Tłumaczenie artykułu na język włoski
Jednym z głównych problemów, z jakimi musiał się zmierzyć Benedykt XVI podczas swojego pontyfikatu, były przypadki wykorzystywania seksualnego nieletnich, jakich dopuszczali się księża i zakonnicy. Pomimo wielu wysiłków i działań, które zostały podjęte, nie wystarczyło to, wręcz można powiedzieć, że czas był niewystarczający. Papież Franciszek potraktował tę sytuację bardzo poważnie, czego dowodem są normy, które wydał w czasie swojego pontyfikatu, aby rozprawić się z tym rakiem w Kościele.
Czy przepisy są wystarczające?
Jako ksiądz i jako jurysta zadaję sobie następujące pytanie: czy zasady wystarczą, aby zaprowadzić porządek w społeczeństwie? Kościół jest tajemnicą, jest Mistycznym Ciałem Chrystusa, a jednocześnie składa się z mężczyzn i kobiet, wszystkich ochrzczonych, między którymi istnieje szereg relacji i wymiana dóbr, niekoniecznie lub głównie natury materialnej, ale przede wszystkim natury duchowej. Dlatego mówimy o Kościele jako o społeczeństwie i dlatego ma on swój własny system prawny - prawo kanoniczne. Jednak, jak w każdym społeczeństwie, zasady nie są wystarczające do jego uporządkowania. Na przykład fakt, że w jakimś państwie istnieje prawo karne, które stanowi, że każdy, kto przywłaszcza sobie cudzą własność, podlega karze więzienia od 4 do 8 lat, nie oznacza, że do kradzieży nie dochodzi.
Od czasu promulgacji motu proprio Sacramentorum Sanctitatis Tutela (SST) z 2001 r., z późniejszymi zmianami, a także z normami ogłoszonymi przez papieża Franciszka, przypadki nadużyć seksualnych wobec nieletnich nie zmniejszyły się, być może na początku, kiedy skandale stały się publiczne, ale dziś nadużycia seksualne popełniane przez członków kleru trwają nadal, i nie mówimy tu tylko o skandalach z udziałem nieletnich, ale także o czynach sprzecznych z szóstym przykazaniem i oznaczających złamanie obietnicy lub ślubu celibatu oczekiwanego od księdza lub zakonnika.
Co w takim razie jest potrzebne? Wiele rzeczy. Problem moralny ze strony członków Kościoła zaczyna się od formacji kapłanów i zakonników, w procesie rozeznania i wyboru, a także towarzyszenia, jakie powinni mieć przez całe swoje życie. Tutaj zajmiemy się aspektem jurydycznym, próbując odpowiedzieć na pierwsze pytanie.
"Właściwe poczucie sprawiedliwości
Należy stwierdzić, że przepisy prawa same w sobie nie są skuteczne. Do ich prawidłowego stosowania konieczne jest zrozumienie zasady i czegoś jeszcze, co możemy nazwać "właściwym poczuciem sprawiedliwości". Posłużmy się przykładem. Jeśli w jakiejś diecezji biskup chce wprowadzić w życie wszystkie środki nakazane przez Vos estis lux mundi (VELM), SST, Kodeks Prawa Kanonicznego ze zmianami wprowadzonymi przez Konstytucję Apostolską w księdze VI o karach Pascite gregem Deiitp. niezbędna będzie minimalna znajomość prawa i praw. Jedną z nich jest zasada domniemania niewinności. Innymi słowy, wszystkie te przepisy muszą mieć jako zasadę domniemanie, że dany duchowny lub osoba religijna jest niewinna, dopóki nie udowodni się jej winy.
Stąd potrzeba procesu sądowego, z zasadami, etapami, środkami dowodowymi i zasobami, które mają na celu zagwarantowanie skutecznej ochrony sądowej, innymi słowy, aby każda osoba mogła zwrócić się do sądów kościelnych, gdy doznała naruszenia swoich praw. Przeciwwagą, jak to jest tylko sprawiedliwość i zdrowy rozsądek, jest to, że osoba oskarżona o przestępstwo powinna mieć gwarancję właśnie tego, że jest oskarżona, nawet jako osoba w trakcie śledztwa na początku, zanim skarga zostanie sformalizowana. Będzie niewinny i powinien być traktowany jako niewinny, dopóki wyrok, należycie uzasadniony na podstawie czynności procesowych i dowodów, nie powie, że jest winny.
To, co widzimy w wiadomościach i w obecnej praktyce, to fakt, że oskarżony jest już winny i musi udowodnić swoją niewinność. Mamy na przykład sprawę kardynała George'a Pella, który przez trzy lata musiał walczyć o swoją niewinność. Godna pochwały jest postawa papieża Franciszka, który nie usunął go ze stanowiska prefekta Sekretariatu ds. Ekonomii na czas trwania procesu sądowego w Australii, ale udzielił mu pozwolenia na podróż i stawienie się przed wymiarem sprawiedliwości jego kraju, właśnie dlatego, że był niewinny, dopóki nie było ostatecznego wyroku, dopóki nie wyczerpano wszystkich instancji.
