Betlejem umiera, a jego gwiazda gaśnie w każdym z nas.

Nasza wiara ma swoją geografię, dokładną lokalizację i są tacy, którzy od pokoleń przez ponad dwa tysiące lat strzegą tych miejsc i utrwalają chrześcijańską obecność.

24 Grudzień 2024-Czas czytania: 3 minuty
natividad belen square

Plac Bazyliki Narodzenia Pańskiego w Betlejem

Pewnego dnia rozmawiałem przez telefon z Ronym Tabashem i złamało mi to serce. Słyszałem, jak krzątał się przy ladzie swojego sklepu, a w tle słyszałem wezwanie do modlitwy z pobliskiego meczetu. Ten niepowtarzalny śpiew natychmiast przeniósł mnie tam, do Betlejem, na centralnie położony Plac Żłóbka, gdzie rozbrzmiewają również dzwony kultowego Kościoła Narodzenia Pańskiego, którego mury stoją od czasów Justyniana. 

Jednak moje nostalgiczne wspomnienia zderzyły się z rzeczywistością: "Betlejem umiera" - powiedział mi Rony. "Nie czuje się tu Bożego Narodzenia. Nie ma dekoracji, światełek, niczego. Strasznie jest wejść do Bazyliki Narodzenia Pańskiego; jest pusta.

Słysząc to od Rony'ego, jednego z najbardziej upartych optymistów, jakich w życiu spotkałem, nigdy nie słyszałem o czymś takim. Ziemia Święta, jest naprawdę ponura. "W zeszłym roku mieliśmy nadzieję, że wojna zakończy się przed Bożym Narodzeniem, ale w tym roku... Ludzie nie oczekują dobrego życia ani dobrych wiadomości, stracili nadzieję". 

Cień konfliktu w Strefie Gazy jest długi. Oprócz bezpośrednich ofiar - około 45 000 zabitych, dziesiątek tysięcy rannych i ponad miliona wysiedlonych - wojna zagroziła życiu i działalności wielu ludzi poza Strefą Gazy, na palestyńskich terytoriach Zachodniego Brzegu. Tak jest w przypadku małego miasto BetlejemJego gospodarka obraca się wokół chrześcijańskiej turystyki religijnej: hotele, restauracje, sklepy z pamiątkami i rękodziełem, przewodnicy, transport... 

Rodzina Tabash wspiera firmę od 1927 roku, Sklep z szopkamijeden z pierwszych sklepów z pamiątkami w Betlejem. Sprzedaje biżuterię i wszelkiego rodzaju przedmioty religijne. Założony w czasach brytyjskiego mandatu Palestyny, przetrwał wojny w latach '48 i '67 i był świadkiem intifad. W ostatnich latach zamknięcia nałożone przez dwuletnią pandemię koronawirusa były poważnym ciosem dla całego sektora turystycznego w Betlejem. Ziemia Świętaktóre osiągnęły rekordowy poziom. Kolejki do uklęknięcia na kilka sekund w miejscu narodzin Jezusa sięgały nawet dwóch lub trzech godzin i rozciągały się do połowy placu przed bazyliką. 

W momencie, gdy turystyka zaczęła się ożywiać i odzyskiwać swoje wyniki sprzed pandemii, wybuch wojny w Strefie Gazy ponownie zasłonił horyzont. Czternaście miesięcy później nie widać żadnego światełka, nawet światła gwiazdy na symbolicznej choince, którą co roku ustawiano na Placu Żłóbka. Ani w zeszłym, ani w tym roku choinki nie było. Straszliwa wojna w Strefie Gazy i trudne warunki, w jakich się znaleźli, rzuciły cień na święto, które do niedawna gromadziło pielgrzymów z całego świata.  

"Otworzyliśmy, ponieważ mój ojciec chce otworzyć sklep, ale nie mamy sprzedaży. To cud, że się utrzymujemy". Rzeczywiście, wielu nie wytrzymuje. Około 70 rodzin z chrześcijańskiej mniejszości Betlejem opuściło w tym roku Betlejem, utrwalając 100-letni proces upuszczania krwi, który zdziesiątkował chrześcijańską populację Ziemi Świętej. "Z mojego doświadczenia wynika, że ci, którzy wyjeżdżają, już nie wracają" - mówi Rony. 

Jednak tym, co naprawdę wstrząsnęło mną w rozmowie z nim, nie był smutek z powodu chrześcijan z Belénale nasza obojętność. Obojętność zrodzona z ignorancji, z zaślepienia. Ponieważ Betlejem nie jest mitycznym miejscem, jest prawdziwe. HIC (tutaj) to słowo, które jest czytane w wielu świętych miejscach wraz z odpowiednim wersetem Ewangelii. Nasza wiara ma geografię, dokładną lokalizację i są tacy, którzy od pokoleń przez ponad dwa tysiące lat strzegą tych miejsc i utrwalają chrześcijańską obecność. "Jesteśmy żołnierzami, którzy są tutaj, aby stawiać opór, jesteśmy "żywymi kamieniami"" - powiedział mi Rony z siłą kogoś, kto mocno wierzy w swoją misję. "Ale chrześcijanie muszą przyjść, to także ich odpowiedzialność", w jego głosie słychać było nutę frustracji, zmęczenia. "Nie mogą zostawić nas samych. 

Zostawiliśmy ich samych. Tam, gdzie świeciła gwiazda, gdzie śpiewały anioły, gdzie narodziła się nadzieja, widzą tylko ciemność. I odchodzą. Opuszczają Jerozolimę, Nazaret i Betlejem, te miejsca tak nam drogie, które, nalegam, nie są miejscami opowieści czy legend, są miejscem, w którym Jezus Chrystus chciał mieszkać na ziemi. "Musisz przyjść, musisz dotknąć, musisz być częścią tego miejsca". Jesteśmy częścią tych miejsc i te miejsca są częścią nas, a zawdzięczamy to po części ludziom o imionach i nazwiskach. Rony Tabash jest tylko jednym z nich. 

"Boże Narodzenie jest światłem w ciemności", powiedział mi, "ale potrzebujemy modlitwy, ponieważ straciliśmy nadzieję. Jeśli Boże Narodzenie umrze w Betlejem, coś umrze w każdym z nas, ale tylko ci, którzy tam byli i dotknęli, mogą to zrozumieć. To jest Ziemia Święta. Ci, którzy jej zakosztowali, wiedzą o tym. 

Biuletyn informacyjny La Brújula Zostaw nam swój e-mail i otrzymuj co tydzień najnowsze wiadomości z katolickim punktem widzenia.