Emigracja Iworyjczyków do Europy

Autorka zastanawia się nad tym, kto i dlaczego migruje z Wybrzeża Kości Słoniowej do Europy, na podstawie badań naukowych z udziałem lokalnych organizacji. Co ciekawe, 90 % osób, które migrowały i 100 % potencjalnych migrantów to osoby wykształcone.

1 maj 2019 r.-Czas czytania: 2 minuty

Podczas gdy Europa i jej członkowie prowadzą gorącą debatę, pomiędzy otwartością a odrzuceniem, na temat ciała i obecności migrantów, nie wszyscy wiedzą, że na Wybrzeżu Kości Słoniowej, jednym z krajów, z których wyjeżdża największa liczba osób, od kilku lat prowadzone są kampanie uświadamiające, mające na celu przeciwdziałanie nielegalnej migracji. 

Rząd próbował też przekonać ich, by nie wyjeżdżali nielegalnie, proponując mocne komunikaty, np. "Eldorado jest tutaj! Ale Iworyjczycy mają dobre oczy, potrafią rozpoznać, czy raj to błotnista okolica bez kanalizacji i bieżącej wody, gdzie mieszkają w szałasach. 

Obecnie doświadczenia z przeszłości są oferowane jako nowa podstawa, na której można budować bardziej zorganizowane interwencje w celu zwalczania nielegalnej migracji. Jeden z nich nazywa się Nowa Nadziejafinansowany przez UE i realizowany przez międzynarodową organizację pozarządową Avsi ong, z sześcioma lokalnymi organizacjami na Wybrzeżu Kości Słoniowej. 

Punktem wyjścia tego projektu są badania naukowe nad tym, kto i dlaczego emigruje z tego afrykańskiego kraju, który dziś ma wysoki wskaźnik wzrostu PKB. Jeden z najciekawszych faktów z badań wskazuje, że 90 % osób, które wyemigrowały i 100 % potencjalnych emigrantów, którzy mieli możliwość wyjazdu, to osoby wykształcone.

Reakcja na to jest dwojaka. Z jednej strony można to łatwo zinterpretować w następujący sposób: ci, którzy studiowali, są bardziej świadomi siebie i chcą starać się o lepsze życie, znaleźć godną pracę. Z drugiej jednak strony podkreśla się, że sama edukacja nie wystarczy, by wspierać rozwój jednostki. Edukacja bez środków do pracy popycha ludzi do chęci ucieczki, do ryzykowania życia na Morzu Śródziemnym i do polegania na handlarzach ludźmi, byle tylko mieć szansę. Prowokacyjnie, czy można by wywnioskować, że zamknięcie wszystkich szkół w Afryce powstrzymałoby napływ migrantów?

Prawda, która wyłania się z wysłuchania świadectwa młodego migranta, który powraca, podobnie jak Claude, do swojej chaty z drewna i plastikowej folii na najbiedniejszym przedmieściu Abidżanu, jest taka, że w sercu każdego człowieka istnieje nieredukowalne pragnienie, które popycha go do znalezienia większego dobra dla siebie i swoich dzieci. To pragnienie jest zdrowe, a wraz z nim każdy projekt pomocowy musi stać się rzeczywistością. Tego pragnienia nie można zdradzić, nie można go nawet uchwycić za pomocą złudnych przekazów, ale trzeba je potraktować poważnie i urzeczywistnić. 

AutorMaria Laura Conte

Doktorat z literatury klasycznej i doktorat z socjologii komunikacji. Dyrektor ds. komunikacji Fundacji AVSI z siedzibą w Mediolanie, zajmującej się współpracą rozwojową i pomocą humanitarną na całym świecie. Za swoją działalność dziennikarską otrzymała kilka nagród.

PodpisyJosé María Beneyto

Odzyskanie tego, co najlepsze w Europie

Potwierdzenie zakorzenienia Europy w realiach codziennej polityki jest absolutnie koniecznym warunkiem, aby politycy europejscy niestrudzenie dążyli do wspólnego dobra, aby Europa znów mogła być latarnią w koncercie narodów.

30 kwietnia 30 kwietnia 2019 r.-Czas czytania: 2 minuty

Jaka jest stawka w wyborach do Parlamentu Europejskiego? Kurs polityki europejskiej na najbliższe pięć lat. Ale też sprawi, że bardziej widoczne będą zmiany, jakim podlegają nasze społeczeństwa. Najwyraźniej żyjemy w momencie głębokich przemian. To, co jest trudne, to wyłowienie pozytywnych elementów z pozornego morza zamętu, w którym się poruszamy. 

Można na przykład przewidzieć, że nastąpi większe rozdrobnienie głosów, a zatem więcej partii posiadających reprezentację parlamentarną. Jest to wynik coraz bardziej pluralistycznej Europy, w której istnieje widmo, które w taki czy inny sposób nawiedza wszystkie kraje: rozczarowanie i frustracja wobec establishmentu, wobec "elit", poczucie strachu i udręki w obliczu sytuacji, których się nie rozumie. 

Polityka europejska w najbliższych latach powinna również dać odpowiedź tym obywatelom Europy, którzy czują się wysiedleni, brakuje im zasobów moralnych i intelektualnych w obliczu negatywnych skutków globalizacji, wykorzenienia, utraty bezpieczeństwa, jakie daje stała praca, rodzina, znajome środowisko. Imigracja, przyspieszenie technologiczne i niepewność co do przyszłości, wraz z zawrotem głowy spowodowanym zniknięciem autorytetów, to niektóre z przyczyn tego złego samopoczucia. Jest to choroba bardziej niż cywilizacjaz cywilizowany. Brak wiary, w której cały ogromny potencjał ukryty w idei i korzeniach Europy wydaje się pozostawać ukryty. Przywódcy polityczni nie mogą zrobić wszystkiego, często są bardzo ograniczeni w swoich działaniach, ale prawdą jest również, że jasne przekonania i umiejętność zawierania sojuszy ze społeczeństwem obywatelskim mogą być niezwykle skuteczne.     

Dokąd zmierza Europa? W XX wieku Europa straciła dominującą pozycję, jaką zajmowała w świecie przez ostatnie pięć wieków. W kategoriach względnych jego populacja, produkt krajowy brutto, jego wpływ na planetę będą się nadal kurczyć. Musimy liczyć się z G-2, z dwoma bardzo potężnymi państwami konkurującymi ze sobą, Stanami Zjednoczonymi i Chinami. Porządek międzynarodowy musi zostać przebudowany tak, aby uwzględniał kontynenty i kraje takie jak Indie, Azja i Brazylia, których wpływy rosną, oraz inne regiony, takie jak Afryka Subsaharyjska, które były marginalizowane. Chrześcijaństwo, jak często potwierdzał św. Jan Paweł II, nie zależy od konkretnej formy kulturowej, ale nie ulega wątpliwości, że Europa historycznie realizowała wiele dążeń wiary chrześcijańskiej.

AutorJosé María Beneyto

Instytut Studiów Europejskich. Uniwersytet CEU w San Pablo

Doświadczenia

Katolicy w drodze. Dlaczego warto zaznaczyć X dla Kościoła?

Zbliżają się miesiące maj i czerwiec, a już od kwietnia można składać zeznania podatkowe dotyczące podatku dochodowego. Zaznaczenie "X" na swojej deklaracji podatkowej to prosty sposób na współpracę z Kościołem, jest on bezpłatny, a świadczy o zaangażowaniu i przynależności do Kościoła i wykonywanej przez niego pracy. Kościół jest szpitalem polowym, jak mówił Papież, i odpowiada na potrzeby duchowe, ale także na udręki materialne.

Omnes-30 kwietnia 30 kwietnia 2019 r.-Czas czytania: 9 minuty

Ludzie mają skłonność do fikania, a dziennikarze nie odstają od tej fikcyjności, rozumianej jako niestałość, czyli skłonność do zmian, jak ujmuje to słownik.

Komentarz pojawia się w świetle raportu, który otwiera gazetę Xtantos Raport jest publikowany przez Sekretariat Wspierania Kościoła Konferencji Episkopatu Hiszpanii i można go znaleźć w parafiach. Tytuł sprawozdania to. Punkt wsparcia: przeciwko samotności osób starszych. 

Zadanie jest piękne. Ponad trzysta osób korzysta z pomocy, a ponad sześćdziesięciu wolontariuszy stoi za tym dziełem na rzecz osób starszych, które dzięki inicjatywie ojców kapucynów z Gijón znalazły w swoich parafiach miejsce do walki z samotnością.

Cieszy fakt, że ta i wiele innych inicjatyw próbuje złagodzić samotność tak wielu ludzi. Wiosną ubiegłego roku samotność znalazła się w centrum uwagi mediów, gdy rząd brytyjski postanowił stworzyć ministerstwo lub sekretarza stanu ds. samotności ze względu na dużą liczbę osób w Wielkiej Brytanii, które żyją samotnie. Konkretnie ponad dziewięć milionów ludzi, starych, ale i młodych. Około 13,7 proc. 

Palabra odbiła się echem i opublikowała obszerną pracę na temat samotności. Bo eksperci twierdzą, że inne narody, w tym Hiszpania, zmierzają w tym samym kierunku. Jednak czas płynie i wydaje się, że o starszych osobach nikt już nie pamięta. Ale to tylko tak się wydaje. Kościół, katolicy, czynią to, jak właśnie widzieliśmy, poprzez tę i wiele innych inicjatyw, zarówno kościelnych, jak i cywilnych.

Bezrobotni, migranci, więźniowie

To samo często dzieje się z dramatem bezrobocia. W takie dni jak ten media pełne są postaci. Na przykład w Hiszpanii jest ponad 3,3 mln bezrobotnych, czyli 14,7 proc. populacji, jak podaje Narodowy Instytut Statystyczny (INE). Czy pomyśleliśmy o ich cierpieniu i o tym, jak żyją, a raczej przeżywają ich rodziny? Pewnie, że mamy. Ale prawdą jest też, że czas mija i zapominamy o tym cierpieniu, aż znów pojawia się nowa katarakta danych. 

Jest jednak wiele instytucji kościelnych, które nie zapominają tych danych, bo za nimi widzą cierpiące twarze. I wykonują pracę, tak często przemilczaną, która próbuje złagodzić ten dramat, niezależnie od rasy, płci, religii, ideologii czy kondycji społecznej. Na przykład Caritas od pewnego czasu rozwija warsztaty insercyjne dla osób wykluczonych z rynku pracy, co jest niemal równoznaczne z powiedzeniem o wykluczeniu społecznym. W listopadowym numerze Palabra przedstawiła raport na temat zaangażowania na rzecz osób nieuprzywilejowanych funduszu etycznego Banco Sabadell, który wspomaga projekty społeczne za granicą i w Hiszpanii. Niektóre z projektów dotyczyły diecezji Coria-Cáceres, Asidonia-Jerez i Seu de Urgell.

Szpital polowy

A co z wieloma tysiącami osób chorych na ALS, Alzheimera, Parkinsona, wszelkiego rodzaju nowotwory? A także z osobami przebywającymi w więzieniach, które prawie lub nigdy nie otrzymują widzeń? Albo z rodzinami imigrantów, którzy uciekli przed nędzą i głodem w swoich krajach, lub nie mogą znaleźć minimalnego zakwaterowania w kraju przeznaczenia?

Kiedy papież Franciszek odniósł się do Kościoła jako tzw. szpital polowy Nie chodziło mu tylko o potrzeby materialne, czyli o to, co można by uznać za cielesne dzieła miłosierdzia, ale także, a może przede wszystkim, o potrzeby duchowe. Ale w każdym razie do wszystkich. Tak wyraził się w lutym 2015 roku w Santa Marta: "To jest misja Kościoła: Kościoła, który uzdrawia, który leczy. Mówiłem nieraz o Kościele jako o szpitalu polowym. To prawda: ilu jest rannych, ilu zranionych, ilu ludzi potrzebuje uleczenia ran! Taka jest misja Kościoła: leczyć rany serca, otwierać drzwi, wyzwalać, mówić, że Bóg jest dobry, że Bóg wszystko wybacza, że Bóg jest Ojcem, że Bóg jest czuły, że Bóg zawsze na nas czeka.

Utworzony "na obraz Boga

Należy zatem, w miarę możliwości, zaktualizować nasze zobowiązanie do troski o innych, tak często wykluczonych i potrzebujących. Jeśli chodzi o nas, to pytanie można by postawić w ten sposób: jeśli ja tego nie zrobię, to kto? Powyższe przykłady, a także wiele innych, pozwalają nam nieco bardziej zastanowić się nad naszą rolą jako chrześcijan we wspieraniu Kościoła. 

Bo od niej zależy możliwość zaspokojenia potrzeb tak wielu osób przy tak wielu okazjach. Każdy z nich został stworzony "na obraz Boga", aby "Człowiek ma godność osoby; nie jest tylko czymś, ale kimś. Jest zdolny do poznania siebie, do posiadania siebie, do wolnego dawania siebie i wchodzenia w komunię z innymi osobami, a także jest powołany, dzięki łasce, do przymierza ze swoim Stwórcą".zgodnie z Kompendium nauki społecznej Kościoła (n. 108).

Przykład papieża

Ile razy widzieliśmy lub czytaliśmy, że papież Franciszek wychodzi w piątek lub w niedzielę po południu, aby odwiedzić ubogich i chorych, lub więźniów, w okolicach św. Piotra lub w miejscach bardziej oddalonych od Rzymu. Czas mógłby spędzić na czytaniu lub odpoczynku, w tym roku odbył już kilka wycieczek, a ma 82 lata. Ale opuszcza kanapę i chodzi po ulicach. Kilka miesięcy temu, Ecclesia relacjonował ten transfer Ojciec Święty: "Papież Franciszek odwiedza szpital polowy na Placu Watykańskim".

"Było około godziny 16.15, gdy papież Franciszek wyszedł, z zaskoczenia, przez kolumny placu Świętego Piotra. Z Casa Santa Marta udał się do kliniki medycznej, która będzie świadczyć pomoc ubogim, z okazji kolejnego Światowego Dnia poświęconego im 18 listopada".

"Niespodzianka od Papieża dla wszystkich lekarzy i pielęgniarek, którzy od minionego poniedziałku do przyszłej niedzieli oferują pomoc bezdomnym, potrzebującym, migrantom. Wszystkie konsultacje medyczne są bezpłatne. Franciszek, podobnie jak w ubiegłym roku w przypadku miniszpitala, który powstał na placu św. Piotra z tego samego powodu, chciał ich odwiedzić i osobiście podziękować za tę służbę, z której w ciągu tych pięciu dni skorzystało już ponad 200 osób".

Kościół w drodze

Już w Adhortacji Apostolskiej Evangelii gaudiumNa ten program wskazał papież Franciszek: "Kościół 'wychodzący' to Kościół z otwartymi drzwiami. Wyjście do innych, by dotrzeć do ludzkich peryferii, nie oznacza biegania w świat bez celu i bez sensu. Często jest to raczej zatrzymanie tempa, odłożenie na bok niepokoju, aby spojrzeć w oczy i wysłuchać, albo rezygnacja z pilnych spraw, aby towarzyszyć tym, którzy zostali na poboczu. Czasami jest jak ojciec syna marnotrawnego, który trzyma drzwi otwarte, aby po powrocie mógł wejść bez trudu.

I dalej odniósł się do pokusy obserwowania byków z boku: "Czasami mamy pokusę, by być chrześcijanami, zachowując roztropny dystans wobec ran Pana. Ale Jezus chce, abyśmy dotknęli ludzkiej nędzy, abyśmy dotknęli cierpiącego ciała innych. Oczekuje, że zrezygnujemy z poszukiwania tych osobistych lub wspólnotowych schronów, które pozwalają nam zachować dystans wobec węzła ludzkiej burzy, abyśmy mogli naprawdę zaakceptować zetknięcie się z konkretnym istnieniem innych i poznać moc czułości. Kiedy to robimy, życie zawsze staje się cudownie skomplikowane i przeżywamy intensywne doświadczenie bycia ludem, doświadczenie przynależności do ludu".

Prawie 5 milionów Hiszpanów służyło

Wielu chrześcijan jest świadomych ogromnej pracy, jaką Kościół wykonuje na całym świecie na rzecz tak wielu milionów ludzi. Wielu Hiszpanów ceni sobie wkład Kościoła we wspieranie państwa opiekuńczego. "Cała ta praca społeczna nie pojawia się w statystykach i jest tak podstawowa i atomowa, że czasem nie zdajemy sobie z niej sprawy, ale gdyby jej nie było, to byłaby to dusiołek dla społeczeństwa, bo byłoby o wiele więcej osób samotnych i opuszczonych".Alejandro Navas, profesor socjologii na Uniwersytecie Navarry, stwierdził w raporcie opublikowanym przez Laurę Daniele w ABC.

"Realna obecność Kościoła pośród społeczeństwa jest bezsporna. Ze wszystkich instytucji, które działają na rzecz innych, Kościół jest najważniejszy. Bez tej pracy społecznej, która dociera do milionów ludzi, społeczeństwo, jakie znamy dzisiaj, byłoby nie do utrzymania", Powiedział gazecie Fernando Fuentes, dyrektor Komisji Duszpasterstwa Społecznego Konferencji Episkopatu Hiszpanii (CEE).

Rzeczywiście, Kościołowi udaje się co roku zaspokajać podstawowe potrzeby 4,8 mln Hiszpanów, czyli około 10 proc. populacji, a jego ośrodki pomocy społecznej i socjalnej wzrosły o 71 proc. Niemal w każdej dzielnicy znajduje się biuro Caritas, a jej ponad 80 tys. wolontariuszy towarzyszy codziennie 1,5 mln osób znajdujących się w trudnej sytuacji.

Więcej oświadczeń na korzyść X

Dowodem na to, że społeczeństwo hiszpańskie docenia pracę Kościoła, jest wzrost liczby osób, które zaznaczają X na swoim zeznaniu podatkowym, podali 5 lutego urzędnicy EWG. 

Oto najistotniejsze dane dotyczące podziału podatku w latach 2017-2018: liczba deklaracji z zaznaczeniem X na rzecz Kościoła Katolickiego wzrosła o ponad 51 tys. sztuk; liczba deklaracji z zaznaczeniem X na rzecz Kościoła Katolickiego wzrosła o 51 658 sztuk.658 liczba deklaracji, w których zaznaczono X dla Kościoła, w większości byli to nowi płatnicy; podatnicy przeznaczyli na Kościół 267,83 mln euro, o 11,6 mln więcej niż w 2017 r., co oznacza wzrost o 4,4 % w stosunku do roku poprzedniego i jest to najwyższa wartość od początku funkcjonowania obecnego systemu podziału podatków w 2007 r. Podsumowując, jedna trzecia podatników zaznacza X na korzyść Kościoła katolickiego (33,3 %).

Praktyczne informacje i przejrzystość

Dzięki alokacji podatkowej dokonanej przez Hiszpanów, Kościół katolicki ma teraz więcej środków na służbę, którą świadczy społeczeństwu w wymiarze religijnym, duchowym i społecznym, donosi portal https://www.portantos.es/, który może odpowiedzieć na wszelkie pytania dotyczące X pytania.

Rzecznicy EEC chcieli podziękować wszystkim, którzy przyczyniają się do tej misji gestem oznaczenia X, a także tym, którzy pomagają w innych kampaniach prowadzonych przez cały rok lub wspierają ją swoją osobistą współpracą w czasie i modlitwie, ponieważ "W ten sposób podtrzymywane jest dzieło religijne, duchowe i społeczne w służbie milionów Hiszpanów".

Kościół kontynuuje również działania mające na celu upowszechnienie mechanizmu, dzięki któremu podatnicy mogą zdecydować o przeznaczeniu niewielkiej części swoich podatków, czyli 0,7 %, na Kościół katolicki i inne cele związane z interesem społecznym. Dzięki tej decyzji podatnik nie musi płacić więcej, ani nie otrzymuje mniejszego zwrotu. 

Z drugiej strony, aby podkreślić przejrzystość, Konferencja Episkopatu Hiszpanii przedstawia corocznie Sprawozdanie z działalności gdzie wyraźnie opublikowano, na co przeznaczane są pieniądze z kasy Kościoła; jak rozdzielane są pieniądze pomiędzy wszystkie hiszpańskie diecezje z Międzydiecezjalnej Wspólnej Kasy i na czym polega rozległa działalność Kościoła. Od 2011 roku dane te są zatwierdzane przez firmę audytorską Price Waterhouse Coopers.

Ponadto EWG odnowiła ostatnio umowę o współpracy z organizacją pozarządową Hiszpańska Transparency InternationalSama EoC i diecezje hiszpańskie są zobowiązane do zapewnienia narzędzi zarządzania, technik informacyjnych i nadzoru.

W odniesieniu do niektórych krytycznych uwag parlamentarnych dotyczących rzekomego uprzywilejowanego traktowania w sprawach podatkowych w odniesieniu do podatku od nieruchomości (IBI), którymi Palabra zajmowała się wielokrotnie, Fernando Giménez Barriocanal, zastępca sekretarza ds. gospodarczych EWG, stwierdził, że. "Kościół korzysta z takiego samego reżimu podatkowego w zakresie IBI, podatku dochodowego od osób prawnych, podatku VAT, transferu nieruchomości, spadków i darowizn lub udokumentowanych czynności prawnych, jak każda partia polityczna, każdy związek zawodowy lub organizacja pozarządowa zajmująca się rozwojem, a także, oczywiście, każde inne wyznanie religijne". (por. Ekspansja, 31-X-2018).

Jak Kościół katolicki się utrzymuje?

Pieniądze, które Kościół otrzymuje i które wykorzystuje do prowadzenia wszystkich swoich prac, w ramach swoich celów -".ewangelizacja, życie wiarą i uprawianie miłości", jako Roczne sprawozdanie z działalności Kościoła katolickiego w Hiszpanii roku 2016-, ma różne źródła: bezpośrednie wpłaty od wiernych, czy to w formie zbiórek, czy darowizn i zapisów; ze spadków i zapisów, a także z przydziału podatkowego. Kwota otrzymana z procentu od podatków podatników, którzy tak powiedzą, jest solidarnie rozdzielana z Międzydiecezjalnego Funduszu Wspólnego.A czym jest ten Fundusz?

Finansowanie Kościoła katolickiego w Hiszpanii odbywa się dzięki Międzydiecezjalnemu Funduszowi Wspólnemu, który jest, jak sama nazwa wskazuje, wspólną kasą, z której solidarnie rozdzielane są środki zebrane przez Kościół w deklaracji podatku dochodowego.    

Pieniądze te są rozdzielane solidarnie pomiędzy wszystkie hiszpańskie diecezje, tak aby te z mniejszymi możliwościami otrzymały proporcjonalnie więcej. 

Stanowi on średnio 25 % podstawowych środków finansowych diecezji, choć zależy od wielkości każdej diecezji, a zatem może stanowić nawet 70 % środków najmniejszych diecezji. Fundusz ten pozyskiwany jest z dwóch głównych źródeł: bezpośrednich wpłat od wiernych oraz alokacji podatkowej.

Bezpośrednie i dobrowolne datki wiernych pozyskiwane są różnymi kanałami, takimi jak zbiórki, darowizny, zapisy, legaty, spadki. Źródła EEC wskazują jednak na regularne subskrypcje (miesięczne, kwartalne, półroczne lub roczne) jako najbardziej pożądany model utrzymania Kościoła. Dzięki tej okresowości w finansowaniu, budżet może być zarządzany bardziej efektywnie, aby poradzić sobie z różnymi problemami, które pojawiają się dzień po dniu w diecezjach.

Bezpośrednie i dobrowolne datki wiernych są głównym źródłem finansowania diecezji, stanowiąc ponad jedną trzecią dostępnych środków. n

Teologia XX wieku

Étienne Gilson i granice między teologią a filozofią

Étienne Gilson (1884-1978) był przede wszystkim wielkim historykiem filozofii średniowiecznej. Jego praca ma jednak duże znaczenie teologiczne, ponieważ porusza się na pograniczu teologii i filozofii.

Juan Luis Lorda-15 kwietnia 15 kwietnia 2019 r.-Czas czytania: 7 minuty

Étienne Gilson wyróżnia się w dziedzinie, w której teologowie chrześcijańscy, oprócz korzystania z filozofii, rozwijają ją, dając początek temu, co można nazwać "filozofią chrześcijańską". Do właściwego zrozumienia tego wyrażenia potrzebna jest duża precyzja. A my mieliśmy okazję przypomnieć słynną debatę we Francuskim Towarzystwie Filozoficznym w 1931 roku.  

Gilson i Heidegger

Wyrażenie "filozofia chrześcijańska" nie było Gilsonowi szczególnie drogie, choć, że tak powiem, przylgnęło do niego, ze względu na wiele uwagi, jaką poświęcał mu przez całe życie. Na pierwszy rzut oka wydaje się to sprzecznością: to albo filozofia, albo teologia, są to różne metody. I dlatego Heidegger wyrzuca to z wody w swoim Wprowadzenie do metafizyki. We fragmencie, w którym zresztą przekonuje, że chrześcijanie nie mogą uprawiać prawdziwej metafizyki, bo nie mogą zmierzyć się z bytem rzeczy z takim samym radykalizmem jak ateista. Tylko ateista radykalnie pyta, dlaczego rzeczy są i dlaczego jest to byt, a nie raczej nicość. Chrześcijanin przyjmuje wyjaśnienie, że jest w Bogu za pewnik i wydaje mu się to oczywiste. Nie czuje tajemnicy i obcości bytu. 

Aby przeczytać więcej

TytułDuch filozofii średniowiecznej
AutorÉtienne Gilson
Strony: 448
Wydawca i rokRialp, 2004

Gilson (czy Maritain) w połowie zgodziłby się z Heideggerem. Przyjęliby, że chrześcijanin nie może się powstrzymać od myślenia "po chrześcijańsku". Dodadzą jednak, że jest on zdolny do uprawiania prawdziwej filozofii, ponieważ potrafi odróżnić to, co może uzyskać przez rozum, od tego, co zna przez objawienie. Ale najwyraźniej ich "stanowisko" (jak powiedziałby Maritain i jak podejmuje Fides et ratio) jest inny; w tym zgadzają się z Heideggerem. Jak lubi powtarzać Gilson, to nie rozum, lecz osoba myśli.  

Gilson uczestniczył w kilku wykładach Heideggera i, jak podaje jego biograf (Shook), był poruszony do łez, gdy usłyszał, jak mówi o byciu. Ale uważał też, że Heideggerowi brakuje wiele historycznej uczoności i że jego Arystoteles pochodzi od Franza Brentano, a więc z tradycji scholastycznej, i został wyretuszowany i schrystianizowany. Dlatego, podobnie jak inni filozofowie i historycy filozofii (Brehier na przykład), nie potrafił docenić chrześcijańskiego wkładu filozoficznego do metafizyki. Sądzili, że chrześcijaństwo jedynie przejęło greckie kategorie i uległo hellenizacji, ale nie docenili, jak bardzo te kategorie i podejścia zmieniły się w momencie zetknięcia z chrześcijaństwem: Bóg (najwyższy byt), istota, skala bytów, przyczyna, ostateczność, wiedza, wola, wolność, miłość. Wielkim wkładem teologicznym Gilsona będzie właśnie ukazanie tej granicy i tych wpływów.

Historia i źródła tomizmu

Gilson był przede wszystkim wielkim historykiem filozofii średniowiecznej. I przyczynił się w bardzo istotny sposób do zrobienia dla niej miejsca na Sorbonie, do jej uznania jako przedmiotu, ponieważ stworzył godny podziwu zbiór studiów o św. Augustynie, św. Bonawenturze, Abelardzie, św. Bernardzie, Dunsie Scotusie i Dantem, a także wiele artykułów; i w końcu skomponował wielką Historia filozofii średniowiecznej

Wiele uwagi poświęcił też filozofii św. Tomasza, wydając trzy syntetyczne dzieła: najważniejsze, Tomizm (pierwsze wydanie w 1918 r.), którą przez całe życie rozszerzał i poprawiał; drugie wydanie, Elementy filozofii chrześcijańskiejTrzeci i ostatni, w formie eseju i bez cytatów, jest syntezą dla jego studentów w Instytucie Filozofii Średniowiecznej w Toronto. Trzeci i ostatni, w formie eseju i bez cytatów, to. Wprowadzenie do filozofii chrześcijańskiej

Należy zaznaczyć, że zajmował się "filozofią", a nie teologią tych autorów. Ale ci autorzy byli teologami, a nie filozofami. Ich filozofia jest osadzona i rozwinięta w ich teologii: uprawiają filozofię uprawiając teologię, ponieważ jej potrzebują. To będzie sedno ich zniuansowanego myślenia. Uprawiając teologię, inspirują przemiany filozofii, którą się posługują; i to jest właśnie dopuszczalne znaczenie "filozofii chrześcijańskiej". 

Wyrażenie "filozofia chrześcijańska" nie było Gilsonowi szczególnie drogie, choć, że tak powiem, przylgnęło do niego, ze względu na wiele uwagi, jaką poświęcał mu przez całe życie.

W tej kwestii Gilson pokłócił się nieco z członkami Instytutu Filozofii w Leuven (de Wulf, Van Steenbergen), którzy rzeczywiście traktowali ich jako filozofów. I co więcej, w przypadku de Wulfa bronili istnienia mniej lub bardziej jednostkowej "filozofii scholastycznej". Gilson, jako dobry historyk, był zszokowany mieszaniem źródeł, bo zdawał sobie sprawę z ich różnic, a w końcu po prostu wolał św. Tomasza, wyczytanego w jego źródłach, a nie otrzymanego z niezależnej tradycji czy szkoły tomistycznej czy scholastycznej.

Scholastyka poprzez Kartezjusza

Gilson opowiada o swoich pierwszych krokach intelektualnych w krótkiej przedmowie do genialnej, ale mało znanej książki, Bóg i filozofia, w którym zebrano cztery wykłady opublikowane przez Uniwersytet Yale (1941). 

"Kształciłem się we francuskiej szkole katolickiej [w kolegium i zarazem niższym seminarium Notre-Dame-des-Champs], z której wyszedłem po siedmiu latach studiów, nie słysząc ani razu, przynajmniej o ile pamiętam, imienia św. Tomasza z Akwinu. Kiedy przyszedł czas na studiowanie filozofii, uczęszczałem do państwowego college'u, w którym nauczyciel filozofii - późny uczeń Victora Cousina - najwyraźniej nigdy nie przeczytał ani jednej linijki dzieł św. Na Sorbonie żaden z moich profesorów nie znał doktryny tomistycznej, a ja wiedziałem o niej tylko tyle, że gdyby ktoś był na tyle niemądry, by ją studiować, znalazłby w niej jedynie wyraz tej scholastyki, która od czasów Kartezjusza stała się zwykłą archeologią umysłową"..

Nawiasem mówiąc, należy zauważyć, że to właśnie w tym środowisku udało mu się później doprowadzić do utworzenia katedry filozofii średniowiecznej. Jest to niemała zasługa. 

Na Sorbonie zafascynował go kurs o Hume'ie prowadzony przez żydowskiego filozofa Luciena Lévi-Bruhla. Uwielbiał powagę swojej tekstowej metody. I chciał u niego zrobić doktorat. "Poradził mi, bym studiował słownictwo - a przy okazji pojęcia, które Kartezjusz zapożyczył ze scholastyki".. I rzeczywiście zrobił pracę dyplomową nt. Wolność u Kartezjusza i w teologii i wydał ją w 1913 r., z. Indeks scholastyczno-kartezjańskiczyli zbiór ważnych pojęć Kartezjusza, w którym zauważalny jest wpływ scholastyki.

Odkrycia i projekty

I od tego wszystko się zaczęło. Kartezjusz miał wykształcenie scholastyczne, bo innego nie było, gdzie się uczył. O tym, czym jest inteligencja, wola i wolność, dowiedział się w jezuickim kolegium La Flèche, z całą ewolucją, jaką przeszły te pojęcia w debacie na temat łaski i wolności (kontrowersja między łaską a wolnością). De Auxiliis). Ale także idea Boga oraz przyczyny i bytu. Kiedy chciał oderwać się od tego, czego nauczył się jako niepewny i na nowo odnaleźć filozofię, nie mógł oderwać się od pojęć, z którymi jego umysł radził sobie naturalnie. Dla Gilsona było to podwójne objawienie. Pierwszym z nich był oczywisty wpływ chrześcijański na człowieka uważanego za twórcę nowoczesnej filozofii. Drugi: "Odkryłem, że metafizyczne wnioski Kartezjusza mają sens tylko wtedy, gdy zbiegają się z metafizyką św. Tomasza z Akwinu".

Jego droga życiowa doprowadziłaby go do lepszego poznania średniowiecznych teologów, wydobywając ich wkład filozoficzny. A potem próba wyjaśnienia ewolucji wielkich pojęć od filozofii greckiej do współczesnej.

Oznaczało to przezwyciężenie oświeceniowego uprzedzenia, że między filozofią grecką a Kartezjuszem nie ma w ogóle filozofii, lecz teologia. I to wyznaczyłoby linie rozwoju jego ogromnego dzieła. 

Jego droga życiowa doprowadzi go, po pierwsze, do lepszego poznania średniowiecznych teologów, czerpiąc swój wkład filozoficzny, zwłaszcza od św. Tomasza. A potem, z całą tą historyczną erudycją, próbować wyjaśnić ewolucję wielkich pojęć od filozofii greckiej do współczesnej. Innymi słowy, zbadać konkretnie według obszarów, jak doszło do tej transformacji. Aż do najbardziej emblematycznej książki Gilsona, Duch filozofii średniowiecznej. Choć nie jest to książka formalnie teologiczna, to jest ona niezwykle ważna dla teologii XX wieku; ponieważ duch, który ożywia tę filozofię i wytwarza tę przemianę, jest duchem chrześcijańskim. 

Na stronie indeks scholastycznych pojęć, które przygotował do studiowania Kartezjusz, służyłyby mu jako pierwszy przewodnik zarówno w syntezie filozofii autorów scholastycznych, jak i w wyborze pojęć, z których można by opowiedzieć historię. Z tych wszystkich subtelnych związków między osobowością, filozofią i teologią wyłoni się jego zniuansowane rozumienie, uchwycone w autobiograficznym tonie w innej z jego wielkich książek, Filozof i teologia (1960).

Duch filozofii średniowiecznej

W 1930 roku Gilson miał już 47 lat. Był w szczytowym okresie swojej kariery. Osiągnął niemal jednomyślne uznanie akademickie i szacunek dla filozofii średniowiecznej. Założył w Toronto Instytut Filozofii Średniowiecznej (1929). I prowadził wiele kursów na wielu amerykańskich uniwersytetach, a na Harvardzie był szczególnie lubiany. Wynikało to z tego, że był pracowity i prowadził doskonałe kursy, stale rozwijając swoje wspaniałe tematy. Tak wielka erudycja pozwalała mu komponować bardzo atrakcyjne syntezy i porównania. Zawsze oryginalny, ale też rygorystyczny i oparty na tekstach. Nigdy nie zapomniał tego, czego nauczył się u Lévi-Bhrula. 

To właśnie w tych okolicznościach został zaproszony do wygłoszenia Wykłady Gifforda na Uniwersytecie w Aberdeen w dwóch kolejnych latach, 1930 i 1931. Lord Adam Gifford (1820-1887) był odnoszącym sukcesy i znanym szkockim prawnikiem, który zapisał swój majątek, aby na głównych szkockich uniwersytetach (w Edynburgu, Glasgow, Aberdeen i St. Andrew's) można było co roku prowadzić wykłady z teologii naturalnej. Od 1888 roku wykłady te wydały imponujący zbiór pierwszorzędnych esejów i wielu klasyków nauk humanistycznych. Listy są warte obejrzenia (i jest tam sporo dokumentacji online).

W dwóch kursach Gilsona, zebranych razem w Duch filozofii średniowiecznejopowiada, punkt po punkcie, jak wielkie pojęcia filozofii zostały przekształcone, od ich greckiej do współczesnej formy, przez wpływ objawienia chrześcijańskiego, wyszczególniając zwłaszcza wkład średniowiecza w całej jego różnorodności. Jest to genialna książka, którą mogła napisać tylko osoba łącząca w sobie tak wiele cech metody i erudycji, a także wielkie umiejętności narracyjne.  

Po przestudiowaniu idei mądrości czy filozofii, najpierw zajmuje się ontologią, z ideą bytu, jego przyczynowością, analogią, uczestnictwem oraz Bogiem, z jego opatrznością. Następnie antropologia: od wartości ducha i ciała, poprzez wiedzę i inteligencję do miłości, wolności i sumienia. Kończy ją przekrojowe studium trzech pojęć w średniowieczu: natury, historii i filozofii. 

Filozof i teologia

Ta druga książka, napisana, gdy miał 75 lat, jest również bardzo interesująca teologicznie. Zaczyna od wspomnienia samotności i obcości, jaką może odczuwać chrześcijański filozof w niechrześcijańskim środowisku, choć zawsze czuł się szanowany i miał wielu przyjaciół. Opisuje też ten swoisty status bezpieczeństwa, jaki ma chrześcijanin w sprawach fundamentalnych. Uznaje, że u praktykującego katolika filozofia zwykle przychodzi później i że spontanicznie zawsze zajmuje drugie miejsce w jego przekonaniach. 

Wspomina swoje lata uniwersyteckie, z dużą wdzięcznością dla Bergsona, który tak wielu zachęcił do wejścia na drogę filozofii, a sam wydawał się bliski nawrócenia na chrześcijaństwo, choć Gilson to kwalifikuje. Jest też wdzięczny tak wielu profesorom i kwalifikuje sądy, które wydają mu się o nich przesadzone lub niesprawiedliwe (np. Péguy). 

Przechodzi przez niuanse "filozofii chrześcijańskiej". A w ostatnim rozdziale, na "Przyszłość filozofii chrześcijańskiej".zwraca uwagę na trzy rzeczy: po pierwsze, że "przyszłość filozofii chrześcijańskiej będzie zależała w pierwszym rzędzie od obecności lub braku naukowo wykształconych teologów".Projekt miał umożliwić im usytuowanie się i podjęcie dialogu z aktualnym myśleniem. Ostrzega, że "wszystkie metafizyki starzeją się z powodu swojej fizyki".A to zobowiązuje nas do ostrożności, do tego, by nie próbować zbyt szybko dojść do porozumienia. I nie mylić się co do fundamentu, który leży w wierze i przekonaniach metafizycznych (realizm i byt). Pamiętajcie zatem o wartości filozofii św. Tomasza w tej kwestii. 

Gilson ma w swoim dorobku inne książki o tematyce teologicznej, m.in. Metamorfoza miasta Bożego, y Utrudnienia dla Sofiiz pewnymi wrażeniami z posoborowych sztolni. Do tego dochodzi korespondencja, jaką prowadził z wielkimi teologami, m.in. z De Lubac (już zredagowana) i Chenu, którzy byli jego przyjaciółmi i których wspierał, gdy napotykali nieporozumienia i trudności. 

Wspaniała autorytatywna biografia Laurence'a Shooka, Étienne Gilson (1984), jest znakomita, a wersja włoska ma doskonałą przedmowę teologa Inosa Biffi. Ponadto Vrin wydał kolejne obszerne, autorstwa Michela Floriana, Étienne Gilsona. Une biographie intellectuelle et politique (2018).

Aktualności

W stałej służbie religijnej

Są zawody, których racją bytu jest dyspozycyjność i świadczą one usługi, których skuteczność polega właśnie na tym, że można je wezwać, gdy są potrzebne. Są dyżurne apteki, minimalne usługi transportowe, numery telefonów alarmowych... A kto w potrzebie dba o sprawy duszy? 

Javier Peño Iglesias-9 kwietnia 2019 r.-Czas czytania: 5 minuty

Do kogo możesz się zwrócić, gdy kościół jest zamknięty, a ty potrzebujesz słowa pocieszenia lub potrzebujesz poczuć bliskość Boga poprzez sakramenty w sposób, którego nie da się odłożyć na później? Od prawie dwóch lat w Madrycie funkcjonuje taka usługa. Jeden z jej wolontariuszy opowiada nam, jak działają.

Od początku swojego pontyfikatu, wraz z Adhortacją Evangelii GaudiumFranciszek wezwał nas wszystkich do misyjnego nawrócenia: Kościół musi być matką o "otwartym" sercu, "z drzwiami otwartymi wszędzie". To wezwanie konkretyzuje się w inicjatywach duszpasterskich, dzięki którym Jej macierzyńskie oblicze staje się bardziej widoczne dla świata. Jak ta uruchomiona przez archidiecezję madrycką 15 maja 2017 r., która składa się z sieci księży dostępnych dla każdego, kto potrzebuje kapłana w godzinach od 22 do 7 rano. Jest on znany jako Pilna katolicka pomoc religijna (SARCU). Jest ona aktywna każdego dnia w roku. W przypadku katastrof istnieje aktywacja kryzysowa, dzięki której wszyscy księża wchodzący w skład Służby, poprzez grupę WhatsAppzostałoby na mobilizację.

SARCU, powiedz mi. Jak mogę ci pomóc?

Księża dyżurni służą pomocą w pilnych i poważnych przypadkach wymagających pomocy kapłańskiej: umierający, sytuacje żywotnego zagrożenia fizycznego lub psychicznego, poważne wypadki lub katastrofy, naruszenia praw człowieka wymagające szybkiego działania itp. A wszystko to za pomocą jednego telefonu pod numer 91 371 77 17, na który odpowiada ksiądz, któremu trzeba wyjaśnić konkretną sytuację motywującą prośbę o pomoc, a który postara się skierować odpowiednią odpowiedź. 

Czasami są to przypadki, które można przenieść do szpitala, gdzie kapelani zawsze pełnią dyżury. W innych przypadkach będzie to wymagało konkretnej pomocy, którą SARCU postara się zapewnić. Na szczęście pomoc nie jest jednorazowa, gdyż po nocnym nabożeństwie ten sam ksiądz, który uczestniczył w nagłym wypadku, w razie potrzeby postara się dokończyć pomoc w kolejnych dniach. Dlatego jedną z cech SARCU jest umiejętność towarzyszenia, z zachowaniem ciągłości wymaganej w każdym przypadku.

Ta inicjatywa Wikariatu Duszpasterstwa Społecznego i Innowacji w Madrycie, kierowanego przez wikariusza José Luisa Segovię, nie byłaby możliwa bez osób, które od początku są tam obecne. Od dyrektora, Bienvenido Nieto, do koordynatora, Pablo Genovés, do każdego z wolontariuszy, którzy sprawiają, że SARCU jest rzeczywistością, która działa. W chwili pisania tego artykułu było już 57 księży. "Ale my potrzebujemy więcej! twierdzi Nieto. Zapisanie się jest tak proste, jak wysłanie maila na adres [email protected]. Sposób pracy obejmuje, w przypadku wizytacji, postać towarzysza: osoby świeckiej, która towarzyszy kapłanowi i pokazuje potrzebującym, że Kościół to coś więcej niż księża. Wszyscy jesteśmy.

Duszpasterska posługa ewangelizacyjna

Jednym z księży uczestniczących w nabożeństwie jest Fernando Bielza, który chciał uczestniczyć w SARCU jeszcze przed przyjęciem święceń: "Od lat bezradnie cierpię na widok zamkniętych o każdej niemal porze dnia i nocy kościołów. Kiedy więc, będąc jeszcze diakonem, usłyszałem o powstaniu tej Służby, od razu poczułem, że Pan wzywa mnie do bycia Kościołem otwartym w tych godzinach, kiedy prawie wszyscy śpią. Przed moimi święceniami, jeszcze rok temu, zaproponowałem, że oddam część moich nocy jako kapłan, aby być obecnością Chrystusa w najciemniejszych godzinach życia wielu ludzi, potwierdza.

I on nad tym pracuje: "Jestem na służbie od czterech dni i wszystko się dzieje. Na przykład w ostatni poniedziałek, kiedy byłem dostępny, odebrałem 4 telefony, plus namaszczenie dla umierającej kobiety. OCzasem z kolei telefon milczy przez całą noc, zaznacza. W każdym razie statystyki mówią, że wezwania są mniej więcej dwa na trzy dni.

Fernando opowiada nam, jak wygląda jego dzień w SARCU: "Zaczyna się od. WhatsApp od koordynatora usługi o godz. 21.30, który przypomina, że tej nocy jest się operacyjnym. Od tego momentu idziesz o swoim normalnym życiu, ale wiedząc, że musisz być pod telefonem przez prawie 12 godzin, ponieważ w każdej chwili musisz zostawić ludzi, z którymi jesz kolację, lub nawet wstać z łóżka o dowolnej porze, aby uczestniczyć w osobie, która cię pyta. Niektórzy księża przyjechali, aby odprawić śluby in articulo mortis. W moim przypadku tylko kilka razy musiałem wyjść, aby udzielić świętego namaszczenia lub Viaticum osobie umierającej. 

Ale większość telefonów, które otrzymałem, pochodziła od osób, które są strapione w głębokich godzinach czuwania. Widziane z zewnątrz, często mogłoby się wydawać, że są to po prostu osoby z zaburzeniami równowagi psychicznej: mężczyzna, który w środku nocy ma nagłe wątpliwości co do wiary; kobieta, która twierdzi, że ma objawienia Matki Bożej i nie jest rozumiana przez swoich księży; młody człowiek, który uświadamia sobie, że pilnie musi iść do spowiedzi z powodu "nocnego terroru" (por. Ale co jest znakiem tej nocnej nierównowagi tak wielu mężczyzn i kobiet, którzy w nocy wołają do obecności Pana? Dziś, jak zawsze, duch ludzki jest oblegany w nocy przez oblegających (por. Tob 3,8), którzy grasują wokół 'jak lew ryczący, szukający kogo by pożreć' (1Pet 5,8)". 

Dla Bielzy służba w SARCU to przede wszystkim, "Kolejny znak łaski Bożej dla ludzkości. Ma być otwartymi drzwiami "szpitala polowego", którym chce być Kościół. Ma być opiekunem ludu Bożego, który "ani nie drzemie, ani nie odpoczywa" (Ps 120, 4). Wizyta, jeśli to wykonalne, by przytulić kogoś, kogo nigdy w życiu nie widziałeś i z pewnością już nigdy nie zobaczysz; pół godziny rozmowy przez telefon o trzeciej nad ranem, o urokach życia; czasem zasypianie, gdy ktoś opowiada ci i opowiada swoje smutki, gdy przez okno wdziera się świt; godzina pocieszania smutku?.

Przytulanie, przyjmowanie komunii lub aranżowanie małżeństwa

Bienvenido Nieto, stały diakon, od początku istnienia służby pełni funkcję dyrektora. Podkreśla, że przede wszystkim rola wolontariuszy SARCU to. "aktywne słuchanie", jak wielu ludzi dzwoni z samotności. Dokonując bilansu tego czasu, uznaje posługę opieki religijnej za coś "nowatorskie i niezwykle satysfakcjonujące". I uzasadnia to: "Jest to niesienie światła Chrystusa tym ludziom, którzy potrzebują zachęty i bliskości, jaką może dać tylko płaszczyzna duchowa. Jest żywą realizacją Kościoła wychodzącego na zewnątrz. To, co tak często jest obecne w bólu. I właśnie z tego powodu nie możemy ustalić harmonogramu pracy urzędników".

Pablo Genovés, również ksiądz, jest koordynatorem SARCU, że tak powiem, odpowiedzialnym za sprawy praktyczne Służby. Organizuje rozkłady jazdy, zastępstwa i tak dalej. Odpowiada również za zarządzanie z Urzędem Miasta pozwoleniami na krążenie w strefach ograniczonego dostępu. Ponadto doświadczenie współpracy z innymi publicznymi służbami opieki okazuje się bardzo owocne: na przykład, aby odpowiedzieć na rzeczywistość samobójstw, w zeszłym roku zorganizowano specjalne szkolenie z udziałem wolontariuszy z SAMUR i niektórych psychologów.

Wśród dramatycznych sytuacji jest też miejsce na anegdotę. "Mamy telefony z całej Hiszpanii, a nawet z Ameryki Południowej - nawet telefon z prośbą o ślub! mówi. Również zaniepokojona rozmówczyni zadzwoniła kiedyś w sprawie swojego zwierzaka: "Ksiądz, który się nim zajmował, był takim, który pracował z psami ratowniczymi. Są jak mrugnięcia okiem od Boga.mówi.

AutorJavier Peño Iglesias

Ksiądz, dziennikarz i pielgrzym do Santiago.

Więcej
Aktualności

Silvia Librada: "Aby każda osoba miała zapewnioną odpowiednią opiekę dla wszystkich swoich potrzeb".

Projekt Compassionate Cities stanowi część Fundacja Nowe Zdrowie, instytucja non-profit zajmująca się obserwacją i optymalizacją zdrowia, opieki zdrowotnej, opieki społecznej oraz systemów wsparcia rodziny i środowiska. Ostatecznym celem jest poprawa jakości życia w zaawansowanych procesach chorobowych, wysokiej zależności i ostatnich etapach życia.

Omnes-8 kwietnia 2019 r.-Czas czytania: 7 minuty

Silvia jest częścią projektu od momentu narodzin fundacji w 2013 roku. Mówi o wspaniałym doświadczeniu bycia częścią projektu, który zajmuje się zapewnieniem, że każda osoba z przewlekłą, zaawansowaną chorobą i/lub u schyłku życia ma odpowiednią uwagę do wszystkich swoich potrzeb fizycznych, społecznych, duchowych, emocjonalnych, miłości i wsparcia. Różne inicjatywy o takim charakterze były już realizowane w Europie i były badane od Fundacja Nowe Zdrowie i na których opierał się projekt Miasta pełne współczucia. Silvia opowiada nam o procesie i owocach tej inicjatywy. 

Jakie są Miasta pełne współczucia?

-Współczujące miasto to miasto, które obraca się wokół trzech osi współczucia: identyfikowania cierpienia innych, empatyzowania z nim i mobilizowania do jego łagodzenia. Miasto współczujące uwidacznia trudną sytuację osób z zaawansowanymi i kończącymi się chorobami, daje sobie prawo do posiadania środków na opiekę nad ludźmi i mobilizuje całą społeczność do opieki nad osobami w takiej sytuacji.

Miasto współczujące angażuje wszystkich obywateli w opiekę i towarzyszenie ludziom u kresu życia, w godne, humanitarne i współczujące traktowanie oraz przynosi zmianę w sposobie patrzenia i działania wobec tych ludzi. Obejmuje szkoły, kolegia, uniwersytety, przedsiębiorstwa, ośrodki wypoczynkowe, szpitale, ośrodki zdrowia, rady miejskie itp. stawiając osobę w centrum, aby zaspokoić wszystkie jej potrzeby fizyczne, emocjonalne, społeczne, duchowe, a także potrzebę miłości i towarzyszenia.

Dlaczego ta inicjatywa?

-Ruch ten był napędzany przez Międzynarodowe Towarzystwo Zdrowia Publicznego i Opieki Paliatywnej (PHPCI), który określił cechy współczującego miasta wokół tych osób z zaawansowaną chorobą i końcem życia. Na stronie Fundacja Nowe ZdrowiePo przejrzeniu modeli w literaturze i od różnych organizacji, które już wcześniej promowały te miasta, opracowała własną metodę (Wszystko z tobą) na rzecz rozwoju współczenych miast i społeczności, którego wdrażanie rozpoczęto w 2015 roku w mieście Sewilla w Hiszpanii, z zamiarem powielenia go w innych obszarach geograficznych. 

Metoda ta łączy w sobie elementy podnoszenia świadomości, upodmiotowienia społeczeństwa i interwencji środowiskowej, czyli wtedy, gdy już mobilizujemy się do spotkania z tymi osobami, które są w sytuacji zaawansowanej choroby, i tworzymy wokół nich sieci wsparcia społecznego.

Jakim celom służyły lub służą współczujące miasta?

-Prawdziwe złagodzenie cierpienia w momencie największej bezbronności w życiu człowieka, kiedy musimy zmierzyć się z faktem, że umrzemy. Jesteśmy wyjątkowi i możemy żyć z intensywnością i jakością do ostatniego dnia naszego życia. Ludzie nie powinni umierać samotnie lub pod złą opieką, w bólu lub cierpieniu emocjonalnym. Mamy możliwość zmiany sposobu patrzenia na śmierć, bo to właśnie śmierć uczy nas o życiu. Mamy do dyspozycji wiele środków, aby to przejście było jak najłagodniejsze, uczymy się z każdego doświadczenia, a w każdym z nas jest to współczucie, które pozwala nam podejść do drugiej osoby i zrobić coś, aby ulżyć jej cierpieniu. I pojawia się coraz więcej inicjatyw, które stawiają sobie za cel prawdziwe godne życie do końca.

Słowo współczucie Nie jest to dobrze rozumiane... Dlatego przy tym projekcie mieliśmy okazję tłumaczyć to niemal codziennie. Brzmi to jeszcze jak protekcjonalność, słabość lub kruchość, litość lub politowanie, a w tym wieku, w którym użyteczność materialna warunkuje każde działanie, jest znacznie mniej zrozumiałe. Nasze społeczeństwa wolą nie widzieć, tak jakby nie widzenie pozwalało uniknąć niepodważalnego faktu, że wszyscy umrzemy i że umrą ludzie, których kochamy. Życie z plecami odwróconymi do śmierci nie sprawi, że śmierć odejdzie, tylko znacznie utrudni drogę. Współczucie jest wyjściem i rozwiązaniem, ponieważ troska jest prawdziwym przywilejem, gdy zamieniamy ją w miłość do innych. W Fundacja Nowe Zdrowiedzięki rozwojowi i promocji Współczujące społeczności i miasta To właśnie osiągamy: poruszenie całej społeczności wokół osoby z zaawansowaną i kończącą się chorobą, aby zaspokoić jej potrzeby.

Naszym celem jest uświadomienie społeczeństwu, że każdy człowiek jest ważny i że możemy mieć duży wkład w jego ostatnie chwile. Każde podjęte działanie jest działaniem, które trwa wiecznie, bo jest aktem dobroci, miłości i współczucia. I zmienia sposób, w jaki rozumiemy życie.

Jakie działania są prowadzone i gdzie?

-Projekt ma trzy rodzaje działań i zawsze obracają się one wokół potrójnego C: Opieka, Współczucie y Wspólnota. Po pierwsze, podnoszenie świadomości - gdzie zwiększamy świadomość tego, czym jest opieka paliatywna, jak do niej dotrzeć, dlaczego do niej dotrzeć, jak ważna jest opieka, potrzeby osób z zaawansowaną chorobą, siła społeczności, współczucie itp. Po drugie, szkolenia: organizujemy warsztaty dla członków rodzin, wolontariuszy, profesjonalistów, młodzieży, osób starszych, dla ogółu społeczeństwa na temat technik towarzyszenia i opieki, sieci społeczności, komunikacji i umiejętności radzenia sobie z emocjami, radzenia sobie ze śmiercią i żałobą oraz ogólnie na temat wszystkich aspektów, które należy znać, aby złagodzić cierpienie osób znajdujących się w takiej sytuacji. 

I po trzecie, prowadzimy działania interwencyjne w społeczności, gdzie zapewniamy członkom rodzin i osobom w sytuacji zaawansowanej choroby postać "promotora społeczności", który wykrywa potrzeby i tworzy sieci społeczności (z członkami rodziny, sąsiadami, stowarzyszeniami, wolontariuszami, itp.), aby pokryć te potrzeby i zapewnić, że osoba i jej główny opiekun otrzymają całą tę opiekę i towarzyszenie.

Usługa jest bezpłatna dla wszystkich uczestników, podobnie jak działania uświadamiające i szkoleniowe, które odbywają się w różnych częściach miasta, aby zapewnić udział jak największej liczby osób. Osoby, które znalazły się w takiej sytuacji, są kierowane do programu różnymi kanałami: przez specjalistów z ośrodków zdrowia i opieki paliatywnej, pracowników socjalnych z urzędu miasta, organizacje i ośrodki opiekujące się osobami w takiej sytuacji, a czasem nawet z samej społeczności. W ten projekt zaangażowanych jest wiele osób i podmiotów i to dzięki nim projekt się rozwija i udaje się każdego dnia iść trochę dalej. Dzięki spójności wszystkich tych podmiotów udaje nam się budować miasta współczujące, miasta, które troszczą się i zmieniają życie.

Im więcej zaangażowanych osób i instytucji, tym lepiej. Każdy ma coś do wniesienia. To projekt współpracy, koordynacji, motywacji i serca. W miastach jest już wiele zasobów, które pomagają ludziom, wiele osób, które chcą zrobić coś dla innych, i stowarzyszeń, które się angażują, ale często nie są one dobrze połączone. Z tego powodu, z Fundacji i Wszystko z tobąTworzymy sieć wszystkich tych podmiotów, aby każda osoba z zaawansowaną chorobą lub końcem życia otrzymała kompleksową, pełną współczucia i wysokiej jakości opiekę.