Gdy te zasady i prawa podstawowe nie są respektowane, ślepe stosowanie przepisów może prowadzić do poważnych uprzedzeń, z punktu widzenia sprawiedliwości i prawa. Weźmy pod uwagę surowe środki, które są często stosowane, gdy ksiądz jest oskarżony i natychmiast zawieszony we wszystkich swoich obowiązkach. Oczywiście, ten środek ostrożności ma rację bytu: odsunąć potencjalnego sprawcę od osób, którym mógłby wyrządzić krzywdę, bowiem doświadczenia z przeszłości pokazują, że pedofil został przeniesiony do innej parafii i dalej popełniał przestępstwa. Ale ostrożność to jedno, traktowanie oskarżonego jako winnego to drugie. W innych przypadkach, bez właściwego rozróżnienia procesu sądowego od procesu sankcji administracyjnej, wybiera się ten drugi, aby przyspieszyć proces karny, a zapomina się, że jest to procedura wyjątkowa, gdy istnieją wystarczające dowody lub silne dowody przeciwko niewinności oskarżonego, aby zasłużyć na skorzystanie z tej drogi, która nie ma wszystkich gwarancji sprawy. Tak więc oskarżony może się dowiedzieć, że wszczęto przeciwko niemu śledztwo i że jest wezwany do złożenia zeznań w czymś, co możemy nazwać przesłuchaniem dowodowym, kiedy dowody zostały już praktycznie przeprowadzone, a przy tym ma niewiele możliwości czy środków, aby się bronić, co byłoby sprawiedliwe.
Artykuł 2 motu proprio VELM nakazuje utworzenie biura, które będzie przyjmować zgłoszenia lub skargi dotyczące ewentualnych przestępstw. Ideą tego przepisu jest to, że ordynariusz, np. biskup, powinien być zobowiązany do przeprowadzenia dochodzenia, a ofiara powinna mieć możliwość bycia wysłuchaną. Trzeba tu jednak wyraźnie zaznaczyć, że urząd ten nie jest organem sądowym, ani samo otrzymanie skargi nie jest równoznaczne z winą, ale chodzi o gwarancje czy środki zapobiegające tuszowaniu sprawy. W całym tym dochodzeniu musi zawsze dominować zasada domniemania niewinności, a także poważna praca nad zebraniem zeznań lub dowodów, które pomogą rozeznać, czy istnieją wystarczające elementy do wszczęcia procesu sądowego w Kościele. Uważamy jednak, że jest to łatwe wyjście z większego problemu.
Gdyby trybunały kościelne były prawidłowo ukonstytuowane i zorganizowane, nie byłoby potrzeby tworzenia tych urzędów, o których mówi VELM, ponieważ ta działalność śledcza powinna być prowadzona przez organ sądownictwa diecezji, z odpowiednim przeszkoleniem, właśnie po to, aby zebrać wszystkie informacje niezbędne do wydania orzeczenia o ewentualnym istnieniu przestępstwa lub nie, ale nie o winie osoby badanej. Jednocześnie zrozumiałe jest, że zaproponowano takie urzędy, biorąc pod uwagę, że wielokrotnie niektórzy biskupi nie reagowali na prośby o ochronę ze strony osób, które doznały nadużyć lub niewłaściwych zachowań ze strony księży lub zakonników.
W ubiegłym roku ukazał się zamówiony przez Kościół we Francji raport na temat nadużyć popełnionych przez duchownych w latach 1950-2020, którego dane nie jednemu zaparły dech w piersiach. Wypada tylko wyjaśnić, że przedstawiona liczba 216 tysięcy ofiar jest szacunkiem dokonanym przez komisję na podstawie 2700 ofiar zidentyfikowanych w latach 1950-2020 oraz dalszych 4800 z odnalezionych archiwów. Nie umniejsza to jednak faktu, że ani jedno nadużycie nie powinno mieć miejsca w Kościele, a tym bardziej nie powinno być tuszowane. Coś podobnego spodziewane jest w takich krajach jak Hiszpania, gdzie Konferencja Episkopatu zażądała audytu od kancelarii prawnej.
Zasady i prawo naturalne
Od czasu sprawy Kościoła w Stanach Zjednoczonych, która wyszła na jaw dzięki śledztwu gazety The Boston GlobeNa podstawie niedawnego przypadku Kościoła we Francji możemy zobaczyć skalę problemu, z którym Kościół musiał się zmierzyć, dla którego konieczne były środki nadzwyczajne, przy niewielkiej zdolności do refleksji, przede wszystkim po to, by poznać przyczyny i móc zapobiegać, zaczynając od bardzo prostego pytania: dlaczego moi duchowni i zakonnicy dopuścili się tych nadużyć lub nie dotrzymali obietnic czy ślubów czystości? Co się stało w trakcie tego procesu? Następnie należy określić środki, jakimi dysponuje Kościół, a jednym z nich i tym, którym się zajmujemy, jest prawo. Ale prawo nie jest narzędziem, które można stosować bezkrytycznie. Prawo ma zasady, które emanują z prawa naturalnego i z rzeczy.
W ten sposób musi być używany i stosowany ze sprawiedliwością i z właściwym poczuciem rzeczy, w przeciwnym razie znowu popełnimy niesprawiedliwość. Konieczne jest więc, aby Kościół, ustanawiając prawo dotyczące skandali seksualnych, o których mówimy, poświęcił czas, nie za dużo, na refleksję nad zjawiskiem, które próbuje uregulować; nad zasadami i prawami, które muszą być sprawiedliwie przestrzegane dla osiągnięcia celu tej normy, a także nad skutkami, jakie taka norma mogłaby wywołać w Kościele. Prawdopodobnie jesteśmy dalecy od położenia kresu problemowi nadużyć, dopóki nie zajmiemy się ich przyczyną, która zasługuje na szczegółowe i interdyscyplinarne badania, interdicastralne, ośmieliłbym się powiedzieć. Dopóki to nie nastąpi, prawo kanoniczne może zaoferować pewne narzędzia, pod warunkiem, że będzie to robione ze sprawiedliwością, a nie tylko legalnością. W ten sposób sprawiedliwość i miłosierdzie byłyby przeżywane z udziałem wszystkich zaangażowanych stron, w tym świętego ludu Bożego, parafrazując papieża Franciszka.