Ewangelizacja

Bettina Alonso: "Szczodrzy ludzie dają, aż trochę zaboli".

Przeprowadzamy wywiad z Bettiną Alonso, dyrektorem ds. rozwoju Archidiecezji Nowojorskiej. Z wielką przejrzystością opowiada nam swoje poglądy na temat tego, jak posuwać do przodu projekty i pracę w diecezjach, ze swojego doświadczenia w Nowym Jorku.

Diego Zalbidea-9 marca 2021 r.-Czas czytania: 6 minuty
Bettina Alonso New York

Po 10 latach pracy w Oceana i być ich Wiceprezes ds. rozwoju globalnegoKardynał Dolan poprosił ją, by została Dyrektor wykonawczy ds. rozwoju Archidiecezji Nowojorskiej. Jest tam od sześciu lat i w tym czasie kierował tak dużymi kampaniami jak np. Kampania Odnów i Odbudów która zebrała ponad 240 milionów dolarów na wsparcie działalności Kościoła w Nowym Jorku, a także inne na naprawę Święty PatrykArchidiecezjalna katedra na Manhattanie. 

Jacy są hojni ludzie? 

Wyróżniłbym tych, którzy są hojni z pieniędzy, z czasu i z talentu. 

Ci, którzy mają pieniądze? 

Te, które dają, aż trochę zaboli. Zawsze zastanawiam się, czy powinnam była poprosić ich o więcej. Są ludzie, którzy mi imponują, bo dają. aż do koszuli. W biednych dzielnicach jest to bardzo częste. Jeśli ksiądz czegoś potrzebuje, to dają wszystko. 

A co z czasem i talentem? 

Są osoby bardzo zaangażowane, poświęcające wiele czasu i wkładające wszystkie swoje umiejętności w służbę parafii. W końcu, w każdym z trzech wymiarów, tym, co definiuje hojnych ludzi jest to, że czują się uprzywilejowani i wdzięczni Bogu za wszystko, co otrzymali. Rozumieją, że mają wielkie szczęście i że zostali wybrani przez Boga. Tutaj od najmłodszych lat mają taką wizję. Myślę, że prawdziwa hojność przejawia się we wszystkich trzech aspektach.

Co może zrobić kapłan w parafii, aby zaangażować wiernych we wsparcie? 

Pytaj, pytaj i pytaj. Kiedy przeszkoliłem księży w zakresie składania próśb, wszyscy zareagowali bardzo pozytywnie. Na początku wydawało się niemożliwe, aby poprosili o to, co doradziliśmy (25 000 dolarów). Bali się pytać, ale zdali sobie sprawę, że ludzie są znacznie bardziej otwarci niż sądzili.

Panika, że wierni się obrażą, znika, gdy są pytani, a to, co sobie wyobrażali, nigdy nie następuje. Możemy się mylić w kwocie, o którą prosimy, ale każda rozmowa przynosi owoce, nawet jeśli czasem nie od razu. 

Czy działa to również w przypadku czasu i talentu? 

Oczywiście. Teraz mamy szkolenia z seminarzystami, aby nauczyć ich jak prosić i robimy ćwiczenia jak prosić o talenty i czas od wiernych. To fantastyczne. Są one bardzo kreatywne. Perspektywa jest taka sama. 

A co jeśli ktoś ma trudności z zamówieniem? 

Jeśli księdzu trudno jest prosić o pieniądze, co zwykle jest najtrudniejsze, zalecamy, aby znalazł w swojej parafii kogoś, kto to zrobi. Są ludzie, którzy nie cierpią z powodu proszenia, wręcz przeciwnie. Poza tym lubimy, gdy prośba jest. celowe. To tak jakby powiedzieć, że jest "skierowany do określonego celu".

Podoba nam się, że prośba jest celowa. To tak jakby powiedzieć, że powinien być "skierowany do określonego celu".

Nie jest dobrze pytać ogólnie. Nauczyłem się tego od kardynała Dolana. Zachęcamy proboszczów do konkretnego pytania. W ten sposób wierni nie dają tego, co mogą oszczędzić, co mają w danej chwili przy sobie. Kardynał opowiedział mi, jak nauczył się od swojego ojca. Wszyscy modlili się razem, a następnie siadali i decydowali, w jaki sposób będą dzielić się z Kościołem swoim czasem, talentami i pieniędzmi. To jest oferta celowe.