Wniosek dotyczący Współczujące społeczności i miasta z Fundacja Nowe Zdrowie został wdrożony w miastach różnej wielkości w Hiszpanii i Ameryce Łacińskiej z optymalnymi wynikami we wszystkich doświadczeniach. Wszystkie te inicjatywy są widoczne na mapie miast na stronie internetowej. www.todoscontigo.org Celem jest podniesienie świadomości na temat rozmachu, jaki siła współczucia nabiera w każdej z tych społeczności i miast.

Do kogo skierowany jest ten projekt?

-każdy, kto chce poprawić swoje życie poprzez współczucie, kto jest gotów pomagać innym, kto chce przeżywać każdy dzień swojego życia z intensywnością i kto chce być przygotowany do opieki nad swoimi bliskimi, gdy znajdą się w takiej sytuacji.

Jest to projekt, który dociera do wszystkich, bo wszyscy będziemy przeżywać to doświadczenie opiekowania się i bycia zaopiekowanym.

Kto nim zarządza?

-W Sewilli zarządza nim Fundacja Nowe ZdrowieFundacja wspiera jednak także inne podmioty w tworzeniu projektu w innych miastach. Mowa tu o firmach z sektora zdrowotnego (firmy ubezpieczeniowe i szpitale), instytucjach publicznych (rady miejskie, rady regionalne, itp.), organizacjach prywatnych lub trzeciego sektora z sektora zdrowotnego, społecznego lub społecznościowego (stowarzyszenia, fundacje, ośrodki mieszkalne, firmy świadczące usługi opiekuńcze, organizacje wolontariackie, itp.), stowarzyszeniach zawodowych, towarzystwach naukowych oraz firmach z miasta, które chcą wesprzeć projekt poprzez swoją Społeczną Odpowiedzialność Biznesu. 

Tak więc w każdym mieście, w którym projekt jest realizowany, jest on zarządzany przez inną jednostkę organizacyjną wraz z Fundacja Nowe Zdrowie. Naszą nadzieją jest, że będzie się ona coraz bardziej rozprzestrzeniać i że zostanie wdrożona w wielu miastach.

Z jakimi historiami zetknęliście się podczas tworzenia projektu?

-Codziennie pojawia się wiele historii, a każda z nich jest pełna życia i nadziei. Na przykład w grudniu ubiegłego roku w ramach projektu wydaliśmy książkę 20 historii o współczuciuKsiążka, w której historie opowiedziane są prawdziwymi świadectwami osób, które uczestniczyły w Sewilla z tobąopowieści o sile współczucia u schyłku życia. Za ten motywujący zakład Fundacja Nowe Zdrowie miał zaszczyt mieć wsparcie i współpracę z radą miasta Sewilli oraz z Andaluzyjska Służba Zdrowiajak również wszystkich osób, które złożyły zeznania. Interesujące oddziaływanie tej kwestii jest teraz rozszerzone poprzez uruchomienie objazdowej wystawy o tej samej nazwie, która będzie pokazywana w miejscach wokół Sewilli w 2019 roku.

Historie, które spotykamy są codziennością i napełnia nas radością, gdy widzimy jak mając bardzo niewiele, można zrobić wiele. Te historie podkreślają wartość życia ludzi do końca. Historie takie jak ta, którą Johnatan dzieli się z nami o swoim doświadczeniu jako wolontariusz: "Jestem wolontariuszem od wielu lat.Pożegnanie a kochasz głęboko, to sposób na nadanie wartości czasowi, który pozostał w twoim życiu. twójżycie, każda osoba, która jest u twojego boku, jest wkładem. Być na końcu tego, którego kochasz, to a przywilej, smutny, ciężki, trudny, ale zawsze przywilej". Albo Amparo o swoim synu Jesúsie i o tym, jak jego przyjaciele byli z nim do końca: "Ci chłopcy nauczyli się śmiać w szpitalu, być krwiodawcami, dotrzymywać towarzystwa podczas długich wieczorów w domu, kiedy ich siły zawodziły. Jezus i jego przyjaciele wiedzieli, co znaczy honor, godność, zobowiązanie, odpowiedzialność, szacunek i oczywiście przyjaźń. Byli oni braćmi wybranymi w a moment życia".

Ludzie i doświadczenia, z którymi spotykamy się na co dzień, uczą nas, że można mówić o śmierci, że mamy siłę, by pomagać innym. Projekt jest w gruncie rzeczy dość prosty, chodzi po prostu o połączenie: potrzeb z pomocą, ludzi z ludźmi, życia z życiem. To jest wspólnota, którą chcemy budować, wspólnota, w której chcemy żyć do ostatniego dnia. Siła współczucia jest bardzo silna, razem chronimy siebie nawzajem, razem dbamy o siebie, razem żyjemy.

Na poziomie osobistym, co oznacza dla Ciebie bycie częścią takiego projektu?

-Przeżywanie tego zawodowo i osobiście było i jest wspaniałym doświadczeniem, ponieważ otrzymuje się odpowiedź od społeczeństwa, które chce się troszczyć, towarzyszyć, które chce wiedzieć, które ma potrzeby i szuka odpowiedzi. 

Wracając do tego projektu z dnia na dzień widać, że jest to możliwe. Widzieć dzień po dniu, że są ludzie chętni do pomocy, że największą odczuwaną satysfakcją jest pomoc innym, że dzieci i młodzież są odpowiedzią na tę zmianę, a wszystko to poprawia opiekę, jakość życia i satysfakcję członków rodzin i sieci. Ponadto jest to projekt innowacyjny, dostosowany do każdej społeczności, do każdego miasta. Promując ją, widzieliśmy, że trzeba dogłębnie wiedzieć, jak to robić, a ja nawet postanowiłam opracować pracę doktorską na temat rozwoju społeczności współczujących i to było doświadczenie wiedzy i rzeczywistości. 

Wyobraziliśmy to sobie, podekscytowaliśmy się i postanowiliśmy to zrobić. Kiedy jest się pasjonatem takiego projektu, to się nie myli. Wiesz, że jesteś na dobrej drodze. A największą satysfakcję sprawia mi obserwowanie reakcji społeczeństwa i tych, którzy dzień po dniu to umożliwiają. n

Watykan

"Chrystus jest najpiękniejszą młodzieżą na świecie".

Podpisana przez papieża w sanktuarium w Loreto adhortacja apostolska w formie Listu do młodych, zbierająca owoce ostatniego Synodu Biskupów na temat "Młodzież". Młodzi ludzie, wiara i rozeznanie powołania.

Giovanni Tridente-2 kwietnia 2019 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Zgodnie z zapowiedzią, 25 marca, w uroczystość Zwiastowania Pańskiego, papież Franciszek podpisał w sanktuarium maryjnym w Loreto posynodalną adhortację apostolską w formie Listu do młodych. Chrystus żyje, nasza nadzieja.

W ten niezwykły sposób - niejako poza Watykanem - Ojciec Święty chciał powierzyć Matce Bożej owoce Synodu Biskupów, który odbył się w październiku ubiegłego roku na temat: "Najświętsza Maryja Panna jest Matką Boga". Młodzi ludzie, wiara i rozeznanie powołania. Ten wybór łączy go w pewnym stopniu z jego poprzednikiem św. Janem XXIII, który również udał się do Loreto, aby powierzyć mu postępy Soboru Watykańskiego II, który zwołał...

Kliknij tutaj aby kupić Posynodalna Adhortacja Apostolska do młodych i całego Ludu Bożego

Watykan

Gabriella Gambino: "Kościół to kobieta, żona, matka".

Dzień 8 marca, międzynarodowo poświęcony kobietom, był okazją do debaty i refleksji. Oto jeden z punktów widzenia.

Giovanni Tridente-2 kwietnia 2019 r.-Czas czytania: < 1 minuta

8 marca, w dniu powszechnie poświęconym kobietom, Wydział Komunikacji Papieskiego Uniwersytetu Świętego Krzyża w Rzymie był gospodarzem okrągłego stołu poświęconego refleksji nad rolą kobiet w Kościele. W ramach inicjatywy, skierowanej przede wszystkim do dziennikarzy zajmujących się informacją religijną, głos zabrały trzy osoby o ważnych zadaniach w Stolicy Apostolskiej: dyrektorka sekcji teologiczno-pastoralnej Dykasterii ds. Komunikacji, Nataša Govekar; dyrektorka Muzeów Watykańskich, Barbara Jatta; oraz podsekretarz sekcji poświęconej życiu Dykasterii ds. Świeckich, Rodziny i Życia, Gabriella Gambino.

Dossier

Hiszpania wciąż jest kolebką świętych

W 2018 roku papież upoważnił do zatwierdzenia kilku dekretów związanych z procesami beatyfikacyjnymi i kanonizacyjnymi Hiszpanów. Niektóre pochodzą z czasów wojny, która wykrwawiła Hiszpanię w latach 30. Wszystkie są bardzo blisko nas w geografii i czasie.

Alberto Fernández Sánchez-2 kwietnia 2019 r.-Czas czytania: 7 minuty

12 marca 1622 roku papież Grzegorz XV wyniósł do godności ołtarzy Francisco de Javiera, Ignacego z Loyoli, Teresę od Jezusa, Isidro Labradora i Felipe Neri. Mieszkańcy Rzymu z pewną ironią stwierdzili tego dnia, że papież kanonizował czterech Hiszpanów i jednego świętego. Faktem jest, że na przestrzeni dziejów Hiszpania była i nadal jest żyzną ziemią, na której wielcy święci rozkwitali i rozświetlali życie Kościoła.

Rygorystyczny i wyczerpujący proces

Marzeniem Boga dla każdego chrześcijanina jest świętość, by żyć i czynić przejrzystym życie Boże we własnym życiu. A Kościół, który jest święty, nie przestaje płodzić dzieci, które żyją w świętości, dostarczając im w każdej chwili obfitych środków do osiągnięcia tego celu. Spośród wszystkich swoich świętych dzieci, poprzez uroczysty akt kanonizacji, proponuje niektórych jako wzory i orędowników dla całego ludu Bożego.

Akt ten poprzedza długi i drobiazgowy proces, w którym dokładnie bada się życie, śmierć i opinię o świętości po śmierci każdego ze Sług Bożych, którzy są proponowani jako kandydaci do kanonizacji. Proces rozpoczyna się w diecezji, w której zmarł Sługa Boży, zbierając jak najwięcej informacji, zarówno dokumentalnych, jak i świadczących o osobie i historycznych okolicznościach, w jakich toczyło się jego życie. Po zebraniu wszystkich tych informacji są one przesyłane do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych w Rzymie, gdzie są szczegółowo analizowane przez grupy historyków, teologów, biskupów i kardynałów, po czym następuje głosowanie, które jest przedstawiane papieżowi, jedynemu sędziemu w sprawach świętych, aby mógł on zatwierdzić publikację odpowiedniego dekretu, który pozwala na beatyfikację Sługi Bożego lub kanonizację błogosławionego.

W przypadku męczeństwa, gdy zostanie wykazane, że Sługa Boży poniósł gwałtowną śmierć w nienawiści do wiary, beatyfikacja jest natychmiast dopuszczalna. W przypadkach innych niż męczeństwo (z tytułu cnoty lub życia oddanego w miłości) konieczne jest, aby przed beatyfikacją papież zatwierdził, nawet po wyczerpującym procesie, cud przypisywany wstawiennictwu Sługi Bożego. Do kanonizacji błogosławionego, czy to męczennika czy nie, potrzebny jest nowy cud.

Hiszpanie blisko ołtarzy

Od 2018 roku papież Franciszek zezwolił na zatwierdzenie kilku dekretów o męczeństwie, cnotach i cudach związanych z procesami beatyfikacyjnymi i kanonizacyjnymi hiszpańskich Sług Bożych. Oprócz cudu przypisywanego wstawiennictwu Matki Nazarii Ignacii March Mesa, za który została kanonizowana 14 października, oraz cudu, który pozwoli na beatyfikację Guadalupe Ortiz de Landázuri w Madrycie 18 maja, Ojciec Święty uznał męczeństwo już beatyfikowanych Hiszpanek Estery Paniagua i Caridad Álvarez, augustiańskich mniszek misyjnych beatyfikowanych 8 grudnia 2018 r. w Algierze; Ángel Cuartas Cristóbal i 8 towarzyszy, seminarzyści z Oviedo; Mariano Mullerat y Soldevila, świecki i ojciec rodziny oraz María del Carmen Lacaba Andía i 13 towarzyszy, franciszkanki-konsekrowane. 

A razem z tymi męczeństwami cnoty przeżywane w stopniu nadzwyczajnym przez dwie karmelitanki bose, Matkę Marię Antonię de Jesús i Siostrę Arcángelę Badosa Cuatrecasas; przez Siostrę Justę Domínguez de Vidaurreta e Idoy, Córkę Miłosierdzia; Franciszka de las Llagas de Jesús Martí y Valls, zakonnica profeska z Drugiego Zakonu Świętego Franciszka; Manuel García Nieto, ksiądz jezuita; Don Doroteo Hernández Vera, ksiądz diecezjalny i założyciel Krucjaty Ewangelicznej; oraz Alexia González Barros, młoda świecka w wieku 14 lat.

"Ogromny obłok świadków otaczający nas".Nasi bracia, którzy wzrastali i dojrzewali w świętości w różnych stanach i okolicznościach życia, bardzo blisko nas w geografii i w czasie, i którzy nadal pokazują nam, słowami papieża Franciszka z jego ostatniej adhortacji Gaudete et exsultate, "świętość, najpiękniejsze oblicze Kościoła".

Sługa nie jest większy od swego Pana

Jak stwierdza Andrea Riccardi w niedawno wydanym hiszpańskim wydaniu książki Stulecie męczenników (Encounter, s. 422), "Męczeństwo wielu chrześcijan nie jest tylko epizodem straszliwej wojny, która zakrwawiła Hiszpanię, pozostawiając głębokie rany. Istnieje pewna specyfika, o której nie można zapomnieć ani wygładzić: męczennicy zostali zabici, ponieważ byli chrześcijanami i szafarzami kultu, wyrazicielami Kościoła, którego obecność musiała zostać wymazana ze społeczeństwa hiszpańskiego za pomocą brutalnych i szybkich metod".. Są dziesiątki tysięcy ofiar, które zginęły jako chrześcijanie podczas prześladowań religijnych w Hiszpanii w latach 30.

Wśród nich są męczennicy z Oviedo, beatyfikowani w Bazylice Świętej Katedry Metropolitalnej w San Salvador 9 marca przez przedstawiciela papieża Franciszka, kardynała Angelo Becciu, prefekta Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. W homilii zwrócił uwagę, że byli to młodzi ludzie "z prostych chrześcijańskich rodzin i ze skromnej klasy społecznej, synowie ziemi Asturii"., "Byli entuzjastyczni, serdeczni i oddani, poświęcili się całkowicie seminaryjnemu stylowi życia, polegającemu na modlitwie, studiach, braterskim dzieleniu się i apostolskim zaangażowaniu. Zawsze byli zdecydowani iść za wezwaniem Jezusa, pomimo klimatu nietolerancji religijnej, zdając sobie sprawę z podstępności i niebezpieczeństw, na jakie będą narażeni. Umieli wytrwać ze szczególnym hartem ducha do ostatniej chwili swojego życia".

Mieli od 18 do 25 lat i z zapałem przygotowywali się do kapłaństwa, do oddania swojego życia w posłudze duszpasterskiej. Jednak Pan przygotował dla nich bardziej radykalne zobowiązanie, przelanie krwi, aby dać świadectwo swojemu Panu i Mistrzowi. Jeden z nich, bł. Sixto Alonso Hevia, zapytał swoich rodziców: "Jeśli coś mi się stanie, trzeba wybaczyć".. To właśnie własna odpowiedź męczennika na nienawiść odbiera mu życie.

23 marca kardynał Becciu przewodniczył w katedrze w Tarragonie beatyfikacji męczennika Mariano Mullerata i Soldevila, świeckiego, męża, ojca pięciu córek i lubianego lekarza w Arbeca i okolicznych miejscowościach, który został zastrzelony 13 sierpnia 1936 r. Odważny świadek wiary, który na kilka dni przed aresztowaniem i zamordowaniem, w atmosferze napięcia i prześladowań religijnych wyczuwalnych na ulicach, świadomy niebezpieczeństwa, w jakim się znalazł jako wybitny katolik, odpowiedział sąsiadowi, który zapytał go, czy nie obawia się o swoje życie: "Peret, zaufaj Bogu, a jeśli już się nie zobaczymy, to do zobaczenia w niebie!.

Jak Bóg da, Prefekt Spraw Kanonizacyjnych ponownie odwiedzi nasz kraj w związku z beatyfikacją Maríi del Carmen Lacaba Andía i 13 towarzyszy z zakonu franciszkanów-konceptystów, która odbędzie się w sobotę 22 czerwca w katedrze Almudena w Madrycie. Nowe wydarzenie łaski, które pozwoli tym 14 odważnym kobietom, które nie ugięły się w obliczu gróźb, bicia i tortur, a nawet samej śmierci, być odtąd czczonym jako męczennice. Dziesięciu z nich, wyrzuconych ze swojego klasztoru w Madrycie, schroniło się w domu niektórych dobroczyńców, w mieszkaniu przy Calle Francisco Silvela. Zadenuncjowani przez jednego z konsjerży pobliskiego budynku, przez kilka tygodni cierpieli codziennie z rąk milicjantów tortury, upokorzenia i poniżenia, aż do rozstrzelania 8 listopada 1936 roku. Jedna z nich, siostra Asunción Monedero, została sparaliżowana. Dwaj inni z przyszłych błogosławionych należeli do klasztoru El Pardo (Madryt), skąd zostali wypędzeni. Również schronili się w domu zaprzyjaźnionego małżeństwa, zostali odkryci 23 sierpnia i następnie zastrzeleni.

Pozostałe dwie zakonnice w grupie należały do klasztoru Escalona w Toledo. Zostali przewiezieni do więzienia w Madrycie, gdzie w październiku byli torturowani i rozstrzelani. Mieszkańcy Madrytu są tak oddani tym męczennikom, że dawna Calle Sagasti, przy której znajdował się klasztor, została przemianowana na Calle Mártires Concepcionistas.

Miłość do ekstremum w zwykłym życiu

Papież Franciszek od początku 2018 roku do chwili obecnej ogłosił 7 Hiszpanów czcicielami. Potwierdza to, że każdy z tych sług Bożych żył w sposób nadzwyczajny cnotami teologicznymi (wiara, nadzieja i miłość), cnotami kardynalnymi (sprawiedliwość, roztropność, męstwo i wstrzemięźliwość) oraz cnotami ubóstwa, posłuszeństwa, czystości i pokory, stosownie do swego stanu i kondycji życiowej. Jeśli okaże się cud przypisywany ich wstawiennictwu, można ich wtedy ogłosić błogosławionymi.

Historia Czcigodnej Matki Marii Antonii od Jezusa (1700-1760) jest wyraźnym dowodem na to, że Bóg ma dla każdego człowieka wyjątkową i niepowtarzalną drogę świętości. Mężatka i matka dwójki dzieci, czuła jak pragnienie miłości do Pana rosło w jej sercu coraz mocniej. Kobieta, której Pan udzielił wielkich łask mistycznych, była nauczycielką młodych ludzi, którzy do niej wstępowali, pragnąc prowadzić życie modlitwy i pokuty, jakie w niej widzieli. Założyła Karmel Bosy w Santiago de Compostela. Czcigodna Francisca de las Llagas de Jesús Martí y Valls (1860-1899) również otrzymała wielkie łaski mistyczne, które zawsze przeżywała z głęboką pokorą w ukryciu swojego klasztoru w Badalonie. Zanim skończyła 39 lat, Bóg obdarzył ją niezwykłym wzrostem w duchu pokuty, zadośćuczynienia za grzechy świata i wyśmienitym miłosierdziem wobec sióstr.

Czcigodna siostra Arcángela (1878-1918), karmelitanka bosa, której sława miłosierdzia i posługi chorym trwa do dziś, to kolejna hiszpańska zakonnica, której cnoty zostały docenione przez papieża Franciszka. W nocy wstawała nawet osiem razy, by zająć się najbardziej potrzebującymi. Nawet dzień przed śmiercią, mimo że praktycznie zżerała ją gruźlica, wstawała na wszelki wypadek, gdyby chorzy, którymi się opiekowała, czegoś potrzebowali. Miłosierdzie jest niewątpliwym znakiem świętości, jak w przypadku czcigodnej Siostry Justy Domínguez de Vidaurreta e Idoy (1875-1958), Przełożonej Prowincjalnej Córek Miłosierdzia w Hiszpanii, która poświęciła swoje życie formacji zakonników, ekspansji misyjnej Zgromadzenia, a w skrócie uobecnianiu miłości Chrystusa wobec ubogich i potrzebujących, naśladując charyzmat wincentyński.

W ostatnich miesiącach dwóch księży zostało uznanych za czcigodnych. O. Manuel Nieto SJ (1894-1974) był doskonałym mistrzem duchowym, a ci, którzy go znali, są zgodni co do głębokiego śladu, jaki ten skromnie wyglądający kapłan pozostawił w ich życiu. W jego epitafium czytamy: "Życie nieustanną modlitwą. Pokuta z miłości do Chrystusa. Hojne poświęcenie dla ubogich. Kapłańskie serce".. I Don Doroteo Hernández Vera (1901-1991), założyciel Instituto Secular Cruzada Evangélica. Napisał, wśród wielu innych rzeczy, kilka wierszy, które bez jego wiedzy miały stać się autobiograficzne: "Jeśli mamy być apostołami, pierwszą rzeczą, którą musimy zrobić, jest żyć tym, czego nauczamy. Wcielenie tego, czego będziemy uczyć. Dlatego Jezus Chrystus najpierw pracował, a potem nauczał".

A na domiar złego, na krótko przed Synodem o młodzieży w Rzymie, Alexia González Barros została ogłoszona czcicielką. W wieku 14 lat pokazała światu dojrzałość, która pozwala przyjąć z radością ciężką próbę choroby z miłości do Pana.

Można by jeszcze wiele napisać o tych wszystkich naszych braciach, tak bliskich ogłoszenia ich błogosławionymi. Niech jednak te krótkie zarysy posłużą do pokazania, jak świętość jest nadal obecna w życiu Kościoła pielgrzymującego w Hiszpanii. Świadczą o tym zbliżające się beatyfikacje i przedstawieni przez nas Słudzy Boży. I kto wie, czy za kilka lat osoba czytająca te strony nie znajdzie się również wśród tych świadków wiary, nadziei i miłości. dlaczego nie? n

AutorAlberto Fernández Sánchez

Delegat Episkopatu ds. Świętych Archidiecezji Madryckiej

Misja chrześcijanina

Misja Kościoła jest więc prorocka. Składa się na nią ewangelizacja (głoszenie) i odpowiedzialność społeczna (donosicielstwo).

2 kwietnia 2019 r.-Czas czytania: 2 minuty

Kościół ma za zadanie robić to, co robił Jezus. A Jezus był prorokiem swoich czasów. Ale co to jest prorok? Greckie słowo prorocy może oznaczać "ten, który mówi" lub "orędownik". Prorok to osoba, która mówi innym Bożą prawdę w sprawach współczesnych.

Niektóre, co więcej, jednocześnie zdradzają szczegóły dotyczące przyszłości. Izajasz na przykład dotykał zarówno teraźniejszości, jak i przyszłości; odważnie piętnował zepsucie w swoich czasach (Iz 1,4) i roztaczał wielkie wizje przyszłości Izraela (Iz 25,8).

Biblia wymienia ich ponad 133, w tym 16 kobiet. Jako pierwszy pojawia się Abraham (Rdz 20, 7). Następnie, w Nowym Testamencie, Jan Chrzciciel (Mt 3, 1), który zapowiedział przyjście Jezusa jako proroka, kapłana, króla i mesjasza. Wczesny Kościół miał również swoich proroków (Dz 21, 9). A w czasach ostatecznych Apokalipsa 11 mówi, że będzie dwóch "świadków", którzy będą prorokować z Jerozolimy.

Misja Kościoła jest więc prorocka. Składa się na nią ewangelizacja (głoszenie) i odpowiedzialność społeczna (donosicielstwo). Prorok potępia: domaganie się przede wszystkim wyłączności w Bożej miłości; potępianie niesprawiedliwości społecznej, bronienie praw ubogich i nieuprzywilejowanych; oraz, w wymiarze politycznym, interweniowanie, gdy przywódcy polityczni zaniedbują to, czego Bóg chce dla swojego ludu. Prorok zapowiada: rodzi nadzieję; otwiera historię i horyzonty ludzi ku przyszłości zbawienia i spełnienia.

Nie możemy być prawdziwymi chrześcijanami, jeśli nie jesteśmy prorokami. Prorok jest jednak prześladowany, odrzucany i poniżany. Jeśli jego głoszenie i donosicielstwo nie są z Boga, nie stawia oporu. Dlatego musi być napełniony Duchem Świętym. Potężni tego świata będą chcieli go wyeliminować na wiele sposobów, bo prawda, która pochodzi od Boga jest dla nich zbyt niewygodna. 

Przezwyciężenie kultury plotek i przymiotników

Odwrotną stroną pluralistycznego społeczeństwa jest wielu ludzi myślących i czujących bardzo różnie o podstawowych sprawach życiowych. Kiedy te podstawowe kwestie stają się przedmiotem debaty publicznej, często dochodzi do polaryzacji stanowisk i pojawienia się etykiet, które definiują każde stanowisko poprzez sprowadzenie drugiego do etykiety.

2 kwietnia 2019 r.-Czas czytania: 2 minuty

 Papież Franciszek wygłosił pamiętną homilię podczas liturgii pokutnej z młodymi więźniami w Panamie i rozwodził się nad tym punktem, sprowadzonym do logiki życia codziennego: "Nakładamy na ludzi etykiety: ten jest taki, ten zrobił to. Te etykiety, w końcu jedyne, co osiągają, to podział: tu są dobrzy, a tam źli; tu są sprawiedliwi, a tam grzesznicy. A Jezus tego nie akceptuje, taka jest kultura przymiotników. Uwielbiamy przymiotniki do ludzi, uwielbiamy to. Jak się nazywasz? Nazywam się "dobry". Nie, to przymiotnik. Jak masz na imię? Przejdź do imienia osoby: kim jesteś, co robisz, jakie masz złudzenia, co czuje twoje serce. Plotkarzy to nie interesuje, szybko szukają etykietki, żeby się ich pozbyć. Kultura przymiotnika, który dyskwalifikuje daną osobę, zastanów się nad tym, żeby nie popaść w to, co tak łatwo proponuje nam społeczeństwo".

Jack Valero, założyciel projektu Catholic Voicesprzebywał w marcu w Urugwaju, prowadząc seminaria, wykłady i udzielając wywiadów. W programie To są moje usta wyjaśnił swoją propozycję rozwiązania kontrowersyjnych kwestii: "Nasza metoda opiera się na mówieniu z punktu widzenia drugiej osoby".. Gdy ktoś krytykuje Kościół, "U podstaw leży dobro: szukamy go, idziemy tam i rozmawiamy o nim. Proponuje się "zjednoczyć i wyjaśnić, a nie zwalczać; nie mieć dwóch stron walczących".

Ta relacyjna perspektywa wiąże się z propozycją papieża dotyczącą przezwyciężania etykiet: "Jedząc z celnikami i grzesznikami, Jezus łamie logikę, która oddziela, wykluczaizoluje i fałszywie dzieli na "dobrych i złych".W jaki sposób Jezus to robi? Robi to poprzez tworzenie powiązań, które umożliwiają nowe procesy.

Nowe procesy, które wyłaniają się z więzi, to między innymi nowe, bardziej otwarte rozmowy, w których każdy może wyrazić swoją tożsamość z gotowością do słuchania: do uczenia się, do rozumienia, a także do odpowiadania. Rozmowa może przynieść dystans lub zbliżenie; dlatego, gdy chodzi o poruszanie kontrowersyjnych, fundamentalnych kwestii życiowych, należy ocenić, czy relacja z drugą osobą jest na tyle silna, by opanować napięcia i skierować je na owocne ścieżki porozumienia i przyjaźni.

AutorJuan Pablo Cannata

Profesor socjologii komunikacji. Uniwersytet Austral (Buenos Aires)

Droga do świętości

2 kwietnia 2019 r.-Czas czytania: 2 minuty

-Tekst MAURO LEONARDI

-Kapłan i pisarz @mauroleonardi3

Dziękując Domowi Gianni, opatowi z San Miniato, za ćwiczenia głoszone w Kurii, Papież podkreślił itinerarium, do którego jest powołany każdy wierzący. "Wiara, powiedział, to porzucić się mocno w tym, czego się jeszcze nie widzi, nadzieja to mieć nadzieję na to, w co się mocno wierzy, kochać to być w obecności".

Droga świętości nie polega na wypełnianiu się twierdzeniami, nawet tymi z teologii, ale na chodzeniu ścieżkami, które się przed nami otwierają. Podczas swojego kazania Dom Gianni wspomniał o wielu ważnych odniesieniach kulturowych: nie możemy jednak zapominać, że czas świętości polega na czujnym przeżywaniu teraźniejszości, zwłaszcza tej, która wydaje się nie mieć znaczenia.   

"Czujna teraźniejszość". ponieważ Bóg jest wieczną teraźniejszością i jeśli chcemy żyć po Jego śladach, musimy żyć w teraźniejszości na Jego podobieństwo. Czujność polega na życiu bez melancholii i bez blokad w kierunku przeszłości i bez ucieczek w kierunku przyszłości. Tak dla pamięci i nadziei; tak dla możliwości posiadania projektów, ale bez rewolucji, które chcą natychmiast wszystko obalić z radykalnym zamiarem "zaczynając od zera".

Droga świętości staje się więc modlitwą o poznanie piękna i wielkości drogi, na której Bóg objawia się nam w szczególny sposób, nie przez to, co się dzieje, ale przez to, jak słuchamy tego, co się dzieje w chwili obecnej. Konieczna jest więc modlitwa, aby otworzyć się na to wszystko, co Bóg przez nas działa i aby w drugiej chwili móc być wdzięcznym i cieszyć się z tego, jak bardzo On działa w naszym życiu i przez nas. Życie jest ścieżką, którą przemierzamy nocą, gdy słońce jeszcze nie wzeszło. Tak więc latarnia, którą nosimy ze sobą, musi oświetlać drogę i musimy przezwyciężyć pokusę skanowania doliny przez nasze własne małe światło. Gdybyśmy popełnili ten błąd, dolina nie byłaby oświetlona, a co więcej, nie wiedzielibyśmy, gdzie postawić stopy.

AutorMauro Leonardi

Kapłan i pisarz.

Archiwum Piusa XII

W miarę upływu lat i przeznaczania środków publicznych i prywatnych na zapewnienie zasobów i ludzi, otwierane są i klasyfikowane archiwa prywatne i instytucjonalne. W ten sposób przybywa dokumentów potrzebnych do napisania prawdziwej historii, tej tworzonej za pomocą źródeł.

2 kwietnia 2019 r.-Czas czytania: 2 minuty

Logicznie rzecz biorąc, badacze zajmujący się historią współczesną publikują artykuły i książki, wygłaszają wykłady i w ten sposób, stopniowo, nieco pełniejsza analiza rzeczywistości historycznej dociera do niespecjalistycznej publiczności, choć zawsze nieśmiało. W każdym razie historia współczesna wymaga, oprócz publikacji źródeł, o których wspomnieliśmy, niezbędnego czasu na zdobycie koniecznej perspektywy, ostrości widzenia i głębokiej znajomości faktów oraz ich możliwych reperkusji.

Tak więc w ciągu kilku lat, dzięki temu, co jest publikowane, prowizoryczna historiografia odwraca się, a fakty z najnowszej historii Europy i Kościoła w Europie stają się lepiej znane i bardziej udokumentowane, a tym samym obalają klisze, potoczności i czarne legendy, które tak bardzo wpływają na zaufanie do Kościoła i rodzin, do którego osoby i instytucje mają szczególne prawo.

Przykład tego, co właśnie wyjaśniliśmy, miał miejsce przy niedawnym otwarciu obszernej dokumentacji w archiwach watykańskich na temat pontyfikatu papieża Piusa XI, która dostarczyła współczesnej historiografii bardzo ważnej dokumentacji. 

W tym duchu profesor Vicente Cárcel Ortí, wielki znawca tych archiwów, publikuje niektóre prace z tego zbioru dokumentów, odnoszące się na przykład do stanowiska Stolicy Apostolskiej w stosunku do rządu II Republiki w Hiszpanii i do stosunków z rządem w czasie wojny domowej, a wreszcie do długiego procesu i rzymskich wątpliwości dotyczących akceptacji stosunków Kościoła z reżimem Franco. Interesujące jest zatem ponowne przeczytanie wstępu Vicente Cárcela do jego tomu, aby zrozumieć znaczenie otwarcia tych archiwów, wymaganą pracę, a także środki podjęte przez Archiwum Watykańskie w celu wykorzystania tych funduszy (por. Vicente Cárcel Ortí, Pius XI. Między Republiką a FrancoMadryt 2008).

Do tej kategorii należy decyzja Stolicy Apostolskiej o otwarciu części archiwów dotyczących pontyfikatu papieża Piusa XII. Jak wiadomo, Kościół niedawno otworzył archiwa watykańskie do Piusa XI, czyli do 1939 r., więc otwarcie ich np. do 1945 r. pozwoliłoby po wsze czasy wyjaśnić, jak zarówno Pius XII, jak i jego współpracownicy przyczynili się do pokoju na świecie, do obrony narodu żydowskiego i jak stawiali czoła totalitarnym ideologiom, które pustoszyły Europę, zarówno nazizmowi, jak i komunizmowi.

AutorJosé Carlos Martín de la Hoz

Członek Akademii Historii Kościelnej. Profesor studiów magisterskich Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych, doradca Konferencji Episkopatu Hiszpanii i dyrektor biura spraw kanonizacyjnych Opus Dei w Hiszpanii.

Tribune

To nie jest kolejny dzień - to Międzynarodowy Dzień Życia!

25 marca w Hiszpanii i w wielu krajach, zwłaszcza w Ameryce Łacińskiej, obchodzono Międzynarodowy Dzień Życia. Autor opisuje masowy marsz w Madrycie 24 marca i jego przesłania. Hasło Tak dla życia odzwierciedla siłę kultury życia.

Alicja Latorre-2 kwietnia 2019 r.-Czas czytania: 3 minuty

To nie jest zwykły marsz, to nie jest kolejny dzień, to Międzynarodowy Dzień Życia! Jest to święto wszystkich, moment zjednoczenia się bez wyjątku dla najbardziej sprawiedliwych i pilnych spraw. I dlatego po raz kolejny w tym roku wyszliśmy na ulice. I to było wspaniałe. Jeśli tam byliście, to nie muszę wam tego tłumaczyć. Jeśli nie mogliście pojechać, poszukajcie zdjęć i filmu na stronie www.sialavida.es Tyle dobra zostało zasiane, że możemy tylko podziękować Bogu i tylu ludziom, którzy swoją pracą, cierpliwością i entuzjazmem sprawili, że było to możliwe.

Dlaczego 25 marca i od kiedy w Hiszpanii? Pierwszy Międzynarodowy Kongres Pro-Life odbył się w Madrycie w 2003 roku. Uczestniczyły w nim i pomagały w jego przygotowaniu stowarzyszenia o długiej historii pomocy kobietom w ciąży w trudnej sytuacji, wchodzące w skład Hiszpańskiej Federacji Stowarzyszeń ProVida. Na tym Kongresie i po przeprowadzeniu ogólnoświatowej ankiety wśród ponad 20 000 grup i stowarzyszeń z różnych krajów, przytłaczająco zgodzono się na ogłoszenie 25 marca Międzynarodowym Dniem Życia. Dzień ten był obchodzony już w niektórych krajach, a od tego czasu w wielu innych. Najpierw Salwador w 1993 roku; później Argentyna, z Dniem Dziecka Nienarodzonego; a także Gwatemala, Chile i Kostaryka. W ślad za nimi poszły Nikaragua i Dominikana. A obecnie ten dzień obchodzony jest w Wenezueli, Urugwaju, Peru, Meksyku, na Kubie, w Ekwadorze, na Filipinach, w Austrii itd. 

W Hiszpanii kolejny i ostateczny krok został podjęty w 2011 roku. Istniejące stowarzyszenia, wraz z innymi niedawno powstałymi, postanowiły, że co roku, w okolicach 25 marca, wyjdą wspólnie na ulice, aby dać zjednoczone świadectwo w obronie wszelkiego ludzkiego życia. Włączyły się również stowarzyszenia z dziedziny badań naukowych, zdrowia i edukacji, obrony rodziny oraz pracy z osobami o różnych możliwościach i potrzebach. W celu zagwarantowania jedności i ciągłości ustalają minimalne umowy. Wybrali kolor zielony jako symbol nadziei. Wybrane motto to. Tak dla życia co oznaczało pozytywną i konstruktywną odpowiedź na wszystkie sytuacje i dylematy osobiste i społeczne dotyczące życia i godności człowieka. Wspólnie sfinansowaliby imprezę. W ten sposób powstała platforma Tak dla życia która zrzesza około pięciuset stowarzyszeń w Hiszpanii, które bronią życia od poczęcia do jego naturalnego końca. Posiada również członków międzynarodowych. Istniejemy od dziewięciu lat.   

Jakie jest przesłanie, jaki jest cel? Przede wszystkim, aby pokazać wielkość ludzkiego życia. Dlatego w pierwszym punkcie manifestu stwierdzamy, że "wszystkie Życie ludzkie jest cenne, jedyne i niepowtarzalne, posiada godność, której nie traci się z powodu wieku, choroby czy niekorzystnych okoliczności. Ma zatem prawo do uznania, bez wyjątku, swojego prawa do życia, zarówno w prawie, jak i w życiu codziennym, w warunkach odpowiadających jego godności, zwłaszcza w okresach największej bezbronności".

Także "Wspieramy zaawansowane badania i medycynę, które szanują i dbają o życie ludzkie od początku do końca, naturalną prokreację i humanizację na wszystkich poziomach. Dlatego odrzucamy techniki, które niszczą, manipulują i handlują życiem ludzkim na każdym etapie jego istnienia".    

Wcale nie cieszy nas fakt, że cel tego wydarzenia jest odwracany lub wykorzystywany jako propaganda wyborcza, albo że większy nacisk kładzie się na fakt obecności tego czy innego polityka. Ale brak chęci posiadania flag politycznych nie oznacza bierności wobec polityki - daleko od tego. Dlatego "Wzywamy polityków wszystkich przekonań politycznych, aby obrona życia ludzkiego i jego opieki stała się priorytetem i sprawą pilną, aby zaangażowali się z wiedzą i przekonaniem oraz aby bez szczelin i wyjątków stanowili prawo do życia dla wszystkich, aby pomagali kobietom w ciąży w trudnej sytuacji, aby umożliwili dostęp do opieki paliatywnej tym, którzy jej potrzebują, oraz aby zapewnili odpowiednią opiekę osobom o szczególnych potrzebach, osobom chorym, starszym lub doświadczającym przemocy wszelkiego rodzaju".

Nie jesteśmy w tych postulatach osamotnieni. Szczególnie w Ameryce Łacińskiej toczą bardzo surową walkę z tymi, którzy chcą wprowadzić aborcję do swojego prawa. Jesteśmy z nimi w bliskim kontakcie i na imprezie padło kilka słów jedności i zachęty. Wyszło naprawdę dobrze i jesteśmy bardzo zadowoleni. Prawie siedmiuset młodych wolontariuszy to znak żywotności inicjatywy: wszystkim wam wielkie podziękowania.                                

W przyszłym roku, jak Bóg da, data to 22 marca, zawsze szukamy niedzieli najbliższej 25. Ostatni punkt manifestu podsumowuje nasze myślenie i zaangażowanie:"Jesteśmy przekonani o przemożnej sile kultury życia oraz jej mocy transformacyjnej i terapeutycznej. Dlatego też jesteśmy tutaj przez kolejny rok, gotowi kontynuować pracę na jej rzecz dzień po dniu, aby ukazać zawartą w niej prawdę i wielkoduszność. Dlatego pozostaniemy wierni temu Międzynarodowemu Dniu Życia. Dlatego mówimy mocne i zjednoczone Tak dla Życia!

AutorAlicja Latorre

Prezes Hiszpańskiej Federacji Stowarzyszeń Pro-Life, koordynator Platformy Yes to Life.

Ameryka Łacińska

Bp Juan Ignacio González Errázuriz: "Spotkanie w sprawie nadużyć stworzyło podstawy do skutecznego działania".

Ostatnie spotkanie w Rzymie na temat opieki nad nieletnimi "Okazało się to ogromnym dobrem dla Kościoła i świata, mówi biskup San Bernardo, Juan Ignacio González, który podkreśla priorytety papieża Franciszka. Chilijski prałat ma za sobą bogatą karierę prawniczą. Ukończył prawo na Uniwersytecie Katolickim, był profesorem na tej samej uczelni, radcą prawnym, adwokatem, a później doktorem prawa kanonicznego.

Omnes-2 kwietnia 2019 r.-Czas czytania: 6 minuty

Dramat nadużyć wobec dzieci nęka Kościół w Chile do tego stopnia, że w maju ubiegłego roku chilijscy biskupi oddali swój urząd do dyspozycji papieża Franciszka. W tym samym czasie Ojciec Święty przyjął w Rzymie kilka ofiar nadużyć seksualnych. W styczniu tego roku kierownictwo Konferencji Episkopatu zostało przyjęte przez Papieża na długim spotkaniu, którego kontynuacją był obiad w Santa Marta.

W tych ostatnich, bardziej selektywnych spotkaniach uczestniczyli kardynał Ezzati, przewodniczący, wiceprzewodniczący i sekretarz generalny Konferencji Episkopatu - odpowiednio biskupi Santiago Silva, René Osvaldo Rebolledo i Luis Fernando Ramos - oraz biskup San Bernardo Juan Ignacio González. W chwili, gdy oddajemy do druku, papież przyjął rezygnację kardynała Ezzatiego, który w styczniu skończył 77 lat, z funkcji arcybiskupa Santiago de Chile i mianował obecnego biskupa Copiapó, bpa Celestino Aós Braco (Artaiz, Navarra, 1945), administratorem apostolskim. 

   Dni wcześniej, na zakończenie rzymskiego spotkania, Palabra mogła porozmawiać z Juanem Ignacio Gonzálezem, biskupem od 2003 roku, z wykształceniem prawniczym i doktoratem z prawa kanonicznego, który wraz z biskupem Luisem Fernando Ramosem był rzecznikiem chilijskich biskupów po historycznym spotkaniu prałatów z papieżem Franciszkiem w maju 2018 roku. Oto jego krótka analiza.

Kilka tygodni temu zakończyło się spotkanie, które odbyło się w Rzymie, poświęcone dramatowi nadużyć i kurateli nad małoletnimi w Kościele. Jak Ksiądz ocenia to spotkanie?

-Spotkanie zwołane przez papieża Franciszka w Rzymie w celu zbadania i osiągnięcia porozumień, aby położyć kres haniebnemu złu wykorzystywania seksualnego nieletnich przez osoby konsekrowane, okazało się ogromnym dobrem dla Kościoła i świata. Jest to początek nowej chwili. Nie tylko obala krytykę i komentarze o niechęci Kościoła, papieża oraz biskupów i przełożonych do wykorzenienia tego zła, ale stworzyła podstawy do nowych i skutecznych działań na wszystkich szczeblach. Kościół został poważnie dotknięty tym złem, ale wie, że z własnej rany musi oświecić wszystkich ludzi, że tylko z potężnego światła Chrystusa mogą dojść do Prawdy (Lumen Gentium1), naprawienie w miarę możliwości krzywd wyrządzonych poszczególnym osobom, które ucierpiały, oraz podjęcie środków, aby taka sytuacja nie miała miejsca w przyszłości.

   Sposób, w jaki przebiegało spotkanie, rozgłos i klarowność, z jaką wyrażono pewne rzeczy, sprawiają, że ta wola jest oczywista. Niektóre narody, które przeżyły już szczególne chwile kryzysu (Stany Zjednoczone Ameryki, Australia, Irlandia, Chile) i w których przyjęto bardzo radykalne i konkretne środki, są w pewnym sensie drogą, którą powinni podążać inni: wytyczne, procedury, protokoły, porozumienia z władzami cywilnymi itp. są częścią drogi naprzód, ale nie wystarczają, ponieważ zło duchowe musi być zwalczane za pomocą broni tego samego rodzaju.

Na co zwróciłbyś uwagę z przemówienia papieża Franciszka?

-Przemówienie końcowe Papieża było mocne i odważne, bez zbędnych słów, bez strachu. Zrobił publicznie coś, na co niewielu się odważyło. Umieścił wykorzystywanie seksualne nieletnich w jego prawdziwym kontekście. "Pierwszą prawdą, która wyłania się z dostępnych danych jest to, że sprawcami nadużyć, czyli przemocy (fizycznej, seksualnej lub emocjonalnej) są głównie rodzice, krewni, mężowie dziewcząt, trenerzy i wychowawcy. Co więcej, według danych Unicef z 2017 roku dla 28 krajów świata, 9 na 10 dziewcząt, które miały wymuszone stosunki seksualne, podaje, że padły ofiarą osoby znanej lub bliskiej rodzinie.". 

   A potem zaproponował oficjalne dane z różnych organizacji, nie zapominając o pornografii z nieletnimi w sieci, turystyce seksualnej itp. Papież nie osłonił się jednak przed tym, co stało się w Kościele: "...powiedział: "Nie jestem dziecięcym pornografem".Nieludzkość zjawiska w skali globalnej jest tym bardziej poważna i skandaliczna w Kościele, że kontrastuje z jego autorytetem moralnym i wiarygodnością etyczną. Osoba konsekrowana, wybrana przez Boga do prowadzenia dusz do zbawienia, pozwala się podporządkować swojej ludzkiej słabości, czy chorobie i staje się narzędziem szatana. W nadużyciach widzimy rękę zła, która nie oszczędza nawet niewinności dzieci. Nie ma wystarczających wyjaśnień dla tych nadużyć wobec dzieci".

Użył słów "tajemnica zła".

-Indie. Verbatim, powiedział: "Pokornie i odważnie musimy uznać, że stoimy w obliczu tajemnicy zła, które szaleje przeciwko najsłabszym, ponieważ są oni obrazem Jezusa. Dlatego też w Kościele wzrasta dziś świadomość, że trzeba nie tylko starać się ograniczać bardzo poważne nadużycia za pomocą środków dyscyplinarnych oraz procesów cywilnych i kanonicznych, ale także zdecydowanie stawić czoła temu zjawisku zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz Kościoła"..

Porozmawiajmy o przyczynach, i rozwiązaniach...

-Papież nie stronił też od szukania przyczyn, prawdziwych przyczyn. "Co Czy zatem istnieje egzystencjalny "sens" tego kryminalnego zjawiska? Biorąc pod uwagę jego ludzką rozległość i głębokość, nie może on być dziś niczym innym jak przejawem ducha zła. Jeśli nie będziemy pamiętać o tym wymiarze, będziemy daleko od prawdy i bez prawdziwych rozwiązań [...]. Za tym i w środku jest duch zła, który w swojej pychy i arogancji czuje się panem świata i myśli, że go podbił. Chciałbym wam to powiedzieć z autorytetem brata i ojca, z pewnością małego i grzesznika, ale który jest pasterzem Kościoła, który przewodniczy w miłosierdziu: w tych bolesnych przypadkach widzę rękę zła, która nie wybacza nawet niewinności maluczkich. I to prowadzi mnie do myślenia o przykładzie Heroda, który kierowany strachem przed utratą władzy, nakazał zmasakrowanie wszystkich dzieci z Betlejem. Za tym stoi szatan". 

Papież ma świadomość, że rozwiązania w Kościele nie są dziełem socjologii, psychologii czy medycyny, które logicznie pomagają, ale nie leczą całkowicie zła. I dlatego idzie bezpośrednio do nich. "I tak jak musimy podjąć wszystkie środki praktyczne, które oferuje nam zdrowy rozsądek, nauka i społeczeństwo, nie możemy stracić z oczu tej rzeczywistości i podjąć środki duchowe, których uczy nas sam Pan: upokorzenie, akty skruchy, modlitwa, pokuta. Jest to jedyny sposób na pokonanie ducha zła. Oto jak Jezus to przezwyciężył". 

Jest to droga centralności Chrystusa, tak często powtarzana przez papieża w listach do ludu Bożego w tych czasach. Jeśli nie pójdziesz tą drogą, nie pójdziesz nigdzie. Mówimy, piszemy, ale tylko Bóg nawraca, gdy znajdzie otwarte serce.

Papież wezwał do odejścia od ideologii.

-Franciszek widzi też niebezpieczeństwa w postawach, jakie należy przyjąć w walce ze złem, a które można streścić w "...".być przede wszystkim ideologicznymi polemikami i publicystyczną polityką, które często instrumentalizują, dla różnych interesów, te same dramaty przeżywane przez maluczkich.". W tym duchu wezwał do podejścia opartego na współpracy: "Musimy pracować razem" - powiedział.Nadszedł czas, aby wspólnie pracować nad wyplenieniem takiej brutalności z ciała naszego człowieczeństwa poprzez podjęcie wszystkich niezbędnych środków, które już istnieją na szczeblu międzynarodowym i kościelnym. Nadszedł czas, aby znaleźć właściwą równowagę między wszystkimi zagrożonymi wartościami i dać Kościołowi jednolite wytyczne, unikając dwóch skrajności: sprawiedliwości, sprowokowanej poczuciem winy za błędy z przeszłości i presją świata mediów, oraz samoobrony Kościoła. która nie zajmuje się przyczynami i skutkami tych poważnych przestępstw".

Jakie, Pana zdaniem, są priorytety, które wskazał papież?

-W pełni świadomy swojej odpowiedzialności papież projektuje i proponuje drogę rozwoju dla całego Kościoła, po raz kolejny idąc na przekór tym, którzy mówią i piszą, że jest gadanie, ale nie ma działania. Są to jakby priorytety, na których musimy oprzeć wspólne zasady, procedury i postępowanie: 1. Ochrona nieletnich: 2. 3) Prawdziwe oczyszczenie. 4. szkolenie. 5) Wzmocnienie i weryfikacja dyrektyw konferencji biskupów. 6) Towarzyszenie osobom krzywdzonym. 7) Świat cyfrowy. 8) Turystyka seksualna. 

Po każdym z tych środków następuje szczegółowe wyjaśnienie jego treści, dlatego warto zapoznać się z pełnym tekstem Papieża na proponowane tematy. Na stronie dzień po zakończeniu Zaczęto podejmować uchwały niezbędne do wprowadzenia ich w życie. Raz po raz sprawdzają się słowa św. Ambrożego z początków Kościoła: "Jest rzeczą naturalną, że pośród tego niespokojnego świata Kościół Pański, zbudowany na skale Apostołów, powinien pozostać stabilny i stać mocno na tym niewzruszonym fundamencie wobec wściekłych napaści morza (por. Mt 16, 18). Jest otoczona przez fale, ale nie jest miotana, i chociaż żywioły tego świata ryczą z ogromnym zgiełkiem, to jednak oferuje zmęczonym wielkie bezpieczeństwo portu zbawienia".

Kultura

Żywa ludzka miłość

To, co zaczęło się jako projekt towarzyszenia samotnym matkom i chorym na AIDS, stało się teraz treningiem życia dla dzieci, młodzieży i dorosłych w każdej sytuacji.

Omnes-27 marca 2019 r.-Czas czytania: 3 minuty

-TEXT Alicia Gómez-Monedero

Fernando del Castillo poznał Nieves Tomillo w listopadzie 1991 roku, na kongresie poświęconym rodzinie zorganizowanym w Rzymie. Wówczas św. Jan Paweł II zwołał przywódców wszystkich krajów poświęconych tematowi rodziny i życia i wezwał ich do poświęcenia się w pełni zadaniu troski o rodzinę i życie poprzez świadectwa, rozmowy i kursy.
Dlatego Fernando (licencjat z filozofii i sztuki oraz magister terapii par i rodzin), porzucił pracę jako nauczyciel w szkole średniej. Nieves (licencjat z filozofii i sztuki oraz dyplom z psychopedagogiki), która w tym czasie pracowała we Wspólnocie Europejskiej w Brukseli, po odejściu z pracy również wróciła do Hiszpanii.. "Zaczęliśmy się spotykać jako stowarzyszenie dzięki Alfonso López Quintásowi, wychowawcy i nauczycielowi. Naszym biurem była kawiarnia i zaczynaliśmy od pomocy, czyli towarzyszenia samotnym matkom i chorym na AIDS".mówi Fernando. "To było coś całkowicie zawodowego, dzieliliśmy się naszą wiedzą, naszym czasem, naszym byciem i dzięki antropologii Lópeza Quintása zaczęliśmy prowadzić rozmowy z młodzieżą, dorosłymi i nauczycielami. To słowo od ust sprawiło, że jesteśmy znani w różnych szkołach i parafiach".kontynuuje.

Dlaczego nie poznałam cię wcześniej?
Punktem zwrotnym była podróż, którą odbyły do Sewilli, zaproszone przez zakonnice Adoratorki do ich domu gościnnego, aby porozmawiać z przebywającymi tam kobietami. Było to w 1992 roku, krótko po rozpoczęciu tej przygody. Mówili o swoim doświadczeniu zalotów, o ludzkiej miłości. "Dlaczego nie powiedziano mi o tym wcześniej?"to pytanie postawione mu przez młodą kobietę. Odchodziła od narkotyków po tym, jak prostytuowała się, by je zdobyć, a po wdaniu się w awanturę popełniła przestępstwo nieumyślnego spowodowania śmierci. Po wyjściu z domu dziecka groziłoby mu kilka lat więzienia. W tym momencie Fernando i Nieves zdali sobie sprawę, że oprócz towarzyszenia samotnym matkom i chorym na AIDS, należy zapobiegać i robić co się da, aby ówczesna młodzież nie była w przyszłości chorymi i samotnymi matkami.. "Dzięki tej anegdocie zobaczyliśmy, że trzeba iść do młodych ludzi, zanim trafią do obozów prostytucji i tak zaczęliśmy, opowiadając własne świadectwo, jak zobaczyliśmy, czym jest ludzka miłość".wspomina Fernando. A niedługo potem powstały warsztaty edukacji afektywno-seksualnej. To były początki tego, co dziś jest Fundación Solidaridad Humana.

Tabu
W latach 1992-1993 otwarte mówienie o seksualności nie było powszechne. Widząc jednak potrzebę odpowiedzi na kampanie reklamowe, które zachęcały młodych ludzi do stosowania metod antykoncepcyjnych (próbując w ten sposób zapobiec wczesnym ciążom, ale osiągając odwrotny skutek), Nieves i Fernando zaczęli mówić o uporządkowanej i dobrze przeżytej seksualności. Nie tylko do młodzieży, ale także do rodziców, nauczycieli, a nawet księży. W ten sposób weszli do Podkomisji ds. rodziny Konferencji Episkopatu (gdzie są od 12 lat), a także rozmawiali z biskupami.
Prowadząc rozmowy w szkołach i grupach młodzieżowych w parafiach, stwierdzili, że 14- i 15-latkowie byli zszokowani ich świadectwem, ponieważ zmusiło ich ono do refleksji i zobaczenia, że prezerwatywy nie są rozwiązaniem.. "Zaczęliśmy od młodzieży, ale wkrótce zwróciliśmy się także do rodziców i nauczycieli, bo widzieliśmy, że w przeciwnym razie przekaz będzie niespójny w czasie".wyjaśnia Fernando. "Rozpoczęliśmy też kształcenie w seminariach i nowicjatach".ponieważ jest to dziedzina życia, która dotyczy i obejmuje wszystkich.

Dla wszystkich
"Dotarliśmy do wielu tysięcy osób: rozmawialiśmy z 14 tysiącami studentów rocznie, dzięki naszym publikacjom dotarliśmy do znacznie większej liczby osób, a tysiące osób uczestniczyło w naszych kursach.ocenia Fernando po 27 latach pracy w branży.
W jej programie znajdują się warsztaty dla wszystkich grup wiekowych i w każdej sytuacji. Akompaniament na każdym etapie życia, który tego wymaga, jest podstawą. Na przykład Kurs Ludzkiej Miłości skierowany jest do par zaręczonych lub małżeństw, "Bo życie w małżeństwie nie jest łatwe i dlatego, że kiedy w małżeństwie nie dzieje się dobrze, zaczyna pojawiać się wilgoć i pęknięcia. Część wpływa na całość, jeśli małżeństwo nie jest w porządku, dzieci to czują i cierpią".. Później są jeszcze warsztaty, jak rozmawiać z dziećmi o seksualności, żeby robić to dobrze i nie wysuwać się na pierwszy plan. "pornografia lub 'ekspert', który potrafi je pomylić"..

