotna część teologii XX wieku.

Doświadczenia

Klucze do duszpasterskiego podejścia do świętości

Ramiro Pellitero-2 lipca 2018 r.-Czas czytania: < 1 minuta

W adhortacji apostolskiej Gaudete et Exsutalte papież Franciszek przypomniał o powołaniu do świętości i wskazał, jak je przyjąć w dzisiejszym świecie. Ale jak ten cel powinien być realizowany? W świetle tego dokumentu profesor Ramiro Pellitero analizuje klucze do duszpasterskiego podejścia do świętości.

Tekst - Ramiro Pellitero

Uważna lektura adhortacja apostolska Gaudete et exsultate (19-III-2018, GE) pozwala wydobyć kilka kluczy do propozycji duszpasterskiej na temat świętości w dzisiejszym świecie.

Przegląd: cel i przesłanie

Pierwszym elementem jest cel, jaki sobie stawia. Papież deklaruje, że nie jest to "traktat o świętości" (n. 2), ale pokornie zamierza "sprawić, by wezwanie do świętości jeszcze raz rozbrzmiało", co ma więcej wspólnego z katechezą (echem wiary chrześcijańskiej). I wskazanie trybu lub formy: "starając się wcielić ją w obecny kontekst, z jego ryzykiem, wyzwaniami i możliwościami", co odpowiada gatunkowi teologii pastoralnej lub ewangelizacyjnej.

-Czym jest świętość?

Przejdźmy do przesłania: świętość. Świętość jest tu przedstawiona na wiele sposobów: jako wezwanie (które pojawia się w tytule) lub powołanie, jako droga (termin, który pojawia się w dokumencie ponad 40 razy, często razem ze świętością) oraz jako działanie Ducha Świętego (który oświeca i prowadzi, daje życie i pobudza, rozpala i umacnia swoją łaską zwłaszcza chrześcijan) w Kościele i w świecie.

Aktualności

Humanae Vitae, prorocze pięćdziesiąt lat później

Omnes-2 lipca 2018 r.-Czas czytania: 10 minuty

Mija 50 lat od encykliki Humanae Vitae, opublikowanej przez bł. Pawła VI 25 lipca 1968 r. Papież zajął się miłością i seksualnością w małżeństwie i z proroczą wizją zapowiedział konsekwencje, gdyby miłość małżeńska została wypaczona przez rozdzielenie wymiaru unitarnego i prokreacyjnego.

Tekst - Stéphane Seminckx, Bruksela
Doktor medycyny z Uniwersytetu w Louvain i doktor teologii moralnej z Uniwersytetu Świętego Krzyża.

Wszyscy marzymy o wielkiej miłości. Wszyscy dążymy do ideału założenia zjednoczonej rodziny (lub odpowiedzi na Boże wezwanie całkowitym darem celibatu). Wszyscy uważamy, że jest to klucz do szczęścia. Ale, jak mówi papież Franciszek w Amoris laetitia, "słowo 'miłość', jedno z najczęściej używanych słów, jest często oszpecone" (89). Wiele osób mówi o miłości, nie wiedząc tak naprawdę, czym ona jest. Dlatego tak ważne jest, aby zdobyć prawdziwe pojęcie o miłości, poprzez doświadczenie, a także poprzez modlitwę i refleksję.

Nie mniej mówiła encyklika Humanae Vitae, wydana w 1968 r. przez papieża Pawła VI, gdy w n. 9 stwierdzała, że "sprawą najwyższej wagi jest posiadanie dokładnego pojęcia o miłości małżeńskiej". Nie możemy zepsuć naszego życia - ani obciążyć hipoteką przyszłości powierzonych nam osób - myląc się co do prawdziwej miłości: "Oszukać samego siebie w miłości jest najstraszniejszą rzeczą, jaka może się zdarzyć, jest to wieczna strata, za którą nie otrzymuje się rekompensaty ani w czasie, ani w wieczności" (Sören Kierkegaard).

Aktualna wiadomość

Z tego powodu, pięćdziesiąt lat później, przesłanie Humanae Vitae jest nadal bardzo aktualne. Ta encyklika nie dotyczy po prostu antykoncepcji; jest przede wszystkim okazją do zdecydowanego potwierdzenia wzniosłej wielkości ludzkiej miłości, obrazu i podobieństwa Bożej Miłości. Dokument ten w momencie pojawienia się wywołał długą serię debat i liczne napięcia. Wielu chrześcijan było zakłopotanych i niezrozumianych. Niektórzy z nich zerwali z Kościołem, albo dlatego, że wyraźnie odrzucili jego nauczanie, albo dlatego, że porzucili praktyki religijne, albo dlatego, że próbowali żyć w wierze plecami do Kościoła.
Od tego czasu pod mostami przepłynęło wiele wody. Uspokojono nastroje, często za cenę obojętności. Dziś pytanie to można rozpatrywać z większym spokojem i, moim zdaniem, mamy taki obowiązek: chodzi o spójność naszego ludzkiego i chrześcijańskiego powołania.

Papież Franciszek zaprasza nas do tego, gdy mówi o "ponownym odkryciu przesłania encykliki Pawła VI Humanae Vitae" (Amoris laetitia, 82 i 222). Już św. Jan Paweł II zachęcał teologów do "...ponownego odkrycia przesłania Pawła VI" (Amoris laetitia, 82 i 222).zagłębić się w przyczyny tego nauczania [Humanae Vitae], co jest jednym z najpilniejszych obowiązków każdego, kto zajmuje się nauczaniem etyki lub duszpasterstwem rodzin. W rzeczywistości nie wystarczy wiernie i w całości zaproponować to nauczanie, ale trzeba także pokazać jego głębsze przyczyny." (Przemówienie, 17-09-1983).

Jest to szczególnie potrzebne, ponieważ wydaje się, że zrodzona w latach 60. ideologia wolnego seksu nie wyzwoliła seksualności. Coraz więcej kobiet ma dość pigułki i jej licznych skutków ubocznych dla ich ciała i psychiki. Coraz częściej postrzegają antykoncepcję jako narzuconą przez męski świat.

Kontrkoncepcja

Na poziomie stosunków międzynarodowych kontrola urodzeń stała się bronią w rękach bogatych krajów, które narzucają ją narodom pokrzywdzonym w zamian za pomoc gospodarczą. Jednocześnie w tych samych krajach rozwiniętych, głęboko naznaczonych mentalnością antykoncepcyjną, demografia przeżywa dramatyczny spadek, co stanowi ogromne wyzwanie dla Zachodu. Wreszcie wielu moralistów uważa, że "język antykoncepcyjny" wypacza komunikację między małżonkami do tego stopnia, że sprzyja eksplozji liczby rozwodów.

Równolegle do tego rozwoju, od 1968 roku wielu filozofów i teologów pracowało nad lepszym zrozumieniem doktryny Humanae Vitae. Ponadto magisterium św. Jana Pawła II wniosło istotny wkład w tę refleksję, podobnie jak Benedykt XVI i Franciszek.

Skąd tak żywe reakcje?

Złagodzoną recepcję Humanae Vitae można częściowo wytłumaczyć kontekstem historycznym, w jakim encyklika się ukazała. Kościół był wtedy na początku tzw. okresu posoborowego. Społeczeństwo obywatelskie przeżywało rewoltę maja '68, a świat żył w psychozie przeludnienia.

Dokument ten był już dawno gotowy. Jej zalecenia podważyły wnioski grupy uznanych specjalistów (tzw. grupy "większościowej", która oderwała się od reszty Papieskiej Komisji ds. Problemów Rodziny, Narodzin i Ludności, powołanej przez św. Jana XXIII w 1962 r.), której raport wyciekł do wielu gazet w kwietniu 1967 r.

Ale ten kontekst nie wyjaśnia wszystkiego. Chodzi tu przede wszystkim o kwestie poruszane przez Humanae Vitae. Chodzi bowiem o sprawy fundamentalne, dotyczące wszystkich: ludzkiej miłości, sensu seksualności, sensu wolności i moralności, małżeństwa.

W Kościele antykoncepcja jest ganiona od pierwszych wieków chrześcijaństwa (w encyklice Casti Connubii z 1930 roku Pius XI mówi o "doktrynie chrześcijańskiej przekazywanej od początku i nigdy nie przerwanej"). Jednak do końca lat 50. ubiegłego wieku zawsze utożsamiano ją - w mniej lub bardziej mylny sposób - z onanizmem (coitus interruptus) lub z mechanicznymi środkami uniemożliwiającymi normalny rozwój aktu seksualnego (prezerwatywy, diafragmy itp.). Odkryte bowiem w 1956 roku progestogeny czynią kobiety niepłodnymi, nie ingerując - przynajmniej pozornie - w rozwój aktu seksualnego. Widziany z zewnątrz akt seksualny wykonany z tabletką lub bez niej jest dokładnie taki sam.

Precyzyjne pytanie postawione w 1968 roku brzmiało: czy Pigułka zasługuje na miano "antykoncepcji"? Dla pewnej liczby teologów odpowiedź była i pozostaje negatywna, ponieważ pigułka nie zakłóca aktu małżeńskiego w jego "naturalnym" rozwoju. Ponadto widzą w antykoncepcji hormonalnej potwierdzenie godności człowieka, który jest powołany do tego, aby za pomocą swojej inteligencji wykorzystywać prawa "natury". Co jednak oznaczają słowa "naturalny" i "natura", gdy mówimy o osobie ludzkiej?

Co się zmieniło od 1968 roku?

Błogosławiony Paweł VI napisał dość krótką encyklikę, której treść koncentruje się na swoistym aksjomacie, który opiera się na prostym fakcie: ze swej natury, z woli Stwórcy, akt małżeński posiada wymiar jednoczący i wymiar prokreacyjny, które nie mogą być rozdzielone. Jak wszystkie aksjomaty, tak i ten nie podlega demonstracji. Argumenty ją wspierające przyjdą później, zasadniczo za pontyfikatu św. Jana Pawła II.

Często mówi się, że Humanae Vitae była dokumentem proroczym, ze względu na jej numer 17, w którym papież Paweł VI zapowiada możliwe konsekwencje odrzucenia wizji miłości głoszonej przez Kościół. Uderzające jest ponowne odczytanie dziś tego numeru 17: zapowiedź wzrostu zdrad małżeńskich, ogólnego upadku moralności, rosnącej dominacji mężczyzn nad kobietami, nacisków krajów bogatych na kraje biedne w kwestii przyrostu naturalnego... Wszystko to się spełniło.

Prorocze

Humanae Vitae jest jednak prorocza, moim zdaniem, przede wszystkim ze względu na aksjomat, który encyklika postawiła jako fundament całej swojej refleksji: nie można rozdzielić wymiaru unitarnego i prokreacyjnego aktu małżeńskiego bez denaturacji miłości między małżonkami. Zasadę tę przywoływał już Pius XI, ale to Paweł VI postawił ją u podstaw swojej wizji miłości małżeńskiej.

Myśl Karola Wojtyły/Jana Pawła II zrobiła wiele, by tę wizję wyjaśnić i wzbogacić. Od 1960 roku, poprzez swoją słynną książkę Miłość i odpowiedzialność, skupił debatę na osobie ludzkiej i jej godności, w szczególności na jej powołaniu do czynienia z siebie bezinteresownego daru. "Prawo daru" jest dla Papieża Polaka całą podstawą etyki małżeństwa, jego jedności, nierozerwalności, wymogu wierności i koniecznej prawdy każdego aktu małżeńskiego.

Karol Wojtyła, jako ojciec soborowy, przyczynił się do opracowania Konstytucji Duszpasterskiej Gaudium et Spes, zwłaszcza do części dotyczącej małżeństwa. Z grupą polskich teologów wysłał memorandum w sprawie kontroli urodzeń do papieża Pawła VI w lutym 1968 roku, na kilka miesięcy przed opublikowaniem encykliki.

Od września 1979 do listopada 1984, kiedy został papieżem, poświęcił 129 katechez środowych temu, co nazwano zbiorem "teologii ciała".refleksje, które [...] mają stanowić szeroki komentarz do doktryny zawartej [...] w encyklice Humanae Vitae" (Św. Jan Paweł II, Audiencja 28-02-1984).

Podjął również inicjatywę opracowania licznych dokumentów, które obszernie traktują lub zawierają ważne odniesienia do moralności małżeńskiej i obrony życia: adhortacji apostolskiej Familiaris Consortio (1981), instrukcji Donum Vitae (1987) o poszanowaniu rodzącego się życia ludzkiego i godności prokreacji, Katechizmu Kościoła Katolickiego (1992), encykliki Veritatis splendor (1993) o moralności fundamentalnej, Listu do rodzin (1994), encykliki Evangelium Vitae (1995) itd.

Czystość to wolność

To magisterium Jana Pawła II przyczyniło się do wyjaśnienia wielu istotnych kwestii w debacie nad Humanae Vitae.

Po pierwsze, można wskazać na pojęcie osoby jako "jednolitej całości" (Familiaris Consortio, 11): nie można zrozumieć chrześcijańskiej wizji małżeństwa z dualistyczną wizją człowieka, w której duch reprezentowałby osobę, podczas gdy ciało byłoby tylko dodatkiem, "narzędziem" na służbie ducha. Jesteśmy jednym ciałem, a małżeństwo jest powołaniem do oddania "zjednoczonej całości", jaką jesteśmy, aby powstało "jedno ciało".

Następnie można wskazać na pojęcie czystości, rozumianej jako integracja płciowości w osobie, jako integralność osoby wobec integralności daru (Katechizm Kościoła Katolickiego, 2337): akt małżeński nie jest moralnie dobry tylko dlatego, że odpowiada pewnym cechom fizjologicznym kobiety; jest dobry, gdy jest cnotliwy, gdy rozum nakazuje skłonnościom seksualnym służyć miłości. Czystość jest wolnością, opanowaniem siebie, panowaniem nad własną osobowością w perspektywie daru z siebie, z bogactwem jej fizjologicznych, psychologicznych i afektywnych wymiarów.

Rola Veritatis Splendor

Nie sposób przecenić wkładu encykliki św. Jana Pawła II Veritatis Splendor, którą Benedykt XVI uznał za jeden z najważniejszych dokumentów polskiego papieża.

Veritatis Splendor przypomina nam, że sumienie nie jest twórcą normy, co prowadziłoby do arbitralności i subiektywizmu, do postulatu "autonomii", który dominuje dziś w większości debat bioetycznych, gdzie prosty fakt pragnienia czegoś wystarcza, by to usprawiedliwić. Veritatis Splendor przypomina nam, że sumienie jest zwiastunem, czyli głosi prawo, w pełni przyjęte, nawet jeśli pochodzi od Innego. Prawdziwa wolność polega na podążaniu w kierunku dobra dla niego samego, dobra, które wskazuje nam sumienie, w taki sam sposób, w jaki kompas wskazuje północ. Sumienie jest jakby wolnym i odpowiedzialnym uczestnictwem w Bożej wizji dobra i zła.

Akt małżeński: całkowity dar

Pytanie o przedmiot aktu jest równie fundamentalne dla zrozumienia, czym jest akt małżeński. Nie jest to zwykły akt seksualny, bo w tym sensie cudzołóstwo i cudzołóstwo są również aktami seksualnymi, podobnie jak antykoncepcyjny akt seksualny. Jeśli język używa różnych określeń dla pozornie identycznego aktu, to dlatego, że z moralnego punktu widzenia akt może mieć inne znaczenie, inny "przedmiot", a ten przedmiot jest pierwszym elementem, który należy wziąć pod uwagę przy ocenie dobra tego aktu.

Akt małżeński jest określony przez wolę, aby oznaczać, konsumować lub świętować całkowity dar jednej osoby dla drugiej. Antykoncepcyjny akt seksualny jest zaprzeczeniem tej definicji, ponieważ osoba, nie dając swojej potencjalności prokreacyjnej, nie daje siebie w całości. Ten punkt jest kluczowy dla zrozumienia doktryny Humanae Vitae.

A ponadto jest ona związana z pojęciami natury ludzkiej i prawa naturalnego, które stanowią sedno wielkich współczesnych debat filozoficznych. Wielu współczesnych odrzuca samą ideę "natury" w imię autonomii i pewnej koncepcji wolności. Jan Paweł II mówił o odrzuceniu "pojęcia tego, co najgłębiej konstytuuje nas jako istoty ludzkie, a mianowicie pojęcia "natury ludzkiej" jako "realnego punktu odniesienia", a na jego miejsce wprowadzono swobodnie ukształtowany "produkt myśli", dowolnie modyfikowalny w zależności od okoliczności."Pamięć i tożsamość"). Teoria gender jest skrajnym przejawem tego odrzucenia.

Poszanowanie natury człowieka

Benedykt XVI zadał sobie pytanie: dlaczego żądać szacunku dla ekologicznej przyrody, a jednocześnie odrzucać wewnętrzną naturę człowieka? Odpowiedź: "Znaczenie ekologii w dzisiejszych czasach jest bezsporne. Musimy wsłuchać się w język natury i spójnie na niego odpowiedzieć. Chciałbym jednak poważnie odnieść się do kwestii, która wydaje mi się zapomniana tak dziś, jak i wczoraj: istnieje również ekologia ludzka. Człowiek też ma swoją naturę, którą musi szanować i którą nie może manipulować jak mu się podoba. Człowiek nie jest tylko wolnością, którą sam dla siebie tworzy. Człowiek sam siebie nie tworzy. Jest duchem i wolą, ale także naturą, a jego wola jest sprawiedliwa, gdy szanuje naturę, słucha jej i gdy akceptuje siebie za to, czym jest, i przyznaje, że sam siebie nie stworzył. W ten sposób, i tylko w ten sposób, realizuje się prawdziwa ludzka wolność." (Przemówienie w Bundestagu, 22-9-11).

Jesteśmy istotami

"Prawdziwa ludzka wolność" jest wolnością stworzoną, otrzymaną wcieloną, skończoną, wpisaną w byt skonfigurowany przez naturę, projekt, tendencje: "...".Nie popadajmy w grzech udawania, że zastępujemy Stwórcę. Jesteśmy stworzeniami, nie jesteśmy wszechmocni. To co stworzone wyprzedza nas i musi być przyjęte jako dar." (Amoris laetitia, 56). Bycie wolnym nigdy nie będzie polegało na chęci uwolnienia się od naszej natury, ale raczej na osobistym, świadomym i dobrowolnym przyjęciu wpisanych w nią tendencji. Wolność skierowana przeciwko naszej naturze ".zostałaby zredukowana do wysiłku, by uwolnić się"(Albert Chapelle).

Za tym sprzeciwem może kryć się pytanie o nasze pochodzenie. Odrzucenie własnej natury byłoby zrozumiałe, gdyby każdy z nas był konsekwencją prostej konkurencji okoliczności, przypadkowego zderzenia molekuł, mutacji lub ślepego przeznaczenia, bo wtedy nasze istnienie byłoby absurdalne, bez projektu i przeznaczenia. Pojawiłyby się powody do buntu, do chęci zignorowania lub przekształcenia tej natury, zamiast przyjęcia jej jako daru.

Jednak rzeczywistość jest zupełnie inna. U źródeł naszego życia jest stwórcza Miłość, Miłość Boga, który z całej wieczności począł nas i powołał do istnienia w danym momencie historii ludzkości. Jesteśmy owocem Miłości, jesteśmy darem nadmiaru nieskończonej Miłości Boga, który, że tak powiem, tworzy istoty tylko po to, aby przelać w nie swoją Miłość. "W nim (Chrystusie) wybrał nas (Bóg Ojciec) przed stworzeniem świata, abyśmy byli święci i bez winy w Jego obecności, ze względu na miłość" (Ef 1:4).

Odkryć na nowo wolność

Chodzi o ponowne odkrycie prawdziwej wolności. Właściwym aktem wolności jest miłość. Ale jeśli w obliczu miłości pierwszy akt naszej wolności polega na odrzuceniu daru naszej natury, na odrzuceniu tego, czym jesteśmy, to jak możemy posiąść to "ja", którego przyjęcia odmawiamy? A jeśli nie posiadamy siebie, to jak będziemy mogli dawać siebie? A jeśli jesteśmy niezdolni do dawania siebie, to gdzie jest miłość małżeńska?

Nawrócenie intelektu zakłada nawrócenie serca: aby nauczyć się kochać, trzeba przyjąć Miłość. Niektóre reakcje na Humanae Vitae przypominają fragmenty Ewangelii, w których dyskurs Jezusa o miłości zderza się z brakiem zrozumienia ze strony ludzi. Kiedy Jezus mówi o nierozerwalności małżeństwa, jego uczniowie reagują ostro: "Jeśli to jest warunkiem związku mężczyzny z jego żoną, to nie ma sensu się żenić" (Mt 19,10).

"Bóg zawsze stawia nas na pierwszym miejscu".

W tych dwóch fragmentach Ewangelii Jezus mówi o nierozerwalności małżeństwa i o darze swojego Ciała w Eucharystii; Humanae Vitae odnosi się do integralności daru w przymierzu małżeńskim. Wszystkie trzy tematy odpowiadają podstawowym cechom miłości przymierza, którą Bóg nam objawia. I ta rewelacja nas zadziwia. To nas przerasta. Nawet nas zaskakuje, bo poza wymaganiami, nasza krótkowzroczność utrudnia nam czasem dostrzeżenie Bożych darów.

Bóg umiłował nas jako pierwszy. Jak mówi papież Franciszek, "Bóg zawsze stawia nas na pierwszym miejscu". I ta miłość daje łaskę przeżywania daru z siebie, wierności, hojnego otwarcia na życie; jest miłosierdziem i daje zrozumienie Boga, Jego cierpliwości i przebaczenia w obliczu naszych słabości i naszych błędów. Tylko Chrystus przynosi na wyzwanie miłości decydującą odpowiedź "miłości Boga".nadzieja (która) nie zwodzi, bo miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany." (Rz 5, 5). n

Hiszpania

Akompaniament u kresu życia, dzieło, które leczy rany

Omnes-2 lipca 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

W duszpasterstwie chorych nie tylko pacjent jest otoczony opieką; w to duchowe towarzyszenie zaangażowani są także członkowie rodziny, przyjaciele i pracownicy służby zdrowia. Palabra rozmawia z Tomásem Sanzem, diakonem, który pracuje na oddziale opieki paliatywnej w szpitalu La Paz w Madrycie.

Tekst - Fernando Serrano

18 587 to wolontariusze, którzy prowadzą działalność w zakresie ochrony zdrowia w Pastoral de la Salud w Hiszpanii, oprócz księży i diakonów pracujących w ośrodkach zdrowia. Jedną z osób pracujących wśród pacjentów i lekarzy w szpitalu jest Tomás Sanz, diakon stały, który kilka dni w tygodniu zapewnia opiekę duchową pacjentom na oddziale opieki paliatywnej szpitala La Paz w Madrycie, ośrodka, w którym Pastoral de la Salud realizuje pilotażowy program opieki nad osobami u kresu życia.

Praca wśród pracowników służby zdrowia

Tomás Sanz pracuje w szpitalu w La Paz od nieco ponad roku. Przed przyjęciem święceń diakonatu był już wolontariuszem w różnych działaniach na rzecz chorych, przeszedł szkolenie w zakresie opieki nad pacjentami będącymi w ostatnim stadium życia.

Tomás wyjaśnia, że jego praca jest wykonywana dla wszystkich ludzi wokół niego: pacjentów, lekarzy, rodzin, pielęgniarek...".Najpierw pacjent, potem rodzina, a następnie zespół opieki zdrowotnej. Wszystkie one są podatne na bycie jednostką interwencji. Bo naprawdę wszyscy ludzie, czy to wolontariusze, czy w pracy zarobkowej, bo wszyscy są profesjonalistami, naprawdę wszyscy ci ludzie, którzy mają stały kontakt z cierpieniem, muszą prowadzić pracę nad sobą. Od drugiego miesiąca nie ma popołudnia, które mija, żebym nie widziała lekarzy.".

"Na początku, gdy przyjechałem, lekarze i inny personel medyczny byli ostrożni."Tomasz, który pracuje również w biurze doradztwa podatkowego i audytu, wyjaśnia. "Na początku zwracano uwagę na: Zobaczmy, kim jest ten facet, który nazywa siebie asystentem duchowym, ale jego akredytacja mówi kapelan; który nie jest księdzem i mówi nam, że jest stałym diakonem i wyjaśnił nam to". Jednak, jak opowiada, sytuacja szybko się zmieniła: "... powiedział, że nie jest księdzem i powiedział, że jest stałym diakonem.To prawda, że wszedłem do pokoi tych, którzy nas wezwali. Nie tylko wziąłem Pana, ale także mu towarzyszyłem. W każdym pokoju spędzałbym może godzinę, a prawdopodobieństwo, że w tym czasie wejdzie lekarz, było bardzo małe. Aż pewnego dnia przyszedł lekarz, by zobaczyć pacjenta. Ta lekarka spojrzała na mnie, przedstawiła się i została tam. Miesiąc później spotkałam na dyżurce pielęgniarek lekarza z oddziału, który podszedł do mnie. Dzięki temu pomyślałem, że narobiłem trochę hałasu, że moja praca może być interesująca i że sprawy nie idą źle. Bo daleki od tego, by powiedzieć mi, że mam nie wchodzić do żadnego pokoju, powiedział mi, że ciekawie byłoby, gdybym brał udział w spotkaniach zespołu.".

Kultura

Josep Masabeu: życie poświęcone integracji społecznej i zawodowej

Omnes-2 lipca 2018 r.-Czas czytania: 3 minuty

Josep Masabeu jest prezesem Fundacji Braval, inicjatywy rozwojowej i promocyjnej zlokalizowanej w barcelońskiej dzielnicy Raval.

Tekst - Fernando Serrano

Josep Masabeu posiada doktorat z pedagogiki i zawsze pracował w świecie edukacji, w dziedzinie administracji lokalnej, w badaniach historycznych, w dziedzinie wypoczynku młodzieży i w dziedzinie solidarności. Można powiedzieć, że całe jego życie było naznaczone przez innych, z różnych dziedzin i pozycji.

Od 2009 roku przewodniczy Braval, inicjatywie rozwojowej i promocyjnej zlokalizowanej w barcelońskiej dzielnicy Raval. Fundacja ta stara się, poprzez wolontariat, promować spójność społeczną młodych ludzi i ułatwiać włączenie ich do społeczeństwa. Nad tym solidarnym projektem pracowało ponad tysiąc uczestników z 30 krajów, mówiących w 10 językach i wyznających 9 różnych religii.

