Nierzadko słyszy się, że Religia nie powinna być w programie szkolnym. szkoła publiczna Nauczanie religii na poziomie średnim, i że na pewno nie powinno być oznaczone (coś co już zostało narzucone w Hiszpanii przez LOMLOE). Ci, którzy tak mówią, czasami odrzucają naukę Religii, jakby była ona czymś nienaukowym. Inni odrzucają ją z obozu katolickiego, uważając, że jej obrona krępuje relacje z niechrześcijanami, albo że jest to wysiłek bezużyteczny wobec coraz mniejszego zainteresowania uczniów, a tym bardziej obojętności rodziców. Czy nie lepiej skupić się na dawaniu dobrej katechezy w parafiach i szkołach wyznaniowych tym, którzy są nią naprawdę zainteresowani?
Kto wybiera religię?
Dzięki mojemu skromnemu doświadczeniu jako nauczyciel Religii w szkolnictwie publicznym przez sześć lat, widziałem jak przydatny jest ten przedmiot dla naszego społeczeństwa: opowiem wam o wynikach, jeśli pozwolicie.
Na początek wycofanie się do baraków parafialnych czy szkół, gdzie ryby są już sprzedane, oznacza brak poddania się kontroli jakości. W sektorze publicznym liczba uczniów, którzy domagają się tego przedmiotu - bo dzieci o to pytają, a nie rodzice, nie oszukujmy się - wynosi około jednej trzeciej ogółu w Hiszpanii (z dużymi różnicami, w mojej szkole przekracza 40%). Rezygnacja z niej nie jest spójna z powołaniem nauczycielskim, jest też rezygnacją z wyzwania bycia wybieranym, badanym i preferowanym nie tylko przez uczniów, ale w ogóle przez środowisko edukacyjne.
Podążanie na peryferie
Możemy zainwestować środki i pieniądze w zapewnienie wspaniałych nauczycieli i klas w szkołach i parafiach, w których obiecujemy oferować wysokiej jakości edukację religijną... Ale zrobimy to, oddalając się od miejsca, do którego naprawdę trafiają uczniowie. I tym niebotycznym dystansem ich zdradzimy, bo te dzieci, które wolą zajęcia z religii od innych alternatyw - teraz w praktyce origami, dzięki pracy ministra Celaá, dzisiejszego ambasadora w Watykanie - raczej nie postawią stopy w parafii przez wiele lat, a tym bardziej nie zapiszą się na zajęcia oddalone od ich środowiska życia. Uczniowie uczęszczający na lekcje religii w szkołach publicznych nie tylko rzadko lub nigdy nie chodzą na msze, ale nawet nie przystępują do pierwszej komunii. Właśnie dlatego, że aby to zrobić, muszą wyjść poza swoją coraz mniejszą sferę życia.
Krótko mówiąc, religia w szkołach publicznych może mieć niewiele godzin, mniej środków i społeczeństwo niechętne do podejmowania wysiłku. Ale tak jest ze wszystkimi podmiotami, więc albo damy im to, co można dać w tych okolicznościach, albo nie będą mieli nic. Na wiele sposobów nam, nauczycielom religii (religii publicznej, podkreślam), mówi się, że nasze zajęcia będą dla wielu ostatnią okazją do usłyszenia o Bogu lub, w naszym przypadku, do poprawnego wyjaśnienia im doktryny katolickiej. Oczywiście nie można stawiać bramek na polu ani odcinać rąk Bogu. Właśnie z tego powodu nie możemy im odmówić tego dieta. I owszem, mieć nadzieję, że nie będzie to ostatnia okazja: ale jeśli im jej odmówimy, to nie będą mieli nawet tego.