Otrzymać o wiele więcej
Dla Fernanda, również jako żonatego mężczyzny i ojca rodziny, Fundacja "To było bardzo pomocne. Mogę powiedzieć, że otrzymuję więcej niż daję, bo kiedy poświęcasz się temu, doświadczasz wiele w cudzej głowie i jesteś świadkiem rzeczy, które przydarzają się tobie i które dają mi lekcję życia. Bardzo pomogło mi to w mojej rodzinie w wyrażaniu siebie, otwieraniu swojego serca, życiu w zdrowej seksualności i wielu innych rzeczach".. Aby wziąć udział w kursach i warsztatach fundacji, uzyskać więcej informacji i zapoznać się z jej publikacjami, należy odwiedzić jej stronę internetową: www.fsh.es

PodpisySergio Requena Hurtado

Seminarium, misja każdego z nas

W każdym seminarium wykuwa się przyszłość i obowiązkiem wszystkich jest je utrzymywać i zachęcać, aby każdego dnia formowało się tam coraz więcej dobrych duszpasterzy.

7 marca 2019 r.-Czas czytania: 3 minuty

6 grudnia 2016 roku Kongregacja ds. Duchowieństwa opublikowała nowe wydanie Ratio Fundamentalis - dokumentu, na którym opierają się plany formacyjne Wyższych Seminariów Duchownych na całym świecie. Zastąpiła ona poprzednią z 1985 roku, która z kolei była aktualizacją tej ogłoszonej w 1970 roku. Nasz obecny plan formacyjny dla seminariów w Hiszpanii jest inspirowany właśnie tym dokumentem i pochodzi z 1996 roku. Minęło wiele lat, a zmiany zachodziły w zawrotnym tempie, świat, do którego służby jesteśmy powołani, nie jest już tym, czym był wtedy.

Zmiany zaszły nie tylko w mediach, gdzie były chyba najbardziej widoczne, ale także w sposobie odnoszenia się do siebie i tego, jak się do siebie odnosimy. Uderzające jest to, jak bardzo dzisiejsze postrzeganie przez społeczeństwo postaci księdza różni się od tego, co było jeszcze kilka lat temu. Kontekst historyczny jest zróżnicowany, podobnie jak społeczeństwo i kultura, w której księża są zanurzeni. Każdy z nich zadaje sobie pytanie, jak lepiej służyć ludziom i społeczeństwu, w którym żyje, a Kościół w tym historycznym momencie zadaje sobie również pytanie, jak lepiej formować dzisiejszych i przyszłych kapłanów, aby byli lepszymi sługami.

Komisja Episkopatu ds. Seminariów, z pomocą ekspertów i Rady Doradczej Rektorów, pracuje od pewnego czasu nad nowym planem formacyjnym dla Wyższych Seminariów Duchownych. Zbliżamy się do finału i mamy nadzieję, że w niedalekiej przyszłości rektorzy i formatorzy naszych Seminariów będą mieli do dyspozycji to cenne narzędzie w zadaniu formowania przyszłych pokoleń kapłanów. Dokument ten opisuje proces formacyjny, który muszą przejść, począwszy od lat seminaryjnych - formacja początkowa - do tych po święceniach - formacja ciągła. Są to dwa momenty jednej drogi "uczniowsko-misyjnej", która przebiega przez całą ich egzystencję, od chrztu i innych sakramentów inicjacji chrześcijańskiej, poprzez moment wstąpienia do Seminarium, aż do końca życia.

Aktualna panorama powołań w Hiszpanii, w czasie i okolicznościach, które nie są wcale łatwe, pokazuje nam, że w hiszpańskich seminariach kształci się około 900 kleryków niższych i ponad 1200 kleryków wyższych. Chociaż te liczby są podobne do tych z ostatnich lat, nadal mówią nam o pilnej potrzebie modlitwy i pracy na rzecz powołań.

Temat tegorocznego dnia seminaryjnego to. Seminarium, misja każdego z nasprzypomina nam, że musimy uczynić tę instytucję diecezjalną naszą własną. Nasze seminaria, małe czy duże, kryją w sobie przyszłość, która wykuwa się w teraźniejszości w każdej z tych instytucji. Obowiązkiem nas wszystkich jest ich utrzymywanie i zachęcanie, aby powstawało tam coraz więcej dobrych duszpasterzy. Od czasu mojego pobytu w seminarium do dzisiaj - jestem księdzem od 24 lat - poza zmianami, które zaszły, a o których mówiłem powyżej, dostrzegam w tych młodych ludziach głód Boga i pragnienie oddania życia za swoich braci, są zaangażowani w radości i frustracje swoich rówieśników. Ich świadectwo jest, że tak powiem, płomieniem, który nie gaśnie, ogniem, który rozpala inne ognie, świadectwem, które nie pozostawia nikogo obojętnym, widząc ich napełnia mnie nadzieją.

Dlaczego należy obchodzić Dzień Seminaryjny? Po pierwsze, uświadomić wspólnocie chrześcijańskiej, że Seminarium jest misją każdego z nas, naszą odpowiedzialnością. Po drugie, trzeba pamiętać, że mamy tworzyć w naszych rodzinach i parafiach sprzyjające środowisko, w którym Boże wezwanie może być słyszane i wzrastać. I po trzecie dlatego, że musimy być wdzięczni za życie tak wielu kapłanów, którzy byli dla nas ważni, którzy uobecniali nam Bożą miłość i miłosierdzie, i bez których nie bylibyśmy tym, kim jesteśmy.

AutorSergio Requena Hurtado

Dyrektor Sekretariatu Komisji ds. Seminariów i Uniwersytetów, EWC

Watykan

Fortunato Di Noto: "Czujność i działanie; jesteśmy to winni dzieciom".

Na stronie Stowarzyszenie Miernik jest jedną z pierwszych i najbardziej aktywnych organizacji w walce z pedofilią. Jej założyciel, sycylijski proboszcz Fortunato Di Noto, rozmawia z Palabrą.

Giovanni Tridente-7 marca 2019 r.-Czas czytania: 3 minuty

Don Fortunato Di Noto jest kapłanem od 1991 roku, a od 1995 roku prowadzi parafię Matki Bożej z Góry Karmel w swojej rodzinnej miejscowości Avola, w prowincji Syrakuzy, na Sycylii. Kilka lat wcześniej, wraz z grupą ludzi dobrej woli, założył Stowarzyszenie Miernik -z greckiego "matka", stąd "macierzyństwo" i "łono"- (https://www.associazionemeter.org), która od samego początku jest zdecydowanie zaangażowana w ochronę nieletnich, w walkę z pedofilią i pedofilią internetową i stała się punktem odniesienia we Włoszech, gdzie współpracuje również z organami śledczymi i sądowymi. W wywiadzie dla Palabry wyjaśnia on niektóre aspekty swojego doświadczenia i tego smutnego zjawiska.

-Don Fortunato, 30 lat temu byłeś jednym z pionierów w walce ze smutną plagą wykorzystywania dzieci. Jak narodziła się twoja misja?
Pojawienie się internetu dało mi możliwość obejrzenia pierwszych obrazów (filmów i zdjęć przedstawiających nadużycia) cierpiących dzieci i tak rozpocząłem w parafii przedsięwzięcie, które nie miało być tylko okazjonalne czy podążać za trendem, ale wkrótce miało się utrwalić.
Na początku byliśmy izolowani, wyśmiewani, upokarzani i potępiani: nikt nie wierzył w to, co dzień po dniu wypominaliśmy. Nie mieliśmy też praw ani wrażliwości, która dziś jeszcze powoli rośnie. Pierwszy na świecie wniosek, z włoskiego parlamentu, pochodzi z 1997 roku.
Był to początek zaangażowania przeciwko nowym formom niewolnictwa. Pedofilia i pornografia pedofilska to zbrodnia przeciwko ludzkości. Miejmy nadzieję, że wszyscy się z tym zgodzą.

-W ciągu tylu lat walki z pedokryzmem, jakie wyobrażenie o tym tragicznym zjawisku, które dotyka przede wszystkim duże sektory społeczeństwa obywatelskiego, udało się zdobyć?
Czy uwierzylibyście mi, gdybym powiedział, że zgłosiliśmy, iż tysiące noworodków zostało wykorzystanych? I gdybym powiedział, że w ciągu ostatnich 16 lat zgłosiliśmy około 30 milionów zdjęć i filmów wideo dzieci w wieku od kilku dni do 12 lub 13 lat? I że przyjęliśmy i towarzyszyliśmy ponad 1600 ofiarom? 23 krajowe i międzynarodowe operacje policyjne zostały rozpoczęte w latach 2003-2018 w wyniku zgłoszeń dokonanych przez Miernik. 
Liczby dotyczące tego zjawiska są imponujące: 134 222 strony internetowe odpowiadające linkom do ponad 30 milionów zdjęć i filmów; 2 639 zgłoszonych osób; 1 066 osób objętych śledztwem; około 400 aresztowań we Włoszech i na świecie. Nie mówiąc już o tym, że tysiące skarg nie były realizowane przez służby policyjne. Nie mówię tego z próżności, ale po to, by zebrać konkretne działania, które powstrzymają każde obrzydliwe drapieżne działanie wobec małych i słabych. Często, aby pomóc w zrozumieniu tego zjawiska, musieliśmy konkretnie pokazać pracę Miernik, która odbywa się 24 godziny na dobę. Oficjalne protokoły z włoską policją pocztową, a także z innymi w różnych częściach świata, pokazują, że liczba dzieci zaangażowanych w ten nieudolny rynek jest ogromna, z nie dającym się oszacować biznesem i konkretnym brakiem międzynarodowej wymiany i współpracy.

-Kościół oczywiście nie był odporny na ten dramat. Gdzie, Pana zdaniem, tkwią korzenie takiego horroru?
Kościół należy kochać, bo mimo skandali - opłakanych i godnych potępienia zgodnie z zasadą sprawiedliwości i zerowej tolerancji - jest on kochającą i gościnną matką, u której maluczcy zawsze znajdowali przyjęcie i ochronę. Kościół nie jest wielonarodową organizacją, która produkuje osoby wykorzystujące młodych i bezbronnych. Nadużycie to nadużycie, niezależnie od tego, skąd pochodzi. A Kościół zawsze stawiał czoła perwersji swoich wiernych, kapłanów i ochrzczonych świeckich. To "wyrzekam się szatana i wszystkich jego dzieł i wszystkich jego uwiedzeń" jest ciągłym zmaganiem. A może trzeba zacząć od formatorów i świadomości, jakiego księdza dziś chcemy.

-Pod koniec lutego Ojciec Święty zebrał w Watykanie wszystkich przewodniczących światowych konferencji biskupich, by zastanowić się nad tą tragedią. Ze swojej strony, co uważasz za fundamentalne dla pokonania tego "potwora", jak ktoś go określił?
Na szczęście to nie jest rok zerowy. Potwory są rozpoznawane, można poznać zjawisko konkretnie. Akty wykorzystania seksualnego zaczynają się od uwiedzenia chorej i przewrotnej miłości, uwodzicielskiej i manipulacyjnej, która zamiast dawać życie oferuje śmierć i wyniszczającą traumę. Musimy wysłuchać ofiar, zdruzgotanych i z trwałymi śladami poniesionych szkód. Nie wygramy, ale musimy walczyć. Nie uratujemy każdego dziecka, ale dla niektórych musimy. Watch and act: watch and act o normalizacji pedofilii i konsumpcji pornografii pedofilskiej oraz o przyjęciu do wiadomości, że w miłości nie ma wieku. Również w Kościele.

Powołania

Bp Ladislav Hučko: "Należy poświęcić więcej miejsca celibatowi i zachęcać do życia wspólnego księży".

Odmienna dyscyplina w Kościołach Wschodnich bywa przywoływana w celu sugerowania zmian w regulacji Kościoła Rzymskiego dotyczącej celibatu kapłańskiego. Ale rzeczywistość Kościołów Wschodnich jest mało znana, także w odniesieniu do kapłaństwa.

Alfonso Riobó-5 marca 2019 r.-Czas czytania: 9 minuty

Aby poznać dyscyplinę grekokatolików w kwestii celibatu i wskazówki, które mogą wynikać z ich doświadczenia, zwróciliśmy się do biskupa Ladislava Hučko, egzarchy apostolskiego dla Czech. Urodził się w Preszowie (wschodnia Słowacja) w rodzinie z pokoleniami żonatych księży. Wykluczony przez komunistów ze studiów teologicznych, uzyskał doktorat z fizyki, a następnie przyjął święcenia kapłańskie. Pełnił funkcję formatora kleryków. Posiada również doktorat z teologii i wykłada teologię dogmatyczną. Wyświęcony na biskupa w 2003 roku w Pradze, pełnił funkcję sekretarza generalnego Konferencji Episkopatu Czech.
W poniższej rozmowie bp Hučko wyjaśnia regulację celibatu w Kościołach Wschodnich; wskazuje na pozytywne i negatywne aspekty, ukazane przez doświadczenie; i m.in. wysuwa propozycję, aby poszerzyć przestrzeń przyznaną celibatowi, sprzyjając jednocześnie życiu wspólnemu kapłanów.

Na czym polega dyscyplina celibatu w Kościele greckokatolickim?
-Dyscyplina celibatu w Kościele greckokatolickim (który został połączony z Kościołem łacińskim unią z 1596 r.) rządzi się tymi samymi zasadami, co dziś w Kościele prawosławnym, choć niełatwo je dokładnie porównać, bo praktyczne formy mogą być różne. Zasadniczo jednak dyscyplina ta polega na tym, że żonaci mężczyźni mogą być wyświęcani, ale wyświęceni celibatariusze nie mogą się już żenić.
Poważny problem pojawia się, gdy kobieta umiera lub porzuca księdza; sytuacja jest wtedy rozstrzygana indywidualnie. Jeśli kobieta umrze... ksiądz może zostać zredukowany do stanu świeckiego i ponownie zawrzeć małżeństwo. A jeśli ona go porzuca, to sytuacja jest gorsza, bo małżeństwo jest ważne.

Dlaczego wskazuje się, że biskupi (wśród grekokatolików eparchowie i egzarchowie) muszą być w celibacie? Czy jest to powód teologiczny czy praktyczny?
-Ani jedno, ani drugie. Jest to konsekwencja rozwoju historycznego. Zgodzimy się chyba, że łatwiej jest wybrać celibat (przynajmniej w tym konkretnym czasie) niż oddać życie za wiarę, z wierności Chrystusowi, jak to było powszechne w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Po
religii chrześcijańskiej, aby osiągnąć wolność w IV wieku, wielu zastąpiło męczeństwo krwi ofiarą za Chrystusa w ich wyłącznej służbie. Również św. Paweł pisze o tym wyraźnie, mówiąc, że lepiej jest dla chrześcijanina pozostać bezżennym niż się żenić (w tamtych czasach uważano, że drugie przyjście Chrystusa jest bliskie). I to z różnych powodów, które miały nie tylko wymiar praktyczny.
Wczesne sobory domagały się celibatu dla księży i diakonów. Po podziale Imperium Rzymskiego na Cesarstwo Wschodnie (pod wpływem Konstantyna Wielkiego) i Cesarstwo Zachodnie (Rzym), na każdym z tych dwóch obszarów zaczęły się utrwalać różne wpływy kulturowe i cywilizacyjne. Na Zachodzie rządził słabszy cesarz, a tam papież stopniowo przejmował władzę i rządy, i był uznawany przez cały świat chrześcijański, choć nie zawsze w takim samym stopniu i z takim samym posłuszeństwem. Konstantynopol natomiast był rządzony przez suwerena i powstał model, który obecnie nazywamy cezaropapizmem. Na przykład między innymi cezar decydował też o tym, kto ma być arcybiskupem, a później patriarchą. Jeśli chodzi o celibat kościelny, kardynał Alfons M. Stickler bada go w sposób bardzo naukowy w publikacji (Der Klerikerzölibat. Sekwana Entwicklungsges- chichte i seine theologischen Grundlagen, Taschenbuch, 23 lipca 2012; tłumaczenie z języka czeskiego: O církevním celibátu. Jeho dějiny a teologické základyKonferencja Episkopatu Czech, Praga 2008); w dalszej części będę opierał się na ich danych i argumentach. Pierwsze wyraźne świadectwa o kontynencji kleryków pochodzą od papieży Syrycjusza (list papieża Syrycjusza do Anicjusza, biskupa Tesaloniki, 392 r.; także na pytanie o obowiązkową kontynencję starszych kleryków, w.) Bezpośrednio Syriusz w 385 roku odpowiada, że wielu księży i diakonów, którzy płodzą dzieci nawet po święceniach, postępuje wbrew nienaruszalnemu prawu, które obowiązywało starszych duchownych od początku istnienia Kościoła) oraz Innocenty I. Papież Leon Wielki w 456 roku pisze w tej sprawie do biskupa Rusticusa z Narbony: "Prawo kontynencji jest taka sama dla ministrantów (diakonów) jak dla kapłanów i biskupów...". Pewne jest więc, że od początku wymagana była kontynencja (choć przed święceniami byli żonaci księża i diakoni), ale po święceniach nie wolno im już było korzystać z małżeństwa. Stąd, gdy gdzieś publikuje się, że ten czy inny święty biskup był żonaty, to jest to prawda, ale tylko do pewnego stopnia i do pewnego czasu. To, że dziś są żonaci księża wschodni, jest konsekwencją tej praktyki, że wyświęcano żonatych mężczyzn, którzy potem nie mogli korzystać z małżeństwa. Po pewnym czasie zostało to jednak zmienione przez II Sobór Trulliński w 691 r. Ten II Sobór Trulliński, czyli Quinisextus, był soborem wyłącznie Kościoła bizantyjskiego. Była zwoływana i uczestniczyli w niej biskupi, była promowana przez ich autorytet i spoczywała mocno na autorytecie Cezara. Kościół zachodni nigdy nie uznał tego soboru za ekumeniczny, mimo wielokrotnych prób i nacisków cezara. Kościół rzymski uznaje kanony Trullanum jako szczególne prawo, które zostało wzięte pod uwagę, nie uznając go tylko w takim zakresie, w jakim nie jest sprzeczne z aktualną rzymską praxis, mimo że dla uczonych jest jasne, że teksty Synodu Kartaginy z 419 roku, którymi się posługuje, zostały zmanipulowane i użyte w sensie sprzecznym z ich pierwotnym znaczeniem. W konsekwencji, zgodnie z konkluzjami Soboru Trullińskiego, biskupi pozostawali obowiązkowo celibatariuszami (jeśli byli żonaci, musieli oddzielić się od swoich żon...), ale księża mogli być żonaci i kontynuować życie z żonami nawet po święceniach. To znaczy, mogli być małżeństwem przed święceniami, ale nie mogli być małżeństwem po święceniach. Różnica między praktyką Kościoła wschodniego i zachodniego wynika także z różnych przyczyn praktycznych i teologicznych. W Kościele Wschodnim kapłan był od początku (choć wielu nie lubi tego słuchać) bardziej administratorem sakramentów niż kierownikiem duchowym i nauczycielem. Był to przede wszystkim biskup. A administrator sakramentów często uważany był w Kościele prawosławnym bardziej za urzędnika czy kierownika niż za ojca duchowego. Dlatego to właśnie mnisi, zakonnicy, spośród których wybierano wówczas kandydatów na biskupa.

Więc, czy można powiedzieć, że  że  the  wykluczenie z możliwość z że kontraktowy matrimonio the księża  teraz  nakazane, posłuszne do czysto dyscyplinarnego powodu?
-Uczynienie tego byłoby sprzeczne z historią i praxis zarówno pierwotnego Kościoła wschodniego, jak i Kościoła zachodniego. Nie robiono tego, dopóki nie wprowadziły go odrębne Kościoły protestanckie.

Czy dopuszczenie do kapłaństwa mężczyzny żonatego zależy tylko od osobistej decyzji kandydata?
-Przyjęcie żonatego mężczyzny do kapłaństwa zależy od jego przygotowania, poziomu duchowego oraz studiów i jest regulowane potrzebami, a także wymogami, wschodniego prawa kanonicznego (Kodeks Kanonów Kościołów Wschodnich). Z reguły młody człowiek najpierw przygotowuje się w seminarium przez pięć lub sześć lat, a potem decyduje, czy chce się ożenić, czy nie. Wcześniej biskup i przełożeni decydują, czy jest on godnym kandydatem, tzn. czy spełnia niezbędne wymagania moralne i intelektualne. W przypadku żonatych księży istnieją praktyczne trudności. Na przykład, z wyjątkiem pierwszych dwóch czy trzech lat, mój dziadek przez całe życie (1913-1951) był w parafii. I to samo dotyczyło prawie wszystkich księży. Nie były one przenoszone zbyt często.
Dziś jest inaczej, ale to nie znaczy, że jest łatwo. Podczas mojej szesnastoletniej posługi w Czechach przeniosłem może dwóch lub trzech księży na trzydziestu pięciu.

Czy Kościół wspiera również rodziny księży?
-Nie można oddzielić jednej rzeczy od drugiej. Ale czasami jest to skomplikowany problem, przynajmniej jeśli chodzi o Czechy. Tutaj z reguły nie mamy własnych kościołów i domów parafialnych, ale musimy je wynajmować, a wynajmujemy je parafiom rzymskokatolickim, płacąc im niewielki czynsz, w dodatku za mieszkanie parafialne.
Do niedawna państwo opłacało pracowników parafii ze swojego budżetu, ale ponieważ w 2013 roku zawarto z państwem umowę, na mocy której państwo zwróciło Kościołowi (Kościołom) swój majątek i będzie jeszcze przez 30 lat wypłacać odszkodowania za niezwrócony majątek, Kościoły muszą żyć z własnych źródeł, choć państwo przez 17 lat będzie finansować Kościół przez pewien czas coraz mniejszą kwotą.
Jest to nieco skomplikowany proces, a obecnie jest zwalczany w czeskim parlamencie przez komunistów, którzy domagają się opodatkowania wypłat odszkodowań według stawki 19 %. Mają one poparcie obecnego rządu koalicyjnego. Spora część naszych księży, zwłaszcza tych w mniejszych parafiach, ma także inne zajęcia, aby utrzymać swoje rodziny.
Gdy ksiądz ma dużą parafię, w której jest wielu wiernych, oni również dbają o to, by wspierać kapłana. Przykład: Ukraina. W Czechach każda diecezja dysponuje określoną kwotą pieniędzy na utrzymanie księży. Ale jeśli parafia jest mała i chcemy zadbać o wiernych, to albo podnosimy pensję księdza (niezbyt często), albo szukamy jakiegoś innego źródła dochodu. W ostatnich czasach niektórzy księża z mniejszych parafii pomagają również parafiom obrządku łacińskiego (które tego potrzebują z powodu braku powołań) i w zamian otrzymują pomoc. Najpierw jednak muszą uzyskać zezwolenie Kongregacji dla Kościołów Wschodnich, co nazywa się fakultetem "birytualizmu". W tym względzie bardzo dużo zależy od wielkości parafii, jaką ma ksiądz. Jeśli jest duża i ma dobrych wiernych, to nigdy nie pozwalają księdzu mieć ciężko... I nie tylko, ale dokładają się do parafii jak tylko mogą.

Jaki to ma wpływ na liczbę powołań i czy jest ich wystarczająco dużo?
-Do tej pory tak, ale nie jest pewne, co będzie w przyszłości, bo bycie księdzem w dzisiejszych warunkach nie jest łatwe i choć czasem może wydawać się łatwiejsze, to jednak wierne służenie jest trudniejsze, gdy ma się rodzinę. Jeśli kapłan podejmuje swoją misję ze szczerym i pobożnym podejściem i chce dążyć do świętości, musi być świętym ojcem i świętym mężem, a także świętym kapłanem. Ma dwie rodziny: swoją rodzinę i parafię. I nie każdemu się to udaje. Albo daje pierwszeństwo jednemu, a zaniedbuje drugie... Ci, którym się to udaje, są naprawdę święci. I muszę powiedzieć, że w dzisiejszych czasach nie jest ich mało.

Czy na podstawie swoich doświadczeń uważasz ten system za satysfakcjonujący, czy też uważasz, że musi on w jakiś sposób ewoluować?
-System ten ma swoje słabe strony, ale w pewnych okolicznościach także swoje mocne aspekty. Faktem jest, że żonaty kapłan nie może poświęcić się swoim wiernym w takim stopniu jak niezamężny, a obowiązki rodzinne często też częściowo utrudniają mu przygotowanie intelektualne. Musi się bardziej martwić o wyżywienie swojej rodziny, zwłaszcza jeśli ma kilkoro dzieci. W przypadku trudności z dziećmi bardzo cierpi osobiście, cierpi też parafia. Są trudności z przeniesieniem do innej parafii. Często rodzina cierpi z powodu nieobecności ojca, zwłaszcza podczas najważniejszych świąt liturgicznych.
Z drugiej strony nie można zaprzeczyć, że w pewnych okolicznościach system ten ma również bardzo pozytywny wpływ na wiernych, a także na osobę kapłana czy rodzinę. Ale tylko wtedy, gdy jako rodzina dają przykład innym, swojemu środowisku, życia chrześcijańskiego. Wiemy, że w latach 50. ubiegłego wieku, gdy księża byli zmuszani do przyjęcia obowiązkowego przejścia na prawosławie, to często ich żony pomagały im wytrwać i nie podpisać się pod tym, a one w duchu woli szły z nimi na zesłanie. Tak było w przypadku mojego ojca.
Bardzo pozytywne jest też to, że ksiądz nie żyje samotnie, nie staje się indywidualistą, samotnikiem czy osobą rzadką. W Kościele Wschodnim (także w Kościele Katolickim) mało jest księży, którzy żyją lub pracują w pojedynkę. Albo żyją w celibacie, w większości w zgromadzeniach zakonnych, albo w rodzinie. Człowiek jest istotą społeczną i naturalne jest dla niego życie z innymi, choć nie da się zaprzeczyć - co wiemy z wielu biografii świętych, ale i samego naszego Zbawiciela - że spędzanie krótkich okresów w samotnej medytacji jest bardzo potrzebne i korzystne dla ludzkiego wymiaru osoby.
Przyszłość pokaże, który aspekt będzie dominował w życiu Kościoła. W mojej rodzinie mój ojciec, mój dziadek i mój pradziadek byli księżmi greckokatolickimi; i bez wątpienia z tej tradycji rodzinnej, kiedy chciałem iść do seminarium, mój ojciec powiedział mi, że jeśli chcę zostać księdzem (greckokatolickim), to najlepiej się ożenić.
Moim zdaniem ideałem byłoby, aby - zgodnie z wczesną tradycją Kościoła - więcej miejsca poświęcić celibatowi, a jednocześnie faworyzować życie wspólne księży. I że ewentualne wyświęcanie żonatych mężczyzn - tam, gdzie nie ma wystarczającej liczby księży - powinno być ograniczone tylko do tych, którzy są już w podeszłym wieku i których dzieci prowadzą już samodzielne życie, tzw. viri probati. Decyzję o powrocie do pierwotnego systemu należy pozostawić radom lub papieżowi.

Czy możesz nam powiedzieć, czy taka sama regulacja obowiązuje w Kościołach prawosławnych?
-Dyscyplina prawosławnych jest zasadniczo taka sama, choć wśród nich jest sporo rzeczy, które są znacznie swobodniejsze (dyscyplina małżeńska, spowiedź powszechna, przygotowanie intelektualne księży...), w innych zaś są surowsze (wymagane posty, długość modlitw...).
O ile wiem, mają oni w zasadzie takie same ogólne zasady w kwestii małżeństw duchownych jak my. Jeśli chodzi o ich konkretną praktykę, nie mogę się wypowiadać na wystarczająco dobrze uzasadnionej podstawie.

Więcej
Watykan

Nieletni: "Niech działalność i miejsca Kościoła będą zawsze w pełni bezpieczne".

Od 21 do 24 lutego w Watykanie odbyło się ważne spotkanie wszystkich przewodniczących konferencji biskupich, przełożonych zgromadzeń zakonnych i różnych członków Kurii Rzymskiej, aby zastanowić się nad dramatem wykorzystywania dzieci w Kościele.

Giovanni Tridente-5 marca 2019 r.-Czas czytania: 6 minuty

"Chcemy, aby wszystkie działania i miejsca Kościoła były zawsze w pełni bezpieczne dla małoletnich; chcemy, aby podjęto wszelkie możliwe środki, aby takie przestępstwa się nie powtarzały; chcemy, aby Kościół był ponownie absolutnie wiarygodny i rzetelny w swojej misji służby i wychowania maluczkich według nauczania Jezusa".".

Tymi słowami, wypowiedzianymi na zakończenie modlitwy Anioł Pański z okna Pałacu Apostolskiego, papież Franciszek symbolicznie zamknął znaczące spotkanie na "opieka nad małoletnimiW spotkaniu, które odbywało się w Watykanie od 21 do 24 lutego, uczestniczyło ok. 200 członków hierarchii kościelnej, w tym przewodniczący konferencji biskupich z całego świata, przedstawiciele przełożonych zgromadzeń zakonnych oraz różni współpracownicy Kurii Rzymskiej.

Było to zamknięcie "symboliczne", bo merytorycznie jest to początek nowego podejścia do zjawiska wykorzystywania małoletnich przez członków Kościoła, które niewątpliwie podąża drogą rozpoczętą wiele lat temu, już za pontyfikatu św. Jana Pawła II, a kontynuowaną z determinacją przez papieża emeryta Benedykta XVI, ale która obecnie wchodzi w bardziej dynamiczną i aktywną fazę.

Przez cztery dni to, co możemy nazwać "wierzchołkiem" Kościoła, podjęło bolesną drogę pokutną i musiało spojrzeć w twarz temu "zbyt dużemu" złu, które zbyt długo pozwalało ranić nawet najgłębsze trzewia wspólnoty kościelnej, rujnując egzystencję tych, których Jezus Chrystus zawsze uważał za najbardziej uprzywilejowany skarb, który należy chronić: dzieci.

Z pewnością problemy nie znikną w magiczny sposób, bo zło weszło na świat wraz z "pierwszym człowiekiem" i dlatego, że Bóg chce, aby jego dzieci były zawsze wolne. Ale zrobienie tego wielkiego kroku upokorzenia, który nie uniknął wspomnienia o najgorszej odpowiedzialności tych, którzy powinni byli nadzorować, aby pewne przestępstwa nie miały miejsca, pozwala nam mieć nadzieję, że wreszcie obrano właściwy kierunek.

Testimonials

Znamienne było, że licznie zgromadzeni kardynałowie i biskupi reprezentujący Kościół na całym świecie mogli usłyszeć - żywym głosem osób zranionych na całe życie - dramatyczne świadectwa nadużyć, jakich doznali z rąk tych, którzy powinni byli się nimi opiekować.

I dobrze, że w centrum problemu nie stoi już obsesyjne zabezpieczanie dobrego imienia Kościoła, diecezji, biskupa czy wspólnoty parafialnej, ale ofiary, ofiary, którym przede wszystkim trzeba zagwarantować wiarę (traktując poważnie to, co mają do powiedzenia) i pełne wsparcie. Nie ma sensu się ukrywać, a dotychczasowe doświadczenia pokazują, że jest to przyczyną innego zła, innych nadużyć, innych i nieskończonych dramatów fizycznych i moralnych.

Papież Franciszek był obecny przez cały czas trwania spotkania, w którym głównym punktem była modlitwa, modlitwa z pewnością pokutna, ale także modlitwa wzywająca Ducha Świętego, aby w tym małym kościelnym cenniku mogło zagościć światło uzdrowienia dla wszystkich oraz konieczne działania naprawcze i zabezpieczające.

Wiele zostało powiedziane, wiele zostało usłyszane, wiele zostało wymodlone, wiele zostało poprawione, wiele zostało omówione. Teraz każdy z nas, po powrocie do swoich wspólnot w różnych zakątkach planety, musi przekazać tym, którzy tam pozostali, tę nową mentalność przejęcia odpowiedzialności za problem w sposób aktywny i proaktywny, aby - jak powtórzył papież Franciszek - problem został rozwiązany, "wszystkie działania i miejsca związane z Kościołem muszą być zawsze w pełni bezpieczne dla nieletnich"..

Konkretność

Na spotkaniu zajęto się tak dużą ilością materiałów, że komitet organizacyjny postanowił spotkać się w następnych dniach, aby przeprowadzić niezbędne i aktualne działania uzupełniające, które mogłyby być zgodne z "konkretami", do których wezwał Ojciec Święty w przemówieniu otwierającym spotkanie na temat nadużyć.

Bo to prawda, że diagnozy są konieczne, by uczciwie ująć zjawiska w ramy, ale gdy już zna się problemy i przyczyny, trzeba przejść do terapii i uzdrawiania rozbitych ciał smutnie naznaczonych przez zło. Oprócz innych powodów, przynajmniej dlatego, że "the święty Wieś Bóg patrzy na nas i oczekuje od nas nie prostych i oczywistych potępień, ale konkretnych i skutecznych działań, które należy podjąć".powiedział papież.

Wśród pierwszych konkretnych inicjatyw, które zostaną podjęte, powiedział dziennikarzom na ostatniej konferencji prasowej, są m.in. briefing organizowany przez Sala Stampa Watykan, moderator spotkania, Federico Lombardi, będzie członkiem Motu własny papieża "wzmocnienie zapobiegania i walki z nadużyciami w Kurii Rzymskiej i w Państwie Watykańskim".Wraz z nowym prawem pojawi się nowa ustawa państwowa i odpowiednie wytyczne.

Ze swej strony Kongregacja Nauki Wiary ma opublikować vademecum która pomoże biskupom świata jasno zrozumieć, jakie są ich obowiązki i kompetencje.
Na prośbę Ojca Świętego powstaną także m.in. grupy zadaniowe kompetentnych osób do pomocy Konferencjom Episkopatów i diecezjom, które napotykają trudności w rozwiązywaniu tych problemów, lub do podejmowania odpowiednich inicjatyw.

Program konferencji obejmuje trzy intensywne dni wykładów - poświęcone trzem szczegółowym tematom: odpowiedzialność, rozliczalność e przejrzystość-Sesje były zawsze wprowadzane modlitwą otwierającą i przerywane miejscami na pytania i pracę w grupach, z których wnioski były prezentowane na koniec każdego dnia.

Jak już powiedzieliśmy, uderzające i jednocześnie potrzebne były świadectwa ofiar nadużyć, pochodzące z różnych narodów i kontynentów, które były ofiarowane każdego dnia, także jako powód towarzyszący modlitwie grupowej. Dwóch sprawozdawców rano i jeden po południu, zawsze wprowadzanych modlitwą otwierającą i przerywanych miejscami na pytania i pracę w grupach, których wnioski były przedstawiane na koniec każdego dnia.

Odpowiedzialni za relacje byli kardynałowie i biskupi, ale także trzy kobiety, zakonnica i dwie świeckie, z różnych środowisk, aby pokazać, że jest to zjawisko globalne.

Pokuta

Obmycie "liturgii pokutnej", odprawionej pod koniec trzeciego dnia, miało również silne oddziaływanie emocjonalne, także z powodu jasności, z jaką wszyscy biskupi zgromadzeni w Sala Regia przed obrazem krwawiącego Ukrzyżowanego prosili o przebaczenie, wyznając przemoc, której się dopuścili. "szacunek dla małoletnich i młodzieży".niezdolność do ochrony "tych, którzy najbardziej potrzebowali naszej uwagi".Relacja nadana sprawcom i sprowadzenie ofiar do milczenia, pomijanie "pomoc, gdy była potrzebna"..

W mowie końcowej spotkania, wygłoszonej na zakończenie Mszy św. z udziałem wszystkich uczestników również w Sala Regia, w celu utrzymania niezbędnego klimatu skupienia i modlitwy, Papież Franciszek podkreślił, że choć zjawisko to jest powszechne na całym świecie - jak wynika z szeregu statystyk prowadzonych przez wykwalifikowane organizacje - to w przypadku Kościoła jest ono jeszcze bardziej poważne i skandaliczne. "ponieważ kontrastuje to z ich autorytetem moralnym i wiarygodnością etyczną"..

Tajemnica zła

Trudno jest znaleźć wiarygodne wyjaśnienie, dlaczego tak się dzieje, ale odpowiedź z pewnością można uzyskać poprzez uznanie, że "pokornie i odważnie"., "że stoimy w obliczu tajemnicy zła, które szaleje przeciwko najsłabszym, ponieważ są oni obrazem Jezusa".. "Szatan"dodał Ojciec Święty poza tekstem. Bez rozpoznania tego wymiaru "będziemy daleko z the prawda i żadnych realnych rozwiązań"..

Dlatego też, oprócz działań praktycznych, należy przede wszystkim podjąć "środki Ćwiczenia duchowe, których uczy nas sam Pan: upokorzenie, akty skruchy, modlitwa, pokuta. To jest the tylko sposób dla pokonać na stronie duch zła. Zatem Jezus go pokonał"..

Następnie celem będzie. "posłuchaj, ochrona i opieka nad dziećmi maltretowanymi, wykorzystywanymi i zaniedbanymi, gdziekolwiek się znajdują".Kościół będzie to czynił - zaproponował papież Franciszek - w czterech konkretnych wymiarach, począwszy od podstawowego celu, jakim jest ochrona dzieci, poprzez zmianę mentalności, aż po zmianę sposobu traktowania dzieci, a także zmianę sposobu opieki nad nimi. "zwalczanie postawy defensywno-reakcyjnej polegającej na ochronie Instytucji, na rzecz szczerego i zdecydowanego poszukiwania dobra wspólnoty".i kultywować "powaga nieskazitelny". W pierwszej kolejności należy zapewnić prawidłową i zrównoważoną selekcję i formację kandydatów do kapłaństwa, jeszcze bardziej wzmocnić wytyczne poszczególnych konferencji biskupich oraz towarzyszyć tym, którzy padli ofiarą nadużyć, nie zaniedbując ogromnego zjawiska "świata cyfrowego", który często ułatwia dostęp do tego zła, oraz "turystyki seksualnej", globalnej plagi, którą należy zwalczać i represjonować.

Nawrócenie i pokora

Niemniej jednak Papież chciał podziękować tak wielu kapłanom i zakonnikom, którzy poświęcają swoje życie, aby głosić Ewangelię, a także wychowywać i chronić małych i bezbronnych, oddając swoje życie naśladując Jezusa; i zakończył stwierdzeniem, że najlepszy i najskuteczniejszy rezultat w tej odnowionej podróży w służbie dobra i prawdy może pochodzić jedynie z "osobistego i zbiorowego nawrócenia" oraz z "pokory, aby uczyć się, słuchać, pomagać i chronić najbardziej bezbronnych".

Kultura

"Moją misją jest zrobienie śladu".

Można być przedsiębiorcą, miłośnikiem sztuki i matką dziesięciorga dzieci. Można, i to z radością. Pilar Gordillo udowadnia nam, że.

Alicia Gómez-Monedero-5 marca 2019 r.-Czas czytania: 3 minuty

"Definiowanie siebie jest bardzo trudne, bardzo złożone".mówi Pilar, gdy proszę ją o przedstawienie się. "Jestem wieloma rzeczami: kobietą, żoną, matką i profesjonalistką w świecie wydarzeń i rekreacji kulturalnej", wyjaśnia.
Pilar mieszka w Toledo, jest żoną Santiago i mają 10 dzieci.

Niejednokrotnie widział zdziwione twarze, gdy mówił, że owszem, jest ich dziesięć, ale to, że "Dla mnie dziecko to nie decyzja, ale owoc tego, że Bóg jest wielki i może zrobić wszystko i daje to i więcej.

Nie mogę nie zapytać jej, jak to jest być matką dużej rodziny i przedsiębiorcą. A jej odpowiedź jest zachwycająca: "Bo owocem osoby, która ma w sobie silnik miłości, która otrzymuje go każdego dnia z nieba, jest przynoszenie kolejnych owoców".

To jest takie proste i takie złożone. "To ma sens, mówi, "Mieć jedno dziecko, nie bać się mieć drugiego, być szczęśliwym, gdy przychodzi czwarte, skakać razem do basenu i zaskoczyć cię po drodze, bo nadchodzi szóste".

Daleki od tworzenia przytłoczenia i zamieszania, "W domu jest coraz więcej miłości, więcej komunii, więcej obecności Jego. Jakie więc mogą być obawy?.

Sztuka i pasja
Pilar z pasją opowiada o swojej rodzinie. Ale to właśnie ta sama pasja zapoczątkowała jej przedsiębiorczość, ponieważ Pilar pasjonuje się również sztuką. Dlatego też studiowała historię sztuki.

"W mieście Toledo znalazłem wielką szansę na przekazanie sztuki szerokiej publiczności, którą są turyści, którzy mają czas i poruszają się w atmosferze wystarczającego relaksu, aby słuchać i którzy mają również potrzebę zrozumienia, dlaczego i dokąd prowadzą dzieła sztuki, które kontemplują".wyjaśnia.

I tu właśnie rodzi się przedsiębiorczość, a rodzi się ona Przywołując cię, "o pasji, o byciu pełnym życia i wewnętrznej siły",  bo ta siła prowadzi do owocności, "dawać życie, czyli utrzymywać rodzinę, czyli szukać tego, co najlepsze dla moich dzieci, czyli robić rzeczy dla innych, co jest logicznym owocem posiadania biznesu, dawać dobro innym".

Przywołując cię jest skierowana specjalnie do wypoczynku korporacyjnego. Jest oferowany firmom, które proszą o sensowny, kulturalny wypoczynek; dla nich, gdy kończą spotkanie o siódmej wieczorem w mieście, które jest całkowicie zamknięte, dzięki Pilar, "Zabytki są otwierane wyłącznie po to, by można je było zwiedzać z uwagą i troską, przy muzyce na żywo, w towarzystwie gastronomii, małych spektakli teatralnych i recitali poetyckich. Nie są one uzupełnieniem, ale całością, to masa łączy i nadaje sens i pozostawia ślad, bo moją misją jest pozostawienie śladu, kultywowanie ludzi, rozbudzanie talentów i kultura to gwarantuje".

Wszystkie rodzaje doświadczeń

Ale jak to możliwe, że można to wszystko wzbudzić, widząc na przykład "Pogrzeb hrabiego Orgaza" El Greco? "Bo docieram do głębokiego sensu tej sztuki", odpowiada Pilar. Specjalizuje się w sztuce sakralnej i niejednokrotnie mówiono jej, że jest osobą wierzącą, "ponieważ żyję tymi prawdami egzystencjalnymi, znam Boga i dzielę się Nim, jak Go doświadczam, jak się Nim delektuję i jak Go cenię w moim życiu. To jest to, co oferuję i to widać".

Wystarczy jej posłuchać, bo to wszystko można już wyczuć w jej głosie i w sposobie wyrażania się. Pilar mówi też, że po tych wizytach miała różnego rodzaju doświadczenia: "Niektórzy mówią mi, że pomogłem im w modlitwie lub że przez chwilę, słuchając mnie, dotknęli nieba. Nawet niewierzący dawali mi uściski, ponieważ sprawiłem, że poczuli rzeczy, których nigdy wcześniej nie czuli. I widzę jak ich oczy się rozświetlają.. Byłem z redaktorami pism kobiecych, którzy nie chcieli wstać z miejsca, w którym byliśmy, i prosili mnie, żebym dalej opowiadał więcej, bo doświadczają, że w tym dziele jest głębia, że jest zachwyt poza tym, co znali"..

Aby móc to wszystko robić, Pilar zdradza mi, że jej sekretem jest modlitwa, "co jest jak jedzenie każdego dnia".. Może się to wydawać naprawdę skomplikowane, aby mieć trochę czasu sam na sam z Bogiem, ale ona odpowiada na to ostatecznie, "To kwestia priorytetów, więc nawet jeśli któregoś dnia spóźnię się do biura, nie mogę wstać bez modlitwy".

AutorAlicia Gómez-Monedero

Aktualności

Perspektywy duszpasterskie w środowisku wiejskim

Od prawie dwóch lat, jako proboszcz, duszpasterzuję w 9 wioskach w regionie Ribera del Duero, w pięknym rejonie prowincji Burgos, w Hiszpanii... Poprawiam się: kiedy pisałem te wiersze, zadzwonił do mnie biskup, aby powiedzieć mi, że do mojej listy dodano jeszcze dwie wioski. Tak więc z Roa, największym, jest teraz 11 wiosek.

Alfredo Pérez Bustillo-21 lipca 2019 r.-Czas czytania: 5 minuty

W tym jeszcze krótkim czasie mam okazję zbliżyć się do swoistej rzeczywistości duszpasterskiej, której wcześniej nie znałem tak bezpośrednio. Mówię osobliwe, a nie trudne, bo trudności są dziś cechą wspólną wszystkich prac ewangelizacyjnych.

Jeśli wierni "nie przychodzą już

Jeśli są jakieś miejsca, w których można odnaleźć charakterystyczne dla "Kościoła wychodzącego na zewnątrz", które tak bardzo lubi papież Franciszek, to może to być jedno z nich. Z dwóch głównych powodów.

Pierwszym powodem jest to, że ludzie mieszkają tu w rozproszonych skupiskach ludności; w rzeczywistości jest tu zbyt wiele wsi na zbyt małą liczbę osób.

A drugi powód jest taki, że z wyjątkiem bractw zniknęły praktycznie wszystkie formy zorganizowanego apostolstwa (ruchy apostolskie, grupy liturgiczne itp.). Stało się tak nawet w największej z wiosek, które obsługuję, w mieście Roa (liczącym około 2300 mieszkańców), z wyjątkiem katechezy dla dzieci i Caritas.

Co do bractw, to są one bardzo liczne, zwłaszcza w tej ostatniej miejscowości, ale ogólnie są bardzo oderwane od życia parafii. To właśnie w tej sytuacji pojawia się kwalifikacja "Kościół w drodze". Cechą charakterystyczną postawy duszpasterskiej, która stała się obecnie konieczna, jest świadomość, że wierni już nie "przychodzą": trzeba wyjść im na spotkanie i wykorzystać każdą okazję, aby "uobecnić się".

W związku z tym stwierdziłem, że najbardziej bezpośrednim i skutecznym sposobem osiągnięcia tego celu jest odwiedzanie chorych. Zawsze są za to wdzięczni, a ponadto stwarza to możliwość podejścia do sakramentów i poznania rodzin. Kolejną zaletą jest to, że w ten sposób ksiądz "zmusza" się do tego, by nie zamykać się w biurze.

Zbyt wiele zadań dla proboszcza

Niestety, i choć może się wydawać inaczej, opieka nad tak wieloma ludźmi pochłania wiele czasu na wykonywanie zadań administracyjnych, które od dawna pozostawały zbyt wyłącznie na barkach proboszczów: troska o kościoły, administrowanie niewielkimi dochodami, pilnowanie nieruchomości parafialnych..., i ogrzewanie, i "zaopatrywanie" w drobiazgi i materiały, których wymaga liturgia.

W tych zadaniach, w moim odczuciu, brakuje w biskupstwie zapewnienia świeckich pracowników, którzy zajmą się wszystkim (ale głównie konserwacją kościołów), umożliwiając tym samym księdzu włożenie serca i głowy tylko w duszpasterstwo ludzi.

Ewangelizatorzy przebudzeni

Jednak odwiedzanie chorych to nie wszystko. Jest jasne, że potrzebujemy nowych doświadczeń duszpasterskich, które nazywamy "pierwszym głoszeniem", idąc do serca Ewangelii, jak to czynili Apostołowie i pierwsi chrześcijanie. Podsumowałbym to w pilnej potrzebie przebudzenia dla każdego
ewangelizatora w każdym ochrzczonym. W związku z tym postawiłem sobie na razie dwa zadania

Pierwszy to zbliżenie się do bractw, większe zaangażowanie ich w życie parafii. Zorganizowaliśmy regularne spotkania konfraterni, które odbywamy w każdy drugi poniedziałek miesiąca. A w przyszłości planujemy wyjazdy do bractw pokutnych, aby czuli się bardziej odpowiedzialni za Wielki Post i Wielki Tydzień. Równocześnie w maju i październiku spotykamy się z bractwami mariańskimi. Oczywiście wszystko to w największym z miast, do którego uczęszczam.

Jakie problemy duszpasterskie pojawiają się w mniejszych miejscowościach? W nich zawsze możliwe są wizyty u osób chorych i starszych. Głównym utrudnieniem jest ilość niedzielnych Mszy św. i obfitość popularnych festiwali.

Do dziś każda wieś ma swoją niedzielną Mszę Świętą (pomaga mi w tym ksiądz, który studiuje w diecezji), bo zawsze tak było. Msze odprawiane są co niedzielę w miejscowościach, między którymi są śmieszne odległości (tylko 5, 6 lub 7 kilometrów). Znalezienie rozwiązania nie jest łatwe, ze względu na silny opór mieszkańców przed przeprowadzką: większość z nich jest bardzo stara i twierdzi, że zawsze miała mszę.

Mam na myśli pomysł zorganizowania spotkania z jedną lub dwiema osobami z każdej wioski, tymi, którzy czują się najbardziej związani ze swoją parafią, aby uświadomić im pracę, która przypada na kilku księży, i pokazać potrzeby duszpasterskie tego małego terytorium. Większość z nich prawie nie wie, co dzieje się duszpastersko w sąsiedniej wsi. I dlatego, gdy już jasno zobaczymy sytuację, mam nadzieję, że uda nam się wspólnie zorganizować duszpasterstwo bardziej spójne z rzeczywistością i bardziej realistyczne z możliwościami. Co więcej, może to być sposób na wzajemną pomoc.

Jeden na jednego

Zapewne jest jeszcze wiele inicjatyw, które można by podjąć. Życie bierze, a ja staram się być na bieżąco z doświadczeniami duszpasterskimi związanymi z nową ewangelizacją, jak choćby z Kursami Alfa, które być może mogłyby być prowadzone również w tym środowisku.

Jednak metodą, która nigdy nie zawodzi, jest osobiste i nieformalne spotkanie z ludźmi, na ulicy, w marketach lub przy tysiącu i jednej okazji, jaką daje życie wśród nich. To właśnie wtedy, gdy zaprzyjaźniasz się z ludźmi, możliwość przybliżenia ich do Boga staje się naprawdę realna. W ciągu dwóch lat, które już minęły, wśród wiernych tych parafii poznałem więcej, o wiele więcej, sytuacji osobistych niż na przykład w ciągu czterech lat, które spędziłem w liczącej 7 tysięcy mieszkańców parafii w Burgos.

Oto jeden z nich u stóp ulicy. Staram się znaleźć każdy pretekst do wyjścia z domu, zwłaszcza latem.

Zawsze spotykasz kogoś znajomego, pozdrawiasz prawie wszystkich i oni pozdrawiają Ciebie. Podchodzę do grupek starszych ludzi siedzących na chłodnym powietrzu. I oczywiście często pojawia się temat religii. Krótko, mimochodem, masz możliwość wypowiedzenia słowa wyjaśnienia, zaproszenia, słowa zachęty, żartu itp. Ale w tej "ulicznej służbie" jest jeszcze większe zainteresowanie. Ludzie nie przychodzą do biura prawie po nic. Jest kilka osób, które po spotkaniu i przywitaniu się ze mną na ulicy zadają mi pytania, pojawia się jakaś wątpliwość itp. W ten sposób zaprzyjaźniłem się z wiernymi, którym staram się regularnie pomagać w ich osobistych sytuacjach wymagających wskazówek. Oczywiście wszyscy zdążyliśmy się już zorientować, że to właśnie problemy rodzinne sprawiają, że ludzie cierpią najbardziej. A nawet, o gruby cud, widzę siebie z chłopcami i dziewczynami, którzy w ciągu tych dwóch lat zostali bierzmowani. Mówię "duże", bo większość proboszczów mówi, że nawet ich nie widzi. Widzę ich na ulicy, kilku, i od czasu do czasu podchodzę do nich, pozdrawiam i przypominam, że Bóg jest z nimi także np. na niedzielnej Mszy św. Staram się nie sprawiać kłopotów, nie być "złym chłopcem", jak to się czasem mówi, ani z nimi, ani z nikim innym.

Bo okazuje się, że przy wielu okazjach, gdy cię widzą, niektórzy podchodzą do ciebie i mówią mniej lub bardziej: "Chciałam porozmawiać z tobą, albo z tobą".. I wyjaśniają mi swoją obawę, czy problem. Rozumiem, że postać księdza wciąż budzi pewne zainteresowanie. Reprezentuje osobę religijną, czasem eklezjalną, godną zaufania, której można powiedzieć o problemach, o których nie powiedzielibyśmy nawet znajomym. Nie jest to ostateczne cudo duszpasterskie, ale w końcu ten sposób spotykania się z ludźmi jest bardzo skuteczny, daje wspaniałe możliwości nawiązania przyjaźni i posiadania "biura na ulicy", gdzie, choćby tylko przez kilka minut, można naprawdę śledzić życie ludzi. Oczywiście pojawiły się też bardziej nawiązane przyjaźnie i możliwość głębszego zagłębienia się w zagadnienia. Aby podać tylko jeden przykład, narodziła się tu sprawa osoby, która jest w trakcie procesu o stwierdzenie nieważności swojego małżeństwa. Od momentu, kiedy opowiedział mi o swoim przypadku, widziałem, nie będąc ekspertem, że jest to przypadek podręcznikowy. Idzie dobrze, a on będzie mógł uregulować swoją obecną sytuację. To samo można powiedzieć o tym, że mogłem zbliżyć się do życia bractw, osobliwego świata, o którym nic nie wiedziałem. Staram się, aby były bardziej duszpasterskie i służyły ewangelizacji swoich członków.

Światło Ducha Świętego

Uważam, że trzeba te pytania o wiele bardziej powierzyć Duchowi Świętemu, aby oświecił wszystkich, aby znaleźć sposoby, które doprowadzą do bardziej skutecznego duszpasterstwa, które nie będzie sprowadzone tylko do niedziel.

Należy pamiętać, że w tygodniu można i należy realizować także inne inicjatywy duszpasterskie. W odpowiednim czasie trzeba będzie brać udział na zmianę w niedzielnych Mszach św. A jeśli jest to wykonalne, to w niedziele, kiedy nie ma księdza, dobrze by było, aby mogły się odbywać celebracje Słowa.

AutorAlfredo Pérez Bustillo

proboszcz w 11 wioskach w diecezji Burgos

Więcej
Dossier

Kształcić w religii to przekazywać wiedzę

Edukacja religijna nie jest przywilejem Kościoła, ale prawem rodziców, które zapewnia uczniom wiedzę i kształcenie.

Alberto Cañas-13 lipca 2019 r.-Czas czytania: 9 minuty

Nie wiem, czy zauważyliście, ale kiedy politycy nie wiedzą, o czym mówić, muszą zatuszować jakąś swoją korupcję lub potrzebują zmiany dyskursu, zawsze sięgają po dobrze wyeksploatowany temat "lekcji religii" lub umów Kościół-państwo z 1979 r., czyli po to, by te pierwsze wynieść ze szkoły, a te drugie zrewidować, a nawet odwołać. Wszystko w imię wolności, świeckości i postępowości. Czas, który teraz intensywnie przeżywamy.

Ale co to jest ERE (Szkolna Edukacja Religijna)? Dlaczego Religia w szkołach? Czy jest to to samo co katecheza? Czy ERE jest dobrowolne czy obowiązkowe? A w szkołach publicznych? Co i jak jest oceniane? Kto tego uczy? Dlaczego chcą to zlikwidować? Jakie trudności my nauczyciele Religii mamy na co dzień? Postaram się odpowiedzieć na te pytania prosto i jasno, z mojego doświadczenia jako nauczyciela Religii w szkołach publicznych przez ostatnie 24 lata.

ERE w Konstytucji i umowach z 1979 r.

Ponieważ nie brakuje ataków, komentarzy i wszelkich chwytów wymierzonych w ERE, my nauczyciele religii w szkołach publicznych musieliśmy nauczyć się kilku podstawowych przepisów, aby móc się bronić. W Konstytucji Hiszpanii z 1978 r. znajdują się dwa artykuły fundamentalne - art. 16 i art. 27.

Artykuł 16 stanowi: "Gwarantuje się wolność ideologiczną, religijną i wyznaniową jednostek i wspólnot, bez ograniczeń jej przejawów innych niż konieczne dla utrzymania porządku publicznego chronionego prawem".. Natomiast w ust. 3: "Żadna denominacja nie może mieć charakteru państwowego. Władze publiczne uwzględniają przekonania religijne społeczeństwa hiszpańskiego i utrzymują wynikające z nich stosunki współpracy z Kościołem katolickim i innymi wyznaniami"..
Jest to zgodne z tym, co mówi Sobór Watykański II: "Między państwem a Kościołem musi istnieć wzajemny szacunek dla autonomii każdej ze stron"..