Usuwamy bariery

W tej mozaice, jaką jest dzielnica Raval, gdzie na 1 kilometrze kwadratowym mieszka ponad 49 000 osób (3 razy więcej niż wynosi średnia dla Barcelony), Masabeu wykonuje swoją pracę. El Raval jest dzielnicą osobliwą, nie tylko dlatego, że 50 % jej mieszkańców to obcokrajowcy, ale także dlatego, że jak sam podkreśla "...Raval jest dzielnicą, która ma bardzo szczególny charakter.dzielnica posiada dużą sieć społeczną, która zapewnia gościnność i spójność, co zapobiega wybuchom przemocy".

"Załóżmy, że jesteśmy w kasztelu. Kiedy jesteś w bazie, obok Pakistańczyka i Kongijczyka, nie ma fizycznej bariery.", wyjaśnia Masabeu. "Bariera fizyczna prowadzi do bariery psychicznej. Kiedy widzę, że jesteś z innego kraju, kultury, koloru skóry... nie wiem, co Ci powiedzieć, a Ty nie wiesz, co powiedzieć mi. Konieczne jest tworzenie przestrzeni do wspólnego życia.s".

Jak zauważa Josep, stereotypy istnieją we wszystkich kulturach i społeczeństwach, ale prawie zawsze są fałszywe. Jako przykład opowiada o sytuacji, która ma miejsce w Barcelonie. "W Barcelonie mieszka 12 tysięcy Pakistańczyków. Z 12 tysięcy, 6 tysięcy posiada karty biblioteczne. Idziesz do biblioteki osiedlowej, wchodzisz tam po południu i masz wrażenie, że jesteś w pakistańskim mieście. Zaczynasz rozmawiać z ludźmi i twój umysł jest rozwalony, ponieważ okazuje się, że konsultują oni gazety swojego kraju w Internecie.

Można się też dowiedzieć, że mają wyższe wykształcenie i pracują w budownictwie. Przełamuje wiele uprzedzeń, ale żeby je przełamać, trzeba się bawić, mieszać.".

Jeśli ktoś jest ekspertem w tej dziedzinie, to jest nim Josep Masabeu. "Zawsze lubiłam ten świat, świat nauczania i pracy społecznej. Mam doktorat z pedagogiki, przez 27 lat pracowałam w szkole w Geronie, a stamtąd odbyłam wiele obozów pracy z młodzieżą w całej Europie.".

Pochodzenie Braval

Początków wszystkiego, co reprezentuje Fundacja Braval, należy szukać w pobliskim kościele. "Wszystko to zaczęło się w kościele w Montealegre. Stamtąd zapewnialiśmy opiekę duszpasterską, a także podstawową pomoc rodzinie: żywność, ubrania, leki, towarzy....". To właśnie pod koniec lat 90. XX wieku w dzielnicy nastąpiły zmiany demograficzne i społeczne. "W 1998 roku nastąpiła eksplozja imigracji. Kiedy w Hiszpanii odsetek imigrantów wynosił 1 %, w dzielnicy Raval byliśmy na poziomie 10 %. W ciągu kilku miesięcy dzielnica zmieniła się z obszaru zamieszkałego głównie przez starszych mieszkańców w dzielnicę rodzin imigrantów i ulic pełnych dzieci. Szkoły były przepełnione".

Aby zrealizować wyzwanie Fundacji Braval, Josep Masabeu odwiedził ośrodki opieki społecznej i fundacje w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. "Pojechaliśmy do Stanów Zjednoczonych i Anglii, żeby zobaczyć ośrodki imigracyjne, nauczyć się, bo nie wiedzieliśmy, co robić. Dzięki tym wyjazdom zobaczyliśmy, że musimy wspierać się w kilku punktach: musimy stworzyć przestrzenie do współistnienia, musimy kontynuować podstawową opiekę nad rodziną, sukcesy szkolne i wprowadzenie do pracy są fundamentalne.". Na tej podstawie stworzono fundację do prowadzenia tego dzieła i utworzono pierwsze wieloetniczne drużyny piłkarskie, a następnie wzmocnienie szkół, podstawowe szkolenia językowe, zawodowe, młodych talentów, rodzin, obozy letnie i szkolenia wolontariuszy. Według Masabeu, "sport zbiorowy jest środkiem, którego używamy, aby ułatwić współżycie i jest zasobem motywującym ich do nauki i przejmowania wzorców zachowań naszego społeczeństwa.".

Aktualności

Teologia na rozdrożu '68 r.

Omnes-27 de czerwiec de 2018 r.-Czas czytania: 9 minuty

Maj '68 ujawnił kryzys kulturowy, a jego reperkusje były daleko idące dla życia Kościoła i dla teologii.

Tekst - Josep-Ignasi Sarany, członek zwyczajny Papieskiego Komitetu Nauk Historycznych (Watykan)

Wielkie kontrowersje teologiczne nie wybuchają nagle. Zależą one od długotrwałych i teoretycznie głęboko zakorzenionych procesów. Widzimy to jeszcze raz w kryzysie teologicznym roku 1968, który opiszę schematycznie w kolejnych punktach. Najpierw omówię odległe antecedencje, a następnie rozwój teoretyczny tej cudownej dekady.

Tło teologiczne 68.

Pięć linii doktrynalnych wyznaczało, moim zdaniem, teologiczną przestrzeń '68: absolutyzacja wolności jednostki, autonomia sumienia moralnego od instancji heteronomicznych, krytyka rozumu historycznego, freudo-marksizm i marksizm z ludzką twarzą.

a) O absolutyzacji wolności

Teologiczna analiza wolności skomplikowała się na początku XVI wieku. Marcin Luter, czerpiąc z późnośredniowiecznych źródeł, problematyzował związek łaski z wolnością, o czym świadczy jego esej De servo arbitrio ("Wolność niewolników"), opublikowany w 1525 r. w odpowiedzi na De libero arbitrio Erazma z Rotterdamu, który ukazał się rok wcześniej. Wolność, według Lutra i innych ówczesnych teologów, została tak uszkodzona przez grzech pierworodny, że nie była już właściwie wolna, lecz niewolnikiem. Sobór Trydencki wziął sprawy w swoje ręce, potępiając fakt, że wolna wola (czyli zdolność wyboru) została wygaszona przez grzech pierworodny.
W drugiej połowie XVI wieku analiza wolności stała się głównym tematem dyskusji teoretycznej. Po Michale Bayo wybuchł kryzys auxiliis, a w konsekwencji w połowie XVII wieku wybuchła jansenistyczna binarność "wolny w konieczności" i "wolny w przymusie", przesadnie utożsamiająca bezwarunkowo wolność z wolą.

Tak więc, zgodnie z prawem wahadła, w obliczu ciągłej negacji, a przynajmniej ablacji wolności, reakcja nie mogła być inna niż absolutyzacja wolności. Ewolucja idei była o krok od uznania wolności za niezależny fakultet, a już nie za wewnętrzny i celowy moment woli; albo, innymi słowy, była o krok od uznania, że każda skłonność woli jest z konieczności wolna, bez żadnej deliberacji czy wyboru.

Na murach Sorbony i podczas wydarzeń '68 można było przeczytać graffito, zaczerpnięte z Markiza de Sade (†1814), które brzmiało: "La liberté est le crime qui contient tous les crimes; c'est notre arme absolue!" ("Wolność jest zbrodnią, która zawiera wszystkie zbrodnie: jest naszą absolutną bronią!"). Druga część graffito przenosi nas bezpośrednio do Friedricha Nietzschego (†1900), który uważał wolność za absolutną broń do całkowitej emancypacji. Niemiecki filozof rozumie, że normy społeczne, choćby najbardziej sprawiedliwe, są zawsze przeszkodą dla wolności. Poddanie się regułom umniejsza nas, zniewala, czyni nas miernymi. Tylko duchy wyższe i arystokratyczne mogą wyemancypować się z tych ograniczających kręgów za pomocą nieograniczonej wolności.

b) Autonomia sumienia moralnego

Według neokantysty Wilhelma Diltheya (†1911) "fakt sumienia" przesądził o powstaniu nowoczesności. Jeśli kiedyś ocena moralna była uważana za prawo, którego sam sobie nie nadałem, "wpisane w moje serce" według św. Pawła, czyli za sukcesję od zewnątrz do wewnątrz, to od nowożytności proces ten został odwrócony, od wewnątrz do zewnątrz, w poszukiwaniu pewników. Metodyczne sformułowanie tej drogi odpowiadało Kartezjuszowi. W dziedzinie religijnej za metodyczne sformułowanie odpowiadała reformacja.

Rzeczywiście, prymat "faktu sumienia" jako katalizatora zmian religijnych w XVI wieku można prześledzić już w komentarzu Lutra do Pawłowego listu do Rzymian we fragmencie dotyczącym sumienia moralnego (Rz 2,15-16). Komentując tę perykopę, Luter rozumie, że Bóg nie może zmienić wyroku naszego sumienia, a jedynie go potwierdzić (WA 56, 203-204). W ten sposób, i wyolbrzymiając roszczenia Reformatora, wskazuje na absolutny priorytet samokontroli. Stwierdza się nieprzekraczalną dysjunkcję między heterosądem a samosądem, z przewagą tego ostatniego. Nie jestem osądzany. Sam się osądzam. To ja ostatecznie decyduję o dobroci lub złości własnych czynów i sankcji, na jaką zasługują.

c) Krytyczna granica rozumu historycznego

Trzecia współrzędna przestrzeni teologicznej '68 ma swoje korzenie w trzech kantowskich krytykach (czystego rozumu, rozumu praktycznego i sądu), a przede wszystkim w krytyce rozumu historycznego Friedricha Schleiermachera (†1834). Kiedy Immanuel Kant (†1804) pozostawił Boga, duszę i wszechświat poza zakresem wiedzy metafizycznej, otworzył drzwi do agnostycyzmu teologicznego, psychologicznego i kosmologicznego. Ponieważ metafizyka zawiodła w swojej najwyższej próbie, teologia została pozostawiona na łasce uczuć i emocji. Wraz z krytyką Schleiermachera również fakty historyczne oderwały się od ludzkiego ducha. Koło hermeneutyczne zamknęło drogę do początków Kościoła i do istotnej ciągłości między wczoraj a dziś, a także otworzyło niemożliwą do pokonania przepaść między Jezusem historycznym a Chrystusem wiary.

d) Freudowsko-marksistowski

Trzeba też odwołać się do Zygmunta Freuda (†1939), który odkrył te strefy nieokreśloności wolności, huśtające się między snem a rzeczywistością, świadomością a podświadomością. Freudowska terapia wyładowań psychicznych i "odkrycie" zamaskowanego i stłumionego impulsu seksualnego przyczyniły się do freudowsko-marksistowskich sformułowań Herberta Marcuse (†1979) i innych przedstawicieli Szkoły Frankfurckiej.

Marcuse zwrócił uwagę, że wszystkie fakty historyczne są ograniczeniami, które pociągają za sobą negację. Konieczne jest uwolnienie się od takich faktów. W pewnym sensie represja seksualna, na którą wskazywał Freud, jest zbieżna z represją społeczną, którą wykrywamy historycznie. Klasy represjonowane nie są jednak świadome tego, że są wyzyskiwane i dlatego nie mogą reagować. W związku z tym musi pojawić się świadomość rewolucyjna w grupach mniejszościowych poza systemem, nie wyzyskiwanych obiektywnie, które rozumieją, że tolerancja jest represyjna i buntują się przeciwko niej.

e) Marksizm z ludzką twarzą

Pozostaje jeszcze wspomnieć o jednym ostatnim inspiratorze '68: komuniście Antonio Gramscim (†1937), który opracował doktrynę "hegemonii" drogą kulturową. Jeśli klasa społeczna dąży do hegemonii, musi narzucić własną koncepcję świata i zdobyć intelektualistów. Jeśli ta grupa nie odnosi sukcesu, pojawia się inny blok, który wypiera dominujący, za pomocą zjawiska rewolucyjnego. Dialektyka historyczna przebiega więc pomiędzy dominacją klasy hegemonicznej, która nie jest w stanie narzucić swojego projektu, a pojawieniem się klasy subalternu, która staje się dominująca poprzez realizację bardziej satysfakcjonującego projektu alternatywnego. W każdym razie zdobycie władzy politycznej wymaga wcześniejszego zdobycia hegemonii kulturowej.

Teologia w latach 60.

Pokolenie teologiczne lat 60. cierpiało z powodu wspomnianych wpływów, które kwestionowały podstawowe aspekty tradycji chrześcijańskiej. Jak w każdej debacie, wszystkiego było po trochu, choć ze względu na swoją notoryczność i medialność, mniej szczęśliwe syntezy cieszyły się większym zainteresowaniem niż te, które zakończyły się sukcesem.

Świadectwem tych burzliwych i złożonych lat pozostają trzy daleko idące kontrowersje: odpowiedź na encyklikę Humanæ vitæ; kontrowersja dotycząca eschatologicznego charakteru (lub nie) "królestwa Bożego"; oraz diatryba na temat "śmierci Boga".

(a) Encyklika Humanæ vitæ i jej odpowiedź

15 lutego 1960 r. Food and Drug Administration (FDA) zatwierdziła stosowanie Enovidu jako środka antykoncepcyjnego w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej i od tego czasu jego stosowanie rozpowszechniło się na całym świecie, budząc wiele pytań w teologii moralnej. Jan XXIII powołał "Komisję do badania ludności, rodziny i narodzin", którą potwierdził i rozszerzył Paweł VI. Wnioski tej komisji pojawiły się w formie dokumentu (Documentum syntheticum de moralitate regulationis nativitatum). Ponieważ nie wszyscy członkowie komisji zgodzili się z tą opinią, tekst stał się znany jako "raport większości", w przeciwieństwie do "raportu mniejszości", czyli tych, którzy nie zgadzali się z autoryzacją Pigułki.

Główny argument sprawozdania większości opierał się na "zasadzie całości", zgodnie z którą każde działanie moralne musi być oceniane w ramach całości życia danej osoby. Jeśli dana osoba w normalnych warunkach przestrzega podstawowych zasad moralnych życia chrześcijańskiego, to nawet jeśli w pojedynczych aktach nie zachowuje się zgodnie z tymi podstawowymi zasadami, nie można uznać takich aktów za niemoralne lub grzeszne, ponieważ nie zmieniają one dokonanego podstawowego wyboru. Każdy człowiek może skonstruować swoją własną drogę życiową, według woli, zgodnie z autonomicznym osądem swojego sumienia moralnego oraz w pełnej i absolutnej wolności. Tak sformułowana "zasada totalności" była (i jest) obca tradycji Kościoła, ponieważ zapomina, że głównym źródłem moralności jest samo dzieło. Należy utrzymywać, zawsze i w każdym przypadku, że istnieje miejsce dla dzieł wewnętrznie złych, niezależnie od intencji podmiotu i okoliczności.

Dlatego na podstawie raportu mniejszości Paweł VI promulgował encyklikę Humanæ vitæ 25 lipca 1968 roku. Encyklika ustanowiła dwie zasady, jedną o charakterze ogólnym, a drugą odnoszącą się do omawianego tematu: (1) że autentyczna interpretacja prawa naturalnego należy do magisterium Kościoła oraz (2) że w życiu małżeńskim zjednoczenie małżonków i otwartość na prokreację są nierozerwalne.

Po dwudziestu latach Humanæ vitæ¸ i po spektakularnej "odpowiedzi", w której wyróżniali się Bernhard Häring (†1998) i Charles Curran, pojawiła się ważna instrukcja Donum vitæ (1987) o szacunku dla rodzącego się życia ludzkiego i godności prokreacji. Wierni chrześcijańscy czekali jednak na bardziej wszechstronną i dalekosiężną refleksję magisterialną. Przyszło to ostatecznie w formie encykliki, opublikowanej 6 sierpnia 1993 r. pod tytułem Veritatis splendor. Dokument ten nakreśla zasadniczą treść Objawienia o postępowaniu moralnym i stał się podstawowym punktem odniesienia dla katolickich moralistów.

b) Od teologii nadziei do teologii wyzwolenia

Pytanie postawione przez teologię wyzwolenia (jak zadanie doczesne wpływa na nadejście królestwa Bożego) było już dyskutowane w Europie od XVII wieku, zwłaszcza w kręgach późno luterańskich. Jej współczesną wersję zawdzięczamy kalwińskiemu teologowi Jürgenowi Moltmannowi, w wydanej w 1964 roku książce Teologia nadziei. Rzeczą własną Moltmanna było wyartykułowanie teologii eschatologicznej jako eschatologii historycznej. Innymi słowy: zaproponować sekularyzującą wizję "królestwa Bożego", tak aby królestwo Boże było "humanizacją stosunków międzyludzkich i warunków życia człowieka; demokratyzacją polityki; uspołecznieniem gospodarki; naturalizacją kultury; ukierunkowaniem Kościoła na królestwo Boże".

Ta prezentacja królestwa kontrastuje z tą, którą zaproponował Paweł VI w 1968 roku w swoim wspaniałym Credo Ludu Bożego: "Podobnie wyznajemy, że królestwo Boże, które miało swój początek tu na ziemi w Kościele Chrystusowym, nie jest z tego świata, którego postać przemija, i [wyznajemy] również, że jego wzrost nie może być oceniany jako tożsamy z postępem kultury i ludzkości ani nauk czy sztuk technicznych, lecz polega na coraz głębszym poznawaniu niezgłębionych bogactw Chrystusa, [...] oraz na coraz obfitszym rozprzestrzenianiu się łaski i świętości wśród ludzi."

Nie ulega wątpliwości, że Moltmann i Metz wpłynęli na teologię wyzwolenia. Jednak teologia wyzwolenia nie zyskała jeszcze w 1968 r. takiej sławy, jaką osiągnęła po 1971 r. I trzeba też zauważyć, wbrew temu, co się pisze, że Konferencji Generalnej w Medellin w 1968 roku obce są początki teologii wyzwolenia. Jej tematem była raczej recepcja w Ameryce Łacińskiej konstytucji duszpasterskiej Gaudium et spes Soboru Watykańskiego II, w kontekście kryzysu apostolstwa hierarchicznego i upolitycznienia chrześcijańskich ruchów oddolnych oraz w kontekście dialektyki rozwoju-zależności.

c) Teologia śmierci Boga

I tak dochodzimy do trzeciego krytycznego etapu teologii, w latach 60. W 1963 roku w Anglii ukazała się książka Honest to God, podpisana przez anglikańskiego biskupa Johna A. T. Robinsona, która wywarła ogromny wpływ.

Honest to God było wynikiem połączenia trzech nurtów, lub, jak kto woli, punktem dojścia trzech linii protestanckich: Rudolf Bultmann (†1976), ze swoją znaną demitologizacją Nowego Testamentu i radykalizacją rozziewu między Jezusem historycznym a Chrystusem wiary; Dietrich Bonhoeffer (†1945), który opracował najbardziej skrajną prezentację chrześcijaństwa, tj. chrześcijaństwo a-religijne (tylko Chrystus i ja, i nic więcej); oraz Paul Tillich (†1965), który spopularyzował swoją koncepcję religii jako wymiaru antropologicznego, który jest wszystkim, a na dole nie jest niczym zdeterminowany (wiara bez Boga). Z takich przesłanek Robinson wyruszył na reinterpretację wiary, aby uczynić ją dostępną dla współczesnego człowieka. Jego teologia stawiała problem "jak mówić o Bogu" w zsekularyzowanym kontekście, a rezultat nie był wcale zadowalający.

W tamtych latach również w Europie dyskutowano o kategorii "świat", a "teologia polityczna" stawiała pierwsze kroki. Ten nurt, któremu przewodził katolicki teolog Johann Baptist Metz, również dążył do przedstawienia wiary zgodnie z ówczesnym horyzontem kulturowym. Dla Metza "świat" był historycznym stawaniem się. Według Metza, kiedy Słowo Wcielone przyjmuje świat, Bóg akceptuje, że stworzenie jest przefiltrowane przez dzieło człowieka. Tak więc, kiedy kontemplujemy świat, nie widzimy vestigia Dei, ale raczej vestigia hominis, a krótko mówiąc, nie świat projektowany przez Boga, ale przekształcony przez człowieka, za którym bije sam człowiek.

W obu przypadkach mamy do czynienia z zauważalnym deficytem racjonalności metafizycznej. Cień Kanta jest bardzo długi. Zarówno Metz, jak i Moltmann ulegają rzekomej niemożności przekroczenia przez rozum poziomu fenomenologicznego i wejścia w rzeczownik. Postulują oni, bez dalszych ceregieli, że rozum nie może nic powiedzieć o Bogu i nadprzyrodzoności. Problemem jest dla nich to, jak mówić o Bogu światu, który rzekomo nie rozumie już, czym jest Bóg.

Choć trzy opisane wyżej kontrowersje nie miały bezpośredniego wpływu na rozwój Vaticanum II, to jednak na tyle poraziły atmosferę teologiczną i eklezjalną, że negatywnie uwarunkowały recepcję wielkiego soborowego zgromadzenia. Ale to już inna sprawa, która wymagałaby szczególnego, długiego i szczegółowego potraktowania.

Więcej
PodpisyJosé Rico Pavés

Nauczanie papieskie: Na większą chwałę Boga

Głównym dokumentem miesiąca kwietnia była adhortacja apostolska Gaudete et Exsultate, za pomocą której papież chce przypomnieć o wezwaniu do świętości, jakie Pan kieruje do każdego z nas.

25 de czerwiec de 2018 r.-Czas czytania: 4 minuty

Miesiąc kwiecień, jako wczesny owoc Wielkanocy, przyniósł nam publikację Adhortacji Apostolskiej Gaudete et Exsultate, o powołaniu do świętości w dzisiejszym świecie. Dzięki niej papież Franciszek chce, abyśmy "cały Kościół poświęca się krzewieniu pragnienia świętości". Dokument ten nie ma być traktatem o świętości, ale ma na celu "powtórzyć na nowo wezwanie do świętości, starając się wcielić je w dzisiejszy kontekst, z jego ryzykiem, wyzwaniami i możliwościami". Nowa Adhortacja pozostaje w ciągłości z wcześniejszym nauczaniem, zwłaszcza z Adhortacją Evangelii Gaudium. Jeśli w tym ostatnim papież ujawnił to, co chciał, aby było wewnętrzną nicią jego pontyfikatu, to teraz ujawnia się najgłębsza orientacja jego działań. W pobliżu końca Evangelii gaudium czytamy: "Zjednoczeni z Jezusem szukamy tego, czego On szuka, kochamy to, co On kocha. Ostatecznie tym, czego szukamy, jest chwała Ojca." (n. 267). Teraz, w zakończeniu Gaudete et Exsultate, pojawia się ponownie ta sama motywacja: "..." (n. 267).Prośmy Ducha Świętego, aby zaszczepił w nas intensywne pragnienie bycia świętymi dla większej chwały Bożej i zachęcajmy się wzajemnie w tym dążeniu.o" (n. 177). Gdy zauważymy tę wewnętrzną motywację w gestach i słowach Papieża, łatwo dostrzeżemy, jako nić przewodnią jego nauczania, pragnienie, by wezwanie do świętości wybrzmiało z mocą w chwili obecnej, wskazując na zagrożenia i szanse.

Uczniowie Zmartwychwstałego Pana

Okres wielkanocny pomaga nam na nowo odkryć naszą tożsamość jako uczniów Zmartwychwstałego Pana. Medytacje przed odmówieniem Regina Coeli i przepowiadanie liturgiczne ostatnich tygodni podkreślają cechy tej tożsamości. Podobnie jak w poranek pierwszej niedzieli w historii, również my musimy pozwolić się zaskoczyć głoszeniem zmartwychwstania i musimy spieszyć się z dzieleniem się tym głoszeniem. Podobnie jak apostoł Tomasz, jesteśmy wezwani do przezwyciężenia niewiary i przejścia od widzenia do wierzenia. Zmartwychwstałego Jezusa możemy "zobaczyć" poprzez Jego rany, bo aby uwierzyć "...musimy zobaczyć zmartwychwstanie Jezusa".musimy zobaczyć Jezusa dotykającego swojej miłości". W okresie wielkanocnym prosimy o łaskę rozpoznania naszego Boga, znalezienia naszej radości w Jego przebaczeniu, znalezienia naszej nadziei w Jego miłosierdziu. Odpowiedź na wszystkie ludzkie pytania znajduje się w objawieniu siebie przez Jezusa Chrystusa: "...".Jestem Dobrym Pasterzem, który oddaje swoje życie za swoje owce.".

Misjonarze Miłosierdzia, nowi księża i benedyktyni

Franciszek po raz kolejny spotkał się z "misjonarze miłosierdzia"odnowić misję, którą otrzymali od roku jubileuszowego. Przypomniał, że ich posługa jest podwójna: "Mamy podwójną misję".w służbie ludziom, aby mogli odrodzić się z góry i w służbie wspólnocie, aby z radością i spójnością żyli przykazaniem miłości.".

Do nowych kapłanów, wyświęconych w czwartą niedzielę Wielkanocy, Franciszek zwrócił się z prośbą, by zawsze mieli przed oczami przykład Chrystusa Dobrego Pasterza, który nie przyszedł, aby mu służono, lecz aby służyć, szukać i zbawiać tych, którzy się zagubili.

Z okazji 125-lecia Konfederacji Benedyktyńskiej Papież życzył, aby ten rok jubileuszowy stał się dla całej rodziny benedyktyńskiej sprzyjającą okazją do refleksji nad poszukiwaniem Boga i Jego mądrości oraz do skuteczniejszego przekazywania jej odwiecznego bogactwa przyszłym pokoleniom.

Wizyty duszpasterskie

Odwiedzając rzymską parafię św. Pawła od Krzyża, papież wezwał wiernych do tworzenia radosnej wspólnoty, z radością płynącą z "...radości, która rodzi się z Ducha Świętego".dotknięcie Jezusa zmartwychwstałego"poprzez modlitwę, sakramenty, przebaczenie, które odmładza, spotkanie z chorymi, z więźniami, z dziećmi i starcami, z potrzebującymi. Tonino Bello, którego świadectwo świętości skłoniło Franciszka do odwiedzenia miasteczek Alessano (Lecce) i Molfetta (Bari), gdzie pełnił posługę duszpasterską.

