Alarmująca jest liczba samobójstw wśród młodzieży i adolescentów, a przede wszystkim to, jak rośnie ich liczba do tego stopnia, że obecnie są główną przyczyną śmierci wśród młodych ludzi. Społeczeństwo zdaje sobie z tego sprawę. Z wielkim niepokojem mówią o tym media i nauczyciele. Jak można zapobiec tej pladze?
Okres dojrzewania to czas szczególnie niestabilny i wielu chłopców i dziewcząt przechodzi przez doświadczenia, które są trudne do pokonania, ponieważ psychologicznie znajdują się w trudnym okresie. W tym wieku jest pewien element, który potęguje problem samobójstw. I jasne jest, że pandemia i sposób, w jaki sobie z nią poradziliśmy, zamykając wszystkich w domach, wypełniając ich umysły lękami, odbierając im relacje społeczne, nie do końca pomogły im zachować równowagę emocjonalną.
Ale poza tymi dwoma kluczowymi punktami musimy zadać sobie pytanie, czy w sferze edukacyjnej należy zrobić coś naprawdę skutecznego, aby walczyć z samobójstwami wśród młodych ludzi. Inicjatywy takie jak telefon nadziei są godne pochwały i potrzebne, ale musimy szczerze, bez obwiniania się, zapytać się o tę kwestię dogłębnie: czy coś jest nie tak z edukacją, którą dajemy naszym dzieciom i młodzieży, co jeszcze możemy zrobić w rodzinie i w szkole?
Pierwsza myśl, która mi się nasuwa, to konieczność wprowadzenia w edukacji formalnej, a znacznie bardziej w edukacji, którą otrzymują w domu, obszaru, w którym pracują właśnie nad wypełnieniem życia sensem, najbardziej transcendentnym wymiarem osoby. Oczywiście odbywa się to poprzez temat Religii, z ostatecznym odniesieniem do Boga jako sensu życia. Ale niewątpliwie powinna to być praktyka, która może dotrzeć do wszystkich uczniów, bo jest to istotny wymiar osoby. Kultywowanie transcendencji, odnajdywanie sensu życia, duchowego wymiaru osoby musi być kultywowane, jeśli nie chcemy zostawić naszej młodzieży z amputowaną duszą. I nie musi się to odbywać z perspektywy religii katolickiej. Istnieją inne światopoglądy, które próbują odpowiedzieć na wielkie pytania człowieka. A uczniowie mają prawo o nich wiedzieć.
To właśnie w tym kierunku Konferencja Episkopatu Hiszpanii złożyła propozycję Ministerstwu Edukacji, aby przedstawić obszar, który pracowałby nad tym wymiarem humanistycznym z różnych opcji i którą niestety Ministerstwo odrzuciło. Pytania o sens bólu i śmierci, o najgłębsze nadzieje i najbardziej intymne tęsknoty serca, o samo pytanie o Boga, pojawiają się w umysłach i sercach młodych ludzi. A edukacja, która nie zajmuje się tymi kwestiami, jest po prostu edukacją, której brakuje istotnego wymiaru.
Po drugie, potrzebna jest radykalna samokrytyka. Nie przygotowaliśmy naszej młodzieży do cierpienia i frustracji. Nasza edukacja - także ta, którą przekazujemy w środowisku rodzinnym i parafialnym - zawodzi w tym względzie fatalnie. Przeczytałem w artykule, w którym ojciec zeznawał o samobójstwie syna, że kiedy młody człowiek popełnia samobójstwo to tak naprawdę chce przestać cierpieć, a nie tak bardzo zakończyć swoje życie. I to jest prawda. Nauczyliśmy naszych nastolatków wielu umiejętności i wiedzy, ale nie umiejętności cierpienia. Ukrywaliśmy przed nimi, że cierpienie, porażka i ból są tak samo częścią życia jak radość, rozwój i szczęście. W efekcie nie wiedzą, jak poradzić sobie z najtrudniejszymi doświadczeniami w życiu.
Wypełnienie życia sensem, zaszczepienie powodów do nadziei, to pozytywna droga naprzód. Rozwijanie zdolności do przyjmowania cierpienia i trudności, umiejętność przyjmowania ich na siebie i wyciągania z nich wniosków, to także kolejny sposób, w jaki wydostajemy się z życiowych wybojów. To są te dwa skrzydła, które pozwalają nam wzbić się w powietrze, gdy cień nas prześladuje i góruje nad nami.