Art. 27 Konstytucji głosi: "Każdy ma prawo do edukacji. Wolność edukacji jest uznawana"., y "Władze publiczne gwarantują prawo rodziców do zapewnienia dzieciom wychowania religijnego i moralnego zgodnie z ich własnymi przekonaniami.
Wreszcie art. 10 stanowi: "Normy dotyczące podstawowych praw i wolności uznanych przez Konstytucję są interpretowane zgodnie z Powszechną Deklaracją Praw Człowieka oraz ratyfikowanymi przez Hiszpanię międzynarodowymi traktatami i umowami dotyczącymi tych samych zagadnień".

A Powszechna Deklaracja Praw Człowieka mówi w artykule 26.3: "Rodzice będą mieli uprzednie prawo wyboru rodzaju edukacji, która będzie zapewniona ich dzieciom". W skrócie: Hiszpania jest państwem bezwyznaniowym, a nie świeckim, a tym bardziej laickim. Oznacza to, że w Hiszpanii nie ma oficjalnej religii, ale istnieje obowiązek umożliwienia realizacji konstytucyjnego prawa rodziców do wyboru rodzaju kształcenia i wychowania, które uznają za odpowiednie dla swoich dzieci, z poszanowaniem ich przekonań religijnych i ideologii. Zajęcia z religii katolickiej nie są przywilejem Kościoła, ale prawem rodziców uznanym w naszej Konstytucji (art. 16 i 27) oraz w Deklaracji Praw Człowieka.

Obecne ustawodawstwo, zgodnie z umowami kościelno-państwowymi z 1979 r., stanowi, że wspomniana ERE (szkolna nauka religii) jest obowiązkowa dla szkół, a nieobowiązkowa dla uczniów. Innymi słowy, szkoły mają obowiązek ją oferować, ale uczniowie nie mają obowiązku jej przyjmować.

Rodzice na początku roku szkolnego lub przy zapisywaniu dzieci do szkoły muszą zdecydować, czy wybierają Religię czy Wartości. Jeszcze kilka lat temu inną opcją była "opieka wychowawcza". Ten ostatni termin, bardziej znany jako alternatywny, był mylący i złośliwy, ponieważ doprowadził wielu rodziców do myślenia, że dzieci, które nie biorą Religii, otrzymają coś podobnego do "prywatnego" nauczania. Tak się nie stało. W najlepszych przypadkach uwaga edukacyjna była poświęcona planowi zachęcania do czytania (we Wspólnocie Madrytu) lub pracy nad księgą wartości; ale rzeczywistość była bardzo różna: gry, filmy, sala komputerowa, swobodna nauka ..... Dość nieuczciwa konkurencja.

Przy obecnym Prawie Oświatowym (LOMCE) przedmiotem fakultatywnym do Religii jest przedmiot o nazwie Wartości etyczne i społeczne, który jest ocenny, ale bardzo otwarty na swobodną interpretację nauczyciela, który go uczy, więc wracamy do podobnej sytuacji. I nawet w niektórych szkołach dwujęzycznych przedmiot Values jest nauczany po angielsku, a Religion po hiszpańsku, co skłania wielu rodziców do wyboru tego pierwszego. Po wielu "walkach" udaje nam się doprowadzić do tego, że tak nie będzie.

Czas wykorzystywany na przedmiot Religia to dwie sesje w tygodniu o łącznej długości półtorej godziny w edukacji podstawowej i proporcjonalny czas w edukacji niemowlęcej. Ale LOMCE nie zostało opracowane dekretami królewskimi niezbędnymi do uregulowania niezliczonej ilości szczegółów jego funkcjonowania i pozostawiło otwartą furtkę do skrócenia planu zajęć do jednej sesji, a nawet do zniknięcia przedmiotu na którymś etapie edukacyjnym. Będziemy musieli poczekać i zobaczyć, co się stanie z nowym rządem.

Nauczyciele odpowiedzialni za jego nauczanie muszą mieć takie same wykształcenie i kwalifikacje jak pozostali nauczyciele w szkole. Czyli dyplom nauczycielski (obecnie licencjat) w którejś ze swoich specjalności (dla edukacji niemowląt i podstawowej), dyplom z teologii lub nauk religijnych (dla ESO i matury) oraz DEI (kościelna deklaracja przydatności), dziś znana jako DECA w obu przypadkach. Nauczyciel jest proponowany przez biskupa i zatrudniany przez kompetentne władze edukacyjne (w przypadku Madrytu przez Consejería de Educación de la Comunidad de Madrid).

ERE i katecheza

Przedmiot Religia zapewnia integralną formację osoby. Aby edukacja była naprawdę integralna, musi pracować nad wszystkimi obszarami osoby: fizycznym, poprzez wychowanie fizyczne, umiejętności psychomotoryczne i sport; umysłowym, z tradycyjnymi przedmiotami, Językiem, Matematyką, Nauką, Nauką Społeczną, Muzyką, itd.; emocjami i uczuciami oraz relacjami z innymi; i wreszcie duchowym z klasą Religii.

Oczywiście obszary te nie są całkowicie szczelne i oddziałują na siebie, tworząc całość, którą jest osoba, stworzona na obraz i podobieństwo Boga. Jeśli pracujemy nad trzema pierwszymi, a zapominamy o czwartym, to formacja osoby jest wyraźnie niepełna. Chodzi o integralną formację wychowanka, sprzyjającą inteligencji wielorakiej i rozwijającą wszystkie wymiary osoby, także duchowe i emocjonalne.

W obecnym języku pedagogicznym jest ona rozwijana w tak zwanych "kompetencjach" (kompetencja w zakresie komunikacji językowej, kompetencja społeczna i obywatelska, kompetencja kulturowa i artystyczna, kompetencja w zakresie uczenia się, kompetencja w zakresie autonomii i inicjatywy osobistej, kompetencja w zakresie wiedzy o świecie fizycznym i interakcji z nim). Nie będę poświęcał czasu na wyjaśnianie, jak działa przedmiot Religia i jak wpisuje się w każdą z tych kompetencji.

Lekcja religii to nie katecheza. Są to różne, ale uzupełniające się formy uczenia się. Scenografią dla zajęć z religii jest szkoła. Scenerią dla katechezy jest parafia, wspólnoty chrześcijańskie, a przede wszystkim rodzina. Na katechezie otrzymuje się wiedzę niezbędną do życia wiarą i jej celebrowania. Dlatego duża część katechezy dotyczy przygotowania do przyjęcia sakramentów.

Na katechezie dzieci (dla porównania z ERE będę się odnosić do katechezy dziecięcej, choć istnieje katecheza dla dorosłych) poznają modlitwy, gesty i znaczenia liturgiczne; uczą się katechizmu, sakramentów i biorą udział w uroczystościach religijnych. Powinni też uświadomić sobie przynależność do wspólnoty chrześcijańskiej, do Kościoła. Prawdą jest, że niektóre tematy poruszane w katechezach są wspólne z tematami ERE, ale ich podejście i metodologia muszą być z definicji różne.

Nasze korzenie

W szkolnej edukacji religijnej pracujemy nad dialogiem wiara-kultura. Te dwa pojęcia nie wykluczają się wzajemnie, jak twierdzą niektórzy. W szkole dzieci uczą się poznawać otaczające je środowisko i rozumieć świat, w którym przyjdzie im żyć, otrzymują też "narzędzia" (wiedzę i strategie), dzięki którym będą mogły się do niego dostosować i z powodzeniem przetrwać. I czy nam się to podoba czy nie, mieliśmy 2000 lat chrześcijaństwa i 4000 lat judaizmu. Podstawą, korzeniami naszego obecnego społeczeństwa jest Grecja (filozofia), Rzym (prawo) i chrześcijaństwo (które z kolei ma swoje korzenie w judaizmie).

I tego wszystkiego nie da się zignorować. Kilka przykładów: nasze święta są chrześcijańskie - w Madrycie spośród wszystkich świąt, jakie mamy, tylko Konstytucja, Święto Pracy i Dzień Wspólnoty nie są świętami religijnymi -; nasze nazwy, nazwy naszych ulic i nazwy niektórych miast mają etymologię chrześcijańską lub fakt czy postać religijną; wiele naszych pozdrowień, formuł społecznych, powiedzeń i przysłów ma pochodzenie religijne, ze względu na ich biblijne odniesienie lub historię chrześcijaństwa; nasze krajobrazy, miejskie lub wiejskie, są usiane budynkami i symbolami religijnymi: kościoły, katedry, klasztory, pustelnie, pomniki, krzyże...; nasza historia, literatura, sztuka, muzyka, mają mnóstwo faktów, postaci i dzieł związanych z religią lub Religią.

Dialog wiary z kulturą to dialog z pozostałymi podmiotami w celu zrozumienia świata z punktu widzenia chrześcijańskiego. Wykłada się wkład chrześcijaństwa w naszą kulturę: do nauki, historii, sztuki, filozofii, literatury...

A co do wartości... skąd się biorą wartości, które są podane w temacie o tej samej nazwie? Solidarność, empatia, hojność, przebaczenie, tolerancja, przebaczenie, pokój, miłość... To są wartości ewangeliczne. Edukacja w zakresie wartości jest podstawowym filarem programu nauczania religii!

Ogólne cele obszaru Religia

  • Aby być bardziej szczegółowym, oto ogólne cele Obszaru Religii dla edukacji podstawowej, od 6 do 12 roku życia:
  • Znać podstawowe aspekty religii, odnosząc je do chrześcijaństwa. Rozpoznać założycieli i niektóre charakterystyczne elementy wielkich współczesnych religii.
  • Poznanie Biblii, jej struktury i znaczenia.
  • Odkrywanie działania Boga w przyrodzie i w człowieku.
  • Rozpoznać kilka kluczowych postaci w historii zbawienia i ich odpowiedź wiary, w szczególności osobę Jezusa Chrystusa i Maryi Dziewicy.
  • Docenić nowość Bożej miłości, która ratuje nas od grzechu i śmierci.
  • Rozpoznać znaczenie niektórych podstawowych sformułowań, wyrażeń i tekstów orędzia chrześcijańskiego.
  • Identyfikuje Kościół, zna obecność i łaskę Bożą w sakramentach oraz posługę eklezjalną pełnioną przez apostołów i ich następców.
  • Rozumienie i rozróżnianie sakralnego, świątecznego i celebrującego znaczenia świąt i ich obrzędów. Analizować hierarchię wartości, postaw i norm składających się na byt chrześcijański oraz stosować je w różnych sytuacjach życiowych.
  • życie.
  • Doceniać, że wiara chrześcijańska zakłada przyjęcie obowiązków, poczucie chrześcijańskiego działania i zaangażowania oraz postawę tolerancji i szacunku dla systemów etycznych różnych religii.
  • Poznać, cenić i szanować dziedzictwo religijne, artystyczne i kulturowe.
  • Odkrycie, że wieczne przeznaczenie człowieka zaczyna się tutaj jako dar wynikający ze zwycięstwa Chrystusa nad śmiercią.

Umiejętności multidyscyplinarne

Na lekcjach religii nie ocenia się wiary (niemożliwe z definicji), jak twierdzą krytycy przedmiotu. Ocenia wiedzę konkretną i treści naukowe: imiona proroków głównych, królów Izraela, położenie Morza Czerwonego czy góry Synaj, księgi biblijne i ich umiejscowienie w Starym lub Nowym Testamencie, umiejętność narysowania mapy Izraela w I wieku oraz zlokalizowania rzeki Jordan, Jeziora Genezaret i głównych miast z życia Jezusa, by przytoczyć kilka przykładów.

Ten dialog wiary z kulturą sprawia, że przedmiot Religia jest obszarem interdyscyplinarnym, kompendium wielu dziedzin wiedzy: historii, geografii, literatury, sztuki, muzyki, kina, filozofii, moralności, etyki, nauki... Zatem uczeń, który uczęszcza na zajęcia z Religii i korzysta z nich, będzie lepiej przygotowany niż inny uczeń, który nie uczęszcza na Religię.

I to nie tylko dla tych, którzy studiują historię sztuki, jak skomentował mi nie tak dawno absolwent tego przedmiotu, ale sama miałam okazję doświadczyć tego na kulturalnym wyjściu z 9- czy 10-latkami ze szkoły, w której pracowałam przed laty, do Muzeum Prado.

Ignorancja, wielki wróg

Ponadto wiara potrzebuje edukacji, a ignorancja jest jednym z jej największych wrogów. Ignorancja i brak edukacji czynią z naszej wiary olbrzyma o stopach z gliny, który wali się z niczym.

Iluż młodych ludzi z religijnych rodzin, którzy w dzieciństwie i młodości uczęszczali nawet do parafii i przystępowali do sakramentów, przybywa na uniwersytet lub rozpoczyna pracę, a w ciągu kilku miesięcy porzuca swoje życie pobożne i odwraca się od Kościoła, ponieważ jakiś kolega z klasy lub nauczyciel powiedział im, że religia to same kłamstwa, mity, które pokonała nauka.

Mówi się im o teorii ewolucji gatunków, Wielkim Wybuchu, czy jakiejkolwiek teorii powstania wszechświata, poleca się lektury dobrze uargumentowanych filozofów ateistów, mówi się o bogactwach Kościoła, inkwizycji... I wtedy ten młody człowiek, czy ci młodzi ludzie, bez odpowiedniego przeszkolenia, czują się oszukani, oszukani, zwodzeni... pokonani!

Dzięki dobremu wychowaniu religijnemu, w tym poważnej i rygorystycznej egzegezie, młody człowiek będzie wystarczająco silny i pewny siebie, aby obalić całe to bombardowanie poważnymi i naukowymi argumentami i bez kompleksów zwyciężyć w obronie swojej wiary.

Wracając jednak do tematu tego artykułu, możemy powiedzieć, że często można spotkać wielu dorosłych chrześcijan (nawet z wyższym wykształceniem) z takim samym wykształceniem, jakie otrzymali, gdy przygotowywali się do przyjęcia pierwszej Komunii Świętej. Wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby ludzie zostali z poziomem akademickim nabytym w wieku ośmiu czy dziewięciu lat w zakresie języka czy matematyki. No cóż, tak to już jest w sprawach religijnych.

A jeśli mi nie wierzysz, to są teleturnieje telewizyjne i to, co się dzieje, gdy zadają pytanie o religię: od odpowiedzi, że pierwsi trzej królowie Izraela byli "magami", do stwierdzenia, że jest dwanaście przykazań.

AutorAlberto Cañas

Nauczyciel religii

Świat

Demokracja i religia w dialogu na Światowym Kongresie Prawa

Temat Demokracja, Konstytucja i Wolność będzie przedmiotem obrad Światowego Kongresu Prawa, który odbędzie się w lutym tego roku w Madrycie, zwołanego przez Światowe Stowarzyszenie Jurystów. Omówiona zostanie również społeczna rola religii.

Omnes-8 lipca 2019 r.-Czas czytania: 4 minuty

-TEXT Carlos de la Mata Gorostizaga
Prawnik, Sekretarz Generalny Fundacji Madrid Vivo

W historii wiele razy próbowano usunąć, a nawet zlikwidować rolę religii w życiu publicznym. Przykłady sięgają od rewolucji francuskiej, poprzez jej prześladowanie podczas wszelkiego rodzaju konfliktów wojennych, poprzez komunistyczny reżim byłego ZSRR, nazistowskie Niemcy czy Chiny Mao Tse Tunga. We wszystkich z nich można znaleźć liczne przypadki, w których religie były prześladowane i poddawane ostracyzmowi, a nawet znikały. Ale w XXI wieku nie powinno być miejsca na brak dialogu z różnymi religiami w ramach współistnienia i braterstwa. Jak powiedział papież Franciszek w swoim niedawnym przemówieniu do korpusu dyplomatycznego w Rzymie, "Specyfika [różnych religii] nie jest przeszkodą dla dialogu, ale posoką, która go karmi wspólnym pragnieniem poznania prawdy i sprawiedliwości". Oba pytania, prawda i sprawiedliwość, są nierozerwalnie związane z osobą ludzką i były rozpatrywane i analizowane na przestrzeni dziejów przez filozofów od Platona, z "jego ideą dobra", po Hegla. Ale choć te idee prawdy i sprawiedliwości mogą mieć pewien idealistyczny charakter, to doświadczenie dziejowe pokazuje nam, że to właśnie w demokracji idee prawdy i sprawiedliwości zostały najlepiej wcielone w życie, ponieważ to właśnie w tym systemie politycznym, w naszym rozumieniu, ludzie mogą się swobodnie wypowiadać.
Dialog i wzajemne zrozumienie są najlepszym sposobem radzenia sobie z różnicami, a w demokratycznym państwie musi być miejsce dla wszystkich religii, dlatego musimy z nimi współpracować. Hiszpania jest wyraźnym przykładem tego, jak po tak bolesnym konflikcie, jakim była wojna domowa i 40 lat dyktatury, udało się ustanowić skonsolidowaną demokrację, pod ochroną konstytucji, która gwarantuje pełną wolność praktyk religijnych, wskazaną w artykule 16, "Gwarantuje się wolność ideologiczną, religijną i wyznaniową jednostek i wspólnot bez ograniczeń jej przejawów innych niż te, które są konieczne dla utrzymania porządku publicznego chronionego prawem".. Liczne organizacje międzynarodowe promujące wartości demokratyczne uznają wolność religijną za jeden ze swoich filarów. Od Europejskiej Konwencji Praw Człowieka Rady Europy, w art. 9, do Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych Organizacji Narodów Zjednoczonych, w art. 18, ust. 1 i 2.
Żyjemy w społeczeństwie, w którym coraz bardziej rozpowszechnia się "płynna nowoczesność" ukuta przez Zygmunta Baumana. Jest to społeczeństwo indywidualistyczne, hedonistyczne, w którym nie ma miejsca na wartości wspólnotowe, a zatem indywidualny egoizm staje się ważniejszy od wspólnego dobra społeczeństwa, i w którym brak przekonań moralnych i brak wartości wydaje się być większym sukcesem niż dawanie siebie innym. XXI wiek boi się i brzydzi pojęciem sąsiada. Sam prezydent Macron podkreślił, że społeczeństwa takie jak francuskie są "obciążone" nie tylko skutkami kryzysu gospodarczego, ale także relatywizmem i nihilizmem, zgadzając się z papieżem Benedyktem XVI.
Kwestia demokracji i religii nierzadko, zwłaszcza w Europie, była wyrażana jako coś przeciwstawnego; a historycznie rzecz biorąc, zupełnie inaczej postrzegano to w takich społeczeństwach jak Stany Zjednoczone, które zawsze uważały religię za coś pozytywnego. Tam wolność religijna zawsze była pierwszą wolnością. I nadal jest to pierwsza wolność zapisana w pierwszej poprawce amerykańskiej konstytucji. Niewątpliwie kolejny przykład na to, że demokracja i religia mogą i powinny być kompatybilne.
Niewątpliwie w dzisiejszym hiperpołączonym społeczeństwie, w którym natychmiastowość sieci społecznościowych pozwala nam na dostęp do wszystkich rodzajów wiadomości w ciągu kilku minut, kłamstwo życia, tak zwana "postprawda", stała się rzeczywistością i przekonaniem dla więcej niż kilku osób za jednym kliknięciem przycisku.
Dlatego właśnie demokracja i konstytucja są tak potrzebne w nowoczesnym społeczeństwie, nie tylko po to, by zagwarantować prawa jednostek, ale także po to, by zagwarantować wypełnianie obowiązków, które stanowią ramy współistnienia dla wszystkich.
Jak przypomniał niedawno prezydent Macron, "Kościół [ekstrapolujmy to na wszystkie religie], który próbowałby odciąć się od kwestii doczesnych, nie spełniałby celu swojego powołania". Ponieważ wspólne dobro społeczeństwa zależy również od zaangażowania wszystkich religii w życie społeczne. Niezależnie od tego, w co wierzy dana osoba.
Rola wyznań i ich zaangażowanie na rzecz demokracji w Hiszpanii nie ulega wątpliwości. Rozwiązanie wielu naszych obecnych problemów leży w mężczyznach i kobietach oraz w ich zaangażowaniu, jako jednostek, w społeczeństwo i demokrację, która nas chroni. Przy wielu okazjach atak na różne religie i ich rolę w społeczeństwie był maskowany obroną sekularyzmu, a zatem dyskryminacją wielu ludzi tylko dlatego, że są katolikami, muzułmanami, żydami itp.
Gdybyśmy zrozumieli, że obrona sekularyzmu oznacza, że mężczyźni i kobiety praktykujący jakąś religię nie mogą uczestniczyć w życiu publicznym, potępilibyśmy, a tym samym usprawiedliwili, liczne przypadki dyktatur, które w imię "ludu" prześladowały, więziły i mordowały miliony ludzi na przestrzeni dziejów.
Jak powiedział Macron, gdy mówił o śmierci pułkownika Beltrame podczas ataku terrorystycznego, "...] jedni widzieli w tym geście przyjęcie ofiary zakorzenionej w jego powołaniu wojskowym [...], a inni, zwłaszcza żona, interpretowali ten akt jako przełożenie jego żarliwej wiary katolickiej przygotowanej na najwyższą próbę, jaką jest śmierć. [...] Niektórzy mogą uznać te uchwały za sprzeczne ze świeckością. [...] Sekularyzm nie ma za zadanie negować tego, co duchowe, w imię tego, co doczesne, ani wykorzeniać z naszych społeczeństw tego, co święte, co żywi tak wielu naszych współobywateli"..
Nie ulega wątpliwości, że ta przestrzeń dialogu, którą Fundación Madrid Vivo zamierza stworzyć podczas Światowego Kongresu Prawa, jest idealnym miejscem, by pokazać, że związek między demokracją a religią jest nie tylko nierozerwalnie związany z osobą ludzką, ale że jest on coraz bardziej niezbędny, by zapewnić wartości społeczeństwu, które jest ich coraz bardziej pozbawione.

Hiszpania

Byłem w więzieniu, a ty przyszedłeś do mnie.

Towarzyszenie osobom pozbawionym wolności jest jednym z podstawowych filarów duszpasterstwa. Z czasem to towarzyszenie zostało udoskonalone i zmaterializowane w innych działaniach, takich jak warsztaty i schroniska.

Alicia Gómez-Monedero-7 lipca 2019 r.-Czas czytania: 5 minuty

"Zajmujemy się wszystkimi rodzajami sytuacji bez względu na to, co dana osoba zrobiła", mówi Mariola Ballester Siruela, dyrektorka duszpasterstwa więziennego w diecezji Orihuela-Alicante. Mariola należy do duszpasterstwa od 24 lat i jest to jej czwarty rok kierowania nim. Ballester mówi Palabrze, że gdy przejdzie przez drzwi więzienia "To, co mam przed sobą, to są ludzie, a nie przestępcy, bo gdybym ich tak widział, to byśmy ich etykietowali, a to nie jest sprawiedliwe"..

Praca duszpasterstwa więziennego w Hiszpanii "to działanie Kościoła w świecie więziennym, które dzieli się na trzy obszary: religijny, społeczny i prawny", Florencio Roselló, mercedariusz i dyrektor Wydziału Duszpasterstwa Więziennego EWG: "Aspekt religijny jako obecność Kościoła; aspekt społeczny, ponieważ istnieje wiele rzeczywistości, które wpływają na osobę w więzieniu: rodzina, praca, jedzenie...; i aspekt prawny, który prowadzi i pomaga więźniom w ich procesach sądowych i pracuje tak, aby prawa były coraz bardziej sprawiedliwe i humanitarne".wyjaśnia dyrektor.

"Pracujemy również nad profilaktyką, chodzimy do szkół średnich i wyższych, aby mówić o doświadczeniach osób, które wyszły z więzienia, jako sposób na zwiększenie świadomości młodych ludzi na temat tej rzeczywistości."kontynuuje Roselló.

 Wolontariat i warsztaty

Wolontariat jest podstawą, na której opiera się ta praca, ponieważ odżywiają ją osoby, które altruistycznie oferują swój czas, aby poświęcić się warsztatom w zakładzie karnym. Roselló wyjaśnia, że "W ramach obszaru religijnego pracujemy z warsztatami dotyczącymi katechezy, formacji, Biblii..., a w obszarze społecznym z programami dotyczącymi rozwiązywania konfliktów, wartości, poczucia własnej wartości itp. Ale koniec nie jest tematem, którym się zajmuje; warsztat jest środkiem, który pozwala dotrzeć do człowieka".mówi ojciec Florencio.

Organizowane są również warsztaty czytelnicze lub fora filmowe, na których osadzeni spotykają się o ustalonej godzinie i dniu, oglądają film, a następnie omawiają go z prowadzącym wolontariuszem. "Te warsztaty sprzyjają nawiązaniu innego rodzaju relacji i w wielu przypadkach osadzeni otwierają się w inny sposób, bo wiedzą, że rozmawiają z ludźmi na ulicy, to nie jest to samo, co z towarzyszami na spacerniaku czy z funkcjonariuszami", wyjaśnia Mariola, która wraz z inną wolontariuszką jest odpowiedzialna za warsztaty mediacyjne. "Są to przestrzenie zbliżenia, to swobodniejsze relacje, bo wiedzą, że nie ma tam nikogo, kto by ich oceniał", kontynuuje.

Co dwa lata ośrodki duszpasterskie każdej diecezji opracowują program określający warsztaty do przeprowadzenia. Są one przedstawiane w ośrodkach penitencjarnych, kierowanych przez Radę Leczenia i to zastępca dyrektora ds. leczenia, po zatwierdzeniu przez Radę, przesyła je do Sekretariatu Generalnego Zakładów Karnych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Madrycie, gdzie są zatwierdzane do realizacji.

Oferta dla osadzonych w różnych zakładach karnych rozsianych po całej Hiszpanii jest składana zarówno przez więziennych pracowników socjalnych, jak i przez więziennych pracowników socjalnych, "z którymi łączy nas bliska współpraca".Więzienie to także miejsce, w którym można przetrzymywać więźniów, a także poprzez ogłoszenia w różnych modułach więziennych.

 Akompaniament

"Najbardziej stałą obecnością jest kapelan".mówi ojciec Florencio. "Odwiedza różne moduły i są tacy, którzy przychodzą na rozmowę, inni do spowiedzi, a jeszcze inni nie przychodzą, ale obecność księdza jest, towarzyszenie jest obecne".. Również dzięki takiemu podejściu proponuje się osadzonym udział w różnych warsztatach.

"Przebywanie w więzieniu wiąże się z pozbawieniem wolności, ale nie z życiem zgodnie z wyznawanym przez siebie credo", wyjaśnia Roselló, "a duszpasterstwo więzienne uobecnia w więzieniu Kościół i wyzwalające orędzie Jezusa. Odwiedzić więzienie to odwiedzić samego Chrystusa, który jest uwięziony"..

Schroniska

Kolejnym problemem resortu więziennictwa jest sytuacja więźniów zwalnianych z zakładów karnych, czy to na przepustki, czy na trzeci stopień, kiedy to osadzony przechodzi do odbywania kary w ośrodku o otwartym reżimie, na półwolności. W tym celu przygotowali w każdej diecezji domy schronienia.

"W wielu przypadkach, gdy rodzina więźnia jest daleko lub jego więzi rodzinne uległy pogorszeniu, nie ma on gdzie się podziać podczas przepustki. Dlatego dostępne są schroniska".wyjaśnia Mariola.

W diecezji Orihuela-Alicante mają dwa z nich, jeden dla mężczyzn, z Fundacji Obra Mercedaria (Mercedariuszy z prowincji Aragonii), a drugi dla kobiet, wypożyczony od Córek Miłosierdzia.

Te domy, w przypadku diecezji Orihuela-Alicante, utrzymują się dzięki darowiznom. Z tego powodu w każde Boże Narodzenie diecezja rozpoczyna akcję zbierania funduszy na ich otwarcie. Zebrane środki przeznaczane są również na stypendia dla rodzin więźniów w zakresie wyżywienia, posiłków szkolnych, książek, leków i innych pilnych potrzeb, ułatwienie komunikacji telefonicznej z rodzinami, aby mogły odwiedzać więźniów w zakładzie karnym oraz pomoc w znalezieniu pracy, aby mogli budować swoje życie w oparciu o wartości pracy, wysiłku i odpowiedzialności społecznej.

Odpowiedzi

W niektórych przypadkach duszpasterstwo ma za zadanie pomóc w ocenie, czy więzienie jest odpowiednim miejscem dla niektórych osób o bardzo skomplikowanej sytuacji. Tak było w przypadku Any (nie jest to jej prawdziwe imię). Cudzoziemka, młoda, studentka uniwersytetu, malarka i chrześcijanka, musiała uciekać ze swojego kraju z powodu prześladowań. Jej rodzina zapłaciła mafii za zdobycie fałszywych paszportów, aby umożliwić jej opuszczenie kraju. To właśnie z tego powodu została aresztowana po przyjeździe do Hiszpanii i, źle potraktowana przez mafię, nie wystąpiła o azyl po przybyciu do naszego kraju. Po kilkukrotnej próbie opuszczenia naszych granic, została ponownie aresztowana i wysłana do więzienia w Fontcalent. Stamtąd powiedziano Marioli, żeby poszła ją odwiedzić.

Ana prawie nie mówiła po hiszpańsku i trudno było im się porozumieć. Zakład karny poprosił Delegację Duszpasterską o podpisanie jej przyjęcia do domu kobiet i Ana została zakwalifikowana jako więźniarka trzeciej klasy. Opuściła moduł więzienny i udała się do ośrodka wstawiennictwa społecznego. Więzienie poprosiło o jej azyl polityczny, który został przyznany. Ana spędza weekendy w domu przyjęć diecezji Orihuela-Alicante, będzie mogła uczyć się hiszpańskiego i szukać pracy.

Praca Duszpasterstwa Więziennego w całej Hiszpanii to. "Myślę, że reagujemy na wiele sytuacji, które w przeciwnym razie byłyby znacznie bardziej bolesne dla ludzi i ich rodzin, podsumowuje Mariola.

Po co się martwić?

"Bo chcemy lepiej funkcjonującego społeczeństwa", mówi ojciec Florencio. Wiemy, że osadzeni w więzieniu znajdują się tam z powodu popełnionych przestępstw, ale nie wiemy wszystkiego, co ich otacza i co skłoniło ich do popełnienia tego przestępstwa, czy to mniej, czy bardziej poważnego. "Bardzo odkrywcze jest pytanie papieża Franciszka, gdy idzie odwiedzić więzienie: dlaczego oni, a nie ja, czy jestem od nich lepszy? Papież czyni refleksję, gdyby urodził się w rodzinie wielu, którzy są w więzieniu, pewnie też byłby w więzieniu", mówi dyrektor Duszpasterstwa. "Jak powiedział XIX-wieczny penalista Concepción Arenal: 'hate crime and pity the criminal'. Ktokolwiek jest w więzieniu, jest synem tego samego Ojca co ja, jest moim bratem i zasługuje na szacunek i pomoc w wyjściu z sytuacji, w której się znalazł".Roselló.

Owoce

"Zaczynam od siewcy", mówi ojciec Florencio. "Często nie widzimy owoców, bo po wyjściu z więzienia tracimy z nimi kontakt. Jest to logiczne, ponieważ byłoby to przypomnienie im historii, o której normalnie chcą zapomnieć. Rozumiemy jednak, że to, co Kościół sieje, przynosi potem miłe i pozytywne niespodzianki.".

AutorAlicia Gómez-Monedero

Syria - bolesna rana, która wymaga solidarności i cierpliwości

Dziesiątki tysięcy uchodźców powróciło, ale wiele rodzin wciąż ucieka z Syrii. Odbudowa Syrii, gospodarczo, społecznie i moralnie, wymaga dużej pomocy i będzie powolna.

7 lipca 2019 r.-Czas czytania: 6 minuty

Jeśli istnieje jedna kwestia, która pod każdą szerokością geograficzną ma dziś moc rozdzierania i dzielenia, to jest nią kwestia migrantów i uchodźców. Głęboko dzieli i tworzy konflikty między tymi, którzy są otwarci na akceptację i wyzwanie integracji, a tymi, którzy uważają, że jedynym rozwiązaniem jest zamknięcie portów i granic, odrzucenie.

Ale jeśli jest jakieś miejsce na świecie, gdzie ten problem splata się ze złożoną dynamiką geopolityczną, do tego stopnia, że staje się polem bitwy walczących potęg, to jest nim Bliski Wschód. Szczególnie przypadek Syryjczyków, którzy od lat żyją poza swoją ojczyzną, jest krzykiem, do którego świat zdaje się przyzwyczaić. Około 6 milionów Syryjczyków zostało przesiedlonych w obrębie własnego kraju, natomiast 5,6 miliona jest obecnie zarejestrowanych jako uchodźcy w UNHCR, agencji ONZ zajmującej się tą ogromną grupą ludzi. Większość przebywa w Turcji, w której mieszka 3,6 mln, do tego należy dodać około miliona uchodźców w Libanie, około 700 tys. w Jordanii i 250 tys. w Iraku - wynika z danych UNHCR.

Prasa międzynarodowa, która stara się unikać partyzanckich odczytów, co jakiś czas przygląda się tej kwestii, nadając jej emblematyczne tytuły, które pomagają określić zakres i wpływ tej długotrwałej obecności niechcianych gości.

Opis kryzysu

W ostatnich miesiącach The Economist zajął się dramatem z tymi nagłówkami: "Syryjscy uchodźcy mogą stać się nowymi Palestyńczykami"., "Syryjscy uchodźcy - pionek na syryjskiej szachownicy". o "Długa droga do domu. We wszystkich artykułach podkreślano, że o dobrowolnych powrotach łatwo się mówi, ale są one skomplikowane w realizacji ze względu na szereg przeszkód, o których nie omieszkano wspomnieć.
Nawet "New York Times" pod koniec 2018 roku znów z mocą odniósł się do kwestii migracji, do której dołączyły kraje UE: "To jest akt morderstwa".Powiedzieli, odnosząc się do zarządzania przez suwerenne rządy przepływami w Morzu Śródziemnym.

Sytuacja Syryjczyków za granicą była również omawiana na arabskim szczycie gospodarczo-społecznym w Bejrucie w połowie stycznia br. Prasa libańska i regionalna podkreślała różnice między przedstawicielami państw. Wbrew libańskim oczekiwaniom nie udało się przyjąć zdecydowanego wspólnego stanowiska w sprawie powrotu syryjskich uchodźców do domów, a jedynie ogólne odwołanie do państw arabskich, by odpowiedzialnie zajęły się tą kwestią, oraz wezwanie do powrotu syryjskich uchodźców do domów. "społeczność międzynarodowa powinna podwoić swoje wysiłki". aby umożliwić wszystkim powrót do swoich domów i wiosek.

1,5 mln Syryjczyków w Libanie

Libański rząd oczekiwał więcej. W arabskich mediach często można przeczytać, że według libańskiej egzekutywy należy pomóc w powrocie do domu 1,5 mln Syryjczyków przebywających w Libanie, co jest liczbą większą niż wynika ze statystyk UNHCR, odpowiadającą jednej trzeciej libańskiej populacji.

Do sprawy odniósł się patriarcha maronitów, kardynał Bechara Boutros Raï: "Konsekwencje ekonomiczne, społeczne, kulturowe i polityczne są katastrofalne. Słuszna była reakcja w sytuacji kryzysowej, ale ta sytuacja trwa nadal kosztem Libańczyków i Libanu".powiedział podczas oficjalnej wizyty we Francji w 2018 roku, posuwając się do mówienia o ryzyku "nierównowaga demograficzna". i z "zmiana tożsamości", które potwierdzają we własnym kraju z ogólną obojętnością: "Czasami czujemy się trochę jak obcokrajowcy we własnym kraju.".

Już w 2013 roku, gdy papież Franciszek wezwał do światowego czuwania na rzecz pokoju, by powstrzymać zagrożenie ze strony Stanów Zjednoczonych, sytuacja Syryjczyków w Libanie została określona przez analityków jako "bardzo poważne zagrożenie". "bomba opóźniająca"czyli bomba zegarowa, której nikt jeszcze nie zdezaktywował, tak na marginesie.
Pod koniec grudnia libańska gazeta L'Orient-LeJour opublikowała informację o dobrowolnym powrocie około 1000 Syryjczyków. Przygotowała ona grunt, publikując informacje o dyplomatycznym zmęczeniu w postępowaniu z aktami dotyczącymi syryjskich uchodźców. "repatriacjaJest on podzielony między tych, którzy twierdzą, że obecny reżim nie ma zamiaru odzyskać wygnańców, a tych, którzy twierdzą, że są dowody na to, że jest inaczej.

Czy 1000 repatriacji na 1,5 mln Syryjczyków w Libanie to za dużo czy za mało? Dla L'Orient-LeJour szczególnie ważne było uszczegółowienie listy: 70 uchodźców opuściło Ersal, miasto w Békaa na granicy z Syrią; 60 opuściło Tyr, 55 było z Nabatiyé, 27 z Saïdy, inni z Trypolisu i Abboudiyé, itd. lista, która wydawała się niemal pocieszeniem dla przeciętnych Libańczyków (nawet dziś wyczerpuje się ta najbardziej wspierająca).

Biedni, głodni, bezdomni...

W tym samym czasie w Bejrucie zaprezentowano coroczne badanie przeprowadzone przez trzy agendy ONZ (UNHCR, UNICEF i WFP, Światowy Program Żywnościowy) dotyczące sytuacji syryjskich uchodźców w krainie cedrów: mimo poprawy w niektórych obszarach dzięki reakcji humanitarnej, sytuacja uchodźców pozostaje niepewna i jest to stwierdzenie lapidarne.
Przedstawione procenty były katastrofalne: 69 % rodzin syryjskich uchodźców jest poniżej granicy ubóstwa; a ponad 51 % żyje za mniej niż 2,90 USD dziennie, czyli za próg przeżycia. Jak sobie radzą? Albo znajdują tanie jedzenie, albo nie jedzą i wysyłają dzieci do pracy.
88 % syryjskich uchodźców jest zadłużonych: w 2018 roku średnio było to zadłużenie na poziomie 800 dolarów, w 2018 roku ponad 1000 dolarów. Rośnie wskaźnik wczesnych małżeństw, a jeśli z jednej strony przybywa dzieci w wieku 6-14 lat, to 80 % osób w wieku 15-17 lat nie chodzi do szkoły.
Do tego dochodzą problemy związane z uzyskaniem dokumentów pobytowych i aktów urodzenia: w 2018 roku 79 % syryjskich dzieci urodzonych w Libanie nie było zarejestrowanych. Wreszcie rośnie liczba rodzin mieszkających w placówkach niestacjonarnych: w 2017 r. było ich 26 %, w 2018 r. osiągnęły 34 %.
Biedni, zadłużeni, głodni, bezdomni i bez pracy. To właśnie ta niepewność ich losu napędza tykającą bombę zegarową. Może być słyszalny lub nie, ale dotyczy wszystkich.

Dlaczego nie wracają?
Mówimy teraz o niemal całkowicie spacyfikowanej Syrii, znów pod kontrolą prezydenta Assada. A dlaczego nie wracają? Powody uchodźców są różne: obawiają się, po raz kolejny, represji, aresztowania jako dezerterzy; nie mają gdzie wrócić do zniszczonych wiosek, nie czeka na nich żadna praca. Ktokolwiek przeleciał nad morzem lub oceanem, albo wspiął się na północ Europy, dlaczego miałby zostawić "bezpieczną" sytuację, do której dotarł, by wrócić do niepewności Bliskiego Wschodu? Prezydent Assad od miesięcy przekonuje, że Syryjczycy, zwłaszcza biznesmeni, mogą wrócić, ale niektórzy zarzucają mu, że wykorzystuje fazę odbudowy do załatwiania porachunków i faworyzowania tych, którzy byli lojalni wobec jego rządu. Ponadto, jak donosił The Economist latem ubiegłego roku, sam Assad komentował: "Syria zyskała bezpieczniejsze i bardziej homogeniczne społeczeństwo".odnosząc się do nowego składu ludności.

Jak wygląda ten rok?

Dla UNHCR, jeśli w 2018 r. powróci 37 tys. Syryjczyków, to do 2019 r. ich liczba może osiągnąć 250 tys. Prognoza, która będzie aktualna, jeśli przestaną istnieć główne przeszkody: uzyskanie dokumentów i zaświadczeń o własności ziemi i domów, historia zapowiedzianej amnestii dla tych, którzy opuścili służbę wojskową, ale także bezpieczeństwo zaminowanych obszarów wiejskich oraz uznanie miliona małych Syryjczyków urodzonych za granicą.

Tymczasem agencja ONZ poprosiła darczyńców o 5,5 mld wsparcia dla krajów sąsiednich, aby zapewnić uchodźcom opiekę medyczną, żywność, edukację i wsparcie psychospołeczne, pomóc w odbudowie domów, mostów, dróg, fabryk i elektrowni w cieniu wielkich ambicji Rosji i Chin, dwóch mocarstw zainteresowanych przejęciem tego obiecującego rynku. UE nie chce również zostać pominięta w grze o pomoc humanitarną i odbudowę, biorąc pod uwagę jej położenie geopolityczne.

Próbując wyliczyć wartość odbudowy materialnej, mówimy o jakichś 300 mld dolarów, co umyka niebotycznym kosztom odbudowy tkanki społecznej zużytej przez 8 lat wojny. Zawiodło każde ogniwo, każda sieć, każda relacja między różnymi społecznościami, które utrzymywały dziwną równowagę syryjskiego społeczeństwa.
Wysoki komisarz ONZ ds. uchodźców Filippo Grandi był latem ubiegłego roku w Dumie, głównym mieście Wschodniej Guty, 10 kilometrów od stolicy, Damaszku. Podczas wieloletnich walk teren ten został całkowicie zdewastowany, czego kulminacją była intensywna bitwa, gdy rząd odzyskał kontrolę nad miastem.

Tysiące rodzin musiało uciekać z miasta; obecnie na tym obszarze mieszka 125 000 osób, w porównaniu z populacją około 300 000 przed kryzysem. Mimo zawalonych budynków i stosów gruzu, część przesiedleńców wraca, by odbudować swoje domy i życie. Jednak przy niewielu stojących domach i niewielu podstawowych usługach Grandi ostrzegł, że potrzeby humanitarne wśród ludności są nadal ogromne.
"Pośród ruin są dzieci, które muszą iść do szkoły, które trzeba nakarmić, które trzeba ubrać".dodał. "To, co musimy zrobić, to pomóc ludziom, poza polityką; jak wszyscy wiemy, sytuacja polityczna w tym konflikcie jest już dość złożona. Na razie to właśnie podstawowe potrzeby muszą być pilnie zaspokojone"..

Kapilarka i wyniki pacjenta

Z drugiej strony, kto jest z dala od domu i wychował dzieci, które nigdy nie widziały jego kraju, czy może ufać, że jego sąsiad nie zwróci się już przeciwko niemu? Nawet ci, którzy zostali w ojczyźnie i spędzili lata przebudzeni we śnie, albo cierpieli każdego dnia z rykiem moździerzy, ci, którzy stracili na wojnie przyjaciół, braci, ojców, którzy mają na ciele blizny po głębokich ranach, czy oni wszyscy mogą zacząć od nowa?

Przez te ziemie przebiega bolesna rana i żadna zewnętrzna wielomilionowa inwestycja nie jest w stanie jej zaszyć, bo jest zbyt pro- fesjonalna. Tylko nowa praca zaczynająca się od podstaw, cierpliwa akcja kapilarna od szkoły, od edukacji najmłodszych, może dać jakiekolwiek możliwości. Ale w długiej, bardzo długiej perspektywie.

AutorMaria Laura Conte

Doktorat z literatury klasycznej i doktorat z socjologii komunikacji. Dyrektor ds. komunikacji Fundacji AVSI z siedzibą w Mediolanie, zajmującej się współpracą rozwojową i pomocą humanitarną na całym świecie. Za swoją działalność dziennikarską otrzymała kilka nagród.

Doświadczenia

Odpowiedzialne i społeczne wykorzystanie majątku Kościoła. Wezwanie do przejrzystości

Dobremu wykorzystaniu majątku kościelnego towarzyszy coraz bardziej zdecydowany wysiłek na rzecz przejrzystości. Autor analizuje niektóre aspekty ekonomicznego zarządzania instytucjami kościelnymi i proponuje sugestie na przyszłość, w odniesieniu do praktyk, które zwykle zaliczane są do "społecznej odpowiedzialności biznesu".

Ángel Galindo García-7 lipca 2019 r.-Czas czytania: 10 minuty

W tym krótkim wystąpieniu, chcąc być wiernym przypisanemu mi tytułowi, postaram się przybliżyć te potrzeby Kościoła, z jego problemami, rozwiązaniami i wyzwaniami, które mogą pomóc nam zrozumieć działania samego Kościoła w jego różnych instytucjach (biskupstwa, zakony, parafie, Caritas, grupy wolontariuszy), których organizacja, zarządzanie i cele są bliskie lub mogą być bliskie temu, co obecnie nazywamy społeczną odpowiedzialnością biznesu. Skupimy się w szczególności na strategiach reagowania na wyzwania przyszłości.

Wstęp

Trudno na podstawie szczegółowego studium instytucji Kościoła wysnuwać ogólne wnioski w sprawach gospodarczych czy w dziedzinie administracji dóbr. Każda diecezja i instytut zakonny ma swoje własne metody i sposoby administrowania, w zależności od miejsca, kraju i kontekstu społeczno-kulturowego, do którego należy. Z tego powodu odniesiemy się konkretnie do kontekstu hiszpańskiego, dostarczając danych, które mają swoje źródło częściowo w refleksji opartej na doświadczeniu zdobytym w bezpośrednim kontakcie z administracją konkretnej diecezji oraz w dziedzinie teologii moralnej społecznej, w której sytuuję się jako specjalista.

Jestem przekonany, że wiele działań Kościoła jest zorganizowanych według tych zasad, nawet jeśli nie podjęły one oferty organizacyjnej dzisiejszych oficjalnych instytucji, tak aby te kościelne działania można było uznać za część społecznej odpowiedzialności biznesu.

W wielu przypadkach, jak to ma miejsce w przypadku prawodawstwa europejskiego kierowanego z centrali w Brukseli, istnieją niezliczone przeszkody w uznaniu instytucji społecznej odpowiedzialności biznesu, które noszą przymiotnik "kościelny" lub "religijny".

Europejski sekularyzm jest barierą niemal nie do pokonania dla postulatów organizacji Kościoła katolickiego. Również, choć terminy "przedsiębiorczy" czy "korporacyjny" nie wydają się dobrze pasować do społeczno-religijnej funkcji Kościoła, w praktyce i w historii funkcjonują one jako przedsiębiorczo zorganizowane działania społeczne i odpowiadają motywacjom zrodzonym z grupowej lub wspólnotowej odpowiedzialności społecznej.

Z drugiej strony, w historii Kościoła zawsze istniały ciągłe działania, które ukazują ten wymiar społeczny charakteryzujący się odpowiedzialnością grupy wspólnotowej: w wielu przypadkach stworzone przez sam Kościół, a w innych można go uznać za pioniera.

Strategie na przyszłość

Jednak Kościół, podobnie jak inne instytucje, ma trudności z realizacją działań solidarnościowych w kontekście ekonomicznym, który charakteryzuje się korupcją i konkurencją. Z tego powodu przyjrzymy się teraz pokrótce niektórym problemom, jakie napotyka, oraz niektórym propozycjom na przyszłość, które odpowiadają na wyzwania pojawiające się w Kościele.

1) Problemy: błędy i słabości

Nasze rozważania rozpoczynamy od pewnych danych socjologicznych. Jednym z wielkich problemów, z jakimi boryka się Kościół, jest obraz, jaki został stworzony o nim w Hiszpanii.

Obraz Kościoła może częściowo tłumaczyć postawy Hiszpanów wobec rzekomego bogactwa Kościoła i dobrego życia duchownych.

W najbardziej kompleksowym badaniu, jakie kiedykolwiek przeprowadzono w Hiszpanii na temat relacji Kościoła hiszpańskiego ze społeczeństwem, stwierdzono, że większość Hiszpanów, 63 %, uważa, że Kościół jest bogaty (bardzo lub dość bogaty), podczas gdy nieco ponad jedna czwarta jest przeciwnego zdania.

To uogólnione postrzeganie może być błędne i nieuzasadnione, może być spadkobiercą pustych już stereotypów i produktem zafałszowanej pamięci historycznej, ale jego wpływ na postawy i zachowania Hiszpanów trudno podważyć. Ponownie sprawdza się aforyzm socjo-logiczny: "Kiedy ludzie definiują instytucje jako realne, stają się one realne w swoich konsekwencjach" (por. González-Blasco i González-Anleo, raport przedstawiony do badania społecznego w celu zorganizowania wkładu hiszpańskich wiernych katolickich w ekonomiczne wsparcie Kościoła, fotokopie stron s. 139-144, 1992).

Choć trudno to zidentyfikować, to jednak trzeba powiedzieć, że krytyka częściej występuje wśród "insiderów", czyli samych wiernych katolickich, wśród których prawie połowa, 47 %, deklaruje się jako zirytowani.

Wynika to z braku szkoleń i informacji lub obu tych czynników, a może z tego, że przesłanie eklezjalne o Kościele ubogim i o ubogich, co zrozumiałe, bardziej rezonowało z nimi niż z nielicznymi lub
nic religijnego.

Niezależnie od tego, czy gospodarka Kościoła jest przejrzysta, czy nie, musimy tu potępić wszechstronność Hiszpanów w stosunku do ekonomicznego finansowania Kościoła.

W 1990 r. tylko 25 % stwierdziło, że bezwyznaniowość jest nie do pogodzenia z finansowym wspieraniem przez państwo Kościoła katolickiego. Takie też było zdanie 19 % wierzących.

W 1996 r. nieco ponad połowa Hiszpanów uważała, że Kościół powinien zrezygnować z pomocy państwa, przy czym odsetek ten był znacznie zawyżony, jeśli odpowiedzi pochodziły ze Zjednoczonej Lewicy lub były re-religijne.

W tym samym roku 1996 badania SIGMA 2 dla Konferencji Episkopatu Hiszpanii podały, że ponad połowa respondentów uważa, że Kościół posiada wystarczające środki do prowadzenia swojej działalności, a 171 PT3T, że środki te są nadmierne. Nie dziwiło więc, że 57 % twierdził, że Kościół powinien być finansowany ze składek katolików.

Jakkolwiek by było, pewne jest to, że Kościół katolicki w Hiszpanii bardziej oszczędza państwo i społeczeństwo w trosce o swoje dziedzictwo artystyczne, niż społeczeństwo pomaga Kościołowi w jego utrzymaniu. I nie obejmuje to ogromnych oszczędności, jakie Kościół wnosi do społeczeństwa w dziedzinie zdrowia, edukacji, wolontariatu itp.

2. Propozycje i rozwiązania na przyszłość

Przedstawiamy teraz kilka propozycji i sugestii na przyszłość, które muszą być oparte na pewnych podstawowych zasadach i metodach dobrego wykorzystania majątku kościelnego, dotacji i zarządzania nim.

2.1 Podstawowe zasady

1) Aby otworzyć się na społeczną odpowiedzialność biznesu, należy stworzyć uogólnione formy wkładu osobistego, rodzinnego i instytucjonalnego. Osoby i instytucje, zarówno kościelne jak i społeczne, muszą być świadome swojego wkładu w Kościół i społeczeństwo.

2) Wszystkie instytucje diecezjalne muszą zdawać sobie z tego sprawę, gdyż wszystkie mają bezpośredni lub pośredni związek z kwestią gospodarczą.

3º. Ważne jest, aby w skład rad ekonomicznych przy parafiach wchodzili ludzie świeccy, ale nie byle jacy, tylko tacy, którzy rozumieją sprawy gospodarcze z różnym poziomem uczestnictwa: administracyjnym, inwestycyjnym itp.

4º. Dzisiaj fundamentalne znaczenie, zarówno jako wartość moralna, jak i strategiczna, ma informacja o sytuacji ekonomicznej wszelkiego rodzaju instytucji kościelnych (parafia, bractwo itp.). Musimy postarać się, aby modele informacyjne były podobne do tych stosowanych w dziedzinie cywilnej, aby informacje były przejrzyste i jasne.

5º. Za zarządzanie i wsparcie ekonomiczne diecezji powinny odpowiadać osoby prawne diecezji: bractwa, stowarzyszenia, bractwa, sanktuaria. W tym celu konieczne jest stworzenie "systemu gospodarczego".

6º. Ze względu na przejrzystość, skuteczność i nieprzekupność wskazane jest stosowanie zaświadczeń o składkach na ulgi podatkowe i podobne cele w prawie cywilnym.

7º. Nie wolno zapominać, że przekazywanie dóbr jest niezbędne w Kościele, nie tylko Kościołów lokalnych między sobą, ale zwłaszcza z Kościołami uboższymi.
świat.

2.2 Kilka konkretnych propozycji

Wymieniamy krótko kilka konkretnych propozycji, które mogą się różnić w zależności od kraju, kultury i kontekstu społecznego, w którym działa wspólnota chrześcijańska. W każdym razie należy je rozpatrywać w ich historycznym i dynamicznym sensie.

1ª. Wkład osobisty i rodzinny. Obowiązek finansowania Kościoła zależy w dużej mierze od jego katolickich członków. Wkład ten można wnieść zwykłymi sposobami: bank, odbiór osobisty itp. Ten rodzaj składki może być uzupełniony o comiesięczną zbiórkę. Szczególnym wsparciem powinny być też osoby, które nie mogły uczestniczyć w zbiórce lub te, które nie są wierzące, a chcą pomóc.

2ª. Zniesienie niektórych form finansowania. Przyczyna tego stłumienia, w zależności od kultury i regionu, leży w tym, że w niewielkim stopniu odnoszą się one do stylu Społecznej Odpowiedzialności. Są to formy oznaczające raczej osobistą niż wspólnotową odpowiedzialność, historycznie akceptowalne ze względu na związane z nimi osobiste oderwanie: zbiórki na msze w dni robocze; zbiórki z okazji sprawowania sakramentów; zbiórki przy okazji uroczystości pogrzebowych; szczotki; lampiony w cenie powyżej kosztów.

3ª. Nowe formy finansowania. Te nowe formy odzwierciedlają bardziej autentyczną odpowiedzialność społeczną i wspólnotową: datki i ofiary podczas Eucharystii anonimowo; prenumerata czasopism; wprowadzenie kwot rodzinnych, ułatwienie systemu bankowego; korzystanie z terminali bankowych; karty powindykacyjne umożliwiające udział w procencie, jaki banki dają na ich użytek; patronat firm i fundacji; stymulowanie darowizn na rzecz Kościoła z zapisów i spadków po księżach i świeckich; ujednolicenie systemów współpracy ruchów, stowarzyszeń, bractw itp.

4ª. Ścieżki refleksji. W każdym razie należy zastanowić się nad kilkoma aspektami: nad tym, że Kościół potrzebuje środków finansowych na realizację swoich celów. Dokonanie analizy potrzeb, z jakimi Kościół może się dziś zmierzyć. Poszukiwanie zalet i wad nowych form współpracy.

W tym zakresie Kościół potrzebuje dobrych doradców inwestycyjnych. Trudno jest jednak znaleźć odpowiednie miejsce do inwestowania. Trudno znaleźć fundusze inwestycyjne, które są całkowicie czyste. Dlatego często trzeba będzie kierować się hasłem, że "najlepsze jest wrogiem dobrego". Kościół musi promować inwestycje mieszane: łączenie się z innymi instytucjami w celu inwestowania swoich aktywów.

2.3 Dotacje finansowe dla Kościoła katolickiego

W przypadku Hiszpanii występują również trudności związane z dotacjami, które otrzymuje ona od państwa. Trzeba przyznać, że Kościół katolicki nie jest jedynym, który otrzymuje bezpośrednie finansowanie od państwa. Nie oznacza to jednak, że finansowanie pośrednie otrzymywane przez inne wyznania jest proporcjonalnie niższe lub gorzej uregulowane.

W przypadku Kościoła katolickiego opracowany w tym celu mechanizm wykazuje formalne podobieństwa do systemu "opodatkowania religii", który w rzeczywistości takim nie jest, ponieważ bezpośrednie finansowanie jest zawsze zapewnione bez względu na wynik takiego opodatkowania, ponieważ ustalono, że państwo może przeznaczyć na rzecz Kościoła katolickiego procent dochodów z podatku dochodowego lub podatku od majątku netto lub innych podatków osobistych.

W tym celu każdy podatnik musi wyraźnie zadeklarować w odpowiedniej deklaracji swój zamiar odliczenia danej części. W przypadku braku takiej deklaracji odpowiednia kwota zostanie wykorzystana na inne cele (art. 2.2).

Ta ostatnia część jest zreformowana w ostatniej administracji, rozróżniając i oddzielając dwa miejsca docelowe. Wyraźnie widać, że nie jest to kwota doliczana do kwoty należnej z tytułu podatku dochodowego od osób fizycznych, ale jest odliczana od tego podatku, więc widać, że nie mamy do czynienia z podatkiem autonomicznym.

Mechanizm jest wymyślony w najwyższym stopniu, bez praktycznego znaczenia, bo w końcu Kościół otrzymuje te same pieniądze, zaktualizowane, co przed wprowadzeniem tego systemu.