Katecheza o chrzcie świętym

Zakończywszy cykl katechez poświęconych komentowaniu celebracji Mszy Świętej, Papież rozpoczął nowy, skupiający się na chrzcie. Podobnie jak w poprzednim, Franciszek proponuje komentarz mistagogiczny do każdego z elementów składających się na obrzęd celebracji chrztu. Nalegał więc na chrzest niemowląt i wyjaśniał poszczególne elementy obrzędu: dialog z rodzicami i chrzestnymi, wybór imienia, złożenie podpisu itp. "Chrzest nie jest magiczną formułą, ale darem Ducha Świętego, który uzdalnia przyjmującego do walki z duchem zła.".

Troski duszpasterskie

W ostatnim miesiącu Papież wyraził głębokie zaniepokojenie sytuacją na świecie: konflikty w Syrii i innych regionach świata, powstania w Nikaragui, spotkanie przywódców obu Korei. Ale ten sam niepokój budziły wyniki dochodzeń w sprawie przypadków nadużyć i tuszowania, które wstrząsają Kościołem w Chile, czy dramatyczny wynik śmierci brytyjskiego dziecka Alfiego Evansa. Papież nie jest nieświadomy tak wielu bolesnych sytuacji we współczesnym świecie i pragnie rzucić na nie pełne nadziei światło Chrystusa Zmartwychwstałego. Jezus Chrystus, Dobry Pasterz, ma moc uzdrawiania ran ludzkości, ponieważ zna swoje owce i oddaje za nie życie.

Zawsze patrząc na Maryję

Przywołując w okresie wielkanocnym Maryję z tytułem Królowa Nieba, z nadzieją patrzymy na nasz świat. Świętowanie triumfu Chrystusa nad grzechem i śmiercią przypomina nam ponownie, że jesteśmy powołani do świętego życia.

AutorJosé Rico Pavés

Kino

Kino: Cud

Omnes-21 de czerwiec de 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

Chbosky osiąga płynną jazdę, z niespodziankami, metaforami życia w klasie naukowej, humorem i głębią, na którą pozwalają naturalne napięcia fabuły. Film spodoba się tym, którzy nie odwrócili kartki z dzieciństwa i nie przedłożyli dobroci nad zracjonalizowaną sprawiedliwość.

Tekst -José María Garrido

Tytuł: Cud
Reżyser: Stephen Chbosky
Scenariusz: Steve Conrad, Jack Thorne
Stany Zjednoczone, 2017 r.

Pięć lat temu Stephen Chbosky w filmie The Perks of Being an Outcast zmierzył się z pewnymi mrocznymi kwestiami dotyczącymi dorastania i przyjaźni. Teraz zwraca kamerę na trudności z akceptacją, swoją i innych, chłopca ze zdeformowaną twarzą, który rozpoczyna naukę w szkole.

Auggie (Jacob Trembley) ma wszystko oprócz godnej podziwu twarzy. Jego mała rodzina, z ojcem włącznie, grawituje wokół niego. Jego odważna matka (Julia Roberts rządzi) uczyła go w domu do dziesiątego roku życia. Chłopiec jest pogodny i radosny, choć wciąż waha się w ambiwalencji bycia astronautą i ukrywania twarzy: lubi nosić kosmiczny hełm. Kiedy nadchodzi czas, by poszedł do szkoły średniej, rodzice decydują się wysłać go do szkoły z odsłoniętą twarzą.

Scenariusz jest sprawnie przeprowadzoną adaptacją młodzieżowej książki La lección de August, autorstwa Raquel Jaramillo Palacio. W ciągu roku szkolnego wiele się dzieje: klasy, hasła dnia, przerwa, stołówka, ukradkowe spojrzenia, bezwiedne przyjaźnie, Halloween, Boże Narodzenie, kłamstwa w dobrych intencjach, pojednanie... Niektórym widzom trudno się przyzwyczaić do dziecka jako głównego narratora, a tym bardziej do dubbingu. Wiarygodność tej historii zwiększają jednak znakomite kreacje aktorów oraz to, że film - w ślad za powieścią - opowiada tamte miesiące także z punktu widzenia innych postaci.

Chbosky osiąga płynną jazdę, z niespodziankami, metaforami życia w klasie naukowej, humorem i głębią, na którą pozwalają naturalne napięcia fabuły. Film spodoba się tym, którzy nie odwrócili kartki z dzieciństwa i nie przedłożyli dobroci nad zracjonalizowaną sprawiedliwość.

Dla tych, którzy mają ochotę na kolejną edukacyjną opowieść, z niższym budżetem i w wyciszonym tonie, jest La vida y nada más, autorstwa Hiszpana Antonio Méndeza. Są antypodami cudu: biedna, niezorganizowana czarna rodzina, pracowita, pyskata matka, dwójka dzieci pod jej opieką, bo ojciec siedzi w więzieniu, a ona próbuje poprowadzić nastoletniego syna, który flirtuje z przestępczością w poszukiwaniu swojej pełnej tożsamości, czyli ojcowskiej więzi... Niemal teatralny, bez muzyki, pocięty fades to black i jego ciszami, nakręcony po angielsku. Również w tym filmie bohaterowie uczą się patrzeć z większym zrozumieniem na tych, którzy są im najbliżsi.

Doświadczenia

Life Teen: współczesne duszpasterstwo młodzieży

Omnes-18 de czerwiec de 2018 r.-Czas czytania: 5 minuty

Life Teen to metodologia katechetyczna ze Stanów Zjednoczonych, która zaczyna być wdrażana w niektórych parafiach w naszym kraju. Od Barcelony, gdzie grupy rozpoczęły działalność, coraz więcej diecezji wykazuje zainteresowanie zastosowaniem tej metody.

Tekst - Laura Atas, Parroquia san Cosme y san Damián, Burgos

Na początku roku szkolnego stanęliśmy przed rosnącą grupą nastolatków, którzy co dwa tygodnie spotykali się w parafii. Wieczory te były organizowane w strukturze FOrmacji, Modlitwy i Eucharystii (FORCE), w atmosferze, w której dzieci mogły nawiązać przyjaźnie i kontynuować swoją formację chrześcijańską po bierzmowaniu, czyli w czasie, kiedy wiele z nich porzuca prawie wszystkie kontakty z Kościołem i swoją parafią. Czuliśmy jednak, że brakuje nam ciągłości, która nie zależałaby wyłącznie od naszej wyobraźni, uruchamianej co dwa tygodnie, w celu przygotowania spotkań.

Sposób na ożywienie parafii

Wobec ich zwiększonego zainteresowania (sami prosili o cotygodniowe spotkania), czuliśmy potrzebę poszukiwania propozycji, która pomogłaby nam uformować ich w sposób pełny i spójny jako chrześcijan.

Jednocześnie chcieliśmy, aby ta grupa była w komunii z parafią, będąc jej punktem odniesienia i wzbogacając życie parafii. Chcieliśmy móc poświęcić nasz czas i wysiłki tym młodym ludziom, którzy często nie mają wystarczająco stabilnych i atrakcyjnych odniesień w Kościele. W tym procesie poszukiwania wyszliśmy z propozycją Life Teen. Jego celem jest zbliżenie młodych ludzi do Chrystusa poprzez dwie osie: dynamiczną katechezę i spotkanie z Jezusem w Eucharystii. Tak się złożyło, że w tym czasie zorganizowano spotkanie w Madrycie. Wróciliśmy pełni entuzjazmu, znalazłszy metodę, dzięki której mogliśmy katechizować naszych młodych ludzi w sposób im bliski, z odpowiedzią dostosowaną do ich sposobu bycia. Mając Jezusa w centrum naszych sesji, zaczęliśmy układać te atrakcyjne katechezy, teraz cotygodniowe. Pierwszym wyzwaniem było znalezienie zespołu, który wspierałby księdza prowadzącego sesje. Grupa ta powstawała stopniowo, aż dziś stała się grupą osób zaangażowanych w wychowanie i towarzyszenie dzieciom, dla których praca poświęcona przygotowaniu i opracowaniu sesji stała się satysfakcjonującą okazją do zrozumienia i przekazania Chrystusa. Tworzy nas pięciu młodych ludzi i dwie siostry zakonne, które wraz z wikariuszem parafii z wielkim przejęciem przygotowują spotkania.

Nowy rok szkolny rozpoczęliśmy pełni nadziei i sił, nie wiedząc dokładnie, dokąd zaprowadzi nas ta nowa przygoda. Odpowiedź młodzieży była niemal natychmiastowa. W ciągu kilku tygodni, z pomocą samych uczestników, w każdy piątkowy wieczór do salek parafialnych przychodzi średnio ponad 30 młodych ludzi, co daje łącznie 50 młodych osób. To właśnie ich entuzjazm i chęć uczestniczenia w każdej sesji oraz w doświadczeniach, które towarzyszą trasie, takich jak wolontariat, wycieczki czy obozy, zachęca nas do kontynuowania tej cennej podróży ewangelizacyjnej.

Scenografie, muzyka i przestrzenie do rozmowy

Aby zrozumieć, czym jest Life Teen, weźmy przykład jednej z sesji, którą przeprowadziliśmy. Pierwszą rzeczą jest jasne określenie celu naszego szkolenia i ustalenie elastycznego czasu, aby rozwinąć różne działania z porządkiem, wyobraźnią i udziałem wszystkich.
W styczniu ubiegłego roku przyszła kolej na rozmowę o cudach Jezusa, podkreślając, że wielkim cudem jest zmartwychwstanie i jego konsekwencja na ziemi, czyli Eucharystia. Zespół miał przygotowaną górę, w której "wydobyto" Grób Pański z usuniętą skałą, wszystko przygotowane w pół godziny z brązowego papieru ciągłego i pozostawiając go ukrytego za dużymi przesuwanymi drzwiami. Kiedy młodzi ludzie przybyli, powitaliśmy ich z naszymi zwykłymi uśmiechami i radością, dzieląc się niektórymi rzeczami, które przynieśli na obiad, przy takiej muzyce ambientowej, jaką lubią. Następnie zawsze przygotowywaliśmy działanie; w tym przypadku musieli odkryć jakiś dowód, określić prawdziwe i fałszywe stwierdzenia, w grze zespołowej. Po odkryciu naszej góry rozpoczęło się piętnaście minut na temat rzeczywistości cudów Jezusa i Jego wielkiego cudu w zmartwychwstaniu.

Kolejne dwadzieścia minut upłynęło na dzieleniu się w grupach, według wieku, cudami, których byli świadkami w swoim życiu. Następnie wróciliśmy przed górę i weszliśmy w adorację, przynosząc Najświętszy Sakrament i umieszczając go w grobie, ukazując związek zmartwychwstania z Eucharystią. Tam, dzięki pieśniom, mogli pisać do Jezusa, dziękując Mu za dokonane cuda i powierzając Mu cuda, które mieli nadzieję otrzymać w przyszłości. O godzinie jedenastej wieczorem zakończyliśmy obrady. Dla nas adoracja stała się bez wątpienia najbardziej oczekiwanym momentem całego tygodnia.

Obiecujące wyniki

Po tych sześciu miesiącach pracy, oto efekt. Z parafii, w której po bierzmowaniu prawie nie było młodzieży, trafiliśmy na grupę ponad czterdziestu młodych ludzi w wieku od 14 do 20 lat, w tym monitorów i osób towarzyszących, entuzjastycznie nastawionych do swojej wiary. Kilkoro z nich, dzieląc się swoim doświadczeniem, po czasie oddalenia od wiary, poważnych wątpliwości co do Kościoła, a nawet porzucenia praktyk religijnych, teraz mówi, że spotkało Jezusa i cieszy się, że z mocą odkryło Go na nowo. Sami młodzi ludzie biorą się za przyprowadzanie swoich znajomych ze szkoły, uczelni czy osiedla. Czują się misjonarzami, którzy w porę i nie w porę upierają się przy swojej propozycji "przyjdź i spróbuj". Są przekonani, że takich osób, które mogłyby skorzystać z życia chrześcijańskiego, mogłoby być znacznie więcej, a nawet starsi już marzą, że za kilka lat moglibyśmy wysyłać katechetów do innych parafii, które wyrażą taką chęć, aby pomnożyć tę inicjatywę w innych częściach miasta.

Obecnie mamy sesję w piątki o dziewiątej wieczorem, która kończy się (w teorii) o jedenastej. Natarczywość starszych członków grupy spowodowała konieczność przedłużenia spotkania, aby móc dalej dzielić się swoimi problemami. Dzięki temu ci, którzy ukończyli szesnaście lat, mogą zostać prawie do pierwszej w nocy, zajmując się innym interesującym ich tematem i w towarzystwie księdza, w sesji, którą nazywają LifeTeen2.

Co tydzień wysyłamy rodzicom whatsapp, aby mogli wiedzieć, o czym ich dzieci rozmawiały na sesji. Rodziny są głęboko wdzięczne, że ich dzieci coraz lepiej czują się w parafii. Stwierdzają, że kilkoro dzieci zaczęło pełnić funkcję asystentów katechetycznych, dołączyło do chóru podczas Mszy św. katechetycznej lub współpracuje jako monitory w zabawach organizowanych, od tego roku, na zakończenie celebracji Eucharystii.

Zainteresowanie inicjatywą wykazali już rodzice dzieci bierzmowanych. Przed końcem roku szkolnego wprowadzimy ten format w wersji skierowanej do I i II klasy gimnazjum, w piątki o wpół do siódmej wieczorem. W ten sposób poznają, w jaki sposób mogą nadal czuć się jak w domu, gdy przyjdą do parafii, po zakończeniu formacji inicjacji chrześcijańskiej. Ta grupa Life Teen będzie miała również grupę liderów.

Jako projekt chcemy pogłębić osobiste towarzyszenie każdemu uczestnikowi. Widzimy siebie z siłą, by w najbliższym czasie spróbować dotrzeć do stu procent osób, które przychodzą do Life Teen.

Pragnienie tych młodych ludzi jest tak wielkie, że zawsze jesteśmy na etapie poszukiwania wystarczającej ilości pożywienia. Dlatego podczas kursu mogliśmy wziąć udział w doświadczeniu wolontariatu w centrum społeczno-zdrowotnym Sióstr Szpitalnych w Palencii lub w europejskim spotkaniu liderów Life Teen w Montserrat. Te doświadczenia, jak również te, które mamy nadzieję przeprowadzić w okresie wielkanocnym i letnim, są również sposobem odpowiedzi na ich rosnące obawy. O tych obawach świadczy fakt, że wśród niektórych młodych ludzi pojawiają się już nawet pytania o powołanie. Nie jest wcale dziwne, że niektórzy z nich publicznie wyrażają swoją otwartość na powołania o szczególnej konsekracji.

Mając parafię jako miejsce odniesienia, ci młodzi ludzie zbliżają się do Jezusa Chrystusa, odkrywają, co naprawdę znaczy być Jego uczniami i jak nieść radość życia z Nim ludziom wokół siebie.

Dossier

Zaangażowany

Omnes-17 czerwca 2018 r.-Czas czytania: 3 minuty

Słowo "zobowiązanie" oznacza z jednej strony więź lub krawat i wzywa do wierności. Ale są też "sytuacje kompromisowe", które wymagają rozwagi. Nasze czasy wymagają dużej lojalności, co wzmacnia "dobre" zaangażowanie.

Manuel Blanco - Proboszcz parafii Santa María de Portor. Delegat ds. mediów Archidiecezji Santiago de Compostela.

Termin "zaangażowany" odnosi się głównie do dwóch znaczeń, które mogłyby znaleźć się na tej samej monecie jako jej dwie strony. Z jednej strony, zrewidowane "zobowiązanie" polega na tej niemal "przerażającej" - bo przerażającej - idei bycia związanym lub przywiązanym do czegoś.

W przypadku chrześcijan - z czystej miłości. Kiedy ksiądz się zobowiązuje, wprowadza w życie swoje moce (po zdrowym rozumowaniu implikuje do maksimum swoją wolę miłości z wyłącznym oddaniem). Rozpoczyna drogę służby i wierności Bogu i jego sprawie zbawienia. Zaciąga się zobowiązania; na szali stawia się słowo i honor; szuka się spełnienia itd. A "mczuć, że to"zdrowy. Proboszcz pewnej wioski określił swoje zaangażowanie jako ofiarę całego swojego życia. Do Boga w pierwszej kolejności. A stamtąd także jako utożsamienie z Chrystusem w życiu dla innych. "Oznacza to, że muszę się dużo modlić do Pana." (powiedział), "stanąć przy potrzebach osób starszych, dzieci, młodzieży, małżeństw itp..". Matki i babki, profesjonalistki od zaangażowania, po wejściu w starość rozumują w następujący sposób: "Nie chcę się męczyć"; "Daję ci dużo pracy". Ci, którzy mają radość opiekować się nimi, wiedzą, że to przyjemność, nawet jeśli oznacza to wiele wysiłku. Jezus też nie chce przeszkadzać, ale wie, że dorastamy do tych obowiązków.

"Kompromitacja" nabiera innego znaczenia: wtrącać się w coś złego, trudnego, niebezpiecznego, delikatnego. Skompromitowane sytuacje" są jak kwiaty mięsożernej rośliny: w jednej chwili zmieniają się w pożerającą paszczę. Na przykład: czy ksiądz, jak każdy inny parafianin, powinien pracować nad wykonaniem szopki do 3.00 w nocy, czy iść spać?

Roztropność zawsze zalecała małżeństwom, by dbały o swoją miłość. Podczas przygotowania do tego sakramentu opowiedziano paradygmatyczny przypadek: żonaty mężczyzna odbiera samochodem zamężną kobietę, aby pojechać do pracy. Problem pary w domu kobiety; rozładowanie uczuć podczas podróży. Zrozumienie z jego strony, bardzo miłe. Rozbite małżeństwa w obu przypadkach. Proboszcz jest narażony na sytuacje, w których jego serce może być wstrząśnięte jak serce każdego innego małżeństwa. Do jego drzwi pukają też kryzysy, a grzechy śmiertelne zagnieżdżają się w nim jak w innych. "Jestem dziś wolna, Don Fulano, idę sama do twojego domu, a ty zapraszasz mnie na kawę."Może nie, ale pater może być skompromitowany.

Krótka historia dobrego kompromisu: Podczas podróży do Rzymu, kilku kolegów księży i kilka osób świeckich jechało taksówką na lotnisko. Wracali do swojego kraju. Jeden ze świeckich zapomniał czegoś w kwaterze i postanowił wrócić; pozostali postanowili nie czekać, bo zbliżała się godzina lotu. Księża czekali, a człowiek nie wiedział jak im podziękować. Nie spóźnili się na samolot; byli zaangażowani; i żartowali zwycięsko: "Wrócę.nie wyszliśmy".

Początek XXI wieku wymaga dużej lojalności, cennego słowa dobrego zaangażowania. Logicznie rzecz biorąc, galicyjscy lordowie narkotykowi, jak każda inna mafia, będą cenić sobie niezachwiane wsparcie swoich współpracowników, ale nie w tym tkwi prawdziwa lojalność. Nie jesteśmy im też winni lojalności wobec naszych namiętności i nieszczęść, które domagają się od nas coraz wyższych danin, jeśli oddajemy im nędzny hołd w postaci oddania się w ich urzekające ramiona.
Nasza lojalność wobec Kościoła nie przeraża. Ona wyzwala. Oczywiście chętnie przyjmuje oddanie, które chcemy jej powierzyć. Tak jak otrzymała to od Syna Bożego. Różnica polega na tym, że Kościół inwestuje tę kapitulację w fundusze wyzwalające. Zstępuje do lochów i rozkuwa kajdany egoizmu; nakłada je jeden po drugim, aby człowiek mógł się wspinać, jako rodzina, ku niebu wolnych. W ten sposób inauguruje nowy łańcuch, łańcuch solidarności, w którym wspieramy się nawzajem i w którym wspierają nas także prawdziwe przyjaźnie.

Prawdziwe zaangażowanie nie obciąża: ono chroni. Ratuje świat przed "ego", które zajęło tron lub fotel. Odnajduje "pozbawionych głosu" i odrzuconych, by traktować ich jak braci i siostry. Kiedy mówi "tak" lub mówi "nie", oferuje bezpieczną przystań, w której można cementować wartości i prawdę.

Więcej
Ameryka Łacińska

Koki Ruiz, autor portretu Chiquitungi

Omnes-15 de czerwiec de 2018 r.-Czas czytania: 3 minuty

Artysta Koki Ruiz pracuje nad portretem Chiquitungi, który zostanie wystawiony podczas jej beatyfikacji. Portret wykonany za pomocą różańców. Papież Franciszek przekazał różaniec, którego używał w Paragwaju.

Tekst - Federico Mernes, Asunción (Paragwaj)

Nazwisko Koki Ruiz i jego praca są związane z kulturowym ratowaniem pięknej tradycji religijnej Wielkiego Tygodnia w wiosce Tañarandy, w San Ignacio Misiones w Paragwaju. Ziemia ewangelizowana od czasów starożytnych przez jezuickich misjonarzy w ich niezwykłym doświadczeniu epoki kolonialnej w Ameryce Południowej.

Kreatywność i ciężka praca Koki Ruiza ze społecznością, w której mieszka, w głębi kraju Guaraní, uczyniła z tego regionu atrakcję turystyczną, gdzie co roku tysiące ludzi przybywa na pielgrzymki, aby zobaczyć przedstawienia męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Obecnie pracuje nad portretem poświęconym ChiquitungaMaría Felicia de Jesús Sacramentado, przyszła pierwsza paragwajska błogosławiona, która zostanie wystawiona obok ołtarza podczas uroczystości beatyfikacyjnej, która odbędzie się 23 czerwca na stadionie Cerro Porteño.

Koki Ruiz był autorem słynnego ołtarza, który wzbudził zachwyt pielgrzymów podczas wizyty papieża Franciszka w Paragwaju w lipcu 2015 roku. Ołtarz przygotowany przez Koki na mszę w tę niedzielę 12 lipca w Ñu Guasu (Campo Grande, w języku Guaraní) miał podstawę 40 metrów na około 20 metrów wysokości i był ozdobiony produktami rolnymi z kraju. Wykorzystano trzydzieści dwa tysiące kłosów kukurydzy, 200 tysięcy kokosów i 1000 dyń.

Wiadomości w kokosach

Ale dodatkowo wszyscy, którzy przyszli na kilka dni przed Mszą św. mieli okazję napisać wiadomości na kokosach znajdujących się na ołtarzu. Wiele z tych próśb dotyczyło beatyfikacji Chiquitungi, ukochanej siostry karmelitanki, której mózg jest nieprzekupny i do której wielu Paragwajczyków ma wielkie nabożeństwo. Artysta zaczyna od zwrócenia uwagi na to, że "Tañarandy zaczęło się jako twórcza sztuka w 1992 roku, a teraz to, czego szuka, to dotarcie do pobożności ludowej... Wcześniej dyskutowano o ideologiach, mieszano marksizm, teologię wyzwolenia z religią... Ksiądz powiedziałby: jeśli to czyni cię lepszym człowiekiem, to jest dla ciebie dobre. Ale dziś to, co chcą wyrazić, to religijność, czyli wiara dla samej wiary bez potrzeby refleksji. Zależy mi na tym, aby Tañarandy były przeżywane z duchowością i aby nie były kwestią turystyki... Pobożność ludowa jest przekazywana z rodziców na dzieci i wnuki i o to musimy dbać.".

W ten sposób poznał karmelitańską zakonnicę

Obecnie pracuje nad portretem Chiquitunga, który jest wykonany z różańców. "Mój pierwszy kontakt z Chiquitungą miała pewna pani, która była jej bardzo oddana. Kiedy robiłem ołtarz papieski, przyszła, by umieścić nazwiska na kokosach 20 000 osób, pisała i musieliśmy zamknąć, a ona wciąż pisała i prosiła o beatyfikację Chiquitungi; w końcu dała mi dwie książki Chiquitungi, które zachowałem.

Potem zadzwonili do mnie z Karmelitów z prośbą o zrobienie czegoś dla beatyfikacji, przypomniałam sobie te dwa momenty: panią, która pisała i zakonnicę, która chciała ucałować moją rękę. Przeczytałam książki i zrobiło to na mnie wrażenie, zakochałam się w Chiquitunga, wzniosłość tej miłości, stała mi się bardzo bliska. Czytałem jej dzienniki intymne i to poświęcenie, żeby zawsze modlić się za innych i czasami ten dialog z Bogiem "nadal go kocham, ale wszystko oddaję Tobie Boże", to jest poświęcenie, to jest przejście przez tę ludzką miłość i uczynienie jej bardziej wzniosłą dla Niego, dla Boga i tak właśnie zakochałem się w Chiquitunga.".

Za każdym różańcem kryje się historia

"Za każdym różańcem kryje się wiele historii."dodaje artystka.Pamiętam jednego, który przynosząc swój różaniec powiedział, że ten różaniec uratował dwa życia: mojej żony, która miała raka i moje, że jak żona umrze, to ja umrę. Moja córka zmarła 20 lat temu i poprosiłam Chiquitungę, ale ona nigdy nie odeszła, zawsze mnie przytula i przyszła z kilkoma przyjaciółmi, aby zrobić 700 różańców.".

"W Tañarandy tegoroczne obchody Wielkiego Tygodnia w okolicach Chiquitungi miały bardziej duchowy charakter.", komentuje Koki Ruiz. "Ludzie jakby przyszli szukając czegoś i prosząc o coś. Chiquitunga była narzędziem Boga, aby przybliżyć ludzi do Boga. Pamiętam, jak moja mama powiedziała mi kiedyś, gdy był drugi rok TañarandyMasz wiele talentów, to jest dar od Boga, a niebezpieczeństwem jest próżność. Twoja codzienna modlitwa musi być modlitwą pokory.

Kino

Kino: Lato tokijskiej rodziny

Omnes-13 de czerwiec de 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

Choć ogólnym tonem jest humor (japoński, potem inny, czasem nieprzetłumaczalny), są też łzy i miłość: Yamada destyluje za pomocą sake melancholię upływającego czasu, nadweręża i rozluźnia więzi rodzinne i dawne przyjaźnie.

