Budząca się kultura była jednym z tematów poruszonych przez papieża Franciszka w przemówieniu do przedstawicieli dyplomatycznych akredytowanych przy Stolicy Apostolskiej 10 stycznia.
Według słów następcy Piotra, "rozwija się jedna myśl - niebezpieczna - która jest zobowiązana do negowania historii lub, co gorsza, do przepisywania jej na podstawie współczesnych kategorii, podczas gdy każda sytuacja historyczna musi być interpretowana według hermeneutyki czasu, a nie według hermeneutyki dnia dzisiejszego".
Wszyscy pamiętamy burzenie pomników znanych osób z naszej historii, takich jak Fray Junípero Serra czy Krzysztof Kolumb. Jesteśmy świadkami rewizji historii, której chcą dokonać niektóre ruchy społeczne, przypuszczalnie związane z walką o sprawiedliwość społeczną pewnych grup.
W ten sam schemat lobbingu wpisują się inne grupy (LGTBI, radykalny feminizm, panteistyczny ekologizm, animaliści itd.), które chcą promować i ostatecznie narzucić swoją wizję rzeczywistości.
Ale, jak wskazuje papież, za tym całym ruchem kryje się autentyczna kolonizacja kulturowa, która opowiada się za jednym, politycznie poprawnym sposobem myślenia, co kończy się ostracyzmem każdego, kto nie myśli tak jak oni. Jest to kultura unieważnienia. A wraz z nim unieważnienie kultury.
Ten ruch kulturowy przenika również do naszego społeczeństwa. Ma wiele wspólnego ze społecznym podziałem i rozłamem, powtarza stary schemat Adamowej rewolucji, że wszystko zaczyna się dziś od nas.
Kultura odwołania - ściąganie pomników, prześladowanie historyków, pisanie historii na nowo - jest formą bezkompromisowości i totalitaryzmu kulturowego, wyraźnie marksistowskiego. Nowa wersja walki klas.
Te ideologiczne podejścia trafiają również do naszych klas, poprzez prawo oświatowe, środowisko kulturowe i walkę polityczną aktywistów.
Po pierwsze, ze względu na klucze ideologiczne, które przenikają do prawa, zwłaszcza, choć nie tylko, wszystko, co odnosi się do ideologii gender. Także w sposobie podejścia do innych przedmiotów, na przykład do samego przedmiotu Historia. Rzeczywiście, z jednej strony znacznie ogranicza się badanie całej przeszłości, która legła u podstaw naszej cywilizacji, i wydaje się, że to, co najważniejsze - jedyne - to historia najbardziej bezpośrednia. Ale dodatkowo podchodzi się do tego z bardziej subiektywnym wydźwiękiem, naznaczonym aktualną wizją i problemami, z hermeneutyki dnia dzisiejszego, jak zaznacza Papież.
W rzeczywistości dzieje się tak, że edukacja jest wykorzystywana do kształtowania społeczeństwa przyszłości. I już teraz kładzie się fundamenty, jak to określono w agendzie 2030, jak powinno wyglądać społeczeństwo przyszłości. Edukacja jako narzędzie budowania tego nowego porządku świata jest częścią projektu i jednym z celów samej agendy 2030.
W obliczu tej kultury unieważnienia, najlepsze, co możemy zaoferować naszej młodzieży, to prawdziwe studium historii, z roszczeniem do obiektywizmu, ze zdrową perspektywą, która pozwoli jej na prawdziwe krytyczne myślenie. Studium, które pomaga naszej młodzieży odkryć nasze korzenie jako jednostki i jako naród.
Być może musimy ponownie odczytać hasło, które dało początek ruchowi woke, a które pochodzi od angielskiego wyrażenia Stay woke - zostań obudzony! Może czas się obudzić i uświadomić sobie, co się dzieje w naszym społeczeństwie i w naszych klasach.
Papież Franciszek wydaje się mieć rację.