Katie Ascough jest młodą kobietą powołaną do czegoś więcej. Ma projekt w Irlandii, "Wezwany do więcej" ("called to more"), która ma bardzo jasną misję: poznawać, kochać i służyć Bogu. Publikując treści, które pomagają ludziom lepiej poznać religię katolicką, Katie chce przypomnieć nam wszystkim, że jesteśmy powołani, by pójść o krok dalej.
"Wezwany do więcej"posiada mnóstwo zasobów, które można obejrzeć, posłuchać lub przeczytać. Wszystkie treści są bezpłatne i stanowią powiew świeżości ze względu na swój przystępny charakter. Pomaga wiernym i ułatwia zrozumienie skomplikowanych zagadnień życia chrześcijańskiego.
Katie Ascough, która stoi za tym wszystkim, rozmawiała z Omnes o projekcie, formacji, Bożym powołaniu i wolności słowa. Szczerze wyjaśniła trudną sytuację katolików w Irlandii i to, jak ważne jest poznanie Boga, by móc Go lepiej kochać.
Co jest inspiracją dla "Wezwany do więcej"?
-"Wezwany do więcej"zaczęło się u mnie i mojego obecnego męża po referendum w sprawie aborcja w Irlandii w 2018 roku. Spotkaliśmy się, pracując dla sprawy pro-life, prowadząc kampanię, aby ludzie głosowali przeciwko temu. Kiedy przegraliśmy referendum, musieliśmy usiąść i zastanowić się, jak możemy uczynić nasz następny krok bardziej skutecznym.
Czuliśmy, że zamiast próbować gasić małe pożary, musimy zacząć od podstaw, dotrzeć do źródła problemu. Czuliśmy, że częścią problemu jest to, że katolicy nie znają dobrze swojej wiary i że ogólnie ludzie nie rozumieją swojej religii i tego, w co wierzą.
W okresie poprzedzającym referendum widzieliśmy ludzi podchodzących do komunii z tabliczkami proaborcyjnymi. Widać było, że nawet wśród praktykujących katolików panuje duże zamieszanie.
Naprawdę chcieliśmy zrobić coś, co w zasadzie przede wszystkim pomogłoby katolikom pogłębić swoją wiarę, bardziej kochać Boga i być bardziej skutecznym, być przygotowanym do dzielenia się swoją wiarą. Chcieliśmy więc zrobić krok wstecz i pomóc zbudować lepszą formację od podstaw.
W "Wezwany do więcej"Macie wiele zasobów dla katolików do formacji. Jak myślicie, co jest najważniejszą częścią formacji?
-Myślę, że jako katolicy musimy pracować nad sobą, a do nich zaliczam siebie. A więc, po pierwsze, czy mamy relację z Bogiem i czy możemy ją poprawić? Odpowiedź dla każdego z nas brzmi: tak, zawsze możemy poprawić naszą relację z Bogiem. Musimy mieć mocny fundament w modlitwie, często przystępować do sakramentów i mieć bardzo silną relację z Bogiem.
Musimy także znać Boga, musimy rozumieć, co to znaczy być katolikiem, co mówi doktryna i, w miarę możliwości, dobrze jest mieć podstawy filozofii i teologii. Mając to wszystko, możemy być o wiele bardziej skuteczni i pewni siebie, kiedy dzielimy się naszą wiarą z innymi. Myślę jednak, że wielu próbuje zacząć od ewangelizacji, co jest bardzo dobrą intencją i czymś, co należy robić, ale musimy zacząć od siebie.
To wszystko jest częścią projektu, który prowadzicie, ale co to znaczy być powołanym do czegoś więcej, jak mówi nazwa inicjatywy?
-Praktycznie oznacza to, że wszyscy, także praktykujący katolicy, jesteśmy powołani do czegoś więcej. To powołanie można podzielić na trzy filary: jesteśmy powołani, aby bardziej poznać Boga, bardziej Go kochać i bardziej Mu służyć. Oczywiście jest to, w skrócie, powołanie do nieba. Chcemy przypominać ludziom, że są powołani do życia po więcej i do stawiania Boga na pierwszym miejscu.
Jesteś młodą kobietą i matką, to wszystko wiąże się z pewnymi wyzwaniami. Jak możesz, z tym wszystkim, zrealizować swój projekt? Co jest inspiracją dla tego wszystkiego?
-Po pierwsze, zawsze chciałam być żoną i matką. Będąc najstarszą z siedmiorga rodzeństwa, zawsze czułam powołanie do tego powołania. To jest to, co jest na pierwszym miejscu w moim życiu.