Tekst - José María Garrido

Tokio - rodzinne lato
Reżyser: Yôji Yamada
Scenariusz: Emiko Hiramatsu i Yôji Yamada
Japonia, 2017 r.

Yôji Yamada to weteran japońskiej reżyserii, płodny i znany na całym świecie. Przez dwie dekady, od 1969 do 1989 roku, wypuszczał dwa filmy rocznie z sentymentalnymi przygodami dobrotliwego wagabundy Tora-san. Przestał dopiero po śmierci głównego aktora, Kiyoshi Atsumi. W wieku 86 lat Yamada nadal reżyseruje w niemal rocznym tempie i wie, jak eksploatować historie o podobnej fabule. W najnowszym filmie, Lato tokijskiej rodziny, przedłuża komedię Cudowna rodzina z Tokio (2016), powtarzając aktorów i postacie, choć akcja zostaje spuentowana i zamulona przez pozornie anodyjną sprawę: dziadek rodziny Hirata nie nadaje się już do prowadzenia samochodu... i nie chce z tego zrezygnować!

Podczas gdy babcia wyjeżdża z przyjaciółmi do Europy Północnej, by zobaczyć zorze polarne, dziadek korzysta z planów wypoczynkowych, jeżdżąc radośnie, ale też granicząc z lekkomyślnością i karoserią samochodu. Trzej synowie chcą odebrać mu prawo jazdy i nie mają odwagi. Pomiędzy wątpliwościami i nieudanymi próbami, kędzierzawy czuje się niezrozumiany i daje temu wyraz za pomocą wszelkiego rodzaju zamieszania. Historia komplikuje się, gdy dzieci zwołują rodzinne spotkanie w celu rozwiązania problemu, gdyż dom, w którym mieszkają razem trzy pokolenia, staje się czymś w rodzaju kabiny braci Marx.

Choć ogólnym tonem jest humor (japoński, potem inny, czasem nieprzetłumaczalny), są też łzy i miłość: Yamada destyluje za pomocą sake melancholię upływającego czasu, napina i rozluźnia więzi rodzinne i dawne przyjaźnie, pojawiają się wspomnienia i uczucia, które czynią życie ciekawszym i piękniejszym. Widzimy niuanse w każdej parze, bardziej lub mniej dojrzałej, czy podekscytowanej życiem i nagrodą za więzi. Co do występów, to poza babcią - prawie nieobecną ze względu na imperatyw scenariusza - i dwoma małymi pizzerami, którzy są nieco karykaturalni, reszta postaci otwiera przed nami swoje serca w trakcie dialogów i tego orientalnego spokoju, który przy przyspieszeniu jest bardziej niezwykły. Tymczasem być może rozmowa zasiewa ziarno na kolejny sezon w rodzinie Tokio.

Jeszcze tylko ostatni disclaimer: dwa wspomniane filmy nie są kontynuacją - mimo pokrywania się tytułów, aktorów i postaci - umiarkowanej fabuły A Tokyo Family (2013), piękności Yamady, którą wielu porównuje do klasycznego Tokyo Story Ozu. Wszystkie są warte zobaczenia.

Restrukturyzacja parafii

12 czerwca 2018 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Parafia katolicka w Stanach Zjednoczonych odegrała potężną rolę w utrzymaniu obecności Kościoła w kraju w większości protestanckim. Parafia była przystanią dla katolickich imigrantów, miejscem wolontariatu i źródłem katolickiej tożsamości.

Przez ponad wiek największa liczba parafii katolickich była logicznie zlokalizowana tam, gdzie byli katolicy: na północnym wschodzie (Nowy Jork, Boston, Filadelfia) i na środkowym zachodzie (Chicago, Detroit, Milwaukee).

Teraz jednak katolicka parafia przechodzi radykalną zmianę. Nowa praca pięciu katolickich badaczy, pt. Parafie katolickie XXI wieku, wyjaśnia tę zmianę. Jedną z największych zmian jest jej położenie geograficzne - coraz więcej katolików przenosi się na południe (Raleigh, Miami, Atlanta, Houston) i zachód (Denver, Los Angeles). 

W rzeczywistości populacja katolików jest obecnie prawie równomiernie podzielona między północny wschód, środkowy zachód, południe i zachód kraju, ze względu na in-migrację osób poszukujących pracy lub niższych kosztów życia z jednej strony, a imigrację z drugiej.

Wyzwanie, podkreślają autorzy, polega na tym, że. "Ludzie się przemieszczają, ale parafie i szkoły nie". Na północnym wschodzie i środkowym zachodzie pozostały kurczące się parafie. Archidiecezja nowojorska przeszła niedawno ogromną reorganizację - 20 procent jej parafii zostało zamkniętych lub połączonych. W tym samym czasie Houston i Atlanta zauważają zapotrzebowanie na kolejne parafie. 

Z drugiej strony, około czterech na dziesięciu katolików to Latynosi. I coraz więcej jest parafii, które mają latynoskich ministrantów i Msze św. po hiszpańsku. 

Parafia katolicka w Stanach Zjednoczonych wyraźnie przechodzi historyczną przemianę, ale jest wiele znaków, że ta przemiana doprowadzi do jej ożywienia.

AutorGreg Erlandson

Dziennikarz, autor i redaktor. Dyrektor Catholic News Service (CNS)

Więcej
Kultura

Książka dla odnowy parafii: James Mallon

Ta najnowsza książka poruszyła wielu czytelników, księży i świeckich. Choć ma bardzo "amerykańskie" aspekty, może pomóc w Hiszpanii w odnowie życia chrześcijańskiego i jego misyjnego impulsu.

Jaime Nubiola-11 de czerwiec de 2018 r.-Czas czytania: 4 minuty

Tekst - Sara Barrena i Jaime Nubiola

W ostatnią niedzielę poszedłem na mszę do kościoła parafialnego w mojej okolicy. Byliśmy zwykłym tłumem. Morze szarych głów, w ciemnych trenczach i płaszczach. Byłam chyba najmłodsza, nie licząc jednej dzielnej mamy, która weszła nieco spóźniona z dzieckiem na ręku i maluchem trzymającym się za nogę. Ludzie patrzyli na nich jak na okazy zagrożonego gatunku. Kiedy nadszedł czas, dałem pokój starszej parze przede mną i pani za mną, która używa laski. Prawie zawsze zajmujemy te same ławki, ale nigdy nie rozmawialiśmy. W drodze do wyjścia ludzie rozproszyli się; niektórzy zatrzymali się w piekarni, by kupić deser i z wykonanym obowiązkiem udali się do domów. To była po prostu kolejna niedziela.

Kościół "jest" misją

Jak bardzo ma rację, pomyślałem sobie, gdy przeczytałem książkę napisaną przez księdza Jamesa Mallona, zatytułowaną A Divine Renewal. Od parafii utrzymaniowej do parafii misyjnej (BAC, 2016). Mallon, proboszcz w Nowej Szkocji w Kanadzie, opracował różne programy i działania promujące wiarę i rozwój duchowy, takie jak kursy Alpha, pomoc we wspólnym stawianiu czoła wielkim pytaniom. Mallon przekonuje, że parafie muszą pamiętać, kim są i jaka jest ich misja. Ta misja, jak mówi, nie polega na opiece nad tymi, którzy już tam są, aby byli szczęśliwi i zadowoleni, ale na czynieniu uczniów. Jeśli parafie nie mają zginąć, potrzebna jest ewangelizacja, a nie samozachwyt. Nie chodzi o to, by dawać pić tym, którzy nie są spragnieni, ale raczej o to, by pamiętać, że my, chrześcijanie, jesteśmy z definicji posłani, by głosić dobrą nowinę. Kościół jest stworzony do tego, aby iść, aby chodzić. Czas zostawić wygodę za sobą, wyjść z biznesu jak zwykle. Czas przypomnieć sobie, że - jak mówi Mallon - Kościół jest misją.

I ta misja, wbrew pozorom, nie jest tylko zadaniem proboszczów czy księży. To zależy od nas wszystkich. Nie tylko oni są odpowiedzialni za to, że w parafii nie ma nowych ludzi, a ci, którzy tam są, nie wydają się mieć serca świętującego z powodu odnalezienia Boga. Książce Mallona udaje się sprawić, że czujemy coś w środku i wstrząsa naszą duszą.Zadanie tylko dla proboszczów? Nie ma szans. Kościół należy do wszystkich i jest dla wszystkich, a każdy samozwańczy katolik powinien być pod wrażeniem wielkiego światła, jakie prezentuje ta książka. Nie możemy zadowolić się tym, że po prostu dajemy sobie radę, że wykonujemy gimnastykę konserwatorską. Nie wystarczy, że czasem się pomodlimy, że pójdziemy na mszę. W dzisiejszych czasach może się to wydawać dużo, ale to za mało, gdy pamiętamy o misji, którą Chrystus dał nam wszystkim. Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię. Nie powiedział, że należy iść do proboszczów. Nie mamy żadnego usprawiedliwienia.

Jak to możliwe, że nasza wiara jest czasem tak szara, tak niemiła, tak nudna? Jak to możliwe, że tak wielu katolików wciąż zadowala się wiarą i argumentami z czasów, gdy byli dziećmi? Jak to możliwe, że wzrastamy w tak wielu aspektach życia, w wiedzy, w zawodzie, w uczuciach, a jednak nie wzrastamy w rzeczach najważniejszych? Jest to poważny problem kulturowy. Kto nie rośnie, kto nie ma tej plastyczności, jest pod wieloma względami martwy. I bardziej niż w jakiejkolwiek innej dziedzinie jest to prawdziwe w życiu duchowym: nie wystarczy nadążyć. Zawsze trzeba mieć chęć pójść dalej, dać z siebie wszystko. Postępowanie w inny sposób to powolna śmierć.

Przykłady

James Mallon podaje wiele konkretnych przykładów rzeczy, które można zrobić, od zespołów powitalnych w parafiach, poprzez katechezę rodzinną, aż po różne niesakramentalne wydarzenia dla tych najbardziej oddalonych. Niektóre przykłady mają związek z kulturą północnoamerykańską i są obce dla nas w krainach, w których piszę, ale są to tylko przykłady, które zachęcają nas do kreatywnego znalezienia własnych sposobów na pójście naprzód w misji. Nie możemy być biernymi widzami. Musimy nauczyć się, że otrzymaliśmy dobrą nowinę, zrozumieć ją sercem i cieszyć się, aż nie będziemy mogli zrobić nic innego, jak tylko się nią podzielić. A dobrych wiadomości nie przekazuje się z długą miną. Jest to chyba najprostszy sposób, by ruszyć z miejsca: zmienić twarz. "Ewangelizator nie może mieć stale pogrzebowej twarzy".pisze papież Franciszek (Evangelii Gaudium, 10). Jeśli Jezus jest w twoim sercu, daj Mu to poznać w twarz, pisze też Mallon. Nie możemy zostawić naszego serca w drzwiach kościoła. "Doświadczenie Boga" - dodaje (s. 219).czynią nas bardziej kochającymi, radosnymi, spokojnymi, cierpliwymi, życzliwymi i hojnymi.".

Mamy coś do zaoferowania

Nie wystarczy wierzyć czy ufać, trzeba też działać. Trzeba być proaktywnym, a nie tylko reaktywnym. I nie chodzi tu tylko o przekazywanie informacji. Ruszaj się. Nie żyj swoją wiarą "w trybie bankowym". Każdy będzie wiedział, jak może dawać świadectwo, komu może pomóc, z kim może być gościnny, kogo może pocieszyć, objąć, przyjąć bezwarunkowo; każdy będzie wiedział, kogo może dotknąć, jak pokazać twarz Boga i uśmiech, Jego piękno. Każdy będzie umiał przekazać wewnętrzną radość dobrej nowiny i umożliwić innym ludziom doświadczenie Boga.

W swojej książce Mallon przekonuje, że w parafiach każdy może znaleźć formację i towarzystwo. Jest to wezwanie skierowane do proboszczów, ale także do poszczególnych katolików. Mamy coś do zaoferowania. Gdyby tylko świat wiedział, co zostało nam dane! Jeśli jesteś pochłonięty gorliwością opowiadania, nawet jeśli zdajesz sobie sprawę, że jesteś słaby i niemądry - podsumowuje Mallon - to jesteś gotowy i Bóg może cię użyć, by dotrzeć na krańce ziemi.

Ameryka Łacińska

Chiquitunga będzie pierwszym błogosławionym Paragwaju

Omnes-9 de czerwiec de 2018 r.-Czas czytania: 6 minuty

Maria Felicia de Jesus Sacramentado, zmarła w 1959 r. zakonnica karmelitanek bosych, 23 czerwca zostanie pierwszą paragwajską błogosławioną. Papież Franciszek uważnie śledzi beatyfikację Chiquitunga.

TEKST - Federico Mernes, Asunción (Paragwaj)

Przejechałem 223 kilometry, żeby spotkać się Koki Ruiz. Papież, a teraz artysta Chiquitunga.. Skrzyżujemy ścieżki. Jedzie do Asunción. To stolica Serca Ameryki, jak nazywany jest nasz kraj - Paragwaj. Tak się składa, że 28 kwietnia 1959 roku, miesiąc przed moim urodzeniem, zmarła moja ciotka, zakonnica karmelitanka; 59 lat później zostanie wyniesiona na ołtarze. Czytając jej biografię dowiaduję się, że mój dziadek był jej ojcem chrzestnym na jej chrzcie! Proces beatyfikacyjny Chiquitungi został otwarty w 1997 roku, a ona sama została ogłoszona Czcigodną w 2010 roku przez Benedykta XVI, który ogłosił jej heroiczne cnoty.

Chiquitunga (María Felicia Guggiari, 1925-1959), otrzymała to imię od ojca, ponieważ była nieco drobna. Najstarsza z siedmiorga dzieci, pochodziła z tradycyjnej, zamożnej i dobrze wykształconej rodziny. Już w dzieciństwie zwracano uwagę na jej pobożność i skłonność do prac charytatywnych. Jako młoda dziewczyna wstąpiła do Akcji Katolickiej i była bardzo aktywna. Jedna z biografii mówi o niej jako o "wykształconej i uformowanej w Akcji Katolickiej". Rzeczywiście, najpierw się uczyć, a potem dawać. Wstąpiła w wieku 16 lat i opuściła to stowarzyszenie tylko po to, by wstąpić do klasztoru karmelitanek.

T2Os było jego mottem. Brzmi to jak wzór chemiczny, ale było to przypomnienie "ofiaruję Ci wszystko, Panie". Dziś to sformułowanie umieszczane jest w internecie i odnosi się do przyszłej Błogosławionej, która chciała w pełni oddać się Bogu. Przez ponad dziesięć lat pracowała w Akcji Katolickiej. Była zdezorientowana, czy jej droga to małżeństwo czy życie konsekrowane.

Odpowiada na powołanie

I rozgrywa się historia ludzkiej miłości. Zakochała się w lekarzu, również członku Akcji Katolickiej, którego ojciec był Arabem - o nazwisku Saua - wyznania muzułmańskiego. Bardzo duchowe zaloty. Modląc się, rozmawiając i płacząc, oboje postanowili oddać się całkowicie Bogu: ona w klasztorze karmelitańskim, a on w seminarium, by zostać księdzem. Dzięki tej separacji ich pragnienie oddania wszystkiego Panu, jak sama tego pragnęła, zostało ponownie spełnione: "Jakże pięknie byłoby mieć miłość, wyrzec się tej miłości i razem pogrążyć się w Panu dla ideału!".

Chiquitunga napotkała wielki sprzeciw ze strony ojca. Mimo że była pełnoletnia, do klasztoru poszła dopiero w wieku 30 lat, aby nie sprawić przykrości ojcu. Przed wejściem skomentowała: "Robię odwrotnie niż Jezus: przeżyłem trzydzieści lat życia publicznego, a teraz zaczynam życie ukryte.". Rzeczywiście, dopiero w wieku 34 lat spełni swoje pragnienie zostania zakonnicą klauzurową.

Na tej nowej drodze szukała świętości. Dla swojej nowej misji przyjęła nowe imię: Maria Felicja de Jesus Sacramentado. Przy pewnej okazji powiedziała do matki przełożonej: "Jeśli mam być mierny, wstaw się za mną i spraw, bym umarł!".

Obecna przełożona mówi o tym, co beatyfikacja Chiquitungi oznacza dla niej i dla wspólnoty: "Jest to bardzo duże zobowiązanie, ponieważ wraz z beatyfikacją naszej siostry Marii Felicji, Kościół po raz kolejny potwierdza wartość życia kontemplacyjnego w Kościele. Oznacza to, że dzisiaj możemy być świętymi gdziekolwiek i w jakichkolwiek okolicznościach żyjemy. Dla wspólnoty jest to powód do radości, do wdzięczności za wybranie jednego z jej członków na Światło pośród naszego Kościoła i to napełnia nas ogromną wdzięcznością"..

"Poddaję się Tobie".

W klasztorze spędziła cztery spokojne i bardzo szczęśliwe lata. Dwie zakonnice, które ją znały, nadal tam mieszkają. Mówią nam, że "Była bardzo miła, żartowała, bardzo wesoła i bardzo uduchowiona. Kiedy obie chciałyśmy robić te same rzeczy, mówiła: Poddaję się tobie". Miał wiele dobroczynności; był bardzo uczynny, chciał wszystkim pomóc; mówił, że chce mieć więcej czasu na pomoc".

Matka Teresa Małgorzata ze swej strony daje świadectwo: "SRok nowicjatu spędziła tak, jak można było oczekiwać od jej wspaniałomyślnej duszy wobec swego Boga: nie odmawiając sobie niczego z tego, czego Pan od niej żądał; dlatego też nasza Wspólnota nie miała trudności z dopuszczeniem jej do profesji prostej, która odbyła się 15 sierpnia 1956 r.".

Z jej życia w świecie i w klasztorze widzimy, że była kobietą swoich czasów: bardzo ze świata i bardzo z Boga. Jednak w ostatnim roku, gdy miała 34 lata, musiała zmierzyć się z ciężką próbą choroby. Dolegliwości wątroby, powikłane później zaburzeniami krwi, doprowadziły do śmiertelnego skutku.

Porzucenie w Bogu

Swoje ostatnie dni przeżył z całkowitym oddaniem się woli Boga. Przed oddaniem swego ducha Panu, poprosił o odczytanie wiersza św. Teresy "Umieram, bo nie umieram". Słuchał z bardzo pogodną miną i powtarzał refren: "Chciałbym usłyszeć refren.Że umrę, bo nie umrę". Zwróciłby się do ojca i powiedział: "Tatusiu najdroższy, jestem najszczęśliwszą osobą na świecie; gdybyś tylko wiedział, co to jest Religia Katolicka!Dodał, nie wycierając uśmiechu z ust: "Nie zamierzam odpuścić".Jezu, kocham Cię! Co za słodkie spotkanie! Dziewica Maryja!".

W związku z beatyfikacją, w klasztorze panuje o wiele większy ruch niż zwykle. Przełożony wyjaśnia, że wydarzenie "wymaga dodatkowych działań, że tak powiem, takich jak przyjmowanie osób, które przychodzą podzielić się swoimi świadectwami, lub mediów, które chcą się o tym dowiedzieć więcej, lub sporadycznie grup młodzieży, które pukają do naszych drzwi, aby się o tym dowiedzieć.". Trzeba powiedzieć, że w Paragwaju klasztory karmelitańskie są pełne. Są młode powołania. Znajdują się one w pięciu miastach kraju.

Papież Franciszek podziwia paragwajskie kobiety i często określa je mianem "chwalebnych". Pytam przełożonego: "Czy Chiquitunga uosabia tę postać?". "Oczywiście Chiquitunga uosabia tę postać."odpowiada, "bo z tego, że była kobietą, która umiała kochać, dawać siebie, zapominać o sobie, poświęcać się dla innych, nie rezygnując z niczego dla większego dobra: zbawienia dusz, jak chwalebne kobiety paragwajskie, jak mówi papież".

Ideał Chrystusa i poddanie się

Chiquitunga jest bliska w czasie i w swojej działalności, dlatego jej postać i zbliżająca się beatyfikacja może wiele znaczyć dla kraju. Kontynuuję z Przełożonym: "Jestem z niej bardzo dumny".Co postać Chiquitungi mówi społeczeństwu paragwajskiemu?". "Chiquitunga mówi nam, że dzisiaj możemy zostać świętymi, jeśli będziemy żyć z pasją ideałem, w jej przypadku pragnieniem, aby wszystko było przesycone Chrystusem: Chrystus, jego Kościół, bracia i siostry byli jej ideałem. Mówi nam, że możemy być szczęśliwi dając siebie innym. Zapomnienie o sobie dla dobra innych. Mówi nam, że warto: ofiarować wszystko, nawet to, co najcenniejsze. Mówi nam, że możemy być szczęśliwi w prostym, radosnym życiu, dając siebie w każdym momencie"..

Właśnie ukazała się nowa adhortacja apostolska papieża, Gaudete et exsultateo świętości zwykłych wiernych. Jakże stosownie mówić o świętości i mieć figurę. Z okazji beatyfikacji powstały niezliczone inicjatywy. Najważniejszą z nich jest ta należąca do artysty Koki Ruiz. Właśnie dostałem whatsapp od Renato, gitarzysty klasycznego, który powiedział mi, że przygotowują film dokumentalny o Chiquitunga.

Cud

Para głuchoniemych; ona zachodzi w ciążę: przybywają do Ośrodka Zdrowia w odległej części kraju, bardzo niepewnej. Przez przypadek znalazła się tam pielęgniarka, która rozumiała język migowy. Gdy położnica zobaczyła stan dziecka, powiedziała jej:.Oparłem się o ścianę, otworzyłem ręce, zamknąłem oczy i z wielką wiarą prosiłem o wstawiennictwo Chiquitungi przed Bogiem.".

Po całej pracy reanimacyjnej i modlitwach o zdrowie noworodka, w końcu po 30 minutach dziecko zaczęło mieć pierwszą reakcję krążeniowo-oddechową z głębokim oddechem, co było jego pierwszym znakiem życiowym. Mogłem to zobaczyć i usłyszeć kilka miesięcy temu na Mszy św. ku czci przyszłego błogosławionego. W wieku 15 lat jest całkowicie normalny, bez żadnej niepełnosprawności. Jest w 9 klasie szkoły, co odpowiada jego wiekowi. Ale na tym się nie kończy.
Szczątki Chiquitunga spoczęły na rodzinnym cmentarzu. Po pewnym czasie postanowiono przenieść je do klasztoru. Byli w jednym miejscu, aż przypadkiem dr Elio Marín został wezwany, by zająć się pewną zakonnicą. Powiedziano mu, że mają szczątki Chiquitunga. Zbadał je i stwierdził, że mózg jest skamieniały. Z medycznego punktu widzenia ten mózg powinien był się rozpadać w ciągu pierwszych kilku dni, biorąc pod uwagę chorobę i upał, jaki mamy na tych ziemiach. Siostra Yolanda, która ją znała, skomentowała: "... powiedziała: "... jeszcze żyje.Słyszałam, jak Matka Teresa Małgorzata powiedziała, gdy dowiedziała się, że ciało s. Marii Felicji pozostało nienaruszone dłużej niż zwykle, że być może Bóg chciał ją uwielbić, bo była bardzo cnotliwą zakonnicą.".

Cyfrowy branding ewangeliczny

6 de czerwiec de 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

Zaproszenie Jezusa było jasne: Bądźcie solą w świecie, zaczynem w cieście. Ani sól, ani drożdże nie wyróżniają się, ale bez nich efekt końcowy jest katastrofalny.

Xiskya Valladares -Religijny ze Zgromadzenia Czystości Maryi
@xiskya

Co prawda mamy już prawie półmetek 2018 roku, ale z ciekawości wybrałem się do Google Trends aby skonsultować główne trendy 2017 roku. Moja troska dotyczyła przede wszystkim tego, by wiedzieć, jak bardzo my, katolicy, Kościół i Ewangelia, jesteśmy ważni w Hiszpanii i w świecie. Muszę powiedzieć, że nie zostawiamy żadnego ewangelicznego śladu w świecie cyfrowym.

Ta rzeczywistość może nas zniechęcić. Ale może być też odwrotnie - być rewirem, który nas budzi i rzuca wyzwanie, by zmienić to, co wymaga zmiany. Zaproszenie Jezusa było jasne: Bądźcie solą w świecie, zaczynem w cieście. Ani sól, ani drożdże nie wyróżniają się, ale bez nich efekt końcowy jest katastrofalny. Zdarzyło mi się to ostatnio z biszkoptem, który nie wyrósł wystarczająco, bo zabrakło w nim większej ilości drożdży i skończyło się na tym, że go wyrzuciliśmy.

Jestem przekonany, że trendy zmieniłyby się, gdybyśmy częściej mieli tego świadomość. dlaczego Eurowizja, HBO, Oscary, Survivors i La Sexta Directa są modny temat 2017 roku i nie ma w nim nic związanego z Kościołem? Prawda jest taka, że mogę się mylić, ale żaden z tych tematów nie kojarzy mi się z naszymi wartościami. Jednak to, co sprawia, że dla wielu osób są one tak interesujące, może mieć wiele wspólnego z tym, czego nam brakuje.

Wzbudzanie ciekawości, łączenie się z zainteresowaniami odbiorców, bycie atrakcyjnym, stosowanie narracji, które olśniewają, podnoszenie oczekiwań, kwestionowanie rzeczywistości, zmiana punktów widzenia na coś, wzruszanie, inspirowanie sposobu życia, stawianie wyzwań, to m.in. niektóre z działań, które prowokują te pięć modny temat z 2017 r. A czy te działania nie są w stu procentach ewangeliczne? Być może zaniedbaliśmy Ducha Świętego. Przestaliśmy wierzyć, że dzięki jego mocy możemy wywrócić świat do góry nogami. Być może brakuje nam nawrócenia, modlitwy, zaufania. Ale mamy odpowiedzialność przed Bogiem, aby zostawić ewangeliczny ślad w tym cyfrowym świecie.

Watykan

Synodalność, centralna dla życia i misji Kościoła

Giovanni Tridente-31 maja 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

28 czerwca odbędzie się konsystorz dla kreacji 14 nowych kardynałów, wśród nich dwóch Hiszpanów: prefekta Kongregacji Nauki Wiary i byłego przełożonego generalnego klaretynów. Kanonizacja Pawła VI i Oscara Romero odbędzie się 14 października.

