Od pewnego czasu społeczeństwo, a w nim Kościół, jest świadkiem fal informacji, które napełniają go zakłopotaniem i smutkiem w obliczu poważnych skandali różnego rodzaju, lub mniej skandalicznych, ale niezbyt wzorowych zachowań, albo po prostu w obliczu grzechów i ludzkich ułomności chrześcijan.
Oczywiście, ochrzczeni mają więcej motywów i więcej pomocy do czynienia dobra i powinni lepiej znać cel, do którego wzywa ich stan jako wyznawców Chrystusa, czyli świętość. W szczególności obowiązek dawania przykładu jest większy w przypadku tych, którzy w jakiś sposób reprezentują Kościół publicznie.
W pierwszej kolejności sytuacje te uświadamiają nam, że jeśli chodzi o możliwości czynienia zła, to wszyscy ludzie są równi. Ale oprócz tego, a przede wszystkim, muszą one służyć uświadomieniu ochrzczonemu konieczności naprawy swojego postępowania pod wieloma względami, nawrócenia i pokuty, uciekania się do Bożego miłosierdzia, korzystania z łaski ofiarowanej w sakramencie spowiedzi; jeśli zna się swoją oczywistą osobistą ułomność, wszystko to jest nierozerwalnie związane z prawdziwym pragnieniem postępu na drodze Jezusa Chrystusa. Pismo Święte określa życie ludzkie jako "milicję", w której każdy zmaga się z samym sobą. Świętość, do której wszyscy jesteśmy powołani, nie jest rzeczywistością, która przychodzi automatycznie przez sam fakt bycia "katolikiem". Jego ukoronowanie przyjdzie na końcu, a będzie to po sądzie, w którym każdy będzie wypróbowany przez swoje uczynki.
A co z Kościołem jako takim, tym, który w Credo ogłaszamy jako "święty"?
W jakim sensie używamy tego wyrażenia od początków chrześcijaństwa? Przede wszystkim, czy to przypisanie "świętości" ma jeszcze dzisiaj zastosowanie? W następstwie nadużyć, błędów itp. w jakim stopniu to twierdzenie jest naruszone, czy wymaga korekty? Niektórzy odczuwają reakcję intelektualną podobną do tej, jaką mieli ci, którym trudno było nadal mówić o Bogu po Auschwitz; inni mogą myśleć, że świętości można "wymagać" od katolików, tak jakby jedynym możliwym Kościołem był ten czysty; będą też tacy, którzy ufają, że najbardziej odpowiednie środki dyscyplinarne i prawne rozwiążą problemy.
Teraz, jak często wyjaśnia Franciszek, reforma Kościoła, o ile jest właściwa i właśnie po to, by była skuteczna, musi rozpocząć się od reformy serc, każdego człowieka.