Jak wierni są proszeni o współpracę? 

Pierwszą rzeczą, którą próbowaliśmy i próbujemy uświadomić księżom, jest to, że prośba o pieniądze nie jest tylko sprawą finansową, ale czymś głęboko duszpasterskim. Nie da się więc tego zrobić w sposób ogólny. Najlepiej, żeby można było to zrobić w kontekście szerszej rozmowy.

Zdarzyło mi się, że ksiądz zamierzał przeprowadzić jedną z takich rozmów i zapomniał poprosić o pieniądze. Pogratulowałem mu. Bardzo dobrze, Ojcze, zrobiłeś to, co musiałeś zrobić. Teraz zostaw mi kontakt, a ja zadzwonię do nich z prośbą o współpracę. Rozumiem, że w innych krajach nie ma takiego wsparcia ze strony diecezji, ale dzięki Bogu księża rozumieją duszpasterski wymiar tych darowizn czasu, talentu i pieniędzy. 

Jak wyglądają ci ludzie, którzy lubią prosić o pieniądze? 

Są to zazwyczaj osoby kochające ludzi, bardzo towarzyskie i namiętne. To ludzie, którzy mają bardzo szczere przekonania i którzy proszą nie dla siebie, ale dla innych ludzi, dla społeczności w potrzebie. Zawsze polecam przed zapytaniem poćwiczyć trochę. Tutaj nazywamy to odgrywanie rólbo każdy będzie miał swój własny styl. Każdy jest bardziej zapalony do jednych tematów niż do innych i dobrze, że każdy pyta o to, co go pasjonuje.

Widziałem, że ludzie bardzo namiętnie pytali o klimatyzację, okna itp. Mówili o doświadczeniu połączenia z Panem, które miało miejsce w parafii, bo nie rozprasza cię np. upał. Cudownie było ich słuchać. Bardzo pomocne jest również, jeśli jest to ktoś kreatywny, kto połączy się z darczyńcą.

Czy uważa Pan, że może to zrobić ekonom diecezji? 

Nie sądzę, bo to dwa zupełnie różne profile. Ci, którzy ze mną pracują, śmieją się ze mnie, bo nie jestem w stanie przeczytać żadnej umowy i bez problemu mogłabym podpisać swój wyrok śmierci. Kiedy spotykam się z moim dyrektorem finansowym, drugą stroną medalu, często mówi mi, że go wyczerpuję. On naprawdę lubi Excela i ma wszystkie liczby, wie, gdzie wszystko jest... Ludzie finansów mają przesłanie, które jest interesujące dla ludzi finansów, ale musimy przywrócić dawcę na pierwszy plan: to on jest bohaterem.

Proszenie mojej matki o pieniądze różni się znacznie od proszenia 23-letniego siostrzeńca. Nie dość, że jest to różnica pokoleniowa, to jeszcze reakcja jest inna.

Proszenie mojej matki o pieniądze różni się bardzo od proszenia mojego siostrzeńca, który ma 23 lata. To nie tylko różnica pokoleniowa, ale też różnica w tym, jak reagujemy na siebie, co jest dla nas ważne. Kiedy ksiądz ma dwie lub trzy parafie, proszenie o pieniądze staje się bardzo niskie na liście priorytetów. Przez cały dzień biegają z tego miejsca na tamto. 

Martwi mnie, że liczby i pieniądze mają zbyt duży wpływ na misję Kościoła. Powiedziałem o tym kardynałowi, a on zareagował entuzjastycznie. Uzyskaliśmy dynamikę, w której zawsze staramy się zbilansować księgi. Dlatego przez cały dzień mówimy o cięciach, zamykaniu parafii i oszczędnościach.

Kardynał powiedział mi, że dużo myślał o fragmencie Ewangelii, w którym Jezus mówi Piotrowi, żeby wypłynął na głębię. Ryby nie są na brzegu. To wiąże się z ryzykiem. Nie możemy czuć się bezpiecznie w naszej szklanej wieży. Czasami musimy zaciągnąć dług. Brakuje nam rozmów o ewangelizacji, na przykład o tym, jak przywrócić ludzi na Mszę św. To prawda, że wiele osób podąża za nami z powodu streaming i musimy to wykorzystać. Katedra św. Patryka ma 25 tys. wyznawców Mszy św. w streaming w niedziele. 

