Bóg jest na każdym kroku

1 grudnia 2021 r.-Czas czytania: 3 minuty
wulkan Palma

"Bóg nie istnieje w El Paso". Nagłówek nałożony na zdjęcie ogromnego jęzora żarzącej się lawy pochłaniającego dom w palmowym miasteczku El Paso osiągnął swój cel i niemal potroił "polubienia" bezpośrednio poprzedzających i następujących po nim postów opublikowanych na koncie Instagram hiszpańskiej gazety narodowej.

Czytając uważnie wiadomość, odkrywamy, że zdanie wybrane do zilustrowania fotografii wypowiada Rosa, mieszkanka El Paso, po przypomnieniu sobie, że erupcja wulkanu nastąpiła zaledwie miesiąc po pożarze, który również spowodował ewakuację kilku sąsiadów ze względu na ryzyko dotarcia ognia do ich domów.

Zdanie Rosy jest syntezą wielkiego pytania człowieka o Boga. Któż nie zadał sobie w tych dniach pytania, gdzie jest Bóg, kontemplując ucieczkę rodzin, strach na twarzach sąsiadów, udrękę tych, którzy stracili źródło utrzymania, swój interes, swoją iluzję? Wszyscy mamy prawo, Bóg dał nam prawo, do pytania dlaczego, do okazywania w takich sytuacjach jak ta naszych wątpliwości co do jego istnienia czy jego dobroci. Jest wrodzony bunt przeciwko niesprawiedliwości, przeciwko złu, dlaczego ja, dlaczego ja?

Pierwszego października, w święto świętej Teresy z Lisieux, przypomina mi się fragment z Opowieść o duszy w którym ta karmelitańska Doktor Kościoła opowiedziała o pielgrzymce, którą odbyła do Rzymu jako dziecko. Przejeżdżając przez Neapol, opisuje "ogień armatni" i "gruby słup dymu" Wezuwiusza oraz moc Bożą, którą widziała w jej manifestacji. Pomijając wulkaniczny zbieg okoliczności, święta, której delikatne zdrowie powodowało straszne cierpienia aż do śmierci w wieku 24 lat, wspominała podróż, którą odbyła z grupą bardzo dystyngowanych osób, zatrzymując się w książęcych hotelach, i zastanawiała się nad tym, że rzeczy materialne nie są gwarancją szczęścia, ponieważ "radość nie znajduje się w rzeczach, które nas otaczają, ale w najgłębszym wnętrzu naszej duszy (...). Dowodem jest to, że jestem szczęśliwsza w Karmelu, nawet pośród moich cierpień wewnętrznych i zewnętrznych, niż potem w świecie, otoczona wygodami życia".

Czy można więc stracić dom i nadal być szczęśliwym? czy można stracić zdrowie lub czekać na śmierć i nadal być szczęśliwym? czy można cierpieć i mówić, że Bóg istnieje i cię kocha?

Znana jest mała historia o człowieku, który u kresu swoich dni spacerował po plaży w towarzystwie Jezusa, przeglądając z nim całe swoje życie. Patrząc za siebie widział dwie pary śladów na piasku, ale chwilami ślady należały tylko do jednej osoby. Mężczyzna robił Panu wyrzuty: Spójrz, w najtrudniejszych chwilach mojego życia, kiedy straciłem pracę, kiedy miałem ten wypadek, kiedy umarła moja córka... W chwilach, kiedy najbardziej Cię potrzebowałem, zostawiłeś mnie samego. Pan, uśmiechając się, przerzucił mu rękę przez ramię, wskazał na te odległe ślady i wyjaśnił: patrz uważnie. W tych trudnych chwilach ślady, które znikają, nie są moje, są Twoje. I faktem jest, że gdy nie radziłeś sobie z życiem, to ja brałem Cię na swoje barki i dalej szedłem za Ciebie.

Jest to skandaliczna tajemnica Boga, który stał się wcielony i który cierpiał ze swoimi stworzeniami aż do momentu, w którym wołał: "Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? Czy nie jest to w skrócie zdanie Rosy o obrazie domu pochłoniętego przez magmę? Wiara pokazuje nam dziś, na popiołach La Palmy, tylko parę śladów stóp. Są to ślady stóp Jezusa, który bierze Różę i tylu innych na swoje ramiona, aby pomóc im iść, krok po kroku, we wszystkich Krokach naszych czasów.

AutorAntonio Moreno

Dziennikarz. Absolwent Nauk o Komunikacji oraz licencjat z Nauk o Religii. Pracuje w diecezjalnej delegaturze ds. mediów w Maladze. Jego liczne "wątki" na Twitterze dotyczące wiary i życia codziennego cieszą się dużą popularnością.

Biuletyn informacyjny La Brújula Zostaw nam swój e-mail i otrzymuj co tydzień najnowsze wiadomości z katolickim punktem widzenia.