Tekst - Giovanni Tridente, Rzym

Przeszedł on nieco w milczeniu, być może ze względu na charakterystykę tego typu tekstu, ale w ostatnich tygodniach został upubliczniony ważny dokument, owoc wieloletniej pracy, który pogłębia teologiczne znaczenie synodalności w Kościele i oferuje pewne użyteczne wskazówki duszpasterskie. Nosi on tytuł Synodalność w życiu i misji Kościoła, a został przygotowany przez Międzynarodową Komisję Teologiczną za zgodą papieża. To sam papież Franciszek, obchodząc 50. rocznicę ustanowienia Synodu Biskupów na prośbę bł. Pawła VI, podkreślił centralność takiego dynamizmu dla życia Kościoła, zwłaszcza w naszych czasach.

Dokument ten z teologicznego punktu widzenia wyjaśnia to, co od Soboru Watykańskiego II wyrażano jako rzeczywistość w zasadzie tak starą jak droga Kościoła. Do być może najciekawszych aspektów należy postulat, by w zwoływaniu Synodu Biskupów w większym stopniu uwzględniać Kościoły lokalne, pozwalając im z wyprzedzeniem dyskutować o tym, nad czym ojcowie synodalni będą następnie debatować w Rzymie. Papież Franciszek już zmierza w tym kierunku; wystarczy przypomnieć, że kolejne październikowe zgromadzenie poświęcone młodzieży było już poprzedzone, w marcu ubiegłego roku, pre-synodem z udziałem bezpośrednio zainteresowanych.

Wśród innych postulatów dokumentu jest wprowadzenie obowiązku ustanowienia rad diecezjalnych oraz szeregu struktur niezbędnych dla synodalności.

Hiszpania

Turystyka kulturowa i religijna zyskuje na znaczeniu w Hiszpanii

Omnes-30 maja 2018 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Turystyka w Hiszpanii wciąż rośnie, a jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest turystyka religijna. Duszpasterstwo turystyczne nabiera w kraju coraz większego znaczenia.

Tekst - Fernando Serrano

Hiszpania oferuje różne rodzaje turystyki dzięki swojej różnorodności geograficznej i kulturowej. Turyści przyjeżdżają do kraju w poszukiwaniu różnych rzeczy: dobrej pogody, plaż, gór, wypoczynku, relaksu, kultury...

Pozostała turystyka

Hiszpańska turystyka pobiła swój rekord liczby międzynarodowych gości w 2017 roku, z przyjazdem 82 milionów turystów. Stanowi to wzrost o 8,9 % w stosunku do roku 2016. Liczba ta oznacza, że prawie dwa razy więcej mieszkańców Hiszpanii odwiedziło ten kraj.

Większość z tych turystów przyjeżdża w poszukiwaniu słońca, plaży, relaksu... Większość z nich przyjeżdża w rejon Levante (Katalonia, Baleary, Andaluzja, Walencja) oraz na Wyspy Kanaryjskie. Natomiast wspólnoty autonomiczne o największym wzroście w stosunku do roku poprzedniego to: Extremadura, Castilla y León i Galicia.

Ale spośród wszystkich ofert, te kulturalne i religijne należą do najważniejszych. Obecnie trzy z pięciu głównych świętych miast na świecie to miasta hiszpańskie. Obok Jerozolimy i Rzymu są to Santiago de Compostela, Caravaca de la Cruz i Santo Toribio de Liébana. W sumie hiszpańskie miejsca pielgrzymkowe przyjmują około 20 milionów turystów rocznie.

Wielki Tydzień, który jest obchodzony w całym kraju i w wielu miastach został uznany za festiwal o międzynarodowym znaczeniu turystycznym, wielkie katedry, klasztory, miejsca jubileuszowe... to tylko niektóre z powodów, dla których turystyka związana z kulturą i religią jest tak ważna w Hiszpanii.

Świat

Sudan Południowy: nie udaje się osiągnąć porozumienia w sprawie pomocy humanitarnej

Omnes-30 maja 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

Przynaglany przez głód i masowy exodus do sąsiednich krajów, rząd Sudanu Południowego i grupy opozycyjne spotkały się w Addis Abebie (Etiopia) z Międzyrządowym Organem ds. Rozwoju (IGAD), aby spróbować pogodzić stanowiska, ale osiągnięto niewielki postęp.

Tekst - Edward Diez-Caballero, Nairobi

Dane UNICEF-u sprzed roku są nieaktualne. Blisko 1,8 mln ludzi, w tym ponad milion dzieci, zostało zmuszonych do ucieczki ze swoich domów w Sudanie Południowym do sąsiednich krajów, takich jak Etiopia, Kenia i Uganda, z powodu wojny domowej, która rozpoczęła się w 2013 roku.

Ponadto kolejne 1,4 mln dzieci żyje w obozach dla uchodźców wewnętrznych na terenie kraju. "Przyszłość pokolenia jest naprawdę zagrożona" - powiedziała w zeszłym roku Leila Pakkala z Funduszu Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci. "Przerażająca rzeczywistość, w której prawie jedno na pięcioro dzieci w Sudanie Południowym musiało uciekać ze swoich domów, ilustruje, jak niszczący jest ten konflikt dla najsłabszych w tym kraju" - dodała.

Kilka tygodni temu sekretarz ds. pomocy humanitarnej ONZ Mark Lowcock powiedział, że konflikt (wojna domowa) w Sudanie Południowym spowodował przesiedlenie około 4,3 mln osób, czyli prawie jednej trzeciej ludności kraju, natomiast siedem milionów potrzebuje pilnej pomocy humanitarnej.

Lowcock wezwał walczące strony do natychmiastowego zaprzestania działań wojennych, rozmawiając z dziennikarzami w stolicy kraju, Dżubie, na zakończenie dwudniowej wizyty w Sudanie Południowym. Przedstawiciel ONZ podkreślił, że "konflikt w Sudanie Południowym wszedł w piąty rok, ludność nadal cierpi w niewyobrażalny sposób, a proces pokojowy jak dotąd nie przyniósł owoców". "Gospodarka upadła, a bojownicy prowadzą politykę spalonej ziemi, z zabójstwami i gwałtami naruszającymi prawo międzynarodowe" - dodał.

Doświadczenia

Dialog międzyreligijny: więcej współpracy między chrześcijanami i muzułmanami

Omnes-30 maja 2018 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Stolica Apostolska pogratulowała wspólnocie islamskiej miesiąca Ramadan. W tym samym duchu Ruch Focolare i liczne wspólnoty islamskie wyraziły w kongresie bliskość, która "wykracza poza dialog".

Tekst - Fina Trèmols i Garanger

Papieska Rada ds. Dialogu Międzyreligijnego pogratulowała społeczności islamskiej na całym świecie z okazji rozpoczęcia dziewiątego miesiąca kalendarza muzułmańskiego, Ramadanu, znanego na całym świecie jako okres codziennego postu od wschodu do zachodu słońca.

"Świadomi darów, które płyną z Ramadanu, łączymy się z wami w dziękowaniu miłosiernemu Bogu za Jego życzliwość i hojność - czytamy w komunikacie - dzieląc się pewnymi refleksjami dotyczącymi istotnego aspektu relacji chrześcijańsko-muzułmańskich: konieczności przejścia od rywalizacji do współpracy".

Przesłanie odnosi się do faktu, że w przeszłości stosunki między chrześcijanami i muzułmanami były w większości przypadków naznaczone duchem rywalizacji, co prowadziło do negatywnych konsekwencji, takich jak zazdrość, wzajemne oskarżenia i napięcia.

Więcej
Aktualności

"Dublin ma stać się stolicą rodzin".

Giovanni Tridente-30 maja 2018 r.-Czas czytania: 8 minuty

"Wszystko jest na miejscu, aby Dublin stał się stolicą rodzin". Kardynał Kevin Farrell, który od prawie dwóch lat stoi na czele dykasterii ds. świeckich, rodziny i życia, opowiada w wywiadzie dla "Palabra" o ostatnich przygotowaniach do Światowego Spotkania Rodzin, które z udziałem papieża Franciszka odbędzie się w Dublinie w dniach 21-26 sierpnia.

Tekst - Giovanni Tridente, Rzym

Proponuje również spokojną i uzasadnioną refleksję nad różnymi aspektami adhortacji Amoris laetitia, nad tym, jak rodziny powinny wpływać na dzisiejszy świat oraz nad tym, jaki wkład może i powinien pochodzić z "kobiecego spojrzenia" w Kościele. Z pochodzenia Irlandka, studiowała na Uniwersytecie w Salamance w Hiszpanii oraz na Gregorian i Angelicum w Rzymie, uzyskując tytuł magistra administracji biznesowej na Uniwersytecie Notre Dame (USA).

W 1966 roku wstąpił do zgromadzenia Legionistów Chrystusa i prowadził działalność duszpasterską w Meksyku i Waszyngtonie, gdzie w 1984 roku został inkardynowany. W 2001 roku został mianowany biskupem pomocniczym Waszyngtonu, a w 2007 roku, przed wezwaniem do Watykanu, awansował na biskupa Dallas. Papież Franciszek kreował go kardynałem 19 listopada 2016 r., na zakończenie Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia.

Eminencjo, do wielkiego Światowego Spotkania Rodzin w Dublinie pozostały już dwa miesiące, jak przebiegają przygotowania?
-Światowe Spotkanie jest zawsze okazją do łaski. Czas głoszenia i świętowania radości płynącej z Ewangelii o rodzinie. Prace na tym ostatnim odcinku przebiegają bardzo szybko. Rejestracje są nadal otwarte i wiele osób nadal się zgłasza. Oficjalne delegacje z wielu krajów ze wszystkich pięciu kontynentów potwierdziły swój udział i przygotowują się do Spotkania odbierając i wygłaszając przygotowane na tę okazję katechezy przygotowawcze. Wszystko jest już prawie gotowe, aby Dublin stał się stolicą rodzin.

Wraz z sierpniowym spotkaniem spotkania te obchodzą swój "srebrny jubileusz", 24 lata od pierwszego zwołania w 1994 roku przez św. Jana Pawła II. Twoim zdaniem, co się zmieniło od tego czasu?
-Nie ulega wątpliwości, że w ostatnich latach sytuacja rodzin uległa zmianie. Dlatego papież Franciszek chciał, aby odbyły się dwa synody, poprzedzone konsultacją 360 stopni w sprawie rodziny. Choć we współczesnej kulturze jest wiele sytuacji, które nie sprzyjają stabilności i solidności rodzin, to jednak pierwotne powołanie ludzi do miłości i pragnienie rodziny pozostają niezmienne. To właśnie dlatego posynodalna adhortacja apostolska papieża Franciszka Amoris Laetitia, która tak mocno podkreśla via caritatis i pulchrum, ma taki oddźwięk i pomaga Kościołowi odnowić swoje duszpasterskie zaangażowanie w stosunku do wszystkich rodzin, nie wykluczając żadnej.

Myśląc właśnie o Amoris laetitia, co - zdaniem Księdza - jest prawdziwym sekretem Ewangelii rodziny, która jest radością dla świata?
-właśnie wspomniałem, kluczem jest głoszenie radości miłości, która kocha drugiego za to, jaki jest i szuka jego prawdziwego dobra (por. AL 127). Amoris Laetitia widzi w autentycznej ludzkiej i chrześcijańskiej miłości jedyną siłę zdolną do ocalenia małżeństwa i rodziny. Stąd Papież stawia miłość w centrum rodziny (por. AL 67), nadając jej wielkie znaczenie w całej Adhortacji Apostolskiej, zwłaszcza w rozdziałach IV i V, gdzie opisuje niektóre cechy prawdziwej miłości i stosuje je do życia rodzinnego na podstawie hymnu św. Pawła o miłości z 1 Kor 13, 4-7 (por. AL 90-119).

Jak wiemy, wiele inicjatyw libertariańskich przesłania "proroctwo" osadzone w pierwszej komórce społeczeństwa. Jak przezwyciężyć te poważne kryzysy globalne i jaką postawę przyjąć wobec świata?
-Chrześcijanie muszą być otwarci na słuchanie pytań, które nasi współcześni zadają na temat fundamentalnych kwestii egzystencji. Nasza postawa nie może być postawą tych, którzy potępiają "a priori" każdą nową propozycję lub tych, którzy szukając rozwiązań popełniają błędy. Papież zaprasza nas do uważności na działanie Ducha Świętego, który - używając jego własnego neologizmu - "nas poprzedza". Musimy być uważni na ofertę doktryny, ale przede wszystkim na świadectwo miłości i radość chrześcijańskiego życia rodzinnego. Tak więc, na przykład, nie można zaprzeczyć, że ludzie zawsze szukają miłości, nawet jeśli, biorąc pod uwagę naszą upadłą naturę, możemy się mylić co do przedmiotu i sposobu kochania. Papież przypomina, że miłość małżeńska jest autentyczna, gdy jest miłością oblacyjną i duchową, która obejmuje jednocześnie czułość, czułość, intymność, namiętność, pragnienie erotyczne, przyjemność, która jest dawana i przyjmowana (por. AL 120; 123), otwarcie na prokreację i wychowanie dzieci (por. AL 80-85).

Z drugiej strony, w dialogu społecznym ważne jest, aby umieć zaoferować ważne powody z punktu widzenia wspólnego interesu, a nie zawsze powtarzać "powinno być". Należy pokazać racje, które są wskazane ze względu na dobro wspólne, na interes ogólny i wspierać rodziny, aby mogły realizować swoje ważne zadanie społeczne, odróżniając to, co należy do prywatnej sfery uczuć, od tego, co ma również nieredukowalną funkcję społeczną. Jest to w szczególności zadanie świeckich, samych rodzin, zjednoczonych z innymi, którzy, choć nie podzielają ich wiary, dzielą tę samą troskę o dobro społeczeństwa i rodzin.

Kontynuując temat Amoris laetitia, owocu dwóch ważnych dyskusji synodalnych, wiadomo, że w niektórych kręgach nie został on dobrze przetrawiony. Z Twojego punktu widzenia, jakie są najistotniejsze punkty tego dokumentu, które warto dobrze przyswoić?
-Amoris Laetitia to dokument o wielkim bogactwie pastoralnym. Papież Franciszek proponuje nam pedagogikę, rozumiejąc, że związek małżonków jest drogą przez całe życie (por. AL 325), a zatem jest to droga, która wie tyle samo o pięknie i radości bycia kochanym i kochania, co o wadach i grzechach, trudnościach i cierpieniach. Należy więc z realizmem i pewnością rozpatrywać ją jako stopniowy wzrost i rozwój, który dokonuje się razem, krok po kroku, z praktycznym, cierpliwym i wytrwałym ćwiczeniem (por. AL 266-267). Papież używa bardzo wymownego wyrażenia, aby odnieść się do tej rzeczywistości, mówi, że "miłość jest rzemiosłem" (AL 221). Dotyczy to również wychowania dzieci (por. AL 16; 271; 273).

Cała ta droga potrzebuje towarzyszenia Kościoła. Mam na myśli wspólnotę chrześcijańską, nie tylko duchownych. Uważam, że to towarzyszenie jest jedną z najbardziej oryginalnych rzeczy w propozycji duszpasterskiej Amoris Laetitia i czymś, co musimy starać się lepiej zrozumieć i znaleźć właściwe sposoby realizacji.

W Kościołach lokalnych pojawiło się wiele inicjatyw w dziedzinie towarzyszenia rodzinom na różnych etapach, od małżeństwa do pojawienia się dzieci i aż do wieku dojrzałego, zgodnie z postulatem Adhortacji. Jaką rolę odegrała Dykasteria w tej dziedzinie i co robi, aby nadal promować nowe inicjatywy?
-Misją dykasterii jest współpraca z posługą Ojca Świętego w dziedzinie komunii. Jesteśmy więc zasadniczo w służbie Kościołów partykularnych, wsłuchując się w ich doświadczenia i troski. W tym sensie jesteśmy wielkim obserwatorium, które zbiera cenne doświadczenia i stara się je rozpowszechniać, aby cały Kościół mógł z nich skorzystać. Zachęcamy też do refleksji uniwersyteckie instytuty rodziny i korzystamy z ich dorobku. Kolejnym obszarem, w który Dykasteria jest szczególnie zaangażowana, jest recepcja Amoris Laetitia i jej katechetyczne tłumaczenie.

Interesuje nas również rozwój odpowiedniego duszpasterstwa przedmałżeńskiego, które w sposób katechumenalny przygotowuje naszą młodzież do życia miłością oblubieńczą. Dlatego też pracujemy nad platformą skupiającą społeczność osób z całego świata, które wspierają rodziców w kształtowaniu emocjonalnym ich dzieci poprzez różnego rodzaju kursy, materiały dydaktyczne i zasoby edukacyjne.

Papież Franciszek w różnych tonach mówi o Kościele na dorobku. Czy zgodnie z logiką papieża można powiedzieć, że na dorobku są też "rodziny na dorobku" i co by to oznaczało?
-Zaproszenie papieża, by być "Kościołem idącym naprzód", jest zaproszeniem skierowanym do każdego ochrzczonego, ponieważ na mocy chrztu wszyscy wierni są powołani do apostolstwa, do rozszerzania Królestwa Bożego zgodnie z pozycją eklezjalną, którą każdy zajmuje zgodnie ze swoim specyficznym powołaniem i osobistymi uwarunkowaniami. Kościół wychodzący" jest więc Kościołem w stałym stanie misji. Dlatego również rodziny są wezwane, aby nie zamykać się w sobie. Jest to nieodłączny element powołania chrześcijańskiego. Muszą pozostać otwarci na potrzeby innych, zwłaszcza tych osób i rodzin, które z różnych powodów, zarówno egzystencjalnych, jak i materialnych, znajdują się w trudnej sytuacji. Rodziny, które solidarnie przyczyniają się do budowania dobra wspólnego.

Również jako aktywne i współodpowiedzialne podmioty misji, rodziny chrześcijańskie są wezwane do uczestnictwa, zgodnie ze swoimi możliwościami, w różnych posługach duszpasterskich, które mogą pełnić, począwszy od misji "ad gentes", poprzez katechezę inicjacji chrześcijańskiej, towarzyszenie młodym małżeństwom, konsultacje rodzinne itp.

Jeśli chodzi o życie, nad jakimi inicjatywami pracuje Dykasteria i jak współpracuje z Papieską Akademią o tej samej nazwie?
-Nasza dykasteria ma za zadanie promować poszanowanie godności życia każdej osoby ludzkiej i całego życia ludzkiego, od poczęcia do naturalnej śmierci, w perspektywie transcendentnej, która patrzy na osobę ludzką integralnie przeznaczoną do wiecznej komunii z Bogiem. W tym sensie naszym głównym zobowiązaniem jest promowanie integralnego i przekrojowego duszpasterstwa życia ludzkiego, które nie ogranicza się jedynie do koniecznego zaangażowania pro-life i jego legislacyjnych, politycznych i kulturowych implikacji.

Konieczne jest wypracowanie całościowej perspektywy duszpasterstwa, z jego formacyjnym (katecheza, formacja sumień, bioetyka), celebracyjnym (dni modlitwy, różańce, czuwania, festiwale życia) i usługowym (ośrodki podtrzymywania życia, towarzyszenie kobietom z nieplanowaną ciążą, towarzyszenie zespołowi traumy poaborcyjnej, towarzyszenie żałobie itp.), a także troska o różne epoki człowieka. Dlatego zajmujemy się opieką nad osobami starszymi, integralnym wspieraniem płodności, nie tylko w sensie otwartości na prokreację, ale także płodności duchowej, moralnej i solidarnej w opiece nad osobami nieuprzywilejowanymi, w adopcji, w opiece nad dziećmi itd.

Z woli papieża Franciszka u jego boku są dwie kobiety jako podsekretarze dykasterii. Jak ważna jest rola kobiet w Kościele i w społeczeństwie?
-Stajemy się coraz bardziej świadomi, jak wiele energii marnuje się, gdy wkład kobiecego geniuszu nie jest uznawany i promowany na równi z wkładem mężczyzn. Jezus Chrystus, nasz Pan, był w swoim historycznym istnieniu jednym z największych promotorów godności i równości kobiet; następnie, z powodów historycznych, których analiza wykracza poza ramy tej rozmowy, być może Kościołowi zabrakło "parresia", aby wyciągnąć pełne konsekwencje z chrześcijańskiego objawienia na temat kobiet. Obecnie jednak wiele się nad tym zastanawia.

Z przyjemnością przywołuję tu na przykład ciekawą refleksję, jaką przeprowadziła Papieska Komisja ds. Ameryki Łacińskiej podczas swojego ostatniego zgromadzenia plenarnego. Refleksja, która uznaje bogactwo, komplementarność i wzajemność różnicy seksualnej, wykraczając tym samym poza niektóre feminizmy i w pełni potwierdzając równość i odmienność mężczyzn i kobiet. Nasz urząd, oprócz wkładu tych dwóch nowych podsekretarzy, ma również kilku urzędników, żonatych i samotnych, konsekrowanych i świeckich, którzy każdego dnia wnoszą swoje bogactwo i kobiecy charyzmat do naszej misji, a także mamy wydział zajmujący się promocją kobiet, aby mogły wnieść swoje kobiece podejście do różnych sytuacji i wyborów, które muszą być dokonane, aby wspierać misję i budować komunię na różnych poziomach decyzyjnych.

Kobiece spojrzenie jest dziś potrzebne bardziej niż kiedykolwiek, aby rozwinąć Kościół o postawach macierzyńskich, do czego nieustannie zachęca nas Papież: rewolucja czułości, wnętrzności miłosierdzia oraz duszpasterstwo opieki i towarzyszenia, które bierze na siebie konkretne sytuacje ludzi.

Serce świętości

30 maja 2018 r.-Czas czytania: 4 minuty

Na stronie błogosławieństwa Są one bowiem, według słów papieża, "dowodem tożsamości chrześcijanina".

Tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst Ramiro Pellitero

Biskup z Vitorii napisał, Juan Carlos Elizaldeże sercem adhortacji papieża Franciszka (Gaudete et exsultate) o świętości jest dyskurs o błogosławieństwach i przypowieść o sądzie ostatecznym. Jest tak nie tylko dlatego, że zajmują one centralny (trzeci) rozdział dokumentu, ale także dlatego, że ukazują oblicze Chrystusa, a więc, oblicze chrześcijańskiej świętości.

W książce "Szczęście tam, gdzie się go nie oczekuje" Jacques Philippe przekonuje, że tekst błogosławieństw "zawiera całą nowość Ewangelii, całą jej mądrość i jej moc głębokiej przemiany ludzkiego serca i odnowy świata" (J. Philippe, Szczęście tam, gdzie się go nie oczekuje: medytacja nad Błogosławieństwami, Rialp, Madrid 2018.

Nowe serce

W nich - mówi Franciszek - widzimy oblicze Mistrza, do którego przejrzystości jesteśmy powołani w naszym codziennym życiu" (n. 63). Dodaje, że błogosławieństwa proponują styl życia "pod prąd".w odniesieniu do wielu trendów w dzisiejszym środowisku. Środowisko, które propaguje hedonistyczny konsumpcjonizm i polemikę, łatwy sukces i efemeryczne radości, postprawdę i jej podstępy, prymat własnego ja i relatywizm. Z drugiej strony, błogosławieństwa - zauważa Philippe - proponują "niespodziewane szczęście".połączony z "Boża niespodziankaa darmowy dar pocieszającego Ducha"...

Błogosławieństwa, ostrzega Papież, nie są propozycją łatwą ani pochlebną: "Możemy nimi żyć tylko wtedy, gdy Duch Święty wtargnie do nas z całą swoją mocą i uwolni nas od słabości egoizmu, wspólnoty i pychy" (n. 65).

Podkreśla to również J. Philippe rola Ducha Świętego abyśmy żyli błogosławieństwami, w ramach, które Trójjedyny Bóg nam oferuje i daje możliwość uczestnictwa. Przedstawiając oblicze Jezusa, błogosławieństwa ukazują nam również oblicze Jezusa. oblicze Boga OjcaJego miłosierdzie, jego czułość, jego hojność, która przemienia nas wewnętrznie i daje nam nowe serce. "Błogosławieństwa to nic innego jak opis tego NOWE SERCE które Duch Święty w nas tworzy, a które jest samym sercem Chrystusa".

Dlatego - przypomina we wstępie tenże autor - średniowieczni teologowie odnoszą błogosławieństwa do siedmiu darów Ducha. W tym sensie błogosławieństwa są odpowiedzią Jezusa na pytanie: jak przyjąć działanie Ducha Świętego, działanie Bożej łaski? Są w tym samym czasie owoce i warunki działania Ducha Świętego. W swojej spójności i głębokiej jedności Błogosławieństwa są osobista podróż dojrzałości ludzkiej i chrześcijańskiej, a jednocześnie niezbędne ramy dla życia rodzinnego, społecznego i kościelnego, sposób i przyrzeczenie Królestwa Bożego.

Program, który jest zawsze aktualny

Franciszek podkreśla jakiś aspekt każdego błogosławieństwa. Ewangelie łączą "ubóstwo ducha" jako cnotę (która prowadzi do wewnętrznej wolności) z ubóstwo Proste", które implikuje "surową i odartą z dóbr egzystencję" (n. 70) i dzielenie życia z najbardziej potrzebującymi. Jesteśmy zaproszeni do bycia oswojonyodrzucić z pokorą, jak Jezus, zarozumiałość innych, znosić ich wady i nie zgorszyć się ich słabościami" (n. 72).

Zachęcają nas, abyśmy "nie ukrywali rzeczywistości" (n. 75), odwracając się plecami do cierpienia; przeciwnie, proponują nam płacz i zrozumieć głęboką tajemnicę cierpienia, spojrzeć na Krzyż, by pocieszyć i pomóc innym. Live sprawiedliwość w ujęciu konkretnymJak już wzywano w Starym Testamencie: z uciśnionymi, sierotami i wdowami. Działając z miłosierdzieWszyscy jesteśmy "armią przebaczonych" (n. 72).

