Jako redaktor tego dzieła zebrał grupę intelektualistów zaangażowanych w refleksję nad wiarą i jej wpływem na kulturę, debatę polityczną i życie publiczne. Oprócz powracania do kwestii już omawianych w ostatnich latach, wprowadza także nowe wyzwania, które mają wpływ na dzisiejsze społeczeństwo. W tym wywiadzie poruszamy niektóre aspekty związane z wiarą i życiem publicznym.
Czego można się spodziewać po tej książce dwa lata po debacie, którą wywołała?
-Pierwszym z nich jest pomoc w uświadomieniu większej liczbie osób debaty, która ma zarówno bardziej oczywiste, jak i bardziej subtelne punkty. Ponadto mam nadzieję nadal zachęcać ludzi wiary chrześcijańskiej do udziału w życiu publicznym i badać sposoby, w jakie mogą być obecni, albo wyraźnie jako chrześcijanie, albo z konkretnymi chrześcijańskimi ideami.
Wiem, że wciąż odbywają się prezentacje i wydarzenia na uniwersytetach, gdzie kwestia ta była już rozważana. To dobrze. Debata nad tym, kto, jak i kiedy powinien interweniować, może sama w sobie poprawić uczestnictwo w tych forach. Jednocześnie istnieje ryzyko popadnięcia w paraliż analityczny lub narcyzm drobnych różnic. Jednak w początkowych dyskusjach wydaje się, że tak się nie dzieje.
Czy w debacie publicznej brakuje chrześcijańskich intelektualistów?
-Tak, zwłaszcza w Hiszpanii. Chociaż cytujemy chrześcijańskich intelektualistów z innych krajów, w tej kategorii jest niewielu Hiszpanów. Debata odzwierciedla jednak pojawienie się nowej generacji chrześcijańskich opiniotwórców, którzy początkowo pojawili się w mediach cyfrowych, takich jak The Objective i El Debate de hoy.
Czy uważasz, że "wojna kulturowa" prowadzona przez chrześcijan jest konieczna, czy też podejście oparte na dialogu jest bardziej skuteczne?
-Moim zdaniem istnieją różne strategie, które odpowiadają różnym kontekstom, możliwościom i szansom. Nie ma jednego właściwego sposobu interwencji. Podczas gdy jedność co do pewnych zasad jest pożądana, ważne jest również, aby zaakceptować fakt, że konflikt i różnorodność są nieodłącznymi elementami życia publicznego. Osobiste spotkanie jest najważniejsze w przekazywaniu chrześcijaństwa. Tam dialog liczy się bardziej niż walka. Ale kiedy ludzie są w społeczeństwie, organizujemy się w grupy lub plemiona, myślimy i działamy w sposób konfliktowy i agonistyczny.
Jaka jest rola chrześcijańskich instytucji edukacyjnych w kształtowaniu intelektualistów?
-Troska o dobro wspólne jest wymogiem chrześcijańskiej miłości i sprawiedliwości. "Prywatyzm" pewnego "burżuazyjne chrześcijaństwonie jest wynikiem wady moralnej, ale przede wszystkim braku wykształcenia, na co zwracał uwagę św. Jan Paweł II. Josemaría Escrivá de Balaguer. Z drugiej strony edukacja zawsze zawodzi. Wyjątkowi ludzie pojawiają się pomimo ograniczeń instytucjonalnych. Co więcej, to, czego należy się nauczyć, aby uczestniczyć w życiu społeczności w kreatywny sposób, wymaga czegoś więcej niż tylko przejścia przez klasę. Konieczne jest ocieranie się o ludzi w innych sferach: na ulicy, w instytucjach niechrześcijańskich. W przeciwnym razie narażamy się na ryzyko formowania fanatyków lub idealistów, którzy nie mają kontaktu z rzeczywistością.
Jakie kwestie powinni poruszać chrześcijańscy intelektualiści w swoich publicznych wystąpieniach?
-Kwestie, które Magisterium Kościoła i wielcy chrześcijańscy intelektualiści podkreślają od dziesięcioleci, od obrony życia i rodziny po sprawiedliwość społeczną i ekologię. Ważne jest, aby pokazać spójność chrześcijańskiej wizji w tych kwestiach - które często dzielą się na "lewicowe i prawicowe" - i zaakceptować różnorodność podejść wśród chrześcijan. Aby przekazać chrześcijańskie odpowiedzi, musimy najpierw cierpieć z powodu ludzkich pytań, które wszyscy dzielimy. Dlatego uważam, że w czasach, gdy "wspólny grunt moralny" został utracony, początkiem podróży są rany, które wszyscy dzielimy: samotność, poszukiwanie sensu, cierpienie, brak zaufania w relacjach itp. W ten sposób można obudzić nową ciekawość tego, co chrześcijanie mogą wnieść, i zawrzeć nieoczekiwane sojusze.
Jak chrześcijańscy intelektualiści mogą skutecznie wyjaśnić stanowisko Kościoła w kwestii płci?
- Pierwszym krokiem jest spokojne i nieskrępowane stwierdzenie, że "Bóg stworzył mężczyznę i kobietę". Bez tej "odsłoniętej prawdy", że jesteśmy stworzeniami i fundamentalnej dobroci stworzonego porządku, bardzo trudno jest emancypacyjnemu popędowi istot ludzkich nie zwracać się przeciwko naturze, właśnie jako wymogowi prawdziwego człowieczeństwa. Co więcej, ważne jest, aby w chrześcijaństwie przemawiały głosy kobiet. Nie z powodu "parytetu", ale dlatego, że naprawdę wierzymy w komplementarność płci. To, a także być może przezwyciężenie pewnej inercji lub uprzedzeń w bardzo męskich środowiskach, oznacza wezwanie do publicznej obecności chrześcijańskich kobiet, tradycyjnie bardziej skłonnych do dbania o sprawy prywatne (co samo w sobie jest niezastąpionym wkładem w dobro wspólne).
W których krajach katolicy mają szczególnie pozytywną obecność w sferze publicznej?
-Prawda jest taka, że brakuje mi pełnej globalnej perspektywy, nawet w moim własnym kraju. Słyszę interesujące rzeczy z Brazylii; amerykański katolicyzm jest bardzo aktywny od dziesięcioleci; widzę mniej obecny "projekt kulturowy" włoskiego katolicyzmu, który miał wielką zdolność do dialogu ze światem "świeckim".
Uogólnioną tendencją jest uświadomienie sobie, że jesteśmy mniejszością w kontekście kulturowym, co rodzi nowe formy i dynamiki, aby stać się obecnymi. Obawiam się jednak, że może to przybierać "tożsamościowe" formy chrześcijaństwa, zarówno w sferze prywatnej i duszpasterskiej, jak i w jego publicznej projekcji. Prowadzi to czasem do reakcji alergicznych u innych chrześcijan, które moim zdaniem są przesadzone. Wyzwaniem jest ukierunkowanie tej nowej kreatywności i impulsu, oczyszczenie ich poprzez rygorystyczne myślenie i postawę miłosierdzia: podkreślenie prymatu miłości w prawdzie jako znaku tożsamości chrześcijańskiej.