Z listem apostolskim w formie Motu Proprio Antiquo ministeriumkilka dni temu papież ustanowił posługę katechety. W pierwszych wierszach Franciszek przypomina słowo, za pomocą którego od czasów apostolskich ci, którym powierzono przekazywanie skarbu wiary, byli nazywani "nauczycielami".
Z tej platformy, która jest mi dana, chciałbym dzisiaj podziękować wszystkim Wam, drodzy nauczyciele.
Przede wszystkim moim rodzicom, jako moim pierwszym nauczycielom wiary. Szczególnie moja mama, bo była też moją parafialną katechetką w zakresie inicjacji chrześcijańskiej. Nauczyła mnie, jak zwracać się do Ojca w modlitwie, przedstawiła mi Jezusa jako wzór życia, wyjaśniła mi, jak dać się prowadzić Duchowi Świętemu i odkryła przede mną, że "matki są dwie", ponieważ w niebie jest "Dziewica, która jest także matką Boga". Nie tylko wypełniali swój obowiązek formowania mnie w wierze, ale także walczyli o to, abyśmy ja i moje rodzeństwo, zwłaszcza w trudnych latach dorastania, nie przyjęli łatwej alternatywy, jaką jest rezygnacja z formacji chrześcijańskiej.
Pamiętam, jak niechętnie chodziłam w każdy piątek po południu na katechezę o wytrwałości, podczas gdy moje koleżanki zaczynały już weekend i cieszyły się swoim hobby lub w ogóle nie robiły nic. Ale nie było wyboru. Rodzice znosili moje napady złości, pokazując mi to, co później zrozumiałem, że jest fundamentalne w życiu człowieka: że żyjemy, poruszamy się i istniejemy w Bogu; i że życie w niewiedzy o tym osłabia zdolność młodego człowieka do zrozumienia siebie, zrozumienia świata, budowania siebie jako osoby, bycia szczęśliwym dorosłym, krótko mówiąc.
Od mojej młodości aż po dzień dzisiejszy wzrastam w wierze dzięki cierpliwości, gorliwości apostolskiej i ogromnej hojności mężczyzn i kobiet, głównie świeckich, którzy starannie podlewali ziarno, które pewnego dnia zasadzili w moim sercu. Moi katecheci, jak znakomici ogrodnicy, opiekowali się mną od czasu, gdy byłem sadzonką, i delikatnie przenosili mnie z jednej doniczki do drugiej, gdy potrzebowałem więcej miejsca, aż byli pewni, że moje korzenie są mocno zakotwiczone w skale. Czasami musieli przycinać krzywe gałęzie, dodawać trochę więcej nawozu w czasie suszy i sprawdzać moje owoce pod kątem mszyc lub chorób, które zaczęły się pojawiać. Z miłością, poświęcając wiele, wiele czasu na treningi, na dobre przygotowanie do katechezy; zostawili i nadal zostawiają swoje wygody, swój czas rodzinny, swoje weekendy i skromność w obnażaniu się przed zupełnie obcymi ludźmi.
Dziękuję wam, mistrzowie, bo choć niektórzy mogą myśleć, że to szaleństwo rozmawiać z roślinami, z waszych ust wyszły słowa życia wiecznego, które sprawiły, że ten i wiele innych suchych patyków wydało owoce: niektóre sto, niektóre sześćdziesiąt, niektóre trzydzieści.
Wiem, że nie lubicie dziękować, bo uważacie się za zwykłe narzędzia w rękach Boga, ale jeśli poproszę was, abyście pamiętali po kolei o tych, którzy was katechizowali, to z pewnością przyłączycie się do mnie w tym wielkim dziękczynieniu Bogu za każde ogniwo tego tysiącletniego łańcucha miłości i wiary, którego jesteście częścią.
Dziękuję nauczycielom!
Dziennikarz. Absolwent Nauk o Komunikacji oraz licencjat z Nauk o Religii. Pracuje w diecezjalnej delegaturze ds. mediów w Maladze. Jego liczne "wątki" na Twitterze dotyczące wiary i życia codziennego cieszą się dużą popularnością.