Mniej uprzedzeń wśród uczniów
Dla tych, którzy psioczą na chęć rozróżnienia - czy też rozdzielenia, a nawet skonfrontowania - klasy religii i katechezy, sądzę, że są one całkiem nieaktualne. To prawda, że był czas (za mojej młodości), kiedy znaliśmy już religię katolicką i chodziliśmy na zajęcia z duchem buntu i chęcią dokuczenia nauczycielowi. Z mojego ograniczonego doświadczenia wynika, że dzisiejsze dzieciaki mają w stosunku do tych sprzed lat wadę w postaci całkowitej nieznajomości Religii, ale zaletę w postaci całkowitego braku uprzedzeń: są żądne wiedzy, podczas gdy my, którzy już wiedzieliśmy, chcieliśmy tylko rozwalić klasę. Aby jednak nie idealizować postaci, pragnieniu temu nie towarzyszy zwykle wielki duch poświęcenia, lecz duch bliższy ciekawości Ateńczyków z Areopagu...
Do tego momentu mam nadzieję, że dostarczyłem jakiś argument za utrzymaniem, choćby w niewielkim stopniu, tego, co zachowało się z nauczania religii w szkołach publicznych. Powinniśmy dodać rozważania, że jest to prawo człowieka, prawo rodzica, uznane w Konstytucji itd. Rzeczywistość jest taka, że rodzice mają zwykle inne zmartwienia, że większość nie chce niczego wymagać, ani od swoich dzieci, ani od wychowawców, i że w Hiszpanii to Konferencja Episkopatu broniła tego prawa, i wydaje się, że jest zmęczona walką. Z tego właśnie powodu może powinniśmy przejąć od tych z nas, którzy mają świadomość, że dzieci i młodzież mają prawo słyszeć o Bogu i że wielu z nich o to prosi.
Mówienie o Jezusie Chrystusie
Nie usłyszycie ode mnie, że religia jest przydatna do zrozumienia współczesnego świata. Nie, to czego potrzebują młodzi ludzie to opowiedzieć o Bogu, o Chrystusie, a nie o wpływie chrześcijaństwa na historię. Po pierwsze dlatego, że nauczyciele historii i sztuki są już po to, by im to powiedzieć, a przede wszystkim dlatego, że wpływ chrześcijaństwa jest coraz mniejszy i dlatego bylibyśmy dla nich kłamstwem. W rzeczywistości powinniśmy raczej powiedzieć, że nauczyciel religii może im wyjaśnić, dlaczego świat jest niezrozumiały i nieludzki, i zasugerować im, że inny świat jest możliwy.
I na koniec myśl dla tych, którzy krytykują Religię, jakby była czymś niewłaściwym dla edukacji publicznej w "świeckim kraju". Nawet w przypadku tych, którzy wprost nie wierzą - a dotyczy to katolików w odniesieniu do innych religii, wobec których jawimy się jako "niewierni" - zdrowe poczucie integracji społecznej każe nam zrozumieć, że lepiej, aby ci, którzy nauczają Religii - jakiejkolwiek - robili to, jeśli chcą, w swoich domach lub w swoich kościołach, ale także w sferze publicznej: ponieważ musimy znać argumenty, a nawet intencje wszystkich. Krótko mówiąc, lepiej jest mówić publicznie, jeśli chcemy uniknąć korupcji, sekciarstwa i fanatyzmu, które wymagają tajemnicy.
Brak samosegregacji
Jeśli zmusimy i przymusimy wszystkich do otwartego mówienia tego, co głosi ich religia, unikniemy niespodzianek, niepotrzebnych uprzedzeń czy wysiłków zmierzających do zdemaskowania tego, co irracjonalne. Z drugiej strony, zakorzenienie nauczania religii w zakrystiach (lub meczetach) to pierwszy krok do segregacji i prześladowań religijnych. Wystarczy spojrzeć w przeszłość, by zobaczyć, jak wzajemna ignorancja jest zalążkiem teorii spiskowych i pogromów.
Krótko mówiąc, wyrzucenie Religii ze środowiska szkół publicznych jest czystym sekciarstwem i agresją na prawo bardzo bliskie wolności wyznania, z którego nie można korzystać z ignorancji. My, katolicy, nie popadajmy w naiwność przekonania, że jest to najlepsze rozwiązanie, by nie sprawiać wrażenia nieprzejednanych.
Nauczyciel religii w szkole średniej i pisarz.