"Bóg powiedział ci, żebyś nie jadła z żadnego drzewa w ogrodzie? -powiedział wąż do Ewy. Ale jeśli Bóg zabronił im tylko jednego, dlaczego powiedział "żadnego"?
Dziś wąż nadal przekręca język, aby osiągnąć swoje przewrotne cele, jak w przypadku słowa "nienormalny".
Każdy, kto ma siwe włosy, pamięta, że termin ten był powszechnie używany w odniesieniu do osób z niepełnosprawnością intelektualną. Odbył się nawet oficjalny "Dzień Nienormalnych" zainicjowany przez same stowarzyszenia rodzinne w celu podniesienia świadomości na temat ich potrzeb i domagania się ich włączenia.
Nawet dziś często słyszy się, jak starsi ludzie odnoszą się do drogich przyjaciół lub krewnych tym słowem, które nie ma dla nich nic pejoratywnego. Kiedyś używaliśmy słowa "subnormalny", tak jak teraz używamy bardziej poprawnego politycznie "osoba z niepełnosprawnością intelektualną". I mówię "na razie", ponieważ nie sądzę, bym się mylił, jeśli powiem, że za kilka lat to określenie zacznie nam źle brzmieć i będziemy musieli poszukać innego. To samo stało się ze słowami "inwalida", "niepełnosprawny", "deficytowy", "upośledzony", "niepełnosprawny" i wieloma innymi, które w swoim czasie zastąpiły inne niepożądane słowa, ale wkrótce, po tak wielu użyciach, zaczęły być takie same.
Wydaje się, że zmieniając słowo, problem zniknie, ale prawda jest taka, że problem pozostaje i jest nie do zniesienia. Społeczeństwo dobrobytu obiecało położyć kres wszelkiemu cierpieniu, ale prawdziwe życie buntuje się i zmiana genetyczna, choroba, starość lub wypadek nagle skłaniają nas do refleksji nad tajemnicą życia, nad tym, czym jest istota ludzka. Gdzie jest ludzka godność? Które życia są warte życia, a które nie?
Myślimy, że zmieniając język, coś zmienimy, ale wpadamy tylko w pułapkę przebiegłego węża, który po raz kolejny odwraca naszą uwagę od tego, co ważne, jak w przypadku tego "żadnego" wypowiedzianego w ogrodzie Eden. Najlepszym kłamstwem jest to, które ma w sobie trochę prawdy. I prawdą jest, że Bóg ostrzegł ich przed niebezpieczeństwem jedzenia tylko z jednego drzewa, ale nie, że nie pozwoli im skosztować z żadnego z nich. Podobnie prawdą jest, że język powinien być inkluzywny, a nie protekcjonalny lub obraźliwy, ale nie jest prawdą, że sama zmiana słów zmienia nasze postrzeganie ludzi.
Dowodem na to jest obecna popularyzacja terminu "nienormalny". Wystarczy przespacerować się po szkolnym boisku, biurowym kawiarence czy portalu społecznościowym. Jest to główna obelga. Nie mogę się powstrzymać od drżenia, gdy słyszę, jak ktoś używa tego słowa w obraźliwy sposób wobec kogoś innego. Wystarczy spojrzeć, jak daleko może posunąć się przekręcanie języka, że termin, którego przestaliśmy używać faryzejsko do określania tych, którzy mają ograniczenia w funkcjonowaniu intelektualnym, jest teraz używany do określania tych, których uważamy za gorszych ludzi. Czy zamierzasz mi teraz powiedzieć, że zniewaga nie szuka porównania z tym pierwszym? Oczywiście, ponieważ nawet jeśli zmienimy słowa, serce się nie zmieniło.
Rozproszeni przez inkluzywny język, nie zdajemy sobie sprawy, że to absolutne odrzucenie tych ludzi jest realne i stoi za faktem, że w Hiszpanii do 95 procent dzieci, u których zdiagnozowano chorobę, jest dotkniętych tą chorobą. Zespół Downa nigdy nie powstanie. Tak jak zaklinaczowi udaje się skupić naszą uwagę na talii kart, aby wyciągnąć kartę z kieszeni i zdziałać swoją magię, tak złu udaje się oszukać nas grą politycznej poprawności języka.
Dzieła są miłością, a nie dobrymi powodami. Społeczeństwo integracyjne to takie, w którym nikomu nie odmawia się prawa do urodzenia się z powodu posiadania dodatkowego chromosomu; w którym każda istota ludzka jest ceniona nie za to, co wytwarza, ale za sam fakt jej istnienia; w którym społeczeństwo wspiera rodziny w ich lękach i niepewności oraz oferuje im większe wsparcie finansowe; w którym każdy ma kuzyna, sąsiada lub kolegę ze szkoły z niepełnosprawnością; w którym każdy ma kuzyna, sąsiada lub kolegę ze szkoły z niepełnosprawnością; w którym każdy ma prawo się urodzić, ponieważ ma dodatkowy chromosom. Zespół Downa ponieważ byliby mile widziani i towarzyszyli; w którym nikt nie obrażałby nikogo, porównując go do tych, którzy nie mogą się bronić, i w którym słowa nie tyle zgrzytałyby zębami, co czyny.
Niektórzy nazwą mnie kretynem za ten artykuł - moja odpowiedź? Z wielkim honorem!
Dziennikarz. Absolwent Nauk o Komunikacji oraz licencjat z Nauk o Religii. Pracuje w diecezjalnej delegaturze ds. mediów w Maladze. Jego liczne "wątki" na Twitterze dotyczące wiary i życia codziennego cieszą się dużą popularnością.