Ale to nie jedyna pomoc, jaką Kościół otrzymuje od państwa. Do tego należy dodać m.in. wypłacanie pensji katolickim nauczycielom religii, kapelanom w siłach zbrojnych, w więzieniach i w szpitalach, z czego inne wyznania nie otrzymują oficjalnie nic.

W każdym przypadku pomoc ta jest uznawana za proporcjonalną do usług świadczonych przez tych pracowników na rzecz społeczeństwa. Nie należy ich zatem uznawać za pomoc jako taką, lecz za płatności za świadczone usługi.

Inną sprawą jest rozważanie wartości ekonomicznej, jaką Kościół wnosi do społeczeństwa za te usługi, co jest wyrazem odpowiedzialności społecznej, którą sam Kościół praktykuje od wieków.

Podobnie w systemie prawnym i w społecznej praxis znajdujemy zwolnienia z różnych podatków, które można znaleźć zarówno w ustawodawstwie podatkowym, jak i w umowach z innymi wyznaniami religijnymi. Zwyczaj ten jest uznaniem przez społeczeństwo społecznej i solidarnej akcji instytucji kościelnej.

Na koniec warto zwrócić uwagę na odniesienie do darowizn. Niezależnie od tego, czy darowizna jest przekazywana na rzecz Kościoła katolickiego, czy na rzecz konfederacji, które podpisały umowy, procent (10 %, 15 %) darowizny może być odliczony od własnego zeznania podatkowego osoby fizycznej.

Należy zauważyć, że w przypadku instytucji kościelnych non-profit nie podlegają one prawu kościelnemu, lecz prawu ogólnemu stosowanemu do innych instytucji cywilnych.

3. Wyzwania i wnioski

Kończąc ten przyczynek, odniosę się w formie konkluzji tylko do jednego wyzwania, a jest nim to, które można wyprowadzić z odpowiedzialności społecznej wynikającej z prawodawstwa kanonicznego: prawodawstwa kościelnego dotyczącego odpowiedzialności wiernych za finansowe wspieranie Kościoła.

Dzięki temu ustawodawstwu możliwości Kościoła w zakresie aktywizacji i wzmacniania społecznej odpowiedzialności biznesu wśród swoich instytucji i wiernych są ogromne.

Historia jest świadkiem wielkich dzieł solidarności i odpowiedzialności, które zostały dokonane i są dokonywane. Wciąż jednak brakuje zdolności do wyobraźni i ofiarności wielu jej duszpasterzy i kapłanów.

Kodeks Prawa Kanonicznego wskazuje przede wszystkim na prawo Kościoła do żądania od swoich wiernych dóbr materialnych niezbędnych do realizacji własnych celów: "Kościół ma rodzime prawo żądać od wiernych dóbr, których potrzebuje dla swoich celów" (kan. 1260). Będą to ramy prawne, z których Kościół instytucjonalny będzie mógł promować społeczną odpowiedzialność biznesu.

Te cele właściwe Kościołowi pokrywają się z misją powierzoną mu przez Jezusa Chrystusa, jego Założyciela, i rozwijają się w czterech obszarach (por. kan. 1254, 2):

a) oddawanie czci Bogu, głównie przez publiczną modlitwę Kościoła i sakramenty: do sprawowania kultu niezbędne są miejsca i różne środki materialne oraz ruchomości

b) utrzymanie tych, którzy poświęcają się całkowicie posłudze w Kościele, głównie duchownych;

c) dzieła apostolskie, mające na celu głoszenie Ewangelii i formację wiary;

d) dzieła miłosierdzia, zwłaszcza wobec najbardziej potrzebujących, dając w ten sposób świadectwo sposobu życia właściwego uczniom Jezusa.

Z tym prawem, logicznie rzecz biorąc, koresponduje obowiązek wszystkich wiernych chrześcijan do finansowego wkładu w utrzymanie Kościoła. I tak kan. 222, § 1, znajdujący się w podstawowych prawach wiernych, mówi: "Obowiązkiem wiernych jest pomagać Kościołowi w jego potrzebach. Aby miała to, co jest niezbędne do sprawowania kultu Bożego, prowadzenia dzieł apostolskich i charytatywnych oraz właściwego wspierania ministrów".. Kanon ten jest wyrazem piątego przykazania Świętej Matki Kościoła: "Pomagaj Kościołowi w jego potrzebach".

A biskup diecezjalny winien zachęcać wiernych do wypełniania tego obowiązku (por. kan. 1261, § 2). Jeśli chodzi o konkretną formę składki, to oprócz zasady wolności (kan. 1261, § 1), aby mogli wnosić składki, które uznają za stosowne, ustala się, że Konferencja Episkopatu może podyktować normy w tym względzie: "Wierni powinni wspierać Kościół za pomocą żądanych od nich subwencji i zgodnie z normami ustanowionymi przez Konferencję Episkopatu". (c. 1262).

Konferencja Episkopatu nie wydała żadnej normy w tym zakresie. Zgodnie z cytowanym kanonem może to uczynić bez żądania specjalnego mandatu od Stolicy Apostolskiej, ale dekret musi być przez nią przejrzany (por. kan. 455).

Natomiast Biskup diecezjalny może, w przypadku poważnej konieczności i po konsultacji z Kolegium Konsultorów i Radą do Spraw Finansowych, nałożyć na osoby podlegające jego jurysdykcji składkę nadzwyczajną i umiarkowaną (kan. 1263). W każdym razie, przyjmując ofiary od wiernych, należy pamiętać o skrupulatnym respektowaniu woli ofiarodawcy, a więc o tym, że użycie ich w innym celu nie jest licencjonowane: "Zobowiązania zaciągnięte przez wiernych na określony cel mogą być wykorzystane tylko na ten cel". (c. 1267, § 3).

Podsumowując, należy stwierdzić, że istnieje wiele odpowiedzialnych działań, które Kościół i jego instytucje prowadzą obecnie. Jest ich więcej, które można by przeprowadzić w ramach społecznej odpowiedzialności biznesu, biorąc pod uwagę zdolność do solidarności, jaką wykazał się na przestrzeni wieków.

Kościół musi być jednak pewny siebie, cenić to, co robi, eliminować kompleksy w swoich relacjach ze społeczeństwem i sprawić, by rządzący widzieli w działaniach społecznych Kościoła skuteczny wkład w budowanie społeczeństwa uczestniczącego.

W tym sensie musi wiedzieć, jak korzystać z instrumentów społeczeństwa obywatelskiego, nawet jeśli jest świadoma, że jest narażona na ryzyko właściwe dla dzikiego i złożonego społeczeństwa gospodarczego. Na tej drodze może popełniać błędy, jako człowiek, ale wyjdzie na prostą, jeśli włączy się w proces promowany przez instytucje ceniące i promujące społeczną odpowiedzialność biznesu.

AutorÁngel Galindo García

Wikariusz Generalny diecezji Segovia

Hiszpania

Wątek Ecclesia, nowy etap po 80 latach

Z hashtagiem #renovadosparaevangelizar, i po prawie 80 latach dziennikarstwa, magazyn Ecclesia W dniu 22 czerwca, przed liczną publicznością w Fundación Pablo VI w Madrycie, zaprezentował nowy etap swojej podróży informacyjnej.

Omnes-25 styczeń 2019 r.-Czas czytania: 2 minuty

W wydarzeniu uczestniczyła liczna reprezentacja różnych instytucji kościelnych, w tym biskupi wchodzący w skład Komisji Episkopatu ds. Środków Przekazu, a także delegaci ds. środków przekazu diecezji hiszpańskich, którzy przebywali w Madrycie, aby uczestniczyć w swoim dorocznym zgromadzeniu.
Irene Pozo, dyrektor ds. treści w TRECE, moderowała żywą debatę pomiędzy Jesúsem de las Herasem, dyrektorem ds. Ecclesiaoraz dyrektorzy SłowoAlfonso Riobó, oraz Nowe ŻycieJosé Beltrán, który przeanalizował różne aspekty związane z informacją religijną oraz sposób, w jaki wyzwania, takie jak wzrost znaczenia treści cyfrowych czy fałszywe wiadomości.

Zarówno sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Hiszpanii, bp Luis Argüello, jak i przewodniczący Komisji Episkopatu ds. Mediów, bp. Ecclesia. "To są dwa ciała, od których jesteśmy zależni".W najnowszym numerze magazynu, który odzwierciedla życzenia sekretarza generalnego, zaznaczono: "Odnowa, która wychodzi poza estetykę, aby w nowy sposób opowiadać Ewangelię i wezwać społeczeństwo do kultury spotkania".

"Ecclesia jest jednym wątkiem, ale są też inne, jak Słowo czy Nowe Życie, i miejmy nadzieję, że razem uda nam się stworzyć sieć dla tego rozeznania eklezjalnego, które wzywa naszych współobywateli do kultury spotkania i że Ecclesia pomaga szerzyć Słowo dla Nowego Życia", dodał Luis Argüello w ramach gry słów..

Ze swojej strony Ginés García Beltrán przypomniał, że Ecclesia jest "Oficjalny organ biskupów hiszpańskich i chce nim nadal być". "Nie chce być, ani Kościół -dodał, "Chcemy, aby trwał on w wierności Kościołowi i odpowiadał na wyzwania, przed którymi staje dzisiaj, otwierając nowe drogi i, jak do tej pory, będąc narzędziem synodalności, z podwójną misją: komunikowania i przekazywania głosu papieża i pasterzy, ale także gromadzenia życia 70 Kościołów partykularnych w Hiszpanii, z ich bogatą rzeczywistością stowarzyszeń, ruchów i zgromadzeń".

Dyrektor ds. Ecclesia, Jesús de las Heras, wskazał m.in. "Sobór Watykański II jest dłużnikiem Ecclesia. Rzeczywiście, przyjęcie Soboru było bardziej możliwe dzięki Ecclesii".. Według De las Heras, "Teraz przychodzimy z nową skórą, ale dusza musi pozostać ta sama, bo jesteśmy Ecclesia, nie ukrywamy naszej tożsamości. Zobaczysz to w logo: nie ukrywamy krzyża. Nie możemy też ukryć naszego celu: przyjrzeć się sobie, dokonać autoreferencji? Nie, żeby ewangelizować.

Kolorowe szaliki

"Pañuelización" w Argentynie, między zwolennikami legalizacji aborcji (zielone chusteczki) i przeciwnikami (niebieskie chusteczki), może podnieść mury, pisze autor. Ewangelia zaprasza do solidarności komunikacyjnej: nie ma na celu zwycięstwa, ale przekonanie i zainspirowanie, ma na celu argumentację bez porażki. 

 

11 styczeń 2019 r.-Czas czytania: 2 minuty

Debata nad legalizacją aborcji w Argentynie nie przyniosła prawa - projekt ustawy został odrzucony przez Senat w sierpniu po miesiącach publicznej dyskusji - ale przyniosła nową formę aktywizmu społecznego: kolorowe chusty. Kampania na rzecz legalnej, bezpiecznej i bezpłatnej aborcji zwyciężyła na ulicach na szyjach, nadgarstkach i plecakach tysięcy kobiet jeszcze w marcu, kiedy wszystko dopiero się zaczynało. Rozszerzająca się fala wygenerowała swojego przeciwnika: jasnoniebieską chustę "uratować oba życia".. Między hasłami i kolorami media mówiły o feministycznej zielonej fali i zatopionej jasnoniebieskiej fali.

Ta dynamika aktywizmu, jednocześnie folklorystyczna i skuteczna, konstruuje serię masek, które ukrywają unikalną i niepowtarzalną twarz każdej osoby, z jej historią, emocjami, postawami i niuansami. A kiedy szaliki stają się "chusty". buduje się mury i niszczy mosty: binarna logika debaty polityczno-legislacyjnej porywa złożoność codziennego życia i zaszufladkowuje je w uproszczonym za/przeciw, które staje się wykluczające.

Ludzie zwykle predysponowani do rozpoznawania dobrych intencji innych, do słuchania w celu zrozumienia motywów i do dialogu w celu znalezienia lepszych rozwiązań, wpadają w pułapkę bichromatycznej redukcji, prawie zawsze podsycanej przez najbardziej skrajne stanowiska typu "wszystko albo nic".

Dyskwalifikacja krzyżowa jest zawsze w zasięgu ręki, a współżycie zostaje przerwane: przyjaźnie są nadwyrężone, atmosfera rodzinna rozdarta. Pokusa wojny kulturowej rozwija cały swój urok, a wezwania do kultury spotkania brzmią jak odległe dzwony, typowe dla świata idealnego lub fikcyjnego, zamieszkałego przez naiwnych lub letnich. Logika chusteczek rozpala bojowość, ale pociąga za sobą ryzyko dehumanizacji bojownika: uczynienia z niego wroga i ukrycia jego twarzy, wątpliwości, intencji, potrzeby pomocy.

Dyskwalifikacja krzyżowa jest zawsze w zasięgu ręki, a współżycie zostaje przerwane: przyjaźnie są nadwyrężone, atmosfera rodzinna rozdarta. Pokusa wojny kulturowej rozwija cały swój urok, a wezwania do kultury spotkania brzmią jak odległe dzwony, typowe dla świata idealnego lub fikcyjnego, zamieszkałego przez naiwnych lub letnich. Logika chusteczek rozpala bojowość, ale pociąga za sobą ryzyko dehumanizacji bojownika: uczynienia z niego wroga i ukrycia jego twarzy, wątpliwości, intencji, potrzeby pomocy.

Niedawno usłyszałem, że dialog jest jak stół: łączy nas, jak i dzieli. Jesteśmy razem, ale każdy w swoim miejscu. Jest wspólne, wspólne miejsce otwartości. Tkliwe siły monologu, jest on wyspiarski i samoreferencyjny. Działa to na rzecz polityki rozłamu, ale nie na rzecz transcendencji Ewangelii, która zaprasza na drogę solidarności komunikacyjnej: nie dąży do zwycięstwa, ale do przekonania i zainspirowania, proponuje spór bez porażki. Wyobraża sobie świat o tysiącu twarzy, w którym kolorowe chusty są anegdotycznymi dodatkami.

AutorJuan Pablo Cannata

Profesor socjologii komunikacji. Uniwersytet Austral (Buenos Aires)

Watykan

Gratulacje dla Kurii Rzymskiej: "Światło jest zawsze silniejsze od ciemności".

W przemówieniu do kardynałów i współpracowników papież wyraził oburzenie dramatem wykorzystywania dzieci i zdecydowane zobowiązanie do poważnego i szybkiego stawienia mu czoła.

Giovanni Tridente-10 styczeń 2019 r.-Czas czytania: 3 minuty

"Światło jest zawsze silniejsze od ciemności".. To był punkt wyjścia dla przemyślanej refleksji papieża Franciszka skierowanej w tym roku do wszystkich pracujących w Kurii Rzymskiej, od kardynałów po pracowników nuncjatur, przy okazji wymiany życzeń świątecznych.

Samo narodzenie Jezusa, które miało miejsce w kontekście społeczno-politycznym pełnym napięć i ciemności, podsumowuje boską logikę, która nie zatrzymuje się w obliczu zła, ale radykalnie przekształca je w dobro, dając Zbawienie wszystkim ludziom - wyjaśnił Papież.

Franciszek wspomniał następnie o trudnych momentach, które charakteryzowały Kościół w ostatnim roku, "napływ burz i huraganów". i przez wynikającą z tego utratę zaufania jednych, którzy w końcu ją porzucili; innych, którzy ze strachu, lub w imię innych celów, próbowali w nią uderzyć; i jeszcze innych, którzy zostali zaspokojeni przez te napięcia. Niemniej jednak, przypomniał nam Papież, jest bardzo wielu, którzy nadal się jej trzymają w przekonaniu, że "Moc piekła jej nie pokona".

Wiele jest "utrapień", które charakteryzują pielgrzymowanie Oblubienicy Chrystusa w świecie. Pierwsza myśl skierowana była do imigrantów, ofiar strachu i uprzedzeń, otoczonych tak wieloma "przypadłościami". "nieludzkość i brutalność".. Następnie mówił o nowych męczennikach, o tak wielu prześladowanych, marginalizowanych i dyskryminowanych chrześcijanach, którzy mimo wszystko "nadal odważnie przyjmować śmierć, aby nie zaprzeć się Chrystusa".. Dzięki Bogu są "liczne grono dobrych Samarytan".młodzież, rodziny, ruchy charytatywne i wolontariackie.

Świadectwo tych ostatnich, niestety, nie może przesłonić niewierności niektórych synów i ministrów Kościoła, zwłaszcza tych odpowiedzialnych za "nadużycia władzy, sumienia i nadużycia seksualne".. I to jest ten wielki, nieosłonięty nerw, do którego Papież odniósł się bez półśrodków w swoim przemówieniu. "Nawet dzisiaj istnieją 'pomazańcy Pańscy', konsekrowani mężczyźni, którzy nadużywają słabych, wykorzystując swoją moralną siłę i perswazję. Popełniają obrzydliwości i nadal wykonują swoją posługę, jakby nic się nie stało".. To są ludzie, którzy "Nie boją się Boga ani jego sądu, boją się jedynie, że zostaną odkryci i zdemaskowani".i przez to "rozerwać ciało Kościoła".wywołując skandale i dyskredytując swoją misję zbawienia.

Bardzo trudne słowa, wymawiane z grudką w gardle, właśnie dlatego, że to przekleństwo. "która woła o pomstę Pana".Cierpienie wielu ofiar nie zostało zapomniane. W obliczu tych obrzydliwych czynów Kościół uczyni wszystko, aby sprawcy stanęli przed sądem i zawsze - inaczej niż w przeszłości - będzie zajmował się tymi sprawami poważnie i szybko, korzystając z pomocy ekspertów i starając się przekształcić błędy w szanse. Celem jest wykorzenienie tego zła nie tylko z Kościoła, ale i ze społeczeństwa. Papież wystosował wówczas apel do krzywdzicieli: "Nawróćcie się i poddajcie ludzkiej sprawiedliwości, a przygotujcie się do boskiej sprawiedliwości"..

Wśród innych nieszczęść, to niewierność tych, którzy "zdradzają swoje powołanie, swoją przysięgę, swoją misję, swoją konsekrację Bogu i Kościołowi", siejąc kąkol, podział i zamęt, jak współcześni Judasze Iskarioty, którzy sprzedają się za trzydzieści srebrników.
Ostatnia część przemówienia Franciszka poświęcona była radościom minionego roku, od synodu o młodzieży, przez kroki podjęte w ramach reformy Kurii Rzymskiej, po nowych błogosławionych i świętych. "które zdobią oblicze Kościoła i promieniują nadzieją, wiarą i światłem".w tym 19 męczenników z Algierii.

Jest to również powód do radości "wielka liczba osób konsekrowanych, biskupów i kapłanów, którzy codziennie przeżywają swoje powołanie w wierności, milczeniu, świętości i samozaparciu".. Z ich świadectwem wiary, miłości i miłosierdzia "rozświetlić mroki ludzkości".pracując na rzecz biednych, uciśnionych i ostatnich.

Aby przynieść światło - zakończył papież Franciszek - musimy być świadomi ciemności, być wszyscy czujni i czuwający z wolą ciągłego oczyszczania się, pokornie uznając nasze błędy, aby je naprawić, podnosząc się z naszych upadków i ostatecznie otwierając nasze serca na jedyne prawdziwe światło, Jezusa Chrystusa, który może przemienić ciemności i pokonać zło.

To właśnie Boże Narodzenie, w rzeczywistości, daje "pewność, że Kościół wyjdzie z tych utrapień jeszcze piękniejszy, oczyszczony i wspaniały".

Ameryka Łacińska

Przesmyk kontynentu amerykańskiego przygotowuje ŚDM 2019 jako wezwanie do radości

Światowe Dni Młodzieży (ŚDM) Panama 2019 odbędą się w dniach 22-28 stycznia. Tysiące młodych ludzi weźmie udział w tym wydarzeniu razem z papieżem. Panama, przesmyk środkowoamerykański, łączy siły.

Eduardo Soto-9 styczeń 2019 r.-Czas czytania: 6 minuty

Na pytanie, dlaczego arcybiskup Panamy, José Domingo Ulloa Mendieta, podjął się wyzwania zorganizowania Światowych Dni Młodzieży (ŚDM), z wszystkimi logistycznymi komplikacjami i wyczerpującym wysiłkiem ludzkim i intelektualnym, odpowiada zwięźle i jasno: "Bo młodzi ludzie - wszyscy, niezależnie od wyznania, rasy czy statusu społecznego - są teraźniejszością i jednocześnie nadzieją na lepszą przyszłość. Bez nich zmiana nie będzie możliwa.

Monsignor Ulloa zbiega się w ten sposób z papieżem Franciszkiem, który jest zdeterminowany, aby pokazać zdolność maluczkich do doprowadzenia do wielkich przemian. Tak, te małe, to te, które są na celowniku Jego Świątobliwości. W tej grupie są również ludzie młodzi, których papież określa jako ofiary "kultura wyrzucania pieniędzygdzie tylko ci, którzy pozwolą sobie na manipulację i kształtowanie według kaprysu "globalizacja obojętności".

Światowe Dni Młodzieży (ŚDM) to spotkanie młodych z całego świata z papieżem, w atmosferze świątecznej, religijnej i kulturalnej, które ukazuje dynamizm Kościoła i świadczy o aktualności orędzia Jezusa. Powstała ona w celu zachęcania do osobistego spotkania z Chrystusem, które zmienia życie; promowania pokoju, jedności i braterstwa wśród ludów i narodów świata, poprzez młodzież jako ambasadorów; oraz rozwijania procesów nowej ewangelizacji skierowanych do młodych ludzi.

Z tego powodu postrzeganie ŚDM jako okazji wyłącznie do ożywienia gospodarczego jest złośliwe. Te 300 tysięcy młodych ludzi, którzy mogą przybyć na panamską ziemię, przyniesie o wiele bardziej dalekosiężne odrodzenie, zwłaszcza nadzieję, do środkowoamerykańskiego przesmyku nękanego przez wojnę, tyranię i korupcję.

Prawdą jest, że za każdego zainwestowanego dolara zwrot może być trzy lub czterokrotny, przy założeniu budżetu, w którym 80 % środków pochodzi od młodych pielgrzymów, którzy płacą za rejestrację, jedzenie i transport. Prawdą jest również, że turystyka i wizerunek kraju będą wielkimi materialnymi zwycięzcami.

Z opieką Matki Bożej

ŚDM obchodzone są co roku w Niedzielę Palmową, a co dwa lata papież wybiera temat i miejsce, gdzie młodzi ludzie z całego świata spotkają się i będą świętować swoją młodość, swoje przekonania, swoją kulturę i wiele innych. Najbliższe ŚDM odbędą się w Panamie w dniach 22-27 stycznia 2019 r. pod hasłem "Oto ja służebnica Pańska; niech mi się stanie według słowa Twego." (Łk 1:38). Oczywiście to wielkie wydarzenie wiąże się z dużą ilością organizacji i przygotowań. Z tego powodu został powołany lokalny komitet organizacyjny z różnymi kierunkami, które wspierają, w większości dobrowolnie, tworzenie programu, nad którym będzie się pracować w tym ważnym tygodniu.

Działalność: katecheza

W ramach ŚDM odbywają się zajęcia charakterystyczne dla tego wydarzenia, zarówno religijne, jak i rekreacyjne. Pierwszego dnia pielgrzymi zaczynają przybywać do miejsca zakwaterowania, albo u rodziny goszczącej, albo w szkole lub gimnazjum, które zostało wyznaczone do tego celu. We wtorek rozpoczynają się katechezy, które są wygłaszane przez biskupów i kardynałów z całego świata, a także będą prowadzone w oficjalnych językach ŚDM, którymi są hiszpański, angielski, włoski, portugalski i francuski. Katechezy odbywają się tylko w godzinach przedpołudniowych, po południu pielgrzymi sami decydują, jakie zajęcia chcą wykonywać. Mogą trochę pozwiedzać, pielgrzymować po kościołach i zabytkach znanych w kraju goszczącym, albo wziąć udział w Targach Powołaniowych lub Festiwalu Młodych, które wyjaśnimy później.

 Wydarzenia z papieżem
Ojciec Święty przybywa do kraju w środę 23, a w czwartek odbywa się jego pierwsze spotkanie z młodzieżą. Następnie w piątek odbędzie się m.in. Droga KrzyżowaElementem charakterystycznym ŚDM, jest wspominanie Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa.

Najpopularniejszym wydarzeniem jest czuwanie, które odbywa się między sobotą a niedzielą. Setki tysięcy młodych ludzi i dorosłych uczestniczy i trwa w modlitwie, czuwaniu i z wystawionym Najświętszym Sakramentem. Zwyczajem jest rozstawianie namiotów i przynoszenie śpiworów, aby przenocować na tym czuwaniu i być gotowym na Mszę św. rozesłania pod przewodnictwem Ojca Świętego w niedzielę rano.

Festiwal młodzieży i targi zawodowe

Dwie z aktywności, które charakteryzują ŚDM i które są ważne dla rekreacji i wiedzy pielgrzymów to. Festiwal Młodzieży i Targi Zawodowe. Na stronie Festiwal Młodzieży powstała w celu zbliżenia młodych ludzi z całego świata poprzez dzielenie się swoimi talentami artystycznymi i religijnymi oraz doświadczeniami wiary i życia. Przejawem tej ekspresji będą różnorodne wydarzenia artystyczne, muzyczne i teatralne, wystawy plastyczne, spotkania i wiele innych. Festiwal odbędzie się w różnych strategicznych i turystycznych punktach Panama City, aby wszyscy pielgrzymi mogli cieszyć się festiwalem, niezależnie od odległości od miejsca zakwaterowania.

Festiwal rozpocznie się w poniedziałek 22 stycznia 2019 r., przed rozpoczęciem głównych działań ŚDM, i potrwa do niedzieli po końcowej Mszy św. w godzinach popołudniowych i wieczornych.

Targi Powołań to wydarzenie promujące wszystkie charyzmaty i powołania oferowane przez Kościół katolicki, w którym biorą udział także zgromadzenia zakonne, ruchy kościelne i stowarzyszenia świeckie. Odbędzie się ona w znanym parku w mieście, zwanym Parque Omar, w którym odbędzie się również Park Przebaczenia, gdzie będzie miał miejsce sakrament pojednania.

Dni w diecezjach

Na tydzień przed Światowymi Dniami Młodzieży odbędą się Dni w Diecezjach czyli pre-Day, stworzone z myślą o tym, by poznać nieco lepiej kraj gospodarza i wszystkie diecezje, które go tworzą. W przypadku Panamy, jako że jest to mały kraj, posiadający na swoim terytorium geograficznym tylko 8 jurysdykcji kościelnych, dołączyła Kostaryka.

Pre-WYD to zajęcia fakultatywne, w których nie uczestniczy taka sama liczba pielgrzymów jak w ŚDM. Jest to jednak doskonała okazja do stworzenia pięknego doświadczenia, misji ewangelizacyjnej i spotkania ludzi, którzy pozostaną w naszych sercach do końca życia.

Wolontariusze są kluczowi

Jednym z elementów, które sprawiają, że ŚDM są możliwe, jest wolontariat, który tysiące ludzi oferuje z miłości do Boga i ŚDM. W przypadku wydarzenia w Panamie rejestracja została zamknięta z ponad 30 000 wolontariuszy na liście, z czego 5 000 to wolontariusze międzynarodowi. Istnieje kilka rodzajów wolontariatu, m.in. wolontariat lokalny, który skupia się na parafiach w Panamie, przedsiębiorstwach, uniwersytetach i organizacjach pozarządowych; wolontariat diecezjalny, który obejmuje wszystkie osoby, które chcą być wolontariuszami w diecezjach Panamy i Kostaryki; wolontariat międzynarodowy, który może być zarówno krótkoterminowy, czyli w okresie ŚDM, jak i długoterminowy, które są w danym kraju na kilka miesięcy przed tym dniem i są zatwierdzane przez swoje konferencje biskupów.

Z drugiej strony, Lokalny Komitet Organizacyjny przyjmuje wirtualną pomoc w tłumaczeniach, projektowaniu graficznym, redagowaniu i każdej innej pracy, którą uważają za możliwą do wykonania na dużych odległościach.

Wszystkie te aspekty powodują, że przesmyk środkowoamerykański jest naelektryzowany. Każdego dnia tysiące maili, czatów i postów na portalach społecznościowych wstrząsają dziesiątkami tysięcy młodych ludzi, którzy są na ostatnim etapie duchowej reaktywacji. Wiedzą, że historia w ich krajach się zmieni, a więc i cały Kościół, z nimi jako protagonistami.

Promocja chłopców

Dla papieża Franciszka i arcybiskupa Ulloa najważniejszą korzyścią jest promocja ludzka i duchowa młodych ludzi. W sierpniu ubiegłego roku, podczas wizyty w Kolumbii, Jego Świątobliwość wskazał: "Wybrałem Panamę, przesmyk kontynentu amerykańskiego, aby gościć Światowy Dzień Młodzieży 19. Jestem pewien, że w każdym młodym człowieku jest ukryty przesmyk; w sercach wszystkich naszych młodych ludzi jest mały i wydłużony kawałek ziemi, który można przemierzyć, aby poprowadzić ich do przyszłości, którą zna tylko Bóg i do Niego ona należy. [...] Do nas należy wstępne przygotowanie nowych propozycji, aby obudzić w nich odwagę do podjęcia ryzyka, razem z Bogiem, i uczynić je, jak Matka Boża, dostępnymi".

W regionie Ameryki Środkowej, gdzie większość stanowią ludzie młodzi, te słowa papieża, oprócz pocieszenia, niosą ze sobą nadzieję na lepsze dni w kontekście ŚDM. Do tych młodych mężczyzn i kobiet Papież powtarza: "Jestem pewien, że choć hałas i zamieszanie zdają się panować w świecie, to wezwanie [Jezusa] wciąż rozbrzmiewa w sercu każdego, by otworzyć je na pełną radość".

Serwis "rewolucja

W przesłaniu wideo w ramach przygotowań do ŚDM w Panamie, Papież wezwał również młodych ludzi, aby zakłócali siły tego świata za pomocą "rewolucja w usługach", w dialogu z Bogiem i w postawie słuchania, jak Maryja.

Na stronie "takOjciec Święty posługuje się przykładem odważnej i wielkodusznej Dziewicy Maryi, aby wyjaśnić znaczenie "Maryi Dziewicy". "wyjść z siebie" i "oddać się w służbę innym". Papież Franciszek podkreśla, że pragnienie wielu młodych ludzi, aby "pomóc innym", "zrobić coś dla tych, którzy cierpią", "pomóc innym", "zrobić coś dla tych, którzy cierpią". to "siła młodzieży", w stanie zmienić świat i "Zakłócanie wielkich potęg tego świata: 'rewolucja' usług".

I to jest w "Zajmuję się Bogiem i w ciszy serca". gdzie odkryjesz "Sama tożsamość i powołanie, do którego Pan wzywa", wyrażone w różny sposób, wyjaśnia papież, podkreślając, że "Ważne jest, aby odkryć, czego Pan od nas oczekuje i być na tyle odważnym, aby powiedzieć "tak". Odnosząc się do Matki BoskiejByła "szczęśliwą kobietą, ponieważ była hojna wobec Boga, który był otwarty na plan, jaki miał dla niej", papież wyjaśnia, że "Boże propozycje mają sprawić, że nasze życie będzie owocne, przyniesie wiele uśmiechów i ucieszy wiele serc".

AutorEduardo Soto

Dyrektor ds. komunikacji podczas ŚDM Panama 2019

Zasoby

Klerykalizm i teologia wolności

Zrobić miejsce dla sumienia wiernych, nie próbując go zastąpić, a jednocześnie pomóc im w formacji sumienia, jest zadaniem pasjonującym i możliwym.

Ángel Rodríguez Luño -9 styczeń 2019 r.-Czas czytania: 10 minuty

Refleksja ta wynika z krytyki papieża Franciszka wobec klerykalizmu, błędnej mentalności i postawy, która jest przyczyną niemałego zła. Papież Franciszek odnosił się do tej zdeformowanej mentalności wielokrotnie i w różnych kontekstach, niektórych bardzo smutnych, jak np. List do Ludu Bożego z dnia 20 sierpnia 2018r.

Problemy te nie będą tu omawiane, nie jest też zamierzona egzegeza słów papieża. Były one jedynie okazją do refleksji nad szerszym problemem, którego klerykalizm jest tylko częścią. Moim zdaniem najgłębszym korzeniem klerykalizmu - i innych zjawisk z nim związanych lub podobnych - jest niezrozumienie wartości wolności lub, być może, podporządkowanie jej wartości innym, które wydają się ważniejsze lub pilniejsze, takim jak na przykład bezpieczeństwo i równość. Zjawisko to nie dotyczy tylko, a może nawet nie przede wszystkim, sfery kościelnej, ale ma wielorakie przejawy w sferze cywilnej.

Wolność to rzeczywistość, która jest trudna do uchwycenia i ma wiele tajemniczych aspektów. Szczególnie złożone są dwie kwestie o fundamentalnym znaczeniu: wolność stworzenia i stworzenie wolności; to znaczy, czy Boży akt stwórczy jest całkowicie wolny i czy możliwe jest stworzenie prawdziwej wolności. Tutaj zajmę się tylko drugim pytaniem.

Bóg stworzył człowieka wolnym
Nie jest łatwo zrozumieć, jak Bóg może stworzyć prawdziwą wolność. Kościół niestrudzenie tego uczy. I tak np. Konstytucja Gaudium et spes, Sobór Watykański II stwierdza, że "Prawdziwa wolność jest wybitnym znakiem boskiego obrazu w człowieku. Bóg zechciał pozostawić człowieka jego własnej decyzji, aby spontanicznie szukał swego Stwórcy i w wolności przylgnął do Niego, osiągając pełną i błogosławioną doskonałość". (n. 17)

Wielu jednak uważa, że w ramach ogólnych planów Bożej opatrzności i rządu, bardzo niewiele tak naprawdę zależy od ludzkiej wolności. Wszakże, jak mówi powiedzenie, Bóg potrafi pisać prosto z krzywymi liniami. To znaczy, że nawet jeśli ludzie czynią źle, Bóg zdoła wszystko uporządkować i wynik jest dobry. Z drugiej strony, z teoretycznego punktu widzenia, nie jest łatwo wyobrazić sobie jako definitywną władzę wyboru i działania, która jest spowodowana lub dana przez innego.

Debaty na temat boskiego konkursu i predestynacji, a także słynna kontrowersja o auxiliissą tego wystarczającą ilustracją. Z innej perspektywy filozoficznej ta sama trudność kazała Kantowi sądzić, że autonomia człowieka jest nie do pogodzenia z jakąkolwiek obecnością Boga i jego prawa w ludzkim postępowaniu moralnym. Moim zdaniem, chrześcijańska teologia stworzenia powinna skłaniać do innego spojrzenia.

Stwarzając mężczyznę i kobietę na swój obraz i podobieństwo, Bóg wypełnia zamysł postawienia przed sobą prawdziwych partnerów, zdolnych do uczestnictwa w boskiej dobroci i pełni. Aby tak się stało, musieli być prawdziwie wolni, to znaczy zdolni do rozpoznania i autonomicznej afirmacji dobra, ponieważ jest ono dobre (co nieuchronnie pociąga za sobą możliwość negacji dobra i afirmacji zła). Gwiazdy na niebie są już tam posłuszne prawom kosmicznym, które z całkowitą dokładnością objawiają wielkość i potęgę Boga; dopiero z wolna pojawia się Boski obraz i podobieństwo, którego wartość znacznie przewyższa siły wszechświata.

Rzeczywiście, wolne przylgnięcie człowieka do Boga jest warte więcej niż niebo gwiaździste. Do tego stopnia, że Bóg woli przyjąć ryzyko nadużycia wolności przez człowieka, niż go jej pozbawić. Z pewnością stłumienie wolności zapobiegłoby możliwości zaistnienia zła (a wraz z nim wszelkiego cierpienia); uniemożliwiłoby jednak także najcenniejsze dobro, jedyne, które naprawdę odzwierciedla boską dobroć.

Dlatego Bóg przyjmuje ludzką wolność z całym jej ryzykiem. Literatura mądrościowa Starego Testamentu pięknie to wyraża: "To on na początku stworzył człowieka i pozostawił go jego własnej woli. Jeśli zechcesz, będziesz przestrzegał przykazań, abyś pozostał wierny jego upodobaniu. Postawił przed tobą ogień i wodę, gdziekolwiek zechcesz, możesz wziąć swoją rękę. Przed ludźmi jest życie i śmierć, co kto woli, to będzie mu dane". (Sirach 15, 14-17). Człowiek jest wolny i może wybrać życie lub śmierć, ale to, co woli, będzie mu dane.

Wolny, ze wszystkimi konsekwencjami

Ponieważ Bóg stwarza prawdziwą wolność i przyjmuje jej ryzyko, nie jest jasne, że chciał dać człowiekowi siatkę bezpieczeństwa - jak ta, która chroni chodzących po linie w cyrku - aby zneutralizować poważne konsekwencje jej ewentualnego nadużycia. To prawda, że Bóg troszczy się o nas poprzez swoją opatrzność, ale czyni to poprzez przyznanie nam aktywnego w niej udziału. Dzięki naszej inteligencji jesteśmy w stanie coraz lepiej poznawać rzeczywistość, w której żyjemy i odróżniać to, co jest dla nas dobre od tego, co jest dla nas złe. Z wolnością wiąże się możliwość i obowiązek każdego z nas do zapewnienia sobie bezpieczeństwa, a nasze zapewnienie jest szanowane.

Mówiąc dokładniej - i jeśli chodzi o winę moralną, a nie tyle o kary, które mają w niej swoje źródło - miłosierdzie Boże dało nam pewne zabezpieczenie: Odkupienie. W rzeczywistości, bardzo bolesny sposób, w jaki zostało to dokonane, przez krew Chrystusa (por. Efezjan 1:7-8), daje jasno do zrozumienia, że nie jest to po prostu "czyste konto". Przeciwnie, Stwórca traktuje wolność człowieka radykalnie poważnie. To nie jest gra i dlatego Bóg nie przeszkadza w rozwijaniu się konsekwencji naszych działań w ich powiązaniu z działaniami innych i z prawami rządzącymi światem materialnym, równowagą psychologiczną i moralną oraz porządkiem społecznym i ekonomicznym. To prawda, że życzliwość i łaska Boża nam pomagają, ale zakładają one wolną decyzję człowieka o współpracy z nimi. Jak czytamy w Liście do Rzymian: "Wszystkie rzeczy współdziałają dla dobra tych, którzy kochają Boga". (Rz 8, 28).

Jakkolwiek trudne do zrozumienia z teoretycznego punktu widzenia, wolność człowieka stanowi punkt prawdziwie absolutny, ujęty w ramy względnego kontekstu i zależny od Boga. To dzięki mojej wolności nie istnieją pewne rzeczy, które mogłyby zaistnieć, gdybym dokonał innego wyboru. I to też dzięki mojej wolności są pewne rzeczy, które mogłyby nie zaistnieć, gdyby moja decyzja była inna.

Naturalna towarzyskość człowieka nie może też służyć jako alibi dla zaciemnienia wartości wolności. Społeczeństwo ludzkie jest społeczeństwem istot bezpłatny. Jeśli chodzi o solidarność, teologia stworzenia podkreśla, że wszyscy ludzie są równi wobec Boga. Są oni w równym stopniu jego dziećmi, a więc braćmi i siostrami dla siebie. Szczególnie w Nowym Testamencie solidarność jest wzmacniana i przewyższana przez miłość, która stanowi sedno moralnego przesłania Chrystusa. Należy jednak poczynić dwie uwagi, aby wykazać, że interpretacja solidarności i dobroczynności nie może odbywać się ze szkodą dla wolności i odpowiedzialności, z której wynika obowiązek zapewnienia sobie utrzymania, chyba że uniemożliwiają to okoliczności takie jak choroba, starość itp. Po pierwsze, dobroczynność wobec potrzebujących nie może być rozumiana jako pozwolenie dla jednych na dobrowolne życie na koszt innych. Św. Paweł stawia to w sposób nie budzący wątpliwości: "Bo nawet gdy byliśmy u was, daliśmy wam tę zasadę: jeśli ktoś nie chce pracować, niech nie je. [...] Nakazujemy i napominamy was w Panu Jezusie Chrystusie, abyście przez spokojną pracę jedli własny chleb". (2 Tesaloniczan 3, 10.12).

Po drugie, chrześcijańska miłość zakłada naukę Chrystusa o rozróżnieniu między porządkiem politycznym a porządkiem religijnym: oddajcie Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga (por. Mt 22, 21). Fuzja w tej dziedzinie uniemożliwiłaby istnienie dobroczynności, która ze swej istoty jest aktem wolnym. Przypowieść o bogaczu Epulonie i ubogim Łazarzu zawiera surowe potępienie tych, którzy w sposób egoistyczny i bez skrupułów wykorzystują swoje dobra, nie wypełniając poważnego obowiązku pomocy potrzebującym. Nie mówi jednak - ani nie sugeruje - że siła przymusu państwa powinna być użyta do pozbawienia szczęśliwców ich dóbr, aby władza publiczna mogła je następnie redystrybuować. Chrystus uczy, krótko mówiąc, że powinniśmy być gotowi dobrowolnie pomagać potrzebującym. Żaden fragment Nowego Testamentu nie upoważnia do gwałtownego tłumienia słusznej wolności w imię solidarności czy miłości.

Klerykalizm

To prowadzi nas do pytania, które otworzyło te strony. Słownik Królewskiej Akademii Hiszpańskiej wyróżnia trzy znaczenia słowa "klerykalizm": 1) nadmierny wpływ duchowieństwa na sprawy polityczne; 2) nadmierna ingerencja duchowieństwa w życie Kościoła, która utrudnia korzystanie z praw pozostałych członków ludu Bożego; 3) wyraźne przywiązanie i podporządkowanie się duchowieństwu i jego dyrektywom. Te znaczenia dają wystarczające pojęcie o zjawisku, ale wymagałyby aktualizacji. Nie wydaje się, aby dziś duchowieństwo mogło w dużym stopniu wpływać na sprawy polityczne. Nawet nie chce, choćby dlatego, że sprawy te nabrały złożoności zbyt wielkiej i zbyt ciężkiej dla tych, którzy nie są z zawodu politykami.

Bardziej znaczące jest jednak słowo użyte do określenia interwencji urzędniczej: interwencje "nadmierne". A nadmiar nie jest w zasadzie kwestią ilości czy szerokości, ale kierunku. Klerykalizm jest nadmierny, ponieważ jest nieliberalny: wdziera się i unieważnia uprawnioną wolność innych osób lub instytucji, w sferze cywilnej lub kościelnej. Zamiast więc umożliwiać korzystanie z osobistej wolności, stara się ją w sposób niemal przymusowy skierować ku temu, co uważa się - być może z dobrych powodów - za lepsze, prawdziwsze i bardziej pożądane. Dlatego na początku powiedziałem, że moim zdaniem klerykalizm zakłada wadliwe rozumienie teologii wolności (jej wartości w oczach Boga), a w konsekwencji teologii stworzenia.

Jeśli muszę być sprawiedliwy, to muszę jasno powiedzieć, że w moim ponad 40-letnim kapłaństwie rzadko widziałem mentalność klerykalną wśród księży, którzy z racji swoich obowiązków duszpasterskich mają bliski kontakt z wiernymi. Łatwiej znaleźć ją wśród tych, którzy z takich czy innych powodów żyją wśród książek lub papierów i mają mało okazji, by docenić ludzką kompetencję i chrześcijańską mądrość, jaką często wykazują wierni świeccy. W dalszej części artykułu odniosę się do kilku aspektów klerykalizmu; pełne potraktowanie tematu wymagałoby oczywiście znacznie więcej miejsca.

Niektóre przejawy klerykalizmu

Pierwszym wyrazem, który pojawił się już na tych łamach, jest niska wartość, jaką przypisuje się wolności człowieka. Może być traktowana jako dobro, dar od Boga, ale na pewno nie jest najważniejsza. W swojej relacji do dobra wolność zawiera paradoks: bez dobra wolność jest pusta, a nawet szkodliwa; bez wolności nie jest możliwe dobro. człowiek. Mentalność klerykalna zawsze przechyla szalę na korzyść dobra, a w skrajnych przypadkach gotowa jest poświęcić wolność na ołtarzu dobra. W ten sposób zdaje się zapominać, że logika Boga jest inna, gdyż nie chciał On stłumić naszej wolności, aby uniknąć jej nadużycia. Istnieje tendencja do postrzegania wolności jako problemu, podczas gdy w rzeczywistości jest ona warunkiem wstępnym dobrego rozwiązania każdego konfliktu.

Za niedocenianiem wolności idzie niedocenianie grzechu. I to nie z powodu wiary w boskie współczucie (które, dzięki Bogu, jest bardzo wielkie i któremu pisarz tych stron jest oddany), ale dlatego, że nie uświadamia się, iż szacunek Boga do nas nie pozwala mu na traktowanie nas jak nieświadomych dzieci. Gdyby tak było, mężczyźni obrażaliby się, zabijali, niszczyli... ale potem przychodziłby ojciec, by naprawić to, co zostało zniszczone, i gra kończyłaby się dobrze dla wszystkich, zarówno dla ofiar, jak i dla przestępców. Nowy Testament nie pozwala nam na takie myślenie. Wystarczy przeczytać fragment z Mateusza rozdział 25 o sądzie ostatecznym. Właśnie dlatego, że stworzył nas naprawdę Bóg nie traktuje nas ani jak dzieci, ani jak nieodpowiedzialne marionetki. Postawa, którą krytykujemy, nie ma nic wspólnego z "duchowa podróż dzieciństwa". o których mówią tacy święci jak Teresa z Lisieux czy Josemaría Escrivá, a które umieszcza się w zupełnie innym kontekście teologii duchowości. Ta "droga" nie ma nic wspólnego z miękkością czy powierzchowną nieodpowiedzialnością i doskonale współgra - jak pokazuje życie tych dwóch świętych - z radykalną afirmacją ludzkiej wolności.

Po trzecie, niedocenianie wolności występuje również w sferze obywatelskiej. Dla niektórych obywatele byliby niezdolnymi do pracy parobkami, którym państwo powinno zapewnić powszechną ochronę, tak szeroką, jak to tylko możliwe, nie pytając ich nawet, czy jej potrzebują lub chcą. Z taką ochroną, najwyraźniej dano nieodpłatnie Wszechobecność i inwazyjność państwa określa Tocqueville jako wszechobecność i inwazyjność. Wszechobecne, inwazyjne państwo jest opisane przez Tocqueville'a jako "Ogromna i opiekuńcza władza, której zadaniem jest jedynie zabezpieczenie radości obywateli i czuwanie nad ich losem. Absolutna, drobiazgowa, regularna, ostrożna i łagodna, przypominałaby władzę ojcowską, gdyby jej celem było przygotowanie mężczyzn do męskości; ale przeciwnie, stara się ona tylko nieodwołalnie utrwalić ich w niemowlęctwie i chce, aby obywatele cieszyli się sobą, pod warunkiem, że myślą tylko o tym, aby się cieszyć [...]. W ten sposób sprawia, że korzystanie z wolnej woli staje się coraz mniej przydatne, a coraz rzadsze, zamyka działanie wolności w coraz węższej przestrzeni i stopniowo odbiera każdemu obywatelowi nawet korzystanie z siebie". (Demokracja w Ameryce, III, IV, 6). To nie jest obraz przeszłości. Nawet dzisiaj zbyt często zdarza się, że partie dążą do realizacji własnych ideałów politycznych poprzez deptanie wolności tych, którzy myślą inaczej, czasem nawet do ich eliminacji. Poszanowanie wolności przeciwników politycznych to kamień szlachetny, który rzadko można znaleźć w dzisiejszym świecie.

Mój ostatni punkt dotyczy idei, że dzięki naszym dobrym intencjom Bóg powstrzyma konsekwencje naturalnych procesów, które dobrowolnie wprawiliśmy w ruch. To tak, jakby dobroczynność mogła oszczędzić nam znajomości praw i woli rzeczy stworzonych - a w szczególności społeczności ludzkiej - do której Sobór Watykański II nawiązał wyrażeniem "tylko autonomia rzeczywistości ziemskiej". Według Gaudium et spes: "Z samej natury stworzenia wszystkie rzeczy obdarzone są własną spójnością, prawdą i dobrem oraz własnym uregulowanym porządkiem, który człowiek musi uszanować z uznaniem szczególnej metodologii każdej nauki lub sztuki". (n. 36). Mentalność klerykalna natomiast mówi o rzeczach ziemskich, nie znając dobrze ich genezy, spójności i rozwoju; stosuje do tych rzeczywistości zasady, które odpowiadają innym dziedzinom rzeczywistości i w związku z tym proponuje środki, które w końcu przynoszą efekt przeciwny do zamierzonego. Przykład tego ostatniego widać, gdy z zadziwiającą łatwością przechodzi się z płaszczyzny religijnej na płaszczyznę polityczną - i z płaszczyzny religijnej na płaszczyznę polityczną. Problemy polityczne lub gospodarcze próbuje się rozwiązywać bez uwzględnienia podstawowych zasad polityki lub rzeczywistości gospodarczej, naruszając tym samym rzeczywistość rzeczy.

Do tego dochodzi tendencja do wyjaśniania wszystkiego tylko dla ich ostatecznych przyczyn. Jeśli otworzysz książkę o historii świata, zobaczysz, że było wiele wojen. Twierdząc, że wszystkie są spowodowane ludzką złośliwością lub grzechem pierworodnym, mówi się coś prawdziwego, co jednak, tłumacząc wszystko, kończy się tym, że nie wyjaśnia nic (przynajmniej, jeśli jesteśmy zainteresowani zrozumieniem tego, co się stało i zapobieganiem przyszłym konfliktom). Z podobnego powodu język składa się ze słów o niejasnym znaczeniu, takich jak np. "godność człowieka", które ustanawiają puste konsensusy. Kontynuując przykład godności, jest tak, że wszyscy jej bronią, ale różne podmioty (lub grupy) robią to w celu obrony zachowań, które są ze sobą sprzeczne. W ten sposób można osiągnąć nominalne porozumienie w sprawie godności, ale ostatecznie jest to fałszywy konsensus między ludźmi, którzy w rzeczywistości nie zgadzają się prawie w niczym. W rezultacie dyskurs publiczny sprowadza się w końcu do czystej retoryki.

Chciałem jedynie wskazać na kilka konsekwencji klerykalizmu. Wystarczająco, by zdać sobie sprawę, że poważna refleksja nad tymi problemami jest konieczna. Będzie to dla dobra wszystkich, a przede wszystkim dla Kościoła. Rzeczywiście, windykacja wolności, w której odbija się obraz Boga w człowieku, może oznaczać jedynie impuls dla Ludu Bożego i dla nas wszystkich, którzy jesteśmy jego częścią. Na szczęście obecnie istnieje zespół okoliczności, które pozwalają mieć nadzieję, że taka refleksja będzie miała miejsce.

AutorÁngel Rodríguez Luño 

Profesor teologii moralnej fundamentalnej
Papieski Uniwersytet Świętego Krzyża (Rzym)

Ekologia integralna

Ustawa o eutanazji "krzywdzi najbardziej wrażliwych" w obliczu presji społecznej

W niektórych krajach trwa debata nad legalizacją eutanazji, która jest przedstawiana jako rozwiązanie budzące współczucie. Jednakże eksperci zwołani przez ForumSłowo przedstawili spójne argumenty w obronie pacjentów i "dać życie u jego kresu". poprzez opiekę paliatywną, na kolokwium zorganizowanym w Madrycie.

Rafał Górnik-8 styczeń 2019 r.-Czas czytania: 10 minuty

powiedział w debacie zorganizowanej przez Światowe Stowarzyszenie Medyczne (WMA) i członka Papieskiej Akademii Życia Pablo Requena. ForumSłowo że prawo o eutanazji, takie jak to promowane w Hiszpanii, będzie "disfavour". do "bardziej podatny".

W jego opinii, "To nie jest kwestia prawicy czy lewicy. Co więcej, osoba z lewicy musiałaby zdawać sobie sprawę, że osoby najsłabsze będą pokrzywdzone przez taką ustawę, powiedział Requena podczas kolokwium na temat Czym jest umieranie z godnością?, które odbyło się w siedzibie Banco Sabadell w Madrycie i zostało przedstawione przez Alfonso Riobó, dyrektora czasopisma Palabra, organizatora wydarzenia.
"Czasami te prawa są przedstawiane jako sposób na zbudowanie bardziej wolnego społeczeństwa... ale czy to prawda? Wolniejszy może dla nielicznych, ale mniej wolny dla wielu, którzy w ostatnich chwilach życia znajdują się w sytuacji bezradności, osamotnienia, bez warunków niezbędnych do "godnego życia"...."dodał lekarz i teolog Pablo Requena.

Jego zdaniem, ustawa ta "ma na celu danie możliwości nielicznym swobodnego wyboru momentu swojej śmierci". y Obciąża tysiące ludzi, którzy - jeśli takie prawo będzie istniało - będą musieli codziennie zadawać sobie pytanie, dlaczego nadal mają być ciężarem dla swoich rodzin i społeczeństwa"."z tym, co to oznacza w kontekście "obciążenie i silny nacisk". Według Requeny, tego typu ustawy są przedstawiane jako regulacje, które "uczynić kraj i ludzi bardziej wolnymi", ale zaprosił do zadania pytania, "czy rzeczywiście tak jest".

To nie pomaga lepiej umrzeć

Prelegent, wykładowca Papieskiego Uniwersytetu Świętego Krzyża w Rzymie, zastanawiał się nad
w ten sposób w innym czasie: "Kiedy mówimy o godności, natychmiast przychodzi na myśl idea kantowska, według której godność jest tym, co nie ma ceny, czego nie można kupić i sprzedać, a więc czymś bardzo charakterystycznym dla osoby ludzkiej, czymś, co odróżnia nas od zwierząt i rzeczy. Od tego powinien zacząć się dyskurs"..

"Eutanazja nie oferuje śmierci z godnością, jedynie wyprzedza moment śmierci, ale nie pomaga lepiej umrzeć. To, co pomaga lepiej umrzeć, to właściwa opieka medyczna, kompetentny i współczujący zespół opiekuńczy, rodzina i społeczeństwo".powiedział. Jednocześnie z równą intensywnością podkreślał, że "Nie trzeba robić wszystkiego, co możliwe, aby zachować życie: czasami uważa się, że eutanazja jest konieczna, aby poradzić sobie z uporem terapeutycznym i skrajną medykalizacją śmierci, tak jakby brak prawa zezwalającego na eutanazję oznaczał, że będziemy musieli żyć otoczeni rurkami i maszynami. To nie jest prawda. Od ponad 40 lat współczesna medycyna rozważa granice agresywnego działania terapeutycznego"..

Pablo Requena opowiedział też kilka historii o znakomitych belgijskich, holenderskich i brytyjskich lekarzach, z którymi miał do czynienia w ostatnich latach, na poparcie tezy, że eutanazja nie jest dobra dla społeczeństwa. M.in. Theo Boer, który po latach wspierania polityki eutanazji prowadzonej przez holenderski rząd - prawie 5 proc. wszystkich zgonów w ubiegłym roku w Holandii było wynikiem eutanazji - powiedział teraz, że. "kto sprzeciwiał się prawu, ten miał rację".. W Holandii "zniknęła działalność charytatywna". y "prawo ma wpływ na całe społeczeństwo".powiedział Boer z żalem. "Z perspektywy czasu stwierdzam, że nie mieliśmy racji. Eutanazja powoli stawała się coraz bardziej normalna i powszechna".dodaje.

Lekarze proeutanazji ubolewają nad tym

Podczas kolokwium Requena przyznał, że jest "bardzo trudne". odpowiedzieć na pytanie "Czym jest umieranie z godnością?"ponieważ "godność służy zarówno do obrony, jak i do ataku". eutanazja. Nawiązując do wspomnianych historii, które pomogły mu zastanowić się nad tą kwestią, powiedział, że były przewodniczący Holenderskiego Stowarzyszenia Medycznego, którego spotkał na spotkaniach Światowego Stowarzyszenia Medycznego, powiedział mu, że jego ojciec zmarł w wielkim bólu. "Ta historia dała mi do myślenia, że każda historia jest wyjątkowa i niepowtarzalna i nigdy nie można postawić się w tej konkretnej pacjentce, która być może prosi o pomoc w umieraniu. To pomogło mi rozróżnić osobistą sytuację osoby, która w danym momencie może poprosić o eutanazję, od sytuacji społecznej i politycznej, która jest przedmiotem zainteresowania danego kraju".powiedział.