Ewangelia prosi nas o opiekę pragnienia i intencje sercaodrzucając "to, co nie jest szczere, lecz tylko powłoką i pozorem" (n. 84). Namawiają nas do poszukiwania rozwiązań konfliktów, do bycia rzemieślnicy pokojuWymaga to "pogody ducha, kreatywności, wrażliwości i umiejętności" (n. 89). Jesteśmy zachęcani do radzenia sobie z niektórymi "problemami", jakie niesie droga świętości: szyderstwa, pomówienia i prześladowania. 

"Protokół" miłosierdzia

Wszystko to pięknie wyraża "wielki protokół według którego mamy być osądzeni. Jest to szczegółowe wyjaśnienie tego jednego błogosławieństwa, które reprezentuje je wszystkie: miłosierdzieByłem bowiem głodny, a daliście mi jeść, byłem spragniony, a daliście mi pić, byłem obcy, a przyjęliście mnie, nagi, a przyodzialiście mnie, chory, a odwiedziliście mnie, w więzieniu, a przyszliście do mnie" (Mt 25,35-36). Przypowieść o Sądzie Ostatecznym, pisze św. Jan Paweł II, "nie jest po prostu zachętą do miłosierdzia: jest kartą chrystologii, oświetlającą Tajemnicę Chrystusa". Franciszek zauważa, że "odsłania ona samo serce Chrystusa, Jego najgłębsze uczucia i wybory" (n. 96). I podkreśla, że miłosierdzie jest bijącym sercem Ewangelii (n. 97).

Z tego powodu biskup Elizalde słusznie podkreśla, że. Oddzielanie działań charytatywnych od osobistej relacji z Panem jest szkodliwym błędem, ponieważ zamienia Kościół w organizację pozarządową (por. n. 100). Ale także, że jest to ideologicznym błędem jest systematyczna podejrzliwość wobec społecznego zaangażowania innych, "uważając ją za coś powierzchownego, światowego, świeckiego, immanentnego, komunistycznego, populistycznego" (n. 101).

Rzeczywiście. Jak już wskazywali jego poprzednicy, św. Jan Paweł II i Benedykt XVI, Franciszek deklaruje konieczność utrzymania przy życiu jednocześnie promocja i obrona życia wraz z wrażliwością społeczną na potrzebujących.Na przykład obrona niewinnych nienarodzonych musi być jasna, stanowcza i pełna pasji, ponieważ chodzi tu o godność życia ludzkiego, które jest zawsze święte, a miłość do każdej osoby poza jej rozwojem tego wymaga. Ale równie święte jest życie ubogich, którzy już się urodzili, którzy zmagają się w nędzy, (...) i w każdej formie odrzutu" (n. 101). Migracja jest nie mniej ważna niż bioetyka (por. n. 102).

Spójność w życiu codziennym

Trzeci rozdział Gaudete et exsultate z wezwaniem do Spójność chrześcijańska. Uwielbienie Boga i modlitwa powinny prowadzić nas do miłosierdzia wobec innych, które jest - jak przypomina św. Tomasz z Akwinu - "ofiarą, która najbardziej Mu się podoba" (S. Th, II-II, q30, a4). Z drugiej strony, jak powiedziała św. Teresa z Kalkuty, "jeśli będziemy zbyt zajęci sobą, nie pozostanie nam czas dla innych".

I tak Papież kończy tymi słowami pewności: "Siła świadectwa świętych polega na życiu błogosławieństwami i protokołem sądu ostatecznego. To niewiele słów, prostych, ale praktycznych i obowiązujących wszystkich, bo chrześcijaństwo to przede wszystkim być praktykowanya jeśli jest także przedmiotem refleksji, to tylko wtedy, gdy pomaga nam w przeżywanie Ewangelii w codziennym życiu. Gorąco polecam częste czytanie tych wspaniałych tekstów biblijnych, przypominanie ich sobie, modlenie się nimi, próbowanie zrobić z nich mięso. Zrobią nam dobrze, zrobią nam autentycznie szczęśliwy" (n. 109).

Tekst opublikowany w: iglesiaynuevaevangelizacion.blogspot.com, 21-V-2018 r.

AutorRamiro Pellitero

Dyplom z medycyny i chirurgii uzyskany na Uniwersytecie w Santiago de Compostela. Profesor eklezjologii i teologii pastoralnej w Katedrze Teologii Systematycznej na Uniwersytecie w Nawarze.

Chiquitunga: wesoły i pomocny

30 maja 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

Chiquitunga mówi nam, że dzisiaj możemy zostać świętymi, jeśli będziemy żyć z pasją ideałem, w jej przypadku pragnieniem, aby wszystko było przesycone Chrystusem: Chrystus, jego Kościół, bracia byli jej ideałem. 

Poznałem Sługa Boża Maria Felicja de Jesus Sacramentado (Chiquitunga) w okresie mojego dorastania, kiedy należałem do sekcji Pequeñas Akcji Katolickiej przy parafii San Roque, a ona była delegatem archidiecezjalnym Pequeñas. Widziałem jej występy na wiecach peerelowskich i na niektórych spotkaniach Akcji Katolickiej. Do klasztoru karmelitów bosych w Asunción wstąpiłam dwa lata po jej śmierci. Tutaj zaskoczyło mnie to, że pamięć o niej pozostała tak żywa w społeczności. Uderzyła mnie częstotliwość, z jaką siostry o niej mówiły, wspominając jej wspaniałe braterskie miłosierdzie, jej radość, jej samozaparcie. Opowiadali jej niezliczone anegdoty, przesycone zdrowym poczuciem humoru. Nie mieszkałam z nią, ale słyszałam, jak siostry mówiły, że była posłuszna, bardzo dobroczynna, pokorna, uczynna i zawsze pogodna, starała się zawsze rozweselać wspólnotę, wykorzystując naturalne dary, którymi Pan ją obdarzył. Zawsze była dla wszystkich, umiała wybaczyć, usprawiedliwić, przyjąć itp.

Rozmawiałam z nią dzień przed wstąpieniem do Karmelu. Była pogodna, ze swoim zwykłym uśmiechem i między innymi pamiętam, jak powiedziała do mnie: ".... nie jestem kobietą.Robię odwrotnie niż Jezus: przeżyłem trzydzieści lat życia publicznego, a teraz zaczynam życie ukryte.".

Uczestniczyłem w niektórych spotkaniach Akcji Katolickiej, które organizowała dla Pequeñas de la Acción Católica. Była pełna radości i entuzjazmu. Z jej wieczorami we Wspólnocie wiąże się wiele wspomnień.

Chiquitunga mówi nam, że dzisiaj możemy zostać świętymi, jeśli będziemy żyć z pasją ideałem, w jej przypadku pragnieniem, aby wszystko było przesycone Chrystusem: Chrystus, jego Kościół, bracia i siostry byli jej ideałem. Mówi nam, że możemy być szczęśliwi dając siebie innym, zapominając o sobie dla dobra innych.

AutorOmnes

Jajko sadzone i świętość

28 maja 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

Świętość zakotwicza się wśród garnków i kuchenek. Z Gaudete et ExsultatePapież Franciszek, wszyscy jesteśmy powołani do tego, aby wyjątkowo dobrze ugotować nasze jajko sadzone, które w ten sposób staje się prawdziwą metaforą świętości.

MAURO LEONARDI - kapłan i pisarz
@mauroleonardi3

Z Gaudete et ExsultateKościół szpitala polowego staje się kuchnią MasterChef. Wszyscy jesteśmy powołani do bycia pięciogwiazdkowymi kucharzami. Wszyscy jesteśmy powołani do tego, aby wyjątkowo dobrze ugotować nasze jajko, najtrudniejsze z łatwych dań, to, które ujawnia, czy naprawdę masz zadatki na szefa kuchni, czy jesteś tylko amatorem.

Jajko sadzone to prawdziwa metafora świętości. "Kobieta idzie na rynek zrobić zakupy, spotyka sąsiadkę i zaczyna rozmawiać, następuje krytyka. Ale ta kobieta mówi w sobieNie, nie będę mówił źle o nikim". Jest to krok w kierunku świętości. Potem, w domu, syn prosi ją, by opowiedziała o swoich fantazjach i, nawet jeśli jest zmęczona, siada obok niego i słucha z cierpliwością i czułością. To jest kolejna ofiara, która uświęcaa" (Gaudete et Exsultate, n. 16).

Wielu świętych to powiedziało, sobór to ogłosił, teraz Franciszek stawia ostateczną pieczęć: świętość opuszcza zakrystię i zakotwicza się w garnkach i kuchenkach. Świętość, jak dobre gotowanie, jest doświadczeniem prostym i głębokim, w którym małe rzeczy traktuje się z troską, nie dla pieniędzy, ale z miłości. Kiedyś uczeni byli filozofami, dziś są kucharzami: dlatego widzimy tak wiele osobowości telewizyjnych, które nie siedzą już za biurkami, ale w kuchni.

Jakiś czas temu jeden z nich, nie pamiętam kto, powiedział w telewizji, że ci, którzy dobrze gotują, oddają ludziom czas stracony, czas zmarnowany w ciągu dnia. Bardzo różni się od Marcela Prousta. Kto gotuje, sam nic nie robi: potrzebuje sklepu, tego, który uprawia, tego, który przygotowuje przepis, tego, który przygotowuje stół, a potem podaje.

Jak Jezus daje świadectwo Ojcu, czyniąc wszystko, co Ojciec zechce, tak kucharz tworzy potrawę, która świadczy o pracy wielu. Święty wie, że sam nie jest dobry, ale że jest świadkiem dobroci Boga w swoim życiu. A czyni to rękami, oczami i ustami. Z jego ust, tak, zrobione dla "ad-orar"do Boga. Co oznacza, że "by włożyć Boga do ust".

AutorMauro Leonardi

Kapłan i pisarz.

Kino

Kino: Trzy reklamy na obrzeżach

Omnes-23 de maj de 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

Dramat porusza się dwuznacznie między szlachetnym pragnieniem sprawiedliwości a mściwym impulsem matki, której córka została zgwałcona i zamordowana przez kto wie kogo.

Tekst -José María Garrido

Film: Trzy reklamy na przedmieściach
Reżyseria i scenariusz: Martin McDonagh
UK-USA. USA, 2017 R.

Film został najwyżej nagrodzony na Złotych Globach 2018, ma też siedem nominacji do Oscara. Martin McDonagh (ur. 1970) od lat odnosi sukcesy w Stanach Zjednoczonych jako dramaturg z wybujałymi opowieściami o przemocy. Jego szturm na siódmą sztukę nastąpił w ostatniej dekadzie, z czerwieniami i spoofami w stylu braci Tarantino i Cohen. Ale w swojej najnowszej fabule utrwala własne umiejętności, zdobywając m.in. Złoty Glob za najlepszy film dramatyczny i najlepszy scenariusz.

Dramat porusza się dwuznacznie pomiędzy szlachetnym pragnieniem sprawiedliwości a mściwym impulsem matki (Frances McDormand), której córka została zgwałcona i zamordowana przez kto wie kogo. Miesiące po zbrodni, jedzie samotną tylną drogą prowadzącą do jej domu na obrzeżach małego miasteczka w Missouri i zauważa zwykłe trzy duże, porzucone i bezużyteczne billboardy. Nagle zatrzymuje samochód (przeczytał coś na billboardzie) i cofa, by spojrzeć na poprzedni. We wraku ostatniej reklamy znajduje "okazję... życia". Z refluksem resentymentu kalkuluje plan sprawiedliwości. I wynajmuje trzy billboardy, by wybić na nich zapalające frazy z pytaniem do lokalnego komendanta policji, dlaczego jeszcze nie złapał morderców.

Fabuła skręca, stopniowo odsłaniając głęboko tragiczny obraz z łatkami niewiarygodnych żartów i nieprawdopodobnych sytuacji, które podkreślają charakter każdej postaci i potęgują dramat. Pasjonujący ton całości pozwala cieszyć się "niewiarygodnymi" momentami (sztuczki reżysera), jakby były właśnie tym, czym nie mogły być inaczej.
Obfitość zbliżeń daje Samowi Rockwellowi (Złoty Glob) i Woody'emu Harrelsonowi alibi na zapełnienie ekranu, podczas gdy główna dama, Frances McDormand (również Złoty Glob), wylatuje na wszystkie cztery strony świata, z trzeźwością minimalnej garderoby i tyloma niemymi spojrzeniami, co bezlitosnymi słowami. Przy okazji: nie wiem, jak film wypada po hiszpańsku (poddałem się tak powszechnemu wśród latynoamerykańskich widzów V.O.), ale w oryginalnym, ostrym języku dialogów również nie brakuje podstawowych czteroliterowych wtrąceń. Stanowią one kontrapunkt do zgrabnej ścieżki dźwiękowej, autorstwa Cartera Burwella, który piętnastokrotnie komponował dla Coenów.

Kultura

Miasto Sewilla świętuje Rok Murillo

Omnes-21 maja 2018 r.-Czas czytania: 4 minuty

Murillo i kapucyni z Sewilli to wystawa, która oddaje hołd jednemu z wielkich artystów hiszpańskiego baroku i najważniejszemu z przedstawicieli sewilskiej szkoły malarstwa.

Tekst - Fernando Serrano

400 lat po narodzinach Bartolomé Estebana Murillo, Junta de Andalucía wraz z Museo de Bellas Artes w Sewilli oddaje hołd artyście, gromadząc grupę obrazów, które namalował dla klasztoru kapucynów w Sewilli.

Cel próby

"Wystawa ta umożliwia rekonstrukcję całej serii, która po raz pierwszy, od czasu gdy najazd napoleoński spowodował ich rozproszenie w XIX wieku, została ponownie połączona" - wyjaśniają organizatorzy wystawy. Większość wystawionych dzieł należy do kolekcji Muzeum Sztuk Pięknych w Sewilli od czasu konfiskaty majątku kościelnego w 1835 roku. Jak tłumaczą kuratorzy, "Do hojnych pożyczek z Niemiec, Austrii, Wielkiej Brytanii i katedry w Sewilli dołączyły". Spośród wszystkich wypowiedzi szczególne znaczenie ma przeniesienie najważniejszego dzieła zespołu, Jubileuszu Porcjunkuli, pt.ze względu na duży format obrazu i długi okres wypożyczenia". Osoby odpowiedzialne za wystawę tłumaczą, że "easza umowa pomiędzy Muzeum Wallraf-Richartz w Kolonii a Museo de Bellas Artes w Sewilli jest wyjątkowym przykładem współpracy pomiędzy europejskimi instytucjami kultury.". Regionalny Minister Kultury Andaluzji, Miguel Ángel Vazquez, podkreślił znaczenie wystawy podczas prezentacji: ".Po raz pierwszy od dwóch wieków będziemy mogli zobaczyć razem wszystkie obrazy, które Murillo wykonał dla klasztoru kapucynów w Sewilli.".

Wystawa Murillo i kapucyni z Sewilli zawiera część poświęconą ukazaniu procesu twórczego autora poprzez rysunki i prace związane z jego twórczością. Część ta uzupełniona jest o dodatkowe informacje dotyczące procesów konserwatorskich, a także historii wystawianych dzieł. Odnośnie historii obrazów dyrektor Muzeum Sztuk Pięknych w Sewilli, María Valme Muñoz, powiedziała: "... historia wystawionych dzieł jest bardzo ciekawa.Pomimo ich burzliwej historii. Na szczęście większość obrazów wróciła do miasta, w którym powstały. Gdzie przeszły do najsłynniejszej kolekcji Muzeum Sztuk Pięknych w Sewilli.".

"Dzięki takim wystawom jak ta, jesteśmy teraz w centrum uwagi, na całym świecie, jako miasto "...".idealne miejsce przeznaczenia". do odwiedzenia w 2018 r."wyjaśnił burmistrz Sewilli, Juan Espada, ".i to nie tylko z powodu dziedzictwa i historii, które to miasto już oferuje, ale także z powodu zaangażowania w kulturę i jakości Roku Murillo, który jest dodatkową atrakcją.".

Poza wystawą

Obchody tego Roku Murillo mają szczególne znaczenie dla Sewilli. W ciągu najbliższych 16 miesięcy miasto Sewilla będzie gospodarzem szerokiej gamy działań kulturalnych podkreślających postać Murillo: od koncertów i cykli muzycznych po trasy kulturalne i turystyczne, a także wykłady i konferencje.

Jednym z głównych działań odbywających się z okazji tej rocznicy jest trasa turystyczno-kulturalna Śladami Murillo. Obejmuje aż dwadzieścia emblematycznych miejsc, które dają dostęp z pierwszej ręki do życia i twórczości barokowego malarza. Trasa ta odbywa się poprzez 50 oryginalnych obrazów i ponad 80 reprodukcji jego najważniejszych dzieł. Enrique Valdivieso, koordynator wycieczki, pragnie, aby te inicjatywy przetrwały w czasie: "...wystawa będzie wielkim sukcesem.Celem Roku Murillo jest poszerzenie dziedzictwa miasta o te szlaki, które mają trwać dłużej niż rocznica i wzbogacą ofertę turystyczną i dziedzictwa stolicy.".

Burmistrz Sewilli, Juan Espada, również podkreśla znaczenie tych wydarzeń dla miasta: ".Wraz z rozpoczęciem tego Roku Murillo, Sewilla znajduje się w centrum hiszpańskich stolic. Od tego momentu i przez cały ten rok jest jednym z najmocniejszych miast pod względem kulturowym.".

Oprócz tego zwiedzania i wystaw, Stowarzyszenie Firm Turystycznych w Sewilli uruchomiło program Murillo w Sewilli. Ma na celu przeprowadzenie różnych działań, takich jak udramatyzowane wizyty, warsztaty, trasy gastronomiczne... Stowarzyszenie składa się z 24 firm i instytucji z miasta Sewilla.

Murillo w Sewilli

W mieście Sewilla znajduje się 21 punktów związanych z malarzem barokowym. Centralnym punktem tej artystycznej mapy jest dom Murillo, gdzie można zakupić audioprzewodnik, który pomoże zwiedzającym odkryć ślad malarza na mieście. Audioprzewodnik kosztuje 11 euro i nie trzeba go zwracać, ale zwiedzający mogą go zatrzymać i przedłużyć wizytę o dowolną liczbę dni. W ten sposób trasy wycieczkowe związane z artystą nie są tylko przelotną modą z okazji tej rocznicy, ale organizatorzy stawiają sobie za cel utrzymanie ich w czasie.

Proponowana trasa obejmuje przystanki przy katedrze, Alcázar, Generalnym Archiwum Indii i Hospital de la Caridad. Każde z tych miejsc ma szczególny związek z Murillo. Katedra stanowiła centrum nerwowe Sewilli artysty. Malarz pracował dla kapituły w latach 1655 - 1667, tworząc w tym okresie niektóre ze swoich najważniejszych dzieł, z których wiele można zobaczyć w katedrze w miejscach, w których były pierwotnie przeznaczone. Alcazar ma pośmiertny związek z artystą, gdyż Murillo nie malował dla niego. W 1810 roku w budynku mieściło się Muzeum Napoleońskie, galeria sztuki, w której znajdowało się prawie tysiąc dzieł skradzionych z miejskich instytucji religijnych, z czego 45 było autorstwa Murillo.
Z obecnym Archivo General de Indias, budynkiem, z którym Murillo miał ścisły związek, gdyż to tutaj powstała Akademia Malarstwa, założona przez artystę i Herrera Młodszego w 1660 roku. Podczas tego Roku Murillo, Archiwum wyświetla reprodukcje rysunków Murillo i malarzy, którzy szkolili się w tej akademii, takich jak Arteaga i Iriarte.

Kolejnym przystankiem na tej trasie jest Hospital de la Caridad. Murillo miał osobisty i zawodowy związek z Hermandad de la Santa Caridad. Artysta wstąpił do tej instytucji w 1665 roku, a w latach 1667-1870 wykonał kilka swoich obrazów. W budynku znajduje się obecnie siedem oryginalnych obrazów Murillo.

Krótko mówiąc, to ważne wydarzenie daje możliwość zobaczenia jednego z najbardziej znaczących cykli hiszpańskiego baroku jako całości. Efektem tych działań jest historyczne, materialne i estetyczne odzyskanie spuścizny Murillo, a także niepowtarzalna okazja i wartość emocjonalna, jaką jest możliwość podziwiania postaci i dzieła Murillo w jego mieście, Sewilli.

Świat

Czeskie "Lourdes" - symbol pojednania

Omnes-17 maj 2018 r.-Czas czytania: 3 minuty

Sanktuarium maryjne w Filipowie w Czechach, nazywane "Lourdes" Czech, jest symbolem opieki Matki Bożej i pojednania Czechów i Niemców. Liczba pielgrzymów rośnie.

Tekst - Gustavo Monge, Praga

Czeskie sanktuarium w Filipowie obchodziło niedawno 150 lat od objawienia się Matki Bożej w miejscu, które jest świadectwem szczególnej troski Matki Bożej o osoby cierpiące z powodu choroby lub prześladowań.

Filipov to sanktuarium maryjne w Jiřikovie, wsi liczącej 3700 mieszkańców, położonej w północnej części Republiki Czeskiej, w Sudetach, zaledwie kilka metrów od granicy z Niemcami. W wyniku bezprecedensowego wydarzenia, jakim było objawienie się Matki Boskiej śmiertelnie chorej kobiecie, pod koniec XX wieku poświęcono tu kościół dla pielgrzymów. Miejsce to stało się wkrótce centrum kultu maryjnego, w którym odbywały się procesje liczące nawet 6 000 osób i zyskało miano "Lourdes północnych Czech".

W ciągu dziesięcioleci Filipov stał się również symbolem zbliżenia dwóch narodów, Czechów i Niemców, które w XX wieku były głęboko skłócone w wyniku nacjonalizmu. Podobnie jak reszta Sudetów, Filipów został zaanektowany przez Adolfa Hitlera w 1938 roku, a po II wojnie światowej został odebrany przez Czechosłowację, a wszyscy jego dawni mieszkańcy zostali wypędzeni.

Historia Marii Kade

U źródeł sanktuarium leży historia Marii Magdaleny Kade (1835-1905), tkaczki, która jak zdecydowana większość mieszkańców tego zakątka monarchii austro-węgierskiej należała do mniejszości niemieckojęzycznej. Wielu pracowało w fabryce włókienniczej po drugiej stronie granicy w sąsiednim mieście Ebersbach-Neugersdorf.

U Kade, cieszącego się złym zdrowiem od 19 roku życia, ostatecznie zdiagnozowano zapalenie płuc i opon mózgowych. Zaczęła cierpieć na spazmatyczne napady, a całe jej ciało pokryło się wrzodami. W wieku 29 lat została przykuta do łóżka, gdzie przyjęła namaszczenie chorych, a lekarze stwierdzili, że jej dni są policzone.

W nocy z 12 na 13 stycznia 1866 roku, o czwartej nad ranem, Matka Boża ukazała się bardzo oddanej Matce Bożej Kade i - jak później wspominała - powiedziała do niej po niemiecku: "Moja córko, od dzisiaj będziesz zdrowa". Kobieta, którą uważano za zmarłą, wyskoczyła z łóżka i od tego dnia zaczęła normalnie żyć, ku zdumieniu sąsiadów. Lekarze zaświadczyli, że jest to niewytłumaczalne.

Na miejscu domu Kade wybudowano małą kaplicę, która po powiększeniu została włączona do obecnej bazyliki mniejszej pw. Maryi Wspomożycielki. Miejsce to przeżyło swój rozkwit, ale jego działalność została wyciszona podczas prześladowań komunistycznych w drugiej połowie XX wieku (1948-1989). Mimo wysiłków reżimu totalitarnego, aby uniemożliwić przybycie pielgrzymów, zawsze udawało im się podtrzymać płomień. Płomień, do którego decydujący wkład wniosły wspólnoty religijne.

Prawda jest taka, że "łańcuch mszy w rocznicę objawienia nigdy nie został przerwany" - powiedziała Marketa Jindrová, która wyjaśnia, jak komuniści zablokowali drzwi kościoła i pozostawili to miejsce wewnątrz specjalnie strzeżonego pasa granicznego, co oznaczało, że trzeba było pokonać wiele przeszkód, aby dotrzeć do sanktuarium, w tym przesłuchania policyjne.

Wstawiennictwo Matki Bożej, szczególnie odczuwalne w Filipowie, zainspirowało również inicjatywy na rzecz duchowej odnowy narodu czeskiego. Dziś miejsce to przyjmuje licznych wiernych z obu stron granicy, a msze odprawiane są w języku niemieckim i czeskim. Ponadto Filipów jest ulubionym miejscem pielgrzymek katolików z Serbii-Łużyc, mniejszości pochodzenia słowiańskiego, która mieszka w niemieckiej Saksonii i nadal zachowuje swoją rzymską wiarę. W majowe dni świąt maryjnych jest duża liczba niemieckich wiernych. Procesja z okazji Candlemas jest bardzo typowa.

Biskup Litomierzyc Jan Baxant mówi Palabrze, że "wychodzenie z domu w środku nocy w zimie, aby udać się do tej zamarzniętej bazyliki w Filipowie, jest dla nas jak mini-Compostela lub mini-Everest. Często przyjmujemy niemieckich biskupów" - dodaje Jozef Kujan, salezjański proboszcz i rektor bazyliki.