A jak połączyć się z darczyńcą? 

Na początku starałam się wszystkiego bardzo dobrze nauczyć i wiedzieć wszystko o życiu potencjalnego dawcy. Złożyłbym największe prośby. Teraz zrozumiałem, że znacznie lepiej jest pozwolić dawcy poprowadzić rozmowę. Chcę ich słuchać, aby móc odpowiedzieć na to, co ma w głowie i sercu. Staram się nie mieć prefabrykowanego zarysu tego, jacy są i staram się kierować ich wolą. To jest jak przygoda.

Do takiego przekonania doszedłem po wielu latach. Nie mogę upierać się przy swoich pomysłach. Moje opinie nie są istotne. Czasami nie mam odpowiedzi na to, o co jestem pytana, ale zawsze dobrze jest słuchać i wymyśla się bardzo kreatywne rozwiązania. 

Jak pandemia wpłynęła na zrównoważony rozwój archidiecezji? 

Musieliśmy wymyślić się na nowo. Włożyliśmy wiele wysiłku, aby nauczyć się łączyć po ludzku poprzez technologię. W tym departamencie pracujemy z około 40 osobami i odkryliśmy, że moglibyśmy wiele poprawić w zakresie używania i wykorzystywania sieci społecznych. Odkryliśmy, że 15% parafii nie miało strony internetowej, a 88% nie posiadało zaktualizowanych danych.

To, co się stało i czego się nauczyliśmy, nie byłoby możliwe bez pandemii. Ponadto poprosiliśmy tych, którzy zachowali swoje miejsca pracy, o większy wkład. Wiele osób nie mogło już tak wiele poświęcić ze względu na sytuację ekonomiczną, w jakiej się znaleźli. Ludzie są bardzo hojni. 

Jakieś ostatnie konkretne strategie? 

Tak, oczywiście. Są różne grupy ludzi w zależności od tego, jak bardzo uczestniczą w życiu parafii. Są tacy, którzy zawsze przychodzą i potrzebują konkretnego przekazu. Są też tacy, którzy nigdy nie przyjdą i wreszcie tacy, którzy uczestniczą sporadycznie. Przykładem tej drugiej grupy są osoby, które przychodzą w Środę Popielcową, Niedzielę Palmową lub Niedzielę Wielkanocną.

Wykorzystanie technologii jest bardzo eksploatujące. Zostaliśmy złapani przez pandemię zupełnie bez ochrony.

W tym roku zrobiliśmy kampanię dla tych osób. Jak połączyć się z tymi ludźmi, którzy przychodzą tylko w te dni? Chcemy, aby proboszczowie przekazywali im taki komunikat: "Widzę dużo nowych twarzy. Jesteś tu z jakiegoś powodu. Nie wiem, co to jest, ale bardzo chciałbym cię jeszcze zobaczyć. Możesz wziąć QR przy wejściu i wysłać nam swoje imię i numer telefonu, ponieważ chcemy pozostać w kontakcie". Wykorzystanie technologii jest bardzo przydatne. Zostaliśmy złapani przez pandemię zupełnie bez ochrony. 

Książka? 

Powiem o trzech: "Sostiene Pereira", staram się ją czytać co 5 lub 6 lat, dziennikarz z Lizbony jest w niej zachęcany do tego, by nie patrzeć na życie z boku; "Czterogodzinny tydzień" dotyczy zarządzania czasem i zachęca nas do zachowania równowagi i nie biegania przez cały dzień; i ostatnia, autorstwa kardynała Dolana, nosi tytuł "Za kogo ty mnie uważasz" i jest codzienną refleksją nad Biblią, świętymi i odpowiedzią, którą jest Chrystus. Uwielbiam ją, bo codziennie słucham jej na Audible. Jest bardzo krótki i znowu ten człowiek pokazuje jakim jest inspirującym geniuszem.

Biuletyn informacyjny La Brújula Zostaw nam swój e-mail i otrzymuj co tydzień najnowsze wiadomości z katolickim punktem widzenia.