Pablo Requena wyciągnął dwa wnioski. Po pierwsze, Opieka paliatywna osiągnęła to, czego nie osiągnęła bioetyka: zjednoczenie w zwykłej praktyce klinicznej najlepszych kompetencji technicznych z głęboką wizją człowieka i jego tajemnicy".". A po drugie: "Lekarze w większości są przeciwni eutanazji, ponieważ nie jest ona częścią medycyny".. Requena przypomniał, że jest to stanowisko WMA, przyjęte przez 39 Zgromadzenie, które odbyło się w Madrycie w październiku 1987 r., potwierdzone przez 170 Sesję Rady w Divonne-les-Bains we Francji w maju 2005 r. oraz potwierdzone przez 200 Sesję Rady WMA, która odbyła się w Oslo w Norwegii w kwietniu 2015 r.

Na scenie europejskiej w ostatnich miesiącach parlament Finlandii, paradygmat społeczeństwa dobrobytu, po pięciu latach debaty odrzucił legalizację eutanazji. Portugalia również ją odrzuciła, choć niewielką większością głosów. A we Francji, jak donosi Palabra, przy trwającej debacie na temat eutanazji i wspomaganego samobójstwa, 175 stowarzyszeń zawarło porozumienie, by podpisać się pod dwunastoma argumentami przeciwko jej legalizacji.

"Aby być traktowanym bardziej poważnie".

Prezes Hiszpańskiego Towarzystwa Opieki Paliatywnej (Secpal), Rafael Mota, który również wystąpił gościnnie, rozpoczął od stwierdzenia, że przybył na forum "mówić o życiu, a nie o śmierci".i powiedział ze swojego wieloletniego doświadczenia na co dzień, że "Ludzie nie chcą umierać, ale nie chcą też cierpieć, a jeśli nie dasz im opcji...".. W opiece paliatywnej potwierdzamy, że ludzie "Będziemy pomagać im żyć aż do śmierci"..

Dr Mota, wybrany ponownie na przewodniczącego Secpal w czerwcu ubiegłego roku i dyrektor medyczny Zintegrowanych Programów Opieki Paliatywnej w Fundacji Nowe Zdrowie w Sewilli, wezwał polityków do "traktuj nas bardziej poważnie".Ujawnił, że na początku prac nad jednym z projektów ustaw partia polityczna Ciudadanos wezwała ich po radę. Jednakże, czuli się oni "oszukany". ponieważ złożone przez nich sugestie nie zostały uwzględnione. "Nie potraktowano nas poważnie".powtórzył. Jednym z podnoszonych przez nich zarzutów jest to, że ludzie powinni móc prosić o więcej czasu wolnego od pracy, aby towarzyszyć umierającym bliskim, gdyż obecnie mają na ten cel tylko trzy dni. Teraz, "wielu musi wziąć urlop z powodu depresji".powiedział. "Dawanie życia u kresu życiaTak dr Mota zdefiniował opiekę paliatywną oferowaną przez zespoły profesjonalistów tej specjalności, która nie powinna być zarezerwowana na ostatnie chwile, ale należy o nią prosić "wcześniej". by zwiększyć jej skuteczność - dodał. Rafael Mota nawiązał następnie do projektu "miast współczujących", którego celem jest zapewnienie szkoleń dla wszystkich sektorów społecznych: w rodzinie, w szkołach, w stowarzyszeniach itp. Celem jest uświadamianie i szkolenie ludzi z ulicy na temat procesów końca życia i tego, jak mogą pomóc ludziom w ich otoczeniu. Powstał w Wielkiej Brytanii i jest rozwijany na całym świecie, w tym w Hiszpanii. W jego opinii, "Musimy stworzyć sieć, która zapewni, że pacjent otrzyma nasze wsparcie, nie tylko po to, by umrzeć w spokoju, ale by pomóc mu godnie żyć aż do śmierci.powiedział.

Że przenika do społeczeństwa

W wypowiedzi dla Palabry Rafael Mota przypomniał, że jego Stowarzyszenie pragnie "Musimy przekazać wiadomość, która przeniknie do społeczeństwa, przekazać wiele głębokich doświadczeń życia, jego intensywności, które my wszyscy, którzy pracujemy w Opiece Paliatywnej, przeżywamy na co dzień w pierwszej osobie. Musimy to zrobić z Secpal, ale także z wielu innych organów, bo razem i zjednoczeni będziemy mieli większą siłę"..

"Jeśli będziemy w stanie dotrzeć do ludzi na ulicy, przekazując wartości, których uczyliśmy się w naszej codziennej pracy, towarzysząc tysiącom i tysiącom pacjentów u kresu życia i ich rodzinom, samo społeczeństwo będzie domagać się od naszych rządów najwyższej naukowej i ludzkiej jakości opieki. Tylko wtedy osiągniemy nasze cele w postaci akredytacji i uznania dla naszej pracy." - zaznacza.

Kontakty po świętach

Przewodniczący Secpal powiedział, że spotkają się z Partią Socjalistyczną po świętach, aby omówić ostatnie szczegóły ustawy, która czeka na rewizję. "Między innymi prosimy, aby istniała polityczna wola rozwoju opieki paliatywnej we wszystkich wspólnotach autonomicznych, zarówno w domu, jak i w szpitalu, tak aby w Hiszpanii umrzeć dobrze, nie zależy od konkretnego miasta, ale jest czymś, co każdy może otrzymać wysokiej jakości opiekę w swoim procesie końca życia, który wciąż jest bardzo deficytowy".Mota opowiedziała Religión Confidencial.

"Hiszpania ma świetnych specjalistów od opieki paliatywnej, ale są oni przeciążeni".powiedział Rafael Mota. Internista zapewnia, że. "Społeczeństwo potrzebuje tego prawa, a opieka nad końcem życia musi zostać podniesiona do rangi specjalności.". "Nie docieramy do wszystkich chorób, nie docieramy do wszystkich odbiorców, na przykład do dzieci. Musimy stworzyć sieć, która zagwarantuje pacjentowi, że otrzyma nasze wsparcie, nie tylko po to, by umrzeć w spokoju, ale by pomóc mu godnie żyć aż do śmierci.podkreślił.

Upór terapeutyczny

Jedną z kwestii, która jest najsilniej argumentowana za próbą legalizacji eutanazji jest to, że bez tego prawa nie byłoby możliwe ograniczenie tzw. "Więzienie terapeutyczne". W części swojego wystąpienia, jak zauważono powyżej, oraz w kilku rozmowach podczas szybkiego pobytu w Madrycie, lekarz i ksiądz Pablo Requena odniósł się do tego, ponieważ publikacja jego książki o prowokacyjnym tytule "Panie doktorze, niech pan nie idzie na całość!".. Odnosi się to do powszechnej prośby kierowanej do lekarzy o zrobienie wszystkiego, co możliwe, aby uratować życie osoby, najczęściej członka rodziny.

Lekarz i profesor wyjaśnia powód powstania książki. "Staram się wykazać, na podstawie najnowszej literatury klinicznej, że ograniczenie wysiłku terapeutycznego jest powszechne w praktyce lekarskiej. Z bioetycznego punktu widzenia jest to przejaw dobrej praktyki, gdyż nie zawsze właściwe jest wykorzystanie całego dostępnego arsenału terapeutycznego. Ograniczenie jest konkretyzacją klasycznej zasady etyki medycznej "primum non nocere", której współczesną wersją jest zasada non-maleficence".. Delegat Stolicy Apostolskiej do WMA wyjaśnił swoje poglądy Palabrze, a na szczegółowe wyjaśnienia powołał się w wywiadzie dla medicos y pacientes.com, strony internetowej Hiszpańskiego Stowarzyszenia Medycznego. Oto podsumowanie jego argumentów w tej sprawie. "Myślę, że medycyna bardzo się zmieniła w ciągu ostatnich 100 lat (...) i to jest jeden z powodów, dla których bioetyka narodziła się w latach sześćdziesiątych XX wieku. Obecnie istnieje wiele kontekstów, w których planuje się możliwość ograniczenia, od resuscytacji krążeniowo-oddechowej, przez ECMO (sztuczne wspomaganie układu oddechowego i krążeniowo-oddechowego), po chemioterapię.".
Jaką więc rolę odgrywa rosnący postęp naukowo-techniczny w sytuacjach, które w niektórych przypadkach sięgają punktu tzw. terapeutycznego uwięzienia? Requena odpowiada:

"Pojawienie się technologii w medycynie z pewnością przyniosło ogromne korzyści dla pacjenta w wielu patologiach. Jednocześnie zrodziło to pytania etyczne, które wcześniej nie istniały i na które podmiot leczniczy nie zawsze był w stanie odpowiedzieć. Osobiście nie lubię terminu "uwięzienie terapeutyczne", gdyż lekarz bardzo rzadko "uwięził" pacjenta..., choć uznaję, że stał się on częścią zwyczajowego sposobu mówienia o tych sprawach. Prawdą jest jednak, że czasami spotykamy się z tym, co niektórzy nazywają "uporem terapeutycznym": próbą walki do końca, nawet w sytuacjach, w których właściwsze byłoby odłożenie terapii w perspektywie wyleczenia, a skoncentrowanie się na paliatywnym leczeniu pacjenta"..

Granice

Pytanie brzmi teraz: jakie są granice i skąd wiemy? Paweł mówi.
Requena: "To jest właśnie pytanie, na które książka stara się odpowiedzieć. Wydaje mi się, że w określeniu tych granic, co niekiedy jest naprawdę skomplikowane, pomocne mogą być niektóre pojęcia klasycznej etyki medycznej, jak np. zasada proporcjonalności, a także kategorie refleksji bioetycznej, wśród których wyróżnia się autonomia i jakość życia. Mam wrażenie, że potrzebny jest wysiłek, aby poradzić sobie z tymi wszystkimi pojęciami i uniknąć pokusy uciekania się do zbyt uproszczonych "recept etycznych""..

W przypadku wątpliwości lub pytania, kto powinien podejmować decyzje w sytuacjach krytycznych, delegat Stolicy Apostolskiej do AMM mówi jasno: "W bardzo syntetyczny sposób możemy podsumować mówiąc, że to do lekarza należy ustalenie granic dobrej praktyki klinicznej dla patologii pacjenta, którego leczy. To lekarz ustala, czy hipotetyczne leczenie jest daremne czy nie. Na drugim etapie, kiedy już ustali, jakie możliwe sposoby leczenia uważa za rozsądne, musi porozmawiać z pacjentem, aby przekonać się, jaką drogę terapeutyczną preferuje"..

Pablo Requena podsumowuje: "Wyrażenie 'share decision making' coraz częściej pojawia się w literaturze medycznej i bioetycznej. Uważam ją za dobrą syntezę między dwiema skrajnościami, które nie sprzyjają dobrej praktyce: paternalizmem medycznym, który traktuje pacjenta jak małoletniego, i autonomią decyzyjną, która redukuje lekarza do technika, który musi realizować jego własne życzenia".Ostatnie pytanie dotyczy założenia, że pacjent nie ma już zdolności do decydowania. Kto powinien wtedy decydować? Twoja odpowiedź: "W przypadku pacjentów, którzy nie są w stanie podejmować decyzji, należy wezwać przedstawiciela prawnego, którym często jest członek rodziny. Osoba ta będzie mogła zdecydować, co uważa za najlepsze dla pacjenta w granicach, które lekarz kierujący proponuje jako właściwe"..


SŁOWNICZEK POJĘĆ

Eutanazja

"Postępowanie (działanie lub zaniechanie) celowo zmierzające do zakończenia życia osoby, która cierpi na poważną i nieodwracalną chorobę, ze względu na współczucie i w kontekście medycznym". (Hiszpańskie Towarzystwo Opieki Paliatywnej). "Świadome działanie polegające na przerwaniu życia pacjenta, nawet z własnej woli lub na prośbę członków rodziny, jest nieetyczne. Nie przeszkadza to jednak lekarzowi w uszanowaniu życzenia pacjenta, aby w terminalnej fazie choroby pozwolić naturalnemu procesowi umierania toczyć się swoim torem. (World Medical Association).

Opieka paliatywna

Opieka paliatywna, czy też opieka hospicyjna, jak nazwano ją w wielu krajach, to.
Opieka paliatywna to specjalny rodzaj opieki mający na celu zapewnienie komfortu i wsparcia pacjentom i ich rodzinom w ostatnich stadiach choroby terminalnej. Opieka paliatywna ma na celu zapewnienie pacjentom dni, których potrzebują, aby móc żyć ze swoją chorobą.
Pozostają przytomni i wolni od bólu, z kontrolowanymi objawami, tak aby ich ostatnie dni mogły być spędzone godnie, w domu lub jak najbliżej domu, w otoczeniu ludzi, którzy ich kochają.

Więcej o opiece paliatywnej

Opieka paliatywna nie przyspiesza ani nie zatrzymuje procesu umierania. Nie przedłuża życia, ani nie przyspiesza śmierci. Jego zadaniem jest jedynie obecność i zapewnienie wiedzy medycznej i psychologicznej, wsparcia emocjonalnego i duchowego w fazie terminalnej w środowisku obejmującym dom, rodzinę i przyjaciół.

Choroba śmiertelna

W sytuacji choroby terminalnej zbiega się kilka ważnych cech. Podstawowe elementy to: obecność zaawansowanej, postępującej, nieuleczalnej choroby; brak racjonalnych możliwości odpowiedzi na określone leczenie; obecność licznych intensywnych, wielorakich, wieloczynnikowych i zmiennych problemów lub objawów; duży wpływ emocjonalny na pacjenta, rodzinę i zespół terapeutyczny, ściśle związany z obecnością, wyraźną lub nie, śmierci; ograniczone rokowania życiowe. Istotne jest, aby nie etykietować potencjalnie wyleczalnego pacjenta jako nieuleczalnie chorego (Spanish Society of Palliative Care).

Samobójstwo wspomagane lub asystowane

"Samobójstwo wspomagane przez lekarza, podobnie jak eutanazja, jest nieetyczne i powinno być potępione przez środowisko medyczne. Gdy lekarz świadomie i celowo pomaga osobie w zakończeniu jej życia, wówczas lekarz postępuje nieetycznie". (World Medical Association). W samobójstwie wspomaganym to sam pacjent uruchamia mechanizm kończący życie, nawet jeśli do realizacji swojego celu potrzebuje innego lub innych. W eutanazji to inna osoba, najczęściej lekarz, dostarcza leki, które mają zakończyć życie pacjenta.
by samemu je podawać.

Więcej
Aktualności

Hans Zollner, SJ: "Potrzebujemy ludzi, którzy poważnie podchodzą do kwestii zabezpieczenia nieletnich".

Rozmowa z ks. Hansem Zollnerem, członkiem Papieskiej Komisji ds. Ochrony Nieletnich i prezesem Centrum Ochrony Nieletnich przy Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim.

Giovanni Tridente-31 grudnia 2018 r.-Czas czytania: 12 minuty

Decyzją papieża jezuita jest też wśród organizatorów lutowego spotkania z przewodniczącymi konferencji biskupów świata, zwołanego przez Franciszka na temat ochrony nieletnich. Palabra przeprowadziła z nim wywiad przy okazji tego spotkania.

W dniach 21-24 lutego papież Franciszek wezwał do Watykanu przewodniczących Konferencji Episkopatów z całego świata, aby wspólnie omówić kwestie ochrony małoletnich i zapobiegania przypadkom nadużyć wobec małoletnich i bezbronnych dorosłych.

Jest to prawdziwa nowość, gdyż po raz pierwszy kwestia ta jest podejmowana w sposób systematyczny i z udziałem najwyższych przedstawicieli światowego episkopatu. Z tej okazji zaapelowano do uczestników spotkania, aby przed spotkaniem w Rzymie poszli za przykładem Ojca Świętego i spotkali się osobiście z ofiarami nadużyć, aby uświadomić sobie prawdę o tym, co się stało i poczuć cierpienie, które te osoby zniosły.

Hans Zollner, jezuita, członek Papieskiej Komisji ds. Ochrony Nieletnich i przewodniczący Centrum Ochrony Nieletnich na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim, któremu Papież powierzył sekretariat organizacyjny przyszłomiesięcznego spotkania.

Ksiądz, który jest również psychologiem, podejmuje temat całościowo, opowiadając o swoich doświadczeniach i wskazując na naprawdę ważne aspekty skutecznej profilaktyki, począwszy od szkolenia duchownych i ochrony najsłabszych, w celu zwiększenia świadomości zjawiska.

P. Zollner, w 2002 r. św. Jan Paweł II, przemawiając do kardynałów Stanów Zjednoczonych Ameryki o wybuchającym w tamtych miesiącach skandalu nadużyć, wyraził życzenie, aby cały ten ból i dyskomfort doprowadził do "świętości" kapłaństwa i episkopatu. Czy można powiedzieć, że z tego okresu wywodzi się początkowa świadomość powagi zjawiska?

-Tak naprawdę świadomość niektórych ludzi w Kościele tego zjawiska zaczęła się dużo wcześniej. Na przykład Sobór Elwiry w Hiszpanii, 1700 lat temu, pisał już o skandalach wynikających z nadużyć seksualnych. Kanon 71 stanowi: "Mężczyźni, którzy gwałcą chłopców, nie będą przyjmować komunii, nawet na końcu".. Jednak od 2002 roku, jak zauważono, dzieje się coś innego.

Problem wykorzystywania seksualnego małoletnich przeszedł ze statusu tabu w przestrzeń dyskursu publicznego w Kościele, a także w społeczeństwie. Jest wiele powodów, z których nie najmniejszym jest uwaga, jaką media skupiły na tym problemie.

Aktualne są dziś słowa Jana Pawła II z okazji spotkania z kardynałami USA: "Nadużycia wobec młodzieży są poważnym symptomem kryzysu, który uderza nie tylko w młodych ludzi, ale i w cały świat.ónie tylko dla Kościoła, ale także dla całego społeczeństwa"..

Przy tej okazji polski papież mówił o prawdziwej zbrodni, uznając potrzebę ustalenia użytecznych kryteriów -Czy rzeczywiście tak było?

-Możemy zauważyć wiele zmian po spotkaniu w 2002 roku, szczególnie w Kościele w Stanach Zjednoczonych.

Po rygorystycznym wykonaniu tzw. Karta Dallasprywatne audyty wykazały, że diecezje takie jak Boston stworzyły środowiska katolickie, które obecnie należą do najbezpieczniejszych miejsc dla dzieci.

Dorośli pracujący z dziećmi przeszli rygorystyczne szkolenie, a także zwrócono większą uwagę na selekcję osób, które mogą pracować z dziećmi. Tam, gdzie podjęto środki zapobiegawcze, widzimy wymierne i pozytywne rezultaty.

Pontyfikat Benedykta XVI był świadkiem odsłonięcia skandali, tym razem pochodzących z Europy, a w szczególności z Irlandii. List emeryta z 2010 roku do biskupów tego regionu porusza...

-Jak powiedział dokładnie Papież w tym liście: "Nikt nie wyobraża sobie, że ta niepokojąca sytuacja zostanie rozwiązana w krótkim czasie. Podjęto pozytywne kroki naprzód, ale wiele jeszcze pozostaje do zrobienia"..

Benedykt XVI był też pierwszym papieżem, który wielokrotnie spotykał się z ofiarami nadużyć. Wyraził w ten sposób znaczenie obecności Kościoła wobec tych, którzy ucierpieli z powodu tych zbrodni....

-Można powiedzieć, że kierownictwo Kościoła z pewnością nie zawsze funkcjonowało z pełną świadomością skali problemu. Widzimy to cały czas. Benedykt XVI zrobił wiele dla walki z nadużyciami, także zanim został papieżem, w czasie swojej działalności jako szef Doktryny Wiary. Miał odwagę działać, wbrew woli wielu, by ujawnić zbrodnie np. Marciala Maciela i innych. Jednak zapytany, dlaczego jako arcybiskup Monachium nie był bardziej agresywny w rozwiązywaniu problemu, odpowiedział: "Dla mnie (...) było zaskoczeniem, że również w Niemczech dochodzi do nadużyć na taką skalę".jak opowiadał w książce Światło świata.

Papież Franciszek kontynuuje tę uwagę poświęconą ofiarom, regularnie przyjmując w Santa Marta, w ściśle prywatny sposób, tych, którzy noszą w sobie rany nadużyć. Czy uważasz, że tego typu spotkanie może w jakiś sposób złagodzić cierpienie tych ludzi?

-Byłem świadkiem, gdy towarzyszyłem dwóm osobom, które były wykorzystywane seksualnie przez księży. 7 lipca 2014 r. papież Franciszek zaprosił do Santa Marta dwóch Anglików, dwóch Irlandczyków i dwóch Niemców, wszystkich będących ofiarami nadużyć seksualnych ze strony duchownych. Jedna z tych osób wręczyła Ojcu Świętemu pocztówkę przedstawiającą wizerunek Pieta. Jako ostatni przemawiał do Ojca Świętego. Opowiadał to w obecności żony i zaczął płakać. powiedział: "Widzę to [Pietę] jako znak: Maryja była ze swoim synem, ale ja nie miałem nikogo przy sobie"..

Papież Franciszek przyjął kartkę i niewiele powiedział. Na koniec obiecał mężczyźnie, że będzie się za niego modlił. Rok później, w październiku 2015 r., po Mszy św. papież powiedział: "¿Jak się mają te dwie osoby [które były maltretowane]? Powiedz panu Talowi, że jego kartka leży w kącie mojego pokoju, gdzie modlę się co rano".. Te dwie osoby wróciły do Kościoła i obie są zaangażowane w życie parafialne.

Oboje zgadzają się, że trauma duchowa była najtrudniejszą częścią ich doświadczenia. Nie potrafili się modlić, nie znaleźli żadnego sensu ani nie wierzyli w Boga reprezentowanego przez księży, którzy ich maltretowali. Trzeba powiedzieć, że wynikało to głównie z inercji, a także z odmowy władz kościelnych prawdziwego wysłuchania ich.

W 2014 roku, rok po wyborze, papież Franciszek powołał Papieską Komisję ds. Ochrony Małoletnich, której jest Pan sekretarzem. Czym dokładnie zajmuje się ten organ?

-Myślę, że należy podkreślić, że prace Papieskiej Komisji nie koncentrują się na indywidualnych przypadkach, które pozostają pod jurysdykcją Kongregacji Nauki Wiary. Zgodnie z misją nadaną jej przez samego Ojca Świętego, jej członkowie skupiają się przede wszystkim na trzech głównych obszarach: słuchaniu ofiar, udzielaniu wskazówek oraz oferowaniu edukacji i formacji personelu kościelnego, zarówno duchownego, zakonnego, jak i świeckiego.

Na ile udało się zarejestrować świadomość tego zjawiska na poziomie Kościołów lokalnych?

-W ostatnich latach, podróżując do ponad 60 krajów, aby promować działalność Zabezpieczenia (zabezpieczenie), doświadczyłem głębokiej jedności, jaką może przynieść wiara katolicka: dzielimy jedno wyznanie, sprawujemy tę samą Eucharystię, uczymy jednego katechizmu. Doświadczyłem też jedności, jaką dzielimy się w problemach, z którymi borykamy się jako Kościół. Z pewnością niepokojąca jest informacja, że w każdej prowincji i na każdym terytorium diecezji dopuszczono się nadużyć seksualnych wobec nieletnich. Jednocześnie, rejestrując tę rzeczywistość, zgadzamy się, że w naszym wspólnym interesie leży przyczynianie się do tworzenia kultury ochrony. Jest oczywiste, że istnieją czynniki kulturowe, które uniemożliwiają stworzenie uniwersalnego rozwiązania. Pamiętam na przykład, jak byłem w Bangkoku w Tajlandii na spotkaniu Federacji Konferencji Biskupów Azji. Reprezentowanych było jedenaście krajów, każdy ze swoimi problemami związanymi z zachowaniem duchownych, ale wszystkie z ogromnymi różnicami w świadomości i gotowości do rozmowy o problemie, częściowo z powodu bardzo wyraźnej kultury wstydu wokół seksualności w Azji. Kościół staje tam przed wyzwaniem, jakim jest doprowadzenie do zrozumienia kwestii behawioralnych i przezwyciężenie zahamowań towarzyszących temu tematowi.

Zupełnie inna jest kultura w Szwecji, kraju o purytańskich korzeniach, który obecnie promuje bardzo liberalne rozumienie sposobu wyrażania i przeżywania seksualności. Tutaj wyzwaniem jest przekazanie informacji, w jaki sposób wolność słowa i samostanowienie mają granice w odniesieniu do praw dziecka.

W Malawi, w południowej Afryce, prowadziłem serię seminariów dla zakonników. Tutaj ważnym czynnikiem jest ubóstwo. Na przykład w małym pokoju może przebywać wiele osób: rodzice, sześcioro dzieci, kuzyn i dziadek. Granice związków są zatarte. Aktywność seksualna nie jest ukrywana, a dziewczynki mogą być łatwo wykorzystywane w rodzinie.

Tradycyjne obrzędy przejścia do dorosłości zanikły, podczas gdy kiedyś były czynnikiem kulturowym, który dawał wskazówki, jak żyć seksualnie w danej społeczności. Na to nakłada się korupcja w policji i złamany system prawny.

Dlatego wyzwaniem jest tutaj szerzenie świadomości i edukacji, umożliwienie młodym ludziom poznania swoich praw i zdolności do samostanowienia oraz pomoc rodzicom w interweniowaniu w celu budowania silnych społeczności, w których zapobiega się nadużyciom.

W ostatnich miesiącach nieprzyjemne wiadomości napłynęły ponownie ze Stanów Zjednoczonych, wraz z raportem z Pensylwanii, z Niemiec oraz z Irlandii i Australii. Oczywiście są to sprawy z przeszłości, ale dlaczego dopiero teraz wychodzą na jaw?

-Niewątpliwie mamy do czynienia ze zmianą kulturową. W ostatnim roku, a szczególnie w Stanach Zjednoczonych i Niemczech, powstał duży ruch ludzi gromadzących się wokół hashtagu #MeToo. Ruch ten skupia się przede wszystkim na nadużyciach seksualnych jako nadużyciach władzy.

Jeśli w Stanach Zjednoczonych w 2002 roku, a w Niemczech w 2010 roku, kryzys odnosił się do kultury "omertaDruga fala jest bardziej skoncentrowana na władzy wykorzystywanej w nadużyciach seksualnych wobec osób upośledzonych w relacji władzy.

Co się stało z wewnętrznym trybunałem Watykanu, który ma sądzić sprawy dotyczące biskupów i duchownych oskarżonych o brak odpowiedniej ochrony ofiar?

-Jak jasno wynika ze wskazań Motu Proprio Jak kochająca matkaNie jest potrzebny kolejny Trybunał w Watykanie, ale wykonanie wewnętrznych procedur kompetentnych Kongregacji w stosunku do przełożonych (których jest wiele: Sekretariat Stanu, Kongregacje ds. Biskupów, ds. Zakonników, ds. Świeckich, ds. Kościołów Wschodnich, ds. Ewangelizacji Narodów), gdy pojawia się skarga o zaniedbanie lub nadużycie władzy.

Jest Pan również prezesem Instytutu Psychologii na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim.Jaki wkład może Pan wnieść nauk o człowieku w zapobieganiu temu zjawisku?

-Można by tu podać wiele wskazań, ale wspomnę o trzech rzeczach, które są jednymi z najważniejszych dla dobrej strategii profilaktycznej.

Pierwszym z nich jest kształcenie ludzi na formatorów dla diecezji, kompetentnych pracowników, którzy mogą prowadzić diecezjalne biuro formacyjne. Zabezpieczenia (safeguarding) i być w stanie poradzić sobie z pytaniami i potrzebami, które pojawiają się na poziomie lokalnym. Powinni mieć dobrą znajomość przepisów prawa cywilnego i kanonicznego, które odnoszą się do tej dziedziny; być w kontakcie z tymi lokalnymi organizacjami i agencjami, które mogą być postrzegane jako sojusznicy w zapobieganiu nadużyciom. Druga rzecz, związana z poprzednią, to jasna polityka dotycząca warunków, na jakich różne osoby mogą pracować z młodzieżą, jakie procesy przesiewanie (screening) są stosowane, jakich zachowań i sytuacji należy unikać, a także co należy zrobić, jeśli ktokolwiek dowie się o wątpliwym lub niepokojącym zachowaniu w jakimkolwiek zakresie.

Wreszcie, i to jest najważniejsze,. Zabezpieczenia tych najbardziej potrzebujących musi stać się kwestią bliską sercu wszystkich: potrzebujemy wzorów osób, które poważnie traktują kwestię ochrony i pokazują wspólnocie, swoim entuzjazmem i przekonaniem, że jest to integralny aspekt przesłania ewangelicznego.

Czy zatem szkolenie od pierwszych lat seminarium jest centralne?

-Dwie rzeczy są szczególnie ważne w formacji seminaryjnej. Po pierwsze, postawa zaangażowania w wewnętrzny wzrost i interioryzację. Bez głębokiej wiary i zintegrowanej osobowości, która obejmuje wszystkie aspekty emocjonalne, relacyjne i seksualne, osoba nie jest w stanie podążać drogą powołania z poważnym i trwałym zaangażowaniem, które trwa przez dłuższy czas.

Druga postawa to perspektywa daru z siebie. Powołania kapłańskie i zakonne nie powinny zmierzać do samozadowolenia: "czuję się dobrze ze sobą i z moim Bogiem". Tylko na solidnych i dojrzałych fundamentach człowiek może zacząć podążać za wezwaniem Pana, który prosi o wyrzeczenie się wszystkiego, w tym pewników stworzonych w Kościele, oczekiwań co do władzy i ról, a także wszelkich możliwych zamknięć.

Skandal związany z wykorzystywaniem dzieci jest często łączony z obowiązkiem celibatu. Jak oceniasz tę debatę?

-Nie ma bezpośredniego związku przyczynowego między celibatem a wykorzystywaniem seksualnym nieletnich. Celibat sam w sobie nie prowadzi do nadużyć w sensie mono przyczynowym; mówią o tym wszystkie raporty naukowe i te zlecone przez rządy w ostatnich czasach. Może jednak stać się czynnikiem ryzyka, gdy celibat nie jest dobrze przeżywany przez lata, prowadząc ludzi do różnego rodzaju nadużyć: pieniędzy, alkoholu, pornografii internetowej, wobec dorosłych lub nieletnich.

Kluczową kwestią jest to, że prawie żadna z osób molestujących nieletnich nie prowadzi życia w abstynencji od stosunków seksualnych. A po drugie, 95 % wszystkich księży nie jest gwałcicielami, a więc celibat oczywiście nie prowadzi do nadużyć jako takich, ale dopiero z czasem. Statystycznie obserwuje się, że ksiądz nadużywający po raz pierwszy - jest to fakt naukowo stwierdzony - średnio w wieku 39 lat; jeśli spojrzymy na dane dotyczące innych kategorii osób, to zauważymy, że trener, nauczyciel czy psycholog jest po raz pierwszy skazany za nadużycie w wieku 25 lat. Tak więc celibat jest problemem, jeśli nie jest przeżywany, jeśli nie jest włączony w zdrowy styl życia.

Są Konferencje Episkopatu, które w tych sprawach wyprzedzają inne. Gdybyś miał podsumować świadomość zjawiska, w skali globalnej i po piętnastu latach od pierwszej świadomości, co byś powiedział?

-W ostatnich latach - zwłaszcza od lat 2011-2012, po liście Kongregacji Nauki Wiary i Konferencji Episkopatów z 3 maja 2011 r. oraz sympozjum W kierunku uzdrowienia i odnowy Luty 2012 na Uniwersytecie Gregoriańskim - wzrosła świadomość powagi faktów i potrzeby działania.

Spotkania papieży Benedykta XVI i Franciszka z ofiarami, utworzenie Papieskiej Komisji ds. Ochrony Małoletnich, ostatnie listy Ojca Świętego do Konferencji Episkopatu Chile i do Ludu Bożego z ostatnich miesięcy: wszystko to w ogromnym stopniu przyczyniło się do zmiany postawy na całym świecie. I jestem tego świadkiem z pierwszej ręki, ponieważ zostałem zaproszony do przemawiania w takich krajach jak Papua Nowa Gwinea, Malawi czy San Salvador, by wymienić tylko kilka.

W odniesieniu do ostatniego Listu Papieża Franciszka do Ludu Bożego na temat cierpień, jakie te przestępstwa powodują w ciele Kościoła, tekst ten przypisuje główną przyczynę ich utrwalania "klerykalizmowi".Czy zgadzasz się z tym?

-Z pewnością istnieje problem klerykalizmu, jeśli rozumieć go jako skłonność niektórych ludzi do definiowania siebie i swojego życia bardziej na podstawie sprawowanego urzędu i stanowiska niż na podstawie własnej osobowości i indywidualnych możliwości.

Klerykalizm nie istnieje tylko w klerze. Nauczyli mnie tego niektórzy świeccy ludzie, którzy często opowiadają mi o swoich rówieśnikach, którzy prezentują postawy "klerykalne" i to też jest problem. Widać to, gdy ktoś czepia się prestiżu i mierzy swoje znaczenie ilością sekretarek, które ma, rodzajem samochodu, którym jeździ itp.

Z drugiej strony niektórzy uważają, że przyczyny nadużyć należy szukać w zjawisku powszechnego homoseksualizmu wśród księży. Ty, który badałeś to zjawisko, w jakim stopniu uważasz to twierdzenie za wiarygodne?

-Dzisiaj dużo się o tym mówi. Niektórzy powiedzieliby, że mamy pewien odsetek homoseksualistów wśród duchownych; to już jest jasne i nie powinniśmy temu zaprzeczać. Ale równie jasne jest, że pociąg do osoby tej samej płci nie prowadzi automatycznie do nadużyć. A na podstawie mojego doświadczenia i tego, co przeczytałem, dodałbym, że nie wszystkie osoby, które dopuściły się nadużyć, czy to księża, czy mężczyźni jakiegokolwiek innego rodzaju, identyfikują się jako homoseksualiści, niezależnie od ich zachowania.

Niezależnie jednak od tego, czy jest to osoba homo- czy heteroseksualna, kapłan jest proszony o konsekwentne przeżywanie zobowiązania do celibatu. Centralne pytanie dotyczące wykorzystywania nieletnich (i dorosłych) nie dotyczy więc orientacji seksualnej, ale władzy: tak opisują to ofiary i widzimy to również w osobowości i dynamice sprawców.

W lutym papież Franciszek zwołał wszystkich przewodniczących Konferencji Episkopatów na temat ochrony nieletnich, a Pan został mianowany członkiem komitetu organizacyjnego. Dlaczego ta inicjatywa jest ważna?

-Lutowe spotkanie jest ważne, ponieważ po raz pierwszy w sposób ukierunkowany i systematyczny zostanie omówiony systemowo-strukturalny aspekt nadużyć i ich tuszowania, przemilczania i inercji w działaniu przeciwko temu złu. Sam papież zaprosił nas do konfrontacji z powiązaniem między "nadużyciami seksualnymi, nadużyciami władzy i nadużyciami sumienia". Seksualność jest zawsze także wyrazem innych dynamik, w tym dynamiki władzy.

Czy można przewidzieć, jak będą przebiegać prace i czy na koniec spotkania należy spodziewać się konkretnych decyzji?

-Będą konferencje, grupy robocze i linie tematyczne. Trzy dni pracy będą miały następujące tematy "odpowiedzialność, rozliczalność, przejrzystośćSą to kwestie, o których wiele mówi się w ostatnich miesiącach i które niejako papież Franciszek umieścił w programie Kościoła swoimi listami do biskupów w Chile i do Ludu Bożego.

Czy podsumowując całe swoje doświadczenie w tej dziedzinie, jest Pan pewny siebie?

-Myślę, że uświadamiamy sobie, że sposoby, instrumenty i nasze myśli o tym, czego Bóg od nas chce, nie są już wystarczające ani do tego, by odpowiedzieć na to, co wydarzyło się w ostatnich latach i dekadach, ani do tego, by kontynuować naszą drogę wiary w dzisiejszym świecie, szukając Boga i podążając za Ewangelią Jezusa Chrystusa. Jestem pewien, ponieważ Bóg uruchomił wielu ludzi, aby znów mogli świadczyć o Nim w sposób wiarygodny i przekonujący.

Jestem przekonany, ponieważ spotkałem tak wielu ludzi, którzy poświęcają się całkowicie dla bardziej szczerej służby, dla troski o najsłabszych, dla Kościoła, który podąża za swoim Panem, Panem, który wybrał śmierć dla zbawienia, a nie królowanie według kryteriów politycznych i władzy.

Ostatecznie jednak ufność spoczywa w Panu historii, który nam towarzyszy i prowadzi, na swój sposób i według swoich planów.

Więcej

Adwent - czas miłosierdzia

Miłosierdzie jest w tym samym czasie, dar (dar od Boga), znak jedności prawdy i miłości; a w naszych czasach, kultura, któraMy, zwłaszcza chrześcijanie, musimy promować.

17 grudnia 17 grudnia 2018 r.-Czas czytania: 5 minuty

Gdy zbliżają się Święta Bożego Narodzenia możemy powiedzieć: Bóg jest u bram. Boże zbawienie zostało porównane do drzwi. Drzwi mają łuk, a miłosierdzie widać jak na dłoni, jako zwornik, który utrzymuje łuk. Miłosierdzie jako dar, znak i kultura to dobry sposób, by stanąć u bram Bożego Narodzenia.

To, co już św. Jan XXIII nazwał "lekarstwem miłosierdzia" (por. Przemówienie na otwarcie Soboru Watykańskiego II(11-X-1962) jest jednym z kluczy papieża Franciszka do odnowy Kościoła.
Pisze o tym Piero Coda w eseju poświęconym myśli Franciszka (La Chiesa è il VangeloCittà del Vaticano 2017): "Miłosierdzie - dar Boga - jest pryzmatem, przez który można zobaczyć i dać świadectwo radosnej i wyzwalającej prawdy oraz przemieniającej mocy Ewangelii" (s. 111).

Według R. Cantalamessy "miłosierdzie nie zastępuje prawdy i sprawiedliwości, ale jest warunkiem ich odnalezienia" (w "L'Osservatore Romano", 30-III-2008).

Dla św. Augustyna - zauważa Coda - dopóki ktoś nie zrozumie, że sensem każdej prawdy i przykazania wyrażonego w Piśmie Świętym jest miłość, jest daleki od zrozumienia prawdy (por. Z Doctrina Christiana, I, 36.40).

I tak Coda uważa, że prymat miłosierdzia - jako styl życia i misji zaproponowany przez Franciszka - jest przede wszystkim "tyglem oczyszczenia dla życia Kościoła i rozeznania życia jego obecności w historii" (s. 112).

To, jak widzi to włoski teolog, jest prawdziwym zwornikiem czy kamieniem węgielnym adhortacji apostolskiej. Amoris laetitiaNie chodzi o zdyskontowanie prawdy o powołaniu do ewangelicznej doskonałości, ale o to, by stać się jednością z każdą osobą, by z miłością otwierać z wnętrza każdej sytuacji drogę, która prowadzi do Boga" (Ibidpor. 1 Kor 9, 22).

Stąd możemy widzieć miłosierdzie, jednocześnie jako dar (dar od Boga), znak jedności prawdy i miłości; a w naszych czasach, kultura, któraMy, zwłaszcza chrześcijanie, musimy promować. Przyjrzyjmy się bliżej każdemu z tych trzech aspektów.

2. Miłosierdzie, dar i znak. Dlatego, gdy Franciszek mówi, że Kościół jest "szpitalem polowym", jest to wymowny obraz, który tłumaczy styl Jezusa wyrażony w przypowieści o dobrym Samarytaninie, na co zwrócił uwagę Paweł VI na zakończenie Soboru Watykańskiego II, a argentyński papież podjął w swoim dokumencie zwołującym na Rok Miłosierdzia. Warto ponownie przeczytać ten długi cytat: "Chcielibyśmy raczej zauważyć, jak religią naszego soboru była przede wszystkim dobroczynność... Starożytna historia Samarytanina była przewodnikiem duchowości soborowej... Z soboru do współczesnego świata płynął prąd sympatii i podziwu. Ganił błędy, owszem, bo tego wymaga dobroczynność, nie mniej niż prawdy, ale dla ludzi tylko zaproszenie, szacunek i miłość. Sobór wysłał do współczesnego świata, zamiast przygnębiających diagnoz, zachęcające środki zaradcze, zamiast fatalnych zapowiedzi, orędzia nadziei: jego wartości zostały nie tylko uszanowane, ale i uhonorowane, jego nieustające wysiłki podtrzymane, jego dążenia oczyszczone i pobłogosławione... Jest jeszcze coś, co musimy podkreślić: całe to bogactwo doktrynalne jest skierowane w jednym kierunku: służyć człowiekowi. Człowiek we wszystkich swoich warunkach, we wszystkich swoich słabościach, we wszystkich swoich potrzebach" (Paweł VI, Alokacja, 7-XII-1965).

Piero Coda przekonuje dziś, że w obliczu ran, które nas dotykają - nie tylko ran fizycznych i materialnych, ale także tych, które infekują serce, duszę i ducha, inteligencję i wolę - "mówić o szpital polowy daje poczucie powagi sytuacji, w jakiej znajduje się ludzkość, rozdarta przez wojnę ideologiczną, w której zagrożona jest prawda i samo piękno obrazu Boga w człowieku, stworzonym jako mężczyzna i kobieta, aby odzwierciedlić w stworzeniach życie owocnej komunii Trójcy Świętej" (s. 113 f).

Chodzi o to, by zmierzyć się "z najsilniejszym lekarstwem, jakim jest miłosierdzie jako świadectwo prawdy miłości", z obecną w historii ludzkości nieustanną próbą przekręcenia stwórczego planu Boga.

I wierzy, że gdyby miłosierdzie zostało zinternalizowane w umyśle i sercu oraz przyjęte jako kryterium oceny i działania, ułatwiłoby realistyczne spojrzenie na politykę, ekonomię i prawo.
To tyle jeśli chodzi o refleksję Piero Coda. Bardzo ciekawe jest postrzeganie miłosierdzia jako świadectwa czy znaku, który skutecznie komunikuje zjednoczenie prawdy i miłości.

3. Każdy dzień naszego życia to czas miłosierdzia a my, chrześcijanie, musimy pracować dla kultura miłosierdzia.

Papież zauważył na zakończenie Roku Miłosierdzia: "To jest czas miłosierdzia. Każdy dzień naszego życia jest naznaczony obecnością Boga, który kieruje naszymi krokami mocą łaski, którą Duch Święty zaszczepia w sercu, aby je ukształtować i uczynić zdolnym do miłości. To czas miłosierdzia dla każdego i każdej, aby nikt nie myślał, że jest poza bliskością Boga i mocą Jego czułości. To czas miłosierdziaAby słabi i bezbronni, ci którzy są daleko i samotni, mogli odczuć obecność braci i sióstr, którzy wspierają ich w potrzebach. Jest to czas miłosierdzia, aby ubodzy mogli poczuć spojrzenie szacunku i uwagi tych, którzy pokonując obojętność, odkryli to, co w życiu jest fundamentalne. Jest to czas miłosierdzia, aby każdy grzesznik nigdy nie przestał prosić o przebaczenie i odczuwał rękę Ojca, który zawsze przyjmuje i obejmuje" (List apostolski "Miłosierdzie Ojca"). Misericordia et misera, 20-XI-2016)

Jeśli tak jest "na co dzień", to czego nie będzie w takim czasie jak Adwent, który prowadzi do Bożego Narodzenia; bo na Boże Narodzenie stało się widoczne Wcielenie Syna Bożego, a wraz z nim nasze zbawienie?

Wreszcie, jak można kształtować lub umożliwiać kulturę miłosierdzia? Oto odpowiedź Franciszka:
"The kultura miłosierdzia kształtuje się przez wytrwałą modlitwę, przez potulne otwarcie na działanie Ducha Świętego, przez znajomość życia świętych i przez konkretną bliskość ubogich. Jest to pilne zaproszenie do jasnego określenia, gdzie koniecznie musimy się zaangażować. Pokusa pozostawania w 'teorii miłosierdzia' zostaje przezwyciężona do tego stopnia, że miłosierdzie staje się codziennym życiem uczestnictwa i współpracy" (List Ojca Świętego do ubogich). Misericordia et miserana zakończenie Roku Miłosierdzia, n. 20).

Kiedy mówi o bliskości z ubogimi, należy wziąć pod uwagę "nowe formy ubóstwa i kruchości, w których jesteśmy wezwani do uznania cierpiącego Chrystusa (...): bezdomni, narkomani, uchodźcy, ludność tubylcza, osoby starsze, które są coraz bardziej samotne i opuszczone; migranci (...); różne formy handlu ludźmi (...); kobiety, które cierpią w sytuacjach wykluczenia, złego traktowania i przemocy" (Evangelii gaudiumnn. 210-212).

Innymi słowy, musimy dbać o ubogich, niezależnie od tego, czy są ubodzy materialnie, moralnie, kulturowo czy duchowo. A w praktyce da nam to wiele możliwości korzystania z dzieła miłosierdzia i duchowe.

Ostatecznie, miłosierdzie jest dar Boży która przychodzi do nas nieustannie, jeśli tylko jesteśmy gotowi ją przyjąć. I tak, każdy dzień jest czas miłosierdzia. Jest to również podpisaćPrzywołując klasyczną definicję sakramentu (znak i narzędzie zbawczej łaski), można powiedzieć, że miłosierdzie jest "skutecznym znakiem" jedności prawdy i miłości.

I parafrazując to, co Jan Paweł II mówił o wierze, można powiedzieć, że miłosierdzie musi stawanie się kulturą aby było to miłosierdzie w pełni przyjęte, w pełni przemyślane i wiernie przeżywane.

AutorRamiro Pellitero

Dyplom z medycyny i chirurgii uzyskany na Uniwersytecie w Santiago de Compostela. Profesor eklezjologii i teologii pastoralnej w Katedrze Teologii Systematycznej na Uniwersytecie w Nawarze.

Firmy gościnneAugusto Sarmiento

Rodzina - trwałe dobro i odniesienie

Rodzina odpowiada na najgłębszą prawdę o człowieczeństwie mężczyzny i kobiety, na wewnętrzną konstytucję człowieka jako daru i obrazu Boga. Jakość społeczeństwa jest związana z bytem i istnieniem rodziny, która jest jak miniaturowy kościół.

10 Grudzień 10, 2018 r.-Czas czytania: 3 minuty

 Dokument końcowy Synodu poświęcony młodzieży streszcza w krótkim zdaniu przekonanie, które zawsze było podzielane we wszystkich czasach i miejscach. "Rodzina -czytamy w n. 32: "jest głównym punktem odniesienia dla młodych ludzi". Jest ona dobrem i punktem odniesienia dla wszystkich jako wystarczające świadectwo historii narodów i kultur w różnych czasach i miejscach.

Rodzina i społeczeństwo

Jest to atut i wzorzec, którego nie może zabraknąć w życiu społeczeństwa. To w rodzinie rodzą się i rozwijają same podstawy społeczeństwa. To w rodzinie, na mocy wspólnego i uniwersalnego prawa, osoba ludzka rozpoczyna i kończy swoją integrację ze społeczeństwem. Związek między rodziną a społeczeństwem jest tak ważny, że można stwierdzić, iż jakość społeczeństwa jest związana z bytem i istnieniem rodziny. Społeczeństwo będzie tym, czym jest rodzina.

O tym związku między społeczeństwem a rodziną świadczą wyraźnie takie sformułowania jak: rodzina jest pierwsze społeczeństwo naturalnethe pierwsza i żywotna komórka społeczeństwa itp. Rodzina odpowiada na najgłębszą prawdę o człowieczeństwie mężczyzny i kobiety, na wewnętrzną konstytucję człowieka jako daru i obrazu Boga. Ale spełnia tę funkcję tylko w takim stopniu, w jakim przestrzeń rodzinna staje się doświadczeniem komunii i uczestnictwa, dzięki formacji w prawdziwym znaczeniu rodziny. wolnośćthe sprawiedliwość i miłość.

Rodzina i Kościół

Funkcja "niezastąpiony". rodziny w rozwoju społeczeństwa, jako podstawowej przestrzeni dla osoby ludzkiej, jest również niezbędna dla Kościoła. Do tego stopnia, że, "Wśród wielu dróg, którymi podąża Kościół, aby zbawić ludzkość, "rodzina jest pierwszą i najważniejszą". (Jan Paweł II).

Jednym z kluczy do przenikania relacji rodzina-Kościół jest rozpatrywanie rodziny, jako kościół krajowy. Między Kościołem a rodziną istnieje relacja o takim charakterze, że można powiedzieć, iż rodzina jest jak miniaturowy kościół. A ponieważ opiera się na sakramencie małżeństwa, związek, który rodzi, ma charakter sakramentalny. Porusza się po linii tajemnicy i z konieczności określa udział rodziny chrześcijańskiej w misji Kościoła. To jest "szczególne działanie Kościoła".który należy uznać za własny y oryginał. Nie jest to zlecenie otrzymane od hierarchii Kościoła. Jest to również powód, dla którego rodzina, wypełniając swoją misję, musi zawsze postępować w komunii z Kościołem.

   Co za rodzina. Jesteśmy świadkami zmiany kulturowej, która powoduje konieczność jasnego określenia rzeczywistości, którą chcemy desygnować pojęciami "małżeństwo" y "rodzina". Nierzadko są one używane do wskazywania form współżycia, które są wręcz przeciwstawne.

Konieczne jest zatem określenie sposobu identyfikacji i dostępu do prawdy lub tożsamości rodziny. I to jest nikt inny jak "Znaczenie, jakie małżeństwo i rodzina mają w planie Boga, stwórcy i zbawiciela".  Ponieważ "każda koncepcja lub doktryna, która nie uwzględnia w wystarczającym stopniu tego istotnego związku małżeństwa i rodziny z jego boskim pochodzeniem i przeznaczeniem, które przekracza ludzkie doświadczenie, nie rozumiałaby jego najgłębszej rzeczywistości i nie byłaby w stanie znaleźć dokładnego sposobu rozwiązania jego problemów". (Paweł VI).

Projekt Boga dla rodziny, którego poznanie przekracza światła samego rozumu: "Jest ona zakorzeniona w najgłębszej istocie człowieka i tylko stamtąd może znaleźć swoją odpowiedź". Ale jest też jasne, że człowiek nie jest osamotniony w tym dostępie do prawdy. Ma pomoc Objawienia, dzięki której łatwiej i bezpieczniej dochodzi do prawdy. W tym celu najnowsze Magisterium Kościoła używa takich sformułowań jak np. "nierozerwalne małżeństwo między mężczyzną i kobietą". o "nierozerwalne małżeństwo mężczyzny i kobiety, które jest ponadto źródłem rodziny"..

AutorAugusto Sarmiento

Firmy gościnneMaría Lacalle Noriega

Pomoc młodym ludziom w doświadczeniu prawdziwej miłości

Na Synodzie młodzi ludzie pokazali, że mają ogromną potrzebę, by czuć się kochanym i by naprawdę kochać. Szukają czegoś wielkiego, czegoś pięknego. Po odpowiedzi zwracają się do Kościoła. Nie zawiedźmy ich. I nie bądźmy naiwni, bo oni potrzebują dużo pomocy.

10 Grudzień 10, 2018 r.-Czas czytania: 3 minuty

Synod młodych ludzi po raz kolejny pokazał, że instytucją, którą cenią najbardziej jest rodzina. Może się to wydawać zaskakujące, biorąc pod uwagę kryzys, jaki od dziesięcioleci przeżywa małżeństwo i rodzina. Ale młodzi ludzie wyczuwają - niektórzy z nich nawet jeśli nigdy tego nie doświadczyli - że rodzina jest idealnym miejscem dla pełnego rozwoju osobowego. A w ich sercach jest tęsknota za domem, za pełnym przyjęciem, za bezwarunkową miłością, której można doświadczyć tylko na łonie rodziny.

Od lat sześćdziesiątych XX wieku podważa się podstawowe filary małżeństwa i rodziny, a narzuca styl życia oparty na zaciekłym indywidualizmie, odrzuceniu wszelkich zobowiązań i jakiegokolwiek odniesienia do prawdy oraz koncepcji wolności jako czegoś absolutnego, pozbawionego treści. Jeśli chodzi o seksualność, to została ona oderwana od miłości, zaangażowania i otwartości na życie, stając się zwykłym źródłem przyjemności, czymś prywatnym i czysto subiektywnym, czymś, co należy tylko i wyłącznie do intymności każdej jednostki, pozostawiając podmiotowi nadanie jakiegokolwiek znaczenia jego własnej seksualności i związkom, które może nawiązać.

Ale ten sposób życia nie przyniósł więcej szczęścia ani pełniejszego życia. Przyniosła samotność i wykorzenienie, wiele cierpienia i głębokie rany emocjonalne.

Na Synodzie młodzi ludzie pokazali, że mają ogromną potrzebę, by czuć się kochanym i by naprawdę kochać. Szukają czegoś wielkiego, czegoś pięknego. Zwracają się do Kościoła, aby znaleźć odpowiedzi, na których można budować swoje życie i znaleźć nadzieję. Nie zawiedźmy ich. I nie bądźmy naiwni. Młodzi ludzie, urodzeni w środowisku kulturowym, które opisaliśmy powyżej, a często nie mający doświadczenia prawdziwej miłości, potrzebują wiele pomocy.

Musimy pomóc im potwierdzić ich nadzieję, przezwyciężyć pesymizm antropologiczny, w którym wielu jest pogrążonych z powodu ran afektywnych w ich wnętrzu, sprawiając, że zobaczą, iż prawdziwa miłość jest możliwa. Że nie jest to ideał zarezerwowany dla nielicznych, że jest w zasięgu tych, którzy postawią sobie za cel "chcieć to móc", zwłaszcza jeśli są otwarci na Bożą pomoc.

Musimy pomóc im uciec od kultury praw jednostki, która jest radykalnie sprzeczna z kulturą miłości i odpowiedzialności i która niszczy rodziny.

Musimy pomóc im przezwyciężyć fałszywe przekonanie, że wolność jest autonomiczną i nieuwarunkowaną siłą, bez więzów i zasad. Musimy pomóc im przezwyciężyć absolutyzację uczuć i odkryć na nowo, że wewnętrzna dynamika miłości małżeńskiej obejmuje i potrzebuje rozumu i woli oraz otwiera się na ojcostwo i macierzyństwo, harmonizując ludzką wolność z darem Łaski.

Małżeństwo, nawet jeśli jest związkiem jednego mężczyzny i jednej kobiety, z trudem może być przeżywane w samotności tych dwojga, a tym bardziej w tym naszym społeczeństwie, które tak bardzo skupia się na pragnieniach i prowizorce. Małżonkowie potrzebują towarzystwa, zwłaszcza w pierwszych latach małżeństwa (40 % rozpadów małżeńskich następuje w ciągu pierwszych siedmiu lat). Rodziny mogą i powinny towarzyszyć innym rodzinom, budując autentyczne wspólnoty, które umacniają swoich członków i dają świadectwo prawdziwej miłości pośród świata.

Musimy im pomóc, aby się nie bali, bo Dobry Pasterz jest z nami, tak jak był w Kanie Galilejskiej jako Oblubieniec między małżonkami, którzy oddają się sobie na całe życie. W sercu chrześcijanina nie może być miejsca na apatię, na tchórzostwo, na pesymizm. Bo Chrystus jest obecny. Dlatego św. Jan Paweł II zwrócił się do chrześcijańskich małżonków tymi słowami: "Nie bójcie się ryzyka! Boża siła jest o wiele potężniejsza niż wasze trudności!". (GrS, 18).

AutorMaría Lacalle Noriega

Dyrektor Centrum Studiów nad Rodziną. Uniwersytet Francisco de Vitoria (UFV).

Firmy gościnneFernando Vidal

Młodzi ludzie i pozytywny związek małżeński

Rodzina jest najważniejszym i najgłębszym wymiarem osobowym i społecznym dla młodych ludzi, którzy chcą, aby rodzina i małżeństwo wyrażały się w sposób jak najbardziej przejrzysty, głęboki i autentyczny.

10 Grudzień 10, 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

Nie jest łatwo uzyskać prawdziwy obraz relacji i poglądów, jakie młodzież ma obecnie na temat rodziny. Jest wiele osób, które chcą, aby młodzi ludzie mieli takie czy inne zdanie. Media i reklama komercyjna nieustannie kształtują publiczny wizerunek młodych ludzi i chcą go ukierunkować zgodnie ze swoimi zainteresowaniami.

Istnieje wielki dystans między rodziną opinii - tą, która jest podtrzymywana w przemówieniach, w rozmowach czy w mediach - a rodziną doświadczenia - tą, którą ludzie naprawdę żyją, którą mają w swoich sercach i tęsknotach. Jest to coś, co badaliśmy obszernie w raporcie rodzinnym (www.informefamilia.org).

Główna nuta charakteryzująca relacje młodych ludzi z rodziną jest bardzo pozytywna. Rodzina jest najważniejszym i najgłębszym wymiarem osobowym i społecznym młodych ludzi. Wszystkie ankiety i badania pokazują, że jest on głównym źródłem zaufania i stanowi nieodzowny aspekt ich życia.