Aktualności

Wskazówki dotyczące działania w przypadku, gdy ktoś doświadcza przemocy

Omnes-15 maja 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

Wzorce zachowań w pracy z osobami doświadczającymi takiej przemocy można podsumować następująco:

  1.  Natychmiastowe wsparcie. Wspieraj go w pierwszej kolejności. Nie podważaj prawdziwości ich historii, ich doświadczeń czy uczuć. Nie do ciebie należy ocena, sędzia będzie oceniał. Masz możliwość wsparcia, pomocy i walidacji emocji. To już jest istotna pomoc, aby uświadomić sobie problem, nie minimalizować go i jak najszybciej interweniować.
  2. Nie przeszkadzaj. Bardzo potrzebne jest zachowanie granic w relacji z tą osobą, danie jej czasu na podjęcie decyzji i uszanowanie decyzji, które podejmuje. Słuchaj, nie naciskając na nich, aby odpowiedzieli lub ujawnili informacje. Być może powiedziała ci tylko część tego, co się dzieje. Nie musisz decydować o niczym za nią, chyba że wyraźnie cię o to poprosi lub jeśli ludzie są poważnie zagrożeni.
  3. Posłuchaj, co chcą ci powiedzieć. Nie jest konieczne, abyś znał wszystkie szczegóły historii; zainteresowani specjaliści wysłuchają ich. Posłuchaj, jak się czują, jak to przeżyli, jak się czują. Zaoferuj komfort i pomoc w złagodzeniu lub zmniejszeniu ich niepokoju.
  4. Podaj informacje. Konkretne szczegóły dotyczące usług, do których mogą się zwrócić oraz informacje o zasobach i wsparciu społecznym: 016, sąd dyżurny, lekarze specjaliści, schroniska, domy schronienia itp. Jeśli chce, możesz mu towarzyszyć, aby ułatwić procedury i pomóc mu. Nie rób tego, co powinien zrobić pracownik służby zdrowia.
  5.  Ocenić, czy oni sami lub inne osoby są narażone na ryzyko napaści z użyciem przemocy lub nadużycia. Będą przypadki, w których konieczna będzie pilna interwencja, aby uniknąć bardzo prawdopodobnej szkody, zwłaszcza jeśli są to osoby niepełnoletnie. Konieczne będzie złożenie pilnych sprawozdań, a jednocześnie znalezienie wystarczających środków, aby zapewnić ludziom bezpieczeństwo i aby próba pomocy nie sprzyjała jeszcze bardziej gwałtownym sytuacjom. Nadanie priorytetu bezpieczeństwu i niepowodowaniu dalszych szkód: ocena stosunku ryzyka do korzyści dla każdego z podejmowanych kroków.
  6. Poufność. Zapewnij ich, że będziesz dyskretny, że jeśli z kimś to omówisz, powiesz mu o tym, że będziesz rozważny w wykorzystywaniu informacji, tak aby ta osoba była chroniona i aby nie zepsuć żadnych planów, które może mieć.
  7. Wsparcie. Postaraj się, aby relacja była wspierająca, współpracująca, promująca autonomię kobiety. Nawet jeśli potrzebuje pomocy, nie unieważniaj jej ani nie powtarzaj schematu sprawiania, że czuje się niezdolna. Postaraj się, aby to ona podejmowała decyzje, aby to ona stała się bohaterką swojego powrotu do zdrowia.
  8.  Plan działania. Jeśli masz zamiar towarzyszyć mu w procesie rozwiązywania sytuacji, postaraj się zaprojektować skuteczny plan, z realistycznymi krótkoterminowymi celami i oczekiwaniami, z nadzieją na długoterminową wolność.
  9. Kontynuacja. Pytaj dalej tę osobę o to, co ci powiedziała, aby miała szansę pójść do przodu. Spraw, by czuli się naprawdę zadbani. Nie jest to przyjemne i możemy mieć tendencję do nieświadomego ignorowania lub poddawania się.
  10.  Zwróć szczególną uwagę. Zwłaszcza osobom niepełnosprawnym lub o ograniczonych środkach finansowych, które mogą zostać napadnięte. Występuje również w wyższych klasach społecznych, z odpowiednimi środkami finansowymi i wykształceniem; nie należy go z tych powodów wykluczać.
  11. Pytaj pod nieobecność sprawcy. Jeśli jesteś partnerem i podejrzewasz przemoc, daj partnerowi możliwość porozmawiania o tym w cztery oczy, być może z inną osobą towarzyszącą i pełniącą rolę świadka, aby mógł o tym porozmawiać bez ponoszenia złych konsekwencji.

Tekst - Inés Bárcenas, María Martín-Vivar i Carlos Chiclana

Gaudete et exsultate, serce i świeżość

9 maja 2018 r.-Czas czytania: 4 minuty

9 kwietnia ukazała się nowa adhortacja apostolska papieża Franciszka o świętości w dzisiejszym świecie, zatytułowana. Gaudete et exsultate. Przedstawia ją biskup Vitorii, podkreślając, że jest ona odniesieniem dla życia chrześcijańskiego i działań duszpasterskich.

Juan Carlos Elizalde - biskup Vitorii

Serce i świeżość sączy się z tej prostej adhortacji apostolskiej papieża Franciszka, stanowiącej powszechne wezwanie do świętości. Świętość dla całego ludu Bożego, świętość "obok", "klasa średnia świętości" (n. 7).

Ale jednocześnie świętość wymagająca, spełniająca, która może nas uwolnić od "...".mierne, rozwodnione, upłynnione istnienie" (1). Idziemy w towarzystwie, wspierani i prowadzeni przez towarzystwo wszystkich świętych (4). W każdym świętym Bóg wypowiada słowo do świata (22). "Trzeba też wyobrazić sobie całe swoje życie jako misję."(23), a wniosek nie jest długi: "Obyś potrafił rozpoznać, co jest tym słowem, tym przesłaniem Jezusa, które Bóg chce powiedzieć światu swoim życiem." (24).

Istnieją dwie falsyfikacje świętości. Jednym z nich jest pojmowanie jej jako abstrakcyjnej, teoretycznej mądrości pozbawionej konkretności: "...".Bóg bez Chrystusa, Chrystus bez Kościoła, Kościół bez ludzi(37); i drugi, świętość tylko w naszych siłach: "..." (37); i drugi, świętość tylko w naszych siłach: "..." (38).Są jeszcze chrześcijanie, którzy uparcie podążają inną drogą: drogą usprawiedliwienia z własnych sił, drogą kultu ludzkiej woli i własnych możliwości, co prowadzi do egocentrycznego i elitarnego samozadowolenia pozbawionego prawdziwej miłości." (57).

Sercem dokumentu jest dyskurs Błogosławieństw, pt.dowód tożsamości chrześcijanina". "Ukazują one oblicze Mistrza, do którego przejrzystości jesteśmy powołani w naszym codziennym życiu." (63). A "świetny protokół"według którego mamy być sądzeni, miłosierdzie: "Byłem bowiem głodny, a daliście mi jeść, byłem spragniony, a daliście mi pić, byłem przybyszem, a daliście mi nocleg, byłem nagi, a przyodzialiście mnie, byłem chory, a odwiedziliście mnie, byłem w więzieniu, a przyszliście do mnie." (Mt 25, 35-36). Oddzielenie akcji charytatywnej od osobistej relacji z Panem jest szkodliwym błędem, ponieważ zamienia Kościół w organizację pozarządową (100). Ale też błędem ideologicznym jest systematyczna podejrzliwość wobec społecznego zaangażowania innych, "(100).jako płytkie, światowe, sekularystyczne, immanentystyczne, komunistyczne, populistyczne" (101). I papież konkretyzuje to napięcie w Kościele. "Na przykład obrona niewinnych nienarodzonych musi być jasna, stanowcza i pełna pasji, ponieważ w tym przypadku chodzi o godność życia ludzkiego, zawsze świętego, i wymaga tego miłość do każdej osoby poza jej rozwojem. Ale równie święte jest życie ubogich, którzy już się urodzili, którzy zmagają się w nędzy [...] i w każdej formie odrzuconego życia." (101). Migracja jest nie mniej ważna niż bioetyka (102).

Nuty świętości w dzisiejszym świecie są szczególnie konkretne i sugestywne. Kontemplując w tym okresie wielkanocnym pierwszą wspólnotę chrześcijańską w Jerozolimie, widzimy pewne postawy towarzyszące świętości, którą proponuje Papież. Wytrzymałość, cierpliwość i łagodność to pierwsze nuty. Z nadzieją opierają się prześladowaniom. Odpłacają dobrem za zło. "Chrześcijanie mogą być również częścią sieci przemocy werbalnej poprzez internet i różne fora czy przestrzenie wymiany cyfrowej."(115), papież ostrzega. Radość i poczucie humoru to także pierwszoplanowe nuty, termometr nadziei, którą rozsiewa Kościół. "Śmiałość, entuzjazm, swobodne mówienie, apostolski zapał, wszystko to zawiera się w słowie parresia, słowie, którym Biblia wyraża także wolność istnienia, które jest otwarte, bo dostępne dla Boga i dla innych." (129). Te postawy zawsze mają miejsce we wspólnocie. Ostatnią nutą świętości jest nieustanna modlitwa: "...ostatnią nutą świętości jest nieustanna modlitwa" (129).Święty to osoba o duchu modlitewnym, która potrzebuje komunikacji z Bogiem. Jest kimś, kto nie może znieść duszenia się w zamkniętej immanencji tego świata, a pośród swoich wysiłków i daru z siebie wzdycha za Bogiem, wychodzi z siebie w uwielbieniu i rozszerza swoje granice w kontemplacji Pana. Nie wierzę w świętość bez modlitwy, nawet jeśli nie musi się ona wiązać z długimi chwilami czy intensywnymi uczuciami." (147).

Ostatni rozdział adhortacji poświęca papież walce, czujności i rozeznaniu. Nie możemy być naiwni, bo diabeł "Nie myślmy, że jest to mit, przedstawienie, symbol, postać czy idea. To oszustwo prowadzi nas do opuszczenia ramion, do zaniedbania siebie i do większego obnażenia się. On nie musi nas posiadać. Zatruwa nas nienawiścią, smutkiem, zazdrością, wadami. I tak, kiedy my opuszczamy naszą czujność, on wykorzystuje to, aby zniszczyć nasze życie, nasze rodziny i nasze społeczności, ponieważ jak lew ryczący, szukający kogoś na pożarcie" (1 P 5, 8)" (161). Z ręki Maryi możemy dać najlepszą odpowiedź w każdym momencie. Jej bliskość jest gwarancją naszej świętości: "Chcę, aby Maryja zwieńczyła te rozważania, bo jak nikt inny żyła błogosławieństwami Jezusa. Jest tą, która drżała z radości w obecności Boga, tą, która zachowała wszystko w swoim sercu i pozwoliła się przebić mieczem. Jest świętą wśród świętych, najbardziej błogosławioną, tą, która uczy nas drogi świętości i towarzyszy nam." (176).

Dziękujemy Ci, papieżu Franciszku, za zaproponowanie horyzontu życia chrześcijańskiego i punktu wyjścia dla działań duszpasterskich.

AutorOmnes

Drogi Equis

9 maja 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

Autor zastanawia się nad pozycją niektórych osób w cyfrowym świecie. O tym jak ci użytkownicy są "zamknięci" w jednym sposobie myślenia i nie chcą zastanawiać się nad innymi sposobami widzenia świata.

Álvaro Sánchez León - Dziennikarz
@asanleo

Drogi przyjacielu, nie przebrniesz przez okładki książek:

Cieszę się, że od czasu do czasu się odzywasz, nawet jeśli wracasz z załadowaną strzelbą swojej głuchoty. Co u Ciebie, czy nadal tak wygodnie Ci w przeszłości między tęsknotami i pragnieniami, które wykręcają Twoje gesty w szarość? Odważ się odkrywać piękno naszych czasów, chodzić po tych samych ulicach co wszyscy, wyleczyć się z tej alergii na rzeczywistość i z tego strachu przed przyszłością, która nie jest taka, jak mówią twoje scholastyczne podręczniki.

Często pamiętam o Tobie, gdy czytam komentarze w prasie cyfrowej. Wyobrażam sobie Ciebie przebranego za pseudonimem lejącego benzynę.

Wiesz, jest taki ciekawy świat poza twoimi schematami, że szkoda, że go omijasz. W końcu jesteśmy przyjaciółmi, a ja wolałbym nie mieć przyjaciół zgorzkniałych z powodu niemożności uratowania planety przed całym złem, z którym walczy Twoja apteczka. Wiesz, dokąd zmierzam, a ja wiem, skąd pochodzisz.

Czasami zastanawiam się, czy poprzedzające kamienie milowe w Twojej biografii były aż tak konsternujące, czy też nie zrozumiałeś ich właściwie. Porozmawiamy o tym przy drinkach, jeśli nie masz nic przeciwko postawieniu ginu z tonikiem pomiędzy naszymi sposobami myślenia.

Czy nadal postrzegasz wszystko co nowe jako prowokację? Czy nadal masz tę obsesję czytania tylko ludzi, którzy myślą tak jak ty? Może Twój świat jest bardziej Matrixowy niż Ci się wydaje, gdy patrzysz przez okno między żaluzjami swojego dojrzałego i demoralizującego pesymizmu.

Słyszę ironię, z jaką komunikujesz się ze światem. Czy myślałeś o napisaniu książki samopomocowej, aby wyciągnąć nas wszystkich z dołka tego młodzieńczego optymizmu, który oceniasz jako niepoważną filozofię eskapizmu?

Ilu ludzi posłałeś dziś do ściany? Czy nadal sterujesz statkiem za pomocą pilota swojej kruchej odpowiedzialności?

Nie winię cię. Rozumiem cię. Dlatego piszę do ciebie.

Do zobaczenia, kiedy tylko zechcesz. Wielkie uściski i szczęśliwa wiosna, mój przyjacielu.

AutorOmnes

Kultura

Osip Mandelsztam, poeta geniusz potępiony przez Stalina

Stulecie rewolucji rosyjskiej 1917 roku to dobra okazja, by poczytać tych, którzy - jak Osip Mandelsztam - walczyli z imperium terroru wszystkimi dostępnymi środkami: w jego przypadku - poezją.

Jaime Nubiola-9 maja 2018 r.-Czas czytania: 4 minuty

Pierwszy raz usłyszałem o Osipie Mandelsztamie od znanego hiszpańskiego polityka, który czytał go podczas swoich lat spędzonych w więzieniu. Wiele dzieł literackich narodziło się w niewoli: wystarczy pomyśleć o Cervantesie w Algierze, Sołżenicynie w syberyjskim gułagu czy wielu innych, jak św. Jan od Krzyża czy Nelson Mandela.

Wielki poeta Osip Mandelsztam, urodzony w Warszawie w 1891 roku w rodzinie polsko-żydowskiej, wykształcony w Petersburgu, Paryżu i Heidelbergu, został aresztowany w maju 1934 roku i skazany na zesłanie za napisanie krótkiego, bo liczącego zaledwie szesnaście linijek, epigramu przeciwko Stalinowi. Podobno po rosyjsku jest to najpiękniejszy wiersz, a w nim Mandelsztam wspomina o grubych, robaczywych tłustych palcach Stalina i jego karaluchowych wąsach. "Jego przykład porusza mnie i skłania do refleksji nad prawdą i wartością słowa w społeczeństwie, w którym rządzą szarlatani, a informacja stała się spektaklem. Ja również nie jestem wolny od tego rodzaju spektaklu.l" - pisał kilka miesięcy temu dziennikarz Pedro G. Cuartango. Jego żona Nadieżda przypomniała, co Mandelsztam powiedział o Rosji: "To jedyny kraj, który szanuje poezję: zabijają za nią. Nigdzie indziej tak się nie dzieje".

Osip Mandelstam zmarł w obozie przejściowym pod Władywostokiem w maju 1938 roku. Jego żonie Nadieżdzie zawdzięczamy zachowanie wielu jego tekstów oraz wstrząsającą książkę Against All Hope, w której opowiada o tragicznych przeżyciach, jakie towarzyszyły jej mężowi w latach terroru. Chciałbym tylko przytoczyć tutaj dwa fragmenty z tej książki.

Pierwsza z nich - odnosząca się do roku 1934 - brzmi tak: "Siedemnaście lat sumiennej [komunistycznej] edukacji nie przyniosło żadnych rezultatów. Ludzie, którzy zbierali dla nas pieniądze i ci, którzy nam je dawali, łamali cały ustalony w kraju kodeks relacji z osobami represjonowanymi przez władzę. W okresach przemocy i terroru ludzie chowają się w swoich skorupach i ukrywają swoje uczucia, ale te uczucia są niezniszczalne i żadna edukacja nie może się ich pozbyć. Nawet jeśli uda się je wykorzenić w jednym pokoleniu - a w naszym kraju w dużej mierze to się udało - to w następnym pojawiają się na nowo. Przekonaliśmy się o tym nie raz. Pojęcie dobra jest chyba wpisane w istotę ludzką i łamiący prawa humanitarne prędzej czy później będą musieli sobie to uświadomić sami lub ich dzieci." (p. 55). Minęło osiemdziesiąt lat i imperium sowieckie upadło: komunizmowi nie udało się wyeliminować ludzkiej duszy i jej naturalnej tęsknoty za dobrem i solidarnością, nawet jeśli boleśnie zmiażdżył wiele dusz.

Drugi tekst Nadieżdy - dobrze wyrażający funkcję poety - brzmi: "Na początku Drugiego zeszytu Mandelsztam napisał swój wiersz Syrenka. Dlaczego Syrenka? zapytałem. Może to ja", Jak taki prześladowany człowiek, żyjący w całkowitej izolacji, w pustce i ciemności, mógł czuć, że był prześladowany? syrena sowieckich miast"? Ze swojego całkowitego niebytu Mandelsztam dał się poznać jako głos rozchodzący się po radzieckich miastach. Zapewne czuł, że rozum jest po jego stronie; bez tego uczucia nie można być poetą. Walka o społeczną godność poety, o jego prawo do głosu i pozycję w życiu jest może podstawową tendencją, która zdeterminowała jego życie i twórczość". (p. 249). Wiele poranków, jeśli mam lekko otwarte okno, słyszę syrenę odległej fabryki ogłaszającą o godzinie pierwszej południową przerwę lub zmianę zmiany. Zawsze myślę o Osipie Mandelsztamie i roli poety - lub filozofa - w naszym konsumpcyjnym społeczeństwie: "Poezja" - pisał Mandelsztam - "to pług, który odkopuje czas, odsłaniając jego najgłębsze warstwy, jego czarną glebę".

Wielka rosyjska poetka Anna Achmatowa (1889-1966), przyjaciółka Osipa i Nadii, w przedmowie do Zeszytów Woronehza (1935-37) pisze: "Mandelsztam nie ma nauczyciela. Warto się nad tym zastanowić. Nie znam takiego faktu w poezji światowej.". W tych zeszytach - pisanych na zesłaniu na granicy ukraińsko-rosyjskiej - Mandelsztam destyluje swoje wiersze z bolesnych doświadczeń dnia codziennego. Jest to "poezja antywojenna, obrona sztuki w obliczu władzy, godności człowieka i wartości życia w obliczu opresji i terroru. W tym sensie jest to dzieło tragiczne, ale nie nihilistyczne, gdyż pozostawia ślad wielkości i nadziei."napisał poeta Luis Ramoneda.

Poezja Mandelsztama nie jest łatwa w odbiorze, ale jako próbkę jego twórczości wybrałam wiersz z drugiego zeszytu datowanego na 15-16 stycznia 1937 roku. Jej pierwotny tytuł brzmiał Kobieta żebracza i odnosił się do jego żony, która towarzyszyła mu na wygnaniu, na którym znaleźli się w sytuacji absolutnej nędzy, ale może też odnosić się do samej poezji:

Jeszcze nie jesteś martwy. Jeszcze nie jesteś sam.
Z twoim przyjacielem żebrakiem
można podziwiać wspaniałość równin,
od mgły, zimna i opadów śniegu.
Żyj w pokoju i komforcie
w opłakanym ubóstwie, w potężnej nędzy.
Błogosławione są dni i noce
a słodkie i dźwięczne zmęczenie jest niewinne.

Nieszczęśliwy jest ten, kto jak jego cień,
boi się kory i przeklina wiatr.
I nędzny ten, który, na wpół martwy,
żebrać o jałmużnę od własnego cienia.

Na koniec setna rocznica rewolucji rosyjskiej Warto przypomnieć Osipa Mandelsztama, poetę pogranicza, który zmarł na Syberii w wieku 47 lat, ofiara choroby i niedostatku. Jego wiersze - według słów tłumacza na język hiszpański, Jesúsa Garcíi Gabaldóna - stanowią "...poemat granicy".jeden z najpotężniejszych i najbardziej złożonych tworów Ducha XX wieku".

Więcej
Zasoby

Duchowe macierzyństwo dla kapłanów

Omnes-3 de maj de 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

Kiedy papież Franciszek był w Meksyku w lutym 2016 r., poprosił, by na kilka minut zostać sam na sam z Dziewicą z Guadalupe. Później wyjaśnił, że prosił ją o to, aby księża byli prawdziwymi kapłanami. Była to prośba syna, który lepiej niż ktokolwiek inny zna sytuację Kościoła i uważa za priorytet naszych czasów, abyśmy my, kapłani, dobrze wypełniali naszą misję i odpowiadali na to, czego oczekuje od nas Bóg.

P. GUSTAVO ELIZONDO ALANÍS - Kapłan.
miasto Meksyk

Kilka miesięcy po tej podróży miałam okazję napisać artykuł do Palabry (styczeń 2017, s. 68-69) o grupie kobiet modlących się o świętość kapłanów, która zawiązała się w mojej parafii, aby wesprzeć prośbę papieża do Matki Bożej. Wkrótce zaczęto mówić o "duchowym macierzyństwie dla księży". Nie znając powagi tego prawdziwego powołania, uświadomiłem sobie, że w kobietach istnieje instynkt macierzyński, który, gdy ma się wiarę, kieruje się bezpośrednio ku Chrystusom, którzy wymagają bliskiej pomocy Matki Bożej, jak Jezus na krzyżu, aby móc oddać swoje życie, podtrzymywane przez silną obecność Tej, która również oddaje swoje życie za syna, jednym sercem i jedną duszą.
Bardzo pomogło skonsolidowanie tej grupy modlitewnej matek duchowych, że wszystko zaczęło się w Roku Miłosierdzia, bo chodziło nie tylko o modlitwę o świętość kapłanów, ale także o przeżywanie z nimi, jako matkami, 14 dzieł miłosierdzia. Papież powiedział niedawno, że "kto naprawdę chce swoim życiem oddać chwałę Bogu, kto naprawdę tęskni za uświęceniem się, aby jego egzystencja mogła uwielbiać Świętego, jest wezwany do obsesji, znużenia i zmęczenia w próbach życia uczynkami miłosierdzia" (Gaudete et Exsultate, n. 107). Wielu z nich komentowało, że czuli to silne powołanie do duchowego macierzyństwa kapłanów, ale nie wiedzieli, jak nim żyć, dopóki nie natknęli się na "Kompanię Maryi", pod którą to nazwą, według miejscowego biskupa, jest ona obecnie znana i która jasno określa, że chodzi o towarzyszenie kapłanowi, uczestniczącemu w boskim macierzyństwie Maryi, w służbie Kościołowi, tak jak Kościół chce być obsługiwany.

Hiszpania

Edukacja zróżnicowana: w pełni konstytucyjny wybór wolności

Omnes-3 de maj de 2018 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Trybunał Konstytucyjny w swoim orzeczeniu wyraźnie zaznaczył, że koedukacja nie powinna być jedyną opcją oferowaną przez administrację. Oba modele, koedukacyjny i zróżnicowany, mają takie samo prawo do porozumienia edukacyjnego.

TEKST - María Calvo Charro
Wykładowca na Uniwersytecie Carlosa III. Przewodniczący w Hiszpanii EASSE (European Association Single Ssex Education).

W ostatnich latach w państwach takich jak Stany Zjednoczone, Niemcy, Wielka Brytania i Australia nastąpiło odrodzenie edukacji zróżnicowanej pod względem płci przy wsparciu polityków o bardzo różnych tendencjach, pedagogów, rodziców, niektórych sektorów feministycznych, a także stowarzyszeń broniących praw i wolności. Ten trend, który w szczególności dotyczy szkół publicznych, wywołał gorącą debatę w kręgach akademickich, prawnych i politycznych. Edukacja zróżnicowana ze względu na płeć jest prawdopodobnie jednym z najbardziej aktualnych zagadnień w walce o wyrównanie szans w dziedzinie edukacji publicznej w tych państwach, o czym świadczy obszerna literatura akademicka, naukowa i informacyjna, która stale pojawia się na ten temat.

Dzisiejsza zróżnicowana edukacja ma za cel priorytetowy równe szanse. Szkoła, która uważa, że różnice między płciami są zawsze wzbogacające i że tym, co należy wyeliminować, są dyskryminacje i stereotypy, pokonując nierówności społeczne i hierarchie kulturowe między mężczyznami i kobietami. W tym sensie szkoła zróżnicowana jest teleologicznie koedukacyjna: jej celem jest zagwarantowanie realnej możliwości osiągnięcia przez chłopców i dziewczęta tych samych celów i zadań w sferze zawodowej i osobistej, dając im wszystkie odpowiednie narzędzia do swobodnego wyboru własnej drogi.

Watykan

Gaudete et exsultate: Radość i świętość, wyzwanie dla wszystkich

Giovanni Tridente-3 de maj de 2018 r.-Czas czytania: 5 minuty

Nowy dokument wskazuje każdemu chrześcijaninowi drogę do wcielonej świętości w dzisiejszym kontekście, "z jego ryzykiem, wyzwaniami i możliwościami".

TEKST - Giovanni Tridente, Rzym

W piątym roku swojego pontyfikatu papież Franciszek przekazał Kościołowi nowa adhortacja apostolskaTrzeci, o powołaniu do świętości we współczesnym świecie. Zwinny i konkretny dokument, którego celem jest odpowiedź na wiele ograniczeń dzisiejszej kultury. Gaudete et exsultate

Trzecia adhortacja apostolska papieża Franciszka jest dokumentem nieco nietypowym, jako pierwszy - od dłuższego czasu - podejmuje temat, który nie był wcześniej poruszany w trakcie synodu biskupów. Tak się jednak stało w przypadku Evangelii gaudium (synodu o ewangelizacji, zwołanego przez Benedykta XVI w 2012 r.), Amoris laetitia (synodów o rodzinie w 2014 i 2015 r.) oraz czterech adhortacji papieża emeryta (Eucharystia, Słowo Boże, Afryka, Bliski Wschód).

To prawda, że wraz z Franciszkiem adhortacje porzuciły tytuł "posynodalny" nawet wtedy, gdy są owocem zgromadzeń biskupów, jakby dla podkreślenia przekonania, że nie chodzi o coś administracyjnego czy biurokratycznego (swoiste podsumowanie zgromadzenia), ale o syntezę prawdziwego ruchu Ducha Świętego, który wzywa cały Kościół w jego misji w służbie ludzkości.

Innym aspektem, który wyróżnia się w tej kolejnej inicjatywie Papieża, jest ciągłość pojęcia "radość" z innymi adhortacjami ("gaudium", "laetitia"), typowymi dla przepowiadania i słownictwa argentyńskiego Papieża od czasu jego wyboru. Jego zaproszenia, by nie mieć smutnej, marszczącej się twarzy są częste, bo Miłość Boga, która zbawia, nie dopuszcza "smutku".