Na drugim miejscu jest moje powołanie dziennikarskie. Zawsze wiedziałam, że chcę wykorzystać swoją karierę, aby pomóc innym spotkać Boga. Kiedy poznałam mojego męża, Edwarda, oboje mieliśmy tę jasną wizję osobistego apostolstwa. Jego doświadczenie zawodowe to marketing i zarządzanie marką, moje to dziennikarstwo, więc założenie platformy internetowej było dla nas obojga bardzo sensowne. Jedna rzecz po drugiej, wszystko to w końcu dobrze się ułożyło, pasując do mojej wizji pracy i całego aspektu pracy w moim życiu. Dziś prowadzę "Wezwany do więcej"Pracuję w pełnym wymiarze godzin, a mój mąż oprócz swojej stałej pracy wkłada godziny wolontariatu.
I szczerze mówiąc, to co mnie trzyma przy życiu to ludzie, którzy wchodzą w interakcję z treścią, piszą wiadomości i zostawiają komentarze do filmów. Nie dalej jak wczoraj otrzymałem e-mail od młodego Amerykanina, który powiedział, że seria z Ojcem Columba jest tym, co pomaga mu pozostać katolikiem. Powiedział, że spotkał wielu ludzi, którzy próbowali narzucić mu swoje przekonania i którzy, pozbawieni miłości, próbowali przekazać mu wiarę. Ale to jest niemożliwe, bo miłość i prawda idą w parze.
Takie wiadomości otrzymujemy cały czas. Wiele z nich pochodzi od młodych ludzi i rodzin. Ostatnio napisał do nas również niemiecki seminarzysta, mówiąc, że nasze treści pomogły mu w realizacji drogi do kapłaństwa, co jest błogosławieństwem.
Wystarczyła by jedna z tych historii, ale to niesamowite słyszeć od tak wielu osób o wpływie, jaki mają nasze treści. To sprawia, że tak łatwo jest kontynuować.
Uprawianie dziennikarstwa w dziedzinie katolickiej może w przyszłości zamknąć wiele drzwi zawodowych. Czy przeraża Cię myśl, że możesz utknąć w produkcji katolickich treści do końca swojej kariery?
-Jestem bardzo szczęśliwa tu, gdzie jestem i zawsze chciałam wykorzystać moją karierę do czegoś dobrego. Myślę, że największym dobrem jest nasza wiara i pomoc ludziom w spotkaniu z Bogiem, więc nie zamieniłbym swojej pracy na żadną inną.
Z drugiej strony, jeśli z jakiegokolwiek powodu w przyszłości chciałabym mieć inne możliwości kariery, z przyjemnością walczyłabym (ponownie) o wolność słowa. Mocno wierzę w to prawo i wielokrotnie o nim mówiłam. Miałam szczęście prowadzić wykłady na temat wolności słowa, udzielałam wywiadów w telewizji i radiu z powodu czegoś, co przydarzyło mi się na studiach i co stało się wiadomością międzynarodową.
Uważam, że powinniśmy mieć możliwość posiadania jakichkolwiek przekonań, jakiejkolwiek wiary, nie będąc za to karanym. Jeśli mogę coś zmienić, choćby w niewielkim stopniu, w tej dziedzinie, i jeśli oznacza to otwarte mówienie o tym, w co wierzę, i walkę o moje prawo do posiadania moich przekonań, co robiłam w przeszłości i zrobię to ponownie, to jest to dla mnie w porządku.
Irlandia jest krajem bardzo antykatolickim. To sprawia, że wszelkie przedsięwzięcia katolickie mają pod górkę.
Mówiąc o wolności słowa i bronieniu swoich przekonań, zostałeś usunięty po wyborze na przewodniczącego Stowarzyszenia Studentów University College Dublin (UCD). Co się stało?
-Poszedłem do UCDZostałem wybrany na przewodniczącego Stowarzyszenia Studentów, największej uczelni w Irlandii, co jest niesamowite. Byłam bardzo wdzięczna, że zostałam wybrana. Ale wtedy, zaledwie kilka miesięcy po objęciu urzędu, mała grupa wściekłych studentów rozpoczęła kampanię mającą na celu usunięcie mnie... za to, że jestem pro-life.
Ta historia odbiła się szerokim echem na całym świecie, a mnie przypadł zaszczyt otrzymania nagród w Irlandii i Londynie. Pamiętam, że wynajęłam Airbnb w Chicago kilka miesięcy po zwolnieniu i gospodarz znał moją historię, ponieważ przeczytał ją w "Wall Street Journal". Sprawa wybuchła. Otrzymywałem wiadomości z Australii, z całej Europy, Ameryki... Dosłownie z całego świata. Zdecydowana większość z nich to były wiadomości z wyrazami wsparcia i zachęty.
Myślę również, że było to niepowodzenie dla tych, którzy chcieli mnie zwolnić, ponieważ skończyło się to dla mnie okazją do mówienia o niesprawiedliwości zwolnienia, o wolności słowa i powodach, dla których jestem pro-life. Mogłam o tym mówić w licznych wywiadach w mediach na całym świecie.