Młodzi ludzie wyrażają niezmierną wdzięczność wobec swoich rodzin i chcą w przyszłości zbudować własną rodzinę.

Rodzina jest najbardziej pierwotnym, uniwersalnym i głębokim składnikiem ludzkiej kondycji, nie powinno więc dziwić, że młodzi ludzie wyrażają tak silne uznanie.

A jednak jest to zaskakujące, bo rodzina jest wspólnotą kontrkulturową w dzisiejszym społeczeństwie. O ile w kulturę dominującą wdziera się indywidualizm i utylitaryzm, o tyle rodzinna logika solidarności i dawania stanowi jej najsilniejszy opór.

Więzi rodzinne są najtrwalsze i niektóre z nich pozostają nieodwracalnie na zawsze. Jest to również sprzeczne z tym, co papież Franciszek nazywa "więzią rodzinną". kultura wyrzucania pieniędzyAdhortacja apostolska Amoris Laetitia.

Jednak młodzi ludzie tęsknią nie za małym kawałkiem życia, ale za całym życiem. Młodzi ludzie nie chcą odrobiny życia, ale całego życia. Ich serce bije z tęsknoty za całością i wielkością, gotowe dać wszystko, a nawet więcej. Dlatego niechętnie obywają się bez źródła najgłębszych przeżyć i więzi, jakim jest rodzina.

Również dlatego chcą, aby życie rodzinne i małżeńskie wyrażało się w sposób jak najbardziej przejrzysty, głęboki i autentyczny. Wyrazem tych poszukiwań jest kryzys konwencjonalnej instytucjonalizacji małżeństwa na rzecz nowych formuł - takich jak związki partnerskie bez ślubu.

W grę wchodzą także inne interesy, np. osłabiające więzi wspólnotowe - nasze społeczeństwo cierpi z powodu tego, co Bauman nazwał "Wielkie Odczepienie i samych wymiarów prawa i instytucjonalności. Być może nadmiernie utożsamiane z władzą państwową i wielkimi potentatami kapitału, kultury i religii, są postrzegane jako wymiary przymusowe i niewystarczająco autentyczne.

Jednak młodzi ludzie nadal stawiają miłość małżeńską - partnera życiowego - jako najwyższą aspirację, jaką mogą odczuwać. Nieustannie o tym śpiewają, piszą, pokazują w każdy możliwy sposób. W każdym razie małżeństwo zawsze znajduje sposób na instytucjonalizację, nawet jeśli w sposób nieformalny.

Największym zagrożeniem dla rodziny jest osłabienie więzi, nawet tych najbardziej kluczowych, jak więzi rodzic-dziecko czy więzi małżeńskie. Aby przeciwstawić się fali odłączenia, młodzi będą potrzebowali nie tylko swoich pragnień, ale odbudowy instytucji - które nie są przede wszystkim fenomenem władzy, ale fenomenem powszechności i komunikacji międzypokoleniowej - w tym wspólnoty małżeńskiej, która jest największą możliwą przyjaźnią między ludźmi. Czas odbudować pozytywną koniunkcję.

AutorFernando Vidal

Dyrektor Uniwersyteckiego Instytutu Rodziny, Papieski Uniwersytet Comillas

Firmy gościnnePablo Velasco Quintana

Logika zawodowa w rodzinie

W artykule 72 dokumentu końcowego Synodu znajduje się paragraf przypominający o logice powołaniowej rodziny. Jest to trudne, bo konfrontuje nas z naszą słabością, ale jest to istotne wyzwanie.

10 Grudzień 10, 2018 r.-Czas czytania: 3 minuty

Wcale się nie dziwię, że najczęściej głosowanym artykułem w dokumencie końcowym synodu o młodzieży był ten dotyczący rodziny, który "ma za zadanie żyć radością Ewangelii w życiu codziennym i dzielić się swoimi członkami według ich stanu".

Jakże wyzwalające jest myślenie o miejscu, w którym jesteśmy chciani dla siebie, jako tacy. Gdzie nie musimy przynosić programu nauczania i gdzie nie musimy wywalczyć sobie miejsca w konkursie. To jest wspaniałe, bo wtedy możemy potwierdzić, że rodzina jest rzeczywiście fundamentem miłości, wychowania i wolności.

Pięknie wyjaśnia to francuski filozof Fabrice Hadjajd, gdy przestrzega przed traktowaniem rodziny jako rzeczywistości drugorzędnej, o "oprzeć rodzinę na miłości, wychowaniu i wolności, gdyż nie są to czynniki wyróżniające ją spośród innych form społeczności".Bo wspólnota może być miejscem miłości, albo szkoła jest również, i to znacznie bardziej profesjonalnie, miejscem edukacji; albo firma może być, nawet przy wsparciu prawnym, miejscem, gdzie szanuje się wolności. "W konsekwencji rozpatrywanie rodziny tylko na podstawie miłości, wychowania i wolności, oparcie jej na dobru dziecka jako jednostki, jednego jako dziecka, oraz na obowiązkach rodziców jako wychowawców, a nie jako rodziców, jest proponowaniem rodziny już zdefamiliaryzowanej"..

Do tej definicji musimy dodać dwa doświadczenia rodzicielskie, kiedy nasze dzieci się rodzą lub kiedy je przyjmujemy. 

Pierwszym jest radość w obliczu tego niezasłużonego daru, który przekracza nasze oczekiwania.

Drugi - nowe wyzwania, do których jesteśmy źle przygotowani, ogromne niedostosowanie, niemożność sprostania zadaniu, co z czasem podkreśla nasza niezdarność i nasze złe samopoczucie. Chesterton pięknie wyjaśnił to na przykładzie matki, która wita swojego syna w domu po dobrej sesji zabawy na zewnątrz w deszczowy dzień. Syn jest po szyję w błocie, a matka go myje, bo wie, że ma przed sobą nie tylko błoto, ale że pod tym brudem jest jej syn. Bo wychowanie ma więcej wspólnego z ontologią niż z etyką, z naturą relacji synowskiej.

Ale ten artykuł 72 Synodu ma drugi paragraf, który przypomina o logice powołaniowej w rodzinie. To trudny ustęp, bo konfrontuje nas z naszą słabością i pokusami. "określenie wyborów dokonywanych przez dzieci". wdzierając się w przestrzeń rozeznania. Życie w świętości to osobista historia z Bogiem, osobista i niezbywalna.

Nie chodzi o naśladowanie świętych co do litery, bo to będzie niemożliwe. Dokładne okoliczności nie są podane, a poza tym Pan może liczyć tylko do jednego. Jest to uznanie, że nasze nawrócenie musi być nieustannie zdobywane poprzez oddanie się na łaskę naszego unikalnego ludzkiego doświadczenia.

Co więcej, ta ścieżka jest wszechogarniająca, nie będzie miała zastosowania tylko w niektórych wodoszczelnych przedziałach naszego życia, jest też uniwersalna, bo dotyczy każdego człowieka. Mojego sąsiada nie obchodzi moje życie w świętości.

W tym przypomina mi się weneckie wyrażenie, które wyjaśnił kiedyś w artykule pisarz Claudio Magris: "far casetta"powiedział, "Mam rodzinę" Która reprezentuje tę fałszywą małą rodzinną harmonię opartą na odrzucaniu innych: "I wtedy rodzina może naprawdę stać się teatrem świata i ludzkiego wszechświata: kiedy bawiąc się z naszymi braćmi i siostrami i kochając ich, robimy pierwszy i podstawowy krok w kierunku większego braterstwa, którego bez rodziny nie nauczylibyśmy się tak żywo odczuwać".

Tym samym odczytanie wspomnianego art. 72, "Ewangeliczna opowieść o dorastającym Jezusie (zob. Łk 2, 41-52), podległym rodzicom, ale zdolnym do oddzielenia się od nich, by troszczyć się o sprawy Ojca".Rodzina jest istotnym wyzwaniem i nawet jeśli dostaniemy grudy w gardle, zrozumiemy, że rodzina trzyma się za ręce przez dżunglę świata, że nadal wspiera nasze dzieci nawet wtedy, gdy już fizycznie nie trzymają się nas.

AutorPablo Velasco Quintana

Wydawca CEU Ediciones. CEU Uniwersytet San Pablo

Firmy gościnneM. Pilar Lacorte Tierz

Wspieranie młodych rodzin w szkole

Pomimo oczywistych oznak kryzysu rodziny w naszym społeczeństwie, istnieje wiele rodzin, które z wielkodusznością, radością i wiarą odpowiadają na swoje powołanie, nawet w obliczu przeszkód, niezrozumienia i cierpienia. Młode rodziny potrzebują towarzyszenia.

10 Grudzień 10, 2018 r.-Czas czytania: 4 minuty

Młodzi ludzie nadal cenią i postrzegają rodzinę jako wspólnotę odniesienia, o czym mówi art. 32 Dokumentu Końcowego Synodu Biskupów o młodzieży, wierze i rozeznawaniu powołania. Ponadto dwa z jednogłośnie zatwierdzonych artykułów (nn. 72 i 95) odnoszą się do potrzeby rodziny i towarzyszenia jako kluczowych elementów nowej ewangelizacji.

Nie ma wątpliwości, że pierwsze towarzyszenie, jakie otrzymuje człowiek, ma miejsce w jego własnej rodzinie. Relacje rodzinne to nie tylko "funkcjonalny". Osobiste relacje, które są wplecione w codzienne życie, z życiem dzielonym w rodzinach, są relacjami tożsamości. I właśnie ta wspólna codzienność jest środkiem, dzięki któremu my, istoty ludzkie, wzrastamy w naszym osobowym dynamizmie i uczymy się najbardziej osobistej zdolności, uczymy się kochać. Z pewnością różne kryzysy w rodzinach mogą utrudniać relacjom rodzinnym rozwinięcie ich wychowawczej mocy. Wielu młodych ludzi, którzy wyrośli już w rodzinie i w społeczeństwie, które nie było w stanie towarzyszyć im w tym naturalnym uczeniu się bezwarunkowości miłości rodzinnej, może mieć braki, które zwiększają normalne trudności w życiu rodzinnym, gdy ci młodzi ludzie tworzą własną rodzinę. W ten sposób moglibyśmy wejść w sytuację "looping", Można by sądzić, że nieuchronnie będą oni powielać we własnych rodzinach rozterki sercowe, jakich doświadczyli w swoich rodzinach pochodzenia. Tak jednak nie jest. Właśnie to doświadczenie braku miłości prowadzi ich do tęsknoty za czymś innym dla siebie i swoich dzieci. Muszą jednak wiedzieć, jak to zrobić, bo brakuje im doświadczenia.

Na stronie Amoris Letitia wskazuje na potrzebę towarzyszenia nowym rodzinom, zwłaszcza w pierwszych latach życia rodzinnego (n. 211). Jak stwierdza Juan José Pérez Soba, "nie jest dobrze, aby rodzina była sama".. Dlatego musimy kreatywnie szukać nowych sposobów na "przestrzenie dla akompaniamentu". gdzie młode rodziny mogą otrzymać szkolenie, wsparcie i wspólne doświadczenie. Pierwsze lata istnienia rodziny to czas wielkiego wysiłku związanego z adaptacją i pogodzeniem wielu obszarów w nowej, nieznanej jeszcze rzeczywistości: pracy, przyjaciół, rodziny pochodzenia, rodzicielstwa itp. Nowi małżonkowie i rodzice często przeżywają ten pierwszy etap wspólnego życia z poczuciem izolacji i przytłoczenia w obliczu licznych trudności i wyzwań, których nie byli w stanie sobie wyobrazić. Coraz częściej tym młodym małżeństwom brakuje wsparcia ze strony środowiska rodzinnego, czy formacji płynącej z doświadczenia rodzin pochodzenia.

Jest to również czas, w którym mężowie i żony mają zazwyczaj mało czasu i środków do dyspozycji, dlatego należy szukać sposobów, w jaki można im towarzyszyć w ich zadaniu jako rodziców i małżonków w codziennym życiu. Jednym z miejsc, gdzie młodzi rodzice w naturalny sposób szukają takiego wsparcia jest szkoła. Właśnie w pierwszych latach życia szkolnego - które pokrywają się z pierwszymi latami życia rodzin - rodzice najczęściej zwracają się do szkoły po pomoc, także w zakresie życia rodzinnego. Zaproponowanie towarzyszenia ze strony szkoły chrześcijańskiej jest wezwaniem do spojrzenia na rzeczywistość rodzin z innej perspektywy.

Choć może się wydawać, że jest to coś, co nie odpowiada, albo że dodatkowo skomplikuje specyficzną funkcję dydaktyczną ośrodków wychowawczych, szkoły mogą i powinny wspierać rodziny. Zaufanie, którego wymaga wszelkie towarzyszenie, przychodzi w sposób naturalny w relacji rodzina - szkoła. Ponadto szkoła inspirowana chrześcijaństwem posiada dodatkowy czynnik, który wydaje mi się ważny: może być naturalnym środowiskiem współżycia, w którym rodziny towarzyszą innym rodzinom, sprzyjając w ten sposób klimatowi, w którym życie rodzinne jest cenione jako ubogacenie osobiste, a trudności nie są rozumiane jako porażka, ale jako coś naturalnego dla każdej relacji międzyludzkiej, co można przezwyciężyć i co jest drogą do miłości.

Urzeczywistnienie tej propozycji towarzyszenia jest wymogiem, który wzywa do traktowania rodzin takimi, jakimi są, czyli jako rodziny. Nie chodzi o to, by zająć miejsce rodziców lub "skieruj je". od szkoły w jej zadaniach wychowawczych. Jest to raczej kwestia "upełnomocnienie ich i przywrócić im wiodącą rolę w realizacji zadań edukacyjnych w kontekście rodzinnym. Towarzyszenie od szkoły oznacza pomoc każdej rodzinie w odkrywaniu jej specyfiki, oryginalności. Nie chodzi o dawanie recept, rad czy rozwiązań. Chodzi raczej o wzmocnienie ich roli i pomoc w odkryciu naturalnych narzędzi edukacji w kontekście rodzinnym. Jest to zadanie, które należy oprzeć na doświadczeniu, postrzegać konflikty jako coś naturalnego i pomagać w rozwijaniu umiejętności pokonywania kryzysów.

Proponowane towarzyszenie nie jest techniką, nie wymaga dodatkowego miejsca ani czasu; jest postawą, nawykiem, sposobem rozumienia nauczania i roli szkoły, w służbie rodzin. Przede wszystkim wymaga szkoleń i zaangażowania, aby rodziny, które często przeżywają swoje kryzysy samotnie, w atmosferze powierzchowności, bez nikogo, kto by się nimi opiekował, nie zostały porzucone. Papież Franciszek wielokrotnie przypominał o przepaści, jaka otwiera się między rodziną a szkołą, i o potrzebie, by obie te sfery szły ze sobą w parze. Szkoła może być dobrym punktem oparcia, "kątem odprężenia", który pomaga każdej rodzinie być tym, czym może być.

AutorM. Pilar Lacorte Tierz

Instytut Wyższych Studiów nad Rodziną, Międzynarodowy Uniwersytet Katalonii (UIC)

Argumenty

Synody w życiu Kościoła

Odbywające się w tym roku w dniach 3-28 października w Watykanie w Rzymie XV Zgromadzenie Zwyczajne Synodu Biskupów skłania do krótkiej refleksji na temat Synodu Biskupów w Kościele katolickim.

Geraldo Luiz Borges Hackman-19 lipca 2018 r.-Czas czytania: 9 minuty

Sugestia ewentualnej instytucji synodów została przedstawiona papieżowi Pawłowi VI podczas II Watykańskiej Rady Ekumenicznej. U źródeł tej propozycji leży doświadczenie starożytnego Kościoła, który spotykał się, by rozwiązywać kwestie istotne dla jego życia eklezjalnego, oraz pragnienie ściślejszej współpracy z następcą Piotra w duszpasterstwie Kościoła powszechnego. Etymologicznie słowo synod pochodzi od dwóch greckich słów syn (razem) i hodos (drogi), oznaczających "chodzić razem", co ma wskazywać, że biskupi "chodzili razem", między sobą i w komunii z papieżem, w sprawach istotnych dla ich Kościołów partykularnych. Sugestia biskupów wzywała więc do powrotu do tej tradycyjnej praktyki Kościoła.

Krótka historia synodów po Vaticanum II

Przyjmując tę prośbę, papież Paweł VI 14 września 1965 r. ogłosił ojcom soborowym, zgromadzonym na sesji otwierającej czwarty okres soboru, decyzję o ustanowieniu z własnej inicjatywy i swoim autorytetem organu zwanego Synodem Biskupów, która składałaby się z biskupów mianowanych w większości przez Konferencje Episkopatów i zatwierdzonych przez Papieża, a zwoływanych, w zależności od potrzeb Kościoła, przez Papieża Rzymskiego w celu konsultacji i współpracy z posługą Piotrową, gdy dla ogólnego dobra Kościoła wyda mu się to stosowne. Następnego dnia papież Paweł VI, za pomocą Motu Proprio Apostolica sollicitudo (por. AAS 57 [1965], s.775-780), ustanowił w Kościele katolickim Synod Biskupów jako stałą instytucję, za pomocą której biskupi, wybierani z różnych części świata, mieliby skuteczniej pomagać najwyższemu Pasterzowi Kościoła, ustalając jego konstytucję: 1) jest centralną instytucją eklezjalną; 2) musi reprezentować cały episkopat katolicki; 3) ze swej natury musi być wieczysty; 4) jeśli chodzi o jego strukturę, będzie pełnił swoje funkcje jednocześnie czasowo i okazjonalnie.
W tym samym roku soborowy dekret Christus Dominus, w numerze 5, ponownie podkreśla znaczenie, jakie nowa instytucja będzie miała w życiu Kościoła dzięki współpracy katolickiego episkopatu, tak aby mogła reprezentować i skuteczniej ukazywać troskę o Kościół powszechny, będącą częścią powołania każdego biskupa. Pierwszy regulamin funkcjonowania Synodu został opublikowany 8 listopada 1966 r., a zmieniony i rozszerzony dekretem z 24 listopada 1969 r., a następnie kolejnymi normami. W dniu 29 września 2006 r. z. Ordo synodi episcoporum, opublikowano nowe normy regulujące organizację i funkcjonowanie Synodu Rzymskiego. Ogólne ramy legislacyjne Synodu znajdują się jednak w kanonach 342-348 Kodeks Prawa Kanonicznego łaciny, jak również w kanonie 46. Kodeks Kanonów Kościołów Wschodnich.

Ostatnio, 15 września 2018 r., papież Franciszek Konstytucją Apostolską Episcopalis communio, wyznaczył pewne zmiany w funkcjonowaniu Synodu. Przede wszystkim papież Franciszek uznaje korzyści, jakie wniósł w życie Kościoła od momentu jego ustanowienia, w tych pięćdziesięciu latach jego realizacji, ważny instrument Synodu Rzymskiego. "Zgromadzenia były nie tylko uprzywilejowanym miejscem wzajemnego poznania się biskupów, wspólnej modlitwy, lojalnej konfrontacji, pogłębienia doktryny chrześcijańskiej, reformy struktur kościelnych i promocji działalności duszpasterskiej na całym świecie. W ten sposób takie Zgromadzenia stały się nie tylko uprzywilejowanym miejscem interpretacji i recepcji bogatego magisterium soborowego, ale także dały znaczący impuls późniejszemu magisterium pontyfikalnemu". (n. 1). Następnie poszerza udział w Synodzie, oprócz ekspertów i audytorów, o "delegatów braterskich", którymi są osoby zaproszone z Kościołów i wspólnot kościelnych nie będących jeszcze w pełnej komunii z Kościołem katolickim, a także niektórzy goście specjalni, powoływani na mocy uznanego autorytetu.

Charakter, właściwości i rodzaje synodów biskupich

Synod Biskupów jest instytucją Kościoła powszechnego, zwoływaną przy określonych okazjach, która jest wyrazem kolegialnej współpracy biskupów z papieżem i biskupów między sobą, aby mogli oni zastanowić się nad pewnymi zagadnieniami dotyczącymi Kościoła w całym świecie lub w określonym kraju czy kontynencie. W ten sposób wyraża się Vaticanum II: "Biskupi wybrani z różnych regionów świata, w formie i układzie, które Papież Rzymski ustanowił lub może ustanowić w przyszłości, udzielają Najwyższemu Pasterzowi Kościoła bardziej skutecznej pomocy przez ukonstytuowanie się rady zwanej synodem biskupim, która, ponieważ działa w imieniu całego episkopatu katolickiego, jednocześnie manifestuje, że wszyscy biskupi w hierarchicznej komunii są uczestnikami troski całego Kościoła" (Christus Dominus, n. 5).

Podstawowe cechy Synodu są czterorakie: powszechność, kolegialność biskupia, różnorodne formy jego zwoływania oraz działalność konsultacyjna. W inicjatywie papieża Pawła VI dotyczącej ustanowienia synodów, zgodnie z życzeniem i sugestią biskupów podczas prac Ekumenicznego Soboru Watykańskiego II, widać intencję, aby nowa instytucja wyrażała kolegialność biskupią, czyli przyczyniała się do współpracy wszystkich biskupów całego świata z powszechnym zadaniem pasterskim Kościoła wykonywanym przez papieża, pasterza powszechnego, dzielącego z nim pasterską troskę o cały Kościół. Kolegialność episkopatu była jednym z ważnych tematów podjętych ponownie przez ostatni Sobór (por. Lumen Gentium, 22, Christus Dominus, 4), przezwyciężając rozumienie biskupów jako jedynie przedstawicieli papieża w ich Kościołach partykularnych lub w rywalizacji z nim, i potwierdzając hierarchiczną komunię całego kolegium biskupiego - biskupów całego świata - z pasterską troską papieża o cały Kościół (por. Wcześniejsza nota wyjaśniająca, ust. 1 i 2). Kolegialność episkopatu łączy się z powszechnością, o czym świadczy fakt, że synod jest instytucją zarówno Kościoła łacińskiego, jak i katolickich Kościołów wschodnich. Ta nuta uniwersalności jest szczególnie widoczna na zgromadzeniach ogólnych Synodu, gdzie w jego składzie i funkcjonowaniu reprezentowany jest cały świat katolicki.

Zgodnie z ostatnią konstytucją apostolską papieża Franciszka mogą być trzy rodzaje synodów: zwyczajny, który zajmuje się sprawami dotyczącymi dobra Kościoła powszechnego; nadzwyczajny, jeśli sprawy, które mają być rozpatrywane, a dotyczą dobra Kościoła powszechnego, wymagają pilnego rozpatrzenia; oraz specjalny, gdy mają być rozpatrywane sprawy dotyczące przede wszystkim jednego lub kilku określonych obszarów geograficznych (zob. art. 1, § 2, 1, 2 i 3). W § 3 dodaje: "Jeśli uzna to za stosowne, zwłaszcza ze względów natury ekumenicznej, Papież Rzymski może zwołać zgromadzenie synodalne według innych procedur przez niego ustanowionych". Papież jest przewodniczącym Synodu, a Synod bezpośrednio mu podlega (por. art. 1, § 1). Zachowuje się charakter konsultacyjny Synodu, ale może on stać się deliberatywny, jeśli tak postanowi Papież, zgodnie z art. 18, ust. 2. Fazy Synodu są następujące: faza przygotowawcza, faza celebracji zgromadzenia biskupów i faza realizacji postanowień Synodu.

Dotychczasowe uroczystości synodalne

Do tej pory odbyło się piętnaście zgromadzeń zwyczajnych Synodów Rzymskich, z których czternaście opublikowało już dokumenty. Poniżej podano daty, poruszany temat oraz dokument końcowy każdego zgromadzenia synodalnego:

- 1. od 29-IX do 29-X-1967 r. Przedmiot: Zasady, których należy przestrzegać podczas przeglądu CIC; niebezpieczne poglądy i ateizm; odnowa seminarium; małżeństwa mieszane i reforma liturgiczna. Dokument końcowy: Principia quae.

- 2. od 30-IX do 6-XI-1971. Temat: Kapłaństwo służebne i sprawiedliwość w świecie. Dwa dokumenty końcowe: Ultimis temporibus (kapłaństwo służebne) i Wygodny ex universe (sprawiedliwość).

- 3. od 27-IX do 26-XI-1974 r. Temat: Ewangelizacja we współczesnym świecie. Dokument końcowy: Evangelii nuntiandi (18 GRUDNIA 1975 R.).

- 4a: od 30-IX do 29-X-1977 r. Temat: Katecheza w naszych czasach. Dokument końcowy: Catechesi tradendae (16-X-1979).

- 5: 26-IX do 25-X-1980 r. Temat: Misja rodziny chrześcijańskiej w dzisiejszym świecie. Dokument końcowy: Familiaris consortio (22 LISTOPADA 1981 R.).

- 6a: 29-IX do 29-X-1983 r. Temat: Pokuta i pojednanie w misji Kościoła. Dokument końcowy: Reconciliatio et paenitentia (2-XII-1984).

- 7. od 1-X do 30-X-1987 r. Temat: Powołanie i misja świeckich w Kościele i w świecie dwadzieścia lat po obchodach Soboru Watykańskiego II. Dokument końcowy: Christifideles laici (30-XII-1988).

- 8. od 30-IX do 28-X-1990 r. Temat: Formacja kapłanów w obecnych warunkach. Dokument końcowy: Pastores dabo vobis (25-III-1992).

- 9a: od 2-X do 29-10-1994 r. Temat: Życie konsekrowane i jego misja w Kościele i w świecie. Dokument końcowy: Vita consecrata (25-III-1996).

- 10. od 30-IX do 27-X-2001 r. Temat: Biskup: sługa Ewangelii Jezusa Chrystusa nadzieją świata. Dokument końcowy: Pasterze gregis (16- X-2003).

- 11a: od 2-X do 23-X-2005 r. Temat: Eucharystia: źródło i szczyt życia i misji Kościoła. Dokument końcowy: Sacramentum caritatis (22-II-2007).

- 12a: od 5-X do 26-X-2008 r. Temat: Słowo Boże w życiu i misji Kościoła. Dokument końcowy: Verbum Domini (30-IX-2010).

- 13. W okresie od 7-X do 28-X-2012 r. Temat: Nowa ewangelizacja dla przekazu wiary chrześcijańskiej. Dokument końcowy: Evangelium Gaudium (24-XI- 2013).

- 14a: od 4-X do 25-X-2015 r. Temat: Powołanie i misja rodziny w Kościele i w świecie współczesnym. Dokument końcowy: Amoris laetitia (19- III-2016).

- 15a: od 3-X do 28-X-2018 r. Temat: Młodzi ludzie, wiara i rozeznanie powołania.

Odbyły się trzy nadzwyczajne zgromadzenia:
- 1. od 11-X do 28-X-1969 r. Temat: Współpraca między Stolicą Apostolską a Konferencjami Episkopatów. Dokument końcowy: Prima di concludere.

- 2. od 25-XI do 8-XII-1985 r. Temat: 20. rocznica konkluzji Soboru Watykańskiego II. Dokument końcowy: Ecclesia sub Verbo Dei mysteria Christi celebrans pro salute mundi.

- 3a: 5-X do 19-X-2014: Wyzwania duszpasterskie rodziny w kontekście ewangelizacji. Nie było dokumentu końcowego.

Papież Jan Paweł II zwołał kilka Specjalnych Zgromadzeń Synodu, w szczególnym celu. Są one następujące:

- 1. od 14 do 31 stycznia 1980 r. Synod specjalny dla Holandii. Temat: Sytuacja pasterska w Holandii. Dokument: Reconnaissants envers Dieu (31-I-1980).

- 2. od 28-XI do 14-XII-1991 r. Pierwsze Specjalne Zgromadzenie dla Europy. Temat: Jesteśmy świadkami Chrystusa, który nas wyzwolił. Dokument: Tertio millennio iam (13 GRUDNIA 1991 R.).

- 3. od 10-IV do 8-V-1994 r. Pierwsze Specjalne Zgromadzenie dla Afryki. Temat: Kościół w Afryce i jego misja ewangelizacyjna na rok 2000: "Będziecie moimi świadkami" (Dz 1,8). Dokument: Eklezja w Afryce (14 WRZEŚNIA 1995 R.).

- 4a: od 26-XI do 14-XII-1995 r. Specjalne Zgromadzenie dla Libanu. Temat: Chrystus jest naszą nadzieją: odnowieni Jego duchem, w solidarności jesteśmy świadkami Jego miłości. Dokument: Nowa nadzieja dla Libanu (10-V-1997).

- 5. od 12-XI do 11-XII-1997 r. Zgromadzenie Specjalne dla Ameryki. Temat: Spotkanie z żywym Jezusem Chrystusem przyczyną nawrócenia, komunii i solidarności w Ameryce. Dokument: Ecclesia in America (22-I-1999).

- 6. od 19-IV do 14-V-1998 r. Specjalne Zgromadzenie dla Azji. Temat: Jezus Chrystus Zbawiciel oraz Jego misja miłości i służby w Azji: "Przyszedłem, aby miały życie i miały je w obfitości" (J 10,10). Dokument: Ecclesia in Asia (6 LISTOPADA 1999 R.).

- VII: od 22-XI do 12-XII-1998 r. Specjalne Zgromadzenie dla Oceanii. Temat: Jezus Chrystus i ludy Oceanii: iść Jego drogą, głosić Jego prawdę i żyć Jego życiem. Dokument: Eklezja w Oceanii (22 LISTOPADA 2001 R.).

- 8: 1-10 do 23 października 1999 r. Drugie Zgromadzenie Specjalne dla Europy. Temat: Jezus Chrystus żyjący w swoim Kościele źródłem nadziei dla Europy. Dokument: Ecclesia in Europa (28-VI-2003).

- 9a: od 4-X do 25-X-2009 r. Drugie Zgromadzenie Specjalne dla Afryki. Temat: Kościół w Afryce w służbie pojednania, sprawiedliwości i pokoju. Dokument: Africae Munus (9-XI-2011).

- 10. od 10-X do 24-X-2010 r. Zgromadzenie Specjalne dla Bliskiego Wschodu. Temat: Kościół katolicki na Bliskim Wschodzie: komunia i świadectwo. "Mnóstwo tych, którzy uwierzyli, było jednego serca i jednej duszy" (Dz 4,32). Dokument: Eklezja na Bliskim Wschodzie (14-IX-2012).

Wkład synodów w Kościół

Synody Biskupów wniosły skuteczny wkład w odnowę eklezjalną i ugruntowały się jako skuteczna recepcja posoborowej eklezjologii, zwłaszcza jako środek ścisłej współpracy z posługą Piotrową, odzwierciedlając w ten sposób naturę pasterskiego urzędu biskupów i komunii hierarchicznej, gdyż synody te, o ile reprezentują episkopat katolicki, przyczyniają się do udziału wszystkich biskupów w komunii hierarchicznej w trosce o Kościół powszechny (por. Christus Dominus, 5). W ten sposób doprowadzają do powstania kolegialności episkopatu - czułości kolegialnej - potwierdzonej przez Vaticanum II jako jedna z jego podstawowych cech. Dlatego papież Franciszek stwierdza: "Opatrznościowo instytucja Synodu Biskupów miała miejsce w kontekście ostatniego zgromadzenia ekumenicznego. W rzeczywistości Sobór Watykański II, "idąc śladami Soboru Watykańskiego I" i w bruździe autentycznej tradycji eklezjalnej, pogłębił doktrynę o porządku biskupim, koncentrując się w szczególny sposób na jego sakramentalnym i kolegialnym charakterze. Stało się więc ostatecznie jasne, że każdy biskup posiada jednocześnie i nierozdzielnie odpowiedzialność za Kościół partykularny powierzony jego pasterskiej pieczy oraz troskę o Kościół powszechny" (Konstytucja apostolska o święceniach biskupów Kongregacji Nauki Wiary Episkopatu Katolickiego). Episcopalis communio, 2).

Tematy poruszane dotychczas na zwyczajnych Zgromadzeniach Ogólnych, a także na Zgromadzeniach Nadzwyczajnych i Specjalnych, przedstawiały w każdym wieku potrzeby duszpasterskie, a tym samym sprzyjały wzrostowi życia Kościoła, wskazując kierunek, w którym Kościół powinien kroczyć wraz ze swoimi członkami.

w celu realizacji swojej misji ewangelizacyjnej (por. Evangelii Nuntiandi, 14), a także określenie wytycznych dla działań duszpasterskich w tych różnych regionach.

Debaty podczas synodów stanowią aktualne informacje dla papieża i, być może, sugestie dotyczące sprawowania urzędu Piotrowego, stanowiąc uprzywilejowany moment dla rządu Kościoła w komunii. Praxis adhortacji posynodalnych ukazuje wyzwania stawiane Kościołowi oraz współrzędne, po których Kościół musi kroczyć, aby osiągnąć bardziej skuteczną ewangelizację, zdolną do dotarcia do ludzi, których Ewangelia Jezusa Chrystusa ma wzywać do nawrócenia.

W ten sposób intencja papieża Pawła VI przy ustanawianiu synodów osiąga swój cel. Dla wiernych katolików stosowne jest teraz dziękowanie Bogu za owoce przyniesione przez synody i modlitwa, aby nadal były one cennymi momentami dla życia Kościoła Jezusa Chrystusa.

AutorGeraldo Luiz Borges Hackman

Wydział Teologiczny Papieskiego Uniwersytetu Katolickiego Rio Grande do Soul (PUCRS), Brazylia ([email protected])

Więcej
Aktualności

ForoPalabra: Czym jest umieranie z godnością? Perspektywy eutanazji i opieki paliatywnej

ForoPalabra organizuje kolokwium "Czym jest umieranie z godnością? Perspektywy eutanazji i opieki paliatywnej", z wystąpieniem dr Rafaela Moty, lekarza i przewodniczącego Hiszpańskiego Towarzystwa Opieki Paliatywnej, oraz bpa Pabla Requeny, delegata Stolicy Apostolskiej przy Światowym Stowarzyszeniu Medycznym i członka Papieskiej Akademii Życia, a także profesora bioetyki na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża (Rzym).

Omnes-19 lipca 2018 r.-Czas czytania: < 1 minuta

ForoPalabra organizuje kolokwium "Czym jest umieranie z godnością? Perspektywy eutanazji i opieki paliatywnej", z wystąpieniem dr Rafaela Moty, lekarza i przewodniczącego Hiszpańskiego Towarzystwa Opieki Paliatywnej, oraz bpa Pabla Requeny, delegata Stolicy Apostolskiej przy Światowym Stowarzyszeniu Medycznym i członka Papieskiej Akademii Życia, a także profesora bioetyki na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża (Rzym).

Kolokwium odbędzie się 13 grudnia 2018 roku, o godzinie 19.30, w audytorium Banco Sabadell, calle Serrano 71, 28006 Madrid.

Jak powszechnie wiadomo, w różnych krajach toczy się debata, w tym inicjatywy parlamentarne, na temat możliwości zalegalizowania powodowania śmierci osób cierpiących w wyniku choroby. Wzrosła wrażliwość na sytuacje, które powodują ból, a eutanazja jest przedstawiana jako współczujące rozwiązanie.

Wielu lekarzy i innych pracowników służby zdrowia podkreśla jednak, że to ból i cierpienie należy likwidować, poprzez tzw. opiekę paliatywną, a nie życie tych ludzi, którzy przy odpowiedniej opiece będą mogli swobodniej podejmować decyzje.

Te i inne pytania dotyczące towarzyszenia w krytycznych momentach życia będą przedmiotem kolokwium organizowanego przez ForumSłowo 13 grudnia.

Ze względów bezpieczeństwa i pojemności, prosimy o potwierdzenie obecności na adres: [email protected]. Prosimy również napisać do nas na ten adres, jeśli chcielibyście, aby ktoś inny wziął udział w spotkaniu.

Więcej
Teologia XX wieku

Święty Jan Paweł II, teolog

Pontyfikat tak długi i tak intensywny jak pontyfikat Jana Pawła II (1978-2005) odcisnął ogromne piętno na wszystkich aspektach życia Kościoła, a także na teologii. Można jednak pójść nieco dalej i zapytać: czy rzeczywiście był on teologiem?

Juan Luis Lorda-19 lipca 2018 r.-Czas czytania: 3 minuty

Spróbujmy dokonać przeglądu teologicznego oddziaływania św. Jana Pawła II i odpowiedzieć na to ciekawe pytanie. Gdyby nie był papieżem, mało prawdopodobne jest, by dwudziestowieczny arcybiskup krakowski zajął znaczącą rolę w powszechnej historii Kościoła czy teologii.

Po pierwsze dlatego, że na szczycie zmieści się niewielu: zbiorowa pamięć kulturowa może pomieścić na szczycie tylko kilkunastu autorów, którzy są stale odnawiani. A tego najbardziej wykształconego może być nawet sto. Jest praktycznie niemożliwe, aby autor piszący po polsku w czasie, gdy naród ten znajdował się pod ogólną blokadą reżimu komunistycznego, stał się znany, tłumaczony i czytany na całym świecie. Nie było żadnych kanałów.

Porównanie z Pawłem VI

Wybór papieski postawił go na czele historii i nadał jego osobie i myśli znaczenie uniwersalne. I oczywiście sam z pełną świadomością odgrywał tę rolę. I tu pojawia się porównanie. Kiedy Paweł VI został wybrany na papieża, przyjął na siebie odpowiedzialność za pontyfikat. Dla niego zmiana nazwy oznaczała, że Giuseppe Montini musiał zniknąć, aby Paweł VI mógł pełnić funkcję pasterza Kościoła. Wszystko co osobiste, w tym jego rodzina, zostało odsunięte na dalszy plan. Wykorzystał swoje wieloletnie doświadczenie w pracy w rządzie, aby doprowadzić Radę do pomyślnego zakończenia i służył tam i wtedy m.in. Humanae vitae (1968), głębokie dzieło sądowe, zawsze poszukujące myśli Kościoła. I w tym celu dużo się konsultował.

Dla porównania, postać Jana Pawła II ma coś wyjątkowego: doświadczywszy w swoim życiu wielkich spraw i tragedii XX wieku, wierzy, że Opatrzność wykuła w jego duszy przekonania i orientacje, które musi zanieść Kościołowi powszechnemu, przeżywającemu trudny czas. Nie dlatego, że przyszły mu do głowy, jak zrobiłby to megaloman, ale dlatego, że są to światła Ducha. I te punkty, wydaje mi się, są kluczowymi punktami jego pontyfikatu i w których będzie miał największy wpływ teologiczny. Spróbujmy przez nie przejść.

Duch i litera Rady

Pierwszym, w kolejności, jest jego intensywne i bezpośrednie zaangażowanie w rozwój Gaudium et spesDokument ten miał odzwierciedlać pozycję Kościoła we współczesnym świecie. Czyniło go to autorytatywnym świadkiem i interpretatorem Soboru, tysiącletniego wydarzenia Kościoła, w czasie, gdy trwała "walka interpretacji" i wybór między "reformacją a rozłamem", jak to później określi Benedykt XVI. Pomyślmy na przykład o ogromnej pracy historyka Giuseppe Alberigo w odtworzeniu "ducha Soboru" doskonale poza literą zatwierdzoną w dokumentach: przekształcając intencje i intuicje teologów i ojców, z którymi sympatyzował, w prawdziwy Sobór.

Z kolei doświadczenie Wojtyły wykuwało się przez robienie listu, razem z wielkimi teologami (m.in. De Lubac, Congar, Daniélou, Moeller) i z Ojcami Soboru. I to wykuwanie Gaudium et spes podał ogólną orientację swojego pontyfikatu: co miał robić Kościół w świecie, co miał robić jako papież, właśnie to, co zaznaczył, że będzie robił w świecie, co będzie robił w świecie, co będzie robił w świecie, co będzie robił w świecie. Gaudium et spes. Stąd nieustanne zwracanie uwagi na ten dokument w wielkich aktach jego pontyfikatu, od pierwszego do ostatniego.
To wielkie szczęście, Opatrzność Boża, że w tak zagmatwanym dla Kościoła czasie, jakim był okres posoborowy, Papież był tak wykwalifikowanym świadkiem Soboru. A wzmocniłby to Benedykt XVI, również świadek i uczestnik Soboru.

Miłość i odpowiedzialność

Drugi wkład doktrynalny i teologiczny Karola Wojtyły do Kościoła powszechnego ma szerszy zakres, począwszy od jego pierwszych doświadczeń jako kapłana w pracy z młodzieżą krakowską. Szybko zrozumiał, że Kościół potrzebuje pozytywnej doktryny na temat seksualności jako podstawy moralności seksualnej. Moralność seksualna oparta na tym, co jest lub nie jest grzechem, nie była wystarczająca, a nawet przynosiła efekt przeciwny do zamierzonego. Doktryna o seksualności musiała być oparta na antropologii seksualności rozpatrywanej w sposób chrześcijański. Z jego rozmów i kursów dla młodzieży wyłoni się książka tak oryginalna jak Miłość i odpowiedzialność, wydana w czasie pracy w Concilio (wersja francuska opatrzona jest przedmową De Lubaca). Ale jak na razie jest to tylko prywatny wkład

Argument z Humanae vitae

Sprawa nabrała rumieńców wraz z decyzją Pawła VI, podjętą podczas Soboru, o zarezerwowaniu dla siebie studiów nad kontrolą urodzeń (antykoncepcją). Paweł VI powołał w Rzymie kilka komisji do jej zbadania. Tymczasem arcybiskup krakowski Karol Wojtyła również utworzył w swojej diecezji jedną ze współpracowników i profesorów. I byli w kontakcie do ostatniej chwili. Encyklika Humanae vitae reguluje, że stosowanie nienaturalnych środków antykoncepcyjnych nie jest zgodne z prawem i wskazuje na ideę, że niemoralne jest oddzielanie jedynczego i prokreacyjnego znaczenia aktu małżeńskiego. Decyzja nie opiera się na tym argumencie, ale go przedstawia. Widać, że był to argument, który podnosił kardynał Wojtyła i jego krakowska ekipa.

Od tego momentu arcybiskup i kardynał Wojtyła był zaangażowany w kilka konferencje w obronie Humanae vitaerozwinięcie argumentu i oparcie go na...

Ameryka Łacińska

Arcybiskup Maracaibo: "Ewangelizacja w czasie i poza czasem to pierwsze wyzwanie".

Ogólny kryzys w Wenezueli wyczerpuje ludność: ponad trzy miliony ludzi opuściło kraj. W tym kontekście, jakie jest pierwsze wyzwanie dla biskupów wenezuelskich? Papież Franciszek prosi ich o bycie blisko ludzi i pielęgnowanie zaufania do Boga. José Luis Azuaje, przewodniczący Konferencji Episkopatu, stosuje tę bliskość: ewangelizacja jest pierwszym wyzwaniem.

Marcos Pantin-19 lipca 2018 r.-Czas czytania: 8 minuty

W kancelarii arcybiskupa panuje atmosfera serdecznej rywalizacji. José Luis Azuaje Ayala, przewodniczący Konferencji Episkopatu Wenezueli i arcybiskup metropolita Maracaibo. Ogólny kryzys w kraju zmęczył Wenezuelczyków. W ostatnich latach wyemigrowało ponad trzy miliony. Dane opublikowane przez Caritas International są porażające: poziom ubóstwa, hiperinflacji, niedoborów żywności i leków jest bezprecedensowy. I zawsze pod nieustanną groźbą rozpętanej i bezkarnej przestępczości.
Rząd pozostaje głuchy na głosy ludzi. W całym kraju wybuchły protesty, które zostały bezlitośnie stłumione. Liczba więźniów politycznych rośnie z dnia na dzień i, poza nielicznymi wyjątkami, są oni traktowani nieludzko. Wszystko ma tendencję do radykalizowania smutku i podkopywania nadziei oszołomionego narodu.
W tym ponurym obrazie Wenezuelczycy nie ufają zarówno obietnicom rządu, jak i apelom opozycji. Mimo to chodzą do kościoła, by słuchać przemówień rządu.
Boga. Jest to delikatne wyzwanie dla naszych duszpasterzy.

Jak działania duszpasterskie w Wenezueli odpowiadają na gwałtowną degradację społeczną kraju?
-Kościół pielgrzymujący w Wenezueli podjął wielki wysiłek odnowy. Przykładem tych starań była Rada Plenarna Wenezueli odbywająca się w latach 2000-2006. Od tego czasu pracujemy nad realizacją jej uchwał.
Nie było to łatwe zadanie. Lata te zostały osłabione przez problemy polityczne, gospodarcze i społeczne, które utrudniły realizację wielu z proponowanych celów. Na przykład duży odsetek osób, które tworzyły zespoły robocze na terenach duszpasterskich, wyemigrował. Mimo to Kościół kontynuuje swoją pracę, może nie w formie projektowanej dla tłumów, ale w kierunku katakumb, gdzie wiara i nadzieja wylewają się jak potok łaski.

Jakie są główne wyzwania stojące przed Kościołem w Wenezueli?
-Z tej rzeczywistości podjęliśmy poważne wyzwania duszpasterskie, które możemy sformułować jako pytania: jak ewangelizować pośród katastrofy politycznej i ekonomicznej, która pogrążyła większość naszego społeczeństwa w ubóstwie i związanej z nim rozpaczy? Jak przekazywać istotę orędzia chrześcijańskiego ukazującego Jezusa Chrystusa jako Światłość świata i centrum naszej historii życia, w rzeczywistości społecznej, w której nie przestrzega się praw człowieka i depcze jego godność? Jakich środków użyć, aby orędzie dotarło do mężczyzn i kobiet i podtrzymywało ich na duchu pośród ich cierpień?
Ewangelizować w czasie i poza czasem: to jest pierwsze wyzwanie pośród tak wielkiego zamieszania w społeczeństwie i instytucjach. Do tego potrzebna jest głęboka odnowa Kościoła, która pozwoli nam prowadzić dialog z Ewangelii z różnorodną rzeczywistością dzisiejszego świata. Żyjemy pośród tak wielu okoliczności, które przeczą Ewangelii Jezusa Chrystusa... Trzeba wsłuchać się w rzeczywistość, aby znaleźć przestrzenie dialogu i rozeznania, które będą sprzyjać wiarygodnemu i trwałemu procesowi ewangelizacji.

Czy może Pan wymienić inne aktualne wyzwania?
-Promocja godności człowieka jest wyzwaniem dla całego Kościoła. Ewangelia ma bardzo ścisły związek z życiem każdego człowieka. Sercem Ewangelii jest miłosierna miłość Boga objawiająca się w Jezusie Chrystusie posłanym, aby nas odkupić, zbawić, uwolnić z więzów grzechu osobistego i społecznego. Ewangelia godności zderza się z tak wieloma przejawami niesprawiedliwych struktur, aby przyjść w obronie tych najbardziej dotkniętych i bezbronnych.

Jak w tym kontekście powinniśmy żyć solidarnie?
-Innym wyzwaniem dla Kościoła jest nauczanie solidarności w świecie, który promuje indywidualizm i kulturę każdy dla siebie. Solidarność jest chrześcijańskim wyrazem czynnej miłości. Solidarność to podtrzymywanie, trwanie w ciągłej otwartości na służbę drugiemu. Wobec tendencji do indywidualizmu i relatywizmu, w solidarności odnajdujemy zalążek elementów dobrze usposobionych do generowania wspólnoty w działaniu, co sprzyja także realizacji sprawiedliwości.
Ameryka Łacińska to wspaniały region. Ma wszystkie niezbędne elementy, by w pełnym świetle dnia projektować się jako realizacja nadziei. Musimy wrócić do miłości, do szacunku dla innych, do przyzwoitości w zarządzaniu sprawami publicznymi, do etyki, do moralności w instytucjach.
Korupcja i zła polityka dzień w dzień sieją spustoszenie w naszej rzeczywistości. Musimy zwrócić się do Boga. Nasze spojrzenie musi być skupione na Tym, który postawił wszystko na szali, aby nas zbawić: Jezusie Chrystusie.

Co sugeruje 50. rocznica konferencji CELAM w Medellín?
-Propozycje z Medellín są światłem, które oświetliło sumienie kościelne i historię wiary naszych narodów. Są one punktem wyjścia do przemian eklezjalnych na wielką skalę: doktrynalnych, duszpasterskich, promocji ludzkiej, odnowy struktur kościelnych. W Medellín zaproponowano uaktualnioną lekturę Soboru Watykańskiego II, z której wynikają możliwości służby i kreatywności w sferze ewangelizacyjnej i duszpasterskiej, wraz z promocją człowieka i walką o sprawiedliwość i pokój w ramach stałej opcji na rzecz ubogich.
Ówczesne propozycje były aktualizowane na każdej z Konferencji Generalnych Episkopatu Ameryki Łacińskiej i Karaibów. Najbardziej aktualna jest ta z Aparecidy z 2007 roku. Zmieniają się czasy, zmienia się kultura i dlatego Kościół musi szukać najlepszych sposobów przekazywania jedynego przesłania, które się nie zmienia: osoby Jezusa, Jego słowa i Jego dzieła. Przesłanie odbija się zawsze od drugiej strony historii, od ubogich i wykluczonych, od tych, którzy czują się potrzebni Bogu. Duchowość, która wypływa z Medellín, pozwala nam wyraźniej świadczyć o miłości i miłosierdziu Boga pośród naszej rzeczywistości.

Wiele osób za granicą jest zaniepokojonych tym, co dzieje się w naszym kraju. Co możesz im powiedzieć o Kościele w Wenezueli?
-mogę powiedzieć, że jest to Kościół skromny i prosty, który doświadczenie religijne Boga realizuje z doświadczenia codzienności. Jest Kościołem matką, ponieważ towarzyszy swoim synom i córkom w różnych procesach wzrostu w wierze.
Jest to Kościół miłosierny, który przychodzi z pomocą milionom potrzebujących i woła o sprawiedliwość w obliczu sytuacji ubóstwa i przemocy, w której się znajdujemy. Jednocześnie jest to Kościół, który zastanawia się i analizuje globalną rzeczywistość społeczną i to wszystko, co dotyczy jednostki. Jesteśmy Kościołem, który zubożał razem z ludem, ale z tego samego ubóstwa i z pełną wolnością czerpiemy siłę, by pomagać tym, którzy naszej pomocy potrzebują, bez czynienia różnic.

Czy widzisz wiarę zakorzenioną w ludziach?
-Kościół wenezuelski, z religijności ludowej, manifestuje swoje umiłowanie świętości w osobie świętych. Święta patronów są naprawdę świętami z powodu radości płynącej ze świadomości, że mają udział w świętości swojego patrona. Różne tradycje przekształcają się w doświadczenia religijne ożywione wiarą.
Mamy Kościół synodalny, który zwołał cały lud Boży, aby poprzez Radę Plenarną Wenezueli oraz krajowe i diecezjalne zgromadzenia duszpasterskie obradować i proponować elementy duszpasterskie niezbędne do ewangelizacji. Jest to Kościół, który utrzymuje żywą komunię z innymi Kościołami regionu i z Ojcem Świętym Franciszkiem. Jest to Kościół, który nikomu nie zamyka kanału łaski Bożej, ale motywuje do spotkania z Panem w każdym doświadczeniu życia.

Jakie wartości uważa Pan za kluczowe w odbudowie kraju i jego instytucji?
-Komunia jest wartością podstawową. W przyszłości musimy stanąć razem na gruncie wiary. Nie wystarczą postulaty socjologiczne, ale przede wszystkim komunia oparta na tym, w co i w kogo wierzymy. Komunia rodzi braterstwo, głębokie poczucie uznania innych takimi, jakimi są, z ich różnicami, ale zawsze szukając wspólnej płaszczyzny. Wartością, która w tych czasach została dogłębnie wygenerowana, jest solidarność. Mówię z mojego kraju. W czasach ubóstwa i nierówności rozkwita wartość solidarności. Być solidarnym to wyjść z siebie, aby przyjąć drugiego w jego potrzebach, to nie tylko dać to, co mam, ale przede wszystkim dać siebie jako człowieka i jako chrześcijanina w towarzyszeniu innym.
historycznej wędrówki ludów.

Czy mógłby ksiądz powiedzieć o chrześcijańskim znaczeniu walki o sprawiedliwość?
-Nie opuścił naszego kraju, bo jest tam, gdzie są cierpiący i utożsamia się z nimi: z biednymi i cierpiącymi i pokłada ich ufność w Panu. Krzyż jest dla nich znakiem zbawczym. Trzymają się go, bo wiedzą, że po nim przychodzi Zmartwychwstanie, wyzwolenie.
Musimy pielęgnować poszanowanie godności osoby ludzkiej jako trwałej wartości, która odżywia walkę o sprawiedliwość w dążeniu do wolności. Osoba i jej godność jest cennym przedmiotem zainteresowania, który Bóg kocha, dlatego zaprasza każdego człowieka do budowania swojego królestwa pokoju, sprawiedliwości i miłości. Ale nie w byle jaki sposób, tylko przez podniesienie sztandaru wolności i sprawiedliwości.

Jak widzisz wkład Papieża Franciszka przewidywany w czasie?
-Wierzę, że papież Franciszek otwiera nowy etap w życiu Kościoła. Swoim życiem i swoim magisterium wzywa nas do pójścia w kierunku tego, co istotne, unikając rozproszeń i powierzchowności, które odciągają Kościół od tego, co właściwe i trwałe: do ewangelizacji w tym, co istotne i z tego, co istotne: z osoby Jezusa Chrystusa.
Papież Franciszek uczy nas, że to, co kiedyś wydawało się mało wartościowe - peryferie - dziś jest niezbędne dla odnowy Kościoła i kultur. Pokazuje nam to swoimi podróżami apostolskimi: nie do centrum, ale na peryferie, jakby po to, by czerpać siłę ze słabości. Nalega na nadanie wartości temu, co wydawało się drugorzędne, odrywając się od ludzkich zabezpieczeń, które utrudniają ciągłe procesy, aby przejść do rzeczywistości odczuwalnej, która wypływa z serca człowieka i z serca kultury. Chodzi o to, by wprowadzić Kościół w stały stan misji, odnawiając struktury i ustępując miejsca wszystkiemu, co uprzywilejowuje misję miłosierną.

Prowadzi ona do zasadniczego...
-Myślę, że papież Franciszek robi to, co powinien robić papież: zachęcając, przechodząc do sedna przesłania. Co więcej, pozbywa się Kościoła pewnego zła, które się nad nim unosiło, i w sposób proroczy przygotowuje go do podjęcia dialogu ze światem, który próbuje go ignorować, lekceważyć. Z parrezją Papież niesie ciężar odnowy, a czyni to patrząc z nadzieją w przyszłość. Widzimy to w zwołaniu synodu o młodzieży, w porozumieniu z Chinami i jego ciągłym wychodzeniu do mniejszości. Wszystko to odbywa się z radością, bo chrześcijanin nie może pozostać w kontemplacji otrzymanego bogactwa, musi je dawać, musi je przekazywać innym, musi je dawać innym.
do ogłoszenia, do bycia w permanentnym odlocie.

Jakie było Twoje doświadczenie podczas ostatniej wizyty ad limina?
-wizyta ad limina było dla nas niezwykłym doświadczeniem komunii i braterstwa. W tych latach odnowił się nasz episkopat: wielu z nich uczestniczyło w tym spotkaniu po raz pierwszy. Doświadczenie tych dni było głębokim znakiem jedności jako Kościoła. Tę komunię przeżywaliśmy w sposób szczególny z Ojcem Świętym Franciszkiem, który uczestniczył w niej z wielką pogodą ducha i wewnętrznym pokojem. Jest on naprawdę człowiekiem Boga. Spotkanie całego episkopatu z nim stało się znakiem nadziei dla naszej posługi: czuliśmy, że w posłudze Piotrowej wspiera nas ta twarda skała.

Czy zatem papież ma oko na Wenezuelę?
-Papież Franciszek bardzo dobrze zna naszą rzeczywistość. Zachęcał nas, byśmy nadal troszczyli się o naszych ubogich, byśmy byli z nimi, byśmy byli obecni wszędzie tam, gdzie jesteśmy potrzebni, byśmy pozostawali blisko ludzi i umieli przeciwstawić się naporowi niesprawiedliwości i zła, które nękają nasze wspólnoty. Wzywa nas do pielęgnowania zaufania do Boga i Matki Bożej; do formowania i budowania wspólnoty życia w solidności bliskości z braćmi i siostrami; do modlitwy i podtrzymywania płomienia nadziei.
Zwiedzanie i modlitwa w czterech głównych bazylikach pozwoliły nam odnowić naszą służbę w sensie uniwersalnym. Biskup służy ludzkości, bez różnicy i preferencji. Podobnie wizyta w kongregacjach i dykasteriach Stolicy Apostolskiej pozwoliła nam zapoznać się z wysiłkami Kościoła w Wenezueli, aby służyć ludowi Bożemu w rozszerzaniu Królestwa Niebieskiego. Krótko mówiąc, był to kairospełen radości i zaangażowania.