A teraz ciekawostka: na dokumencie widnieje data 19 marca, czyli uroczystość św. Józefa, dzień, w którym Ojciec Święty rozpoczął swoją posługę biskupią w 2013 roku. Ale jest to również ten sam dzień, w którym dwa lata temu Franciszek opublikował Amoris laetitia, adhortację, która bez wątpienia miała większy oddźwięk niż pierwsza i ta.

Trzeba jednak powiedzieć, że ta zbieżność dobrze pasuje do istoty dokumentu, biorąc pod uwagę, że przy uważnej lekturze wydaje się, jakby papież chciał zaproponować bilans pierwszych pięciu lat pontyfikatu, wzywając do weryfikacji tego, co już wcześniej zaproponował Kościołowi powszechnemu w Evangelii gaudium.

Obecny kontekst

Wspólnym mianownikiem wszystkich dokumentów jest w istocie aktualny kontekst. Pozostając niezmiennie w doktrynie przekazywanej przez Kościół od wieków i wyraźnie ją potwierdzając, Franciszek proponuje konkretne drogi dla współczesnego świata, aby każdy chrześcijanin mógł konkretnie wcielić swoje powołanie do świętości. W ten sposób stawia się w ciągłości z ogólnym zadaniem ewangelizacji (pierwsze wezwanie) i z zadaniem ukazywania piękna Ewangelii rodziny (drugie wezwanie).

Uderzające jest również to, że w przeciwieństwie do innych dokumentów papieskich, ten najnowszy dokument został przedstawiony prasie nie przez kardynała czy urzędnika Kurii Rzymskiej, ale przez zwykłego biskupa - biskupa De Donatisa, niedawno mianowanego wikariuszem Jego Świątobliwości dla diecezji rzymskiej - oraz dwie osoby świeckie, dziennikarza Gianniego Valente i pedagoga Paola Bignardiego, który od dawna jest zaangażowany w działalność stowarzyszeń katolickich i jest byłym krajowym prezesem Akcji Katolickiej.

Ci bowiem, którzy podczas różnych papieskich podróży zagranicznych śledzili rozmowy, jakie Papież prowadził przy każdej okazji z lokalnymi wspólnotami swoich braci jezuitów, zauważą również pewną znajomość treści zaproponowanych w Gaudium et exsultate. Nie jest przypadkiem, że to właśnie Civiltà Cattolica, kierowana przez jezuitę Antonio Spadaro - obecnego podczas wszystkich papieskich podróży i odpowiedzialnego za przepisywanie dialogów z papieżem - w chwili, gdy adhortacja stała się znana wszystkim innym, opublikowała jej szczegółową analizę, przedstawiając jej "korzenie, strukturę i znaczenie", wykazując w ten sposób długotrwałą znajomość jej genezy.

Zasadniczo dokument nie jest też zbyt długi i z pewnością nie ma być - jak pisze we wstępie sam papież Franciszek - traktatem o świętości z definicjami czy analizami. Jest raczej jak pieszczota ze strony ojca, który chce pobudzić w każdym chęć do ćwiczenia się w świętości. Krótko mówiąc, jest to zachęta dla świata, aby zmienił swoje oblicze i doświadczył radości, która pochodzi od Pana.

Saints next door

Jego 177 punktów zorganizowano w 5 rozdziałach. Pierwszym aspektem, na który należy zwrócić uwagę, jest "święci obok", "klasa średnia świętości", obrazy, których Franciszek używa, aby wyjaśnić, że jest to uniwersalne wezwanie dla wszystkich i droga, która pomimo trudności, jakie napotyka, jest absolutnie wykonalna. Ważne jest, aby nie bać się tego doświadczyć.

W drugim rozdziale przedstawiono dwóch zamaskowanych wrogów świętości, którzy są repropozycją w naszych czasach gnostycyzmu i pelagianizmu. Czyli te postawy, które z jednej strony dążą do zredukowania nauki chrześcijańskiej "do zimnej i twardej logiki, która dąży do zdominowania wszystkiego", a z drugiej strony chcą wmówić ludziom, że człowiek może być zbawiony tylko dzięki uczynkom, bez życia łaski.

Dzisiejsze Błogosławieństwa

Środek zaradczy przedstawiony jest w trzeciej części, gdzie, odczytane w świetle współczesnej historii, rozpakowane są błogosławieństwa zawarte w piątym rozdziale Ewangelii Mateusza, które papież już przy innych okazjach określał jako "dowód tożsamości chrześcijanina". Ubogi w sercu, cichy i pokorny, umiejący się smucić z innymi, będący po stronie sprawiedliwości, patrzący i działający z miłosierdziem, zachowujący swoje serce czyste od tego, co je kala, siejący pokój w naszym otoczeniu, przyjmujący nawet najbardziej subtelne prześladowania, wszystko to "jest świętością", pisze Franciszek.
W kolejnym rozdziale papież zwraca również uwagę na pięć głównych przejawów miłości Boga i bliźniego, zwalczających zagrożenia i ograniczenia, jakie niesie ze sobą dzisiejsza kultura.

Wytrzymałość, cierpliwość i łagodność wobec nerwowego i gwałtownego niepokoju, "który nas rozprasza i osłabia"; radość i poczucie humoru wobec negatywizmu i smutku; śmiałość i żarliwość, aby przezwyciężyć "wygodną, konsumpcyjną i egoistyczną acedię"; życie wspólnotowe jako wał przeciwko indywidualizmowi i tak wielu formom fałszywej duchowości; nieustanna modlitwa.

Bohaterem ostatniego rozdziału jest diabeł, którego Ojciec Święty wielokrotnie określał jako stałe zagrożenie w życiu chrześcijanina. I pisze wyraźnie o szatanie - uciszając także fałszywe spekulacje, które pojawiły się w tym względzie w niektórych mediach - "nie myślmy więc o nim jako o micie, przedstawieniu, symbolu, figurze czy idei", bo to tylko oszustwo, które prowadzi do obniżenia naszej obrony. Przeciwnie, musimy walczyć, i to nieustannie, "potężną bronią, którą daje nam Pan": modlitwą, rozważaniem Słowa, Mszą świętą, adoracją eucharystyczną, spowiedzią, dziełami miłosierdzia, życiem wspólnotowym i zaangażowaniem misyjnym.

Aby poznać, co pochodzi od Ducha Świętego, a co od ducha zła, jedynym sposobem, mówi Papież, jest rozeznanie, o które również trzeba prosić i które karmi się tą samą "bronią", jaką jest modlitwa i sakramenty.

Zakończenie jest oczywiście zarezerwowane dla Maryi, tej, która "jak żadna inna żyła błogosławieństwami", "świętej wśród świętych, najbardziej błogosławionej", która wskazuje drogę do świętości i towarzyszy swoim dzieciom.

Pozostaje tylko czytać ten cenny dokument i przyswajać go, pomalutku, do codziennego życia.

Aktualności

Mit maja 1968 r.

Omnes-3 de maj de 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

Wydarzenia roku 1968 stały się mitem, dla którego proponuje się różne interpretacje: czy była to "rewolucja", czy tylko kolejne zjawisko w ramach szerszego kryzysu?

TEKST - Onésimo Díaz
Badacz i wykładowca "Historii, kultury i chrześcijaństwa w XX wieku" na Uniwersytecie Nawarry.

68 był przedmiotem wszelkiego rodzaju interpretacji. Wydarzenia te stały się mitem, a chłodna analiza tego, co się stało i dlaczego to, co wydarzyło się w okolicach maja '68, nie wydaje się łatwa.

W latach sześćdziesiątych zachodnia młodzież czuła się nieswojo z trybem życia swoich rodziców. Pokolenie wyżu demograficznego, urodzone w czasach po II wojnie światowej, zbuntowało się przeciwko nudnemu i przestarzałemu systemowi wartości. Ci młodzi ludzie, wykształceni w dobrobycie ekonomicznym i z dostępem do uczelni, deklarowali się jako nonkonformiści i protestujący przeciwko wszelkiej władzy i autorytetom. Chłopcy porzucili marynarki i krawaty, a ubrali się w dżinsy i kurtki w stylu wojskowym, natomiast dziewczyny zamieniły wysokie obcasy i długie sukienki na spodnie i minispódniczki.

To pokolenie przyciągały idee lewicowe i antykapitalistyczne. Ich głównymi punktami odniesienia byli Marks, Freud, Mao i Marcuse. Z tej czwórki najbardziej wpływowy był żydowski filozof Herbert Marcuse, który opuścił Szkołę Frankfurcką po dojściu Hitlera do władzy. Profesor ten, wydalony z kilku amerykańskich uczelni pod zarzutem filokomunizmu, wzywał studentów, mniejszości rasowe i robotników do walki z ustanowioną władzą. W 1967 roku był oklaskiwany i chwalony podczas wykładów w Niemczech i Francji. Jego przesłanie na rzecz wyzwolenia seksualnego odbiło się echem wśród niespokojnej części studentów uniwersytetów na całym świecie. Począwszy od wiosny 1968 roku na różnych zachodnich uniwersytetach następowały jedna po drugiej demonstracje przeciwko imperialistycznemu, podżegającemu do wojny i kapitalistycznemu społeczeństwu. Idee Marcusego rozprzestrzeniły się i spopularyzowały do tego stopnia, że ukuto hasło: sex, drugs and rock and roll. W tamtych czasach ruchy kontrkulturowe (hipisi i rockersi) podżegały do buntowniczej postawy wobec tradycyjnej kultury. Młodzi ludzie utożsamiali się z nonkonformistycznym przesłaniem Marcusego i chcieli wszystko zmienić, kierowani chęcią eksperymentowania bez barier i zasad.

Hiszpania

Nowa kampania promująca przedmiot religia

Omnes-2 maja 2018 r.-Czas czytania: 3 minuty

Konferencja Episkopatu Hiszpanii rozpoczyna nową kampanię promującą przedmiot Religia, ze szczególnym uwzględnieniem młodzieży w wieku od 12 do 17 lat.

Tekst - José Ávila Martínez; nauczyciel religii w Las Tablas-Valverde

9 kwietnia Konferencja Episkopatu Hiszpanii (CEE) przedstawiła kampanię Zapisuję się na religięCelem projektu jest zachęcenie młodzieży w wieku od 12 do 17 lat do kwestionowania wyboru religii jako przedmiotu w roku akademickim 2018/19.

Widać wyraźnie, że w szkole podstawowej to rodzice w większości decydują o tym, czy ich dzieci będą uczęszczały na przedmiot Religia, natomiast uczniowie w gimnazjum i na maturze zazwyczaj sami podejmują taką decyzję.

Wykorzystano hasło "Jeśli kwestionujesz wszystko, to dlaczego nie chodzisz na religię?"jest bardzo atrakcyjna i pociągająca. Nie ma ona żadnego narzucającego się wydźwięku, wręcz przeciwnie, pomaga młodym ludziom, którzy nie uczęszczają lub nigdy nie uczęszczali na lekcje religii, w swobodnej i osobistej refleksji.

Pomimo licznych kanałów komunikacji, jakie dziś istnieją, nie zawsze docierają do nas informacje kompletne i prawdziwe, tak że odbiorca jawi się jako rozbitek wobec tak wielu informacji, które często są niekompletne, pozbawione rygoru i zawierają opinie mniej lub bardziej wątpliwe i mało ocenne. W rzeczywistości jednym z celów edukacji jest kształcenie ludzi z oceną.

W kampanii podano kilka zdań, które mimo swej zwięzłości zawierają w swej treści wielką głębię, a które służą argumentacji, dlaczego uczeń wybiera religię: aby poznać kulturę innych i ją uszanować. Religia przekazuje wiedzę o historii, sztuce, zwyczajach ludów i cywilizacji, kulturze itp.

mieć przestrzeń do dialogu i refleksji. Nikt nie ma wątpliwości, że w naszym społeczeństwie brakuje dialogu, dialogu wzbogacającego, który pozwala nam zrozumieć innych i który jest owocem osobistej refleksji. wiedzieć, aby móc swobodnie wybierać. Tym, którzy nie wiedzą, lub wiedzą tylko częściowo, bardzo trudno jest podjąć właściwe decyzje.

Bo edukacja z religią jest kompletna. Przedmiot religii porusza wiele zagadnień, które mają bezpośrednie znaczenie dla jednostki.

Doprecyzowaniem, o którym należy pamiętać, choć wydaje się, że niektórzy są zdeterminowani, by nadal utrzymywać zamieszanie, jest różnica między lekcjami religii a katechezą. Przedmiotu religii uczą osoby z wyższym wykształceniem i oceniana jest wiedza (kulturowa, historyczna, artystyczna itp.), natomiast katecheza to przygotowanie do przyjęcia sakramentów (komunia, bierzmowanie, małżeństwo itp.). W obu przypadkach uczestnictwo w katechezie jest bezpłatne, ale wymagane jest minimum wiary, ponieważ osoba chce przyjąć sakrament, który ma umocnić jej życie w łasce. Na lekcje religii katolickiej mogą uczęszczać uczniowie innych wyznań i religii lub w ogóle bez przekonań.

Dzień po prezentacji tej kampanii Trybunał Konstytucyjny potwierdził wagę tematu religii. Między innymi w orzeczeniu w sprawie LOMCE i Religii z dnia 10 kwietnia 2018 r. stwierdza: "U podstaw religii leżą wartości ludzkie lub humanistyczne, które są tożsame z tymi, które obecnie nazywamy konstytucyjnymi. W tym sensie STC z 13 lutego 1981 r., na który powołuje się STC 77/1985, stwierdził syntetycznie, że niezbędna neutralność publicznych ośrodków edukacyjnych nie stoi na przeszkodzie organizowaniu swobodnego nauczania uzupełniającego, aby umożliwić rodzicom prawo do wyboru dla swoich dzieci wychowania religijnego i moralnego zgodnego z ich przekonaniami. A ustanowiona przez LOMCE wolność wyboru między Religią a Wartościami Społecznymi i Obywatelskimi we wszystkich cyklach kształcenia jest zgodna z tą zasadą.".

Jako nauczyciel religii uważam, że kampania ta jest wielkim sukcesem i gratuluję EWG wysiłku, jaki włożyła w dotarcie do młodych ludzi, tak aby rzeczywiście byli oni głównymi bohaterami przedmiotu religii. Jednocześnie zachęcam moich kolegów z nauczania religii, których jest około 30 tysięcy, do kontynuowania z entuzjazmem tej pasjonującej misji edukacyjnej, która wymaga takiego samego poziomu zawodowego jak w przypadku innych przedmiotów.

Świat

Francuska ustawa bioetyczna: zbliżający się test prezydencki

Omnes-1 maja 2018 r.-Czas czytania: 3 minuty

Projekt ustawy o kwestiach bioetycznych, który prezydent Macron wniesie do Parlamentu jesienią, odsłoni jego model dialogu. 

Tekst - José Luis Domingo, Marsylia

Tak zwana "Bioetyka Państwa ogólnea" są we Francji otwarte do czerwca. Te szeroko zakrojone konsultacje organizowane przez Krajowy Komitet Konsultacyjny ds. Etyki (CCNE) mają na celu "..."zebranie szerokiego obrazu poglądów społeczeństwa na sprawy, które go dotyczą". Wymiana zostanie rozłożona na kilka miesięcy i powinna zostać uwzględniona w kolejnej ustawie bioetycznej, która ma trafić do Parlamentu jesienią.

Wśród najważniejszych kwestii, które będą omawiane i dyskutowane (schroniska dla niepełnosprawnych, koniec życia, dawstwo organów, sztuczna inteligencja, nauki neurologiczne...), poczesne miejsce w debatach zajmie otwarcie medycznie wspomaganej prokreacji (MAP) dla samotnych kobiet i par żeńskich, za którą opowiada się Emmanuel Macron. Biskupi wyrazili zastrzeżenia do niektórych projektów ustaw zawartych w kampanii Macrona.

Biskup Pontier, przewodniczący Konferencji Episkopatu, wyraził prezydentowi swoje zaniepokojenie omawianymi kwestiami. "Czy powinniśmy teraz pozwolić, aby prawo pozbawiało dzieci ojca? Takie uznanie prowadziłoby do nierówności między dziećmi, otwierałoby duże ryzyko utowarowienia ciała i podważałoby obecne kryterium terapeutyczne, które gwarantuje odrzucenie tworzenia się wielkiego rynku prokreacyjnego.". Jednocześnie potwierdził obowiązek czujności dla obrony najsłabszych, ".od embrionu do noworodka, od niepełnosprawnych do sparaliżowanych, od starszych do niesamodzielnych we wszystkim. Nie możemy nikogo zostawić samego".. Wykluczył też legitymizację beznadziei: ".Nie możemy zadowolić się samotnością czy opuszczeniem tych, którzy widzą w śmierci godne pozazdroszczenia wyjście.".

Kościół i kwestie etyczne

Choć Emmanuel Macron, w przeciwieństwie do ugrupowań laickich, uważa, że państwo nie powinno prowadzić dialogu, uznając, że zawsze ma rację i narzuca się siłą społeczeństwu obywatelskiemu, a zwłaszcza religijnemu, to nie omieszkał wziąć pod uwagę postawy Kościoła w kwestiach etycznych. To był chyba słaby punkt wystąpienia na Bernadirnos. Jego zdaniem, w tej dziedzinie słowo Kościoła powinno być "... słowo Kościoła powinno być "... słowo Kościoła powinno być "... słowo Kościoła".pytający"a nie "nakaz".

Sformułowanie to zostało zrozumiane jako sposób utrzymywania Kościoła w pewnym dystansie, broniąc jego wizji i działań jego rządu prowadzonych w imię "...Kościoła".humanizm realistycznyPodejście "społecznie odpowiedzialne", które musi być dostosowane do społeczeństwa. "Uważajcie, aby realizm nie przerodził się w fatalizm." ostrzega Martin Choutet ze Stowarzyszenia na rzecz Przyjaźni (APA), obawiając się samozadowolenia z powodu dryfu społecznego.

"Schlebił swoim słuchaczom przemową o wielkiej jakości i pięknych odniesieniach, ale podstawowe przesłanie brzmiało: "nie dawajcie mi lekcji, tak czy inaczej to ja w końcu zdecyduję".' - analizuje Nicolas Sevillia, sekretarz generalny Fundacji Jérôme-Lejeune. Ten sceptycyzm zdaje się podzielać wielu katolików, zwłaszcza w mediach społecznościowych, którzy obawiają się, że proces prezydencki to tylko operacja komunikacyjna.

Oczywiście dobrze rozumiemy, że oświadczenia nie powinny uniemożliwiać dialogu i zadawania pytań. Ale misją Kościoła i katolików jest także pamiętanie, że w etyce istnieją "czerwone linie", podstawowe etyczne punkty odniesienia, których nie można kwestionować ani negocjować. W przeciwnym razie, te "grobli ludzkości"będzie osłabiony.

Kiedy przewodniczący Krajowej Rady Konsultacyjnej ds. Etyki wyjaśnia, że ".nie wie, co jest dobre, a co złe"lub że "wszystko jest względne"Obowiązkiem jest wyraźne potwierdzenie i obrona tych wzorców, które chronią najbardziej delikatnych lub najmniejszych. Można też powiedzieć Emmanuelowi Macronowi, że Francja robi to samo, gdy broni praw człowieka na świecie. Istnieją prawa, które nie podlegają dyskusji. Słowo Francja to zatem nie "kwestionowanie", ale "ponaglanie". To jest jego siła i obowiązek. Jest to również obowiązek Kościoła.

Rynek prokreacji?

Aby ostrzec przed niebezpieczeństwami związanymi z powstaniem we Francji rynku prokreacyjnego, który poprzez akceptację WFP otworzyłby drzwi dla surogacji ciążowej, Alliance Vita otworzył 17 kwietnia "fałszywe" centrum handlowe w luksusowej dzielnicy Paryża. Na froncie sklepu można przeczytać: "Wynajmij - Łonę - Kup" lub "Poczęcie na zamówienie". Pchając otwarte drzwi, można by pomyśleć, że wchodzi się do sklepu z modą. Nic takiego. Wewnątrz, na wyświetlaczach, odkrywamy około dwudziestu lalek dziecięcych oznaczonych kodami kreskowymi. Po ich lewej stronie z kartonów z napisem "GPA" wyłaniają się modele kobiet w ciąży. Po ich prawej stronie trzy męskie manekiny mają głowy przykryte tekturą, na każdej z nich widnieje litera: "P", "M" i "A".

Tugdual Derville, delegat generalny stowarzyszenia, wyjaśnia: "Obnażamy w sklepie, podpierając się dowodami, pełen zakres szalejącego rynku prokreacji, którego chcemy uniknąć.". Zapewnia nas: "Nie jest to fantazja, ale rzeczywistość, która jest już obecna i w pełnej ekspansji.". I ostrzega prezydenta: "Jest to ostatni dzwonek przed powszechną mobilizacją.!".

Watykan

Czy spotkanie przedsynodalne było przydatne?

Omnes-1 maja 2018 r.-Czas czytania: 3 minuty

Autor, meksykański uczestnik przedsynodalnego spotkania młodzieży w Rzymie, ocenia to spotkanie i zastanawia się nad otrzymanym impulsem.

Tekst - Roberto Vera, uczestnik przedsynodalnego zgromadzenia młodzieży

Minęło zaledwie kilka tygodni od zakończenia w Rzymie presynodu dla młodzieży, w którym miałem szczęście uczestniczyć reprezentując studentów uniwersytetów papieskich. Najbardziej widocznym owocem tych intensywnych dni, w których w dialog i pracę zaangażowanych było nieco ponad trzystu młodych ludzi z całego świata, jest tzw. "Dokument końcowy spotkania presynodalnego". Piętnaście stron tego tekstu zawiera najistotniejsze punkty rozmów prowadzonych w Rzymie od 19 do 24 marca, a ci z nas, którzy przyczynili się do jego opracowania, cieszą się, że stanie się on jedną z podstawowych podstaw pracy biskupów podczas zgromadzenia zwołanego na październik przyszłego roku.

Jestem jednak przekonany, że dokument końcowy to tylko niewielka część owoców presynodu. Wielu z nas, młodych ludzi, którzy spotkali się w Rzymie, nadal pozostaje w kontakcie, głównie poprzez WhatsApp, i dzięki temu dowiedzieliśmy się o innych pozytywnych skutkach naszej pracy na całym świecie. Kilku uczestników na przykład podzieliło się z biskupami swoich diecezji tym, o czym rozmawialiśmy i czego doświadczyliśmy na spotkaniu przedsynodalnym, co skłoniło duszpasterzy do zastanowienia się nad konkretnymi działaniami, by lepiej służyć młodzieży w swoich lokalnych Kościołach. Inni młodzi ludzie mieli możliwość wystąpienia przed komisjami duszpasterskimi, ukonstytuowanymi na różnych szczeblach, a po ich wystąpieniach podjęto decyzję o zbadaniu sposobów uczynienia młodych ludzi protagonistami działań duszpasterskich oraz sposobów zmniejszenia dystansu między hierarchią lokalną a młodzieżą. W kilku krajach organizowane są także sesje z młodzieżą informujące o presynodzie i działaniach podobnych do spotkania, w którym uczestniczyliśmy.

Nie ulega wątpliwości, że w każdym z uczestników dojrzewają inne owoce dni w Rzymie. Czas, który upłynął od Niedzieli Palmowej, kiedy to dokument końcowy został złożony na ręce papieża Franciszka, potwierdził tylko intuicję, którą miałem w trakcie trwania presynodu: przeżyłem doświadczenie, które naznaczyło mnie na zawsze. Bez wątpienia tym, co wywarło na mnie największe wrażenie, była możliwość rozmawiania z młodymi ludźmi z różnych krajów i poznawania w ten sposób rzeczywistości, które napełniają ich entuzjazmem i tych, które budzą ich niepokój, historii ich powołań, ich zaangażowania w Kościół, ich pragnienia zmieniania świata... Wiele z tych rozmów wzbogaciło mnie i zmieniło moją wizję rzeczywistości. Miałem okazję obcować z osobami, które uczestniczyły w spotkaniu reprezentując swoje Kościoły lokalne, seminarzystów swoich krajów, swoje rodziny zakonne, wspólnoty, ruchy czy stowarzyszenia; były też osoby zaangażowane w formację oraz eksperci z różnych dziedzin (duszpasterstwo młodzieży, pedagogika, psychologia, socjologia itp.) Mogłem rozmawiać z młodymi niekatolikami, niechrześcijanami i niewierzącymi: od każdego z nich się uczyłem i szczerze doceniłem ich udział w spotkaniu.

Spotkanie z papieżem Franciszkiem, które otworzyło presynod, było jednym z najbardziej szczególnych momentów. Jego bliskość i prostota zrobiły na nas ogromne wrażenie. Ojciec Święty zachęcał nas do słuchania innych i odważnego wypowiadania się, bez obawy, że sprawimy przykrość lub się pomylimy. I właśnie to staraliśmy się robić podczas pracy w grupach językowych.

Jako Meksykanin należałem do jednej z czterech grup hiszpańskojęzycznych: było nas osiemnaście osób z czternastu różnych krajów i o zróżnicowanym doświadczeniu życiowym: jedni pracowali w duszpasterstwie diecezjalnym, inni byli zaangażowani w życie swoich parafii, a jeszcze inni reprezentowali ruchy, seminarzystów lub zakonników. W dużych przestrzeniach dialogu, które mieliśmy, wszyscy uczestniczyliśmy i wymienialiśmy sposoby widzenia rzeczy, problemy, trudności, doświadczenia i propozycje. Myślę, że wszyscy byliśmy bardzo wzbogaceni. Co więcej, naturalnie rozwinęła się między nami wielka przyjaźń.

Jedną z idei, którą, jak sądzę, podzielają wszyscy uczestnicy presynodu - odzwierciedloną w dokumencie końcowym - jest znaczenie tego typu spotkań dla życia Kościoła: mamy nadzieję, że na różnych szczeblach (powszechnym, krajowym i lokalnym) może powstać wiele podobnych doświadczeń, których celem jest wsłuchiwanie się w głos odbiorców działań duszpasterskich, sprzyjając dialogowi między nimi.