Muszę powiedzieć, że otrzymałem wiele wsparcia i modlitw. Moja rodzina była bardzo wspierająca i zachęcali innych ludzi do modlitwy za mnie. Były dwie grupy WhatsApp o nazwie "Pray for Katie" i jestem pewna, że te modlitwy dały mi dużo siły.
Z drugiej strony, również moja wiara była wtedy twardą skałą. Nigdy nie byłam tak zajęta, a jednak moje życie modlitewne nigdy nie było lepsze. Modliłam się o Bożą pomoc i czułam się bardzo dobrze w Bożym towarzystwie. Czułam, że On naprawdę jest ze mną. Zrobiłabym to wszystko jeszcze raz.
Z Twojego doświadczenia wynika, jakie znaczenie ma ".Wezwany do więcej"jest wyprodukowany w Irlandii?
-W Irlandii jest dużo odrzucenia wiary katolickiej, ponieważ Kościół przed laty był bardzo silny i szczerze mówiąc, w administracji Kościoła było dużo grzesznych ludzi. Niestety, było wiele skandali i to odwróciło ludzi od wiary, co mogę zrozumieć. Ale jednocześnie uważam, że nasza wiara nie powinna opierać się na ludziach, którzy zarządzają Kościołem, ale powinniśmy ją opierać na Bogu i w Nim pokładać naszą nadzieję.
Z tego powodu panuje tam antykatolicka atmosfera. I w tej chwili powiedziałbym, że Irlandia jest bardzo antykatolickim krajem. To sprawia, że każdy rodzaj katolickiego przedsięwzięcia jest bardzo trudny. Ale uważamy, że ważne jest, aby mieć coś rodzimego i irlandzkiego. Irlandzka firma z katolickimi treściami, z irlandzkim akcentem, z irlandzkimi odniesieniami kulturowymi, które pomagają Irlandczykom identyfikować się z treściami. Wielu ludzi w tej dziedzinie jest w Ameryce, więc wiele katolickich zasobów w Internecie pochodzi z Ameryki. To świetnie, możemy się od nich wiele nauczyć, ale dobrze jest też mieć coś z Irlandii, aby ludzie mogli się z tym identyfikować i czuć się zainspirowani czymś, co pochodzi z ich własnego kraju.
Jeszcze szerzej, produkcja treści w Irlandii może przyczynić się do większej różnorodności treści, co mamy nadzieję będzie zaletą dla wszystkich.
Prawdą jest więc, że musimy się szkolić i że platformy takie jak "Wezwany do więcej"Czy uważasz, że istnieją błędy i uprzedzenia, których można by uniknąć, gdyby katolicy byli lepiej wykształceni?
-Lubię używać analogii do małżeństwa. Jeśli nie znasz podstaw o swoim współmałżonku, nie możesz mieć z nim relacji. Znając kogoś dobrze, możesz go lepiej kochać. Wierzę więc, że znajomość naszej wiary pomaga nam bardziej kochać Boga.
Poznając i kochając lepiej Boga, jesteśmy lepiej przygotowani do dzielenia się naszą wiarą. Myślę, że to jest sedno sprawy. Łamie mi serce, gdy widzę, jak ludzie odwracają się od wiary, nie z powodu samej wiary, ale z powodu tego, co błędnie uważają za wiarę. To wstyd, że tak się dzieje i widzimy to cały czas, szczególnie w Irlandii, gdzie wiedza o Kościele pochodzi z tych kulturowych wyobrażeń, o których mówiliśmy wcześniej, tego sposobu myślenia, że Kościół jest zły i niewłaściwy. Wiele razy ludzie odrzucają coś, czego nie rozumieją i nie poświęcają czasu, by to zrozumieć, ponieważ wszystko to jest otoczone uprzedzeniami i, powiedziałbym, zamieszaniem.
Dlatego uważam, że lepsza formacja może przynieść korzyści nam wszystkim. Pomoże katolikom, a także tym, którzy zbliżają się do Kościoła, lepiej zrozumieć, w czym chcą uczestniczyć.
Czy uważasz, że jest coś, na co my, katolicy, powinniśmy zwrócić większą uwagę?
-Oprócz tego, o czym już mówiliśmy, myślę, że powinniśmy bardziej skupić się na wspólnocie. W moim własnym życiu uświadomiłem sobie, jak ważne jest chodzenie razem z innymi ludźmi, którzy podzielają twoją wiarę.
Chcemy zachęcić ludzi do angażowania się w sprawy innych, zwłaszcza tych, którzy chodzą z nimi na Mszę św. Jest to coś, nad czym będziemy pracować w nowym cyklu "Wezwany do więcej".