Jaka była ostatnia prośba papieża do biskupów wenezuelskich?
-Cała wizyta była przeprowadzona w bardzo prosty sposób, ale z wielką głębią, zwłaszcza w refleksjach, które prowadziliśmy w każdej z dykasterii. Był to prawdziwy impuls dla działania Kościoła w Wenezueli w zakresie ewangelizacji, poczucia komunii, poczucia służby charytatywnej i poczucia formacji.
Audiencja u Ojca Świętego trwała około dwóch i pół godziny. Jego ostatnia prośba, która napełniła nas wielką radością. Prosił nas, abyśmy byli blisko ludzi: abyśmy zawsze byli blisko, abyśmy nigdy nie opuszczali ludu Bożego pomimo problemów, które mogą się pojawić na poziomie społecznym, politycznym, ekonomicznym, kulturowym, religijnym czy jakimkolwiek innym.

AutorMarcos Pantin

Caracas

Aktualności

Synod: zaproszenie do wspólnej wędrówki

Kilka dni temu zakończyły się prace XV Zwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów poświęcone tematowi młodzieży, wiary i rozeznawania powołania i właśnie temu wydarzeniu zarezerwowaliśmy Dossier otwierające ten numer.

Giovanni Tridente-19 lipca 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

Intensywny miesiąc, w którym ponad 300 ojców synodalnych i audytorów dyskutowało o możliwości odnowienia oblicza Kościoła w oparciu o potrzeby, troski i marzenia nowych pokoleń, aby towarzyszyć im na drodze życia i otrzymać od nich impuls ewangelizacyjny.

Oto trzy ważne wypowiedzi osób, które z bliska śledziły przebieg prac, dotyczące trzech kardynalnych aspektów pracy Zgromadzenia: dynamizmu młodzieży, znaczenia rozeznawania powołania i odnowy duszpasterstwa. Autorami są Chiara Giaccardi, która pracowała nad dokumentem końcowym; Gonzalo Meza, ksiądz i dziennikarz, który uważnie śledził komunikację dzieła; oraz Giuseppe De Virgilio, również współpracownik Sekretariatu Synodu Biskupów. Następnie w innym artykule przedstawiono najważniejsze punkty dokumentu końcowego, który ukazał się, gdy czasopismo było już w druku, oraz niektóre z wydarzeń uzupełniających, które naznaczyły drogę zgromadzenia, w tym kanonizacje z 14 października, wśród nich papieża Pawła VI i arcybiskupa Óscara Romero.

DROGA Z MŁODYMI LUDŹMI, DLA GENERATYWNEGO KOŚCIOŁA

TEKST -. Chiara Giaccardi. Wykładowca socjologii na Università Cattolica del Sacro Cuore w Mediolanie; współpracownik sekretarza specjalnego Synodu Biskupów.

Nowy styl dla Kościoła generatywnego, który stawia młodych w centrum, zakłada ich opiekę i pozwala im odejść z odpowiedzialnością, aby wnieśli swój wkład w nową ewangelizację. Jest to jeden z aspektów, który według socjolog Chiary Giaccardi ujawnił się podczas Zgromadzenia Synodalnego, którego bohaterami stali się również ludzie młodzi.

Kościół w tych dniach idzie z młodymi ludźmi i powierza im zadanie pomocy w jego odrodzeniu: młodzi ludzie jako "mayeutas" nowego Kościoła, nawrócenia duszpasterskiego bardziej potrzebnego niż kiedykolwiek, po tylu skandalach seksualnych i finansowych, ale bardziej po prostu po tylu zmęczeniach czy intelektualizmie, które...

Więcej
Aktualności

50 lat Sant'Egidio: "przyjaciele Boga, ubogich i pokoju".

Miesiące przed majem '68, 7 lutego, Andrea Riccardi wraz z grupą studentów rozpoczął w Rzymie ruch Sant'Egidio. Minęło pięćdziesiąt lat, a papież zachęcił ich, by nadal byli "przyjaciółmi Boga, ubogich i pokoju", jak powiedział ich przywódca w Madrycie, Tíscar Espigares.

Rafał Górnik-18 lipca 2018 r.-Czas czytania: 5 minuty

Nieco ponad miesiąc temu Tíscar Espigares, osoba, która w 1988 roku zapoczątkowała wspólnotę Sant'Egidio w Madrycie, ze wzruszeniem uczestniczył w Eucharystii dziękczynnej za 50-lecie ruchu, odprawionej w katedrze Almudena przez kardynała arcybiskupa Madrytu Carlosa Osoro.
Towarzyszyli im: przewodniczący Papieskiej Rady ds. Rodziny monsignor Vincenzo Paglia; nuncjusz Jego Świątobliwości w Hiszpanii monsignor Renzo Fratini; biskup pomocniczy monsignor José Cobo; nuncjusz Jego Świątobliwości w Hiszpanii monsignor Renzo Fratini; wikariusze i księża.

Było wiele osób świeckich, rodziny i dzieci ze Szkół Pokoju, osoby starsze, uchodźcy, nowi Europejczycy, Młodzież dla Pokoju oraz rzesza przyjaciół i przedstawicieli różnych instytucji i innych religii.

Espigares, jako szef ruchu w stolicy Hiszpanii, zwrócił się do wszystkich. Będziemy nadal "przyjaciółmi Boga, ubogich i pokoju" - powiedział. "Przyjaźń to słowo o wielkiej wartości dla Sant'Egidio i więź, która łączy wszystkich z tą wspólnotą obecną w Madrycie. Przyjaźń z ubogimi pomogła nam być zarówno realistami, jak i marzycielami. Realistów, bo każą nam widzieć rzeczywistość taką, jaka jest, często z wielką surowością; ale też marzycieli, bo ich ból popycha nas każdego dnia do walki i marzeń, by świat mógł się zmienić".

Tíscar podziękował w szczególny sposób Andrei Riccardi, założycielowi Sant'Egidio "za jego wielką miłość do Słowa Bożego, miłość, którą zawsze przekazywał nam z wielką pasją i która umożliwiła wzrost tej rodziny Sant'Egidio tutaj w Madrycie".

Kardynał arcybiskup Madrytu Carlos Osoro w homilii potępił, że "największym skandalem tego świata" jest "pozostawanie beznamiętnym wobec nędzy i niesprawiedliwości milionów istot ludzkich, agresywności, przemocy, niszczących dyskwalifikacji, wojen, doświadczeń milionów mężczyzn i kobiet bez pracy, bez wynagrodzenia". I podziękował wspólnocie Sant'Egidio za zwalczanie tych sytuacji dziełami i słowami z "radykalizmu naśladowania Jezusa Chrystusa".

Papież w Trastevere

Jednak punktem kulminacyjnym obchodów 50-lecia Wspólnoty Sant'Egidio, w skali globalnej, była emocjonalna wizyta Papieża w Bazylice Santa Maria in Trastevere, której tytularnym opiekunem jest madrycki kardynał.

Tam, w marcu, Ojciec Święty zwrócił się do założyciela, przywódców i wszystkich obecnych związanych z międzynarodowym ruchem: "Chcieliście, aby to święto było nie tylko celebracją przeszłości, ale przede wszystkim radosną manifestacją odpowiedzialności za przyszłość. Przywodzi to na myśl ewangeliczną przypowieść o talentach [...]. Każdy z was, niezależnie od wieku, jest też obdarzony przynajmniej jednym talentem. W niej zapisany jest charyzmat tej wspólnoty, charyzmat, który, gdy przybyłem tu w 2014 roku, podsumowałem tymi słowami: modlitwa, ubodzy i pokój. Trzy "p".

Ojciec Święty odniósł się do zasiewu przyjaźni: "Idąc tą drogą pomagacie, aby w sercu społeczeństwa wzrastało współczucie - co jest prawdziwą rewolucją, tą współczucia i czułości - aby w miejsce duchów wrogości i obojętności wzrastała przyjaźń".

Po przybyciu Franciszek podziękował za przyjęcie, zwracając się szczególnie do Andrea Riccardi i Marco Impagliazzo: "Cieszę się, że jestem tu z wami w pięćdziesiątą rocznicę powstania Wspólnoty Sant'Egidio. Z tej bazyliki Santa Maria in Trastevere, serca waszej codziennej modlitwy, pragnę objąć wasze wspólnoty rozsiane po całym świecie. Pozdrawiam was wszystkich, w szczególności prof. Andrea Riccardi, który miał szczęśliwą intuicję tej drogi, oraz prezydenta prof. Marco Impagliazzo za słowa powitania".

Papież był poruszony świadectwem Jafara, 15-letniego uchodźcy, który uciekł z Syrii wraz z matką i przybył do Włoch z Libanu jednym z korytarzy humanitarnych promowanych przez tę instytucję. Odłamki bomby w Damaszku oślepiły jego matkę, gdy próbowała chronić drugiego młodego syna.

Z wielką siłą, mówią watykańscy korespondenci, Ojciec Święty zachęcał ich, aby "nadal byli u boku starszych, czasem odrzuconych, którzy są waszymi przyjaciółmi. Nadal otwierajcie nowe korytarze humanitarne dla uchodźców wojennych i głodowych! Ubodzy są waszym skarbem!

Korytarze humanitarne

Jedną z inicjatyw, z których ruch Sant'Egidio jest najbardziej znany, są - jak przypomniał papież - korytarze humanitarne na rzecz migrantów i uchodźców. Papież podczas wizyty w Trastevere powiedział: "Dla wielu ludzi, zwłaszcza ubogich, wzniesiono nowe mury. Różnice są okazjami do wrogości i konfliktów. Nadal musimy budować globalizację solidarności i ducha. Przyszłość globalnego świata to życie razem: ten ideał wymaga zaangażowania w budowanie mostów, utrzymywanie otwartego dialogu, kontynuowanie spotkań".
Nawiązał też do "wielkich obaw w obliczu ogromnych wymiarów globalizacji" oraz do tego, że lęki "często koncentrują się przeciwko tym, którzy są obcy, inni od nas, biedni, jakby byli wrogiem".

W ostatnich latach korytarze te pozwoliły setkom uchodźców z krajów objętych konfliktem, zwłaszcza z Syrii, na legalny transfer do Włoch. Jest to projekt promowany przez Sant'Egidio, Federację Kościołów Ewangelickich i Kościół Valdese, który oferuje osobom uciekającym ze swoich krajów objętych konfliktem legalne i bezpieczne drogi dotarcia do Europy, zapobiegając wpadnięciu w ręce handlarzy ludźmi.

Po przybyciu na Stary Kontynent otrzymują codzienną pomoc, mieszkają w parafiach, instytutach religijnych, prywatnych mieszkaniach lub u rodzin, uczą się języka i zwyczajów, rozpoczynają proces integracji społecznej i zawodowej w kraju przyjmującym.

Pierwsze porozumienie w ramach tych korytarzy humanitarnych zostało podpisane we Włoszech w grudniu 2015 roku i pozwoliło na sprowadzenie do Włoch 1000 uchodźców do 2017 roku. Pakt został odnowiony z władzami Włoch, aby powtórzyć tę liczbę do 2019 roku.

Idąc za papieżem Franciszkiem, wspólnota Sant'Egidio od lat zapewnia, że "nie możemy pozwolić, by Morze Śródziemne stało się murem, ścianą wody, która pochłania życie mężczyzn, kobiet i dzieci", "ani nowym cmentarzem dla Europy", według słów papieża.

Podsumowując, rzeczywistość Sant'Egidio nie ogranicza się do korytarzy. Musimy tu pamiętać o porozumieniach pokojowych w kilku krajach (emblematyczny jest Mozambik), a także o podtrzymywaniu ducha Asyżu - międzyreligijnych spotkaniach modlitewnych zainicjowanych przez św. Jana Pawła II - o pomocy tysiącom ubogich w wielu miejscach - Sant'Egidio jest obecny w siedemdziesięciu krajach - o programach szkoleniowych dla tysięcy młodych ludzi w krajach i miastach przeżywających kryzys...

Biedni są rodziną
Mnożyły się inicjatywy na całym świecie. Tíscar Espigares, młody student uniwersytetu w 1988 roku, obecnie biolog i profesor ekologii w Alcalá, zaczynał w Madrycie z kilkoma przyjaciółmi "przenosząc sympatię i przyjaźń - bo nie mieliśmy nic - do dzielnicy Pan Bendito, gdzie zaczyna się droga Toledo: było tam wiele problemów, narkomania...". Była to pierwsza Szkoła Pokoju w stolicy Madrytu.

Dzisiaj ta usługa może być świadczona tysiącom osób, tak jak w Rzymie i w tak wielu miastach na całym świecie, w tym samym duchu: "Dla nas ubodzy są rodziną, nie są tylko ciałami do ubrania, do nakarmienia, są osobami o takich samych potrzebach, jakie mamy my, o miłości, przyjaźni, godności, kimś, kto nazwie cię po imieniu. To bardzo ważne. I spotykaliśmy się, by się modlić. To była Szkoła Pokoju, która jest nazwą, jaką nadajemy tej służbie" - wyjaśnia Palabra w pobliżu kościoła Nuestra Señora de las Maravillas, na madryckiej Calle del 2 de Mayo. Jeśli chcesz wiedzieć więcej, wejdź tam.

Aktualności

Paweł VI, Od Soboru Watykańskiego II do dialogu ze światem

Impuls ekumeniczny i odnowa duszpasterska Soboru, reformy eklezjalne, dialog ze wszystkimi, spotkanie z patriarchą Athenagorasem I, historyczne wystąpienia w ONZ, Bombaju czy Medellin oraz encykliki m.in. Ecclesiam Suam, Populorom Progressio czy Humanae Vitae. Taki był pontyfikat Pawła VI, człowieka głębokiej modlitwy i pogodnej refleksji.

Teresa Compte Grau-15 października 2018 r.-Czas czytania: 7 minuty

"Pontyfikat Pawła VI został już określony przed historią, niezależnie od jego ostatecznych rezultatów, od porażki lub triumfu, ponieważ w każdym przypadku będzie to pontyfikat papieża, który naprawdę próbował prowadzić dialog ze wszystkimi ludźmi".. Słowa te napisał filozof i przyjaciel Pawła VI, Jean Guitton w swojej książce Dialogi z Pawłem VIopublikowane w 1967 roku.
Po raz pierwszy papież rozmawiał otwarcie z osobą świecką. A w tym przypadku z laikiem, do którego miał L'Osservatore RomanoGazeta papieska zganiła go za to, że ośmielił się napisać książkę o Matce Boskiej. Ale papież się tym nie przejmował. Poważnie traktował dialog Kościół-świat i rolę świeckich w Kościele.

Szkic biograficzny

Urodzony 26 września 1897 roku Giovani Battista Montini dorastał w ogniu dziennikarskich i politycznych batalii. Jego ojciec, Giorgio Montini, dziennikarz i prawnik, był także posłem do parlamentu z ramienia Partii Ludowej założonej przez Dom Sturzo i prezesem Akcji Katolickiej. W wieku 23 lat Montini przyjął święcenia kapłańskie; w wieku 25 lat wstąpił do Sekretariatu Stanu i już rok później został oddelegowany do Polski. Po powrocie do Rzymu i z pracy w Sekretariacie Stanu nawiązał bliskie i pełne zaufania relacje z kardynałem Pacellim. Kiedy Pacelli został papieżem w 1939 roku, Montini stał się, obok kardynała Tardiniego, jednym z najbliższych współpracowników Piusa XII.

W 1954 r. Pius XII mianował Montiniego arcybiskupem Mediolanu. Z tej archidiecezji angażował się w liczne spotkania z robotnikami i związkami zawodowymi, politykami, artystami i intelektualistami, co zjednało mu pierwsze słowa krytyki ze strony tych, którzy zawsze traktowali go z podejrzliwością za to, że jest liberalny i postępowy. To Jan XXIII uczynił go w grudniu 1958 r. kardynałem, co zaprowadziło go wielokrotnie do Afryki i Stanów Zjednoczonych. W 1961 r., kiedy Jan XXIII ogłosił już zwołanie Soboru Watykańskiego II, został powołany do Centralnej Komisji Przygotowawczej, a także na członka Komisji do Spraw Nadzwyczajnych. Zaledwie dwa lata później, w 1963 roku, został wybrany na papieża.

Remont i renowacja

Historia mówi, że kiedy Jan XXIII ogłosił zwołanie Soboru Watykańskiego II, Montini, ówczesny arcybiskup Mediolanu, wykrzyknął: "Ten chłopiec nie wie, jakie gniazdo szerszeni wzbudza".. Od Pawła VI, począwszy od czerwca 1963 roku, zależało, czy zwołanie dokonane cztery lata wcześniej przez Jana XXIII będzie mogło przynieść owoce, i to owoce trwałe. I tak to Paweł VI umożliwił kulminację Soboru Watykańskiego II i jego zamknięcie w grudniu 1965 roku. I jeśli to zadanie było żmudne, to nie mniejszym zadaniem było towarzyszenie, zachęcanie i kierowanie ogromnym dziełem, jakim był okres posoborowy.

Pawłowi VI zawdzięczamy impuls ekumeniczny i odnowę duszpasterską Vaticanum II, reformy eklezjalne w dziedzinie synodalności, utworzenie Konferencji Episkopatów, a także reformy wyborów papieskich i ostateczną reformę liturgiczną, do której zachęcał Sobór. Reformom, które Paweł VI ukierunkowywał na wnętrze Kościoła katolickiego, towarzyszyły bardzo ważne reformy także w odniesieniu do relacji Kościół-świat według nauki konstytucji pastoralnej Gaudium et Spes.

Paweł VI był papieżem dialogu, o czym świadczy jego pierwsza encyklika. Ecclesiam Suam (1964). Był pierwszym papieżem, który odbywał podróże międzynarodowe. Przypomnijmy jego wizytę w Organizacji Narodów Zjednoczonych w 20. rocznicę jej powstania, wystąpienie w siedzibie MOP podczas podróży do Szwajcarii, a także podróże do Bombaju na Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny i do Medellín na II Zgromadzenie Ogólne WE. Nie możemy zapomnieć o jego doniosłej podróży do Ziemi Świętej, gdzie spotkał się z patriarchą Konstantynopola Athenagorasem I i z którym wyraził zdecydowane zaangażowanie na drodze ekumenizmu, czy też o jego podróżach m.in. do Ugandy, Iranu, Hongkongu, Sri Lanki, Filipin i Indonezji.

Paweł VI ustanowił Światowy Dzień Pokoju, utworzył Papieską Radę ds. Sprawiedliwości i Pokoju, przeorientował naukę społeczną Kościoła zgodnie z linią zapoczątkowaną przez Sobór Watykański II, zreformował dyplomację watykańską, pogłębił Ostpolitik Zorganizował sześć konsystorzy kardynalskich, na których pogłębił umiędzynarodowienie kardynalatu, podobnie jak jego poprzednicy.

Należy wziąć pod uwagę obecność i zachętę papieża na III Światowym Kongresie Apostolstwa Świeckich, spotkaniu o wielkiej wartości dla hiszpańskiego laikatu, który znajdował się w głębokim kryzysie na skutek oporu episkopatu wobec pogłębiania autonomii świeckich, czy też zwołanie na początku lat siedemdziesiątych pierwszej watykańskiej komisji do spraw studium kobiet.

Paweł VI był reformatorskim papieżem, który w ciągu piętnastu lat pontyfikatu opublikował sześć encyklik, czternaście adhortacji apostolskich i ponad sto listów apostolskich. Ze wszystkich jego magisterialnych dokumentów najbardziej wyróżnia się pierwsza encyklika, Ecclesiam Suamopublikowane 6 sierpnia 1964 roku; Populorum Progressioopublikowane 26 marca 1967 r. i, co najbardziej oczywiste, Humanae Vitaeopublikowane 25 lipca 1968 roku.
Obok tych trzech głównych dokumentów istnieją jeszcze dwa inne, które wywarły duży wpływ na ogół społeczeństwa: adhortacja apostolska Evangeli Nuntiandiopublikowany 8 grudnia 1975 r., oraz list apostolski Octogesima Adveniens który, dla upamiętnienia encykliki Rerum Novarum Leona XIII, został opublikowany 14 maja 1971 roku.

Spojrzenie na jego Magisterium

Ecclesiam Suamznana jako encyklika dialogu, jest w pewnym sensie tą, która naznacza pontyfikat Pawła VI, jeśli pójdziemy między innymi za słowami filozofa Jeana Guittona z początku tych stron. Paweł VI wierzył i pracował z pozycji papieża, aby spotkanie Kościoła ze światem, w teologiczno-doktrynalnym następstwie Vaticanum II, pozwoliło na wzajemne poznanie, z którego mogłyby wypłynąć szczere relacje przyjaźni.

Paweł VI mocno wierzył w dialog jako drogę i styl, który pozwala szukać prawdy w innych i w sobie. Jasność, łagodność, zaufanie i roztropność to cechy dialogu, który pozwala być zrozumianym w pokorze, a który jest możliwy tylko wtedy, gdy ma się pełne zaufanie do własnego słowa i do akceptacji drugiego, aby posuwać się naprzód drogą prawdy.

To właśnie z logiki dialogu wywodzi się Paweł VI w swoim Magisterium społecznym. Dialog ze światem wymaga uważności na znaki czasu i na niesprawiedliwości, które godzą w godność człowieka. Populorum Progressio, tj. "magna carta rozwojujest odpowiedzią na apel skierowany przez Sobór Watykański II do całego Kościoła, zwłaszcza w konstytucji duszpasterskiej Gaudium et Spes (GS), aby mógł odpowiedzieć na radości i nadzieje, smutki i niepokoje mężczyzn i kobiet swoich czasów.

Dekada lat sześćdziesiątych, bogata w kontrasty i paradoksy, uświadomiła światu głęboki brak równowagi i nierówności między bogatym światem stabilności i bogactwa a światem zubożałym, w którym istotom ludzkim brakowało najbardziej podstawowych dóbr do przeżycia. W świecie, w którym dominowała logika wzrostu gospodarczego, Populorum Progressio ośmielił się zakwestionować nową ewangelię rozwoju. Jeśli wzrost gospodarczy jest konieczny, napisał papież, przypominając GS, jeśli nasz świat potrzebuje techników, dodał, to potrzebuje jeszcze więcej ludzi głębokiej refleksji, którzy szukają nowego humanizmu. Rozwój, prawdziwy rozwój dla wszystkich istot ludzkich i wszystkich narodów, jest przejściem od mniej ludzkich warunków życia do bardziej ludzkich warunków życia. Racja bytu rozwoju nie leży bowiem w posiadaniu, ale w byciu, a więc w pełnym rozwoju powołania, do którego każdy z nas jest powołany.

I właśnie temu zadaniu, zadaniu pełnej humanizacji, służy chrześcijaństwo. Jak stwierdza Adhortacja Evangelii Nuntiandi, "(...) między ewangelizacją a promocją człowieka (rozwój, wyzwolenie) istnieją rzeczywiście bardzo silne związki. Linki porządku antropologicznego, ponieważ człowiek, który ma być ewangelizowany, nie jest bytem abstrakcyjnym, ale istotą podlegającą problemom społecznym i ekonomicznym. Linki porządku teologicznego, ponieważ plan stworzenia nie może być oderwany od planu odkupienia, który sięga bardzo konkretnych sytuacji niesprawiedliwości, którą trzeba zwalczać i sprawiedliwości, którą trzeba przywrócić".. Ponieważ zbawienie i uświęcenie, nie zapominajmy, wiążą się również z uwolnieniem się od tych sytuacji niesprawiedliwości, które uniemożliwiają pełny rozwój naszego człowieczeństwa lub, inaczej mówiąc, pełny rozwój naszego powołania, które w ostatecznym rozrachunku jest wezwaniem do uświęcenia.

Dobra prasa, jaką cieszyły się trzy wspomniane dokumenty, zdawała się być przyćmiona przez publikację encykliki Humanae Vitae. Względy historyczne i kulturowe tłumaczą, dlaczego cała uwaga w tym dokumencie skupiła się na kwestii moralności lub niemoralności sztucznych środków podejmowania odpowiedzialnych decyzji w kwestii rodzicielstwa. Szczerze uważam, że jest to niesprawiedliwe. I że niesprawiedliwość została wyrządzona i nadal jest wyrządzana, w równej mierze, przez tych, którzy nadal są zdeterminowani, aby sprowadzić ten dokument do tej kwestii, podczas gdy w rzeczywistości dotyczy on pytań wstępnych.

Paweł VI mówił o miłości małżeńskiej, przekazywaniu życia i opiece nad życiem. Humanae Vitae był dokumentem sekwestrowanym przez dziesiątki lat, który głęboko naznaczył papieża Pawła VI i który również głęboko naznaczył wewnętrznie Kościół katolicki. Pytanie to zasługuje - po uwadze, jaką poświęcił mu papież Franciszek w 50. rocznicę jego powstania - na nowe spojrzenie w świecie, w którym istnieje niebezpieczeństwo zredukowania życia ludzkiego do siły, której wartość polega na jej produktywności, a zatem na zyskach i rentowności, jakie może ona przynieść.

Przyjaźnie i dialog

Może warto by było przeczytać ponownie Humanae Vitae w świetle tego, co zaledwie trzy lata później Paweł VI opublikował w Octogesima Adveniens Ta sama krytyka leżała u podstaw krytyki paradygmatu technokratycznego i inwazyjnego sposobu rozmieszczenia rozumowania naukowo-technicznego na ludzkiej egzystencji. Zasadniczo, ta sama krytyka leżała u podstaw Populorum Progressio potępiając rozwój oparty na mistrzostwie technicznym i wzroście gospodarczym. Podejście do kwestii życia ludzkiego z tych perspektyw pomogłoby nam dzisiaj połączyć życie ludzkie i sprawiedliwość społeczną, aby lepiej odpowiedzieć na niepokoje i smutki, radości i uciechy kobiet i mężczyzn naszych czasów.

Paweł VI, jak niektórzy złośliwie utrzymują, nie był papieżem Hamletowskim, ale człowiekiem głębokiej modlitwy i pogodnej refleksji, który pielęgnował przyjaźń filozofów i intelektualistów. Był przyjacielem, który płakał i błagał przy porwaniu i zabójstwie Aldo Moro, który umiał spotkać się i prowadzić dialog z tymi, którzy pozornie lub jawnie byli daleko od wiary chrześcijańskiej i Kościoła katolickiego, człowiekiem o głębokiej pobożności maryjnej, który lubił recytować piękne wersety z Canto XXXIII Boskiej Komedii, które idą tak: "Vergine Madre, figlia del tuo figlio, umile e alta più che creatura, termine fisso d'etterno consiglio, Donna, se' tanto grande e tanto vali, che qual vuol grazia e a te non ricorre, sua disïanza vuol volar sanz' ali. In te misericordia, in te pietate, in te magnificenza, in te s'aduna quantunque in creatura è di bontate". (Dante, Boska komedia, Canto XXXIII): "Dziewico Matko, córko Twojego Syna, pokorna i wyniosła nad wszelkie stworzenie, stały termin wiecznej rady. Pani, jesteś tak wielka i tak godna, że ten, kto pragnie łask, a nie przyjmuje Cię, jego pragnienie chce, aby leciał bez skrzydeł. W Tobie miłosierdzie, w Tobie litość, w Tobie wspaniałość, w Tobie wszystko co dobre w stworzeniu jest zjednoczone". (Dante, Boska komedia, Canto XXXIII).

AutorTeresa Compte Grau

Fundacja Pawła VI

Aktualności

Moje doświadczenie jednego z aspektów życia arcybiskupa Romero

Kanonizacja Monsignora Romero jest bardzo bliska. Kardynał Rosa Chávez, biskup pomocniczy San Salvador, miał okazję i przyjemność dzielić z salwadorskim kapłanem chwile swojego życia. Dokumentuje niektóre aspekty życia Óscara Romero, opierając się na jego osobistej wiedzy oraz na źródle o wielkim bogactwie, które nie zostało jeszcze zbadane: na notatkach, które Romero prowadził podczas swoich rekolekcji duchowych.

Kardynał Gregorio Rosa Chávez-11 de października 2018 r.-Czas czytania: 7 minuty

Kilka razy zastanawiałem się, czy byłoby interesujące podzielić się moimi doświadczeniami z Monsignor Romero w jednej szczególnej kwestii: jego relacji z Opus Dei.

Zamierzam zaproponować tylko kilka wycinków i szczegółów, które znam tylko ja, a myślę, że warto się nimi podzielić w przeddzień jego kanonizacji. W tym celu skorzystam również z prawie niepublikowanego źródła: jego notatek z rekolekcji duchowych od czasu, zanim został biskupem, do miesiąca przed zabójstwem.

Monsignor Romero i Don Fernando

Ojciec Óscar Romero, podobnie jak wszyscy ówcześni biskupi w kraju, otrzymał wizytę od ówczesnego księdza Fernando Sáenz Lacalle - Don Fernando - z prośbą o złożenie na piśmie poparcia dla kanonizacji założyciela Opus Dei. Znany jest tekst pochwalny napisany przez przyszłego arcybiskupa San Salvador. Nawiasem mówiąc, kiedy został mianowany biskupem Santiago de María, zaprenumerował wszystkim księżom tej małej diecezji czasopismo Słowo.

Kiedy byłem klerykiem, towarzyszyłem kilka razy księdzu Romero w rezydencji Doble Vía w San Salvador, gdzie mieszkali studenci uniwersyteccy, głównie ze wschodniej części kraju, prowadzonej przez Dzieło. Był bardzo zżyty z Dziełem i miał za kierownika duchowego księdza z Opus Dei. Sądzę, że tym ostatnim był Don Fernando i z nim konsultował się przed przyjęciem wyboru na biskupa pomocniczego San Salvador. Zapisano, że poprosił Don Fernando o radę dotyczącą ówczesnego arcybiskupa Luisa Cháveza y Gonzáleza, a przede wszystkim jego pomocnika Arturo Rivera Damasa. A ze swej strony Nuncjatura powierzyła mu, by był uważny na działania tych prałatów i w porę informował Watykan, gdyby zauważył w linii duszpasterskiej tych hierarchów coś, co nie jest zgodne z normami Kościoła.

Lata później, kiedy Monsignor Romero zastąpił Monsignora Cháveza w stolicy arcybiskupiej, weszliśmy w zupełnie inny scenariusz: Monsignor Romero, w swoim programowym liście pasterskim Kościół Wielkanocny (kwiecień 1977), najpiękniej chwali swojego poprzednika, gdy stwierdza, że u steru archiprezbiteratu znajduje się "z szacunkiem i łagodnością tego, który czuje, że otrzymał bezcenne dziedzictwo, aby je dalej nieść i pielęgnować przez nowe i trudne horyzonty". (p. 5).

W tym samym liście pasterskim, w samym środku tekstu, opisuje swoją utopię Kościoła, biorąc ją z dokumentów z Medellín: "Niech coraz wyraźniej rysuje się oblicze Kościoła autentycznie ubogiego, misyjnego i paschalnego, oderwanego od wszelkiej władzy doczesnej i odważnie zaangażowanego w wyzwolenie całego człowieka oraz wszystkich mężczyzn i kobiet". (Młodzież, 15). W tekście słowo "paschalny" pojawia się dużymi literami. Jesteśmy na początku jego posługi arcybiskupiej, a już musiał odebrać ciało pierwszego zamordowanego kapłana, księdza Rutilio Grande.
Urzeczywistnił tę utopię, podpisując ją swoją krwią: pozostawił nam Kościół męczeński, wolny od wszelkiej władzy i całkowicie oddany ubogim i cierpiącym. Monsignor Romero był, jak stwierdza bulla beatyfikacyjna, "duszpasterz według serca Chrystusa, ewangelizator i ojciec ubogich, heroiczny świadek Królestwa Bożego".

Sam papież Franciszek dopełnił ten piękny opis świadectwa Chrystusa następnego dnia, o godz. Regina Coelizauważając, że "Ten pracowity pasterz, za przykładem Jezusa, wybrał bycie pośród swojego ludu, zwłaszcza ubogich i uciśnionych, nawet za cenę swojego życia". (24 maja 2015).

Jesteśmy na początku trzech dramatycznych lat naznaczonych głęboką polaryzacją nawet w Kościele. W Salwadorze nie brakuje "ponownych odczytań" Medellín; warto o tym pamiętać, gdyż właśnie obchodziliśmy pięćdziesiątą rocznicę tego ważnego dla Kościoła w Ameryce Łacińskiej wydarzenia. I wypada podkreślić, że tylko na tym kontynencie nastąpiła oficjalna "recepcja" dokumentów soborowych. To był czas, kiedy niuanse prawie nie istniały: "Trzeba się określić"mówili najbardziej radykalni apostołowie wyzwolenia, "albo jesteś z uciskanym ludem, albo jesteś z ciemiężycielami"..

To właśnie z tą rzeczywistością musiał się zmagać czcigodny proboszcz. W tym kontekście zwierzył mi się, że był pod silną presją, aby zmusić Opus Dei do pełnego przyjęcia tych podejść, które niektórzy uważali za "linia archidiecezjalna".. Mimo wszystko Monsignor Romero utrzymywał przyjaźń i kontakty z członkami Dzieła, uważnie słuchając ich uwag i sugestii. Dowodem na to jest fakt, że w dniu swojej śmierci spędził cały poranek na zaproszenie Don Fernanda, który przyjechał po niego do arcybiskupstwa nad morzem. Towarzyszyło im kilku księży i większość czasu spędzili na studiowaniu dokumentów związanych z formacją kapłańską. Po powrocie z podróży monsignor Romero udał się do domu jezuitów w Santa Tecla i przystąpił do spowiedzi. Poświadcza to kilku świadków, z których najbardziej wiarygodny jest ten należący do jego spowiednika, jezuity Segundo Azcue. Godzinę później doszło do świętokradczego mordu.

Opus Dei pojawiło się ponownie na scenie, gdy po niespodziewanej śmierci monsignora Arturo Rivery Damasa, bezpośredni następca Romero, monsignor Fernando Sáenz Lacalle, który urodził się w Hiszpanii, ale właśnie otrzymał święcenia kapłańskie w Salwadorze, został wybrany na arcybiskupa San Salvador. Należy pamiętać, że pierwsza reakcja wielu osób nie była przychylna monsignorowi Sáenzowi. W tym kontekście czasopismo Słowo opublikował krótką notatkę Rutilio Silvestriego, w której dowodził, że jest oczywiste, iż oskarżenie spadło właśnie na jednego z najlepszych przyjaciół zamordowanego pastora, gdyż przez długi czas był on jego powiernikiem, a nawet kierownikiem duchowym. Ciekawe byłoby krytyczne zbadanie tego oblicza księdza i biskupa Oscara Romero, a także jego relacji z Dziełem w ciągu trzech lat intensywnego i trudnego pasterzowania tej części Kościoła Bożego.

Duchowość Opus Dei w pismach duchowych monsignora Romero

Jako wstępny wkład zwrócę się do praktycznie niepublikowanego źródła: jego notatek z rekolekcji duchowych, które obejmują okres od 1966 roku, kiedy nie był jeszcze biskupem, do rekolekcji, które odbył na miesiąc przed śmiercią w lutym 1980 roku. Notatki te są już powszechnie dostępne, choć nadal w wybiórczej formie. Łącznie liczą one 324 strony. Na każdej stronie znajdziemy notatki napisane jego własnym pismem, a u góry transkrypcję zapisaną drukowanymi literami, ułatwiającą odczytanie odręcznego tekstu.

W rekolekcjach, które odprawił nad jeziorem w Ilopango we wrześniu 1968 r. - w poprzednim roku obchodził srebrny jubileusz kapłaństwa - było kilka aluzji do Drogi, słynnej małej książki św. Josemaríi. W medytacji o grzechu zauważa te postanowienia:
"Więcej życia wewnętrznego, więcej służby dla innych. Negatywnie: strategia. Oddalanie się od niebezpieczeństwa (Path). Plan życia. Zwalczaj grzech powszedni: bądź doskonały. Tęsknota za zadośćuczynieniem i pokutą (Droga). Czas na duchowość (...). Umrę. Jesień... Będę martwym liściem (Droga). Pokora. Świat będzie się toczył dalej. Nikt nie pamięta o tych, którzy odeszli". A kiedy dokonuje rachunku sumienia, zauważa: "Przede wszystkim aktem miłości (Camino)".

W tych szczegółowych zapiskach znajdujemy na końcu kilka odniesień do dziennika Słowojeden podczas rozważania Ewangelii o Marcie i Marii (Droga: tabernakulum w Betanii). W końcowej części przepisuje ten cytat z listu księdza prałata napisanego w 1950 roku: "Każdy musi uświęcać swój zawód, uświęcać się w swoim zawodzie, uświęcać się swoim zawodem".. Znalazło się nawet miejsce na anegdotę o św. Josemaríi, którą opowiedział w rozmowie, gdy dowiedział się, że właśnie zmarła jego matka: "Matka księdza musi umrzeć trzy godziny po synu"..

Od 10 do 14 listopada 1969 r. brał udział w rekolekcjach głoszonych przez ks. Juana Izquierdo z Opus Dei. W tym czasie Romero był sekretarzem generalnym Konferencji Episkopatu Salwadoru i mógł być obecny tylko z przerwami, ponieważ musiał wykonywać zadania powierzone mu przez monsignora Pedro Arnoldo Aparicio, przewodniczącego Episkopatu. Jest jednak rozczarowany, że nie ma tam odpowiedniego klimatu do spotkania z Bogiem: "Brak wspomnień. 'mancha brava' definitywnie przerwała milczenie... Przerwałem rekolekcje 11-go, które poświęciłem na przygotowanie programu [...]. Dwunastego obudziłem się ponownie w Apulo. Zrobię co mogę przez te trzy dni".. E

na następnej stronie zapisz krótko: "26 stycznia (1970). Spowiedź z ojcem Ksawerym"..
Kilka linijek niżej znajdujemy to zdanie, napisane 21 kwietnia 1970 roku: "Nuncjusz powiadamia mnie o woli papieża. Muszę odpowiedzieć jutro. Konsultacje z ojcem Fernando".. Następnego dnia zapisuje to, co ten ostatni mu mówi; warto to przepisać w całości: "Elementy pozytywne: linia kierownictwa duchowego. a) Wobec podstawowego problemu: przyjąć go jako ofiarę, zadośćuczynienie i poważnie wziąć poprawkę: ucieczka od okazji, intensywne życie modlitwy i umartwienia. b) Wobec pokusy triumfalizmu: widzieć go jako poważną odpowiedzialność, służbę niełatwą, pracę w obecności Boga. c) Wobec pokusy rokoszanizmu: widzieć go jako pracę przed Bogiem, służbę i przewodnictwo dla milionów dusz. Dobry Pasterz oddaje swoje życie za swoje owce"..

Następnie, pod datą 8 czerwca 1970 r. (Colegio Belén), pisze: "21 kwietnia (to musiał być 21. dzień!) około godziny 18.00 Nuncjusz powiadomił mnie o nominacji na biskupa pomocniczego abp. Miałem odpowiedzieć następnego dnia. Konsultowałem się z ks. Sáenzem, dr Dárdano, ks. Navarrete".. Poniżej znajduje się krótkie podsumowanie tego, co mówi każdy z respondentów.

Bezpieczny przewodnik pośród burzy

To, co zapisał poniżej, naznaczyło nowicjusza biskupa ogniem: "Zgromadzenie Plenarne Episkopatu Ameryki Środkowej i Panamy w Antigua Guatemala: 27 maja - 2 czerwca. Zebranie Plenarne Episkopatu Ameryki Środkowej i Panamy w Antigua Guatemala. Prawdziwa łaska pierwszego rzędu: życie razem z tak wieloma dobrymi biskupami, refleksja bpa (Eduardo) Pironio, liturgia, moja praca..."..

Uwielbiany argentyński biskup, którego sprawa kanonizacji została przedstawiona kilka lat temu, głosił rekolekcje w Watykanie w 1974 roku na zaproszenie Pawła VI. Te same rekolekcje powtórzył w następnym roku, w lipcu, przed biskupami Przesmyku Środkowoamerykańskiego w Antigua Guatemala. Monsignor Romero był w tym czasie asystentem sekretarza SEDAC (Sekretariat Episkopatu Ameryki Środkowej) i robił szczegółowe notatki z każdej z dwunastu medytacji głoszonych przez Pironio.

To właśnie tam Monsignor Romero zrozumiał prawdziwe znaczenie Medellín jako wydarzenia zbawczego, które wcieliło naukę Soboru Watykańskiego II w dramatyczną rzeczywistość Ameryki Łacińskiej. I to właśnie tam umocniła się przyjaźń, która sprawi, że argentyński biskup stanie się jego doradcą, powiernikiem, a nawet łzawicielem podczas każdej z wizyt męczeńskiego arcybiskupa w Watykanie. Pojawia się to bardzo wyraźnie w Dzienniku Monsignora Romero i jest znane wszystkim.

Niech te wiersze posłużą do lepszego zrozumienia pierwszego salwadorskiego świętego. Niech zapach jego świętości - rozmaryn to aromatyczna roślina - rozchodzi się po całym świecie.

AutorKardynał Gregorio Rosa Chávez

Biskup pomocniczy San Salvador

Ewangelizacja

Kerstin Ekbladh: Nie wstydźmy się "być znanymi jako chrześcijanie".

Kerstin Ekbladh, luteranka, która przez 28 lat pracowała w szwedzkim państwowym przedsiębiorstwie energetycznym i od 2005 roku była diakonem w Kościele luterańskim, w grudniu zostanie przyjęta do Kościoła katolickiego w Malmö. W wywiadzie zwraca uwagę, że w jej kraju jest coraz więcej nawróceń, że niektórzy jej znajomi komentują, że "Za kilka pokoleń papieży wszyscy będziemy jednym Kościołem".i że "wielu ludziom wydaje się, że mają wszystko, czego potrzebują w życiu, i nie czują, że potrzebują Boga"..

Richard Hayward-1 października 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

Była diakonem w Kościele szwedzkim, a teraz postanowiła zostać katoliczką. Kerstin Ekbladh spotykam w kościele Naszego Zbawiciela, gdzie za kilka tygodni zostanie przyjęta do Kościoła katolickiego.

Kiedy przyjeżdżam do kościoła, on jest na zewnątrz i rozmawia ze swoim dawnym kolegą z Kościoła Szwedzkiego, który akurat przechodził obok. Wydaje się nieco zaskoczony decyzją Kerstin o zostaniu katoliczką, ale życzy jej powodzenia.

Czy mógłbyś nam powiedzieć coś o sobie? Gdzie się urodziłeś, w jakiej religii zostałeś wychowany, kiedy zostałeś luterańskim diakonisą, czy jesteś żonaty czy samotny.

-Urodziłam się w 1955 roku w Limhamn w Malmö i jestem jedynaczką. Moi rodzice chodzili do kościoła raz lub dwa razy w roku, na przykład na Boże Narodzenie i Wielkanoc, ale nie byli szczególnie religijni. Dali mi jednak dużo wsparcia i sprawili, że czułam się bezpiecznie. W rezultacie nie chodziłem zbyt często do kościoła, chociaż zostałem ochrzczony i bierzmowany w Kościele szwedzkim. Potem, później, koleżanka, która była żoną księdza w Kościele Szwedzkim, zaprosiła mnie do śpiewania w chórze kościelnym. Tak bardzo mi się to podobało, że chyba mogę powiedzieć, że śpiewałem dla siebie przez kościół, liturgię i wiarę.

Zdobyłem dyplom nauczyciela, ale potem przez 28 lat pracowałem w czymś zupełnie innym - w Elverket, krajowej firmie energetycznej. Ale około 2000 roku w firmie zaszły zmiany i wszyscy zostaliśmy zwolnieni i musieliśmy szukać nowej pracy. W moim przypadku w końcu zaczęłam uczyć w chrześcijańskiej szkole podstawowej w Malmö.

Pewnego dnia, gdy rozmawiałem z jednym z naszych księży, zaproponował mi, że mógłbym pracować w Kościele szwedzkim. Spodobał mi się ten pomysł i wyszkoliłem się na församlingspedagog (wychowawcę parafialnego). A kilka lat później, 4 września 2005 roku, otrzymałem święcenia diakonatu (gdy to się stało, minęło dokładnie 50 lat od mojego chrztu).

Nigdy nie byłem żonaty. W pewnym sensie można powiedzieć, że zostałem "ożeniony" z muzyką i piosenkami. A ja zawsze miałam wielu przyjaciół, zarówno w pracy, jak i poza nią. Znam wielu katolików, a jeden z moich najlepszych przyjaciół jest bardzo aktywnym katolikiem w parafii. I ilekroć towarzyszyłem jej w katolickich nabożeństwach, zawsze czułem się bardzo dobrze w liturgii.

Większość Szwedów to luteranie. Katolicki biskup Sztokholmu, kardynał Anders Arborelius, zwrócił uwagę w Wordzie, że liczba katolików w Szwecji rośnie, dzięki imigrantom i konwersjom. Co przyciągnęło Cię do katolicyzmu?

-Tak, zgadzam się, że coraz więcej osób nawraca się na Kościół katolicki. Ksiądz w Kościele szwedzkim, który był bardzo blisko mojej rodziny, powiedział mi niedawno, że wszystkie jego dzieci, ich małżonkowie i wnuki zostali katolikami.

W moim przypadku chyba mogę powiedzieć, że żyłam duchem katolicyzmu nie zdając sobie z tego sprawy. Zawsze czułam się bardzo zainspirowana przez Matkę Teresę z Kalkuty.

W latach 90. zacząłem chodzić na sesje studium biblijnego prowadzone przez Björna Håkonssona (katolickiego diakona); w tamtych czasach oznaczało to podróż 80 kilometrów z Malmö do Helsingborga, gdzie odbywały się zajęcia. Teraz zajęcia odbywają się tutaj w Malmö.

AutorRichard Hayward

Malmö (Szwecja)

Liturgia i wychowanie w afektywności

Wraz z modlitwą i walką duchową liturgia jest ważnym środkiem kształtowania osobowości chrześcijanina.

1 października 2018 r.-Czas czytania: 6 minuty

W jaki sposób liturgia pomaga w kształtowaniu osobowości, autentycznych wartości, afektywności?
Wraz z modlitwą i walką duchową (por. Adhortacja Gaudete et exsultate, rozdz. V, nn. 150-175) liturgia jest ważnym środkiem kształtowania osobowości chrześcijanina. Dziś wiele osób nie zdaje sobie z tego sprawy. Wychowanie w wierze potrzebuje dobrej formacji liturgicznej i katechetyczno-sakramentalnej ("mistagogicznej").

W książce Dietricha von Hildebranda ("Liturgia y personalidad", wyd. Fax, Madryt 1963), napisanej w latach 30. ubiegłego wieku, ten niemiecki filozof podaje argumenty, które są aktualne do dziś. Podkreśla, że kształtowanie osobowości nie jest głównym celem liturgii. Celem liturgii jest chwała i uwielbienie Boga, a pochodną - ubłaganie łask Bożych. Jednocześnie liturgia, gdy jest dobrze przeżywana, oddziałuje na człowieka w sposób pedagogiczny: przemienia nasze wnętrze i otwiera nas na wartości (wartościowe treści), które są nam przedstawiane w liturgii, abyśmy mogli je uczynić własnymi: uwielbienie Boga Ojca, objawienie oblicza Chrystusa, działanie Jego Ducha na nas, właśnie po to, by nas przemienić w Chrystusa.

Liturgia - kontynuuje - uczy nas odpowiednio odpowiadać, także naszymi uczuciami - zachwytem i wdzięcznością, pragnieniem i radością, entuzjazmem i miłością - na te obiektywne wartości (nie "smaki"), które są nam ofiarowane we Mszy św. i w innych sakramentach; wartości, które mają związek z Bogiem i Jego dziełami (stworzenie świata, odkupienie i uświęcenie człowieka). Nie chodzi więc o subiektywistyczne przyjemności, ale o odpowiedź na to, co jest wartościowe samo w sobie.

Różnica między człowiekiem egocentrycznym a teocentrycznym zależy od tej zdolności do odpowiedzi z naszej strony, którą kształci liturgia. Ten pierwszy, w najbardziej radykalnej wersji, jest zdominowany przez pychę i concupiscencję: jest ślepy, obojętny lub wrogi wobec wartości, a przede wszystkim wobec Boga. W innych przypadkach egocentryk - nawet jeśli posiada określoną duchowość - może pomóc innej osobie lub nawet zwrócić się do Boga. Ale robi to w celu "moralnym", aby samemu wzrastać duchowo, a nie z miłości do drugiego czy z miłości do Boga.

Osoba egocentryczna, jeśli żałuje za wyrządzone zło lub zatrzymuje się przed pięknem wartości moralnej, którą odkrywa u innej osoby, albo przed wielkością Boga, będzie czynić to tak, jakby delektowała się własną (i nie do końca prawdziwą) "pobożnością", aby "zasłużyć na więcej" lub "stać się doskonalszym", zamiast oddać się całkowicie temu, co ma wartość samą w sobie. A potem, właśnie z powodu tej egoistycznej reakcji, zostaje pozbawiony prawdziwej przemiany.

Dlatego - i są to refleksje, które możemy dziś wykorzystać w formacji tych, którzy uczestniczą w sakramentach - dobre wychowanie liturgiczne uczy nas także, jak uwolnić się od tego, co papież Franciszek nazywa światowością lub duchowym zepsuciem (por. Evangelii Gaudium, nn. 93-97; Exhort. Gaudete et exsultate, nn. 164-165). Tak jest, bo najważniejsze w liturgii nie jest to, co my robimy, ale to, co robi Bóg.

Hildebrand wyjaśnia, że ci, którzy są formowani w duchu liturgii (w modlitwach, aklamacjach i śpiewach, gestach i słowach), będą skłonni dać odpowiednią odpowiedź na wszystko, co jest cenne: piękno stworzonej natury, moralne piękno miłości bliźniego... jako blask Bożej chwały. Wszystko to, jako radosne podziękowanie i szczęśliwa akceptacja. Nie jako bolesne żądanie kogoś, kto czuje się zobowiązany do takiej odpowiedzi. Nie z egoizmu, ale z miłości. Miłość, która spełnia się w komunii eucharystycznej, bo Chrystus obiecał: "Kto spożywa moje ciało i pije moją krew, trwa we Mnie, a Ja w nim" (J 6, 56). Nie będzie ona egocentryczna, ale teocentryczna.

Jednocześnie niemiecki filozof przestrzega przed błędnym poglądem teocentryzmu na drugim biegunie: myśleniem, że tylko to, co Boże, ma wartość, podczas gdy "nasze własne", osobiste, "nasze" dziękczynienia i akty kultu czy ofiary (można by dodać: nasze prace, radości i smutki zwykłego życia) nie mają żadnej wartości.

Wobec tego dobre wychowanie liturgiczne - poprzez prawdziwego ducha modlitwy: dziękczynienia, prośby o przebaczenie, jednoczenia się z wolą Bożą - uczy nas całej hierarchii wartości: uczy nas, ile warte są przed Bogiem i z miłości do Boga różne rzeczywistości (przyjaźń, piękno stworzeń itp.). Uczy nas, że poprzez wartości rzeczywistości (jej prawdziwe wartości) Bóg wzywa nas nieustannie. Usuwa nas z postawy - częstej przynajmniej w jego czasach, jak twierdzi autor - zwykłych widzów lub estetów, którzy pozostają przy kontemplacji czegoś "pięknego" lub "ciekawego", nie czując się wyzwani przez to, co liturgia jest naprawdę warta.

Patrząc na naszą dzisiejszą sytuację, musielibyśmy uznać, że ponieważ liturgia jest tak nieznana i niedoceniana, wielu jest pozbawionych tego wychowania w uczuciowości i w wartościach właściwych chrześcijaninowi. Do tego można dodać ponowne odkrycie, po Soborze Watykańskim II, uświęcającej wartości zwykłych rzeczywistości, jeśli są przeżywane w duchu chrześcijańskim.

Istotnie, Sobór oświadczył, że zwłaszcza w przypadku wiernych świeckich "wszystkie ich dzieła, ich modlitwy i inicjatywy apostolskie, ich życie małżeńskie i rodzinne, ich codzienna praca, ich odpoczynek duszy i ciała, jeśli są wykonywane w Duchu, a nawet same próby życiowe, jeśli są cierpliwie znoszone, stają się duchowymi ofiarami, miłymi Bogu przez Jezusa Chrystusa (por. 1 P 2, 5), które w celebracji Eucharystii są pobożnie składane Ojcu wraz z oblacją Ciała Pańskiego". 1 P 2, 5), które w celebracji Eucharystii są pobożnie ofiarowane Ojcu wraz z oblacją Ciała Pańskiego. W ten sposób również świeccy, jako czciciele święci na każdym miejscu, poświęcają Bogu sam świat" (Lumen gentium, 34).

Wracając do rozważań naszego Autora na temat konieczności adekwatnego odpowiadania na obiektywne wartości, w tym wartości liturgii, Hildebrand wyraża się bardzo jasno: "Właśnie w tej wewnętrznej zgodności z obiektywną hierarchią wartości tkwi tajemnica prawdziwej osobowości" (s. 90, podkreślenie dodane). Jako przykład podaje postać ewangeliczną, która sprzedaje wszystko, co ma, aby zdobyć jedną perłę o wielkiej wartości (por. Mt 13, 45-46). Nie wszystko jest warte tyle samo. A to - proponuje - musi się następnie przełożyć na wszystkie płaszczyzny osobistego postępowania: kult Boga, szacunek należny innym, wartość dobrze wykonanej pracy, wolność i zdrowie, kontakt z naturą i sztuką, znaczenie dóbr materialnych, różnica między przyjemnością a szczęściem itd.

Filozof przekonuje, że prawdziwa osobowość jest mierzona lub określana przez to, co kochamy, przez dobra, które nas pociągają, przez zdolność do poświęcenia tego, co mniej warte, dla tego, co bardziej wartościowe; ostatecznie przez tęsknotę za Bogiem, która dodaje skrzydeł całemu naszemu bytowi i czyni wszystkie wartości prawdziwie pełnymi. Liturgia - nie tylko we Mszy świętej, ale także np. w "roku liturgicznym", w którym jedne święta ustępują miejsca innym, które celebrują "to, co najcenniejsze", czyli centralne tajemnice wiary chrześcijańskiej - uczy nas tej hierarchii wartości, która w perspektywie chrześcijańskiej obiektywnie rządzi rzeczywistością.
To tyle jeśli chodzi o uwagi von Hildebranda.

Zwracając się ponownie do naszych czasów, warto przypomnieć, jak emerytowany już papież Ratzinger zwrócił uwagę, że w liturgii oprócz aspektu mistycznego (aktualizacja paschalnego misterium męki i zmartwychwstania Chrystusa) należy uwzględnić aspekt egzystencjalny. Czyli fakt, że przyjmując Eucharystię przestajemy być odrębnymi jednostkami, a stajemy się Ciałem Chrystusa - Kościołem: nie jesteśmy już wieloma odrębnymi "ja", ale zjednoczeni w jednym "ja" Chrystusa. Dlatego właśnie liturgia jest sercem bycia chrześcijaninem: ponieważ otwierając się na Chrystusa, otwieramy się na innych i na świat, przełamujemy grzech pierworodny egoizmu i możemy stać się prawdziwie sprawiedliwi. Liturgia nas przemienia, a wraz z nią rozpoczyna się przemiana świata, której Bóg pragnie i której chce, abyśmy byli narzędziami (por. Spotkanie z kapłanami diecezji rzymskiej, 26-II-2009; Encyklika Deus caritas est, nn. Deus caritas est, nn. 12 i nast.).

Kilka dni temu w wideoprzesłaniu do międzynarodowego kongresu katechetów Franciszek przypomniał, że ich zadanie polega na "przekazywaniu doświadczenia i świadectwa wiary, które rozpala serca, ponieważ sprawia, że pragną one spotkać Chrystusa". A w całym życiu chrześcijańskim wychowanie w wierze "znajduje swoją żywotną limfę w liturgii i sakramentach". W sakramentach, których centrum stanowi Eucharystia, Chrystus staje się współczesny Kościołowi, a więc i nam:

"Czyni siebie bliskim i znajomym wszystkich, którzy przyjmują Go w Jego Ciele i Krwi, i czyni ich narzędziami przebaczenia, świadkami miłosierdzia wobec cierpiących oraz aktywnymi uczestnikami tworzenia solidarności między ludźmi i narodami". W ten sposób "działa i sprawuje nasze zbawienie, pozwalając nam odtąd doświadczać piękna życia w komunii z tajemnicą Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego" (Videomessage, 22-IX-2018). W ten sposób widzimy również, jak liturgia wychowuje nasze wartości i nasze uczucia.

AutorRamiro Pellitero

Dyplom z medycyny i chirurgii uzyskany na Uniwersytecie w Santiago de Compostela. Profesor eklezjologii i teologii pastoralnej w Katedrze Teologii Systematycznej na Uniwersytecie w Nawarze.